Google
This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct
to make the world's books discoverablc onlinc.
It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct
to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books
are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr.
Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc
publishcr to a library and finally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commercial partics, including placing technical rcstrictions on automatcd querying.
We also ask that you:
+ Make non-commercial use ofthefiles We designcd Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for
person al, non-commercial purposes.
+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automatcd queries of any sort to Google's system: If you are conducting rcsearch on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a laigc amount of text is hclpful, pleasc contact us. We cncourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.
+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout this project andhelping them lind
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.
+ Keep it legał WhatCYcr your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assumc that just
becausc we believc a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whcthcr a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offcr guidancc on whcthcr any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe.
About Google Book Search
Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web
at|http : //books . google . com/|
Google
Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^
nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej.
Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.
Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając
długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie.
Zasady uźytkowEinia
Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o;
• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych
Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti
celach prywatnych.
• Nieautomatyzowanie zapytań
Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni.
• Zachowywanie przypisań
Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać.
Hganie prawa
W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.
Informacje o usłudze Google Book Search
Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT]
»- -cj^OA^ •
I
I
/
^ r y ?. 7^
V
WYDAWNICTWO MACIERZY POLSKIEJ Nr. 66.
T :
KSIĘGA.
KZEOZY POLSKICH
OPRACOWAŁ G,/ ' J !
^(gsm-^mur^^
■•"«,iw. pm-a"^'
WE LWOWIE.
NAKŁADEM MACIERZY POLSKIEJ,
F
'=5?-'""».J^St~,„„ „,
KSIĘGA
KZECZY POLSKIC]
OPRACO-W-AŁ a.
•^»v^
iUwroiir B?r2rp£^
■•II 1% ^\ fui-jr
WE ŁAWOTiFIE.
''AKŁADEM I«t A G I E R Z Y POr
1S9S. '^ »^
^>..
Adwent, z łac. adventus, przyjście, czyli Narodzenie
Chrystusa, nazywany był niegdyś po polsku ozterdziest-
nioą, ponieważ pierwotnie trwał jak post wielki dni 40,
a zaczynał się na drugi dzień po św. Marcinie. Stąd po-
wstał zwyczaj dawnych ucztowań na gęsi pieczonej, jako
w dniu ostatnim przed czterdziestnicą. A że to w polskim
klimacie początek zimy, więc i wróżby czyniono z gęsich
kości, jaka będzie zima? Z pierwszą niedzielą adwentu
zaczyna się nowy rok kościelny, że zaś polskim obycza-
jem, w ostatnim dniu roku starego czyniono zawsze wróżby
na rok nowy, stąd owe wróżby zamążpójścia w przeddzień
Św. Andrzeja (równie jak w dniu 31 grudnia). W Krako-
wie podczas adwentu kapela na instrumentach dętych gry-
wała hejnały z wieży maryackiej (ob. hejnał), na pamiątkę
słów Pisma Św.: „Śpiewaj trąbą Syonie" (Canite tuba Sion),
czyli zapowiedzianego wezwania Archanioła na Sąd osta-
teczny, gdy Chrystus przyjdzie powtórnie. Na Mazowszu
i Podlasiu przez cały adwent rano i wieczorem, wyszedł-
szy przed dom na miejsce otwarte, grają na ligawkach
(ob. ligawka), tony proste , melodyjne , które zwłaszcza
w cichy a mroźny wieczór słychać z wiosek najdalszych
Lud polski, podczas adwentu, jak na Wielkanoc, idzie do
spowiedzi, wesoła muzyka i śpiewki milkną wszędzie, bo
jako mówi stare przysłowie o patronach rozpoczynających
adwent :
„Święta Katarzyna klucze pogubiła,
Święty Jędrzej znftlazł, zamknął skrzypki zaraz".
1*
— 4 —
Akcyza, ob. Czopowe.
Alumnat. Od słowa łacińskiego alumnare — żywić, wy-
chowywać, alumnus — wychowaniec, nazywano w Polsce
Alumnatami zakłady, w których uczniowie, alumni, otrzy-
mywali bezpłatnie, kosztem biskupów, z funduszów kościel-
nych lub z zapisów prywatnych : stół, mieszkanie i naukę.
Pierwotnie biskupi obowiązani byli młodzież przygotowu-
jącą się do stanu duchownego, nakładem kościoła katedral-
nego żywić i wychowywać. Kościół podawał w ten spo-
sób rękę ludziom ubogim, a szukającym nauki i poświę-
cenia się dla bliźnich. Nazwę Alumnatu nosi dotąd dom
przytułku dla inwalidów, istniejący od czasów Włady-
sława IV. w Tykocinie na Podlasiu. Założył go starosta
tykociński, Krzysztof Wiesiołowski, marszałek nad w. litew-
ski, zapisując na ten cel dobra swoje Dolistowo (o 6 mil
od Tykocina odległe). Sejm z r. 1633 zatwierdzając ten
zapis, wyraził się: „żeby pomienione dobra, ani całkiem, ani
w części, na żadną inszą rzecz obrócone nie były, waru-
jemy'^. W kilka lat później, Wiesiołowski przepisał całą
ustawę dla swojej zacnej fundacyi, w której otrzymywało
oddzielne mieszkania i po złp. ówczesnych 200 na rok,
12tu żołnierzy „dobrze w ojczyźnie zasłużonych, katoli-
ków, szlachetnie urodzonych , skaleczonych w bitwie za
Rzeczpospolitą, albo przez starość osłabionych", nie mają-
cych sposobu do życia. Po śmierci Wiesiołowskiego, Wła-
dysław IV. w r. 1638 ustawę powyższą w zupełności za-
twierdził, oddając należne pochwały szlachetnemu obywa-
telowi i wzmiankując o wymurowanym przez niego znacz-
nym nakładem Alumnacie. Gmach ten istnieje dotąd, mie-
szcząc w sobie zwykle 16tu inwalidów, otrzymujących
mieszkanie, opał i po 200 złp. rocznej pensyi. Jest to jeden
ze starszych w Europie przytułków dla zasłużonych żoł-
nierzy.
Alwar, tak zwano powszechnie gramatykę łacińską,
napisaną przez uczonego jezuitę i językoznawcę Emanuela
— B -
Alvarez'a. Alvarez urodził się r. 1B26 na wyspie Maderze,
umarł w Eworze r. 1B82, gdzie był rektorem kollegium.
Imię j^go nabrało rozgłosu przez gramatykę, którą po raz
pierwszy wydali Jezuici w Dillingen w Bawaryi r. 1B74,
Dziś przedstawia ona wiele wad , ale miała i zalety,
a w swoim czasie była najlepszą gramatyką języka łaciń-
skiego. Książka ta dość gruba, małego formatu, przedru-
kowana była w Polsce w niezliczonej liczbie wydań i słu-
żyła do nauki w szkołach jezuickich przez dwa wieki.
Pijarzy w szkołach swoich gramatykę powyższą i dawny
jej sposób uczenia pamięciowego odrzucili.
Anny świętej bractwo należało do szczupłej liczby
bractw wyłącznie polskich. Sławny Jan Dymitr Solikow-
ski, arcybiskup lwowski, pragnąc zachować pamięć zacnej
i zasłużonej Polsce Anny Jagiellonki, żony Stefana Bato-
rego, założył w r. 1B78 i rozszerzał bractwo św. Anny,
matki N. Maryi Panny^ które papież Sykstus V. potwier-
dził. Pierwszym członkiem oraz opiekunem tego bractwa
był Jan Zamojski, kanclerz i hetman wielki koronny.
W wieku XVIL rozkrzewiło się to bractwo szeroko, zwła-
szcza w Krakowie, Warszawie^ Lwowie, Poznaniu i Wil-
nie, protegowane przez 00. Bernardynów. Później zniknęło
prawie zupełnie, wyjąwszy Krakowa, gdzie dotąd przy ko-
ściele Św. Anny istnieje i podczas uroczystości kościelnych
używa stroju zielonego.
Archikonfraternia literacka. Do liczby kilku bractw
przeniesionych z Rzymu, ale właściwych Polsce, należy
bractwo literackie, tak nazwane z powodu, że statut jego
wymagał, aby wszyscy członkowie umieli czytać i pisać
po polsku. Bractwa literackie znajdowały się prawie przy
wszystkich znaczniejszych kościołach polskich. W War-
szawie założone zostało r. 1B40 przy kościele św. Jerzego
(na ul. Świętojańskiej), z którego r. 1579 przeniesione do
Św. Ducha (paulińskiego), a gdy ten w czasie szturmu za
wojny szwedzkiej zrujnowany został, przeniosło się do
— 6 —
koUegiaty św. Jana, gdzie pozostaje obecnie pod nazwą
Arohikonfraterni literackiej. Członkowie bractwa płci obo-
jej obowiązani są wspierać stowarzyszonych dotkniętych
kalectwem, chorobą i wiekiem, dopomagać ludziom moral-
nym i użytecznym, opiekować się ubogiemi wdowami po
zmarłych członkach, jako też wychowaniem pozostałych
sierot.
Archilutnia, ob. Muzyczne narzędzia.
Archiwa. Skarbiec oraz archiwum, gdzie przechowy-
wano papiery królewskie, senatu i sejmu, nazywał się w Pol-
sce Metryką. Metryka była więc koronna i litewska, obej-
mowała księgi utrzymywane przez kanclerz}^ i podkancle-
rzych, zwane po łacinie libri regestra metrica, w których
zapisywano wszelkie pisma pod pieczęcią większą lub mniej-
szą z kancelaryi królewskiej wydawane, zatem wszelkie:
nadania, przywileje, dyplomy rozmaitym osobom, miastom,
ziemiom, prowincyom i zgromadzeniom udzielone, daro-
wizny, zapisy, zamiany królewszczyzn, erekcye kościołów,
szpitalów, potwierdzenia uposażeń , prawa na zjazdach
uchwalane, uniwersały i t. d. Księgi te obejmują akta do-
tyczące całego kraju, poselstwa, przymierza, zawieszenia
broni i traktaty pokoju, także akta dotyczące królów i ro-
dzin królewskich, a mianowicie : umowy przedślubne, po-
sagi królewnom zapewniane, oprawy posagu królewnych,
zaopatrzenia wdów królewskich , korespondencye monar-
sze i t. d. Do ksiąg Metryki koronnej bywały zaciągane
czynności, które tylko pod powagą i zatwierdzeniem mo-
narchy ważne były, jak działy dóbr, spory graniczne, ku-
ratele. Od r. 1658 zaczynają się Sigillaty, czyli księgi kan-
clerskie, zawierające krótką treść tego, co było obszernie
napisane w dyplomatach, przywilejach, patentach i polece-
niach królewskich z kancelaryi większej lub mniejszej wy-
dawanych. W Metryce koronnej przechowywały się także
księgi dawnych książąt mazowieckich. Za Jana Kazimierza
Szwedzi uwieźli Metrykę Rzeczypospolitej do Prus i Szwe«
— 7 —
cyi i dopiero za Jana III. zwrócono ją krajowi, część zaś
miała zatonąć na morzu, a jeszcze za naszych czasóWf
przez starania osób prywatnych, odebrano trochę doku-
mentów ze Sztokholmu. Niezależnie od Metryki koronnej ,
przechowywane było na zamku krakowskim archiwum se-
kretne królów polskich, w którem znajdowały się traktaty,
uchwały rozmaite i korespondencye z dworami zagranicz-
nymi. W r. 1613 dwaj księża Łubieńscy, z polecenia Zy-
gmunta m, dopełnili spisu tego archiwum, podług którego
znajdowsJo się w niem samych pargaminowych dyploma-
tów sztuk 3110, oprócz fascykułów, czyli plik zwyczajnej
korrespondencyi królewskiej. W r. 1764 archiwum to z woli
sejmu zostało przewiezione z Krakowa do Warszawy. O ar-
chiwach sądowych pierwszą wzmiankę mamy w statutach
warteńskich pod r. 1423. Trybunały główne nie miały
wcale własnych archiwów, ale papiery swoje po każdej
kadencyi trybunał piotrkowski składał pisarzowi ziemskiemu
w Sieradzu, a lubelski pisarzowi lubelskiemu. Podobny zwy-
czaj miały i trybunały litewskie. Wogóle sądy staropolskie,
tak jak późniejsze prawodawstwo napoleońskie, nie lubiło
•wiele pisać. Akta procesowe składały się: 1) z Rejestru,
czyli księgi wpisowej, 2) Sentencyonarza, czyli protokółu
sesyjnego i 3) Dekretarza, w którym pisarz sądu ze słów
wyrzeczonych na sesyi, pisał wyrok w całej obszerności.
Taką samą oszczędność papieru i czasu widzimy w proce-
durze francuskiej. Sądy grodzkie i ziemskie, przyjmujące
z obowiązku do akt swoich wszystko, co im tylko kto
wpisać kazał, miały archiwa obszerniejsze, zwykle w izbach
sklepionych i ogniotrwałych zakładane. Starostowie grodzcy
obowiązani byli pomieszczenia odpowiednie, gdzie ich nie
było, budować, a gdzie już były, w dobrym stanie utrzy-
mywać. Podkomorzowie, wojewodowie, a nawet ministro-
wie wydawane przez siebie dokumenta ważniejsze, odda-
wali do archiwów sądowych, a tylko papiery mniejszej
wagi mogli zatrzymywać u siebie.
— 8 —
Arcybractwo. Stowarzyszenie osób w. zamiarach reli-
gijnych lub miłosiernych zowie się po polsku bractwem,
a po łacinie confrałernitds. Jeżeli kilka takich bractw złą-
czy się w jedno, przybierają wtedy nazwę Arcy bractwa,
czyli Archikonfraternii.
Arcybractwo Miłosierdzia w Kralcowie założone zostało
w d. 7 października 1684 r. u św. Barbary, przez wieko-
pomnej pamięci księdza Piotra Skargę, jezuitę, później
kaznodzieję Zygmunta III. Zadaniem tego bractwa w po-
łączeniu z Bankiem pobożnym (ob.), jest niesienie pomocy
dla biednych, bez względu na ich wyznanie religijne. Przy
bractwie tern była t. z. Skrzynka św. Mikołaja, czyli fun-
dusz ze składek zbierany na wsparcie lub posagi dla ubo-
gich a uczciwych dziewcząt. Do sióstr i braci zapisały się
imiona: Tarnowskich, Zebrzydowskich, Lubomirskich i Fir-
lejów. W r. 169B wpisał się w poczet bractwa król Zy-
gmunt ni. z całym dworem, senatem i duchowieństwem,
i domy bractwa od podatków uwolnił. W r. 1B88 Sykstus V,
papież, zatwierdził ustawy tej instytucyi, która będąc najszla-
chetniejszym wyrazem miłości chrześcijańskiej, już czwarty
wiek niosąc skuteczną pomoc, zmniejsza brzemię niedoli*
i ociera łzy cierpienia w ukryciu. Królowie: Jan Kazi-
mierz, Michał Korybut i Jan III przywileje bractwa za-
twierdzali. Senat wolnego miasta Krakowa w r. 1817 zre-
organizował go zupełnie, stosując dawne ustawy do no-
wych potrzeb. Odtąd Arcybractwo Miłosierdzia wzrasta
i rozwija się ciągle, mając swoje siedlisko, t. j. salę posie-
dzeń, bank pobożny i dwa sklepy na przechowywanie
fantów zastawionych przez ubogich, w gmachu własnym
przy ulicy Siennej. Wspiera ono ubogich wstydzących się
żebrać, bez względu na wyznanie, zwłaszcza wdowy, wy-
posaża 6 poczciwych dziewcząt corocznie, oporządza sie-
roty wychodzące z domu podrzutków, opłaca chorym leka-
rzy i lekarstwa, utrzymuje 4 uczniów rzemieślniczych i t. d.
Na wzór krakowskiego, zaprowadzone zostały bractwa miło-
— 9 —
sierdzia za Rzeczypospolitej w wielu bardzo miastach i mia-
steczkach koronnych i litewskich, a nawet po wsiach.
Arcybractwo Męki Pańskiej, założone zostało r. 1595
w Krakowie, przy kościele 00. Franciszkanów przez Mar-
cina Szyszkowskiego kanonika katedralnego krakow. Człon-
kowie jego zadawali sobie najostrzejsze pokuty a miano-
wicie podczas sejmów, na intencyę, aby się spokojnie od-
prawo wały i szczęśliwie kończyły, w czasie obchodu po
siedmiu różnych kościołach biczowali się, również na inten-
oyę całej Rzeczypospolitej, aby ją Bóg za przyczyną bło-
gosławionej Salomei od Turka zabezpieczyć raczył i t. d.
Starsi tego bractwa w towarzystwie księdza i dozorującego
chorych, co kwartał odwiedzali więźniów, Miosąc im pocie-
chę religijną i wsparcie. Oprócz tego obowiązkiem bractwa
było starać się o złagodzenie kary dla uwięzionych, przez
wyjednanie im przebaczenia zwierzchności lub strony po-
krzywdzonej. To uwalnianie więźniów odprawiano z pewną
uroczystością religijną, która na umoralnienie winowajców
nader zbawiennie wpływała.
Arsenał ob. Cekauz, czyli Zbrojownia.
Artykuły hetmańskie. W wieku XVI. hetmani wielcy
koronni stanowili i ogłaszali artykuły prawa wojskowego,
które nazwano artykułami hetmańskimi. Prawo to za Zy-
gmunta in ostatecznie uporządkowane i przez sejm war-
szawski r. 1609 potwierdzone, składało się z dwóch części:
Pierwsza obejmowała w 33 artykułach przepisy dla woj-
ska w czasie służby polowej, druga zawierająca artykułów
37, dotyczyła porządku obozowego^ pochodu i bitwy.
W pierwszej znajdujemy między innemi zabezpieczenie
własności mieszkańców kraju przed grabieżą żołnierstwa. '
Np. ryb chowanych zabierać wzbroniono pod karą szubie-
nicy. Pojedynki zakazane, „bo żołnierz ma być mężny prze-
ciw nieprzyjacielowi Rzplitej a nie przeciw swemu towa-
rzyszowi". Z regulaminu obozowego widzimy, że gd}^
u hetmana pierwszy raz zatrąbiono, każdy winien.^Dył kn-
— 10 —
nie gotować, za drągiem zatrąbieniem siodłać i zaprzęgać,
za trzeciem ruszać ze swegp miejsca. Z kobiet tylko żony
żołnierzy mogły mężom swoim w obozie towarzyszyć.
Ktoby obcą kobietę udał za swą żonę, będzie u pręgierza
osmagany i z wojska wyświecony. Po wy trąbieniu łiasła,
ognie mają być pogaszone. Stawianie szubienicy było obo-
wiązkiem szynkarzy i przekupniów. Rzecz znalezioną każdy
odnieść winien w ciągu 24 godzin do sędziego, którego
sługa zawieszał ją na słupie przed namiotem hetmańskim.
Wszelkie nieczystości każdy głęboko zakopywać był winien.
Gdy jeden wóz w marSżu ugrzązł, poprzedni i zadni rato-
wać go musiały. Psów prowadzić z sobą w obozie i zajęcy
gonić nie było wolno. Kto robił szkodę w zbożu bez po-
trzeby, odsiadywał karę „na kole". Kto puszczał postrachy
między wojsko, od czci był odsądzony. Kto zabierał szyn-
karzom i przekupniom żywność lub targnął się na urzędni-
ka hetmańskiego, który ich dozorował, gardłem był karany.
Bawienie się łupem w czasie boju, karę śmierci pociągało.
Kto jeńca pojmał, winien go był oddać hetmanowi.
Artykuły marszałkowskie. Czuwanie nad bezpieczeń-
stwem miejsca, w którem przebywał majestat królewski,
było głównym obowiązkiem marszałków wielkich koronnych.
Marszałek na tem stanowisku był ministrem policyi i miał
władzę sądową bardzo wielką. Konstytucya z r. 1678 za-
twierdziła prawo, które stanowiło juryzdykcyę marszałków
i nosiło nazwę artykułów marszałkowskich. Artykułów tych
było 20. W 1-ym z nich była mowa o zwadach, hałasach
i rozruchach ulicznych. W 2-im o zakazie noszenia broni
buntowniczej w miejscu rezydencyi królewskiej. W 3-im
o meldowaniu cudzoziemców, zwłaszcza w porze sejmu.
W 4-tym ustanowione były kary za dobywanie broni, po-
liczki, zasadzki i t. d. Artykuł 6-ty przepisywał ostrożność
od ognia i gotowość ratunkową; 6-ty dozwalał muzykę
tylko po domach i przy wjazdach przedniej szych senato-
rów, a zabraniał publicznego grania na trąbach ; 7-my żale-
— 11 —
cał „przystojną uczciwość" względem posłów cudzoziem-
skich i ich ludzi. W 8-ym była mowa o imaniu awanturni-
ków przez warty marszałkowskie. W 9-tym o karaniu nie-
skromnej czeladzi panów. W 10-tym o bezpieczeństwie
i opiece dla Turków, Tatarów, Żydów, cudzoziemców, ludu
pospolitego i miejskiego, w 11-tym o gospodach dla sena-
torów i posłów, w 12-tym o wypędzaniu włóczęgów, ko-
stero w, oszustów i złodziei, oraz karaniu ich rózgami pod
pręgierzem. Artykuł 13-ty mówił przeciw robieniu droży-
zny przez przekupniów, 14-ty nakazywał zamykać szynko-
wnie o godzinie 8-ej wieczorem, 15-ty zabraniał krzywdzić
kupców i kramarzy, 16 -ty przestrzegał miar i wag, 17- ty
określał obowiązki cyrulików, 18-ty i 19-ty przepisywał
przyzwoitość i kary za uchybienia w sądzie marszałkow-
skim. Artykuł ostatni ordynował kary na białogłowy nie-
rządne. Wogóle prawo marszałkowskie było surowe i tylko
dzięki łagodności charakteru narodowego nie ciężyło nigdy
na spokojnych i uczciwych mieszkańcach.
Artylerya polska. Najpierwsze wiadomości o użyciu
armat w Europie pochodzą z r. 1326 we Włoszech, z r
1340 we Francyi i z r. 1346 w Niemczech. Polska była
wówczas na drodze wszechstronnego postępu i rozwoju,
nic zatem dziwnego, że Długosz mówi o działach używa-
nych przez Kazimierza Wielkiego w r. 1366 przy oblężeniu
Łucka i Włodzimierza na Wołyniu. Jan z Czarnkowa kro-
nikarz polski z owego wieku, opowiada, że podczas oblę-
żenia Pyzdr przez stronników księcia mazowieckiego Zie-
mowita w r. 1383 puszkarz Bartosza Kosteckiego wystrza-
łem z działa przebił dwie bramy miejskie i przyprawił
o śmierć plebana z Biechowy, który stał na placu miej-
skim przypatrując się bitwie. Skutkiem tego poddała się
załoga, uzyskawszy wolne dla siebie wyjście z armatą,
końmi i wszystkiemi rzeczami. Widzimy ź tego, że w Py-
zdrach r. 1383 „wielka strzelba" była już w użyciu po
obu stronach, a więc musiała być w Polsce dosyć upo-
— 12 —
wszechniona i chociaż rodzaju ani nazwy jej nie mamy,
ale o pewnej sile pocisków pojęcie mieć możemy. Długosz
mówiąc o obleganiu zamku wileńskiego w r. 1390 przez
Witolda, podaje, że książę Towciwil , brat Witolda, ugo-
dzony z zamku kulą działową, poległ i w kościele wileń-
skim pochowany został. W wojnie z Krzyżakami r. 1410
mieli Polacy armaty i pod Grunwaldem i po tej bitwie
pod Marjenburgiem czyli Malborgiem, gdzie puszkarz pol-
ski tak dobrze wycelował z „bombardy" do filaru w sali
zamku malborskiego. że tylko na szerokość dłoni celu chy-
bił, za co się mszcząc Krzyżacy, pewnego dnia wypadłszy
z zamku, kilka dział polskich zagwożdzili. Pod Łuckiem
w r. 1431 działa zwane taraśnicami, ułatwiły Polakom
przeprawę na drugą stronę Styru. Od pocisków armatnich
runęło wtedy w Łucku kilka wież i znaczny kawał muru.
R. 1483 oblegając Chojnice, Polacy z dział ogromnej wiel-
kości strzelali potężnie i czynili wyłomy. Były też działa
w robocie i przy oblężeniu Stargardu i Chojnic w r. 1466
a puszkarz Jan Czech za umiejętne ich użycie został sta-
rostą chojnickim. Jan Olbracht w swojej wyprawie do
Mołdawii prowadzi parę dział olbrzymich , z których pod
jedno zaprzęgano 40 a pod drugie 50 koni. Obok nich
ma liczną artyleryę lekką złożoną z taraśnic , haubic
i szrubnic, towarzyszących wojsku na łożach dwukołowych.
Cała ta artylerya podczas powrotu do Polski po nieszczę-
śliwej wyprawie, pozostawiona była we Lwowie a niejaki
Dobiesław sporządził spis jej dokładny, któremu wiado-
mość o niej zawdzięczamy. Pod Orszą w r. 1614 działają
armaty wprawdzie dość jeszcze niekształtne, ale wywiera-
jące bardzo skuteczny wpływ na los bitwy polowej. Na
wojnę pruską kazał Zygmunt I sprowadzić z cekauzu kra-
kowskiego 8 kartaunów i 2 notszlangi , które czynnie się
przyłożyły do zdobycia Kwidzynia i Hollandu. Ponieważ
sztuka artyleryjska z Włoch i Francyi dostała się najprzód
do krajów niemieckich a ztamtąd do Polski, pierwsi więc
13
artylerzyści , czyli jak ich u nas nazywano „puszkarze'',
musieli być w Polsce Niemcy, jak w Niemczech Włosi lub
Francuzi. W wieku XVI polscy puszkarze mieli już sławę
powszechną. Bitwy pod Orszą (1614) i Obertynem (1632),
gdzie kierował artyleryą „starszy nad armatą" Staszkowski,
pokazują, że o zastosowaniu artyleryi do miejsca i czasu
miano już bardzo zdrowe wyobrażenia. Następnie wsławili
się w tej sztuce Mikołaj Firlej i Kośoielecki. Pod Janem
Zamojskim w Inflantach, zadziwiał Niemców i Francuzów
sztuką puszkarską Paweł Piaskowski. Lanie dział za Zy-
gmunta I odbywało się tylko w Krakowie gdzie król ten
pod Kurzą- stopą przy Wawelu założył ludwisarnię i arse-
nał czyli cekauz wystawił. Ludwisarzy za Zygmunta I
mieszkało wielu w Krakowie. Pomiędzy nimi najznako-
mitszym był Hans Behem, ten sam który dzwon. największy
w Polsce nazwany Zygmuntem odlał. Był to brat europej-
skiej sławy odlewacza z Norymbergi Sebalda Behema. Król
ceniąc go wysoko, kazał dla niego dom wystawić w Kra-
kowie. Za Zygmunta Augusta widzimy ludwisarnię we Lwo-
wie i Wilnie. Ludwisarzem tego króla w Wilnie był Szy-
mon Bochwic. Młyn prochowy znajdował się pod Krako-
wem w Czujewicach, zapewne siłą rzeczki Prądnika poru-
szany. Niektóre działa i moździerze dochodziły olbrzymich
rozmiarów. Stefan Batory, który był wielkim znawcą sztuki
wojennej, wymyślił jakieś rozpalone kule po 200 funtów
ważące. Wiele dział odlewano kunsztownie, ozdabiając her-
bami, napisami i rokiem. Największym nadawano nazwiska
podobnie jak dzwonom. W ówczesnych inwentarzach ce-
kauzów królewskich znajdujemy następujące nazwy armat:
Jaszczurka, Smok, Lew, Łabędź, Bazyliszek, Panna, Sokół,
Kobza, Augustus, Witold, Zygmunt, Dziad, Baba, Słowik.
Wiele dział służyło do strzelania kulami kamiennemi a zwła-
szcza największego kalibru, żelazo bowiem było stosunko-
wo znacznie droższe niż dzisiaj a środki do utrzymania
artyleryi mniejsze. W Polsce bowiem królowie obowiązani
— 14 — .
byli wszystkie wydatki na artyleryę z własnej ponosić szka-
tuły. Największe z dziai polskich ważyło 111 centnarów,
kule zaś kamienne do dział: Zygmunt, Witold, Dziad i Baba
miały wagę od 130 do 140 ftintów. Trzy największe zbrojo-
wnie królewskie (w Krakowie, Tykocinie i Wilnie) liczyły ra-
zem około 600 dział, których liczba znacznie się potem po-
większyła gdy za Zygmunta m zdobyto w Smoleńsku 300
armat. Na każdym zamku, gdzie znajdowały się armaty,
utrzymywano odpowiednią liczbę puszkarzy a w wielu,
zamkach także i kamieniarzy do obrabiania kul kamien-
nych. Oprócz artyleryi królewskiej istniała w Polsce arty-
lerya miejska. Nie tylko Kraków, ale Lwów, Pozuań i inne
miasta posiadały pewną liczbę dział i broni wszelakiej, oraz
zapasy amunicyi do obrony swych murów. Lwów pod
względem armaty równał się z Krakowem, a może nawet
go przewyższał, narażony bowiem na napady tatarskie
tureckie i kozackie, sam bogaty i handlowny, stał się wier-
ną i nieustraszoną strażnicą Rzeczypospolitej od wschodu.
Magnaci polscy budując zamki i fortece miewali także wła-
sną artyleryę. Zamość Zamojskich w Koronie a Lachowi-
cze Sapiehów na Litwie należały do fortec pierwszorzę-
dnych. Wszystkie armaty Zamojskich odlewane były z ich
herbem • i cyframi. Zamki pograniczne Rzeczypospolitej
zaopatrzone były w pewną liczbę dział, kul, prochu, saletry,
siarki, ołowiu i różnych narzędzi artyleryjskich. Przełożo-
nym nad artyleryą i puszkarzami, czyli jak wówczas mó-
wiono „starszym armatnym'', był za Stefana Batorego Bar-
tłomiej Ostromęcki, tytułowany po łacinie tarmentorum prae-
fectuSy który był wynalazcą jakiejś machiny piekielnej. Do
owych czasów był powszechny w Europie zwyczaj najmo-
wania prywatnych furmanów z końmi pod armaty w cza-
sie pochodów wojennych. W Polsce pociągano niekiedy
do tej powinności sołtysóar. Na wyprawę zaś w r. 1580
kazał Batory zakupić dla artyleryi swojej 306 koni, aby
od nikogo nie była zależną, w ozem uprzedził Wielkiego
. — 16 -~
Elektora brandeburskiego, o którym Niemcy piszą, iż pier-
wszy w Europie wpadł na myśl zaprowadzenia sprzęźaju
skarbowego pod działa. Przy armatach naszych znajdował
się zawsze na wojnie kowal, ślusarz, kołodziej i stolarz,
każdy z kilku pomocnikami a także kopacze ożyli saperzy,
do czego najczęściej piechoty łanowej używano. Gdzie było
można, przewożono dziada na statkach wodą, n. p. na wojnę
inflancką w latach 1601 i 1602 spławiano z Krakowa po
Wiśle i Narwi do Tykocina, zkąd razem z działami zabra-
nemi w zbrojowni tykocińskiej wieziono przez Wilno do
Inflant. Siarkę i saletrę zakupowano w Krakowie, Lwowie,
Jarosławiu, Lublinie i prowadzono do Wilna, gdzie były
na proch przerabiane. Wogóle przy ówczesnym stanie za-
ludnienia, produkcyi spożywczej, braku poczt i przy nad-
zwyczaj złych drogach, każda wojna i wyprawa wymagała
daleko większych poświęceń, trudów, pracy i energii niż
dzisiaj. Wyrobem prochu, laniem kul i przysposabianiem
niektórych zapasów wojennych, najwięcej zajmowali się
mnisi po klasztorach. Bielski doradzał nawet, żeby w razie
wojny do obsługi armat werbować braciszków zakonnych.
Po świetnych czasach Batorego, artylerya za Zygmunta III
podupadła. Dopiero dźwignął ją i rozwinął Władysław lY.
Sejm roku 1637 uchwalił na potrzeby artyleryi nową
kwartę czyli opłatę kwarty zdwojonej. Zarząd zaś poru-
czono Pawłowi Grodzickiemu z tytułem „starszego nad
armatą^. Grodzicki był fachowo wykształcony kosztem
Sieniawskiego w Holandyi i całkowicie odpowiadał swo-
jemu stanowisku. W roku następnym takiegoż przełożonego
otrzymała artylerya litewska w osobie Mikołaja Abramo-
wicza. Władysław IV nadał całej artyleryi organizacyę
wojskową i przepisy pod nazwą artykułów (ogłoszonych
r. 1634 w obozie pod Smoleńskiem). Miejsce po Grodzi-
ckim zajął wezwany przez króla Władysława, wsławiony
w służbie holenderskiej na obu półkulach ziemi Krzysztof
Arciszewski, uważany za wynalazcę pontonów czyli mo-
— 18 —
słońcu siedzi i trzykroć zaklinana, odpowiedzi wieszcze
daje. Babą chęcińską nazywał lud w Chęcinach posąg ka-
mienny, zapewne także czasów pogańskich sięgający, około
r. 1828 z Chęcin do Warszawy przywieziony i w przed-
sionku Towarzystwa Przyjaciół Nauk umieszczony. Baba
chęcińska miała na głowie rodzaj czepca czy wieńca z liści
i przepasana była. nad biodrami liściowym wieńcem, co
przypomina zwyczaj wieńczenia się i przepasywania bylicą
przy sobótkach sandomierskich. W Chęcinach, podobno
w wodzie , znaleziono drugi posąg , męski , nazwany przez
lud dziadem, który został około r. 1827 przez Sokołow-
skiego, mieszczanina chęcińskiego, zniszczony. Baba-jędza,
baba-jaga, w baśniach ludowych rodzaj czarownicy, kobiety
starej i w najwyższym stopniu złej , swarliwej i mściwej.
Babą nazywano dawniej królowę szachową, ztąd Jan Ko-
chanowski pisze:
„W szachach babie próżno się nawijać i w oczy
I w zad uderzy, w stronę także skoczy".
Babką nazywano pewien rodzaj armatek do strzelania.
Nadawano także imię Baby pojedynczym wielkim moździe-
rzom, i tak n. p. w arsenale czyli cekauzie zamku tyko-
cińskiego (w r. 1603) znajdowało się 4 wielkie moździerze
do wyrzucania kul kamiennych 15-to calowej średnicy.
Moździerze miały swoje nazwy : Dziad, Baba, "Witold i Zy-
gmunt. Babą nazywano kloc wystrugany z głową niby
ludzką, który podług dawnego zwyczaju flisów polskich,
na komorach nadrzecznych, frycom, t. j. pierwszy raz pły-
nącym, dawano do pocałowania. Zwyczaj ten przeszedł
później do bram miejskich, gdzie pierwszy raz wjeżdżający
musieli jemu ulegać, albo wykupić się od tego. Baba (do
wbijania palów), kawał kloca dębowego, kilka centnarów
ważący, okuty żelazem, z uchem u góry, pociągany w górę
liną w kierunku pionowym i szybko spuszczany na wierz-
chołek pala wbijanego w dno wody. Mechanizm służący
do tego zowie się kafarem. Baba, inaczej babi kołacz, znane
- 19 -
ciasto z pszennej mąki, wypiekane zwykle do „święconego"
na Wielkanoc a dawniej także i na Zielone świątki. Baby
zaprawiano szafranem, a miewały kształt zawoju tureckie-
go, wypiekane w formach glinianych lub miedzianych albo
w rondlach i formach papierowych. Te ostatnie miewają
do dwóch stóp wysokości, zwane podolskiemi. Drobna
szlachta wypiekała baby w garnkach , które do wyjęcia
ciasta trzeba rozbijać. Baba, gatunek gruszek jesiennych,
dużych, niekształtnych. Babą nazywał lud kurę wysiadującą
jaja lub kwoczkę z kurczętami („Słownik- Mączyńs kiego'*
z r. 1564). Baba, stara, gruba sosna w boru, zwykle w da-
wnych czasach na barć przerabiana. Baba, wiązka grocho-
win, owinięta w stary worek lub płachtę, służąca do zaty-
kania czeluści w kominie , aby zimno do chaty nie szło,
gdy nie używano szybrów żelaznych. Baba, rodzaj okrą-
głej szczotki na długim kiju, do omiatania kurzu i paję-
czyn w pokojach. Baba, część kołowrotka do której przy-
mocowane są pachołki z cewką. Babka, małe kowadełko
żelazne, na którem kosarze, zwykle rano przed pójściem
do roboty, kosy. młotkiem klepią. Babka, drobny pieniądz,
szeląg, halerz, ztąd było przysłowie: „nie wart złamanej
babki". Ślepa babka, gra dziecinna, zwana inaczej ciuciu-
babką, mrużkiem, mżykiem. Baba, nazwa pewnego narzę-
dzia żelaznego żeglarzy i flisaków. Baba, rzeczka w kra-
kowskiem pod Olkuszem, zatapiająca kopalnie olkuskie sre-
bra i ołowiu. Ztąd powstało przysłowie, że „dwie baby
Polskę okradły", t. j. królowa Bona, która wywiozła tyle
pieniędzy i skarbów z Polski do Włoch, oraz rzeka Baba
przez zalanie kopalni. Baba, ptak błotny (pelicanus onocra-
tylus), którego Kluk każe nazywać Bąkiem. Baba, nazwa
ludowa pewnego gatunku ryb, które podług Ezączyńskiego
mają się znajdować w jeziorze Charzykowem pod Chojnicą
w województwie pomorskiem. Babka (Plantago)., jest na-
czelnym rodzajem rodziny babko waty eh (plantagineaej, które
należą u nas do roślin najpospolitszych. Znane są więc
9*
— 20 —
w botanice: Babki większe albo gładkie, średnie albo ko-
smate, lancetowate, piaskowe, wodne i t. d. Liści, nasion
i korzeni babki gładkiej lud używa na leki w licznych cho-
robach i liśćmi okłada rany. Babką mianują na Litwie pe-
wien rodzaj bardzo pospolitej i smacznej bedłki zwanej na
Podlasiu i Mazowszu podgrzybkiem. W botanice znany
jest podbrzeźniak czyli babka (Bolełus scdber albo ruffus).
Babka, na Litwie i Białorusi nazwa owadu libellula. Baba,
góra w Karpatach zachodnich czyli Beskidzie, zwana czę-
ściej Babią górą, Baby, staropolska nazwa grapy gwiad
zwanych plejadami. Babiniec, babieniec, inaczej kruchta,
przedsiouek kościelny, w którym zwyczajnie baby żebrzące
siadają. Babieńcem nazywano także w niektórych dworach
garderobę. Babizna, wyraz starodawny prawniczy, oznacza
spadek i dziedzictwo po babie czyli babce, tak jak dzia-
dzizna po dziadku, ojcowizna po ojcu, macierzyzna po
matce. Babie lato, czas ciepły i pogodny w pierwszej po-
łowie października. Przędza pajęcza, jaka się w tej porze
ukazuje, w podaniach ludu jest przędzą z wrzeciona Matki
Boskiej rzuconą na ziemię, ażeby przypomnieć gospody-
niom czas roboty koło przędziwa i potrzebę okrycia bie-
dnych sierot na zimę. Od wyrazu baba pochodzi mnóstwo
nazw wsi, miasteczek i ludzi w Polsce. W najstarszych do-
kumentach polskich znajdujemy: Babica (r. 1136), Babicy
czyli Babice (r. 1238), Babka i Babusza (r. 1264), Babino
(r. 1221), Babin-most (r. 1281).
Babińska rzeczpospolita. O dwie mile od Lublina, na
drodze do Bełżyc, leży dawna, obszerna wieś Babin, od
której w wieku XVI wzięła nazwę „Babińska Rzeczpospo-
lita", utworzona żartobliwie przez towarzystwo wesołej
i dowcipnej szlachty. Właścicielem Babina był Stanisław
Pszonka, sędzia lubelski, który wspólnie z Piotrem Ka-
szowskim, także sędzią lubelskim (obaj ludzie słynący z do-
wcipu, których współcześni uważali w towarzystwie za
„rajskie delicye i marcypan'') dla miłej zabawy połączonej
— 21 —
z rozumnym celem karcenia śmieszności i zdrożności ludz-
ki oh zapomocą satyry, byli pierwszymi założycielami tego
stowarzyszenia. W żartobliwej rzeczypospolitej wszystko
działo si^ na opak. Był w niej senat, hetmani, kanclerze,
biskupi, wojewodowie, kasztelani, nominacye formalne z pie-
częciami rozsyłane nieraz po kraju i t. d. , lecz urzędy te
rozdawano tylko tym, którzy posiadali wady wprost prze-
ciwne wymaganym w rzeczywistości przymiotom. Waleryan
Trepka został doktorem babińskim dlatego, „iż kilka garncy
małmazyi każe wypić w najwyższej gorączce; powiedział,
IŻ pana ojca tak uleczył". Mikołaj Stradomski dowodził,
iż drzewo grabowe długo moczone w krzemień się obróci
i skrzesze niem ognia potrzebnego do alchemii. Został
więc „chemikiem babińskim". Stanisław Korciński, który
twierdził, że w Rzymie pewien kościół niedokończony ko-
sztuje już „pięćdziesiąt kroć sto tysięcy milionów" i że
we Włoszech „nie biją cieląt, jedno we czterech lat", do-
stał w Babinie urząd podskarbiego i referendarza spraw
cudzoziemskich. Kto z junakieryą i niezręcznie, będąc sam
tchórzem, przechwalał się ze swego męstwa, tego miano-
wano hetmanem wielkim ; kto kłamał potężnie, opowiadając
swe przygody myśliwskie, został łowczym koronnym. Kiedy
król Zygmunt August dowiedziawszy się o założeniu tej
rzeczypospolitej, zapytał jej dygnitarzy, azali mają króla?
obecny Pszonka odrzekł : „Uchowaj Boże , ażebyśmy za
życia twojego, Miłościwy Panie , mieli myśleć o wyborze
innego króla dla nas. Panuj Miłościwy króhi i w Polsce
i w rzeczypospolitej babińskiej". Król z wesołością przyj«^
tę odpowiedź. Gdy innym razem tenże król rozmawiał
o dawnośoi monarchii babilońskiej i rzymskiej, jeden z przy-
tomnych babińczyków rzeknie: „Nasze państwo babińskie
dawniejsze jest od greckich i babilońskich, boć jeszcze
Dawid powiedział: każdy człowiek kłamca, a to jest za-
sada naszej* rzeczypospolitej". Założyciel rzeczypospolitej
babińskiej Stanisław Pszonka zmarły w 7-mym dziesiątku
— 22 —
XVI wieku był burgrabią babińskim, Kaszowski kancle-
rzem. Wszystkie znakomitości krajowe, jak wielki Jan Za-
mojski, Rej z Nagłowic, Jan Kochanowski, Sęp Szarzyński,
Paprocki , Tarnowscy, Potoccy, Ossolińscy, Myszkowscy
różnymi czasy bywali i bawili się wesoło w Babinie. Miej-
sce zgromadzeń w Babinie nazwano Griełdą, na wzór giełdy
gdańskiej. Utrzymywano tu protokóły każdego posiedzenia,
w których zapisywano nominacye , ich powody, tudzież
dowcipy babińczyków. Były to dowcipy często w rodzaju
niewybrednym, rubaszne i grube dla dzisiejszego ucha, ale
oceniane być powinny podług miary tamtych czasów, w któ-
rych dla przesadnej a często obłudnej skromności nie poświę-
cano wesołych konceptów. Po śmierci Pszonki, utrzymywana
długo jeszcze przez jego sukcesorów, lubo z coraz słab-
szym dowcipem, rozprzęgła się nareszcie rzeczpospolita Ba-
bińska za czasów Sobieskiego. Biblioteka puławska posia-
dała ciekawą księgę jej protokółów i akt z lat 1601 — 1677.'
