Skip to main content

Full text of "Jezuici w Polsce"

See other formats


, ^m--4^ 


wWmM 


ife 


BOSTON 

UNIYERSITY 


Boston  University  School  of  Theology 
Library 


1  -^t<^Ł. .  ^'wm.  .^t^m 


^ii^^M^kÓ^^ 


'mm^y^ 


747Ć 
K2Z 


KSIĄDZ  STANISŁAW  ZALESKI 


JEZUICI  W  POLSCE. 


w  SKRÓCENIU, 


5  TOMÓW  W  JEDNYM,  Z  DWOMA  MAPAMI 


y^^^  1 3Rj  ?^^ 


? 

V 

-?3 

KRAKÓW 

\ 

DRUKIEM   I 

NAKŁADEM   DRUKARNI 

1908 

W. 

L. 

ANCZYCA 

I  SP. 

ZA   ZEZWOLENIEM   ZWIERZCHNOŚCI    DUCHOWNEJ. 


Krakrtw.  —  Druk  W.  L.  Anczyca  i  Spółki. 


SŁOWO  WSTĘPNE. 


W  latach  1900—1907  wydałem  5  tomów  dzieła  p.  t.  » Jezuici  w  Pol- 
sce*, od  1555—1905. 

Materyały  rękopiśmienne  do  tych  5  ciu  tomów  zbierałem  lat  36,  samo 
zaś  opracowanie  ich  zajęło  10  lat  i  6  miesięcy  czasu.  Zwiedziłem  więc  bi- 
blioteki i  archiwa  w  Kraliowie,  Lwowie,  Poznaniu,  Toruniu,  Gdańsku, 
Królewcu,  Wiedniu,  Berlinie,  Paryżu  i  Rzymie,  tudzież  niektóre  archiwa 
konsystorskie,  zwłaszcza  zaś  archiwa  zakonne,  w  których  na  dwa  zawody 
miesiącami  przesiadywałem.  Korzystałem  także  z  wielu  dzieł  drukowanych, 
dawnych  i  najnowszych,  które  Jezuitami  w  Polsce  się  zajmowały.  Jest  to 
więc  praca  źródłowa  i  sumienna,  a  zamiarem  moim  było:  zaznajomić  naj- 
przód Jezuitów  z  dziejami  swego  zakonu  w  Polsce  i  z  Polską  samą,  w  we- 
wnętrznych zwłaszcza  jej  urządzeniach;  uczonemu  światu  polskiemu  uła- 
twić studya  nad  dziejami  Kościoła  kat.  i  oświaty  w  Polsce;  czytającej  zaś 
publiczności  dać  użyteczną  lekturę  w  rękę  —  i  dlatego  pisałem  w  stylu 
łatwym,  powieściowym  raczej,  jak  ciężlś;o  uczonym. 

Pomimo  to,  ogrom  dzieła  (5  tomów,  11  książek,  6.102  str.)  może  nie- 
jednego od  czytania  odstraszyć,  cena  też  stosownie  do  objętości  dzieła  zna- 
czna, może  innym  uczynić  je  niedostępnem,  dlatego  umyśliłem  je  streścić, 
5  tomów  ująć  w  tom  jeden,  podzielony  na  5  ksiąg,  odpowiadających  t3'luż 
tomom  w  oryginale. 

W  tem  skróceniu  opuściłem  to,  co  ściśle  do  historyi  polskiej  się  od- 
nosi, a  z  dziejami  Jezuitów  bezpośrednio  się  nie  łączy.  Streściłem  zaś 
wszystko,  co  dziejów  Jezuitów  dotyczy  i  nowe  światło  na  nie  rzuca. 

W  skróconym  tomie,  czyli  księdze  I,  opowiedziałem  wprowadzenie  Je- 
zuitów do  Polski,  pierwszy  okres  ich  dziejów,  walkę  z  różnowier- 
s  t  Av  e  m  na  polu  przedewszystkiem  szkolnictwa,  pisarstwa  i  kapłańsko-apo- 
stolskiej  pracy  od  1564—1608  r.  Zakon  w  tej  walce  rozwinął  się  do  tyla,  że 
się  rozdzielić  musiał  na  dwie  prowincye,  polską  i  litewską. 

Stłumiając  różnowierstwo,  podjęli  Jezuici  równocześnie  pracę  nad 
odnowieniem  i  spotęgowaniem  ducha  wiary  i  pobożności,  w  szlachcie  zwła- 
szcza i  po  miastach.   Dzięki  hojności  króla,  biskupów  i  możnych,  dźwigają 


—     IV     — 

wspaniałe  kościoły,  otwierają  liolegia  i  szlcoły,  do  którycli  liczna  a  dobo- 
rowa uczęszczała  młodzież,  oraz  domy  misyjne  na  Rusi,  Podolu,  Wołyniu 
i  Ukrainie.  Nie  brakło  też  na  zazdrosnych  i  niecliętnych  zakonowi,  nawet 
w  obozie  katolickim.  Okres  ten  pom3'ślności,  kończący  się  z  śmiercią  Wła- 
dysława króla,  opowiada  skrócony  tom  drugi,  czyli  Księga  II. 

Nastało  siedmdziesięciolecie  1648—1717  r.  wojen  krwawych,  niszczą- 
cych, domowych  i  z  postronnymi.  W  ślad  za  wojnami  szedł  głód,  mór, 
spustoszenie  miast,  wyludnienie  wsi.  Kolegia  i  szkoły  jezuickie  rozegnane, 
doznah^  przerwy  w  naukach,  zubożały,  niektóre  znikły  zupełnie.  Długi 
szereg  Jezuitów  padł  ofiarą  zapalczy wości  wroga,  poświęcenia  swego  w  obo- 
zach i  na  posłudze  zapowietrzonym.  Po  roku  1717  nastały  czasy  »szczęśłi- 
wości  saskiej*,  zaprawionej  anarchią  i  opilstwem.  Przeciw  tym  wadom  bro- 
nił się  zakon  i  obronił,  a  mając  już  dosyć  kolegiów  i  szkół,  otworzył  po 
miasteczkach  i  wsiach  sto  kilkadziesiąt  stacyi  misyjnych;  rozdzielił  się  na 
4  prnwincyo,  aby  się  swobodniej  mógł  poruszać.  Oto  okres  III,  misyjnej 
pracy  nad  ludem,  któremu  poświęcona  księga  trzecia. 

Objaśnieniem,  oraz  dopełnieniem  tych  ogólnych  dziejów  zakonu  w  Pol- 
sce, jest  księga  czwarta.  Osnuta  głównie  na  kronikach  i  rocznikach  za- 
konnych, opowiada  dzieje  poszczególnych  kolegiów  i  domów  od  1564 
do  1773  r. 

Klemens  XIV  zniósł  1773  r.  zakon  Jezuitów  na  całym  świecie.  Po- 
mimo to  resztki  zakonu  ocalały  w  Rosyi,  w  dawnej  polskiej  Białejrusi, 
przechowując  wiernie  tradycye  i  ducha  antiąuae  Societatis  starych  swych 
Ojców  na  to,  aby  go  pi-zekazać  wskrzeszonemu  na  świecie  całym  przez 
Piusa  VII  (r.  1814)  zakonowi.  Dopełni  wszy  tej  misy  i,  sami  idą  w  rozsypkę 
1820  r.  W  Rzymie,  Włoszech,  Francyi,  Hiszpanii  i  Austryi,  wychowują 
w  dawnym  duchu  św.  Ignacego,  nowe  pokolenie  Jezuitów.  Dzieje  tego  ich 
ocalenia  na  Białejrusi,  a  wskrzeszenia  w  Austryi,  w  części  dawnej  Polski, 
Galicyą  nazwanej,  prace  ich,  dola  i  koleje,  oto  okres  IV  porozbiorowy ; 
opowiada  go  księga  piąta. 

Opowiadanie  moje  w  oryginalnych  pięciu  tomach,  oparłem  głównie  na 
źródłach  rękopiśmienmch,  które  przytaczam  w  dopiskach  czyli  notach  na 
dole,  a  więc  i  streszczenie  tych  tomów  na  nich  spoczywa.  Są  zaś  te: 

1)  Relacye  nuncyuszÓAv  polskich  i  instrukcye  dla  nich  od  sekreta- 
rzów  stanu  z  archiwum  watykańskiego. 

2)  Archiwum  spraw  zagraniczn,ych  w  Paryżu. 

3)  Archiwum  Państwa  i  Dworu  w  Wiedniu. 

4)  Archiwa  miejskie  Gdańska,  Torunia,  Lwowa,  Przemyśla,  książąt 
Czartoryskich,  hr.  Harracha  w  Wiedniu  i  XX.  Pijarów  w  Krakowie. 

5)  Archiwa  biskupie  i  kapitulne  w  Peplinie,  Gnieźnie,  Poznaniu, 
Lwowie  i  Przemyślu. 

6)  Jesuitica  t.  j.  dokumenta  różnej  treści,  odnoszące  się  do  spraw  Je- 
zuitów, w  bibliotekach:  narodowej  w  Rzymie,  cesarskiej  w  Wiedniu,  uni- 
wersyteckiej i  Ossolińskich  we  Lwowie,  Jagiellońskiej  w  Krakowie,  Ra- 
czyńskich w  Poznaniu. 

7)  Najobfitszem  jednak  źródłem  są  rękopisy  łacińskie  archiwów  za- 
konnych, mianowicie: 

a)   Listy  królów,  biskupów,  możnych   panów  (także  polskich)  do  jenera- 


—    V     — 

łów  zakonu.  —  Listy  Jezuitów  (także  polskich)  do  tychże  jenera- 
łów. —  Listy  jenerałów  do  całego  zakonu  i  osobno  do  prowincyi 
polskich. 

b)  Postulata  czyli  wnioski  kongregacyi  prowincyalnych  polskich  do 
jeneralnej  kongregacyi  i  do  jenerałów  zakonu. 

c)  Historye  czyli  kroniki  pojedynczych  kolegiów  i  domów  polskich. 

d)  Annały  czyli  roczniki  tychże  domów,  podające  te  tylko  sprawy  i  wy- 
padki, które  służą  ku  zbudowaniu,  jak  misye,  nawrócenia  znaczniej- 
szych osób  i  t.  p. 

e)  Stan  majątkowy  tychże  domów. 

f)  Katalogi  czyli  szematyzmy  osób  i  urzędów  każdej  z  prowincyi  pol- 
skich. Katalogi  te  pozostawały  w  rękopisie,  zaczęto  je  drukować  naj- 
przód w  prowincyi  polskiej  1718  r.,  w  litewskiej  1723  r.  i  oddały  mi 
walną  usługę  przy  pisaniu  tomu  IV  dzieła. 

Do   spisywania   t\'ch   ksiąg   pod   literą  c  — f  wymienionych,    prze- 
znaczony  b3'ł  jeden   z    księży   kolegium   lub    domu.   Elaborat   jego 
skontrolowany    przez    prowincyala    przy    dorocznej    wizycie    domu, 
przepisywano  na  3  ręce;  jeden  egzemplarz  szedł  do  archiwum  w  pro- 
wincyi, 2  egzemplarze   posyłano  co  3  lata   do  jeneralnego  archiwum 
w  Rzymie. 
g)   Dyarj^usze  czyli  dzienniki  tychże  kolegiów, 
h)    Księgi  t.  j.  spisy  nowicyuszów,  profesów  i  ż^^iorysy  umarłych, 
i)    Varia  t.  j.  luźne  dokumenta,  jak:  akta  fundacyjne  domów  i  kolegiów, 
kontrakty,    akta  procesów,    listy,    dyplomy  i  przywileje  w  oryginale 
lub  kopii  i  t.  d. 

Oprócz  rękopiśmiennych  źródeł,  czerpałem  z  kilkuset  drukowanych 
dzieł  i  rozpraw,  zawierających  dokumenta  historyczne,  najnowsze  opraco- 
wania bądź  to  epok  pewnych,  bądź  pojedynczych  ważnych  wypadków,  jak 
np.  tumult  toruński  1724  r.,  monografie  osób  i  miast,  dyecezyi,  akademii 
i  innych  instytucyi. 

Dla  zoryentowania  się  czytelnika  dodałem,  obok  spisu  rzeczy,  indeks 
alfabetyczny,  oraz  dwie  mapy  zakonne  t.  j.  kolegiów  i  domów  w  dawnej 
Polsce  i  w  Polsce  porozbiorowej. 


Nowy  Sącz  15  sierpnia  1907  J". 


SPIS  RZECZY. 


Strona. 

Słowo  wstępne III 

Księga  I. 

(Tom  I  w  skróceniu). 

Walka  z  różnowierstwem. 


ROZDZIAŁ  I. 

Wprowadzenie   Jezuitów    i    fundacye    pierwszych   kolegiów   za   Zy- 
gmunta Augusta  i  Henryka  Walezego.  1564—1575. 

§.     1.     Stan  polityczno -religijny  Polski  w  chwili  przybycia  Jezuitów. 

1555-1564 1 

§.    2.    Pierwsi  Jezuici  w  Polsce:  Salmeron,  Kanizyusz  i  Mengini.  — 

Instytut  i  Ratio  studiorum  Jezuitów 4 

§,    3.     Pierwsze    trzy    kolegia   w  Brunsbergu,   Pułtusku    i    Wilnie. 

1564—1609 9 

§.  4.  Czwarte  kolegium  w  Poznaniu,  funduje  biskup  Adam  Konar- 
ski. 1572 12 

§.    5.    Piąte   kolegium    św.   Jana   w   Jarosławiu,   funduje   Zofia   ze 

Sprowy  Tarnowska  1574 13 

ROZDZIAŁ  II. 

Dzieje  Jezuitów   i   fundacye   kolegiów   za   króla    Stefana    Batorego. 

1576-1580. 

§.  6.  Śmierć  Zygmunta  Augusta.  —  Wybór  Henryka  Walezego.  — 
Utworzenie  osobnej  prowincyi  polskiej.  —  Stefan  Batory  i  Je- 
zuici. 1572—1577 14 

§.    7.     Akademia  Avileńska.  1578 16 


—     VIII     — 

strona. 

§.      8.    Królewska  fundacja  kolegium  w  Połocku  na  Białejrusi  w  dye- 

cezyi  wileńskiej.  1580 17 

§.      9.    Wojna   z   Moskwą    o  Inflant3\  —  Legat  papiezki    O.   Posse- 

win.  1580—1581    .' 18 

§.  10.  Układy  w  Jamie  Zapolskim  i  pokój,  —  Possewin  powierni- 
kiem planów  wojennych  króla  Stefana.  1581—1583     ....         21 

§.  11.  Król  Stefan  wprowadza  Jezuitów  do  Siedmiogrodu  i  Inflant. 
Wraz  z  Possewinem  otwiera  im  dwa  domy  w  Krakowie.  — 
Za  przykładem  króla,  panowie  i  biskupi  fundują  kolegia 
w  Lublinie,  Kaliszu,  Nieświeżu  i  Lwowie.  1582—1584   ...         23 

ROZDZIAŁ  III. 

Jezuici    polscy  w  Szwecyi.  —  Śmierć   króla   Stefana.    —  Zygmunt  III 

i  Jezuici.  1574—1586. 

§.    12.    Misya  polskich  Jezuitów  w  Szwecyi.  1574—1586      25 

§.  13.  Stan  Jezuitów  w  chwili  śmierci  króla  Batorego.  —  Charakter 
Zj^gmunta  III.  —  Jego  i  Jezuitów  polityka  względem  dyssy- 
dentów.  1586—1608 28 

ROZDZIAŁ  IV. 

Udział  Jezuitów  w  Unii    brzeskiej   i  sprawie    Dymitra   Samozwańca. 

1595-1606. 

§.     14.     Unia  Rusi  z  Rzymem  w  Brześciu   litewskim    przygotowana 

przez  Jezuitów.  1577—1596 32 

§.     15.    Dymitr  Samozwaniec  i  Jezuici.  1604—1608 33 

ROZDZIAŁ  V. 

Rokosz  Zebrzydowskiego  wzmacnia  znaczenie  Jezuitów  w  Polsce.  — 
Nowe  kolegia.  —Jezuici  pisarze. 

§.     16.     Rokosz    Zebrzydowskiego.    —    Błędy   króla    Zygmunta   III. 

1592—1608 .' 36 

§.     17.     Artykuł  28-my  rokoszan  przeciw  Jezuitom.  —  Obrona  Skargi 

i  sejmu.  1606—1607 ....         38 

§.     18.     Kolegia   i   domy  w  pierwszej   dobie    rządów   Zygmunta  III. 

1592—1608.  —  Jezuici  pisax*ze 41 


—     IX    — 

strona. 

Księga  II. 

(Tom  II  w  skróceniu). 

Prasa  nad  spotęgowaniem  ducha  wiary  i  pobożności.  1608—1648. 


ROZDZIAŁ  VI. 

Po    rokoszu.    —    Upadek    różnowferstwa.    —   Wojna    Rusi    przeciw 
Rusi.  —  Unia  Ormian  polskich.  1609—1632. 

§.    19.    Po  rokoszu.  —  Wzrost  anarchii.  1609-1632 43 

§.     20.     Polityczne  błędy  Zygmunta  III  powiększają  anarchię.  —  Czy 

mogli  jej  zapobiedz  Jezuici? 44 

§.    21.     Widoczny  upadek  róźnowierstwa.  1609—1632 47 

§.    22.    Wojna  Rusi  przeciw  Rusi,  schizmy  przeciw  unii.  1596  ...  48 

§.    28.    Zarzuty  » przeciągani  a «  Rusi  na  łacinizm.  1608—1632    ...  50 

§.    24.     Unia  Ormian  polskich.  1630 52 


ROZDZIAŁ  VII. 
Kłótnia  Jezuitów  z  Akademią  krakowską.  1611—1634. 

§.    25.     Upadek   Akademii   krakowskiej  przed   przybyciem  Jezuitów 

do  Polski 54 

§.  26.  Pierwszy  spór  Jezuitów  z  akademią  krak.  o  akademię  po- 
znańską. —  Katolicka  party  a  anti- jezuicka.  1611  —  1616     .    .  55 

§.  27.  Kłótnia  z  akademią  krakowską  o  szkoły  krakowskie  rozpo- 
czyna się  polemiką  paszkwilową.  1616—1624 58 

§.    28.    Akademia  odrzuca  układy  o  unię  szkolną.  —  Spór  przenosi 

do  Rzymu,  na  sejmiki  i  sejmy.  1623  —  1625    ........  60 

§.     29.     Decyzye    i    dekreta     Roty.    —    Krótka    wygrana    Jezuitów. 

1626-1633 63 

§.    30.    Zamknięcie  szkół  krakowskich  dekretem  Stolicy  św.  1634    .         67 


ROZDZIAŁ  VIII. 
Władysław  IV  i  Jezuici. 

§.    31.    Łaskawość   Władysława   dla   Jezuitów.  —  Próba   tolerancyi 

dla  dysunitów  na  sejmie  elekcyi  i  koronacyi.  1632—1634     .         69 

§.    32.    Chybiona  próba  pacyfikacyi    dyssydentów  na  sejmach  r.  1632 

do  1643 71 


—     X     - 

strona. 

§.    33.    Colloąuium  charitativum  w  Toruniu  rozchodzi  się  na  niczem 

z  żalem  króla.  1643—1646 72 

§.     34.     Niedoszły  projekt  orderu  i  kawaleryi  Niep.  Poczęcia  N.  M.  P. 

Królewska  Sodalitas  Mariana.  1634—1643 74 


ROZDZIAŁ  IX. 
Królewicz  Jan  Kazimierz  Jezuitą  i  kardynałem.  1641—1647. 

§.    35.     Charakter  Jana  Kazimierza.  —  Niejasne  powołanie  do  zakonu. 

1634—1643 a         77 

§.    36.     Nowicyat    Jana    Kazimierza    w    Rzymie.    —    Gniew    króla. 

1643—1644 79 

§.    37.     Chwiejność  w  powołaniu  królewicza.  —  Zostaje  kardynałem. — 

Wraca  do  Polski.  1644-1647 80 


ROZDZIAŁ  X. 

Stosunek   Jezuitów    do    narodu.    1608—1648.  —  Pierwszy   jubileusz 

zakonu.  1640. 

§.  38.  Ingerencya  biskupów.  —  Niechęć  kapituł.  —  Spory  o  dzie- 
sięciny i  kwartę  pogrzebową 82 

§.     39.     Stosunek  do  panów  i  szlacht}^,    do   miast  i  poddanego  ludu. 

1608-1648     85 

§.    40.     Pierwszy  jubileusz  zakonu.  1640 88 


ROZDZIAŁ  XL 

Wewnętrzne  sprawy  zakonu.  —  Stan  nauk  i  szkół.  —Jezuici  pisarze. 

1608-1648. 

§.     41.    Zakon  broni  się  przed  wadami  narodowemi 90 

§.     42.    Stan  szkół  i  nauk.  1608—1648 92 

§.     43.    Jezuici  pisarze.  1608—1648 94 


XI 


strona. 

Ksieaa  III. 


(Tom  III  Av  skróceniu). 

Prace  misyjne  nad  ludem.  1648  —  1773. 


ROZDZIAŁ  XII. 
Dola  Jezuitów  podczas  rządów  i  wojen  za  Jana  Kazimierza.  1648—1668. 

44.  Zniszczenie  kolegiów,  męczeństwo  Jezuitów  na  Rusi  i  Litwie 
od  Kozaków  i  Moskwy.  1648-1657 97 

45.  Zniszczenie  kolegiów  i  męczeństwo  Jezuitów  przez  Szwedów 

w  Koronie  i  w  części  Litwy.  1655  —  1660 99 

§.     46.     Udział  Jezuitów  w  dyplomatycznych  zabiegach  ratowania  oj- 
czyzny. 1650-1662 101 

§.    47.    Konfederacya  wojskowa.  —  Gniewy  marszałka  Jerzego  Lu- 
bomirskiego na  O.  Pikarskiego.  1663 104 

48.  Sprawy   dyssydentów  i  dysunitów.  —  Wypędzenie  aryanów. 
1657—1668 105 

49.  Nowy  spór  z  akademią  krakowską,  przegrany  w  sejmie  i  w  Rzy- 
mie. 1661-1669    .    .  ' '. 109 

50.  Śmierć  królowej  Ludwiki  Maryi.  — Abdykacya  i  śmierć  króla 
Jana  Kazimierza.  1667-1672 112 

ROZDZIAŁ  XIII. 
Dzieje  Jezuitów  za  królów  Michała  i  Jana  III.  1668—1696. 

§.    51.    Król  Michał  i  Jezuici.  1668—1673 114 

§.     52.    Życzliwość  króla  Jana  III  dla  Jezuitów.  —  O.  Vota  na  dwo- 
rze polskim.  1673-1686 115 

§,    53.     Usługi  O.  Voty  dla  króla  Jana.  —  Sprawy  unii  Rusi.  —  Spa- 
lenie Łyszczyńskiego.  1690 118 

ROZDZIAŁ  XIV. 
Dzieje  Jezuitów  za  królów  Sasów.  1697—1720. 

§.    54.     Król  szalbierz.  —  Dola  Polski  i  Jezuitów.  1697—1720  ...  122 
§.     55.    Nawrócenie    królewicza   Fryderyka  Augusta  i  jego   małżeń- 
stwo z  arc3'księżną  Maryą  Józefą.   1697—1720 125 

§.     56.    Tumult  toruński.  1724 128 

§.     57.     Krwawy  wyrok  toruński.  1724 130 

§.    58.     Czasy  » szczęśliwości  saskiej*.  1717—1764 133 


§. 

59. 

§. 

60. 

§• 

61. 

§■ 

62. 

§. 

63. 

§. 

64. 

§. 

65. 

-    xn    - 

strona. 
ROZDZIAŁ  XV. 

Nowe  spory  i  procesy  szkolne.  1661—1765. 

Spór  o  domicilium  warszawskie.  1661 — 1721 136 

Spory  z  Pijarami   o   szkoły  w  Warszawie  i  Piotrkowie.  1665 

do  1755 137 

Nowe  spory  o  szkoły  w  Wilnie  i  Lwowie.  1722—1773  .    .    .  139 
Spór  Iwowskicłi  Jezuitów  z  Pijarami  o  konwikt,  z  alma  ma- 

ter  o  akademię  lwowską.  1747—1764 •  140 

Smutny  koniec  sporu  z  Pijarami  lwowskimi.  1761—1765  .    .  143 

Prace  kapłańskie  i  misyjne.  1648—1773 144 

Nowe  kolegia  i  domy.  —  Podział  na  4  prowincye  i  asysten- 

cya  polska.  —  Jezuici  pisarze.  1648—1773 149 


Księga  IV. 

(Tom  IV  w  skróceniu). 

Dzieje  pojedynczych  kolegiów  i  domów  w  Polsce.  1564—1773. 


ROZDZIAŁ  XVL 

Kolegia   i   domy   założone  za  królów   Zygmunta  Augusta   i    Stefana 
Batorego.  1564-1588. 

§.  66.  Kolegia  w  Brunsbergu,  dyecezyi  warmińskiej,  w  Pułtusku 
dyecezyi  płockiej.  1564 — 1773.  —  Mis^^e,  Zalusciana,  w  Żyro- 
minie  i  Rostkowie.  1696—1773 155 

§.    67.     Kolegium  akademickie  św.  Jana  w  Wilnie.  —  Misya  Zagie- 

lana.  —  Misye  w  Wisztyńcu  i  Łuczaju.  1572-1773    ....        157 

§.  68.  Kolegia  św.  Stanisława  w  Poznaniu.  —  Św.  Jana  w  Jaro- 
sławiu, województwie  ruslciem,  dyecezyi  przemyskiej.  1600 
do  1773 159 

§.  69.  Kolegium  w  Połocku,  województwie  połockiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. 1680—1773 161 

§,    70.     Kolegia    w   Rydze,   Dorpacie  i    Wenden.  —  Prace  Jezuitów 

w  Inflantacłi.  1582-1626 162 

§.  71.  Dom  profesów  św.  Barbary  i  Dom  uowicyatu  św.  Szczepana 
w  Krakowie.  —  Misye  na  Podgórzu,  w  Stępocicach,  Zieleni- 
cach i  Markocicacłi.  1583—1773 164 

§.    72.     Kolegium  w  Lublinie.  —  Stacye    misyjne  w  Chodlu,    Godo- 

wie  i  iMichowie.  1582—1773      167 

§.    73.     Kolegium  w  Kaliszu,  w  województwie  kaliskiem,   archidye- 

zyi  gnieźnieńskiej.  1582-1773 169 


—     XIII     — 

strona. 

74.  Kolegium  Bożego  Ciała  i  Dom  3-ej  próby  i  nowicyatu  św. 
Michała  w  Nieświeżu,  w  województwie  nowogiodzliiem,  dye- 
cezyi  wileńsldej.  —  Stacye  misyjne  w  Małkowiczach  i  Łocłio- 
wie.  1582—1773 171 


ROZDZIAŁ  XVII. 

Kolegia  i  domy    założone  w  pierwszej    dobie    rządów  Zygmunta  III. 

1588-1608. 

§.  75.  Jezuici  w  Gdańsku.  —  Kolegium  gdańskie  w  Szotlandzie  na 
Pomorzu  w  dyecez3'i  kujawskiej.  —  Misye  w  Gemlicacłi 
i  Czapielsku.  1584-1773 173 

§.  76.  Kolegium  i  konwikt  szlachecki  we  Lwowie  w  województwie 
ruskiem,  archidyecezyi  lwowskiej.  —  Misye  w  Baczowie,  Mu- 
żyłowicach  i  Nastasowie.  1584—1773 175 

§.  77.  Kolegium  w  Toruniu  w  województwie  i  dyecezyi  chełmiń- 
skiej. 1593—1773  . '. 178 

§.     78.     Kolegium    św.    Piotra  w  Krakowie.  —  Misye    na    Podg'órzu, 

w  Jordanowie,  Białej  i  Żywcu.  1595—1773 180 

§.     79.     Jezuici  w  Warszawie. — Dom  profesów,  kolegium  i  konwikt. 

Misya  w  Wysocku  i  Kobelce.  1597—1773 182 

§.  80.  Kolegium,  konwikt  i  seminaryum  w  Sandomierzu,  w  dyece- 
zyi krakowskiej,  województwie  sandomirskiem.  1602 — 1773  .        185 

§.     81.     Dom  profesów  i  dom  nowicyatu  w  Wilnie.  —  Misye  w  Wił- 

komirzu,  Duksztach  i  Pelikanach.  1604—1773 187 

§.  82.  Kolegium  w  Łucku,  w  województwie  wołyńskiem,  dyecezyi 
łuckiej.  —  Domy  misyjne  w  Kowlu,  Markowiczach  i  Pory- 
cku.  —  Rezydencva  w  Włodzimierzu.   1604—1773 189 

§.  83.  Jezuici  w  Kamieńcu  podolskim,  w  dyecezyi  kamienieckiej. — 
Misye  w  Winnicy,  Barze,  Szarogrodzie,  Kitajgrodzie,  Licz- 
kowcach  i  Kopeczyńcach.  1608-1773 192 

§.  84.  Kolegium  w  Krożach  na  Żmudzi  w  dyecezyi  żmudzkiej.  — 
Poeta  Sarbiewski.  —  Misye  w  Worniach,  Żydykach,  Bort- 
kiszkach  i  Litowianach.  1608—1773 195 


ROZDZIAŁ  XVIII. 

Kolegia    i    domy    założone    w    drugiej    dobie    rządów   Zygmunta  III. 

1608-1632. 

§.  85.  Kolegium  w  Łomży,  w  województwie  mazowieckiem,  dyece- 
zyi płockiej.  —  Misya  w  Myszyńcu.  1609—1773 197 

§.     86.     Kolegium    w    Przemyślu,    województwie    ruskiem,    dyecezyi 

przemyskiej.  1610—1773 198 

§.     87.     Kolegium   w  Orszy,    w  województwie  witebskiem,    dyecezyi 

wileńskiej.  —  Misya  w  Faszczówce.  1610—1773 199 


—    XIV     - 

strona. 

§.    88.     Koleg-iiim   w  Płocku,    w  województwie    i   dyecezyi  płockiej. 

1611—1773     200 

§.  89.  Rezydencja  w  Winnicy,  w  województwie  bi-acławskiem,  dye- 
cezyi łuckiej.  1612-1773 201 

§.  90.  Kolegium  w  Smoleńsku  nad  Dnieprem,  w  województwie  i  dye- 
cezyi smoleńskiej.  1611 — 1655 201 

§.  91.  Kolegium  w  Rawie,  w  województwie  rawskiem,  w  archidye- 
cezyi  gnieźnieńskiej.  —  Misye  w  Rylsku  i  Białej  rawskiej. 
1613—1773 • 202 

§.  92.  Kolegium  w  Krośnie,  w  województwie  ruskiem,  dyecezyi  prze- 
myskiej. —  Misya  w  Zarszynie.  1614—1773 203 

§.  93.  Kolegium  w  Brześciu  litewskim,  w  województwie  brzesko- 
litewskiem,  dyecezyi  łuckiej.  —  Misye  w  Kodniu  i  Pruźanie. 
1616—1773 204 

§.  94.  Kolegium  w  Barze,  w  województwie  podolskiem,  dyecezyi 
kamienieckiej.  —  Mis3'e  w  Czeczelniku  i  Szarogrodzie.  1616 
do  1773 205 

§.  95.  Kolegium  w  Bydgoszczy,  województwie  ino  wrocławskiem, 
dyecezyi  kujawskiej.  —  Rezydencya  w  Wałczu,  w  woje- 
wództwie i  dyecezyi  poznańskiej.  —  Misya  w  Tucznie.  1616 
do  1780 206 

§.  96.  Rezydencya  w  Malborg^u,  województwie  malborskiem,  dyece- 
zyi chełmińskiej  (pomezańskiej).  —  Misye  w  Koźliczkach, 
Furstenwerder  i  Elblągu.  1618-1780 207 

§.  97.  Kolegia  w  Chojnicach,  w  województwie  pomorskiem,  archi- 
dyecezyi  gnieźnieńskiej  i  Grudziądzu,  w  województwie 
i  dyecezyi  chełmińskiej.  —  Misya  w  Jabłonowie.  1620 — 1780      208 

§.  98.  Kolegium  w  Grodnie  i  rezydencya  w  Mereczu,  w  wojewódz- 
twie trockiem,  dyecez\d  wileńskiej.  —  Misye  w  Dziembrowie, 
Wołkowysku  i  Kotrze"  1622—1773 209 

§.  99.  Kolegium  w  Ostrogu,  w  województwie  wołyńskiem,  dyece- 
zyi łuckiej.  —  Misye  w  Kniahyninie,  Moszczanicy,  Białej- 
cerkwi,  Połonuem.  1624-1773 210 

§.  100.  Kolegium  w  Nowogródku  litewskim,  w  województwie  nowo- 
grodzkiem,  dyecezyi  wileńskiej.  —  Misye  w  Lubczu,  Moło- 
dowie,  Szczorszach,  Woroneży.  1624—1773 212 

§.  101.  Rezydencya  w  Bobrujsku,  w  województwie  mińskiem,  dye- 
cezyi wileńskiej.  —  Misye  w  Ukrainie,  Chalczu  i  Turczjmie. 
1625—1773     .    .    .    = 213 

§.  102.  Kolegium  w  Dyneburgu,  w  województwie  i  dyecezyi  inflanc- 
kiej, i  należące  do  niego  domy  misyjne.  1626—1773  ....        214 

§.  103.     Kolegium  w  Reszlu,  w  województwie  malborskiem,  dyecezyi 

wai-mińskiej.  1630—1780 216 

§.  104.    Kolegium    (drugie)   Najśw.    M.    P.  w  Jarosławiu    »na   polu«. 

1629—1773      216 

§.  105.    Kolegium    w    Pińsku,   w    województwie   brzesko-litewskiem, 


-     XV     - 

strona, 
dyecezyi  łuckiej.  —  Misye  w  Janowie   poleskim,   Łabiszynie 

i  Turowie.  1630—1773 217 

§.  106.     Kolegium  ksaweroowruckie,  w  województwie  i  dyecezyi  ki- 
jowskiej. —  Misye  w  Żytomierzu  i  Mozyrze.  1632 — 1773  .    .        218 


ROZDZIAŁ  XIX. 

Kolegia  i  domy   za   królów  Władysława   IV,  Jana   Kazimierza  i  Mi- 
chała, 1634-1673. 

§.  107.  Kolegia  w  Nowogródku  siewierskim,  w  województwie  i  dye- 
cezyi czernichowskiej,  i  w  Perejasławiu,  wojeAvództwie  i  dye- 
cezyi kijowskiej.  1636—1649 219 

§.  108.  Kolegium  w  Witebsku,  w  województwie  witebskiem,  dyece- 
zyi wileńskiej.  —  Misye  w  Wieliżu  i  Uświacie.  1639—1778  .        220 

§.  109.  Kolegium  w  Kownie,  w  województwie  trockiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. —  Misy  a  w  Kiejdanach.  1642—1773 221 

§.  110.  Rezydencya  w  Chwastowie  (Faiistowie),  w  województwie 
i  dyecezyi  kijowskiej.  —  Zamieniona  w  kolegium  kijowskie. 
1620-1648      222 

§.  111.    Jezuici   w  Prusach   książęcych.  —  Misya  w  św.  Lipce.    1639 

do  1780 .'   .' 223 

§.  112.     Dom    misyjny    w  Królewcu  w  Prusach   książęcych,  dyecezyi 

warmińskiej  (sambieńskiej).  1650—1780 224 

§.  113.  Dom  misyjny  w  Tylży,  na  Litwie  pruskiej,  dyecezyi  sam- 
bieńskiej. 1709-1780 226 

§.  114.    Kolegium  w  Drohiczynie  podlaskim,  dyecezyi  łuckiej.  1653 

do  1773 ". \    .    .^ 227 

§.  115.     Kolegium  w  Poszawszu  na  Żmudzi,    dyecezyi  żmudzkiej.  — 

Misya  w  Szadowie.  1654—1773 227 

§.  116.  Kolegium  w  Mińsku,  w  województwie  mińskiem,  dyecezyi 
wileńskiej.  —  Misya  w  Błoni  (1657- -1773).  —  Rezydencya 
w  Międzyrzeczu,  w  województwie  i  dyecezyi  poznańskiej. 
1660—1773 228 

§.  117.     Prace  Jezuitów  w  Kurlandyi.  —  Misye  w  Szoenbergu  i  Mi- 

tawie.  1669—1773 229 

§.  118.  Rezydencye  z  szkołami  w  Jurewiczach  i  w  Mohylewie  nad 
Dnieprem  w  województwie  mińskiem,  d3^ecezyi  wileńskiej 
i  należące  do  nich  domy  misyjne.  1673—1773 280 


ROZDZIAŁ  XX. 
Kolegia  i  domy  za  króla  Jana  III  i  jego  następców,  1674—1773. 

§.  119.    Kolegiiim   w   Piotrkowie.  —  Misya    w  Koniecpolu  w  wojew.  • 

sieradzkiem,  archidyecez^i  gnieźnieńskiej.  1677—1773    .    .    .        232 


—    XVI     — 

strona. 

§.  120.     Kolegium  w  Krasnymstawie,  w  województwie  ruskiem,  d3'e- 

cezyi  chełmskiej.  1685—1773 233 

§.  121.     Rezydencya  w  Mścisławiia,   w  województwie  mścisławskiem, 

dyecezyi  wileńskiej.  1690—1773 284 

§.  122.  Kolegium  w  Iłlukszcie  w  Kurlandyi,  dyecezyi  inflanckiej 
i  jego  misye.  1693—1773.  —  Kolegium  w  Słucku,  w  woje- 
wództwie nowogrodzkiem,  dj^ecezyi  wileńskiej,  1696  —  1773  .        234 

§.  123.  Kolegia  w  Samborze  w  województwie  ruskiem,  dyecezyi 
przemyskiej.  1696—1773,  i  w  Krzemieńcu  w  województwie 
wołyńskiem,  dyecezyi  łuckiej.  1702—1173 236 

§.  124.  Czwarte  kolegium  św.  Rafała  w  Wilnie  na  Śnipiszkach.  1703 
do  1773.  —  Kolegium  w  Zodziszkach,  w  województwie  i  d\'e- 
cezyi  wileńskiej.  —  Rezydencya  w  Slonimie,  w  wojewódz- 
twie nowogrodzkiem,  dyecezyi  wileńskiej.  1709—1773   .    .    .        237 

§.  125.  Kolegium  w  Stanisławowie,  w  województwie  ruskiem,  archi- 
dyecezyi  lwowskiej.  —  Misye  w  Tyśmieniczanach,  Roźniato- 
wie  i  Żurawnie.  1715-1773 238 

§.  126.  Rezydencye  w  Wschowie,  w  Avojewództwie  i  dyecezyi  po- 
znańskiej 1723 — 1773  r.  i  w  Żytomierzu,  w  województwie 
i  dyecezyi  kijowskiej.  1724—1773 239 

§.  127.  Rezydencya  w  Łęczycy,  w  województwie  leczy ckieni,  archi- 
dyecezyi  gniezn.  1730—1773.  —  Niedoszłe  kolegium  w  Sie- 
radzu 1773.  —  Rezydencya  w  Łaszczowie,  województwie  bełz- 
kiem,  dyecezyi  chełmskiej.  1733—1773 240 


Księga  V. 

(Tom  V  w  skróceniu). 

Jezuci  w  Polsce  porozbiorowej. 


ROZDZIAŁ  XXI. 

Przyjęcie  kasacyjnego  brewe  Klemensa  XIV  w  Polsce,  Galicyi  i  Pru- 
sach. 1773-1780. 

§.  128.    Brewe  Dominus  ac  Redemptor  w  delegacyi  i  na  sejmie  dele- 

gacyjnym  w  Polsce  napotyka  na  opór.  1773—1776      ....  243 

§.  129.    Rozdrapanie  dóbr  pojezuickich.  1773—1776 244 

§.  130.     Twarda  dola  ex -Jezuitów  w  Polsce.  1773 248 

§.  131.     Zniesienie  Jezuitów  w  zaborze  austryackim.  1773—1783    .    .  250 
§.  132.     Zniesienie  Jezuitów  w  zaborze  pruskim.  —  Fryderyk  II  i  Je- 
zuici. 1773-1780 251 


—    XVII     — 

strona. 
ROZDZIAŁ  XXII. 

Jezuici  w  zaborze  rosyjskim.  1773—1820. 

§.  133.  Katarzyna  II  i  biskup  wileński  Massalski,  zachowują  Jezui- 
tów na  Białejrusi.  1773—1777      253 

§.  134.     Biskup  Siestrzencewicz  i  Jezuici.  —  Otwarcie  nowieyatu.  — 

Siestrzencewicz  arcybiskupem  Wszechrosyi.  1773—1782    .    .        255 

§.  135.     Wybór  vicejenerała  Czerniewicza.  —  Legacye  Benisławskiego 

do  Rzymu,  Archetteg-o  do  Petersburga.  1782—1784    ....        257 

§.  136.     Druga  jeneralna  kongregacya  w  Połocku. —  Pomyślne  rządy 

yice-jenerała  Lenkiewicza.  1785—1798     258 

§.  137.    Paweł    i   Jezuici.    —   Pius  VII    zatwierdza    zakon   w  Rosyi. 

1798—1801     260 

§.   138.     Aleksander  I  i  Jezuici. — Misye  jezuickie  nad  Wołgą.— Śmierć 

jenerała  Grubera.  1801—1805 263 

§.  139.  Wybór  jenerała  Brzozowskiego.  —  Otwarcie  akademii  w  Po- 
łocku i  krótkie  jej  dzieje.  1805—1820 265 

§.  140.     Dola  Jezuitów  podczas  napoleońskiej  wojny.  1812 267 

§.  141.     Nowe  kolegia,    domy  i  stacye   misyjne  w  Rosyi.   1800—1820      268 

§.  142.  Przywrócenie  zakonu  na  całym  świecie.  1814  r. —  Agitacye 
anti-jezuickie  sekciarzy  i  Siestrzencewicza.  —  Wygnanie  Je- 
zuitów z  Petersburga.  1815     270 

§.  143.  Śmierć  jenerała  Brzozowskiego.  —  Wygnanie  Jezuitów  z  Ro- 
syi. 1816-1820 272 


ROZDZIAŁ  XXIIL 
Jezuici  w  Galicyi.  1820-1848. 

§.  144.  Przybycie  wygnańców  do  Lwowa.  —  Cesarz  Franciszek  I 
zatrzymuje  ich  w  Galicyi.  —  Walka  z  Józefinizmem.  —  Dwa 
w  nim  wyłomy.  1820-1836      273 

§.  145.    Jezuici  na  pai-afiach.  —  Trzeci   wyłom  w  Józefinizmie.  1820 

do  1833 276 

§.  146.  Misye  ludowe  w  Galicyi.  —  Zarzut  przeciągania  Rusinów  na 
obrządek  łaciński. —  Białoruscy  Jezuici  zakładają  drugą  pro- 
wincyę  i>austryacką«.  1834 — 1846 278 

§.  147.  Rok  1846.  —  Rzeź  galicyjska.  —  Misye  O.  Karola  Antonie- 
wicza. —  Misye  podgórskie 281 

§.  148.    Rok  1848.  —  Rewolucya  rozgania  Jezuitów  w  Galicyi  .    .    .        284 

§.  149.  Prace  Jezuitów  polskich  na  Górnym  Śląsku,  w  Księstwie 
poznańskiem  i  Prusach  królewskich. — Dom  misyjny  w  Obrze. 
1849-1855 286 


-    XVIII     - 

strona. 
ROZDZIAŁ  XXIV. 

Wskrzeszenie  Jezuitów   polskich    w   Galicyi.  —   Ich   dzieje  i   prace. 

1852-1905. 

§.  150.  Przywrócenie  Jezuitów  przez  cesarza  Franciszka  Józefa.  — 
Urządzenie  prowincji.  —  Ogólny  pogląd  na  ich  prace  i  dzia- 
łalność. 1852-1905 289 

§.  151.     Pierwsze  kolegium  w  Tarnopolu.  1820-1905 291 

§.  152.     Kolegium  i  dom  nowicjatu  w  Starej-wsi  1821—1905     .    .    .        294 

§  153.  Niedoszła  rezydencya  w  Tuchowie  1821— 1843.  — Dom  w  Łań- 
cucie. 1820-1890 297 

§.  154.    Kolegium    w    Tyńcu.    1826—1831.  —  Misya    w   Staniątkach. 

1831—1905 299 

§.  155.     Kolegium  w  Nowym  Sączu.  1832—1905 301 

§.  156.    Jezuici    we  Lwowie.  —  Rezydencya  św.  Piotra.  —  Konwikt 

szlachecki.  1836-1905 303 

§.  157.     Kolegium  w  Śremie,  w  Księstwie   poznańskiem,   archidyece- 

zyi  gnieznieńsko-poznańskiej.  1854—1872 306 

§.  158.  Rezydencye  śląskie  w  Nissłe,  Świdnicy,  Rudzie,  Zuckmantlu, 
w  dyecezyi  wrocławskiej.  1860-1905.  —  Dom  rekolekcj^jny 
w  Czechowicach.  1905 308 

§.  159.  Jezuici  w  Krakowie.  —  Kolegium  Serca  Jezusowego  i  rezy- 
dencya Św.  Barbary.  1867—1905 309 

§.  160.     Rezydencye    w   Stanisławowie    i    Kołomyi,    w  archidyecezyi 

lwowskiej.  1883—1905 311 

§.  161.    Kolegium  i  gimnazyum   prywatne   w  Chyrowie,  w  dyecezyi 

przemyskiej.  1883—1905 312 

§.  162.  Jezuici  na  Bukowinie.  —  Rezydencya  w  Czerniowcach,  w  ar- 
chidyecezyi lwowskiej.  1885—1905 313 

§  163.  Rezydencye  w  Cieszynie  na  Śląsku  austryackim,  dyecezyi 
wrocławskiej  1985—1905  i  w  Opawie  w  archidyecezyi  ołomu- 
nieckiej.  1896—1905 314 

§.  164     Jezuici   w   Rumunii.  —  Seminaryum    w    Jassach.    —   Misya 

mołdawska.  1885—1905 317 

§.  165.  Rezydencye  w  Karwinie,  dyecezyi  wrocławskiej,  w  Zakopa- 
nem, dyecezyi  krakowskiej  i  na  Kolonii  w  Nowym  Sączu, 
dyecezyi  tarnowskiej.  —  Niedoszła  rezydencya  w  Stryju,  ar- 
chidyecez3'i  lwowskiej.  1896 — 1905 318 

§.  166.     Uwieńczeniem   dziejów   Jezuitów  polskich  koronacya  obrazu 

Matki  Boskiej  Pocieszenia,  w  ich  kościele  lwowskim  1905    .        320 

§.  167.    Jezuici  pisarze     321 

§.  168.    Wydawnictwa  Jezuitów.  1773—1905 323 

Domówienie 326 


Księga  I. 

(Tom  I  w  skróceniu). 

Walka  z  różnowierstwem. 


ROZDZIAŁ  I. 

Wprowadzenie  Jezuitów  i  fundacye  pierwszych  kolegiów  za  Zygmunta 
Augusta  i  Henryka  Walezego  1564—1575. 


§.  1.    Stan    polityczno-religijny    Polski    w   chwili    przybycia   Jezuitów 

1555-1564. 

Już  się  skrystalizowała  szlachecko-anarchiczna  konstytucj^a  Polski 
i  zamykało  »błędne  koło  instytucyi  polskich*,  gdy  przybyli  do  niej  pierwsi 
Jezuici.  Z  monarcłiii  stawała  się  Polska  republiką  z  wybranym  dożywotnim 
prezydentem,  królem  na  czele.  Najwyższa  władza  rządząca  i  prawodawcza 
od  ki'óla  przeszła  do  szlacłity,  będącej  sama  jedna  »narodem«;  spoczywała 
w  sejmikach  i  walnych  co  dwa  lata  zwoływanych  sejmach,  które  znów  ni- 
czego uchwalić  nie  mogły,  sine  communi  consensu,  bez  powszechnej  zgody 
senatu  i  izby  poselskiej. 

O  tę  powszechną  zgodę  bywało  z  każdym  lat  dziesiątkiem  trudniej; 
communis  consensus  zamienił  się  w  liberum  veto,  więc  sejmy  nie  dochodziły, 
srozłaził}'^  8ię«  albo  bywały  zrywane,  a  Polska  zostawała  bez  rządu, 
aż  do  zebrania  się  nowego  sejmu  na  to,  aby  znów  nie  doszedł,  lub  został 
zerwany;  szlachta  »naród«  wmówiła  w  siebie:  »nierządem  Polska  stoi*, 
b  e  z  r  z  ą  d,  nazwany  szumnie  »złotą  wolnością*,  stawał  się  normalnym  sta- 
nem kraju. 

Elekcyjny  l<ról  już  dlatego,  że  z  wyboru,  nie  miał  ani  u  swoich, 
ani  za  granicą  tej  powagi  i  majestatu,  co  król  dziedziczny;  urągał  mu  lada 
poseł,  ba  szlachcic  każdy  elector  regum  et  destructor  tyrannorum.  Nie  miał 
władzy,  bo  rządził  i  prawa  wydawał  sejm,  nie  miał  i  egzekutywy,  bo  nie 
posiadając  wojska  i  pieniędzy,  kłaniać  się  i  prosić  musiał,  a  nie  rozkazy- 
wać »królikom«,  a  nawet  szlachcie  i  miastom,  by  raczyli  go  słuchać,  a  czę- 
sto kupować  posłuch  nadaniem  urzędu,  starostwa,  królewszczyzny.  Każde 
jego  śmielsze  wystąpienie,  acz  najlegalniejsze,  wywoływało  burzę  w  sejmie, 
ostre   krytyki   i    szemrania   na    sejmikach,  a  nawet   konfederacye   zbrojne 

JEZUICI    W    POLSCE.  1 


w  kraju.  Najpopularniejszy  u  braci    szlachty  był,   kto  najgłośniej  wykrzy- 
kiwał na  króla;   nazywało  się  to  »obroną    złotej  wolności«,    patryotyzmem. 

Zato  rządzili  »królikowie«,  wielmoże  polskie,  według-  swych  ambicju 
i  prywaty,  grupując  koło  siebie  młodszą  bracie  szlachtę,  terroryzując  króla 
i  kraj  najętem  nadwornem  wojskiem.  Ile  możnych  rodów,  tyle  drobnych 
państewek,  w  niezgodzie,  waśni,  często  i  w  wojnie  z  sobą;  z  królem  lub 
przeciw  królowi,  jak  duma  i  interes  kazał.  Najazdy,  łupieże,  zabójstwa, 
zdrady  naAvet  uchodził3^  bezkarnie,  bo  Jagiełłowe  prawo  neminem  captwahi- 
mus  nisi  jurę  mctum  chroniło  przed  karą.  Zresztą  kto  miał  ich  karać?  bez- 
siln}^  król,  albo  jeg-o  starosta,  który  iylo.  hjl  wart,  ile  miał  własnej  fortuny 
i  własnych  żołnierzy,  albo  o  ile  poprzeć  go  raczyła  szablą  szlachta. 

Bezrząd  ożeniony  z  pr^^watą,  wyrugował  z  umysłów  pojęcie  pań- 
stwa i  nieodłączne  od  niego  poczucie  obywatelskiej  cnoty,  oboAviązku,  po- 
słucliu  i  ofiarności.  Więc  obole  niesforności  wobec  króla,  niezgody  w  obra- 
dach sejmowych,  nienasyconej  chciwości  na  starostwa  i  królewszczyzny,  nie- 
słychane skąpstwo  dla  rzpltej.  Skąpo  uchwalony  podatek,  skąpiej  jeszcze 
wj^płacony,  spi-awiał,  że  skaib  rzpltej  wiecznie  pusty ;  że  wojny  odporne,  bo 
o  zaczepnych  wiedzieć  nie  chciano,  dopiero  w  jesieni  rozpoczęte;  że  naj- 
sławniejsze zwycięstwa  zmarnowane;  że  nieliczne  zamki  i  fortece  nadgra- 
niczne nie  opatrzone  w  amunicyę,  żywność  i  ludzi,  rysują  się,  szczerbią 
i  walą;  że  granice  wschodnie  i  południowe,  gołe,  otworem  stoją  Moskwie, 
Turkom,  Tatarom  i  wszelakiemu  hultajstwu;  że  wreszcie  szlachta  »naród« 
wmówiła  niemądrze  w  siebie:  pierś  szlachecka  starczj-  za  twierdzę  i  woj- 
sko. Pozostawały  jeszcze  miasta,  bo  z  ludem  wiejskim  już  się  dawno  upo- 
rano, zamieniając  kmiecia  w  poddanego.  Miasta  od  czasów  Kazimierza  W. 
handlowe,  zamożne  i  rządne,  bo  na  prawie  niemieckiem  osiadłe,  podpora 
tronu,  od  którego  brały  przywileje,  padły  także  ofiarą  partylcularyzmu 
szlacheckiego  stanu.  Szereg  sejmowych  ustaw,  zwłaszcza  1564,  zawaro- 
wawszy  przywileje  dróg  handlowych  i  składów  towarowych  (emporyów), 
wzbronił  kupiectwu  krajowemu  wywożenia  towaru  za  granice,  zato  szla- 
chcie pozwolił  na  wolny  wywóz  surowca,  a  co  gorsza,  zagranicznym  kupcom 
otworzył  wolne  granice  do  przywozu  wszelakiego  towaru.  Znaczyło  to 
podkopać  zamożny  stan  kupiecki ,  zubożyć  miasta,  zniszczyć  przemysł 
krajowy. 

Nie  odrazu,  bo  przez  dwa  wieki,  od  przywileju  koszyckiego  1374  do 
Unii  lubelskiej  1569,  wyrabiał  się  bezrząd,  zwany  »złotą  wolnością* 
szlachecką,  podczas  kiedy  na  Zachodzie  widoczna  dążność  do  monarchii, 
na  miastach  i  stałych  wojskach  opartej,  a  na  Wschodzie  już  daAvno  pano- 
wał absolutyzm  monarchiczny;  Polska  stawała  się  anomalią  w  koncer- 
cie państw  Europy. 

Wpłynęły  na  to,  zgodnem  zdaniem  historyków,  oprócz  słabości  cha- 
rakteru królów  Jagiellonów,  a  kastowej  ambicyi  szlachty,  humanizm 
XV  wieku,  » który  wywołał  swawolę  myśli  a  jalowość  czynu*  i  córa  jego, 
reformacya  XVI  wieku  znana  u  nas  pod  nazwą  »nowinek  religijnych*. 

Przychodziły  one  do  Polski  dwoma  szlakami.  Luteranizm,  idący 
z  Prus  książęcych,  a  w  części  i  z  Inflant  od  zlutrzałych  Mieczowników, 
ogarnął  najprzód  (1520-15.5.5)  Gdańsk,  Toruń,  Elbląg,  Chełmno,  Malborg, 
i  inne  miasta  pruskie,  dostał  się  do  Poznania  i  Wielkopolski  i  rozpanoszył  się 


—     3     — 

g-łównio  między  mieszczaństwem,  utrzymującem  handlowe  stosunki  z  mia- 
stami hanzy:  Lipskiem,  Frankfurtem,  Lubeką,  Hamburgiem.  Zlutrzałe  ma- 
gistraty miejskie  poodbieraly  katolikom  ich  kościoły,  a  rozgoniwszy  księży, 
osadziły  przy  nich  ministrów.  Czyniły  to  samo  z  klasztorami,  zwłaszcza 
z  tymi,  których  zakonniczy  przeszli  choćby  w  części,  na  luterską  wiarę. 
Bywało  i  to,  źe  wykapturzone  mnichy  i  żonate  księża  dopomagały  magi- 
stratom łub  dziedzicom  w  zaprowadzeniu  nowinek,  albo  też  sami  kaza- 
niami i  pismami  je  apostołowali  po  kraju. 

Szlak  drugi  szedł  z  Witembergi,  Lipska,  Genewy,  słowem  z  »cu- 
dzych  krajów«,  dokąd  »panięta«  polskie  po  naukę  i  »dla  poloru«  jeździły, 
a  herezyę  przywoziły  i  nią  rodziny  i  poddane  swe  zarażały.  Obnosili  ją 
i  przybłędy,  z  Niemiec,  Włoch,  Szwajcaryi  wygnane,  które  w  Polsce  znaj- 
dywały przytułek. 

Jak  mieszczaństwo,  przeważnie  wtenczas  niemieckie,  lgnęło  do  nie- 
mieckiej, t.  j.  do  luterskiej  wiary,  tak  znów  dla  panów  i  szlachty  więcej 
miała  powabu  »hehvecka  wiara«,  kalwinizm,  bo  skrajniejsza,  a  według 
Orzechowskiego  »Chimery«,  wtenczas  »ten  był  lepszy  i  uczeńszy,  kto  wię- 
ksze wprowadzał  nowości*.  Więc  też  Górkowie,  Ostrorogowie,  Oleśniccy. 
Leszczyńscy,  Tomiccy,  Opalińscy  i  t.  d.  w  Wielkopolsce,  zrazu  lutrzy,  wnet 
przeszli  na  kalwinizm,  a  gdy  się  koło  1548  r.  zjawiła  trzecia  »cze8ka 
wiara*  (husytyzm  Braci  czeskich  i  morawskich),  przyznawali  się  do  niej, 
gdy  wreszcie  wygnani  z  Włoch,  Szwajcaryi  i  Francyi  hersztowie  nowo- 
aryanizmu:  Socini,  Sztankar,  Blandrata,  Statori,  ex-franciszkanin  Lizmanin, 
ex-kapucyn  Ochini  schronili  się  do  Polski,  onego  asylum  Jiaereticorum,  jak 
ją  nazwał  nuncyusz  Ruggieri  1568  r.  —  otwarli  im  swe  domy  na  oścież 
i  przystali  do  »tureckiej,  żydowskiej*,  bo  blużniącej  bóstwo  Chiystusowe, 
wiary.  Aryanizm  rozpostarł  się  w  Krakowie  i  na  Podgórzu  karpackiem, 
a  także  na  Litwie,  Żmudzi,  Białej  Rusi  i  Polesiu,  zwłaszcza  po  śmierci 
» wyroczni  i  bożyszcza*  szlachty,  księcia  Radziwiłła  Czarnego,  wyznawcy 
i  patrona  kalwinizmu.  Dos^^ć  powiedzieć,  że  w  połowie  XVI  w.  680  znacz- 
niejszych rodzin  w  Koronie,  z  wj^jątkiem  (Mazowsza)  i  na  Litwie  chwyciło 
się  »nowinek  religijnych*;  że  w  ministeryum  i  senacie  od  1548  r.  zasia- 
dało 222  i-óżnowierców,  a  1570  r.  w  senacie  świeckim  dwóch  tylko  było 
katolików;  że  sejmom  za  Zygmunta  Augusta  marszałkowało  trzech  różno- 
wierców;  że  najdzielniejsi  ale  i  najkrzyliliwsi  posłowie,  rel^rutowali  się 
z  obozu  różnowierców;  w  sejmie  i  poza  sejmem  oni  stanowili  czoło  polity- 
ków i  doktrynerów  szlacheckich  i  cieszyli  się  łaską  króla  Zygmunta 
Augusta. 

Do  r.  1555  wstrzymywała  nieco  zapędy  różnowierców  władza  bisku- 
pia. Nie  śmieli  jeszcze  otwierać  zborów  publicznych;  zapozwani  do  sądÓAV 
biskupich  o  herezyę  ex-k8ięźa,  tracili  beneficia,  dostawali  się  do  więzienia; 
zapozwani  o  zaległe  dziesięciny  dziedzice  róźnoA\dercy,  podpadali  pod  cen- 
zury kościelne.  »Więc  precz  z  jurysdykcyą  duchowną*,  zawołali  różno- 
wiercy  posłowie  na  sejmie  piotrkowskim  1552  r.  i  zamienili  sejm  w  synod, 
dysputujący  o  władzy  biskupiej.  Król  przysądził  biskupom  stare  prawo 
sądu  o  herezyę,  ale  po  cichu  upomniał  ich,  aby  do  czasu  sądy  te  zawie- 
sili. Było  to  na  rękę  wielu  ówczesnym  biskupom,  którzy  wogóle  nie  od- 
znaczali   się    duchem    kościelnym    i  gorliwością ;    Drohojowski    zaś,    biskup 

1* 


kujawski  i  Uchański  biskup  podówczas  cłiełuiski,  otwarcie  sprzyjali  refor- 
macji. Ten  ostatni  zostawszy  prymasem  1562  r.,  za  podszeptem  różnowier- 
ców,  pracował  po  cichu  nad  utworzeniem  w  Polsce  Kościoła  narodowego, 
któregoby  on  był  głową.  Ale  kilku  innych,  zwłaszcza  Zebrz3'dowski  biskup 
l^rakowski,  wykonywali  swą  jurysdykcyę  po  dawnemu. 

Więc  na  sejmie  piotrkowslś:im  1552  r.,  różnowiercy  z  marszałkiem 
Mikołajem  Sienickim  na  czele,  domagali  się,  przez  4  tygodnie  dysputując 
z  biskupami,  zniesienia  znienawidzonej  jurysdykcyi  biskupiej,  a  przytem 
zniesienia  celibatu,  polskiej  liturgii,  wolnego  obsadzania  ministrów,  i  ko- 
munii pod  dwiema  postaciami;  godzili  się  zaś  na  to,  aby  aryanów  ścigano 
sądownie  i  wypędzano,  aby  duchowieństwo  zatrzymało  swe  dobra  i  funda- 
cye.  Król,  któremu  dla  wojny  moskiewskiej  pilno  było  do  Litwy,  przyrzekł 
wyprawić  poselstwo  do  papieża  z  prośbą  o  zwołanie  przerwanego  powsze- 
chnego soboru;  tj^mczasem  różnowierców  zostawił  w  posiadaniu  status  quo, 
jurysdykcyę  zaś  biskupów  zawiesił,  zakazując  równocześnie  starostom,  da- 
wania pomocy  hrachii  saecularis  dla  wykonania  wyroków  biskupich.  Zna- 
czyło to  jurysdykcyę  biskupią  pogrzebać,  różnowiercom  rozwiązać  ręce. 
Od  tego  głośnego  lirólewskiego  interim,  lvtóre  na  sejmie  1562  r.  zamieniono 
w  prawo  i  rozciągnięto  także  na  miasta  i  poddanych,  datuje  się  gwałto- 
wny, acz  krótkotrwały  rozrost  różnowierstwa  w  Polsce. 

Otóż  na  tę  krytyczną  chwilę  przypada  przybycie  pierwszych  Jezui- 
tów na  ziemię  polską. 


§.  2.    Pierwsi  Jezuici  w   Polsce    Salmeron,   Kanizyusz   i  Mengini.  — 
Instytut  i  Ratio  studiorum  Jezuitów. 

Na  usilne  przedstawienia  i  prośby  biskupa  warmińskiego  Hozyusza 
•  podpory  i  filaru  katolicyzmu*,  papież  Paweł  IV  wyprawił  nuncj-usza 
Alojzego  Lippomani,  biskupa  Werony  w  październiku  1555  r.  do  Polski. 
Przybywał  z  nim  jako  »teolog«  jeden  z  pierwszych  towarzyszy  żyjącego 
podówczas  Św.  Ignacego  Lojoli,  Jezuita  Alfons  Salmeron,  teolog  papiezki 
na  soborze  trydenckim,  na  którym  nuncj^usz  będąc  jednym  z  prezyden- 
tów, poznał  go  i  upodobał  go  sobie.  Ignacy,  jenerał  zakonu  polecił  mu 
rozpatrzeć  się,  czy  nie  byłaby  pora  wprowadzenia  zakonu  do  Polski.  —  Tu 
miejsce  zapoznać  się  bliżej  z  Jezuitami,  ich  instytutem  i  planem  nauczania. 

Zakon  Jezuitów  (Societas  Jesu)  fundował  Św.  Ignacy  1540  r.  jako 
przeciwlekarstwo  na  herezye  XVI  wieku.  Luter  i  inni  heryzyarchowie  wy- 
powiedzieli posłuszeństwo  papieżowi  i  Kościołowi;  dogmata  l<atolickie 
obalali  nauką,  pismem  Św.  w  hebrajskim  i  greckim  języku;  propagandę 
swych  »nowinek«  krzewili  kazaniami,  dysputami,  a  nadewszystko  szkołami, 
opierali  ją  zaś  na  protekcyi  książąt  i  możnych  panów.  Królom,  książętom 
i  urzędom  katolickim  stawiali  się  hardo,  wzniecali  tumulty,  bunty  i  wojny; 
gdzie  doszli  do  wpływu  i  władzy,  zabierali  dobra  duchowne,  burzyli  ko- 
ścioły, rozganiali  klasztory,  żenili  księży,  mnichów  z  mniszkami,  a  nękali 
katolików  na  sejmach  i  sądach,  w  magistraturach,  w  cechach  nawet,  po- 
zbawiając ich  praw  obywatelskich  w  prywatnem  i  pubłicznem  życiu;  mię- 
dzy sobą  wreszcie  kłócili  sie  i  nienawidzili  zawzięcie. 


—     5     - 

Więc  Św.  Ignac}^  chciał  mieć  swych  Jezuitów  przedewszystkiem  po- 
słusznych Kościołowi  i  oddanych  Stolicy  Św.  i  dlatego  profesów  zobowiązał 
4-tym  ślubem  posłuszeństwa  papieżowi,  co  do  misyi  między  niewiernymi 
i  gdziekolwiek  ich  tiżyć  pragnie.  Chciał  ich  mieć  gruntownie  uczonymi 
w  naukach  klasycznych,  w  filozofii  i  naukach  przyrodniczych,  a  nadewszj- 
stko  w  teologii  i  piśmie  św.  biegłych,  a  tę  ich  naukę  oparł  na  silnej  kato- 
lickiej wierze  i  nieposzlakowanej  czystości  obyczajów,  na  ascezie  i  poboż- 
ności głębokiej  a  trzeźwej.  Urzędy  i  władze  świeckie  kazał  im  szanować 
i  zastosować  się  do  każdej  formy  rządu,  monarchicznej,  konst^^tucyjnej, 
czy  republikańskiej,  bo  nie  ich  rzeczą  polityka,  naprawa  lub  zmiana  rzą- 
dów, istniejących  praw  państwa,  ale  króla,  sejmów,  społeczeństwa.  Zwal- 
czać mają  herezye  i  innowierców  ich  własną  bronią,  a  więc:  kazaniami, 
katechizacyami,  misj^ami,  publicznemi  dysputami  o  wierze,  a  nadewszystko 
szkołami,  i  dlatego  kolegia  zakładać  się  mają  po  większych  miastach. 
Obok  kolegiów,  budować  kazał  kościoły  obszerne  a  ozdobne,  w  nich  msze 
Św.,  kazania,  nauki,  bractwa  religijno,  spowiedzie  odbywać  się  mają  w  po- 
rządku i  z  nabożeństwem.  Protekcyą  królów  i  możnych  nie  gardził,  ale 
starać  się  i  ubiegać  o  nią  nie  polecił;  zato  najusilniej  polecił  zgodę  i  je- 
dność, opartą  na  prawdziwej  miłości  chrześcijańskiej,  bez  różnicy  narodo- 
wości, krajowych  i  państwowj^ch  urządzeń;  ta  miłość  i  zgoda  ma  stanowić 
siłę  zakonu. 

Nadał  mu  zaś  rząd  mouarchiczno-konstytucj-jny.  Pierwszą  konstytu- 
cyę,  pod  nazwą  Institutum  Societałis  Jesu,  sam  mu  napisał;  uzupełniły  in- 
stytut i  rozwinęły  »konstytucye,  dekreta  i  kanony*  jeneralnych  kongre- 
gacyi,  czyli  walnych  sejmów  zakonu,  na  których  obok  jenerała,  jego  rady 
asystentów,  zasiadają  prowincyałowie  i  deputaci,  po  dwóch  z  każdej  pro- 
wincyi,  wybrani  przez  profesów  na  kongregacyi  (sejmiku)  prowincyalnej 
większością  głosów. 

Władza  więc  prawodawcza  spoczywa  w  jeneralnych  kongregacyach; 
one  też  wybierają  tajnem  głosowaniem,  większością  głosów,  jenerała  za- 
konu, który  jest  dożywotnim  przedstawicielem  zakonu  na  zewnątrz,  i  jego 
najwyższym  (po  papieżu)  rządzcą  z  administracyjną  tylko  władzą,  a  wyko- 
nywać ją  winien  zgodnie  z  ^instytutem  i  konstytucyami«  zakonu  i  w  ich 
duchu.  Przy  jego  boku  stoi  rada  4— .5  asystentów,  z  głosem  doradczym 
tylko  i  do  pomocy  w  rządach  zakonnych.  Jenerał  odpowiedzialny  jest  za 
swe  rządy  przed  kongregacyą  jeneralną. 

Zakon  cały  dzieli  się  na  as^^stencye,  t.  j.  grupy  prowincyi,  (które 
eryguje  kongregacyą  jeneralną):  włoską,  niemiecką,  francuską,  hiszpańską, 
angielską,  (dawniej  od  1756— 1773  r.  zamiast  angielskiej,  była  polska).  Asy- 
stencye  dzielą  się  na  prowincye,  które  eryguje  jenerał.  Prowincye  zaś 
składają  się  z  domów  profesów,  Icolegiów,  rezydencji,  domów  misyjnych, 
stacyi,  czyli  placówek  misyjnych.  Domy  profesów  i  kolegia  eryguje  jene- 
rał, inne  domy  prowincyał  za  jego  zgodą. 

Pod  jenerałem  stoją  prowincyałowie  t.  j.  przełożeni  prowincyi,  na 
które  podzielony  zakon;  dzisiaj  t^ch  prowinc3'i  24,  i  wiceprowincya  nowo- 
jorska. Prowincyałów,  rektorów  mianuje  jenerał,  wszystkich  innych  prze- 
łożonych, urzędników,  profesorów,  liaznodziei  i  t.  d.  mianuje  prowincyał. 


—    6     — 

Oprócz  wyboru  jenerała,  zakon  nie  zna  żadnych  wyborów,  wszystko 
dzieje  się  mianowaniem  przez  prowincyała  i  jenerała,  stąd  karność  i  sprę- 
żystość w  rządzie  zakonu  jak  w  wojsku.  Z  wyjątkiem  jenerała,  który  jest 
dożywotni,  przełożeni  wszyscy  zmieniani  bywają  zwykle  co  trzy  lata,  cza- 
sem jednak  rzadziej;  złożywszy  przełożeństwo,  nie  mają  żadnych  przywi- 
lejów, schodzą  do  rzędu  prostego  żołnierza,  bo  przełożeństwo  u  Jezuitów 
nie  jest  zaszczytem,  ani  nagrodą,  ale  ciężarem. 

Plan  nauk,  Batio  studiorum  zakonu,  nie  był  żadną  nowością;  Św. 
Ignacy  zapoŻ3'czył  go  od  akademii  (studium  generale)  w  Paryżu,  gdzie  się 
sam  uczył.  Nauki  dzieliły  się  na  ti-zy  fakultety:  linguarum,  jęz^^ków  o  trzech 
klasach:  gramatyki,  humaniorów  (poetyki)  i  retoryki;  artium,  nauk  wyzwo- 
lonych, trzy  kursą:  loika,  metafizyl<;a  i  etyka,  matematyka  i  fizyka;  kursą 
te  trwały  3—7  lat;  theologiae:  dogmat3'ka,  moralna  czyli  kazuistyka,  lion- 
trowersa,  egzegeza,  hebraika,  prawo  kanoniczne;  kursą  tych  nauk  trwały 
4 — 5  lat.  Pierwszy  i  drugi  fakultet  podporządkowany  był  trzeciemu;  nauki 
klasyczne  i  nauki  wyzwolone  przygotowaniem  tylko  były  do  prawdziwej 
wiedzy,  do  teologii.  Ten  plan  przyswoił  sobie  zakon  i  po  półwiekowem  do- 
świadczeniu, zmieniwszy  go  w  niektórj-ch  szczegółach,  ogłosił  1593  r.  jal^o 
Matio  studiorum  Societatis  Jesu,  dla  wszystkich  krajów  i  prowinc,yi. 

Ta  jednolitość  nauczania  na  całym  świecie,  w  20  kilku  akademiach 
i  blizko  700  szkołach  zaltonu,  nadawała  mu  niepospolitą  siłę  i  wyższość 
ponad  inne  systemy  i  szkoły,  które  też,  nie  wyjmując  różnowierczych, 
»plan  nauk  jezuicki*  sobie  przyswoiły.  Szkoły  z  teologią,  filozofią  i  reto- 
ryką, a  przynajmniej  z  kursem  krótkim  filozofii  lub  teologii,  nazywał}^  się 
wyższemi;  średnie  szkoły  kończj^ły  się  na  retoryce,  niższe  na  humauio- 
rach  albo  na  gramatyce. 

Otwarciem  szkół  niższych  rozpoczynały  wszystkie  kolegia;  w  miarę 
przybywania  funduszów,  otwierano  w  lat  kilka  retorykę,  a  w  niektórych 
kursą  filozofii  i  teologii.  W  niższych  i  średnich  szkolacli  uczono  głównie 
łaciny  na  wzorach  klasycznych  autorów  Romy  i  Hellady,  tak,  że  student 
z  syntaksy  mówił  dobrze  po  łacinie,  a  humanista  i  retor  mówił  i  pisał  po- 
prawną klasyczną  łaciną.  Jęzj^k  to  był  nietylko  kościelu}^  ale  uczonych 
i  dyplomatów,  prawodawców,  sędziów  i  administratorów,  zgoła  każdego, 
kto  nie  chciał  być  prostakiem. 

Na  czele  szkoły  stał  rektor  kolegium,  miał  zaś  do  pomocy  dwóch 
prefektów,  nauk  i  obyczajów.  W  niższych  i  średnich  szkołach  uczyło  2—5 
magistrów  kleryków  lub  księży,  w  wyższych  3—7  księży  profesorów.  Przy 
każdej  szkole  zakładano  bursę  muz3'ków,  bursę  ubogich,  a  dla  celujących 
w  nauce  i  cnocie,  kongregacyę  sodalisów  Maryi. 

Tą  samą  bronią,  jaką  zwalczał  herezyę,  wzmacniał  zakon  i  propago- 
wał katolicką  wiarę,  w  Europie  zarówno  wśród  chrześcijan,  jak  w  krajach 
zamorsi<ich  wśród  pogan.  Ad  majorem,  Dei  gloriam  et  salutem  animarum,  było 
jego  dewizą  w  słowie  i  czynie. 

Ale  wróćmy  do  nuncyusza  i  jego  teologa  Salmerona  w  Polsce. 

Lippomani,  mąż  pobożny,  ale  surowy,  nie  licząc  się  z  miękkim,  kunkta- 
torskim  charakterem  króla  i  niezbadawszy  ducha  konstytucyi  szlacheckiej 
republiki,  domagał  się  od  króla  w  Wilnie  surowych  środków  przeciw  ró- 
żnowiercom:  banicyi,  konfiskaty,  więzienia.  »Ależ  ja  jestem  królem  ze  zwią- 


—     7     - 

zanemi  rękami«,  odpowiadał  król  z  niechęcią.  DoszJo  to  do  uszu  panów  li- 
tewskich, a  przez  nich  rozniosło  się  po  Polsce  całej.  Odium  stąd  na  nun- 
cjusza wielkie,  progenies  mperarum,  rodem  jaszczurczym  go  przezwano. 
Zmartwiony  nuncjusz,  nie  ufając  listom  i  kuryerom,  wyprawił  O.  Salme- 
rona  30  listopada  1555  r.  z  Wilna  do  Rzymu.  Dopiero  22  grudnia,  po  wielu 
niewygodach,  stanął  Salmeron  w  Wiedniu  i  stamtąd  pisał  do  św.  Ignacego 
o  nieudalej  legacyi.  Donosił,  że  król  dwie  tylko  widzi  drogi  ratunku:  so- 
bór powszschny,  albo  kościół  narodowy,  gdyż  prawie  cała  szlachta  zara- 
żona nowinkami...  zagarnia  dochody  i  dobra  kościelne,  a  nawet  ziemie 
i  zamki  biskupów,  bez  żadnego  względu  na  sprawiedliwość  i  słuszność. 
O  wprowadzeniu  Jezuitów  av-  tych  warunkach  nie  można  i  myśleć.  » Ponie- 
waż nie  mogłem  sam  zrobić  nic  dobrego,  więc  nuncyusz  wyprawił  mnie 
do  Rzymu  w  celu  przedstawienia  stanu  rzeczy  i  z  prośbą  o  pozwolenie  na 
jego  powrót*. 

Lippomani  uważał  swą  misyę  za  chybioną,  nie  przeszła  ona  jednak 
bez  dodatnich  skutków;  synody  łęczycki  i  piotrkowski,  którym  prezydo- 
wał  nuncyusz,  zaelektryzowały  episkopat;  sejm  zaś  1556 — 1557  r.  nietylko 
synodu  narodowego  nie  uchwalił,  ale  skończył  się  surowym  (niewykona- 
nym jednak)  edyktem  króla  przeciw  dalszym  zaborom  kościołów  i  dóbr 
duchownych  i  przeciw  zjazdom  (synodom)  różnowierców. 

Zato  burzliwie  zapowiadał  się  sejm  zwołany  na  grudzień  1558  r.  do 
Piotrkowa,  na  którym  róźnowiercy  postanowili  bądź  co  bądź  znieść  jurys- 
dykcyę  biskupów.  Uproszony  przez  prymasa  Dzierżgowskiego  Paweł  IV, 
wysłał  nuncyusza  Kamila  Montovato,  biskupa  z  Sutri,  a  jako  wierną  radę, 
dodał  mu  Jezuitów,  O.  Piotra  Kanizyusza  prowincyała  podówczas  niemiec- 
kiego, wsławionego  katechizmem  1  teologicznemi  dziełami,  administracyą 
dyecezyi  wiedeńskiej  i  zaufaniem  cesarza  Ferdynanda  I,  i  O.  Teodoryka 
Gerarda,  Belgijczyka,  którego  z  powodu  śmierci  jego  w  Wiedniu,  zastąpił 
O.  Dominik  Mengini.  Dnia  28  paźdz.  1558  r.  odbył  nuncyusz  z  Jezuitami, 
którzy  jednak  zachowali  incognito,  uroczysty  wjazd  do  Krakowa. 

Ale  nuncyusz  nie  miał  pieniędzy,  nie  mógł  prowadzić  wystawnego 
dworu,  więc  go  ignorowano.  » Polacy  nie  proszą  o  nic,  pisze  Kanizy  do  je- 
nerała Lajnez,  i  niewiele  żądają  pomocy  od  nuncyusza  i  odemnie...  Jeszcze 
się  nie  wyzwoliła  Polska  z  barbarzyństwa...  Sprawa  religii  ciężko  utra- 
piona.  Wszystka  prawie  szlachta  sprzyja  sekciarzom,  broni  ich,  gdy  po 
wsiach  kazania  prawią  wbrew  nawet  zakazom  biskupów...  Ci  i  liczny  kler, 
bardzo  są  bogaci,  ale  mało  uczonych  z  tylu  sług  Kościoła«.  Pomimo  inco- 
gnito^ wiedziano  w  Krakowie,  źe  Kanizyusz  i  Mengini  są  Jezuitami:  » wy- 
szydzają nas  i  co  dziwna,  po  imieniu  Jezuitami  nazywają*. 

Do  połowy  listopada,  czynność  Kanizyusza  w  Krakowie  ograniczyła 
się  do  »odczytu  o  religii*,  mianego  d.  23  paźdz.  w  pałacu  biskupa  Zebrzy- 
dowskiego, którj'  przed  nim  gorliwego  pasterza  udawał,  dla  kleru  i  aka- 
demików. Niewiele  więcej  miał  do  roboty  Kaniz}  usz  podczas  sejmu  w  Piotr- 
kowie: »Siedzę  tu  zupełnie  bezczynnie...  Naukom  jedynie  oddajemy  się 
w  domu  i  pocieszam  zacnego  starca  legata,  którego  nic  tak  nie  boli,  jak, 
źe  nawet  duchowieństwo  pomocy  jego  nie  bardzo  pożąda.  Zdaje  się,  źe  je- 
steśmy znienawidzeni  u  Polaków*.  Po  drodze  wstąpił  do  Łowicza,  do  do- 
gorywającego prymasa   Dzierżgowskiego,   starca  »dobrej   woli,  ale  słabych 


zdolności  i  niewielkiej  nauki*.  Dlatego  radził  mu  prz^yjąć  do  boku  swego 
tęgiego  teolog-a  Jezuitę  i  znosił  się  w  tej  mierze  z  jenerałem  Lajnez. 

Prymas  nie  był  przeeiwny,  owszem  przyrzekł  mówić  z  królem  pod- 
czas sejmu  o  wprowadzeniu  Jezuitów  do  Polski  i  ofiarował  się  na  funda- 
tora pierwszego  kolegium.  Skończyło  się  na  »pobożnych  pragnieniach «; 
prymas  obłożnie  chory,  na  sejm  nie  przybył,  umarł  19  stycznia  1559  r. 

Następca  jego,  podkanclerzy  koronny  Przerębski,  mąż  stanu  i  poli- 
tyk »wez\vał  mnie  nagle,  donosi  dalej  Kanizyusz,  do  siebie...  i  po  przyja- 
cielsku prawie  upewniał,  że  o  nic  się  tak  nie  troszczy,  jak  o  założenie  ko- 
legiÓAY  jezuickich  w  Polsce «.  Już  w  lecie  pragnie  sam  założyć  jedno  kole- 
gium, potem  założy  kilka,  bo  »dochody  jego  z  jednego  tylko  roku  na  to 
wystarczają  «. 

Był  to  lep  na  Kanizyusza.  Paweł  IV  zwlekał  z  prekonizacyą  Prze- 
rębskiego,  on  zaś  spodziewał  się  ją  otrzymać  za  wpływem  Jezuitów.  Nie 
stało  się  to,  więc  bez  prelvonizacyi  instalował  się  na  prymasostwo;  o  kole- 
giach jezuickich  nie  myślał.  Zrozumiał  to  Kanizyusz:  » Wszystko  kończy 
się  tu  na  pięknych  słówkach,  pisał  do  Lajneza,  biskupi  starzy,  niedołężni, 
więcej  dbają  o  swoje  zdrowie  jak  o  owieczki*. 

Szczersze  były  obietnice  » przebogatego «  biskupa  płockiego  Noskow- 
skiego, założenia  w  Pułtusku,  na  miejsce  kolonii  akademickiej,  kolegium 
i  szkół  jezuickich,  ale  stało  się  to  dopiero  po  6  latach. 

W  Piotrkowie  na  sejmie  nuncyusz  i  Kanizyusz  mieli  15  grudnia  po- 
słuchanie u  króla  » znudzonego  i  poziomo  myślącego*.  Proponował  on  sy- 
nod, na  który  zaproszeniby  byli  i  różnowiercy,  odpychał  wszelkie  ostrzej- 
sze środki  przeciw  różnowiercom,  których  on,  biskupi  i  kanonicy  przyj- 
mują u  siebie  i  na  uczty  zapraszają,  czem  ośmieleni  » podczas  sejmu  od- 
prawiają publiczne  nabożeństwa,  lekko  traktując  króla «,  na  sejmie  zaś 
domagają  się  wykluczenia  biskupów  z  senatu  i  od  elekcyi  króla,  »papieża 
znieść  nie  mogą,  przeklinają  legata*. 

Gdy  się  tak  nic  zrobić  nie  mogło  dla  sprawy  katolickiej  w  Piotrko- 
wie, w  samą  porę  jenerał  Lajnez  odwołał  19  stycznia  1559  r.  Kanizyusza 
do  Augsburga  na  sejm  rzeszy,  na  którym  chciał  go  mieć  cesarz  Ferdy- 
nand; dopiero  10  lutego  pozwolił  nuncyusz  na  jego  odjazd. 

Czteromiesięczny  pobyt  Kanizyusza  w  Polsce,  oswoił  króla,  jego  mi- 
nistrów i  biskupów  z  myślą  wprowadzenia  Jezuitów  do  Polski.  Upłynęło 
jednak  lat  pięć,  zanim  tam  przybyli.  Różnowiercy  broili  dalej  a  coraz 
zuchwałej,  gryźli  się  między  sobą,  to  znów  godzili  na  zjazdach,  a  wszyscy 
uderzali  na  aryanów  jako  » wiarę  mahometańską,  żydowską*,  na  sejmie 
zaś  1562  r.  przeforsowali  uchwałę  na  podstawie  statutów  jedlińsldego  i  czer- 
wińskiego :  Neminem  captivabimus  nisi  jare  victum  —  nemini  bona  confiscdbi- 
mu8,  nisi  prius  praecedat  judicium  nostruvi,  aby  » starostowie  nijakiem  (a  więc 
i  biskupom)  inakszej  egzekucyi  nie  czynili,  jeno  jako  w  statucie  Jagiełło- 
wym  in  Jedlna  8toi«. 


—     9 


§.  3.  Pierwsze  trzy  kolegia  w  Brunsbergu,  Pułtusku  i  Wilnie 

1564-1609. 

Tymczasem  na  usilne  nalegania  biskupa  warmińskiego,  »filarii  kato- 
licyzmu w  Polsce*  Hozyusza,  który  1560  r.  do  Rzymu  podążył,  Paweł  IV 
otworzył  1561  r.  przerwany  na  dwa  zawody  (1549  i  1552  r.)  sobór  powsze- 
chny w  Trydencie.  Jednym  z  pie.ciu  prezydentów  soboru  był  Hozyusz,  za- 
mianowany kardynałem;  teologami  papieża  byli  Jezuici:  Salmeron,  Lajnez, 
Kanizyusz  i  Le  Jay  (Jajus).  Prace  soborowe  trwały  do  26  stycznia  1564  r., 
a  między  innymi  dekretami  i  kanonami  stanął  na  sesyi  23-ej  dekret  18-ty, 
ażeby  »każda  katedra,  metropolia  i  większe  kościoły«,  seminarya  ducho- 
wne zakładały,  urządzenie  ich  bisliupom  zostawiając.  Więc  Hozyusz,  który 
na  uchwalenie  powyższego  dekretu  najwięcej  nastawał,  skoro  wrócił  do 
swej  Warmii,  sprowadził  już  30  paźdz.  t.  r.  jedenastu  Jezuitów  do  Heils- 
berga,  dnia  5  stycz.  1565  r.  otworzył  im  pierwsze  Iśolegium,  przeznacza- 
jąc na  nie  i  na  szkoły,  zwane  powszechnie  liceum  Hosianum,  pofranciszkań- 
ski  klasztor  w  Brunsbergu.  W  kilka  miesięcy  później,  d.  21  sierp.  t.  r. 
fundował  tamże  pierwsze  na  całą  Polskę  seminaryura  dyecezyalne,  a  1569  r. 
założył  konwikt  szlachecki  i  oddał  Jezuitom.  Niedługo  czekać,  cicha,  skro- 
mna mieścina  warmińska,  Brunsberg,  stała  się  jeszcze  za  życia  Hozyusza 
(t  1579  r.)  punktem  wyjścia  reakcyi  katolickiej  na  Polskę  całą. 

Krótko  przed  założeniem  kolegium  w  Brunsbergu,  dnia  3  stycznia 
1564  r.  przybył  do  Warszawy  nowy  nuncyusz  Piusa  V.,  Jan  Franciszek 
Commendoni,  biskup  Zacyntu,  obok  Hozyusza  drugi  filar  katolicyzmu 
w  Polsce.  On  to  chwiejnego  króla  Zygmunta  Augusta,  »który  wszystkiego 
się  boi,  sam  siebie  się  lęka*,  podparł  mądrą  radą  i  pozyskawszy  jego  zau- 
fanie, odwiódł  od  rozwodni  z  bezpłodną  Katarzyną  austrj^acką  i  od  zamiaru 
utworzenia  kościoła  narodowego,  do  czego  pchał  go  prymas  Uchański 
z  różnowiercami,  a  nakłonił  do  przyjęcia  uchwał  soboru  trydenckiego.  On 
godził  powaśnionych  biskupów  i  łącz^^ł  z  resztkami  katolików  w  jedno 
silne  stronnictwo.  On  wreszcie  nastawał  na  króla,  biskupów  i  kapituły,  aby 
co  prędzej  otwierali  katolickie  szkoły  »jako  przedmurze  wiary «  w  miastach 
zwłaszcza  większych,  zakładając  kolegia  Jezuitom  i  w  tym  celu  przywiózł 
z  sobą  z  Pragi  O.  Baltazara  Hostovinusa. 

Król  oświadczył  się  z  chęcią  fundowania  Jezuitom  kolegium  i  aka- 
demii w  Wilnie,  »bo  ma  wysokie  rozumienie  o  ich  zdolnościach* ;  uczyniło 
to  samo  pięciu  biskupów,  między  nimi  »przebogaty«  (oszczędny  był,  ale 
hojny  na  użyteczne  fundacye)  biskup  płocki  Jędrzej  Noskowski. 

Miał  on  w  swej  rezydencyi  w  Pułtusku,  istniejącą  od  1440  r.  ko- 
lonię akademicką,  szkolę  czteroklasową,  w  której  uczyli  mistrz  i  bakałarz, 
i  uposażył  ją  hojniej  1561  r.  Aliści  morowe  powietrze  1564  r.  rozegnało 
i  profesorów  i  uczniów.  Gdy  mór  ustał,  akademia  odmówiła  przysłać  no- 
wych nauczycieli,  więc  Noskowski  zgłosił  się  listownie  w  marcu  1565  r. 
do  nuncyusza  Commendoni  (od  12  marca  kardynała),  prosząc  przez  niego 
jenerała,  św.  Borgiasza  o  jak  najprędsze  przysłanie  Jezuitów.  U  króla  zaś 
wyjednał  dyplom  nadający  prawo  obywatelstwa  Jezuitom  w  Polsce,  dato- 
wany 23  marca  1565  r.  w  Piotrkowie.    Król   pochwaliwszy   zamiar   biskupi 


—     10     — 

fundowania  kolegium  jezuickieg-o  w  Pułtusku,  powiada:  »To  zaś  Towarzy- 
stwo Jezusowe  chcemy,  aby  w  naszem  Królestwie  użyAvało  i  cieszyło  się 
wsz3'stkiemi  prawami  i  swobodami,  jakiemi  cieszą  się  i  jakich  używają, 
według  brzmienia  ustaw,  wszystkie  chrześcijańskich  narodów  zakony. 
Nadto  przyi-zekamy  temuż  Towarzystwu  naszą,  oraz  następców  naszych 
opiekę  i  obronę*. 

Kłopotu  nie  mało  zażył  ś w.  Borgiasz,  zanim  znalazł  ludzi  dla  nowego 
kolegium,  które  chciał  mieć  raczej  w  wojewódzkiem  mieście  Płocku,  jak 
w  małym  o  500  domach,  Pułtusku.  Ale  uparł  się  biskup  i  1  stycz.  1566  r. 
otwarto  pierwsze  w  Koronie  kolegium  pułtuskie,  którego  przełożonym  był 
O.  Stanisław  Kozdrażewsl^i,  syn  Hieronima,  kasztelana  rogozińskiego;  ka- 
znodzieją O.  Łukasz  Krasowski  pierwsz}^  Jezuita  Polak,  profesorami  O.  Wil- 
helm Anglus,  Niemiec  i  O.  Hostovinus.  Do  szkół  gramatykalnych  przybyła 
na  wezwanie  biskupa  dość  liczna  młódź  szlachecka,  w  r.  1567  otwarto  poe- 
tykę i  retorykę. 

Równocześnie  prawie  powstało  kolegium  w  stolicy  Litwy  Wilnie. 
Już  z  końcem  stycznia  1565  r.  król  Zygmunt  August  doniósł  przez  nun- 
cyusza  Commendoni  jenerałowi  Lajnez  (nie  wiedząc  snąć  jeszcze  o  jego 
śmierci  19  stycz.  t.  r.),  że  przeznacza  Jezuitom  »gmach  własny  w  Wilnie, 
obszerny  i  dogodny  na  kolegium  i  akademię,  niech  tylko  jenerał  przyśle 
tęgich  profesorów  teologii,  filozofii,  matematyki  i  innych  przystępnych 
nauk«.  Śmierć  Lajueza,  wybór  św.  Borgiasza  dopiero  d.  2  lipca  t.  r.  doko- 
nany, wyjazd  z  Polski  nuncyusza  Commendoniego  w  grudniu  t,  r.,  a  wre- 
szcie wojna  moskiewska,  udaremniły  zamiar  królewski.  Podjął  go  zato  wi- 
leński biskup  Waleryan  Protaszewicz,  zachęcony,  jak  wiemy  przez  Com- 
mendoniego i  za  pośrednictwem  Hozyusza,  otrzymał  od  prowincyała  Sun- 
niera  z  Brunsbergu  dwóch  00.  Baltazara  Hostovinusa  i  Jędrzeja  Friesego 
i  dwóch  braci,  urządził  im  uroczysty  wjazd,  przyjął  w  własnym  pałacu 
w  wrześniu  1569  r.  Dnia  2  maja  1570  r.  przybyli  O.  StanisłaAV  Warszewi- 
cki  i  Jezuici  profesorowie  z  Pułtuska;  d.  8  maja  otwarto  w  obecności  bi- 
skupa i  kapituły  uroczyście  szkoły  z  retoryką,  a  d.  18  maja  w  rocznicę 
ingresu  biskupa  na  wileńską  katedrę,  nastąpiło  urzędowe  otwarcie  kole- 
gium wileńskiego.  Już  następnego  roku  pi-zybyły  szkołom  katedry  filozo- 
fii i  teologii.  Król  Zygmunt  August  cieszył  się  rozwojem  wileńskiego  ko- 
legium, a  na  dowód  swego  szacunku  i  życzliwości  dla  Jezuitów,  testamen- 
tem spisanym  6  maja  1571  r.  w  Wilnie,  przekazał  im  » niemały  i  niepospo- 
lity sprzęt,  księgi  wszystkie  nasze,  a  ozdobnie  w  pergamin  oprawne*, 
z  warunkiem,  aby  do  kościoła  Św.  Anny,  w  każdą  niedzielę  i  święto,  posy- 
łali jednego  swego  »dobrego  i  godnego*  kaznodzieję. 

Były  te  szkoły  palącą  kwesty ą,  bo  książę  Radziwiłł  Rudy  z  Bland- 
ratą  i  różnowiercami,  zabierali  się  do  reformy  szkoły  kalwińskiej,  założo- 
nej jeszcze  1539  r.  przez  ex-k8iędza  Abrahama  Kulwę,  rozwiniętej  kosztem 
Radziwiłła  Czarnego,  ale  po  śmierci  jego  1565  r.  pochylonej  dla  braku  mi- 
strzów do  upadku  i  prawie  upadłej.  Także  w  Kiejdanach,  Słucku,  Birżach, 
Brześciu  litewskim,  Nieświeżu,  Siemiatyczach,  Szydłowie  w  powiecie  rosień- 
skim  i  Zabłudowie  na  Podlasiu,  istniały  szkoły  różnowiercze,  przez  katoli- 
ków w  braku  szkół  innych  uczęszczane. 


—    11    — 

Trwożliwi  o  nie  różnowiercy,  próbowali  na  samym  wstępie  przyćmić 
sławę  uczoności  Jezuitów,  więc  w  czerwcu  1570  r.  ministrowie  kalwińscy, 
Jędrzej  Wolan  i  Jędrzej  Trzecieski  wezwali  ich  na  dysputę  prywatną.  — 
Pokonani  w  niej,  wezwani  zostali  przez  Jezuitów  na  dysputę  publiczną 
w  kościele  Św.  Jana,  ale  wezwania  nie  przyjęli.  Więc  Jezuici,  rozdzieliw- 
szy między  siebie  role  Lutra,  Kalwina,  Zwingliusza  i  Socyna,  urządzili 
wspaniałą  trzechdniową  dysputę  o  Najśw.  Sakramencie,  która  wielu  różno- 
wiercom  otworzyła  oczy. 

Jak  na  Litwie,  tak  w  samym  Wilnie,  oprócz  »starej  greckiej  wiary«, 
rozwielmożnili  się  zrazu  lutrzy,  potem  kalwini,  otrzymawszy  od  Radzi- 
wiłła Czarnego  szkołę  i  zbór  w  śródmieściu;  po  śmierci  zaś  tego  »herezyar- 
chy«,  grasowali  aryanie,  zabierając  kalwinom  najdzielniejszych  ministrów 
i  najbogatszych  panów,  jak  Mikołaj  Piotrowicz  Kiszka,  wojewoda  podlaski. 
Na  Żmudzi,  kalwinizm  i  aryanizm  tak  się  rozwielmożnił,  że  w  całej  dye- 
cezyi  żmudzkiej  naliczyłeś  tylko  7  księży  katolickich.  Wielu  też  panów 
i  szlachty  »greckiej  wiarj'^*,  chwytało  się  kalwinizmu,  częściej  jeszcze  arya- 
nizmu.  Szerokie  więc,  olbrzymie  pole  do  apostolskiej  pracy,  stało  Jezuitom 
wileńskim  otworem.  Rozpoczęli  od  Wilna;  duszą  wszystkiego  był  rektor 
Warszewicki. 

Więc  najprzód  w  starym  gotjckim  kościele  św.  Jana,  który  po 
śmierci  proboszcza  Piotra  Roizyusza  (f  23  marca  1571  r.)  za  pozwoleniem 
króla,  papieża  i  biskupa,  wraz  z  probostwem  administrowanem  pi'zez  świec- 
kiego kapłana  (vicarius  perpetuusj  w  posiadanie  objęli,  rozpoczęli  szereg 
kazań  dogmatycznych,  i  drugi  szereg  wykładów  pisma  św.  (lecłio  sacra)} 
na  które  tłumnie  gromadzili  się  i  różnowierc}',  bo  wtenczas  formalna  go- 
rączka religijna  owładnęła  umysły. 

Równocześnie  podnieśli  liult  Najśw.  Sakramentu,  negowany  przez 
kalwinów,  częstem  wystawieniem,  później  nieco  bractwem,  erygowanem 
przez  Skargę  i  nabożeństwem  40-godzinnem.  Podczas  straszliwej  zarazy  od 
jesieni  1571  r.  do  stycznia  1573  r.,  rozpuściwszy  szkoły,  poświęcili  się  usłu- 
dze zapowietrzonych,  na  której  12  księży  i  braci  położyło  w  ofierze  życie. 
Nic  dziwnego,  że  odtąd  stali  się  na  Litwie  przedmiotem  czci  i  życzliwo- 
ści katolików,  której  nie  były  już  w  stanie  osłabić  pocisl^i  i  zamachy  ró- 
żnowierców. 

O.  Warszewickiemu  przybył  z  Pułtuska  1573  r.  na  pomoc  w  kazno- 
dziejstwie O.  Piotr  Skarga.  Podzielili  między  siebie  teologiczne  traktaty 
o  Najśw.  Sakramencie,  o  prymacie  św.  Piotra,  o  Kościele,  czci  Świętych, 
czyścu  i  odpustach,  zaprzeczone  lub  błędnie  pojęte  przez  różnowierców 
i  na  każdy  z  tych  tematów  mówili  cykl  kazań  z  siłą  i  potęgą,  jaką  daje 
przekonanie  z  wiary  i  wymowa.  Obszeraj'  kościół  św.  Jana  nie  mógł  po- 
mieścić słuchaczów,  cisnęli  się  różnowiercy  i  powoli  nawracali;  między 
nimi  najznakomitsi:  Jan  Hieronim  Chodkiewicz,  starosta  żmudzki  marsza- 
łek w.  1.,  który  trzech  swoich  synów  po  katolicku  w  szkołach  wileńskich 
wychował  i  czterej  Radziwiłłowie  na  Ołyce,  Nieświeżu  i  Kłecku,  synowie 
»herezyarchy«  Radziwiłła  Czarnego:  Mikołaj  Sierotka,  Jerzy  biskup  kra- 
kowski i  kardynał,  Albrecht  książę  na  Kłecku  marszałek  w.  1.,  i  Stani- 
sław, także  marszałek  i  starosta  żmudzki.  Z  nimi  połowa  Litwy  została 
katolicka. 


—     12    — 

Trwały  te  kazania  do  wyjazdu  Warszewickiego  do  Szwecyi  1574  r., 
z  niezmiernym  pożytkiem  dla  sprawy  katolickiej.  Niemniej  gorliwi,  acz 
nie  tak  znakomici  byli  ich  następcy  na  ambonie  w  kościele  św.  Jana 
i  w  katedrze,  i  innych  świątyniach,  do  których  ich  często  zapraszano. 
Także  posługę  duchowną  w  szpitalach  i  więzieniach  przyjęli  Jezuici  chę- 
tnie i  prawie  się  do  niej  wprosili. 

Po  ustaniu  zarazy  1573  r.,  szkoły  pod  kierunkiem  4  profesorów 
i  2  magistrów  rozwijały  się  świetnie  i  równały  akademii.  Klerycy  jezuiccy 
słuchali  tu  filozofii  i  teologii,  razem  z  eksternistami.  Zaludniać  się  też  po- 
częły doborową  młodzieżą  szkolną,  zwłaszcza  z  grona  sodalisów  Maryi,  pu- 
ste prawie  dotąd  klasztory  Dominikanów,  Franciszkanów  i  Bernardynów; 
młodzi  ci  zakonnicy  kończyli  studya  w  akademii. 


§.  4.  Czwarte  kolegium   w   Poznaniu,  funduje  biskup  Adam    Konar- 
ski 1572. 

Wkrótce  po  osiedleniu  się  w  Wilnie,  weszli  Jezuici  do  Poznania,  sto- 
licy Wielkopolski,  zapełnionej  od  1525  r.  lutrami,  a  także  kalwinami, 
braćmi  czeskimi  i  aryanami.  Zawezwał  ich  poznańslvi  biskup,  Adam  Ko- 
narski, za  namową  nuncyus^a  Portici,  i  założył  w  lecie  1572  r.,  kolegium 
przy  kościele  Św.  Stanisława  i  kościółku  św.  Gertrudy,  które  oddał  im 
w  posiadanie.  Na  jego  uposażenie  przeznaczył,  za  zgodą  kapituły  13  lipca 
1573  r.,  z  dóbr  biskupich  4  wsie:  Zemsko,  Kiełczewo,  Tokarki  i  Bochlewo, 
a  19  lipca  zakupił  place  pod  przyszłe  kolegium. 

Pierwsi  Jezuici.  00.  Jakób  Wujek  i  Szymon  Wysocki,  przybyli  już 
27  czerwca  do  Poznania,  ale  wnet  morowe  powietrze  nawiedziło  miasto. 
Więc  obydwaj  z  wyżebranych  pieniędzy  kupili  dom  z  kapliczką  i  ogro- 
dem i  urządzili  szpital  Św.  Łazarza  »dla  zapowietrzonych*,  których  obsłu- 
giwali, tu  i  w  mieście,  czem  sobie  zjednali  serca  nawet  róźnowierców  i  12 
z  nich  pojednali  z  Kościołem. 

Skoro  mór  ustał,  przybył  O.  Konaryusz  jako  rektor  z  kilku  Ojcami 
i  braćmi.  Kazania  mówili  w  kolegiacie  św.  Maryi  Magdaleny  i  w  swym 
kościele  św.  Stanisława,  który  powiększyli  w  trójnasób.  Szkoły  otwarli 
uroczyście  25  czerwca  1573  r.,  w  części  nowo  postawionego  kolegium, 
w  obecności  biskupa,  kapituły  i  posłów  rzpltej  do  wybranego  króla  Hen- 
ryka: Andrzeja  Górki  i  Tomickiego,  dyssydentów. 

Niebawem  zjechali  do  biskupa,  jako  prezesa  francuskiej  legacyi,  dwaj 
inni  posłowie:  Radziwiłł  Rudy,  głowa  kalwinów  litewskich  i  książę  Kon- 
stanty Ostrogski,  głowa  schizmy  ruskiej;  zwiedzili  kolegium  i  szkoły,  po- 
witani oracyą  i  wierszami  przez  młodzież. 

Otwarcie  nowego  roku  szkolnego  6  pażdz.  1573  r.,  uświetniła  pra- 
wdziwa (nie  szkolna)  dysputa  o  »czci  Świętych*,  którą  prowadził  teolog 
rzymski,  jadący  do  Brunsbergu,  O.  Viana,  z  dwoma  uczonymi  kalwinami, 
lekarzami,  Nigrem  (Schwarz)  i  Polejem,  a  której  przysłuchiwał  się  cieka- 
wie uczony  Poznań  i  okolica,  nawet  kalwin  Stanisław  Górka  z  Szamotuł, 
łaskawy    zresztą  dosyć   na    rektora   Konaiyusza  i  Jezuitów.    Przyparci  do 


—     13     — 

muru  w3'wodami  Yiany  kalwini,  zamilldi,  a  wyzwani  na  drugą  dysputę, 
nie  przybyli  wcale. 

Uradowany  rozwojem  szkół  (humaniora  z  retoryką),  biskup  Konar- 
ski, krótko  przed  śmiercią  (f  1  grudnia  1574  r.),  legował  3.000  złp.  na 
gmach  seminaryum  dyecezyalnego,  które  uposażył  wsiami  Januszewice 
i  Słupia  następca  jego,  biskup  Łukasz  Kościelecki  i  oddał  pod  zarząd 
Jezuitów. 

Apostolskie  prace  pozuańskicła  Jezuitów  szły  w  podwójnym  kierunku, 
nawracano  różnowierców  dysputami,  misyami,  a  nadewszystko  szkołami. 
W  ciągu  lat  40  wszystkie  większe  rody  różnowiercze  (Górkowie  wymarli) 
Av  Wielkopolsce  powróciły  »do  wiary  ojców«,  nawet  ów  »herezyarcha  wiel- 
kopolski* Rafał  Leszczyński  wojewoda  brzesko-kujawski,  umarł  katolikiem 
i  w  Częstochowie  pogrzebany.  W  Poznaniu  topniało  róźnowierstwo  nietylko 
pracą  Jezuitów,  ale  wskutek  surowego  edyktu  króla,  magistratu  i  rady 
miejskiej  1609  r ,  zabraniającego  różnowiercom  osiedlania  się  w  mieście. 
Podobne  zakazy  wydawały  magistraty  innych  miast  królewskich. 


§    5.  Piąte  kolegium  św.  Jana  w  Jarosławiu,  funduje  Zofia  ze  Sprowy 

Tarnowska  1574. 

Przemyskiego  biskupa  Walentego  Herburta,  który  zachęcony  przez 
Commendoniego,  nosił  sie  z  planem  założenia  kolegium  w  Przemyślu,  wy- 
przedziła pani  na  Jarosławiu  Zofia  ze  Sprowy  Odrowążówna,  1°  voto  Tar- 
nowska, 2"  voto  Stemberg  Kostczyna. 

Ks.  Skarga,  jeszcze  lwowskim  kanonikiem  będąc,  był  jej  spowiedni- 
kiem, i  pierwszego  jej  męża  Jana  Tarnowskiego,  kasztelana  wojnickiego, 
przygotował  do  pobożnej  śmierci;  on  też  zostawszy  Jezuitą,  nakłonił  ją, 
że  "W  swym  Jarosławiu,  zamiast  budowania  kościoła  Św.  Zofii,  załoŻ3'ć  po- 
stanowiła kolegium  jezuickie  i  na  uposażenie  jego  już  w  grudniu  1571  r. 
zapisała  dobra  poblizkie  Pawiowe  Sioło  (Pawłosiów),  a  na  wzgórzu  miej- 
skiem  !>Grodzisku«  wyznaczyła  obszerny  plac  pod  kościół ,  liolegium 
i  ogród. 

Biskup  Herburt  pochwalił  i  popierał  ten  zamiar,  rad,  że  Jezuitów 
mieć  będzie  w  swej  dyecezyi.  Dla  moru  jednak,  bezkrólewia,  wreszcie  dla 
powtórnego  zamążpójścia  Zofii  za  Jana  Stemberg  Kostkę  wojewodę  sando- 
mirskiego,  dopiero  w  grudniu  1574  r.  zjechali  pierwsi  Jezuici  do  Jarosła- 
wia, a  Av  kwietniu  1575  r.,  w  tymczasowym  domu  otwarli  szkoł}^  gramaty- 
kalne;  kazania  mówili  w  farze  W  W.  Świętych,  gdzie  mieli  własną  kaplicę. 

Na  wiosnę  1580  r.  rozpoczęli  państwo  Kostkowie  budowę  kościoła 
Św.  Jana  i  kolegium,  pomnożywszj^  jego  dotac3"ę.  Aliści  dnia  19  lipca  t.  r. 
umiera  Zofia,  w  10  miesięcy,  31  maja  1581  r.,  wstępuje  za  nią  do  grobu 
mąż  jej,  wojewoda  Jan  Kostka,  Jarosław  dostał  się  w  polowie  działem, 
w  drugiej  połowie  drogą  kupna  (spłaty)  ich  córce  Annie,  małżonce  księcia 
Aleksandra  Ostrogskiego,  wojewody  wołyńskiego. 

Ta  pomnożyła  1594  r  macierzj^ńską  fundacyę  dobrami:  Łazy,  Ty  wo- 
nią i  Petyhorce  na  Wołyniu,  dała  rektorowi  Piotrowi  Fabrj^cemu  znaczną 
sumę   na   zakupno   dóbr   Łowce,  i  drugą   sumę   na  w^^kończenie    kościoła 


—     14     — 

Św.  Jana,  który  konsekrował  biskup  przemyski  Wawrzyniec  Goślicki 
24  kwietnia  1594  r. ;  do  tłumu  zacnycłi  »uwaźnycłi  słuctiaczów*  kazał 
ks.  Skarga. 

Do  szkół,  liumanioi'a  z  retoryką,  uczęszczało  600  uczniów. 

Kazania  mówili  Jezuici  w  niedziele  i  święta  i  wielkim  poście  w  wła- 
snym kościele  i  w  farze,  prowadzili  dwie  kong^regacye  maryańskie  stu- 
denckie, trzecią  mieszczańską  (od  1609  r.).  Założyli  stacye  misyjne  na  Wo- 
łyniu w  swj^ch  Petyłiorcach  koło  1600  r.,  w  Równem,  zapewne  je- 
szcze za  życia  lisiężnej  Anny  Ostrogskiej. 

Zapuszczając  misyonarskie  zagony  na  Ruś,  Podole,  Wołyń,  pozyskali 
Kościołowi  wiele  pańskich  i  szlacheckicłi  rodzin  z  łierezyi  i  schizmy,  które 
im  znów  dopomagały  w  krzewieniu  unii  z  Rzymem  w  Brześciu  litewskim 
1596  r.  zawartej,  głównie  tem,  że  nie  oddawali  wakujących  probostAv  ru- 
skich, tylko  kapłanom  unitom.  Wojewodom  ruskim,  do  których  należała 
obrona  granic  południowych  Rusi,  hetmanom  wyprawiającym  się  na  wojnę 
z  Wołoszą,  Turkiem  lub  I^ozakami,  dostarczało  kolegium  św.  Jana  misyo- 
narzy  obozowych,  a  także  misye  jasska  i  krymska,  z  tego  kolegium  naj- 
częściej dostawały  pomoc  skuteczną. 

Pięć  tj^ch  pierwszych  kolegiów  składało  do  r.  1575  viceprowincyę 
polską,  zależną  od  prowincyi  i  prowincyałów  austryackich  i  przez  nich 
rządzona. 


ROZDZIAŁ  II. 


Dzieje   Jezuitów   i   fundacye    kolegiów  za   króla   Stefana    Batorego 

1576-1580. 


§.  6.    Śmierć   Zygmunta   Augusta.   —  Wybór    Henryka   Walezego.  — 
Utworzenie   osobnej    prowincyi  polskiej.    —   Stefan  Batory  i  Jezuici. 

1572-1577. 

Tymczasem  ostatni  Jagiellończyk,  Zygmunt  August  umarł  w  Kny- 
szynie 7  lipca  1572  r.  Podczas  bezkrólewia  zjechał  do  Polski  powtórnie, 
jako  legat  Grzegorza  Xni,  kardynał  Commendoni,  aby  popierał  elekcyę 
arcyksięcia  Ernesta.  Towarzyszył  mu  jako  teolog,  uczony  Jezuita  Franci- 
szek Toletus.  Pomimo  to,  legat  zaprosił  z  Łowicza,  w  wrześniu  1572  r., 
rektora  wileńskiego  Warszewickiego  jako  wierną  radę  do  boku  swego. 
Wymówił  się  rektor,  »bo  to  rzecz  przeciwna  instytutowi,  mieszać  się  do 
spraw  politycznych*.  Na  konwokacyi  w  styczniu  1573  r.  uzupełniła  się 
»złota  wolność  polska*,  dwoma  »kardynalnemi«  prawami:  electio  viritm, 
wybór  króla  głosami  wszystkiej  szlachty,  i  konfederacya  warszawska,  za- 
warta 28  stycznia  1.573  r.   międz}^  różnowiercami,    którzy  się   odtąd  dyssy- 


—     15     — 

dentami  nazj^wać  poczęli,  a  katolikami,  pomimo  protestu  biskupów  i  kilku 
świeckich  panów,  warująca  stanom  rzpltej  wolność  wiary  i  pokój  religijny 
na  wzór  aug-sburskiego  1555  r.,  z  wykluczeniem  wszelako  poddanego  ludu. 
Na  elekcyjnym  sejmie  16  maja  1573  r.  spowito  resztki  władzy  królew- 
skiej »paktami  hemykowemi«,  które  także  zaliczono  do  fundamentalnych 
praw  rzpltej. 

Wiemy,  że  wbrew  życzeniom  papieża  i  cesarza,  a  zabiegom  Com- 
mendoniego,  nie  austryacki  Ernest,  ale  francuski  Henryk  Walezy  obrany 
królem  8  maja  1573  r.  Dopiero  w  st3xzniu  1574  r.  zdążał  leniwo  elekt  do 
Polski,  zatrzymał  się  23  stycznia  w  Poznaniu,  witany  u  bramy  tryumfalnej 
przez  uczniów  jezuickich,  przebranych  za  aniołów,  wierszem  i  śpiewem. 

Nazajutrz  złożyli  mu  homagńum  vice-prowincyał  Sunnier  i  rektor 
poznański  Wujek,  polecali  zakon,  ofiarowali  w  darze  pięknie  oprawny 
egzemplarz  Postyll.  Król  podziękował,  przyrzekł  opiekę,  odprawił  w  ła- 
sce, i  nic  dla  nich  nie  zrobił;  pomimowiednie  jednak  przyspieszył  wa- 
żny dla  rozwoju  polskich  Jezuitów  rozdział  viceprowincyi  polskiej  od  au- 
stryackiej. 

Domagali  się  tego  z  politycznych  względów  (dla  antag-onizmu  Fran- 
cy! z  Austryą  i  dla  porzucenia  królowej  Katarzyny  austryackiej  przez 
króla  i  wynikłych  stąd  kwasów),  austryaccy  Jezuici  1570  r.;  domagali  się 
bardziej  jeszcze  podczas  bezkrólewia  1573  r.,  zwłaszcza,  gdy  obrano  Fran- 
cuza, a  Commendoni,  który  temu  przeszkodzić  nie  umiał,  utracił  łaskę  pa- 
pieża i  cesarza  i  ze  zgryzoty  wnet  umarł.  Obawiając  się  podobnej  niełaski 
dla  siebie,  gdy  polscy  Jezuici,  którzy  przecie  z  nimi  jedną  stanowili  pro- 
wincyę,  odmówili  poparcia  Ernestowi,  pisali  naglące  listy  do  jenerała  Mer- 
curiani,  aby  co  prędzej  uwolnił  ich  od  polskiej  vice-prowincyi.  Przychylił 
się  do  tych  żądań  jenerał  24  kwietnia  1574  r,,  zamianował  O.  Sunniera 
pierwszym  prowincyałem  polskim  d.  13  stycznia  1575  r.,  wreszcie  ogłosił 
udzielność  polskiej  prowincyi  15  grudnia  1575  r. 

Z  tern  wszystkiem  po  niesławnej  ucieczce  króla  Henryka  z  Polsl<;i, 
z  trwogą  i  niedowierzeniem  patrzali  Jezuici  w  przyszłość,  a  zabiegi  dyssy- 
dentów,  uwieńczone  elekcyą  siedmiogrodzkiego  lisięcia  Stefana  Batorego 
de  Somlyo,  o  którego  prawowierności  powątpiewano,  nie  wlewały  lepszej 
otuchy.  S^^mpatyami  lgnęli  może  do  habsburskiego  kandydata,  ale  od  ele- 
kcyjnych agitacyi  trzymali  się  zdała,  i  zrobili  dobrze. 

Jakoż  wybrano  Stefana  Batorego  królem  i  koronowano  1  maja 
1576  r.  Rywalem  jego  b3^ł  cesarz  Maksymilian  U,  papież  przez  wzgląd  na 
to  nie  spieszył  z  przyjęciem  homagialnego  poselstwa  i  uznania  Stefana 
królem.  Stało  się  to  po  śmierci  cesarza  (f  w  październiku  1576  r.),  w  sty- 
czniu 1577  r.,  Jezuici  zaś  dopiero  w  czerwcu  t.  r.,  na  ręce  podkanclerzego 
Jana  Zamojskiego  przesłali  królowi,  obozującemu  pod  Gdańskiem,  homa- 
gialne  pismo,  polecając  Ivościół  i  siebie,  ofiarując  swoje  usługi  i  modlitwy. 
Przez  podkanclerzego  odpowiedział  król  24  czerwca  t.  r.,  a  upewniwszy, 
iż  wie,  że  wszystko  staranie  swoje  obrócić  powinien  na  rozszerzenie  chwały 
Imienia  bożego,  dodał:  »A  ponieważ  do  tem  pewniejszego  osiągnięcia  tego 
celu,  wasz  zakon  jest  mi  potrzebny,  dlatego  jest  i  będzie  nam 
najmilsz}^,  co  czynami  raczej  jak  słowami  udowodnimy,  skoro  tylko  sprawy 
państwa  ułożymy  i  do  pożądanego  pokoju  wszystko  doprowadzimy*. 


—     16     - 

Na  te  »czyny«  nie  trzeba  było  długo  czekać.  Batory  rozumiał,  że 
róźnowierstwo  jest  czynnil^iem  rozl^ładowym,  że  karności  i  ładu  nie  znosi, 
a  doszedłsz}'^  do  władz}^  tyranizuje,  kto  więc  je  zwalcza,  rzecz  dobrą  dla 
króla  i  rzpltej  cnyni.  Dlatego  też  do  warunków  poddania  się  zbuntowa- 
nego Gdańska  kazał  włożyć  i  ten:  »mia8to  przyjmie  w  swe  mury  Jezui- 
tów*. Dla  braku  osób  w  zakonie,  dla  intryg  i  oporu  Gdańszczan,  stało  się 
to  dopiero  1594  r.,  ale  świadczyło  to  o  dobrej  woli  króla,  której  nowy  do- 
wód złożył  w  utworzeniu  akademii  wileńskiej. 


§.  7.  Akademia  wileńska  1578. 

Było  to  w  lecie  1578  r. ;  król  gotując  wielką  wojnę  przeciw  Moskwie, 
i  zabezpieczając  granice  południowo-wschodnie  od  Tatarów  i  Turków,  ba- 
wił we  Lwowie  i  tu  7  lipca  t.  r.  wystawił  dj^plom  na  akademię  wileńską, 
nadając  jej  »takie  przywileje,  jakie  niektóre  kolegia  jezuickie  w  innych 
krajach  posiadają...  cieszyć  się  ma  temi  samemi  prawami  i  crzywileiami, 
jak  akademia  krakowsls:a«  i  stać  się  i>ozdobą  Litwy,  głównym  na  północy 
rynkiem  nabywania  nauk  i  wiary  katolickiej*.  ICażdorazowy  biskup  wileń- 
ski jest  jej  kanclerzem,  biskup  żmudzki  protektorem,  rządzi  rektor  z  zu- 
pełną jurysdykcj^ą  nad  uczniami  akademii,  wolnymi  od  danin  i  ceł  i  w}'- 
jętymi  z  pod  innj^cli  władz  i  sądów. 

Uczynił  to  król  na  prośby  bisk.  wił.  Protaszewicza  i  koadjutora  jego 
Jerzego  Radziwiłła,  poparte  przez  sekretarza  królewskiego  Solikowskiego, 
który  też  lwowski  dyplom  erekcyjny  zredagował,  i  marszałlca  w.  1.  Jana 
Chodkiewicza,  naAvróconego  z  kalwinizmu  1572  r.  przez  Jezuitę  Franciszka 
Toleta.  Duszą  jednak  w  tej  sprawie  był  O.  Skarga,  który  i  biskupów  i  na- 
dwornych króla  dygnitarzy,  zachęcił  i  popchnął  do  alicyi.  On  też  uprosił 
u  króla,  bawiącego  na  wiosnę  1579  r.  w  Wilnie  dla  przygotowań  wojen- 
nych, iż  1  kwietnia  t.  r.  wystawił  powtórny  dyplom  erekcyjny,  opatrzony 
wielką  pieczęcią  litewską  i  podpisami  obydwóch  kanclerzy,  Radziwiłła  Ru- 
dego i  Zamojskiego,  oraz  16  senatorów,  obydwóch  podkanclerzy,  dygnita- 
rzy i  urzędników  królewskich.  Tegoż  dnia  podpisał  król  trzeci  dyplom, 
zatwierdzający  fundacyę  wileńskiego  akademickiego  kolegium  przez  bi- 
skupa Protaszewicza. 

Grzegorz  XIII  brevem  29  października  1579  r.  aprobował  królewską 
erekcyę  akademii,  chciał  z  niej  mieć  Studium  generale  teologii,  pomocni- 
czych wyzwolonych  nauk  i  filozofii,  a  nauczanie  i  zupełny  zarząd  oddał 
w  ręce  jenerała  i  zakonu  Jezuitów.  Wreszcie  sejm  warszawski  1583  r.  po- 
twierdził nadania  królewskie  i  fundacyę  samą,  król  zaś  w  czwartym  dy- 
plomie na  tymże  sejmie  23  lutego  na  kolegium  i  akademię  danym,  przelał 
swe  prawa  królewskie  do  dóbr  Trokiele,  zamienionych  za  dobra  Szyrwinty, 
zbyt  odległe  od  Wilna,  i  te  z  innemi  dobrami  kolegium  i  akademii  obda- 
rzył przywilejem  dóbr  duchownych  (privilegio  exemtionis  ecclesiaticae). 

Formalne  uroczyste  otwarcie  akademii  nastąpiło  z  początkiem  wrze- 
śnia 1580  r. ;  Skarga  był  jej  pierwszym  rektorem  do  1583  r. 


—    17 


§.  8.  Królewska  fundacya  kolegium  w  Połocku  na  Białej  Rusi  w  dye- 
cezyi  wileńskiej  1580. 

Połock,  za  Połotą  nad  Dźwiną  położony,  obronny  dwoma  zamkami, 
ostrokołem  i  wałem  i  liczną  załogą,  z  60-milowym  płatem  białoruskiej 
ziemi,  zostawał  od  1563  r.  w  posiadaniu  Moskw}'^,  jako  twierdza  graniczna 
pod  wojewodami  kniaziem  Wołyńskim  i  Szczerba towem.  Wydawszy  wojnę 
Moskwie,  l^ról  Stefan  postanowił  odzyskać  Połock  jako  klucz  porzecza 
Dżwiny,  odcinający  Moskwę  od  Inflant  i  Litwy.  W  wilię  zdobycia  górnego 
zamku,  bo  dolny  i  miasto  wnet  zostało  spalone  rakietami  (candentes  glóbi) 
wynalazku  króla,  zawezwał  z  Wilna  vice-rektora  O.  Skargę  do  swej  głó- 
wnej kwatery  w  Spasie,  dawnym  monasterze  Bazylianek  ruskich  za  Dźwiną, 
i  objawił  mu  swoje  votum,  założenia  w  Połocku,  skoro  go  zdobędzie,  ta- 
kiego kolegium,  jakiego  pozazdrościć  mogą  Polakom  portugalscy  i  hi- 
szpańscy Jezuici. 

Nazajutrz  29  sierp.  1579  r.  Połock  (górny  zamek)  zdobyty,  a  30  t.  m. 
pisał  król  wraz  z  hetmanem  Zamojskim  do  Skargi,  aby  z  kilku  Jezuitami 
co  prędzej  przybywał,  a  znajdzie  »tu  w  pobliżu,  Indye  i  Japony  w  narodzie 
ruskim  połockim,  mieście  nieświadomem  boskich  rzeczy*.  Zanim  oni  przy- 
byli, król  urządziwszy  Połock  i  województwo  połockie,  zjechał  do  Wilna 
i  4  października  t.  r.,  zawezwawszy  prowincyała  Sunniera  i  Skargę,  ułożył 
z  nimi  fundacyę  kolegium  połockiego. 

Na  uposażenie  jego  król  przeznaczył  dobra  6  monasterów  i  8  parafii 
ruskich,  opustoszałych  podczas  wojny  i  okupacji  moskiewskiej.  Były  to 
więc  hona  nuUius,  przypadały  prawem  wojennem  do  fiskusa,  kolatorem  ich 
był  król;  w  istocie  zaś  rozdrapane,  zostawały  w  posiadaniu  bezprawnem 
ludzi  świeckich,  sam  wojewoda  połocki,  Mikołaj  Dorohostajski,  kalwin,  za- 
garnął 5  wsi  najlepszych.  Sporządzenie  inwentarza  tych  dóbr,  z  rozkazu 
króla,  przez  podskarbiego  litewskiego  Teodora  Skuminę  Tyszkiewicza, 
trwało  dwa  lata,  sądowne  odebranie  ich  przez  króla  i  jego  instygatorów, 
nastąpiło  znacznie  później,  bo  1584  r.  Ale  już  20  stycznia  1580  r.  król  wy- 
stawił dokument  fundacyjny  w  Wilnie,  w  obecności  23  senatorów,  wielu 
podkomorzych  i  sekretarzy,  którzy  wraz  z  królem  dokument  podpisali. 

Sejm  1585  r.,  po  długim  oporze  dysunickich  i  dyssydenckich  posłów, 
zatwierdził  tę  iście  królewską  fundacyę  połocką,  82  wsi  i  folwarków,  po 
obojej  stronie  Dźwiny. 

Papież  Paweł  V,  na  prośbę  połockiego  rektora  Walentego  Matysewi- 
cza  i  kolegium,  uczynił  to  samo  brevem  6  grudnia  1605  r. 

Skarga  był  duszą  całej  fundacja,  on  też  pierwszy  z  3  Jezuitami 
przybył  26  czerwca  1580  r.  do  Połocka,  najgorzej  przyjęty  przez  wojewodę 
Dorohostajskiego  i  podburzonych  przezeń  mieszczan,  przytulony  na  zamku 
przez  horodniczego  Zuka,  katolika.  W  oczyszczonej  na  prędce  cerkiewce 
Św.  Piotra  i  Pawła  na  zamku,  urządził  już  w  uroczystość  tych  świętych 
pierwsze  nabożeństwo,  w  kilkanaście  dni  potem  otworzył  dwie  klasy  gra- 
matykalne,  do  których  zgłosiło  się  5  uczniów;  taki  wstręt  do  książki  mieli 
Połoczanie,  wyłącznie  prawie  Rusini  dysunici.  Na  całe  zresztą  wojewódz- 
two połockie,  siedm  było  domów  polskich  katolickich,  reszta  kalwini  i  ai'ya- 

lEZUICI   W    POLSCE.  9 


—    18    — 

nie;  rzadka  wiejska  ludność  ruska  była  ciemną,  zabobonną.  Nieliczni  kato- 
licy mieli  na  60  mil  dokoła,  3  probostwa,  często  bez  księdza,  więc  też  po 
20—30  lat  żyli  bez  sakramentów  i  tak  umierali. 

Formalne  otwarcie  połockiego  kolegium  i  szkół  humaniorów  nastą- 
piło 1585  roku;  pierwszym  rektorem  O.  Stanisław  Włoszek.  O.  Jan  Alan- 
dus,  Lwowianin,  mówił  ruskie  kazania  i  wykładał  katechizm,  zwołując  nań 
dzwonkiem  ludność  po  ulicach  i  placach  Polocka,  na  rynku  miasteczka 
Ekimania  i  po  wsiach  należących  do  kolegium.  Wracała  też  powoli,  wy- 
gnana okupacyą  moskiewską  szlachta  połocka,  kolonizując  puste  swe  wio- 
ski ludem  z  Litwy  a  nawet  Mazowsza;  więc  i  młodzieży  przybywało  do 
szkół;  r.  1587  otwarto  retorykę. 

Tymczasem  1586 — 1597  r.  dźwigało  się  obszerne,  drewniane  kolegium 
z  drewnianym  wielkim  kościołem,  z  domem  na  seminaryum  czyli  konwikt 
ubogiej  szlachty,  i  drugim  domem  na  bursę  ubogich  i  muzyków,  z  bro- 
warem, budynkami  i  ogrodem.  Mieszkało  w  nim  28  Jezuitów;  szkoły  były 
tak  liczne,  że  retoryki  słuchało  60  uczniów,  kongregacyj  studenckich  ery- 
gowano 3.  Pierwszy  raz  wystąpiły  te  szlioły  publicznie  1589  r.,  przyjmu- 
jąc kardynała  bisk.  warm.  Andrzeja  Batorego,  bratanka  królewskiego,  dya- 
łogiem  »Hozyusz  i  Kromer«  i  oracyami  w  łacińskim  i  greckim  języku.  Na 
otwarcie  szkół  1590  r.  grała  młodzież  tragedyę  »Nabuchodonozor«  ku 
uciesze  całego  województwa,  boć  to  była  rzecz  dotąd  niewidziana  w  tej 
ultima  Thule. 

Zaradzając  brakowi  szkół  przygotowawczych,  otworzyli  w  Połocku 
i  w  swej  Ekimanii,  a  także  i  w  Orszy,  dokąd  dojeżdżali  na  pracę  kapłań- 
ską, szkółki  elementarne,  czytania,  pisania  i  rachunku  w  ruskim  języku, 
w  których  nauczali  przez  nich  wykształceni  i  ustanowieni  świeccy  ba- 
kałarze. 


§.  9.  Wojna  z  Moskwą  o  Inflanty.  —  Legat  papiezki  O.  Possewin.  — 
Pokój  zapolski  1580-1581. 

Wyprawa  połocka  1579  r.  była  pierwszym  etapem  na  drodze  odzy- 
skania Inflant  wojną  z  carem  Iwanem  Groźnym,  do  czego  króla  Stefana 
obowiązywały  pacta  conventa.  Drugim  etapem  była  wyprawa  na  Wielkie 
Łuki  i  szereg  pogranicznych  zamków  1580  r.,  przy  równoczesnym  napa- 
dzie Tatarów,  którzy  swe  zagony  aż  o  mury  Kremlina  oparli,  i  najeździe 
Kozaków  Oryszewskiego  i  Kmity,  Ictórzy  carskie  dziedziny  aż  po  Starodub 
i  Smoleńsk,  spustoszyli.  Z  wiosną  1581  r.  gotował  zwycięski  król  trzecią 
wyprawę  na  Psków,  którego  zdobycie  otwierało  wnętrze  carstwa  każdemu 
najazdowi.  Przerażony  car  Iwan  Groźny,  zgłaszał  się  o  pokój,  ale  całych 
Inflant,  jak  tego  żądał  król,  oddać  nie  chciał.  Więc  udał  się  do  avita  fraus, 
tradycyjnej  chytrości  carów  i  6  września  1580  r.  wyprawia  gońca  Szewri- 
gina  do  cesarza  Rudolfa  II,  do  Wenecyi  i  do  papieża  Grzegorza  Xni,  za- 
praszając ich  do  ligi  przeciw  Turkom,  których  on  wypędzić  z  Europy  po- 
stanowił, ale  przeszkadza  temu  król  polski  »siedmiogrodzki  intruz*  Stefan, 
sojusznik  Turków  i  Talarów,  rozlewca  krwi  chi-ześcijańskiej;  niech  więc 
cesarz  i  pa^łież  skłonią   go    do  zawarcia  pokoju  i  połączenia   swych    wojsk 


—    19    - 

z  ligą  Św.  a  złamanie  potęgi  tureckiej  niewątpliwe.  O  unii  Moskwy  z  Rzy- 
mem nie  wspomniał  ani  słówka.  Pomimo  to,  papież  zażądał  najprzód  unii 
religijnej  i  na  tej  podstawie  przystąpić  cłiciał  do  układów  o  ligę,  a  na  le- 
gata swego  wybrał  doświadczonego  w  Szwecyi,  Niemczecłi  i  innych  kra- 
jacli  dyplomatę,  Jezuitę  Antoniego  Possewina.  Instrukcya  sekretarza  stanu 
kardynała  di  Como,  polecała  legatowi  starać  się  najprzód  o  skojarzenie 
pokoju  między  królem  polskim  a  carem,  potem  o  krucyatę  przeciw  Tur- 
kom i  unię  z  Rzymem.  Gdyby  się  unia,  jak  przewidywano,  nie  udała,  uzy- 
skać miał  u  cara  tolerancyę  religijną  dla  katolików,  w  najgorszym  zaś  ra- 
zie kościół  katolicki  w  stolicy  z  obsługą  Jezuitów,  i  wprowadzić  dyploma- 
tyczne stosunki  caratu  z  Stolicą  św.  Dnia  27  marca  1581  r.  wyruszył  le- 
gat z  Rzymu,  w  połowie  kwietnia  perorował  w  pałacu  Św.  Marka  do  si- 
gnorii,  zachęcając  na  próżno  do  ligi  i  traktatów  handlowych  z  Moskwą; 
z  końcem  kwietnia  widzimy  go  w  Hradcu  na  dworze  arcyksięcia  Karola 
i  Maryi  bawarskiej,  12  maja  w  Pradze  na  dworze  cesarskim,  wnet  potem 
w  Wiedniu,  gdzie  dobrał  sobie  towarzyszy  legacyi,  00.  Pawła  Campano, 
Włocha  i  Szczepana  Drenockiego  z  Zagrzebia,  oraz  2  braci,  Andrzeja,  Cze- 
cha i  Michała  Moriena,  Włocha. 

Król  Stefan,  bawiący  dla  przygotowań  wojennych  w  Wilnie,  nie  był 
przeciwny  pokojowi,  byle  mu  ten  całe  Inflanty  oddawał,  ale  w  carskie 
obietnice  ligi  nie  wierzył,  a  już  bardzo  podejrzane  mu  się  wydały  wizyty 
legata  w  Hradcu  i  Pradze,  i  w  całej  interwencyi  papieskiej  upatrywał  pod- 
stęp Rudolfa  II  i  zdradę. 

Niechętny  więc  był  Possewinowi,  a  miał  jeszcze  ten  żal  do  niego, 
że  mu  odrazu  rozbił  kartowany  skrycie  projekt  rozwodu  z  starą,  bezdzie- 
tną królową  Anną  Jagiellonką.  Także  otoczenie  królewskie  i  sam  hetman 
Zamojski,  przeciwne  było  legacyi,  a  nawet  ks.  Skarga,  rektor  wileński, 
nie  pochwalał  jej.  Ale  Possewin  posiadał  szczególny  dar  pozyskania  serc 
ludzkich.  Otrzymawszy  paszport  królewski  w  Wrocławiu  25  maja,  na  War- 
szawę i  Pułtusk  stanął  13  czerwca  1581  r.  w  Wilnie  w  kolegium,  a  17  t.  m. 
otrzymał  posłuchanie  u  króla,  oddał  mu  brewia  papieskie,  opowiedział  swe 
przyjęcie  w  Wenecyi,  Hradcu  i  Pradze,  zaznaczając,  że  wszędzie  znalazł 
najlepsze  usposobienie  dla  króla  i  gotowość  pomocy,  gdyby  swe  siły  chciał 
obrócić  przeciw  Turkom.  Król  oświadczywszy  się  z  czcią  dla  papieża,  skar- 
żył się  na  chytrość  i  przewrotność  Iwana,  na  bezskuteczność  poselstw,  bo 
car  Inflant  całych  oddać  nie  chce,  a  oddać  musi.  Na  razie  czekać  trzeba, 
aż  goniec  królewski  Dzierżek  powróci  z  Kremlina  z  odpowiedzią  na  ulti- 
matum, i  zaprosił  z  sobą  legata  do  Dzisny,  forteczki  nad  ujściem  rzeki  tej 
nazwy  do  Dźwiny,  gdzie  się  wojska  królewskie  zbierały. 

Jakoż  pojechali.  Hetman  Zamojski  przyłączył  się  do  nich.  Dni  9 
trwała  podróż,  podczas  której,  również  jak  przy  obiadach,  prowadzono  roz- 
mowy polityczno-kościelne,  czasem  dysputowano  o  wierze.  Zamojski  przy- 
lgnął do  Possewina,  a  król  zaszczycił  go  zaufaniem,  zwłaszcza,  gdy  legat 
5  lipca  dał  mu  do  przeczytania  listy  Grzegorza  XIII  do  cara,  carowej  i  ca- 
i-ewiczów.  Niebawem  król  preeniósł  główną  kwaterę  do  Połocka.  Tu  po 
powrocie  Dzierżka  z  dziwacznym  a  grubiańskim  listem  cara,  przyjął 
18  lipca  carskich  posłów,  ofiarujących  Połock,  Wielkie  Łuki  i  tylko  4  zamki 
w  Inflantach.  Rozmawiał  także  z  nimi    legat   przez    tłumacza  Jasińskiego, 

2* 


—     20     — 

ale  się  niczego  nie  dowiedział.  Wreszcie  król  odprawił  posłów  z  ciętym  li- 
stem do  Iwana,  wzywając  go,  skoro  nie  chce  rozlewu  krwi  chrześcijańskiej, 
na  pojedynek,  i  21  lipca  ruszył  z  wojskiem  pod  Psków.  Legat  też  otrzy- 
mawszy list  żelazny  cara,  na  Orszę  podążył  do  pogranicznej  Dubrowny, 
skąd  pod  konwojem  60  jezdnych  30  lipca  stanął  w  zamku  Starycy,  gdzie 
rezydował  car  okrótny. 

Cztery  ceremonialne  posłuchania  u  cara  trwały  krótko,  zato  konfe- 
rencye  z  komisarzami  carskimi  Nikitą,  Romanowiczem  i  Iwanem  Bielskim, 
przeciągały  się  całemi  godzinami  aż  do  14  września,  a  były  tylko  czczą 
komedyą,  bo  wszelkie  wywody  legata  w  kwestyi  ligi  i  unii,  zbj^wali  mil- 
czeniem, wreszcie  zabronili  tłumaczowi  ich  powtarzać;  co  do  Inflant  zaś, 
oddawali  tylko  niektóre  zamki.  Nielepszy  odnosiły  skutek  memoryały  le- 
gata wręczone  carowi.  Więc  postanowił  sam  być  posłem  carskim  do  pol- 
skiego króla,  oblegającego  od  końca  lipca  Psków  i  stanął  w  obozie  dnia 
9  września. 

Nie  wesoło  się  tam  działo.  Psków  silnie  naturą  i  sztuką  obwaro- 
wany, z  20-ty8ięczną  dzielną  załogą,  odpierał  szturmy  zwycięsko,  pomimo 
szalonej  odwagi  Węgrów,  Niemców  i  Polaków.  Królowi  wnet  brakło  amu- 
nicyi  i  prochu,  sprowadzić  go  dopiero  musiano  z  Rygi;  brakło  i  piechoty 
i  co  gorsza  pieniędzy  na  żołd.  Dnia  4  i  5  października  padł  pierwszy  śnieg, 
chwyciły  ostre  mrozy;  zmęczone  oblężeniem  i  szturmami,  przeziębnięte 
i  niepłatne  wojsko,  poczęło  szemrać,  Litwini  zwłaszcza  oświadczyli  przez 
swych  rotmistrzów,  że  pójdą  na  zimowe  leże  w  kraj  cai'ski,  nawet  stary 
żołnierz,  co  to  pod  Gdańskiem  walczył,  czynił  schadzki,  rozprawiał  o  zale- 
głym żołdzie,  składał  paszkwile  na  hetmana  Zamojskiego.  Słowem,  demo- 
ralizowało się  wojsko,  groziło  dezercyą.  Na  radzie  wojennej  przeważało 
zdanie,  do  któi-ego  i  hetman  się  skłaniał,  zaniechać  przez  zimę  oblężenia, 
rozpuścić  ochotnika,  a  zaciężnem  wojskiem  cernować  twierdzę  aż  do  wio- 
sny. Król  jednak  trwał  upornie  przy  oblężeniu ;  nie  odstąpi,  dopokąd  twier- 
dzy nie  zdobędzie.  To  samo  oświadczył  Possewinowi,  słyszeć  nie  chcąc 
o  pokoju  bez  oddania  całych  Inflant.  Wiec  legat  wyprawił  do  cara  gońca 
Połońskiego  9  października  z  listem,  przedstawiając  mu  pewność  zdobycia 
Pskowa,  a  z  wiosną  marsz  króla  na  Moskwę.  Przez  cześć  jednak  dla  pa- 
pieża, król  gotów  wyznaczyć  posłów  do  zawarcia  pokoju.  Niech  uczyni  to 
samo  car  i  oznaczy  na  pograniczu  miejsce  do  układów;  on,  legat  papieski, 
zjawi  się  tam  jako  rozjemca. 

Ani  wątpić,  że  car  nie  zgodziłby  się  na  odstąpienie  całych  Inflant, 
a  tern  samem  na  zawarcie  pokoju,  gdyby  nie  to,  że  22  października  na 
zamku  w  Słobodzie,  zabił  swą  żelazną  laską  najprzód  synowę  brzemienną, 
za  to,  że  go  przyjęła  nieubrana,  potem  syna  Iwana,  który  ujął  się  za  żoną. 
Przj^gnębiony  podwójną  tą  zbrodnią,  skoro  odebrał  list  Possewina  z  d.  9  pa 
ździernika,  zwołał  dumę  i  oświadczył,  że  pilne  mu  już  zakończyć  wojnę, 
że  odda  Inflanty,  byle  mu  Wielkie  Łuki  i  zamki  moskiewskie  Polacy 
zwrócili.  Wobec  legata  i  Polaków  jednak,  należy  zachować  tajemnicę 
i  utrzymywać  dawne  Avarunki,  ułożone  w  Starycy.  Nazajutrz  list  carski  do 
Possewina  był  już  gotowy:  car  zgadza  się  na  kongres,  posłów  z  instruk- 
cyą   do  wsi    pogranicznej    Jamu   Zapolskiego   wyprawia.    Niech  przybywa 


21     — 


tam  legat  z  polskimi  posłami;  tymczasem  żądał  zawieszenia  broni  i  odstą- 
pienia lvróla  od  Pskowa. 


§.  10.  Układy  w  Jamie  Zapolskim  i  pokój.  —  Possewin  powiernikiem 
planów  wojennych  króla  Stefana  1581—1583. 

Sama  nadzieja  pokoju  wywołała  niesłychaną  radość  w  obozie  pskow- 
skim. Król  nawet,  pomimo  że  7  października  nadciągnęły  z  Rygi  wozy 
z  amunicyą  i  proctiami,  zaniechał  zamierzonego  szturmu  do  twierdzy,  wy- 
znaczył posłów:  Janusza  Zbarazkiego  wojewodę  bracławskiego  i  Ałbrychta 
Radziwiłła  marszałka  w.  1.  i  Haraburdę  jako  sekretarza  legacyi;  obstawał 
jednak  upornie  przy  oddaniu  całych  Inflant  .jako  nieodzownego  warunku 
pokoju;  wszelkie  perswazye  Possewina  nie  zdołały  go  zmiękczyć. 

Strapiony  tern  legat  wyruszył  29  listopada  z  tłumaczem  Wasylim 
Zamaskim  do  Jamu,  20  mil  od  Pskowa,  gdzie  już  nań  czekali  carscy  po- 
słowie: kniaź  Dj^mitr  Jelecki,  Roman  Olfirijew,  z  sekretarzem  Mikołajem 
Bassorką  i  tłumaczem  Świażewem.  W  kilka  dni  potem  nadjechali  polscy 
posłowie.  Ponieważ  kozacy  lirólewscy  spalili  wioskę  Jam,  iż  tylko  kilka 
kurnych  chat  pozostało,  i  te  zajęli  polscy  posłowie,  więc  legat  z  carskimi 
posłami  zamieszkał  w  odległej  o  2  mile  Kiwerowej  Horce  i  tam  odbywały 
się  układy,  od  12  grudnia  1581  do  15  stycznia  1582  r.,  a  więc  cały  miesiąc. 

Dlaczego  tak  długo?  Carscy  posłowie  musieli  zawrzeć  pokój,  bo 
tak  kazał  car,  choćby  kosztem  oddania  całych  Inflant.  Oni  zaś  udawali,  że 
Inflant  całych  ustąpić  pod  gardłem  im  nie  wolno;  targowali  się  więc  o  ka- 
żdą forteczkę  i  raz  po  raz  słali  gońca  z  zapytaniem  do  cara,  a  każda  taka 
posyłka  zabierała  10  dni  czasu.  Potem  taliże,  gdy  już  pokój  stanął  w  za- 
sadzie i  o  szczegóły  się  układano,  chcieli  koniecznie  zachować  choć  cień 
praw  carskich  do  Inflant  i  używali  do  tego  niegodnych  fortelów. 

Polscy  też  posłowie  nie  otrzymali  od  króla  pełnej  władzy,  jeno  od- 
nosić się  musieli  w  ważniejszych  punktach  do  Zamojskiego  pod  Pskowem, 
który  po  odjeździe  króla  na  Litwę,  dzierżył  komendę  najwyższą  i  prowa- 
dził oblężenie,  z  swej  zaś  strony  odnosił  się  do  króla,  co  znów  zabierało 
wiele  czasu.  Ten  nadzór  Zamojskiego  nad  układami  w  Kiwerowej  Horce 
dowodził,  że  król  nie  ufa  legatowi;  nie  ufał  mu  i  Zamojski,  poza  plecami 
jego  znosił  się  z  posłami,  a  w  listach  do  nich  zwał  go  »porywczym,  ambi- 
tnym, próżnym,  oszczerczym  przeniewiercą  Polaków*,  wysłał  nawet  Zół 
kiewskiego  na  przeszpiegi  do  Horki.  Zabolało  to  srodze  Possewina,  który 
ustawicznie  porać  się  musiał  z  chytrością  carskich,  porywczością  królew- 
skich posłów,  łatać  zgodę,  wiązać  zerwane  już  na  kilka  zawodów  układy, 
ale  wytrwał  w  swej  trudnej  roli  i  żelazną  iście  swą  energią  dokazal  tyle, 
że  28  grudnia  zgodzono  się  obustronnie  na  warunki  pokoju:  car  zatrzyma 
jeden  tylko  Nowogródek  inflancki,  całe  zresztą  Inflanty  (30  kilka  zamków) 
odda  królowi;  ten  zaś  zatrzyma  Połock  i  Wieliż,  resztę  zdobytych  zam- 
ków odda  carowi.  Po  aprobatę  tych  warunków  pokoju,  pchnął  legat  goń- 
ców do  cara  i  do  króla,  a  tymczasem  przystąpił  z  posłami  do  »formalnej« 
strony  pokoju,  co  zajęło  10  sesyi,  a  nie  obeszło  się  bez  burzliwych  sporów 
aż  do  dwukrotnego  zerwania  układów. 


—    22    — 

Carscy  bowiem  posłowie  domagali  się  najprzód,  aby  w  instrumencie 
pokoju  dano  carowi  tytuł  dominus  Livomae,  a  gdy  ich  z  tern  odrzucono, 
włożyli  w  swój  instrument  pokojowy,  że  car  oddaje  zamki  inflanckie, 
i>a  także  Rygę  i  Kurlandyę«,  które  przecie  nigdy  do  niego  nie  należały. 
Oburzeni  tą  czelnością  Polacy,  wyrzucili  carskich  posłów  za  drzwi.  Legat 
zażegnał  burzę,  ale  sam  przebyć  musiał  nową.  Instrument  pokoju  kończył 
się  słowy:  Tę  pokoju  ustawę  uchwaliliśmy  »wobecności  legata  Grzego- 
rza XIII«.  Carscy  posłowie  żądali  wykreślenia  tych  słów.  Possewin,  który 
w  całej  tej  legacyi  chwałę  Stolicy  Św.  miał  na  celu,  oburzony  tem  do  ży- 
wego, uchwycił  Olfirijewa  za  kołnierz,  potrząsl  nim,  ujął  potem  za  pętlice 
od  futra  i  wyniósł  za  drzwi.  Uczynił  to  samo  z  posłem  drugim  Jeleckim, 
wołając:  »precz  mi  stąd,  wynoście  się,  uie  mam  z  wami  nic  do  mówienia*. 
Poprawił  im  poseł  polski  Zbarazki:  » zbierajcie  wasze  manatki,  jutro  od- 
jeżdżacie*. Zrozumieli  nareszcie  carscy,  że  wszelkie  wybiegi  bezskuteczne 
i  15  stycznia  1582  r.  podpisali  instrument  »pokoju  zapolskiego*. 

Nie  był  on  dla  Polski  »wielkiem  nieszczęściem  i  nie  wytrącił  Stefa 
nowi  oręża  z  ręki  na  pokonanie  Moskwy*,  jak  twierdzi  wielu,  ale  w  ów- 
czesnych warunkach  »był  dla  króla  Stefana  i  dla  wojsk  polskich  pod 
Pskowem  prawdziwem  dobrodziejstwem*,  jak  tego  dowodzą  mnogie  doku- 
menta,  dyaryusze,  akta  kongresu  i  najnowsze  opracowania,  zwłaszcza  pro- 
fesora Zakrzewskiego  i  rosyjskiego  Jezuity  Pawła  Pierlinga.  Do  trudów 
bowiem  i  walk  oblężenia,  przyłączyły  się  okropności  moskiewskiej  zimy; 
mrozy  tak  silne,  iż  woda  wylana  w  powietrzu  się  ścinała.  »Pisać  Wmci 
o  nędzy,  którą  tu  cierpim,  nie  śmiem,  donosi  naoczny  świadek,  ks.  Pio- 
trowski marszałkowi  w.  k.  Opalińskiemu  z  pod  Pskowa  17  stycznia  —  nie 
jedno  ją  cierpieć,  ale  słyszeć  groźno.  Większa  część  wojska  wymarzła, 
trzecia  część  chora  leży,  tym  co  zostali,  od  mrozu  nosy,  nogi  odpadają, 
z  straży  muszą  pachołki  na  wozach  na  pół  martwe  do  obozu  odwozić.  Pan 
Bóg  tedy  niech  będzie  pochwalon,  że  dał  taką  persewerancyę,  która  sama 
na  nieprzyjacielu  wycisnęła  pokój*.  Zamilczał  o  tem,  że  żołd  skąpo  docho- 
dził, że  żołnierz  kożuszków,  a  często  i  ciepłej  strawy  nie  miał,  że  zaraźliwe 
choroby  307o  na  łoże  powaliły,  że  sam  hetman  już  z  początkiem  stycznia 
zwątpił,  czy  wytrwa  przy  oblężeniu  i  stał  gońców  do  Jamu,  zaklinając, 
aby  kończono  układy.  A  były  to  początki  boleści,  mrozy  wolniały  dopiero 
w  kwietniu,  i  na  tego  sojusznika,  zimę,  liczyli  snąć  carscy  posłowie,  wy- 
najdując coraz  to  nowe  zwłoki  do  zawarcia  pokoju.  Odstąpić  zaś  od  oblę- 
żenia, znaczyło  okryć  niesławą  króla  i  rycerstwo  i  rozzuchwalić  cara  i  do 
nowych  napaści  i  wojen  zachęcić. 

Pomijam,  że  ostatni  sejm  1581  r.  polecił  królowi  »kończyć  uciążliwą 
wojnę*,  że  dla  wielu  piekących  spraw  państwa,  obecność  króla  w  kraju 
była  konieczną;  to  tylko  dodam,  że  pokój  zapolski,  przywracający  Polsce 
Inflanty  i  Polock,  był  tylko  zawieszeniem  broni  na  lat  10,  że  po  śmierci 
Iwana  Groźnego  18  marca  1584  r.,  król  postanowił  Moskwę  orężem  do  Pol- 
ski przyłączyć  i  w  tym  celu  zwołał  radę  senatu  do  Lublina  w  sierpniu 
1584  r.,  na  którą  zawezwał  Possewina  i  wtajemniczając  go  w  plan  swój 
zawojowania  Moskwy,  a  potem  wojny  przeciw  Turkom,  dał  mu  listy  kre- 
dencyonalne  do  Grzegorza  XIII,  do  Wenecyan  i  księcia  Toskany  Fran- 
ciszka  Medici,  w  celu   wyjednania  subsydyów  pieniężnych.    »Impreza   mo- 


-     23     — 

skiewska«,  jak  ją  król  nazywał,  zrazu  źle  przyjęta  w  Rzymie,  nabrała 
aktualności  za  Syksta  V;  Possewin,  usunięty  w  lutym  1585  r.  z  woli  Grze- 
gorza XITI  od  spraw  publicznych  do  Brunsberga,  wezwany  przez  Syksta  V 
do  Rzymu  24  maja  1586  r.,  przedłożył  w  wrześniu  t.  r.  papieżowi  gotow\' 
projekt  zamienienia  Moskwy  w  ałiantkę  Polski  przeciw  Turkom;  albo  jej 
zawojowania  przez  króla  Stefana.  Sykst  przyjął  projekt  i  polecił  Possewi- 
nowi  do  wykonania,  mianując  go  10  listopada  swym  legatem  do  cara  Fie- 
dora i  swym  pośrednikiem  między  królem  a  sejmem  (na  styczeń  1587  r. 
zwołanym),  w  celu  uchwalenia  wojny  z  Moskwą  i  potrzebnych  na  nią  po- 
datków. Z  królem  Stefanem  wszedł  Sykst  w  listopadzie  1586  r.  w  poufną 
korespondencyę  i  zawarł  formalny  traktat  w  celu  pozyskania,  albo  zawo- 
jowania Moskwy,  aby  wraz  z  nią  i  Tatarami,  z  Wenecyą  i  książętami  wło- 
skimi wypowiedzieć  wojnę  Turkom,  a  na  »imprezę  moskiewską*  przezna- 
czył 25.000  dukatów  z  swego  skarbu. 

W  połowie  grudnia  1586  r.  opuścił  Possewin  jako  legat  do  Moskwy, 
z  nuncyuszem  polskim  Hannibalem  z  Kapuy,  Rzym,  gdy  w  Insbruku  do- 
szła go  wiadomość  o  śmierci  króla  Stefana  w  Grodnie,  która  rozwiała  jego 
i  Syksta  V  nadzieje. 

W  pięcioleciu  swej  karyery  dyplomatycznej  w  Polsce,  Possewin  ko- 
rzystając z  życzliwości  króla  Stefana,  stał  się  rzecznikiem  Jezuitów  pol- 
skich, w  Siedmiogrodzie  zwłaszcza,  w  InflanTiach  i  w  Krakowie. 


§.  11.  Król  Stefan  wprowadza  Jezuitów  do  Siedmiogrodu  i  Inflant.  — 
Wraz  z  Possewinem  otwiera  im  dwa  domy  w  Krakowie.  —  Za  przy- 
kładem króla,  panowie  i  biskupi  fundują  kolegia  w  Lublinie,  Kaliszu, 
Nieświeżu  i  Lwowie  1582—1584. 

Jeszcze  księciem  Siedmiogrodu  będąc,  postanowił  Stefan  Batory  Je- 
zuitom fundować  kolegium  i  szkoły  w  swem  księstwie.  Zostawszy  królem 
polskim,  uskutecznił  to  przez  brata  swego  Krzysztofa,  wojewodę  Siedmio- 
grodu 1579  r.,  osadził  Jezuitów  Leliusza,  Słowaka  i  Alojzego,  jako  misyo- 
narzy  przy  nadwornej  kaplicy  w  Białogrodzie;  O.  Jakóba  Wujka,  Szcze- 
pana Ariasa  Węgra  i  kilku  innych  w  Koloszwarze,  gdzie  z  wiosną  1581  r. 
otwarli  szkoły  gramat3i<;alne.  Po  Zapolskim  pokoju  1.582  r.,  szkoły  te  za- 
mienił król  przy  pomocy  legata  Possewina  na  kolegium  z  akademią,  na 
której  oprócz  humaniorów  i  retoryki,  wykładano  od  1584  r.  filozofię  i  teo- 
logię i  uposażył  6  wsiami.  Legat  fundował  przy  niem  seminaryum  papie- 
skie, 1586  r.  otwarto  bursę  na  80  ubogich  uczniów. 

Także  rezydencya  w  Białogrodzie  (Alba  Julia)  utrzymywała  szkołę 
gramatykę  i  humaniora,  a  na  dworze  książęcym  konwikt  dla  paniąt,  któ- 
rzy z  młodziutkim  księciem  Zygmuntem,  Ijratankiem  króla,  pobierali  nauki 
filozofii,  matematyki  i  etyki.  W  Waradynie  i  Zeplaku  u  granic  Turcyi, 
otwarto  domy  misyjne.  Cztery  te  osady  jezuickie  stanowiły  vice-prowincyę 
siedmiogrodzką,  zależną  od  prowincyi  polskiej  aż  do  r.  1599. 

Pokojem  Zapolskim  1582  r.  całe  Inflanty,  długiemi  wojnami  Szwe- 
dów i  Moskwy  srodze  spustoszone,   dostały  się  Polsce.   Król  Stefan  zamia- 


-    24    - 

nował  sufragana  wileńskiego,  26-letniego  Jerzego  Radziwiłła,  g-ubernato- 
rem  Inflant,  niebawem  12  marca  1582  r.  sam  zjechał  do  Rygi.  Towarzy- 
szyli mu  biskup  żmudzki  Gedroić,  gubernator  Radziwiłł,  kanclerz  litew- 
ski Wołłowicz,  hetman  litewski  Krzysztof  Radziwiłł,  Jezuici:  Skarga  i  La- 
terna;  24  marca  przybył  legat  Possewin,  wracający  z  Kremlina  od  cara 
Iwana,  który  uzyskawszy  pokój,  o  lidze  i  unii  nic  wiedzieć  nie  chciał. 
Z  nimi  to  naradzał  się  król  nad  przywróceniem  katolicyzmu  w  Inflantach, 
jak  to  był  legatowi  w  Wilnie  przyobiecał,  i  zostawiwszy  wolność  religijną 
protestantom,  przyjął  za  podstawę  dla  kultu  katolickiego  status  quo  za 
ostatniego  arcybiskupa  ryskiego  Wilhelma  (f  1566  r.),  fundował  biskup- 
stwo wendeńskie,  Jezuitom  zaś  kolegium  ze  szkołami  w  Rydze  25  czerwca 

1582  r.,  i  drugie  za  radą  Possewina,  w  Dorpacie  z  seminaryum  wielojęzy- 
cznem  dla  przyszłych  kapłanów  i  misyonarzy  Inflant. 

Do  Krakowa,  stolicy  królestwa,  przywiódł  z  sobą  Possewin,  jako  le- 
gat do  Szwecyi  i  wikaryusz  apostolski  do  krajów  północnych,  dwóch  Je- 
zuitów włoskich,  Odescalchiego  i  Ceriniego  w  marcu  1579  r.,  a  to  na  pro- 
śbę ks.  Płazy,  proboszcza  Św.  Szczepana  i  umieścił  ich  jako  misyonarzy 
przy  tymże  kościele.  Włochów  zastąpili  wnet  Polacy :  00.  Kasper  z  Czarn- 
kowa, Paweł  Boksza  i  Justus  Rab  i  rozwinęli  kapłańską  pracę  w  stolicy 
i  w  Wieliczce.  Trwała  ta  » misy  a  krakowska*  lat  4,  Jezuici  zapragnęli  mieć 
własny  kościół  w  środku  miasta,  upodobali  sobie  cmentarną  kaplicę  Św. 
Barbary,  tuż  obok  kolegiaty  Panny  Maryi.  Trudności  były  wielkie,  i  znów 
je  usunął  król  Stefan  na  prośby  Possewina,  który  jako  legat  papieski 
w  sporze  króla  z  Rudolfem  II  o  dwa  zamki  siedmiogrodzkie,  do  Krakowa 

1583  r.  przybył,  i  kościół  Św.  Barbary  dostał  się  Jezuitom.  Obok  niego  sta- 
nęła najprzód  rezydeneya,  potem  dom  profesów. 

Nie  dosyć  tego.  Possewin  chciał,  aby  zwyczajem  innych  prowincyi, 
nowicyat  zakonu  był  w  stolicy  królestwa.  Uprosił  więc  ks.  Płazę  i  króla 
Stefana  jako  kolatora,  że  kościół  Św.  Szczepana  z  probostwem  i  parafią 
oddany  został,  za  zgodą  biskupa  Myszkowskiego  a  dyspensą  Grzegorza  XIII 
Jezuitom,  a  przy  nim  dom  nowicyatu  otworzony. 

Exempla  trahunt.  Za  przykładem  króla  Stefana,  panowie  i  biskupi 
zakładali  Jezuitom  kolegia  i  szkoły  na  wielu  punktach  naraz,  W  Lublinie 
1582  r.  dwaj  rycerze:  chorąży  koronny  starosta  bory  sławski.  Bernard  i\Ia- 
ciejowski,  później  biskup  -  kardynał ,  i  rotmistrz  królewski  kasztelanie 
Mikołaj  Zebrzydowski,  później  wojewoda  krakowski,  herszt  rokoszu.  W  Ka- 
liszu 1582  r.  prymas  Stanisław  Karnkowski.  W  Nieświeżu  1584  r.  książę 
Mikołaj  Radziwiłł  Sierotka.  Do  Lwowa  wprowadził  Jezuitów  1584  r.  arcy- 
biskup lwowski  Dymitr  Solikowski  i  erygował  rezydencyę  1590  r.  Dzieje 
tych  kolegiów  opowiem  w  księdze  IV-tej. 


-    25    - 


ROZDZIAŁ  III. 


Jezuici  polscy  w  Szwecyi.  —  Śmierć  icróla  Stefana.  —  Zygmunt  III 
i  Jezuici.  1574-1586. 


§.  12.  Misya  polskich  Jezuitów  w  Szwecyi  1574—1586. 

Najazd  cara  Iwana  Groźnego  na  Inflanty  i  Estonię  1558  r.,  zmusił 
króla  Zygmunta  Augusta  do  szukania  sojuszu  z  Szwecyą  i  oparcia  go  na 
małżeństwie  swej  siostry  Katarzyny  Jagiellonki  z  księciem  finlandzkim 
Janem  Wazą,  młodszym  synem  króla  Gustawa  (f  1560  r.)  a  bratem  panu- 
jącego podówczas  króla,  szalonego  Eryka  XIV.  Po  detronizacyi  tego  sza- 
leńca na  sejmie  1569  r.,  książę  finlandzki  zasiadł  na  tronie  jako  Jan  III; 
pięcioletniemu  synowi  jego  Zygmuntowi  przyznane  prawo  następstwa 
w  Szwecyi  protestanckiej,  a  po  bezdzietnej  śmierci  ostatniego  Jagiellona 
Zygmunta  Augusta,  zyskał  je,  acz  po  kądzieli  tylko,  do  katolickiej  Polski. 

Jan  III  okazywał  się  skłonnym  do  katolicyzmu,  ale  nie  tego  »rzym- 
skiego*,  lecz  do  narodowego  szwedzkiego,  dla  którego  ułożył  »liturgię« ; 
królowej  jednak  Katarzynie  i  dzieciom,  Zygmuntowi  i  Annie,  zostawił  zu- 
pełną wolność  religijną,  i  pozwolił,  aby  świecki  ksiądz  Jan  Herbest,  mie- 
szkał na  dworze  sztokholmskim.  Uwiadomiony  o  tem  przez  królowę  i  Ho- 
zyusza  w  Rzymie,  Grzegorz  XIII,  zaprosił  1572  r.  króla  Jana  do  jedności 
z  Kościołem  katolickim.  Król  przyjął  wezwanie  i  zażądał  teologów  Jezuitów, 
z  który miby  mógł  dysputować  o  wierze,    »gdyż  ma  niektóre  wątpliwościt. 

Papież  posłał  mu  rektora  wileńskiego,  O.  Stan.  Warszewickiego  jako 
ablegata  swego,  ale  w  charakterze  posła  od  polskiej  królowej  Anny  do 
jej  siostry,  królowej  szwedzkiej  w  sprawie  sum  neapolitańskich. 

Dnia  16  lipca  1574  r.  stanął  Warszewicki  na  dworze  sztokholmskim 
i  bawił  dni  14.  Królowi,  dla  senatorskiego  rodu  i  wykwintności  w  obej- 
ściu, podobał  się  bardzo,  więc  też  w  swym  gabinecie,  bez  świadków,  czte- 
rogodzinne z  nim  staczał  dysputy  religijne  i  dawszy  się  przekonać  w  in- 
nych punktach  spornych,  uparł  się  przy  dwóch:  komunii  pod  dwiema  po- 
staciami i  żeń8tAvie  księży,  i  dał  jasno  do  zrozumienia,  że  jeżeli  papież 
»dyspensy«  na  nie  odmówi,  to  Szwecya  nie  będzie  katolicką.  Resztę  czasu 
poświęcił  ablegat  lekcyom  religii  z  Zysiem  i  Anulką,  która  potem,  jak  to 
matka  przeczuła,  została  gorliwą  luterką  i  nią  umarła;  konferencyom 
z  królową,  i  dwom  kazaniom  polskim  w  kaplicy  nadwornej  wobec  króla, 
który  w  więzieniu  gripsholmskiem  nauczył  się  po  polsku,  królowej  i  se- 
kretarza dwulicowego  Fechtena.  Przed  odjazdem  legata,  prosiła  go  kró- 
lowa, za  zgodą  króla,  aby  jej  kilku  Jezuitów  polskich  na  misyonarzy  na- 
dwornych przysłano.  Prosiła  o  to  samo  wraz  z  siostrą  Anną,  królową  pol- 
ską, jenerała  zakonu  Ewerarda  Mercuriani,  ale  dopiero  1578  r.  życzenie  jej 
spełnione  zostało. 


—    26    - 

Na  razie  przysłał  Grzegorz  XIII  w  kwietniu  1576  r.  nowego  able- 
gata,  Jezuitę  prow.  polskiej,  potem  litewskiej,  O.  Wawrzyńca  Nikolai,  na- 
wróconego przez  lowańskich  Jezuitów  protestanta  Norwegczyka,  i  dlatego 
pospolicie  Nonegus  zwanego,  w  towarzystwie  świeckiego  księdza  Feyta 
i  zdolnego  chirurga.  Przedstawili  się  w  Sztokholmie  jako  uczeni  badacze 
Szwecyi,  ale  wnet  okrzyknięto  ich  za  ukrytych  Jezuitów. 

Nie  zważając  na  to  O.  Nikolai,  mówiący  wybornie  po  szwedzku,  na- 
wiązał dobre  stosunki  z  arcj^biskupem  i  ministrami,  ogłosił  szereg  teolo- 
gicznych rozpraw  (odczytów),  na  które  tłumnie  się  zbierano,  i  dokazał  tyle, 
że  sam  biskup  i  ministry  prosili  króla,  aby  go  zatrzymał  w  stolicy  i  po- 
wierzył mu  reformę  nauk  teologicznych  (w  duchu  nowej  liturgii),  odda- 
wna  zaniedbanych. 

Z'  radością  uczynił  to  król,  w  nadziei,  że  Norvegus  zdobędzie  kredyt 
dla  jego  liturgii,  którą  przedrwiwały  nawet  przekupki. 

Już  jednak  w  wrześniu  1576  r.  ugrupowała  się  około  księcia  suder- 
mańskiego  Karola,  młodszego  brata  Icrólewskiego,  partya  obrońców  »wiary 
Gustawa  przeciw  liturgii  papistycznej*  króla.  On  zaś  upierał  się  przy 
niej,  i  przez  posła  swego,  Pontusa  de  la  Gardie,  domagał  się  dyspensy 
w  Rzymie,  co  do  mszy  Św.,  komunii  pod  dwiema  postaciami  i  żeństwa 
księży.  Nie  odmówił  mu  jej  odrazu  papież,  ale  ustanowił  osobną  »kongre- 
gacyę  kardynałów  dla  spraw  szwedzkich*,  do  króla  zaś  wysłał  w  wrześniu 
1577  r.  nowego  legata.  Jezuitę  Antoniego  Possewiua,  Mantuańczyka,  w  celu 
ułożenia  ostatecznych  warunków  unii  kościoła  szwedzkiego  z  Rzymem. 

Od  września  1577  r.  do  28  maja  1578  r.  dysputował  Possewin  z  nie- 
pospolitym dyalektykiem  królem  Janem  i  dokazał  tyle,  że  ten  16  maja  zło- 
żył potajemnie  wyznanie  katolickiej  wiary,  komunikował  pod  jedną 
postacią,  i  dał  obszerną  tolerancyę  katolikom  w  swem  państwie,  nie  odstą- 
pił jednak  od  żądania  dyspensy,  jako  warunku  nawrócenia  Szwecyi.  Od- 
jeżdżającego Possewina  prosiła  królowa,  zgadzał  się  na  to  król,  aby  jej 
przysłano  kilku  Jezuitów  polskich  dła  jej  pociechy  duchowej  i  religijnego 
wykształcenia  dzieci. 

Tyra  sposobem  powstała  misya  polska  w  Szwecyi  1578  r.,  00.  War- 
szewicki,  Wysocki,  Szymon  Nikowicz,  Stanisław  Rakowski  i  Wojciech 
Waldoceen,  zamieszkali  razem  z  00.  Nikolai  i  Goodem  w  osobnym  domu 
przy  nadwornej  kaplicy,  którą  król  wybudował,  żyli  wspólnie  z  pensyi 
króla,  mówili  kazania  polskie  dla  dworu  królowej,  szwedzkie  dla  wszyst- 
kich, słuchali  spowiedzi  i  otworzyli  szkołę  katolicką.  Warszewicki  zajął  się 
religijno-moralną  stroną  12- letniego  Zygmunta  i  Ann}',  bo  wszystkiem  in- 
nem kierował  ochmistrz,  protestant  Arnold  Grothusen,  któremu  król  dał 
krótką  instrukcyę:  » wychowasz  mi  syna  na  pociechę  obydwóch  królestw*. 

Tymczasem  rosła  opozycyjna  partya  księcia  Karola  sudermańskiego, 
a  protestanckie  dwory  nalegały  na  króla  Jana  coraz  natarczywiej,  aby  już 
raz  zerwał  »z  przebrzydłym  papizmem«.  Rozdrażniony  tern  król,  oczekiwał 
gorączkowo  dyspensy  z  Rzymu,  w  kraju  zaś  jednał  zwolenników  dla  swej 
liturgii,  zniechęcony  do  Jezuitów,  do  królowej  i  dzieci.  Nareszcie  w  sier- 
pniu 1579  r.  przybył  legat  Possewin  z  odmową  dyspensy  papieskiej 
i  w  dwóch  kilkogodzinnych  konferencyach  nie  zdołał  króla  przekonać^ 
ani  o  słuszności  odmowy,  ani  o  możliwości   unii   bez  owej  dyspensy.    Zde- 


—    27    — 

nerwowany  król,  wybuchał  gniewem,  stał  się  nieznośny  nawet  dla  ro- 
dziny. 

Morowe  powietrze  w  jesieni  t.  r.  wygnało  Jezuitów  na  poblizką  wy- 
spę Torvesund,  króla  z  dworem,  z  Warszewickim  i  Wysockim  do  Westeraes, 
w  Sztokłiolmie  pozostał  O.  Nokolai  dla  posługi  zapowietrzonych.  Papież 
ogłosił  jubileusz  za  Szwecyą,  odprawiała  go  królowa  z  dziećmi.  Gdy  król 
zabrać  chciał  z  sobą  Zygmunta  do  zboru  na  luterskie  kazanie,  królewicz 
odmówił;  uniesiony  tem  król  wyciął  mu  8  policzków,  nawymyślał  królo- 
wej, pogroził  Jezuitom.  Warszewicki  oświadczył  się  z  gotowością  wyjazdu, 
przypomniał  jednak  królowi  obowiązek  ojca  i  pana,  prowadzenia  syna 
i  poddanych  do  prawdziwego  Kościoła,  nie  do  luterskich  bóżnic.  Z  tem 
wszystkiem  duszno  było  na  dworze  w  Westeraes,  królewicz  chciał  uciec 
do  swej  ciotki  królowej  polskiej  Anny  w  Warszawie,  więc  królowa  matka 
na  święta  Bożego  Narodzenia,  zabrawszy  swój  dwór,  wyjechała  na  wyspę 
Torvesund  i  zajęła  się  gorliwie  edukacyą  dzieci,  w  czem  jej  pomagali 
Warszewicki  i  Possewin.  Tego  ostatniego  zawezwał  liról  na  sejm  18  lu- 
tego 1580  r.  do  Wadsteny,  umawiał  się  z  nim  o  oną  dyspensę  rzymską, 
obarczył  mnóstwem  politycznych  poleceń,  zabrał  z  sobą  na  letnią  rezyden- 
cyę  do  Stegebor  —  wreszcie  pożegnał  i  pozwolił  odjechać  13  sierpnia 
1580  r.  Unia  Szwecyi  z  Kościołem  przepadła  niepowrotnie,  ale  i  król  nie 
przeparł  swej  nowej  liturgii  »papistycznej«,  wzmogło  się  tylko  stronnictwo 
księcia  Karola  i  rozzuchwaliło  do  tyla,  że  20  maja  1580  r.  gmin  miejski 
podpalił  i  złupił  misyę  jezuicką  w  Sztokholmie.  Uszło  to  bezkarnie,  ale  nie 
powtórzyło  się  więcej. 

00.  Warszewicki,  Nikowicz  i  Rakowski  po  dawnemu  kapelanami 
królowej  i  jej  dworu.  O.  Wysocki  był  kapelanem  Brygidek  wadsteńskich, 
wnet  odwołany  do  Polski,  O.  Waldoceen  pracował  jako  ukryty  misyonarz 
w  stolicy.  Królewicza  Zygmunta  kapelanami  byli  dwaj  świeccy  księża, 
Ardulf  i  Magnus.  Taki  stan  misyi  przetrwał  do  śmierci  królowej  16  wrze- 
śnia 1583  r.  Umarła  ta  święta,  łagodna  a  miłosierna  pani,  wskutek  7-letnich 
cierpień  atrytyzmu,  na  rękach  prawie  Warszewickiego,  błogosławiąc  mę- 
żowi i  dzieciom.  Krótko  przed  śmiercią  uczyniła  legat  10.000  zip.  na  kole- 
gium szwedzkie  dla  6  alumnów  w  Brunsbergu. 

Król  Jan,  wyprawiwszy  królowej  katolicki  pogrzeb  15  lutego  1584  r. 
w  Upsali,  już  w  rok  potem  21  lutego  1585  r.,  ożenił  się  z  17-łetnią  Gunilą 
Bielke,  żarliwą  protestantką,  która  też  wkrótce  serce  starego  męża  nie- 
tylko  od  katolików,  ale  i  od  ulubionej  »liturgii«  odwróciła.  Za  jej  głównie 
wpływem,  przeszła  16-letnia  królewna  Anna  na  luteranizm,  w  nadziei 
prędszego  zamążwyjścia  za  którego  z  protestanckich  książąt.  Nie  wyszła, 
umarła  starą  panną  i  luterką  w  Brodnicy  1625  r.,  pochowana  w  Toruniu 
1636  roku. 

Chyliła  się  też  do  upadku  i  misya  polska.  Warszewickiego  odwołano 
1584  r.  do  Polski,  trzej  inni,  bez  żadnego  wpływu  i  powagi  na  zewnątrz, 
czuwali  nad  utwierdzeniem  w  katolicyzmie  królewicza  Zygmunta,  do  któ- 
rego on  się  też  śmiało,  otwarcie  przyznawał.  Zabawą  jego  była  rozmowa 
z  księżmi  kapelanami,  śpiew  z  ti-zema  wytwornymi  śpiewakami  włoskimi, 
których  mu  przysłał  Sykst  V  z  Rzymu,  i  częste  polowania.  Wnet  jednak 
w  lutym  1585  r.,   król   Jan   na    prośbę   młodej  małżonki  i  panów  szwedz- 


—    28    — 

kich,  kazał  Jezuitom  opuścić  Szwecyę,  pozostał  tyłko  O.  Wałdoceen,  naj- 
przód jako  spowiednik  królewicza,  potem  jako  ukryty  misyonarz  w  sto- 
licy. Na  żądanie  jednak  królewicza,  przybył  wkrótce  polski  Jezuita  O.  Ber- 
nard Gołyński  (Golinius,  Pruthenus)  jako  spowiednik,  z  towarzyszem  O.  To- 
maszewiczem,  którzy  też  Zygmuntowi,  jako  elektowi  polskiemu,  towarzy- 
szyli do  Polski  1587  r. 

§.  13.  Stan  Jezuitów  w  chwili  śmierci  króla  Batorego.  —  Charakter 
Zygmunta.    —    Jego    i    Jezuitów    polityka    względem    dyssydentów. 

1586-1608. 

Wśród  planów  wojennych  przeciw  Moskwie  i  Turcyi,  ułożonych 
z  Possewinem,  a  pochwalonych  i  popartych  przez  Syksta  V,  umarł  wielki 
Stefan  Batoiy  d.  12  grudnia  1586  r.  w  Grodnie,  w  którym  dla  siebie  rezy- 
dencyę  letnią,  dla  Jezuitów  kolegium  gotował.  W  dziesięcioleciu  jego  mą- 
drych rządów  i  pod  jego  opieką.  Jezuici  otworzyli  akademię  w  Wilnie,  ko- 
legia w  Połocku,  Rydze,  Dorpacie,  Koloszwarze,  Białogrodzie,  Krakowie 
(dwa  domy),  Kaliszu,  Lublinie,  Nieświeżu,  osiedlili  się  we  Lwowie  i  z  tych 
nowych  placówek,  jak  i  z  nieco  dawniejszych  w  Brunsburgu,  Pułtusku, 
Jarosławiu  i  Poznaniu,  rozpuścili  zagony  misyonarskie  literalnie  po  całej 
rzpltej,  aż  głęboko  w  Siedmiogród;  ogarnęli  swą  iście  apostolską  działal- 
nością dwór  królewski,  wszystkie  stany  i  warstwy,  miasta  i  miasteczka, 
wsie  i  obozy,  szpitale  i  więzienia,  a  nauczając  w  akademii  i  12  szkołach 
5.000  młodzieży,  odmieniali  z  korzenia  społeczeństwo  całe,  czyniąc  je  ka- 
tolickiem  a  światłem.  Kazaniami  ich,  dysputami,  uczonemi  książkami,  szko- 
łami i  obcowaniem  wreszcie,  dziesiątki  pańskich,  wpływowych  rodzin,  setki 
szlacheckich  domów,  tysiące  prywatnych  osób,  porzuciwszy  nowinki  reli- 
gijne, wróciły  do  wiary  ojców.  O  jedno  i  drugie,  o  oświatę  i  uskromienie 
różnowierstwa,  politycznie  także,  jako  czynnik  rozkładowy  szkodliwego, 
a  wzmożenie  się  katolicyzmu,  który  zawsze  był  podporą  tronu,  chodziło 
wielkiemu  Batoremu;  dlatego  z  obozu  pod  Gdańskiem  1577  r.  pisał  » Je- 
zuici są  mi  potrzebni* ;  dlatego  otaczał  się  chętnie  nimi,  Arias  i  Laterna 
byli  jego  spowiednikami  i  kaznodziejami,  fundował  6  kolegiów,  dopomógł 
do  założenia  innych,  i  prawie  w  przededniu  śmierci,  układał  z  prowincya- 
łem  Campanem  fundacyę  dwóch  naraz  kolegiów,  w  Grodnie  i  Brześciu  li- 
tewskim. 

Nigdy  może  zakon  nie  stał  w  Polsce  na  takiej  wyżynie  duchowej 
i  świetności  akcyi  SAVojej,  jak  za  tego  króla,  bo  sam  szerokiej  głowy  i  dziel- 
nej energii,  umiał  i  chciał  go  użyć,  siły  jego  wyzyskać  i  pójść  mu  we 
wszystkiem  na  rękę. 

Podobny  mu  był  w  szacunku  i  życzliwości  dla  zakonu  następca  jego 
Zygmunt  III,  ale  nie  posiadał  ani  tej  bystrości  umysłu,  ani  tej  dzielności 
charakteru,  która  daje  inicyatywę,  kierunek,  porywa  z  sobą  do  śmiałych 
a  mądrych  czynów,  jaką  odznaczał  się  wielki  Batory.  Owszem,  urodzony 
w  więzieniu,  wychowany  w  sekciarskiej,  dusznej  atmosferze  sztokholm- 
skiego dworu,  zamknięty  był  w  sobie  i  małomówny;  »dowcipu  i  usposo- 
bienia nieco  ociężałego  i  nie  bardzo  pojętnego*,  jak  się  o  nim  wyraził 
Possewin,  i  dlatego   powolny  w  myśleniu  i  uparty  w  postanowieniu  i  dla- 


-    29    - 

tego  raz  po  raz  popełniał  błędy,  które  się  ciężko  odbiły  na  długiem  jego 
panowaniu.  Zato  pomiędzy  współczesnymi  monarchami,  odznaczał  się  nie- 
zrównaną prawością  i  zacnością  charakteru,  głęboką,  z  przekonania  płynącą 
wiarą  i  pobożnością,  szczerem,  nie  dla  politycznych  rachub  przywiązaniem 
do  Stolicy  św.  i  Kościoła,  i  umiał,  jak  żaden  z  królów  po  nim,  zachować 
majestat  korony  i  powagę  rzpitej  na  zewnątrz. 

Wiemy,  że  w  wychowaniu  jego,  tylko  religijno-moralna  strona,  naj- 
piękniejsza w  Zygmuncie,  powierzona  była  przez  lat  10  Jezuitom,  zwłaszcza 
Warszewickiemu,  formował  zaś  charakter,  kształcił  umysł  jego  sam  król 
Jan,  i  ochmistrz  Grothusen,  o  którego  naukowo-politycznem  uzdolnieniu 
nie  wiele  wiemy.  Także  w  ełekcyi  Zygmunta,  Jezuici  nie  wzięli  żadnego 
udziału;  Possewin  usunął  się  do  Brunsberga,  wnet  powrócił  do  Włoch 
i  osiadł  w  Padwie;  dla  nich  był  arcyksiąźę  Maksymilian  i  każdy  król  ka- 
tolik równie  dobrym.  Gdy  jednak  większość  narodu  obrała  Zygmunta  kró- 
lem, a  Maksymilian  popierał  swój  wybór  orężem,  obiegł  Kraków  i  taje- 
mnemi  poselstwy  i  listami  pozyskać  chciał  (w  pażdz.  1589  r.)  krakowskich 
Jezuitów,  zwłaszcza  Skargę,  dla  swej  sprawy,  to  oni  list  oddali  hetmanowi 
Zamojskiemu,  i  z  ambony  ostrzegli  miasto  przed  podobną  pokusą. 

Dnia  9  grudnia  1587  r.  wjechał  uroczyście  22- letni  król  Zygmunt  do 
Krakowa.  Przybyli  z  nim  dwaj  Jezuici,  Gołyński  spowiednik,  Tomaszewicz 
kapelan  i  zamieszkali  w  domu  św.  Barbary,  Na  miejsce  Tomaszewicza  po- 
wołał król  w  roku  następnym  »złotoustego«  Skargę  na  kaznodzieję. 

I  on  mieszkał  u  św.  Barbary  i  tylko  przez  10  lat  od  1.592  do  1602  r. 
razem  z  Gołyńskim  zajął  dwa  pokoje  na  zamku  królewskim.  Obydwaj 
towarzyszyli  królowi  do  Rewia  na  zjazd  z  jego  ojcem,  Janem  III  szwedzkim, 
w  wrześniu  i  pażdz.  1589  r.  Wiadomo,  że  na  owym  zjeździe  powrót  Zy- 
gmunta do  Szwecyi  był  już  postanowiony,  na  tronie  polskim  miał  zasiąść 
arcyksiąźę  austr.  Ernest.  Cóż  na  to  Jezuici?  Odradzali  usilnie,  przypomi- 
nając religijno- polityczne  obowiązki  króla,  a  gdy  go  nie  przekonali,  Go- 
łyński 3  pażdz.  »pożegnał«  króla;  Skarga  uczj^nił  to  5  paźdz.,  ale  król 
•żegnania  nie  dozwolił*  i  nazajutrz,  6  pażdz.  o  godz.  3  popołudniu  ogłosił 
rozkazy  »do  powrotu  do  Polski*  na  dzień  21  paźdz. 

Głos  powszechny  zmianę  tę  w  um^^śle  króla  przypisał  perswazyom 
Skargi.  On  też  przez  lat  23  w  kazaniach  swych,  zwłaszcza  sejmowych 
i  w  pismach  stawał  odważnie  w  obronie  powagi  tronu  i  władzy  królewskiej, 
nie  oglądając  się  na  przymówki  różnowierców,  iż  doradza  absolutum  domi- 
nium, tj^ranię;  on  karcił  bez  ogródki  butę  i  prywatę  »królików«,  magnatów 
polskich;  swywolę  i  anarchią  szlachty,  skąpstwo  dla  rzpltj,  chciwość,  okru- 
cieństwo dla  poddanych;  co  więcej,  piętnował  niesprawiedliwe  prawa,  na- 
zywając je  »przeklęte«;  wykazywał,  jak  różnowierstwo  sieje  niezgodę,  a  ta 
•niezgoda  niewolę  na  nas  przywiedzie*.  Słowem,  Ayj-stąpił  jako  rzecznik 
publiczny  tronu,  rządu  i  ładu,  jako  uosobienie  sumienia  publicznego,  które 
karci  wszystko  co  złe,  prawa,  zwyczaje  i  ob3'czaje  i  nawołuje  do  poprawy 
bez  względu,  czy  to  są  instytucye  jak  sejmiki,  sejmy  i  trybunały,  czy  l?or- 
poracye  i  stany  jak  duchowieństwo  i  szlachta,  czy  ludzie  prywatni  i  d}'- 
gnitarze  rzpltj. 

To  samo  co  Skarga,  czynili,  każdy  w  swoim  zakresie,  inni  Jezuici  — 
byli  wyznawcami  zasad  powagi  Kościoła  i  tronu;  zwolennikami  prawowitej 


—     30    — 

władzy,  ładu  i  porządku;  potępiali  anarcliię,  swywolę  i  Icażdą  niesprawie- 
dliwość bez  różnicy  stanu  i  osób.  Ta  ich  była  polityka,  innej  oni  nie  mieli, 
i  nadaremnie  pyta  kto  o  nią. 

A  Zygmunt  III?  » Piętnem,  wybitnem  rządów  Zyg-munta  III,  słowa 
są  historyka  Szujskiego,  w  polityce  zewnętrznej  i  wewnętrznej,  był  punkt 
widzenia  katolicki.  W  zasadzie  słuszny,  bronił  on  Polslię  na  zewnątrz  od 
osamotnienia,  stanowił  ją  w  jednej  linii  obronnej  z  Rzymem,  cesarzem 
i  Hiszpanią...  I  wewnątrz,  jako  dążący  do  unifikacyi  religijnej  ogromnej 
przestrzeni  (Rusi)  rzpitj,  Zygmunt  III  miał  w  zasadzie  racyę...  Dla  prze- 
budowania społeczeństwa  na  jednolite  katolickie,  czynił  wiele  i  skutecznie*. 
Potrzeba  było  tylko  zmienić  »najswawolniejszą,  najniepraktyczniejsząc  formę 
rządu,  a  tego  Zygmunt  nie  umiał  i  nie  chciał.  »Polityka  jego  z  sumienia 
i  przekonania  czerpana,  wchodzi  w  kompromis  z  fałszywą,  niemożliwą 
formą  rządu.  Szacunku  nie  odmówili  mu  współcześni,  nie  odmówi  historya, 
winę  niepodolania  wielkim  zadaniom  w  przeważnej  części  naród  na  siebie 
wziąć  mxisi«. 

A  wiec  wielkich  planów  Batorego  zawojowania,  lub  sprzymierzenia 
najprzód  Moskwy,  a  potem  razem  z  nią  zawojowania  Turcyi  groźnej  chrze- 
ścijaństwu, Zygmunt  nie  przyswoił  sobie,  ani  nawet  do  ligi  Św.,  propago- 
wanej przez  Klemensa  VIII  i  jego  nuncyuszów,  pomimo,  że  rwało  się  do 
niej  jego  serce,  nie  przystąpił,  ale  owszem  za  wolą  sejmu  1595  r.  odnowił 
przymierze  Polski  z  Turcyą.  Za  to  pragnął  zjednoczenia  religijnego  różno- 
wierców,  już  znacznie  przerzedzonych  za  poprzedniego  panowania,  a  bar- 
dziej jeszcze,  dysunickiej  sześcio  milionowej  Rusi,  nie  środkami  gwałto- 
wnymi jak  konfiskaty,  więzienia,  wygnania,  ale  moralnymi,  rozumiejąc 
doskonałe,  że  jak  różnice  i  waśnie  religijne  osłabiają,  tak  jedność  religijna 
wzmocni  wątły  organizm  rzpltej.  I  w  tern  pomagali  mu  dzielnie  Skarga 
z  Jezuitami,  on  zaś  fundował  im  jedne  kolegia,  pomagał  do  fundacyi  dru- 
gich, i  okazywał  im  zawsze  i  wszędzie  łaskę  królewską. 

Pierwsza,  najlegalniejsza  zresztą  broń,  jakiej  za  poradą  nie  Jezuitów, 
ale  nuncyusza  Aldobrandini  użył  przeciw  różnowiercom,  była  ta,  że  korzy- 
stając z  królewskiego  prawa  rozdawnictwa  wakancyi,  a  mając  przy  równej 
zasłudze  do  wyboru  między  różnowiercą  a  katolikiem,  na  świeckie  dygni- 
tarstwa,  urzędy  i  starostwa  forytował  katolika.  Dostawały  się  one  i  różno- 
wiercom i  karcił  go  o  to  tenże  Aldobrandini  już  jako  papież  Klemens  VIII, 
pisząc  1  lutego  1592  r. :  »T3'mczasem  słyszę,  że  w  sprawach  publicznych 
heretycy  urzędy  piastują  i  w  senacie  siedzą.  Błagam...  abyś  temu  złemu 
zapobiegł*. 

Druga  broń  była  aktem  sprawiedliwości.  Przypominam,  że  1552 
i  1555  r.  Zygmunt  August  przez  t.  z.  interim  zawiesił  jurysdykcyą  biskupią, 
a  starostom  zabronił  wykonywać  wyroki  tejże  jurysdykcyi.  Było  to  rozpo- 
rządzenie tymczasowe,  okolicznościami  czasu  i  ludzi  wywołane.  Na  protesty 
nuncyuszów  Mantuata  i  Commendoniego  odwołał  je  i  zniósł  sam  król  August 
»mandatem  do  wszystkich  urzędów  królewskich*  20  października  1568  r. 
i  drugim  mandatem  1569  r.  do  urzędów  królewskich  i  miejskich,  ale  man- 
datów tych  nie  wykonano. 

Otóż  Zygmunt  III  na  prośbę  synodu  piotrkowskiego  1589  r.  tą  samą 
królewską  władzą  zniósł  raz  jeszcze  interim,  biskupom  przywrócił  ich  jurys- 


-    31    - 

dykcye,  a  wojewodom,  starostom  i  starostw  dzierżawcom  mandatem  9  pa- 
ździernika 1592  r.  rozkazał,  aby  po  dawnemu  wyroki  biskupie  sueculari 
brachio  popierali,  siźby  biskupi  urząd  swój  i  jurysdykcyę  swobodnie  i  bez 
niczyjej  przeszkody  wykonywać  mogli*.  A  nadto  on  sam  w  dobrach  kró- 
lewskich i  starostwach  kazał  kościoły  zabrane  katolikom  na  zbory  róźno- 
wiercze,  przywrócić.  Uczynili  to  samo  nawróceni  do  wiary  ojców  panowie 
i  szlachta  w  swych  dobrach,  i  jak  przedtem  ich  ojce  i  dziady  wyganiali 
księżą  katolicką,  tak  oni  korzystając  z  praw  dziedzica,  rozpędzali  mini- 
strów i  zajmowane  przez  nich  zbory  oddawali  katolikom  jako  ich  dawną 
własność. 

Czynili  to  samo  biskupi  w  swych  dyecezyach,  po  miastach  zwłaszcza, 
a  gdy  napotkali  na  opór,  wzywali  pomocy  króla  i  jego  starostów.  Tym 
sposobem  setki  gmin  dyssydenckich  pozostały  bez  zboru,  bo  rzadko  która 
miała  zbór  z  nowa  postawiony,  albo  była  w  stanie  wybudować  zbór  nowy. 
Pamiętać  też  należy,  że  różnowierstwo  w  Polsce  było  egzotyczną  rośliną, 
pielęgnowała  ją  swywola  i  żądza  nowinek,  korzenia  głębszego  nie  zapu- 
ściła nigdy.  Wnet  ją  porzucili  hojni  panowie,  magnaci,  za  ich  przyldadem 
szlachta.  Powymierali  też  pierwsi  jej  krzewiciele,  kłótliwi,  ale  zuchwali 
i   uczeni,    i  nie  zostawili    następców,    bo  nie  miał  ich  kto  żywić  i  płacić. 

Szkołami  też  jezuickiemi  i  misyami,  co  rok  nawracały  się  dziesiątki 
różnowierców,  znacznych  rodem  i  majątkiem.  Pracowały  nad  ich  nawró- 
ceniem i  inne  zakony,  odrodzone  duchem  i  silne  liczbą,  bo  szkoły  jezuickie 
dostarczały  im  co  rok  nowych  kandydatów.  Tak  więc  bez  opresyi  i  gwał- 
tów, różnowierstwo,  w  wiecznej  zresztą  niezgodzie  i  swarach  z  sobą,  słabło, 
topniało,  nikło.  Zarzut  prześladowania  różnowierców,  którym  wielu  histo- 
ryków obarcza  Zygmunta  III,  jest  bezpodstawny. 

Jezuitom  w  walce  z  różno wiercami  hetmanił  Skarga;  »Upominaniem 
do  ewanjelików«  wskazał  broń  i  wytknął  plan  walki.  Na  pierwszy  ogień 
wysłał  biskupów,  oni  niech  reformują  kler,  zaprawiając  go  do  czystości 
obyczajów,  nauki,  pilnowania  służby  bożej;  Oni  niech  zakładają  seminarya, 
kolegia,  szkoły,  z  którychby  wyszli  uczone  doktory  i  mistrze  i  kaznodzieje 
wymowne.  Za  biskupami  pójdą  księża,  pójdą  Jezuici,  i  do  nich  to  wołał: 
»miłujcie  dusze  ludzkie  i  krew  Chrystusową  dla  nich  rozlaną,  a  nie  długo 
heretyki  pokonamy  prawdą,  pismem,  kazaniem,  dysputacyą,  przykłady, 
miłością  ku  nim  i  ludzkością,  modlitwą  za  nie  i  gęstemi  u  Św.  ołtarzy 
ofiarami.  Toć  są  nasze  wojska  i  na  taką  przeciw  wam  (różnowiercom)  wojnę 
wołają  i  lud  pobudzają*. 

Plan  Skargi  wykonać  dopomógł  król  Zygmunt.  Już  Batory  mianował 
na  biskupstwa  mężów  »godnych  i  prawdziwie  kościelnych*.  Czynił  to  samo 
Zygmunt  III;  nominacyę  biskupów  i  prałatów  uważał  za  kwestyą  sumienia 
i  radził  się  w  niej  często  swoich  .spowiedników  Jezuitów;  to  też  w  długim 
szeregu  biskupów  z  jego  nominacyi,  nie  znajdziesz  ani  jednego,  któryby 
był  »lichą  kreaturą*,  a  byli  między  nimi  biskupi  wielcy  i  senatorzy  mądrz}': 
Maciejowscy,  Gębiccy,  Radziwilły,  Wężyki,  Wołuccy,  Wojnowie,  Szyszkowscy 
itd,,  którzy  w  walce  z  różnowierstwem  niemal  dosłownie  wykonali  plan 
Skargi.  Wykonali  go  i  Jezuici,  w  szkołach,  na  ambonie  i  w  misyach.  Ka- 
tolicyzm wzmagał  się,  potężniał,  czuł  się  »panią  i  gospodynią*  w  Polsce, 
a  różnowierstwo  przerzedzone  i  bezsilne,  zeszło  do  roli  »komornicy*,  która 


—    32    — 

tyle  ma  prawa  i  swobody,  ile  i  co  jej  pani  domu  mieć  pozwoli.  Wykazywał 
to  dowolnie  Skarga  w  kazaniach  i  w  szeregu  rozpraw  ulotnych  1592  i  1593  r., 
jak  »Upominanie  do  ewanjelików«  —  » Proces  konfederacyi  dyssydentów 
(1573  r.)  o  pokój  religii  wczety*  —  ^Przestroga  do  katolików  o  zachowaniu 
się  z  heretykami*. 

Rzecz  jasna,  że  nie  godzili  się  na  tę  rolę  różnowiercy,  że  rewindy- 
kacyę  kościołów  i  fundacyj  katolickich  uważali  za  gwałt  i  prześladowanie 
i  dlatego  gravamina  swe  wnosili  na  sejmy  1601,  1603,  1605,  1606  r.  —  bez- 
skutecznie, więc  przystąpili  tłumnie  do  rokoszu  Zebrzydowskiego. 


ROZDZIAŁ  IV. 

Udział  Jezuitów  w  Unii    brzeskiej   i   sprawie   Dymitra  Samozwańca 

1595—1606. 


§.   14.    Unia    Rusi    z    Rzymem    w    Brześciu    litewskim    przygotowana 
przez  Jezuitów  1577—1596. 

Pierwszy,  który  zwrócił  uwagę  na  grecką  schizmę  6-milionowego 
narodu  Ruskiego  i  zajął  się  smutną  dolą  » Cerkwi  ruskiej*,  był  znowu 
Skarga,  w  kazaniach  swych  wileńskich  i  w  dziele  »0  jedności  Kościoła 
Bożego  pod  jednym  pasterzem*  1577  r.,  które  ^bogatsza  Ruś  wykupiła  i  po- 
paliła*, więc  wydał  je  powtórnie  1589  r.  Polityczną  doniosłość  religijnej 
unii  Rusi  przedstawił  Batoremu  i  Zamojskiemu  legat  Possevino,  w  Wilnie 
w  maju  1582  r.  Jezuita  Herbest  przez  22  lata  »apostoł  Rusi*  misyami  swemi 
i  książką:  » Wiary  Kościoła  rzymskiego  wywody  i  greckiego  niewolstwa 
historya*  1586  r.;  Jezuici  jarosławscy  i  lwowscy  misyami  swemi  na  Rusi, 
Pokuciu,  Wołyniu,  Podolu,  Ukrainie,  pozyskali  Rzymowi  kilka  książęcych 
i  kilkadziesiąt  szlacheckich  rodzin  ruskich,  prawda  że  nie  zawsze  z  schizmy, 
bo  częściej  z  kalwinizmu  i  aryanizmu,  do  którego  »porzuciwszy  starą 
grecką  wiarę*  przeszli.  Był  więc  grunt  pod  unię  przygotowany.  Myślał 
o  niej  »8tary  lis*  ks.  Konstanty  Ostrogski,  którego  dumie  pochlebiało  być 
»reformatorem  Cerkwi  ruskiej*,  naturalnie  według  swej  głowy,  żądał  np. 
»naprawy  zwłaszcza  k o ł o  sakramentów  i  innj^ch  wymysłów  lu- 
dzkich*; znosił  się  w  tej  sprawie  z  ruskimi  władykami,  z  nuncyuszem 
Bolonetti  i  z  Possewinem  1583  i  1584  r.  Nie  on  jednak,  ale  kasztelan  nie- 
gdyś brzeski,  władykał  A^odzimirski  Hipacy  Pociej  i  Terlecki  władyka  łucki, 
obydwaj  .przez  biskupa  łuckiego  Maciejowskiego  pozyskani,  dali  początek 
i  poprowadzili  dzieło  unii  do  końca.  Dopomógł  im  Skarga,  bo  wyjednał 
u  króla  przyspieszenie  tej  sprawy  i  600  złp.  na  podróż  rzymską  z  obe- 
dyencyą  do  Klemensa  VIII. 


—     33     — 

Na  synodzie  brzeskim  od  6—10  pażdz.  1596  r.,  Skarga  był  jego  sekre- 
tarzem 1  pisarzem,  Jezuici:  Laterna,  Nahaj  i  Rab,  teologami;  ale  do  dys- 
puty z  dysunitami  nie  przyszło,  bo  ci  z  legatem  patryarchy  carogrodzk. 
Niceforem  i  kciem  Ostrogskim  na  czele,  urządzili  osobny  soborczyk  w  Brze- 
ściu, i  na  synod  się  nie  zjaAvili.  Wiadomo,  że  \vładjx3 ,  przemyski  Kope- 
styński  i  lwowski  Bałaban,  lubo  akt  unii  podpisali,  pozostali  jednak  w  schi- 
zmie, która  pod  osłoną  najprzód  kcia  Ostrogskiego,  potem  kozaków,  intrygą 
emisaryuszów  carogrodzkich  patryarchów,  zuchwalstwem  i  uporem  bractw 
stauropigialnych  podsycana  i  zasilana,  rozdzieliła  Ruś  na  dwoje,  i  dopiero 
S3'nodem  zamojskim  1720  r.  zniesioną  została. 

Jak  walną  usługę  oddali  Jezuici  unii,  reformą  jedynego  ruskiego 
zakonu  Bazylianów,  każdy  łatwo  pojmie.  Z  unią,  z  »rzymską  wiarą«,  przyj- 
mowała Ruś  szlachecka  i  inteligentniejsza,  a  nawet  Bazylianie,  także  »ob- 
rządek  rz^^mski*,  latynizowała  się  i  polszczała.  Dlaczego?  Bo  łaciński  ob- 
rządek był  panujący  w  Polsce,  miał  episkopat,  zasiadający  w  senacie,  miał 
liczny  i  wykształcony  kler  świecki  i  zakonny  i  bogatą  literaturę  religijną, 
czego  ruska  Cerkiew  nie  miała.  Jezuici  też,  którym  nie  o  narodowość  ruską 
czy  polską,  ale  o  zbawienie  dusz  Judzkich  chodziło,  przekonani  byli,  że 
wobec  nieuctwa  ruskiego  kleru,  (Bazylianie  zrazu  nieliczni,  dopiero  w  po- 
łowie XVII  wieku  zaczęli  rozwijać  swą  działalność),  wobec  braku  katoli- 
ckich ksiąg  ruskich,  łatwiej  się  zbawić  w  rzymskim  obrządku,  jak  w  ruskim 
i  to  przekonanie  swoje  oznajmili  Rzymowi. 

Nie  ulega  wątpliwości,  że  głównym  powodem  nieprzyjęcia  unii  przez 
władyków  przemyskiego  i  lwowskieg'o  1596  r.,  równie  jak  słabego,  zbyt 
powolnego  rozwoju  unii  a  przechodzenia  na  latynizm,  była  ta  okoliczność, 
że  wbrew  paktom  unii,  1595  r.  spisanym,  odmówiono  biskupom  ruskim 
senatorskiej  godności,  i  niedopuszczono  nawet  samemu  metropolicie  zasiąść 
"W  senacie,  chociaż  dopominał  się  o  to  Klemens  VIII  na  4  zawody  u  króla 
i  jego  ministrów.  Stało  się  to  głównie  winą  oporu  łacińskiego  episkopatu,  który 
z  wyjątkiem  Maciejowskiego,  Sollkowskiego  i  kard.  Radziwiłła,  niedowierzał 
unii,  traktował  z  góry  ruskich  swych  kolegów,  jakoby  niższych  od  siebie, 
bo  skromniej  uposażonych. 

Jezuici,  a  nawet  Skarga,  zachowali  w  drażliwej  tej  ale  doniosłej 
sprawie  neutralność.  Dlaczego?  Przypuszczam,  że  równie  jak  król,  nie  chcieli 
sprzeciwić  się  potężnemu  episkopatowi  łacińskiemu. 


§.  15.  Dymitr  Samozwaniec  i  Jezuici.  1604—1608. 

Głośnym  na  całą  Europę  wypadkiem,  było  zjawienie  się  w  Polsce 
Dymitra  Samozwańca,  cara  Moskwy,  Powszechnie  przj^pisywano  autor- 
stwo jego  Jezuitom  —  oni  zaś  podrzędną  i  to  czysto  religijną  odegrali 
w  nim  rolę. 

Kto  był  Dymitr  Samozwaniec?  do  dziś  nie  wiadomo,  ani  jaką  drogą 
dostał  się  do  Brahina  na  dwór  kcia  Adama  W^iśniowieckiego  1608  r.  To 
pewna,  że  książę  Adam  uznał  go  za  prawdziwego  Dymitra,  syna  Iwana 
Groźnego,  i  polecił  go  bratu  swemu  stryjecznemu  Konstantemu  Wiśnio- 
wieckiemu,    wojewodzie   kijowskiemu,   ten   zaś   wysłał  go  na  dwór   swego 

JEZUICI    W    POLSCE.  O 


~     34     — 

teścia   Jerzego    Mniszcha,    wdy    sandomirskiego.     Tu    poznawszy   Marynę, 
zakochał    się    Dymitr,    prosił  i  otrzymał   jej  rękę.    W  październiku  1603  r. 
Mniszecłi  i  Wiśniowiecki  powiadomili  o  zjawieniu  się  Dymitra  króla,  nun 
cyusz  zaś  Rangoni  papieża  Klemensa  YIII. 

W  marcu  1604  r.  na  życzenie  króla,  Wiśniowiecki  przywozi  Dymitra 
do  Krakowa,  umieszcza  go  w  kamienicy  Mniszcha,  który  na  cześć  mnie- 
manego carewicza  wydaje  wielki  obiad. 

Zdania  rady  senatu  były  podzielone.  Kanclerz  w.  1.  Lew  Sapieha, 
prymas  Tarnowski,  bisk.  krak.  Maciejowski,  wda  Zebrzydowski,  głosowali 
za  podjęciem  sprawy  Dymitra,  w  nadziei  skojarzenia  unii  i  wieczystego 
sojuszu  Polski  z  Moskwą.  Król  przychylił  się  do  tego  zdania,  d.  15  marca 
przyjął  na  publicznem  posłuchaniu  Dymitra,  dał  wymijającą  ale  łaskawą 
odprawę,  a  nie  mogąc  bez  sejmu  wmieszać  siebie  i  rzpltą  w  jego  sprawę, 
pozwolił,  aby  ją  podjęli  panowie  polscy  na  własną  rękę,  pod  przewodni- 
ctwem Jerzego  Mniszcha.  Wnet  potem,  19  marca,  Dymitr  miał  posłuchanie 
u  nuncyusza;  dzięki  agitacyi  Mniszcha,  stał  się  osobą  głośną,  senatorowie 
i  prałaci  składali  mu  wizj^ty. 

Złożył  mu  ją  81  marca  także  prepozyt  domu  św.  Barbary,  Kasper 
Sawicki  —  i  tu  dopiero  rozpoczyna  się  czysto  religijna  rola  Jezuitów. 
Skarga,  Sawicki,  Grodzicki  i  Barcz,  mieli  w  pierwszej  połowie  kwietnia 
1604  r.  cztery  konferencj^e  z  Dymitrem,  nie  o  polityce,  ale  o  pochodzeniu 
Św.  Ducha,  o  komunii  pod  jedną  postacią,  o  prymacie,  czyścu,  odpustach. 
Rezultat  konferencyi  był  ten,  że  d.  17  kwietnia  Dymitr  przybrany  w  ka- 
picę  arcybractwa  Miłosierdzia,  wprowadzony  przez  Zebrzydowskiego  do 
domu  Św.  Barbary  do  celi  O.  Sawickiego,  odprawił  przed  nim  spowiedź 
z  całego  życia  i  złożył  wyznanie  katolickiej  wiary,  komunię  zaś  św.  i  bierz 
mowanie  przyjął  24  kwietnia  w  kaplicy  nuncyatury  z  rąk  nuncyusza.  Na- 
zajutrz, pożegnawszy  króla,  opuścił  Kraków,  aby  się  udać  do  Sambora  na 
dwór  Mniszcha,  gdzie  25  maja  i  12  czerwca  spisano  intercyzę  ślubną  Ma- 
ryny z  Dymitrem,  zbierano  wojska,  a  było  tego  wojska  oprócz  Kozaków, 
700  Polaków  dobrej  szlachty. 

Przy  tych  to  polskich  chorągwiach,  kapelanami  byli  od  czerwca 
1604  r.  dwaj  młodzi  Jezuici:  Jędrzej  Lawicki  i  Mikołaj  Cyrowski,  z  roz- 
kazu prowincyała,  a  na  prośbę  Dymitra.  Wyprawa  jego  wojenna  równała 
się  pochodowi  tryumfalnemu.  Zimowano  w  Putywlu  aż  do  15  maja  1605  r. 

Kapelani,  oprócz  duchownych  zajęć  i  usług,  zaczęli  20  kwiet.  dawać 
Dymitrowi,  na  usilne  jego  prośby,  lekcye  retoryki  i  filozofii,  i  to  Avobec 
trzech  bojarów  moskiewskich  jako  świadków;  ale  już  24  kwiet.  zaniechali 
tego,  bo  gruchnęło  w  mieście  i  obozie,  że  Dymitr  wchodzi  z  Jezuitami 
w  konszachty  polityczne. 

Dnia  30  czerwca  1605  r.,  Dymitr  z  swymi  Polakami  i  kapelanami 
już  wszedł  tryumfalnie  do  Moskwy  i  rozsiadł  się  w  Kremlinie,  w  którym 
niedawno  przedtem  umarł  na  paraliż  czy  też  otruty,  car  Borys  Godunow, 
zamordowani  car  Fiedor  i  matka  jego.  To  może  teraz  zawezwie  Dymitr 
Jezuitów  do  politycznej  roli?  Krótkie  były  jego  rządy,  trwały  tylko  11  mie- 
sięcy ;  w  tym  czasie,  dopiero  13  i  14  grudnia  1605  r.  prosił  ich  na  rozmowę. 
W  jakim  celu?  Oto  w  listopadzie  1605  r.  wyprawił  sekretarza  swego  Bu- 
czyńskiego,   kalwina   czy   nawet   aryanina,   do   nuncyusza  w  Polsce,    aby 


—    35     — 

przezeń  uzyskał  u  Pawła  V  tytuł  imperatońs,  cesarza  z  bożej  łaski,  i  dys- 
penzę  dla  cafowej  Maryny,  przejścia  na  obrządek  i  wiarę  wscłiodnią,  a  ro- 
zumiejąc, że  jedno  i  drugie  napotka  na  poważne  trudności  u  Stolicy  Św., 
chciał  sobie  ją  zjednać  poselstwem  Jezuity,  oznajmując  o  swem  wstąpieniu 
na  tron  carski  i  obiecując  wielką  wojnę  turecką  w  lidze  z  cesarzem  i  Polska, 
byleby  mu  papież  do  ligi  dopomógł. 

Stanęło  na  tern,  że  O.  Lawicki  sprawi  poselstwo,  a  O.  Cyrowski 
pozostanie  jako  kapelan  Polaków  i  katolików  w  Moskwie.  Jakoż  w  popim 
stroju,  bo  tali  się  ubierali  Jezuici  w  Moskwie,  wyruszył  O.  Lawicki  w  drogę, 
dnia  4  lutego  już  miał  posłuchanie  u  króla  Zygmunta  III  w  Krakowie,  na- 
zajutrz podążył  z  O.  Stan.  Kryskim  do  Rzymu,  a  11  kwiet.  opuścił  Rzym 
z  powrotem  do  Moskwy. 

Paweł  V  gotów  był  nadać  Dymitrowi  tytuł  imperatora,  bo  przez 
nuncyusza  Rangoni  pytał,  cz}'  to  nie  będzie  z  urazą  Zygmunta.  Do  Dy- 
mitra też  wyprawił  jeszcze  przed  przybyciem  O.  Lawickiego  do  Rzymu, 
legata,  hrabiego  Rangoni,  bratanka  polskiego  nuncyusza,  który  miał  uro- 
czyste posłuchanie  u  cara  16  lutego  1606;  chciał  jednak,  aby  Dymitr  za- 
służył na  tę  łaskę,  i  żądał  w  instrukcyi  danej  10  kwietnia  O.  Lawickiemu, 
aby  Dymitr,  nie  czekając  dojścia  ligi,  wydał  wojnę  Turkom,  równocześnie 
zaś  wyprawił  posłów  swoich  do  cesarza  i  polskiego  króla  o  pomoc  i  posiłki, 
a  nuncyusze  poprą  gorąco  te  starania. 

Zanim  z  tą  odpowiedzią  poseł  carski  Lawicki  zdołał  powrócić  do 
Moskwy,  zaszły  tam  ważne  wypadki. 

Dymitra  położenie  w  Mosliwie  było  istotnie  trudne.  Wjstąpił,  nie 
jako  car  srogi,  okrutny,  opierający  panowanie  na  Cerkwi  wschodniej,  na 
niewoli  i  ciemnocie  narodu,  ale  jako  imperator,  monarcha  ludzki,  łaskawy, 
pragnący  reformy  Moskwy  w  duchu  cywilizacyi  zachodniej,  zwolennik 
Rzymu,  przyjaciel  Polski  —  i  rzecz  jasna,  został  przez  swoich  niezrozu- 
miany, co  gorsza,  wzgardzony  i  znieważony.  Trzech  braci  kniaziów  Szuj- 
sl\;ieh,  stanęło  na  czele  malkontentów  i  już  w  listopadzie  1605  r.  detroni- 
zacya  i  śmierć  Dymitra  była  rzeczą  postanowioną,  czekano  tylko  na  przy- 
jazd Maryny,  aby  drogie  prezenta  od  Dymitra  ze  skarbca  carskiego  dane, 
nazad  przywiozła. 

Jakoż  przywiozła  12  maja  1606  r.  po  4-miesięcznej  podróŻ3^  Towa- 
rzyszyli jej  4  księża  Bernardyni  Samborscy,  jako  spowiednic}'^  i  kapelani, 
a  5-ty  O.  Kasper  Sawicki,  jako  kapelan  jej  orszaku,  w  rzeczy  zaś  samej 
jako  ochmistrz  i  opiekun  młodej  carowej,  dany  jej  z  ramienia  nuncyusza. 
Dymitr  zajęty  przj^jazdem  ukochanej  Maryny,  jej  koronacyą  18  maja  i  fe- 
stynami, nie  myślał  o  Jezuitach,  dopiero  25  maja,  na  prośbę  carowej,  dał 
całogodzinne  posłuchanie  O.  Sawickiemu.  Po  przyjęciu  z  rąk  jego  upomin- 
ków od  papieża  i  jenerała  zakonu,  Dymitr  rozmawiał  wiele  o  sprowadzeniu 
prowincyała  i  Jezuitów,  oraz  ich  studentów  z  Litwy,  w  celu  założenia 
kolegium  i  otwarcia  szkół  w  Moskwie  i  innych  miastach;  przechwalał  się, 
że  ma  sto  tysięczną  armię  gotową  do  boju,  ale  nie  wie  jeszcze,  przeciw 
komu  ją  wyprawi;  tu  skarżył  się  na  Zygmunta,  który  mu  tytułu  impera- 
tora odmawia;  wkońcu  objawił  życzenie,  aby  Sawicki  pozostał  w  mieście, 
i  miał  każdej  chwili  wstęp  wolny  do  niego. 

W  dwa  dni  potem,  27  maja,  Dymitr  »zginął  od  spiskowych*,  a  z  nim 

3* 


-     36     - 

400  Polaków.  Marynę  i  jej  frauencymer  shańbiwszy,  wtrącono  do  monasteru 
w  Moskwie,  potem  wraz  z  ojcem  jej  Jerzym  Mniszchem,  który  zataraso- 
wawszy się  w  swem  mieszkaniu,  bronił  do  upadłego,  deportowano  do  Jaro- 
sławia. Puszczona  wolno  1608  r.,  dala  się  Maryna  zabrać  w  niewolę  Dymi- 
trowi II,  i  uznała  go  jak  wiadomo,  za  swego  małżonka. 

Cóż  się  stało  z  Jezuitami?  O.  Cyrowski  nazajutrz  po  katastrofie, 
przeniósł  się  do  żołnierzy  połskicłi,  trzymanycli  pod  strażą,  aby  im  nieść 
pomoc  ducłiowną,  i  razem  z  nimi  za  ukazem  cara  Wasyla  Szujskiego, 
puszczony  wolno,  wrócił  do  Polski.  O.  Sawicki  z  dwoma  braćmi  zakonnymi 
uwięziony,  trzymany  był  razem  z  polskimi  posłami.  Oleśnickim  i  Gosiew- 
skim, i  300  Polakami  w  jednym  budynku  i  służył  im  jako  kapelan  wię- 
zienny, dopiero  po  zawarciu  czteroletniego  rozejmu  przez  nowych  polskich 
posłów  Sokolnickiego  i  Witowskiego  27  lipca  1608  r.,  odzyskał  wolność, 
2  sierpnia  pod  eskortą  500  jazdy,  razem  z  innymi  wyruszył  ku  granicom 
Litwy,  i  30  sierpnia  w  Wieliżu,  pierwszym  zamku  polskim,  odśpiewał 
dziękcz3'nne  Te  Deitm. 

Oto  rola  Jezuitów  w  sprawie  Dymitra;  podrzędna  i  wyłącznie  reli- 
gijna, bo  nawet  legacya  rzymska  O.  Lawickiego,  której  nie  dokończył  — 
bawił  jeszcze  w  Krakowie,  gdy  Dymitra  zabito  —  nosi  wyraźną  cechę 
ogólno -chrześcijańską,  religijną.  Sprawom  zaś  dwóch  innych  Dymitrów, 
II  i  III,  Jezuici  pozostali  całkiem  obcymi. 


ROZDZIAŁ  V. 

Rokosz  Zebrzydowskiego  wzmacnia  znaczenie  Jezuitów  w  Polsce 
Nowe  kolegia  —  Jezuici  pisarze. 


§.  16.  Rokosz  Zebrzydowskiego  —  Błędy  króla  Zygmunta.  1592—1608. 

Podczas  tragedyi  Dymitra  w  Moskwie,  rozgr3'wala  się  w  Polsce  do- 
nioślejsza w  następstwach  tragedya  wojny  domowej  —  rokosz,  czyli  bunt 
Zebrzydowskiego. 

Składały  się  nań  liczne  czynniki:  wygórowany  indywidualizm  szla- 
checki, który  króla  odarł  z  władzy,  duchowieństwo  i  senat  zniwelował 
z  szlachtą,  odtrącił  mieszczan,  uciskał  chłopów;  obrażone  ambicye  i  zawie- 
dzione w  swych  rachubach  prywaty;  anarchiczne  żywioły,  które  od  lat  50 
nagromadziła  buta,  niesforność  i  niezgoda  różnowierców  —  wreszcie  błędy 
króla  Zygmunta. 

Pierwszym  błędem,  nazwałbym  go  grzechem  pierworodnym  jego 
panowania,  było  usunięcie  kanclerza  Jana  Zamojskiego  od  steru  spraw 
rzpltj  i  od  boku  królewskiego.  Młody  król  chciał  sam  rządzić,  ciężyła  mu 
moralna  przewaga  i  mentorstwo  kanclerza,  wolał  więc  otoczyć  się  ludźmi 
mniej  zdolnymi  a  potulnymi.  A  jednak  tylko  z  Zamojskim  i  przez  niego 
mógł  Zygmunt  dokonać,    co    zaczął    Batory,    okiełznania    rozpolitykoAvanej 


-     37     — 

szlachty,  zmiany  regulaminu  elekcyi  i  »naJ8wawolniejszej,  najniepraktj^- 
czniejszej  formy  rządu«,  która  królowi  wiązała  ręce,  wydawała  na  jatki 
mieszczanina  i  chłopa. 

Zamojski  popularny  u  »cnej  braci*,  umiejący  do  niej  przemówić,  nie 
dopuściłby  nigdy  do  rozdziału  tronu  od  narodu,  do  samowolnych  zjazdów, 
sejmów  inkwiz3X.yjnych,  rokoszu.  Ignorowany,  odsunięty  de  facto  od  rady 
i  zaufania  królewskiego,  czuł  się  urażonym,  polś;rzywdzonym  i  grzesznym 
zwyczajem  ówczesnych  »królików«,  identyfikując  swoje  ja  z  rzpltą,  w  imię 
obrony  jej  praw  i  wolności,  przeszedł  do  obozu  krzykliwej  szlachty,  stanął  — 
on  kanclerz,  pierwsza  rada  króla  —  na  czele  opozycyi,  zwoływał  samowolnie 
zjazdy,  na  których  wytaczał  skargi  na  króla  a  nie  zawsze  sprawiedliwe. 
Skarżył  n.  p.  że  król  nie  podzielając  jego  antypatia  do  domu  habsburskiego, 
ale  idąc  za  tradycyą  Jagiellonów,  utrzymuje  sojusz  z  cesarstwem  i  dla 
umocnienia  jego,  żeni  się  z  arcyksiężniczką  austryacką  Anną.  To  znów 
obwiniał  go  o  »praktyki  austryackie«,  t.  j.  o  tajemne  układy  oddania  ko- 
rony polskiej  arcyksięciu  Ernestowi. 

Istniały  pewne  praktyki,  » poufna  ugoda«,  i  były  drugim  błędem 
Zygmunta,  który  powinien  był  przewidzieć,  że  u  podejrzliwej  szlachty  po- 
dadzą go  w  nienawiść;  rozpoczęły  się  zaś  w  wrześniu  1589  r.  w  Rewlu, 
gdy  król  Jan  szwedzki,  nakłonił  syna  Zygmunta  do  powrotu  do  Szwecyi, 
a  zrzeczenia  się  korony  polskiej.  Prowadził  je  Inflantczyk  Lambert  Wrader, 
nie  żaden  Jezuita,  ale  w  tekście  »poufnej  umowy*  Zygmunta  i  »asseku- 
racyi«  Ernesta  stało  2  razy  wyraźnie,  »jeżeli  na  to  wspólne  zdanie  i  zgoda 
stanów  świetnego  Królestwa  polskiego  i  W.  Księstwa  Litewskiego  nastąpi* 
cum  voto  et  consensu  słatuum  ordinumąue  Incliti  Reg  ni  Poloniae  et  M.  V.  TAthu- 
aniae.  Klauzula  ta  odbiera  układom  charakter  tajnj^ch,  zgubnych  praktyk, 
a  jednak  Zamojski  na  sejmie  inkwizycyjnym  1592  r.  wytoczył  królowi  for- 
malny proces  »o  praktyki  rakuskie«  i  pomimo  upokarzającej  deklaracyi 
króla  złożonej  w  senacie,  pai'ł  do  inkwizycyi,  aż  czas  sejmowy  upłynął 
i  sejm  rozeszedł  się  na  niczem,  najgorszym  na  prz3'Szłość  przykładem. 

Zamojski  wyszedł  z  sejmu  tego  pobitym,  bo  ani  do  inkwizycyi  nie 
doprowadził,  ani  uchwały,  wykluczającej  raz  na  zawsze  dom  habsburski  od 
polskiego  tronu,  nie  przeparł.  W  dodatku  zraził  króla  raz  na  zawsze  do 
siebie.  Wprawdzie  nuncjusz  Malaspina,  używszy  pośrednictwa  ks.  Skargi 
u  króla  a  magnatów  u  kanclerza,  pojednał  obydwóch;  ale  była  to  łatana 
przyjaźń,  trwała  lat  11,  kanclerz  sam  się  teraz  usuwał  od  dworu,  zastę- 
pował go  ksiądz  podl<;anclerzy  Jan  Rola  Tarnowski,  mąż  zacny,  ale  zdol- 
ności miernych;  zato  jako  hetman,  staczał  krAvawe  a  zwycięskie  boje  z  ko- 
zactwem,  Mołdawią,  Wołoszą  i  Szwedami. 

Ale  znów,  gdy  król  owdowiawszy  1598  r.,  umyślił  żenić  się  powtórnie 
z  siostrą  pierwszej  żony  Anny,  arcyksiężniczką  Konstancyą,  Zamojski  z  »kan- 
clerzystami*  wystąpił  przeciw  królowi  na  sejmie  1603  r.,  a  bardziej  jeszcze 
na  sejmie  1605  r.,  gdzie  krzykliwa  opoz\'c%'a  wstrzymała  wszellcie  obrady, 
dopokąd  król  wakansów  nie  rozda  i  z  zarzutów  się  nie  usprawiedliwi.  Sejm 
rozlazł  się,  nic  nie  uchwaliwszy.  Zamojski,  który  na  tyra  sejmie  podobno 
wcale  nie  przemawiał,  przy  pożegnaniu  na  pokojacli  królewskich  odradzał 
Zygmuntowi  małżeństwa  z  siostrą  po  siostrze;  w  kilka  tygodni  potem  dnia 
3  czerwca  umarł,  paraliżem  tknięty,  w  Zamościu. 


—     38     — 

Odradzali  to  małżeństwo  przedtem  i  potem  inni  senatorowie,  krom 
bisk.  krak.  Maciejowskiego  i  kilku  adtierentów  dworu.  A  Jezuici  nadworni? 
Zasięgnął  najpierw  ich  zdania  Zygmunt  jeszcze  1602  r.  Skarga  był  wręcz 
przeciwny  małżeństwu  z  siostrą  po  siostrze,  bo  nie  przynosi  błogosławień- 
stwa bożego,  pomimo  dyspensy  papieskiej,  o  którą  król  prosił  i  otrzymał, 
i  ostrzegał  przed  nowemi  podejrzeniami  i  krzykami  partyi  anti-rakuskiej; 
widząc  upór  króla,  zażądał  dymisyi  z  dworu,  na  swe  miejsce  przedstawił 
O.  Grodzickiego.  Po  długicłi  targach  dał  mu  ją  król,  ale  wnet  ją  odwołał, 
i  jak  się  zdaje,  przez  prowincyała  Dandini  pożalił  się  nań  przed  jenerałem 
Akwawiwą,  gdyż  ten  odpowiadając  na  listy  Skargi,  polecił  mu  nie  mieszać 
się  do  sprawy  małżeństwa  królewskiego,  którą  król  przedłożył  papieżowi, 
a  niemało  senatorów  przedstawiło  swe  zarzuty.  Skoro  więc  sprawa  roz- 
strz3'ga  się  przed  forum  Stolicy  Św.,  to  nie  wypada  ani  Skardze,  ani  Jezu- 
itom wogóle,  o  niej  swego  zdania  wypowiadać  i  do  niej  się  mieszać.  Jakoż 
Paweł  V  brevem  z  d.  12  i  13  września  1605  r.  pochwalił  małżeństwo  króla, 
jako  »rzecz  a rcy pożyteczną  dlachrześcijaństwa«,  udzielił  potrzebnych  dyspens, 
a  kard.  Maciejowskiego  mianował  legatem  a  latere  do  dania  ślubu,  który 
się  odbył  wraz  z  koronacyą  Konstancy!  12  grud.  1605  r.  w  Krakowie. 

Z  powodu  przygotowania  mieszkań  dla  gości  weselnych  na  Wawelu, 
król  polecił  Mikołajowi  Zebrzydowskiemu,  wdzie  krak.  opuścić  kamienicę 
na  zamku,  do  czasu  i  z  grzeczności  mu  użyczoną.  Dotknięty  tern  wojewoda 
miał  powiedzieć:  »ja  z  kamienicy,  ale  król  ustąpi  z  Królestwa*,  i  uważając 
się  za  »spadkobiercę  myśli  wielkiego  Zamojskiego*,  stanął  na  czele  osiero- 
conej partja  kanclerskiej,  w  zimie  1605—6  r.  zawiązał  po  cichu  w  Krakow- 
skiem konfederacyę,  a  na  sejmiku  w  Proszowicach  wytoczył  publicznie 
swoje  przeciw  królowi  zarzuty,  wołając:  »umarł  Zamojski,  obrońca  swobód 
naszych,  lecz  nie  umiera  stan  rycerski,  on  sam  prerogatj^w  swoich  powinien 
być  stróżem*  i  dokazał  tego,  że  sejmik  uchwalił  zjazd  powszechny  rycer- 
stwa do  Stężycy  na  d.  9  kwietnia  1606  r.,  a  więc  wtenczas,  gdy  się  odby- 
wał jeszcze  sejm  walny,  zwołany  na  6  marca. 

Początek  rokoszowi  dany  —  ojcem  jego  duchownym  » wielki*  Jan 
Zamojski,  niedołężnym  wodzem  jego  Zebrz3^dowski.  Pod  jego  komendą 
stanęli  różnowiercy,  liczni  krzykacze  i  awanturnic}':  Janusz  Radziwiłł  kźe 
na  Birżach,  wda  rawski  Grudziński,  kaszt,  parnawski  Stabrowski,  kalwin 
Piotr  Gorajski,  Stanisław  Dyabeł  Stadnicki,  Szczęsny  Herburt,  Piotr  Łaszcz 
i  wielu  innych. 

Nic  dziwnego,  że  z  takich  mężów  złożony  rokosz,  wystąpił  wrogo 
także  przeciw  Jezuitom. 


§.  17.    Artykuł  28-my  rokoszan   przeciw  Jezuitom  —  Obrona   Skargi 

i  sejmu.  1606-1607. 

Wiemy,  że  herszt  rokoszu  Zebrzydowski  współfundatorem  był  kole- 
gium lubelskiego,  wielbicielem  Skargi,  założycielem  arcybractwa  miłosier- 
dzia w  Krakowie,  pan  » pobożny  i  długiej  modlitwy,  ale  twardej  głowy 
i  w  zdaniu  uparty*,  jak  go  zcharakteryzował  jezuita  Jan  Wielewicki.  Więc 
też  ani  w  Proszowicach,   ani    w    Korczynie,   ani   w   Stężycy,   nie   dopuścił 


—     39     — 

»cnej  braci*  atakowania  Jezuitów,  pomimo  że  czuł  się  urażony  kazaniem 
wielkopiątkowem  30  marca  1606  r.  w  kościele  Św.  Barbary,  pomimo  że  ks. 
Skarga,  za  wiedzą  króla  i  senatu,  wyprawił  się  (najniepotrzebniej)  do  niego 
do  Lanckorony  w  marcu  1606  r.,  aby  go  odwieść  od  zapowiedzianego 
zjazdu  w  Stężycy,  i  nie  szczędził  mu  prawd  twardych,  a  on  czuł  się  wido- 
cznie obrażon^^m.  W  uniwersale  bowiem,  który,  jak  drugi  król  wydał  do 
narodu  6  kwietnia,  dotknął  osobiście  ks.  Skargi,  zarzucając  mu,  że  lubo 
ksiądz  i  zakonnik,  wdaje  się  w  sprawy  świeckie  i  razem  z  Bobolą,  ślepem 
jest  narzędziem  Austryi.  Ale  już  na  zjeździe  rokoszan  w  Lublinie  dostało 
się  Jezuitom.  Zebrzydowski  przeszkodzić  temu  nie  mógł,  dyssydenci  urośli 
mu  ponad  głowę;  a  może  też  i  nie  chciał.  Wiedział  bowiem,  że  w  czerwcu 
1606  r.  Stan.  Żółkiewski  miał  w  kolegium  jezuickiem  schadzkę  z  podskar- 
bim Firlejem,  po  której  Jezuitę  O.  Kuleszę  pchnął  do  Warszawy  z  ostrze- 
żeniem do  króla,  sam  zaś  nazajutrz  z  wojskiem  opuścił  Lublin  i  otwarcie 
przeszedł  do  »regalistów«.  Więc  też  kalwin  Gorajski  wołał  11  lipca  w  kole: 
"Jezuici  to  są  faces  (pochodnie)  domu  rakuskiego,  fautores  peregrinorum  con- 
siliorum  in  republica.  Do  tego  przyszło,  że  pan  senator  do  pana  Jezuity 
chodził  po  porady*.  Przed  nim  jeszcze  katolik  Herburt  w  filipice  przeciw 
domowi  austryackiemu  dowodził,  że  »Causae  adjuvantes  (pomocnicy)  do 
złego  —  nasi  księża  Jezuici.  Wypadli  z  domu  tego  (austryackiego)  jako 
kurczę  z  jaja;  to  są  emisarzy,  właśnie  szalbiei*ze,  którzy  nami  handlują*. 
Skończyło  się  na  tej  podjazdowej  zaczepce;  w  34  grawaminach  lubelskiego 
zjazdu  do  króla  i  senatu,  niema  wzmianki  o  Jezuitach. 

Dopiero  w  Pokrzywnicy  pod  Sandomierzem,  komisya  12  członków 
spisała  73  grawamina,  z  których  deputacya  24  członków  wybrała  i  uchwa- 
liła 67  artykułów,  a  28-my  przeciw  Jezuitom,  zredagowany  przez  Stani- 
sława Dyabła  Stadnickiego.  Spierano  się  długo  nad  nim,  wreszcie  marsza- 
łek rokoszu,  Janusz  Radziwiłł,  zostawił  go  do  decyzyi  samych  tj^lko  ka- 
tolików, i  ci,  w  liczbie  17,  zawotowali  go.  Żąda  ten  artykuł: 

1.  Jezuitów,  którzy  doradzają  prywatnie  i  w  kazaniach  absoliitum  do- 
minium, ganią  prawa  i  wolności  polskie  i  do  tumultów  ludzi  wzruszają, 
niech  król  JM.  wydali  ze  swego  dworu  i  zastąpi  ich  księżą  świecką. 

2.  Jezuitów  cudzoziemców  niech  król  JM.  wydali  z  całej  Polski  i  Li- 
twy w  ciągu  12  niedziel. 

3.  Jezuitom  król  JM.  w  sprawach  publicznych  niech  nic  nie  komuni- 
kuje, ani  się  ich  radzi,  ani  do  siebie  wzywa. 

4.  Jezuitom,  ani  król  JM.,  ani  nikt  inny,  nowych  fundacyi  czynić 
nie  ma.  Istniejące  dotąd  kolegia  ich  i  domy  mają  być  zniesione,  a  majątki 
w  ciągu  dwóch  lat  przez  nich  wyprzedane,  inaczej  przejdą  na  fundusz 
akademii  krakowskiej,  albo  na  szpital  dla  ludzi  rycerskich.  Wszelako  po- 
zostawić im  należy  8  kolegiów:  w  Poznaniu,  Kaliszu,  Wilnie,  Lublinie, 
Brunsbergu,  Pułtusku,  Jarosławiu  i  Nieświeżu. 

5.  Jeżeliby  Jezuici  do  tej  uchwały  nie  zastosowali  się,  podpadają  ka- 
rze W3'gnania  z  rzpltej. 

6.  Ponieważ  zaś  ich  instrumentum  (narzędzie,  podkomorzy  Bobola)  na 
pokojach  królewskich  przebywa,  przeto  i  tego  niech  król  JM.  ze  dworu 
swego  wydali. 


—     40     — 

Artykuły  rokoszan  czj^tane  były  14  września  na  radzie  senatu  w  Wi- 
ślicy, gdzie  przy  lirólu  zebrało  się  38  senatox'ów  i  7.000  doborowego  rycer- 
stwa i  wiele  szlachty  osiadłej.  Odrzucono  je  wszystkie.  Kołu  rycerskie, 
w  kościele  wiślickim  zebrane,  artykułu  28  przeciw  Jezuitom  nie  pozwoliło 
nawet  odczytać.  Jenerał  Akwawiwa  listami.  Skarga  ustnie  i  pisemnie  je- 
dnali zakonowi  potężnych  obrońców  jak:  kanclerz  Pstrokoński,  wojewoda 
poznański  Hieronim  Gostomski,  kasztelan  ki"akowski  Janusz  Ostrogski 
i  inni.  SlNUteczniej  jak  oni,  sam  Skarga  wystąpił  w  obronie  swojej  i  za- 
konu, najprzód  w  kazaniu  wiśłickiem  d.  17  września  wobec  króla,  senatu 
i  r3^cer8twa,  dwa  razy  w  tym  jeszcze  roku  drukowanem,  potem  w  osobnem 
dziełku  »Próba  zakonu  Soeietatis  Jesu«,  w  kwietniu  1607  r.  wydanem,  wy- 
kazując bezpodstawność  i  sprzeczność  zarzucanych  win  a  niespi^awiedłiwość 
kar  za  nie,  i  już  20  września  pisał  do  jenerała  zakonu:  »Nie  ma  się  więc 
co  strachać  Wielebność  Wasza.  Wszystko  ocalone.  Święte  Towarzystwo  na- 
sze dobrze  tu  usadowione  i  użyźnione.  Przeciw  Bogu,  królowi  i  ducho- 
wieństwu podniesiono  wojnę*. 

Artj^kuły  rokoszan  przyszły  raz  jeszcze  pod  obrady  na  sejmie 
28  maja  1607  r.  Z  kolei  zaczęto  czytać  artykuł  28  przeciw  Jezuitom.  »Nie 
czytać  tego  bezecnego  artykułu,  nie  czytać*,  podniosły  się  dość  liczne 
głosy.  Przeczytano  jednak.  Bronił  go  Gorajski  głównie  tern,  że  nie  ewangelicy 
g'o  ułożyli  ale  katolicy.  Na  to  mu  Jędrzej  Stadnicki,  »ałe  też  i  protesto- 
wali katolicy*  (Wapowski,  Miełżyński,  Zaremba  i  inni).  Po  dłuższej  dysku- 
syi,  w  której  wiele  na  obronę  i  pochwałę  Jezuitów  powiedziano,  zakonklu- 
dował marszałek  sejmu  Feliks  Kryski:  ponieważ,  jak  słyszeliśmy  od  Go- 
rajskiego,  ewangelicy  nie  byli  autorami  28  artykułu,  ponieważ  i  katolicy, 
jak  z  obecnej  dyskusyi  widzimy,  nic  przeciw  Jezuitom  nie  mają,  przeto 
artykuł  28  upada.  Aż  tu  podnosi  się  poseł  z  ziemi  dobrzyńskiej  a  za  nim 
inni  i  stawia  wniosek  » przywrócenia  Jezuitów*  do  Torunia  i  innych  miast 
pruskich,  skąd  nieprawnie  zostali  wydaleni.  Dyssydenci,  chcąc  być  w  swej 
neutralności  względem  Jezuitów  konsekwentni,  wstrzymali  się  od  prote- 
stu. Nazajutrz,  29  maja  marszałek  Kryski  podał  pod  obrady  wniosek  po- 
sła dobrzyńskiego.  Jedyny  senator,  dyssydent  obecn}'  na  sesyi,  zapewne 
Janusz  Radziwiłł,  dowodził,  że  nietylko  dyssydenci,  ale  niektórzy  katolicy 
i  głos  powszechny  zarzucają  Jezuitom  mieszanie  się  do  wszystkich  spraw 
publicznych.  Marszałek  prosił  o  dowody;  nie  podał  ich  oponent.  Wtenczas 
obydwaj  kanclerze,  Maciej  Pstrokoński  i  Lew  Sapieha,  niektórzy  biskupi, 
zwłaszcza  krakowski,  Wojciech  Baranowski,  i  senatorowie  świeccy  stanęli 
wymownie  w  obronie  Jezuitów.  Na  to  ów  senator  oponent  zarzucił,  że  Je- 
zuici namaM-iają  króla,  ażeby  urzędy  dawał  raczej  katolikom  jak  dyssy- 
dentom.  Podniósł  się  wojewoda  poznański  Hieronim  Gostomski  i  rzecze: 
sporo  posiadam  dygnitarstw  i  urzędów,  ani  jednego  nie  wyprosili  mi  Je- 
zuici i  WM.  masz  ich  dosyć,  a  który  otrzymałeś  od  Jezuitów?  Ale  ks. 
Skarga,  rzecze  oponent,  miesza  się  do  polityki,  był  bowiem  w  Lanckoronie 
u  Zebrzydowskiego,  aby  go  odwieść  od  rokoszu.  —  Na  to  biskup  wileński 
Wojna:  Possewin  się  mieszał,  bo  skojarzył  spokój  z  Moskwą  w  najuczciw- 
szych  warunkach,  karzcież  za  to  wszystkich  Jezuitów.  Powstał  śmiech 
Av  izbie,  a  marszałek  zakonkludował   konstytucyę  p.  t.  »Re8tytucya  expul- 


—     41      - 

sionis  Patmm  S,  J.    do    kościoła  i  szkoły    toruńskiej*    l^u   wielkiej    radości 
nietyllco  Jezuitów,  ale  i  całej  partyi  katolickiej. 

Wspomniany  wyżej  jalso  instrumentum  Jezuitów,  dworzanin,  potem 
podkomorzy  król.  Andrzej  Bobola,  którego  wydalenia  ze  dworu  domagał 
się  artykuł  28-my  rokoszan,  należał  do  t.  z.  kamarylli  królewskiej.  Wliczano 
do  niej  pannę  Urszulę  Mejerin,  ochmistrzynię  frauencyraeru  królowej,  Je- 
zuitów nadwornycli,  podkanclerzego  potem  prymasa  ks.  Jana  Tarnow- 
skiego, podczaszego  kor.  potem  wojev/odę  krali.  Jana  Tęczy ńskiego,  pod- 
kanclerzego Stan.  Mińskiego,  marszałka  w.  k.  Jędrzeja  Opalińskiego,  ka- 
sztelana wojnie,  potem  marszałka  Zygmunta  M3^szkowskiego,  podkomorzego 
Teodora  Denliofa  i  kilku  innycłi.  Stworzył  ją  w  opinii  szlachty  Zamojski, 
utrwalił  Zebrzydowski,  przekazał  potomności  historyk  bisk.  przem.  Piasecki; 
za  nim  powtarzają  inni.  Zj^gmunt  w  każdej  ważniejszej  sprawie  publicznej 
żądał  wotów  senatorów,  na  sejmie,  na  radzie  senatu  albo  listownie;  żądał 
i  od  Zamojskiego,  jak  tego  dowodzą  drukiem  ogłoszone  listy  króla  i  odpo- 
wiedzi kanclerza.  Ale  w  potocznych  sprawach,  w  nominacyach  biskupów 
i  rozdaniu  wakansów,  zasięgał  informacyi  od  najbliższ^^ch  osób,  od  swych 
ministrów  i  zaufanych  dworzan.  Czynili  to  przecie  i  czynią  po  dziś  dzień 
inni  królowie  i  nikt  im  tego  nie  poczyta  za  winę.  Prawdą  jest,  że  przy 
nominacyi,  zwłaszcza  biskupów,  albo  w  sprawach  wątpliwj^ch,  król  nieraz 
pytał  o  zdanie  i  radę  swego  spowiednika  Jezuity  Gołyńskiego,  a  potem 
Markwarta  i  t.  d.,  ale  miał  prawo  do  tego,  boć  to  była  dlań  kwestya  su- 
mienia, jak  wspomniałem  wyżej.  Skarga  publicznie  głosił:  »w  świeckie 
polityczne  sprawy  my  się  z  królem  JM.  nie  wdawamy,  bo  to  nie  nasz  ro- 
zum, ani  się  tego  uczym«. 


§.    18.    Kolegia   i    domy   w    pierwszej    dobie    rządów   Zygmunta    III. 
1592—1608.  —  Jezuici  pisarze. 

Winowajcy  rokoszu  rozgrzeszeni  zostali  powszechną  amnestyą  króla 
JM.  na  sejmie  1609  r.,  i  wrócili  do  swoich  zajęć,  ale  powaga  tronu  sponie- 
wierana, anarchia  ulegalizowana,  król,  który  usunąwsz}^  Zamojskiego,  »naj- 
kapryśniejszej,  najniepraktyczniejszej  konstytucyi«  zmienić  nie  był  w  sta- 
nie, więc  ją  obchodził  i  omijał  —  teraz  po  tylu  upokorzeniach  dał  za  wy- 
grane, i  zostawił  wolny  bieg  rozwojowi  następstw  » błędnego  koła  instytu- 
cyi  polskich*. 

Wielogłowe  możnowładztwo,  »króliki«,  jak  ich  Skarga  nazwał,  pod 
osłona  »równości  szlacheckiej*  teroryzujące  szlachtę,  podzieliło  rzpltę  na 
tyle  drobnych  państewek,  ile  było  możnych  rodów,  a  każdy  ród  w  imię 
»dobra  rzpltej*  szukał  własnych  korzyści  i  zaszczytów. 

Zawierucha  rokoszowa  nie  zachwiała  jednak  drzewem  zakonu  Jezui- 
tów. Zygmunt  III  pozostał  jak  byl  opiekunem  jego  i  przyjacielem.  Sam 
wprawdzie  założył  dlań  dwa  kolegia  z  wspaniałą  bazyliką  św.  Pioti'a 
w  Krakowie  i  w  Orszy,  ale  innym  kolegiom  dopomagał  królewską  ręką, 
a  często  hojną  jałmużną. 

Za  jego  łaskawych  rządów,  do  1608  r.  dawniejsze  domy  w  Bruns- 
bergu,  Pułtusku,  Wilnie,  Poznaniu,  Jarosławiu,  Polocku,  dwa  w  Krakowie, 


—     42     — 

Lwowie,  Lublinie,  Kaliszu,  Nieświeżu  rozrosły  się  w  poważne  kolegia 
i  g-machy;  przybyły  nowe:  w  Gdańsku,  Toruniu,  Sandomierzu,  w  Krakowie 
Św.  Piotra,  Warszawie,  dwa  domy  w  Wilnie,  w  Łucku  i  Kamieńcu  po- 
dolskim. 

I  z  tych  to  21  kolegiów  i  domów,  podzielonych  1608  r.  na  dwie  pro- 
wincye,  polską  i  litewską,  rozchodziła  się  na  Koronę  i  Litwę  zbożna  praca 
zakonu  nad  pokonaniem  różnowierstwa  »religijnie  i  politypznie  zgubnego*, 
a  wzmocnieniem  katolicyzmu  nietylko  w  szkole  i  na  ambonie,  ale  także 
i  piórem,  bo  i  różnowiercy  szermierzyli  niem  dzielnie  przeciw  Kościołowi 
i  Stolicy  Św.  Więc  też  wszystkie  niemal  dzieła  jezuickie  tego  50-lecia  są 
treści  religijnej,  a  cechą  ich  polemika. 

W  pierwszym  rzędzie  występują  kaznodzieje  —  apologeci  katolicy- 
zmu: 00.  Jakób  Wujek,  Piotr  Skarga,  Stan.  Grodzicki,  Marcin  Śmiglecki, 
Fryderyk  Bartcz,  Marcin  Łaszcz,  Benedykt  Herbest,  Szymon  Górski,  Jan 
Conarius.  Ludzie  ci  z  katedry  profesorskiej  i  z  ambony  głosili  prawdę  Bożą 
i  pisali  księgi;  autorstwo  nie  było  dla  nich  »rzemio8łem«  cz}^  powołaniem; 
nie  było  też  i>zabawą«,  ale  bronią  zaczepno- odporną,  przyczyniło  się  jednak 
niezmiernie.  Wujka  zwłaszcza  i  Skargi,  do  wyrobienia  języka  polskiego, 
do  wzbogacenia  i  uświetnienia  literatury  naszej. 

Za  nimi  idą  apologeci  szkolni.  Są  to  uczeni  mistrze  teologii  i  filozo- 
fii przeważnie  cudzoziemcy;  czas  wolny  od  profesorskiej  katedry  obracają 
na  dysputy  z  innowiercami  i  na  pisanie  rozpraw  teologiczno-polemicznjch: 
00.  Wawrzyniec  Faunt,  Emanuel  Vega,  Jan  Huber,  Adryan  Jungę,  Hiero- 
nim Stefanowski,  Justus  Rab,  Wawrzyniec  Nicolai  Norweg. 

Tym  szermierzom,  wojującym  każdą  bronią  i  na  każdem  polu,  do- 
trzymują placu  żołnierze  liniowi.  Kaznodzieje  i  oni,  pisarze  i  oni,  ale  pra- 
wdy wiary  i  ascezę  tłumaczą  spokojnie,  a  pouczając  wszystkich,  wprost 
nie  walczą  z  nikim. 

Prym  trzymają:  00.  Szymon  Wysocki,  Piotr  Wąchalski,  Stanisław 
Warszewicki,  Fabian  Quadrantinu8,  Szymon  Nikowski,  Jakób  Szafarzyński, 
Piotr  Fabrycy,  Marcin  Laterna,  którego  polska  książka  do  modlenia:  » Harfa 
duchowna*  Lwów  1583  r.,  prawdziwym  jest  skarbcem  nabożeństwa  kato- 
lickiego,  opartego  na  liturgicznej  i  katechizmowej  podstawie,  i  dlatego  wie- 
lokrotnie wydana;  Erdman  Tolgsdorf,  misyonarz  Inflant,  piszący  po  ło- 
tewsku. 

Pisarzy  z  dziedziny  innych  nauk,  krom  O.  Wawrzyńca  Bojera,  poety 
i  historyka,  nie  wymienię,  bo  ich  nie  było,  bo  na  pielęgnowanie  nauk 
nie  pora  była  pod  te  wojenne  czasy. 


Księga  II. 

(Tom  II  w  skróceniu). 

Praca   nad  spotęgowaniem    ducha  wiary  i  pobo- 
żności. 1608—1648. 


ROZDZIAŁ  VI. 

Po  rokoszu  —  Upadek  róźnowierstwa  —  Wojna  Rusi  przeciw  Rusi  — 
Unia  Ormian  polskich.  1609—1632. 


§.  19.  Po  rokoszu.  Wzrost  anarchii.  1609—1632. 

Sejm  pacyfikacyjny  1609  r.  powszechną  amnestyą  dla  rokoszan 
i  deklaracyą  artykułu  o  wypowiedzeniu  posłuszeństwa  królowi  de  non 
praestanda  ohedientia  (Vol.  legum  II,  462)  uznał  bunt  za  środek  prawny, 
za  sąd  narodu  nad  królem,  poniżył  majestat  królewski,  odarł  do  reszty 
z  władzy,  a  tem  samem  rozzuchwalił  samowolę  możnych,  » królików*, 
stępił  zmysł  polityczny  i  spaczył  sumienie  publiczne  narodu  szlachty. 
Zacierała  się  więc  coraz  bardziej  idea  władzy,  rządu,  państwa,  a  nato- 
miast występuje  wielogłowe  możnowładztwo,  jedna  sobie  »czapką,  papką 
i  solą«  i  dobiera  z  gminu  szlacheckiego  klientów,  tworzy  fakcye,  które 
zwalczają  się  wzajemnie,  skr3xie  lub  jawnie  i  wprowadzają  anarchię,  bez- 
rząd  do  wszystkich  instytucyi  państwowego  i  narodowego  życia.  Miłość 
ojczyzny  i  dobro  rzpltj  na  ustach  wszystkich,  ale  jest  ono  tylko  płaszczy- 
kiem ambicyi  rodowej  i  prywaty.  »Ogromna  potęga  majątku  i  znaczenia, 
niezawisłość  i  bezkarność,  pozawracała  magnatom  głowy,  tak,  że  rzplta, 
u  której  ojcowie  ich  byli  na  łasce,  u  nich  na  łaskawy  chleb  przechodziła*, 
(Szujski).  Król  nie  rozkazuje  im,  ale  prosi,  oni  odgrażają  się  królowi,  idą 
mu  naprzekor,  ile  lazy  dygnitarstwem  lub  starostwem  ambicyi  i  chciwości 
ich  nie  zaspokoi;  opozycya  przeciw  tronowi  jedna  im  popularność  u  młod- 
szej braci  szlachty.  Zygmunt  III  aby  sparaliżować  wszech  władztwo  starych 
rodów,  stworzył  rody  nowe  nadaniem  latyfundyów  na  Ukrainie,  rozumiejąc 
że  będą  mu  oddane. 

Szlachta  staje  się  coraz  więcej  zależną  od  magnatów;  trzymając  się 
klamki  pańskiej,  sprzedaje  się  im  formalnie,  za  otrzymaną  protekcyę,  dzier- 
żawę, jurgielt  lub  wioskę.  Zuchwała  wobec  króla,  kłania  się  do  stóp  ma- 
gnata, bo  król  na  to,  aby  rozdawał  i  nagradzał;  potężny  magnat  zgnieść 
może  i  zniszczyć  szlachcica. 


—     44     — 

Sejmy  stają  się  polem  walki  różnych,  instrukcyami  województw 
i  wpływem  magnatów  wskazanych  interesów;  żadna  myśl  żywotna,  żaden 
program  szerszej  akcyi,  żaden  nawet  projekt  zbawiennej  ustawy  nie  wy- 
szedł z  ich  łona.  Izba  poselska,  prawodawcza  zai-azem  i  rządząca,  odznacza 
się  stale  brakiem  wszelkiego  programu,  otyłością  polityczną;  nie  widzi  ani 
grożących  niebezpieczeństw,  ani  korz3'ści,  które  szczęśliwa  chwila  przynosi; 
jedno  tylko  rozumie,  że  nie  należy  uchwalać  podatków,  lub  uchwalać  jak 
najmniejsze.  Kołowacizna,  sknerstwo  i  małostkowość,  oto  znamiona  sejmu- 
jących stanów;  »najkapryśniejsza,  najniepraktyczniejsza  konstytucya«,  jak 
ją  nazwał  Szujski,  nie  tylko  nie  doznała  naprawy,  ale  rozluźniła  się  więcej. 

Król  Zygmunt  nie  mogąc  z  nią  rządzić,  omijał  ją,  gdzie  mógł,  ścią- 
gając przez  to  nowe  na  siebie  krzyki  sejmików  i  sejmów.  Sam  zaś  nie 
posiadał  daru  zoryentowania  się,  inicyatywy  i  sprytu,  aby  zdolnych  ludzi 
skupić  koło  tronu,  stworzyć  mądrą  i  karną  partyę,  na  którejby  mógł  się 
oprzeć  i  zamachem  stanu  racyonalniejszą  formę  rządu  przeprowadzić. 

Tym  sposobem  zabagnioną  została  paląca  sprawa  ^-uporządkowania 
Kozacz3'zny«,  rozpoczęta  jeszcze  przez  króla  Stefana.  Zamiast  6.000  Koza- 
ków rejestrowych,  którym  rzplta  nie  wypłacała  żołdu,  stało  1620  r.  40.000 
Kozaków  konnych,  uzbrojonych  w  samopały  i  działa,  jako  udzielna  potęga 
pod  hetmanem  Konaszewiczem.  Nie  otrzymując  żołdu,  nie  słuchali  króla 
i  sejmów,  a  nie  mając  żyć  z  czego,  żywili  się  rabunliiem  w  tureckich 
krajach,  narażając  przez  to  rzpltą  na  odwetowe  najazdy  tatarskie,  a  co  gorsza, 
na  wojn}^  z  potężną  wówczas  Turcyą.  Prawda,  że  dopomogli  do  wiktoryi 
chocimskiej  1621  r.,  ale  wzbili  się  jeszcze  bardziej  w  pychę,  i  zamiast  od- 
bierać rozkazy,  oni  dyktowali  warunki  »ugody«  królowi  i  rzpltj.  I  takich 
zuchwalców  zachciało  się  sejmom  zamienić  w  chłopskie  pospólstwo.  Nie 
mogło  to  się  stać  bez  krwi  rozlewu,  więc  bunty  (1623  i  1630  r.)  i  krwawe 
represye  hetmanów.  Wkońcu  »zagnano  Kozaków  do  jam«,  jak  się  chełpiła 
szlachta  i  przez  lat  10  chłopiono,  dopuszczając  się  przytem  nieludzkiej 
srogości  i  krzywd  wszelakich,  które  stały  się  najbliższym  powodem  koza- 
ckich i  kozacko-moskiewskich  wojen.  Nieszczęściom  tym  zapobiegłaby  jaka- 
kolwiek ordynacya,  zapewniająca  regularne  dochodzenie  żołdu  rejestrowym, 
bezpieczeństwo  osób  i  mienia  słobodom  kozackim.  Nie  wydano  żadnej.  Pro- 
jekt ks.  Grabowsl^^iego  1596  r.  utworzenia  na  kresach  »Polski  niższej*,  nie 
wzięto  nawet  pod  obrady. 

Krym,  siedzibę  tatarskiego  hultajstwa,  niszczącego  niemal  corocznie 
południowe  prowincye  rzpltj,  można  hylo  (1623  i  1629  r.)  zamienić  w  księ- 
stwo lenne. Polski.  Wahał  się  król,  aż  chwila  pomyślna  minęła  i  przez  lat 
70,  do  końca  XVII  w.  Tatarzy  łupili  Ruś  i  Podole. 


§.  20.    Polityczne    błędy   Zygmunta  III    powiększają  anarchię.  —  Czy 
mogli  jej  zapobiedz  Jezuici? 

Nie  był  szczęśliwszy  król  w  polityce  zagranicznej.  Opatrzność  Boża, 
która  rządzi  narodami,  nasuwała  mu  tak  pomyślne  konstelacye,  że  król 
w  stylu  Batorego,  uczyniłby  z  niebezpiecznego  sąsiada,  z  Moskwy,  silnego 
sojusznika,  i  razem  z  nim   pokonał   lub   odpędził  w  głąb  Azyi   groźną  dla 


—     45     — 

chrześcijaństwa  potęgę  Turcy  i,  wsławił  swe  imię,  rozszerzył  i  umocnił  gra- 
nice Polslci  i  uczynił  ją  państwem  potężnem  i  silnem.  Zygmunt  zrozumiał 
doniosłość  cłiwiłi,  podjął  wojnę  mosliiewslłą  1609  r.  dla  osadzeria  królewicza 
Władysława  na  tronie  carskim  i  skonfederowania  państw  obu  przeciw 
Turkom  i  Szwedom,  ale  uczynił  to  bez  przyzwolenia  sejmu.  Napróźno  he- 
tman Żółkiewski  ostrzegał  go,  (11  maja  1609  r.):  »poniewaź  na  sejmie 
publico  consilio  nic  nie  jest  definitum  (postanowione),  żebyś  WKM  przed  się 
auctońtałe  et  consilio  senatus  (za  radą  senatu)  raczył  przedsięwzięcie  prowa- 
dzić... Passim  jest  w  rozumieniu  ludzkiem,  że  WKM.  nie  in  rem  rzpltj,  ale 
sobie  privatim  pożytku  w  tej  wojnie  szukasz «.  Istotnie,  szlachta  uważała  tę 
wojnę  za  sprawę  prywatną,  dynastyczną,  dla  rzpłtej  obcą;  nawet  po  wzięciu 
Smoleńska,  pod  którym  król  najniepotrzebniej,  wbrew  radom  Żółkiewskiego, 
dwa  lata  leżał,  odmówiła  nadzwyczajnego  poboru.  Niezapłacony  żołnierz 
opuszczał  hetmanów  i  samego  króla,  (7.000  i-ycerstwa  pod  laską  Ciekliń- 
skiego) i  »prawo  nosząc  przy  boku«,  wiązał  się  av  Iconfederacye,  niszczył 
najżyżniejsze  prowincye;  pomyślna  chwila  minęła,  »zatem  in  medio  cursu 
(w  pół  drogij  przyszło  ustać*.  Oręż  Żółkiewskiego  zdobył  królewiczowi  tron 
carski,  ale  król,  nie  chcąc  ^syna  wydać  na  jatki«,  oświadczył,  że  koronę 
carską  przyjmuje  dla  siebie,  wybrał  się  z  małem  wojskiem  pod  Moskwę 
i  wnet  od  niej  ustąpił.  Moskwa  obrała  carem  syna  Fiedora  Romanowa  Mi- 
chała Fiedorowicza  1613  r.,  i  ocalała.  Wtenczas  król  uparł  się,  aby  króle- 
wicza wprowadzić  na  tron  carski,  nie  wojną,  ale  układami  za  pośrednictwem 
cesarza  Macieja.  Słusznie  zganił  to  hetman  w.  1.  Chodkiewicz:  »za  tymi 
układami  wlecze  się  pośmiech  ledwie  nie  wszystkiego  świata  na  wszj^stką 
rzpltę...  My  tu  traktować  nie  możemy,  bo  nie  masz  z  kim,  a  bez  wojska 
traktatami  się  bardziej  rozjątrzy  niż  uspokoi  nieprzyjaciel...  Żakamiby  talvie 
rzeczy  (układy)  odprawiać,  nie  mną*.  Dopiero  1616  r.  sejm,  przerażony,  że 
Moskwa  oblega  Smoleńsk,  pozwolił  na  zaciągi  dla  królewicza  i  nową  wojnę 
Nie  oddała  ona  carskiej  korony  królewiczowi,  ale  przywróciła  rzpltj  avul8a, 
księstwa  smoleńskie,  siewierskie  i  czernichowskie. 

To  samo  niedołęstwo  i  upór  króla  a  skępstwo  sejmów,  stało  się  przy- 
czyną wojny  szwedzkiej  i  utraty  Inflant.  Spór  familijny  o  tron  szwedzki 
z  stryjem  Karolem  sudermańskim,  przeniósł  Zygmunt  na  teren  narodowy, 
walkę  dynastyczną  zamienił  w  walkę  dwóch  przyjaznych  dotąd  narodów, 
zawikłał  Polskę  w  wojnę,  która  głównie  jemu  przynieść  mogła  korzyści, 
cały  jej  ciężar  zwalając  na  rzpltę.  Nie  będąc  wojownikiem,  rad  doświad- 
czonych wodzów  (Zamojski,  Chodkiewicz,  Krzysztof  Radziwiłł)  nie  słuchał, 
a  sejmy,  upatrując  w  tej  wojnie  interes  głównie  króla,  poboru  na  wojsko 
nie  dały.  Więc  sławne  na  całą  Europę  zwycięstwo  kircholmskie  nie  zakoń- 
czyło wojny.  Szwedzki  król  Gustaw  Adolf,  korzystając  z  rozerwania  Polski 
wojnami  moskiewską  i  turecką,  zagarnął  (1611—21  r.)  Inflant}-,  zdobył 
Rygę  i  Dynamundę,  opanował  Kurlandyę  i  ofiarował  poliój,  byle  Zygmunt 
zrzekł  się  praw  do  lvorony  szwedzkiej  a  rzplta  do  Estonii.  Zygmunt  uparł 
sie  przy  tytule  króla  Szwecyi,  pokój  nie  doszedł,  sejmy  1624  i  1626  r.  po- 
boru na  dalszą  wojnę  jako  osobistą  króla,  nie  uchwaliły.  Więc  Szwed  prze- 
niósł teatr  wojny  do  Prus  królewskich  i  krom  Gdańska  i  Torunia  zajął 
całe.  Dzięki  więc  swemu  królowi,  Polska  wplątaną  została  w  nową  wojnę 
»pruską«,  zakończoną  rozejmem  na  lat  6  w  Starym  Tai-gu   (1629  r.),   który 


—     46     — 

Inflanty,  Kuiiandyę  krom  Mitawy  i  część  Prus  zostawiał  w  ręku  Szweda. 
Niezręcznie],  nieszczęśliwiej,  z  niesławą  własną,  z  wiell^ą  stratą  rzpltj,  nie 
można  już  ctiyba  hylo  poprowadzić  sprawy.  Srogi  wrzask  o  to  powstał  pod- 
czas nadzwyczajneg-o  sejmu  (w  łistop.  1629  r.),  ale  wrzaskiem  złe  nie  dało 
się  odrobić,  a  natui-alnem  tego  następstwem  było  zniecłięcenie  do  króla, 
lekceważenie  majestatu  królewskiego. 

Za  tem  poszło  »upicie  się  wolnością  szlacłiecką«,  objawiające  się  nie 
tyllco  w  potwornej  dewizie:  »nierządem  Polska  stoi«  w  burdach,  zajazdach 
i  wszelakiej  swywoli,  ale  w  opresyi  mieszczaństwa  i  wiejskiego  ludu,  bo 
co  nie  szlachcic,  to  nie  człowiek. 

Napróżno  Skarga,  a  po  nim  Bembus  (w  »Komecie«),  Dominikanin 
Birkowski  i  inni  kaznodzieje  Jezuici,  powstając  na  publiczne  grzechy  na- 
rodu, karcili  surowo  » stanu  prostego  miejskiego  od  niektórych  szlachciców 
swywolnych  uciśnienie,  wzgardę  i  podeptanie...  i  nieznośne  a  głosem 
wielkiem  w  niebo  wołające  ubogich  poddanych,  które  od  panów  własnych 
cierpią,  bezprawia  i  krzywdy«  (Bembus).  Napróżno,  bo  z  anarchią  rosła 
swywola,  a  ta  tylko  przed  siłą  ustępuje. 

Tu  się  nasuwa  pytanie,  czy  Jezuici  mając  już  1608  r.  przeszło  20  ko- 
legiów i  domów,  szkół  11,  i  ciągle  otwierając  nowe,  i  rosnąc  w  liczbę  osób, 
czy  nie  mogli,  czy  nie  byli  powinni,  amboną  i  szkołą  wstrzymać  rozwój 
anarchicznych  pojęć,  przyswoić  współczesnym  pokoleniom  zdrowszych  zasad 
o  rządzie,  państwie,  karności  itp.?  Odpowiadam  1).  Ambona  nie  jest  i  nie 
była  nigdy  katedrą  polityki,  ale  teologii  i  nauki  wiary  św.  Jeszcze  gdyby 
słuchała  kazań  wyłącznie  lub  przeważnie  szlachta,  możnaby,  dla  ścisłego 
związku  spraw  politycznych  z  monarchią  katolicką,  kwestye  polityczne 
i  polityczno-społeczne  na  ambonie  roztrząsać.  Ale  tych  kazań  słuchały  prze- 
ważnie rzesze  ludu,  mieszczanie,  kobiety,  dla  których  tego  rodzaju  kwestye 
były  obce  i  wprost  niezrozumiałe.  Zresztą  i  wobec  szlachty,  kaznodzieje, 
nauczeni  przykładem  Skargi,  który  kazaniami  sejmowemi  »o  władzy  kró- 
lewskiej, o  prawach  nieusprawiedliwionych*  anarchii  nie  usunął,  praw  złych 
nie  naprawił,  a  tylko  nienawiść  na  siebie  i  zakon  ściągnął,  musieli  bj^ć 
ostrożni,  ile  razy  nie  o  grzechy  i  wady,  ale  o  prawa  i  wolności  chodziło. 
Piorunowali  więc  na  skutki  złych  praw,  nie  oszczędzając  ni  dworów,  ni 
panów,  ale  nie  wołali:  usuńcie  prawo  electionis  viritim,  bo  na  targ  idzie 
polska  korona,  co  was  na  intrygi  obce  i  wojny  domowe  naraża;  zmieńcie 
prawo  jednomyślności  sejmowej  na  prawo  prostej  większości,  bo  unanimitas 
rzadko  możliwa,  wrota  zrywaniu  sejmów  otwiei'a;  wymażcie  z  konstytucyi 
artykuł  de  non  praesłanda  obedienłia,  bo  rokosze  i  spiski  usprawiedliwia  — 
nie  mówią  tego,  boby  im  to  za  crimen  laesae  reipublicae  poczytano,  a  złegoby 
nie  naprawili. 

Odpowiadam  2).  W  szkołach  średnich  nigdy  i  nigdzie  nie  uczono 
i  dziś  nie  uczą  polityki,  ale  gramatyki,  wymowy  itp.  Szkół  zaś  wyższych 
było  tylko  kilka  i  mało  przez  świeckich  uczniów  uczęszczanych;  wykła- 
dano tam  filozofię,  fizykę,  etykę  i  teologię.  Nawet  po  uniwersytetach  Za- 
chodu nie  znano  katedry  polityki.  Pamiętać  też  należy,  że  nie  tylko  szkoł;i, 
ale  wychowuje  dom,  rodzina,  społeczeństwo  samo.  Jezuici  nie  w  teoryi,  ale 
żywym  przykładem  uczyli  młodzież  poszanowania  dla  władzy,  l^arności, 
ładu  i  porządku,  na  co  się  to  jednak  przydało,   kiedy  student  na  anarchię 


—     47     — 

patrzał  w  domu,  z  nią  się  stykał,  świadkiem  był  zajazdów,  burd  jarmarcz- 
nycli  z  mieszczaństwem  i  żydami,  batożenia  cłiłopów,  nie  wykonywania 
surowycłi  napozór  wyroków,  gdy  one  dotyczyły  możnej  szlaclity;  kiedy 
z  ust  własnego  nieraz  ojca  słyszał  krytyki  na  króla,  narzelcania  na  dbsolvr- 
tum  dominium,  bo  król  podatków  się  domaga  itp.  sentencye  szlacheckich 
polityków. 

Odpowiadam  3).  Wznieść  się  ponad  wiek  swój,  patrzeć  dalej  i  widzieć 
dalej,  to  przecie  rzecz  wyjątkowa,  której  nie  można  żądać  od  całej  korpo- 
racyi  czy  zakonu.  Zazwyczaj  każdy  ma  takie  pojęcia,  jakich  nabrał  przez 
wychowanie  i  od  otoczenia  swego,  więc  i  Jezuici  byli  ludźmi  swego  czasu, 
w  XVII  i  XVIII  w.  rekrutowali  się  głównie  z  społeczeństwa  szlacheckiego; 
wymagać,  aby  mieli  inne  pojęcia,  aniżeli  cała  sfera,  z  pośród  której  wyrośli, 
jest  żądaniem  niemożliwem.  Podobnych  Skardze  było  zapewne  między  nimi 
więcej,  ale  jak  Skarga  był  głosem  wołającego  na  puszczy,  tak  oni. 


§.  21.  Widoczny  upadek  różnowierstwa.  1609—1632. 

Wśród  tej  wzrastającej  anarchii  w  politycznem  i  publicznem  życiu 
Polski,  dokonywał  się  zupełny  upadek  różnowierstwa,  rozkładowego  czyn- 
nika w  organizmie  rzpltj.  Stało  się  to  nieubłaganą  loiką  wypadków.  Po 
rokoszu  powrót  do  wiary  ojców  odbywał  się  niemal  gromadnie,  rzekłbyś, 
że  stał  się  modą,  jak  lat  50  temu,  modą  było  porzucać  katolicyzm  a  chwytać 
się  nowinek.  Różnowiercom  ubywało  co  rok  opiekunów,  rzeczników  hoj- 
nych, zborów,  szkół,  ministrów  uczonych,  tracili  na  znaczeniu,  poczęto  nimi 
pomiatać,  dokuczać  im  wkońcu  i  psoty  wyrządzać.  Nawrócony  magnat  lub 
szlachcic  zamożny,  nie  tylko  wyganiał  ministrów  i  wydarty  na  zbór  kościół 
powracał  dawnym  właścicielom,  katolikom,  ale  fundował  klasztory  różnej 
reguły,  z  których  rozchodziła  się  propaganda  katolicka  na  dalelde  strony. 
Biskupi  z  nominacyi  Zj^gmunta  III,  mężowie  vere  ecclesiastici,  na  sjaiodach 
1607,  1621,  1628  r.  domagali  się  na  podstawie  królewskiego  dekretu  1592  r. 
od  dyssydentów,  oddania  zabranych  nieprawnie  kościołów,  szkół  i  dóbr 
kościelnych.  Nawróceni  do  wiary  ojców  wojewodowie,  kasztelanowie,  bur- 
grafowie  i  starostowie  lirólewscy,  dopomagali  im  w  tern  hrachio  saeculari. 
Miasta  królewskie  jak  Poznań,  Kraków  i  inne,  korzystając  z  przywileju 
ustanowienia  praw  miejskich,  uchwalały,  prawda  że  za  radą  i  zachętą 
Jezuitów,  nie  przypuszczać  do  rady  miejskiej  i  magistratur  różnowierców, 
odebrać  im  prawo  obywatelstwa,  zamknąć  zbory,  cmentarze  i  szkoły  w  obrę- 
bie murów  miejskich;  czyniły  przecie  to  samo  z  katolikami  miasta  luterskie 
Gdańsk,  Toruń,  Elbląg.  Gmin  miejski,  uprzedzając  nieraz  radę  i  magistrat, 
zburzył  lub  spalił  w  Poznaniu,  Wilnie,  Krakowie,  Lublinie,  a  nawet  w  Ra- 
dziejowie, Staniszynie,  dyssydenckie  zbory  i  znieważył  ministrów. 

Skarżyli  się  o  to  d^^ssydenci  1611  i  1613  r.,  gravamina  przez  książąt 
Janusza  i  Krzysztofa  Radziwiłłów  podali  (1613  i  1627  r.)  królowi,  domagając 
się  wskrzeszenia  konfederacyi  1573  r.,  zgody  z  katolikami.  Na  to  im  Jezuita 
Bembus  dał  1615  r.  na  20  kartkach  odprawę  p.  t.  »Pax  non  pax,  pokój  nie 
pokój,  czyli  niektóre  powody,  dla  których  pokój  konfederacyi  Ewanjelików 
z  Katolikami  w  żaden  sposób  trwać  nie  może«.  A  gdy  ktoś  z  dyssydentów 


—    48     — 

wystąpił  z  reiDliką;  »Vłndiciae  pacis  obrona  pokoju*,  Berabus  ogłosił  1616  r. 
tryplikę  »Pacatus  impacatus  ad  examen  vocatus,  czyli  rozbiór  odpowiedzi  na 
racye  przeciw  pokojowi  konfederacyi*.  Inny  Jezuita,  O.  Sawicki,  wskazując 
na  kłótnie  i  swary  między  samymi  dyssydentami,  drwił  z  projektowanej 
konfederacyi  w  sporej  książce:  »Foremna  zgoda  albo  raczej  istna  wrzawa 
między  tymi,  którzy  się  tj^-h  naszych  czasów  Ewanjelikami  niewinnie  na- 
zywają*. 

Do  zgody  przyjść  nie  mogło;  dyssydenci,  kłócąc  się  między  sobą, 
popadali  w  coraz  większą  niemoc,  pogardzano  nimi,  dokuczano,  zaczepiano 
ministrów  na  ulicy,  przeszkadzano  pogrzebom.  Oni  krzywdy  przypisywali 
uczniom  jezuickim;  ale  w  Krakowie  nie  było  ich,  a  przecie  dwa  razy  tam 
zbór  poburzono ;  w  Poznaniu  i  Wilnie,  jak  sądowe  śledztwo  wykazało,  żaden 
uczeń  jezuicki  nie  brał  udziału  w  wojnie  przeciw  zborom.  Jezuici  nietylko 
nie  pozwalali,  ale  plagami  i  wygnaniem  z  szkół,  karali  sw3^wolę  uczniów 
przeciw  różnowiercom ;  mieli  oni  na  nich  broń  nierównie  skuteczniejszą, 
pióro  i  żywe  słowo,  kazania,  misye,  dysputy,  bractwa  religijne. 


§.  22.  Wojna  Rusi  przeciw  Rusi,  schizmy  przeciw  unii.  1596. 

Podobnie  działo  się  z  » starą  grecką  wiarą «,  dysunią.  Ruscy  magnaci 
i  szlachta  iH-zechodzili  1540—1600  r.  na  luteranizm,  kalwinizm,  aryanizm, 
i  z  tych  dopiero  herezyi  nawracali  się  do  katolicyzmu,  ale  rzymskiego,  nie 
do  unii,  bo  tej  jeszcze  nie  było.  Rody  te  wylicza  Smotrzyski  w  » Lamencie 
Ornitologa*  (str.  15):  Książęta  Słuccy,  Zasławscy,  Zbarazcy,  Wiśniowieccy, 
Sanguszkowie,  Czartoryscy,  Prońscy,  Rożjmski,  Solomereccy,  Hołowczyńscy, 
Kroszyńscy,  Massalscy,  Horscy,  Sokolińscy,  Łukomscy,  Puzynowie;  szlachta 
można:  Chodkiewicze,  Hlebowicze,  Sapiehowie,  Chreptowicze,  Dorohostajscy, 
Wojnowie,  Wołłowicze,  Zienowicze,  Chaleccy,  Tyszkiewicze,  Kossakowie, 
Tryznowie,  Myszkowie,  Siemiaszkowie,  Hulewicze,  Jarmolińscy,  Meleszko- 
wie,  Pocieje  i  inni.  Mała  sto8unlvOwo  liczba  wprost  z  starej  greckiej  wiary 
przyjmowała  katolicyzm  łaciński  a  jeszcze  mniejsza  unią;  1624 roku  trzech 
tylko  unitów  zasiadało  w  senacie.  Prawda,  że  twarda  dola,  jaką  przebywała 
unia  przez  cały  wiek  XVII  nie  zachęcała  do  jej  przyjęcia.  Akt  unii  brze- 
skiej 1596  r.  podpisali  wprawdzie  wszyscy  biskupi  ruscy  z  metropolitą,  ale 
dwaj,  przemyski  i  lwowski  nie  przyjęli  jej  wcale,  w  obronie  »starej  greckiej 
wiary*  stanęły  po  miastach  bractwa  stauropigialne  od  patryarchy  carogrodz- 
kiego zależne,  rodzaj  komitetów  cerkiewnych,  które  sobie  władzę  i  nadzór 
nawet  nad  biskupami  przywłaszczały;  stanęły  sejmy  1607  i  1609  r. 

Gdy  więc  unicki  biskup  odbierać  chciał  cerkwie  i  monastery  starej 
greckiej  wiary,  to  dysunici  stawiali  mu  opór,  użyć  więc  musiał  pomocy 
brachu  saeculari-i.  To  znów  jątrzyło  Ruś  schizmat.ycką,  która  rozruchem, 
przemocą,  wyganiała  unitów,  odbierała  im  cerkwie.  Biskup  skarżył  gwał- 
cicieli do  trybunału,  oni  biskupa  do  sejmu.  Spory  te  i  gwałty  powtarzające 
się  na  Litwie  i  Rusi,  gorszyły  nawet  łacinników,  król  tedy  ustanowił  dla 
spraw  cerkiewnych  judicium  compositum,  sąd  z  unitów  i  dysunitów  złożony. 
Opinia  publiczna  stawała  po  stronie  dysunii,  jako  na  razie  silniejszej;  unii 
krom  króla  nikt  jawnie  nie  bronił,  nie  wierzono,  aby  się  utrzymać  zdołała. 


-    49     - 

Jedyną  jej  podporą  był  kasztelan  niegdyś  brzeski,  od  1600—13  r.  metro- 
polita Rusi,  Hlpacy  Pociej.  On  na  sejmie  1609  r.  przez  kanclerza  lit.  Lwa 
Sapiehę  W3"jednał  u  króla  zatwierdzenie  przywileju  Zygmunta  I,  danego 
unickiemu  metropolicie  Soltanowi,  a  tem  samem  zapewnił  prawną  egzy- 
stencyę  dla  unii  i  zabrał  się  z  iście  pańską,  senatorską  fantazyą  do  oczysz- 
czania Wilna  i  miast  litewskich  z  dysunii.  Wywołało  to  zamach  na  jego 
życie  w  Wilnie  11  sierpnia  1609  r.,  metropolita  ocalał,  utracił  tylko  2  pałce 
u  ręki.  Sprawca  zamachu  bratczyk  stauropigialny  Jan  Tupeka  ścięty,  dys- 
unia  skompromitowana  srodze,  ale  nie  osłabła  w  uporze. 

Kulą  u  nogi  metropolity  Pocieja,  brak  światłego  unickiego  kleru. 
I  tu  Jezuici  przyszli  mu  i  unii  w  pomoc.  O.  Boksza  pozyskuje  w  Rzymie 
dla  unii  kalwina  niegdyś,  potem  łacinnika,  Welamina  Rutskiego,  i  ułatwia 
mu  dokończenie  nauk  w  Rzymie.  00.  Walenty  Fabrycy  i  Jan  Grużewski 
w  W^ilnie  wychowują  Jozafata  Kuncewicza,  reformują  Bazylianów,  inni 
Jezuici  przyjmują  ich  na  studya  do  swych  kolegiów  i  do  papieskich  semi- 
naryów.  00.  Pruski,  Konluski,  Grużewski  prowadzą  ich  nowicyat  w  Byte- 
niu  od  1616  do  1636  r. ;  tworzy  się  1617  r.  litewska  prowincya  zreformo- 
wanych Bazylianów,  którzy  słowem  i  piórem  bronią  unii,  i  nauczają  w  szko- 
łach. Rutski  zostaje  metropolitą  Rusi  1613 — 36  r.  i  zastawia  się  o  unię  na 
sejmach,  Jozafat  zostaje  arcybiskupem  polockim  i  ginie,  pierwszy  męczennik 
unii,  z  ręki  dysunitów  1623  r.,   a   krew    jego    posiewem    wyznawców    unii. 

Równocześnie  jednak  dysunii  przybywa  walna  pomoc,  Kozacy.  Tych 
już  1596  r.  wzywał  wysłannik  carogrodzkiego  patryarchy,  Nicefor,  do  walki 
przeciw  unii.  Czynił  to  samo  wysłannik  patryarchy  aleksandryjskiego, 
od  1621  r.  carogrodzkiego  Lukarisa,  Teofan  jerozolimski  patryarcha,  przyj- 
mowany w  powrocie  z  Moskwy  przez  Konaszewicza  »protektora  i  obrońcy 
starej  greckiej  wiary*  i  kozactwo  1620  r.  najuroczyściej  w  Kijowie.  Ten 
w  Ławrze  peczerąkiej  15  sierp.  1620  r.  wyświęcił  6  władyków  dysunickich, 
bo  7my  władyka  lwowski  Tyssarowski  żył  jeszcie,  odprawił  z  nimi  synod, 
na  którym  uchwalono  jątrzyć  i  burzyć  lud  przeciw  unickim  biskupom 
i  księżom,  i  to  odrazu  na  całej  linii,  i  zapomocą  ludu,  wypędzać  ich  z  cer- 
kwi i  stolic.  Nić  agitacyi  trzymają  bractwa  cerkiewne,  od  nich  wychodzą 
hasła  i  rozkazy.  Kozaków  wpisano  na  listę  bractw  a  tem  samem  wciągnięto 
do  antiunickiej  akcyi.  Powszechny  bunt  Rusi  dysunlckiej  wybuchnąć  miał 
podczas  wojny  tureckiej;  12  emisaryuszów  Lukarisa  z  Adryanopola  przy- 
byłych, pomagało  w  robocie  bractwom,  pseudometropolita  kijowski  Borecki 
i  pseudoarcy biskup  połocki  Melecy  Smotrzyskijbyli  duszą  spisku.  Poczynając 
sobie  zuchwale,  nie  przestrzegali  tajemnicy.  Z  rozkazu  króla  10  kwietnia 
1621  r.  kanclerz  lit.  Lew  Sapieha  wytoczył  spiskowym  proces  w  Wilnie 
o  zdradę  kraju.  Kilkunastu  bratczyl^ów  skazano  na  wieżę.  Na  wieść  o  tem, 
Borecki  zwołuje  15  czerwca  t.  r.  soborczyk  w  Kijowie,  zaprasza  Kona- 
szewicza i  starszyznę  kozacką.  Król,  nie  mając  siły  przeszkodzić,  wolał 
soborczyk  uprawnić  wj^słaniem  swego  komisarza  ks.  Obornickiego.  Ten 
zręcznością,  obietnicami  i  podarkami  dokazał  tyle,  że  Kozacy  ponowili 
przysięgę  wierności  królowi  i  ruszs^li  na  wojnę  turecką  pod  Chocim. 

Ale  zato  należało  się  im,  według  obietnicy  komisarza,  zatwierdzenie 
dysunickiej  hierarchii  i  zupełnej  wolności  starej  greckiej  wiary.  Znaczyło 
to  pogrzebać   unię.    Prymas  Gębicki  z  episkopatem  łacińskim   wotowali  na 

JEZUICI   W    POLICE.  ■* 


—     50     — 

sejmie  1623  r,  aby  znieść  unię,  dotj^chczasowi  unici  niech  zostaną  łacinni- 
kami,  na  co  godziła  się  zrazu  kurya  rzymska,  dysunici  zostawieni  w  po- 
koju, powoli,  rodzinami,  uczynią  to  samo.  Zniesienia  unii  domagali  się 
posłowie,  zwłaszcza  wołyńscy,  nawet  łacinnicy.  Król  jednak  zachęcony  do 
obrony  unii  przez  Grzegorza  XV  1  metropolitę  Rutskiego,  oparł  się  temu, 
uspokojenie  Rusi  odłożył  do  następnego  sejmu,  skasował  tylko  procesy, 
wyroki  i  sekwestry  zadworne  i  komisarskie  »z  powodu  rozróżnienia  w  re- 
ligii* wynikłe.  Nie  kontenci  z  tego  Borecki  i  Smotrzyski,  burzyli  dysunitów 
dalej,  ten  ostatni  doprowadził  Witebszczan  do  zamordowania  prawowitego 
arcybisł^upa  Jozafata  w  Witebsku  12  listop.  1628  r.  Królewska  komisya 
sądowa  z  kanclerzem  Sapiehą  na  czele,  skazała  18  winnych  tej  zbrodni  na 
ścięcie  23  stycznia  1624  r.,  ale  moralnego  jej  sprawcę  Smotrzyskiego  zo- 
stawiła w  spokoju. 

Trapiły  go  jednak  wyrzuty  sumienia,  nawrócił  się  i  z  »Szawła  Paweł*, 
stał  się  dzielnym  szermierzem  unii.  Beatyfikacya  Jozafata  1624  r,  kult  jego 
relikwii,  listy  Urbana  VIII  do  łacińskich  biskupów  w  Litwie  i  na  Rusi  i  do 
książąt  Jerzego  i  Krzysztofa  Zbarazkich,  a  nadewszystko  krwawe  poskro- 
mienie buntu  Kozaków  pod  wodzą  Zmoiły  1625  r.,  wszystko  to  razem  prze- 
chyliło opinię  kraju  i  sejmu  1627  r.  na  stronę  unii.  Już  i  dysunitom  sprzy- 
krzyła się  ta  » wojna  Rusi  przeciw  Rusi*. 

Wtenczas  metrop.  Rutski  za  wiedzą  króla,  zwołał  synod  na  28  paźdz. 
1629  r.  w  cerkwi  Św.  Jura  we  Lwowie,  na  który  i  dysunitów  zaprosił,  aby 
•łagodnymi  sposobami  i  prywatną  rozmową*  umysły  do  zgody  doprowadzić. 
Biskupi  uniccy  przybyli  z  teologami  swymi  Bazylianami,  Borecki  i  jego 
władycy  wymówili  się  od  udziału.  Zjechała  się  zato  licznie  dysunicka 
szlachta,  zwłaszcza  z  Wołynia.  Rutski  na  znak  unii  celebrował  w  archi- 
katedrze łacińskiej,  kazanie  mówił  O.  Bembus,  które  ogłosił  drukiem  p.  t. 
»Wzywanie  do  jedności  katolickiej  narodu  religii  greckiej  z  Kościołem 
rzymskim*  (Kraków  1629  r.).  Król  na  ów  synod  przysłał  komisarza  swego 
kcia  Aleksandra  Za  sławskiego  wdę  kijows.,  ale  ten  wnet  zaniemógł  i  umarł  we 
Lwowie.  Ta  okoliczność,  równie  jak  nieobecność  biskupów  dysunickich, 
przeszkodziła  sesyom  synodalnym,  poprzestać  musiano  na  » przyjacielskich 
konferencyach«,  których  duszą  był  nawrócony  świeżo  Smotrzyski,  archiman- 
dryta  dermański,  pomagali  mu  O.  Bembus  i  lwowscy  Jezuici.  Szlachta 
dysunicka  wyprawiła  posłów  do  patryarchy  Lukarisa  z  oświadczeniem,  że 
jeżeli  się  błędów  kalwińskich,  którymi  przepełniony  wydany  przez  niego 
katechizm,  nie  wyrzeknie,  to  ona  przejdzie  pod  posłuszeństwo  papieża. 

Odtąd  zapanował  względny  spokój.  Dysunici  zrozumieli  wreszcie, 
że  dopokąd  król  Zygmunt  żyje,  oni  zatwierdzenia  swej  hierarchii,  ani  znie- 
sienia unii  nie  wywalczą. 


§.  23.  Zarzuty  »przeciągania«  Rusi  na  łacinizm.  1608—1632. 

Od  r.  1615  do  1760  powtarzają  się  żale  i  skargi  unickich  metropoli- 
tów i  biskupów  do  Rzymu  o  »przeciąganie  Rusinów  na  łacinizm*  przez 
zakony  wogóle,  w  konfosyonale  i  w  szkołach,  w  szczególności  zaś  przez 
Jezuitów. 


-    51    - 

Wiemy,  że  ks.  Skarga  dał  inic3'atywę  unii  Rusi  z  Rzymem,  przy- 
gotował do  niej  króla,  władyków,  kilku  biskupów  i  senatorów  i  sekreta- 
rzem był  synodu  brzeskiego  1596  r.  W  tej  jedności  z  Rzymem  szukał  on 
zbawienia  6  milionów  Rusinów,  zostających  w  schizmie;  inne  względy  poli- 
tyczne i  korzyści  dla  rzpltj  z  unii  płynące,  zostawiając  królowi  i  sejmom. 
Tak  samo  pojmowali  unię  Rusi  jego  następcy  00.  Barcz,  Fabrycy,  Gru- 
żewski,  Bembus  i  wszyscy  Jezuici,  którym  na  Rusi  pracować  wypadło. 
Chodziło  im  o  zbawienie  dusz  w  wierze  katolickiej,  nie  o  grecki  lub  rzymski 
obrządek,  tem  mniej  o  narodowość  ruską  lub  polską.  Szacunku  swego  dla 
obrządku  greckiego  dowiedli,  pozyskując  dla  tegoż  obrządku  Rutskiego, 
wychowując  w  nim  Św.  Jozafata  i  Bazylianów.  Ale  do  1596  r.  nie  było 
unii,  więc  i  Rusinów  starej  greckiej  wiary,  i  Rusinów  dyssydentów,  chcą- 
cych zostać  katolikami,  musieli  przyjmować  do  obrządku  łacińskiego,  a  tych 
cyfra  była  znaczna.  Gdy  unia  stanęła,  żądali  ruscy  biskupi,  aby  ich  i  Ru- 
sinów nikt  nie  zmuszał  do  prz^yjęcia  innych  obrzędów,  i  to  im  Kle- 
mens VIII  zapewnił  (m  bulla  Unionis  21  grud.  1595  r.)  ale  zakazu  przecho- 
dzenia dobrowolnie  z  greckiego  obrządku  na  rzymski,  ani  on,  ani  żaden 
papież  aż  do  1624  r.  nie  wydał.  Zostawione  tedy  było  do  woli  Rusinowi 
przechodzącemu  na  wiarę  katolicką,  pozostać  w  obrządku  greckim  lub  razem 
z  wiarą  kat.  rzymską,  przyjąć  obrządek  i-zymski.  Z  tej  wolności  korzystali 
panowie  i  szlachta  ruska.  Dlaczego?  Bo  obrządek  rzymski  panował  na 
tronie  i  dworze,  przeważał  w  senacie  i  poselskiej  izbie,  miał  świetny  i  bo- 
gaty episkopat,  kler  świecki  poważany,  liczne  zakony,  dwie  akademie 
i  setkę  szkół  i  przynosił  z  sobą  wykwintną,  pełną  życia  i  blasku  cywili- 
zacyę  zachodnią.  Obrządek  zaś  grecki  był  ^obrządkiem  chłopów  i  Koza- 
ków*, episkopat  jego  ubogi  i  bez  politycznego  znaczenia,  w  władzy  swej 
od  dysunickich  władyków  a  nawet  od  panów  dziedziców  krępowany,  du- 
chowieństwo świeckie  żonate,  ciemne,  od  chłopa  mało  różne  i  prawie  wzgar- 
dzone, klasztory  w  rozprzężeniu,  Bazylianie  ledwo  się  dźwigać  poczynali, 
akademii,  prócz  kijowskiej,  która  1628  powstała  i  szkół  wyższych  żadnych. 
Mogąc  wybierać,  cóż  dziwnego,  że  wybrali  obrządek  rzymski?  Idea  też 
narodowości,  dziś  tak  potężna,  nie  była  "w  XVII  w.  znana.  Rusin,  zostając 
łacinnikiem,  nie  brał  przez  to  rozbratu  »z  narodowością  ruską*,  mówił  dalej 
u  siebie  po  rusku.  Dopiero  szkoły  i  związki  rodzinne  powoli,  nieznacznie 
język  polski  między  szlachtą  ruską  rozpowszechniły.  Rusin  łacinnik  przestał 
tylko  należeć  do  Cerkwi  ruskiej. 

Z  podobnych  pobudek  jak  szlachta,  tak  młodzież  ruska  w  szkołach, 
dysunicka  i  unicka  przechodziła  na  obrządek  łaciński.  Rutski  1615  v.  skarżył 
się,  że  200  Rusinów  w  szkołach,  przeszło  na  łacinizm;  Smotrzyski  1630  r. 
dowodził,  że  drugą  przeszkodą  rozwoju  unii  »latynizowanie  ruskiej  mło- 
dzieży szkolnej*.  Czy  mogło  być  inaczej?  Wszak  ci  młodzi  Rusini  w  szkole 
i  poza  nią,  otoczeni  kolegami  łacinnikami,  razem  z  nimi  się  modlili,  l)ywali 
na  nabożeństwach,  kazaniach,  tylko  komunię  św.  przyjmowali  w  cerkwi; 
widząc  rażącą  różnicę  swego  żonatego,  ciemnego  kleru  od  swych  profesorów 
Jezuitów,  cóż  dziwnego,  że  upodobali  sobie  r^^t  łaciński. 

Jezuici  mieli  nadto  inne,  wyższe  względy.  Pytali  siebie,  w  którym 
obrządku  nawrócony  z  schizmy  lub  herezyi  Rusin,  może  łatwiej  i  bezpie- 
czniej zbawić    swoją    duszę,    ąuinam  ritus  securior?   Odpowiedź    bj^ła    łatwa. 

4* 


—    52    — 

Cerkiew  unicka  nie  miała  długo  kleru  tak  światłego,  łiteratur}^  kościelnej 
ascetycznej  tak  bogatej,  jak  miał  Kościół  rzymski,  a  jedno  i  drugie  do 
uświątobliwienia  i  zbawienia  duszy  potrzebne  i  dlatego  nie  »przyciągali« 
namową,  moralnym  przymusem,  ale  pytani  o  zdanie  czy  o  radę,  w  konfe- 
syonale  lub  poza  nim,  odpowiadali  jak  byli  przekonani,  że  obrządek 
rzymski  bezpieczniejszy. 

Zacny  metropolita  Rutski  tych  pobudek  nie  rozumiał,  widział  jedno 
i  bolał  nad  tem,  że  Rusini  na  obrządek  łaciński  przechodzą,  żalił  się 
w  Rzymie  1615,  1623  r.  i  z  episkopatem  ruskim  wołał  o  ratunek.  Więc 
Urban  VIII  wydał  7  lutego  1624  r.  dekret,  »ażeby  Rusinom  unitom, 
laikom  czy  duchownym,  świeckim  albo  zakonnym,  zwłaszcza  mnichom 
Św.  Bazylego,  nie  wolno  było  na  obrządek  łaciński,  z  jakiejkolwiek,  nawet 
najbardziej  naglącej  przyczyny,  bez  szczególnego  pozwolenia  Stolicy  św. 
przechodzić*.  Ale  król  Zygmunt  del^retu  nie  prz3'jął  i  ogłosić  nie  pozwolił, 
»bo  go  uważał,  jak  donosi  nuncyusz  Lancelloti  do  Propagandy  31  maja 
1624  r.,  za  szkodliwy  dla  wiary  katolickiej.  Szlachcie  nie  można  odbierać 
tej  wolności.  Zdaniem  zaś  00.  Jezuitów,  których  król  kilkakrotnie  się 
radził,  dekret  ten  zastosować  można  tylko  do  duchowieństwa  greckiego, 
ono  bowiem  dla  istnienia  i  rozwoju  unii  potrzebne.  Świeckim  zaś  ludziom 
nie  można  dobrem  sumieniem  przeszkadzać,  aby  przechodzili  na  obrządek 
bezpieczniejszy  ad  ritum  securiorem«.  Jakoż  Urban  VIII  wydał  7  lipca  t.  r. 
drugi  dekret,  któr3^m  zakaz  przechodzenia  na  obrządek  łaciński  ogranicza 
do  samych  tylko  duchownych,  zwłaszcza  Bazylianów,  z  których  tak  wiele, 
zmieniwszy  obrządek,  wstąpiło  do  innych  zakonów  łacińsl-cich,  że  ich  ledwo 
100  pozostało.  Król  przyjął  dekret  lipcowy,  ale  ogłosić  nie  pozwolił.  Zmai-- 
twiony  tem  Rutski  wyjednał  1625  r.  w  Propagandzie  rzymslciej  polecenie 
dla  nuncyusza,  aby  upomniał  spowiedników,  zwłaszcza  Jezuitów,  iżby 
unitów  do  łacinizmu  w  żaden  sposób  nie  przj-ciągali,  jenerałów  zaś  zal^on- 
nych  w  Rzymie  zawezwała  taż  Propaganda  1628  r.,  aby  zał^onom  swoim 
w  Polsce  i  Litwie  to  samo  surowo  polecili.  Wskutek  tego  jenerał  Jezuitów 
Vitelleschi  na  dwa  zawody  (21  października  1628  r.  i  12  września  1629  r.) 
rozkazał  spowiednikom  i  profesorom  Rusinów  w  Polsce,  aby  się  wstrzymali 
od  wszelkich  zachęcań  i  namów  do  zmiany  obrządku  swych  penitentów 
i  uczniów.  To  samo,  na  usilne  prośby  Rutskiego,  polecił  z  rozl^azu  Propa- 
gandy nuncyusz  prowincyałom  różnj^ch  zakonów  »zwłaszcza  Jezuitów* 
w  Polsce  29  lipca  1631  r.  Na  mało  się  to  przydało.  Vis  major,  motywa 
Avyżej  wymienione,  górę  wzięły  nad  zabiegami  Rutskiego  i  jego  następców. 


§.  24.  Unia  Ormian  polskich  1630. 

Pod  koniec  rządów  Zygmunta  III  Ormianie  polscy  przystąpili  do 
unii  z  Rzymem.  Odłam  to  licznego  narodu,  osiadłego  niiędz_y  Eufratem 
a  Kurem,  morzem  Czarnem  a  górami  Ararat,  który  już  z  końcem  IV  Mdeku 
był  chrześcijański.  Popadł  w  V  i  VI  wieku  w  błędy  Monofizytów  i  Mono- 
teletów,  w  IX  wieku  w  formalną  schizmę.  Równocześnie  prawie  utracił 
byt  polityczny,  jarzmiony  kolejno  przez  Persów,  Greków,  Tatarów  i  Turków. 

Przed  uciskiem  tureckim  chronili  się  Ormianie  do  Krymu  i  Mołdawii; 


—     53     — 

gnębieni  i  tam,  szukali  ocalenia  na  Rusi  polskiej  i  to  na  kilka  zawodów. 
Raz  XIV  wieku  i  jako  osobna  »uacya«  osiadali  w  Kijowie,  Włodzimierzu, 
Łucku,  Lwowie,  Kamieńcu,  Śniatynie,  Haliczu.  Przybywali  znów  w  XVI 
i  XVII  do  grodów  panów  polskich,  zakładając  gminy:  w  Jazłowcu,  Za- 
mościu, Podhajcach,  Brodach,  Zwańcu,  Horodence  i  Stanisławowie.  Jeszcze 
w  XVIII  wieku  napłynęło  ich  sporo  z  Krymu  i  Mołdawii,  i  zamieszkali 
w  Bałcie,  Mohylowie,  Kutach  i  Raszkowie.  W  pierwszej  połowie  XVII  w., 
o  której  tu  mówimy,  mieli  na  Uki-ainie,  Podolu,  Rusi  i  Pokuciu  13  ko- 
ściołów, 26  księży,  a  cyfra  ich  dochodziła  do  10.000  głów.  Handel  ze  Wscho- 
dem był  ich  głównem  zajęciem;  cechowały  ich  wady  i  przymioty  wscho- 
dnie, przebiegłość  i  chciwość,  ale  też  zapobiegliwość  i  oszczędność,  dora- 
biali się  majątku  kupiectwem  i  handlem  bydła,  inni  znów  wynajmowali 
się  Turkom  za  szpiegów.  Jako  naród  kupiecki,  grzeczni  byli  dla  Rusinów 
i  Polaków  i  polską  przyjmowali  mowę  i  zwyczaje.  Przywiązani  do  swego 
obrządku,  wstrętu  jak  Grecy,  dla  Rzymu  nie  czuli.  Arcybisliupi  łać.  lwo- 
wscy, Starzechowski,  Solikowski,  Próchnicki  i  biskupi  kamienieccy,  Słoń- 
czewski,  Białobrzeski,  Wolucki,  utrzymując  z  nimi  dobre  stosunki,  zachę- 
cali do  unii,  i  byli  pewni,  że  prędzej  czy  później  unia  dojdzie  do  skutku. 
Długo  jednak  biskupi  i  księża  ormiańscy,  więcej  się  trudniąc  handlem  jak 
duszpasterstwem,  trwali  wraz  z  owieczkami  w  monofizytyzmie,  ucząc,  że 
w  Chrystusie  Panu  jedna  jest  tylko  natura  boska,  która  pochłonęła  w  siebie 
naturę  ludzką. 

Twórcą  unii  Ormian  polskich,  w  tem  różnej  od  unii  ruskiej,  że  za- 
warta z  celibatem  duchownych  i  komunią  św.  pod  jedną  postacią,  był  ich 
arcybisliup  Mikołaj  Torosowicz,  chwiejny,  dwulicowy  w  wierze,  lekko- 
myślny w  obyczajach  i  namiętny  handlarz  koni.  Czysto  ludzkie  a  nieszla- 
chetne pobudki  i  rachub}^  zagnały  go  do  unii;  nigdy  dla  niej  szczerym 
nie  hjl,  od  niej  się  wymykał,  do  starej  schizmy  wracał,  więc  też  i  ta  unia 
dopiero  po  śmierci  jego  1681  utrwaliła  się  i  zakwitła.  Poróżniwszy  się 
z  swymi  Ormianami  i  w  procesie  z  nimi,  zagrożony  sądem  przybłędy 
z  Eczmiadzinu,  wartabieda  Krzysztofa  Chaczadura,  zgłosił  się  z  przyjęciem 
unii,  bo  ta  zapewniała  mu  przeciw  własnej  jego  nacyi  opiekę  króla,  sta- 
rosty lwowskiego  i  magistratu.  Użył  w  tem  pomocy  XX.  Karmelitów 
bosych,  ale  widząc  że  ci  nie  wiele  posiadają  wpływu,  udał  się  z  począt- 
kiem października  1630  do  rektora  Jezuitów  lwów.  Stan.  Witwińskiego, 
ten  zaś  powierzył  jego  sprawę  00.  Elźanowskiemu  i  Pulnokowiczowi, 
wielce  popularnym  we  Lwowie  kaznodziejom.  Oni  to  ułatwili  Torosowi- 
czowi  porozumienie  się  z  królem,  z  arcyb.  lać.  lwowskim  Próchnickim, 
z  starostą  i  miastem,  wspólnie  zaś  z  00.  Karmelitami  ułożyli  program 
akcyi  i  zapewnili  mu  bezpieczeństwo  i  obronę  przed  nienawiścią  nacyi. 
Akt  unii  odbył  się  24  pażdz.  1630  w  kościele  karmelickim  Nawiedzenia 
N.  M.  P.  (dzisiaj  tam  gmach  sądowy)  pod  osłoną  milicyi  miejskiej.  Na 
akcie  podpisani  między  13  świadkami,  dwaj  wymienieni  wyżej  Jezuici. 
Dla  utwierdzenia  zaś  aktu  unii  i  na  jego  pamiątkę,  wydał  jeszcze  w  tym 
roku,  O.  Mateusz  Bembus,  na  ż\'czenie  ai'cyb.  Próchnickiego  i  jego  kosztem, 
niewielką,  ale  gruntowną  i  praktyczną  książkę:  ^Ormiańskie  nabożeństwo 
i  wzywanie  ludzi  narodu  tego  zacnego  do  jedności  w  wierze  i  w  miłości 
Kościoła  rzymskiego*. 


—    54    — 

Na  tem  się  ogranicza  udział  Jezuitów  w  unii  Ormian.  Torosowicz 
ufny  w  opiekę  króla  i  miasta,  miażdżył  swoicłi  przeciwników.  Oni  skar- 
żyli go  w  Warszawie  i  Rzymie,  więc  komisye,  śledztwa,  procesy  trwają 
latami  i  lat  dziesiątkami,  nienawiść  do  osoby  unickiego  arcybiskupa  prze- 
nosi się  do  unii  samej.  De  facto  nie  istniała  ona  prawie,  odżyła,  gdy  Ale- 
ksander VII  na  prośbę  króla  Jana  Kazim.  powierzjł  ją  1664  r.  00.  Tea- 
tynom,  włoskiemu  zakonowi,  który  się  nie  spolszczył  i  przez  to  uniknął 
wad  polskich,  a  po  niegodnym  Torosowiczu  nastał  pobożny  i  gorliwy 
War  tan  Hunauian  1681.  Ormianie,  szczerzy  katolicy,  zlali  się  z  Polakami 
jakby  w  jeden  naród. 


ROZDZIAŁ  VII. 
Kłótnia  Jezuitów  z  Akademią  krakowską.  1611  —  1634. 


§.  25.   Upadek  Akademii  krakowskiej   przed  przybyciem  Jezuitów  do 

Polski. 

O  dwie  rzeczy  spierali  się  Jezuici  z  alma  mater,  główną  szkolą  czyli 
akademią  krakowską;  raz  gdy  w  Poznaniu,  gdzie  mieli  kwitnące  szkoły 
wyższe,  otworzyć  chcieli  akademię  nakształt  wileńskiej;  powtórnie,  gdy 
w  Krakowie,  pod  bokiem  akademii,  otworzyć  pragnęli  szkoły  w^^ższe. 
Jedno  i  drugie  zabraniała  im  akademia  krakowska,  stąd  spór,  przezwany 
»kłótnią«,  której  historycy  i  literaci  polscy  przez  długi  czas  przj^pisywali 
znaczenie  zbyt  wielkie,  twierdząc,  że  od  tej  kłótni  rozpoczyna  się  doba 
upadku  akademii  Icrakowskiej  a  z  nią  upadku  nauk  w  Polsce. 

Nic  nad  to  mylniejszego.  Profesorowie  jej,  Józef  Szujski  w  rozprawia : 
•Odrodzenie  i  reformacj^a*,  Kazimierz  Morawski  w  jubileuszowem  dziele 
»Historya  Uniwersytetu  Krakowskiego*  (tom  II)  dowiedli,  że  upadek 
głównej  szkoły  krak.  rozpoczyna  się  w  dobie  humanizmu  koło  1460  r.;  że 
pierwsze  jej  reformy  dyscyplinarne  okazały  się  potrzebnemi  już  1480,  1485 
i  1491  r.;  że  biskupi  krakowscy  od  Jana  Konarskiego  (1503—1523  r.)  po- 
cząwszy, a  także  synody  prowincyonalne  1505,  1510,  1523  r.  i  sam  papież 
Leon  X.  1518  r.,  domagali  się  reformy  akademii,  a  mianowicie  rozszerzenia 
zakresu  humanitarnych  i  przyrodniczych  nauk,  wprowadzenia  greki  i  he- 
braiki.  Zanim  to  uskuteczniono,  zawitał}^  nowinki  religijne  do  Polski; 
biskupi  zamiast  reformować,  bronić  przed  niemi  musieli  akademię.  Wyno- 
siła się  też  od  niej  już  od  1525  bogatsza  młodzież  do  Włoch,  do  Padwy, 
Bolonii  a  także  do  Niemiec,  pomimo  że  zacny  ks.  Jakób  Górski  1579  r. 
zreformował  humaniora  studia.  Pozostała  w  Kralcowie  młodzież  uboższa,  ta 
swywoliła  nad  miaro,  oddając  się  ^rabusiostwu,  bójkom  krwawym,  napadom 
rozbójniczym  po  olcolicy,  dzikości  i  barbarzyństwu*,  zaco  ją  sądy  miejskie 
i  grodzkie  ścinały  bez  litości. 


-    55    - 

Co  smutniejsza,  alma  mater  była  ubogą.  Uposażenie  jej  przez  Jagielle, 
dostatnie  1400  r.,  po  odkryciu  Ameryki  i  zmianie  stosunków  ekonomicznych, 
wydało  się  wprost  śmieszne.  Źle  płatni  profesorowie,  obarczali  uczniów 
Wysokiem  czesnem  i  różnemi  opłatami,  zależało  im  więc  bardzo,  aby  tycli 
uczniów  mieli  jak  najwięcej  i  wcale  nie  mieli  ochotj',  odstępywać  icłi  Jezu- 
itom. Cała  walka  almae  matris  z  Jezuitami  o  szkoły,  to  kwestya  chleba; 
przyznawali  to  akademicy  przed  szlachtą  na  sejmikach  i  sejmach. 

Jezuicka  akademia  w  Poznaniu,  dając  naukę  i  stopnie  bezpłatnie, 
odbierze  im  uczniów  wielkopolskich;  wyższe  szkoły  jezuickie  w  Krakowie 
umniejszą  im  uczniów  z  Małopolski,  z  czeg*o  więc  żyć  będą? 

Przed  Jezuitami  jednak  zasłaniali  się  gorliwością  o  chwałę  akademii 
i  jej  przywileje,  zwłaszcza  o  monopol  nauczania  prwilegium  exclusioni8, 
w  Krakowie  i  w  odległości  30  mil,  którego  alma  mater  nie  miała,  a  wy- 
prowadzała go  jako  »zwyczajowe  prawo «  z  słów  erekcyjnego  dyplomu 
Jagiełły:  »w  Krakowie  ma  być  szkoła  główna  i  jeden  rektor  nad 
wszystkimi  jej  uczniami...  chcemy,  aby  wszystkie  osoby  szkolne 
i  uczniowie  do  Krakowa  przj^jeżdżający  i  tam  dla  nauk  się  bawić  mający, 
własnego  (proprium)  mieli  rektora,  któryby  ich  w  sprawach  cywilnych  roz- 
sądzał*. Trwożliwa  o  ów  mniemany  przywilej  akademia,  żądała  już  przy 
otwarciu  rezydencyi  św.  Barbary  w  Krakowie  1583  r.,  aby  położono  Jezu- 
itom warunek,  że  »nie  mają  prawa  otwierania  szkół  w  Krakowie*,  a  przy- 
najmniej aby  dodano:  »bez  naruszenia  praw  i  przywilejów  akademii*, 
pomimo,  że  Jezuici  posiadali  przywilej  Pawła  III,  Juliusza  III,  Piusa  IV, 
Pawła  V.  (10  marca  1571)  otwierania  szkół  i  akademii  wszędzie,  »nawet 
w  miejscach,  gdzie  istnieją  uniwers3^tety«.  Oparł  się  więc  podobnej  klau- 
zuli nuncyusz  Bolognetti  i  nakłonił  akademię,  że  przez  6  swych  delegatów 
wystawiła  (1  lutego  1583  r.)  notaryałny  akt,  t.  z.  k  on  sens,  na  otwarcie 
jezuickich  szkół  w  Krakowie,  byle  ich  uczniowie  podlegali  zwierzchności 
rektora  akademii.  Jezuici  istotnie  nie  mieli  wtenczas  i  przez  lat  z  górą  30 
zamiaru  otwierania  szkół  w  Krakowie;  odradzali  im  to  zresztą  Possewin 
i  wizytator  jeneralny  Carminata,  głównie  przez  wzgląd  na  ubogie  uposa- 
żenie 32  profesorów  i  mistrzów  akademii. 

§.  26.  Pierwszy  spór  Jezuitów  z  akademią  krak.  o  akademię  poznań- 
ską. —  Katolicka  partya  antijezuicka.  1611—1616. 

Tali  stały  rzeczy,  gdy  na  kongregacyi  prowincyonalnej  polskiej 
w  Krakowie  (1—9  sierpnia  1611  r.)  powzięto  myśl  podniesienia  wyższych 
szkół  poznańskich  (z  filozofią  i  teologią),  do  godności  akademii,  jak 
wileńska,  dla  ozdoby  Poznania  i  Wielkopolski  i  dla  sparaliżowania  wpływu 
luterskiej  akademii  w  Królewcu  na  wielkopolską  i  pruską  młodzież  i  uła- 
twienia tejże  nabycia  stopni  akademickich.  Myśl  ta  podobała  się  bisk. 
pozn.  Opalińskiemu  i  senatorom  wielkopolskim,  przedłożyli  ją  szlachcie  na 
sejmiku  w  Środzie,  a  za  jej  zgodą,  wnieśli  na  sejmie  1611  r.  prośbę  do 
króla  o  wydanie  erekcyjnego  przywileju.  Król  podpisał  przywilej  28  paź- 
dziernika t.  r.,  13  biskupów,  8  wojewodów,  14  kasztelanów,  wielu  dygni- 
tarzy,  urzędników,  dworzan  i   szlachty  opatrzyło  go  podpisami,   na  znak, 


-    56    - 

że  w  ich  obecności  wydany;  kanclerz  bisk.  Wawrzyniec  Goślicki,  po  nie- 
jakim oporze,  przyłożył  pieczęć  12  stycznia  1612  r.,  o  potwierdzenie  pa- 
piezkie  starać  się  miał  bisk.  pozn.  Opaliński. 

Wystraszona  tern  alma  mater  nasadziła  najprzód  bisk.  krak.  Piotra 
Tylickiego,  że  prowincj^ała  Piotra  Fabrycego  i  superiora  św.  Barbary 
Krzywokolskiego,  zaprosiwszy  na  obiad  18  lutego  1612  r.,  po  obiedzie 
skarcił  surowo,  zarzucając  im  pychę  i  grożąc,  że  do  akademii  w  Poznaniu 
nie  dopuści.  Równocześnie  wysłała  dzielnego  praAvnika,  profesora  ks.  Ja- 
lvóba  Janidłowskiego  (Janidłę  z  Borzęcina)  do  króla,  a  gdy  tam  nic  nie 
wskórał,  do  Rzymu,  jako  proł^uratora  swego,  ażeby  zatwierdzeniu  aka- 
demii pozn.  przez  papieża  przeszkodził.  Także  do  kapituły  poznańskiej 
wyprawiła  z  swego  grona  2  pełnomocników,  Sebast3^ana  Krupkę  i  Marcina 
Wadowiusza  z  oświadczeniem,  że  wskrzeszona  1609  r.  przez  sufragana 
kujaw.  Jana  Rozdrażewskiego  szkołę  Lubrańskiego  w  Poznaniu,  chce 
obsadzić  swymi  mistrzami,  a  tern  samem  akademię  jezuicką  uczynić  nie- 
potrzebną. Kapituła  jednak  zażądała  okazania  praw  almae  matris  do  szkoły 
Lubrańsliiego  i  do  legatu  Rozdrażewskiego.  Nie  było  to  łatwo,  więc  owi 
dwaj  posłowie  poprzestali  na  tern,  że  udawszy  się  do  kolegium  jezuickiego 
14  maja  t.  r.  przed  rektorem  Stan.  Gawrońskim  zaprotestowali  przeciw 
akademii  poznańskiej  i  zapowiedzieli  apelacyę  do  Rzymu. 

Pospieszył  tam  we  wrześniu  1612  r.  ks.  prokurator  almae  matris  Jani- 
dłowski,  wioząc  z  sobą  listy  od  bisk.  krak.  Tylickiego  i  kilku  senatorów, 
od  szlachty  małopolskiej  a  co  dziwniejsza  od  szlachty  wielkopolskiej. 
Wszyscy  oni  błagali  Pawła  V,  aby  nadał  almae  matri  wyraźny  przywilej 
exelusionis.  Rzecz  rozstrzygała  się  w  Datar3ń  rzymskiej,  lvtóra  orzekła,  że 
sprawa  należy  do  biskupa  Opalińskiego,  z  nim  niech  się  prokurator  Jani- 
dłowski  układa  i  o  odpowiedzi  biskupa  doniesie.  Papież,  do  którego  sam 
Icrół  Zygmunt  wstawiał  się  za  Jezuitami  i  akademią  poznańską,  odpowie- 
dział, że  »na  razie  nic  nie  wypada  postanowić,  dla  przyczyn,  które  wyłu- 
szczy  nuncyusz  Ruini*;  Janidłowskiego  zaś  upewnił,  że  »dodatkowy  przy- 
wilej exclusionis  akademia  krakowska  otrzyma,  jeżeli  sam  król  IM.  o  to 
poprosi  i  uważa  to  za  pożyteczne  dla  rzpltej*.  Wybadać  króla  miał  nun- 
cyusz, do  życzenia  królewskiego  chciał  się  zastosować  papież. 

Janidłowski  przybywszy  do  Warszawy  na  sejm  (w  lutym  i  marcu 
1613  r.),  otrzj^mał  od  liróła  odpowiedź  przeczącą,  ale  przy  pomocy  księcia 
Jerzego  Zbarazkiego  l?aszt.  krak.  i  przyjaciół  almae  matris,  dokazał  tyle, 
że  izba  poselska  przez  marszałka  swego  dopraszała  sic  u  Icróla,  aby  przy- 
wilej dany  na  akademię  poznańską  odwołał.  Król  odrzucił  prośbę.  Urażona 
tern  izba,  zatwierdziła  przywileje  almae  matris  in  toto  et  in  usti  antiquo,  a  do 
grodu  warszawskiego  zaniosła  29  marca  z  kilku  senatorami  protest  przeciw 
przywilejowi  królewskiemu  na  akademię  poznańską,  jako  »bez  naszej  wiedzy 
przeciw  formule  praw  królestwa  nadanemu*. 

Opór  sejmu  niemile  dotknął  króla  a  z  Jezuitów  nadwornych  nie  było 
nikogo,  ktoby  go  na  duchu  podtrzymał.  Król  zapytany  przez  nuncyusza, 
odpowiedział,  że  wcale  nie  żąda  od  Stolicy  św.  prz^^wileju  wyłączności  dla 
akademii  krakowskiej,  ale  też  nie  upiera  się  przy  zatwierdzeniu  przywi- 
leju na  akademię  poznańską.  Więc  Paweł  V  zatwierdził  14  listop.  1613  r. 
dawne  przywileje  almae  matris  bez  dodania  wszelako  przywileju  exclusioms, 


-    57     - 

jenerał  zaś  Akwawiwa  w  liście  do  biskupa  Tylickiego  i  w  drugim  do  aka- 
demii krakowskiej,  oświadczył,  że  »dołoży  starań,  aby  sprawa  akademii 
poznańskiej  od  Jezuitów  nie  była  dalej  popieraną*. 

Markotni  o  to  Jezuici  polscy,  uchwalili  na  kongregacyi  prowincy- 
alnej  w  Jarosławiu  31  lipca  1614  r.  postulat  do  jenerała,  aby  wyjednał  dla 
poznańskiej  akademii  zatwierdzenie  Stolicy  św.  A  gdy  jen.  Akwawiwa 
umarł  (31  stycznia  1615  r.),  powtórzyli  postulat  na  następnej  kongregacyi 
prowincyalnej  w  Lublinie  z  początkiem  sierpnia  1615.  Nowy  jenerał,  Mu- 
cyusz  Yitelleschi,  odpowiedział,  źe  byle  król  IM.  wolę  swą  w  Rzymie  na 
korzyść  Jezuitów  poznańskich  objawił,  to  on  z  całą  usilnością  starać  się 
będzie  o  zatwierdzenie  papiezkie.  Niestety  król  tej  woli  nie  objawił, 
Skarga  już  nie  żył,  prowincyat  Stan.  Gawroiiski  nie  miał  snąć  dość  miru 
u  dworu,  król  »deIiberował  z  płeczętarzami«  a  wynik  deliberac3'i  ten,  że 
król  listem  26  stycznia  1616  r.  zapewnił  akademię  krakowską,  iż  przy- 
wileje jej  w  całości  zachować  pragnie.  Jezuici  koronni  doznali  dotkliwej 
porażki,  która  się  stała  smutnym  precedensem,  bo  odtąd  alma  mater  cheł- 
piła się  głośno  z  mniemanego  monopolu  nauczania,  jako  prawa  zwyczajo- 
wego Jms  acąuisitum  i  przeszkadzała  Jezuitom  w  otwarciu  szkół  krakowskich 
i  akademii  we  Lwowie. 

Co  gorsza,  przegrany  spór  o  akademię  poznańską,  przyczynił  się  do 
utworzenia  antijezuickiej  partyi  katolickiej,  z  księciem  Jerzym  Zbarazkim 
na  czele.  Partya  ta,  wraz  z  resztkami  różnowierców,  wypowiedziała  Jezui- 
tom walkę  paszkwilową ,  sprowadzając  z  zagranic}^  i  szerząc  w  Polsce 
pamflety  jak:  De  modo  agendi  Jesuitarum  Jerzego  Heckla  w  Frankfurcie 
1585  r.  ^  Historia  Ordinis  Jesuitici,  Eliasza  Hasenmiillera  w  Frankfurcie 
1594  i  1608  r.,  przełożona  na  niemieckie  w  Bazylei  1626  —  O  teologii 
Jezuitów  Kemnitza  —  Mowa  przeciw  szkołom  jezuickim  Rodinga  —  Bozmoioa 
jezuicka  Ki'ystyna  Frankena —  O  starem  i  nowem  chrześcijaństwie  Biturixa  — 
O  loierze  Jezusa  i  Jezuitów  Donata  Gotlieba  —  Zwierciadło  czyli  teorya  nauki 
jezuickiej  i  Teatr  czyli  praktyki  jezuickie  do  książąt  i  stanów  Europy  1608  r. 
Inocentego  Geutelleta,  prezydenta  parlamentu  w  Greuobli  —  Katechizm 
jezuicki  przez  akademików  paryskich  —  Monita  privata  et  publica,  generalia  et 
specialia  Soc.  Jesu  w  Heilsberdze  (zmyślone  miejsce  druku)  1610  r.  To  samo 
po  niemiecku  w  Ołomuńcu:  Beichtenspiegel. 

W  Polsce  głośny  był  paszkwil  Sebastyana  Klonowicza  Actio  Eąuitis 
Poloni  prima  1590  r.  czyli  Konterfekt  Jezuitów  Mnichów,  przez  Prawdzica 
z  Jasnej  Góry,  w  formie  mowy  do  senatorów,  tłvimaczony  na  obce  języki 
za  granicą.  Głośniejsze  jeszcze:  Monita  prioata  Societatis  Jesu,  czyli  Skryte 
rady  Jezuitów,  przez  ex-jezuitę  Hieronima  Zaborowskiego  1612  r.  napisane, 
a  w  kwietniu  1614  r.,  z  namowy  jak  się  zdaje  i  kosztem  krewniaka  jego 
kcia  Jerzego  Zbaraskiego,  ogłoszone  drukiem  i  wielokrotnie  w  obcych  języ- 
kach wydane.  Nie  wspominam  paszkwilów  partyi  dyssydenckiej  polskiej 
jak :  Schwarm  Pistranda  (Wojciecha  z  Kalisza)  1592  i  1594  r.  —  Consilium 
dutum  amico,  czyli  Bady  do  przyjaciela  Toruń  1607  r.  —  Relaeya  o  skrytych 
sztukach  jezuickich,  Toruń  1607,  to  samo  po  niemiecku  w  Frankfurcie 
1632  r.  i  inne. 

Prawda,  że  Jezuici  nie  milczeli.  Z  polecenia  jenerała  Akwawiwy, 
uczony   O.  Jakób  Gretser  (f  1625  r.  w  Ingolstadzie),  wystąpił  jako  apolo- 


—    58     — 

geta  zakonu  w  21  rozprawach  polomicznych,  które  zajmują  XI-ty  tom  in 
folio  dzieł  jeg-o.  Przeciw  Actio  Eąuitis  Poloni  pisali,  broniąc  Jezuitów: 
ks.  Marcin  Szyszkowski  późniejszy  biskup  krakowski,  sławny  z  nauk 
i  dyplomacył  Stanisław  Reszlca,  Jezuici  O.  Jan  Lans,  Belga,  biegł}'  pra- 
wnik (t  w  Jarosławiu  1591  r.)  i  O.  Marcin  Łaszcz.  »Rady  do  przyjaciela* 
poddali  krytyce  00.  Jerzy  Tyszkiewicz  (pod  pseudonimem  Mile.  Zieme- 
ckiogo)  1610  r.  i  Kasper  Sawicki  1611  r.  Monita  secreła  zwalczali:  O.  Ma- 
tensz  Bembus  1615  r.,  O.  Gretser  i  7  zagranicznych  Jezuitów.  Wreszcie 
wizytator  Jezuitów  koronnych  i  litewskich  O.  Jan  Argenti,  w  otwartym 
liście  do  króla,  Ad  Sigismundum  III  Poloniae  et  Sueciae  Regem  poten- 
tissimum,  Societatis  Jesu  Yisitatoris  provinciarum  Poloniae  et  Lithuaniae  Epi- 
stoła de  statu  ejusdem  Societatis  in  iisdeni  provinciis,  Cracoviae  1615,  w  16  roz- 
działach, podjął  się  śmiałej,  wyczerpującej  obrony  Jezuitów  nietylko  w  Polsce, 
ale  i  we  Francyi,  Wenecyi,  Siedmiogrodzie,  Węgrzech,  Czechach,  Morawie 
i  Anglii.  Ogłosił  ją  powtórnie  w  Ingolsztadzie  1616  r.  i  po  raz  trzeci,  już 
jako  prowincyał  polski,  powiększoną  o  10  rozdziałów  p.  t,  De  rebus  Socie- 
tatis Jesu  in  Eegno  Poloniae  ad  Sigismundum  III  Cracoviae  1620. 

Pomimo  tych  apologii,  podjęli  walkę  paszkwilową  przeciw  Jezuitom 
mistrzowie  almae  matris  cracouiensis,  z  okazyi  nowego  sporu  o  szkoły  ki'a- 
kowskie. 

§.  27.  Kłótnia  z  akademią  krakowską  o  szkoły  krakowskie  rozpoczyna 
się  polemiką  paszkwilową.  1616—1624. 

Jeżeli  błędem  było  Jezuitów,  napocząć  sprawę  akademii  poznańskiej, 
a  potem  ni(^doprowadzić  do  pomyślnego  końca,  to  nierównie  większy  po- 
pełnili błąd,  upierając  się  wbrew  zdaniu  episkopatu,  królewicza,  panów, 
sejmików  i  sejmów,  przy  otwarciu  szkół  krakowskich.  Nie  były  one  tam 
potrzebne,  a  dla  antagonizmu  z  szkołą  główną  królestwa,  akademią,  sta- 
wały się  szkodliwe.  Rozumieli  to  Possewin,  Carminata  i  Akwawiwa,  nie 
rozumiał  świętobliwy,  ale  uparty  nieco  O.  Mikołaj  Łęczycki,  dusza  za- 
biegów i  walk  o  szkoły  krakowskie. 

Początek  nieszczęsnego  spora  ten: 

Na  prośby  ks.  Skargi  król  Zygmunt  fundował  bazylikę  św.  Piotra 
i  Pawła  w  Krakowie  z  domem  profesów,  jakiego  Jezuici  w  Polsce  dotąd 
nie  mieli.  Ale  już  1611  r.  umieszczono  tam  studium  domesticum  dla  swoich 
kleryków,  a  na  radzie  prowincyalnej  1616  r.,  uchwalono  za  namową 
00.  Fryderyka  Szembeka  i  Łęczyckiego,  dom  profesów  urządzić  przy 
kościele  św.  Barbary,  dom  zaś  przy  bazylice  św.  Piotra  zamienić  na  kole- 
gium z  szkołami  wyższemi,  w  czem  liczyli  na  pomoc  świeżo  mianowanego 
biskupa  krak.,  kanclerza  almae  matris,  Marcina  Szyszkowskiego,  apologetę 
swego  1590  r.  Król  na  prośby  00.  Szembeka  i  Walentego  Fabrycego,  po- 
zwolił na  otwarcie  szkół,  usunięcie  zaś  trudności  z  akademią  krak.  i  za- 
warcie z  nią  unii  szkolnej,  według  konsensu  z  dnia  1  lutego  1583  r., 
powierzył  biskupowi  Szyszkowskiemu. 

Zrozumiawszy  to  mistrzowie  almae  matris,  zawiązali  filadelfią  pod 
przysięgą,   że  do   unii   szkolnej   nie  dopuszczą,   a  przy  pomocy  niektórych 


—    59     — 

prałatów  i  kanoników  i  kasztelana  krak,  księcia  Jerzego  Zbarazkiego, 
starali  się  przekonać  biskupa  Szyszkowskiego,  że  ta  unia  szkolna  zgubą 
jest  dla  akademii,  Jezuitom  niech  on  nie  dowierza,  bo  O.  Szembek  inti'y- 
guje  przeciw  niemu  na  dworze.  Biskup  jednak,  zachorowawszN'  ciężko 
w  styczniu  1619  r.,  wezwał  superiorów  Św.  Barbary  i  Św.  Piotra,  Czernia- 
kowskiego i  Szembeka  i  radził  otworzyć  na  razie  wyższe  studium  domowe 
dla  alumnów  zakonu,  ofiarując  na  ten  cel  10.000  złp.  Król  pocłiwalił  zamiar, 
dla  oporu  jednak  rektora  akademii  Janidłowskiego,  który  zapowiedział  Szem- 
bekowi  »będziemy  musieli  wytoczyć  wielkie  działo  dla  naszej  obrony*  i  pro- 
testu akademii,  tudzież  dla  wojny  tureckiej  i  niechęci  królewicza  Włady- 
sława, którego  książę  Zbarazki  przeciw  Jezuitom  u  św.  Piotra  uprzedził, 
rzecz  poszła  w  odwlokę.  Dopiero  5  grudnia  1621  r.  otwarto  formalnie 
Collegium  inchoatum  św.  Piotra,  wicerektorem  mianowany  O.  Jerzy  Tyszkie- 
wicz; biskup  pozwolił  w  lutym  1622  r.  na  otwarcie  studium  domowego 
(otwarto  je  we  wi-ześniu  1623  r.),  król  zaś  3  marca  t.  r.  wydał  przywilej 
na  otwarcie  szkół  publicznych.  Warunki  unii  szkolnej  ułożyli  00.  Tysz- 
kiewicz, Obrycyusz,  Łęczycki  i  Szembek  i  przedstawili  bisk.  Szyszkowskiemu 
w  Kielcach.  On,  uproszony  snąć  przez  akademików,  czy  też  z  obawy  anti- 
jezuickiej  agitacyi  Zbarazkiego  i  szlachty,  odłożył  sprawę  na  później.  Po- 
przestali więc  Jezuici  na  studium  domowem,  ale  i  do  tego  postanowili  nie 
dopuścić  akademie}^;  podjudzał  ich  ks.  Jakób  Neyman,  nazwany  Najmano- 
wiczem,  doktor  praw,  kanonik  krak.  i  na  16  zawodów  rektor  akademii, 
wódz  kampanii  przeciw  Jezuitom  ki-akowskim. 

Gdy  więc  ci  dla  uświetnienia  kanonizacyi  św.  Ignacego  i  św.  Fi-an- 
ciszka  Ksaw.,  urządzili  13  lipca  1622  r.  dysputę  filozoficzną  w  wielkiej  sali 
kolegium  i  drugą  teologiczną  17  lipca  w  nawie  kościoła  św.  Piotra,  zja- 
wili się  z  polecenia  rektora  Goliniusza,  podczas  pierwszej  filozoficznej 
w  sali,  3  mistrze  akademii,  z  notaryuszem  i  pedelem,  odczytali  protest 
akademii  przeciw  wszelkim  publicznym  dysputom,  wręczyli  go  O.  Łęczy- 
ckiemu, a  pedel  wezwał  gości  (byli  dwaj  biskupi  Oborski  i  Wężyk,  sta- 
rosta Tarnowski,  prałaci  i  t.  d.)  do  rozejścia  się.  Nikt  się  nie  ruszył,  Łę- 
czycki reprotestował  ustnie,  dysputa  odbyła  się  spokojnie.  Podobne  pro- 
testy akademików  i  wołania  »rozejść  się*  powtórzyły  się  podczas  dysputy 
teologicznej  w  kościele.  Więc  prowincyał  Tyszkiewicz  złożył  u  notaryusza 
publiczną  krótką  reprotestacyę  »przeciw  podwójnemu  najściu  krzywdzą- 
cemu Boga,  miejsce  Św.,  Stolicę  rzymską.  Króla  IM.  i  Jezuitów*  i  roz- 
rzucić kazał  po  kraju. 

Ten  najsłuszniejszy  akt  obrony  dał  początek  do  zawziętej  polemiki 
i  pamfletów.  Ks.  Neyman  wydał  skrycie  w  Toruniu  1623  r.  długą,  jado- 
witą »Odpowiedż  na  reprotestacyą*,  którą  jako  bezecny  pamflet  potępili 
i  zabronili  czytać  nuncyusz  Lancelloti,  biskupi  Szyszkowski  i  Opaliński, 
a  król  3  maja  1623  r.  kazał  spalić  ręką  kata  na  rynku  warszawskim. 
Wszyscy  wiedzieli,  że  autorem  jest  sam  ks.  Neyman,  podówczas  rektor 
akademii,  ale  nuncyusz  polecił  osobnej  komisyi  szukać  i  sądzić  autora. 
Nie  wynaleziono  go,  bo  nie  chciano. 

Inaczej  postąpił  poprzednik  Neymana  w  rektorstwie,  80  letni  Bazyli 
Golinius.  Oto  po  onych  dysputach  wyprawił  26  listopada  1622  r.  list  »od 
akademii  krakowskiej*    do   sejmikującej   w   Sochaczewie  i  indziej  szlachty, 


—     60     — 

prosząc,  aby  » panom  posłom  (na  sejm  walny)  między  punkta  polecić  raczyli, 
żeby  ci  Ojcowie  (Jezuici)  sposobami  swymi  arcy mistycznymi  akademii  gu- 
bić zaniechali*.  Znaczyło  to,  sprawę  szlcolną,  należącą  do  jurysdykcyi  ko- 
ścielnej, przenieść  do  forum  świecl^iego,  crimen  nie  lada,  więc  się  też  Goli- 
nius  wyparł  autorstwa  listu,  nietylko  przed  biskupem  Szyszkowskim,  który 
go  listownie  surowo  skarcił,  i  przed  akademią,  ale  i  na  sejmie  1623  roku 
w  Warszawie,  przez  delegatów  akademickich  Neymana,  Petrycego  i  Ja- 
kóba  z  Uścia.  Sama  też  akademia  wręczyła  Jezuitom  »akt  niewinności* 
swojej.  Nie  przyjęli  go  Jezuici  i  milczeli. 

Ale  stanęli  w  ich  obronie  świeccy  księża,  Jerzy  Borastus,  doktor 
obojga  prawa,  sekretarz  i  bibliotekarz  królewski  swą  t>Ventiłatio  czyli  roz- 
trząśnienie  listu  Goliniusza  na  sejmiki  przedsejmowe*  (w  Brunsberdze 
1623  r.)  i  kanonik  regularny  ks.  Stanisław  Zakrzewski  »Profą  daAvidową 
pięciu  kamieńmi  uzbrojoną*,  którą  rozdał  także  posłom  sejmowym  w  War- 
szawie. »Proca«  trafiła  w  sedno  rzeczy,  bo  aż  4  repliki  wyszły  1623  roku 
z  pod  pióra  akademików  do  sejmującycłi  stanów  i  króla,  z  których  Vindi- 
ciae  mistrza  Przecławowicza  i  »Obżałowanie«  pseudo  alumna,  dedykowane 
królowi,  gwałtowne  a  jadowite,  szereg  nowych  inkryminacyi  wytoczyły 
przeciw  Jezuitom.  Akademia  wyparła  się  alumna,  biskup  Szyszkowski  po- 
tępił 23  czerwca  1633  r.  »Obżałowanie*  jako  ohydny  pamflet,  ale  też  i  wszy- 
stkie przeciw  alma  mater  wymierzone  pisma.  Jezuici  milczeli. 


§.  28.  Akademia  odrzuca  układy  o  unię  szkolną.  —  Spór  przenosi  do 
Rzymu,  na  sejmiki  i  sejmy.  1623—1625. 

Równocześnie  z  tą  polemiką,  delegaci  akademiccy  podali  na  sejmie 
1623  r.  dwie,  podobne  treścią  supliki  do  króla,  aby  nie  pozwolił  na  studium 
domcsticum,  ani  na  unię  szkolną,  ani  na  nowe  szkoły  w  Krakowie.  Król 
zażądał  od  O.  Szembeka,  prokuratora  Jezuitów  na  sejmie,  planu  unii  szkol- 
nej, a  pochwaliwszy  go,  odesłał  wraz  z  suplikami  i  swym  listem  do  bi- 
skupa Szyszkowskiego,  aby  jako  kanclerz  akademii,  oznajmił  jej,  że  jego 
królewską  wolą  jest,  aby  unia  szkolna  doszła  do  skutliu.  Alcademicy  nie 
chcieli  i  słyszeć  o  tern.  Owszem  gdy  rektor  Łęczj^cki  otworzył  nareszcie 
w  wrześniu  1723  r.  domesticum  studium  theologicum,  w  maju  1624  r.  philoso- 
phicum,  zaprotestowała  akademia  przeciw  samej  nazwie  »rektor  kolegium*, 
i  przeciw  studyum,  acz  domowemu  tylko.  Mistrzowie  zobowiązali  się  po- 
nownie, że  żaden  na  unię  szkół  nie  zezwoli,  do  roty  przysięgi  uczniów 
włożono,  że  do  żadnych  innych  szkół  w  Krakowie  uczęszczać  nie  będą, 
ale  na  rozkaz  biskupa  wyrzucono  klauzulę.  Napróżno  nuncyusz  Lancel- 
łoti,  wezwany  przez  króla,  próbował  kilkakrotnie  skleić  unię  szkolną. 

Neyman  widząc,  że  po  stronie  Jezuitów  stoją:  król,  nuncyusz,  biskup 
kanclerz  akademii,  że  im  więc  nie  podoła  w  Warszawie,  powziął  plan 
śmiały.  Oto  spór  przeniósł  do  Rzymu,  a  swoim  polecił  obrabiać  w  kraju 
sejmiki  i  sejmy,  aby  szlachta  sprawę  akademii  przyjęła  jako  własną,  naro- 
dową, i  w  obronie  wolności  szlacheckiej  występując,  wywarła  nacisli  na 
papieża  i  jego  sędziów.  Więc  z  początkiem  1625  r.  oświadczył  nuncyu- 
szowi  i  królowi,  że  sprawę  szkół,  na  prośbę  akademii.  Ojciec  św.  Urban  VIII 


-    61    - 

do  Rzymu  odwołał,  aby  tam  na  zwykłej  drodze  rozstrzygniętą  została.  Tą 
zwyliłą  drogą  była  JRota  romana,  najwyższy  trybunał  papieslii,  i  już  w  liwie- 
tniu  t.  r.  otrzymał  rektor  Łęczyclii  pozew  od  Roty.  Podążył  więc  27  t.  m. 
do  Rzymu,  pierw  jednalv  studium  domesticum  zamieniając  na  publicum, 
otworzył  w  kolegium  Św.  Piotra,  na  podstawie  przywiłeju  królewskiego 
z  3  maja  1622  r.,  publiczne  wykłady  teologii,  filozofii  i  humaniorów. 

Formalna  burza  zerwała  się  przeciw  niemu.  Protest  akademii  22  kwie- 
tnia, na  który  odpowiedział  O.  Łęczycki  reprotestem;  listy  z  pogróżkami 
księcia  Zbarazkiego  do  biskupa  Szyszko wskiego;  gniew  tegoż,  że  bez  jego 
wiedzy  otwarto  publiczne  szkoły,  a  co  najboleśniejsze  b3'ło  dla  O.  Łęczyc- 
kiego ,  że  wielu  Jezuitów  krok  ten  zganiło,  jako  niewczesne  wyzwanie 
akademii  do  gwałtowniejszej  walki. 

Zaraz  ona  wybuchła.  Z  podmuchu  zdaje  się  Neymana,  młodzież  aka- 
demicka z  plcbejuszów  przeważnie  złożona,  do  bitek  ulicznych  z  żydami 
i  innowiercami  zaprawiona,  turbas  ciere  consueta,  uchwaliła  przeszkodzić  de 
facto  otwarciu  szkół  jezuickich,  napadami  na  kolegium,  napaściami  i  bi- 
ciem jezuickich  uczniów,  idących  ulicą  grodzką  i  wracających  ze  szkoły, 
a  niektórzy  mistrze  akademii  pomagali  im  tej  brzydkiej  roboty.  Rozpo- 
częto ją  na  primum  dico  w  dzień  pierwszej  lekcyi,  bo  już  7  kwietnia  bi- 
skup Szyszkowski  w  liście  do  Neymana  gani  »wielką  i  niesł^^chaną  przez 
waszych  studentów  i  mistrzów  insolentiam* .  Napaści,  bicia  i  rany  powta- 
rzały się  przez  całe  tygodnie,  pomimo,  że  wice  rektor  Szembek  polecił 
dwom  księżom  odprowadzać  uczniów. 

Rektor  Neyman  nazwał  to  puenles  concertationes  chłopięce  walki, 
i  ani  myślał  uskromić  zuchwalców,  więc  król  polecił  staroście  krakow- 
skiemu Gabryelowi  Tarnowskiemu,  użyć  przeciw  nim  milicyi  zamkowej. 
Młodzież  dalejże  sejmikować  na  łące  św.  Sebastyana,  wiązać  się  w  konfe- 
deracyę.  Stanęła  uchwała:  szkoły  jezuickie  wszelkimi  sjjosobami  lub  tu- 
multami rozganiać,  uczniów  ich  napadać,  mniejszych  batami,  większych 
grubymi  kijami  okładając*. 

Dzień  13  czerwca  przeznaczony  na  walną  rozprawę.  Jezuici  zatrzy- 
mali uczniów  na  mszy  Św.,  więc  akademicy  pod  komendą  Bartłomieja 
Przepiórki  rzucili  się  na  liolegium  i  dalejże  tłuc  okna  i  drzwi  wybijać. 
Milicya  zamkowa  przeprowadziła  uczniów  ze  szkoły,  ale  napastowana  przez 
akademików,  gdy  i  sam  jej  rotmistrz  raniony  w  ramię,  dała  ognia,  raniła 
kilku,  wódz  Przepiórka  zabity.  Okrzyknięto  go  męczennikiem  wolności 
akademickiej  przeciw  męźobójcom  Jezuitom,  zrobiono  szlachcicem  Ptasz- 
kowskim  i  wyprawiono  pod  osłoną  nadwornej  milicyi  wojewody  ruskiego 
Stanisława  Lubomirskiego  pogrzeb,  z  kolegium  jurystów  przez  r\'nek  do 
kościoła  Św.  Anny,  gdzie  obok  grobu  bł.  Jana  Ivantego,  zwłoki  złożono. 
W  pogrzebie  wzięli  udział  mistrze  akademii,  zakony,  kler  świecki,  połowa 
miasta.  Po  mszy  rekwialnej,  karmelita  bosy  wystąpił  z  mową  żałobną, 
a  nawymyślawszy  Jezuitom,  pocieszał  akademię,  że  wnet  zjawi  się  Dawid, 
który  pobije  Goliatów.  Dziękował  mu  i  zebranym  student  akademii  No- 
wicki, uczeń  niedawno   wileński,   który  wpadłszy  w  ferwor,  lżył  Jezuitów, 

I  cala  ta  swywola  uszła  bezkarnie,  chociaż  bisliup  surowo  skarcił 
16  czerwca  rektora  Neymana,  a  król  kazał  sądem  mieszanym  (trwał  ten 
sąd  10 — 13  lipca)  ścigać  i  karać  winnych.    Do  sądu  zgłosili  się  pierwsi  Je- 


-    62    - 

zuici.  żądając  śledztwa  i  wyroku,  bo  one  konfederaty  akademickie  z  łąki 
Św.  Sebastyana,  udały  ich  przed  ludem,  i  podczas  pogrzebu  5  razy  herol- 
dowi obwołać  kazały,  że  Jezuici  zmówiwszy  się  z  urzędem  zamkowym, 
przekupili  i  spoili  żołnierzy  i  strzelać  im  kazali  do  bezbronnych.  Niewin- 
ności Jezuitów  broniła  już  pierwej  kapituła  krakowska  w  liście  1  paździer- 
nika 1625  do  Urbana  VIII.  Uczynił  to  samo  starosta  krakowski  Tarnowski 
5  grudnia  t.  r.  i  sam  król  Zygmunt  27  marca  1626  r.  mając  już  protokół 
judicii  composiii  w  ręku.  On  też  uniwersałem  3  kwietnia  1626  r.  obwieścił 
całej  Polsce  niewinność  Jezuitów  a  napiętnował  swywolę  studentów  akade- 
mii. Uniwersał  przeszedł  bez  śladu. 

Młodzież  swywolila  jeszcze  zuchwałej,  bo  na  jej  skargę,  skazał  try- 
bunał lubelski  burgrabiego  Różankę  i  rotmistrza  milicyi  Waczewskiego  na 
Maeżę  za  naruszenie  wolności  akademickiej.  Zgniewało  to  starostę  Tarnow- 
skiego, więc  już  żadnej  tamy  nie  kładł  burdom  i  napaściom  młodzieży  na 
żydów,  na  dyssydentów  jak  Lubieniecl<i,  ba  nawet  na  dworzan  i  sługi 
Zbarazkieg^o  i  Lubomirskiego,  fautorów  akademii.  Wprawdzie  patrole  mili- 
cyi zamkowej  ukazywały  się  na  ulic}^  grodzkiej,  mimo  to  bywało,  że  Je- 
zuici zmuszeni  byli  do  późna  w  noc  swych  uczniów  przechować  w  kole- 
gium, aby  ich  od  bicia  i  ran  uchronić.  Trwały  te  nieznośne  napaści  aż  do 
1634  r.,  a  nawet  po  zamknięciu  szkół  jezuickich,  akademicy  wyrządzali  Je- 
zuitom różne  psoty.  Doszło  do  tego,  że  starosta  i  król  pisali  1628  r.  do 
Urbana  VIII,  aby  cenzurami  kościelnemi  poskromił  swywolę  akademicką. 
Dwa  razy  jednak  uskromiono  ją  na  czas  jakiś.  Raz  1628  r.,  gdy  nowy  sta- 
rosta Tomasz  Zamojski,  nie  oglądając  się  na  wolności  akademickie,  wzmo- 
cniwszy milicyę,  rozkazał  akademików  jak  zwykłych  tumultuantów  imać 
i  więzić  na  zamku.  Drugi  raz  1632  r.,  gdy  podczas  bezkrólewia  przed  ich 
swywolą  nikt  nie  był  bezpieczny,  wojewoda  Stanisław  Lubomirski  wypu- 
ścił na  nich  nadwornych  kozaków,  kazał  imać,  kijami  okładać,  odsyłać  do 
Wiśnicza  do  robót  fortecznych.  To  skutkowało. 

Równocześnie  prawie  z  rozruchem  z  powodu  Przepiórki,  w  lecie 
1625  r.,  wydał  przeciw  Jezuitom  uczony  mistrz  akademii,  matematyk,  astro- 
nom i  lekarz,  Jan  Brosciusz  (Brożek  z  Kurzełowa)  głośny  pamflet  »Gratłs 
plebański*.  Sposobność  podał  mu  list  O.  Łęczyckiego  2  listopada  1624  r.  do 
Hieronima  Przyłęckiego,  stolnika  krakowskiego  pisany  w  tym  celu,  aby 
mając  mir  u  szlachty  usposobił  ją  życzliwiej  dla  unii  szkolnej  i  Jezuitów. 
»Gratis«  miał  sparaliżować  agitacyę  stolnika  a  był,  jak  się  zdaje,  wspólną 
Neymana,  kilku  akademików  i  Brożka  pracą,  wydaną  bezimiennie  w  dru- 
karni dyssydenta  Piotrkowczyka.  W  listopadzie  t.  r.  puścił  Brożek  drugi 
krótki  paszkwil:  »Proroctwa  Św.  Hildegardy«,  które  zdaniem  jego  tak  »od- 
malowało  Jezuitów,  że  jaje  do  jaja  nie  jest  podobniejsze«.  Na  skargę  Je- 
zuitów starosta  Tarnowski  kazał  zrobić  rewizyę  w  drukarni,  owe  paszkwile 
zabrać  i  spalić  przez  kata  na  rynku,  Piotrkowczyka  u  pręgierza  wychło- 
stać  i  wyświecić  z  miasta,  na  Brożka  zaś  domagał  się  sądu  od  rektora 
Neymana,  który  oświadczył  krótko,  że  to  co  w  »Gratisie«  przeciw  Jezui- 
tom powiedziano,  to  on  i  akademicy  aprobują. 

»Gratis«  Brożka,  nie  bez  humoru  i  dowcipu  napisany,  czytała  szla- 
chta łakomie  i  uprzedzała  się  coraz  więcej  do  Jezuitów.  O.  Bembus  napi- 
sał naprędce  » Krótką  sprawę  o  nowem  kolegium  00.  Jezuitów,  dla  niewia- 


—    63    — 

domych  wydaną«,  zanim  O.  Szembek  (Pięknorzecki)  nie  ogłosił  w  Krako- 
wie 1626  r.  gruntownej  refutacyl  p.  t.  »Gratis  plebański,  gratis  wyćwi- 
czony*, który  akademicy  przez  najętego  podkacika  na  rynku  krakowskim 
publicznie  spalili.  Nie  lepsze  powodzenie  miały  inne  apologie  szkół  kra- 
kowskich, jak  O.  Bembusa  » Obrona  kolegium  krakowskiego  Pairum  S.  J. 
Stanom  koronnym  na  sejm  1627  r.  podana*.  Odpowiedział  zaraz  Neyman 
^Zniesieniem  obrony  Collegium  S.  J.  w  Krakowie*,  które  synod  piotrkowski 
1628  r.  położył  na  indeks  i  kazał  niszczyć. 

Rzecz  jasna,  że  oddawszy  spór  z  Jezuitami  do  Rzymu,  alma  mater 
czekać  była  powinna  wyroku,  a  tymczasem  zaniechać  wszelkich  starań,  za- 
biegowy, intryg  w  rzpltej.  Powtarzali  jej  to  kilkakrotnie,  biskup  Szyszkow- 
ski,  nuncyusz  Lancelloti,  sam  król  wreszcie. 

Rozumieli  to  Neyman  i  mistrze  akad.,  pomimo  to  spór  szkolny  wywle- 
kli na  sejmiki  i  sejmy  1626,  1627,  1629  r.  i  na  synod  1628  r.  Delegaci  ich, 
Brożek  i  Piotrowski,  podali  supliki  do  sejmu  i  do  króla,  obchodzili  sena- 
torowi posłów,  błagali  o  ratunek  izbę  poselską,  przedstawiając  wszędzie 
akademię  jako  ubogą,  pokrzywdzoną  staruszkę,  która  przecie  własnością 
i  ozdobą  jest  rzpltej,  pod  jej  patronatem  zostaje,  a  jej  wolności  pokrzyw- 
dzone, krzywdą  są  wolności  szlacheckiej.  I  tą  sofistyką  dokazali,  że  szla- 
chta istotnie  uwierzyła,  iż  patronat  akademii  nie  papieżowi  i  królowi,  któ- 
rzy ją  erygowali  i  nadali,  ale  rzpltej  przynależy,  że  przywileje  akademii 
cząstką  są  szlacheckich  wolności,  że  więc  sprawa  akademii  tocząca  się 
w  Rzymie,  jej  jest  sprawą,  a  Jezuici  zaprzeczając  akademii  prawa  exclu- 
sionis,  godzą  w  wolność  szlachecką.  Uwierzyła  jeszcze  szlachta,  a  nietylko 
ona,  ale  i  senatorowie,  jak  książę  Jerzy  Zbarazki,  że  »Jezuici  Krakowa 
pragną,  aby  już  wszystką  Polskę  pod  ferulam  S2iam  podrzucili,  ażeby  to 
w  rękach  ich  było  i  od  nich  samj^ch  czekać  mieli  homines  et  faciem  Rei  pu- 
bUcae  futurae,  żeby  od  nich  samych  obyczaje,  od  nich  affectio  subditorum  et 
principum,  od  nich  wszystkie  stołki  (godności,  urzęda),  od  nich  nakoniec 
wszystka  rzplta  a  nie  od  kogo  innego  dependencyę  miała «.  Zbałamucone 
tymi  wywodami,  zastraszone  prepotencyą  jezuicką  sejmiki  i  sejmy,  zano- 
siły do  grodów  protesty  przeciw  szkołom  krakowskim,  do  Rzymu  zaś  su- 
pliki za  monopolem  nauczania  akademii.  Izba  poselska  żądała  od  króla 
cofnięcia  pozwolenia  na  szkoły  jezuickie,  zatwierdzenia  ponownego  przy- 
wilejów akademii,  a  gdy  odmówił,  protestowała.  Napróżno  biskup  krakow- 
ski, nuncyusz,  król,  który  na  sejmie  1626  r.  Avyznaczył  komisyę  ugodową 
4  biskupów,  zapraszali  akademików  do  unii  szkolnej.  Neyman  oświadczył, 
że  akademia  oczekuje  cierpliwie   dekretu  Stolicy  św.  —  Niedługo  czekała. 


§.  29.  Decyzye  i  dekreta  Roty.  —  Krótka  wygrana  Jezuitów. 

1626-1633. 

Akademii  i  wrzek omego  jej  przywileju  eoeelusionis  bronił  w  Rocie 
mistrz  teologii  ks.  Jakób  z  Uścia;  otwarcia  szkół  krakowskich  jako  doko- 
nanego najlegalniej  faktu,  bronił  rektor  tych  szkól  O.  Łęczycki.  Obydwaj 
przybrali  sobie  po  kilku  prawników  rzymskich  do  pomocy.  Łęczycki  nadto 
pilnował,  aby  proces  przyspieszonym  szedł  tępem,  Jakób  z  Uścia  starał  się 


—     64     — 

proces  przewlec  jak  najdłużej,  dlatego  założył  4  protesty,  trzy  apelacye  do 
Stolicy  Św.,  tak,  źe  proces  trwał  4  lata,  w  ciągu  których  Rota  wydała 
6  orzeczeń  decisiones  (19  czerwca,  6  listopada,  18  grudnia  1826  r.,  21  maja 
1627  r.,  30  marca  i  3  grudnia  1629  r.),  dwa  wyroki  deereta  (7  lipca  1627  r. 
i  22  czerwca  1629  r.)  i  wyrok  wykonawczy  executorales  Utterae  (15  kwietnia 
1630  r.).  Decyzye  i  dekreta  orzekały,  że  1°  akademia  ani  na  mocy  swych 
przywilejów,  ani  jako  jus  acąuisitum  nie  posiada  prawa  exclusionis,  2"  że 
Jezuitom  na  moc}'^  konstytucyi  apost.  Piusa  V  z  10  marca  1571  r.  »wolno 
jest  w  ich  kolegium  krakowskiem  oprócz  humaniorów,  wykładać  także 
umiejętności,  teologię  i  inne  nauki,  chociaż  w  temże  mieście  Krakowie 
istnieje  szkoła  główna  (akademia)*. 

I\ażda  decyzj^a  i  w3'rok  Roty  wywoływały  w  Krakowie  coraz  zu- 
chwalsze gwałty  młodzieży  akademickiej  przeciw  Jezuitom  i  ich  uczniom, 
na  sejmikach  i  sejmach  coraz  większe  rozjątrzenie  umysłów,  co  tak  doku- 
czyło Jezuitom,  że  główny  po  Łęczj^kim  zwolennik  szkół  krakowskich 
O.  Szembek,  wnet  po  pierwszym  wyroku  Roty  na  korzyść  tychże  szkół 
wydanym,  pisząc  do  jenerała  Vitellesclii  d.  22  stycznia  1628  r.,  dowodził 
aż  9  argumentami,  że  dla  spokoju  publicznego  i  dla  dobra  zakonu  nie  na- 
leży korzystać  z  wyroku  Roty,  ale  dobrowolnie  zamknąć  szkoły.  Ale  ba- 
wiący w  Rzymie  O.  Łęczycki  przekonał  jenerała,  że  zamknięcie  szkół, 
gdy  proces  prawny  z  takim  nakładem  czasu,  trudu  i  pieniędzy  na  ukoń- 
czeniu, dla  rankoru  kilku  magnatów,  dla  krzyku  kilkunastu  posłów,  dla 
kilku  burd  ulicznych,  które  w  Polsce  nie  są  czemś  niezwykłem,  nie  może 
się  stać  bez  ciężkiego  ubliżenia  królowi  i  Stolicy  św.  i  ściągnie  słuszny 
zarzut  lekkomyślności  na  zakon;  jenerał  nie  ma  prawa  pozwolić,  aby  taką 
plamę  rzucał  kto  na  prowincyę  polską.  Więc  jenerał  szkół  nie  kazał  zam- 
knąć, polecił  tylko  polskim  Jezuitom,  aby  nie  dworowali  z  zwycięstwa,  ale 
przyjęli  je  z  skromnością.  Radził  im  to  samo,  acz  z  innych  motywów, 
książę  Jerzy  Zbarazki,  po  drugim  wyroku  pomyślnym  dla  nich,  pisząc 
w  lipcu  1629  r.  do  O.  Rudnickiego.  »I  jabym  radził  z  tą  wygraną  quam  mo- 
destissime  postępować...  bo  to  victoria  nie  z  akademików,  ale  ex  ordine  eque- 
stri,  który  się  za  tą  sprawą  gorąco  ujął,  i  ją  równą  położył  z  wolnościami 
swemi...  Wygrana  wasza  wisi  na  nitce.  Macie  to  dobrze  wiedzieć,  aby  ta 
nitka  gratiae  principis  nie  urwała  się.  Gdy  sprawę  kolegium  (podczas  bez- 
królewia) na  rzpltą  puszczą,  to  ją  łacno  zbiją«. 

List  wylconawczy  executorales  ogłoszony  został  d.  22  maja  1630  r. 
w  kolegium  św.  Piotra,  w  obecności  nuncyusza  Antoniego  Santacroce,  pro- 
wincj^ała  Kaspra  Drużbickiego,  księży  i  braci  domu,  poczem  odmówiono 
w  kaplicy  Te  Deum.  W  miesiąc  potem  22  czerwca  prepozyt  lubelski  Mie- 
lewski,  z  notaryuszem  i  kilku  księżmi,  jako  świadkami,  wręczył  ów  list 
rektorowi  al-cademii  Adamowi  z  Opatowa,  M^raz  z  listami  króla  i  prymasa, 
jako  wyrok  rzymsl^i  przyjmują  i  żądają,  aby  się  akademia  bezzwłocznie 
doń  zastosowała.  Rektor  protestował,  protestu  nie  przyjęto,  więc  akademia 
nazajutrz  uchwaliła  wnieść  do  Urbana  VIII  apelacye  z  protestem,  która 
się  na  nic  nie  przydała,  ale  rektor  Łęczycki  wniósł  w  październiku  repro- 
testacyę  do  Roty  rzymskiej.  Dla  grasującej  zarazy,  dopiero  z  Icońcem  pa- 
ździernika, z  rozkazu  nowego  nuncyusza  Honorata  Yisconti,  dekret  rzyin- 
sl<i  przybito    na    drzwiach    kościelnych,  l<aznodzieje    ogłosili   go    z   ambon, 


—     65     — 

objaśniając   jego   moc    obowiązującą,    pomimo   apelacyi    akademii,    przeciw 
czemu  znów  protestował  rektor  Adam  z  Opatowca. 

Dnia  3  listopada  Jezuici  urządzili  w  szkołach  wspaniałą  dysputę 
Theoremata  ex  naturali  philosophia  in  Regio  Collegia,  któi'a  się  odbyła  spo- 
Icojnie  pod  prezydencj^ą  nuncyusza.  Ale  już  29  grudnia  t.  r.  wznowili  aka- 
demicy burdy  i  krzylci,  i  to  w  kościele  św.  Piotra,  podczas  przedstawienia 
jasełek.  Napaści  na  uczniów  wzdłuż  ul.  grodzkiej  nie  ustawały.  Podczas 
nauk  i  dysput,  tłukli  okna  kolegium,  urządzali  kocie  muzyki.  Trwało  to 
do  bezkrólewia,  w  którem  wojewoda  ruski  Stanisław  Lubomirski  kozakami 
nadwornymi  swy  wolników  na  jal<iś  czas  poskromił,  W  październiku  1633  r. 
podjęli  napaści  na  kolegium  i  na  uczniów  z  większą  jeszcze  gwałto- 
wnością. 

Z  śmiercią  Zygmunta  III,  który  fundował  jedno,  dopomógł  do  zało- 
żenia kilku  kolegiów,  zasłaniał  zakon  przeciw  rokoszanom  i  różnowiercom 
i  bronił  w  każdej  potrzebie,  »urwała  się  cienka  nitka  łaski  królewskiej*. 
Sprawa  szkół  -puszczona  na  rzpltę«,  jak  przepowiedział  Icsiążę  Zbarazki. 
Odwróciła  sie  lvarta.  Alś:ademia  występuje  zaczepnie,  rośnie  w  protelvtorów. 
obrońców  i  popularność.  Jezuici  trzymają  się  odpornie,  prawie  osamotnieni. 
Dla  przygotowania  szlachty  na  sejmikach  i  sejmie  konwokacyjnym  (27  wrze- 
śnia 1632  r.)  Neyman  wypuścił  6  broszur  przeciw  szkołom  krakowskim, 
z  których  najważniejsza:  Memoriale  eksorbitancyi  i  procesu  akademii  kra- 
kowskiej z  Jezuitami  o  szkoły  Icrakowskie*.  W  odpowiedzi  ogłosili  Jezuici 
5  pism  ulotnych,  2  rozprawy:  dowodząc,  że  ^-słusznie  swe  szkoły  otworzyli 
w  Krakowie*,  że  szkoły  te  »nie  są  przeciwne  przywilejom  Królestwa*, 
i  z  początkiem  sierpnia  1632  r.  wysłali  O.  Szembeka  do  Warszawy,  aby 
pozyskawszy  łaskę  królewicza  (przyszłego  króla)  Władysława,  wyrozumiał 
jego  zamiary  względem  szkół  krakowskich,  wybadał  też  w  tej  mierze  pry- 
masa Jana  Wężyka,  biskupów,  tudzież  Jerzego  Ossolińsldego,  Kazanow- 
skich  i  Potockich  (przyjaciół  królewicza),  a  nade  wszystko  aby  usposobił 
dobirze,  i  to  mu  się  udało,  młodziutkiego  biskupa  krakowskiego  królewicza 
Jana  Olbrachta,  umarli  bowiem  jeden  po  drugim,  biskupi  Szyszkowski 
30  kwietnia  1680  r.  i  Andrzej  Lipski  3  sierpnia  1631  r.  I  jakiż  owoc  tych 
zabiegów? 

Na  sejmie  konwokacyjnym  10  października  wystąpił  ks.  Neyman 
z  fiłipiką  na  Jezuitów  i  ich  szkoły,  z  taką  ujmą  czci  i  powagi  Stolicy  Św., 
że  przerwał  mu  prymas,  i  skarcił  publicznie.  Biskupi  zebrawszy  się  na  na- 
radę, uchwalili,  za  podszeptem  zdaje  się  Jerzego  Ossolińskiego,  spór  ten 
szkolny  oddać  w  ręce  królewicza  Władysława,  o  którym  wiedziała  Korona 
cala,  że  sprzyja  akademii  a  żądny  popularności,  dogodzić  zechce  cnej  braci, 
i  W3'prawili  doń  biskupa  przemyskiego  Firleja,  ofiarując  rozjemstwo.  Przy- 
jął je  chętnie  królewicz.  W  te  tropy  udał  się  do  niego  O.  Łęczycki,  który 
właśnie  napomnienia  do  szlachty,  Octo  monita  pro  Nobilitate  Polona  1632  a. 
w  sejmie  i  stolicy  rozrzucił.  Królewicz  wyznał  mu  bez  ogródki,  że  szko- 
łom krakowskim  jest  przeciwny,  że  jednak  nie  on,  ale  komisya  rozjemcza 
przezeń  i  pod  jego  prezydencyą  zwołana,  rzecz  rozstrzygnie. 

Znaczyło  to  grać  komedyę.  Pierwszy  jej  akt  odbył  się  na  pierwszej 
zaraz  sesyi  28  października.  Jezuici:  Drużbicki,  Rudnicki,  Szembelc  i  Brze- 
chwa, przedłożyli  komisyi,  królewiczowi  i  4  asesorom,  wszystkie  swe  przy- 

JEZUICI    W    POLSCE.  R 


—    66    — 

wileje,  akta  i  dekreta  Rot3^  Akademicy:  Neyman,  Yitellius,  Starmigista, 
Grzybowski,  nawet  ich  z  sobą  nie  przywieźli.  Zniecierpliwiło  to  królewi- 
cza, jął  powstawać  na  Neymana,  Wtenczas  asesor  archidyakon  krakowski 
Foks  prosił,  aby  sprawę  odłożyć  do  sejmu  koronacyjnego.  Zgodził  się  Wła- 
dysław, obojej  stronie  nakazał  milczenie,  zabronił  udawać  się  z  sprawą  do 
kogokolwiek  innego.  Mimo  to  Neyman  z  swymi  rozgłosił,  że  królewicz  ka- 
zał Jezuitom  zamknąć  szkołj'  publiczne,  zostawił  tylko  studyum  doniowe. 
Dnia  8  listopada  1632  r.  Władysław  obrany  królem,  sejm  koronacyjny  »nie- 
sforny,  wrzaskliwy,  bez  żadnego  poszanowania  majestatu  królewskiego*, 
trwał  od  31  stycznia  do  17  marca  1633  r.  Dnia  4  marca  akademie}^  rozrzu- 
cili broszurkę:  Centuria  prima  rationum  pierwsza  setka  powodów,  w  której 
jeden  z  00.  Jezuitów  wykazuje,  że  »z  korzyścią  będzie  zakonu,  jeżeli 
szkoły  krakowskie  zostaną  zniesione*. 

Dnia  6  i  7  marca  odegrał  się  drugi  akt  komedyi,  dwie  sesye  sej- 
mowej komisyi  rozjemczej  z  5  senatorów  i  7  posłów  złożonej.  Szkół  bro- 
nili 00.  Rudnicki  i  Hincza,  akademii  obydwaj  Neymani,  Jakób  i  Krzysztof 
(medylv,  rektor  wówczas  akademii),  Brożek  i  kilku  mistrzów.  Przedkładano 
i  badano  obustronne  przywileje:  szły  repliki,  dupliki,  trypliki.  Potem  ka- 
zano Jezuitom  opuścić  salę,  akademików  namawiano  do  unii  szkolnej,  spie- 
rano się  z  nimi,  napróźno.  Więc  im  kazano  odejść.  Po  krótkiej  naradzie 
komisya  wezwała  Jezuitów,  weszli  i  usłyszeli  wj^rok:  »Przy wileje  akade- 
mii jaśniejsze  nad  słońce.  Jezuici  uzyskali  swe  przywileje  podstępnie  fsuh- 
reptitie)  w  Rzymie  fakcyami,  intercesyami  i  innymi  subtelnymi  sposobami 
promowali  i  tak  wygrali  sprawę;  niech  raczej  dobrowolnie  ustąpią  i  zam- 
kną swe  szkoły,  cedant  jurę  suo<^.  Oburzony  niespodziewam^m  wyrokiem 
O.  Rudnicki,  wyciął  komisarzom  gwałtowną  reprymendę.  Mitygował  go, 
pociągając  za  płaszcz.  O,  Łęczycki  i  prosił  o  czas  do  deliberacyi.  »Z  tem 
się  Ichmoście  rozeszli*,  powiadomiwszy  króla  o  swym  wyi'oku:  » szkoły  je- 
zuickie zamlcnąć  należy*. 

Wnet,  15  marca  odegrał  się  3  akt  komedyi,  ale  bez  Jezuitów,  komisya 
tylko  i  akademicy.  Czytano  ułożoną  przez  Neymana  konstytucyę  o  akade 
mii  krakowskiej,  którą  w  ostatni  dzień  sejmu,  17  marca  poprawioną  nieco, 
pomimo  oporu  kanclerza  litewskiego  księcia  Albrychta  Radziwiłła  i  kilku 
senatorów,  uchwalono  i  do  woluminów  praw  p.  t.  »Akademia  krakowska* 
włożono.  Brzmi  ona:  » Ponieważ  j'ws  patronatus  Ak'ddemu  krakowskiej  wszy- 
stkiej merę  rzpltej  należy,  a  pewne  dekreta  Eotae  Ttomanae  w  sprawie  inter 
Almam  Academiam  Grac.  et  Patres  Societatis  zaszły;  tedy  My  (królj,  jakośmy 
się  in  pactis  conventis  obligowali,  procurando  uspokojenie  tej  akademii,  do 
Ojca  Św.  włożymy  się,  aby  causa  in  integrum  restituta,  do  decyzyi  Naszej 
i  Rzpltej  tę  sprawę  odesłać  raczył.  Gdzie  i  jus  patronatus  Reipublicae  i  jura 
Academiae  wcale  zachować  obiecujemy,  które  im...  tam  in  toto  quam  in  parte 
aprobujemy*.  (Vol.  leg.  III,  378). 

Pierwszy  raz  dowiedziała  się  Polska,  że  prawo  patronatu  akademii 
do  całej  rzpltej  należy,  że  sprawy  szkolne  król  i  sejm,  a  nie  papież  i  bi- 
skupi rozstrzygają,  ale  na  to  dzwonił  przez  lat  10  Neyman  i  w  tym  sen- 
sie, jak  nadmieniłem  Avyźej,  obrabiali  akademicy  szlachtę  na  sejmikach 
i  sejmach. 


—     67     — 

Cóż  na  to  jenerał  zakonu  Vitelleschi?  Dowiedziawszy  się,  że  przy- 
szły Icról  Władysław  nie  UAvaża  sporu  o  szkoły  krakowskie  pomimo  dekretu 
rzymskiego  za  ulvończony,  ale  owszem  sam  przyjął  w  nim  rozjemstwo,  po- 
lecił prowincyałowi  Hinczy,  aby  sprawę  szkół  złożył  w  ręce  króla  i  rzpltej. 
Hincza  przez  Jerzego  Ossolińskiego  uwiadomił  o  tern  króla  i  sejm,  a  nadto 
przez  spowiednika  królewskiego  O.  Pstrokońskiego,  wręczył  królowi  bile- 
cik, w  którym  stało:  »Gotowi  jesteśmy  szkoły  publiczne  natychmiast  zam- 
knąć, jeżeli  taka  wola  WKMci«.  Na  to  król:  »postanowiIem  to  zostawić 
woli  Ojca  św.«  Pocieszyli  się  tem  Jezuici,  nie  rozumiejąc  snąć,  że  Stolica 
Św.  jak  na  życzenie  króla  Zygmunta  szkół  ich  broniła,  tak  na  życzenie 
króla  Władysława  zamknąć  je  każe,  skoro  ratio  status,  zachowanie  dobrych 
stosunków  z  królem  i  rzpltą  tego  wymaga. 


§.  30.  Zamknięcie  szkół  krakowskich  dekretem  Stolicy  św.  1634. 

W  wrześniu  1633  r.  wyjechał  w  wspaniałym  orszaku  do  RzN-mu  Je- 
rzy Ossoliński  orator  króla  JMci.,  z  obedyencyą  do  Urbana  VIII-go, 
z  obszerną  instrukcyą  od  króla  w  wielu  ważnych  sprawach.  Wyjednać  też 
miał  u  papieża  cofnięcie  dekretów  Roty  rzymskiej  i  wyraźny  nakaz  zam- 
knięcia szkół  krakowskich,  i  w  tym  celu  wiózł  z  sobą  listy  królewskie  do 
papieża,  do  3  kardynałów  Barberinich,  i  do  kardynała  protektora  Jezuitów. 
Załatwiając  inne  sprawy  w  kongregacyach,  sprawę  szkół  krakowskich  uło- 
żył odrazu  4  grudnia  z  jenerałem  Yitelleschi,  który  mu  oświadczył  krótko: 
»że  on  i  jego  Jezuici  nie  mają  zamiaru  spierać  się  z  rzpltą,  gotowi  nie- 
tylko  z  Krakowa,  ale  z  całej  Polski  ustąpić,  jeżeli  taka  będzie  wola  rzpltej«. 
Nazajutrz  wysłał  doń  dwóch  Ojców,  z  oznajmieniem,  że  »gotów  po  prostu, 
bez  żadnych  zastrzeżeń,  szkol}'  i  prawa  swoje  złożyć  w  ręce  króla  JM. 
i  rzpltej,  niech  sobie  z  tem  zrobią,  co  im  się  zda  pożyteczniejsze  i  na  to 
wystawi  skrypt  autentyczny*  W  tym  sensie  pisał  jenerał  do  króla  28  gru- 
dnia 1633  r.,  a  prowincyałowi  Hinczy  polecił  »aby  się  do  woli  króla  i  rzpltej 
zastosował*. 

Za  tyle  uległości  należało  Jezuitom  zostawić  tę  pociechę,  że  sami, 
dobrowolnie  ustępstwo  z  swych  praw  czynią  królowi  i  rzpltej.  Ossoliński 
jednak,  który  z  nimi  od  początku  w  tej  sprawie  nieszczerze  postępował, 
wyjednał  u  papieża,  upewniwszy  go  o  pisemnem,  jak  się  zdaje,  przyzwo- 
leniu jenerała,  dekret  zamknięcia  szkół  brawem  15  stycznia  1634  r...  ^M.y, 
chcąc  publicznej  szkodzie  zapobiedz...  spór  i  sprawę  tak  w  św.  Rocie,  jak 
w  którymkolwiek  innym  sądzie  poruszoną,  toczącą  się  i  wprowadzoną  — 
zważj^wszy  na  dane  już  z  góry  przyzwolenie  ukochanego  syna 
naszego  Mucyusza  Yitelleschi,  tegoż  Towarzystwa  jenerała,  w  którem  on 
twierdzi  (asserit),  że  Towarzystwo  samo  i  jego  kolegium  słuszne  prawo 
miało  i  sprawiedliwie  w  tem  sobie  postąpiło  —  apostolską  powagą,  brzmie- 
niem niniejszego  listu  dla  dobra  spokoju  odwołujemy,  zupełnie  uma- 
rzamy i  niszczymy.  Klerykom  zaś  regularnym  rzeczonego  Towarzystwa 
i  ich  krakowskiemu  kolegium  wieczne  milczenie  nakładamy  i  na- 
łożone mieć  chcemy*. 


-     68     — 

O  wszystkiem,  co  się  w  sprawie  szlcół  działo  w  Rzymie,  donosił  se- 
kretarz poselstwa,  sufragan  gnieźnieński  Piotr  Gębicki,  ks.  Neymanowi. 
Więc  i  ono  brewe  przesłał  mu  natychmiast  w  odpisie.  Ten  zaś  przesłał  je 
znaczniejszym  panom  i  królowi ,  obozującemu  pod  Możajskiem,  wraz 
z  skargą,  że  Jezuici,  wbrew  zakazowi  papieża,  w  szkołach  nauczają  dalej. 
Istotnie  nauczali,  pomimo,  że  studenci  akademii  rąbali  drzwi  kolegium,  na- 
padali na  ich  uczniów  z  większą  jeszcze  zawziętością  a  bezkarnie,  bo  nikt 
im  onego  brewe  nie  przysłał  z  Rzymu,  niepewnym  zaś  wieściom,  które 
rozpuszczali  akademicy,  nie  dawali  Aviary.  Dopiero  28  czerwca  doręczono 
prowincyałowi  list  od  króla  datowany  26  maja,  w  tych  słowach:  »Donie- 
siono  mi,  że  brewe  15  stycznia  bardziej  rozdrażniło  jak  uspokoiło  Ojców. 
Wolą  papieża,  moją  i  rzpltej  jest,  aby  szkoły  u  Św.  Piotra  natychmiast 
zamknięto*.  Tego  samego  dnia,  gdy  uczniowie  zebrali  się  na  nieszpory 
jako  w  wilię  św.  Ap.  Piotra  i  Pawła,  ogłosił  im  prefekt  nauk  O.  Przetocki, 
zamknięcie  szkół,  a  w  grodzie  krakowskim  złożył  manifest,  jako  ulegając 
woli  króla  JM.  Jezuici  szkoły  swe  zamknęli.  W  tymże  dniu  prowincyał 
wyprawił  list  do  króla:  »Nie  odebraliśmy  i  nie  znamy  brewe  papieskiego, 
ale  jedynie  na  rozkaz  WKM.,  nie  czekając  okazania  tamtego  apostolskiego 
pisma,  skoro  tylko  rozkaz  WKM.  nadszedł,  natychmiast  byliśmy  mu  po- 
słuszni —  szkoły  już  są  zamknięte«. 

Oto  co  zyskali  Jezuici,  dzięki  uporowi  świętobliwego  O.  Łęczyc- 
kiego. Przedewszystkiem  upokorzenie,  jakie  w  innym  kraju  chyba  ich  nie 
spotkało,  bo  połączone  z  utratą  najpiękniejszego  przywileju,  wolności  nau- 
czania. A  dalej,  wywołali  przeciw  sobie  uprzedzenie  i  niechęć  kapituł 
i  wyższego  kleru,  profesorów  i  uczniów  akademii.  Zrazili  do  siebie  i  za- 
kony, które  w  tym  sporze  po  stronie  akademii  stawały,  i  rade  były  z  jej 
zwycięstwa.  Wśród  braci  szlachty  i  panów,  narobili  sobie  najniepotrzebniej 
wrogów;  katolicka  partya  antijezuicka  wzmogła  się  znacznie.  Żeby  choć 
od  akademii  okupili  sobie  pokój.  Gdzie  tam.  Zaraz  na  manifest  O.  Prze- 
tockiego  wydał  ks.  Neyman  remanifest,  dowodząc,  że  nie  dla  spełnienia 
woli  króla,  ale  dla  niesłuszności  swej  sprawy,  uznanej  przez  komisye 
i  przez  papieża,  zmuszeni  byli  Jezuici  wyrokiem  rzymskim  zamknąć 
szkoły.  Z  remanifestem  okazała  się  satyra:  Clemens  victoria  potentissimi  Re- 
gis  Ladislai  IV,  którą  z  dwoma  innymi  paszkwilami  położono  w  Rzymie 
na  index. 

Na  synodzie  krakowskim  w  październiku  1634  r.  i  na  sejmie  1635  r. 
domagała  się  alma  mater  zamknięcia  także  domowego  studyum  u  św.  Pio- 
tra. Nie  dokazała  tego,  ale  uzyskała  wyraźne  jus  exclusionis,  konstytucyę 
sejmu  1635  r.,  która  zabrania  Jezuitom  i  wszystkim,  otwierać  szkół  wogóle, 
zwłaszcza  zaś  w  Krakowie,  Kaźmierzu,  Stradomiu,  Kleparzu,  bez  pozwo- 
lenia sejmu,  sine  consensu  omnium  ordinum,  dozwala  jednak  zakonom  mieć 
studia  domestica.  Kolegia  zaś  i  szkoły  Societatis  Jesu  i  te,  które  są  i  te, 
»któreby  na  potem  cum  consensu  rzpltej  fundowane  były,  patrząc  na  po- 
żytki w  Kościele  bożym  z  ich  prac  wynikające  i  na  teraźniejszą  przeciw 
Nam  i  rzpltej  powolność,  nietylko  utwierdzamy,  ale  i  pod  protekcyą  na- 
szą, sukcesorów  naszych  i  wszystkiej  rzpltej,  nie  ubliżając  nic  prawu  aka- 
demii krakowskiej,  przyjmujemy*.  (Vol.  leg.  III,  407). 


—     69     — 

Po  tej  achwale,  Ossoliński  jako  marszałek  sejmu,  oblatował  sty- 
czniowe brewe  Urbana  VIII  w  grodzie  warszawskim  na  wieczną  rzeczy 
pamiątkę.  Jezuitom,  chcąc  zatrzeć  przykrość  jaką  wja-ządził,  fundował  ko- 
legium w  Bydgoszczy. 

Alma  mater,  pomimo  monopolu  nauczania,  pozostała  w  dawnej  nie- 
mocy. Już  1660  r.  rektor  jej  Stanisław  Jurkowski  wyznał  przed  bislcupem 
krakowskim  Trzebickim,  »iż  nie  było  w  niej  żadnego  mówcy,  filozofa,  pra- 
wnika, żadnego  teologa,  a  profesorowie  jej  zaledwie  warci  bj^ć  mistrzami 
szkół  niższycłi«.  Od  śmierci  Zygmunta  III,  przez  wiek  XVII  i  XVIII, 
oprócz  Jus  publicum  Begni  Poloniae  Zalazowskiego,  żaden  z  profesorów  aka- 
demii nie  wydał,  nie  już  uczonego,  ale  przynajmniej  pożytecznego  dzieła, 
jak  zauważył  w  swej  »Historyi  szkół*  (I,  195)  Józef  Łukaszewicz.  Pozo- 
stała jednak  wierną  antagonizmowi  z  Jezuitami,  jak  zobaczymy  niżej. 


ROZDZIAŁ  VIII. 
Władysław  IV  i  Jezuici. 


§.  31.  Łaskawość   Władysława   dla  Jezuitów.  —  Próba  tolerancyi  dla 
dysunitów  na  sejmie  elekcyi  i  koronacyi.  1632—1634. 

Spór  Jezuitów  z  akademią  krakowską  wprowadził  nas  w  czasy  Wła- 
dysława IV.  »We  wszystkiem  niepodobny  ojcu  swemu«,  jak  go  scharakte- 
ryzował nuncyusz  Visconti,  podobny  mu  był  w  łaskawości  dla  Jezuitów, 
której  rozjemstwo  w  sporze  z  akademią  nie  zaćmiło.  Nie  mogło  być  ina- 
czej. Od  lat  chłopięcych  nawykł  do  Jezuitów,  widział  ich  na  pokojach 
i  w  kaplicy  zamkowej,  często  u  stołu.  Naukami  jego  i  braci  kierowali  Je- 
zuici, Przemysław  Rudnicki,  Adam  Henning  i  Andrzej  Markwart.  Spowie- 
dnika przez  całe  życie  nie  miał  innego,  tylko  Jezuitę  —  przez  długie  lata 
O.  Jana  Lesiewskiego,  po  nim  zaś  Pstrokońskiego;  dysponował  go  na  drogę 
wieczności  w  Mereczu  O.  Jerzy  Schoenhof.  Kazań  słuchał,  nawet  czasu  po- 
lowania »pod  namiotem*,  00.  Macieja  Sarbiewskiego  i  Wojciecha  Cieci- 
szewskiego.  Na  wyprawach  wojennych  towarzyszyli  mu  Jezuici  kapelani 
obozowi,  u  wód  badeńskich  i  na  zjeździe  z  Ferdynandem  III  w  Nikols- 
burgu  1638  r.  miał  z  sobą  00.  Pstrokońskiego  i  Sarbiewskiego;  synka  je- 
dynaka Zygmusia  powierzył  na  wychowanie  O.  Schoenhofowi;  na  histo- 
ryka swego  panowania  przeznaczył  O.  Jerzego  Wituskiego.  » Bywało,  że 
Jezuitów  do  siebie  na  zamek  zapraszał,  niekiedy  sam  ich  odwiedzał,  i  wy- 
sławszy naprzód  z  zamku  potrawy  i  stołj^  w  kolegium  z  nimi  obiadował*. 
To  znów  z  królową  Cecylią  przyjął  u  nich  podwieczorek  na  willi  w  Łu- 
kiszkach.  Do  jenerała  Vitelleschi  pisywał  listy  polecające  za  różnemi  oso- 
bami. Przyjechawszy  dworno  do  Wilna  na  poświęcenie  kaplicy  Św.- Kazi- 
mierza, którą  ojciec  jego  wybudował,   zwiedził  akademię  wileńską,  5  lipca 


—     70     — 

1636  r.  chciał  być  obecDy  na  promoeyi  do  doktoratu  z  teologii  nadwornego 
swego  kaznodziei,  poety,  Macieja  Sarbiewskiego,  i  zdjąwszy  swój  sygnet, 
włożył  na  palec  jego.  Do  fundacyi  kolegium  warszawskiego  przyczynił  się 
znaczną  suma.  Słowem  stosunek  jego  do  Jezuitów,  zwłaszcza  warszawskich 
i  wileńskich,  był  raczej  przyjacielski  jak  monarszy. 

W  zapatrywaniach  jednak  politycznych  różnił  się  od  nich,  jak  różnił 
się  od  ojca  swego.  Tak  np.  za  jedyny  sposób  » ukontentowania «  dysunitów 
i  dyssydentów  uważał,  nadanie  im  najszerszej  tolerancyi.  Potrzebował  on 
uspokojenia  Rusi,  a  pomocy  Kozaków  do  wojny  moskiewskiej,  i  do  proje- 
ktowanej wielkiej  wyprawmy  przeciw  Turkom.  Sejm  elekcyjny  wyznaczył 
20  paźdz.  1632  r.  łvomisyę  dla  spraw  dysunii,  popieranej  gorliwie  przez 
dyssydentów,  ta  zaś  zaprosiła  Władj^sława  na  pośrednika.  Duszą  jednak 
komisyi  był  kapucyn  medyolański,  O.  Waleryan  Magni  hr.  Strassnitz,  teolog 
króla  i  nadwornej  partyi  (polityków),  on  też  podał  dwa  plaay  pacyfikacyi. 
Dysunitom,  oprócz  zupełnej  swobody  wyznania  i  przypuszczenia  do  urzę 
dów  miejskich,  przeznaczał  6  biskupstw,  unitom  5;  albo,  radził,  Wołyń, 
Bracław,  Ukrainę  zostawić  dysunii,  Litwę,  Ruś  czerwoną,  Podole  oddać 
unii.  Komisya  sejmowa  przyjęła  plan  pierwszy  i  sformułowała  w  15  pun- 
ktach. Nuncyusz  z  początlviem  listopada  1632  r.  zaprotestował  przed  królem, 
episkopat  unicki  i  łaciński  z  świeckim  senatem  i  wielu  posłami  zanieśli 
8  i  10  listopada  energiczny  protest  do  grodu  warszawskiego.  Urban  VIII 
brewem  1  stycznia  1633  r.  do  króla,  potępił  projekt,  który  »bez  naruszenia 
Św.  kanonów  i  uchwał  soborów  cierpiany  być  nie  może«. 

Zaniepokoiło  to  króla;  protest  świeckich  panów  i  posłów  przypisywał 
zfanatyzowaniu  przez  Jezuitów,  ale  aby  się  zasłonić  przed  papieżem,  oddał 
podczas  koronacyjnego  sejmu  1633  r.  najdrażliwsze  punkta  pacyfikacyi  pod 
zdanie  4  teologów,  mianowicie:  czy  pokój  religijny  może  być  użyczony 
d^^sunitom;  czy  biskupstwo  unickie  przemyskie  może  być  po  śmierci  unity 
Krupeckłego,  dane  dysunicie;  cz}^  można  erygować  nowe  dysunickie  bi- 
skupstwo w  Mścisławiu;  czy  metropolitalna  cerkiew  św.  Zofii  w  Kijowie 
może  być  oddana  dysunitom?  O.  Waleryan  Magni  na  wszystkie  4  punkta 
odpowiedział  twierdząco.  O.  Łęczycki,  prowincj^ał  podówczas  litewski,  godził 
się  na  erekcyę  biskupstwa  dysunickiego  w  Mścisławiu,  ale  z  funduszu  schi- 
zmatyków,  nie  zaś  liosztem  unitów;  inne  punkta  odrzucił.  Tę  swoją  senten- 
tiam  poparł  10  dowodami.  Osobna  ad  hoe  kongregacya  w  Rzymie  1634  r., 
potwierdziła  to  zdanie,  pomimo  to  niektórzy  zbyt  gorliwi  katolicy,  oskar- 
żyli Łęczyckiego  u  jenerała  zakonu  o  faworyzowanie  schizmy.  On  zaś 
kopię  dyskursu  (15  str.  druku  w  4  ce)  przesłał  jenerałowi,  załączając  w  obronie 
swej  świadectwa  króla,  nunc^yusza  i  prymasa  Wężyka. 

Przeważyło  jednak  zdanie  kapucyna  Waleryana,  i  pod  koniec  sejmu 
koronacyjnego,  król  wydał  dysunitom  dyplom  pacyfikacyjny,  a  sejm  uchwałę 
p.  t.  »Assekuracya  uspokojenia  religii  greckiej*. 

V/prawdzie  prymas,  biskupi,  część  senatorów  i  posłów  manifestowali 
się  16  marca  1633  r.  w  grodzie  krakowskim  »jako  bez  zezwolenia  Stolicy  św. 
na  rzeczony  dyplom  religii  greckiej  przyzwolić  nie  mogli  ani  chcieli*,  król 
jednak,  ufny  w  to,  że  poseł  jego  do  Rzymu  Ossoliński,  wyjedna  przynaj- 
mniej milczące  przyzwolenie  papieża,  wyznaczył  komisarz}"^  do  rozgrani- 
czenia dyecezyi,  oddania  dóbr  i  cerkwi  dysunitom,  zamianował  metropolitą 


—     71     — 

kijowskim  dysunickim  Piotra  Mohiłę,  któremu  wystawił  erekcyjny  dyplom 
na  akademią  kijowską  i  pozwolił  zająć  cerkiew  św.  Zofii,  zatwierdził  też 
5  dysunickich  biskupów,  czyli  samozwańczej  dotąd  hierarchii  dysuuickiej 
nadał  byt  legalny.  Unici,  nie  uznając  mocy  dyplomu  pacyfikacyjnego 
ani  komisarzy  królewskich,  dopokąd  nie  nadejdzie  zatwierdzenie  z  Rzymu, 
stawili  opór;  zamiast  uspokojenia  »zapanowało  po  koronacyi  Władysława, 
straszliwe  prześladowanie  na  całym  obszarze  Rusi,  jak  daleko  sięgała  unia. 
Komisarze  królewscy  ze  zbrojnym  ludem  zabierali  unitom  monastery  i  cer- 
kwie*, ci  zaś  siłę  odpierając  siłą,  utrzymali  się  przy  cerkwiach  w  Wilnie, 
Mińsku,  Grodnie,  Słonimie  i  Nowogródku,  gdzieindziej  ulegli  przemocy. 

Ossoliński  nie  uzyskał  w  Rzymie  zatwierdzenia  apacyfikacyi*.  Ur- 
ban VIII  wprawdzie  ^suspendit  judicium  i  żadnej  deklaracyi  rzetelnej  nie 
uczynił* ,  ale  nuncyusz  zaniósł  w  jego  imieniu  protest  do  aktów  kancelarji 
litewskiej.  Wiedzieli  o  tern  unici,  i  zaprzeczyli  wprost  prawnej  mocy  kró- 
lewskiemu dyplomowi  na  punkta  pacyfikacyi.  Sypały  się  protesty:  nun- 
cyusza  Filonardi  1636,  1638,  i  1642  r.,  prymasa  Albrychta  Radziwiłła  i  Ka- 
zimierza Sapiehy  12  lutego  1642  r.,  metropolity  Sielaw}-  z  biskupami  uni- 
ckimi 1644  r.,  a  procesów  w  sprawach  cerkiewnych  namnożyło  się  tyle,  że 
nie  mogąc  im  podołać  sejmy,  oddały  je  sądom  relacyjnym.  Dysunia  z  me- 
tropolitą Mohiłą  i  Adamem  Kisielem,  podkomorzym  czernichowskim  na  czele, 
rozpierała  się  na  Rusi,  pomimo  że  utraciła  chwilowo  dzielną  pomoc  w  Ko- 
zakach, za  bunt  Pawluka  1638  r.  »zagnanych  do  jam  chłopskich«. 

W  tej  nowej  fazie  »wojny  Rusi  przeciw  Rusi«,  Jezuici  koronni,  na 
kongregacyi  prowincyalnej  w  Jarosławiu,  litewscy  w  Wilnie  1633  r.,  podali 
jenerałowi  memoryał,  prosząc,  aby  przez  obydwóch  prowincyałów  zabronił 
surowo,  1)  kaznodziejom  jezuickim  występować  na  ambonie  przeciw  dys- 
unitom,  ich  dogmatom  i  obrzędom,  2)  profesorom  szkół  drażnić  i  prześla- 
dować uczniów  dysunickich,  lub  odradzać  im  przejścia  na  unię.  3)  Spowie- 
dnicy niech  roztrząsną  dobrze  sumienie  senatorom  i  panom  i  szkrupuł  im 
robią,  gdyb}^  popierali  dysunię  z  krzywdą  unii.  A  więc  tolerancya  dla  dys- 
unii,  gorące  popieranie  unii,  oto  taktyka  Jezuitów  względem  Rusi  za  rzą- 
dów Władysława. 


§.  32.  Chybiona  próba  pacyfikacyi  dyssydentów  na  sejmach  1632—43. 

Z  dysunitami  Ave8zli  w  sojusz  dyssydenci,  wołając  na  sejmie  konwo- 
kacyjnym :  » jesteśmy  obywatelami  tej  samej  ojczyzny,  więc  to  samo  prawo 
co  katolicy,  mamy  do  swobód  szlacheckich*.  Dał  im  odprawę  kaznodzieja 
sejmowy  Dominikanin  Birkowski,  dali  podkanclerzy  Tomasz  Zamojski  i  pod- 
komorzy lwowski  Aleksander  Trzebiński,  mówiąc:  »religia  wasza  przycho- 
dniem jest  niedawnym,  wiara  zaś  katolicka  była  i  jest  jako  pani  i  gospo- 
dyni dawna  w  domu  swoim.  Tyle  tedy  możecie  mieć  swobód,  ile  warn 
z  łaski  jej  pozwolono*.  Społeczeństwo  polskie  w  ciągu  lat  60,  dzięki  rządom 
Batorego  i  Zygmunta  a  pracy  Jezuitów  i  duchowieństwa,  stało  się  rdzennie 
katolickiem,  wypierało  z  łona  swego  wszelką  herezyę,  jako  obce  ciało.  Na 
elekcyi  o  mało  nie  przyszło  do  krwawej  bitwy  15.000  żołnierza  wojewódz- 
kiego katolickiego,  przeciw  5.000  dyssydenckiego  wojska,  pod  het.  p.  Radzi- 


-     72     - 

wiłłem  i  wda  bełzkim  Leszczyńskim,  ale  biskupi  z  podkancl.  Zamojskim 
i  Andrzejem  Rejem,  bratem  czeskim,  zażegnali  burzę.  Uciszył  nieco  umysły 
Władysław  »as8ekurac.yą«  daną  dyssydentom  24  paźdz.  1632  r.,  a  sejm 
przyjęciem  w  pada  conventa  zapewniania  im  swobód  religijnych  i  bezpie- 
czeństwa osób. 

Nie  zapobieżono  przez  to  wzajemnym  sporom  i  napaściom.  Studenci 
aryańscy  porąbali  Mękę  Pańską  przy  drodze  w  Rakowie;  sejmowy  dekret 
1639  r.  zamknął  zbór,  akademię  rakowską  i  drukarnię.  W  Wilnie  studenci 
kalwińscy  strzelali  z  łuku  do  chóru  PP.  Klarysek  i  do  obrazu  św.  Michała 
na  wieży  ich  kościoła.  Wszczął  się  z  tego  powodu  tumult;  hajducy  hetmana 
i  wdy  wil.  Krzysztofa  Radziwiłła  kalwina,  nibyto  przeszkadzając  rozruchom, 
zastrzelili  kilku  katolików.  Wyrok  sejmowy  1640  kazał  zbór,  szpital  i  szkołę 
kalwińską  przenieść  za  mury  miasta  pod  bramę  trocką.  Ewangelicy  w  Gdań- 
sku, Toruniu,  Elblągu  i  gdzie  się  czuli  na  sile,  przeszkadzali  katolickim 
procesyom,  usuwali  katolików  od  urzędów  miejskich,  od  cechów  nawet.  Zato 
w  katolickim  Krakowie,  Lublinie,  Poznaniu,  Wilnie  pospólstwo  z  studen- 
tami urządzało  wyprawy  na  zbory,  szkoły  i  domy  ministrów,  iż  się  wynosić 
z  miasta  musieli.  Odbieranie  dyssydentom  drogą  sądową  zborów,  jako  da 
wnych  kościołów  katolickich,  w  Dębnicy,  Skolach,  w  Kwilczu,  Ostrorogu 
i  indziej,  szło  swym  torem.  Więc  dyssydenci,  którzy  od  1635  r.  napróżno 
zanosili  grawamina  na  sejmy,  wyprawili  pod  koniec  sejmu  1643  r.  deputacyę 
z  senatorów  i  posłów  do  Władj^sława,  wołając  o  ratunek  »przeciw  niezno- 
śnemu uciskowi  papieżników«.  Król  za  radą  swego  sekretarza  Bartłomieja 
Nigrina  (Schwarza),  z  aryanina,  lutra,  kalwina,  nawrócego  przez  kapucyna 
Waleryana  katolika,  którą  pochwalili  kanclerz  Ossoliński  i  Jezuici  nadworni, 
zwłaszcza  O.  Schoenhof,  postanowił  zaprosić  katolików  i  dyssydentów,  na 
»rozmowę    przyjacielską*    do    Torunia,    na    wzór  dysputy  w  Poissy  1561  r. 


§.  33.    Colloąuium  chantativum  w  Toruniu   rozchodzi  się    na  niczem 
z  żalem  króla.  1643—46. 

Dnia  12  listop.  1643  r.  prymas  i  biskupi  na  synodzie  warszawskim 
zebrani,  zaprosili  róźnowierców  na  oną  »rozmowę  przyjacielską*  do  Torunia, 
na  10  pażdz.  1644  r.  Uczynił  to  samo  król  manifestem  pod  tąż  datą.  W  myśl 
króla,  Colloąuium  toruńskie  miało  być:  liąmdatio  doctrinarum,  sinceratio  veri- 
tatis,  zestawieniem  jasnem  nauki  wiary,  szczerem  wyjawieniem  prawdy. 
Uczestnicy  jednak  zjazdu  nie  zrozumieli  zamiarów  króla;  z  likwidacył 
doktrynalnej,  zrobić  chcieli  wielką  dysputę  religijną.  Teologów  katolickich 
trzymał  w  ryzach  prezydent  ich,  biskup  żmudzki  Jerzy  Tyszkiewicz,  ale 
dyssydenci,  gotując  się  do  uczonej  d3'sputy,  żądali  odroczenia  terminu  roz- 
mowy. Więc  król  naznaczył  dzień  28  sierpnia  1645  r.,  a  prezesem  czyli 
» legatem*  swym  na  Golloąium,  mianował  kanclerza  Ossolińskiego,  w  zastę- 
pstwie zaś  jego  »deputata  królewskiego*  kasztel,  gniezn.  Jana  Leszczyń- 
skiego. 

Biskup  Tyszkiewicz  prezydował  25  teologom  katolickim,  z  tych  10 
było  Jezuitów  t.  j.  trzej  jako  teolodzy  królewscy:  Rudnicki,  Wawrzyniec 
Pi  karski,  Schoenhof,  inni  jako  teolodzy  biskupów.  Z  różnych  zakonów  było 


—     73     — 

5  teologów,  z  świeckiego  kleru  10.  Kalwinom  i  Braciom  czeskim,  którzy 
wysłali  23  ministrów,  przewodził  deputat  królewski  kasztelan  chełmski 
Zbigniew  Gorajski;  luterskim  teologom,  było  ich  28,  deputat  królewski 
starosta  sztumski  Giildenstern  a  potem  Stan.  Drohojowski.  Aryanów  jako 
bluźnierców  bóstwa  Chrystusowego,  nie  dopuszczono  do  rozmowy.  Z  tego 
grona,  każda  strona  wybrała  po  12  teologów  deputatów,  z  tych  zaś  na 
każde  poszczególne  colloguium,  wyznaczali  prezesi  stron  rozmawiających, 
po  dwóch  coUocutores. 

Sesye  czyli  colloguia  prywatne,  tych  było  32,  odbywały  się  w  mie- 
szkaniu legata  królew.  w  ratuszu;  brali  w  nich  udział  dwaj  królewscy 
deputaci,  4  coUocutores  i  2  notaryusze  stron.  Inni  członkowie  kongresu  mogli 
być  obecni,  ale  nie  wolno  im  było  zabierać  głosu.  Sesye  walne,  tych  było 
4,  odbywały  się  w  sali  radnej  ratuszowej.  Po  prawej  stronie  prezydyum, 
które  składali  legat  Ossoliński,  deputaci  Tyszkiewicz  i  Leszczyński,  wzdłuż 
sali,  zasiadali  teologowie  katoliccy,  po  lewej  w  dwóch  rzędach  kalwińscy, 
luterscy  i  braci  czeskich.  W  środku  sali  coUocutores:  O.  Schoenhof,  Karme- 
lita bosy  Hieronim  Jędrzej  Cs^rus  Krakowianin,  od  kalwinów  Gorajski,  od 
lutrów  Hiilseman.  Notaryuszarai  ze  strony  katolickiej  byli  Jezuici  Klage 
i  Rywocki. 

W  myśl  regulaminu  królewslciego,  roboty  coUoguii  dzieliły  się  na 
3  akcye:  1)  likwidacya  doktryny  i  wywnętrzenie  prawdy.  2)  rozmowa  (nie 
dysputa)  o  prawdziwości  lub  fałszywości  nauki  wiary  jednej  z  dwóch  stron 
rozmawiających.  3)  accessoria  czyli  rozmowa  co  do  obrzędów.  Trzy  te  akcye 
ukończone  być  miały  w  3  miesiącach. 

Dyssydenci  przystąpili  do  kongresu  widocznie  z  złą  wiarą;  zwleka- 
niem, obstrukcyą,  zmarnować  chcieli  czas  jego  trwania,  i  dokazali  tego. 
Bo  najprzód  2  tygodnie  (8  sesyi)  strawili  na  ułożeniu  preliminarłów,  które 
narzucili  katolikom.  Potem  na  pierwszą  walną  sesye  16  września  zamiast 
»likwidacyi  wiary «,  jaką  ze  strony  katolików  wygotował  i  odczytał  O.  Schoen- 
hof, przynieśli  »całe  książki*,  obszerne  teologiczne  traktaty  swoich  wyznań, 
naszpikowane  obelgami  na  Kościół  katol.  i  papieża,  i  żądali,  aby  je  wcią- 
gnięto do  protokółu.  Oparli  się  temu  katolicy,  kalwińskiej  likwidacyi  nie 
pozwolili  nawet  odczytać,  jako  przeciwnej  punktom  -5 — 16  regulaminu  kró- 
lewskiego. 

O  zrozumienie  tego  regixlaminu  spierały  się  obie  strony.  Katolicy 
przestrzegali  go  ściśle,  dyssydenci  uważali  za  »instrukcyę  pragnień  kró- 
lewskich*, nie  obowiązującą  do  niczego.  Więc  O.  Schoenhof  pojechał  do 
ki'óla,  bawiącego  w  Zembrowie,  a  otrzymawszy  od  niego  autentyczny 
»komentai-z«  regulaminu,  odczytał  go  na  2-ej  sesyi  25  września.  Ale  lute- 
ranin Berger  i  kalwin  Hiilseman,  na  walnej  sesyi  3-ej  dnia  26  września 
wystąpili  z  deklaracyami  do  onego  komentarza.  Na  te  dwie  deklaracj^e 
legat  Ossoliński  zapowiedział  »komentarz  do  komentarza*  regulaminu, 
ułożony  przez  O.  Schoenhofa,  który  na  4-ej  walnej  sesyi  3  paźdz.  odczytano. 
Dyssydency  słuchali  go  cierpliwie,  równie  jak  Karmelity  Cyrusa,  ale  gdy 
ci  skończyli,  podnieśli  protesty  Gorajski  i  Hiilseman.  Reprotestowali  Schoen- 
hof i  Cyrus.  Lutrzy  też  zapowiedzieli  pisemną  replikę  Cyrusowi.  Więc  po 
drugi  raz  wyprawiono  O.  Schoenhofa  do  król.a,  do  Staroźrebów  pod  Płockiem 
po  nowe  objaśnienia. 


—     74     — 

Przywiózł  on  »królewski  komentarz  regulaminu*,  który  odczytano 
na  prywatnej,  z  rzędu  25-e.i  sesyi  10  pażdz.  Nie  poprzestali  na  tern  dj^ssy- 
denci,  ale  wysiali  do  króla  Adama  Reja  i  Giildensterna.  Pojechał  za  nimi 
O.  Schoenhof.  Wrócili  po  2  tygodniach.  Ossolińskiego  zastąpił  jako  legat 
Leszczyński. 

Rozpoczęły  się  spory  na  sesyach  prywatnych  26,  27  i  28-ej  od  25  pażdz. 
do  2  listop.  już  nie  o  regulamin,  ale  o  rewizyę  »likwidacyi  kalwińskiej 
i  luterskiej«.  Katolicy  nie  chcieli  ich  wciągnąć  do  protokołu;  dyssydenci, 
ponieważ  wydrxxkowali  już  je  zagranicą  i  rozesłali  współwyznawcom,  ksią- 
żętom i  miastom,  odmówili  w  nich  zmian  wszelkich.  Więc  na  sesyi  29-ej 
d,  2  listop.  O.  Schoenhof  złożył  ^ostatnią  deklaracyę«  katolików,  na  którą 
na  pr3'^watnej  sesyi  32-ej,  d.  6  listop.  odpowiedział  Gorajski  Ostatnią  dekla- 
racyą  kalwinów;  lutrz}^  zaś  dlatego,  że  ich  »deklaracyi«  czytać  nie  pozwo 
łono,  wystąpili  z  » manifestem*,  który  wciągnięto  do  protokołu. 

Zamiast  więc  zgody,  rosło  naprężenie  umysłów.  Ponieważ  dla  pilnych 
interesów  legat  Leszczyński  wyjechał  na  jakiś  czas  z  Torunia,  więc  do- 
piero 18  listop.  na  prywatnej  sesyi  35-ej,  biskup  Tyszkiewicz  odpowiedział 
na  ostatnią  deklaracyę  Gorajskiego. 

Trzechmiesięczny  termin  colloąuii  upływał,  więc  na  ostatnią  36-tą 
sesyę  21  listop.,  lubo  prywatną,  przybyli  legat,  deputaci  i  wszyscy  człon- 
kowie kongresu,  ale  w  usposobieniu  pojednawczem.  Goi'ajski  oświadczył, 
że  miałby  wiele  do  zarzucenia  ostatniej  przemowie  bisk.  Tyszkiewicza,  dla 
braku  jednak  czasu  i  przez  cześć  dla  biskupa,  zaniecha  tego.  Archidiakon 
Jan  Dowgialło  Zawisza  odpłacił  równą  względnością,  twierdząc,  że  katolicy 
mieliby  jeszcze  nie  jedno  przeciw  deklaracyi  Gorajskiego,  ale  pragną  col- 
loąmum  zakończyć  in  charitate.  Na  kalwiński  manifest,  przygotowali  rema- 
nifest  katolicy,  na  życzenie  jednak  legata,  nie  odczytali  go.  Poczem  »sesya 
zamknięta  i  Colloguium,  przy  wzajemnem  pożegnaniu  i  w  braterskiej 
miłości*. 

Nie  tego  spodziewał  się  król  Wady  sław.  Czuł  się  upokorzony.  Rozu- 
miał że  »przyjacielskim  kongresem*  potrafi  wyrównać  różnice  religijne, 
zażegnać  waśnie,  rozrywające  rzpltą;  że  za  jego  przykładem  pójdą  króle 
i  książęta  i  zapanuje  w  Europie  pokój  religijny,  podstawa  politycznej  har- 
monii. Skończyło  się  na  marnych  sporach  o  przedwstępne  punkta,  o  regu- 
lamin i  zarejestrowanie  dwóch  mizernych  skryptów,  a  w  dodatku  na  fał- 
szywem  przedstawieniu  przebiegu  Colloąuii  w  »bezecnych  kartach,  które 
(dyssydenci)  rozrzucają  między  pospólstwo*,  jak  się  skarży  król  w  przed- 
mowie do  autentycznych  Acta  Colloąuii  Thorunensis  przez  notaryuszów  tej 
rozmowy,  Kossa  i  Majbacha  w  Warszawie  1646  r.  wydanych.  Istotnie  w  ciągu 
dwóch  lat  1644—46  r.,  ogłoszono  29  pism  i  rozpraw  o  toruńskiej  rozmowie, 
ze  strony  przeważnie  dyssydenckiej. 

§.  34.   Niedoszły  projekt   orderu  i  kawaleryi  Niep.  Poczęcia  N.  M.  P. 
Królewska  Sodalitas  Mariana  1634-1643. 

Podobnie  jak  próby  pacyfikacyi  dysunitów  i  dyssydentów  zawiodły 
króla,  spełzł  na  niczem  projekt  wzmocnienia  tronu,  instytucyą  orderu  i  ka- 
waleryi   Matl^i    Boskiej,  z  » królików*  i  najprzedniejszej    szlachty    złożonej, 


—     75     — 

którejby  sam  król  był  urodzonym  wielkim  mistrzem.  Wiadomo,  że  król, 
uporawszy  się  z  Moskwą  1634  r.,  nosił  się  z  plantą  wojny  szwedzkiej,  potem 
zwycięskiej  wojny  tureckiej;  że  oprócz  wewnętrznego  uspokojenia  rzpltj, 
potrzebował  do  wojny  poparcia  oligarcłiów  królików,  za  którymi  pójść 
nawykła  młodsza  bracia.  Jak  ich  dostać  i  pomoc  zapewnić? 

Z  początkiem  XVII  wieku  zaostrzył  się  spór  teologiczny  o  przywilej 
Niep.  Pocz.  N.  P.  M.  między  Dominikanami  a  Jezuitami.  Paweł  V  1616  r. 
zabi'onił  Dominikanom  i  wszystkim,  występować  na  ambonie,  w  prelekcyach 
i  w  pismacli  przeciw  temu  przywilejowi,  a  Grzegorz  XV  rozciągnął  zakaz 
nawet  do  rozmów  i  pism  prywatnych.  Były  te  dekreta  przyznaniem  palmy 
zwycięstwa  Jezuitom,  którzy  w  myśl  41  dekretu  V-ej  generalnej  kongre- 
^acyi  zakonu,  gorliwymi  byli  tego  przywileju  Maryi  obrońcami.  Więc  jako 
kaznodzieje  i  spowiednicy  nadworni  cesarza  Ferdynanda  II,  nakłonili  go, 
ie  1619  r.  założył  w  Wiedniu  zakon  rycerski  Niep.  Pocz.  N,  M.  P.,  do  któ- 
rego, oprócz  wielu  magnatów  niemieckich,  zapisali  się  Polacy:  Albrycht 
Radziwiłł,  Jerzy  Lubomirski,  Opaliński,  Konopacki  i  Leśuiowolski.  Oprócz 
bronienia  honoru  Niep.  Pocz.  N.  P.,  zakon  ten  miał  na  celu  walkę  z  Tur- 
kami pod  hasłem  Maryi. 

Niedługo  potem  Karol,  książę  Newers  i  Mantuy,  założył  w  tymże 
celu  order  i  bractwo  »Militia  Christiana,  żołnierki  chrześcijańskiej  na  cześć 
Niep.  Pocz.  Maryi*,  które  zatwierdził  i  pochwalił  Urban  VIII  r.  1624. 

Tenże  papież,  kiedy  Zygmunt  III  zachęcony  przez  nadwornych  Je- 
zuitów, prosił  go  o  ogłoszenie  dogmatu  Niep.  Pocz.  N.  M.  P.,  odpowiedział 
mu  brewem  13  lipca  i  3  sierp.  1624  r.,  że  jeszcze  nie  pora  na  ogłoszenie 
dogmatu,  niech  jednak  król  założy  w  zagrożonej  od  Turków  Polsce,  rycer- 
skie bractwo  Niep.  Pocz.  Maryi,  jakie  ustanowił  książę  Karol.  Zygmunt  dla 
wojny  szwedzkiej,  dla  wrodzonej  powolności  i  starości,  nie  spełnił  polecenia. 
Podjął  je  syn  Władysław  i  gotowe  już  statuta  Militiae  christianae,  zastoso- 
wane do  Polski,  przesłał  przez  Ossolińskiego  1633  r.  Urbanowi  VIII  do 
zatwiei'dzenia. 

W  myśl  statutów,  oprócz  króla  jako  w.  mistrza,  miało  być  72  » Ka- 
walerów Maryi «,  najprzedniejszych  panów  polskich  a  także  zagranicznych, 
ozdobionych  orderem.  Na  złotym  łańcuchu  krzyż  8-kątny  czerwony,  z  białą 
płaskorzeźbą  Niep.  Pocz.  N.  M.  P.  pośrodku,  płaszcz  biały,  podbit}'^  kitajką 
czerwoną,  czapka  biała,  sadzona  złotem  z  wizerunkiem  Niep.  Poczęcia  na 
przodzie.  Ślubowali  przysięgą,  że  wierni  będą  królowi  i  ojczyźnie,  bronić 
będą  honoru  Niep.  Pocz.  Maryi,  i  walczyć  z  pogaństwem.  Dzień  14  wrześ. 
1637  r.  naznaczył  ki-ól  na  uroczyste  założenie  orderu  i  kawaleryi.  W  ten 
sposób  związani  z  królem  magnaci,  stanowić  mogli  silna  partyę  dworską. 
Ten  też  był  polityczny  cel  orderu,  osłaniał  go  król  względami  przj^zwoi- 
tości,  że  skoro  królowie  polscy  od  obcych  monarchów  ordery  np.  Złotego 
Runa  przyjmują,  to  wypada,  ażeby  nadaniem  orderu  Niep.  Pocz.  N.  M.  P. 
mogli  im  się  odwzajemnić. 

Dwunastu  najprzedniejszych  senatorów,  między  nimi  Stan.  Lubomir- 
skiego wdę  krak.,  Stan.  Koniecpolskiego  hetmana  w.  k.,  Albrychta  Radzi- 
wiłła kanclerza  w.  1.,  Aleksandra  Radziwiłła  marszałka  w.  1.,  Kazimierza 
i  Andrzeja  Sapiehów,  Jerzego  Ossolińskiego,  królewicza  Jana  Kazimierza, 
zaprosił    król    na  12  starszych  kawalerów,    osobnj^mi    listami.    Już  w  lipcu 


-     76     - 

1637  r.  rozeszła  się  po  kraju  wieść  o  nowym  orderze,  i  wywołała  ogólne 
niezadowolenie.  Szlachta  czuła  instynktowo,  że  to  przeciw  niej  bicz  się 
kręci,  order  uważała  za  nowość,  obalającą  równość  szlachecką,  szemrała 
więc  na  króla,  drwiła  z  kawalerów.  Więc  też  i  »królikowie«,  wrażliwi  na 
opinię  szlachty,  zwłaszcza  Koniecpolski  i  Lubomirski,  grzecznie  ale  sta- 
nowczo odradzali  go  królowi  »bo  do  takich  nowości  wstręt  ma  gmin  szla- 
checki, zamiłowany  w  wolności  a  podejrzliwy,  cienia  się  takich  rzeczy  boi«. 
Także  królewicz  Jan  Kazim.,  lubo  zrazu  przyjął  zaproszenie,  wycofał  się. 
Zmartwiony  tem  król,  odłożył  termin  14  września  na  d.  8  grudnia,  polecił 
za  radą  Albrychta  Radziwiłła,  statuta  orderu  obciąć,  i  przez  dwa  dni  20  i  21 
września  »obcinano«  statuta  w  mieszkaniu  Jana  Kazimierza  przj^  pomocy 
nadwornych  Jezuitów,  aby  nic  w  nich  się  nie  znalazło,  coby  zazdrość  lub 
podejrzenie  u  szlachty  budzić  mogło. 

Tymczasem  głowa  dyssydentów,  którzy  się  onym  oi'derem  jawnie  brzy- 
dzili, Krzysztof  Radziwiłł,  puścił  między  szlachtę  broszurę:  »Nowo  założony 
order  Panny  Maryi,  Neuer  angestelUer  Orden  der  Jungfrau  Mariae«,  podając 
aż  18  powodów  przeciw  niemu.  Niektóre  z  nich  przypadły  bardzo  do  gustu 
szlachty.  Na  nic  się  nie  przydał  ^Ttespons  na  raiiones  przeciwko  kawaleryi*, 
pióra  podczaszego  kor.  Ostroroga.  Wnet  bowiem  okazało  się  »Zniesienie 
responsu  na  racye  przeciw  Kawaleryi«,  rozdawano  też  różne  skryptaimowy 
uszczypliwe  na  publicznych  zjazdach,  bankietach,  po  dwoi-ach  szlacheckich. 
Więc  król,  widząc  powszechną  niechęć,  za  radą  prymasa  i  senatorów,  od- 
łożył sprawę  orderu  na  czas  nieograniczony.  Rozzuchwaliło  to  szlachtę  i  na 
sejmikach  poleciła  posłom  na  sejm  1638  r.,  »tego  się  seryo  od  JKM.  doma- 
gać, aby  od  instytuowania  tej  Kawaleryi  supersedował*.  Król,  który  w  pa- 
ździerniku 1637  r.  dyplom  ustanowienia  orderu  sKawaler^a  Niep.  Pocz. 
Maryi*  podpisał,  przyparty  przez  posłów  na  sejmie  1638  r.,  wj^stawił  dyplom 
kasacyjny:  » ponieważ  niektórych  niewinna  ta  pobożność  moja  nabawia 
nieuzasadnionej  trwogi,  aby...  nowy  ten  zakon  nie  groził  kiedyś  zgubą 
wolności...  przeto  założenie  tego  zakonu  znosimy*. 

Jezuici,  którzy  w  tem  zniesieniu  tylko  ujmę  honoru  Maryi  widzieli, 
wnet  sobie  ją  wynagrodzili.  Korzystając  z  zjazdu  panów  na  blizki  sejm 
warszawski,  erygowali  w  sam  Nowy  rok  1642,  w  swym  kościele  w  War- 
szawie, kongregacyą  maryańską  pod  wezwaniem  Niep.  Pocz.  N.  M.  P.  Po 
uroczystej  mszy  św.  wobec  królewskiej  pary,  dworu  i  grona  najdostojniej- 
szj-ch  osób,  wstąpił  na  ambonę  O.  Schoenhof,  teolog  nadworny  i  spowie- 
dnik królowej,  i  wytłumaczywszy  cel  i  statuta  kongregacyi,  wezwał  obe- 
cnych do  wpisu  i  ślubowania,  iż  bronić  będą  jej  najpiękniejszego  przywileju 
Niep.  Pocz.  choćby  krwią  własną.  Pierwszy  wpisał  się  własnoręcznie  król 
i  złożył,  klęcząc  przed  obrazem  Niep.  Pocz.  Maryi,  ślubowanie.  Po  nim 
królowa  Cecylia,  królewicze  Jan  Kazimierz  i  Karol  Ferdynand  i  królewna 
Anna  Katarzyna,  i  dlatego  kongregacyą  otrzymała  nazwę:  Regia  Sodalitas 
mariana;  za  nimi  prymas,  biskupi,  senatorowie,  według  porządku  zasiMania 
w  senacie,  wreszcie  inni  przedniejsi  panowie,  dworzanie,  obywatele.  A  było 
ich  tylu,  że  rozdzielić  musiano  królewską  kongregacyę  na  trzy:  polską, 
niemiecką  i  włoską.  Pierwszym  joj  prefektem  był  król,  asj^stentami  króle- 
wicze.   R.    1645   prefektem    obrany   nuncyusz    Filonardi.    Z   wygaśnięciem 


-    77    — 

Wazów,    upadać    poczęła    » Królewska    Kongreg"acya«,    aż    ją  jznów   1714  r. 
podżwignął  obrany  prefektem,  marszałek  w.  k.  Józef  Mniszech. 

Łaskawość  Władysława  dla  Jezuitów  przyćmioną  została  na  kilka 
miesięcy  wypadkiem  rodzinnym,  który  królowi  wiele  przykrości  i  kłopo- 
tów sprawił. 


ROZDZIAŁ  IX. 
Królewicz  Jan  Kazimierz  Jezuitą  i  kardynałem.  1641 — 47. 


§.  35.  Charakter  Jana  Kazimierza.  —  Niejasne  powołanie  do  zakonu. 

1634-43. 

S^^nowie  młodsi  Zygmunta  III  odebrali  wychowanie  »jak  dzieci  pry- 
watnego obywatela*.  Dość  długo  zostawali  pod  dozorem  i  opieką  panny 
Urszuli  Mejerin  i  niewiast,  uczyli  się  pod  kierunkiem  akademika  ks.  Pre- 
waneego  Władysławskiego,  rodem  z  Cłiełmży,  i  Jezuitów,  zwłaszcza  O.  Prze- 
mysława Rudnickiego,  łiumaniorów,  filozofii  i  języków  niemieckiego  i  wło- 
skiego i  do  śmierci  ojca  prowadzili  żywot  bezczynny,  do  spraw  publicznych 
wcale  nie  przypuszczani. 

Oddziałało  to  niekorzystnie  na  »flegmatyczno-melancholijny«  tempe- 
rament Jana  Kazimierza  i  wyrobiło  charakter  niezdecydowany,  potrzebu- 
jący wiecznie  oprzeć  się  na  kimś,  niestały  i  niespokojny,  kapryśny  i  ko- 
biecy raczej  jak  męzki,  acz  w  gruncie  szlachetny,  do  wzniosłych  porywów 
pochopn}^,  którj^ch  jednak  wykonać  brakło  wytrwałej  woli  i  siły.  Pobożności 
był  wielkiej,  odziedziczył  ją  po  rodzicach. 

Król  Władysław  kochał  go  więcej  niż  resztę  braci,  a  trzymając  go 
przy  sobie,  chciał  nieznacznie  ukształcić  i  braki  wychowania  usunąć.  Więc 
też  starał  się  wprowadzić  go  w  życie  czynne,  publiczne  i  już  1633  r., 
w  wojnie  mosliiewskiej  oddał  mu  komendę  nad  pułkiem  1200  piechoty. 
Powiódł  go  też  z  sobą  na  potrzebę  turecką  w  marcu  1634  r.  Do  wojny  nie 
przyszło,  król  zatrzymał  się  we  Lwowie,  z  nim  Jan  Kazimierz.  Tu  10  pażdz. 
zachorował  królewicz  na  ospę  i  już  wtenczas,  czując  się  blizkim  śmierci, 
po  przyjęciu  św.  Sakramentów,  uczynił  ślub  wstąpienia  do  zakonu,  od  któ- 
rego, wyzdrowiawszy,  został  od  papieża  uwolniony  i  puścił  się  na  żołnierkę 
Av  wojnie  cesarza  Ferdynanda  II  z  Ludwikiem  XIII  i  Gustawem  Adolfem. 
Wnet  wrócił  do  Polski.  Król  wyjednał  u  senatu  1637  r.,  »żeb3'  królewicz 
(który  miał  już  lat  28)  na  sejmach,  aktach  publicznych  bywał,  przy  łcrólu 
siadał,  przypatrywał  się  Statui  Bei  publicae  i  praxim  w  niej  brał«.  Ale  jałowe 
obrady,  kłótnie  niesfornych  posłów,  nie  mogły  zająć  umysłu  królewicza; 
nie  mając  co  w  Polsce  robić,  udał  się  w  lutym  1638  r,  na  dwór  madrycki. 

W  drodze  przez  Francyę,  uwięziony  z  rozkazu  kard.  Richelieu  10  maja 
w  Tour  de  Bouc,   trzymany    w    Salon,   w  zamku   Sisteron   i   w  Yincennes 


-     78     — 

pod  Paryżem,  dopiero  28  listop.  1640  r.,  za  staraniem  Władysława,  odzyskał 
wolność.  Towarzyszył  mu  w  podróży  i  więzieniu  spowiednił:  Jezuita  O.Jerzy 
Leyer,  Prusali,  l^apłan  pobożny,  roztropny,  średniej  naulci.  Snąć  w  długicłi 
onycti  samotnycłi  godzinacłi  niewoli,  wśród  liłócących  się  z  sobą  myśli 
i  wspomnień,  nasunął  się  więźniowi  ów  ślub  lwowski,  zbyt  łatwo,  bez  słu- 
sznej przyczyny,  rozwiązany,  więc  ponowił  go,  z  silną  wolą  spełnienia, 
skoro  wyjdzie  na  wolność.  Nie  stało  się  to  bez  wewnętrznej  walki  i  paso- 
wania się  jakoby  dwóch  ludzi,  dwóch  światów  z  sobą. 

Wróciwszy  do  Polski,  zamieszkał  dla  opłakanego  stanu  majątkowego, 
w  dziedzicznym  Nieporęcie  i  stąd  w  lutym  1641  r.  zgłosił  się  przez  wizy- 
tatora jeneralnego  O.  Banfi,  do  jenerała  Jezuitów  Yitelleschi  z  zamiarem 
wstąpienia  do  zakonu,  pierw  jednak  cliciał  otrzymać  święcenia  kapłańskie. 
Dnia  24  kwietnia  t.  r.  odpisał  jenerał  O.  Banfiemu  i  królewiczowi:  »Kładę 
za  podstawę,  że  przed  jakiemkolwiek  załatwieniem  tej  rzeczy,  otrzymać 
należy  wyraźne  pozwolenie  (bonam  gratiam  expressamj  starszego  brata  Wła- 
dysława IV  króla,  wyłożywszy  mu  należycie  wszystko*,  inaczej,  bez  obrazy 
króla  i  ściągnięcia  jego  gniewu,  nie  może  się  zakon  mieszać  w  tę  sprawę. 
Więc  jenerał  zakonu  postawił  kwestyę  jasno,  należało  tylko  dodać,  że  to 
królewskie  pozwolenie  dane  być  ma  na  piśmie.  Ostrożność  tę  jenerał  uważał 
za  zbyteczną,  okazało  się  potem,  że  była  konieczną.  Jan  Kazimierz  bowiem 
zamiast  zażądać  od  króla  brata  wyraźnego  i  to  pisemnego  pozwolenia  na 
święcenia  kapłańskie  i  wstąpienia  do  Jezuitów,  otrzymał  od  niego,  jak 
twierdził,  pozwolenie  wstąpienie  do  jakiegobądź  zakonu  i  to  ustne  a  nie 
dość  jasne,  skoro  potem  król  czynił  mu  wymówki,  iż  bez  jego  pozwolenia 
na  krok  tak  stanowczy  się  odważył.  Za  to  nudził  królewicz  listami  O.  Ban- 
fiego,  a  przez  niego  jenerała,  wymyślając  coraz  to  nowe  powody  zwłoki, 
między  innemi  tę,  że  spowiednik  O.  Leyer,  przeciwny  zamiarowi  jego, 
utrudnia  mu  raczej,  jak  ułatwia  sprawę.  Nareszcie  w  kwietniu  1642  r. 
królewicz  rozpuścił  służbę,  rozdarował  szaty,  przygotował  się  do  podróży, 
gdy  Gazette  de  France  puściła  wieść,  że  l?i-ólewicz  wstępuje  do  Karmelitów 
bosych.  Więc  on  napowrót  przyjął  służbę,  prowadził  dom  otwai-ty,  podczas 
godów  weselnych  siostry  swej  Anny  Katarzyny  z  Filipem  Wilhelmem, 
synem  palatyna  Renu,  kciem  nejburskim,  urządził  w  Nieporęcie  od  16—19 
czerwca  1642  r.  huczną  zabawę,  wreszcie  odwiózł  siostrę  aż  do  Nejburga. 
Wróciwszy,  całą  zimę  »deliberował«  z  O.  Leyerem  nad  swem  przedsięwzię- 
ciem, aż  nareszcie  z  końcem  maja  1643  r.  wyruszył  incognito  do  wód  ba- 
deńskich,  skąd,  zwiedzi wsz}^  po  drodze  Wenecyę  i  Padwę,  z  początkiem 
września  przybył  do  Lorelu. 

Przyjął  go  z  wielką  czcią  rektor  Pelegrino  Alegardi,  ale  już  naza- 
jutrz zażądał  pisemnego  pozwolenia  króla  na  przyjęcie  święceń  kapłańskich 
i  wstąpienie  do  nowicyatu  Jezuitów.  Nie  miał  go  królewicz,  pod  słowem 
jednak  upewnił  rektora,  że  takie  pozwolenie  otrzymał  od  króla  ustnie  i  to 
kilkakrotnie.  Poprzestano  na  tem;  d.  24  września  królewicza  przyobleczo- 
nego w  suknię  jezuicką  wprowadził  rektor,  mistrz  zarazem  nowicyuszow 
do  sali  nowicyackiej  i  po  odmówieniu  Veni  Creator,  przedstawił  młodziutkim 
towarzyszom  ii  Padre  Casimiro,  jak  go  powszechnie  nazywano;  miał  wten- 
czas lat  34.   W  kilka  dni  potem  wyjechał  do  Rzymu,   aby  u  św.  Andrzeja, 


—     79     — 

jak  niegdyś  bł.  Stanisław  Kostka,  nowicjat  odprawić...  Towarzyszył  mu 
rektor  Alegardi  z  bratem  zakonnym,  a  lubo  jechali  na  chłopskim  wózku, 
oddawano  mu  po  drodze  książęce  honory,  zapraszano  na  obiady,  wieczerze 
i  nocleo'i. 


§.  36.  Nowicyat  Jana  Kazimierza  w  Rzymie  —  Gniew  króla.  1643—44. 

Do  Rzymu  przybył  królewicz  2  października.  Nazajutrz  doniósł  kró- 
lowi o  swem  wstąpieniu  do  Jezuitów.  Król  »żalem  zdjętyc  odpowiadając 
4  listopada,  nazwał  tę  wiadomość  »niespodziewaną«;  bolał,  5>źe  drzewo  kró- 
lewskiej naszej  rodziny  pozbawione  zostaje  najprzedniejszej  swej  gałęzi... 
Gdybyś  mnie  pierwej  o  tem  uwiadomił,  przedłożyłbym  ci  niektóre  punkta 
do  rozAvażania...  Spodziewam  się,  że  zechcesz  korzystać  z  dyspenzy  pa- 
pieskiej (od  ślubu  wstąpienia  do  zakonu)...  oczekiwać  więc  będę  postano- 
wień Twoich «. 

W  tym  sensie  pisała  królowa  Cecylia.  Okazało  się,  że  król  nietylko 
pozwolenia  nie  dał,  ale  nawet  nie  wiedział  o  zamiarze  królewicza  i  słu- 
sznie był  nań  rozżalony,  ale  przeciw  Jezuitom,  którzy  go  bez  królewskiego 
pozwolenia  śmieli  przyjąć,  zawrzał  gniewem.  Na  razie  postanowił  przeszko- 
dzić stanowczym  krokom  brata,  rzecz  odwlec  o  dwa  lata. 

Odbyć  się  miał  w  listopadzie  synod  prowincyalny  w  Warszawie, 
ostatni  w  Polsce.  Przed  onym  synodem  wytacza  król  żałobę  na  Jezuitów 
i  szuka  ratunku  przez  biskupa  Gębickiego,  którego  upoważnia  do  tego 
listem  kredencyonalnym  z  4  października.  Żali  się  w  nim  na  królewicza, 
ale  »daleko  więcej  uskarżamy  się  na  00.  Jezuitów  podstępy  i  chytrość, 
którzy...  przemówili  go  sobie«.  Prosi  więc,  aby  biskupi  synodalnie 
przez  kardynała  Sabellego,  protektora  Polski,  wstawili  się  do  papieża, 
ażeby  królewiczowi  przed  upływem  dwóchłecia  nowicyatu,  żadnych  dys- 
pens co  do  święceń  i  profesyi  nie  dawał  i  dać  nie  pozwolił,  »ale  niech  się 
rzecz  toczy  sposobem  zwyczajnym,  a  tam  obaczymy  próbę  i  jeśli  consilium 
hoc  ex  Deo,  czyli  to  Jezuitów«.  Jakoż  12  biskupów  na  synodzie  zebranych, 
wystosowało  według  woli  króla  13  listopada  list  do  kardynała  Sabellego. 
Żalą  się  zwłaszcza  na  jenerała  Jezuitów,  że  tak  się  pospieszył  z  przyjęciem 
królewicza,  jakby  człowieka  prywatnego,  niepomny  na  dobrodziejstwa,  jakie 
Wazowie  i  Habsbui-gowie  zakonowi  świadczyli. 

Gdy  to  się  dzieje  w  Warszawie,  Urban  VIII  wyprawił  do  króla 
8  października  brewe  gratulacyjne,  pełne  ascetycznych  uniesień  i  pochwal 
dla  królewicza.  Zirytowany  tem  pismem  król,  odpowiedział  1  grudnia  dość 
cierpko:  »Swiat  cały  chrześcijański  i  sama  Świątobliwość  Wasza  zaboleć 
powinna,  gdy  z  oczu  i  rąk  porwaną  zostaje  krew  królów  i  książąt...  Spo- 
dziewałem się,  że  Św.  Wasza  najwyższą  powagą  zechce  roztrząsnąć  to,  co 
brat  mój  nieopatrznie  rozpoczął.  Zawiodłem  się  atoli.  Nie  chcę  dłużej  pisać, 
abym  się  W.  Ś.  nie  stał  przykrym*. 

Papież  otrzymawszy  prośbę  bisicupów  i  list  królewski,  cofnął  czem- 
prędzej  daną  już  dyspensę  święceń  extra  tempora,  unieważnił  dyspensę 
co  do  profesyi  udzieloną  od  jenerała,  królewiczowi  polecił  odprawić  wpierw 
dwuletni  nowicyat  i  uwiadomił  o  tem  króla  brevem  12  grudnia  1643  i-. 


—    80     - 

Łatwo  pojąć  zakłopotanie  jenerała  i  Jezuitów,  ale  w  najfałszywszem 
położeniu  znalazł  się  nowicjusz  Jan  Kazimierz,  bo  nietylko  przykrości 
jenerała  i  zakonu  zwaliły  się  na  niego,  on  za  nie  odpowiadał,  ale  prawość 
jego  charakteru  w  wątpłiwem  wystąpiła  świetle  i  to  go  truło  najbardziej. 
Więc  w  długim,  łacińskim  liście  2  stycznia  1644  r.,  roztrząsa  sumienie  kró- 
lewskie i  przypominając  każde  niemal  słowo,  każdy  szczegół  rozmowy, 
dowodzi,  że  przez  O.  Leyera  i  osobiście  prosił  kilkakrotnie  i  otrzymał 
pozwolenie  króla  na  » zmianę  stanu*  i  wstąpienie  do  Jezuitów.  Upewnia 
go  o  swej  stałości  w  powołaniu  i  załącza  listy  od  cesarza,  królowej  fran- 
cuskiej Anny,  palatyna  Renu  i  jego  żony  a  swej  siostry  Anny  Katarzyny, 
winszujące  mu  tego  kroku  i  życzące  wytrwania. 

Król,  który  z  dworem  bawił  w  Wilnie,  przypisał  autorstwo  tego 
listu  Jezuitom  i  w  gniewie  swym  wydalił  ich  z  dworu,  gdzie  mieli  rezy- 
dencyę.  Pstrokońskiemu  i  Wituskiemu  kazał  się  sekularyzować  i  tylko 
królowej  pozwolił  zatrzymać  swego  spowiednika  O.  Schoenhofa.  Gdy  29  lu- 
tego 1644  r.  wizytator  Banfi  przez  Albrechta  Radziwiłła  prosił  o  posłu- 
chanie, król  odmówił,  gdy  ten  ponowił  prośbę,  król  nazwał  to  bezczelno- 
ścią i  2  marca  wyprawił  do  wizytatora  i  wileńskich  Jezuitów  marszałka 
nadw.  Tyszkiewicza,  aby  im  oznajmił  gniew  królewski  i  wolę,  iżby  żaden 
z  nich  nie  postał  u  dworu,  chyba  zawołany. 

Do  królewicza  odpisał  król  przez  sekretarza  Fantoniego  (już  2  lu- 
tego) zbijając  punlit  po  punkcie  jego  twierdzenia,  własnoręcznie  zaś  dodał: 
» Proszę  ciebie  na  Boga,  abyś  się  nie  kwapił  (z  święceniami  i  profesyą) 
i  owszem  uważył,  co  za  krzywdę  w  tern  czynisz  rodzicowi  swojemu,  który 
nas  na  podporę  domu  swego  wychował,  a  nie  dla  tych  szalbierzów, 
którzy  wszystkiem  światem  a  pono  i  niebem  łudzą.  Żal  nie  dopuści 
więcej  pisać*. 

Gniew  królewski  nie  trwał  długo.  Po  śmierci  królowej  Cecylii  król 
w  liście  1  kwietnia  i  przez  ajenta  swego  w  Wenecyi  Buchalina,  namawiał 
królewicza  do  wystąpienia.  Ale  gdy  ten  okazał  się  stałym,  użyczył  mu 
król  włoskim  listem  z  Warszawy  16  lipca  1644  r.  tyle  upragnionego  po- 
zwolenia, uwiadomił  o  tern  jenerała,  a  Jezuitów  przyjął  napowrót  do  łaski, 
powierzając  ^anielskie  dziecię*  Zygmusia  wychowaniu  O.  Schoenhofa. 


§.  37.  Chwiejność  w  powołaniu  królewicza.  —  Zostaje  kardynałem.  — 
Wraca  do  Polski.  1644-47. 

Stałość  królewicza  ledwo  utwierdzona  lipcowym  listem  króla,  wysta- 
wioną została  już  we  wrześniu  na  ciężką  próbę.  Duchem  kusicielem  był 
rezydent  królewski  w  Rzymie,  opat  Ursus.  Ten  niepytany,  nieproszony,  jął 
przedstawiać  nowicjuszowi,  że  nowy  papież  Innocenty  X  Pamfili  (Urban  VIII 
t  29  lipca  1644  r,),  przyjaciel  domu  Wazów,  zachował  dla  niego  kapelusz 
kardynalski,  niech  tylko  rozpocznie  starania,  a  nie  czekając,  prosił  sam 
papieża  o  l<cardynalską  godność  dla  nowicyusza  królewicza.  Papież  na  to; 
»Niech  król  pisze,  a  uczynimy  co  będzie  z  honorem  domu  królewskiego*. 
W  te  tropy  pognał  Ursus  do  nowicyusza  i  wymógł  na  nim,  że  z  końcem 
września  1644  r.  wyprawił  do  króla  ks.  Piotra  Stefanowicza,  polsl-Liego  pe 


—     81     — 

nitencyarza  u  św.  Piotra,  przedkładając  mu  sprawę  kardynalstwa  i  pro- 
sząc o  radę. 

Nie  spieszył  z  nią  lvról,  bo  kardynalski  l<apelusz  przeznaczał  komu 
innemu  i  nie  rad  był  z  eliwiejności  brata;  »on  mi  zawsze  przeciwny*.  Więc 
królewicz  wysyła  do  króla,  do  obydwóch  marszałków  i  kanclerzy  wielkich, 
naglące  listy;  król  zwleka  i  dopiero  w  kwietniu  1645  r.  poleca  bratu,  abj^ 
przynajmniej  rok  jeszcze  jeden  trwał  w  zakonie  i  namyślił  się  co  robi, 
papieżowi  zaś  podziękował,  że  nie  usłuchał  próśb  » lekkiego  człowieka « 
Ursusa. 

Tymczasem  ten  opat  Ursus  rozpuścił  już  we  wrześniu  po  Rzymie 
w^ieść,  że  królewicz  zostaje  kardynałem,  »skąd  ustawiczny  konkurs  do 
królewicza,  ustawiczne  wizyty*.  Więc  w  grudniu  1644  r.  polecił  mu  jenerał 
przenieść  się  do  Loretu  i  w  tamtejszym  nowicyacie  oczekiwać  decyzyi  kró- 
lewskiej. 

Zmiana  otoczenia  wpłynęła  dobrze  na  nowicyusza.  Na  dowód,  że 
umocnił  się  w  powołaniu,  napisał  6  stycznia  1645  r.  testament  notaryalny 
w  trzech  egzemplarzach,  którym  bogate  klejnoty  swe  przekazuje  królowi 
i  rodzinie,  a  nadto  bratu  Karolowi  Ferdynandowi  dobra  Nieporęt,  Jezuitom 
w  Brunsbergu,  Reszlu  i  Grodnie  uczynił  legata  w  srebrnych  i  złotych 
naczyniach  i  cennych  obrazach.  W  duszy  jednak  kotłowała  walka  za 
i  przeciw  powołaniu;  królewicz  popadł  w  maju  w  rozstrój  nerwowy,  w  nie- 
moc ciężką,  do  litórej  pomimo  starań  nadwornego  lekarza  kardynała  Ca- 
raffy  z  Maceraty  i  polskiego  kucharza  sprowadzonego  z  Rzymu,  przyplą- 
tała się  6  lipca  złośliwa  febra.  Więc  8  lipca  opatrzono  chorego  św.  sakra- 
mentami, po  których  przyjęciu  napisał  ręką  rektora  list  pożegnalny  do 
lvróla  i  prosił,  w  razie  pogorszenia,  o  pozwolenie  złożenia  ślubów.  Rektor 
już  zastanawiał  się,  jaką  przygotować  trumnę,  ołowianą  czy  drewnianą,  aż 
przecie  jakieś  ziarnka  kamienne  granito  impetrito,  od  rzymskich  lekarz}"^ 
przez  vicejencrała  de  Sangro  (jen.  Vitelleschi  f  9  lutego  1645  r.)  przysłane, 
wstrzymały  krwotok,  dla  usunięcia  zaś  malaryi,  wywieziono  chorego  na 
willę  Św.  Hieronima.  Rekonwalescencya  przewlokła  się  do  późnej  jesieni, 
a  dnia  24  września  skończył  się  nowicyat  królewicza. 

Co  z  nim  teraz  począć?  »Z  każdym  dniem  rośnie  trudność  w  kiero- 
waniu, pisze  rektor  loret.  do  O.  Sangro,  i  wielkiej  potrzeba  zażj^ć  roztro- 
pności*. Chce  jechać  w  góry  do  Asyżu,  chociaż  jeszcze  sił  nie  ma  dosyć, 
trzeba  go  wysłać  w  lektyce  »inaczej  bowiem  ucieknie*.  Król  nie  wiedząc 
jeszcze  o  chorobie  brata,  pisał  doń  1  lipca  1645  r.,  aby  ślubów  żadnych  nie 
cz3'nił  i  święceń  nie  brał,  zakaz  ten  powtórzył  vice- jenerałowi  Sangro  1  lipca, 
a  w  formie  pro.śby  papieżowi  5  sierpnia.  Otrzymawszy  pożegnalne  pismo 
od  chorego  brata  i  testament,  pocieszał  go  częstymi  listami,  radził  wyjechać 
dla  zmiany  powietrza  do  Niemiec,  to  znów  donosił  o  swem  małżeństwie 
z  Ludwiką  Maryą  księżniczką  Mantuy  i  Nevers  i  o  sojuszu  z  Francyą,  to 
wreszcie  upewniał,  że  układy  co  do  zmiany  jego  stanu  w  toku.  Więc  nasz 
nowicyusz  po  d.  24  września  przyjął  napowrót  tytuł  Serenissimus  princeps 
i  chociaż  nie  zdjął  jezuickiej  sukni,  poczynał  sobie  jak  królewicz,  trakto- 
wany jako  membrum  lauretanae  domtis.  Z  wiosną  1646  r.  przeniósł  się  na 
jezuicką  willę  w  Frascati,  a  z  niej  na  willę  książąt  Sora  Buoncampagni. 
I    tu    28    maja  doczekał    się    nominacyi    na    kardynała   di   Pologna.    Nowy 

JEZUICI  W  POLSCE.  6 


~     82     — 

jenerał  Caraffa  ogłosił  14  sierpnia  nominację  tę  zakonowi,  nie  szczędząc 
pocłiwał  dla  cnoty  nominata,  »l<tórej  w  przeciągu  trzecłi  lat  w  Towarzy- 
stwie przebytych,  pozostawił  liczne  i  pamiętne  świadectwa,  obsługując 
cliorycłi  po  szpitalacłi,  zbierając  niei'az  po  mieście  jałmużny*  i  polecił, 
aby  księża  prowincyi  rzymskiej  odprawili  na  jego  intencyę  mszę  Św., 
bracia  zaś  odmówili  koronkę. 

Tymczasem  cóź  się  dzieje?  Nowy  kardynał  wszedł  w  spór  z  papieżem 
i  gronem  kardynałów.  O  co?  O  tytuł  Altesza,  którego  używać  zabronił 
wszystkim,  bez  różnicy  rodu,  kardynałom  Urban  VIII,  zostawiając  im 
tylko  tytuł  Eminensa,  a  zakaz  ten  ponowił  Innocenty  X.  Król  Władysław 
stanął  po  stronie  brata.  Gazette  de  France  (od  4  czerwca  do  24  września 
1646  r.)  rozniosła  po  świecie  przebieg  i  fazy  sporu,  łctóry  skończ}^!  się  tern, 
że  królewicz  otrzj^mał  biret  kardynalski,  ale  nie  otrzymał  kapelusza  ani 
brewe  nominacyjnego,  pozbawiony  przez  to  czynnego  i  biernego  głosu 
w  konklawe  i  na  kongregacyach.  Król  kazał  mu  wracać  do  Polski.  On  zaś 
17  września  pożegnał  papieża  i  rzemiennym  dj^szlem  23  grudnia  przybył 
do  Warszawy.  Ani  razu  nie  widziano  go  w  purpurze  kardynalskiej;  na 
dworskich  nabożeństwach  występował  w  stroju  włoskim,  wreszcie  w  listo- 
padzie 1647  r.  złożj^ł  kardynalstwo  w  ręce  papieża,  nosząc  się  z  matrymonia- 
nvmi  zamiarami. 


ROZDZIAŁ  X. 


Stosunek  Jezuitów  do  narodu.  1608—48.  —  Pierwszy  jubileusz 

zakonu  1640  r. 


§.  38.   Ingerencya   biskupów.  —  Niechęć  kapituł.  —  Spory  o  dziesię- 
ciny i  kwartę  pogrzebową. 

Za  półwiekowego  blizko  królowania  Zygmunta  III  rozwinęły  się  po- 
tężnie zakony  14  rozmaitych  reguł  i  liczyły  426  opactw  i  klasztorów  mę- 
skich i  78  żeńskich,  a  wszystkie,  krom  80  klasztorów  żebrzących,  uposażone 
hojnie  ziemią.  Szkoły  jezuickie  dostarczały  im  nowicyuszów  szlacheckich, 
a  nawet  pańskich  rodzin,  pobożność  narodu  coraz  to  nowych  fundacyi. 
A  ponieważ  także  biskupstwa,  pralatury  i  probostwa  z  dawien  dawna  po- 
siadały bogate  dotacye  w  ziemi,  przeto  ogólny  obszar  dóbr  ziemskich 
duchownych,  wolnych  od  podatków  i  danin,  przewyższał  o  wiele  dobra 
ziemskie  szlacheckie,  zmuszone  ponosić  wszystkie  ciężary  rzpltj.  Więc  naj- 
przód na  prośbę  króla  Władysława  i  jego  posła  w  Rzymie  Ossolińskiego, 
Urban  VIII  zabronił  4  zakonom  w  Polsce  i  Litwie:  Jezuitom,  Franciszka- 
nom, Cystersom  i  Karmelitom,  pod  karą  suspenzy,  nabywania  tytułem  za- 
miany  lub  kupowania  dóbr  ziemskich,  bez  pozAvolenia  jenerała  i  papieża. 


—     83     — 

albo  kong'regac\'i  Św.  Soboru  trydenckiego.  Potem  sejm  1635  r.  rozciągając 
zakaz  rzymski  na  cale  duchowieństwo,  ustanowił  »aby  dobra  dziedziczne 
ziemskie  od  stanu  rycerskiego...  pod  jakimbądż  pretekstem  nie  mogły  być 
alienowane«.  Cóż,  kiedy  do  tej  ustawy  dodano  klauzulę,  pozwalającą 
z  dóbr  ziemskich  szlacheckich  tworzyć  zupełnie  nowe  fundacye,  de  nova 
radice  facere  fundationes.  Więc  tylko  powiększać  dawnych  fundacyi  dobrami 
szlacheckiemi  nie  było  wolno,  ale  i  ten  zakaz  obchodzono  w  ten  sposób, 
źe  kupione  lub  podarowane  klasztorowi  dobra,  obdłuźano  pro  forma  zna- 
czną sumą  i  oddawano  wierzycielowi  (klasztorowi)  w  zastaw.  Więc  i  po 
r.  1635  rosły  fundacye  zakonne. 

Dodać  należy,  że  każdy  z  14  zakonów  w  Polsce,  nadane  miał  od 
Stolicy  Św.  liczne  privilegia  et  exemtiones,  ł-ctóre  jurysdykcyę  biskupią  ogra- 
niczały. Otóż  ta  niezależność  zakonów  licznych  i  zamoźn^^ch,  wywołała  ze 
strony  biskupów  polskich  reakcyę,  wykonywać  nad  nimi  chcieli  swą  władzę. 
Opierali  się  tej  »ingerencyi«  biskupiej  zakonnicy,  szukając  obrony  u  nun 
cyusza  i  w  Rzymie:  powstawały  zat.irgi  i  niesnaski,  na  które  skarżyli  się 
biskupi,  i  na  synodach  1628  i  1643  r.  wystąpili  przeciw  rozwielmożnieniu 
się  znkonów. 

Jezuici  dzielili  wspólną  ich  dolę.  Przybywało  im,  jak  innym  nowych 
fundacyi,  powiększały  się  dawne,  ale  też  od  czasu  do  czasu  dawała  się  im 
we  znaki  ingerencya  nie  tyle  z  niechęci,  jak  z  fantazyi  pańskiej,  bisku- 
pów, »którzy  nam  we  wszystkich  nasz^^ch  zajęciach  trudności  robią,  bez 
żadnego  słusznego  powodu...  wloką  nas  bezkarnie  przed  sądy  swe,  nie 
mając  do  tego  prawa;  bez  żadnego  porządku  prawnego,  cytują,  potępiają, 
cenzurami  okładają,  apelacyi  do  Stolicy  św.  nie  dopuszczają,  bulle  i  resumia 
z  pogardą  tejże  Stolicy  św.  odmiatają,  wydania  aktów  odmawiają...  co  już 
w  zwyczaj  weszło  w  królestwie  naszem  z  wielkiem  zgorszeniem  pobożnych*, 
skarżą  się  1645  i  1649  r.  do  jeneralnej  kongregacyi  zakonu  VIII  i  IX 
Av  Rzymie,  wołając  o  ratunek,  a  tymczasem  ratowali  się  sami  interwenc^^ą 
nunćyuszów  a  niekiedy  wdaniem  się  panów  możnych. 

Kapituły  bisl^upie,  zwłaszcza  od  czasu  nieszczęsnej  kłótni  z  akademią 
lcrakowsl<ą,  nie  były  łaskawe  na  Jezuitów,  bo  przewyższali  je  nauką  i  wpły- 
wem u  możnych,  czasem  zrażali  dumą  korporacyjną.  Ganiły  ich  metodę 
prowadzenia  seminaryów,  to  że  nie  uczą  kleryków  śpiewu,  ceremonii  i  pa- 
storalnej, to  znów  że  nie  posyłają  ich  dość  często  do  asysty  w  katedrze, 
to  wreszcie,  że  za  di'Oga  ich  edukacya.  Jakoż  w  kilku  miejscach,  jak  w  Po- 
znaniu, odebrano  Jezuitom  zarząd  seminaryum;  wynik  był  ten,  że  przez 
szereg  lat  dyecezya  poznańska  zostawała  bez  seminaryum. 

Z  klerem  parafialnym  miały  inne  zakony,  mieli  i  Jezuici,  spory 
o  dziesięciny  z  dóbr  ziemskich,  będących  uposażeniem  kolegiów  i  o  kwartę 
pogrzebową.  Sprawa  dziesięcin  nie  była  jasną,  proboszczowie  z  tytułu 
parochus  loci  i  na  mocy  uchwały  sejmu  1588  »o  dobrach  kościelnych*,  do- 
magali się  dziesięcin  od  dyssydentów  nawet,  tem  bardziej  od  katolików 
a  więc  i  zakonników.  Ci  zaś  zasłaniali  się  swemi  exemtiones  i  zasadą: 
clerietts  clericum  non  decimat.  Czynili  to  samo  Jezuici,  powołując  się  na 
przywileje  Pawła  III,  Piusa  IV  a  zwłaszcza  Grzegorza  XIII  z  r.  1578.  Za 
radą  jednak  jenerała  Akwawiwy,  aby  uniknąć  sporów,  wchodzili  z  probo- 
szczami  w  umowę.   Nie   zawsze  ona  dochodziła  do  skutku.    Proboszczowie 

6* 


—     84     — 

skarżyli  ich  do  biskupów,  a  1607  r.  zanieśli  żałobę  na  synod  piotrkowski, 
który  przez  archidyakona  gnieźnieńskiego  Wincentego  de  Seve,  prosił 
Pawła  V,  aby  objaśniwszy  przywileje  Jezuitów  w  tej  mierze,  nakazał  im 
płacić  dziesięciny.  Papież  ani  komentarza,  ani  rozkazu  nie  wydał. 

Powtarzały  się  więc  spory  i  ugody.  Jedną  taką  zawarł  1632  r. 
relctor  krak.  Rudnicki  z  proboszczem  z  Gołąbia  co  do  dziesięciny  z  5  wsi 
kolegium  krakowsl<iego.  Następca  jego  rektor  Porębski,  uważając  ugodę 
za  przeciwną  przywilejom  zakonu,  odmówił  dawania  dziesięcin  i  odniósł 
sprawę  do  Roty  rzymskiej.  Ta  dekretem  164U  r.,  ponowionym  1641  r.,  unie- 
ważniła umowę  z  1632  roku  jako  przeciwną  przywilejom  zakonu,  »egzemc3'a 
bowiem  kolegiów  nie  ulega  żadnej  kontro wersyi«. 

Wtenczas  ks.  Jan  Markiewicz,  kanonik  poznański,  oddawna  wrogi 
Jezuitom,  wystąpił  z  gruntowną  rozprawą  łacińską,  drukowaną  w  Paryżu 
1644  r.  p.  t.  » Dziesięcina  kleru  świeckiego  w  Królestwie  polskiem*  w  której 
dowodzi,  że  dekret  Roty  z  1640  r.  na  mylnej  oparty  podstawie,  a  dawne 
decyzye  rzymskie  i  uchwały  synodów,  przez  papieży  zatwierdzone,  obo- 
wiązują talcże  Jezuitów  do  dawania  dziesięcin  z  dóbr  swoich.  Poruszony 
tą  rozprawą  kler  parafialny,  wyprawił  do  Rzymu  w  obronie  dziesięcin 
archidyakona  pomorskiego  ks.  Mateusza  Judyckiego.  Ze  strony  Jezuitów 
prokuratorem  był  O.  Jan  Nałdus. 

Ponieważ  to  była  kwestya  zasadnicza,  tycząca  się  wszystkich  za- 
konów, przeto  Innocenty  X  oddał  ją  kongregacyi  Św.  Soboru  trydenckiego 
do  rozstrzygnięcia.  Ta  dekretem  17  lipca  1645  r.  orzekła,  że  zakonnicy 
wogóle  i  Jezuici  Królestwa  Polskiego,  obowiązani  są  płacić  te  dziesięciny, 
które  płacone  były  przez  świeckich,  zanim  ich  dobra  na  własność  zakon- 
ników nie  przeszły;  dawne  jednak  w  tej  mierze  umowy  zostają  w  swej 
mocy.  Papież  31  lipca  t.  r.  zatwierdził  dekret,  a  21  lutego  1646  r.  ogłosił 
go  brewem  Nuper  pro  parte.  Jezuici  się  do  niego  zastosowali  wiernie. 

O  i>kwartę  pogrzebową*  pars  ąuarta  funeralium,  czyli  o  czwartą  część 
dochodu  z  pogrzebów  w  kościele  zakonników  odprawionych,  toczyły  się  od 
dawna  spory  między  proboszczami  a  zakonami  w  wszystkich  niemal  kra- 
jach. Jezuici  popadli  w  taki  spór  pierwszy  raz  w  Warszawie  1622  r ,  gdy 
dziekan  z  kapitułą  kolegiaty  Św.  Jana  domagał  się  tej  kwarty  od  prepo- 
zyta domu  profesów  warszawskich.  Jenerał  Vitelleschi,  dla  miłego  spokoju, 
udzielił  14  maja  t.  r.  dyspenzy  od  przywileju  i  polecił  prepozytowi  Nikle - 
wieżowi,  kwartę  pogrzebową  oddawać. 

Drugi  spór  w  Krakowie,  między  prałatem  maryackim  a  prepozytem 
domu  Św.  Barbary,  rozstrzygnęła  Rota  rzymska  25  maja  1646  r.  na  korzyść 
Jezuitów.  Prałat  udał  się  do  liróla,  ten  do  jenerała,  któr}^  20  października 
1647  r.  uprzejmym  listem  oznajmił  królowi,  że  zadośćczyniąc  jego  życze- 
niu, dał  polecenie  Jezuitom  św.  Barbary,  aby  pomimo  przywilejów  i  de- 
kretu Roty,  płacili  kwartę  prałatowi  maryackiemu. 

Wszelako  przykrości  te  i  spory  były  tylko  sporadyczne.  Episkopat 
polski,  zwłaszcza  z  nominacyi  króla  Stefana  i  Zygmunta,  nietylko  sprzyjał 
Jezuitom,  ale  świadczył  dobrodziejstwa,  fundował  kolegia  i  szkoły,  oddawał 
w  zarząd  konwikty  i  seminarya,  jak  zobaczymy  niżej,  Jezuitów  brał,  zwła- 
szcza podczas  wizyty  pasterskiej,  na  kaznodziei  i  teologów  swoich,  na  cen- 
zorów książek  i  egzaminatorów  parafialnego  kleru;  wszak  prawie  wszyscy 


—    85    — 

biskupi  wyszli  ze  szkół  jezuickich  w  Polsce  lub  Rzymie.  I  w  gronie  pra- 
łatów i  kanoników,  znalazłeś  szczerych  przyjaciół  i  dobrodziejów  zakonu; 
jedni  swe  księgozbiory,  drudzy  jałmużny  w  pieniądzach  ofiarowali  kole- 
giom; kilku,  jak  ks.  Doręgowski  w  Chojnicach,  fundowali  nowe  domy. 
Jenerałowie  i  kongregacye  prowincyalne  upominały  często  rektorów  i  su- 
periorów, aby  troskliwie  pielęgnowali  miłą  zgodę  z  klerem  świeckim 
i  zakonami,  choćby  i  coś  przecierpieć  było  potrzeba,  a  bislvupom  okazy- 
wali uległość  i  cześć  należną. 


§.  39.   Stosunek   do   panów  i   szlachty,   do   miast   i    poddanego  ludu. 

1608-48. 

U  wielowładnych  »królil\ów«  i  zamożnej  szlachty,  cieszyli  się  Jezuici 
poważaniem  wielkiera ;  raz,  że  wiele  pańskich  rodów  i  osób  im  zawdzięczało 
nawrócenie  swoje;  powtóre,  że  wielu  Jezuitów  pochodziło  z  senatorskich 
i  zamożnych  domów  i  skoligaconych  było  z  połową  Polski,  co  w  XVII 
i  XVIII  wieku  ceniono  bardzo;  a  wreszcie,  że  imponowała  im  nauka  Jezu- 
itów, przykładne  życie  i  wytężona  praca  w  szkołach,  liościołach  i  na  mi- 
syach.  Więc  też  jedni  zakładali  kolegia  i  domy,  drudzy  założone  już  domy 
uposażali  hojniej,  inni  powierzali  im  swe  sumienie,  inni  jeszcze  swe  syny 
oddawali  na  wychowanie;  Avielom  zachciało  się  mieć  na  wzór  króla  » na- 
dwornych* Jezuitów,  nietylko  w  domu,  ale  w  podróżach  i  obozach,  jako 
spowiedników  i  kapelanów.  Nazywało  się  to  misyą  dworską,  missio  aulica. 
Dopraszały  się  też  o  nie  zacne  matrony,  fundatorki  lub  dobrodziejki  za- 
konu. Przełożeni  niechętni  byli  onym  » misy  om  dworskim*,  chociaż  zawsze 
po  dwóch  księży  lub  księdza  z  bratem  towarzyszem  na  nie  przeznaczano, 
bo  oprócz  hartownej  cnoty,  potrzebna  była  znajomość  świata  i  ludzi  i  roz- 
tropność wielka.  Wiec  tylko  po  długich  prośbach  i  naleganiach  i  na  czas 
krótki  pozwalali  zrazu  prowincyałowie,  potem  sam  tylko  jenerał  na  misye 
dworskie.  Łatwiej  je  dawano  biskupom,  jak:  Wołucki,  Opaliński,  Tyszkie- 
wicz, sufragan  płocki  Starczewski,  Maciej  Łubieński.  Ale  otrzymywali  je 
w  latach  1623—48  i  magnaci,  jak:  Albrycht,  Aleksander  i  Zygmunt  Ra- 
dziwiłłowie; kanclerz  i  hetman  Lew  Sapieha;  wda  witebski  Szymon  San- 
guszko;  wda  malborski  Melchior  Wejher;  hetman  Koniecpolski;  podskarbi 
Icoronny  Jan  Daniłowicz;  wda  wołyński  Mikołaj  Czartoryski;  wda  krako- 
wski Jan  Tęczyński;  wda  bracławski  i  hetman  Mikołaj  Potocki;  wda  po- 
znański Krzysztof  Opaliński;  marszałek  w.  k.  Łukasz  Opaliński;  kasztelan 
liijowski  Aleksander  Piaseczyńsld;  wda  ruski  książę  Konstanty  Wiśnio- 
wiecki.  Z  matron  polskich,  fundatorek  kolegiów  i  Icościołów,  miały  dworską 
misyę:  Zofia  Sieniawska,  Anna  księżna  Ostrogska,  wojewodzina  pozn  Opa- 
lińska, księżna  Katarzyna  z  Korniaktów  Wiśniowiecka,  marszałkowa  nadw. 
Anna  Przyjemska,  starościna  czerwonogrodzka  Marya  Daniłowiczowa,  hetma- 
nowa wdowa  Zofia  Koniecpolska,  wojewodzina  pomorska  wdowa  Marya 
Działyńska. 

Mniej  robiono  trudności,  gdy  proszono  o  Iśapelana  poselstwa.  Tak 
n.  p.  bisk.  Wołuckiemu,  posłowi  do  Pawła  V  r.  1612  towarzyszy  teolog 
Kasper  Sawicki;   Mikołajowi  Wolskiemu,  posłowi   do  cesarza  Macieja,   ka- 


—    86     - 

pelan  Wojciech  Fabrycy;  Krzysztofowi  Opalińskiemu  do  Paryża  po  Ludwikę 
Maryę  1645  r.,  krewny  jego  kapelan  Wapowski.  Z  większą  jeszcze  goto- 
wością ofiarowano  kapelanów  obozowych,  missio  castrensis,  hetmanom  i  rot- 
mistrzom na  potrzebę  wojenną.  W  obozie  pod  Smoleńskiem  kapelauowało 
5  Jezuitów.  Dla  załogi  smoleńskiej  od  1611—54  r.  pracowało  dwóch  lub 
trzech  misyonarzy  obozowych.  W  wyprawie  królewicza  Władysława  na 
Moskwę  1616  —  17  r.,  widzimy  3  Jezuitów  litewskich  i  2  koronnych.  Hetmani 
Zamojski  i  Chodliiewicz,  w  wojnie  inflanckiej  1601 — 5  nie  mieli  prawie 
innych  lvapelanów  tylko  Jezuitów.  Pod  Cecora  1619  r.,  dwaj  kapelani 
hetmana  Żółkiewskiego  zabrani  do  niewoli  tatarskiej.  W  obozie  pod  Cho- 
cimem  1621  r.,  przy  zaciężnych  Niemcach  10  Jezuitów,  dwóch  przy  cho- 
rągwi kaszt,  kalis.  Jana  Opalińskiego.  W  wojnie  moskiewskiej  króla  Wła- 
dysława 1633—4  r.  pięciu  Icapełanów  Jezuitów;  przy  hetmanie  Chodkie- 
wiczu dwóch.  W  regimencie  pułkownika  Buttłera  1613—17  i  1634  r.  kape- 
la nują  litewscy  Jezuici.  Kresowe  talcże  wojska,  pod  hetmanami  Zamojskim, 
Żółkiewskim,  Koniecpolskim  i  Potockim  i  pod  rotmistrzami  hufców  na- 
dwornych, otrzymywały  podczas  wojny  lub  leżenia  obozem  w  polu  missio- 
narios  castrenses  z  kolegiów  w  Kamieńcu,  Łucku,  Kijowie,  z  domów  misyj- 
n,vch  w  Barze,  Szarogrodzie  i  Koniecpolu. 

A  kapelan  obozowy  w  owe  czasy  to  pierwsza  po  hetmanie  lub  rot- 
mistrzu osobistość.  W  marszach  jechał  konno  łub  w  kolasie  obok  niego, 
w  obozach  każdej  chwili  miał  wstęp  do  namiotu  hetmańskiego,  wolno  mu 
było  wstawiać  się  za  winnymi,  łagodzić  karę.  W  wilię  ważniejszej  bitwy, 
kapelani  całą  noc  słuchali  spowiedzi,  nad  ranem  po  mszy  św.  rozdawali  ko- 
munię i  błogosławili  rycerstwu  na  taniec  śmiertelny  z  pohańcem.  Nieraz 
hetman  czy  rotmistrz  powierzał  kapelanowi  ważną  a  pilną  wiadomość  do 
króla  lub  rozkaz  do  podkomendnych  wodzów.  Nielvtórzy,  jak  O.  Piotr  Ku- 
lesza, posiwieli  na  misyach  obozowych.  Z  innych  także  zakonów  księży 
zapraszano  do  tej  posługi.  Dominikanin  sławny  ks.  Birkowski,  dzielnym 
był  kapelanem  królewicza  Władysława  pod  Chocimem. 