Ale najciekawsza część pierwsza t. j. od założenia do r. 1601,
zaginęła. Sarnicki , który ze współczesnych zostawił nam
najwięcej wiadomości o babińczykach, powiada, że dowcip
ich i żarty zmierzały przedewszystkiem do poprawy oby-
czajów, do wyrobienia w młodzieży ogłady i rozwagi w mo-
wie. Ci „boscy mężowie^ byli zdaniem jego wytrawnymi
znawcami życia i obyczajów, namiętności ludzkich i władz
duszy, cnót i występków, o których lepiej od profesorów
rozprawiali. Autor francuski z początku XIX wieku Nou-
garet utrzymuje, że „rzeczpospolita babińska" była wzo-
rem dla podobnego towarzystwa powstałego we Francyi
w wieku XVin. ^
Bagnet ob. Piechota polska.
Bąk ob. Pieniądze w Polsce.
Bajońskie sumy. Na oznaczenie rzeczy niemożliwej do
odzyskania, pieniędzy lub sukcesyi bez nadziei wypłaty,
ustalił się w języku polskim za Księstwa Warszawskiego
wyraz sumy bajońskie. Nazwa ta i jej znaczenie powstało
— 23 —
tym sposobem: W d. 10 maja r. 1808 została w Bajonnie
zawartą ugoda pomiędzy rządem. Napoleona I i komisa-
rzami Księstwa Warszawskiego: Stan. Potockim, Dziaiyń-
skim i Bielińskim, mocą której Napoleon dla zasilenia wy-
czerpanego na ogromne koszta wojenne skarbu Księstwa,
ofiarował mu, z mających się odebrać należności i długów,
sumę 47 milionów franków, za którą Księstwo War. obo-
wiązało się w ciągu lat trzech od dnia 7 stycznia 1808
wypłacić mu 20 milionów franków z 6-tym procentem. Na
tej wspaniałomyślności Napoleona skarb Księstwa stracił
nie zyskał. Bo 20 milionów fr. musiał mu wypłacić goto-
wizną, a 47-miu przyznanych mu przez konwencyę bajoń-
ską nie podobna było od dłużników wyegzekwować. W r.
zaś 1816 kongres wiedeński sumy te przyznał rządowi
pruskiemu.
Bandera. Paprocki w XVI wieku określa, że bandera
jest to „chorągiew z herbem , szczególniej nad masztem
okrętowym , z której kroju , barwy, malowania w herby,
poznać można jakiego narodu okręt". Okręty i statki pol-
skie na Bałtyku, które były własnością króla lub kupców,
używały właściwych sobie bander. Bandera królewska miała
orła białego w polu czerwonem. Bandera zaś kupiecka
miast polskich , miała rękę po ramię z mieczem w dłoni,
w polu także czerwonem. Andrzej Borszkowski, podpułko-
wnik polski, mówi, że na początku XIX wieku oglądał
wszystkie 3 bandery polskie, jako zabytki przechowywane
f
w Tulonie. Tomasz Świecki podał rysunki dwóch bander
w rozprawie swojej o ziemi Pomorskiej i m. Gdańsku.
Ob. Marynarka polska.
Banderia Prutenorum (chorągwie pruskie). Pod taką
nazwą Długosz w XV wieku, w osobnej pracy opisał i po-
dał rysunki 66 chorągwi zdobytych na Krzyżakach w r.
1410 pod Grunwaldem i Koronowem, oraz pod Nakłem
w r. 1431. Chorągwie te zawieszono uroczyście w katedrze
na Wawelu u grobu św. Stanisława, który podług podania
— 24 —
miał na polu bitwy walczącym Polakom i Litwinom z obło-
ków błogosławić. Bysunki robił na pargaminie Długoszowi
w r. 1448 malarz krakowski Stanisław Durink. Rękopis
oryginalny znajduje się obecnie w archiwum kapituły ka-
tedralnej krakowskiej. Długosz radził naj troskliwiej zacho-
wywać te pamiątki potęgi i chwały, ale rady Długosza nie
posłuchano , bo w sto lat później pisał Marcin Bielski , że
chorągwie te w liczbie 61 „jeszcze widać, lecz przed pro-
chem mało ich znać". Po kilku wiekach przepadły bez śladu.
Bandura ob. Muzyczne narzędzia.
Banialuka. Wyrażenie przysłowiowe w języku polskim
„pleść banialuki" czyli brednie i niedorzeczności, pochodzi
od głośnego, napisanego wierszem przez Hieronima Mor-
sztyna, a wydanego r. 1660 w Krakowie romansu : „Histo-
rya ucieszna o zacnej królewnie Banialuce ze wschodniej
krainy", który wyszedł pod ogólnym tytułem książki tegoż
autora: „ Antypasty małżeńskie, trzema uciesznemi historyami,
jako wdzięcznego smaku cukrem prawdziwej a szczerej
miłości małżeńskiej zaprawione". Treść książki stanowią
dziwne przygody pokutującej w tajemniczym zamku kró-
lewny Banialuki i zakochanego w niej myśliwego króle-
wicza. Autor naśladuje wyrazami głosy dzikich zwierząt
wśród puszczy, n. p. żubra i tura, co w każdym razie do-
wodzi, że nie tylko Herbersztein ale i wszyscy pisarze da-
wnych czasów nie uważali żubra i tura za jedno i to samo
zwierzę. Pisarze doby Stanisława Augusta szydząc z utworu
Morsztyna, przyczynili się do utrwalenia przysłowia o Ba-
nialuce. Zabłocki żartuje z morału wziętego z Banialuki.
Węgierski w „Organach" pisze o niej : „Historya ta po-
zbawiona sensu, ledwie już podsędków jest zabawą". Kra-
sicki w listach wyraża się: ę
„Jużci czasem i w kącie pociecha się zdarza,
Lepsza od Banialuki i od kalendarza".
Nazwę Banialuka, nosi jedno z glówniejszych miast Bośnji,
niegdyś stohca baszy bośniackiego.
— 2B —
•
Bannicya, kara wygnania z ojczyzny, uważana w Pol-
sce za największą. Każdy kto się dopuścił czynu pociąga-
jącego utratę czci, był bezecnym (bez czci) t. j. infamisem
i mógł być osądzonym na wygnanie z kraju. Prawo pol-
skie rozróżniało kilka rodzajów tej kary: Bannicya wieczna
połączona z infamią, w sprawach kryminalnych, zdrady
kraju, obrazy majestatu, w zbrodniach i wielkich przestęp-
stwach , powodowała pozbawienie wszelkich praw czyli
śmierć cywilną. Każdy starosta grodowy, mający prawo
miecza, mógł schwytać takiego bannitę i ukarać na gardle,
a tylko połączone Stany mogły bannicyę wieczną uchylić.
Bannicya doczesna, czyli mniejsza, była karą w sprawach
cywilnych, za nieposłuszeństwo wyrokom sądowym, za
gwałty, długi, naruszenie granic i t. d., była zawieszeniem
w wykonywaniu praw obywatelskich, pociągała nie wy-
gnanie ale wywołanie lub karę wieży, zostawiając przestępcy
termin 12-to tygodniowy od ogłoszenia bannicyi, do po-
prawy, spełnienia woli prawa i postarania się o zdjęcie
bannicyi. Zdjąć mocen był król lub każdy sąd wyższy.
Osądzony na taką bannicyę , gdy miał udać się do sądu
o jej zniesienie, zwykle wyjednywał sobie w kancelaryi
królewskiej glejt czyli list żelazny, aby uniknąć uwięzienia,
któremu podlegał z mocy wyroku. Prawo orzekało, że
gdyby bannita siłą nie dopuścił egzekucyi do dóbr swoich,
wtedy starosta grodowy winien zebrać szlachtę owego po-
wiatu zbrojną i powagę prawa utrzymać. Nietykalność do-
mowego ogniska, cześć dla spokoju rodziny, była tak wy-
soko prawem polskiem uświęcona, że nawet w takim razie,
jeżeli szlachcic, do którego schronił się bannita, pojmać go
w domu swoim nie pozwolił, to bannita pod tym dachem
pojmany być nie mógł. Dymitr Sanguszko za porwanie
księżniczki Ostrogskiej osądzony na bannicyę wieczną, uciekł
do Czech. Pogonił go Zborowski i tam zabił. Zborowski
pojmany przez Czechów, został przez Zygmunta Augusta
uwolniony, bo miał za sobą prawo ścigania bannity. Banni-
— 26 —
cya wieozna była wygnaniem ze wszystkich państw koron-
nych, doczesna zaś wygnaniem z pewnej części Królestwa;
bannioya z miasta była t. z. wyświeceniem za bramy miejskie.
Bank pobożny w Krakowie. Wiekopomnej pamięci ksiądz
Piotr Skarga Pawęski założył w r. 1B85 w Krakowie, może
jedyny bank w Europie, wypożyczający pieniądze ludziom
przyciśniętym potrzebą, na zastawy, bez żadnego procentu.
Do uposażenia tego banku najwięcej się przyczynił w wie-
ku XVII Jakób Zadzik, biskup krakowski, zapisując mu
60,000 złp., a w wieku XVIII Jerzy Mieroszewski, kanonik
krakowski, zapisem 61,000 złp. Bractwo Miłosierdzia w Kra-
kowie, co lat 26 obchodzi uroczyście dzień 7 października.
W dniu bowiem powyższym ks. Skarga, wzruszony nędzą
i łzami Magdaleny Walentowej, stolarki, mającej chorego
męża i troje dzieci, ognistą wymową kaznodziejską, na
nabożeństwie w kościele św. Barbary, poruszył obecnych
do litości i zawiązał naprzód z siedmiu osób Arcybractwo
Miłosierdzia a potem założył kamień węgielny pod gmach,
tego zgromadzenia i zarazem „banku pobożnego**, któremu
ordynacyę przepisał. Zastawy nie wy kupione w ciągu roku
po terminie, bank po upływie tego czasu sprzedaje przez
lioytaoyę, a otrzymaną nadwyżkę zwraca właścicielowi.
Szczegółowy zarząd powierzony jest dwom pisarzom, jedne-
mu duchownemu a drugiemu świeckiemu (ob. Arcybractwo
Miłosierdzia).
Bartni sąd ob. Sądy.
Bartny sędzia ob. Sędzia.
Barwy. Kolorem umiłowanym przez Słowian wogóle,
a zwłaszcza przez Polaków, był szkarłat czyli czerwień.
Z tego to powodu orzeł biały był od wieków przedsta-
wiany na polu czerwonem, a ztąd i kolory czerwony z bia-
łym uważane za narodowe. W herbach szlachty polskiej
najpospolitszy kolor tarcz herbownych był czerwony, czyli
krwisty, po nim idzie kolor błękitny, rzadko się przytra-
fiają złoty i biały, a co się tycze szarego i zielonego, te
27
były tylko w herbach z obczyzny przyniesionych. Kolor
malinowy czyli karmazyn albo amarant, uważany był za
szlachetniejszy odcień czerwieni i dlatego stał się uprzy-
wilejowanym kolorem dawnej szlachty polskiej, która z upo-
dobaniem nosiła karmazynowe czyli malinowej barwy źu-
pany. O kim chciano powiedzieć, ze szlachcic z dziada
i pradziada, mówiono, ze karmazyn. Długosz powiada, iź
dla ukarania starego wielkopolskiego rodu Nałęczów za
zamach na króla Przemysława, odjęto im dwa zaszczyty:
prawo stawania do boju w pierwszym szeregu rycerstwa
i prawo chodzenia w czerwieni. Dopiero za Kazimierza
Wielkiego, po wielu mężnych czynach tego rodu, zwrócono
mu oba zaszczyty. W ciekawym tym procesie odmowy
i przywrócenia czerwieni szlacheckiej Nałęczom, uwydatniły
się ówczesne pojęcia narodu, podług których urodzenie nie
wystarczało, tylko osobista zashiga odbierała lub nadawała
cześć szlachecką. Uprzywilejowaną barwą stanu mieszczań-
skiego była żółta, a że gdy spłowieje ma kolor łyka drze-
wnego, ztąd mieszczan nazywano w Polsce łykami, tak jak
drobną szlachtę, którą, że nie stać było na drogi karma-
zyn, zwano szaraczkami. W r. 1674 w bogatym sklepie su-
kiennym Wilczka we Lwowie znajdowały się między innemi :
kiry, fiolety, karmazyny, szkarłaty, purpury, koraliny i t. d.
Ulubionym kolorem na Litwie był błękitny, ztąd może
konfederaci barscy używali dwóch kolorów : karmazynu
i błękitnego, a konfederacya jeneralna w r. 1812 miała
uznać karmazyn i granat za kolory krajowe. Pogoń jednak
Wiel. ks. Litewskiego tak samo jak orzeł biały b3^ła w polu
czerwonem. Już za doby piastowskiej w czasie wojny cho-
rągiew biała oznaczała pokój , a czerwona zamiar walki.
Książęta: Mieczysław, Bolesław i Henryk oblężeni w zamku
poznańskim przez Władysława r. 1145, po długim oporze,
postanowiwszy wyjść przebojem, zatknęli na zamku cho-
rągiew czerwoną. Czeladź i słudzy na wojnie i od parady
nosili barwę swego pana, ztąd nazywano barwą i mundury
'
— 28 —
wojskowe. Na sejmie r. 1776 uchwalono dla posłów mun-
dury wojewódzkie czyli barwę ich kontuszów i żupanów,
którą pozostawiono do uznania i wyboru województwom.
Na sejm w r. 1778 posłowie przybyli już w barwach przez
województwa postanowionych, które były następujące:
W. Poznańskie : kontusz jasno szafirowy z wyłogami szkar-
łatnymi, żupan biały ; W. Kaliskie takiż mundur ; W. Gnie-
źnieńskie, Sieradzkie i Łęczyckie kontusz karmazynowy,
wyłogi granatowe, żupan biały; W. Brzesko-kujawskie,
poza sejmem: kontusz granatowy, wyłogi i żupan karma-
zynowe; mundur zaś posłów sejmowych: kontusz karma-
zynowy a wyłogi i żupan granatowe ; Ziemia Dobrzyńska :
kontusz karmazynowy, wyłogi błękitne, żupan biały; W.
Płockie: kontusz jasno -szafirowy, wyłogi szkarłatne, żupan
barwy słomiastej ; W. Mazowieckie : kontusz ciemno-szafi-
rowy, wyłogi i żupan słomiasty, guzy z literami X. M. na
pamiątkę dawnej udzielności księstwa Mazowieckiego; W.
Bawskie : kontusz szkarłatny, wyłogi czarne , żupan biały,
guzy z lit. E. ; W. Krakowskie: kontusz karmazynowy, żu-
pan biały — na sejm kontusz granatowy bez wyłogó>v;
kołnierz i żupan karmazynowy ; W. Sandomierskie : kontusz
jasno-błękitny, wyłogi szkarłatne, żupan biały; W. Kijow-
skie : poza sejmem : kontusz karmazynowy, żupan i wyłogi
granatowe — na sejm : kontusz turkusowy z wył. czarnemi,
żupan biały; Ziemia Chełmska: kontusz zielony, wyłogi
czarne, żupan słomiany; W. Wołyńskie: kontusz zielony
z kołnierzem i przy rękawkami szkarłatnemi , żupan biały ;
"W. Podolskie: kontusz majowy czyli papuzi, wyłogi czarne,
żupan biały; W. Lubelskie: kontusz szkarłatny, wyłogi zie-
lone, żupan biały ; W. Podlaskie : kontusz szafirowy, wyłogi
karmazynowe, żupan biały ; W. Bracławskie : kontusz jasno-
szafirowy, wyłogi szkarłatne, żupan biały; W. Czernichow-
skie: kontusz karmazynowy, wyłogi czarne, żupan biały;
W. Wileńskie: kontusz granatowy, wyłogi i żupan karma-
zynowe; Powiat Oszmiański: kontusz, wyłogi i żupan zie-
— 29 —
lone ; Powiat Wiłkomierski : kontusz i żupan szafirowy —
później oba te powiaty przyjęły mundur wojewódzki; W.
Trockie: kontusz granatowy, żupan i wyłogi słomiane, na
sejm : kontusz szkarłatny, wyłogi zielone, żupan biały ; Po-
wiat Upicki : kontusz karmazynowy, wyłogi granatowe, żu-
pan słomiany; Księstwo Zmudzkie: kontusz szkarłatny,
wyłogi niebieskie, żupan biały; W. Smoleńskie: kontusz
karmazynowy, wyłogi i żupan granatowe; Powiat Staro-
dubowski: kontusz szafirowy, żupan i wyłogi słomiane;
W. Połockie: mundur ten sam co woj. Smoleńskiego; W.
Nowogródzkie: kontusz szkarłatny, żupan i wyłogi czarne;
Powiat Słonimski: kontusz szafirowy, żupan i wyłogi sło-
miane — na sejm kontusz karmazynowy, żupan i wyłogi
szafirowe ; Pow. Wołkowyski : kontusz granatowy, ' żupan
i wyłogi karmazynowe, — na sejm zaś : kontusz karmazy-
nowy a wyłogi i żupan granatowe ; Pow. Orszański z woj.
Witebskiego : kontusz zielony, wyłogi i żupan białe ; W.
Brzesko-litewskie : kontusz szafirowy, wyłogi karmazynowe
żupan i pas biały; W. Mścisławskie : kontusz granatowy,
wyłogi niebieskie, żupan słomiany; W. Mińskie: kontusz
karmazynowy, żupan i wyłogi granatowe; Pow. Rzeozycki
tego wojew. do takiegoż kontusza przyjął żupan i wyłogi
białe ; Księstwo Inflanckie : kontusz niebieski, wyłogi czarne
aksamitne, żupan biały. Do powyższych mundurów szlachta
jako do stanu rycerskiego należąca, przydała sobie po je-
dnej lub po dwie szhfy złote lub srebrne. Uchwała
jednak sejmowa z r. 1780 znalazła to niewłaściwem , do
oznak stopni wojskowych należącem i używanie szlif przy
mundurach wojewódzkich zniosła.
Bataijon ob. Piechota polska.
Baublis. Nazwę powyższą nosił sławny starością i ogro-
mem dąb w majętności Bordzie, w pow. Rosieńskim na
Żmudzi. Przypuszczano, że miał przeszło tysiąc lat wieku
i że już za czasów pogańskich uważany za święte drzewo,
odbierał cześć Żmudzinów. To pewna, że Żmudzini i Loty-
— so-
sze stare a wypróohniałe dęby uważali do naszych cza-
sów jako mieszkania duchów tajemniczych, którym jeszcze
niedawno znoszono tam ofiary. Baublis zaś był majesta-
tycznym podobnego drzewa okazem. W r. 1811 miał już
gałęzie po większej części suche , a listki na innych małe
i jakby zwiędnięte. Gdy przez pastucha podpalony został,
właściciel w obawie, żeby bez śladu nie zniknął, ścij^ go
w marcu r. 1812. Dziesięciu ludzi cały dzień pracowało
nad jego powaleniem. Pień miał obwodu łokci litewskicŁ
19 i cali 6, średnicy przy ziemi łokci 7, wyżej 672« Spro-
wadzony kloc na 6 łokci wysoki, wypróchniały w środku,
ustawił Dyonizy Paszkiewicz w ogrodzie, pod cieniem roz-
łożystego dębu i obrócił na altanę, mającą obwodu łokci
13, cali' 6, poświęciwszy ją na zachowanie zebranych pa-
miątek. Rozwiesił w niej zbroje, wykopaliska z mogił
żmudzkich i portrety znakomitych rodaków, ustawił też
śmigownicę z czasów szwedzkich. Dziesięć osób mogło we
wnętrzu tego pnia usiąść wygodnie, a gdy r. 1812 wkro-
czyła armia Napoleona I, wojskowi rozmaitych narodowości
oglądali z podaiwem pień olbrzyma , zapewniając , że nie
widzieli nigdy dębu takiej wielkości. Starożytności prze-
chowywane w tem jedynem tego rodzaju muzeum w Eu-
ropie opisał Dziennik Wileński , z r. 1823 , t. III , zaś opis
Baublisa podał Dziennik Warszawski, t. IV r. 1826. Mickie-
wicz w „Panu Tadeuszu" uwiecznił go także wzmianką :
„Drzewa moje ojczyste! jeśli niebo zdarzy,
Bym was oglądał znowu, przyjaciele starzy,
Czyli was znajdę jeszcze? czy dotąd żyjecie?
Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię:
Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie.
Wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie.
Dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem?"
Beczka ob. Polskie miary i wagi.
Bezecność ob. Infamia.
Bezkról ob. Interrex.
— 31 —
Bezkrólewie, po łaoinie Interregnum, czas pomiędzy
panowaniem jednego króla a wstąpieniem na tron następ-
nego. Zastępujący w tym czasie miejsce króla prymas,
arcybiskup gnieźnieński zwa2 się po polsku bezkról, po
łacinie Interrex. W Polsce forma rządu od najdawniejszych
czasów była zupełnie odmienną od rządów w innych pań-
stwach, więc też i bezkrólewie miało u nas zupełnie inne
znaczenie niż gdzieindziej. Bezkrólewie nastąpić mogło
w trzech przypadkach t. j. albo po śmierci króla, albo po
złożeniu go przez naród, jak się stało z Henrykiem Wale-
zyuszem, gdy odjechał do Francyi , albo po dobro wolnem
złożeniu korony, jak zrobił Jan Kazimierz. Pierwsze bez-
królewie, które w dziejach naszych spotykamy, było po
śmierci Mieczysława Gnuśnego. Ryksa chciała rządzić
w imieniu małoletniego syna, na sposób niemiecki, ale mu-
siała ustąpić. Po śmierci Przemysława (zabitego w Rogo-
źnie r. 1296), Wielkopolska czyli właściwi Polanie dla za-
chowania jedności, obierają królem księcia krakowskiego
Wacława, który był także królem czeskim. Po nim obie-
rają królem Władysława Łokietka. Król był właściwie kró-
lem w starożytnej wielkiej Polsce, poza nią był księciem
krakowskim, sandomierskim, pomorskim i t. d. a osoba jego
była tym węzłem unii i zjednoczenia, do którego parła na-
ród konieczność historyczna i najżywotniejsze jego potrzeby
oraz wspólność języka i obyczaju. Łokietek za życia swego
jeszcze zapewnił następstwo tronu synowi swemu Kazimie-
rzowi. Kazimierz Wielki , że nie miał potomka , także za
wiedzą narodu zapewnił następstwo po sobie siostrzeńcowi
swemu Ludwikowi węgierskiemu. Naród zapewnił Ludwi-
kowi oddanie tronu jednej z jego córek, nie wymieniając
osoby. Że jednak stanowczo nie działano, więc po śmierci
Ludwika w r. 1382 nastąpiło pierwsze burzliwe bezkróle-
wie. Liczne nastąpiły zjazdy i elekcye , po Maryi obrana ^
królową Jadwiga, a kiedy zjechała do Krakowa, pojawiła
się moc kandydatów do korony. Naród obrał Litwina Ja-
— 32 —
giełłę na króla dożywotniego i męża dla Jadwigi. Żony
Władysławowi Jagielle umierały i dopiero z ostatniej do-
czekawszy się napn.ód córki , potem synów, starał się za-
pewnió tron dla tej córki, a potem już dla synów. W tym
celu jedniJ! sobie szlachtę na sejmach i od miast brał na
piśmie zaręczenia, że głosować będą za którym z królewi-
czów. Po śmierci Jagiełły w r. 1434 utrzymał się mało-
letni Władysław i wtedy złożono radę rejencyjną, Wypa- |
dek jedyny w dziejach polskich. Gdy Warneńczyk zginął
pod Warną, nastąpiło pierwsze tak długie bo kilkoletnie
bezkrólewie, elekcyj było kilka i wreszcie przyjął koronę
Kazimierz Jagiellończyk. Kazimierz umierając usiłował za-
pobiedz bezkrólewiu testamentem , w którym naznaczył
Aleksandra wielkim księciem litewskim a Jana Olbrachta
królem polskim. Bez względu na ten testament Korona
i Litwa przystąpiły do elekcyi. W Litwie bezkrólewie da-
leko krócej trwało, zaledwie kilka tygodni, bo panowie
zjechawszy się podnosili odrazu kandydata na wielkie księ-
stwo. W Koronie potrzeba było sejmu elekcyjnego, więc
bezkrólewie trwać musiało kilka miesięcy. Zygmunt Stary
na lat 10 przed śmiercią pozwolił Litwie obrać syna swe-
go Zygmunta Augusta wielkim księciem litewskim , a Ko-
ronie tegoż królem polskim. Po śmierci więc Zygmunta
Starego r. 1648 nie było woale bezkrólewia. Ze śmiercią
Zygmunta Augusta następuje wielki przełom w dziejach
bezkrólewia. Bezkrólewie traci cechę chwilowości i przy-
padku a pozyskuje oddzielne prawa i ustawy, jakby jakiś
stan normalny, zasadniczo przedzielający jedno panowanie
od drugiego w życiu politycznem Rzeczypospolitej. Podług
tego nowego porządku, podczas bezkrólewia zmienia się
cały bieg spraw narodowych. W r. 1572 Polska tak samo
jak w r. 1382 po śmierci Ludwika węgierskiego musi o so-
bie myśleć i króla wybierać, ale formy elekcyi nie przepi-
sało jeszcze żadne prawo. Powstaje więc wielki niepokój
i następuje mnóstwo zjazdów prowincyonalnych na prze-
— 33 —
strzeni szerokiej , bo już Litwa z obszernymi kawałami
Rusi wsiąkła do jedności Rzeczypospolitej, Po półrocznych
niepokojach następuje w styczniu r. 1673 w Warszawie
konwokacya wszystkich stanów, na której uchwalono tym-
czasowo czas i formę elekcyi. Po elekcyi w maju r. 1673
bezkrólewie trwało jeszcze do koronacyi w lutym r. 1674,
zanim sprowadzono Henryka Walezyusza do Polski. Gdy
zaś ten uciekł w czerwcu do Francyi, od ucieczki tej aż do
koronacyi Batorego upłynęło 23 miesiące , lubo właściwe
bezkrólewie t. j. od czasu ogłoszenia tronu za wakujący
po Henryku trwało tylko miesięcy 7 — 8. Za Jagiellonów
nie bywało wcale konwokacyi, ale prymas zasięgnąwszy
rady panów, naznaczał wprost dzień elekcyi, na którą zje-
żdżal^ się naród szlachecki. Teraz kiedy bezkrólewie zostało
uregulowane prawami, następują trzy sejmy : pierwszy kon-
wokacyjny, na którym stany Rzeczypospolitej oznaczają
czas i formę elekcyi, drugi elekcyjny i trzeci koronacyjny.
Na nieszczęście naród rządząc się więcej zwyczajami i do-
wolnością nie ułożył nigdy i nie napisał ścisłego i dokła-
dnego prawa o elekcyi królów. Bezkrólewie po Stefanie
Batorym trwało od grudnia 1686 r. do grudnia roku na-
stępnego a było burzliwe i krwawe. Po Zygmuncie IH
trwało miesięcy 9 od maja r. 1632 do lutego r. 1633. Po
Władysławie IV miesięcy 8, od maja 1648 r. do stycznia
1649 r. Jan Kazimierz abdykował we wrześniu 1668 r.
a dopiero w czerwcu następnego roku, obrany został kró-
lem Michał Korybut Wiśniowiecki. Po śmierci Wiśniowie-
ckiego obrany królem Sobieski musiał iść tak spiesznie na
wojnę turecką, że nie było czasu na koronacyę. Dla uni-
knięcia mitręgi pozwolono Janowi HI koronować się nie
w Krakowie ale we Lwowie, lecz i na to czasu zabrakło.
Koronacya więc odbyła się na Wawelu po powrocie z wojny.
Był to jedyny w dziejach naszych wypadek, że bezkróle-
wie skończyło się na elekcyi, nie na koronacyi i że król
od elekcyi miał juź wszystkie prawa majestatu. Ze względu
K8IC6A MECZY POLSKICH. 3
— 34 —
bowiem ie nieraz odbywało się po dwie elekcye, naród
był ostrożny i zwykle dopiero koronacyę awaiał za koniec
bezkrólewia a koronata za króla. Jeden Sobieski przez pół-
tora roku sprawował królestwo przed nkoronowaniem« Bess-
królewie po Sobieskim trwało 15 miesięcy, bo ogromna
większość szlachty nie chciała Aagnsta II Sasa, popiera-
nego głównie przez magnatów, i trzeba było aź sejmu pa-
cyiikacyjnego , żeby stani^ pokój w Rzeczypospolitej. Za
drugiej wojny szwedzkiej było i bezkrólewie i dwóch kró-
lów razem : Leszczyński i August II Sas. Tak samo pod-
czas bezkrólewia po Auguście II, znowu Leszczyński i Au-
gust TTT. Bezkrólewie to trwało od lutego r. 1733 do ko-
ronacyi Augusta III w styczniu r. 1734. Ostatnie bezkró-
lewie po Auguście HE trwało 11 miesięcy do elekcyi Stan.
Poniatowskiego a 14 do jego koronacji. Zwykłe sądy, po-
nieważ odbywały się w Polsce w imieniu króla, zatem pod-
czas bezkrólewia ustawały, a w ich miejsce fiinkcyonowaly
przez ten czas tak zwane sądy kapturowe (ob.), których
prawa przez wzgląd aby nie korzystano z braku władzy
królewskiej, były surowsze. Dla utrzymania wewnątrz krają
porządku i wykonywania uchwał sejmowych, stany zawią-
zywały na czas bezkrólewia konfederacyą.
Bezpieczeństwo osobiste ob. Nemwem captirarL
Bibliotelci. W wiekach średnich naukami zajmowali si^
prawie wyłącznie duchowni i klasztory, a mianowicie Be-
nedyktyni i Cystersi. Pierwsze zatem biblioteki w Polsce
znajdowały się w klasztorach Benedyktynów i Cystersów.
Ponieważ nie znano jeszcze druku, zakonnicy więc odda-
wali nieocenioną zasługę oświacie, przepisując księgi na
pergaminie. Biblioteki z takich książek, ze względu na
koszt pergaminu i czas potrzebny do starannego przepi-
sania, musiały być nieliczne i bardzo kosztowne. W dzie-
jach cywilizacyi praca Benedyktynów została wiekopomną
i przysłowiową na zawsze. Ze wzmianek dziejowych wie-
my, że około r. 1024 Marcin biskup płocki darował swoją
— 36 —
bibliotekę kościołowi płookiemn. Św. Stanisław biskup kra-
kowski około r. 1060 przywiózł z Paryża zbiór dzieł do
Krakowa. Św. Salomeą, córka Leszka Białego zapisała r.
1268 książki swoje klasztorom. Przy katedrze poznańskiej
istniała biblioteka jaź w wieku XI. Kazimierz Wielki na-
bywał książki i rozsyłał kościołom. We Wrocławiu biblio-
teka biskupia i katedralna były największe. Gosław, biskup
płocki, zmarły r. 1296, wiele ksiąg zostawił. Kraków w wie-
ku Xin ile miał kościołów i klasztorów, tyle bibliotek.
Było bowiem przysłowie: „Klasztor bez ksiąg — twierdza
bez wojska". Niestety miasta i klasztory były do czasów
Kazimierza Wielkiego prawie wszystkie drewniane, i ztąd
łatwe do zniszczenia. To też około r. 1260 biblioteki be-
nedyktyńskie na Łysej górze i w Sandomierzu spalone zo-
stały przez Tatarów, a napady Litwy, Rusi, Krzyżaków,
Jadźwingów i Mongołów były powodem zniszczenia mno-
gich bibliotek za doby Piastów. Za Jagiellonów wzmianki
o bibliotekach w Polsce są już tak hczne, że przytaczać
wszystkich niepodobna. Teologowie powołani z Polski na
sobór konstancyjski (r. 1414—1418) i na bazylejski (r. 1431—
1443) powracając do kraju przywozili z sobą wiele ksiąg
pisanych. Tomasz ze Strzępina biskup krakowski zasila
biblioteki w Krakowie , Poznaniu , Gnieźnie i Uniejowie.
Jakób z Podobicza, kujawianin, słynie w Polsce jako kun-
sztowny przepisywacz. Wiek XV stanowi epokę olbrzy-
miego postępu cywilizacyi w Europie i Polsce. Przyczynia
się do tego głównie upowszechnienie papieru ze szmat
lnianych i wynalazek druku w połowie powyższego stu-
lecia. Biblioteka wszechnicy krakowskiej składa się już
z kilku działów odrębnych, słynie benedyktyńska w Sie-
ciechowie i w Opatowie. Przekładane są na język polski
statuta, biblie i modlitewniki. Przepisują się kroniki polskie,
klasycy rzymscy i t. d. Biblioteka zebrana kosztem Wła-
dydawa Jagiełły zostaje umieszczona w Płocku. Wobec
częstych pożarów niszczących księgozbiory w budynkach
3*
— 36 —
drewnianych, Rudolf, uczony prowincyal Dominikanów,
muruje bibliotekę Dominikanom w Krakowie. Maciej z Mie-
chowa, historyk, wystawił wielkim kosztem bibliotekę Pau-
linom na Skałce. Panowie, którzy fundowali klasztory, lub
inni dobrodzieje sprowadzali znacznym kosztem dla tychże
drogie pierwsze druki zagraniczne , zwane później inkuna-
bi]Jami (od cufuibula — kolebka). Jak była wielką ofiarność
i obywatelskie poczucie wspierania nauki u ówczesnych
ludzi możnych, posłużyć mogła za przykład dawna biblio-
teka bernardyńska w Tykocinie. W zapadłym tym zakątku
Podlasia klasztor tykociński posiadał od XVI do XIX wieku
około tysiąc dzieł drukowanych w końcu XV i na początku
XVI stulecia, których kupno i sprowadzenie z zagranicy
wyrównywało niewątpliwie wartości kilku folwarków. Zy-
gmunt August umierając, biblioteka swoją złożoną z ty-
siąca kilkuset dziel doborowych, zapisał sprowadzonym
świeżo do Wih.a Jezuitom, a Stefan Batory zamieniając
ich kollegiuui na uniwersytet , księgozbiór ten pomnożyŁ
Z po-:jiklas-:t ornych, F.aliozHno do znacznych bibliotekę Ra-
dzi w: li ów i książęcą w Kn^lewcu. Zamojscy celem szerze-
nia oświaty w UHt\>v^jLio* xaloy.Yli nietylko akademię i biblio-
teka, ale nawet t.skie lakJady pon.ocnicze jak drukarnię
i papierniłj, duJA^^ :5:\vietnv prryktad vio r.aśladowania innym
pai^*v>m i n;is:?,nMnm wtokom, l'a -Zygmuntów znane są
b:b>.o:ok;: 8i^i\tninoow\ Wojsku h, t\;viriei miejskie w Grdań-
sku, Toruniu^ F;M,\iiu i iiv,u\ Pnv^ho\vni świeccy gromadzą
tcikte b:V>.o:okK \sk St,'U\ T,^rr,o\vski k^uu^nik przemyski,
:v.b ff^siupu-l ksi^^^i o\»^ kl:*j^;:orv w, ;ak Aleks* Mielnicki
oiłit trreuics5onsV\. W\Y,;\y ?5^\xevi;k:e, t.sT^irskie, kozackie,
i r..ne. pr.e^ 'st U^Aa >v Pvn5o\>u^ XVU wieku trwajs|ce,
-j-r^e^ o^T\vcr,.e w jncv'.\v.^^ \x:?<u v,^A.<t. 5:v.::ków, klaszto-
ru «" ^. viwv^:\'^\>. A ft v,v.\u ' \M;v^tok i au^kj^rr.i, pne* rozpę-
.Sre::.e ;>^kv^J \ !i\;Soj;or.;<N o,'*^^ K.<s »\ ^NosjNolue;, przyczy-
ni ?i:^ 1,-^^:5 0 .>o ui^A.Au \\^;,k N\ i\.,;s.-e. WieJe ksiąg
i r^koi^.sc^w Sv^s:.^lo x\n\x,<hum\n> h ,\o S^iwecN:. tak sa Ka-
— 37 -
rola Gustawa jak i później za Karola XII. W r. 1711
wzięto z Mitawy do Petersburga ksiąg 2500, które posłu-
żyły do utworzenia tam biblioteki cesarskiej. Biblioteka
króla Jana III w Żółkwi (której katalog wydany został r.
1879), obejmowała około 2000 tomów. Katalogi bibliotek,
sporządzone za czasów saskich, wykazują, że r. 1766 sie-
cieohowska liczyła około 6000, a miechowska i łysogórska
po 9000 tomów. Wyrównywały im bazyliańska w Wilnie
i dominikańska w Grodnie , a przewyższały księgozbiory
jezuickie, pijarskie i misyonarskie. Pijarzy i Misyonarze
warszawscy potworzyli w XVin wieku biblioteki liczące
do 20.000 ksiąg. Do obudzenia tego ruchu przyczyniła się
głównie żarliwa, bezprzykładna w dziejach oświaty dzia-
łalność i poświęcenie księdza Józefa Andrzeja Załuskie-
go, referendarza koronnego. Wprawdzie brat jego An-
drzej Stanisław, biskup krakowski, nieco mu dopomógł, od-
dając do jego zbiorów swoje oraz nabyte po królu Janie
ni i prymasie Jędrzeju Olszowskim księgi, dopomagały
mu też i inne dostojne osoby, lecz wszystko to było niczem
w porównaniu z energią i pracą jego własną w tym wzglę-
dzie. Z ruiną swego majątku i ograniczeniem pierwszych
potrzeb życia, ksiądz referendarz zapamiętale zbierał książki.
Nawet kiedy po upadku Leszczyńskiego w r. 1734, kraj
opuścić był zmuszony i w Lotaryngii zamieszkał, całe
swoje dochody na skupowanie ksiąg obracał. Po powrocie
do kraju, mając znacznie zwiększone dochody, dalej pracę
swoją z jednakowym zapałem prowadził ; poprzestawał na
najprostszym i skąpym posiłku, aby wszystko dla książek
poświęcić. Załuski nie był zbieraczem polującym na oso-
bliwości drukarskie, ale uczonym, który kompletował umie-
jętnie wszystkie działy wiedzy ludzkiej, a w zebraniu wiel-
kiej biblioteki widział środek do podźwignięcia nauki
i oświaty narodowej. Obejmował on wielką pamięcią treść
każdej książki i na każdej prawie zostawił własnoręczną
notatkę. Niebawem też dowiedział się naród z Kuryera Pol-
— 38 —
skiego w r. 1747, że w dniu 3 sierpnia, jako w dniu imie-
nin króla Au^sta III, wielka ta biblioteka zostanie otwo-
rzoną dla użytku publicznego. Jakoż nastąpiło to z wielką
uroczystością. Załuski mianował bibliotekarzem uczonego
Daniela Janeckiego , któremu dodał do pomocy Jezuitę
Wulfersa; sam zostawszy r. 1768 biskupem kijowskim, jeszcze
bardziej swoje zbiory pomnażał. Brat książę-biskup kra-
kowski ustąpił mu na pomieszczenie biblioteki swojego
pałacu, niegdyś Daniłowiczów (od którego ulica Daniłowi-
czowska w Warszawie wzięła nazwę), gdzie po obu stro-
nach dziedzińca pomieszczono w murze popiersia wszyst-
kich królów polskich. Gdy biblioteka urosła do 300.000
ksiąg, kilkunastu tysięcy rękopisów i kilkudziesięciu tysięcy
rycin, zaledwie ze współczesnych cesarska w Wiedniu i ba-
warska w Monachium mogły się z nią porównać, a nie
było pierwej w Europie przykładu, aby jeden prywatny
człowiek zgromadził tak potężny księgozbiór. Gdy w roku
1774 uczony biskup kijowski zeszedł ze świata, pozosta-
wiwszy 400.000 złp. długu, zajął się biblioteką rząd Rze-
czypospolitej, i oddał ją pod główny nadzór nowo utwo-
rzonej Komisyi edukacyjnej , czyli ministerstwa oświaty.
Nakazano , aby żadnego nowego dzieła nie wolno było
w księgarniach sprzedawać, aż biblioteka otrzyma 1 egzem-
plarz. Gdy bibliotekarz Janocki ociemniał, zastąpił go ex-
jezuita Koźmiński, następnie poeta Kniażnin, a w końcu
ksiądz Onufry Kopczyński, Pijar i znakomity autor gra-
matyki polskiej. Za jego to bibliotekarstwa w r. 1796
biblioteka Załuskich została wywiezioną z Warszawy do
Petersburga i wcieloną do cesarskiej, liczącej 200,000 to-
mów, pochodzących w połowie z Mitawy i Nieświeża. Przy
pospiesznem i niestarannem pakowaniu dużo książek zo-
stało uszkodzonych, a potem na złych drogach około Gro-
dna porozbijało się wiele pak, tak, że w Grodnie korcami
księgi te przedawano. Według pierwszego sprawozdania,
drukowanego r. 1809 przez Olenina, biblioteka ta po prze-
— 39 —
wiezieniu obejmowała 262,640 woluminów, 24,573 ryciu
i przeszło 10,000 rękopisów. W 90 lat po przewiezieniu,
czasopismo BusTcij Archiw podało pamiętniki Antonowskiego,
"W których jest mowa o uporządkowaniu publicznej biblio-
teki po jej przywiezieniu z Warszawy. Autor pamiętników
uczestniczący w tej pracy, powiada: „Będąc mianowany
bibliotekarzem byłej publicznej warszawskiej a obecnie
cesarskiej biblioteki petersburskiej, znalazłem w niej daleko
więcej książek niż wykazał historyograf Biszing i inni".
Tu wylicza szczegółowo, że w językach: polskim, angiel-
skim, hoUenderskim, niemieckim, łacińskim, włoskim, fran-
cuskim, hiszpańskim, greckim i kilkunastu innych, wraz
z rękopisami i broszurami znajdowało się numerów 395,046.
Sztychów i rysunków, tak oprawionych w księgi, jak 75-ciu
tekach, ogółem sztuk 40,618 i zielników z rysunkami i przy-
lepionemi rośhnami 16. W tej liczbie książek uszkodzonych
podczas przewozu jesienią z Warszawy 1,802. Król Stani-
sław Poniatowski posiadał bibliotekę z dzieł nowych kilka-
naście tysięcy tomów obejmującą. Mieściła się ona w pa-
wilonie łączącym zamek królewski w Warszawie z pała-
cykiem „pod blachą", a bibliotekarzem jej był uczony
ksiądz Jan Albertrandy. Ozęśó tej biblioteki przeszła pó-
źniej na własność Tadeusza Czackiego do Porycka. Po
śmierci zaś Czackiego cała biblioteka porycka, licząca do
20,000 tomów i 9,800 rękopisów, a w tej liczbie 8,500 dzieł
samej Polski tyczących, nabytą została za 12,000 dukatów
przez książąt Czartoryskich do Puław. Książę Adam Czar-
toryski, generał ziem podolskich, miał w ^pałacu niebie-
skim" w Warszawie także piękny księgozbiór, przewieziony
potem do Puław. Tym sposobem z kilku źródeł uformo-
wała się bogata biblioteka puławska, która w r. 1831 prze-
wieziona została do Sieniawy w Galioyi, a w 40 lat potem
z Sieniawy do Krakowa. Joachim Chreptowicz w Szczor-
sach, Sapiehów© w Kodniu, Mniszchowie w Wiśniowcu
zgromadzili także znaczne księgozbiory, lubo wychowanie
— 40 —
cudzoziemskie arystokraoyi polskiej wywierało ten wpływ
szkodliwy, źe mniej dbano o , książki polskie niż obce. Wy-
jątek stanowiły tylko umysły głębokie i oświatę narodową
miłujące, jak Czartoryskich, Działyńskich , Ossolińskiego
i kilku innych, ale liczba tych nie była zbyt wielka. Biblio-
teka Lubomirskich stała się własnością Potockich w Wila-
nowie. Hr. Maksymilian Ossoliński ze zbiorów swoich utwo-
rzył Bibliotekę imienia Ossobńskich we Lwowie, zapisawszy
ją na użytek publiczny w r. 1817, wystawił gmach na jej
pomieszczenie i funduszami uposażył. Biblioteka ta dopiero
po jego śmierci w r. 1827 przewieziona z Wiednia do
Lwowa, zawierała wówczas 22,798 dzieł nie licząc ręko-
pisów, rycin, map i numizmatów. W podobny sposób Edward
hr. Raczyński w r. 1827 księgozbiór 20,000 tomów wyno-
szący zapisał miastu Poznaniowi wraz z gmachem i kapi-
tałem 220,000 talarów na uposażenie. Biblioteka ta otwo-
rzoną została dla publiczności 6 maja 1829 r. Na Białej -
rusi, wielkiej sławy używała biblioteka Jezuitów w Połocku
do r. 1819, w którym zakon ten został tam zniesiony,
a biblioteka w znacznej części rozproszona, resztę zaś do-
stali ze szkołą Pijarzy. Z pomiędzy bibliotek publicznych,
krzemieniecka w r. 1833 przeniesioną została do Kijowa,
wileńska, która z górą 50,000 tomów zawierała, po zam-
knięciu uniwersytetu, rozdzielona między Petersburg, Kijów
i Charków. Biblioteka Towarzystwa przyjaciół nauk w War-
szawie, otwartą została dla użytku publicznego w r. 1811.