Z  bracią  szlachtą  bywało  różnie.  W  polowie  XVn  w.  jeszcze  dość 
znaczny  procent  Jezuitów,  rekrutował  się  z  rodzin  mieszczańskicli  w  Pru- 
sach i  w  lirółewskich  miastach  osiadłych;  AvięłvSzość  jednak  pochodziła  z  do- 
brej szlachty,  była  z  nią  skołigaconą  i  ojcowiznę  swą,  całą  albo  w  części, 
oddawała  zakonowi.  Jezuita  Wojciech  Męciński,  miasteczko  i  wsi  17  poda- 
rował krakowskiemu  kolegium.  Zazwyczaj  więc  sąsiedzkie  stosunki  z  szla- 
chtą były  dobre,  psuły  je  czasem  spory  i  procesa  o  granice  i  kopce  i  o  le- 
gaty, których  spadkobiercy  nie  mieli  ochoty  spłacić.  Było  zwyczajem,  że 
Jezuici  zapraszali  szlachtę  na  uroczystości  kościelne,  na  popis>  i  teatra 
szkolne,  odwiedzali  ją  też,  acz  rzadko,  po  dworach,  podtrzymując  przez  to 
życie  sąsiedzkie,  towarzyskie.  Nie  stronili  też  od  szlachty  dyssydenckiej, 
tej  zwłaszcza,  któi-a  synów  do  ich  szkół  oddawała. 

Dla  miast  polskich,  które  za  Władysława  dla  przewagi  żywiołu  szla- 
checkiego, chylił}'  się  do  upadku,  kolegia  jezuickie  z  liczną  młodzieżą 
szkolną,  były  prawdziwem  dobrodziejstwem,  bo  nietylko  podnosiły  ich  po- 
ziom umysłowy  i  stan  ekonomiczny,  ale  okazałością  świątyń,  gmachów, 
i  wił  z  ogrodami,  przyczyniały  się  do  ich  ozdoby.  W  jezuickłem  kolegium 
skupiało  się  naukowe  i  towarzyskie  życie  okolicy,  powiatu  czy  wojewódz- 


—     87     — 

twa  całego.  Rozumiały  te  liorzyści  rady  i  magistraty  miejsliie  i  sprzyjały 
Jezuitom.  Tyllio  w  miastacłi  królewskich!,  jak  we  Lwowie,  Krakowie,  Po- 
znaniu, Ki-ośnie,  Przemyślu,  ścieśnionych  murami  i  wałem,  docliodziło  przy 
zakładaniu  lub  rozszerzaniu  kolegiów,  do  sporów  niekiedy  ostrych,  o  place, 
ulice,  mury  i  rowy  miejskie.  Wtenczas  Jezuici  za  pośrednictwem  biskupa, 
którego  z  senatorów,  najczęściej  samego  króla,  wchodzili  z  miastem  w  »kom- 
planacyę*. 

W  kilku  większych  miastach,  dawały  powód  do  zatargów  apteki, 
czyli  składy  ziół,  leków  i  narzędzi  leczniczycli,  które  kupc\^  kolonialni 
obok  innych  towarów  utrzymywali,  ale  znalazłeś  tam  likiei\v  i  kordyały, 
marcypany,  cukry  i  ciasta  a  nawet  książki.  Jezuici  idąc  za  prz5'kładem 
dawnych  Benedyktynów,  zakładali  w  większych  kolegiach  apteki  (1773  r. 
mieli  ich  36),  pod  zarządem  brata  zakonnego,  który  zwykle  był  infirma- 
rzem,  nie  rzadko  słynął  na  całą  okolicę  jako  wyborny  lekarz.  Podczas  za- 
razy 1591  r.  sławne  były  w  Polsce  swą  mocą  cudowną  » pigułki  jezuickie*, 
wynalazku  brata  Wilhelma  Anglika,  infirmarza  u  św.  Barbary  w  Krako 
wie.  Lubo  apteki  te  służyć  miały  tylko  do  użytku  domowego,  dla  dobro- 
dziejów zakonu  i  ubogich,  to  powszechnie  miano  do  nich  większe  zaufanie, 
jak  do  aptek  kupieckich,  zwłaszcza,  że  Jezuici  od  swoich  misyonarzy  za- 
granicznych, otrzymywali  nieznane  a  nadzwyczajne  leki  jak  np.  chinina, 
którą  jeszcze  1643  r.  nazywano  w  Rzymie  i  indziej  puhis  jesuiticus.  Zmniej- 
szała się  przez  to  klientela  aptek  miejskich.  Aptekarze  z  skargami  do  pro- 
wincyała,  czasem,  jak  we  Lwowie,  do  sądu  biskupiego,  ale  ponieważ  i  inne 
zakony,  jak  Bernardyni  lwowscy,  pootwierali  domowe  apteki,  z  których 
korzj^stała  publiczność,  więc  kupcy  kolonialni  dali  za  wygrane  i  kontento- 
wali  się  mniejszym  zyskiem,  albo  pozamykali  swe  składy  apteczne.  Do- 
piero koło  1750  r.  powstała  w  Warszawie  pierwsza  publiczna  apteka,  go- 
dna tej  nazwy. 

Znaczenia  i  wpływu  swego  w  miastach,  użyli  Jezuici  na  wyrugowa- 
nie dyssydentów  z  rady  i  magistratu  a  powoli  i  z  miasta.  Dlaczego?  bo 
protestanckie  miasta  Gdańsk,  Toruii,  Elbląg,  Ryga,  Mitawa,  rugowały  ka- 
tolików z  rad}'  i  magistratu,  z  cechów  nawet,  i  odmawiały  im  wiele  praw 
obywatelskich.  Bo  powtóre,  w  innych  polskich  miastach,  gdzie  dyssydenci, 
do  tego  Niemcy,  stali  u  władzy,  upośledzali  polską  katolicką  ludność,  wy- 
pierając ją  z  śródmieścia,  odmawiając  koncesyi  na  przemysł  i  handel  dro- 
bny i  t.  d.  Bo  wreszcie  w  XVII  wieku,  w  całej  Europie,  zwłaszcza  ze 
strony  protestancl<iej,  wyznaniowość  państwową  pojmowano  w  ten  sposób, 
iż  ludziom  innej  wiary  odmawiano  praw  obywatelskich.  O  tem  zapomina 
wielu  historyków  polskich,  i  mierząc  wyznaniow}'  wiek  XVII,  bezwyzna- 
niowością XIX  i  XX  wieku,  zarzuca  Jezuitom  fanatyzm  najniesluszniej. 

Na  srogą  niewolę  »robaczków  ziemi«,  poddanego  ludu  wiejslciego 
powstawali,  z  ks.  Skargą,  wszyscy  wybitniejsi  kaznodzieje  jezuiccy  na  am- 
bonie, często  w  pismach.  Jakże  jednak  obchodzili  się  z  poddanym  ludem 
w  obszernych  swych  dobrach?  Poddaństwa  ludu,  które  wchodziło  ściśle 
w  ówczesny  ustrój  ekonomiczny,  nie  znieśli,  bo  nie  było  to  w  ich  mocy,  ale 
je  łagodzili.  Już  1591  r.  wizytator  Ludwik  Masello  wydał  »instrukcyę« 
w  14  pxinktach,  jak  się  obchodzić  z  poddanymi.  Jenerał  Akwawiwa  1596  r. 
upomniał    przełożonych,    »aby  się    z    poddanymi    po    ludzku    obchodzono*. 


Prowincjałowie,  wiz^^tując  kolegia,  kontrolowali  gospodarskie  księgi  i  spo- 
sób obchodzenia  się  z  poddanymi;  prowincjał  litewski  Łęczycki,  wydał 
1633  r.  bardzo  surowy  okólnik,  normujący  obowiązki  względem  poddanych 
i  kary.  Kmieć  otrzymywał  chatę,  rolę,  bydło  robocze,  odrabiał  przez  2 — 3 
dni  pańszczyznę,  dostarczał  podwód  i  żywności  dla  wojska,  płacił  podatki 
uchwalone  na  sejmiku  lub  sejmie,  i  pewne  daniny  do  dworu  (folwarku). 
Ale  gdy  dla  zarazy,  dla  klęsk  elementarnych  lub  wojennych,  nie  był  w  sta- 
nie tym  ciężarom  podołać,  zastępowało  go  kolegium,  a  często  żywiło  go 
z  rodziną  i  dobytkiem  całymi  miesiącami. 

Plagami  karać  mógł  tylko  świecki  włodarz,  sędzia  zarazem  i  to  nie 
wyżej  30  plag,  za  wiedzą  jednak  i  jakby  zatwierdzeniem  ks.  prokuratora. 
Jeżeli  przewinienie  było  ciężkie,  rektor  z  konsultorami  decydował  o  karze, 
i  tę  wykonywał  włodarz  świecki.  Kary  pieniężne  obracano  na  ubogich 
albo  oddawano  rodzinie  ukaranego.  Nie  były  te  kary  częste,  bo  dla  umo- 
ralnienia  ludu,  budowano  po  folwarkach  kościoły  i  kaplice,  w  których 
księża  prokuratorowie  nauczali  katechizmu,  spowiadali  i  odprawiali  nabo- 
żeństwa, od  czasu  do  czasu  dawano  w  nich  misye  ludowe.  Szkoda  nieod- 
żałowana, że  obok  kościołów  nie  stawiali  szkółek  czytania  i  rachunku.  Na 
Rusi  i  Litwie  przyprowadzili  swych  ruskich  poddanych  do  unii,  zostawia- 
jąc im  dawny  obrządek  i  księży,  sami  też  miewali  dla  nich  katechizacye 
i  kazania  ruskie.  Także  dla  poddanych  Litwinów,  Źmudzinów,  Łotyszów, 
prowincyałowie  przeznaczali  księży  mówiących  ich  językiem;  ci  układali 
pieśni  nabożne  i  katechizmy  w  wierszach,  których  nauczyli  śpiewać  dzia- 
twę, od  dzieci  uczyli  sie  starsi. 


§.  40.  Pierwszy  jubileusz  zakonu  1640. 

Sto  lat  mijało  od  pierwszego  zatwierdzenia  zakonu  Jezuitów  przez 
Pawła  III.  Zakon  rozrósł  się  na  obojej  półkuli  do  tyla,  że  podzielić  go 
trzeba  było  na  5  asystencyi,  30  prowincyi,  liczył  700  kolegiów  i  domÓAv, 
w  nich  15.000  członków,  nauczał  w  kilkunastu  akademiach,  550  szkołach, 
120  konwiktach  i  seminaryach,  dostarczył  Kościołowi  pięciu  Świętych  i  Bło- 
gosławionych, 97  męczenników,  2  kardynałów,  kilku  biskupów  misyona- 
rzy,  wielu  znakomitych  teologów  i  uczonych,  a  pracą  swą  i  poświęceniem 
objął  wszystko  i  wszystkich,  bo  i  dwór  królewski  i  kurye  biskupie,  i  zamki, 
i  dworce  pańskie,  miasta  i  wioski,  obozy  i  szpitale,  więzienia  i  rusztowa- 
nia, katolików,  różnowierców  i  pogan,  a  przytem  nauczał  z  katedr  szkol- 
nych, ogłaszał  co  roku  uczone  dzieła  i  pobożne  książki.  Protegowany  przez 
papież}^  i  biskupów,  królów  i  możnych  świata,  nic  dziwnego,  że  pierwszy 
swój  jubileusz  obchodził  po  całym  świecie  dziękczynnem  Te  Deum,  poprze- 
dzonem  misyami  ludowemi,  przy  zjeździe  przyjaciół  i  dawnych  uczniów, 
przy  udziale  młodzieży  szkolnej  i  uwiecznił  go  zbiorowem,  illustrowanem 
stalorytami  dziełem:  Imago  primi  SaecuU  Societatis  Jesu  1640,  Antverpiae. 

W  olbrzymim  tym  ruchu  nie  byli  ostatni  Jezuici  polscy.  Do  dawnych 
21  domów,  przybyły  24  nowe  kolegia  i  domy:  w  Bydgoszczy,  Chojnicach, 
Wałczu,  Płocku,  Łomży,  Rawie,  Krożach,  Orszy,  Smoleńsku,  Pińsku,  Gro- 
dnie, Brześciu  litewskim,  Dynaburgu,  Reszlu,   Gdańsku,   Krośnie,  Przemy 


—    89    — 

śIu,  Winnicy,  Ostrogu,  Barze,  Szarogrodzie,  Koniecpolu,  Kijowie  i  Pereje- 
sławiu.  Fundowali  je  królowie:  Zygmunt  i  Władysław;  biskupi:  Wołucki, 
Pac,  Kuczborski,  Sieciński,  Giedrojć;  senatorowie  i  pany:  Żółkiewski,  Ko- 
niecpolski, Chodkiewicz,  Gosiewski,  Działyńscy,  Sapiehowie,  Eadziwiłły, 
Ossoliński,  Gostomski,  Tuczyński,  Bal,  Szadurski;  zacne  matrony:  Sieniaw- 
ska,  Ostrogska;  sami  wreszcie  Jezuici:  Męciński,  trzej  Kojałowicze,  Jelec. 
Dzięki  tej  ofiarności  Jezuici  polscy  w  tej  dobie  nauczali  w  jednej  akade- 
mii i  35  szkołach  w  Koronie  i  Litwie,  zanieśli  światło  nauki  w  puszcze  li- 
tewskie i  żmudzkie  i  na  kresy  rzpltej. 

Zanieśli  oni  tam  już  pierwej  wiarę  i  obyczaje  katolickie. 

Uskromiwszy  różnowierców,  swobodniej  oddać  się  mogli  na  usługę 
katolików.  Pracowali  zaś  na  ambonie  i  w  konfesyonale,  podtrzymując  du- 
cha katolickiego  bractwami  i  wystawnem  nabożeństwem,  nietylko  w  wła- 
snych kościołach,  lub  zaproszeni  do  innych,  nietylko  w  szpitalach,  więzie- 
niach miejskich,  ale  każde  ich  kolegium,  zwłaszcza  kresowe,  rozsadnikiem 
było  misyonarzy  ludowych  po  wsiach  i  miasteczkach  okolicznych.  Kra- 
kowscy Jezuici  apostołowali  w  Sądeczyżnie,  na  Spiżu  i  Podkarpaciu.  Z  Ja- 
rosławia i  Lwowa,  z  Łucka  i  Kamieńca  szli  misyonarze  na  Kuś  i  Poku- 
cie, Wołyń  i  Polesie,  do  Mołdawii  i  Krymu.  Z  Baru,  Szarogrodu  i  Kijowa, 
rozchodzili  się  po  obojej  Ukrainie.  Za  Dnieprem,  w  braku  kościołów,  po- 
budowali na  prędce  drewniane  kaplice.  Ryga  a  potem  Wenden,  dostarczały 
misyonarzy  Inflantom.  Z  Wilna,  Nieświeża  i  Kroż,  szła  misyjna  praca 
w  zakątki  Litwy  i  Żmudzi.  Z  Gdańska  i  Torunia  dobierali  się  do  Kur- 
landyi  i  Prus  książęcych.  A  dopieroż  gdy  srożyła  się  zaraza,  towarzyszka 
w  owe  czasy  każdej  wojny,  rozpuszczano  wprawdzie  szkoły,  księża  i  kle- 
rycy chronili  się  po  wiłach  i  folwarkach,  ale  zawsze  zostawało  w  kolegium 
kilku  księży  i  braci  dla  duchownej  pomocy  i  posługi  chorych.  Gdy  ci  po- 
umierali, przychodzili  na  ich  miejsce  drudzy.  W  dobie,  o  której  piszemy, 
grasowała  zaraza  1609  r.  w  obozie  pod  Smoleńskiem  (umarł  na  nią  spowie- 
dnik pary  królewskiej,  kapelan  dywizyi  zaciężnych  Niemców,  O.  Barcz), 
przeniosła  się  do  Warmii  i  Mazowsza.  Po  wojnie  chocimskiej  1621  r.  i  na- 
jeździe Szwedów  na  Inflanty,  morowe  powietrze  przez  4  lata  trapiło  raz  te, 
raz  inne  województwa  Polski  i  Litwy.  Wzmogło  się  znowu  z  powodu 
wojny  szwedzkifej  1626  r.  i  zabierało  ofiary  do  1630  r.  Na  tych  posługach 
zarażonym  utraciło  źj^cie  60  kilku  księży  i  braci;  w  jednym  tylko  1625  r. 
aż  30- tu. 

Gorliwości  apostolskiej  polskich  Jezuitów  nie  wystarczała  Polska. 
Gęstymi  listami  do  jenerałów,  dopraszali  się  o  misye  w  akatolickich  kra- 
jach, gdzie  wrzało  prześladowanie:  do  Holandyi,  Danii,  Moskwy  i  do  po- 
gańskich krajów,  do  Chin,  Japonii,  gdzie  wyszukanemi  mękami  gubiono 
chrześcijan,  a  zwłaszcza  misyonarzy,  i  do  Persyi,  Turcyi  i  Krymu.  Tylko 
trzej  uprosili  sobie  misyę  chińską:  O.  Andrzej  Rudomina,  Litwin,  który  po 
dwóch  latach  umarł  na  piersiową  chorobę  1631  r.  i  pochowany  w  Foci;  O. 
Michał  Bo3'm,  Lwowianin,  kapelan  poselstwa  chińskiego  do  Innocentego  X 
1651  r.;  O.  Mikołaj  Smogulecki,  sterany  pracami  zakończył  życie  w  Kiansi. 
Czwarty,  O.  Wojciech  Męciński  puścił  się  na  misyę  do  Japonii,  w  chwili, 
kiedy  długie  a  potworne  katusze,  stosy  i  miecze  wytępiły  już  prawie  mi- 
syonarzy. Przy  wylądowaniu  na  japońską  wyspę  Satruna,  zdradzony  przez 


—    90    — 

szpiegów,  zawieziony  do  Nangasaku,  przez  7  długich  miesięcy,  105  razy 
męczony  był  » pojeniem  i  wydeptywaniem  z  wnętrzności  wody«,  a  7  dni 
ostatnicłi  przebył,  zawieszony  głową  na  dół,  w  cuchnącej  zaraźliwymi  wy- 
ziewami jamie,  gdzie  też  bohaterską  duszę,  męczennik  za  wiarę,  oddał 
Bogu  23  marca  1643  r. 

Słusznie  więc  z  resztą  zakonu,  obchodzili  polscy  Jezuici  pierwszy 
swój  jubileusz  najwspanialej.  W  większych  kolegiach,  ui-oczystość  jubileu- 
szowa zamieniła  się  w  wielką  misyę  ludową,  która  trwała  8  dni,  w  mniej- 
szych domach,  3  dni.  W  Warszawie,  dla  ozdoby  kościoła  jezuickiego  Matki 
Boskiej,  przysłali  król,  królewicze  i  senatorzy,  z  skarbców  swoich  i  komnat 
złote  i  srebrne  naczynia,  kosztowne  obicia  i  makaty,  cenione  na  50.000  złp. 
Codziennie  inni  biskupi  celebrowali  sumę,  inni  kaznodzieje  głosili  kazania. 
Po  nabożeństwie  król  JM.  oczekiwał  przedniejszych  gości  w  kolegium 
i  obiadował  z  nimi,  tymczasem  u  furty,  500  ubogich,  kosztem  kolegium, 
otrzymywało  posiłek,  usługiwali  im  Jezuici.  W  Wilnie  illuminacye,  salwy 
z  dział,  celebry,  kazania  misyjne.  Ozdobą  kościoła  św.  Jana  zajęli  się  stu- 
denci humaniści  i  gramatycy;  filozofowie  zaś  i  teolodzy  w  oracyach,  gło- 
szonych w  kościele,  sławili  papieży  i  królów  polskich,  jako  opiekunów,  bi- 
skupa Protaszewicza  jako  fundatora  akademii.  U  furty  wszystkich  trzech 
kolegiów  wileńskich  goszczono  ubogich. 

W  podobnie  świetny  sposób  obchodziły  jubileusz  inne  domy.  Szero- 
kie koło  duchownych  i  świeckich  dygnitarzy,  przyjaciół  zakonu  i  ludzi 
wszystkich  stanów,  wciągnięte  do  obchodu,  składało  niejako  hołd  zako- 
nowi, potęgując  urok  i  Avzięcie,  jakiem  cieszył  się  w  Polsce,  pomimo  przy- 
krości ze  strony  dyssydentów  i  pewnej  frakcyi  katolickiej. 

Nie  brakło  i  na  dziełach  łacińskich  i  polskich,  wierszem  i  prozą, 
uwieczniających  ten  obchód  jubileuszowy;  znamy  ich  ośm. 


ROZDZIAŁ  XL 

Wewnętrzne  sprawy  zakonu.  —  Stan  nauk  i  szkół.  —  Jezuici  pisarze 

1608-1648. 


§.  41^  Zakon  broni  się  przed  wadami  narodowemi. 

Wśród  tych  prac  i  powodzeń,  groziła  Jezuitom  duma  korporacyjna, 
i  polskie  wady  narodowe.  Przed  pierwszą  nie  bronili  się,  bo  się  nie  przy- 
znawali do  niej,  acz  już  1587  r.  ostrzegał  ich  jenerał  Akwawiwa,  aby  »nie 
dawali  okazyi  do  skarg  o  ambicyę  i  pychę«.  Nie  można  się  temu  bar- 
dzo dziwić.  Albowiem  w  czci  i  miłości  do  zakonu  wychowywano  ich  wno- 
wicyacie;  wielkie  mieć  wyobrażenie  o  naukach  pielęgnowanych  w  zakonie, 
uczono  ich  na  studyach;   wysoko   nosić  godło  i  imię   Jezuity,  przyzwycza- 


—  Bi- 
jano całe  życie.  Patrzeli  też  na  objawy  poważania  zakonu  ze  strony  kró- 
lów i  osób  najwyższych,  a  życzliwości  i  zaufania  od  klas  niższych.  Świad- 
kami wreszcie  byli  lub  uczestnikami  prac  na  każdem  polu  i  uznania  ludz- 
-kiego.  Dlatego  kochali  swój  zakon  i  szanowali,  już  zaś  od  przywiązania 
i  czci  dla  zakonu  do  dumy  korporacyjnej,  przejście  niełatwo  uchwytne. 
U  młodszych  i  żywszych  temperamentem  jezuitów,  u  Polaków  zwłaszcza, 
skorych  do  buty  i  przechwałki,  nie  przeczę,  że  uwielbienie  swego  zakonu 
przyprawione  nieraz  było  lekceważeniem,  albo  przynajmniej  niedość  nale- 
żytem  uznaniem  innych  zakonów,  stanów  lub  osób  innj^ch.  Zachowując 
ściśle  ustawy  zakonne,  nie  dozwalali  Jezuici,  aby  im  ich  naruszali  inni 
i  w  rządy  i  sprawy  ich  się  mieszali,  co  także  w  samowolnem  społeczeń- 
stwie, jak  polskie,  wydtić  się  mogło  objawem  dumy  korporacyjnej.  Ks.  Bro- 
żek z  akademikami,  nazywali  ich  też  z  przekąsem  potentes,  kolegia  ich 
palatia  i  głosili  szlachcie,  że  ta  ich  praepotentia,  sprzykrzyła  się  już  wsz}'- 
stkim,  a  oni  przedsię  dążą  do  omnipotentiam. 

Istotnem  niebezpieczeństwem  dla  Jezuitów  polskich  były  wkradające 
się  wady  narodowe,  u  raczej  wady  szlachcica  polskiego  z  XVn  i  XVIII  w., 
więc  uczty  i  kielichy,  buta  i  swawola  języka  (nimia  liberlas  loąitelae),  kłó- 
tnie, waśnie  i  niezgoda,  brak  posłuchu  i  niekarność,  bezrząd  i  anarchia. 
Nic  dziwnego,  że  Jezuici  szlachta,  wady  te,  a  przynajmniej  zai'ody  tych 
wad,  wnosili  z  sobą  do  zakonu,  lub  przez  kontakt  z  bracią  szlachtą,  nabyć 
ich  mogli  łatwo.  Nie  dopuściła  tego  czujność  przełożonych,  a  duch  posłu- 
szeństwa i  karność  podwładnych,  i  poczciwa  natura  polska,  która  czując 
silną  rękę  nad  sobą,  da  się  nagiąć  i  poprowadzić. 

Cz3^niąc  ustępstwo  znanej  gościnności  polskiej,  jenerał  Akwawiwa 
pozwolił  1596  r.,  aby  Jezuici  od  czasu  do  czasu,  zapraszali  na  obiady  do- 
brodziejów i  wysokie  osobistości,  dla  okazania  im  czci,  i  przyjmowali  od 
nich  zaproszenie,  z  wyjątkiem  biesiad  wieczornych,  chrzcin  i  wesel.  Pozwo- 
lenie to  ograniczyli  wizytatorowie  Argenti  1614  r.  i  Lambertengo  1629  r. , 
do  razu  lub  dwóch  razy  w  rok. 

Libacye  nigdy  nie  miały  miejsca  w  jezuickich  domach,  nawet  za 
najsmutniejszej  er\'  saskiej,  wszelako  musiały  się  wydarzyć  sporadyczne 
objawy  pociągu  do  kielicha,  bo  jenerał  Yitelleschi  1638  i  1642  r.  i  wizyta- 
tor Banfi  t.  r.  wydali  surowe  przepisy  »o  wstrzemięźliwości  i  niebywaniu 
na  ucztach  u  obcych*. 

Buty  i  próżności  z  szlacheckiego  klejnotu  i  starożytności  rodu,  pod- 
szywania się  plebejuszów  pod  szlachectwo,  dostrzegł  w  polskich  Jezuitach 
już  1614  r.  jenerał  Akwawiwa.  Karcili  ją  prowincyałowie  Łęczycki  1633  r., 
Hincza  1634  r.,  Szczytnicki  1648  r. 

»Na  zgubny  zwyczaj  wyrażania  się  lekkomyślnie  a  krzywdząco 
o  znakomitych  nawet  mężach  rzpltej,  przez  co  zakon  w  ciężką  urazę 
u  wielu  popadł «,  skarżyła  się  kongregacya  prowincyonalna  w  Jarosławiu 
1628  r.,  i  żądała  surow3'ch  kar  za  taką  swywolę  języka.  Kaznodziejów  też 
upomniano,  aby  hamowali  swój  zapał  i  przeciw  poszczególnym  stanom, 
tem  mniej  osobom,  nie  występowali  z  ambony. 

Dworactwo  i  ubieganie  się  o  protekcyę,  to  znów  mania  forytowania 
młodszych,  bawienia  się  w  patronowanie  u  możnych,  wada  XVII  wieku, 
bodaj  czy  nie  na  Zachodzie  całym  powszechna,  znalazła  się  w  Polsce,  gdyż 


—    92    — 

1615  r.  kongregacya  generalna  VII,  dekretem  16,  dla  całego  zakonu,  a  je- 
nerał Vitellesełii  okólnikiem  1643  r.,  zakazują  pod  cnotą  św.  posłuszeństwa, 
ażeby  nikt,  ani  dla  siebie,  ani  dla  drugich,  nie  starał  się  o  protekcyę  mo- 
żnych u  przełożonych  zakonu,  któraby  ich  krępowała  i  równała  się  rozka- 
zowi, ani  jej  nie  przyjmował. 

Anarchia  nie  znalazła  przystępu  do  Jezuitów.  W  listach  jenerałów, 
wizytatorów,  prowincyałów,  śladu  nie  znajduję  o  rozluźnieniu  posłuszeń- 
stwa i  karności  i  to  w  dobie,  gdzie  w  Polsce,  nawec  rycerstAvo  słuchało 
hetmana  tylko  z  łasili. 


§.  42.  Stan  szkół  i  nauk  1608-1648. 

Świetnym  można  nazwać  stan  akademii  wileńskiej  w  tej  dobie. 
Oprócz  teologii  i  filozofii,  matematyki,  fizyki  i  retoryki,  wykładano  w  niej 
od  1643  r.,  na  mocy  przywileju  Władysława  IV  1641  r.,  a  z  funduszu  Ka- 
zimierza Lwa  Sapieh}^  prawo  kanoniczne  i  cywilne;  profesorów  16,  mię- 
dzy nimi  znakomici  prawnicy  Olizarowiusz  i  Dilger,  uczniów  1.200  z  stron 
daleliich  i  z  najprzedniejszych  rodów.  Zwiedzali  ją,  bywali  na  uroczysto- 
ściach i  promocyach,  królowie  Zygmunt  i  Władysław,  który  1639  r.  za- 
twierdził ponownie  przywileje  akademii,  królewicze  i  królowe,  nuncyusze, 
biskupi  i  d3'g'nitarze  rzpltej. 

W  Poznaniu,  Kaliszu,  Pułtusku,  Lublinie,  Jarosławiu,  Lwowie 
i  Ostrog'u;  a  przez  lat  7  w  Krakowie,  na  Litwie  zaś  w  Nieświeżu,  w  War- 
mii w  Brunsbergu,  wykładano  te  same  nauki  co  w  Wilnie.  Były  to  szkoły 
wyższe,  ale  bez  nazwy  akademii,  i  bez  przywileju  nadawania  stopni,  liczyły 
po  kilkaset,  niektóre  do  1.000  uczniów.  Przy  tych  i  innych  25  szkołach, 
z  retoryką  lub  bez  niej,  istniały  bursy  muzyków,  l^onwikty  dla  uboższej 
szlachty,  biblioteki,  teatra  szkolne.  W  nich  odbywały  się  popisy  deklama- 
cyjno-muzykalne  i  oratorskie,  dyalogi  i  sceniczne  pizedstawienia,  w  dzień 
imienin  rektora,  na  rozdanie  doroczne  nagród,  na  ingres  biskupów,  wjazd 
dygnitarzy  na  województwo,  kasztelanię,  starostwo,  na  uczczenie  znakomi- 
tych gości,  na  uświetnienie  uroczystości  kanonizac3'^jnych  lub  otwarcia  so- 
dalicyi  maryańskich  i  t.  p.  Liczny  zjazd  szlachty  towarzyszył  tym  festy- 
nom szkolnym,  podwójnie  pożytecznym,  bo  urozmaicały  monotonię  szkol- 
nego żj'cia,  i  przyzwyczajały  młodzież  do  publicznego  wystąpienia,  uczyły 
śmiałości  i  pewności  w  mowie  i  ruchach,  i  towarzyskiej  ogłady. 

Młodzież  szkolna  ulegała  jedynie  władzy  rektora  i  prefekta  szkół 
i  była  tem  dumną.  Za  rządów  Władysława  swywolila  czasem,  wyrządzając 
psoty  żydom,  rzadziej  dyssydentom,  albo  gdy  zaczepiona  od  pachołków 
miejskich,  od  hajduków  pańskich,  brała  na  nich  odwet.  Nie  uchodziło  jej 
to  płazem. 

Poziom  też  naulv  humanitarnych  obniżać  się  począł;  przyznawali  to 
sami  Jezuici,  zwłaszcza  wizytatorowie,  Lambertengo  1629  r.  i  Banfi  1641  r. 
i  podawali  środki  zaradcze.  Co  tego  prz^^czyną?  Brak  rywalizacyi  nietylko 
z  szkołami  dyssydenckiemi,  które  z  zamknięciem  akademii  rakowskiej  zni- 
knęły prawie,  ale  także  z  akademią  krakowską,  jej  koloniami  i  z  szkołami 
nielicznemi  zresztą   innych   zakonów,    które    życiem  nauliowem  nie  odzna- 


—     93     — 

czały  się  wcale.  Przekwit  na  Zachodzie  klasycyzmu,  i  ogólne  obniżenie  się 
nauk,  wskutek  wojny  30-letniej.  Więc  chociaż  synowie  majętniejszych  ro- 
dów »polerowali  się«  po  dawnemu  za  granicą,  to  niewiele  nauki  i  zamiło- 
Avania  do  nauk  przywozili  z  sobą,  bo  jej  tam  nie  znaleźli.  Wreszcie  »oty- 
łość  polityczna*  narodu,  leniwa  jak  do  czynów  polityczn^^ch,  wojennych, 
tak  do  nauki.  I  po  co  miał  się  wiele  uczyć  panicz  lub  szlachcic  polski? 
Oprócz  kanclerstwa,  inne  urzędy  i  dygnitarstwa  rzpitej  nie  wymagały  wiel- 
kiej nauki.  Nie  było  w  Polsce  takiego  stałego  stanu  adwokackiego  jak 
francuskie  barreau;  terminowano  u  patronów  trybunalskich  po  rzemieślni- 
czemu, ucząc  się  prawa  tylko  praktycznie.  Rodami,  jakby  dziedzicznie, 
szły  województwa,  kasztelanie,  marszałkowstwa,  starostwa,  wreszcie  i  wo- 
jewódzkie i  powiatowe  urzędy.  Byle  bene  natus  et  possesńonatus,  a  miał  pro- 
tekcye  możnego  »królika«  i  w^rodzoną  swadę,  to  wykształcenie,  jakie  szkoły 
średnie  dawały,  wystarczało  do  życia  publicznego  i  urzędów.  Z  upadkiem 
miast,  ubywało  też  mieszczańskich  uczniów,  pilnj^ch  zazwyczaj  i  chciwych 
nauki,  bo  ta  im  dawała  chleb  i  szlachectwo.  Przeciętny  szlachcic  kończył 
nauki  na  retoryce,  nie  wielu  słuchało  loiki,  a  jeszcze  mniej  odbyło  zupełny 
kurs  nauk  filozoficznych  z  stopniami  akademickimi.  Takich  ceniono  bar- 
dzo w  gminie  szlacheckim,  sławiono. 

W  wykształceniu  też  samychże'  profesorów  Jezuitów  nastała  zmiana 
niekorzystna,  i  to  dzięki  życzliwości  króla  Władysława.  Aż  do  1645  r.  nie- 
tylko  wizytatorowie  ale  i  prowincyałowie,  a  nawet  niektórzy  rektorowie 
byli  cudzoziemcami;  na  katedry  też  teologii  i  filozofii  jenerałowie  przysy- 
łali profesorów:  Włochów,  Hiszpanów,  Niemców.  Markotno  to  było  polskim 
Jezuitom,  więc  kongregacya  prowincyalna  w  Ostrogu  1645  r.,  przedło- 
żyła z  wszelką  uległością  jenerałowi  życzenie,  ażeby  im  dawano  prowin- 
cyałów  ex  indigenis  t.  j.  Polaków  i  Litwinów.  Król  zaś  Władysław  dowie- 
dziawszy się  snąć  od  biskupa  Pstrokońskiego,  który  pomimo  sekularyza- 
cyi,  zawsze  się  za  Jezuitę  uważał,  o  tej  przykrości  polskich  Ojców,  wysto- 
sował dnia  18  kwietnia  1646  r.  list  do  jenerała  Caraffy,  upewniając  go,  że 
»wśród  polskich  Jezuitów  dosyć  jest  znakomicie  uczonych  i  światłych  mę- 
żów. Dziwno  nam  więc,  że  Wielebność  Wasza  przysyła  tu  do  Polski 
z  obcych  narodów  św.  teologii  doktorów,  którzy  w  kolegiach  wykładają. 
Szkodzi  to  dobrej  sławie  zakonu  w  Polsce.  Ita  censura  nostra  regia  judica- 
mus  i  dlatego  uprzejmie  żądamy,  aby  raczej  rodowitych  Królestwa  tego 
Ojców,  a  nieskądinąd  prz^^zwanych,  na  katedry  i  inne  urzędy  promował. 
Przez  to  zaradzi  się  dobrej  tutaj  sławie  zakonu«. 

Odtąd  rodowici  Polacy  powoływani  bywali  na  prowincyałów  i  profeso- 
rów nauk  wyższych,  ale  przez  to  zerwana  nić  łączności  naukowej  z  Rzy- 
mem i  z  zagranicą,  równocześnie  bowiem  zaprzestano  wysyłać  tam  zdol- 
nych, młodych  Jezuitów  na  wykształcenie.  Domatorstwo  szlacheckie  roz- 
siadło się  w  akademii  i  szkołach  wyższych  jezuickich,  z  niemałym  dla  nauk 
uszczerbkiem.  Późno,  bo  dopiero  za  Augusta  III  błąd  ten  naprawiono. 

Zanim  jego  skutki  dały  się  we  znaki,  grono  uczonych  Jezuitów  pi- 
sarzy wyszło  z  obojej  prowincyi,  koronnej  i  litewskiej,  nieliczne,  bo  olbrzy- 
mia praca  szkolna  i  kapłańska,  nie  zostawiła  swobody  i  czasu  do  zabaw 
naukowych;  na  tę  pracę,  Jezuitów  było  stanowczo  za  mało. 


94 


§.  43.  Jezuici  pisarze.  1608—1648. 

Aktualność  i  wielostronność  jest  ich  cechą  wspólną.  Nie  o  wzboga- 
cenie literatury  im  chodzi,  ale  o  zbawienie  dusz,  o  chwałę  i  to  coraz  wię- 
kszą chwałę  Bożą.  Zdolny  i  szeroki  ich  umysł,  nie  zamyka  się  w  ciasnem 
kółku,  nie  ogranicza  na  jeden  przedmiot,  ale  w  miarę  potrzeb  chwili  i  lu- 
dzi, porzuca  właściwe  sobie  pole,  a  pracuje  na  innem,  O.  Susliga  kazno- 
dzieją jest  i  apologetą,  a  przytem  poświęca  się  matematyce  i  astronomii. 
O.  Knapski  profesorem  jest,  kaznodzieją,  spowiednikiem,  a  przytem  układa 
i  wydaje  epokowy  słownik,  istny  skarbiec  trzech  języków.  O.  Maciej  Sar- 
biewski  poeta,  przez  papieża  uwieńczony,  znakomitym  jest  profesorem 
teologii. 

!<-  a  z  n  o  d  z  i  e  j  a  m  i  królewskimi  są  po  dawnemu  Jezuci  za 
prawieni  na  »kazaniach  świątecznych,  niedzielnych,  sejmowych  i  przygo- 
dnych* ks.  Skargi,  które  w  ciągu  pół  wieku  7  razy  przedrukowano.  Więc 
też  godnie  obok  niego  stanęli,  chociaż  niektóre  tylko  kazania  przekazali 
potomności  drukiem:  00.  Mateusz  Bembus  kaznodzieja  królewski  od  1612 
do  1618  r,  Walenty  Fabrycy  Groza  Ivowalski  od  1618—1627  r.  Sebastyan 
Łaiszczewski  1627— 1635  r.  Maciej  Kazimierz  Sarbiewski  1635— 1640  r  Woj- 
ciech Cieciszewski  do  1648  r. 

Z  innych  kaznodziei  godni  wspomnienia:  Adam  Makowski,  Ja- 
kób  Olszewski,  Wojciech  Kojałowicz,  Marcin  Hincza,  Jan  Rywocki  pierw- 
szy między  Jezuitami  panegirzysta,  Kazimierz  Kojałowicz,  Konstant}^  Szyr- 
wid,  Bartłomiej  Paprocki  przez  20  lat  misyonarz  na  Rusi.  Wawrzyniec 
Susliga,  wydał  w  Krakowie  3  tomy  kazań.  Lesiowski  Jan,  Czarnocki  Woj- 
ciech, Drużbicki  Kasper,  który  na  wzór  Skargi  i  Wujka,  mówił  czystą, 
jędrną  polszczyzną  i  kilka  tomów  kazań  przygotował  do  druku,  ale  te  czę- 
ścią zaginęły,  częścią  w  rękopisie. 

Ponieważ  różnowierstwo  w  tej  dobie  pochyliło  się  widocznie  do 
upadku,  ostatni  schodzili  z  pola  Aryanie,  więc  coraz  mniej  spotykamy  pi- 
sa rzy  apologetów  jak :  Mikołaj  Cichocki  dzielny  szermierz  przeciw 
Aryanom.  Tomasz  Klage  (Clagius)  i  Karol  Kreitz  (von  Kreitzen),  profeso 
rowie  akademii  wileńskiej,  ucierają  się  z  resztkami  kalwinów  i  lutrów  na 
Litwie.  Tomasz  Elżanowski  zwalczał  ruską  schizmę.  Wojciech  Rościszew- 
ski,  Kasper  SaAvicki  i  Jerzy  Tyszkiewicz    tłumią    ewangelików  w  ICoronie. 

I  kaznodzieje  i  apologeci  puszczali  od  czasu  do  czasu  w  świat  dziełka 
religijno-ascetyczne  w  łacińskim,  częściej  w  polskim  języku.  Ale  głównymi 
pisarzami  na  polu  ascezy,  znanymi  w  świecie  katolickim  byli:  00.  Mi- 
kołaj Łęczycki  i  Kasper  Drużbicki,  który  oprócz  wydanych  dzieł  ascetycz- 
nych, zostawił  w  rękopisie,  zaginionym  niestety,  8  zeszytów  egzort  domo- 
wych dla  Jezuitów  i  osób  zakonnych  wogóle.  Stanisław  Brzechffa  pisał  po 
polsku.  Jan  Chomentowski,  tłumacz  ascety  niemieckiego  ks.  Drekseliusza, 
Piotr  Fabrycy  Kowalski,  Stanisław  Fenicki,  Jan  Jachnowicz  wydali  wiele 
pobożnych  dziełek  i  rozpraw. 

Krytyka  historyczna,  a  z  nią  historya  rozpoczyna  się  w  drugiej  po- 
łowie XVIII  wieku.  Przedtem  poprzestawano  na  kronice  i  pamiętniku,  i  te 


—     95     — 

ceniono  tak  mało,  źe  niektóre  za  100  i  200  lat  wydano,  innj^m  zaginąć  po- 
zwolono. Snąć  i  Jezuici  nie  wiele  cenili  historyków  swoich.  Jana  Wiele- 
wickiego  Historicus  diarius,  dziennik  domu  św.  Barbary  w  Krakowie,  napi- 
sany koło  1636  r.,  wydała,  i  to  nie  zupełny  jeszcze,  akademia  krakowska 
1881—1899  r.  Rafała  Jączyńskiego  Collectanea  przyczynki  do  życiorysów 
165  znaczniejszych    mężów  w  XVI  i  XVII  w.  pozostają  dotąd  w  rękopisie. 

Znakomitym  filologiem,  sławnym  na  cał}^  świat  był  O.  Grzegorz 
Kuapski  (Cnapius),  autor  słownika,  Thesaurus  polono-latino-gmecus  »który 
epokę  w  polskiej  leksikografii  czyni«  w  3  wielkich  tomach,  kilkakrotnie 
wydany. 

Benedykt  Soxo,  Hiszpan,  profesor  i  podkanclerzy  akademii  wileń- 
skiej, napisał  po  łacinie  pierwszą  gramatykę  polską  dla  cudzoziemców,  ale 
czy  była  drukowaną  kiedykolwiek,  niewiadomo. 

Zasługę  nietylko  naukową,  ale  religijno-cywilizacyjną  położyli  Je- 
zuici, pisarze  litewscy  i  łotewscy.  Konstanty  Szyrwid  wydał  pierwszą  gra- 
matykę litewską  Clanis  łinguae  littuanicae.  Vilnae  1631  i  pierwszy  słownilc 
polsko-łacińsko-litewski  1629  r.,  w\^dań  4.  O.  Jan  Jachnowicz  stworzył  lite- 
raturę kościelną  litewską:  ewangelie,  kazania  katechizmowe,  modlitewnik, 
Mękę  Pańską,  pieśni  nabożne. 

To  samo  uczynili  dla  Łotyszów  00.  Wilhelm  Bucki,  Erdman  Tolgs- 
dorf  i  Jerzy  Eiger.  Ci  trzej  drukowali  religijne  książki  po  łotewsku, 

Poetyckiem  natchnieniem  i  wykwintnością  form  klasycznych  odzna- 
czali się  00.  Jan  Chądzyński,  Jędrzej  Kanon,  Mikołaj  Kmicic,  Andrzej  Zie- 
niewicz,  Albert  Ines.  Ci  pisali  po  łacinie. 

Poetą  wielkiego  stylu,  prawdziwego  talentu,  który  geniuszem  swym 
górował  ponad  wszystkich,  a  sławę  zakonu  i  Polski  rozniósł  szeroko  po  świe- 
cie, jest  Maciej  Kaz.  Sarbiewski,  poeta  laureatus,  uwieńczony  od  Urbana  VIII. 
Liryki  jego,  na  równi  z  odami  Hoi-acego  wykładano  w  szkołach  angiel- 
skich. Bohaterski  jego  poemat  w  12  księgach  Lechias  zaginął  w  rękopisie, 
cząstkę  tylko  uratował  Naruszewicz.  Zupełny  zbiór  odszukanych  dotąd 
poezyi  Sarbiewskiego,  wydał,  poprzedziwszy  je  ż^^wotem  poety  i  bibliogra- 
fią, O.  Tomasz  Wall  w  Starejwsi  1892  r. 


Księga  III. 

(Tom  III  w  skróceniu). 

Prace  misyjne  nad  ludem.  1648—^1773. 


ROZDZIAŁ  Xn. 

Doia  Jezuitów  podczas  rządów  i  wojen  za  Jana  Kazimierza. 

1648—1668. 


§.  44.  Zniszczenie  kolegiów,  męczeństwo  Jezuitów   na  Rusi  i  Litwie 
od  Kozaków  i  Moskwy.  1648-1657. 

Z  koroną  polską  przyjął  Jan  Kazimierz  wojnę  kozacką,  z  tej  wywią- 
zała się  1651  r.  wojna  kozacko-tatarska;  1654  i  1660  r.  wojna  kozacko-mo- 
skiewska,  zakończona  dopiero  1667  r.  traktatem  andriiszoAYskim,  który  Ki- 
jów, z  okręgiem,  Ukrainę  zadnieprską,  Smoleńsk,  Siewierz  i  Czernichów 
oddał  Rosyi  na  lat  14  i  jej  przewagę  nad  rzpltą  ustalił.  Nie  dość  tych  wo- 
jen. Janowi  Kazimierzowi  zachciało  się  dochodzić  praw  do  korony  szwedz- 
kiej, i  za  intrygą  podkanclerzego  Hieronima  Radziejowskiego,  wplątał  sie- 
bie i  Polskę  w  wojnę  szwedzką  i  szwedzko- siedmiogrodzką  1655  i  1657  r. 
Był  czas,  ostatnie  miesiące  1655  r.,  w  którym  oprócz  Częstochowy,  cała 
Polska  zostawała  pod  obcą  przemocą,  łupiona,  niszczona  i  podlona;  bez 
króla,  bo  ten  z  królową  i  senatem  na  tułactwie  w  Śląsku;  bez  hetmanów 
i  wojska,  bo  ci  przeszli  do  Szweda.  Tak  ją  urządziła  »najkapryśniej8za, 
najnierozumniejsza  konstytucya*  szlachecka. 

W  powszechnym  »potopie«  rzpltej  tonęli  Jezuici,  znienawidzeni  jako 
krzewiciele  unii,  tępiciele  protestantyzmu,  Już  1648  r.  u  wstępu  kozackiej 
wojny,  rozegnane  zostały  przez  czerń,  złupione,  iż  i  ołtarzom  i  grobom 
i  trumnom  nie  przepuszczono  i  spalone  domy  i  kolegia:  w  Perejasławiu, 
gdzie  zamordowany  chory  starzec,  brat  Maciej  z  Prasnysza;  w  Kijowie, 
gdzie  zastrzelon  O.  Smiałkowicz,  srodze  zamęczony  O.  Walenty  Radymiński; 
w  Ksawerowie,  gdzie  męczeni  i  szablami  zasieczeni  stary  misyonarz  Wa- 
lenty Stopecyusz  i  brat  Adam  Panderkowicz ;  w  Ostrogu,  gdzie  czerń 
12  dni  hulając,  zamordowała  O.  Abrahama  Boruchowskiego,  kapelana  obo- 
zowego i  brata  Piotra  Gołębowicza;  w  Winnicy,  gdzie  zarąbany  w  ucieczce  O. 

lEZUICI    W    POLSCE.  7 


-     98     — 

Maurycy  Paczanowski,  a  1652  r.  zasieczony  na  ulicy  brat  Kazimierz  Kuła- 
kowski; w  Łucku  gdzie  zabity  starzec  O.  Stanisław  Sokołowski;  w  Nowo- 
gródku (Nowogrodzie)  siewierskim,  gdzie  broniąc  kościoła  przed  łupiestwem, 
zabici  O.  Dunin,  bracia  Adam  Odolanowski  i  Walenty  Koszowicz,  Rektor 
nowogrodzki  Sebastyan  Rogoziński  z  00.  Zabornym  i  Szmuniewskim  i  bra- 
tem Miszkiewiczem,  schronili  się  w  zamku  Starodubie.  Czerń  zdobywszy 
zamek,  wymordowała  ich  w  kaplicy.  Podobny  los  spotkał  misyonarzy  no- 
wogrodzkich Seweryna  Chomentowskiego  i  Jana  Szeremskiego  w  zamku 
Czernichowie.  Kozacy  fortelem  opanowawszy  zamek,  wycięli  w  pień  wszy- 
stkich i  misyonarzom  nie  przepuścili. 

Po  hańbie  pilawieckiej  1648  r.  dwaj  kapelani  obozowi,  Szostak  i  Trem- 
becki zamordowani,  pierwszy  pod  Konstantynowem  starym,  drugi  w  sa- 
mymże  zamku.  W  nieszczęśliwej  bitwie  pod  Batohem  1652  r.,  zginął  wraz 
z  hetmanem  Kalinowskim,  kapelan  jego  Wojciech  Mogiliński.  W  oblężo- 
nym przez  Kozaków  i  Tatarów  Zbarażu  1649  r.,  armatą  kierował  kapelan 
O.  Muchowiecki.  W  potrzebie  Zborowskiej  t.  r.,  kapelan  Lisicki,  zebrawszy 
ciurów  i  chłopów,  wypadł  z  miasta,  sprawił  ICozakom  rzeź  straszną,  aż 
sam  9  ranami  okryty,  legł  na  pobojowisku.  Pod  Barem,  w  folwarku  Bar- 
szcze, zamordowani  od  własnych  poddanych  O.  Wojciech  Szczepanowicz 
i  brat  Jędrzej  Dziusza. 

Ponieważ  Chmielnicki,  przekonawszy  się,  że  udzielnym  księciem  Rusi 
zostać  szlachecka  rzplta  mu  nie  dopuści,  d.  8  lutego  1654  r.  poddał  siebie 
i  Ukrainę  pod  panowanie  Rosyi,  więc  odrazu  dwie  moskiewsko-kozackie 
armie  wkroczyły  w  ziemie  Polski.  Jedna  pod  carem  Aleksym  (80.000  Mo- 
skali, 20.000  Kozaków  atamana  Złotarenki)  na  Litwę,  zdobyła  jeszcze  1654  r. 
Drohobuż,  Sierpsk,  Bielew,  Newel,  Uświat.  Następnego  roku  Połock,  Mińsk, 
Wilno,  obronny  Smoleńsk,  Mohylew,  Mścisław,  Rzeczycę,  Mozyr,  Homel, 
Witebsk.  Równocześnie  druga  armia  40.000  Moskwy  pod  Buturlinem  i  Ko- 
zaków pod  Chmielnickim,  grasowała  na  Ukrainie,  Wołyniu  i  Podolu,  za- 
gnała się  na  Litwę  aż  pod  Kowno  i  Grodno  i  do  Lublina,  obiegła  Lwów, 
pokusiła  się  o  Zamość. 

Kolegia  i  domy  jezuickie  w  Połocku,  Wilnie,  Smoleńsku,  Nowo- 
gródku litewskim,  Nieświeżu,  Witebsku,  Kownie,  Grodnie,  Sandomierzu 
i  Lublinie  rozegnane,  wraz  z  folwarkami  złupione  i  spalone;  niektóre  po 
dwa  i  trzy  razy,  bo  wojna  z  krótkiemi  przerwami  trwała  do  1667  r.  Li- 
tewscy Jezuici  jedni  szukali  schronienia  u  swych  braci  w  Austryi,  inni 
w  Prusach,  ale  tj^ch  pod  Tylżą  odegnali  lutrz}^;  wielu  wymordowali  Mo- 
skwa z  Kozakami.  Najsmutniejszą  była  dola  Wilna;  3  dni  gorzało  nieszczę- 
śliwe miasto,  25.000  bezbronnego  ludu  wycięto  w  pień,  3  jezuickie  kolegia 
w  popiół  i  zgliszcze  obrócone.  Rektora  akademii  wileńskiej,  starca  Bene- 
dykta de  Soxo,  dwaj  klerycy  wsadziwszy  na  wózek  i  ciągnąc  sami,  upro- 
wadzili do  lasu,  skąd  dostał  się  do  Krakowa  i  ojczystej  Brukseli.  O.  Kazi- 
mierz Gorzewski  dwa  razy  cięty  szablą  w  kościele  św.  Jana.  O.  Wacław 
Jeleniewicz  zbity  i  uprowadzony  w  niewolę  do  Astrachanu.  Tylko  O.  Cy- 
pryan  Bohusz,  zjednawszy  sobie  gubernatora  Wilna  księcia  Szachowskiego, 
zdołał  spi-owadzić  do  ruin  kolegium  św.  Jana  9  księży,  kilku  braci  i  przez 
6  lat  okupacyi  moskiewskiej,  opatrywał  potrzeby  duchowne  katolików  wi- 
leńskich. Nowogródka  litewskiego  rektor  Jerzy  Rafałowicz,  zabity  u  drzwi 


-     99     — 

kościelnych,  towarzysz  jego  O,  Jędrzej  Kawęczyński  zbity,  wywieziony  na 
Sybir,  pierwszy  z  Polaków,  po  kilkunastu  latach  powrócił  kaleką  na  Li- 
twę i  spisał  pamiętnik  o  S^^beryi,  który  niestety  zaginął.  Nieśwież  i  zamek 
nieświezki  zająwszy  Mosl<;wa  z  kozactwera,  wycięła  w  pień  szlachtę  i  lu- 
dność, która  się  tam  schroniła.  W  rzezi  tej  zabici  kapelani  zamkowi,  Adam 
Wiechowicz,  Jan  Staniszewski  i  brat  Jan  Butkiewicz. 

Pod  koniec  1656  r.  d.  3  listopada  stanęło  między  Polską  a  Moskwą 
zawieszenie  broni  w  Niemieży  pod  Wilnem.  Więc  korzystając  z  wzglę- 
dnego spokoju  rektor  piński  Jędrzej  Wołłowicz,  wyprawił  misyonarzy  Szy- 
mona Maffona,  Litwina  i  Jędrzeja  Bobolę  na  misye  ludowe  w  Pińszczyznę. 
Az  tu  w  maju  1657  r.  Kozacy  Zieleniewskiego  i  Popenki,  w  służbie  księcia 
Siedmiogrodu  Rakoczego  najezdcy  Polski,  wpadają  na  Polesie,  a  dowie- 
dziawszy się,  że  O.  Maffon  apostołuje  w  Horodku,  wywlekają  z  kościoła, 
przybijają  gwoźdźmi  do  wielkiego  stołu,  smolnym  łuczywem  przypiekają 
boki,  skórę  zdzierają,  wypruwają  żyły  i  dobijają  szablami.  Najutrz  14  maja, 
dopadli  O.  Bobolę  w  drodze  do  wsi  Mobilny.  Odartego  z  szat,  przywiąza- 
nego do  płotu,  sieką  rózgami,  i  przytroczonego  do  koni  wloką  do  mia- 
steczka Janowa,  okładając  batami,  aby  biegu  przyspieszał.  W  Janowie  znów 
biją  straszliwie  kijmi,  batami,  ozem  kto  może;  powrozem  z  wici  splecio- 
nym ściskają  tak  strasznie  głowę,  że  oko  wyszło  z  oprawy.  Poskoczył  Ko- 
zak i  wyjął  je  szablą,  drugi  obciął  uszy  i  nos,  inni  wyrywają  paznogcie, 
wybijają  zęby,  rozpalonemi  kleszczami  zdzierają  skórę  z  piersi  i  pleców, 
a  że  wśród  katuszy  św.  męczennik  wymawiał  imiona  Jezusa  i  Maryi,  więc 
zrobiwszy  w  tyle  głowy  wielki  otwór,  wyrywają  język,  w  końcu  odcinają 
głowę,  odciętą  jeszcze  rąbią  szablami.  Pokaleczone  zwłoki  odwieziono  pó- 
źniej do  kolegium  pińskiego  i  w  prostej  trumnie  złożono  w  wspólnym  gro- 
bowcu pod  presbiteryum.  Proces  jego  beatyfikacyjny  rozpoczął  się  40  lat 
później,  skończył  się  1853  roku  policzeniem  Andrzeja  w  poczet  Błogosła- 
wionych. 


§.  45.  Zniszczenie  kolegiów  i  męczeństwo  Jezuitów   przez    Szwedów 
w  Koronie  i  w  części  Litwy.  1655—1660. 

Równocześnie  z  moskiewsko-kozacką,  toczyła  się  przez  lat  5  wojna 
szwedzka,  zaostrzona  najazdem  Rakoczego.  Karol  Gustaw,  protektor  pro- 
testantyzmu, wystąpił  w  roli  protektora  Polski  przeciw  Moskwie  i  Koza- 
kom, uznany  przez  Wielkopolan  pod  Uściem  nad  Notecią  jako  taki,  wi- 
tany w  Rogoźnie  d.  11  sierpnia  1655  r.;  uznany  przez  połowę  Litwy,  bo 
drugą  opanowała  Moskwa,  w  Kiejdanach  18  sierpnia  t.  r.  Zająwszy  Poznań 
i  miasta  wielkopolskie,  zdążał  z  Koła  przez  Kłodawę  i  Łowicz  do  War- 
szawy, a  zostawiwszy  tam  silną  załogę,  spieszył  pod  Kraków,  po  drodze 
rozbił  wojsko  kwarciane,  resztki  jego  wcielił  do  swych  regimentów,  po 
trzechtygodniowem  oblężeniu  wziął  kapitulacyą  Kraków,  i  w  ciągu  60  dni 
stał  się  panem  Polski,  znacząc  wszędzie  protektorat  swój,  tyranią,  okru- 
cieństwem, grabieżą  i  rabunkiem  kościołów,  klasztorów,  zamków,  dworów 
i  folwarków.  W^ięc  też  29  grudnia  1655  r.  zawiązała  się  przeciw  niemu  kon- 

7* 


-     100     - 

federacja  szlachty  przy  królu  polskim  w  Tyszowcach  i  zmusiła  cofnąć  się 
do  Prus  królewskich. 

Na  dwa  jeszcze  zawody  wznowiona  wojna,  toczyła  się  z  odmiennem 
szczęściem,  ale  z  równą  po  obojej  stronie  zawziętością  i  męstwem  aż  do 
1660  r.  Wprawdzie  60.000  Szwedów  wyginęło  w  tych  walkach  od  oręża 
polskiego,  ale  powszechne  zubożenie  Polski,  miast  zwłaszcza  i  widoczny 
ich  upadek,  to  pierwszj'-  gorzki  owoc  szwedzkiej  wojny.  Do  zrujnowanych, 
wyludnionych  miasteczek,  wcisnęło  się  pierwsze  brudne  żydostwo,  prze- 
mysł wszelki  i  handel  zagarniając  w  swe  ręce. 

Jezuitów  ścigali  Szwedzi  szczególną  nienawiścią,  nietylko  że  w  Pol- 
sce tłumili  protestantyzm,  ale,  że  w  ich  kraju  za  Jana  III  Wazy,  katoli- 
cyzm przywrócić  usiłowali.  Więc  nakładali  na  nich  wysokie  kontrybucye 
wojenne,  kolegia  ich  obracali  na  koszary  i  szpitale,  czasem  parter  na  staj- 
nie, złupiwszy  biblioteki,  muzea,  spiżarnie,  szpichlerze,  piwnice,  zabierali 
pod  różnym  tytułem  naczynia  i  srebra  kościelne,  a  nadto  kazali  żywić  żoł- 
nierza, lub  żywność  płacić  gotówką.  Toruńscy  np.  Jezuici  płacili  co  mie- 
siąc po  300  imper^^ałów;  kaliscy  złożyć  musieli  kontrybucye  12.000  imp.; 
krakowscy  30.000  imp.;  poznańscy  do  takiej  doprowadzeni  nędzy,  że 
o  ucieczce  myśleli.  W  Krożach,  oprócz  złupienia  kolegium  i  folwarków, 
Szwedzi  jenerała  de  la  Gardie,  pojmali  00.  Waleryana  Szczepkowskiego 
i  Adama  Alchimowicza  i  w  kajdanach  odstawili  do  Rygi,  pastwiąc  się  nad 
nimi  w  drodze  i  w  więzieniu,  z  którego  ich  przecie  książę  kurlandzki  Ja- 
kób  Kazimierz  Kettler  wyswobodził.  W  Płocku  Szwedzi  jenerała  Duglasa 
zamordowali  okrutnie  zostawionych  na  straży  kolegium  00.  Jana  Kope- 
styńskiego  i  Macieja  Zieleńskiego,  brata  zaś  Sitkowicza  ekonoma  w  Lito- 
broku,  trzy  razy  bi-ali  na  tortury,  aby  wskazał  ukryte  skarby,  a  gdy  nie 
wskazał,  bo  skarbów  nie  było,  rwali  mu  obcęgami  ciało  i  dobili  toporem. 
Dwóch  jeszcze  Jezuitów  płocliich,  jednego  napotkawszy  w  di-odze,  drugiego 
znalazłszy  w  dworku  szlacheckim,  męczyli  strasznie  i  zabili,  Do  Sandomie- 
rza, który  odebrał  Szwedom  dzielny  Czarniecki  i  polską  załogą  obsadził. 
Jezuici  różnych  kolegiów  a  także  szlachta,  pozwozili  depozyta  i  to  co  mieli 
droższego.  Te  zabrała  czerń  sojusznika  Szwedów,  księcia  siedmiogrodz- 
kiego Rals:oczego,  przyczem  zamordowała  w  obrzydliw}^  sposób  staruszka 
brata  Stanisława  Pobożnego. 

O.  Jan  Żuchowicz  w  swej  łacińskiej  »Relacyi«  (w  rękopisie)  o  zamor- 
dowanych księżach  i  braciach  Tow.  Jez.  podczas  wojen  kozackich  i  szwedz- 
kich do  1665  r,,  wylicza  ich  41,  a  nie  wj^liczył  wszystkich.  Dodajmy  i  to, 
że  polskie  i  litewskie  wojska  w  swych  pochodach  i  leżach,  nawet  gdy  żołd 
ich  dochodził,  a  na  ten  żołd  złożyli  także  Jezuici,  na  wezwanie  króla 
1655  r.  41.890  złp.,  grabiły  co  się  dało  i  nakładały  różne  opłaty.  Dopieroż 
gdy  im  od  1656  r.  żołdu  wcale  nie  wypłacono,  a  żołnierz  żjwić  się  musiał 
własnj^m  przemysłem,  to  grabieżom  jego  i  zdzierstwom  i  okrucieństwom 
nie  było  końca,  wcale  nie  ustępował  w  tem  Szwedom.  Więc  też  wszystkie 
kolegia  i  domy  jezuickie  wraz  z  folwarkami  i  dobrami,  przedstawiały  ruinę 
i  nędzę. 

Ludność  wiejska,  wojną  i  zarazami  przerzedzona,  obdziei'ana,  bita 
i  nękana  od  Szwedów,  polskich  i  litewskich  żołnierzy,  uciekała  w  lasy. 
Nawet  pokój  oliwski  nie  położył  złemu  tamy;   40.000  zaprawionego  w  bo- 


—     101     - 

Jach  wojska,  niedoczekawszy  się  żołdu  od  sejmów,  zawiązało  1661  r.,  kon- 
federację pod  laską  Swiderskiego.  Zamiasfc  uderzyć  na  Moskwę,  jalv  król, 
sam  nawet  Chmielnicki  i  han  tatarski  wzywali,  i  wyprzeć  ją  z  Ukrainy 
i  Litwj',  rozkwaterowali  się  konfederaci  wojskowi  po  dobrach  królewskich 
i  duchownych  i  przez  2  prawie  lata  wybierali  żołd,  łupiąc  je  nielitościwie. 
Dostało  aję  i  jezuickim,  wyniszczonym  już  przez  Szwedów  i  Siedmiogro- 
dzian  majątkom.  Zwolna  wiec,  latami  całemi,  dźwigały  się  z  ruin  kościoły, 
kolegia,  a  niektóre,  jak  w  Ksawerowie,  Kijowie,  Pere jasła wiu,  Nowogródku 
siewierskim,  Smoleńsku,  zniknęły  raz  na  zawsze. 

Naukom  też  i  szkołom  stał  się  uszczerbek  wielki.  Zazwyczaj  na 
pierwszą  wieść  o  inkursyi  kozackiej,  o  najeździe  Moskwy  lub  Szweda,  re- 
ktorowie  rozpuszczali  młódź  szkolną,  a  kleryków  zakonnych  z  profesorami 
wyprawiali  w  bezpieczniejsze  miejsca.  Gdy  się  uciszyło  nieco  w  okolicy, 
otwierali  szkoły,  naturalnie,  że  nieliczne  i  dorywczo,  bo  niepewni  jutra, 
prowadzili  naukę.  Bywało,  że  w  jednym  roku  po  kilka  razy  rozpuszczano 
i  zbierano  szkołę,  inne,  jak  i  sama  akademia  wileńska,  przez  lat  6  i  wię- 
cej były  zamknięte.  Jak  tu  w  takich  warunkach  myśleć  o  rozwoju  nauk 
i  wychoAvania  szkolnego? 

W  ślad  za  wojną  głód,  mór,  zaraza.  Szwed  i  Moskwa  ustąpiwszy 
z  miasta,  zostawiali  zaraźliwe  choroby,  tyfusy,  dyzenterye.  Dotkniętym 
niemi,  pomoc  nieśli  Jezuici  i  umierali  gęsto.  W  Płocku  np.  padli  ofiarą 
poświęcenia  00.  Wojciech  Pepłowski,  Stanisław  Męczkowski,  Łukasz  Pa- 
procki, bracia  Burcliart  i  Rosenstam;  w  Drohiczynie  O.  Jan  Sawicki;  w  Re- 
szlu 00.  Stanisław  Kosiński,  Łukasz  Załuski  i  8  księż\r  i  braci  i  t.  d.  Kto 
wszystkich  wyliczy? 

Spory  też  zastęp  Jezuitów  służył  ojczyźnie  w  obozach.  W  pułkach 
królewskich  by wało  ich  stale  5;  w  dywizyi  Czarnieckiego  dwóch,  00.  Adrj^an 
Pikarski,  autor  pamiętnika  o  ucieczce  i  pogromie  księcia  Rakoczego  i  Dą- 
browski. Byli  i  w  chorągwiach  Dymitra  Wiśniowieckiego,  Koniecpolskiego, 
Jana  Sapiehy,  Sobieskieg'o,  Rewery  Potockiego,  Gosiewskiego,  l^tórego  na 
śmierć,  zadaną  przez  własnych  żołnierz}'^  lfi62  r.,  dysponował  O.  Samuel 
Kuderowski. 


§.  46.  Udział  Jezuitów  w  dyplomatycznych  zabiegach  ratowania 
ojczyzny.  1650  —  1662. 

Król  Jan  Kazimierz,  cudem  prawie  uratowany  w  potrzebie  Zborow- 
skiej, zrozumiał,  że  komisyami  i  ugodami  bunt  Chmielnickiego,  który  jak 
książę  udzielnj^  przyjmował  w  Czechrynie  posłów  od  Tatar,  księcia  sie 
dmiogrodzkiego,  hospodara  wołoskiego  i  Turków,  zażegnać  się  nie  da  jeno 
eksterminacyjną  wojną.  Więc  chociaż  sejm  grudniowy  1650  r.  uchwalić 
miał  pospolite  ruszenie  Koronj^  i  Litwy,  wzmocnienie  Krakowa,  Lwowa, 
Kamieńca  i  Smoleńska,  a  województwa  podatki  na  30.000  zaciężnego  żoł- 
nierza, król  postanowił  żądać  pomocy  wojskowej  od  Ferdynanda  III,  dla 
wybadania  zaś  usposobień  cesarza,  wyprawił  O.  Jana  Adriani,  Włocha,  pre- 
fekta naul<:  w  Wilnie,  22  listopada  1650  r.  Chodziło  o  8.000  wojska,  konnicy 
i  piechoty,  któreby  pod  zdolnym    jenerałem  na  granicy  Polski  stojąc,  stra- 


—     102     — 

szyło  Chmielnickiego,  gotowe  każdej  chwili  wkroczjć  i  uderzyć  na  niego. 
Podobny  korpus  obserwacyjny  miałby  cesarz  postawić  na  pograniczu  Sie- 
dmiogrodu i  Wołoszy.  Cesarz  nie  odmówił,  ale  zwlekał  z  pomocą,  aż  król 
polski  bez  niej  stanowcze  nad  Kozactwem  i  Tatarami  pod  Beresteczkiem 
odniósł  zwycięstwo  1651  r. 

Nie  była  szczęśliwszą  druga  tegoż  Jezuity  poufna  do  cesarza  misya 
z  końcem  sierpnia  1655  r.,  gdy  wybuchła  wojna  szwedzka,  a  srożyła  się 
jeszcze  moskiewsko-kozacka.  Królowa  Ludwika  Marya,  która  od  dam  dworu 
wersalskiego  nauczyła  się  mieszać  do  polityki  i  spraw  publicznych,  ujęła 
w  Głogówku  na  wygnaniu  w  swe  ręce  ster  polityki  polskiej.  Będąc  bez- 
dzietną, ofiarowała  koronę  polską  kolejno  Habsburgom  1655  r.,  carowi  Mo 
skwy  1656  r.,  księciu  Rakoczemu  1657  r.,  Brandenburczykowi  w  Berlinie 
1658  r.,  wreszcie  francuskiemu  księciu  d'Enghien  (Kondeuszowi)  1661  r., 
rozumiejąc,  że  jedynym  ratunkiem  dla  Polski,  zmiana  elekcyjnego  tronu 
na  dziedziczno  monarchiczny.  Wszystkie  te  rachuby  kobiecej  polityki 
chybiły. 

Do  Ferdynanda  III  wyprawiono  1  sierpnia  1655  r.  nominata  biskupa 
chełmińskiego  Jana  Leszczyńskiego,  prosząc  o  pomoc  wojskową  6—10.000 
dzielnego  żołnierza,  ofiarując  następstwo  tronu  w  Polsce.  Poseł  królewski 
jeszcze  nie  przybył  do  Wiednia,  gdy  O.  Adi-iani  otrzymał  instrukcyę  w  20 
punktach,  datowaną  5  sierpnia,  z  którą  jak  najprędzej  kazano  mu  udać  się 
do  Wiednia  i  przez  polskiego  ajenta  Yisconti,  otrzymać  posłuchanie  u  ce- 
sarza, ofiarować  »na8tępstwo  do  korony  polskiej,  zrzeczenie  się  przez  Jana 
Kazimierza  praw  dziedzicznych  do  korony  szwedzkiej  na  rzecz  jego  synów 
łub  którego  z  arcyksiążąt  austryackich«,  byleby  cesarz  pospieszył  z  po- 
mocą wojskową.  Rada  cesarska  w  Hradcu  styryjskim  (Gracu)  rozbierała 
propozycye  królewskie,  zwłaszcza  co  do  sukcesyi  tronu  i  w  memoryale 
6  września  przedłożyła  cesarzowi  swe  zdanie.  Przeciw  przyjęciu  polskiej 
korony  podała  13,  za  przyjęciem  15  powodów,  na  tajnej  jednak  radzie 
w  Ebersdorfie  8  września,  uchwalono:  powiększyć  na  wszelki  wypadek  ar- 
mię cesarską;  nie  odrzucać  ani  nie  przyjmować  polskiej  korony,  tylko  po- 
dziękować królowi  za  afekt;  zapośredniczyć  pokój  z  Szwecyą;  odmówić 
pomocy  wojskowej.  Nie  lepszy  skutek  odniosła  legacya  Leszczyńskiego  do 
cesarza.  Dopiero  gdy  książę  Rakoczy  napadł  na  Polskę,  podpisał  Ferdy- 
nand III  alians  z  Polską  30  marca  1657  r.,  który  syn  jego  Leopold,  jako 
król  czesko-węgierski,  zatwierdził  27  maja,  a  w  czerwcu  t.  r.  17.000  Au- 
stryaków  pod  jenerałem  Hatzfeldem  wkroczyło  do  Polski  i  zamiast  wypę- 
dzić Szwedów,  przedłużało  wojnę  (Austriacus  obsedit,  sedit,  edit,  itj,  aby  mieć 
spokój  od  Szweda  w  cesarstwie. 

Kapelanem  i  radcą  legacyi  Leszczyńskiego  był  O.  Jerzy  Schoenhof. 
Otrzymał  on  jeszcze  5  czerwca  1655  r.  inną  poufną  misyę  co  do  księstw 
śląskich  Opola  i  Raciborza,  na  których  hipotekowany  był  posag  100.000  zł. 
arcyksiężnej  Cecylii  Renaty,  żony  Władysława  IV,  a  które  obecnie  dzierżył 
prawem  zastawnem  król  Jan  Kazimierz.  Z  obawy,  aby  Karol  Gustaw 
księstw  tych,  zostających  w  faktycznem  posiadaniu  polskiego  króla  nie  za- 
garnął, żądał  cesarz  deklaracyi  Jana  Kazimierza,  jako  prawo  własności 
(dominium  directumj  tych  księstw  należy  do  cesarza,  a  tylko  prawo  za- 
stawu  (jus  hypothecarium)    do  polskiego   króla.   Otóż  O.  Schoenhof  upewnił 


—     103     — 

cesarza  o  gotowości  kroIa  do  dania  żądanej  deklaracji,  a  7  września  po- 
nowił prośby  o  pomoc  wojskową,  jak  wiemy,  nadaremnie. 

Po  marcowym  aliansie  cesarza  z  Polską,  królowa  Ludwika  Marya 
podjęła  myśl  oddania  polskiej  korony  Habsburgom,  układając  w  swej  wy- 
obraźni maryaż  cesarza,  a  przynajmniej  brata  jego,  arcyksięcia  Karola, 
z  siostrzenicą  swą  Anną.  Przekonawszy  się  jednak  z  przejętycłi  listów  re- 
zydenta cesarskiego  w  Warszawie  barona  Isoli,  że  w  Wiedniu  ani  myślą 
o  Annie,  odwróciła  się  od  Austryi  i  nakłoniła  króla  przyjąć  w  styczniu 
1658  roku  pośrednictwo  Francyi,  które  ofiarował  kilkakrotnie  poseł  Lu- 
dwika XIV  Des  Lumbres,  i  zakończyć  raz  przecie  uciążliwą  wojnę  szwe- 
dzką trwałym  pokojem. 

W  tym  celu  król  zwołał  11  lutego  radę  senatu.  Biskupi  z  prymasem 
Jędrzejem  Leszczyńskim  oświadczyli  się  za  Austryą;  marszałek  Jerzy  Lu- 
bomirslii  i  większość  świeckiego  senatu,  obrobiona  przez  królowę,  za  Fran- 
cyą;  dnia  10  marca  przyjęto  pośrednictwo  Francyi,  którego  owocem  był 
pokój  oliwski.  Pomimo  to  król,  jak  się  zdaje,  trwał  w  swem  przywiązaniu 
do  Austryi,  gotów  za  życia  swego  oddać  koronę  polską  jednemu  z  arcy- 
książąt,  Karolowi  lub  Zygmuntowi,  aby  Polskę  od  niebezpieczeństw  wolnej 
elekcyi  uwolnić. 

Jezuici  razem  z  episkopatem,  więcej  sprzyjali  domowi  Habsbur- 
gów jak  Francuzom,  zwłaszcza  spowiednik  królewski  O.  Karol  Soli,  ucho- 
dził według  relacyi  do  księcia  d'Enghien  3  maja  1661  r.,  za  »bardzo  au- 
stryackiego«.  Nie  mieszali  się  jednak  do  nader  delikatnej  sprawy  sukcesy  i 
tronu  za  życia  Jana  Kazimierza,  okrom  jednego,  O.  Wojciecha  Cieciszew- 
skiego,  który  nie  odebrawszy  żadnej  misyi,  odegrał  x-olę  intryganta  poli- 
tycznego. 

Był  to  zresztą  kapłan  wielkich  zdolności,  wielkich  zasług  w  zakonie 
i  cieszył  się  poważaniem  dworu  i  magnatów,  nietylko  jako  kaznodzieja 
królewski  przez  lat  8,  ale  nawet  gdy  został  prowincyałem  1655  r.,  a  potem 

1658  r.  prepozytem  domu  warszawskiego,  przebywał  często  na  dworze  kró- 
lewskim. Myśl  oddania  korony  polskiej  katolickiemu  domowi  Habsburgów 
nie  dawała  mu  spokoju.    Od  stycznia  1657  roku   do   końca  prawie  sierpnia 

1659  r.  rozpisywał  listy  (znamy  ich  23)  do  króla,  do  urzędników  dworskich 
i  rzpltej,  do  magnatów,  stylizowane  niezręcznie  i  szorstko,  obrażająco,  po 
szlachecku  raczej,  a  nie  jak  na  polityka  przystało.  Dla  dopilnowania  tej 
sprawy  przemieszkiwał  od  stycznia  1658  r.  przy  dworze  cesarskim  w  Wie- 
dniu lub  Pradze,  z  wielkiem  niezadowoleniem  oficyalnych  ajentów  królew- 
skiej pary,  pomimo,  że  jenerał  zakonu  Nikel  i  sam  król,  po  zapadłej  11  lu- 
tego 1658  r.  uchwale  senatu  wezwania  o  pośrednictwo  Francyi,  wzywali 
go  do  powrotu. 

Nareszcie  w  maju  1659  r.  wrócił  do  Warszawy,  intrygował  tak  długo, 
aż  przejęto  list  jego  pisany  23  sierpnia  t.  r.  do  tajnego  radcy  cesarskiego 
hr.  de  Portia,  a  wysłany  na  ręce  barona  Isoli.  Powtarza  w  nim  rozmowę 
swą  z  królem,  jakoby  zgadzającym  się  na  elekcyę  ai"cyksięcia  Karola  je- 
szcze za  życia  swego,  przyczem  mnóstwo  opowiada  rzeczy  ubocznych,  nie 
oszczędzając  osób,  nawet  królowej.  Więc  też  król  przeczytawszy  list,  roz- 
kazał kanclerzom  Prażmowskiemu  i  Pacowi  i  referendarzowi  Morsztynowi, 
udać  się  do  O.  Cieciszewskiego,  wyciąć  mu  ostrą  reprymendę  i  zabrać  jego 


-    104    - 

korespondencję  polityczną.  Od  tych  także,  do  których  pisywał,  zażądał 
król  wydania  jego  listów.  Poznosili  chętnie.  Na  podstawie  tak  obszernej 
korespondencyi,  sąd  kanclerzy  uznał  O.  Cieciszewskiego  winnym,  a  król 
d.  9  września  polecił  mu  opuścić  dwór  i  Warszawę,  w  której  od  2  tygodni 
o  niczem  tyle  nie  mówiono,  jak  o  przejętym  liście.  On  zaś  w  nader  uniżo- 
nem  piśmie  do  króla,  przyznaje  się  do  nieroztropności,  za  którą  godzien 
kary,  »chociaż  wszystko  co  tam  napisane,  anielską  ręką  i  w  niebiańskiej 
intencyi  napisałem*. 

Cóż  na  to  władza  zakonu?  Prowincyał  Schoenhof  złożył  O.  Cieci- 
szewskiego  z  przełożeństwa  domu  profesów  i  kazał  zamieszkać  w  ustron- 
nej rezydencyi  w  Reszlu  w  Warmii,  do  jenerała  zaś  Nikła,  przesłał  na 
niego  skargę,  na  podstawie  zebranej  przez  kanclerzy  korespondencyi  w  8 
punktach  ułożoną.  Na  tern  się  skończyło.  O.  Cieciszewski  do  winy  się  przy- 
znawał, króla  przeprosił,  jego  rozkazu  i  prowincyała  usłuchał,  cóż  miano 
więcej  z  nim  robić,  a  była  to  osobistość  wielce  ceniona  i  kochana  w  zako- 
nie. Okazało  się  to  na  kongregacyi  prowincyalnej  18  czerwca  1665  roku, 
która  obrała  go  prokuratorem  prowincyi  do  jenerała,  '^abj  niewinność  jego 
nie  była  poniewierana  dłużej  i  aby  się  w  Rzymie  okazało,  jakiej  użytecz- 
ności jest  O.  Cieciszewski  w  sprawie  katolickiej  dla  Polski  i  dla  zakonu 
w  jego  własnych  sprawach*.  Jakoż  widzimy  go  1665  r.  znów  prepozytem 
domu  profesów  w  Wilnie,  a  6  maja  1668  r.,  a  więc  jeszcze  za  rządów  Jana 
Kazimierza,  powtórnie  prowincyałem  polskim. 

Przestrzeżeni  przykładem  O.  Cieciszewskiego  Jezuici,  upomnieni  okól- 
nikiem prowincyała  Schoenhofa  1662  r,,  trzymali  się  jak  najdalej  od  poli- 
tyki królowej  i  dworu,  forytującej  księcia  Kondeusza,  albo  jego  syna  księ- 
cia d'Engien  na  tron  polski  za  życia  jeszcze  Jana  Kazimierza.  Wiadomo, 
że  zbawienny  ten  zamiar,  uchylony  został  na  sejmie  1662  r.  »reasumpcyą 
praw  o  wolnej  elekcyi*. 


.  47.  Konfederacya  wojskowa.  —  Gniewy  marszałka  Jerzego    Lubo- 
mirskiego na  O.  Pikarskiego  1663. 

Wspomniałem  wyżej,  że  niepłatne  od  lat  4  wojsko,  40.000  walecz- 
nego żołnierza,  przeważnie  szlachty,  zawiązawszy  konfederacyę,  od  której 
Jezuici  kapelani  obozowi  napróżno  je  odwodzili,  wybierało  żołd  w  dobrach 
królewskich  i  duchownych,  a  na  sejmie  1662  roku  żądało  z  tegoż  tytułu 
26  milionów  złp.  Jezuici  odmawiali  związkowym  rozgrzeszenia,  jako  do- 
puszczającym się  aż  12  ciężkich  grzechów,  jak  im  to  wykazał  O.  Marcin 
Olszewski  w  książeczce  napisanej  1661  r.  po  łacinie,  1663  r.  po  polsku  p.  t. 
sRozsądek  według  teologii  o  sakramentalnem  rozgrzeszeniu  i  grzechach 
żołnierzy  w  Królestwie  polskiem  skonfederowanych«.  Po  długich  targach 
związkowi  poprzestali  na  4  milionach  złp.  i  d.  22  lipca  1663  r.  rozwiązali 
konfederacyę. 

Z  powodu  tej  sprawy  król  bawił  czas  dłuższy  we  Lwowie,  a  9  lipca 
był  na  nabożeństwie  w  katedrze.  Kazał  ze  ^zwykłą  sobie  swadą*  królewski 
kaznodzieja  O.  Adryan  Pikarski  na  ewangelię  (niedziela  8  po  Świątkach) 
o  niesprawiedliwym  włodarzu  de  villieo  iniąuitatis,  którego  nazwał  marszał- 


—     105     — 

kiem,  i  tak  odmalował,  że  wielu  dopatrzyło  się  w  nim  podobieństwa  z  mar- 
szałkiem hetmanem  polnym  Jerzym  Lubomirskim,  najprzedniejszym  z  ów- 
czesnych »królików«,  który  z  francuskiej  partyi  króla  i  królowej,  przerzu- 
cił się  do  opozycyi,  wystąpił  jako  obrońca  wolnej  elekcyi  i  swobód  szla- 
checkich i  pozyskał  poparcie  konfederacyi  wojskowej.  Dowiedziawszy  się 
więc  o  treści  kazania  O.  Pikarskiego,  zażądał  od  prowincyała  Jana  Ry- 
wockiego  satysfakcyi,  przyczem  O.  Pikarskiego  nazwał  »bezecną  g"ębą«. 
List  ten  w  tysiącach  odpisów  rozrzucony  przez  ex-konfederatów  żołnierzy, 
dostał  się  O.  Pikarskiemu  dopiero  w  wrześniu,  w  Szarogrodzie,  gdzie  to- 
warzysząc królowi  na  nową  wyprawę  moskiewską,  stał  kwaterą.  Zaraz  tedy 
27  września  pisze  do  prowincyała  żaląc  się,  że  marszałek  śmiał  nazwać 
»w  równej  rzpltej  urodzonego*  kapłana  bezecną  gębą,  i  broniąc  się  jako 
kaznodzieja  źle  zrozumiany  i  niesłusznie  oskarżony.  Przechodzi  potem  do 
osobistej  urazy  i  tu  przemawia  jako  szlachcic  dumny  swym  klejnotem.  »Co 
mnie  czyja  łaska,  co  buława  do  mej  katedry  zastępuje.  Ani  ja  Zytkiewicz 
(którego  przy  komisyi  solnej  1651  r.  Lubomirski  laską  po  głowie  uderzył), 
ale  starożytny  Półkozic,  nie  Piekarski,  ale  Pikarski...  ksiądz  i  szlachcic  nie 
wczorajszy  i  kaznodzieja  Pana  mego  Najjaśniejszego  sub  umbra  alarum  Mu- 
jestałis  zostający*.  Kończąc,  prosi  Boga  o  długie  życie  dla  Lubomirskiego, 
aby  »nie  z  kaznodzieją,  ale  z  carem,  nie  w  Rzymie,  ale  pod  stolicą  (Mo- 
skwą) wojny  popierała. 

Lubomirski  jednak  wolał  prowadzić  politykę  na  własną  rękę  z  Ber- 
linem i  Wiedniem,  z  hanem  tatarskim  i  hetmanem  kozackim  Tetera,  aby 
partyę  francuską  rozbić  i  do  elekcyi  księcia  d'  Enghien  nie  dopuścić,  a  po- 
nieważ król  dla  wojny  z  Moskwą  bawił  pod  Nowogródkiem  siewierskim, 
zwołał  w  listopadzie  1663  r.  samowolnie  pospolite  ruszenie  szlachty  niby 
przeciw  Tatarom,  w  istocie  zaś,  aby  ją  do  swych  rozkazów  przyzwyczaić. 
Atoli  przejęte  listy  jego  do  rezydentów,  pruskiego  Howerbeka,  austryac- 
kiego  Isoli,  oraz  zeznania  Swiderskiego  i  kilku  naczelników  związku  woj- 
skowego, skompromitowały  go  tak  dalece,  że  król  za  namową  królowej, 
wytoczyć  mu  kazał  proces  o  zdradę  stanu  przed  sądem  sejmowym  1664  r. 
Delatorem  był  Hieronim  ze  Skrzynna  Dunin,  ale  zaprzysiądz  swej  delacyi 
wzbraniał  się,  więc  przywołano  dwóch  teologów  Jezuitów,  którzy  mu  skru- 
puły sumienia  usunęli.  Lubomirski  nie  czekając  wyroku,  schronił  się  na 
Śląsk,  i  wystąpiwszy  jawnie  jako  rokoszanin,  doprowadził  do  wojny  do- 
mowej, zakończonej  przegraną  królewską  pod  Mątwami  13  lipca  i  ugodą 
łęgonicką  31  lipca  1666  r.  Anarchia  odniosła  nowy  tryumf.  Jezuici,  oprócz 
kilku  kapelanów  w  wojsku  królewskiem,  nie  brali  w  wojnie  domowej  ża- 
dnego udziału. 


§.  48.   Sprawy    dyssydentów    i    dysunitów.  —  Wypędzenie    aryanów. 

1657-1668. 

Wojna  szwedzka  była  grobem  dla  dyssydentów.  Na  sejmach  konwo- 
kacyi  i  elekcyi  1648  r.,  nie  troszcząc  się  o  rebelię  kozacką,  wytaczali  wraz 
z  dysunitami,  swoje  gravamina,  na  które  odpowiadali  katolicy  gravaminami 
swemi,  mianowicie,    że»z    pany    postronnymi    kointeligencye 


—    106     — 

miewają,  religią  swoją  chcąc  zdusić  katolicyzm...  Chcąc  rzeczy  swoich 
dopinać,  szabelkami  potrząsają«.  Mazowszanie  zwłaszcza,  stanęli  twardo, 
żadnych  ustępstw  dla  dyssydentów  nie  dopuszczając.  » Ludzi  starej  grec- 
kiej wiary «  dysunitów  zostawiono  przy  konstytucyi  1635  roku  i  przywileju 
króla  Władysława  IV.  Sejm  koronacyjny  odłożył  żądania  dyssydentów  do 
sejmu  1650  r.,  ten  zaś  i  następne  sejmy,  podawały  je  także  w  reces,  aż  do 
najazdu  Szwedów  1655  r.  Wtenczas  oni,  czego  nie  mogli  uzyskać  na  sej- 
mach, postanowili  otrzymać  od  »protektora«  Polski  Karola  Gustawa.  Dys- 
sydenckie  rody  wielkopolskie  Schlichtingów,  Unrugów,  Zaidliców,  Loso- 
wów,  Hazów,  Rejów,  Bronikowskich,  Bojanowskich,  Rozbickich,  Kurnatow- 
skich, Żychlińskich,  Potworowskich,  i  rozrzuceni  luterscy  Olendrzy,  po- 
spieszyły pierwsze  z  homagium  dla  szwedzkiego  króla,  gościły  go,  kielichy 
gęste  wychylając  na  jego  zdrowie.  Co  gorsza,  dyssydenci  pomagali  Szwe- 
dom w  łupieży  kościołów  i  dworów,  a  gdy  Wielkopolska  powstała  przeciw 
najezdcy,  oni  przyjęli  na  się  rolę  szpiegów  i  donosicieli,  naprowadzali  na 
szlachtę  konfederacką  szwedzkie  patrole,  łapali  sami  i  odstawiali  do  ko- 
mend szwedzkich.  Pan  na  Skokach,  Mikołaj  Rej,  racząc  króla  szwedzkiego 
i  jego  jenerałów  pod  starą  lipą  swego  dworu,  uczył  ich,  jak  niszczyć  wol- 
ności szlacheckie,  jak  rabować  katedrę  gnieźnieńską  i  kościoły,  jak  rozpę- 
dzać klasztory  i  nękać  zakonników  i  sam  przykład  im  dawał,  bijąc  i  tor- 
turując wkręcaniem  palców  w  kurki  od  strzelby,  pojmanych  konfederatów 
w  Poznaniu.  »Takich  Rejów  było  naonczas  wiele*. 

Gorzej  jeszcze  spisali  się  dyssydenci  na  Litwie,  bo  pierwsi  z  Janu- 
szem i  Bogusławem  Radziwiłłami  poddali  się  Karolowi  Gustawowi,  Szwe- 
dom jego  te  same  świadczyli  usługi  co  ich  współwiercy  wielkopolscy, 
a  nie  opuścili  go  i  wtenczas,  gdy  już  cała  Polska  wróciła  do  swego  króla. 

Jeszcze  gorliwiej  od  tamtych  wysługiwali  się  Szwedom  aryanie, 
w  Małopolsce,  na  Podgórzu  karpackiem,  koło  Pińczowa  i  Rakowa  gęsto 
osiedli:  Sienieńscy,  Stadniccy,  Wielogłowscy,  Ujejscy,  Swirczkowie,  Mosko- 
rzewscy,  Lubienieccy,  Taszyccy,  Oleśniccy,  Jędrzej  Schlichting,  Wiszowato- 
wie,  Morstynowie,  Przypkowscy  i  t.  d.  dlatego,  że  byli  im  jako  blużniercy 
bóstwa  Chrystusowego  wstrętni,  więc  dopiero  zarobić  sobie  musieli  na  za- 
ufanie ^pobożnego  oswobodziciela  przybywającego  na  pocieszenie  utrapio- 
nych«.  Pomagali  też  drugiemu  najezdcy,  Rakoczemu  w  łupiestwie  miast, 
zamków  i  dworów. 

Zasłużona  kara  wnet  dosięgła  wszystkich.  Partyzantka  wielkopolska 
i  dywizya  Czarnieckiego  wzięła  już  na  wiosnę  1656  roku  srogi  odwet  na 
sprzymierzeńcach  Szweda,  »uciekali  przed  burzą  tysiącami  do  poblizkiego 
Śląska,  do  Saksonii,  Brandenburgii  i  Holandyi«,  uciekł  i  głośny  Kome- 
niusz  z  zdobytego  przez  Polaków  Leszna.  Na  Litwie  Janusz  Radziwiłł 
umarł  w  Tykocinie,  oblężonym  przez  Polaków;  Bogusław  przeszedł  do 
Brandenburczyka  i  wynarodowił  się;  kalwinów  moc  wysieczono  na  placu 
boju,  popalono  ich  zbory,  szkoły,  ministry  i  szlachta  szukali  przytułku 
w  Prusach  książęcych,  w  Królewcu  była  ich  cała  kolonia. 

Znienawidzonych  podwójnie,  jako  blużnierców  Chrystusa  i  zdrajców, 
aryanów  w  Sądeczyżnie,  ukarało  chłopstwo,  zaprawione  w  walce  z  Szwe- 
dami, złupieniem  ich  dworów,  bo  oni  sami  ukryli  się  na  Śląsku  i  gdzie 
mogli.   Po  kraju  obiegały  1657  roku  dwie  broszury:    » Przysługa  aryanów. 


—     107     — 

którą  się  podczas  wojny  px*zysłużyli.  —  Zdrady  aryańskie,  ojczyźnie  pod- 
czas wojny  szwedzkiej  wyrządzone*,  które  opinię  publiczną  wrogo  przeciw 
nim  usposobiły.  Na  radzie  senatu  przed  sejmem  1658  r.,  uchwalono  dyssy- 
dentów  objąć  powszechną  amnestyą,  wydalić  z  kraju  jedynie  aryanów.  Do- 
magał się  tego  król,  bo  podczas  oblężenia  Warszawy  1  lipca  1656  r.  uczy- 
nił votiim  wydalenia  z  Polski  tych  blużnierców  i  dźwignięcia  kościoła  Ma 
tki  Boskiej  Zwycięskiej.  Senatowi  niewdzięczność  aryanów,  wygnanych 
z  Włoch  i  Szwajcaryi,  przyjętych  gościnnie  w  Polsce,  a  zdradzających  ją 
dwom  najezdnikom,  wydała  się  wprost  ohydną.  Z  tych  powodów  sejm 
1658  r.  konstytucyą  »Sekta  aryańska*  łagodząc  statut  Jagiełły,  naznacza 
termin  trzechletni,  w  którym  każdy  aryanin,  jeżeli  nie  chce  porzucić  swej 
sekty  i  zostać  katolikiem,  wy  sprzedać  się  ma  i  opuścić  Polskę,  w  tem 
trzechleciu  jednak,  nie  wolno  mu  nabożeństw  swej  sekty  odprawiać,  ani 
do  spraw  publicznych  się  mieszać.  Sejm  1659  r.  skrócił  termin  do  2  lat, 
do  10  lipca  1660  r.  Oni  trwali  w  swej  sekcie,  żądali  dysputy,  na  której  do- 
wiodą, »że  niewielką  dyferencyę  od  katolickiej  wiary  mają«.  Jakoż  kaszte- 
lan wojnicki  Jan  Wielopolski,  za  wiedzą  biskupa  krak,  Trzebickiego,  za- 
prosił aryanów  na  dysputę  od  10 — 16  marca  1660  r.  do  zamku  swego  Ro- 
żnowa pod  Sączem,  z  Jezuitami  Janem  Henningem  i  Mikołajem  Cichockim. 
Ten  ostatni,  od  20  przeszło  lat  wiódł  walkę  z  aryanizmem  na  ambonie 
i  w  14  książkach,  7  po  łacinie  i  tjdeż  po  polsku  wydanych,  zwano  go  też 
»młotem  aryanów«;  polemizował  głównie  z  ministrem  aryańskim  Jonaszem 
Schlichtingiem  z  Bukowca.  Dyspucie  rożnowskiej  prezydował  kasztelan 
Wielopolski;  ze  strony  katolickiej,  oprócz  Jezuitów,  przybyło  6  ducho- 
wnych, 3  szlachty  i  2  mieszczan  krakowskich;  od  aryanów  9  ministrów 
i  szlachty.  Dysputowali  głównie  Cichocki  i  prowincyał  Reformatów  Ry- 
chłowski  z  Jędrzejem  Wiszowatym  o  Piśmie  Św.,  tradycyi.  Kościele,  pa- 
pieżu, o  bóstwie  Chrystusa  Pana  (13 — 14  marca),  o  Najświętszym  Sakramen- 
cie i  chrzcie  dzieci.  Była  to  ostatnia  publiczna  dysputa  z  dyssydentami 
w  Polsce;  jak  zwykle,  każda  strona  pozostała  przy  swojem. 

Aryanie  jednak  nie  mieli  ochoty  opuszczać  Polski,  bo  tylko  niewiele 
rodzin  jak  Morsztynowie,  później  sławny  poeta  Wacław  Potocki,  przeszli 
na  katolicyzm,  i  tych  wyszydzał  »jakiś  minister  aryański,  paszkwilem  po 
Podgórzu  rozsianym*.  Więc  supliko  wali  do  króla,  jednali  sobie  wpływową 
szlachtę,  aby  na  sejmie  1661  r.  uchylono  konstytucyę  z  1658  r.  Wtenczas 
O.  Cichocki  ogłosił  dwie  broszurki:  »Obrona  zacnych  i  pobożnych  ludzi* 
aryanów,  którzy  zostali  katolikami,  i  drugą:  » Namowa  do  JMC.  Panów  ko- 
ronnych, aby  przy  konstytucyi  przeciw  aryanom  na  sejmach  uchwalonej 
statecznie  stali  i  do  egzekucyi  przystępowali*.  Kraków  1661  r.  Jakoż  król 
odrzucił  suplikę,  a  konstytucyą  majowego  sejmu  1661  r.  rozkazuje,  »aby 
sekta  aryanska  żadnymi  wymyślonymi  sposobami  ukrywana  w  państwach 
Królestwa  polskiego  i  W.  Ks.  litewskiego  nie  zostawała,  ale  raczej  pi-awa 
pomienione  do  egzekucyi  były  przywiedzione*. 

Dyssydentom  sejm  1658  r.  przebaczył  zdradę,  ale  piętno  zdrady  po- 
zostało na  nich.  Katolicy  uważali  ich  za  nieprzyjaciół  ojczyzny,  unikali 
ich,  gardzili  nimi  prawie  na  równi  z  »niewiernymi*  żydami,  pozywali  przed 
sądy  i  na  podstawie  dekretu  Zygmunta  III-go  o  rewindykacyi  kościołów 
i  dóbr  kościelnych,   odbierali  drogą    sądową   jeden  zbór  po  drugim,  boć  te 


—    108     - 

z  katolickich  kościołów  i  fundacyi  powstały.  Dokuczał  im  też  gmin  miej- 
ski i  żaki  szkolne,  przeszkadzając  w  nabożeństwach,  pogrzebach.  Ściśnieni 
zewsząd,  przesłali  obszerny  memoryał,  w  którym  dwa  razy  wymieniają  Je- 
zuitów, występujących  przeciw  nim  wrogo  jako  doradcy  króla  i  wycho- 
wawcy młodzieży,  do  pełnomocników  Szwecyi,  Prus  i  Danii  na  kongresie 
oliwskim  1660  r.  zebranych.  Opowiedziawszy  drobiazgowo  swe  krzywdy, 
domag-ają  się  zupełnej  wolności  kultu  religijnego,  przypuszczenia  do  go- 
dności i  urzędów  rzpltej  i  miejskich,  a  jeżeli  być  może,  do  połowy  krzeseł 
w  senacie  i  w  trybunałach.  Pełnomocnicy  mocarstw  zbyli  memoryał  mil- 
czeniem, tylko  szwedzcy  żądali  powrotu  aryanów  do  Polski,  Odpowiedziano 
im  krótko,  że  to  być  nie  może. 

Topnieli  więc  różnowiercy  pod  naciskiem  potężniejącej  od  czasu 
obrony  Częstochowy  z  dniem  każdym  pobożności  katolickiej,  której  wyra- 
zem uchwała  sejmu  elekcyjnego  1669  r, :  Rex  catholicus  esto,  tylko  religii 
katolickiej  pan  może  obrany  być  królem,  królowa  też  » rodem  i  powoła- 
niem powinna  być  katoliczką*.  Społeczeństwo  samo  wyrzucało  dyssyden- 
tów  jako  obcą  narośl  z  organizmu  swego.  Za  króla  Michała  upadek  ich  do- 
szedł tak  głęboko,  że  jak  O.  Pikarski  w  kazaniu  sejmowem  d.  26  st3'^cznia 
1672  r.  zaświadczył:  » senat  polski,  który  przedtem  bez  herezyarchy  nie 
bywał,  teraz  immunis  ab  hac  pestilentia  zostaje*,  w  izbie  też  poselskiej  le- 
dwo jeden  lub  drugi  znalazł  się  dyss^^dent. 

Wojny  kozackie  stały  się  grobem  dla  kozaczyzny.  Carat  zgniótł  ją, 
zniewolił  za  Dnieprem;  oręż  polski  i  krwawe  wewnętrzne  niezgody,  wytę- 
piły ją  przed  Dnieprem.  Z  nią  upadła  walna  podpora  schizmy,  która  zdra- 
dzając Polskę  wieszała  się  Moskwy,  podczas  gdy  unici,  lvtórzy  w  najkry- 
tyczniejszych  chwilach  stali  wiernie  przy  królu  i  rzpltej,  po  traktacie  an- 
druszowskim  1667  r.,  uwolnieni  od  opresyi  Moskwy  i  Kozaków,  wypierali 
dysunitów  z  miast,  zajmując  ich  cerkwie  i  monastery,  a  metropolita  Ko- 
lenda z  unickimi  biskupami,  rozpoczęli  propagandę  katolicką  od  uroczy- 
stego wprowadzenia  relikwii  bł.  Jozafata  do  Połocka.  Tu  oni  też  odprawili 
kilka  konferencyi,  na  którj^ch  podnieśli  na  nowo  myśl,  ażeby  przynajmniej 
metropolita  otrzymał  miejsce  w  senacie,  a  osoby  i  dobra  duchowieństwa 
unickiego  i  fundacyjne  dobra  szlacheckie,  uwolnione  były  od  poborów  woj- 
skowych. Pierwszemu  niechętny  był  król  Jan  Kazimierz  i  episkopat  łaciń- 
ski (z  wyjątkiem  biskupa  przemyskiego  Stanisława  Tarnowskiego  i  Icijow- 
skiego  Tomasza  Ujejskiego),  dowodząc  królowi  i  nuncyuszowi,  że  »bi8ku- 
pom  ruskim,  jako  mnichom  bazyliańskim  nie  do  twai'zy  zajmować  się  spra- 
wami publicznemi«.  Na  drugie  zezwolił  sejm  1667  r.  konstytucyą  »0  cer- 
kwiach w  Koronie  i  W.  Ks.  litewskiem«,  a  konfederacya  jeneralna  po 
abdykacyi  Jana  Kazimierza  5  listopada  1668  r.  pierwszy  raz  postawiła  na 
równi  Kościół  rzymski  katolicki  i  rytualno- grecki  unicki  »przy 
nich  zawsze  stawać  się  obowiązujemy...  apostaci  od  wiary  katolickiej,  rzym- 
skiej i  unickiej...  wygnaniem  mają  być  karani*. 

Żale  jednak  metropolity  Kolendy  »o  przeciąganie  Rusi  na  latynizm« 
głównie  przez  szkoły  jezuickie,  powtarzają  się.  Z  polecenia  Propagandy, 
jenerał  Oliwa  upomniał  11  lipca  1665  r.  Jezuitów,  aby  » Rusinów  do  unii 
nakłaniali,  ale  nie  nalegali  (non  urgere)  na  zmianę  obrządku  greckiego  na 
łaciński «.  Nie  potrzeba  było  do  tego  przynaglać.  Ruś  bowiem  XVII  wieku 


—    109    — 

nawet  »stavej  greckiej  wiary«,  siłą  wyższości  cywilizacyjnej,  polszczała  na 
zabój.  Akademia  kijowska  uczyła  łaciny,  a  jej  profesorowie  pisali  po  łaci- 
nie i  po  polsku.  Kazania,  korespondencye  kleru  dysunickiego,  akta  i  pisma 
szkolne,  bywały  coraz  częściej  polskie,  szlachta  ruska,  mieszczanie  zamo- 
żniejsi poza  obrębem  cerkwi  i  bractw,  z  rusczyzną  rozstali  się  na  dobre. 
Więc  i  do  obrządku  ruskiego  nie  przywiązywano  się,  zmieniano  go  jako 
i>chłopski«  bez  niczyjego  nalegania,  chętnie. 

Od  krwawych  wojen   zwróćmy  się  do  bezkrwawych  walk  o  monopol 
nauczania. 


§.  49.  Nowy  spór  z  akademią  krakowską,  przegrany  w  sejmie  i  w  Rzy- 
mie. 1661—1669. 

Pomimo  konstytuc}']  sejmu  1633  r.,  przyznającej  jus  patronatus  almae 
matris  cracoviensis  królowi  i  rzpltej  i  drugiej  1635  r.,  nadającej  jej  pnvile- 
gium  excliAsi(mis  monopol  nauczania  w  Koronie,  Jezuici  wpadając  w  błąd 
dawny,  starali  się  aż  na  trzy  zawody  o  własną  akademię  na  Rusi  we  Lwo- 
wie, zawsze  z  porażką  swą  i  zawstydzeniem,  a  niepotrzebnem  rozjątrze- 
niem umysłów  przeciw  sobie.  Rozumieli  snąć  naiwnie,  że  byle  uzyskali 
przywilej  królewski,  to  sejm  i  alma  mater  dadzą  przyzwolenie.  Więc  wnet 
po  śmierci  niełaskawego  w  tej  mierze  króla  Władysława,  postanowili  po- 
Avetować  porażkę  z  1616  r.  i  przez  O.  Cieciszęwskiego  i  prowincyała  Dobro- 
dziejskiego  wyjednali  na  sejmie  w  styczniu  1650  r,  przywilej  Jana  Kazi- 
mierza na  otwarcie  akademii  w  Poznaniu.  Kanclerz  jednak,  bisk.  Andrzej 
Leszczyński,  uproszony  snąć  przez  kapitułę  poznańską,  oddawna  niechętną 
Jezuitom,  a  teraz  jeszcze  bardziej,  bo  przegrała  z  nimi  proces  o  fundacyjne 
dobra  poznańskiego  kolegium,  odmówił  stanowczo  przyłożenia  pieczęci, 
i  tak  ten  projekt  w  samym  zarodzie  upadł. 

W  kilkadziesiąt  lat  później  powzięli  Jezuici  myśl  założenia  akade- 
mii we  Lwowie.  W  Kijowie  bowiem  otwartą  została  przywilejem  Włady- 
sława IV  i  uchwałą  sejmu  1634  roku  schizmatycka  akademia  mohylańska. 
Sejm  1659  r.,  zatwierdzając  ugodę  hadziacką,  nietylko  zatwierdził  akade- 
mię kijowską,  » która  takimi  przywilejami  ma  gaudere,  jako  akademia  kra- 
kowska*, ale  dodał,  że  »drugą  także  akademię  pozwala  JKM.  i  stany  ko- 
ronne tam,  gdzie  jej  miejsce  sposobne  (dysunici)  opatrzą*.  Ponieważ  się  to 
stało  bez  protestu  almae  matris,  przypuszczali  więc  Jezuici,  że  skoro  d3'^s- 
unitom  na  dwie  akademie  taż  alma  mater  pozwoliła,  to  im,  katolikom,  po- 
zwoli na  jedną,  nie  rozumiejąc  snąć,  że  w  Kijowie  nie  wchodziła  w  grę 
kwestya  chleba,  tu  zaś  we  Lwowie,  grała  ona  główną  dla  alma  mater  rolę. 

Więc  na  kongregacyi  prowincyalnej  w  Krakowie  1659  r.,  uchwa- 
lili prosić  króla  i  sejm  o  podniesienie  szkół  lwowskich  do  rzędu  akademii 
i  o  »koekwacyę«  jak  kijowska  cum  alma  matre.  Promotorami  sprawy  byli, 
O.  Sikorski,  nadworny  teolog  kanclerza  biskupa  Mikołaja  Prażmowskiego, 
którego  dla  projektu  akademii  lwowskiej  pozyskał,  i  rektor  lwowski  Krzy- 
szkowski.  Ten  zjednawszy  dla  tej  myśli  burmistrza  lwowskiego  Marcina 
Anczewskiego,  iż  nawet  30.000  złp,  wraz  z  żoną  ofiarował,  nakłonił  przez 
niego  magistrat  i  radę  lwowską,   iż  na  ręce  kanclerza  podali  prośbę,  »aby 


—    no- 
na  ozdobę   majestatu   rzpltej    nowa    akademia  we  Lwowie  stanęła*.    Kan- 
clerz pochwalił  zamiar,   za  jego  poparciem  król   podpisał  20  lutego  1661  r. 
dyplom  erekcyjny  na  akademię  lwowską,  ułożony,    jak  przypuszczali  aka- 
demicy, przez  O.  Sikorskiego. 

Tym  razem  opinia  panów,  zwłaszcza  najprzedniejszego  z  »królików« 
Jerzego  Lubomirskiego,  była  po  stronie  Jezuitów,  bo  jak  sarkano  powsze- 
chnie »rozhukanie  młodzieży  akademickiej  sprzykrzyło  się  wszystkim,  a  za- 
trważające nieuctwo  jej  mistrzów*  podało  ją  w  lekceważenie.  Z  niczem 
więc  odprawiono  delegatów  almae  matris  na  sejmiku  proszowskim,  a  na 
sejmie  1661  r.,  na  którym  »tentowali«  senatorów  i  posłów,  wpychając  im 
dwie  broszury:  »Ze  nie  wypada  nową  akademię  we  Lwowie  00.  Jezuitom 
otwierać*  i  drugą:  »Powody...  że  nie  należy  pozwolić  00.  Jezuitom  fundo- 
wania uniwersytetu  we  Lwowie*,  znaleźli  najgorsze  przyjęcie.  »Nikt  ani 
palcem  tknąć,  ani  okiem  wejrzeć  na  nas  nie  chciał*  skarżą  się  delegaci 
w  liście  do  rektora  akademii.  Jezuici  na  »Powody«  akademików  contra,  po- 
dali Rationes  pro  academia  Leopoli  aperienda. 

Wnet  jednak  zmieniły  się  role.  Akademicy  głosili  w  sejmie,  że  nie 
magistrat  i  rada  i  nie  biskup  i  kapituła  lwowska,  ale  tylko  Anczewski 
i  kilku  innych,  nieupoważnionj^ch  przez  radę  miejską,  wniosło  prośbę  do 
króla  o  erekcye  akademii  we  Lwowie.  W  tym  sensie  pisał  listy  do  War- 
szawy rajca  lwowski  Kraus,  pisali  i  inni:  »my  na  (akademię)  nie  dawali 
żadnego  konsensu*.  Także  arcybiskup  lwowski  Jan  Rola  Tarnowski,  »wy- 
parł  się,  jakoby  miasto  żądało  akademii,  żądał  bowiem  tego  jeden  lub 
drugi,  który  się  za  radę  i  magistrat  uważał*.  Nie  tak  łatwo  było,  zwłasz- 
cza przy  takiej  krótkości  czasu,  wykazać  bezpodstawność  tych  wieści.  Więc 
za  radą  kanclerza  Prażmowskiego,  sprawę  akademii  lwowskiej,  położono 
w  reces  do  następnego  sejmu.  Pomimo  to,  posłowie  krakowscy  i  haliccy 
zanieśli  18  lipca  1661  r.  protest  do  grodu  warszawskiego  przeciw  przywi- 
lejowi erekcyjnemu,  bo  ad  małe  narrata  uzyskany,  bo  obala  najdawniejsze 
przywileje  akademii  krakowskiej  statutem  i  konstytucyami  obwarowane. 
Podobny  protest  zaniósł  sejmik  relacyjny  proszowski  19  pażdz.  do  grodu 
lvrakowskiego.  Wprawdzie  21  lipca  7  posłów  sejmowych  wniosło  reprotest, 
stając  w  obronie  przywileju  i  akademii  lwowskiej,  ale  ten  nie  zaważył 
na  szali  wypadków. 

Co  gorsza,  akademicy  uprosili  u  kapituły  lwowskiej,  że  ta  w  liście 
do  rektora  i  akademii  krakowskiej  22  września,  oświadczyła  się  najwyra- 
źniej przeciw  akademii  lwowskiej,  upewniając,  że  konsensu  swego  nie  dała 
i  nie  da,  bo  to  byłoby  ze  szkodą  dawnej  lwowskiej  szkoły,  kolonii  akade- 
mii krakowskiej. 

Gdy  więc  na  sejmie  1662  r.  sprawa  jezuickiej  akademii  przyszła  na 
stół,  odrzuciła  ją  większość  izby,  w  senacie  zaś  tylko  4  biskupów,  Prażmo- 
wski,  Trzebicki,  Sarnowski  i  Ujejski  głosowało  za  nią. 

Przepadła  ona  i  w  Rzymie.  Wprawdzie  na  prośbę  Jezuitów,  król  je- 
szcze 15  maja  1661  r.  dał  litteras  promotiales  do  Aleksandra  VII;  teraz  na 
sejmie  1662  roku,  starali  się  oni  o  litteras  testimoniales  u  senatorów,  ale  po 
długich  zachodach  zdobyli  ledwo  5  podpisów,  t.  j.  4  wyż  wspomnianych 
biskupów  i  kasztelana  kijowskiego  Stefana  Czarnieckiego.  Te  załączyli  do 
memoryału,    który  przez    prokuratora    swego   O.  Ubaldiniego   i   kardynała 


—   111   — 

Ursini,  protektora  Polski,  papieżowi  podali.  Z  8  punktów  dwa  były  decy- 
dujące, że  akademii  lwowskiej  życzy  sobie  król  i  naród,  protesty  zaś  po- 
chodzą od  bardzo  nielicznej  szlachty;  że  akademia  jest  potrzebną  dla 
Lwowa,  któremu  grozi  zalew  schizmy.  Aby  ubezwładnić  pierwsze,  postarał 
się  delegat  akademii  krakowskiej  na  sejmie  1662  r.,  że  marszałek  izby  Jan 
Wielopolski  z  31  posłami  ponowił  5  kwietnia  protest  zeszłoroczny.  Uczynił 
to  samo  sejmik  relacyjny  proszowski  i  wciągnął  do  aktów  notaryusza 
apost.  ks.  Jacka  Tomaszewicza.  U  niego  też  alnia  mater  upoważniła  mistrza 
swego  ks.  Marcina  Winklera,  bawiącego  w  Rzymie,  aby  jako  jej  prokura- 
tor podał  papieżowi  przeciw-memoryał  i  bronił  jej  praw. 

Aleksander  VII  powierzył  obydwa  memoryały  prałatowi  swemu  Fa- 
gano,  a  potem  osobnej  komisyi  kardynałów.  Zdaniem  prałata,  protesty 
szlachty  świadczą  raczej,  że  naród  nie  życzy  sobie  akademii  lwowskiej, 
komisya  zaś  zażądała  bliższych  informacyi  od  nuncyusza  w  Polsce  Anto. 
niego  Pignatelłi.  Ten  oświadczył,  że  istotnie  wobec  protestów  szlachty,  nie 
można  erygować  akademii  we  Lwowie,  miastu  też  temu  wcale  nie  grozi 
zalew  schizmy,  (a  jednali  ruska  dyecezya  lwowska  była  wtenczas  dysuni- 
cką).  Opierając  się  na  tern  kongregacj^a  kardynałów,  wydała  1663  r.  dekret, 
przytaczając  aż  9  powodów,  dla  których  papież  erekcyjnego  przywileju 
króla  nie  zatwierdzi. 

Jezuici  przeczekawszy  burzę  rokoszu  Lubomirskiego,  ponowili  1665  r. 
starania  w  Rzymie  o  zatwierdzenie  przywileju.  Sejmik  proszowski  na  pro- 
śbę almae  matris,  polecił  w  instrukcyi  posłom  na  sejm  1666  r.,  aby  posta- 
rali się  o  konstytucyę,  zabezpieczającą  jej  przywileje,  a  przez  nuncyusza 
aby  wyjednali  u  Aleksandra  VII  nakaz  Jezuitom  milczenia  w  tej  sprawie. 
Sejm  został  zerwany,  ale  na  elekcyi  1669  r.  dokazali  delegaci  almae  matris 
tyle,  że  do  paktów  nowego  króla  włożono  także  » zaspokojenie  słusznych 
żądań  akademii  krakowskiej*.  Na  mocy  tego  paktu,  a  na  prośbę  akademii 
krakowskiej  i  zamojslciej  i  jej  rektora  Bazylego  Rudomicza,  wydał  król  Mi- 
chał 26  listopada  1669  r.  dyplom,  zatwierdzający  dawne  przywileje  akade- 
mii zamojskiej  z  dodatkiem,  że  »ma  być  jedną  i  jedyną  akademią  w  zie- 
miach naszych  księstwa  Rusi«,  a  w  obrębie  mil  12,  żadne  nowe  szkoły,  ja- 
kiejbądź  nazwy,  krom  parafialnych,  powstać  nie  mogą. 

Tak  więc  ubocznie  zamkniętą  została  Jezuitom  droga  do  lwowskiej 
akademii,  i  napróżno  próbowali  ją  sobie  otworzyć  w  100  lat  później.  Skro- 
mnem  powetowaniem  tej  porażki  był  dekret  jenerała  Oliwy  dnia  26  maja 
1673  r.,  dany  na  prośbę  kongregacyi  prowincyalnej  polskiej  z  roku  1670, 
a  pozwalający  w  myśl  bulli  Juliusza  III  (22  paźdz.  1552  r.),  aby  rektoro- 
wie  kolegiów  we  Lwowie  i  w  Poznaniu,  nadawać  mogli  stopnie  akademi- 
ckie z  filozofii  i  teologii.  Z  tej  łaski  korzystali  głównie  Jezuici,  biskupi 
bowiem  nie  uznali  tych  promocyi  dla  swego  kleru.  Więc  Jezuici  przez 
teologa  królewskiego,  Adama  Przeborowskiego ,  postarali  się  u  króla 
Jana  III  o  erekcyjny  przywilej  w  Jaworowie  18  marca  1678  r,  na  akade- 
mię poznańską  »na  promocye  wszystkich  szkolarzy  odbywających  kursą 
filozofii  i  teologii  do  wszelkich  stopni:  bakalarza,  licencyata,  magistra  i  do- 
ktora*. Nie  trwało  to  długo.  Alma  mater  przez  swych  delegatów  uprosiła 
sejmiki  w  Proszowicach  i  Środzie,  iż  te  poleciły  swym  posłom  na  sejm 
1685  r.,   domagać  się  od  króla  skasowania  jaworowskiego  przywileju   jako 


—     112     — 

subreptitie  otrzj^manego.  Król  znękany  zuchwalstwem  Paco  w  i  Litwinów, 
nieszczerością  wiedeńskiego  dworu,  uległ  naciskowi  posłów  i  pismem  do 
rektora  poznańskiego  Jana  Hermani  7  marca  1685  r.  odwołał  swój  przywi- 
lej, jako  extortum  wymuszony  i  przeciwny  przywilejom  i  prawu  patronatu 
almae  matris.  Nowe  tedy  a  niepotrzebne  upokorzenie  spotkało  Jezuitów,  ale 
co  sądzić  o  akademii  krakowskiej  i  jej  córce  zamojskiej,  które  upornie,  za- 
wzięcie przeszkadzały  Jezuitom  w  otwarciu  akademii  we  Lwowie  i  Pozna- 
niu, mniejsza  o  to,  czy  z  gorliwości  o  swe  przywileje  czy  z  obawy  o  chleb, 
a  które  nic  a  nic  nie  uczyniły  dla  podniesienia  nauk  u  siebie? 


§.  50.  Śmierć  królowej  Ludwiki   Maryi.  —  Abdykacya   i  śmierć  króla 
Jana  Kazimierza.  1667—1672. 

Konstytucya  sejmu  kwietniowego  1667  r.  »Warunek  wolnej  elekcyi«, 
pogrzebała  ulubiony  polityczny  projekt  królowej  Ludwiki  Maryi,  projekt 
elekcyi  króla  za  życia  Jana  Kazimierza  czyli  sukcesyi  polskiego  tronu  na 
rzecz  księcia  d'Enghien,  syna  Kondeusza.  Projekt  był  mądry;  w  czyn 
wprowadzony,  mógł  wstrzymać  anarchię,  odwrócić  upadek.  Królowa  rozu- 
miała to  dobrze,  i  przez  8  lat  borykała  się  z  dwulicowością  Lubomirskiego 
i  »królików«,  z  anarchią  i  krótkowidzeniem  szlachty  —  i  stała  się  znie- 
nawidzoną, »vipera  nostrae  gentis  żmiją  narodu  naszego*,  nazywano  ją  już 
od  1658  r.,  bo  ukąsiła  źrenicę  wolności  liberam  eleetionem.  Ona  zaś  krzepiła 
się  nadzieją,  że  uprzedzenia  pokonać  potrafi;  konstytucya  1667  r.  reasu- 
mująca » wszystkie  prawa  i  dyploma  o  wolnej  elekcyi «  kasująca  wszystko 
»in  guantwm  by  scripta  jakie  prawom  et  libertałibus  rzpltej  praejudiciosa  kę- 
dykolwiek  znajdować  się  miały*,  odebrała  jej  ostatni  promyk  nadziei  — 
i  to  ją  dobiło.  Umarła  10  maja  1667  r.  mężnie,  pobożnie,  opatrzona  sakra- 
mentami Św.  przez  ks.  Wilhelma  Desdames,  Łazarzystę. 

Pierwszy  kto  miał  cywilną  odwagę  stanąć  publicznie  w  jej  obronie, 
był  kaznodzieja  królewski  O.  Adryan  Pikarski.  W  kazaniu  pogrzebowem 
3  września  1667  r.  mówił:  »Pewny  jestem,  iż  wieku  którego  żyła,  mędr- 
szej  i  mężniejszej  nie  było  niewiasty «.  A  udowodniwszy  tej  tezy,  rzucił 
narodowi  w  oczy  niewdzięczność:  » Przyznać  to  każdy  musi,  że  nic  stra- 
szniejszego na  panujące  pany,  nad  publiczną  niechęć  poddanych  przy  ko- 
ronie królewskiej,  gdy  to  dwoje  na  jednym  tronie  zasiądzie  odium  atąiie 
regnum  in  unum  sertum...  Za  wszystkie  jej  życzliwości,  opieki  i  przemysły 
dla  całości  narodów  naszych  podjęte,  za  wieńce  i  palmy  nieśmiertelne, 
odium  atąue  regnum  w  jedno  sertum]  uwite  odbierała...  In  summa  wszystkie 
jej  zawody,  intencye,  prace,  usilności,  spezy  (koszta),  namowy,  rady  i  wszy- 
stkie insze  majestatis  merita  w  tenże  snop  wiązało  regnum,  w  który  zwykło 
odium«.  A  usuwając  w  cień  jej  wady  niewieście,  podniósł  pańską  hojność 
z  jaką  nowe  zakony  Wizytek,  Sióstr  miłosiernych,  Łazarzystów  sprowa- 
dzała, domy  im  fundując;  jej  gorliwość  iście  apostolską,  z  jaką  Jezuitom 
misye  w  Królewcu,  Mołdawii  i  Krymie  zakładała,  i  przez  swoich  i  króla 
dyplomatycznych  ajentów  obronę  katolikom,  w  Prusiech  zwłaszcza  i  Kur- 
landyi,  zapewniła. 


—     113     — 

Dla  tych  samych  powodów  co  królowa,  znienawidzony  był  w  naro- 
dzie król  Jan  Kazimierz,  dał  przecie  firmę  i  o  ile  umiał,  popierał  projekt 
sukcesyi  tronu.  Gd}^  na  sejmie  1662  r.  projekt  upadł,  powziął  myśl  złoże- 
nia korony  i  ta  myśl  nie  dawała  mu  spokoju,  dojrzała  1666  r.  w  tajemnym 
traktacie  z  Ludwikiem  XIV,  a  w  rok  po  śmierci  królowej,  stała  się  faktem. 
Szlachta  doczekać  się  nie  mogła  tej  chwili,  domagała  się  natarczywie,  bo 
aź  13  razy,  na  lutowym  sejmie  1668  roku  wydalenia  z  Polski  obcycli  mini- 
strów, rozpuszczenia  starego  wojska,  trzecich  wici  na  pospolite  ruszenie 
i  zawiązania  konfederacyi  jeneralnej  de  electione.  Król  13  razy  odmówił, 
i  kazał  marszałkowi  »żegnać  izbę«. 

Zanosiło  się  na  rokosz  szlachty.  Więc  król  9  marca  t.  r.  podpisał 
traktat  z  Ludwikiem  XIV  i  forytowanym  przez  tegoż  lisięciem  nejburskim 
Filipem  Wilhelmem,  swoim  niegdyś  szwagrem,  który  mu  w  zamian  za 
abdylvacyę,  zapewniał  roczną  rentę,  tytuł  królewski  i  niektóre  prawa  mo- 
narsze; na  radzie  senatu  d.  12—14  czerwca  zapowiedział  swą  abdykacyę 
i  ułożył  sposób  jej  przeprowadzenia;  zwołał  sejmiki  na  23  lipca,  sejm 
»abdykacyjny«  na  27  sierpnia.  Dla  »przyzwoitości«  marszałek  sejmu  Stefan 
Sarnowski  prosił  3  września,  »ażeby  król  JM.  odmienił  swe  przedsięwzię- 
cie«.  Radzono  potem  i  targowano  się  o  »prowizyę«  dla  króla  (150.000  złp. 
rocznie),  zatwierdzono  dyploma  abdykacyjne  i  reversales  rzpltej  i  16  wrze- 
śnia król  Jan  Kazimierz,  uwolniwsz}"  naród  od  posłuszeństwa,  po  krótkiej 
rzewnej  przemowie,  dyploma  dbdicationis  wręczył  prymasowi  Prażmow- 
skiemu.  Dopiero  jednak  po  10  miesiącach,  7  lipca  1669  r.  opuścił  Polslię. 
Więziły  go  długi  1,433.628  talarów;  brewe  papiezkie  na  opactwo  św.  Ger- 
mana  nadeszło  ledwo  w  maju  1669  r.,  asekuracya  prowizyi  (150,000  złp.) 
stanęła  w  czerwcu  t.  r.  Król  pisał  do  Ludwika  XIV  i  księcia  nejburskiego, 
prosząc  wprost  o  jałmużnę  »aby  mnie  czemkolw'iek  wspomożono,  celem 
umożliwienia  mi  podróży*.  Ministrowie  Ludwil<;a  żartowali,  zdetronizowany 
król  polski  krzyczy  z  głodu«.  Kurya  rzymska  odmówiła  mu  królewskich 
honorów,  bo  elekcyjny  król  po  abdykacył  staje  się  poddanym.  W  piel- 
grzj^mce  do  Matki  Boskiej  sokalskiej  uchybiano  mu;  urzędnicy  miejscowi 
nie  składali  uszanowania,  szlachta  naumyślnie  wyjeżdżała  z  domu  lub  usu- 
Avała  się  do  dóbr  odleglejszych,  abj'  nie  powitać  ex-króla.  Niepodobna  so- 
bie wystawić  mizerniejszej  roli,  aż  litość  bierze  nad  tym  królem  wetera- 
nem, igraszką  Ludwika  XIV  i  jego  ministrów,  w  pogardzie  u  niedawnych 
swych  poddanych,  w  długach  i  w  niedostatku  i  opuszczeniu  od  wszyst- 
kich —  krom  Jezuitów. 

Prawda,  Jan  Kazimierz  był  dla  nich  nietylko  łaskawym  królem, 
zawsze  ich  miał  4  lub  5  na  swym  dworze,  w  obozie  i  podróżach,  odwie- 
dzał w  kolegiach,  warszawskiem  zwłaszcza  i  Iwowskiem,  przestając  z  nimi 
sicut  unus  e  nostris,  ale  był  ich  dobrodziejem.  Darował  im  1658  r.  ulubiony 
Nieporęt,  1666  r.  Białołękę  (Albumpratum),  które  opuszczając  Polskę,  oddał 
im  w  posiadanie.  Podczas  sejmu  lionwokacyjnego  w  listopadzie  1668  roku, 
król  zamieszkał  w  Krakowie  w  Krzysztoforach.  Złożyli  mu  po  dawnemu 
homagium  prowincyał  Lorencowicz  i  rektor  Kukliński,  on  też  odwiedził 
ich  w  kolegium  św.  Piotra,  i  zdaje  się,  że  przez  nich  otrzymał  od  O.  je- 
nerała Oliwy  na  spowiednika  i  teologa  swego  O.  Wojciecha  Grabena,  z  ro- 
dziny szwedzkiej  w  Polsce  osiadłej.  Lubelscy  Jezuici,  powracającego  z  po- 

JEZUICI    W    POLSCE.  8 


—     114    — 

boŹŁKej  pielgrzymki  z  Sokala  króla,  podejmowali  13  i  14  lutego  1669  roku 
z  liczną  jego  świtą,  uczcili  oracyami  w  kościele  i  sali  jadalnej,  akademią 
uczoną  w  auli  szkolnej. 

W  listopadzie  1669  r.  zamieszkał  Jan  Kazimierz  w  wspaniałem  opa 
ctwie  Św.  Germana  (St.  Germain  des  Prćs),  to  znów  przebywał  w  drugiem 
swem,  równie  pięknem  opactwie  Św.  Marcina  w  Nevers,  i  wnet  ogarnęła 
go  »najgorsza  z  chorób  ludzkich  nuda«.  Zapragnął  wejść  powtórnie  w  zwią- 
zki małżeńskie  z  52-letnią  księżniczką  Mantuy  i  Nevers,  Anną  z  Gonza- 
gów, wdowa  po  palatynie  Renu,  pierw  jednak,  w  wrześniu  1670  r.  przez 
O.  Grabena  zasięgnął  zdania  u  jenerała  Oliwy.  Ten  radził,  aby  król  pozo- 
stał w  stanie  duchownym  (był  opatem),  może  jednak  spokojnem  sumieniem 
ożenić  się  powtórnie,  a  Klemens  X  gotów  udzielić  podwójnej  dyspensy,  na 
ślub  i  na  zatrzymanie  dochodów  z  opactw.  Na  projekcie  się  jednak  skoń- 
czyło. Król  chętnie  przebywał  w  towarzystwie  pięknej  i  rozumnej  marszał- 
kowej  (ex- praczki)  de  FHopital,  ale  pozostał  wdowcem.  Smutne  wieści  o  nie 
zgodach  w  Polsce  wśród  wojny  tureckiej  i  o  wzięciu  Kamieńca,  przyspie- 
szyły jego  śmierć  w  Neyers  16  grudnia  1672  r.  na  ręku  O.  Grabena,  w  oto- 
czeniu Benedyktynów  i  Jezuitów.  Stosownie  do  jego  woli,  zwłoki  złożono 
w  grobowcu  jezuickiego  kościoła,  skąd  je  w  maju  1675  r.  przewieziono  do 
Polski,  a  31  stycznia  1676  r.  uczczono  pogrzebem  na  Wawelu. 


ROZDZIAŁ  XIII. 
Dzieje  Jezuitów  za  królów  Michała  i  Jana  lii.  1668—1696. 


§.  51.  Król  Michał  i  Jezuici.  1668-1673. 

Wybór  króla  Michała  Wiśniowieckiego,  uważała  szlachta  za  ^dzieło 
woli  Bożej* ;  w  istocie  zaś,  było  to  dzieło  podkanclerzego  Andrzeja  Olszow- 
skiego i  krótkowidzącej,  bezmyślnej  polityki  szlacheckiej,  protest  zarazem 
gminu  szlacheckiego  przeciw  intrygom  elekcyjnym  »królików«  z  pryma- 
sem » jednookim*  Prażmowskim  na  czele,  którzy  od  1661  r.  frymarcząc  ko- 
roną, kładli  ją  u  stóp  najwięcej  dającego  Ludwika  ZIY.  Boleść  i  wstyd 
ogarnia,  kiedy  się  czyta  dzieje  tej  elekcyi  i  tego  królowania.  Przekupstwo 
i  prywata  u  »królików«,  polityczna  kołowacizna  i  lenistwo  duchowe  u  szla- 
chty, piekielna  jędza  niezgody  nad  wszystką  rzpltą,  a  w  ślad  zatem  anar- 
chia bezdenna  w  wszystkich  instytucyach  i  sprawach  publicznego  życia, 
brak  rządu,  skarbu,  wojska,  fortec,  klęski  wojenne,  utrata  całych  prowin- 
cja i  piętno  hańby  na  narodzie.  Oto  owoce  >najswawolniejszej,  najnieprak- 
tyczniejszej  konstytucyi  polskiej*. 

Jezuici  nie  przyłożyli  ręki  do  elekcyi  króla  Michała.  Jeden  tylko  O. 
Mikołaj  Richard,    spowiednik    księcia   Karola  lotaryńskiego,    a   na    elekcyi 


—     115     — 

teolog  posła  francuskiego  Cavaignaca  i  jego  sekretarza,  opata  Riąueta,  zje- 
chawszy wcześnie  do  Warszawy,  przygotował  obydwom  dobre  przyjęcie, 
sam  też  »obnosił  porti'et  księcia  Karola,  któiy  wydawał  się  najodpowie- 
dniejszym do  korony  polskiej,  polecał  go  ustnie  i  w  listach  ministrom 
rzpitej  i  senatorom*  —  nadaremnie. 

Król  Michał  odziedziczył  po  rodzicach,  życzliwość  dla  Jezuitów.  Oj- 
ciec bowiem  jego  Jeremi,  uczniem  był  Jezuitów  lwowskich,  i  przez  nich 
na  łono  Kościoła  katolickiego  przyjęty;  matka  Gryzelda  Zamojska,  córka 
Tomasza,  fundatora  Jezuitów  w  Szarogrodziei  Katarzyny  księżn.  Ostrogskiej, 
ślub  ich  w  kolegiacie  zamojskiej  błogosławił  Jezuita  O.  Wojciech  Czarno- 
cki. Za  młodu  uczył  się  kosztem  l<rólewicza  Karola  Ferdynanda  w  akade- 
mii jezuickiej  w  Pradze.  Spowiednikiem  jego  w  Warszawie  przed  elekcyą 
był  O.  Cieciszewski,  zatrzymał  go,  równie  jak  O.  Pikarskiego  kaznodzieję 
na  swym  dworze  po  elekcyi.  Obydwaj  mężowie  wielkiego  poważania  w  na- 
rodzie. Wiedeński  Jezuita  nadworny,  O.  Coronini,  kierował  młodą  królową, 
arcyksiężniczką  austryacką  Eleonorą  tak,  że  pomimo  afelvtu  do  Karola  lo- 
taryńskiego,  przykładną  była  żoną  i  królową  i  do  spraw  państwa  nie  mie- 
szała się,  aż  ją  sejm  1673  r.  zawezwał  do  pośrednictwa.  Mentorem  jednak 
politycznym  króla,  który  nie  swoją  zaiste  Aviną,  ani  zdolności  do  królowa- 
nia nie  posiadał,  ani  wychowania  na  to  nie  odebrał,  był  podkanclerzy  Ol- 
szowski, a  doradcą  kanclerz  litewski  Krzysztof  Pac. 

W  pierwszym  zaraz  roku  swych  rządów,  na  prośbę  Jezuitów,  AYysłał 
król,  wraz  z  prymasem,  senatem  i  rycerstwem,  suplikę  do  Stolicy  św. 
i  uzyskał  brewe  Klemensa  X  d.  12  września  1671  r.  ogłaszające  bł.  Stani- 
sława Kostkę,  który  ze  strony  prababki  królewskiej,  Anny  z  Kostków  l^się- 
żnej  Ostrogskiej,  wojewodziny  wołyńskiej,  z  Wiśniowieckim  był  spokre- 
wniony, »przedniejszym  patronem  Królestwa  polskiego*  na  równi  z  św. 
Wojciechem  i  św.  Stanisławem  bislcupem  i  męczennikiem. 

Umierając  we  Lwowie,  pamiętał  o  Jezuitach.  W  kodycylu  testamentu 
5  listopada  1673  r.  spisanym,  przeznaczył  Jezuitom  warszawskim  70.000  złp. 
Jezuitom  na  misyę  (szarogrodzką)  dobra  Brahin,  O.  Popławskiemu  7.000  złp., 
O.  Fabricemu  6.000  zip.  (spowiednikom  matki  i  edukatorom  swoim),  O.  Pi- 
karskiemu  kaznodziei  królewskiemu  5.000  złp. 


§.  52.  Życzliwość  króla  Jana  III  dla  Jezuitów.  —  O.  Vota  na  dworze 

polskim.  1673—1686. 

Z  wyboru  króla  Jana  »08tatniego  r^^cerza  chrześcijaństwa*  Jezuici, 
równie  jak  większość  narodu  byli  uradowani.  Znali  go  hetmanem  łaska- 
wym dla  siebie,  gdyż  oprócz  innych  łask,  uwolnił  1680  r.  kolegia  ich  w  Ko- 
ronie od  hibern  wojskowych,  »co  się  równać  może  fundacyi  wielkiego  ko- 
legium*, więc  jenerał  Oliwa,  na  życzenie  kongregacyi  prowincyalnej  pol- 
skiej, rozpisał  sufragia  w  całym  zakonie,  jakiti  się  fundatorom  należą  (po 
6  mszy  św.  księża,  po  tyleż  komunii  św.  i  koronek  bracia).  Gdy  z  he- 
tmana został  królem,  powitał  go  tenże  Oliwa  gratulacyjnym  listem,  który 
kończy:  »Poświęcam  i  oddaję  to  pokorne  Towarzystwo  na  usługi  WKM. 
i  polecam  je  uniżenie  Jego  opiece*. 


—     116    — 

Skorz.ystał  król  z  tej  gotowości  do  usług,  prosząc  listem  ze  Lwowa 
25  czerwca  1678  roku,  o  sławnego  profesora  matematyki  w  akademii  wro- 
cławskiej, O.  Adama  Kochańskiego  dla  »starszego  królewicza  Jakóba,  który 
ukończywszy  humaniora,  do  rzeczy  ciekawszych  z  własnej  ochoty  wzdy- 
cha*. Przysłał  go  natychmiast  na  dwór  królewski  jenerał.  O.  Kochański 
przez  lat  kilka  uczył  matematyki  i  sztuki  oblężniczej  Jakóba,  potem  z  O. 
Mamycym  Vota  młodszych  królewiczów;  od  r.  zaś  1686 — 1696  wsławił  się 
jako  matliematicus  regius  w  świecie  uczonych,  w  wysol^iem  zawsze  poważa- 
niu u  króla,  u  jenerała  artyleryi  Kątskiego  i  hetmana  w.  k.  Stanisława 
Jabłonowskiego.  Odwdzięczył  się  król  energicznem  wdaniem  się  1686  r. 
i  1687  r.  do  Wilhelma  księcia  Oranii  i  Stanów  holenderskich  i  do  księcia 
Kurlandyi  za  Jezuitami,  iż  dekreta  banicyjne  przeciw  nim  już  pi'zygoto- 
wane,  odwołane  zostały.  Cieszyło  to  żarliwego  o  wiarę  króla  »Quamvis  pul- 
vere  casłrensi  vix  excusso,  ledwo  strzepałem  kurz  obozowy,  pisał  z  Żółkwi 
11  listopada  1687  r.  do  nowego  jenerała  Karola  de  Noyelles,  spieszę  z  ra- 
dością powinszować  Wielebności  Waszej  wyboru,  a  jakby  na  wiązanie,  ofia- 
ruję Ci  ocalonych  Jezuitów  batawskich  i  zakonnych  misyonarzy  w  Holan- 
dyi  i  Kurlandyi,  upewniając,  źe  i  nadal  wstawiać  się  za  nimi  będę«. 

Wiadomo,  że  wypędzenie  Turków  z  Europy,  ideałem  było  bohater- 
skiego króla.  Oni  też  doznawszy  jego  prawicy  pod  Chocimem,  na  Rusi, 
i  Ukrainie,  nazwali  go  »potężnym  lwem  północy*.  Nie  chciał  złamania  po- 
tęgi tureckiej  Ludwik  XIV,  bo  mu  potrzebną  była  do  upokorzenia  habs- 
burskiego domu,  więc  intrygą  i  pieniądzmi  paraliżował  starania  Innocen- 
tego XI  skojarzenia  ligi  Św.,  do  której  i  Moskwa  należeć  miała,  z  cesa- 
rzem i  królem  polskim  na  czele.  Pomimo  to,  d.  31  marca  1683  r,  stanęło 
pod  protektoratem  papieża,  zaczepno  odporne  przymierze  między  Janem  III 
a  Leopoldem  I,  aż  do  uspokojenia  obydwóch  państw  stałym  korzystnym 
pokojem  z  Turcyą. 

Sojusz  ten,  fatalny  dla  Polski,  bo  zmusił  króla  do  zamian}^  andru- 
szowskiego  rozejmu  na  traktat  wieczysty  z  Moskwą,  ocalił  Wiedeii  i  chrze- 
ścijaństwo, cesarzowi  prz3^wrócił  Węgry,  złamał  potęgę  Turcyi,  tylko  dla 
króla  Jana  nie  przyniósł  korzyści.  Kapelanem  obozowym,  spowiednikiem 
i  sekretarzem  króla,  był  zdawna  Jezuita  Adam  Przeborowski,  mąż  iście 
rycerskiego  animuszu.  Towarzysz3'^ł  on  królowi  z  O.  Hackim  w  wyprawie 
wiedeńskiej  i  węgierskiej,  i  obsługując  w  Preszburgu  chorj^ch  na  dyzen- 
teryę,  na  gorączkę  z  wymiotami  i  deliryum  wojowników,  zgasł  30  wrze- 
śnia, pochowany  w  katedrze.  O.  Hacki  ocalał  i  z  pieniędzy  od  nuncyusza 
wiedeńskiego  Buonyisi  otrzymanych,  urządził  i  obsługiwał  w  Preszburgu 
szpital  dla  epidemicznych.  W  zimie  razem  z  królem  wrócił  do  Polski. 

Odzyskanie  N^ęgier  orężem  króla  Jana,  zachęciło  go  i  cesarza  Leo- 
polda do  zaczepnej  z  Turcyą  wojny,  która  toczyła  się  jeszcze  lat  15,  za 
kończona  karloA^ickim  pokojem  1699  r.  W  Lincu  5  marca  1684  r.  stanęła 
liga  cesarstwa,  Polski,  Wenec}^;  wciągnąć  do  niej  usiłowano  Moskwę. 
W  tym  celu  cesarz  wyprawił  jeszcze  w  listopadzie  1683  r.  posłów  hr.  Zie- 
rowskiego  i  barona  Blumberga,  którym  towarzyszył  jako  kapelan,  litewski 
Jezuita  Szmid,  do  młodych  carów  Iwana  i  Piotra  w  Moskwie,  papież  zaś 
wysłał  ablegata  swego,  Jezuitę  Maurycego  Vota,  najprzód  1683  r.  na  dwór 


—     117     - 

wiedeński,  potem  w  czerwcu  1684  r.  do  Moskwy,  w  charakterze  członka 
(attache)  poselstwa  cesarskieg'o. 

Był  ten  Vota  rodem  z  Turynu  1629  r.  starej  patrycyuszowskiej  fa- 
milii. W  16  roku  życia  został  Jezuitą,  w  29  już  był  księdzem  i  ukończo- 
nym teologiem,  a  niebawem  profesorem  teologii  w  kolegium  rzymskiem. 
Od  1660 — 1677  r.  widzimy  go  w  Wenecyi,  doradcą  nuncyuszów,  sędzią  po- 
lubownym powaśnionych  rodów,  założycielem  akademii  kosmograficznej, 
w  której  wobec  książąt,  dj^gnitarzy  i  patrycyuszów  weneckich,  wykładał 
historyę  starożytną  i  nowszą  i  zasady  polityki  chrześcijańskiej.  Założył  tam 
kongreg'ac3'ę  maryańską  70  najznaczniejszych  panów;  towarzyszył  jako  te- 
olog'-kaznodzieja  biskupom  podczas  wizyty  pasterskiej  w  Istrja,  Dalmacyi, 
Albanii,  patryarchacie  Wenecyi  i  Akwilei;  podczas  zarazy  obsługiwał  cho- 
rych z  narażeniem  życia,  co  mu  zjednało  serca  mieszkańców  skrólowej  mo- 
rza*. Powołany  1677  r.  przez  jenerała  de  Noyelles  na  rektora  nowego  ko- 
legium w  Turynie,  zostaje  teologiem  nuncyusza  Mosti,  teologiem  i  doradcą 
regentki  matki  Amadeusza  II,  cenzorem  ksiąg  religijnych  i  politycznych. 
W  r.  1680  już  jest  w  Luneburgu  na  dworze  księcia  brunszwickiego  Anto- 
niego Ulryka,  pracuje  nad  jego  nawróceniem,  na  razie  bez  skutku,  książę 
jednak  został  katolikiem  1710  r. 

Stamtąd,  na  polecenie  dawnych  nuncyuszów  w  Wenecyi  i  Turynie, 
wezwał  go  Innocenty  XI  do  Rzymu  i  powierzył,  jak  niegdyś  Grzeg'orz  XIII 
Possewinowi,  misyę  dyplomatyczną  do  Moskwy.  Bystrość  umysłu  obok 
nauki,  znajomość  świata  i  ludzi  obok  łatwości  i  taktu  w  obcowaniu,  bie- 
głość w  kilku  językach,  a  przytem  organizm  silny  i  wytrzymały,  ułatwiły 
mu  trudne  zadanie.  Chodziło  zaś  o  nakłonienie  carów  Piotra  i  Jana,  a  ra- 
czej regentki,  ich  siostry,  Zofii,  do  religijnej  unii  z  Rzymem,  a  przynaj- 
mniej do  nadania  tolerancyi  katolikom  w  carstwie;  po  wtóre,  o  zawarcie 
stałego  pokoju  z  Polską  i  przystąpienie  do  ligi  przeciw  Turkom,  wzmo- 
cnionej 5  marca  w  Lincu. 

W  przejeździe  przez  Warszawę  z  początkiem  czerwca  1684  r.,  spo- 
tkał się  Vota  pierwszy  raz  z  królem  Janem  i  »nie  mógł  dość  napodziwiać 
mądrości  i  dobroci*  jego.  W  Moskwie,  dzięki  przebiegłości  1-canclerza  Goli- 
cyna,  nie  uzyskali  cesarscy  posłowie  wraz  z  Votą  nic  więcej,  nad  prywa- 
tny kult  katolicki  w  4  ścianach  domu  i  misyą  jezuicką  w  Moskwie.  O. 
Szmid  mianowany  przez  kardynała  Propagandy  Altieri  na  lat  5  misyona- 
rzem  apostolskim,  dal  jej  początek.  W  jesieni  t.  r.  przj^był  misyonarz 
drugi  z  czeskiej  prowincyi  O.  Wojciech  de  Boie,  mówiący  6-ma  językami. 
W  następnym  roku  jenerał  Noyelles,  na  przedstawienie  Zierowskiego  i  ce- 
sarza, powierzył  misyę  moskiewską  czeskiej  prowincyi,  dlatego,  że  mniej 
uprzedzeń  będzie  do  Czechów  jak  do  Litwinów.  Więc  O.  Szmid  został  od- 
wołany, na  jego  miejsce  przybyli  z  Czech  00.  Jerzy  Dawid  i  Tobiasz  Ty- 
chaowski.  Cesarz  dawał  im  na  utrz3"manie  500  talarów  rocznie,  oni  zaś 
w  zakupionym  domu,  otworzyli  rezydencyę  z  kaplicą  i  szkołę,  dojeżdżali 
z  posługą  duchowną  do  Kijowa  i  Smoleńska,  pomimo  intryg  fanatycznego 
patryarchy  Joachima  i  kalwinów,  kupców  moskiewskich.  Ale  już  1689  r. 
bunt  strzelców  na  rzecz  carownej  Zofii,  jednym  zamachem  zniszczył  misyę. 
Otwarto  ją  ponownie  1707  r.  także  nie  na  długo. 


—     118    - 

O.  Vota  t^^mczasem  w  sierpniu  1684  r.  wracając  z  Moskwy,  zatrzy- 
mał się  w  Jaworowie  u  króla  Jana,  aby  nakłonić  go  do  stałego  pokoju 
z  carami,  bez  którego  oni  do  ligi  przystąpić  nie  chcą.  Król  żadną  miarą 
nie  godził  się  na  odstąpienie  Kijowa  i  Przeddnieprza;  o  ten  punkt  rozbi- 
jały się  układy.  Votę  jednak  polubił  król  bardzo  i  za  zgodą  papieża  i  ce- 
sarza, zatrzymał  na  swym  dworze,  a  potem  kazał  być  pedagogiem  króle- 
wiczów Jakóba  i  Aleksandra.  Więc  w  pałacu  pilaszkowskim  Vota  wykła- 
dał im  rano  filozofię,  historyę  powszechną,  kosmografię  i  geografię,  wie- 
czorem od  3—5  kompendium  spraw  książąt  europejskich,  Kochański  zaś 
matematykę.  Słowem,  przez  lat  12  O.  Vota  stał  się  nieodstępnym  króla 
Jana  doradcą,  pomocnikiem,  wiernym  sługą  i  przyjacielem;  w  Jaworowie 
i  Wilanowie  mieszkał  obok  niego,  w  podróżach  i  wyprawach  jechał  w  je- 
dnym powozie,  nocował  w  jednym  namiocie,  dzieląc  trudy  i  niebezpie- 
czeństwa. 

Jako  ablegat  papieża,  pracował  nad  wytrwaniem  w  św.  lidze  króla, 
zrażonego  nieszczerością  Leopolda  i  zawodami  doznanymi  od  niego  w  wy- 
prawach na  Wołoszczyznę,  przeznaczoną  na  dziedziczne  księstwo  dla  króle- 
wicza Jakóba.  Równocześnie  w  złudnej  nadziei,  że  Moskwa  przystąpi  do 
ligi,  Vota  nalegał  na  króla,  aby  przyspieszył  układy  o  pokój  wieczysty 
z  Moskwą,  wlokące  się  od  października  1683  r.  Jedno  i  drugie  działo  się 
w  myśl  papieża,  ale  ze  szkodą  dla  Polski,  której  i  papież  i  Vota  nie  rozu- 
mieli, bo  nieszczerość  Wiednia,  awto  ^aMs Moskwy,  niebyła  im  znaną.  Stanął 
ten  »wieczny  pokój  i  sojusz «  (pakta  Grzymułtowskie)  3  maja  1686  r.  Prze- 
waga Rosyi  nad  Polską,  utrata  obszernych  prowincyi  i  fortec  Smoleńska 
i  Kijowa  z  5  milowym  trójkątem  ziemi  przeddnieprskiej,  na  nim  zatwier- 
dzona; w  zamian  za  to,  carowie  ofiarowali  niepewny  sojusz  przeciw  Tata- 
rom krymskim,  i  to  nazwali  przystąpieniem  do  ligi. 


§.  53.  Usługi  O.  Voty  dla  króla  Jana.  —  Sprawy  unii  Rusi.  —  Spale- 
nie Łyszczyńskiego.  1690. 

Król  Jan,  zamierzając  użyć  O.  Voty  jako  posła  swego  do  Moskwy, 
dla  dopilnowania  tylokrotnych  obietnic  carskich,  podjęcia  w  myśl  pokoju 
1686  r.  walnej  wyprawy  na  Tatarów  krymskich,  starał  się  przez  kardynała 
protektora  Barberini  i  własnoręcznem  pismem  15  sierpnia  1690  r.  do  Ale- 
ksandra VIir,  o  godność  arcybiskupa  in  partibus  dla  niego.  Opierali  się 
temu  jenerał  zalconu  i  sam  O.  Vota,  jako  rzeczy  przeciwnej  instytutowi  za- 
konu. O.  Vota,  zamiast  do  Moskwy,  wybrał  się  1691  r.  z  królem  i  królewi- 
czami na  ostatnią  już  wyprawę  wołoską,  która  pomimo  zdobycia  Soroki 
i  Niamtza  i  zwycięskiej  bitwy  w  drodze  do  Suczawy  12  października,  dla 
nieprzybycia  obiecanych  5.000  żołnierzy  cesarskich,  dla  braku  żywności, 
spóźnionej  pory,  wylewów,  błot  i  zimna,  skończyła  się  wielką  klęską. 

Lepiej  się  powiodła  sprawa  małżeństwa  królewicza  Jakóba  z  siostrą 
cesarzowej,  Elżbietą,  palatynówną  Renu,  z  inicyatj^wy  podobno  Voty  pod- 
jęta i  za  jego  współudziałem  doprowadzona  do  skutku.  Ślub  odbył  się 
25  lutego  1691  r.  w  Warszawie,  ale  z  przybyciem  Elżbiety,  spotęgowały 
się  gorszące  niesnaski  w  rodzinie  królewskiej,  dzięki  intryganckiej  naturze 


—     119     — 

królowej;  Maryi  Kazimiry,  nienawidzącej  Jakóba  i  jego  żony,  i  zazdrości 
Jakóba  do  młodszego  brata  Aleksandra,  które  O.  Vota  wielokrotnie  łago- 
dził i  chwilowo  usuwał.  On  też  częstymi  listami  do  kardynałów,  zwłaszcza 
do  protektora  Polski,  stawał  w  obronie  króla  Jana  wobec  kuryi  rzymskiej, 
która  nie  uwzględniając  zasług  bohatera  chrześcijaństwa,  a  jedynie  na  to 
bacząc,  że  elekcyjnym,  a  nie  dziedzicznym  jest  królem,  uchybiła  mu  kil- 
kakrotnie. Wybór  np.  Aleksandra  VIII  znany  już  był  całemu  światu,  i  nun- 
cyusz  jego  zjechał  do  Warszawy,  a  król  Jan  nie  otrzymał  jeszcze  oficyal- 
nego  zawiadomienia  o  nim.  Próśb  jego  o  kardynalski  kapelusz  dla  byłego 
posła  francuskiego  w  Polsce,  biskupa  z  Beauvais  Forbin- Janson,  nie 
uwzględnił  Innocenty  XI;  mianował  zato,  ale  znów  bez  zapytania  króla 
i  prawie  wbrew  woli  jego,  dwóch  kardynałów  Polaków,  prymasa  Radzie- 
jowskiego i  opata  mogilskiego  Denhofa  w  Rzymie.  Dopiero  Aleksander  VIII 
zaszczycił  de  Forbin-Jansona  kardynalstwem,  ale  znów  nie  chcieli  go  uznać 
4  kardynałowie  austryaccy,  utrzymując,  że  elekcyjnemu  królowi  nie  przy- 
sługuje prawo  prezenty  kardynalskiej.  Vota  obrabiał  kardynała  Radziejow- 
skiego i  biskupa  poznańskiego  Witwickiego,  bawiących  w  Wiedniu,  z  po- 
wodu małżeństwa  Jakóba  z  Eleonorą,  a  przez  nich  dwór  cesarski,  aby  usu- 
nięty nareszcie  został  »tak  niezwyczajny  skandal  w  świętem  kolegium*. 

Gorzej  było  z  prawem  zwyczajowem  patronatu  opactw  i  oddawania 
ich  w  komendę,  które  wprowadzili  Kazimierz  Jagiellończyk  i  Zygmunt  III. 
Za  królów  Michała  i  Jana,  zakonnicy,  nie  troszcząc  się  o  opatów  z  nomi- 
nacyi  króla,  wybierali  sobie  opatów,  albo  przyjmowali  przysłanego  z  Rzj^mu 
opata  »kortezana«,  a  królewskiego  wyrzucali  przemocą.  Król  Jan  starał  się 
przez  nuncyuszów  Cantelmi  i  Santa-Croce  i  posłów  swych  w  Rzymie  o  ure- 
gulowanie prawa  patronatu  opactw.  Zwlekano  z  odpowiedzią,  wydawano 
bulle  dwom  opatom  naraz  na  jedno  opactwo,  nominowanemu  przez  króla, 
i  wybranemu  przez  mnichów,  a  tymczasem  w  Polsce  spór  o  patronat  króla 
z  zakonami  zaostrzył  się  bardzo.  O.  Vota  ofiarował  się  królowi  na  pośre- 
dnika i  jako  ablegat  królewski  przybył  do  Rzj^mu  w  lipcu  1692  r.  Oprócz 
opactw,  miał  utwierdzić  w  Rzymie  unię  władyctwa  przemyskiego,  nad 
którą  z  królem  i  biskupami  od  1684  r.  pracował.  Ponieważ  zaś  król,  trwa- 
jąc w  lidze,  w  ciągłych  zostawał  potrzebach  pieniężnych  na  żołd  dla  woj- 
ska i  dalsze  koszta  wojenne,  przeto  polecił  Vocie  odzyskać  należącą  do  ko- 
rony polskiej  połowę  dóbr  neapolitańskich  Bony,  które  zagarnęła  niepra- 
wnie kamera  króla  hiszpańskiego  Karola  II  w  Neapolu,  i  wyjednać  u  pa- 
pieża subsydya  pieniężne.  Po  drodze  zatrzymał  się  Vota  w  Wiedniu  3  maja, 
i  miał  z  cesarzem  w  Laksemburgu  kilka  poufnych  konferencyi  w  celu 
»rozwiania  wszelkich  między  obydwoma  dworami  nieufności*. 

W  Rzymie  lekceważono  elekcyjnego  króla  i  jego  ablegata.  Część 
Icardynałów  i  prałatów  kongregacyi  konsystorskiej,  zwłaszcza  kardynał 
Panciatici,  oraz  audytor  papiezki,  informowani  przez  nuncyusza  polskiego 
Santa-Croce  na  niekorzyść  króla,  wpłynęli  na  Innocentego  XII,  zrazu  naj- 
lepiej dla  króla  usposobionego,  i  dokazali  tyle,  że  sprawa  wlokła  się  od 
lipca  1692  do  maja  następnego  roku  i  Vota,  » napracowawszy  się  w  pocie 
czuła,  nabiegawszy  jak  wielbłąd,  bo  nie  miał  powozu*,  opuszczał  z  końcem 
czerwca  Rzym  z  przeświadczeniem,  »że  odłożono  sprawę  ad  graecas  calen- 
das,  na  nigdy.    Bóg,    papież  i  król    sami    sobie  wymierzą   sprawiedliwość'. 


—     120     — 

Subs3^dyom  też  na  dalszą  wojnę  ligi,  pomimo,  że  o  strasznym  1693  r.  na- 
padzie Tatarów  krymskich  na  Ruś,  z  którymi  car  Piotr  wbrew  paktom 
1686  r.  zawarł  pokój,  szczegółowo  opowiedział,  nie  uzyskał  żadnycli.  W  do- 
datku osławiono  go,  że  przed  wyjazdem  rozpuścił  po  Rzymie  memoryał 
z  ostremi  napaściami  na  kardynałów  i  innycłi. 

Nie  łepiej  powiodło  się  Vocie  w  Neapołu.  Korzystając  z  długicłi  fe- 
ryi  Bożego  Narodzenia  w  Rzymie,  pospieszył  Vota  do  tego  miasta.  Stanął 
tam  14  grudnia  1692  roku,  przyjmowany  przez  arcybiskupa  (nuncyusza 
przedtem  w  Polsce)  kardynała  Cantelmi  i  jenerała  wojsk  Don  Fernando 
Yaldes,  którzy  go  wprowadzili  16  grudnia  do  vice-króla.  Ten  wyznaczył 
4  wyższych  urzędników  do  traktowania  z  Votą,  a  przelconany  o  słuszności 
sprawy,  wystawił  asygnatę,  przyznającą  prawo  rzpltej  do  połowy  dóbr  kró- 
lowej Bony.  Na  tem  się  skończyło.  Pustv  skarb  neapolitański  nie  wypłacił 
szeląga.  Zato  przesłał  Vota  królowi  do  Żółkwi,  z  niemałym  kłopotem,  8  kla- 
czy neapolitańskich  i  5  źrebiąt,  litóre  mu  podarował  książę  Borghese 
z  wdzięczności,  że  przed  laty  w  Wenecyi,  pogodził  go  z  księciem  Pamphili. 

Dnia  9  listopada  1693  r.  już  był  Vota  z  powrotem  w  Żółkwi  przy 
boku  króla.  Oprócz  utrzymania  go  w  lidze,  wbrew  zabiegom  francuskiego 
posła,  zręcznego  opata  Polignaca,  a  nawet  wbrew  woli  szlachty,  której  się 
sprzykrzyła  długa,  nieużyteczna  wojna;  oprócz  łagodzenia  familijnych,  co- 
raz zawziętszych  sporów,  które  zatruły  królowi  ostatnie  lata,  nie  oddał  mu 
ważniejszej  usługi,  bo  brakło  sposobności,  pozostał  jednak  zawsze  jedy- 
nym, wiernym  sługą  i  pocieszycielem  w  smutnej,  opuszczonej  od  wszyst- 
kich starości. 

Historycy,  którzy  potępiają  działalność  Voty,  jako  szkodliwą  dla  Pol- 
ski, zapominają,  że  Vota  był  ablegatem  papieża,  działać  więc  musiał  we- 
dług instrukcyi  z  Rzymu  otrzymanych,  a  te  bi-zmiały,  utrzymać  króla 
w  sojuszu  z  cesarzem  przeciw  Turkom.  Sam  też  charakter  Jana  III,  boha- 
tera chrześcijaństAva,  i  sumienie  publiczne  narodu,  nie  pozwalało  na  sojusz 
króla  z  Franc^yą  i  TurcjJ^ą  przeciw  cesarzowi,  jak  tego  żądał  Lud  wili  XIV, 
bo  to  znaczyło  nietylko  dom  habsburski  skazać  na  upokorzenie,  ale  chrze- 
ścijaństwo samo  w  Węgrzech  i  koronnych  krajach  habsburskich  wystawić 
na  łup  i  niewolę  turecką.  Takiej  bezsumiennej  polityki  Vota  doradzać  kró- 
lowi nie  mógł. 

Nad  unią  resztek  schizmy  ruskiej,  pracował  król  Jan,  pomagali  mu 
metropolita^  Żochowski  i  Jezuici,  zwłaszcza  O.  Bogumił  Rutka,  teolog  he- 
tmana Stanisława  Jabłonowskiego.  Józef  Szumlański,  z  rotmistrza  pancer- 
nego znaku,  władyka  lwowski,  przeszedł  potajemnie  na  unię  już  1  marca 
1677  r.  a  król,  dla  zbliżenia  serc  i  umysłów,  zaprosił  dysunitów  i  unitów 
na  Colloąuium  charitativum  do  Lublina,  na  d.  24  czerwca  1680  roku,  które 
szczęśliwie  rozpoczęte,  nie  doszło  do  skutku,  bo  król  na  prośbę  łuckiego 
bractwa  staui-opigialnego,  odroczył  je  na  d.  24  czerwca  i  przeniósł  do  War- 
szawy, dokąd  dysunici  przybyć  nie  chcieli. 

Na  sejmie  wszelako  warszawskim  31  marca  1681  roku  przyszło  do 
skomplanacyi  i  zgody  wiecznej  między  duchowieństwem  grecko-ruskiem«, 
którą  król  zatwierdził.  Władycy  Szumlański  lwowski  i  Innocenty  Winnicki 
przemyski,  z  3  archimandrytami,  złożyli  27  marca  wyznanie  unii  floren- 
ckiej w  ręce  metropolity  Żochowskiego,  wobec  komisarzy  królewskich.  Po- 


—     121     — 

mimo  to  Szumlański  administrował  metropolię  dysunicką,  a  Winnicki  wła- 
dyką był  dla  dysunitów,  obok  unickiego  biskupa  przemyslcieg-o  Małacłiow- 
Bkiego.  »Komplanacya«  nie  usunęła  dysunii,  dopiero  za  długołetnia  pracą 
O,  Voty,  nakłonił  się  Winnicłci  do  publicznego  przyjęcia  unii  na  kwietnio- 
wym sejmie  1692  r.  z  swą  dyecezyą  (40  dekanatów,  1.500  parafii,  300.000 
dnsz,  3.000  szłacłity)  i  ogłosił  jubileusz  papiezki.  O.  Vota,  za  pobytem 
w  Rzymie,  wyjednał  20  lipca  1692  r.  w  kongregacyi  Propagandy  połącze- 
nie obydwóch  części  dyecezyi  przemyskiej  i  oddanie  w  zarząd  Winnic- 
kiemu; dotychczasowy  zaś  unicki  biskup  Małachowski,  miał  otrzymać  inne 
biskupstwo,  ale  umarł  tegoż  jeszcze  rolcu.  Król  zaś  na  pi-ośbę  Voty,  dopo- 
mógł Winnickiemu  do  porozumienia  się  z  szlachtą  ruską,  która  zrazu  zgło- 
siła się  do  lwowskiego  władyki  Szumlańskiego,  i  zabierała  się  do  odebra- 
nia na  rzecz  unii,  cerkwi  i  dóbr  cerkiewnych.  Wreszcie  i  Szumlański,  po 
20  latach  ukrywania  się  z  swoją  unią,  przystąpił  do  niej  jawnie  z  dyece- 
zyą lwowską  na  sejmie  1700  r.  W  dwa  lata  później  uczynił  to  samo  łucki 
władyka  Dyonizy  Zabokrzycki.  Synod  zamojski  1720  r.  utrwalił  i  uporząd- 
kował unię  i  zakon  bazyliański,  aż  ją  rozerwała  przemoc  liatarzyny  II. 

Odosobniony  stoi  z  czasów  króla  Jana  wypadek  nie  »8palenia  żyw- 
cem*, ale  ścięcia  ateusza  Kazimierza  Łyszczyńskiego  1689  roku,  który  po- 
wszechnie a  niesłusznie  kładą  historycy  na  karb  fanatyzmu  Jezuitów.  Był 
on  ich  uczniem  w  Brześciu  litewskim,  wstąpił  nawet  do  ich  nowicyatu 
w  Wilnie,  a  skończywszy  studya  filozoficzne,  nauczał  jako  magister  w  szko- 
łach niższych;  został  jednak  z  powodów  bliżej  nieznanych,  z  zakonu  wy- 
dalony. Ożenił  się,  żył  jednak  potem  z  własną  córką,  za  co  go  biskup  wi- 
leński Brzostowski  wyklął.  Piastował  urząd  podsędka  ziemi  brześciańskicj, 
zasiadał  nawet  jako  deputat  w  trybunale  litewskim,  czas  wolny  od  zajęć 
gospodarskich  i  prawnicz3xh  poświęcając  czytaniu  dzieł  filozoficznych.  Na 
marginesie  książki  kalwińskiego  teologa  Jana  Allsteda  p,  t.  Theologia  na- 
turalis,  w  artykule  o  Bóstwie  Chrystusa,  ponotował  przeciw-dowody  z  łcon- 
kluzyą:  ergo  non  est  Deus,  a  więc  nie  ma  Boga,  i  na  ten  temat  zapisał 
»15  seksternów«,  które  wykradł  mu  przyjaciel,  a  potem  delator  jego  Jan 
Brzoska,  stolnik  bracławski  i  oddał  biskupowi  wileńskiemu  Konstantemu 
Brzostowskiemu.  Ten  »seksterny«  one  powierzy!  teologom  akademii  wileń- 
skiej do  zbadania  i  oceny.  Orzekli,  że  rękopis  tak  jak  jest,  prout  jacet  za- 
wiera doktryny  ateistyczne,  czego  sam  Łyszczyński  nie  zapierał,  twierdził 
tylko,  że  nie  z  bezbożności,  ale  dla  ćwiczenia  filozoficznego  to  uczynił. 

W  wytoczeniu  procesu  przed  sądem  biskupim  1687  r.  i  sejmowym 
1689  r.,  i  w  w>' daniu  wyroku  na  Łyszczyńsłiiego,  Jezuici  nie  wzięli  naj- 
mniejszego udziału.  Dopiero,  gdy  po  przysiędze  Brzoski  w  samosześć, 
9  marca  1689  r,  Łyszczyńskiego  osadzono  w  więzieniu  marszałkowskiera, 
bo  dotąd  zostawał  na  wolnej  stopie,  odwiedzał  go  Jezuita  O.  Martynian 
Nestorowicz,  nakłonił  do  skruchy  i  przyjęcia  publicznej  pokuty,  którą  mu 
d.  10  marca  w  kolegiacie  warszawskiej,  biskup  poznaiiski  Witwicki  nazna- 
czył. Tenże  Jezuita  pocieszał  więźnia  aż  do  dnia  wyroku  28  marca,  przy- 
gotował na  śmierć  i  towarzyszył  mu  na  rusztowanie  w  rynku  starej  War- 
szawy 30  marca.  Łyszczyńskiego  nie  spalono  żywcem  na  stosie,  nie  odjęto 
mu  ręki,  nie  wyrwano  języka,  ale  ścięto  mieczem,  kat  spalił  tylko  pisma 
jego  i  trupa  na  polu  za  miastem. 


—     122     — 

Cała  więc  rola  Jezuitów  w  tej  tragedyi,  ogranicza  się  do  orzeczenia 
akademickiego  o  treści  pisma,  do  nawrócenia  i  przygotowania  na  śmierć 
skazańca,  Gtównymi  motorami  byli  biskupi:  Brzostowski,  Andrzej  Załuski, 
Witwicki  i  prymas  Radziejowski,  do  których  przychyliła  się  opinia  sejmu 
i  narodu. 


ROZDZIAŁ  XIV. 
Dzieje  Jezuitów  za  królów  Sasów.  1697—1720. 


§.  54.  Król  szalbierz.  —  Dola  Polski  i  Jezuitów.  1697—1720. 

Sprawiedliwym  sądem  Bożym,  za  nieuszanowanie  zacnych  królów 
Wazów  i  Jana  III,  poniewieranie  nimi  i  dokuczanie  do  żywego,  iż  nic  dla 
rzpltej  zdziałać  nie  mogąc,  w  zwątpieniu  i  rozpaczy  prawie  umierali,  otrz}^- 
mała  Polska  króla  szalbierza,  Fryderyka  Augusta  II. 

Był  on  synem  młodszym  elektora  saskiego  Jerzego  III,  prz3^jaciela 
króla  Jana  III,  dzielnego  wojownika  przeciw  Francyi  i  Turkom,  zmarłego 
w  obozie  pod  Tybingą  12  września  1691  r.  Wnet  po  nim  (1694  r.)  poszedł 
do  grobu  starszy  syn,  następca,  Jerzy  IV,  bezdzietny.  Księciem  elektorem 
saskim  został  Fryderyk  August,  lat  24  wieku,  okazałej  postawy,  olbrzy- 
miej siły,  i  śmiały  wojownik,  ale  strategik  nieudolny.  Cechowała  go  liula- 
szczość,  rozrzutność  i  szalona  ambicya  dorównania  Ludwikowi  XIV  w  świe- 
tności dworu  i  sławie  rząd^nia,  przy  zupełnym  bi-aku  podstaw  moralnych. 
Myśl  starania  się  o  koronę  polską,  podał  mu  Jan  Jerzy  Przebendowski, 
kasztelan  chełmiński,  ożeniony  z  córką  pułkownika  Fleminga,  którą  po- 
znał, posłując  od  króla  Jana  do  Jerzego  III,  i  stąd  do  dworu  saskiego 
zbliżony. 

Fryderyk  August  został  obrany  królem  27  czerwca  1697  r.,  bo  przy- 
był na  »targ  o  polską  koronę«  ostatni,  ofiarował  najwięcej  i  płacił  go- 
tówką. Poparli  go  cesarz  Leopold  i  car  Piotr.  Wprzód  jednak  musiał  przy- 
jąć wiarę  katolicką.  Zajął  się  tem  krewny  jego,  Chrystyan  August,  sasko- 
zeizki  książę,  z  protestanta  gorliwy  katolik  1691  r.,  z  rycerza  biskup  ja- 
woryński  1693  roku,  i  po  kilkotygodniowej  nauce  religii,  przyjął  od  niego 
1  czerwca  wyznanie  katolickiej  wiary,  świadectwo  tego  aktu  przesłał  Fle- 
mingowi,  posłowi  saskiemu  na  elekcyę  do  Warszawy,  ten  zaś  okazał  je 
w  nocy  26  na  27  czerwca  sejmującej  szlachcie.  Biskup  Chrystyan  był  też 
pierwszym  teologiem  młodego  króla,  zostając  za  zgodą  Innocentego  XII 
przy  jego  boku  aż  do  jesieni  1699  r.,  ale  do  pomocy  pi*zywołał  w  sierpniu 
1697  roku  O.  Votę,  który  po  śmierci  króla  Jana,  wysługując  się  królowej 
wdowie  i  królewiczom,  w  ich  interesie  bawił  w  Warszawie.  Vota  już  hjl 
na  koronacyi  w  Krakowie  15  września  1697  r.,  jako  ^spowiednik,  jałmużnik 
i  doradca*  króla.  Wprawiał  go  do  praktyk  religijnych,  częstej  komunii  Św., 


—     123     - 

codziennej  msay  św.  nawet  w  podróży  i  na  polowaniu,  ale  na  awanturni- 
czą jego  politykę,  równie  jak  na  g-orszące  obyczaje  i  cynizm  w  życiu,  nie 
znalazł  lekarstwa. 

Król  wystąpił  odrazu  jako  wierny  syn,  wyznawca  i  obrońca  Ko- 
ścioła, wyprawił  27  września  1697  r.  do  Rzymu  nadzwyczajnego  posła  Je- 
rzego Dzieduszyckiego,  który  zostawał  w  zażyłości  z  jenerałem  zakonu 
Gonzales,  od  niego  ad  merita  Societatis  przyjęty.  W  porozumieniu  z  Wene- 
cyą,  Genuą,  książętami  włoskimi  i  cesarzem,  podjął  wojnę  turecką.  Katoli- 
kom w  wojsku  saskiem  dał  kapelanów  Jezuitów.  W  Saksonii,  licząc  się 
z  jej  protestanckiemi  uprzedzeniami,  przygotował  powoli  wszystko  do  na- 
dania obszernej  tolerancyi  katolikom.  W  Warszawie  i  Dreźnie  bywał  na 
wystawnycti,  z  muzyką  wyborną,  nabożeństwach.  Równocześnie  jednak, 
mając  młodą  żonę,  która  mu  do  Polski,  będąc  twardą  luterką,  nie  towa- 
rzyszyła, i  synka  Fryderyka,  oddawał  się  bez  sromu  miłostkom,  wikłając 
w  nie  pierwsze  damy  polskie,  jak  Urszula  z  Bokumów  Lubomirska.  Ró- 
wnocześnie prowadził  konszachty  z  Brandenburczj^kiem  Fryderykiem  III 
w  Johannisbergu  (3—7  czerwca  1698  r.)  i  z  carem  Piotrem  w  Rawie  (10  sier- 
pnia t.  r.),  obliczone  na  opresyę  rzpltej  i  jej  częściowy  rozbiór,  w  Polsce 
zaś  postępowanie  jego  z  prymasem  i  Kontystami,  z  Sapiehami  i  partyą 
Ogińskiego  i  t.  d.  nacechowane  było  obłudą  i  fałszem.  Konstytucye  i  pakta 
zaprzysiągł  chyba  na  to,  żeby  je  obchodzić  lub  łamać. 

Zrazu  sprzyjała  mu  fortuna.  Zbierał  owoce  30-letnich  walk  króla 
Jana  z  pohańcem;  bez  wojny,  uzyskał  na  Turcyi  nader  korzystny  pokój 
karłowicki  d.  26  stycznia  1699  r.,  przywracający  Polsce  Kamieniec,  Podole 
i  Ukrainę,  i  zabraniający  Tatarom  i  Woloszy  raz  na  zawsze  napadów  na 
Polskę.  Posłannictwo  jej:  być  przedmurzem  chrześcijaństwa,  zostało 
spełnione.  Z  odwiecznego  wroga,  Turcya  stała  się  sojusznicą  rzpltej.  Ruś, 
Podole,  Wołyń,  Ukraina,  bezpieczna  teraz  od  napadów,  zaludniły  się  po- 
woli koloniami  mazurskiemi,  porosły  w  wsie  i  miasteczka.  Jak  inne  za- 
kony, wrócili  Jezuici  do  Kamieńca  podolskiego,  z  którego  nawet  podczas 
okupacyi  tureckiej  nie  ustąpili  zupełnie,  do  Baru  i  Owrucza,  założyli  nowe 
domy  w  Winnicy,  Białejcerkwi  i  indziej. 

Nadzwyczajnemu  posłowi  do  Turcyi  po  ratyfikacyę  karłowickiego 
pokoju  1701  r.,  Rafałowi  Leszczyńskiemu,  wojewodzie  łęczyckiemu  z  Je- 
rzym Dzieduszyckim,  starostą  żydaczowskim  i  Adamem  Naramowskim,  ka- 
sztelanem szremskim,  towarzyszyli  dwaj  Jezuici,  jako  kapelanowie  posel- 
stwa; w  uroczystym  wjeździe  do  Stambułu  naznaczono  im  miejsce  tuż 
przed  w.  posłem.  Punkt  7  ratyfikowanego  przez  sułtana  pokoju,  zapewniał 
katolikom  zupełną  wolność  wyznania  w  miejscach,  gdzie  mają  kościoły, 
i  oddawał  ich  osoby  i  ważniejsze  sprawy  pod  opiekę  posła  polskiego 
u  Porty. 

Z  niesłychaną  lekkomyślnością,  zdradziecko,  rozpoczął  Fryderyk  Au- 
gust 1700  r.  »wojnę  północną*  z  Karolem  XII,  królem  Szwecyi,  która  za- 
mieniwszy się  1704  r.  w  wojnę  domową  i  wojnę  moskiewską,  trwała  lat  9, 
z  upokorzeniem,  bo  detronizacyą  króla,  wyniszczeniem  Saksonii  i  Polslci 
przez  kontrybucye,  przez  szwedzkie,  moskiewskie,  saskie,  polskie,  litew- 
skie, konfederackie  wojska  i  rabusiowskie  chorągwie  freikurów,  i  przez 
morowe  powietrze,  które  w  ślad  za  wojną,  od  1706—1714  r.  wyludniało  zu- 


—     124     — 

bożałe  miasta  i  wioski.  Nie  położyła  wojnie  końca  przegrana  Karola  XII 
pod  Połtawą;  nowe  trzeba  było  staczać  boje  aż  do  1717  r.,  aby  wypędzić 
z  g-ranic  wojska  saskie,  pod  których  osłoną  król  Fryderyk  urządzić  chciał 
z  Polski  dziedziczną  dla  siebie  monarchię.  I  jeszcze  nowe  boje,  aby  wy- 
przeć wojska  moskiewskie,  któremi  protektor  Polski,  car  Piotr,  umacniał 
swą  opiekę  nad  skołataną  wojnami  i  niezgodą  rzpltą.  Dopiero  więc  po  sej- 
mie niemym  1717  r.,  a  właściwie  po  ustąpieniu  Moskwy  z  g^ranic  polskich 
1720  r.,  zawitała  pierwsza  doba  »szczęśliwości  saskic^j*,  pokoju  i  dobrobytu, 
ale  też  i  rozpasania  się  anarchii  szlacheckiej. 

W  powszechnem  zubożeniu  i  ucisku  kraju,  najwięcej  ucierpieli  Je- 
zuici. Do  zwyczajnej  w  owe  czasy  srogości  wojny,  przyłączył  się  fanatyzm 
religijny.  Znęcał  się  nad  nimi  saski,  bardziej  jeszcze  szwedzki  żołnierz  pro- 
testancki, Karol  też  XII,  jako  protektor  protestantów,  pozwolił  dyssyden- 
tom  polskim  brać  odwet  na  katolikach,  więc  nękali  ich,  łupili,  szpiegowali 
i  donosili  wrogowi.  Szkody  w  domowej  wojnie  od  Sapieżyńców  i  Ogińsczy- 
ków  wyrządzone  Jezuitom  w  Iłłukszcie,  Dyneburg-u  i  Brunsbergu,  podcięty 
ich  dobrobyt  na  długie  lata,  a  to  był  początek  dopiero.  Kolegia  w  Kro- 
żach,  Wilnie,  Mińsku  i  Nowogródku  ucierpiały  od  Sasów  na  60.000  złp., 
ale  ojczysty  i  saski  żołnierz  zabierając  mienie,  oszczędzał  przynajmniej 
osoby  i  kościoły. 

Inaczej  było  z  Szwedami.  Karol  XII  według  swej  zasady  »wojna  ży- 
wić powinna  wojnę*,  nakładał  olbrzymie  kontrybucye  na  prowincye,  mia- 
sta, dwory  i  klasztory,  które  podkomendni  jego  wyciskali  bez  litości, 
a  nadto  komendanci  oddziałów,  nakładali  nowe  »na  racye  i  porcye«  (ży- 
wność dla  ludzi  i  koni)  i  dla  swej  kieszeni;  wołali  o  dostawj^  i  podwody, 
albo  płacić  je  kazali  w  dwójnasób.  Rozłożywszy  się  w  kolegium,  pod  pozo- 
rem szukania  depozytów  szlachty  tam  uki-ytych,  odbywali  rewizye  w  ce- 
lach, spiżarniach,  piwnicach,  w  kościele,  zakrystyi,  w  g^robowcach,  które 
zamieniały  się  w  rabunek.  Nie  znalazłszy  depozytu,  brano  służbę  i  sa- 
mychże  Jezuitów  w  śledztwo,  straszono  mękami,  bito,  poniewierano,  zamy- 
kano do  aresztu,  żądając  wykupu.  Tak  było  w  Wilnie,  Jarosławiu,  Kra- 
snymstawie,  Lwowie  i  t.  d.  Budynki  folwarczne,  zabrawszy  konie,  pozabi- 
jawszy bydło  na  żywność,  złupiwszy  szpichrze,  rozbierał  Szwed  na  opał. 
Broniącego  własności  zakonnej  księdza  prokuratora  lub  brata  ekonoma 
znieważał,  bił,  nieraz  poranił.  Ta  sama  rabusiowska  robota  po  chatach  wiej- 
skich; g'dy  już  nic  nie  było  do  brania,  bo  zrabował  przedtem  Sas  lub  pol- 
ski żołnierz,  bito  niemiłosiernie  chłopa,  czasem  jeg"o  żonę,  męczono  wkrę- 
caniem i^alców  w  kurek  sti-zelby,  aby  wskazali,  g'dzie  ukryty  grosz  jaki 
lub  trocha  żywności.  Więc  lud  uciekał  w  lasy,  błąkając  się  i  ginąc  z  g'łodu 
a  często  z  ręki  Szweda,  którj'  po  lasach  urządzał  obławę.  Bywało,  ledwo 
Szwed  odejdzie,  nadciągają  Sasi,  mistrze  w  rabunku,  bo  nie  była  to  po- 
rządna według  jakiejś  myśli  i  planu  wojna,  ale  goniony  taniec.  Za  Sasami 
przywlokła  się  polska  lub  litewska  chorągiew,  albo  wpadła  banda  freiku- 
rów.  Więc  nowe  rekwizycye,  krzyki,  wołania,  postrachy,  bicia. 

Ruś  i  Litwę  trapiła  w  sposób  jeszcze  dzikszy  Moskwa,  którą  sama 
rzplta,  za  sprawą  jednak  szalbierczego  króla,  traktatem  zaczepno-odpor- 
nym  30  sierpnia  1704  r.  w  granice  swe  sprowadziła  i  przez  lat  16  cierpieć 
musiała.   Dał  im  przecie  przykład  zdziczenia    sam   protektor   wolności  pol- 


—     125    — 

skich,  Piotr,  który  30  czerwca  st.  st.  1705  r.  w  katedralnej  cerkwi  św.  So- 
fii w  Połocku,  po  pijanemu  zamordował  własną  ręką  unickiego  Bazylia- 
nina, Teofana  Kolbieczyńskiego,  trzecli  00.  Kizikowskiego,  Zajkowskiego 
i  Krzyszewicza,  przez  noc  całą  okrutnie  męczonych,  nazajutrz,  a  więc  już 
wytrzeźwiony,  jednego  na  szubienicy  powiesić,  dwócłi  ściąć  kazał,  a  20  in- 
nycłi  wrzucić  do  więzień  połockiego  zamku,  dlatego  tylko,  że  hjli  unitami 
i  trzymać  icłi  tam  prawie  3  miesiące.  Cóż  dziwnego,  że  armia  jego  z  gru- 
bego ludu  i  barbarzyńskich  Kałmuków  i  Kozaków  złożona,  znaczyła  swój 
pochód  dziką  srogością,  grabieżą  i  mordami;  że  rozegnała  i  złupiła  bazy- 
liańskie  monastery,  uwięziła  unickiego  biskupa  łuckiego  Zabokrzyckiego 
i  łacińskiego  arcybiskupa  lwowskiego  Zielińskiego  i  zawlokła  do  Moskwy, 
gdzie  obydwaj  pomai-li,  że  ścigała  metropolitę  Eusi  Leona  Zaleskiego,  który 
schronił  się  na  Śląsk;  że  odchodząc,  uprowadziła  z  Białejrusi  tysiące 
ludu  unickiego  ruskiego  w  głąb  carstwa? 

Dla  Jezuitów  połockich  car  Piotr  okazał  się  uprzedzająco  grzecznym. 
Po  onym  mordzie  4  Bazylianów,  był  u  nich  z  wizytą,  pił  czarne  piwo 
z  ich  browaru,  przybył  nawet  ze  świtą  na  obiad  i  włożywszy  rektorski 
biret  na  swą  głowę,  wnosił  zdrowie  Klemensa  XI,  zapowiadając,  że  po  woj- 
nie złoży  mu  homagium  w  Rzymie.  W  Grodnie  bawiąc  czas  dłuższy,  od- 
wiedził kilkakrotnie  tamtejszych  Jezuitów,  był  nawet  z  królem  Augu- 
stem II  na  nabożeństwie  w  ich  kościele  i  klęczał  przed  najśw.  Sakramen- 
tem. Nuncyusza  Spadę  upewniał,  że  pi'zyjmie  legata  papiezkiego  z  hono- 
rami, posłom  od  głów  koronowanych  należnymi.  Ludzkim  się  też  okazał 
naczelny  wódz  Szeremetjew,  podkomendnych  zaś  jego  próbowali  zjednać 
sobie  przełożeni  domów,  jadłem,  napitkiem  i  »wziatką«,  aby  przecie  swym 
hordom  hulać  po  folwarkach  i  dobrach  bezkarnie  nie  pozwalali,  ale  nie  za- 
wsze się  to  udawało. 

Podczas  morowego  powietrza,  które  od  1704—1706  r.  grasowało  we 
Lwowie,  Jarosławiu,  Samborze;  od  1706  r.  w  Krakowie;  1707  r.  w  Warsza- 
wie i  na  Mazowszu,  w  Sandomierzu,  Piotrkowie;  1709  w  Poznaniu  i  Wiel- 
kopolsce, umarło  na  posłudze  zapowietrzonym  42  Jezuitów,  nie  licząc  tych, 
których  zabiła  zaraza  w  domu.  Gorzej  na  Litwie  i  Żmudzi,  bo  tam  wsku- 
tek spustoszenia  przez  różne  wojska,  zwłaszcza  przez  Kozaków  i  Kałmu- 
ków, zapanował  1709  roku  głód  tak  straszny,  że  ludzie  ludzi  zabijali,  aby 
zaspokoić  głód  ich  ciałem.  Więc  z  podwójną  silą  wybuchła  zaraza  1710  r. 
W  samem  Wilnie  umarło  na  nią  22.000  chrześcijan,  4.000  żydów.  Z  Jezui- 
tów, którzy  w  tem  i  innych  miastach  poświęcili  się  usłudze  zarażonj^h, 
legło  trupem  118  księży  i  braci.  Umierali  gęsto  także  świeccy  księża  i  za- 
konnicy. 


§.  55.  Nawrócenie  królewicza   Fryderyka  Augusta  i  jego  małżeństwo 
z  arcy księżną  Maryą  Józefą.  1697—1720. 

Szalbierczy  Fryderyk  August  jeszcze  1697  roku  przez  posła  swego 
Dzieduszyckiego  upewniał  papieża,  że  synka  jedynaka  Fryderyka  Augu- 
sta, wychowa  po  katolicku.  Nie  spieszył  z  tem,  bo  sprawę  nawrócenia  syna 
uważał  za  polityczny  środek  trzymania  papieża  w  szachu,  wyzyskania  jego 


—     126     — 

wpływu,  usług  dyplomatycznycti  i  pieniędzy,  jak  można  najdłużej.  Synelc 
pod  opielśą  bablii  Anny  Zofii  lisiężniczlii  duńsl^iej  i  matki  Krystyny  Eber- 
łiardyn}^,  margrabianłvi  brandenburslsiej,  gorliwycłi  protestantel^:,  wzrastał 
w  luteranizmie,  pomimo  częstycłi  upomnień  i  nalegań  Klemensa  Xr.  Gdy 
Icról  ufundował  w  Dreźnie  liaplicę  królewslią,  przerobioną  z  teatru  nadwor- 
nego, obsługiwana  przez  Jezuitów  i  ogłosił  dla  katoliliów  saskich  ed^^kt 
tolerac.yjny  1708  r.,  Klemens  nietylko  zamianował  O.  Votę  prefektem  apo- 
stolskim dla  Saksonii,  jak  tego  sobie  król  życzył,  ale  wysłał  do  Drezna 
1709  r.  legata  Hannibala  Albani,  dodawszy  mu  do  boku  jako  teologa.  Je- 
zuitę Jana  Salerno  z  markizów  neapolitańskich,  z  poufną  misyą  nawróce- 
nia królewicza.  Król  przyrzekł,  że  » skoro  uspokoją  się  sprawy  polskie, 
syna  sprowadzi  do  Polski  i  wychowa  po  katolicku*. 

Zapobiegając  temu  królowa  Krystyna,  naglona  przez  księżnę  Annę 
Zofię  i  dwory  protestanckie,  kazała  w  październiku  1710  roku  przystąpić 
14-letniemu  królewiczowi  publicznie  do  pierwszej  komunii  protestanckiej. 
Zabolało  to  papieża  i  zażądał  od  króla  d.  5  stycznia  1711  r.  nie  »słó\v  pię- 
knych i  8łodkich«,  ale  »prawdziwych  i  istotnych  czynów,  bo  mówią  po- 
wszechnie, że  z  obietnic  danych  papieżowi,  nic  sobie  nie  robisz*.  Król  tedy, 
za  radą  O.  Salerno,  zjechawszy  do  Drezna  1711  r.,  rozkazał  s\'nowi  udać 
się  w  swem  zastępstwie  na  wybór  nowego  cesarza  Karola  VI,  do  Frank- 
furtu, pod  opieką  wojewody  inflanckiego  Józefa  Kosa,  rzadkiej  prawości 
męża,  potem  bisk.  nominata  chełmińskiego,  dwóch  braci  Wilhelma  i  Eme- 
ryka  baronów  Hagen,  i  wiedeńskiego  Jezuity  O,  Koglera,  jako  sekretarza 
wojewody  Kosa;  reszta  królewiczowskiego  dworu  składała  się  z  protestan- 
tów. Po  koronacyi  cesarza,  królewicz  zwiedził  Wenecyę  i  tam  przepędził 
karnawał  1712  r.,  potem  czas  jakiś  mieszkał  w  Medyolanie.  Dworzan  i  słu- 
żbę luterską  odprawiono,  jako  niepotrzebną,  O.  Kogler  i  wojewoda  Kos 
prowadzili  królewicza  do  kościołów  na  nabożeństwa,  a  w  rozmowie  podsu- 
wali pojęcia  katolickie.  Nudziło  to  i  zrażało  królewicza,  który  dzięki  wy- 
chowaniu babki  i  matki,  był  wierzącym  protestantem,  odbierał  od  nich,  po- 
mimo, że  wszelka  korespondencya  przechodziła  przez  ręce  Kosa,  sekretne 
listy,  podtrzymujące  go  w  stałości  w  wierze,  a  nawet  jak  się  zdaje,  wie- 
dział o  spisku  protestanckich  dworów,  uknutym  podczas  elekcyi  w  Frank- 
furcie przez  posła  angielskiego  lorda  Peterborough,  w  celu  porwania  kró- 
lewicza i  wywiezienia  do  Anglii.  Plan  nie  udał  się,  królewicz  jednak  z  obu- 
rzeniem odpychał  samą  myśl  o  zmianie  religii. 

Tymczasem  cóż  się  dzieje?  Z  końcem  września  1712  roku  przj^bywa 
w  gościnę  do  królewicza  w  Medyolanie  O.  Salerno,  jako  poseł  królewski, 
oznajmia  mu,  że  jedną  z  arcyksiężniczek  austr3^ackich  otrzyma  w  małżeń- 
stwie, i  przez  to  po  najdłuższem  życiu  ojca,  osiągnąć  może  koronę  polską; 
atoli  jedno  i  drugie  zależne  od  nawrócenia  jego.  Zrozumiał  to  królewicz, 
argument  ten  podziałał  nań  skuteczniej,  niż  pobożne  rozmowy  O.  Koglera, 
kościoły  włoskie  i  nabożeństwa.  Układy  maryażowe  prowadził  od  kwietnia 
do  września  t.  r.  w  Wiedniu  tenże  O.  Salerno,  z  woli  króla  i  na  wyraźny 
i'0zkaz  Klemensa  XI,  spodziewającego  się  przez  ten  związek  nawrócenia 
całej  Saksonii. 

Nawrócenie  królewicza  szło  teraz  prędkiem  tępem.  Nie  w  Rzj^mie 
jednak,  jak  pierwotnie    zamierzano,   aby  nie  zwrócić    przed   czasem  uwagi 


—     127     — 

pi'otestanckich  dworów,  ale  w  Bolonii,  »po  22-dniowych  konferencyach  reli- 
g-ijnych  z  O.  Koglerem,  złożył  królewicz  27  listopada  1712  r.  w  prywatnej 
kaplicy  legata  bolońskiego  kardyn.  Cassano,  w  ręce  O.  Salerno  wyznanie 
wiary  katolickiej,  ale  secretissime,  w  tajemnicy,  uwiadomiwszy  tylko  listami 
króla,  papieża  i  cesarza*,  jak  donosił  Kos  królowi.  Poczem  wrócił  do  We- 
necyi. 

Upłynęło  8  lat,  zanim  królewicz  z  arcyksiężniczką  stanęli  u  ołtarza. 
Mogli  czekać,  byli  młodzi,  lat  16  i  13  wieku.  Wśród  intryg  protestanckich 
dworów,  rozruchów  w  Polsce  i  obawy  wojny  tureckiej,  król  wyzyskując 
potajemne  nawrócenie  syna,  domagał  się  w  styczniu  1713  r.  przez  O.  Sa- 
lerno od  papieża:  1)  bona  officia  u  cesarza,  w  sprawie  małżeństwa  i  u  króla 
francuskiego;  2)  wskrzeszenia  ligi  Św.,  i  pieniędzy  na  wojsko  i  fortyfika- 
cye  przeciw  Turkom. 

Królewicz  zaś  z  rozkazu  ojca,  opuściwszy  w  wrześniu  1713  r.  We- 
necyę,  udał  się,  zawsze  pod  opieką  Kosa  i  O.  Koglera,  do  Werony,  zimę 
spędził  w  Insbruku,  Augsburgu,  Dysseldorfie  i  Kolonii  u  kardynała  sa- 
skiego Chrystyana,  puścić  się  miał  na  wojaż  do  Belgii,  Holandyi  i  Francyi. 
Z  powodu  jednak  nowego  spisku  w  celu  porwania  królewicza  z  Kolonii 
i  wywiezienia  do  Szwecyi,  podążył  1714  r.  wprost  do  Paryża  i  Fontaine- 
bleau na  dwór  Ludwika  XIV,  który  przyjął  go  z  takiemi  oznakami  czci, 
sjakich  żaden  książę  krwi  nie  doznał  tu  przedtem«,  pozwolił  bawić  9  mie- 
sięcy w  stolicy,  odjeżdżającemu  ofiarował  szpadę  sadzoną  dyamentami,  war- 
tości 250.000  franków.  Królewicz  zwiedził  potem  przedniejsze  porty,  twier- 
dze i  miasta  francuskie,  zimę  spędził  w  Lyonie,  na  wiosnę  1716  r,  zamie- 
szkał znów  w  Wenecyi,  bez  celu,  oczekując  co  losy  przyniosą. 

Korzystał  z  tej  chwili  Klemens  XI,  i  wyprawił  O.  Salerno,  który  od 
1713  r.  zamieszkał  w  Rzymie,  jako  rektor  kolegium  niemieckiego  fgerma- 
nicum)  i  papiezki  egzaminator  biskupów,  w  charakterze  ablegata  swego  do 
królewicza,  aby  publiczne  wyznanie  wiary  uczynił  w  Rzymie;  do  króla 
i  cesarza,  aby  sprawę  małżeństwa  doprowadził  do  skutku. 

Dnia  6  maja  1716  r.  O.  Salerno  był  już  w  Wiedniu.  Po  kilkunasto - 
miesięcznych  zabiegach  jego  i  układach,  stanęło  na  tem,  że  królewicz  już 
jako  narzeczony  arcyksiężniczki,  uczj^ni  publiczne  wyznanie  wiary  w  Wie- 
dniu, warunki  i  dzień  ślubu  z  starszą  arcyksiężniczką  Maryą  Józefą,  ułożą 
się  później.  Uwiadomiony  o  tem  listem  cesarza  z  dnia  13  kwietnia  1717  r. 
papież,  wyprawił  drugiego  Jezuitę  O.  Ignacego  Guarini,  z  dziękczynnem 
brewe  do  królewicza.  Ten  dopiero  po  śmierci  babki,  Anny  Zofii,  d.  1  lipca 
1717  r.  na  zamku  Lichtenberg,  głównej  agitatorki  ze  strony  protestantów, 
opuścił  Wenecyę  i  stosownie  do  woli  cesarza,  3  października  t.  r.  stanął 
z  swym  nowym  ochmistrzem  hr.  Liitzenburgiem  (Kos  bowiem,  jako  biskup 
nominat  chełmiński  umarł  17  czerwca  t.  r.),  nowym  sekretarzem  O.  Guari- 
nim,  w  Wiedniu.  W  tydzień  potem  11  października  słuchał  w  zamkowej 
kaplicy  wobec  cesarza,  jego  rodziny  i  ministrów,  pierwszy  raz  publicznie 
mszy  Św.  odprawionej  przez  nuncyusza,  podczas  której  uczynił  wyznanie 
wiary  według  s\'mbolu  trydenckiego  i  przyjął  komornie  Św.  Tegoż  dnia 
Klemens  XI  w  alokucyi  na  tajnym  konsystorzu  kardynałów,  ogłosił  we- 
sołą nowinę  światu  katolickiemu,  wyraźnie  dodając,  że  królewicz  już  od 
5  lat  »wypełniał  obowiązki  l^atolickie,    słuchając   mszy  św.   i   komunikując 


—     128    — 

często*.  W  następną  niedzielę  Itrólewicz  z  swym  orszakiem  przybył  nasunie 
w  lvOŚcieIe  jezuickiem  w  Wiedniu  i  podczas  niej,  wobec  tłumu  pobożnych, 
komunikował  powtórnie.  Królowa  Krystyna  rozpaczliwym  listem,  który  dy- 
ktował ból  matki,  żarliwość  protestantki,  pożegnała  syna,  uważając  go  za 
8traconeg'o  na  wieki.  Stany  saskie,  zrazu  stawiły  się  hardo;  skarcił  ich  król 
ale  i  uspokoił  ^powtórną  asekuracyą,  daną  w  Dreźnie  5  maja  1718  r.,  pro- 
testanclciej  religii  w  swych  państwacli  według  artykułów  westfalskiego  po- 
koju*, zachowując  dla  siebie  i  następców  kaplice  królewskie  w  Lipsku 
i  Dreźnie,  które  od  1709  r.  obsługiwali  Jezuici. 

Tymczasem  układy  przedślubne  w  radzie  cesarskiej  wlokły  się  le- 
niwo, pomimo  zabiegów  O.  Salerno  i  marszałka  królewiczowskiego  dworu 
hr.  Lagnasco.  Dopiero  d.  26  lutego  1719  r.  cesarz,  a  28  t.  m.  kanclerz  Sin- 
zendorf,  oznajmił  królewiczowi  najw^^ższe  pozwolenie  na  ślub  z  starszą  ar- 
cyksiężniczką;  13  sierpnia  kontrakt  ślubny  zatwierdzony  przez  króla 
w  Dreźnie,  a  20  sierpnia  nuncyusz  wiedeński  pobłogosławił  śluby  małżeń- 
skie królewiczowskiej  pary.  Gody  Aveselne  trzechtygodniowe,  przy  nader 
nielicznym  udziale  panów  polskich,  odbyły  się  z  początkiem  września 
w  Dreźnie.  O.  Salerno,  mianowany  na  konsystorzu  tajnym  d.  29  listopada 
1719  r.  kardynałem,  na  trzykrotne  (1  lutego,  15  kwietnia,  30  lipca  1718  r.) 
prośby  liróla  a  wbrew  trzykrotnej  swojej  i  jenerała  zakonu  protestacyi.  Ce- 
remonia włożenia  biretu  odbyła  się  dnia  3  kwietnia  w  Warszawie,  bo  król 
»uważał  zasługi  O.  Salerny  równie  wielkie  dla  Polski  jak  dla  Saksonii*. 
Owoce  jednak  tych  zasług-  skąpe  bardzo,  Polska  nie  wybrnęła  z  anarchii, 
Saksonia  nie  została  katolicka. 


§.  56.  Tumult  toruński.  1724. 

Sejm  niemy  1717  r,  ukarał  dyssydentów  za  ich  sympatye  szwedzl^ie, 
»reasumcyą«  pi-aw  przeciwko  nim  w  latach  1632,  1648,  1668,  1674  na  g"e- 
neralnych  konfederacyach  uchwalonj^ch,  oraz  dekretów  przeciw  Gdańskowi 
i  miastom  pruskim,  za  ich  na  katolikach  popełnione  krzywdy  wydanych. 
Urażeni  tern  dyssydenci,  zanieśli  swe  grawamina  na  sejm  g-rodzieński 
1718  r.,  a  równocześnie  wyprawili  posłów,  Kurnatowskiego  do  Berlina,  Sit- 
kowskiego  do  Londynu,  wołając  o  dyplomatyczną  interwencyę,  a  g"dyby  ta 
nie  skutkowała,  o  wydanie  wojny  Polsce. 

Szczególnie  smutne  stosunki  zapanowały  w  Toruniu.  Miasto  zdobyli 
Szwedzi,  zburzyli  jego  warownie  i  wyniszczyli  kontrybucyami,  a  dwukro- 
tna zaraza  dokonała  spustoszenia.  » Przepełnione  więc  było  biedą  i  nędzą*, 
a  co  gorsza,  »całe  przesiąkło  niezgodą,  nienawiścią,  kłótniami,  zazdrością 
i  nieubłaganą  zaciętością...*  Przodował  tym  s warom  rajca,  od  1706  r.  bur- 
mistrz, Godfryd  Roesner;  napróżno  je  uciszyć  próbował  polski  pastor  Oloff 
i  vice-burmistrz  Zernecke.  Dolewała  oliwy  do  ognia,  gorliwość  Jezuitów 
i  ich  uczniów  w  nawracaniu  protestantów  z  grona  młodzieży  szkolnej 
i  przemysłowej,  zwłaszcza  zaś  broszurka  poznańskiego  Jezuity  Hannen- 
berga,  Demonsłratio  sepiicolUs,  dowodząca,  że  poza  Kościołem  katolickim  nie 
ma  praAvdziwych  ani  kapłanów  ani  sakramentów.  Tę  przełożywszy  1723  r. 
na  polski  i  niemiecki  język,  rozdawali  Jezuici  Torunianom  »ex  zelo  ku  ich 


—     129     — 

duszom*.  Oburzony  tern  magistrat,  wysłał  do  relstora  Czyżewskiego  sekre- 
tarza swego  Wedemeyera,  domagając  się  zaprzestania  książkowej  propa- 
gandy, »inaczej  niech  się  tumultu  Jezuici  spodziewają...  i  już  wtenczas  la- 
tał po  mieście  pogłos:  uderzmy  na  kolegium,  zburzmy  je,  wytnijmy  w  pień 
tych  złodziejów  synów  naszych,  i  głównych  naszych  wrogów*. 

Nic  lekceważyli  Jezuici  groźby,  swoich  studentów  trzymali  w  r}'- 
zach,  aby  swywolą  nie  podali  snąć  sposobności  do  rozruchów,  z  miastem 
starali  się  zachować  dobre  stosunki,  na  otwarcie  roku  szkolnego  we  wrze- 
śniu 1723/4  r.,  zaprosili  profesorów  i  uczniów  gimnazyum  luterskiego  i  ci 
przybyli,  i  cały  ten  rok  szkolny  przeszedł  spokojnie.  Dopiero  przy  wcze- 
śniejszem  »dla  kanikuły*  zamknięciu  roku,  w  połowie  lipca  1724  r.,  gdy 
młodzież  szkół  wyższych  rozjechała  się  już  do  domu,  za  dwa  dni  uczynić 
to  mieli  uczniowie  klas  niższych,  mała  iskra,  rzucona  w  nagromadzony 
materyał  palny,  buchnęła  płomieniem,  który  całą  Europę  północną  oświecił. 

Iskrą  tą  była  zaczepka  studencka.  Podczas  procesy  i  na  cmentarzu 
kościoła  Św.  Jana  16  lipca,  w  uroczystość  Matki  Boskiej  szkaplerznej,  uczeń 
jezuicki  Lisiecki,  widząc  stojących  za  murem  trzech  podrostków  z  handlu 
kupca  Jahrkego  z  nakrytą  głową,  poskoczył  ku  nim,  i  pozrzucał  kapelu- 
sze. Na  tern  się  na  razie  skończyło.  Ale  w  2  godziny  potem,  tenże  Lisiecki, 
spotkawszy  tych  samych  czy  innj-ch  dwóch  kupczyków  rozmawiających  na 
ulicy,  pchał  im  pod  nos  lawendę,  a  gdy  wąchać  nie  mieli  ochoty,  zmuszał 
ich  szturchańcami.  Zobaczywszy  to  kupiec  Dawid  Heyder,  ujął  się  za  kup- 
czykami, wnet  jednak  opadnięty  od  kolegów  Lisieckiego,  który  nań  i'zucił 
kamieniem,  jął  wołać  o  ratunek.  Przybiegli  mieszczanie  Lebahn  i  Deublin- 
ger,  a  wkrótce  patrol  straży  miejskiej.  Studentów  rozproszono,  Lisieckiego 
na  rozkaz  Heydera,  patrol  odprowadził  na  ratusz,  burmistrz  zamknął  go 
do  więzienia.  Studenci  domagali  się  uwolnienia  kolegi,  przyczem  przyszło 
do  nowej  bitki  między  nimi  a  rzeżnikiem  Karwiese  i  woźnym  Maciejew- 
skim, która  się  zakończyła  uwięzieniem  drugiego  studenta  Szydłowskiego. 
W  odwecie  jezuiccy  uczniowie  uwięzili  luterskiego  ucznia  Nagórnego  i  wy- 
dobywszy od  naiwnego  brata  furtyana  klucze,  osadzili  w  karceresie  szkol- 
nym. Był  to  poniedziałek,  »dzień  pijacki*  (Blaumontag),  nietrzeźwe  tłumy 
wytoczyły  się  z  szynków  na  cmentarz  kościelny  i  plac  przed  kolegium, 
przyłączyli  się  luterscy  uczniowie.  Uderzyli  na  nich  kamieniami  jezuiccy 
studenci,  ale  nadbiegła  milicya  miejska,  i  dawszy  do  nich  kilka  ślepych 
strzałów,  rozproszyła.  Na  huk  strzelby  wybiegł  z  kilku  Jezuitami  rektor 
Czyżewski,  który  o  uwięzieniu  Nagórnego  jeszcze  nie  wiedział,  i  studentów 
swoich  zapędził  do  klas  w  lewem  skrzydle  kolegium  umieszczonych. 

Należało  teraz,  aby  milicya  rozpędziła  tłum  i  uczniów  luterskich. 
Nie  uczyniono  tego,  owszem  z  rozkazu  Roesnera,  przybyła  straż  obywatel- 
ska i  razem  z  milicya,  zamiast  rozproszyć,  sasekurowała*  tłum,  na  wypa- 
dek ponownego  ataku  ze  strony  jezuickich  uczniów.  Ci  jęli  z  dachów 
i  okien  kamieniami  i  cegłą  rozganiać  tłumy,  wtenczas  milicya  dała  ognia 
do  okien  szkolnych,  a  tłum  zabrał  się  do  wyważenia  bramy  szkolnej. 
W  samą  porę  nadszedł  sekretarz  miejski  Wedemeyer,  z  żądaniem  do  re- 
ktora, żeby  puścił  wolno  Nagórnego,  bo  już  burmistrz  uwolnił  Lisieckiego 
i  Sz3'dłowskiego.    Stało  się  tak,   sekretarz   jednak   nie   wezwał   tłumów  do 

JEZUICI    W   POLSCE.  9 


--     130    — 

rozejścia,  chociaż  domagał  się  tego  stanowczo  rektor.  Zato  milicyi  liazano 
wrócić  do  koszar;  była  godzina  9  wieczór. 

Tłumowi  przykrzyło  się  stać  bezczynnie.  Mieszczanin  Tucłiel  poroz- 
dawał  pocłiodnie,  przy  ich  świetłe  tłum  wysadził  drzwi  gmachu  szkolnego, 
poburzył  piece,  połamał  stoły  i  ławki,  w  kaplicy  kongregacyjnej  porąbał 
ołtarz,  obraz  zaś  Najśw.  M.  P.,  równie  jak  inne  obrazy  Świętych,  poprze- 
cinawszy nożami,  wyniósł  na  ulicę  i  spalił  na  stosie,  tańcząc  wokoło  ognia 
i  wykrzykując:  »Kuraś  (kuraż,  odwagi)  Vivat  Maria,  brońże  się  teraz, 
wszak  ty  katolików  ratujesz*.  Kapitan  straży  miejskiej  Silber  próbował 
przeszli odzić  orgii,  na  próbie  się  skończyło.  Vice  burmistrz  Zernecke  wy- 
słał dwóch  ludzi  z  konewkami  wody,  aby  zagasili  ogień;  wyśmiano  ich 
i  odepchnięto,  a  tymczasem  część  tłumu  szerzyła  zniszczenie  w  budynku 
szkolnym,  dobierała  się  korytarzykiem  do  kolegium."  Więc  rektor  zażądał 
pomocy  od  kapitana  królewskiej  załogi  na  zamku  Waltera:  20  jego  żołnie- 
rzy oczyściło  szkołę  z  napastników.  Była  godzina  1072  w  nocy. 

Tłumów  otaczających  teraz  kolegium  samo,  nikt  nie  zawezwał  do 
rozejścia,  zmieniła  się  tylko  straż  obywatelska.  Ktoś  z  tłumu  słyszał  jęki 
z  poza  murów,  ktoś  inny  wołania:  »ratujcie  mnie«,  inni  twierdzili,  że 
w  kolegium  więziony  drugi  student  luterski.  Więc  dalejże  kamieniami 
i  cegłą  ciskać  do  okien  kolegium,  łamać  sztachety,  rąbać  i  Avyważać  furtę. 
Wtłoczywszy  się  do  kolegium,  część  rozlazła  się  po  sali  jadalnej,  kuchni 
i  spiżarniach,  niszcząc  co  się  złupić  nie  dało;  część  rzuciła  się  ku  celom 
zakonnym  i  domowej  kaplicy.  Porąbawszy  ołtarzyk,  poprzecinawszy  obrazy, 
dobierali  się  do  najśw.  sakramentu,  ale  nie  dopuścił  zniewagi  jeden  z  braci, 
zasłoniwszy  osobą  swoją  tebernaculum ;  odniósł  zato  sińce  i  rany.  I  znów 
żołnierze  zamkowi  wygnali  z  kolegium  burzycieli,  ale  ci,  zebrawszy  się 
przed  kolegium,  wołali  groźnie  o  W3'^danie  uwięzionego  wrzekomo  studenta 
luterskiego.  »Nie  było  go  i  nie  ma,  odparł  rektor,  wybierzcie  rewizorów, 
niech  przeszukają  kolegium*.  Przeszukali  i  oświadczyli  uroczyście,  że  wię- 
źnia nie  ma.  Wtenczas  dopiero  zjawił  się  burmistrz  Roesner,  kazał  rozejść 
się  do  domów,  a  oglądnąwszy  ruiny  budynku  szkolnego  i  kolegium,  »źle 
się  stało,  zawołał,  ale  jutro  rozmówię  się  z  ks.  rektorem,  żeby  było  dobrze*. 
Na  razie  zostawił  straże  »dla  bezpieczeństwa*  Jezuitów  i  wysłał  patrole  na 
miasto.  Była  północ. 


§.  57.  Krwawy  wyrok  toruński.  1724. 

Tumult  trwał  przeszło  7  godzin,  nosił  znamiona  potrójnej  »sprawy 
gardłowej*,  bo  zniewagi  Boskieg-o  Majestatu,  panującej  wiary  katolickiej, 
i  gwałtu  publicznego.  Ponieważ  podobne  zbrodnie  uchodziły  dotąd  miastom 
pruskim  bezkarnie,  więc  burmistrz  Roesner,  zaniechawszy  sądowych  do- 
chodzeń i  kar  na  burzycieli,  poprzestał  na  dobrowolnych  zeznaniach 
przed  deputatami  rady  miejskiej  »dla  informacyi*  28  osób,  któi'e  18  i  19 
lipca  wezwać  kazał  na  ratusz.  Widząc  tę  bezkarność  Jezuici  toruńscy,  spi- 
sali protokoły  z  naocznymi  świadkami  tumultu,  zachowując  przytem  wszel- 
kie przepisy  procedury  sądowej.  Na  tej  podstawie  zanieśli  do  sądu  królew- 
skiego assesorskiego  skargę   przeciw  »radzie  i  pospólstwu  Torunia*,   podpi- 


—     131     — 

saną  przez  rektora  Kazimierza  Czyżewskiego,  prefekta  szkóf  Marczewskiego 
i  dwóch  braci,  Marcina  Wolańskiego  i  Jakóba  Piotrowicza  jako  speciales 
delatores.  Równocześnie  obesłali  informacyjnymi  listami  senatorów  i  panów, 
oraz  sejmiki  przed  sejmem  październikowym  zwołane,  prosząc  o  wymiar 
sprawiedliwej  kary. 

Już  29  lipca  król  podpisał  pozwanie  rady  miejskiej  w  Toruniu  przed 
sądy  assesorskie  na  dzień  U  sierpnia.  Przerażeni  Torunianie,  rozrzucili  po 
Warszawie  i  na  sejmikach  rodzaj  memor^^alu:  Status  causae,  des  za  Thorn 
am  16  Juli  1724  vorgefaUenen  TumuUes.  Uczynili  to  samo  Jezuici  w  swej: 
(jrenuina  Ratiocinatio  circa  decretum  in  negotio  thorunensi.  Na  terminie  11  sier- 
pnia stanęli,  rezydent  toruński  Klossman,  rektor  Czyżewski  z  O.  Przanow- 
słvim.  Ponieważ  zeznania  ich  były  sprzeczne,  więc  sąd  assesorski  wyzna- 
czył komisyę  śledczą  z  23  senatorów  i  szlachty  złożoną;  z  tych  15  wybrał 
Toruń.  Ta,  ogłosiwszy  prezesem  swym  biskupa  kujawskiego  Krzysztofa 
Szembeka,  zjechała  na  miejsce  16  września,  w  asekuracyi  5  kompanii  ko- 
ronnego wojska,  które  rozłożyło  się  na  przedmieściach  Torunia.  Komendę 
nad  wojskiem  objął  Jerzy  Lubomirski  podkomorzy  koronny,  który  przyb}'! 
w  150  di-agonów  14  września,  i  kazał  sobie  oddać  klucze  miasta.  Do  14  pa- 
ździernika trwał}'^  dochodzenia,  bez  użycia  wszelako  tortur,  zakończone 
»dekretem  komisarskim*,  który  67  uwięzionych  osób  powierzył  miastu  do 
zatrzymania  w  areszcie  aż  do  wyroku  sądowego,  z  tych  zaś  15  osób  pole- 
cił odstawić  na  sąd  do  Warszawy.  Burmistrz,  vice-burmistrz,  sekretarz, 
rajce  Maisner  i  Zimmerman  i  burgrabia  Thomas,  lubo  obżałow^ani,  zosta- 
wieni jednak  na  prośbę  mieszczan,  na  wolnej  stopie. 

Sejm  warszawski  zajmował  się  od  2—10  października  żywo  sprawą 
toruńską,  żądał  aby  ją  sądzono  sądem  sejmowym,  ale  ponieważ  sąd  asse- 
sorski już  przeprowadził  śledztwo,  więc  zostawił  ją  przy  nim,  wydał  je- 
dnak 6  listopada  uchwałę,  ażeby  wyrok  assesorski  wykonany  był  najści- 
ślej pod  osłoną  wojska  rzpltej.  Jakoż  sąd  assesorski,  zwiększony  przybra- 
niem przez  kanclerza  Jana  Szembeka  sędziów  z  sejmu,  sądził  sprawę  to- 
ruńską od  26  października  i  wydał  dekret  podpisany  przez  króla  30  pa- 
ździernika, ogłoszony  16  listopada.  Skazywał  on  na  karę  śmierci  mieczem: 
burmistrza  Roesnera  » ponieważ  śledztwa  i  kary  za  tak  wielką  zbrodnię 
zaniedbał  i  otwarcie  sprzyjał  tumultowi* ;  yice-burmistrza  Zerneckego,  po- 
nieważ zamiast  uśmierzyć  tumult,  strzelać  kazał  milicyi  do  studentów; 
Heydera,  Mohaupta,  Hertla,  Hausa,  Krzysztofa  mularczyka,  Bekiera  guzi- 
karza,  Merza  i  Wąsa  szewców  »jako  rzeczywistych  napastników  na  cmen- 
tarz, szkoły,  kongregacye,-  i  kolegium  toruńskie  00.  Jezuitów,  czynnych 
burzycieli  i  głównych  sprawców  tumultu*.  Nadto  4  burzyciele,  bluźniercy 
i  obrazów  świętych  podpalacze:  Harwiese,  Schulz,  Haft  i  Gutbort,  miesz- 
czanie, skazani  na  odcięcie  prawej  ręki,  karę  miecza,  poćwiertowanie  zwłok 
i  spalenie  przez  kata  za  miastem.  Wszelako  wykonanie  tych  kar  zależało 
(według  starego  polskiego  prawa)  od  przysięgi  delatorów,  braci  jezuickich 
Piotrowicza  i  Wolańskiego,  lub  jednego  z  nich,  w  samosześć  t.  j.  z  sześciu 
świeckimi  świadkami,  jako  wymienione  w  dekrecie  zbrodnie  zostały  isto- 
tnie popełnione. 

Dekret  skazywał  dalej  na  lżejsze  kary  43  osób,  na  plagi  pod  pręgie- 
rzem 5  osób,  miasto  zas  Toruń    na   przyjęcie   katolików  (według   konsytu- 

9* 


-     132     — 

cyi  1638  r.)  do  połowy  rady,  urzędów,  cechów  i  milicyi  miejskiej,  a  dla 
wynagrodzenia  »dyshonoru  Bogu  i  Maryi«,  na  oddanie  00.  Bernardynom, 
których  w  Prusach  Franciszkanami  obserwantami  nazywano,  dawnego  ich 
kościoła  N.  M.  P.  i  klasztoru,  już  koło  1540  r.  na  zbór  i  szkołę  luterską 
zamienionego.  Jezuitom  wlvońcu  za  wyrządzone  szkody,  miasto  zapłaci 
34.600  zł.  pruskich.  W3'^konanie  dekretu  powierzone  komisyi  królewskiej 
z  20  osób,  z  wojewodą  chełmińskim  Rybińskim  na  czele,  która  przybycie 
swe  w  asystencyi  wojska,  zapowiedziała  Torunianom  na  d.  5  grudnia. 

Za  skazanymi,  zwłaszcza  Roesnerem  i  Zerneckem,  wstawiał  się  listem 
28  listopada)  zuchwale,  potem  przez  rezydenta  Schwerina,  król  pruski,  żą- 
dając skasowania  dekretu,  i  nowego  mieszanego  sądu.  Wzywał  też  (5  gru- 
dnia) królów  Anglii  i  Danii,  aby  razem  z  nim  » przeszkodzili  rozlewowi 
niewinnej  krwi  chrzęści jańskiej«.  Rezydent  gdański  Behne,  zamęczał  króla 
Augusta  prośbami,  nasłał  nań  rezydenta  carskiego,  którego  król  nie  cier- 
piał; nuncyusz  Santini  i  sami  Jezuici  wstawiali  się  u  króla  i  kanclerza 
o  ułaskawienie  burmistrza  i  vice-burmistrza.  Gdańsk  i  Toruń  w  kornych 
suplikach  błagały  króla  o  łaskę.  Wszystko  nadaremnie,  król  zasłaniał  się 
uchwałą  sejmu  z  d.  6  listopada,  która  » wiąże  mi  ręce«. 

Więc  nuncyusz  chwycił  się  innego  środka,  tylko  że  niepotrzebnie 
wygadał  się  z  nim  przed  podkomorzym  Lubomirskim.  Oto  z  początkiem 
grudnia  wysłał  przez  jednego  z  warszawskich  Jezuitów  list  do  rektora 
Czyżewskiego,  nie  z  rozkazem,  ale  z  prośbą  »... bardzo  usilnie  proszę  Wie- 
lebność  Waszą,  ażeby  swoich  (braci  delatorów)  zmusił  i  przykazał  im,  iżby 
względem  tych  dwóch  mężów  (Roesnera  i  Zerneckego)  od  wszelkiej  akcyi 
się  wstrzymali*.  Wieść  o  wrzekomej  inhibicyi  nuncyusza  rozpuścił  w  To- 
runiu sam  Lubomirski,  który  z  wojskiem  wszedł  tam  3  grudnia  i  zapro- 
wadził stan  oblężenia.  Cieszyli  się  dyssydenci,  szemrała  głośno  szlachta, 
grożąc  Jezuitom,  że  skoro  w  tym  głównym  punkcie  ustąpią,  to  wykonania 
innych  punktów  niech  się  nie  spodziewają.  Ale  właśnie  o  wykonanie  tych 
innych  punktów,  prosił  usilnie  nuncyusz  Lubomirskiego  w  drugim  liście, 
przez  tegoż  warszawskiego  Jezuitę  do  niego  wysłanym.  Tymczasem  co  się 
dzieje?  Poseł  nuncj^usza  z  obydwoma  listami,  przybył  do  Torunia,  będą- 
cego już  w  mocy  Lubomirskiego,  i  na  jego  rozkaz  wprost  od  bram)^  wpro- 
wadzony został  do  niego.  Wiedząc  od  nuncyusza  o  liście  do  rektora,  za- 
trzymał Lubomirski  obydwa  listy,  i  dopiero  po  wykonaniu  wyroku,  dorę- 
czył list  nuncyusza  rektorowi. 

Ten  ustępując  zdaniu  teologów,  których  się  radził,  i  naleganiom 
oburzonej  na  nuncyusza  szlachty,  polecił  bratu  Wolańskiemu,  złożyć  w  sa- 
mosześć  przysięgę  na  wszystkich  obżałowanych,  według  podwójnej  roty 
w  dekrecie  wyrażonej,  d.  5  grudnia  o  godz.  4  w  sali  sądowej,  zaraz  jednak 
prosił  sędziów  o  darowanie  życia  burmistrzom,  byle  katolikami  zostali, 
owszem  pod  tym  warunkiem  gotów  wszystkim  darować,  zapomnieć  krzy- 
wdy. Korzystał  z  tego,  po  długich  wahaniach  się,  jeden  Zernecke,  któremu 
na  prośby  żony  i  szlachty  chełmińskiej,  komisya  przedłużyła  termin  wy- 
roku do  9  grudnia,  a  król  przysłał  tymczasem  ułaskawienie.  Na  9  innych 
wykonano  krwawy  wyrok  7  grudnia;  burmistrz  ścięty  o  4  rano  w  dzie- 
dzińcu ratusza,  i  uczczony  wspaniałym  pogrzebem;  reszta  między  9  a  11 
rano   egzekwowana  przez  pijanego  kata,   na   rynku   otoczonym  wojskiem. 


—     133     — 

Tegoż  dnia  wieczorem   komisya  wykonawcza,    oddała    przy  nader  licznem 
zebraniu  kleru  i  ludu,  kościół  Panny  Maryi  00.  Bernardjmom. 

Niesłychana  w  Polsce  sui-owość  toruńskiego  dekretu  i  jego  wykona- 
nia, thornisches  Blułbad  przez  protestantów  nazwana,  miała  swą  przyczynę 
nie  w  fanatyzmie  Jezuitów  i  Polski,  ale  w  szalbierczym  cłiarak terze  króla 
Augusta.  Cticiał  on  Polski  dziedzicznej  dla  siebie,  potem  dla  syna,  gotów 
na  uszczuplenie  jej  granic  i  w  tym  celu  układał  plany  rozbioru  z  królem 
pruskim  1710  r.,  z  carem  Piotrem  1714  r.,  i  znów  z  królem  pruskim  1721  r.; 
ale  ci  mili  sąsiedzi  woleli  mieć  cala  Polskę  anarchiczną,  bezsilną,  niż 
umniejszoną,  lecz  silną  dziedzicznością  tronu  i  rządem.  Więc  po  tylu  da- 
remnych próbach,  powitał  August  sprawę  toruńską  jako  środek  do  swego 
celu.  Rozumiał,  i  utwierdzali  go  w  tem  ministrowie  sascy  Fleming  i  Man- 
teuffel, że  krwawy  wyrok  na  Torunian,  poruszy  protestanckie  dwory  do 
interwencyi  dyplomatycznej,  a  może  nawet  zbrojnej.  Wtenczas  on  wykaże 
im  bezsilność  swą  królewską  wobec  anarchicznej  konstytucyi  Polski,  niech 
mu  dopomogą  do  odzyskania  »starej«  władzy  króla  i  senatu,  a  zobaczą,  że 
przywróci  protestantom,  tak  srodze  gnębionym  w  fanatycznej  rzpltej, 
prawa  z  XVI  wieku  i  zupełną  wolność.  Stało  się  to,  czego  pragnął.  Przez 
kilka  miesięcy  Prusy,  Anglia,  Szwecya,  Dania,  a  nawet  Rosya,  zarzucały 
grożnemi  notami  króla,  Polskę,  cesarza  Karola,  powołując  się  na  pokój 
oliwski,  grożąc  armią  50.000  ludzi,  aż  tu  śmierć  cara  Piotra  dnia  8  lutego 
1725  r.,  który  jeden,  acz  z  innych  pobudek,  gotów  był  w.ystąpić  zbrojno, 
rozbiła  w  puch  sztuczne  groźby  i  nadzieje.  Jezuitom  pozostało  tylko 
odium,  nienawiść  spotęgowana  protestanckiego  świata,  objawiająca  się  w  stu 
kilku  pismach  współczesnych,  pokutująca  jeszcze  dzisiaj  w  rozprawach 
uczonych  i  mowach  parlamentarnych. 


§.  58.  Czasy  >szczęśHwości  saskiej.  1717—1764. 

Doba  szczęśliwości  saskiej  (1717—1764  r.)  ujęta  w  szlacheckie  przy- 
słowie: »za  króla  Sasa,  jedz,  pij  i  popuszczaj  pasa«,  a  politycznego  unice- 
stwienia rzpltej,  przerwaną  została  sukcesyjną  wojną  polską  1731 — 1736  r. 
Konfederaci  dzikowscy,  partyzanci  Sasa  i  wojska  saskie,  a  nadewszystko 
Kozacy  jenerała  Lascy,  a  potem  Miinnicha,  forytujący  Fryderyka  Augu- 
sta III  wbrew  woli  narodu  na  tron  polski,  żywiąc  się  własnym  przemy- 
słem, lub  wybierając  żołd  na  racye  i  porcye,  i  nakładając  kontrybucye  za 
ssprzyjanie  partyi  przeciwnej*,  złupili  do  szczętu  kolegia  i  domy  jezuickie, 
zwłaszcza  na  Litwie  i  Bialejrusi,  skąd  pod  pozorem  rewindykowania  zbie- 
gów, Moskwa  uprowadziła  do  300.000  ludu,  wiele  poddanych  jezuickich, 
a  za  korzyści  ciągnione  z  nich  przez  szereg  lat,  płacić  sobie  kazała  po 
80  rubli  od  chaty,  Niedość  grabieży;  Kozacy  znieważali  Jezuitów,  bili,  wię- 
zili, aby  ukryte  skarby  wskazali.  O.  Aleksego  Łady  żeńskiego,  Rosya- 
nina,  nawróconego  w  akademii  wileńskiej,  na  rozkaz  Mtinnicha,  porwano 
w  nocy  1735  r.  z  kolegium  na  Śnipiszkach  w  Wilnie  i  w  kajdanach  odwie- 
ziono do  Petersburga.  Tu  »pod  kijami*  namawiano  do  powrotu  do  prawo- 
sławia, więziono  lat  kilka,  skazano  1747  r.  do  rot  aresztanckich  w  Sybir, 
i  tam  on  r.  1756,  lub  wkrótce  potem,  męczeńskiego  dokonał  żywota. 


-     134     - 

Kolegium  gdańskie  w  Schotlandzie,  ucierpiawszy  wiele  od  kul  oblę- 
żonych Gdańszczan,  i  rezydującej  w  niem  Moskwy,  służyło  w  lipcu  1734  r. 
za  więzienie  biskupom  i  panom  polskim  z  partyi  Leszczyńskiego,  których 
po  kapitulacyi  miasta,  1  lipca,  Milnnich  zabrał  do  niewoli.  UniknąM^szy  jej 
szczęśliwie  wczesną  ucieczką  król  Stanisław,  schronił  się  do  Królewca, 
a  z  nim  150—200  najznaczniejszych  z  jego  adherentów,  i  dopiero  5  maja 
1736  r ,  jako  król  i  książę  lotaryński,  opuścił  gościnne  miasto.  Przez  dwa 
tedy  blizko  lata.  Jezuici  królewieccy  nieśli  duchowną  pomoc  poniewolnym 
emigrantom,  byli  spowiednikami  króla,  któr}^  na  swój  dwór  w  Luneville 
przywołał  na  ten  urząd,  dla  siebie  i  króloAvej,  00,  Sebastyana  Ubermano- 
wicza  i  Jana  Radomińskiego. 

Dzięki  obcej  przemocy,  osiadł  na  tronie  polskim  Fryderyk  Au- 
gust III,  leniwy  z  natury  i  miernych  zdolności,  a  bez  wykształcenia  poli- 
tycznego, król  niedołężny.  Jezuici  niemieccy  i  włoscy  wychowali  go  na 
króla  pobożnego,  i  co  na  owe  czasy  rzecz  rzadka,  na  króla  uczciwych  oby- 
czajów i  przykładnego  w  domowem  życiu;  tego  tylko  żądali  od  nich  pa- 
pieże i  August  II.  Edukacyą  zaś  naukowo- polityczną,  kierował  sam  król 
August  II  przez  wybranych  od  siebie  ochmistrzów,  i  za  nią  nie  odpo- 
wiadają Jezuici.  Na  dworze  nowego  króla,  uważano  ich  zrazu  za  zwolenni- 
ków  Leszczyńskiego,  trwało  to  krótko.  Dwór  zresztą,  przebywał  najczę- 
ściej w  Dreźnie,  tylko  ostatnich  lat  7,  dla  okupacyi  Saksonii  przez  Fryde- 
ryka II,  w  Warszawie,  a  z  nim  O.  Guarini  i  niemieccy  Jezuici,  spowiednicy 
królewskiej  pary  i  pedagogowie  królewiczów.  Do  polityki  się  nie  mieszali, 
wzbraniały  im  tego  surowe  upomnienia  jenerała  Retza  25  lutego  1738  r., 
ponawiane  przez  prowincyałów.  Wiadomo  też,  że  na  dworze  Augusta  III, 
oprócz  uległości  dla  Wiednia  i  Petersburga,  nie  uprawiano  polityki, 
a  w  rzpltej  prowadzili  ją  od  1744  i*.  na  własną  rękę,  nie  pytając  Jezuitów, 
Potoccy  i  Czartoryscy. 

Gorsze  złe  groziło  Jezuitom;  narodowe  wady  saskich  czasów,  pijań- 
stwo, nieuctwo  i  pieniactwo.  Od  pierwszej  ochroniła  ich  czujność  jenera- 
łów, wizytatorów  jeneralnych,  Ignacego  Diertinsa  1688—1694  r.,  Reinholda 
Gerta*  (w  Koronie  tylko)  1715 — 1719  r.,  i  prowincyałów,  i  zakonna  cnota. 
Upicie  się  w  domu  karane  było  pierwszy  raz  publiczną  pokutą  i  rekolek- 
cyami;  powtórzone,  wydaleniem  z  zakonu;  upicie  się  poza  domem,  karano 
odrazu  dymisyą.  Nawet  na  umiarkowane  użycie  trunku  jako  lekarstwa, 
a  także  kawy,  herbaty,  tabaki,  uważanych  wtenczas  za  i-zecz  zbytku  wiel- 
kopańskiego,  potrzebne  było  pozwolenie  prowincyała.  To  też  w  żadnym 
pamiętniku  XVIII  wieku,  nie  doczytasz  się  o  Jezuicie  pijanym.  Do  stołu 
podawano  piwo,  czasem  miód,  na  większe  uroczystości  wino,  jak  w  uczci- 
wych domach  bywa. 

Nieuctwa  u  Jezuitów  nie  znalazłeś,  ale  poziom  naukowy  ich  szkół 
obniżył  się  w  dobie  saskiej  znacznie,  wzrosła  zato  swywola  studencka, 
która  pomimo  surowych  rozporządzeń  nuncyusza  Santini  1722  r.,  dokuczała 
mocno  nietylko  żydom  i  mieszczaństwu,  ale  szlachcie,  ba  nawet  deputatom 
trybunalskim.  Nie  ukrywali  upadku  nauk  i  szkół  jenerałowie  zakonu,  ale 
przyczynę  upatrywali  w  niedokładnem  zachowaniu  jezuickiego  systemu 
nauk  i  wołali:  stać  wiernie  przy  Eatio  studiorum.  Przyczyny  jednak  były 
inne:    przekwit    klasycyzmu,   napuszysty  florydacyzm  w  mowie,   jaskrawe 


—     135     — 

barocco  w  budowie  i  ogólny  od  połowy  XVII  w.  upadek  nauk  na  Zacho- 
dzie, w  katolickich  zarówno  jak  protestanckich  państwach,  nie  wyjmując 
Anglii,  który  się  i  Polsce  udzielał;  słowiańskie  lenistwo  duchowe  i  ta  oko- 
liczność, że  w  Polsce  rodowe  stosunki,  protekcja  pańska,  wreszcie  popu- 
larność i  zaufanie  u  braci  szlachty,  dawały  stanowisko,  godność  i  urzędy, 
do  których  gdzieindziej  nauką  i  pracą  dochodzić  trzeba  było.  Więc  prze- 
ciętny szlachcic  kończy!  szkoły  na  retoryce,  rzadki  słuchał  filozofii,  mate- 
matyki i  fizyki  i  to  po  łacinie,  w  skromnym  zakresie.  Historyi,  literatur 
obcych  i  swojej,  szerszych  nauk  przyrodniczych,  nie  pielęgnowali  Jezuici, 
a  właśnie  temi  należało  odświeżyć  i  wzmocnić  stary  system  nauczania;  no- 
wsze też  teorye  filozofii  potępiając  z  góry  jako  »nowe  sekty«,  zabić  chcieli 
milczeniem,  zamiast  poddać  je  krytyce  i  przyjąć  co  w  nich  dobrego.  Wy- 
przedzili ich  w  tem  Pijarzy  i  zyskali  odrazu  wzięcie  i  sławę.  Więc  Jezuici 
zerwali  się  do  naśladowania  ich  i  wkrótce  przewyższyli  liczbą  uczo- 
nych matematyków  i  przj-rodników,  mnogością  konwiktów,  bogactwem 
obserwatoryów  astronomicznych  i  gabinetów  fizykalnych.  Inni  odznaczyli 
się  znajomością  historyi,  wymową  i  niepospolitą  erudycyą,  a  naukę  swą 
przekazali  w  księgach  i  rozprawach  uczonych  potomności.  Inni  jeszcze  pu- 
ścili się  na  pole  publicystyki  polskiej. 

Z  ulepszeniem  nauk  w  szkołach,  przycichła  nieco  swywola  szkolna, 
na  którą  narzekano  powszechnie.  Skarżył  się  np.  wojewoda  ruski  August 
Czartoryski  w  ostrym  liście  4  stycznia  1733  r.  do  lwowskiego  rektora  Lu- 
dera,  butę  uczniów  przypisując  winie  ich  mistrzów.  Zapomniał  snąć,  że  za 
przykładem  starszych  idą  młodsi;  otóż  w  dobie  saskiej,  swywola  podpitej 
szlachty,  nietylko  na  jarmarkach  i  prywatnych  zjazdach,  ale  na  sejmikach 
i  sejmach,  na  sądach  nawet  i  trybunałach,  przebrała  wszelką  miarę.  Od 
niej  to  uczyli  się  swywolić  studenci,  pomimo  surowej  karności  szkolnej, 
przyprawionej  chłostą  i  wydaleniem  z  szkół. 

Pieniactwu  niepodobna  było  się  obronić,  chyba  z  wielką  szkodą  ma- 
jątku i  sławy.  Podczas  wojen  kozackich,  moskiewskich  i  szwedzkich  za 
Jana  Kazimierza  i  częstych  do  1700  r.  napadów  tatarskich,  równie  jak  pod- 
czas wojny  północnej,  poszło  z  dymem,  poniszczało  wiele  familijnych  i  pu- 
blicznych dokumentów.  Ratowali  je  wcześnie  Jezuici,  ale  nie  wiedząc  o  tem 
sąsiedzi,  lub  spadkobiercy  ich  fundatorów  i  dobrodziejów,  zajeżdżali  ich 
.role,  wsie  całe,  odmawiali  wypłaty  legatów,  albo  do  dóbr,  będących  w  po- 
siadaniu kolegiów  i  domów,  rościli  sobie  prawa.  Stąd  setki  sporów  grani- 
cznych i  spadkowych  i  drugie  setki  skarg  o  zajazdy.  Próbowali  je  usunąć 
Jezuici  »komplanacyą«;  nie  zawsze  się  to  udawało,  często  dla  zawiłości 
sprawy  udać  nie  mogło,  stąd  każde  kolegium  większe  utrzymywało  swego 
Pater  Procurator  causarum,  rzecznika  sądowego,  a  prokuratorowie  prowin- 
cji polskiej  i  litewskiej  mieszkali  stale  w  Warszawie  i  w  miastach,  w  któ- 
rych odbywała  się  kadencj^a  trybunału.  Wikłała  spraw-'  możność  ustawi- 
cznych rekursów  i  sądzenia  tej  samej  sprawy  w  różnych  forach.  Przegra- 
wszy proces  w  sądzie  ziemskim,  szedł  z  nim  adwersarz  do  grodu;  gdy 
i  tam  nie  wygrał,  do  trybunału;  stamtąd  jeszcze  mógł  pójść  do  królew- 
skiego sądu  assesorskiego,  a  w  końcu  relacyjnego,  któremu  król  pre- 
zyduje. 


—     136     — 

W  sporach  o  dobra  i  legaty  duchowne,  stały  jeszcze  otworem  sądy 
konsystorskie  i  nuncyatury.  Przy  znanej  przewrotności  palestrantów  sądo- 
wych i  sprzedajności  świadków,  gotowych  przysięgać  na  zawołanie  więcej 
dającego,  włokły  się  procesy  latami  i  lat  dziesiątkami,  i  pochłonąwszy 
znaczne  sumy  po  obojej  stronie,  kończyły  się  najczęściej  »komplanacyą«, 
a  to  dlatego,  że  gdy  sąd  czy  trybunał  wydał  wreszcie  wyrok,  to  wykonanie  jego 
zostawiał  stronie  wygrywającej.  Stąd  w  sprawach  majątkowych  konieczność 
zajazdów,  do  których  uciekali  się  nieraz  i  Jezuici.  Na  zajazd  odpowiadał 
przeciwnik  gwałtowniejszym  zajazdem,  albo  wytaczał  nowy  proces  i  tak 
bez  końca.  Procesowali  się  Jezuici  także  z  niektóremi  miastami,  jak  np. 
z  Krakowem  1747  r.  o  prawo  propinacyi  piwa,  z  Krosnem  1762  r.  o  bru- 
dną wodę  w  fosach  miejskich,  podmywającą  fundamenta  kolegium;  ale  że 
sprawy  miejskie  toczyły  się  w  sądach  królewskich,  więc  je  zazwyczaj 
i  dość  prędko  wygrywali.  Zresztą  jenerałowie  zakonu  upominali,  aby  uni- 
kając procesów,  choćby  ze  stratą,  usuwali  spory  ugodą. 

Ciekawsze  to,  że  Jezuici  weszli  w  spór  między  sobą,  a  co  już  było 
rzeczą  smutną  i  naganną,  że  przez  wiek  prawie  cały  procesowali  się  z  Pi- 
jarami o  szkoły  w  sądach  biskupich  i  nuncyatury,  w  królewskich  i  papie- 
skich, a  przytem  odnowili  stary  spór  z  krakowską  alma  mater  o  akademię 
we  Lwowie,  który  przegrali  z  ujmą  swej  sławy. 


ROZDZIAŁ  XV. 
Nowe  spory  i  procesy  szkolne.  1661  —  1765. 


§.  59.  spór  o  domicilum  warszawskie.  1661—1721. 

W  podziale  prowincyi  1608  r.  na  koronną  czyli  polską  i  litewską, 
Mazowsze  z  Warszawą  (ocellus  EegniJ  dostało  się  prowincyi  litewskiej,  z  słu- 
sznem  niezadowoleniem  wielu  panów  koronnych  i  Jezuitów,  którzy  mając 
liczne  sprawy  w  stolicy  Królestwa,  mieszkać  musieli  komorą  u  litewskich 
Ojców.  Więc  na  kongregacyach  prowincyalnych  1611,  1615,  1622,  1650  r. 
prosili  jenerałów,  aby  oddano  Warszawę  prowincyi  polskiej,  ale  napróżno. 
Dogadzając  ich  potrzebie,  podarowała  1661  r.  Izabela  z  Tęczyńskich  Opa- 
lińska, z  mężem  Łukaszem  (młodszym),  marszałkiem  w.  k.  dworek  daniło- 
wiczowski  na  przedmieściu  krakowskiem  z  ogrodem  i  gruntem,  odziedzi- 
czony po  ciotce  swej  Zofii  z  Tęczyńskich  Daniłowiczowej,  prowincyi  ko- 
ronnej na  własność.  Prowincyał  Marcin  Olszewski  prz}^ łączył  ów  dworek 
pod  nazwą  terragium  varsaviense,  do  najbliższego  kolegium  w  Rawie.  Rektor 
rawski  Stanisław  Mniszek,  poparty  przez  króla  i  panów  polskich,  starał  się 
u  jenerała  Goswina  Nikel  o  przemianę  dworku  na  dom  zakonny.  Odmówił 
jenerał,  bo  dwóch  domów  należących  do  dwóch  różnych  pi-owincyi,  w  je- 
dnem  mieście  być  nie  może,  a  naglony  przez  Litwinów,  kazał  się  wynieść 


—     137     — 

księdzu  i  bratu,  którzy  dla  opieki  nad  nową  posiadłością  w  dworku  mie- 
szkali, i  wrócić  do  Rawy. 

Korzystali  z  tego  sąsiedzi  Adam  i  Franciszek  Szalapscy,  i  zająwszy 
trzecią  część  gruntu,  postawili  dom  i  stajnię,  a  zagrożeni  pi'ocesem  od  re- 
ktora rawskiego,  odprzedali  kasztelanowi  inowrocławskiemu  Franciszkowi 
Grzybowskiemu,  któremu  sąd  wójtowski  1701  r.  przyznał  budynki,  grunt 
zaś  oddać  kazał  Jezuitom.  Wtenczas  jenerał  Gonzales  pozwolił  kilku  raw- 
skim Jezuitom  stale  zamieszkać  w  terragium.  Bronili  i  tego  litewscy  Jezuici, 
więc  koronni,  po  śmierci  jenerała  Gonzalesa  r.  1705,  wnieśli  do  nowego  je- 
nerała Tamburini  i  XV  jeneralnej  kongregacyi  prośbę  o  zatwierdzenie  po- 
zwolenia, danego  przez  jego  poprzednika.  Jenerał  wyznaczył  z  łona  kon- 
gregacyi komisy ę,  która  orzekła:  polscy  Jezuici,  niech  odprzedadzą  terra- 
gium Ojcom  litewskim,  ci  zaś  niech  przyjmą  z  miłością  gościnną  polskich, 
gdy  do  Warszawy  w  swych  sprawach  przybędą.  W  tym  sensie  wydał  roz- 
kazy jenerał  10  kwietnia  1706  r.  Dla  różnych  prawnych  kruczków  i  wy- 
raźnej woli  testatorki,  aby  dworek  przy  koronnej  prowincyi  pozostał,  sprze- 
daż nie  była  moźebną,  więc  pomimo  oporu  Litwinów,  ks.  prokurator  pro- 
wincyi polskiej,  oraz  jeden  ksiądz  i  brat  z  kolegium  rawskiego,  dla  prowa- 
dzenia gospodarstwa,  mieszkali  stale  w  terragium.  Aliści  1718  roku  biskup 
warmiński  Teodor  Potocki,  postanowił  wybudować  tu  Jezuitom  koronnym 
kościół  Św.  Krzyża  z  domem  mieszkalnym,  nazwanym  domicilium  Yarsa- 
viense.  Wtenczas  wizytator  jeneralny  Gert,  przedłożył  jenerałowi  wai'unki 
umowy  między  prowincyami  obydwoma,  którą  podpisali  dnia  18  czerwca 
1721  r.  w  Warszawie,  prowincyałowie,  litewski  Sawicki  i  polski  Szczaniecki. 

Domicilium,  w  którem  mieszkało  tylko  3  księży  z  bratem,  nie  pi'ze- 
szkadzało  w  niczem  szkołom  i  pracom  kościelnym  Jezuitów  kolegium  war- 
szawskiego, a  było  ulubionem  miejscem  prymasa  Potockiego,  gdy  dla 
spraw  publicznych  do  stolicy  przybywał.  W  kościółku  też  św.  Krzyża, 
oprócz  'mszy  św.  i  spowiedzi,  nie  odprawiano  nabożeństw  większych,  nie 
mówiono  kazań.  Długoletni  spór  polegał  na  nieporozumieniu;  koronni  do- 
praszali  się  o  domicilium,  o  dom  mieszkalny,  a  litewscy,  w  mniemaniu,  że 
chcą  mieć  kolegium  lub  rezydencyę,  odmawiali  im  tego. 


§.  60.  Spory  z  Pijarami  o  szkoły  w  Warszawie  i  Piotrkowie. 

1665-1755. 

00.  Pijarzy,  wygnani  wojną  szwedzką  z  cesarzem  1642  r.  z  Czech, 
Moraw  i  Śląska,  znaleźli  przytułek  w  Polsce,  i  na  mocy  przywileju  Wła- 
dysława IV,  a  z  fundac3'i  starosty  spiskiego,  wojewody  krakowskiego  Sta- 
nisława Lubomirskiego,  otworzyli  w  wrześniu  1643  r.  szkoły  w  Podolińcu, 
wnet  potem  szkółkę  elementarną  w  Warszawie.  Tę  za  przywilejem  Jana 
Kazimierza  23  lipca  1665  r.,  postanowili  zamienić  na  szkołę  wyższą  z  reto- 
ryką, filozofią,  teologią  i  egzegezą.  Jezuici  mieli  w  Warszawie  od  1598  r. 
rezydencyę,  zamienioną  1608  r.  na  dom  profesów,  do  którego  zamierzali 
pi-zyłączyć  kolegium  ze  szkołami,  ale  dla  kozacko-moskiewskiej  i  szwedz- 
kiej wojny,  zwlekali  z  projektem,  dopiero  gd}'  Pijarzy  otworzyli  wyższe 
szkoły,  postarali  się  u  króla  Michała  o  przywilej  26  grudnia  1671  r.  i  o  po- 


—    138    — 

Zwolenie  biskupa  poznańskiego  Stefana  Wierzbowskiego,  na  kolegium 
z  szkołami.  Protestowali  Pijarzy  w  nuncjaturze,  zasłaniając  się  przywile- 
jem exclusionis,  którego  ani  od  papieża,  ani  od  króla  nie  mieli.  Reprotesto- 
wali  Jezuici,  spór  przenieśli  do  Rzymu  i  wygrali  go,  a  nuncyusz  nakazał 
1673  r.  milczenie  Pijai*om  i  ich  obrońcy,  kanonikowi  Markiewiczowi,  któ- 
rego paszkwil  łaciński  »Różnice  zdań  co  do  szkół  jezuickich*,  spalony  na 
rynku  przez  kata. 

W  stolicy  państwa,  dwie  szkoły  mogł^'  swobodnie  istnieć  i  rozwijać 
się;  niestety,  trwał  między  niemi  antagonizm,  pojmując}^  świetność  za- 
kładu w  liczbie  uczniów,  w  okazałości  popisów,  w  junactwie  i  swywoli. 
Między  uczniami  obojej  szkoły,  pijarczykami  i  jezuiczj^kami,  przychodziło 
do  zwad  i  krwawych  bitek,  stąd  procesy  w  kur.yi  biskupiej  i  nuncyaturze, 
jak  np.  1680  r.;  nastawała  zgoda,  gdy  wspólnemi  siłami  urządzali  burdy 
studenckie  jak  1683  i  1749  r.  Odmawianie  uczniów,  dysputy  szkolne  z  teo- 
logii i  filozofii,  otwarcie  jezuickiej  drukarni,  dostarczały  materyału  do  no- 
wych nieporozumień  i  waśni  samychźe  mistrzów.  Nuncyusz  Santini  upo- 
rządkował 1716  r.  przyjmowanie  uczniów  do  szkół,  a  1723  r.  rozłożył  dy- 
sputy szkolne  tak,  aby  nie  wchodziły  sobie  w  drogę,  i  zaprowadził  filadel- 
fię  między  zakonami  warszawskimi,  która  polegała  na  tem,  że  w  miłej 
zgodzie,  na  dyaputj',  celebry  i  uroczj^stości  zakonne,  wzajemnie  się  zapra- 
szały. Pomimo  to.  Pijarzy  wytoczyli  Jezuitom  proces  o  drukarnię  w  nun- 
cyaturze 1716  r.  i  drugi  1735  r.  w  Rzymie,  zakończony  ostatecznie  w  asse- 
soryi  królewskiej  wygraną  Jezuitów.  Roku  1751  założyli  oni  na  wzór  pi- 
jarskiego,  konwikt  szlachecki,  który  nawet  zasłynął  doborem  profesorów 
i  uczniów  i  rozmaitością  przedmiotów  szkolnych. 

Zawziętsze  nierównie  i  wprost  gorszące,  były  spory  szkolne  w  Piotr- 
kowie. Już  1658  r.  prosili  Jezuici  polscy  jenerała  Goswina  Nikel  o  pozwo- 
lenie otwarcia  kolegium  i  szkół  w  trybunalskiem  mieście  Piotrkowie.  Dla 
niedostatecznej  fundacyi  jenerał  odmówił.  Uprzedzili  ich  tedy  Pijarzy  i  na 
mocy  przywileju  administratora  archidyecezyi  gnieźnieńskiej,  Konstantego 
Lipskiego,  dnia  6  lipca  1674  r.,  otwarli  w  Piotrkowie  szkołę  dla  kilkunastu 
uczniów.  Wtenczas  Jezuici  postarali  się  o  konstytucyę  sejmu  grodzieńskiego 
1678  r.,  pozwalającą  im  na  założenie  kolegium  i  szkół  w  Piotrkowie.  Na 
razie  urządzili  rezydencyjkę  z  kaplicą,  bo  pieniędzy  nie  mieli,  szkoły  zaś 
otworzyli  dopiero  1706  r.,  fortelem  i  przy  pomocy  sławnego  partyzanta 
Adama  Śmigielskiego,  ich  niegdyś  ucznia. 

Już  przeciw  osiedleniu  się  Jezuitów,  protestowały  piotrkowskie  kla- 
sztory Dominikanów,  Bernardynów  i  Franciszkanów;  Pijai'zy  zaś  uzyskali 
1682  r.  laudum  miejskie  i  dekret  króla  Jana  1683  r.  i  takiż  dekret  prymasa 
kardynała  Radziejowskiego  1691  v.,  przeciw  przyszłym  szkołom  jezuickim. 
Po  ich  otwarciu,  zdobyli  na  Auguście  II  dekret  inhibicyjny,  ale  szkoły 
były  już  otwarte,  sprawa  oparła  się  o  nuncyusza.  Od  jego  przychylnego 
dla  Jezuitów  wyroku,  apelowali  Pijarze'  do  Roty  rzymskiej.  Ta  rozkazała 
20  lipca  1707  r.  Jezuitom  zamknąć  szkoły.  Oni  proszą  o  dełacyę  na  60  dni, 
tymczasem  nowy  nuncyusz  Julian  Piazza,  kryjący  się  przed  Szwedami 
w  Opawie,  nie  wykonał  dekretu  Roty,  ale  Jezuitów  i  Pijarów  i  ich  szkoły 
:2awezwał  do  zgodv. 


—     139    — 

Wtenczas  Pijarzy  chwycili  się  taktyki  almae  matris:  burdami  i  sz}-- 
kanami  swych  studentów,  zmusić  chcieli  Jezuitów  do  zwinięcia  szkól, 
a  pokątnie  obrabiali  szlachtę,  aby  domagała  się  na  sejmikach  i  sejmie 
zamknięcia  tych  szkól.  Jakoż  od  1707 — 1714  r.,  pomimo  wojny  i  zarazy, 
powtarzały  się  zaczepki,  napaście,  bitki  krwawe  pijarczyków,  do  których 
mieszali  się  młodzi  palestranci  i  pisarze  trybunalscy,  służba  panów  depu- 
tatów i  ich  nadworni  żołnierze,  na  uczniów  jezuickich,  a  w  ślad  za  tem, 
szły  skargi  do  nuncyusza,  szukanie  patronów  na  dworze  króla  i  w  jego 
radzie,  między  deputatami  trybunału  i  w  sejmiku  sieradzkim. 

Na  prośbę  Pijarów,  król  wydaje  przeciw  szkołom  jezuickim  drugi 
dekret  inhibicyjny  1710  r.,  a  nuncyusz  okłada  ich  cenzurami,  za  wytocze- 
nie sprawy  duchownej  przed  forum  świeckie.  Gdy  to  nie  skutkowało,  Pi- 
jarzy rekurują  do  Rzymu.  Jezuici  tymczasem  otrzymują  od  prymasa  Sta- 
nisława Szembeka  i  nuncyusza  Benedykta  Odeschalchi  pozwolenie  na  swoje 
szkoły  1712  roku,  przeciw  którym  król  wydaje  trzeci  dekret  inhibicyjny 
1713  r. 

Nowa,  krwawa  bitka  8  grudnia  t.  r.,  w  której  dwóch  jezuiczyków 
rannych,  trzech  pijarczyków  postrzelonych,  skłoniła  nuncyusza  Grimaldi 
do  wydania  30  lipca  1714  r.  zakazu  wszystkim  studentom,  noszenia  broni 
i  surowych  kar  na  sprawców  i  uczestników  bitel^  i  rozruchów.  Zaniechali 
ich  przez  lat  kilka  studenci,  ale  zato  obydwa  obozy  uderzały  zgodnie  na 
żydów,  albo  zaczepieni,  w  odwecie,  na  palestrantów,  służbę  i  żołnierzy  pa- 
nów deputatów  trybunalskich,  a  r.  1740  zburzj^li  bożnicę.  Pijarzy  też,  za- 
wsze nieradzi  Jezuitom,  zawiązali  1722  r.  przeciw  nim  filadelfię  trzech 
piotrkowskich  klasztorów,  którą  nie  bez  trudu  rozwiązał  nuncyusz  Santini 
w  Warszawie.  Dopiero  1755  r.,  gdy  przezacny  ks.  Dobrodziejski  objął  re- 
ktorstwo  Pijarów  w  Piotrkowie,  zapanowała  miła,  budująca  zgoda  mię- 
dzy mistrzami  i  uczniami  obojej  szkoły  i  trwała  aż  do  kasaty  Jezuitów 
1773  roku. 


§.  61.  Nowe  spory  o  szkoły  w  Wilnie  i  Lwowie.  1722—1773. 

Tej  pobłażliwości,  której  Jezuici  dla  siebie  żądali  od  Pijarów  w  Piotr 
kowie,  nie  mieli  dla  nich  w  Wilnie.  Wychodząc  z  zasady,  że  akademia  ich 
zrównana  z  alma  mater  w  przywilejach,  posiada  nie  pisane,  ale  zwyczajowe 
jus  exelusionis,  monopol  nauczania,  nie  dopuścili  Pijarów  do  szkół  w  Wil- 
nie, a  spór  ten  dwóch  zakonów  i  przebieg  jego,  jest  dziwnie  podobny  do 
sporu  Jezuitów  z  abna  mater  o  szkoły  krakowskie. 

W  Wilnie  osiedlili  się  Pijarzy  1723  roku;  z  fundacyi  Antoniego  Sa- 
piehy założyli  konwikt  szlachecki  1724  r. ;  wbrew  zakazowi  (z  obawy  stu- 
denckich zwad  i  bitek)  wojewody  wileńskiego  i  hetmana  w.  1.  Ludwika 
Pocieja,  Jezuitów  protektora,  otwarli  szkoły  publiczne,  otrzymawszy  na  nie 
przywilej  Augusta  II  1726  r.  Jezuici  19  grudnia  t.  r.  uzyskali  drugi  przy- 
wilej króla,  zatwierdzający  prawa  akademii  wileńskiej  na  równi  z  krakow- 
ską »nawet  co  do  wyłączności  nauczania*  i  polecający  Pijarom  zamknąć 
swe  szkoły.  Równocześnie  1727  r.  zaskarżyli  Pijarów  w  Rzymie  o  naduży- 
cie przywilejów  papiezkich,  które  się  odnoszą  do  początkowych  szkół,  bez- 


—     140    — 

płatnych  i  dla  ubogiej  dzisLtwy,  nie  zaś  do  szkół  wyższycłi  i  Iłonwilłtów 
szlacłiecliicłi.  Ale  po  kilkoletnim  procesie,  Klemens  Xn  orzekł  d.  13  kwie- 
tnia 1731  r.,  że  Pijarzy  »obowiązani«  są  do  nauczania  w  szkołach  ubogich, 
» wolno  im  jednak «  otwierać  kolegia,  seminarya  i  konwikty.  Napróżno  Je- 
zuici wystąpili,  jak  niegdyś  przeciw  nim  alma  mater,  z  swojem  jus  exclu- 
sionis.  Rzym  nie  znalazł  go  w  tekście  przywileju  króla  Batorego,  odrzucił 
ich  apelacyę  i  zatwierdził  dnia  30  czerwca  1733  r.  wyższe  szkoły  pijarskie 
w  Wilnie. 

Wtenczas  Jezuici  przenieśli  sprawę,  jak  to  uczyniła  z  nimi  1638  r. 
alma  mater,  do  sądów  królewskich.  Ponieważ  niezależnie  od  dekretów  rzym- 
skich i  przed  nimi,  August  II,  przyznawszy  akademii  wileńskiej  jus  exclu- 
sionis,  zamknąć  kazał  Pijarom  szkoły,  a  oni  tego  nie  uczynili,  więc  Je- 
zuici, przeczekawszy  burzliwe  czasy  bezkrólewia  i  wojny  sukcesyjnej,  wnie- 
śli 1737  r.  prośbę  do  Augusta  III,  aby  przez  instygatora  kor.  Burzyńskiego, 
wykonał  dekret  ojcowski.  Jakoż  król  zawezwał  Pijarów  przed  sąd  assesor- 
ski  na  27  marca  1738  r.,  a  gdy  się  za  radą  O.  Stanisława  Konarskiego,  na 
termin  nie  stawili,  zasądził  ich  zaocznie  na  zamknięcie  jakichkolwiek  szkół 
w  Wilnie.  Pijarzy  szkół  nie  zamknęli,  otwarli  konwikt,  wdali  się  podczas 
sejmu  1738  r.  w  polemikę  broszurową  z  Burzyńskim,  Jezuitów  zaś  zaskar- 
żyli w  Rzymie,  że  zakończoną  tam  sprawę,  wznawiają  przed  forum  świe- 
ckiem. Wtenczas  Jezuici  ponowili  prośbę  u  króla,  aby  marcowy  wyrok 
assesoryi  wykonać  rozkazał.  Ale  Pijai'zy,  znów  za  radą  Konarskiego,  zam- 
knęli 1741  r.  drzwi  swego  domu  przed  wykonawczą  komisyą  królewską 
i  udali  się  pod  opiekę  nuncyusza  Serbelloni.  Ten  jednak,  mając  już  wska- 
zówki z  Rzymu,  przywołał  Konarskiego,  i  przez  niego  rozkazał  prowin- 
cyałowi  i  Pijarom  wileńskim,  zamknąć  w  15  dniach  szkoły,  w  przeciwnym 
razie  rzuci  interdykt  na  ich  kościół,  złoży  z  urzędu  przełożonych,  uwięzić 
każe  profesorów.  Radzi  nie  radzi  zamknęli  Pijarzy  w  wilię  Zielonych  Świąt 
20  maja  1741  r.  szkoły,  ale  nie  konwikt,  lubo  w  nim  było  dwóch  tylko 
uczniów,  bo  tak  radził  Konarski. 

O  ten  konwikt,  do  którego  uczęszczali  także  eksterniści,  toczył  się 
proces  w  assesoryi,  z  uprzykrzeniem  wszystkich,  lat  jeszcze  12.  Dopiero  za 
wdaniem  się  książąt  Radziwiłłów,  Michała,  Stanisława  i  Karola,  stanęła 
w  Nieświeżu,  między  rektorem  akademii  wileńskiej  Jurahą  a  prowincya- 
łem  pijarskim  Trzeszkowskim  ugoda,  mocą  której  Pijarzy  zrzekają  się  raz 
na  zawsze  szkół  publicznych  w  Wilnie,  akademia  zaś  pozwala  im  mieć 
prywatny  konwikt  na  24  uczniów  i  6  ubogich.  Ugodę  tę  przyjął  sąd  asse- 
sorski  i  jako  swój  wj-rok  ogłosił  8  października  1753  r.  ku  zadowoleniu 
wszystkich. 


§.  62.  Spór  lwowskich  Jezuitów  z  Pijarami  o  konwikt,  z  alma  mater 
o  akademię  lwowską.  1747—1764. 

Już  1725  r.  próbowali  Pijarzy  osiedlić  się  we  Lwowie,  otworzyć,  je- 
żeli nie  szkoły  publiczne,  to  prywatny  konwikt  szlachecki.  Zapobiegli 
i  temu  Jezuici.  Jak  r.  1725  arcybiskup  Jan  Skarbek,  tak  1745—1749  roku, 
gdy  Pijarzy  znaleźli  w  sufraganie  lwowskim  Samuelu  Głowińskim,  funda- 


—     141    — 

torą,  w  przełożonej  zaś  PP.  Sakramentek,  Zofii  Cetnerównej,  opiekunkę, 
arcybiskup  Mikołaj  Wyżycki,  zabronił  im  osiedlenia  się  wewnątrz  lub  ze- 
wnątrz murów  miasta. 

Pijarzy  za  radą  Konarskiego,  udali  się  do  króla,  i  uzyskali  przywi- 
lej 14  listopada  1748  r.  na  konwikt  lwowski  dla  18  uczniów.  Arcybiskup 
odrzucił  przywilej,  jako  ob  malam  informationem  et  óbreptitie  obtentum  i  trwał 
przy  swym  zakazie.  Zato  uzyskali  Pijarzy  w  Rzymie,  list  Benedykta  XIV 
z  d.  21  lutego  1749  r.,  nakazujący  arcybiskupowi  użyczyć  pozwolenia  Pi- 
jarom na  rzeczony  konAvikt.  Ale  Wyżycki,  z  starostą  lwowskim  marszał- 
kiem w.  k.  Jerzym  Mniszcłiem,  przedłożyli  papieżowi  trudności  miejscowe, 
jak  ciasnota  miasta,  obawa  rozruchów  studenckich;  Jezuici  zaś,  aby  kon- 
wikt Pijarów  zbytecznym  we  Lwowie  uczynić,  otworzyli  1749  r.  konwikt 
szlachecki  przy  ulicy  Ruskiej,  w  domu  Glowera,  zakupionym  jeszcze  1725  r. 
jedynie  dlatego,  aby  go  Pijarzy  nie  nabyli.  Papież  jednak  domagał  się 
przez  nuncyusza  pozwolenia  od  arcybiskupa.  Wyżycki  nie  ustąpił,  zasła- 
niając się  prawem  kanonicznem  i  soborem  trydenckim,  listami  wielu  ma- 
gnatów przeciwnych  konwiktowi  pijarskiemu,  i  gotowością  króla  odwoła- 
nia swego  przywileju,  dodał  jednak,  że  jeżeli  papież  sam  raczy  wydać  roz- 
kaz otwarcia  pijarskieg'o  konwiktu,  to  on  podda  mu  się  najuleglej.  Jakoż 
Benedykt  XIV  brewem  24  maja  1750  r.,  dał  tyle  upragnione  pozwolenie 
Pijarom,  a  Wyżycki  wystawił  im  konsens  1751  r. 

Gdy  się  ta  sprawa  traktowała  w  Rzymie,  wyszedł  za  staraniem  ar- 
cybiskupa i  Jezuitów  dekret  sądu  assesorskiego  z  d.  1  marca  1750  r.,  po- 
zywający Pijarów  i  Głowińskiego  do  oddania  królewskieg^o  przywileju 
z  r.  1748,  jako  nieważneg^o  i  zabraniający  Pijarom  nowej  fundacyi.  Ale  ci 
za  radą  Konarskiego,  budowę  kolegium  prowadzili  dalej,  a  Głowiński  spo- 
rządził formalny  akt  fundacyjna'  17  lipca  1756  r.  Wtenczas  wytoczyli  Je- 
zuici, nowy  proces  Pijarom  w  assesoryi  o  nieprawne,  z  szkodą  szkół  ich 
i  konwiktu,  otwarcie  kolegium,  ci  zaś  w  odwecie  zaskarżyli  Jezuitów,  że 
wbrew  przywilejom  Stolicy  św.  przeszkadzają  im  w  otwarciu  kolegium. 
Assesorya  przyznała  21  stycznia  1758  r.  Pijarom  prawo  otwarcia  prywat- 
nego konwiktu,  byle  wystawili  rewers,  jako  szkół  publicznych  we  Lwowie 
nigdy  nie  otworzą.  Aby  temu  skutecznie  zapobiedz,  postanowił  rektor 
lwowski  O.  Wereszczaka,  na  mocy  przywileju  Jana  Kazimierza  1661  roku, 
który  nigdy  skasowany  nie  był,  oraz  nowego  przywileju  Augusta  III,  dnia 
18  kwietnia  1758  r.  i  buli  erekcyjnej  Klemensa  XIII  d,  24  marca  1759  r., 
które  zabiegami  swymi  uzyskał,  zamienić  wyższe  szkoły  lwowskie  na  aka- 
demię, i  na  mocy  jej  prawa  exclusionis,  zmusić  Pijarów  do  zamknięcia  na- 
wet konwiktu.  Dla  przygotowania  zaś  opinii  publicznej,  rozrzucił  gęsto 
w  lecie  1759  roku  »Dyskurs  dwóch  ziemianów,  z  okazyi  bulli  od  Ojca  Św. 
Klemensa  XIII  na  lwowską  akademię*,  w  którym  zapatrywania  prawne  Je- 
zuitów na  tę  kwestyę  rozwija,  a  zarzuty  almae  matris,  spokojnej  poddaje 
krytyce. 

Alma  małer  jednak,  podniosła  krzj^k  protestu  i  uzyskała  przez  swych 
delegatów  u  króla,  zawieszenie  przywileju  kwietniowego,  pozwolenie  na 
nowy  proces  przeciw  Jezuitom  i  dwa  inhibicyjne  dekreta  19  lipca  i  18  wrze- 
śnia 1759  r.,  zabraniające  im  podczas  trwania  procesu  otwarcia  akademii, 
nadawania   stopni    i   prowadzenia   budowy  nowego   pawilonu.    Dwaj  kate- 


—     142     — 

dralni  kanonicy  lwowscy',  Opejdowicz  i  Leon  Sierakowski,  zaprotestowali 
10  września  1759  r.  w  aktach  kapitulnych  przeciw  jezuickiej  akademii  we 
Lwowie;  uczyniła  to  samo,  najprzód  10  września  szlachta  wołyńska  i  czer- 
nichowska, potem  10  listopada  krakowska,  22  listopada  oświęcimska  i  Za- 
torska. Wprawdzie  Jezuici  postarali  się  o  reprotestacyę  121  szlachty  wo- 
łyńskiej 10  listopada  i  14  szlachty  bieckiej  w  marcu  1760  r.,  ale  na  mało 
się  to  przydało.  Prymas  bowiem  Władysław  Łubieński,  biskup  krakowski 
Sołtyk,  liczni  senatorowie  stanęli,  uproszeni  przez  nią,  w  obronie  almae 
matris,  ona  zaś  przygotowała  lwowskiej  akademii  cios  »w  kuryi  kamery 
apostolskiej*  uzj^skawszy  monitorium,  zabraniające  Jezuitom  pod  karą  su- 
spensy i  ekskomuniki,  otwarcia  akademii  lwowskiej. 

Ale  śmiałego  animuszu  rektor  Wereszczaka,  nie  troszcząc  się  o  de- 
krety, inhibicye  i  protesty,  via  facti  idąc,  przeznaczył  dzień  11  grudnia 
1759  r.  na  uroczyste  otwarcie  akademii  lwowskiej,  i  po  solennem  nabożeń- 
stwie, podczas  którego  nie  obeszło  się  bez  protestu  almae  matris  i  wyrzu- 
cenia z  kościoła  protestującego  akademika  Jankiewicza,  promował  w  auli 
szkolnej,  wobec  episkopatu  i  kleru  3  obi'ządków  i  obywatelstwa  lwowskiego, 
6  studentów,  między  nimi  poetę  Franciszka  Karpińskiego,  do  doktoratu  fi- 
lozofii i  bakalaureatu  z  teologii,  i  odtąd  corocznie  powtarzały  się  promo- 
cye  do  stopni  akademickich  aż  do  1764  r.,  w  którym  ich  zaniechano,  ale 
nazwa  akademii  pozostała  aż  do  kasaty  1773  r. 

O.  Wereszczaka  zwyciężył,  ale  oburzył  przeciw  Jezuitom  prymasa 
i  biskupów  wszystkich,  krom  lwowskiego  arcybiskupa  Wacława  Sierakow- 
skiego, iż  ci  promocyi  lwowskich  nie  uznali  i  klerowi  swemu  starać  się 
o  nie  zabronili.  Oburzył  biskupie  kapituły  koronne,  prawie  wszystkie,  iż 
te  z  wyż  wspomnianemi  województwami  zawiązawszy  filadelfię  przeciw 
Jezuitom,  zarzuciły  protestami  grody  i  uchwaliły  nie  uznać  promocyi 
lwowskich  i  nie  przyjmować  do  swego  grona,  do  prałatur  i  innych  godno- 
ści, promowanych  we  Lwowie  kandydatów.  I  to  powszechne  rozjątrzenie 
umysłów,  spotęgowane  polemiką  broszurową,  równie  liczną  jak  za  króla 
Zygmunta  III,  acz  mniej  zgryźliwą,  z  której  wcale  poważną  jest  obrona 
Propugnałio  jurium  ze  strony  almae  matris,  wywołane  zostało  wtenczas, 
kiedy  zakon  prześladowany  ciężko  i  wygnany  (1759  r.)  z  Portugalii,  a  za- 
nosiło się  na  to  samo  we  Francyi  i  innych  państwach  burbońskich,  Byłoż 
to  roztropne?  Słusznie  przyganiał  rektorowi  Wereszczace  zacny  i  Jezuitom 
życzliwy  prymas  Łubieński,  pisząc  24  października  1760  r.  do  arcybiskupa 
lwowskiego  Sierakowskiego.  » Jeżeli  zaś  kied}^  to  w  tym  czasie  właśnie 
niedogodnym  propter  Societatem,  przystałoby  collegio  leopoliensi  via  facti  aka- 
demii swojej  nie  utrzymywać,  zachowując  się  raczej  w  granicach  skro- 
mności*. 

Tymczasem  assesorya  królewska  badała  prawa  i  przywileje  almae 
matris,  jej  córki,  akademii  zamojskiej  i  » mniemanej*  akademii  lwowskiej. 
Ostateczna  rozprawa  trwała  od  10—24  lipca  1761  r.  i  skończyło  się  odesła- 
niem sporu  do  sądów  relacyjnych,  którym  król  przewodniczy.  Ale  znęka- 
nemu wiekiem,  śmiercią  żony,  zajazdem  Saksonii,  grożącą  wojną  domową 
dwóch  partyi  w  Polsce  królowi,  nie  pilno  było  spór  akademicki  rozstrzy- 
gać; umarł,  zanim  do  tego  się  zabrał,  na  paraliż  w  Dreźnie  5  października 
1763  r.  Sejm  konwokacyjny  w  maju  1764  r.,  zatwierdzając  przywileje  aka- 


—     143    — 

clemii,  ignorował  lwowską,  istniała  ona  via  facti  dalej,    ale  promocyi  zanie- 
chała, a  Pijarom  nie  zdołała  przeszkodzić  w  otwarciu  konwiktu. 


§.  63.  Smutny  koniec  sporu  z  Pijarami  lwowskimi.  1761—1765. 

Aby  udaremnić  możliwy  zamach  jezuickiej  akademii,  która  de  facto 
istniała,  na  swój  konwikt,  zaskarżyli  Pijarzy  Jezuitów  do  kur^i  kamery 
apostolskiej  o  przeszkadzanie  im  w  budowie  konwiktu  i  uzyskali  monito- 
rium  z  d.  3  kwietnia  1761  r.,  zabraniające  Jezuitom  lwowskim  pod  cenzu- 
rami, wszelkich  przeszkód  w  budowie  i  wszelkich  nękań  Pijarów.  Nie  wy- 
stąpili jednak  z  niem  aż  1763  r.,  gdy  arcybiskup  lwowski  Wacław  Siera- 
kowski, odbywając  urzędową  rewizyę  aktów  fundacyjnych  we  wszystkich 
klasztorach.  Pijarom  naznaczył  dzień  10  marca,  a  tymczasem  kazał  zaprze- 
stać budowy.  Wtenczas  oni  fiskalnemu  promotorowi  okazali  owe  monito- 
rium  z  1761  r.  oświadczając,  że  do  rewizyi  fundacyjnych  aktów  nie  do- 
puszczą. Promotor  zaslcarzył  ich  do  sądu  arcybiskupiego;  oni  na  termin  nie 
stanęli.  Więc  arcybiskup  wezwał  ich  przed  swój  sąd  powtórnie  d.  23  maja 
1763  r.  i  ponowił  zakaz  budowania.  Oni  zaskarżyli  promotora  do  kuryi  ka- 
mery apostolskiej,  uzyskali  przeciw  niemu  pozew  24  sierpnia  1763  roki;, 
a  gd}"-  ten  nie  otrzymawszy  pozwu,  na  termin  nie  stanął,  wnieśli  22  listo- 
pada 1764  r.  przeciw  niemu  i  Jezuitom  lwowskim  skargę  do  sądu  Signa- 
turae  justitiae.  Ta  zawezwała  obie  strony  do  przedłożenia  praw  i  przywile- 
jów swoich  na  koniec  marca  1765  r. 

Wobec  przeniesienia  przez  Pijarów  sprawy  do  Rzymu,  arcybiskup 
Sierakowski  zaniechał  przeciw  nim  procesu,  a  Jezuitów  odesłał  także  do 
kuryi  kamery  apostolskiej.  Oni  istotnie  uzyskali  tam  przeciw  Pijarom  mo- 
nitorium  inhibicyjne  z  d.  22  czerwca  1763  r.,  doręczone  im  d.  30  lipca  t.  r., 
a  gdy  ci  budowali  konwikt  dalej,  zapozwał  ich  9  października  1764  r.  au- 
dytor kuryi  Serra  przed  sąd  swój  w  ciągu  dni  60,  i  rozkazał  zburzyć  to, 
co  od  30  lipca  r.  z.  wybudowali,  grożąc  wyrokiem  in  contumaciam.  Wten- 
czas, jak  już  nadmieniłem,  Pijarzy  przenieśli  22  listopada  1764  r.  sprawę 
do  Signatura  justiciae,  a  równocześnie  zaskarżyli  Jezuitów  przed  nowym 
królem,  że  oni  pierwsi,  lekceważąc  sądy  i  magistratur}'-  polskie,  spór 
o  konwikt  lwowski  przenieśli  do  sądów  rzymskich,  co  było  nieprawdą,  jak 
im  to  wykazał  lwowski  rektor  Borowski,  w  memoryale  podanym  królowi 
1765  r.  i  prosili  o  rozsądzenie  sporu. 

Król  Stanisław,  porozumiawszy  się  z  nunc^^uszem  i  jenerałem  Jezui- 
tów Ricci,  usunął  najprzód  1765  r.  sprawę  z  pod  sądu  Signaturae,  przyjął 
w  swą  protekcyę  kolegium  pijarskie  we  Lwowie,  pochwalił  fundatora  Gło- 
wińskiego, Pijarów  zachęcił  do  nauczycielskiej  pracy,  a  Jezuitom  zostawił 
możność  »remonstracyi«.  Podał  ją  prokurator  prowincyi  O.  Przyłuski  kró- 
lowi w  kilku  memoryałach,  napróżno,  a  już  najniepotrzebniej  wytoczył  t.  r. 
Głowińskiemu  proces  w  trybunale  lubelskim,  jako  fundacya  jego  przeci- 
wną jest  konstytucyi  sejmu  1635  r.  i  dlatego  zniesioną  być  powinna,  i  prze- 
grał go. 

Zwycięstwo  Pijarów  lwowskich  było  zupełne.  Jezuici,  oprócz  upoko- 
rzenia,  przyznać  się  byli  powinni    do    dwóch    błędów:   raz,    źe  opierali  się 


—     144    — 

1749  i  1758  r.  prywatnemu  konwiktowi  Pijarów,  chociaż  ci  zaręczali  im 
i  królowi,  iż  szkól  publicznych  nie  otworzą;  powtóre,  że  nie  umiejąc  zo- 
ryentować  się  w  uowem  swem  położeniu,  wytworzonem  usposobieniem 
króla  Stanisława  i  atmosfei-ą  jego  dworu,  usłyszawszy  jego  wyrok,  nie 
umilkli,  ale  zarzucali  go  memoryałami,  a  w  dodatku  wywlekli  spór  na  try- 
bunał koronny.  Wogóle  mówiąc,  spory  szkolne  Jezuitów  z  alma  mater  i  Pi- 
jarami, przez  lat  dziesiątki  zawzięcie  prowadzone,  uważać  należy  za  uje- 
mną stronę  ich  dziejów  w  Polsce,  bo  wolności  nauczania,  jakiej  dla  siebie 
żądali,  użyczyć  nie  chcieli  Pijarom,  zato  nie  oszczędzili  im  tych  przykrości, 
jakich  sami  od  alma  mater  doznali.  Prawda,  że  wiele  tu  kłaść  należy  na 
karb  ówczesnych  korporacyjnych  ambicyi,  na  błędy  czy  winy  almae  matris, 
które  jej  właśni  profesorowie  podnoszą,  i  Pijarów,  którzy  wciskali  się  do 
miast,  gdzie  ani  byli  potrzebni,  ani  pożądani. 


§.  64.  Prace  kapłańskie  i  misyjne.  1648—1773. 

Weselsze  to,  co  Jezuici  dla  utwiei-dzenia  i  rozkrzewienia  wiary  ka- 
tolickiej, a  tem  samem  podniesienia  kultury,  między  ludem  zwłaszcza, 
zdziałali.  Przy  kościołach  swych  zakładali  bractwa  Opatrzności,  Dobrej 
śmierci,  od  1718  r.  Serca  Jezusowego,  a  gdzie  mieli  szkoły,  kongregacye 
maryańskie  dla  studentów,  szlachty,  mieszczan.  W  dobrach  swych  pobudo- 
wali gęsto  kościółki  i  cerkiewki  unickie,  a  księża  prokuratorowie  folwar- 
ków, byli  tu  misyonarzami.  Nieodżałowana  szkoda,  że  obok  świątyń,  nie 
zakładali  szkółek,  choćby  czytania  tylko  i  rachunku.  Większe  kolegia, 
zwłaszcza  na  Rusi,  utrzymywały  2 — 4  misyonarzy  z  wozem,  końmi  i  przy- 
borem podróżnym,  którzy  rozjeżdżali  się  w  bliższe  i  dalsze  okolice  z  ka- 
zaniami misyjnemi  dla  ludu,  albo  też  kapelanowali  w  obozach,  stannicach 
Icresowj^h,  i  na  wojnie. 

Do  kolegiów  należały  oprócz  rezydencyi,  domy  i  stacye  (chwilowe 
domy)  misyjne,  z  fundacyi  szlachty,  czasem  mieszczan  i  samychźe  Jezui- 
tów powstałe.  W  wieku  XVIII  było  tych  domów  misyjnych  przeszło  200 
(patrz  mapę  1-szą).  Nadto  król  Stanisław  Leszczyński  z  córką  Maryą,  kró- 
lową francuską,  na  prośby  spowiednika  swego  O.  Ubermanowicza,  legował 
lvOutraktem  fundacyjnym  w  Warszawie  dnia  11  sierpnia  1750  roku,  sumę 
40.000  czerw,  zlot.,  od  której  :-oczny  procent  2.000  czerw.  złot.  przeznaczał 
na  wielkie  misye  pokutne  ad  poenitentiam.  Dawało  je  16  Jezuitów,  po  4  razy 
rocznie  w  4  prowincyach:  Małopolsce,  Wielkopolsce,  na  Rusi,  i  w  Prusach 
przez  2  lub  3  tygodnie,  przygotowawszy  wprzód  katechizacyą  lud  do  8—10 
dniowych  kazań.  Podobne  misye  urządzali  Jezuici  już  pod  koniec  XVI  w., 
ale  sporadycznie,  teraz  od  1750  r.,  ujęli  je  w  pewien  system  i  metodę,  któ- 
rej trzymają  się  mis^^onarze  jezuiccy  w  Galicyi  i  indziej  po  dziś  dzień. 

Oprócz  ludowych,  były  także  misye  nadworne,  aulicae,  na  które,  jak 
już  wspomniałem  wyżej,  bardzo  niechętnie  i  tylko  dla  znacznych  dobro- 
dziejów lub  fundatorów  zakonu,  pozwalali  jenerałowie.  W  pierwszej  poło- 
wie XVIII  wieku  było  tych  misyi  ledwo  kilkanaście,  pomnożyły  się  za 
króla  Augusta  III.  Zazwyczaj  mieszkało  przy  dworze  dwóch  lisięży,  albo 
ksiądz  z  bratem. 


—     145    — 

Praca  misyjna  Jezuitów  szła  także  poza  granice  Polski.  A  najprzód 
do  sąsiedniej  Mołdawii,  gdzie  obok  7'000  katolików  Węgrów,  w  33  osa- 
dach i  tyluż  kościołach,  obsługiwanych  od  XIV  wieku  przez  00.  Francisz- 
kanów, w  XVII  wieku  także  przez  Jezuitów  węgierskich,  mieszkało  do 
3.000  Polaków  i  Rusinów,  już  to  służąc  na  dworze  i  w  wojsku  hospodara, 
już  to  jako  robotnicy  i  pasterze.  Korzystając  z  życzliwości  dla  Polaków 
hospodara  Wasyla  Lupula,  fundował  1646  r.  Jezuita  kleryk  Marcin  Brzo- 
zowski, misyę  polską  dla  Mołdawii,  Wołoszy  i  Bessarabii,  zapisem  12.000  zł. 
na  dziedzicznym  Kocku,  należącym  do  kolegium  kamienieckiego.  Nieba- 
wem założono  stacye  misyjne  w  Kutnarach  i  w  Jassach.  Dla  ustawicznych 
jednak  intryg  na  dworze  jasskim,  zmian  hospodarów  i  wynikających  stąd 
rozruchów  wojennych,  dla  niepewności  i  niestałości  stosunków,  iż  Mołda- 
wię » polem  przepiói'czem«  nazwano,  i  dla  powszechnego  zubożenia  kraju, 
misya  mołdawska  nie  rozwinęła  się  nigdy,  a  przerywaną  była  często.  Utru- 
dniała jej  rozwój  otwarta  niechęć  i  częste  intrygi  misyonarzy  franciszkań- 
skich, zwłaszcza  prefektów  misyi,  a  czasem  podjudzonych  przez  nich  bi- 
skupów bakowskich,  tak,  że  nieraz  hospodar  lub  jego  urzędnicy,  Jezuitów 
brali  w  obronę.  W  Jassach  np.  nie  dozwolili  Franciszkanie  Jezuitom  żadnej 
pracy,  z  wyjątkiem  cichej  mszj^  Św.,  a  gdy  ci  chcieli  postawić  własny  ko- 
ściółek, przeszkadzali  temu  na  dworze  hospodara  i  w  Rzymie.  Ograniczyć 
pracę  Jezuitów  do  klasy  najuboższej,  do  Polaków  i  Rusinów ;  dokuczaniem, 
skargami  i  procesami  zmusić  ich  do  opuszczenia  Mołdawii,  to  był  ich  cel 
widoczny. 

Wśród  tylu  trudności,  od  1650  r.  do  wojny  tureckiej  z  Polską  1672  r. 
pracowali  na  mołdawskiej  misyi:  00.  Stanisław  Szczytnicki,  Jakób  Łobęta, 
Stanisław  Bobrowski,  Stanisław  Bieniecki,  Sebastyan  Basiewicz,  Paweł  Ula- 
nowski,  brat  Kurowski;  otwarli  nawet  szkołę  w  Kutnarach,  a  węgierscy  Je- 
zuici Bekę  i  Desi,  pomagali  im  w  pracy  w  osadach  węgierskich.  Od  wojny 
tureckiej  1672  r.  nastała  przerwa  lat  30,  ale  już  w  rok  po  pokoju  karło- 
wickim,  wskrzesili  ją  1700  r.  00.  Wierzchowski  i  Zielonacki,  podtrzymy- 
wali zaś  kolejno,  Marcin  Kiernożycki,  Żółtowski,  Krzywicki,  Paweł  Ula- 
nowski.  W  Jassach  1705  r.  otwarli  nawet  szkołę.  Uczony  tłumacz  Porty, 
Grek,  Mikołaj  Maurocordato,  zostawszy  1710  r.  hospodarem,  nadał  misyi 
egzystencyę  prawną  i  przyjął  w  opiekę.  Przez  rok  blizko,  od  marca  1710 
do  lutego  1711  r.  00.  Kiernożycki  i  Żółtowski,  byli  kapelanami  obozowymi 
3.000  Polaków  z  partyi  Leszczyńskiego;  jego  zaś,  gdy  jechał  do  Karola  XII 
do  Benderu,  przyjmowali  1713  r.  Witali  też  1712  r.  wielkiego  posła  do 
Turek,  Stanisława  Chomentowskiego  z  jego  świtą;  posłów  królewskich  do 
Porty,  jak :  Pawła  Benoego,  skąpca  bezlitosnego  dla  jeńców  i  branek  1742  r., 
Łopuskiego,  gdy  t.  r.  wracał  z  Krymu,  mai-grabiego  des  Issarts,  posła  fran- 
cuskiego 1746  r.  i  t.  d. 

Wojna  moskiewsko-turecka  rozegnała  w  czerwcu  1711  r.  misyę  na 
czas  krótki,  ale  intrygi  prefekta  misyi  Romualda  Caldi,  spowodowały 
przerwę  misyi  1727—1729  r.  i  drugą  1737—1740  r.  I  znów  00.  Ręgarski, 
Rzuchowski,  Nieziołyński,  Kozicki,  Pakowski,  Krzywicki,  Parzechowski,  ten 
do  1750  r.  i  napisał  »Historyę  misyi  mołdawskiej*,  która  dotąd  w  rękopi- 
sie, Cwynarowicz,  Szomowski,  Grajewski,  Michał  Piotrowski  i  Zaleski,  apo- 
stołują  kolejno,   wyszukując   po    wioskach,   lasach    i   pastwiskach  Polaków 


JEZUICI    W    POLSCE, 


10 


-     146    — 

i  Kusinów,  i  znosząc  przykrości  od  Franciszkanów  i  ubóstwo  tak  wielkie 
że  raz  po  raz  opuszczać  musieli  misyę,  abj'^  u  podolskiej  i  ruskiej  szlachty 
i  rektorÓAv  jezuickich,  wyżebrać  zapomogę. 

W  lecie  1768  r.  konfederaci  barscy  i  wiele  szlachty,  uchodząc  przed 
Moskwą  i  hajdamakami,  schroniło  się  na  Wołoszczyznę.  00.  Piotrowski 
i  Zaleski,  nietylko  opatrywali  ich  potrzeby  duchowne,  ale  z  ubóstwa  swego 
ratowali  nędzę  wielu.  W  r.  1770  rosyjskie  wojska  zalały  Mołdawię.  Siła  od 
nich  wycierpieli  misyonarze  Sikorski  i  Sasimowski,  nareszcie  ograbieni 
z  wszystkiego,  opuścili  misyę  1772  r.  na  zawsze. 

W  Krymie  bywało  40 — 45.000  Polaków  i  Rusinów,  jeńców,  niewol- 
ników, sług  i  wolnych  ludzi,  trudniących  się  handlem  i  zarobkiem.  Nieśli 
im  pomoc  religijną  Jezuci,  którzy  dostali  się  do  niewoli  tatarskiej,  jak  00. 
Zgoda,  Szomowski,  Wybierek,  Wojciech  Mogilnicki,  zabity  w  powrocie  do 
Polski  od  Kozaków  w  Łucku.  Ci,  kupiwszy  u  hana  względną  wolność, 
urządzali  ruchomą  misyę  po  półwyspie,  wyszukując  po  aulach  chrześcijan, 
chrzcząc  dzieci,  dając  śluby,  spowiadając  od  30—40  lat  nłespowiadanych 
ciesząc  więźniów  i  jeńców,  a  wszędzie  szpiegowani  i  nękani  przez  Tata- 
rów i  narażeni  na  zakaźne  choroby.  Nie  wiele  pomógł  skromny  zapis- 
4.343  złp.  królowej  Ludwiki  Maryi  1654  r.  dla  misyi  krymskiej.  Od  czasu 
do  czasu  tylko,  jako  kapelani  gońca  polskiego  do  Tatar,  przybywali  Je- 
zuici do  Krymu,  jak:  00.  Paweł  Ulanowski  1654  roku,  Paweł  Kostanecki 
1682  r.  Ten  podczas  wojny  tureckiej,  na  dwa  zawody  1685  i  1687  r.  wrzu- 
cony do  więzienia,  skazany  był  na  śmierć,  ale  przekupieni  przez  chrze- 
ścijan stróże  żydzi,  ułatwili  mu  ucieczkę;  4  sierpnia  1687  r.  pisał  już  z  Ja- 
rosławia do  vice-jenerała  zakonu  Tamburini,  prosząc  dla  siebie  o  misyę 
perska. 

Dłużej  od  tamtych,  bo  przez  lat  18,  apostołował  w  Krymie  O.  An- 
drzej Zielonacki,  a  żywot  swój  misyonarski  zapieczętował  śmiercią  na  po- 
słudze zapowietrzonym  17  września  1706  r.  pochowany  w  cerkwi  w  Bak- 
czyseraju.  Król  Jan  i  hetman  Jabłonowski,  przysyłali  mu  roczny  zasiłek 
500  złp.,  z  których  utrzymywał  szpital  i  ratował  nędzę  jeńców.  Od  1711  r. 
misyonarze  mołdawscy  dochodzili  do  Krymu,  mając  punkt  oparcia  w  Bak- 
czyseraju  i  Kaffie,  w  domu  misyjnym  francuskich  Jezuitów,  zostających 
pod  opieką  Francyi.  Spotykamy  tam  1721—1723  r.  O.  Zacherlę,  1726—30  r. 
O.  Nieziołyńskiego,  1731  r.  O.  Antoniego  Czackiego,  który  jak  się  zdaje, 
przybył  z  posłem  polskim  do  hana.  W  r.  1742  zjechał  do  Krymu  O.  Bo- 
rowski w  charakterze  gońca  królewskiego  do  sułtana  i  hana,  ale  dla  in- 
trygi starego  wojewody  mazowieckiego  Poniatowskiego,  zmuszony  był 
przyłączyć  się  do  francuskich  Jezuitów,  i  niósł  pomoc  duchowną  dla  Pola- 
ków krymskich.  O  materyalną  pomoc  i  o  firman  sułtański  na  oddanie  i  od- 
nowienie katolikom  kościoła  Św.  Piotra  w  Kaffie,  błagał  w  obszernym  me- 
moryale  do  króla  Augusta  III  i  senatu,  ale  napróżno,  w  katalogach  bo- 
wiem jezuickich  po  roku  1744,  nie  znajduję  już  żadnej  wzmianki  o  misyi 
krymskiej. 

W  Konstantynopolu  pierwszą  stałą  misyę  z  5  Jezuitów,  zało- 
żył 1583  r.  Grzegorz  XIII,  pod  opieką  posłów  Francyi  i  Wenecyi.  Misy  a  ta 
z  Francuzów,  Włochów,  Niemców  złożona,  za  Ludwika  XIV  kwitnąca, 
otwarła  domy  w  Stambule,    na  wyspach  Chios  i  Naxos,  w  Atenach,  Alepie 


—     147     — 

i  Smyrnie  i  ma  własną  historyę.  Więc  też  i  Jezuici  polscy,  pod  nazwą 
Franków,  znajdowali  u  francuskich  braci  przytułek  i  opiel^ę,  tern  potrze- 
bniejszą, że  dla  częstych  wojen  turecko- polskich,  żle  byli  widziani  u  Porty. 
Królowa  Ludwika  przeznaczyła  1654  r.  i  dla  konstantynopolskiej  misyi 
skromny  fundusz.  Więc  t.  r.  z  posłem  polskim  Bieganowskim,  udał  się  do 
stolicy  padyszacha,  O.  Stanisław  Solski,  Kaliszanin,  znakomity  matematyk, 
(któremu  towarzyszył  młody  Jan  Sobieski,  stąd  datuje  się  przyjaźń  króla 
Jana  III  z  tym  Jezuitą),  i  przez  lat  8  pracował  dla  Polaków  i  Rusinów. 
Odszukiwać  ich  musiał  na  galerach,  na  targach  niewolników,  po  domach 
tureckich  i  sturczonych  już  (poturmaków)  w  szeregach  wojskowych.  Ale 
tysiące  niewiast  polskich  po  haremach,  lub  jako  niańki  dzieci  tureckich, 
zostawały  bez  pomocy,  bo  wszelkie  zbliżenie  się  do  nich,  groziło  im  i  mi- 
syonarzowi  śmiercią.  Także  Ormianom  i  Grekom,  wyuczywszy  się  ich  ję- 
zyka, świadczył  O.  Solski  duchowne  usługi.  Później  nieco,  w  1680  r.  apo- 
stołuje w  Stambule  misyonarz  mołdawski  O.  Franciszelc  Malechowski.  Król 
Jan  używał  go  do  politycznej  akc^ń  z  Porta,  on  zaś  sprzykrzywszy  to  so- 
bie, wrócił  1686  r.  do  Suczawy  i  tam,  żyjąc  z  pracy  przy  żniwie  i  w  polu, 
dokonał  misyonarskiego  zawodu.  O.  Krusiński,  misyonarz  perski,  przez  ja 
kiś  czas  1710—1712  r.  pracował  dla  katolików  w  Auatolii,  Party  i,  Mezopo- 
tamii, Chałdei,  Karmanii,  Palestynie,  Syryi,  w  części  Arabii  i  w  Grecyi, 
równie  jak  00.  Gościecki  i  Kiernożycki,  którzy  będąc  kapelanami  w.  po- 
sła do  Porty,  Chomętowskiego,  od  1712—1714  r.  przebywali  w  stolicy. 

Pewniejszą  podstawę  otrzymała  konstantynopolska  misya  w  XVIII  w. 
Sufragan  warmiński  Jan  Kurdwanowski,  przeznaczył  dla  niej  1715  roku 
sumę  12.000  złp.,  którą  O.  Szczaniecki,  drogą  składek  podniósł  do  15.000  złp. 
i  ulokował  na  kolegium  stanisławowskiem.  Z  funduszu  tego  idą  misyona- 
rze  polscy  do  Konstantynopola:  00.  Antoni  Polikowski  1724 — 1726  r.,  Jó- 
zef Sadowski  1731  r.  Ten  władał  6  językami,  a  pracując  dla  wszystkich 
»nacyi«,  nawrócił  wiele  Ormian.  Oburzeni  tem  schizmatycy,  rzucili  się  na 
nich  i  wywołali  rozruch  krwawy  1744  r.  Więc  rezydujący  w  stolic}^  arcy- 
biskup kartageński,  jeneralny  przełożony  misyi  na  Wschodzie,  zaskarżył 
go  o  nieroztropną  gorliwość  w  Propagandzie  i  u  jenerała  zakonu  Retza. 
O.  Sadowskiego  odwołał  prowincyał  polski  Dunin,  przysyłając  O.  Wojcie- 
cha Szymanowskiego  na  jego  miejsce.  On  jednak,  udawszj^  się  do  Rzymu, 
bronił  swej  sprawy  dzielnie,  r.  1747  widzimy  go  znów  w  Konstantynopolu 
przy  dawnych  pracach  aż  do  1755  roku,  w  którym  dla  wieku  i  braku  sił, 
wraca  do  Kamieńca  i  tam,  obsługując  zapowietrzonych,  umiera  1760  roku. 
Miejsce  jego  w  Konstantynopolu  zajął  O.  Franciszek  Częczkiewicz. 

P  e  r  s  y  ę,  jako  naturalnego  na  Wschodzie  wroga  Turcyi,  brała  w  ra- 
chubę liga  papieży  i  książąt  chrześcijańskich  w  XVI  wieku;  pragnęli 
wciągnąć  je  w  wojenne  swe  plany  Władysław  IV  i  król  Jan.  Chodziło  zaś 
o  to,  aby  szacha  perskiego  nakłonić  do  wydania  wojny  Turkom,  zatrudnić 
ich  na  Wschodzie,  aby  tem  łatwiej  pokonać  na  Zachodzie.  Sejm  1646  roku 
udaremnił  plany  Władysława,  a  król  Jan  nie  zdołał  zniewieściałych  sza- 
chów pchnąć  do  wojny  tureckiej,  ale  zyskała  na  tem  misya  perska,  powie- 
rzona jeszcze  1604  r.  przez  Klemensa  VIII  Karmelitom  bosym. 

Przyszli  im  w  pomoc  Dominikanie  i  Kapucyni,  a  1647  roku  Jezuici 
francuscy,  do  których   przyłączyli  się  16.54  roku  O.  Tomasz  Młodzianowski 

10* 


—     148    — 

i  brat  Łoś,  z  fundacji  (15.000  złp.)  królowej  Ludwiki  Maryi,  i  pod  opieką 
polskiego  posła  Ilnicza  do  szacha  Abasy  II,  niewieściucha,  jakim  był  także 
syn  i  następca  jego  Sulejman,  zmarły  1696  r.  Więc  też  posłowie  polscy  II- 
nicz  1647  r.,  rotmistrz  Grudziecki  1666  r.,  Stanisław  Swiderski  1670  r.  po- 
wrócili z  niczem  do  Polski.  Król  Jan,  po  wiktoryi  wiedeńskiej,  utrzymy- 
wał stałycłi  rezydentów  w  Ispahanie.  Byli  nimi  zrazu  kupcy  ormiańscy, 
poddani  szacha,  ale  gdy  ci,  o  swycli  zyskach  myśląc,  wynajmowali  się  per- 
skim kupcom  jako  przemytnicy  towarów  do  Europ}^  przysyłał  rodowitych 
Polaków,  dla  ich  zaś  informacyi  o  prawach  i  zwyczajach  na  dworze  ispa- 
hańskim,  założył  Jezuitom  polskim  misyę  w  Szamachi  1684  r.  Dwaj  z  nich, 
00.  Jan  Gostkowski  i  Franciszek  Ignacy  Zapolski  przybyli  1690  i  1693  r. 
jako  rezydenci  królewscy.  Szacha  Sulejmana  do  wojny  tureckiej  nie  nakło- 
nili, ale  Gostkowskiemu  udało  się  księcia  gruzińskiego  Sanazarli  hana,  na- 
mówić do  podniesienia  oręża  przeciw  TurlvOm  nad  Euxinem  i  Araxem.  Au- 
gust II  mianował  znów  O.  Zapolskiego  swym  rezydentem  w  Persyi  1700  r., 
i  założył  dom  misyjny  w  Gaudzie. 

W  domu  tym  i  w  nabytym  od  francusl^ich  misyonarzy  domu  w  Ery- 
wanie,  zamieszkali  od  1700 — 1703  r.  00.  Jan  Reut,  Paweł  Wrociński  i  brat 
Aleksander  Kulesza,  pracując  dla  kupców  polskich  i  litewskich,  dla  zbie- 
gów polskich  z  niewoli  tureckiej  i  Ormian  unitów,  gnębionych  przez  swych 
braci  schizmatyków.  O.  Zapolski  tymczasem,  uzyskawszy  u  szacha  Husejna 
wolność  religijną  dla  katolików,  a  dla  Jezuitów  w  Gaudzie  bezpieczny  po- 
byt, wracał  do  Polski,  gdy  go  w  miasteczku  Sawa  śmierć  zaskoczyła  3  li- 
stopada 1703  r.  W  rok  potem  O.  Reut,  udał  się  także  do  Polski  po  składki 
dla  misy  i  erywań8lviej,  wrócił  1706  r.  do  Persyi,  mis3'^ę  w  Gaudzie  oddał 
1710  r.  z  rozkazu  Propagandy  00.  Kapucynom,  dla  misyi  jednak  polskiej 
niewiele  zdziałał,  bo  prowincyał  Wdziemborski,  uważając  ją  za  niepożyte- 
czną,  fundusz  jej  obrócić  chciał  na  misyę  konstantynopolską;  zdzierstwa 
też  Persów  i  dokuczliwości  Ormian  schizmatyków  utrudniały  pracę.  W  krót- 
kim czasie  pomarli  obydwaj  misyonarze. 

Na  ich  miejsce  przybył  do  Ery wanu  1714  r.  doświadczony  misyonarz 
na  Wschodzie  O.  Tadeusz  Krusińslii,  w  rok  później  O.  Michał  Wieczorkow- 
ski, jako  rezydent  króla  Aug.  II,  ale  drapieżność  perska  i  nienawiść  ormiań- 
ska, udaremniły  wszelką  prace  misyjną.  O.  Wieczorkowski  widząc,  że  tylko 
świetny  tytuł  i  złoto  coś  znaczą  na  dworze  szacha,  wrócił  do  Polski  1719  r. 
wioząc  z  sobą  suplikę  arcybiskupa,  70  misyonarzy  i  15.000  katolików  per- 
skich do  ki'óla,  aby  litując  się  nad  ich  dolą,  wyprawił  ^osobistość  znaczną*, 
jako  swego  posła  do  Ispahanu,  dla  ich  obrony.  Ale  król  w  długach  po 
uszy,  przeznaczył  znowu  O.  Wieczorkowskiego,  ten  zaś  wyżebrawszy  w  Ma- 
łopolsce, Wielkopolsce  i  w  Prusach,  jałmużnę  w  różnej  monecie  do 
1.000  złr.  austr.  na  misyę  perską,  wybrał  się  na  nią  w  marcu  1722  r.,  ale 
nie  dotarł  do  niej. 

W  Persyi  bowiem  srożył  się  już  od  1708  r,  bunt  Afganów,  uciszony 
nieco  ugodą  1716  r.,  odnowiony  i  zamieniony  w  krwawą  wojnę  1719  roku, 
która  1722  r.  przedzierzgła  się  w  wojnę  domową  dwóch  szachów,  Eszerifa 
Afgana  i  Tamaspa  Sephi,  a  1726  r.  w  wojnę  persko-turecką,  zakończoną 
przez  zwycięskiego  szacha  Nadira,  przedtem  herszta  rozbójników,  pokojem 
1736  r.  Dla  wojennych  czasów,  O.  Wieczorkowski   zatrzymał  się  1722  roku 


—     149     — 

w  Konstantynopolu,  O.  Krusiński  zaś,  udał  się  1725  roku  do  Rzymu,  aby 
w  Propagandzie  szukać  rady  i  środków  utrz3"mania  misyi  perskiej.  Tu  on 
napisał  1726  r.  po  łacinie  »Historyę  ostatniej  rewolucyi  w  państwie  Per- 
sji*, ale  dla  wojny  zatrzymał  się  w  Konstantynopolu,  gdzie  ona  historyę 
przetłumaczył  na  tureckie  i  wydrukował  1729  r.  Nie  mogąc  się  doczekać 
uspokojenia  Persy  i,  powrócił  do  Polski.  Za  rządów  szaclia  Nadira,  raz  je- 
szcze 1740  roku  wyprawił  się  do  Persyi,  ale  znalazł  dom  erywański  znisz- 
czony, katolików  Polaków  prawie  żadnych,  pole  działania  zamknięte,  więc 
1741  r.  widzimy  go  z  powrotem  do  Polski,  gdzie  jeszcze  przez  lat  wiele 
zbożnie  pracując,  zakończył  życie  w  Zbrzeziu  pod  Kamieńcem  podolskim 
1757  roku. 

Główną  jednak  przyczyną  nieświetnego  stanu  misyi  zagranicznycłi, 
było  niedołęstwo  i  skępstwo  rzpltej,  która  zagranicznej  polityki  nie  prowa- 
dząc żadnej,  zabraniała  królom  utrzymywać  rezydentów  na  dworacłi  obcycłi, 
a  misye  zagraniczne,  nie  rozumiejąc  icłi  politycznego  znaczenia,  zostawiała 
prywatnym  wysileniom  misyonarzy.  Ci  bez  dostatecznych  funduszów  i  bez 
opieki  politycznej,  nie  mogli  podołać  trudnościom,  które  chciwość  i  samo- 
wola wschodnich  władców  i  ludów  nagromadziła. 


§.  65.  Nowe  kolegia  i  domy.  —  Podział  na  4  prowincye  i  asystencya 
polska.  —  Jezuici  pisarze.  1648—1773. 

Już  w  połowie  XVII  wieku,  we  wszystkich  niemal  wojewódzkich 
miastach,  otworzyli  Jezuici  kolegia  i  szkoły,  w  następnych  lat  dziesiątkach 
powiatowe  miasta  i  miasteczka  chciały  mieć  własne  szkoły  jezuickie, 
a  w  XVIII  wieku  obok  szkół,  spotykamy  rezydencye  i  domy  misyjne,  roz- 
siane wszędzie  i  w  najdalszych  zakątkach  Żmudzi,  Litwy  i  Rusi.  Fundato- 
rami są  bracia  szlachta,  księża,  proboszczowie,  rzadko  który  z  biskupów 
i  magnatów.  Więc  też  fundacye  te  nazwaćby  można  składkowemi,  bo  po- 
czątki ich  skromne,  z  latami  przybywa  dobrodziejów,  rozrastają  się  na  iście 
pańskie,  magnackie. 

Dość  powiedzieć,  że  już  1750  r.  prowincya  koronna  liczyła :  dom  pro- 
fesów  w  Krakowie,  26  kolegiów  z  szkołami,  7  rezydencyi  (niektóre  z  szko- 
łami), 38  domów  misyjnych,  4  konwikty,  2  seminarya  dyecezyalne,  a  w  nich 
1.050  Jezuitów,  z  tych  zaś  550  księży.  Litewska  prowincya  nie  była  mniej- 
szą, miała  2  domy  profesów,  23  kolegia,  7  rezydencyi,  51  domów  misyj- 
nych, 2  seminarya  papieskie,  5  dyecezyalnych  seminaryów,  liczyła  zaś 
1.047  Jezuitów,  z  tych  475  księży. 

Łatwo  pojąć,  że  z  powodu  rozległości  tych  prowincyi,  kłopotliwej 
dla  braku  dróg  i  poczt  komunikacji,  utrudnioną  była  nietylko  doroczna 
wizyta  kolegiów  i  domów  przez  prowincyałów,  ale  listowna  nawet  kore- 
spondencj^a  z  nimi,  a  na  tem  cierpiał  zarząd,  ład  i  porządek  zakonu.  Więc 
już  1622  r.  domagały  się  u  jenerałów  zakonu  kongregacye  prowincyalne 
podziału  na  4  prowincye  i  osobnego  asystenta.  Ponowiły  żądanie  1650, 
1661  i  1664  r.,  a  wreszcie  1755  r.  wykazały  konieczność  podziału  tak  do- 
wodnie, że  jenerał  Centurione  utworzył  1758  r.  cztery  prowincye  polskie: 
Mało-  i  Wielkopolską,  mazowiecką  i  litewską  (patrz  mapę  1-szą),  które  sta- 


—     150    — 

nowiły    6-tą   asystencję,  polską,    uporządkował    zaś    prowincje   dokładniej 
ostatni  jenerał  Ricci  1760—1761  r. 

Nie  długo  cieszjli  się  Jezuici  polscj  swoją  asjstencyą.  Ministrowie 
dworów  burbońskicłi  przjgotowali  ruinę  zakonu  najprzód  w  swjcti  pań- 
stwacli,  a  podjudzeni  przez  nicłi  monarcłiowie  burbońscj,  wjmusili  na  Kle- 
mensie XIV  zniesienie  zakonu  w  caljm  świecie,  brewem  Dominus  ac  Re- 
demtor  1773.  Garstka  jednak  polskicłi  Jezuitów  ocalała  na  Białejrusi  aż  do 
wskrzeszenia  zalionu  przez  Piusa  VII  r.  1814. 

Zanim  te  dzieje  opowiem,  pilno  mi  przjpomnieć  tjch,  którzj  uczo- 
nemi  księgami  i  pismami  w  tej  dobie  się  u^^iecznili. 

Kaznodziejstwem,  iście  narodowem,  polskiem,  jędrnem  i  zamaszj- 
stem,  acz  skażonem  nieco,  zwłaszcza  w  XVIII  wiel^u,  napuszjstością  (flo- 
rjdacjzmem)  i  makaronizmami,  wsławili  się  kaznodzieje  królewscj:  00. 
Seweryn  Karwatli  1649— 16.^^8  r.,  Adryan  Pikarski  kaznodzieja  3  królów 
1659-1679  r.,  Adam  Przeborowski  od  1680—1683  r.,  Jędrzej  Temborski 
t  1726  r.,  Kazimierz  Brzozowski  f  1756  r.,  Fabian  Dochtorowicz  f  1766  r., 
Sebastyan  Lachowski  1764—1773  r. 

Kaznodziejami  z  epoki  panegiryzmu  do  1750  r.,  znakomitszymi  bj^li: 
00.  Paweł  Kaczyński  kazn.  trybunalslvi  przez  lat  12.  Aleksander  Lorenco- 
wicz,  Lwowianin  f  1670  r.  Piotr  Stan.  Dunin,  sławny  panegirzysta  i  ka- 
znodzieja trybunalski  f  1704  r.  Stan.  Bielicki  f  1718  r.  Jakób  Filipowicz 
t  1720  r.  Franciszek  i  Szczepan  Ponińscy.  Józef  Bogucki  sławnj^  na  całą 
Koronę  f  1737  r.  Franc.  Heintz  f  1729  r.  Atanazy  Kierśnicki  wsławiony 
na  Litwie  f  1733  r.  Maciej  Muchowski  wsławiony  na  Rusi  f  1734  r.  Ję- 
drzej Murczyński  f  1748  r.  Szczepan  Szczaniecki  f  1737  r.  Kazim.  Wieru- 
szewski kazn.  prymasa  Teodora  Potockiego  f  1744  r.  Antoni  Biejkowski 
t  1763  r.  Ant.  Czapski  f  1759  r.  Ponad  wszystkich  jednak  g'óruje  g-runto- 
wnością  treści,  piękną,  pełną  dykcyą,  czystością  języka  i  politycznem  po- 
g-lądem  na  sprawy  Kościoła  i  Polski,  O.  Tomasz  Młodzianowski  (ur.  1622  r. 
t  1686  r.)  misyonarz  w  Turcyi  i  Persyi,  którego  spuścizna  bogata,  bo  174 
kazań  niedzielnych,  świątecznych,  żałobnych  i  73  homilii,  w  4  foliantowych 
tomach,  dla  użytku  Icaznodziei  młodszych. 

Koło  1750  r.  dokonuje  się  przełom  w  kaznodziejstwie  polskiem.  Miej- 
sce makaronicznego  panegiryzmu,  zajmuje  apologia  wiary  katol.  przeciw 
filozofizmowi  XVIII  wieku,  i  troskliwość  o  czysty  jęz3^k  polski.  Szereg  tych 
kaznodziei  apologetów,  rozpocz^^na  nawrócony  panegirzysta  O.  Konstanty 
Awedyk  od  1755  r.  do  śmierci  1771  r.  W  ślady  jego  idą  00.  Franciszek 
Borowski,  Kasper  Balsam  f  1759  r.  Jędrzej  Filipecki  f  1792  r.  Wawrzyniec 
Rydzewski  f  1765  r.  Karol  Fabiani  f  1786  r.  Antoni  Janiszewski,  Grzegorz 
Zacharyaszewicz  f  1814. 

Jako  ludowi  kaznodzieje,  a  raczej  katecheci-misyonarze:  00.  Marcin 
Kurzenicki,  Ignacy  Wieczorkowski,  autor  dwóch  katechizmów  dla  Tatarów 
i  Turków  f  1751  r.  Jan  Łukaszewicz  przez  lat  49  misyonasz  Łotyszow, 
wydał  w  ich  języku  ewangelię,  katechizm  i  kilka  dziełek  ascetycznych. 

Za  kaznodziejami  idą  teolodzy,  apologeci,  autorowie  filozofii  schola- 
stycznej  i  dzieł  ascetycznych.  Z  licznego  pocztu  teologów  wymienię  naj- 
znaczniejszych :  O.  Tomasz  Młodzianowski  wydał  swe  prelekcye  teologiczne 


-     151     — 

w  4  tomach.  Jan  Morawski  teolog,  filozof  i  mówca,  zwany  » chlubą  i  ozdobą 
zakonu*  f  1700  r,  Mikołaj  Cichocki,  młot  na  Aryanów  f  1669  r.  Teofil  Ru- 
tka obrońca  unii  Rusi  z  Rzymem  f  1700  r.  Jerzy  Gengel  pisał  przeciw 
Jansenistom  i  ateistom  f  1727  r.  Jan  Franc.  Hacki  f  1695  r.  Godfryd  Han- 
nenberg-  f  1729  r.  Marcin  Kreisel,  apologeta  wiary  kat.  słowem  i  piórem 
przez  lat  30  w  Prusach  i  Warmii.  Piotr  Kulesza  misyonarz  w  Moskwie, 
przez  lat  8,  pisał  przeciw  schizmie  f  1706  r.  Jan  Poszakowski  najdzielniej- 
szy apologeta  XVIII  w.  przeciw  herezyom,  schizmie  i  żydowskim  błędom 
t  1757  r.  Jan  Bohomolec  zwalczał  błędy  i  przesądy    XVIII  wieku  f  1795  r. 

W  długim  szeregu  pisarzy  ascetycznych  w  łacińskim  przeważnie 
języku,  prym  trzymają:  00.  Kasper  Drużbicki  f  1660  r.  Daniel  Pawłow- 
ski t  1673  r.  Jan  Drews  f  1710  r.  Jan  Kwiatkiewicz  f  1703  r.  Wojciech 
Kwiatkowski  f  1676  r.  Piotr  Kwiatkowski  f  1747  r.  Tomasz  Łącki  f  1729  r. 
Wspomni eni  wyżej  kaznodzieje:  Jan  Morawski,  Młodzianowski  i  Miaskow- 
ski,  wydali  także  sporo  dzieł  i  dziełek  ascetycznych  po  łacinie  i  po  polsku. 

Znakomitym  estetykiem  był  Ignacy  Włodek  f  1780  roku  w  Rzymie, 
gdzie  też  rzadkie  dziś  jego  dzieło  »0  naukach  wyzwolonych «  zostało  wy- 
dane 1784  r. 

Jezuici  historyc}':  00.  Wojciech  Kojałowicz  f  1677  r.,  autor  historyi 
Litwy  i  herbarza,  który  wydał  z  rękopisu  po  200  przeszło  łatach  Piekosiń- 
ski  w  Krakowie.  Preuschhof  Jan  f  1721  r,  Adam  Naramowski  f  1736  r. 
Jan  Bielski  f  1768  r.  Jan  Poszakowski  wydawca  od  1737—1740  r.  kalen- 
darza polityczno-historycznego.  Franc.  Paprocki,  który  oprócz  innych  dzieł 
hist.  wydawał  od  1759  r.  »Kalendarz  polityczny*  nazwany  od  1768—94  r. 
»wileński«,  Karol  Wyrwicz,  Stanisław  Rostowski,  historyk  Jezuitów  litew- 
skich t  1784  r.  Franciszek  Rzepnicki  f  1780  r.  i  dwaj  twórcy  właściwej 
historyi:  Jan  Albertrandi  f  1808  r.  i  Adam  Naruszewicz  f  1796  r.  Obok 
nich  stoi  heraldyk  zasłużony  Kasper  Niesiecki  f  1744  r. 

Znaczniejszy  jest  zastęp  Jezuitów  matematyków  i  przyrodników,  jak: 
00.  Adam  Kochański  f  1700  r.  Wojciech  Bystrzonowski,  matematyk  i  ar- 
chitekt. Marcin  Bystrzycki  f  1754  r.  Tomasz  Siekierzyński,  Wojciech  Tyl- 
kowski,  autor  Arithmeticae,  Meteorologiae  et  Philosophiae  curiosae,  Geometriae 
practicae  f  1694  r.  Stanisław  Solski,  autor  »Geometry  polskiego,  ax-chitekta 
polskiego*  t  1701  r.  Tomasz  Zebrowski  f  1758  r.  Józef  Rogaliński,  mate- 
matyk i  astronom,  twórca  gabinetu  i  obserwatoryum  w  Poznaniu  f  1802  r, 
Jędrzej  Strzecki  »królewski  astronom*  f  1797  r.  Jędrzej  Gawroński,  matę 
matyk  i  astronom  f  1813  r.  Franc.  Narwojsz,  matematyk,  założyciel  obser 
watoryum  w  Grodnie,  będąc  kanonikiem  wileńskim  był  bratem  lożowym 
t  1820  r.  Jakób  Nakcyanowicz  f  1796  r.  Przewyższył  wszystkich  nauką 
wiedzą,  europejską  sławą  Marcin  Poczobut,  matematyk,  fizyk  i  astronom 
wileński  f  1810  roku  jako  Jezuita  białoruski.  Obok  niego,  godny  pamięci 
przyrodnik  polski  Gabryel  Rzączyński,  autor  Historiae  naturalis  curiosae 
t  1737  r. 

Jezuici  literaci  i  wierszopisarze,  w  łacińskim  przeważnie  języku, 
w  stylu  i  duchu  klasyków  greckich  i  rzymskich:  O.  Ines  Wojciech,  napisał 
oprócz  łacińskich  hymnów,  ośm  centuiyi  łacińsko-polskich  epigramatów,  które 
doczekały  się  kilku  wydań  f  1658  r.  Łukasz  Słowicki  wydał  pieśni  Heroica 
Poesis  t  1717  r.  Bartłomiej  Luder,  retor  i  poeta  znamienity  f  1747  r.  Wa 


—     152     — 

lenty  Białowież,  poeta  liryczny  f  1678  r.  Jan  Kwiatkiewicz,  autor  łaciń8kiej 
»Swady  polskiej*,  która  doczekała  się  15  wydań,  oraz  epopei  łacińskiej 
o  królu  Janie  III  i  kilkunastu  pieśni  polskicłi  f  1703  r.  Wojciecłi  Bystrzo- 
nowski,  matematyk  ale  i  literat,  autor  podręcznika:  » Polak  sensat  w  łiście« 
i  t.  d.,  który  w  latacli  1730—47  r.  przedrukowano  10  razy.  Michał  Kiełpsz, 
autor  tragedyi  łacińsko-polskiej  »Sedecyasz«  f  1765  r.  Józef  Kattenbring', 
autor  tragedyi  polskiej  » Tomasz  Poundus*  (Anglik  katolik  męczony  za 
wiarę).  Wojciech  Męciński  (młodszy),  autor  kilku  dramatów  polskich  dla 
młodzi  szkolnej.  Michał  Korycki,  utalentowany  poeta,  od  króla  Stanisława 
obdarzony  medalem  złotym  1780  r.,  sławił  Siestrzencewicza,  Katarzynę  II 
i  Potemkina,  za  ocalenie  Jezuitów  na  Białe jrusi  f  1791  r.  Franciszek  Knia- 
żnin  t  1807  r.  Franc.  Bohomolec,  filolog,  mówca,  komedyopisarz  i  publicy- 
sta, redaktor  » Monitora «  f  1784  r.  Szczepan  Łuskina,  matematyk,  przyro- 
dnik, astronom,  literat  i  publicysta,  redaktor  »Wiadomości  warszawskich*, 
które  1774  r.  zamienił  na  »Gazetę  warszawską*  f  1793  r.  Ignacy  Nagur- 
czewski,  historyk,  literat  i  poeta,  tłumacz  eklog  Wirgiiego,  niektórych  mów 
Cicerona  i  Demostenesa  i  18  ksiąg  Iliady  Homera  f  1811  r.  Adam  Naru- 
szewicz, historyk,  b,ył  poetą  klasycznym,  cenionym  przez  króla  Stanisława 
i  współczesnych.  Dawid  Pilchowski,  tłumacz  Salustyusza  i  Seneki  f  1802  r. 
jako  sufragan  wileński.  Grzegorz  Piramowicz,  doświadczony  pedagog,  se- 
kretarz komisyi  edukacyjnej,  tłumacz  bajek  Fedra,  autor  kilku  polskich 
pieśni  i  wierszy  okolicznościowych. 


Księga  IV. 

(Tom  IV  w  skróceniu). 

Dzieje  pojedynczych  kolegiów  i  domów  w  Polsce. 

1564—1773. 


Uwaga:  Dla  uproszczenia  mego  opowiadania  w  księdze  IV-tej  za- 
znaczam, źe: 

1"  Wszystkich  kolegiów  po  miastach  początek  podobny.  Zaproszeni 
przez  fundatorów,  przybywali  zazwyczaj  dwaj  Jezuici  do  miasta,  jako  mi- 
syonarze  i  pomocnicy  proboszcza  lub  kaznodzieje,  otrzymywali  w  kościele 
katedralnym,  kolegiackim  lub  farnym,  jedną  z  kaplic  bocznych  dla  swego 
wyłącznie  użytku,  w  niej  odprawiali  mszę  Św.,  słuchali  spowiedzi,  wykła- 
dali Pismo  Św.  (lectio  sacra  w  XVI  i  z  początkiem  XVII  wieku)  i  katechi- 
zowali,  kazania  jednak  mówili  z  ambony  w  kościele;  mieszkali  zaś  na  pro- 
bostwie, lub  w  wynajętym  domu.  Z  czasem  nabyli  lub  wybudowali  dom 
własny,  rezydencyę,  a  przy  nim  drewniany  kościół  i  otworzyli  klasy  gra- 
matykalne,  w  kilka  lat  potem  humaniora  i  retorykę.  Katedry  filozofii 
i  teologii  wymagały  osobnej  fundacyi,  i  dlatego  nie  we  wszystkich  kole- 
giach wykładano  te  nauki.  Z  biegiem  lat,  z  dochodów  kolegium,  lub 
z  ofiar  nowych  dobrodziejów,  rozszerzano,  albo  budowano  nowe  gmachy 
kolegium  i  kościoły,  zakładano  browary,  apteki  i  drukarnie.  Działo  się  to 
zwłaszcza  w  drugiej  połowie  XVIII  wieku,  tak,  że  kasata  zastała  wiele  ko- 
ściołów, jak  w  Pułtusku,  Przemyślu,  niedokończonych,  albo  zadłużone  z  po- 
wodu ciągłych  budowań  kolegia, 

2"  W  szkołach,  które  zazwyczaj  mieściły  się  w  osobnym  gmachu, 
a  przynajmniej  w  oddzielnem  skrzydle  kolegium,  trzymali  się  Jezuici  sy- 
stemu nauk  Ratio  studiorum,  przez  jenerała  Akwawiwę  1593  r.  zaprowa- 
dzonego. Rozdanie  nagród  i  imieniny  rektora,  obchodzono  corocznie  »aka- 
demią*,  t.  j.  wierszami  i  mowami  w  łacińskim  języku,  d^^alogami  lub  tea- 
trem, na  którym  grano  łacińskie,  rzadziej  polskie  dramata  i  tragedye  tre- 
ści historyczno-religijnej. 

Ingresy  biskupów,  wjazdy  na  urzęda  dygnitarzy  rzpltej,  pogrzeby 
znakomitych  osób,  zwłaszcza  dobrodziejów  zakonu,  a  także  beatyfikacye 
i  kanonizacye  Św.  Patronów  Polski  i  zakonu,  obchodziły  szkoły  w  równie 
uroczysty  sposób.  W  procesyach  też  kościelnych  i  obchodach  publicznych, 
brały  udział;  młodsi  uczniowie  pieszo,  starsi  niekiedy  konno,  po  rycersku, 
konwojując  kler  i  celebransa. 

30  Przy  każdej  szkole  istniała  kongregac3'a  maryańska,  czasem  dwie 
i  trzy,  w  miarę  liczby  uczniów,  i  ta  miała  własne  fundusze,  ołtarz  lub  ka- 
plicę, aparata,  kielichy  i  t.  d. ;  bursa  ubogich  studentów,  i  bursa  muzy- 
ków,   utrzymywane    częścią  z  osobnej   fundacyi,    częścią  z  datków    i    ofiar 


—     154    — 

zamożniejszych  uczniów  i  kolegium.  Kapela  przygrywała  nietylko  szkol- 
nym i  kościelnym  uroczystościom,  ale  prywatnym  także  festynom,  a  za- 
robiony w  ten  sposób  grosz,  szedł  na  zakupno  nut  i  instrumentów  mu- 
zycznych. 

4"  W  kościołach  swych  zaprowadzili  Jezuici  odrazu  stały  porządek 
mszy  Św.,  kazań,  nabożeństw  wystawnych,  i  erygowali  przy  nich  bractwa 
religijne,  z  własnym  funduszem,  ołtarzem,  aparatami:  Miłosierdzia,  Dobrej 
śmierci,  Opatrzności,  Serca  Jezusowego  i  Kongregacye  maryańskie  obywa- 
teli i  obywatelek.  Spełniali  też  bezpłatnie  obowiązek  kapelanów  szpital- 
nych i  więziennych,  często  i  obozowych,  a  zawezwani  przez  biskupa  lub 
proboszczów,  czasem  i  dziedziców,  rozjeżdżali  się  z  kazaniami  i  słuchaniem 
spowiedzi  do  bliższych  i  dalszych  kościołów  i  kaplic,  zwłaszcza  na  święta 
Bożego  Narodzenia  i  Wielkiejnocy.  Wyjazdy  te,  choćb}'  na  dzień,  dwa,  na- 
zywały się  misyą,  missio. 

Do  połowy  XVII  wieku  główna  akcya  Jezuitów  zwróconą  była  prze- 
ciw dyssydentom.  Szkołą,  amboną,  prywatną  rozmową,  sprowadzali  magna- 
tów i  zamożną  szlachtę  do  wiary  ojców,  przez  nich  i  przy  ich  pomocy,  na- 
wracali młodszą  szlachtę  i  mieszczan;  lud  szedł  za  swymi  dziedzicami.  Na 
Rusi  i  Litwie  porali  się  z  dysunią  w  podobny  sposób.  Z  upadkiem  roko- 
szu Zebrzydowskiego  1608  r.,  tej  deski  ratunku  dla  różnowierstwa,  walka 
z  niem  stała  się  łatwą,  topniało  własną  niezgodą  i  brakiem  możnych  pa- 
tronów. Wojny  szwedzkie  skompromitowały  je  do  reszty,  wygnanie  Arya- 
nów  było  dopełnieniem  jego  upadku,  stwierdzonym  w  pokoju  oliwskim 
1660  roku. 

Odtąd  praca  Jezuitów  zwraca  się  głównie  do  ludu,  do  pouczenia  go 
i  wzmocnienia  w  wierze  katolickiej,  nie  zaniedbując  jednak  mieszczan 
i  szlachty  —  i  do  krzewienia  unii  na  Rusi,  zatwierdzonej  synodem  zamoj- 
skim 1620  r.,  w  czem  dopomogli  im  dzielnie  zreformowani  przez  nich  Ba- 
zylianie. 

Tym  sposobem  dokonali  Jezuici  swego  zadania,  dla  którego  sprowa- 
dził ich  Hozyusz,  jedności  religijnej  Polski,  tyle  ważnej  dla 
każdego  państwa  pod  politycznym  także  względem. 

Przerwę,  niekiedy  na  miesiące  i  lata  całe,  w  szkołach  i  nabożeń- 
stwach, spowodowały  w  wielu  kolegiach,  wojny  szwedzkie  za  Zygmunta  III 
1600,  1621,  1626—1630  r.,  za  Jana  Kazimierza  najazdy  kozackie,  moskiew- 
skie, szwedzkie,  1648—1667  r.  tudzież  wojny  szwedzkie,  wojska  polskie,  sa- 
skie i  moskiewskie  za  Fryderyka  Augusta  II  1701—1717  r.  i  sukcesyjna 
wojna  1734—1736  r.  Podczas  tych  wojen  prowadzonych  w  iście  rabusiow- 
ski  sposób,  według  zasady:  wojna  wojnę  żywić  powinna,  gmachy  i  bu- 
dynki kolegiów,  jeżeli  nie  zostały  spalone,  to  zajęte  bywały  na  koszary 
lub  szpitale;  kościoły  złupione,  nawet  grobowcom  nie  przepuszczano,  do- 
bra zniszczone  kontrybucyami,  dostawami  i  wszelaką  grabieżą  i  wylu- 
dnione, bo  gnębiona  ludność  uciekała  w  lasy. 

W  ślad  za  wojnami  szły  głody,  mory,  zarazy,  dziesiątkujące  ludność, 
odnawiające  się  przez  lat  kilka,  jak  było  np.  1705—1714  r.  Otóż  na  pierw- 
szą wieść  o  wojnie  lub  zarazie,  rektorowie  rozpuszczali  szkoły,  księży  roz- 
syłali do  miejsc  bezpieczniejszych,  lub  do  obozów,  zostawiając  dla  straży 
kolegium  i  posługi  zapowietrzonym,  kilku  księży  i  braci,  którzy  się  na  to 


—    155    — 

ofiarowali.  Gdy  niebezpieczeństwo  minęło,  zbierały  się  kolegia  i  szkoły, 
często  na  to,  aby  za  kilka  tyg-odni,  gdy  nowy  nieprzyjaciel  nadcłiodził,  lub 
zaraza  się  ponowiła,  pójść  w  rozsypkę.  Ta  okoliczność  była  jednym  z  po- 
wodów obniżenia  się  poziomu  nauk  w  szkołach  w  XVIII  wieku,  i  pomimo 
znacznycli  fundacjń,  długów  i  ubóstwa  wielu  kolegiów. 


ROZDZIAŁ  XVI. 

Kolegia   i   domy  założone   za  królów   Zygmunta  Augusta   i    Stefana 
Batorego.  1564—1588. 


§.  66.  Kolegia  w  Brunsbergu,  dyecezyi  warmińskiej,  w  Pułtusku  dye- 
cezyi  płockiej.  1564—1773.  —  Misye  Zalusciana,  w  Żyrominie  i  Rosi- 
kowie. 1696—1773. 

Początki  pierwszych  pięciu  kolegiów  opowiedziałem  wyżej  (str.  9—14). 
Szkoły  i  jeszcze  szkoły,  o  te  wołali  nuncyusze,  biskupi,  kapituły,  o  te  cho- 
dziło głównie  ich  fundatorom,  bo  to  rozumieli  wszyscy,  że  przez  szkoły 
odrodzą  się,  staną  katólickiemi  młode  pokolenia,  które  dostarczą  uczonych, 
pobożnych  księży  Kościołowi,  światłych  prawych  obywateli  rzpltej.  Ale 
skąd  wziąść  katolickich  nauczycieli?  Nigdy  ich  nie  było  dosyć  w  Polsce. 
Co  zdolniejszych,  zabrała  reformacya;  alma  mater  nie  miała  kim  obsadzić 
swych  kolonii,  katedralne  szkoły  bez  mistrzów,  parafialne  po  miastach 
zwłaszcza,  zamienione  na  luterskie,  kalwińskie,  lub  stoją  pustką.  Więc  kar- 
dynał Hozyusz  zaraz  po  soborze  trydenckim,  który  nakazał  biskupom  za- 
kładać seminarya  dyecezyalne,  uprosił  dla  swej  Warmii  u  jenerała  Jezui- 
tów Jakóba  Lajneza,  11  księży  profesorów  i  kaznodziei,  różnej  nai'odowo- 
ści,  bo  dwaj  jedyni  Polacy,  Krasowski  i  Rozdraźewski,  odprawiali  jeszcze 
nowicyat  w  Rzymie,  i  z  początkiem  stycznia  1565  r.  otworzył  im  w  po- 
franciszkańskim  klasztorze  w  Brunsbergu  kolegium  z  szkołami,  konwiktem, 
seminaryum  i  bursą  ubogich,  przeznaczywszy^  na  ich  utrzymanie  po  1.000 
marek  rocznie.  Akt  fundacyjny  z  d.  21  sierpnia  1565  r.,  zatwierdzili  nun- 
eyusz  Commendone,  król  Zygmunt  August  i  Pius  V. 

W  r.  1582  przybyło  seminaryum  papiezkie  z  fundacyi  Grzegorza  XIII 
a  staraniem  O.  Possewina,  legata  do  Jana  III  szwedzkiego  i  do  cara  Iwana 
Groźnego,  dla  alumnów  z  Szwecyi,  Norwegii,  Pomorza,  Prus,  Inflant,  Mo- 
skwy, Rusi,  Litwy  i  Węgier.  Królowa  szwedzka  Katarzyna  Jagiellonka, 
zapisem  10.000  złp.,  fundowała  1583  r.  seminaryum  szwedzkie,  4  stypendya 
dla  młodych  Szwedów.  Bursę  ubogich  opatrzył  funduszem  1585  r.  biskup 
warmiński  Marcin  Kromer,  wspierali  możniejsi  księża;  miała  dom  własnj^, 
€  morgów  łąki,  15.000  marek  kapitału  i  żywiła  40  uczniów. 

Szkołom  (humaniora  z  retoryką)  przybył  1592  r.  trzechletni  wielki 
kurs  filozofii,  matematyki  i  fizyki;  w  latach  zaś  1641—1648  r.  czteroletni 
pełny  kurs  teologii,  z  katedrą   hebraiki  i  greki,   na  wzór   akademii  wileń- 


—     156     — 

skiej.  Dla  dogodnego  umieszczenia  tych  szkół,  dźwignął  1646  r.  kanonik 
warmiński  Maciej  Montanus,  wygnaniec  za  wiarę  z  Szwecyi,  dwa  wspa- 
niałe gmacłiy,  kapituła  zaś,  na  miejscu  starego  seminaryum  postawiła 
1651  r.  gmacłi  nowy.  Dla  mnogości  jednak  uczniów,  Jezuici  uzyskawszy 
od  miasta  plac  odpowiedni,  wybudowali  w  latach  1748 — 1771  r.  trzypię- 
trowe gimnazyum,  tak,  że  kolegium  brunsberskie  z  swymi  zakładami  nau- 
kowymi, równało  się  akademii  a  budynkami  było  jakoby  miasto  w  mieście. 
Najzdolniejszą  i  najpilniejszą  młodzież  z  Warmii  i  innych  województw, 
skupiały  w  sobie  trzy  kongregacye  maryańskie.  Te  dostarczały  kandyda- 
tów do  stanu  duchownego,  nowicyuszów  dla  różnych  zakonów,  i  zacnych 
obywateli  dla  ojczyzny. 

Z  kolegium  brunsberskiego,  w  którem  przez  dłuższy  czas  Jezuici 
mieli  nowicyat,  rozchodzili  się  misyonarze  na  Warmię  i  Prusy.  Mieszcza- 
nin Hindenberg  zostawił  1614  r.  legat  na  3—4  stałych  misyonarzy.  Z  mi- 
sy i  sporadycznych,  powstały  z  czasem  domy  misyjne  w  Królewcu  1650  r., 
Piławie  1652  r..  Tylży  1702  r.,  Kiszporku  (Christburg)  1720  r.,  Heilsbergu 
1728  r.,  Św.  Siekierce  (Hełligenbeil)  i  na  Żuławach  1735  r. 

Katolicką  edukacyą  dziewcząt  zajęły  się  1583  roku  siostry  Tercyarki 
Św.  Franciszka,  Begwinki,  istniejące  po  dziś  dzień  pod  nazwą  Katarzynek, 
które  przy  pomocy  Jezuitów,  zreformowała  panna  Regina  Protman  z  Alt- 
sztad,  a  zatwierdzili  biskup  warmiński  Kromer  i  nuncyusz  Bolognetti. 

Wojny  szwedzkie  1626-1635,  1656—1660,  1703—1709  r.,  okupacye 
Warmii  przez  elektora  brandenburskiego  w  tychże  latach,  morowe  powie- 
trza zwłaszcza  1709—1710  r.,  zrujnowały  fortunę  kolegium  i  spowodowały 
dłuższą  przerwę  w  szkołach.  Zostali  przy  nich  Jezuici,  pomimo  rozbioru 
Polski  i  kasaty  zakonu  1773  r.,  aż  do  1780  r.,  w  którym  oficyał  warmiński 
von  Zehmen,  z  upoważnienia  Piusa  VI  i  Fryderyka  II  pruskiego  króla, 
ogłosił  im  brewe  kasacyjne  Klemensa  XIV.  Szkoły  zamienił  rząd  pruski 
na  gimnazyum  akademickie,  bo  uczono  w  niem  filozofii  i  teologii. 

Pułtuskiego  kolegium  na  Mazowszu,  świetne  są  dzieje  aż  do 
otwarcia  szkół  w  Płocku  i  Warszawie.  Założyciel  jego,  biskup  płocki  Ję- 
drzej Noskowski,  uposażył  je  1565  r.  wsiami  Bossewo,  Przekory,  Szelkowo 
i  dziesięciną  z  3  wsi.  Z  biegiem  lat  przybyły  znaczne  dobra  ziemskie  i  real- 
ności w  mieście,  z  rocznym  dochodem  8 — 9.000  złp. 

Z  nowym  rokiem  1566  r.  otwarli  Jezuici  szkoły  z  retoryką,  które 
zapełniły  się  doborową  młodzieżą  z  Mazowsza  i  okolicznych  województw, 
licząc  400,  potem  900  uczniów.  Żadne  też  kolegium  nie  przyjmowało  tylu 
i  tak  zacnych  gości,  jak  pułtuskie.  Przy  szkołach  stanęła  bursa  ubogich 
z  fundacyi  Pawła  Kostki,  brata  św.  Stanisława  i  bursa  muzyków;  r.  1594 
seminaryum  dyecezyalne  dla  20  kleryków;  r.  1602  kursą  filozofii  i  teolo- 
gii moralnej,  uposażone  przez  biskupa  płockiego  Wojciecha  Baranowskiego, 
który  też  dopomógł  Jezuitom  wybudować  obszerny  kościół  św. '  Piotra, 
zniszczony  dwukrotnie  pożarem  1613  i  1646  r.,  a  na  sejmie  1607  roku  był 
ich  dzielnym  obrońcą  przeciw  rokoszanom  Zebrzydowskiego.  Koło  1665  r. 
otwarto  konwikt  dla  ubogiej  szlachty  z  daru  6.000  złp.  biskupa  kijowskiego 
Tomasza  Ujejskiego. 


—     157     — 

Jezuici,  a  przez  lat  kilka  00.  Skai-ga  i  Warszewicki,  b3'^li  kaznodzie- 
jami porannymi  w  kolegiacie  pułtuskiej  i  w  swym  kościele  i  misyonarzami 
dyecezyalnymi,  z  fundacyi  (10.000  złp.)  biskupa  płockieg-o  Jędrzeja  Chry- 
zostoma Załuskiego  (missio  Zaltisciana)  1696  r.,  którą  powiększył  1719  roku 
kościołem  i  domem  misyjnym  brat  Jędrzeja,  także  biskup  płocki,  Ludwik 
Załuski.  Bratanek  obydwóch,  Michał  Załuski,  łowczy  w.  k.,  fundował  1731  r. 
misyę  z  kościołem  i  domem  w  Żyrominie,  dła  4—6  misyonarzy,  którzy 
utrzymj^wali  tam  szkołę  elementarną. 

R  o  s  t  k  ó  w,  miejsce  rodzinne  Św.  Stanisława  Kostki,  nabyli  Jezuici 
od  Józefa  Zielińskiego  za  48.000  złp.  i  już  1730  r.  prosili  biskupa  płockiego 
Jędrzeja  Stanisława  Kostkę  Załuskieg'o  o  pozwolenie  wybudowania  tam 
drewnianego  kościoła  św.  Stanisława  Kostki  z  domem  misyjnym.  Biskup, 
który  z  namowy  kapituły,  odebrał  1724  r.  Jezuitom  seminaryum  i  oddał 
XX.  Łazarzy stom,  odmówił.  Dopiero  następca  jego  Antoni  Dembowski  i  to 
za  naleganiem  nuncyusza  Serbelloni,  przychylił  się  1741  r.  do  ich  prośby, 
konsekracyi  jednak  kościoła  dokonał  tenże  sam  Jędrzej  Stanisław  Kostka 
Załuski,  biskup  podówczas  łucki  1744  r.  Dom  misyjny  w  Kostkowie  otwarto 
koło  1756  r. 

Morowe  powietrza,  pożarj'  1613  i  1646  roku,  Szwedzi  1656  —  1659 
i  1703—1705  r.,  Sasi  i  Moskwa  1705—1710  i  1734—1736  r.,  wylewy  Narwi 
1714  i  1717  r.,  podkopały  dobrobyt  pułtuskiego  kolegium  na  długie  lata 
i  przerwały  bieg  nauk  szkolnych. 

Po  kasacie  zakonu  1773  r.  nauczali  w  szkołach  ex-Jezuici,  od  1781  r. 
00.  Benedyktyni,  aż  do  1830  r.,  w  którym    rozegnał  ich   ukaz  Mikołaja  I. 


§.  67.  Kolegium  akademickie  św.  Jana  w  Wilnie.  —  Misya  Zagielana. 
Misye  w  Wisztyńcu  i  Łuczaju.  1572—1773. 

Początki  tego  kolegium  i  akademii,  opowiedziałem  w  księdze  pierw- 
szej. Czem  Brunsberg  i  Pułtusk  dla  Warmii  i  Mazowsza,  tem  V/ilno  dla 
Litwy  i  Żmudzi,  stało  się  ono  ogniskiem  katolickiej  propagandy  przez  mi- 
sye, prace  kapłańskie  i  szkoły.  Zrazu  700,  potem  1000  i  więcej  uczniów 
z  Prus,  Inflant,  Żmudzi,  Litwy  i  Rusi,  uczęszczało  do  akademii.  Nauczali 
w  niej  od  1580 — 1650  r.  znakomici  mistrze  cudzoziemcy,  jak  00.  Vega, 
Arias,  Brantus,  Ortiz,  Frisius,  Klage,  de  Soxo,  ale  i  Polacy  jak:  Grodzicki, 
Smiglecki,  Bembus,  Fabrycy  Kowalski,  Beyer,  Markwart,  Szyrwid,  Olszew- 
ski, Ugniewski,  Sarbiewski,  Cieciszewski,  Kojałówicz  i  t.  d.  Od  połowy 
XVII  w.  uczyli  już  tylko  polsko-litewscy  Jezuici.  Królowie  Wazowie  ota- 
czali akademię  czcią  i  opieką,  zatwierdzali  jej  przywileje,  bywali  na  uczo- 
nych dysputach  i  promocyach.  Fryderyk  August  II  nadał  akademii  przy- 
wilej monopolu  nauczania  w  Litwie  19  listopada  1726  r.,  jaki  posiadała  od 
1635  r.  alma  mater  w  Koronie. 

»Niespokojne  czasy*  rzpltej,  zwłaszcza  kilkoletnia  okupacya  Wilna 
przez  Moskwę,  wojna  północna  i  zarazy,  sprowadziły  dłuższą  przerwę 
(1654—1662  i  1706 — 1711  r.)  w  wykładach  i  zubożenie  akademii.  Katedra 
prawa  cywilnego,  fundowana  przez  podkanclerzego  Kazimierza  Sapiehę 
1644  r.,  wakowała  przez  100  lat,  bo  wskrzeszono  ją  dopiero  1760  r.  i  to  na 


—     158    — 

2  lata  tylko,  a  co  gorsza,  odsunięto  się  od  zagranicznego  ruchu  nauko- 
wego. Corocznie  jednak  promowano  do  stopni  akademickich  po  kilku,  a  na- 
wet kilkunastu  z  teologii,  filozofii,  i  nauk  wyzwolonych.  Ubiegali  się  o  sto- 
pnie teologiczne  księża,  przeważnie  Jezuici,  o  inne  także  młodzież  świecka. 

Z  przybyciem  O.  Marcina  Poczobuta  1764  r.,  wykształconego  za  gra- 
nicą, budzi  się  w  akademii  życie  naukowe,  które  podtrzymują  profesoro- 
wie: astronom  Andrzej  Strzecki,  matematyk  Franciszek  Narwojsz,  kano- 
nista  Franciszek  Lupia.  Już  i  historya  powszechna  ma  swoją  katedrę  i  ję- 
zyki, hebrajski,  grecki,  francuski  i  niemiecki,  swoich  profesorów;  brakło 
tylko  katedry  prawa  cywilnego  i  medycyny,    historyi  i  literatur}^  polskiej. 

Przy  akademii  istniały  następujące  zakłady  naukowe:  1)  Bursa  Wa- 
leryańska  (Conmctus  YalerianusJ  dla  litewskiej,  także  mieszczańskiej  mło- 
dzieży z  fundacyi  1577  r.  biskupa  wileńskiego  Waleryana  Protaszewicza, 
powiększonej  legatami  kanoników  wileńskich  Górskiego,  Wolskiego,  Niem- 
czynowicza  1585  r.,  Jerzego  Chodkiewicza  1588  r.  i  darowaniem  kamienicy 
przez  biskupa  wileńskiego  Wojnę,  1601  r. 

2)  Kolegium  papiezkie,  które  z  funduszu  Grzegorza  XIII  założył 
O.  Possewin,  legat  jego  do  Moskwy  1581  r ,  dla  30  alumnów  unitów  ru- 
skich, acz  korzystali  z  niego  także  klerycy  łacińscy  do  r.  1751. 

3)  Seminar3'^um  dyecezyalne,  uposażone  przez  biskupa  wileńskiego 
Jerzego  Radziwiłła  1581  r. 

4)  i  5)  Bursy,  bejnartowslca  i  liorsakowska,  założone  przez  kanonika 
wileńskiego  Ambrożego  Bejnarta  1602  r.  i  Jana  Mikołaja  Korsaka  1618  r.; 
obydwie  pod  zarządem  kapituły,  ale  bursiści  uczęszczali  do  akademii. 

6)  Konwikt  szlachecki,  otwarty  1742  r.,  niezależnie  od  akademii,  jako 
udzielna  instytucya  naukowa,  z  własnym,  postępowym  programem  nauk. 
Profesor  matematyki  i  fizyki  O.  Tomasz  Zebrowski,  uczeń  O.  Józefa  Stem- 
plinga  w  Pradze,  założył  kosztem  wojewody  wileńskiego  Michała  Radzi- 
wiłła i  kasztelana  wileńskiego  Ignacego  Ogińskiego,  gabinet  fizykalno- 
astronomiczny. 

7)  Drukarnia  niegdyś  radziwiłłowska,  podarowana  od  Radziwiłła  Sie- 
rotki 1580  r ,  uposażona  lepiej  przez  biskupa  wileńskiego  Jerzego  Biało- 
zora  1665  r.,  urządzona  należycie  przez  rektora  Brzozowskiego  1756  r. 

8)  Biblioteka,  cenny  dar  Zygmunta  Augusta  i  biskupa  Protaszewi- 
cza, pomnożona  darami  króla  Stefana,  biskupów  Wołłowicza,  Paca,  Brzo- 
stoAvskiego.  Ta  złupioną  została  podczas  wojen,  ale  znów  zasilona  darami 
i  funduszami  kilku  księży  i  kanoników,  Mikołaja  i  Kazimierza  Sapiehów, 
i  trzech  braci  Wierzbickich  Jezuitów,  oraz  księgami  tłoczonemi  w  drukarni 
akademickiej  i  hojnością  rektorów.  Po  kasacie  1773  r.  bibliotekę  roznie- 
siono. Książki  z  daru  Zygmunta  Augusta  znalazły  się  w  Upsali,  niektóre 
w  bibliotece  gimnazyalnej  w  Poznaniu,  inne  w  bibliotekach  uniwersyte- 
ckich w  Kijowie  i  Petersburgu. 

Oprócz  innych  pożytków  dla  katolicyzmu  na  Litwie,  akademia  wi- 
leńska dostarczyła  duchowieństwu,  zakonom  zwłaszcza,  licznych  i  uzdol- 
nionych kandydatów.  Te  zaś  odrodzone,  razem  z  Jezuitami  podjęły  śmiało 
walkę  przeciw  różnowierstwu  i  pokonały  je  naprzód  w  Wilnie,  potem  na 
Litwie,  pomimo  obrony  Radziwiłłów,  Krzysztofa,  Janusza,  Bogusława 
i  kilku  magnatów. 


—     159    — 

Częste  pożary  ścieśnionego,  na  pół  drewnianego  Wilna,  zniszczyły 
także  kolegium  akademickie.  Raz  1655  r.,  gdy  Moskwa  zdobyła  i  spaliła 
miasto.  Odbudowali  je  1662  r.  i  powiększyli  znacznie  1690,  1716—1728  r. 
rektorowie:  Kazimierz  Kojałowicz,  Franciszek  Kucewicz,  Arent,  Władysław 
Dauksza,  ale  ponowny  pożar  miasta  1737  r.,  i  trzeci  straszniejszy  jeszcze 
1741  r.,  obróciły  kościół  i  kolegium  akademickie  w  popiół  i  gruz}^  Powoli 
odbudowano  je  i  rozszerzono  jeszcze. 

Nie  przestając  na  pracy  szkolnej  i  kapłańskiej  w  Wilnie,  Jezuici 
świętojańscy  apostołowali  w  polskim,  ruskim  i  litewskim  języku,  najprzód 
na  stacyach  misyjnych  w  swych  dobrach,  w  których  pobudowali  drewniane 
kościoły:  w  Dworzyszczu,  Żmujdkach,  Bezdanach,  Poczajewiczach,  Koście- 
niewiczach,  Janiszkach.  Z  fundacyi  (10.000  zip.)  kanonika  wileńskiego  Mar- 
cina Żagla  1640  r.  (missio  Źagielana),  dwóch  Jezuitów  koleg'ium  św.  Jana 
pouczało  misyami  lud  na  pograniczu  Kurlandyi  i  Inflant.  Probostwo  z  ko- 
ściołem w  Wisztyńcu,  nad  wschodnio-pruską  granicą,  nadał  król  Au- 
gust III  r.  1736,  na  przedstawienie  biskupa  wileńskiego  Jana  Michała  Zien- 
kowicza,  jako  misyę  cum  cura  animarum  Jezuitom  świętojańskim,  którzy  ją 
1760  r.  oddali  napowrót  klerowi  świeckiemu.  W  miasteczku  Ł  u  c  z  a  j  u 
w  powiecie  wilejskim,  przy  farnym  kościele  założyła  (4.000  złp.  na  wsi 
Kukisze)  1766  r.  kasztelanowa  mścisławska  Elżbieta  z  Ogińskich  Puzynina, 
największa  akademii  wileńskiej  dobrodziejka,  z  bratem  swym  Janem  Ta- 
deuszem Ogińskim,  kasztelanem  trockim,  dom  misyjny  dla  8  księży. 


§.  68.  Kolegium   św.   Stanisława  w  Poznaniu.  —  Św.  Jana  w  Jarosła- 
wiu, województwie  ruskiem,  dyecezyi  przemyskiej.  1600—1773. 

Znamy  już  dzieje  poznańskiego  kolegium  w  pierwszych  jego  lat  dzie- 
siątkach. Zasłużyli  się  w  niem  nauką,  pracą  kaznodziejską  i  misyonarską 
Jezuici:  Wujek,  Wysocki,  Herbest,  Jan  Konariusz  f  1614  roku,  Wojciech 
Theobolsciusz  f  1611  r.,  Stanisław  Grodzicki  f  1614  r.,  Stanisław  Gawroń- 
ski t  1620  roku,  Adryan  Radzimiński,  Gutteter  Dobrodziejski,  Olszewski, 
Drużbicki,  Wapowski,  Młodzianowski,  Miaskowski,  Trąbczyński,  Bystrzo- 
nowski  i  t.  d.  Pomyślność  jego  zasępioną  została  odebraniem  z  pod  za- 
rządu Jezuitów  seminaryum  dyecezyalneg-o  1614  r.  przez  biskupa  Jędrzeja 
Opalińskiego,  z  namowy  niechętnej  im  kapituły.  Nie  wpłynęło  to  na  roz- 
wój szkół  poznańskich  z  filozofia  i  teologią,  do  których  uczęszczali  młodzi 
Jezuici,  wygnani  wojną  1619  r.  z  Pragi  i  Ołomuńca,  1632  r.  z  Głogowa, 
Źeganu  i  Nissy,  oraz  wygnani  przez  Szwedów  1626  r.  Cystersi  z  wielko- 
polskiego Paradyża. 

Okupacya  Poznania  przez  Szwedów  i  Brandenburczyków  1655-57  r. 
rozproszyła  szkoły,  spustoszyła  kolegium.  Wnet  je  odnowiono,  u  jenerała 
zakonu  Oliwy,  uzyskano  1657  r.  prawo  nadawania  stopni  akademickich, 
u  króla  zaś  Jana  Sobieskiego,  przywilej  na  akademię  1678  r.,  odwołany  na 
sejmie  1685  r.  Nie  zrażając  się  tem,  dźwignięto  najprzód  1701 — 1705  roku 
nowy  wspaniały  kościół  św.  Stanisława  (dziś  fara  św.  Maryi  Magdaleny), 
wybudowano  od  1706 — 1732  r.  olbrzymie  dwupiętrowe  kolegium,  które  po- 
większono jeszcze  przedłużeniem  lewego  skrzydła  1745—1752  r.,  wyłożyw- 


—     160    — 

szy  na  te  budowy  przeszło  2  miliony  złp.  Dla  szkól,  którym  przybyła 
1683  roku  katedra  prawa  kanonicznego,  (uczniów  bywało  do  1.200),  posta- 
wiono koło  1720  r.  przy  rogu  ulicy  Gołębiej  (Jezuickiej),  gmach  osobny, 
obok  niego  stanął  1756  r.  konwikt  szlachecki  na  modłę  pijarską,  dla  10, 
potem  1761  r.  dla  20  » kawalerów*.  Wyćwiczony  w  Paryżu  matematyk,  fi- 
zyk i  astronom,  O.  Józef  Rogaliński,  urządza  1763 — 1764  r.  obserwatoryum 
astronomiczne  i  gabinet  fizykalny,  miewa  1766 — 1770  r.  dwa  razy  tygo- 
dniowo pierwsze  w  Polsce  publiczne  wykłady  z  fizyki  doświadczalnej  i  jest 
profesorem  fizyki  w  szkołach.  Równocześnie  powiększono  drukarnię,  zało- 
żoną koło  1660  r.,  która  też  otrzymała  nazwę  drukarni  króla  JM.  i  rzpltej. 

Dnia  16  listopada  1773  r.  oficyał  poznański  Skrzetuski,  odczytał  92 
Jezuitom  poznańskim,  zebranym  w  sali  jadalnej,  kasacyjne  brewe.  Poszli 
w  rozsypkę,  oprócz  4  profesorów  gramatyki  i  humaniorów,  bo  wszystkie 
inne  katedry  zwinięto.  Część  gabinetu  fizykalnego  uratowano  dla  akade- 
mii krakowskiej.  W  gmachach  pojezuickich,  oprócz  szkoły  wydziałowej, 
otwartej  1778  r.,  mieszkania  prywatne;  po  zaborze  pruskim,  biui-a  naczel- 
nej prezydentury  Księstwa  poznańskiego. 

Kolegium  św.  Jana  w  Jarosławiu,  o  którego  fundacyi  wspomnia- 
łem wyżej  (str.  13)  rozwinęło  liczne,  do  600  uczniów,  szkoły  tak  świe- 
tnie, że  fundatorka  księżna  Anna  Ostrogska,  oddała  1610  r.  do  nich  swych 
synów,  Adama  Konstantego  i  Pawła  Janusza,  którzy  wypolerowawszy  się 
jeszcze  w  cudzych  krajach,  służyli  ojczyźnie  po  rycersku,  a  w  bitwie  pod 
Tarnopolem  z  Tatarami,  przyczynili  się  dzielnie  do  ich  pogromu.  Obydwaj 
jednak  młodo  zeszli  ze  świata.  Konstanty  1618  r.,  Janusz  1619  r.  pocho- 
wani w  kolegiacie  jarosławskiej,  opłakiwani  przez  szkoły  »krótką  treno- 
dią«.  Wielki  pożar  miasta  podczas  czterotygodniowego  jarmarku  24  sier- 
pnia 1625  r.,  zniszczył  dach}'  i  wieżę  kościoła,  stopił  dzwony,  spalił  dachy 
i  piętro  kolegium  i  jego  budynki,  ale  wielkoduszna  księżna  Anna  wnet 
odbudowała  wszystko,  a  nadto  rozpoczęła  fundacyę  drugiego  kolegium 
przy  kościele  Matki  Boskiej  »na  polu«,  uposażyła  dostatnio  kolegiatę  i  do- 
kończyła fundacyi  klasztoru  PP.  Benedyktynek,  przy  którym  w  dworku 
drewnianym  mieszkała  i  w  nim  2  stycznia  1636  r.  pobożnego  żywota  do- 
konała. Na  pogrzeb  swej  dobrodziejki  zjechało  70  Jezuitów,  sławili  jej 
czyny  oracyami,  rektor  ostrogski  Rudnicki,  prowincyał  Hincza  i  spowie- 
dnik jej  Wojciech  Czarnocki;  w  imieniu  szlachty  żegnał  ją  krajczj-  kor. 
Marek  Sobieski. 

Część  trzecia  Jarosławia,  dostała  się  jej  córce  Annie  Aloizie  Chodkie- 
wiczowej,  od  1621  r.  wdowie  po  hetmanie  w.  1.  równie  hojnej  dla  JezuitÓAV, 
jak  matka. 

Najazdy  kozackie  1649  i  1654  r.,  szwedzkie  1656  r.  i  band  Rakoczego 
1657  roku,  spustoszj^ły  kolegium,  zniszczyły  całe  jego  mienie,  bibliotekę 
i  aptekę  zabrali  Szwedzi,  srebra  jednak  i  aparaty  kościelne  ukryto  wcze- 
śnie. Dla  obrony  na  przyszłość,  rektor  Piaseczyński  otoczył  kolegium 
i  ogród  murem  i  wałem  1674  r.  Niewiele  to  pomogło.  Szwedzi  Karola  XII 
na  3  zawody  złupili  kolegium  1702—1705  r.  Uciskała  je  kontrybucyami 
Moskwa  1707  i  1717  r.,  Sasi  1713  i  1716  r.,  konfederaci  dzikowscy  1735  r. 
i  znów  Moskwa  1736  i  1768  r. 


—     161     — 

Po  ogłoszeniu  Klemensowego  brewe  12  października  1773  r.  przez 
delegata  biskupiego  ka.  Macieja  Pruskiego,  kilku  ex-Jezuitów  pozostało 
przy  nauczaniu  w  szkołach  (humaniora  z  retoryką),  które  1782  roku  zam- 
knięto, otwarto  natomiast  miejską  szkołę  normalną.  Kościół  św.  Jana,  po 
zawaleniu  się  kolegiaty,  zamieniono  1804  r.  na  farę. 


§.  69.  Kolegium  w  Połocku,   województwie   połockiem,   dyecezyi  wi- 
leńskiej. 1580-1773. 

Opowiedziałem  początki  1580  r.  i  jego  dzieje  do  1590  r.  (str.  17,  18). 
Szkoły,  humaniora  z  retoryką,  zrazu  mało  liczne,  miały  po  300 — 600  ucz- 
niów; r.  1644  otwarto  kursą  filozofii  i  fizyki,  ale  tylko  dla  kleryków  je- 
zuickich. Z  śmiercią  kalwina  wojewody  Dorohostajskiego  1597  r.,  usunęła 
się  walna  podpora  dyssydentom  i  dysunitom.  Następca  jego  Jędrzej  Sa- 
pieha, katolik  ze  szkoły  Hozyusza,  wspierał  Jezuitów  w  pracach  na 
polu  szkolnem  i  apostolskiem.  Corocznie  wracało  na  łono  Kościoła  po  kil- 
kadziesiąt dysunitów,  i  po  kilku  dyssydentów,  topniejących  widocznie.  Wy- 
jeżdżali też  na  misye  ludowe,  zwłaszcza  wzdłuż  pogranicza  gubernii 
pskowskiej  i  w  odebranej  1611  r.  Smoleńszczyźnie.  Podczas  głodu  i  zarazy 
1601 — 1603  r.  18  Jezuitów  połockich  poświęciło  się  posłudze  zapowietrzo- 
nych, wymarli  wszyscy  i  4  nowicyusze.  Więc  nowicyat,  który  po  wzięciu 
Rygi  przez  Szwedów  1600  r.  tu  otwarto,  przeniesiono  do  Wilna,  kleryków 
zaś  retorów  do  Nieświeża;  wrócili  1609  r.  Wielki  pożar  Połocka  1643  r. 
obrócił  w  perzjmę  drewniane  kolegium  i  kościół.  Młodzież  zakonną  wypra- 
wiono znów  do  Wilna,  księża  i  bracia  zamieszkali  w  swej  willi  w  Ekima- 
nii,  zanim  1647  r.  nie  stanęło  nowe  kolegium,  parter  murowany,  dwa  pię- 
tra drewniane  i  takiż  kościół  farny.  Wnet  jednak,  gdy  1654—1660  r.  Mo- 
skwa zajęła  Połock,  władyka  carski  Kalikst,  rozebrać  kazał  kościół  i  po- 
stawić na  zamku  pałac  dla  siebie,  w  którym  się,  w  szale  pijaństwa  powie- 
sił. Po  ustąpieniu  Moskwy,  wybudowano  na  prędce  kościół  farny  i  drugi 
Św.  Franciszka  Ksawerego  w  rynku,  na  miejscu  zboru  kalwińskiego,  spa- 
lonego przez  najezdców.  Urządzono  rezydencyę  dla  kilku'księźy  i  braci; 
kolegium  z  szkołami  aż  do  retoryki,  otworzył  ponownie  po  rozejmie  an- 
druszowskim  1667  r.,  rektor  Śląski.  Aliści  9  stycznia  1682  r.,  pożar  wsku- 
tek niezagaszonej  świecy  w  celi,  zniszczył  kolegium,  ocalał  parter  skle- 
piony, a  w  nim  biblioteka;  kościół  uratowali  studenci. 

Rok  1705  pamiętny  okupac^^ą  Moskwy,  niszczącej  przez  lat  6  kole- 
gium i  jego  dobra,  i  przyjacielską  wizytą  »obrońcy  wolności  polskichc 
cara  Piotra,  raz  dnia  24  czerwca  w  ogrodzie  kolegium,  drugi  raz  29  t.  m. 
w  sali  jadalnej,  gdzie  razem  z  Jezuitami  obiadował  i  pił  ich  zdrowie.  Ina- 
czej obszedł  się  z  Bazylianami.  Dokuczliwszą  była  powtórna  okupacya  Mo- 
skwy 1734 — 1736  r.,  bo  oprócz  zwykłych  gwałtów  i  grabieżj',  tajny  komi- 
sarz carowej  Anny,  Dubrowin  z  kirasyerami  rotmistrza  Tołstoja,  uprowa- 
dził 300  rodzin  z  dóbr  kolegium,  pod  pozorem,  że  to  są  zbiegowie  z  car- 
stwa, do  Wielkich  Łuk  na  posielenie,  a  tytułem  zwrotu  zysku,  jakie  te 
moskiewskie  wrzekomo  rodziny  Jezuitom  przyniosły,  kazał  zapłacić  po 
50—70  rubli  od  głowy.  Połowa  tych  nieszczęśliwych  wymarła  w  drodze. 

JEZUICI  W  POLSCE.  11 


—     162    — 

Gorszy  od  ucisku  Moskwy,  był  40-letni  proces  z  unickim  arcybisku- 
pem połockim  Hrebnickim,  rozpoczęty  1722  r.  skargą  w  trj^^bunale  litew- 
skim o  nieprawne  posiadanie  dóbr  ruskiego  niegdyś  monasteru  Spasa,  na- 
danych przez  króla  Batorego  połockiemu  kolegium,  a  równocześnie  naja- 
zdem tych  dóbr.  Jezuici  przenieśli  proces  do  nuncyatury,  arcybiskup  do 
Sygnatury  justiciae  w  Rzymie  i  do  sejmu  1724  r.,  wreszcie  udał  się  sam  do 
Rzymu,  wyjednał  u  Benedykta  XIII  reasumpcyę  sprawy  w  Sygnaturze, 
przeniósł  ją  do  Roty  rzymskiej,  do  S3^g'natury  gratiae,  i  wszędzie  odrzucony 
z  swą  skargą.  Dopiero  jednak  d.  11  czerwca  1762  r.  brewe  Klemensa  XIII 
położyło  koniec  sporom  granicznym  o  Białe,  a  już  w  lipcu  t.  r.  kłótliwy 
Hrebnicki  zamknął  żywot,  licząc  lat  98  wieku,  ale  przykład  jego  naślado- 
wali Bazylianie,  Dominikanie,  szlachta  sąsiedzi,  procesując  kolegium  po- 
łockie  o  stawy,  grunta,  lasy,  kopce  w  5  majątkach,  a  starosta  Żuk,  30  lat 
pieniał  się  o  grunta  w  Siemieńcu,  które  dekretem  królewskim  oddał 
1752  roku. 

Tymczasem  stanął  nowy  murowany  kościół  1745  r.  i  dwupiętrowy 
gmach  szkolny  1749  r.,  który  jeden  ocalał  w  strasznym  pożarze  1750  r., 
ale  zato  uległ  zniszczeniu  w  pożarze  25  maja  1762  r.  Dźwigające  się  po- 
woli nowe  kolegium  porysował  piorun  26  czerwca  t.  r. 

Od  1758  r.  nie  przestali  nawiedzać  Połock  »goście  oryentalni«  Mo- 
kwa,  aż  1772  r.  zajęła  go  wraz  z  Białorusią  na  zawsze,  Jezuitów  poło- 
ckich  zostawiając  w  spokoju.  Spotkamy  się  z  nimi  w  księdze  V-tej. 


§.  70.    Kolegia    w    Rydze,    Dorpacie    i    Wenden.  —  Prace   Jezuitów 
w  Inflantach.  1582-1626. 

Odzyskawszy  pokojem  Zapolskim  Inflanty,  urządzał  je  politycznie 
i  religijnie  król  Stefan  Batory  w  Rydze,  i  d.  25  czerwca  1582  r.  naradziw- 
szy się  z  ks.  Skargą,  wydał  dyplom  fundacyjny  na  kolegium  Jezuitów 
w  tern  mieście,  zatwierdzony  przez  Grzegorza  XIII  r.  1583.  Trzy  kościoły 
odebrane  protestantom,  św.  Jakóba  z  klasztorem  4  Cystersek,  które  wy- 
marły do  1591  r.,  kościół  św.  Maryi  Magdaleny  i  kościółek  N.  M.  P.  dla 
Polaków,  powierzył  król  Jezuitom,  wraz  z  duszpasterstwem  w  Rydze  i  In- 
flantach i  z  obowiązkiem  otwarcia  natychmiast  szkół.  Na  utrzymanie  kole- 
gium wyznaczył  na  razie  1.000  złp.  rocznie  z  cła  pocztowego,  formalne  je- 
dnak otwarcie  kolegium  ryzkiego  nastąpiło  dopiero  w  jesieni  1584  r. 

Gniewało  to  Ryżan,  więc  z  powodu  zaprowadzenia  kalendarza  gre- 
goryańskiego,  którego  autorstwo  przypisywali  Jezuitom,  wzniecili  przeciw 
nim  w  święta  Bożego  narodzenia  1584  r.  rozruch,  który  trwał  do  lutego 
1585  r.  Jezuici  w  tym  czasie  rozjechali  się  na  pracę  kapłańską  do  zamków 
i  wsi  okolicznych,  rektor  Ruben  do  Wenden,  do  gubernatora  Radziwiłła. 
Ryżanie  przeprosili  króla.  Jezuici  wrócili  do  swych  zajęć  w  Rydze,  nie  na 
długo,  bo  w  lutym  1586  r.  nowe  przeciw  nim  rozruchy  wzniecił  Marcin 
Giese,  herszt  malkontentów,  a  podczas  bezkrólewia  wygnano  ich  z  Rygi 
we  wrześniu  1587  r. 

Więc  w  Dynamundzie  otworzyli  rezydencyę  i  dochodząc,  obsłu- 
giwali parafię  św.  Jakóba  w  Rydze  i  misye  w  kraju.   Przywróceni  dekre- 


—     163     — 

tem  sejmu  1590  i  króla  do  Rygi,  objęli  w  kwietniu  1591  roku  obydwa  ko- 
ścioły, a  w  nich  kazania  polskie,  litewskie  i  niemieckie,  otworzyli  szkoły 
i  bursę  ubogicłi,  a  dla  siebie  nowicyat.  Oprócz  Rygi,  urządzili  stacye  mi- 
syjne z  duszpasterstwem  wParnawie,  Rumbergu  i  Wolmarze, 
z  którycli  rozchodząc  się  »aż  do  granic  Moskwy*,  wyszukiwali  lud  ciemny 
łotewski  po  lasach,  wprowadzali  małżeństwa  według  soboru  trydenckiego, 
tępili  zabobony,  gusła,  czary,  uczty  duchów  na  grobach,  katechizowali  po 
domach  i  polach,  cierpiąc  przytem  wiele  przykrości  od  pastorów  i  gminu  luter- 
skiego.  Towarzyszyli  też  biskupowi  Schenkiugowi,  jako  kaznodzieje  i  teo- 
lodzy, przez  szereg  lat  w  wizytach  pasterskich  i  pomagali  w  zarządzie  bi- 
skupstwa źle  uposażonego,  bez  seminaryum,  księży  ledwo  siedmiu. 

Wojna  inflancka  przez  księcia  Karola  Sudermańskiego  zrazu  po- 
myślnie, ale  po  rabusiowsku  prowadzona,  rozegnała  kolegium  ryzkie,  li- 
czące 39  osób.  Pozostało  tylko  3  księży  dla  pociechy  katolików  podczas 
oblężenia  Rygi  przez  Szwedów  1601  r.  i  grasującej  1602  r.  zarazy.  Już  je- 
dnak 1604  r.  otwarto  kolegium  i  klasy  gramatykalne,  1614  r.  poetykę 
i  podjęto  dawne  prace  misyjne.  Aliści  nowa  wojna  szwedzka  1621  r.  uczy- 
niła Gustawa  Adolfa  panem  Inflant,  krom  południowego  skrawka  polskich 
Inflant.  Kolegium  ryzkie  przeszło  na  własność  szwedzkiego  skarbu,  ko- 
ścioły zabrali  protestanci. 

Podobną  była  dola  kolegium  w  Dorpacie  w  Inflantach,  które  za- 
łożył król  Batory  d.  11  stycznia  1583  r.,  oddając  tymczasowo  Jezuitom  ko- 
ściół Św.  Katarzyny  z  opuszczonym  klasztorem  PP.  Brygidek,  z  kamienicą 
i  drewnianym  domem,  w  którym  zamieszkali  na  razie  i  otworzyli  1584  r. 
infimę.  Dopiero  14  stycznia  1586  r.,  za  radą  Possewina,  fundował  król  wła- 
ściwe kolegium  i  seminaryum  wielojęzyczne  dla  przyszłych  misyonarzy 
Inflant,  Szwecyi  i  Danii,  przy  dawnej  gotyckiej  katedrze  N.  M.  P.,  którą 
im  oddał  na  własność  i  uposażył  folwarkiem  Ringen,  trzema  wsiami,  ogro- 
dem, młynem  i  lasami,  a  na  budowę  nowego  gmachu  kolegium  przezna- 
czył po  3.000  złp.  rocznie.  W  dwóch  tedy  kościołach,  i  w  trzecim  polskim 
przerobionym  z  cerkiewki,  mówili  Jezuici;  Buse,  Forner,  Foelker,  Ostro- 
wicz,  kazania  po  polsku,  niemiecku,  estońsku,  katechizowali  po  estońsku 
i  rusku,  a  sprowadziwszy  z  Brunsbergi  alumnów  papiezkich,  sposobili  ich 
na  misyonarzy  dla  potulnych,  lgnących  do  Św.  wiary  Estończyków  i  Łoty- 
szów,  dla  Szwedów  i  Duńczyków.  Tymczasem  zaś  sami  dawali  misye  lu- 
dowe w  Inflantach. 

Wojna  szwedzka  1600  r.  przerwała  te  zbożne  prace.  Jenei-ał  szwedzki 
Somme  znęcał  się  w  okrutny  sposób  przez  4  miesiące  nad  7  Jezuitami, 
których  zastał  w  kolegium  dorpackiem.  W  czerwcu  1601  r.  przewieziono 
ich  do  Rewia  i  Sztokholmu,  gdzie  ks.  Spotek,  bracia  Jan  Estko  (Estończyk), 
Maciej  Yitrarius  i  Krzywozanziewicz,  wnet  w  więzieniu  pomarli;  księża 
zaś  Marcin  z  Kościana,  Jan  Welter  i  brat  Sebastyan  Markowicz,  dzięki 
względności  dozorcy,  doczekali  się  wymiany  jeńców  1605  roku  i  kalekami 
powrócili  do  Litwy.  Gubernator  Inflant,  hetman  Chodkiewicz  wygnał  Szwe- 
dów z  Dorpatu  1603  r.  Jezuci  powrócili,  ale  dla  braku  grosza  i  osadników, 
nie  podnieśli  folwarków  z  ruiny,  więc  dokuczała  nędza,  powiększona  od- 
nowieniem wojny  1607  i  1616  r.  tak,  że  dopiero  1619  r.  kolegium  dorpac- 
kie  z  szkołami    i    seminaryum  otwarte    zostało.    Niestety  już  1625  r.  nowa 

11* 


—     164     - 

wojna    szwedzka,    jak    panowaniu  polskiemu,   tak   kolegium   jezuickiemu 
w  Dorpacie,  położyła  koniec. 

W  e  n  d  e  n  (Kies)  stolica  biskupstwa  inflanckiego,  była  stacyą  mi- 
syjną dla  ryzkich  i  dorpackich  Jezuitów  od  1583  aż  do  1614  r.,  w  którym 
biskup  Schenking,  korzystając  z  zawieszenia  broni  z  Szwecyą,  założył  ko- 
legium, oddał  opuszczony  kościół  kolegiaty,  dom  obszerny,  kawał  puszczy 
i  naznaczył  roczną  pensy ę.  Otwarto  szkoły  z  retoryką;  00.  Kosiński,  Jan 
Osnitius,  Hepner  i  Tolgsdorf  mówili  kazania  w  4  językach:  polskim,  nie- 
mieckim, estońskim  i  łotewskim,  dawali  misye  koło  Rzeczycy,  Dyneburga, 
Russony,  gdzie  jeszcze  zastali  i  poburzyli  5  ołtarzy  pogańskich,'*^  wycięli 
święte  dęby  i  lipy,  porąbali  bożka  gościnności  Ceroklisa.  Zwycięski  Gu- 
staw Adolf  zdobył  1625  r.  Wenden  i  rozegnał  Jezuitów.  Oni  zaś  osiedli 
w  Inflantach  polskich  w  Dyneburgu  1620  r.,  w  Użwałdzie  1625  r.,  w  Auli 
1626  r.  i  stamtąd  starali  się  nieść  pomoc  uciśnionym  katolikom  w  Inflan- 
tach szwedzkich. 


§.  71.  Dom    profesów  św.  Barbary  i  Dom    nowicyatu    św.    Szczepana 

w    Krakowie.   —   Misye    na    Podgórzu,   w  Stępocicach,    Zielenicach 

i  Markocicach.  1583-1773. 

Przez  4  lata  pracowali  Jezuici  w  Krakowie  jako  pomocnicy  księdza 
Płazy,  proboszcza  św.  Szczepana  i  misyonarze  w  Wieliczce  i  indziej.  Na 
prośbę  O.  Possewina,  król  Batory  wyjednał  u  biskupa  krakowskiego  Pio- 
tra Myszkowskiego,  przywilej  1  lutego  1583  r.,  oddający  im  na  -wieczny 
użytek  i  użytkowanie*  kościółek  cmentarny  św.  Barbary,  założon}'"  przez 
królowę  Jadwigę,  tuż  obok  kolegiaty  Panny  Maryi,  3  października  1394  r., 
przy  którym  w  kamienicy  Ledwasa  O.  Stanisław  Grodzicki  otworzył  rezy- 
dencyę  św.  Barbary.  Urządził  ją  i  powiększali  z  jałmużn  zacnych  matron 
Anny  Kormanickiej,  Doroty  Barzyny,  Zofii  Mnichowskiej,  Małgorzaty  Ko- 
złowskiej, następca  jego  O.  Piotr  Skarga  w  lecie  1584  r.,  z  ofiar  zaś  Ję- 
drzeja i  Krystyny  z  Dębińskich  Sapiehów,  odnowił  kościół. 

Koło  Skargi  grupują  się  dzieje  Jezuitów  krakowskich  aż  do  1608  r., 
w  którym  on  z  przeniesieniem  stolicy  królewskiej,  zamieszkał  w  Warsza- 
wie. On  to  podczas  oblężenia  Krakowa  przez  arcy księcia  Maksymiliana 
1587  r.,  zaprowadził  40godzinne  nabożeństwo,  zakończone  biczowaniem; 
on  kazaniami,  w  których  pomagali  mu  00.  Gołyński,  Czarnkowski,  Szem- 
bek,  ściągnął  do  kościoła  św.  Barbary  doborową  publiczność;  on  założył 
przy  nim  arcybractwo  Miłosierdzia  21  października  1584  r.,  bank  pobożny 
1586  r.,  bractwo  św.  Łazarza  1592  r.,  posagową  » skrzynkę*  św.  Mikołaja 
1598  r.,  i  zachęcił  do  przystąpienia  i  ofiar  dla  tych  instytucyi  senatorów 
i  panów,  jak:  wojewodowie  Zebrzydowski,  Mikołaj  Firlej,  Mikołaj  Mniszek, 
Hieronim  Gostomski,  hetman  Mielecki;  jak  Piotr  Branicki,  Zbigniew  Osso- 
liński, Mikołaj  Jazłowiecki,  Joachim  Ocieski,  Mikołaj  Komorowski,  Marcin 
Leśnio wolski ;  jak  mistrze  almae  matris,  Szymon  Sireniusz,  Piotr  z  Górki; 
oraz  pańskich  i  patrycy uszowskich  rodów  matron}^  jak  oprócz  wyż  wspo- 
mnianych: Firlejowa  z  córkami,  księżne  Ostrogskie,  Opalińska,  z  Radziwił- 
łów Mielecka,  kanclerzyna  Zamojska,  Przerębska,  Lezińska  i  niektóre  kra- 


—     165     — 

kowskie  patrycyuszki.  Nie  pozostali  w  tyle,  kardynał  Jerzy  Radziwiłł,  bi- 
skupi Rozdrażewslci,  Kromer,  Maciejowski,  opat  Reszka,  kanonicy  Szysz- 
kowski  i  Karśnicki.  Wszyscy  oni  i  wielu  innych,  przez  cześć  i  przyjaźń 
dla  Skargi,  popierali  jego  dzieła  miłosierne,  dobrodziejami  byli  i  przyja- 
ciółmi zakonu  nietylko  w  Krakowie,  ale  w  rzpltej  całej. 

Na  życzenie  kongregacja  prowincyalnej  w  Nieświeżu  1591  r.,  jene- 
rał Akwawiwa,  zamienił  rezydencyę  na  dom  profesów  św.  Barbary,  utrzy- 
mujący się  jedynie  z  jałmużn,  jakiego  prowincya  polska  dotąd  nie  miała. 
Zmieniali  się  często  jego  prepozyci  i  księża,  ale  duszą  jego  był  Skarga, 
nawet  gdy  od  1591  r.  jako  kaznodzieja  królewski,  z  O.  Gołj^ńskim  spowie- 
dnikiem króla,  zamieszkał  na  zamku,  bo  odwiedzał  często  profesów,  w  ko- 
ściele miewał  kazania,  i  nawrócenia  najznaczniejszycłi  osób  przez  niego  się 
dokonywały, 

Tycli  nawróceń  z  herezyi  i  schizmy,  bywało  w  Krakowie  po  70  i  100 
corocznie,  nawracali  się  nawet  ministri  t.  j.  pastorowie  i  kaznodzieje,  jak: 
Adam  Kostnitz,  kalwiński,  Chrystyan  Frankę,  aryański,  ex-k8iądz  kalwin 
Hieronim  Filipowski;  nawracali  senatorowie,  jak:  kasztelan  naliielski  Hie- 
ronim Gostomski,  podskarbi  koronny  Jan  Dulski,  wojewoda  chełmiński  Er- 
nest Wejher,  marszałek  w.  n.  Prokop  Sieniawski  i  t.  d.  Od  1608  r.  tych 
nawróceń  coraz  mniej,  bo  Kraków  przestawszy  być  stolicą,  nie  był  już 
ogniskiem  duchowego  życia,  ubywało  też  różnowierców  mnogo  Oprócz  ka- 
zań w  kościele  św.  Barbar \',  miewali  od  1609 — 1620  r.  kazania  w  kolegia- 
cie Panny  Maryi  w  piątki,  niedziele  i  święta,  i  codzienne  podczas  adwentu 
i  postu. 

Z  Krakowa  wyprawiali  się  Jezuici  od  1595—1626  r.  na  misye  pod- 
górskie missiones  submontanae,  do  Biecza  1595  r..  Starego  i  Nowego  Sącza, 
do  Lubowli  i  miast  spizkich,  do  Homonny  hr.  Jerzego  Drugetha  i  dóbr  jego 
w  komitacie  zemplickim,  do  Żywca  i  w  Góry  Karpackie,  nawracając  kal- 
winów, pouczając  ciemnych  Słowaków  i  Górali;  Klaryskom  w  Starym  Są- 
czu, Benedyktynkom  w  Staniątkach,  dawali  coroczne  rekolekcye.  Sufraga- 
nowi  krakowskiemu  Oborskiemu  towarzyszyli  przez  szereg  lat  na  wizytach 
pasterskich,  jako  misyonarze  i  teolodzy. 

Podczas  morowego  powietrza,  które  w  latach  1588,  1591 — 1592, 
1600—1601,  1622—1625,  nawiedziło  Kraków,  Jezuici  obsługiwali  zapowie- 
trzonych, a  brat  aptekarz  Wilhelm  Anglik  1591  r.  pigułkami  swego  wyna- 
lazku, które  powszechnie  jezuickiemi  nazywano,  ocalił  życie  wielom. 

Wojna  i  okupacya  szwedzka  1655—1657  r.,  w  ślad  za  nią  okupacya 
austryacka  do  1659  r.,  mór  1662  r.  i  inne  klęski  spowodowały  upadek  Kra 
kowa.  Ubożał,  wyludniał  się  widocznie,  a  gdy  jeszcze  w  wojnie  północnej 
wypłacić  musiał  1702—1715  r.  na  potrzeby  wojsk  polskich  495.413  zip.,  na 
kontrybucye  wojsk  »auksyliarnych«,  saskich  i  moskiewskich  1,403074  złp.; 
najezdnikom  Szwedom  koło  683.000  złp.,  gdy  morowe  powietrze  (guzy  pod 
pachą,  bubonesj,  1707— 1710  r.  zabrało  20.000  osób,  między  temi  10  Jezuitów, 
6  księży,  4  braci  i  dom  św.  Barbary  przez  kilka  miesięcy  stał  zamknięty, 
ruina  miasta  stała  się  zupełną. 

W  stosunku  do  ludności  jego  9— 10  000,  liczba  klasztorów  była  za 
wielką.  Jezuici  św.  Barbary  szukali  szerszej  pracy  poza  Krakowem  i  znaj- 
dowali ją.    W  dobie  szczęśliwości    saskiej,    prepozyt  Władysław  Żółtowski, 


—     1«6     — 

zamiast  drewnianego,  dał  1742  roku  murowane  sklepienie  beczkowe  kościo- 
łowi Św.  Barbary,  sprawił  srebrne  tabernaculum,  wieczną  lampę,  złoty  gar- 
nitur (ornat,  kapę,  dalmatyki).  Prepozyt  Piotr  Paczanowski  postawił  1760 
do  1764  roku  9  nowycłi  ołtarza-  z  lipowego  drzewa  w  stylu  barokowj^m; 
sprawił  nowe  sprzęty  kościelne,  przemalować  kazał  cały  kościół  al  fresco, 
dachy  i  wieżę  z  3  dzwonami  nakrył  miedzią,  odnowił  kaplicę  Matki  Bo- 
skiej bolesnej  i  dwie  kongregacyjne.  W  tym  stanie  pozostał  kościół  do 
1896  r.,  w  którym  pod  nadzorem  konserwatora  starożytności  polskich,  Stry- 
jeńskiego,  odnowiono  go  niefortunnie;  bo  wyrzucono  4  ołtarze,  a  te,  co  po- 
zostały, przybrano  modernistycznie. 

Z  początkiem  listopada  1773  r.  ogłoszono  7  księżom,  4  braciom  domu 
profesów  brewe  kasacyjne.  Kościół  św.  Barbary  oddał  biskup  Sołtyk  1  gru- 
dnia 1774  r.  kongregacyi  kupieckiej  z  bractwami  Opatrzności  Bożej  i  Niep. 
Pocz.  N.  M.  P,  Za  rządów  austryackich  objęli  ten  kościół  1798  roku  wraz 
z  domem  XX.  Miechowici,  a  gdy  ostatni  z  nich,  ks.  Pękalski  umarł  1874  r. 
powierzono  » prowizoryczną  bezpłatną  administracyę*  kościoła  Jezuitom, 
w  dawnym  zaś  domu  profesów  mieściła  się  od  1842  roku  bursa  studentów 
i  szkoła  miejska,  aż  znów  1907  r.  Jezuici  dom  ten  nabyli  na  własność. 

Niemal  równocześnie  z  domem  profesów  powstał  Dom  nowicyatu 
w  Krakowie.  Na  prośbę  Possewina,  za  poparciem  króla  Stefana,  oddał 
na  ten  cel  1583  r.  znany  nam  ks.  Płaza,  kościół  św,  Szczepana  z  probo- 
stwem i  filialnym  kościołem  św.  ap.  Macieja  i  Mateusza.  Dyplom  erekcyjny 
wydał  król  dnia  4  marca  1585  r.,  uposażyła  zaś  nowieyat  t.  r.  na  prośbę 
ks.  Skargi,  starościna  Anna  Kormanicka,  nadaniem  wsi  Stępocice,  Lipówka 
i  Przecławek,  do  których  przybyło  z  biegiem  lat  od  różnych  dobrodzie- 
jów, 7  wsi,  4  realności  pod  miastem,  browar  i  młyn  i  przeszło  70.000  zip. 
w  legatach.  Trzej  bracia  Korycińscy,  Mikołaj,  Andrzej,  Krzysztof,  czwarty 
Stefan,  syn  Mikołaja,  kanclerz  w.  k.  wyłożyli  w  XVII  wieku  znaczne  sumy 
na  odnowienie  i  rozszerzenie  dwoma  kaplicami  kościoła  św.  Szczepana.  Go- 
tycki kościółek  św.  Macieja  z  XV  wieku  odnowili,  a  raczej  popsuli,  bo 
w  barokowym  stylu.  Jezuici  swym  kosztem. 

Nowicyuszów  bywało  40,  nawet  80  i  więcej,  z  senatorskich  i  szla- 
checkich rodzin,  ale  także  z  mieszczan;  dopiero  wskutek  upadku  miast, 
pod  koniec  XVII  i  w  XVIII  wieku  wstępowała  nawet  na  braci,  niemal  wy- 
łącznie szlachta.  W  Stępocicach  postawiono  dla  nich  obszerną  willę 
z  kaplicą  i  urządzono  koło  1600  r.  jakby  drugie  Icolegium.  Tu  oni  chronili 
się  podczas  zarazy  lub  wojny.  W  Zielenicach  i  Markocicach, 
były  obok  dworków  kościoły,  w  których  katechizowali  lud,  równie  jak 
w  mieście,  gdzie  obsługiwali  szpitale,  czasem  i  więzienia. 

W  domu  Św.  Szczepana  zamknął  3  października  1593  r.  pracowity 
żywot  O.  Stanisław  Warszewicki,  służąc  zapowietrzonym.  Najznaczniejsza 
to  po  Skardze  osobistość,  ozdoba  zakonu.  Z  tego  też  domu  rozchodzili  się 
misyonarze  w  różne  strony,  r.  1706  dawali  wielkie  misye  w  13  pogranicz- 
nych wsiach  słowiańskich  komitatu  Orawy  (Arva)  w  Węgrzech. 

Proboszczem  św.  Szczepana  bywał  każdorazowy  rektor,  zarządzał  zaś 
parafią  przez  świeckiego  księdza,  vicarius  perpetuus.  Nie  podobało  się  to 
niektórym  zazdrosnym,  czy  niechętnym  z  kapituły,  więc  nakłonili  biskupa 
krakowskiego  Felicyana  Szaniawskiego,  że  1732  roku  odebrał  Jezuitom,  za 


—     167     — 

zgodą  wszelako  jenerała  zakonu,  kościół  św.  Szczepana  z  probostwem  i  upo- 
sażeniem, prawo  kolatorstwa  przelał  na  biskupa,  ich  zaś  zobowiązał,  aby 
co  niedzielę  i  kiedy  potrzeba,  mówili  w  tymże  kościele  kazania  i  słuchali 
spowiedzi. 

Podczas  konfederacyi  barskiej  część  gmachu  nowicyackiego  służyła 
Rosyanom  na  szpital,  chorych  i  rannych  pielęgnowali  Jezuici  swym  ko- 
sztem, zato  wolni  byli  od  kontrybucyi  i  gorszych  od  niej  rewizyi  za  bun- 
townikami (konfederatami). 

Od  podziału  dwóch  prowincyi  zakonu  na  cztery  r.  1756,  dom  nowi- 
cyatu  należał  do  prowincyi  wielkopolskiej.  Nowicyuszów  bywało  już  tylko 
20,  zato  zaprowadzono  kurs  retoryki,  historyi,  geografii  i  francuskiego  ję- 
zyka dla  tych,  którzy  ukończyli  nowicN-at.  Po  kasacie  zakonu  1773  r.  je- 
zuicki kościółek  św.  Macieja  i  Mateusza  przyłączono  jako  filię  do  fary  św. 
Szczepana,  obydwa  zaś,  na  rozkaz  austryackiego  rządu  rozebrano  na  wio- 
snę 1802  r.,  aby  uzyskać  plac  pod  nowe  koszary  cesarskie.  Koszar  nie  po- 
stawiono, plac  » Szczepański*  pusty,  tylko  w  dni  targowe  zapełnia  się  kra- 
mami i  wozami  wiejskimi. 


§.  72.  Kolegium  w  Lublinie.  —  Stacye  misyjne  w  Chodlu,  Godowie 
i  Michowie.  1582—1773. 

Wojowniczego  króla  Stefana,  naśladowali  jego  rycerze,  chorąży  w.  k. 
Bernard  Maciejowski  i  rotmistrz  Mikołaj  Zebrzydowski,  i  zmówiwszy  się 
w  obozie  pod  Wielkiemi  Łukami  1581  r.,  założyli  z  swej  ojcowizny  Jezui- 
tom kolegium  w  Lublinie,  » siedzibie  wszystkich  sekt  i  zlewku  wszelkich 
herezyi,  a  pozbawionym  prawie  całkiem  pomocy  kapłanów  i  kaznodziei*. 
Uposażyli  je  1582  r.  hojnie,  chorąży  połową  miasteczka  Chodel,  folwarkami 
Ratpszyn  i  Godów;  rotmistrz  dobrami  Ceteń,  Puszno  i  Wólka,  którym  przy- 
było 1594  r.  Jeżewo,  nadane  przez  kardynała  Jerzego  Radziwiłła  i  kra- 
kowską kapitułę;  Michów  1732  r.  od  Jezuity  Adama  Michowskiego ;  wieś 
Lemszczyzna  i  folwark  Rudy  1760  r.  Brakowało  domu,  więc  podarował 
swą  kamienicę  w  Lublinie  Andrzej  Tęczyński  wojewoda  bełzki,  siostra  zaś 
jego  Katarzyna  księżna  Słucka,  oddała  swój  ogród  i  16.000  złp.  na  budowę 
kolegium,  pod  które  odpowiedni  plac  ofiarowało  miasto.  Jenerał  Akwawiwa 
zatwierdził  fundacyę  lubelską  1582  r. 

Dwaj  pierwsi  Jezuici,  Stanisław  Warszewicki  i  Szymon  Wysocki, 
przybyli  już  1581  r.,  otwarli  rezydencyę;  przez  4  lata,  dopokąd  nie  wybu- 
dowali własnej  kaplicy,  pracowali  przy  kolegiacie  jako  kaznodzieje-misyo- 
narze.  W  r.  1586  rozpoczął  Warszewicki  z  jałmużn  panów  i  szlachty,  zjeż- 
dżających się  do  zamożnego  wówczas  i  ludnego  (30.000  mieszkańców  ró- 
żnych wiar  i  narodowości)  Lublina  na  kadencye  trybunalskie,  budowę 
trzechpiętrowego  kolegium  i  świątyni,  »mogącej  zdobić  pierwsze  stolice 
Europy «.  Konsekrował  ją,  i  udarował  wielkim  krucyfiksem  srebrnym  i  re- 
likwią Św.  Bernarda,  główny  jej  fundator,  podówczas  biskup  krakowski 
Bernard  Maciejowski. 

Szkoły,  bo  nie  miał  ich  Lublin,  gramatykę  i  humauiora  otwarto  po 
Wielkiejnocy  1586  r.;  retorykę  i  bursę  ubogich  w  roku  następnym;  filozo- 


—     168    — 

fię,  matematykę  i  fizykę  dopiero  1617  — 1619  r.  z  legatu  (10.000  złp.j  Agnie- 
szki z  Tęczyńskich  Firlejowej;  seminaryum  kleryków  z  katedrą  teologii 
moralnej  z  zapisu  kanon,  sandomirskiego  Wojciecha  Rejmińskiego  1675  r., 
zakład  ten  powierzył  biskup  Sołtyk  1760  roku  XX.  Misyonarzom  (Łazarzy- 
stom);  wreszcie  dwie  katedry  teologii  dogmatycznej,  trzecią  kazuistyki 
i  kontrowersy,  z  zapisu  Jana  Iłowieckiego  1699  roku,  ale  dla  wojen  i  pro- 
cesów, zrealizowanego  dopiero  1731  r.  Nie  brakło  na  drobniejszych  lega- 
tach dla  bursy  ubogich,  i  na   stypendya  dla   zdolnych  uczniów. 

Świetny  był  stan  szkół  lubelskich,  plus  quam  mille  przeszło  1.000 
uczniów,  wiele  z  rodzin  dyssydenckich.  Trwała  ta  świetność  po  upadku 
Lublina,  a  już  podobno  żadne  szkoły  nie  witały  tylu  królów,  dygnitarzy 
rzpltej,  deputatów  trybunalskich  i  znakomitych  osobistości,  akademiami 
uczonemi,  dyalogami,  teatrem,  żadne  też  szkoły  nie  dostarczały  tyle  burd 
studenckich,  jak  lubelskie. 

W  chwili  przybycia  Jezuitów,  Lublin  był  istotnie  według  słów  aktu 
fundacyjnego,  »sedes  et  colluvies  siedzibą  i  stekiem  wszelkich  herezyi«,  ale 
głównie  aryanizmu,  z  głośnym  ex-księdzem  Marcinem  Czechowiczem  i  Ja- 
nem Niemojewskim  na  czele.  Obok  8  kościołów  katolickich,  istniały  zbory 
ariański  i  kalwiński  ze  szkołami,  luterski,  braci  czeskich  i  cerkiew  schiz- 
matycka.  Przeciw  nim  zwrócili  swe  kazania  w  kolegiacie,  u  Franciszka- 
nów, Dominikanów  i  PP.  Brygitek,  00.  Warszewicki,  Wysocki,  Justus 
Rab,  Radzimiński,  Kulesza,  tędzy  mówcy  i  teolodzy.  Wezwani  przez  Cze- 
chowicza i  Niemojewskiego  na  dysputę  w  kolegiacie  o  Bóstwie  Chrystuso- 
wem,  wyznaczyli  na  nią  O.  Raba;  zakończyła  się  smutnie,  bo  paraliżem 
Czechowicza.  Ponawiały  się  te  dysputy  przy  otwarciu  szkół  i  podczas  ka- 
dencyi  trybunalskiej. 

Równocześnie  dla  l^atolików  lubelskich  założył  1587  r.  O.  Warszewi- 
cki kongregacyę  maryańską  studentów  i  literatów  i  szpital  św.  Łazarza, 
ks.  Skarga  zaś  w  maju  1589  r.  Bractwo  miłosierdzia.  Obsługiwali  szpital 
miejski  św.  Ducha,  w  którym  umarł  1608  r,  rajca  lubelski  i  burmistrz,  pi- 
sarz, poeta  i  filozof  Sebastyan  Acernus  Klonowicz,  Jezuitów  zrazu  przeci- 
wnik. Kapelanami  byli  miejskiego  i  trybunalskiego  więzienia. 

Podczas  przedrokoszowego  zjazdu  szlachty  w  Lublinie  1606  r.,  zeszli 
się  w  kolegium  jezuickiem  regaliści,  Stanisław  Żółkiewski,  kaszt,  lwowski 
i  Jan  Firlej,  podskarbi  koronny  i  starosta  lubelski,  i  po  naradzie  wypra- 
wili O.  Kuleszę  z  ostrzeżeniem  do  Zygmunta  III  w  Warszawie,  aby  co  prę- 
dzej ubiegł  Kraków,  bo  opanować  go  zamierzał  Zebrzydowski,  aby  jako 
pan  stolicy,  tem  śmielej  traktować  z  królem.  Mszcząc  się  zato  rokoszanie, 
gdy  po  przegranej  pod  Guzowem  przeprawili  się  przez  Wisłę,  poniszczyli 
srodze  wsie  i  folwarki  jezuickie. 

Król  Jan  Kazimierz  wyprawiając  się  na  potrzebę  beresteczką  z  Ko- 
zactwem  i  Tatarami,  w  maju  1651  r.,  zatrzymał  się  w  Lublinie  i  modląc 
się  przed  cudownym  obrazem  bł.  Stanisława  Kostki,  ofiarował  mu  ex-voto 
srebrną,  złoconą  suknię,  wartości  1.000  złp. 

Szwedzi  jenerała  Duglasa  1655  r.  i  band}'  Rakoczego  1657  r.  zrujno- 
wały zamek  i  mury,  których  nie  naprawiono  potem,  zubożyli  miasto  kon- 
trybucyami  i  grabieżą.  Do  bezbronnego  miasta,  popaliwszy  przedmieścia, 
wpadli  Tatarzy  1682  r.,  złupili  je  i  nabrali  jeńca.  Doszło  do  tego,  że  depu- 


—     169    — 

tatom  trybunalskim  brakło  mieszkań,  więc  przemocą  wyrzucali  właścicieli 
z  domów.  Pożar  1702  r.  zniszczył  ich  połowę,  w  płomieniach  klasztoru  Wi- 
zytek straciło  5  zakonnic,  19  panienek  życie.  Kolegium  jezuickie  tak  było 
zdezolowane  i  zubożałe,  że  gdy  w  niem  odbyć  się  miał  sejm  nadzwyczajny 
dnia  19  czerwca  1703  roku,  to  król  August  II  przysłał,  na  prośbę  O.  Voty, 
200  czerw.  zł.  na  jego  połatanie.  Sejm  lubelski  nadał  miastu  » przywileje 
i  honory«  Krakowa,  ale  to  nie  poprawiło  niedoli,  owszem  wojna  północna 
spotęgowała  ją  jeszcze. 

Ledwo  się  dźwignęło  nieszczęśliwe  miasto,  aliści  wielki  pożar  dnia 
10  czerwca  1752  r.  zniszczył  je  do  połowy,  spalił  dachy  wspaniałego  ko- 
ścioła Jezuitów,  pod  ciężarem  spadających  belek  zawaliło  się  sklepienie, 
spłonął  gmach  szkolny  i  część  kolegium.  Odbudowano  je  w  dwóch  latach, 
a  kościół  otwarto  w  dzień  Św.  Stanisława  Kostki  1757  r.  uroczyście. 

Jezuici  lubelscy  będąc  w  kolegiacie  kaznodziejami  także  trybunal- 
skimi, przedajnym  i  stronniczym  sędziom  dokuczali  do  żywego.  Roku  1759 
zaskarżono  ich  do  biskupa  Sołtyka,  ale  ten  przeczytawszy  kazanie,  nie 
znalazł  nic  zdrożnego,  uprzedzony  jednak  przez  audytora  swego,  kanonika 
Czernego  i  niektórych  kanoników  kolegiaty  lubelskiej,  nie  był  im  łaskaw 
i  nękał  przez  lat  kilka. 

Podczas  konfederacyi  barskiej,  Rosyanie  zająwszy  Lublin,  więzili 
w  nim  pojmanych  w  boju  konfederatów  Bierzyńskiego ;  twardym  losem 
więźniów  zajął  się  troskliwie,  rektor  Maciej  Szembek. 

W  roku  kasaty  1773  lubelskie  kolegium  liczyło  73  osób.  Przy  szko- 
łach z  kursem  filozofii  i  teologii,  istniał  konwikt,  bursa  ubogich  i  muzy- 
ków, znaczna  biblioteka,  dmkarnia  (od  1688  r.)  i  apteka;  na  folwarkach 
młyny,  browar  i  gorzelnia,  roczny  dochód  z  dóbr  i  realności  37.453  złp. 

W  miasteczku  C  h  o  d  1  u ,  którego  drugą  połowę  dokupiono  za 
45.000  złp.,  z  pięknym  kościółkiem  Matki  Boskiej  Loretańskiej,  w  G  o  d  o- 
wie  i  Michowie  były  stacye  misyjne. 

Kościół  i  gmachy  pojezuickie  objęli  00.  Trynitarze  z  obowiązkiem 
utrzymania  szkół  niższj^ch.  Po  spaleniu  się  kościoła  1803  r.  rząd  austryacki 
przerobił  go  na  magazyn  wojskowy,  ale  wskutek  erygowania  dyecezyi  lu- 
belskiej 1805  r.,  odnowił  go  naprędce  i  oddał  na  katedrę  biskupią,  i  jest 
nią  dotąd.  W  gmachach  pojezuickich  umieszczono  po  1831  r.  gimnazyum 
rosyjskie. 


§.  73.  Kolegium  w  Kaliszu,  w  województwie  kaliskiem,  archidyecezyi 
gnieźnieńskiej.  1582—1773. 

Obok  Hozyusza  drugi  filar  katolicj^zrau  w  Polsce,  prymas  Stanisław 
Karnkowski,  postanowił  za  zgodą  kapituły  w  archidyecezyi  gnieźnieńskiej 
cierpiącej  bardzo  na  bi-ak  kleru,  otworzyć  seminaryum  duchowne  i  wyższe 
szkoły,  nie  w  małem  Gnieźnie,  ale  w  znacznem  wojewódzkiem  mieście  Ka- 
liszu, Więc  1582  r.  sprowadził  z  Poznania  dwóch  Jezuitów,  aby  w  kolegia- 
cie kaliskiej  mówili  kazania,  słuchali  spowiedzi.  Podarował  im  dworzec  ar- 
cybiskupi z  ogrodami,  kamienicę  w  mieście,  obszerne  place  pod  kościół 
i  kolegium,  które  według  planu  jezuickiego  architekta  brata  Jana  Bernar- 


~     170    — 

doni  z  Como,  swym  kosztem  budował.  Z  kolegium  połączył  simul  et  semel 
semiuaryum  dyecezyalne,  i  bursę  na  100  uczniów  bursa  Karnkomana,  upo- 
sażywszy koleg-ium  dobrami  Sławno,  Kokanin,  Lisków  i  Zychów;  semina- 
ryum  dobrami  Mazów,  Romartów  i  Łęka,  bursę  wsią  Marctiwacz  i  kapi- 
tałem 50.000  złp.  Do  szkół  jezuickich  przyłączył  szkółki,  farną  i  kolegiacką 
jako  przygotowawcze  do  gimnazyum;  nauczali  w  nich  świeccy  nauczyciele, 
mianowani  przez  prepozyta  kolegiaty  i  rektora,  pod  kierunkiem  ks.  pre- 
fekta szkól.  Pierwotny  akt  fundacyjny  1583  r.,  zmienił  prymas  w  niektó- 
rych szczegółach  drugim  aktem  z  d.  30  kwietnia  1586  r.,  zatwierdzonym 
przez  Zygmunta  III  i  Grzegorza  XIV.  Do  tych  zakładów  naukowych  przy- 
była 1606  roku  bursa  ubogich  i  muzyków,  utrzymywana  z  funduszu  Sary 
Taleskiej  (2.000  złp.,  dom  i  ogród)  i  z  stypendyów,  przez  niektórych  kano- 
ników i  proboszczów  ustanowionj^ch,  oraz  konwikt  szlachecki  imienia  Czy- 
żewskich 1643  r.,  bo  z  legatu  (9.800  złp.)  oficyała  kaliskiego  Balcera  Czy- 
żewskiego i  mniejszych  zapisów  powstały. 

Prymas  ukończył  budowę  kościoła  1596  r.  Na  konsekracyi  jego  przez 
sufragana  gnieźnieńskiego  Gniazdowskiego  8  września,  powiedział  wspa- 
niałe kazanie  o  » dwojakim  kościele  chrześcijańskim,  powszechnym  i  muro- 
wanym* i  dedykował  Zygmuntowi  III;  obdarzał  świąt3^nię  srebrami  i  apa- 
ratami kosztownymi,  i  w  niej  pod  prezbiteryum  kazał  się  pogrzebać.  Je- 
zuitom postawił  tylko  właściwe  kolegium,  czyli  mieszkanie  zakonne  (po 
prawej  stronie  kościoła),  przy  niem  zaś  » pałacyk*  dla  siebie,  w  którym 
najchętniej  przebywał,  ciesząc  swą  starość  widokiem  doborowej  młodzieży 
i  częstą  z  nią  rozmową.  Gmachy  po  lewej  stronie  kościoła,  w  których  mie- 
ściły się  szkoły  i  drukarnia,  stanęły  w  latach  1644—1652  i  1678—1680  hoj- 
nością prymasa  Macieja  Łubieńskiego,  a  w  części  prymasa  Olszowskiego. 

Szkoły,  humaniora  z  retoryką,  otworzył  yicerektor  Kasper  Sawicki 
1586 — 1587  r.;  trzechletni  kurs  filozofii  z  matematyką  i  fizyką  wprowadził 
rektor  Kasper  Moraris  1596—1599  r.  Z  otwarciem  seminaryum  1591  r.  roz- 
poczęto kurs  teologii  moralnej,  a  roku  1596  mniejszy  kurs  dogmatycznej; 
wielki  zaś  czteroletni  kurs  teologii  przybył  dopiero  1731  roku  z  funduszu 
(20.000  złp.)  ks.  ofcyała  i  dziekana  uniejowskiego  Jana  Gałczyńskiego,  oraz 
40.000  złp.  Antoniego  Czapskiego,  ojca  Jezuity  Marcyana.  Słusznie  na- 
zwano te  szkoły  »akademią*  kaliską,  600 — 800  uczniów  uczęszczało  do  niej. 
Intrygą  kilku  kanoników  gnieźnieńskich,  a  uchwałą  łowickiego  synodu 
1622  roku  prymas  Wawrzyniec  Gembicki,  przeniósł,  wbrew  wyraźnej  woli 
fundatora,  ale  za  zezwoleniem  papieża,  seminaryum  z  jego  uposażeniem 
do  Gniezna.  Napróźno  prymasi  Wężyk,  Łubieński  i  Prażmowski,  r.  1637 
do  1643  i  1667  r.,  starali  się  sprowadzić  je  napowrót  do  Kalisza.  Oparła  się 
kapituła,  nędzny  jednak  stan  gnieźnieńskiego  seminaryum  spowodował 
prymasa  Stanisława  Szembeka,  iż  1718  r.  oddał  je  w  zarząd  XX.  Misyo- 
narzom. 

Królowie,  Zygmunt  III  r.  1595  i  1623,  Jan  Kazimierz  1657  r.  z  kró- 
lową, która  z  swym  dworem  przez  3  tygodnie  mieszkała  w  części  kole- 
gium, prymasi,  biskupi  i  dygnitarze  odwiedzali  raz  po  raz  kolegium  i  aka- 
demię kaliską,  uczczeni  zawsze  oracyą,  czasem  dyalogiem,  teatrem. 

Wojny,  mory  i  klęski  publiczne,  które  ze  Jana  Kazim.  i  w  XVIII  w. 
trapiły  rzpltę,  zrujnowały  także  dobrobyt   Kalisza,   podcięły  fortunę  kole- 


—     171     — 

gium,    mimo    to    dobra    jego    ziemskie   w  chwili    kasaty,    szacowano    na 
567.264  złp.  z  rocznym  dochodem  31.340  zip. 

Niecny  prymas  Podoski  już  18  października  1773  r.  przez  delegatów 
swych  objął  w  posiadanie  kaliskie  kolegium  i  kościół,  brewe  zaś  Klemen- 
sowe  ogłosił  12  listopada.  W  gmachach  pojezuickich  po  jednej  stronie  ko- 
ścioła umieszczono  szkoły  wojewódzkie,  konwikt  szlachecki,  nowicyat  i  szpi- 
tal Braci  miłosiernych;  po  drugiej  stronie,  urządzono  komorę  mundurów 
wojskowych,  magazyn  zboża  i  kaplicę  luterską.  Rząd  pruski  usunąwszy  to 
wszystko,  przerobił  kolegium  na  szkołę  korpusu  kadetów  1795  r.  i  biura 
prezydentury  prowincyalnej.  Za  polskich  rządów  1807 — 1832  roku  obrócono 
całe  kolegium  na  koszary  i  szkołę  kadetów.  Wspaniały  kościół  Św.  Woj- 
ciecha i  Stanisława,  odarty  ze  sreber  i  ozdób,  podarował  1798  r.  arcybiskup 
Krasicki  rządowi  pruskiemu,  ten  zaś  zamienił  go  na  zbór  protestancki 
i  jest  nim  po  dziś  dzień. 


§.  74.  Kolegium  Bożego  Ciała  i  Dom  3-ej  próby  i  nowicyatu  św.  Mi- 
chała w  Nieświeżu,  w  województwie  nowogrodzkiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. —  Stacye    misyjne  w  Małkowiczach  i  Łochowie.  1582—1773. 

Nawrócony  przez  ks.  Skargę  Mikołaj  Radziwiłł  Sierotka,  chcąc  na- 
prawić złe  wyrządzone  Bogu  i  ludziom  przez  rodzica  swego  »herezyarchę« 
Mikołaja  Radziwiłła  Czarnego,  postanowił  założyć  kolegium  jezuickie 
w  dziedzicznym  Nieświeżu  nad  rzeką  Uszą,  drewnianej,  na  pół  chłopskiej, 
na  pół  żydowskiej  mieścinie.  Więc  na  wiosnę  1582  r.  uprosił  sobie  u  pro- 
wincyała  Campano,  00.  Wojciecha  Mroskowskiego  i  Krzysztofa  Ostrow- 
skiego, którzy  w  drewnianym  kościółku  farnym  rozpoczęli  pracę  jako  ka- 
znodzieje-misyonarze. 

Ale  Jezuitom  nie  podobał  się  Nieśwież,  Mroskowski  nazwał  go  spe- 
lunca,  jaskinią,  woleli  Nowogródek.  Ubodło  to  księcia,  więc  zanim  dre- 
wniany Nieśwież  przebudował  na  murowane,  obronne  miasto,  zaludnił  rze- 
mieślnikami i  kupcami  z  Niemiec,  obdarzył  prawem  magdeburskiem,  zobo- 
wiązał się  aktem  fundacyjnym  1584  r,  dźwignąć  kościół  Bożego  Ciała,  we- 
dług planu  brata  Bernardoni  i  kolegium,  które  uposażył  dobrami  Lupsk, 
z  6  wsiami.  Pomnożył  fundacyę  Zygmunt  Radziwiłł,  krajczy  w.  1.,  folwar- 
kami Rudawka  i  Uźanka  pod  miastem.  W  4  lata  potem  kolegium  już  stało 
gotowe,  w  9  lat  wspaniały  kościół,  który  dla  mnogości  nagrobków  nie- 
świezkich  Radziwiłłów,  nosi  cechę  wielkiego  grobowca;  konsekrował  go 
nuncyusz  7  października  1601  r. 

Pierwszym  rektorem  nieświezkim  był  O.  Mroskowski,  który  1586 
i  1587  r.  otworzył  niższe  szkoły,  wnet  potem  humaniora  z  retoryką.  Ka- 
tedrę filozofii  er3^gował  rektor  Jędrzej  Łuszkowski  1641  roku.  Obok  szkół, 
konwikt  1620  r.  z  funduszu  (20.000  złp.)  Andrzeja  Skorulskiego,  ojca  dwóch 
Jezuitów,  Zachariasza  i  Pawła;  bursa  ubogich  i  muzyków,  dla  której  hoj- 
nym był  książę  Sierotka,  a  sam  wysoce  uczony,  opiekował  się  zdolną  a  bie- 
dną młodzieżą.  Synów  swoich  wychowywał  na  zamku,  ale  pod  kierunkiem 
O.  Alanda,  Lwowianina.  Uczniów  wszystkich  bywało  do  300  i  więcej. 
Wszelkie  zjazdy,  festyny  na  przebudowanym  prawie   z  nowa  przez  księcia 


—     172     — 

Sierotkę  zamku,  wszelkie  uroczj^stości  kościelne  i  częste  pogrzeby,  na  które 
zjeżdżała  cała  Litwa,  nie  obyły  się  bez  udziału  młodzieży  szkolnej. 

Pracę  kapłańską  rozpoczął  O.  Mroskowski  od  nawrócenia  z  schizmy 
młodziutkiej  żony  księcia  Sierotki,  Elżbiety  Eufemii  Wiśniowieckiej,  zmar- 
łej w  27  r.  życia  w  Białej  1596  r.  Przez  nią  nawrócił  1589  roku  jej  brata,^ 
pana  na  Rakowie  nad  rzeką  Isloczą,  i  matkę  obojga,  Eufemię  z  Wierzbic- 
kich, od  lat  20  kalwinkę  i  kalwinów  patronkę.  Nawracano  corocznie  sporo 
różnowierców,  którzy  za  Eadziwiłła  Czarnego  w  obszernych  dobrach  jego 
zagęścili  się  bardzo,  i  jeszcze  więcej  schizmatyków  w  nowogrodzkiem  i  miń- 
skiem województwie.  Katechizacyami  i  misyami  po  parafiach,  pouczana 
lud  ciemny  i  niepojętny.  W  kościele  Bożego  Ciała  sam  książę  Sierotka  za- 
łożył i  nadał  1590  roku  arcybractwo  miłosierdzia  i  skrzynkę  św.  Mikołaja, 
później  powstały  inne  bractwa.  Rektorowie  byli  proboszczami  nieświezkimi, 
i  przez  świeckiego  kapłana  administrowali  parafią. 

W  wojnie  moskiewsko-kozackiej,  z  końcem  września  16.55  roku  Nie- 
śwież zdobyty,  zlupiony,  ludność,  która  się  do  kościoła  i  kolegium  schro- 
niła, wraz  z  trzema  Jezuitami,  przez  Kozaków  Złotarenki  w  pień  wy- 
cięta. Powtórzył  się  napad  1660  r.  Moskwy  i  Kozaków,  kolegium  i  kościół, 
groby  nawet  i  trumny  zlupione  i  odarte.  Karol  XII  zdobywszy  miasto  i  za- 
mek 1706  r.,  wydał  je  i  całą  okolicę  na  łup  i  spustoszenie  Szwedom.  Nie 
wspominam  o  zdzierstwach  i  okrucieństwach  ^północnych  gości«,  1709—10, 
1719—20  i  1771-74. 

Oprócz  kolegium,  mieli  Jezuici  w  Nieświeżu  dom  nowicyatu 
i  3-ej  probacyi  na  górze  Aniołów,  albo  św.  Michała.  Jeszcze  1586  r.  po- 
stawił tam  książę  Sierotka  kaplicę  św.  Rafała  jako  ex-voto  za  szczęśliwie 
odbytą  pielgrzymkę  do  Ziemi  Św.,  opatrzył  funduszem  i  aparatami  i  oddał 
Jezuitom  w  zarząd.  Hetman  Jan  Karol  Chodkiewicz  wybudował  na  miej- 
scu kaplicy  piękny  kościół  św.  Michała,  obsługiAvany  także  przez  Jezuitów, 
snąć  na  pamiątkę,  że  córka  jego  z  pierwszej  żony  Mieleckiej,  Anna,  wy- 
chowała się  w  klasztorze  PP.  Benedyktynek,  założonym  1591  roku  przez 
księcia  Sierotkę,  syn  zaś  Hieronim,  młodo  zmarły,  w  szkołach  jezuickichr 
Rektor  Michał  Ginkiewicz  otoczył  1644  r.  kościół  9  kaplicami  na  cześć  ty- 
luż  chórów  Anielskich,  stąd  nazwa  góry  Aniołów,  góry  św.  Michała. 

Ponieważ  prowincya  litewska  nie  miała  osobnego  domu  dla  księży 
3  probacyi,  i  ci  mieścili  się  w  nieświezkim  kolegium,  pi'zeto  rektor  Michał 
Bujnowski,  otrzymawszy  1685  r.  od  Tobiasza  i  Elżbiety  Grochowskich  za- 
pis dóbr  Kukowicze,  Małkowicze  na  Polesiu  i  Łochów  nad  rzeką  Naczą, 
przystąpił  1686—1688  r.  do  budowy  domu  3  probacyi  przy  kościele  św.  Mi- 
chała. Dobrodziejami  tego  domu  byli  ordynaci:  Michał  Kazimierz  Radzi- 
wiłł, syn  Karol  Stanisław,  wnuk  Michał  Kazimierz  Rybeńko  z  żoną  Fran- 
ciszką z  Wiśniowieckich,  cześnik  wendeński  Mikołaj  Misztołd  i  państwa 
Wojniłowiczowie.  Księża  probaniści,  bywało  ich  8—12,  oddani  ascezie,  wy- 
jeżdżali tylko  w  poście  wielkim  na  misye  ludowe.  W  odległych  i  bezdro- 
żnych  Małkowiczach  i  w  Łochowie  pobudowano  kościółki  z  stacyarai  mi- 
syjnemi. 

Szwedzi  1706  r.  złupili  i  spalili  dom  i  kościół  św.  Michała,  odbudo- 
wał go  pięknie  ordynat  Michał  Kazimierz  Rybeńko  1736  r.,  dom  odnowili 
1707—1714  r.  rektorowie  Miluński  i  Bielski.  Dzielił  on  zresztą  losy  i  koleje 


—     173     — 

kolegium  Bożego  Ciała,  razem  z  niem  należał  do  prowincyi  litewskiej,  od. 
r.  1756  r.  do  mazowieckiej;  i  wtenczas  (r.  1760)  umieszczono  tu  nowicyat, 
razem  z  niem  zniesiony  1773  r.  Kościół  Bożego  Ciała  pozostał  jednak  i  na- 
dal parafialnym,  podczas  gdy  kościół  Św.  Michała  stał  długo  pustką,  aż  g-o 
rząd  rosyjski  zamienił  na  mag-azyn  wojskowy.  W  gmacłiach  kolegium  mie- 
ściły się  szkoły  powiatowe,  zamknięte  ukazem  Mikołaja  I  roku  1835;  dom 
3  próby  i  nowicyatu  opuszczony  niszczał,  aż  zamienił  się  w  gruzy. 


ROZDZIAŁ  XVIL 

Kolegia   i  domy  założone  w  pierwszej   dobie   rządów   Zygmunta 

1588-1608. 


§.  75.  Jezuici  w  Gdańsku.  —  Kolegium   gdańskie  w   Szotlandzie    na 
Pomorzu  w  dyecezyi  kujawskiej.  —  Misye  w  Gemlicach  i  Czapielsku. 

1584—1773. 

Gorliwy  biskup  kujawski  Hieronim  Rozdraźewski,  pragnął  już  1582  r. 
osadzić  Jezuitów  w  zamożnym  Gdańsku,  gdzie  rozzuchwaleni  protestanci 
uciskali  srodze  garstkę  katolików,  Ale  magistrat,  który  rozporządzenia 
królów  i  biskupów  uwzględniał  o  tyle,  o  ile  popierała  je  siła  zbrojna,  po- 
stanowił za  wszelką  cenę  nie  dopuścić  do  tego.  Jakoż  nie  udało  się  bisku- 
powi otworzyć  kolegium  i  szkół  w  samym  Gdańsku,  ale  też  nie  zdołał  ma- 
gistrat przeszkodzić  stałej  misyi  Jezuitom  intra  muros.  Pracowali  oni  przy 
kościele  PP.  Brygidek,  w  własnej  kaplicy,  i  w  królewskiej  kaplicy,  a  ra- 
czej kościółku,  za  króla  Jana  III  zbudowanym,  i  to  nieprzerwanie  od 
1584  r.  aż  do  kasaty  1773  r.  Co  więcej,  Rozdraźewski  zamyślał  oddać  Je- 
zuitom dawną  farę,  wspaniały  gotycki  kościół  Panny  Maryi,  odebrawszy 
go  pierw  lutrom,  więc  pieniał  się  z  nimi  przez  lat  8,  uzyskał  dekreta  kró- 
lewskie, ale  że  tych  nie  poparł  król  wojskiem,  magistrat  złożj^ł  je  do  teki. 

Co  gorzej,  przez  sekretarza  swego  podburzył  1600—1608  r.  przeciw 
Jezuitom  zakonnice  św.  Brygidy,  których  dobra  bezprawnie  zajął  w  admi- 
nistracyę,  iż  się  udały  pod  jego  opiekę  przeciw  rozporządzeniom  własnych 
biskupów  i  zewoliły  na  wydalenie  siłą  i  mocą  Jezuitów  z  mieszkania  i  ko- 
ścioła Św.  Br^^gidy  1610  r.  Więc  zacny  proboszcz  gdański  Mileniusz,  przy- 
jął ich  jako  swoich  pomocników  na  probostwo,  w  pobliżu  zamienionego  na 
zbór  kościoła  Panny  Maryi.  Tu  oni  w  obszernej  izbie  urządziwszy  kaplicę, 
mówili  kazania,  słuchali  spowiedzi.  Na  rozkaz  króla  Zygmunta,  który 
1623  r,  do  Gdańska  zawitał,  wrócili  do  kościoła  Św.  Brygidy,  i  nie  opusz- 
czając swej  kaplicy,  pracowali  tam  aż  do  1641  r.,  w  którym  intrygi  dwóch 
Cystersów  i  części  zakonnic,  odsunęły  ich  od  ambony  i  konfesyonału  tegoż 
kościoła.    Wytoczyli   wprawdzie   proces  w  Rzymie,   ale   pomimo   dekretów 


-     174    — 

Urbana  VIII  r.  1643  i  Innocentego  X  r.  1648  dla  nich  przychylnych,  nie 
powrócili  więcej.  Miejsce  ich  zajęli  zreformowani  księża  Brygidy  anie. 

Ale  i  z  onej  kapliczki  prywatnej  na  probostwie,  wyrugować  ich 
usiłował  magistrat,  banitował  ich  kilkakrotnie,  uważał  za  intruzów,  nie 
miał  jednak  odwagi  użyć  przemocy.  Zato  kiedy  za  naleganiem  króla  So- 
bieskiego, otwarto  i  poświęcono  1  stycznia  1683  r.  sacellum  gedanense  re- 
gium,  magistrat  wyjednał  u  króla,  pozyskanego  darem  200.000  zip.  od  mia- 
sta, formalny  zakaz  Jezuitom,  odprawiania  mszy  św.  w  nowej  kaplicy 
i  polecenie  zamurowania  furtki,  prowadzącej  do  niej  z  ich  mieszkania.  Do- 
piero król  Fryderyk  August,  odbierając  hołd  Gdańska,  wydał  Jezuitom 
8  kwietnia  1698  r.  przywilej  na  swobodne  używanie  kaplicy  królewskiej, 
z  zastrzeżeniem  wszelako  praw  proboszczowskich.  Magistrat  protestował, 
przemocą  odganiał  Jezuitów  od  kaplicy,  zgromiony  od  króla,  porozumie- 
wał się  z  proboszczami  Janowiczem  i  Korczem,  iż  ci  nawet  podczas  zarazy 
1706,  1709  i  1710  r.  utrudniali  Jezuitom  udzielanie  sakramentów  zapowie- 
trzonym. Więc  biskup  Felicyan  Szaniawski,  aby  intrydze  przeciąć  drogę, 
wydał  d.  18  grudnia  1719  r.  »Ordynacyę  misyi  Towarzystwa  Jezusowego 
przy  królewskiej  kaplicy  i  farze  gdańskiej*.  Odtąd  Jezuici  jako  pomocnicy 
proboszcza  i  misyonarze  kanonicznie  przy  kaplicy  ustanowieni,  i  fundacyą 
stałą  od  tegoż  biskupa  opatrzeni,  pracowali  spokojnie  w  polszczącym  się 
coraz  więcej  Gdańsku,  aż  do  kasaty  1773  r.  W  katalogach  też  zakonu  od 
1721  r.  figuruje  Missio  gedanensis  in  Faraff  {Pfarrhoff),  przyłączona  do  kole- 
gium gdańskiego  w  Szotlandzie. 

Założył  je  na  przedmieściu  gdańskiem  biskup  Hieronim  Rozdrażew- 
ski,  8  stycznia  1592  r.  i  15  stycznia  1593  r.,  przekonawszy  się,  że  w  mie- 
ście samem  magistrat  luterskl  szkół  jezuickich  nie  ścierpł,  zwłaszcza,  że, 
aby  je  uczynić  niepotrzebnemi,  farną  szkołę  luterską,  zamienił  na  gimna- 
zyum,  lateinische  Oberpfarrschule.  Dopiero  jednak  1616  r.  wybudowano  kole- 
gium, uposażone  od  fundatora  wsią  Gembice,  do  której  Jezuici  dokupili 
dobra  Czapielsk  i  folwark  podmiejski  Nytych  z  rocznym  dochodem 
20.000  złp. 

Szkoły  z  retoryką  otworzył  rektor  Pichert  1619—1620  r.,  filozofię, 
z  zapisu  ks.  oficyała  pomorskiego  Jana  Jugowskiego,  otwarto  dopiero 
1711  r.,  teologię  z  seminaryum  dla  6  kleryków  pomorskich,  z  fundacyi  bi- 
skupa kujawskiego  Felicyana  Szaniawskiego,  1712  roku.  Podczas  wojen 
szwedzkich  1626  i  1656  r.  szkoły  zamknięte,  kolegium  rozproszone,  dobra 
jego  złupione.  Pomimo  to  magistrat  gdański  ogłosił  Jezuitów  za  zdrajców, 
sprzyjających  Szwedom,  więc  gmin  miejski,  korzystając  z  bezkrólewia 
1668  roku,  złupił  i  zburzył  kolegium  i  kościół,  wnet  potem  rozgoniwszy 
uczniów,  zniszczył  budynek  szkolny.  Rektor  Szczepan  Skarzewski  wybu- 
dował 1676  roku  na  prawym  brzegu  Raduni  nowe  kolegium  z  kaplicą  pu- 
bliczną, na  której  miejscu  stanął  1722—1726  r.  po  dziś  istniejący  kościół, 
fara  szetlandzka. 

Jezuici  gdańscy  już  1582  r.  rozpoczęli  pracę  misyjną  w  podwójnym 
kierunku.  Nawracali  różnowierców  nie  tyle  w  Gdańsku,  jak  w  Gemlicach, 
na  Żuławach  i  w  okolicy,  po  90  i  więcej  osób  rocznie.  Umacniali  w  wierze 
katolików  katechizacyą,  misyami,  bractwami,  a  równocześnie  dopomagali 
opatom  i  biskupom    do  reformy  klasztornej,  Cystersów  w  Oliwie,  Cystersek 


—     175    — 

w  Żarnowcu,  Norbertanek  w  Żukowie,  Brygidek  w  Gdańsku.  Po  otwarciu 
kolegium  gdańskiego  w  Szotlandzie,  dwóch  lub  trzech  jego  księży,  praco- 
wało w  roli  pomocników  proboszcza  w  samym  tylko  Gdańsku,  dwóch  in- 
nych na  całem  Pomorzu.  Stałe  misye  utrzymywali  przy  kościółkach  w  G  e  m- 
licach  i  Czapielsku,  które  wymurowali.  Poświęcenia  swego  złożyli 
dowody,  ku  zdziwieniu  różuowierców,  podczas  morów,  które  w  latach  1602, 
1620,  1624,  1653,  a  zwłaszcza  1708 — 1711  r.,  (umarło  wtenczas  w  samym 
Gdańsku  24.500  osób),  trapiły  ścieśnione  murami  a  ludne  bardzo  miasto. 

Od  listopada  1733  r.  do  czerwca  1734  r.  prawowity  król  polski  Sta- 
nisław Leszczyński,  napierany  przez  Sasów  Augusta  III  i  Rosyan  jenerała 
Lascy  i  Miinnicha,  schronił  się  w  obronnym  Gdańsku.  Lascy  stanął  kwa- 
terą w  Gemlicach,  kazał  przeszukać  kościół  i  kolegium,  a  nie  znalazłszy 
ani  ukrytej  broni,  ani  ludzi,  zostawił  w  pokoju.  Miinnich  wyciął  ogrodowe 
drzewa  na  pale  do  umocnienia  wału.  Oblężeni  jednak  Gdańszczanie  uwie- 
rzyli plotce,  że  Jezuici  przez  swój  ogród  wpuścili  Rosyan  do  Szotlandu, 
ukrywają  ich  w  piwnicach  i  t.  d.,  więc  ogień  swych  bateryi  skierowali  na 
kościół  i  kolegium  i  uszkodzili  je  mocno.  Po  kapitulacyi  Gdańska  dnia 
28  czerwca  1734  r.,  aż  do  końca  sierpnia,  kolegium  szetlandzkie  służyło  za 
więzienie  (libera  custodia)  dla  wziętych  w  niewolę  senatorów  i  dygnitarzy 
króla  Leszczyńskiego,  jak:  prymas  Potocki,  pięciu  Czartoryskich,  trzech 
Załuskich,  Stanisław  Poniatowski,  Franciszek  Ossoliński,  ks.  Wacław  Hie- 
ronim Sierakowski,  Jerzy  Sapieha,  Gurowski,  pułkownik  Błędowski  i  t.  d. 
Rektor  Dobrski  oddał  im  gmach  szkolnj^  na  mieszkanie,  łagodził  jak  mógł 
przykrości  niewoli,  zażył  jednak  nie  mało  kłopotu,  gdy  jeden  z  nich,  pod- 
wojewodzic  wileński  Horain,  uszedł  szczęśliwie. 

Ponieważ  przedmieście  Szotland  (nie  Gdańsk)  dostało  się  pierwszym 
rozbiorem  Polski  pod  panowanie  pruskie,  przeto  brewe  Klemensa  XIV 
ogłoszone  zostało  Jezuitom  dopiero  1780  r.  Pozostali  oni  jako  Collegium  Pa- 
trum  litteratorum  przy  nauczaniu  w  szkołach  z  filozofią  i  teologią  jeszcze 
lat  kilkanaście,  ale  cyfra  uczniów  z  600  spadła  na  200.  Dziś  tam  probo- 
stwo i  fara. 


§.  76.  Kolegium    i    konwikt   szlachecki   we   Lwowie  w  województwie 

ruskiem,   archidyecezyi    lwowskiej.  —  Misye  w  Baczowie,  Mużyłowi- 

cach  i  Nastasowie.  1584—1773. 

Już  1571  r.  00.  Skarga  i  Herbest  kazaniami  swemi  dali  poznać  Je- 
zuitów we  Lwowie,  stolic}^  ruskiej,  zamieszkałej  przez  Polaków  i  Niemców 
przeważnie  katolików,  Rusinów,  Ormian,  Wołochów  schizmatyków  i  żydów. 
Dopiero  jednak  1584  r.  nowy  arcybiskup  lwowski  Dymitr  Solikowski  spro- 
wadził 00.  Benedykta  Herbesta  i  Kaspra  Nahaja,  Tatara  pojmanego  chło- 
pięciem w  boju,  którego  wojewoda  podolski  Jazłowiecki  wykształcił  w  Kra- 
kowie i  Rzymie  na  Jezuitę  znakomitego.  Pracowali  w  katedrze  w  kaplicy 
żebrackiej  (Pana  Jezusa  Miłosiernego),  mieszkali  zrazu  w  arcybiskupim  pa- 
łacu, potem  w  domku  wynajętym  przez  obywatelkę  lwowską  Henclowa. 
Trwało  to  rok  tylko,  bo  arcybiskup  sprawował   legacyę  królewską  w  Rzy- 


—     176     — 

mie  u  Syksta  V,  Jezuici  rozjechali  się,  Herbest  na  misj^^e  na  Rusi,  Podolu 
i  Wołyniu,  Nahaj  do  Jarosławia.  W  lat  kilka  później,  pani  Henclowa,  roz- 
żalona, że  doprosić  się  nie  mogła  księdza  do  konającego  swego  męża,  wy- 
budowała Jezuitom,  za  zgodą  arcybiskupa,  drewniany  dom  dwupiętrowy 
z  kościółkiem  na  rezydencyę,  do  której  wprowadził  ich  uroczyście  arcybi- 
skup z  kapitułą  i  klerem,  witał  zaś  pięknym  łacińskim  wierszem  poeta 
i  rajca  lwowski,  Szymon  Simonides. 

O.  Marcin  Laterna  był  pierwszym  superiorem  nowej  osady,  00.  Jan 
z  Czarnkowa,  Nahaj  i  Lawiński,  później  Jan  Wąchalius,  Stanisław  Gro- 
dzicki pracownikami.  Jedni  reformowali  kler  świecki  i  klasztory  rekolek- 
cyami,  w  których  dla  dania  zachęty  brał  udział  sam  arcybiskup,  drudzy 
mówili  kazania  w  archikatedrze  i  kościołach  lwowskich,  nawracając  ró- 
żnowierców,  schizmatyków,  a  także  »poturmaków«,  t.  j.  tych,  co  w  niewoli 
tureckiej  lub  tatarskiej  zbisurmanili  się,  inni  wreszcie,  Herbest  mianowicie, 
apostołem  Rusi  nazwany,  i  Nahaj,  dokonali  na  misyach  nawróceń  najzna- 
komitszych rodzin,  bo  książąt  Ostrogskich  i  Zasławskich,  a  z  nimi  znaczną 
część  Rusinów  na  Podolu  i  Wołyniu,  oderwali  od  schizmy.  W  roku  1599 
na  życzenie  arcybiskupa  otworzyli  dla  kleryków  dyecezyalnych  kurs  teo- 
logii moralnej. 

Znaleźli  się  i  dobrodzieje,  zacne  matrony:  Podleska,  Cieklińska, 
ksieni  i  fundatorka  Benedyktynek  lwowskich  Saporowska,  wojewodzina  po- 
dolska Sienińska,  kasztelanowa  kamieniecka  Anna  Sieniawska,  kupcy  za- 
możni: Jakób  Torosiewicz  i  Konstanty  Korniakt  (Greczyn),  a  nadewszystko 
wojewoda  sandomierski  Jerzy  Mniszech,  który  dał  10.000  zip. ;  dwie  siostry 
Mieleckie,  córki  hetmana,  (Zofia  1"  voto  księżna  Słucka,  2"  voto  Chodkie- 
wiczowa  i  Katarzyna  Ostrorogowa  wojewodzina  poznańska),  które  nadały 
dobra  Podusilna  i  Baczow;  w  końcu  Stanisław  Stadnicki  z  Żmigrodu,  ka- 
sztelan przemyski,  ten  nadał  dobra  Zimnawoda,  Nowosiółki,  Laszki,  Muży- 
łowice,  Berdychów,  Podłuby. 

Można  już  było  przystąpić  do  fundacyi  kolegium,  zwłaszcza,  że  mar- 
szałkowa w.  k.  Elżbieta  z  Gostomskich  Prokopowa  Sieniawska,  ofiarowała 
się  na  fundatorkę  kościoła.  Trudność  wielka  o  plac  odpowiedni.  Król  na- 
znaczył Zarwanicę,  nieprawnie  zabudowaną  przez  żydów.  Oni  ofiarowali 
pieniądze  na  kupno  placu,  bj^le  pozostali  w  swej  dzielnicy.  Mieszczanie 
wzbraniali  się  sprzedać  swe  domy,  inni  stawiali  niezmiernie  wysokie  ceny, 
opierał  się  i  magistrat  wykupywaniu  domów  miejskich;  pomimo  więc  wda- 
nia się  senatorów,  jak  kasztelan  lwowski  Stanisław  Żółkiewski  i  samego 
króla,  dopiero  24  stycznia  1608  r.,  zatwierdzoną  została  umowa  z  miastem 
o  place  pod  kolegium. 

W  tym  zaraz  roku,  superior  Stanisław  Radzimski  otworzył  w  dre- 
wnianej rezydencyi,  która  1610  r.  zamieniona  na  kolegium,  szkoły  grama- 
tykalne,  r.  1611  przybyła  im  retoryka  i  logika;  1613  r.  wielki  kurs  filo- 
zofii, matematyki  i  fizyki;  1650  r.  wielki  kurs  teologii  z  ojcowizny  rektora 
Adama  Zborowskiego ;  kurs  mniejszy  teologii  istniał  już  od  1549  r. ;  1615  r. 
bursa  ubogich  fundowana  przez  ks.  Mikołaja  Kiślickiego,  Lwowianina 
i  Jana  Ulińskiego  1646  r.;  wreszcie  drukarnia  1615  roku  za  10.000  zip.  od 
Zofii  Sieniawskiej.  Uczniów  bywało  550—700,  Jezuitów  38—50. 


—     177     — 

Aż  do  roku  1646  mieściły  się  te  szkoły  w  onym  dwupiątrowym  dre- 
wnianym budynku,  pierw  bowiem  wymurowano  kościół,  potem  jedno  skrzy- 
dło kołegium,  drugie  wyprowadzono  w  latach  1694—1696  z  fundacyi 
lietmana  Stanisława  Jabłonowskiego.  Gmach  był  piętrowy,  drugie  piętro 
nad  nim,  i  osobnj'  dwupiętrowy  gmach  szkolny,  od  strony  murów  miej- 
skich, równoległy  do  tamtego,  wymurował  rektor  Gengel  1721 — 1725  roku 
z  legatu  50.000  złp.  Mikołaja  Krosnowskiego,  wojewody  czernichowskiego, 
i  zapisu  24.000  złp.  brata  ex-Jezuity,  lekarza,  Stanisława  Milewskiego. 
Aliści  wielki  pożar  miasta  11  sierpnia  1734  roku  zniszczył  dachy  kościoła, 
szkół  i  drukarni,  dachy  i  drugie  piętro  kolegium  i  uszkodził  mocno  biblio- 
tekę, powiększoną  znacznym  zbiorem  ksiąg  przez  koniuszynę  Maryannę 
z  Zamojskicłi  Dzieduszycką  podarowanym.  Rektor  Bystrzonowski  dokonał 
gruntownej  naprawy  gmachów  1756  roku,  a  na  wieży  liościelnej  zawiesił 
zegar. 

Wiemy,  że  kilkakrotne  starania  rektorów,  aby  łAvowskie  szkoły  po- 
dnieść do  rzędu  akademii,  udaremnione  zostały  zabiegami  almae  matris. 
Wiemy,  że  współzawodniczyć  chcieli  Pijarzy,  więc  Jezuici  założyli  1749  r. 
konwikt  szlachecki,  niezależny  od  kolegium,  w  kamienicy  Glowera  na- 
przeciw cerkwi  wołoskiej,  na  wzór  pijarski,  do  szkół  też  publicznych  wpro- 
wadzili wykłady  historyi,  przyrodniczych  naulv  i  języków,  urządzili  gwia- 
żdziarnię  (obsewatorium  astronomicumJ,  słowem  uczynili  wszystko,  aby  szkoły 
lwowskie,  nazywane  powszechnie  akademią,  odpowiadały  wymaganiom  sta- 
nisławowskiej epoki. 

Kościół  Św.  Piotra  i  Pawła  fundacyi  Elżbiety  Sieniawskiej  (f  1624  r.), 
otwarty  już  1630  r.,  konsekrowany  1640  r.,  należy  dziś  jeszcze  do  najwięk- 
szych i  najpiękniejszych  na  Rusi.  Przeniesiono  doń  z  drewnianego  kościółka 
łaskami  słynne  obrazy  Matki  Boskiej  Śnieżnej  i  Św.  StanistaAva  Kostki, 
umieszczono  w  ołtarzu  w  osobnych  kaplicach,  pobożność  staropolska  po- 
obwieszała  je  wotami  z  złota  i  srebi-a  i  przyozdobiła  je,  równie  jak  wnę- 
trze ŚAviątyni  bogato.  Królowie  Władysław  IV,  Jan  Kazimierz,  Jan  III,  ma- 
gistrat i  rada  miejska,  składali  tu  modły  i  wota  swoje,  zwłaszcza  podczas 
kozacko-moskiewskich  i  turecko- tatarskich  najazdów.  Koniuszyna  Dziedu- 
szycką dobudowała  1739  r.  do  północnej  bocznej  nawy  obszerną  kaplicę 
dla  relikwii  św.  Benedykta  męczennika,  którą  mąż  jej,  poseł  królewski  do 
Innocentego  XII  roku  1698,  prz^-wiózł  z  katakumb  rzymskich  i  uposażyła 
sumą  49.000  złp. 

Równocześnie  prawie  1740—1741  rektor  Jędrzej  Siemieński,  odnawia- 
jąc uszkodzoną  pożarem  1634  r.  świątynię,  kazał  ściany  jej  i  sklepienia 
odmalować  al  fresco,  artyście  morawskiemu  Franciszkowi  Eckstein.  Cenniej- 
sze od  malowideł,  były  obicia  czerwone  adamaszkowe  na  całe  presbiteryum 
i  główną  nawę,  sprawione  jak  się  zdaje,  z  okazyi  ślubu  Aleksandra  Jabło- 
nowskiego, łowczego  koronnego,  z  Teofilą  Sieniawską  1698  r.,  sprzedane 
za  bezcen  (1.200  złr.)  żydówce  handlarce  z  Krakowa,  przez  superiora  lwow- 
skiego 1878  r. 

Przy  kościele  tym  istniało  9  bractw  i  kongregacyi,  między  temi 
kongregacya  panów  Niemców  od  1610  roku,  bractwo  Serca  Jezusowego  od 
1730  r.  i  Matki  Boskiej  bolesnej  od  1740  r.,  o  które  wytoczyli  00.  Fran- 
ciszkanie spór  w  Rzymie,  ale  go  przegrali. 


JEZUICI    W    POLSCE. 


12 


—     178    — 

Jezuici  lwowscy  bywali  kapelanami  obozowymi  hetmanów  i  rotmi- 
strzów chorąg-wi  kresowych,  misj^onarzami  Krymu  i  Wołoszy,  Rusi  i  Po- 
kucia, a  do  połowy  XVII  wieku,  zanim  stanęły  koleg"ia  w  Kamieńcu, 
Ostrogu,  Winnicy  i  Barze,  także  Podoła  i  Wołynia.  Stałe  obsługiwali  dwie 
misye  w  dobrach  swych  Baczowie,  w  górach  8  miłe  od  Przemyśla, 
iw  Mużyłowicaeh,  do  których  należało  7  wsi;  trzecią  od  1708  roku, 
w  Nastasowie,  2  mile  od  Tarnopola,  z  legatu  (10.000  złp.)  pani  Rojow- 
skiej.  Pomnożył  jej  fundacyą  174.5  r.  Franciszelc  Sałezy  Potocki,  zapisem 
30.000  złp.  Wymurowano  tedy  dom  i  budynki,  odnowiono  kościół  i  1754  r. 
otwarto  dom  misyjny  z  duszpasterstwem  w  Nastasowie  dla  4  misyonarzy, 
którzy  też  dawali  misye  ludowe  w  Budy  łowię,  Strusowie,  Mil-culińcach 
i  indziej. 

Pierwszym  rozbiorem  Polski  Lwów  dostał  się  pod  panowanie  Au- 
stryi.  Brewe  kasacyjne  ogłosił  .50  Jezuitom  lwowslvim  niechętny  im  odda- 
wna  sufragan  Głowińslii  28  września  1773  r.  Tegoż  samego  dnia  opuścić 
musieli  kolegium,  pozostali  tylko  czas  jalviś  profesorowie  szkół  (humaniora 
z  retoryką  i  filozofią).  W  kolegium  urządzono  biura  dyrekcyi  skarbowej 
i  sądowej  tabuli.  Złoto  i  srebro  kościoła,  który  przeznaczono  na  nabożeń- 
stwo dla  młodzieży  szkolnej  i  garnizonu,  ocenili  komisarze  austryaccy  na 
9.069  złp.  i  zabrali  do  mennicy,  dobra  kolegium  na  965.667  złp.,  konwiktu 
na  72.000  złp.;  sprzedano  je  powoli  drogą  licytacyi. 


§.  77.  Kolegium  w  Toruniu  w  województwie  i  dyecezyi  chełmińskiej. 

1593-1773. 

Od  południowych  kresów  przenieśmy  się  do  północno-zachodnich  do 
ziemi  chełmińskiej  i  jej  najprzedniejszego  miasta  Torunia,  przepełnionego 
od  1524  r.  protestantami.  Nie  król,  nie  biskup  lub  magnat,  ale  uboga  za- 
konnica, ksieni  Benedyłctynek  z  Chełmna,  Magdalena  z  Mortąg  Mortęska, 
fundowała  toruńskie  kolegium.  Przy  pomocy  Jezuitów  poznańskich,  zwła- 
szcza O.  Konaryusza,  zreformowała  ona  swój  zakon,  a  nie  mogąc  dla  braku 
księży  otrzymać  od  biskupa,  krewnego  swego  Piotra  Kostki,  kapelanów 
i  spowiedników,  postanowiła  założyć  Jezuitom  kolegium  w  Toruniu,  głó- 
wnie dła  wychowania  kleru  dla  swego  zgromadzenia.  Zgodził  się  na  to  bi- 
skup Kostka  i  d.  9  lipca  1593  r.  wystawił  dokument  fundacyjny,  oddając 
Jezuitom  na  wieczne  czasy  parafialny  kościół  św.  Jana,  którego  połowę 
uzurpowali  sobie  od  1558  r.  lutrzy,  z  domem  probostwa  i  szkołą  parafialną, 
oraz  dom  przez  ksienię  Mortęska  kupiony,  i  dobra  Kowroz  i  Ostaszewko. 
Następca  Kostki,  biskup  Piotr  Tylicki,  podkancłerzy  koronny,  uzyskawszy 
dekret  ki-ólewski  1596  r.,  zbrojną  siłą  wygnał  lutrów  z  kościoła  św,  Jana, 
przy  którym  otworzył  dom  misyjny  dla  3  księża  i  brata,  do  fundacyi  Ko- 
stki dodał  1.500  złp.  rocznie,  u  króla  zaś  i  papieża  wyjednał  jej  zatwier- 
dzenie. 

Protestancki  Toruń,  podobnie  jak  Gdańsk,  postanowił  nie  dopuścić 
za  żadną  cenę  szkół  jezuickich  intra  muros,  i  dlatego  farną  szkołę  przero- 
bił 1594  roku  na  gimnazyum  akademickie  z  filozofią  i  teologią  luterską 
o  10  klasach  i  założył  di-ukarnię.  Ale  źle  sobie  poradził,  za  Jezuitami  stał 


-     179     — 

senator  biskup  i  chełmińska  szlachta,  rada,  że  w  swem  województwie  ma 
szkoły,  bo  1605  roku  otworzyli  Jezuici  szkoły  niższe.  Dokuczali  im  i  stu- 
dentom ich  Torunianie,  wreszcie  13  października  rano  1606  r.,  korzystając 
z  zamieszek  rokoszu  Zebrzydowskiego,  tłum  miejski  rozegnał  szkoły,  pobił 
dwóch  Jezuitów,  wpadł  do  kościoła,  poniszczył  ołtarze,  sprzęty,  obrazy.  Ko- 
misarz królewski  napotkał  na  opór  mag^istratu,  więc  kilkaset  szlachty 
wsiadłszy  na  koń,  zjechało  zbrojno  4  grudnia  do  Torunia,  pod  jej  osłoną 
biskup  Wawrzyniec  Goślicki  wprowadził  Jezuitów  do  kościoła  Św.  Jana 
i  kazał  odprawić  w  swej  obecności  nabożeństwo  z  kazaniem,  sejm  zaś  1607  r. 
wydał  uchwałę,  nakazującą  Toruniowi  (a  także  innym  miastom  pruskim), 
przywrócić  Jezuitów  i  ich  szkoły,  oddać  zabrane  mienie,  zostawić  w  spo- 
koju, pod  karą  za  najazd  na  domy  szlacheckie.  Pofculniejszymi  jeszcze  stali 
się  Torunianie,  gdy  1612  r.  dokoła  miasta  konfederaci  wojskowi,  Sapie- 
żyńcy  i  Zborowszczycy  z  pod  Smoleńska,  zabrali  się  do  egzakcyi  zaległeg-o 
żołdu. 

Więc  superior  Jerzy  Tyszkiewicz  otworzył  1612  r.  szkoły  z  retoryką, 
którym  1618  r.  przybyło  seminaryum  kleryków  z  fundacyi  11.300  zł.  prus. 
(1  zł.  pr.  =  2  złp.)  ksieni  Mortęskiej.  Inna  ksieni  toruńskich  Benedyktynek, 
Paprocka,  zapisała  1683  roku  sumę  6.000  zł.  na  katedrę  filozofii.  Biskup 
chełmiński  Teodor  Potocki  legował  1701  r.  sumę  20.000  złp.  na  dwie  kate- 
dry, dogmatyki  i  egzegezy,  które  z  powodu  wojny  północnej  dopiero 
1714  roku  stworzono.  Obok  szkół,  bursa  ubogich  z  legatu  10.000  zł.  bi- 
skupa chełmińskiego  Kuczborskiego  1623  r.  Tenże  dzielny  biskup  legował 
na  rozszerzenie  murów  kolegium  10.000  zł.,  na  substancyę  zaś  ubóstwa, 
czyli  zapomogę  dla  biednych  a  pilnych  studentów  5.000  zł. 

Gdy  Gustaw  Adolf  szwedzki  przeniósł  wojnę  do  Prus  1626  r.,  Toru- 
nianie rozegnali  kolegium  i  szkoły,  które  dopiero  1629  r.  ponownie  się  ze- 
brały. Nastało  lat  kilkanaście  względnego  spokoju,  zato  z  biskupem  cheł- 
mińskim, współfundatorem  kolegium  bydgoskiego,  Kasprem  Działyńskim, 
dawnym  rotmistrzem,  gwałtownego  nieco  charakteru,  przyszło  1644  r.  do 
sporu  o  to,  że  biskup  bez  wiedzy  rektora  Marcina  Hinczy,  instalował  przy 
kościele  św.  Jana,  proboszcza  ks.  Piotra  Sokołowskiego,  zapowiedział  w  nim 
kanoniczną  wizytę,  odbył  ją  wbrew  protestu  rektora,  i  wydał  dekret  wizy- 
tacyjny, naruszający  prawa  patronatu  Jezuitów  do  tego  kościoła,  i  przywi- 
lej exemptionis.  Doszło  do  tego,  że  biskup  rzucił  klątwę  na  rektora  Hinczę 
i  00.  Długosza  i  Czarnieckiego,  i  przybić  ją  kazał  na  drzwiach  kościoła 
Św.  Jana  ku  wielkiej  uciesze  lutrów;  że  delegatów  nuncyusza,  do  którego 
Hincza  zaniósł  żałobę,  przyjął  najgorzej,  jemu  zaś  pogroził,  że  go  kijami 
obić  każe,  gdyby  się  jeszcze  raz  poważył  nasyłać  mu  monitoria  apostol- 
skie. Sprawa  oparła  się  o  Rzym,  a  biskup  nękał  w  różny  sposób  toruńskich 
Jezuitów,  aż  z  początkiem  1646  roku,  chory  oddawna  na  podagrę,  zapadł 
ciężko  na  zdrowiu.  Wtenczas  zawezwał  do  Lubawy,  rezydencyi  biskupów 
chełmińskich,  rektora  Hinczę  i  prosił  o  przebaczenie,  narzekając  na  tych, 
którzy  go  do  sporu  podżegali.  Umarł  19  marca  t.  r.  w  zgodzie  z  Jezui- 
tami, którzy  prawa  swe  do  kościoła  św.  Jana  nietknięte  zachowali. 

W  kilka  lat  potem  1655  r.  jenerał  szwedzki  Mardefeld,  za  namową 
Torunian,  rozpędził  Jezuitów  i  szkoły,  kościół  oddał  świeckim  księżom, 
domy  i  dobra  podarował  miastu.    Dopiero  po  oliwskim  pokoju  1660  r.  król 

* 

12* 


—     180     — 

Jan  Kazimierz  przy  wrócił  Jezuitów  do  Torunia.  Wiatach  1691 — 1702  dżwi 
gnał  im  nowe  dwupiętrowe  kolegium  biskup  płocki,  potem  kujawski,  wre- 
szcie nominat  krakowski,  Stanisław  Dąbski,  oni  zaś  dwa  domy  od  Ludwika 
Mortęskieg'0,  brata  ksieni  wojewody  chełmińskiego,  darowane,  przerobili  na 
gmach  szkolny. 

Podczas  wojny  północnej  rozzuchwalili  się  lutrzy  toruńscy,  doku- 
czali Jezuitom  i  ich  szkołom.  Odwet  brać  chciała  młodzież  szkolna,  liczna, 
bo  do  700  uczniów,  butna  bo  szlachecka,  z  trudnością  utrzymali  ją  w  kar- 
bach Jezuici,  aż  do  onego  nieszczęsnego  tumultu  1724  r.,  którego  przebieg 
i  koniec  tragiczny  opowiedziałem  wyżej  (str.  128).  Toruń  jednak,  podobnie 
jak  Gdańsk,  pozostał  zawsze  wrogi  Jezuitom,  nietylko  dla  szkół,  do  któ- 
rych i  lutrzy  uczęszczali,  ale  dla  wskrzeszenia  publicznej  procesyi  Bożego 
Ciała,  i  katolickiego  kultu,  dla  licznych  nawróceń  protestantów  po  20  i  30 
rocznie,  i  dla  ich  troskliwej  opieki  nad  ludnością  polską  katolicką,  którą 
usuwano  od  praw  miejskich  i  uciskano  srodze.  Więc  też  radość  w  mieście 
była  wielką,  gdy  z  początkiem  listopada  1773  roku  ogłoszono  21  Jezuitom 
brewe  kasacyjne.  Srebra  i  aparata  kościelne  pozostały  w  skarbcu  i  zakry- 
styi  Św.  Jana.  W  szkołach,  zredukowanych  do  3  klas  podwydziałowych, 
uczyli  ex-Jezuici  do  1782  roku,  w  którym  przeniesiono  je  do  Radziejowa 
w  Kujawach,  pozostała  tylko  szkółka  dwuklasowa  parafialna.  W  kolegium 
mieściły  się  koszary,  od  1816  r.  biura  administracyi  wojskowej. 


§.  78.    Kolegium    św.    Piotra    w    Krakowie.  —  Misye    na    Podgórzu, 
w  Jordanowie,  Białej  i  Żywcu.  1595—1773. 

Na  prośbę  ks.  Skargi,  przyrzekł  król  Zygmunt  III  r.  1595  założyć 
dom  profesów,  z  bazyliką  iście  królewską  Św.  Piotra  i  Pawła.  Kamień  wę- 
gielny poświęcono  23  czerwca  1597  r.,  na  kopule  osadzono  krzyż  1618  r., 
budowanie  trwało  lat  36.  Równocześnie  murowano  gmach  naprzeciw  pre- 
sbiteryum  bazyliki,  przeznaczony  pierwotnie  na  dom  profesów,  w  którym 
już  1603  r.  zamieszkało  z  ks.  Skargą  kilku  Jezuitów,  potem  jednak  1617  r. 
obrócony  na  kolegium  ze  szkołami,  ku  wielkiemu  zmartwieniii  almae  ma- 
tris.  W  gmachu  tym  Św.  Piotra,  zamknął  iście  apostolski  żywot  ks.  Skarga 
27  września  1612  r.;  szczątki  jego,  złożone  w  cynowej  trumience,  spoczy 
wają  w  grobowcu  bazyliki  pod  w.  ołtarzem. 

Spór  o  szkoły  publiczne  z  akademią  krakowską  znamy  już.  Zamknąć 
je  musieli  Jezuici,  ale  zatrzymali  studium  domesticum  filozoficzno  teologiczne- 
aż  je  zamknęło  brewe  Klemensa  XIV. 

Fundacyę  królewską  pomnożył  z  ojcowizny  swej  1624  roku  Jezuita 
Wojciech  Męciński,  męczennik  za  wiarę  św.  w  Japonii,  nadaniem  miaste- 
czka Nowodwór  i  17  wsi.  Poszło  za  jego  przykładem  kilkunastu  młodych 
Jezuitów,  zwłaszcza  Adam  Aleksander  Zborowski,  syn  pułkownika  Ale- 
ksandra na  Mikulińcach,  a  wnuk  ściętego  Samuela,  którzy  całą,  albo  część 
fortuny  ojcowskiej,  przeznaczyli  na  budowę  kolegium  krakowskiego,  na 
wykończenie  i  ozdobę  bazyliki  królewskiej.  Czynili  zapisy  i  inni,  tak,  że 
dotacya  kolegium  św.  Piotra  w  połowie  XVIII  wieku,  składała  się  z  mia- 
steczka, 40  kilku  wsi  i  folwarków,   11  kamienic  w  Krakowie,   dwóch  ogro- 


—     181     — 

dów,  młyna,  browaru,  gorzelni,  apteki,  z  dworku  i  8  domków  w  Wieliczce, 
i  z  kapitału  215—260.000  zip.  Dla  opłakanych  jednak  stosunków  ekonomi- 
cznych, czysty  dochód  roczny  wynosił  tylko  26—27.000  zip. 

Gmachy  kolegium  powiększył  o  raz  tyle,  biskup  krakowski  Piotr 
Tylicki  1669—76  r.,  należą  dziś  jeszcze  do  największych  w  Krakowie.  Pożar 
20  lipca  1719  r.,  wczęty  w  bibliotece,  ogarnął  stare  kolegium,  przeniósł  się 
krużgankiem  na  bazylikę,  zniszczył  jej  dachy,  a  dostawszy  się  przez  wen- 
tylatory i  okna  kopuły  do  jej  wnętrza,  popsuł  bogatą  ornamentykę  sklepień 
i  kopuły,  spalił  ołtarze,  ławki  i  t.  d.,  ocalały  nawy  boczne,  uratowano  skar- 
biec i  zakrystyę.  Rektor  Gengel  w  trzech  latach  odbudował  i  odnowił, 
co  pożarem  zniszczało,  ale  presbiteryum,  kopuła  i  nawa  główna  nie  od- 
zyskały swej  bogatej  ornamentyki,  jakiej  ślady  widzimy  jeszcze  w  nawach 
(kaplicach)  bocznych. 

Królewskiemu  kolegium  brakowało  ogrodu.  Więc  rektor  Hiucza  na- 
był 1636  roku  od  naczelnego  poczmistrza  Montelupi  za  15.000  złp.  pałacyk 
z  ogrodem  na  przedmieściu  Szlaku,  i  zamienił  na  wilę.  Wielka  sień 
(atrium)  pałacu,  a  potem  willi,  służyła  za  kostnicę  dla  zwłok  królewskich, 
zanim  je,  po  przywiezieniu  z  Warszawy,  uroczyście  pochowano  na  Wa- 
welu. Znacznie  później,  bo  1751  r.  rektor  Domaradzki  kupił  za  14.000  złp. 
od  księcia  Augusta  Czartoryskiego  »nowy  ogród«  na  Wesołej,  oraz  dom  od 
Wielopolskiego  i  urządził  1754  r.  piękną  willę  z  włoskim  ogrodem,  dziś 
obserwatoryum  i  ogród  botaniczny. 

Wspomniałem  wyżej  (str.  165),  że  misye  na  Podgórzu  (submontanaej , 
dawane  przez  Jezuitów  domu  Św.  Barbary,  przyjęli  koło  1624  r.  Jezuici 
kolegium  św.  Piotra.  Z  czasem  powstały  z  tych  misy  i  trzy  domy  misyjne: 
w  Jordanowie,  który  dzierżyli  Jezuici  prawem  zastawnem  od  kaszte- 
lana kamienieckiego  Makowieckiego,  postawili  tam  kościółek  i  rozjeżdżali 
się  na  misye  ludowe  w  Jeleśnej,  Rzezawie,  Radłowie  i  Więcławicach. 

Drugi  dom  w  Białej,  należącej  do  parafii  w  Lipniku,  z  fundacyi 
12.000  złp.  kasztelanowej  oświęcimskiej  Anny  z  Nielepców  Czernej  1706  r. 
Lutrzy  z  Białej  i  Bielska  wygnali  misyonarzy,  więc  kasztelanowa  dała  im 
mieszkanie  w  swym  zamku  Andrychowie,  skąd  wychodzili  na  misye  do  Wa- 
dowic, Białej  i  indziej.  Dopiero  gdy  Biała  przeszła  pod  władzę  starościny 
lipnickiej  Heleny  z  Potockich  Morstinowej,  otwarli  Jezuici  1732  r.  pono- 
wnie misyę  bialską,  a  postawiwszy  z  ofiar  katolików  dom  mieszkalny  i  od- 
nowiwszy kościółek  drewniany  1746  r.,  dawali  corocznie  po  kilkanaście  mi- 
syi  ludowych  w  bliższych  i  dalszych  parafiach. 

Trzeci  dom  w  Z  y  w  c  u.  W  mieście  tem  i  w  hrabstwie  ży  wieckiem 
(11  miasteczek,  153  wsi),  pracowali  Jezuici  sporadycznie  od  1605  r.,  dopiero 
jednak  1632  r.  Franciszek  Wielopolski  hr.  na  Żywcu  i  Pieskowej  Skale, 
wojewoda  krakowski,  fundował  im  dom  misyjny  legatem  20.000  złp.  Pra- 
cowali przy  farze  i  na  misyach  w  krakowskiem,  a  nawet  sandomierskiem 
wojowództwie.  Utrudniał  pracę  misyjną  żywiecki  proboszcz  Franciszek 
Strączyński,  więc  oni  w  ogrodzie  swym  w^^budowali  dom  rekolekcyjny 
z  obszerną  kaplicą,  usunęli  się  od  far\',  aż  nowy,  życzliwy  im  proboszcz, 
Jędrzej  Papiński,  wezwał  ich  do  niej  jako  kaznodziei  i  spowiedników 
1762  roku. 


-     182     — 

W  dobrach  też  swoich  Uściu,  Żyrzynie,  Kamionnie,  pobudo- 
wali kościołj^  i  ui-ządzili  stacye  misj^jne,  równie  jak  przy  kościołach  far- 
nych  w  swym   Nowodworze    i    Gołębiu. 

Po  kasacie  w  listopadzie  1773  r.  kolegium  św.  Piotra  przeznaczone 
na  schronienie  czy  szpital  dla  35  ex-Jezuitów  starców,  z  roczną  pensyą 
500  złp.  na  osobę,  która  ich  nie  dochodziła,  cierpieli  więc  nędzę.  Od  1786 
do  1806  r.  urządzili  w  jednej  jego  części  mogilscy  Cystersi  studium  gene- 
rale dla  swych  kleryków;  w  drugiej  mieściło  się  seminaryum  nauczyciel- 
skie, trzecia  stała  pustką.  Od  1815—1846  r.  część  gmachu  obrócona  na  re- 
zydencyę  senatu  krakowskiego  i  biura.  W  starem  kolegium  umieszczono 
1820  r.  archiwum  grodzkie  i  ziemskie  województwa  krakowskiego  i  miej- 
skie, w  reszcie  zaś  gmachu  urządzono  biura  sądów  apelacyjnego  i  krajo- 
wego i  hipoteki. 