Do najbogatszych należała biblioteka hr. Tytusa Dzialj^ń-
skiego w Kurniku pod Poznaniem. Gromadzili także księ-
gozbiory Antoni hr. Stadnicki w Żmigrodzie , Józef Kuro-
patnicki w Lipinkach, książę Radziwiłł w Nieborowie, Jan
hr. Tarnowski w Dzikowie , Platerowie w Dangieliszkach,
Borchowie w Inflantach, Krasińscy, Zamojscy, Przezdzieccy
w Warszawie, Wiktor Baworowski we Lwowie, Gwalbert
Pawlikowski w Medyce, Piotr Moszyński w Krakowie, Gu-
staw Zieliński w Skępem. Konstanty Swidziński z Sulgo-
- 41 —
stówa pozostawił znakomitą bibliotekę i zapisy, Emeryk
Czapski przewiózł swoją bibliotekę, jedną z bogatszych
w Polsce , ze Stańkowa do Krakowa , Oypryan Walewski
zapisał Akademii nauk w Krakowie. Do największych pol-
skich bibliotek należą dziś tak zwana Główna w Warsza-
wie i Jagiellońska w Krakowie.
Biczownicy. Biczowanie się, w celu stłumienia namię-
tności i umartwienia ciała, było już od XI wieku prakty-
kowane na zachodzie Europy przez zakonników, ludzi świe-
ckich a nawet monarchów. Dopiero w r. 1260 we Wło-
szech ukazało się pierwsze bractwo biczowników publi-
cznych i nagle urosło w całe tłumy przebiegające Francy ę,
Niemcy i Włochy. Nie upłynęło roku, gdy biczownicy
pielgrzymujący po Niemczech nawiedzili i Polskę. Długosz
powtarzający relacyę współczesnych kronikarzów, tak nam
ich opisuje: „Ludzie do tego bractwa należący, chodzili
procesy ami z zakrytemi głowami nakształt mnichów, a ob-
nażając się po pas, smagali jedni drugich po plecach bi-
czyskami kręconemi z poczwórnych rzemyków, mających
w końcach węzełki. Obchodzili stacye, odpusty i czynili
dziwne nabożeństwa, śpiewając pieśni, każdy w swoim ję-
zyku, niestworne i grube; była to bowiem hałastra ludzi
rozmaitego plemienia i języka. Sami się nawzajem, nie bę-
dąc księżmi, słuchali spowiedzi i odpuszczali sobie naj-
większe grzechy. Gdy zaś to bractwo przybyło do Krako-
wa, po zwiedzeniu kościołów i dostąpieniu niby odpustów,
natychmiast z niego wynosić się musiało. Prandota bowiem,
biskup, zagroził onym biczownikom więzieniem, gdyby na-
tychmiast z miasta nie ustąpili. W innych także dyeoe-
zyach polskich wyśmiani zostali i pogardzeni , gdy Janusz
arcybiskup gnieźnieński i inni polscy biskupi wraz z ksią-
żętami polskimi powydawali zakazy, ażeby nikt pod cięż-
kiemi karami i utratą majątku nie łączył się z tą sektą
gorszącą. W r. 1361 z obawy powietrza grasującego na
Węgrzech, zgraja biczowników z chorągwiami i śpiewem
— 42 —
zawitała do Polski, ale za zgodną uchwałą biskupów pol-
skichy wypędzona z Polski ta sekta i bullą apostolską znie-
siona". Około r. 1687 ojcowie Jezuici wprowadzili na nowo
zwyczaje dobrowolnej pokuty przez udręczenia cielesne
t. j. biczowanie się, noszenie włosiennic i pasków drucia-
nych. Kiedy r. 1B96 odprawiano uroczyste suplikacye dla
odwrócenia nieszczęść chrześcijaństwo dotykających, bractwo
miłosierdzia, do którego należało wiele najznakomitszych
osób senatorskiego stanu, postępując rzędem, biczowało się.
R. 1603 w Krakowie, podczas jubileuszu Klemensa VIII
papieża, Zygmunt III z bractwem miłosierdzia, worem
okryty, obchodził wszystkie kaplice, biczując się i krzyżem
leżał. Zachowywali ten zwyczaj i synowie jego: Włady-
sław IV i Jan Kazimierz. Szczególniej atoli odznaczało się
piękną muzyką i wytrwałem biczowaniem bractwo św,
Anny w Krakowie, które co piątek w wielkim poście pod-
czas śpiewania psalmów pokutnych trzykrotnie najmocniej
siebie siekło. Gdy w dni mięsopustne jedni oddawali się
bezgranicznej wesołości i hulankom , jednocześnie kościół
Św. Barbary nie mógł w swych murach pomieścić pokutu-
jących biczowników. Albrycht Stanisław Badziwiłł, sam naj-
surowszy swojego czasu biczownik, w pamiętnikach swoich
wspomina, że r. 1638 król Władysław IV, niektóre groby
Pańskie w Warszawie odwiedził, a wieczorem w czasie
procesyi między kapnikami dyscypliny zażywał. Biczujące
się niegdyś bractwo kapników przechowało dotąd w Kra-
kowie starożytny swój ubiór, w którym występuje coro-
cznie na procesyi Bożego Ciała, obchodzonej w grodzie
jagiellońskim z taką okazałością jak nigdzie.
Bobrowe gony ob. Polska piastowska.
Bogarodzica. Pod taką nazwą znana jest najstarsza
religijna pieśń polska, będąca zarazem najdawniejszym za-
bytkiem polskiej poezyi i muzyki. Kto ją ułożył, niewia-
domo. Długosz piszący o niej w XV wieku zowie Bogaro-
dzicę śpiewem ojczystym, pieśnią narodową (pałrium carmen),
— 43 —
ale nie wspomina woale, aby ułożona była przez św. Woj-
ciecha. Wiadomość tę spotykamy dopiero u Jana Łaskiego,
kanclerza, który Bogarodzicę po raz pierwszy drukiem ogło-
sił na czele statutu swego w r. 1606. Że jednak za' cza-
sów Św. Wojciecha żaden jeszcze naród zachodniego ob-
rządku pieśni kościelnych w języku własnym nie posiadał
a w Polsce dopiero w wieku XV powstały takowe , od
epoki Św. Wojciecha zaś do Łaskiego upłynęło całych pięó
wieków, niema zatem żadnych dowodów, aby pieśń Boga-
rodzica z X wieku pochodziła, a przeciwnie są wskazówki,
źe jest utworem z wieku Xni lub XIV. Najstarszą wzmiankę
o niej podaje kronika walki króla polskiego Władysława
z Krzyżakami r. 1410, podług której całe wojsko polskie
idąc na bój śmiertelny, pieśń tę ze łzami śpiewało. Z cza-
sów późniejszych są także wzmianki wielokrotne , źe ry-
cerstwo polskie przed rozpoczęciem bitwy hymn do Boga-
rodzicy podnosiło. Najstarsze, jakie się dochowały, mamy
z XV wieku 4 odpisy pieśni powyższej. Dwa z nich z po-
czątku XV wieku pochodzące, znajdują się w bibliotece
Jagiellońskiej w Krakowie. Trzeci rękopis Bogarodzicy
„warszawski" znajduje się obecnie w bibliotece publicznej
w Petersburgu. Czwarty z nutami, odszukany przez Aleks.
Przezdzieckiego w Częstochowie. Cała pieśń znana z od-
pisów i druków wieku XVI i XVn złożona jest z 20-tu
zwrotek i jak się zdaje nie powstała od razu lecz urabiała
się i rosła stopniowo w różnych czasach. Najstarszj^m' jest
początek pieśni. Pierwsza zwrotka z B-ciu wierszy zawiera
prośbę do Maryi Panny o wyjednanie nam u Syna odpusz-
czenia grzechów. Druga z 6ciu wierszy jest modlitwą
do Syna Bożego (Boży ca). Obie te zwrotki stanowią część
1-szą Bogarodzicy liryczną, odrębną od reszty tokiem, my-
ślą i odśpiewem y,Kyrie elejson". Po niej od zwrotki 3-ej
do IB- ej włącznie, następuje część wtóra, opisowa, składa-
jąca się z dwóch pieśni wielkanocnych o zmartwychwsta-
niu Pańskiem i umęczeniu, które położyły kres trudom,
— 44 —
jakie „Adam boży kmieć* cierpiał, i przywiodły go do
szczęśliwości wiecznej. Po tych dwóch częściach idzie osta-
tnia, najpóźniejsza, obejmująca modlitwy do św. Wojcie-
cha, Św. Stanisława, wszystkich świętych, za króla i jego
rodzinę, dodawane od połowy XV wieku odpowiednio do
miejsca i okoliczności. Dotąd jeszcze pieśń Bogarodzica
jest śpiewaną u grobu św. Wojciecha w katedrze gnie-
źnieńskiej. Ze jednak do XV wieku w kościołach kato-
lickich śpiewano tylko pieśni łacińskie, Bogarodzica więo
należy do tych najstarszych w Polsce, które początkowa
śpiewane były poza kościołami, w klasztorach, w domu^
lub przez rycerstwo w pochodzie. Studya o pieśni Boga-
rodzica pisali: Aleks. Przezdziecki, Wład. Nehring, A. Ka-
lina, Roman Piłat, M. Bobowski i Adam Ant. Kryński.
Muzykę przekładali z klucza dawnego na dzisiejszy, roz-
maici, ale po większej części błędnie, dopiero naj umiejętniej
dopełnił to Al. Paliński w Warszawie i podał w Encyklo-
pedyi powszechnej, tom IX, str. 10. Długosz tak opisuje
pod r. 1431 zwycięstwo kmieci kujawskich nad Krzyżakami
inflanckimi, którzy Kujawy pustoszyli: „A zaśpiewawszy
ojczystą pieśń Bogarodzica, której brzmienia powtórzyły
okoliczne lasy i pola, mała garstka z przeważną liczbą^
bezbronni z ubrojonem wojskiem, wieśniacy z rycerzami,
tak mężnie i ochoczo wzięli się do rozprawy (na polach
wsi Dąbki nad rz. Wierszą koło Nakła), iż mniemałbyś, że
to starzy wysłuźeńcy z młodym i niedoświadczonym żoł-
nierzem a nie gmin wiejski z rycerstwem wprawnem do
boju toczyli walkę. Nastąpiła rzeź straszna, a gdy przednia
straż nieprzyjaciela legła pod mieczem, pierzchnęli wszyscy
Inflantczycy porzuciwszy obóz". W innem miejscu mówiąc
o zwycięstwie Polaków w r. 1435 pod Wiłkomierzem nad
wojskiem Świdry giełły z Czechów i Inflantczyków złoźo-
nem. Długosz wyraża się: „Rycerstwo polskie obyczajem
przodków zagrzmiało pieśń Bogarodzica, a prześpic-wawszy
kilka wierszy, spotkało się z nieprzyjacielem...."
— 46 -^
Bogaty-wieczór ob. Nowy Rok.
Bohomolec Franciszek ob. Kurdesz.
Borysz ob. Łitkup.
Bractwa kupieckie, tak wogóle nazywano w Polsce
stowarzyszenia kupców, istniejące po większych miastach
polskich już za doby piastowskiej. W Poznaniu, który był
stolicą Wielkopolski, mamy ślady bractwa kupieckiego
w wieku XIV. W w. XVI i XVII istniały tam dwa brac-
twa kupieckie; jedno złożone z kupców handlujących su-
knem i wogóle. wyrobami wełnianymi, drugie zaś z kupców
handlujących wszelkimi innymi przedmiotami prócz weł-
nianych. Bractwo pierwsze posiadało przywilej Kazimierza
Jagiellończyka z r. 1483, także Jana Olbrachta i Włady-
sława IV. Kazimierz i Jan Olbracht zasłaniają kupców
przeciw krawcom wdzierającym się w ich prawa. Włady-
sław IV zatwierdził statuta, według których handlować
mogą towarami wełnianymi tylko kupcy, którzy się handlu
nauczyli i wskutek tego do ksiąg bractwa zapisani zostali.
Bractwu drugiemu Stefan Batory przepisał, aby wybierało
czterech kandydatów, z których magistrat zatwierdzał dwóch
na starszych czyli seniorów bractwa. Za Sobieskiego przy-
dano do statutu obostrzenia, n. p. że członek bractwa nie
może być jednocześnie rzemieślnikiem , chyba gdyby był
pasamonik. Nikomu handlu otwierać nie wolno, kto do
bractwa nie należy. Nikomu oprócz członków bractwa nie
wolno być faktorem kupca, zagranicznego. Żaden członek
bractwa nie może oszukać drugiego członka pod karą wy-
kluczenia z bractwa, co równało się wygnaniu z miasta.
Po śmierci każdego członka żonie jego wolno było handel
utrzymywać, jednakże synowie chcący być kupcami, po-
winni byli do bractwa wpisać się. Postanowienia bractwa
powinny być w tajemnicy utrzymywane. Kupcy poznańscy
wolni byli od ceł zamkowych i kasztelańskich. W r. 1780
„Komisya dobrego porządku" uzupełniła sbatut tego bractwa
licznymi dodatkami. Zakazano proch trzymać w tych miej-
— 46 —
scach, do których chodzi aią ze świecą. Kapcom chrze-
ścijanom pozwolono trzymać tylko czeladź z chrześcijan.
Kupcy katolicy porównani byli w prawach z grekami.
Świece woskowe i stoczki wolno było brać tylko z fabryk
krajowych. Kupcy korzenni nie mogli sprzedawać artyku-
łów aptekarskich, tak samo aptekarze do bractwa należący,
nie mogli handlować korzeniami i winem a tylko w nie-
których miastach mogli fabrykować świece woskowe. Miary
i wagi musiały być podług prawa koronnego. Bractwo ku-
pieckie w Poznaniu, w wieku XVI i XVJLl liczyło około
stu członków, których liczba potem w wieku XViii nie
wiele nad trzecią część tej cyfry przenosiła.
Bractwa strzeleckie ob. Kurkowe Towarzystwa.
Bractwa rzemieślnicze ob. Cechy.
Bractwo eodalisÓW ob. Sodalis Jlarianus.
Bractwo. W języku staropolskim nazywano bractwem
każde stowarzyszenie, związek ścisły osób dla wspólnego
celu. Dążność do stowarzyszania się była tak dalece silnie
rozwini^ta^ że hidnośe miast składała się prawie z samych
bractw. AYogoIe wszystkie dawne bractwa podzielić można
na cztery główne rodzaje, a mianowicie: 1) religijno-do-
broozynne , :^^ kupieckie , 3"^ rzemieślnicze i 4^ strzeleckie.
Bractwa rt^ligijno-dobrvvaynne były po prostu stowarzy-
szeniami gorliwych chrześcijan w danej miejscowości, lub
przy pewnym kościele » któr/.y prrepisali sobie ustawą pe-
wne cele rclii^ijne i obowiąi:ki dobrv^czvnne. Pierwsze bra-
et w A tci^'* n^^dr a ju powstały we Franoyi na początku wie-
ku X11L Najwcześuicjsre bractwo Xaj. Panny miał sałoźyć
Oion biskup paryski, rmarJY r. llX^ Po Polski bractwa
religijno dobrwryunc* prros^iy w w.cku XTII, zakładane
na wzór rzymskich, pv> miastach i wioskach, przy kościo-
łach paradalr.Ycb. i klasztorach. Maty one nazwy i przy-
wileje brHc:w reymskuh a prrY;xuowane do nich były
o>oby pici obojcj boi rv^in\v*Y stauu i wiek;;, co wobec
przesądnej ka5towv^sci 5kivdi\iowuv^i\oj, tworzyło z nich
— 47 —
ważny i skuteczny czynnik społecznej jedności i oświaty
Bractwo zwało się po łacinie confraternitas lub congregatio.
W samym Krakowie od wieku XIII do XVn było zało-
żonych i istniało bractw religijno-dobroozynnych 36. Z tych
dwa, N. P. Maryi przy klasztorze św. Marka i Wniebo-
wzięcia N. M. Panny, przy kościele tegoż nazwiska w rynku,
były najstarsze, bo sięgały czasów Bolesława "Wstydliwego.
Bartłomiej z Przemyśla, kaznodzieja u św. Trójcy w Kra-
kowie, pierwszy zaprowadził w Polsce i Krakowie r. 1686
bractwo Różańca Św., do którego przystępowała najwięcej
młodzież akademicka i lud prosty. Bractwo to tak się
szybko rozkrzewiło po kraju, iż po latach kilkudziesięciu
nie było już prawie żadnej parafii w Rzeczypospolitej,
gdzieby nie istniało. Przepisy tego bractwa zalecały między
innemi wpisanie się do Szkaplerza, tudzież aby spotyka-
jący się w drodze, pozdrawiali się zawsze słowy: „Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus". Młodzież akademicka
należąca do tego bractwa w Wielki Piątek obchodziła 7
kościołów, mając na czele synów senatorskich lub możniej-
szych obywateli krakowskich, przybranych w białe kapy
płócienne i zawieszone na piersiach czerwone sukno , na
którem pomieszczony był wizerunek błogosławionego Jana
Kantego i bereł akademickich. Król Władysław IV był
prefektem bractwa Oczyszczenia N. M. Panny w Warszawie,
a dwaj jego bracia , Jan Kazimierz i Karol Ferdynand
urzędy asystentów w niem sprawowali. Do najgłówniej-
szych bractw w Polsce należały: 1) Arcybractwo Miłosier-
dzia w Krakowie, 2) SodaUsów maryańskich, 3) Arcybra-
ctwo Męki Pańskiej, 4) Archikonfraternia literacka i 6) św.
Anny. O tych pięciu bractwach znajdują się oddzielne
w niniejszej księdze artykuły. Były jeszcze: Trójcy Św.,
zwane arcybractwem Trynitarzy, N. Sakramentu, Serca
Jezusowego, szczególnie w zakonie Wizytek, św. Krzyża,
Różańca, Szkaplerza, Niepokalanego Poczęcia N. Bogaro-
dzicy, Siedmiu boleści N. Panny, Opatrzności Boskiej,
— 48 —
Pocieszenia N. Panny, Ratunku dusz, św. Antoniego Pa-
dewskiego, Św. Tekli, Imienia Maryi przy katedrze wileń-
skiej, Św. Łazarza przy katedrze łuckiej dla posługi cho-
rym nędzarzom, św. Rocha dla opatrywania w zaraźli^srej
chorobie zostających. W wieku XVn nie było już prawie
kościoła w Polsce, przy którym nie istniałoby bractwo
jedno lub kilka. Przy kościele jezuickim w Kaliszu istniało
bractw 12. Wszystkie bractwa miały swoje statuty, księgi
brackie, książki do nabożeństwa, przełożonych czyli star-
szych , skarbony i sesye doroczne , na których wybierano
zarząd, przyjmowano nowych członków, sprawdzano ra-
chunki z dochodów i wydatków. Działalność niektórych
bractw była wielce pożyteczną i postępową w swoim czasie,
np. bractwo Ratunku dusz czyścowych miało zadanie grze-
bania ubogich zmarłych. Niektóre były instytucyami uorga-
nizowanej pracy ,i niesienia pomocy w najcięższych chwi-
lach niedoli ludzkiej, były więc objawem szlachetnych uczuć
i cnót dawnego świata. Niektóre zakony protegowały pe-
wne bractwa. Tak: 00. Dominikanie bractwo Różańcowe
Karmelici szkaplerzne, Bernardyni bractwo św. Anny.
Brakteaty ob. Pieniądze w Polsce.
Bronne ob. Mosty.
Brzeszczot ob. Szabla.
Bułat, szeroka szabla turecka. Nazwa pochodzi od
wyrazu perskiego pulad — stal, ztąd szablę lub miecz per-
ski z szeroką głownią, z wybornej polerownej stali zwano
bułatem. Miecze takie i szable były rozszerzone ku koń-
cowi. Pisarze dawni polscy przejąwszy z perskiego ten
wyraz, używali go pospolicie i w znaczeniu stali. Mówiono
więc : bułatowa tarcza , bułatowe zwierciadło , bułatowy
miecz, czyli z wybornej polerownej stali.
Buława, wyraz pochodzenia tatarskiego, oznacza w ję-
zyku polskim maczugę, laskę niedługą z gałką na końcu,
symbol godności , władzy hetmańskiej. Jak buław mogli
używać tylko hetmani, tak wyłącznie regimentarze, pułko-
— 49 —
wnioy, rotmistrze, porucznicy i chorążowie używali buzdy-
ganów. Pomiędzy buławą a buzdyganem ta zachodziła
różnica, że gałka u buławy bywała zwykle okrągła,
niekiedy misternie ozdabiana i drogimi kamieniami wy-
sadzana, zaś buzdygany, także często srebrne lub pozło-
ciste, kończyły się gałką kształtu gruszki, podłużnie po-
karbowanej. Karby te czy liście buzdyganu zwały się
piórami, których zwykle było 6 — 8 (od gruszko watego
kształtu gałki nazwali Turcy gruszki konkrety buzdygan-
armadu, czyli gruszka-maczuga). Jak urząd kanclerski na-
zywali Polacy pieczęcią, marszałkowski laską, tak hetmań-
ski buławą. Buławie, znaczyło hetmanić, przywodzić wojsku.
Buława wielka oznaczała urząd wielkiego hetmana, buława
mniejsza czyli polna, urząd hetmana polnego. Buławy het-
mańskie przechowują się dotąd jako drogocenne pamiątki
w możniejszych domach polskich^ w muzeach szwedzkich,
zabrane z Polski podczas wojen. Niektórzy hetmani skła-
dali je jako wota przy cudownych obrazach. Tak Marcin
Kalinowski, hetman polny koronny, powróciwszy w r. 1651
z niewoli kozackiej, buławę drogimi kamieniami sadzoną
przy obrazie N. Panny jasnogórskiej zawiesił. Wielka zło-
cista buława turkusami sadzona złożoną tamże została przez
Stanisława Potockiego , przezwanego Rewerą , hetmana w.
kor. Królowie polscy dla okazania swej laski zwierzchni-
czej posyłali buławy w darze hetmanom Ukrainy. Tak Ba-
tory posłał Bogdanowi buławę z buńczukiem i chorągwią,
Zygmunt HI Konaszewiczowi Sahajdacznemu, Michał Ko-
rybut Michałowi Hanence. Miasta polskie osiadłe na pra-
wie magdeburskiem , otrzymywały buławy sprawiedliwości.
Starsi i mistrze w cechach rzemieślniczych, noszą podczas
uroczystych procesyi buzdygany. „Sławetne zgromadze-
nie kupców miasta Warszawy" posiada 2 takie odznaki.
W okolicach zamieszkanych przez drobną szlachtę, wybie-
rany przez nią porucznik , który w czasie pospolitego ru-
szenia drużyną miejscową dowodził, gdy chciał zebrać są-
KSIĘ6A RZECZY POLSKICH. i,
— BO —
siadów na naradę, posyłał swój buzdygan do najbliższego
szlachcica z zapowiedzią miejsca i czasa zebrania, tenzno-
wa odsyłał natychmiast sąsiadowi, a tak buzdygan okrą-
żywszy okolice, jako widomy znak rozkazu i symbol kary
na niepo^usznych, powracał do porucznika. Zupełnie w po-
dobny sposób, który jest pomnikiem starożytnych polsko-
słowiańskich wici , zwołują się górale polscy obcinaniem
laski sołtyskiej lub wójtowskiej, którą kładąc w każdym
domu na stole, woła przynoszący np. : ^Dziś o północku
wielka gromada l*^
Buńczuk, sztandar turecki z ogona końskiego, na wy-
sokiej lasce zawieszonego, zamiast chorągwi nużący. Przed
baszami, którzy są w stopniu wezyra, noszono buńczuk ze
złotą gałką i trzema ramionami, u których wisiały bogato
oprawne trzy ogony: przed sułtanem noszono buńczuk
siedmioogonowy* Niższych stopni baszowie mieli buńczuki
pi\iedyno£e lub podwójne. Polacy gromiąc Turków zdoby-
wiłU ioh buuozuki, stąd bućozuk z wojny przyniesiony ,
naiei;^! do ynj^niion zwycięstwa i zwykle zawieszany bywał
w kv^soio> pAn^tialnym wojownika, który go zdobył. Zwy-
05 a; ros«er.:a bur.ozukow prze^^e,^} następnie do Polski,
a r.iiAnv>\vivie w pvvhvviaoh i wyprawsoh wojennych prze-
ciw Turkom i Ta:aTv>ui. r.osror.o przed hetmanem wielkim
br.uoffuk aw;u>go:^o\vy, rrf:evi ro.r.v:i: zaś pojedynczy. So-
V:<>:^ki T^-tk prr Y\v\ kJ ^io togw ie rswe: g.^y został królem,
v.u* r;;<^,s) ua \\o;r^ bo« l>;;r.or;;k.v S:et»n Batory organi-
5;;;;\v* /^-^jN^r^^^oow, rr^o^^JA* *:.v,v.Ai:ow: Bogianowi, jako
5r,Ak \\Uxi5\\ Vrr.v:,;k 9 ^^r7\x^;'.o er.. . w którym powiada,
ś^ k,o;v,.^: t<u >.v^x\\:y ^xx v,srOvia A^ryAtYckiego pracą het-
v/jiv.ską A kr>xu^^ ko&^okx^/*. ToUcy V;;r. stukami oprawnymi
xfc 5ix":o. s:y>x\> >,:V v,x^^?«.^^, s xx";Uv-jł:a\ 0£ii»białi swoje
3Łf\-5Ł54ik; łU^ *x'5iN>u'^5xVx\ v.^ xvo:>^.Ac>. ^wYch koni. Buńczuk
b SA ;>J vvs, a;v, v;sc^\ i\^, Vx^5x\\ >;:r.C£;ik. powstały
^•^ ;v;c>k; roNk.,v. x^\VsS.\ V;;, % ii,.c^v.\\ V;:v..£UCEno, buń-
vSA.i>x ^;^H *^^. s^^'*'^ to N.v,Vx- xv^ v>^.v,,^ ^e. jonmczyć.
— BI —
Bogatsi mieszczanie lwowscy, jak to widzimy z dzieła Wł.
Łozińskiego p* n. „Patrycyaf, używali także dla parady
buńczuków „pod gardło koniowi'^.
Burgrabia (z niemieckiego Burggraf), w Polsce urząd
podrzędny. Burgabia grodowy (po łac. Burggravius capi"
taneij należał do urzędników grodzkich i był mianowany
przez kasztelana lub starostę, których zastępował i w nie-
obecności czuwał nad zamkiem. Widzimy burgrabiego w gro-
dzie kaliskim r. 1306, w czchowskim r. 13B6, w wieluń-
skim r. 1386. Ustawa z r. 1B07 . określiła bliżej jego obo-
wiązki. Utrzymywał on w miastach i po kraju policyę kró-
lewską, z drabami grodowymi imał ludzi swawolnych i pod-
sądnych. Gdy starosta nie utrzymywał wojska a draby nie
wystarczały na przywrócenie porządku, wtedy burgrabia
brał w pomoc cechy rzemieślnicze. Jeżeli na wsi miał co
do czynienia z rozbójnikami lub łotrami, dopomagała mu
szlachta. Burgrabia pilnował wykonania wyroków krymi-
nalnych sądu grodzkiego i naprawiał zamek, do czego oko-
liczni mieszkańcy, którzy w razie niebezpieczeństwa znaj-
dowali w nim schronienie, obowiązkową dawali pomoc.
Burgrabia miasta Gdańska mianowany był przez króla
z rajców miejskich, odbywał niektóre sądy, czuwał nad
dobrami osieroconemi i rzeczami wyratowanemi z rozbitych
okrętów. Podobne obowiązki musiał spełniać burgrabia mia-
sta B»ygi, ustanowiony na zasadzie ugody z d. 28 listopada
1B61 r. pomiędzy królem Zygmuntem Augustem, a Kettle-
rem, mistrzem kawalerów inflanckich. Burgrabiowie zamku
krakowskiego należeli do urzędników ziemskich, wojewódz-
twa krakowskiego; postanowieni przez Kazimierza Wiel-
kiego, pobierali wynagrodzenie z żup królewskich. Było
ich w wieku XVI dziesięciu, a w wieku XVIII dwunastu.
Władzy żadnej nie mieli lecz prawa tylko żołnierskie zwy-
kłych strażników zamkowych, a obowiązek obchodzenia
zamku w pewnych godzinach dnia i nocy osobiście lub
przez zastępców. A jednak urząd ten uważany był za
4*
— 52 —
zaszczytny ze względu na majestat królewski i tradycye
narodowe zamka wawelskiego z jego katedrą, grobami kró-
lów i skarbcem mieszczącym w sobie klejnoty koronne.
Uchwala z r. 1562 zabrania dawać orzędn tego kasztela-
nom i wogóle urzędnikom ziemskim, ponieważ burgrabio-
^e zamku krak. mając ciągły dozór nad zamkiem zostali
uwolnieni przez Wl. Jagieł] ę od pospolitego ruszenia. Bur-
grabia mógł tylko na 3 miesiące w roku oddalać się z zamku,
biorąc pozwolenie od starosty krakowskiego, który był
bezpośrednim przełożonym burgrabiów. Mianował ich król
a odebrać urząd mógł tylko sejm. Po przeniesieniu stolicy
z Krakowa do Warszawy aa Zygmunta Ul, burgrabiowie
krakowscy do 1795 r. zostali więcej dla pamiątki majestatu
i zachowania prawa, niż z potrzeby.
Buzdygan ob. Buława.
Cechy, stowarzyszenia rzemieślników jednej profesyi.
Nazwa ich poohOv.i;:i zarewne o vi wyrazu niemieckiego dis
Z:':hr, irr;V\-*K zn.sk, zr.amię. Puch stowarzyszeń, który dzi-
siAJ płYnie z potrreby jednoczenia kapitałów, przed dzie-
sięciu wieka rai rrc^iio swo""e ;^os:aaa2 w konieczności zdo-
byw.^r.:a sobie wspo>..ą s.ła pr^w luizkioh, politycznych,
pr«yw:Ie;vnv i bo-p:eore:;s:wa poio-Eas wo;ny. Cechy poja-
wiają sil* w Kuropie w wieku X : XI. Ponieważ wszystkie
w:^ks:!e miastek op^is^ue byty iiiur^iu::. oechy miały wyzna-
czoue rewr.o os^^^so: w.^rowui. oiarielne ba^^zty lub bramy,
k:v"re swoiui kv*sr:ou\ u : rr y:uy w aIy i od nieprzyjaciela bro-
niiy. OaJa siv^iOvr:,osc luias: srwiuiowiecinyoh składała się
c saiiAch stowarrN-^cu cecbowych. W Polsoe pierwsze
us:vswv oc>vV,owo row^itssJy ro «\\\v\r<i^ w i rrjŁkt\*k cudzo-
i:r:usk.v>,. k:v"r<^ ku;vY ; rre.vu\v,uu*Y uunueooT do Polski
r s.^r,^ rrryuv^s .,, ;>r:»o:\\.^ kuouonu^ ' \j'rr^::,5;:,ci i cechy
rit»rj::£»s>uu :e a^ ^\-*a : b\^y ;ui w T.-.soe oi xiii w^
k:edY rei :u.Uo'o:rv^Sv'; ;v<csi,s\v.^ \Vs:\ d.iwe^:^ i rządów
"■ » » V ^'*' * •» ■« «
>r>,-.»v - ^ V ** «.»; . *y ^;^ ,^.v . 5*-.s^v» . :^ w.^vt?* CU.CŁZOZiem-
,» ■ *»•» » ,
— 53 —
ców w miastach polskich osiadło. Każdy cech składał się
z majstrów czyli braci, z czeladników wyzwolonych czyli
towarzyszów i z uczniów. Na czele majstrów stali zwykle
dwaj panowie starsi czyli przysięgli, tym dopomagali sto-
łowi i pisarz, który pospolicie nie był rzemieślnikiem Na.
radach brackich rozstrzygano sprawy cechowe, skargi o złą
robotę i karano winnych. Gdy król Ludwik węgierski wjeż-
dżał do Krakowa, wyszli przed niego na lasocką górę:
urząd miejski krakowski z czerwonemi chorągwiami, który
oddał mu klucze miasta, następnie cechy rzemieślników
z własnemi chorągwiami i okazałymi na nich herbami.
W wieku XVI cechy po wszystkich miastach polskich nad-
zwyczajnie się rozwinęły a krakowskie do takiej przyszły
wziętości, że pewne zwierzchnictwo nad cechami innych
miast posiadały. Cechy rzemieślnicze straciły swoje cudzo-
ziemskie piętno w Polsce a zwłaszcza w miastach Mazowsza.
Nie było u nas żadnych smutnych zaburzeń jak w innych
krajach z powodu nadużyć cechowych. Kto sprawiedliwości
nie znalazł u cechu, udawał się do magistratu, który sądził
rzemieślnika bez apelacyi. ' Komisya dobrego porządku usu-
nęła wiele rzeczy niewłaściwych. W urządzeniach cechów
warszawskich znajdujemy więcej łagodne i ludzkie niż
w zagranicznych urządzenia. Gdy gdzieindziej nie przyjmo-
wano do terminu wątpliwie urodzonych, to w Polsce sie-
roty i podrzutków kazano uczyć rzemiosł, a zato występek
kradzieży nie dozwalał wyzwolenia na czeladnika a tem-
bardziej majstra. W księstwie Mazowieckiem, mianowicie
w Warszawie, najdawniejszy ślad istnienia cechów mamy
z r. 1282. Po wcieleniu Mazowsza do Korony Zygmunt I
w r. 1527 prawa cechów warszawskich utwierdził i z pod
zwierzchności krakowskich uwolnił. Miasto stara i nowa
Warszawa miały oddzielne magistraty i stowarzyszenia ce-
chowe. Cech krawiecki w Warszawie zawiązał się jeszcze
za Bolesława mazowieckiego w r. 1315. Cech szewców war-
szawskich posiadał liczne pamiątki. Książę Bolesław II
— 64 —
pozwolił im (r. 1318) sprzedawać obuwie w okręga lOcio-
milowym bez żadnej opłaty. Zabroniono tylko w r. 1571
nosić szewcom noźów i broni przy sobie. Biegłość kuśnie-
rzy warszawskich znaną była już za książąt mazowieckicli.
Zygmunt August dozwolił im jeździć z Warszawy po
wszystkich miastach koronnych, bez żadnej opłaty ceł
i mostowego. Cech złotników warszawskich posiadał już
w r. 1438 pięknie wyrzeźbioną srebrną pieczęć cechową.
Cech rybacki w Warszawie posiada ustawę swoją spisaną
po polsku w r. 1532. Cech szklarski połączony był z ma-
larskim, bo szklarze musieli umieć malować na szkle okien
obrazy. Piwowarom warszawskim oprócz piwa wareckiego
i łowickiego, wszelkie inne prz3'woźone do Warszawy wolno
było zabierać. Zegar na wieży zamkowej zrobił Jan Sulej
zegarmistrz warszawski za króla Władysława IV. Zwolnienia
w opłatach cechowych dla niezamożnych ślusarzy dowodzą,
że cechy warszawskie nie układały wcale swoich przepisów
na wzorach cechów zagranicznych. Podług spisu cechów,
dokonanego w r. 1781 przez Komisyę porządkową, znajdo-
wało się tychże w Warszawie 33. Połączyli się wtedy stel-
machy z kołodziejami, kowale z kotlarzami, złotnicy z ze-
garmistrzami. Rzemieślnicy warszawscy odznaczali się spo-
kojem, nie dając nigdy powodu do zaburzeń lub zatargów
z władzami i magistratem. Tylko na procesyach, w których
cechy brały z chorągwiami swemi udział, zachodziły cza-
sem gorszące spory z powodu nieporozumień o kolej star-
szeństwa, aż się musiał w to wdawać marszałek wiel. ko-
ronny. Cechy występowały naj uroczyściej na procesyę Bo-
żego Ciała, odprawiając także swoje pochody na powitanie
wojsk lub wjazdy monarchów. W czasie chorób epidemi-
cznych, np. w r. 1737 magistrat wkładał na cechy obowią-
zek dozorowania nieszczęśliwych. Za Stanisława Poniatow-
skiego, zachęty i nagrody, obstalanki i wzrastający zbytek
ośmieliły rzemieślników warszawskich do mierzenia sił
swoich z angielskimi i francuskimi, a wspaniale powozy,
— 5B —
piękne zaprzęgi i siodła, gustowne obicia i wyroby jedwabne
tutejsze nie ustępowały zagranicznym i sprzedawane były
pod ich nazwą. Zato wskutek szerzącej się zmiany ubioru
polskiego podupadły w całej Polsce cechy kuśnierzy, czap-
ników, szmuklerzy, pasamoników, mieczników czyli płatne-
rzy i krawców polskiego stroju. Znakomity minister spraw
wewnętrznych w Królestwie kongresowem Tadeusz Mostow-
ski, przeprowadził w r. 1817 znaczne ulepszenia i zmiany
w urządzeniu cechów i stosunków rzemieślniczych w Kró-
lestwie, uzupełnione w r. 1821 przez Komisyę spraw we-
wnętrznych i policyi. Cechów liczyła odtąd Warszawa 56,
a w ich szeregu najliczniejszy zawsze i cieszący się po-
wszechnem uznaniem dobroci wyrobu cech szewcki. Nad
każdą niemal rzeką, np. nad Sanem, przetrwały z wieków
średnich do późnych czasów bractwa czyli cechy żeglarzy
polskich złożone z szyprów, rotmanów, szkutników i flisów.
CekdUZ (z niemieckiego ZeughausJ, budynek przezna-
czony na skład wszelkich rynsztunków wojennych. Każde
miasto warowne i w większych miastach każdy cech, każdy
zamek królewski czy prywatny, miały swoje zbrojownie
i składy przyborów wojennych, bądź w oddzielnym bu-
dynku, bądź w baszcie na to przeznaczonej. Cekauzy takie
w różnych punktach kraju budował Władysław Jagiełło,
a po nim wszyscy jego następcy. W Krakowie jeden był
zbudowany przez Olbrachta w r. 1499, a drugi przez Zy-
gmunta Starego w r. 1633. Za Władysława IV tyle budo-
wano cekauzów, źe sejmy przychodziły królowi z pomocą,
przeznaczając podatek z kwarty podwojonej na artyleryę
i cekauzy. Tak za Jana Kazimierza jak na początku wieku
XVin prawie wszystkie cekauzy polskie zostały zrabowane
przez Karola XII. Wyraz arsenał nie był używany przez
dawnych Polaków, napotykamy go dopiero w wieku XVIII.
Za Stanisława Augusta rozróżniano cekauzy od arsenałów.
Cekauzem nazywano skład wszelkich sprzętów, ubiorów
wojennych i ręcznej broni, arsenałem zaś skład armat, ma-
— 56 —
chin i amunioyi artyleryjskiej. Cekauz warszawski zosta-
wał pod władzą generała artyleryi koronnej. Sejm cztero-
letni dał mu etat na dwóch obercajgwartów, dwóch cajg-
wartów i czterech pisarzy cekauzowych. Po r. 1815, urzą-
dzono główny arsenał broni przy ulicy Długiej w "Warsza-
wie. Zachowano w nim zabytki pamiątkowe, np. lance
szwadronu ułanów Kozietulskiego, zdobywców wąwozu
Somo-Sierra w Hiszpanii. Broń w wielkich salach ułożona
była w pięknym i ozdobnym ładzie. Malarz Piwarski wydał
(r. 1829) piękne album , przedstawiające gmach arsensJ^u
i wszystkie sale pysznie przystrojone bronią sieczną i palną.
Celstat ob. Kurkowe Towarzystwa.
Centnar ob. Polskie miary i wagi.
Ceny ob. Pieniądze w Polsce i Taksa Marszałkowska.
Chocimska rocznica. Zwycięstwo Karola Chodkiewicza
odniesione nad potęgą turecką sułtana Osmana w dniu
10 października 1621 r. pod Ohocimem było tak radosnem
dla świata chrześcijańskiego, iż papież Grzegorz XV wysłał
z tego powodu list do Zygmunta IH, w którym powiada,
iż „w powszechnej trwodze narodów chrześcijańskich po-
wstał Pan zastępów i takiem męstwem piersi polskich wo-
jowników uzbroił, iż pokonawszy srogiego nieprzyjaciela,
zmusili go do proszenia o pokój pod uciążliwymi warun-
kami". List ten zakończa Grzegorz XV: „A jako rzeka
Tyra (Dniestr) będzie pomnikiem hańby tureckiej, tak nie-
chaj płynie wieczna chwała dla imienia polskiego". Na
wiekuistą pamiątkę tego świetnego zwycięstwa, tenże pa-
pież corocznie 10-ty października obrzędem kościelnym
obchodzić Polakom pozwolił (od r. 1623) a jego następca
Urban Viii, mszę oraz pacierze kapłańskie na ten dzień
ułożyć polecił, które kapłani polscy dotąd odmawiają.
Chorągiew. Oddział jazdy liczący zwykle od 100 do 200
koni a będący jednostką taktyczną w organizacyi wojska,
nazywano w czasach jagiellońskich a może i dawniej, rotą.
Gdy jednakże za Zygmunta III zamieniono dawną polską
— B7 —
organizację piechoty na zagraniczną czyli na autorament
cudzoziemski i zaczęto rzędy piechurów nazywać rotami,
jazda zmieniła nazwę roty na chorągiew, ponieważ każda
jej rota miała swój oddzielny proporzec czyli chorągiew,
a jak dziś nazywają sztandar. Odtąd mówiono: służyć
w chorągwi, jechać do chorągwi, zaciągać (werbować) cho-
rągiew i t. d. Chorągwie bywały nadworne królewskie,
Rzeczypospolitej i nadworne panów polskich. Prawie bo-
wiem wszyscy magnaci polscy własnym kosztem utrzymy-
wali mniejsze lub większe oddziały jazdy, które nosiły na-
zwę ich chorągwi nadwornych i czasu wojny wysyłane
były w obronie kraju a zwykle strzegły włości pańskich od
napadu Tatarów, towarzyszyły panu w podróży, służyły do
parady a nieraz i wojny domowej.
Chorąży, po łacinie vexillifer, nazywany inaczej pro-
pomik, t. j. ten który dzierży przed wojskiem chorągiew,
proporzec, czyli jak dziś mówią sztandar. Statut litewski
powiada: „Chorąży, kiedy chorągiew będzie trzymał, ma
mieć na sobie zbroję dobrą, a chorągiew sam chorąży
w ufie swym ma dzierżeć". Zdaje się nie ulegać wątpli-
wości, że chorążowie muszą być w Polsce tak dawni jak
hufce rycerstwa polskiego. Gallus Masława mazowieckiego
i wojewodę Skarbimira z XI wieku chorążymi nazywa,
urzędowe zaś wzmianki o chorążych sięgają czasów Ło-
kietka. Na pogrzebie Kazimierza Wielkiego było 12- tu cho-
rążych z 12-tu województw czyli ziem, ówczesną Polskę
składających. Chorąztwo stało się urzędem koronnym i ziem-
skim. Przed królem nosił chorągiew chorąży koronny czyli
wielki, na czele zaś rycerstwa wojewódzkiego chorąży
ziemski. Oprócz chorążego wielkiego koronnego i wielkiego
litewskiego byli jeszcze dwaj chorążowie nadworni: ko-
ronny i litewski, których obowiązkiem było zastępowanie
przy królu wielkich koronnych. Miejsce chorążych było
po podkomorzych tak wśród urzędników koronnych jak
ziemskich. Przy koronacyi króla, przy odbieraniu przysięgi
— 68 —
od miast po koronacyi , przy hołdach książąt lennych , na
pogrzebach, na pospolitem ruszeniu i wielkich uroczysto-
ściach, chorąży wielki koronny z chorągwią wielką koronną
po prawej stronie osoby króla przed marszałkiem wielkim
koronnym stał, szedł lub jechał. Chorąży zaś wielki litei?^^-
ski z chorągwią wielkiego księstwa po lewej stronie króla.
Pod nieobecność chorążych wielkich i nadwornych przy
jakiejkolwiek uroczystości zastępowali ich chorążowie ziem-
scy. Na pogrzeb Zygmunta Augusta w r. 1573 byli wszyscy
wezwani.
Ciesć ob. Pokrewieństwa.
Ciwun, tywuń, pierwotnie urzędnik książęcy na Litwie,
rządca powiatowy, którego obowiązkiem głównym było
wybieranie dochodów dla panującego^ Za trudy poniesione
przy wybieraniu tych dochodów pobierali ciwunowie wy-
nagrodzenie tak znaczne, iź lubo początkowo były to tylko
urzędy ekonomiczne, to jednak chętnie je przyjmowała
i szlachta można a nawet senatorowie. Ciwunów miała
tylko właściwa Litwa a mianowicie księstwo żmudzkie
w r. 1700 posiadało ich 14-tu, tudzież Troki i Wilno po
jednym. Ciwunowie wileński i trocki mieli większe prero-
gatywy od ciwunów na Żmudzi, przodkowali przed wszyst-
kimi urzędnikami ziemskimi i zagajali sejmiki. Ciwunowie
żmudzcy byli właściwie rządcami dóbr skarbowych i dzier-
żawcami dochodów panującego, a podczas pospolitego ru-
szenia gospodarzami w swych powiatach. Gdy wskutek
unii Litwy z Koroną, swobody szlachty litewskiej znacznie
rozszerzone zostały, ciwunów nie mianował już król, ale
byli obierani na sejmikach, a król tylko zatwierdzał. Nie
mogli być grodzkimi ani ziemskimi sędziami. Że jednak
w księstwie żmudzkiem był tylko jeden podkomorzy, więc
konstytucyą z r. 1764 dozwolono oiwunom sądy graniczne
odbywać (jeżeli wykonali przysięgę podług roty podko-
morskiej) i do pomocy sobie komorników t. j. jeometrów
mianowali. Apelacya od tych sądów szła do starosty (t. j. wo-
— 69 —
je^wody) lub kasztelana żmudzkiego. Na wzór książęoych
i królewskich zaczęto nazywać oiwunami oficyalistów w do-
brach prywatnych na Litwie, aż wkońou nazwa ta ozna-
czała włodarza czyli karbowego. Więc też Petrycy za Zy-
gmunta m pisze: „Urzędnikom, włodarzom, tywonom, nie
każą robić ale doglądać^.
Cła w Polsce należały już w XI wieku do dochodu
panujących. Miały -nazwę „myto** (mito) z niemieckiego
Maut Pobierane zwłaszcza na rzekach spławnych, które
w przeszłości były najważniejsze mi szlakami komunikacyi
krajowej. Królowie wydzierżawiali je lub obdarowywah
niemi. Bolesław Śmiały czyli Szczodry pobierał cła na Bugu.
Zdaje się, że znajdowane w korytach i na wybrzeżach rzek
stare plomby ołowiaue np. w Drohiczynie, sięgają niektóre
doby piastowskiej. W wieku XIII (r. 1238) istniały traktaty
handlowe między zakonem krzyżackim i książętami pol-
skimi. Cła czyli myto pobierane były najczęściej w na-
turze, np. od wozu soli brano sito soli od każdego konia;
od wozu śledzi po 30 sztuk śledzi od każdego konia; od
wina pobierano „naczynie". Jako myto wymieniany jest także
łokieć sukna szkarłatnego, grzywna czyli pół funta pieprzu
i t. d. Cudzoziemcy płacili większe cło niż krajowcy i tak
gdzie furman Polak dawał 3 kopy śledzi, tam Niemiec
o połowę więcej czyli kop 472« Komory celne istniały
w Poznaniu, Gnieźnie, Zbąszynie i trakty do prowadzenia
towarów były wyznaczone. W wieku XVI w samej Wielko-
polsce istniało komor celnych 27. W r. 1317 Łokietek uwol-
nił Lublin od ceł na zawsze. Za Kazimierza Wielkiego
ruch handlowy wzmógł się znacznie. Jagiełło w r. 1390
zawarł traktat handlowy z Hamburgiem , Lubeką , Rosto-
kiem i wielu miastami nadbałtyckiemi. Portugalia i Hiszpa-
nia do budowy okrętów sprowadzały maszty z puszczy
Białowiezkiej po Narwi, Wiśle i morzem. Gdy kupcy mia-
sta Kaffy osady genueńskiej nad morzem Czarnem, pro-
wadząc obszerny handel z zachodem Europy, towary swoje
— 60 —
przewozili przez Lwów i Polskę, król Kazimierz Jagielloń-
czyk w r. 1466 uwolnił ich od cJa z wyjątkiem jednego
tylko rodzaju towaru , którego widocznie nie protegował-
Towarem tym byli niewolnicy, za których kupcom kaffej-
skim kazano opłacać po złotym ówczesnym cła od glo^ry.
Handlu niewolnikami dawno nie było już w Polsce, kiedy
kupcy europejscy mianowicie włoscy prowadzili go jeszcze.
Niektóre wielkie miasta handlowe jak Kraków, Warszawa.
Wilno, Lwów, Lublin , Jarosław i t. p. miały osobne ulgi
celne. Cła całych ziem i prowincyj bywały najczęściej wy-
dzierżawiane przedsiębiorcom, co dawało powód do licznych
nadużyć i ucisków. Zła organizacya celnictwa była powo-
dem, że Polska miała daleko mniej dochodów z cła, ani-
żęliby mieć była powinna.
Cześnik, po łacinie pimerna, jeden z najdawniejszych
urzędów na dworach piastowskich. Ej-onikarz Gallus po-
wiada , ie Masław był cześnikiem Mieczysława IL Obo-
wiązkiem eześników było podawać królowi przy biesiadach
puhary z winem. Gdy powstał urząd piwniczych i podcza-
szych, miało być obowiązkiem cześcika, podane przez kraj-
owego potrawy stawiać przed biesiadującym królem. Z cza-
sem, gviy .p^^iugi przy osobie królewskiej dworzanie od-
bywać zaczęli, wszystkie ol ow:.;zki eześników ustały i tylko
tvtuł dla r,iii::atki i świet::cści majestat a król nadawaŁ Xa
viworze Ka^iiuierza W:r'.k:ei:o orrk cześrika widzimy pod-
cxeś::ika >,*rt .•,.v^,,s . czyi: rciczciszego p:<i^^afor). Między
c^vxs.:.:k*ev.; i^ rv^>iv.c;:.sryn". ta ir.isla ryi rćinic-a, iz podcza-
sry Vv^iawal krv^.v^\vi cr.ssre & czrii::k nalewał do niej na-
i"0\ Cresr/kow welk.oh rY^^ iw: cii: kcrcnnv i litewski,
k:orY IV Avs:cŁ^ r." r. l-tv:"'. v.-:av.. wa:.: r^wsze przez króla.
Orcs;vk. w.c* w e..Y v...?*>, rv,e <c^ pr rrisTrlin a przed
%x »Vvr\.,.v V K >. ^ >. »x ., K,.- -«.% i.c — ji * ..««riA* w^ j\.oronie
: I ;:v.e v,Va^\ s.:;:>v. k."^v 5^e'v<Vc::. kt:rry w razie przy-
v-i;; Vv\v :v'.'^ w ^\\<^^ : ; ; .vr r rw^rcie s^oLrajue o na-
— 61 —
pitki dla dworu. Urząd cześnika powiatowego na Litwie,
szedł po podczaszym a przed horodniozym.
Czopowe, podatek akoyzny od piwa, miodu, wina
i wódki. Długosz mówi o podatku zwanym cyza czyli
akcyza, uchwalonym w Piotrkowie r. 1466, w Wielko- i Ma-
łopolsce r. 1479, dla miast pruskich r. 1468. W r. 1611 po-
stanowiono , ze szlachta może po miastach warzyć piwo
bez opłaty czopowego. Czopowe opłacali mieszczanie po
miastach i szynkarze po wsiach królewskich i duchownych.
Wysokość czopowego opłacanego przez browary wynosiła
Vg ceny, po jakiej piwo sprzedawano. Konstytucya z roku
1629 ustanawia od miodów i piw przywożonych z Gdańska,
Wrocławia i Świdnicy z achtela po gr. 16, z fasy po gr. 36.
Od palenia gorzałki z bani, kotła w miastach po gr. 24,
na wsiach gr. 14, z wyjątkiem dworów szlachty. Od wy-
szynku gorzałki w miastach z kwarty po kwartniku a w Li-
twie po 2 pieniądze białe. Od win morzem przychodzących :
francuskich , włoskich , hiszpańskich , piniolów z baryły
(18 garncy) po gr. 24. Z każdej kufy małmazyi, muszkateli,
basztandu, alikantu, kanaru, petersymentu, soku, po złp. 6,
a kto kupił do szynku, płacił drugie tyle. Od wiadra wina
morawskiego i reńskiego po gr. 16. Czopowe ściągał po-
borca, który objeżdżał miasta i miasteczka i wszędzie usta-
nawiał czopowników przysięgłych z pomiędzy rajców i mie-
szkańców, na 3 lata. Oprócz czopowego szynkarze płacili
jeszcze szeląźne. E». 1717 czopowe wraz z szelążnem na
żołd dla wojska litewskiego przeznaczone , wynosiło złp.
492,300. R. 1766 oba te podatki zlano w jeden czopowy,
pociągając do płacenia już nietylko miasta ale i dobra
szlachty, w wysokości 10 groszy od czystej intraty z pro-
pinaoyi. R. 1768 oznaczono cło od wina sprowadzanego
przez osoby prywatne, nie wyłączając samego króla Jego-
mości, który opłacał cło jak wszyscy. Zniesiono wówczas
taksę urzędową na trunki, skasowano cechy piwowarów
i winiarzy, zaprowadzono swobodę handlu trunkami we
— 62 —
wszystkich większych miastach. Za Księstwa Warszawskiego
zaprowadzono pewne zmiany w ^poborze czopowym" a prze-
pisy z r. 1848 w Kongresówce podatek czopowy zupełnie
przeistoczyły. Prawo polskie i król Stefan Batory przy-
znając r. 1B76, iź ziemie stanu rycerskiego są ^w^olne
zawżdy ze wszemi pożytkami , któreby się na tych gran-
oiech pokazowały", uznał tem samem prawo dziedzica do
dochodów propinacyjnych i innych.
Czterdziestnica ob. Adwent.
Czwartkowe obiady ob. Obiady czwartkowe.
Czynsz królewski ob Podatki, daniny.
Czynszownicy. Statut Toruński króla Zygmunta I po-
stanowił, aby kmiecie z łanu odbywali dzień jeden pań-
szczyzny na tydzień swym panom, z wyjątkiem tych, którzy
„czynsz płacili". Czynszownicy byli znani w Polsce od
wieków. Wiadomy jest akt sprzedaży 6-ciu włók gruntu
we wsi Ostrowąs, kmieciom na czynsz, r, 1470.
Daniny, ob. Podatki, daniny.
Dekrełarz ob. Archiwa.
Demeszka, damascenka, szabla. Miasto Damaszek w Sy-
ryi słynęło wyrobem tkanin, zwanych adamaszkiem, tudzież
szabel i nożów ze stali damasceńskiej, uważanej za naj-
twardszą i najlepszą. Oprócz tych zalet główną cechą de-
meszek była ukwiecona powierzchnia ich główni czyli
klingi. Demeszkowaó w języku płatnerzy polskich znaczyło
na wzór fabryk damasceńskich żelazo kwiecić.
Denar ob. Pieniądze w Polsce.
Departament wojskowy ob. Piechota polska.
Deputat ob. Sądy.
Długowieczność. W każdym narodzie i po wszystkie
czasy zdarzały się przykłady bardzo długiego żywota ludzi.
Byłoby błędnem mniemanie , że dawniej np. dwa lub trzy
wieki temu ludzie żyli dłużej niż dzisiaj. Brak statystyki
i wykrywanych przez nią cyfr przeciętnych, uniemożliwia
— 63 ~
T^szelkie porównania długowieczności dawnej. Co do wy-
miarów ciała, mamy przynajmniej kości dawnych ludzi i ich
zbroje , które nam wykazują mimo powszechnej wiary
'W skarłowacenie dzisiejsze rodu ludzkiego, że wzrost prze-
ciętny naszych przodków nie był nigdy większym od dzi-
siejszego. Gdy co do długowieczności dawnych ludzi bra-
kuje nam podobnego probierza, musimy poprzestać na za-
cytowaniu fenomenalnych przykładów długiego życia z cza-
sów dawnych i. nowszych. Co do dokładności cyfr, nie
wszystkie mogą być ścisłe , lubo sama staranność z jaką
zapisywano przykłady tak długiego życia, dowodzi już, że
upatrywano w nich coś nadzwyczajnego i wyjątkowego.
Nasz Rzączyński , piszący za czasów saskich , zebrał z ró-
żnych pisarzów dawniejszych przykłady osób, które żyły
wyżej lat setki. Miechów szczególniej miał sprzyjać długo-
wieczności. Mikołaj Radziwiłł nie używając innego napoju
prócz wody, umarł mając 100 lat życia; syn jego dożył
lat 99. Jakób ze Skotnik, arcybiskup gnieźnieński, żył
przeszło lat 100^ Katarzyna Odrowąźówna, panna, miała
umrzeć w roku życia 120- tym, a zakonnica Anna Topo-
lówna w 130-tym. Dziad Feliksa ze Śreńska, wojewody
płockiego, według nagrobku miał żyć lat 140. O niejakim
Wiśniowskim w księstwie Oświęcimskiem piszą, że mając
lat 140, chodził pieszo do odległego kościoła, zaś Ossowski
z Jabłonny w województwie lubelskiem , mając lat 115,
gryzł jeszcze orzechy i dosiadał konia. "Wieśniak jeden
z województwa wołyńskiego mając lat 116 właził na wy-
sokie drzewa. O prawdziwości innych przykładów sam Rzą-
czyński powątpiewa. Do takich nieprawdopodobieństw za-
liczyć należy Tarnowską z Torunia, która miała żyć lat 156
i Dymitra Grabowskiego, lat 168. Z nowszych przykładów,
ciekawem zjawiskiem był Fryderyk Jabłkowski, który
umarł w r. 1823 mając lat 140. Miał on 3 żony, a z tych
ostatnia liczyła lat 80, gdy umarł. Całe życie był zdrów,
nie znając co to choroba. Teresa Hiźdew, panna, zmarła
— 64 —
r. 1865. w Popielach, majętnośoi Karnickioh, mając lat 130:
była panną respektową w domu dziada Romana Kami*
ckie^o, który już niemłodym zmarł w parę lat później.
W Krakowie między zmarłymi od r. 1829 do 1847 znalazło
się 22 osób, których wiek wynosił lat 100 — 115. Zmarły
we Lwowie d. 3 grudnia 1858 r. arcybiskup ormiański Ste-
fanowicz, miał lat 106 i miesięcy 8. Z liczby polskich uczo-
nych w czasach ostatnich, Antoni Waga, przyrodnik, i Wa-
cław Aleks. Maciejowski, historyk, zmarli obaj w dziesiątym
krzyżyku lat swoich, ciesząc się do ostatnich chwil życia
czerstwem zdrowiem i przytomnością umydu.
Dom ob. Izba.
Domenialne dobra ob. Królewszczyzny.
Dożynki, zwane w niektórych okolicach Polski obrzyn-
kami, zarży nkami lub wieńcem, uroczystość rolnicza w dniu
ukończenia żniwa oziminy. Lud polski posiadając wśród
narodów słowiańskich najstarsze tradycye rolnictwa, prze-
chowuje odwieczne i rdzenne swojskie zwyczaje i obrzę-
dy rohiioze. Niisza uroczystość dożynkowa posiada cechy
pehie znaczeni.-i. Wspaniały wieuiec z dojrzałych kłosów
złoża. ks.:tai:em dawnych stożkowych koron uwity, jest
s\'ii:bo>m plor.ow i koroi.ą catorocznej pracy rolnika. Żni-
wiarr.e skJada;ą go sjospo vi arzowi, aby przez rok cały ozda-
biał jeirv^ d.^ni i dal riarna do pierwszej garści nowego
p.^siewu. Pv^ wioń. a te^o wrla:vv\\ oprócz kwiatów polnych,
o::erwvnie jabłka ;akv^ pU^:: sadv^w i liśoie orzechów jako
plvr. Ias.n>\ W iroWiorNch v>kv<.cach dodają kłosy owsa
i jev\:.v.ic:.:A. j:ro'\^ ka>.r.y a r.awe: niekiedy na stropie
w.eiua kukiełka rs.cni^ .... r^ rnk.. ;ed::eni słowem obfi-
tość w^'ys:kuirv\ Cv^ d,vo Ja:\ .ss : pasieka, pragną wnieść
iv.:w:arre pv\', s::.-cc.;,- ?:. spv^c,ar--a. W e:.:- c raki miał przy
dciy.kac:; ;ciN wair.c* -'*.n>.\:<nie s\ ;r.Vc..or::e. ie w WTielko-
pcisvt\ iT.-ir.c rci.r,c:\>o;c>: w :^^^^\ „^r,si. -yiinie i:a\iawniei-
sj-:in c.hU urccr\s:osc scv>,e s,;; \\\,v,ccv... Pnepi.rka gnieź-
.i-ic-^ s:;j w rVci;; : scc\\.^:v. sx^o.xu ci\ w:a;ąc^ cisz^
— 65 —
łanów, była ptakiem symbolicznym w pojęciach ludu rol-
niczego. W jej dźwięcznym głosie lud słyszy na wiosnę
wołanie „pójdźcie pleó", w lecie „pójdźcie źąó", a w je-
sieni, po żniwach „niema nic, niema nic". To też ostatnią
garŚG niezżętych kłosów żyta, pozostawiają w polu „dla
przepiórki". Taką kępkę zboża w końcu pola związują
słomą u góry, a u ^ dołu oczyszczają z chwastów, „żeby
w roku przyszłym zboże było czyste". Wśród kępki kładą
płaski kamyk, a na nim kęs chleba i szczyptę soli, niby
ofiarę dla przepiórki, niby symbol potrzeb rolnika i wido-
my znak, że chleb „łoński" wystarczył do nowego. Wszystko
to zowie się „strojeniem przepiórki", a kępka zboża „prze-
piórką". Przed wieczorem w dniu dożynek (zwykle w so-
botę) dziewczęta przystępują do wicia wieńca, śpiewając:
Hej wyleć, wyleć raba (pstra) przepiórko
Bo już nie wyjdziem w to czyste pólko.
Plon nlesiem, plon!
Hej wyleć, wyleć raby (pstry) sokole
Bo już nie przyj dziem w to czyste pole,
Plon niesiem, plon!
Wieniec uwity wkładają na głowę dziewki, która przez
całe żniwa żniwiarzom przodowała czyli stała, t. j. żęła na
pierwszym zagonie i najlepiej, a ztąd zowie się przodo-
wnicą, postatnicą lub sternicą. Z nią to o zachodzie słońca
cbIa gromada śpiewając chórem pieśń dożynkową, rusza
wolnym krokiem do domu gospodarza. W długiej tej pieśni
słyszymy :
Plon niesiemy, plon,
w jegomości dom,
Bodaj zdrowo plonowała
Po sto korcy kopa dała
Plon niesiemy, plon!
Otwieraj panie szeroko wrota,
niesiem ci wieniec z szczerego złota,
Zaścielaj panie stoły i ławy,
idzie do ciebie gość niebywały,
Plon niesiem, plon! i t. d.
KSiCeA RZECZY POLSKICH. 5
'
— 66 —
"We wrotach zaczajeni parobcy oblewają wieniec i przo-
downicę wodą, pźeby w roku następnym nie było suszy".
Gospodarz oczekujący z rodziną przed domem przyjmuje
wieniec i zawiesza go w sieni na kołku. Następują podarki,
przemowy, poczęstunki, muzyka i tańce przed domem go-
spodarza. W uczcie i zabawie bierze udział cała gromada^
ze starcami i dziećmi. Pierwszy kieliszek przypija dziedzic
do najstarszego kmiecia i idzie w taniec z przodownicą,
a jejmość z onym kmieciem. Zjeżdżało się i sąsiedztwo
zapraszane na dożynki a kapela wiejska przy otwartych
oknach grała zarówno do tańca szlachcie i gromadzie
kmiotków. Najczęściej wspólna ta biesiada rolnicza pod
nazwą okrężnego wyprawiana była w jesieni, gdy już pra-
cowity rolnik zgromadził wszystkie zbiory do domu i okrą-
żył wszystkie swe pola, od czego też i nazwa okrężnego
powstała (ob. Okrężne) w dawnych czasach. Jan Kocha-
nowski w 6- ej pieśni sobótkowej wspomina o zwyczaju
składania „klosiastego wieńca^ gospodarzowi. Wespazyan
Kochowski w ,,Psalmodyi polskiej" śpiewa:
Niwo ma niwo! skibo ziemie plennej,
Ty co raz wieniec żytni, także pszenny
Spokojnie na mej gdy położysz głowie,
Za fraszkę wasze korony, królowie.
Haur w wieku XYn malując żniwo polskie powiada, iż
żniwiarze mają „wielką uciechę w głosach śpiewania i nu-
cenia". Ignacy Krasicki w w. XVIII opisując dożynki pol-
skie, powiada, iż młodzież tance przeplatała pieśniami,
a gdy zastawiono na podwórzu stoły, p. Podstoli, „na wzór
przodków", starym zwyczajem wraz z rodziną zasiadł do
nich wspólnie z całą gromadą kmieci.
Drab ob. Piechota polska.
Dragoni ob. Piechota polska.
Drumla ob. Muzyczne narzędzia.
Duchowny sąd ob. Sady.
Dukat ob. Pieniądze w Polsce.
— 67 —
Dwór królewski. Wszyscy urzędnicy dworu królew-
skiego w Polsce, nie pełniący obowiązków sJużby publi-
cznej, zwali się nadwornymi, dla odróżnienia od dygnitarzy
Ezplitej, którzy zwali się wielcy koronni, wielcy litewscy
i t. p. Najwyższym dworzaninem królewskim był marsza-
łek nadworny królewski, który dozorował wszystkiej służby
na dworze królewskim, wszystkich dworzan, począwszy od
komorników i podkomorzych, dzisiaj szambelanami zwa-
nych. Dworzanie królewscy płaceni byli z dochodu dóbr
stołowych. Statut redakcyi Przyłuskiego wylicza dworzan
Zygmunta Augusta: sekretarzów, miecznika, stolnika, kraj-
czego , cześnika , podstolego , kuchmistrza , podkomorzych,
pokojowych, straż pokojową, ochmistrza, chorążego,, do-
wódcę gwardyi, ujeżdżaczów, koniuszych, dowódców kró-
lewskiej jazdy i piechoty. Król ich liczbę pomnaża lub
umniejsza, według miejsca, czasu i potrzeby. Henryk "Wa-
lezy, Zygmunt III, Władysław IV, obo wiązali się przez
Pdcta conventa wybierać nadwornych swoich według da-
wnego zwyczaju tylko z krajowców, t. j. Polaków, Litwi-
nów i Rusinów. Jednak za Jana Kazimierza wielu było na
dworze Francuzów, których królowa jako swych rodaków
utrzymywała. Z tego powodu w bezkrólewiu po Janie Ka-
zimierzu spisane exorbitancye czyli wykroczenia, 6-ciu tylko
cudzoziemców nadwornych mieć dozwoliły, którym wzbro-
niły mieszać się do spraw publicznych pod karą krymi-
nalną. Zygmunt III, który był obrany królem, będąc dzie-
dzicznym panem Szwecyi, miał dozwolone przez Pakta
w razie objęcia tronu szwedzkiego, trzymanie Szwedów,
wyłącznie do spraw szwedzkich. Tak samo Augustowi II,
który zarazem był księciem saskim, prawo z r. 1699 do-
zwoliło mieć w Warszawie osobną kancelaryę saską z 6-ciu
osób złożoną, w niczem do spraw krajowych nie wtrąca-
jącą się, nad czem powinni byli czuwać kanclerze, koronny
i litewski. Od najdawniejszych czasów królowa w Polsce
miewała dwór osobny, który opisując Kromer, wylicza:
5*
— 68 —
ochmistrza i ochmistrzynię dworu, kanclerza lub sekretarza,
podskarbiego, ozeńnika lub podczaszego, krajczego, stolnika,
podstolego, kuchmistrza i koniuszego, kredencerza, szafarza
i odźwiernych, nie licząc pań i panien dworskich. Po ab-
dykacyi Jana Kazimierza exorbitancye pozwoliły tylko na
6 cudzoziemek do usług królowej. Najstarszym na dworze
królowej był marszałek, którego Kromer ochmistrzem mia-
nuje, zawiadywał on dworem, przestrzegając etykiety i po-
rządku. Przed królową, jeżeli sama publicznie wychodziła,
niósł laskę marszałkowską. Marszałkiem królowej bywał
zwykle jeden z senatorów. Drugim po marszałku dostojni-
kiem był kanclerz królowej , który w jej imieniu przema-
wiał, listy jej pisał i pieczęci pilnował. Ta pieczęć królo-
wej, podobnie jak sygnet królewski, podzielona na 4 pola,
w miejsce herbów Korony i Litwy miała herb króla i kró-
lowej. Ochmistrzyni, czyU właściwie hofmistrzyni , według
Kromera przełożona nad paniami i pannami dworskiemi,
wybieraną była z pań senatorskiego stanu. Dwór polski
od najdawniejszych czasów odznaczał się mniej surową
etykietą a większą swobodą i prostotą niż inne dwory
europejskie. Bolesław Chrobry rad biesiadował z rycerstwem,
Kazimierz Wielki dopuszczał do siebie każdego kmiecia,
a pokoje wszystkich królów późniejszych stały otworem
dla całego narodu. Wielką zaletą dworu polskiego było
i to , że zepsucie obyczajów, z którego słynął np. dwór
francuski, nigdy nie poniżyło tyle majestatu królewskiego
w Polsce co gdzieindziej.
Dyngus ob. Śmigus.
Dyrekcya edukacyi publicznej ob. Izba edukacyi publ.
Dystrybutor ob. Żupnicy. •
Dziecki lub dedko, był to w Litwie urzędnik książęcy,
który jeździł z rozkazami i pilnował ich wykonania lub
sam wykonywał. Dzieccy sądzili w imieniu księcia i egze-
kwowali wyroki za Witolda. Gtdy szlachta litewska i ruska
otrzymywała od królów polskich prawa obywatelskie na
— 69 —
"wzÓT szlachty polskiej, Kazimierz Jagiellończyk dei w roku
14B7 przywilej, że dzieccy nie będą posyłani do tych, któ-
rzy za pierwszym lub drugim pozwem, sami przybędą do
sądu. Żmudzini prosili tegoż króla, aby byli sądzeni przez
samego starostę źmudzkiego a nie przez dzieokich. Jak
w Koronie wojewodowie i podkomorzowie mieli swoich
zastępców zwanych komornikami, tak w Litwie wojewo-
dowie mieli swoich dzieckich. Dzieckowaó znaczyło w Li-
twie to, co w Koronie ciążąc, t. j. egzekwować, fantowaó.
Statut Herburta przestrzega, że kiedy się trafi dzieckowa-
nie albo ciąźanie, potrzeba brać tylko tyle, aby stało za
to co ciążają. Gdy za Władysława Jagiełły kazano fanto-
waó bydło tym poddanym kościelnym, którzy powinności
względem przejeżdżającego króla czynić nie chcieli, do-
brego serca królowa Jadwiga rzekła do małżonka : „Doby-
tek chłopom podzieckowanym jeszcze przywrócić możemy,
ale łzy ich kto ukoi?"
Dziesięciny. Karol Wielki postanowił w swojem pań-
stwie, podbiwszy Sasów, aby każdy składał corocznie ko-
ściołowi dziesiątą część swego bydła, zboża, żywności i wsze-
lakich dochodów. Dziesięcinę taką dzielono na czworo,
przeznaczając po równej części na: 1) utrzymanie biskupa,
2) utrzymanie plebana, 3) na ubogich i 4) na budowę ko-
ścioła. Ponieważ Polska, przyjmując wiarę Chrystusową
z Zachodu, naśladowała w urządzeniach kościelnych i po-
litycznych zachodnich swych sąsiadów, jest zatem prawie
niewątpliwem, lubo na to nie dochowały się piśmienne do-
wody, iż za Mieczysława I wprowadzone zostały do Polski
takie same dziesięciny. O-dy później pomiędzy stanem du-
chownym a świeckim zachodziły spory o wysokość i spo-
soby oddawania dziesięcin, nastąpiła prawna ugoda pomiędzy
Kazimierzem Wielkim a biskupem krakowskim Bodzantą
w r. 1369 co do dyecezyi krakowskiej, a później za Kazi-
mierza Jagieł, uchwala krakowska z r. 1447. Z tych dwóch
tekstów w skróceniu wynika: że dziesięcina dawana była
— 70 -
z ról. Ogrody kopane motyką ożyli płody warzywne, oko-
powe, były wolne od składania dziesięciny, a podlegały
tylko ogrody orane pługiem ożyli zasiewane, zbożem. Kmieć
który orał całym pługiem, dawał 4 wiązki konopi, jeżeli
zaś pół-pługiem, 2 wiązki. Z gruntu oddanego w zastaw,
dziesięcinę uiszczał zastawnik. Zapewniona była dziesięcina
pieniężna z nowin w Wielkopolsce, od której jednak arcy-
biskup uwolnił. Książę mazowiecki postanowił w r. 1446,
aby w razie wątpliwości odwoływać się do dawnego zwy-
czaju a nie do prawa pisanego. Dziesięciny bowiem nie
były w Polsce jednostajne. Wytykane na polu podczas
żniwa zwano wytycznemi, dawane w ziarnie zwano mał-
dratami (od miary niemieckiej malier), w pieniądzach zwano
mesznemi (od Mszy). Ze część dziesięcin przeznaczona była
na biednych, dowodem tego są szpitale parafialne dla ka-
lek i starców, które przy wszystkich plebaniach w całej
Polsce z dawna istniały. Najechanych od Tatarów uwal-
niano na długie lata od dziesięcin.
Dziewiczy wieczór ob. Wieniec.
Efraimka ob. Pieniądze w Polsce.
Egzoficya, exofficya, z łacińskiego ex officio, tak nazy-
wano bezpłatne dawanie kwater, czyli jak dawniej mówiono
gospod, dla dworu królewskiego, senatorów, posłów, de-
putatów. Wyjątkowe uwolnienia od dawania gospod w mia-
stach, nazywały się libertacye. Zygmunt I, gdy będąc jeszcze
królewiczem i przesiadując przez 3 lata u brata swego
Władysława , króla Węgier, przybywał do Krakowa , naj-
mował sobie gospodę u bogatszych mieszczan krakowskich.
Eiconomie icrólewsicie. G^dy starostwa i wogóle ziemie
królewskie ulegały coraz większemu rozdawnictwu , pomy-
ślano w początkach panowania Zygmunta III, o zabezpie-
czeniu dochodów na potrzeby dworu panującego. Najpier-
wej Litwa na sejmie r. 1689 na ten cel przeznaczyła do-
bra: grodzieńskie, szawelskie, brzeskie, kobryńskie, mohi-
— 71 —
lewskie i oliokie (z dawnemi cłami), które nazwano Eko-
nomiami lub dobrami stołowemi, od ich przeznaczenia.
W roka następnym Korona na ten sam cel oddała żupy
solne krakowskie i ruskie, miny olkuskie, cła ruskie i pło-
ckie, ekonomię sandomierską, Samborską, malborską, rogo-
zińską i tczewską, wielkorządy krakowskie, cła gdańskie,
elblągskie, rygskie; dochody z mennicy i z opłat podwo-
dowych. W kopalniach olkuskich wydobywano ołów i sre-
bro. Ze wszystkich ekonomii najdochodniejszą była mal-
borgska, jako najwięcej wsi i żyznych gruntów posiadająca.
Zachował ją też sobie Kazimierz Jagiellończyk, zaraz jak
się tylko po wojnie krzyżackiej w jego moc dostała. Do-
chody z cła rygskiego w roku 1620 ustały, gdy Szwedzi
miasto opanowali. Prócz ceł, Gdańsk i Elbląg składały
opłatę, która się ratami gdańskiemi i elblągskiemi nazy-
wała. Dochód z mennicy Zygmunt III przed samą śmiercią
swoją na korzyść Rzeczypospolitej wieczyście ustąpił, co
później w Paktach Konwentach wszystkim jego następcom
zamieszczano. Również i opłata na podwody przestała na-
leżeć do skarbu królewskiego. Prawa zabraniały królowi,
w niczem dóbr stołowych ani innych stałych dochodów
umniejszać, a osoby, na rzecz których nastąpiłoby coś po-
dobnego, podlegały surowym karom. Tylko za zezwoleniem
Stanów dobra stołowe królewskie mogły być prywatnym
czasowo oddawane, jak to jeszcze w statucie Aleksandra
Jagiellończyka było zawarowanem. Tym to sposobem saliny
wielickie cesarzowi, a część ekonomii pomorskich i cała
szawelska, prywatnym w zastaw dane były. Niektóre zaś
włości z ekonomii brzeskiej, hetmanowi kozackiemu Te-
terze, inne zaś z mohilewskiej innym kozakom w dożywo-
cie przeznaczone. Jak w uszczuplaniu, tak i w powiększa-
niu dóbr stołowych prawa Rzeczypospolitej władzę kró-
lewską określały. Granic ekonomii z krzywdą sąsiednich
właścicieli, t. j. gw£j^tem, rozprzestrzeniać zabroniono, a zda-
rzające się spory graniczne, wyrokiem komisarzy rozstrzy-
- 72 —
gane być miały. Dobra i przychody królewskie mogły być
wydzierżawiane w Koronie Koroniarzom, w Litwie Lit^wi-
nom, w województwach pruskich, szlachcie praskiej. Żydzi
byli wszędzie wyłączeni. Za Augusta II Sasa, zarząd dóbr
stołowych uorganizowany został pod nazwą Kamery z sie-
dliskiem na zamku królewskim w Warszawie, której pre-
zesem był senator, a wiceprezesem podskarbi nadworny.
W czasie bezkrólewia ekonomie przechodziły pod zarząd
podskarbich: koronnego i litewskiego, z wyjątkiem ceJ
gdańskich i elblągskich, których kontrolę prowadziły wtedy
nragistraty miast powyższych. Na czas bezkrólewia byli
także wybierani komisarze do dozoru dóbr królewskich,
z którego sprawę Stanom zdawali. Konstytucyami z lat:
1673, 1703 i 1717 dobra królewskie ekonomiczne zwolnione
były od wszelkich podatków, leżów wojskowych, opłat i cię-
żarów, które rozkładano w razie potrzeby na województwa
i ziemie, w jakich owe dobra położone były. W Królestwie
kongresowem po roku 1816 utworzono ze starostw i dóbr
koronnych 64 ekonomii, czyH klucze skarbowe, które po
roku 1831 i 1863 rozdane zostały jako „majoraty** i „do-
nacye" rossyjskim jenerałom.
Eksdywizya, z łacińskiego, nazwa oznaczająca w Li-
twie wydzielenie między wierzycieli ziemi w naturze, z ma-
jątku dłużnika długami przeładowanego. Podział taki do-
pełniany był przez sądy eksdywizorskie , a nieraz znaczne
fortuny szły w podział pomiędzy licznych wierzycieli.
"W Koronie sprawy podobne zwały się potioritałis.
Elekcya królów w Polsce. Nazwa wzięta z łacińskiego
electio — wybór. Za czasów piastowskich obierali panują-
cego możni panowie i miasta główne w dzielnicach. Za
Jagiellonów zjeżdżał się senat, posłowie i urzędnicy ziem-
scy. "Wybierano i ogłaszano króla w izbie sejmowej. Do-
piero jednak od r. 1672, t. j. od śmierci Zygmunta Augu-
sta, prawo polskie stanowi niektóre przepisy, jak ma się
odbywać elekcya króla. Zamojski Jan do głosowania na
— 73 —
króla powołał wtedy wszystkich, którzy orężem bronią
ojczyzny, zatem osie rycerstwo, ogół szlachty. Odtąd nie
senat już, polowie i urzędnicy ziemscy, ale cała Rzeczpo-
spolita ma króla sobie wybierać. Niekoniecznie twórcą tej
zasady i powodem tego przewrotu w dziejach naszych był
sam Zamojski. Wielki ten człowiek poszedł tylko za du-
chem czasu i pierwszy głośno wymówił to, o ozem wszyscy
myśleU. Idea głosowania powszechnego była potem w naj-
oświeceńszych narodach podnoszoną, np. w wieku XIX
we Francyi. W Polsce przyniosła ona złe skutki nie z winy
samej zasady, ale dlatego, źe wolność, którą dawała w naj-
szerszych rozmiarach, nie została okiełznana odpowiedniem
prawodawstwem. Pierwsze zjazdy po śmierci Zygmunta
Augusta wywołują sejm konwokacyjny, na którym umawia
się naród, gdzie i jak ma się odbyć elekcya króla. Odtąd
w czasie każdego bezkrólewia odbywają się trzy sejmy:
pierwszy konwokacyjny (ob.), drugi elekcyjny, a trzeci ko-
ronacyjny. Pomiędzy jednym a drugim sejmem upływało
zwykle około trzech miesięcy, postanowiono zaś prawem,
źe sejmy konwokacyjny i koronacyjny nie mają trwać
dłużej nad dwa tygodnie; tylko elekcyjny, że więcej spraw
załatwiał, mógł trwać 6 tygodni, jak każdy sejm zwykły.
Jak wiadomo, wszystkie sejmy, aby były ważne, musiały
brać w nich udział wszystkie 3 Stany, t. j. król, senatoro-
wie i rycerstwo. Wyjątek stanowiły tylko dwa sejmy w cza-
sie bezkrólewia, t. j. konwokacyjny i elekcyjny, które, jak
się samo przez się rozumie, odbywały się w dwóch stanach
i w dwóch izbach. Na zjeździe jędrzejowskim, który był
poparciem wyboru Batorego, postanowiono r. 1B76, źe na
pierwszym sejmie, jaki nastąpi, uchwalone zostanie szcze-
gółowe prawo o sposobach elekcyi. Do tego jednak nie
przyszło. Sejm w r. 1589, zajmował się gorąco tą sprawą,
ale konstytuoyi pożądanej nie uchwalił. Jakób Sobieski
(ojciec Jana III) na konwokacyi w r. 1632 (po śmierci
Zygmunta III), podał swój projekt do pomienionego prawa,
— 74 —
ale w projekcie tym, dobrze obmyślanym, więcej było
mowy o tem, co ma poprzedzać elekoyę i co po niej na-
stępować, niż o sposobie samej elekcyi. Sejm elekcyjny
w r. 1674 postanowił dla siebie ^porządek elekcyi", t. j.
przepisy do utrzymania ładu i powagi na sejmie, a nastę-
pne elekcye odwoływaiy się do tego „porządku** z r. 1674.
Były to jednak tylko przepisy porządkowe, policyjne. Co
się zaś tyczy samego prawa o elekcyi, to projekt tako-
wego nadzwyczaj rozumnie obmyślany, napisał w swoim
czasie król Stanisław Leszczyński, ale w prawo już się ten
projekt nie zamienił. Do Władysława Jagiełły trzymano
się linii Piastów, a od Jagiełły do Zygmunta Augusta linii
Jagiellońskiej męskiej, czyli po mieczu. Wszyscy więc pa-
nujący tych dwóch dynastyi byli sukcesyjne - elekcyjni,
obierani pierwotnie w różnych miejscowościach, Jagiello-
nowie zaś zwykle w Piotrkowie, wyjątkowo zaś w Krako-
wie i Sieradzu (Kazimierz Jagiellończyk). Od Zygmunta
Augusta do Sobieskiego naród trzyma się linii żeńskiej,
czyli po kądzieli Jagiellonów. Sejmy elekcyjne królów wy-
łącznie elekcyjnych odbywają się odtąd skutkiem zjedno-
czenia Litwy z Koroną i przeniesienia środka ciężkości
państwowej do Warszawy, na polu pomiędzy Warszawą
a wsią Wolą. Dwie tylko elekcye: Henryka Walezego
i Augusta III Sasa, skutkiem wielkiego rozdwojenia stron-
nictw, nastąpiły na prawym brzegu Wisły, pod wsią Ka-
mionna. Na sejmie konwokacyjnym zwoływanym przez
prymasa, zwanego wówczas „bezkrólem'*, naznaczano ter-
min sejmu elekcyjnego. Posłowie rozjechawszy się, zda-
wali sprawę z sejmu przyzywnego na sejmikach ziemskich,
gdzie ogół szlachty obradował o kandydatach do tronu
i obierał posłów na sejm elekcyjny. Za czasów Zygmunta I,
z liczby wyborców wyłączono książąt mazowieckich, mi-
strza krzyżackiego i synów po zmarłych królach, wzbra-
niając im przez to uczestniczyć w sejmie elekcyjnym. Kan-
dydatem od czasu bezkrólewia po Zygmuncie Auguście
— 76 —
mógł być każdy obcy książę, każdy syn lub krewny zmar-
J:ego króla i każdy szlachcic Rzeczypospolitej. Obradować
na sejmie elekcyjnym mieli prawo tylko senatorowie i po-
słowie sejmików ziemskich, ale gdy przyszło do głosowa-
nia na obiór króla, to każdy szlachcic miał równe prawo
głosu od czasu, jak Jan Zamojski, wówczas poseł bełzki,
przed obiorem Henryka Walezego na zapytanie czy każdy
szlachcic ma prawo osobiście głosować na elekcyi, utrzy-
mywfij!, iż prawo to powinno służyć każdemu, gdyż każdy
musi stawać z orężem w obronie Rzeczypospolitej i króla.
I>o głosowania i podpisywania elekcyi przypuszczano i mia-
sta znaczniejsze. Tak podpisywali elekcye różnymi czasy
posłowie i pełnomocnicy od Krakowa, Poznania, Wilna,
Lwowa, Warszawy, Lublina i Rygi, nie zawsze wszyscy,
ale jak kiedy którzy na elekcyę przyjechali. Zato miasta
pruskie: Gdańsk, Elbląg i Toruń miały udział obowiąz-
kowy w elekcyi, bo należały do senatu ziem pruskich.