Klejnoty  i  srebra  kościelne  zabrał  prezes  komisyi  rozdawniczej  bi- 
skup poznański  Młodziejowski,  w  znacznej  części  dla  siebie  i  swej  przyja- 
ciółki. Adamaszki,  drogie  obicia  bazyliki,  kosztowne  ornaty,  wielki  organ, 
oddano  do  katedi-y  na  Wawelu.  Odarta  bazylika  służyła  za  garnizonowy 
kościół  wojskom  polskim,  austryackim,  pruskim,  rosyjskim;  lat  kilka  stała 
pustką,  zamknięta  aż  do  r.  1824,  w  którym  przeznaczono  ją  na  farę  para- 
fii WW.  ŚS.  i  jest  nią  po  dziś  dzień.  Biblioteka,  do  której  zniesiono  księ- 
gozbiory domów  Św.  Barbary  i  św.  Szczepana,  przez  lat  12  zostawała  bez 
niczyjej  opieki,  brał,  co  kto  chciał.  Ocalało  4.070  ksiąg,  i  te  z  woli  komi- 
syi edukacyjnej  otrzymała  biblioteka  jagiellońska.  Kamienice  i  realności 
sprzedano,  dobra  ziemskie  dano  w  emfiteuzę. 


§.  79.  Jezuici  w  Warszawie.  —  Dom  profesów,  kolegium  i  konwikt.  — 
Misya  w  Wysocku  i  Kobełce.  1597-1773. 

Zygmunt  III,  mając  zamiar  stolicę  państwa  przenieść  do  Warszawy, 
chętnie  w  niej  przebywał  z  swym  dworem,  nawet  poza  kadencyamł 
sejmowemi.  Towarzyszyli  mu  nadworni  Jezuici  Bernard  Gołyński  i  Skarga. 
Ten  pracując  w  wolnych  chwilach  przy  kolegiacie  św.  Jana,  założył  1589 
i  1591  r.  bractwo  miłosierdzia,  bractwo  i  szpital  św.  Łazarza,  do  którego 
przystąpili,  król  Zygmunt,  niektórzy  dygnitarze  i  dworzanie.  Mieszkali  na 
zamku,  ale  inni  Jezuici,  którzy  u  dAvoru  i  w  stolicy  kraju  sprawy  swe 
mieli,  mieścić  się  musieli  u  obcych.  Żartował  tedy  Gołyński  ze  Sliargi: 
»Co  ty  za  syn  matris  Societatis,  ubogim  budujesz  domy,  a  mater  Societas 
cudze  tu  wyciera  kąty,  opatrzże  jej  dom  własny*.  Słyszał  przymówkę  da- 
wny pedagog  Skargi,  kanonik  warszawski  Jakób  Pitarski:  »Naści,  rzecze 
do  niego,  1.200  złp.  na  początek,  a  buduj  dom  matce  Societatis  aby  ci  O. 
Bernard  nie  przymawiał*.  Jakoż  w  kilku  miesiącach  stanęła  w  pobliżu  ko- 
legiaty Św.  Jana,  rezydencya  »klasztcrkiem«  pospolicie  zwana,  z  dziedzin - 
czykiem  i  ogródkiem,  z  jałmużn  od  króla  i  dworzan,  od  niektórych  panów 
i  obywateli  miejskich.  Otwarto  ją  14  stycznia  1598  r.,  superiorem  O.  Stani- 
sław Włoszek.  Nadworni  Jezuici  z  zamku  do  niej  się  przenieśli,  mieszkali 
i  inni,  i  pracowali  w  jednej  z  kaplic  kolegiaty,  którą  im  biskup  poznański 


—     183    — 

Jan  Rola  Tarnowski  przeznaczył,  kazania  tylko  mówili  z  ambony  głównej, 
jako  stali  kaznodzieje  kolegiaccy. 

Trwało  to  lat  10.  Na  żądanie  kongregacyi  prowincyalnej  w  Wilnie 
1606  r.,  jenerał  Akwawiwa  zamienił  1608  roku  rezydencyę  warszawską  na 
dom  profesów,  postawiony  z  nowa  na  40  osób.  Przy  nim  w  latach  1610—21 
stanął  z  jałmużn  króla,  Boboli,  Jana  i  Tomasza  Gostomskich,  Katarzyny 
Dybowskiej,  kupca  Krzysztofa  Chilsa  i  innych,  piękny  kościół  N.  M.  P.  Ła- 
skawej. Pierwsze  nabożeństwo  odprawiło  się  w  nim  dla  króla  i  dworu 
27  grudnia  1620  r.,  gdy  z  powodu  zamachu  Piekarskiego  na  króla,  kole- 
giata była  zamkniętą.  Złocenia  i  ozdoby  świątyni  ceniono  na  parę  kroć  ty- 
sięcy złp.  Królowie  Wazowie  uczęszczali  na  nabożeństwa,  i  cała  wykwin- 
tna Warszawa.  W  uroczystość  bł.  Stanisława  Kostki,  Zygmunt  III  przyno 
sił  w  orszaku  dworzan,  z  zamkowej  kaplicy  do  kościoła  drogocenną  reli- 
kwię, głowę  tego  Świętego,  którą  poseł  królewski  Achacy  Grochowski 
otrzymał  w  darze  od  jenerała  zakonu  Yitelleschi  1621  r.,  i  wystawiał  ją  ku 
czci  publicznej  na  ołtarzu,  wieczorem  zaś  po  skończonem  nabożeństwie  od- 
nosił do  zamku.  Władysław  IV  ofiarował  tę  relikwię  bazylice  św.  Piotra, 
dla  której  pierwotnie  była  przeznaczona.  Tam  ona,  razem  z  licznemi 
szczątkami  Świętych  Pańskich,  w  kaplicy  relikwii,  zwanej  także  Św.  Sta- 
nisława, cześć  odbierała  do  1783  r.  Część  jednak  głow}',  czaszkę  cranium, 
darował  król  Annie  Wazównie,  poślubionej  księciu  nejburskiemu  Wilhel- 
mowi 1638  r.  i  ta  ocalała,  i  po  dziś  dzień  przechowuje  się  w  kaplicy  no- 
wicyatu  jezuickiego  prowincyi  niemieckiej,  podczas  gdy  reszta  głowy 
dla  swej  drogiej  oprawy,  zabraną  została  1794  r.  razem  z  innemi  srebrami 
bazyliki  św.  Piotra  »na  ołtarz  ojczyzny*. 

Obok  kongregacyi  maryańskiej,  która  od  1643  r.  nosiła  nazwę  kró- 
lewskiej, istniało  od  1626  roku  bractwo  św.  Benona  dla  Niemców,  kupców 
i  rzemieślników,  osiedlonych  w  stolicy,  mówiono  też  dla  nich  kazania  nie- 
mieckie, a  z  przybyciem  królowej  Ludwiki  Maryi  także  kazania  fran- 
cuskie. 

Na  rozszerzenie  domu  profesów  legował  królewicz  Karol  Ferdynand 
5.000  złp.,  król  zaś  Władysław  dał  ciepłą  ręką  różnymi  czasy  do  40.000  złp. 
Za  Jana  Kazimierza  przeciwne  sobie  stronnictwa,  francuskie  i  austryackie, 
zbierały  się  tu  na  wspólne  narady,  stąd  dom  profesów  nazywano  domus 
pacis. 

Oddawna  jednak  było  zamiarem  Jezuitów,  obok  domu  profesÓAv  otwo- 
rzyć kolegium  z  wyższemi  szkołami.  Dla  trzechkrotnej  okupacyi  Warszawy 
przez  Szwedów  i  rabusiowskiej  gospodarki  band  Rakoczego,  dla  g^łodu 
i  moru  1655 — 1658  r.,  a  wskutek  tego  zdezolowania  i  zubożenia  domu  pro- 
fesów, wreszcie  dla  politycznych  intryg  dworskich  1660 — 1665  r.,  zwlekali 
z  w3'konaniem,  aż  ich  ubiegli  Pijarzy,  otwierając  1665  r.  szkoły  z  arj^tme- 
tyką  i  teologią.  Jezuici  jednak,  ufni  w  życzliwość  króla  Jana  Kazimierza, 
który  1667  r.  na  uposażenie  przyszłego  kolegium  Białołękę  i  Nieporęt  im 
zapisał,  i  w  opiekę  kilku  możnych  panów,  otworzyli  via  facti,  korzystając 
z  bezkrólewia,  szkoły  humaniora  z  retorylcą  i  loiką  w  wrześniu  1668—70. 
Protestowali  Pijarzy,  w  sejmiku  proszowskim  i  w  niespokojnym  duchu, 
ks.  Markiewiczu,  znaleźli  obrońców,    ale    uciszył  ich  nuncyusz,  biskup  zaś 


—    184     — 

poznański  Szczepan  Wierzbowski,    za  przyzwoleniem  króla  Michała,   nadal 
tym  szkołom  dyplomem  26  grudnia  1671  r.  byt  legalny. 

Uposażył  je  dostatniej  ex-hetman  kozacki  Paweł  Tetera,  zapisem 
1668  r.  dóbr  W  y  s  o  c  k,  o  który  Jezuici  przez  lat  z  górą  30  procesować  się 
musieli  z  sukcesorami  ex-hetmana,  Stefanem  Piaseczyńskim  i  synem  jego 
Jerzym,  wreszcie  1700  r.  komplanacyą  weszli  w  jego  posiadanie.  Na  zamku 
Wysockim  założyli  stacyę  misyjną,  wybudowali  kościół  drewniany  i  zapro- 
wadzili porządne  gospodarstwo.  W  tymże  niemal  czasie  kolegium  warszaw- 
skie nabyło  dobra  Czernichów  i  Zankiewicze  w  województwie  nowogrodz- 
kiem,  z  sum  fundacyjnych  i  zwiniętego  kolegium  w  Myszy. 

Szkołom  przybył  1679  —  1681  r.  wielki  kurs  czteroletni  teologii  z  fun- 
dacyi  (40.000  złp.)  biskupa  chełmskiego  Stanisława  Święcickiego,  który  też 
bursę  dla  ubogiej  szlachty  założył.  Mieściły  się  one  w  części  kolegium 
i  w  dwóch  domach  arcy niewygodnie,  więc  bisk.  płocki  Ludwik  Załuski,  zapisał 
1718  r.  na  budowę  gmachu  szkolnego  dobra  Okęcie,  Zbarz  i  Raków.  Gmach 
stanął  1726  r.,  przeniesiono  do  niego  szkoły,  zwane  odtąd  gymnasium  Zalu- 
soianum,  bibliotekę,  wzbogaconą  księgozbiorami  kanclerza  w.  k.  Feliksa 
Kryskiego  1614  r.  i  prymasa  Stefana  Wydźgi  1686  r.,  oraz  drukarnię,  spro- 
wadzoną z  Gdańska  1716  r.  kosztem  pisarza  w.  I.  Michała  Puzj^ny,  brata 
Jezuity  Szczepana,  powiększoną  i  uprzywilejowaną  jako  » drukarnia  króla 
JM.  i  rzpltej«  przez  Augusta  III  r.  1735  i  1737;  wreszcie  aptekę,  założoną 
jeszcze  1626  r,,  pierwszą  po  królewskiej. 

Gmachy  kolegium  rozszerzył  1732  r.  dodaniem  dziedzicznej  swej  ka- 
mienicy i  przebudował  w  wspaniały,  o  pięknej  facyacie  i  wysokiej  wieży 
budynek,  zajmujący  jedną  całą  ulicę  aż  do  rynku.  Jezuita  Stanisław  Witt- 
hof,  syn  jedyny  zamożnego  kupca,  przeznaczywszy  na  to  sumę  108.000  złp. 
zmarły  w  31  roku  życia. 

Do  tego  » ogromu  zabudowań*,  przybył  1751  r.  konwikt  szlachecki, 
najprzód  w  podarowanym  od  podskarbiego  w.  k.  Macieja  Grabowskiego 
domu  poblizkim,  potem  na  Nowem  mieście,  w  kamienicy  kupionej  przez 
regensa  Ciecierskiego  od  Maryanny  z  Ogińskich  Potockiej.  Konwikt  nieza- 
leżny od  kolegium  i  jego  szkół,  stanowił  osobną  instytucyę  naukową,  we 
dług  najnowszej  modły  urządzoną  dla  pierwszej  młodzieży  w  kraju.  Za- 
szczycał ją  względami  i  częstą  bytnością  król  Stanisław  August. 

Oprócz  zwyczajnych  prac  w  swym  kościele  Matki  Boskiej,  mówili  Je- 
zuici warszawscy  kazania  w  kolegiacie  św.  Jana^  w  kościele  farnym  na  No- 
wem mieście,  i  w  kościółku  św.  Benona  dla  Niemców,  a  nadto  obsługiwali 
stałą  misj^ę  we  wsi  K  o  b  e  ł  c  e,  zwaną  missto  Zalusciana.  Dziedzic  bowiem 
tej  wsi,  Marcin  Załuski,  sufragan  płocki,  wymurował  tu  piękny  kościół  Św. 
Trójcy,  erygował  parafią,  którą  wraz  z  wsią  oddał  Jezuitom  1753  r.  z  wa- 
runkiem, aby  dawali  misye  po  calem  Mazowszu.  Pracowało  tu  stale  5  mi- 
sy onarzy;  sam  też  biskup,  wystawiwszy  w  Kobetce  dla  wykwintnej  a  swy- 
wolnej  Warszawy  1766  r.  erem  duchowny,  dwa  domy  rekolekcyjne  dla  pa- 
nów i  pań,  i  urządziwszy  tu  drukarnię,  wstąpił  do  Jezuitów  1765  r.,  osiadi 
w  domu  misyjnym  1767  r.  i  tu  dokonał  zbożnego  żywota  1769  r. 

Misya  ta,  równie  jak  dom  profesów,  wraz  z  kolegium  i  konwiktem, 
należały   do    prowincyi   litewskiej,    od   1759  roku  do  mazowieckiej. 

Istniał  w  Warszawie  od  1722  trzeci  dom  Jezuitów  koron.,  Domidlium 


—     185    — 

varsaviense  z  kościółkiem  św.  Krzyża,  o  którym  pisałem  wyżej  (str.  136;, 
ale  ten  należał  do  kolegium  lubelskiego,  a  razem  z  nim  do  prowincyi  pol- 
skiej, od  roku  zaś  1756  do  małopolskiej. 

Dnia  9  listopada  1773  r.  odczytał  oficyał  warszawski  Cieciszewski, 
późniejszy  metropolita.  Jezuitom  trzech  domów  warszawskich  kasacyjne 
brewe.  Kościoły  ich  opieczętowano  na  razie,  przeszły  one  różne  koleje.  Ko- 
ściół Matki  Boskiej,  zwany  dziś  popijarskim,  bo  czas  jakiś  od  1834 — 1865  r. 
zarządzali  nim  Pijarzy,  jest  sukursalnym  archikatedry.  Kościółek  św.  Krzyża 
zamieniony  zrazu  na  farę  parafii  św.  Andrzeja,  oddany  1817 — 1818  r.  Ka- 
noniczkom,  przeniesionym  tu  z  Marywilu.  Wreszcie  kościółek  św.  Benona 
dostał  się  Redemptorystom;  po  ich  wygnaniu  przez  rząd  Księstwa  war- 
szawskiego 1808  r.,  zamieniony  na  koszary,  a  1842  r.  na  fabrykę  wyrobów 
stalowych.  Gmachy  pojezuickie  wydzierżawiono  prywatnym  lokatoi'om,  aż 
je  1781  r.  sprzedano  na  licytacyi.  To  samo  stało  się  z  19  kamienicami  i  do- 
mami i  z  gmachem  konwiktu,  dwoma  stawami  i  ogrodem.  Dobra  ziemskie, 
obdłużone  na  45.306  zip.  dano  w  emfiteuzę.  Księgozbiory  wcielono  do  na- 
rodowej biblioteki  Załuskich;  razem  z  nią  przewiezione  zostały  po  ostat- 
nim rozbiorze  Polski  do  Petersburga.  Aptekę  puszczono  w  dzierżawę,  a  po- 
tem darowano  szpitalowi  św.  Ducha.  Drukarnię  darował  król  ex -Jezuicie 
Łuskinie,  który  w  niej  tłoczył  »Wiadomości«  i  »Gazetę  warszawską*.  Gy- 
mnasium  Zaluscianum  pozostało  w  swym  gmachu  pod  kierunkiem  ex-Jezui- 
tów,  potem  świeckich  księży,  aż  1860  r.  umieszczono  w  nim  szkołę  głó- 
wną, zamienioną  wkrótce  na  rosyjski  uniwersytet. 


§.  80.  Kolegium,  konwikt  i  seminaryum  w  Sandomierzu,  w  dyecezyi 
krakowskiej,  województwie  sandomirskiem.  1602 — 1773. 

Wojewoda  poznański  Hieronim  Gostomski  »z  dyssydenta  gorliwy 
o  wiarę  katolik-zelant*,  otrzymawszy  od  króla  starostwo  sandomirskie 
1598  r.,  postanowił  w  stolicy  jego  i  województwa  osadzić  Jezuitów,  których 
poznał  bliżej  w  Poznaniu,  syna  im  Jana  powierzył  na  wychowanie,  i  przez 
nich  do  wiary  ojców  powrócił.  Głównie  miał  na  oku  szkoły,  których  oprócz 
parafialnych  i  kolonii  akademickiej  w  Korczynie,  w  województwie  nie  było. 

Już  1602  r.  dwóch  Jezuitów  pracowało  przy  farze  sandomirskiej,  po- 
dejmowani serdecznie  przez  wielbiciela  i  obrońcę  zakonu,  proboszcza  Ka- 
spra Cichockiego.  Ten  wyjednał  1603  r.  u  króla  i  papieża  Innocentego  IX, 
że  kościół  parafialny  św.  Piotra,  z  plebanią,  szkołą,  wikarówką,  wsią  ple- 
bańską Kamień,  oraz  z  prawem  kolatorskiem,  oddany  został  Jezuitom;  ka- 
żdorazowy rektor  był  kolatorem  i  proboszczem,  zarządzał  zaś  parafią  przez 
świeckiego  księdza  komendarza  (vicarius  perpetuus).  Biskup  krakowski  Ty- 
licki, nadał  im  jeszcze  z  temi  samemi  prawami,  probostwo  we  wsi  Sambo- 
rzec. Gostomski  z  swej  strony  uposażył  ich  dobrami  Czermin,  zobowiązał 
się  wymurować  kolegium,  w  czem  mu  syn  Jan,  starosta  wałecki.  Jezuita 
senatorskiego  rodu  Jan  Wilkanowski,  opat  Hieronim  Ossoliński,  dopomo- 
gli. W  r.  1605  otwarto  rezydencyę,  zamienioną  na  kolegium;  O.  Konariusz 
superior,  był  duszą  całej  fundacyi,  O.  Radzimiński  jego  następcą  i  pierw- 
szym rektorem. 


—     186     — 

Szkoły  g-ramatykalne  otwarto  1613  r.,  humaniora  1615  r.,  retorykę 
z  osobnym  kursem  dla  kleryków  jezuickich  1616  r.,  krótszy  kurs  filozofii 
i  teologii  dla  kleryków  dyecezyi  krakowskiej  1635  r.,  wreszcie  1703 — 4  r. 
erygowano  z  hojności  niewymienionego  w  kronikach  dobrodzieja,  katedry 
wyższej  filozofii  i  teologii  i  prawa  kanonicznego.  Szkołom  przybył  1623  r. 
convictus  BoboUanus,  z  fundacyi  (15.000  złp.)  podczaszego  sandomirskiego 
Jakóba  Boboli,  którą  powiększył  1678  r.  biskup  kijowski,  potem  Jezuita, 
Tomasz  Ujejski  legatem  18.000  złp.  Konwiktorowie  z  tego  legatu  zwali  się 
U  j  e  j  s  c  i  a  n  i.  Wnet  stanął  nowy  zakład,  seminaryum  na  12  kleryków, 
z  legatu  (20.000  złp.)  kanonika  i  komendarza  sandomirskiego  ks.  Mikołaja 
Leopoldo wicza,  powiększone  1679  r.  dotacyą  (12.000  złp.)  biskupa  krakow- 
skiego Jędrzeja  Trzebickiego.  Bursę  dla  ubogich  uczniów  uposażył  lepiej 
1718  r.  kanonik  krakowski  Łuczkiewicz,  legatem  12.000  złp.  Ogólna  suma 
funduszowa  dla  uboższych  uczniów  wynosiła  80.000  złp,,  która  po  kasacie 
1773  r.  zniknęła  w  rękach  komisyi  rozdawniczej.  Znaczny  księgozbiór  i  ga- 
binet fizykalno-matematyczny,  służyły  12  profesorom  i  500  uczniom.  Słu- 
sznie więc  szkoły  sandomirskie  z  ich  zakładami  naukowymi  nazywano 
Academia  Gostoniiuna. 

Równocześnie  rosły  gmachy  i  uposażenie  kolegium,  które  posiadało 
drukarnię  i  aptekę,  16  wsi  i  folwarków.  Ucierpiały  one  bardzo  w  niespo- 
kojnych czasach  rzpltej,  a  najwięcej  w  latach  1764—1770  r.;  zamiast  do- 
chodów, kolegium  żywić  nieraz  musiało  odartych  z  mienia,  zgłodniałych 
poddau3'ch.  Podczas  pożaru  zamku,  wznieconego  przez  Szwedów  1656  r., 
zgorzał  kościół  św.  Piotra,  odbudowany  dopiero  i  konsekrowany  1677  r. 

Z  komendarzami  kościoła  tego,  przychodziło  do  sporów  i  procesów 
w  Krakowie  i  Rzymie,  bo  przywłaszczali  sobie  tytuł  i  prawa  proboszczów. 
Więc  wizytator  Gert  wyjednał  u  biskupa  krakowskiego  Łubieńskiego,  że 
parafię  św.  Piotra  przeniesiono  1718  r.  do  kolegiaty  Panny  Maryi,  kościół 
zaś  Św.  Piotra  z  wsią  Kamień  pozostał  własnością  kolegium,  za  wypłatą 
jednak  15.000  złp.  dla  kapituły  kolegiackiej.  Wtenczas  dopiero  rektor  Ko- 
walski zabrał  się  do  gruntownego  odnowienia  i  ozdoby  świątyni,  głównie 
z  ofiar  dwóch  Jezuitów,  Franciszka  Łosia  23.000  złp.,  Ignacego  Moszyń- 
skiego 10.000  zip. 

W  kolegium,  które  należało  do  prowincyi  polskiej,  mieszkało  stale 
25 — 30  osób,  z  tych  dwóch  misyonarzy  ludowych  na  województwo  sando- 
mirskie z  zapisu  1754  r.  marszałkowej  litewskiej  z  Lubomirskich  Sangu- 
szkowej. 

Po  ogłoszeniu  Klemensowego  brewe  w  listopadzie  1773  roku,  kościół 
Św.  Piotra  odarty  z  sreber  i  droższych  aparatów,  przeznaczony  na  kaplicę 
szkolną,  spłonął  w  pożarze  1813  r.,  rozebrano  go  1823  r.  W  gmachu  poje- 
zuickim,  zniszczonym  przez  pożar  1774  roku,  odnowionym  w  części,  umie- 
szczono szkołę  podwj^działową,  której  oddano  drukarnię,  bibliotekę  znacz- 
nie uszkodzoną  i  gabinet.  Aptekę  wydzierżawiono. 


187     — 


§.  81.  Dom  pfofesów  i  dom  nowicyatu  w  Wilnie.  —  Misye  w  Wilko- 
mirzu,  Duksztach  i  Pelikanach.  1604—1773. 

Obydwóch  domów,  które  obok  kolegium  akademickiego  powstały 
w  Wilnie,  ten  sam  początek.  Zanosiło  się  na  rozdział  prowincyi  polskiej  na 
koronną  (polską)  i  litewską.  Tej  ostatniej  nie  dostawało  domu  profesów, 
a  nowicyat  mieścił  się  w  kamienicy  w  Wilnie,  bez  funduszu  odpowiednieg^o. 
Więc  O.  Paweł  Boksza,  który  ten  podział  prowincyi  przeprowadzał,  i  był 
vice-prowincyałem  litewskim,  zapobiegliwością  swoją,  a  hojnością  ludzi  do- 
brych, stworzył  obydwa  domy. 

W  maju  1604  r.  obchodziło  Wilno  z  niezwykłą  uroczystością  podnie- 
sienie kości  Św.  Kazimierza,  ogłoszonego  świeżo  patronem  Polski  i  Litwy. 
Zjazd  panów  i  szlachty  wielki.  O.  Boksza,  zakupiwszy  już  wcześnie  place 
potrzebne,  zaprasza  ich  w  trzeci  dzień  uroczystości  na  poświęcenie  kamie- 
nia węgielnego  pod  kościół  św.  Kazimierza,  obok  którego  stanąć  miał  dom 
profesów.  Król  Zygmunt,  biskup  wileński  Wojna,  kanclerz  w.  1.  Lew  Sa- 
pieha, ofiarowali  się  na  fundatorów ;  pomagali  im  w  zbożnem  dziele  ofiarą, 
królewicz  Karol  Ferdynand,  Mikołaj  Sierotka  Radziwiłł,  hetman  Jan  Karol 
Chodkiewicz,  podskarbi  litewski  Zawisza,  Gabryel  Tęczyński,  kanclerz  wi- 
leński Wilczopolski  i  zamożniejsi  obywatele  Wilna,  a  w  późniejszych  latach 
Sapiehowie,  Michał  Kopeć  starosta  oszmiański,  Michał  Koszczyc  pisarz 
ziemski  litewski,  rotmistrz  królewski  Łukasz  Chodakowski  i  wiele  innych. 

Roku  1609  pierwszy  w  Polsce  kościół  pod  wezwaniem  św.  Kazimierza, 
w  stylu  bazylikowym  z  kopułą,  już  był  ukończony.  Modlili  się  w  nim  królo  - 
wie  Wazowie  i  Jan  III  i  część  wykształcona  Wilna;  nie  brakło  mu  na  do- 
brodziejach, ozdobili  go  złotem,  srebrem,  freskami  tak  hojnie,  że  należał 
do  najpiękniejszych  i  najbogatszych.  W  częstych  pożarach  Wilna,  palił  się 
na  trzy  zawody;  raz  1655  r.  podczas  najazdu  Moskwy,  potem  1706  i  1748  r., 
szkody  liczono  na  krocie  tysięcy  złotych,  a  każdym  razem  odbudowano 
i  ozdobiono  go  jeszcze  piękniej,  snąć  więc  był  drogi  sercu  Litwinów. 

Mury  domu  profesów  stanęły  dopiero  1615  r. ;  Jezuici  jednak  już 
1606  r.  otwarli  tymczasową  rezydencyę  przy  kaplicy,  urządzonej  w  ukoń- 
czonem  już  presbiteryum  św.  Kazimierza.  Pierwszym  prepozytem  nowego 
domu  był  jego  twórca,  O.  Boksza.  Tu  mieszkał  stale  prowincyał  litewski 
z  kuryą,  od  r.  1711  także  ks.  prokurator  litewski  dla  spraw  majątkowych 
i  sądowych.  Stary  Litwin  Ciechanowicz,  podarował  1711  r.  folwarczek  pod- 
miejski na  willę  dla  profesów,  a  prepozyt  Horodecki  zakupił  1714  roliu  od 
Anny  Migurzyny,  matki  dwóch  Jezuitów,  dom  i  ogród  z  źródłem  kryni- 
cznej  wody,  Ictórej  brak  dokuczał  domowi. 

Oprócz  kazań,  spowiedzi,  nabożeństw  brackich  w  kościele  św.  Kazi- 
mierza, którego  ostatnim  zarządcą  był  O.  Stanisław  Burzyński,  z  instyga- 
tora  koronnego  i  kasztelana  smoleńskiego,  pobożny  zakonnik,  obsługiwali 
Jezuici  misyę  w  W  i  1  k  o  m  i  r  z  u.  Fundowała  ją  1761  r.  podczaszyna  Wił- 
komirska Kawecka,  matka  Jezuity  Jędrzeja,  dla  4  misyonarz}-  na  cały  po- 
wiat Wiłkomirski.  Dodano  im  piątego  dla  Prus,  excurrens  in  Prussiam. 

Po  kasacie  1773  r.  ex- Jezuici  pozostali  przy  kościele  św.  Kazimie- 
rza do  1777  r.,  w  którym   biskup  wileński  Massalski,   oddał  go  wraz  z  do- 


-     188     - 

mem  księżom  emerytom.  Od  1796  r.  mieszkali  tam  kanonicy  Augustyanie^ 
od  1814  r.  XX.  Misyonarze.  Ukaz  Mikołaja  I  r.  1841  przemienił  pojezuicką 
świątynię  na  cerkiew  soborną.  Wtenczas  to  wyrzucono  okazały  marmurowy 
pomnik  łietmana  p.  1.  Wincentego  Gosiewskiego,  któiy  mu  żałościwa  mał- 
żonlia  Magdalena  z  Konopackich  postawiła. 

Dom  nowicyatu  św.  Ignacego  w  Wilnie,  fudowali  Jezuici  z  swycłi 
ojcowizn:  Wilkanowicz  1602  r..  Rudomina  1622  r.,   Szymon  Maffon,  Litwin 

1632  r.,  zamęczony  wraz  z  bł.  Andrzejem  Bobolą  przez  Kozaków  1657  r., 
Wojciech  i  Marek  Grabenowie  (Szwedzi  spolszczeni)  1690  r.,  Wołodkowicz, 
Stanisław  Galiński.  Uposażył  zaś  hojniej  król  Zygmunt,  nadaniem  dóbr 
Kundzin  (Kondzin,  Chądzyn),  które  jeszcze  1586  r.  król  Stefan  na  dotacyę 
kolegium  grodzieńskiego  przeznaczył,  a  które  Jezuici  dopiero  1632  r.  z  rąk 
niesumiennych  dzierżawców  wydobyli.  Nie  brakło  innych  dobrodziejów  jak : 
marszałek  w.  1.  Aleksander  Połubiński,  hetman  p.  I.  Michał  Pac,  hetman 
Michał  Wiśniowiecki,  biskup  wileński  Brzostowski,  brat  Jezuity  Kazimie- 
rza i  wielu  innych. 

Dom  nowicyatu  z  tymczasową  kaplicą,  otwarto  już  1605  r.,  O.  Michał 
Bekań ,  pierwszym  rektorem  i  mistrzem  nowicyuszów ,  30  kleryków, 
10  braci.  Pożarem  Wilna  1610  r.  zniszczały  budynki  nowicyatu,  naprawiono 
je,  a  1622  r.  zaczęto  brać  fundamenta  pod  nowy  gmach,  który  rozszerzono 

1633  r.,  bo  nowicyuszów  bywało  70—90.  Palladium  ich  »Matką  nowicyu- 
szów* była  drewniana  statuetka  M.  B.  loretańskiej,  24  ctm.  wysoka,  którą 
1608  r.  przywiózł  z  Loretu  świętobliwy  O.  Mikołaj  Łęczycki  dla  własnego 
nabożeństwa.  Po  jego  śmierci  w  Kownie  1653  r.,  statuetkę  przesłać  kazał 
prowincyał  Ugoski  nowicyatowi  w  Wilnie.  Czczono  ją  na  ołtarzyku  w  sali 
ćwiczeń  duchownych  (asceteriumj.  Po  kasacie  1773  r.  przechował  ją  O.  Po- 
czobut,  czy  też  O.  Pilcłiowski,  a  gdy  w  Połocku  otwarto  nowicyat  1780  r., 
oddał  nowicyuszom.  Z  Polocka  i'azem  z  nowicyatem  przewieziono  statuetkę 
do  Dyneburga  1803  r.,  stamtąd  do  Puszy  1811  r.,  stąd  z  białoruskimi  Je- 
zuitami przybyła  Matka  nowicyuszów  do  Starejwsi  w  Galicyi  1823  r.  i  zo- 
staje dotąd  w  ołtarzu  kaplicy  domowej,  uwieńczona  złotemi  koronami, 
odziana  srebrną  suknią,  otoczona  pamiątkowemi  wotami. 

Równocześnie  z  domem,  dźwigały  się  mury  kościoła  św.  Ignacego 
w  bazylikowym  stylu,  już  bowiem  w  latach  1625  i  1627  pochowano  w  nim 
współfundatorów,  Adryana  Wierzbickiego  i  kanclerza  wileńskiego  Stani- 
sława Wojnę;  konsekracyi  jego  dopełnił  sufragan  wileński  Hieronim  San- 
guszko  1647  r.  W  pożarze  Wilna  1656  r.  zniszczał  dom  i  kościół,  ocalały 
jednak  piękne  freski.  W  domu  nowicyatu  zakończył  pobożny  żywot  dnia 
1  sierpnia  1689  roku  Tomasz  Ujejski,  z  biskupa  kijowskiego,  wiernej  rady 
króla  Jana  Kazimierza  i  dobrodzieja  zakonu.  Jezuita,  prepozyt  wileńskiego 
domu  profesów,  ale  umierać  chciał  między  nowicyuszami. 

W  kościele  św.  Anny  w  Wilnie,  istniało  nieliczne  bractwo  św.  Mar- 
cina dla  Niemców,  dla  których  Jezuici  z  domu  nowicyatu  mówili  kazania. 
Jeden  z  nich  obsługiwał  misyę  w  miasteczku  D  u  k  s  z  t  y,  fundowaną 
1729  r.  przez  podkomorzego  brasławskiego  Antoniego  Rudominę,  brata  Je- 
zuity Józefa.  Drugi  misyonarz  rezydował  przy  kościele  w  miasteczku  P  e- 
1  i  k  a  n  y,  w  powiecie  brasławskim,  darowanem  nowicyatowi  przez  Jezuitę 
Maffóna. 


-     189     — 

Z  początkiem  listopada  1773  roku  sufragan  wileński  Horain,  og-łosił 
99  księżom  i  braciom  domu  św.  Ig'naceg'o  kasacyjne  brewe.  Nowicjuszów 
odesłano  do  ich  rodzin.  Kościół  i  dom  przeznaczył  biskup  Massalski  na  se- 
minaryum  duchowne  pod  kierunkiem  XX.  Misyonarzy,  ale  już  1788  r.  od- 
dał je  biskup  wileński  Jan  Nepomucyn  Kossakowski,  miastu  na  koszary, 
aby  kwaterunkiem  wojska  nie  trapiono  mieszkańców. 


§.  82.    Kolegium    w   Łucku,   w  województwie   wołyńskiem,   dyecezyi 

łuckiej.  —  Domy  misyjne  w  Kowlu,  Markowiczach  i  Porycku.  —  Re- 

zydencya  w  Włodzimierzu.  1604 — 1773. 

Już  w  latach  1600—1604  biskupi  łuccy,  Bernard  Maciejowski  i  Sta- 
nisław Gomoliński,  wizytując  obszerną  dyecezyę,  brali  z  sobą  Jezuitów 
jako  teolog'ów  i  kaznodziei.  Więc  też  następca  ich,  Marcin  Szyszkowski, 
przywiózł  z  sobą  1<^04  roku  z  Krakowa  O.  Piotra  Fabrycego  Kowalskieg-o, 
jako  teologa,  a  wnet  potem,  przerażony  opłakanym  stanem  dyecezyi,  spro- 
wadził do  Łucka,  za  zgodą  kapituły,  00.  Zygmunta  Obriciusza  1  Mikołaja 
Jastkowskiego,  oddał  im  ambonę  i  jedną  lvaplicę  w  katedrze,  raz  po  raz 
wysyłał  na  misye  do  opuszczonych  parafii,  a  tymczasem  wygotował  w  re- 
zydencyi  swej  Janowie  nad  Bugiem  1606  r.  akt  fundacyjny  na  kolegium 
z  szkołami  i  seminaryum,  uposażając  je  probostwem  kobry ńskiem  z  4- ma 
wsiami,  i  dziesięciną  z  starostwa  kobryńskiego,  zobowiązał  się  nadto  swym 
kosztem  wymurować  kościół. 

W  4  lata  potem,  nowy  biskup  Paweł  Wołucki  z  kapitułą,  uposażyli 
dwoma  wsiami  i  sumą  600  złp.  rocznie  seminaryum  duchowne,  a  na  zaku- 
pno  willi  i  ogrodu  dali  6.000  złp.  Król  Zygmunt  III  pozwolił  1609  r.  na 
kupno  w  dolnym  zamku  placów  pod  przyszłe  kolegium;  na  ten  sam  cel 
ofiarowali  swe  domy  w  mieście,  kasztelan  kijowski  Jerzy  Wiśniowiecki 
i  książęta,  ojciec  i  syn,  Jerzy  i  Mikołaj  Czartoryscy.  Z  biegiem  lat  Jezuici 
powiększyli  fundacyę  łucką,  nabyciem  dóbr  Bochyn,  Kuczkorowce,  Me- 
dweże,  tak,  że  czysty  dochód  roczny  kolegium  łuckiego  wynosił  20.000 
do  22.000  złp.,  z  którego  utrzymywało  się  osób  40 — 45. 

Kolegium  i  szkoły  gramatykalne  z  retoryką,  otworzył  rektor  Obri 
cius  w  latach  1608—1611  r.,  w  domu  przy  dzwonnicy  darowanym  od  bi- 
skupa Szyszkowskiego,  który  też  nadał  Jezuitom  jus  €Xclusionis,  czyli  mo- 
nopol nauczania  w  Łucl<u,  a  to  w  tym  celu,  aby  przeszkodzić  otwarciu 
szkół  schizmatyckich.  Zato  założono  1614  r.  szkółkę  ruską  slavonicae  lin- 
guae,  czytania,  pisania  i  rachunku,  a  metropolita  Kutski  opatrzył  ją  w  ksią- 
żki. Kurs  teologii  moralnej  dla  kleryków  otwarto  1615  roku,  kurs  filozofii 
1636  r.,  ale  zamknięto  1638  r.,  i  znów  wskrzeszono  1688  r.  W  roku  1692 
wykładano  matematykę  i  fizykę  do  1695  roku,  po  dłuższej  przerwie  wzno- 
wiono je  1753  r.  Porządne  studya  filozoficzne  o  dwóch  katedrach  i  teolo- 
giczne o  3  katedrach,  na  które  uczęszczali  także  klerycy  jezuiccy,  wpro 
wadzono  w  latach  1762  —  1766,  z  legatu  20.000  złp.  brata  zakonnego  Seba- 
styana  Zagórskiego  i  z  zapisu  30.000  złp.  podlcomorzego  łuckiego  Jerzego 
Olszańskiego.  W  szkołach  łuckich  kształciła  się  dysunicka  młodzież,  opu- 
szczając szkoły  ruskie  we  Lwowie,  Ostrogu  i  Kijowie,  bo  w  Łucku  uczono 


—     190    — 

lepiej  a  bezpłatnie.  Ganił  to  Jezuitom  uniclii  biskup  dowodząc,  że  wyu- 
czeni w  icłi  szkołach  dysunici,  będą  tam  szkodliwiej  działali  przeciw  unii. 
Szkołom  przybył  1752  r.  konwikt  szlachecki,  »kawalerowie«  uczęszczali  do 
szkół  publicznych,  tylko  dla  języków,  fechtunku  i  tańców,  mieli  osobnych 
mistrzów.  Tyle  o  szkołach. 

Dwupiętrowy  gmach  kolegium  w  dolnym  zamku,  gdzie  stała  kate- 
dra, dworzec  biskupi  i  kurye  kanoników,  wykończono  koło  1615  roku,  ale 
kościół  Św.  Piotra  i  Pawła,  okazalszy  od  katedry,  co  irytowało  kanoników, 
budowano  od  1610—1640  r.,  w  którym  go  biskup  łucki  Gembicki  konse- 
krował. 

Praca  kapłańska  Jezuitów  łuckich  obejmowała  całą  dyecezye,  t.  j. 
województwa  wołyńskie,  bracławskie,  podlaskie  i  brzesko-litewskie.  Coro- 
cznie 4  misyonarzy  rozjeżdżało  się  z  raniejszemi  misyami  po  dworach  pań- 
skich i  zamożnej  szlachty,  a  także  po  obozach;  z  misyami  ludowemi  po 
parafiach,  zwłaszcza  miasteczkowych,  i  tymto  misyom  zawdzięczają  swój 
początek  stałe  domy  misyjne,  o  których  niżej  mowa.  W  Łucku  pracowali 
w  swym  kościele  i  w  katedralnym,  jako  kaznodzieje  i  spowiednicy  aż  do 
1773  r.  Nawrócili  wiele  ruskiej  szlachty,  dworzan  i  służby  pańskiej  i  mie- 
szczan ruskich  do  unii,  a  reszki  dyssydentów  i  aryanów,  którzy  aż  do 
1646  r.  mieli  zbór  w  Łucku,  do  wiary  ojców. 

Podczas  buntu  Chmielnickiego  1649  roku.  Kozacy  zajęli  Łuck  słabo 
broniony,  złupili  go,  a  ludność  w  pień  wycięli.  Trzej  Jezuici,  którzy  pozo- 
stali na  straży  kolegium,  po  srogich  mękach,  aby  wskazali  ukryte  skarby, 
zakłuci  szablami,  kolegium  i  kościół  złupione. 

Po  inkursyi  kozackiej,  założona  1658  r.  Sodalitas  mariana,  istniejąca 
aż  do  1856  r.,  skupiła  w  sobie  niemal  wszystkie  rody  wołyńskie,  senator- 
skie i  szlacheckie,  przyjmowano  i  panie.  Album  sodalicyi  przechowało  się 
do  dziś  dnia. 

Nie  wspominam  o  licznych  wizytach  zacnych  gości  w  kolegium  i  po- 
witalnych mowach,  dyalogach,  teatrach  szkolnej  młodzieży,  której  bywało 
300  i  więcej,  ani  o  wystawnych  nabożeństwach  i  festynach  kościelnych, 
przy  nader  licznym  udziale  panów  i  szlachty,  ani  o  klęskach  wojen  i  mo- 
rów XVIII  wieku,  bo  to  rzeczy  wspólne  innym  kolegiom,  acz  w  szczegó- 
łach bardzo  ciekawe.  Nadmieniam,  że  car  Piotr  jadąc  za  swą  armią  na 
wojnę  turecką  1711  r.,  zatrzymał  się  w  Łucku,  odwiedził  Jezuitów  i  był 
dla  nich  łaskaw,  ale  pojmać  kazał  biskupa  łuckiego,  unitę  Dyonizego  Ża- 
bokrzyckiego,  i  wywieść  do  Moskwy.  Uczynił  to  samo  1707  r.  z  arcj^bisku- 
pem  lwowskim  Zielińskim,  obydwaj  nie  powrócili  do  Polski.  Bursę  ubogich 
uposażył  1720  r.  legatem  5.000  złp.  podstarości  nowogrodzki  Adam  Pere- 
tiatkowicz.  Krótko  przedtem  1718  r.  pożar  zniszczył  gmach  szkolny,  odno- 
wiony hojnością  szlachty  sejmikującej  w  Łucku,  drugi  zaś  pożar  miasta 
1724  r.  spalił  kolegium,  szkoły  i  kościół,  ale  w  3  latach  odbudował  wszy- 
stko, z  darów  i  ofiar  szlachty,  rektor  Marcin  Ługowski. 

Podczas  konfederacyi  barskiej  1768  r.,  sprowadzono  do  Łucka  jeńców 
konfederackich,  skąd  ich  wysyłano  do  Kijowa  i  w  głąb  Rosyi,  albo  za  re- 
wersem, iż  przeciw  Rosyi  wałczyć  nie  będą,  puszczano  wolno.  Jezuici  ła- 
godzili ich  twardą  dolę  prezentami  dla  oficerów  i  dozorców  rosyjskich,  nie 
zapominając  o  ich  potrzebach   duchownych.    Na  wielkauoc  1769  r.  uzyskali 


—     191     — 

u  komendanta  rosyjskiego  jako  wielką  łaskę,  źe  więźniom  pozwolił  przy- 
stąpić do  sakramentów  Św.  w  katedrze  pod  strażą. 

Do  kolegium  łuckiego  należały  cztery  domy  misyjne.  W  Kowlu 
nad  rzeka  Turyą,  8  mil  od  Łucka,  fundowali  misyę  bracia  Piotr  i  Jan  Nie- 
goszewscy  1686  r.  Pomnożyli  fundacyę  Piotr  Korycki,  matrony  zacne  Gi- 
życka i  Katarzyna  Bielicka  1715  roku.  Nowj'  właściciel  Ivowla,  Stefan  Le- 
szczyński wojewoda  kaliski,  przyjął  1716  r.  całą  fundacyę  na  siebie,  oce- 
nioną na  20.000  zip.  i  procent  od  tej  sumy  wypłacał  dwom  misyonarzom 
kowelskim.  Ci  dojeżdżając,  obsługiwali  misyę  w  Markowiczach,  którą 
założył  Jan  Hulewicz  1708  r.,  zapisując  na  tejże  wsi  25.000  złp.  Roku  1743 
wybudowali  nowy  kościółek  i  rozjeżdżali  się  na  misye  do  Ławrowa,  Ivle- 
wania,  Żukowa,  Dubna  i  innych  parafii. 

Trzeci  dom  misyjny  w  Porycku  nad  rzeką  Ługą,  założył  1737  r. 
dziedzic  miasteczka,  kasztelan  wołyński  Michał  Czacki,  przy  starożytnym 
kościele  farnym  św.  Trójcy,  legując  80.000  zip.  Dworzanin  jego  Jakób  Wy- 
szczyński,  dodał  20.000  złp.  Z  tych  sum,  60.000  złp.  przeznaczył  Czacki  na 
utrzymanie  6  misvonarzy,  40.000  złp.  na  kapelę,  ozdobę  i  sarta  tecta  ko- 
ścioła. Zdaje  się,  że  część  tej  fundacyi  przeniósł  prowincyał  Tomasz  Du- 
nin 1743  roku,  za  zgodą  Czackiego,  na  dom  misyjny  w  Włodzimierzu,  bo 
w  Porycku  zamiast  6,  przebywał  tylko  jeden  misyonarz. 

Do  Włodzimierza  nad  Ługiem,  wprowadziła  Jezuitów  Jadwiga 
z  Sączków  Zaborowska  1718  r.,  legując  sumę  72.000  złp.  na  dobrach  swych 
Markowicze  i  Hubin  i  na  jurydyce  Kwileńsczyzna  w  Łucku,  aby  » misye 
dawali  nietylko  w  okolicznych,  ale  i  dalszych  stronach,  na  Wschodzie,  Kry- 
mie, Wołoszy,  Ukrainie,  Beskidzie,  głębokiem  Polesiu«,  jak  powiada  akt 
fundacyjny.  Pomnożył  dotacyę  1749  r.  Szczepan  Czacki,  brat  Michała  na 
Porycku,  zapisem  22.796  złp.  Mieszkało  tu  stale  2,  potem  3  i  4  misyona- 
rzy,  pracując  w  chwilach  wolnych  od  misyi,  przy  farze,  dawnej  katedrze. 
Dopiero  w  latach  1755 — 1762,  Ignacy  Sadowski  starosta  Słonimski,  Jezuitów 
wileńskich  hojny  dobrodziej,  z  małżonką  Teresą  z  Czetwertyńskich,  wymu- 
rował dla  misyi  włodzimierskiej,  okazały  kościół  za  50.000  złp.,  rozszerzył 
też  znacznie  dom  misyjny,  przydał  mu  oratorium  publiczne  i  wśród  tej 
zbożnej  roboty  umarł  1761  r.  Dokończyła  wieży  i  sklepień  kościoła  pozo- 
stała wdowa. 

Dom  misyjny  zamieniony  1762  r.  na  rezydencyą  dla  6 — 7  misyona- 
rzy,  z  tych  dwóch  mieszkało  od  1766  r,  w  nowo  postawionym  domu  mi- 
syjnym w  Markowiczach,  dwóch  w  Kowlu.  Szkół  nie  otworzono,  albowiem 
00.  Bazylianie  zamienili  1743  r.  dawną  ruską  szkołę  katedralną  na  6-kla- 
sowe  gimnazyum  i  wyjednali  u  Augusta  III  monopol  nauczania.  Tylko 
w  latach  1762 — 1766,  na  życzenie  sufragana  kamienieckiego  Adama  Orań- 
skiego  i  jego  kosztem,  urządzono  dla  kleryków  dyecezyi  kamienieckiej 
mniejszy  kurs  filozofii  i  teologii,  ale  i  tego  zabraniali  Bazylianie,  aż  się  za 
Jezuitami  ujął  nuncj^usz  Yisconti  i  sam  metropolita  Wołodkiewicz.  Z  śmier- 
cią Orańskiego  zamknięto  kursą. 

W  chwili  kasaty  1773  r.  mieszkało  w  kolegium  łuckiem  i  w  rezy- 
dencyi  włodzimirskiej  57  Jezuitów,  z  tych  27  słuchaczów  filozofii  i  teolo- 
gii, 12  profesorów,  11  misyonarzy.  Kilku  ex-Jezuitów  nauczało  dalej 
w  szkołach  z  retoryką,  aliści  pożar  1774  r.  nadwerężył  część  gmachu  i  ko- 


—     192     — 

ścioła,  a  zniszczył  doszczętnie  starą  katedrę  łucką  i  jej  budynki.  Więc  bi- 
skup łucki  Feliks  Turslci,  za  umową  z  komis^^ą  edukacyjną  i  zapłatą 
100.000  zip.,  przeniósł  katedrę  do  pojezuickiego  kościoła,  w  gmachu  poje- 
zuickim  urządził  seminaryum  i  mieszkania  dla  kanoników,  część  zaś  wy- 
najął prywatnym.  Także  biblioteka  pojezuicka  dostała  się  katedrze,  nikt 
o  nią  nie  dbał,  niszczała,  dopiero  koło  1890  r.  proboszcz  łucki  Stankowski, 
uporządkował  jej  resztki. 

Pojezuicka  rezydencyę  w  Włodzimierzu,  odebrała  jako  swą  własność 
fundatorka  Sadowska,  i  dopiero  po  długich  prośbach  Bazylianów,  którym 
przebaczyć  nie  mogła,  iż  dokuczali  Jezuitom,  i  za  wdaniem  się  komisyi 
edukacyjnej,  pozwoliła  1786  r.  pod  pewnymi  warunkami,  zamienić  ją  na 
monaster  i  szkoły  bazyliańskie.  Po  r.  1803  akademia  wileńska  urządziła 
pięcioklasową  szkołę  powiatową.  Zniósł  ją  1831  r.  ukaz  Mikołaja  I. 


§.   83.  Jezuici  w  Kamieńcu    podolskim,  w  dyecezyi  kamienieckiej.  — 

Misye   w  Winnicy,   Barze,    Szarogrodzie,    Kitajgrodzie,    Liczkowcach 

i  Kopeczyńcach.  1608—1773. 

Do  »fortecy  rzpltej<i  Kamieńca  podolskiego,  zaludnionego  przez  Po- 
laków, Rusinów,  Ormian,  Wołochów,  Węgrów,  Cyganów  i  Żydów,  dojeżdżali 
już  w  XVI  wieku  Jezuici  jarosławscy  i  lwowscy  z  pracą  kapłańską.  Biskup 
kamieniecki  Stanisław  Gomoliński,  Mikołaj  i  Hieronim  Jazłowieccy,  już 
1590  r.  zamierzali  fundować  im  kolegium,  ale  biskup  postąpił  1591  r.  na 
l^atedrę  chełmską,  Mikołaj  Jazłowiecki  umarł  1595  r.,  zamiar  nie  doszedł 
do  skutku. 

Dopiero  1608  r.  nowy  biskup  kamieniecki  Jan  Jędrzej  Pruchnicki, 
przywiózł  z  sobą  z  Krakowa,  podobnie  jak  Szyszkowski  do  Łucka,  dwóch 
Jezuitów,  Stanisława  Radzimskiego  i  Stanisława  Machociusza  do  Kamieńca, 
umieścił  w  swym  pałacu,  oddał  im  ambonę  i  jedną  kaplicę  w  katedrze, 
wnet  opatrzj^ł  dom  własny  i  już  z  początkiem  1609  r.  otwarto  rezydencyę, 
w  roku  następnym  kurs  kazuistyki  i  szkoły  gramatykalne,  które  tak  ucie- 
szyły szlachtę  podolską,  że  na  sejmikach  1609  i  1611  r.  uchwaliła  podatek 
szkolny,  »pół  poboru  zupełnego  z  pługów«,  którą  to  »daninę«  zatwierdził 
sejm  1611  r.  Humaniora  otworzył  rektor  Radzimski  1614  r.,  oraz  konwikt 
dla  ubogiej  szlachty,  z  zapisu  t.  r.  części  dóbr  Suprunkowce  Wacława  Ale- 
ksandra Kalinowskiego,  starosty  kamienieckiego  i  jenerała  ziem  podolskich. 
Retorykę  otworzył  rektor  Jan  Kolenkowicz  1624  r.  Kurs  teologii  dla  dye- 
cezyalnego  kleru  zaprowadzony  1610  r.,  przerwany  1672  r.  okupacyą  tu- 
recką, wskrzeszony  1709  r.  i  pomnożony  kursem  filozofii  1726  r.,  przenie- 
siony razem  z  nim  1762  r.  do  rezydencyi  w  Włodzimierzu  i  znów  1766  r. 
przywrócony  do  Kamieńca;  1771  r.  utworzony  dwuletni  kurs  teologii  mo- 
ralnej z  legatu  30.000  złp.  Mikołajowej  Stadnickiej  kasztelanowej  po- 
dolskiej. 

Rezydencya  kamieniecka  zamienioną  została  1614  roku  na  kolegium, 
które  uposażyli  dostatnio:  Agnieszka  Stanisławska  nadaniem  1620  r,  dóbr 
Niżborek,  Kapuścinów  i  Mieczkowce;  sędzia  ziemski  kamieniecki  Radecki 
darowizną   podmiejskich  wsi  Ormiany  i  Ormianki;    hetman    Stanisławy  Żół- 


—    193    - 

kiewski  legatem  na  utrzymanie  dwóch  mi83^onarzy.  Pożar  miasta  1616  r. 
spalił  młode  kolegium  i  tymczasowy  kościół,  łiojność  hetmana  dopomogła 
wkrótce  do  jego  odbudowania.  Fundamenta  pod  nowy  kościół  z  ciosu,  ex- 
voto  królewicza  Władysława  za  wiktoryę  chocimską  1621  r.,  poczęto  brać 
1642  r.  Budowa  dla  braku  grosza  i  wojen  kozackich  stanęła,  podjął  ją  re- 
ktor Jakób  Zaręba  1665  r.,  nie  zdołano  jej  wykończyć,  gdy  1672  r.  Turcy 
zdobyli  Kamieniec.  Więc  Halli  basza  kazał  kościół  rozebrać,  a  ciosów  użyć 
do  budowy  mostu  nad  Smotryczem,  dziś  jeszcze  stojącego. 

Wiadomo,  że  Podole  w  XVII  w.  wystawione  było  na  wojny  tureckie 
aż  do  1672  r.,  na  tatarskie  i  kozackie  napady,  które  rozbijały  się  o  nie- 
zdobytą fortecę  Kamieńca.  Do  niej  też  chroniła  się  wystraszona  szlachta 
z  rodzinami  na  tygodnie  i  miesiące  całe,  dostarczając  obficie  pracy  ducho- 
wnej Jezuitom.  Wyjednali  oni  sobie  u  miasta  szczególny  monopol  posługi 
duchownej,  nietylko  w  szpitalach  i  obozach,  ale  więźniom  i  skazańcom  na 
męld  i  śmierć.  A  tych  skazańców  bj^ło  np.  1610  r.  aż  30,  bywało  co  rok 
po  kilku  i  kilkunastu,  bo  do  Kamieńca  zwożono  zewsząd  pojmanych  opry- 
szków  i  wszelakiego  rodzaju  hultajów,  których  sądy  ławnicze  skazywały 
na  roboty  w  fortecy,  albo  na  tortuiy  i  śmierć. 

W  obozie  pod  Chocimem  1621  r.  zaraźliwe  dyzenterye  (lues  castren- 
sisj  trapiły  żołnierzy,  przybywali  setkami  do  Kamieńca,  jedni  pielęgnowani 
przez  ludność  i  Jezuitów,  wracali  do  sił,  drudzy  przygotowani  przez  nich, 
umierali  pobożnie.  W  nieszczęśliwych  bitwach  pod  Sasowym  Rogiem  1612 
i  Cecora  1619  r.,  kapelani  obozowi  O.  Zgoda  i  dwaj  inni,  wzięci  do  niewoli 
tatarskiej;  Zgoda  po  Icilku  latach,  które  obrócił  na  posługę  chrześcijańskim 
jeńcom  i  niewolnikom  w  Krymie,  odzyskał  wolność,  ale  towarzysze  jego 
pomarli  w  niewoli. 

W  czasie  pokoju,  obowiązkiem  kapelanów  było,  nieść  duchowną  po- 
moc, obozom  i  stannicom  wojskowym.  Pod  Winnicą  stał  taki  obóz  podczas 
» okazywania  rycerstwa*  1613  roku;  kapelan  O.  Turowski  tak  się  spodobał 
szlachcie  i  staroście  Winnickiemu  Walentemu  Alelcsandrowi  Kalinowskiemu, 
że  ten  fundował  Jezuitom  dom  misyjny  w  Winnicy,  podarowawszy  wła- 
sny dworzec  z  ogrodem  i  gruntami,  który  dla  obrony  opasał  ostrokołem 
i  wałami  i  dwie  zatoczył  armatki. 

Równocześnie  prawie  hetman  Żółkiewski,  starosta  barski  założył  dom 
misyjny  w  Barze,  głównie  dla  załogi  zamkowej  i  stannic  wojska  kwar- 
cianego,  nabywszy  na  ten  cel  od  mieszczanina  Mitenko,  kamienicę  z  ogro- 
dem, pasieka  i  lasem  i  uposażywszy  sumą  5.000  złp,  i  dziesięciną.  Im  też 
oddał  patronat  i  parafię  barską.  Z  misyi  barskiej  powstała  z  czasem  rezy- 
dencya  i  kolegium. 

Otóż  z  Kamieńca,  Winnicy  i  Baru  szli  corocznie  misyonarze  Turow- 
ski, Zgoda,  Kozdroviufl,  Zakrzewski  i  inni  na  Ukrainę  missio  ukrainensis, 
gdzie  im  szlachta  8  drewnianych  kaplic  pobudowała,  bo  kościołów  nie  było, 
a  cerkwie  tylko  dysunickie.  Za  namową  misyonarzy,  starosta  winnicki  Ka- 
linowski, erygował  w  swej  Humańszczyznie  3  parafie  i  opatrzył  w  księży. 
Apostołowali  także  na  pograniczu  Moskwy  i  Krymu,  gdzie  9  osad  kato- 
lickich z  ich  gorliwości  korzystało. 

Patrząc  na  te  ich  prace  wojewoda  kijowski,  potem  kanclerz  w.  k. 
Tomasz  Zamojski,  nie  szczędził  im  za  życia  jałmużn;  umierając  1638  roku 

JEZUICI    W    POLSCE.  J3 


—     194    - 

fundował  dom  misyjny  w  dziedzicznym  Sza  r  ogrodzie  legatem 
70.000  złp.,  do  których  pozostała  wdowa  Katarzyna  z  Ostrogsliicłi,  dodała 
30.000  złp.  Sumy  te  stopniały  do  27.000  złp.  na  dobracłi  Raszliowie,  iż 
tyłłio  1.600  złp.  rocznie  otrzymała  misya. 

Nastały  straszne  łata  inltursyi  Iłozacliiej.  Misya  winniclca,  Ictóra 
1642  r.  urosła  w  Itolegium,  zniesiona  na  długie  lata,  bo  dopiero  1703  roku 
wskrzesił  ją  O.  Tomasz  Załęski.  Ten  sam  los  spotkał  misyę  barską,  która 
także  urosła  1646  r.  w  kolegium.  Wrócili  do  Baru  misyonarze  1662  r.  ale 
na  krótko,  Bar  bowiem  dostał  się  w  posiadanie  Turków  na  lat  prawie  30. 
Wrócili  powtórnie  1703  roku  i  powoli  wskrzesili  dawne  prace  misyjne 
i  szkolne.  Szarogrodzka  misya  zniszczona  przez  Kozaków  1648  r.,  wskrze- 
szona 1652  r.  na  lat  20.  Rozegnał  ją  bunt  Doroszeńki  1662  r.,  potem  oku- 
pacya  turecka,  dopiero  1727  r.  wskrzesił  fundacyę  Zamojskiego,  wojewoda 
sandomierski  Jerzy  Aleksander  Lubomirski,  nowy  dziedzic  Szarogrodu. 
Mieszkało  tam  stale  dwóch  misyonarzy  podolsko-ukrainnych,  aż  ich  roze- 
gnały  kupy  hajdamackie  1768  r.  Oni  schronili  się  do  Baru,  po  dwóch  la- 
tach powrócili  do  Szarogrodu. 

O  zdobycie  Kamieńca,  do  którego  tysiące  szlachty  się  schroniło,  ku- 
sili się  Kozacy  na  4  zawody:  pod  wodzą  Krzywonosa  w  czerwcu  i  lipcu 
1648  r..  Tatarzy  i  Kozacy  Tymoszka  Chmielnickiego  w  czerwcu  1652  rolvU, 
wreszcie  sam  stary  Chmiel  w  lipcu  t.  r.  9  szturmów  przypuścił  do  for- 
tecy —  napróżno,  odegnano  ich  zawsze  z  ciężkiemi  stratami.  Łatwo  pojąć 
ogrom  pracy  Jezuitów,  którzy  wolni  od  szkół,  bo  te  rozpuszczono  1648  r., 
a  zwołano  dopiero  po  ugodzie  hadziackiej  1658  r.,  z  tern  większem  poświę- 
ceniem rzucili  się  do  posługi  duchownej  dla  napływowej  i  miejskiej  ludno- 
ści, licznej  załogi,  przepełnionych  rannymi  szpitali  i  jeńcami  więzień. 

Od  1658  roku  nastało  dla  Podola  kilkanaście  lat  spokojniejszych,  bo 
wojna  przeniosła  się  na  Ukrainę  i  Litwę.  Więc  i  szkoły  otwarto,  i  podjęto 
tu  i  owdzie  prace  misyjne,  aż  tu  od  1667  r.  powtarzające  się  napady  Ta- 
tarów, wojna  turecka  1672  roku,  uwieńczona  zdobyciem  niezdobytej  dotąd 
fortecy  Kamieńca  i  okupacyą  Podola,  zamknęła  pierwszą  dobę  kolegium 
kamienieckiego. 

Halil  basza  zamienił  kościoły  i  cerkwie  na  meczety  i  stajnie,  łacin- 
nikom  zostawił  kościółek  św.  Katarzyny.  Przy  nim  to  osiadł  ostatni  rektor 
Jerzy  Szornel,  opiekun  uciśnionych  chrześcijan,  poważany  przez  baszę,  ale 
1683  r.  wskutek  donosów  Ormian  i  Żydów,  popadł  w  podejrzenie,  że  znosi 
się  tajemnie  z  królem  Janem  IIL  Więc  okutego  w  kajdany,  odesłał  Halil 
do  Adryanopola  pod  sąd  wezyra  Kara  Mustafy.  Wezyr  nie  znalazł  w  nim 
winy  i  puścił  wolno,  on  zaś  osiadłszy  w  Janowie,  a  potem  we  Lwowie,  do- 
jeżdżał do  Kamieńca,  gdzie  po  r.  1683  zastępował  go  dzielny  misyonarz 
O.  Adam  Frykacz,  i  do  majątków  kolegium  kamienieckiego,  których  Turcy 
nie  tknęli,  dla  ich  zarządu.  On  też  przyjmował  komisarzy  rzpltej,  którzy 
po  ustąpieniu  Kachrimana  baszy  i  Turków,  22  września  1699  roku  z  woj- 
skiem polskiem  i  kapelanami  Jezuitami  Tomickim  i  Dziubińskim,  wjechali 
do  Kamieńca,  i  w  kościółku  przerobionym  naprędce  z  lvilku  izb  jezuickiego 
kolegium,  Turcy  obrócili  je  na  koszary  janczarskie,  śpiewał  w  dzień  Św. 
Stanisława  Kostki  dziękczynne  Te  Deum. 


-     195     - 

Jako  dawny  rektor  uporządkował  kolegium  i  jego  dochody,  otwo- 
rzył 1700  r.  szl'j;oły  gramatylci,  w  rok  potem  liumaniora,  dojeżdżając  kape- 
lanował  wojsku  polskiemu  w  Okopach  Trójcy  Św.,  O.  Dziubińskiego  i  kilku 
księży  wyprawił  na  misye  podolskie.  Wnet  potem  pojechał  do  Lwowa  dla 
spraw  kolegium,  w  powrocie  zaniemógł  w  Dymidowie,  parafii  Chodorowskiej, 
i  tam  zakończył  pracowity  żywot  21  stycznia  1702  r.  Następcy  jego,  Adam 
Frykacz  i  Kazimierz  Twardochlebowicz,  wprowadzili  dawny  porządek  na- 
bożeństw, szkół  i  prac  misyjnych,  a  biskup  kamieniecki  Jan  Chryzostom 
Gniński,  wizytując  1704  r.  spustoszoną  dyecezyę,  brał  z  sobą  O.  Frykacza, 
misyonarzom  zaś  dla  braku  kleru,  nadał  prawa  proboszczowskie. 

Przybyły  też  nowe  domy  misyjne:  w  Kita  j  grodzie  dla  Niem- 
ców kolonistów  1706 — 1727  r.,  z  fundacyi  5.000  złp.,  Józefa  Potockiego  sta- 
rosty bełzkiego.  W  Liczkowcach,  w  powiecie  husiatyńskim,  z  funda- 
cyi skarbnika  podolskiego  Franciszka  Kaweckiego  i  źon}^  Katarzyny 
z  Drużbackich,  którzy  1728  r.  wymurowali  piękny  kościół  z  domem  dla 
2 — 3  misyonarzy  podolskich.  Także  w  Kopeczyńcach  pod  Trembowlą, 
Kalinowscy  fundowali  misyę  1730 — 1773  roku.  O  wskrzeszeniu  misyi  szaro- 
grodzkiej  1728  r.  przez  rektora  Kiernożj^ckiego,  wspomniałem  wyżej.  Bar 
i  Winnica  zostały  zamienione  w  kolegia. 

Tak  więc  od  1730  r.  cztery  domy  misyjne  należały  do  kamienieckiego 
kolegium.  Nowy  gmach  szkolny  dźwignął  rel^tor  Łukasz  Lasocki  1742  r.; 
regens  zaś  Adam  Stadnicki  wymurował  1756  r.  gmach  konwiktu  szlache- 
ckiego. Po  przeniesieniu  liursu  filozofii  i  kazuistyki  z  Włodzimierza  do 
Kamieńca,  fundowała  1771  roku  legatem  30.000  złp.  dwuletni  kurs  teologii 
moralnej,  bratowa  rektora.  Mikołajowa  z  Łuszczewskich  Stadnicka,  kaszte- 
lanowa podolska.  Koło  1750  r.  urządzono  aptekę,  jedyną  w  Kamieńcu,  bo 
dopiero  1767  r.  Paweł  Lenkiewicz  otworzył  aptekę  miejską. 

Budowę  nowego  kościoła,  przy  kolegium  bowiem  istniała  raczej 
tymczasowa  kaplica  jak  kościół,  rozpoczął  rektor  Feliks  Ubysz  koło 
1753  r.  z  ofiary  20.000  złp.  braci  Stadnickich,  Mikołaja  kasztelana  podol- 
skiego i  Adama,  Jezuity.  Gdy  1757  r.  wskutek  pęknięcia  głównego  filaru 
zawaliło  się  sklepienie,  nastała  przerwa  w  budowie,  dopiero  rektor  Adam 
Stadnicki,  otrzymawszy  10.000  złp.  od  Jacka  Lityńskiego,  podjął  ją  na 
nowo,  ale  w  roku  kasaty  1773  r.  kościół  nie  był  jeszcze  wewnątrz  wykoń- 
czony. Delegat  biskupi  oddał  go  proboszczowi  Czachurskiemu;  r.  1833  ro- 
zebrano go,  a  na  jego  miejscu  stanęło  gimnazyum  rządowe.  W  gmachach 
pojezuickich  mieściła  się  szkoła  powiatowa  pod  zarządem  00.  Teat^^nów, 
a  potem  akademii  krakowskiej.  Rząd  rosyjski  zamienił  je  na  koszary, 
z  czasem  poszły  w  ruinę.  Dziś  i  oddawna  ani  śladu  Jezuitów  w  Kamieńcu. 


§.  84.    Kolegium    w    Krożach    na   Żmudzi   w   dyecezyi    żmudzkiej.  - 

Poeta   Sarbiewski.    —    Misye   w   Worniach,   Żydykach,    Bortkiszkach 

i  Litowianach.  1608—1773. 

Resztki  pogaństwa  zachowały  się  najdłużej  na  Żmudzi,  bo  do  pierw- 
szych dziesiątków  lat  XVII  wieku.  Rozszerzył  się  też  tam  kalwinizm,  a  na- 
wet aryanizm.   Świętobliwy  biskup    żmudzki  książę  Melchior  Gedroić,    syn 

13* 


—    196    — 

marszałka  w.  1.,  uprosił  u  relctora  wileńsliieg-o  lis.  Sl^argi,  trzecłi  misyona- 
rzy  1583  r.,  potem  sporadycznie  przybywałł  inni,  Ictórzy  tępili  pogaństwo 
i  łierezyę,  a  katołiliów  wzmacniałi  w  wierze.  Dopiero  1607  r.  tenże  biskup 
Gedroić  założył  rezydencyą  jezuicką  w  Krożacti  nad  Krożętą,  księcia  Ra- 
dziwiłła Sierotki,  a  na  budowę  kościoła  przeznaczył  2.000  duk.  węg.  na  wsi 
Poszwityni.  W  rok  potem  umarł.  Następca  jego  Mikołaj  Pac,  cłiciał  mieć 
Jezuitów  w  stołicy  biskupiej  Worniacłi,  starosta  zaś  żmudzki  i  hetman, 
Jan  Karoł  Cłiodkiewicz  zapraszał  do  Szkud,  gdzie  nowy  kościół  i  szkołę 
postawił.  Ale  Jezuici  obrali  Ivroźe,  jako  punkt  centralny  Żmudzi.  Książę 
Sierotka  ofiarował  1613  r.  swój  zamelv  na  kolegium  i  płac  pod  rozszerze- 
nie jego  i  pod  dom  szkolny.  Cłiodkiewicz  zaś  uposażył  erygowane  1618  r. 
kolegium  i  rozpoczął  1621  roku  budowę  kościoła  Matki  Boskiej  Wniebo- 
wzięcia. 

Szkoły,  gramatykę  i  humaniora,  otworzył  vice  rektor  Jemiałkowski 
1616  roku.  Sławny  później  poeta  Maciej  Sarbiewski,  był  tu  przez  dwa  lata 
1617 — 1618  r.  profesorem  poetj^ki  i  tu  układał  w  heksametrach  łacińskich 
pierwsze  swe  poemata  na  cześć  biskupa  żmudzkiego  Stanisława  Kiszki 
i  hetmana  Chodkiewicza.  Retorykę  otwarto  dopiero  1640  r,,  filozofię  1729  r., 
dwie  katedry  teologii  moralnej  1630  i  1634  r.  Konwikt  szlachecki  dla  10 
ubogich  uczniów,  fundował  sekretarz  królewski  Piotr  Szukszta  1635  roku. 
Szkoł.y  te  nazywano  często  Atheneum  Chodkievicianum.  Na  kilka  lat  przed 
szkołami,  bo  1607  roku,  założył  biskup  Gedroić  seminaryum  dyecezyalne 
w  Worniach,  i  oddał  dwom  Jezuitom  w  zarząd.  Uposażył  je  3  wsiami 
1618  r.  biskup  Pac.  Ale  wskutek  sporu  z  kapitułą  o  administracyę  tych 
wsi,  biskup  żmudzki  Abraham  Wojna,  przeniósł  seminaryum  do  Kroż.  Nie 
podobało  się  to  kapitule,  nalegała  kilkakrotnie  na  biskupów  o  umieszcze- 
nie seminaryum  w  W^orniach.  Uczynił  to  biskup  żmudzki  Antoni  Tyszkie- 
wicz 1742  r.  i  oddał  seminaryum  w  zarząd  00.  Pijarom,  ale  juź  po  10  la- 
tach, kapituła  sama  zaprosiła  na  ich  miejsce  Jezuitów,  którzy  w  Worniach 
zdawna,  bo  od  1623  r.  mieli  niisyę,  a  1762  r.  urządzili  tu  rezydencyę, 
i  oprócz  zwykłych  prac  kapłańskich,  pełnili  urząd  teologa  nadwornego 
przy  biskupie  i  egzaminatora  dyecezyalnego  kleru,  oraz  kaznodziei  kate- 
dralnych. 

Do  kolegitim  krozkiego  należały  misye  w  T  y  1  ż  y,  o  której  niżej, 
w  Żydykach,  miasteczku  jezuickiem,  w  którem  rektor  Tymiński  posta- 
wił 1636  r.  drewniany  kościółek;  od  1680  r.  mieszkało  tu  dwóch  misyona- 
rzy.  Wreszcie  misj^a  wBortkiszkach  i  Litowianach,  fundowana 
1771  r.  przez  wsi  tych  dziedziców,  Sawrymowiczów  i  Abramowiczów,  które 
dojeżdżając  z  Worń,  obsługiwał  O.  Antoni  Pole. 

Po  ogłoszeniu  klemensowego  brewe  1773,  szkoły  krozkie  zamieniono  na 
wydziałowe.  R.  1791  Karmelici  z  Chwałojń,  objęli  kościół,  gmachy  i  szkoły 
w  zarząd.  Ustąpili  1817  r.,  a  wtenczas  akademia  wileńska  naprawiwszy  bu- 
dynki, urządziła  gimnazyum,  które  rząd  rosyjski  przeniósł  1842  r.  do  Ko- 
wna, budynki  zaś  pojezuickie,  równie  jak  kościół  Wniebowzięcia,  rysujący 
się,  bo  nienaprawiany,  sprzedał  t.  r.  na  licytacyi  Adolfowi  Przeciszew- 
skiemu,  marszałkowi  szlachty  rosieńskiej. 


-     197 


ROZDZIAŁ  XVIIL 


Kolegia    i    domy   założone   w   drugiej   dobie   rządów   Zygmunta   III- 

1608—1632. 


§.  85.  Kolegium  w  Łomży,  w  województwie  mazowieckiem,  dyecezyi 
płockiej.  —  Misya  w  Myszyńcu.  1609-1773. 

Do  Łomży  nad  Narwią,  drugiej  niegdyś  stolicy  książąt  naazowie- 
ckich,  zaprosił  Jezuitów  proboszcz  miejscowy,  kanonik  ploclii  i  warszawski 
Jan  Chociszewski  1609  r.,  oni  zaś  przy  pomocy  szlaclity  Jałowskich,  Kossa- 
kowskich, Bag-ieńskich,  założyli  najprzód  dom  misyjny,  potem  1614  r.  wy- 
budowawszy nad  Narwią  dom  i  kościółek,  otwarli  rezydencyę  z  szkołami 
gramatykalnemi,  w  rok  później  uczyli  łiumaniorów.  Rezydencyę  uposażył 
kanonik  gnieźnieński  Adam  Nowodworski,  nadaniem  dóbr  Niestępowo,  więc 
zamieniono  ją  na  Iłolegium  1616  r.  Pierwszym  rel^torem  O.  Adam  Kolożem- 
ski,  który  był  duszą  łomżyńskiej  fundacyi.  On  też  rozpoczął  budowę  no- 
wego kościoła  1621  roku,  która  dla  klęsk  publicznych  i  braku  funduszu, 
trwała  przeszło  sto  lat,  bo  dopiero  w  1725  roku  kanclerz  w.  k.  i  starosta 
łomżyński  Jan  Szembek,  z  małżonką  Ewą  z  Leszczyńskich,  wykończyli 
w  6  latach  wspaniałą  świątynię,  pod  wezwaniem  św.  Stanisława  Kostki, 
a  kolegium  bardzo  skromnie  uposażone,  nadali  1732  r.  5  wsiami  i  6  fol- 
warkami. Wtenczas  to  stanęły  obok  kościoła,  nowe  dwupiętrowe  gmachy 
kolegium  i  szkół  z  retoryką  dla  200—2^0  uczniów. 

Do  łomżyńskiego  kolegium  należał  dom  misyjny  w  M  y  s  z  y  ń  c  u, 
wiosce  lesistej,  powiatu  ostrołęckiego,  przez  Kurpiów,  zręcznych  strzelców 
i  odważnych,  ale  napół  dzikich,  zamieszkałej.  Urządził  ją,  nie  wiem  z  czy- 
jej fundacyi,  rektor  łomżyński  Kasper  Jadowski  1654  r.,  postawiwszy  ko- 
ściółek i  dom  dla  dwóch  misyonarzy.  Do  kościółka  tuliły  się  domki  osa- 
dników, trudniących  się  furmanką  i  handlem  trzody  chlewnej.  Jan  III  po- 
zwolił Jezuitom  wykarczować  90  mórg  lasu,  postawić  szkolę,  browar,  kar- 
czmę i  tak  wśród  puszczy  powstało  miasteczko  Nowy  Myszyniec.  W  woj- 
nie północnej  podczas  krwawej  potyczki  Kurpiów  z  Szwedami  1702  r.,  cały 
Myszyniec  poszedł  z  dymem;  odbudowano  go  1718  roku,  wraz  kościołem 
i  domem  misyjnym,  w  którym  mieszkało  3 — 5  misyonarzy  »dla  ziemi  łom- 
ży ńskiej«. 

Także  w  dobrach  jezuickich  Lachowie,  Olszynach,  Starej 
Łomży  i  w  Niestępowie,  istniały  przy  drewnianych  kościółkach  sta- 
cye  misyjne. 

Kolegium  łomżyńsl^ie  należało  do  prowincyi  polskiej,  po  rozdziale 
prowincyi  na  4  r.  1756,  do  mazowieckiej. 


—     198     - 

§.  86.  Kolegium  w  Przemyślu,  województwie  ruskiem,  dyecezyi  prze- 
myskiej. 1610-1773. 

Jeszcze  1570  r.  biskup  przemyski  Walenty  Herburt,  zamierzał  spro- 
wadzić Jezuitów  do  swej  stolicy,  ale  uprzedziła  go  Zofia  Kostczyna  fundu- 
jąc im  1571  roku  kolegium  w  Jarosławiu.  Dopiei-o  w  lat  40  potem,  biskup 
przemyski  Sieciński,  zaprosił  00.  Wargockiego  i  Lewickiego  do  katedry, 
oddał  ambonę  i  jedne  z  kaplic,  gościł  w  swym  pałacu,  projektował  otwo- 
rzyć jak  najprędzej  szkoły,  ale  trafił  na  silny  opór  kapituły,  która  pozo- 
stała Jezuitom  zawsze  niechętną.  Jeden  wszelako  kanonik,  ex-Jezuita  Je- 
remiasz Krasicki,  okazał  się  im  dobrodziejem.  Przy  jego  i  starosty  przem. 
Adama  Stadnickiego  pomocy  (dali  po  1.200  zip,),  biskup  nabył  przyległą 
do  swego  pałacu  kamienicę  Sadowskiego,  przeznaczając  na  rezydencyę  dla 
Jezuitów  1612  r.;  w  6  lat  później,  oddał  im  najdawniejszy  w  Przemyślu 
kościółek,  cerkiew  niegdyś,  św.  Piotra.  Tu  oni  odprawiali  nabożeństwa  aż 
do  1638  roku,  w  którym  poświęcony  nowy  kościół  Św.  Ignacego,  założony 
1627  r.  z  fundacyi  12.000  zip.  marszałka  w.  k.  Mikołaja  Wolskiego  i  in- 
nych ofiar.  Równocześnie,  po  lewej  stronie  kościoła,  wymurowano  z  fundu- 
szu 90.000  złp.  pani  Ulińskiej,  kolegium,  po  prawej  zaś  stronie  na  miejscu 
kościółka  św.  Piotra,  który  1679  r.  rozebrano,  ku  zgorszeniu  kapituły  i  bi- 
skupa, stanął  drewniany,    potem    1754—1755  r.  murowany   gmach  szkolny. 

Szkoły,  gramatykę  i  humaniora,  fundowane  przez  kanonika  prepo- 
zyta kapituł}^  Krasickiego,  zapisem  dóbr  Hruszatyce  pod  Nowem  Mia- 
stem, i  części  Zrotowic,  otwarto  dopiero  ,  1628  roku,  ale  po  roku  zam- 
knięto je,  i  nie  otworzono,  aż  po  inkursyi  kozackiej  1654  roku,  chociaż 
rezydencya  przemyska  już  1649  roku  zamieniona  na  kolegium.  Koło 
1680  roku  prz3^byla  szkołom  retoryka  i  kurs  filozofii,  loika.  Dopiero 
1754  r.  biskup  przemyski  Wacław  Sierakowski,  fundował  sumą  30.000  złp. 
drugą  katedrę  filozofii,  dwie  katediy  teologii  dogmatycznej,  seminaryum 
zaś  dyecezyalne  z  teologią  moralną  i  kazuistyką,  przeniósł  z  Brzozowa 
i  powierzy!  Jezuitom,  darował  im  swoją  drukarnię,  oddał  w  zarząd  biblio- 
tekę publiczną,  którą  utworzył  z  trzech  bibliotek,  katedralnej,  kapitulnej 
i  Avłasnej,  razem  3.723  dzieł,  przeznaczając  na  jej  utrzymanie  kapitał 
16.000  złp.  Rektor  Feliks  Żuchowski  umieścił  ją  w  nowym  gmachu  szkol- 
nym. Tak  więc  kolegium  przemyskie  stanęło  na  równi  z  akademią.  Karol 
Czermiński,  starosta  drohowyski,  legatem  10.000  złp.,  fundował  przy  niem 
koło  1750  r.  dwóch  misyonarzy  dla  dyecezyi  przemyskiej. 

Należało  ono  do  prowincyi  polskiej,  od  r.  1756  do  małopolskiej,  przy 
niem  urządzono  1759  r.  dom  profesów. 

Dnia  6  października  1773  roku,  delegat  biskupi  ks.  Ignacy  Kierski 
w  asystencyi  austryackiego  komisarza  Niedermajera,  ogłosił  18  przemyskim 
Jezuitom  kasacyjne  brewe.  Kilku  ex- Jezuitów  zostało  przy  nauczaniu  szkół 
z  retoryką,  resztę  gmachów  zamieniono  na  biura.  Bibliotekę  przewieziono 
do  Lwowa,  wcielono  później  do  biblioteki  uniwersyteckiej.  Kościół  św.  Igna- 
cego, którego  odnowy  nie  dokończono  jeszcze,  zamieniony  zrazu  na  maga 
zyn  ubiorów  wojskowych,  potem  stał  lat  20  pustką,  przeznaczony  na  roze- 
branie, aby  na  jego  miejscu  stanął  pałac  biskupa  ruskiego  i  ruskie  semi- 
naryum.   Nie  dopuścił    tego    łaciński   biskup   przemj^ski  dr.  Józef  Pelczar, 


—    199    — 

i  nabywszy  od  rządu  1902  r.  pojezuickie  kolegium  i  kościół,  odnowił  go 
pięknie  pod  wezwaniem  Najsłodszego  Serca  Jezusowego  i  przeznaczył,  jako 
filię  katedry,  dla  licznego  garnizonu  fortecy  przemyskiej. 


§.  87.  Kolegium  w  Orszy,  w  województwie  witebskiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. —  Misya  w  Faszczówce.  1610—1773. 

W  twierdzy  granicznej  Orszy  nad  Dnieprem,  panowały  schizma  i  kal- 
winizm.  Ten  wnet  się  rozpadł,  a  na  miejscu  kalwińskiego  zboru,  stanął 
1590  r.  kościół  katolicki  farny  z  fundacyi  kanclerza  w.  1.  Lwa  Sapiehy.  Na 
jego  i  proboszcza  ks.  Laurentego,  prośby,  Zygmunt  III  ciągnąc  pod  Smo- 
leńsk 1609  roku,  ofiarował  się  na  fundatora  kolegium  jezuickiego,  głównie 
dla  szkół,  których  województwo  witebskie  nie  miało.  Oddał  1610  r.  probo- 
stwo z  11  włokami  ziemi  Jezuitom,  darował  1612  r.  pięć  wsi,  1616  r.  dobra 
znaczne  Faszczówkę,  wycięte  z  dóbr  ekonomii  mohylewskiej.  Papież  Pa- 
weł V  i  sejm  1616  r.,  zatwierdzili  królewską  fundacyę.  Duszą  jej  był  su- 
perior Hieronim  Kniski,  wybudował  kościół  i  dom  na  rezydencyę,  którą 
jenerał  Yitelleschi  zamienił  1616  r.  na  kolegium. 

Szkoły  gramatyki  otwarto  1618  r.,  humaniora  1623  r.,  retorykę 
1634  r,,  kurs  loiki  1696  r.,  kurs  wielki  filozofii  1724  r.,  z  zapisu  podcza- 
szego rzeczyckiego  Hieronima  Kiernożyckiego,  dóbr  Żeleźniaki.  Już  1621  r. 
szkoły  otrzymały  od  króla  monopol  nauczania  na  miasto  i  powiat  orszań- 
ski.  Król  Władysław,  idąc  na  wojnę  moskiewską  1634  r.,  uposażył  bursę 
ubogich  i  muzyków  nadaniem  wsi  Dubrownej.  Pomnożyli  uposażenie,  pro- 
boszcz orszański  Michał  Chruszczewski  sumą  5.000  złp.,  Jan  Frączkiewicz 
darowizną  swej  jurydyki  w  Orszy. 

Wojna  moskiewsko-kozacka  1655  r.  rozegnała  szkoły,  wycięła  lu- 
dność, złupioną  Orszę  puściła  z  dymem.  Dopiero  1664  r.  otwarto  połatane 
kolegium,  nieliczne  szkoły  i  tymczasową  kaplicę.  Aliści  pożar  1680  r.  zni- 
szczył wszystko;  w  trzech  latach  odbudował  rektor  Floryan  Reszka,  kole- 
gium i  szkoły,  r.  1686—1693  stanął  drewniany  kościół,  z  dwoma  wieżami, 
na  który  car  Piotr  darował,  na  prośbę  O.  Voty,  z  lasów  smoleńskich  ol- 
brzymie belki  i  3.600  rubli.  Dopiero  1741  r.  stawiać  poczęto  murowany  ko- 
ściół Św.  Michała. 

W  latach  1683 — 1686  przyjmowano  w  kolegium  posłów  rzpltej  do 
Moskwy,  Krzysztofa  Grzymułtowskiego  i  Marcyana  Ogińskiego  z  O.  Votą 
i  liczną  świtą.  Podczas  wojny  północnej,  oprócz  złupienia  dóbr  i  kolegium, 
dostały  się  Jezuitom  1708  r.,  plagi  od  nahajek  kozackich  i  więzienie.  Dla 
zarazy  1709  r.  szkoły  wakowały  przez  4  lata.  Pomyślny  dorobek  czasów 
» szczęśliwości  saskiej«,  psuły  1720—1764  r.  co  chwila  przemarsze  wojsk  ro- 
syjskich, połączone  z  porywaniem  chłopów  poddanych,  w  głąb  carstwa,  pod 
pozorem,  że  to  są  potomkowie  zbiegów  rosyjskich. 

W  dobrach  swych  Faszczówka,  urządzili  Jezuici  stacyę  misyjną 
przy  drewnianym  kościółku  z  cudownym  obrazem  Matki  Boskiej,  która  od 
1723  r.  należała  do  rezydencyi  mohylewskiej.  Po  jego  spaleniu  przez  Ko- 
zaków 1655  r.,  odbudowano  go  1694  r.,  wreszcie  1754  r.  postawiono  z  muru. 
Biskup  wileński  Zienkowicz  uznał    ten    kościół  jako    filię    fary  orszańskiej 


—    200    — 

1744  r.  Dwóch  białoruskich  misjonarzy  z  fundacji  6.000  tjnfów  1723  r., 
podczaszego  inflanckiego  i  ekonoma  mohjlewskiego  Macieja  Boeckelmanna 
(missionarii  Bekelmani  per  ATbam  JRussiamJ,  powiększonej  1733  roku  darem 
10.000  zip.  Konstancji  Soltanowej,  mieszkało  stale  w  Faszczówce,  Biskup 
Siestrzencewicz  zamienił  filię  na  parafię  1776  r. 

Także  we  wsi  jezuickiej  P  o  h  o  s  t,  przj  kościółku  drewnianjm  bjła 
stacja  misjjna. 

Kolegium  orszańskie  należało  do  r.  1756,  do  prowincji  litewskiej,  po- 
tem do  mazowieckiej.  Roku  1772  dostało  się  pod  panowanie  Rosji  i  oca- 
lało aż  do  1820  r. 


§.  88.   Kolegium    w   Płocku,   w   województwie    i    dyecezyi    płockiej. 

1611-1773. 


Do  Płocka,  stolicj  niegdjś  Mazowsza,  potem  województwa,  pragnęli 
się  dostać  Jezuici  jeszcze  1564  r.,  ale  biskup  Noskowski  wolał  ich  osadzić 
w  Pułtusku.  Zato  biskup  Marcin  Szjszkowski,  którj  ich  zawezwał  do  Łu- 
cka, posuniętj  na  katedrę  płocką,  zaprosił  ich  1611  i  1613  r.  do  swej  sto- 
licj, jako  misjonarzj  i  kaznodziei  przj  kolegiacie  św.  Michała.  Niebawem, 
zakupiwszj  kilka  domków  i  placów  w  mieście,  założjł  1615  rezjdencję  ze 
szkołami  gramatjki,  humaniorów  i  kursem  kazuistjki  dla  klerjków  dje- 
cezji  płockiej,  która  w  pożarze  miasta  1616  r.  poszła  z  djmem.  Odbudo- 
wano ją  prędlco,  i  dzięki  kilku  mniejszjm  współfundatorom,  jak  kanonik 
płocki  Alanc,  Piotr  Sokolnicki  ojciec  dwóch  Jezuitów,  kasztelan  sierpski 
Stanisław  Kuczborski,  uposażoną  została  dostatecznie  i  zamienioną  na  ko- 
legium 1626  r. 

W  lat  6  potem  otwarto  retorjkę  i  kurs  filozofii,  naprzemian  z  ma- 
tematjką  1678  r.  Na  budowę  kościoła  legował  1652  r.  biskup  płocki  króle- 
wicz Karol  Ferdjnand  20.000  złp.,  ale  do  tej  budowj  nie  przjszło.  Jezuici 
pozostali  przj  kościele  kolegiackim  św.  Michała. 

Zubożone  wojną  szwedzką  1655—1660  r.  kolegium  płockie,  poratował 
starosta  wjszogrodzki  Michał  Karnkowski,  zapisem  miasteczka  Nadarzjna, 
wsi  Walentów  i  Wolica,  które  Jezuici  objęli  1667  r.  Tegoż  roku  darowała 
im  Krjstjna  z  Zielińskich  Wieczfińska  dobra  Zalesie;  otrzjmali  też  w  la- 
tach 1658—1660  znaczne  jałmużnj.  Aliści  20-Iecie  (1698—1717)  klęsk  wo- 
jennjch,  zarazj  i  pożaru  1718  r.  przjprowadziło  kolegium  do  nędzj.  Dźwi- 
gnęło się  w  ostatniem  30-leciu,  czjstj  dochód  z  dóbr  i  kapitału  wjnosił 
9 — 10.000  złp.  rocznie,  gdj  brewe  Klemensa  XIV,  rozwiązało  je  na  zawsze 
1773  r.  Szkołj,  zamienione  na  podwjdziałowe,  wraz  z  znaczną  biblioteką, 
przeszłj  pod  zarząd  almae  matris.  W  gmachu  pojezuickim  zamieszkałj 
Pannj  Miłosierne,  obsługujące  szpital  św.  Ti-ójcj. 


201     — 


§.  89.    Rezydencya  w  Winnicy,  w  województwie    bracławskiem,  dye- 
cezyi  łuckiej.  1612—1773. 

Wspomniałem  (str.  193),  że  hetman  Żółkiewski  założył  Jezuitom  mi- 
syę  obozową  w  Winnicy.  Po  pożarze  miasteczka  1612  r.  wskrzesił  misyę 
starosta  Kalinowski,  zakupił  domy  pod  przyszłe  kolegium  i  kościół,  upo- 
sażyła ją  zaś  lepiej,  dochodem  1.500  złp.  rocznie,  wojewodzina  kijowska 
Teofila  z  Chocimierza  Chmielecka,  wdowa  po  Stefanie,  pogromcy  Tatarów. 
Jakoż  1619  r.  mis.ya  zamieniona  w  rezydencyę  dla  6 — 7  misyonarzy,  1630  r. 
otwarto  szkoły  humaniora  z  retoryką  i  kurs  teologii  dla  kleryków  dyece- 
zyalnych;  1642  roku  rezydencya  zamieniona  na  kolegium  warowne,  »na 
kształt  zamku«,  osób  24,  z  tych  5  profesorów,  2  kapelanami  na  zamku, 
4  misyonarzy  na  Wołyń  i  Ukrainę.  Inni  pracowali  w  farze  i  zarządzali 
parafią. 

Inkursya  kozacka  1648  r.,  okupacya  turecka  1672  r.,  spowodowały 
półwiekową  przerwę  w  dziejach  Jezuitów  Winnickich,  dopiero  po  karłowi- 
ckim  pokoju  otwarto  1703  r.  misyę  winnicką,  a  1732  r.  rezydencyę  z  szko- 
łami aż  do  retoryki.  Ale  już  1734  r.  rozegnała  je  wojna  sukcesyjna.  Więc 
znów  1737  r.  superior  Zasiecki  otworzył  szkoły,  którym  roku  1758  przybył 
kurs  filozofii,  matematyki  i  fizyki  i  konwikt  szlachecki,  a  następca  jego, 
Antoni  Wierzbicz,  odnowił  kościół,  rozszerzył  dom,  dźwignął  folwarki.  Dla 
buntu  hajdamaków  1768  r.  i  zarazy,  rozpuszczono  szkoły;  zebrały  się  nie- 
licznie 1770  r.,  ale  bez  retoryki  i  konwiktu,  fortuna  też  rezydencyi  ucier- 
piała bardzo. 

WIlińcach,  a  także  wKrasnem  i  Czeczelniku  istniały 
stacye  misyjne. 

W  tym  stanie  zastało  rez3'denc3'^ę  kasacyjne  brewe,  które  ogłosił 
4  grudnia  1773  r.  kanonik  łucki  Kuczkowski.  Szkoły  zamienione  na  pod- 
wydżiałowe,  r.  1814  na  gimnazyum,  które  pod  dyrekcyą  ex-Pijara  Michała 
Maciejowskiego,  liczyło  przeszło  700  uczniów;  1843  r.  przeniesiono  je  do 
Bialejcerkwi.  Parafią  zarządzali  Dominikanie,  kościół  spalony  1778  r.,  prze- 
robiony został,  po  trzecim  rozbiorze  Polski,  na  magazyn  wojskowy. 


§.  90.  Kolegium  w  Smoleńsku  nad  Dnieprem,  w  województwie  i  dye- 
cezyi  smoleńskiej.  1611—1655. 

Przez  całe  dwulecie  oblężenia  Smoleńska  przez  Zygmunta  III,  Je- 
zuici obok  Bernardynów  byli  kapelanami  obozowymi  króla  i  wojsk  pol- 
skich, razem  z  nimi  weszli  do  zdobytej  dnia  13  czerwca  1611  r.  twierdzy, 
i  urządzili  misyę  na  zamku,  której  superiorem  był  O.  Jałowski,  podtrzy- 
mywali na  duchu  nieliczną  załogę  wśród  ciągłych  szturmów  Moskwy 
1614—1616  r.,  pełnili  obowiązki  duszpasterskie,  otworzyli  1617  roku  szkołę 
gramatyki.  Nowy  wojewoda  smoleński,  dzielny  Aleksander  Gosiewski, 
dźwignął  1619—1621  r.  u  szczytu  wzgórza,  na  którem  miasto,  kościół  i  ko- 
legium, uposażył  pustkowiem  60  łanów,  willą  pod  miastem  i  gruntami, 
które    mu    król   podarował.    Ponieważ    po    traktacie  dywilińskim    mnóstwo 


—    202     - 

szlachty  z  Korony  i  Litwy  osiadło  w  Smoleńszczyźnie,  przeto  zapełniły  się 
odrazu  szkoły.  Praca  też  misyjna  rozwijała  się  pielenie. 

Aliści  po  śmierci  Zygmunta  III,  car  Michał  Fiedorowicz  wznowił 
wojnę,  obiegł  4  listopada  1632  r.  Smoleńsk.  Rektor  Jaguza  zamknął  wcze- 
śnie szkoły,  Jezuitów  wysłał  na  Litwę,  na  posłudze  oblężonym  pozostał 
misyonarz  weteran  Jałowski  z  dwoma  księżmi.  Dopiero  w  wrześniu  1633  r. 
król  Władysław  z  wojskiem,  w  którem  kapelanowało  4  Jezuitów,  przyszedł 
na  odsiecz  twierdzy,  zwyciężył  Sehina,  i  zawarł  korzystny  pokój  z  carem 
1634  r.  Kolegium  wskrzeszone,  szkołom  przybyła  1639  r.  retoryka,  1641  r. 
kurs  kazuistyki,  1644  r.  filozofia  z  matematyką  i  fizyką;  uczniów  650— 700; 
witali  1649  r.  hetmana  w.  k.  Mikołaja  Potockiego,  w  rok  potem  nowego 
biskupa  smoleńskiego  Franciszka  Dołmat  Isajkowskiego. 

Inkursya  kozacka  nie  dotknęła  Smoleńska,  ale  gdy  stary  Chmiel 
siebie  i  Ukrainę  poddał  carowi  Aleksemu,  wyruszył  tenże  na  czele  80.000 
wojska  i  20.000  Kozaków  Złotarenki  na  zdobycie  Litwy,  i  w  sierp.  1654  r. 
obiegł  Smoleńsk,  d.  29  września  zajął  go  kapitulacyą.  Tylko  3  było  w  nim 
Jezuitów  kapelanów  załogi,  bo  inni  z  srebrami  kościelnemi  i  wszystkiem 
co  droższe,  uszli  wcześnie  do  Litwy ;  tych  wydalił  car  natychmiast,  dawszy 
konwój  konny  do  granicy  litewskiej,  Smoleńsk  na  wieczne  czasy  stracony 
dla  Polski. 


§.  91.  Kolegium  w  Rawie,  w  województwie  rawskiem,  w  archidyece- 
zyi    gnieźnieńskiej.  —  Misye  w  Rylsku   i  Białej    rawskiej.   1613—1773. 

Ten  sam  biskup  Paweł  Wotucki,  który  Jezuitów  osadził  w  Łucku 
i  Brześciu  litewskim,  zostawszy  1616  r.  biskupem  kujawskim,  fundował  im 
kolegium  w  ojczystej  Rawie,  stolicy  od  1569  r.  województwa.  Już  on  1613  r. 
sprowadził  ich  tam  jako  misy onarzy  przy  farze,  w  latach  zaś  1616 — 1622  ra- 
zem z  braćmi,  starostami  rawskimi  Stanisławem  (f  1620  r.)  i  Sebastyanem, 
założył  im  kolegium  nadaniem  części  Rylska,  dóbr  Bieliny  i  Dziurdziuły, 
z  trzecim  zaś  bratem  Filipem,  chorążym  rawskim,  legował  15.000  zip.  na 
budowę  kolegium  i  10.000  złp.  na  konwikt  szlachecki.  Dwaj  najmłodsi  bra- 
cia biskupa,  Wojciech  i  Mikołaj  byli  Jezuitami. 

Duszą  jednak  fundacyi  rawskiej,  stał  się  od  1614  roku  aż  do  śmierci 
1621  r.  vice-rektor  O.  Piotr  Wilkanowski.  On  to  wybudował  gmachy,  otwo- 
rzył 1620—1821  r.  szkoły  humaniora;  retorykę  wprowadzono  1623  r.,  kurs 
filozofii  1651  r.  z  legatu  20.000  złp.  Jędrzeja  Maksymiliana  Trzcińskiego, 
łowczego  sochaczowskiego.  Szkołom  przybyła  koło  1673  r.  bursa  ubogich. 
Równocześnie  budował  biskup  Wołucki  kościół  niewielki,  który  wraz 
z  braćmi  »uprowidował  aparatami*.  W  latach  1693—1730  stanęła  na  miej- 
scu jego  piękna  świątynia;  łożył  na  nią  i  konsekrował  ją  prymas  Teodor 
Potocki. 

W  wojnie  szwedzkiej  1656  r.,  podczas  okupacyi  Rawy  przez  Bran- 
denburczyków,  kościół,  kolegium  złupione,  trzej  Jezuici  zamordowani  od 
najezdców.  Podczas  rokoszu  Lubomirskiego  1665  roku  król  Jan  Kazimierz 
z  królową  mieszkali  dłuższy  czas  w  kolegium  rawskiem,  podejmowani 
przez   rektora    Franciszka    Czarnieckiego,   brata   sławnego  Stefana.    Także 


—     203     — 

król  Michał  z  królową  Eleonorą,  na  4  zawody  gościli  1669  r.  w  kolegium; 
nie  wspominam  o  licznych  senatorach  i  d3'gnitarzach  kościelnych,  jak:  nun- 
cyusz  od  1687  r.  kardynał  Pallavicini,  kardynał  Radziejowski  i  t.  d,,  Rawa 
bowiem  na  głównym  trakcie  do  Warszawy,  służyła  wielom  za  miejsce  no- 
clegu lub  wypoczynku. 

Wojna  północna,  przemarsze  wojsk,  zarazy,  przyprowadziły  kolegium 
do  nędzy,  W  konAvikcie  Wołuckiego  urządziła  Moskwa  1705  r.  więzienie 
dla  jeńców  z  partyi  Leszczyńskiego.  Szkoły,  zamknięte  dla  wojny  i  zarazy 
1707  r.,  otwarto  dopiero  1712  r.,  bardzo  nieliczne.  Od  1720  r.  uczono  w  nich 
także  kazui styki. 

Do  rawskiego  kolegium  należało  zrazu  domicilium  warszawskie,  dar 
marszałka  w.  k.  Łul-:asza  Opalińskiego  (młodszego)  i  Izabeli  z  Tęczyńskich, 
oraz  stacye  misyjne  w  R  y  1  s  k  u  i  Białej  pod  Rawą.  Od  połowy  XVIII 
wieku  Jezuici  rawscy  dawali  wielkie  misye  jubileuszowe  i  pokutne,  a  ks. 
Józef  Łucz3xki,  prepozyt  Norbertanów  z  Strzelna  w  Kujawach,  opatrzył 
misyonarzom  1758  r.  skromny  fundusz. 

Po  kasacie  zakonu  1773  r.  kilku  ex-Jezuitów  pozostało  przy  szko- 
łach, zamienionych  na  podwydziałowe.  Zastąpili  ich  wkrótce  księża  Bożo- 
grobcy, którzy  zajęli  kościół  i  pojezuickie  gmachy.  Po  ich  zniesieniu  przez 
rząd  polski  1819  r.,  uczyli  w  szkołach  świece}"  profesorowie.  Aptekę  poje- 
zuicką  kupił  od  komisyi  edukacyjnej  protestant  Welke. 


§.  92.  Kolegium  w  Krośnie  w  województwie  ruskiem,  dyecezyi  prze- 
myskiej. —  Misya  w  Zarszynie.  1614—1653. 

Za  namową  biskupa  przemyskiego  Stanisława  Siecińskiego,  i  przez 
wdzięczność  za  nawrócenie  swe  z  kalwinizmu  fundował  starodawny  szla- 
chcic Piotr  Bal  z  Hoczwi,  jezuickie  kolegium  w  »małym  KrakoAvie«  Kro- 
śnie, legując  15.000  złp.,  do  których  przybyło  drugie  tyle  z  darów  An- 
drzeja i  Wojciecha  Boboli,  Roberta  Porc3'Usza  Szkota,  kupca  krośnieńskiego, 
i  innych  mniejszj^ch  ofiar.  Z  tych  pieniędzy  Jezuici  zakupili  place,  posta- 
wili skromną  rez3'dencyę  i  nabyli  miasteczko  Zarszyn,  głównie  dlatego, 
aby  osiadłj^ch  tam  licznie  Aryanów  wydalić.  Urządzili  tu  willę  i  stałą  mi- 
syę,  zamienioną  1759  r.  w  parafię,  którą  zarządzali. 

Przeszkadzała  w  tern,  a  bardziej  jeszcze  w  otwarciu  szkół,  niechętna 
Jezuitom  kapituła  przemyska.  Otwarte  nareszcie  1631  r.  szkoły,  zniszczył 
wraz  z  rezydencyą  i  kościółkiem  wielki  pożar  Krosna  1638  r.  Wskrzeszono 
je  1640  r.,  a  rezydrncyę  podniesiono  do  rzędu  kolegium  1647  r.,  ale  do- 
piero 1658  roku  Stanisław  Zaremba  sędzia  sandomirski,  zapewnił  mu  iście 
pańską  fuudacyę,  zapisem  7  wsi  na  prawie  zastawnem,  a  w  latach  1660 
do  1667  dźwignął  z  ciosu  kościół  Niep.  Pocz.  N.  M.  P. 

Pomimo  upadku  miasta  w  nieszczęśliwych    czasach  Jana  Kazimierza 
i  Sasa  I,  prz^^bywały   krośnieńskim    Jezuitom    nowe    legata  i  ofiary,  zwł;i 
szcza  od  kasztelana  bieckiego,  potem  Jezuity,  Mikołaja  Trzebińskiego.  Na- 
byli prawem   zastawnem  wieś  Lutczą,    erygowali    katedi-y  teologii  1760  r., 
otwarli  1766  r.  konwikt  szlachecki. 


—     204     — 

Do  konfederacyi  barskiej  przystąpiła  tłumnie  1767  r.  szlaclita  sano- 
cka, pod  laską  Jakóba  Bronickiego,  i  przez  4  lata  ucierała  się  rożnem 
szczęściem  z  rosyjskimi  oddziałami,  którym  ostatecznie  uległa  w  bitwie 
pod  miasteczlviem  Bukowsko  w  sanockiem.  Tern  srożej  mścili  się  rosyjscy 
pułkownicy  Drewicz  i  Poliwanow,  wyciskając  kontrybucye,  łupiąc  dobra 
i  kolegium,  do  którego  się  zakwaterowali.  Ale  już  17  czerwca  1772  r.  Au- 
stryacy  weszli  do  Krosna,  Jezuitom  okazali  się  dosyć  łaskawi. 

Brewe  klemensowe  odczytał  im  delegat  biskupi  proboszcz  z  Odrzy- 
konia  ks.  Gołaszewski  (później  biskup  przemyski),  10  października  1773  r., 
wobec  austryackiego  komisarza.  Szkoły  zamknięto,  kolegium  i  kościół  od- 
dano 00.  Ivapucynom,  zamieniono  potem  na  szpital  wojskowy,  wreszcie 
1818  r.  na  szkolę  trywialną;  pożar  1849  roku  zamienił  je  w  ruinę,  której 
część  odbudowano  1865  r.  Ivościół  Niep.  Pocz.  nienaprawiany,  porysował 
się,  więc  rozebrano  go  1807  r.  Aptekę  sprzedano,  piękną  bibliotekę  prze- 
wieziono do  LwoAva. 


§.  93.    Kolegium  w  Brześciu    litewskim,   w  województwie    brzesko-li- 
tewskiem,  dyecezyi  łuckiej.  —  Misye  w  Kodniu  i  Prużanie.  1616—1773. 

Wprawdzie  już  1616  r.  łucki  biskup,  znany  Jezuitów  protektor  Pa- 
weł Wołucki,  sprowadził  3  Ojców  jalto  misyonarzy  przy  farze  brzeskiej; 
wprawdzie  wojewoda  brzeski  Eustachy  Tyszkiewicz,  dopomógł  O.  Makow- 
skiemu do  otwarcia  skromnej  rezydencyi  1620  r.  nadaniem  wsi  Skibickow, 
zwanej  także  Adamków,  głównymi  jednak  fundatorami  i  dobrodziejami  ko- 
legium brzeskiego  byli  Sapiehowie.  Bo  najprzód  1623  r.  kanclerz  Lew  Sa- 
pieha wybudował  Jezuitom  kościółek,  darował  dobra  Derewna  i  dom  na 
szkoły  i  kupił  folwark  Ponikwy.  Potem  Kazimierz  Sapieha,  podkanclerzy 
litewski,  wymurował  1653  r.  nowy  obszerny  kościół,  a  gdy  ten  zniszczał 
podczas  spalenia  Brześcia  przez  Rosyan  1659  r.,  odbudował  go  1679  r.  sumą 
56.000  złp.  podskarbi  litewski  Benedykt  Sapieha  z  linii  czerejskiej,  wielki 
ołtarz  dźwignął  kanclerz  litewski  Jan  Fryderyk  Sapieha  z  linii  kodeńskiej 
i  ofiarował  kosztowne  relikwie  św.  Kazimierza  i  bł.  Jozafata.  Nie  brakło 
na  innych  dobrodziejach;  między  nimi  król  Jan  Kazimierz,  Ludwik  Ko- 
ściuszko, ojciec  sławnego  Tadeusza,  i  Jezuita  Maciej  Gryczyni,  który  poda- 
rował dziedziczne  dobra  Maciejowice,  odkupił  zaś  jako  rektor  dobra  Zamo- 
rze,  tak,  że  1749  r.  kolegium  brzeskie  posiadało  10  dóbr  ziemskich,  z  ro- 
cznym dochodem  9.500  złr.,  w  kapitałach  zaś  47.000  zip. 

Szkoły  niższe  otworzył  superior  Makowski  1623  r.,  retorykę  rektor 
Rafał  Janczyński  1636  r.,  katedi-ę  filozofii  erygował  rektor  Michał  Orłow- 
ski dopiero  1757  r.  Równocześnie  pracowano  nad  nawracaniem  kalwinów, 
których  naprowadził  do  Brześcia  Radziwiłł  Czarny,  i  licznych  Rusinów,  nie 
zapominając  o  katolikach  Polakach  i  Litwinach. 

Do  kolegium  brzeskiego  należała  misya  w  Kodniu  (eoncionatura 
codnenńs),  którą  kasztelan  trocki  Jan  Fryderyk  Sapieha  uposażył  1718  r. 
domem,  ogrodem,  łąką  i  sumą  6.000  złp.  w  tym  celu,  ab}^  przedniejsi  ka- 
znodzieje jezuiccy,  mówili  kazania  i  spowiadali  w  wspaniałym  kościele  ko- 
deńskim,  do  którego  cudowny  obraz    Matki    Boskiej    ściąga!   tysiące  pątni- 


—     205     — 

ków,  i  katechizowali  w  cerkwiach  ruskich.  W  domu  kodeńskim  mieszkało 
stale  2—5  misjonarzy,  potem  7,  bo  kanclerz  litewski  Jan  Fryderyk  Sa- 
pieha, powiększył  1750  roku  fundacyę  folwarkami,  Stasiowką  i  Grotowką 
i  sumą  14.000  złp.,  aby  dawali  wiellde  misye  ludowe  po  wsiach  i  parafiach 
okolicznych. 

Także  w  Prużanie  nad  Muchawcem,  stolicy  ekonomii  królew- 
skiej, fundował  sumą  2.000  zip.  stacyę  misyjną  ekonom  Sawicki,  do  której 
dojeżdżał  jeden  z  brzeskich  Jezuitów. 

Kolegium  brzeskie  należało  do  prowincyi  polskiej,  od  roku  1756  do 
wielkopolskiej.  Po  I<:asacie  1773  r.  szkoły  zamienione  na  AyydziałoM^e  aka- 
demickie, ale  po  zamienieniu  Brześcia  w  twierdzę  1831  r.,  gmachy  poje- 
zuickie  obrócone  na  mieszkanie  jej  komendanta. 


§.  94.  Kolegium  w  Barze,  w  wojewódzwie   podolskiem,   dyecezyi  ka- 
mienieckiej. —  Misye  w  Czeczelniku,  Szarogrodzie.  1616—1773. 

Hetman  Stanisław  Żółkiewski,  jako  starosta  barski,  założył  1616  r. 
misye  barską  przy  kościele  farnym,  głównie  dla  obozów  i  stannic  wojsko- 
Avych.  Następca  jego  Stanisław  Koniecpolski,  powiększył  1627—1629  r.  do- 
tacyę  półwsią  Załucze  i  królewszczyzną  Seferówką;  pomogli  mu  w  tem  na- 
daniem dóbr,  podstoli  podolski  Łukasz  Miaskowski,  wojewoda  kijowski  Mi- 
chał Stanisławski  i  inni  dobrodzieje.  Sejm  1635  r.  zatwierdził  fundacyę 
barską,  superior  Wojciech  Janczewski  otworzył  1636  roku  szkoły,  którym 
1640  r.  przybyła  retoryka;  dom  barski  podniesiony  do  godności  kolegium 
1647  r.  Równocześnie  pracowali  misyonarze  barscy  w  obozach,  po  wsiach 
i  osadach,  wyszukując  tam  jeńców  tatarskich  i  wołoskich,  których  nawra- 
cali. Wracając  z  misyi  szarogrodzkiej  1G42  r.  00.  Bronowski,  Czarnostaw- 
ski,  Wojnicz  i  brat  Domagalski,  opadnięci  zostali  przez  opryszków,  odarci 
i  zamoi'dowani. 

Kozacy  Krzywonosa  zdobywszy  1649  r.  Bar,  wycięli  w  pień  14.000 
ludzi,  którzy  się  z  wiosek  tu  schronili  i  spalili  miasteczko  wraz  z  kole- 
gium. Podczas  hosticum  1672  r.,  Turcy  i  Tatarzy  Lipkowie,  zająwszy  Bar, 
gospodarowali  w  nim  do  pokoju  karłowickiego.  Dopiero  więc  w  latach 
1701—1723  spotykamy  się,  nie  z  kolegium,  ale  z  misyą  jezuicką  w  Barze, 
mizernej  natenczas,  żydowskiej  mieścinie.  Próby  otwarcia  szkoły  gramaty 
kalnej  1723  i  1727  r.  nie  powiodły  się,  nareszcie  1730—1733  r.  otwarto  je 
z  retoryką,  ale  rozegnała  je  wojna  sukcesyjna  1734  r.,  i  znów  zwołano  je 
1737  r.  W  lat  12  potem  dom  barski  wyniesiony  powtórnie  do  rzędu  kole- 
gium, przyłączony  1756  r.  do  prowincyi  małopolskiej. 

Oprócz  pracy  kapłańskiej  w  Barze,  i  misyi  ludowych,  obsługiwali  Je- 
zuici misyę  w  miasteczku  Czeczelniku,  przy  nowym  kościele  farnym, 
który  wymurował  1751  roku  dziedzic  książę  Lubomirski.  Domek  misyjny 
opadli  hajdamacy  1759  r.,  zamordowali  superiora  Franc.  Parzechowskiego, 
pobili  O.  Wolańskiego  tak  ciężko,  że  w  rok  potem  umarł. 

Do  barskiego  kolegium  należała   przez  lat  10  także  misya   w    Sza 
r  ogrodzie,  założona  1638  r.  przez  wojew.    kijowskiego    Tomasza    Zamoj- 
skiego dla  2  misyonarzy  podolskich.  Spalili  ją  Kozacy  1649  roku  i  dopiero 


—     206     — 

1727  r.  wskrzesił  ją  wojewoda  sandomierski  Jerzy  Lubomirski.  Odtąd  nale- 
żała do  kolegium  Winnickiego. 

Po  zawiązaniu  konfederacji  w  Barze  29  lutego  1768  r.,  a  bardziej 
jeszcze  po  zajęciu  Baru  przez  Rosyan  i  jazdę  regimentarza  Branickiego 
19  czerwca  1768  r.,  położenie  Jezuitów  stało  się  bardzo  kłopotliwe.  Nie  do- 
wierzali im  Barszczanie,  karał  ich  za  sprzyjanie  konfederatom  rosyjski  je- 
nerał Apraksyn,  złupieniem  dóbr,  rewizyą  w  kolegium,  przy  której  żołda- 
ctwo  znieważyło  czynnie  rektora  i  kilku  księży.  Dopełniły  zniszczenia  prze- 
marsze Moskwy,  podczas  wojny  tureckiej  i  zaraza  1770  roku.  Wprawdzie 
1771  r.  otwarto  znów  szkoły  z  retoryką  i  loiką,  ale  zanim  się  rozwinęły, 
zanim  poprawił  się  byt  kolegium,  ogłosił  biskup  Adam  Krasiński  kasacyjne 
brewe  już  w  październiku  1773  roku.  Szkoły,  zamienione  na  powiatowe, 
i  gmachy  pojezuickie  oddała  komisya  edukacyjna  1781  r.  Bazylianom.  Po 
ich  zniesieniu  1831  roku,  gmachy  i  cerkiew  przeszły  na  własność  prawo- 
sławnych. 


§.  95.  Kolegium  w  Bydgoszczy,  województwie  inowrocławskiem,  dye- 

cezyi  kujawskiej.  —  Rezydencya  w  Wałczu,  w  województwie  i  dyece- 

zyi  poznańskiej.  —  Misya  w  Tucznie.  1616—1780. 

W  Bydgoszczy  pracowali  Jezuici  zrazu  jako  misyonarze  przy  ko- 
ściele farnym,  wezwani  przez  biskupa  chełmińskiego  Jana  Kuczborskiego 
1616  r.  Dzięki  ofiarności  Adama  i  Jadwigi  Rychłowskich,  otwarli  1619  r. 
rezydencyę  ze  szkołą  gramatyki,  byli  nadwornymi  teologami  biskupa. 
Dziekan  kapituły  kujawskiej,  z  rycerza  ksiądz,  Kasper  Działyński,  wymu- 
rował im  kościół  1638  r.,  a  na  przyszłe  kolegium  darował  wieś  Płonkowo 
i  kamienicę  w  mieście.  Fundował  ich  jednali  nie  on,  lecz  kanclerz  Jerzy 
Ossoliński  1641  r.,  przeznaczając  na  to  sumę  60.000  złp.  W  lecie  1647  r. 
rezydencya  bydgoska  zamieniona  w  kolegium.  Do  szkół  niższych,  otwar- 
tych już  1619  r.,  dodano  1649  r.  retorykę  i  kurs  kazuistyki.  Pożegnała  je 
wraz  z  kolegium  wojna  szwedzka  1657—1659  r.,  i  północna  1707—1711  r. 
W  kolegium  mieszkało  dwóch  misyonarzy  dla  Kaszubów;  należało  ono  do 
prowincyi  polskiej,  od  1756  i:  do  wielkopolskiej.  Pierwszj-m  rozbiorem  Pol- 
ski dostało  się  pod  panowanie  pruskie  i  ocalało  do  1780  r.,  w  którym  Fry- 
deryk II  pozwolił  ogłosić  kasacyjne  brewe.  Szkoły  zamienione  na  prote- 
stanckie gimnazyum. 

Do  Wałcza  (Deutsch-Krone)  sprowadził  Jezuitów  Jan  Gostomski, 
wojewoda  kaliski,  starosta  wałecki,  nawrócony  przez  nich  z  luteranizmu 
w  szkołach  poznańskich.  Dokończył  on  zaczętej  przez  ojca  swego  Hiero- 
nima, fundacyi  kolegium  sandomirskiego,  w  Wałczu  zaś  osadził  ich  1618  r. 
jako  misyonarzy,  przy  farze,  odebranej  lutrom  1594  r.,  naznaczając  400  złp. 
rocznie  i  ordynaryę  na  ich  utrzymanie.  Mieszkali  na  probostwie,  ale  po  po- 
żarze miasta  1621  r.,  wystawili  koło  1630  r.  osobny  dom  dla  6  księży  i  ka- 
plicę z  ofiar  starosty,  tudzież  kasztelana  Krzysztofa  Wedel  Tuczy ńskiego, 
wojewody  chełmińskiego  Jana  Wejhera,  kilku  szlachty  i  mieszczan.  Tym- 
czasem apostołowali  dla  Polaków  i  Niemców  w  Złotowie,  Łobżenicy  i  in- 
dziej, w  Tucznie  zaś  utworzyli  1647  stacyę  misj^jną,  dom  z  kościółkiem, 


—     207     — 

z  ofiarności  Tuczyńskiego,  Wejhera  i  starościny  ujskiej  Konstancyi  Gru- 
dzińskiej. 

Po  wojnie  szwedzkiej,  która  rozegnała  Jezuitów  wałeckich,  superior 
Jędrzej  Przygodzki,  przeniósł  misyę  zamienioną  na  rezydencyę,  za  miasto, 
na  wzgórze  Miinchenbei*g  i  otworzył  1662  roku  niższe  szkoły.  Nie  b3'ł  to 
szczęśliwy  pomysł,  dla  trudności  bowiem  komunikacyi,  zwłaszcza  zimą, 
kościółek  i  szkoły  świeciły  pustką.  Więc  po  kilku  latach  powrócono  do 
miasta  i  z  legatu  Kazimierza  Tuczyńskiego,  wnuka  Krzysztofa,  zmarłego 
w  22  roku  życia,  wybudowali  na  »pagórku  piekarskim*  obszerniejszą  rezy- 
dencyę i  kaplicę  1675  r.,  i  otworzyli  szkoły  z  poetyką,  do  których  uczę- 
szczali także  protestanci  z  Brandenburgii  i  Pomorza.  Na  miejscu  kaplicy 
stanął  ze  składek  i  ofiar  1701  r.  murowany,  średnich  rozmiarów,  kościół 
bł.  Stanisława  Kostki,  a  gdy  ten  1764  roku  rysować  się  począł,  dźwignięto 
kościół  nowj-.  Między  dobrodziejami  wałeckiej  rezydencyi,  spotykamy  wo- 
jewodę poznańskiego  Wojciecha  Brezę  (f  1698  r.),  Kazimierza  Glasenappa, 
konwertytę  z  Pomorza,  starostę  wałeckiego  Melchiora  Gurowskiego,  oraz 
spokrewnione  z  Tuczj^ńskimi  rody  Mycielskich  i  Skoraszewskich. 

Pierwszym  rozbiorem  Wałcz  dostał  się  pod  panowanie  pruskie,  więc 
Jezuici  z  SAvemi  szkołami  pozostali  tam  do  1780  r. 


§.  96.  Rezydencya  w  Malborgu,  województwie    malborskiem,    dyece- 

zyi    chełmińskiej    (pomezańskiej).  —  Misye   w    Koźliczkach,    Fiirsten- 

werder  i  Elblągu.  1618-1780. 

W  rezydencyi  niegdyś  mistrzów  krzyżackich,  stolicy  od  1466  r.  wo- 
jewództwa, w  ^Grodzie  Maryi «  (Marienburg),  fundował  zapisem  10.000  złp. 
Jezuitom  rezydencyę,  chełmiński  biskup  Jan  Kuczborski  1618  r.,  dla  na- 
wrócenia licznych  protestantów,  a  także  menonitów  na  Żuławach  i  dla 
umocnienia  w  wierze  katolików.  Zostawił  i  drugi  zapis  5.000  złp.  dla  ubo- 
gich uczniów.  Zamieszkali  w  dawnej  szkole  krzyżackiej,  pracowali  zaś  przy 
kościele  farnym  i  na  misyacli  wród  ludności  na  Żuławach  (nizina  między 
Wisłą  a  Nogatem),  w  61  wioskach  osiadłej.  Wojna  szwedzka  1626  r.  wy- 
płoszyła ich  na  lat  10,  druga  wojna  szwedzka  1656  r.  na  lat  4.  Wróciwszy 
1660  r.,  postanowili  rezydencyę  otworzyć  prz}^  kaplicy  Matki  Boskiej  nad 
bramą  miejską;  oparli  się  jednak  temu  magistrat  i  proboszcz,  dowodząc, 
że  kaplica  jest  filią  fary. 

Więc  u  króla  i  biskupa  chełmińskiego  Olszowskiego,  Avy jednał  supe- 
rior Kukliński,  przywilej  1664  r.  na  zamkową  kaplicę  N.  M.  P.  z  kryptą 
Św.  Anny,  i  na  dawne  mieszkanie  kapelanów  krzyżackich  w  zamku.  Ró- 
wnocześnie obsługiwali  Jezuici  kaplicę  M.  B.  nad  bramą.  Uroczyste  otwar- 
cie jezuickiej  rezydencyi  w  zamku  wielkich  mistrzów  krzyżackich,  nastą- 
piło 1667  r.,  król  zaś  August  II  pozwolił  1703  r.,  aby  w  krypcie  Św.  Anny, 
grobowcu  wielkich  mistrzów,  chowano  zmarłych  Jezuitów. 

W  odnowionym  kościele   zamkowym    zabrzmiała   pieśń  polska  i  pol- 
ska mowa  z  ambony.  Przeniesiony  z  kaplicy  nad  bramę  miejską  obraz  Ma 
tki  Boskiej,  zasłynął  łaskami,  ściągał  licznych  pątników.    Po  3  i  4  kazania 
polskie  i  niemieckie  mówili  Jezuici  w  niedzielę  i  święta  w  onym    kościele 


—     208     — 

i  w  farze,  katechizowali  dzieci  i  lud  na  Żuławach,  nawracając  corocznie 
po  20—30  innowierców. 

Szkoły  gramatykałne  otwarto  dopiero  1680  r.,  liumaniora  i  retorji-kę 
po  r.  1686  i  umieszczono  w  domu  poza  obrębem  zamku,  darowanym  je- 
szcze od  króla  Jana  Kazimierza.  Do  erekcyi  jednak  kolegium  malborskiego 
nie  przyszło  nigdy,  dla  braku  dostatecznego  uposażenia,  chociaż  superior 
Jan  Hoffman,  rozpoczął  1746  r.  budowę  nowego  gmachu  pod  przyszłe  ko- 
legium. Podczas  wojny  północnej  w  czerwcu  1708  roku,  król  Stanisław  Le- 
szczyński z  matką  i  małżonką,  z  dworom  i  gwardyą,  zamieszkał  przez 
kilka  miesięcy  na  zamku  malborskim.  Jezuici  przyjmowali  go  ze  czcią,  ale 
z  pewną  rezerwą,  jako  króla  nieuznanego  jeszcze  przez  papieża,  odpra- 
wiali według  jego  życzenia  nabożeństwa,  słuchali  spowiedzi  jego  świty 
i  żołnierzy.  Jakoż  na  wiosnę  1709  r.  regimentarz  Rybiński  odebrał  Mal- 
borg  na  rzecz  króla  Augusta  II. 

Trzy  stałe  misye  obsługiwali  malborscy  Jezuici.  Pierwszą  w  K  o- 
źliczkach,  tuż  pod  Malborgiem,  gdzie  od  1650  roku  mieli  folwarczek. 
Zrazu  pracowali  w  kościele  farnj^m,  r.  1700  biskup  chełmiński  Teodor  Po- 
tocki oddał  im  kościół  i  parafię  w  zarząd.  Drugą  misyę  w  F  ii  r  s  t  e  n- 
w  e  r  d  e  r  na  Żuławach,  koło  1743  r.,  skąd  dochodzili  do  Elbląga,  po- 
magać proboszczowi  przy  kościele  św.  Mikołaja,  aż  się  im  udało  otworzyć 
stałą  mis3'ę  w  tem  mieście,  prawda,  że  tylko  na  czas  okupacyi  rosyjskiej 
1758—1762  r.  Magistrat  bowiem  luterskiego  Elbląga,  jak  za  kardynała  Ho- 
zy%8za  1573  r.  wygnał  misyonarzy  jezuickich,  tak  wyganiał  ich  zawsze, 
ile  razy  osiedlić  się  w  mieście  próbowali. 

Fryderyk  II  zająwszy  pierwszym  rozbiorem  Malborg,  zostawił  Jezui- 
tów i  ich  szkoły  do  1780  r.  w  spokoju;  kościołem  zarządzali  do  1784  r. 


§.  97.  Kolegia  w  Chojnicach,  w  województwie  pomorskiem,  archidye- 
cezyi  gnieźnieńskiej  i  Grudziądzu,  w  województwie  i  dyecezyi   cheł- 
mińskiej. —  Misya  w  Jabłonowie.  1620—1780. 

Chojnicki  proboszcz  Jan  Doręgowski,  odebrawszy  dekretem  Zy- 
gmunta III  rolvU  1616  kościół  farny  z  rąk  protestantów,  osadził  przy  nim 
1620  r.  jako  misyonarzy  dwóch  Jezuitów.  W  latach  1628—1641  uczynił  fun- 
dacyę  przyszłego  kolegium,  zapisując  dziedziczne  Doręgowice  i  pewne 
grunta,  które  powiększył  krewny  jego,  Stanisław  Doręgowski,  nadaniem 
dóbr  Moszenice  i  Steinberg  1688  roku.  Dopiero  jednak  1749  r.  rezydencya 
chojnicka  zamieniona  w  kolegium.  Szkoły  niższe  otwarto  już  1622  r.,  hu- 
maniora  i  retorykę  1662—1668  r.,  kurs  teologii  moralnej  1681  r.,  obok  nich 
bursa  Doręgowskich  dla  7—10  ubogiej  szlachty. 

Kapłańską  pracą  Jezuitów,  którzy  mówili  także  niemieckie  kazania, 
stopnieli  wkrótce  różnowiercy;  nawet  ci,  co  w  wojsku  saskiem  służyli,  na- 
wracali się  gęsto.  Kościół  drewniany  postawiony  1640  r. ;  na  jego  miejscu 
murować  zaczęto  nową  świątynię  1718  r.  Rozruchy  domowe  i  »niewczesna 
wizyta  północnych  żołnierzy*  1763—1770  r.  przyprowadziły  kolegium  do 
ruiny  i  długów.  Okupacya  pruska  1772  r.  nie  przerwała  biegu  prac  ko- 
ścielnych i  nauk.  Trwały  one  do  1780  r. 


—     209     — 

Grudziądz,  stolica  niegdyś  komturyi  krzyżackiej,  po  obojej  stro- 
nie Wisły  rozłożony,  zlutrzały  i  niemiecki,  z  garstką  katolików,  pozbawio- 
nych księży,  zwrócił  baczne  oko  biskupa  chełmińskiego  Jana  Kuczbor- 
skiego.  Więc  1622  r.  oddał  Jezuitom  Icaplicę  Działyńskich  przy  farze  i  am- 
bonę farną;  w  dwa  lata  później  sam  kościół  farny  i  probostwo  z  jego  do- 
tacyą.  Starczyło  to  na  utrzymanie  kilku  księży,  zajętych  duszpasterstwem 
i  misyami.  Gdy  znaczną  fundacye  (dobra  Jabłonowo)  Jana  Działy ńskiego, 
wojewod}'  chełmińskiego,  zaprzeczyła  zrazu  jego  rodzina,  postawił  rektor 
Daniel  Siekierzecki  z  jałmużn,  dwupiętrowe  z  pruskiego  muru  kolegium 
i  rozpoczął  budowę  kościoła  św,  Franciszka  Ksawerego,  któiy  jednak  dla 
wojen  i  braku  grosza  dokończono  dopiero  1721  r.,  i  równocześnie  zabrano 
się  do  murowania  nowego  gmachu  kolegium,  bo  tamto  groziło  ruiną.  Do- 
brodziejami kolegium  b,ył  ród  Działyńskich,  z  którego  Stanisław  i  Mikołaj 
zostali  Jezuitami,  dalej  Jędrzej  Pawłowski,  który  nadał  dobra  Chełmoniec; 
Jan  i  Piotr  Czapscy,  Michał  Tarnowski  z  Dzikowa,  biskup  Kazimierz  Opa- 
liński, Marya  z  Wolffów  Kosowa,  Anna  Nadolska,  Antonina  z  Potockich 
Rzewuska. 

Szkoły,  gramatyka  i  humaniora,  otworzone  1649  roku,  rozproszone 
wojną  szwedzką  1655  r.,  wskrzesił  rektor  Władysław  Gurowski  1662  — 64  r.; 
kurs  teologii  moralnej  zaprowadził  rektor  Wojciech  Miaskowski  1687  r. 

Misye  dawano  w  Lubieniu,  Komorzu,  Radzynie,  Koninie,  Pokrzy- 
wnie,  Nowem  mieście,  Starogrodzie;  w  Jabłonowie  zaś,  gdzie  im  ku- 
pił dom  za  2.400  zip.  wojewoda  chełmiński  Jan  Działyński,  pracowali  przy 
kościele  farnym,  aż  do  1757  roku,  w  którym  objęli  ten  kościół  i  parafię 
w  zarząd. 

Fryderyk  II  zachował  Jezuitów  grudziądzkich  przy  ich  mieniu 
i  szkołach  do  1780  r. 


§.  98.  Kolegium  w  Grodnie    i    rezydencya  w  Mereczu,   w  wojewódz- 
twie trockiem,  dyecezyi  wileńskiej.  —  Misye  w  Dziembrowie,  Wołko- 
wysku  i  Kotrze.  1622—1770. 

Jeszcze  1585  r.  ki-ól  Stefan  fundował  kolegium  w  ulubionym  swym 
Grodnie,  nadaniem  dóbr  Kundzin  i  sumą  30.000  złp.,  ale  śmierć  jego 
1586  r.  przeszkodziła  wykonaniu  fundacyi.  Dopiero  1621  r.,  starosta  gro- 
dzieński Stanisław  Kosobudzki,  wyprawiając  się  na  wojnę  turecką,  w  któ- 
rej zginął,  zapisał  testamentem  wieś  Suchą  Balię  na  przyszłe  kolegium. 
Jakoż  w  roku  następnym  stanęła  skromna  rezydencya  grodzieńska,  dla 
5 — 11  księży,  którzy  pracowali  przy  farze  i  na  misyach.  Proboszcz  gro- 
dzieński Franciszek  Dołmat  Issakowski,  nadał  jej  dziedziczne  dobra  Świ- 
słocz  i  dźwignął  1647—1654  r.  piękny  kościół  św.  Franciszka  Ksawerego. 
Sejm  1667  r.  zatwierdził  fundacye  Issakowskiego,  powiększoną  przez  Krzy- 
sztofa Chaleckiego,  dobrami  Horostow  i  folwarkiem  Kiełbasinem,  i  przez 
Jezuitę  O.  Hieronima  Dziewałtowskiego  dziedzicznem  Szupieniem.  Dla  wo- 
jen jednak,  rezydencya  zamieniona  w  kolegium  dopiero  1664  roku,  które 
w  chwili    kasaty  1773  r.    posiadało  7  wsi,  6  folwarków,    miasteczko   Ponie- 

JEZUICI    W    POLSCE.  14 


—     210     — 

muń,  kapitał  176.000  złp.,  czystego  jednak  dochodu  ledwo  13.036  złp.  ro- 
cznie, to  znaczy  6.518  koron. 

Szkoły  niższe  otwarto  już  1625  r.,  łiumaniora  1633  r.,  retorykę 
1645  r.,  kursą  filozofii  1710  r.,  teologii  wielkiej  1762  r.;  uczęszczali  na  nie 
także  alumni  jezuicc^^ 

W  Grodnie  od  1679  r.  odbyło  się  8  sejmów,  z  tycłi  7  niedoszłych  lub 
zerwanych.  Dla  braku  odpowiednich  mieszkań.  Jezuici  ofiarowali  gościnę 
w  kolegium,  biskupom,  senatoi-om,  i  dobrodziejom  swoim. 

Po  ogłoszeniu  klemensowego  brewe  1773  r.,  ex- Jezuici  pozostali  przy 
szkołach  z  retoryką,  kursą  bowiem  filozofii  i  teologii  zniesiono,  bibliotekę 
oddano  szkołom,  przemienionym  na  wydziałowe.  Aptekę  sprzedano. 

Do  kolegium  grodzieńskiego  należały  misye:  Pierwsza  w  M  e  r  e- 
czu,  pamiętnym  śmiercią  Władysława  IV  r.  1648,  przy  ujściu  Mereczanki 
do  Niemna.  Fundował  ją  koło  1676  r.  Michał  Kazimierz  Pac,  starosta  me- 
recki,  wojewoda  wileński  i  hetman  w.  1.  przy  kościele  farnym,  nadaniem 
dóbr  Hołowacze,  dla  3  misyonarzy,  którzy  dojeżdżając,  obsługiwali  także 
kościółki  w  lesistej  wsi  Rotnicy  i  innych  wioskach  rozległego  starostwa. 
Misyi  przybył}^'  z  biegiem  lat  4  wsie,  więc  superior  Stanisław  Giniat  otwo- 
rzył 1726  r.  szkoły  niższe,  1747  r.  otwarto  humaniora  i  retorykę,  1758  r. 
misyę  zamieniono  na  rezydencyę.  Po  kasacie  ex-Jezuici  uczyli  w  szkołach 
do  1777  r.,  w  którym  komisya  edukacyjna  zamieniła  je  na  podwydziałowe 
i  oddała  00.  Dominikanom  w  zarząd. 

Druga  misya  od  1676  r.  w  miasteczku  Dziembrow,  w  powiecie 
lidzkim.  Dziedzice  Dziembrowa,  Michał  i  Krystyna  Rynwidowie,  erygo- 
wawszy  parafię  z  kościołem,  uposażoną  przez  Jana  Kazimierza  królew- 
szyzną  Oplejki,  oddali  ją  jako  misyę  Jezuitom,  którzy  1760  r.  ustąpili  miej- 
sca klerowi  świeckiemu. 

Trzecia  misya  w  Wołkowysku,  miasteczku  powiatowem  nad 
Nietupą.  Założył  ją  przy  kościele  farnym,  zapisem  dziedzicznej  wsi  Kropi- 
wnicy,  Jezuita  O.  Jerzy  Linowski  1736  r.,  ale  gdy  ten  wskutek  napadu 
przez  opryszków  umarł  1740  r.,  upadła  mis3^a,  a  w  Wołkowysku  sadowili 
się  Pijarzy.  Więc  uprzedzając  ich,  wskrzesili  Jezuici  dawną  swą  misyę 
i  otworzywszy^  1747  r.  szkoły  niższe,  odkupili  od  Pijarów  ich  folwark  Du- 
nikówkę,  postawili  1753  r.  kościół  Odkupiciela  (Sanctissimi  Bedemtoris)  i  pro- 
wadzili dzieło  misyjne  tern  gorliwiej,  że  1755  r.,  dla  braku  zdaje  się  ucz- 
niów, zamknęli  szkoły. 

Czwarta  misya  od  1752  r.  w  fundacyjnej  wsi  K  o  t  r  z  e,  przy  staro- 
dawnym kościółku  z  cudownym  obrazem  Matki  Boskiej. 


§.  99.   Kolegium  w  Ostrogu,  w  woj.  wołyńskiem,   dyecezyi  tuckiej.  — 
Misye  w  Kniahyninie,  Moszczanicy,  Białejcerkwi,  Połonnem.  1624—1773. 

W  prastarym  Ostrogu,  nad  ujściem  Wilii  do  Horynia,  założyła 
1624  r.  iście  książęce  kolegium,  księżniczka  Anna  Aloiza  Ostrogska,  mło- 
dziutka wdowa  po  hetmanie  w.  1.  Janie  Karolu  Chodkiewiczu  (f  1621  r.). 
zapisem  dóbr  Kniahinin  i  10  siół,  darowizną  placu  i  materyału  na  kościół, 
miejsca  pod  kolegium  i  ogród.   Pomnożyła   fundacyę  1627  r.   nadaniem  je- 


—     211     — 

szcze  5  siół,  a  nadto  na  uposażenie  konwilctu  dla  20  ubogich  studentów, 
przeznaczyła  1640  r.,  fundusz  niegdyś  szpitalny  swego  dziada,  miasteczko 
Suraż  z  3  siołami  i  wioską;  dla  bursy  wreszcie  muzyków  podarowała 
1641  r.  dom  z  ogrodem  pod  miastem, 

Już  od  1623  Jezuici  misyonarze  pracowali  przy  farze  ostrogskiej,  1626  r. 
otwarto  rezydencyę,  w  rok  później  zamieniono  ją  na  kolegium  z  szkołami 
gramatyki  i  retoryki;  1628  r.  erygowano  dwie  katedry  filozofii,  wnet  po- 
tem katedrę  teologii  moralnej,  1647  r.  dodano  3  katedry  teologii  dogma- 
tycznej i  egzegezy ;  jezuiccy  klerycy  korzystali  z  tycti  wykładów.  Na  miej 
scu  tymczasowego  drewnianego  kolegium  stanęły  1625—1638  r.  wspaniałe 
dwupiętrowe  gmachy  z  kamienia  i  cegły,  na  miejscu  drewnianej  kaplicy, 
zaczęto  murować  1627  roku  obszerną  bazylikę  św.  Ignacego  i  I\8awerego 
z  kryptą  Św.  Stanisława  biskupa  i  męczennika,  ale  dla  mokrego  gruntu 
i  wojennych  rozruchów,  wykończono  ją  dopiero  1722  r. 

Praca  misyonarska  Jezuitów,  znalazła  szerokie  polo  wśród  ciemnej 
Rusi  na  Wołyniu  i  Polesiu,  gdzie  rektor  Czarnocki  urządził  1631  r.  stałą 
misyę  w  Turowie,  przyłączoną  później  do  kolegium  pińskiego.  Hetma- 
nowa Anna  Aloiza  wybudowała  tam  kościółek  i  dom  misyjny.  NaAvracano 
corocznie  po  40  i  więcej  dysunitów. 

Z  powodu  tajemnego  wywiezienia  zwłok  ojca  swego,  księcia  Aleksan- 
dra Ostrogskiego  z  cerkwi  zamkowej  do  Jarosławia  1636  r.,  Ruś  dysunicka 
podburzona  przez  parocha,  rzuciła  się  na  hetmanową,  wracająca  powozem 
z  kościoła  na  zamek  i  tylko  dzięki  odwadze  hajduków  uszła  zdrowo.  Or- 
dynat osti'ogski,  książę  Dominik  Zasławski,  wprowadziwszy  regiment  pie- 
choty do  miasta,  i  złożywszy  sąd  szlachty,  skazał  2  mieszczan  na  śmierć, 
Itilku  na  wygnanie,  ale  i  tych  uwolniła  Anna  Aloiza.  Zato  wyrokiem  sądu, 
odebrano  dysunitom  wszystkie  cerkwie  w  jej  dobrach  i  oddano  Unitom. 

Podczas  rebelii  kozackiej,  pułkownik  Tjsa  zajął  18  sierpnia  1648  r. 
Ostróg.  Kozacy  jego  wyrżnęli  w  pień  ludność;  złupiwszy  kolegium,  zamor- 
dowali w  niem  13  żydów,  kilku  mieszczan,  i  dwóch  Jezuitów,  którzy  tam 
pozostali,  bo  inni  z  srebrami  kościelnemi  schronili  się  wcześnie  do  Sando- 
mierza, Rawy,  Stępocic  pod  Krakowem,  i  do  Zamościa,  gdzie  ofiarował  im 
dom  swój  w  mieście,  prepozyt  ks.  Maciej  Skwarski.  Straszniejszą  jeszcze 
rzeź  wyprawili  Kozacy  pułkownika  Haraszki  w  sierpniu  1649  r.  Złupiwszy 
i  spaliwszy  miasto,  a  nie  mogąc  zdobyć  obronnego  kolegium,  dostali  się  do 
niego  fortelem,  wymordowali  1.100  osób,  które  się  tam  schroniły  i  złupi- 
wszy je,  spalili.  Odnowił  je  i  rozszerzył  z  funduszu  Anny  Aloizy,  rektor 
Resler;  1652  roku  otwarto  kolegium,:  które  dla  rozruchów  lvOzackich  co 
chwila  szło  w  rozsypkę,  ale  nie   szkoły,  bo   te  wskrzeszono  dopiero  1668  r. 

Sąsiedztwo  z  Turkami  w  Kamieńcu  i  na  Podolu,  częste  napady  ta- 
tarskie, od  1670—1699  r.  było  ich  11;  wojna  północna  i  przemarsze  półno- 
cnych gości  aż  do  1720  r.,  nietyłko  rujnowały  fortunę  kolegium,  ale  tamo- 
wały rozwój  szkół  i  prac  misyjnych.  Dorywczo  i  tylko  z  narażeniem  ży- 
cia, wyjeżdżali  misyonarze  do  warownego  Dubna,  do  zameczków  i  miaste- 
czek Polesia  i  Ukrainy,  do  Międzyrzecza  ostrogskiego,  Czarnohorodki 
i  Korca,  do  Winnicy,  Kałnika,  Niemirowa  i  Białejcerkwi,  gdzie  stała  za- 
łoga złożona  z  Niemców.  Dopiero  1721  r.,  gdy  uspokoiło  się  na  Wołyniu, 
wyprawiono  wspaniały  pogrzeb  fundatorce  Annie  Aloizie  (f  1654  r.  w  Ra- 

14* 


—     212     — 

cacie  w  Wielkopolsce),  której  zwłoki  przywieziono  z  kościoła  św.  Macieja 
w  Krakowie;  dokończono  budowy  i  ozdób  kościoła  w  Ostrogu,  i  drugiego 
mniejszego  w  Kniahj^ninie,  podniesiono  gospodarstwo  rolne,  zapełniono 
szkoły,  uczniów  bywało  do  250,  w  konwikcie  do  30,  i  dawano  gęsto  misye 
ludowe  w  dobrach  ostrogskiej  ordynacyi  i  Wiśnio wiecczyźnie  Ogińskicli 
i  Zamojskich,  spadkobierców  hetmana  księcia  Michała  Wiśniowieckiego. 

Oprócz  tej  prac}',  Jezuici  ostrogscy  obsługiwali  kościoły  w  dobrach 
kolegium,  Kniahyninie  i  Moszczanicy  i  kaplice  po  innych  swych 
wioskach,  a  jako  misyonarze  obozowi  pracowali  od  1664  r.  sporadycznie 
w  obronnej  B  i  a  1  o  c  e  r  k  w  i,  głównie  dla  konsystującej  tam  załogi.  Do- 
piero 1732  r.  Stanisław  Wincenty  Jabłonowski,  wojewoda  rawski,  starosta 
białocerkiewski,  zapisem  30.000  złp.  fundował  tam  stałą  misyę  z  kościołem 
dla  2—5  misyonarzy,  którzy  mówili  także  niemieckie  kazania,  i  obsługi- 
wali kaplicę  zamkową,  kościół  w  Wołodarce  i  drugi  we  wsi  Nastaszka, 
a  dojeżdżając  utworzyli  1747  r.  misyę  ruchoma  w  Kaniowie  nad  Dnie- 
prem. Trwało  to  do  kasaty  zakonu  1773  r.  W  rok  później  starostwo  biało- 
cerkiewskie  (2  miasteczka  i  134  wsi)  darowała  rzplta  królowi,  ten  zaś  he- 
tmanowi Ksaweremu  Branickiemu  i  jego  potomkom. 

W  Połonnem  na  Wołyniu  założył  1719  r.  dziedzic  Jerzy  Dominik 
Lubomirski,  przy  kaplicy  zamkowej  dom  misyjny  dla  2 — 4  księży,  nale- 
żący do  kolegium  ostrogskiego,  aby  pracowali  dla  załogi  i  jako  duszpaste- 
rze dla  miasteczka  i  okolicy.  Ponieważ  kaplica  nie  starczyła,  więc  książę 
wymurował  1727  r.  kościół  Św.  Antoniego,  który  dokończył  1738  r.  syn 
jego  Antoni.  Podczas  konfederacyi  barskiej  1768  r.  Moskwa  obróciła  zamek 
połoniecki  na  więzienie  centralne  dla  jeńców  konfederackich,  skąd  ich  wy- 
wożono do  Kijowa,  w  głąb  Rósyi,  na  Sybir.  Jezuici,  przejednawszy  ofice- 
rów i  dozorców  datkiem,  łagodzili  ciężką  dolę  jeńców  i  nieśli  pomoc  re- 
ligijną. 

Po  kasacie  1773  r.  gmachy  pojezuickiego  kolegium  w  Ostrogu,  za- 
mienione zrazu  na  monaster  i  szkoły  bazyliańskie,  potem  1799  r.  na  rezy- 
dencyę  władyków  wołyńskich,  zniszczone  wraz  z  kościołem  pożarami  1809, 
1819,  1821  r.,  rozsypały  się  w  gruzy,  z  których  stanęła  cerkiew  soborna, 
seminaryum  nauczycielskie  i  cerkiew  parafialna  z  probostwem. 


§.  100.  Kolegium  w  Nowogródku    litewskim,  w  województwie  nowo- 

grodzkiem,  dyecezyi    wileńskiej.    —    Misye    w    Lubczu,    Mołodowie, 

Szczorszach,  Woroneży.  1624—1773. 

Nie  tak  bogatą,  jak  w  Ostrogu,  była  fundacya  kolegium  w  Nowo- 
gródku litewskim,  w  którym  Jezuici,  dojeżdżając  z  Nieświeża,  od  lat  wielu 
pracowali  nad  wytępieniem  błędów  luterskich,  kalwińskich  i  aryańskich. 
Na  prośbę  miejscowego  proboszcza  Marcina  Gradowskiego,  opatrzyli  im 
stałą  siedzibę  Jerzy  Hołownia,  chorąży  nowogrodzld,  zapisując  z  małżonką 
dwie  wioski,  i  Jan  Mosz3'^ński,  który  im  w  rynku  dom  i  kościółek  posta- 
wił, sumę  5.000  złp.  i  cały  swój  majątek  legował.  Jakoż  1626  r.  otwarto 
misyę,  zamienioną  1631  roku  na  rezydencyę,  w  której  z  daru  ks.  Gradow- 
skiego 3.200  złp.  otwarto  1644  r.  szkoły  gramatykalne. 


—     213     - 

Pożar|1652  r.  zniszczył  całą  sadybę  Jezuitów.  Wymurowano  nową, 
z  ofiar  ks.  Gradowskiego  i  Bogusława  Unichowskiego,  wojewody  trockiego, 
brać  nawet  poczęto  fundamenta  pod  kościół,  gdy  wj^bucłiła  wojna  mo- 
skiewsko-kozacka.  Nowogródek  wzięty  6  września  1655  r,,  rezydencya  złu- 
piona  i  spalona,  superior  Grzegorz  Rafałowicz,  zabity  siekierą,  O.  Jędrzej 
Kawęczyński  wzięty  w  niewolę  do  Moskwy,  skazany  za  stałość  w  katoli- 
ckiej wierze  do  kopalń  sybirskich,  skąd  po  10  latach  wrócił  kaleką  do  Nie- 
świeża i  tam  umarł  1667  r.  Drugi  raz  zajęła  Moskwa  Nowogródek  1660  r., 
w  rezydencyi  zamieszkali  oficerowie;  dopiero  koło  1665  r.  otwarto  szkoły 
z  poetyką,  retorykę  zaś  w  4  lata  później  i  zabrano  się  do  murowania  ko- 
ścioła, który  wykończył  1702  r.  superior  Kazimierz  de  la  Yalle,  wybudo- 
wał konwikt  szlacliecki  1705  r.  i  nowy  gmach  pod  przyszłe  kolegium. 

Znaleźli  się  bowiem  nowi  dobrodzieje;  rezydencya  posiadała  12  wsi 
i  folwarków,  Avięc  ją  zamieniono  1714  r.  na  kolegium.  Pierwszy  jego  rektor 
de  la  Valle,  otworzył  kurs  łoiki,  dwa  dalsze  kursą  z  matematyką,  fizyką 
i  etyką  przybyły  1736  i  1743  r.;  korzystali  z  wykładów  i  klerycy  jezuiccy. 

Pracowano  i  na  misyach,  a  w  miasteczku  Lu  bez  u,  we  wsi  Zao- 
s  i  u,  gdzie  urodził  się  Adam  Mickiewicz,  wMołodowie  i  wSzczor- 
szach,  majątkach  kolegium,  urządzili  trwałe  placówki  misyjne.  W  Wo- 
roneży Avybudował  1749  r.  kasztelan  smoleński  Kazimierz  Niesiołowski 
z  żoną,  Teofilą  de  Raes,  kościół  i  dom  misyjny  dla  4  księży  i  uposażył 
sumą  22.000  złp. 

Pożar  Nowogródka  1751  roku,  zniszczył  kolegium,  szkoły  i  kościół. 
Odbudował  je  w  ciągu  łat  5  rektor  Franciszek  Rościszewski,  dzięki  ofiar- 
ności burgrabiego  Wojniłowicza,  kasztelana  nowogrodzkiego  Jana  Chrepto- 
wicza,  Mikołaja  Turczynowicza,  prawnika  trybunalisty  sławnego  i  zacnj^ch 
matron,  Kossak  owej,  Kaszycowej  i  Jesmanowej. 

W  chwili  kasaty  zakonu  1773  r.,  kolegium  liczj^ło  przeszło  40  osób. 
Kilku  ex-Jezuitów  pozostało  przy  szkołach,  zamienionych  na  podwydzia- 
łowe,  ale  wnet  ich  zastąpili  Dominikanie.  Pojezuickie  gmachy  obrócono  na 
magazyn  i  szpital  wojsl^owy. 


§.  101.  Rezydencya  w  Bobrujsku,  w  województwie  mińskiem,   dyece- 
zyi  wileńskiej.  —  Misye  w  Ukrainie,  Chalczu  i  Turczynie.  1625—1773. 

Powiat  rzeczy cki  w  województwie  mińskiem,  nie  miał  szkół  śre 
dnich,  więc  starosta  bobrujski  Piotr  Kazimierz  Tryzna,  umyślił  założyć  je 
w  Bobrujsku.  Dojeżdżali  tam  Jezuici  nieświezcy  na  pracę  duchowną, 
już  od  1625  r.  Starosta  Tryzna  z  małżonką  Zofią  Wołowiczówną,  zapisem 
dóbr  Horbaczewicze,  Rynia  i  Ustajło,  fundował  1630  rezydencyę  przy  ko- 
ściele farnym  z  duszpasterstwem.  Pierwszym  jej  superiorem  był  bł.  Bobola, 
męczennik  za  wiarę;  on  też  otworzył  szkoły  gramatykalne  i  urządził  mi- 
sye w  powiecie  rzeczyckim. 

Następcy  jego  pobudowali  kościółki  w  Hor  bacz  ewiczacłi  i  Sza- 
ciłkach,  wsi  nadanej  1634  i*.  przez  Piotra  Sułatyckiego,  tworząc  tam 
stacye  misyjne.  Wojny  za  Jana  Kazimierza  tak  podkopały  fortunę  rezy- 
dencyi, złupionej  przez  Kozaków  1649  i  1651  r.,  że  dopiero  1681  r.  wskrze- 


—     214     — 

szono  ją  wraz  z  szkołami  niźszemi,  którym  r.  1705  przybyły  łiumaniora 
z  retoryką.  Dla  M^oieii  jednak  i  zarazy,  rozpuszczano  szkoły  1707,  1709 
i  1715  r.,  uporządliowano  je  dopiero  1725  r.,  lionwikt  szlacłiecki  otwarto 
1720  r.  Nowy  kościół  św.  Piotra  i  Pawła,  wymurował  koło  1730  r.  sędzia 
grodzki  rzeczycki  Franciszek  Dernałowicz,  ojciec  superiora  bobrujslciego, 
Antoniego. 

Praca  misyjna  nie  ustawała.  Rosyjski  jenerał  Weissbacłi,  gorliwy  ka- 
tolik, wyjednał  u  cara  Piotra  1719  r.,  źe  kapelan  jego  obozowy.  Jezuita 
Tomasz  Richter,  z  O.  Dominikiem  Makowieckim,  apostołowali  na  Ukrai- 
nie zadnieprskiej,  a  szlacłieic  Pomarnicki  zapisem  20.000  złp.,  zapewnił 
byt  tej  misyi  ad  fines  Moscoviae  in  Ukraina. 

W  C  h  a  1  c  z  u  nad  Sożą,  fundowali  1731  r.  misyę  z  domem  dla  dwóch 
księży  i  liościołem,  bracia  Chaleccy,  Kazimierz  starosta  rzeczycki,  Antoni 
podkomoi-z}'  rzeczycki.  Fundusz  dla  trzeciego  misyonarza,  który  obsługi- 
wał liościółek  i  misyę  w  Turczynie,  opatrzył  1738  r.  Jan  Żaba,  staro- 
sta starodubski,  brat  Jezuity.  Misya  chalecka  przetrwała  do  1820  r. 

Po  przyłączeniu  1756  r.  rezydencyi  bobrujskiej  do  prowinc^ń  mazo- 
wieckiej, zwinięto  1771  r.  poetykę  i  retorykę,  natomiast  urządzono  3  pro- 
bac3'ę  dla  6  młodych  księż}'  Jezuitów.  W  tym  składzie  zastało  ją  klemen- 
sowe  brewe  1773  r.  Pai-afię  objęli  księża  świeccy,  szkoły,  zamienione  na 
podwydziałowe,  al^ademia  wileńska. 


§.  102.  Kolegium  w  Dyneburgu,  w  województwie  i  dyecezyi  inflanc- 
kiej, i  należące  do  niego  domy  misyjne.  1626—1773. 

Już  w  latach  1583  —  1622,  Jezuici  ryzcy  i  dorpatc}',  apostołowali  ca- 
łymi miesiącami  w  Dyneburgu  i  jego  »trakcie«  czyli  obwodzie,  gdzie 
łotewska  ludność  hołdowała  nierzadko  bałwocliwalstwu.  Wojewoda  smoleń- 
ski Aleksander  Gosiewski,  odebrawszy  1626  r.  Dyneburg  Szwedom,  założył 
1631  r.  rez\'dencyę  jezuicką  nadaniem  dóbr  Aulmujża  (Auł,  Awlia),  któ- 
rym prz3^b3'ły  w  ciągu  lat  dobra  Użwałd  i  Smołwy,  folwarki  Jurazj^szcze 
i  Warkow.  Pierwszy  przez  lat  7  superior  Piotr  Kulesza,  uporządkował 
pracę  przy  kościele  farnym  i  misye  łotewskie  i  niemieckie,  w  braku  bo- 
wiem świeckiego  kleru  i  dla  ubóstwa  biskupów  inflanckich.  Jezuici  od 
1583  r.,  byli  nietylko  apostołami  Inflant,  ale  wyręczali  biskupów  W  zarzą- 
dzie dyecezyi.  Następca  jego,  Jerzy  Eiger,  otworzył  1638  r.  szkoł}'^  niższe, 
którym  przybyły  1641   r.  łiumaniora. 

Wojny  szwedzkie  i  moskiewskie  1655— 1659  r.  rozegnały  rezydencj^ę. 
Wskrzeszono  ją  1660  r.,  szkoły  niższe  1670  r.,  łiumaniora  1672  r.,  dodano 
retorykę  1716  r.;  główna  jednak  akcj^a  M^ymierzona  była  na  misye  w  pol- 
skich Inflantach  i  Kui-landyi.  Dzięki  tym  misyom,  a  w  części  małżeństwom 
z  Polkami,  blizko  30  dawnych  rodzin  rycerskich  (Niemców  protestantów) 
w  Inflantach,  powróciło  w  latach  1650—1720  do  katolicyzmu  i  spolszczyło 
się,  a  gd}^  prawie  drugie  tyle  polskich  rodzin  szlacheckich  tam  się  osie- 
dliło, stało  się  całe  księstwo  inflanckie  katolickiem  i  polskiem;  prote- 
stanci w  XVIII  wieku  mieli  tylko  jeden  zbór  w  Krzyżborku. 


—    215    — 

Wojna  północna  1700  r.  przerwała  na  lat  16  pomyślność  rezydeucyi 
dyneburskiej,  wyludniła  jej  wsie  i  folwarki.  Odnowicielem  był  superior 
przez  lat  25,  Teofil  Pflock  (f  1741  r.),  który  postawił  gmach  szkolny,  pod- 
niósł folwarczne  gospodarstwo  i  rozwinął  na  wielką  skalę  pracę  misyjną. 
Najprzód  w  majątkach  rezydencyi  w  A  u  1  m  u  j  ż  y,  gdzie  od  1630  r.  Je- 
zuici utworzyli  misyę  i  zarządzali  parafią,  iw  Użwałdzie,  gdzie  sta- 
rosta dyneburski  Alfons  Lacki,  erygował  1630  r.  parafią  i  oddał  w  zarząd 
Jezuitom.  Potem  w  dawnych  stacyach  misyjnych :  w  Soboczu,  gdzie 
1677  r.  Zyberk  fundował  misyę,  zwaną  missio  Zyherhomana ;  w  Laukszo- 
d  z  i  e  na  pograniczu  Kurlandyi,  gdzie  biskup  inflancki  Teodor  Wolff  po- 
stawił 1710  r.  Jezuitom  dom  i  liościół  św.  Piotra  i  Pawła.  Wreszcie,  dzięki 
swej  popularności  u  inflanckich  panów,  stworzył  tenże  superior  Pflock 
nowe  misye: 

1"  Missio  Livonica,  uposażona  1718  r.  wsią  Warki  przez  Jana  Domi- 
nika Borcha,  starostę  inflanckiego,  gorliwego  konwertytę,  dla  dwóch  mi- 
syonarzy  na  całe  Inflant}. 

2"  Missio  Borchiana  dla  2  misyonarzy  i  proboszczów  zarazem  w  P  r  e- 
1  a  c  h,  dwóch  w  W  a  r  k  1  a  n  a  c  h,  aby  pracowali  dla  Łotyszów  i  Polaków, 
w  rozległych  dobrach  Borchów,  założona  1727  roku  przez  Fabiana  Borcha, 
starostę  lucyńskiego,  powiększona  1746  r.  przez  synowca  jego  Jana  Bor- 
cha, (t  1780  r.  jako  kancl.  w.  1.).  Długoletni,  pi-zez  lat  48  misyonarz  bor- 
chowski,  Jan  Łukaszewicz,  wydał  1755  r.  w  łotewskim  języku  ewangelie, 
katechizm  i  dziełka  ascetyczne  dla  ludzi. 

3*'  Missio  Hykeniana.  Fundował  ją  w  dziedzicznej  Da  gdzie  1727  r. 
Jerzy  Konstanty  Hylzen,  starosta  marienhauski.  Uposażył  dostatniej  i  roz- 
szerzył także  na  dziedziczną  wieś  Kownatę  1742  r.,  sumą  5.000  talarów, 
syn  jego  Jan  August  Hylzen,  kronikarz  Inflant,  starosta  brasławski  (pó- 
źniej kasztelan  inflancki  i  wojewoda  miński),  który  w  Dagdzie  dźwignął 
misyonarzom  piękny  kościół  Św.  Trójcy.  Jeden  z  nich,  O.  Michał  Roth, 
przez  38  lat  »apostoł  łotewski*,  wydał  w  tym  języku  katechizm,  pieśni 
i  modlitewnik,  i  część  dzieła:  » Wykład  nauki  katolickiej*. 

4<*  Missio  Płateriana  w  Kra  sławi  u  i  Indrycy.  Krasławska  misya 
powstała  z  fundacyi  Jezuity  Jerzego  Wolffa  1676  roku,  powiększona  koło 
1730  roku  dotacyą  1.500  imperyałów,  przez  Rozalię  z  Brzostowskich  Plate- 
rową,  starościnę  dyneburską.  Ponieważ  w  Krasławiu  murować  zaczęto  ka- 
tedrę i  seminaryum  inflanckie,  więc  połączono  1755  r.  z  misyą  w  Indrycy. 
Założył  ją  koło  1700  r.  nowo  nawrócony  do  katolicyzmu,  Jan  Plater,  sta- 
rosta dyneburski,  wojewoda  inflancki,  który  odebrawszy  lutrom  dawny  ka- 
tolicki kościół  Św.  Jana,  oddał  go  wraz  z  parafią  Jezuitom. 

5"  Missio  Szadursciana  w  Puszy,  której  dziedzic,  Antoni  Szadurski, 
wybudowawszy  1743  r.  kościół,  oddał  go  Avraz  z  parafią  dwom  misj^ona- 
rzom  Jezuitom  w  zarząd. 

6^  Missio  Smolenseensis.  Po  zdob^^iu  Smoleńska  przez  Moskwę  1655  r., 
tylko  4  parafie  biskupstwa  smoleńskiego  zostały  przy  Polsce.  Dla  nich  to 
biskup  smoleński  Jerzy  Hylzen,  fundował  koło  1747  r.  misyę,  która  z  śmier- 
cią jego  1762  r.  ustała.  Tak  więc  18  Jezuitów  dyneburskich  pi*acowało  zbo- 
żnie nad  ludem  łotewskim. 


—    216     — 

Tymczasem  w  Dyneburgu,  superior  Maciej  Kononowicz  wykończył 
kościół,  wymurował  nowe  gmacliy  i  rez^-dencyę  zamienił  1761  r.  na  kole- 
gium dyneburskie,  które  dostawszy  się  1772  roku  pod  panowanie  Kata- 
rzyny II  przetrwało  do  1811  r.  Dyneburg  bowiem  zamieniono  z  rozkazu 
Aleksandra  I  na  fortece. 


§.  103.  Kolegium  w  Reszlu,  w  województwie   malborskiem,   dyecezyi 
warmińskiej.  1630—1780. 

Rozproszeni  przez  Szwedów  1626  r.  Jezuici  brunsberscy  schronili  się 
do  Reszla  w  Warmii,  dokąd  ich  od  lat  kilku  zapraszał  Szczepan  Szadur- 
ski.  Tu  on  im  fundował  kolegium  z  warunkiem,  aby  obsługiwali  kościół 
z  cudowną  statuą  Matki  Boskiej  bolesnej,  w  św.  Lipce,  w  Prusach  książę- 
cych. Jakoż  w  grudniu  1630  r.  w  klasztorze  poaugustyańskim  w  Reszlu,, 
otwarto  rezydencyę  ze  szkołami  niższemi,  do  których  dodano  1633  r.  hu- 
maniora,  1647  r.  retorykę,  loikę  1722  r.,  konAvikt  szlachecki  1726  r.  Po 
mimo  skromnego  uposażenia,  zamieniono  rezydencyę  na  kolegium  1649  r. 
Dwóch  kaznodziei  i  tyluż  misyonarzy  polsko-niemieckich,  apostołowało 
w  Warmii  i  Prusach. 

Prace  te  i  szkoły  doznawały  kilkoletniej  przerwy  w  wojnach  szwedz- 
kich i  zarazach  1656  i  1703  r.  Zakwitły  szkoły,  gdy  bisliup  warmiński  Jan 
Szembek,  wymurował  1732—1740  roku  nowy  gmach  dla  kolegium  i  szkół, 
które  dostawszy  się  1772  r.  pod  panowanie  pruskie,  przewlokło  swój  byt 
do  1780  r.  W  gmachu  umieszczono  gimnazyum  pruskie. 


§.  104.  Kolegium  (drugie)  Najśw.  M.  P.  w  Jarosławiu  »na  polu«. 

1629-1773. 

Fundatorka  Jezuitów  w  Jarosławiu  przy  kościele  św.  Jana,  księżna 
Anna  z  Kostków  Ostrogska,  założyła  im  w  temże  mieście  drugie  kolegium, 
przy  kościele  Matki  Boskiej  »na  polu*  in  area,  który  jako  filię  far}'  nabyła 
1629  r.  od  pi-oboszcza  jarosławskiego  Łukasza  Rafałowicza,  odstępując  mu 
w  zamian,  za  zgodą  biskupa,  parafię  Laszki.  Uposażenia  kolegium,  prze- 
znaczonego na  3  probacyę  księży,  dokonała  córka  księżnej  Anny,  Anna 
Aloiza  Chodkiewiczowa  1653  r.,  zapisem  5  wsi  i  wójtostwa,  dla  wojen  je- 
dnak dopiero  1662  r.  rezydencya  »na  polu«  zamieniona  w  kolegium.  Roz- 
poczętą budowę  nowej  okazałej  świątyni  i  gmachów,  przerwała  wojna  tu- 
recka 1672  r.,  która  rozproszyła  jarosławskich  Jezuitów  w  różne  strony  Pol- 
ski. Wreszcie  1678  r.  otwarto  3  px-obacyę. 

Oprócz  klęsk  wojny  północnej,  pożar  1704  r.  zniszczył  piękną  świą- 
tynię; odbudowano  ją  1715  r.,  a  z  daru  100.000  złp.  biskupa  przemyskiego, 
Aleksandra  Fredry,  pokryto  miedzią. 

Między  licznymi  pątnikami  z  szlacheckich  i  senatorskich  nawet  ro- 
dzin, bywała  często  królowa  Marya  Kazimiera,  dziedziczka  części  Jarosła- 
wia, w  towarzystwie  ojca  swego  hr.  d'Arquien,  nuncyusza,  biskupów;  to 
znów  wraz  z  dziećmi  towarzyszyła  pobożnemu   królowi.  Na  wili  w  Głębo- 


—     217     — 

kiej,  gdy  bawiła  dłużej,  w  liomuatacłi  kolegium,  gdy  tylko  dni  kilka,  ofia- 
rowali jej  gościnność  Jezuici. 

Dla  ustawicznego  napływu  pobożnych  pielgrzj-mów,  w  świątyni  od- 
bywała się  nieustanna  misya,  więc  hetman  Józef  Potocki,  wielki  czciciel 
N.  M.  P.  »na  polu*,  powziął  myśl  ukoronoAvania  jej  statuy,  i  już  otrzymał 
u  Klemensa  XII  potrzebne  przywileje,  gdy  umarł.  Wykonał  ojcowski  za- 
miar syn  Stanisław,  wojewoda  kijowski.  Koronacyi  dopełnił  d.  8  września 
1755  r.  biskup  przemyski,  Wacław  Sierakowski,  w  asystencyi  kleru,  ma- 
gnatów, szlachty,  ludu,  chorągwi  hussaryi,  pułku  piechoty  z  działami.  Za- 
kończyła ją  8-dniowa  misya  ludowa. 

Rozrucliy  wojenne  1764—1772  r.,  zachwiały  bytem  kolegium;  obaliło 
go  klemensowe  brewe  1773  r.  Ex-Jezuici,  było  ich  32,  schronili  się  na  ra- 
zie do  XX.  Reformatów  i  przyjaciół.  Kolegium  z  kościołem  stało  pustką, 
aż  je  1777  r.  rząd  austryacki  oddał  00.  Dominikanom,  w  zamian  za  ich 
klasztor  w  Bochni,  zabrany  na  biura. 


§.  105.  Kolegium  w  Pińsku,  w  województwie  brzesko-litewskiem,   dye- 
cezyi  łuckiej.  —  Misye  w  Janowie    poleskim,   Łabiszynie    i   Turowie. 

1630-1773. 

Pińsk  nad  Piną  na  Polesiu,  w  XVII  wieku  był  miasteczkiem  powia- 
towem,  siedzibą  starostwa,  zaludniony  przez  Ruś  i  żydów,  garstkę  Pola- 
ków i  Tatarów,  z  cerkwią  katedralną  i  kościołem  farnym,  ale  bez  szkół 
żadnych.  Dla  tych  to  szkół,  pragnął  sprowadzić  Jezuitów  stolnik  piński 
Mikołaj  Jelski,  wybudował  kościółek,  darował  dom  1630  r.,  ale  śmierć  uda- 
remniła zamiar.  Podjął  go  nowy  starosta  piński,  kanclerz  Albrycht  Stani- 
sław Radziwiłł  i  z  żoną  Reginą  de  Eisenreich,  Bawarką,  fundował  nada- 
niem kilku  wsi  1682  r.  rezydencyę  pińską,  zamienioną  1638  r.  w  kolegium. 
Szkoły  niższe  otwarto  natychmiast,  humaniora  w  rok  później,  retorykę 
1638  r.,  loikę  1646  r.,  wielką  teologię  dla  kleryków  jezuickich  1703  roku. 
Kilku  księży  apostołowało  w  Pińszczyznie,  wyszukując  w  lasach  chaty 
Rusinów. 

Tymczasem  książę  Albrycht  murował  gmachy  kolegium  i  okazały 
kościół  Św.  Stanisława  biskupa  i  męczennika.  Zanim  je  postawił,  Kozacy 
pułkownika  Nebaby  zajęli  Pińsk  1648  r.  Ponieważ  Ruś  przystąpiła  do  nich 
tłumnie,  więc  wojsko  litewskie  pod  rotmistrzem  Łukaszem  Jelskim,  zdo- 
byM'Szy  nie  bez  trudu  miasto,  wycięło  w  pień  Kozaków,  ale  i  moc  ludu. 
Wśród  i-zezi  i  rabunków  ciurów,  powstał  pożar,  który  zamienił  Pińsk, 
a  z  nim  stare  kolegium  i  kościółek  w  perzynę.  I  znów  1655  roku  Moskwa 
z  Kozakami  puściła  część  Pińska  z  dymem,  zajmowała  go  jeszcze  1657  r. 
podczas  zawieszenia  broni. 

Wtenczas  to  dwaj  misyonarze,  Szymon  Maffon  i  Andrzej  Bobola,  wy- 
prawili się  na  misyę  w  strony  Janowa,  miasteczka  Szujskich,  gdzie  od 
lat  kilku  była  stacya  misyjna.  Dowiedziawszy  się  o  tern  Kozacy  w  służbie 
księcia  Rakoczego,  najeźdźcy  Polski,  pochwycili  obydwóch  i  zamordowali 
okrutnie  Maffona  w  Horodku,  Bobołę  w  Janowie.  Proboszcz  janowslci  Za- 
leski, odwiózł  zwłoki  męczennika   do   wsi   jezuickiej   Duboi,   skąd  przewie- 


-     218    — 

ziono  je  do  wspólnego  grobu,  w  kościele  pińskim  i  tu  one  spoczywały 
przez  lat  przeszło  40  w  zapomnieniu.  Wydobył  je  stamtąd  rektor  Marcin 
Godebski  1702  r.,  a  hetman  Michał  Wiśniowiecki,  uwolniony  za  przyczyna 
męczennika  Boboli  z  niewoli  moskiewskiej,  przybudował  do  kościoła  ka- 
plicę, na  grobowiec  dla  niego,  który  hetmanowa  kosztownie  ozdobiła.  Od- 
tąd rozpoczynają  się  pobożne  pielgrzymki  do  grobu  i  starania  Jezuitów 
o  beatyfikacyę,  uwieńczone  pomyślnym  skutkiem  dopiero  1853  r. 

Jeszcze  na  dwa  zawody,  1660  i  1664  roku  Moskwa  i  Kozacy  zlupili 
Pińsk,  kościół  i  kolegium,  które  wykończone  zostały  dopiero  1675  r.  Po 
30  latach  spokojnej  pracj^  w  szkołach  i  na  misyach,  nastało  piętnastolecie 
srogich  ucisków  wojny  północnej.  Nareszcie  odetchnięto  swobodniej  1720  r., 
kolegium  pińskie  zakwitło,  należało  do  największych  w  Polsce,  mieszkało 
w  nim  70  i  więcej  osób,  między  temi  10  profesorów,  3  misyonarzy.  Jeden 
przy  kościółku  w  Śniadyniu,  majątku  jezuickim,  w  powiecie  mozyr- 
skim,  drugi  przy  kościele  farnym  w  Janowie,  z  fundacyi  kasztelana  troc- 
kiego, Jana  Kopcia,  który  1678  r.  legował  sumę  20.000  zip.;  trzeci  na  całe 
Polesie.  Kolegium  utrzymywało  aptekę,  szpital,  bursę  ubogich  i  drukarnię, 
w  której  między  innemi  książkami  wytłoczono  1735  r.  Kazania  Skargi. 

Dwa  jeszcze  domy  misyjne  należały  do  niego.  W  miasteczku  Łabi- 
szynie, w  powiecie  pińskim,  przy  kościele  farnym,  z  cudownym  obra- 
zem Matki  Boskiej,  założył  dom  misyjny  dla  2  księży  i  szpital,  ciwun  tro- 
cki Michał  Eosochacki  koło  1670  r.,  pomnożyli  zaś  fundacyę  1673  r.  Woj- 
ciech Zieliński  z  córką  Gedroiciową,  legatem  2.000  złp.  Jeden  z  misyona- 
rzy dojeżdżając,  obsługiwał  kościółki  w  dobrach  kolegium  St  oszanach 
i    Telec banach. 

Prastary  Turo  w,  stolica  niegdyś  księstwa,  otrzymał  misyę  1631  r. 
z  fundacyi  dziedziczki,  Anny  Aloizy  z  Ostrogskich  Chodkiewiczowej,  litórą 
uposażyła  lepiej  koło  1720  r.  hetmanowa  Antonina  z  Waldsteinów  Sapie- 
żyna.  Na  ruinach  dawnego  zamku  postawili  tu  Jezuici  kościół,  i  praco- 
wali w  mieście  i  dawnem  księstwie  tui-owskiem. 

Po  kasacie  zakonu  1773  r.  piękny  kościół  Św.  Stanisława  w  Pińsku, 
zamieniony  na  cerkiew  soborną,  gmach}'  pojezuickie  na  mieszkanie  dla  wła- 
dyki i  kleru,  część  mniejsza  na  szkoły  podwydziałowe.  Ivościół  turowski 
został  filia  farv  w  Dawidogrodku. 


§.  106.  Kolegium    ksawero-owruckie,  w  województwie    i    dyecezyi  ki- 
jowskiej. —  Misye  w  Żytomierzu  i  Mozyrze.  1632—1773. 

Równocześnie  z  pińskiem,  powstało  drugie  kolegium  na  Polesiu. 
Fundował  je  1632  roku  z  swej  ojcowizny.  Jezuita  Ignacy  Jelec,  w  miaste- 
czku I^sawerowie,  które  sam  założył  i  z  wsiami  Litwinowicze  i  Bazar, 
na  uposażenie  kolegium  przeznaczył.  Otwarto  je  jako  rezydencyę  1635  r., 
dla  ustawicznych  jednak  niepokojów  od  kup  swywolnych  Kozaków,  ucieka- 
jących przed  »chłopieniem«  Ukrainy,  szkoły  z  retoryką  wzięły  początek  do- 
piero 1647  rolś^u,  a  już  w  następnym  roku,  inkursya  kozacka  obróciła  całe 
miasteczko  w  j^erzynę.  I'oddani  rezydencyi  skozaczyli  się,  i  ukrywających 
się  u  nich  w  Kalinówce,   O.    Stepocyusza   i  brata    Panderkiewicza,   wydali 


—     219     — 

Kozakom  iia  męki  i  śmierć.  Sam  tylko  O.  Jelec  powrócił  do  zgliszczów 
i  skleciwszy  mieszkanko,  pozostał  w  Ksawerowie  do  1654  r.  Z  nim  znika 
kolegium  ksawerowskie.  Dopiero  w  ćwierć  wieku  później,  na  prośbę  szla- 
chty owruckiej,  sejm  1678  r.  pozwala,  aby  fundacya  ksawerowska  przenie- 
sioną została  »z  między  lasów  w  meditulium  Polesia*  do  Owrucza,  stolicy 
powiatu  i  starostwa,  gdzie  jej  pół  góry  na  liościół  i  szkoły  przeznacza, 
a  kolegium  ma  nosić  nazwę  ksawero-owruckiego. 

Jakoż  w  lat  l%^ilka  wybudowano  w  Owruczu  kościółek,  a  przy  nim 
osiadł  1682  r.  jako  misyonarz,  O.  Hieronim  Eytmin  z  Ostroga;  w  trzy  lata 
później  otwarto  rezydencyę  z  szkołami  niższemi,  które,  zamknięte  dla  wojny 
i  pożaru  miasta  od  1716 — 1722  r.,  rozszerzone  zostały  1726—1758  r.  kur- 
sem teologii  moralnej  dla  kleryków  kijowskiej  dyecezyi,  r.  1728  poetyką, 
1764  r.  retoryką.  Wreszcie  1742  r.,  gdy  przez  kolonizacyę  i  umiejętne  go- 
spodarstwo, dochody  z  dóbr  podniosły  się  do  10.000  złp.  rocznie,  rezj^den- 
cya  zamieniona  w  kolegium.  Nowe  jego  gmachy  i  kościół  murować  począł 
1753  r.  rektor  Kukliński,  ale  dla  niszczących  zajazdów  i  procesów  od  złych 
sąsiadów,  a  potem  dla  rozruchów  hajdamackich,  budowa  wlokła  się  leniwo. 

W  kolegium  mieszkało  dwóch  misyonarzy  dla  Polesia,  trzech  dla 
Ukrainy.  Także  w  Żytomierzu  założył  misyę  dla  3  księży  z  kościołem, 
kasztelan  kijowski  Kazimierz  Stecki  1724  roku.  Z  misy  i  tej  wyrosło  ko- 
legium. 

Drugi  dom  misyjny  z  szkołami  niższemi,  w  powiatowem  miasteczku 
Mozy r ze,  założony  1723  r. 

Misyonarze  tych  domów,  podlegali  zrazu  jurysdykcyi  rektora  ostrog- 
skiego,  potem  owruckiego.  W  chwili  zniesienia  zakonu  1773  r.  należało  do 
kolegium  tego  42  księży  i  braci.  Kościół  zamieniony  na  farę,  w  roku  1831 
stał  pustką,  rozebrano  go.  W"  gmachach  pojezuickich  szkoły  podwydzia- 
łowe,  oddane  1789  r.  w  zarząd  00.  Bazylianów,  zamienione  po  r.  1831  na 
szkoły  rosyjskie  powiatowe. 


ROZDZIAŁ  XIX. 

Kolegia  i  domy  za  królów  Władysława  IV,  Jana  Kazimierza  i  Michała 

1634-1673. 


§.  107.  Kolegia  w  Nowogródku   siewierskim,  w  województwie  i  dye- 
cezyi   czernichowskiej,   i    w    Perejasławiu,  województwie   i    dyecezyi 
kijowskiej.  1636—1649. 

Propaganda  katolickiej  wiary  i  cywilizacyi  na  kresach  wschodnich 
rzpltej,  nakłoniła  kasztelana  kamienieckiego,  starostę  nowogrodzkiego  Ale- 
ksandra Piaseczyńskiego,  do  założenia  kolegium  w  stolicy  starostwa  swego 


—     220     — 

Nowogródku  (Nowogrodzie)  siewierskim,  odzyskanym  od  Moskwy  trakta- 
tami 1616  i  1634  r.  Na  jego  prośby,  Władysław  IV  nadał  Jezuitom  opu- 
szczony monaster  bazyliański  Spasa  z  dobrami  i  4  wsie,  wycięte  z  staro- 
stwa nowogrodzkiego.  Szlachcic  mołdawski  dysunita,  podarował  wieś  Cze- 
cłiin,  a  starosta  winnicki  Adam  Kalinowski,  dał  wieś  Batołi  prawem  za- 
stawnem  na  20.000  zip. 

Więc  już  1636  r.  rezydencya  nowogrodzka,  otwarta  z  szkołami  niż- 
szemi,  jedyuemi  na  całe  województwo;  r.  1645  otrzymała  tiumaniora  i  re- 
torykę. Sześciu  misyonarzy  apostołowało  w  rozległej  Siewierszczyznie,  ko- 
lonizującej się  Litwą  i  Polakami.  Hojny  fundator  w.ymurował  obszernj^ 
kościół,  gmach  szkolny  ozdobił  wieżą  i  zegarem,  na  bibliotekę  ofiarował 
1000  złp.,  wraz  z  burgrabią  Wyszlem,  założył  bursę  muzyków  i  konwikt 
szlachecki  i  umarł  prawie  w  chwili,  gdy  rezydencyę  ogłoszono  jako  kole- 
gium, w  październiku  1646  r.  Niestety  bunt  Chmielnickiego  rozgonił  szkoły 
i  kolegium,  Kozacy  zajęli  1646  r.  Nowogród,  wydaliła  ich  stamtąd  ugoda 
białocerkiewska  1651  r.,  ale  Moskwa  Buturlina  zdobj^wszy  1654  r.  miasto, 
już  go  nie  oddała  więcej  Polsce. 

Podobny  los  był  współczesnego  kolegium  w  Perejasławiu,  milę  od 
Dniepru,  założonego  w  dobie  »chłopienia  kozaczyzny«,  przez  starostę  pere- 
jasławskiego  wojewodę  bracławskiego  Łukasza  Żółkiewskiego  1636  r.  Obok 
nowego  kościoła  stanęła  rezydencya  z  niższemi  szkołami,  zamieniona  1645  r. 
na  kolegium,  w  którem  liczono  także  humaniorów.  Miasteczko  fundacyjne 
Bubnow  ufortyfikowano,  postawiono  kościółek.  liilku  misyonarzy  Avyjeż- 
dżało  corocznie  na  pracę  apostolską,  do  obozów  polskich,  i  na  Zadnieprze, 
nawracając  głównie  skozaczonych  lub  poturczonj^h  apostatów  od  wiary, 
a  także  chłopów  dysunitów. 

Aliści  w  czerwcu  1648  r.  czerń  kozacka  opadła  i  złupita  Bubnow, 
rozegnała  kolegium  w  Perejasławiu,  złupiła  je,  kościół  i  grobowiec.  Brata 
Muchowieckiego  odarła  z  sukni,  pobiła  i  poraniła,  drugiego,  staruszka,  Ma- 
teusza z  Przasnysza,  zamordowała,  trzej  inni  Jezuici,  ukrywając  się  czas 
jakiś,  zdołali  w  przebraniu  chłopskiem,  z  furmanami  jadąc3'^mi  po  sól  do 
Delatyna,  dostać  się  do  Kamieńca.  Kościół  i  kolegium  zamienione  na  mo- 
naster czerńców. 


§.  108.  Kolegium  w  Witebsku,  w  województwie  witebskiem,  dyecezyi 
wileńskiej.  —  Misye  w  Wieliżu  i  Uświacie.  1639—1773. 

Fundator  dwóch  kolegiów,  w  Dynaburgu  i  Smoleńsku,  waleczny  wo- 
jewoda smoleński  Aleksander  Gosiewski,  założył  trzecie,  jako  ex-voto  za 
zdobycie  na  Moskwie  twierdzy  Białej  w  Smoleńszczyznie,  w  obronnym 
i  zamożnym  Witebsku,  w  którym  przed  kilkunastu  laty  poniósł  męczeń- 
stwo Św.  Jozafat  Kuncewicz  i  krwią  swoją  użyźnił  rolę  serc  Witebszczan 
pod  posiew  unii.  Z  podarowanych  sobie  od  Władysława  IV  latyfundyj 
w  Smoleńszczyznie,  20-milowy  pusty,  ale  żyzn}'  szmat  ziemi  i  przystań  na 
Dżwinie,  przeznaczył  na  uposażenie  rezydencyi,  otwartej  1639  r.,  najprzód 
dla  pracy  kapłańskiej  przy  farze.  Własny  kościół  wybudowano  koło  1649  r. 
i  rozpoczęto  misyę  między  Rusią  dysunicką,  w  tymże  czasie  otwarto  szkoły* 


—     221     — 

gramatykę  i  humauiora.  Ale  już  w  listopadzie  1654  r.  Moskwa  Szereme- 
tjewa  zdobj^ła  i  spaliła  Witebsk,  4  Jezuitów  (2  księży  i  tyleż  braci)  i  moc 
ludu,  uprowadziła  w  niewolę  i  na  posielenie  w  głąb  carstwa,  i  gospodaro- 
wała aż  do  andruszowskieg'o  pokoju  1667  r. 

Dopiero  więc  następnego  roku  wskrzeszono  rezydencyę  witebską 
z  szkołami,  którym  pi-z\'była  1676  r.  retoryka  i  bursa  ubogich,  i  zamie- 
niono na  kolegium  1682  r.  Wymurował  je  z  nowa  nad  i-zeką  Widżbą  rektor 
Walenty  Hermanowski  1691  r. ;  w  6  lat  później  otworzono  aptekę. 

W  wojnie  północnej,  car  Piotr,  mszcząc  się  za  przychylność  Witeb- 
szczan  dla  króla  Leszczyńskiego  (złożyli  dla  jego  Szwedów  9.000  talarów), 
rozkazał  Kozakom  i  Kałmukom  złupić,  a  potem  spalić  do  szczętu  miasto 
28  września  1708  r.  Bezdomni  Jezuici  schronili  się  na  swój  folwark  Zarze- 
cze, rektorowie  Maciej  Kownacki  i  Stan.  Dybkowski  zabrali  się  w  r.  1713 
i  1717  do  budowy  nowego  domu  i  kościoła  Św.  Józefa,  który  dzięki  hoj- 
ności kasztelana  witebskiego  Marcyana  Ogińskiego  i  żony  Teresy  z  Brzo- 
stowskich, a  także  szlachty  witebskiej,  wykończono  pięknie  i  konsekro- 
wano 1731  r. 

W  nowym  gmachu  szkolnym,  zaprowadzono  1738  r.  kurs  loiki,  który 
zamieniono  z  czasem  na  kurs  teologii  moralnej,  a  dwaj  księża  Jezuici,  bra- 
cia Ignacy  i  Stefan  Łuskinowie,  założyli  1756  r.  z  ojcowizny  seminarium 
dla  ubogiej  szlachty.  Zniszczył  je,  równie  jak  kolegium  i  kościół,  dwu- 
krotny 1757  i  1761  r.  pożar  miasta.  Odbudowaną  świątynię  otwarto  1765  r. 
ośmiodniową  misyą  pokutną. 

W  kolegium  mieszkał  stale  misyonarz  kresowy  ad  oras  Moscopiae 
z  fundacyi  1673  r.  hetmana  w.  1.  i  starosty  uświackiego  Michała  Paca. 
Ten  dojeżdżając,  apostołował  w  miasteczkach  nadgranicznych,  W  i  e  1  i  ź  u 
i  Uświacie. 

Pierwszym  rozbiorem  Polski,  Białaruś  dostała  się  pod  panowanie  Ko- 
syi,  dlatego  pomimo  kasacyjnego  brewe  1778  r.,  kolegium  witebskie  oca- 
lało aż  do  banicyjnego  ukazu  Aleksandra  I  r.  1820. 


§.  109.  Kolegium  w  Kownie,  w  województwie  trockiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. —  Misya  w  Kiejdanach.  1642—1773. 

Trzej  bracia  Wijuk  Kojałowicze,  herbu  Kościesza,  Wojciech,  Kazi- 
mierz i  Piotr,  obywatele  kowieńscj",  potem  Jezuici,  założyli  z  swej  ojco- 
wizny, najprzód  misyę  w  Kownie,  zamienioną  1646  r.  na  rezydencyę, 
r.  1653  na  kolegium,  uposażone  dostatniej  1699  i  1730  r.  dziedzicznemi 
wsiami  przez  trzech  Jezuitów,  Jana  Stegwił  Laudańskiego,  Jędrzeja  Mło- 
dzianowskiego i  Kazimierza  Puszyńskiego.  Tę  iście  juzuicką  fundacyą, 
wzbogacili  nadaniem  4  dóbr  ziemskich  Piotr  Szukszta,  państwo  Marcinowie 
Piadzewscy  i  król  polski  Michał. 

Szkoły  niższe  otwarto  1648  r.,  humauiora,  retorykę  i  filozofię  1650 — 
1653  r.,  bursę  ubogich  fundował  1650  r.  Piotr  Szukszta.  Księża  pracowali 
zrazu  przy  farze,  potem  w  własnej  liaplicy  bł.  Stanisława  Kostki.  Aliści 
1655  r.  Moskwa  z  Kozakami  zdobywa  i  pali  Kowno,  kaplicę  i  kolegium. 
Na  tern  kończy  się  pierwsza  jego  doba. 


—     222     — 

Roku  1660  rozpoczyna  się  druga,  odbudowaniem  drewnianej  kaplicy 
i  rezydencyi  i  otwarciem  1664  r.  szkół  niższych.  Przybyła  im  1666  r.  poe- 
tyka, 1678  r.  retoryka,  1725  kurs  filozofii.  W  kościółku  bł.  Stanisława, 
mówią  kazania  polskie  i  litewskie,  czasem  i  niemieckie;  dwaj  misyonarze 
apostołują  w  powiecie  kowieńskim.  Rezydencya  od  1702  r.  nosi  nazwę  ko- 
legium rozpoczęteg'0,  ale  dla  podciętej  wojną  północna  i  innemi  klęskami 
fortuny,  dopiero  1761  r.  zamieniona  na  kolegium.  Już  też  wicerektor  Ka- 
zimierz Przeciszewski  i  dwaj  następcy,  dźwignęli  1750  — 1759  r.  piękny  ko- 
ściół Św.  Stanisława  Kostki  z  kamienia  i  cegły,  a  rektorowie  Tomasz  Kar- 
wacki i  Franciszek  Paprocki,  wymurowali  1761 — 1768  i*.  obszerne  gmachy 
kolegium. 

Należała  do  niego  misya  w  Kiejdanach,  dyssydenckiem  miaste- 
czku Radziwiłłów  birżańskich.  Dla  oporu  kalwinów,  nie  mógł  stałej  misy  i 
załoŻ3'^ć  Krzysztof  Zenowicz,  starosta  oszmiański,  jak  tego  pragnął,  1703  i'. 
Więc  dojeżdżając  z  Kowna,  pracowali  misyonarze  w  Kiejdanach;  dopiero 
1747  r.  otwarto  dom  misyjny  z  kościółkiem,  w  którym,  równie  jak  w  fa- 
rze, mówili  polskie,  litewskie  i  niemieckie  kazania,  a  przytem  obsługiwali 
kaplicę  w  Opitołokach. 

Brewe  Klemensa  XIV  zniosło  1773  r.  tę  misyą  i  kowieńskie  kole- 
gium, w  którem  umieszczono  szkoły  podwydziałowe.  Piękny  kościół  poje- 
zuicki,  przez  lat  50  studencki,  zamieniony  został  1824  r.  na  cerkiew  farną, 
potem  1843  r.  na  katedrę  prawosławną. 


§.  110.  Rezydencya  w  Chwastowie  (Faustowie),  w  województwie  i  dye- 
cezyi  kijowskiej.  —  Zamieniona  w  kolegium  kijowskie.  1620—1648. 

.  Już  1620  r.  biskup  l^ijowski  Bogusław  Radoszewski,  sprowadziwszy 
Jezuitów  misyonarzy  do  Kijowa,  chciał  im  fundować  kolegium,  ale  oni 
wobec  burzliwości  żywiołu  rusko-kozackiego,  woleli  mieć  dom  w  Chwa- 
stowie, Cichem  biskupiem  miasteczku  6  mil  od  Kijowa. 

Dostatnio  uposażoną  miasteczkiem  Konotopem  i  3  wsiami  rezyden- 
cyę,  otwarto  1623  r.,  w  dwa  lata  później  dano  początelv  szkołom,  którym 
przybyły  1627  r.  humaniora,  1638  r.  retoryka.  W  dobie  schłopieniac  koza- 
czyzny,  gd}-  uciszyło  się  nieco  w  Kijowie,  Jezuici  chwastowscy  przenoszą 
całą  fundacyą  do  prastarej  stolicy  Rusi,  i  udaremniwszy  wszelkie  zabiegi 
metropolity  Mohiły,  w  wrześniu  1647  r.  otwierają  kolegium  kijowskie 
z  szkołami  i  retoryką.  Utorowali  sobie  do  tego  drogę  trzydniową  8—11 
czerwca  1646  r.  rozmową  (colloąuium)  o  pochodzeniu  Ducha  Św.  O.  Cicho- 
ckiego z  rektorem  mohylańskiej  akademii  Innocentym  Gizelem,  wobec 
licznej  szlachty  i  uczonej  publiki  ruskiej;  z  profesorami  też  akademii  i  dys- 
unitami  zachowali  zgodne  stosunki. 

Nie  trwało  to  długo;  bunt  Chmielnickiego  zmusił  Jezuitów  do  roz- 
puszczenia szkół  i  zamknięcia  kolegium  w  lecie  1648  r.  Fundacyą  chwa- 
stowsko-kijowską  przyłączono  do  uposażenia  kolegium  owruckiego. 


—     223 


§.  111.  Jezuici  w  Prusach  Książęcych.  —  Misya  w  św.  Lipce.  1639—1780. 

Pax  perpeiua,  pokój  między  królem  Zygmuntem  law.  mistrzem 
Krzyżaków,  Albrechtem  brandenburskim,  w  Krakowie  9  kwietnia  1525  r. 
zawarty,  nie  zabezpieczył  katolikom  w  nowo  utworzonem  księstwie  pru- 
skiem  wolności  religijnej,  dla  tego,  że  król  uważał  sprawę  katolicyzmu 
w  Prusiech  za  przepadła.  Przez  80  lat  katolicy  w  księstwie  pruskiem,  po- 
zbawieni byli  kościołów,  kapłanów  i  nietylko  publicznej,  ale  prywatnej 
służby  bożej,  bez  żadnego  protestu  ze  strony  królów  i  rządu  polskiego. 
Dopiero  Zygmunt  III  w  pakta  z  elektorem  brandenburskim,  Joachimem 
Fryderykiem  1603  r.  i  Janem  Zygmuntem  1611  r.,  włożył  zupełną  wolność 
religii  katolickiej  w  Prusach  książęcych,  bezpieczeństwo  kaplic  i  kościołów 
i  dwa  kościoły  katolickie  z  probostwem  w  Królewcu.  Tę  samą  tolerancj^ą 
dla  katolików,  zastrzeżono  w  traktatach  welawskim  i  bydgoskim  1657  r. 

Wykonanie  tych  paktów  ze  strony  książąt,  potem  królów  pruskich, 
nigdy  nie  było  szczere  ani  zupełne.  Spełniali  je  o  tyle,  o  ile  strach  przed 
królem,  sejmami  i  odwetem  katolików,  zwłaszcza  studentów  jezuicl^ich  na 
protestantach  w  Polsce  ich  zmuszał,  albo  co  wpływy  królowej  Ludwiki 
Maryi  i  biskupów  warmińskich  na  nich  wymogły. 

Ale  i  z  tej  mizernej  tolerancyi  korzystali  Jezuici  brunsberscy,  któ- 
rzy już  od  1570  r.  pi^acowali  po  cichu  na  pograniczu  Prus  i  Brandenburgii, 
po  roku  zaś  1611  otwarcie  usadowili  się  w  św.  Lipce,  Królewcu  i  Tylży, 
i  z  tych  placówek  rozpuszczali  misyonarskie  zagony  na  całe  księstwo. 
Mieli  do  tego  legalną  podstawę  w  paktach  1611  r.,  ale  książęta  i  rząd  pru- 
ski uważali  to  za  łaskę  wyżebraną,  więc  tj^siączne  wznawiali  trudności, 
wydawali  co  chwila  zakazy,  dekreta  nawet  banicyjne,  do  czego  ich  podju- 
dzali superintendenci  i  pastorowie.  Jezuici,  zręcznie  omijając  lub  odpierając 
ataki  pruskie,  nie  prowokując  jednak  zuchwałością,  wytrwali  na  zajętych 
raz  stannicach,  aż  im  brewe  Klemensowe  zejść  z  nich  kazało. 

Domu  misyjnego  św.  Lipki  (Sa  c  r  o  1  in  d  a),  na  pograniczu  Prus 
i  Warmii,  ten  był  początel-c.  Już  od  1380  r.  św.  Lipka  słynna  cudownym 
obrazem  M.  B.  Bolesnej,  była  miejscem  pobożnych  pielgrzymek  z  Prus, 
Warmii  i  Kujaw.  Apostata,  książę  pruski  Albrecht,  odarł  1526  r.  kościółek 
ze  sreber,  zrównał  z  ziemią,  postawić  kazał  szubienicę  dla  tych,  którzyby 
jeszcze  pielgrzymować  tu  chcieli.  Pielgrzymki  pomimo  to  nie  ustawały. 
W  XVII  wieku  właścicielem  Lipki  był  pan  von  Groeben,  protestant,  który 
umarł  katolikiem  1649  r.  Od  niego  to,  przy  pomocy  Zygmunta  III,  który 
w  tej  sprawie  pisał  listy  do  księcia  i  regentów  królewieckich,  nabył  Lipkę 
1619  r.  Szczepan  Szadurski,  sekretarz  królewski,  wybudował  kościółek, 
a  chcąc  wskrzesić  kult  cudownej  Matki  Boskiej,  oddał  św.  Lipkę  z  uposa- 
żeniem kapitule  warmińskiej  na  własność,  zarząd  zaś  jej  i  obsługę  powie- 
rzył Jezuitom,  którym  głównie  dlatego  założył  l<:olegium  w  Reszlu. 

Dla  wojny  szwedzkiej  1626  r.  i  trudności  z  rządem  pruskim  i  kapi- 
tułą warmińską,  dopiero  1639  r.  Jezuici  objęli  św.  Lipkę.  Zasłynęła  wnet 
jako  miejsce  łask  N.  M.  P.,  pielgrzymek  pobożnych  i  licznych  nadzwyczaj- 
nych nawróceń.  Wojna  szwedzka  rozegnała  1656  r.  misyą  św.  Liplti,  ko- 
ściół   przez   2   lata   stał    zamknięty,    wnet    ednak  powróciła  jej  świetność. 


224     — 

Z  ofiar  i  jałmużn  całej  Polski,  dźwignięto  1688—1702  r.  wspaniałą  świąty- 
nię z  dwoma  wieżami  i  kolumnadą,  ale  dla  wojny  północnej,  wewnętrzną 
jej  ozdobę  i  malowanie  wykończono  dopiero  1714 — 1730  r. 

Rząd  pruski  miał  szczerą  ochotę  zamknąć  misyę  św.  Lipki,  która 
corocznie  rozsyłała  księży  do  10  miasteczek  staropruskich  z  słowem  Bożem 
i  nabożeństwem,  a  w  świątyni  olbrzymiej  utrzymywała  jak  rok  długi,  nie- 
ustającą misyę  Nie  zamknął  jednak,  nie  tyle  z  obawy  przed  królem  pol- 
skim, jak  przed  studentami  jezuickimi,  ażeby  ci  w  odwecie  za  św.  Lipkę, 
nie  poburzj^li  protestanckich  zborów  na  Litwie  i  nie  wygnali  ich  mini- 
strów. Pozostali  więc  Jezuici  misyonarze,  hylo  ich  6—8,  przy  św.  Lipce, 
aż  do  1780  r.,  potem  jeszcze  jako  ex  Jezuici  aż  do  1816  r.,  w  którym  za- 
mieniona na  probostwo  świeckie  z  wikaryuszami.  Warmiński  biskup  Thiel, 
pragnąc  podnieść  okazałość  odpustowego  miejsca,  starał  się  przed  kilku 
laty  u  rządu  o  sprowadzenie  do  św.  Lipki  Benedyktynów  niemieckich,  ale 
rząd,  z  obawy  snąć  wzmocnienia  katolicyzmu  w  Warmii,  otoczonej  jak  wy- 
spa na  morzu  protestantami,  odmówił  pozwolenia. 


§.  112.    Dom  misyjny    w  Królewcu    w    Prusach  Książęcych,   dyecezyi 
warmińskiej  (sambieńskiej).  1650—1780. 

Na  mocy  paktów  1603  i  1611  r.,  stanął  w  stolicy  Prus  książęcych 
skromny  kościół  parafialn}"  1616  r.  dla  katolików  miasta  i  całego  księstwa. 
»Pleban«  Joachim  Milovius,  nie  mogąc  z  dwoma  wikaryuszami  podołać 
pracy,  zawezwał  1634  r.  dwóch  Jezuitów  Tomasza  Klage  i  Krzj^sztofa 
Szenka  do  pomocy,  ale  już  1635  r.,  wskutek  jak  się  zdaje  reklamacyi  pru- 
skiego rządu  u  króla  Władysława  IV,  odwołał  ich  prowincyał  Łęczycki. 
I  znów  1647  r.  dwaj  Jezuici,  Agejson  i  Hempel,  pomagają  plebanowi  Wolf- 
begkowi  w  duszpasterstwie;  zastąpili  ich  w  pracy  1650  r.  Jezuici  Radau 
i  Zieniewicz.  Aby  dorywcze  misye  zamienić  w  stałą  uorganizowaną  prace, 
ofiaruje  1650  r.  królowa  Ludwika  Marya  500  złp.  rocznie  na  dom  misyjny 
(płaciła  tę  sumę  tylko  do  1654  r.),  wstawia  się  do  biskupa  warmińskiego 
Wacława  Leszczyńskiego,  król  zaś  do  księcia  i  do  plebana,  i  w  sierpniu 
1650  r.  dom  »misyonarzy  JM.  Króla  Polski  i  Szwecyi<  dla  Prus  książęcych 
w  Królewcu  otwarty. 

Książę  odmówił  im  drugiego  kościoła,  więc  pracowali  przy  farze, 
mówiąc  kazania  niemieckie,  na  które  przychodzili  profesorowie  i  studenci 
akademii  królewieckiej,  polskie,  potem  i  litewskie  dla  roboczej  głównie 
ludności;  odwiedzali  pilnie  chorych  katolików  i  więźniów,  otworzyli  szkółkę 
katolicką  dla  polskich  i  niemieckich  dzieci.  Podczas  zarazy  1653  r.,  gdy 
pastorzy  protestanccy  z  rodzinami  powymykali  się  z  miasta,  pozostali  je- 
dni Jezuici.  O.  Kuhn  umarł  na  posłudze  chorych,  O.  Radau  postawił  dla 
nich  namioty,  urządzał  pogrzeby,  zajął  się  sierotami.  Zjednało  to  Jezuitom 
wielki  mir,  w  szpitalach  przyzywali  ich  protestanci  do  łoża  śmiertelnego. 
W  następnym  roku  otwarli  konwikt  dla  zamożniejszych  uczniów,  O.  Arent, 
filolog,  był  jego  prefektem  i  profesorem. 

Aż  tu  wojna  szwedzka  1655  r.,  nagnała  do  Królewca  moc  senatorów, 
szlachty  ale  i  ubogich  ludzi,  chroniących  się  przed  grabieżą  Szwedów.  Za- 


—     225     — 

jęli  się  nimi,  przy  pomocy  plebana  i  katolików,  Jezuici  szczerze,  80  ubo- 
gich żywili  przez  czas  dłuższy.  Predykanci  zato  szczuli  przeciw  nim  gmin 
miejski,  iż  5  czerwca  1656  r.  rzucił  się  do  rabunku  kościoła  i  domów  pol- 
skich przybyszów.  Książę  ukarał  śmiercią  hersztów  grabieży,  zabrane  sre- 
bra i  rzeczy  kazał  zwrócić,  ale  umyślił  Jezuitów  wygnać  z  Królewca.  Za- 
chęcały go  do  tego  stany  pruskie,  ministry  i  część  profesorów  królewie- 
ckiej akademii,  przeciwna  synkretyzmowi,  czyli  unii  trzech  wyznań,  kato- 
lickiego, kalwińskiego  i  luterskiego  swych  kolegów,  którzy  znów  z  Jezui- 
tami trzymając,  przechodzili  oni  i  ich  studenci  na  katolicyzm.  Także  wśród 
wyksztalceńszych  protestantów  objawił  się  zwrot  podobny. 

Rząd  pruski,  nie  rad  z  tego,  użył  intrygi  ex-franci8zkanina,  Jana 
z  Schauenburga,  który  odwdzięczając  się  Jezuitom  w  K^rólewcu,  za  kilko- 
miesięczne  pielęgnowanie  podczas  ciężkiej  choroby,  wręczył  mu  1676  r. 
memoryał:  Modus  expellendi  Jesuitas  nus  Koenigsberg,  a  między  motywami 
wypędzenia  były  ł  te:  agitacya  przeciw  udzielności  Prus  i  mania  nawra- 
cania na  katolicyzm  (ProseliUnmachereiL  Nie  dosyć  tego.  Ex-mnich,  podro 
biwszy  dokumenta,  otrzymał  nominacyę  z  Rzymu  na  plebana  królewie- 
ckiego, i  aby  tem  snadniej  wysadzić  Jezuitów,  szkalował  oddanych  im  ka- 
tolików i  plebana  Lettaua  przed  rządem.  Dowiedziawszy  się  o  tem  król 
Jan  III,  zażądał  od  regenc3'i  królewieckiej  wydania  intryganta,  ten  jednak 
ostrzeżony  wcześnie,  czmychnął  na  Pomorze.  Wtenczas  rząd  pruski  zwró- 
cił się  do  biskupa  warmińskiego  Michała  Stefana  Radziejowskiego,  aby  Je- 
zuitów z  Królewca  odwołał.  Po  stronie  rządu  stanęła  kapituła  warmińska, 
krom  kanonika  Burzeńskiego.  Biskup  zjechał  1683  na  wizytę  pasterską  do 
Królewca,  a  przekonawszy  się  o  zbożnej  pracy  Jezuitów,  napisał  do  ele- 
ktora, księcia  pruskiego:  » winnicę  tę  kwitnącą  z  wielkiem  uczuciem  we- 
wnętrznej radości  zwiedziłem*.  Mimo  to  regencj^a  postanowiła  wygnać  Je- 
zuitów. Aż  tu  nadchodzi  do  niej  petycya  z  d.  17  marca  1685  r.  z  Wilna, 
od  superintendenta  Sautena,  seniorów  i  gminy  dyssydenckiej,  aby  na  miły 
Bóg  zostawiono  Jezuitów  króleAvieckich  w  spokoju,  inaczej  dyssydenci  wi- 
leńscy, a  nawet  i  litewscy  padną  ofiarą  odwetu  studentów  jezuickich.  Ar- 
gument skutkował,  przez  lat  z  górą  30,  Jezuici  używali  względnego  spo- 
koju w  Prusach. 

Królewiec  podczas  wojny  północnej  stał  się  schronieniem  dla  bisku- 
pów, senatorów,  szlachty,  pań  możnych  i  Jezuitów  brunsberskich,  uchodzą- 
cych przed  srogością  szwedzką  i  polszczał  widocznie.  Praca  Jezuitów  w  ko- 
ściele i  po  domach  polskich  potroiła  się.  Powtórzyło  się  to  na  większą 
jeszcze  slialę  1735—1736  r.,  gdy  król  Leszczyński,  uszedłszy  z  Gdańska, 
przemieszkiwał  na  zamku  królewieckim  z  licznem  gronem  swych  zwolen- 
ników. Poświęcenia  swego  dla  protestantów  nawet,  złożyli  dowód  Jezuici 
podczas  zarazy  1709  i  1710  r.  śmiercią  dwóch  swoich,  Wawrzyńca  Gostow- 
skiego  i  Jędi-zeja  Brandta.  Przez  szereg  lat  urządzali  ruchomą  misyę  po 
wsiach  na  8  mil  w  promieniu  i  po  miasteczkach,  Fischhausen,  Pilawa, 
Fryląd.  Do  ich  konwiktu  posyłali  synów  protestanci,  a  gdy  regencya  im 
zabroniła,  powstał  krzyk  o  to,  stany  pruskie  domagały  się  1684  r.  zniesie- 
nia zakazu,  bo  ogranicza  prawa  rodzicielskie.  Król  pruski  Fryderyk  I  za- 
czął znów  (1709)  przcmyśłiwać  nad  wypędzeniem  Jezuitów  z  Prus,  sti-aszyć 
ich  dekretami  banicyjnymi  i  dokuczać  w  wieloraki  sposób. 

J£;UICI    w    POLSCE.  15 


—     226     — 

Zdaje  się,  źe  dla  umniejszenia  tych  dokuczliwości,  mis3'onarze  figu- 
rować poczęli  około  1720  r.  wobec  rządu  jako  wikaryusze  plebana.  Nawrócenia 
protestantów  powtarzały  się  często,  rząd  prześladował  konwertytów,  więc  bi- 
skup warmiński  Teodor  Potocki  założył  dla  nich  1722  r.  osobnj'^  dom  przy 
kolegium  brunsberskiem.  Srogi  wyrok  toruński  1724  r.  poruszył  studentów 
i  gmin,  iż  wpadli  do  kościoła,  lvrzycząc  i  złorzecząc;  idących  ulicą  Jezui- 
tów znieważali;  regencya  Icazała  zamknąć  3  szkółki  katolickie  i  konwikt. 
Także  Fryderyk  II  ograniczył  misye  jezuicliie  do  nabożeństwa  »w  izbie 
przy  drzwiach  zamkniętych*,  ale  w  św.  Lipce  i  Królewcu  nie  kładł  zapory 
ich  gorliwości. 

Pożar  dzielnicy  Sackheim  11—13  listopada  1764  r.  zniszczył  kościół, 
plebanię  i  7  domów  należącycłi  do  mis\'i.  Król  nie  dał  pieniędzy  na  odbu- 
dowanie świątyni,  pozwolił  jednak  plebanowi  i  prowizorom  na  zbieranie 
składek,  z  których  1769—1777  r.  wymurowano  kościół  nowy.  Jezuici  z  jał- 
muźn  zebranych  w  Polsce,  odbudowali  1772  r.  rezydencyę  i  4  domki  i  pra- 
cowali jako  wikaryuszowie  plebana  Szmida  do  1780  r.,  w  którym  ogłoszono 
im  kasacyjne  brewe. 


§.  113.  Dom  misyjny  w  Tylży,  na  Litwie  pruskiej,  dyecezyi  sambień- 

skiej.  1709-1780. 

Tylża  nad  Niemnem,  zrazu  wieś  i  zamek  krzyżacki,  od  1537  r.  mia- 
steczko protestanckie,  z  garstką  katolików  z  Żmudzi  i  Litwy,  nie  miała 
katolickiego  kościoła,  tylko  dziedzice  podmiejskiej  wsi  Santainen,  Dorę- 
gowscy,  wybudowali  1663  r.  sporą  kaplicę  jako  grób  familijny,  a  gdy  się 
ta  zawaliła,  naprawiono  ją  1692  r.  dodawszy  dwa  domki,  dla  kościelnego 
jeden,  drugi  dla  dojeżdżających  misyonarzy.  Byli  nimi  Jezuici  z  Królewca 
i  Kroż;  kanonik  warmiński  Stanisław  Siemaszko  uposażył  misyę  dwoma 
wsiami  na  Litwie.  Na  razie  biskup  warmiński  Załuski  dał  dla  Tylży  ple- 
bana, Koestlinga,  ale  1707  r.  powołał  go  na  probostwo  w  Seeburgu,  a  ko- 
ściołelc  w  Tylży  z  domkami  powierzył  dwom  Jezuitom  prow.  litewskiej. 
Tu  oni  mówili  kazania  po  litewsku,  niemiecku  i  po  polsku,  i  opatrywali 
potrzeby  duchowne  katolików  w  Lobiawie  i  Bagnecie,  i  150  żołnierzy  hu- 
zarów w  Instruciu. 

Trzy  razy,  1725,  1732  i  1738  r.,  wydał  król  pruski  Fryderyk  Wil- 
helm, na  nich  banicyjne  wyroki,  ale  biskupi  warmińscy,  Krzysztof  Szem- 
bek  i  Teodor  Potocki,  zasłonili  ich  swoją  powagą.  Owszem,  Jezuici  uzyskali 
pozwolenie  królewskie  na  budowę  nowego  kościoła  swN^m  kosztem  i  1742  r. 
poświęcili  kamień  węgielny.  Niestety,  podstarości  tylżycki  Falk,  wyrobił  to 
w  regencyi,  że  nowy  kościół  miał  być  oddany  Augustyanom  lub  Bernar- 
dynom, ale  nie  Jezuitom,  a  król  Fryderyk  II  zadecydował  1744  r.:  »przy 
nowym  kościele  w  Tylży  niech  nie  będą  Jezuici*.  Więc  oni,  wyprowa- 
dziwszy fundamenta  nad  ziemię,  zaniechali  budowy  i  pozostali  przy  starej 
kaplicy  Doręgowskich,  prywatną  swą  szkółkę  zamienili  1747  r.  na  szkołę 
katolicką  publiczną  i  po  dawnemu  pracowali  dla  10.000  katolików,  wśród 
ciągłych  dokuczliwości  pruskiego  rządu,  od  których  okupacya  Tylży  przez 
Rosyan  1757—1758  r.  dała  im  niejakie  wytchnienie. 


—     227     — 

Wskutek  kasacyjnego  brewe  1773  r.,  wsie  fundacyjne  na  Litwie  za- 
brała komisy  a  na  fundusz  edukacyjn^^,  Jezuici  tylko  żyli  »o  żebranym 
chlebie*  aż  do  swej  kasaty  1780  r.,  a  jako  ex- Jezuici  do  1803  r. 


§.  114.  Kolegium  w  Drohiczynie  podlaskim,  dyecezyi  łuckiej.  1653—1773. 

Do  połowy  XVII  w.  województwo  podlaskie  nie  miało  szkół  wła- 
suycli.  Więc  szlacłita  nalegała  na  proboszcza  w  Drołiiczynie,  stolicy  woje- 
wództwa, Jędrzeja  Potrykowskiego,  aby  sprowadził  Jezuitów,  co  też  1754  r. 
uczynił.  Wsparli  go  groszem  proboszczowie  sąsiedzi.  Zaleski  i  Czarnocki, 
i  wojewoda  podlaski  Emeryk  Mleczko  (dał  15.000  zip.)  i  już  zabierano  się 
do  otwarcia  szkół,  gdy  wojna  szwedzka,  złupienie  i  spalenie  miasta  przez 
bandy  Rakoczego  1657  r.  i  przez  Moskwę  1660  r.,  odwlokło  fundacyę 
drohicką. 

Duszą  jej  był  O.  Jan  Zawlicki.  On  to  wyjednał  u  proboszcza  Potry- 
kowskiego i  biskupa  łuckiego  Jana  Wydżgi,  że  probostwo  drohickie  z  ko- 
ściołem i  uposażeniem  oddano  Jezuitom  1661  r.,  co  zatwierdzili  sejm  i  ki'ól 
1661  r.,  papież  1667  r.  On  wyszukał  dobrodziejów  i  otworzył  1667  r.  szkoły 
niższe,  którym  przybyła  1674  r.  poetyka,  1683  r.  retoryka,  1700  r.  konwikt 
dla  ubogiej  szlachty,  1713  r.  kurs  teologii  moralnej  naprzemian  z  kursem 
filozofii.  Rozrzucona  a  liczna  parafia  drohicką  dostarczała  iście  misyonar- 
skiej  pracy;  w  dobrach  jezuickich  istniały  3  stacye  misyjne.  Z  różnych 
ofiar  szlachty,  między  temi  20.000  złp.  od  Jezuitów  Stanisława  Wilczew- 
skiego i  Aleksandra  Zardeckiego,  10  000  od  Jerzego  Szczanieckiego,  który 
pod  Czarnieckim  wojował.  Jezuici  wymurowali  1696—1709  r.  własny  ko- 
ściół, zakupili  dobra  Rud}^  a  wieś  Drażniewo  wzięli  w  emfiteuzę.  Nie- 
szczęścia jednak  wojny  północnej,  zaraza  1714—1715  r.,  na  którą  4  Jezui- 
tów, służąc  chorym  umarło,  przemarsze  i  grabieże  wojsk  różnych  aż  do 
1717  r.,  wpędziły  rezydenc^^ę  drohicką  w  taką  biedę,  że  sejmik  mielnicki 
co  lat  kilka  uchwalał  podatek  na  ozdobę  kościoła,  konsekrowanego  1723  r., 
naprawę  budynków  i  wymurowanie  nowego  kolegium. 

Popularny  u  szlachty  rektor  Szczepan  Kuczyński,  podniósł  w  dobie 
łszczęśliwości  saskiej*  gospodarstwo  rolne,  w  Dziatkowiczach,  Lizie  nowej 
i  Rudzie;  nabył  za  14.000  złp,  dobra  Solniki  i  zamienił  1747  r.  rezydencyę 
drohicką  na  kolegium.  Pomyślność  jego  zamącały  ustawiczne  procesy 
o  zajazdy  i  granice,  i  rozruchy  z  powodu  konfederacyi  barskiej. 

Po  kasacie  1773  r.,  pojezuickie  gmachy  z  kościołem,  objęli  Pijarzy, 
na  nowicyat  i  podwydziałowe  szkoły.  Przy  farze  pozostał  ex-Jezuita  (osta- 
tni rektor)  Jan  Stankiewicz  jako  proboszcz  aż  do  śmierci  1792  r. 


§.  115.  Kolegium  w  Poszawszu  na  Żmudzi  dyecezyi  żmudzkiej.  —  Misya 
w  Szadowie.  1654—1773. 

Skarbnik  litewski  Stanisław  Bejnart,  będąc  bezdzietnym,  fundował 
Jezuitom  w  swem  Poszawszu  kolegium  1654  r.,  nadawszy  je  wilą  Bernato- 
wicze  i  6  wsiami  w  powiecie  lidzkim  i  rosieńskim,  co  zatwierdziła  konsty- 

15* 


—     228     — 

tucN^a  sejmu  1659  r.  Superior  nowej  osady,  Jan  Odachowski,  otworzył  szkoły 
niższe  1655  r.,  przerwane  dla  wojny  szwedzkiej,  i  spalenia  domu  przez 
piorun,  wskrzesił  1658  r.  i  erygował  kolegium.  Złupiła  je  Moskwa  1660  r., 
zniszczył  pożar  miasta  1666  r. 

Odbudowano  je,  kościół  i  szkoły,  którym  przybywa  1676  r.  poetyka, 
1686  r.  retoryka,  przez  lat  kilka  kurs  teologii  dla  kleryków  dyec.  żmudz- 
kiej.  Wojna  północna  i  zaraza  1710  r.,  której  ofiarą  padło  dwóch  księży, 
4  braci,  służąc  chorym,  i  ^U  ludności  wiejskiej,  zrujnowała  fortunę  kole- 
gium poszawskiego.  Poprawiły  ją  spokojniejsze  lata,  zapis  dwóch  wiosek 
i  drobne  legata,  i  już  rozpoczęto  murowanie  wielkiego  kościoła,  gdy  Mo- 
skwa w  wojnie  sukcesyjnej  zniszczyła  dobra,  poddana  ludność  uciekła 
Av  lasy. 

Dopiero  więc  1737  —  1759  r.  ukończono  kościół,  przerobiono  gmach 
szkolny  i  kolegium,  któi-e  dostarczało  misyonarzy  dla  Kurlandyi  i  dla  mia- 
steczka starnścińskiego  Szadowa.  W  latach  1705  —  1769  istniał  tu  dom 
misyjny  z  szkolą  gramatyki  i  syntaksy,  zamkniętą  1757  r.  Także  w  do- 
brach kolegium  Lewkiszkach  i  Europie  czyli  G  i  e  j  s  z  y  s  z  k  a  c  h, 
pobudowano  kościółki  z  stacyami  misyjnemi. 

Po  kasacie  kolegium  poszawskie  przerobiono  na  dom  mieszkalny, 
szkoły  zamknięto,   kościół  rozebrano  1840  r. 


§.  116.  Kolegium  w  Mińsku,  w  województwie  mińskiem,  dyecezyi  wi- 
leńskiej. —  Misya  w  Błoni  (1657—1773).  —  Rezydencya  w  Międzyrze- 
czu, w  województwie  i  dyecezyi  poznańskiej.  1660—1773. 

Bardzo  nie  w  porę,  bo  w  samą  wojnę  moskiewsko-kozacką  1657  r., 
zabrał  się  do  fundowania  kolegium  i  szkół  w  Mińsku,  biskup  smoleński 
Hieronim  Sanguszko.  Kupił  Jezuitom  dom  na  Wysokim  Rynku  w  mieście, 
przeznaczył  70.000  złp.  na  utrzymanie,  ale  po  jego  prędkiej  śmierci  rodzina 
wypłaciła  tylko  7000  złp.  Zresztą  wojna  spustoszyła  dom  misyjn}'^  1662  r.; 
otwarto  go  1672  r.,  właściwa  jednak  fundacya  przez  biskupa  Sanguszkę 
napoczęta,  przez  wojewodę  trockiego  Marcyana  Ogińskiego  i  żonę  Izabelę 
Hlebowiczównę,  także  przez  kasztelana  trockiego  Cypryana  Brzostowskiego 
i  żonę  Rachelę  Rajocką,  uzupełniona,  przypada  na  r.  1683,  w  którym  ją 
też  sejm  zatwierdził. 

Od  1685  r.  dom  nosi  nazwę  rezydencyi,  od  1714  r.  kolegium.  Szkoły 
niższe  otwarte  1672  r.,  otrzymały  1686  r.  poetykę,  retorykę  i  bursę  ubo- 
gich, 1729  kurs  filozofii. 

Superior  Cypryan  Kuszowski,  postawił  z  drzewa  nowe  kolegium,  za- 
czął murować  1700  r.  wielki  o  dwóch  wieżach  kościół,  który  dokończył  su- 
perior O.  Antoni  Brzostowski,  syn  Cypryana,  a  brat  Konstantego,  biskupa 
wileńskiego,  z  własnych  zasobów  i  ofiar  szlachty  mińskiej.  W  wojnie  pół- 
nocnej 1708  r.  opadli  go,  łupiąc  rezydencya,  Kałmuki  i  zbili  batogami; 
w  Slepiance,  wsi  jezuickiej,  opadli  go  Kozacy  i  rozpalonemi  blachy  przy- 
piekali boki,  aby  wskazał,  gdzie  ukryte  skarby,  których  nie  było.  Ustawi- 
czne zajazdy,    procesa  i  przemarsze  wojsk  1734 — 1736  r.   nękały  kolegium. 


—     229     — 

Należała  do  niego  przez  jakiś  czas  misya  w  Błoni,  wsi  jezuickiej 
nad  Citewką,  którą  dla  dwóch  misj^onarzy  na  województwo  mińskie,  fun- 
dował 1739  r.  z  swej  ojcowizny  Jezuita  Józef  Baka,  autor  znanego  poematu 
»o  śmierci«,  stąd  nazwa  missio  Bąkana.  On  też  byl  jej  młss^onarzem  stałym 
przez  lat  dziesiątki. 

Po  zniesieniu  zakonu  1773  r.,  ex-Jezuici  pozostali  przy  szkołach,  za- 
mienionych na  podwydziałowe,  kościół  obrócony  na  farę,  1799  r.  na  kate- 
drę nowej  dyecezyi  mińskiej,  zniesionej  ukazem  1869  r. 

Z  Białej  Rusi  przenieśmy  się  do  Wielkopolski,  nad  zachodnią  granicę 
rzpltej,  do  Między  rzeczą  (Meseritz)  protestanck.  prawie  miasteczka,  gdzie 
1660  r.  osadził  Jezuitów  gorliwy  biskup  poznański  Wojciech  Tholibowski, 
najprzód  jako  misyonarzy  farnych.  Więc  oddał  im  ambonę,  dwa  ołtarze, 
dwa  konfesyonały  i  osobną  zakryst^^ę,  a  na  utrzymanie  naznaczył  kapitał 
20.000  zip.  i  ordynaryę  od  proboszcza.  Król  Jan  Kazimierz  nadał  im  1661  r. 
tytuł  smłsyonarzy  królewskich*,  aby  mogli  apostołować  także  w  Branden- 
burgii. Roku  1662  otwarli  szkoły  niższe. 

Po  śmierci  jednak  Tholibowskiego  1665  r.,  rozłazić  się  poczęła  misya 
dla  niechęci  proboszcza  i  magistratu.  Więc  ją  zwinięto  1676  r.,  sporadycznie 
tylko  Jezuici  poznańscy  pracowali  w  Międzyrzeczu.  Trwało  to  do  1696  r., 
w  którym  opatrzył  im  mieszkanie  starosta  międzyrzecki  Przyjemski,  poda- 
rowawszy' swą  jurydykę  w  mieście.  Kasztelanowa  płocka  Katarzyna  z  Kra- 
sińskich Gębicka,  wdowa  po  Stefanie,  kupiła  dla  nich  za  4.000  złp.  folwark 
podmiejski,  i  była  stałą  dobrodziejką.  Syn  jej  wreszcie  Jan  Gębicki,  kaszte- 
lan nakielski,  wybudował  rezydencyę,  szkoły  i  kościół  z  pruskiego  muru. 
Powtórne  otwarcie  rezydencyi  międz3a-zeckiej  wypada  na  r.  1714,  szkół 
niższych  na  r.  1719,  humaniorów  i  retorylii  na  r.  1734;  naukę  języka  nie- 
mieckiego wprowadzono  1760  r. 

Większy  nacisk  kładziono  na  misye,  zwłaszcza  na  pograniczu  Śląska, 
Brandenburgii  i  Pomorza  pruskiego,  a  także  szwedzkiego,  gdzie  nawet 
w  prywatnej  izbie  katolikom  zbierać  się  na  nabożeństwo  zabroniono.  Wo- 
jewoda rawski  Stanisław  Wincenty  Jabłonowski  z  żoną  Dorotą  Broniszówną, 
od  1745 — 1756  r.  utrzymywali  2  misyonarzy  pogranicznych,  a  pan  na  Zbą- 
szyniu, Garczyński,  1764  r.  przeznaczył  dla  nich  100.000  złp ,  aby  corocznie 
6  wielkich  misyj  ad  poenitentiam  na  pograniczu  głosili,  w  niedziele  zaś 
i  święta,  aby  okoliczne  l<aplice  i  filialne  kościółki  obsługiwali. 

Trwała  ta  zbożna  praca  do  kasaty  1773  r.  Dom  i  realności  pojezui- 
ckie  nabyło  miasto,  szkoły  zamlinięto,  kościół  oddano  bisl^upowi;  porysował 
sie,  wiec  go  rozebi*ano. 


§.  117.  Prace  Jezuitów  w  Kurlandyi.  —  Misye   w  Szoenbergu  i  Mita- 

wie.  1669-1773. 

»Pakt  poddania  się«  ex-mistrza  IMieczowniliów  Gotarda  Kettlera  kró- 
lowi polskiemu  1561  r.,  nie  zapewnił  wolności  religijnej  katolikom  w  Ivur- 
łandyi,  owszem  zabrano  im  ostatnie  3  kościoły,  zamknięto  9  kaplic  i  3 
szkółki  i  zmuszono  uczęszczać  do  zborów   i    szkół  protestanckich.    Dopiero 


—     230     — 

1616  r.  król  Zygmunt  III,  zatwierdzając  »formę  rządu  i  statuta  Kurlaudyi*, 
zapewnił  tolerancyę  religijną  dla  katolików,  książę  kurlandzki  Fryderyk 
Kettler  wystawił  dla  nich  kościół  w  stolicy  swej  Mitawie  1630  r.,  i  drugi 
w  Goldyndze  1640  r.  Jezuici  jak  przed  1616  r.  pokryjomu,  tak  teraz  otwar- 
cie, jako  pomocnicy  obydwóch  proboszczów,  a  potem  od  1654  r.  jako  »mi- 
syonarze  królewscy*,  apostołowali  w  Kurlandyi,  w  której  w  XVII  w.  mieli 
znaczne  posiadłości  panowie  z  polskich  Inflant. 

I  właśnie  1660  r,  kasztelan  inflancki  Władysław  Berg  de  Carmel, 
w  dobrach  swych  w  Kurlandyi  Schoenberg,  założył  misyę  Jezuitów, 
oddawszy  im  kościół  farny  i  probostwo,  a  sejm  warszawski  1667  r.  za- 
twierdził tę  fundacyę.  W  ćwierć  wieku  później  1692  r.,  otwarli  Jezuici 
stacyę  misyjną  przy  farze  mitawskiej.  Podczas  zarazy  1710  r.  padło  ich  4 
na  posłudze  zapowietrzonym.  Patrząc  na  to  świeżo  nawrócony  kupiec  mi- 
tawski  Franciszek  Dorle,  ofiarował  misyi  291.726  tynfów,  z  których  supe- 
rior Jan  Fook  nabył  dobra  Laukszoda,  postawił  rezydencyę  w  Mitawie, 
piękny  kościół  w  Schoenbergu.  Co  więcej,  oficyał  mitawski,  Jerzy  Aloizy 
Zyberk,  pierw  nim  został  Jezuitą,  oddał  za  zgodą  biskupa  i  papieża,  ko- 
ścioły i  probostwa  w  Mitawie  i  Goldyndze  Jezuitom  prowincyi  litewskiej, 
a  już  1712  r.  superior  Fook  otworzył  w  Mitawie  szkoły,  gramatj^lcę  i  hu- 
maniora,  wybudował  liapłicę  w  dobrach  rezydencyi  Bowsk  (Bausk)  nad 
Muszą.  Następca  jego  Kraut,  postawił  nowe  budynki  dla  rezydencyi  i  szkół, 
otworzył  1717  r.  szkoły  w  Schoenbergu,  w  czem  mu  dopomagał  kanclerz 
księżnej  kurlandzkiej  Anny,  uczeń  niegdyś  Jezuitów  i  przez  nich  nawró- 
cony katolik. 

Moskwa,  forytując  Augusta  III  1734 — 1736  r.,  naprzykrzyła  się  rezy- 
dencyi mitawskiej,  chciała  ją  zamienić  na  więzienie  dla  partyzantów  Lesz- 
czyńskiego, ale  za  słab^^ch  rządów  starego  Ferdynanda  Kettlera,  książąt 
Ernesta  Birona  i  Karola  Saskiego,  Jezuici  kurlandzcy  wskrzesili  1737 — 1753  r. 
misyę  w  Rydze,  założyli  misye  w  Jawczynach,  Wodoktach  na 
Żmudzi,  Powirczowie,  Bierzy  (Behrse)  i  Senten,  i  wj^murowali  wła- 
sny kościółek  w  Mitawie.  Nawrócony  w  Francyi  katolik  hr.  Lieven,  tajny 
radca  carowej  Elżbiety,  pan  rozległych  dóbr  w  Kurlandyi,  wygnał  z  nich 
predykantów,  zbory  przywrócił  katolikom,  erygował  parafię,  a  rezydencyi 
mitawskiej,  którą  przez  lat  9  rządził  świetnie  superior  Emanuel  Rousselet, 
opatrzył  fundusz  na  2  misyonarzy  per  Curlandiam. 

Brewe  Klemensowe  1773  r.  położyło  koniec  tym  pracom.  Dom  rezy- 
dencyi mitawskiej  obrócony  na  szpital  miejski,  szkoły  zamienione  1775  r. 
na  gimnazyum,  szoenberskie  szkoły  zamknięte,  dobra  przeszły  zdaje  się 
na  skarb  księstwa. 