Gdy w r. 1674 nie było pełnomocników od miast tych
pod Wolą, podpisał elekcyę w ich imieniu prezes ziem
pruskich, biskup warmiński. Na Stanisława Augusta głoso-
wał i Kamieniec Podolski. O prawo glosowania na elekcyi
upominali się i lenni książęta Rzeczypospolitej: pruscy,
pomorscy, kurlandzcy, ale Stany nie przyznały im do tego
prawa, równie jak upominającemu się o to samo wojsku
i Kozakom. Dla zasady nie chciano dopuścić panujących
i orężnych. Z wojska każdy szlachcic mógł głosować po-
jedjrńczo w swojem województwie. Na elekcyę po Sobie-
skim w r. 1696 i po Auguście II w r. 1733, z obawy in-
tryg i dla zapewnienia wolności wyboru, zwołano szlachtę
wszystką jak na pospolite ruszenie, ale środek ten jiie oka-
zał się praktycznym. W dniu otwarcia sejmu elekcyjnego,
zebrane Stany po uroczystem nabożeństwie w kościele św.
Jana odprawionem przez prymasa lub nuncyusza papie-
skiego, udawrfy się naprzód do wdowy królewskiej, jeżeli
została, z kondolencyą. W imieniu senatu przemawiaj: do
— 76 —
niej prymas, w imieniu stanu rycerskiego marszałek osta-
tniego sejmu. Po tej rzewnej ceremonii udawali się wszy-
scy na pole elekcyjne. Tutaj otoczony był rowem i wałem
równoległobok, do którego prowadziły trzy bramy podług
trzech głównych prowincyi B.zeczypospolitej i położenia
ich geograficznego. Od zachodu więc wiodła brama dla
Wielkopolski, od południa dla Małopolski, od wschodu dla
Litwy z Białą-Busią. Ruś- Czerwona z Podolem, Wołyniem
i Ukrainą stawała razem z Małopolską. Kównoległobok
dzielił się na dwie części, dla dwóch izb: senatorskiej i ry-
cerskiej. Senatorska z biskupów, wojewodów, kasztelanów
i ministrów złożona zasiadała w szopie, czyli budynku przy-
krytym tarcicami od deszczu i słońca a z boków osłonio-
nym oponami. Zewnątrz tego budynku zbiere^o się pod
gołem niebem koło rycerskie, Ł j. wszyscy poi^owie ziem-
scy na sejm elekcyjny. Szlachta inna, która z ochoty zjeż-
dżała na elekcyę, stawała województwami, rozbijając na-
mioty w miejscach oznaczonych przez marszałków w pe-
wnem oddaleniu dokoła prostokąta sejmowego. Marszałko-
wie koronni i litewscy urządzają wszystko, są jakby mi-
strK.uni ceremonii. Ogólny widok dziwnie był wspanijJy,
B którym siię nio porównaó w żadnej historyi nie da. Jest
to olbrzymi wiec słowiański narodu polskiego z Litwą
i Rusią, W prostokącie okopanym zebrana na sejm star-
srYrt\a> liul^io posiwiali na bojach i senatorskiej radzie,
mownątrr. okv>pu na polu elekoyjnem sejmikuje cały naród.
Najprród posłowie rion^scy w kv^le rycerskiem pod laską
mar^ralka ostatuiogv> st:\iuvvi kvni\vokacyjnego, obierają mar-
sraJka na oboouy sejm elokoyjr.y^ Popoki marszałek nie
obt^u\\\ {wdowio t*avi;:v^ nio iv.v^iją. Gdy nowo obrany mar-
sralok \\\kv^v»al prrys^.^i;:^j» KioputAcya Łtoiona z trzech po-
s5vnv: w\o*kopv^*skio^\\ iuaIoiv'^»sk;egv> i litewskiego, uda-
waJa s\^ od kv^5a rvv-ox"^k\o^v^ viv> ^vnn^ senatorskiej z za-
\\,adv^urov.xom, *o kolo pv^s;as^a Tui v.:ars£ałka. Senat do-
x^.a\vs^\ do to» dvn^utao\\ :r£^vh sor.atorów z trzech pro-
Plan pola elekcyjnego pod Wolą.
--^' VI
Ja, ,
.•'
-.\i/ !
--'r-r,
/I \'
■'
.- '■ '-IL 1
V
• --ca
--^■^^\v' '
A
"-/■ N' ;
- ','<, * '
\
; ' \U4
^
^- -.V|
■s.
-'J-N'
SZLACHTY
o o o o o o o
o
o
r:
U
~'.'i •
O
o
o
$0
SD
oooooooooooo
SENATOROWIE
SZOPA
o o o o o o o
S o
o o o o o o
o o
SENATOROWIE
oooooooo
<
o:
GO
□
o o
o o o o o o
o
o
o
I ^ ■
ŁAWKI W SZOPIE
DLA FOSŁÓW
] [
^^y/Sx\
\ 'i~\^s '~C^y /,Tv?\ 6T C-" > '^•T^^ > '- ' ^^ ' '-
I SZLACHTY
-^i
o
\ / ■-.-
< 7/JA 1
O
o
08
o o o o o o
o
oW
I-i
o^
oO
^es
Oo
oH
-
°g
OW
o«
o
o o o o o
o o o o o
.-'■T/M'
O O O O O
MARSZAŁEK SEJMU
Erama wielkopolska
(■'■'>\\l,
m
(■■■-■-Aai.
A
>
■
-
•0
Mi
OD
0
A
eB
•H
•0
- ; I
»
>
« 1
M
■■ ■'
o
o
o
o
o
o
o
o
o
oa^
o
oO
°H
o
o
o»
o
o
o 05
o
o
o o
KOŁO
HYCERSKIE.
p4
PRYMAS
oooooooooo
o
o
02 o
>. o
td o
o
o
o
w o
o
Ho
o
®o
o
Oo
o
^o
o
I-I
o
Ho
o
o
o o o
\f^
1*1
»
0
^
9f
ft
N«
&
^
Mi
O
SB
cc
M
Brama litewska
M. O
OB
N
M
SB
O
et-
O
PC
Cd
.''/''/ \ lii
t%1l
!!('/// \i/
^y/l-<
.^ ^5/i.v^
o
OB
**
O'
a.
o
! !\^--?Cł' ''!/r^r'^'\i^('^r'' ^ii,''''?' '^\l-('f' '^iK'0 ^ii
— 78 —
winoyi, wysyłał ją do koła rycerskiego, aby zaprosić izbę
poselską do szopy na wspólne obrady. Po wysłuchaniu tej
deputacyi w kole rycerskiem, posłowie ziemscy z marszał-
kiem swoim na czele, wstępowali uroczyście do podłużnej
szopy, której cały wolny środek otoczony był wielkim
czworobocznym rzędem krzeseł senatorskich, a poza krze-
słami od ścian czworobokiem ław poselskich. W jednym
końcu tego czworoboku zasiadał prymas, a w drugim mar-
szałek sejmu pomiędzy marszałkiem koronnym i litewskim
lub dwoma najpierwszymi ministrami. Marszałek sejmo"wy
przemawiał w imieniu koła rycerskiego, czyli izby posel-
skiej do senatu, witając tenże. Na to bezkról, czyli pry-
mas, powitawszy koło rycerskie, zdawał sprawę ze swych
czynności w czasie bezkrólewia od zamknięcia sejmu kon-
wokacyjnego i przedstawiał izbom, co i jak na tym sejmie
zdziałać wypada. Na pierwszych sesyach połączonych sta-
nów wybierano „kaptur generalny", czyli sąd do karania
wszelkich przestępstw w czasie sejmu elekcyjnego. Nazy-
wał się generalnym dla różnicy sądów kapturowych (ob.
kapturowe sądy), ustanowionych po województwach na
czas bezkrólewia. Uchwalano ustawy potrzebne do zacho-
wania porządku, układano pada conventa, czyli warunki
^gody pomiędzy obrać się mającym królem a narodem,
odbierano przysięgę od hetmanów, ze ponieważ obowią-
zani zawsze do strzeżenia granic, więc siły wojskowej na
pole elekcyi nie sprowadzą. Cudzoziemscy posłowie nie
mogli podczas sejmu elekcyjnego mieszkać w Warszawie,
ale w przeznaczanych na to miasteczkach i wioskach pod
strażą szlachty, aby nie porozumiewali się z nikim na polu
elekcyjnem. Było takie prawo, ale nie zachowywało się
ściśle. Gdy sejm już tak się posunął, że do obioru króla
miano przystąpić, prymas wyznaczał dnie. uroczystej au-
dyencyi, którą stany dawały na polu elekcyjnem wszyst-
kim posłom zagranicznym przez dwory europejskie na
elekcyę do Polski wysłanym. Reprezentant papieski miał
— 79 —
pierwszeństwo. Deputacya na lego powitanie składała się
z samych prawie biskupów. Podczas elekcyi w r, 1669
szło przed powozem nuncyusza 120 karet, a po oba stro-
nach drogi, którą nuncyusz przejeżdżał, stanęło zbrojno
i konno przeszło 12.000 szlachty i 58 chorągwi. Prymas
na powitanie nuncyusza wstawszy z krzesła, dwa kroki
postępował i pomiędzy sobą a najbliższym siebie bisku-
pem sadzał. Naprzeciw innych posłów nie wstawał prymas,
wprowadze^a ich deputacya, złożona z który chkol wiek se-
natorów i marszałkowie, którzy usadzali tych posłów mię-
dzy sobą. Codzień inny poseł przyjeżdżał, witany przez
szlachtę i sejm z mniejszą lub większą uroczystością, we-
diug godności państwa, które reprezentował. Po nuncyusza
szedł poseł cesarski. Gdy w r. 1673 stany dały pierwszeń-
stwo francuskiemu przed hiszpańskim, ten wolał niewysłu-
chany wrócić do ojczyzny, a Hiszpania po tem zdarzeniu
nigdy na elekcyę do Polski nie wyprawiała posła. Naprzód
oddawali posłowie swe listy wierzytelne do obu izb pisane
referendarzom, którzy je głośno odczytywali. Jeżeli w li-
stach tych nie były zachowane wymagane przez Polaków
tytuły i formy uprzejmości dla stanów i Rzeczypospolitej,
referendarz bez odczytania zwracał je posłom. Po oddaniu
listów poseł miał mowę do stanów w języku łacińskim.
Na elekcyi Henryka Walezego, Rosenberg, poseł cesarski, •
rodem Czech, miał mowę po czesku, a na elekcyi Włady-
sława IV, królewicz Jan Kazimierz, jako poseł brata, po
polsku zaczi^, a kanclerz w tymże języku ją dokończył.
Poseł w swej mowie przedstawiał własnego kandydata do
tronu lub przemawiał za cudzym, ale takim, który jego
narodowi był życzliwym. Prymas w imieniu senatu, a mar-
szałek koła rycerskiego w imieniu posłów ziemskich odpo-
wiadali. Na tem kończyła się audyencya i posłowie zagra-
niczni z temi samemi ceremoniami, jak przyszli, oddalali
się z koła elekcyi. Ponieważ ani posłowie zagraniczni, ani
kandydaci do tronu swoi, nie mogli znajdować się na polu
— 80 —
elekoyjnem, przeto dozwolono im, aby pośród senatorów
lub izby poselskiej mieli swoją depntaoyą, która o ich
obiór starać się mogła u rycerstwa. W dniu elekcyi obie
izby, t. j. senatorowie i posłowie ziemscy, zgromadzali się
jaź nie w szopie senatu, ale pod gołem niebem obok niej
w kole rycerskiem, gdzie ławy i krzesła ustawione były
w taki sam sposób, szlachta zaś Rzeczypospolitej w polu
dokoła okopu, na koniach, pod chorągwiami na wojewódz-
twa i ziemie podzielona. Prymas po krótkiej przemowie^
w której wymieniał kandydatów do tronu, klękał i zaczy-
nał śpiewać uroczyście hymn Veni Creator Spiritus, wspie-
rany potężnym głosem dziesiątków tysięcy rycerskich piersi.
Po odśpiewanym hymnie, dawszy błogod:awieństwo sena-
torom i posłom, wysyłał wszystkich do ich województw
za okop, zostając sam z marszałkiem sejmowym w kole
rycerskiem. Senatorowie i posłowie tych województw lub
ziem, których szlachta na Sejm się nie zjechała, zbierali się
w kole lub szopie. Gdy nie było prymasa, obowiązek jego
z urzędu spełniał pierwszy z obecnych biskupów wielko-
polskich, jako z prowincyi historycznie najstarszej w Pol-
sce. Za przybyciem senatorów i posłów do swych woje-
wództw, jeden z senatorów w kaźdem województwie prze-
mawiał do szlachty i wyliczri kandydatów do tronu, zwy-
kle zalecając jednego z nich. Za wymówieniem miłego
kandydata szlachta krzyczała „vivat! zgoda** i z rusznic
strzelała w powietrze. Każda ziemia głosowała zwykle je-
dnozgodnie i zbierała własnoręczne podpisy głosujących.
Zebrane w ten sposób głosy senatorowie odwozili do koła
rycerskiego i składali marszałkowi sejmowemu, gdzie pod
kontrolą prymasa obliczane były. Tradycya narodowa wy-
magała obioru jednomyślnego, stąd wynikały trudności,
waśnie i mitręga. Po odczytaniu liczby głosów wobec ry-
cerstwa, które zbliżyło się w tym celu do wałów, i po ogło-
szeniu ich większości, prymas siadał na koń i objeżdżając
województwa wkoło okopu, po trzykroć zapytywał, czy
— 81 — •
jest zgoda? Jeżeli nie było oporu, ogłaszał wybór króla,
co marszałkowie z trzech bram okopu ku trzem prowin-
cyom powtarzali. Po tych ogłoszeniach prymas znowu klę-
kał i zaczynał śpiewać powtarzany przez całe rycerstwo
hymn św. Ambrożego Te Deum laudamus. Po skończeniu
hymnu, rycerstwo z hukiem dział, dźwiękiem trąb i łosko-
tem, kotłów udawało się do Warszawy, aby tenże hymn
powtórzyć raz jeszcze w kościele św. Jana. Jeżeli obrany
król był obecny, jak było na elekcyach Władysława IV,
Michała Korybuta i Jana III, prowadzono go tryumfal-
nie do kościoła lub na zamek, a marszałkowie szli przed
nim ze spuszczonemi laskami. Nazajutrz zbierał się sejm
w kole rycerskiem lub zwykłej sali sejmowej na zamku
warszawskim, aby wygotować i podpisać dyplom elekcyi
spisany po łacinie, który oddawano królowi po jego przy-
siędze na Pakta Konwenta, którą składał osobiście w ko-
ściele, lub za nieobecnego składali tymczasowo jego po-
słowie. Do nieobecnego sejm wyprawiał poselstwo z za-
wiadomieniem o jego wyborze na tron, zleceniem odebra-
nia od niego przysięgi na Pakta i wręczenia mu dyplomu
elekcyi. Jeżeli był w Warszawie, sejm składał mu powin-
szowania, a król wyjeżdżał na pole elekcyi podziękować
rycerstwu za obiór. Szlachta rozjeżdżała się do domów,
a senat i posłowie ziemscy kończyli obrady sejmowe wy-
znaczeniem dnia pogrzebu zmarłego króla, koronacyi no-
wego i terminu dla sejmików ziemskich, mających poprze-
dzić sejm koronacyjny. Na polu elekcyjnem okopy rozrzu-
cano, szopę i trzy bramy rozbierano. Wszystko, co sejm
elekcyjny zdziałał i postanowił, zbierano w jedne księgę
i między prawa krajowe mieszczono. Jeżeli przy obraniu
króla zaszła jaka niezgoda, nakazywano nowy zjazd po-
wszechny celem poparcia odpowiedniego kandydata. Tak
zjazd w Jędrzejowie poparł Stefana Batorego, a w Wiślicy
elekcyę Zygmunta III. Każda elekcya różniła się jedna od
drugiej bądź sposobem głosowania, bądź okolicznościami,
KBIĘM RZE02T POŁSKICHi 6
- 82 —
które wpływały; nieoceniony jest więc pod tym względem
Lengnich, który w rozdziale o elekcyach swojego prawa
pospolitego zebrał skrzętnie wszystkie fakta. Wogóle wszyst-
kich przesileń elekcyjnych od śmierci Zygmunta Augasta,
czyli r. 1672, było tyle, ilu królów w Polsce od tego czasu
panowało, t. j. 11. Samych elekcyi było więcej, bo wiele
rozerwanych. Pierwsza Henryka Walezego była dość zgo-
dna. Na drugiej, po Walezym i trzeciej po Batorym obrano
naprzód po dwóch królów. Po Zygmuncie HI r. 1662 Wła-
dysław IV został obrany absolutną jednomyślnością. Elek-
cya piąta, Jana Kazimierza, była także zgodną. Szósta Mi-
chała Korybuta upamiętniła się jednomyślnością szlachty
całej Rzeczypospolitej przeciw zabiegom kierowanych pry-
watą magnatów. Siódma elekcya Jana III, także dość zgo-
dnie wypadła. August II Sas dostał się na tron przy po-
mocy Rzymu i cesarza, wbrew woli szlachty, której ogro-
mna większość obstawała za Kontim. Stanisława Leszczyń-
skiego wprowadził na tron r. 1704 król szwedzki, ale się
Leszczyński nie utrzymał. Po śmierci Augusta II szlachta
jednomyślnie obrała powtórnie Leszczyńskiego r. 1733, ale
Rosya w połączeniu z Austryą i Saksonią narzuciły Polsce
Augusta III Sasa. Stanisław August obrany był za wyłą-
cznym wpływem cesarzowej Katarzyny. Krewkość rycer-
ska, noszenie broni przy boku i chęć służenia ojczyźnie
przez popieranie do upadłego swego stronnictwa, były
powodem, że rzadko która elekcya odbyła się bez brzęku
szabel i waśni stronnictw. Po śmierci Batorego stronnictwa
wyprowadziły nawet swoje szyki do boju. Przy elekcyi
Michała Korybuta demokratyczna szlachta wtargnęła z sza-
blą w ręku do przybytku majestatu Rzeczypospolitej, t. j.
izby senatorskiej. Historya potępiła surowo te wybryki sa-
mowoli. Jeżeli atoli porównamy poważne mowy sejmowe
najzaciętszych przeciwników ówczesnych w Polsce z obel-
gami ojców narodu w parlamencie francuskim i włoskim
z końca XIX wieku, jeżeli porównamy starcia orężne za-
(; _ 83 —
gorzalców wieku XVI i XVII z echem karczemnyoh po-
liczków w parlamentach najodwieceńszych narodów dzisiej-
szej doby, to sprawiedliwość złagodzi znacznie nasze su-
rowe sądy o przeszłości i ludziach owoczesnyoh. Bywały
i w Polsce na elekcyach przekupstwa, bo posłowie zagra-
niczni, zalecając swoich książąt do tronu, rozsypywah złoto
między zadłużonych a wpływowych. Chciwość jednak na
pieniądze, w dawnych wiekach wszędzie potworna, była
"W Polsce nie większa niż gdzieindziej. A mniej zadziwia
-w owych czasach niż dziś w Anglii lub Francyi, gdzie
^wybór członka parlamentu kosztuje nieraz krocie.
Emfiteuzy o. Króle wszczyzny.
Fagot ob. Muzyczne narzędzia.
Flota polska ob. Marynarka polska.
Frejbiter ob. Marynarka polska.
Fryc, Frycowe. Wyraz fryc jest właściwie skróceniem
imienia Fryderyk. Tak nazywano jednak w Polsce każdego
nowego towarzysza i niedoświadczonego nowicyusza w ka-
żdym zawodzie. Klonowicz w swoim poemacie „Flis", opi-
sując zwyczaje flisów polskich na Wiśle, mówi:
Jeśliżeś fryc, albo szyper nowy,
Już się tu musis^z uczyć inszej mowy,
Byś nie wziął szablą u Nogatu, bracie,
Bo to zła na cię.
Każdy, który pierwszy raz szedł na flisówkę po Wiśle,
musiał pod Toruniem pocałować „babę" wystruganą
z drzewa, był oblewany wodą i bity, aź się wykupiT towa-
rzyszom poczesfenem. Właściwe frycowe odbywać się mu-
siało u kresu podróży wodnej nad Nogatem, czyli prawem
ramieniem Wisły na Żuławach. Od tego całowania drewnia-
nej baby rozpowszechnił się w całej Polsce sposób żarto-
wania z przybywających po raz pierwszy do jakiego mia-
sta. Oto śmiano się z mężczyzn, że muszą przy wjeździe
pocałować starą babę, a niewiasty starego dziada. Oryle
6*
— Bi-
do ostatnich czasów przechowali zwyczaj frycowania, po-
legający na żartobliwem niby golenia, spowiadaniu, oka-
dzaniu próchnem i przemowie. do nowego kolegi Frycowe
u myśliwych polegało na tem, że każdemu nowicyuszowi,
który spudłował, obmazywano twarz prochem roztartym
z wodą, a temu, który zwierzynę postrzelił, obmazywano
krwią jego ofiary i tak musiał pozostawać do końca łowów
dnia tego. Za nieostrożność kładziono fryca na zwierzynie
i uderzano trzykrotnie płazem kordelasa, przyczem starzy
łowcy dobywali do połowy kordelasy z pochew i wołali
ho! ho! ho! Frycom zgłodniałym stawiano wilczą pieczeń
dobrze przyprawioną, a gdy jeść zaczęli, nie poznawszy
co jedzą, trąbiono wted37^ i trzaskano harapami. Najwięcej
ceremonii przedstawia frycowe młodego parobka, który
pierwszy raz stanął z innymi do kosy na łące lub w polu.
Zowią go wtedy „wilkiem", kosi od rana do południa, po
południu okręcają całego trawą, kwiatami lab zbożem,
kładą na głowę takiż wieniec, czyli wysoką koronę, sado-
wią między czterema zatkniętemi w ziemię kosami, jeden
z kośników słacha jego spowiedzi, inny jest sędzią, mar-
szałek bije go słomianym batem, potem ze śpiewem i brzą-
kaniem w kosy, prowadzą fryca uroczyście do dziedzica
na poczestne i do karczmy na wykupne.
Fujara ob. Muzyczne narzędzia.
Garniec ob. Polskie miary i wagi.
Generał - sejmik. Sejmiki nie pojedynczych ziem lub
powiatów, ale całych prowincyi zwano Generałami. Były
to raczej wiece prawodawcze, które składano przed sej-
mami walnymi, aby przygotować uchwały i za takowemi
głosować jednomyślnością całej prowincyi. G-enerał wielko-
polski, poprzedzany sejmikami w Piotrkowie i Środzie, zbie-
rał się w Kole. Generał kujawski zbierał się w Radziejo-
wie, a Generał mazowiecki w Warszawie, Generał mało-
polski w Nowem Mieście Korczynie. Generały ruskie od-
— 86 —
bywały się w Wiszni sądowej, pruskie w Malborgu lub
Grudziądzu, litewskie, zbierały się pierwej w ^'S^ołkowysku,
później w Słonimie. Konstytucya sejmowa z r. 1566 orze-
kła, że na sejmikach generalnych, ^mają być nacierane
i korygowane artykuły sejmików partykularnych**. Ze wszyst-
kich generał- sejmików najspokojniej i najpoważniej odby-
wał się generał - sejmik pruski, t. j. trzech województw:
pomorskiego, malborskiego i chełmińskiego.
Generał-starosta. Było to dostojeństwo w Polsce nie-
senatorskie. Starosta, przełożony nad kilku grodami, czyU
starosta generalny, przezywał się generałem. Generał- sta-
rosta wielkopolski obsadzał urzędnikami 7 grodów wielko-
polskich: poznański, kaliski, kościański, gnieźnieński, pyzdr-
ski, koniński i kcyński. Starosta krakowski przybrał tytuł
generała małopolskiego ; starosta zaś kamieniecki, do któ-
rego i gród latyczowski należał, tytułowany był genera-
łem ziem podolskich. Ostatnim generałem ziem podolskich
był zmarły w r. ]823 książę Adam Czartoryski, jeden
z najrozumniejszych ludzi swego czasu.
Gędźba ob. Muzyczne narzędzia.
Glejt, pochodzi od niemieckiego wyrazu das Geleit,
po polsku nazywany także listem żelaznym. List królew-
ski, zapewniający oskarżonemu w sprawie kryminalnej bez-
pieczeństwo przejazdu i stawienia się w sądzie. Glejty były
zabytkiem prawodawstw średniowiecznych w całej Europie.
Wydawano je nie tylko przestępcom i obwinionym, ale
i jako karty bezpieczeństwa podróżnym. Długosz wspomina,
że w r. 1421 Wilhelm, rycerz burgundzki, podróżując przez
Polskę do Jerozolimy, złożył Władysławowi Jagielle listy
polecające i podarunki od króla angielskiego, prosząc
o glejt. Prawo dawania glejtów banitom i przestępcom
było prerogatywą królewską, chociaż dawał je także biskup
krakowski, oraz wojewodowie krakowski i sandomierski,
ale tylko na dwa miesiące. Najdłuższy glejt był na 6 mie-
sięcy i nie służył przeciw wyrokom. Statut litewski robi
— 86 —
różnicę między glejtem a listem żelaznym. Pierwszy da-
wany był przestępcom, którzy na mocy tego glejtu wra-
cali do kraju, nie tracąc czci, życia, ani majątku, ale obo-
wiązani byli starać się o ułaskawienie lub przebaczenie
u osób przez siebie obrażonych lub pokrzywdzonych. Drugi
dawano podupadłym dłużnikom, którzy przez wojnę, pogo-
rzel, rozbój lub skutkiem ofiar dla kraju poniesionych, nie-
wypłacalnymi się stali. List żelazny wstrzymywał egzeku-
cyę wierzycieli przeciwko dłużnikowi przez lat trzy. Jeden
i drugi dawał w Litwie wielki książę.
Gody ob. Kolęda.
Godzinki, nazwa polska nabożeństwa na cześć Niepo-
kalanego poczęcia N. Maryi Panny w kształcie pacierzy
kapłańskich, czyli godzin kanonicznych ułożonego. Że od
tamtych daleko krótsze, więc tylko godzinkami zdrobniale
nazwane zostało. Jutrznia, pryma, terćya, seksta, nona, nie-
szpory i kompleta, stanowią 7 części godzinek, po wszyst-
kiem polecenie godzinek i antyfona z modlitwą. Kto te
godzinki ułożył, w którym kraju i języku, na pewno nie
wiadomo. Do Polski przybyły w wieku XVI, król Zygmunt
III codziennie je odprawiał, dwory ziemian i obozy rycer-
skie brzmiały niemi, więc i dla ludu ks. Jakób Wujek, je-
zuita, na język ojczysty z łaciny je przełożył, dobrze od-
dawszy śpiewem pięknym i poważnym. Baśń ludowa niesie,
że znany czarnoksiężnik Twardowski, porwany przez czarta,
winien ocalenie swoje Godzinkom, gdy ofiarując się za-
śpiewał: „Z pokłonem Panno święta..." Nadmienić tu mo-
żna, że już Długosz, opisując bohaterskie wyprawy Bole-
sława Krzywoustego w r. 1105, powiada, że Bolesław przed
bitwą odprawił officinm Sanctae Mariae, co przetłumaczono
na polski w wydaniu Przezdzieckiego : „Godzinki do Naj-
świętszej Panny'*, szczególniejsze bowiem miał do Niej
nabożeństwo.
Godzinnil(, tak w języku staropolskim zwano zegar,
godzinarzem zwano zegarmistrza, a godzinarstwem zegar-
— 87 —
mistrzostwo. W pałacu Kazanowskich w Warszawie był
sławny zegar, który oo godzinę wyrzucał złotą kulę,
którą pacholę pilnujące napowrót w oznaczone miejsce
Tcrkładało. Był on dziwowiskiem dla Francuzów, którzy
przybyli z Paryża w orszaku Maryi Ludwiki Gonzagi, mał-
żonki króla Władysława IV. W wieku XVI, a nawet je-
szcze XVn, zegary 24 godzin pokazywały. Haur, pisarz
polski w wieku XVII powiada, że „w Krakowie, przy ko-
ściele famym Panny Maryi w Rynku, na wysokiej wieży,
zegar piękną akkomodowany inwencyą. Najprzód każdego
dnia globus miesięczny obraca się, wszystkie każdego mie-
siąca wyrażając kwadry, przytem są dwie niemałe statuy,
więc za każdą godziną jedna z nich dzwoni i zębami ja-
koby licząc uderza, pokąd bić nie przestanie. Ten zegar
jest cały, który po zachodzie słońca zawsze tak w lecie,
jako i w zimie każdego czasu godzin 24 wybija jednako-
wym ciągiem". Już z jednego wyrażenia Haura „ten ze-
gar jest cały", dorozumieć się trzeba, że za czasów Haura
wchodziły w użytek zegary nie całe, t.j. tak zwane „małe"
czyli półzegarza, pokazujące nie 24 ale 12 godzin. Jakoż
uchwała sejmowa w Voluminach legum, mówiąc o godzinie,
w której szynki powinny być w nocy zamykane, uwzglę-
dnia obydwa rodzaje zegarów : „U szynkarzów żaden picia
żadnego najdalej do godziny ósmej na półzegarzu", a na
całym zegarze do czwartej w noc szynkowaó nie ma. Te
półzegarza przedstawiały już sposób liczenia godzin dzi-
siejszy i regulowane były podług wschodu i zachodu słońca,
zastosowanych do południka miejscowego. Książeczki do
tego wydali matematycy owocześni : Zórawski i Gostumiow-
ski, a potem przy kalendarzach zaczęto drukować odpo-
wiednie tabele. Kurantem nazywano w Polsce zegar grający.
O takim pisze Krasicki w „Satyrach":
„Bije zegar kuranty a misterne flety
Co kwadrans, co godzina dudlą menuety".
— 88. —
Wspomnieć tu jeszcze należy, iź gdy nie znano zegarów,
dzielono zapewne ozas tak jak to czynią dotąd ci z wie-
śniaków, którzy zegarów nie mają a znają tylko wschód
i zachód słońca zimowy i letni, południe, północ, śniadanie,
podobiadek, podwieczorek i wieczerzę, pianie kura: pierw-
sze, drugie i trzecie. W dzień miarkowano się po cieniu,
w nocy po gwiazdach. Duchowni dzielili dobę podłag obo-
wiązków kościelnych, więc na godziny tercyalne, nieszpome
i t. d. W statucie Wiślickim jest rozporządzenie, że sądy
mają trwać do południa czyli do godziny 9-tej. Trzeba
więc z tego wnosić, iź w wieku XrV Polacy tak liczyli
godziny, że południe zawsze wypadało o godzinie 9-tej.
Przypuszczając, iż doba musiała się już wówczas dzielić
jak dzisiaj na godzin 24, wypadnie, że zaczynano liczyć
godziny od 3-ej rano, czyli mniej-więcej od wschodu słońca
w dniu najdłuższym, i pory, w której pracowici rolnicy
budzą się do pracy przez rok cały.
Gonitwy. Rzecz prosta, że w narodzie rycerskim, a mia-
nowicie wśród stanu rycerskiego, do najmilszych zabaw
należały popisy, ćwiczenia i szermierki rycerskie. Tak było
zresztą w całej Europie, gdzie turnieje na dworach kró-
lów, książąt i panów stanowiły główną i prawie codzien-
ną zabawę towarzyską. W pojęciach bowiem średni )-
wiecznych oddawano większe hołdy zręczności i fizycznej
sile ciała, niż umysłu i nauki, które zostawione były sta-
nowi duchownemu. Turnieje odbywały się' wszędzie w tak
podobny sposób, że opisywać ich tutaj jako zabawy naro-
dowej nie można. Artykuły marszałka wiel. kor. r. 1578
w Warszawie ogłoszone, dają nam poznać bliżej gonitwy
publiczne, które odbyły się w Ujazdowie pod Warszawą,
wobec króla Stefana Batorego, znakomitych gości i tłumów
ludu „ku ozdobie przenosin Jana Zamojskiego, podkancle-
rzego koronnego". Podług przepisy marszałka w. kor. kto-
kolwiek stawał w szranki, musiał być ubrany ozdobnie,
bez ostrej broni mogącej służyć do krwawego starcia, ob-
— 89 —
jeżdżał plac i stawał w jednym końcu, oczekując hasła.
Sędziowie wydawali je każdemu osobno. Rycerz goniący
w całym pędzie konia, usiłował trafić kopią w pierścień
wiszący na sznurze. Stopień jego zręczności sędziowie ozna-
czali liczbą. Kto pierścień wdział na kopię zapisywano mu 6,
kto górą weń uderzył miał 3 , dołem 2 , a kto z boków,
ten dostawał najniższą liczbę 1. Rycerze gonitwę kilkakroó
powtarzali. Kto kopią sznur przeniósł, tracił wszystkie razy,
równie jak ten, komu noga ze strzemienia wypadła, albo
hełm spadł z głowy. Kto kopię złamał albo ziemi nią do-
tknął, musiał opuścić szranki. Dla najdzielniejszych były
B-stopniowe upominki. Tego rodzaju gonitwy do pierścieni,
do głów tureckich, odbywały się i przed dworami i dwor-
kami szlachty. Bywały gonitwy i na ostre, piesze i konne.
Insi okazywali różne sztuki siedząc na koniach. Przepisy
turniejów, do których powinni byli wszyscy się stosować,
przybijano na wrotach zamkowych. Górnicki mówiąc o go-
nitwach i ćwiczeniach, nadmienia, że w jego czasach „ka-
mieniem ciskanie i w zawód (do mety) bieganie, skakanie
i inne podobne temu, nie do końca jeszcze zagasło". Po-
wiada, że był zwyczaj w Polsce grać piłę (w piłkę), na
koń skakać, ale go niema teraz. „A jako piły nie gra-
wamy, tak zasię morzpręgi, chodzenie po powrozie na mie-
telnictwo poszło, a szlachcicowi by kęsa nie przystoi".
Kobiety polskie dosiadały nieraz konia a nawet przywdzie-
wały zbroję w czasie zabaw domowych i próbowały współ-
zawodniczyć z braćmi i ojcami. W r. 1719 po całej Euro-
pie gadano o Helenie Ogińskiej, wojewodzance wileńskiej,
która podczas wesela królewicza Fryderyka Augusta z Ma-
ryą Józefą, córką cesarza Józefa I, w Dreźnie, na słyn-
nym karuzelu przez młode damy odprawionym, mając lat
18, wszystkie rycerskie sztuki z taką dzielnością i zręczno-
ścią odbyła, że pierwszeństwo przed wszystkiemi wzięła
i wyznaczoną nagrodę otrzymała (ob. Siłacze). Ze śmiercią
Jana III, zwycięzcy z pod Wiednia, gonitwy rycerskie prze-
90
stały być zabawą szlachty na dworach królów polskich.
Za Sasów odbywały się już tylko karuzele. Stanisław Po-
niatowski próbował raz jeszcze wskrzesić gonitwy pod
nazwą karuzelu w r. 1788 przy odkryciu pomnika Sobie-
skiego w Łazienkach, ale był to już tylko popis zfranou-
ziałych paniczów.
Gony bobrowe ob. Polska piastowska.
Gorzkie żale, zbiór pieśni o Męce Pańskiej, śpiewany
tylko w czasie Wielkiego postu, a nazwany tak od pier-
wszego wiersza pierwszej pieśni „Gorzkie żale przybywaj-
cie!" Śpiewanie tych pieśni nazywają Pasyą (t. j. Męką)
i lamentacyą, a cały zbiór drukuje się dziś pod tytułem
„Rozmyślanie Męki Pana Naszego Jezusa Chrystusa", bo
w nabożeństwie tern wszystkie szczegóły Męki Chrystuso-
wej są wspomniane. Początek Gorzkim Żalom dały średnio-
wieczne mysterya czyli dyalogi religijne, przedstawiające
Mękę Pańską, co pokazuje się już z samego układu, gdzie
prologiem czyli wstępem jest właśnie pieśń „Gorzkie żale
przybywajcie, serca nasze przenikajcie". Trzy części, jakby
trzy akty (sprawy), w każdej części trzy pieśni, i epilog
czyli dokończenie, pieśń na procesyi śpiewana „Jezu Chry-
ste Panie miły..." albo jeszcze tragiczniej sza tekstem „Wisi
na krzyżu Pan Stwórca Nieba..." Gorzkie Żale w dzisiej-
szej formie wydrukowano po raz pierwszy r. 1707 p. n.
„Snopek Mirry" za staraniem ks. Wawrzyńca Stanisł. Be-
nika , promotora bractwa św. Rocha przy kościele para-
fialnym Św. Krzyża w Warszawie. Ks. Bartłomiej Tarło,
ówczesny proboszcz miejscowy, potwierdził to nabożeństwo,
a ks. Szczepan Wierzbowski officyał warszawski wydruko-
wać dozwolił i sam pierwsze Gorzkie Żale przy licznym
nadoku wiernych odprawił. Zapisano wówczas, że gdy da-
wne hymny łacińskie, i niektóre pieśni polskie nie były
przystępne dla ludu i przechodziły możność bractwa —
dlatego ułożono te „czysto-polskie", łatwe, bez kosztu do
odprawienia, bo bez przedstawień scenicznych, bez kapników
i
91
i biczowań , które przedtem w pięciu intermedyach , na
uczczenie pięciu ran Chrystusowych praktykowano. Nabo-
żeństwo to passyjne, wielce rzewne, pełne majestatyczności
i skruchy, z nutą odpowiednią do treści hymnów, z kon-
kluzyą na klęczkach „Któryś za nas cierpiał rany", pod
wpływem misyonarskim rozpowszechniło się szybko po ca-
łym kraju i stało wielce miłem ludowi a przez półtora
wieku żadna książka w języku polskim nie rozeszła się
w tylu egzemplarzach jak „Gorzkie żale". Na język litew-
ski przełożone dość wiernie przez ks. Hilarego Stalmu-
chowskiego, wydane zostały pozornie w Wilnie a rzeczy-
wiście w Tylży r. 1873 p. t. j^ApmisUjmas mukos ir smertics
Jezuso Chrystusa^.
Gościnne prawo (kupieckie) ob. Sądy.
Gospoda w Polsce miała znaczenie domu zajezdnego,
karczmy i kwatery, tak w mieście jak na wsi i przy go-
ścińcu publicznym. Mówiono; mieszkać na gospodzie, sta-
nąć gospodą u kogo, dać komu gospodę w swoim domu,
być gospodą czyli schronieniem dla kogo. Kwatery wojska
nazywano „gospodami żołnierskiemi". Najwięcej gospod
zajezdnych było w Krakowie i Warszawie jako miastach
stołecznych, oraz w Piotrkowie i Lublinie jako miastach
trybunalskich. Wogóle były nieliczne i niewygodne, a to
z tego powodu, że w podróży szlachcic zajeżdżał do ka-
żdego choć nieznajomego szlachcica, jakby do brata, znaj-
dując zawsze gościnność dla siebie, służby i koni. Szlachta
znała swoje najdalsze pokrewieństwa i powinowactwa tak
dalece, iż mawiano, że każdy szlachcic może przejechać
z Gdańska do Kijowa „rzemiennym dyszlem", popasając
tylko u koUigatów. Z taką samą uprzejmością przyjmowały
podróżnych po miastach klasztory i plebanie. Karczmom
zajezdnym, zwłaszcza pod większemi miastami i u prze-
wozów nadawano uprzywilejowane nazwiska. Zarówno w Ko-
ronie jak na Litwie spotykamy w wieku XVni nazwy kar-
czem : Wygoda i Wygódka, także Uciecha i Ucieszka, Roz-
boszna. Już w XVII wieku mamy nazwę gospody Czekaj
(w wojew. sandomierakiem, parafii Lubozyna), gdzieindziej
mamy : Poczekaj , Łapigrosz, Ostatnigrosz, HuJanka, Pohu-
lanka, Sodoma (wśród lasów), ZgodB, Łowigość (pod Skier-
niewicami), Zazdrość (w Wielkopolsce), Łapiguz, ŁowJ-
guz, Wesoła, Utrata, Zielona, Zabawa, Wymysłów (nazwa
jedna z pospolitszy cli), Mitręga (w Krakowskiem), Nazlość
(w Rawskiem), Rzym, Piekło, Piekiełko, Przekora, Zawada,
Sowa, Sowiak. Jakby na wyszydzenie niewygodnych gospod,
najpospolitszą miądzy nazwami karozem polskich przy go-
ścińcach jest Wygoda.
Gród pierwotnie oznaczał miejsce warowne, ogrodzone
wałem, przykopami, palisadą. W czasach piastowskich każda
okolica, każde opole, sąsiedztwo, czyli jak nazywano po
łacinie vicmia, miało swój gród jako schronienie okolicznej
ludności przed napadem nieprzyjaciół. W grodach takich
siedzieli rycerze zawsze gotowi do obrony ziemi przeciw
napadom nieprzyjaciół i rozbójników, nazywani pogrodoy,
albo ludzie grodzcy. Tutaj więc najchętniej osiadano jako
pod osłoną oręża, tu odbywały się targowiska. Na gruntach
dokoła grodów czyli na ogrodach osadzano jeńców. Przy
grodach więc u stóp gór zamkowych powstawały pierwsze
miasta, które z tego powodu grodami także zwano. Przy
Wawelu Kraków, przy Wysokim Zamku Lwów, przy Tu-
rzej górze Wilno, przy półwyspie zamkowym na Gople
Kruszwica i t. d. Wewnątrz warowni, która bywała zwykle
miejscem szczuplem, budowano dworzec z bierwion staro-
drzewu, zacinanych „w zamek" czyli zamykanych na we-
by ściany dworca były mocne, który dlatego na-
lył zamkiem. Z początku gdy prochu i ognistej
zcze nie znano , wszystkie zamki były drewniane.
Ł Wawelu do r. 1306 murowanego nie było. Do-
zimierz Wielki wszystkie warowniejaze zamki kró-
ie względu na wynalazek broni ognistej przemie-
"nianych na murowane i dlatego słusznie o nim
mówiono, źe zastat Polskę drewnianą a zostawił murowaną.
Eażdy gród, zamek (castellum), musi^ naturalnie mieć swego
naczelnika, przywódcę, który jako namiestnik, pomocnik
panującego zwał się włodarzem (vlodarius) i w zastępstwie
swego pana posiadał władzę sądową, wojskową i porządko-
wą całej okolicy. Później włodarzy takich zwano kasztela-
nami i etaroBtemi, Z rozwojem sądownictwa władze sądowe
musiały się rozdzielić. Spory cywilne miejskie przeszły do
sądów miejskich, ziemskie do sądów ziemskich, zań przy
grodzie czyli staroście grodowym pozostały sprawy krymi-
nalne a mianowicie : o najazdy, rozboje, podpalania i gwałty,
oraz władza egzekucyjna i policyjna w powiecie, ziemi
czyli okręgu grodowym. Sądził w grodzie starosta grodowy
z prawem miecza lub jego zastępca podstarosta, w Wielko-
polsce surrogatorem zwany. Kad więzieniem, całością i po-
rządkiem zamkowym czuwał burgrabia (burgrahius), do któ-
rego należało naprawianie zamku zapomocą okolicznych
mieszkańców, strzeżenie rzeczy cudzych w składzie zam-
kowym zostających, kaduków t. j. niczyich, na skarb Bzplitej
przechodzących, sądzenie drobniejszych spraw ulicznych
i wykonywanie poleceń starosty. Gród posiadał pisarza
i księgi grodzkie, inaczej wieozystemi zwane, w rodzaju
dzisiejszych notaryalnych, do których wpisywano tak zwane
akta dobrej woli, tudzież manifesty ożyli protesty prze-
ciwko doznanym krzywdom, nadużyciom władz i pogwał-
ceniu praw krajowych. Jeżeli w zamku nie było sklepio-
nego archiwum, to odnoszono papiery do zachowania w naj-
bliższym murowanym kościele lub klasztorze. Gród był
siedliskiem rządu krajowego w każdym powiecie, ziemi
lub województwie, tak coś naksztatt dzisiejez;
lub urzędów powiatowych, tylko że łączył w
władzę sądowo-kryminalną z policyjną i egzel
dykasteryi grodzkiej oprócz starosty, pisai^a i
należ^ jeszoze: mierniczy, pisarz prowiantów;
borców targowyoh. Służbę zamkową stanowił
— 94 —
klucznik, kucharz, woźnica i pewna Kozba drabów do ima-
nia winowajców, pilnowania ich w wieży i stróżowania
zamku.