§.  118.  Rezydencyę  z  szkołami  w  Jurewiczach  i  w  Mohylewie  nad  Dnie- 
prem w  województwie  mińskiem,   dyecezyi  wileńskiej   i   należące  do 
nich  domy  misyjne.  1673 — 1773. 

Polowy  obraz  M.  B.  Łaskawej  hetmana  w.  k.  Stanisława  Koniecpol- 
skiego, dostał  się  od  wnuka  jego  O.  Marcinowi  Tyrawskiemu,  misyonarzowi 
na  Polesiu   we  wsi  Jurowicze.    Tu   on   dla   onego  obrazu    postawił  kaplicę 


—    231     — 

1673  r.,  do  której  gromadził  się  z  bliższa  i  dalsza  lud  pobożny,  modląc  się 
o  zwycięstwo  hetmana  Sobieskiego  nad  Turkiem.  Wkrótce  obraz  zasłynął 
łaskami,  Jurowicze  stały  się  miejscem  odpustowem.  Podarowały  je  1674  r. 
dwie  współwłaścicielki,  Barbara  Łosczyna  i  Maryanna  Kotarska,  Jezuitom, 
na  uposażenie  misy  i  jurowickiej.  Oni  zaś,  postawiwszy  na  miejscu  kaplicy 
drewniany  kościół  i  dom  dla  2—4  księży,  otwarli  misyę  1681  r.  Mnożą  się 
pobożne  pielgrzymki,  vota  i  ofiary  szlachty,  byłoby  za  co  wymurować 
okazałą  świątynię,  ale  dla  wojny  północnej  rozpoczęto  budowę  ledwo  1717  r., 
dokończono  1758  r.,  w  którym  cudowny  obraz  M.  B.  wniesiono  uroczyście 
z  kościoła  starego. 

W  r.  1724  połączono  zJurowiczami  misyę  w  Mozyrze,  fundowaną 
zapisem  20.000  złp.,  gdzie  otwarto  szkołę  gramatykalną.  Znacznie  później, 
1750  r,  przybyła  stacya  misyjna  przy  farze  w  Brahiniu,  z  fundacy i 
dziedziczki,  Katarzyny  z  Zamojskich  Mniszchowej.  Po  przyłączeniu  jednak 
tych  misyi  wraz  z  kolegium  owruckiem  do  prowincyi  małopolskiej  1756  r., 
misyę  w  Jurewiczach  zamieniono  na  rezydencyę  z  szkołami  niższemi  i  poe- 
tyką. Mieszkało  w  niej  8  księży,  z  tych  dwaj  misyonarze. 

Po  kasacie  1773  r.  objęli  kościół  jurewicki  i  dom,  00.  Bernardyni, 
potem  Kapucyni.  Po  r.  1832  urządzono  tam  parafię,  którą  1865  r.  zamknięto. 
Obraz  M.  B.  Łaskawej  przewiozła  1885  r.  marszałkowa  rzeczycka  Gabriela 
Horwatowa,  do  Krakowa,  gdzie  w  jezuickim  kościele  św.  Barbary  odbiera 
cześć  należną. 

W  Mohylewie  nad  Dnieprem,  proboszcz  Jan  Zdanowicz,  legował 
1673  r.  Jezuitom  orszańskim  dobra  Ciepłe  i  Chroniew,  aby  jeden  z  nich, 
dojeżdżając,  pomagał  mu  w  duszpasterstwie  i  nawracaniu  dysunitów.  Sejm 
1678  r.  zatwierdził  fundacyę.  Misyonarzem  był  przez  łat  wiele  O.  Maksy- 
milian Głowicz,  on  też  w  kamienicy  darowanej  od  proboszcza,  przy  której 
postawił  kaplicę  św.  Ksawerego,  przerobioną  1687  r.  na  kościół,  otworzył 
1682--1684  r.  rezydencyę  z  szkołami  niższemi,  od  1733  r.  z  poetyką  i  re- 
toryką. Przybywało  jej  dobrodziejów,  rozszerzono  więc  place  i  budynki 
i  murować  poczęto  1699  r.  piękny  kościół.  Dla  klęsk  wojny  północnej,  kil- 
koletniej  posuchy^  i  powodzi,  ukończono  budowę  1725  r,  aliści  pożar  mia- 
sta 1748  r.  zniszczył  kościół,  rezydencyę  i  szkołę;  odrestaurował  je  supe- 
rior Michał  Szyrma. 

Do  rezydencyi  mohj^lewskiej,  w  której  zwykle  mieszkało  7  księży, 
należał  dom  misyjny  w  Czeczersku  nad  Sożą,  założony  ze  składek 
5000  złp.  szlachty  rohaczewskiej. 

Pierwszym  rozbiorem  Polski  1772  r.,  Moh3'lew  dostał  się  pod  pano- 
wanie Kosyi  i  dlatego  Jezuici  mohylewscy  z  szkołami  i  misyami  ocaleli  aż 
do  1820  r. 


—     232     — 


ROZDZIAŁ  XX. 
Kolegia  i  domy  za  króla  Jana  III  i  jego  następców.  1674—1773. 


§.  119.  Kolegium  w  Piotrkowie.  —  Misya  w  Koniecpolu,  w  wojewódz- 
twie sieradzkiem  w  archidyecezyi  gnieźnieńskiej.  1677—1773. 

W  trybunalskiem  mieście  Piotrkowie,  ubiegli  Jezuitów  Pijarzy  i  1675  r. 
otworzyli  szkoły.  Należało  ich  tam  zostawić  w  spokoju,  ale  Jezuici,  którzy 
już  1661  r.  myśleli  o  kolegium  w  Piotrkowie,  otwierają  1677  r.  rezydencyę, 
1706  r.  szkoły  z  retoryką  i  konwikt,  1709  r.  kursą  filozofii,  matematyki 
i  fizyki  i  urządzają  kolegium.  Wywiązał  się  stąd  niebudując}^  spór  dwócłi 
instytucyi  naul^owych  i  burzliwy  antagonizm  dwóch  szkół,  zakończony 
zgodą  dopiero  1755  r. 

Po  groźnym  pożarze  miasta  1731  r ,  prj-mas  Teodor  Potocki  wymu- 
rował Jezuitom  piękny  kościół  św.  Franciszka  Ksawerego,  zakupił  kilka 
domów  na  rozszerzenie  kolegium  i  konwiktu.  Obok  filozofii  Avykładać  po- 
częto teologię  moralną.  Piotrkowscy  Jezuici  byli  kaznodziejami  trybunal- 
skimi, od  r.  1711  także  farnymi,  obsługiwali  kościółki  w  Jutroszynie, 
Żerominie   i  Kruszewie,   i  dawali  od  czasu  do  czasu   misye  ludowe. 

Do  kolegium  piotrkowskiego  należała  misya  w  Koniecpolu  Sie- 
radzkim. Pierwotną  myślą  jej  fundatora,  Jana  Aleksandra  Koniecpol- 
skiego, koniuszego  w.  k.,  ostatniego  z  rodu,  było,  przy  kolegiacie  koniec- 
polskiej,  którą  stryj  jego,  hetman  i  kasztelan  krak.,  Stanisław  Koniecpolski 
ex-voto  za  uwolnienie  z  niewoli  tatarskiej  1644  r.  wymurował,  założyć  ko- 
legium jezuickie  z  szkołami,  ale  oparła  się  temu  alma  mater,  i  wraz  z  ka- 
pitułą gnieźnieńską  wyjednała  zakaz  prymasa  Stanisława  Szembeka,  Wten- 
czas Aleksander  Koniecpolski,  wojewoda  już  sieradzki,  fundował  przy  ko- 
legiacie misyę  dla  2  Jezuitów,  przeznaczając  1716  r.  pewne  grunta,  dwa 
domki,  ogród  i  40.000  zip.  Ale  i  na  misyę  nie  zezwolił  prymas,  zasłaniając 
się  oporem  akademii  i  krzykami  szlachty  na  sejmikach,  a  po  śmierci  wo- 
jewody 1720  r.,  rozkazał  misyonarzom  ustąpić  z  Koniecpola  pod  karą  klą- 
twy. Mieszkał  tam  tyllio  jeden.  O,  Antoni  Chodorowski,  i  pozostał  jako 
kapelan  wojewody,  a  potem  wojewodziny  wdowy,  Elżbiety  z  Rzewuskich 
Koniecpolskiej,  która  28  sierpnia  1720  r.  zaniosła  żałobę  na  prymasa  do 
Klemensa  XI  i  ocaliła  misyę,  obsługiwaną  przez  jednego,  czasem  przez 
dwóch  lisięży  z  kolegium  piotrkowskiego. 

Dopiero  1750  r.  stanął  w  Koniecpolu  osobny  dom  misyjny,  który  pry- 
mas Władysław  Łubieński  naznaczył  1760  r.  na  dom  rekolekcyjny  dla 
swego  kleru,  a  misyonarzy  mianował  egzaminatorami  tegoż  kleru,  do 
otrzymania  aprobaty  lub  beneficium.  Dawali  też  oni  od  1759  r.  szereg 
wielkich  misyj  ad  poenitentiam  w  województwie  sieradzkiem. 

Brewe  klemensowe  1773  r.  zamknęło  na  zawsze  misyę  koniecpolską, 
równie  jak  kolegium  piotrkowskie.  Zajęli  je  1780  r.  Pijarzy,  zniesieni  uka- 
zem 1864  r.  Szkoły  ich  zamieniono  na  gimnazyum  rosyjskie. 


—     233     - 


§.  120.   Kolegium  w  Krasnymstawie,  w  województwie  ruskietn,  dye- 
cezyi  chełmskiej.  1685—1773. 

W  powiatowym  Krasnymstawie  nad  Wieprzem,  rezydencyi  biskupów 
chełmskich,  pracowali  często  Jezuici  z  Lublina.  Stałą  siedzibę  opatrzył  im 
biskup  chełmski  Stanisłsław  Święcicki  1685  r.  Byli  kaznodziejami  katedral- 
nymi, teologami  biskupa,  egzaminatorami  kleru.  Rezydencyę  i  szkoły  niż- 
sze otwai*li  1688  r.,  poetykę,  retorykę  i  teologię  moralną  1691  r.,  bursę 
ubogich  1713  r.,  seminaryum  dyecezalne  1718  r,,  gabinet  i  katedrę  matę- 
matyki  z  funduszu  Maryanny  z  Potockich  Tarłowej  1729  r.,  wreszcie  wielki 
kurs  filozofii  i  teologii  1760- 1762  r.  Bibliotekę  posiadali  znaczną. 

Biskup  Święcicki  uposażył  rezydencyę  1694  r.  sumą  24000  złp.,  wsiami 
Worczyn  i  Puszów,  i  3  legatami  mszalnymi.  Oni  zaś  jiauczali  w  szkołach 
i  pracowali  przy  filialnym  kościele  Św.  Anny.  Dobrodziejami  rezydencyi 
stali  się  Potoccy  na  Podhajcach  i  Krystynopolu,  Feliks  wojewoda  krakow- 
ski z  żoną  Krystyną  z  Lubomirskich,  i  syn  jego  Michał  wojewoda  wołyński 
z  żoną  Zofią  Czarniecką,  córką  pisarza  pol.  kor.  Stefana.  Za  ich  przykła- 
dem poszły  podkoniuszyna  Mar\'a  Gołuchowska,  podskarbina  kor.  Anna 
Zamojska,  ordynatowa  Tomaszowa  Zamojsl^a.  Z  ich  jałmużn  superior  Jan 
Reut,  zakupiwszy  domki  i  place,  postawił  obszerny  dom  rezydencj^jny,  go- 
tował materyał  do  budowy  szkół  i  kościoła,  gdy  po  śmierci  biskupa  Świę- 
cickiego 1619  r.,  kapituła  chełmska  założyła  swoje  veto,  i  odebrała  place, 
domy  i  folwark,  jakoby  za  jej  pieniądze  przez  biskupa  kupione.  Sprawa 
oparła  się  o  nuncyusza  Davia.  Za  Jezuitami  orędowała  hetmanowa  Feli- 
ksowa  Potocka,  która  im  darowała  100.000  złp.  a  życzliwość  dla  nich  prze- 
kazała córce  jedynaczce,  Maryi  Jabłonowskiej,  2-o  voto  Adamowej  Tarłowej. 
Stanęła  komplanacya;  Jezuici  oddadzą  kapitule  dom  (starą  rezydencyę), 
ogród  i  folwark,  ta  zaś  zostawi  im  place  i  pozwoli  budować  szkoły  i  ko- 
ściół. Ale  gdy  kopuła  nowego  kościoła  wyższą  była  od  wieży  katedralnej, 
kapituła  zabroniła  1615  r.  dalszej  budowy.  Przejednał  ją  superior  Tomicki, 
podwyższywszy  wieżę  katedralną  o  12  stóp. 

Fundacj^ę  krasnostawską  pomnożj^ły  jeszcze  wsie,  Turów,  kupiony 
przez  superiora  Reuta,  z  kościółkiem  i  stacyą  misyjną,  Orłów  i  Wólka 
orłowska  od  kasztelana  bracławskiego  Rafała  Sarbiewslciego,  i  prawem  za- 
stawnem  wieś  Trzebin  od  Maryi  Gołuchowskiej,  2-o  voto  Grothusowej.  Do- 
piero jednak  po  klęskach  wojn}'  północnej,  r.  1720  zamieniono  rezydencyę 
na  kolegium. 

Mieszkał  w  niem  przez  lat  20,  O.  Kasper  Niesiecki,  zasłużony  autor 
»Herbarza  polskiego*,  i  tu  umarł  1744  r.,  zmartwiony  przykrościami, 
które  go  z  powodu  tego  dzieła  od  szlachty,  a  nawet  przełożonych  zakonu 
spotkał}^ 

Po  kasacie  1773  r.  dwupiętrowy  gmach  pojezuicki  zamieniony  na 
szpital  wojskowy,  kościół  na  katedrę,  a  po  jej  przeniesieniu  do  Lublina 
1826  r.,  na  farę. 


234     — 


§.  121.   Rezydencya    w  Mścisławiu    w  województwie   mścisławskiem, 
dyecezyi  wileńskiej.  1690—1773. 

Mścisławska  szlachta,  pragnąc  mieć  własne  szkoły,  ucliwaliła  na  sej- 
miku 1690  r.,  rezydencyę  Jezuitów  w  Mścisławiu,  na  pograniczu  prawie 
Smoleńszczyzny  i  Eosyi.  Powiatowi  urzędnicy  i  dygnitarze,  opatrzyli 
skromny  fundusz  i  dom  misyjny  z  kaplicą  św.  Michała  i  Józefa,  który  tego 
jeszcze  roku  otwarto,  w  następnym  zaś  szkoły  gramatykalne  i  humaniora, 
1711  r.  retorykę.  Pisarz  grodzki  mścisławski  Augustyn  Konstantynowicz, 
podarował  do  kaplicy  cudowny  obraz  M.  B.  z  cerkwi  kłodzińskiej;  zakry- 
styę  opatrzyli  dostatnio  prowincyał  litewski  Kucewicz,  panie,  Eajewska, 
Larska,  Celnerowa,  Wojnina,  Illiniczowa,  Lendorfowa,  Potemkinowa.  Nie- 
bawem 1707  r.  na  miejscu  kaplicy,  stanął  spory  kościół  drewniany.  Spalili 
go  1708  r.  Szwedzi,  odbudował  go  1711  r.  superior  Dziechelewicz  i  posta- 
wił nowy  drewniany  dom  mieszkalny. 

Niebawem  misya  mścisławska  otrzymała  znaczne  uposażenie:  Hraź 
Hrazin  i  dobra  Zasiekle  od  Kazimierza  i  Konstancyi  z  Uniechowskich  Gno- 
ińskich,  folwark  Dzisnokita  i  wsie  Czortów  i  Kruta  od  Jana  Kazimierza 
Lendorfa  i  jeszcze  kilka  wsi  od  Jezuitów  Jana  Illinicza  i  Adama  Glinki, 
na  utrzymanie  kilku  missyonarzy  per  Bussiam,  więc  ją  zamieniono  na  re- 
zydencyę 1717  r.  Atoli  dobra  te  wyludniła  prawie  Moskwa  1735  r.,  zabie- 
rając z  sobą  poddanych  w  głąb  carstwa  pod  pozorem,  że  to  zbiegowie  albo 
potomkowie  zbiegów  z  Smoleńszczyzny  i  pskowskiej  gubernii.  Now^y  ko- 
ściół rozpoczęto  murować  1730  r.,  dom  i  szkoły  1764. 

Rezydencj^a  utrzymywała  4  misye:  I-o  W  Horodku,  dla  woje- 
wództwa mścisławskiego,  z  obowiązkiem,  aby  misyonarz  w  cerkwi  unickiej 
Av  Kulikowie  miewał  ruskie  nauki  i  katechizacye.  2-o  W  Kadzyniu, 
gdzie  jeszcze  1686  r.  kanclerz  w.  lit.  Marcyan  Ogiński  wyznaczył  300  złp. 
na  misyonarza  »aby  w  pewnych  czasach  przebiegając  Smoleńsk  i  przyległe 
ziemie,  sprawę  wiary  św.  popierał*.  Dla  buntu  strzelców  w  Moskwie  1689  r., 
misya  kadzyńska  upadła.  Wskrzesili  ją  Pocieje,  dziedzice  Kadzyna,  1730  r. 
3-0    W   Raśnie,    Pocieje    wybudowali  tu    dom  misyjnj^    1742   r.,    potem 

1751  kościół,  który  służył  za  parafialny.  4-o  W  Łozowicy  nad  Łobzanką 

1752  r.,  z  fundacyi  Kirkorów,   którzy   postawiwszy  kościół  i  dom  dla  2 — 3 
księży,  obowiązali  ich  do  duszpasterstwa  i  prowadzenia  szkoły. 

Pierwszym  rozbiorem  Mścisław  dostał  się  pod  panowanie  Rossyi,  oca- 
lała Avięc  rez3'dencya  aż  do  1820  r. 


§.  122.  Kolegium  w  Iłłukszcie  w  Kurlandyi,  dyecezyi  inflanckiej  i  jego 

misye.   1693—1773.  —  Kolegium   w   Słucku,  w   województwie   nowo- 

grodzkiem,  dyecezyi  wileńskiej.  1696—1773. 

W  Iłłukszcie  w  Kurlandyi,  przywrócił  katolikom  ich  dawny  ko- 
ściół, dziedzic  Bartold  Zyberk  (Siberg  de  Wischling  z  Limburga  nad  Re- 
nem), którym  zarządzał  mitawski  oficyał  Jerz}'^  Aloizy  Zyberk.  Ten  krótko 
przed  wstąpieniem  do  Jezuitów  1696  r.,  założył  z  braćmi  swymi,  Samuelem 


—     235     — 

Stanisławem  i  Gotardem  Ksawerym,  przy  tym  kościele  rezydencyę  dla 
nich,  zapisując  dobra  wartości  55.000  talarów,  oni  zaś  uczyli  w  szkołach 
i  dawali  w  dobrach  Zyberków  misye  Łotyszom  i  polskim  kolonistom. 

Już  więc  1690 — 1692  r.  otwarto  szkoły  z  retoryką  i  bursę  muzyków, 
1756  r.  wykładano  w  szkołach  geometryę  i  arytmetykę,  1773  r.  erygowano 
katedrę  filozofii.  Biblioteka  liczyła  2630  tomów  treści  religijnej  i  naukowej 
i  65  rękopisów.  Pożar  1748  r.  zniszczył  rezydencyę  i  kościół.  Na  jego 
miejscu  dźwignął  1760  r.  wojewoda  inflancki  Jozafat  Zyberk,  wspaniały 
w  formie  krzyża,  o  dwóch  wieżach,  kościół  Rozesłania  św.  Apostołów,  po- 
łączywszy go  z  now^^m  piętrowym  gmachem  rezydencyi,  którą  zamieniono 
na  kolegium  1761  r.  Mieszkało  w  niem  15—20  osób,  z  tych  2  misyonarzy 
(missio  Zyberkoviana),  dla  obsługi  kościołów  w  dobrach  Zyberków:  Bebrze, 
S  u  b  o  c  z  u  i  L  i  k  s  n  i  e,  i  w  dobrach  kolegium,  Laukszodzie  i  Swiętmujży, 
Nowa  misya  w  D  w  ecie  przybyła  1704  r.  z  fundacyi  (21.000  złp.  na  do- 
brach Aron)  Samuela  Zyberka  i  siostrj'  jego  Katarzyn3^  W  miasteczku 
Widzę,  należącem  do  Paców,  urządzono  1754  r.  dom  misyjny  z  szkołami 
niższemi,  z  zapisu  (4000  zip.  i  wieś  Gói-a)  Antoniego  Wawrzeckiego. 

Po  kasacie  1773  r.,  ex- Jezuici  pozostali  przy  parafii  i  szkołach  iłłuksz- 
tańskich  do  1787  r.,  w  którym  objęli  je  Łazarzyści,  i  prowadzili  szkoły  do 
1835,  parafię  zaś  do  1842  r. 

Słuck  nad  Słuczą  litewską,  wniosła  wraz  z  księstwem  (18  mia- 
steczek, 109  wsi),  ostatnia  z  rodu  księżniczka  Zofia,  w  dom  Radziwiłłów 
birżańskich,  kalwinów,  koło  1594  r.  Słuck  skalwiniał  i  zniemczał,  dysuni- 
tów  zdawna  miał  sporo,  katolików  garstka  modliła  się  w  modrzewiowej 
farze,  postawionej  1410  r.,  stąd  przysłowie:  starsza  słucka  fara,  jak  kal- 
wińska wiara.  W  latach  1666 — 1693,  gubernator  słucki  Kazimierz  Klokocki, 
i  bratanek  jego  Hieronim,  pułkownik  królewski  starosta  rzeczycki,  zapra- 
szali często  Jezuitów  misyonarzy  do  Słucka,  który  tymczasem  przeszedł  na 
własność  Ludwiki  Karoliny  Radziwiłłównej,  córki  Bogusława,  a  w  zarząd 
księcia  nejburskiego  Karola  Filipa  jej  męża,  katolika.  Ten  na  prośbę  ofi- 
cyalistów  księstwa  słuckiegO;  pozwolił  1693  r.  na  dom  misyjny  dla  3  Je- 
zuitów, który  1704  r.  zamieniono  na  rezydencyę  z  szkołami,  humaniora 
z  retoryką.  Uposażył  ją  1707  r.  4  wsiami  i  2  folwarkami,  wspomniany 
wyżej  Hieronim  Klokocki,  z  pułkownika  i  starosty.  Jezuita.  Na  budowę  zaś 
kolegium  i  kościoła,'  ofiarował  1714  r.  ojcowiznę,  2  wsie  i  tyleż  folwarków, 
drugi  Jezuita,  Jan  Korsak.  Zaokrąglił  całą  fundacyę  książę  Karol  Filip, 
nadaniem  1709  r.  podmiejskiej  wili  Podzierze  (Carolomlla).  Pomimo  klęsk 
wojennych  i  zarazy,  nowy  gmach  i  kościół  wymurowano  w  latach  1708 — 1715; 
rezydencya  słucka  zamieniona  15  sierpnia  t.  r.  w  kolegium.  Przy  szkołach, 
otwarto  z  funduszu  (40.000  złp.)  O.  Kłokockiego,  konwikt  dla  12  ubogiej 
szlachty, 

Transakcyą  manheimską  1744  r.  Słuck  powrócił  do  Radziwiłłów,  do- 
stał się  srogiemu  dziwakowi  Hieronimowi  Floryanowi,  który  odbudował 
prawie  zamek  i  miasto,  założył  korpus  kadetów,  teatr,  koło  1750  r.  słynną 
fabrykę  (persyarnie)  pasów  słuckich,  zamkniętą  1823  r.  Dla  Niemców  w  fa- 
bryce i  na  zamku  książęcym.  Jezuici  mówili  kazania  niemieckie.  Za  rzą- 
dów Karola  Radziwiłła  Panie  kochanku,  Słuck  wzięty   w  sekwestr,   ucier- 


-     236     — 

piały  przez  to,  a  więcej  jeszcze  przez  Moskwę  Apraxyna,  popierającą  kon- 
federację slucką  dyssydentów,  dobra  kolegium. 

Po  kasacie  1773  r.  pojezuickie  budynki  i  szlvoły  oddano  kalwinom; 
ale  te,  wi-az  z  kościołem  spalił  wzniecony  swywolą  kalwińskich  uczniów 
pożar.  Ocalała  dobrze  sklepiona  biblioteka. 


§.  123.  Kolegia  w  Samborze  w  województwie  ruskiem,  dyecezyi  prze- 
myskiej,   1696—1773,   i   w  Krzemieńcu   w  województwie  wołyńskiem, 
dyecezyi  łuckiej.  1702—1773. 

Już  przez  cały  w.  XVII  Jezuici  krakowscy,  potem  przemyscy  i  kro- 
śnłańscy,  apostołowali  w  Samborze  nad  Dniestrem  i  w  ekonomii  Sambor- 
skiej, sgdzie  Ruś  ciemna,  szlachta  bez  księży  i  kościołów«.  Koło  1696  r., 
dwaj  misyonarze  Jezuici,  rodzeni  bracia  Floryan  i  Tomasz  Kamieńsc}^,  za- 
mieszkiwali lat  kilka  w  Samborze  przy  klasztorze  Brygitek,  aż  im  stałą 
misyę  założył  (zapisem  30.000  złp.)  Marcin  Chomentowski,  wojewoda  bra- 
cławski,  1698  r.,  którą  uposażył  lepiej  1707—1728  r.  syn  jego  Stanisław 
Chomentowski,  starosta  drohobycki,  wojewoda  mazowiecki,  legując  na  przy- 
szłe kolegium  sumę  200.000  złp.  Tymczasem  mis^-ę  Samborską  zamieniono 
1702  r.  na  rezydencyę  z  szkołami  gramatyki  i  poetyki,  1704  r.  otwarto 
kurs  teologii  moralnej  dla  kleryków  pi-zemyskich,  1712  r.  retorykę.  Je- 
zuici krzewili  gorliAvie  unię,  towarzyszyli  unickiemu  władyce  Jerzemu 
Winnickiemu  na  wizytach  pasterskich.  Z  funduszu  Stanisława  Chomentow- 
skiego  zaczęto  murować  obszerny  kościół  1709  x'.,  który  dla  wadliwych 
fundamentów,  a  potem  dla  niespokojnych  czasów,  ukończono  dopiero  1751  r. 
Po  obojej  jego  stronie  stanęły  1742 — 1749  r.  mury  rezji-dencyi,  zamienionej 
1764  r.  na  kolegium  i  1756  —  1773  i'.  gmach  szkolny. 

W  liczn3'^ch  wycieczkach  misyjnych,  docierali  Samborscy  Jezuici  do 
Tur  ki,  zapadłej  wsi  nad  Strj^jem,  4  mile  od  swej  fary  odległej.  Więc 
dziedzic  jej,  Antoni  Kalinowski,  podczaszy  halicki,  zamienił  ją  na  miaste- 
czko, postawił  drewniany  kościółek  i  dom,  dał  10.000  złp.  i  założył  1731  r. 
misyę,  od  Samborskiej  rezydencyi  zależną.  Udotowali  ją  1756—1759  r.  le- 
piej (sumą  30.000)  wojski  sanocki  Bukowski  i  pisarz  grodzki  przemyski 
Szczepan  Dwernicki.  Pracowało  w  Turce  2  lub  3  misyonarzy. 

Brewe  Klemensowe  ogłoszono  Samborskim  Jezuitom  11  października 
1773  r.  Kolegium  zamienione  na  biura  c.  k.  starostwa,  kościół  oddano 
00.  Bernardynom.  W  Turce  erygowano  pai-afię. 

Do  Ivrzemieńca  na  Wołyniu,  wprowadzili  Jeztiitów  dwaj  bracia 
książęta  Wiśniowieccy,  Janusz  Antoni,  starosta  krzemieniecki,  kasztelan 
krakowski,  i  Michał,  wojewoda  wileński.  Darowali  im  murowaną,  ale  opu- 
szczoną cerkiew  w  rynlcu,  dwór  w  Bialokrynicy,  folwark  Piarkowszczyznę 
i  50.000  złp.  na  wielkich  i  mał3"ch  Okninach.  Przy  tej  cerkwi,  zamienionej  na 
kościół  Św.  Franciszka  Ksawerego,  mieszkali  dwaj  misyonarze  od  1702—1711  r. 
bo  dla  wojen  dopiero  wtenczas  książę  Janusz  mógł  fundacyi  dokonać. 

Jakoż  1712  r.  otwarto  rezydencyę  i  szkoły  niższe,  w  rok  później  hu- 
maniora  i  retorykę.  Oprócz  polskich,  mówiono  kazania  ruskie  po  cerkwiach 


—     237     — 

w  mieście  i  calem  starostwie,  i  na  Podolu  nawet.  Często  też  odprawiano 
nabożeństwo  w  Białokrynicy,  gdzie  mieszkali  Janusz  i  Teofila  z  Leszczyń- 
skich Wiśniowieccy. 

Z  tern  wszj^stkiem,  dom  rezydencyi  krzemienieckiej  wyg-lądał  mizer- 
nie, walił  się.  Więc  obydwaj  bracia  Janusz  i  Michał,  złożyli  1731  r.  sumę 
100.000  złp.  na  uposażenie  i  budowę  wspaniałego  gmachu,  a  książę  Michał 
dźwignął  1736 — 1742  r.  piękny  kościół,  po  śmierci  zaś  brata  Janusza  1741  r., 
dobra  zastawne  Oknin}'  i  Rudkę  szlachecką,  podarował  na  własność  wie- 
czystą. Przybywały  też  mniejsze  ofiary  i  zapisy,  więc  kolo  1742  r.  erygo- 
wano katedrę  logiki  i  teologii  moralnej ;  założono  1749  r.  z  daru  (30.000  złp.) 
stolnika  liwskiego  Raciborskiego,  konwikt  szlachecki.  Drugi  konAvikt,  dla 
neofitów,  z  fundacyi  (27.000  złp)  kanonika  łuckiego  Temeszvarego,  istniał 
już  od  1736  r.  Więc  też  i  rezydencyę  zamieniono  3  września  1750  r.  w  ko- 
legium. 

Po  kasacie  1773  r.  ex-Jezuici  pozostali  czas  jakiś  przy  szkołach,  które 
pod  kuratoryą  Czackiego  1806  r.  zamienione  w  liceum,  zasłynęły  szeroko. 
Ukaz  carski  przeniósł  je  1833  r.  do  Kijowa  i  zamienił  na  uniwersytet. 
Gmachy  pojezuickie  obrócone  na  seminaryum  prawosławne  i  biura. 


§.   124.    Czwarte  [kolegium     św.    Rafała    w   Wilnie    na    Śnipiszkach. 

1703—1773.        Kolegium  w  Zodziszkach,  w  województwie    i   dyecezyi 

wileńskiej.  —  Rezydencya  w  Słonimie,  w  województwie  nowogrodz- 

kiem,  dyecezyi  wileńskiej.  1709-1773. 

Równocześnie  z  kolegium  krzemienieckiem,  powstał  czwarty  dom  je- 
zuicki Św.  Rafała  w  Wilnie  na  Śnipiszkach  dla  3iej  probacyi.  Już  ona 
miała  swój  dom  na  górce  św.  Michała  w  Nieświeżu,  ale  było  jej  tam  za 
ciasno,  więc  hojny  dla  Jezuitów  Michał  Koszczyc,  pisarz  ziemski  wileński, 
na  prośbę  prowincyala  litewskiego  Arneta,  wymurował  na  Śnipiszkach  ko- 
ściół Św.  Rafała  1702—1709  r.,  w  czem  mu  dopomogli,  Kazimierz  Paweł 
Sapieha  wojewoda  wileński  i  Michał  Radziwiłł  hetman  pol.  lit.  Za  to  mury 
kolegium  dźwigały  się  przez  lat  praAvie  40.  Dopiero  1726  r,  otwarto  domi- 
cilium  snipiscense,  a  1730  r.  dom  3  probacyi  dla  6  księży,  budowę  całą  ukoń- 
czono 1740  r.  Po  Icasacie,  mocą  uchwały  sejmowej  1775  r.  Pijarzy  objęli  dom 
i  kościół  Św.  Rafała  i  otworzyli  nowicyat, 

W  Zodziszkach,  cichem  miasteczku  oszmiańskiem,  założyła  1708  r. 
kolegium,  dziedziczka  Barbara  z  Komarów  Minkiewiczowa,  na  prośbę  syna 
Adama,  Jezuity,  i  uposażyła  miasteczkiem  i  5  wsiami,  ale  aż  do  1762  r. 
zarządzali  niem  vice-rektorowie.  Szkoły  z  retoryką  otwarto  1709—1710  r., 
kurs  filozofii  1756  r.  Dwupiętrowe  kolegium  wznosiło  się  powoli;  dre- 
wniany kościół  stanął  1722—1725  r.  W  wojnie  sukcesyjnej  1734  r.,  Moskwa 
mszcząc  się  za  sympatye  szlachty  oszmiańskiej  dla  króla  Leszczyńskiego 
i  niszcząc  cały  powiat,  spustoszyła  doszczętnie  kolegium  żodziskie,  z  któ- 
rego Jezuici  wcześnie  się  schronili  do  Nowogródka,  i  jego  dobra.  Dźwi- 
gnąwszy je  z  ruiny,   rozpoczął    vice- rektor  Jan  Korsak  1755  r.  murowanie 


—     238     — 

wielkiego  kościoła,  ale  zawieruchy  krajowe  1766  —1770  r.  przerwały  niedo- 
kończoną budowę  na  zawsze. 

Oprócz  2  kaznodziei,  mieszlvał  w  kolegium  od  1727  r.  jeden  misyo- 
narz  (czasem  dwóch),  na  powiat  oszmiański.  W  Abramowiczach,  ma- 
jątku kolegium,  postawiono  kościółek  z  stacyą  misyjną,  W  Wojstomiu 
pow,  święciańskim,  w  latach  1740—1764,  gdy  wieś  ta  należała  do  Stani- 
sława Burzyńskiego  (który  po  śmierci  żony  Maryanny  Kopcianlci  został 
Jezuitą),  istniała  także  stacya  misyjna. 

Szlachta  Słonimska  zapragnęła  w  swym  powiecie  szkół.  Więc  za  sta- 
raniem chorążyny  pińskiej,  Elżbiety  z  Piaseckich  Godebskiej,  bratowej  Je- 
zuity Marcina  Godebskiego,  otwartą  została  w  Słonimie  1709  r.  przy 
farze  najprzód  misya  jezuicka,  która  w  ciągu  lat  kilku  otrzymała  z  ofiar 
i  legatów  od  szlacht}^  i  kanoników  wileńskich  uposażenie  w  6  wsiach  i  zna- 
cznym kapitale.  Więc  już  1713—1714  r.  otwarto  szkoły  z  retoryką,  1736  r. 
kurs  filozofii,  1737  r.  konwikt  szlachecki  i  postawiono  kościół  drewniany. 
Dwaj  misyonarze  apostołowali  w  mieście  i  powiecie;  w  dobrach  misy  i  Do- 
bo śnie  istniała  stacya  misyjna  a  także  w  Wołłco  w  y  sliu,  która  1747  r. 
otrzymała  dom  własny. 

Długoletni  (1726 — 1745  r.)  superior  Słonimski  Józef  Jastkowski,  po- 
pularny bardzo  u  szlachty,  zamienił  misyę  na  rezj^lencyę,  z  darów  zaś 
i  ofiar  panów  i  szlachty  zaczął  1740  r.  murować  piękny  kościół.  Śmierć 
jego  przerwała  budowę;  podjęto  ją  1760  r.,  ukończono  1768  r.  Moskwa  puł- 
kownika Suworowa,  pokonawszy  pod  Stwolowiczami  konfederatów  litew- 
skich hetmana  Ogińskiego  1771  r.,  zajęła  Słonim,  kontrybucyami  i  grabieżą 
zniszczyła  rezydencye  i  jej  mienie. 

Po  kasacie  1773  r.,  szkoły  Słonimskie  zamienione  na  powiatowe,  ob- 
jęli Kanonicy  Św.  Augustyna,  zniesieni  ukazem  1833  r. 

§.  125.  Kolegium  w  Stanisławowie,  w  województwie  ruskiem,   archi- 
dyecezyi  lwowskiej.  —  Misye  w  Tyśmieniczanach,  Roźniatowie  i  Żu- 

rawnie.  1715—1730. 

Gród  i  stolica  Pokucia,  Stanisławów,  cieszył  się  przez  pół  wieku  szko- 
łami, które  zwano  szumnie  »akademią«,  fundowanemi  przez  założyciela 
miasta  Jędrzeja  Potockiego  1670  r.  W  wojnie  północnej,  Moskwa  z  wojskiem 
hetmana  Sieniawsłiiego,  złupiła  1707  i  1712  r.  gród,  łvoniec  położj^ła  aka- 
demii Pokucia.  Wskrzesił  ją  odnowiciel  Stanisławowa,  Józef  Potocki,  wo- 
jewoda kijowski,  i  za  radą  kapelana  swego  obozowego  O.  Tomasza  Zale- 
skiego, oddał  Jezuitom,  fundował  rezydencye  1715  r.  z  rocznym  dochodem 
3360  zip.  i  wymurował  kościół. 

Niemałe  też  dobrodziejstwa  świadczyła  rezydencyi  i  kościołowi  mał- 
żonka  jego  Wiktorya  z  Leszczyńskich  Potocka,  »matka  i  dobrodziejka  za- 
konu*, jak  ją  Jezuici  nazywali.  Równie  łaskawą  była  dla  nich  córlca  Wi- 
ktoryi,  Zofia  Kossakowska,  zmarła  przedwcześnie  1729  r.  Właściwą  jednak 
fundatorl<:ą  kolegium  hylsL  Helena  z  Kuropatwów  Bełzecka,  kasztelanowa 
belzka.  Pani  ta  owdowiawszy,  nadała  1720  r.  dobra  posagowe  Tysmieniczany 
z  trzema  wsiami,  prawem  zastawnem  na  sumę  130.000  złp.,  które  wnuk  jej 


—     239     — 

Ignacy  Cetner  1769  r.  przekazał  zakonowi  na  własność  Avieczystą,  i  daro- 
Avała  O.  Zaleskiemu  15.000  zip.  na  przykupienie  dwóch  jeszcze  wiosek  przy- 
ległycłi.  Roku  1722  rezydencyę  zamieniono  na  kolegńum,  bo  w  tym  roku 
skończono  nowy  gmacłi  pod  nie  i  drugi  dla  szkół.  Kościoła  mury  slioń- 
czono  1729  r.,  ale  budowano  wadliwie;  porysował  się,  trzeba  go  było  prze- 
budować 1752—1756  r. 

Szkoły  z  retoryką  otwarto  1716—1717  v.,  filozofię  1718  r.,  uczniów 
200  i  więcej;  wojewodzina  Wiktorya  utrzymywała  8  ubogiej  szlacłity,  z  wa- 
runkiem, aby  ukończyli  filozofię.  Bursę  muzyków,  kapelę,  fundował,  hetman 
już  wówczas,  Józef  Potocki  1743  r.,  legatem  20.000  zip.  na  Pacykowie.  Je- 
zuici byli  kapelanami  na  zamku,  dla  dworu  i  załogi,  a  także  dla  więźniów 
w  zamku  i  na  ratuszu.  Tych  bywało  wielu.  Pokucie  bowiem  schroniskiem 
było  wszelakiego  rodzaju  opryszków,  na  których  urządzali  obławę  »smo- 
laki«  (milicya  miejska),  z  żołnierzami  zamkowymi.  Schwytanych  »ciągniono« 
po  kilka  razy  na  torturze,  wieszano  lub  ścinano. 

Z  licznych  wystawnych,  jak  niósł  zwyczaj  XVIII  wieku,  pogrzebów 
z  rodziny  Potockich,  czterodniowy  pogrzeb  hetmana  Józefa  Potockiego 
w  kolegiacie  1751  r.,  ściągnął  dygnitarzy  i  wielkie  rody  Korony  i  Litwy 
do  Stanisławowa.  Jezuici  mówili  i  drukowali  panegiryki,  uczniowie  ich 
zdobili  katafalk  emblematami,  wygrywali  treny,  marsze  żałobne. 

W  Tyśmieniczanach  Jezuici  urządzili  1722  r.  willę  i  dom  mi- 
syjny dla  2  księży.  Także  w  Rożniatowie,  przy  farze  z  cudownym 
obrazem  M.  B.  Bolesnej,  fundował  1710  r.  misyę  dla  2—4  księży  (1.000  złp. 
rocznego  dochodu),  Jan  Aleksander  Koniecpolski,  wojewoda  siei-adzki,  osta- 
tni swego  rodu.  Zrazu  misya  ta  należała  do  kolegium  Iwowskieg-o,  od 
1722  r.  przyłączono  ją  do  stanisławowskiego. 

Na  misyę  w  Zurawnie  nad  Dniestrem,  legował  1744  r.  kasztelan 
sochaczewski,  Franc.  Łuszczewski  15.000  złp,  na  Bukaczowcach.  Obsługiwał 
ją  jeden  z  misyonarzy  pokuckich  per  Pokutiam,  mieszkających  w  kolegium. 

Wielkie  misye  ludowe  ad  poenitentiam,  staraniem  rektora  Mikułow- 
skiego, dano  1767  r.  w  Stanisławowie,  Nadwornej,  Rożniatowie  i  Zurawnie. 
Wnet  potem  Moskwa,  pokonawszy  konfederacyę  pokucką  Barszczan,  zajęła 
Stanisławów,  przywlokła  zarazę  1770  r.  W  dwa  lata  potem  »stolica  Poku- 
cia* zamieniona  na  austryackie  cyrkularne  miasto,  a  jeszcze  rok  później, 
kolegium  jezuickie  zniesione.  Ex-Jezuici  pozostali  przy  szkołach  do  1784  r., 
kościół  ich,  filia  fary,  potem  1847  r.  cerkiew  parafialna,  wreszcie  1886  r. 
katedra  ruska  unicka. 

§.  126.    Rezydencyę   w  Wschowie,   w    województwie    i    dyecezyi    po- 
znańskiej 1723—1773  r.   i   w  Żytomierzu,  w  województwie  i  dyecezyi 
kijowskiej.  1724-1773. 

Proboszcz  wschowski,  oficyał  poznański,  biskup  Karol  Poniński,  brat 
stryjeczny  Jezuitów  Szczepana  i  Eranciszka,  sprowadził  do  zlutrzałej 
Wschowy  (Fraustadt)  misyonarzy  Jezuitów  1723  r.,  aby  pracowali  przy  ko- 
ściele farnym,  jako  kaznodzieje  polsko-niemieccy  i  spowiednicy,  w  rezy- 
dencyi  zaś  z  domu  starej  mennicy  przerobionej,  aby  otwarli  1729—1731  r. 
szkoły  z  retoryką.  Stały  się  one  głośne  tem,   że  ich  uczeń  Jan  Wąsowicz, 


—     240     — 

zastrzelił  z  krucicy  prefekta  szkół,  O.  Micłiała  Grygra  1738  r..  gdy  ten  sa- 
motrzeć przyszedł  do  jego  gospody,  aby  go  za  nocne  wybryki  i  opuszcze- 
nie godzin  szkolnycli  skarcić.  Wśród  przerażenia  obecnycli,  zabójca  umlinął 
szczęśliwie.  Uposażenie  rezydencyi  było  w  kapitałach  51.000  zip.,  które  zło- 
żyła Anna  z  Kożmińsliich  Bułakowska,  a  w  czę.ści  Maciej  Koźmiński,  wo- 
jewoda kaliski,  i  pułkownik  królewski  Baumgart. 

Jezuici  AvschoAvscy  obsługiwali  od  1765  roku  misyę  w  Sarnowie, 
gdzie  mieszkało  2  księży  i  Wilkowie,  z  zapisu  35.000  zip.  dziedziczki 
dóbr  tych  Zakrzewskiej. 

Po  kasacie,  ex- Jezuici  pozostali  przy  szkołach  do  1782  r.,  w  Ictórym  je 
lcomisya  edukacyjna  zamknęła,  ale  na  protest  szlachty  znów  otwarła  i  od- 
dała w  zarząd  00.  Cystersom. 

Równocześnie  ze  Wschową,  powstała  nowa  rezydencya  na  przeci- 
wnym krańcu  rzpltej.  Z  3^  t  o  m  i  e  r  z,  od  traktatu  grzymułtowskiego  1686  r. 
posiadał  atrybucye  stolicy  województwa  kijowskiego.  Zniszczony  wojną 
północną,  dźwigać  się  począł  po  r.  1717.  Katolicy  nie  mieli  pomocy  religij- 
nej, więc  starosta  żytomierski,  kasztelan  kijowski  Kazimierz  Stecki,  wybu- 
dował drewniany  kościół,  przeznaczył  dom  z  dziedzińcem  i  80.000  złp.  na 
dobrach  Krosna  i  zaprosił  ostrogskich  Jezuitów,  aby  objęli  misyę  żytomier- 
ską. Stało  się  to  1724  r. ;  dwóch  a  potem  trzech  misyonarzy,  bo  Katarzyna 
z  Popielów  Lanckorońska,  ofiarowała  misyi  70.000  złp.,  pracowało  w  mie- 
ście i  na  Przedpnieprzu.  Aliści  sejmik  kijowski  w  Owruczu  1750  r.  uchwa- 
lił, aby  w  Żytomierzu  otwarto  szkoły  i  przyrzekł  Jezuitom  pomoc.  Więc 
misyę  zamieniono  1751  r.  na  rezydencyę  i  w  ciągu  3  lat  otwarto  szkoły 
niższe  i  humaniora,  a  po  wybudowaniu  kościoła  katedralnego  i  przeniesie- 
niu rezydencyi  biskupów  kijowskich  do  Żytomierza,  Jezuici  1763  r.  objęli 
ambonę  katedralną  i  urządzili  dwuletni  kurs  teologii  moralnej  dla  klery- 
ków kijowskich. 

Bardzo  przykre,  wlokące  się  od  1746  r.  procesa  z  starostami  Liśni- 
ckim  i  Ilińskim  o  zajazd  Krośni,  i  z  mieszczanami  o  granice  gruntów, 
w  których  przychodziło  do  scen  gwałtownych,  iż  Icomisarzy  sądowych  i  su- 
periora czynnie  znieważyli,  wstrzymały  rozwój  rezydencyi.  W  walce  z  kon- 
federacją barską  1768  r.,  Moskwa  zdobyła  Żytomierz  i  puściła  z  dymem, 
O.  Marcin  Żrebicki,  unosząc  Najśw.  Sakrament  z  płonącego  kościoła,  spalił 
się  na  węgiel.  Dopiero  1770  r.  otwarto  szkoły,  ale  bez  teologii,  liościół  ledwo 
był  nakryty  1773  r.,  więc  po  kasacie  stał  pustką  i  niszczał  aż  do  1838  r., 
w  którym  sterczące  mury  kupił  żyd  Tarnopolski  za  1.116  złp ,  odprzedał 
katolikom  za  13.333  złp.,  ale  rząd  ros3^jski  nie  pozwolił  odnowić  świątyni. 
Szkoły  zamieniono  na  w3'działowe.  W  r.  1804  Żytomierz  stał  się  stolicą  gu- 
bernii  wołyńskiej. 

§.  127.  Rezydencya  w  Łęczycy,  w  województwie  łęczyckiem,  archidye- 
cezyi  gniezn.  1730—1773.  —  Niedoszłe  kolegium  w  Sieradzu  1773.  — 
Rezydencya  w  Łaszczowie,  woj.  bełzkiem,  dyec.  chełmskiej.  1733—1773. 

W  XVIII  wieku  dwa  jeszcze  wojewódzkie  miasta  nie  miały  szkół 
■własnych.    Łęczyca   nad   Bzurą,   po    wojnie  północnej  mizerna  mieścina 


—     241     — 

żydowska,  o  72  domach  drewnianych  i  jednej  kamienicy,  i  zrujnowanym 
zamku,  w  którym  umieszczono  z  biedą  archiwa  grodzkie  i  ziemskie.  Przy 
kościele  farnym  osadził  sufragan  gnieźnieński  a  proboszcz  łęczycki  Fran- 
ciszek Kraszkowski,  dwóch  misyonarzy  Jezuitów  1729  roku  dla  wygody 
swojej  i  wiernych,  i  nadał  wsią  Wożniki. 

Ale  szlachta  łęczycka,  po  błotach  w  nizinach  osiadła,  dlatego  » pisko- 
rzami* nazwana,  zapragnęła  mieć  własne  szkoły.  Więc  starosta  łęczycki, 
Szczepan  Szołdrski,  wybudował  Jezuitom  drewniany  dom  i  ko.ściółek  nad 
Bzurą,  nadał  wsie  Modzeiów  i  Kaznów  i  już  w  wrześniu  1730  r.  otwarta 
misya  z  szkołami  niższemi,  w  następnym  roku  zamieniona  na  rezydencyę. 
Szkołom  prz3'dana  retoryka  1732  roku  i  konwikt  szlachecki  z  fundacyi 
(46.000  zip.)  prymasa  Teodora  Potockiego  1738  r.  W  latach  1751—1756  su- 
perior Ludwik  Skrzyński,  z  ofiary  brata  swego  stryjecznego,  Hieronima 
i  żony  jego  Konstancyi  (20.000  zip.  i  folwark  Skrzjnisczyzna),  dźwignął 
dwupiętrowy  gmach  dla  rezydencyi  i  szkół,  ale  budowa  nowego  kościoła 
rozpoczęta  z  różnych  ofiar  w  tym  czasie,  nie  została  ukończoną  przed  ka- 
satą 1773  r.  Rząd  pruski  przerobił  kościelne  mury  na  koszary  i  połączył 
z  gmachem  rezydencyjnym,  a  szkoły  umieścił  gdzieindziej. 

W  Sieradzu  zanosiło  się  na  kolegium  od  lat  kilku,  ale  marudziła 
szlachta,  zabrała  się  na  seryo  do  układów  z  prowincyalem  wielkopolskim 
Michałem  Orłowskim  dopiero  1773  r.,  gdy  brewe  klemensowe  podcięło  za- 
kon z  korzenia. 

Do  Łaszczowa,  błotnistej  mieściny,  sprowadził  JezuitÓAv  dziedzic, 
sufragan  kijowski,  Józef  Łaszcz  1731  r.,  uposażywszy  ich  dobrami  Miętkie. 
Murował  dla  nich  kościół  Św.  Piotra  i  Pawła,  który  dokończył  nowy  dzie- 
dzic Salezy  Potocki  1751  r.,  a  do  kościoła  podarował  cudowny  obraz  M.  B. 
z  kościoła  majątku  swego  Narol  przewieziony.  Tymczasem  misyonarze  pra- 
cowali przy  farze  i  na  misyach,  jeden  z  nich  był  kapelanem  sufragana.  Po 
ukończeniu  kościoła,  pielgrzymki  do  cudownej  M,  B.  zamieniły  Łaszczów 
w  miejsce  nieustającej  misyi  ludowej.  Z  chwilą  kasaty,  kościół  zamieniony 
na  parafialny. 

Od  1730  r.  powstawały  tylko  liczne  stacye  i  domy  misyjne,  przyłą- 
czone do  najbliższych  kolegiów  lub  rezydencyi.  Stało  się  to  z  dwóch  przy- 
cz3'n.  Raz,  że  miasta  wojewódzkie  i  powiatowe  miały  już  swe  szkoły, 
o  które  najbardziej  chodziło,  a  więc  i  kolegia  lub  rezydencyę.  Powtóre,  że 
jio  karłowickim  pokoju  1699  r.,  bardziej  jeszcze  po  uspokojeniu  rzpłtej  sej- 
mem niemym  1717  r.,  kolonizować  poczęto  pustkowia,  zaludniać  spusto- 
szone wsie  i  folwarki.  Dziedzice  ich,  dbając  o  religijne  dobro  nowych  pod- 
dan3'ch,  zakładali  jezuickie  domy  misyjne,  jako  najtańsze,  a  najużyteczniej- 
sze.  Stąd  taka  ich  mnogość,  rosnąca  aż  do  kasaty  1773  r.,  jakiej  inne  pro- 
wincye  zakonu,  krom  polskich,  nie  znały. 


JEZUICI  W  POLSCE.  16 


Księga  V. 

(Tom  V  w  skróceniu). 

Jezuici  w  Polsce  porozbiorowej. 


ROZDZIAŁ  XXI. 

Przyjęcie  kasacyjnego  brewe  Klemensa  XIV  w  Polsce,  Galicy!  i  Pru- 
sach. 1773-1780. 


§.  128.  Brewe  Dominus  ac  Redemptor  w  delegacyi  i  na  sejmie  dele- 
gacyjnym  w  Polsce,  napotyka  na  opór.  1773—1776. 

Wiarlomo,  źe  Klemens  XIV,  brewem  d.  21  lipca  1773  r.  Dominus  ac 
Redemptor,  zniósł  zakon  Jezuitów  na  całym  świecie.  Kasacyjne  to  brewe 
(56  stron  druku  w  16-ce)  sliłada  się  z  3  części.  Pierwsza,  służy  za  wstęp, 
i  przypomina,  źe  Chrystus  Pan  »dla  jedności  i  zgody  Kościoła*  ustanowił 
Stolicę  Św.  »papieża,  z  całą  pełnością  swej  władzy*.  Że,  korzystając  z  niej, 
papieże  niektórzy  poznosili  różne  zakony,  po  należytej  rozwadze,  ale  bez 
wytoczenia  im  procesu  sądowego.  Druga  część  przytacza  przywileje  pa- 
pieży dane  Jezuitom,  ale  też  skargi  i  zarzuty  przeciw  nim  przez  królów 
jak  Filip  II,  biskupów,  korporacye  podnoszone.  Wprawdzie  papieże  nie  prze- 
stawali ich  upominać  i  karcić,  ale  skargi  powtarzały  się  i  wzmogły  do 
tyla,  że  królowie  Francyi,  Hiszpanii,  Portugalii  i  obojga  Sycylii,  zmuszeni 
byli  wypędzić  ich  z  państw  swoich,  u  papieża  zaś  Klemensa  XIII  doma- 
gali się  zniesienia  zakonu,  a  gdy  papież  umarł,  żądania  swoje  przedłożyli 
Klemensowi  XIV.  Nie  wchodząc  w  słuszność  lub  niesłuszność  skarg  i  gwał- 
townego wygnania  Jezuitów  z  państw  burbońskich,  opowiada  część  3  brewe, 
że  Klemens  XIV  przychylił  się  do  życzeń  burbońskich  dworów,  i  przeko- 
nany, że  zakon  nie  przynosi  już  owoców,  dla  których  był  założony  i  pra- 
gnąc spokoju  Kościoła,  znosi  i  kasuje  Jezuitów  na  całym  świecie. 

Równocześnie  z  tem  brewem,  Klemens  XIV  drugiem  brewe  ustano- 
wił »kongregacyę  kardynałów  i  konsultorów,  dla  wykonania  kasacyjnego 
brewe«,    ta    zaś  ułożyła    »instrukcyę«    dla   biskupów  całego  świata,  w  jaki 

sposób    brewe    kasaty  w  dyecezyach   swych    wykonać   mają,    i   wraz   z  sa- 

'  16* 


—     244     — 

mem  brewe  rozesłała  im  je  przez  nuncyuszów.  W  pierwszych  dniach  wrze- 
śnia 1773  r.  nuncyusz  polski  Józef  Garampi,  wręczył  Ijasacyjne  brewe  l^an- 
clerzowi  w.  k.  biskupowi  poznańskiemu  Andrzejowi  Młodziejowskiemu,  do- 
magając się  krótko  onegoż  wykonania  w  Połsce. 

Odbywały  się  wtenczas  sesye  delegatów  skonfederowanego  sejmu 
nadzwyczajnego,  który  miał  zatwierdzić  zbrodnię  rozbioru  Polski.  Zasia- 
dali w  delegacyi,  z  małym  wyjątkiem,  nikczemni  lub  i  nie  wiele  warci  lu- 
dzie, a  jednak  brewe  klemensowe  napotkało  na  silny  opór.  »Należy  nam, 
wołał  10  września,  Rafał  Gurowski,  kasztelan  przemęcki,  z  powodów  miło- 
ści dobra  publiczne  go,  sarknąć  na  takie  Rzymu  układ  3^,  naszej 
i  przodków  naszych  woli  przeciwne*.  Wzywał  ministrów,  aby 
kasacyjnego  brewe  nie  ogłaszali,  wzywał  biskupów,  aby  o  zachowanie  Je- 
zuitów w  Polsce  u  Klemensa  XIV  suplikowali,  wreszcie  wezwał  prezesa 
delegacyi  biskupa  kujawskiego  Ostrowskiego,  aby  wyznaczył  z  łona  dele- 
gacyi senatorów  i  posłów  »do  J.  X.  Nuncyusza  z  remonstracyą  krzywdy 
kraju  naszego,  aby  tej  bulli  nie  publikował*,  do  króla  zaś,  aby  » reprezen- 
tować raczył  temuż  J.  X.  Nuncyuszowi  wstrzymanie  ogłoszenia  tej  bulli 
poty,  aż  we  trzech  stanach  (w  sejmie)  staniemy*.  Biskupi  także,  gdy  im 
nuncyusz  wręcz\^l  brewe  do  ogłoszenia  w  swych  dyecezj^ach,  błagali  go, 
aby  »odłożył  jeszcze  na  jakiś  czas  wykonanie  zniesienia  Jezuitów*. 

Donosząc  o  tem  do  Rzymu  nuncyusz  (15  września),  przyznaje,  że 
»wszyscy,  nawet  najrozsądniejsi  (delegaci)  powstali,  wotując  z  Gurowskim, 
za  Jezuitami,  i  zrobił  się  hałas  i  gwałt  taki,  że  trzeba  było  obiecać  konie- 
cznie, że  się  ich  zaspokoi*.  Nachodzono  nuncyusza  i  w  domu  z  protestami 
i  remonstracyami,  co  » wprowadziło  mnie,  w  takie  kłopoty,  jakich  nigdy 
nie  miałem...  tak,  że  mi  głowę  jak  młyn  rozdudnili  i  chcąc  uspokoić  umy- 
sły, musiałem  wstrzymać  się  z  publikowaniem  brewe*. 

Ale  nie  zadowolono  się  tem  ustępstwem.  Na  50-tej  sesyi  delegatów, 
poseł  Lenkiewicz  domagał  się,  »aby  król  w  swem  i  całej  rzpltej  imieniu 
prosił  Ojca  św.  o  przywrócenie  do  dawnego  stanu  i  zachoAvanie  Jezuitów*. 
Nie  stało  się  to,  dzięki  bowiem  zabiegom  nuncyusza,  popieranym  przez 
króla,  biskupów  Massalskiego,  Ostrowskiego,  Młodziejowskiego,  marszałków 
Ponińskiego  i  Władysława  Gurowskiego  i  księcia  Augusta  Sułkowskiego, 
oswojono  się  z  faktem  zniesienia  Jezuitów,  i  na  reasumowanym  od  dnia 
18  września  do  2  października  sejmie,  przyjęto  milcząco  kasacyjne  brewe. 
Polecono  tylko  biskupom,  aby  nuncyuszowi  oświadczyli  sensibilitałem  (przy- 
krość), że  mając  kasować  institutum  XX.  Jezuitów,  Ojciec  Św.  nie  refero- 
wał się  w  tym  punkcie  ani  do  liróla  JM.,  ani  do  rzpltej*.  Takąż  sensibili- 
tatem  oznajmił  ki-ól,  na  wniosek  kanclerza  litewskiego  Czartoryskiego,  przez 
nuncyusza  Klemensowi  XIV.  Wymówki  te  zbył  nuncj^usz  odpowiedzią,  że 
papież  nawet  bui-bońskich  królów  nie  uwiadomił  poprzednio,  tylko  przez 
nuncyuszów  doręczył  im  brewe. 


§.  129.  Rozdrapanie  dóbr  pojezuickich.  1773—1776. 

Rozprawiano  zato  w  drugiem   zagajeniu  delegacyi,   co   zrobić  z  do- 
brami   pojezuickiemi,    jak    zapewnić  byt  ex-Jezuitom,   aby   ich   zatrzymać 


—     245     — 

przy  szkołach?  Nuncyusz  żądał,  aby  dobra  i  fundusze  pojezuickie,  jako  du- 
cłiowne,  pozostały  własnością  Kościoła,  pod  opieką  i  zarządem  biskupów, 
ale  nie  porozumiał  się  z  nimi,  nie  obmyślił  planu  wspólnej  akcyi,  więc  też 
Tl  nikogo  nie  znalazł  poparcia.  Król  pragnął  użyć  ich  na  edukacyę  naro- 
dową. Inni  domagali  się  ogólnikowo,  aby  użyto  ich  in  commodum  et  mełius 
reipublicae,  na  pożytek  rzpltej.  Inni  wreszcie  wołali,  aby  dobra  powróciły 
do  fundatorów  i  ich  spadkobierców.  Rozprawiano  wńele,  spierano  się  na- 
miętnie w  delegacyi.  Najwięcej  podobał  się  wniosek,  podany  7  października 
przez  podkanclerza  litewskiego  Joachima  Chreptowicza,  Jezuitom  życzli- 
wego, aby  dobra  pojezuickie  obrócić  na  edukacyę  narodową,  powierzyć  ją 
królowi  »z  przydaną  mu  wybranych  do  tego  osób  radą«.  Oto  geneza  komi- 
sy! edukacyjnej.  Chreptowicza  poparł  poseł  piński,  Kurzeniecki,  przemówił 
też  serdecznie  za  odartj^mi  z  mienia  ex-Jezuitami  i  wzywał  biskupów,  aby 
się  nimi  zaopiekowali  szczerze. 

Na  sesyi  9  października  wzięto  wniosek  Chreptowicza  pod  obrady. 
Kanclerz  Młodziejowski  zgadzał  się  na  komisyę  edukacyi  narodowej,  ale 
tylko  co  do  nauk,  fundusze  zaś  pojezuickie  niech  weźmie  w  zarząd  rzpltą 
i  w  tym  celu  ustanowić  należy  osobną  komisyę.  Poseł  Kazimierz  Raczyń- 
ski, radził  utworzyć  obok  komisja  edukacyjnej,  drugą  lustracyjną,  któraby 
w  8  tygodniach  przedłożyła  delegacyi  » tabelę  stanu  dóbr,  majątku  i  do- 
chodów pojezuickich«,  dobra  te  ruchome  i  nieruchome  mają  być  sprzedane, 
pieniądze  zaś  na  bankach  pewnych  lokowane.  Wreszcie  marszałelc  sejmu 
Poniński,  godząc  się  na  komisyę  edukacj^jną  i  lustracyjną,  żądał,  ab}^  do- 
bra ruchome  sprzedano,  ale  dobra  ziemskie  dano  w  wieczystą  dzierżawę 
(emfiteuzę)  rodowitej  szlachcie,  według   ceny  przez  lustratorów  oznaczonej. 

Ścierały  się  zdania  i  namiętności,  zamęt  powstał  taki,  że  Sułkowski 
prosił  o  radę,  kogo?  ministra  rosyjskiego  Stakelberga.  Ten  proponował  zla- 
nie 3  wniosków  w  jeden.  Zajęła  się  tern  osobna  komisya,  wybrana  na  se- 
syi 12  października,  a  14  października  uchwalono  i  wybrano  edukacyę  na- 
rodową, pod  zarządem  króla  i  rady  z  6—7  członków  in  forma  collegii  cum 
pluralitate  votorum,  i  drugą  lustracyjną,  do  objęcia  i  oszacowania  pod  przy- 
sięgą dóbr  pojezuickich  i  ułożono  dla  niej  »instrukcye«.  Od  nuncyusza  zaś 
żądano  zawieszenia  kasacyjnego  brewe  na  i-ok,  a  przj^najmniej  do  ukończe- 
nia lustracyi  dóbr  pojezuickich. 

Pomyślano;  też  o  Jezuitach,  a  było  ich  w  uszczuplonej  rozbiorem 
Polsce  1.897  osób,  przeznaczając  tymczasowo  na  ich  utrzymanie,  zwłaszcza 
profesorów,  śmiesznie  małą  sumę  300.000  złp.  t.  j.  po  158  złp.  czyli  79  ko- 
ron na  osobę,  ale  i  tych  jak  donosi  nuncyusz  do  Rzymu  2  lutego  1774  r. 
nie  wypłacano.  Niektórych  kolegiów  i  domów  fundatorami  byli  Jezuici, 
powstała  więc  kwesty  a,  »czy  soluto  voto  mogą  się  wrócić  ad  patrimonium?<^ 
Uchwalono,  że  nie,  bo  tak  postąpiono  w  innych  krajach  dla  uniknięcia 
procesÓAY. 

Po  sesyi  14  października  rozjechali  się  delegaci  na  ferye  całomie- 
sięczne.  Nuncyusz  tymczasem  kazał  biskupom  ogłosić  kasacyjne  brewe. 
Uczynił  to  pierwszy,  w  połowie  października,  niecny  prymas  Podoski  przez 
swych  komisarzy,  którzy  jak  donosi  dnia  12  stycznia  1774  r.  nuncyusz  do 
Rzymu,  zabrali  z  kolegiów  w  Łęczycy  i  Rawie  srebra,  sprzedali  także  inne 
rzeczy    na    własną    korzyść.    Drugi    uczynił    to  biskup    krakowski    Sołtyk, 


—     246     — 

w  październiku,  aby  uprzedzić  lustratorów,  i  kazawszy  spisać  inwentarze, 
zabrał  wszystkie  temporalia,  jako  własność  kościelną  w  zarząd,  musiał  je 
atoli  oddać  wnet  lustratorom.  Trzeci  biskup  kamieniecki  Adam  Krasiński, 
postąpił  tak  samo,  objąwszy  w  posiadanie  dobra  i  mienie  pojezuickie,  wy- 
znaczył stypendya  dla  szkół,  pensyę  dla  ex-Jezuitów,  lustratorom  odmówił 
wszelkiego  prawa.  Inni  biskupi  polecili  swym  delegatom,  abj  w  obecności 
lustratorów,  ogłosili  kasacj^jne  brewe  i  wspólnie  z  nimi  je  wykonali.  Stało 
się  to  w  pierwszej  połowie  listopada  1773  r. 

Tymczasem  zaraz  na  pierwszą  wieść  o  kasacie,  korzystali  bez  skru- 
pułu z  fortuny  jezuickiej,  fundatorowie  i  ich  sukcesorzy,  bliżsi  i  dalsi  są- 
siedzi, i  prostym  najazdem  zabierali  krescencyę,  stadninę  i  bydło,  ryby  ze 
stawów,  najpiękniejsze  drzewa  wycięli  w  lesie,  posunąwszy  kopce  i  gra- 
nice, pozajmowali  grunta  jezuickie,  tak,  że  na  wielu  miejscach,  gdy  przy- 
byli z  początkiem  listopada  lustratorowie,  znaleźli  Arabiam  desertam.  Na- 
wet z  kolegiów  wynoszono  sprzęty,  naczynia  kuchenne,  z  kościołów  srebra 
i  wota,  drogie  materye,  dywany,  słowem  jako  res  nullius  uważano  to  wszy- 
stko i  »rozdrapano«.  Kradli,  fałszując  regestra  i  inwentarze,  sami  lustrato- 
rowie, tak,  że  sumienny  lustrator  był  rzadkim  wyjątkiem,  więc  też  prze- 
dłużali dwumiesięczny  termin  lustracyi  w  nieskończoność,  ociągali  się  ze 
złożeniem  rachunków  przed  delegacyą  sejmową.  Były  o  to  rozdrapanie 
dóbr  pojezuickich  krzyki  i  narzekania  w  delegacyi  na  sesyach  16  i  17  li 
stopada,  przyczem  Rafał  Gurowski,  wywodził  żale  nad  ruiną  Jezuitów, 
którą  nazwał  »wiekami  niepowetowaną  zagubą  całego  kraju«.  Cóż  to  je 
dnak  pomogło,  gdy  naczelnicy  delegacyi,  Poniński  i  Młodziejowski,  czer- 
pali pełną  dłonią  liorzyści  z  tego  » rozdrapania*.  Więc  nie  położono  mu 
tamy,  uchwalono  czekać  relacyi  lustratorów,  tymczasem  19  listopada  ra- 
dzono ponownie,  co  zrobić  z  dobrami  pojezuickiemi  ? 

Dwaj  Gurowscy,  podkomorzy  gnieźnieński  i  kasztelan  łęczycki  i  po- 
seł sieradzki  Suchecki,  przewidując  prędkie  wskrzeszenie  zakonu,  radzili 
z  dóbr  jego  stworzyć  jeden  lub  kilka  majoratów,  aby  tem  łatwiej  przyszło 
zwrócić  je  wskrzeszonym  Jezuitom.  Poniński  obstawał  przy  dawnym  swym 
wniosku  oddania  dóbr  w  emfiteuzę.  Właściwe  jednak  narady  nad  »rozrzą- 
dzeniem  dobrami  pojezuickiemi«,  toczyły  się  w  delegacyi  od  9  lutego  do 
14  marca  1774  r.,  gdy  już  »krom  trzech«,  lustratorowie  złożyli  »raporty« 
Ponińsliiemu.  Przerażono  się  spustoszeniem  dóbr,  które  od  pół  roku  »sama 
Opatrzność  Boża  ma  w  swej  opiece* ,  przerażono  się  jeszcze  bardziej  ogro- 
mem »najpotrzebniejszych  ekspens  na  edukacyę  narodową*.  Po  odrzuceniu 
wniosku  marszałka  w,  k.  Lubomirskiego,  aby  dobra  pojezuickie  oddać 
w  zarząd  komis.yom  skarbowym  w  Koronie  i  Litwie,  i  utworzyć  fundusz 
edukacyjny,  przyjęto  po  długich  sporach  14  marca,  wniosek  Młodziejow- 
skiego,  wrowadzony  px'zez  Ponińskiego,  aby  wybrać  dwie  »komisye  rozda- 
wnicze«,  koronną  i  litewską  (14  senatorów,  32  posłów)  do  zarządu  i  sprze- 
daży dóbr  pojezuickich  »z  referencyą  do  króla«.  Komisye  te  oszacują  we- 
dług raportu  lustratorów  wartość  dóbr,  sporządzą  tabelę  taksy  najniższej 
i  przedadzą  omni  meliori  modo,  jak  można  najlepiej,  dobra  ziemskie  tylko 
szlachcie  daAvnej  rodowitej,  realności  miejskie  także  szlachcie  świeżej  i  mie- 
szczanom, wszelkie  zaś  gmach}^  i  domy  pojezuickie  zostawią  do  dyspozy- 
cyi  komisy  i  edukacyjnej.  Dla  rozstrzygnięcia  sporów  przy  odebraniu  poje- 


—     247     - 

zuickiego  majątku  i  dla  ścigania  rozdrapywaczów  jego,  ustanowiono,  także 
na  wniosek  Ml  odzie  jowskiego,  dwie  komisy  e  sądowe,  każda  z  32  osób  zło- 
żona, ale  5  komisarzy  wystarczy  do  kompletu. 

Na  mało  się  one  przydały,  skoro  w  komisj^acłi  rozdawnicz3xli  rej 
wodzili  znani  z  niecnoty  ludzie,  Poniński  i  Gurowski,  biskupi  Massalski 
i  Mlodziejowski,  których  nuneyusz  Garampi  8  czerwca  1774  r.  skarży  do 
Rzymu,  iż  »zainstygowali  sekularyzacyę  dóbr  pojezuickich,  owszem  przy- 
właszczyli sobie  znaczne  sumy,  pozwolili  na  zabór  kielichiów,  sreber  i  na- 
czyń kościelnych,  z  wielkiem  zgorszeniem  ludu,  wypada  więc  zapobiedz 
temu  jak  najprędzej,  upominając  ich  surowo*.  Lwią  część  dóbr  i  kapitałów 
pojezuickich  zagarnęli  więc  najprzód  komisarze  rozdawniczy,  potem  człon- 
kowie delegac3-i,  potem  protegowani  przez  jednych  i  drugich  petenci,  dalej 
dworzanie  i  faworyci  królewscy,  w  końcu  ci,  którzy  się  komisarzom  roz- 
dawniczym  dobrze  opłacali.  Wstrętne  łapownictwo  grało  tu  ważną  rolę. 
Król,  do  którego  komisarze  referować  się  mieli,  podpisywał  przywileje  na 
emfiteuzę,  często  na  polecenie  faworytek.  Zdał  to  potem  na  kanclerza  Mło- 
dziejowskiego,  który  za  każdy  dyplom  grubo  sobie  płacić  kazał. 

Dzięki  tym  okolicznościom,  dobra  pojezuickie,  szacowano  zazwyczaj 
niżej  taksy  lustratorów  i  oddawano  za  bezcen  prawie  w  wieczystą  dzier- 
żawę. Kapitały  także  pojezuickie,  zdjąwszy  z  pewnych  hipotek,  pożyczano 
krociami  tysięcy  członkom  komisy  i  i  deleg-acyi,  zadłużonym  po  uszy,  bez 
dostatecznej  rękojmi.  Realności  miejskie  nie  miały  nawet  swej  i>tabeli«, 
czyli  spisu  i  oszacowania,  rozdawano  je,  brano,  lub  sprzedawano  dowolnie. 
Dosyć  powiedzieć,  że  1775  r.,  dochód  z  dóbr  ziemskich  pojezuickich,  osza- 
cowanych według  lustracyi  na  32  miliony  złp.,  wynosił  424.118  zip.,  a  wy- 
nieść był  powinien,  licząc  5%,  1,600.000  złp. 

Taka  gospodarka  rozdawniczych  komisyi  przerażała  nuncyusza.  Na- 
próżno  szukał  ratunku  w  Rzymie  18  maja  i  8  czerwca  1774  r.  Napróżno 
w  nocie  do  króla  i  sejmu,  przypominał,  że  w  myśl  kasacyjnego  brewe,  do- 
bra pojezuickie  powinny  pójść  w  zarząd  biskupów  i  na  duchowne  obrócone 
być  cele.  Napróżno  »rada  edukacyjna*  przez  swych  delegatów  wołała 
o  pieniądze,  bo  nie  ma  czem  profesorów  opłacić,  uciekają  więc  od  szkół, 
domagała  się  wykazów,  rachunków.  Komisarze  rozda wnicz}'  kradli  dalej 
i  pozwalali  kraść  drugim  swobodnie,  nie  troszcząc  się  wcale  o  edukacyę 
narodową.  Wprawdzie  na  3-ej  reasumcyi  sejmu  d.  3  października  1774  r. 
biskupi  Turski  i  Okęcki  biadali  nad  »uronieniem«  dóbr  pojezuickich,  ale 
zamydlił  sejmowi  oczy  największy  tych  dóbr  rozdrapywacz  Poniński.  Także 
na  ostatniej  reasumcyi  sejmu  27  i  28  marca  1775  r.  domagali  się,  marsza- 
łek w.  k.  Lubomirski  i  poseł  łęczycki  Jerzmanowski,  aby  rozdawnicze  ko- 
misye  złożyły  przed  sejmem  ścisły  rachunek,  ale  Poniński  nie  dopuścił  do 
tego.  Dopiero  na  następnym  sejmie  26  sierpnia  1776  r.,  wskutek  usilnych 
zabiegów  komisyi  edukacyjnej,  wyznaczono  z  prawach  przeważnie  obywa- 
teli złożoną  »komisyę  egzaminacyjną*,  do  zbadania  czynności  i  rachunków 
liomisyi  edukacyjnej,  dwóch  rozdawniczych  i  dwóch  sądowych.  Referent, 
poseł  podolski  Kazimierz  Lipiński,  odczytał  18  października  długi  »raport* 
a  raczej  akt  oskarżenia  przeciw  komisyom  rozdawniczym,  w  formie  36  py- 
tań dla  koronnej,  23  pytań  dla  litewskiej,  8  pytań  dla  sądowej  koronnej, 
lite\vska  bowiem  nie  przedłożyła  aktów.    Broniły  się  komisye  jeszcze  dłuż- 


—     248     — 

szym  kontrraportem,  a  niecny  Młodziejowski,  z  czelnością  dowodził  »czy- 
stości  intencyi  i  niewinności*  swojej  i  komisarzy  i  oddał  się  pompatycznie 
»w  obronę*  króla  JM.  i  sejmu,  żądając  »zatwierdzenia  czynności*. 

Wśród  krzyku  oburzenia  sejm  zatwierdzenia  odmówił.  Owszem  po- 
seł poznański  Małachowski,  napiętnował  z  powagą  i  siłą  zabór  sreber  i  na- 
czyń kościelnych  »z  większą  podobno  prawowiernego  od  lat  800  królestwa 
ohydą,  niżeli  jakim  rzpltej  pożytkiem,  który  nawet  w  bałwochwalstwie 
znalazłby  przyganę«.  Król  po  naradzeniu  się  z  ministrami,  zalecił  przyję- 
cie wniosku  biskupa  płockiego  Michała  Poniatowskiego,  aby  komisye  roz- 
da wnicze  i  sądowe,  dawszy  pierw  zatwierdzenie  ich  czynności,  rozwiązać, 
agendy  zaś  ich  i  władzę  przelać  na  komisye  edukacyjną. 

Sejm  22  października,  przyjął  wniosek  z  dodatkiem,  wcale  nie  po- 
chlebnj^m  dla  rozdawniczych  komisyi,  że  ktokolwiek  wie  co  dokładnego 
o  uszkodzeniu  majątku  pojezuickiego,  »ma  o  tern  informować  komisye 
edukacyjną*,  za  co  otrzyma  Vio  część  odzyskanej  wartości,  jeżeli  ukryje 
swe  nazwisko,  V4  zaś,  jeżeli  jawnie  jako  delator  wystąpi.  Dzięki  tej  uchwale 
komisya  edukacyjna,  która  za  sumienność  i  poświęcenie  swe  zasłużone  po- 
chwał}^ odbierała  na  sejmach  1776,  1778,  1780  r.,  uratowała  resztki  poje- 
zuickiej  fortuny  i  pomnożyła  je. 

Były  one  jeszcze  dość  znaczne,  bo  według  dwóch  »tabel  dóbr  i  kapita  ów 
przeszło- jezuickich  na  fundusz  edukacyi  narodowej  procentować  się  powin- 
nych«,  które  taż  liomisya  edukacyjna  z  polecenia  sejmu  sporządziła  i  ogło- 
siła 1781  r.  —  wynosił  roczny  dochód  z  dóbr  w  Koronie  405.669  złp.  10  gr., 
na  Litwie  540.237  złp.  24 V2  g^-,  razem  więc  945.907  złp.  3472  gr.  Sumie 
tej  (po  4V2%)  odpowiada,  wartość  dóbr  21,020.155  złp,  5  gr.  Procent  zaś 
(5%)  z  pojezuickich  kapitałów,  mianowicie:  4,937.299  złp.  2  gr.  w  Koronie, 
2,817.787  złp.  24  gr.  na  Litwie,  razem  7,555.086  złp.  26  gr.,  wynosił  377.755  złp. 
5  gr.  Z  tego  funduszu  utrzymywała  komisya  edukacyjna  9  szkół  wydzia- 
łowych, 45  podwydziałowych  w  Koronie  i  Litwie. 


§.  130.  Twarda  dola  ex-Jezuitów  w  Polsce.  1773. 

Cóż  się  działo  z  Jezuitami  na  pierwszą  wieść  o  kasacie,  co  po  jej 
ogłoszeniu  z  początkiem  listopada  1773  r.?  Opłakaną  była  ich  dola,  z  winy 
chciwości  jednych,  słabości  drugich  i  ogólnej  w  Polsce  anarchii,  ale  też 
trochę  z  ich  własnej  nieporadności,  opuszczenia  się  zupełnego.  Łudząc  się 
snąć  nadzieją,  że  Marya  Teresa  kasacyjnego  brewe  w  swych  państwach  nie 
ogłosi,  pewni  byli  tego  samego  w  Polsce,  a  protesty  przeciw  brewe  dnia 
10  września  w  delegacyi,  utwierdzić  ich  mogły  w  tern  mniemaniu.  Stało 
się  inaczej.  W  Wiedniu  ogłoszono  brewe  już  pierwszych  dni  września, 
w  Polsce  przyjęto  brewe  milcząco  na  sejmie  21  i  28  września.  Oni  licząc 
na  wspaniałomyślność  sejmujących  stanów,  nic  dla  zabezpieczenia  sobie 
bytu  nie  uczynili,  a  mogli  to  zrobić  najlegalniej.  Po  uwięzieniu  bo- 
wiem jenerała  i  asystentów  w  Rzymie  18  sierpnia,  najwyższa  władza  za- 
konna spoczywała  w  ręku  prowincyałów  i  ci  aż  do  dnia  i  godziny  ogło- 
szenia brewe,  pozostawali  w  pełnem  prawie  dysponowania  własnością  za- 
konną,  czego  najlepszym  dowodem    to,    że  w  nadziei,    iż  im  wolno  będzie 


—     249     — 

pozostać  »jako  zgromadzenie*  przy  edukacyi,  oświadczyli  się  pierwszych 
dni  października  przez  ks.  Łuskinę,  z  gotowością  oddania  wszystkich  dóbr 
zakonu  na  rzecz  skarbu  rzpltej. 

To  dobrowolne  opuszczenie  się  Jezuitów,  ośmieliło  sąsiadów  do  co- 
raz większej  drapieżności,  tak,  że  przed  zjawieniem  się  lustratorów  ma- 
jątki były  już  dobrze  spustoszone.  Niesumienni  lustratorowie  i  komisarze 
rozdawniczy,  dokonali  reszty;  dla  ex- Jezuitów  nic  nie  zostało,  nawet  onych 
300.000  zip.  nie  było  z  czego  przez  pierwsze  3  lata  wypłacić  profesorom, 
ex-Jezuitom,  pomimo,  że  sam  Icról,  przez  kanclerza  litewskiego  Czartory- 
skiego i  podkanclerzego  Chreptowicza,  wzywał  22  września  rektora  akade- 
mii wileńskiej,  Skorulskiego  i  Jezuitów  litewskich,  aby  przy  szkołach  po- 
zostali jak  byli.  Napróżno  w  delegacyi  9  lutego  1774  r.  biskup  łucki  Tur- 
ski, domagał  się  »kompasyi  dla  zdesperowanych*  ex-Jezuitów,  domagały 
się  tego  głosy  kilku  posłów  sejmowych,  i  nota  nuncyusza  do  króla  i  sejmu. 
Jeszcze  na  sejmie  następnym,  18  października  1776  r.  poseł  podolski  Li- 
piński przypominał,  że  »osoby  zgaszonego  zakonu*,  doznawszy  »zawodu 
w  partycypowaniu  z  sumy  300.000  złp.,  wyznaczonej  dla  nich  konstytucyą 
sejmu  przeszłego*,  proszą  o  wyznaczenie  stałych  pensyi.  Wprawdzie  w  li- 
stopadzie 1774  r.  przeznaczono  dla  35  ex-Jezuitów  i>inwałidów«  krakow- 
skie kolegium  św.  Piotra  na  mieszl^anie,  z  pensyą  500  zip.  dla  księży, 
300  złp.  dla  braci;  drugi  taki  »dom  emerytów*  miał  być  otwarty  w  Wil- 
nie dla  30  osób,  po  różnych  zaś  kolegiach  umieszczono  do  40  starców  i  ka- 
lek ex-jezuickich  —  ale  tej  pensyi  nie  wypłacano  wcale,  albo  dochodziła 
nieregularnie,  a  w  dodatku  straszono  ich,  że  im  zostanie  zamkniętą,  bo 
nie  starczą  dochody  z  dóbr  ich  dawnych.  Wiec  oni  »strapieni«  podali  kró- 
lowi 1775  r.  memoryał,  dowodząc  jasno,  że  dobra  te  z  wielu  tytułów  były 
i  są  j>nasze« ;  że  nie  wspominając  8W3'^ch  zasług  w  liościele  i  ojczyźnie, 
z  prawa  Bożego  i  z  tekstu  klemensowego  brewe,  z  dóbr  tych  wyznaczone 
im  być  powinno  utrzymanie  aż  do  śmierci,  jak  to  się  już  stało  w  innych 
krajach.  Wyznaczyła  je  delegacya,  »żądamy  tylko,  aby  się  temu  prawu 
zadość  uczyniło...  niewymuszonym,  niewyszukanym  jakimś  stylem,  ale  cię- 
żkim żalem,  nie  czernidłem,  ale  gorżkiemi  łzami  o  pomoc  żebrząc,  piszemy 
do  Ciebie,  miłościwy  nasz  Panie*.  Król,  sam  w  długach  po  uszy,  wobec 
drapieżności  komisyi  rozdawnicz\'ch  bezsilny,  nie  mógł  dać  pomocy  »stra- 
pionym  inwalidom*.  Cierpieli  więc  nędzę,  której  jakąś  ulgę  przyniosła  ko- 
misya  edukacyjna,  wypłacając  im  od  1776  r.  pensye  regularniej. 

Młodsi,  zdolniejsi,  z  zamożnych  rodzin  ex-Jezuici,  nie  potrzebowali 
oglądać  się  na  pensyę,  przygarnęło  ich  społeczeństwo  szlacheckie.  Kle- 
rycy wrócili  do  stanu  świeckiego,  albo  przenieśli  się  do  innych  zakonów 
i  seminaryów  duchownych.  I^sieża,  jedni  pozostali  przy  36  pojezuicliich 
szkołach,  drudzy  zamieszkali  po  dworach  pańskich  jako  kapelani,  sekreta- 
rze, pedagodzy;  inni  jako  duszpasterze  i  kaznodzieje,  pracowali  przy  kate- 
drach i  na  parafiach;  inni  wreszcie  zasiedli  w  stalach  kanonickich  lub  na 
tronie  biskupim,  jak:  Adam  Naruszewicz,  biskup  smoleński,  potem  łucki 
t  1796  r.  Ignacy  Raczyńslci,  ostatni  arcybiskup  gnieźnieński  f  1823  r.  An- 
drzej Gawroński,  biskup  krakowski  do  1813  r.  Jan  Paweł  Woronicz,  biskup 
krakowski,  potem  prymas  Królestwa  polskiego  f  1829  r.  Jakób  Dederko, 
pierwszy    biskup   miński  f  1829  r.    Dawid    Pilchowslci,    sufragan  i  admini- 


—     250     — 

strator  wileński  f  1803  r.  Jan  Benisławski,  koadjutor  mohylewski.  Cypryan 
Odyniec,  sufragan  mohylewski,  pierwszy  z  biskupów  w  Rosyi,  wywieziona* 
na  rozkaz  Pawła  I  do  Wołogdy  1798  roku,  uwolniony  przez  Aleksandra  I 
1801  roku.  Adam  Klokocki,  sufragan  brzeski,  Jan  Albertrandy,  sufragan 
warsz.  1 1808  r.  Grzegorz  Zacharyaszewicz,  sufr.  łowicki  f  1814  r.  Prałatów, 
kanoników,  proboszczów  ex-Jezuitów,  trudno  wyliczyć.  Wszyscy  oni  nie 
przynieśli  wstydu  zakonowi,  który  zmuszeni  byli  opuścić. 

Uczonymi  ex-Jezuitami  zaopiekował  się  król  Stanisław.  Łuskinie  po- 
darował drukarnię  pojezuicką  w  Warszawie,  i  dał  przywilej  wyłączności 
(monopol)  na  »Gazetę  warszawską«.  Poczobutowi  podarował  drukarnię  po- 
jezuicką w  Wilnie  i  wyznaczył  z  kasy  edukacyjnej  2.000  dukatów  na  za- 
kupno  w  Londynie  narzędzi  do  wileńskiego  obserwatoryum.  W3^rwicza  pro- 
mował na  probostwo  warszawskie  i  opactwo  hebdowskie;  Lachowskiego, 
kaznodzieję  królewskiego  na  kanonię  płocką;  Zacharyaszewicza  na  sufra- 
ganię  łowicką;  Bohomolca  na  probostwo  w  Pradze  warszawskiej;  Narusze- 
wicza na  katedrę  smoleńską;  Strzeckiego  i  By strzeckiego  zamianował  astro- 
nomami królewskimi.  Komisy  a  zaś  edukacyjna  powołała  do  szkół  matema- 
tyków: Narwojsza  i  Nakc^^anowicza,  zaprosiła  Piramowicza  na  sekretarza 
swego;  Pilchowskiemu  powierzyła  ważny  urząd  wizytatora  szkół  i  t.  d. 

Stara  szlachecka  Polska  bolała  szczerze  nad  ruiną  Jezuitów,  pra- 
gnęła ich  powrotu.  Wyrazem  jej  żalu  łacińsko- polska  oda  in  jacturam  Soc. 
Jesu,  hetmana  w.  k.,  wojewody  krakowskiego  Wacława  Ezewuskiego:  Si 
flere  possent  agmina  coelitum.  Wyrazem  pragnienia  powrotu,  postulata  wielu 
sejmików  1790  r.,  powtórzone  w  formie  wniosku  na  wielkim  sejmie  dnia 
16  czerwca  17  91  r.,  przez  kasztelana  łęczyckiego  Tadeusza  Lipskiego,  ab}' 
król  i  rzplta  dopraszali  się  u  Piusa  VI  ^przywrócenia  zakonu  Jezuitów 
Av  Polsce*.  Zapobiegł  temu  nuncyusz  Saluzzo  u  króla  i  ministrów;  projekt, 
zrazu  »za  zgodą  wielu«  gorąco  przyjęty,  odroczono  po  mowie  króla,  przed- 
stawiającej trudności  polityczne,  na  czas  nieograniczona''. 


§.  131.  Zniesienie  Jezuitów  w  zaborze  austryackim.  1773—1783. 

Pierwszym  rozbiorem  Polski,  8  kolegiów,  tyleż  rezj^dencyi,  kilkana- 
ście domów  i  stacyi  mis3'jnych,  dostało  się  pod  panowanie  austryackie  Ma- 
ryi Teresy  i  Józefa  II.  Pojezuickie  majątki,  w  myśl  układu  cesarzowej 
z  papieżem,  przypadły  fiskusowi.  Więc  gubernialny  rząd  we  Lwowie,  wy- 
znaczył z  końcem  września  1773  r.  w  każdym  cyrkule  delegata,  w  osobie 
starosty  lub  cyrkularnego  komisarza,  i  wezwał  biskupów,  do  wyznaczenia 
swoich  delegatów.  Obydwaj  udali  się  do  kolegium  lub  domu,  biskupi  de- 
legat odczytał  zebranym  w  sali  Jezuitom  kasacyjne  brewe,  odebrał  srebra 
i  aparaty  kościelne  i  spisał  inwentarz;  rządowy  komisarz  objął  w  posiada- 
nie fiskusa  wszystko  inne,  zlikwidował  i  spisał  inwentarze.  Lwowskim  Je- 
zuitom ogłosił  brewe  28  września  niechętny  im  sufragan  Głowiński.  Ogólna 
cyfra  pojezuickiego  mienia  w  Galicyi,  według  taksacyi  rządowej  1774  r., 
wynosiła  1,708.084  złr.  austr.  Administrował  je  rząd  tak  niedołężnie,  że  po 
10  latach  okazał  się  deficyt  117.805  złr.,  więc  je  powoli  drogą  łicytacĄU 
sprzedał.  Złoto,  srebro  i  kosztowności  kościelne,   według  rządowych  inwen- 


—     251     - 

tarzy  z  1775  roku,  ocenione  na  32.441  złr.  35  kr.  rozkradzione  w  części, 
w  części  zabrane  do  Lwowa,  skąd  zamiast  srebrnej  monstrancji,  przysłano 
niektórym  kościołom  drewnianą  złoconą.  Kapitały  pojezuickie  740.86372  złr. 
i  sumę  185.461  złr.  przełano  na  fundusz  edukacyjny. 

Ex-Jezuici  blizko  przez  rok  pozostali  bez  opatrzenia,  bo  jeszcze  dnia 
7  maja  1774  r.  arcybiskup  lwowski,  Wacław  Sierakowski,  zakonu  przyja- 
ciel i  dobrodziej,  w  memoryale  do  gubernatoi'a  hr.  Pergen,  skarżył  się,  że 
pojezuickie  kościoły  i  łcapłice  bez  zarządu,  a  »rozpro8zone  osoby  zostają 
bez  utrzymania  i  kongruy*.  Nareszcie  wyznaczono  dla  100  z  górą  emery- 
tów »alimentacyę«,  po  200  złr.  dla  księiy,  po  100  złr.  dla  braci,  którą  im 
1783  r.  reskryptem  2  maja  zamknięto.  Przy  szkołach  w  Przemyślu,  Kro- 
śnie, Jarosławiu  i  Lwowie,  pozostali  ex-Jezuici  z  pensyą  300  złr.,  prefekci 
500  złr.  Inni  przyjęli  rolę  kapelanów  i  spowiedników  u  PP.  Benedyktynek 
w  Staniątkach  i  Jarosławiu,  a  także  po  dworach  możniejszej  szlachty. 

Arcybiskup  Sierakowski  zostawił  ex-Jezuitów  przy  ambonie  archika- 
tedralnej ;  trzech,  Filipeckiego,  Janiszewskiego  i  Witkowskiego  promował  na 
kanonie  lwowskie,  Więckowskiego  na  kanonię  stanisławowskiej  kolegiaty; 
wielu  osadził  na  probostwach  i  kapelaniach.  Postąpił  podobnie  biskup  prze- 
myski Józef  Kierski,  który  na  teologa  nadwornego  przybrał  sobie  ex-re- 
ktora  krośnieńskiego,  a  nawet  kilku  tułaczom  z  dyecezyi  kamienieckiej 
i  gnieźnieńskiej,  nadał  probostwa. 


§.  132.    Zniesienie  Jezuitów  w  zaborze    pruskim.  —  Fryderyk  II  i  Je- 
zuici. 1773-1780. 


Rozbiór  Polski  oddał  6  kolegiów,  3  rezydencye,  2  dom}'  misyjne, 
w  nich  133  osób  zakonnych  pod  panowanie  pruskie.  Oprócz  tych,  podlegało 
mu  od  czasu  zaboru  górnego  i  niższego  Śląska,  8  kolegiów,  5  rezydencyi, 
kilka  domów  misyjnych,  w  nich  139  osób,  należących  do  zakonnej  jirowin- 
cyi  śląskiej.  Fryderyk  II  z  przekory  dla  papieża,  a  także  z  potrzeby  za- 
chowania zdolnych  profesorów  dla  szkół,  zabronił  31  sierpnia  i  14  wrze- 
śnia 1773  r.  ogłoszenia  kasacyjnego  brewe  w  swem  państwie,  równocześnie 
zakaz  ten  powtórzył  biskupom,  a  jednak  tego  ogłoszenia  brewe  i  to  przez 
biskupów  w  każdem  kolegium  łub  domu,  personaliter  et  localiter,  domagał 
się  sam  tekst  instrukcyi  wykonawczej. 

Biskupi  pruscy,  było  ich  8,  żądali  informacyi  w  Rzymie  i  u  nunc^^u- 
szów  Aviedeńskiego  i  warszawskiego.  Polecono  im,  a  także  Jezuitom,  grze- 
cznie, ale  stanowczo  żądać  rozwiązania  zakonu.  Napierany  przez  nich  Fry- 
deryk, wdał  się  w  układy  z  Rzymem  przez  ajenta  swego  ks.  Ciofani.  Zga- 
dzał się  na  zmianę  nazwy  i  sukni,  żądał  tylko,  aby  ich  zostawiono  jako 
zgromadzenie  naukowe  przy  kolegiach  i  majątkach,  przy  szlvołach  i  da- 
wnych zajęciach.  Opierał  się  temu  Klemens  XIV,  a  raczej  kongregacya  dla 
wykonania  brewe  kasaty,  ale  Pius  VI  zostaMił  sprawę  Jezuitów  Frydery- 
kowi II,  i  na  jego  wniosek  pozwolił,  aby  Jezuici  śląsc,v  po  ogłoszeniu  im 
kasacyjnego  brewe,  jako  księża  świeccy  utworzyli  nowe  zgromadzenie  jjod 
nazwą  Institutum  litierarium  regium.  Stało  się  to  w  styczniu  1776  roku,  ma- 


—     252     — 

jatki  jednak  administrował  urząd  pruski  Koenigliche  allgemeine  Sehulenamts- 
Yerwaltung,  który  z  dochodów  wyznaczał  pensyę  profesorom. 

Według  tej  mody  postąpiono  z  Jezuitami  w  Prusacłi  dawniej  kró- 
lewskicli  i  Warmii.  Przewlokło  się  to  łat  kilka,  dla  milczącego  oporu  bi- 
skupa warmińskiego  Ignacego  Krasickiego,  który  zrozumiał  doskonale,  źe 
przedzierzgnięcie  Jezuitów  w  księży  instytutu  naukowego,  sprowadzić 
musi  wkrótce  upadek  szkół,  a  zwłaszcza  nauk  teologicznych  w  Brunsbei-gu, 
o  które  mu  najbardziej  chodziło,  i  nie  omylił  się.  Więc  nuncyusz  Archetti 
wezwał  koadjutora  chełmińskiego,  Karola  Hohenzollerna,  z  linii  katolickiej 
Hechingen,  ab}'  wyjednał  u  króla  rozkaz  sekularyzacyi  Jezuitów  pruskich. 
Przyzwolił  król  w  marcu  178U  r.,  byle  ci  ex-Jezuici  »postawieni  byli  na 
stopę  śląskich  i  otrzymali  dyrektora,  któryby  nimi,  w  zależności  od  bisku- 
pów, rządził«.  Hohenzollerna  mianował  król  komisarzem  do  zarządu  szkol- 
nictwa w  Prusach  i  Warmii,  a  biskupi  otrzymali  1,  12  i  20  maja  rozkazy 
z  ministeryum,  regencyi  i  od  króla,  ogłoszenia  klemensowego  brewe. 

Uczynił  to  już  23  stycznia  1780  r.  biskup  chełmiński  Bajer  w  Gru- 
dziądzu i  Malborgu,  biskup  jednak  kujawski  Rybiński,  wręczył  pierw  kró- 
lowi memoryał,  wykazując  mu,  iż  jest  w  błędzie,  jeżeli  mniema,  że  ogło- 
siwszy brewe,  zachowa  instytut  Jezuitów.  Nie  doczekawszy  się  odpowiedzi, 
a  widząc,  że  Hohenzollern  zabiera  się  do  ogłoszenia  brewe  w  jego  dyece- 
zyi,  ogłosił  je  nareszcie  w  czerwcu  w  Bydgoszczy,  Chojnicach,  Szotlandzie 
i  Wałczu.  Więc  też  i  biskup  Krasicki,  polecił  wbrew  swemu  przekonaniu, 
oficyałowi  von  Zehmen,  ogłosić  brewe  Jezuitom  w  Brunsbergu  22  czerwca, 
w  Królewcu  27  czerwca,  w  lipcu  w  Tylżu,  Eeszlu  i  św.  Lipce. 

Px'zeczucie  Krasickiego  ziściło  się  aż  nadto  prędko.  Zamiast  zosta- 
wić ex-Jezuitów  przy  życiu  współnem  i  administracyi  majątków,  rząd  po- 
dzielił ich  na  4  kategorye,  naznaczając  emei-ytom  po  50  tal.  rocznie.  Krę- 
pował ich  i  nudził  formalistyką  biurokratyczną,  z  wsz3'^3tkich  majątków 
i  kapitałów  wybił  ledwo  6.941  talarów  rocznego  dochodu,  podczas  gdy  na 
utrzymanie  8  szkół,  potrzeba  było  15.755  tal.  Zmniejszyć  więc  musiano 
liczbę  profesorów,  a  tym,  co  zostali,  płacono,  i  to  dopiero  od  połowy  1781  r. 
po  120,  130  tal.  rocznie.  Więc  najzdolniejsi  wynieśli  się  do  Polski,  a  nikt 
nie  zgłaszał  się  na  ich  miejsce.  Szkoły  upadły,  Fryderyk  Wilhelm  II  ka- 
zał sprzedać  pojezuickie  majątki  1787  r.,  a  Fryderyk  Wilhelm  III  rozwią- 
zał »instvtut  naukowy  królewski*   1800  r. 


—     253    — 

ROZDZIAŁ  XXII. 
Jezuici  w  zaborze  rosyjskim.  1773—1820. 


§.  133.  Katarzyna  II  i  biskup  wileński  Massalski,  zachowują  Jezuitów 
na  Białejrusi.  1173—1777. 

Imperatorowa  Katarzyna  II,  otrzymawszy  pierwszym  podziałem  Pol- 
ski 4  kolegia  jezuickie,  2  rezydencye,  12  domów  i  stacyi  misyjnych, 
a  w  nich  6  szkół,  178  Jezuitów,  postanowiła  w  porozumieniu  z  Frydery- 
kiem II,  zachować  ich  na  Białejrusi.  Główną  rolę  grała  tu  próżność  ko- 
bieca i  chęć  przekomarzania  się  papieżowi;  podrzędną,  potrzeba  szkół  i  pro- 
fesorów, których  w  Rosyi  istotnie  nie  było  kim  zastąpić.  A  już  prostym 
wybiegiem  było,  powołanie  się  na  artykuł  III  traktatu  podziałowego,  za- 
bezpieczający wolność  religijną  katolikom  utriusąue  ritus.  Już  ona  wbrew 
temu  artykułowi  14  grudnia  1772  r.  zaprowadziła  placetum  regium  w  swem 
państwie.  Otrzymawszy  kasacyjne  brewe,  wydała  14  października  1773  r. 
do  gubernatora  połockiego  Kreczetnikowa  ukaz,  pozwalający  Jezuitom  na 
calem  terytoryum  rosyjskiem,  pozostać  przy  swoim  instytucie  »w  podobny 
sposób,  jak  to  brat  nasz  król  pruski,  w  swem  państwie  ucz3^nił«.  W  myśl 
ukazu,  Kreczetnikow  wystosował  list  do  rektora  połockiego  Czerniewicza, 
upewniając  wszystkich  Jezuitów  na  Białejrusi  o  łasce  i  opiece  impera toro- 
wej, i  ostrzegając,  że  gdyby  im  wręczony  został  jakikolwiek  wyrok  rzym- 
ski, »to  ten  żadnej  mocy  mieć  nie  może,  nie  będąc  pierw  przez  najwyższy 
rząd  zatwierdzony*. 

Kilka  tygodni  przedtem ,  dyecezyalny  Białejrusi  biskup  wileński 
Massalski,  przesłał  temuż  rektorowi  Czerniewiczowi  łaciński  reskrypt  z  War- 
szawy 29  września  1773  r.,  w  którym  jemu  i  wszystkim  przełożonym  Je- 
zuitów w  swej  dyecezyi  poleca,  aby  pomimo  krążących  wieści  o  kasacyj- 
nem  brewe,  dopilnowali  podwładnych  w  ścisłem  wykonaniu  dotychczaso- 
wych obowiązków  i  w  zachowaniu  karności,  dopokąd  od  władzy  cywilnej 
i  kościelnej  inaczej  nie  będzie  postanowiono,  zwłaszcza  zaś  niech  nie  do- 
puszczą do  uszkodzenia  fundacyi,  prawami  kościelnemi  obwarowanych. 
W  tym  celu  przelewa  swą  biskupią  władzę  na  przełożonych  i  pod  cnotą 
posłuszeństwa  nakazuje,  aby  ten  list  jego  do  wszystkich  domów  w  jego 
dyecezyi,  był  jak  najprędzej  posłany  i  wykonań}'. 

W  miesiąc  potem,  do  tegoż  rektora  Czerniewicza,  nadszedł  trzeci  list, 
od  prowincyała  mazowieckiego  Sobolewskiego,  któremu  białoruscy  Jezuici 
podlegali,  datowany  z  "Warszawy  22  paździemika  1773  r.  Czytamy  w  nim: 
»Tymi  dniami  nastąpi  ogłoszenie  kasacyjnego  brewe  (w  Polsce).  Dlatego 
przelewam  władzę  prowincyalską  na  Ojca,  jako  na  rektora  najliczniejszego 
domu,  i  mianuję  cię  w  myśl  instytutu  vice-prowincyałem«. 

Trzy  te  listy,  usprawiedliwiają  pozostanie  Jezuitów  i  ich  zachowanie 
jako  zakonu  na  Białejrusi.  Klemens  XIV  bowiem  wzywa  pod  koniec  kasa- 
cyjnego bi-ewe  chrześcijańskich   książąt,   aby  mu  w  Avykonaniu  jego  dopo- 


—     254     — 

D^ogli,  rozumiejąc  dobrze,  że  jeżeli  brewe  nie  przyjmą  i  ogłosić  nie  do- 
zwolą, ono  nie  będzie  mieć  swej  mocy.  Fryder^-k  II  protestant,  zwlekał 
z  ogłoszeniem  brewe  do  1780  r.,  i  do  tego  czasu  Jezuici  pruscy  pozostali 
zakonem.  Imperatorowa  prawosławna  brewe  nie  przyjęła  wcale  i  ogłosze- 
nia surowo  zabroniła,  a  więc  brewe  pozostało  w  jej  państwie  bezsilne. 
Nadto  tenże  papież,  drugiem  brewem  Gravissimis  de  causis,  dnia  13  sierpnia 
1773  r.  ustanowił  osobną  kongregacyę,  z  5  kardynałów,  2  pi-ałatów  i  2  kon- 
sultorów  złożoną,  »dla  wykonania*  kasacyjnego  brewe  w  Rzymie  i  całym 
świecie.  Ta  zaś  kongregacya  wykonawcza  rozesłała  biskupom,  wraz  z  oby- 
dwoma brewami,  instrukcyą  pod  d,  18  sierpnia  t.  r.  w  tym  celu  »aby  Wie- 
lebność  Twoja  w  wszystkich  domach  jezuickich  swej  dyecezyi,  zgroma- 
dziwszy osoby  zniesionego  zakonu,  w  każdym  domu  in  ąualibet  domo,  toż 
brewe  kasacyjne  oznajmił  i  ogłosił,  i  do  wykonania  brewe  przywiódł 
i  zmusił;  domy  te  i  miejsca,  dobra,  rzeczy  i  prawa  do  nich  należące,  aby 
w  posiadanie  Stolicy  św.  objął  i  zatrzymał  na  użytek  od  Ojca  Św.  prze- 
znaczyć się  mający,  M'^_ydaliwszy  osoby  zniesionego  Towarzystwa...  O  wyko- 
naniu tego  uwiadomisz  też  osobną  kongregacyę*. 

Otóż  elementarne  pojęcie  pi-awa  czy  dekretu  wymaga,  aby  było  na- 
leżycie ogłoszone.  Kasacyjne  brewe,  w  myśl  papieża  i  wykonawczej  kon- 
gregacyi,  ogłosić  byli  powinni  dyecezyalni  biskupi  w  każdym  domu  z  oso- 
bna, zebranym  na  jedno  miejsce  Jezuitom  —  i  ogłosili  w  ten  sposób  po 
całym  świecie,  w  Polsce  dla  oporu  sejmu  dwa  miesiące  później,  w  Prusach 
dla  oporu  króla  7  lat  później.  W  jednej  tylko  Rosyi  nie  ogłosili  go  nigdy, 
owszem  dyecezyalny  biskup  Massalski,  który  brewe  ogłosić  był  powinien, 
wydał  29  września  pod  posłuszeństwem  rozkaz  do  białoruskich  Jezuitów, 
aby  pozostali  jak  są,  przy  swych  zajęciach  i  swej  regule.  A  więc,  skoro 
nieogłoszone  prawo  nie  obowiązuje,  pozostali  najlegalniej  Jezuitami,  zako- 
nem, i  to  pod  prawowitą  zakonną  władzą.  Legalny  bowiem  ich  prowincyał 
mazowiecki,  przelał,  przed  ogłoszeniem  brewe  w  Polsce,  a  więc  prawomo- 
cnie, swą  władzę  na  rektora  połockiego,  który  jako  vice -prowincyał,  uci- 
szywszy nieco  zamieszanie,  dezercyą  kilkudziesięciu  osób  wywołane,  udał 
się  w  listopadzie  z  00.  Lenkiewiczem  i  Kattenbringem  do  Petersburga, 
dokąd  go  z  woli  Katarzyny,  wzywał  jenerał- gubernator  białoruski  Czer- 
niszew. 

Po  co  on  ich  wezwał?  Aby  życzenia  swe  przedłożyli  imperatorowej. 
Oni  zaś  w  memoryale  do  tronu  prosili,  ku  zdziwieniu  Czerniszewa,  aby  im 
wolno  b_yło  zastosować  się  do  klemensowego  brewe.  Dopiero  z  początkiem 
stycznia  1774  r.  odebrali  przez  Czerniszewa  odpowiedź,  że  wolą  imperato- 
rowej jest,  aby  pozostali  jak  są,  przy  swej  regule  i  zajęciach  i  już  swej 
prośby  nie  ponawiali  więcej.  Ponieważ  zaś  część  dóbr  kolegium  połockiego, 
leżąca  w  Polsce,  zabraną  została  na  fundusz  edukacyi,  przeto  imperato- 
rowa osobnym  ukazem  uwolniła  poddanych  dóbr  Jezuitów  białoruskich  od 
pogłównego  i  akcyzy,  i  raz  jeszcze  powtórzyła  surowy  zakaz  ogłoszenia 
lub  nawet  przywiezienia  kasacyjnego  brewe  do  Białejrusi.  O  tern  co  zaszło, 
uwiadomił  vice-prowincyał  w  2  listach  nuncyusza  Garampi,  nie  odebrał 
jednak  odpowiedzi. 


255 


§.  134.    Biskup    Siestrzencewicz   i  Jezuici.  —  Otwarcie    nowicyatu.  — 
Siestrzencewicz  arcybiskupem  Wszechrosyi.  1773—1782. 

Dumna  imperatorowa,  tak  jak  zaprowadzeniem  placeti  regii,  ograni- 
czyła władzę  papieża  nad  2  milionami  katolików  rit.  lat.  w  swem  państwie, 
tak  władzę  trzech  zagranicznych,  bo  mieszkających  w  Polsce,  nad  nimi  bi- 
skupów, wileńskiego,  smoleńskiego  i  inflanckiego,  postanowiła  przenieść  na 
jednego  biskupa  białoruskiego,  któryby  bezpośrednio  zależał  od  papieża, 
a  był  powolnem  narzędziem  w  jej  ręku.  I  nie  pĄ^tając  się  Rzymu,  powo- 
łała 22  listopada  1773  r.  na  polecenie  biskupa  wileńskiego  Massalskiego, 
sufragana  jego  biskupa  in  partibus  maleńskiego,  Stanisława  Siestrzencewi- 
cza,  i  zamianowała  ukazem  12  maja  1774  r.  biskupem  białoruskim.  Wobec 
tego  aktu  samowoli  cesarskiej,  Rzym  był  bezsilny,  więc  za  radą  nuncyti- 
sza,  trzej  biskupi  polscy  przelali  całą  swą  władzę  na  swych  oficyałów 
w  Rosy  i  cum  potestate  subdelegandi,  ci  zaś  przenieśli  ją  na  intruza  białoru- 
skiego. 

Rzym  uważał  go  nadal  tylko  jako  biskupa  maleńskiego  fmalensis), 
używał  go  jednak  przez  nuncjusza  za  narzędzie  przeciw  Jezuitom  biało- 
ruskim, podczas  gdy  imperatorowa  za  Jezuitami  i  dla  nich  działać  mu 
rozkazała.  Stąd  jego  dwulicowość  wobec  Jezuitów;  nie  cierpiał  ich  szcze- 
rze, szkodził  gdzie  mógł,  skarżył  do  nuncyusza,  pi'agnął  usunąć  z  Rosy  i, 
i  w  części  dokazał  tego  1820  r.,  a  bywał  u  nich  częstym  gościem,  przyj- 
mował owacye,  jakie  mu  urządzali,  pontyfikował  sumy,  otworzył  im  nowi- 
cyat,  święcił  księży,  słowem  zrobił  wszystko,  co  było  potrzebne  dla  ocale- 
nia zakonu  w  Białejrusi.  A  nie  przychodziło  mu  to  trudno,  bo  lichej  war- 
tości był  to  czło wiele.  Z  protestanta,  żołnierza,  guwernera,  zrobił  się  kato- 
likiem i  księdzem  dla  kary  ery,  a  w  podobnym  do  siebie,  lichym  biskupie 
Massalskim,  znalazł  protektora.  Katarzynie  przypadł  do  gustu,  podobała 
się  jej  dzielność  jego  umysłu,  gotowa  jednak  zawsze  do  przyjmowania  roz- 
kazów i  kompromisów,  jego  światowa  ogłada,  wykształcenie,  a  nadewszy- 
stko  znajomość  wielu  języków. 

Żywotną  kwestyą  dla  białoruskich  Jezuitów  było  otwarcie  nowicyatu, 
inaczej  groziło  im  wymarcie.  Pozwolenie  imperatorowej  uzyskali  przez 
Czerniszewa,  który  zwiedzając  1776  r.  gubernie  białoruskie,  był  na  rozda- 
niu nagród  w  szkołach  połockich,  ale  z  nuncyuszem  Archettim  wlokła  się 
sprawa  3  lata.  Tymczasem  Siestrzencewicz,  po  niejakim  oporze,  wyświęcił 
kleryków  jezuickich,  nie  tytułem  ubóstwa  zakonnego,  ale  cesarskiego 
utrzymania,  a  na  jubileusz  1776  r.  udzielił  obszernych  pozwoleń.  Wobec 
nalegań  nuncyusza,  aby  Jezuitów  do  prz3'^jęcia  klemensowego  brewe  zmu- 
sił, odpowiedział  17  lutego  1777  r.  » Najjaśniejsza  monarchini  chce,  aby  byli 
ocaleni,  namiestnik  cesarzowej  hr.  Czerniszew  broni  ich,  cóż  ja  na  to?« 
W  porozumieniu  jednak  z  burbońskimi  posłami  w  Petersburgu  i  Rzymie, 
wynalazł  sposób  zniesienia  Jezuitów.  Oto  pod  pozorem  reformy  białoru- 
skich zakonów  wogóle,  rozluźnionych  wrzekomo  w  karności,  uzyskał  przy 
pomocy  tychże  posłów  u  Propagandy  rzymskiej  i  Piusa  VI  dekret  15  sier- 
pnia 1778  r.,  mianujący  go  wizytatorem  apostolskim  wszystkich  zakonów 
na   Białejrusi  na  lat  trzy.    Chciał  on  9  różnych   zakonów  zlać  w  jeden  za- 


—     256    — 

kon  nauczający,  nad  którym  prowincyalską  władzę  obejmuje  on  biskup. 
Bez  ogłoszenia  brewe,  Jezuici  przestroiłiby  się  w  księży  świeckicli.  Przera- 
żeni, udają  się  do  Czerniszewa.  Za  jego  wpływem,  imperatorowa  rozkazała 
Siestrzencewiczowi,  aby  na  mocy  wizytatorskiej  władzy  reformare  et  de 
novo  condere,  otworzył  nowicyat  Jezuitom,  co  on  też  dekretem  29  czerwca 
1779  r.  uczynił,  dekret  kazał  odczytać  z  ambon  i  przybić  na  drzwiacli  ko- 
śeielnycłi. 

Burza  potępień  i  wyrzekań  z  strony  burbońskicli  dworów,  kury  i 
rzymskiej,  nuncyusza  i  gazet  zagranicznych,  spadła  na  Siestrzencewicza. 
Kardynał  sekretarz  stanu  przed  posłami  Bernisem  i  Grimałdim  1779  roku, 
Pius  VI  przed  Ludwikiem  XVI,  królową  portugalską  i  królem  Neapolu, 
w  równobrzm lennych  notach  1783  r.  wyparli  się  czynów  biskupa  maleń- 
skiego  (Siestrzencewicza),  przeciwnych  kłemensowemu  brewe,  uważając  je 
»jako  nadużycie,  jako  nieprawe  i  niebyłe*.  Nuncyusz  zaś,  zgromiwszy  bi- 
skupa, żądał  odwołania  czerwcowego  dekretu,  wzywał  w  tern  pomocy  Sta- 
kelberga,  francuskiego  posła  w  Petersburgu  Dumond'a  i  sekretarza  hi- 
szpańskiego poselstwa  tamże  Nox-mandeza  —  napróżno.  Katarzyna  bowiem 
uważała  sprawę  nowicyatu  za  wewnętrzną  państwową,  do  której  ani  pa- 
pież i  jego  nuncyusz,  ani  Burbonowie  mieszać  się  nie  mają  prawa. 

Jakoż  vice-prowincyał  Czerniewicz  otworzył  nowicyat  w  Połocku 
2  lutego  1780  r.,  pod  mistrzem  O.  Lubowickim.  Zgłaszali  się  nietylko  mło- 
dzi kandydaci,  ale  i  starz}^  ex-Jezuici  z  Polski  i  innych  krajów.  Profesom 
polecono  odprawić  8-dniowe  rekolekcye,  nie  profesom  rok  nowicyatu  i  ca- 
lomiesięczne  rekolekcye. 

Niedługo  potem,  Katarzyna  zwiedzając  Białąruś,  zatrzymała  się  dnia 
30  maja  1780  r.  w  Połocku,  była  na  nabożeństwie  katolickiem,  oprowadzać 
się  kazała  w  towarzystwie  Potemkina  i  Czerniszewa,  po  kolegium  i  szko- 
łach, nie  szczędząc  grzeczności  Jezuitom,  którzy  jej  przez  Czerniszewa, 
Carmen  epicum,  wiersz,  opiewający  wielkość  Semiramidy  północnej  ofiaro- 
wali. W  Mohylewie,  stolicy  gubernii,  spotkała  się  4  czerwca  z  Józefem  II 
(hr.  Falkenstein),  aby  ułożyć  przymierze  w  celu  odosobnienia  Prus  i  za 
bezpieczenia  przyszłych  zaborów,  Rosyi  na  Wschodzie,  cesarstwa  na  Połu- 
dniu. Jezuitów  przedstawił  jej  gubernator  mohylewski.  Piotr  Pasek;  przy- 
jęła ich  łaskawie.  Także  Józef  II  odwiedził  ich  dwa  razy  w  kolegium,  za- 
pytał jednak  Siestrzencewicza,  który  jako  biskup  białoruski  towarzyszył 
monarchini,  na  jakiej  podstawie  Jezuici  zniesieni  na  całej  kuli  ziemskiej, 
w  jego  dyecezyi  prosperują?  »Populo  indigente,  Imperatrice  jubente,  Borna 
tacente,  brzmiała  odpowiedź  biskupa,  lud  ich  potrzebuje,  cesarzowa  każe, 
a  Rzym  milczy*. 

Dla  tej  pobłażliwości  względem  Jezuitów,  Siestrzencewicz  cieszył  się 
łaską  Katarzyny.  Umyśliła  zamianować  go  arcybiskupem  mohylewskim  na 
całą  Rosyę,  ale  trafiła  na  silny  opór  Rzymu,  który  godził  się  chętnie  na 
kanoniczną  erekcyę  arcy biskupstwa,  ale  odrzucił  kandydata.  Wtenczas  du- 
mna carowa  okazała  się  równie  trudną  w  obsadzeniu  unickiego  arcybi- 
skupstwa  połockiego,  wakującego  od  1778  r.,  w  którym  arcybiskup  Jason 
Smogorzewski,  przeniósł  się  na  metropolię  kijowską,  i  nie  oglądając  się  na 
Rzym,  zamianowała  ukazem  16  stycznia  1782  r,  Siestrzencewicza,  arc^^bi- 
skupem    Wszechrosyi  w  Mohylewie,   dodając   mu    do   boku  koadjutora  ex- 


—     257     — 

Jezuitę  Benisławskiego,  a  listem  8  lutego  t.  r.  zażądała  od  Piusa  VI  pre- 
konizacyi  obydwóch  nominatów,  nie  szczędząc  im  pochwał.  Papież  opierał 
się,  a  przez  nuucyusza  Archettego,  ten  zaś  przez  Stakelberga  nalegał  o  no- 
minacyę  unickiego  arcybiskupa  połockiego.  Urażona  w  swej  dumie  Kata- 
rzyna, odpowiedziała  zuchwałe  groźbą  zerwania  stosunków  z  Rzymem, 
zniesienia  jurysdykcyi  papiezkiej  i  tolerancyi  dla  katolików  w  swem  pań- 
stwie, a  powrotu  unitów  do  schizmy. 

»Ecce  fiilmen,  oto  piorun,  zawołał  przerażony  nuncyusz  Archetti,  nie 
rozumem  byłoby,  nie  mając  sił,  opierać  się  przemocy*.  Za  radą  jego  Pius  VI 
w  liście  11  stycznia  1783  r.,  zezwalając  na  żądania  Katarzyny,  zapowie- 
dział przybycie  nuncyusza  do  Petersburga,  za  co  mu  imperatorowa  naju- 
przejmiej dziękowała. 

§.  135.  Wybór  vice-jenerała  Czerniewicza.  —  Legacye  Benisławskiego 
do  Rzymu,  Archettego  do  Petersburga.  1782—1784. 

Jezuici  tymczasem,  przyjmowali  prawie  familijnie,  wielkiego  księcia 
Pawła  z  młodą  małżonką  w  Polocku,  wnet  potem  zwycięzkiego  nad  Puga- 
czewem  jenerała  Michelsona,  a  w  nowym  faworycie  imperatorowej  Potem- 
kinie,  znaleźli  równie  dzielnego  patrona,  jak  Czerniszew,  który  mianowany 
został  gubernatorem  Mosl^wy.  Potemkin,  zapoznawszy  się  przez  bislcupa 
Benisławskiego  z  Jezuitami,  wyjednał  ukaz  monarchini  z  4  lipca  1782  r., 
pozwalający  Jezuitom  »na  wybór  z  pośród  siebie  wikaryusza  jeneralnego, 
który  wyznaczy  prowincyałów  i  przełożonych «.  O  wyborze  zawiadomią 
metropolitę  i  senat  rządzący,  który  to  senat  postanowił,  że  »zakon  winien 
podlegać  metropolicie,  jako  własnemu  pasterzoAvi,  ten  jednak  ma  pilnie 
przestrzegać,  aby  instytut  zakonu  w  całości,  bez  najmniejszego  naruszenia, 
o  ile  to  się  zgadza  z  naszemi  prawami  państwowemi,  był  zachowany*. 
Urażony  tą  klauzulą  Siestrzencewicz,  wyjednał  przez  kniazia  Wiazemskiego 
dekret  senatu  12  września  1782  r.  objaśniający  słowa  ukazu  z  dnia  4  lipca 
w  ten  sposób,  że  Jezuici  posłuszni  być  powinni  arcybiskupowi,  jako  jene- 
rałowi zakonów  wszystkich  w  Rosyi. 

Dekret  ten  pozostał  bez  następstw,  a  30  Jezuitów  profesów  na  pierw- 
szej jeneralnej  kongregacyi  połockiej,  Avybrało  17  października  1782  roku 
vice-jenerałem  dożywotnim  O.  Stanisława  Czerniewicza,  który  zamianował 
prowincyałem  O.  Franciszka  Kareu,  nowych  rektorów  i  superiorów.  Impe- 
ratorowa uprzedzając  przybycie  legata  Piusa  VI,  a  także  chcąc  uciszyć 
krzyki  dyplomacyi  przeciw  buntowniczym  (refrattarii)  Jezuitom  za  wybór 
Yice-jenerala,  wyprawiła  w  lutym  1783  r.  swego  posła  do  Rzymu.  Był  nim 
biskup  Benislawski,  prosić  miał  papieża,  pod  grozą  wszelako  zerwania 
wszelkich  układów,  o  prekonizacyę  swoją  na  koadjutora  mohylewskiego, 
o  zatwierdzenie  Jezuitów  na  Bialejrusi  i  aprobatę  aktów  jeneralnej  kon- 
gregacyi połockiej.  Dnia  21  lutego  poseł  otrzymał  posłuchanie  u  papieża 
i  to,  o  co  prosił.  Pius  VI,  nie  mogąc  wobec  dworów  burbońskich,  publicz- 
nem  pismem  zatwierdzić  białoruskich  Jezuitów,  uczynił  to  ustnie,  powta- 
rzając trzj^krotnie :  y>approbo,  zatwierdzam  Tow.  Jez.  na  Białejrusit,  co  na 
drugiej  jeneralnej  kongregacyi   Benislawski   pod  przysięgą  zeznał  i  spisał. 

JEZUICI    W    POLSCE  17 


—     258     — 

Niebawem  w  lipcu  t.  r.  legat  papiezki,  nuncyusz  warszawski  Ar- 
chetti,  przebierał  się  przez  Białąruś  do  Petersburga.  W  Orszy  i  Witebsku 
robił  Jezuitom,  którzy  wraz  z  klerem  go  witali,  cierpkie  wymówki,  w  Pe- 
tersburgu umawiał  się  po  cichu  przeciw  nim  z  Siestrzencewiczem.  Wnet 
jednak  zapytano  go  ministeryalnie,  czy  ma  w  sprawie  jezuickiej  jakie  po- 
lecenia od  kuryi  rzymskiej?  Nie  miał  ich,  więc  oświadczono  mu,  że  o  tem 
tylko,  co  w  instrukcyi  jego  wyrażone,  toczyć  się  mogą  układy.  Neapoli- 
tański  też  poseł,  Serra  Capriola,  ostrzegł  legata,  aby  kwestyi  jezuickiej  nie 
tykał,  w  innych  zaś  okazał  się  przystępnym,  inaczej  zostanie  odesłany 
z  niesławą.  Jakoż  anti- jezuicki  rankor  Archettego,  ustąpił  miejsca  potulno- 
ści,  za  którą  spadła  nań  łaska  imperatorowej,  a  z  nią  kapelusz  kardynal- 
ski. W  maju  1784  r.  opuścił  legat  stolicę,  a  równocześnie  Bazylianin  Li- 
sowski, zamianowany  został  unickim  arcybiskupem  połockim. 

Jezuitów  wezwała  imperatorowa  w  marcu  1785  r.  do  stolicy,  aby  za- 
poznali się  z  nową  metodą  nauczania  (na  wzór  austryackiej  we  Lwowie) 
szkół  petersburskich,  i  według  niej  zreformowali  szkoły  białoruskie.  Re- 
forma polegała  głównie  na  przeznaczeniu  więcej  godzin  dla  nauk  przyro- 
dniczych i  matematyki.  Na  pierwszą  wieść  o  tej  zmianie,  vicejenerał  Czer- 
niewicz  polecił  O.  Maciejowi  Gruberowi,  znakomitemu  przyrodnikowi  i  me- 
chanikowi, który  po  kasacie  Jezuitów  był  nadwornym  fizykiem  Józefa  II 
w  Wiedniu,  i  napowrót  wstąpił  do  zakonu,  aby  z  młodzieży  zakonnej  przy- 
sposobił zdolnych  profesorów  do  tych  przedmiotów. 


§.  136.  Druga  jeneralna   kongregacya  w  Połocku.  —  Pomyślne  rządy 
vice-jenerała  Lenkiewicza.  1785—1798. 

Wnet  potem  20  czerwca  t.  r.  umarł  O.  Czerniewicz,  wskutek  upadku 
z  bryczki  na  willi  Stajki,  zamianowawszy  pierw  zastępcą  swym  O.  Lenkie- 
wicza. Ten  uzyskawszy  przez  Potemkina  pozwolenie  imperatorowej,  zwo- 
łał na  dzień  1  października  t.  r.  drugą  jeneralna  kongregacyę  do  Połocka^ 
która  z  grona  swego  wyznaczania  deputatów  do  reformy  nauczania  w  szko- 
łach, a  5  października    wybrała  wikaryuszem   jeneralnym  O.  Lenkiewicza. 

Trzynastolecie  jego  rządów,  to  świetny,  pomyślny  okres  białoruskich 
Jezuitów.  Po  onej  legacyi  Archettego  w  Petersburgu,  która  nie  tknęła  Je- 
zuitów, już  i  Europa  przyzwyczaiła  się  uważać  ich  egzystencyę  za  legalną. 
Rzym  i  nowy  nuncyusz  warszawski  Ferdynand  Saluzzo,  zostawili  ich 
w  spokoju.  Więc  już  wtenczas,  a  bardziej  jeszcze  po  ogłoszeniu  restytu- 
cyjnego  brewe  Piusa  VII  r.  1801,  najznakomitsi  ex-Jezuici,  nietylko  z  kra- 
jów Europy,  ale  z  Ameryki,  Chin  i  Indyi,  wpraszali  się  napowrót  do  za- 
konu, jak  np.  ex-a8ystenci  ostatniego  jenerała  Ricci  Romberg  i  Koryckie 
jak  Łuskina,  Pilchowski  i  Poczobut,  jak  biskupi  z  Carpo  i  Werony  Benin- 
casa  i  Avogardo,  biskup  z  Nankinu  Lembekoven,  nadworny  kapelan  dre- 
zdeński Maciej  Briskorn,  hiszpański  ex-Jezuita  książę  Indiaguez,  kazno- 
dzieja Ludwika  XV  Berthier  i  wielu  innych.  Tylko  mała  cząstka  zgłasza- 
jących się  mogła  przybyć  na  Białąi*uś,  wiele  przyjętych  wprawdzie  zostało 
i  zapisanych  do  Album  Societatis,  nie  jako  affiliowani,  ale  jako  rzetelni, 
prawdziwi  zakonnicy  Jezuici,   pozostali  jednak  na  świecie  przy  swych  go- 


—    259    — 

dnościach  i  urzędach,  Uważano  ich  jako  Jezuitów  w  rozproszeniu  m  di- 
spersione,  a  po  ich  śmierci  ofiarowano  zwyczajne  w  zakonie  suffragia,  msze 
Św.,  komunie,  koronki.  W  katalogu  zmarh'ch  Jezuitów  poza  białoruską 
prowincyą  od  1773—1814  r.,  naliczyłem  268  nazwisk,  przy  niektórych  stoi 
dopisek  »jako  jeden  z  Naszych*,  przy  innych  =>jako  jeden  z  agregowanych 
do  Nas«.  Całą  geografię  świata  i  wszystlcie  narodowości  spotkasz  tam 
obok  siebie. 

Wiele  ex-Jezuitów  przysyłało  swe  księgozbiory  do  Połocka,  inni  nie 
mogąc  sami  przybyć,  ofiarowali  roczną  pensyę  na  utrzymanie  jednego  lub 
kilku  nowicyuszów.  Kolegiom  i  szkołom  przybywały  biblioteki,  muzea  i  ga- 
binety fizykalne,  wyższe  klasy  i  konwikty.  Połockiego  kolegium  biblio- 
teka 1815  r.  liczyła  35.000  dzieł.  Obok  dawnego  gmachu  stanął  1788  roku 
nowy  obszerny,  przeznaczony  na  muzeum  fizyczne  i  mechaniczne  i  na  la- 
boratoryum  chemiczne,  pod  dyrekcyą  O.  Grubera,  który  wykształciwszy 
kilku  braci  zakonnych  na  mechaników,  wyrabiał  w  domu  instrumenta 
i  maszyny  z  wielką  dokładnością.  Mieściła  się  tam  i  galerya  obrazów 
i  teatr  z  bogatemi  dekoracyami.  Ktokolwiek  z  Rosyan  znakomitszych  lub 
Polaków  przybył  do  Połocka,  zwiedzał  te  zakłady  i  podziwiał  jako  rzad- 
kość w  tych  tam  stronach.  Kolegium  miało  od  1787  r.  własną  drukarnię, 
w  której  tłoczono  podręczniki  szkolne  i  inne  użyteczne  książki,  swój  bro- 
war, miodosytnię  i  fabrykę  sukna,  dla  której  O.  Gruber  wynalazł  wyborną 
maszynę  do  postrzygania  sukna.  Kościoły  wszystkich  kolegiów  i  domów, 
odnowiono  1787 — 1789  r.  z  własnych  dochodów,  w  części  też  z  składek  po- 
bożnych, krzewiono  w  nich  z  szczególniejszą  pobożnością  kult  najsłodszego 
Serca  Jezusowego. 

Oprócz  stałej  pracy  misyjnej  na  stacyach  w  Puszy,  Chalczu,  Czeczer- 
sku,  Łozowicy  i  Raśnie,  pracowali  nad  ciemnymi  Łotyszami  w  okolicach 
Dagdy,  O.  Michał  Roth,  Inflantczyk,  który  ułożył  katechizm  łotewski, 
dzieci  uczył  czytać  i  pisać  w  tym  języku,  i  śpiewać  pieśni  nabożne,  dalej 
00.  Wałksmowicz,  Rembiszewski,  Wizgint,  Waschki,  Linkenheier  i  inni. 
Wielkich  jednak  misyi  ludowych  zaniechać  musieli,  bo  nie  pozwolił  rząd 
ze  względu  na  unitów,  których  na  prawosławie  przywrócić  zamierzał. 

Pomyślność  tę  zasępiła  najprzód  śmierć  Potemkina  1791  r.,  tracili 
w  nim  prawdziwego  patrona.  Powołany  na  jego  miejsce  jenerał-gubernator 
białoruski  Pasek,  Jezuitom  przez  wiele  łat  życzliwy,  ale  w  ostatnim  cza- 
sie przez  Siestrzencewicza  obrobiony,  razem  z  nim  dokuczał  im,  ganił  ich 
szkoły,  gorszył  się  ich  bogactwem.  Powiększyła  obawy  śmierć  Katarzyny  II 
18  listopada  1796  r.  i  wstąpienie  na  tron  Pawła  I,  którego  usposobień  i  za- 
miarów nie  znali,  a  dalej  wieść  o  przybyciu  nowego  legata  papiezkiego, 
nunc.  warsz.  Wawrzyńca  Littj'  i  rady  poufne  Siestrzencewicza,  aby  uprze- 
dzając prawdopodobną  kasatę,  zażądali  sami  swej  sekularyzacyi,  z  pozosta- 
niem wszelako  przy  kolegiach  i  szkołach.  Położenie  zaiste  arcytrudne,  po- 
trzeba  było   uzbroić  się  w  wiarę  w  Opatrzność  Bożą,  i  ta  nie  zawiodła. 

Bo  najprzód  legat  papiezki  Litta,  przybywszy  w  drodze  do  stolicy 
do  Orszy,  zamieszkał  w  kolegium  Jezuitów,  w  kaplic}^  domowej  spowiadał 
się  przed  Jezuitą,  odprawił  mszę  Św.,  podczas  której  komunikował  klery- 
ków i  braci,  ku  zdziwieniu  reszty  duchowieństwa.  Przy  stole  i  w  rozmo- 
wie, upewniał   Jezuitów  o  najlepszych  chęciach  Piusa  VI  dla  nich,  i  przy- 

17* 


—     260    — 

rzekł  dobre  słowo  przemówić  za  nimi  do  cesarza  Pawła.  Niestety,  w  Pe- 
tersburgu Siestrzencewicz  przerobił  legata  do  tyla,  że  ten  odpowiadając  na 
list  vice- jenerała,  który  prosił  legata  o  poparcie  u  papieża,  nietylko  wy- 
mówił się  od  tego,  ale  zastrzegł  się,  że  uprzejmością  swą  dla  Jezuitów  or- 
szańskich,  wcale  »nie  chciał  uznać  tego  zgromadzenia  jako  istniejący  za- 
kon, który  brewem  Klemensa  XIV  dawno  już  zniesiony*.  Pomimo  to,  prze- 
konawszy się  naocznie,  że  sprawa  katolicka  w  Rosyi  stoi  głównie  pracą 
i  szkołami  Jezuitów,  nawiązał  korespondencyę  z  Piusem  VI  w  celu  przy- 
wrócenia zakonu  w  tem  państwie. 


§.  137.  Paweł  I  i  Jezuici.  —  Pius  VII  zatwierdza  zakon  w  Rosyi. 

1798-1801. 

Tymczasem  Paweł  I  zwiedzając  prowincye  litewskie,  przyb3'ł  7  maja 
1797  r.  do  Orszy,  i  nazajutrz  rano  kazał  się  zaprowadzić  Avraz  z  małżonką 
i  synami,  Aleksandrem  i  Konstantym,  do  jezuickiego  kościoła.  Nie  przygo- 
towani na  to  Jezuici,  przyjęli  go  jak  mogli  najświetniej.  On  całą  godzinę 
bawił  w  kolegium,  rozmawiając  z  vice-jenerałem  i  O.  Gruberem.  Odchodząc, 
kazał  im  być  dobrej  myśli,  bo  »zawsze  was  ceniłem  i  cenię  wysoko*. 

Śmierć  78-letniego  vice-jenerała  Lenkiewicza  10  lipca  1798  r.,  zmu- 
siła jego  zastępcę  O.  Franciszka  Kareu,  prosić  przez  Siestrzencewicza  o  po- 
zwolenie cesarskie  na  wybór  nowego  vice-jenerała.  Nie  ufając  metropoli- 
cie, który  dopiero  co  wydał  »regulament  dla  zakonów  i  kościołów  katoli- 
ckich w  cesarstwie*,  niwecjiący  autonomię  zakonów,  oddanych  odtąd  pod 
władzę  biskupów,  napisał  O.  Gruber  list  wprost  do  Pawła  I,  prosząc  o  to 
samo.  Jakoż  na  rozkaz  cesarza,  świeżo  utworzone  według  myśli  metropo- 
lity justic-kolegium  katolickie,  wydało  w  grudniu  1798  r.  dekret,  pozwala- 
jący na  wybór  jenerała  z  klauzulą  wszelako,  że  nominacya  prowincyałów 
i  przełożonych  nie  do  vice-jenerała,  ale  do  metropolity  należy.  Nie  zważa- 
jąc na  klauzulę,  O.  Kareu  zwołał  trzecią  jeneralną  kongregacyę  do  Po- 
łocka  na  dzień  27  stycznia  1799  r.,  która  1  lutego  obrała  go,  prawie  je- 
dnomyślnie vice- jenerałem. 

Pierwszem  jego  staraniem  było,  uwolnić  zakon  od  opieki  metropo- 
lity i  justic-kolegium  i  wyjednać  u  Pawła  I  pismo  do  Piusa  VI,  więzio- 
nego przez  dyrektorat  francuski  w  Walencyi,  o  przywrócenie  zakonu  w  Ro- 
syi. W  tym  celu  wyprawił  00,  Grubera  i  Józefa  Kamieńskiego  do  Peters- 
burga, gdzie  jeszcze  pi-zeb^^wat  legat  Litta. 

Od  niego  i  z  listów  papiezkiego  sekretarza  ex-Jezuity  Marotti,  do- 
wiedział się  Gruber,  że  Pius  VI  przez  wzgląd  na  dwór  madrycki,  nie 
może  wydać  restj-tucyjnego  brewe  na  świat  cały,  ale  że  gotów  na  życzenie 
pojedynczych  książąt,  pi'zywrócić  zakon  w  ich  państwach.  Niestety  wsku- 
tek intryg  metropolity,  który  na  wieść  o  uwięzieniu  Piusa  VI,  20  lutego 
1798  r.  marzył  o  niezależności  kościoła  katolickiego  w  Rosyi,  któregoby  on 
był  patryarchą,  legat  otrzymał  z  końcem  marca  1799  r.  rozkaz  opuszcze- 
nia w  24  godzinach  stolicy  i  cesarstwa.  O.  Gruber  pozostał  sam  i  przez 
4  miesiące  starał  się  napróżno  przez  dygnitarzy  cesarskich,  Naryszkina, 
Pałilena,    Łopuchina    i    Szeremetjewa  o  audyencyę    u    cesarza.    Nareszcie, 


—     261     — 

dzięki  interwencji  cesarzowej,  spotkał  się  z  nim  w  ogrodzie  w  Pawlow- 
sku.  Rozmawiali  dość  długo  i  swobodnie.  Cesarz  upewnił,  że  wolą  jego 
jest,  aby  instytut  Jezuitów  pozostał  nietknięty,  załeżni  być  mają  wyłącznie 
od  jenerała,  którego  sobie  obrali.  Projekt  listu  do  papieża  o  zatwierdzenie 
Jezuitów  w  Rosyi  podoba  mu  się,  ale  Pius  VI,  80  letni  starzec,  nie  wia- 
domo nawet  czy  żyje,  zresztą  niewolnikiem  jest  Francuzów,  z  którymi  ce- 
sarz w  wojnie,  zaczekać  więc  należy  sposobniejszej  chwili,  tymczasem 
niech  Gruber  z  swymi  Jezuitami  ułoży  odpowiedni  memoryał  i  prześle  ce- 
sarzowi na  ręce  jego  sekretarza  Naplujewa.  W  kilka  miesięcy  potem,  dnia 
29  sierpnia  1799  r.  Pius  VI  umarł  więźniem  w  cytadeli  w  Walencyi.  Roz- 
proszeni kardynałowie  zebrawszy  się  w  liczbie  35  w  Wenecyi  na  kon- 
klawe, obrali  po  trzech  miesiącach  14  maja  1800  r.  kardynała  Chiaramonti 
papieżem,  który  przyjął  imię  Piusa  VII  i  3  lipca  wjechał  uroczyście  do 
Rzymu. 

Teraz  była  pora  dopraszać  się  o  brewe  restytucyjne.  Jakoż  vice-je- 
nerał  Kareu,  najprzód  przez  włoskiego  Jezuitę  Panizzoni  prosił  o  nie  po- 
ufnie Piusa  VII.  Papież  oświadczył  się  gotowym,  byle  cesarz  Paweł  objawił 
swe  życzenie.  W  samą  porę  otrzymał  O.  Gruber,  w  lipcu  t  r.  posłuchanie 
u  Pawła  w  Pawłowsku  i  dowiedział  się,  że  cesarz  powierza  Jezuitom  wy- 
chowanie publiczne  na  Litwie,  Podolu  i  Wołyniu,  oddając  im  akademię 
wileńską  z  dawnemi  jej  fundacyami  i  szkoły.  Zdziwiony  tem  Gruber,  przed- 
stawił cesarzowi,  że  wtenczas  dopiero  stać  się  to  może,  gdy  zakon  w  Ro- 
syi przez  papieża  zostanie  zatwierdzony,  przypomniał  przytem  daną  przed 
rokiem  obietnicę.  Spełnił  ją  Paweł  i  list  do  Piusa  VII  datowany  11  sierp- 
nia 1800  z  prośbą  »o  formalne  przywrócenie  zakonu,  (t.  j.  na  całym  świe- 
cie), do  litórego  szczególniejszym  sposobem  jestem  przywiązany*,  wyprawił 
przez  papiezkiego  agenta,  prałata  Badossi  do  Rzymu.  Prałat  wiózł  z  sobą 
suplikę  Jezuitów  tejże  treści,  ale  będąc  »gadułą,  który  przesadza  i  sekretu 
zachować  nie  umie«,  rozgadał  w  Wiedniu,  gdzie  niepotrzebnie  dwa  mie- 
siące siedział,  i  w  innych  miastach  cel  swej  misyi,  tak  że  list  Pawła  pier- 
wej czytano  w  gazetach,  zanim  go  papież  otrzymał.  Dopiero  w  styczniu 
1801  r.  »wypł3'nął«  Badossi  w  Rzymie,  dawszy  przez  to  dość  czasu  dwo- 
rowi madryckiemu  do  zabiegów  i  intryg,  aby  brewe  udaremnić,  a  przy- 
najmniej okroić. 

Zanim  ono  nadeszło,  Paweł  I  wydał  rozkazy  gubernatorom  i  konsy- 
storzom,  aby  akademia  wileńska  z  podległem!  jej  szkołami  i  dawncm  ich 
uposażeniem,  oddaną  została  Jezuitom,  O.  Grubera  zaś  wysłał  do  Wilna, 
aby  z  gubernatorem  Kutuzowem  rozpatrzył  się,  w  jakim  stanie  rzeczone 
fundacye  się  znajdują.  W  kilkunastu  dniach  Gruber  zdał  sprawę  cesarzowi 
w  Gatczynie,  prosił  jednak  o  rok  zwłoki,  do  1  maja  1801  r.,  aby  w  tym 
czasie  vice-jenerał  mógł  przygotować  odpowiednich  profesorów.  Zgodził  się 
Paweł,  Grubera  udarował  złotym  zegarkiem  i  zaprosił  do  Petersburga,  aby 
kosztem  skarbu  utrzymany,  uporządkował  cesarski  gabinet  mineralogii 
i  botaniki.  Po  kilku  dniach  przyzwał  go  powtórnie  i  oświadczył,  że  zarząd 
i  fundusze  kościoła  św.  Katarzyny  w  Petersburgu  oddaje  Jezuitom,  którzy 
tam  otAYorzą  gimnazyum;  potrzebne  rozkazy  już  są  wydane. 

Podniosły  się  krzyki  na  Jezuitów,  szemrania  na  cesarza,  nietylko  ze 
strony  akademików  wileńskich,   ale  i  szlachty,   która  pojezuickie  dobra  na 


-     262     — 

prawie  emfiteuzy  posiadła.  Paweł  nie  znosił  oporu,  rel^tor  wileńslii  ks.Stroj- 
nowski  przesiedział  miesiąc  w  więzieniu,  inni  oponenci  pozbawieni  swycłi 
posad. 

Do  Petersburga  przybyli  już  1  łistopada  1800  r.  czterej  kaznodzieje 
Jezuici,  z  dziękczynnym  listem  vice-jenerała  Kareu  do  Pawła  I,  na  który 
tenże  12  listopada  odpowiedział,  upewniając  o  »bezmiernej  życzliwości* 
swej  dla  vice-jenerała  i  zakonu.  Siestrzencewicz  już  im  przygotował  mie- 
szkanie i  dom  na  szkoły.  Mieli  i  do  niego  Jezuici  list}'^  polecające,  ale  me- 
tropolita już  popadł  w  niełaskę  monarcliy,  złożony  z  godności  i  relego- 
wany do  swych  dóbr  Milatycz,  faworyci  zaś  jego,  przechrzta  z  Brodów 
Sierpiński  i  polski  ex-mnich  Stankiewicz,  wywiezieni,  pierwszy  do  Chołmo- 
gor  pod  Archangielskiem,  drugi  do  Fermy.  Także  sufragan  mohylewski, 
ex-Jezuita  biskup  Odyniec,  chociaż  nic  niewinny,  wygnany  do  Wołogdy, 
potem  więziony  w  Petersburgu.  Archidyecezyą  rządził  koadjutor  mohylew- 
ski ex-Jezuita  Benisławski.  Jakże  się  to  stało? 

Wspomniałem  wyżej,  że  Siestrzencewicz  wydał  1798  r.  »regulament 
dla  zakonów*  i  utworzył  justic-kolegium  z  świeckich  asesorów,  w  duchu 
protestanckim,  na  ruinę  zakonów  i  szkodę  Kościoła.  Zatwierdził  jedno  i  dru- 
gie Paweł,  na  wstawienie  się  przyjaciela  swego,  senatora  grafa  Ilińskiego, 
który  w  najlepszej  wierze  usłużyć  chciał  metropolicie.  Zrozumiawszy  je- 
dnak od  O.  Grubera,  szkodliwą  doniosłość  tych  urządzeń,  uważał  za  obo- 
wiązek sumienia,  przedstawić  ją  cesarzowi  i  odkryć  rażące  nadużycia  nie- 
których członków  justic-kolegium.  Paweł  ukarał  ich  wygnaniem,  metropo- 
litę internował,  koadjutorowi  Benisławskiemu  powierzył  reformę  justic-ko- 
legium w  duchu  katolickim  i  rządy  arehidyecezyi.  Odtąd  sami  tylko  księża 
delegaci  dyecezalnj^ch  biskupów  zasiadali  w  kolegium,  pod  prezydencyą 
metropolity. 

Cesarz  ten  zamierzał  wskrzesić  na  Wschodzie  dawne  misye  jezuickie 
i  dał  już  posłowi  swemu  u  Porty,  Tamara,  stosowne  instrukcye.  Skłonił 
nawet  szwedzkiego  króla  Gustawa  Adolfa  IV,  gdy  późną  jesienią  1800  r. 
gościł  w  Petersburgu,  aby  Jezuitom  otworzył  rezydencj^ę  z  kościołem 
w  Sztokholmie. 

Szkoły  petersburskie,  otwarte  w  styczniu  1801  r.,  zapełniła  młodzież 
pierwszych  domów  rosyjskich  tak  licznie,  że  sale  przeznaczone  dla  klas 
wyższych,  potrzeba  było  obrócić  na  rozszerzenie  klas  niższych.  Kościół  też 
Św.  Katarzyny  schludnie  utrzymany,  porządkiem  i  wystawnością  nabo- 
żeństw i  wymową  kaznodziei  w  5  językach,  ściągał  liczną  a  doborową  pu- 
bliczność. Rosyjskich  kazań  słuchali  tłumnie  prawosławni,  więc  na  przed- 
stawienie archiepiskopa  petersburskiego,  rząd  kazał  ich  zaprzestać. 

Nareszcie  i  w  Rzymie  wygotowano  brewe  CathoUeae  fidei,  zatwier- 
dzające zakon  Jezuitów  w  Rosyi,  (w  pierwotnej  formie  papieża  Pawła  III 
1540  r.)  i  pod  d.  7  marca  1801  r.  wyprawiono  do  O.  Kareu  » przełożonego 
kongregacyi  Towarzystwa  Jezusowego  w  cesarstwie  rosyjskiem«.  Dołączony 
był  list  Piusa  VII  z  d.  9  marca  do  Pawła  I,  jako  odpowiedź  na  list  cesar- 
ski z  11  sierpnia  r.  z.  Gdy  te  dwa  dokumenta  doszły  do  Rosyi,  cesarz  Pa- 
weł I  już  nie  żył,  uduszony  w  nocy  24  na  25  marca  przez  spiskowych 
hr.  Piotra  Pahłena,  gubernatora  stolicy. 


—    263    — 


§.  138.  Aleksander  I  i  Jezuici.  —  Misye  jezuickie  nad  Wołgą.  —  Śmierć 
jenerała  Grubera.  1801—1805. 

Nastały  dla  Jezuitów  dni  niepewności.  W  Petersburgu  anti-jezuicka 
agitacja  złych  księży  i  złych  katolików,  prowadzona  przez  ex-mnicha 
Stankiewicza,  który  wrócił  z  wygnania,  domagała  się  od  nowego  cesarza 
wydalenia  Jezuitów  z  stolicy.  Wstawili  się  za  nimi  najznakomitsi  katolicy, 
zwłaszcza  hr.  d'Everlange  Witry  (później  Jezuita)  i  zamożny  kupiec  Pier- 
ling,  Bawarczyk.  Aleksander  wydał  14  maja  1801  r.  ukaz,  zatwierdzający 
oddanie  Jezuitom  kościoła  św.  Katarzyny,  z  obowiązkiem  corocznego  skła- 
dania rachunków  przed  syndykami  katolickiej  gminy.  Zniósł  jednak,  na 
przedstawienie  księcia  Adama  Czartoryskiego,  kuratora,  i  księdza  Hiero- 
nima Strojnowskiego,  rektora  Ayileiiskiego,  rozporządzenie  Pawła  względem 
oddania  akademii  wileńskiej  i  jej  szkól  pod  zarząd  Jezuitów.  Owszem,  na- 
dał jej  1803  r.  organizacyę  uniwersytetu  świeckiego,  któremu  podlegać 
winny  wszystkie  szkoły  w  dawnych  prowincyach  polskich  a  więc  i  jezui- 
ckie na  Białejrusi.  Okazało  się,  że  O.  Gruber  nieopatrznie  prosił  Pawła 
o  zwłolvę  całoroczną. 

Restytucyjne  brewe  otrzymał  Aleksander  w  maju  1801  r.,  nie  spie- 
szył jednak  z  jego  ogłoszeniem.  Za  to  na  prośbę  sufragana  Odyńca,  któ- 
rego z  wielu  innymi  uwolnił  z  więzienia,  popartą  przez  Benisławskiego, 
przywrócił  do  łaski  i  urzędu  metropolitę,  prezesa  duchownego  kolegium 
Siestrzencewicza.  Niepokoiło  to  Jezuitów  tem  bardziej,  że  agitowali  też 
przeciw  nim  petersburscy  masoni  i  illuminaci,  do  których  należało  wiele 
znakomitych  rodem  i  urzędem  Rosyan. 

Na  szczęście  Aleksander,  zwiedzając  Litwę,  zatrzymał  się  11  czerwca 
w  Połocku.  Pomimo  ulewnego  deszczu  przybył  niespodziewanie  do  kościoła; 
ledwo  kilku  księży  przyjęło  go  u  bramy.  Zwiedziwszy  naprędce  świątynię, 
wszedł  do  kolegium,  gdzie  mu  pokazano  bibliotekę,  muzea,  gabinety.  Mile 
tem  zdziwiony,  rozmawiał  z  prowincyałem  Lustygiem,  a  dowiedziawszy 
się,  że  vice-jenerał  Kareu  obłożnie  na  astmę  chory,  udał  się  do  jego  celi, 
pytał  troskliwie  o  przebieg  choroby  i  tegoż  wieczora  przysłał  mu  przybo- 
cznego lekarza,  co  jeszcze  dwa  razy  uczynił.  Taka  łaskawość  cesarza  na- 
poiła otuchą  umysły. 

Choroba  O.  Kareu  b^^ła  nieuleczoną,  umarł  30  lipca  1802  r.,  zamia- 
nowawszy wikaryuszem  jeneralnym  O.  Wicherta.  Ten  wniósł  prośbę  o  po- 
zwolenie na  nowy  wybór  jenerała  do  senatu  i  duchownego  kolegium,  któ- 
remu prezy dowal  dwulicowy  Siestrzencewicz.  Nie  ufając  mu,  odważył  się 
O.  Gruber,  rektor  kolegium  petersburskiego,  wystosować  list  do  cesarza  na 
ręce  kanclerza  Koczubeja,  z  którym  żył  prawie  w  przyjaźni,  prosząc  o  po- 
zwolenie na  elekcyę,  ale  także  o  ogłoszenie  restj^tucyjnego  brewe.  Przy- 
chylił się  do  prośby  cesarz,  i  już  7  września  wyszły  z  kancelaryi  ministra 
potrzebne  reskrypta,  które  przesłało  duchowne  kolegium  O.  Wichertowi. 
Z  jogo  rozkazu  zebrała  się  4  października  czwarta  kongregacya  jeneralna 
w  Połocku.  Odczytano  plusowe  brewe  Catholicae  fideii  pismo  kanclerza  Ko- 
czubeja do  O.  Grubera,  polecające  w  imieniu  cesarza  zaprowadzenie  nauki 
.języka  rosyjskiego  w  szkołach.  Dnia  10  października  wybrano  » jenerałem* 


—     264     — 

zakonu  O.  Grubera,  który  nader  pięknym  listem,  odczytanym  na  kongre- 
gacyi,  donosił  Piusowi  VII  o  swym  wyborze  i  dziękował  w  imieniu  zakonu 
za  restytucyjne  brewe. 

Nowy  jenerał  dla  wielkiej  nauki,  erudycyi  i  cnoty,  połączonej  z  zna- 
jomością świata  i  ludzi  i  ogładą  towarzyską,  cieszył  się  szacunkiem  i  łaską 
Pawła  I,  w  równym  jeżeli  nie  w  wyższym  stopniu  także  Aleksandra  I. 
Jako  rektor,  potem  jako  jenerał,  każdej  cłiwili  wolny  miał  przystęp  do 
niego.  Na  imieniny  rektorskie,  gdy  grała  teatr  młodzież  szkolna,  służba 
i  muzyka  daną  była  z  cesarskiego  dworu,  a  na  przedstawieniu  obecnj^m 
był  cesarz  z  rodziną  i  świtą.  Więc  też  i  pokoje  możnych  panów  i  dygni- 
tarzy stały  mu  otworem,  a  przezeń  i  z  nim  Jezuitom,  którym  wychowanie 
swych  synów  chętnie  powierzali.  Otwarty  na  ich  życzenie  1803  r,  konwikt 
szlachecki  dla  70  uczniów,  wnet  się  zapełnił;  stanowił  on  dom  osobny  pod 
własnym  regensem. 

Nie  dość  tych  względów,  Aleksander  I,  który  z  papiezkim  legatem 
Arezzo,  przysłanym  na  jego  koronacyę,  uporządkował  duchowne  kolegium 
i  kościół  katolicki  w  Rosyi,  wezwał  O.  Grrubera,  aby  dostarczył  10  misyo- 
narzy  i  kilku  braci,  świadomych  rzemiosł  i  ogrodnictwa,  dla  31  osad  Icato- 
lickich  (10.052  kolonistów  Niemców)  nad  Wołgą,  z  stolicą  w  Saratowie.  Co 
więcej,  Aleksander  zapragnął  objąć  protektorat  nad  misyami  katolickiemi 
na  Wschodzie,  który  wykonywali  dawniej  królowie-  francuscy,  a  porzuciła 
republika,  i  w  t3^m  celu  zostawiał  Jezuitom  zupełną  wolność  naAvracania 
»okolicznych  narodów«,  powierzył  im  zarząd  kościołów  katolickich  w  Kry- 
mie, na  Kaukazie  i  indziej,  które  są  i  które  będą.  Zamierzał  dalej  założyć 
3  kolegia  w  Astrachanie,  Kaffie  i  Odessie,  z  którychb}^  misyonarze  rozcho- 
dzili się  do  Tataryi,  Persyi  i  Wschodniej  Indyi;  do  Krymu,  Georgii,  Kau- 
kazu, Natolii;  do  Konstantynopola,  na  Archipelag,  do  Multan  i  Wołoszy. 
Pius  VII  niech  pobłogosławi  dziełu   i  da  misyonarzom  potrzebne  facuUates. 

Spełniając  życzenie  cesarza,  wyprawił  jenerał  Gruber  w  lipcu  1803  r. 
O.  Kajetana  Angiolini,  jako  prokuratora  swego  do  Piusa  VII,  który  wła- 
śnie układał  się  z  Ferdynandem  IV,  królem  Neapolu  i  Sycylii,  o  przywró- 
cenie Jezuitów  w  tych  państwach,  i  przywrócił  ich  istotnie  brewem  30  lipca 

1804  r.  Prokurator,  przedstawiony  papieżowi  przez  rosyjskiego  agenta  dy- 
plomatycznego hr.  Cassini,  miewał  przez  8  miesięcy,  każdej  niedzieli  o  go- 
dzinie 10  rano,  posłuchanie  u  niego,  mógł  więc  ułożyć  bieżące  i  przyszłe 
sprawy  zakonu  w  Rosyi  i  we  Włoszech.  Misyonarzom  nadał  papież  obszerne 
przywileje.  Właśnie  pierwszych  dni  marca  1805  r.  zażądał  Aleksander  od 
jenerała  Grubera,  kilku  misyonarzy  do  Chin.  Jenerał  wyznaczył  00.  Kor- 
saka i  Grassi  i  brata  Sturmera. 

Wnet  potem,  wskutek  przestrachu  z  powodu  pożaru  w  swym  przed- 
pokoju z  niezagaszonej  świecy  powstałego,  dozna!  gwałtownego  ataku 
astmy,  na  którą  dawno  cierpiał,  i  otrzymawszy  od  sekretarza  zakonu  Brzo- 
zowskiego ostatnią  absolucyą,  oddał  piękną  duszę  Bogu,  nad  ranem  26  marca 

1805  r.,  w  62  roku  życia.  Po  nabożeństwie  żałobnem  w  kościele  św.  Kata- 
rzyny, na  które  przybył,  oprócz  katolików,  wykwintny  świat  petersburski, 
przewieziono  zwłoki  do  Połocka  i  złożono  w  grobowcu  starożytnego  ko- 
ściółka Spasa. 


265 


§.  139.  Wybór  jenerała  Brzozowskiego.  —  Otwarcie  akademii   w  Po- 
łocku  i  krótkie  jej  dzieje.  1805-1820. 

Mianowany  przez  ś.  p.  Grubera  wikaryusz  jeneralny  O.  Lustyg,  sta- 
rał sie  przez  3  miesiące  napróżno  w  Petersburgu  o  pozwolenie  na  wybór 
jenerała,  dzięlii  intrygom  Siestrzencewicza.  Ten,  marząc  o  patryarchacie, 
przeszliodził  1803  r.  legatowi  Arezzo,  w  zawarciu  konlcordatu  cesarza  z  pa- 
pieżem, a  teraz  pod  pozorem,  że  stosunki  białoruskicli  Jezuitów  z  zagra- 
nicznymi braćmi  mogą  się  stać  niebezpieczne  dla  państwa,  dopuścić  nie 
chciał  do  wyboru  jenerała.  Aleksander  wyznaczył  łcomisyę  trzech,  do  zba- 
dania sprawy  i  na  wniosek  zasiadającego  w  komisyi  ministra  Łopuchina, 
pozwolił  13  czerwca  na  wybór  »jenerała  z  zujiełną  władzą,  jaką  mu  nadaje 
ten  tytuł«. 

Uradowany  wikaryusz  zwołał  na  d.  27  sierpnia  1805  r.  piątą  kongre- 
gację jeneralną  do  Połocka.  Przybyć  na  nią  byli  powinni  profesi  z  Nea- 
polu i  Sycylii,  ale  dla  trudności  podróży,  przelali  swe  prawa  na  Włocha 
O.  Józefa  Angiołini,  mieszlśającego  w  kolegium  połockiem.  Dnia  2  wrze- 
śnia, wybrano  jenerałem  O.  Tadeusza  Brzozowskiego,  gruntownej  cnoty 
i  pobożności  męża,  ale  nie  dorównującego  swemu  poprzednikowi  w  rozle- 
głości wiedzy  i  nauk,  zwłaszcza  przyrodniczych,  i  w  talencie  odgadywania 
i  paraliżowania  grożących  niebezpieczeństw. 

Na  razie  ciężyła  Jezuitom  zależność  ich  szkół  od  uniwersytetu  wi- 
leńskiego, który  przez  rektorów,  Strojnowskiego  i  Śniadeckiego,  i  wizyta- 
torów Ceyssa,  dwóch  Platerów  i  Zaleskiego,  nalegał  na  wprowadzenie  swego 
narodowo-liberalnego  systemu  nauk  do  szkół  białoruskich.  Jezuici  już  pier- 
wej 1785  r.  wprowadzili  naukę  historyi,  matematyki  i  fizyki  do  swych 
szkół,  godzlłi  się  na  przyjęcie  wizytatorów  uniwersytecl<ich  i  niektórych 
podręczników  szkolnych,  systemu  jednak  nauk,  z  zależnością  swoich  pro- 
fesorów od  uniwer8}'tetu,  przyjąć  nie  chcieli  i  nie  przyjęli,  bo  im  się  wy- 
dawał zbyt  liberalnj'  i  duchem  masońskim  owiany.  Jakoż  sam  rektor,  ex- 
Piar  Strojnowski,  znakomitsi  profesorowie:  Mianowski,  Szymkiewicz,  Ru- 
stem,  Gettej,  Strumiłło,  Groddek;  wizytatorowie  Michał  i  Ludwik  Platero- 
wie,  zasiadali  w  lożach  wileiiskich,  prawda  że  razem  z  sufraganem  wileń- 
skim Puzyną,  5  kanonikami  i  kilku  księżmi,  i  piastowali  urzęda  ma- 
sońskie. 

Jenerał  Brzozowslvi  zasłaniał  swą  odmowę  tem,  że  system  jezuicki 
trzy  razy  przez  rząd  pochwalony  i  zatwierdzony,  więc  po  co  wprowadzać 
plan  nowy,  zwłaszcza  że  punkt  o  zależności  profesorów  od  uniwersyteckiej 
władz}',  wywraca  karność  zakonną;  że  wreszcie  nigdy  i  nigdzie  szkoły  je- 
zuickie nie  podłegały  uniwersytetom,  i  w  tym  sensie,  podał  24  lipca  1806  r., 
wprost  do  cesarza  prośbę  »aby  szkołom  jezuickim  nadał  prawo  niezależno- 
ści od  uniwersytetu«.  Zamiast  odpowiedzi,  minister  oświaty  ZawadoAvski, 
zaproponował  jenei-ałowi  przyjęcie  uniwersyteckiego  systemu  nauk,  a  otrzy- 
mawszy odmowę,  rozkazał  wybudować  kosztem  rządu  drugie  gimnazyum 
w  Mohylewie  i  Witebsku,  aby  jezuickie  pozostały  bez  uczniów.  Zapobie- 
gając temu,  użył  jenerał  interwencyi  hr.  Ilińskiego  u  cesarza,  a  hrabiego 
de  Maistre,  posła  sardyńskiego,  u  nowego  ministra  oświaty  hr.  Razumow- 


—     266     — 

skiego,  z  którym  wszedł  w  arcyciekawą  i  pouczającą  korespondencyę  na 
temat  wychowania  publicznego,  Eeszty  dokonał  hr.  de  Maistre,  wykazując 
w  5,  niewydanych  dotąd  listacti,  a  raczej  rozprawach,  temuż  ministrowi, 
niebezpieczeństwo  dla  Kosy  i  od  sekt  »illuminowanych«,  które  są  dalszym 
rozwojem  protestantyzmu  i  kalwinizmu,  a  pokonane  być  mogą  tylko  in- 
nem towarzystwem.  Jezuitami. 

Pierwszym  wynikiem  tych  listów,  był  reskrypt  ministra  Razumow- 
skiego,  w  połowie  1810  r.  do  uniwersytetu  wileńskiego:  »szkoły  jezuickie 
zostawić  w  spokoju,  nie  dawać  żadnych  rozporządzeń,  aż  nastąpi  rozkaz 
cesarski  w  tj-m  względzie*.  Eozkaz  nastąpił  erygujący  akademię  po- 
ło c  k  ą. 

Był  to  jedyny  sposób  pozbycia  się  supremacyi  wileńskiego  uniwer- 
sytetu. Myślał  o  nim  już  jenerał  Gruber,  pierwsze  kroki  poczynił  1810  r. 
jenerał  Brzozowski,  a  trafił  na  dogodna  porę.  Aleksander  bowiem,  w  prze- 
widzeniu bliskiej  wojny  z  Napoleonem,  przymilał  się  Polakom,  których 
sympatye  dla  cesarza  Francuzów  nie  były  mu  tajne,  a  na  wypadek  prze- 
granej, przejmowały  obawą,  Gdy  więc  z  wiosną  1811  r.,  szlachta  białoruska, 
częścią  z  życzliwości  dla  Jezuitów,  częścią  z  partykularyzmu  prowincy- 
alnego,  podała  na  ręce  gubernatora  ksiącia  Aleksandra  Wirtemberskiego, 
suplikę  do  tronu  o  utworzenie  uniwersytetu  w  Polocku,  przychylił  się  do 
niej  cesarz,  polecił  ją  zbadać  na  radzie  ministrów,  a  gdy  ta  jednogłośnie 
ją  pochwaliła,  dał  22  grudnia  t.  r.  swe  przyzwolenie,  a  12  stycznia  1812  r. 
wj^szedł  odpowiedni  ukaz  do  rządzącego  senatu  na  erekcyę  »akademii  je- 
zuickiego zakonu  pod  bezpośrednim  zarządem  jenerała  zalconu*,  której 
wszystkie  szkoły  jezuickie  w  Rosy  i  podlegać  mają  i  wraz  z  nią  »co  do 
części  edukacyjnej*  zależeć  będą  od  ministeryum  oświecenia.  Oprócz  me- 
dycyny i  prawa  kryminalnego,  wykładane  w  niej  będą  »nauki  od  rządu 
naznaczone*.  Uposażenia  osobnego  akademia  nie  ma,  gdyż  starczy  na  nią 
fundacya  kolegium  połockiego.  Jenerał  zakonu  poda  projekt  ustaw  i  nauk 
rzeczonej  akademii,   przez  ministeryum   oświecenia  cesarzowi  do  aprobaty. 

Pospieszył  się  jenerał  z  projektem,  i  1  marca  t.  r.  wydał  Aleksander 
przywilej  na  akademię  połocką,  podzieloną  na  3  fakultety,  języków,  nauk 
wyzwolonych,  filozoficznych  i  innych  naturalnych  i  cywilnych  i  nauk  teo- 
logicznych. Wybór  na  urzędy  akademickie,  rektora,  dziekanów,  kanclerza, 
sekretarza,  notaryusza  i  bedelów  odbywa  się  » większością  głosów  w  peł- 
nem  zebraniu  akademii,  podany  do  potwierdzenia  jenerałowi,  a  przezeń 
ministrowi  oświecenia*.  Profesorów  bywało  18 — 20,  uczniów  110—150.  Ję- 
zyk wykładów}"  na  3  fakultetach  łaciński.  Komitet  cenzury  książek  i  wszel- 
kich druków,  składał  się  z  3  cenzorów  i  sekretarza. 

Uroczyste  otwarcie  akademii  wobec  księcia  Wirtemberskiego,  hr,  de 
Maistre,  biskupa  mińskiego  Dederki  i  biskupa  unickiego  Krasowskiego, 
odbyło  się  10  czerwca  1812  r.,  ale  w^^kłady,  dla  wojny  napoleońskiej,  roz- 
poczęto 8  stycznia  1813  r. 

Krótki  byt  akademii  polockiej,  bo  tylko  lat  7,  miesięcy  2,  nie  do- 
zwolił jej  rozwinąć  się  w  całej  pełni.  Dla  8  szkół  od  niej  zależnych:  w  Po- 
locku, Mohylewie,  Mścislawiu,  Orszy,  Użwaldzie,  Witebsku,  Rj^dze  i  Roma- 
nowie, wygotowała  akademia  1814  r,  wspólny  plan  nauk,  dostarczała  im 
profesorów  i  książek,    ale  nie  mieszała  się  do  ich   zarządu,   bo  ten  należał 


—     267     — 

do  rektora  kolegium,  i  nie  przysyłała  wizytatorów,  bo  zwiedzał  je  corocz- 
nie prowincyał.  Akademia  posiadała,  oprócz  głównej  biblioteki,  drugą  dzieł 
i  pism  wyłącznie  polskicłi ;  oraz  liczne  g'abinety  i  zbiory :  1)  machin  fizycz- 
nych i  narzędzi  matematycznych;  2)  zoologiczny  i  mineralny;  3)  monet 
i  medali;  4)  modeli  architektonicznych,  5)  nader  rzadkich  muszli  i  konch 
amerykańskich;  6)  laboratoryum  chemiczne;  7)  galery ę  obrazów.  Przy  aka- 
demii istniały:  bursa  muzyków,  seminaryam  dla  świeckich  kleryków  i  kon- 
wikt szlachecki,  który  po  zamknięciu  petersburskiego  1815  r.,  liczył  do  70 
»kawalerów<t. 

Od  1818  r  wydawała  akademia  naukowy  »Miesięcznik  połocki«  z  za- 
cięciem polemicznem.  Zwalczała  w  nim  antichrześcijańskie  teorye  Woltera, 
Russa,  Spinozy,  Kanta,  propagowane  z  katedr  uniwersyteckich  i  w  czaso- 
pismach, jak  » Dziennik  i  Tygodnik  wileński*;  broniła  się  też  przeciw  za- 
czepkom i  napaściom  » uczonych*  wileńskich  i  warszawskich,  którz}'  ją 
uważali  za  »siedzibe  obskurantów*. 


§.  140.  Dola  Jezuitów  podczas  napoleońskiej  wojny.  1812  r. 

Już  w  lutym  1812  r.,  półmilionowa  armia  Napoleona  posuwała  się 
korpusami  ku  granicom  Rosyi.  W  lipcu  stanęła  nad  Dżwiną  i  Dnieprem, 
gdzie  dwie  rosyjskie  armie,  Barklaja  de  Tolly  i  Bagrationa,  bronić  jej  miały 
przeprawy.  Kolegia  na  głównym  trakcie  położone,  ucierpiały  najwięcej. 

A  więc  najprzód  Po  lock,  z  którego  wyszła  rosyjska  załoga  9  lipca. 
Już  parę  tygodni  przedtem,  rektor  Lustyg,  który  z  kilku  księżami  i  braćmi 
pozostał,  rozpuścił  szkoły,  księży,  kleryków  i  braci  wyprawił  na  folwarki 
i  willę.  Uczynili  to  samo  rektorowie  innych  kolegiów.  Od  9  lipca  do  8  pa- 
ździernika dzierżyli  Francuzi  Połock  w  swej  mocy.  W  części  kolegium 
mieli  kwaterę  jenerałowie  i  wyżsi  oficerowie,  część  obrócono  na  lazaret, 
do  którego  zwożono  rannych  z  pola  morderczych  bitew,  staczanych  w  je- 
zuickim Spasie  i  okolicznych  wioskach.  Godzien  niemal  zmieniały  się  dy- 
wizye  i  pułki  II  korpusu  Oudinota ,  Francuzi ,  Włosi ,  Bawarzy,  Po- 
lacy. Marszałek  Ney  pozwolił  13  lipca  na  rabunek  miasta.  Oudinot  z  ofi- 
cerami zakwaterował  się  14  lipca  w  kolegium.  Francuzi  wypróżnili  spiżar- 
nię, piwnicę,  aptekę,  a  urządzając  gabinety  na  sypialnie,  popsuli  wiele  ma- 
szyn i  instrumentów,  potłukli  rzadkie  muszle  i  konchy.  Rannego  Oudinota 
zastąpił  6  sierpnia  jenerał  St.  Cyr,  mianowany  wkrótce  marszałkiem  za 
zwycięstwa  nad  rosyjskim  jenerałem  Wittgensteinem,  i  rezydował  w  kole- 
gium aż  do  odebrania  miasta  przez  Rosyan  8  października.  Na  posłudze 
rannym  i  chorym  na  dyzenteryę  po  szpitalach,  umarli  00.  Kiifferlin,  Grotz 
i  Soranzo.  Zastąpili  ich  00.  Richardot,  Chodkiewicz  i  Rusnati.  Dobra  spa- 
skie  wraz  z  budynkami  i  kościołem  zniszczone,  ucierpiały  też  wiele  inne 
folwarki  od  wałęsających  się  maroderów  francuskich. 

O  r  s  z  ę  obrał  Napoleon  za  punkt  operacyjny  przeciw  naddnieprskiej 
armii  Bagrationa.  Zajął  miasto  marszałek  Davoust  6  sierpnia.  W  kolegium 
koszary  oficerów  i  szpital  wojskowy.  Napoleon  uchodząc  z  Moskwy,  dotarł 
7  listopada  do  Orszy.  Za  nim    przywlokły  się    niedobitki  II  korpusu  Neya, 


~     268     - 

których  14  listopada  wygnali  Kozac}-  Płatowa.  Jezuici  wrócili  do  kolegium^ 
w  styczniu  1813  r.  otwarli  szkoły  i  konwikt. 

Witebsk  zajął  Napoleon  28  lipca  swą  gwardyą,  założyć  kazał  ma- 
gazyny i  lazarety,  i  w  tym  celu  liomendantowi  Charpentier  dodał  komi- 
syę  z  4  Polaków  złożoną.  Kolegium  całe  zamienione  na  szpital,  folwarki 
wyniszczone  kontrybucyami.  Dnia  24  października  jenerał  rosyjski  Harpe, 
po  całodziennym  szturmie  wyparł  Francuzów  z  miasta. 

Z  Mohylewa  wypłoszył  Rosyan  8  lipca  marszałek  Davoust,  który 
przeszkodził  połączeniu  się  dwóch  armii  rosyjskich,  naddżwińskiej  i  nad- 
dnieprskiej  pod  Orszą.  Kolegium  zamienione  na  lvoszary  oficerskie  i  szpi- 
tal. Z  końcem  listopada,  Rosyanie  pod  jenerałem  Ożarowskim  odebrali 
miasto. 

Mińsk  zajmowały  pułki  korpusu  VIII,  Francuzi,  Polacy  i  West- 
falczycy,  od  początku  lipca  do  końca  prawie  listopada.  W  kolegium  i  domu 
szkolnym  szpital  wojskowy. 

Straty  i  szkody  wyrządzone  wojną,  wnet  naprawiono.  Ogólny  stan 
kolegiów  i  domów  nazwać  można  przed  i  po  wojnie  1812  r.  pomyślnym. 
Jezuici  zostawali  w  dobrych  stosunkacli  z  rządem,  ciesz3^1i  się  szacunkiem 
i  życzliwością  szlachty,  która  swe  syny  chętnie  oddawała  do  ich  szkół 
i  konwiktów.  Rezydencya  w  Mścisławiu  podniesiona  1779  r.  do  rzędu 
kolegium  z  5-klasowem  gimnazyum.  Zamiast  kolegium  i  domu  nowicyatu 
w  Dyneburgu,  który  1811  r.  z  rozkazu  Aleksandra  zamieniono  na  fortecę, 
otworzono  w  Krasławiu  najprzód  rezydencyę,  potem  1817  r.  kolegium 
ze  szkołami  i  konwiktem  wUżwałdzie,  a  dom  nowicyatu  w  Puszy. 
Kilka  stacyi  misyjnych,  jak  czeczerska,  raśnieńska,  zamienione  przez  Sie- 
strzencewicza  1776  r.  na  parafie.  W  Czeczersku  utrzymywali  Jezuici 
od  1788—1806  r.  szkołę  trzechklasowa  i  bursę  muzyków. 


§.  141.  Nowe  kolegia,  domy  i  stacye  misyjne  w  Rosyi.  1800  —  1820. 

Przybywały  też  nowe  domy  i  misye.  Wspomniałem  o  kolegium  pe- 
tersburskiem,  z  szkołami  i  konwiktem  wielkopańskim  dla  Rosyan  i  kościo- 
łem Św.  Katarzyny,  który  dla  kazań  w  4  językach,  nabożeństw,  chrztów, 
ślubów  i  pogrzebów,   łączył   Jezuitów  z  całym  światem  katolickim  stolic}'. 

Do  Rygi  zaprosili  ich  katolicy  tamtejsi  (9.000  Niemców,  Polaków 
i  Łotyszów);  w  lutym  1804  roku  otwarto  rezydencyę  ryzką  z  duszpaster- 
stwem, od  r.  1810  z  szkołą  liatolicką  dla  chłopców  i  dziewcząt.  Duszą  re- 
zydencyi  był  superior  O.  Coince,  Alzatczyk,  który  dla  upośledzonych  do- 
tąd katolików,  wyrobił  u  ministra  Golicyna  i  gubernatora  ryzkiego,  mar- 
kiza Paolucci,  równouprawnienie  z  protestantami  i  tołerancyą  religijną. 
Dla  klasy  pracującej,  Łotyszów  głównie,  założył  1816  roku  szpital  na 
150  łóżek. 

W  Romanowie  na  Wołyniu,  osadził  Jezuitów  już  1811  r.  senator 
Józef  August  Graf  Iliński,  w  celu  otwarcia  kolegium,  szkół  i  konwiktu. 
Stało  się  to  dopiero  1816—1817  r.,  gdy  część  gmachów  została  wymuro- 
waną. Konwikt  liczył  20—24  »kawalerówt,  szkoły  120—1.50  uczniów. 


—    269    — 

Oprócz  wspomnianych  wyżej  10  misy!  saratowskich  po  obojej  stronie 
Wołgi,  objęli  Jezuici  misyę  z  duszpasterstwem  w  Odessie  1804  roliu  na 
życzenie  jenerała  gubernatora  noworosyjskieg-o  (Odessy  i  Chersonu)  księcia 
Emanuela  Richelieu.  Należały  do  niej  misye  w  5  koloniach  niemieckich 
(7—8.000  katolików)  i  w  Chersonie.  Dla  skąpstwa  książęcego  plenipotenta 
Rosenkampfa,  i  częstych  wyjazdów  księcia,  odeskie  misye  nie  rozwinęły 
się,  aż  po  r.  1815.  Pracowało  na  nich  zrazu  tylko  kilku,  potem  10—12  mi- 
syonarzy  z  O.  d'Everlange  Witry  na  czele. 

Astrachańscy  katolicy  (Ormianie  i  garstka  Francuzów)  dowiedziaw- 
szy się  o  Jezuitach  i  ich  pracach  w  Saratowie,  zaprosili  ich,  za  zgodą  ce- 
sarza i  metropolity,  do  Astrachanu  1805  r.  O.  Maleve,  Francuz,  wyu- 
czywszy się  po  ormiańsku,  rezydował  w  mieście,  gdzie  O.  Fournier  otwo- 
rzył 1807  r.  konwikt  dla  schizmatyckiej  także  młodzieży.  O.  Wojszwiłło 
wyjeżdżał  na  obławę  misyonarską,  szukając  po  całej  gubernii  katolików 
w  osadach,  więzieniach,  w  wojsku  i  na  posieleniu  rozrzuconych. 

Za  przykładem  astrachańskich,  poszli  katolicy  (15  rodzin  ormiań- 
skich) w  M  o  s  d  o  k  u  na  Kaukazie  1805  r.  Posłano  im  O.  Idziego  Henry, 
Belgijczyka,  który  w  8  miesiącach  wyuczył  się  wybornie  ormiańskiego  ję- 
zyka; w  rok  potem  O.  Wojszwiłłę,  który  jako  superior,  założył  szkołę,  wy- 
murował dom  gościnny  dla  uczonych  podróżników.  Obydwaj  cieszyli  się 
względami  gubernatora  Kaukazu  hr.  Pozzo  di  Borgo,  katolika,  mogli  więc 
swobodnie  rozwinąć  akcyę  misyonarską,  a  dostali  pomoc  w  O.  Surynie. 

Wiadomo,  że  Katarzyna  II  i  Aleksander  I  wysyłali  t.  z.  przestępców 
politycznych  i  jeńców  francuskich,  do  rot  kaukazkich,  rozłożonych  na  linii 
między  Mosdokiem,  Kaspijskiem  jeziorem  i  morzem  Czarnem.  W  r.  1813 
zesłano  na  Kaukaz  12.000  Polaków,  jeńców  francuskich,  między  nimi  puł- 
kownika Adama  Potockiego,  z  linii  prymasowskiej,  którego  żywot  napisała 
córka  Kai-olina  Nakwaska.  Odarci,  nędzni,  chorzy  na  ciele  i  duszy,  zapeł- 
nili szpitale  w  Mosdoku  i  Kislarze  i  umierali  na  tyfus  gęsto.  Ratowali  ich 
dusze,  ale  i  nieśli  pomoc  w  lekach,  żywności,  bieliźnie,  ubraniu,  misyona- 
rze,  w  czem  im  pomagało  kilka  pań  polskich  tam  internowanych.  Jenerał 
Brzozowski  przysyłał  dla  nich  paki  książek  religijnych,  różańce,  szkaple- 
rze,  a  misyonarzom  na  ochłodę  czokoladę  i  herbatę. 

Pochorowali  się  ciężko.  Wojszwiłło  wyleczywszy  się,  szukał  katoli- 
ków między  Kozakami  starowiercami  i  mołokanami,  udał  się  do  stolicy  do 
Stauropola,  gdzie  służyło  500  Polaków  w  rotach  kaukazkich;  potem  do  ko- 
palń Av  włościach  Dubowskiej,  Kargulińskiej,  Kurdzińskiej  i  w  Kislarze, 
gdzie  pracowało  kilkuset  polskich  skazańców,  między  nimi  żołnierze  z  wy- 
prawy hiszpańskiej,  byle  pozyskać  ich  serca  i  przywieść  do  Boga.  To  samo 
robił  O.  Suryn  w  Kislarze,  gdzie  w  szpitalu  umierało  dziennie  6—7  Pola- 
ków. Aleksander  I  ułaskawił  wszystkich,  ale  tylko  8000  wróciło  do  kraju, 
S.500  umarło,  koło  500  pozostało  na  linii  kaukazkiej  od  Naur  do  Mosdoku. 
Były  to  szumowiny  Polaków;  misyonarze  zażyli  z  nimi  wiele  kłopotu, 
a  z  małym  pożytkiem;  uciekali  z  kazania  do  kai-t  i  wódki. 

Równie  pracowite,  a  skąpe  w  duchowne  pożytki,  były  misye  sj^bir- 
skie  w  Irkucku  i  Tomsku.  Któżby  uwierzył,  już  1614  roku  jeńców 
z  wojny  Dymitra  Samozwańca  I  i  II,  r.  1607  i  1614  zasyłano  na  Sybir,  od- 
dzielony   wtenczas   od   Europy   rzeką   Solka,  »gdzie  sól  warzono «.    Powtó- 


—     270     — 

rzylo  się  to  podczas  wojen  moskiewskich  za  Jana  Kazimierza  1655— 1660  r. 
Jezuita  Kawęczyński  z  Wilna  10  lat  przebył  w  kopalniach  syberyjskich, 
bo  nie  chciał  przyjąć  schizmy,  zasłany  do  Asti-ahanu,  gdzie  też  i  umarł 
1662  r.  Car  Piotr  1707  r.  wielu  partyzantów  Leszczyńskiego  wygnał  na  S}'- 
bir  aż  do  Jakucka.  Jezuita  Ładyżeński  porwany  z  Wilna  1736  r.,  skazany 
do  rot  aresztanckich  w  Sybirze,  cierpiał  jeszcze  1756  r.,  zginął  bez  wieści. 
Setki  konfederatów  barskich,  pokutowało  za  swój  patryotyzm  na  Sybirze. 
Aniołem  pocieszycielem  dla  nich  był  misyonarz  Propagandy,  polski  kapu- 
cyn z  Uściługa  nad  Bugiem,  O.  Elizeusz  (f  1798  r.  w  Sai-atowie}. 

Przez  lat  wiele  pozostawali  wygnańcy  bez  pomocy  duchownej.  Dopiero 
1810  r.,  pierwszy  jenerał  gubernator  sybirski  Pestel,  zażądał  od  jenerała 
Brzozowskiego  misyonarzy  do  Irkucka.  Dano  3  księży,  Szpaka,  Kamień- 
skiego, Maszewskiego  i  brata  Drozdowicza  (f  1859  r.  w  Nowym  Sączu).  O. 
Szpak  umarł  w  drodze,  w  Moskwie,  zastąpił  go  O.  Łaszkiewicz,  superior 
misyi.  Dnia  2  kwietnia  1812  r.  stanęli  w  Irkucku.  Tu  rezydował  stale  je- 
den misyonarz,  dwaj  inni  rozjeżdżali  się  na  pracę  misyjną  do  powiatoAvych 
miasteczek:  Tunguska,  Wercholeńska,  Ilimska,  Bałagańska,  Kireńska  i  ni- 
żnego  Udińska,  szukając  posieleńców  katolików  i  skazanych  do  kopalń 
rudy  żelaznej  i  soli,  gdzie  w  tłumie  zbrodniarzy  znajdowali  kilku,  czasem 
kilkunastu  t.  z.  przestępców  politycznych,  Polaków  »w  głodzie,  nagości, 
nędzy  i  niedostatku*. 

Zawadzili  i  o  Nerczyńsk,  gdzie  tylko  9  ciu  zastali  katolików, 
i   o   T  o  m  s  k. 

Tu  dopiero  1815  r.  otwarto  stałą  misyę  2  księży.  Kamieńskiego  i  Wa- 
lużynicza  z  bratem  Kozakiewiczem.  Garstka  katolików  tomskich  (50— bO 
osób),  miała  swoje  oratorium,  ale  obwód  misyi  obejmował  gubernię  tom- 
ską, tobolską,  step3^  kirgizkie  i  gubernię  jenisejską,  a  na  tych  przestrze- 
niach rozrzucone  garstki  katolików,  wyszukiwali  misyonarze  w  corocznych 
objazdach,  aby  im  przynieść  pomoc  religijną.  * 


§.  142.   Przywrócenie    zakonu    na   całym    świecie.  1814  r.  —  Agitacye 
anti-jezuickie   sekciarzy    i    S  i  estrze  ncewi  cza.    —    Wygnanie  Jezuitów 

z  Petersburga.  1815. 

Napoleon  w  swej  dumie,  więził  Piusa  VII  przez  lat  3  w  Savonie, 
następnie  w  Fontaineblau  przez  półtora  roku;  upokorzony  przegraną  lip- 
ską puścił  go  na  wolność  d.  22  stycznia  1814  r.  Dnia  24  maja,  pod  osłoną 
wojsk  koalicyjnych,  papież  wjechał  tryumfalnie  do  Rzymu,  a  już  7  sier- 
pnia ogłosił  urbi  et  orhi  bullę  Sollicitudo  omnium  ecclesiarum,  przywracającą 
zakon  Jezuitów  na  całym  świecie,  tak  jak  go  zatwierdził  pierwotnie  Pa- 
weł III.  Mógł  to  uczynić  tak  prędko,  bo  z  współwiężniem  kardynałem 
Pacca,  przez  długie  miesiące  naradzał  się  nad  tą  sprawą  i  obmyślił  ją  na- 
leżycie. 

Królowie  i  książęta,  nawet  burbońscy,  z  wyjątkiem  regenta  portu- 
galskiego, przyjęli  bullę,  zato  wszelakiego  rodzaju  sekty  i  loże,  jak  gdyby 
kto  poruszył  gniazdo    os    i    szerszeni,    rzuciły   się   na  obalenie   dopiero   ca 


—    271     — 

wskrzeszoneg'0    zakonu,   najprzód  w  Rosyi,  w  której   jakby  w  arce  Noego, 
znalazł  ocalenie. 

Stosownie  do  tej  bulli,  właściwą  rezydenc\'ą  jenerała  zalconu  powi- 
nien być  Ezym,  nie  Petersburg,  Avięc  też  jenerał  Brzozowski  wniósł  pro- 
śbę do  ministra  wyznań,  Aleksandra  Golicyna,  o  przeniesienie  swej  sie- 
dziby do  stolicy  chrześcijaństwa.  Minister  odmówił,  zasłaniając  się  nieobe- 
cnością cesarza,  zajętego  koalicyą  anti-napoleońską  i  kongresami  w  Paryżu 
i  Wiedniu.  Ale  właśnie  pod  tę  nieobecność  monarcłiy,  masoni  14  lóż  w  sto- 
licy, illuminaci,  martyniści  i  protestanckie  towarzystwo  biblijne,  protego- 
wane przez  Siestrzencewicza,  podali  sobie  ręce,  aby  wydalić  Jezuitów  naj- 
przód z  Petersburga,  gdzie  nietylko  u  katolików,  ale  u  pierwszych  rodzin 
rosyjskich  posiadali  mir  i  poszanowanie  wielkie.  Nie  mogąc  znaleść  plamy 
na  ich  obyczajach  i  cnocie,  zarzucali  im,  zwłaszcza  kilku  francuskim  Je- 
zuitom, prozelityzm  między  damami  wielkiego  świata,  i  młodzieżą  w  kon- 
wikcie. 

Istotnie  15-letni  konwiktor  Aleksander  Golicyn ,  syn  gubernatora 
w  Jarosławiu  nad  Wołgą,  a  bratanek  ministra,  został  podczas  świąt  Bo- 
żego Narodzenia  1814  r.  katolikiem.  Oburzyło  to  ministi^a  już  i  tak  mar- 
kotnego na  Jezuitów,  bo  odmówili  mu  pomocy  w  przeciąganiu  arystokra- 
cyi  do  towarzystwa  biblijnego,  którego  był  prezesem,  a  podjudzony  przez 
kler  prawosławny,  że  religia  grecka,  a  z  nią  państwo  carów  tą  propa- 
gandą jezuicką  upadnie,  zaniósł  skargę  do  cesarza,  bawiącego  na  kongre- 
sie w  Wiedniu.  Pisał  i  jenerał  Brzozowski  do  monarchy,  uniewinniając  O. 
Rozavena,  który  miał  być  sprawcą  konwersji  młodego  Golicyna,  mini- 
strowi zaś  oświadczył,  że  od  1  stycznia  1815  r.,  tylko  katolików  do  kon- 
wiktów przyjmować  pozwoli,  że  nawet  gotów  konwikt  przenieść  do  Poło- 
cka.  Napróżno;  minister  podtrzymywany  w  swym  rankorze  na  Jezuitów 
nietylko  przez  popów,  ale  przez  Siestrzencewicza,  a  także  i  tą  okuliczno- 
ścią,  że  w  salonach  petersburskich  nie  mówiono  tylko  o  Jezuitach  i  jezui- 
tyzmie  i  tych  kilku  damach,  które,  jak  hrabina  Katarzyna  Rostopczyn, 
usunęły  się  od  zgiełku  światowego,  zostały  więc  katoliczkami,  postanowił 
wygnać  Jezuitów  z  stolicy,  a  potem  z  cesarstwa.  Czekał  tjiko  powrotu  ce- 
sarza i  sposobnej  chwili.  Ta  się  wnet  nadarzyła. 

Faworyta  cesarza.  Polka,  z  Czertwertyńskich  Naryszkinowa,  przy- 
rzekła na  spowiedzi  u  Jezuity  zerwać  stosunek  i  objawiła  to  cesarzowi,. 
gdy  wróciwszy  po  drugim  kongresie  paryskim,  odwiedził  ją.  Urażony  tern 
cesarz,  przywołał  Golicyna  i  razem  z  nim,  w  salonie  Naiyszkinowej,  uło- 
żył szkic  banicyjnego  ukazu,  który  zredagowany  lepiej  przez  ministra,^ 
nosi  datę  20  grudnia  1815  r.  Jako  jedyny  powód  banicyi,'  podano,  że  Je- 
zuici »przedsięwzięli  wstrząsnąć  panującą  oddawna  w  państwie  naszem 
prawowierną  grecką  religią...  odciągając  poruczonych  sobie  młodzieńców 
i  niektóre  osoby  słabej  płci  żeńskiej,  od  naszej,  a  nakłaniając  do  swojej 
wiary €.  Wykonanie  ukazu  odbyło  się  w  nocy  z  20  na  21  grudnia,  a  22 
rychło  świt,  14  krytych  sanek  wywiozło  24  Jezuitów  petersburskich  do  Po- 
łocka;  dwaj  bowiem,  rektor  Czyż  i  prokurator  Krukowski,  pozostali  jeszcze 
3  dni  dla  złożenia  rachunków  i  spisania  inwentarz}'.  Wygnanie  Jezuitów 
z  całej  Rosyi  było  już  tylko  kwest^^ą  czasu. 


—     272     — 

§.  143.  Śmierć  jenerała  Brzozowskiego.  —  Wygnanie  Jezuitów  z  Ro- 

syi.  1816-1820. 

Jenerał  Brzozowski,  który  od  r.  1814  r.  część  jeneralskiego  urzędu 
złożył  na  barki  wikaryusza  jeneralnego  w  Rzymie,  O.  Pannizoni,  odważył 
się  na  króli  łiazardowny  i  31  sierpnia  1816  r.  wystosował  list  wprost  do 
cesarza,  prosząc  dla  siebie  i  2  Ojców  o  wolny  wyjazd  do  Rzymu. 

Przeszkodził  Siestrzencewicz,  którego  Pius  VII  brewem  31  września, 
ogłoszonem  w  »Gazecie  hamburskiej*  i  innych  pismach,  ostro  zgromił  za 
popieranie  towarzystw  biblijnych,  on  zaś  przyczynę  tego  brewe  przypisy- 
\\'ał  mylnie  donosom  Jezuitów.  Więc  i  u  Golicyna  nalegał  na  wygnanie 
Jezuitów  z  Rosy  i,  i  według  świadectwa  Szanty  ra  » sposób  tego  wygnania, 
w  innych  krajach  zachowany,  z  historyi  wypisany*,  przesłał  temuż  mini- 
strowi. Ale  i  jemu  i  cesarzowi  wstydno  było  sędziwego  starca,  któremu 
przedtem  tyle  dawali  dowodów  łaskawości,  skazywać  na  wygnanie;  czekali 
jego  śmierci.  Niedługo  czekali.  Jenerał  tknięty  lekkim  paraliżem  w  marcu 
1819  r.,  zakończył  wskutek  ponownego  ataku  życie  20  stycznia  1820  r. 

Białaruś  stała  się  już  tylko  prowinc^^ą  zakonną.  Mianowany  po  Pan- 
nizonim,  wikaryusz  jeneralny  O.  Petrucci,  rezydował  w  Rz3^mie,  dokąd  też 
zwołał  jeneralną  kongregacyę  na  14  września  1820  r.  Udać  się  był  na  nią 
powinien  prowincyał  białoruski,  Świętochowski  z  dwoma  deputatami,  wy- 
branymi na  prowincyałnej  kongregacyi,  więc  o  wolny  wyjazd  dla  siebie 
i  dla  nich  wniósł  prośbę  do  cesarza.  Odpowiedziano  ukazem  13  marca  t.  r. 
banitującym  zakon  z  całej  Rosyi,  zredagowanym  przez  radcę  tajnego  Tur- 
geniewa  i  hrabiego  Capo  d'Istria,  ministra  spraw  zagranicznych. 

Powód  podany  ten  sam  co  wygnania  z  stolicy:  prozelityzm  między 
studentami  w  Mohj^lewie,  między  żołnierzami  w  szpitalu  witebskim,  dysu- 
nitami  w  Syber3i,  unitami  na  Kaukazie,  Inne  poAvody,  a  raczej  zarzuty, 
powtórzone  z  kasacyjnego  brewe  Klemensa  XIV,  mianowicie:  podłe  za- 
biegi, niezgody,  chciwość  dóbr  ziemskich.  Ukaz  ogłosili  dziekanie  z  horo- 
dniczymi,  i  objęli  całe  mienie  pojezuickie  na  fundusz  katolicki  religijno- 
naukowy,  najprzód  w  Moh3'lewie  i  Witebsku,  następnie  w  innych  kole- 
giach. Na  parafiach  i  misyach  zastąpili  Jezuitów  świeccy  lub  zakonni 
księża.  Zarząd  szkół  objęła  akademia  wileńska,  połocka  bowiem  została 
zniesioną.  Koszta  wysłania  Jezuitów  do  granic  cesarstwa,  30  dukatów  na 
osobę,  pokryli  gubernatorowie  z  budżetu  nadzwyczajnych  wydatków,  ale 
komisarze  nie  wypłacili  icłi  rzetelnie.  Jezuici,  którzy  oświadczyli  się  z  go- 
towością wystąpienia  z  zakonu,  mogli  swobodnie  pozostać  w  kraju;  takich, 
na  363,  znalazło  się  5.  Jeden  wszelako  ociemniały,  87-letni  profes  Hieronim 
Haraburda,  pozostał  za  zezwoleniem  cesarza  w  Rosyi,  i  umarł  Jezuitą 
w  monasterze  bazyliańskim,  w  Czerei  w  lipcu  1820  r. 

Siestrzencewicz  dla  tych  kilka  parafii  pojezuickich  na  Bialejrusi, 
znalazł  łatwo  księży,  ale  33  misyonarzy  nad  Wołgą,  na  Kaukazie  i  w  Sy- 
beryi,  nie  miał  kim  zastąpić.  Więc  za  zgodą  cesarza,  pozwolił  im  pozostać 
przy  swej  regule,  byle  zmienili  suknię  i  nazwę.  Odmówili  wsz^^scy  i  w  je- 
sieni 1820  r.  wyjechali  za  granicę.  Kaukazcy  tylko  misyonarze,  Wojszwilło 
i  Henry,  pozostali  do  1826  r.,  bo  dopiero  wtenczas  znalazł  się  na  ich  miej- 
sce ormiański  ksiądz,  niepospolita'  intrygant,  Devrescian. 


-     273     — 

Gmachy  polockiego  kolegium  obrócono  na  insU^tut  wojskowy,  ko- 
ściół na  cerkiew  soborną.  Pozostawiono  szkoły  niższe;  muzea  i  zbiory, 
częścią  przewieziono  do  Petersburga,  częścią  zmarnowano.  Wspaniałą  bi- 
bliotekę z  bogatem  archiwum  do  historyi  zakonu  w  Polsce  i  piękną  kolek- 
c\'ą  dyplomatów  i  rękopisów,  złożono  w  gmachu  ministerstwa  spraw  we- 
wnętrznych w  Petersburgu.  Tam  ona  spoczywała  do  18K2  r.,  w  którym  po- 
żar zniszczył  gmach  i  bibliotekę.  Szczątki  tylko  wcielono  do  biblioteki  pu- 
blicznej. 

Orszańskie  kolegium  z  szkołami  i  kościołem  objęli  Dominikanie,  ale 
już  1829  r.  rozebrano  kościół,  zamknięto  szkoły,  kolegium  przerobiono  na 
więzienie. 

W  Użwałdzie  szkoły  zwinięto,  drewniany  kościół  i  dom  oddano  na 
farę  i  plebanię. 

Witebskie  kolegium  z  szkołami  dostało  się  1822  r.  Bazylianom.  Ukaz 
1832  r.  zamknął  szkoły;  drugi  ukaz  1839  r.  rozgonił  Bazylianów.  R.  1843 
kościół  przerobiony  na  cerkiew  soborną,  a  kolegium  1872  r.  na  pałac  dla 
archireja. 

W  Mohylewie  kolegium  i  dom  szkolny,  zamienione  na  szkołę  ka- 
decką.  Kościół  stał  prawie  pustką,  dopiero  1833  r.  przerobiony  na  cerkiew 
prawosławną. 

Kolegium  w  Mścisławiu  z  szkołami,  konwiktem  i  kościołem,  oddane 
00.  Bernardynom.  Szkoły  zamknął  rząd  1829  r.,  kościół  zamieniony  na  cer- 
kiew 1832  roku,  w  gmachach  pojezuickich  duchowne  seminaryiim  prawo- 
sławne. 

W  Rydze  pozostali  Jezuici  do  13  lipca,  oddawszy  przed  wyjazdem 
dom,  kościół,  szpital  z  uposażeniem,  jako  własność  katolickiej  gminy,  syn- 
dykom kościoła,  a  nie  przysłanemu  od  metropolity  ex-Jezuicie  Leśniew- 
skiemu. 

Romanowskie  wreszcie  kolegium,  oddał  graf  Iliński  Wizytkom,  pro- 
śba bowiem  jego  do  cesarza  o  zachowanie  tam  24  Jezuitów  i  erekcyę  aka- 
demii nie  została  wysłuchana. 


ROZDZIAŁ  XXIIL 
Jezuici  w  Galicyi.  1820-1848. 


§.  144.  Przybycie  wygnańców   do  Lwowa.  —  Cesarz  Franciszek  I  za- 
trzymuje   ich    w    Galicyi.  —   Walka   z  Józefinizmem.  —  Dwa   w  nim 

wyłomy.  1820—1836. 

Na  pierwszą  wieść  o  banicyjnym  ulcazie,   prowincyał  Świętochowski 
zwołał   radę    poważniejszych   Ojców  w   Połocku,   na   której   postanowiono, 

JEZUICI    W    POLSCE.  Jg 


—     274     — 

przez  kraje  austryackie  na  komorę  radziwiłłowską,  przebierać  się  do 
Włoch,  gdzie  zakon  miał  już  kolegia  i  domy.  Tylko  Jezuici  ryzcy  i  7  Je- 
zuitów połockich,  obrać  mieli  drogę  na  komorę  pruską  w  Połądze.  Uwia- 
damiając o  tem  zakonną  bracią,  wydał  30  marca  list  okólny  w  duchu  iście 
lycerskim:  »Ruszajmy  śmiało  i  wesoło  w  świat,  bo  wódz  nasz  Chrystus 
idzie  z  krzyżem  przed  nami«. 

Pierwsi,  w  myśl  ukazu,  wyruszyli  w  drogę  Jezuici  mohylewscy,  było 
ich  12;  dnia  1  maja  stanęli  na  komorze  radziwiłłowskiej.  Podpisano  im 
paszporty,  budki  żydowskie  odwiozły  ich  do  Brodów.  Tu,  ku  przykremu 
zdziwieniu,  komisarz  austryackiej  komory,  oświadczał  im,  że  ani  ich  pu- 
ścić w  dalszą  drogę,  ani  przybywających  3  maja  witebskich  Jezuitów  prze- 
puścić przez  granicę  austryacką  nie  może,  dopokąd  od  gubernium  lwow- 
skiego nie  otrzyma  instrukcyi.  Nadeszła  ona  5  maja,  gubernator  baron 
Hauer,  kazał  otworzyć  granicę  wygnańcom,  dwa  jednak  całe  dni  witebscy 
Jezuici  w  liczbie  12,  obozowali  na  neutralnym  ćwierćmilowym  kawałku 
ziemi,  in  campo  penes  Bad2iwiłłoviam,  jalc  się  żartobliwie  wyrażali. 

Kolejno  przybywali  do  Lwowa,  10  maja  witebscy;  11  mohylewscy; 
13,  15,  22  maja  połoccy;  23  i  24  maja  użwałdzcy;  27  maja  mścislawscy  wy- 
gnańcy. Przyjęcie  znaleźli  życzliwe  nietylko  w  klasztorach  lwowskich,  ale 
i  u  prałatów  i  kanoników,  i  u  samego  arcybiskupa  Iwowsliiego  AnkAvi- 
cza,  który  dla  braku  parafialnego  kleru,  pragnął  szczerze  zatrzymać  Je- 
zuitów w  archidyecezyi.  Oni  jednak  już  23  maja  rozpoczęli  dalszą  drogę 
na  Wiedeń  i  Pontebę  do  Ferrary,  Bolonii,  Regium  i  Rzymu,  gdzie  im  wi- 
karyusz  jeneralny  Petrucci,  tymczasową  siedzibę  pi-zeznaczył. 

Prowincyał  Świętochowski,  zrozumiawszy,  że  arcybiskup  i  guberna- 
tor pragną  białoruskich  księży  zatrzymać  w  Galicyi  i  w  tym  sensie  wnie- 
śli »najpoddańsze«  przedstawienie  do  cesarza  Franciszka  I,  nie  znając  nie- 
mieckiego języka,  zamianował  swym  pełnomocnikiem  do  układów,  O.  Lan- 
desa,  Bawarczyka  i  wyprawił  dnia  23  maja  do  Wiednia.  Cesarz  pozwolił 
10  czerwca  pozostać  Jezuitom  w  Galicyi,  przy  duszpasterstwie  i  szkołach, 
ale  tym  tylko,  którzy  »z  związku  zakonnego  wystąpią*.  Na  to  się  oni  nie 
godzili.  Dzięki  jednak  staraniom  O.  Landesa  u  wielowładnego  księcia  Kle- 
mensa Metternicha,  i  kanclerza  kancelaryi  nadwornej  hr.  Saurau,  dzięki 
pisemnym  i  osobistym  przedstawieniom  gubernatora  Hauera,  cesarz  pozo- 
stawił tę  sprawę  układom  hr.  Saurau  z  O.  Landesem. 

Ten  oświadczył  stanowczo,  że  Jezuici  pozostać  mogą  w  Austryi  tylko 
jako  zakon,  zależny  wyłącznie  od  jenerała  swego  i  mający  zupełną  swo- 
bodę znoszenia  się  z  nim  bezpośrednio,  bo  to  należy  do  istot}"  instytutu, 
w  innych  zaś  rzeczach  gotowi  są  zastosować  się  do  »normalnych«  (józefiń- 
skich) praw  o  zakonach  w  Austryi.  Jeżeli  cesarz  na  ten  wyjątek  od  praw 
normalnych  udzieli  dyspensy,  wtenczas  Jezuici  dostarczą  14  profesorów  dla 
gimnazyum  i  wyższych  nauk  filozofii,  fizyki  i  matematyki  w  Tarnopolu, 
8  profesorów  dla  konwiktu  szlacheckiego  we  Lwowie. 

Cesarz  dyspensy  na  razie  nie  dał,  ale  okazał  się  do  niej  skłonnym,^ 
a  prowincyałowi  Świętochowskiemu,  jadącemu  na  kongregacyę  jeneralną 
do  Rzymu,  dał  dwukrotne  posłuchanie,  okazując  wiele  współczucia,  iż  na 
tułactwo  skazany,  i  oświadczając  wyraźnie:  » przyjmuję  was  w  mem  kró- 
lestwie Galicyi,  jako   dawnych   Jezuitów,  a  na  wyżywienie  50  z  waszej 


liczby,  kosztów  z  mego  skarbu  dostarczę*.  Upłynęło  jednak  7  lat,  zanim 
cesarz  onej  dyspensy  udzielił  dekretem  dnia  18  lipca  1827  r.,  bo  nietylko 
radcy  nadwornej  kancelaryi  dla  spraw  religijnych,  ale  arcybiskup  Ankwicz 
i  tarnowski  biskup  Zieg-ler,  nie  mogli  zrozumieć,  że  zależność  i  korespon- 
dencya  Jezuitów  z  jenerałem  za  pośi-ednictwem  »tajnej  nadwornej  i  pań- 
stwowej kancelaria*,  narusza  istotę  zakonu. 

B3'ł  to  pierwszy  wyłom  w  józefinizmie  zrobiony  pi-zez  Jezuitów, 
a  nie  przyszło  to  łatwo,  bo  rzeczy  szły  tak  opornie,  że  w  kwietniu  1823  r., 
zanieśli  Jezuici  przez  prokuratora  sweg-o  O.  Loefflera,  prośbę  do  cesarza, 
»aby  nam  pozwolił  pójść  drogą  naszego  wyg'nania,  iżbyśmy  z  braćmi  na- 
szymi połączeni,  tę  mieli  pociechę,  żeśmy  aż  do  ostatniej  chwili  wiedli  ży- 
cie zgodne  z  naszą  profesya  zakonną*,  cesarz  jednak  nie  pozwolił  wydać 
paszportów. 

Drugi  wyłom,  zrobili  w  józefińskim  systemie  nauk  szkolnych,  we- 
dług reformy  profesora  Martiniego  i  ks.  Gracyana  Marksa  z  1774  i  1776  r. 
Gimnazyów  w  Galicyi  było  11,  dyrektorem  ich  miejscowy  starosta,  któ- 
remu podlegał  prefekt  szkół.  Nad  dyrektorami  zaś  i  szkołami,  stał  gene- 
ralny dyrektor,  podówczas  ks.  Zachai-yjasiewicz,  który  je  corocznie  wizyto- 
wał i  wykładów  religii  szczególniej  doglądał.  Profesorowie  składali  egza- 
mina  przed  nadworną  komisyą  nauk,  katecheci  przed  biskupem.  Podręcz- 
niki szkolne  drukowano  w  Wiedniu  w  niemieckim  języku,  który  był  wy- 
kładowym, a  katechizmy  szkolne  nie  były  wolne  od  akatolickich  zdań,, 
mianowicie  co  do  supremacyi  państwa  nad  Kościołem,  i  władzy  papieża. 

Dla  seminaryów  duchownych,  komisya  nadworna  nauk,  nie  biskup, 
mianowała  profesorów,  naznaczała  podręczniki  teologii,  historyi  kościelnej, 
egzegezy,  kanonicznego  prawa,  przepełnione  protestanckimi  błędami.  Za- 
konom pozwolono  wprawdzie  na  t.  z.  studium  domesticum,  ale  pod  nadzo- 
rem biskupów,  według  metody  i  podręczników  przepisanych  dla  semina- 
rów  rządowych  we  Lwowie  i  Przemj^ślu. 

Jezuici  otworzyli  kolegium  i  gimnazyum  (niemieckie)  w  Tarnopolu 
1820  r.,  dwuletni  kurs  (niemiecki)  filozofii  1823  r.,  i  powoli  rozryw^ali  pęta 
józefińskiego  systemu  nauk.  Najprzód  w  wykładach  religii,  odrzucili  pod- 
ręcznik rządowy,  pełny  akatolickich  zdań,  a  wprowadzili  katechizm  bł.  Ka- 
nizyusza  i  historyę  biblijną  Overberga.  Potem  1823  r.,  uwolnili  się  od  do- 
kuczliwych egzaminów  profesorskich  z  religii  i  filozofii  przed  arcybisku- 
pem Ankwiczem,  ale  nie  od  rządowych.  Dalej  1827  r.  pozbyli  się  dyrektor- 
stwa  starosty;  prowincyał  był  dyrektorem,  zastępowali  go  rektor  jaka 
vice-dyrektor.  i  prefekt  szkół,  zostawali  jednak  wszyscy  pod  nadzorem  je- 
neralnego  dyrektora  szkół,  a  na  egzamina  roczne  przybywał  starosta  jako 
świadek  raczej,  jak  zwierzchnik,  który  z  odbytych  egzaminów  składał  re- 
lacyę  do  gubernium. 

W  kolegium  i  domu  nowicyatu,  otwartym  1822  roku  w  Starejwsi, 
w  obwodzie  sanockim,  postanowili  1823  r.  urządzić  studium  domesticum 
teologii  dla  swych  kleryków.  Nadworna  komisya  nauk  kazała  sobie  podać 
dokładny  plan  tego  studium,  a  tymczasem  posyłać  lvler3^ków  do  semina- 
ryum  w  Przemyślu.  Posłano  ich,  ale  wnet  odwołano,  bo  wyklad}'^  zawie- 
rały naukę  anti- katolicką,  a  7  podręczników,  mianowicie:  3  dzieła  do  egze- 
gezy pisma   Św.,  Jana   Jahna,   archeologia   biblijna   tegoż  autora,  historya 

18* 


—     276     — 

kościelna  w  2  tomach  Macieja  Dannemayera,  etyka  czyli  teologia  moralna 
Karola  Reybergera  i  prawo  kościelne  austryackie  Jerzego  Rechbergera, 
potępiła  jako  niezgodne  z  nauką  katolicka,  rzymska  kongregacya  indeksu 
28  lipca  1817  r.  i  17  stycznia  1820  r.  O  tern  nie  wiedziała  nadworna  komi- 
sy a  nauk,  dowiedziała  się  z  memoryału  4  Jezuitów  teologów  staro  wiej- 
skich, zwłaszcza  O.  Pawła  Ciechanowieckiego,  który  nietylko  powyższe 
książki,  ale  i  egzegezę  profesora  Mayera,  filozofię  Likawetza,  Pijara, 
i  Teologię  dogmatyczną  lwowskiego  profesora  dra  Ignacego  Penki,  uczo- 
nej poddali  krytyce,  wykazując  szereg  w  nich  protestanckich  błędów. 

Jakoż  1825  roku  podręczniki  te  z  rozkazu  nadwornej  komisyi  nauk 
usunięto  z  seminaryów,  Jezuitom  pozwolono  na  studium  domestieum,  ale  tak 
jak  je  mają  inne  zakony.  Oni  tej  klauzuli  nie  pi-zyjęli,  ale  przy  pomocy 
vice-gubernatora  Galicy  i,  księcia  Lobkowica,  prymasa  Węgier  Rudnaya, 
radców  dworu,  barona  Penklera  i  hr.  Goessa,  księcia  Mettei-nicha,  a  naj- 
więcej biskupa  podówczas  linzkiego  Zieglera,  który  poz\skany  przez  O. 
Snarskiego,  stał  się  szczerym  przyjacielem  zakonu,  uzyskali  cesarski  de- 
kret 24  sierpnia  1827  r.,  pozwalający  na  studium  domestieum,  4-letni  kurs 
teologii  według  planu  zakonu,  pod  władzą  i  nadzorem  prowincyała.  Prze- 
znaczeni jednali  przez  niego  profesorowie  do  głównych  przedmiotów,  a  także 
kleryccy  przy  końcu  roku,  złożyć  powinni  egzamin  ex  doctrina  piana  et 
practica,  przed  biskupem  lub  jego  komisarzem,  biskup  zaś  zda  sprawę  do 
nadwornej  komisyi  nauk. 

Od  »dobrotliwego«  ale  zaśniedziałego  w  józefinizmie  cesarza  Franci- 
szka, więcej  uzyskać  się  nie  dało,  ale  już  to,  było  wyłomem  walnym  w  jó- 
zefińskiem  szkolnictwie.  Jezuici  od  1827  r,,  porzuciwszy  język  niemiecki, 
wykładali  po  łacinie  filozofię  i  wyższe  nauki,  według  własnych  podręczni- 
ków, a  zależność  swą  od  biskupów  i  nadwornej  komisyi  nauk,  sprowadzili 
istotnie  do  minimum.  Prawda,  że  zażyć  przytera  musieli  wielkiej  cierpli- 
wości, od  roku  bowiem  1820 — 1827  r.  zasypywała  ich  nadworna  komisya 
nauk,  przez  gubernium  i  konsystorze,  reskryptami  i  deki"etami,  a  z  tych 
50  z  górą  aktów,  odnosi  się  do  egzaminów  profesorów  szkół  publicznych 
i  do  studium  domestieum. 

Dopiero  nowy  cesarz  Ferdynand  I,  na  prośbę  jenerała  zakonu  Roo- 
thaana,  a  za  poparciem  jeneralnego  gubernatora  Galicy  i,  arcyk  siecią  Fer- 
dynanda Este,  Jezuitów  patrona  i  dobrodzieja,  wydał  19  marca  1836  roku 
dekret  pozwalający  na  nauczanie  w  szkołach  publicznych  i  w  studium  do- 
mestieum, według  ich  systemu  nauk,  czyli  Baiio  studiorum,  a  1838  roku 
na  założenie  kongregacyi  maryańskiej  Sodalitas  mariana  międzj^  młodzieżą 
szkolna. 


§.  145.  Jezuici   na  parafiach.  —  Trzeci  wyłom  w  Józefinizmie. 

1820-1833. 

Reforma  na  polu  kościelnem,  wprowadzona  przez  Józefa  II,  cesarza 
zakrystyana  jal<;  go  pruski  Fryderyk  II,  a  za  nim  Francuzi  nazwali,  była 
w  istocie  wskrzeszeniem  bizantynizmu  na  Zacłiodzie.  Kościół  czyniła  służe- 
bnicą państwa,    władzę    papieża    poddała  pod  placetum  regium,    iż  tylko  za 


—     277     — 

wiedzą  i  zezwoleniem  rządu  znosić  się  mógł  papież  z  katolikami  Austryi, 
a  oni  z  nim;  biskupów  i  księż}"  wychowała  na  »urzędników  ducliownycti«, 
wzięła  w  kuratelę  rządową  dobra  i  majątki  duchowne,  wprowadziła  biuro- 
Icratyzm  do  administracyi  kościelnej,  mieszała  się  szeregiem  drobiazgowych 
przepisów  do  mszy  Św.,  do  chrztów,  ślubów,  pog-rzebów,  do  kazań  i  wszel- 
kich nabożeństw.  W  podobny  sposób  urządziła  zakony;  zniósłszy  nad  nimi 
władzę  jenerałów,  poddała  je  biskupom  i  rządowi,  skośławiła  nowicyaty 
i  wychowanie  zakonne,  i  nie  bacząc  na  ceł  i  ducha  reguły,  kazała  wszyst- 
kim zająć  się  duszpasterstwem  albo  szkołami.  Zakony,  które  się  do  tego 
nie  nadały,  męzkie  i  żeńskie,  zostały  rozwiązane  i  zniesione,  fundac3'e  ich 
zabrane  na  t.  z.  fundusz  religijny. 

Pierwszym,  widocznym  wynikiem  józefińskiej  reformy  był  wielki 
brak  kleru,  w  Galicyi  może  większy  jak  indziej.  Szlachta  bowiem,  z  pa- 
tryotyzmu  polskiego  nie  chciała  oddawać  synów  na  księży,  austryackich 
urzędników  duchownych,  mieszczaństwo  ubogie,  nie  miało  za  co  posyłać 
ich  do  szkół,  tembardziej  utrapiony  pańszcz3'zną  lud  wiejski.  I  do  zako- 
nów coraz  mniej  było  powołań,  bo  reguła  iipadła,  a  rząd  zuboŻN^ł  je,  iż 
więlś:szej  liczby  wyżywić  nie  były  w  stanie. 

Dość  powiedzieć,  że  w  chwili  przybycia  Jezuitów  1820  r.,  w  samej 
archidyecezyi  lwowskiej  wakowało  70  kilka  probostw  i  kapełanii,  tyleż 
w  dyecezyi  przemyskiej,  nie  wiele  mniej  w  tarnowskiej,  erygowanej  kano- 
nicznie 1826  r. 

I  dlatego  to  głównie  braku  księży,  arcybiskup  Ankwicz,  starał  się 
u  rządu  i  cesarza  o  zatrzymanie  Jezuitów  w  Galicyi;  on  chciał  z  nich  mieć 
kler  parafialny  i  pod  swoją  poddać  władzę,  i  nie  kontent  był,  gdy  mu 
tych  Jezuitów  zabierano  na  profesorów  tarnopolskich,  więc  im  dokuczał 
przy  egzaminach,  odmawiał  aprobaty  do  słuchania  spowiedzi,  a  nawet  do 
kazań,  i  nękał  różnymi  sposoby  przez  lat  kilka. 

Tymczasem  instytut  zabrania  Jezuitom  zajmowania  się  duszpaster- 
stwem, bo  ich  parafią  to  nie  miasto  lub  wsi  kilka,  ale  świat  cały.  Nie 
chcieli  jednak  odmową  zrażać  arcybiskupa,  więc  prowincyał  Świętochow- 
ski, prosił  jenerała  zakonu  Fortis,  o  wyjednanie  dyspensy  papiezkiej 
i  otrzymawszy  ją  na  lat  7,  przeznaczył  1821  r.  po  dwóch  l<sięży  na  para- 
fie w  Kossowie,  Jabłonowie,  Jakobenach  i  Zastawnej  na  Bukowinie,  do 
Krzywcza,  Lipska,  Markowej,  Nadwornej,  Rohatyna,  Sidorowa  i  Tłustego 
w  Galicyi.  Przybyłby  do  nich  1824  r.  ubogie  górskie  parafie  na  Bukowinie, 
z  ludnością  przeważnie  niemiecką:  Fiirstenthał,  Gurahumora,  Karlsberg, 
Kocmań,  Luisenthal.  A  dalej  1826  r.  Pieniaki,  Radziechów,  Witków,  Pistyń, 
Narol,  Założce,  tam  byli  kapelanami  szpitalu  Panien  miłosiernych. 

Przemyski  biskup  Antoni  Gołaszewski,  który  znał  jeszcze  dawnych 
Jezuitów  i  ich  instytut,  pi-osił  prowincyała  o  teologa  nadwornego  dla  sie- 
bie O.  Rószczyca,  dwóch  spowiedników  dla  seminaryum  klerylśów  i  o  »cza- 
sowych  pomocników*,  bez  pasterskiej  jurysdykcyi  i  odpowiedzialności,  po 
dwóch  do  Tuchowa,  Brzozowa  i  Żurowic,  trzech  do  Kał  wary  i  Zebrzydow- 
skiej, czterech  do  Mościsk,  dwóch  do  spalonego  Łańcuta,  na  prośbę  hr.  Po- 
tockiego, tyluż  do  Przeworska  dla  posługi  w  szpitalu  Panien  miłosiernych, 
i  do  Jarosławia,  gdzie  prepozytem  był  znany  z  uprzedzeń  do  Jezuitów  ks. 
Siarczyński,  nieco  później   do   Polany  i  Mrzygłodu,  a  1827   r.  do  Golcowej. 


—     278     — 

W  tynieckiej,  od  1826  r.  tarnowskiej  dyecezyi,  objęli  Jezuici  pobe- 
nedyktyńsl^i  kościół  N.  M.  P.  w  Tuchowie  za  rzeką  Białą,  posługę  ducłio- 
Avną  w  Mielcu,  Myśłeiiicach,  Pilznie,  Sułkowicacłi;  r.  1824  Mielec  i  Myśle- 
nice zamieniono  na  Bochnię  i  Zalasową. 

Gdy  się  skończyło  siedmiolecie  dyspensy  papiezkiej,  wystarał  się 
nowy  prowincyał  Loeffler,  przy  pomocy  życzliwego  zakonowi  gubernatora 
Galicyi  księcia  Lobkowica,  o  dekret  cesarski  24  stycznia  1826  r.,  pozwala- 
jący Jezuitom  pracować  na  parafiach  w  formie  misyi,  według  insty- 
tutu swego.  Urządził  więc  na  Bukowinie  3  domy  czyli  stacye  misyjne  po 
2 — 5  księży,  w  Gurahumora,  Jakobenach  i  Kocmaniu.  W  Galicyi  5  domów: 
w  Nadwornej,  Liczkowcach,  Markowej,  Pieniakach  i  Borszczowie,  z  których 
to  domów  obsługiwali  misyonarze  jeszcze  8  innych  parafii,  tak  jednak,  że 
księgi  parafialne  i  jura  stolae  oddawali  świeckim  tychże  parafii,  nominal- 
nym raczej,  jak  rzeczywistym  administratorom.  Dopiero  1838  roku  jenerał 
Roothaan,  uwolnił  misyonarzy  od  tej  zależności. 

Prowincyał  Loeffler  pragnął  przy  tej  sposobności  wskrzesić  zapo- 
mniane od  1773  r.  wielkie  misye  ludowe,  znalazł  poparcie  u  gubernatora, 
ale  sprzeciwił  się  arcybiskup  Anliwicz,  uważając  takie  misye  za  niepotrze- 
bne, pomimo,  że  1826  r.  tytułem  » przygotowania  do  jubileuszu*  Leona  XII, 
pozwolił  na  kilka  misyi  ludowych  w  obwodzie  złoczowskim.  Niezrażony 
tem  nowy  prowincyał  Jakób  Pierling,  udał  się  1832  r.  wprost  do  cesarza, 
o  pozwolenie  dawania  misyi  ludowych  »na  żądanie  jednak  ordynarj^atów*, 
t.  j.  biskupów.  Niestety,  arcybiskup  Ankwicz  podał  5  warunków  niemożli- 
wych do  przyjęcia,  przemyski  biskup  Potoczky,  uznał  misye  za  niepotrze- 
bne, a  zdanie  jego  poparła  rada  gubernialua.  Tylko  tarnowski  biskup  Pi- 
sztek,  oświadczył  się  gorąco  za  misyami,  bo  w  jego  dyecezyi  na  2.306  dusz 
przypada  jeden  kapłan,  a  szkół  normalnych  (miejskich)  tylko  7,  ignoran- 
cya  więc  rzeczy  boskich  i  ludzkich  wielka,  powszechna,  i  sprawił  tyle,  że 
większość  nadwornej  komisyi  przychyliła  się  do  jego  zdania,  a  cesarz  dnia 
27  września  1833  r.,  pozwolił  na  misye  ludowe,  na  żądanie  lub  za  wiedzą 
biskupów  i  pod  ich  dozorem  i  po  uprzedniem  » zawiadomieniu*  gubernium, 
gdyż  polityczne  władze  przestrzegać  będą  tylko  porządku  policyjnego.  Był 
to  trzeci  walny  wyłom  w  józefinizmie. 


§.  146.  Misye  ludowe  w  Galicyi.  —  Zarzut   przeciągania  Rusinów  na 

obrządek  łaciński.  —  Białoruscy  Jezuici    zakładają   drugą    prowincyę 

»austryacką«.  1834-1846. 

I  zaraz  1834  r.  odprawili  00.  Snarski,  Perkowski,  Antoni  Suszczew- 
ski,  w  dyecezyi  tarnowskiej  4  wielkie  misye:  w  Łodygowicach  hr.  Borzę- 
ckiej, w  Brzeźnicy  pod  Bochnią  majątku  Benedyktynek  staniąteckich,  na 
prośbę  i  kosztem  ksieni  Teofili  Mechtyldy  Duval,  w  Chełmie  pod  Bochnią, 
staraniem  proboszcza  Miechowity  Norberta  Banaczkowskiego,  i  w  Nago- 
szynie  pod  Dębicą,  dobrach  Stefanii  z  Grocholskich  Konopczynej.  W  r.  1835 
takież  misye  w  Staniątkach  PP.  Benedyktynek,  Niegowici  państwa  BenoS, 
Lisiejgórze  księcia  Sanguszki.  Misyonarzom  w  słuchaniu  spowiedzi  tysięcy 


—    279    — 

ludu,  pomagał  kler  świecki,  zaproszony  kurendą  biskupią  i  zakonnicy  kra- 
kowsc3^ 

Ale  ten  olbrzymi  ruch  religijny  nie  podobał  się  tarnowskiemu  sta- 
roście Breinlowi  i  prezydentowi  gubernialnemu  Kriegowi;  wynik  ich  rela- 
cyi  do  Wiednia  był  ten,  że  misj^e  ludowe  są  szkodliwe,  bo  podburzają 
przeciw  szlachcie  i  budzą  zazdrość  świeckiego  kleru.  Od  O.  Snarskiego  za- 
żądano tłumaczenia  się  co  do  niektórych  wyrażeń  i  zwrotów  misyonarzy 
na  ambonie,  zresztą  biskup  Pisztek  przeniósł  się  na  arcy biskupstwo  lwow- 
skie, następca  jego  w  Tarnowie  ks.  Zacharyasiewicz,  józefinista  czystej 
wody,  przeciwny  był  misyom.  Więc  ustały  na  czas  jakiś  w  dyecezyi  tar- 
nowskiej, zato  rozwinęły  się  pięknie,  od  1841  r.  w  archidyecezyi  lwowskiej, 
poparte  i  uświetnione  współudziałem  łacińskiego,  ale  i  ormiańskiego  arcy- 
biskupa Stefanowicza.  Ten,  z  życzliwości  dla  zakonu,  nazywał  siebie  per- 
petuus  provincialis,  Avieczystym  prowincyałem  Jezuitów,  i  przyjętj^  był  ad 
merita  Societatis,  urządził  i  zakończył  swą  celebrą  wielką  misyę  w  Stani- 
sławowie Av  czerwcu  1841  r. 

Za  tą  poszły  ludowe  misye  1842 — 1843  roku  w  Pieczychwostach  pod 
Żółkwią,  hr.  Wandy  z  Potockich  Cabogowej,  zakonu  dobrodziejki,  w  Do- 
braty czach,  Hodowicy,  Zimnejw odzie,  Bartatowie,  gdzie  konkluzyę  celebro- 
wał arcybiskup  Pisztek,  w  asystencyi  wygnańca  za  wiarę,  biskupa  podla- 
skiego Gutkowskiego  i  infułata  Ostrawskiego ;  w  polskiej  i  ruskiej  Rzę- 
snej,  Powitnie  i  Malczycach.  Dalej  misya  w  Wiśniowczyku,  staraniem  pro- 
boszcza Michała  Zawistowskiego,  gdzie  także  na  konkluzyi  celebrował  ar- 
cybiskup Pisztek ;  w  Prusach  pod  Lwowem,  kosztem  proboszcza  Wiktoryna 
Tarnawskiego,  pani  Strzemboszowej  i  hr.  Ożarowskiej.  W  czerwcu  1844  r. 
szereg  misyi  w  dobrach  hr.  Mateusza  Miączyńskiego,  Pieniakach  i  Załoź- 
cach  i  wsiach  do  tych  kluczy  należącj^ch,  a  także  w  Brodach  i  Kamionce 
strumiłowej.  Równocześnie  4  misyonarze  z  Milatyna  rozjeżdżali  się  po  oko- 
licy z  »małemi«,  kilkudniowemi  misyami. 

Na  czerwiec  1845  r.,  zapowiedział  dogorywający  prawie  arcybiskup 
Pisztek,  wielką,  14-dniową  misyę  pokutną,  5  kazań  codziennie,  w  archika- 
tedrze lwowskiej,  na  którą  zaprosił  jako  misyonarzy  głównych,  00.  Snar- 
skiego i  Franciszka  Kiejnowskiego.  Udział  inteligencyi  był  mniej  znaczny, 
ale  mieszczan  i  gminu  wielki;  przybywały  też  codziennie  w  procesyach, 
parafie  wiejskie  okoliczne,  tak,  że  musiano  urządzić  dwie  procesye  kon- 
kluzyjne,  jedna  14.000  ludu,  rano  po  rynkii  z  4  ołtarzami,  jak  na  Boże 
Ciało;  druga  20.000  ludu,  wieczorem  z  katedry  na  cmentarz  łyczakowski. 
Pomimo  tłumów,  ład  i  porządek  panował  wzorowy. 

Oprócz  niezaprzeczonych  religijno-moralnych  korzyści,  miały  te  mi- 
sye i  religijno-polityczną  zasługę.  Obejmowały  bowiem  także  ludność  ru- 
ską, a  podtrzymując  unię,  paraliżowały  propagandę  Eosyi,  która  juŻ  1842  r. 
szerzyła  sie  na  dobre  w  Avschodniej  Galicyi.  Ale  właśnie  dlatego,  misye  te 
nie  podobały   się  figurom   rządowym  i  metropolicie  ruskiemu  Lewickiemu. 

Starosta  żółkiewski,  a  raczej  komisarz  Hajderer,  asystujący  misyom 
dla  porządku,  i  dyrektor  policyi  lwowskiej  Sacher,  zdali  do  gubernium  re- 
lacye,  pierwszy,  »że  misye  chybiają  po  większej  części  celu,  i  dlatego  na- 
leży je  ograniczyć*;  drugi,  że  »według  opinii  powszechnej  są  nieprakty- 
czne, niemądre,  i  chybione  w  całem  wykonaniu,  a  w  dodatlcu  niepotrzebne*. 


—     280     — 

Na  szczęście,  relacye  te  opatrzył  komentarzem  g'ubernator  arcy książę  Fer- 
dynand Este;  cesarz  przeczytawszy  je,  dopisał  ołówkiem  na  marg-inesie: 
Dient  zur  Wissenschaft ;  misye  ocalały. 