Grosz ob. Pieniądze w Polsce.
Grzywna ob. Pieniądze w Polsce i Polskie miary i wagi.
Gwarek, Gwarectwo. Gwarkami nazywano w Polsce
górników a gwarectwami ich cechy, bractwa czyli stowa-
rzyszenia, które breiły od królów przywileje na dobywanie
kruszców. Pierwszy przywilej tego rodzaju miała wydać
w r. 1374 królowa Elżbieta, siostra Kazimierza "Wielkiego
a matka króla Ludwika i rejentka Polski, dla Grwareetwa
olkuskiego. Gwarectwa obowiązywały się zwykle dawaó
dziesięcinę kruszcu lub też roczny podatek. Za Zygmunta I
zaczęły się gwarectwa pomnażać i dlatego król ten posta-
nowił oddzielny wydział pod przewodnictwem komornika
górniczego (Camerarius MontanusJ, który się trudnił wyda-
waniem pozwolenia i zawieraniem umów z Gwarectwami.
Czacki pisał o gwarkach, jak utrzymywali wspólne roboty,
jaki między gwarkami i ich zwierzchnikami stosunek, jaki
podział zysku. W Yoluminach legum czytamy, że „gwar-
kowie, którzy kruszec biorą, bogatsi płacą poboru po zło-
tych 16, ubożsi po 6". Herburt powiada w Statucie : „Z Ko-
rony żadnych towarów nie mają wywozić, kromia ołowiu,
gwarkowie, albo ci, którzy ołowiem kupczą''. Kochowski
pisze po zalaniu kopalni olkuskich:
Już nie^h nie tęskni upragniona dusza,
Do ziemnych gwarków pełnego Olkusza.
Dziesięcina z kruszcu oddawana królowi przez gwarectwa
zwała się „olborą", Łabęcki wylicza szereg gwarków olku-
skich, którzy kopalnie te od królów polskich dzierżawili
i znaczne koszta na przed iębiorstwo swoje łożyli a zasły-
nęli jako mężowie naukowi. Rozpoczyna ich szereg Piotr
Kopernik, dalej znany w dziejach drukarstwa polskiego
z końca XV wieku Świętopełk Fijol, Piotr "Wapowski, Mar-
cin z Olkusza i wielu innych.
96
Handel ob. Bractwa kupieckie, Ola.
Harce, rodzaj pojedynków przed bitwą, w powsze-
chnym były zwyczaju , a hiatorya prawie każdej bitwy
wspomiua o wyzywania się harcowników na r^ką. Tak
w r. 1410 pod Koronowem przed zaczęciem walnej bitwy,
Konrad Niemczyc, Szlęzak, wyjechał na haro z szyków
krzyźackicłi, okuty wraz z koniem w bogatą zbroję i tisr-
cując wyzywał po niemiecku a potem po polaku wojowni-
ków naszych. Wtedy z szyków , rycerstwa polskiego wy-
skoczył z kopią ku niemu Jan Soycicki a złożywszy się
drzewcem, zwalił z konia zuchwałego Szlązaka i pojmać
żywcem. Waleczny Jan Tarnowski w wainej bitwie pod
Orszą, w p^nej zbroi wyjechał na harc, wyzywając nie-
przyjaciół sam na sam do walki. Stanisław Stadnicki, pan
na Łańcucie, zwany Dyabłem, pod Gdańskiem za Stefana
Batorego, gdy Niemców na harc wywabiał, każdego pra-
wie, który wystąpić się poważył, ubił, poczem mu żaden
pola stawić nie ćmiał. Kacper Lipski, kasztelan rawski,
w harcu pod Cecora, zdjąwszy jednego Turka z konia, na
kopii go przed hetmana Żółkiewskiego przyniósł. Polacy
mieli elawę najpierwszych w świecie harcowników. Nieraz
najdzielniejsi z rycerstwa przepasawszy się przez piersi na
ukos czerwonymi nałęczami (ręcznikami), przed bitwą rzu-
cali się w kilkadziesiąt koni w środek nieprzyjacielskiego
obozu i sprawiali popłoch w tysiącach. Zwano takich elea-
rami. Ksiądz Dębowaki , kapelan słynnych Lisowczyków,
napisfd o tychie dzidko: „Przewagi Elearów polskich".-
Hejnał, hajnał, ejnał, oznacza pobudkę, pieśń budzącą,
pochodzi od wyrazu węgierskiego hajnal.
wiada : „Poczciwemu nie trzeba stróża z he
bo już stróżem u niego cnota". W Krak
wieży kościoła N. P. Maryi, przez cały ad
zaraz po północy aż do świtu, grano ni
mentach, i to nazywano hejnałem. Muzyki
pobudką z powodu zbliżającej się rocznicy
— 96 —
stasa Pana i zapowiedzi sądu ostatecznego, na który Chry-
stus przyjdzie powtórnie a Archanioł trąbą wzywać będzie.
Ustawała zaś z dniem Bożego Narodzenia. Hejnał krakow-
ski składa się z trzech pieśni na cześć Matki Boskiej, od-
grywany na trzech trąbach. Te same pieśni bywały na
pobudkę otrąbiane o świcie w chorągwiach polskich. Mu-
zyka ich pełna prostoty, ma cechę wogóle pieśni kolędo-
wych i pastorałek. Taki sam zwyczaj jak w Krakowie gry-
wania hejnałów z wieży Maryackiej, był w całej Polsce,
dotąd przechowywany na Mazowszu i Podlasiu, gdzie w wie-
czory adwentowe słyszeć można po wioskach na dworze
uroczyste tony ligawek (ob, ligawka).
Herby ob. Nazwiska.
Hetmani, Hetmaństwo. Wyraz hetman nie jest wyra-
zem czysto polskim. Po niemiecku wódz naczelny zwał się
od wieków hauptmann, z tego Czesi zrobili hejtman, Kusini
ataman, Słoweńcy hegtman, a Polacy hetman ^). Polską na-
zwą narodową i prastarą jest wojewoda, ten co woje, czyli
wojowników wodzi. Każdy z książąt piastowskich jako
wódz swego rycerstwa był sam wojewodą, potem miał do
pomocy, zastępstwa i okazałości dworu oddzielnego w ka-
żdej dzielnicy wojewodę. A gdy i królowie piastowscy mie-
wali już wielu wojewodów, nazwa ta nie wystarczała dla
naczelnego wodza, który zastępował króla, więc nazwano
go hetmanem, który w dalszym rozwoju organizacyi Rze-
czypospolitej stał się za Jagiellonów potężnym dygnita-
rzem dożywotnim. Kiedy wyraz ten wszedł u nas w użycie,
nie wiadomo, a to z tego powodu, że starzy kronikarze
nasi pisząc po łacinie nie używali nazwy hetman, ale dux
lub princeps militum, exerciłum. Jeszcze w początkach wie-
ku Xy hetman nie oznaczał dostojnika, który z mocy
*) Wyraz niemiecki hauptmann ma pochodzić z przełożenia na
język niemiecki łacińskiego capitaneus. CaptU — głowa, tłumaczy się
przez niemieckie Haupt, ztąd Capitaneus — Hauptmann.
— 97 —
samego urzędu był naczelnikiem aiły zbrojnej ct^ego pań-
stwa, ale wodza, który dowodził taką ilością wojska, jaką
mu król powierzył. Tak w bitwie pod Grunwaldem r. 1410
Jagiełło mianow^ Zyndrama z Maszkowio, miecznika kra-
kowskiego, hetmanem caJej siły polskiej, t. j. pospolitego
ruszenia i najemników. Silą litewską dowodził Witold. Gdy
okazała się potrzeba stałego utrzymywania sil wojen-
nych polskich, król Jagiełło mianuje Dobiesława Puchałę,
kasztelana przemyskiego, hetmanem nadwornym. Mógł być
to jednak urząd jeszcze czasowy, bo król ten stanowi het-
manów po kilku naraz: na Podole posyła jednocześnie
dwóch hetmanów, na Litwę jednego, to znowu kiedyindziej
wybiera as6 1 1-tu hetmanów. Tak samo syn Władysława
Jagiełły Władysław Warneńczyk, ściągając Polaków do
Węgier, nad pojedynczymi oddziałami osobnych hetmanów
stanowił. Oczywiście taki hetman odpowiadał tylko stano-
wisku dzisiejszego jenerała lub pułkownika dowodzącego
oddzielnym pułkiem. Dopiero za Kazimierza Jagielloń-
czyka, wojny z Krzyżakami przez lat 12 prowadzone o nie-
podległość ziem pomorskich, wpłynęły na rozwój hetmań-
stwa jako instytucyi polskiej. Król nie mogąc liczyć w dłuż-
szych wojnach na pospolite ruszenie, które zbierało się
tylko czasowo, musiał utrzymywać stale na żołdzie dworu
„służebnych dworskich ludzi", których liczbę zmniejszał
w czasie pokoju, powiększt^ podczas wojny. Właśnie het-
maństwo rozwija sią dla tych służebnych ludzi. Wszystko
oo tylko służyło na dworze,
wielkiemu koronnemu. Więc
i wszystko, a biegł na obroi
jaoiela. To też np. Jana R
karze: „hetman i marszałek
nie dwóch obowiązków by
osoby, więc marszałkowie ze
na hetmanów. Taki jest poc;
2 którego wyrosło . potem
— 98 —
Hetmana nadwornego zwano po łacinie campiductor, a na-
zwę tę spotykamy po raz pierwszy w r. 1462. Taki campi-
ductor pobierał pensyę roczną z żup solnych, a wypłacał
mu ją podskarbi. Obok tych hetmanów stałych są i chwi-
lowi, w miarę potrzeby. Hetmani stali służą dla całej Ko-
rony, mają pierwsze krzesła w senacie i wybierani są zwy-
kle z najmożniejszych rodzin. Przestali być nadwornymi,
są hetmanami już nie króla ale Korony i marszałkowi pod-
legać nie mogą. Wojskiem nadwornem króla po dawnemu
przewodzi hetman od marszałka zależny, ale to mały do-
stojnik przy hetmanie koronnym. Ruś potrzebowała ciągłej
zasłony od Tatarów, więc troskliwy o nią Zygmunt I usta-
nawia r. 1511 hetmana z nazwą Capitaneus stipendiariorurn
Russiae. Prusy potrzebują zasłony od Krzyżaków, zatem
szlachta obiera tam sobie także campidtictora Prussiae, Zy-
gmunt I r. 1B12 ustanawia hetmaństwo dla Litwy, potem
postanawia dwóch oddzielnych hetmanów, tak w Koronie
• jak i w Litwie. Potrzeba było pilnować granic stojąc
w polu, zwłaszcza przeciw Tatarom, a więc na to ustano-
wieni: hetman polny koronny i hetman polny litewski.
Powinności hetmańskie były już za wielkie, Polska za
ogromna, a hetman koronny był jeszcze i senatorem, król
więc r. 1B39 postanowił ten nowj'' urząd hetmana polnego
jako zastępcy koronnego. Hetman koronny zaczyna się
teraz tytułować supremtcs, maximus diujo, po polsku ustala
się nazwa „wielki hetman". W r. 1B39 hetmanem koron-
nym był sławny zwycięzca z pod Obertyna Jan Tarnowski,
polnym król mianował Mikołaja Sieniawskiego , kasztelana
bełzkiego. Tak więc pierwszym wielkim koronnym był Tar-
nowski, a pierwszym polnym koro^inym Sieniawski, obok
nich był hetman trzeci w Koronie, nadworny. W Litwie
powstaje też zaraz obok wielkiego hetman polny litewski.
Tak więc w hierarchii Rzeczypospolitej było pięciu het-
manów : 1) wielki koronny, 2) polny koronny, 3) nadworny,
4) wielki litewski i B) polny litewski. Mimo to wszystko,
hetmoństwo nie mająa jeszcze wyrobionego stanowiska
w politycznym ustroju Polaki, było zalflżaem od łaski i woli
króla i istniało prawie wyłącznie dla obrony Bnai od łn-
pieztwa Tatarów i Wołochów. Dawniej za Jagiełły i War-
neńczyka Ruś była spokojna. Witold Tatarów aż w Kry-
mie nękiJ. Za Kazimierza Jagiellończyka jui Bnś zaczyna
cierpieć boleśnie. Hetmani więo polscy przenoszą się na
Rak. Sławny Tarnowski osiada na Rusi, by dniem i nocą
granic jej pilnować, badowaó zamki, osłaniać miasta wa-
łami. Z Rusi chodzi on na Wołochy osadzać tam hospo-
darów. To samo czyni następca Tarnowskiego Sieniawski,
który tak był do Rusi przykuty, że kiedy potrzeba było
porfać kogo na wojnę do Inflant, król zatrzymywał go na
miejscu a do Inflant dał innych, czasowo obranych het>
manów. Najpierwszy spisywał u nas prawa wojenne het-
man Jan Tarnowski. Są to ustawy prawa ziemskiego i t. d.
z przydatkiem: „O obronie koronnej i o sprawie i powin-
ności urzędników wojennych". Tarnowski w dziele swem
domaga się, żeby hetman polny był generałem artyleryi.
W „Obronie" podana rzecz o powinności hetmańskiej, czy-
sto strategiczna: o służbie rotmistrzowskiej, rycerskiej, cią-
gnieniu wojska, obronie zamków i t. d. Po Tarnowskim
pisaJ J. Zamojski projekt p. t, „Rada sprawy wojennej".
Hetman rządził wojskiem za pośrednictwem tak nazwanych
artykułów hetmańskich (ob.), które były przeważnie zbio-
rem przepisów o karności. Takie „artykuły" hetmanowie
najprzód sami pisali i ogłaszali, pod każdym więc hetma-
nem karność i porządek mogły być inne. Dopiero sejm
r. 1609 prawo swoje osobne w tym względz
zawsze ogłosił. Hetman mianowri oficerów, tyl
ozniki i rotmistrze osiadłe i rycerskiej sztuki
z królem wybierz. Ponieważ Polska prowadziła
pome, więc nie potrzebował pozwolenia królew
rozkazu do wojny, ale szedł z powinności na bój
at^stwie potnego wysyłał. Swawolę i bunty
— 100 —
karał więzieniem, gardłem lub „na poczciwości" według
owych artykułów wojennych, a wyroki jego były tak wa-
żne jak sejmowe i starostowie musieli wykonywać je jak
sejmowe. Osobom cywilnym, mającym sprawę z żołnierzami,
wolno było od wyroku hetmańskiego apelować do trybu-
nału. Hetman rozstawiał wojska po starostwach i dobrach
duchowieństwa. Wolne były tylko od kwaterunku wsie
szlacheckie i dobra stołowe królewskie. Obok uprzywilejo-
wanych praw hetmańskich postanowiła Rzeczpospolita ostre
przepisy, ograniczające władzę hetmanów. Na żadne pry-
. watne potrzeby, sejmiki i zjazdy nie mogli rot żołnierskich
używać, pod karą bannicyi. Nie mogli ściągać wojska na
zjazdy publiczne i elekcye, pod odpowiedzialnością przed
generalnym kapturem na skargę jednego szlachcica. Atoli
najwięcej władzę hetmanów ograniczył sejm niemy w roku
1717. Hetmana mianował król, ale były wypadki, że i szla-
chta wybierała hetmana. Uważano go za ministra i dlatego
członek rodziny hetmańskiej nie mógł zostać innym mini-
strem. Hetman jednak sam przez się nie był senatorem
Rzeczypospolitej, lecz zwykle zasiadał w senacie dlatego,
że miał już pierwej inny urząd z tem krzesłem, lub dosta-
wał jakie krzesło wojewódzkie osobne. Dopiero w prawo-
dawstwie z r. 1773 — 5, hetmaństwo zostało samo z siebie
senatorstwem. Przedtem , ile razy zdarzył się hetman bez
krzesła, liczył się do szlachty t. j. izby poselskiej, nie do
senatu. Od czasów Stefana Batorego urząd hetmana wiel-
kiego stał się dożywotnim i wszyscy hetmani wielcy ko-
ronni dokonali na hetmaństwie żywota, prócz Sobieskiego,
który obrany został królem. Wojsko przysięgało posłuszeń-
stwo samemu tylko hetmanowi. Aby ograniczyć potęgę
i wpływ magnatów, którzy byli hetmanami, szlachta uchwa-
liła r. 1669 prawo zakazujące, żeby hetman nie był ani
marszałkiem, ani kanclerzem, bo dawniej Zamojski i Żół-
kiewski byli razem kanclerzami i hetmanami. Hetmanowie
otrzymywali płacę z żup bocheńskich, miewali liczne sta-
101
rostwa, pobierali hybemy, kwarty, doDatywy wojskowe
i t d,, że jednak były to dochody niepewne, wiąc w rokn
1717 oznaczono pensyę Bta2ą hetmana wielkiego na 120,000
złp., polnego na 80,000, zarówno dla koronnych jak litew-
skich, i oddzielnie dla hetmana wiel kor. na wydatki jego
arzędn, na pisarza polnego, oficyalistów, nagrody, wsparcia
i t. d. także złp. 120,000 rocznie. Sumy te wybierano w Ko-
ronie z hybern, w Litwie z czopowego, Bzeląźnego i głów-
azczyzny żydowskiej. Niezrównanej pracy dziejopis Julian
Bartoszewicz, w swoich apisaoh urzędników Rzeczypospo-
litej wyszuki piętnastu Campiductores (od r. 1410 do 1454),
to jest hetmanów czasowych, na wojny wysyłanych; 27-miu
hetmanów stałych i wielkich koronnych, począwszy od Pio-
tra Banina w r. 1462, aż do Piotra Ożarowskiego, Targo-
wiczanina, straconego w r. 1794, 28-miu hetmanów polnych
koronnych od roku 1639 — 1794; 10-oiu hetmanów nadwor-
nych koronnych od r. 1474 do ostatniego z nadwornych
Mikołaja Zebrzydowskiego za Zygmunta III; 28-miu het-
manów wielkich litewskich od Jana Chodkiewicza w roku
1476 do Szymona Kossakowskiego , straconego w r. 1794.
Wreszcie 30-tu hetmanów polnych litewskich, od Jerzego
Radziwiłła, który z polnego zostać wielkim w r. 1533, do
Józefa Zabiefly, który także stracił życie w r. 1794 Het-
mani wielcy wychodzili najczcaciej z wojewodów ruskich,
a hetmani polni z kasztelanów kamienieckich. Jeżeli za-
brakło hetmanów koronnych, a Ruś potrzebowała ich cią-
gle, szlachta rneka obierka wtedy sobie hetmana swego,
ruskiego. Takim był Jazłowiecki, takim Hieronim Sieniaw-
ski. Czasem niektóre buławy wakowały po
naście. Za Zygmunta IH znika stanowczo
dworne, bo milicya dworska wcielona 20
Hetmańatwo staje się dostojnem ministerst
miejscu po marszalkowstwie a przed kan
man poluy pragnie wyłamać się z pod
hetmana wielkiego. Ody podczas buntu
— 102 —
obaj hetmani koronni Potocki i Kalinowski dostali się ko-
zactwu do niewoli, E>zeozpospolita, ze względu na ich urząd
dożywotni, ustanawia zastępców czyli poprostu wznaw^ia
hetmanów czasowych, którym po raz pierwszy dano tytuł
regimentarzów, żeby nie ubliżyć hetmanom w niewoli zo-
stającym. Za Jana Kazimierza i Michała Korybuta, buława
hetmańska wyrosła na wielką reprezentantkę rządu Rze-
czypospolitej i stała się ciężką tym królom, doszedłszy
szczytu swej potęgi. W czasie wojny szwedzkiej stanowiła
o losach Rzplitej. Po wojnie, nabywszy ogromnej wzię-
tości u szlachty, powstawała z Jerzym Lubomirskim, prze-
ciw dworowi, w obronie ^złotej wolności**. Dawniej hetman
koronny był tylko namiestnikiem króla. Dziś stał się już
samodzielnym, bo wojsko zupełnie od jego woli zależało,
zwiększał je, rozpuszczał, reformował, żywił i podatki na
wojsko pobierał, ani królowi, ani sejmowi nie zdając z tego
żadnej liczby. Potęga hetmanów uwidoczniła się szczegól-
niej na elekcyi po zgonie Sobieskiego. Fryderyk August
Sas miał za sobą ledwie szóstą część szlachty na elekcyj-
nem polu, ale obrany został królem, bo go popierało trzech
hetmanów: Jabłonowski, Słuszka i Feliks Potocki. Wyro-
biło się przez wiek XVn popularne w narodzie zdanie, że
między królem i szlachtą , między tronem a narodem , bu-
ława jest władzą pośrednią, regulatorem i łącznikiem, że
między królem, jako pierwiastkiem monarchicznym, a szla-
chtą rozmiłowaną w swobodzie, szalę równowagi trzyma
hetman, hamując króla w nadużywaniu władzy a szlachtę
w samowoh. Gdy naród przekonał się, że August II spi-
skuje przeciwko Rzeczypospolitej, pokładał nadzieję w het-
manach, jako mających rzeczywistą siłę, że oni jedni tylko
mogą zasłonić go przed samowolą Sasów. Z walki tej
między królem i hetmanami wypłynęły owe ograniczenia
praw hetmańskich na sejmie „niemym** w r. 1717 i mia-
nowanie Niemca (Fleminga) niezawisłym (trzecim) hetma-
nem nad cudzoziemskim zaciągiem, co się jednak niedługo
utrzymało. Żeby i króla ograniozyó w rozdawuiotwie bu-
ław, sejm „Diemy" postanowił, ie nie w każdej chwili jak
wprzódy, ale tylko u& sejmach moie król nominować het'
maaów. Stanisław Rzewuski hetman wiol. kor. (po śmierci
Sieniawskiego r. 1726), mąź prawy i wielkiego hartu du-
cha, „Kato polaki, zakuty w hełm" — jak mówi Bartosze-
wicz — staje się podniosłym reprezentantem tej myśli, że
hetmaństwo jest szalą między królem a wolnością, że ogra-
niczenie lub zniesienie buławy byłoby grobem dla Rzeczy-
pospolitej. Dziwny los zdarzył, że, w r. 1728 umarło trzech
hetmanów: Rzewuski, Chomętowski i Denho£f, a został tylko
Pociej. Gdy król chciał koniecznie daó buławę Poniatow-
skiemu (ojcu króla) a Potoccy obstawah przy wojewodzie
kijowskim i nie przyszło do porozumienia, Potoccy sejmy
zrywali z obawy, żeby król Poniatowskiego nie mianował.
August n zręcznie sobie poradził, bo mianował Poniatow-
skiego i Wiśniowieckiego regimentarzami, do czego miał
prawo w każdym czasie. Wiadomo zaś , że regimentarz
jako zastępca hetmana miał całkowitą jego władza nad
wojskiem. Hetmani czasów saskich: Józef Potocki, Jan
Klemens Branicki , MicheJ Rybeńko Radziwiłł , Wacław
Rzewuski i Michał Massalski, wszystkiem ozem mogli, ma-
jątkiem, wymową i życiem bronili do upadłego stanowiska
hetmana, który jako wódz szlachty i siły zbrojnej narodu,
był najwięcej narodową postacią w Polsce. Bezkrólewie
po Auguście III i sejmy za Stanisława Augusta przynoszą
upadek dawnego znaczenia hetmaństwa. Wybujało ono w po-
tęgę, ale gdy nie spełniło nadziei, którą w niem naród po-
kładał, musiało runąć. Wszyscy ostatni hetmanowie są to
już małe postacie, zwyro
z nich tylko był zacny <
Czartoryskich , twórca ai
i znamienity muzyk, koi
Hetman na znak swej go(
jest krótką laskę z wielką
— 104 —
t
\
był zwyczaj, że przy stole na uczczenie hetmana wielkiego,
stawiano przed nim pieczeń źrebięcą. Oznaozi^o to zape-
wne, żę dygnitarz ten, dla którego w dzikich polach Ukrainy
źrebię bywało przysmakiem, nawet w czasie uczty czuwa
nad bezpieczeństwem Rzeczypospolitej jak w polu.
Hiberna, hyberna. Dobra rycerskie, czyli wsie szlache-
ckie wolne były w Polsce od kwaterunku wojska. Żołnierz
zatem mógł tylko zimować, czyli stawać na zimowych le-
żach w królewszczyznach i dobrach duchowieństwa, a kmie-
cie królewscy obowiązani byli dostarczyć mu żywności,
czyli dać chleb zimowy w naturze. Ponieważ wynikały
z tego powodu nieporozumienia i nadużycia, sejm więc
w r. 1649 postanowił, aby w miejsce dostarcz«mej wojsku
żywności dawano opłatę w pieniądzach, którą nazwano
hiberna, co po łacinie znaczy dosłownie „zimowa". Hiberna
nie była podatkiem stałym, ale w miarę potrzeby wybie-
ranym. Hibemę ściągaU deputaci hibernowi w jesieni od
Św. Michała do św. Marcina. Duchowieństwo przykładało
się do niej z dóbr swoich, deklarując pewną ryczałtową
sumę. W r. 1677 wysokość hyberny w Koronie oznaczono
na złp. 1,180.000, a część pewna tej sumy szła na płacę
hetmanów, pisarza polnego i inne wojskowe wydatki. Li-
twini nie zawsze oznaczali z góry wysokość sumy hyber-
nowej, która za czasów saskich wynosiła 486,300 złp. Za
Stanisława Augusta hiberna została na zawsze zniesioną.
Horodniczy, zwany niekiedy „wyszogrodzkim**. Skrze-
tuski powiada, iż urzędnik ten ziemski, w Litwie tj^lko
znany, „od straży grodów czyli zamków warownych imię
ma". Był rodzajem starosty grodowego i komendanta for-
tecy. Zamek wileński był w zawiadywaniu „horodniczego
wileńskiego". Oprócz wileńskiego znani są horodniczowie :
witebscy, połoccy, mińscy, mścisławscy, orszańscy i kilku-
nastu innych. Hartknoch nazywa ich po łacinie aediles,
Lengnich za Hejdensteinem: monimenłorum curałores, „Gdzie
te urzędy są — mówi statut Litewski — będą mieć sobie
— 106 —
od starostów więźnie poruozoue, a gdzie wyszogrodzkich
albo horodniozych nie masz, tam podstarośoi".
Hordownia ob. Piwo.
Huba ob. Polskie miary i wagi.
liluminacye. Długosz wspomina o illuminaoyaoh miast
w wieku XIV i XV, jako oznakach radości narodowej.
Powiada, iź w r. 1445, gdy naród cały łudził ai^ jeszcze
nadzieją, ie król Władyrfaw (Warneńczyk) nie poległ pod
Warną , ale wzięby został do niewoli tureckiej „ilekroó
przyszła do Kj-akowa wiadomość, źe żyje, miasto coie na-
pełniało się radością , bito we dzwony i oświecano wszyst-
kie domy mieszkańców".
Imiona polsko - słowiańskie. Każdy naród posiada pe-
wną hczbę imion osobowych, czyli własnych, płynących
z jego języka i pojęć, które z upodobaniem nadaje synom
i córkom swoim. Polacy mieli bogaty zasób takich imion
narodowych, polsko- ^owi a ńskich, zapewne tak starych jak
ich mowa, zrosłyoh od kolebki narodu z równinami Wisły,
Warty i Odry. Imiona te używane jeszcze przez kilka wie-
ków po przyjęciu chrześcijaństwa, w XV stuleciu prawie
wszystkie ustąpiły miejsca imionom cudzoziemskim i he-
brajskim z wyjątkiem tylko kilkunastu zachowanych do
naszych czasów. Naród tak dalece kooh^ się w formach
zdrobniałych i skróceniach swoich imion, ii używano ta-
kowych często w dokumentach z pominięciem formy ich
głównej. To też podając spis abecadłowy tych imion, było
koniecznem obok formy głównej przytoczenie form skró-
conych, pochodnych i zdrobniałych, a także roku najstar-
szych dokumentów, w których imiona te mamy już zapi-
sane. W imionach osób, jak dusznie powiedział r
językoznawca Karol Humboldt, kryją się najstan
niki każdego narodu. U nas w czasach, kiedy nazw
dziczaych jeszcze nie znano, imionami zastępowan
ska. A jak to gdzieindziej zobaczymy (ob. Np'
— 106 —
i miast), od dawnych imion polskich pochodzi większa
część nazwisk wiosek.
Barwin (miał być synem Leszka III).
Blizbor, r. 1262.
Bogusław, 1200; Bogusz, 1225; Boguszko 12B2.
Bogdan, 106B; Bogodan, 117B; Bogudan; Bogut, 1260; Bo-
gdał, 1229; Bogdasz, 1254; Boguń.
Bogumił, 1122; Bogomił, 1233; Bogumilec, 1230.
Boguchwał, 1207; Bogufał, 1145; Boguch, 1175.
Bolesław, 1000; Bolek, Bolko, 1136; Bolech 1136; Bolesta
1237 0.
Bolebor, 1251; Bolibor, 1250.
Bojomir, Bojan, 1222.
Bory sław, 1271; Borut, 1300; Boruta, Borysz, Borys, Bo-
rosław, Borzysław 1220.
Boźymir, Bożym, 1222.
Bożywoj, 1237; Bożej 1218; Borzywoj syn Msty w XI
wieku; Burzy woj.
Boźysław.
Boży dar, 1368; Bochdar.
Bronisław 1257; Bronisz, 1173,
Bronimir, Bronimierz, Bromir, Bromierz.
Broniwoj.
Bratumił, 1266; Bratuń.
Bratosław, Bratosz 1218; Bracław.
Branibor, Bronibor.
Brodzisław, Brodzisz, 1153.
Budzisław, 1136; Busław, Budzisz, Budek, Budko, 1284.
Budziwoj, 1220; Budewoj, 1248; Budziej.
Brzetysław, 1203.
Bodzanta.
*) Imię Bolesław nosiło 33 panujących w różnych dzielnicach
i kilku wiekach książąt krwi Piasta.
- 107 —
Chocimir, 1351; Chocim, Ohooimierz.
Chlebosław, Chleb.
ChwaUbóg; Falibóg, 1291.
Ohwalimir, 1239; Chwalimierz; Chwalmierz, Faldmir, Fal-
mierz, FaKmierz, Almierz (XTTT w.).
Chwalisław, 1230; ChwaUsz, Falisław, 1249, Falisz, 1244.
Cichobor, Cichoborz, Cibor, Cicibor.
Cichosław, 1267; Ciechosłąw, Cichosz, Cichost.
Cieszymysł, 1136; Cieszym, 1228; Ciesz.
Czechosław, Czesław, 1180; Czachosław, Czasław, 1101;
Czach, Cześósław, Czesz, Ciechan.
Czcirad, 1231.
Częstobór, 1209, Częstoborz, Cząstobór.
Cieszymir.
Czestmir (podług Długosza był synem Leszka III w w. X).
Dadzibóg, 1254; Dadźbóg >).
Dalesz, 1136; Dalek, 1280; Dalech.
Dalibór, Dalebór, 1259.
Darosław.
Dzierźysław, 1254, Dersław, Dziersław ^).
Długobór, Długoborz.
Długomił.
Długosław, Długosz.
Domasław, 1219; Domosław, 1285; Domisław; Domesław,
1214; Dmoch, Domasz, 1254.
Dobiesław, 1193; Dobiesz, 1136; Dobek, 1136.
Dobrosław, 1228; Dobrosz 1136; Dobroch.
Dobiegniew, 1227.
Dobrogniew, 1238; Dobronog; Dobroniek; Dobroń.
^) Dażdboh miał być bogiem szczęścia u Słowian, a Nestor
powiada, że Włodzimierz składał mu ofiary na górach kijowskich.
Bożyszcze to wspomniane jest także w „Wyprawie Igora na Po-
łowców".
^) Długosz Dersława nazywa także Drzerskiem.
— 108 —
Dobromysl, Dobromyśl.
Dobromił, Dobromil.
Dobromir, 1278; Dobremir, lOlB.
Dobrowia, Dobrowit, 1264.
Dysław ob. Władysław.
Dobrowoj.
Dobrogost, 106B; Dobregost, 1243; Dobrogoszcz, Dobrota,
1225.
Domawidz, 1231.
Domarad, 1211; Domerad, 1233; Domorad, 1251; Doman^
1065; Domrat^).
Domamir, 10C5; Domomir.
Drogomir, 1226.
Drogomił, 1255.
Drogomysł, 1136.
Drogosław; Drogosz, 1259; Drogota, 1125.
Dzierżykraj, 1153, Dzierźek, 1120.
Drogodar.
Falibóg ob. Chwalibóg.
Falimierz ob. Chwalimierz.
Falisław ob. Chwalisław.
Gniewomir, 1107.
Gniewosław, Gniewosz, Gniewek, Gniew.
Godzisław, 1251; Godzisz, 1260; Godziszko, 1266; Go-
dek, 1202.
Gościsław, 1211; Gościsz, 1193; Gostek, 1153; Gostko, 1288;
Gostasz i Gostaoh, 1270.
Gostesław, 1155; Gostsław; Gocław, Gosław, 1218.
Gościrad, 1189; Gózd, Gost, Gostoń, Gostyń.
Gorysław, 1228; Gorzysław, Gorysz, Górka.
Godzimir.
Gości woj.
') Długosz pisze: „Domarat vel Domanek^^
— 109 —
Grzymidaw, 1223; Grzmi^aw, Glrzymisz, Grzymek, G^romi-
^aw, Gromisz, 1065.
Grozimir, Groaimierz, Grozim.
Grodoriaw, Grodzisz. '
Gowor, Gro worek, Go wory k, Goworko, Gawor, Ga worek,
(wiek SJI).
Imiealaw, Imisław, 1120.
Jarogniew, 1218.
Jaromir, Jaromił {w. XI).
Jawor, 1177.
Jaropełk.
Jaro^aw, 1223; Jarysław, Jarosz, 1245; Jarooh, Jarost,
1233; Jarota, Jaręt, Jarąt, Jarcz.
Ilcislaw (w. XrV").
Kazimir, 1120; Kazimierz, Eaźmirz, Kazuch*).
Krzesimir, Krzesi mierz, Krzesim.
Krzeelaw, 1222; Krzesz czyli Krześ; Okrzeslaw.
Katoslaw, 1267.
Kochan, 1136.
Krzywosąd 1187.
Lech, Leszek, Leszko, Lestek, Łestko, 1120.
Lubomir {w. XII), Lubomierz, Lubor, Lubomił.
Lub o mysi. Lubo myśl.
Lubo^aw, Lubosz, Luboch, Lubiesz, Lubasz, Łubach.
Lubart, Lubar.
Ludomir, Łudzimierz, Ludmierz.
Lutomir, Lubomierz, Lutomił.
Lutoslaw, Łutosz.
Lutobor, 1261.
Lutogniew, 1238; Lutuj.
Ludomii, LudmiŁ
■) Pierwszym Kazimierzem na tronie
Chrobrego, urodzony r. 1016.
— 110 —
Ładyslaw ob. Władysław.
Masław (r. 1040 przywódca rokoszu na Mazowszu).
Małomir, Małomierz, Małosz, Małooh.
Mieczysław (w. X.); Mieczsław, Mieszek, Mieszko, (1136
Mestek, Mestko, 970.
Męcimir, Męcimierz, Męómierz, Męcisz.
Mirosław, 1211; Mirosz, Mirost, Mirczko; Mir, 1244; Mi-
ręta, 1136.
Mirogniew, 1218; Miron, 1246; Mironiek, 1239.
Młodzisław (może Młodosław?), Młodosz, 1125; Młodziej^
1224.
Mścisław, 1270; Mścisz (Msciś), 1276; Mściszko, Msta (w. XI).
Miło wit, 1136.
Mścibor, 1291; Ścibor, 1110; Ściebor, Siebor.
Miłorad (w. XIV).
Miłosław, 1218; Miłosz, 1136; Miłoch, 1136.
Miłogost, Miłost, Miłota.
Miłowoj, Miłuj (w. Xn); Milej, 1110; Milon, 1065; Miło-
wan, 1136.
Modlibor, 1270; Modliborz, 1271; Modlisz.
Moisław; Mojek, 1177; Moj ko, Mojsa.
Monesław (w. XIII), Moniek, Mońko, Moniuszko.
Mroczesław; Mroczek, 1241; Mroczko; Mrocław, Mrokota,
1196.
Mścigniew, 1234.
Myślibor, 1261; Myślibórz.
Myślimir, 1278.
Myślisław, Myślisz, Mysław, Myślak, 1136; MyśUk, 1271.
Mściwoj, 1247; Mściwuj, 1233; Mściw, 1231; Mstuj, 1015;
Mszczuj, 1236.
Nasław, 1200.
Nasięgniew, może Nasągniew, 1269.
Naczęsław, 1222; Naczęsz, Nacześ.
Nadbor, Nabór (w. XIV); Niebor, 1211; Niebora, 1238.
— 111 —
Nawój, 1427.
Niedamir, Niedan, 1066; Niedaaz, 1206.
Niemir, 1136", Niemiera, 1267; Niemierza; Niemirka.
Niegoslaw, 1167; Niegosz; Niegusz, 1126.
Niemomysł, Kiemeta, 1300; Niemoj, 1126.
Niezamysł, 1136.
Kinogniew, 1286; Ninek, 1125.
Ninomyst, 1136; Ninota.
Obieslaw, ob. Sobiesław.
Okrzesław (ob. Krzesła w), O krza.
Ościsiaw (ob. Rościstaw), Osław,
Ostromir, Ostroż.
Pakosław, 1153; Pakoaz (może Pakosław).
Pakosław, Pakosław, 1243; Pąkosz, 1212.
Paozealaw, 1227; Pąezeaław; Pąclaw; Pęslaw, 12B1; Pcoław.
Po by sław, Pobysz.
Przybyslaw, 1177; Przybysz, Przybko i Przybek, 1268.
Przebydaw, 1233.
Polemir,
Poźrymir.
Przedesław, 1200; Przecław 1163; Przesław, 1228; Przecław,
PrzĄcław'); Przedzisław.
Prandota (forma pochodna może od Przedesława).
Przybywoj, 1016.
Przybygniew, 1234.
Przy by rad.
Przedbor, 1228; Przedbórz.
Przedwoj, 11B3.
Przedpelk, 1188.
Przemydaw, 1243; Przemyśl, 1233; Przemek; Prz
') Przecław z Pogorzelca (Pogorzelecki) her. Grzj
wrocławski od r. 1341 (f 1376] b;l ostatnim Polakiem
drze ptzed szeregiem Niemców.
— 112 —
Pomścibor, Pomśoiborz, (w. XV).
Pełka, 1136; (Długosz pisze: ^Pełka czyli Fulkon").
Eaoibor, 1120.
E>adzisław, 1142; Kadzisz, Basław, 1222; E»adziej, 1271;
Eadek, 1066; Radzik, 1066.
Radosław, 1173; Radosz (Radoś), 1065; Radost, 1125; Rasz,
1262; Radoń, 1163.
Rościsław, Rosław, 1200; Rostek; Rostko, 1217.
Radomysł, Radom.
Radzimir, Radzim, Racimir, Racik, 1271.
Radogoszcz, Radogost, Radgost, Radgoszcz.
Radomir, Radomił.
Radsław, Racław, 1227; Raozon, 1262; Rałek, 1273.
Radowoj (może ztąd Radowan, 1266 i Radwan, 1163).
Radowid, 1136; Radowit.
Rolisław, Rolik; Rulik, 1277; RuKsław.
Rusław (w. Xn).
Sambor, 1268, Szymbor.
Sobiesław, 1226; Sobiesz, 1247; Sobisław, 1290; Sobosław,
1222; Sobek, 1290; Sobiech, Sobęta, 1236.
Świętomir, 1260.
Swi^tosław, 1160; Świętosz, 1223; Świętoch, Świętek, 1221;
Swi^cisław 1273; Swiesław, 1359.
Sulisław, 1136; Sulisz, Salej 1254; Sułek, Sułko, 1126; Su-
lik, 1136; Sułosz, Sulęta, 1065.
Sulimir, 1065; Sulimierz; Sulim, 1065; Sulima.
Sędzisław, 1252; Sędzisz; Sędko; Sąd, 1222; Sadek, 1241.
Spicymir, Spicymierz (w. XI), Spytko, Spytek, Spitysz, 1256.
Sławosław, Sławosz, 1203; Sławek, 1239; Sław; Sławęta,
Sławota, 1258.
Stanisław (w. XI), Stanisz, Stańczyk, Stasz (Staś) 1241;
Staszko, Stańko.
Sławibor, 1262; Sławik, 1Ś28.
Stanimir, Stanimierz.
— 113 —
Świętobor, 1120; Świątobór, 1106.
Sędzimir, Sądzimir.
Sędziwoj, Sądziwoj, 1209; Sędziwuj.
Sieciesław, Sieciech, Sieoiej, 1120.
Sęczygniew, Sągniew, 1260.
Stoigniew, 1136.
Spioygniew, 1165 (już jeden z synów Leszka III miał mieć
to imię).
Strachoslaw, Strasz, Strach, Strachota, 1227.
Stradomir, Stradom.
Strzegosław, Strzesz, 1136; Strzeżek. Strzeszko, 1153.
Stredziwoj, 1281.
Scibor ob. Mścibor.
Sierosław, Siesław, Sierosz, Sieradz, Sirak, 1136.
Stręgobór, Stręg, Streńk.
Strzegomir, Strzegom.
Stoigniew; Stogniew, Stągniew.
Stoimir, Stomir.
Stoisław, Stosław, Stosz.
Skarbimir, Skarbimierz, Szkalbmierz, Szkalmierz, Stalmierz,
Skarbiesz, Skarbosz, Skarbisz, Skarbek.
Skarysław, Skarysz, Skarsz.
Sławo boj, Sławoj.
Słabomir, Słabomierz, Słabosz.
Sobimysł, 1136.
Swiętobój.
Świętopełk, 1016.
Sulibor, Sulbor, Salborz, Szulbor.
Suligost, Sulgost. •
Sulirad, 1136; Surad.
Szczęstobój.
Sławomir.
Twardzisław, 1218; Twardosław, 1218.
Tomislaw, 1242; Tomisz, Tomił.
K8IĘBA RZECZY POLSKICH. 8
— 114 —
Tęgomir, 1136.
Tolimir, Tomir, Tolima, 1218.
Tolislaw, 1237; Tulisław, Tulisz.
Trojan, 1066.
Trzebiesław, 1246; Trzebiesz, Trzebuch.
Trzebomysł, 1286.
Tworzymir, Tworek.
Tworzysław, Tworzysz, Twórz, Twosz.
Ubysław, Ubysz (w. Xin).
Uniesław, 1266; Umiesz 1126.
Unisław, Unisz, Unosz, 1218; Unoch, 1126; Unich.
Uścisław, Uścisz, Uciech 1264.
Uniemysł, 1126.
Qniewit, Uniej, 1260.
animir, 1066; Unik, 1126.
Wielimir, 1239; Wielimierz.
Wielisław, 1218; Wielisz; Wiesław.
Witosław, 1200; Witosz, Witost, 1066.
Warcisław, Warcisz, Warsz, 1267.
Wrocisław, 1016; Wrocław, Wrócisz, 1200; Wrocik 1239;
Wrocb.
Włościbor, 1260; Włostobor 1279; Włosto; Włostek; Włost,
1166; Włostej, 1211.