Nie  tak  łatwo  usuniętą  została  skarga  metropolity  do  Propagandy 
rzymskiej,  że  Jezuici  w  Gałicyi,  zwłaszcza  w  Tarnopolu,  Pieniakach,  Milatynie 
i  Lwowie,  »faworyzują  przejście  z  obrządku  greckiego  na  łaciński*.  Pre- 
fekt Propagandy  kardynał  Ostini,  ostrzegł  o  tem  w  listopadzie  1842  roku 
prokuratora  zakonu  w  Wiedniu,  O.  Becksa,  dodając,  że  to  faworyzowanie 
bardzo  się  nie  podoba  w  Rzymie.  Odpowiedział  mu  Beckx  18  listopada,  że 
to  nie  nowy  zarzut,  że  przed  2  laty  sam  zjechał  do  Lwowa  i  od  4  przeło- 
żonych domów  na  Rusi,  zażądał  dokładnych  informacyi,  które  mu  prze- 
83^ła.  Kardynał  jednak  odniósł  się  z  tą  sprawą  do  jenerała  Roothaana,  i  uwia- 
damiając o  tem  O.  Beckxa,  przypomniał  mu,  że  jeszcze  w  XVII  wieku, 
Ui'ban  VIII  wezwał  Jezuitów  spowiedników,  aby  »do  przyjęcia  obrządku 
łacińskiego  Rusinów,  z  tak  wielką  usilnością  nie  namawiali,  a  przecie  do 
tych  czasów  trzymają  się  wasi  towarzysze  tej  samej  metody*.  Dotknięty 
tem  O.  Beckx,  prosił  kardynała,  ażeby  » ot  warcie  i  surowo  w  rzecz  wglą- 
dnął,  iżby  prawda  otrzymała  swe  prawa*,  przez  nuncyusza  zaś  Altieri,  ar- 
cyksięcia  Este,  księcia  Leona  Sapiehę  i  jego  małżonkę,  starał  się  wpłynąć 
na  zmianę  opinii  w  Rzymie. 

Jenerał  z  swej  strony,  polecił  prowincyałowi  Markijanowiczowi,  aby 
nietylko  od  Jezuitów,  ale  od  biskupów  łacińskich  i  rusliich,  pisemnie  się 
poinformował,  jaki  dotąd  był  zwyczaj  na  Rusi  co  do  spowiedzi,  komunii 
i  ostatnich  sakramentów,  co  do  kazań,  katechizacyi  i  nabożeństw.  Cóż  się 
okazało?  Metropolita  Lewicki,  jeden  jedyny  zrobił  zarzut  Jezuitom  w  Mi- 
latynie, że  przybywającym  tam  do  cudownego  obrazu  Pana  Jezusa  na 
krzyżu,  Rusinom,  udzielają  komunii  św.  pod  jedną  postacią  chleba,  zma- 
czanego w  winie,  a  w  ruskie  święta  odprawiają  w  kościele  ruskie  nabo- 
żeństwo. Na  to  mu  prowincyał:  taki  zwyczaj  zastaliśmy,  obejmując  misyę 
milatyńską,  a  nie  chcąc  zrażać  nowościami  Rusinów,  zostawiliśmy  go  nie- 
tknięty. Niech  więc  ks.  metropolita  każe  wynieść  z  liościola  Najśw.  Sakra- 
ment według  obrządku  ruskiego,  a  księżom  ruskim  niech  zabroni  przyby- 
wać na  święta  ruskie  do  Milatyna,  albo  obmyśli  inny  sposób.  Odpowiedź 
swą  poparł  protokołem  ks.  Wirzchlejskiego,  komisarza  z  ramienia  arcybi- 
skupa łacińskiego,  który  na  miejscu  w  Milatynie  zebrał  od  najstarszych 
ludzi  świadectwa,  jako  zwyczaj  powyższy,  praktykowany  był  od  wielu  lat, 
daleko  przed  przybyciem  Jezuitów,  że  więc  nie  oni  pierwsi  go  wprowa- 
dzili. Lewicki  22  kwietnia  1843  r.  rozporządził,  aby  przy  kościele  milatj^ń- 
skim  stale  mieszkał  ks.  Bazylianin,  a  na  odpusty  przj^bywali  trzej  najbliżsi 
ruscy  proboszczowie.  Zgodzili  się  na  to  arcybiskup  łaciński  Pisztek  i  pro- 
wincyał, i  donieśli  do  Rzymu,  czy  jednak  przekonali  kardynała  prefekta 
Propagandy  o  niewinności  Jezuitów? 

Równocześnie  z  pracami  w  Galicyi,  utworzyli  białoruscy  Jezuici  oso- 
bną prowincyę  »austryacką«,  w  dziedzicznych  Icrajach  Habsburgów.  Życzył 
sobie  tego  cesarz  Franciszek  I.  Więc  prowincyał  galicyjski  Loeffler,  Bawar- 
czyk,  otworzył  prz}^  pomocy  biskupa  z  Secl<;au,  Romana  Zaengerle,  dom 
nowicyatu  1829  r.  w  Gleisdorfie  w  Styryi,  przeniesiony  1831  r.  do  Grac  u. 
Rektorem  i  mistrzem    nowicyuszów  był    O.    Jan    Majer,  po  nim  od  1843  r. 


—    281     — 

O.  Fryderyk  Krupski,  vice-mistrzem  O.  Ksawery  Asum,  ministrem  domu 
O.  Jerzy  Foerster,  profesorami  retoryki  i  filozofii  w  tymże  domu  00.  Fran- 
ciszek Scherer,  Piotr  Lange,  Wincenty  Buczyński,  wszystko  białoruscy 
Jezuici. 

Dzięki  hojności  arcyksięcia  Maksymiliana  Este,  który  im  podarował 
willę  Freinberg'  pod  Linzem  i  150.000  złr.  tytułem  fundacyi,  otworzyli 
1837  r.  drugie  koleg-ium  linzkie  z  konwiktem,  do  którego  pi*zeniesiono  nie- 
bawem studyum  filozoficzne  z  Gracu.  Rektorami  tego  kolegium  byli  znów 
białoruscy  księża:  Lange,  Krupski,  Jacobs,    profesorem  filozofii  Buczyński. 

W  Insbruku  objęli  najprzód  1839  r.  konwikt  szlachecki,  Theresianum 
z  kościołem  Św.  Trójcy  i  gimnazyum  publiczne,  z  kościołem  św.  Mikołaja,^ 
przy  którem  stanęło  kolegium.  Wreszcie  Tyrolczycy  w^-budowali  własnym 
kosztem  konwikt  na  300  uczniów  i  oddali  1845  roku  Jezuitom.  Rektorami 
tych  trzech  domów  insbruckich  byli  białoruscy  księża:  Lange,  Jacobs,  Pier- 
ling,  a  domy  te  wraz  z  kolegiami  w  Gracu  i  Linzu  stanowiły  od  1843  r. 
vice-prowincyę,  od  1846  r.,  na  mocy  dekretu  jenerała  Roothaana  z  21  czer- 
wca, osobną  prowincyę  austryacką,  której  pierwszym  prowincyałem  był  0» 
Jakób  Pierling.  Z  całą  tedy  prawdą  powiedzieć  można,  że  białoruscy  Je- 
zuici » wy  chowali  austryacką  prowincyę*,  wnosząc  do  niej  trądy  cyę  i  du- 
cha starych  onych  ex  antiąua  Societate  Jezuitów. 


§.  147.  Rok  1846.  —  Rzeź  galicyjska.  —  Misye   O.   Karola  Antoniewi- 
cza. —  Misye  podgórskie. 

Nadszedł  krwawy  rok  1846  rzezi  galicyjskiej.  Złożył}^  się  na  nią 
agitacye  demokratyczne,  kierowane  przez  emigracyę  polską  z  Wersalu 
i  Brukseli,  niedołęstwo  i  obłuda  austryackiego  rządu  i  lekkomyślność  kon- 
spirującej  szlachty,  która  bez  dział  i  broni,  bez  wojska  i  wodzów,  wygnać 
lub  rozbroić  chciała  załogi  w  cyrkularnych  miastach,  opanować  kasy 
i  urzędy,  i  wznieciwszy  powszechne  powstanie,  zrzucić  jarzmo  austryackiej 
niewoli.  Rząd  wiedział  o  wszystkiem,  bo  patryoci  nie  chowali  tajemnicy, 
rozmawiali  głośno  o  swych  planach ;  a  nie  chcąc  dla  stłumienia  ruchu  użyć 
wojska,  wezwał  chłopów,  wmawiając  w  nich  przez  komisarz}^  i  niższych 
urzędników  starościńskich,  przez  żydów  i  urlopników,  że  szlachta  buntuje 
się  przeciw  cesarzowi  za  to,  że  chciał  nadać  chłopom  grunta  i  wolność  od 
pańszczyzny,  podatków  i  rekruta,  i  gotuje  rzeź  chłopów.  Oni  więc,  do- 
brawszy sobie  herszta  Jakóba  Szelę  ze  Smarzowej,  rzucili  się  19 — 22  lu- 
tego 1846  r.  na  »rabacyę«  po  pańskich  dworach  i  mordy,  w  tarnowskim 
najbardziej  obwodzie. 

Według  urzędowego  raportu  z  18  marca  t.  r.  radcy  dworu  Wacława 
Zaleskiego,  przysłanego  z  Wiednia,  dla  naocznego  zbadania  spustoszeń  ra- 
bacyi,  w  jednym  tylko  cyrkule  tarnowskim,  152  złupionych  dworów  i  fol- 
warków leżało  w  gruzach.  Do  Tarnowa,  gdzie  rezydował  główny  organi- 
zator rzezi,  starosta  Breinl,  przywieziono  19—23  lutego  146  trupów  szla- 
chty i  oficyalistów,  tak  strasznie  zbit.ych,  pokaleczonych  przez  rozbestwione 
chłopstwo,  że  tylko  36  rozpoznać  było  można;  w  więzieniach  jeszcze  dnia 
14  marca  zostawało  543  osób,  z  tych  99  poranionycli  od  kijów,  cepów,  kos, 


—     282     — 

wideł  chłopskich.  W  obwodzie  bocheńskim,  zlupiono  blizko  100  dworów, 
zamordowano  8  dziedziców  i  wraz  z  mężem  panią  Kępińską,  dostawiono 
do  cyrkułu  366  więźniów,  zbitych  i  poranionych.  W  sądeckim  cyrkule, 
chłopstwo  pod  wodzą  Janochy,  złupiło  i  spaliło  92  dwory,  zamordowało 
18  panów.  W  jasielskim  także  okręgu,  pijane  chłopstwo  napadało  i  rabo- 
wało dwory,  między  ciężko  pobitymi  i  pokrwawionymi  był  znany  poeta 
Wincenty  Poł.  W  Horożanie,  w  Samborskim  cyrkule,  zamordowano  7  pa- 
nów, zbito,  poraniono  jeszcze  więcej  i  odwieziono  do  Lwowa  do  »krj^mi- 
nału«  u  Brygidek. 

Ogólna  cyfra  zabitych  w  tej  rzezi  przechodzi  700  osób;  manifest  ce- 
sarski, odczytany  z  ambon  16  marca  t.  r.  dał  amnestyę  uczestnikom  raba- 
cyi,  podnosząc  ich  wierność  dla  tronu.  Rozzuchwalone  tem  chłopstwo,  od- 
mawiało pańszczyzny,  burzyło  się  i  odgrażało,  tym  razem  już  staroście 
i  urzędom.  Sprowadzono  na  nie  batalion  piechoty  pułku  Hajnau,  w  kwie- 
tniu zaś  pułk  pieszy  Deutsćhmeister.  Przed  siłą  zbrojną  ustąpił  opór,  lud 
Avracał  do  pańszczyzny,  ale  odezwało  się  sumienie,  serca  ogarnął  lęk 
i  strach  przed  odwetem  szlachty. 

Więc  gubernator  arcyksiążę  Este,  który  na  radzie  gubernialnej 
w  styczniu  1846  r.,  pozwolił  niestety  użyć  chłopów  na  stłumienie  »powsta- 
nia«  szlachty,  nie  przewidując  snąć  okropności  następstw  tego  kroku,  za- 
wezwał pierwszych  dni  marca,  przez  administratora  archidyecez^a  lwow- 
skiej, Pisztek  bowiem  umarł  w  styczniu  1846  roku,  prowincyała  Baworow- 
skiego,  ab}'"  dostarczył  misyonarzj^  dla  dyecezyi  tarnowskiej.  Prowincyał 
wyznaczył  z  kolegium  sądeckiego  O.  Karola  Antoniewicza,  żołnierza  przed- 
tem, obywatela,  ojca  dzieciom,  które  wszystkie  pomarły  i  wdowca,  wraz 
z  O.  Ignacym  Sierockim.  Od  połowy  kwietnia  do  października,  dawali 
8-dniowe  misye  w  miejscowościach  najbardziej  rzezią  splamionych,  kolejno: 

W  Brzanie  i  Bobowej,  gdzie  zamordowano  Leona  Wojnarowicza 
i  mandataryusza  Sadowskiego;  w  Bruśniku,  tu  zabito  6  osób;  w  Ciężkowi- 
cach, gdzie  chłopstwo  sprofanowało  kościół,  w  poblizkiej  zaś  Jastrzębi  po- 
niósł śmierć  pułkownik  wojsk  polskich  Piotr  Białobrzeski  i  pisarz  Julian 
Niemyski;  w  Lipnicy,  gdzie  polegli  młody  Stanisław  Zdzieński,  szlachcic 
Kamiński  i  kilku  sług  dworskich.  W  Gromniku,  gdzie  lud  nie  i'abował, 
ale  w  poblizkim  Chojniku  zginęli  pod  razami  chłopów  Aleksander  i  Eliasz 
Dembińscy,  Ignacj^  Dzwonkowski  i  Antoni  Tetmajer.  W  Pleśnej  zginęli 
dziedzic,  kapitan  wojsk  polskich  Eisenach  i  jego  syn,  proboszcz  Wojciech 
Cieczkiewicz  i  13  innych  osób,  misya  jednak  odbyła  się  w  poblizkich  Wil- 
czyskach, gdzie  zlupiono  plebanię,  zabić  chciano  młodego  Majchrowicza, 
uratował  go  jednali,  przekupiony  przez  matkę,  parobczak.  W  Podolu,  gdzie 
dwór  i  plebania  złupione;  w  Rożnowie,  gdzie  parafianie  odparli  kilkakro- 
tnie rabujące  band}',  więc  należało  ich  tylko  utwierdzić  w  dobrem.  W  Ko- 
rzennej »lud  dziki  zapuszczony*  złupił  dwór,  wydobył  z  grobu  i  rozbił 
trumnę  prałata  Koczanowicza,  szukając  »złotego  łańcucha«.  Za  to  w  Tro- 
piu,  gdzie  żył  pustelnik  św.  Jędrzej  Świrard  czyli  Zora  wek,  i  ma  swój  ko- 
ściółek, odbyła  się  od  16  czerwca  wspaniała  misya,  bo  prosili  o  nią  sami 
Tropianie,  nie  splamieni  rzezią  lub  rabunkiem. 

W  Staniątkach  trwała  » jedna  z  najblog08lawieńszych«,  jak  ją  nazwał 
O.  Antoniewicz,  misya  12  dni.  Chłopstwo  z  pod  Bochni,  szukając  » powstań- 


—     283     — 

ców«,  sprofanowało  kościół,  złupiło  fołwarli,  zamordowało  mandataryusza 
Jantę,  zbiło  liijami  i  cepami  oficyałistów,  znieważyło  proboszcza  z  Brzezia 
ks.  Drożdża,  a  dwócła  wiekowycli  białoruskicłi  Jezuitów  kapelanów,  Micłiała 
Kaweckiego  i  Teodora  Walużynicza,  powiązawszy,  rzuciło  na  wóz  wraz 
z  pobitymi  oficyałistami,  i  powlokło  do  cyrkułu  w  Bocłmi.  Po  drodze, 
gdzie  jaka  karczma,  piło  cłiłopstwo  na  umór,  tymczasem  postawieni  na 
straży  więźniów  cłiłopi,  ściągnęli  Jezuitów  z  wozu,  i  dalejże  okładać  ce- 
pami. Do  O.  Walużynicza  przyskoczył  z  widłami  parobczak,  on  zaś  zasło- 
nił się  od  ciosu  brewiarzem  i  grożąc  sądem  bożym,  wstrzymał  dzikość 
okrutnika.  Przywieziony cłi  do  Bochni,  zamknął  starosta  Berndt  w  szkolnej 
izbie,  zimnej  i  bez  sprzętów,  postawiono  im  dzban  wody  i  kawał  chleba. 
Uwolnił  Ojców  arcyksiążę  Este,  który  z  vice- prezydentem  gubernialnym 
Lazanskym,  wnet  po  rabacyi,  objeżdżał  cyrkuły  nią  dotknięte. 

Z  Staniątek  ruszyli  misyonarze  Antoniewicz  i  Szczepan  Zaleski,  do 
klasztornej  wsi  Brzeźnicy.  Chłopi  tej  wsi  rej  wodzili  w  rabacyi,  zbili  na- 
wet ks.  Antoniego  Lewkowicza,  wikarego  parafii,  tak  okrutnie,  że  jako 
umarłego  odwieźli  do  Bochni,  on  jednak  żył  jeszcze  i  powoli  odz3'skał 
zdrowie. 

Oprócz  tych  » programowych*,  t.  j.  ułożonych  z  konsystorzem  tar- 
nowskim misyi,  ulożyl  prowincyał  Baworowski,  przybj-wszy  do  Staniątek, 
z  misyonarzami  Antoniewiczem,  Szczepanem  Zaleskim,  Kaweckim  i  Wła- 
dysławem Kiejnowskim,  nadprogramowe  misye  w  Nagoszynie,  Wiewiórce 
i  Oleśnie,  gdzie  rzeź  szalała.  W  Nagoszynie,  oprócz  doszczętnego  spusto- 
szenia, padło  kilkanaście  ofiar.  W  karczmie  wiewióreckiej  zamordowałby 
pijane  chłopy  24  osób.  W  Oleśnie  przerżnięty  piłą  popularny  wielce  dzie- 
dzic Karol  Kotarski,  zabitych  26  oficyałistów  i  dworskich  ludzi,  bo  powie- 
dziano chłopom,  że  w  Tarnowie  starosta  Breinl  płaci  za  żywych  powstań- 
ców po  5,  za  zabit3'ch  po  10  zlr.  i  było  w  tem  dużo  prawdy,  jak  dowiódł 
z  urzędowych  źródeł,  były  radca  namiestnictwa  Dr.  Bronisław  Łoziński, 
w  rozprawie:    »Dwa  upiory  historyczne,  jenerał  Benedek  i  starosta  Breinl «. 

Prawie  w  wszystkich  miejscowościach  splamionych  rzezią,  lud  zrazu 
patrzał  na  misyonarzy  z  niedowierzaniem  i  niechęcią;  milczeniem  albo 
półgębkiem  odpowiadał  na  ich  pozdrowienie  »Niech  będzie  pochwalony  Je- 
zus Chr3'stus«;  w  Lipnic}'  groził  misyonarzom  rzezią.  Ale  już  w  drugim, 
lub  trzecim  dniu,  cisnął  się  do  ambony  i  konfesyonału  tłumami,  a  na  ka- 
techizacye  poobiedne,  matki  prowadziły  gromadkami  dzieci,  najmniejsze 
zabierał  O.  Antoniewicz  po  drodze  na  swój  wózek.  Nawrócenia  były  szczere 
i  liczne,  bo  z  ignorancyi  i  obalamucenia  ten  lud  stał  się  bratobójcą.  Ile 
rzewnych,  budując^^h  scen  rozegrało  się  na  misyach,  czytać  o  tem  »Wspo- 
mnienia  misyjne «  O.  Antoniewicza. 

Podczas  gdy  rozszalały  lud  polski  grabił  i  mordował  szlachtę,  to 
Górale  podtatrzańscy^  z  Chochołowa  i  okolicy,  łączyli  się  z  nią  w  walce, 
prawda,  że  nierozważnej,  o  wolność  i  niepodległość.  Usposobili  ich  talv  emi- 
saryusze  centralizacja  wersalskiej,  Julian  Goslar  i  Józef  Kański,  młodzi 
księża  wikaryusze  z  Poronina  i  Szaflar,  Głowacki  i  Janiczak,  a  najbardziej 
ks.  Leopold  Kmietowicz,  wikary  i  Andrusildewicz  (żołnierz  z  1831  r.),  or- 
ganista z  Chochołowa.  Pięciuset  Górali,  zabrawszy  strażnikom  sl<;arbowym 
trochę  broni  i  prochu,   ruszyło  ku  Wadowicom    po  to,    aby  przeciąć  drogę 


-     284     - 

austryackiemu  wojsku,  w  razie  gdyby  maszerowało  przeciw  Polakom  po- 
wstańcom. Ale  już  d.  25  lutego  rozbił  icłi  w  pucłi  starszy  komisarz  skar- 
bowy Molitor,  ze  strażą  finansową  i  gromada  Górali  z  Czarnego  Dunajca 
i  Czarnej.  Trzej  księża,  organista  i  10  Chochołowian,  dostało  się  do  nie- 
woli. Więziono  ich  w  Sączu  w  zamku  kazimirowskim,  potem  we  Lwowie 
u  Karmelitów,  i  skazano  w  lipcu  1847  r.  na  długie  lata  więzienia  w  Szpiel- 
bergu  pod  Brnem  na  Morawił,  skąd  ich  jednak  rewolucya  marcowa  1848  r. 
wyzwoliła. 

Dla  uspokojenia  »obałamuconych  polską  agitacyą«  Górali,  zażądał 
arcj^lcsiążę  Este  od  prowincyała  misyonarzy.  Udali  się  wnet  po  Wielkiej- 
uocy  1846  r.,  00.  Perkowski,  Szczepan  Załęski,  Lipiński  i  Szczepan  Tock 
do  Chochołowa,  a  nie  trudną  mieli  robotę.  Górale  bowiem  nie  splamili  się 
żadnem  zabójstwem,  owszem  pojmanemu  w  pierwszem  starciu  komisarzowi 
skarbowemu  Fiutowskiemu,  darowali  życie;  nie  dopuścili  się  żadnej  gra- 
bieży, bo  nawet  rządowych  pieniędzy  nie  tknęli,  pobożni  byli,  gościnni 
i  z  czcią  wielką  dla  Icsięży.  To  też  na  kazania  misyjne,  w  których  niewiele 
mówiono  o  polityce,  ale  tłumaczono  prawdy  wieczne,  dekalog  i  św.  sakra- 
menta,  w  Chochołowie,  Poroninie,  Zakopanem,  tam  pod  golem  niebem,  bo 
kościół  dopiero  budowano,  w  Szaflarach,  Białce  i  w  dwóch  jeszcze  miejsco- 
wościach, wiełkiemi  procesyami  zbierał  się  lud  górski,  słuchał  pilnie  i  spo- 
wiadał się  z  całego  życia,  a  mis^^onarzy  tak  pokochał,  że  wniósł  prośbę  do 
gubernium,  aby  im  tam  rezydencyę  założono.  Stało  się  to,  ale  o  60  lat 
później. 


§.  148.  Rok  1848.  —  Rewolucya  rozgania  Jezuitów  w  Galicyi. 

Te  zbożne  prace  nad  ludem,  równie  jak  nauczanie  w  szkołach  tar- 
nopolskich, nowosądeckich  i  w  konwiktach,  obok  wierności  przy  swj-m  in- 
stytucie i  stanowczości  wobec  józefińsl<iego  rządu,  zjednały  Jezuitom  sza- 
cunek i  życzliwość  episkopatu.  Arcybiskup  Ankwicz,  przed  wyjazdem  do 
Pragi,  przybył  1836  r.  do  tarnopolskiego  kolegium  i  żegnając,  przepraszał 
za  wyrządzone  przykrości,  bo  »nie  znałem  was  i  nie  rozumiałem  ducha 
waszej  reguły«.  Następca  jego  arcybiskup  Pisztek,  ten  od  przybycia  do  Ga- 
licyi 1826  r.,  Jezuitów  był  patronem  i  przyjacielem  aż  do  skonu.  Podobnie 
przemyski  biskup  Gołaszewski,  chociaż  zaćmił  swą  pamięć  listem  paster- 
skim wielbiącym  zasługi  Józefa  II  na  polu  reform  kościelnych;  Polak  Kor- 
czyński, dwaj  następcy  jego,  lubo  józefiniści  Potoczky  i  Zacharyasiewicz, 
okazywali  im  szacunek  i  nie  naprzykrzyli  się  w  niczem.  Tarnowski  biskup 
Ziegler,  poznawszy  bliżej  Jezuitów,  był  ich  orędownikiem  u  Franciszka  I. 
Co  zaś  niewielom  było  wiadome,  biskup  krakowski,  Jan  Paweł  Woronicz 
(ex-Jezuita),  zatrzymał  1824  roku  wracającego  z  Irlandyi  O.  Stachowskiego 
jako  teologa,  i  zabrał  z  sobą  na  sejm  majowy  1825  r.  do  Warszawy,  gdzie 
razem  z  arcybiskupem  warszawskim,  Wojciechem  Skarszewsldm,  prosił  ce- 
sarza i  króla  Aleksandra  I  o  przywrócenie  Jezuitów  do  Królestwa  polskiego 
i  powierzenie  im  edukacyi  publicznej.  Nic  nie  wskórawszy,  oddał  10  pa- 
ździernika 1825  r.  zarząd  nauk  domowych  w  klasztorze  Cystersów  w  Mo- 
gile,  O.  Leśniewskiemu,    który    po  6  latach,  z  woli    nowego    bislcupa  kra- 


—     285     — 

kowskieg-o  Skórkowskiego,    objął    tenże   urząd   prefekta  nauk  w  klasztorze 
Bożego  Ciała  XX.  Kanoników  Augustyanów  i  na  nim  umarł  1835  r. 

Powoli  bardzo  topniały  uprzedzenia  szłacłity,  pomimo,  że  sto  lviłka- 
dziesiąt  rodzin  szlachecliicłi,  oddało  im  synów  na  wycliowanie  w  szkolacli 
i  konwiktacłi.  W  polsko-szłaehecldch  l^ołach,  uważano  Jezuitów  za  złych 
Polaków,  popleczniliów  austryackiego  rządu,  ctiociaż  ten  rząd,  we  Lwowie 
zarówno  jak  w  Wiedniu,  podejrzliwem  okiem  patrzał  na  wyłamywanie  się 
icti  z  pod  praw  józefińskich  i  na  ich  prace  misyjne,  a  po  ustąpieniu  z  gu- 
bernatorstwa (2  czerwca  1846  r.j  arcy księcia  Este,  okazywał  się  im  wprost 
niechętny.  Ogół  też  inteligencyi,  w  miarę  jak  do  niej  dochodziły  prądy  re- 
wolucyjne od  Zachodu,  nie  lubił  Jezuitów,  patryoci  zwłaszcza  radykaluo- 
demokratyczni,  nienawidzili  ich,  jako  wrogów  wolności,  podporę  despoty- 
zmu. Pamiątką  tej  niechęci,  jest  rola  Jezuitów,  w  głośnej  kiedyś  powieści 
Edmunda  Chojeckiego  »Alkhadar«  (3  tomy,  Paryż  1854  r.),  w  której  usiło- 
wał odmalować  szlachtę  galicyjską  przed  r.  1848. 

To  też  gdy  rewolucya  w  styczniu  1848  r.  wymogła  na  królach  kon- 
«tytucyę  w  Sycylii  i  Neapolu,  w  Toskanii  i  Sard3'nii,  a  w  lutym,  wywró- 
ciwszy tron  Ludwika  Filipa,  ogłosiła  rzeczpospolitą  francuską,  to  już  po- 
chodowi jej  nic  nie  mogło  położyć  zapory.  W  marcu,  ogarnęła  ona  całe 
Niemcy,  Austryę  i  sam  Wiedeń,  a  przy  bezradności  starego  cesarza  i  jego 
doradców,  po  ucieczce  Metternicha,  rząd  dostał  się  w  ręce  klubów  i  mło- 
dzieży akademickiej;  anarchia  zapanowała  w  stolicy. 

We  Lwowie  doAviedziano  się  o  tem  już  18  marca  wieczorem.  Naza- 
jutrz wniesiono  petycye  do  tronu,  na  ręce  gubernatora  Stadiona  o  prawa 
narodowe  i  autonomię  i  utworzono  Radę  narodową.  Cesarz  nadał  konsty- 
tucyę  dla  całej  monarchii,  a  więc  i  dla  Galicyi,  pozwolił  akademikom  na 
formowanie  gwardyi  narodowej,  zawiązały  się  też  partye  umiarkowane 
i  radykalne,  ale  te  ostatnie  wzięły  górę.  Jezuitom  prz}'  kościele  Św.  Miko- 
łaja urządzono  17  kwietnia  kocią  muzykę  i  wybito  okna,  a  klub  »Postępu« 
wezwał  ich  do  dobrowolnego  rozejścia  się,  bo  dom  ich  potrzebny  na  ko- 
szary gward}'!  narodowej.  Oni  odmówili,  więc  patryoci  »Postępu«  wysłali 
czemprędzej  petycyę  do  tronu,  o  wypędzenie  Jezuitów,  opatrzoną  w  liczne 
podpisy  z  kół  liberalnych  i  radykalnych.  Nadeszła  ona  w  porę,  właśnie 
bowiem  gwardye  i  kluby  akademickie  w  Wiedniu,  domagał}^  się  od  mini- 
stra spraw  wewnętrznych  barona  Piłlerstorfa,  rozpędzenia  Redemptorystów. 
Minister  dopisał  na  petycyi  Wiedeńczyków  »i  zakonu  Jezuitów*,  na  radzie 
ministrów  przeprowadził  wniosek  wygnania  i  przedłożył  7  maja  cesarzowi 
do  podpisu.  Nazajutrz  8  maja  »Gazeta  wiedeńska*  nr.  128,  ogłosiła  dekret 
banicyjny  na  kongregacye  Redemptorystów  i  Redemptorystek,  »a  także  na 
zakon  Jezuitów*,  bo  dały  powód  do  zakłócenia  publicznego  pokoju,  nie 
odpowiadają  swemu  przeznaczeniu  i  są  niepotrzebne.  Dnia  17  maja  sam  cesarz 
opuścił  Wiedeń,  aby  w  Insbruku  radzić  o  całości  monarchii.  Przyzwał  do 
rady  Stadiona  ze  Lwowa,  który  nie  spieszył  z  wykonaniem  dekretu 
7  maja,  owszem  przyrzekł  Jezuitom,  wyjednać  u  cesarza  jego  unieważnie- 
nie, a  przynajmniej  wolny  pobyt  w  Galicyi. 

Cztery  kolegia,  w  Tarnopohi  z  szkołami  i  konwiktem  szlacheckim, 
w  Starejwsi  z  domem  nowicyatu,  w  Nowym  Sączu  z  szkołami,  we  Lwowie 
Św.  Mikołaja  z  konwiktem  szlacheckim,  posiadali  wtenczas  Jezuici  w  Gali- 


-     286     — 

cyi,  oraz  5  domów  misyjnych:  w  Łańcucie  z  duszpasterstAvem,  we  Lwowie 
prz}^  kościele  św.  Piotra  i  PaAvła,  w  Milatynie,  Pieniakach  i  Staniątkach. 
Szkoły  rozpuścili  z  końcem  maja,  sami  zaś  pozostali  spokojnie  do  1  lipca. 
W  Starejwsi,  Tarnopolu  i  Sączu  pozwolono  mieszkać  nadal  wiekowym  lub 
chorym  Jezuitom;  młodsi  i  zdrowsi  rozproszyli  się  po  świecie.  Jedni,  za 
pozwoleniem  ministra  Pillerstorfa,  które  im  wyjednał  vice-prezydent  gu- 
bernialny,  hr.  Agenor  Gołuchowski,  ożeniony  z  Maryą  Baworowską,  brata- 
nicą jezuickiego  prowincyała,  przyjęli  obowiązki  duszpasterskie  u  życzli- 
wych zakonowi  proboszczów  i  kapelanów  w  żeńskich  klasztorach;  drudzy 
jako  nadworni  kapelani  lub  pedagogowie  umieścili  się  po  dworach  pań- 
skich, a  bracia  zakonni  jako  oficyaliści  lub  ich  pomocnic3^  Młodzież  za- 
konną wyprawił  dla  dokończenia  nauk  prowincyał  Baworowski  do  kole- 
giów w  Lavalu  i  Vals  w  Francyi;  wreszcie  8  kleryków,  5  księży  opuściło 
zakon,  a  kilku  księży  zabrała  śmierć. 

Trwało  to  rozproszenie  lat  5,  prowincya,  która  1848  roku  liczyła 
179  osób,  miała  ich  1853  r.  tylko  123;  pomimo  to  było  ono  prawdziwem 
dobrodziejstwem  dla  polskich  Jezuitów,  raz,  że  wj-swobodziło  ich  z  petów 
biurokratyzmu  józefińskiego  rządu  i  konsystorzy;  powtóre,  że  otwarło  im 
nowe,  szerokie  pole  akcyi  iście  apostolskiej,  w  zaborze  pruskim  na  lat 
przeszło  20. 


§.  149.  Prace  Jezuitów  polskich  na  Górnym  Śląsku,  w  Księstwie  po- 
znańskiem    i     Prusach     królewskich.    —     Dom     misyjny    w    Obrze. 

1849-1855. 

Kilku  rozproszonych  Jezuitów,  Peterek,  Lipiński,  Iwon  Czeżowski, 
Praszałowicz  i  Ski-ocki,  znalazło  przytułek  i  pracę  u  przyjaciela  zakonu, 
komisarza  biskupiego,  kanonika  i  proboszcza  Alojzego  Fitzka  w  Piekarach 
niemieckich,  dokąd  łaskami  słynny  obraz  Matki  Boskiej,  ściągał  corocznie, 
od  lipca  do  listopada,  tłumy  pątników  z  Śląska  i  Królestwa  polskiego.  Za 
tymi  przybyli  do  Piekar  inni  Jezuici,  i  korzystając  z  jubileuszu  Piusa  IX, 
urządzili  12  lipca  1851  r.  wielką  misyę  ludową,  przygotowawszy  pierw  lud 
wydawaniem  ^Tygodnika  katolickiego^  i  książeczką  ks.  Antoniewicza  »Mi- 
sya  wiejska*.  On  też  stanął  na  czele  9  misyonarzy  Jezuitów,  którzy  po- 
dzieleni na  3  grupy,  dawali  t.  r.  wielkie  i  mniejsze  misye  t.  z.  trzydniówki, 
w  Górach  Tarnowskich,  Woźnikach,  Biskupicach,  Mysłowicach,  Ćwiklicach, 
Av  Pszczynie,  gdzie  dla  Niemców  mówili  kazania  00.  Harder  i  Wojtechow- 
ski,  dalej  w  Toszku,  i  już  w  późnej  jesieni,  w  Bytomiu.  Uwiecznił  je  O. 
Antoniewicz  broszurkami:  »Pamiątka  misyi  górnośląskiej «,  »Krzyżyk  mi- 
syjny*, i  artykułem  »Mi8ye  w  Górnym  Śląsku*,  ogłoszonym  w  »Przeglą- 
dzie  poznańskim*. 

Rząd  pruski,  pozyskany  przez  księcia  biskupa  wrocławskiego,  kardy- 
nała Diepenbrocka,  który  na  wizyty  pasterskie  brał  z  sobą  O.  Praszałowi- 
cza,  jako  kaznodzieję  polskiego,  nie  przeszkadzał  misyom,  tembardziej,  że 
pomimo  wielotysięcznych  tłumów  ludu,  panował  spokój  i  porządek,  żadną, 
choćby  sprzeczką,  niezamącony.  Nabyły  one  rozgłosu  i  zasłużonej  chwały 
nawet  u  protestantów,  nietylko   dla  potężnej  a  treściwej  wymowy   misyo- 


—     287     — 

narzy,  ale  i  dla  krzewienia  bractwa  wstrzemięźliwości,  o  którem  O.  Cze- 
żowski  wydał  niemieckie,  obszerne  dzieło  i  streścił  je  w  polskim  języku. 
Księża  śląscy,  którzy  pomagali  gorliwie  misyonarzom  w  slucłianiu  spowie- 
dzi, pokochali  ich  szczerze,  rozrywali  między  siebie  z  pracą  kapłańską. 
Proboszcz  w  Nissie  Franciszek  Neumann,  ofiarował  im  21  listopada  1851  r. 
dom  misyjny  w  pobliżu  far}^  którego  superiorem  był  O.  Antoniewicz. 
W  Piekarach  mieszkało  3  misyonarzy,  trzej  inni  zimowali  w  Bogucicach, 
Mysłowicach  i  Górach  Tarnowskich.  Prowincyał  przysłał  im  jeszcze  4,  któ- 
rzy z  Francyi  i  Belgii  powrócili;  razem  było  ich  16.  W  lutym  1852,  i-oz- 
poczęli  drugi  cykl  wielkich  misyi  w  Nissie,  Oławie,  Opolu,  Wrocławiu, 
gdzie  równocześnie,  ale  w  innych  kościołach,  misyonarze  z  prowincyi  au- 
stryackiej,  mówili  kazania  dla  Niemców,  na  które  i  protestanci  uczę- 
szczali. 

Olbrzymi  ruch  katolicki,  wywołany  misyami  na  Śląsku,  a  także  nad 
Renem,  gdzie  apostołowali  Redemptorzyści,  przeraził  wyższą  radę  kościelną 
(OberJcirchenrath)  w  Berlinie,  iż  wezwała  pastorów,  aby  urządzając  podobne 
kazania,  »dali  nieustraszenie  i  radośnie  świadectwo  augsburskiemu  wyzna- 
niu*. Jeneralny  zaś  superintendent  Hahn,  w  liście  okólnym  ostrzegł  pasto- 
rów przed  Jezuitami,  włóczęgami  po  kraju  i  nawoływał  »do  świętej  walki 
z  nimi  i  świętą  bronią*. 

Tymczasem  w  marcu  t.  r.  biskup  chełmiński  Sedlag,  wezwał  w  liście 
do  prowincyała,  Jezuitów  misyonarzj^  do  swej  dyecezyi.  Szlachta  też  po- 
znańska, Morawscy,  Chłapowscy,  Platerowie,  Mycielscy  i  t.  d.,  za  zezwole- 
niem arcybiskupa  poznańskiego  Przyłuskiego,  zapraszała  misyonarzy  do 
Księstwa  poznańskiego.  Trzeba  więc  było  rozdzielić  misyonarskie  siły  na 
Śląsku.  Pozostali  tam:  00.  Peterek,  Proniewski,  Wawrzeczka,  Ivrynicki, 
Wojtechowski  i  Harder,  i  austryaccy  misyonarze:  Schmude,  Maksymilian 
Klinkowstroem  i  Weiss.  Za  długoby  wyliczać,  tern  mniej  opisywać,  nie- 
kończący się  szereg  misyi  śląskich  w  następn3"ch  latach;  najświetniejsza 
ich  doba  przypada  na  rok  1855.  Niebawem  polscy  misyonarze  odwołani  zo- 
stali do  Galicyi,  gdzie  młody  cesarz  Franciszelv  Józef  I  przywrócił  zakon, 
i  dojeżdżając  tylko,  dawali  polskie  mis3"e,  podczas  gdy  O.  Harder,  a  pó- 
źniej 00.  Kleinitzke  i  Merkel,  przeorali  misyami  niemieckiemi  Śląsk  cały, 
i  dali  początek  domowi  misyjnemu  w  Rudzie. 

Do  Księstwa  poznańskiego  na  pierwszą  misyę  w  Krobi,  staraniem 
proboszcza  Masłowskiego,  przybyli  30  kwietnia  1852  roku  z  woli  jenerała 
Roothaana,  bo  prowincyał  obawiał  się  ogołacać  Śląsk  z  misyonarzy,  00. 
Antoniewicz  superior,  Szczepan  Zaleski,  Czeżowsld,  Praszałowicz,  Baczyń- 
ski, Aleksander  Markiewicz.  Pomimo  dokuczliwości  oberprezydenta  Puttka- 
mera,  wroga  Polaków,  przybyło  na  pomoe  misyonarzom  w  konfesyonale, 
20  kilku  księży  z  sufraganem  poznańskim  Dąbrowskim.  Stawiła  się  nader 
licznie  szlachta,  która  zmieszana  z  ludem  polskim,  pod  jedną  z  nim  stojąc 
chorągwią,  wspólnie  do  świętych  przystępując  sakramentów,  ściślej  z  nim 
spajała  się  duchowo,  a  doznawszy  na  sobie  błogich  skutków  misyi,  uła- 
twiała mu  je,  uwalniając  robotników  i  służbę  na  czas  misyi  od  pracy,  co 
też  czynili  nawet  protestanccy  dziedzice.  Za  krobską,  poszły  misye  w  Krzy- 
winiu i  Kościanie,  pomimo  szykan  landrata,  i  w  Niechanowie.  Zapowie- 
dziano dalsze  w  Baszkowie,  Śremie,  Pleszewie,  Grodzisku,  Poznaniu,  Gnie- 


—     288     — 

znie  i  Trzemesznie,  ale  dla  cholery  (w  sierpniu),  dziesiątkującej  ludność 
Księstwa,  żandarmi  rozegnali  misyę  w  Baszkowie,  o  dalszych  nie  było  na 
ten  rok  mowy;  misyonarze  rzucili  się  do  posługi  cholerycznym. 

Dopiero  20  października  zbierać  się  poczęli  w  własn^-m  już  domu 
misyjnym,  w  pocysterskim  klasztorze  w  Obrze,  który  im  arcybiskup 
Przyłuski  na  prośbę  szlachty,  przeznaczył,  a  szlachta  swym  kosztem 
urządziła. 

Smutne  jego  początki.  Dnia  14  listopada  1852  r.  umarł  pierwszy  su- 
perior O.  Karol  Antoniewicz,  wskutek  wycieńczenia  sił  bezmierną  pracą 
i  choleryn}'.  Umarł  jak  pragnął  »w  domu  zakonnym  wśród  braci*,  najpo- 
bożniej,  z  żalem  Księstwa  całego  i  Polski.  Egzekwie  za  niego  odprawiano, 
pochwały  jego  głoszono  słowem  i  piórem,  w  Poznaniu,  Krakowie,  Paryżu 
wśród  emigracyi.  Śmierć  jego  była  niepowetowaną  stratą  dla  polskich  Je- 
zuitów, bo  zbliżył  ich  do  szlachty  i  narodu,  był  ich  apologetą  całą  osobą 
swoją,  wymowniej  i  słcuteczniej,  niż  najmądrzej  napisana  dla  ich  obrony 
książka. 

Nie  wesołe  były  dalsze  lata,  dla  nieznośnych  dokuczań  Puttkamera, 
które  jednak  paraliżowała  powaga  arcybiskupa.  Więc  misyonarze  oberscy 
puścili  się  odważnie  na  prace  misyjne,  zapowiedziane  w  roku  przeszłym, 
a  przerwane  cholerą,  w  Poznaniu,  Śremie,  Pleszewie,  Ostrowie,  Żerkowie 
i  Środzie.  W  wrześniu  1853  r.  przenieśli  się  do  Prus  królewskich  na  misyę 
w  Skarszewach;  napotkawszy  na  opór  landrata  gniewskiego  (Mewę),  wró- 
cili do  Księstwa,  na  misje  w  Grodzisku,  Krotoszynie,  Wolsztynie,  a  w  lipcu 
w  Lubaszu.  Po  Wielkanocy  1854  r.,  udali  się  znów  do  Prus  królewskich, 
na  mis3'e  w  Gniewie,  Piasecznie,  Ponczewie,  Chełmnie  i  w  kaplicy  w  Rzad- 
kowie. 

Wszędzie  zaś,  na  Śląsku,  w  Księstwie  i  Prusach,  obok  misyi,  wpro- 
wadzili rekolekcye  kilkodniowa  dla  księży  i  nauczj^cieli  ludowych,  studen- 
tów, dla  ludu  w  parafiach  pomniejszych  i  dla  szlachty  po  dworach  pań- 
skich. Odrodził  się,  spotężniał  duch  katolicki  w  społeczeństwie,  a  z  nim 
poczucie  polskości. 

Ustępując  przed  dokuczliwością  Puttkamera,  opuścili  Jezuici  Obrę, 
dom  zaś  misyjny  otwarli  w  Śremie,  w  klasztorku  niegdyś  Klarysek,  który 
kupiła  dla  nich  i  odnowiła  wraz  z  kościołem  poznańska  szlachta. 


—     289 


ROZDZIAŁ  XXIV. 


Wskrzeszenie  Jezuitów   polskich   w  Galicyi.  —  ich   dzieje   i   prace. 

1852—1906. 


§.  150.    Przywrócenie  Jezuitów    przez  cesarza    Franciszka  Józefa.  — 
Urządzenie   prowincyi.  —  Ogólny  pogląd  na  ich  prace  i  działalność. 

1852-1906. 

W  Austryi  tymczasem  zapanował  dawny  porządek,  absolutyzm  biu- 
rokratyczny, a  nad  Galicy  a  rozciągnięt}-  stan  oblężenia,  któr}'  trwał  od 
1849—1854  r.  Młody  jednak  cesarz,  wierny  tradycyom  Habsburgów,  ol^azał 
się  łaskawym  dla  Jezuitów  i  na  prośbę  jenerała  Roothaana,  odręcznem  pi- 
smem (Entschluss)  23  czerwca  1852  r.  przywrócił  icłi  w  całej  monarchii,  tak 
jednak,  że  »w  pojedynczych  krajach  koronnych  należy  od  wypadku  do 
W3'padku  wykonać  ustawowo  wprowadzenie  zakonu  i  do  najwyższego  za- 
twierdzenia podać«.  Gubernatorem  Galicyi  był  hr.  Agenor  Gołuchowski, 
Ż3xzliwy  jak  wiemy.  Jezuitom,  więc  za  jego  poparciem,  odebrali  dawne 
swe  kolegia  w  Tarnopolu,  i  Starejwsi,  rezydencyę  w  Sączu,  kościół  św.  Pio- 
tra we  Lwowie,  a  dzięki  łaskawości  hr.  Alfreda  Potockiego,  dom  i  parafię 
w  Łańcucie.  O  szkoły  publiczne  toczył}^  się  kilkoletnie  układy  międz}'  no- 
wym (od  2  lipca  1853  r.)  jenerałem  Beckxem  a  ministrem  oświaty  i  wy- 
znań hr.  Leonem  Thunem  —  bezowocnie,  bo  na  austryacki,  enc3'klopedy- 
czny  system  nauk,  nie  godził  się  jenerał,  odstąpić  od  niego  nie  chciał  mi- 
nister: pozwolił  tylko  na  otwarcie  prywatnego  konwiktu  szlacheckieg'o 
w  Tarnopolu,  według  rządowego  jednak  programu  nauk. 

Prowincyała  Baworowskiego,  zastąpił  10  października  1854  r.  O.  Jó- 
zef Brown.  Dwunastolecie  jego  rządów,  równie  jak  pięciolecie  (1866 — 71  r.) 
rządów  O.  Kaspra  Szczepkowskiego,  uważać  należy  za  dobę  urządzenia 
i  rozwoju  prowincyi,  bo  nie  łatwo  i  nie  prędko  dały  się  naprawić  szkody 
wyrządzone  rozproszeniem;  Awchować  przedewszystkiem  trzeba  było  nową 
generacyę  przyszłj^ch  robotników  na  niwie  Pańskiej.  Więc  nowicyat  w  Sta- 
rejwsi i  studya  retoryczne  otwarto  dopiero  1858  r.,  studya  filozoficzne 
1860  r.,  teologiczne  wreszcie  1867  r.,  w  świeżo  otworzonem  kolegium  kra- 
kowskiem, tymczasem  nielicznych  nowicyuszów  wj^syłano  do  prowincyi 
austryackiej  do  Baumgartenbergu  pod  Linzem,  kleryków  teologów  do  La- 
valu,  Insbruka  i  Rzymu.  Konwikt  tarnopolski,  otwarty  1856  r.,  miewał  nie 
wiele  więcej   nad  50  uczniów,  ale  pochłaniał  sił  wiele. 

Powoli  Jezuici  starowiejscy,  dawać  poczęli  ludowe  misye  w  okoli- 
cznych parafiach,  potrzeba  było  nakłaniać  do  nich  najprzód  proboszczów. 
Za  to  na  Śląsku  misyonarze  z  Nissj^  w  Księstwie  Poznańskiem  misyonarze 
ze  Śremu,  dokąd  dom  misyjny  przeniesiono  1854  r,  z  Obry,  ledwo  podołać 
mogli  pracy  misyjnej  i  relvolekcyom  dla  różnych  stanów.  Uorganizował  ją, 
rozdzielając  na  dekanaty  co  rok  to  inne,  arcybiskup  poznański  Mieczysław 

JEZUICI    W    POLSCE.  19 


—     290     — 

Ledóchowski,  a  dla  misjonarzy  opatrzył  roczną  jałmużnę.  Zbożnym  tym, 
na  wielką  skalę  rozwiniętym  pracom  położył  Iconiec  kułturkampf  pruski. 
Jezuitów  pierwszych  wygnano  z  cesarstwa  Niemiec  1872  r.,  opuścić  więc 
kazano  domy  misyjne  w  Nissie,  Świdnicy  i  Rudzie,  i  piękne  ledwo  ukoń- 
czone kolegium,  z  studyami  filozoficznemi  i  gronem  misyonarzy,  w  Śre- 
mie. Oni  zaś  tern  gorliwiej  puścili  się  1873  r.  na  dawanie  misyj  i  rekolekcyj 
w  GalJcyi,  usunąwszy  szczęśliwie  przeszkody,  spowodowane  t.  zw.  wyzna- 
niowemi  prawami  w  Austryi. 

Najpomyślniejsza  jednak,  iście  złota  doba  Jezuitów  w  Gałicyi,  przy- 
pada na  prowincyalskie  rządy  O.  Henryka  Jackowskiego  1881 — 1887  r. 
Szlachcic  rodem  i  wychowaniem,  już  jako  proboszcz  bytowski  na  Pomorzu 
pruskiem,  wstąpił  do  zakonu  1863  r.,  pracował  lat  kilka  jako  misyonarz 
w  Księstwie  i  Gałicyi;  zostawszy  1871  r.  rektorem  w  Starejwsi,  pozyskał 
serca  szlachty,  sanockiej  zwłaszcza,  kleru  i  ludu  dla  siebie,  ale  i  dla  za- 
konu. Wsławił  się  koronacyą  łaskami  słynnego  obrazu  Matki  Boskiej  Sta- 
rowiejskiej 1877  r.,  bardziej  jeszcze  poświęceniem  się  dla  Unitów  jjodlaskich 
i  dwułetniem  za  nich  więzieniem.  Mianowany  prowinc3'ałem,  dźwignął  pro- 
wincyę  pod  apostolsko-misyonarskim,  naukowym  i  socyalnj-m  względem, 
w  opinii  zarówno  rządu  jak  narodu,  tak  wysoko,  jak  nigdy  przedtem  nie 
stała.  Oddawszy  dom  łańcucki  z  parafią  świeckiemu  klerowi,  założył  4  nowe 
rezydencye  na  kresach  Gałicyi.  Zwinąwszy  szlachecki  konwikt  tarnopolski, 
otworzył  zakład  naukowy  powszechny,  w  centrum  kraju,  prawda,  że  za- 
dłużył prowincyę,  i  uzyskał  dlań  prawo  publiczności.  Równocześnie,  przy 
pomocy  00.  Morawskiego,  Zaborskiego,  St.  Zaleskiego  i  Hołubowicza,  za 
łożył  »Mi8ye  katolickie*  i  ściśle  naukowy  miesięcznik  » Przegląd  powszechny*, 
rozszerzył  istniejące  od  1872  r.  » Wydawnictwo  Towarzystwa  Jezusowego 
książek  religijnych*,  do  których  pisania  zachęcał  zdolniejszych  księży.  Cie- 
sząc się  wielkiem  poważaniem  u  rządu,  episkopatu  i  szlachty,  rozpowszech- 
nił »Konferencye  religijne*  dla  klas  oświeceńszj^ch  po  wszystkich  niemal 
miastach,  a  dzieło  misyj  i  rekołekcyi  ludowych,  na  Rusi  zwłaszcza  podmi- 
nowanej agitacyami  sąsiadów,  ulepszył  i  powiększył  znacznie.  Podjął  się 
niełatwego  dzieła  reformy  Bazylianów,  a  równocześnie  wyprawiał  tajnych 
misyonarzy  na  Podlasie  dla  srodze  prześladowanych  Unitów,  do  Księstwa 
i  Prus,  dla  Polaków  gnębionych  walką  religijną  (Kułturkampf)  Bismarka; 
dostarczał  misyonarzy  Polakom  w  Ameryce  i  wskrzesił  dawną  z  XVII  w. 
jezuicką  misyę  w  Jassach. 

Zakon  pod  jego  rządami  objął  swą  działalnością  wszystkich  i  wszystko; 
kler  obydwóch  obrządków  i  warstwy  wyższe  konferencyami,  uczonemi  pi- 
smami i  szkołą;  lud  i  klasy  pracujące,  misj^ami,  bractwami,  stowarzysze- 
niami chrześcijańsko-socyalnemi  i  wydawnictwem  »Intencyi  apostolstwa 
Modlitwy*  w  140.000  egzemplarzy  miesięcznie;  słowem,  objął  Polskę  i  Ruś 
we  wszystkich  trzech  zaborach.  Następcy  Jackowskiego,  prowincyałowie: 
M3'cielski,  Szczepkowski,  Badeni,  Langer  i  Ledóchowski,  potrzebowali  tylko 
prowincyę  na  tej  wyżynie  utrzymać  —  i  utrzymali. 

Zrozumiemy  to  lepiej,  przechodząc  krótko  dzieje  pojedynczych  kole- 
giów i  domów  w  Gałicyi. 


291    — 


§.  151.  Pierwsze  kolegium  w  Tarnopolu.  1821  —  1905. 

W  pierwszych  zaraz  układach  Jezuitów  wygnańców  z  rządem  Fran- 
ciszka I,  oddano  im  projektowane  od  lat  kilku  gimnazyum  w  Tarnopolu, 
który  na  kongresie  wiedeńskim  przywrócony  został  z  swym  okręgiem 
Austryi.  Kilkanaście  kamienic,  paręset  domków  drewnianych,  ludności 
10.000,  przeważnie  żydowskiej  i  ruskiej,  oto  stolica  nowego  obwodu. 

Cesarz  przeznaczyłJezuitom  na  kolegium  dominikański  klasztor  i  ko- 
ściół, który  od  1784  r.  był  farą,  przeniósłszy  dwóch  Dominikanów  z  fun- 
dacją hetmana  Józefa  Potockiego,  do  Iclasztoru  żółkiewskiego.  Gmach 
szkolny  stanął  na  gruncie  dominikańskim  kosztem  rządu  dopiero  1826  r.,. 
tymczasem  gimnazyum,  otwarte  6  listopada  1820  r.,  mieściło  się  w  kilku 
domach,  liczyło  1823  r.  uczniów  394.  Tegoż  roku  otwarto  kurs  filozofii  fphi- 
losophische  LehranstaltJ,  jako  wyższą  prywatną  szkołę  przygotowawczą  do 
fakultetów  prawa,  teologii  i  medycyny.  Odrazu  zapisało  się  70  uczniów 
filozofów,  dyrektorem  ich  był  arcybiskup  Ankwicz,  dyrektorem  gimna- 
zyum starosta  Thiirmann,  od  1829  r.  każdorazowy  prowincyał,  szkoły  wi- 
zytował corocznie  generalny  dyrektor  ks.  Zacharyasiewicz,  bezpośrednio 
zaś  zarządzali  niemi  O.  rektor  Zranicki  i  O.  prefekt  Foerster.  Nauczali 
w  klasach  po  niemiecku,  przeważnie  Niemcy,  00.  Pierling,  Schultze,  Sche- 
rer,  Rausch,  Schneilin,  Polak  Sienkiewicz,  Francuz  Jan  Oeillard;  na  kur- 
sach filozofii  wykładali  zrazu  po  niemiecku,  potem  po  łacinie,  00.  Condrau, 
Jacobs,  Cytowicz,  Połoński,  Buczyński,  Ciechanowiecki.  Oprócz  świeckich 
uczniów,  słuchali  nauk  filozoficznych  klerycy  różnych  zakonów. 

Równocześnie  prawie  z  publicznemi  szkołami,  otwarto  we  wrześniu 
1821  r.,  na  życzenie  szlachty  konwikt  szlachecki,  a  już  w  następnym  roku 
wymurowano  gmach  dwupiętrowy  na  40  uczniów,  między  nimi  było  kilku 
synów  szlachty  niemieckiej,  jak  baron  de  Pont,  dwóch  Brandisów,  dwóch 
Greindlów.  Konwiktorowie  uczęszczali  do  szkół  publicznych,  tylko  języków, 
polskiego  i  francuskiego,  muzyki,  fechtunków,  jazdy  konnej,  uczyli  się 
w  konwikcie. 

Dominikański  kościół  i  zakrystj^ę  objął  w  zarząd  rektor  Zranicki 
19—23  października  1820  r.,  ozdobił  go,  i  urządził  nabożeństwa,  kazania 
polskie  i  katechizacye  na  sposób  jezuicki.  Od  r.  1826  tylko  na  urzędowe 
»cesar8kie«  nabożeństwa  mówiono  kazanie  niemieckie,  od  1836  r.  także 
polskie.  Proboszcz  i  parafia  mieścili  się  w  kościele  tylko  komorą,  nie  mie- 
szając się  w  niczem  do  zarządu.  Więc  1824  r.  wprowadzono  40 -godzinne 
nabożeństwo  w  dnie  zapustne,  1843  r.  bractwo  Niepokalanego  Serca  Maryi, 
1844  r.  bractwo  wstrzemięźliwości.  Rekolekcye  wielkopostne  dawano  od 
1821  r.  naprzód  studentom,  potem  od  jubileuszu  Leona  XII  r.  1826,  ludowi 
także  w  okolicznych  kościołach,  od  czasu  do  czasu  zaś  dla  szlachty  i  urzę- 
dników w  francuskim  i  niemieckim  języku. 

Aż  do  upadku  powstania  listopadowego,  rozwijały  się  szkolne  i  ko- 
ściielne  prace,  i  sprawy  z  rządem  józefińskim  układały  się  pomyślnie  i  spo- 
kojnie. Przyjmowano  zacnych  gości  i  dobrodziejów  zakonu:  r.  1821  byłego 
arcybiskupa  gnieźnieńskiego  i  administratora  archidyecezyi  warszawskiej 
Ignacego  Raczyńskiego,   niegdyś  (^od  1760—1773  r.)  Jezuitę;   kanonika  po- 

19* 


—     292     — 

tem  arcybiskupa  ormiańskiego  Stefanowicza  kilkakrotnie;  w  r.  1823,  w  le- 
cie, młodego  arcyksięcia  Franciszka  Karola  (ojca  cesarza  Franciszka  Jó- 
zefa), w  jesieni  zaś  samego  cesarza  Franciszka  I,  zdążającego  do  Czernio- 
Aviec  na  zjazd  z  carem  Aleksandrem  I. 

Cesarz  zwiedził  szkoły,  rozmawiał  łaskawie  z  uczniami  i  profesorami, 
polecił  przyspieszyć  budowę  gimnazyalnego  gmachu.  Jeszcze  łaskawszym 
okazał  się  generalny  gubernator  Galicyi,  arcyksiążę  Ferdynand  Este,  za- 
konu opiekun  i  dobrodziej.  Nie  wspominam  o  trzykrotnych  odwiedzinach 
arcybiskupa  Ankwicza,  w  latach  1824, 1827  i  1835.  Fundator  romanowskiego 
kolegium,  wiekowy  senator  Iliński,  uchodząc  przed  burzą  powstania  1830  r., 
osiadł  na  czas  dłuższy  w  kolegium  na  dewoc3i. 

Powstaniu  listopadowemu  sprzyjał  zrazu  rząd  austryacki,  a  na  objawy 
patryotyzmu  polskiego  patrzał  przez  szpary,  ale  już  1832  r.,  a  bardziej 
jeszcze  po  upadku  wyprawy  Zaliwskiego  1833  r.,  rozwinął  silną  represye; 
szpiei;ostwo,  donosy,  rewizye,  areszta,  przewlekłe  śledztwa,  surowe  wyroki, 
spadały  nietylko  na  powstańców  przeciw  Rosyi,  ale  na  każdego  podejrza- 
nego o  nielojalność  i  rewolucyjne  aspiracye.  Za  to  tem  zawzięciej  nurto- 
wała agitacya  spiskowa. 

Dotarła  do  Tarnopola,  emisaryusz  Michalski  w  listopadzie  1833  r. 
wciągnął  do  niej  4  uczniów  6 -tej  klasy,  dowodząc,  że  Polska  powstanie, 
byle  zrobić  rewolucyę  na  wiosnę  1834  r.  Jeden  z  wtajemniczonych,  stu- 
dent Alelisander  Siemieński,  W3^gadał  się  z  tem  przed  swym  ojcem,  urzęr 
dnikiem  w  Brodach,  ten  zaś  doniósł  do  gubernium,  którem  trząsł  prezy- 
dent Krieg.  Więc  Jezuitom  dano  naganę  za  nielojalność  czy  niedołęztwo, 
a  15  uczniów  uwięziono  19  kwietnia  1834  r.,  puszczono  wkrótce  5,  z  in- 
nymi prowadził  surowe  śledztwo  komisarz  cyrlłularny  Ziwna,  przez  długie 
tygodnie,  nareszcie  1  września  uwolniono  ich,  trzech  jednak  wydalono  ze 
wszystkich  szkół  w  Galicyi. 

Z  toku  śledztwa  wykazało  się,  że  1832  r.  studenci,  podczas  wycieczki 
do  lasu,  w  obecności  profesorów  Franciszka  Kiejnowskiego  i  Buczyńskiego 
śpiewali  patryotyczne  pieśni.  Więc  i  tych  Ojców  badał  Ziwna,  Krieg  do- 
magał się  ich  wygnania  z  Galicyi,  ale  nie  dozwolił  tego  arcyksiążę  Este, 
przenieśli  się  tylko  do  kolegium  w  Sączu. 

Nowy  cesarz  Ferdynand  I,  pozwoliwszy  1836  r.  na  wprowadzenie  do 
szkół  jezuickiej  Batio  studiorum,  zgodził  się  także  na  erekcyę  w  nich  pierw- 
szej w  Galicyi,  kongregacyi  maryauskiej  (Sodales  Mariani). 

Po  ogłoszeniu  konstytucyi  przez  cesarza  w  mai-cu  1848  r.,  studenci 
filozofii  » formowali*  znaczną  część  gwardyi,  a  szkoły  urządziły  dziękczynne 
nabożeństwo;  zachowały  się  zresztą  spokojnie,  aż  do  rozdania  świadectw 
i  rozwiązania  gimnazyum  21  czerwca,  wskutel\:  znanego  nam  dekretu 
7  maja.  Rektor  Zranicki  oddał  staroście  inwentarz  szkolny  i  klucze  bu- 
dynku, który  chwilowo  zamieniono  na  koszary.  Gmachy  kolegium  i  kon- 
wiktu, oraz  kościół  oddano  w  zarząd  proboszczowi  Ortyńskiemu,  kilku  je- 
dnak księży  i  braci  pozostało  w  kolegium. 

Wskrzeszonem  ono  zostało  dopiero  15  września  1856  r.,  pod  nazwą 
»Konwiktu  tarnopolskiego*,  bo  szkół  publicznych  rząd  nie  powierzył  wię- 
cej Jezuitom;  dopiero  1863  r.  przywrócono  mu  nazwę  liolegium.  Kształciła 
się  Av  onym   konwikcie   przeważnie   młodzież    szlachecka    z  3  dzielnic  pol- 


—     293     - 

skich,  najwyższa  jej  cyfra  1873  r.  dosięgła  128,  rozszerzono  więc  1872 
i  1877  r.  gmach  konwiktu.  Ponieważ  to  był  zakład  prywatny,  cłiociaż  we- 
dług programu  nauk  rządowego,  więc  nie  mieszała  się  do  niego  Rada 
szkołna  krajowa,  maturę  tyłko  składałi  konwiktorowie  w  gimnazyum  pu- 
blicznem.  Szerokiej  głowy  prowincyał  Jackowski,  rozszerzył  zakres  nau- 
czania w  szkołacłi,  tak  właściwy  zakonowi,  otwarciem  konwiktu  powszech- 
nego dla  500  uczniów,  z  prawem  publiczności,  w  Chyrowie,  dokąd  też  prze- 
niósł 1887  r.  konwikt  tarnopolski. 

W  kościele,  po  r,  1848,  nie  byli  już  gospodarzami  Jezuici,  ale  pro- 
boszcz, któremu  pomagali  w  duszpasterstwie;  z  nim  też  układali  nabożeń- 
stwa w  uroczystości  zakonne  i  brackie,  zwłaszcza  Najsłodszego  Serca  Je- 
zusowego i  odnowili  1878—1879  r.  wewnątrz  świątynię.  Od  1872  r.  podej- 
mowali pracę  kapłańską  w  odpust}'  i  podczas  wielkiego  postu,  w  bliższych 
i  dalszych  parafiach,  w  Buczaczu  nawet  i  Brodach.  W  Tarnopolu  zaś,  re- 
ktor Maryan  Morawski,  urządził  w  poście  1881  r.  pierwsze  rekolekcye  dla 
inteligencyi,  z  bardzo  pomyślnym  skutkiem  i  założył  konferencyę  Pań 
dobroczynności  św.  Wincentego  a  Paulo.  Przykład  ten  naśladowały  miasta 
Tarnów,  Rzeszów  i  inne,  tak,  że  postne  rekolekcye  dla  inteligencyi,  stały 
się  w  Galicy  i  zwyczajem  nader  zbawiennym. 

Chorymi  i  ubogimi  w  mie.ście,  zajmował  się  od  1877 — 1903  r.  iście 
świątobliwy  O.  Antoni  Reichenberg,  naprzód  w  starym  szpitalu  miejskim, 
wymurowanym  przez  O.  Połońskiego  1829  r.  z  jałmuża  i  składek;  potem 
wystarał  się  u  magistratu  i  rady  o  nowy  dom  ubogich  dla  17  Icobiet,  9 
starców;  wreszcie  wyprosił,  że  miasto  postawiło  obszern}'  szpital  miejski 
1899  1'.,  a  dla  bezdomnych  i  włóczęgów  ofiarowało  schronienie  w  opróżnio- 
nych przez  wojsko  barakach  na  smykowieckiem  przedmieściu.  Wyszukiwał 
też  chorych  i  nędzai-zy  po  chatach  przedmiejskich,  a  gdy  nie  miał  pod 
ręką  grosza  na  ich  ratunek,  pożyczał  u  pierwszego  żyda,  którego  spotkał; 
szanowali  go  bowiem  i  żydzi. 

Po  zamknięciu  konwiktu  umieścił  1887  r.  prowincyał  Mycielski  w  ko- 
legium studya  filozoficzne,  które  1895  r.  przeniesiono  do  nowego  kolegium 
w  Sączu,  w  Tarnopolu  natomiast  otwarto  trzecią  probacyę  dla  młodych 
księży  zakonu;  gmachy  zaś  konwiktu  wydzierżawiono  prywatnym  i  na 
biura  rządowe.  Równocześnie  wznowiono  układy,  rozpoczęte  jeszcze  1868  r., 
z  Dominikanami,  istotnymi  właścicielami  kościoła,  kolegium,  ogrodu  i  placu, 
na  którym  Jezuici,  za  pozwoleniem  wszelako  rządu,  postawili  konwikt, 
o  kupno  tychże  realności,  za  umówioną  jeszcze  1874  r.  cenę  32.000  złr.  Ale 
dominikański  prowincyał  Thir,  Niemiec,  przewlekał  rozmyślnie  sprawę,  do- 
piero po  jego  ustąpieniu  1903  r.,  nowy  prowincyał  Floryan  Bielat,  Polak, 
ukończył  ją  w  ten  sposób,  że  za  mury  gmachu  pokonwiktowego,  Domi- 
nikanie zapłacić  mieli  Jezuitom  ratami  40.000  złr.,  zapłacili  zaś  tylko 
30.000  złr.,  bo  ostatnią  ratę  podarowali  im  Jezuici. 

Tymczasem  postawili  oni  sobie  na  gruncie  kupionj^m  za  100  złr.  od 
miasta,  nowy,  obszerny  kościół  w  stylu  romańsko-barokowym,  częścią  z  ofiar 
i  składek,  częścią  z  fundacyi  (60.000  złr.)  hr.  Wacława  Baworowskiego  zKol- 
towa,  konsekrowany  1901  r.  Obok  świątyni  stanęło  dwupiętrowe  kole- 
gium, dom  3  probacyi  i  rezydencya  zarazem.  Zakres  prac  kapłańskich  i  mi- 


—     294     — 

syjnych,  rozszerzy}  sie  wiele,  a  nabożeństwa,  zwłaszcza  zakonne  i  brackie, 
odbywają  się  z  większą  jeszcze  okazałością. 

Także  nowy  proboszcz  tarnopolsl-ci,  ks.  prałat  dr.  Bolesław  Twardow- 
ski, zakonu  przyjaciel,  rozpoczął  1904  r.  murowanie  wspaniałego  kościoła 
farneg-o,  tak  że  parafia  tarnopolska  (11.000  dusz)  mieć  będzie  aż  trzy  ob- 
szerne i  piękne  kościoły  —  czy  nie  za  wiele? 


§.  152.  Kolegium  i  dom  nowicyatu  w  Starejwsi  1821—1905. 

Jeżeli  nie  mieli  wymrzeć  Jezuici  białoruscy  w  Galicyi,  to  postarać 
się  musieli  Mxześnie  o  dom  nowicyatu.  Zrozumiał  to  biskup  przemyski  An- 
toni Gołaszewski,  i  prawie  równocześnie  z  prowincyałem  Świętochowskim, 
w  styczniu  1821  r.,  wniósł  prośbę  do  Franciszka  I,  o  klasztor  i  kościół  po- 
pauliński  w  Starejwsi  pod  Brzozowem,  na  dom  nowicyatu  Jezuitów.  Cesarz 
pozwolił  18  września  t.  r.  a  23  grudnia  Jezuici  w  liczbie  41  zamieszkali 
w  odnowionem  naprędce  kolegium,  i  otwarli  w  styczniu  1822  r.  nowicyat 
i  3  probacyę  księży  pod  przewodnictwem  O.  Jana  Lubsiewicza,  który  zara- 
zem był  vice -rek  torem,  oraz  studya  teologiczne. 

Prymas  Węgier  Rudnay  i  5  biskupów  węgierskich,  przysłali  10  no- 
wicyuszów  do  Starejwsi,  z  których  7  pozostało  w  zakonie  i  dobrze  mu  się 
zasłużyło.  W  r.  1826  studyum  teologiczne  przeniesiono  do  nowego  kole- 
gium w  Tyńcu,  ale  natomiast  umieszczono  w  Starejwsi  1829  r.  studyum 
filozoficzne. 

Właścicielem  kolegium  starowiejskiego,  kościoła,  ogrodu  i  folwarku 
był  fundusz  religijny,  Jezuici  otrzymali  tylko  prawo  użytkowania,  wszelkie 
więc  naprawy  i  przeróbki,  działy  się  kosztem  rządu  i  dlatego  podawać 
trzeba  było  o  nie  przez  starostwo  i  gubernium  do  nadwornej  Komisyi  dla 
spraw  religijnych,  przedkładać  kosztorysy  i  t.  d.  i  tą  drogą  przychodziły 
pozwolenia.  Zabierało  to  wiele  czasu  i  mozołu,  tyle  tylko  uzyskano,  że  Je- 
zuici w  własnym  zarządzie,  pcd  nadzorem  rządowego  inżyniera,  wykony- 
wali uchwalone  przez  rząd  roboty.  Utrzymywało  się  zaś  kolegium,  głównie 
z  pewnej  kwoty,  ryczałtu  rządowego  15.000  złr.  (po  300  złr.  na  50  Jezui- 
tów), z  łaski  Franciszka  I  wyznaczonego,  a  także  za  dyspensą  papiezką, 
z  ofiar  na  mszę  św.  fstipendia  missalia),  i  z  jałmużn  od  arcybiskupa  Ra- 
czyńskiego, biskupa  spiskiego  (ex-Jezuit3^)  Józefa  Bślika,  arcybiskupa  or- 
miańskiego Stefanowicza,  kanonika  spiskiego  Marczinka,  proboszcza  brzo- 
zowskiego Jagielskiego,  pani  Wiktoryi  Giebułtowskiej,  i  kilku  szlacht}' 
sanockiej,  z  którą  żyli  na  stopie  pańskiej  rektorowie,  zwłaszcza  O.  Czyhir. 
Kolegium  starowiejskiemu  podlegali  misyonarze  Jezuici  w  Przemyślu,  Ja- 
rosławiu, Łańcucie,  Leżajsku,  Mościskach,  Polanie,  Przeworsku  i  Lisku. 

Korzystając  z  odwiedzin  jeneralnego  gubernatora  Galicyi,  arcyksię- 
cia  Ferdynanda  Este  1832  r.,  uzyskali  przez  niego  pozwolenie  rządu  na 
podniesienie  drugiego  piętra  na  kolegium  1835—1836  r.,  a  do  frontonu  pię- 
knego kościoła,  słynnego  oddawna  cudownym  obrazem  Zaśnięcia  Matki  Bo- 
skiej, dobudował  1843  r.  rektor  Kułak,  z  ofiar  szlachty  i  kleru,  w  pienią- 
dzach i  w  naturze,  dwie  wieże.  Kościół  ten  był  filią  (lokalią)  farnego  ko- 
ścioła  w  Brzozowie,   zamienioną  1852  r.   na  parafię,  administrowali  ją  Je- 


--     295     — 

zuici.  Obraz  Matki  Boskiej  przyniesiony  według  legend}-  z  Węgier,  ściągał 
na  15  sierpnia  i  8  września,  oprócz  tysięcy  łudu  połskiego,  stowackicli  pą- 
tników z  okołic}'  miasteczka  Homonny  w  Węgrzech,  gdzie  jeszcze  w  XVII  w. 
Jezuici  polscy  dawali  misye.  Ale  i  w  zwyczajne  niedziele  i  święta  brackie 
np.  Serca  Jezusowego,  tudzież  na  40- godzinne  nabożeństwo  w  Zielone 
świątki,  tłumy  pobożne  z  okolicznych  parafij,  zapełniały  świątynię. 

Podczas  rzezi  1846  r.,  lud  starowiejski  odbywał  na  wzgórzach  i  po 
drogach  straże,  aby  odegnać  nadciągające  z  wsi  innych  bandy  chłopstwa, 
sam  jednak  drżał  ze  strachu,  bo  mu  nagadano,  że  Polacy  (szlachta)  rznąć 
będą  chłopów. 

Po  rozproszeniu  1848  r.,  proboszcz  brzozowski  objął  1  lipca  zarząd 
kościoła  i  lokalii  Starowiejskiej,  resztę  zabrał  rząd,  pozwolił  jednak  kilku 
Jezuitom  mieszkać  w  kolegium,  które  podczas  przemarszów  Rosyan  do 
Węgier  1849  roku,  na  pomoc  młodemu  cesarzowi,  zamieniono  na  szpital 
wojskowy. 

Pomimo  restytucyjnego  dekretu  cesarza  1852  r.,  dopiero  w  r.  1858 
otwarto  powtórnie  kolegium  i  nowicyat  w  Starejwsi.  Przez  lat  6  dom  ten 
zostawał  w  przejściowem  stadyum.  Wprawdzie  już  1852  r.  Jezuici  odebrali 
zarząd  kościoła,  gmachy,  ogród  i  folwark  i  otworzyli  nowicyat,  dla  konie- 
cznach jednak  w  nim  odnowień,  wysłano  nowicyuszów  1856  r.  do  austrya- 
ckiego  domu  nowicyatu  w  Baumgartenberg  pod  Linzem,  skąd  w  wrześniu 
1858  r.  powrócili.  Było  ich  14,  a  scholastyków  retorów  6.  Niedostatek  za- 
glądał do  domu;  zai*adzity  mu  w  części  jałmużny  od  księżnej  Dietrichstein 
z  domu  Potockiej,  Kaliksta  Orłowskiego  z  Lisowiec,  hr.  Cabogowej  z  Biłki 
a  nadewszystko  znaczny  dar  ex-cesarza  Ferdynanda  I  w  Pradze,  który 
nieraz  powtarzał,  że  bardzo  niechętnie  podpisał  dekret  banicyjny  7  maja 
1848  roku. 

Kilkoletnie  rządy  rektora  Szczepkowskiego  (1861—1866  r.)  a  bardziej 
jeszcze  rektora  Jackowskiego  (1871—1877  r.)  sprawiły,  że  kolegium  stało 
się  ogniskiem  religijnej  akcyi  na  całą  Galicyę,  a  życia  społecznego  w  sa- 
nockim i  jasielskim  powiecie.  Z  Starejwsi  rozchodzili  się  od  1865  r.  misyo- 
narze  z  mis^^ami  i  rekolekcyami  ludowemi  aż  na  Ruś,  nietylko  do  wsi,  ale 
i  do  miast;  kapłani  z  rekolekcyami  (pierwszy  raz  1870  r.)  dla  duchowień- 
stwa i  nauczycieli,  a  kilka  lat  później  dla  inteligencyi  miastowej  i  szlachty. 
Podczas  cholery  1873  r.,  trzech  księży  i  4  braci,  poświęciło  się  usłudze  za- 
powietrzonym, brat  infirmarz  Feliks  Habelsberger,  przypłacił  poświęcenie 
życiem. 

W  dwóch  wielkich  procesyach  jubileuszowych  1875  r.,  wzięło  udział 
40  bliższych  i  dalszych  parafij,  lud,  księża,  szlachta.  A  dopieroż  koronacya 
cudownego  obrazu  Matki  Boskiej  przez  nuncyusza  Jacobini  8  września 
1877  r.,  w  asystencyi  arcybiskupa  ormiańskiego  Romaszkana,  metropolity 
Rusi  Józefa  Sembratowicza,  wielu  prałatów  i  księży,  50  szlachty  i  wieloty- 
sięcznych tłumów  ludu  dokonana,  a  poprzedzona  dwoma  odrazu  na  różnych 
placach,  8-dniowemi  misyami  ludowemi  —  ta  spotęgowała  ducha  wiary  na 
długie  lata,  a  stała  się  powodem  wskrzeszenia  nieznanych  w  Galicyi  bi- 
skupów sufraganów.  Nuncyusz  bowiem,  bierzmując  tysiące  dorosłych,  posi- 
wiałych nawet  ludzi,  pOźno  w  noc  przy  latarniach,  zdziwiony  pytał  o  przy- 
czynę tego  anormalnego  zjawiska,   a  zrozumiawszy,   że    nader  wielka  roz- 


—     296     — 

ległość  dyecezyj,  a  nader  mała  liczba  biskupów  tego  powodem,  przyrzekł 
postarać  się  u  papieża  i  cesarza,  o  pomoc  dla  nich  w  biskupach  sufraga- 
nach,  i  dotrzymał  słowa. 

Zakon  wchodził  tą  szeroką  działalnością  w  kontakt  z  wszystkiemi 
stanami  i  warstwami,  a  w  kolegium  mieszkało  80—100  osób,  nowicyuszów 
kleryków  bywało  po  30  i  więcej. 

Służebniczki  Niepokalanego  Poczęcia  N.  M.  P.,  wprowadzone  1863  r. 
przez  O.  Baczyńskiego,  poświęcając  się  dzieciom  w  ochronkach  i  pielęgno- 
waniu chorych  po  domach,  wpływały  zbawiennie  na  ludność  wiejską  i  roz- 
szerzyły się  po  całej  Galicyi,  iż  liczą  dzisiaj  sto  kilkadziesiąt  domów 
i  ochronek. 

Kwitnący  stan  starowiejskiego  kolegium,  przerwany  został,  nie  na 
długo,  pożarem,  wskutek  zapalenia  się  wiórów  w  pralni  3  lipca  1886  r. 
Oprócz  budynków  folwarcznych,  spłonęły  dachy  kolegium,  wież  i  kościoła, 
uszkodzone  mocno  drugie  piętro  kolegium,  ale  wnętrze  kościoła,  dzięki 
silnym  sklepieniom,  nic  nie  ucierpiało.  Nowy  rektor  Rothenburger,  tak 
dzielnie  zabrał  się  do  restauracyi,  że  już  26  października  t.  r.  Jezuici  za- 
mieszkali w  kolegium,  a  naprawy  kościoła  i  jednej  wieży,  w  której  zawie- 
sił tx'zy  nowe  dzwony,  bo  dawne  stopiły  się  w  pożarze,  dokończył  w  na- 
stępnym roku.  I  właśnie  w  tern  nieszczęściu  olcazalo  się,  jaką  życzliwość 
u  ludzi  zdobyli  sobie  Jezuici,  bo  oprócz  pieniędzy,  których  nie  skąpiono 
wysłanym  na  kwestę  kilku  księżom  i  braciom,  szlachta  i  księża  probo- 
szczowie dawali  drzewo  na  wiązania  dachowe,  które  gospodarze  wiejscy 
o  kilka  mil  z  lasu  darmo  zwozili,  a  lud,  zwłaszcza  dziewczęta  wiejskie> 
bezpłatnie  podejmowały  się  robić  koło  kościoła. 

Następca  O.  Rothenburgera  rektor  Andrzejczak,  wskrzesił  zapomnianą 
od  kasaty  zakonu,  13  listopada  1893  r.  kongregacyę  maryańską  szlachty 
(Sodaliłas  B.  V.  M.  nóbiliumj^  do  której  przystąpiło  30  obywateli  ziemskich, 
wnet  potem  7  maja  1899  r.  drugą  dla  obywatelek  ziemskich,  staraniem  zaś 
tych  dwóch  kongregacyj,  zawiązały  się  1903  r.  dwie  inne,  nauczycieli  i  na- 
uczycielek ludowych.  Wieże  kościelne  podniósł  o  jedno  piętro,  nakrył  ró- 
wnie jak  dachy  kościoła  i  kolegium  wyborną  dachówką  niepołomicką;  roz- 
szerzył i  ozdobił  kaplicę  domową  i  zakrystj^ę;  odnowił  kolegium,  a  na  ko- 
rytarzach zamiast  drewnianej,  dał  posadzkę  z  sztucznego  kamienia  (stein- 
gut).  Misye  i  rekolekcye  nie  tylko  popierał,  ale  sam  brał  w  nich  udział 
i  dokładał  starania,  aby  jubileusz  Leona  XIII  r.  1893  i  inne  uroczystości, 
odbywały  się  przy  jak  największej  liczbie  spowiedników  i  ludu. 

W  tym  duchu  rządził  i-ektor  Mellin.  Dla  statuetki  Matki  Boskiej  lo- 
retańskiej, Palladium  nowicyuszów,  (patrz  str.  188)  w  ołtarzu  kaplicy  do- 
mowej, sprawił  nader  ozdobny  nowy  przybytek,  a  jej  dzieje  wydał  1900  r. 
w  książce:  »U  stóp  Matki  Boskiej  nowicyaclciej*.  Olbrzymią,  polsko-ruską 
misyą  1899  r.  w  Starejwsi,  stwierdził  wspaniale  unię  Rusi  z  Rzymem. 

Za  rektorstwa  O.  Lica  przebudowano  1904  r.  starą  willę  i  wymuro- 
wano obok  niej  kościółek,  samą  zaś  świątynię  starowiejska  odmalowano 
wewnątrz  gustownie,  odnowiono  ołtarze,  staraniem  administratora  O.  Mi- 
chała Jakubińskiego  zmarłego  przedwcześnie  1905  i'. 


—     297 


§.  153.  Niedoszła  rezydencya  w  Tuchowie  1821—1843.  —  Dom  w  Łań- 
cucie. 1820—1890. 

Biskup  przemyski  Gołaszewski  wprowadził  za  zgodą  rządu  1821  r. 
Jezuitów  do  Tucliowa,  własności  niegdyś  opactwa  Benedyktynów  tynie- 
ckich, zniesionego  1816  r.  Parafią  zarządzał  staruszek  Benedykt.yn  Ganter, 
w  klasztorku  za  rzeką  Białą  rezydował  Andrzej  Ankwicz,  gdyż  ks.  Feli- 
C3'an  Toriani  umarł  29  kwietnia  t.  r.  W  myśl  biskupa,  Jezuici  mieli  onycb 
wiekowycli  Benedyktynów  wyręczyć  w  pracy,  a  po  icti  wymarciu  objąć 
nie  probostwo  tuctiowskie,  ale  ów  kłasztorek  za  Białą,  przy  którym  ko- 
ściół niewielki  z  cudownym  obrazem  Matki  Boskiej.  Jakoż  6  misyonarzy 
znalazło  dość  pracy,  bo  nieustająca  prawie  trwała  tam  misya,  z  powodu 
7  wiełkicłi  ośmiodniowych  odpustów. 

Po  śmierci  Benedyktyna  Gantera  1827  r.,  rząd  powierzył  Jezuitom 
tymczasowo  admłnistracyę  dóbr  i  gospodarstwo,  kapitał  jednak  w  15  obli- 
gacyach  z  rocznym  procentem  277  florenów  zabrał  na  rzecz  funduszu  reli- 
gijnego. Gdy  kilkoletnie  starania  biskupa  tarnowskiego  Pisztka  i  Jezuitów 
o  zwrot  obligacyj  okazały  się  daremuemi,  rozkazał  prowincyał  Rafał  Mar- 
kijanowicz  zwinąć  misyę  tuchowską  1842  r.  Przy  kościele  za  Białą  osiadł 
świecki  ksiądz  komendarz.  Dziś  tam  00.  Redemptorzyści,  jako  trzeci  z  rzędu 
zakon  w  Tuchowie. 

Szczęśliwiej  powiodło  się  z  domem  w  Łańcucie  hr.  Artura  Poto- 
ckiego. Miasteczko  zniszczył  pożar  1820  r.,  a  z  niem  klasztor  dominikań- 
ski, w  którym  jeden  tylko  mieszkał  zakonnik.  Ten  przeniósł  się  do  swych 
braci  w  Dzikowie,  spalony  klasztor  rząd  przerobił  na  szpital  wojskowy, 
fundacyjne  wsie  Krzemienice  i  Dębinę  zabrał  na  fundusz  religijny.  Parafią 
łańcucką  (6.650  dusz)  zarządzał  wiekowy  scłiorzały  proboszcz  Antoni  Ga- 
jewski, podołać  nie  mógł  pracy,  tem  mniej  obsłużyć  kaplicę  zamkową. 

Więc  hr.  Potocki,  dowiedziawszy  się  o  przybyciu  białoruskich  Jezui- 
tów, prosił  prowincyała  Świętochowskiego  i  biskupa  Gołaszewskiego,  o  dwóch 
misyonarzy,  Chaniewskiego  i  Samujłę,  na  pomoc  proboszczowi.  Gdy  ten 
umarł  1823  r.,  umyślił  hrabia,  za  zgodą  biskupa,  powierzyć  im  zarząd  pa- 
rafii i  w  tym  celu  założyć  »małe  kolegium*,  uposażone  dochodami  z  pro- 
bostwa i  deputatem  w  naturze  z  skarbu  łańcuckiego,  jaki  przedtem  otrzy- 
mywali Dominikanie.  Pozwalał  na  to  cesarz,  ale  zwlekała  nadworna  kan- 
celarya;  nie  spieszył  też  prowincyał,  bo  do  przemiany  świeckiego  benefi- 
cium  na  zakonne,  potrzebna  dyspensa  papiezka,  a  na  otwarcie  nowego 
domu  pozwolenie  jenerała. 

Zniecierpliwiony  zwłoką  hr.  Potocki,  ponowił  1830  i  1833  r.  prośbę 
u  cesarza,  aby  zezwolił  na  otwarcie  »rezydencyi«  jezuickiej  w  Łańcucie  dla 
4  księży,  którzy  od  szeregu  lat  tymczasowo  obsługują  parafię  łańcucką. 
Ofiarował  się  wymurować  dla  nich  dom  mieszkalny,  ale  ponieważ  dochód 
z  probostwa  nie  starczyłby  na  ich  utrzymanie,  domagał  się,  aby  rząd  od- 
dał wsie  Krzemienice  i  Dębinę,  zapisane  przez  Stanisława  Lubomirskiego 
1650  r.  Dominikanom,  z  warunkiem,  aby  pomagali  w  duszpasterstwie.  Rząd 
po  długich  układach,  pozwolił,  dopiero  jednak  1839  r.  rzeczone  wsie  prze- 
pisano z  funduszu  religijnego  na  dotacyę  Jezuitów  w  Łańcucie,  które  wraz 


—    298     - 

z  probostwem  skarb  łańcucki  wziął  w  dzierżawę.  Już  też  i  biskup  prze- 
myski Korczyński  wystarał  się  o  dyspensę  papiezką,  przemiany  łańcuckiego 
beneficium  na  zakonne  i  doręczył  ją  prowincyałowi  6  kwietnia  1836  r. 

Aliści  nowa  trudność.  00.  Dominikanie  zgłosili  się  do  rządu  z  pre- 
tensyą  oddania  im  łańcuckiego  probostwa  i  klasztoru.  Rząd  odmówił.  Oni 
zaś  1846  r.  starali  się  o  to  samo  przez  konsystorz  przemyski,  twierdząc,  że 
dobra  zniesionego  ich  klasztoru  w  Łańcucie,  obrócone  być  powinny  na  po- 
lepszenie uposażenia  klasztoru  w  Dzikowie.  Sprawa  oparła  się  o  Rzym, 
który  oddał  ją  biskupowi  przemyskiemu  Wierzchlejskiemu  do  załatwienia. 
Rząd  jednak  odi-zucił  wszelkie  układy,  Jezuici  pozostali  w  Łańcucie,  zrazu 
(od  1820—1823  r.)  jako  misyonarze,  potem  (do  1836  r.)  jako  misyonarze 
i  tymczasowi  administratorowie  probostwa,  wreszcie  (od  1837  —  1848  r.)  nie 
mają  nazwy,  dom  ich  nazywa  się  domicilmm  lancutense,  w  istocie  zaś  są  ad- 
ministratorami probostwa. 

Więc  też  parafialne  obowiązki,  zwłaszcza  katechizacye  w  szkole  i  po 
wsiach,  w  obszernych  izbach,  zwłaszcza  zimą,  są  ich  głównem  zajęciem. 
Dojeżdżając,  obsługują  kaplicę  filialną  w  Soninie,  a  w  kaplicy  zamkowej 
odprawiają  mszę  Św.  ile  razy  hrabstwo  tego  zażądają.  Zaproszeni,  mówią 
kazania,  słuchają  spowiedzi  w  sąsiednich  parafiach. 

Rozegnał  ich  rok  1848,  zarząd  parafii  objął  świecki  ksiądz  Sieczkow- 
ski. Ale  już  1853  r.,  na  uprzejme  zaproszenie  hrabstwa  Potockich,  wrócili 
do  Łańcuta,  wprowadzeni  uroczyście  do  kościoła  i  swego  domicilium.  Rząd 
wyznaczył  im  t3^mczasowo  840  złr.  rocznej  pensyi,  a  dopiero  1860  r.  oddał 
im  dawne  uposażenie  probostwa  i  domu,  które  oni  wydzierżawili  skarbowi 
łaiicuckiemu  na  lat  99.  Rząd  nie  zatwierdził  kontraktu  dzierżawy,  więc 
sporządzono  1868  r.  nowy  na  lat  tylko  30,  ale  prowincyał  SzczeplvOwski 
odrzucił  wszelkie  układy  o  dzierżawę,  administracyę  zaś  probostwa  i  Krze- 
mienicy kazał  prowadzić  superiorowi.  Było  to  błędem,  przy  odbieraniu  bo- 
wiem dzierżawy,  okazało  się,  że  2V2  morga  kościelnego  gruntu,  przyłą- 
czono do  hrabskiego  ogrodu,  a  część  pola  ornego  z  pustki  Peszkówka,  na- 
dano wieśniakowi  Wchowi.  Stąd  komisya  biskupia,  która  rozstrzygnąć 
także  miała  spór  o  plac  pod  nową  szkołę  miejską,  a  w  ślad  zatem  poró- 
żnienie z  urzędnikami  skarbu  łańcuckiego,  oziębienie  dobrych  stosunków 
z  dworem,  który  też  z  przyobiecanem  powiększeniem  kościoła  zwlekał 
naumyślnie. 

Zwyczajne  prace  parafialne,  pomnożyła  cholera  1855  r.,  która  graso- 
wała w  10  wsiach  i  w  mieście,  zwłaszcza  w  szpitalu  wojskowym.  Obsługu- 
jący go  O.  Kosiarski,  padł  ofiarą  6  czerwca  t.  r.  Pomnożyły  nadzwyczajne 
prace,  jak  coroczne  rekolekcye  dla  kleru,  dla  sióstr  Boromeuszek  w  mie- 
ście i  sióstr  Opatrzności  w  Łące  pod  Rzeszowem.  Częste  pogrzeby  z  rodziny 
Potockich,  jak  młodziutkiego  Artura  1836  r.,  młodej  Izabelli  z  brzeźańskich 
Potockich  Romanowej  Potockiej,  hr.  ordynata  Alfreda  Potockiego  1889  r., 
tudzież  pogrzeb}'  superiorów  Władysława  Lasockiego  1880  r.  i  Maurycego 
Głowackiego  1888  r.,  ściągające  liczny  zjazd  panów,  dygnitarzy  i  kleru, 
to  jedyna  smutna  przerwa  w  monotonii  parafialnych  obowiązków. 

Ponieważ  dyspensa  papiezką  1836  r.  daną  była  czasowo,  dopokąd  bi- 
skup przemyski  nie  będzie  miał  dosyć  dyecezalnego  kleru,  więc  prowin- 
cyał Jackowski,  uważając,  że  brak  kleru  już  usunięty,   umyślił  1885  roku 


—    299     - 

zwinąć  domiciUum  łańcuckie,  tembardziej,  że  zamierzał  otworzyć  Icill^a  re- 
zydencyj  kresowycłi.  Sprzeciwiał  się  temu  biskup  Solecki,  twierdząc,  że 
jeszcze  wiele  posad  duchownych  dla  braku  kleru  wakuje;  urażonym  czuł 
się  hr.  Alfred  Potocki  i  osobnym  listem  do  jenerała  Beckxa  prosił  o  pozo- 
stawienie mu  Jezuitów,  nadewszystko  zaś  ludność  parafii  suplikami,  depu- 
tacyami  zamęczała  formalnie  prowincyała,  aby  jej  »tej  krzywdy  nie  czy- 
niła, ale  on  trwał  przy  swojem.  Zwłokę  kilkuletnią  spowodowało  przyłą- 
czenie Krzemienicy  do  uposażenia  probostwa  łańcuckiego,  ale  gdy  nare- 
szcie 2  października  1889  r.  minister  wyznań  na  to  zezwolił,  opuszczać  po- 
częli Jezuici  na  wiosnę  1890  r.  Łańcut;  ostatni  odjechał  1  maja,  superior 
Stojek,  oddawszy  inwentarze  świeckiemu  proboszczowi  ks.  Zaudererowi. 


^.  154.    Kolegium    w   Tyńcu.    1826  —  1831.   —    Misya    w    Staniątkach. 

1831-1905. 

Kolegia  w  Tarnopolu  i  Starejwsi  okazały  się  dla  wzrastającej  liczby 
młodzieży  zakonnej  zbyt  ciasne,  nie  było  gdzie  umieścić  nauk  teologi- 
cznych. Więc  prowincyał  Świętochowski  dowiedziawszy  się,  że  rezydencyę 
biskupa  Zieglera  przenosi  rząd  z  pobenedyktyńskiego  klasztoru  w  Tyńcu 
do  Tarnowa,  wniósł  1826  r.  do  cesarza  prośbę  o  oddanie  opuszczonego 
gmachu  na  kolegium  z  studyami  teologii.  Poparli  prośbę,  biskup  Ziegler 
i  gubernator  książę  Lobkowic,  przychylił  się  do  niej  cesarz  20  listopada  t.  r. 
z  warunkiem,  że  koszta  naprawy    i   utrzymania   budynku  Jezuici  poniosą. 

Uprzedzając  cesarskie  pozwolenie.  Jezuici  już  w  październiku  otwarli 
kolegium  tynieckie,  osób  20,  z  tyeh  5  profesorów  teologii,  10  kleryków 
teologów,  ,5  braci;  cyfra  ta  wzrosła  do  31.  Na  ich  utrzymanie  wyznaczył 
prowincyał  z  ryczałtu  rządowego,  2.400  złr.  rocznie.  Niebawem  rektor  Per- 
kowski zabrał  się  do  uporządkowania  pięknego  kościoła  św.  Piotra  i  Pa- 
wła, do  którego  wprowadził  Jezuitów  uroczyście  25  maja  1827  r.  biskup 
Ziegler  z  kanonikami,  zu  meinem  grossen  Seelen-Trost. 

Oprócz  kazań,  katechizacyj,  spowiedzi  w  kościele,  który  zapełniał  się 
okolicznym  także  ludem,  pomagali  w  duszpasterstwie  sąsiednim  probo- 
szczom. Podczas  jubileuszu  Piusa  VIII  1830  r ,  dawali  3-dniowe  misye 
w  Tyńcu,  Staniątkach,  Skawinie,  Szczepanowie,  Krzęcinie,  Woli  Radziszow- 
skiej, a  gdy  1331  r.  srożyła  się  cholera,  jedni  całymi  dniami  słuchali  w  swym 
kościele  spowiedzi  przestraszone  zarazą  tłumy,  drudzy  czynili  to  samo, 
głosząc  przytem  nauki  wielkopostne  w  19  parafiach.  Więc  też  zjednali  so- 
bie szacunek  i  miłość  ludzką,  a  dostatniejsi  księża  proboszczowie,  hr.  Ma- 
rya  z  Baworowskich  Grocholska,  siostra  Jezuity  Mikołaja,  pani  Dyktar- 
ska,  hr.  Kryspin  Żeleński  z  Grotkowic,  kanonik  Łopacki  z  Krakowa, 
nadewszystko  zaś  ksieni  staniątecka  Duval,  stali  się  dobrodziejami  ko- 
legium. 

Aliści  2  maja  w  nocy  1831  r.,  zerwała  się  burza,  piorun  spalił  dachy 
kolegium  i  kościoła,  stopił  dzwony,  zawaliły  się  wieże  jedna  na  sklepienie 
kościoła,  druga  na  klasztor  i  przebiła  pierwsze  piętro.  I  tu  okazała  się 
życzliwość  ludzka.  Pomimo  ulewy,  ludność  tyniecka  uratowała  wszystkie 
sprzęt}',    książki  nawet  i  seksterny.    Państwo  Konopkowie  ofiarowali  pcgo- 


—     300     — 

rzelcom  dwór  swój  w  Nagoszynie,  książę  Lubomirski  pałac  w  Przeworsku 
biskup  krakowski  Karol  Skórkowski  zapraszał  do  Krakowa  i  znaczną  sumę 
przysłał  na  pierwsze  potrzeby.  Spieszyli  z  jałmużną  obywatele  szlacłita: 
Żeleński,  Zdzieński,  Antoni  Ciepielowski,  panie  Skarżyńska  i  Małachowska, 
Norbertanki  z  Zwierzyńca,  kupiec  krakowski  Stelilik,  a  ksieni  Duval  wy- 
słała 3  maja  powozy  i  furmanki  do  Tyńca,  zapraszając  wszj^stkich  do  Sta- 
niątek,  gdzie  im  oficyny  i  dwa  domy  wiejskie  na  mieszkanie  przygoto- 
wała. Skorzystał  z  gościnności  prowincyał,  8  profesorów  i  10  teologów 
umieścił  w  Staniątkach,  6  księży  i  braci  wyprawił  do  00.  Reformatów 
w  Wieliczce,  ale  i  tych,  gdy  wskutek  wilg'oci  mieszkania  zapadli  na  zdro- 
wiu, sprowadziła  zacna  ksieni  do  Staniątek,  opatrywała  we  wszystko  i  ży- 
wiła aż  do  22  marca  1832  r.  Tylko  6  księży  i  braci  pogorzelców  tynieckich 
rozjechało  się  do  Tuchowa  i  Starejwsł. 

Nie  próżnowali  staniąteccy  goście.  Klerycy  poskładali  roczne  egza- 
mina,  księża,  ponieważ  cholera  jeszcze  grasowała,  puścili  się  na  posługę 
chorym  po  parafiach,  a  w  Staniątkach  oprócz  pracy  w  kościele,  wznawia- 
jąc dawną  tradycyę  jezuicką,  dali  10-dniowe  rekolekcye  zakonnicom. 

Po  otwarciu  kolegium  w  Nowym  Sączu  z  wiosną  1832  r.,  opuścili 
Jezuici  gościnne  Staniątki.  Nie  wszyscy,  pozostali  bowiem  00.  Michał  Ka- 
wecki i  Teodor  Walużynicz,  jako  spowiednicy  i  kapelani  klasztoru,  two- 
rząc misyę  Staniątecką.  Pozwolił  na  nią  przez  wdzięczność  za  tyle 
dobrodziejstw,  jenerał  Roothaan,  księnię  Duval  przyjął  do  zasług  zakonu 
ad  merita  Societatis.  Było  to  zresztą  wznowieniem  dawnej  tradycyi,  bo  je- 
szcze z  końcem  XVI  w.  Jezuici  krakowscy  dawali  staniąteckim  zakonni- 
com rekolekcye  i  byli  ich  nadzwyczajnymi  spowiednikami.  Trwało  to  do  ka- 
saty 1773  r.,  a  po  niej  świadczyli  te  same  usługi  ex -Jezuici,  Jedel,  Są- 
decki, Bieleniewicz,  po  ich  dopiero  wj^marciu  1807,  00.  Benedyktyni  z  Tyńca 
i  świeccy  księża.  Oprócz  tej  posługi  w  klasztorze,  misyonarze  mówili  ka- 
zania, słuchali  spowiedzi  w  kościele  i  wyręczali  proboszcza  z  Brzezia,  do 
którego  parafii  Staniątki  należą.  W  r.  1839  dali  Jezuici  wielką  misyę  lu-^ 
dową,  powtórzyli  ją  w  lat  26  później.  Podczas  rozproszenia  1848 — 1853  r. 
znajdowali  tam  przytułek  raz  ci,  raz  inni  Jezuici,  między  nimi  i  O.  Anto- 
niewicz, który  na  cześć  Matki  Boskiej  Bolesnej,  czczonej  od  kilku  wieków 
w  kaplicy  korytarzowej,  ułożył  prześliczny  wiersz  elegijny. 

Zazwyczaj  wiekowi  Jezuici  pracowali  w  cichych  Staniątkach:  Snar- 
ski,  Suszczewski,  Augustyn  Markiewicz,  Perkowski  (f  1856  r.),  Grocholski, 
Szczepan  Zaleski  (f  1866  r.).  Siedmiogrodzki  (f  1878  r.).  Prowincyał  jednak 
Mycielski,  uważając  misyę  staniątecką  za  nie  dość  odpowiedni  teren  pracy, 
zwinął  ją  1  kwietnia  1880  r.,  pomimo  próśb  klasztoru  i  ksieni  Zofii  Bary- 
szewskiej,  której  ojciec  Hyacenty,  kupiec  niegdyś  w  Krośnie,  owdowiawszy, 
został  bratem  zakonnym  i  umarł  w  Staniątkach  1  stycznia  1878  r. 

Odtąd  przez  lat  blizko  20,  misyę  staniątecką  zajmowali  00.  Refor- 
maci, ale  zawsze  jeden  z  krakowskich  Jezuitów,  dojeżdżając,  był  spoAvie- 
dnikiem  nadzw3^czajnym  klasztoru  i  dawał  coroczne  rekolekcye,  a  na  wię- 
ksze święta  przybywali  do  asysty  klerycy  jezuiccy.  Ksieni  jednak  Geno- 
wefa Łazowska  błagała  1896  i  1899  r.  jenerała  zakonu  Martina,  aby  kla- 
sztorowi przywrócił  Jezuitów,  jak  byli  dawniej.  Zgodził  się  jenerał  pod 
warunkiem,    że   ksieni   urządzi    formalną   rezydencyę.    Uczyniła  to  ksieni, 


—     301     — 

przeznaczając  na  ten  cel  połowę  nowych  oficyn  z  ogrodem.  Jakoż  4  sierp- 
nia 1900  r.  otwartą  została  ^Rezydencya  8taniątecka«,  z  vłce-superiorem  na 
■czele,  należąca  do  kolegium  krakowskiego. 


§.  155.  Kolegium  w  Nowym  Sączu.  1832—1905. 

Na  trzykrotne  prośby  prowincyała,  rząd  zamiast  spalonego  Tyńca, 
przeznaczył  10  lutego  1832  r.  na  kolegium  i  studya  teologiczne,  ponorber- 
tański  klasztor  z  kościołem  św.  Ducha  w  Nowym  Sączu.  W  marcu  i  kwie- 
tniu, przybywali  do  Sącza  Jezuici  staniąteccy  i  inni,  razem  osób  24,  i  7  kwie- 
tnia otwarto  kolegium  sądeckie.  Rektorem  jego  O.  Józef  Morelowski,  który 
z  jałmużn  od  hr.  I  lińskiego,  pani  Kisiel eAvskiej,  oficyała  tarnowskiego  Fu- 
kiera,  odnowił  na  prędce  kościół,  konsekrowany  powtórnie,  bo  długie  lata 
służj^ł  za  magazyn  wojskowy,  10  czerwca  w  Zielone  świątki  przez  biskupa 
tarnowskiego  Pisztka.  Wizytował  on  właśnie  dyecezyę,  a  Jezuici  Snarski 
i  Rahoza,  towarzyszyli  mu  jako  kaznodzieje  i  spowiednicy.  Jubileusz  Grze- 
gorza XVI  r.  1833,  otwierając  Jezuitom  pole  szerokiej  pracy  kapłańskiej, 
zapoznał  ich  bliżej  z  miastem  i  okolicą. 

Obok  ksieni  Duval,  która  raz  poraź  naładowane  żywnością  fornalki 
wysyłała  do  kolegium,  pierwszym  dobrodziejem  jego  i  prawie  fundatorem, 
był  gubernator  arcyksiąźę  Ferdynand  Este.  Zwiedzając  urzędowo  Sącz,  dał 
rektorowi  1000  złr.  na  kupno  sąsiedniego  ogrodu,  drugie  tyle  jako  jałmu- 
żnę; w  Wiedniu  zaś  wystarał  się  o  sumy  z  funduszu  religijnego:  2.607  złr. 
na  gruntowne  odnowienie  kościoła,  i  o  roczny  ryczałt  na  jego  utrzymanie, 
14.000  złr.  na  kupno  poblizkiej  kamienicy  aptekarza  Wójcikowskiego  (syn 
jego  Władysław,  inżynier  kolejowy,  owdowiawszy,  został  1862  r.  Jezuitą), 
bo  klasztor  ponorbertański  okazał  się  ciasny,  w  lat  kilka  potem,  1840  r. 
sumę  23.000  złr.  na  połączenie  domu  Wójcikowskiego  z  klasztorem  ponor- 
bertańskim,  tak,  że  piętrowe  kolegium  sądeckie  tworzyło  front  o  25  oknach, 
łączyło  się  w  formie  litery  T  z  kościołem  i  klasztorkiem. 

Nie  dosyć  tego;  arcN^księcia  Este  staraniem,  oddano  Jezuitom  w  za- 
rząd 1838  r.  gimnazyum  sześcioklasowe  sądeckie,  założone  7  sierpnia  1818  r. 
w  gmachu  popijarskim,  a  prowadzone  dotąd  przez  rządowych  świeckich 
nauczycieli.  Także  linzki  biskup  Ziegler,  ofiarował  sądeckim  Jezuitom  le- 
gat 2.000  złr.  wiedeńskiego  kanonika  Karola  de  Berto,  który  umierając 
w  Linzu,  legat  ten  zostawił  biskupowi  do  rozporządzenia.  Wreszcie  senator 
Iliński,  zapisał  im  1838  r  sumę  25.000  złr.,  którą  zdaje  się,  że  wypłacił 
sukcesor,  syn  jego  Janusz. 

Z  tych,  czy  innych  pieniędzy,  kolegium  nabyło  od  miasta  za  300  złr. 
kilka  morgów  kamieńca,  utworzonego  zmianą  koryta  górskiej  rzeki  Ka- 
mienica, wpadającej  tuż  pod  Sączem  do  Dunajca,  i  urządziło  dolny  ogród 
Avarzywny  i  owocowy,  połączywszy  go  62  schodami  kamiennymi  z  ogrodem 
górnym,  ponorbertańskim.  Rektor  Paweł  Ciechanowiecki,  zamiast  nabyć 
pobłizką  wioskę  (260  morgów)  Zabełcze  na  willę  dla  kolegium,  wystawioną 
na  sprzedaż  za  13.000  złr.,  wybudował  1843  —  1845  r.  młyn  zwyczajny  o  4 
kamieniach,  który  zamiast  nieść  dochód,  wplątał  kolegium  w  nieskończone 
zatargi,  komisye,    procesa   z  rządem,   miastem  i  właścicielami  realności  na 


—     302     — 

lewym  brzegu   rzeki  Kamienicy,    jeszcze   po  dziś  dzień    nieuspokojone  zu- 
pełnie. 

Szlachta  sądecka  po  dworach,  pozostała  Jezuitom  obcą,  nawet  ta, 
która  synów  do  gimnazyum  posyłała,  l30  uważała  ich  za  zbyt  lojalnych  dla 
rządu,  a  w  gimnazyum,  niemieckiem  zresztą,  uczyli  przeważnie  magistro- 
wie Niemcy  i  Czesi.  Pomimo  to,  starosta  wykrył  1838  r.,  zaraz  w  pierw- 
szych tygodniach  objęcia  szkół  przez  Jezuitów,  j>nader  niebezpieczną*'  pro- 
pagandę polską.  Oto  studenci  retoryki,  Tadeusz  Kozłowski  i  Józef  Kapu- 
ściński (powieszony  1849  r.  we  Lwowie  za  polityczne  zabójstwo  burmistrza 
piłzneńskiego  Markla),  czytali  »zakazane  książki*  rewolucyjne,  i  dawali  do 
czytania  dwóm  innym.  Uwięziono  ich,  badano  i  wygnać  kazano  ze  szkół. 
Wstawiał  się  za  nimi  rektor  Rahoza,  ale  z  gubernium  odpowiedziano  mu 
przez  prowincyała,  że  to  ubel  angebrachte  Humanitdt.  Wypadek  ten  nie  miał 
dalszych  skutków,  bo  już  następnego  roku  cesarz  pozwolił  na  erekcyę  ma- 
riańskiej Sodalicyi  studencldej  »na  warunkach  jak  w  Tarnopolu*,  do  roz- 
ruchów zaś  1846  i  1848  r.  żaden  z  sądeckich  uczniów  nie  był  wmieszany, 
chociaż  byli  między  nimi  znaczni  później  w  kraju  mężowie,  jak:  Albin  Du- 
najewski kardynał  biskup  krakowski,  Józef  Sembratowicz  metropolita  Rusi, 
Possinger  vice-namiestnik  Galicyi,  Maciej  Czyszczan  prezydent  apełacyi 
w  Krakowie  i  t.  d. 

W  mieście  byli  Jezuici  lubiani.  Kupiec  Kosterkiewicz,  aptekarz  Wój- 
cikowski, Anna  Męcnarowska,  świadczyli  im  dobrodziejstwa.  Po  ogłoszeniu 
konstytucyi  1848  r.,  ludność  zebrała  się  przed  kolegium  i  zrobiła  Jezuitom 
owacyę,  » niech  żyją,  vwanł«.  Tem  niespodziewaniej  spadł  na  nich  dekret 
rozproszenia  8  maja.  Więc  w  czerwcu,  prefekt  szkół  Lipiński,  rozdał  uczniom 
świadectwa;  księgi,  akta  i  klucze  gimnazyum  wręczył  staroście  Bocheń- 
skiemu a  d.  24  września  świeccy  nauczyciele  objęli  szkoły. 

W  dawnym  klasztorku,  przy  kościele,  ogrodzie  i  młynie,  pozostała 
3  księży  i  tyleż  braci,  nowe  kolegium  obrócono  na  koszary,  r.  1855  na 
gimnazyum,  ale  już  1850  r.  intabulowano  na  rzecz  funduszu  naukowego. 
O  zwrot  tego  gmachu,  a  przynajmniej  dawnego  domu  aptekarskiego,  pro- 
wadzili superiorowie  od  1866—1880  r.  proces  z  prokuratoryą  skarbu  pań- 
stwa we  Lwowie,  ale  go  przegrali.  Owszem  rząd  domagał  się  od  Jezuitów, 
aby  klasztorek  ponorbertański  nabyli  na  własność.  Układy  trwały  od 
1883—1905  i  skończyły  się  kontraktem  kupna  za  7.500  złr. 

Po  dekrecie  restytucyjnym  1852  r.  dom  sądecki  otrzymał  nazwę  re- 
zydencyi.  Kilku,  wiekowych  zazwyczaj  Jezuitów,  pracowało  na  ambonie 
i  w  konfesyonale ;  odwiedzali  też  chorych,  zwłaszcza  podczas  cholery  1855 
i  1873  r.;  jeden  był  od  1855  r.  kapelanem  więziennym.  Superior  Peterek 
wskrzesił  kult  Serca  Jezusowego  i  zaprowadził  arcybractwo  Niepokalanego 
Serca  Maryi.  Superior  Kołinek  zaprosił  1880  r.  kler  świecki  na  rekolekcye 
w  rezydencyi,  które  odtąd  powtarzały  się  niemal  corocznie.  Gruntownem 
odnowieniem  kościoła  zajął  się,  przy  pomocy  brata  zakrystyana  Franciszka 
Stankiewicza,  superior  Kiciński  1890  r. 

Aliści  w  wielkim  pożarze  miasta  17  kwietnia  1894  r.,  spłonęły  dachy 
i  wieże  kościoła,  stopiły  się  dzwony,  okopciło  się  świeżo  odmalowane  wnę- 
trze świątyni ;  rezydencya  równie  jak  gimnazyum  i  młyn  spalone,  iż  tylko 
gołe  mury  sterczały,  parkan  ogi'odu  i  wiele  drzew  zniszczył  płomień.    Po- 


—     303     — 

żar  ten  jednak  wyszedł  Jezuitom  na  dobre,  bo  spalone  gimnazyum,  dawne 
swe  kolegium,  wraz  z  dwoma  dziedzińcami,  nabyli  nie  drogo  od  rządu, 
odbudowali,  i  18  sierpnia  1895  r.  otworzyli  powtórnie  kolegium  sądeckie, 
w  którem  mieści  się  dotąd  domowe  studyum  filozoficzne,  mieszka  zaś 
osób  50. 

W  kilka  lat  później,  kupili  od  p.  Romera,  podmiejską  wieś  Zabełcze, 
tę  samą,  której  nie  chcieli  nabyć  1838  r.  za  cenę  5  razy  mniejsza,  i  urzą- 
dzili w  niej  willę  dla  młodzieży  zakonnej  i  folwark. 

Pierwszy  rektor  wskrzeszonego  kolegium  Maćkowski,  zaprowadził 
w  kościele  wystawne  nabożeństwa  z  śpiewem  i  muzyką,  podwoił  pracę  ka- 
płańską w  kościele  i  okolicy,  nawiązał  przyjazne  stosunki  z  okolicznym 
klerem,  z  miastem  i  nieliczną  już  szlachtą  sądecką,  popierał  swych  księży 
w  założeniu  i  prowadzeniu  towarzystw  i  bractw  katolickich,  sam  też  wy- 
prawił się  kilka  razy  do  Pesztu  na  pracę  misyjną  dla  22.000  robotników 
polskich  tam  zatrudnionych.  Za  przykładem  jego  poszli  następni  rektoro- 
wie  Boc  i  Siarkowski. 


§.  156.  Jezuici   we   Lwowie.    —    Rezydencya   św.    Piotra.  —  Konwikt 
szlachecki.  1836-1905. 

Życzliwy  Jezuitom  gubernator  arcy książę  Este,  powziął  myśl  przy- 
wrócenia ich  we  Lwowie,  gdzie  dawny  piękny  ich  kościół  św.  Piotra  i  Pa- 
wła, służył  tylko  załodze  wojskowej  do  nabożeństwa,  zresztą  stał  pustką. 
Pozyskawszy  dla  swej  myśli  nowego  arcybiskupa  Pisztka  i  prowincyała 
Pierlinga,  oddał  rzeczony  kościół  17  sierpnia  1836  r.  Jezuitom  w  zarząd, 
a  już  21  sierpnia  wprowadził  ich  uroczyście  do  świątyni  i  oddał  klucze 
arcybiskup. 

Superior  Perkowski  ustanowił  odrazu  jezuicki  porządek  nabożeństw, 
homilie  polskie  rano,  kazania  niemieckie  na  sumie,  Lwów  bowiem  wten- 
czas był  na  pół  niemieckiem  miastem.  Na  uroczystość  św.  Stanisława  Ko- 
stki zaprosił  arcybiskupa  z  sumą,  kanonika  Lisieckiego  z  kazaniem,  pre- 
zydenta miasta  i  jego  radę.  Następnego  roku  (1837)  zaprowadził  pierwsze 
w  Polsce  majowe  nabożeństwo;  1839  r.  wskrzesił  bractwo  Serca  Jezuso- 
wego; 1840  r.,  w  trzeci  jubileusz  zakonu,  obchodził  kanonizacyę  św.  Fran- 
ciszka de  Hieronimo,  poprzedzoną  małemi  misyami  w  niemieckim  i  pol- 
skim języku,  nader  uroczyście  przez  3  dni,  z  celebrą  3  arcybiskupów,  przy 
udziale  arcyksięcia,  przedstawicieli  władz,  korporacyj,  bractw  kościelnych; 
1841  r.  erygował  arcybractwo  Niep.  Serca  Maryi.  W  latach  1840—1842,  od- 
nowił świątynię,  opatrz3'ł  zakrystyę  w  aparaty  i  naczynia  z  hojnych  jal- 
mużn  hr.  Agnieszki  Mierowej,  hr.  Władysława  Tarnowskiego  z  Śniatynki 
i  jego  siostry  Olimpii  Grabowskiej,  panny  Honoraty  hr.  Borzęckiej,  obj^wa- 
telek  lwowskich  Amelii  Lewickiej  i  Salomei  Walner. 

Arcy  książę  kazał  o  dwa  piętra  podnieść  dzwonnicę,  albowiem  wnet 
po  zajęciu  Galic3'i,  zniesiono  wieżę  kościelną  najwyższą  z  lwowskich,  z  pró- 
żnej obawy  zawalenia  się.  Trwożliwy  o  byt  Jezuitów,  wyznaczył  z  fundu- 
szu religijnego  400  złr.  rocznie  na  mieszkanie,  a  jako  fundacyę  misyi 
lwowskiej   z   obowiązkiem   zarządu   i  obsługi   kościoła,    darował  6  marca 


—     304     — 

1842  r.  w  obligacyach  5Vo,  sumę  40.000  zlr.,  która  w  razie  wydalenia  Je- 
zuitów ze  Lwowa,  staje  się  własnością  zakonu,  z  uwzg"lędnieniem  jednak 
prowincji  galicyjskiej.  Odtąd  też  misya  lwowska  otrzymała  nazwę  rezy- 
dencyi.  Zachęcony  przykładem  arcyksięcia,  wystawił  arcybiskup)  Pisztek 
30  kwietnia  1836  r.  dokument,  w  którym  stoi:  »Kościół  św.  Piotra  i  Pawła 
przywracamy  najzupełniej  do  użytku  zakonu  waszego  i  na  zawsze  odda- 
jemy w  administracyę  waszą*. 

Przybyła  misyi  1839—1842  r.  piękna  biblioteka,  na  którą  arcyksiążę 
przeznaczył  dwa  pokoje  w  g-machu  gubernium  (dawniej  kolegium).  Skła- 
dały się  na  nią  książki  podarowane  od  niektórych  białoruskich  Jezuitów 
i  przyjaciół  zalionu.  Najważniejszy  jednak  był  dar  Józefa  Kalasantego  Sza- 
niawskiego, filologa,  filozofa,  męża  stanu,  »wkońcu  pietysty  i  zwolennika 
Jezuitów*,  jak  go  z  przekąsem  nazwali  literaci.  Był  to  »duchowny  dział « 
ogromnej  jego  biblioteki  w  Warszawie,  razem  3.486  tomów.  Superior  ozdo- 
bił bibliotekę  staremi  portretami  arcybiskupa  lwowskiego  Solikowskiego, 
fundatorki  Elżbiety  Sieniawskiej,  O.  Laterny,  i  nowszemi  pędzla  O.  Rinna, 
arcyksięcia  Este  i  arcybiskupa  Pisztka.  Zwiedzali  ją,  jako  osobliwość  Lwowa, 
świeccy  i  duchowni  przyjaciele  zakonu,  których  przyb3'wało  znacznie,  dzięki 
cichej,  ale  iście  apostolskiej  pracy  Jezuitów,  łamiącej  powoli  lody  józefiń- 
skiej obojętności  religijnej. 

W  rok  po  otwarciu  misyi  lwowskiej,  oddał  arcybiskup,  na  życzenie 
arcyksięcia,  osieroconą  przez  śmierć  proboszcza  Chłopickiego,  parafię  św.  Mi- 
Ivołaja  we  Lwowie,  z  kościołem  i  probostwem  (dawnym  klasztorem  XX.  Try- 
nitarzy).  Jezuitom  na  »rezydencyę«.  Superior  oraz  administrator  parafii 
Kossakowski,  urządził  prz}"  pomocy  3  Ojców  nabożeństwa,  spowiedzie,  kate- 
chizacye  i  zajął  się  szczerze  wykorzenieniem  opilstwa  i  dzikich  małżeństw. 
Jeden  z  Ojców  pełnił  obowiązki  kapelana  w  domu  kary  u  Brygidek. 

Przy  tej  rezydencyi  Jezuici  otwarli,  za  usilnem  staraniem  arcyksię- 
cia Este,  konwikt  szlachecki  św.  Mikołaja  1841  r.,  z  dawnj^ch 
polskich  funduszów  naukowych  biskupa  Głowińskiego,  Franciszka  Zawadz- 
kiego, Rafała  Russ^^ana,  Marka  Matczyńskiego  i  Mikołaja  Potockiego,  zla- 
nych w  jeden  ^fundusz  konwiktowy*.  Oprócz  nowego  gmachu  na  50  uczniów, 
wyznaczono  z  tego  funduszu  30  stypendyów  po  400  złr.  rocznie.  Plan  nauk 
i  »ustawy«  konwiktu,  ułożono  na  wzór  Theresianum  wiedeńskiego,  uczono 
jednak  języka  i  literatury  polskiej,  od  1847  r.  filozofii  i  matematyki.  Cyfra 
uczniów  wzrosła  1848  r.  do  52. 

Obydwa  domy,  rezydencyę  i  konwikt,  rozegnała  rewolucya  1848  r. 
Do  Św.  Mikołaja  Jezuici  już  nie  powrócili  więcej,  w  gmachu  po-konwikto- 
wym  umieszczono  uniwersytet,  parafię  objął  kler  świecki.  Kościół  jednak 
Św.  Piotra  administrowali  nieprzerwanie,  dzięki  Ż3xzliAvości  arcybiskupa 
Baranieckiego  i  vice-prezydenta  gubernialnego  hr.  Agenora  Goluchowskiego 
a  6  stycznia  1854  r.  otwarli  na  nowo  rezydencyę,  oddając  się  tym  samym 
co  przed  1848  r.  pracom  kapłańskim. 

Ale  z  nadaniem  konstytucyi  1860  r.  i  nową  erą  liberalną  1867  r., 
Lwów  z  austryackiego  miasta,  przestroił  się  w  ognisko  narodowo-polskiego 
życia.  Jezuitów,  krom  garstki  »ultramontanów«,  tak  zwano  katolików,  sto- 


-    305    - 

jących  przy  papieżu  i  prawach  jego  do  Państwa  kościelnego,  poczęto,  nie 
powiem  nienawidzieć,  ale  nie  znosić,  jako  przeciwników  wolności  i  złych 
patryotów.  A  gdy  jeszcze  wystąpili  otwarcie  na  ambonie  w  obronie  soboru 
watykańskiego  i  nieomylności  papiezkiej,  a  zabór  Rzymu  przez  Garibal- 
diego i  Piemontczyków  piętnowali  jako  świętokradztwo  i  zbrodnię  prze- 
ciw prawu  narodów,  niechęć  zamieniła  się  u  bardzo  wielu  w  pogardę  a  na- 
wet nienawiść.  Krzykliwa  wówczas  »Gazeta  narodowa«  i  radykalniejszy  od 
niej  »Dziennik  polski*,  raz  po  raz  napadały  na  nich  z  oskarżeniami  bez- 
podstawnemi  i  oszczerstwami. 

Oni  milczeli,  ale  z  raz  obranej  drogi  nie  zeszli,  nawet  wtenczas,  gdy 
podczas  konkluz}^  40-godzinnego  nabożeństwa  w  zapusty  1873  r.,  wrog'a 
im  partya  wznieciła  fałszywy  alarm  »pali  się«,  i  zamieszanie  straszne, 
w  któi'em  11  osób  doznało  stłuczenia,  a  jedna  z  przestrachu,  na  paraliż 
serca  umarła.  W  samą  porę  wychodzić  począł  1870  r.  pod  redakcyą  ks. 
Edwarda  Podolskiego  z  Królestwa  Polskiego,  dwutj^g^odnik  » Przegląd  lwow- 
ski*, który  śmiało  gromił  liberałów  i  odkrywał  ich  kłamstwa.  Zasilali  »Prze- 
gląd*  Jezuici  artykułami,  a  także  rozprawą  w  obronie  swojej  p.  t.  »Czy 
Jezuici  zgubili  Polskę?*  którą  wydali  trzy  razy  w  osobnej  książce,  i  u  lu- 
dzi dobrej  wiary  usunęli  wiele  uprzedzeń. 

Któżby  uwierzył?  Ten  sam  Lwów  antypapiezki  za  Piusa  IX,  urzą- 
dzał wspaniałe  obchody  jubileuszowe  na  cześć  Leona  XIII,  a  prezydent 
miasta  Małachowski,  w  sali  ratuszowej  przemawiał  tak  wymownie  i  wznio- 
słe o  instytucyi  papieztwa  i  papieżu,  że  mógł  mu  pozazdrościć  najgor- 
liwszy kaznodzieja  katolicki.  Więc  też  opadły  znacznie  gniewy  i  uprze- 
dzenia do  Jezuitów  lwowskich,  od  lat  kilkunastu  cieszą  się  uznaniem 
i  sympatyą  warstw  wszystkich,  nienawidzą  ich  jeszcze  radykali  i  socyaliści. 

Bo  też  przeciw  nim  wystąpili  równie  śmiało,  jak  przedtem  przeciw 
liberałom,  nie  tylko  na  ambonie,  ale  w  artykułach  dziennikarskich  i  ulo- 
tnych broszurach  i  zakładając  stowarzyszenia  katolickich  robotników.  Bra- 
ctwami zaś  kościelnemi,  misyami  i  rekolekcyami,  które  corocznie  dla  in- 
teligencyi,  ale  i  dla  klas  pracujących  w  swym  kościele  i  innych  lwowskich 
parafiach  urządzają,  wstrzymali,  a  przynajmniej  utrudnili  propagandę  so- 
cyalistyczną. 

Gruntownem ,  ale  niefortunnem  odnowieniem  kościoła  zajął  się 
1878—1879  r.  superior  Habeni.  Obszerną  kaplicę  św.  Benedykta  (Matki  Bo- 
skiej Bolesnej),  zamienioną  po  1778  r.  na  archiwum  sądowych  aktów  i  mie- 
szkanie woźnych,  wykołatał  u  rządu,  przy  pomocy  fundatorskiej  rodzin.y 
Dzieduszyckich,  superior  Bapst  1892,  i  odnowiwszy  ją  pięknie,  przeznacz}^! 
na  miejsce  nabożeństw  Matek  chrześcijańskich  iKongregacyj  maryańskich. 
On  też,  równie  jak  jego  następcy,  Andrzejczak,  Piątkiewicz  i  Sopuch,  uczy- 
nili bardzo  wiele  dla  naprawy  i  ozdoby  kościoła  i  zaopatrzenia  zakrystyi 
w  kosztowne  aparaty  a  równocześnie  rozszerzyli  misyjną  i  rekolekcyjną 
pracę  na  wszystkie  warstwy  i  stany,  którą  uwieńczyła  niejako  koronacya 
słynnego  łaskami  obrazu  Matki  Boskiej  pocieszenia  1905  r. 


JEZUICI    W    POLSCE, 


20 


306     — 


,§.157.  Kolegium  w  Śremie,  w  Księstwie  poznańskiem,  archidyecezyi 
gnieznieńsko-poznańskiej.  1854— 1872. 

Misye  jezuickie  w  Wielkopolsce,  wskrzesiły  życie  katolickie  w  ludzie 
i  szlachcie,  więc  ta  opatrzyła  im  stałe  mieszkanie  »dom  misyjny*  najprzód 
w  Obrze,  potem  ustępując  przed  dokuczliwością  naczelnego  prezydenta 
Puttkamera,  w  Śremie  1854  r.,  jak  to  wspomniałem  wyżej  (str.  288).  Wobec 
rządu  występował  jako  właściciel  odnowionego  w  jesieni  1854  roku  »kla- 
sztorku*  śrem8kieg'o,  pan  Kęszycki,  później  Michał  Mycielski,  Jan  Koźmian 
i  Kajetan  Morawski  z  Jurkowa.  W  lutym  1855  roku,  odrazu  10  księży 
i  3  braci  zamieszkało  w  klasztorku.  Misyonarze  pracowali  w  odnowionym 
t.  r.  swym  kościółku  i  w  farze  śremskiej,  zaproszeni  przez  życzliwego  im 
proboszcza  Mentzla,  i  rozjeżdżali  się  na  misye  ludowe  po  Księstwie. 

Nie  podobało  się  to  Puttkamerowi  i  gorszemu  od  niego  następcy  Bo- 
ninowi, więc  uzyskali  w  ministeryum  kultu  dwa  obostrzenia,  raz,  że  Je- 
zuitom obcokrajowym  nie  wolno  mówić  kazań,  spowiadać  i  t.  d.,  t^dko 
w  własnym  kościele  śremskim;  powtóre,  że  o  każdej  misyi  donieść  mają 
przez  landrata  do  regencyi  i  uzyskać  pozwolenie  rządu.  Nie  przestrzeg-ał 
bardzo  ściśle  tych  przepisów  gorliwy  misyonarz,  O.  Teofil  Baczyński,  więc 
w  maju  1861  r.  ober-prezydent  Bonin,  rozkazał  mu  opuścić  Księstwo  i  wracać 
do  Galicyi. 

Wynagradzało  te  i  inne  dokuczliwości  rządu,  przywiązanie  ludu,  ży- 
czliwość kleru  i  szlachty,  objawiająca  się  w  ofiarności  dla  kościółka  i  domu, 
który  krom  ogrodu,  żadnego  nie  miał  uposażenia.  Po  odwołaniu  superiora 
Praszałowicza  do  Galicyi,  sprawował  rządy  1865  r.  O.  Michał  Mycielski, 
skoligacony  z  calem  prawie  Księstwem.  Rząd  także  pruski,  odkąd  ster  jego 
objął  hr.  Bismark,  który  nosząc  się  z  wielkimi  planami  upokorzenia  Au- 
stryi  i  Francyi,  a  postawienia  Prus  i  Niemiec  na  czele  państw  Europy,  po- 
trzebował poparcia  10  milionów  katolików,  ustąpił  znacznie  z  swej  doku- 
czliwości względem  Jezuitów.  Owszem  podczas  wojny  z  Austryą,  superior 
Mycielski  wezwany  został  w  lipcu  1866  r.,  przez  naczelnego  kapelana  ar- 
mii, do  posługi  duchownej  przy  korpusie  gwardyi,  rozłożonym  w  okolicy 
Królowogrodu  (KoenigrUtz)  i  dla  jeńców  austryackich,  za  co  otrzymał 
krzyż  żelazny  zasługi. 

W  tymże  czasie,  po  łaskawym,  ale  nie  dość  silnej  woli  arcybiskupie 
Przyłuskim,  zasiadł  na  stolicy  gnieznieńsko-poznańskiej  arcybiskup  Mieczy- 
sław Ledóchowski,  energiczny,  wielkiego  zrazu  poważania  u  rządu,  mniej 
popularny  u  kleru  i  szlachty,  ale  Jezuitom  dla  ich  karności  i  poświęcenia 
życzliw3^  Prace  ich  misyjne  rozłożył  na  kongregacyi  dziekanów  1866 
i  1867  r.  na  dekanaty,  wyznaczając  na  lat  9  każdego  roku  inne,  a  w  nich 
parafie  potrzebujące  bardziej  pomocy  duchownej.  Misyonarzom  ofiarował 
na  podróże   roczny  ryczałt  1.000  talarów. 

Rządy  też  prowincyi  objął,  w  sile  wieku,  śmiałej  inicyatywy  O. 
Szczepkowski.  Ten  korzystając  z  przyjaznych,  jak  nigdy  okoliczności,  po- 
stanowił dom  śremski  powiększyć  i  zamienić  na  kolegium  z  domowem  stu- 
dyum  filozoficznem.  O  pozwolenie  na  to  starać  się  trzeba  było  u  Bismarka 
i  ministra  Eulenburga.  Superior  Mycielski  i  O.  Jackowski  puścili  się  na 
kwestę  po  Księstwie   i    Prusach;   jałmużny  w  pieniądzach  i  materyale  bu- 


—     307     — 

dowlanym  płynęły  obficie,  a  lud  zwoził  je  bezpłatnie  i  za  pół  darmo  pra- 
cował przy  budowie.  W  dwóch  łatachi  stanął  obszern^^  dwupiętrowy  gmach. 
Na  poświęcenie  jego  31  łipca  1868  roliu,  przybył  sam  arcybiskup,  a  z  nim 
i  dla  niego  wiele  szlachty  i  kleru.  Dnia  6  stycznia  1869  r.,  otwarto  pod 
wezwaniem  św.  Józefa  kolegium  na  80  osób,  rektorem  jego  O.  Mycielski. 
Tu  w  wielkiej  kaplicy  domowej  odbywały  się  doroczne,  z  woli  arcybiskupa, 
rekołekcye  dyecezyałnego  kleru,  i  takież  rekolekcye  w  Gnieźnie  i  Pozna- 
niu dla  kleryków,  którym  przewodniczył  po  raz  pierwszy  starzec  święto- 
bliwy, O.  Kułak,  podczas  g-dy  6,  czasem  9  misyonarzy,  pracowało  zbożnie 
na  50  misyach  wielkich,  nie  licząc  mniejsz^^h  trzydniowj-ch.  Poznańskim 
Urszulankom  i  Siostrom  Serca  Jezusowego  (Sacre  Coeur),  dawali  Jezuici 
co  rok  8-dniowe  rekolekcye,  a  3-dniowe  ich  panienkom  na  pensyi. 

Z  Si'emu  rozjeżdżali  się  od  1856—1872  roku  misyonarze  do  dyecezyi 
chełmińskiej  CPrus  królewskich)  i  warmińskiej  z  polsko  niemieckiemi  mi- 
syami  po  parafiach,  z  rekolekcyami  dla  kleru  i  nauczycieli  ludowych.  Tru- 
dno je  wszystkie  wyliczyć,  opisać,  osobnej  książki  na  to  by  potrzeba. 

Nie  trwało  to  długo.  Książę  Bismark  dopiąwszy  swego  ogłoszeniem 
króla  pruskiego  na  cesarza  Niemiec  w  Wersalu  18  stycznia  1871  roku,  nie 
potrzebował  już  poparcia  i  krwi  katolików,  więc  postanowił  ujarzmić  Ko- 
ściół katolicki,  poddając  go  pod  wszechwładzę  państwa  t.  j.  swoją,  a  na- 
potkawszy na  opór  arcybiskupa  Ledóchowskiego,  a  za  jeg'o  przyl-cładem, 
episkopatu  niemieckiego,  którego  się  nie  spodziewał,  odważył  się  na  walkę 
liościelną  (KulturkampfJ,  którą  ostatecznie  przegrał.  W  tej  walce,  jak  za- 
wsze bywało,  padli  pierwsi  Jezuici,  pozbawieni  swych  domów  i  wj^gnani 
z  Niemiec  px-awem  Rzeszy  (BeichsgesetsJ  4  lipca  i  dekretem  wykonawczym 
(AusfuhrungsheschlussJ  Rady  związkowej  5  lipca  1872  r.  Dotkniętych  zostało 
banicyą  737  Jezuitów  prowincyi  niemieckiej,  61  prowinc3'i  g-alicyjskiej. 

W  Si-emie  mieszkało  w  t\^m  fatalnym  roku  osób  46.  Część,  obcokra- 
jowi, wyjechała  już  w  lipcu  do  Galicyi,  część,  24  poddanych  pruslvich,  po- 
została. Landrat  śremski  ogłosił  im  dekret  banicyjny  1  sierpnia,  z  zaka- 
zem udzielania  św.  sakramentów  i  sprawowania  funkcyi  kapłańskich  w  ca- 
lem cesarstwie  niemieckiem.  Napróżno  protestował  rektor  Mycielslśi  prze- 
ciw tej  »ekskomunice  państwowej*,  równie  jak  przeciw  internowaniu  swe- 
mu w  Brandenburg-ii  (z  wyjątkiem  Berlina  i  Poczdamu),  Saksonii  lub  Po- 
morza. Naglony  przez  landrata,  opuścił  i  on  Icoleg-ium  śremskie  z  końcem 
sierpnia,  udając  się  do  Galicyi.  Pozostał  jednak  chory,  70-Ietni  białoruski 
Jezuita,  Milcołaj  Spiehalski;  tego  wyrzucić,  wbrew  orzeczeniu  rządowego 
lekarza,  nie  miał  odwagi  landrat,  więc  naczeln}^  prezydent  pozwolił  pań- 
stwu Chłapowskim  z  Szołdr,  zabrać  starca  do  swego  dworu  i  pielęgnować. 
Ale  i  tam  ścigała  go  policya  pru8l<:a,  nic  jednak  nie  wskórała;  O.  Spiehal- 
ski umarł  w  Szołdrach  1879  r.,  pochowany  w  grobowcu  pojezuiclś;iego  ko- 
ścioła w  Śremie.  Kościół  ten  i  gmach  kolegium,  zamknięty  31  lipca  1872  r. 
z  ogrodem,  zapisany  na  imię  O.  Mycielskiego,  pozostał  własnością  Jezui- 
tów. Wydzierżawiano  go  przez  lat  kilkanaście  na  mieszkanie  osobom  pry- 
watnym, w  końcu  sprzedano  wydziałowi  prowincj^alnemu  poznańskiemu 
na  zakład  dla  stai-ców  i  chorych  nieuleczonych  za  120.000  marek,  pod  wa- 
runkiem, że  kościół  otwarty  zostanie  jako  kaplica  zal^Iadowa,  wyłącznie 
dla  l<;atolików. 

20* 


~     308     — 


§.  158.  Rezydencye  śląskie  w  Nissie,   Świdnicy,   Rudzie,  Zuckmantlu, 
w  dyecezyi    wrocławskiej.   1860—1905.  —  Dom    rekolekcyjny  w  Cze- 
chowicach. 1905. 

Podobnie  jak  w  Księstwie  poznańskiem,  tale  na  Śląsku  pruskiem, 
misye  Jezuitów  wzmacniając  tętno  życia  katolickiego,  obudziłj^  pragnienie 
w  księciu  kardynale  biskupie  wrocławskim  Diepenbrocku  i  lepszej  części 
duchowieństwa,  zatrzymania  ich  stale  w  d^^ecezyi.  Pierwszy  misyjny  przy- 
tułek ofiarował  im  1848—1851  r.  komisarz  biskupi,  kanonik  i  proboszcz  Fi- 
cek (Fitzek),  w  Niemieckich  Piekarach,  zebrał  nawet  między  pro- 
boszczami na  założenie  domu  misyjnego  trochę  grosza,  który  krótko  przed 
śmiercią  odesłał  do  konsystorza  wrocławskiego.  Do  otwarcia  domu  w  Pie- 
karach nie  przyszło. 

Drugiej  takiej  gościnj'  użyczył  im  1852  r.,  w  starym  pojezuickłm 
domku  w  Nissie,  miejscowy  proboszcz  ks.  Neumann.  Biskup  wrocławski 
Foerster,  przeznaczył  9  stycznia  1860  r.,  na  prośbę  misyonarza  O.  Hardera, 
domelv  ów  z  ogrodem  na  stały  dom  misyjny,  z  którego  aż  do  1872  r.,  roz- 
jeżdżali się  misyonarze  Merkel,  Harder,  Kleinitzke,  Skulina,  Sperl,  na  pracę 
misyjną.  Więc  też  1866  r.  misyę  nisską  zamieniono  na  rezydencye  Św. 
Franciszka  Ksawerego. 

Do  Świdnicy  (Schweidnitz)  nad  Bystrzycą,  zaprosił  misyonarzy 
Merkla  i  Kleinitzkego,  proboszcz  Hugo  Simon  1866  r.,  do  pomocy  w  pa- 
rafii, a  1868  r.  oddał  im  w  używanie,  za  zgodą  biskupa  Foerstera,  klasztor 
krzyżacki  (Kreuzherrenstift)  t.  j.  kościół,  dom  mieszkalny  z  ogrodem  i  dwa 
domki,  własność  gminy  katolickiej.  Na  odnowienie  świątyni  1868  r.  ofiaro- 
wał 700  tal.  hr.  Schaff gotsch  z  Kopie;  300  tal.  hr.  Anna  Praschma  z  Fal- 
kenbergu,  która  też  uczyniła  legat  15.000  talarów,  więc  misyę  świdnicką 
zamieniono  na  rezydencye.  Mieszkali  w  niej  kolejno  misyonarze:  Kleinitzke, 
Tauer,  Scholz,  Kartte  i  superior  Merkel. 

Rezydencye  w  Rudzie  fundował  hr.  Karol  Wolfgang  Ballestrem, 
pan  pobożny,  który  dwóch  synków  edukował  w  lwowskim  konwikcie,  a  dla 
robotników  w  kopalniach  węgla  i  cyny,  w  dobrach  majorackich  wybudo- 
wał nie  piękny,  ale  obszerny  kościół  w  Rudzie.  Otóż  ten  kościół,  nowy 
dom  mieszkalny  i  utrzymanie  dla  2 — 3  księży  ofiarował  hrabia  Jezuitom. 
Oni  zaś,  ułożywszy  modum  mvendi  z  ks.  Pressfreundem,  dziekanem  i  pro- 
boszczem pai*afii  w  Biskupicach,  do  której  Ruda  należy,  otwarli  rezyden- 
cye rudzką  18  sierpnia  1870  r.,  głównie  dla  robotników  w  kopalniach.  Su- 
periorem jej  O.  Peterek,  współpracownikami  00.  Karol  Schaff,  Franciszek 
Janik,  Wawreczka,  Piotr  Klein  i  Stanisław  Binek. 

Kulturkampf  1872  r.  rozegnał  wszystkie  trzy  rezydencye.  Superior 
świdnicki,  Merkel,  ustępując  tylko  przemocy,  odstawiony  został  przez  żan- 
darma do  granicy  austryackiej.  00.  Harder  i  Kleinitzke,  bez  dachu,  pozo- 
stali przez  cały  czas  walki  kościelnej  na  Śląsku,  pracując  raz  w  tej,  raz 
w  innej    parafii.    Doczekawszy    się   wreszcie    kapitulacyi    Bismarka   wobec 


—    309     - 

Leona  XIII,  i  ugody  Stolic}^  św.  z  cesarstwem  1883  r.,  która  jednak  nie 
zdjęła  banicyi  z  Jezuitów,  otwarli  z  jałmużny  biskupa  wrocławskiego  Her- 
zoga,  rezydencyę  na  samej  granicy  Śląska  austryackiego  w  Zuckman- 
t  e  1,  z  którego  urządzali  wyprawy  misyjne  na  Śląsk  pruski.  Pomagali  im 
w  zbożnej  robocie  00.  Tauer,  Wagner,  Langer,  Peter,  a  dla  Polaków,  Mar- 
chewka, Miiłil  i  inni  polscy  Jezuici. 

Trwało  to  aż  do  1905  r.,  w  którym  przy  pomocy  kardynała  biskupa 
wrocławskiego  Koppa,  otwarto  »dom  rekolekcyjny*  św.  Józefa  w  Cze- 
chowicach pod  Dziedzicami,  ua  granicy  austryo-prusko-rosyjskiej,  a  re- 
zydencyę w  Zuckmantel,  jako  już  niepotrzebną,  zwinięto. 


§.  159.  Jezuici  w  Krakowie.  —  Kolegium    Serca  Jezusowego    i    rezy- 
dencya  św.  Barbary.  1867—1905. 

Odrodzonej  po  1848  roku  prowincyi  galicyjskiej,  brakowało  własnego 
studyum  teologicznego.  Wysyłano  młodzież  do  Lavalu  w  Francyi  lub  do 
Insbruku  w  T^^rolu,  co  oprócz  innych  niedogodności,  pociągało  znaczne  ko- 
szta. Śmiałego  animuszu  prowincyał  Szczepkowski,  odważył  się  na  otwar- 
cie kolegium  w  Krakowie,  gdzie  anti-jezuickie  uprzedzenia  były  najsilniej- 
sze. Dopomogli  mu  w  tern,  opat  kanoników  lateraneńskich  Stanisław  Sło- 
twiński,  ks.  Zygmunt  Golian,  prałat  Matzke,  i  biskup  administrator  kra- 
kowski, Antoni  Gałecki,  który  wyjednał  u  rządu  prawo  osiedlenia  się  Je- 
zuitów w  Krakowie. 

Więc  zacny  opat,  wynajął  kamienicę  swego  klasztoru  Bożego  Ciała 
na  Kazimierzu  za  1.600  złr.  rocznie,  na  kolegium,  otwarte  18  października 
1867  r.,  w  którem  odrazu  zamieszkało  41  osób;  z  tych  6  profesorów,  13  mło- 
dych teologów,  14  filozofów.  Księża  pracowali  w  ogromnym  kościele  Bo- 
żego Ciała,  a  także  po  innych  kościołach  krakowskich,  zapraszani  przez 
proboszczów. 

W  następnym  roku,  przeniesiono  kolegium  z  żydowskiego  Kazimie- 
rza na  Wesołą,  do  własnego  »pałacyku  angielskiego*  z  ogrodem,  nabytego 
z  ojcowizny  ks.  Wójcikowskiego  za  26.000  złr.,  a  przerobiwszy  parterowy 
dom  od  ulicy  na  kościółek,  wprowadzili  jezuicki  porządek  kazań  i  na- 
bożeństw. 

Właśnie  rozpoczynała  się  w  Austryi  »nowa  era«  liberalizmu  poli- 
tycznego ale  i  sekciarskiego.  Krytykować  papieża,  wykrzykiwać  na  księży 
i  zakony,  należało  do  dobrego  tonu.  Więc  i  w  Krakowie,  młodzi  ludzie  za- 
czepiali idących  ulicą  Jezuitów,  a  gdy  w  lipcu  1869  r.  odkryto  obłąkaną 
Barbarę  Ubryk,  Karmelitankę  bosą  na  Wesołej,  urządzili  napad  na  kla- 
sztor. Odegnała  napastników  policya,  więc  oni  rzucili  się  na  poblizkie  ko- 
legium Jezuitów,  wy  tłukli  okna,  a  wysadziwszy  furtę,  zbili  i  poranili 
70-letniego  rektora  Baworowskiego,  wyłamali  też  bramę  ogrodową  i  goto- 
wali dalsze  spustoszenie,  przeszkodziła  jednak  kompania  wojska. 

W  lat  kilka  potem  1877—1879  r.,  rektor  Horzak,  wymurował  połowę 
dwupiętrowego  kolegium,  drugą  wraz  z  trzeciem  piętrem  nad  całym  gma- 
chem,   wyprowadzono    później.     Nowe    kolegium,    nazwane    maańmum,    bo 


—    310     — 

wykładają  się  w  niem  nauki  teologiczne  w  pełni,  jak  na  uniwersytetacti, 
i  nadawane  być  mogą  (od  jenerała  zakonu)  stopnie  akademickie  z  tycłi 
nauk,  pomieścić  może  100  osób.  Więc  obok  fakultetu  teologicznego,  urzą- 
dzono Collegium  scriptorum,  t.  j.  grono  Jezuitów  pisarzy,  redagujacycłi  od 
1882  r.  »Misye  katolickie*,  od  1884  r.  miesięcznik  naukowy  » Przegląd  po- 
wszechna"*, oraz  autorów  ksiąg  i  rozpraw  religijno-naukowych,  które  »Wy- 
dawnicwo  To  w.  Jez.«  ogłasza  drukiem  osobno,  albo  też  w  założonych  już 
1872  roku  »Intencyach  Apostolstwa  Modlitwy*  i  w  » Głosach  katolickich*. 
Pierwsze  rozchodzą  się  miesięcznie  w  145.000  egzemplarzy,  drugie  w  52.000, 
po  całej  dawnej  Polsce. 

Nowy  biskup  krak.  Albin  Dunajewski,  więzień  stanu  1840—1848  r., 
pragnąc  podnieść  poziom  nauk  w  klasztoracli  krakowskich,  uprosił  prowin- 
cyała  Jackowskiego  1881  r.,  że  ten  urządził  dla  młodj^ch  zakonników  ró- 
żnej reguły,  przygotowawczy  kurs  filozofii,  aby  razem  z  Jezuitami  słuchać 
mogli  nauk  teologii.  Te  stały  świetnie  i  dlatego  urządzono  1870,  1882  r. 
i  t.  d.  kilka  dysput  publicznych  actus  publicus,  w  których  brali  udział 
uczeni  teolodzy  uniwersytetu  i  innych  zakonów. 

Dwa  lata  przedtem,  prosił  tenże  biskup  prowincyała  Mycielskiego 
o  misyonarzy  dla  7  wielkich  misyi  w  dyecezyi,  które  powtarzały  się  nie- 
mal corocznie,  równie  jak  rekolekcye  ludowe,  dla  zakonów  różnych  i  dla 
inteligencyi,  dane  pierwszy  raz  w  kościele  św.  Barbary  1878  r.  Także  na 
Górny  Śląsk,  wyjeżdżali  raz  po  raz  z  pracą  kapłańską  Jezuici  krakowscy, 
nawet  profesorowie  teologii,  podczas  świąt  lub  wakacyi.  Wzmogła  się  praca 
misyjna  od  1895  r.,  gdy  nowy  biskup  krakowski  kardynał  Puzyna,  uwa- 
żając mis3^e  i  rekolekcye  dla  klas  robotniczych,  za  najskuteczniejszy  śro- 
dek przeciw  socyalizmowi,  grasującemu  w  Krakowie  i  okolicy,  sam  wezwał 
Jezuitów,  a  także  inne  zakony  do  ich  dawania. 

Na  miejscu  tymczasowego  kościółka  stanąć  ma  ze  składek  wiernych 
piękny  kościół  Najsłodszego  Serca  Jezusowego. 

W  kilka  lat  po  otwarciu  kolegium  w  Krakowie,  wskrzesili  Jezuici 
dawną,  fundacyi  Skargi,  rezydencyę  przy  kościele  Św.  Bar- 
bary. Jeszcze  za  życia  ks.  Piotra  Pękalskiego,  ostatniego  z  Bożogrobców 
(Miechowitów),  którzy  od  1796  roku  administrowali  ten  kościół,  w  latach 
1868 — 1874  Jezuici,  dochodząc  z  kolegium,  miewali  w  rzeczonym  kościele 
kazania  niemieckie  i  msze  św.  i  słuchali  spowiedzi.  Po  śmierci  ks.  Pękal- 
skiego 30  marca  1874  r.,  życzliwy  Jezuitom  namiestnik  Gołuchowski,  na 
przedstawienie  biskupa  Gałeckiego,  oddał  im  ten  kościół  w  » tymczasową, 
bezpłatną  administracyę*.  Oni  zaś  wynająwszy  sąsiedni  dom  od  XX.  Man- 
syonarzy  maryackich,  otwarli  w  roku  1880  rezydencyę  św.  Barbary, 
a  wierni  tradycyom  Skargi,  odświeżyli  kościół,  uporządkowali  dawne,  za- 
prowadzili nowe  bractwa  i  kult  Serca  Jezusowego  i  gorliwą  pracą  na  am- 
bonie i  w  konfesyonale,  uczynili  z  niego  jak  ongi  pod  koniec  XVI  wieku, 
ognisko  katolickiego  życia  dla  Krakowa. 

W  r.  1896  zabłysła  nadzieja  odebrania  królewskiej,  acz  opuszczonej^ 
nieco,  bazyliki  św.  Piotra  i  Pawła,  fundacyi  Zygmunta  III.  Wspaniała, 
obszerna,  służyć  ona  miała  do  nabożeństw,  misyi  i  rekolekcyi  dla  mas  po- 
bożnego ludu,    podczas   gdy    kościółek  św.  Barbary   przeznaczony    był   na 


—     311     — 

rekolekcje  i  nabożeństwa  dla  20  bractw  i  stowarzyszeń  katolickich,  przy 
nim  istniejących.  W  tej  nadziei  nabyli  w  pobliżu  kościoła  Św.  Piotra,  przy 
ulicy  Grodzkiej,  kamienicę  dwupiętrową,  do  której  przenieśli  rezydencyę 
Św.  Barbary.  Niestety,  nadzieja  zawiodła,  i  po  8  latach.  Jezuici  odprzedaw- 
szy ona  kamienicę,  powrócili  do  starego  domu  XX.  Mansyonarzy. 

Niebawem  weszli  w  układy  z  rządem,  o  nabycie  na  własność  ko- 
ścioła Św.  Barbary,  wraz  z  przytykającym  gmachem,  na  Małym  Rynku, 
dawną,  z  czasów  Skargi]  rezydencyę,  dziś  bursę  studencką;  daj  Boże,  by 
z  pomyślnym  skutkiem. 


§.  160.    Rezydencyę    w    Stanisławowie   i    Kołomyi,   w   archidyecezyi 
lwowskiej.  1883—1905. 

Szerokiej  g^łowy  prowincyał  Jackowski,  zrozumiał  odrazu  potrzebę 
jezuickich  placówek  w  wschodniej  Galicyi  i  Bukowinie,  gdzie  katolicy  Po- 
lacy, pomieszani  z  Rusinami,  tych  zaś  wtenczas  bałamuciła  propag-anda 
t.  z.  moskalofilska,  wroga  unii  Rusi  z  Rzymem.  Pchnął  wiec  1883  r.  trzech 
misyonarzy  do  Stanisławowa,  kazał  im  wynająć  mieszkanie  choćby  u  żyda, 
i  pracować  w  kościele  ormiańskim,  na  co  pozwolił  chętnie  arcybiskup  or- 
miański Issakowicz  i  proboszcz  Romaszkan. 

Więc  już  roku  następnego  oprócz  spowiedzi  i  kazań,  zaprowadzili 
rekolekcye  wielkopostne,  majowe  nabożeństwo,  zajęli  się  więźniami  w  cen- 
tralnym domu  kary,  a  1885  i  1896  r.  odprawili  wielkie  misye  polsko-ruskie 
w  kościele  farnym.  Dom  otrzymał  nazwę  rezydencyi,  w  której  oprócz  miej- 
scowych kilku  księży,  znajdowali  wypoczynek  po  pracy  misyonarze  ga- 
licyjscy. 

Prowincyał  Szczepkowski  postarał  się  o  fundusz  na  wymurowanie 
piętroweg-o  domu,  na  realności  przy  ulicy  Zabłotowskiej,  nabytej  kilka  lat 
przedtem  i  skromnego  kościoła  pod  wezwaniem  św.  Stanisława  Kostki, 
który  benedyktowano  1895  r.  Korzysta  z  niego  inteligencya  miasta,  a  na- 
dewszystko  urzędnicy,  służba  i  robotnicy  w  wars tatach  kolejowych.  Ci, 
wraz  z  urzędnikami  innych  także  kategoryi,  zawiązali  1900  r.,  staraniem 
O.  Gołąbka,  katolicko-narodowe  stowarzyszenie  św.  Józefa,  a  świadectwo 
dając  swej  wierze,  wobec  bezwyznaniowych  socyalistów,  odprawili  groma- 
dne pielgrzymki  do  Kochawin}^  gdzie  słynny  łaskami  obraz  Matki  Boskiej, 
w  nowej  świątyni  dawną  cześć  odbiera. 

Oprócz  prac  w  kościele.  Jezuici  pełnią  obowiązki  kapelana  dla  lacin- 
ników  w  centralnem  więzieniu  stanisławowskiem  i  katechetów  w  kilku 
szkołach  ludowych,  a  w  szkołach  średnich  przewodniczą  rekolekcyom.  Dla 
pań  miejskich  założyli  Towarzystwo  dobroczynne  św.  Wincentego  a  Paulo 
i  kongregacyę  maryańską;  drugą  taką  dla  panów.  Dla  sług  bractwo 
Św.  Zyty. 

Różny  nieco  początek,  ale  podobne  są  dzieje  rezydencyi  w  Kol  o- 
m  y  i,  założonej  1895  r.  Już  przed  8  laty  mieszczanie  kołomyjscy,  ciasnotą 
kościółka  parafialnego  trapieni,  zapraszali  Jezuitów,  aby  kościół  i  dom  so- 
bie wybudowali,   ale    bez  żadnej  z  swej  strony    pomocy.    Biskup   sufragan 


—     312     — 

lwowski  Puzyna,  podczas  wizyty  pasterskiej,  zachęcił  proboszcza  kanonika 
Pawłowskiego,  aby  zebraną  sumę  20.000  złr.,  na  budowę  farnego  kościoła 
zbyt  małą,  przeznaczył  Jezuitom;  miasto  niech  podaruje  lub  zakupi  plac, 
resztę  zaś  oni  opatrzą  i  postawią  kościół  drugi,  obszerny,  tak  bardzo  po- 
trzebny miastu. 

Jakoż  przy  dobrej  woli  proboszcza,  komitetu  kościelnego,  miasta 
i  Jezuitów,  stanął  25  czerwca  1895  r.  pożądany  układ  i  już  we  wrześniu 
zjechali  Jezuici,  i  w  kupionej  dla  nich  przez  miasto  realności,  urządzili  dom 
i  kaplicę  i  zabrali  się  odrazu  do  budowy  wielkiego  (45  m.  długości  i  22  m. 
szerokości)  kościoła,  który  poświęcił  proboszcz  Pawłowski  31  października 
1897  roku. 

W  nowej  świątyni  te  same  prace,  nabożeństwa  i  bractwa,  jak  w  sta- 
nisławowskiej, ta  sama  posługa  więźniom  i  dziatwie  w  6  szkołach  ludowych. 


§.  161.    Kolegium    i    gimnazyum    prywatne  w  Chyrowie,  w    dyecezyi 
przemyskiej.  1883—1905. 

Nieliczny  konwikt  szlachecki  w  Tarnopolu,  pochłaniał  sit  wiele  pro- 
fesorskich, a  służył  głównie  klasie  zamożniejszej,  więc  prowincyał  Jackow- 
ski umyślił  1883  r.  przenieść  go  do  Chyrowa,  otworzyć  tam  kolegium  i  gi- 
mnazyum na  500  uczniów  z  warstw  wszystkich.  Stało  się  to  w  ciągu  lat 
kilku,  bo  już  w  sierpniu  1885  r.  w  ukończonej  części  gmachu,  właściwem 
kolegium,  zamieszkali  Jezuici,  a  w  wrześniu  1886  r.  przeniesiono  3  pierw- 
sze klasy  z  Tarnopola  i  otwarto  konwikt  chyrowski  św.  Józefa;  w  czerwcu 
zaś  1891  r.  pierwszych  4  »Chyrowiaków«  przystąpiło  do  egzaminu  dojrza- 
łości z  pomyślnym  wynikiem.  Ministeryum  kultu  nadało  stopniowo  (1890 
do  1899  r.)  zakładowi,  jako  gimnazyum  prywatnemu,  prawo  publiczności, 
a  wizytujący  je  radcy  szkolni,  Samolewicz  i  German,  za  nimi  rada  szkolna 
krajowa,  oddali  zasłużone  pochwały  profesorom  i  uczniom. 

Zakład  nabył  sławy  jednego  z  najlepszych  gimnazyów  w  Galicyi, 
zwiedzali  gó  biskupi  przemyscy  i  krakowscy,  prałaci  i  księża,  szlachta  oko- 
liczna i  dalsza,  minister  oświaty  Gautsch  z  radcą  ministeryalnym  dr.  Ritt- 
nerem  1887  r.,  vice-prezydenci  rady  szkolnej  krajowej  Bobrzyński  i  Pła- 
żek,  namiestnicy  Badeni  i  Piniński  i  t.  d.,  chwaląc  urządzenie,  podziwiając 
bogate  zbiory  monet  i  medali  (5.000  sztuk),  atlasów  i  map,  a  zwłaszcza  ga- 
binety fizykalny  i  historyi  naturalnej. 

Na  wypadek  epidemii,  wymurowano  o  kilkaset  ki-oków  od  kolegium 
piętrowy  szpital  na  30  łóżek,  urządzono  łazienki,  i  przyjęto  własnego  le- 
karza. 

Oprócz  nauk  szkolnych,  śpiew  i  muzyka  starannie  uprawiane  w  za- 
kładzie, który  posiada  własną  kapelę  i  utrzymuje  zdolnych  mistrzów,  jak: 
Józef  Nikorowicz,  przyjaciel  Ujejskiego  i  twórca  melodyi  jego  chorału: 
»Z  dymem  pożarów*  (f  1889  r.),  sławny  skrzypek  Nikodem  Biernacki 
(t  1902  r.  w  Samborze)  i  inni.  Dla  popisów,'  wieczorków  muzykalno-dekla- 
maeyjnych  i  teatralnych  przedstawień,  osobna  wielka  sala  urządzona  odpo- 
wiednio. Gimnastyka  też  i  nauka  rysunków  mają  osobne  sale  z  przybo- 
rami   potrzebnymi.    Biblioteki   dwie,  jedna   dla   profesorów    30.000  tomów. 


—    313    — 

pism  peryodycznych  100  kilka;  druga  dla  uczniów  4.000  tomów,  pism  pe- 
ryodycznych  10. 

Od  1893  r.  zakład  wydaje  swój  kwartalnik  p.  t.  »Z  Chyrowa*,  reda- 
gowany przez  jednego  z  profesorów  i  uczniów,  zasilany  artykułami  »od 
Przyjaciół*  t.  j.  dawnych  Chyro wiaków,  na  uniwersytetach,  urzędach,  lub 
glebie  ojczystej  przebywających.  Dla  podtrzymania  tej  łączności,  odbył  się 
1894  r.  walny  zjazd  dawnych  konwiktorów  tarnopolskich  i  chyrowskich, 
mniejsze  zaś  zjazdy  Sodalisów  Maryi,  powtarzają  się  corocznie  w  główne 
święto  kongregacyjne,  a  na  kongres  maryański  we  Lwowie  1904  r.  udała 
się  konwiktowa  kongregacya  maryańska  z  uczniami  YIII  klasy,  powitana 
serdecznie  przez  uczniów  IV-go  gimnazyum  lwowskiego.  W  rok  później, 
40  konwiktorów  pod  opieką  2  Ojców,  odbyło  pielgrzymkę  do  Rzymu,  ad 
limina  Apostolorum,  i  i-azem  z  studentami  z  Galicyi,  miało  dwukrotne  po- 
słuchanie u  Ojca  Św. 

Cesarza  Franciszka  Józefa  witał  konwikt  oracyą  i  muzyką  dwa  razy ; 
1893  r.  w  Chyrowie,  gdy  monarcha  przejeżdżał  na  rewie  wojskowe;  1894  r. 
we  Lwowie,  gdy  zwiedzał  wystawę. 

Otrzymawszy  prawo  publiczności  1899  r.  zakład  ogłasza  jak  inne  gi- 
mnazya,  coroczne  » sprawozdanie «,  z  uczoną  rozprawą  jednego  z  profeso- 
rów na  czele. 

Działalność  Jezuitów  chyrowskich  nie  ogranicza  się  na  sam  zakład. 
Pomagają  proboszczom  okolicznym  w  pracy  parafialnej,  na  ambonie  zwła- 
szcza i  w  konfesyonale;  urządzają  coroczne  rekolekcye  w  kolegium  dla 
swych  uczniów,  dla  kleru  i  panów,  a  niektórzy  wyprawiają  się,  zwłaszcza 
podczas  wakacyi,  na  misye  dla  robotników  polskich  do  Prus  i  Śląska, 
Westfalii  i  Saksonii. 


§.  162.  Jezuici   na   Bukowinie.  —  Rezydencya  w  Czerniowcach,  w  ar- 
chidyecezyi  lwowskiej.  1885—1905. 

Już  podczas  polsko-niemieckich  misyi  na  Bukowinie  i  w  jej  stolicy 
1877  i  1879  r.  powzięli  Jezuici  zamiar  otwarcia  rezydencyi  w  Czerniow- 
cach. Dopiero  jednak  1885  r.  świątobliwy  wyznawca  wiary,  arcybiskup  war- 
szawski, Zygmunt  Szczęsny  Feliński,  który  po  20-letniem  wygnaniu  w  Ja- 
rosławiu nad  Wołgą,  osiadł  w  Czerniowcach,  stąd  zaś  przeniósł  się  na  mie- 
szkanie do  owdowiałej  hr.  Koziebrodzkiej  w  Dźwiniaczce,  niedaleko  histo- 
ryczna eh  Okopów  Św.  Trójcy,  ułatwił  im  spełnienie  zamiaru,  sprzedawszy 
w  części,  w  części  zaś  podarowawszy  im  swą  realność,  dwa  domy  z  ogro- 
dem na  końcu  miasta,  naprzeciw  ogrodu  miejskiego  położoną.  W  jesieni 
t.  r.  O.  Tychowski  przerobił  dom  jeden  na  tymczasową  na  300  osób  ka- 
plicę, a  w  niej  zaprowadził  zwykły  porządek  jezuicki  nabożeństw,  polskie 
dla  9.000  Polaków,  niemieckie  dla  4.000  Niemców  kazania,  majowe  nabo- 
żeństwo i  t.  d.  Dom  drugi  zamienił  na  rezydencyę  dla  5—6  księży  i  2  braci, 
nie  bez  licznych  przeszkód  ze  strony  prezydenta  Bukowiny  Alesaniego 
i  burmistrza  Klimesa,  podjudzanych  przez  wołoskiego  metropolitę  Andrie- 
wicza  i  żydów  masonów,  mających  wówczas  3  loże  w  mieście.  Po  nagłej 
prawie  śmierci    prezydenta    i  burmistrza,    następcy  ich,    br.    Pino  i  Kocha- 


—     314     — 

nowski,  okazali  się  Jezuitom  łaskawymi,  równie  jak  kler  parafialny  trzech 
obrządków,  księża  katecheci  i  kapelan  wojskowy,  więc  oni  swobodniej  roz- 
winęli pracę  w  mieście  i  w  poblizkiej  wsi  niemieckiej  Molodyi,  wnet  też 
przenieśli  ją  na  okoliczne  parafie,  a  w  sierpniu  1889  roku  nowy  superior 
Franciszek  Eberhard,  który  przez  lat  9  duszą  był  rezydencyi,  urządził 
w  niej  pierwsze  rekolekcye  dla  bukowińskiego  kleru  i  dla  inteligencyi. 

Kaplica  okazała  się  zbyt  ciasną  i  niedogodną,  więc  superior  umyślił 
postawić  obszerny  kościół,  przy  nim  nową  rezydencyę,  a  przy  pomocy  pro- 
fesora Dworskiego  i  kilku  życzliwych  przyjaciół,  pozyskał  dla  swej  myśli 
burmistrza  Kochanowskiego  i  wybitniejszych  rajców,  zwłaszcza  kilku  ży- 
dów ,  zjednanych  uprzejmością  superiora,  i  dokazał  tyle,  że  na  radzie 
miejskiej  23  lipca  1890  r.,  uchwalono  podarować  plac  pod  kościół,  z  warun- 
kiem, że  to  będzie  »monumentalny  budynek*,  w  ciągu  8  lat  ukończony. 
Jakoż  nie  w  8,  ale  w  3  latach  stanął  iście  monumentalny,  gotycki  kościół 
Najsłodszego  Serca  Jezusowego  w  formie  krzyża,  z  wieżą  frontową,  z  ciosu 
i  cegły,  według  planu  profesora  Leitznera,  konsekrowany  przez  arcybiskupa 
lwowskiego  25  października  18£4  r. 

Kównocześnie  prawie  z  świątynią,  na  gruncie  kupionj^m  od  miasta 
za  400  złr.,  murowano  obszerny,  gotycki  dom  piętrowy,  rezydencyę  z  wielką 
salą  na  rekolekcye  dla  księży.  Kto  dał  pieniędzy,  208.000  złr.,  bo  tyle  ko- 
sztowała budowa?  Ludność  katolicka  Galicy  i,  Bukowiny  i  Śląska,  i  robo- 
tnicy polscy  w  kopalniach  Westfalii  i  Saksonii,  ale  O.  Eberhard  wyprosił 
u  biskupów  pozwolenie,  u  proboszczów  zaś  to,  że  oni  sami  zapowiadali 
i  zbierali  składki,  on  zaś  zato  dawał  trzydniowe  misye  ich  parafianom. 

W  rezydencyi  mieszkało  5—7  księży.  W  pięknym  swym  kościele  za- 
prowadzili bractwa,  stowarzyszenia  katolickie  i  kongregacye  maryańskie, 
oraz  inne  nabożeństwa,  kazania,  rekolekcye  w  polskim  i  niemieckim  ję- 
zyku, a  corocznie  wyprawiali  się  z  pracą  misyjną  na  Bukowinę,  którą 
wzdłuż  i  wszerz  przeorali.  Przez  lat  kilka  obsługiwali  filialny  kościół 
w  Molodii,  a  potem  w  Hliboce,  i  nauczali  katechizmu  w  3  szkołach.  Arcy- 
biskup sufragan  Weber,  Bukowińczyk,  który  podczas  wizyt  pasterskich 
przekonał  się  naocznie  o  odrodzeniu  się  religijnem,  dawniej  zaniedbanej 
i  upośledzonej  Bukowiny,  złożył  nader  pochlebną  o  pracach  Jezuitów  rela- 
cyę  arcybiskupowi  lwowskiemu  Morawskiemu,  ten  zaś  własnoręcznym  li- 
stem do  O.  Eberbarda  29  maja  1899  r.,  dziękował  im  za  trud  i  poświęcenie. 

Przed  kilku  laty  otrzymali  Jezuici  czerniowieccy  pomoc  w  XX.  Ła- 
zarzystach  (Misyonarzach)  w  Kaczyce  i  XX.  Trynitarzach  w  Augusten- 
dorfie. 


§.   163.    Rezydencyę    w    Cieszynie    na   Śląsku    austryackim,   dyecezyi 
wrocławskiej  1885—1905  i  w  Opawie,  w  archidyecezyi  ołomunieckiej. 

1896-1905. 

Do  Cieszyna,  stolicy  księstwa,  należącego  do  Śląska  au8tr3^ackiego, 
gdzie  od  1670 — 1773  r.  istniało  jezuickie  kolegium  z  szkołami,  zaprosili  się 
sami  Jezuici,  bo  ostatni  ex-Jezuita  Leopold  Szersznik,  prefekt  szkół,  a  po- 
tem proboszcz    cieszyński  (f  1814  r.),   legował   im    testamentem  1809  roku 


—    315     — 

piękną  swą  bibliotekę,  gabinet  i  dom  mieszkalny,  z  kapitałem  12.187  złr. 
Prawo  Jezuitów  do  tego  zapisu  jus  successionis,  wciągnięte  zostało  do  hipo- 
teki miejskiej  1826  r.,  ale  przy  założeniu  nowej  księgi  hipotecznej  dla  ka- 
tastralnej gminy  Cieszyna  1877  r.,  opuszczono  jiis  successionis  Jezuitów, 
a  darowiznę  Szersznika  wcielono  jako  własność  miejską  do  katastru.  Je- 
zuici próbowali  drogą  prawną  odzyskać  zapis,  ale  napróżno,  bo  wrogo  dla 
nich  usposobieni  superintendent  Haase  i  burmistrz  Demel,  z  partyą  prote 
stancką,  przeszkodzili  temu. 

Obrano  więc  inną  drogę.  Wystarali  się  przy  pomocy  katechety  ks. 
Świeżego,  u  biskupa  wrocławskiego  Herzoga,  o  wakującą  po  śmierci  ks. 
Bitty,  kapelanie  przy  klasztorze  i  szpitalu  Sióstr  Elżbietanek  (Tercyarek 
Św.  Franciszka  z  Asyżu),  niezależnie  od  fary  i  25  lipca  1885  roku  otwarli 
w  .poblizkim  domu  »misyę  cieszyńską*,  obsługując  chorych  w  szpitalu 
i  pracując  przy  kościółku  klasztornym.  Życzliwy  im  wikaryusz  jen.  biskup 
Śniegoń  i  kler  śląski,  otworzyli  im  wkrótce  szerokie  pole  kaznodziejskiej 
i  misyjnej  pracy,  a  była  ona  bardzo  na  czasie,  bo  protestantyzm  lubo  mniej 
liczny  jak  katolicyzm,  rozwielmożnił  się  na  Śląsku,  gnębił  wiarę  i  narodo- 
wość polską,  gnębił  ją  i  czechizm.  Więc  00.  Wójcikowski,  Frankę,  Rubon, 
Miihł  puścili  się  już  1888  r.  na  dawanie  wielkich  polskich  misyi  w  Dzie- 
cmoro wicach,  Ustroniu  i  Pruchnie;  1889  r.  w  Wielkich  Górkach  itd.,  w  Cie- 
szynie zaś  urządzili  majowe  nabożeństwo,  rekolekcj^e,  bractwo  Matek  chrze- 
ścijańskich. 

Dzielny  superior  (od  1890  r.)  Paweł  Rubon,  uzyskawszy  pomoc  pie- 
niężną u  biskupa  wrocławskiego  kardynała  Koppa  i  arcyksięcia  Albrechta, 
pana  na  Cieszynie  i  otrzymawszy  z  składek  i  ofiar  znaczny  zasiłek,  zabrał 
się  do  budowy  pięknego  gotyckiego  kościoła,  ozdobił  wnętrze  pięknej  rze- 
źby ołtarzami,  na  wieży  zawiesił  3  wielkie  dzwony.  Dla  ozdoby  i  utrzy- 
mania kościoła  założył  1895  r.  bractwo  Św.  Jadwigi  i  towarzystwo  muzyki 
kościelnej.  Wprowadził  też  bractwo  Najsłodszego  Serca  Jezusowego,  Dobrej 
śmierci,  Różańca  żywego,  kongregacyę  maryańską  pań  i  panien,  i  reko- 
lekcye  wielkopostne.  Konsekracyi  świątyni  dokonał  kardynał  Kopp  10  pa- 
ździernika 1894  r,,  przyjmowany  przez  nowego  pana  na  Cieszynie,  arcy- 
księcia Fryderyka  z  rodziną,  i  miasto  najwspanialej. 

Rezydencyę  w  nowym,  a  raczej  przerobionym  domu  otwarto  już 
3  września  t.  r.  Składało  ją  5  księży,  z  tych  O.  Frankę  misyonarz,  wiecznie 
poza  domem.  Niebawem  przybyła  mu  pomoc  w  kilku  misyonarzach,  którzy 
szereg  wielkich  misyi  ludowych  rozpoczęli  w  farze  cieszyńskiej  8-dniową 
misyą  1900  r, 

Beatyfikacyę  3  męczenników  koszyckich,  od  12—15  pażdz.  1908  r., 
obchodzono  uroczyściej  jak  wszędzie  indziej,  dlatego,  że  jeden  z  męczen- 
ników, Jezuita  Melchior  Grodziecki,  rodził  się  w  Grodżcu  śląskim,  a  lata 
chłopięce  spędził  w  Cieszynie.  Nietylko  kler  i  lud  śląski,  ale  szkoły  wszy- 
stkie i  wojsko  brało  czynny  udział  w  obchodzie.  Obecnie  6  księży  pracuje 
w  rezydencyi  dla  katolików  Polaków  i  Niemców. 

Z  tych  samych  pobudek  co  rezydencyę  cieszyńską,  otwarto  rezyden- 
cyę w  Opawie.  Chodziło  o  nową  placówkę  misyjną  w  pobliżu  Śląska  pru- 
skiego, o  rozszerzenie   akcyi  katolickiej  w  Śląsku   austryackim.    Duszą  tej 


—    316    — 

nowej  osad}^  był  O.  Antoni  Langer,  zasłużony  profesor  teologii  i  rektor  lxra- 
kowslłi.  On  to,  dając  1893—1894  roku  rekolekcye  Córkom  Bożej  miłości 
i  mówiąc  kazania  majowe  w  Opawie,  przypomniał  miastu  Jezuitów,  którzy 
tam  od  1629—1773  r.  mieli  kolegium  i  szkoły,  a  życzliwy  zakonowi  pro- 
boszcz krzyżacki  (ordinis  łeutonici),  przy  kościele  N.  M.  P.  Józef  Schum, 
podał  myśl,  aby  pojezuicki,  obszerny,  świeżo  odnowiony  kościół  św.  Je- 
rzego, oddany  został  dawnym  właścicielom,  tymczasem  zaś,  aby  Jezuici 
otwarli  »mi8yę  opawską*. 

Zgodził  się  na  to  prowincyał  Szczepkowski,  użyczył  swego  przyzwo 
lenia  ołomuniecki  arcybiskup  Teodor  Kohn,  w  pewnych  wszelako  warun- 
kacłi.  O.  Langer,  jako  pierwszy  superior,  otworzył  w  lipcu  1896  r.,  w  ku- 
pionym za  pożyczone  pieniądze  domu  naprzeciw  pojezuickiego  kościoła, 
rezydencyę,  a  dzięki  życzliwości  prezydenta  Śląska  hr.  Clary  Aldringen, 
kleru  i  miasta,  oti-zymał  z  ministeryum  oświaty  i  wyznań  dekret  11  marca 
1897  r.,  oddający  kościół  św.  Jerzego  z  majątkiem  i  funduszami.  Jezuitom 
prowincyi  galicyjskiej  w  Opawie,  do  użytku  i  administracyi,  z  obowiąz- 
kiem utrzymania  fsarta  tectaj  i  pokrycia  wszelkich  wydatków   kościelnych- 

Na  Wielkanoc  18  kwietnia  t.  r.  Jezuici  odprawili  pierwsze  po  124  la- 
tach w  dawnym  swym  kościele  nabożeństwo,  według  porządku  przez  ar- 
cybiskupa przepisanego  t.  j.  dla  garnizonu  opawskiego,  i  dla  Czechów 
z  kazaniem  czeskim.  Po  ustąpieniu  arcybiskupa  Kohna,  następca  jego  ar- 
cybiskup Bauer,  pozwolił  na  wprowadzenie  bractw  i  zwyczajnych  Jezuitom 
nabożeństw,  głównie  w  czeskim  (czesko-morawskim)  języku. 

O.  Langera,  powołanego  na  urząd  prowincyała,  zastąpił  godnie,  znany 
nam  z  Krakowa  i  Czerniowiec,  superior  Eberhard.  Ten  z  księżmi  rezy- 
dencyi,  oprócz  pracy  w  własnym  kościele,  pomagał  sąsiednim  proboszczom 
na  ambonie  i  w  konfesyonale.  W  jednym  tylko  roku  1901  dali  15  misy  i 
niemieckich  i  niemal  równie  tyle  czeskich,  a  to  z  powodu  publicznych  pro- 
cesyi  mężczyzn  do  miejsc  cudownych,  które  z  polecenia  arcybisk.  Kohna, 
odprawiano  po  parafiach,  aby  wyznać  katolicka  wiarę  wobec  odstępstwa 
od  niej  partyi,  znanej  pod  hasłem  los  von  Rom. 

W  tymże  celu  zawiązał  O.  Eberhard  w  Opawie  kongregacyę  Soda- 
lisów  Maryi  i  urządził  w  czerwcu  1901  r.  na  rynku,  z  niewidzianą  dotąd 
wspaniałością,  procesyą  w  uroczystość  Najsłodszego  Serca  Jezusowego.  To 
też  gdy  w  grudniu  t.  r.  zjechał  do  Opawy  na  wiec  apostatów  (los  von  Rom 
Yersammlung),  głośny  agitator  dr.  Eisenkolb,  to  znalazł  wiec  rozbity  i  nie 
wygłosiwszy  nawet  swej  oracyi,  opuścił  miasto.  Prace  misyjne  dla  Niem- 
ców i  Czechów  powtarzały  się  corocznie.  Zacny  Eberhard  brał  w  nich  naj- 
czynniejszy  udział,  a  przytem  odnowił  kościół  na  zewnątrz,  naprawił  po- 
rysowaną wieżę,  dla  cudownego  zaś  (od  1648  r.)  obrazu  Matki  Boskiej  Mi- 
łosierdzia, pragnąc  osobną  urządzić  kaplicę,  rozpoczął  starania  u  rządu 
o  oddanie  dawnej  zakrystyi,  zamienionej  po  1773  r.  na  skład  rupieci,  gdy 
śmierć  nielitościwa  położyła  koniec  pracowitemu  jego  żywotowi  3  lutego 
1905  r.  Następca  jego  superior  Wagner,  dokończył  układów  z  rządem  i  oną 
starą  zakrystyę  przerobił  na  iście  piękną  kaplicę,  do  użytku  głównie  kon- 
gregacyi  maryańskich. 


-     317 


§.  164.  Jezuici  w  Rumunii.  —  Seminaryum  w  Jassach.  —  Misya  moł- 
dawska. 1885-1905. 

Z  Śląska  przenieśmy  się  na  Wschód,  do  północnej  Rumunii,  dawnej 
Mołdawii  i  Wołoszy,  gdzie  polscy  Jezuici  przez  długie  lata  utrzymywali 
misyę,  dla  Polaków  głównie  i  napływowych  Rusinów  pasterzy,  któi'ą,  zmu- 
szeni wojną  turecko-rosyjską,  zwinęli  1771  r.  Właściwymi  jednak  misyona- 
rzami  tych  krajów  byli  od  XIV  wieku  00.  Franciszkanie,  zależni  od  Pro- 
pagandy x-zymskiej  i  biskupa  wikaryusza.  Po  utworzeniu  królestwa  Rumu- 
nii 1866—1868  r.  z  liberalną  konstytucj^ą  i  wolnością  wyznań,  cyfra  kato- 
lików (Włosi,  Węgrz}',  Francuzi,  Niemcy  i  Polacy)  wzrosła  do  75.000  dusz, 
a  pierwszym  biskupem  jasskim,  został  1884  r.  Franciszkanin  Mikołaj  Józef 
Camilli. 

Rozpatrzywszy  się  w  stosunkach  dyecezyi,  zrozumiał  biskup  potrzebę 
własnego  dyecezyalnego  kleru.  Kto  mu  go  wychowa?  Biskup  udał  się  do 
jenerała  Beckxa,  prosząc  o  kilku  Jezuitów  Włochów,  którzyby  seminaryum 
księży  założyli  i  prowadzili  w  Jassach.  Jenerał  nie  mając  pod  ręką  Wło- 
chów, powierzył  tę  sprawę  polskim  Jezuitom,  którzy  jeszcze  1883  roku  na 
prowincyalnej  kongregacyi,  wnieśli  doń  postulat  o  przywrócenie  im  dawnej 
misyi  mołdawskiej.  Jakoż  d.  1  sierpnia  1885  r.  stanął  pomiędzy  biskupem 
Camillim  a  prowincyałem  Jackowskim  układ  (pactum),  którym  Jezuici  obo- 
wiązali  się  dopomódz  biskupowi  w  wychowaniu  młodzieży  do  stanu  du- 
chownego, a  także  innej  młodzieży  według  swego  instytutu;  pomagać 
pracą  kapłańską  na  parafiach  i  w  klasztorach  żeńskich  w  Jassach  i  Gała- 
czu,  jako  spowiednicy  nadzwyczajni.  Biskup  w  zamian  ofiarował  im  tym- 
czasowy dom  na  kolegium,  750  franków  rocznie  na  osobę,  i  pozwolił  uży- 
wać katedralnego  kościoła,  w  którym  mówili  kazania  w  3  językach,  ru- 
muńskim, polskim  i  niemieckim  i  słuchali  spowiedzi. 

Duszą  tej  osady,  która  zrazu  nosiła  nazwę  Statio  Jassiensis,  od  1888  r. 
Seminarium  Episcopale  Jassiense,  i  pierwszym  rektorem  był  O.  Franciszek  Ha- 
beni,  który  cierpliwą  roztropnością,  pokonał  trudności  ze  strony  ministra 
oświaty,  a  także  biskupa  pochodzące;  objął  w  zarząd  szkołę  parafialną, 
otworzył  seminaryum  małe  o  5  klasach  gimnazyalnych.  Po  ich  ukończeniu 
uczniowie  przechodzili  na  dwuletni  kurs  filozofii  i  fizyki,  a  po  złożeniu 
egzaminu,  wstępowali  na  4-letni  kurs  teologii.  Tym  sposobem  w  ciągu 
lat  20  przybyło  dyecezyi  21  księży  świeckich;  biskup  jasski  miał  już  wła- 
sny kler  dyecezyalny  świecki,  o  co  mu  głównie  chodziło. 

Od  1889  r.  przybywa  nowa  praca,  Missio  Moldamca,  biskup  bowiem 
Camilli,  wyjednał  u  Leona  XIII  rozkaz,  aby  Jezuici  objęli  część  duszpa- 
sterstwa w  Mołdawii,  dopokąd  on  swego  kleru  się  nie  dochowa. 

Jakoż  od  1891  roku  Jezuici  administrowali  7  parafii,  a  raczej  misyi 
z  duszpasterstwem  i  liczne  filie;  w  miarę  jednak  przybywania  kleru  dye- 
cezyalnego, ustępowali  z  nich;  1900  r.  administrowali  tylko  4  parafie  z  fi- 
liami, potem  2. 

Misyonarze  zabrali  się  najprzód  do  ochędóstwa  domów  bożych  i  wy- 
murowali kilka  nowych.  Binując  mszę  św,,  odprawiali  pilnie  nabożeństwo 
niedzielne   po    filiach;    kazaniami  w  3  językach  i  misyami   pouczali   para- 


—     318     — 

fian,  a  bractwami,  róźańcowem,  majowem  i  ezerwcowem  (na  cześć  Serca 
Jezusowego)  nabożeństwem,  przyzwyczajali  do  uczęszczania  do  kościoła 
i  Św.  sakramentów.  Przykład  icłi  naśladowali  Franciszkanie  i  świeccy 
księża  i  pomagali  także  w  misyach  ludowych. 

Dla  pewnych  nieporozumień  z  Franciszkanami,  biskup  Camilli  wy- 
jechał do  Rzymu,  złożył  sw^ą  godność  1894  r.,  sekularyzował  się  i  tam  za- 
mieszkał. W  tymże  roku  7  sierpnia  umarł  na  sercową  chorobę  rektor  Ha- 
beni.  Następcą  jego  mianowan}'  O.  Feliks  Wierciński,  zażył  nie  mało  tru- 
dności z  nowym  biskupem  jasskim,  Dominikiem  Jacąuet,  Dominikaninem, 
który  1895  roku  otworzył  w  wynajętym  domu  konwikt  rumuński,  zwany 
»szkołą  Ceparego«  (znakomitego  pisarza  rumuńskiego)  dla  katolików,  schi- 
zmatyków,  a  nawet  żydów;  na  profesorów  zaś  zabrał  4  najzdolniejszych 
kleryków  teologów,  kilku  innych  przedwcześnie  wyświęcił  i  wysłał  na  pa- 
rafie lub  za  granicę  po  naukę.  Tym  sposobem  rozbite  prawie  zostało  se- 
minaryum  teologiczne.  Budując  nowy  konwikt,  zadłużył  się  biskup,  więc 
ograniczał  się  w  wydatkach  na  seminaryum;  wreszcie  1901  r.  nie  zamknął 
ale  »zawiesił«  szkołę  Ceparego,  czekając  lepszych  czasów,  które  nie  nade- 
szły. Zato  przywrócił  Jezuitów  1896  r.  do  ambony  w  katedrze,  którą  im 
odebrał  nowy  proboszcz.  Franciszkanin,  Czeluśniak.  Wnet  jednak  marko- 
tny był  na  nich,  zarzucał  im  złe  wychowanie  kleryków,  bo  ci  1896  r.  za- 
nieśli skargę  do  Rzymu  na  Franciszkanów,  że  na  ostatniej  swej  kapitule, 
10  najlepszych  probostw  zachowali  dla  siebie,  ale  i  na  biskupa,  że  ich  od 
nauk  odrywa  na  to,  aby  18  chłopców  także  innowierców,  w  szkole  Cepa- 
rego z  anti-katolickich  książek  uczyli.  Jakoż  przez  2  lata  teologiczne  kursą 
dla  braku  uczniów  były  zamknięte. 

W  końcu  sam  biskup  Jacąuet  zrezygnował  (w  lecie  1903  r.),  a  na 
miejsce  jego  powrócił  z  Rzymu  biskup  Camilli,  z  wyraźną  myślą  zamknię- 
cia seminaryum,  które  pi'zed  20  laty  sam  stworzył,  twierdząc,  że  wypro- 
dukowałoby za  wiele  księży,  których  nie  miałby  gdzie  pomieścić.  Zrozu- 
miawszy to  Jezuici,  ustąpili  z  Jass  i  prosili  biskupa,  aby  im  wolno  było, 
skoro  ma  dyecezyalnego  kleru  podostatkiem,  opuścić  dwie  ostatnie  parafie 
z  filią,  które  zarządzają,  co  się  też  stanie. 


§.  165.  Rezydencye  w  Karwinie,   dyecezyi    wrocławskiej;   w   Zakopa- 
nem, dyecezyi    krakowskiej  i  na    Kolonii  w  Nowym  Sączu,    dyecezyi 
tarnowskiej.  —  Niedoszła  rezydencya  w  Stryju,  arcłiidyecezyi  lwow- 
skiej. 1896-1905. 

Do  rzędu  opisanych  w^^żej  domów  śląskich,  przybyAva  rezydencya 
w  Karwinie,  majątku  i  kopalniach  węgla  hr.  Henryka  Larischa.  Wśród 
10.000  robotników  krzewić  się  począł  socyalizm,  więc  proboszcz  wzywał 
kilkakrotnie  Jezuitów  z  pracą  misyjną.  Poznawszy  ich  lepiej  hrabstwo  La- 
rłschowie,  postanowili  im  oddać  po  śmierci  proboszcza  zarząd  parafii,  na 
co  zgodził  się  chętnie  kardynał  Kopp,  a  dyspensy  udzielił  na  prośbę  hra- 
biny, Leon  XIII.  Jakoż  15  sierpnia  1896  roku  otwartą  została  na  dawnem 
probostwie   rezydenc^^a   karwińska,    z   duszpasterstwem ,    dla   5—6   księży, 


—     319     — 

którzy  obsługują  3  kościoły,  starą  i  nową  z  żelaza  wystawioną  farę  i  filię 
w  Olbrachcicach  i  nauczają  religii  w  5  szkołach. 

Ukryta  przed  światem  tatrzańska  wioska  Zalcopane,  stała  Jsię 
w  połowie  zeszłego  wieliu  rozgłośnem  miejscem  lilimatycznem  i  ściąga  la- 
tem i  zimą  setki  gości  z  trzech  dzielnic  Polski.  Jezuici  dla  swoich  chorych, 
pragnęli  mieć  własną  Avillę  i  w  tym  celu  prowinc3'ał  Jan  Badeni,  kupił 
1898  r.  kilka  morgów  gruntu  »na  Górce«.  Za  zezwoleniem  biskupa  krakow- 
sl^iego  Puzyny,  założono  rezydencyę,  i  obok  niej  zbudowano  drewniany 
kościół  Matki  Boskiej  nieustającej  pomocy,  głównie  dla  wygody  gości  za- 
kopańslvich,  benedykowany  18  listopada  1899  r. 

Położeniem  swojem  rezydencya  dominuje  nad  Zakopanem,  kazania, 
rekolekcye,  msze  św.  w  oznaczonej  godzinie  i  łatwość  znalezienia  każdej 
chwili  spowiedników,  ściągają  latem  i  zimą  pobożn3'ch  do  świątyni. 

Z  otwarciem  kolei  żelaznej  w  Now3'^m  Sączu  1874  r.  i  założe- 
niem warstatów  l^olejowych,  powstała  z  domków  wybudowanych  dla  robo- 
tników przez  ministerstwo  kolei,  i  domów,  które  pobudowali  sobie  prywa- 
tni ludzie,  Kolonia,  zwana  także  »domki«,  z  ludnością  czterotysięczną. 
Wymurowano  dla  niej  dom  szkolny,  z  piękną  kaplicą  szkolną  św.  Elżbiety, 
zbyt  szczupłą,  bo  na  300  osób,  podczas  gdy  cyfra  dzieci  szkolnych  prze- 
chodzi 1.000.  Na  razie  zawiadował  kościółkiem  ks.  katecheta  Kosman,  ale 
kiedy  nieliczni  Rusini  sądeccy  zwani  Łemkami,  wnieśli  podanie  do  Kra- 
kowa, o  oddanie  im  kościółka  na  »grecko-katolicką  służbę  bożą«,  dyrekcya 
przekonawszy  się,  iż  ledwo  38  Rusinów  należ}^  do  personalu  kolejowego, 
odrzuciła  ich  prośbę,  a  przez  biskupa  tarnowskiego  Wałęgę,  zaprosiła  Je- 
zuitów sądeckich  do  objęcia  w  zarząd  świątyńki. 

Jakoż  na  mocy  układu  prowincyała  Ledóchowskiego  z  krakowską 
dyrekcya  18  grudnia  1903  roku,  zatwierdzonego  przez  ministerstwo  kolei 
23  gi-udnia  t.  r.,  Jezuici  weszli  »w  fizyczne  posiadanie  i  używanie*  ko- 
ściółka i  dwóch  parceli  gruntu  pod  przyszły  dom,  z  obowiązkiem  codzien- 
nej mszy  Św.  dla  dzieci  szkolnych,  niedzielnego  nabożeństwa,  kazań  i  t.  d. 
dla  służby  kolejowej  i  pokrywania    swym   kosztem  wydatków  kościelnych. 

Odtąd  w  »rezydencyi  św.  Elżbiety*  na  Kolonii,  mieszka  3  księży  Je- 
zuitów, ku  wielkiej  radości  wszystkich,  krom  socj^alistów.  Vice-superior 
Gadowski  urządził  i  ozdobił  ze  składek  ołtarze,  sprawił  organek,  opatrzył 
zakrystyę,  wprowadził  bractwa  i  kongregacye  maryańskie,  procesy e  wspa- 
niałe Resurekcyi  i  Bożego  Ciała,  rekolekcye,  majowe  i  inne  nabożeństwa, 
którym  przygrywa  kapela  Sodalisów  Maryi.  Jeden  z  księży  naucza  religii 
w  szkole.  W  krótkim  czasie  wzmógł  się  duch  katolicki  na  kolonii,  osłabły 
prądy  socyalistyczne. 

Nie  tak  pomyślne  są  krótkie  dzieje  rezydencyi  w  Stryj  u,  gdzie 
na  10.000  dusz  jeden  kościół  parafialny.  Wprawdzie  na  życzenie  arcybi- 
skupa lAYowskiego  Bilczewskiego  i  proboszcza  stryjskiego,  kanonika  Olen- 
dra,  przybyli  do  Stryja  w  październiku  1904  r.  dwaj  Jezuici,  zamieszkali 
w  wynajętym  u  żyda  domu  i  odprawiali   nabożeństwo  w  nędznej   kaplicy, 


—     320     — 

przerobionej  ze  starego   domu   czeladniego,    do  której   jednak  pilnie  uczę- 
szczała inteligencja  stryjska. 

Trwało  to  rok  prawie;  miasto  dla  budowy  kościoła  i  rezydenc3'i, 
oprócz  15.000  k.  nie  chciało  się  znać  do  żadnych  ofiar;  na  składki  nie  mo- 
żna było  liczyć,  tembardziej,  że  tuż  pod  bokiem  jezuickiej  kaplicy,  rozpo- 
częto budowę  ochronki  z  kościółkiem,  który  i  dla  kolejników  służyć  może. 
Więc  prowincyał  Ledóchowski  polecił  Jezuitom  kaplicę  zamknąć  29  paźdz. 
1905  r.,  nazajutrz  Stryj  opuścić,  co  wykonali  wiernie.  Wtenczas  dopiero 
wysłano  adres  opatrzony  w  1.076  podpisów  do  prowincj^ała,  prosząc  o  po- 
wrót Jezuitów,  ale  oprócz  nadziei,  nie  dając  żadnej  rękojmi  zapewnienia 
im  bytu.  Prowincyał  podziękował  uprzejmie  za  życzliwość  i  na  tem  się 
skończyło. 


§.  166.  Uwieńczeniem  dziejów  Jezuitów  polskich    koronacya   obrazu 
Matki  Boskiej  Pocieszenia,  w  ich  kościele  lwowskim  1905  r. 

Za  tyle  prac  na  każdem  polu  życia  katolickiego,  w  18  kolegiach 
i  domach  przez  pół  wieku  podejmowanych,  należał  się  Jezuitom  polskim 
wieniec  zasługi.  W  kościele  swym  lwowskim  mieli  oni  obraz  Matki  Boskiej 
Pocieszenia,  wierną  kopię  rzymskiej  Maria  maggiore,  podarowaną  polskim 
Jezuitom  przez  jenerała  zakonu  św.  Franciszka  Borgiasza  (f  1572  roku), 
słynny  łaskami  od  początku  XVII  wieku,  przed  którym  modlili  się  królo- 
wie: Jan  Kazimierz,  Jan  Sobieski,  hetman  Jabłonowski  i  rycerstwie  polskie, 
wyprawiając  się  na  potrzebę  wojenną  z  Moskwą  i  Kozakami,  Turkiem 
i  Tatarami. 

Podczas  świetnego  kongresu  maryańskiego  we  Lwowie  1904  r.,  po- 
wzięły panie,  należące  do  kongregacyi  »Dzieci  Maryi«,  na  wniosek  pani 
Czapelskiej,  na  walnem  zebraniu  w  maju  t.  r.  myśl  przyozdobienia  owego 
obrazu  piękniejszą  koroną,  jak  miał  dotąd,  ofiarując  na  ten  cel  niewieście 
swe  ozdoby  i  rodowe  pamiątki.  W  tym  duchu  wydały  dnia  2  czerwca  t.  r. 
odezwę  do  Polek,  i  oto  w  kilku  miesiącach  zebrał  komitet  koronacyjny 
Pań,  586  sztuk  różnej  wielkości  i  wartości  klejnotów,  i  znaczną  sumę  pie- 
niędzy od  panów  i  osób  wszystkich  stanów  z  trzech  dzielnic  Polski.  Pa- 
trząc na  tę  ofiarność  pobożności  polskiej,  postanowiły  Dzieci  Maryi,  zamiast 
cichego  przyozdobienia  obrazu  nową  koroną,  ui-ządzić  za  zgodą  arcybi- 
skupa lwowskiego  Bilczewskiego  i  pod  jego  protektoratem,  uroczystą,  wiel- 
kiego stylu  koronacyę,  któraby  cały  kraj  u  stóp  Maryi  zgromadziła. 

Podjął  chętnie  myśl  piękną  superior  lwowski  Stanisław  Sopuch,  uie- 
tylko  korony  złote,  ale  i  sukienkę  srebrną,  kamieniami  gęsto  sadzoną, 
otrzymać  miała  M.  B.  Pocieszenia.  Rozesłał  6.000  listów,  ogłoszeń,  zapro- 
szeń i  utworzył  delegowany  od  koronacyjnego  komitetu  Pań,  komitet  ar- 
tystyczno-techniczny,  z  2  profesorów  politechniki  i  kilku  panów,  z  których 
najczynniejszym  był  inżynier  Richtman,  złożony.  Komitet  ten  zajął  się 
wykonaniem  koron  i  sukni,  oraz  urządzeniem  osobnej  kaplicy  dla  ołtarza 
z  obrazem  M.  B.  Pocieszenia.  Równocześnie  superior  Sopuch,  zebrawszy 
dokumenta,  świadczące  o  cudowności  obrazu,  wystarał  się  o  pozwolenie  ka- 
pituły watykańskiej  i  delegacyę  dla  arcybiskupa  lwowskiego  Bilczewskiego, 


—    321     — 

który  kui-endą  konsystorską  ogłosił  wiernym  » radość  wielką*,  naznaczając 
na  akt  koronacyi  niedzielę  28  maja  1905  r. 

Jakoż  o  godzinie  4  t.  d.  ruszył  koronacyjny  pochód  z  kościoła  je- 
zuickiego, ulicami  przystrojonemi  w  flagi  i  tarcze  herbowe.  Teatralną,  He- 
tmańską, Karola  Ludwika,  na  Plac  Marj^acki,  gdzie  dokoła  olbrzymiej  try- 
buny, procesye  parafii  lwowskich  tworzyły  formalny  las  chorągwi  i  sztan- 
darów. Otwierał  procesye  pluton  straży  ogniowej,  za  nim  bractwa  i  cechy 
z  godłami  i  chorągwiami,  delegacye  przeróżnych  instytucyi  i  stowarz^^szeń, 
sodalicye  maryańskie  panów  i  pań,  grono  nauczycielskie,  towarzystwa  ku- 
pieckie i  strzeleckie  z  starodawnemi  godłami,  rada  miasta  Lwowa,  wydział 
krajowy,  przedstawiciele  władz  rządowych  i  generalicyi,  grono  historycz- 
nej rodowej  szlachty  w  strojach  narodowych.  Tuż  za  nią  »Dzieci  Maryi* 
niosły  złote  śruby  do  przymocowania  koron,  i  koronę  jagiellońską  Dzie- 
ciątka Jezus,  podczas  gdy  koronę  piastowską  Matki  Boskiej,  niósł  na  bia- 
łej, atłasowej  poduszce  marszałelc  krajowy  hr.  Stanisław  Badeni.  Za  koroną 
liczny  zastęp  duchowieństwa  3  obrządków,  zakonów,  prałatów,  12  infuła- 
tów i  mitratów,  5  arcybiskupów  i  biskupów,  wreszcie  arcybiskup  lvorona- 
tor  Bilczewski.  Długi,  wspaniały  ten  orszak  postępował  przed  cudownym 
obrazem,  niesionym  na  tronie,  przystrojonym  konwalią  i  liliami,  przez 
8  przedstawicieli  kleru,  szlachty,  mieszczan  i  ludu;  za  onym  tronem  tłumy 
pobożne  z  śpiewem  ^Serdeczna  Matko«  na  ustach,  któremu  przygrywały 
z  balkonów,  kapele  narodowa  i  studencka. 

Była  godzina  6  ta,  słońce  na  swym  bogatym  tronie  płonęło  w  zacho- 
dzie, gdy  po  odśpiewaniu  litanii  loretańskiej,  kazaniu  koronatora,  i  po 
kantacie:  Gaudę  Mater  Polonia,  rozpoczął  się  sam  akt  koronacyi.  Obraz 
umieszczony  był  na  złocistym  tronie,  widny  tysiącom  pobożnego  tłumu, 
zalegającym  Plac  Maryacki,  balkony  i  okna,  dachy  nawet  sąsiednich  ka- 
mienic. Po  odczytaniu  dekretu  koronacyjnego  kapituły  watykańskiej  i  po- 
święceniu koron,  arcybiskup  koronator  włożył  mniejszą  na  główkę  Dzie- 
ciątka Jezus,  większą  na  skronie  Matki  Bożej,  wśród  ciszy  pełnej  maje- 
statu, iż  słyszałeś  słowa  jego  koronacyjne:  »Jako  przez  ręce  nasze  jesteś 
koronowana  na  ziemi,  tak  niech  staniemy  się  godni,  od  Chrystusa  być 
ukoronowani  w  niebie*.  Prowincyał  i  superior  lwowski,  złożyli  przed  ko- 
ronatorem  ślub  strzeżenia  ukoronowanego  obrazu.  Zaintonowano  Regina 
coeli  łaetare,  tłumy  poczęły  się  rozchodzić,  duchowieństwo  odniosło  wśród 
śpiewu  Te  Deum  laudamus  ukoronowany  obraz  do  kościoła,  a  niestrudzony 
inżynier  Richtmann,  osadził  go  w  ołtarzu  w  osobnej  kaplicy  Matki  Boskiej 
Pocieszenia,  przed  którem  odprawiają  się  codziennie  msze  Św.,  modlą  się 
o  każdej  dnia  godzinie  pobożni,  a  za  otrzymanie  łaski  przynoszą  wota, 
zapełniające  trzy  szafki  rzeźbione  w  dębie. 


§.  167.  Jezuici  pisarze. 

Nie  stało  czasu  i  swobody  Jezuitom  polskim  na  pisanie  dzieł  religij- 
nych i  uczonych  w  dobie  białoruskiej  i  galicyjsko-austryackiej  1773—1848. 
Przejściowe  to  okresy,  niepewne,  w  zawikłania  tylko  i  trudności  bogate; 
ludzi  mało,  a  prac}^  kościelnej  i  szkolnej   wiele,  a  do  tego  absolutyzm  ca- 

JEZUICI  W  POLSCE.  21 


—     322     — 

ratu  i  monarchizmu  austiyackiego,  tłumił  jak  w  całym  kraju,  tak  w  za- 
konie, swobodę  i  polot  myśli,  a  nawet  samo  ogłoszenie  drukiem,  utrudniał 
kapryśną  cenzurą. 

Po  rozproszeniu  1848  r.  liczba  osób  zdolnych  do  pióra  zmalała  je- 
szcze, a  pracy  misyonarskiej  przybywało  nad  miarę  i  potrzeba  było  dłuż- 
szego czasu,  aż  się  wychowały  młodsze  pokolenia  robotników  na  niwie 
Pańskiej,  którzy  dzieląc  między  siebie  pracę,  dozwolili  zdatniejsz3'm  zna- 
leźć chwilę  wolną  do  pisania.  Ale  i  ci  scriptores,  z  wyjątkiem  kilku,  praco- 
wać musieli  na  profesorskiej  katedrze,  na  ambonie  i  w  konfesyonale,  prze- 
rywać pisanie  na  tygodnie  całe,  przeznaczając  je  na  misye  i  rekolekcye 
różnj^m  stanom. 

Pomimo  tego  braku  ludzi,  wolnych  od  zajęć  innych,  a  pisarstwu  wy- 
łącznie oddanych,  w  ostatniem  30  leciu  cyfra  pisarzy,  dzieł  i  pism  peryo- 
dycznych,  przez  nich  Avydanych,  wzrosła  poważnie  i  nie  wiem,  czy  z  wy- 
jątkiem chyba  akademii  umiejętności,  która  na  ten  cel  stworzona,  istnieje 
w  Galicyi  instytucya  lub  zakon,  któryby  w  tem  Jezuitom  polskim  wyró- 
wnał. Chodzi  o  jakość,  o  wartość  dzieł  i  pism  przez  nich  w  tej  ostatniej 
dobie  wydanych.  Przeważnie  pisane  są  pod  naciskiem  chwili,  w  celach 
praktycznych,  religijno-społecznych,  bo  »w  tei-aźniejszych  czasach,  jak  pi- 
sał misyonarz  Snarski  do  O.  Czeżowskiego  z  Piekar  14  czerwca  1854  roku, 
na  wszystkie  sposoby  trzeba  pracować,  aby  ducha  pobożności  podnieść*; 
ale  nie  braknie  ściśle  naukowych,  które  i  potomności  służyć  mogą. 

Oto  spis  autorów  w  chronologicznym  porządku. 

I.  Pisarze  religijni  i  kaznodzieje. 

Jezuici  białoruscy:  00.  Źułkiewski  Karol  f  1829  r.  Bakowski 
Jan.  Kognowicki  Kazimierz  f  1825  r.  Angiolini  Kajetan  f  1816  r.  Pietro- 
boni  Ignacy  f  1831  r.  Dunin  Wawrzyniec  f  1824  r.  Brzozowslii  Tadeusz 
t  1820  r.  Kuczyński  Tadeusz  f  1856  r.  Kohlmann  Antoni  f  1836  r.  Jacobs 
Piotr  t  1870  r.  Perkowski  Józef  f  1857  r.  Pierling  Jakób  f  1870  r.  Root- 
haan  Jan  Filip  f  1853  r.  Buczyński  Wincenty  f  1853  r.  Hawryłowicz  Piotr 
t  1854  r.  Zaleski  Jozafat  f  1868  r.  Arciszewski  Bazyli  f  1856  r.  Siedmio- 
grodzki Józef  t  1878  r. 

Jezuici  galicyjscy:  00.  Peterek  Jędrzej  f  1876  r.  Antoniewicz 
Karol  t  1852  r.  Czeżowski  Iwon  f  1889  r.  Baczyński  Teofil  f  1886  r.  Ku- 
rowski Antoni  f  1863  r.  Hołubowicz  Józef  Wiktor  f  1887  r.  Mycielski  Mi- 
chał t  1906  r.  Langer  Antoni  f  1902  r.  Jackowski  Henryk  f  1905  r.  Bau- 
diss  Klemens  f  1902  r.  Zaleski  Stanisław.  Riedl  Kazimierz  f  1898  r.  Schaff 
Karol  t  1900  r.  Zosel  Feliks.  Morawski  Maryan  f  1901  r.  Zaborski  Włady- 
sław t  1900  r.  Eberhard  Franciszek  f  1905  r.  Adamski  Józef.  Fridrich 
Alojzy.  Bartkiewicz  Zdzisław  f  1890  r.  Czencz  Władysław.  Bratkowski  Ste- 
fan. Długołęcki  Władysław  f  1905  r.  Mrowiński  Waleryan  f  1901  r.  Ba- 
deni  Jan  f  1899  r.  Arndt  Augustyn.  Wróblewski  Alfred.  Czermiński  Mar- 
cin. Kapaun  Leon.  Kutyba  Piotr.  Mohl  Aleksander.  Tylka  Jacek. 

IL  Pisarze  na  polu  filozofii. 
Białoruscy:   00.    Angiolini   Józef   f  1814  roku.    Dmowski   Józef 
t  1879  r.  Buczyński  Wincenty  f  1853  r. 


—     323     — 

Galicyjscy:  00.  Kautny  Fi-anciszek  f  1882  r.  Morawski  Maryan. 
Długołęcki  Władysław.  Langer  Antoni.  Zaborski  Władysław.  Adamski  Jó- 
zef. Nuckowski  Jan.  Kobyłecki  Stanisław.  Szczepański  Władysław. 

III.  Pisarze  w  dziedzinie  historyczno-społecznej  i  innycti  nauk. 

Białoruscy:  00.  Ecktiard  Anzelm  f  1809  r.  Kognowicki  Kazi- 
mierz. Perkowski  Józef  f  1857  r.  Piotrowicz  Stanisław  f  1826  r.  Richardot 
Dezyderyusz  f  1849  r.  Rozaven  de  Leissegues  Jan  f  1851  r.  Estko  Kazi- 
mierz t  1802  r.  Brzozowski  Rajmund  f  1848  r.  Condrau  Jakób  f  1836  r. 
Hawryłowicz  Piotr  f  1854  r.  Iwicki  Ignacy  f  1823  r.  Brown  Józef  f  1879  r. 

Galicyjscy:  00.  Barański  Karol  f  1887  r.  Jackowski  Henryk. 
Zaleski  Stanisław.  Bartkiewicz  Zdzisław.  Badeni  Jan  f  1899  r.  Zaborski 
Władysław.  Czermiński  Marcin.  Sygański  Jan.  Wall  Tomasz.  Kraetzig 
Amandus  f  1888  r.  Arndt  Augustyn.  Sas  Józef.  Borkowski  Zbigniew  Sta- 
nisław. Tomniczak  Wawrzyniec.  Czajkowski  Konstant}".  Piatkiewicz  Wło- 
dzimierz. Kołilsdorfer  Maksymilian.  Koppens  Romuald.  Pawelski  Jan.  Lipkę 
Leonard.  Ledóchowski  Włodzimierz.  Rejowicz  Jarosław,  Tuszowski  Józef. 
Wiecki  Wiktor.  Hortyński  Feliks.  Rostworowski  Jan.  Krokoszyński  Karol. 
Urban  Jan.  Hełczyński  Eugeniusz.  Gromadzki  Aleksander.  Brząkalski  Józef. 

Poeci  i  wierszopisy. 

Białoruscy:  00.  Muśnicki  Nikodem.  Morelowski  Józef.  Michano- 
wicz  Jan  f  1814  r. 

Galicyjscy:  00.  Antoniewicz  Karol.  Czeżowski  Iwon.  Hołubowicz 
Józef.  Czencz  Władysław.  Wróblewski  Alfred. 


§.  168.  Wydawnictwa  Jezuitów.  1773—1905. 

Najprzód  połockich  od  1773  r.,  te  ograniczają  się  do  podręczników, 
programów,  druków  szkolnych  i  także  innych  dzieł,  jak  »Źywoty«  i  »Ka- 
zania  Skargi*,  zakończone  wydawaniem  naukowo-polemicznego  » Miesięcz- 
nika połockiego*. 

W  Galicyi  niektórzy  wymienieni  powyżej  Jezuici  wydawali  dziełka 
religijne,  nowenny,  litanie,  pieśni  i  modlitwy  dla  zbudowania  i  podniesie- 
nia ducha  pobożności  wiernych.  Podczas  rozproszenia  00.  Peterek  i  Cze- 
żowski wydawali  w  Piekarach  niemieckich  od  1849 — 1851  roku  czasopismo 
religijne  dla  ludu  p.  t.  »Tygodnik  katolicki*,  umieszczając  w  nim  nietylko 
własne,  ale  i  innych  śląskich  księży  artykuły. 

Gdy  się  odbywał  sobór  watykański,  a  liczne  przeciw  nipomylności 
papieża  głoszono  i  drukowano  zarzuty,  założył  8  stycznia  1870  r.  O.  Iwon 
Czeżowski,  przy  pomocy  kleryków-teologów  Stanisława  Stojałowskiego 
i  Maryana  Morawskiego,  a  pod  egidą  ks.  Goliana,  »Tygodnik  soborowy*, 
który  po  ukazaniu  się  26-go  numeru,  przestał  wychodzić  w  lipcu  t.  r. 

Ważniejsze  nierównie  i  bodaj  czy  nie  najdonioślejsze  jest  wydawni- 
ctwo od  1872  r.  »Intencyi  Apostolstwa  Najsłodszego  Serca  Jezusowego, 
związku    katolickiego,    dla   tryumfu    Kościoła  i  zbawienia    dusz  ludzkich*, 

21* 


—     324     — 

i  dlatego  »czarnym  internacyonałem*  w  przeciwieństwie  do  »czerwonego« 
rewolucyjnego,  przez  wrogów  wiary  św.  nazwanego.  Rozmaitość,  krótkość, 
jasność,  a  pouczająca  treść  artykulików  w  książeczkach  »Intencyi€,  a  na- 
dewszystko  ich  taniość,  sprawiła,  że  rozpowszechniły  się  w  wszystkich 
dzielnicach  Polski;  z  każdym  rokiem  drukować  trzeba  było  po  kilka  ty- 
sięcy egzemplarzy  więcej.  Wydawcami  byli  dyrektorowie  naczelni  apostol- 
stwa, z  siedzibą  w  kolegium  krakowskiem;  po  ks.  Stojałowskim  O.  Ale- 
ksander Buchta  1873  r.;  O.  Mycielski  1874—1882  r.,  który  obok  wydawni- 
ctwa Apostolstwa,  zorganizował  » Wydawnictwo  pobożnych  książek  dla 
wiernych  każdego  stanu*. 

Wyłoniły  się  z  niego  1900  r.  »Głosy  katolickie*,  wychodzące  prawie 
co  miesiąc  w  broszurkach  arkuszowych  w  16- ce,  str.  32,  po  2  centy  (4  fe- 
nigi)  za  numer.  Celem  »Gło8Ów«  jest  przeciwdziałanie  zgubnym  wpływom 
liberalizmu  religijnego  i  socyalizmu,  i  dlatego  umieszczone  są  w  nich  roz- 
praw}^ nietylko  religijnej  treści,  ale  społeczne,  ekonomiczne,  szkolne  i  inne 
będące  na  czasie.  Dotąd  wyszło  83  numerów  »Głosów«,  w  nich  43  roz- 
praw, pióra  przeważnie  O.  Zosia,  redaktora  »Gło8Ów«,  acz  zasilali  je  inni, 
jak  00.  Jackowski,  Mohl,  Ledóchowski,    ostatnimi   czasy  O.  Ernest  Matzel. 

Prowincyał  Jackowski  zamienił  i  zorganizował  1882 — 1884  r.  wyda- 
wnictwo Apostolstwa,  w  ogólne  »Wydawnictwo  Towarzystwa  Jezusowego* 
religijno-naukowych  dzieł  w  Krakowie,  składające  się  z  »kolegium  pisa- 
rzy*, i  z  administracyi,  prowadzonej  przez  jednego  z  księży  i  kilku  braci. 

W  skład  » Wydawnictw  Towarzystwa  Jezusowego*  wchodzą  »Misye 
katolickie*,  założone  1882  r.  przez  00.  Hołubowicza,  Zaborskiego  i  Zale- 
skiego, redagowane  przez  O.  Hołubowicza,  po  jego  śmieici  1887  r.  przez 
Marcina  Czermińskiego,  aż  do  tej  pory.  Wychodzą  raz  w  miesiąc  zeszy- 
tami w  4-ce,  str.  28,  bogato  illustrowane,  za  przedpłatą  4  złr.  (8  marek) 
rocznie  w  2.500  egzemplarzach.  Zadaniem  »Misyi«  jest  rozbudzenie  w  spo- 
łeczeństwie polskiem  świadomości  o  wszechświatowym  i  apostolskim  cha- 
rakterze Kościoła  katolickiego,  objawiającym  się  szczególnie  w  działalności 
jego  misyjnej,  oraz  dostarczenie  rodzinom  chrześcijańskim  lektury  zajmu- 
jącej a  budującej. 

Obok  »Misyi  katolickich*,  drukuje  się  w  Krakowie  od  stycznia  1883  r. 
dwumiesięcznik  pod  tytułem  »Roczniki  Rozkrzewiania  Wiary*,  organ  sto- 
warzj^szenia  św.  Franciszka  Ksawerego  dla  rozkrzewienia  wiary.  Jest  to 
z  małemi  zmianami  i  dodatkami,  tłómaczenie  wydawnictwa  »Annales  de  la 
Propagation  de  la  Foi«,  wychodzącego  od  r.  1828  w  Lyonie. 

Niedługo  potem  1  stycznia  1884  r.  nakładem  » Wydawnictw  Towa- 
rzystwa Jezusowego*  wychodzić  począł  »Przegląd  powszechna" *,  pod  reda- 
kcyą  O.  Maryana  Morawskiego,  po  jego  śmierci  1901  r.  O.  Stanisława  Ko- 
byłeckiego, od  1903  r.  O.  Jana  Pawelskiego,  z  początkiem  każdego  miesiąca 
w  9—11  arkuszowych  zeszytach,  w  wielkiej  8-ce,  za  przedpłatą  roczną 
10  złr.  (20  marek)  w  1.200  egzemplarzach.  Ponieważ,  jak  nadmieniłem  wj^- 
żej,  celem  jego  jest  wprowadzenie  pojęć  i  zasad  katolickich  do  świata  nau- 
kowego, przeto  umieszcza  »PrzegIąd«  artykuły  zasadnicze  o  wypadkach 
współczesnych;  rozprawy  naukowe  z  dziedziny  teologii,  filozofii,  historyi 
i  innych  umiejętności;  lżejsze  utwory  literackie  i  estetyczne,  monografie 
i  t.  p.;  krytj^czne  oceny  ważniejszych   dzieł    i    pism,    polskich  i  zagranicz- 


—    325    — 

nych;  sprawozdania  i  korespondencj^e  o  współczesnym  ruchu  religijnj^m, 
naukowym  i  społecznym  w  kraju  i  za  granicą,  pisane  nietylko  przez  Je- 
zuitów, ale  i  innych  uczonych  mężów. 

Oprócz  tych  peryodycznych  pism,  nakładem  » Wydawnictw  Towarzy.- 
stwa  Jezusowego*,  wyszło:  5  »ksiąźek  do  nabożeństwa*;  28  »Rozmyślań«; 
60  »dziełek  i  czytań  o  życiu  duchownem«;  7  »dzieł  kaznodziejskich «;  nie- 
które kiłkutomowe;  10  »dziełek  łacińskich  ascetycznych* ;  20  »dzieł  biogra- 
ficznych*, między  temi  »Żywoty  świętych  ks.  Skargi*  w  12  tomach,  24-te 
i  25-te  wydanie  z  rzędu,  każde  po  10.000  egzemplarzy;  9  dzieł  s-Opisy  kra- 
jów i  prac  misyjnych*;  20  »dzieł  naukowych  i  literackich*  i  3  »dramata«; 
42  »Różnych  drobnych  druków  i  kart  wpisowych*.  Razem  214  dzieł  i  dzie- 
łek, których  dokładne  tytuły  podaje  » Katalog  Wydawnictw  Towarzystwa 
Jezusowego*  corocznie  ogłaszany. 

Drukarni  własnej  ^Wydawnictwo  Towarzystwa  Jezusowego*  nie  po- 
siada; raz,  żeby  dać  zarobek  krakowskim  drukarniom  Czasu,  Anczyca 
i  Koziańskiego,  w  których  nakłady  swe  drukuje;  powtóre,  że  administra- 
cya  drukarni  połączona  z  takim  kłopotem,  iż  dla  oszczędzenia  kilkuset  złr. 
rocznie,  nie  warto  go  podejmować. 

O  wydawanym  od  1893  r.  w  zakładzie  naukowym  chyrowskim  kwar- 
talniku »z  Chyrowa«,  którego  do  końca  1905  r.  wyszło  49  zeszytów  z  pię- 
knemi  illustracyami,  mówiłem  wyżej  (str.  313).  Tu  dodam,  że  niezależnie 
od  kwartalnika,  ukazał  się  1904  r.  pod  redakcyą  O.  Teofila  Bzowskiego, 
w  nader  ozdobnem  wydaniu  -Pamiętnik  chyrowski*  od  1886 — 1903  roku 
włącznie,  poprzedzony  histor^^ą  miasteczka  Chj^rowa  i  okolicy. 

Wspomnieć  jeszcze  wypada  o  dwóch  poważnych  wydawnictwach. 
Pierwsze  p.  t. :  »Kazania  i  szkice  księży  Towarzystwa  Jezusowego*,  rozpo- 
częte w  Krakowie  1898  roku,  dotąd  tomów  9.  Jak  tytuł  wskazuje,  jest  to 
zbiór  kazań  Jezuitów  żyjących  i  zmarłych,  bez  żadnego  porządku  według 
treści  lub  według  kościelnego  roku,  tylko  tak,  jak  wpływały  i  jak  się 
udało  przygotować  do  druku,  istny  magazyn,  z  którego  wybiera  każdy, 
co  mu  potrzeba.  I  to  jest  ujemna  strona  zbioru,  której  zaradzono  w  części 
w  ten  sposób,  że  przy  końcu  każdego  tomu  podany  spis  systematyczny. 
Mimo  to,  pierwsze  6  tomów  już  wyczerpane,  tylko  3  ostatnie  są  do  naby- 
cia. Wydawnictwu  dał  początek  O.  Tomasz  Wall  i  wydał  4  tomy,  od  tomu 
zaś  V,  1901  r.  prowadzi  je  O.  Jarosław  Rejowicz.  On  też  od  1  października 
1905  r.  objął  i  ożywił  redakcyę  miesięcznika  »Sodalis  Marianus*,  poświęco- 
nego sprawom  sodalicyi  maryańskich.  Wydał  osobno  i  opatrzył  krytycznym 
wstępem  »Kazania  ks.  Antoniego  Langera*,  Kraków  1903  r.  —  »Kazania 
do  pokuty  wzbudzające  ks.  Grzegorza  Zachariasiewicza  T.  J.«,  Kraków 
1904  roku.  —  »Kazania  o  Przenajświętszej  Bogarodzicy*,  przez  ks.  Piotra 
Skargę,  z  przedmową  literacką  p.  t.  »Maryologia  na  ambonie  Skargow- 
skiej«,  którą  też  wydał  osobno. 

Drugie  wydawnictwo,  Avy łączna  zasługa  O.  Walla,  to  » Nasze  wiado- 
mości*, dotąd  zesz,ytów  7,  które  stanowią  t.  I,  str.  686,  (od  1904  do  1906  r.). 
Jest  to  jakby  pamiętnik  rodzinny,  przeznaczony  dla  księży  i  braci  zakonu 
i  dlatego  drukowany  jako  manuskrypt,  a  celem  jego  jest:  » Udzielanie  so- 
bie wzajemne  wiadomości  o  pracach,  pociechach,  cierpieniach  i  o  tem  wsz}- 
stkiem,  co  nas  jako  Jezuitów  zbudować,  zachęcić,  zainteresować  może;  da- 


—     326 


lej  przechowanie  tradycyi  prowincyi  naszej,  a  tern  samem  pielęgnowanie 
miłości  wzajemnej  i  powołania  naszego «.  Tajemnic  niema  tam  żadnych^ 
czyta  się  je  publicznie  do  stołu;  w  innych  także  zakonach  wydają  podobne 
pamiętniki  domowe. 


Domówienie. 

»NoU  scribere  encomia,  sed  historiam  Societatis,  nie  pisz  pochwał,  ale 
historyę  zakonu«,  powiedział  do  mnie  ś.  p.  jenerał  zakonu  Martin  w  Fie- 
sole  14  stycznia  1894  roku,  powtórzył  w  marcu  t.  r.  w  Rzymie.  Słowa  te 
miałem  żywo  w  pamięci  przez  całe  11  lat,  które  na  pisaniu,  na  podstawie 
przez  lat  36  zbieranych  źródeł,  pięciotomowego  dzieła  i  jego  streszcze- 
niu strawiłem.  Chciałem  pisać  i  myślę,  że  napisałem  historyę,  a  nie  po- 
chwały Jezuitów  w  Polsce;  opowiadając  dodatnie  ich  czyny,  nie  ukrywa- 
łem ujemnych,  nie  taiłem  też  błędów  i  przewinień  jednostek. 

Z  historyą  Polski,  jej  praw  fundamentalnych  i  instytucyi  w  ręku, 
wykazałem,  że  anarchia  grasowała  w  Polsce  przed  przybyciem  do  niej  Je- 
zuitów, że  więc  nie  oni  ją  stworzyli,  że  owszem  przeciw  niej  walczyli  sło- 
wem, piórem  i  przykładem,  ale  zatkać  jej  źródła,  zmieniając  najzgubniej- 
szą  formę  rządu,  nie  było  w  ich  mocy.  Nie  dla  zmiany  też  formy  rządu, 
ale  dla  obrony  katolicyzmu,  dla  przywrócenia  jedności  religijnej,  katoli- 
ckiej, przyzwano  ich  do  Polski;  misya  ich  nie  była  polityczną,  ale  reli- 
gijną —  i  tę  oni  spełnili. 

Nikomu  zaiste  nie  tajno,  jak  wielkiej  wagi  dla  narodu  jest  religijna 
jedność.  Otóż  tę  jedność  rozrywały  w  XVI  wieku  » nowinki  religijne* 
i  »8tara  grecka  wiara«  schizma.  Pierwsze  grasowały  swobodnie  przez  lat 
blizko  40,  zabierając  księży,  magnatów,  rody  całe  szlacheckie,  miasta,  ku- 
siły się  o  pozyskanie  króla,  ostatniego  Jagiellona.  Jezuici  wstrzymali  po- 
chód różnowierstwa,  a  posługując  się  jego  własną  bronią,  zwalczali  je 
szkołami,  amboną,  dysputą  i  pismami;  oni  zorganizowali  też  obronę  dora- 
źną z  króla,  biskupów,  kleru,  możnych  panów,  których  nawrócili;  wcią- 
gnęli do  niej  szlachtę  i  mieszczan  i  w  ciągu  drugich  lat  40,  różnowierstwo 
skazane  do  roli  odpornej,  broni  się  niedołężnie,  przerzedzają  się  jego  sze- 
regi, na  pięciu  palcach  policzysz  jego  patronów,  porzuca  je  gromadnie 
szlachta,  mieszczaństwo,  z  świeżym  zapałem  wracając  »do  wiary  ojców*. 
Jezuitom  szły  w  sukurs  inne  zakony,  ale  i  te  odrodziły  się  ludźmi,  któ- 
rych Jezuici  w  swych  szkołach  wychowali.  Na  konwokacyi  1632  r.  dyssy- 
denci  w  jawnym  upadku,  żebrzą  o  tolerancyę,  której  nie  chcieli  dać  kato- 
likom, gdy  byli  u  władzy;  stopnieli  do  reszty,  gdy  u  obcych  przeciw  wła- 
snej ojczyźnie  szukali  opieki. 

Z  »starą  grecką  wiarą*  walka  nierównie  trudniejsza,  bo  ta  od  kilku 
wieków  zasiedziała  na  Litwie  i  Rusi,  jako  pani  domu,  a  nie  komornica, 
a  6  milionów  liczyła  wyznawców.  Jezuita  Skarga  wydał  jej  walkę  unią 
brzeską.  Jezuici,  pod  osłoną  Zygmunta  III,  który  sam  jeden  z  współcze- 
snych mężów  stanu  rozumiał   polityczną   doniosłość  unii,  prowadzili  ją  da- 


—     327     — 

ej.  Prawda,  dopomogli  im  w  tern  dzielnie  Bazylianie.  Ale  i  tych  oni  stwo- 
rzyli, wskrzeszając  nietylko  ducha  starej  i-eguły,  ale  dając  im  wykształce- 
nie naukowe,  jakiego  przed  reformą  nie  posiadali  nigdy,  a  przez  to  uspo- 
sobili ich,  i  z  g-rona  ich  wybieranych  bisliupów,  do  pracy  nad  unią  źywem 
słowem,  piórem  i  szkołą. 

Tej  rzetelnej  zasługi  koło  przywrócenia  jedności  religijnej,  zarówno 
Kościołowi,  jal?  rzpltej  pożytecznej,  i  najbardziej  uprzedzony  historyk  nie 
odmówi  Jezuitom  polskim  —  innej  polityki  własnej  oni  nie  mieli. 

Rzecz  jasna,  że  tem  samem  wejść  musieli  w  bieżące  sprawy  i  wy- 
padki polityczne,  bo  te  w  XVI— XVIII  wieku  w  całej  Eui-opie  mieszały  się 
z  sprawą  religii,  ale  nie  dawali  im  inicyatywy,  nie  kierowali  nimi,  odda- 
wali się  im  o  tyle  tylko,  ile  sprawa  katolicyzmu  wymagała. 

Z  upadkiem  rokoszu  Zebrzydowskiego  1608  r.  upadło  różnowierstwo, 
zwyciężył  katolicyzm.  Jezuici  pracowali  teraz  nad  jego  umocnieniem  i  roz- 
kwitem; czuli  się  na  siłach,  otwierali  kolegia,  domy,  stacye  misyjne,  roz- 
winęli działalność  wielostronną  i  —  owładnąć  się  dali  zanadto  duchem  kor- 
poracyjnym. W  nim  to  tkwi  źródło  nieszczęsnych  sporów  szkolnych  z  aka- 
demią krakowską  i  zakonem  Pijarów,  z  tych  zaś  sporów  w.yłoniła  się  już 
koło  1614  r.  partya  katolicka  anti-jezuicka,  która  podczas  bezkrólewia  po 
Zygmuncie  III  i  różnymi  czasy  dokuczyła  im  bardzo,  a  za  Icróla  Stani- 
sława Augusta  święciła  swój  tryumf. 

Upadek  ich  wszelako  nie  był  powolny,  ani  wewnętrznym  rozkładem 
i  niemocą  wywołany.  W  przededniu  klemensowego  brewe  1773  roku  stali 
w  Polsce  silni,  liczni,  w  pełnej  akcyi  na  wszystkich  polach,  rozszerzali  da- 
wne, zakładali  nowe  kolegia  i  szkoły,  podobui  do  rozłożystego  dębu,  któr\' 
urąga  czasom  i  burzom,  a  nikt  w  Polsce  nie  przypuszczał,  nie  przepu- 
szczali i  oni,  że  piorun  weń  uderzy.  Prawda,  powaliły  się  drzewa  zakonu 
w  krajach  burbońskich,  ale  przypisywano  to  politycznym  intrygom,  nieła- 
sce królów,  czego  w  Polsce  obawiać  się  nie  było  potrzeba.  Piorunu  z  Wa- 
tykanu nikt  nie  przewidział,  brewe  Klemensa  XIV  Bominus  ac  Redemtor, 
zastało  nieprzygotowanych  Jezuitów  polskich,  ale  i  naród  cały;  sejm  pro- 
testował, nuncyusz  musiał  opóźnić  jego  ogłoszenie.  Przemogła  jednak  chci- 
wość dóbr  jezuickich;  rozdrapano  je,  ex- Jezuici  cierpieli  niedostatek,  zno- 
sili twardy  los  godnie,  żaden  nie  splamił  się  podłością. 

Kawał  wielki  ziemi  polskiej  dostał  się  1772  r.  Rosyi.  Nie  dosięgnął 
tam  piorun  watykański,  Jezuici  ocaleli,  przetrwali  burze,  przez  dwory  bur 
bońskie  i  intrygi  miejscowe  wzniecone.  W  cesarzu  północy,  a  wnei  potem 
w  samychże  Burbonach,  znaleźli  orędowników,  i  z  Watykanu  wyszedł  1801 
i  1814  r.  ożywczy  promień,  wskrzeszający  to,  co  piorun  1773  r.  roztrzaskał. 