Wojciesław; Wojciech, 1218; Wojciesz, 1230; Wojcieszko,
r. 1260.
Wojan, 1126; Wojno, 1218.
Władysław, 1090; Włodzisław, Łady sław, Dysław, Ładzisław.
Władzimir, Włodzimierz, 1236; Włodek.
Władywoj, Władowoj, 1016.
Wiarosław, 1266; Wierusz.
Węcemił, 1230.
Walisław, Walisz.
Wielebor, Wielobor, Woj bor.
Wieńczysław, 1218; Więcław, Węcław, Węoek; Węcko, 1228.
IIB
Wacław, Wach, Waniek.
Wirchosław, 12B1.
Wiślimir.
Wojmir, 1259.
Wojsław, 1110; Oisław.
Wolimir, 1238; Wolisz, 106B.
Wojsznar, Wojnar, Wojsz, Wojszek.
Wyszebor, 1065; Wszebor, 1200.
Wyszomir, 1237; Wyszon, 1220; Wyszoniek, 1272.
Wyszesław 1227; Wyszek, Wyszko, 1233; Wisław, 1177.
Wyszymir, Wyszomierz, Wysz, Wyzimir, Wyzima, Wyzi-
mierz, 1298.
Wszewłod, 1136.
Wszerad, 1206; Wsieradz.
Wszemir, 1136.
Wszesuł, 1126.
Zasław, 1255; Zasz.
Zbigniew, 1120; Zbyszek.
Zdziesław, 1228; Zdzisław, 1220; Zdziech, 1298; Zdziesz^
1283; Zdzieszek, Zdzisz (Zdziś), Zdzieszko, 1287.
Zawichost; Zawist, 1066; Zawisz, 1264; Zawisza 1264*
Zbilut; Zbijlud, 1066; Zblut.
Zbroisław, Zbrosław, 1222; Zbrosz.
Zbijsław, Zboisław, 1222; Zbysław, 1200; Zbysz.
Ziemisław, 1261; Ziemista 1271.
Zdziwoj, 1126.
Zdzigod; 1257.
Zdzimir, 1126; Zdzimił.
Ziemimysł, 1120; Ziemomysł, li^OO; Ziemisław, 1261.
Ziemirad, 1255; Zymir.
Ziemowit, Ziemowid, Ziemak ^).
Złotosław (w. Xin); Złotosz, Złotoch.
*) Imię Ziemowit nosiło sześciu książąt mazowieckich kr^' - '
stowskiej.
5
— 116 —
Żyrosław, 1091; Żyrosz, 1128; Żyroch, 1136; Żysław, Ży-
ron, Żyro, 1187; Żyra, 1065; Żarek, Żarko, 1218.
Zelisław, 1120; Zelisz, Zelech.
Imiona niewiast formowano ze wszystkich męskich
przez dodanie żeńskiej końcówki. W dokumentach z doby
piastowskiej znajdują się następujące: Bogna (Bogdanna);
Bogusza, 1153; Bogusława, 1288; Boguchna, Busława; Bro-
nisława, 1269; Czechna (Czesława); Dobrogniewa; Dobie-
chna, 1206; Dobrosława, 1263; Dąbrówka, 1120; Dereława;
Grzymisława, 1228; Gorysława i Górka; Jaromira; Jaromiła;
Jarosława; Kochna; Klichna; Ludomiła; Ludmiła, 1228.
Miłoszka, 1222; Monesława; Małusza; Mścichna (Mścisława);
Nawojka; Odosława; Przedzisława; Przybka, Przybysza
i Przybysława; Piechna; B>acława 1262; Rzepica, Rzepicha,
Rzepka, 1120; Radogosta, Radosta, 1222; Radosława; Swa-
tawa i Swiętochna, Swiętka; Stachna; Tolimira i Tomira;
Wisenna, 1240; Wyszesława i Wisława; Witosława, 1289;
Wiścisława; Wolisława; Witomira; Wanda, Wada; Wyszo-
mira; Warszka (Warcisława); Woisława; Wichna, Witusza
(czyli Witusia); Złotosława; Zbysława, 1200 i Zbichna; Zdzi-
sława, 1236 i Zdziesza, 1193; Zdzimiła, 1298. Przyj ąwszy
chrzest z Zachodu, Polacy wiele imion cudzoziemskich
starali się nagiąć do brzmień języka ojczystego lub wprost
przerobić na imiona typu narodowego. I tak imię Ignacy
przełożono na Żarek, Zegota, Zegost; Laurenciusz na Wa-
wrzyniec; Jan na Janisław, a w skróceniu Jasław, Janusz;
Adalbert na Wojciech; Andrzej na Jędrzej; Matias na Ma-
ciej; Zacharyasz na Zach; Elizabetha na Elżbieta, a jak
Długosz zapewnia, że i Ryksę nazywano również Elżbietą;
Aleksander zwał się Olechno i Oleś, a imię żeńskie Ale-
ksandra — Olechna, Oluchna w metrykach; Jan Baptysta —
Jan Chrzczon, później Chrzciciel; Lassota — Sylwester;
Łukomir — Łukasz. Teodat — Bogodan, Bogdan; Bene-
dykt — Swiętosław; Otto — Oddon, Odolan, 1015; Jakób —
— 117 —
Jąkasz, Jak, Jaka; Mateusz — Matejko; Tytnoteosz — Tyszka,
Tyszko; Simeoa — Szymon; Nikolaus — Mikołaj, Hiklasz;
Eleazar — Olizar; Dyonizyusz — DeDis, Denisko; Feliks —
Szczęsław, 1259; SzozęsDy; Marya — Maryauna, Marusza
czyli Maru&ia; Petrus — Piotrusz i imię żeńskie Petrusza,
czyli Pietrusia; G-otlib ^Bogumił; Eustachiusz — Ostasz, 1212;
Benedykta nazywano nietylko Świętoslawem, ałe także Bie-
niaszem i Bieńkiem; Hieronima — Jarostawem i Jaroszem;
Klemensa — Klimuntem i EHmkiem; Julian — JuUsław,
Jalimir;Egidyusz — Idzi; Hijaoynt — Jacenty, Jacek. Mamy
wreszcie Jadwigę, Zosię, Kasię, Malwiuę, Janinę, Halinę
i kilka innych jeszcze imion spolszczonyob. Wogóle Polaoy
posiadają tyle imion narodowych i spolszczonych, tylu we
własnym narodzie za^u^onyoh pradziadów, mę^ów błogo-
sławionych i świątobliwych, którzy je niegdyś nosili, ie
nie mają żadnej potrzeby dla dziatwy swojej pożyczać
imiona cudzoziemskie lub wy twarzać, nowe dziwolągi nie-
zgodne z duchem mowy rodzinnej.
Inekwitacya ob. Zajazdy.
Infamia albo bezecnośó. Każdy miał prawo do czoi,
ale kto dopuści! się czynu zagrożonego utratą honoru,
tracił ją i nazywany był bezecnym, inaczej infamisem. In-
famia pociągała za sobą ograniczenie w używaniu praw
cywilnych i wywołanie z kraju (ob. Bannicya). Tak prawo
ziemskie polskie, jak prawo miejskie z Niemiec przyjęte,
wyliczało kategorye rozmaitych czynów, które pociągi^
za sobą bezecność. Do czynów tych należało nieposłuszeń-
stwo względom wyroków sądowych , przechowywanie zło-
dziei, oszczerstwo po raz 4-t^
ciach dzisiejszych wywołuje <
zecnych zaliczano niegdyś, gc
śoie, handlem i szynkarstwem
chodzi z prostej nieznajomo^
i organizacyi społecznej. Szła
wiązku należ^ do zakonu ryi
— 118 -
wości do obrony kraju i biegłości w sztuce wojennej byt
swój i bezpieczeństwo Rzeczpospolita zasadzs^a. Stan ten
zastępował wojsko i armię, których nie było, a porzucenie
jego szeregów, miało moralne znaczenie dzisiejszej dezer-
cyi wojskowej. Już na sejmie korczyńskim za Władysława
Warneńczyka, naród wypowiedział, że ^ktoby nie stawał
do boju lub z innych względów od ogółu się oddzielał,
takiego wszyscy mają na życiu i dobrach karać, a ma być
uważany, jakoby się sam zrzekł dobrej czci i wiary^. Szlach-
cic, który z rycerza przechodził na kupca lub szynkarza,
rzecz prosta, że uważanym być musiał przez stan rycerski
za dezertera. Szynkarze obowiązani byli tylko do stawia-
nia szubienic w obozach. Gdy w XVni wieku zmieniły się
stosunki polityczno-społeczne, ta sama szlachta na sejmie
w r. 1776 postanowiła prawo, że odtąd zajmowanie się
handlem nie będzie uwłaczało czci szlacheckiej.
Ingres. Z łacińskich wyrazów ingressio, ingressus^ wej-
ście, wstępowanie, dali Polacy tę nazwę uroczystym wjazdom,
na które podług dawnych obyczajów polskich wysadzano
się nad wyraz. Nowo mianowani biskupi, wojewodowie,
starostowie grodowi i inni dygnitarze, nie zaniedbywali
odprawiać wjazdów takich z jak największą okazałością.
Jak z jednej strony czyniono wielkie przygotowania do
takiego obchodu, który zamykał się zwykle sutym ban-
kietem, tak z drugiej strony szlachta polska rozmiłowana
w życiu towarzyskiem i publicznem, zbierała się z odle-
głych nawet okolic dla okazania szacunku popularnemu
dostojnikowi. Bajeczny przepych przy wjazdach poselstw
polskich do stolic zagranicznych, opisują współcześni. Osta-
tni taki wjazd uroczysty, odprawił do Stambułu Piotr Po-
tocki, starosta szczyrzecki, wysłany w r. 1790 przez sejm
czteroletni w poselstwie od Rzplitej do Porty Otomańskiej.
Jagiełło, wracając z pod Grunwaldu, wszedł pieszo do Kra-
kowa w licznym orszaku rycerstwa i dostojników. Wstę-
pował najprzód do kościołów: św. Stanisława, Wacława,
119
Floryana i na Skałka, skąd udd si^ na zamek. Niesiono
przed nim 50 zdobytych chorągwi krzyżackich, które za-
wiesił w katedrze „na ohwfJę Bogu". Zygmunt III wjeż-
dżał do Krakowa pod baldachimem karmazynowym w or-
szaku senatorów, rycerstwa i blizko 500 mieszczan kon-
nych, przybranych w błękitne, atlasowe suknie. W bra-
mach tryumfalnych gri^a dobrana orkiestra. Gdy Jan Tar-
nowski po bitwie pod Obertynem wchodził do Krakowa,
podskarbi rzuofJ pieniądze pomiędzy lud na rynku kra-
kowskim. Hetman 3 zdobyte proporce w kościele św. Sta-
nisława zawiesił.
Instrukcye sejmikowe. Województwa i ziemie mitdy
w Polsce autonomię prawodawczą, szeroką i mogły stano-
wić dla siebie rozmaite urządzenia i prawa, które obowią-
zywały w ich granicach. Świątynią (jak aię wyraża Barto- *
azewicz), w której stanowiły się te prawa, były sejmiki,
t. j. małe sejmy wojewódzkie. Wszystko na tych sejmikach
postanowioaem być mogło, co tylko miejscowego dotykało
interesu. W sprawach ogólnych kraju, szlachta po woje-
wództwach stanowić nie mogła i odwoływała się do sejmu
oawet w miejscowych swoich potrzebach, jeżeli się te ze
sprawą ogółu wiązEiy. Jednem słowem sejm walny two-
rzył prawo dla całej Rzeczypospolitej, sejmiki dla woje-
wództw, w czem prawa te prawodawstwa ogóloego nie
nadwerężały. Prawa postanowione na sejmikach bywały
niekiedy bardzo pożyteczne jako dopełnienia praw ogól-
nych, względnie do miejscowych warunków. Rzeczpospo-
lita nie troszczyła się
wiedziała, sprawy mie
twa. Instrukcye sejmi
do wzajemnego poroz
wództwa z Rzecząpos
ku u Polaków i inny
granicą polowie- mc
w stronnictwach. Gd^
— 120 —
francuzkiem deputowani składali się instrakcyami, sławny
Mirabeau zawołał, że mogą sobie odejść, a instrukoye
swoje zostawić. W Polsce zań poseł był tylko przedstawi-
cielem solidarności wojewódzkiej, a gdy protestował, to
znaczyło, że protestuje nie on sam, ale cała ziemia, woje-
wództwo, które w osDbie swojej przedstawiał. Naturalnie
instrukcye nie były prawem, bo odnosiły się do spraw,
które nie od woli województwa zależały, więc nie zawsze
sejm walny czyli ogólny uwzględniał to, co było mu w in-
strukcyach projektowane i zalecone. Nieraz dla braku czasu
sprawy największej wagi szły w recess, więc i instrukcye
wojewódzkie często odkładane bywały na później. W ka-
żdym razie były one ważnym organem politycznego życia
narodu, a dzisiaj stanowią cenny materyał dla dziejów
wewnętrznych kraju. Były one znakiem opinii publicznej
w czasach, gdy dziennikarstwa nie znano. Województwa
donosiły Rzplitej przez swoje instrukcye, co chciały zrobić^
co sądzą, że zrobić potrzeba. Wprawdzie instrukoye żą-
dały nieraz rzeczy niezgodnych z prawem publicznem,
a nawet wprost szkodliwych. Tak np. pobyt wojsk obcych
w kraju dawał zawsze powód do żądania w instrukcyaoh,
aby- nie wybierano marszałka sejmowego i sejm nie zagaił
się pierwej, aż wojska pomienione z granic Rzplitej ustą-
pią. Tak jakby wojskom obcym zależało co na tern,
żeby sejmy dochodziły. Posłom układającym instrukcye
niezgodne z prawem, rozsądnie dowodził Jan August
Hylzen (późniejszy autor Inflant), że instrukcye do prawa,
a nie prawo do instrukcyi stosować się powinno, że
np. instrukcya dana wbrew prawu z r. 1690 o porządku
sejmowania, gwałciła prawo Rzeczypospolitej. Niektóre
instrukcye zapisywano do akt ziemskich lub grodzkich,
inne wręczano tylko posłom na luźnej karcie, a nawet nie-
kiedy bywały tylko ustnie sformułowane. W czystej pol-
szczyżnie instrukcye nazywano naukami i słusznie, bo in-
- 121 -
strukcye nauczały posłów, co i jak mówić mają na sejmie.
Ob. Sejmiki polskie,
Instrumenta muzyczne ob. Muzyczne narzędzia.
Instygator, od słowa łacińskiego instigo, pobudzać, po-
chodziła nazwa urzędu w Rzeczypospolitej, odpowiadają-
cego obowiązkom dzisiejszego prokuratora. . Skrzetuski
w Prawie polskiem pisze: „Co w innych państwach pro-
kuratorowie królewscy, to w Polsce instygatorowie znaczą.
Oni są dochodzi cielami krzywd Rzeczypospolitej wyrzą-
dzonych". Krasicki mówi: „Instygatorowie są urzędnicy
w Koronie i w Wiel. Ks. Litewskiem, którzy miejsce po
generałach inspektorach w porządku urzędów mają". In-
stygator był oskarżycielem publicznym, działającym w imie-
niu prawa. Pierwszą wiadomość o instygatorach mamy
z czasów Zygmunta Augusta. Później konstytucya z r. 1681
nakazuje instygatorowi, aby występował jako powód czyli
skarźyciel wd wszelkich sprawach, o które nikt się nie
pyta. Głównie wnosił on skargi o zdradę kraju i obrazę
majestatu królewskiego, zawsze w porozumieniu z marszał-
kiem wielkim. On to wnosił skargi przeciw wszelkim dy-
gnitarzom, podskarbim, starostom, szafarzom, poborcom,
żupnikom i zgoła każdemu, ktoby uczynił jaką krzywdę
skarbowi publicznemu lub szkatule królewskiej. Instygator
wielki był jeden w Koronie i temu sejm wyznaczył stałej
rocznej pensyi 6000 złp., drugi wielki był w Litwie i ten
pobiers^ od r. 1717 ze skarbu publicznego 4(/00 złp. ro-
cznie. Po nich szli wice-instygatorowie, czyli zwyczajni in-
stygatorowie, którzy wszakże liczyli się do dygnitarzy
i w sądach asesorskich zasiadali z głosem doradczym,
a w referendarskich ze stanowczym. Rota przysięgi insty-
gatorów była na wierne prowadzenie spraw króla i Rze-
czypospolitej, bez względu na bogatego lub ubogiego kra-
jowca lub cudzoziemca, spodziewaną nienawiść i prześla-
dowanie. W sprawach prywatnych występowali ze skargą
tylko na podanie strony pokrzywdzonej.
— 122 —
Instygatorowie trybunalscy byli komisarzami polioyi
trybunalskiej , utrzymujący porządek w gmachu trybunal-
skim i w mieście. Każdy rozruch z wartą wojskową tłu-
mili i winnych w imieniu Rzeczypospolitej aresztowali,
nad więzieniem dozór mieli. Na znak swego urzędu nosili
laski naksztalt marszałkowskich. Przed rozpoczęciem posie-
dzenia trybunału jeden z nich wnosił do izby trybunalskiej
krucyfiks a drugi laskę marszałkowską.
lnterrex, dosłownie znaczy: Międzykról. Ze zaś inter*
regnum nazywano bezkrólewiem, więc interrex był to Bez-
król, t. j. rządca Rzeczypospolitej w czasie bezkrólewia.
Takim Bezkrólem mógł być tylko pierwszy dostojnik w kraju,
arcybiskup gnieźnieński. Więc też widzimy, jak po śmierci
Przemysława, Łokietka i Kazimierza Wielkiego, arcybiskup
gnieźnieński wpływa przeważnie na losy kraju i samą siłą
wypadków zostaje w czasie przesileń bezkrólem, interrek-
sem. Właściwie bezkrólewia nasze zaczynają się dopiero
po śmierci Ludwika węgierskiego. Arcybiskup popierał
wtedy Zygmunta Luksemburczyka i Ziemowita mazowiec-
kiego, ale napróżno, bo zwyciężyli mężowie, którzy bystrzej
oceniając położenie polityczne i niebezpieczeństwo od Krzy-
żactwa, największej wówczas potęgi militarnej w Europie,
woleli zaprosić na męża dla pięknej Jadwigi, szorstkiego
i niebyt młodego ale zacnego Litwina. Za Jagiellonów arcy-
biskup został prymasem, więc na sejmach pierwsze zasiadł
miejsce, ale bezkrólem urzędowym jeszcze nie był, bo urząd
taki mógł dopiero prawnie być konieczny po raz pierwszy
w r. 1672, kiedy umarł ostatni z Jagiellonów bezpotomnie.
Jakoż prymas Uchański przezwał się wtedy pierwszym
ksiąźęciem w Rzeczypospolitej. Sejm konwokacyjny w roku
1673 przysądził mu moc zwoływania sejmików i sejmów
po śmierci królewskiej. Odtąd prymas czyli bezkról po
śmierci każdego króla ogłasza narodowi uniwersałem śmierć
królewską, zbiera sejmiki i sejmy, załatwia mniejsze spra-
wy państwa, o większych donosi senatowi, opatruje wszystko,
— 123 —
ozyni wnioski do obrad, a we wszystkiem radzi się sena-
torów, bo w Polsce była taka wolność, że wszystko robiono
jawnie, za porozumieniem się wszystkich, ale do narodu
przemawia sam prymas (ob. Prymas, Bezkrólewie).
Izba, czyli świetlica, komnata, pokój. W pierwotnem
znaczeniu dotąd jeszcze przez lud używanem izba oznacza
cały dom, chatę. Kzecz bowiem niewątpliwa, że pierwotne
chaty Słowian sldadały się z jednej izby, która była czwo-
robocznym zasiekiem z kloców drzewa. To zasieczenie
czyli zbicie kloców drzewa mogło nawet dać początek
nazwie izby, tak jak od klecenia pochodzi nazwa klatki,
od zawierania, zamknięcia czyli obwierania — obory, od
budowania — budy, od dowierania czyli ścisłego dopaso-
wywania bierwion nazwa dworu. Gdy domy mieszkalne
przy pomnożeniu się dostatków zaczęto budować większe,
oddzielono od izby komorę, alkierz, świotełkę, a dalej po-
wstriy podług swego przeznaczenia izby : czeladne, jadalne
t, j. stołowe, sypialne czyli alkierze, gościnne i inne. W zam-
kach były izby: książęce, królewskie, sejmowe. Gdy więc
w sejmie polskim pod koniec XV wieku obok rady panów
czyli senatu, wyłoniła się oddzielna reprezentacya stanu
rycerskiego, sejm rozpadł się na dwie izby: senatorską
i poselską. W pierwszej zasiadali z urzędu wojewodowie,
kasztelanowie, ministrowie i biskupi jako rada przyboczna
króla, w drugiej wybrani przez ogół szlachty posłowie
ziemscy. Izbą sądową zwano budynek lub tylko salę gdzie
zasiadały sądy.
Izba edukacyi publicznej. Po utworzeniu księstwa War-
szawskiego w r. 1807, oświata i szkoły w tym odłamie
Polski powierzone zosteiły Izbie edukacyi publicznej pod
sterem zasłużonego Stanisława Potockiego. Do składu jej
należeli: biskup Adam Prażmowski, Aleksander Potocki,
Walenty Sobolewski, ks. Kopczyński, ks. Staszic, pastoro-
wie Dyl i Szmit, oraz rektor liceum warszawskiego Linde,
autor słownika. Pod przewodnictwem tego ostatniego w^
124
wionę zostało Towarzystwo ksiąg elementarnych. Na po-
czątku r. 1812 Izba edukacyjna zamienioną została w Dy-
rekcyę edukacyi publicznej. O pracach Izby podana jest
szczegółowa wiadomość w broszurze: -Sprawa z pięcio-
letniego urzędowania Izby edukacyjnej, zdana przez Józefa
Lipińskiego, sekretarza generalnego tejże Izby na posie-
dzeniu publicznem d. 7 stycznia 1812'*.
' Jabłko królewskie, kula złocista z krzyżem na wierzchu^
starodawne godło władzy królewskiej i cesarskiej. Już Rzy-
mianie w ten sposób panowanie swoje nad światem ozna-
czali, oczywiście bez krzyża. Kronikarz polski Gwagnin
pisze : „Naostatek przy koronacyi, arcybiskup królowi jabłko
złote, okrągłość świata wyrażające, w lewą, a w prawą rękę
berło daje**. Lustracya skarbca koronnego na Wawelu,
w którym przechowywały się insygnia i klejnoty królów
polskich, dopełniona w r. 1730, opisuje szczegółowo 6 ja-
błek królewskich, z których 3 były szczerozłote a 2 srebrne
pozłacane. Jedno tak było opisane: „Jabłko szczerozłote,
na niem sfera świata rysowana, z pereł czterech na szty-
ftach złotych, dwa rubinki po środku z tego krzyżyk na
wierzchu złożony.
Jamy ob. Łowieckie prawa.
Jassyr, jasyr. Po turecku jesir znaczy niewolnik, jeniec,
łup wojenny, asir — wzięty w niewolę. Stąd w języku
polskim jassyr oznaczał niewolę tatarską i turecką. Tata-
rzy napadali często na Ukrainę , Podole i Wołyń , pusto-
sząc wsie, dwory i miasta i uprowadzając w łykach tłumy
ludu „w jassyr". Kraj wyludniony, zlany krwią i łzami,
ale żyzny i piękny, zaludniał się znowu , głównie napły-
wem ludu i szlachty z Mazowsza, Podlasia i Małopolski.
Każdy szlachcic podążał tu z mieczem w jednej a z płu-
giem w drugiej dłoni, walczył i czuwał na tych kresach
cywilizacyi europejskiej, aby nieraz po półwiekowej pracy
zginąć z orężem w ręku lub w łykach jassyru. Kto w nie-
126
wolę pogańskie popadł, do tegu nie atOBOwaly się prawa
polskie O przedawnieniu majątkowem. Ob. Okup.
Jazda polska, jak słusznie mówi piszący jej historyk
Konstanty Górski, była główną i zasadniczą bronią w woj-
sku polakiem. Jej krwią i męstwem zdobyte są wszystkie
zwycięstwa Polaków w dawnych wiekach. Jazda polska
nietylko, że wypełniała z odznaczeniem zwykłe zadanie
swej broni, ale oblegała twierdze, jak Psków w r. 1681,
broniła ich od oblężenia, jak pod Chodkiewiczem w Inflan-
tach, brf^a ndzifU w szturmach do obozów ufortyfikowa-
nych, jak w r. 1673 pod Chocimem. Ona też za wojen
szwedzkich uratowała od zguby tonąoą prawie Polskę. Ona —
jak to przyznał nawet sławny Prusak Moltke, spoglądając
na Wiedeń z wieży św, Szczepana — ocaliła pod wodzą
Sobieskiego chrześcijaństwo od niewoli pogańskiej. Oswo-
bodzenie Wiednia było ostatnim wielkim czynem jazdy
polskiej. Historyę jazdy polskiej dzieli Konstanty G-órski
na 4 wybitne okresy, odpowiadające mniej więcej czterem
wiekom od XV do XVin, zaczynając okres pierwszy od
r. 1410, czyli bitwy pod Grunwaldem. O dawniejszych cza-
sach pan Górski nic nie pisze dla braku materyalu archi-
walnego do dziejów jazdy w Polsce. Nie idzie wszakże za
tern, aby ta jazda nie miała pierwej swoich dziejów. Rok
1410 był datą jej zwycięstwa nad największą w świecie
potęgą militarną, którą stanowił zakon Krzyżacki, będący
kwiatem rycerstwa całej zachodniej Europy. Rycerstwo,
które takiego czynu dokon^o, musiało mieó przeszłość
i tradycye swego powołania. Jakoż istotnie tradycya ta
brzmiała już echami wypraw Chrobrego z przed czterech
wieków. Kadłubek mówiąc o buncie Masława pi
Kazimierzowi, wnukowi Chrobrego, wzmiankuje o
przez Masława „najwprawniej szych lancowników, n
w to łuczników, procników, halabardników, szab
ludzi w szerokie uzbrojonych miecze i wielkiej lici
nych i piesaych". O wojskach konnych i pieszych
— 128 —
się wzięli^. Uzbrojenie usarza składało się, z pancerza,
przyłbicy, tarczy i kopii j niektórzy zamiast pancerza przy-
wdziewali płacłi, zamiast przyłbicy szyszak i zbroję strzel-
<szą. Litewscy łiusarze używali niekiedy zamiast kopii oszcze-
pu i paclioląt na wojnę z sobą nie brali. W r. 1614 pod
Orszą husarze byli uzbrojeni w tarcze i kopie. Za Bato-
rego kopie skrócono do łokci 8-miu i wprowadzono pisto-
lety. Jazda w wieku XVI dzieli się tak samo jak w po-
przednim na ciężką i lekką. Do ciężkiej należą husarze
z drzewcami, przeznaczeni do uderzania i łamania szeregów
nieprzyjacielskich. Z regestru wyprawy inflanckiej z r. 1651,
widzimy, że było ich na tej wojnie 3,360, a mianowicie
utrzymywanych kosztem dworu królewskiego 1,000, woje-
wody wileńskiego 400, wojewody trockiego 400, kasztelana
trockiego 400, biskupa wileńskiego 300, podczaszego 800
i kraj czego 60. Jazda lekka t. j. strzelcza, pancerni, prze-
znaczona do rozpoczynania bitwy i ścigania nieprzyjaciela,
uzbrojona była w łuk albo strzelbę długą i tarczę, szablę
krzywą u lewego boku, oraz wiszącą u boku prawego włó-
cznię długą na łokci 4. Od r. 1646 zaczyna się ukazywać
w rotach strzelczych włócznia zwana rohatyną i łuk zwany
sahajdakiem. Właściwie sahajdak jest nazwą kołczana na
strzały, ale także oznaczał razem łuk z kołczanem i strza-
łami, a stąd łucznik nazywał się sahajdacznik. Hetman sa-
hajdaczny, sajdaczny u Kozaków był zastępcą, pomocni-
kiem hetmana buńczucznego, tak jak w wojsku polskiem
hetman polny względem wielkiego. Pierwszą wzmiankę
o Kozakach mamy w rachunkach sejmowych z r. 1663.
Formowanie jazdy zacięźnej odbywało się w ten sposób,
że rycerzowi zarekomendowanemu przez hetmana, król wy-
dawał t. z. list przypowiedni, czyli upoważnienie na piśmie
do zaciągnięcia roty jezdnych, z oznaczeniem czasu, siły
roty, płacy, uzbrojenia i miejsca zbioru. W r. 1627 uchwa-
lono na sejmie, aby rotmistrzowie nie przyjmowali towa-
rzyszów, którzy mają więcej niż po 8 koni czeladzi. W bi-
— 129 —
iwach pod Orszą, Sokalem i Ne wiem widzimy wśród towa-
rzyszów młodzież z najpierwszycb rodzin całej Polski. Ko*
lumna bojowa formowała się w 4 do 6 szeregów jazdy.
Kto zna historyę jazdy europejskiej — pisze Górski —
ten przyznać musi wyższość szyku jazdy naszej w w. XVI
nad takimźe szykiem u innych narodów, gdzie kawalerya
formowała się zwykle w masy wielkie i nieobrotne. Spo-
sobem ataku doradzanym przez Łaskiego w wieku XYI,
posługuje się do dzisiaj kawalerya w Europie. Do jakich
wyżyn doszły pojęcia o cnocie żołnierskiej, niech zaświadczą
słowa Floryana Zebrzydowskiego w wieku XVI skreślone :
^Acz bez strachu nie może być, gdzie wielki nieprzyjaciel,
ale gdy człowiek rozważy, iż większa jest rzecz poczciwość
niż żywot, tedy rozumowi dawszy miejsce a cnotą się
sprawując, łacno strach odejdzie, a będzie każdy wolał
poczciwą śmierć niżeli żywot". W dyscyplinie ówczesnej
kara na czci była uważana za większą niż kara na gardle,
więc też za największe tylko przewinienia stosowaną.
W r. 1591 zapadła konstytucya, mocą której hetman i sądy
wojenne mogły „karać tylko na gardle*', na „poczciwości"
zaś nikt jeno sejm przez króla z senatem. W Artykułach
tegoż Zebrzydowskiego czytamy o przysiędze: „Aczkol-
wiek u innych panów chrześciańskich, wszędy, gdzie ludzi
za pieniądze przyjmują, tedy oni na to artykuły przysię-
gają, jedno my Polacy narodu swego polskiego zwykliśmy
się zawżdy przeciwko panom swoim przyrodzonym dobrze
a poczciwie i cnotliwie zachować, do czasu dzisiejszego
i dalibóg wiecznie zachowamy. A tak u nas każdy bacze-
nie mieć na to powinien, jakoż da Bóg, o żadnym wątpli-
wości nie masz". Gdy u Niemców wierność obowiązkom
wojskowym gruntowała się na przysiędze, Polacy nie przy-
sięgali, kładąc za podstawę wierności cześć. Artykuły dy-
scypliny wojskowej niemieckie różniły się wiele od pol-
skich. Gdy np. w obozach Niemców, pełno było wesołych
towarzyszek, to w obozie polskim nie cierpiano ani jednej.
KSI^BA RZECZY POLSKICH. O
— 130 -
Wolno było tylko żonie towarzyszyć na wojnę mężowi.
Gdy w obozie pod Pskowem znalazła się żona, która po-
rzuciwszy swego męża towarzyszyła innemu, Jan Zamojski
ściąó ją kazał, innej zaś wietrznicy obcięto uszy i wypę-
dzono z obozu. Jeszcze w sto lat później zaświadcza Pa-
sek, że obozom polskim nader rzadko towarzyszyły biało-
głowy, przeciwnie jak u Niemców. Za wojskiem ciągnęły
długim pasmem wozy z żywnością. Gdy się ta wyczerpała,
żołnierz, który obowiązany był żyó z żołdu, musiał kupo-
wać żywność na majdanie u bazarników. Wyprawiano także
czeladź pod dowództwem towarzyszów za kupnem pro-
wiantu. Płaca kwartalna na konia kopij niczego wynosiła
do czasów Zygmunta Augusta złp. 10, na konia strzel-
czego 6. Zygmunt August podniósł żołd ten do złp, 15,
Batory płacił gwardyi po złp. 18, Kozakom po 12. Żołnie-
rze podolscy brali od r. 1638 na konia kopijniczego po
złp. 12, na strzelczego złp. 9. Pod koniec XVI wieku, jazda
lekka odrzuciwszy kusze, wzięła się do kopii a potem do
rohatyn. Górski zapewnia , że takich pisarzów wojskowych
jak Łaski, Tarnowski, Zebrzydowski i Paprocki, nauka woj-
skowa XVI wieku nie miała w Europie, z wyjątkiem Ma-
chiawellego. „Usarze — mówi Starowolski w XVII w. —
noszą żelazne kaftany, szyszak , zarękawie , kopię długą
łokci 772 > szablę krzywą u lewego boku, rapir czyli kon-
cerz pod lewą nogą u siodła, a na przodzie pistolet lub 2.
Konie mają dzielne od 1000 do 1600 czerwonych zł.
a żadnego tańszego nad 200. Roty rozróżniają się chorą-
giewkami na kopiach, które tenże mają kolor co i chorą-
giew. Na zbroi zwieszają rysie skóry, tygrysy lub nie-
dźwiedzie. Na głowę zaś tak swoją jak końską kładą pióra.
Ta jazda jest najsilniejszą na wojnie i przy spotkaniu".
Niektóre chorągwie miewały skrzydła przymocowane do
zbroi na plecach, złożone z piór w Ustwę drewnianą opra-
wionych, inni mieli skrzydła przymocowane do siodła z tyłu.
Bielski pisze, że gdy przyjmowano Henryka Walezego
131
w Krakowie, byli w pocztach pańskich ussurze ze sępiemi
skrzydłami. Orzechowski mówi, że gdy Zygmunt August
przyjmował r. 1653 Katarzynę Austryjaczkę, giermkowie
z kopiami postawieni za rycerstwem mieli skrzydła strusie
na hełmach a od barków wznosiły się im skrzydła srebrne.
Inny opis z r. 1666 zaświadcza, źe skórę tygrysią lub lam-
parcią „mieli spiętą pazurami na lewem ramieniu a z tyłu
2 skrzydła sępie, które w pędzie czynią wielki szelest, ale
teraz mało kto ich używa". Chorągwie usarskie nie nada-
wały się do wojny z nieprzyjacielem nie znającym porzą-
dnej sztuki wojowania, były więc prawie zarzucone w woj-
nach kozackich i tatarskich, ale ze Szwedami i Moskwą
odzyskiwały swe znaczenie. Francuz Daleyrac tak o nich pisze :
„Usarze to najpiękniejsza jazda w Europie przez wybór
ludzi, piękne konie, wspaniałość stroju i dzielność broni.
W bitwie zachęcają się okrzykiem". Chorągwie w wieku
XVII formowano tak samo jak dawniej przez listy przy-
powiednie królewskie. Rotmistrz, który list taki otrzymał,
oblatował go w grodzie i objechał około 30-tu szlachty,
a gdy każdy zgodził się stanąć pod nim w kilka koni,
czeladzi , krewnych i zapaśnyoh , chorągiew nowa powsta-
wała. Jeżeli rotmistrz był magnat, stary i osobiście służyć
nie mógł, ustanawiał w zastępstwie porucznika, którego
pomocnik i zastępca nazywał się namiestnikiem. Gdzie
kilka chorągwi obozowało, tam nad strażami przełożonym
był strażnik wojskowy, który co innego znaczył niż stra-
żnik koronny. Zwycięstwa usarzy należą do najświetniejszych
w dziejach wojennych całego świata. Upamiętniły się ich
orężem : Kłuszyn, Chocim, Trzciana, Smoleńsk, Beresteczko,
Połonka, Cudnów, Hłubokie, Kuszliki i Wiedeń. W r. 1606
pod Kiroholmem 3,642 Polaków z Litwinami, a w tej liczbie
2,602 jazdy i 1,040 piechoty pobiło na głowę 14,000 wy-
ćwiczonego wojska szwedzkiego, złożonego z 3,000 dzielnej
jazdy i 11,000 piechoty. Każdy szlachcic polski rozpoczy-
nał swą karyerę obywatelską w szeregach jazdy. Do jazdy
9*
— 132 —
lekkiej i średniej należeli Lisowczycy, Kozacy, pancerni.
Lisowozyoy powstali podczas awantury Samozwańców w pań-
stwie Moskiewskiem. Założycielem tego korpusu partyzan-
tów był Aleksander Lisowski, którego hetman Chodkiewicz
powołał w r. 1611 jako ochotnika, bez żołdu, pozwalając
mu w wojnie z Moskwą uformować na własną rękę swój
oddział. Lisowski zebrawszy 2,000 ochotników, wyświad-
czył Chodkiewiczowi bardzo wielkie usługi, przebiegając
wzdłuż i wszerz państwo rosyjskie. Współcześni tak opi-
sują Lisowczyka: „W wysokiej czapce, w płaszczu z sze-
rokim kołnierzem , w obcisłych różnobarwnych ubiorach,
w żółtych, dobrze podkowanych butach, na koniach jak
wicher lekkich i obrotnych, na krótkiem siodle z małem
wędzidełkiem , z szablą krzywą, łukiem, sahajdakiem albo
rusznicą na plecach, z rohatyną w ręku". Lisowski w roku
1614 pod Starodubem objeżdżając swe szyki ducha wy-
zionął, ale korpus jego po skończonej wojnie z Moskwą,
walczył jeszcze pod Cecora w roku 1620, pod Chooimem
w r. 1621 i w czasie wojny 30to- letniej dał się we znaki
prawie całej środkowej Europie. Kozacy byli także jazdą
lekką szlachecką, formowani na całym obszarze S.zplitej,
ale przeważnie z czeladzi szlacheckiej i uboższej szlachty
na przestrzeni od Buga i Sanu do Dniepru. Nawet szlachta
pruska przebierała czeladź swoją za Kozaków. Od r. 1667
w regestrach wojskowych zaczynają Kozacy zwać się pan-
cernymi i utrzymują tę nazwę aż do końca swego istnienia.
Pod Beresteczkiem Jan Kazimierz miał usarzów 2,346 i ko-
zaków takich 11,161. Pod Wiedniem Sobieski miał husarzów
3,600 i kozaków 10,960. Kozak mia2 szablę krzywą i łuk
albo broń palną, pancerz i szyszak albo misiurkę z siatką.
Uważano też kozaków polskich za „lekko uzbrojoną jazdę
szlachecką". Od czasu urządzenia w wieku XVn piechoty
na wzór cudzoziemski i nazwania jej rzędów rotami, za-
częto roty jazdy nazywać stale chorągwiami. Już Pasek
w pamiętnikach swoich powiada, że wojsko nazywano
— 133 —
szkołą życia a chorągiew matką. Polak uważał się tylko
za rycerza na dzielnym koniu w pełnej zbroi, a na to
trzeba było człowieka dostatniego. Przy wojsku litewskiem
było także kilka rot tatarskich, obowiązanych do służby
od czasu Witołda wzamian za daną im ziemię i przywi-
leje. W r. 1664 służyło ogółem Tatarów 1,383 w 16-tu
chorągwiach, w r. 1661 koni 2,255 w 20 tu chorągwiach.
Oprócz tego w r. 1676 było w służbie Rzplitej 25 cho-
rągwi wołoskich, które nikną z końcem wieku XVII. Jazda
wołoska i tatarska miały u nas racy ę bytu wyłącznie jako
jazda lekka. Rajtarowie uzbrojeni w przyłbicę, pancerz,
obojczyk, zarękawie, czekan, szablę, 2 pistolety i rusznicę,
ukazali się w Polsce za Batorego w r. 1579, a skasowani
zostali w r. 1717. Troskliwość sejmów zmierzała zawsze
ku temu, aby żołnierz żył z grosza i nie krzywdził ubo-
gich ludzi. W wieku XVni ukazują się dragoni w czer-
wonych rajtrokach z pałaszem, parą pistoletów i karabinem
bagnetowym. Dawne zbroje wychodzą z użycia. Za Augu-
sta m już tylko 4 chorągwie nosiły pancerze. W r. 1717
jazda polska podzielona została na pułki tytularne a sejm
wyznaczył jej liczbę ogólną na 6,000 koni. Na Ukrainie,
gdzie jazda strzegła granic od Tatarów i hajdamaków,
trzymał komendę nad chorągwiami regimentarz, którego
mianował hetman wielki koronny. Z powodu braku wojen
i wprawy obozowej, jazda polska za Augusta III straciła
wszelką szkołę ćwiczeń wojskowych. Ustanowiona za Sta-
ni^awa Augusta r. 1765 Komisya wojskowa, podzieliła całą
jazdę autoramentu polskiego na partye: wielkopolską, ma-
łopolską, podolską i ukraińską i zamianowała nad każdą
regimentarza. Regiment gwardyi konnej konsystował w War-
szawie na usługach królewskich. Cała jazda składała się
z usarzy, pancernych i lekkich. Tylko w partyi ukraińskiej
nie było usarzy, lecz sama jazda pancerna i lekka. Jedno-
czeónie chorągwie lekkie otrzymały nowy przepis koloru
munduru, który składał się odtąd u towarzyszów z kontusza
— 134 —
i żupana jasno -błękitnego z wyłogami paliowemi (kolor
łosiowy) a u pocztowych z źupana, katanki i szarawarów
także jasno- błękitnych. Czapki wszystkie jasno-błękitne
(jak mundur), miały tylko u towarzyszów baranki siwe
a u pocztowych czarne. W roku 1767 podwyższono płac^
jeździe polskiej i ukazał się pierwszy dla niej drukowany
regulamin polski. W r. 1768 z polecenia króla Arnold By-
szewski sformował pułk „przedniej straży" i znaczna część
jazdy przeszła w szeregi konfederatów barskich. Na sejmie
r. 1776 zapadło postanowienie, aby z istniejących chorągwi
usarskich i pancernych utworzj^ó cztery brygady Kawaleryi
narodowej, a z chorągwi lekkich, pułki straży przedniej.
Tym sposobem usarze istniejący od r. 1500 i pancerni
przestali istnieć, utonąwszy w Kawaleryi narodowej. Był
to rok ważnych reform wojskowych. Nastąpił podział woj-
ska na dywizye i nominacya generałów dywizyjnych.
W miejsce chorągwi, jako jednostki taktycznej, przyjęto
szwadron. Ustanowiono stosunek stopni wojskowych Ka-
waleryi narodowej do rang w wojsku cudzoziemskiem :
porucznik Kawał, naród, był równy pułkownikowi, chorąży
kapitanowi, namiestnik porucznikowi, a towarzysz chorą-
żemu. Sejm czteroletni w d. 2 pażdz. 1788 uchwaliwszy
100,000 wojska, zamierzył w tej cyfrze podnieść liczbę
jazdy do 21,862 koni. Podzielono wojsko na dywizye
i jazdę na brygady. Od roku 1791 zaczęto urządzać obozy
instrukcyjne , które były najlepszą szkołą dla ćwiczenia
oficerów i żołnierzy we wszystkich gałęziach służby woj-
skowej. Manewra podczas tych obozów dawały sposobność
wyższym oficerom do kształcenia się w kierowaniu obro-
tami wojska. W r. 1792 gdy zawiązała się Targowica dla
zniszczenia pracy sejmu 4-letniego, cyfra uformowanej jazdy
dosięgła już była 20,037.
Jątrew ob. Pokrewieństwa.
Jazy ob. Ezeki, prawa o użyciu wód.
JednaCZ ob. Sędzia.
— 136 —
Jedykuł, był to zamek o siedmiu wieżaołi, zbudowany
na południowym krańcu Stambułu i przeznaczony przez
Turków na więzienie dla znakomitszych jeńców. Nie było
rodziny w narodzie polskim, której bliższy lub dalszy kre-
wny nie przechodził każni Jedykułu, zbroczonego męczeń-
ską krwią Wiśniowieckich i Koreckich. Bohaterom polskim
odbierano tu życie przez zawieszenie ich za żebro na
haku żelaznym.