Niech  myśli  kto,  co  chce,  ale  uznać  musi  opatrznościowe  rządy  Boże 
nad  Jezuitami  polskimi.  W  Białejrusi,  jak  w  arce  Noego,  ocalał  zakon, 
przechował  tradycye ,  podtrzymał  i  wzmocnił  żywioł  polsld ,  pracując 
w  szkołach  i  na  misyach,  przypatrywał  się  zdała  potopowi  rewolucyi  wiel- 
Jciej,  wcielonej  potem  w  Napoleona.  Gdy  kongres  wiedeński  1815  r.  uciszył 
wzburzone  fale  i  wody  do  swych  wróciły  łożysk,  czas  było  wyjść  z  arki 
i  uprawiać  ziemię.  Jezuici  opuszczają  Białąruś  1820  r.  i  na  austryackim 
dziale  ziemi  polskiej,  znajdują  podostatkiem  pracy  dla  siebie,  dostarczają 
też  ziemiom  zachodniej  Europy  robotników. 


—    328    — 

Rewolucye  XIX  w.  rozg-aniają  ich  co  lat  kilka  dziesiątków.  Oni  jak 
lekkie  pułki  jazdy^  ustępując  naporowi,  rozpraszają  się  na  to,  aby  zgroma- 
dzić się  na  tym  samym  lub  innym  punkcie  i  atakować  nieprzyjaciela.  Wy- 
gnanie, tułactwo,  stało  się  im  chlebem  powszednim;  niektórzj^  po  3  i  4 
razy  chwytali  za  kij  tułaczy.  Wygnani  z  Galicyi  1848  r.,  idą  na  Śląsk,  do 
Prus  i  Księstwa  poznańskiego,  wypędzeni  stamtąd  1872  r.,  wracają  do  Ga- 
licyi, a  po  cichu  szukają  »polskiej  biedy «  w  Niemczech,  Danii,  Szwecyi, 
Ameryce,  na  Podlasiu  i  indziej,  apostołując  wszędzie  katolicką  wiarę, 
a  czynią  to  swobodnie,  wesoło,  jakby  bez  ti-oski  o  jutro.  Skąd  tyle  żywo- 
tnej siły  w  tych  ludziach?  Daje  ją  łaska  powołania,  duch  zakonu,  żywa 
wiara  w  Opatrznościowego  Boga  i  dobrą  sprawę,  której  służą. 

Z  końcem  1905  r.  C3^fra  Jezuitów  polskich  wynosiła  473  osób;  z  tych 
215  księży,  119  kleryków,  139  braci.  Zarządzał  nimi  prowincyał  Włodzi- 
mierz Ledóchowski. 


.H»e^s«=jK^ 


INDEKS  ALFABETYCZNY 

osób,  miejscowości  i  rzeczy. 


Abasa  II,  szach  —  148. 

Abramowicze,  misya  —  238. 

Abramowiczowie,    rodzina    —    196. 

Adam  z  Opatowa,  rektor  akademii 
krak.  —  64,  65. 

Adamków  (Skibicków),  wieś  kole- 
gium brzeskiego  —  204. 

Adamski  Józef,  S.  J.  —  322,  323. 

Adriani  Jan,  S.  J.  —  101,  102. 

Adryanopol,  miasto  —  49,  194. 

Afgan  Eszerif,  szach  —  148. 

Agejson  Gorgoniusz,  S.  J.  —  224. 

Ajiideni,  w  Rumunii,  misya — 317. 

Akademia  kijowska— 71, 'l09,  222. 

Akademia  krakowska  —  16,  39,  54, 

56,  57,  58,  59.  65,  66,  68,  69,  83, 
92,  95,  109,  110,  111, 112, 160,  180, 
195,  327. 

Akademia  w  Królewcu  —  55,   224, 

225. 
Akademia    we   Lwowie  —  57,  109, 

110,  111,  112,  136,  140,    141,  142. 
Akademia  paryska  —  6,  57. 
Akademia  w  Połocku   —  265,   266, 

272. 
Akademia    w    Poznaniu    —  55,  56, 

57,  58,  109,  111,  112. 
Akademia  w  Rakowie  —  72,  93. 
Akademia  w  Wilnie    —  9,    16.    28, 

54,  55,  69,  92,  94,  95,  98,  101^  121, 
133,  139,  140,  155,  158,  159,  187, 
192,  196,  214,  249,  261,    263,  272. 

Akademia  w  Wrocławiu  —  116. 

Akademia  w  Zamościu  —  111,  112, 
142. 


JEZUICI    W    POLSCE. 


Akwawiwa    Kłaudyusz,   jenerał    S 

J.  —  38,   40,    57,    58,    83,  87,  90 

91,  153,  165,  167,  183. 
Akwilea,  miasto  —  117. 
Alanc,  kanonik  płocki  —  200. 
Alandus  Jan,  S.  J.  —  18,  171. 
Albani  Hannibal,  legat  papiezkł  — 

126. 
Albania,  kraj  —  117. 
Albertrandy  Jan,  ex- Jezuita  —  151, 

250. 
Albrecht,  arcyksiążę  —  315. 
Albrecht  brandenburski,  w.  mistrz 

krzyżacki  —  228. 
Alchimowicz  Adam,  S.  J.  —  100. 
Aldobrandini,  nuncyusz  —  30. 
Aldringen  Clary,  hr.  —  316. 
Alegardi  Pelegrino,  S.  J.  —78,  79. 
Aleksander    I,    cesarz    rosyjski    - 

216,  221,  250,  263,    264,  265,  266, 

268,  269,  284,  292. 
Aleksander  VII,  papież  —  54,  110, 

111. 
Aleksander  VIII,  papież  —  ]  18,  119. 
Aleksy,  car  —  98,  202. 
Aleppo,  miasto  —  146. 
Alesani,  prezj^dent  Bukowiny — 313. 
Alkhadar,  powieść  —  285, 
Allsted    Jan,    teolog    kalwiński  — 

121. 
Altieri,  kardynał  —  117,  280. 
Alojzy  Św.,  S.  J.  —  23. 
Altsztad,  miasto  —  156. 
Ameryka  —  55,  258,  290,  328. 
Anatolia,  kraj  —  147. 
Anczewski  Marcin,  burmistrz  lwow- 
ski —  109,  110. 

22 


330     — 


AnczYC  Wacła^y,  właściciel  drukar- 
ni —  325. 
Ancli-ieAvicz,  metropolita  wołoski  — 

313. 
Andrusikiewicz,  organista  —  283. 
Andrychów,  misya  —  181. 
Andrzejczak    Michał,    S.  J.  —  296, 

305. 
Angiolini  Józef,  S.  J.  —  265,  322. 
Angiolini  Kajetan,  S.  J.  — 264,322. 
Anglia,    kraj  —  58,   126,    132,  133, 

135. 
Anglus  Wilhelm,  S.  J.  —  10.^ 
Aniołów  Św.  góra  w  Nieświeżu  — 

172. 
Ankwicz  Andrzej,  arc^^biskup  lwow- 
ski-274,  275,  277,' 278,  284,  291, 
292,  297. 
Anna,  carowa  —  161. 
Anna,   szwedzka  —  26.    26,  27,  37, 

76,  78,  80. 
Anna,  królowa  francuska  —  80, 103. 
Anna,  księżna  kurlandzka  —  230. 
Anna  z  Gonzagów,   księżniczka  — 

114. 
Anna  Zofia,  księżniczka  duńska  — 

126,  127. 
Antoniewicz    Karol,    S.    J.    —  281, 
282,  283,  286,  287,    288,  300,  322. 
323. 
Apraksyn,   jenerał  rosyjski  —  206, 

236.  ' 
Arabia,  kraj  —  147. 
Ararat,  góra  —  52. 
Archangielsk,  miasto  —  262. 
Archetti,  nuncvu8z—  252,  255,  257, 

258.  ' 
Archipelag   —  264. 
Arciszewski  Bazyli,  S.  J.  —  322. 
Ardulf,  ksiądz  —  27. 
Arent   Tobiasz,   S.    J.  —  159,    224, 

237. 
Arezzo,  legat  papiezki  —  264,  265. 
Argenti  Jan,  S.  J.  —  58,  91. 
Arias  Szczepan,  S.  J.— 23,  28,  157. 
Arndt  Augustyn,  S.  J.  —  322,  323. 
Aron,  misya  —  235. 
d'Arquien,  hr.  —  216. 
Aryanie,  sekta  —  73,  94,  105,  106, 

107,  108,  151,  154,  203. 
AssYŻ,  miasto  —  81,  315. 
Asti-achan,  misya  —98,  264,  269, 270. 
Asum  Ksawery,  S.  J.  —  281. 
Ateny,  miasto  —  146. 
Augsburg,  miasto  —  8,  127. 
August  II,  król  polski  —  138,  139, 

140,  148,  169,  207,  208. 
August  III,  król  polski  —  93,  140, 

141,  144,  146,  159,    175,  184,  191, 
230. 


Augustyanie,  zakon  —  188,  226. 

Augustendorf,  wieś  bukowińska  — 
314. 

Aulmujża  (Auł,  Awlia),  Avieś  i  mi- 
sya jezuicka  —  164,  214,  215. 

Austrya—  15,  39,  98,  103,  178,  274, 
277,  285,  289,  290,    291,  306,  309. 

Ayogardo,  biskup  —  258. 

Awedj^k  Konstanty,  S.  J.  —  1.50. 

Awganowie,  naród  —  148. 

Azya  —  44. 


B. 


Bapst  Piotr,  S.  J.  —  305. 

Haczów,  misya  —175,  176,   178. 

Baczyński  Teofil,  S.  J.  —  287,  296, 
306    322. 

Badeni  Jan,  S.  J.  —  290,  319,  322, 
323. 

Badeni  Stan.,  hr.  marszałek  —  321. 

Badeni  Kazim.,  hr.  namiestnik — 312. 

Badossi,  ks.  prałat  —  261. 

Bagieńscy,  szlachta  —  197. 

Bagration  Piotr,  jenerał  rosyjski  — 
267. 

Bajer  Jędrzej  Ignacy,  biskup  cheł- 
miński —  252. 

Baka  Józef,  S.  J.  —  229. 

Bakczysaraj,    miasto    krymskie   — 
146.' 

Bakowski  Jan,  S.  J.  —  322. 

Bal  Piotr,  fundator  —  89,  203. 

Ballestrem  Wolfgang  Karol,  hr.  — 
308. 

Balsam  Kasper,  S.  J.  —  150. 

Bałaban    Gedeon,    władyka   lwow- 
ski —  33. 

Bałagańsk,  miasto  —  270. 

Bałta,  miasto  —  53. 

Banaczowski  Norbert,   ks.   Miecho- 
wita —  278. 

Banfi   Fabrycy,   S.    J.    —   78,    80, 
91,  92. 

Bar,  kolegium— 86, 89,  98,  123,  178, 
192,  193,    194,  195,  205,  206,  239. 

Baraniecki  Łukasz,   arcybiskup  — 
304. 

Baranowski  Wojciech,  biskup  kra- 
kowski —  40,  156. 

Barański  Karol,  S.  J.  —  323. 

Barberini,  kardynał  —  67,  118. 

Barci  aj    de   Tolly    Michał,    jenerał 

rosyjski  —  267. 
Bargaoani,  w  Rumunii,  misya— 317. 
Barszcze,  folwark  jezuicki  —  98. 
Bartatów,  wieś  —  279. 
Bartkiewicz  Zdzisław,  S.  J.  —  322, 
323. 


—    831 


Bartsch    Frvdervk,  S.  J.  —  34,  42, 

51,  89. 

Baryszewska  Zofia,  ksieni  —  300. 

Baryszewski  Hyacenty,  brat  S.  J.  — 
300. 

Barzyna  Dorota,  dobrodziejka — 164. 

Basiewicz  Sebastyan,   S.  J.  —  145. 

Bassorka  Mikołaj  —  21. 

Baszków,  wieś  —  287,  288. 

Batoh,  wieś  jezuicka  —  98,  220. 

Batory  Andrzej,  biskup  Avarmiń- 
ski  —  18. 

Batory  Krzysztof,  wojewoda  sied- 
miogrodzki —  23. 

Batory  Stefan,  król  —  14,  15,  16, 
17,  18,  19,  21,  22,  23,  24,  25,  28, 
30,  31,  32,  36,  44,  71,  84, 140, 155, 
158,  162,  163,  164,  166,    167,  209. 

Batory  Zj^g-munt  —  23. 

Baudfss  Klemens,  S.  J.  —  322. 

Baumg'art,  pułkownik  —  240. 

Baumgartenberg-,  miejscowość  w  Au- 
stryi  -   289,  295. 

Bauer,  arcybiskup  ołomuniecki  — 
316. 

Baworowska  Marya  —  286. 

Baworowski  Mikołaj,  S.  J.  —  282, 
283,  286,  289,  309. 

Baworowski  Wacław,  łir.  funda- 
tor —  293. 

Bazar,  misya  —  218. 

Bazylianie,  zakon  —  33,  49,  50,  51, 

52,  125,    154,    161,  162,  191,  192, 
206,  219,  258,    273,  280,  290,  327. 

Bazylianki,  zakon  —  17. 

Bebra,  misya  —  235. 

Beckx  Piotr,  jenerał,  S.  J.  —  280, 
289,  299,  317. 

Beguinki,  zakon  —  156. 

Behne,  rezydent  gdański  —  132. 

Bejnart  Ambroży,  ks.  kanonilś;  — 
158. 

Bejnart  Stanisław,  skarbnik  litew- 
ski —  227. 

Bejnartowicze,  wieś  jezuicka  —  227. 

Bekań  Michał,  S.  J.  —  188. 

Bekę,  S.  J.  —  145. 

Bekier,  mieszczanin  toruński — 131. 

Belgia,  kraj  —  127,  269,  287. 

Belik  Józef,  biskup  spiski  —  294. 

Bełzecka  z  Kuropatwów  Helena, 
kasztelanowa  belzlca  —  238. 

Bembus  Mateusz,  S.  J.  —  46,  47, 
48,  50,  51,  53,  58,  62,  63,  94,  157. 

Benedek,  jenerał  austr.  —  283. 

Benedykt  Św.,  męczennik  —  177. 

Benedykt  Xin.  papież  —  lb2. 

Benedykt  XIV,  papież  —  141. 

Benedyktyni,  zakon  — 87,  114,  157, 
224,^297,  300. 


Benedyktynki,  zakon  —  160,  165, 
172,'  176,  178,  179,  251,  278. 

Beniańce,  dobra  kolegium  wileń- 
skiego —  158. 

Benincasa,  biskup  —  258. 

Benisławski  Jan ,  ex-Jezuita,  bi- 
skup —  250,  257,  262,  363. 

Benoe,  właściciel  dóbr  —  278. 

Benoe  Paweł  —  145. 

Benona  Św.  Iśościół  w  Warsza- 
wie —  184. 

Berdychów,  dobra  jezuickie  —  176. 

Beresteczlco,  miasto  —  102. 

Berger,  luteranin  —  73. 

Berlin,  miasto  — 102,  105,  128,  287, 
307. 

Bernard  św.  —  167. 

Bernardoni  Jan,  brat,  S.  J.  —  169, 
171. 

Bernardyni,  zakon  —  12,  35,  87, 
132,  133,  138,  201,  226,  231,  236, 
273. 

Berndt,  starosta  —  283. 

Bernis,  poseł  —  256. 

Bersa  (Behrse),  misya  jezuicka  w 
Kurlandyi  —  230."^ 

Berthier  Wilhelm  Franc,  S.  J.— 258. 

de  Berto  Karol,  ks.  kanonik —  301. 

Bessarabia,  kraj  i  misya  —  145. 

Beyer,  S.  J.  —  157.     "" 

Bezdany,  dobra  kolegium  wileń- 
skiego —  159. 

Biała,  w  Gałicyi,  misya  —  180,  181. 

Biała  rawska,  misya  —  202,  203. 

Biała,  twierdza  —  220. 

Białacerkiew,  misya  —  123,  201, 
210,  211,  212. 

Białaruś,  kraj  —  3,  17,  125,  133, 
152,  162,  221,  229,  253,  254,  255, 
256,  257,  258,  263,  272,  327. 

Białe,  wieś  kolegium  połockiego  — 
162. 

Białka,  wieś  —  284. 

Białobrzeski  Marcin,  biskup  kamie- 
niecki —  53. 

Białobrzeski  Piotr,  pułkownik  wojsk 
polskich  —  382. 

Białogród,  kolegium  w  Siedmiogro- 
dzie —  23,  28. 

Białokrynica,  dobra  jezuickie  — 
236,  237. 

Białołęka,  misya  kolegium  warszaw- 
skiego —  113,  183. 

Białowież  Walenty,  S.  J.  —  152. 

Białozor  Jerzy,  biskup  wileński  — 
158. 

Biecz,  miasto  —  165. 

Bieganowski,  poseł  —  147. 

Biejkowski  Antoni,  S.  J.  —  150. 

Bielat  Flory an,  S.  J,  —  293. 

22* 


-     332     — 


Bieleniewicz,  ex-Jezuita  —  300. 

Biele  w,  miasto  —  98. 

Bielicka  Katarzyna  —  191. 

Bielicki  Słanisław,  S.  J.  —  150. 

Bieliny,  dobra  jezuickie  —  202. 

Bielke  Gunila,  żona  Jana,  króla 
8zwedzkieg'o  —  27. 

Bielsk,  miasto  na  Śląsku  —  181. 

Bielski  Iwan,  komisarz  carski — 20. 

Bielski  Jan,  S.  J.  —  151,  172. 

Bieniecki  Stanisław,  S.  J.  —  145. 

Biernacki  Nikodem,  skrzypek  — 
312. 

Bierzyński,  konfederat  —  169. 

Bilczewski  Józef,  arc,ybi8kup  lwow- 
ski —  319,  320,  321. 

Biłka  szlachecka,  wieś  —  295. 

Binek  Stanisław,  S.  J.  —  308. 

Birkowski  Fabian,  Dominikanin  — 
46,  71,  86. 

Biron  Ernest,  ksiaże  kurlandzki  — 
230. 

Birże,  miasto  —  10,  38. 

Biskupice,  wieś  na  Śląsku  —  286, 
308. 

Bismark,  hr.  —  290,  306,  308. 

Bitta,  ks.  —  315. 

Blandrat,  aryanin  —  3,  10. 

Blumberg,  baron  —  116. 

Błędowski,  pułkownik  —  175. 

Błoń,  misva  jezuicka  —  228,  229. 

Bobola  Andrzej,  bł.  S.  J.  —  39,  41, 
99,  183,  188,  203,  213,  217,  218. 

Bobola  Jakób ,  podczaszy  sando- 
mierski —  186. 

Bobola  Wojciech,  S.  J.  —  203. 

Bobrowski  Stanisław,  S.  J.  —  145. 

Bobrujsk,  rezydencya  —  213,  214. 

Bobrzyński  Michał,  yice-prezjdent 
radv  szkolnej  —  312. 

Boc  Antoni,  S.  J.  —  302. 

Bocheński,  starosta  —  302. 

Boehlewo,  misya  jezuicka  —  12. 

Bochnia,  misya  —  217,  278,  282, 
283. 

Bochyn,  wieś  jezuicka  —  189. 

Boeckelmann  Maciej,  fundator  mi- 
sy i  -  200. 

Bogucice,  miasto  —  287. 

Bog-ucki  Józef,  S.  J.  —  150. 

Bohomolec  Franciszek,  S.  J.  —  152. 

Bohomolec  Jan,  S.  J.  —  151,  250. 

Bohusz  Cypryan,  S.  J.  —  98. 

de  Boie  Wojciech,  S.  J.  —  117. 

Bojan  na  Bukowinie,  misya  —  277. 

Bojanowscy,  rodzina  —  106. 

Bojer  Wawrzyniec,  S.  J.  —  42. 

Boksza  Paweł,  S.  J.  —  24,  49,  187. 

Bolognetti  Albert,  nuncYUSz  —  32, 
55,  156. 


Bolonia,  miasto  —  54,  127,  274. 
Bona,  królowa  —  119,  120. 
Bonin,  prezydent  —  306. 
Borastus  Jerzy,  ks.  —  60. 
Borch  Jan,  kanclerz  wielki   litew- 
ski —  215. 
Borch    Jan   Dominik,    starosta   in- 
flancki —  215. 
Borch  Fabian,  starosta  lucyński  — 

215. 
Borecki  Job,  pseudo -metropolita  ki- 
jowski  —  49,  50. 
Borghese,  książę  —  120. 
Borg'iasz    Franciszek   Św.,    S.  J.  — 

9,  10,  320 
Borkowski  Zbigniew   Stanisław,  S. 

J.  —  323. 
Boromeuszki,  zakon  —  298. 
Borowski  Franciszek,  S.  J.  —  143, 

146,  1.50. 
Borszczów,  misya  —  278 
Bortkiszki,    dobra   jezuickie    i   mi- 
sya —  195,  196. 
Boruchowski  Abraham,  S.  J.  —  97. 
Borzęcin,  wieś  —  56. 
Borzęcka  Honorata,  hrab. — 278,  303. 
Bossewo,  wieś  jezuicka  —  156. 
Botuszany  w  Rumunii,  misya — 317. 
Bourbonowie  —  256,  327. 
Bowsk  (Bausk),  misva  —  230. 
Boym  Michał,  S.  J."—  89. 
Bożej  Miłości  Córki,  zakon  —  316. 
Bożogrobcy  (Miechowici),  zakon  — 

203,  320^ 
Brahin,  misya  —  33,  115,  231. 
Bracław,  miasto  —  70. 
Bractwo  Św.  Benona  —  183 

»       Dobrej  Śmierci—  144,  154, 

315. 
»        Św.  Jadwigi  —  315. 
»       Św.  Łazarza  —  164,  182. 
»        Św.  Marcina  —  188. 
»        Matek  chrzęść.  —  315. 
»        Matki  Boskiej  Bolesnej  — 
177. 

Św.  Mikołaja  —  164,    172. 
»        Miłosierdzia    —  154,    164, 

168,  172,  182. 
»        Serca  Jezusowego  —  144, 
154,  177,  302,  303,  310, 315. 
Serca    Maryi    —    75,    166, 
291,  302,  303. 
»        Opatrzności    —    144,    154, 

166. 
»        Różańca    żywego    —   315, 

318. 
»        Wstrzemięźliwości  —  287, 
291. 
Brandenburczycy  —   102,  106,  123, 
159,  202. 


—     333    — 


Brandenburgia— 106,  207,  223,  229, 
307. 

Brandisowie,  uczniowie  jezuiccy  — 
291. 

Brandt  Jędrzej,  S.  J.  —  225. 

Branicki,  regimentarz  —  206. 

Branicki  Ksawery,  hetman  —  212. 

Branicki  Piotr  —  164. 

Brant  Jan,  S.  J.  —  157. 

Bratkowski  Stefan,  S.  J.  —  322. 

Breinl,  starosta  tarnowski  —  279, 
281,  283. 

Breza  Wojciech,  wojewoda  poznań- 
ski —  1^07. 

Briskorn  Maciej,  S.  J.  —  258. 

Brodnica,  miasto  —  27. 

Brody,  miasto  —  53,  262,  274,  279, 
293. 

Bronicki  Jakób,   marszałek  —  204. 

Bronikowscy,  szlachta  —  106. 

Bronowski  Stanisław,  S.  J.  —  205. 

Broscius  Jan  (Brożek  z  Kur  żelo- 
wa) —  62,  63,  66,  91. 

Brown  Józef,  S.  J.  —  289,  323. 

Bruksela,  miasto  —  98,  281. 

Brunsberg,  kolegium— 9,  10, 12,  23, 

27,  28,  29,  39,  41,  60,  81,  92,  155, 
156,  157,  163,  226,  252. 

Bruśnik,  wieś  —  282. 

Brygidki,    zakon    —  27,    163,    168, 

173,  175,  236,  282,  304. 
Brygidyanie,  zakon  —  174. 
Brząkalski  Józef,  S.  J.  —  323. 
Brzana,  wieś  —  282. 
Brzechffa  Stanisław,  S.  J.— 65,  94. 
Brześć  litewski,  kolegium —  10,  14, 

28,  32,  33,  88,  121,  202,  204,  205. 
Brzezie,  wieś  —  283,  300. 
Brzeźnica,  wieś  —  278,  283. 
Brzoska  Jan,  stolnik  bracławski  — 

121. 

Brzostowski  Antoni,  S.  J.  —  228. 

Brzostowski  Cypryan ,  kasztelan 
trocki  —  228. 

Brzostowski  Kazimierz,  S.  J. — 188. 

Brzostowski  Konstanty,  biskup  wi- 
leński —  121,  122,  158,  188,  228. 

Brzozów,  miasto  —  198,  277,  294. 

Brzozowski  Kazimierz,  S.  J.  —  150. 

Brzozowski  Marcin,  S.  J.  —  145, 
158. 

Brzozowski  Rajmund,  S.  J.  —  323. 

Brzozowski  Tadeusz,  jenerał  S.  J. — 
264,  265,  266,  269,  270,  271,  272, 
322. 

Bubnów,   majątek  jezuicki  —  220. 

Buchalin  —  80. 

Buchta  Aleksander,  S.  J.  —  324. 

Bucki  Wilhelm,  S.  J.  —  95. 

Buczacz,  miasto  —  293. 


Buczyński   Wincenty,    S.  J.  —  34, 

281,  191,  292,  332.^ 
Budyłów,  wieś  —  178. 
Bug,  rzeka  —  189,  270. 
Bujnowski  Michał,  S.  J.  —  172. 
Bukaczowce,  dobra  —  239. 
Bukowina,    kraj  —  277,    278,    311, 

313,  314. 
Bukowski,  wojski  sanocki  —  236. 
Bukowsko,  miasteczko  —  204. 
Bułakowska  z  Koźmińskich  Anna — 

240. 
Buoncampagni  Sora,  książę  —  81. 
Buonyisi,    nuncyusz    wiedeński  — 

<116. 
Burchart,  brat,  S.  J.  —  101. 
Burzeński,  ks.  kanonik  —  225. 
Burzyńska  Maryanna  Kopcianka — 

238. 
Burzyński  Stanisław,   S.  J.  —   140 

181,  238. 
Buse  Tomasz,  S.  J.  —  163. 
Butkiewicz  Jan,  brat,  8.  J.  —  99. 
Buttler,  pułkownik  —  86. 
Buturlin,    jenerał    rosyjski    —    98, 

220. 
Bydgoszcz,  kolegium— 69,   88,    179, 

206,  252. 
Bystrzonowski    Wojciech,   S.  J.  — 

151,  152,  159,  177. 
Bystrzyca,  rzeka  —  308. 
Bystrzycki  Marcin,  S.  J.— 151,  250. 
Byteń,  (reforma  Bazylian.)  —  49. 
Bzowski  Teofil,  S.  J.  —  325. 
Bzura,  rzeka  —  240,  241. 


C. 


Cabogowa  z  Potockich  Wanda,  hra- 
bina —  279,  295. 

Caldi  Romuald,  ks.  —  145. 

Camilli  Mikołaj  Józef,  biskup  jas- 
ski  -  317,  318. 

Campano  Paweł,  S.  J  — 19,  28,  171. 

Cantelmi,  nuncyusz  —  119,  120. 

Capo  dlstria,  hr.  minister  spraw 
zagranicznych  —  272. 

Capriola  Serra,  poseł  —  258. 

Caraffa  Wincenty,  jenerał  S.  J.  — 
81,  82,  93. 

de  Carmel  Beri;-  Władysław,  kaszte- 
lan inflandzki  —  230. 

Carminata  Jan,  S.  J.  —  55,  58. 

Carpo,  miasto  —  258. 

Cassano,  kardynał  —  127. 

Cassini,  hr.  —  264. 

Cayaignac,  poseł  franc.  —  115. 

Cecora,  miejscowość  w  Mołdawii  — 
86,  193. 


—     334     — 


Cecylia  Renata,  królowa  polska  — 

69,  76,  79,  80. 
Celnerowa,  dobrodziejka  —  234. 
Centurione  Alojzy,  jenerał   S.  J.  — 

149. 
Cepari'ego  szkoła  w  Jassach  — 318. 
Cerini,  S.  J.  —  24. 
Ceroklis,  bożek  gościnności  —  164. 
Ceteń,  dobra  jezuickie  —  167. 
Uetner  Ig-nacy  —  239. 
Cetner   Zofia,    przełożona   PP.    Sa- 

kramentek  —  141. 
Ceyss,  wizytator  szkół  —  265. 
Chaczadura  Krzysztof  —  53. 
Chądzyński  Jan,  S.  J.  —  95. 
Cłialcz,  misya  —  218,  214,  259. 
Chaldea,  kraj  —  147. 
Chaleccy,  rodzina  —  48,  214. 
Cłialecki  Krzysztof  —  209. 
Cłialecki  Antoni,   podkomorzy  rze- 

czj^cki  —  214. 
Cłialecki   Kazimierz,    starosta   rze- 

czycki  —  214. 
Cłianiewski  Jakób,  S.  J.  —  297. 
Cłiarpentier,  jenerał  —  268. 
Chełm,  wieś  w  Galicyi  —  278. 
Chełmno,  miasto  —  2,  178,  288. 
Chełmoniec,  dobra  jezuickie  —  209. 
Chersoń,  misya  —  269. 
Chłapowscy,  szlachta  —  287,  307. 
Chłopicki,  ks.  proboszcz  —  304. 
Chiaramonti,  kardynał  —  261. 
Chilza  Krzysztof,  kupiec  —  183. 
Chiny,  kraj"  —  89,  258,  264. 
Chios,  wyspa  —  146. 
Chmielecka  z  Chocimierza  Teofila, 

wojewodzina  kijowska  —  201. 
Chmielecki  Stefan,   hetman  —  201. 
Chmielnicki  Bohdan,  hetman  koza- 
cki —  98,  101,  102,  190,  202,  220, 

222. 
Chmielnicki  Tymoszek  —  194. 
Chochołów,  wieś  —  283,  284. 
Chocim,  miasto  —  49,  86,  116,  193. 
Chociszewski  Jan,   ks.  l^anonik  — 

197. 
Chodakowski  Łukasz,  rotmistrz  — 

187. 
Chodel,  misya  —  167,  169. 
Chodkiewicz     Hieronim ,     starosta 

żmudzki  —  11,  172. 
Chodkiewicz  Jan  Karol,  hetman  w. 

1.  —  16,  45,  86,  89,  163,  172,  187, 

196,  210. 
Chodkiewicz  Jerzy  —  158. 
Chodkiewiczowa  z  Ostrogskich  An- 
na Aloiza  —  160,  176,  216,  218. 
Chodorowski  Antoni,    S.  J.  —  232. 
Chody kiewicz  Ignacy,  S.  J.  —  267. 
Chojecki  Edmund,  autor  —  285. 


Chojnice,  kolegium —85,  88,  208,  252. 

Chojnik,  wieś  —  282. 

Chołmogory  pod  Archangielskiem — 
262. 

Chomentowski  Jan,  S.  J.  —  94. 

Chomentowski  Marcin,  wojewoda 
bracławski  —  236. 

Chomentowski  Seweryn,  S.  J.—  98. 

Chomentowski  Stanisław,  starosta 
drohobycki  —  145,  147,  236. 

Chreptowicz  Jan,  kasztelan  nowo- 
grodzki —  213. 

Chreptowicz  Joachim,  podkanclerz 
litewski  —  245,  249. 

Chreptowicze,  szlachta  —  48. 

Chroniew,  dobra  jezuickie  —  231. 

Chruszczewski  Michał,  ksiądz  pro- 
boszcz —  199 

Chrystian  August,  biskup,  ksiaże — 
122,  127. 

Chwałojnie,  miasteczko  —  196. 

Chwastów  (Faustów),  rezydencya — 
222. 

Chyrów  (Bakowice),  kolegium  — 
293,  312,  313,  325. 

Cichocki  Kasper,  ks.  proboszcz  — 
185   222. 

Cichocki  Mikołaj,  S.  J.  —  94,  107, 
151. 

Ciechanowicz,  dobrodziej  —  187. 

Ciechanowiecki  Paweł,  S.  J.  —  276, 
291,  301. 

Ciecierski,  S.  J.  —  184. 

Cieciszewski,  ks.  kanonik  warszaw- 
ski —  185. 

Cieciszewski  Wojciech,  S.  J.  —  69, 
94,  103,  104,  109,  115,  157. 

Cieczlciewicz  Wojciech,  ks.  pro- 
boszcz —  282. 

Cieklińska,  ksieni  —  176. 

Cieklińsl^i  —  45. 

Ciepielowski  Antoni,  obywatel  — 
300. 

Ciepłe,  misya  jezuicka  —  231. 

Cieszyn,  rezydencya  —  314,  315. 

Ciężkowice,  miasteczko  —  282. 

Ciófani,  ks.  —  251. 

Citewka,  rzeka  —  229. 

Coince  Józef,  S.  J    —  268. 

Commendoni  Jan  Franciszek,  nun- 
cyusz— 9,  10,  13,  14,  15,  30,  155. 

di  Como,  kardynał  —  19,  170. 

Conarius  Jan,  S.  J.  —  42. 

Condrau  Jakób,  S.  J.  —  291,  323. 

Coronini,  S.  J.  —  115. 

Cwiklice,  wieś  —  286. 

Cwyranowicz  Mateusz,  S.  J.  —  145 

Cyganie,  szczep  —  192. 

St.  Cyr,  jenerał  —  267. 

Cyrowski  Mikołaj,  S.  J.— 34,  35,  36. 


—    335    — 


Cyrus  Hieronim  Jędrzej,  Karmelita 
bo8v  —  73. 

Cystersi,  zakon -82,  159,  162,  178, 
^174.  182,  240,  284. 

Cytowicz  Józef,  S.  J.  —  291. 

Uzachurski,  ks.  proboszcz  —  195. 

Czacki  Antoni,  S.  J.  —  146,  237. 

Czacki    Michał,    kasztelan    wołyń- 
ski —  191. 

Czacki  Szczepan  —  191. 

Czapelska  Helena  —  320. 

Czapielsk,   misva   jezuicka  —  173, 
174.  175. 

Czapski  Antoni,  S.  J.  —  150,  170. 

Czapski  Jan  —  209. 

Czapski  Marcvan,  S.  J.  —  170. 

Czapski  Piot/—  209. 

Czarna,  wieś  —  284. 

Czarne  morze  —  52,  269. 

Czarniecka  Zofia  —  233. 

Czarniecki  Franc,  S.  J.  —  179. 

Czarniecki  Stefan  —  100,  101,  106, 
110,  202,  227. 

Czarnków,  miasto  —  24. 

Czarnkowski,  S.  J.  —  164. 

Czarnkowski  Wojciech,  S.  J.  —  94, 
115,  160,  211,  227. 

Czarnohorodka  —  211. 

Czarnostawski  Krzysztof,    S.   J.  — 
205. 

Czartoryscy  —  48,  134,  175. 

•  Czartoryski  Adam,  kanclerz  litew- 
ski —  244,  249,  263. 

Czartoryski  Aug-ust,  wojewoda  ru- 
ski —  135,  181. 

Czartoryski  Jerzy,  —  189. 

Czartoryski  Mikołaj,  wojewoda  wo- 
łyński —  85,  189. 

Czaykowski  Konstanty,  S.  J.— 323. 

Czechin,  wieś  jezuicka  —  220. 

Czechowice ,     rezydencya   —    308, 
309. 

Czechowicz  Marcin,  ex-ksiadz —  168. 

Czechy,  kraj  —  58,  117,  137. 

Czeczelnik,  misya  —  201,  205. 

Czeczersk  ,     misya     —     231,     259, 
268. 

Czeczkiewicz   Franciszek,   S.  J.  — 
147. 

Czehryń,  misya  —  101. 

Czeluśniak,,  ks.    Franciszkanin    — 
318. 

Czencz   Władysław,   S.    J.    —  322, 

323. 
Czereja,  miasteczko  —  272. 
Czermin,  wieś  jezuicka  —  185. 
Czermiński   Karol,   starosta  droho- 

wyski  —  198. 
Czermiński    Marcin,    S.    J.   —   322, 
323,  324. 


Czerna  z  Nielepców  Anna,  kaszte- 
lanowa oświęcimska  —  181. 

Czerniakowski  Franc,  S.  J.  —  59. 

Czernichów,  miasto  —  97,  98. 

Czernichów,  misya  kolegium  war- 
szawskiego —  184. 

Czerniewicz  Stanisław,  S.  J.  —  253, 
256,  257,  258. 

Czerniowce,  rezydencya— 292,  313. 
316. 

Czerniszew,  jenerał- gubernator  — 
254,  255,  256,  257. 

Czerny,  ks.  kanonik  —  169. 

Czesi,"^  naród  —  117,  302,  316. 

Częstochowa,  miasto  —  13,  97,  108. 

Czeżowski  Iwon,  S.  J.  —  286,  287, 
322,  3:>3. 

Czortów,  dobra  jezuickie  —  234. 

Czyhir  Maciej,  S.  J.  —  294. 

Czyszczan  Maciej,  prezydent  ape- 
lacyi  —  302. 

Czy ż'^  Jędrzej,  S.  J.  —  271. 

Czyżewski  Balcer,  ks.  kanonik  ka- 
liski —  170. 

Czyżewski  Kazimierz,  S.  J.  —  129, 
131,  132. 


D. 


Dąbrowski,  S.  J.  —  101. 

Dąbrowski  Jan  Kanty,  biskup  su- 
fragan  poznański  —  287. 

Dabski  Stanisław,  biskup  płocki  — 
180. 

Dagda,  misya  —  215,  259. 

Dalmac^^a,  kraj  —  117. 

Dandini  Hieronim,  S.  J.  —  38. 

Dania,  kraj  —  89,  108,  132,  133, 
163,  328. 

Danilowicz  Jan,  podskarbi  koron- 
ny —  85. 

Daniłowiczowa  Marya,  starościna 
czerwonogrodzka  —  85. 

Daniłowiczowa  z  Teczyńskich  Zo- 
fia —  136. 

Dannemayer  Maciej,   autor  —  276. 

Dauksza  Władysław,    S.  J.  —  159. 

Dayia  Jan  Antoni,  nunc^^usz— 233. 

Dayoust  Ludwik  Mikołaj,  jenerał 
francuski  —  267,  268. 

Dawid  Jerzy,  S.  J.  —  117. 

Dawigródek,  miasteczko  —  218. 

Dębina,  wieś  —  297. 

Dębnica,  wieś  —  72. 

Dederko  Jakób,  biskup  miński  — 
249,  266. 

Delatyn,  miasto  —  220. 

Dembiński  Aleksander  —  282. 

Dembiński  Eliasz  —  282. 


336     — 


Dembowski  Antoni,  biskup  kujaw- 
ski —  157. 

Demel,  burmistrz  cieszyński —  315. 

Denhoff,  opat  mogilski  —  119. 

Denhoff  Teodor,  podkomorzy — 41. 

Derewna,  misya  —  204. 

Dernalowicz  Antoni,  S.  J.  —  214. 

Dernałowicz  Franciszek,  sędzia  gro- 
dzki —  214. 

Desdames  Wilhelm,  ks.  Łazarzy- 
sta  —  112. 

Desi,  S.  J.  —  145. 

Deubling-er,  mieszczanin  toruński — 
129. 

Deutschmeister,  nazwa  pułku — 282. 

Devriscian  Paweł,  ks.  ormiański  — 
272. 

Diłger,  S.  J.  —  92. 

Diepenbrock  Melchior,  kardynał, 
biskup  wrocłaAYski  —  286. 

Diertins  Ignacy,  S.  J.  —  134. 

Dietrichstein  z  Potockich,  księżna — 
295. 

Długołęcki  Władysław,  S.  J.— 322. 
323. 

Długosz  Wojciech,  S.  J.  —  179. 

Dmowski  Józef,  S.  J.  —  322. 

Dniepr,  rzeka  —  89,  108,  199,  201, 
212,  220,  230,  231,  267. 

Dobośna,  misya  —  238. 

Dobratycze,  wieś  —  279. 

Dobrodziejski  (Gutteter)  Jędrzej, 
S.  J.  —  109,  139,  159. 

Dobromił,(  reforma  Bazylian.)—  290 

Dobrski  Antoni,  S.  J.  —  175. 

Dochtorowicz  Fabian,  S.  J.  —  159. 

Domagalski  Jan,  brat,  S.  J.  —  205. 

Domaradzki  Józef,  S.  J.  —  181. 

Dominikanie,  zakon  —  12,  75,  86, 
138,  162,  168,  201,  210,  213,  217, 
373,  291,  293,  297,  298,  318. 

Doręgowice,  dobra  jezuickie  —  208. 

DoregowscY,  fundatorowie  —  208, 
226. 

Doregowski  Stanisław,  ks.  —  85, 
208. 

Dorle  Franciszek,  kupiec  —  230. 

Dorohoj  w  Rumunii,  misya  — 317. 

Dorohostajscy,  szlachta  —  48. 

Dorohostajski  Mikołaj,  wojewoda 
połocki  —  17,  161. 

Doroszenko  Piotr,  hetman  koza- 
cki    194. 

Dorpat,  kolegium—  24,  28,  162, 163, 
164. 

Drażniewo,  wieś  jezuicka  —  227. 

Drenocki  Szczepan,  S.  J.  —  19. 

Drewicz,  pułkownik  rosyjski — 204. 

Drews  Jan,  S.  J.  —  151, 

Drexeliu8,  S.  J.  —  94. 


Drezno,   miasto    —   123,    126,    128, 
134,  142. 

Drohiczyn,  kolegium  —  101,  227. 

Drohobiłż,  wieś  —  98. 

Drohojowski    Jan,    biskup    kujaw- 
ski —  3. 

Drohojowski  Stanisław  —  73. 

Drozdowicz  Tomasz,  brat,  S.  J.  — 
270 

Drożdż,  ks.  proboszcz  —  283. 

Drugeth  Jerzy,  hr.  de  Hommonay  — 
165. 

Drużbicki  Kasper,    S.  J.  —  64,  65, 
94,  151,  159. 

Dubno,  misya  —  191,  211. 

Duboj,  misya  —  217. 

Dubowska,   osada   na  Kaukazie  — 
269. 

Dubrowin,    tajny  komisarz  —  161. 

Dubrowna,  wieś  jezuicka— 20,  199, 

Ducha  Św.    szpital  w  Krakowie  — 
168. 

Ducha  Św.  szpital  w  Warszawie  — 
185. 

Dugłas  Robert,  jenerał  —  100,  168. 

Dukszty,  misya  —  187,  188. 

Dulski  Jan,   podskarbi  koronny  — 
165. 

Dumond,  poseł  —  256. 

Dunajec,  rzeka  —  284,  301. 

Dunajewski  Albin,  kardynał  —  302, 
310. 

Duńczycy,  naród  —  163. 

Dunikowka,  folwark  jezuicki— 210. 

Dunin    ze    Skrzynna    Hieronim  -- 
105. 

Dunin  Piotr,  S.  J.    -  98. 

Dunin   Piotr    Stanisław,    S.    J.    — 
150. 

Dunin  Tomasz,  S.  J.  —  147,  191. 

Dunin  Wawrzyniec,  S.  J.  —  322. 

Diisseldorf,  miasto  —  127. 

Duval  Teofila  Mechtylda,  ksieni  — 
278,  299,  300,  301. 

Dwernicki    Szczepan,    pisarz    gro- 
dzki —  236. 

Dweta,  misya  —  235. 

Dworslci,  profesor  —  314. 

Dworzyszcze,    misya    jezuicka    — 
159.  ^ 

Dybkowski  Stanisław,  S.  J.  —  221. 

Dybowska  Katarzyna  —  183. 

Dyktarska,  obywatelka  —  299. 

Dymidów,  wieś  —  195. 

Dymitr  Samozwaniec  —  32,  33,  34, 
35,  269. 

Dynamunda,  forteca  koło  Rygi,  mi- 
sya —  45,  162. 

Dyneburg,  kolegium— 88,  164,  188, 
214,  215,  216,  220,  268. 


337 


Dziatkowicze,  misva  —  227. 

Działyńscy  —  89,  ^209. 

Działyńska  Marya ,  wojewodzina 
pomorska  ~-  85. 

Działyński  Jan,  wojewoda  chełmiń- 
ski —  209. 

Działyński  Kasper,  rotmistrz  — 
179,  206. 

Działyński  Mikołaj  —  209. 

Działyński  Stanisław  —  209. 

Dziectielewicz,  S.  J.  —  234. 

Dziećmorowice,  wieś  —  315. 

Dzieduszyccy  —  305. 

Dzieduszycka  z  Zamojskicti  Ma- 
ryanna,  koniuszyna  —  177. 

Dzieduszycki  Jerzy,  starosta  źyda- 
czowski  —  123. 

Dziedzice,  miasto  —  309. 

Dziembrów,  misya  —  209,  210. 

Dzierżek,  dworzanin  —  19. 

Dzierżgowski  Mikołaj,  prymas  —  7. 

Dziewałkowski  Hieronim,  S.  J.  — 
209. 

Dzików,  wieś  —  209,  297,  298. 

Dziana,  misya  —  19. 

Dzisnokita,  "folwark  kolegium  mści- 
sławskiego  —  234. 

Dziubiński,  S.  J.  —  194,  195. 

Dziurdziuły,  dobra  kolegium  raw- 
skiego —  202. 

Dziusza  Jędrzej,   brat,  S.  J.  —  98. 

Dżulfa  w  Persyi,  misya  —  148. 

Dzwonkowski  Ignacy  —  282. 


E. 


Eberhard  Franciszek,  S.  J.  —  314, 

316,  322. 
Eberhardyna     Krystyna ,    margra- 

bianka  brandenburska— 126,  128. 
Ebersdorf,  miasto  —  102. 
Eckhard  Anzelm,  S.  J.  —  323. 
Eckstein  Franciszek,  malarz — 177. 
Eczmiadzin,  miasto  w  Armenii— 53. 
Eisenach,  kapitan  wojsk  polskich— 

282. 
Eisenkolb,  apostata  —  316. 
Ekimania,  misya  —  18,  161. 
Elbląg,  misya  —  2,  47,  72,  87,  207, 

208. 
Eleonora,  arcyksieżniczka  austr.  — 

115,  119,  203. 
Eiger  Jerzy,  S.  J.  —  95,  214. 
Elizeusz,  Kapucyn  —  270. 
Elżanowski  Tomasz,  S.  J.  —  53,  94. 
Elżbietanki,  zakon  —  315. 
d'Enghien,  ksiaże  —  102,  103,  104, 

105,  112. 
Ernest,  arcyksiąże  —  14, 15,  29,  37. 

JEZUICI  W  POLSCE. 


Eryk  XIV,  król  szwedzki  —  25. 

Erywan,  misya  —  148,  149. 

Este  Ferdynand,  arcyksiąże  —  276, 
280,  282,  283,  284,^285,'  292,  294, 
301,  303,  304. 

Este  Maksymilian,  arcyksiąże  — 
281. 

Estko  Jan,  brat,  S.  J.  —  163. 

Estko  Kazimierz,  S.  J.  —  323. 

Estonia,  kraj  —  25,  45,  163. 

Eufrat,  rzeka  —  52. 

Eulenburg,  minister  pruski  —  306. 

Europa  —  26,  33,  57,  74,  87,  116, 
129,  148,  167,  258,  269,    306,  327. 

Europa  (Giejszyszki),  wieś  jezui- 
cka —  228. 

Eytmin  Hieronim,  S.  J.  —  219. 


F. 


Fabiani  Karol,  S.  J.  —  150. 

Fabrycy  Piotr,   S.  J.  —  13,  42,  56, 
115.  " 

Fabrycy   Walenty,   S.  J.  —  49,  51, 
58,"  94. 

Fabrycy  Wojciech,  S.  J.  —  86. 

Fagano,  prałat  —  111. 

Falk,  podstarości  tylżycki  —  226. 

Fantoni,  sekretarz  Władysława IV — 
80. 

Faszczówka,  misya  jezuicka  —  199, 
200. 

Faunt  Wawrzyniec,  S.  J.  —  42. 

Fedrus,  bajkopisarz  rzymski — 152. 

Feliński  Zygmunt  Szczęsny,   arcy- 
biskup warszawski  —  313. 

Fenicki  Stanisław,  S.  J.  —  94. 

Ferdynand  I,  cesarz  —  7,  8. 

Ferdynand  II,  cesarz  —  75,  77. 

Ferdynand  III,   cesarz    —   69,  101, 
102. 

Ferdynand  I,  cesarz  austr.  —  276, 
292,  295. 

Ferdynand  IV,  król  Neapolu  i  Sy- 
cylii —  264. 

Ferrara,  miasto  —  274. 

Feyt,  ksiądz  —  26. 

Ficek  (Fitzek)  Alojzy,  ks.  kanonik— 
286,  308. 

Fiedor  Romanow,  car  —  23,  24,  45. 

Fiedorowicz  Michał,  car  —  45,  202. 

Fiesole,  miasto   koło   Florencyi  — 
326. 

Filip  Wilhelm,  ksiaże  nejburski  — 
78,  113. 

Filipecki  Jędrzej,  S.  J.  —  150,  251. 

Filipowicz  Jakób,  S.  J.  —  150. 

Filipowski  Hieronim,  ex-ksiadz   — 
165. 

23 


—     338     — 


Filonardi,  nuncjusz  —  71,  76. 

Firlej,  biskup  przemj^ski  —  65. 

Firlej  Jan,  podskarbi  —  39,  168. 

Firlej  Mikołaj,  S.  J.  —  164. 

Firlejowa  z  Teczyńskich  Agnie- 
szka —  164,  168. 

Fischhausen,  misya  —  225. 

Fitzek  Alojzy,  kanonik  —286,308. 

Fiutowski,  komisarz  skarbowy  — 
284. 

Fleming,  minister  saski  —  133. 

Fleming,  pułkownik  —  122. 

Foks,  archidyakon  krakowski— 66. 

Foelker,  S.  J.  —  163. 

Foerster  Jerzy,  biskup  wrocław- 
ski —  281,  291,  308. 

Fontaineblau,  pałac  —  127,  270. 

Fook  Jan,  S.  J.  —  230. 

de  Forbin- Janson,  biskup  —  119. 

Forner,  S.  J.  —  163. 

Fortis  Alojzy,  jenerał  S.  J.  —  277. 

Fournier  Marek,  S.  J.  —  269. 

Frączkiewicz  Jan,  dobrodziej — 199. 

Franciszek  I,  cesarz  —  273,  274, 
276,  280,  284,  287,  289,  291,  292, 
294,  313. 

Franciszek  de  Hieronimo  Św.  S.  J. — 
303,  315. 

Franciszek  Karol,  arcyksiążę — 292. 

Franciszkanie,  zakon  — 12,  82,  132, 
138,  145,  146,  156,  168,  177,  317, 
318. 

Francuzi,  naród  —  103,  146,  261, 
266,  267,  268,  269,  276,   291,  317. 

Francya,  kraj  —  3,  15,  58,  81,  103, 
120,  122,  127,  142,  146,  230,  243, 
286,  287,  306,  309. 

Frankę  Chrystian,  predykant  aryań- 
ski  —  165. 

Frankę  Józef,  S.  J.  —  315. 

Franken  Krystyn,  autor  —  57. 

Frankfurt,  miasto  —  3,  57,  126. 

Frascati,  willa  —  81. 

Fredro  Aleksander,  biskup  prze- 
myski —  216. 

Freinberg,  kolegium  jezuickie  pod 
Linzem  —  281. 

Fridrich  Alojzy,  S.  J.  —  322. 

Friese  Jędrzej,  S.  J.  —  10. 

Frisius  Filip,  S.  J.  —  157. 

Fryderyk  I.,  król  pruski  —  225. 

Fryderyk  August  II,  król  polski— 

122,  123,  124,  125,  156,    157,  174, 
206,  208,  209,  226,  315. 

Fryderyk  August  III,  król  polski — 

123,  125,  132,  133,  134,  154. 
Frydei-yk   Joachim,    elektor  bran- 
denburski —  223. 

Fryderyk  II,  król  pruski  —  251, 
252,  253,  254,  276. 


Fryderyk   Wilhelm  III,   król   pru- 
ski —  252. 

Frykacz  Adam,  S.  J.  —  194,  195. 

Fryląd,  misya  —  225. 

Fukier,  ks.  kanonik   tarnowski  — 
301. 

Fiirstenthal,  misya  —  277. 

Fiirstenwerder    (Firtz),    misya   - 
207,  208. 


G. 

Gadowski  Józef,  S.  J.  —  319. 

Gajewski  Antoni,  ks.  proboszcz  — 
297. 

Galicya,  kraj  —  144,  188,  243,  250, 
273,  274,  275,  276,  277,  278,  279, 
280,  284,  285,  287,  289,  290,  292, 
293,  294,  295,  296,  302,  203,  306, 
307,  311,  312,  313,  314,  322,  323, 
328. 

Galiński  Stanisław,  S.  J.  —  188. 

Gałacz,  miasto  w  Rumunii  —  317. 

Gałczyński  Jan,  ks.  dziekan— 170. 

Gałecki  Antoni,  biskup  —  309, 
310. 

Ganda,  w  Persy  i,  misya  —  148. 

Ganter  Bernard ,  Benedyktyn  — 
297. 

Garampi  Józef,  nuncyusz  —  244, 
247,  254. 

Garczyński,  fundator  —  229. 

de  la  Gardle  Pontus,  jenerał  szwe- 
dzki —  26,  100. 

Garibaldi  —  305. 

Gatczyn,  pałac  carski  —  261. 

Gautsch,  baron,  minister  —  312. 

Gawroński  Andrzej,  ex-Jezuita,  bi- 
skup krakowski  —  151,  249. 

Gawroński  Stanisław,  S.  J.  —  56, 
57,  159. 

Gdańsk,  kolegium  (na  Schotlandzie) 
i  misya  —  2,  15,  16,  20,  28,  42, 
45,  47,  72,  87,  88,  89,  128,  132, 
134,  173,  174,  175,  178,  180,  184, 
225,  252. 

Gębicka  z  Krasińskich  Katarzyna, 
kasztelanowa  płocka  —  229. 

Gębicki  Jan,  kasztelan  nakielski— 
229. 

Gębicki  Piotr,  biskup  —  31,  49, 
68,  79. 

Gębicki  Stefan,  kasztelan  płocki  — 
229. 

Gedroić  Melchior,  biskup  żmudzki— 
24,  89,  95,  196. 

Gedroiciowa,  dobrodziejka  —  218. 

Gembicki  Wawrzyniec,  prymas  — 
170,  190. 


339 


Gemlice,  misya  —  173,  174,  175, 

Genewa,  miasto  —  3,  123. 

Gengel  Jerzy,  S.  J.— 151,  177,  181. 

Genteilet  Innocenty,  pisarz  —  57. 

Georgia,  kraj  i  misya  —  264. 

Gerajeszti  w  Rumunii,  misya  — 
317. 

Gerard  Teodoryk,  S.  J.  —  7. 

German,  radca  szkolny  —  812. 

Germana  św.  opactwo  —  113,  114. 

Gert  Reinhold,  S.  J.  —  134,  137. 

Gettej,  profesor  uniw.  wil.  —  265. 

Giebułtowska  Wiktorya  —  294. 

Giejszyszki,  misya  —  228. 

Giese  Marcin,  mieszczanin  Rygi  — 
162. 

Giniat  Stanisław,  S.  J.  —  210. 

Ginkiewicz  Michał,  S.  J.  —  172. 

Gizel  Innocenty,  rektor  akademii 
kijowskiej  —  222. 

Giżycka,  dobrodziejka  —  191. 

Glasenapp  Kazimierz,  starościc  no- 
woszczeciński  —  207. 

Gleisdorf,  w  Styryi,  nowicyat  —  280. 

Glinka  Adam,  S.  J.  —  234. 

Glower,  mieszczanin  lwowski— 141, 
177. 

Głęboka,  wieś  Jezuitów  jarosław- 
skich —  216. 

Głogów,  miasto  —  159. 

Głowacki  Maurycy,  S.  J.  -  298. 

Głowacki  Michał,  ks.  —  283. 

Głowiec  Maksymilian,  S.  J.  —  231. 

Głowiński  Samuel,  sufragan  lwow- 
ski -  140,  143,  178,  250,  304. 

Gniazdowski,  sufragan  gnieźnień- 
ski —  170. 

Gniew  (Mewę),  miasteczko  —  288. 

Gniezno,  miasto  —  169,  170,  288, 
307. 

Gniński  Jan  Chryzostom,  biskup 
kamieniecki  —  195. 

Gnoińska  z  Uniechowskich  Kon- 
stancya  —  234. 

Gnoiński  Kazimierz  —   234. 

Godebska  z  Piaseckich  Elżbieta, 
chorążyna  pińska  —  238. 

Godebski  Marcin,  S.  J.  —  218,  238. 

GodÓAY,  misya  —  167,  169. 

Godunow  Borys,  car  —  34. 

Goess  Piotr,  hr.  kanclerz  nadwor- 
ny —  276. 

Golcowa,  misya  —  277. 

Goldynga,  misya  —  230. 

Golian  Zygmunt,  ks.  —  309,  323. 

Golicyn  Aleksander,  ksiaże,  mini- 
ster rosyjski—  117,  268,'  271,  272. 

Goliniusz  Bazvli,  S.  J.  —  59,  60. 

Gołąb,  wieś  —  84,   182. 

Gołąbek  Piotr,  S.  J.  —  311. 


Gołaszewski  Antoni,  biskup  prze- 
myski —  204,  277,  284,  294,  297. 

Gołębia,  nazwa  ulicy  w  Pozna- 
niu —  160. 

Gołębowicz  Piotr,  brat,  S.  J.  —  97. 

Goluchowska  Marya,  podkomorzy- 
na  —  233. 

Gołuchowski  Agenor,  hr.  guberna- 
tor Galicyi   -  286,  289,  304,  310. 

Gołyński  Bernard,  S.  J.  —  28,  29, 
41,  164,  165,  182. 

Gomoliński  Stanisław,  biskup  — 
189,  192. 

Gonzales  Tyrsus,  jenerał  S.  J.  — 
123,  137. 

Good  Wilhelm,  S.  J.  —  26. 

Góra,  wieś  jezuicka  —  235. 

Gorajski  Piotr  —  38,  39,  40. 

Gorajski  Zbigniew,  kasztelan  chełm- 
ski —  73,  74. 

Górka  Andrzej  —  12. 

Górka  Stanisław  —  12. 

Górki  wielkie,  wieś  —  315. 

Górkowie,  rodzina  —  3,  13. 

Górski,  kanonik  wileński  —  158. 

Górski  Jakób,  ks.  prof.  akademii 
krakowskiej  —  54. 

Górski  Szymon,  S.  J.  —  42. 

Góry  tarnowskie,  miasto  na  Ślą- 
sku —  286,  387. 

Gorzewski  Kazimierz,   S.  J.  —  98. 

Gościecki,  S.  J.  —  147. 

Gosiewska  z  Konopackich  Magda- 
lena —  188. 

Gosiewski  —  36,  89,  101. 

Gosiewski  Aleksander,  wojewoda 
smoleński  —  201,  214,  220. 

Gosiewski  Wincenty,  hetman  p.l. — 
188. 

Goslar  Juliusz  —  283. 

Goślicki  Wawrzyniec,  biskup  prze- 
myski —  14,  56,  179. 

Gostomski  Hieronim,  wojewoda  po- 
znański —  40,  89,  164,  165,  185, 
206. 

Gostomski  Jan,  starosta  wałecki  — 
183,  185,  206. 

Gostomski  Tomasz,  S.  J.  —  183. 

Gostkowski  Jan,  S.  J.  —  148. 

Gostowski  Wawrzyniec,  S.  J.  — 
225. 

Gotlieb  Donat,  autor  —  57. 

Graben  Marek,  S.  J.  —  188. 

Graben  Wojciech,  S.  J.  -  113,  114, 
188. 

Grabowska  Olimpia  —  303. 

Grabowski  Mikołaj,  ks.  —  44. 

Grabowski  Maciej,  podskarbi  w. 
k.  -  184. 

Grac,  w  Styryi,  kolegium  -  280,  281. 
23* 


340 


Gradowski  Marcin,  ks.  proboszcz  — 
212,  213. 

Grajewski  Antoni,  S.  J.  —  145. 

Grassi  Jan,  S.  J.  —  264. 

Grecy,  narórl  —  52,  53,  147. 

Grecya,  kraj  —  147. 

Greidlowie,  uczniowie  jezuiccy  — 
291. 

Grenobla,  miasto  —  57. 

Gretser  Jakób,  S.  J.  —  57,  58. 

Grimaldi,  nuncyusz  —  139. 

Grimaldi,  poseł  —  256. 

Grocholska  z  Baworowskich  Ma- 
rya,  hrabina  —  299. 

Grocholski  Antoni,    S.   J.  —  300. 

Grochowska  Elżbieta  —  172. 

Grochowski  Achacy,  biskup  —  183. 

Grochowski  Tobiasz  —   172. 

Groddek,  profesor  uniwersytetu  wi- 
leńskiego —  265. 

Grodno,  kolegium  —  23,  28,  71, 
81,  88,  98,  125,  151,  209,  210. 

Grodzicki  Stanisław,  S.  J.  —  34, 
38,  42,  157,  159,  164,  176. 

Grodziec,  wieś  pod  Cieszynem  — 
315. 

Grodziecki  Melchior,  bl.  S.  J.  — 
315. 

Grodzisko,  wzgórze  miejskie  w  Ja- 
rosławiu —  13. 

Grodzisko,  miasto  —  287,  288. 

Grodzka,  nazwa  ulicy  w  Krako- 
wie —  62,  65,  311. 

von  Grofben,  szlachcic  pruski  — 
223. 

Gromadzki  Aleksander,  S.  J.— 323. 

Gi-omnik,  wieś  —  282, 

Grothusen  Arnold,  ochmistrz  Zy- 
gmunta III,  —  26,  29. 

Grothusowa,  pani  —  233. 

Grotkowice,  wieś  —  299. 

Grotówka,  folwark  jezuicki  —  205. 

Grotz  Jerzy,  kleryk,  S.  J.  —  267. 

Gruber  Gabryel,  jenerał  S.  J.  — 
268,  259,  260,  261,  262,  263,  264, 
265,  266. 

Grudziądz,  kolegium— 208,  209,  252. 

Grudziecki,  rotmistrz  —  148. 

Grudzińska  Konstancya,  starościna 
ujska  —  207. 

Grudziński  Zygmunt ,  wojewoda 
rawski  —  38. 

Grużewski  Jan,  S.  J.   —  49,  51. 

Gryczyni  Maciej,  S.  J.  —  204. 

Grygier  Michał,  S.  J.  —  240. 

Grzegorz  XIII,  papież— 14,  16,  18, 
19,  22,  23,  24,  25,  26,  83,  117,  146, 
155,  158,  162. 

Grzegorz  XIV,  papież  —  170. 

Grzegorz  XV,  papież  —  50,  75. 


Grzegorz  XVI,  papież  —  301. 

Grzymułtowski  Krzysztof,  poseł  do 
Moskwy  —  199. 

Grzymułtowskie  pakta  —  118. 

Grzybowski,  mistrz  akademii  kra- 
kowskiej —  66. 

Grzybowski  Franciszek,  kasztelan 
inowrocławski  —  137. 

Guarini  Ignacy,  S.  J.  —  127,  134. 

Gtildenstern,  starosta  sztumski  — 
73,  74. 

Guzów,  wieś  —  168. 

Gurahumora,  rezydencya— 277,  278. 

Gurowski  —  175. 

Gurowski  Rafał,  kasztelan  przemę- 
cki —  244,  246,  247. 

Gurowski  Melchior,  starosta  wałe- 
cki -  207. 

Gurowski  Władysław,  marszałek 
litewski  —  244"^  246. 

Gurowski  Władysław,  S.  J.  —  209. 

Gustaw  Adolf,  król  —  25,  26,  45, 
77,  163,  164,  179,  262. 

Gutbort,  mieszczanin  toruński  — 
131. 

Gutkowski  Marceli,  biskup  podla- 
ski —  279. 

Gutteter,  S.  J.  (zob.  Dobrodziejski). 


H. 

Haase,  superintendent  —  315. 
Habelsberger  Feliks,  brat,  S.  J.  — 

295. 
Habeni    Franciszek,   S    J.    —  305, 

317,  718. 
Habsburgowie  —  79,  102,  103,  280, 

289. 
Hacki  Jan  Franciszek,  S.  J.  —  116, 

151. 
Kaczyński  Paweł,  S.  J.  —  150. 
Haft,  mieszczanin  toruński  —  131. 
Hagen  Emeryk,  baron  —  126. 
Hagen  Wilhelm,  baron  —  126. 
Hahn,  jeneralny  superintendent  — 

287. 
Hajderer,  starosta  żółkiewski — 279. 
Hajnau,  nazwa  pułku  —  282. 
Halicz,  miasto  —  53. 
Halil,  basza  —  193,  194. 
Hamburg,  miasto  —  3. 
Hannenberg  Godfryd,  S.  J.  —  128, 

151. 
Hannibal,  nuncyusz  —  23. 
Haraburda,  sekretarz  —  21. 
Haraburda     Hieronim,     S.    J.     — 

272. 
Haraszko,  pułkownik  —  211. 
Harder  Michał,  S,  J.-286,  287,  308. 


341     — 


Harpe,  jenerał  rosyjski  —  268. 

Harwise,  mieszczanin  toruński  — 
131. 

Hasenmiiller  Eliasz,  autor  —  57. 

Hatzfeld,  jenerał  austryacki  —  102. 

Hauer,  baron,  gubernator  —  274. 

Haus,  mieszczanin  toruński  —  131. 

Hawrylowicz  Piotr,  S.  J.— 822,  323. 

Hazowie,  familia  —  106. 

Heckel  Jerzy,  autor  —  57. 

Heilsberg-,  misya  —  9,  57,  156. 

Heintz  Franciszek,  S.  J.  ~  150. 

Hełczyński  Fugeniusz,  S.  J.  — 323. 

Herapel,  S.  J.  -  224. 

Henclowa  Zofia,  dobrodziejka  — 
175,  176. 

Henning  Adam,  S.  J.  —  69,  107. 

Henry  Idzi,  S.  J.  —  269,  272. 

Henryk  Walezy,  król  —  12. 

Hepner  Urban,  S.  J.  —  164. 

Herbest  Benedykt,  S.  J.  —  32,  42, 
159,  175,  176. 

Herburt  Szczęsny  —  88,  39. 

Herburt  Walenty,  biskup  przemy- 
ski —  13,  198 

Hermani  Jan,  S.  J.  —  112. 

Hermanowski  Walenty,  S.  J  —  221. 

Hertel,  mieszczanin  toruński—  131. 

Herzog  Robert,  biskup  wrocław- 
ski —  309,  315. 

Hetmańska,  nazwa  ulicy  we  Lwo- 
wie —  321. 

Heyder  Dawid,  kupiec  toruński  — 
129,  131. 

Hlebowiczówna  Izabela  —  228. 

Hliboka,    wieś  bukowińska  —  314. 

Hlebowiczowie,  szlachta  —  48. 

Hildegarda   św.  —  62. 

Hincza  Marciu,  S.  J.  —  66,  67,  91, 
94,  160,  179,  181. 

Hinclenberg,  mieszczanin  —  156. 

Hiszpania,  kraj  —  30,  243. 

Hoczew  —  203. 

Hodowica,  wieś  —  279. 

Hoffman  Jan,  S.  J.  —  208. 

Hohenzollern  Karol,  biskup  koad- 
jutor  chełmiński  —  252. 

Holandya,  kraj  —  89,  116,  127. 

Hołowacze,  włość   jezuicka  —  210. 

Hołowczyńscy,  szlachta  —  48. 

Hołownia  Jerzy,  chorąży  nowogro- 
dzki —  212. 

Hołubowicz  Józef  Wiktor,  S.  J.  — 
290,  322,  323,  324. 

Homel,  miasto  —  98. 

Homer  —  152. 

Homonna,  miasteczko  węgierskie — 
165,  294. 

de  THopital,  marszałkowa  —  114. 

Horacy,  poeta  —  95. 


Horbaczewicze,  dobra  jezuickie  - 
213. 

Horain  Aleksander,  biskup  —  189. 

Horain,  podwojewodzic  wileński  — 
175. 

Horlesti  w  Rumunii,  misya  —  317. 

Horodecki  Jan,  S.  J.   —  187. 

Horodek,  misya  —  99,  217,  234. 

Horodenka,  miasto  —  53. 

Horostow,  dobra  Jezuitów  grodzień- 
skich —  209. 

Horożana,  wieś  —  282. 

Hortyński  Feliks,  S.  J.  —  323. 

Horwatowa  Gabryela,  marszałkowa 
rzeczycka  —  231. 

Horzak  Alojzy,  S.  J.  —  309. 

Hostovinus  Baltazar,  S.  J.  —  9,  10. 

Howerbek,  Prusak  —  105. 

Hozyusz,  kardynał,  biskup  warmiń- 
ski —  4,  9,  10,  25,  154,  155,  161, 
169,  208. 

Hradec  styryjski  (Graz)  —  19,  102. 

Hraź,  Hrazin,  dwie  wsią  kolegium 
mścisławskiego  —  234. 

Hrebnicki  Floryan,  arcybiskup  po- 
łocki  —  102.' 

Hruszatyce,  majątek  jezuicki  —  198. 

Huber  Jan,  S.  J.'  —  42. 

Hubin,  dobra  jezuickie  —  191. 

Hulewicz  Jan,  fundator  —  191. 

Hulewiczowie,  szlachta  —  48. 

Hiilseman,  luteranin  —  73. 

Humańszczyzna  —  193. 

Hunianan  Wartan,  arcyb.  lwów. 
orm.  —  54. 

Husejn,  szach  —  148. 

Husi  w  Rumunii,  misya  —  317. 

Hylzen  Jan  August,  starosta  bra- 
sławski  —  215. 

Hylzen  Jerzy  Konstanty,  starosta 
marienhauski  —  215. 


I. 


Ignacy  Lojola  św.  —  4,  5,  6,  7, 
59,  188. 

Iliada,  poemat  —  152. 

llimsk ,  w  gubernii  irkuckiej  — 
270. 

Ilińce  (Lince),  misj^a  —  201. 

Ilinicz  Jan,  Ś.  J.  —  234. 

Iliniczowa,  dobrodziejka  —   234. 

Iliński  Janusz  —  301. 

Iliński  Józef  August,  graf,  sena- 
tor —  240,  262,  265,  268,  278, 
292,  301. 

Ilnicz,  poseł  do  Persyi  —  148. 

Iłowiecki  Jan,  fundator  —  168. 

Ilłukszta,  kolegium  —  234,  235. 


342     — 


Indiag-Tiez,^  książę  hiszpański,  ex- 
Jezuita  —  258. 

Indiyca,  wieś,  misya  —  215. 

Indye,  kraj  -  17,  258,  264. 

Ines  Wojciech,  S.  J.  —  95,  151. 

Inflanty  —  2,  17,  18,  19,  20,  21, 
22,  23,  24,  25,  42,  45,  46,  89,  155, 
157,  159,  162,  163,  259. 

Inflanty  polskie  —  164,  214,  215, 
230. 

Inflanty  szwedzkie  —  164. 

Ingolstad,  miasto  —  57,  58. 

Innocenty  IX,  papież  —  185. 

Innocenty  X,  papież  —  80,  82,  84, 
89,  174. 

Innocenty  XI,  papież  —  116,  117, 
119. 

Innocenty  XII,  papież  —  119,  122, 
177. 

Innsbruk ,  dwa  kolegia  —  281, 
285,  289,  309. 

Instrucie  (Insterburg),  miasto  — 
226. 

Irkuck,  misya  —  269,  270. 

Irlandya,  kraj  —  284. 

Isakowicz  Izak,  arcybiskup  ormiań- 
ski —  311. 

Islocz,  rzeka  —  172. 

L'Isola,  baron  —  103,  105. 

Ispahan,  w  Persyi,  misya  —  148. 

des  Issarts,  margrabia,  poseł  fran- 
cuski —  145. 

Istrya,  kraj  —  117. 

Iwan  Groźny,  car  —  18,  19,  20,  22, 
24,  25,  33,  116,  117,  155. 

Iwicki  Ignacy,  S.  J.  —  323. 

Izajkowski  Dolmat  Franciszek,  bi- 
skup smoleński  —  202,  209. 


J. 


Jabłonów,  miasteczko  w  Galicyi,  mi- 
sya —  277. 

Jabłonowo,  wieś  i  misya  kolegium 
grudziądzkiego  —  208,  209. 

Jabłonowska  z  Broniszów  Dorota — 

.    229. 

Jabłonowska  Marya  —  233. 

Jabłonowski  Aleksander ,  łowczy 
koronny  —  177. 

Jabłonowski  Stan.,  hetman  w.  k. — 
116,    120,  146,  177,  212,  229,  320. 

Jachnowicz  Jan,  S.  J.  —  94,  95. 

Jackowski  Henryk,  S.  J.  —  290, 
293,  295,  298,  306,  310,  311,  312, 
317,  322,  323,  324. 

Jacobini  Ludwik,  nuncyusz  —  295. 

Jacobs  Piotr,  S.  J.  —  281,  291,  322. 


Jacąuet  Dominik,  biskup  jasski  — 

318. 
Jączyński  Rafał,  S.  J.  —  95,  204. 
Jadowski  Kasper,  S.  J.  —  167. 
Jadwiga,  królowa  polska  —  164. 
Jagiellonka  Anna,  królowa  —  19. 
Jagiellonka   Katarzyna  —  25,  155. 
Jagiellonowie  —  28,  37. 
Jagielski  Bartłomiej,  ks.  proboszcz 

brzozowski  —  294. 
Jagiełło,  król  —  2,  25,  55,  107, 119, 

326. 
Jaguża  August,  S.  J.  —  202. 
Jahn  Jan,  autor  —  275. 
Jahrke,  kupiec  toruński  —  129. 
Jakób  z  Uścia,  ks.,   mistrz   akade 

mii  krakowskiej  —  60,  63. 
Jakobeny,  misya  —  277,  278. 
Jakubiński  Michał,  S.  J.  —  296. 
Jakuck,  miasto  —  270. 
Jałowscy,  szlachta  —  197. 
Jałowski  Jan,  S.  J.  —  201,  202. 
Jam  Zapolski,  wieś  pograniczna  — 

20,  21,  22. 
Jan  z  Czarnkowa,  S.  J.  —  176. 
Jan  Kazimierz,   król  —  54,  75,  76, 

77,  78,  79,   80,    97,  101,  102,  103, 

104,    108,  109,  112,  113,  114,  135, 

137,    141,  154,  168,  170,  177,  180, 

183,    188,  202,  203,  204.  208,  210, 

213,  219,  229,  232,  270,  320. 
Jan  z  Schauenburga,    ex-Francisz- 

kauin  —  225. 
Janczewski  Wojciech,  S.  J.  —  205. 
Janiczak,  ks.  —  283. 
Janidło  (Janidłowski)  Jakób,  ks.  — 

56,  59. 
Janik  Franciszek,  S.  J.  —  308. 
Janiszewski   Antoni,    S.  J.  —  150, 

151. 
Janiszki,  misya  —  159. 
Jankiewicz,  akademik  —  142. 
Janocha,  wódz  chłopów  —  282. 
Janów,  miasteczko  nad  Bugiem  — 

189,  194. 
Janów  poleski,  misya — 99,  217,  218. 
Janowicz,  proboszcz  gdański —  174. 
Janseniści,  sekta  —  151. 
Janta,  mandataryusz  —  283. 
Janusze  wice,    wieś  jezuicka  —  13. 
Japonia,  kraj  —  17,  89,  180. 
Jarmolińscy,  szlachta  —  48. 
Jarosław,   dwa   kolegia   —    13,  14, 

28,  36,  39,  41,  57,  58,  71,    58,  71, 

89,  91,  92,  124,125,146,  159,  160, 

176,  198,  211,   216,  251,  271,  277, 

294,  313. 
Jasiński,  tłumacz  —  19. 
Jassy,  misya  i   seminaryum  —  14, 

145,  290;  317,  318. 


343 


Jastkowski  Józef,  S.  J.  —  288. 

Jastkowski  Mikołaj,  S.  J.  —  189. 

Jastrzębia,  wieś  —  282. 

Jaweyny,  misya  —  230. 

Jaworów,  miasto  —  118. 

Le  Jay  (Jajus),  S.  J.  —  9. 

Jazłowiec,  miasteczko  —  53. 

Jazłowiecki  Hieronim,  wojewoda 
podolski  —  175,  192. 

Jazłowiecki  Mikołaj  —  164,  192. 

Jedel  Gabryel,  S.  J.  —  300. 

Jelec  Ignacy,  S.  J.  —  89,  218,  219. 

Jelecki  Dymitr,  kniaź  —  21,  22. 

Jeleniewicz  Wacław,  S.  J.  —  98. 

Jeleśna,  wieś  —  181. 

Jelski  Łukasz,  rotmistrz  —  217. 

Jelski  Mikołaj,  stolnik  piński — 217. 

Jemiałkowski,  S.  J.  —  196. 

Jerzmanowski,  poseł  —  247. 

Jerzy  III,  elektor  saski  —  122. 

Jerzy  IV,  elektor  saski  —  122. 

Jesmanowa,  dobrodziejka  —  213. 

Jeżewo,  wieś  kolegium  lubelskie- 
go —  167. 

Johannesberg,  wieś  —  123. 

Jordanów,   misya  —  180,  181. 

Josephsthal  koło  Odessy  ,misy a— 260. 

Jozafat  Św.,  arcybiskup  —  50,  51, 
108,  204. 

Józef  ŚW.  —  307,  309,  310,  312. 

Józef  II,  cesarz  —  250,  256,  258, 
276,  284. 

Judycki  Mateusz,  archidyakon  po- 
morski —  84. 

Juliusz  III,  papież  —  55,  111. 

Jugowski  Jan,  ks,  oficyał  pomor- 
ski —  174. 

Jungę  Adryan,  S.  J.  —  42. 

Juraha  Jan,  S.  J.  —  140. 

Jurazyszcze,  wieś  kolegium  dyne- 
burskiego  —  214. 

Jurków,  wieś  —  306. 

Jurkowski  Stanisław,  S.  J.  —  69. 

Jurowicze,  rezydencya  —   230,  231. 

Jutroszyn,    misya  —  232. 


K. 


Kachriman,  basza  —  194. 
Kącki,  jenerał  artyleryi  —  116. 
Kaczyka,  wieś  bukowińska  —  314. 
Kadzyń,  misya  —  234. 
Kaffa,  miasto  —  146,  264. 
Kalikst,  władyka  połocki  —  161. 
Kalinówka,  wieś  —  218. 
Kalinowscy,  rodzina  —  195. 
Kalinowski  Marcin,    hetman  —  98. 
Kalinowski    Adam,    starosta    Win- 
nicki 201,  220. 


Kalinowski  Antoni,  podczaszy  hali- 
cki —  236. 

Kalinowslci  Wacław  Aleksander, 
starosta  kamieniecki  —  192,  193. 

Kalisz,  kolegium  —  23,  24,  28,  39, 
42,  57,  92,  147,  169,  170,  171. 

Kalnik,  wieś  —  211. 

Kalwini,  sekta  —  11,  73. 

Kałmucy,  naród  -   125,  221,  228 

Kamień,  wieś  kolegium  sandomir- 
skiego  —  185,  186. 

Kamienica,  rzeka  —  301,  302. 

Kamieniec  podolski,  kolegium  — 
842,  53,  86,  9,  101,  114, 123,  145, 
147,  149,  178,  192,  193,  194,  195, 
211,  220. 

Kamieński  Józef,  S.  J.   —  260. 

Kamieński  Floryan,  S.  J.  —  236. 

Kamieński  Tomasz,  S.  J.  —236,  270. 

Kaminka  koło  Saratowa,  misya  — 
269. 

Kamiński,  szlachcic  —  282. 

Kamionka  strumiłowa ,  misya  — 
277,  279. 

Kamionna,  misya  —   182. 

Kaniów,  misya  —  212. 

Kanizyusz  Piotr,  bł.  S.  J.  —  7,  8, 
9,  275. 

Kanon  Jędrzej,  S.  J.  —  95. 

Kanonicy  (Augustyanie),  zakon  — 
238,  285. 

Kański  Józef,  emisaryusz  —  283. 

Kanty  Jan,  Św.  —  61,  267. 

Kapaun  Leon,  S.  J.  —  322. 

Kapucyni,  zakon  —  147,  148,  204, 
231. 

Kapuścinów,  wieś  jezuicka  —  192. 

Kapuściński  Józef  —  302. 

Kara  Mustafa,  wezyr  —  194. 

Kareu  Franciszek,  jenerał  S.  J.  — 
257,  260,  261,  262,  263. 

Kargulińska,  osada  na  Kaukazie — 
269. 

Karlsberg,  misya  —  277. 

Karmania  (Kerman),  prowincya  per- 
ska —  147. 

Karmelici,  zakon  —  53,  78,  82,  147, 
196,  284. 

Karmelitanki  bose,  zakon  —  309. 

Karnkowski  Michał,  starosta  wy- 
szogrodzki —  200. 

Karnkowski  Stanisław,  pi-ymas  — 
24,  169. 

Karol  II,  król  hiszpański  —  119. 

Karol  VI,  cesarz  —  126,  133. 

Karol,  książę  lotaryński— 114,  115. 

Karol,  ksiaże  sudermański  —  19, 
26,  27.  45,  75. 

Karol  X'll,  król  szwedzki  —  123, 
124,  145,  160,  172. 


—     344     — 


Karol  Ferdynand,  syn  Zygmunta 
III,  biskup  -  76,  81,  115,  183, 
187,  200. 

Karol  Filip,  książę  najburski— 235. 

Karol  Gustaw,  król  szwedzki  —  99, 
102,  103,  106,  114. 

Karola  Ludwika,  ulica  we  Lwo- 
wie —  321. 

Karpiński  Franciszek,  poeta  —  142. 

Karśnicki  Krzysztof,  kanonik — 165. 

Kartte  Franciszek,  S.  J.  —  308. 

Karwacki  Tomasz,  S.  J.  —  222. 

Karwath  Seweryn,  S.  J.  —  150. 

Karwina,  rezydencya  —  318. 

Kasickaja  (Brabant)  koło  Sarato- 
towa,  misya  —  269. 

Kasper  z  Czarnkowa,  S.  J.  —  24. 

Kaspijskie  morze  —  269. 

Kaszubi,  lud  —  206. 

Kaszycowa,  dobrodziejka  —  213. 

Katarzyna  II,  carowa  —  9,  15,  25, 
121,  152,  216,  253,  254,  255,  256, 
257,  259,  269. 

Katarzynki,  zakon  —  156. 

Katharinstadt,  koło  Saratowa,  mi- 
sya —  269. 

Kattenbring  Józef,  S.  J.— 152,  254. 

Kaukaz,  kraj  i  misya  —  264,  269, 
272. 

Kautny  Franciszek,  S.  J.  —  323. 

Kawecka  z  Drużbackich  Katarzy- 
na —  195. 

Kawecka,  podczaszyna  wiłkomier- 
ska  —  187. 

Kawecki  Jędrzej,  S.  J.  —  187. 

Kawecki  Franciszek,  skarbnik  po- 
dolski —  195. 

Kawecki  Michał,  S.  J.  —  283,  300. 

Kawęczyński  Jędrzej,  S.  J.  —  99, 
213,  270. 

Kazanowscy,  szlachta  —  65.' 

Kazimiei'z  św.  —  187,  204. 

Kaźmierz,  przedmieście  w  Krako- 
wie —  68,  309. 

Kaznów,  misya  —  241. 

Kępińscy,  szlachta  —   282. 

Keszycki  Jan  Nepomucen,  hr.  — 
306. 

Kettler  Ferdynand,  ksiaźe  kur- 
landzki  —  230. 

Kettler  Fryderyk,  ksiaźe  kurlandz- 
ki  —  230. 

Kettler  Gotard,  ksiaźe  kurlandz- 
ki  —  229. 

Kettler  Jakób  Kazimierz,  książę 
kurlandzki  —  100. 

Kiansi,  miejscowość  w  Chinach— 89. 

Kiciński  Jan,  S.  J.  —  302. 

Kiejdany,  (Missio  Cajodunensis)  — 
10,  99,  221,  222. 


Kiejnowski  Franciszek,  S.  J.— 279, 
292. 

Kiejnowski  Władysław,  S.  J.  — 
283. 

Kielce,  miasto  —  59. 

Kiełbasin,  misya  —  209. 

Kiełczewo,  wieś  kolegium  poznań- 
skiego    12 

Kiełpsz  Michał',  S.  J.  —  152. 

Kiernożycki  Hieronim,  podczaszy 
rzeczycki  —  199. 

Kiernożycki  Marcin,  S.  J.  —  145, 
147,  195. 

Kierski  Ignacy,  ks.  kanclerz  prze- 
myski —  198. 

Kierski  Józef,  biskup  przemyski — 
251. 

Kierśnicki  Atanazy,  S.  J.   —  150. 

Kijów,  kolegium— 49,  53,  70,  86,  89, 
97,  109,  117,  101,  118,  158,  189, 
190,  212,  222,  237. 

Kireńsk,  osada  sybirska  —  270. 

Kirkorowie,  szlachta  —  234. 

Kisiel  Adam,  podkomorzy  czerni- 
chowski —  71. 

Kisielewska,  dobrodziejka  —  301. 

Kislar,  miasto  na  Kaukazie  —  269. 

Kiślicki  Mikołaj,  ks.  —  176. 

Kiszka  Piotrowicz  Mikołaj,  woje- 
woda podlaski  —  11. 

Kiszka  Stanisław,  biskup  żmudzki 
196. 

Kiszpork  (Christburg)  misya—  156. 

Kitajgród,   misya  —  193,  195. 

Kiwei-owa  Horka  —  21. 

Kizikowski,  Bazylianin  —  125. 

Kłage  Tomasz,  Ś.  J.  -  73,  94,  157, 
224. 

Klaryski,  zakon  —  72,  165,  288. 

Kłecko,  miasto  —  11. 

Klein-Liebenthal  koło  Odessy,  mi- 
sya —  269. 

Klein  Piotr,  S.  J.  —  308. 

Kleinitzke  Godfryd,  S.  J.  —  287, 
308. 

Klemens  VIII,  papież  —  30,  32,  33, 
34,  51,  141,  147,  162,  243. 

Klemens  X,  papież  —  114,  115. 

Klemens  Xl,  papież  —  125,  126, 
127    232. 

Klemens  XII,  papież  —  140,  217. 

Klemens  XIV,  papież  —  150,  156, 
175,  180,  200,  222,  243,  244,  251, 
253,  269,  272,  327. 

Kleparz,  przedmieście  w  Krako- 
wie —  68. 

Klewań,  miasteczko  —  191. 

Klimesch,  burmistrz  —  313. 

Klinkowstroem  Maksymilian,  S.  J. 
287. 


345    — 


Klonowicz  Sebastyan,  poeta  —  57, 
168. 

Klossman,  rezydent  toruński  — 
131. 

Kłodawa,  miasto  —  99. 

Kłokocki  Adam,  sufragan  brze- 
ski —  250. 

Kłokocki  Hieronim,  S.  J.  —  235. 

Kłokocki  Kazimierz,  gubernator 
słucki  -  235. 

Kmicic  Mikołaj,  S.  J.  —  95. 

Kmietowicz  Leopold,  ks.  —  283. 

Kmita  —  18. 

Knapski  Grzegorz,  S.  J.  —  94,  95. 

Kniahynin,  misya  —  210,  212. 

Kniaźnia  Franciszek,  S.  J.  —  152. 

Kniski  Hieronim,  S.  J.  —  199. 

Knvszvn,  miasto  —  14. 

Kobełlia,  misya  —  182,  184. 

Kobryń,  misva  kolegium  łuckie- 
go"— 191.  " 

Kobyłecki  Stanisław,  S.  J.  —  323, 
324. 

Kock,  wieś  jezuicka  —  145. 

Kochanowski,  burmistrz— 313,  314. 

Kochański  Adam,  S.  J.  —  116,  118, 
151. 

Kochawina,  wieś  —  311. 

Kocmań,  misya  —  277,  278. 

Koczanowicz,  ks.  prałat  —  282. 

Koczubey,  hr.  kanclerz  —  263. 

Kodeń,  misya  —  204,  205. 

Koestling  Krzysztof,  lv3.  —  226. 

Kogler  Jakób,'^S.  J.  —  126,  127. 

Kognowicki  Kazimierz,  S.  J.  — 
322,  323. 

Kohlmann  Antoni,  S.  J.  —  322. 

Kohlsdorfer  Maksymilian,  S.  J.  — 
323. 

Kohn  Teodor,  arcybiskup  ołomu- 
niecki  —  316. 

Kojałowicz  Kazimierz,  S.  J.  —  94, 
157,  159,  221. 

Kojałowicz  Piotr  —  221. 

Kojałowicz  Wojciech,  S.  J.  —  94, 
151,  221. 

Kojałowicze,  szlachta  —  89. 

Kokanin,  wieś  jezuicka  —  170. 

Kolbierzyński  Teofan,  Bazylianin  — 
125. 

Kolemkowicz  Jan,  S.  J.  —  192. 

Kolenda,  metropolita  —  108. 

Kolinek  Fryderyk,  S.  J.  —  302. 

Kolonia,  miasto  —  127. 

Kolonia,  przedmieście  Nowego  Są- 
cza —  318,  319. 

Koloszwar,  kolegium  —  23,  28. 

Koło,  miasto  —  99. 

Kołomyja,  rezydencya  —  311. 

Koloźemski  Adam,  S.  J.  —  197. 


JEZUICI    W    POLSCE. 


Koltów,  wieś  —  293. 

Komarnicka  Anna,  dobrodziejka  — 
164. 

Komeniusz  Jan  Amos,  pedagog  — 
106. 

Komorowski  Mikołaj  —  164. 

Komorze,  wieś  —  209. 

Konarski  Adam,  biskup  —  12. 

Konarski  Jan,  biskup  —  54. 

Konarski  Stanisław,  Pijar  —  140, 
141. 

Konaryusz  Jan,  S.  J.  —  12,  42,  159, 
178,  185 

Konaszewicz,  hetman  kozacki  — 
44,  49. 

Kondeusz,  książę  —   104,  112. 

Konfederaci  dzikowscy  —  133,  160. 

Konfederaci  litewscy  —  238. 

Konfederacya  barska  —  100,  101, 
146,  167,  169,  190,  203,  206,  212, 
227,  240,  270. 

Konfederacya  jeneralna — 108,  113. 

Konfederacya  krakowska  —  38. 

Konfederacya  pokucka   —  239. 

Konfederacya  szlachecka  —  106. 

Konfederacya  warszawska  —  14. 

Konfederacya  wojskowa— 101,  104, 
105,  123. 

Kongregacy e  jeneralne  Jezuitów  — 
5,  75,  83,  92,  137,  257,  258,  260, 
262,  263,  265,  272,  274. 

Kongregacye  prowincyalne  Jezui- 
tów —  55,  57,  71,  85,  91,  93,  104, 
109,  111,  115,  136,  149,  165.  183, 
272,  317. 

Kongregacye  mar^  ańskie— 6, 12, 14, 
76,  77,  92,  117,"l44,153,  154,  156, 
166,  168,  177,  183,  276,  292,  296, 
302,  305,  311,  313,  314,  315,  316, 
319,  320. 

Koniecpol,  misya  —  86,  89,  232. 

Koniecpolska  z  Rzewuskich  Elżbie- 
ta, wojewodzina  —  232. 

Koniecpolska  Zofia,  hetmanowa  — 
85. 

Koniecpolski  Jan  Aleksander,  ko- 
niuszy w.  k.  —  232,  239. 

Koniecpolski  Stanisław,  hetman  w. 
k.  —75,  76,  85,  86,  89,  101,  205, 
230,  232, 

Konin,  miasto  —  209. 

Koniński  Andrzej,  S.  J.  —  49. 

Kononowicz  Maciej,  S.  J.  —  216. 

Konopacki  —  75. 

Konopczyna  z  Grocholskich  Stefa- 
nia —'278. 

Konopkowie  —  299. 

Konotop,  misya  —  222. 

Konstancya,  arcyksieżniczka  —  37, 
38. 

24 


—     346     — 


Konstant,y,  wielki  książę  —  260. 

Konstantynopol,  misya  —  123.  146, 
147,  149,  264. 

Konstantynów  —  98. 

Konstantynowicz  Augustyn,  pisarz 
grodzki  —  234. 

Kopeć  Jan  Karol,  kasztelan  tro- 
cki —  218. 

Kopeć  Michał,  starosta  oszmiań- 
ski  —  187. 

Kopeczyńce,  misya  —  192,  195. 

Kopestyński  Jan,  S.  J.  —  100. 

Kopestyński,  władyka  przemyski— 
33. 

Kopp  Jerzy,  kardynał  biskup  wro- 
cławski —  309,^315,  318. 

Koppens  Romuald,  S.  J.  —  323. 

Korcz,  ks.  proboszcz  —  174. 

Korczyn  —  38,  185. 

Korczyński  Michał,  biskup  prze- 
myski —  284,  298. 

Kormanicka  Anna,  starościna — ^166. 

Korniakt  Konstanty,  kupiec  (Gre- 
czyn)  —  176. 

Korsak  Jan  Mikołaj,  S.  J.  —  158, 
235,  237,  264. 

Koryciński  Andrzej  —  166. 

Koryciński  Krzysztof  —  166. 

Koryciński  Mikołaj  —  166. 

Koryciński  Stefan,  kanclerz  w.  k. — 
166. 

Korycki  Michał,    S.  J.  —  152,  258. 

Korycki  Piotr,  dobrodziej  —  191. 

Korzec,  miasteczko  —  211. 

Korzenna,  wieś  —  282. 

Kos  Józef,  wojewoda  inflancki  — 
126,  127. 

Kościan,  miasto  —  287. 

Kościelecki  Łukasz,  biskup  poznań- 
ski —  13. 

Kościeniewicze,  misya  —  159. 

Kościuszko  Ludwik  —  204. 

Kościiiszko  Tadeusz  —  204. 

Kosiarski  Jan,  S.  J.  —  298. 

Kosiński  Stanisław,  S.  J.  —  101, 
164. 

Kosman  Jan,  ks.  —  319. 

Kosobucki  Stanisław,  starosta  gro- 
dzieński —  209. 

Kosowa  z  Wolffów  Marya  —  209. 

Kossakowscy  —  197. 

Kossakowska  Zofia  —  238. 

Kossakowski  Adam,  S.  J.  —  304. 

Kossakowski  Jan  Nepomucen,  bi- 
skup wileiiski  —  189. 

Kossów,  misya  —  277. 

Kostanecki  Paweł,  S.  J.  —  146. 

Kosterkiewicz,  kupiec  —  302. 

Kostka  Paweł  —  156. 

Kostka  Piotr,  biskup  —  178. 


Kostka  Stanisław  Św.,  S.  J.  —  79, 
115,  156,  157,  168,  169,  177,  183, 
194,  197,  207,  221,  303,  311. 

Kostka  Stemberg  Jan,  wojewoda 
sandomierski  —  13. 

Kostczyna  Anna  —  13. 

Kostczyna  Stemberg   Zofia  —  198. 

Kostnic  Adam,  kalwin  —  165. 

Koszczyc  Michał,  pisarz  ziemski  — 
187,  237, 

Koszowicz  Walenty,  brat  S.  J.— 98. 

Kotarska  Maryanna  —  231. 

Kotarski  Karol,  dziedzic  —  283. 

Kotra,  mis,ya  —  209,  210. 

Kowalski  Fabrycy  Piotr,  S.  J.— 94. 

Kowalski  Fabrycy  Groza  Walenty, 
S.  J.  —  94,  157,  186,  189. 

KoAvel,  misya  —  189,  191, 

Kownacki  Maciej,  S.  J.  —  221. 

Kownata  (Caunata)  misva  —  215. 

Kowno,  kolegium  -  98,  188,  196, 
221,  222. 

Kowroz,  majątek  jezuicki  —  178. 

Kozacy,  naród  —  i4,  18,  34,  37,  44, 
49,  50,  51,  62,  65,  70,  71,  97,  98, 
99,  102,  108,  125,  133,  146,  168, 
172,  188,  190,  194,  199,  202,  205, 
211,  213,  217,  218,  219,  220,  221, 
228,  268,  269.  320. 

Kozakiewicz  Konst.  brat,  S.J.— 270. 

Kozdroyius  Seb.,  S.  J.  —  193. 

Koziański  właściciel  druk.  —  325. 

Kozicki  Tomasz,  S.  J.  —  145. 

Koziobrodzka,  hrabina  —  313. 

Koźliczki,  misya  —  207,  208. 

Kozłowska  Małgorzata  —  164. 

Kozłowski  Tadeusz  —  302. 

Koźmian  Jan,  ks.  —  306. 

Koźmiński  Maciej,  wojewoda  kali- 
ski —  240. 

Kraetzig  Amandus,  S.  J.  —  323. 

Kraków,  a)  kolegium  św.  Piotra — 
3,  7,  23,  24,  28,  29,  34,  35,  36,  38, 
41,  42,  47,  50,  54,  58,  59,  60,  61, 
63,  64,  65,  67,  68,  72,  81,  86,  87, 
84,  92,  94,  95,  98,  99,  101,  107, 
109,  113,  122,  125,  136,  151,  168, 
169,  175,  177,  180,  181,  182,  186, 
189,  192,  203,  211,  223,  231,  249, 
288,  299,  300,  .302,  311,  316,  319. 
325. 

b)  dom  nowicyatu  św.  Szczepana 
164,  166,  167,^182,  212,    289,  301. 

c)  doth  profesów  i  rezydencya  św. 
Barbary  -  24,  39,  55,  56,  58,  57, 
164,  165,  166,  231,  309,    310,  311. 

d)  kolegium  Serca  Jezusowego — 
309,  310,  324. 

Krasicki  Ignacy,  biskup  warmiń- 
ski —  171,  252. 


347 


Krasicki  Jei«miasz,  ex-Jezuita  — 

198. 
Krasiński  Adam,  biskup  kamienie- 
cki —  206,  246. 
Ki-asław,  rez_ydencya  —  215,  268. 
Krasne,  misya  —  201. 
Krasnopol   (Greiss   kolo  Saratowa), 

misya  —  263 
Krasnystaw,  kolegium  —  124,  233. 
Krasowski,  biskup  unicki  —  266. 
Krasowski  Łukasz,  S.  J.  —  10,  155. 
KraszkowskiFranc, proboszcz— 241. 
Kraus,  rajca  lwowski  —  110. 
Kraut  Jerzy,  S.  J.  —  230. 
Kreczetnikow,  gubern.  poł.    -  253. 
Kreisel  Marcin,  S.  J.  —  151. 
Kreitz    (vou    Kreitzen)    Karol,    S. 

J.  —  94. 
Kremlin,  twierdza  —  18,  19,  24,  34. 
Krieg,  baron  —  279,  292. 
Krobia,  miasto   —  287. 
Krokoszyński  Karol,  S.  J.  —  323. 
Królestwo  polskie—  10,  .37,  38,  65, 
84,    93,    104,    107,    115,    136,  249, 
284,  305. 
Królewiec,   misya  —  55,    106,   112, 

134,  156,  224,  225,  225,  252. 
Królowogród     (Koenigratz) ,     mia- 
sto -   306. 
Kromer     Marcin,    biskup    warmiń- 
ski —  155,  156,  165. 
Kropiwnica,  wieś  jezuicka  —  210. 
Krosno,   kolegium  —  88,    136,  203, 

204,  240,  251,  300. 
Krosnowski      Mikołaj  ,      wojewoda 

czernichowski  —  177. 
Krotoszyn  —  288. 
Kroże,  kolegium-88,  89,  100,  124. 

195,  196,  226. 
Krukowski  Wojciech,  S.  J.  —  271. 
Krupecki    Atanazy,    władyka   uni- 
cki —  70. 
Krupka  Sebastyan  —  56. 
Krupski  Fryderyk,  S.  J.  —  281. 
Krusiński    Tadeusz,    S.    J.    —  147, 

148,  149. 
Kruszewo,  misya  —  232. 
Kruta,  wieś  jezuicka  —  234. 
Krym,   kraj  i  misya  —  14,   44,  52, 
53,   89,    112,    145,    146,    178,  191, 
193   264. 
Krynicki  Józef,  S.  J.  -  287. 
Kryski  Feliks,  marszałek— 40,  184. 
Kryski  Stanisław,  S.  J.  —  35. 
Krystjuiopol,  reforma  bazyl.  —  233, 

290. 
Krzęcin,  wieś  —  299. 
Krzemienicą,  wieś  —  297,  298,  299. 
Krzemieniec,  kolegium  —  236,  237. 
Krzyszewicz,  Bazylianin  —  125. 


Krzyszkowski,  S.  J.  —  109, 
Krzysztofory,  dom  w  Krakowie  — 

113. 
Krzywcze,  misya  —  277. 
Krzywicki  Józef,  S.  J.  —  145. 
Krzywiń,  miasto  —  287. 
Krzywokolski,  S.  J.  —  56. 
Krzywonos,   pułkownik  kozaclci  — 

194,  205. 
Krzywoszyn,   misya  kolegium  nie- 

świeskiego  —  172. 
Krzywozanziewicz   Maciej,    brat  S. 

J.  —  163. 
Krzyżacy  —  223. 
Krzyżbork,  miasto  —  214. 
Ksawerów,    kolegium,    potem    mi- 
sya —  97,  101,  218,  219. 
Ksawery   Franciszek    Św.,   S.  J.  — 

59,  308,  324. 
Kucewicz  Franc,  S.  J.  —  159,  234. 
Kuczborski  Jan,  biskup  —  89,  179, 

206,  207,  209. 
Kuczborski    Stanisław ,    kasztelan 

sierpski  —  200. 
Kuczkorowice,  wieś  jezuicka — 189. 
Kuczkorowski,  kanonik  —  201. 
Kuczyński  Szczepan,    S.  J.  —  227. 
Kuczyński  Tadeusz,  S.  J.  —  322. 
Kuderowski  Samuel,  S.  J.  —  101. 
Kiifferłin  Remigiusz,  S.  J.  —  267. 
Kuhn,  S.  J.  —  224. 
Kujawy  —  180,  203,  223. 
Kukisze,  wieś  —  159. 
Kukliński,  S.  J.  —  113,  207,  219. 
Kukowicze,  misya  —  172. 
Kulesza  Aleks.,  brat  S.  J.  —  148. 
Kulesza  Piotr,  S.  J.  —  39,  86,  151, 

168,  214. 
Kulików,  misya  —  234. 
Kulwa  Abraham,    ex-ksiadz  —  10. 
Kułak  Jerzy,  S.  J.  —  294,  307. 
Kułakowski  Kaz.,  brat  S.  J.  —  98. 
Kuncewicz  Jozafat   św.  —  49,  220. 
Kundzin    (Kondzin,    Chadzyn),    mi- 
sya —  188,  209. 
Kurdwanowski  Jan,  biskup  —  147. 
Kurdzińska,  osada  na  Kaukazie  — 

269. 
Kurlandya  —  22,    45,   46,   89,  112, 
116,  159,  214,    215,  228,  229,  230, 
234. 
Kurnatowscy  —  106,  128. 
Kurowski,  brat  S.  J.  —  145. 
Kurowski  Antoni,  S.  J.  —  322. 
Kurpiowie,  lud  —  197. 
Kurzenicki  Marcin,  S.  J.  —  150. 
Kurzeniecki,  poseł  —  245. 
Kuszowski  Ćypryan,  S.  J.  —  228. 
Kutnary  (Kotnary),  misya  —  145. 
Kutuzow,  jeneralguberuator— 261. 
24- 


-    348    - 


Kuty,  miasteczko  —  53. 
Kutyba  Piotr,  S.  J.  —  322. 
Kwiatkiewicz  Jan,  S.  J. — 151,  152. 
Kwiatkowski  Piotr,  S.  J.  —  151. 
Kwiatkowski  Wojciech,  S.  J. — 151. 


L. 


Labiawa,  miasto  —  220. 
Lachów,  misya  —  197. 
Lachowski  Seb.,   S.  J.  —  150,  250. 
Lacki  Alfons,  star.  dyneb.  —  215. 
de  Lagnasco,  hr.  —  128. 
Lainez  Jakób,  jenerał  S.  J.  —  7,  8, 

9,  10,  155. 
Laksemburg',  zamek  —  119. 
Lambertengo  Pompiliusz,    S.  J.  — 

91,  92. 
Lancelloti  Scipio,   nuncyusz  —  52, 

59,  60,  63. 
Lanckorona,  miasto  —  39,  40. 
Lanckorońska  z  Popielów  Katarzy- 
na —  240. 
Landau,  misya  koło  Odessy  —  269. 
Landes  Alojzy,  S.  J.  —  274. 
Lange  Piotr,  S.  J.  —  281. 
Langer  Antoni,    S.  J.  —  290,   309, 

316,  322,  323,  325. 
Lans  Jan,  S.  J.  —  58. 
Larisch  Henryk,  hr.  —  318. 
Larska,  dobrodziejka  —  234. 
Lascy,  jenerał  mosk.  —  133,  175. 
Lasocki  Łukasz,  S.  J.  —  195. 
Lasocki  Władysław,  S.  J.  —  298. 
Laszki,  wieś  jezuicka  —  176,  216. 
Laterna  Marcin,  S.  J.  —  24,  28,  33, 

42,  176,  304. 
Laudańslii  Stegwił  Jan,  S.  J.— 221. 
Laukiesa,    misya   kolegium    d3'^ne- 

burskiego  —  215. 
Laukszoda,  misya  —  215,  230,  235. 
Laval,  miasto  —  286,  289,  309. 
Lawicki  Jędrzej,  S.  J.  — 34,  35,  36. 
Lawiński,  S.  J.  —  176. 
Lazansky,  wiceprez.  gub.  —  283. 
Ledóchowski    Mieczysław,    Itardy- 

nał  -  290,  306,  307,  320. 
Ledóchowski  Włodzimierz,  S.  J.  — 

290,  323,  324,  328. 
Ledwas,  mieszczanin  krak.  —  164. 
Leitzner,  architekt  —  314. 
Leliusz,  S.  J.  —  23. 
Lembekoven,  S.  J.  biskup  —  258. 
Lemszczyzna,  dobra  jez.  —  167. 
Lendorf  Jan  Kazimierz  —  234. 
Lenderfowa  —  234. 
Lenkiewicz,  poseł  —  244. 
Lenkiewicz  Gabryel,    S.  J.  —  254, 

258,  260. 


Lenkiewicz  Paweł,  aptekarz—  195. 

Leon  X,  papież  —  54. 

Leon  XII,  papież  —  278,  291. 

Leon  XIII,  papież  —  296,  305,  309, 
318. 

Leopold  I,  cesarz  —  102,  116,  118, 
122. 

Leopoldowicz  Mik.,  kanonik  —  186. 

Lesiewski  Jan,  S.  J.  —  69,  94. 

Leśniewski,  rzekomy  ex-Jezuita  — 
273. 

Leśniewski  Michał,  S.  J.  —  284. 

Leśniowolski  Marcin,  kasztelan  pod- 
laski —  75,  164. 

Leszczyńska  Marya,  królewna — 144. 

Leszczyński  Jan,  bisk.  chelm. — 102. 

Leszczyński  Jan,  kasztelan  gnie- 
źnieński —  72,  73,  74. 

Leszczyński  Jędrzej,  prymas —  103, 
109. 

Leszczyński  Rafał,  wojewoda  brze- 
sko-kujawski —  13,  72,  123,  134. 

Leszczyński  Stanisław,  król  —  134, 
143,  144,  145,  152,  175,  208,   221, 

225,  230,  237,  250,  270. 
Leszczyński  Stefan,  wojewoda  ka- 
liski —  191,  203. 

Leszczyński  Wacł.,  biskup  —  224. 

Leszno,  miasto  —  106. 

Lettau,  ks.  —  225. 

Lewicka  Amelia  —  303. 

Lewicki,  S.  J.  —  198. 

Lewicki  Michał,  metropolita  ru- 
ski —  279,  280. 

Lewkiszki  (Leoponary)  misya — 228. 

Lewkowicz  Antoni,  ks.  —  283. 

Leżajsk,  misya  —  294. 

Lezińska  Dorota,  dobrodz.  —  164. 

Leyer  Jerzy,  S.  J.  —  78,  80. 

Lic  Stanisław,  S.  J.  —  296, 

Lichtenberg,  zamek  —  127. 

Liczkowce,  misya  —  178,  192,  195, 
278. 

Lieven,  hrabia  —  220. 

Likawetz,  ks.  Pijar  —  276. 

Liksna,  misya  —  235. 

Linz,  kolegium  —  116,  117,  281, 
289,  295. 

Linkenheier  Jakób,  S.  J.  —  259. 

Linowski  Jerzy,  S.  J.  —  210. 

Lipiński  Augustyn,  S.  J.  —  284, 
286,  302. 

Lipiński  Kazimierz,  poseł  —  247, 
249. 

Św.  Lipka,  misya  —  216,  223,  224, 

226,  252. 

Lipkę  Leonard,  S.  J.  —  323. 
Lipkowie,  lud  tatarski  —  205. 
Lipnica  Murowana,   miasteczko  — 
282,  283. 


—    349    — 


Lipnik,  wieś  —  181. 

Lipówka,  wieś  jezuicka  —  166. 

Lippomani  Alojzy,  nuucyiisz  —  4, 
6,  7. 

Lipsk,  miasto  —  3,  128. 

Lipski  Andrzej,  biskup  —  65. 

Lipski  Konstanty,  ks.  —  138. 

Lipski  Tad.,  kaszt,  łęczycki —  250. 

Lipsko,  misy  a  —  277. 

Lisiagóra,  wieś  —  278. 

Lisicki  Szczepan,  S.  J.  —  98. 

Lisiecki  Antoni,  kan,  lwów.  —  303. 

Lisiecki,  uczeń  —  129. 

Lisko,  misya  —  277,  294. 

Lisków,  dobra  jezuickie  —  170. 

Liśnicki,  starosta  —  240. 

Lisowce,  wieś  —  295. 

Lisowski  Herakliusz,  arcybiskup 
połocki  —  258. 

Litobrok  (Lutobrok),  misya  —  100. 

Litowiany,  misya  —  195,  196. 

Litta  Wawrzyniec,  nuncyusz  — 
259,  260. 

Litwa,  kraj  —  3,  4,  10,  11,  16,  17, 
18,  21,  35,  36,  39,  42,  48,  50,  52, 
70,  82,  88,  89,  92,  94,  97,  98,  99, 
101,  106,  124,  125,  133,  149,  150, 
151,  154,  155,  157,  158,  163,  172, 
187,  194,  202,  220,  224,  226,  227, 
239,  246,  248,  261,  263,  326. 

Litwini,  naród  —  20,  88.  89,  93, 
99,  112,  117,  136,  137,  187,  188, 
204. 

Litwinowicze,  wieś  jezuicka — 218. 

Lityński  Grzymała  Jacek  —  195. 

Liza  Nowa,  misya  —  227. 

Lizmanin  Franc,  ex-Franciszk.—  3. 

Lobkowic,   ksiaże  —  276,  278,  299. 

Loeffler  Aloj.,  S.' J.-275,  278,  280. 

Londyn  —  128,  250. 

Lorencowicz  Aleksander,  S.  J  — 
113,  150. 

Loreto  —  78,  81. 

Loupia  Franciszek,  S.  J.  —  158. 

Lubasz,  wieś  —  288. 

Lubawa,  miasto  —  179. 

Lubcz,  misya  —  212,  213. 

Lubeka,  miasto  —  3. 

Lubień  —  209. 

Lublin,  kolegium  —  22,  23,  24,  28, 
38,  39,  42,  47,  57,  72,  92,  98, 120, 
167,  168,  169,  185,  233. 

Lubomirska  z  BokumÓAV  Urszula  — 
123. 

Lubomirski,  marszałek  w.  k.  — 
246,  247. 

Lubomirski  Antoni  —  213. 

Lubomirski  Jerzy  Aleksander,  ksia- 
że —  75,  103,  104,  105,  110,  111, 
112,  131,  132,  194. 


Lubomirski  Jerzy  Dominik,  hetman 
202,  205,  206,  212. 

Lubomirski  Stan.,  wojew.  ruski  — 
61,  62,  65,  75,  76,  137,  297,  300. 

Lubowicki  Franciszek,  S.  J.  —  256. 

Lubowla,  miasto  —  165. 

Lubrańskiego  szkoła  w  Pozna- 
niu —  56. 

Lubsiewicz  Jan,  S.  J.  —  294. 

Luder  Bartłomiej,  S.  J.  — 135,  151. 

Ludwik  XIII,  król  franc.  —  77. 

Ludwik  XIV,  król  franc— 103,113, 
114,  116,  120,  122,  127,  146. 

Ludwik  XV,  król  franc.  —  258. 

Ludwik  XVI,  król  franc.  —  256. 

Ludwik  Filip,  król  franc.  —  285. 

Ludwika  Marva,  królowa  polska — 
81,  86,  102^  103,  112,  146,  147, 
148,  183,  223,  224. 

Luisenthal,  misya  —  277. 

Lukaris,  patryarcha  —  49,  50. 

Des  Lumbres,  poseł  —  103. 

Luneburg,  miasto  —  117. 

Luneville,  miasto  —  134. 

Lupsk  (Lipsk),  misya  —  171. 

Lupul  Wasyl,  hospodar  —  145. 

Lustyg  Ant.,  S.  J.  —  263,  265,  267. 

Lutcza,  wieś  —  203. 

Luter  —  11. 

Llitzenburg,  hr.  —  127. 

Lwów,  a)  kolegium  św.  Piotra  — 
23,  24,  28,  41,  42,  50,  52,  57,  77, 
87,  89,  92,  98,  101,  104,  109,  110, 
111,  112,  115,  116,  124,  125,  139, 
140,  141,  142,  143,  150,  171,  175, 
176,  177,  178,  189,  194,  195,  198, 
204,  2:)9,  250,  251,  258,  274,  275, 
279,  280,  282,  284,  288,  289,  302, 
304,  305,  313,  317,  320,  321. 

b)  rezydenc^^a  św.  Piotra  —  273, 
285,  286,  303. 

c)  konwikt  szlachecki  św.  Miko- 
łaja —  285,  303,  304. 

Lyon,  miasto  —  127,  324. 


Ł. 


Łącki  Tomasz,  S.  J.  —  151. 
Ładyźeński  Aleksy,  S.  J.— 133,270. 
Łabiszyn,  misya  —  217,  218. 
Łaiszczewski  Śebastyan,  S.  J.— 94. 
Łąka,  wieś  —  298. 
Łańcut,  rezydencya— 277,  286,  294, 

297,  298,  299. 
Łaszcz  Józef,  biskup  —  241. 
Łaszcz  Marcin,  S.  J.  —  42,  58. 
Łaszcz  Piotr  —  38. 
Łaszczów,  rezydencya  —  240,  241. 
Ławi'a  peczerska  —  49. 


-    350 


Ławrów,  wieś  —  191. 

Ławrów,  (reforma  bazyliaii.) —  290. 

Łazarzyści,  zakon—  112,  157,  235, 

814. 
Łazowska  Genowefa,  ksieni  —  300. 
Łazy,  dobra  jezuickie  —  13. 
Łęczyca,  rezydencya  —  240. 
Łęczycki    Mikołaj,    S.  J.  —  58,  59, 

60,"^  61,  62,  63,  64,  65,   66,  68,  70, 

88,  91,  94,  188,  224, 
Łęka,  wieś  jezuicka  —  170. 
Łemkowie,  Rusini  —  317. 
Łobęta  Jakób,  S.  J.  —  145. 
Łobżenica,  miasto  —  206. 
Łochów,  misya  —  171,  172. 
Łomża,  kolegium  —  88,  197. 
Łomża  Stara,  misya  —  197. 
Łoś  Franc,  brat  S.    J.  —  148,  186. 
Łotysze,  naród  —  88,  95,  150,  163, 

2i5,  235,  259,  268. 
Łowicz,  miasto  —  7,  14,  99. 
Łoziński  Bronisław,  literat  —  283. 
Łodygowice,  wieś  —  278. 
Łopacki,  ks.  kanonik  —  299. 
Łopuchin,  minister  ros.  —  260,  265. 
Łopuski,  poseł  do  Turcyi  —  145. 
Łosczyna  Barbara  —  231. 
Łowce,  dobra  jezuickie  —  13. 
Łozowica,  misya  —  234,  259. 
Łubieński    Maciej,    biskup    —    85, 

170,  186. 
Łubieński    Władysław,   prvmas  — 

142,  232. 
Łuck,   kolegium  —  42,  53,   86,  89, 

98,    146,    189,    190,  191,  192,  200, 

202. 
Łuczaj,  misya  —  157,  159. 
Łuczkiewicz,  ks.  kanonik  —  186. 
Łuczycki  Józef,  ks.  —  203. 
Ługowski  Marcin,  S.  J.  —  190. 
Łukaszewicz  Jan,  S.  J.  —  150,  215. 
Łukaszewicz  Józef,  literat  —  69. 
Łuki  Wielkie  —  18,  19,  20. 
Łukiszki,  dobi*a  jezuickie  —  69. 
Łuskina  Ignacy,  S.  J.  —  221. 
Łuskina  Szczepan,  S.  J. — 152,  185, 

221,  249,  250,  258. 
Łuszczewski  Kazimierz,    kasztelan 

sochaczewski  —  239. 
Łuszkowski  Jędrzej,  S.  J.  —  171. 
Łyszczyński  Kazim.  —  118,  121. 


M. 

Machociusz  Stan.,  S.  J.  —  192. 
Maciej,  cesarz  —  45,  85. 
Maciej  z  Prasnysza,  brat  S.  J.— 97. 
Maciejowice,  dobra  jezuickie —  204. 


Maciejowski  Bernard,    kardynał  — 
24,  32,  33,  34,  38,  165,  167,  189. 

Maciejowski   Bernard,   chorąży    w. 
k.  —  167. 

Maciejowski  Michał,  ex-Pijar — 201. 

Maćkowski  Michał,  S.  J.  —  303. 

Maffon  Szymon,  S.  J.— 99, 188,  217. 

Magnus,  ksiądz  —  27. 

de  Maistre  Jozef,  hr.  —  265,  266. 

Maizner,   mieszcz.  toruński  —  131. 

Majbach,  notaryusz  —  74. 

Majchrowicz  —  282. 

Majer  Jan,  S.  J.  —  280. 

Makowiecki    Rafał,    kasztelan   ka- 
mieniecki —  181. 

Makowiecki  Dominik,  S.  J.  —  214. 

Makowski  Adam,  S.  J.  —  94,  204. 

Maksymilian,  arcyksiążę  —  164. 

Maksymilian  II,  cesarz  —  15,  29. 

Małaspina,  nuncyusz  —  37. 

Malborg,    rezydencya    —    2,    207, 
208,  252. 

Malczyce,  misva  —  279. 

Malechowski  Franc,  S.  J.  —  147. 

Malev6  Franciszek,  S.  J.  —  269. 

Małachowska  —  300. 

Małachowski,  prez.  Lwowa  —  305. 

Małachowski  Jan,  biskup  —  121. 

Małachowski  Antoni,  poseł  poznań- 
ski —  248. 

Małkowicze,  misya  —  171,  172. 

Małopolska— 55,^106,  144,  148,  149. 

Mansyonarze   maryaccy   w  Krako- 
wie —  310,  311.' 

Mantua  —  75,  81,  114. 

Manteuffel,  minister  saski  —  133. 

Mantuato  Kamil,  nuncyusz  —  30. 

Marchewka  Leopold,  S.  J.  —  309. 

Marchwacz,  wieś  jezuicka  —  170. 

Marcin  z  Kościana,  S.  J.  —  163. 

Marcina  św.  opactwo  —  114. 

Marczewski  Wawrz.,  S.  J.  —  131. 

Marczinek,  kanonik  spiski  —  294. 

Mardefeld,  jenerał  szwedzki  —  179. 

Markel,  burmistrz  pilzn.  —  302. 

Markiewicz  Aleks.,  S.  J.  —  287. 

Markiewicz  Augustyn,  S.  J.  —  300. 

Markiewicz  Jan,  ks'—  84,  138,  183. 

Markijanowicz  Rafał,   S.  J.   -  280, 

297. 
Markocice  (Marchocice),  wieś  jezu- 
icka —  162,  164. 
Markowa,  misya  —  277,  278. 
Markowicz  Sebastyan,  S.  J.  —  163. 

Markowicze,  misya  —  189,  191. 

Marks  Gracyan,  ks.  —  275. 
Markwarfc  Andrzej,  S.  J.  —  41,  69, 

157. 
Marotti,  S.  J.  -  260. 
Martin  Ludwik,  jen.  S.  J.— 300,326. 


351 


Martini,  profesor  —  275. 

Marya,  arcyks.  bawarska  —  19. 

Marya  Józefa,   arcyks.  —  125,  127. 

Marya  Kazimiera,   królowa  —  119, 
216. 

Marya  Teresa,   cesarz.  —  248,  250. 

Maryna    Mniszchówna,    carowa    — 
34,  35,  86. 

Marywil  —  185. 

Masellł  Ludwik,  S.  J.  —  87. 

Masłowski  Telesfor,  ks.  —  287. 

Massalski    Ignacy,    biskup   —    187, 
189,  244,  247,  253,  254,  255, 

Maszewski  Tadeusz,  S.  J.  —  270. 

Matczyński  Marek  —  304. 

Mateusz  z  Przasnysza,  S.  J.  —  220. 

Matysewicz  \Valentv,  S,  J.  —  17. 

Mat*zel  Ernest,  S.  J.  —  324. 

Matzke  Henryk,  prałat  —  309. 

Maurocordato  Mik.,  hospodar— 145. 

Mayer  Grzegorz,  ks.  —  276. 

Mażów,  dobra  jezuickie  —  170. 

Mazowsze    —  3,    18,    89,    125,    136, 
156,  157,  184,  200. 

Meciński  Wojciech,  S.  J.  —  86,  89, 
152,  180. 

Męcnarowska  Anna  —  302. 

Męczkowski  Stanisław,  S.  J.  — 101. 

Medici  Franc,  książę  Toskany— 22. 

Medweża,  dobra  jezuickie  —  189. 

Medyolan  —  126. 

Mejerin  Urszula  —  41,  77. 

Mellin  Ignacy,  S.  J.  —  296. 

Mengini  Dominik,  S.  J.  —  7. 

Mentzel  Michał,  ks.  —  306. 

Mercuriani  Ewerard,  jenerał  S.  J.— 
15,  25, 

Merecz,  rezydencva  —  69,  209,  210. 

Merkel  Wilhelm, 'S.  J.  —  287,  308. 

Metternich  Klemens,  ksiaże  —  274, 
276,  285. 

Mewę  (Gniew),  miasto  —  288. 

Mezopotamia,  kraj  —  147. 

Miączyński  Mateusz,  hr.  —  279. 

Mianowski,  prof.  uniw.  wiln. — 265. 

Miaskowski    Łukasz,    podstoli    po- 
dolski —  205. 

Miaskowski  Wojciech,  S.  J.  —  151, 
159,  209. 

Michalski,  emisaryusz  —  292. 

Michanowicz  Jan,  S.  J.  —  323. 

Michelson,  jenerał  —  257. 

Michów    (Mnichów),    misva  —  167, 
169. 

Michowski  Adam,  S.  J.  —  167. 

Mickiewicz  Adam,  poeta  —  213. 

Miechowici  (Bożogi'obcy),  zakon  — 
166. 

Mieczkowce  (Mieszkowce),  wieś  je- 
zuicka —  192. 


Międzyrzecz  ostrogski  —  211. 

Międzyrzecze   (Meseritz),   rezyden- 
cya"-  228,  229. 

Mielec,  misya  —  278. 

Mielecka   z    Radziwiłłów    Anna  -  - 
164,  172,  176. 

Mielecki,  hetman  —  164. 

Mielewski,  prepozyt  lubelski  —  64. 

Mierowa  Agnieszka,  hr.  —  303. 

Miętkie,  dobra  jezuickie  —  241. 

Migurzyna  Anna  —  187. 

Mihaileni  w  Rumunii,  misya — 317. 

MikluszoAvice,  misya  —  278. 

Mikołaj  I,  car  —  157,  173, 188, 192. 

Mikulińce  —  178,  180. 

Mikułowski  Adam,  S.  J.  —  239. 

Milatycze,  wieś  jezuicka  —  262. 

Milatyn,  misya  —  279,  280,  286. 

Mileniusz  Mikołaj,  ks.  —  173. 

Milewski  Stanisław,   ex- Jezuita  le- 
karz —  177. 

Miłovius  Joachim,  pleban  —  224. 

Miluuski  Maciej,  S.  J.  —  172. 

Miłosiei-ne   Pannj^    zakon    —   112, 
200,  277. 

Miłosierni  Bracia,  zakon  —  171. 

Minkiewicz  Adam,  S.  J.  —  237. 

Minkiewiczowa    z    Komarów    Bar- 
bara —  237. 

Mińsk,    kolegium    —    71,    98,    124, 
228,  288. 

Miński  Stan.,  podkancłerzy  —  41. 

Misyonarze  (Łazarzyści),   zalton  — 
168,  170,  188,  189. 

Miszldewicz  Krzyszt.,  brat  S.  J. — 98. 

Misztołd  Mik.,  cześnik  wend.— 172. 

Mitawa,  rezyd.  —  46,  87,  229,  230. 

Mitenko,  mieszczanin  —  193. 

Mleczko  Emeryk,  woj.  pódl.  —  227. 

Młodzianowski  Jędrzej,  S.  J. —  221. 

Młodzianowski  Tomasz,  S.  J.  —  147, 
150,  151,  159. 

Młodziejowski    Andrzej,    biskup  — 
182,  244,  245,  246,  247,  248. 

Mnichowska  Zofia  —  164. 

Mniszchowa    z    Zamojskich    Kata- 
rzyna —  231. 

Mniszech    Jerzy,   wojewoda  sando- 
mierski —  34,  36,   141,  176. 

Mniszech  Józef,  marsz.  w.  k.  —  77. 

Mniszek  Mikołaj  —  164. 

Mniszek  Stanisław,  S.  J.  —  136. 

Modzerów,  misya  —  241. 

Mogiliński  Wojciech,  S.  J.  —  98. 

Mogilnicki  Wojciech,  S.  J.  —  146. 

Mogiła,  wieś  —  284. 

Mobilna,  wieś  —  99.  ' 

Mohiła    Piotr,    metropolita    kijow- 

g]jj    'J\     222. 

Mohl  Aleksander,  S.  J.  —  322,  824. 


-    852    - 


Mohylew,  kolegium  —  98,  199,  230, 
231,  256,  265,  266,  268,    272,  273. 
Mohylow  —  53. 
Molitor,  komisarz  —  284. 
Molodia,  wieś  —  314. 
Mołdawia,   kraj   i  misya  —  37,  52, 

53,  89,  112,  145,  146,  264,  317. 
Mołodów,  misya  -  212,  213. 
Monofizyci,  sekta  —  52. 
Monoteleci,  sekta  —  52. 
Montanus  Maciej,  kanonik  —  156. 
Montelupi,  pocztmistrz  —  181. 
Montovato  Kamil,  nuncyiisz  —  7. 
Montwy,  wieś  —  105. 
Moraris  Kasper,  S.  J.  —  170. 
Morawa,  kraj  —  58,  137,  284. 
Morawscy,  szlachta  —  287. 
Morawski  Seweryn,    arcvb.    lwow- 
ski —  314. 
Morawski  Jan,  S.  J.  —  151. 
Morawski  Kajetan  —  306. 
Morawski  Kazimierz  —  54. 
Morawski  Maryan,  S.  J.— 290,  293, 

322    323    324. 
Morelo wski  Józef,  S.  J.  —  301,  323. 
Morienus  Michał,  brat  S.  J.  —  19. 
Morsztynowa    z    Potockich    Hele- 
na —  181. 
Morsztyn,  referendarz  —  103. 
Morsztynowie  —  106,  107. 
Mortęska  Magd.,  ksieni  —  178,  179. 
Mortęski  Ludwik,  woj.  chełra.— 180. 
Mościska,  misya  —  277,  294. 
Mosdok,  misya  —  269. 
Moskwa  ~  2,  16,  17,  18,  19,  20,  22, 
23,  28,  30,  33,  34,  35,  36,    40,  44, 
45,  49,  75,  86,  89,  97,  98,  99, 101, 
102,  105,  108,  116,  117,    118,  124, 
125,  133,  146,  151,  155,    157,  158, 
159,  160,  161,  162,  163,    172,  187, 
190,  193,  199,  201,  203,    206,  212, 
213,  215,  217,  218,  220,    221,  227, 
228,  230,  234,  236,  237,    238,  239, 
240,  257,  267,  270,  320. 
Mosti,  nuncyusz  —  117. 
Moszczanica,  misya  —  210,  212. 
Moszenice,  dobra  jezuickie  —  208. 
Moszyński  Ignacy,  S.  J.  —  186. 
Moszyński  Jan  —  212. 
Możajsk  —  68. 

Mozyr,  misya  —  98,   218,  219,  231. 
Mroskowski  Woje,  S.  J.— 171,  172. 
Mrowiński  Waleryan,  S.  J.  —  322. 
Mrzygłód,  misya  —  277. 
Mścisław,  kolegium  —  70,  98,  234, 

266,  268,  273. 
Muchowiecki,  S.  J.  —  98. 
Muchowiecki  Stan.,  bratS.  J.— 220. 
Muchowski  Maciej,  S.  J.  —  150. 
Miihl  Antoni,  S.  J.  —  309,  315. 


Miinnich,  jenerał  —  133,  134,  175. 
Murczyński  Jędrzej,  S.  J.  —  150. 
Muśnicki  Nikodem,  S.  J.  -  323. 
Mużyłowice,  misva—  175,  176,  178. 
Mycielscy  —  207",  287. 
Mycielski  Michał,  S.  J.  —  290,  293, 

300,  306,  307,  310,  322,  324. 
Myślenice,  misya  —  278. 
Mysłowice,  miasto  —  286,  287. 
Mysz,  kolegium  —  184. 
Myszkowski  Piotr,  biskup— 24,  164. 
Myszkowski    Zygmunt,     kasztelan 

wojnicki  —  41. 
Myszyniec,  misya  —  197. 


N. 


Nacza,  rzeka  i  wieś  jezuicka— 172. 

Nadarzyn,  dobra  jezuickie  —  200. 

Nadir,  szach  —  148,  149. 

Nadolska  Anna  —  209. 

Nadworna,  misya  —  239,  277,  278. 

Nagórczewski  Ignacy,  S.  J.  —  152. 

Nagórny,  student  —  129. 

Nagoszyn,  wieś  —  278,  283,  300. 

Nahaj  Kasper,  S.  J.  —  33,  175,  176. 

Nakcyanowicz  Jak.,S.  J.— 151,  250. 

Nakwaska  Karolina  —  269. 

Naldus  Jan,  S.  J.  —  84, 

Nangasaki,  miasto  —  90. 

Nankin,  miasto  —  258. 

Napoleon  I  —  266,  267,  268,  270. 

Naramowski  Adam,  S.  J.  —  151. 

Naramowski  Adam,  kasztelan  śrem- 
ski  —  123. 

Narol,  misya  —  241,  277. 

Naruszewicz  Adam,  ex-Jezuita,  bi- 
skup -  95,  151,  152,  249,  250. 

NarwojszFranc,  S.  J.-151, 158,  250. 

Naryszkin  —  260. 

Naryszkiuowa  z  Czertwertyńskich — 
271. 

Nastasów,  misya  —  175,  178. 

Nastaszka,  wieś  —  212. 

Natolia,  kraj  —  264. 

Naxos,  wyspa  —  146. 

Neapol-119,  120,  2%,  264,  265,  285. 

Nebaba,  pułkownik  kozacki  —  217. 

Neplujew,  sekretarz  —  261. 

Nerczyńsk,  miasto  —  270. 

Nestorowicz  Marty  niań,  S.  J.— 121. 

Neumann  Franciszek,  proboszcz  — 
287,  308. 

Newel,  miasteczko  —  98. 

Ney  Michał,  jenerał  —  267. 

Neymann  Jakób,  ks.  —  59,  60,  61, 
62,  63,  65,  66,  68. 

Neymann  Krzysztof,  medyk  —  66. 

Niamtz,  miasto  mołdawskie  —  118. 


—    353 


Nicefor,  patryarcha  carogrodzki  — 

33,  49. 
Niechanowo,  wieś  —  287. 
Niedermajer,  komisarz  austr.  — 198. 
Niegoszewscy  Jan  i  Piotr  —  191. 
Niegowić,  wieś  —  278. 
Niemcy,  kraj  —  3,  19,  54,  81.  171, 

285,  290,  306,  307,  328. 
Niemcy,  naród  —  20.  86,  87,  89,  93, 

146,  17.5,  183,  184,  188,    195,  206, 

211,  214,  235,  261.  269,    286,  287, 

291,  293,  302,  313,  315,    316,  317. 
Niemczynowicz,  kanonik   —   158 
Niemirów,  misya  —  211. 
Niemojewski  Jan,  ex  ksiądz  —  168. 
Niemyski  Julian  —  282.  ' 
Nieporęt,    wieś    jezuicka  —  78,  81, 

113,  183. 
Niesiecki  Kasper,  S.  J.  -  151,  233. 
Niesiołowski   Kazimierz,    kasztelan 

smoleński  —  213. 
Niestempów,  misya  —  197. 
Nieśwież,    dAva   kolegia   —  10,    11, 

23,  24,  28,  39,  42,    89,  92,  98,  99, 

140,  161,  165,  171,  172,    173,  212, 

213,  237. 
Nieziolyński  Kasper,  S.  J.  — 145, 146. 
Niger  (Schwarz),  lekarz  —  12. 
Nigrinus  (Schwarz)  Bartlom.  —  72. 
Nikel  Goswin,  jenerał  S.  J.  —  103, 

104,  136,  138. 
Nikita,  komisarz  carski  —  20. 
Niklewicz  Szymon,  S.  J.  —  84. 
Nikolai     Wawrzyniec    (Norvegus), 

S.  J.  —  26,  27",  42. 
Nikorowicz  Józef,  muzyk  —  312. 
Nikowski  Szymon,   S.  J.  —  27,  42. 
Nissa,  rezydencya  —  159,  287,  289, 

290,  308. 
Niżbork,  misya  —  192. 
Nogat,  odnoga  Wisły  —  207. 
Norbertanie,  zakon  —  203. 
Norbertanki,  zakon  —  175,  300. 
Normandez,  sekretarz  —  256. 
Norwegia,  kraj  —  155. 
Noskowski  Jędrzej,  biskup  —  8,  9, 

156,  200. 
Nowe  Miasto,  misya  —  209. 
Nowe    Miasto,    przedmieście    War- 
szawy —  184. 
Nowe  Miasto  w  Prusach  —  209. 
Nowicki,  student  —  61. 
Nowodworski  Adam,  kanonik — 197. 
Nowodwór,  misya  —  180,  182. 
Nowogródek  litewski,  kolegium  — 

71,    98,    124,    212,    213,    219,  220, 

237.- 
Nowogródek  siewierski,  kolegium— 

98,  101,  105,  171,  219,  220. 
Nowosiółki,  wieś  jezuicka  —  176. 


JEZUICI    W    POLSCE 


de  Noylles  Karol,  jenerał  S.  J.  — 

116,^117. 
Nuckowski  Jan,  S.  J.  —  323. 
Nytych    (Neuteich),    folwark   jezu- 

"icki  —  174. 


O. 


Obornicki,  ks.  —  49. 

Obornicki  Tomasz,  biskup— 59, 165. 

Obra,  misya  —  28(i,  288,  289,  306. 

Obriciusz  Zygmunt,  S.  .J.— 59,  189. 

Ochino  Bernard,  ex-Kapuc3'n  —  3. 

Ocieski  Joachim  —  164 

Odachowski  Jan,  S.  J.  —  228. 

Odescalchi  Alojzy,  S.  J.  —  24. 

Odescalchi  Bened.,  nuncyusz—  139. 

Odessa,  misya  —  264,  2(59. 

Odolanowski  Adam,  brat  S.  J.— 98. 

Odrzykoń,  wieś  —  204. 

Odyniec  Cypryan,  biskup  —  250, 
262,  263. 

Oeillard  Jan,  S.  J.  -  291. 

Ogiński,  hetman  —  238. 

Ogińslś:i  Ignacy,  kasztelan  wileń- 
ski —  123,  158. 

Ogiński  Jan  Tadeusz,  kasztelan 
trocki  —  159. 

Ogiński  Marcyan,  wojewoda  tro- 
cki —  199,  221,  228,  234. 

Ogińska  z  Brzostowskich  Teresa— 
221. 

Okęcie,  wieś  jezuicka  —  184. 

Okęcki,  biskup  —  247. 

Okniny  wielkie  i  małe,  misya  — 
236,"^  237. 

Okopy  Św.  Trójcy  —  195,  313. 

Oława,  miasto  —  287. 

Olbrachcice,  wieś  —  318. 

Olbracht  Jan,  biskup  krak.  —  65. 

Olleuder  Ludwik,  ks.  —  319. 

Oleśniccy  —  3,  36,  106. 

Olesno,  wieś  —  283, 

Olfirijew  Roman    —  21,  22. 

Oliwa  Jan  Paweł,  jenerał  S  J.  — 
108,  111,  113,  114,  115,    159,  174. 

Olizarowiusz,  S.  J.  —  92. 

Oloff,  pastor  —  128. 

Olszański  Jerzy,  podk.  łucl^i — 189. 

Olszewski  Jakób,  S.  J.  —  94. 

Olszewski  Marcin,  S.  J.  —  104,  136, 
157,  159. 

Olszowski,  biskup  chełm.  —  207. 

Olszowski  Andrzej,  podkanclerzy — 
114,  115,  170. 

Olszyn}^,  misya  —  197. 

Ołomuniec  —  57,  159. 

Ołyka    -  11. 

Opalińska,  księżna  —  164. 

25 


—    354     — 


Opalińska  z  Teczyńskich  Izabela — 
85,  136,  203/ 

Opaliński  Jan,  kaszt,  kaliski  —  86. 

Opaliński  Jędrzej,  biskup  poznań- 
ski —  55,^56,  59,  75,  85,  159. 

Opaliński  Jędrzej,  marszałek  w. 
k.  —  22,  41. 

Opaliński  Kazim.,  biskup  —  209. 

Opaliński  Krzysztof,  wojewoda  po- 
znański —  85,  86. 

Opaliński  Łukasz,  marszałek  w.  k. 
85,  136,  203. 

Opatów,  miasto  —  64,  65. 

Opatrzności  Siostry,    zakon  —  298. 

Opawa,  rezydencya  —  138,  314, 
315,  316. 

Opejdowicz,  kanonik  —  142. 

Opitołoki,  misya  —  222. 

Oplejki,  wieś  jezuicka  —  210. 

Opole,  miasto  —  102,  287. 

Orański  Adam,  biskup  —  191. 

Orawa  (Arwa)  ^  166. 

Orłów,  wieś  jezuicka  —  238. 

Orłowski  Kalikst  —  295. 

Orłowski  Michał,  S.  J.  —  240,  241. 

Ormianie,  naród  —  43,  52,  53,  54, 
147,  148,  175,  192,  194. 

Ormiany  i  Ormianki,  dwie  wsie  je- 
gijici^i^  192 

Orsza,  kolegium'  —  18,  20,  41,  88, 
199,  200,  258,  259,  260,  266,  267, 
268,  273. 

Ortisius  Michał,  S.  J.  —  157. 

Ortyński  Tomasz,  proboszcz  —  292. 

Ory  szewski  —  18. 

Osnitius  Jan,  S.  J.  —  164. 

Ossoliński  Franciszek  —  175. 

Ossoliński  Hieronim,  opat  —  185. 

Ossoliński  Jerzy,  65,  67,  69,  70,  71, 
72,  73,  74,  75,  82,  89,  206. 

Ossoliński  Zbigniew  —  164. 

Ostaszewo  i  Ostaszewko,  dwie  wsie 
jezuickie  —  178. 

Ostini,  kardynał  —  280 

Ostrawski  Andrzej,   infułat  —  279. 

Ostróg,  kolegium  —  89,  92,  93,  97, 
178,  189,  210,  211,  212,  219. 

Ostrogska  Anna  Aloiza,  księżnicz- 
ka —  210,  211. 

Ostrogska  z  Kostków  Anna,  księ- 
żna —  14,  88,  89,  115,  160,  216.' 

Ostrogska  Katarz.,  księżna  —  115. 

Ostrogski  Aleksander,  wojewoda 
wołyński  —  13,  211. 

Ostrogski  Janusz,  kasztelan  kra- 
kowski —  40,  160. 

Ostrogski  Konstanty,  ksiaże  —  12, 
32,  33,  160. 

Ostrogscy  —  164,  176. 

Ostroróg,  podczaszy  kor.  —  72,  76. 


Ostrorogowa  Katarzyna,  wojewo- 
dzina poznańska  —  176. 

Ostrów,  miasto  —  288. 

Ostrowicz  Krzysztof,  S.  J.  —  163. 

Ostrowski  Antoni,  biskup  —  244. 

Ostrowski  Krzysztof,  S.  J.  —  171. 

Oudinot,  jenerał  franc.  —  267. 

Overberg,  autor  —  275. 

Owrucz,  kolegium  —  123,  219,  222 
231,  240. 

Ożarowska  z  Strzemboszów  Zuzan- 
na, hrabina  —  279. 

Ożarowski,  jenerał  —  268. 


P. 


),  103, 


Pac    Krzysztof,    biskup 

115,  158. 

Pac  Michał,  hetman  p.  1.— 188,  221. 
Pac  Michał  Kazimierz,  starosta  me- 

recki  —  210. 
Pac  Mikołaj,  biskup  —  196. j 
Pacowie  —  112,  235. 
Pacca  Bartł.,  kardynał  —  270. 
Pacyków,  dobra  —  239. 
Paczanowski  Maurycy,  S.  J.  —  98. 
Paczanowski  Piotr,  S.  J.  —  166. 
Padwa  —  29,  54,  78. 
Pahlen  Piotr,  hr.  —  260,  262. 
Pakowski  Piotr,  S.  J.  —  145. 
Palestyna,  kraj  —  147. 
Pallavicini,  kardynał  —  203. 
Pamphili,  książę  —  120. 
Panderkowicz  Adam,  brat  S.  J.  — 

97,  218. 
Pannizoni  Alojzy,  S.  J.  —  272. 
Paolucci,  gubernator  rygski  —  268. 
Papiński  Jędrzej,  ks.  —  181. 
Paprocka,  ksieni  —  179. 
Paprocki  Bartłomiej,  S.  J.  —  94. 
Paprocki  Franc,  S.  J.  —  151,  222. 
Paprocki  Łukasz,  S.  J.  —  101. 
Parnawa,  misya  —  163. 
Party  a,  kraj  —  147. 
Parvż  —  6,   78,   84,    86,    127,    160, 

271,  285,  288. 
Parzechowski    Franciszek,  S.  J.  — 

145,  205. 
Pasek  Piotr,  gubernator  mohylew- 

ski  —  256,  259. 
Pawelski  Jan,  S.  J.  — 323,  824. 
Paweł   III,   papież   —   55,   83,   88, 

262   270, 
Paweł  IV,'  papież  —  4,  7,  8,  9. 
Paweł  V,   papież  —  17,  35,  38,  55, 

56,  75,  84,  199. 
Paweł  I,  car  —  250,  257,  259,  260, 

261,  262,  263,  264. 
Pawluk,  asawuła  kozacki  —  71. 


—     355 


Pawiowe  Sioło  (Pawłósiów),   dobra 

jezuickie  —  13. 
Pawłowski  Daniel,  S.  J.  —  151. 
Pawłowski  Jędrzej  —  209. 
Pawłowski  Zygmunt,  ks.  —  312. 
Pawłowsk,  miasto  —  261. 
Pękalski   Piotr,   ks.  Miechowita  — 

166,  310. 
Pelczar  Józef,  bisk,  przem.  —  198. 
Pelikany,  misya  —  187,  188. 
Penka  Ignacy,  ks.  —  276. 
Penkler,  baron  —  276. 
Pepłowski  Wojciech,  S.  J.  —  101. 
Perejasław,  kolegium— 89,  97,  101, 

219,  220. 
Peretiatkowicz   Adam,    podstarości 

nowogrodzki  —  190. 
Pergen,  hi-abia  —  251. 
Perkowski  Józef,  S.  J.  —  284,  278, 

300,  303,  322,  323. 
Perm,  miasto  —  262. 
Persva,  kraj  i  misya — 52,  89,  146. 

147,  148,  149,  150,  264. 
Pestel,  jenerał-gubernator  —  270. 
Peszt,  miasto  —  303. 
Peter  Maurycy,  S.  J.  —  309. 
Peterborough,  loi-d  ang.  —  126. 
Peterek  Jędrzej,   S.  J.  —  286,  287, 

302,  308,'  322,  323. 
Petersburg,    kolegium  —  133,  134, 

158,  185,  254,  255,  256,   257,  258, 

260,  261,  262,  263,  264,    265,  268, 

270,  271,  273. 
Petrucci  Alojzy,   S.  J.  —  272,  274. 
Petrycy,  prof.  akad.  krak.  —  60. 
Petyhorce,  dobra  jezuickie— 13,  14, 
Pflock  Teofil,  S.  J.  —  215. 
Piadzewski  Marcin  —  221. 
Piarkowszczyzna ,    folwark     jezui- 
cki —  236. 
Piaseczno  (Pehsken),    wieś  —  288. 
Piaseczyński  Paweł,  S.  J.  —  160. 
Piaseczyński  Aleksander,  kasztelan 

kijowski  —  85. 
Piaseczyński   Aleksander,    starosta 

nowogrodzki  —  219. 
Piaseczyński  Jerzy  —  184. 
Piaseczyński  Stefan,  hetman —  184. 
Piątkiewicz  Wlodz.,  S.  J.— 305,  323. 
Piazza  Julian,  nuncj^usz  —  138. 
Pichert  Henryk,  S.  J.  —  174. 
Pieczychwosty,  wieś  —  279. 
Piekarski  Michał  —  105,  183. 
Piekary  niemieckie,  misya  —  286, 

287,  308,  322,  323. 
Piekosiński,  profesor  uniwersytetu 

krakowskiego  —  151. 
Pieniaki,    rezydencya   —  277,   278, 

279,  280,  286. 
Pierling,  kupiec  —  263. 


Pierling   Jakób,    S.  J.  —  278,  281 

291,  303,  322. 
Pierling  Paweł,  S.  J.  —  22. 
Pietroboni  Ignacy,  S.  J.  —  322. 
Pignatelli  Antoni,  nuncyusz — 111. 
Pijarzy  —  135,   136,    137,  138,  139, 

140,  141.  142,  143,  144,    177,  183, 

185,  196,  210,  227,  232,    237,  276, 

327. 
Pikarski  Adryan,  S.  J.  —  101,  104, 

105,  107,  li2,  150. 
Pikarski  Wawrz.,   S.  J.  —  72,  115. 
Pilchowski  Dawid,  S.  J.— 152,  188, 

249,  258. 
Piłlerstorf,  baron  —  285,  286. 
Pilzno,  misya  —  278. 
Piława  (Pillau),  misya  —  156,  225. 
Piniński  Leon,  hr.  namiest.  —  312. 
Pino,  baron  —  313. 
Pińsk,    kolegium    —   88,    99,    211, 

217,  218. 
Piotr  I,    car  —  116,    117,    120,  122, 

123,  124,  125,  133,  161,    190,  199. 

214,  221,  270. 
Piotr  z  Górki  —  164. 
Piotrków,  kolegium  —  7,  8.  9,  125, 

137,  138,  139,  232. 
Piotrkowczyk,  drukarz  —  62. 
Piotrowicz  Jakób,  brat  S.  J.  —  131. 
Piotrowicz  Stanisław,  S.  J.  —  323. 
Piotrowski,  ks.  —  22. 
Piotrowski,  prof.  akad.  krak.  —  63. 
Piotrowski  Michał,  S.  J.— 145,  146. 
Piramowicz  Grzeg.,  S.  J.— 152,  250. 
Pismo  Św.  —  4,  5,  11, 107, 153,  275. 
Piaty ń,  misya  —  277. 
Pisztek  Franc,  biskup  —  278,  279, 

280,  282,  284,  297,  301,    303,  304. 
Pitarski  Jakób,  ks.  —  182. 
Pius  IV,  papież  —  55,  83. 
Pius  V,  papież  —  9,  64,  155. 
Pius  VI,    papież  -  156,   250,    251, 

255,  256,  257,  2.59,  260,  261. 
Pius  Vłl,    papież  —  150,    258,  260, 

261,  262,  264,  270,  272. 
Pius  IX,  papież  —  286,  305. 
Plater  Jan,  starosta  dyneb.  —  215. 
Platerowie  Ludwik  i  Michał—  265. 
Platerowa  z  Brzostowskich  Rozalia, 

starościna  dyneburska  —  215. 
Pleśna,  wieś  —  282. 
Pleszew,  miasto  —  287,  288. 
Płaza  Tomasz,   ks.  —  24,  164,  166. 
Płażek  Edwin  —  312. 
Płock,  kolegium  —  10,  73,  88,  100, 

101,  156,  200 
Płonkowo,  wieś  jezuicka  —  206. 
Pobożny  Stan.,  brat  S.  J.  —  100. 
Pociej    Hipacy,    władyka    włodzi- 
mierski —  22,  49. 

25* 


-    356 


Pociej  Ludwik,  hetman  w.  I.  — 139. 
Pocieje  —  48,  234. 
Poczajowicze,  mis.ya  —  159. 
Poczobut  Marcin,  S.  J.  —  151,  158, 

188,  250,  258. 
Podgórze   karpackie  —  3,    89,  106, 

107,  164,  180,  181. 
Podhajce,  miasto  —  53,  233. 
Podlasie  —  10,  328. 
Podlaska  misya  —  290. 
Podłub}",  dobra  jezuickie  —  176. 
Podole,    kraj  -  14,  32,   44,  53,  70, 

98,    123,    176,  178.  193,  194,    211, 

237,  261,  282. 
Podoliniec,  miasteczko  —  137. 
Podolski  Edward,  ks.  —  305. 
Podoski,  prymas  —  171,  245. 
Podusilna,  dobra  jezuickie  —  176. 
Podzierze,  willa  jezuicka  —  235. 
Pohost,  misya  —  200. 
PokrzYwno,  wieś    -  209. 
Pokucie— 32,  53,  89,  178,  238,  239. 
Pol  Wincenty,  poeta  —  282. 
Polana,  misya  —  277,  294. 
Pole  Antoni,  S.  J.  —  196. 
Polesie,  kraj  — 3,  99,  l72,  191,  211, 

217,  218,  219,  230. 
Polikowski  Antoni,  S.    J.    —  147. 
Poliwanow,  pułkownik  ros.  —  204. 
Polignac,  opat  —  120. 
Poiaga,  miasteczko  —  274. 
Połóck,  kolegium—  17,  18,  19,  21, 

22,  28,  41,  98,  108,  125,  161,  162, 

188,  254,  256,  257,  258,    259,  260, 

263,  264,  265,  266,  267,   271,  273. 
Połonne,  misya  —  210,  212 
Połoński  Maurycy,  S.  J.— 291,  298. 
Połubiński  Aleksander,   marszałek 

w.  1.  —  188. 
Pomarnicki,  fundator  —  214. 
Pomorze,    kraj    —    155,    173,    175, 

207,  307. 
Pomorze  pruskie  —  225,  229,  290. 
Ponczewo,  wieś  —  288. 
Poniatowski  Michał,  biskup  —  248. 
Poniatowski    Stanisław,    wojeAvoda 

mazowiecki  —  146,  175. 
Poniatowski  Stan.  August,  król  — 

184,  327. 
Ponicmuń,  misya  —  209. 
Ponikwy,  wieś  jezuicka  —  204. 
Poniński,    marszałek    —    244,    245, 

246,  247. 
Poniński  Franc,  S.  J.  —  1.50,  239. 
Poniński  Karol,  biskup  —  239. 
Poniński  Szczepan,  S.  J.— 150,  239. 
de  Pont,  baron  —  291. 
Popenko,  kozak  —  99. 
Popławski  Adam,  S.  J.  —  115. 
Porcyusz  Robert,  kupiec  —  203. 


Porębski,  S.  J.  —  84. 

Poronin,  wieś  —  283,  284. 

de  Portła,  hrabia  —  103. 

Portico  Wincenty,  nuncyusz  —  12» 

Portugalia,  kraj  —  142,  243. 

Poryck,  misya  —  189,  191. 

Possewin  Antoni.  S.  J.  —  18,  19,  20, 
21,  22,  23,  24,  26,  27,  28,  29,  32, 
40,  55,  58,  117,  155,  158,  163, 
164,  166. 

Possinger  —  302. 

Poszakowski  Jan,  S.  J.  —  151. 

Poszawsze,  kolegium  —  227,  228. 

Poszwitvń,  wieś  jezuicka  —   196. 

Potemkin  —  152,  234,  256,  257, 
258,  259. 

Potocka  Feliksowa,  hetman.  —  233. 

Potocka  z  Potockich  brzeźańskich 
Izabela  Romanowa  —  298. 

Potocka  z  Lubomirskich  Krysty- 
na —  233. 

Potocka  z  Ogińskich  Marvanna  — 
184. 

Potocka  z  Leszczyńskich  Wikto- 
rya  —  238,  239. 

Potocki  Adam,  pułkownik  —  269. 

Potocki  Alfred,  hr.—  289,  298,  299. 

Potocki  Artur,  hr.  —  297,  298. 

Potocki  Feliks,  woj.  krak.  —  233. 

Potocki  Franciszek  Salezy  —  178, 
241. 

Potocki  Jędrzej  —  238. 

Potocki  Józef,  starosta  belzki  — 
195,  217,  238,  239,  291. 

Potocki  Michał,  woj.  wol.  —  233. 

Potocki  Mikołaj,  wojewoda  bracław- 
ski  —  85,  86,  202,  304. 

Potocki  Rewera  —  101. 

Potocki  Stan.,  wojew.  kij.  —  217. 

Potocki  Stefan,  pisarz  polny  ko- 
ronny —  233. 

Potocki  Teodor,  biskup  warmiński 
137,  150,  175,  179,  202,  208,  226, 
232,  241. 

Potocki  Wacław,  poeta  —  107. 

Potoccy  —  65,  134,  233,  239,  277, 
298.' 

Potoczky,  biskup  przem.— 278,  284. 

Potrykowski  Jędi-zej,  ks.  —   227. 

Powirczów,  misya  —  230. 

Powitno,  wieś  —  279. 

Poznań,  kolegium  —  2,  12.  13,  15, 
28,  39,  41,  47,  48,  54,  55^  56,  72, 
83,  87,  92,  99,  106,  109,  Ul,  112, 
125,  151,  158,  159,  169,  185,  287, 
288,  307. 

Poznańskie  księstwo— 160,  286, 287, 
288,  289,  290,^305,  308,  328. 

Pozzo  di  Borgo  Karol  Jędrzej, 
hrabia  —  269. 


357     — 


Prag-a  —  9,  19,  103,  115,    158.  159, 

284,  285. 
Praga  warszawska  —  250. 
Praschma  Anna,  hrabina  —  308. 
Praszałowicz    Kamil,    S.  J.  —  286, 

287,  306. 

Prażmowski  Mikołaj,  bisknp—  103, 
109,  110,  113,  114,  170. 

Prele,  misya  —  215. 

Pressfreiin'd  Karol,  ks.  —  308. 

Preuschhof  Jan,  S.  J.  —  151. 

Próchnicki,  arcyb.  lwów.—  ó3,  192. 

Proniewski  Antoni,  S.  J.  —  287. 

Propag-anda  rzymska  —  52,  108, 
117,  121.  147,' 148.  149,  255,  270, 
280,  317. 

Proszowice  —  38,  111. 

Protaszewicz  Waleryan,  biskup  wi- 
leński —   10,  16,  90,  158. 

Protman  Regina  —  156. 

Pruchna,  wieś  —  315. 

Pruski  Szymon,  S.  J.  —  49. 

Pruski  Maciej,  ks.  —  161. 

Prusy,  kraj  —  2,  46,  86,  98,  108, 
112,  132,  133,  144,  148,  151,  155, 
166,  157,  187,  216,  223,  225,  243, 
252,  254,  290,  306,  328. 

Prusy  królewskie  —  45,   252,    286, 

288,  307. 

Prusy  książęce— 88,  100,  106,  216, 
223,  224.' 

Pruscy,  wieś  —  279. 

Prużana,  misya  —  204,  205. 

Przanowski,  S.  J.  —  131. 

Przasnysz,  miasto  —  97,  220. 

Przebendowski  Jan  Jerzy,  kaszte- 
lan chełmiński  —  122. 

Przeborowski  Adam,  S.  J.  —  111, 
116,  150. 

Przeciszewski  Adolf,  marsz.  —  196. 

Przeciszewski  Kaz.,  S.  J.  —  222. 

Przeclawka,    wieś  jezuicka  —  166. 

Przecławowicz  Jan  —  60. 

Przekory,  wieś  jezuicka  —  156. 

Przepiórka  Bartłomiej  —  61,  62. 

Przemyśl,  kolegium  —  13,  87,  88, 
153,^178,  197,  198,  199,  251,  275, 
294. 

Przerebski,  podkauclerzy  koron- 
ny —  8,  164. 

Przetocki,  S.  J.  —  68. 

Przeworsk,  misya  —  277,  291,  300. 

Przygodzki  Jędrzej,  S.  J.    -  207. 

Przyjemska  Anna,  marszałk.  —  85. 

Przyjemski ,  starosta  międzyrze- 
cki —  229. 

Przyłęcki  Hieronim,  stolnik  kra- 
kowski —  62. 

Przyluski  Leon,  arcybiskup  —  287, 
288,  306. 


Przyluski  Jan,  S.  J.  —  143. 

Psków,  miasto  —   18,  20,  21,  22. 

Pstrokoński  Maciej,  biskup  —  40, 
67,  69,  80,  93. 

Pszczyna,  miasto  —  286. 

Pugaczew,  wódz  kozaków  —  257. 

Pulnokowicz,  S.  J.  —  53. 

Pułtusk,  kolegium  —  8,  9,  10,  11, 
19,  28,  39,  41,  92,  153,  155,  156, 
1.57,  200. 

Puszą,  misya  i  nowicyat — 188,  215, 
259,  268." 

Puszno,  wieś  jezuicka  —  167. 

Puszów  (Puzóy»0,  dobra  jez.  —  233. 

Puszyński  Ivazimierz,  S.  J.  —  221. 

Puttkamer  —  287,  288,  30H. 

Puzyna,  sufragan  wileński  —  265. 

Puzyna  Jan.  kard.  —  310,312,319. 

Puzyna  Michał,  pisarz  w.  1.  —  184. 

Puzyna  Szczepan,  S.  J.  —  184. 

Puzynina  z  Ogińskich  Elżbieta,  ka- 
sztelanowa mścisławska  —  1.59. 


Quadrantinus  Fabian,    S.  J.  —  42. 


R. 


Rab  Justus,  S.  J.-24,  33,  42,  168. 

Racot,  wieś  —  211. 

Raciborski,  stolnik  liwski  —  237. 

Racibórz  —  102. 

Raczyński  Ignacy,  S.  J.,  arcybiskup 
gniezn.  —  249,  291,  294. 

Raczyński  Kazimierz  —  245. 

Radau  Michał,  S.  J.  —  224. 

Radecki,  sędzia  ziemski  kamienie- 
cki —  192. 

Radłów,  miasteczko  —  181 

Radomiński  Jan,  S.  J.  —  134. 

Radoszewski  Bogusław,  biskup  ki- 
jowski —  222. 

Radymiński  Walenty,  S.  J.  —  97. 

Radziechów,  misya  —  277. 

Radziejowski  Hieronim,  podkancle- 
rzy  —  97. 

Radziejowski,  prymas  —  119,  122, 
138,  203,  225. 

Radzimiński  Adryan,  S.  J.  —  159, 
168,  185. 

Radzimski  Stan.,  S.  J.   -  176,  192. 

Radziwiłł  Albrecht,  » marszałek  w. 
1.  —  21,  66,  71,  7.5,  76,  80,  85, 
162,  217. 

Radziwiłł  Aleksander  —  75,  85. 

Radziwiłł  Bogusław,  ksiaże  —  106, 
158,  235. 


—    358    — 


Radziwiłł  Hieronim  Floryan — 235. 
Radziwiłł  Janusz  —  38,  39,  40,  47, 

106,  158. 
Radziwiłł  Jerzy,  lvardynał — 11,  16, 

24,  33,  158,  165,  167. 
Radziwiłł  Karol  »panie  lioctianliu* 

140,  172,  235. 
Radziwiłł  Krzysztof,  łietman  lit.  — 

24,  45,  47,  fi,  72,  76,  158. 
Radziwiłł   Michał  —  140,   158,  172, 

237. 
Radziwiłł  Miłiołaj  »Sierotlia«  —  11, 

24,  158,  171,  172,  187,  196. 
Radziwiłł  Mikołaj  »Czarny«— 3,  10, 
,   11,  171,  172,  204. 
Radziwiłł  :.Rudy«  —  10,  12,  16. 
Radziwiłł  Stan.,  marszałek  żmudz- 

ki  —  11,  140. 
Radziwiłł  Zygmunt  —  85,  171. 
Radziwiłłowa   de   Eisenreich  Regi- 
na —  217. 
Radziwiłłówna      Liidwika     Karoli- 
na —  235. 
Radziwiłłowie,  książęta — 11,  31,  89, 

158,  164,  171,  222,  235. 
Radzyń,  miasto  —  209. 
Rafałowicz  Jerzy,  S.  J.  —  98. 
Rafałowicz  Grzegorz,  S.  J.  —  213. 
Rafałowicz  Łukasz,  ks.  —   216. 
Ragneta,  miasto  —  226. 
Rahoza  Samuel,  S.  J.  —  301,  302. 
Rajecka  Rachela  —  228. 
Rajewska  —  234. 
Rakoczy,    ksiaże   —   90,    100,    101, 

102,  106,  16Ó,  'l68,  183,   217,  227. 
Raków,  miasteczko  —  72,  106,  172, 

184. 
Rakowski  Stan.,  S.  J.  —  26,  27. 
Rangoni,  nuncyusz  —  34,  35. 
Rasna,  misya  —  234,  259. 
Raszków,  misya  —  55,  194. 
Ratoszyn,  wieś  jezuicka  —  167. 
Rausch  Oswald,  S.  J.  —  291. 
Rawa,  kolegium— 88,  123,  136,  137, 

202,  203,  211,  245. 
Razumowski,    hr.    minister  —  265, 

266. 
Rechberger  Jerzy,  autor  —  276. 
Redemptoryści,   zakon  —  185,  285, 

287,  297. 
Redemptorystki,  zakon  —  285. 
Reformaci,  zakon  —  107,  217,  300. 
Ręgarski  Jan,  S.  J.  —  145. 
Reichenberg  Antoni,  S.  J.  —  293. 
Roj  Adam  —  74. 
Rej  Andrzej  —  72. 
Rej  Mikołaj  —  106. 
Rejmiński  Wojciech,  ks.  —  168. 
Rejowicz  Jarosław,  S.  J.— 323,  325. 
Rembiszewski  Ignacy,  S.  J.  —  259. 


Renata  Cecylia,  królowa  —  102. 

Resler  Kasper,  S.  J.  —  211. 

Reszel,  kolegium— 81,  88,  101,  104, 
216,  252. 

Reszka  Floryan,  S.  J.  —  199. 

Reszka  Stanisław,  ks.  —  58,  165. 

Retz    Franciszek,    jenerał    S.  J.  — 
134,  147. 

Reut  Jan,  S.  J.  —  148,  233. 

Rewel,  miasto  —  29,  163. 

Reyberger  Karol,  ks.  —  276. 

Ricci  Wawrzyniec,  jenerał  S.  J.  - 
143,  150,  258. 

Richard  Mikołaj,  S.    J.    —  114. 

Richardot  Dezyderyusz,  S.  J.  — 
267,  323. 

Richelieu,  kardynał  —  77. 

Richelieu  Emanuel,  gubernator  ro- 
syjski —  269. 

Richter  Tomasz,  S.  J.  —  214. 

Richtman  Karol,  inżyn.  —  320,  321. 

Riedl  Kazimierz,  S.  J.  —  322. 

Ringen,  folwark  jezuicki  —  163. 

Rinn  Fryderyk,  S.  J.  —  304. 

Riąuet,  opat  —  115. 

Rittner,  radca  minist.   —  312. 

Roesner  Godfryd,  burmistrz  toruń- 
ski —  128,  129,  130,  131,  132. 

Rogaliński  Józef,  S.  J.  —  151,  160. 

Rogoziiaski  Sebastyan,  S.  J    —  98. 

Rohatyn,  misya  —  277. 

Roizyusz  Piotr,  ks.  —  11. 

Rojewska  dobrodziejka  —  178. 

Romanów,  kolegium  —  266,  268, 
273,  292. 

Romanowicz,  komisarz  carski —  20. 

Romartów,  dobra  jezuickie  —  170. 

Romaszkan  Michał,  ks.  orm.  —  311. 

Romaszkan  Grzegorz,  arcybiskup 
ormiański  —  295. 

Romberg,  S.  J.  —  258. 

Romer  Gustaw  —  303. 

Roothaan  Jan  Filip,  jenerał  S.  J.— 
276,  278,  280,  281,  287,  289,  300, 
322. 

Rościszewski  Franc,  S.  J.  —  213. 

Rościszewski  Wojciech,  S.  J.  —  94. 

Rosenkampf,  baron  —  269. 

Rosenstam  Szym.,  brat  S.  J.—  101. 

Rossochacki  Michał,  ciwun  trocki — 
218. 

Rossona  (Russona),  misya  —  164. 

Rostków,  misya  —  155,  157. 

Rostopczyn    Katarzyna,  hr.  —  271. 

Rostowski  Stanisław,  S.  J.  —  151. 

Rostworowski  Jan,  S.  J.  —  323. 

Rosya,  kraj— 97,  98,  118,  133,  190, 
200,  212,  221,  231,  234,  250,  253, 
254,  255,  256,  257,  260,  261,  264, 
266, 267,  268, 271, 272,  279,  292,  327. 


—    359    — 


Rosvanie,  naród  —  133,  167,  169, 
175,  204,  205,  226,  259.  263,  267, 
268,  294, 

RószczYC  Dvonizv,  S.  J.  —  277. 

Rota  rzymska  — 61,  63,  64,  65,  67, 
84,  138,  162. 

Roth  Michał,  S.  J.  —  215,  259. 

Rothenbur^er  Jan,  S.  J.  —  296. 

Rotnica,  misya  —  210. 

Rousselet  Emanuel,  S.  J.  —  230. 

Równe,  misya  —  14. 

Różanka,  burgrabia   —  62. 

Rozaven  de  Leissegues  Jan,  S.  J. — 
271,  323. 

Rozdrażewski  Hieronim,  biskup  — 
155,  165.  173,  174. 

Rozdrażewski  Hieronim,  kasztelan 
rogoziński  —  10. 

Rozdrażewski  Jan,  biskup  —  56. 

Rozdrażewsld  Stan.,  S.  J.  —  10. 

Rożniatów,  misva  —  238,  239. 

Rożnów,  wieś  —  107,  282. 

Ruben  Leonard,  S.    J.    —  162. 

Rubon  Paweł,  S.  J.  —  315. 

Rudawka,  wieś  jezuicka  —  171. 

Ruda,  misya  —  287,  290,  308. 

Rudnay,  prymas  węg.  —  276,  294. 

Rudnicki  Przemysław,  S.  J.  —  64, 
65,  66,  69,  72,  77,  84,  160. 

Rudolf  II,  cesarz  —  18,  19,  24. 

Rudomina  Andrzej,  S.  J.  —  89. 

Rudomina  Antoni,  podkomorzy  bra- 
sławski  —  188. 

Rudomina  Józef,  S.  J.  —  188. 

Rudomicz  Bazyli  —  111. 

Rudy,  dobra  jezuickie  —  167,  227. 

Ruggieri,  nuncyusz  —  3. 

Ruini,  nuncyusz  —  56. 

Rumborg,  misya  —  163. 

Rumunia,  kraj  i  misj^a  —  317. 

Ruś,  kraj  —  14,  30,  32,  33,  43,  44, 
48,  49,  50,  51,  53,  70,  71,  88,  89, 
94,  97,  98,  108,  109,  111,  116,118, 
120,  123,  124,  125,  144,  149,  150, 
151,  154,  155,  157,  176,  177,  178, 
211,  217,  222,  236,  280,  290,  295, 
296,  311,  325. 

Rusini,  naród  —  17,  50,  51,  52,  53, 
108,  145,  146,  147,  175,  176,  192, 
204,  217,  278,  280,  311,    317,  319. 

Ruska,  ulica  we  Lwowie  —  141. 
Rusuati  Alojzy,  S.  J.  —  267. 
Russyan  Rafał  —  304. 
Rutka  Bogumił,  S.  J.  —  120,  151. 
Rutka  szlachecka,  wieś  jez.  —  237. 
Riitski  Welamin,  metropolita —49, 

50,  51,  52,  189. 
Rybiński,  biskup  kujawski  —  252. 
Rybiński,  wojewoda  chełm.  —  132. 
Rybiński,  regimentarz  —  208. 


Rychłowska  Jadwiga  —  206. 

Rychłowski  Adam  —  206. 

Rychłowski,  ks.  Reformat  —  107. 

Rydzewski  Wawrzyniec,  S.  J. — 150. 

Ryga,  kolegium  i  rezydencya  — 
'20,  21,  22,  24,  28,  45,  87,  89,  100, 
161,  162,  163,  230,  266,    268.  273. 

Rylsko,  misya  —  202,  203. 

Rynia,  dobra  jezuickie  —  213. 

Rynwid  Michał  —  210. 

Rywocki  Jan,   S.  J    —  73,  94,  105. 

Rzączyiiski  Gabryel,  S.  J.  —  151. 

Rzadliowo,  wieś  —  288. 

Rzeczyca,  misya  —  164. 

Rzepnicki  Franciszek,  S.  J.  —  151. 

Rzesna,  wieś  —  279. 

Rzeszów  —  293,  298. 

Rzewuska  z  Potockich  Ant  —  209. 

Rzewuski  Wacław,  wojewoda  kra- 
kowski —  250. 

Rzezawa,  wieś  —  181. 

Rzuchowski  Felicyan,  S.  J.  —  145. 

Rzym-  7,  9,  14,  19,  23,  25,  26,  27, 
.30,  32,  33,  35,  49,  50,  51,  52,  53, 
54,  56,  57,  60,  61,  63,  64,  66,  67, 
68,  70,  71,  78,  79,  80,  81,  82,  83, 
84,  85,  87,  93,  104,  105,  109,  110, 
111,  117,  119,  120,  121,  123,  125, 
126,  127,  138,  139,  140,  141,  143, 
145,  147,  149,  151,  155,  162,  173, 
175,  176,  178,  179,  186,  225,  244, 
245,  247,  248,  251,  254,  255,  256, 
257,  258,  261,  262,  270,  271,  272, 
273,  274,  280,  289,  296,  298,  305, 
311,  313,  318,  326. 


S. 


Sabelłi  Jakób,  kardynał  —  79. 

Sacher,  dyrektor  policyi  —  279. 

Sącz  Nowy,  a)  kolegium— 107,  165, 
270,  282",  284,  285,  289,    292,  293, 
300,  301,  302,  303. 
b)   rezydencya   ś\v.    Elżbiety  — 
318,  319. 

Sącz  Stary,  miasto   —  165. 

Sądecki  Antoni,  S.  J.  —  300. 

Sadowska   z    Czetwertyńskich  Te- 
resa —  191,  192. 

Sadowski,  mandataryusz  —  282. 

Sadowski  Ignacy,    starosta  Słonim- 
ski —  191,  198. 

Sadowski  Józef,  S.  J.  —  147. 

Sakramentki,  zakonnice  —  141. 

Saksonia  -  106,  123,  126,  128,  134, 
142,  807,  313,  314. 

Salerno  Jan,  S.  J.  -  12fi,  127,  128, 

Salmeron  Alfons,  S.  J.  — 4,  6,  7,  9. 

Saluzzo  Ferd.,  nuncyusz— 250,  258. 


360 


Sambor,  kolegium  —  34,  125,  236, 
312. 

Samborzec,  wieś  jezuicka  —  185. 

Samolewicz  Zvg'muut,  radca  szkol- 
ny —  312.  ■ 

Samujlo  Adam,  S.  J.  —  297. 

Sanazarli,  chan  —  148. 

Sandomierz,  kolegium—  39,  42,  98, 
100,  185,  186,  206,  211. 

de  Saiigro,  S.  J.  —  81. 

Sanguszko  Hieronim,  biskup-  188, 
228. 

Sanguszko  Szymon,  wojewoda  wi- 
tebski —  85. 

Sanguszkowa  z  Lubomirskich,  mar- 
szałkowa litewska  —  186. 

Sanguszkowie  —  48,  278. 

Santacroce,  nuncyusz  —  64,  119. 

Santtu,  superintendeut  —  225. 

Santino,  nuncyusz  —  132,  134, 
138,  139. 

Sapieha  Antoni  —  139. 

Sapieha  Benedykt,  podskarbi  litew- 
ski —  204. 

Sapieha  Jan  Fryderyk,  kanclerz  li- 
tewski —  101,  205,  205. 

Sapieha  Jędrzej  —  75,  161,  164. 

Sapieha  Jerzy  —   175. 

Sapieha  Kazimierz  —  147,  158, 
204,  237. 

Sapieha  Kazimierz  Lew  —  34,  40, 
49,  50,  71,  75,  85,  92. 

Sapieha  Lew,  kanclerz  w.  k. — 187, 
199,  204,  280. 

Sapieha  Mikołaj  —  158 

Sapiehowie  —  48,  89,  123,  124,  179, 
187,  204. 

Sapieżyna  z  Dębieńskich  Krysty- 
na —  164. 

Sapieżyna  z  Waldsteinów  Antoni- 
na, hetmanowa  —  218. 

Saporowska,  ksieni  —  176. 

Saratów,  misya  —  264,  269,  270. 

Sarbiewski  Maciej  Kazim.,  S.  J.  — 
69,  70,  94,  95,  157,  195,  196. 

Sarbiewski  Rafał  —  233. 

Sarnowa,  misya  —  240. 

Sarnowski,  biskup  —  110. 

Sarnowski  Stefan,  mar.szałek  sej- 
mu -  113. 

Sas  Józef,  S.  J.  —  323. 

Sasimowski  Józef,  S.  J.  —  146. 

Sasowy  Róg  —  193, 

Saurau,  hr.  kanclerz  —  274. 

Sawicki,  ekonom  —  205. 

Sawicki  Jan,  S.   J.  —  101,  137. 

Sawicki  Kasper,  S.  J.  —  34,  35,  36, 
48,  58,  85,  94,  170. 

Sawrymowiczowie,  szlachta  —  196. 

Schaff  Karol,  S.  J.  —  308,  322. 


Schaffgotsch,  hr.  —  308. 

Schenk  Krzysztof,  S.  J.  —  224. 

Schenking  Otto,  biskup  —  163,  164. 

Scherer  Franciszek,  S.  J.  -  281,  291. 

Schlichtingowae  —  106,  107. 

Schmude  Teodor,  S.  J.  —  287. 

Schneilin  Jerzy,  S.  J.  —  291. 

Schoenhof,  S.  J.  —  69,  72,  73,  74, 
76,  80,  102,  104. 

Scholz  Robert,  S.  J.  —  308. 

Schulze  Ignacy,  S.  J.  --  291. 

Schum  Józef,  ks.  —  316. 

Sedlag,  biskup  chełmiński  —  287. 

Seferówka,  wieś  jezuicka  —  205. 

Sehin,  wódz  moskiewski  —  202. 

Sembratowicz  Józef,  metropolita— 
295,  302. 

Sen  ten,  misya  —  230. 

Serbelloni,  nuncyusz  —  140,  157. 

Serca  Jezusowego  Siostry  (Sacre 
Coeur),  zakon  —  307. 

Serra,  nuncyusz  —  143. 

de  Seve  Wincenty,  archidyakon 
gnieźnieński  —  84.. 

Siarczyński  Franc,  ks.  —  277. 

Siarkowski  Stanisław,  S.  J.  —  303. 

Sidorów,  misya  —  277. 

Sieciński  Stanisław,  biskup  prze- 
myski —  89,  198,  203. 

Siedmiogród— 23,  28,  58,  99,  101,  102. 

Siedmiogrodzki  Józ.,  S.  J.— 300,  322. 

Św.  Siekierka  (Heiligenbeil),  mi- 
sya —  156. 

Siekierzecki  Daniel,  S.  J.  —  209. 

Siekierzyński  Tomasz,  S.  J.  —  151. 

Sielawa,  metropolita  —  71. 

Siemaszko  Stan.,  kanonik  —  226. 

Siemieniec,  wieś  jezuicka  —  162. 

Siemieński  Aleks.,   student  —  292. 

Siemieński  Jędrzej,  S.  J.  —  177. 

Sieniawska  Anna,  kasztelanowa  ka- 
mieniecka —  176. 

Sieniawska  Prokopowa  z  Gostom- 
skich  Elżbieta,  marszałkowa  w. 
k.  —  176,  177,  304. 

Sieniawska  Teofila  —  177. 

Sieniawska  Zofia  —  85,  89,  176. 

Sieniawski  Prokop,  marszałek  w. 
k.  —  165,  238. 

Sienińska,  woje  w.  podolska  —  176. 

Sienkiewicz  Franc,  S.  J.— 291. 

Sieradz,  kolegium  rozpoczęte  — 
240,  241. 

Sierakowski  Leon,  kanonik  —  142. 

Sierakowski  Wacław,  arcybiskup — 
142,  143,  175,  198,  217,  251. 

Sierpiński  —  262. 

Siestrzencewicz ,  biskup  —  152, 
200,  255,  256,  257,  258,  259,  260, 
262,  263,  265,  268,  270,   271,  272. 


361    — 


Sikorski  Blaźej,  S.  J.  —  146. 

Sikorski  Jędrzej,  S.  J.  —  109,  110. 

Simon  Hujio,  ks.  —  308. 

Sitkowicz  Bnrtlom.,  brat  S.  J. — 100. 

Sitkowski  —  128. 

Skarbek  Jan,  arcybiskup  —  140. 

Skarga  Piotr,  Sf  J.  —  11,  13,  14, 
16,  17,  19,  24,  29,  30,  31,  32,  33, 
34,  37,  38,  39,  40,  41,  42,  46,  47, 
51,  57,  87,  94,  157,  162,  164,  165, 
166,  168,  171,  175,  180,  182,  196, 
218,  310,  311,  323,  325,  326. 

Skarszewo  (Schocneck),  niisya — 288. 

Skarszewski  Wojciech,  arcybiskup 
warszawsl\i  —  284. 

Skarżewski  Szczepan,  S.  J.  —  174. 

Skarżyńska,  pani  —  300. 

Skawina,  miasteczko  —  299. 

Skibicków  (Adamków),  wieś  jezui- 
cka —  204. 

Skorulski  Andrzej  —  171. 

Skorulski  Antoni,  S.  J.  —  249. 

Skorulski  Paweł,  S.  J.  —  171. 

Skorulski  Zacharyasz,  S.  J.  —  171. 

Skórkowski  Karol,  biskup  krak.  — 
285,  300. 

Skrocki  Ignacy,  S.  J.  —  282,  286. 

Skrzetuski,  kanon.  pozn.  —  160. 

Skrzyńska  Konstancya  —  241. 

Skrzyński  Hieronim  —  241. 

Skrzyński  Ludwik,  S.  J.  —  241. 

Skrzyńszczyzna,  folwark  jezuicki— 
241. 

Skulina  Józef,  S.  J.  —  308. 

Skwarski  Maciej,  ks.  —  211. 

Śląsk  —  97,  105,  106,  125,  137,  229, 
.  288,  289. 

Slask  austryacki  —  309,  314,  315, 
316,  317. 

Slask  pruski  —  251,  286,  308,  309, 
310,  313.  314,  315,  328. 

Śląski  Wojciech,  S.  J.  —  161. 

Sieczkowski,  ks,  —  298. 

Ślepianka,  wieś  jezuicka  —  228. 

Sławno,  dobra  jezuickie  —  170. 

Słończewski,  biskup  —  53. 

Slonim,  rezydeucya  —  71,  237,  238. 

Słotwiński  Stan.,  opat  —  309. 

Słowacy,  lud  —  105. 

Slowicki  Łukasz,  S.  J.  —  151. 

Słuck,  kolegium  —  10,  234,  235. 

Slucka  Katarzyna,  księżna  —  167. 

Stueka  Zofia,  księżna  —  176. 

Słuckie  księstwo  —  235. 

Słupia,  dobra  jezuickie  —  13. 

Służebniczki  Niepokal.  Pocz.  N.  M. 
P.,  zakon  —  296. 

Smarzowa,  wieś  —  281. 

Smiałkowicz  Stanisł.,  S.  J.  —  97. 

Śmigielski  Adam,  partyzant  —  138. 


Śmiglecki  Marcin,  S.  J.  —  42,  1.57. 
Smogorzewski  Jason,  ai'cyb.  —  256. 
Smogulecki  Mikołaj,  S.  j'.  —  89. 
Smoleńsk,    kolegium  —  18,  45,  86, 

88,  89,  97,  98,  101,  117,  118,  179. 

201,  202,  220,  234. 
Smoleńska  misya  —  161. 
Smołwy,  wieś  jezuicka  —  214, 
Smotrzyclvi  Melecy,  arcybiskup  po- 

łocki  —  49,  .50,  51. 
Smyrna,  miasto  —  147. 
Snarski    Karol,    S.    J.  —  276,    279, 
,  300,  301,  322. 
Śniadecki  Jan  —  265. 
Śniadyń,  misya  —  218. 
Śniatynka,  wieś  —  303. 
Śniogoń  Franc ,  biskup  —  315. 
Śnipiszki,    przedmieście    Wilna    — 

133,  237. 
Sobieski  Aleksander,    królewicz  — 

118,  119. 
Sobieski    Jakób,    królewicz  —  116, 

118,  119. 
Sobieski  Jan  III,  król  polski  —  25, 

26,  27,  29,  37,   100,  101,  111,  114, 

116,  117,  118,  119,  120,    121,  122. 

123,  138,  146,  147,  148,    152,  155, 

159,  173,  174,  177,  187,    194,  197, 

225,  231,  320. 
Sobieski  Marek  —  160. 
Sobocz  (Subocz),  mi33'a  —  215,  235. 
Sobolewski  Kazim.,  Ś.  J.  —  253. 
Sodalisi  Maryi,  zob.  Kongr.  Mar. 
Sokal,  miasto  —  114 
Solski  Stanisław  —  147,  151. 
Solniki,  dobra  jezuickie  —  227. 
Soli  Karol,  S.  J.  —  103. 
Sokolnicki  Piotr  —  36,  200. 
Sokołowski  Piotr,  proboszcz  —  179. 
Sokołowski  Stanisław,  S.  J.  —  98. 
Solecki  Łukasz,  biskup  —  299. 
Solikowski  Dymitr,  arcyb.  lwów. — 

16,  24,  33,  53,  175,  304. 
Sołtan,  metropolita  unicki —  49. 
Soltanowa  Konstancya  —  200. 
Sołtyk,    biskup    krakowski  —  142, 

166,  168,  169.  245. 
Somme,  jenerał  szwedzki  —  163, 
Sonina,  wieś  —  298. 
Sopvich  Stanisław,  S.  J.  —  305,  320. 
Soranzo  Antoni,  Ś.  J.  —  267. 
de  Soxo  Benedykt,  S.  J.  —  95,  98, 

157. 
Spada,  nunc3''usz  —  125. 
Spaś,  willa  kolegium  połockiego — 

17,  162,  220,  267. 
Sperl  Józef,  S.  J.  —  308. 
Spiehalski  Mikołaj,  S.  J.  —  307. 
Spiż  —  89. 

Spotek  Krzysztof,  S.   J.   —  163. 


JEZUICI  W  PJL8CE. 


—     362     — 


Środa,  miasto  —  55,  111,  288. 

Śrem,  kolegium  —  287,  288,  289, 
290,  306,  307. 

Stachow8ki  Franc,  S.  J.  —  284. 

Stackelberg',  minister  —  245,  256, 
257. 

Stadion,  gubernator  —  285. 

Stadnicka  z  Łuszczewskich  Miko- 
łajowa, kasztelanowa  podolska  — 
192,  195 

Stadnicki  Adam,  S.  J.  —  195. 

Stadnicki  Adam,  starosta  przemy- 
ski —  198. 

Stadnicki  Jędrzej  —  40. 

Stadnicki  Mikołaj,  kasztelan  podol- 
ski —  195. 

Stadnicki  Stan.,  »Dyabeł«— 38,  39. 

Stadnicki  Stanisław,  kasztelan  prze- 
myski —  176. 

Stajki,  misva  —  258. 

Staniatki,  misya  —  165,  251,  278, 
282,'  283,  286,  299,  300,  301. 

Stanisławów,  kolegium  i  rezyden- 
cya  —  53,  147,  238,  239,  279"^,  311. 

Stanisławska  Agnieszka  —  192. 

Stanisławski  Michał,  wojewoda  ki- 
jowski —  205. 

Staniszewski  Jan,  S.  J.  —  99. 

Stankiewicz  Franc,  brat  S.  J. — 302. 

Stankiewicz  Jan,  S.  J.  —  227. 

Stankiewicz,  ex-mnich  —  262,  263. 

Stankowski,  ks.  proboszcz  —  192. 

Starawieś,  kolegium  — 95,  188,  275, 
285,  286,  289,  290,  294,  295,  296, 
299,  300. 

Starczewski,  sufr.  płocki  —  85. 

Starogród,  miasto  —  209. 

Staroźreby,  wieś  —  73. 

Staryca,  zamek  —  20. 

Stasiówka,  folwark  jezuicki  —  205. 

Stauropol,  miasto  —  269. 

Stecki  Kazimierz,  kasztelan  kijow- 
ski —  219,  240. 

Stefanowicz  Piotr,  ks.  —  80. 

Stefanowicz  Samuel,  arcyb.  orm. — 
279,  292,  294. 

Stefanowski  Hieronim,  S.  J.  —  42. 

Stegeborg,  zamek  w  Szwecyi  —  27. 

Stehlik,  kupiec  —  300. 

Steinberg,  dobra  jezuickie  —  208. 

Stempling  Józef,  S.  J.  —  158. 

Stepocice,  misya  —  164,  166,  211. 

Stepociusz  Walenty,  S.  J.— 97,  218. 

Stężyca  —  38,  39. 

Stójałowski  Stanisław,  ex- Jezuita — 
323   324. 

Stojek  Jan,  S.  J.  —  299. 

Stokholm,  misya— 25, 26, 27, 163, 262. 

Stoszany,  wieś  jezuicka  —  218. 

Strączyński  Franciszek,  ks.  —  181. 


Strassnitz  hr.  Waleryan  Magni,  Ka- 
pucyn —  70,  72. 
Strojnowski    Hieronim,    biskup    — 

262,  263,  265. 
Strusów,  miasteczko  —  178. 
Stryj,  rezydencya  —  318,  319. 
Stryjeński,  architekt  —  166. 
Strzecki  Jędrzej,  S.  J.  —  151,  158, 

250. 
Strzelno  —  203. 

Strzemboszowa,  obywatelka  —  279. 
Stiiriner  Jan,  brat  S.  J.  —  264. 
Styrya  —  280. 

Sucha  Balia,  wieś  jezuicka  —  209. 
Suchecki,  poseł  —  246. 
Suczawa,  miasto  —  118,  147. 
Sudermański  Karol,  książę  —  163. 
Sulatycki  Piotr,  dobrodziej  —  213. 
Sulejman,  szach  perski  —  148. 
Sułkowice,  misya  —  278. 
Sułkowski  Aug.,  książę— 244,  245. 
Sunnier  Franc,  S.  J.'  —  10,  15,  17. 
Suprunkowce,  wieś  jezuicka—  192. 
Suraż,  misya  —  211. 
Suryn  Józef,  S.  J.  —  269. 
Susliga  Wawrzyniec,  S.  J.  —  94. 
Suszczewski  Ant.,  S.  J.  —  278,  300. 
Suworow,  pułkownik  ros.  —  238. 
Świderski  Stan.  —  101,  105,  148. 
Świdnica,    rezydencya  —  290,  308. 
Święcicki  Stanisław,  hiskup  -  184, 

233. 
Swiętmujża,  misya  —  235. 
Świętochowski  Stan.,  S.  J.  —  272, 

273,  274,  277,  294,  297,  299. 
Świeży  Ignacy,  ks.  —  315. 
Świrard  (Żórawek)  Jędrzej,  św.  pu- 
,  stelnik  —  282. 
Świsłocz,  misya  —  209. 
Szaciłki,  misya  —  213. 
Szadów,  misya  -    227,  228. 
Szadurski  Antoni,  obywatel  —  215. 
Szadurski  Szczepan  —  216,  223. 
Szafarzyński  Jakób,  S.  J.  —  42. 
Szaflary,  wieś  —  283,  284. 
Sztiłapscy  Adam  i  Franciszek— 137. 
Szamachi  w  Persyi,    misya  —  148, 
Szaniawski  Felicyan,  bisk.  krak. — 

166,  174. 
Szaniawski  Józef  Kalasanty,    filo 

log  —  304. 
Szantyr    Stanisław,    prałat    ex-Je- 

zuita  —  272. 
Szarogród,    misya   —   86,    89,    105, 

115,  192,  194,  195,  205. 
Szczaniecki  Jerzy  —  227. 
Szczaniecki  Szczepan,  S.  J.  —  137. 

147,  150. 
Szczepanów,  wieś  —  299. 
Szczepanowicz  Woje,  S.  J.  —  98. 


~     363     — 


Szczepkowski  Kasper,  S.  J.  —  289, 

290,  295,  298,  306,  309,    311,  316. 
Szczepkowski  Waler.,  S.  J.  —  100. 
Szczorsze,  misya  —  212,  213. 
Szczytnicki  Stan.,  S.  J.  —  91,  145, 
Szela  Jakób,  herszt  —  281. 
Szelkowo,  misya  —  156. 
Szembek  Fryderyk,  S.  J.  —  58,  59, 

60,  61,  63,  64,  65. 

Szembek  Jan,  biskup  warmiński — 
131,  216. 

Szembek  Jan,  star.  łomż.  —  197. 

Szembek  Krzysztof,  biskup  Itujaw- 
ski  —  131,  "^226. 

Szembek  Maciej,  S.  J.  —  164,  169. 

Szembek  Stanisław,  prymas  —  139, 
170,  232. 

Szembekowa  z  Leszczyńskich  Ewa 
197. 

Szemberg  (Schoenberg),  rezydenc. — 
229,  230. 

Szeremetjew,  jenerał  moskiewski — 
125,  221,  260. 

Szeremski  Jan,  S.  J.   —  98. 

Szersznik  Leop.,   S.  J.  —  314,  315. 

Szkoły  —  6,  8,  9,  10,  11,  12,  13, 
14,  18,  23,  24,  26,  28,  31,  35,  41, 
42,  46,  47,  48,  49,  50,  51,  54,  55, 
56,  57,  58,  59,  60,  61,  63,  64,  65, 
66,  67,  68,  69,  71,  72,  82,  84,  85, 
86,  88,  89,  90,  92,  93,  95,  101, 
106,  108,  109,  110,  117,  121,  129, 
130,  131,  132,  134,  135,  136,  137, 
138,  139,  140,  141,  144,  145,  149, 
153,  154,  155,  156,  157,  159,  160, 
161,  162,  163,  164,  166,  167,  168, 
169,  170,  171,  172,  173,  174,  175, 
176,  177,  178,  179,  180,  183,  184, 
185,  186,  189,  190,  191,  192,  194, 
195,  196,  197,  198,  199,  200,  201, 
202,  203,  204,  205,  206,  207,  208, 
209,  210,  211,  212,  213,  214,  216, 
217,  218,  219,  220,  221,  222,  224, 
226,  227,  228,  229,  230,  231,  232, 
233,  234,  235,  236,  237,  238,  239, 
240,  241,  246,  247,  248,  249,  250, 
251,  252,  253,  255,  256,  258,  259, 
260,  261,  262,  263,  265,  266,  267, 
268,  269,  272,  273,  274,  275,  276, 
277,  278,  284,  285,  286,    289,  290, 

291,  292,  293,  298,  302,    311,  312, 
314,  316,  318,  319,  326,  327. 

Szkudy,  miasteczko  —   196. 

Szlak,  willa  jezuicka  na  Kleparzu 
w  Krakowie  —  181. 

Szmid,  S.  J.  —  116,  117,  226. 

Szmuniewski,  S.  J.  —  98. 

Szołdrski  Szczepan,  starosta  łęczy- 
cki —  241. 

Szołdry,  wieś  —  307. 


Szomowski,  S.  J.  —  145,  146. 

Szornel  Jerzy,  S.  J.  —  194. 

Szostak  Paweł,  S.  J.  —  98. 

Szotland,  zobacz  Gdańsk. 

Szpak  Klemens,  S.  J.  —  270. 

Szujski  Józef,  historyk  —  30,  43, 
44,  54. 

Szujski  Wasyl,  car  —  36. 

Szujscy,  kniaziowie  —  35,  217. 

Szukszta  Piotr,  fundator— 196,  221. 

Szumlański  Józef,  władyka  —  120, 
121. 

Szupienie,  wieś  jezuicka  —  209. 

Szwajcarya  —  3,  107. 

Szwecva  —  12,  19,  24,  25,  26,  27, 
28,  29,  37,  45,  102,  108,  123,  127, 
133,  155,  156,  163,  164,  328. 

Szwedzi  —  23,  37,  45,  46,  89,  97, 
99,  100,  101,  102,  106,  124,  128, 
138,  155,  157,  159,  160,  161,  163, 
165,  168,  172,  174,  183,  186,  188, 
197,  214,  216,  221,  224,    234,  294. 

Szydłowski,  student  —  129. 

Szymanowski  Wojciech,  S.  J. — 147. 

Szymkiewicz,  profesor  uniwersyte- 
tu Wiln.  —  265. 

Szymonowicz  (Simonides),  poeta  — 
476. 

Szyrma  Michał,  S.  J.  —  231. 

Szyrwid  Konstanty,  S.  J.  —  94, 
95,  157. 

Szyrwinty,  dobra  jezuickie  —  16. 

Szyszkowski  Marcin,  bisk.  krak.  — 
58,  59,  60,  61,  63,  65,  165,  189, 
192,  200. 


Taleska  Sara,  dobrodziejka  —  170, 

Tamara,  minister  —  262. 

Tamburini  Michał,  jenerał  S.  J.  — 
137,  146. 

Tarłowa  Adamowa  —  233. 

Tarłowa  z  Potockich  Maryanna  — 
233. 

Tarnawski  Wiktoryn,  ks.  —  279. 

Tarnopol,  kolegium— 160,  178,  274, 
275,  280,  284,  285,  285,  289,  291, 
292,  293,  299,  302,  312. 

Tarnów  —  279,  281,   283,  293,  299 

Tarnowska  Zofia  ze  Sprowy  Odro- 
wążówna  —  13, 

Tarnowski  Jan,  kasztelan  wojni- 
cki —  13. 

Tarnowski  Jan,  arcyb,  lwowski  — 
37,  41,  110,  183. 

Tarnowski  Gabryel,  starosta  kra- 
kowski —  59,  61,  62. 

Tarnowski  Michał  —  209. 

26* 


364    - 


Tarnowski  Stanisław,  biskup  prze- 
myski —  34,  108. 

Tarnowski  Władysław,    łir.  —  303. 

Tatarya,  l^raj  i  misva  —  146,  264. 

Tatarzy,  naród  —  ^2,  16,  18,  23, 
44,  52,  98,  101,  102,  105.  118,  120, 
123.  146,  150,  160,  168,  175,  194, 
201,  205,  217,  320. 

Tauer  Jan,  S.  J.  —  308,  309. 

Teatralna,  ulica  Ave  Lwowie  —  321. 

Teat3'ni,  zakon  —  54,  195. 

Tęczjński  Andrzej,  woj.  beł. — 167. 

Tęczyński  Jan,  woj.  krak. — 41,  85. 

Tęczyński  Gabryel    -    187. 

Telechany,  luisya  —  218. 

Temberski  Jędrzej,  S.  J.  —  150. 

Temeszyary,   kanonik  łucki  —  237. 

Teofan,  patrvarcha  jerozol.  —  49. 

Terlecki,  władyka  łucki  —  32. 

Tetera  Paweł,  hetman  kozacki  — 
105,  184. 

Tetmajer  Antoni    -  282. 

Theobolsciusz  Woje,  S.  J.  —  159. 

Thiel  Andrzej,  biskup  warni. — 224. 

Thir  Antoni,  Dominikanin  —  293. 

Tholibowski  Wojciech,  biskup  po- 
znański —  229. 

Thun  Leon,  hr.  —  289. 

de  Thtirmann,  star.  tarnop.  —  291. 

Tłuste,  misy  a  —  277. 

Tock  Szczepan,  S.  J.  —  284. 

Tokarki,  wieś  jezuicka  —  12. 

Toletus  Franciszek,  S.  J.  —  14, 16. 

Tolgsdorf  Erdmann,  S.  J.  —  42, 
95,  164. 

Tołstoj,  rotmistrz  —  161. 

Tomaszewicz  Bartł.,  S.  J.  —  28,  29. 

Tomaszewicz  Jacek,  ks.  —  111. 

Tomicki  Aleksander  —  233. 

Tomicki,  S.   J.  —  194. 

Tomicki,  dj^ssydent  —  12. 

Tomniczak  Wawrz.,  S.    J.  —  323. 

Tomsk,  misy  a  —  269,  270. 

Toriani  Felic,  Benedyktyn  —  297. 

Torosiewicz  Jakób,   kupiec  —  176. 

Torosowicz  Mikoł.,  arcyb.  —  53,  54. 

Toruń,  kolegium  —  2,  27,  40,  42, 
45,  47,  57.  59,  72,  74,  87,  89.  128, 
129,  130,  131,  132,  133,  178,  179, 
180. 

Torvesund,  wyspa  —  27. 

Toszek  (Tost),'^  miasto  — ■  286. 

Trąmpczyński,  S.  J.  —  159. 
Trembecki  Grzegorz,  S.  J.  —  98. 
Trembowla  —  195. 
Trokiele,  misya  —  16. 
Tropie,  wieś  —  282. 
Trynitarze,  zakon  —  169,  304,  314. 
Tryzna    Piotr    Kazimierz,    starosta 
bobrujski  —  213. 


Trzciński  Jędrzej  Maksymilian,  łow- 
czy sochaczewski  —  202. 

Trzebicki  Jędrzej,  biskup  krak.  — 
69,  107.  liO,  186. 

Trzebin,  wieś  jezuicka  —  233. 

Trzebiński  Aleksander,  podkomo- 
rzy lwowski  —  71. 

Trzebiński  Mikołaj,  kasztelan  bie- 
cki  -  203. 

Trzecieski  Jędrzej,  kalwin  —  11. 

Trzemeśno,  miasto  —  288. 

Trzeszkowski  Kasper,  Pijar  —  140. 

Tuchów,  misya— 277,  278,  297,  300. 

Tuczno  (Tuetz),  m'sya  —  206. 

Tucz^ński  Kazimierz  —  89,  207 

Tuczyński  Krzysztof  —  206,  207. 

Tungusk,  miasto    -   270. 

Tupeka  Jan  —  49. 

Turcy,  naród  —  2,  14,  16,  18,  19, 
22,-23,  35,  45,  52,  53,  70,75,  101, 
116,  117,  120,  122,  127,  147,  148, 
150,  194,  205,  211,  231,  320. 

Turcya,  kraj  —  23,  28,  30,  44,  45, 
89,  116,  120,  123,  145,  147,  150, 
262. 

Turczyn,  misya  —  213,  214. 

Turczyuowicz  Mikołaj  —  213. 

Turgeniew,  radca  tajny  —   272. 

Turka,  misya  —  236. 

Turów,  misya  —  211,  217,  218. 

Turów,  dobra  jezuickie  —  233. 

Turowskie  księstwo  —  218. 

Turowski  Jan,'S.  J.  —  194. 

Turski  Feliks,  biskup  łucki —  192, 
247,  249. 

Tuszowski  Józef,  S.  J.  —  323. 

Twardochlebowicz  Kazimierz ,  S. 
J.  —  195. 

Twardowski  Boi.,  ks.  prałat  —  294. 

Tychaowski  Tobiasz,    S.  J.  —  117. 

Tychowski  Szymon,  S.  J.  —  313. 

Tylicki  Piotr, 'bisk.  krak.  -  56,  57, 
178,  181,  185. 

Tylka  Jacek,  S.  J.  —  322. 

Tylkowski  Wojciech,    S.  J.  —  151. 

Tylża,  misya  —  98,  156,  196,  223, 
226,  252. 

Tymiński  Krzysztof,  S.  J.  —  196. 

Tyniec,  kolegium  —  294,  299,  300, 
301. 

Tv rawski  Marcin,  S.  J.  —  230. 

Tyrol  —  281,  309. 

Tysa,  kozak  —  211. 

Tyśmieniczany,  misya  —  238,  239. 

Tysarowski,  władyka  lwów.  —  49. 

Tyszkiewicz  Antoni,  biskup  źmu- 
dzki  —  196. 

Tyszkiewicz  Eust.,  woj.  brze. — 204. 

Tyszkiewicz  Jerzy,  biskup~58,  59, 
'72,  73,  74,  85,  94,  179. 


—     365 


Tyszkiewicz  Teodor  Skumin,   pod- 
skarbi litewski  —  17,  80. 
Ty  wonią,  wieś  jezuicka   —   13. 


U. 


Ubaldini  Urban,  S.  J.  —  110. 
Ubermanowicz  Sebastyan,   S.  J.  — 

134,  144. 
Ubryk  Barbara,    zakonnica  —  309. 
Ubysz  Feliks,  S.  J.  —  195, 
Uchański,  biskup  —  4,  9. 
Udyńsk,  miasto  —  270. 
Ugniewski  Szymon,  S.  J.  —  157. 
Ugowski  Jan,  S.  J.  —  188. 
Ujejski  Tomasz,  z  biskupa  Jezuita 

108,  110,  156,  186,  188,  312. 
Ukraina  —  32,    43,    53,   70,  89,  97, 

98,    101,    116,    123,  191,  193,  194, 

201,  202,  211,    213,  214,  217,  219. 
Ulanowski  Paweł,  S.  J.  —  145,  146. 
Ulińska  Anna,    fundatorka  —  198. 
Uliński  Jan  —  176 
Ulrvk    Antoni,     ksiaźe    brunszwi- 

cki  —  117. 
Unia  brzeska  —  32. 
Unichowski    Bogusław,    wojewoda 

trocki  —  213. 
Unici  na  Podlasiu  —  290. 
Upsala,  miasto  —  27,  158. 
Urban  VIII,   papież  —  50,   52,  60, 

62,  64,  67,  69,  70,  71,  75,   79,  80, 

82,  95,  174,  280. 
Urban  Jan,  S.  J.  —  328. 
Ursini,  kardynał  —  111. 
Ursus,  opat  —  80,  81. 
Urszulanki,  zakon  —  307. 
Uście,  misya  (ustiensis)  —  182. 
Ustajto  (Stajło),  wieś  jez.  —  213. 
Ustroń,  miasteczko  —  315. 
Uświat,  misya  —  98,  220,  221. 
Użanka,  misya  —  171. 
Użwałd,  misya  i  kolegium  —  164, 

214,  215,  266,  268,  273. 


de  la  Valle  Kazimierz,  S.  J.—  213. 
Vals,  miasto  we  Francyi  —  286. 
Vega  Emanuel,  S.  J.  —  42,  157. 
Viana  Piotr,  S.  J.  —  12,  13. 
Vi8conti  Honorat,  nuucyusz  —  64, 

69,  102,  191. 
Vitelleschi  Mucyusz,  jenerał  S.  J. — 

52,  57,  64,  ef,  69,   78,  81,  84,  91, 

92,  183,  199. 
Vitelłius,  akademik  —  65 
Vitrarius  Maciej,  brat  S.  J.  —  163. 


Vota  Maurycy,  S.  J.  —  115,  116, 
117,  118,^  li9,  120,  121.  122,  126. 
169,  199. 


W. 

Wachalski  (Wuchaliusz)  Jan,  S.  J. — 
42,   176. 

Waczewski,  rotmistrz  —  62. 

Wadowice  —  181,  283. 

Wadowiusz  Marcin,  akademik  kra- 
kowski —  56. 

Wadstena.  miasto  szwedzkie  —  27. 

Wagner  Augustyn,  S.  J.— 309,  316. 

Waldocenus  Wojciech,  S.  J.  —  26, 
27,  28. 

Walentów  (Walendów),  misya  — 
200. 

Walezy  Henryk,  król  —  1,  14,  15. 

Wall  Tomasz,"^  S.  J.  —  95,  323,  325. 

Walner  Salomeą,  dobrodz.  —  303. 

Walużynicz  Teodor,  S.  J.  —  270, 
283,  300. 

Wałcz  (Deutsche  Krone),  rezyden- 
cya  -  88,  206,  207,  252. 

Wałęga  Leon,  biskup  tarn.  —  319. 

Wałksmowicz  Jakób,  S.  J.  —  259. 

Wapowski   Stanisław,   S.  J.  —  40. 

86,  1.59. 

Waradyn  siedmiogrodzki ,  kole- 
gium —  23. 

Wargocki,  S.  J.  —  198. 

Warklan}"^,  misya  —  215. 

Warków,  wieś  jezuicka  —  214,  215. 

Warmia  —  9,  89,  92,  104,  151,  155 
157,  216,  223,  252. 

Warszawa  a)  kolegium  i  dom  pro- 
fesów  —  9,  19,  27,  39,  42,  54,  56, 
60,  65,  70,  74,  76,  79,  80,    82,  84, 

87,  90,  b9,  103,  104,  107, 110, 115, 
117,  118,  119,  120,  121,  122,  123, 
125,  128,  131,  134,  135,  136,  137, 
139,  144,  156,  164,  168,  181,  182, 
183,  184,  185,  203,  250,  253,  284, 
304. 

b)  domicilium  warszawskie    (ter- 

ragium)  —  136. 
Warszawskie  księstwo  —  185. 
Warszewicki  Stanisław,  .S.  J.  —  10, 

11,  12,  14,  25,  26,  27,  29,  42, 157, 

166,  167,  168. 
Waschki  Jan,  S.  J.  —  259. 
Wąsowicz  Jan,  student  —  239. 
Wawel,  zamek— 38,  114,  181,  182. 
Wawrzecki   Antoni,    dobrodziej    — 

235. 
Wawrzeczka  Józef,  S.  J.— 287,  308. 
Waza    Jan,    ksiaźe    finlandzki    — 

25,  100. 


—     366     — 


Wazowie  -  77,  79,  80,  122,  157, 
183,  187. 

Wazówna  Anna,    królewna  —  183. 

AYdziemborski  Stan.,   S.  J.  —  148. 

Weber  Józef,  aicy biskup  —  314. 

Węgry,  kraj  —  58,  116,  120,  155, 
276 "  294    295. 

Węgrzy,  naród  —  20,  145,  192,  317. 

Weiss  Wojciech,  S.  J.  —  287. 

Weissbach,  jenerał  rosyjski  —  214. 

Wejher  Jan,  wojewoda  chełmiński — 
206,  207. 

Wejher  Melchior,  woj.  malb.  —  85. 

Wejher  Ernest,  woj.  chełm.  —  165. 

Welter  Jan,  S.  J.  —  163 

Wenden,  rezyd.  —  89,  162,  164. 

Wenecya  —  "18,  19,  22,  23,  58,  78, 
80,  116,  117,  120,  123,  126,  127, 
146,  261. 

Wercholeńsk,  osada  —   270. 

Wereszczaka  Dominik,  S.  J.  —  141, 
142. 

Wersal  —  281,  307. 

Wesoła,  przedmieście  Krakowa  — 
181,  309. 

Westeraes,  zamek  szwedzki  —  27. 

Wężyk  Jan,  biskup  —  59,  65,  70, 
170. 

Wiazemski,  kniaź  —  257. 

Wichert  Hieronim,  S.  J.  —  263. 

Widzę,  misya  —  235. 

Wiechowicz  Adam,  S.  J.  —  99. 

Wiecki  Wiktor,  S.  J.  —  323. 

Więckowski  Ant.,  ex  Jezuita — 251. 

Więcławice,  misya  —  181. 

Wieczfińska  z  Zieleńskich  Krysty- 
na —  200. 

Wieczorkowski  Michał  Ignacy,  S. 
J.  —  148,  150. 

Wiedeń  —  7,  19,  75,  102,  103,  105, 
116,  118,  119,  126,  127,  128,  134, 
248,  258,  261.  271,  274,  275,  279, 
280,  281,  285,  301. 

Wielewicki  Jan,  S.  J.  —  38,  95. 

Wieliczka  —  24,  164,  181,  300. 

Wieliź,  misya  —  21,  36,  220,  221. 

Wielkie  Łuki  —  161,  167. 

Wielkopolska  —  2,  3,  12,  13,  55, 
106,  125,  144,  148,  149,  212,  229, 
306. 

Wielopolski  Franciszek,  hr.  —  181. 

Wielopolski  Jan,  kasztelan  wojni- 
cki —  107,  111. 

Wierchowski,  S.  J.  —  145. 

Wieruszewski  Kazim.,  S.J.  —  150. 

Wiewiórka,  wieś  —  283. 

Wierzbiccy  Kazimierz,  Stefan  i  Fe- 
liks, S.  J.  —  158. 

Wierzbicki  Adryan,  fundator — 188. 

Wierzbicz  Antoni,  S.  J.  —  201. 


Wierzbowski  Stefan,  biskup  poznań- 
ski -    138,  184. 

Wierzchlejski  Franc.  Ksaw.,  arcy- 
biskup —  280,  298. 

Wilczewski  Stanisław,  S.  J.  —  227. 

Wilhelm,  arcyb.  ryski   —  24. 

Wilczopolski,  kanonik  wił.  —    187. 

Wilczyska,  wieś  —  282. 

Wilhelm,  ksiaże  nejburski  —  116, 
183. 

Wilkanowski  Jan,  S.  J.  —  185. 

Wilkanowski  Piotr,  S.  J.  —  202. 

Wilkonowicz,  S.  J.  —  188. 

Wilków,  misya  —  240. 

Wilno,  a)  kolegium  akademickie 
Św.  Jana  z  dwoma  konwiktami 
i  dwoma  seminaryami  —  6,  7,  9, 
10,  11,  12,  16,  17,^  19,  24,  32,  39, 
41,  42,  47,  48,  49,  69,  71,  72,  80, 
89,  90,  92,  98,  99,  101,  104,  121, 
124,  125,  133,  139,  140,  157,  158, 
159,  161,  183,  187,  188,  225,  237, 
249,  250,  261,  270. 

b)  dom    profesów    św.    Kazimie- 
rza —  187. 

c)  dom  nowicyatu  Św.  Ignacego— 
187,  188,  189. 

d)  dom  3-ej  próby  św.  Rafała  — 
237. 

Wiłkomierz,  misya  —  187. 

Św.  Wincentego  a  Paulo,  stowarzy- 
szenie —  293,  311. 

Winkler  Marcin,  ks.  —  111. 

Winnica,  rezydeucya  —  89,  97, 
123,  178,  192,  193,  194,  195,  201, 
206,  211. 

Winnicki  Innocenty,  władyka  — 
120,  121. 

Winnicki  Jerzy,  władyka  —  236. 

Wirtemberski  Aleks.,  książę— 266. 

Wiśniowczyk,  miasto  —  279. 

Wiśniowiecka  z  Wierzbickich  Elż- 
bieta Eufemia,  księżna  —  172. 

Wiśniowiecka  z  Korniaktów  Kata- 
rzyna —  85. 

Wiśniowiecka  z  Leszczyńskich  Te- 
ofila -  237. 

Wiśniowiecki  Adam,   książę  —  33, 

Wiśniowiecki  Dymitr  —  101. 

Wiśniowiecki  Janusz  Antoni,  sta- 
rosta krzemieniecki  —  237. 

Wiśniowiecki  Jeremi  —  115. 

Wiśniowiecki  Jerzy  —  189. 

Wiśniowiecki  Konstanty,  wojewoda 
ruski  —  33,  34,  85. 

Wiśniowiecki  Michał,  król  —  108, 
111,  114,  115,  137,  184,  188,  203, 
212,  218,  219,  221,  236,  237. 

Wiszowaty  Jędrzej  —  107. 

Wisztyniec,  misya  —  157,  159. 


367 


Witebsk,  kolegium  —  50,  98,  220, 
221,  258,  265,  266,  268,    272,  273. 

Witków,  misya  —  277. 

Witkowski  Franc,  S.  J.  —  251. 

Witrv  d'Everlauge  Robert,  S.  J.  — 
263,  269. 

Wittgenstein,  jenerał  ros.  —  267. 

Witthof  Stanisław,  S.  J.   -  184. 

Wituski  Jerzy,  S.   J.  —  69,  80. 

Witwicki,  biskup  — 119,  121,  122. 

Witwiński  Stanisław,  S.  J.  —  53. 

Wizgintt  Ludwik,  S.  J.  —  259. 

Wizytki,  zakon  —  112,  169,  273. 

Władysław  IV,  król  —  45,  59,  65, 
66,  67,  69.  70,  71,  72,  74,  77,  78, 
82,  86,  89,  92,  93,  102,  105,  109, 
137,  147,  177,  183,  199,  202,  210, 
219,  220,  224 

Wladvsławski  Prewancy,  ks.  —  77. 

Włocliy,  kraj  —  3.  24, '54,  93,  101, 
107, '146,  264,  265,  267,    274.  317. 

Włodek  Ignacy,  S.  J.  —  151. 

Włodzimiere,  rez^^dencya— 53,  189, 
191    192    195. 

Włoszek  Śtan.,*S.  J.  —  18,  182. 

Wodokty  Małe  i  Wielkie,  wsie  je- 
zuickie —  230. 

Wójcikowski,  aptekarz  —  301,  302. 

Wójcikowski  Władysław,  S.  J.  — 
301,  309,  315. 

Wojna  Abraham,  biskup  źmudz- 
ki  —  196. 

Wojna  Stanisław,  biskup  wileński — 
40,  158,  187,  188. 

Wojnowie,    szlachta  —  31,  48,  234. 

Wojnarowicz  Leon  —  282. 

Wojnicz  Kasper,  S.  J.  —  205. 

Wojniłowicz,  burgrabia  —  213. 

Wojuilowiczowie  —  172. 

Wojstom,  misva  —  238. 

Wojszwiłło  Jan,  S.  J.  —  269,  272. 

Wojtechowski  Józ.,  S.  J.-286,  287. 

Wola  Radziszowska,  wieś  —  299. 

Wołau  Jędrzej,  kalwin  —  11. 

Wolański  Marcin,  brat  S.  J.  — 
131,  132. 

Wolański  Szczepan,  S.  J.  —  205. 

Wolff  Jerzy,  S.  J.  —  215. 

Wolff  Teodor,  biskup  inflandzki  — 
215. 

Wolfsbegk  Szymon,  ks.  —  224. 

Wolica,  wieś  jezuicka  —  200. 

Wólka,  wieś  jezuicka  —  167. 

Wólka  orłowska,  wieś  jezuicka  — 
233. 

Wolmar,  misya  —  163. 

Wolski,  kanonik  wileń.  —  158. 

Wolski  Mikołaj,  marsz.  w.  k. — 85. 

Wolsztyn,  miasto  —  288. 

Wolter"—  267. 


Wołga,  rzeka  —  263,  264,  269,  271, 

272,  313. 
Wołkowysk,  misya— 209,  210,  238. 
Wołoda/ka,  misya  —  212. 
Wołodkiewicz,    metropolita  —  191. 
Wołodkowicz,  S.  J.  —  188. 
Wołogda,  miasto  —  250,  262. 
Wołoszczyzna,    kraj  —  14,  37,  102, 

118,  123,  145,  146,  178,    191,  192, 

264,  317. 
Wołowicz,   kanclerz  litew.  —  24. 
Wołowicz,  biskup  —  158. 
Wołowicz  Jędrzej,  S.  J.  —  99. 
Wołowiczówna  Zofia  —  213. 
Wołucki  Filip,  chorąży    rawski  — 

202. 
Wołucki  Mikołaj,  S.  J.  —  202. 
Wołucki    Paweł,   biskup  —  53,  85, 

89,  189,  202,  203,  204. 
Wołucki   Sebastyan,   starosta  raw- 
ski —  202. 
Wołucki    Stanisław,    starosta   raw- 
ski —  202. 
Wołucki  Wojciech,  S.  J.  —  202. 
Wołyń  —  13,  14,  32,  50,  70,  89,  98, 

123,  176,  178,  201,  211,   212,  268. 
Worczyn,  wieś  jezuicka  —  233. 
Wornie,  rezydencya  —  195,  196. 
Woroneża,  misya  —  212,  213. 
Woronicz    Jan    Paweł,    ex-Jezuita, 

biskup  krak.  —  249,  284. 
Woźniki,  misya  —  241,  286. 
Wrader  Lambert  —  37. 
Wróblewski   Alfred,    S.   J.    —  322, 

323. 
Wrociński  Paweł,  S.  J.  —  148. 
Wrocław  —  19,  287. 
Wschowa  (Fraustadt),  rezydencya— 

147,  191,  239,  240,  264. 
Wujek   Jakób,  S.  J.  —  12,   15,  23, 

42,  94,  159. 
Wybierelv  Szymon,  S.  J.   —  146. 
Wydżga  Jan,  biskup  łucki  —  227. 
Wydźga  Stefan,  prymas  —  184. 
Wyrwicz  Karol,    S.  J.  —  151,  250. 
Wysock,  misya  —  182,  184. 
Wysocki   Szymon,    S.  J.  —  12,  26, 

27,  42,  159,  167,  168. 
Wyszczyński  Jakób,  dobrodziej  — 

191. 
Wyszel,  burgrabia  —  220. 
Wyżycki  Mikołaj,  arcyb.  —  141. 


Z. 


Zabełcze,  folwark  jez.  —  301,  303. 
Zabłotowska,   ulica    w  Stanisławo- 
wie —  31L 
Zaborny  Walenty,  S.  J.  —  98. 


—     368     — 


Zaborski  Władysław,    S.  J.  -  290, 

322,  323,  324. 
Zacharvasiewicz  Frane.  Abi^ar,  bi- 
skup" —  275,  279,  284,  291. 

Zacharvaszewicz  Grzegorz,  S.  J.  — 

150,  250,  325. 
Zacherla  Mikołaj,  S.  J.  —  146. 
Zankiewicze,  dobra  jezuickie — 184. 
Zaengerle  Roman,  biskup  —  280. 
Zagórski  Seb.,  brat  S.  J.   —  189. 
Zaborowska  z  Sączków  Jadwiga  — 

191. 
Zaborowski  Hieronim,  ex-Jez. — 57. 
Zajkowski,  Bazylianin  —  125. 
Zakopane,   rezyd.  —  284,  318,  319. 
Zakrzewska  Adamowa  —  240. 
Zakrzewski,  S.  J.  —  193. 
Zakrzewski,  profesor  —  22. 
Zakrzewski  Stanisław,  ks.  —  60. 
Zalasowa,  misya  —  278. 
Zalazowslii,  autor  —  69. 
Zalesie,  dobra  jezuickie  —  200. 
Zaleski  Jozafat,  S    J.  —  322. 
Zaleski,  S.  J.  —  145,  146.     • 
Zaleski,  proboszcz  janowski  —  217. 
Zaleski  Jan,  proboszcz  —  227. 
Zaleski  Wacław,  radca  dworu— 281. 
Zaleski  Marcin,  wizytator  szkół  — 

265. 
Zaliwski  Józef,  partyzant  —  292. 
Zaleski  L6on,  metropolita  —  125. 
Zaleski  Stanisław,  S.  J.  — 290,  322, 

323,  324. 

Zaleski  Szczepan,  S.  J.  —  283,  284, 
287,  300. 

Zaleski  Tom.,  S.  J.  —  194,  238,  239. 

Zaloźce,  misya  —  277,  279. 

Zalucze,  włość  jezuicka  —  205. 

Załuscy  —  175,  185. 

Załuski,  biskup  warmiński  —  226. 

Załuski  Andrzej  Chryzostom,  bi- 
skup —  122,  157. 

Załuski  Ludwik,  biskup  płocki  — 
157,  184. 

Załuski  Łukasz,  S.  J.  —  101. 

Załuski  Marcin,  sufr.  płocki  —184. 

Załuski  Michał,  łowczy  w.  k.— 157. 

Zamaski  Wasyli  —  21. 

Zamojsc}'  —  212. 

Zamojska  Anna,  podskarbina— 233. 

Zamojska  z  Ostrogskich  Katarzy- 
na —  194. 

Zamojska,  kanclerzyna  —  164. 

Zamojska  Gryzelda  —  115. 

Zamojska  Tomaszowa,  ordynato- 
wa  —  233. 

Zamojski,  hetman  —  17,  19,  20,  21, 
29,  30,  32,  86,  193. 

Zamojski  Jan,  podkanclerzy  —  15, 
16,  36,  37,  38,  41,  45. 


Zamojski  Tomasz,  starosta  —  62, 
71,  72,  20.5. 

Zamorze,  wieś  jezuicka  —  204. 

Zamość  —  37,  53,  98,  211. 

Zaosie,  misya  —  213. 

Zapolski  Frauc.  Ignacy,  S.  J.— 148. 

Zaremba  Jakób,  S.  J. "—  40,  193. 

Zaremba  Stanisław,  sędzia  sando- 
mierski —  203. 

Zarszyn,  misya  —  203. 

Zarzecze,  folwark  jezuicki  —  221. 

Zaslawscy  —  48,  17G, 

Zasławski  Aleks.,  k&iążę  —  50. 

Zasławski  Dominik,   l^siąźę  —  211. 

Zasiecki  Stanisław,  S.  J.  —  201. 

Zasiekłe,  wieś  jezuicka  —  234. 

Zastawna,  misj^a  —  277. 

Zauderer  Emil,  ks.  —  299. 

Zawadowski,  minister  ros.  —  265. 

Zawadzki  Franc ,   fundator  —  304. 

Zawistowski  Michał,  ks.  —  279. 

Zawisza  Dowgiałło  Jan,  archidya- 
kon  —  74. 

Zawisza,  podskarbi  lite  w.  —  187. 

Zawlicki  Jan,  S.  J.  —  227. 

Zbarazki  Janusz,  wojewoda  bra- 
cławski  —  21,  22. 

Zbarazki  Jerzy,  ksiaże  —  50,  56, 
57,  59,  61,  62,  63,  64.' 

Zbarazki  Krzj^sztof,  książę— 50,  65. 

Zbarz,  wieś  jezuicka  —  184. 

Zborowski  Adam  Aleks.,  S.  J.  — 
176,  180. 

Zborowski  Aleks.,  pułkown.  —  180. 

Zborowski  Samuel   —  180. 

Zbrzezie,  wieś  —  149. 

Zdanowicz  Jan,  ks.  —  231. 

Zdzieński  Stanisław  —  282. 

Zdzieński  Tomasz,    dobrodz. —  300, 

Zebrz3'dowski,  biskup  krak.—  4,  7. 

Zebrz3'dow8ki  Mikołaj,  wojewoda 
krakowski  —  24,  32,  34,  36,  38, 
39,  40,  41,  154,  156,  164,167,168, 
179,  327. 

von  Zehmen,  kanonik  warmińs.  — 
156,  252. 

Zemsko  (Semmritz),  Avieś  jezui- 
cka —  12. 

Zeplak,  misya  —  23. 

Zenowicz  Krzysztof,  star.  oszmiań- 
ski  —  222. 

Zeruecke,  vice  burmistrz  toruń.  — 
128,  130,  131,  132. 

Zerzyn,  misya  —  182. 

Zgoda,  S.  J.'  —  146,  193. 

Ziegler  Grzegorz,  biskup  —  275, 
276,  284,  299,  301. 

Zielenice,  misya  —  164,  166. 

Zieleniewski,  wódz  kozacki  —  99. 

Zieleński  Maciej,  S.  J.  —  100. 


-    369    — 


Zieliński  Józef,  szlachcic  —  157. 

Zieliński  Konstanty,  aicvb.  lwow- 
ski —  125,  190.  ^ 

Zieliński  Wojciech,  dobrod.  —  218. 

Zielonacki  Andrzej,  S.  J.  -  145,  146. 

Ziemecki  Mikołaj  (pseudonim)— 58. 

Zieniewicz  Andrzej,  S.  J. — 95,  224. 

Zienkowicz  Jan  Michał,  biskup  wi- 
leński —  159,  199. 

Zierowski,  hr.  —  116,  117. 

Zimna  woda,  wieś  jez.  —  176,  279. 

Złotarenko,  ataman  kozacki  —  98, 
172,  202. 

Zlotów  —  206. 

Zosel  Feliks,  S.  J.  —  322,  324. 

Zranicki  Jan,  S.  J.  —  291,  292. 

Zuckmantel,  rezydencja — 308,  309. 

Zwierzyniec  pod  Krakowem  —  HOO. 

Zyberk"  -   215. 

Zyberk  Bartold  —  234. 

Zyberk  Gotard  Ksawery  —  235. 

Zyberk  Jerzy  Alojzy,  ks.     230,  234. 

Zyberk  Jozafat,  wojew.  infl. —  235. 

Zyberk  Katarzyna  —  235. 

Zyberk  Samuel  Stanisław  —  235. 

Zygmunt  I,  król  polski     49,67,223. 

Zygmunt  August,  król  —  1,  3,  9, 
'lO,  14. 

Zygmunt  III,  król  —  25,  26,  27,  28, 
"^29,  31,  35,  36,  37,  38,  41,  43,  44, 
45,  47,  50,  52,  56,  58,  62,  65,  67, 
69,  75,  77,  80,  83,  84,  89,  92,  103, 
107,  119,  142,  154,  155,  158,  168, 
170,  173,  180,  182,  183,  187,  188, 
189,  197,  199,  201,  202,  208,  223, 
230,  310,  326,  327. 


Żaba  Jan,    starosta   starodubski  — 

214. 
Zabokrzycki  Dvonizv,    władyka  — 

121,  125,  19U"; 


Żagiel   Marcin,    kanonik,    fundator 

misyi  —  157,  159. 
Żardecki  Aleksander,  S.  J.  —  227. 
Żarnowiec  —  175 

Żebrowski    Tomasz,    S.    J.    —    151, 
,  158. 

Żegan  (Sagan),  miasto  —  i59. 
Żeleński  Kryspin,  hr.  —  299,  300. 
Żeleźniaki,  dobra  jezuickie  —  199. 
Żerków,  miasteczko  —  2b8. 
Żeromin,    misya    kolegium    piotr- 
kowskiego —  232. 
Żiwna,  komisarz  cyrkularny —  292. 
Żmudź,   kraj  —  3,  11,  88,  89,  125, 

149,  157,  195,  196,  226,  230. 
Żmujdki,  misya  —  159. 
Żochowski,  metropolita  Rusi — 120. 
Żodziszki,  kolegium  —  237. 
Żółkiew  —  116,  120,  279. 
Żółkiewski  Łukasz,  wojewoda  bra- 

cławski  —  220. 
Żółkiewski    Stanisław,    hetman    — 

21,  39,  45,  86,    89,    168,  176,  193, 

201,  205. 
Żółtowski  Władysław,  S.  J.  —  145, 

165. 
Źrebicki  Marcin,  S.  J.  -  240. 
Żrotowice,  wieś  jezuicka  —  198. 
Żuchowicz  Jan,  S.  J.  —  100. 
Żuchowski  Feliks,  S.  J.  —  198. 
Żuk,  horodniczy  —  17. 
Żuk,  starosta  —  162. 
Żuków  -   175,  191. 
Żuławy  —  156,  174,  207,  208. 
Żulkiewski  Karol,  S-  J.  —  322. 
Żurawno,  misya  —  238,  239. 
Żurowica,  misya  —  277. 
Żychow,  wieś  jezuicka  —   170. 
Żydyki,  misya  —  195,  196. 
Żyromin  (Żuromin),  misya  — 1.55, 157. 
Żytomierz,  rezydencya  —  218,  219, 

'239,  240. 
Żywiec,  misya  —  165,  180,  181. 


JEZUICI    W    POLSCE. 


27 


Errata. 


Str. 

zamiast: 

ma  być: 

III 

Prasę 

Prace 

III 

Dzierzgowskiego 

Dzierżyńskiego 

3 

Sztankar 

Stankar 

12 

kalwin  Górka 

luteranin  Górka 

21 

Nokolai 

Nicolai 

47 

Staniszynie 

Stacsinie 

48 

Kossakowie 

Korsakowie 

48 

Siemiaszkowie 

Siemaszkowie 

72 

Skolach 

Skokach 

84 

Gołąbia 

Gołębia 

98 

Jerzy  Rafałowicz 

Grzegorz  Rafałowicz 

106 

Ujejscy,  Swierczkowie 

Ujejscy  ze  Świrczkowa  pod 

Tarnowem 

UOf 
120) 
2024 
227  1 

Czarnieckiego 

Czarneckiego 

121 

0  Bóstwie  Chrystusa 

0  Bogu 

123 

mazurskiemi 

polskiemi 

125 

Krzyszewicza 

Knyszewicza 

138 

nawet 

wnet 

150 

Temborski 

Teraberski 

154 

1620 

1720 

157 

Zyrominie 

Żurominie 

163 

brat  Estko 

brat  Estho 

165 

zemplicki 

zempliński 

168 

beresteczką 

berestecką 

174 

Gembice 

Gemlice 

I75f 
176X 
176 

Henciowa 

Hanclowa 

Wąchalius 

Wuchalius 

192 

Wacława  Kalinowskiego 

Walentego  Kalinowskiego 

197 

Kołożemski 

Kołożemski 

202 

sochaczowski 

sochaczewski 

205 

Stasiowską  i  Grotowską 

Stasiówką  i  Grotówką 

209 

Issakowski 

Isajkowski 

211 

Czarnohorodki 

Czarnohorodka 

212 

Szczorszach 

Szczorsach 

213 

Kossakowej 

Korsakowej 

213 

Jesmanowej 

Jesmanowej 

213 

Starodubski 

Starodubowski 

215 

w  Subocza 

w  Suboczu 

216 

w  Reszlu,  wojew.  malborskiem 

Reszlu  w  Warmii 

216 

w  Głębokiej 
w  Lobawie 

Głębokiem 

226 

Labawie 

239 

£ranciszka 

Franciszka 

256 

maleńskiego 

malleńskiego 

2b8 

Maciejowi  Gruberowi 

Gabryelowi  Gruberowi 

262 

Milatycz 

Malatycz 

267 

dyzcnteryą 

dyssenteryą 

274 

Regium 

Reggio 

280 

Wirzchlejskiego 

Wierzchlejskiego 

282 

Eisenach 

Eisenbach 

288 

Rządkowo  w  Prusach 

Rządkowo  w  Księstwie  Pozn. 

nad  Notecią 

302 

powieszony  1849 

1846 

311 

pobenedyktowano 

benedykowano 

312 

Klimesa 

Klimesza 

ASSISTENTIA  POLONIAE 


I 


PROYINCIA  GALICIANA  (POLONA) 


r^fU. 


Be.J).J).^.vamentLrXTrej<ieuźu>m.    •andoJ'    ru> 


;> 


^ 


tXJiJ\K/{  P\Rm-tTvJ>  t 


^ 

-T^. 


i/«.,VQ(jjr    Opp^n .  Sa^an.JcAn  a  iniL^  ai/i     ■es         tu.        1/    id 
"Iruię.HifsehŁni^.ltoh^ee  H.U  w    nheta  -ied  eui  J    ua  ad  J^'    in^     \t 


Proyincu  Galiciana 


KRAKÓW  J«/w  R.Pr^v 


ntf,vy.ł 


i^rnilFU.Tai-nopolfPKI.Tynif     SfJ 

Rcsideiiłiac:  Oxi>iwtBiu..G         Uxmu,t^  h  Łim^a   h  aJuim  lan. 

illiŁa\'mrs.Jtoe/uua..eorf;u^u>  fiu/vU»tAai  O  U  m     Job    nom 

łiattom.  houmann.  H^^wecf     ay  k  ZuicAsrooe  Ip  ko  luk 
LouUfotduil-.MarkoastL,  Afuit        Udo  zatiic^    fih^        ofttska. 

Al0f*e^u/. /iU-^głód.  AfyP/rJ,  rr         da>     na  Ob  hehaj-^ 


'V 


V 


% 


Xl 


Promncia  Alb^  Russle 


POLOCIE    Stdas  R     P        .^/tA- 
SF^a^biwg    C&Yh   Ih    uk.   CAcaJ.   P^tta,  Romnjuiu,   U 

Senuna  \st  O    za  M    /hlotrk    Th.1%.   Puss^  Sh 
Mm  ohp      n  Alb    Bii»  m   A  lu-  OiaL^    ieacer  Ji  D  ijdźL  /'u- 
tomka  in         Jom       zoaiac  P  h,      J^tU  PitS  u 


isicŁ^a.  Katkar  rkf  <uŁt  J(rasnop      linulfią/     BaskaUf  Stm 


Li  Sibeńa  Irkulfk,  Tonuk. 


^ 

^-^1