Jelec ob. Szabla.
Jurydyka ob. Sądy.
Jus naufragii ob. Marynarka polska.
Jutrzyna ob. Polskie miary i wagi (Mórg).
Kaduk, jtts caducum, jurę caduco, znaczyło spadek bez-
dziedziczny i beztestamentowy (z łac. cado, upadać, caducus,
spadający). W r. 1688 postanowiono, że jeżeli nie było po
zmarłym krewnych bliższych jak w 8-ym stopniu, to ma-
jatek jego przechodził na króla po upływie roku i 6-ciu
niedziel. Krewni jednak mogli się później dopomnieć o ta-
kowy. Spadek zaś po bezdzietnym cudzoziemcu stawał się
zawsze kadukiem z zasady, że dorobkowy majątek w kraju
pozostać winien i dopiero uchwała z roku 1768 przyznała
prawa spadkowe krewnym zagranicznym takie jak krajów-
com, tylko z trzyletniem przedawnieniem. Zęby ograniczyć
pożądliwość panujących do takich spadków, zabroniono je
wcielać do skarbu królewskiego, ale przeznaczono na roz-
danie stanowi rycerskiemu (z wykluczeniem cudzoziemców).
Ponieważ dobra królewskie nie mogły być przedawnieniem
nabyte, a kaduki poczytywały się za własność królewską,
postanowiono przeto (w r. 1778), że dobra kadukowe, 60
lat nie kwestyonowane , już dochodzonemi być nie mogą.
Konstytucya z r. 1688 warowała, aby z majątku juris cadud,
najprzód długi wszelkie opłacone były. Majątek bez wła-
ściciela i sukcesorów nazywano od wyrazu pusty, puścizną,
a po przejściu na króla kadukiem. Polacy nazywali także
— 136 —
kadukiem, od upadania, chorobę św. Walentego, ożyli pa-
daozkę. Jeżeli kaduk taki rzucił posła na ziemię w sali
sejmowej , zawieszano obrady do czasu aż oprzytomniaŁ
Kalendarz. W języku greckim Jcaleo znaczyło: przyzy-
wam, zwołuję, że zaś u Bzymian najwyższy kapłan na po-
czątku każdego miesiąca zwoływał lud do Kapitolium i ogła-
szał długość poczynającego się miesiąca, oraz przypadające
w nim święta, stąd pierwsze dni miesiąca zw^y się po
łacinie Calendae, a księga w której zapisywano lata, dni
i odmiany księżyca Calendarium, Bzymianie liczyli lata od
założenia Bzymu, ale kalendarz ich w wielkim był niepo-
rządku, czemu pragnąc zapobiedz Juliusz Cezar, objąwszy
dyktaturę, sprowadził z Egiptu do Rzymu astronoma Sosi-
genesa i poruczył mu zreformowanie rachuby czasu. Jakoż
reforma ta nastąpiła w 708 roku od założenia Szymu a na
45 lat przed narodzeniem Chrystusa i dała nazwę „kalen-
darzowi Julijańskiemu", który rachubę czasu zastosował
jedynie do roku słonecznego a obroty księżycowe jako
źródło wszelkich błędów, csJikiem z niej usunt^. Dalej roz-
porządził, ażeby rok zwyczajny zawierał 36B dni, a dla
sprostowania błędu, wynikającego z 6 godzin corocznie
opuszczonych, co czwarty rok przydawać kazał dzień jeden.
Czterem miesiącom nadał po dni 30, siedmiu po 31, lute-
mu 28. Początek roku przeniósł z I-go marca na 1-szy
stycznia a rok 709 od założenia Ezymu (44 przed Chry-
stusem) był pierwszym rokiem tej rachuby, która nazwana
od Juliusza Cezara Juliańską, rozszerzyła się szybko po
oałem państwie Bizymskiem i później przyjętą została przez
chrześcijan. Tylko chrześcijanie na wniosek Dyonizyusza
Małego porzucili zwyczaj liczenia lat od założenia E»zymu
a przyjęli Narodzenie Chrystusa za początek nowej ery.
Ponieważ w kalendarzu Julijańskim przyjęto za zasadę
długość roku słonecznego dni 365 i godzin 6, zaś w rze-
czywistości obrót roczny ziemi dokoła słońca trwa dni 365,
— 137 —
godzin 5, minut 48 i sekund 48, zatem z owych 11 minut
i 12 sekund corocznego uchybienia, w ciągu 128 lat po-
wstawd! jeden dzień różnicy między kalendarzem i czasem
rzeczywistym. Gorliwie zajmujący się tym przedmiotem
papież Grzegorz Xin, by błąd tak rażący i niczem nie-
usprawiedliwiony naprawić, polecił w r. 1682, ażeby po
dniu 4 października opuścić dni 10 i bezpośrednio zamiast
6-go liczyć 16-go października. Gdy Juliańska rachubą
czasu w 400 latach zawiera 100 lat przestępnych, to Gre-
goriańska przyjęła tylko 97, a tym sposobem jakkolwiek
sprostowanie błędu nie zostało w zupełności osiągnięte,
ten jednak jest tak mały, że nie co 128 lat, ale co kilka
tysięcy, uezyni dzień różnicy. Nowy kalendarz przez astro-
noma Alojzego Liliusza ułożony, zaprowadzony został roku
1B82, 4 października, w większej części Włoch, w Hiszpanii
i Portugalii. We Francyi we dwa miesiące później, t. j.
z 9 grudnia, zrobiono przeskok na 20-ty. Katolicy w Szwaj-
caryi, Niderlandach i Niemczech, zaprowadzili poprawkę
w r. 1B83, Węgrzy w r. 1B87, protestanci niemieccy do-
piero w r. 1700 przemienili 19-ty lutego na 1-szy marca.
W Polsce poprawa kalendarza nastąpiła w tymże miesiącu
i roku co w Kzymie. Sprawa ta zastała właśnie obradujący
sejm w Warszawie, co zapewne przyśpieszyło wprowadze-
nie reformy. Pierwsze bowiem akty urzędowe króla Stefana
Batorego wydane podczas tego sejmu, juź mają nową datę.
Najwcześniejszy dokument urzędowy po wprowadzeniu no-
wego kalendarza nosi datę 1 listopada 1582 r. podpisany
przez podkanclerzego. Odtąd liczne akty w ciągu listopada
i grudnia pisane są z dodaniem słów : „według poprawnego
kalendarza^. Ponieważ istnieją akty urzędowe z d. 20 paździer-
nika 1582 r. bez powyższego dodatku, a poprawa polegała
na dodaniu dni 10, zaś następne podług poprawionego ka-
lendarza noszą datę 1 listopada, zatem nowy kalendarz
obowiązywać zacz£^ nie wcześniej jak 21 października i nie
później jak 22 października starego stylu a 1 listopada
— 138 —
nowego. Rok 1682 otrzymał nazwę roku poprawy kalen-
darza: anntts correcłionis. Reforma nie wywołała w Polsce
wzburzenia umysłów ani żadnych wypadków. Duchowień-
stwo katolickie zastosowało wszystkie święta kościelne
i obrzędy do nowego sposobu obliczania niedziel i przy-
padających na nie ewangelii. Wyznawcy kościoła greckiego
nie wprowadzili reformy i nikt ich do niej nie przymu-
szał. Spierano się tylko o to. W Polsce kalendarze astro-
nomiczne powstać musiały z początkiem XV wieku, kiedy
akademia krakowska pozyskała katedrę astronomii i astro-
logii (co wówczas jedno znaczyło), a profesor obu tych.
przedmiotów obowiązany był składać akademii ułożony
przez siebie kalendarz, w którym przepowiednie meteoro-
logiczne i gwiaździarskie najważniejszą grały rolę. Szcze-
gólnie nauka ta rozkwitła od r. 1424 i objęcia katedry
przez Henryka Czecha (Bohemus), „który bardzo trafnie
miał przyszłe losy ludziom przepowiadać i królowi Jagielle
szczęśliwie wróżył". Akademia krakowska tak dalece za-
słynęła niebawem, iż papież Sykstus IV osobną bullą roku
1478 nakazał Marcinowi z Przemyśla uczenie w Krakowie
astrologii. Kalendarze krakowskie taką posiadały wziętość,
że już na początku XV w. w Wiedniu i Heidelbergu p. n.
Practiea Cracoviensis wychodziły. Sami Polacy wydawali je
także za granicą, w Rzymie i Lipsku. Pierwsze kalendarze
w Polsce pisane były po łacinie i drukowane p. n. Judiciów
i Prognostyków. Na początku XVI w. układali je Jakób
z Iłży, Mikołaj z Tuliszkowa i inni. W języku polskim naj-
dawniejszy znany kalendarz jest z r. 1B16. W r. 1B83 wy-
szedł w Krakowie po łacinie pierwszy kalendarz grego-
riański. W w. XVII gdy akademia krakowska nachyliła
się do upadku, wziętość kalendarzy krakowskich przeszła
do akademii zamojskiej, gdzie profesorem astronomii byJ
Stanisław Niewieski. Że jednak ogół oświeceńszy nie wierzył
w przepowiednie Niewieskiego, dowodem tego jest współ-
czesne przysłowie :
— 139 —
,,Nie zgadnie pan Niewieski,
Co zrobi pan Niebieski".
Za czasów saskich zasłynęły kalendarze Dańczewskiego,
również jak Niewieski profesora akademii w Zamościu.
Pierwszy z nich wyszedł w Krakowie r. 1726, w Zamościu
r. 1728 i odtąd wychodziły przez okrągłe lat 60, stanowiąc
najpoczytniejszą literaturę w wielu domach. Pomieszczał
w nich Duńczewski cenne wiadomości i rozprawki histo-
ryczne a obok nich wiersze różne, przepisy i uwagi gospo-
darskie, czasem ciekawe, często niedorzeczne. Za jego też
czasów, ale nietylko jego kalendarze, dały powód do żar-
tobliwego określenia: ^, koncept z kalendarza". Za Augu-
sta n Sasa, zaczęli u nas wydawać kalendarzyki polityczne
najprzód jezuici w Wilnie, Warszawie, Poznaniu, Kaliszu
i Lublinie a za nimi pijarzy, których t. z. „Kolędy" w War-
szawie długo cieszyły się trwałą wziętością. Po rozbiorze
Polski, w każdej z trzech części wychodziły kalendarze
zastosowane do nowych potrzeb kraju i rządu. Dotąd też
w każdem prawie z większych miast ukazuje się pewna
liczba kalendarzy, pomiędzy którymi w latach 1860—1890
celowały warszawskie, zwłaszcza Ungra i Jaworskiego.
W ciągu ostatnich czterech wieków najwięcej kalendarzy
po Krakowie i Warszawie drukowano w Wilnie, Zamościu,
Poznaniu, Lublinie i Lwowie. Wychodziły także lub wy-
chodzą jeszcze kalendarze polskie w Kaliszu, Gdańsku,
Toruniu, Królewcu, Chełmnie, Ełku, Opolu, Wrocławiu,
Gliwicach, Bytomiu, Piekarach, Sandomierzu, Supraśli, Gro-
dnie, Berdyczowie, Mohilewie, Łomży, Kielcach, Płocku,
Bochni, Stanisławowie, Samborze, Przemyślu, Wadowicach,
Cieszynie i kilkunastu miastach innych. Najlepszym i naj-
popularniejszym kalendarzem ludowym był „Gość'* wyda-
wany w latach 1880 — 1890 w Warszawie przez Promyka
(K, Prószyńskiego). Kalendarze żmudzkie po żmudzku wy-
dawał Iwiński, nauczyciel z Retowa, do r. 1864. O kalen-
darzach polskich pisali : Bandtkie w ^Historyi drukarń kra-
— 140 —
kowskioh**, Lelewel w „Księgach bibliograficzny oh", Siar-
czyński w „Świątniku lwowskim" (r. 1829), Sobieszczański
w „Kalendarzu powszechnym warsz." na r. 1847 i „Ency-
klopedyi powszechnej" Orgelbranda, oraz inni.
Kameralne dobra ob. Królewszczyzny.
Kamień ob. Polskie miary i wagi.
Kampament lub okazowanie oznaczało popis rycerstwa,
wielką musztrę wojskową, przegląd wojska, ćwiczenie wo-
jenne. Szlachta jako stan rycerski zgromadzała się wszystka
na takie popisy i lustracye pod wodzą senatora, najstar-
szego, jaki się znalazł na popisie. Płatne zaś wojsko kwar-
ciane składało z hetmanami koła generalne. Bewie, w ro-
dzaju dzisiejszych, wprowadził dopiero August II Sas,
lubiący popisywać się wojskiem przed cudzoziemcami. Wy-
razu rewia nie zapożyczono jeszcze wówczas od Francuzów
i nie były to „okazowania" zebranej szlachty, ale przeglądy
polowe wojska, więc od campus — pole, nazwane kampa-
mentami. Sławny taki jeden kampament urządził August U
r, 1730 w Saksonii pod Dreznem, na który zjechali się
goście z całej Europy, a z Polski prawie wszyscy senato-
rowie. Była to więcej zabawa królewska niż rewia. Drugi
podobnie słynny kampament odbył się w r. 1732 na bło-
niach między Czerniakowem i Wilanowem pod Warszawą.
Trwał od 31 lipca do 18 sierpnia. Ściągnięto część wojska
Rzplitej i grenadyerów saskich ale w liczbie niewielkiej,
bo prawo z r. 1717 zabroniło wprowadzać wojsk saskich do
Polski z wyjątkiem 1,200 ludzi gwardyi przybocznej. Król
z dworem zajmował naprzód pałac wilanowski, potem pa-
wilon zbudowany pod Czerniakowem. Kampamentem do-
wodził przybyły prosto ze Lwowa regimentarz generalny
koronny Stanisław Poniatowski (ojciec późniejszego króla
Stanisława), najbieglejszy w ówczesnej Polsce znawca rze-
czy wojskowych. Król odbywał codzień przeglądy, a za
jego orszakiem ciągnęły szeregi karet, wiozących piękne
damy ze świata arystokratycznego Polski i Saksonii.
— 141 —
Kanclerze, Podkanclerze, Kancellarye. Odkąd pisma za-
częto w Polsce używać za Piastów, odtąd każdy książę
lub król miał przy boku swoim kancelaryę, a w niej pisa-
rza ożyli kanclerza, który podług zlecenia jego spisywał
po łacinie: przywileje, nominacye, nadania, wyroki, i przy-
kładał na nich lub zawieszał pieczęć panującego. Przy boku
Krzywoustego jest uczony kanclerz Michał, który własną
ręką wypisuje wywody różne dla stron po łacinie na par-
gaminie, ma w zachowaniu archiwum, kronikarzowi Gallu-
sowi (który był podobno biskupem kruszwickim) rozpo-
wiada stare podania o Piastach, służące do osnucia całej
pierwotnej historyi polskiej. Wszyscy kanclerze z doby
Piastów bywali pospolicie prałatami kapituł, bo sztuka pisa-
nia była wówczas uprawiana prawie wyłącznie przez du-
chownych, którzy zresztą dawali nadto największą rękojmię
wykształcenia i uczciwości. Za Polski w podziałach było
już kanclerzów w Lechii wielu. Gdy księstwo było większe
lub kilka księstw łączyło się w jedno i pismo wchodziło
w coraz powszechniejszy użytek, kanclerz jeden nie wy-
starczał, więc dodawano mu zastępców czyli podkanclerzych.
Kanclerze z księstw przyłączonych przechodzili na pod-
kanclerzych w kanoelaryi głównej, niby na ministrów ziem-
skich od tych dzielnic. Pierwszą wzmiankę o podkancle-
rzym mamy z r. 1189. Był wtedy u Kazimierza Sprawie-
dliwego w Krakowie kanclerz Mrokota i podkanclerzy Piotr.
W pierwszej połowie Xin wieku spotykamy już gęsto
podkanclerzych: w Krakowie, na Mazowszu, na Kujawach.
W aktach wymieniano zwykle, kto je pisał, więc stąd są
i wiadomości. Gdy pisania w kancellaryi króla lub księcia
było coraz więcej, dodawano kanclerzom i podkanclerzym
pisarzów, którzy pod rozmaitymi tytułami występują w dy-
plomatach, jako notarii curie, scriptores domini ducis i t. d.
Urząd kanclerza był przywiązany do księstwa, pisarz zaś
do osoby książęcia. Każdy książę miał kanclerza dla naj-
mniejszego księstwa choćby chwilową tylko mającego udziel-
— 142 —
nośó, a kanclerstwo to raz utworzone nie ustawało zarówno
jak i województwo. Grdy księciu przybywało księstw, choćby
mógł obejść się jednym kanclerzem, zostawiał wszystkich,
może dla świetności dworu i powagi swojej względem
innych Piastów, a może przez uszanowanie udzielności ziem
przyłączonych, co było cechą prawie znamienną całych dzie-
jów polskich. Z dyplomatów wiemy o kanclerzach: w San-
domierzu, Poznaniu, Kaliszu, Łęczycy, Sieradzu, Dobrzyniu,
byli na Pomorzu i Szląsku, na Mazowszu, w Płocku, Czer-
sku, Warszawie, Wyszogrodzie, Sochaczewie, Gostyniu, Wi-
źnie. Bolesław Wstydliwy w roku 1251 miał w Krakowie
kanclerza Przedpełka i podkanclerzów : Sobiesława, Twar-
dosława i Dobiesława. Janko z Czarnkowa, podkanclerzy
Kazimierza Wielkiego (1363 — 1370) jest rzeczywistym, po-
tężnym ministrem, kolegą starszego kanclerza, a urząd jego
jest pierwszą dostojnością po biskupie krakowskim, miał
on pod sobą innych pisarzów, scribas. Kanclerzów na Rusi
dawniej nie było, dopiero Kazimierz Wielki zamianował
kanclerzem Rusi Czerwonej sławnego Jana ze Strzelcy
Suchy wilka. Byli jeszcze kanclerze ruscy w księstwie Bełz-
kiem z ramienia książąt mazowieckich, do których to księ-
stwo należało. W miarę zrastania się dzielnic polskich
w jednolite państwo, następuje w Xr7 wieku gaśnienie
kanclerstw prowin«yonalnych. Nie usuwano tych kanclerzy,
ale gdy który umarł, nie naznaczano nowego. Za Jagiello-
nów widzimy już odmienną postać rzeczy. W hierarchii
urzędników ziemskich po województwach, ziemiach i po-
wiatach widzimy tych samych co w dobie Piastowskiej
wojewodów, skarbników i t. d., ale nie spotykamy już kanc-
lerzów. Ubhźałoby to ministeryalnej powadze kanclerzy ko-
ronnych. Grdy inni urzędnicy ziemscy byU przeważnie tytu-
larni, to kanclerze ziem pisali i przykładali pieczęcie z urzędu,
zatem poza kancelaryami kanclerzy i podkanclerzych koron-
nych utrzymać się dłużej nie mogli, Najdłużej mogli się
przechować na Mazowszu. Panowali tam bowiem udzielni
— 143 —
książęta z rodu Piasta, którzy w duchu tradyoyi piastow-
skich, obok kanclerza nadwornego mieli wielu innych kanc-
lerzów po ziemiach. Ze śmiercią ostatniego z tych książąt
w r. 1B26 zamyka się i poczet kanclerzy mazowieckich na
Mikołaju z Żukowa, proboszczu warszawskim. Kanclerstwo
ceniono od dawna w Polsce jako jedno z najzaszczytniej-
szych dostojeństw. Pieczęć kanclerska i w ogólności wszelka
pieczęć — mówi Szajnocha — była przedmiotem czci bał-
wochwalczej, której udzielała dokumentom. Była ona głó-
wną rzeczą, sercem każdego dokumentu. Większa część
ówczesnego, niepiśmiennego świata, umiała z całego doku-
mentu tylko jego pieczęć „przeczytać", poznać. Za Jagiel-
lonów kanclerz krakowski czyli królewski był koronnym,
t. j. jedynym na całą Polskę kanclerzem. Podkanclerzy nie
był zależnym od niego urzędnikiem, tylko pierwszy był
starszym a drugi młodszym ministrem od pieczęci, za co
ich obu pieczętarzami zwano. Kanclerska pieczęć była
„większą", podkanclerska „mniejszą". Kanclerze z urzędu
swego powinni byli znać doskonale prawa pisane i zwy-
czajowe. Tych ostatnich było zawsze dużo w Polsce, pisane
z nich powstawały, a gdzie pisane nie starczyły, tam zwy-
czaj narodowy rozstrzygał. Wszystkie pisma odczytywali,
przemawiali publicznie od króla na sejmach i w innych
zdarzeniach, w sejmie wnosili tak zwane „propozycye" od
tronu, odpowiadali za króla poselstwom obcym i krajowym,
znosili się z dworami zagranicznymi, prośby do króla przyj-
mowali, pisali uniwersały, przywileje, dyplomaty i wszelkie
listy od króla do szlachty, panów lub za granicę. Sądzili
nawet w imieniu króla na sądach „zadwornych" czyli w tak
zwanej asesoryi, do której szły apelacye od spraw nieszla-
chty i starostów. Jako najwyżsi stróże prawa i powagi
Ezeczy pospolitej , kanclerze byli to dzisiejsi ministrowie
spraw zagranicznych i sprawiedliwości zarazem, a poniekąd
i spraw wewnętrznycL Sprawy zagraniczne należały do
nich wyłącznie, inne rozdzielały się i po innych ministe-
— 144 —
ryach. Żaden akt władzy królewskiej nio nie znaczył bez
piączęci, bo król lue znająo rzeczy, mógł coś napisać prawu
przeciwnego, ale akt nie mid! mocy, póki nie był zatwier-
dzony pieczęcią kanclerza. Kanclerz więc był w Polsce
tym ministrem konstytucyjnym i odpowiedzialnym, jacy
dziś kontrasygnują podpisy monarchów w swoich wydzia-
łach. Jak była wielką powaga i sumienność jagiellońskich
kanclerzy, może zaświadczyć przykład, że gdy Władysław
Jagiełło wydał przywilej na tytuł hrabiowski pasierbowi
swemu Janowi, panu na Pilicy, kanclerz Wojciech Jastrzę-
biec odmówił pieczęci, bo prawo polskie hrabstw nie znało,
jako przeciwnych równości stanu rycerskiego. Kanolerz
przedstawiał sprawy do podpisu królowi, a dawniej, kiedy
królowie nie podpisywali jeszcze, do zatwierdzenia. W wieku
XV mamy już dwie oddzielne kancelarye kpronne: kanc-
lerską i podkanclerską, t. j. większą i mniejszą. Król Ale-
ksander Jagiellończyk postanowił, że godności: kanclerska
i podkanclerską mają być nadal równe sobie. Różniła tych
ministrów tylko pieczęć większa u kanclerza, mniejsza
u podkanclerzego. Dotąd kanclerzami bywali prawie zawsze
dostojnicy Kościoła jako ludzie najuczeńsi, ale Zygmunt I,
na prośby senatorów i szlachty postanowił w r. 1607, że
odtąd jeden z kanclerzy ma być duchownym a drugi świec-
kim. Było to jedyne ministerstwo, które mogło być udzia-
łem duchownych. Za Aleksandra i Zygmunta uchwalono
cały szereg ustaw o urzędzie i ceremoniałach kanclerskich.
Król miał kanclerzów na sejmie za radą senatorów miano-
wać. W istocie pytał się ich rady, wszakże nie krępowało
to woli królewskiej. Świeccy pieczętarze nie mogli piasto-
wać żadnego więcej senatorskiego urzędu. W stopniu do-
stojności kanclerze szli po marszałkach i hetmanach wiel-
kich, po nich podkanclerze, dalej podskarbiowie. Kancelarya
koronna była szkołą obywatelką, ogniskiem politycznej
inteligencyi narodowej. Nieraz bywało, że kanclerz i pod-
kanclerzy swoim kosztem do Włoch posyłali zdolną mło-
146
dzież, a za powrotem bral ją do kancelaryi koronnej. Co
w Litwie dawniej znaczył pisarz, to w Koronie sekretarz.
Dawni notaryusze i pisarze przeszli na sekretarzy królew-
skich. Kanclerze wybierali na nich tylko ludzi zdolnych
i światłych, umiejących władać piórem, znających prawo
narodowe. Światli królowie i kanclerze nie kierowali się
przesądami kastowymi, ale wybierając ludzi, szukali zdol-
ności, i nauki a nie herbów. I dlatego w kancelaryi kró-
lewskiej wielu było sekretarzy z nieszlachty i ci nawet na
biskupów wychodzili na Pomorze i do Inflant. Łukasz Gór-
nicki głośny pisarz i starosta tykociński, był podobno sy-
nem ubogiego mieszczanina. Nietylko kancelarye ale i dwory
kanclerzów były szkołami, które rozsiewały po Rzeczypo-
spolitej światło i zacne pojęcia obowiązków względem kraju.
Za Jagiellonów z kanoellaryi koronnej wychodzili najwięksi
ludzie ówczesnej Polski, jak: Długosz, Tomicki, Samuel
Maciejowski, Chojeński, Hozjusz, Dantyszek, Kromer, Ni-
decki, Myszkowski, Zamojski i inni. Kancelarya ta była
jakby środkiem, przez który każdy zdolny młodzieniec dobi-
jał się różnych godności. Dla tej samej przyczyny namno-
żyło się sekretarzy królewskich większa liczba, niż dla za-
łatwienia spraw była potrzebną. Sekretarstwo więc w Ko-
ronie, tak samo jak na Litwie pisarstwo, zeszło na tytuł
honorowy. Byli to niby dzisiejsi honorowi urzędnicy
z samym tylko tytułem, z których wielu nigdy kancelaryi
nie widziało. Król nagradzał tym tytułem ludzi nauki i ta-
lentu. Poeci: Jan Kochanowski, Szymonowicz, Zimorowicz
byli sekretarzami królewskimi. Dawano go najczęściej nie-
szlachcie; pełno widzimy sekretarzy królewskich po pro-
bostwach i miastach. Ponieważ w zastępstwie kanclerza
musiał ktoś zawsze kierować pracą sekretarzy, postano-
wiono więc w r. 1504 urząd sekretarza wielkiego koron-
i^ego, który staje się prawie trzecim ministrem. Niedługo
potem powstał urząd regenta kancelaryi; następnie po-
wstają sekretarze pieczęci wielkiej i mniejszej, metry kanci
KSIĘfiA RZECZY POLSKICH. |Q
— 146 —
czyli archiwiści i t. d. W Litwie Bpotykamy ogromną ilość
pisarzów, którzy znaczyli to samo co sekretarze królewscy
w Koronie. Bzadko który był z nich istotnym urzędnikiem^
bo kancelarya litewska mało mając spraw dyplomacyi,
którą prowadziła z Europą Korona, znacznie mniej misJa
do roboty. Litwa obywała się długo jednym kanclerzem.
Dopiero za Zygmunta Augusta, przed samym sejmem unii,
powstaje stały urząd podkanclerski. W Koronie najwięcej
biskupów przemyskich było podkanclerzami, bo 15-tu, cheł-
mińskich 6-ciu, chełmskich 5-ciu, łuckich i warmińskich
po 3-ech. W Litwie przeciwnie, zawsze świeccy byli kanc-
lerzami i podkanclerzymi. Ogółem licząc od Janka z Czarn-
kowa do upadku Rzplitej było w Koronie przez lat 400
pod kanclerzy eh 77. Najznakomitsi z nich byli: Janko z Czarn-
kowa, Piotr Odrowąż, który poległ w boju przeciw Krzy-
żakom, Tomicki, Padniewski, Myszkowski, Krasiński, Ty-
licki, Leszczyński i Hugo Kołłątaj. W Litwie przez dwa
i ćwierć wieku było podkanclerzych 25, a z tych najzna-
komitsi Lew Kaz. Sapieha, Michał Kazim. Sadziwiłł, szwa-
gier króla Jana III, i Stanisław Szczuka. Urząd kanclerski
był dożywotni i zdarzył się tylko jeden wypadek usunię-
cia kanclerza, gdy Batory chcąc oddać pieczęć młodszym
i zdolniejszym, mianował kanclerza Dembińskiego, zacnego
starca, kasztelanem krakowskim. Wszystkich kanclerzy ko-
ronnych od r. 1354 do 1794 t. j. przez lat 440 było 54.
Rozumie się samo przez się, że interesa koronne szły do
koronnych a litewskie do kancelaryj litewskich. Ludzie
prywatni odbierający przywileje, musieli za nie płacić, co
przynosiło znaczne dochody kanclerzom. Nie dziw też, że
pod kanclerzy Padniewski nosił pieczęć na złotym łańcuchu
i w woreczku ze złotogłowia, co wszystko mu raz skra-
dziono — jak opowiada Górnicki — i był „w wielkim z te-
go powodu frasunku'', aż pochwycono złodzieja w Bochni .
gdy jedno ogniwo z łańcucha żydowi sprzedawał. Do kanc-
lerza należało po skończonym sejmie czuwać nad wiemem
147
i?«7y drukowaniem konstytuoyj i rozesłać je do akt grodzkich
po województwach. Na sejmie roku 1669 policzono do tak
zwanych egzorbitancyi czyli wykroczeń, których kanclerz
miał niedopuszczać, upowszechnienie się języka francuskiego
na dworze Jana Kazimierza, co uważano za zniewagę dla
języka narodowego, który postanowiono utrzymać. Na po-
grzebie królewskim kanclerz kruszył pieczęć zmarłego króla.
W czasie zaś bezkrólewia władza kanclerska bywała za-
wieszona i dopiero po koronaoyi wracała do pierwotnego
swego stanu. W Litwie wielcy książęta mieli pisarzów,
którzy wszystkie dokumenty spisywali w języku rusińskim,
bardzo do polskiego zbliżonym. Pierwszy Swidrygiełło, na-
śladując obyczaj polski, miał kanclerza (r. 1445) i pod-
kanclerzego (r. 1438). Wszystkich kanclerzy litewskich za-
notowały dzieje 22. Ostatnim był Joachim Litawor Ohrep-
towicz. Grdy machina rządowa Rzeczypospolitej zaczęła
w wieku XVII szwankować, zakradły się rozmaite niepo-
rządki do kancelaryj kanclerskich a wielu późniejszych
kanclerzów nie zostawiło po sobie dowodów nieskazitel-
ności charakteru. Za Stanisława Augusta dwóch tylko było
zacnych i dla dobra kraju poświęconych : Andrzej Zamojski
i Antoni Okęcki, biskup poznański. "W wieku XVII znikają
w sferze inteligencyi narodowej owi liczni a uczeni sekre-
tarze królewscy, natomiast wybija się na tło życia społe-
cznego pieniacza, chciwa palestra przy sądach kanclerskich
i trybunałach. Za Stanisława Augusta w dwóch kancela-
ryach koronnych i dwóch litewskich zasiadało ogółem 4 pie-
ozętarzy, 4 sekretarzy wielkich, 4 referendarzy, 8 pisarzy
wielkich, 4 regentów, 4 sekretarzy pieczęci i 4 metrykan-
tów, ogółem z kanclerzami osób 32, po połowie na Ko-
ronę i na Litwę. Kancelarye te utrzymywały w Warszawie
wielkie archiwum z lat 500, pod nazwą Metryki koronnej
i Utewskiej. W komput nie kładziemy tu kancelaryi sądo-
wej i znacznej liczby urzędników, którzy już nie zajmo-
wali dygnitarskiego stanowiska w społeczeństwie. Królowa
10*
— 148 —
polska misJia również jak król swojego kanclerza, tylko
kanclerz królowej nie był ministrem Ezplitej, ale urzędni-
kiem w hierarchii krajowej, stróżem pieczęci monarchim
i po marszałku królowej drugim dj^gnitarzem jej dworu.
Od Kiecza, kanclerza królowej Jadwigi w roku 1386, do
Wołłowicza, kanclerza Maryi Józefy, żony Augusta TTT,
historya zna takich kanclerzy 30-tu, a byli to prawie sami
duchowni. Królewicze i królewny, jako także otoczeni bla-
skiem majestatu, miewały również swoich kanclerzy. Ale
była to nowość zaprowadzona przez Zygmunta JH, który
więcej od swoich poprzedników posiadał monarohicznych
wyobrażeń. Prymas polski miał także swój majestat i dla-
tego potrzebował „kanclerza", którego sobie sam wybierał.
Pierwszą wzmiankę o takim kanclerzu przy arcybiskupie
Janisławie, mamy z czasów Łokietka pod r. 1322. Biskupi
krakowscy, kupiwszy księstwo Siewierskie, gdzie byli pa-
nującymi książętami, dla okazałości monarchicznej posta-
nowili sobie w końcu X'VII wieku „kanclerzówsiewierskich".
Kapituły katedralne i kollegiackie miały także swoich kanc-
lerzy. Papież Urban V, zatwierdzając r. 1364 statut aka-
demii krakowskiej, zakładanej przez Kazimierza Wielkiego,
mianował zaraz biskupa krakowskiego kanclerzem tej aka-
demii. Nie znaczyło to, żeby biskup miał być urzędnikiem
akademii, ale jej zwierzchnikiem, po dzisiejszemu kuratorem,
niby ministrem oświaty.
Kaplerz ob. Eyngraf.
Karabela, szabla krzywa, wąska, cienka i lekka, bez
kabłąka przy rękojeści, bogato oprawna, której Polacy od
czasów Zygmunta I używali do stroju uroczystego. Nazwa
pochodzić ma od miasta Karbala (Kerbela), leżącego o 16 mil
od Bagdadu, w okolicy którego wyrabiano szable podobne
a miasto prowadziło niemi rozległy handel. B.ękojeśó kara-
beli bywała z kamienia drogiego, jaspisowa, agatowa, ame-
tystowa, złotymi lub szmelcowanymi gwoździkami spajana.
— 149 —
Karabel nie używano do boju a nawet rzadko do poje-
dynków. Stąd Wacław Potocki przygania tej modzie, pisząc;
Pókiśmy miecze, pałasze i kordy
Nosili, nie baliśmy się Ordy;
A gdy z karab elkami nastały czeczugi,
Nie orzą w Okrainie i w Podolu pługi.
Ozeczuga była to ozdobna szabla tatarska. Kupcy lwowscy
zaopatrywali całą Polskę w ozdobną broń wschodnią. W dnie
ślubów, pogrzebów, na pokojach królewskich, przy pierw-
szych odwiedzinach, na imieninach, przenosinach, szlachcic
zawsze występował przy karabeli. Przez poszanowanie go-
spodarza nie odpasywał jej, dopóki o to przez niego po-
proszony nie był.
Karazyja. Tak nazywano pierwotnie u nas grube su-
kno hiszpańskie, a następnie zaczęto tak samo nazywać
grube sukno domowej roboty czyli polski samodział. Yolu-
mina mówią o sukiennikach w Polsce, którzy „falendysze
i karazyje robią". Rysiński za Zygmunta III cytuje przy-
słowie: „Niemasz ci jedno jako nasza karazyja'*. Jeżowski
w „Ekonomii" (r. 1648) pisze:
Przodkowie nasi o szarłat nie dbali,
Wojewodowie więc w szarzy cbadzali,
Dziwna rzecz, karazyi już teraz nie znają.
Starowolski pisze, iż „żołnierze staropolscy powierzchne
rzeczy lekce ważając, w karazyi i w szarym suknie cho-
dzili". Grostomski za Stefana Batorego wymienia sukna
szląskie pospolite i karazyje a instruktarz celny mówi
o opłacie od postawu „karazyi szląskiej". Od tej to nazwy
grubego sukna krajowego upowszechniło się nazwanie ka-
razyja sukmany krakowskiej, ciemnej barwy, z suto wy-
szywaną peleryną. Klonowicz pisze w XVI wieku: „Wnet
będzie flis u swoich w sukmanie swej nowej — karazyjo-
wej". Po trzech wiekach lud nosi jeszcze karazyje w tych
stronach, z których najwięcej werbuje flisów żegluga po
— IBO —
Wiśle. Znana zaś piosnka tego luda opisuje karazyję ,, wy-
szywaną pentliczkami i kółeczkami^.
Kapturowe sądy, w czasie bezkrólewia jurysdykcya
czasowa, sądząca sprawy kryminalne i wykroczenia prze-
ciwko spokojnosci i bezpieczeństwu publicznemu. Nazwa
pochodziła ztąd, że w średnich wiekach, gdy ubierano się
jaskrawo i nakrycia głowy przyozdabiano w pióra i świe-
cidła, gruby kaptur benedyktyński przywdziany na głowę,
był oznaką żałoby i zaniechania wesołości. Poeta złotego
wieku literatury polskiej pisze np. :
Bierzmy na się kaptury i żałobne stroje
A drudzy po ramionach puśćmy włosy swoje.
Ksiądz Jezierski w XVin wieku tak pisze o sądach kaptu-
rowych : „Rzeczpospolita podczas bezkrólewia jest jak owdo-
wiała sierota, i przeto nie mając używania sprawiedliwości
pod imieniem króla, odbywanie sprawiedliwości sprawuje
w kapturze. Ustanowienie sądów zakapturzonych w czasie
Inłerregnum bardzo szafuje karami, często Kaptury strącają
głowy obywatelom". Dziejopis nasz Julian Bartoszewicz
tak mówi znowu o „Kapturach" : Najwyższą sprawiedli-
wość w Polsce wymierzał król, albo sądy w jego imieniu.
Kiedy króla nie stało, wstrzymywał się nagle wymiar spra-
wiedliwości. Naturalnie takie położenie rzeczy mogło się
dopiero wydarzyć po wygaśnięciu na tronie polskim ro-
dziny Piastów, bo przedtem syn po ojcu, brat po bracie
zwykle obejmował władzę, gdy była narodowa dynastya.
Ludwik węgierski nastąpił bezpośrednio po Kazimierzu
Wielkim, jako następca i nie było wcale bezkrólewia. Do-
piero więc po Ludwiku nastaje pierwsze. Stany koronne
ujrzawszy się w osieroceniu bez króla, zawierają pomiędzy
sobą przymierze, to jest wzajemnie zobowiązują się prze-
strzegać bezpieczeństwa i praw w czasie bezkrólewia. Aby
nie dopuścić do swawoli, przymierze to ustanowiło (r. 1382)
nowe sądy do surowego karania nadużyć. Po wstąpieniu
f
— 151 —
na tron Jadwigi przymierze to i sądy rozwiązały się. Niema
jednak żadnego dowodu, aby już wówczas zwano te sądy
kapturowymi. Zdaje się, że pierwszy Jakób Przyłuski w wieku
XVI, zbieracz po Łaskim pomników prawa narodowego,
mówiąc o przymierzu stanów i o sądach jego po zgonie
Ludwika, zaczął stale nazywać je Kapturem i wyraz ten
do prawodawstwa wprowadził. W narodzie bowiem wolnym
każdy ma prawo głos swój podnieść i coś nazwać po swo-
jemu, a cały naród przyjmuje to nazwanie jeżeli zrozumiałe
i tra&e. Za Jagiellonów podobnie jak za Piastów, sądy
kapturowe nie miały pola do organizowania się. Dopiero
po śmierci Zygmunta Augusta, pierwsza szlachta krakowska
konfederuje się w lipcu r. 1572 i stanowi, że ktoby gwałty,
napady i drugie jakie swawole czynił, prawem się nie kon-
tentował, przeciw niemu wszyscy się wspólnie obrócą, żeby
go skarać na osobie i majętności, a nie powinni się jedni
na drugich oglądać, skoro się dowiedzą o swawoli, ale mają
pod wiarą i poczciwością powstać i swawolnym ani radą,
ani żadną przychylnością, choćby złączeni z nimi byli krwią
i powinowactwem, życzliwymi się nie pokażą. Ten związek
swój szlachta krakowska nazwała Kapturem, a był on po-
niekąd sprzysiężeniem i sądem doraźnym, bez śledztwa
i pisanego wyroku, sądem sumienia obywatelskiego prze-
ciwko gwałtom (coś nakształt sądów wyjątkowych nazwa-
nych linczem w trzy wieki potem w Stanach Zjednoczo-
nych północnej Ameryki). Za przykładem szlachty krakow-
skiej poszły inne województwa, ale nie wszystkie, bo rzecz
nową była i nie upoważniało jej dotąd prawo pisane. Z tego
jednak co Stefan Batory na sejmie koronacyjnym potwier-
dził z czasu bezkrólewia, widzimy dowodnie, że sądy kaptu-
rowe uorganizowały się szybko w jurysdykcyę regularną
i piśmienną, nakazał bowiem król starostom i ich urzędom,
aby wyroki niewykonane sądów kapturowych przywodzili
do skutku, z wyjątkiem dwóch ziem: Dobrzyńskiej, gdzie
sądy te nie dochodziły i za „zezwoleniem" rycerstwa były
— 162 —
zniesione, oraz "Wizkiej, w której źle wyłożono sobie uchwalę
województwa w Warszawie. Tak tedy po raz pierwszy na
sejmie koronacyjnym Batorego prawo kapturowe powagą
majestatu uświęcone zostało na przyszłe bezkrólewia. Miały
jednak Kaptury w różnych województwach charakter dwo-
jaki. W jednych wystarczało sprawę ogólnej spokojności
zdać na sądy grodzkie i ziemskie, w innych wojewoda,
kasztelan, pierwszy urzędnik ziemski a po nim sędzia kaptu-
rowy, gdzie był obrany, miał prawo zwoływać województwo
albo powiat przez uniwersały i wici na poskromienie samo-
wolnych. Sędzia kapturowy sądził, a szlachta obowiązana
była wykonywać „egzekucyę kapturową". Na sejmikach
ziemskich każde województwo wybier«J!o tylu sędziów ka-
pturowych, ilu uznało za potrzebnych a sejm konwoka-
cyjny zaraz ich zatwierdzał, poczem składali przysięgę na
rotę deputatów trybunalskich. Powaga sądów kapturowych
była wielka. Pisarzami ich mogli być ziemscy, grodzcy lub
nowo obrani, podług woli rycerstwa. Sądy te zbierały się
przez czas bezkrólewia co 6 tygodni na kadencyę 3 tygo-
dniową, w grodach lub gdzie wymagały okoliczności. Na-
leżały do nich sprawy: o podpalenie, zabójstwa, rabunki
i krzywdy. Województwo ruskie , podolskie i wołyńskie
uchwaliły sobie artykuły przeciw rozbójnikom z powodu
wyjątkowych w tej części Rzeczypospolitej rozbojów. Po-
zwy do obwinionych pisały się pod pieczęcią ziemską, albo
grodzką, wydawane były w imieniu Stanów województwa,
a doręczał je woźny na dwa tygodnie przed terminem
sprawy. Gdyby wojewodowie, kasztelani lub inni urzędnicy
wybrani do egzekucyi wyroków, nie chcieli tego wykony-
wać, podpadali takiej samej karze jak gwałtownicy. Sędziów
kapturowych wybierano na sejmikach większością głosów,
a i ci wydawali potem wyroki również większością gło-
sów. Województwo krakowskie i sandomierskie wybierało
po 14:-tu sędziów kapturowych, mniej więcej po dwóch
z każdego powiatu. Gdzieindziej bywało rozmaicie, gdyż
— 163 —
'województwa mając rozległy samorząd, stosowały się do
miejscowych swoich potrzeb, np. w trzech województwach
praskich, rozmaite uchwalono drobne zmiany, a kapturowi
zwali się tam „sędziami bezkrólewia". Sprawy cywilne,
majątkowe, do Kapturów nie należały. Wyjątkowo r. 1668
pozwolono Litwinom robió wszelkie zapisy w aktach kaptu-
rowych. Zwykle po śmierci każdego króla, prymas wzywał
uniwersałami województwa do wybrania Kapturów. Za Sta-
nisława Augusta uchwała sejmowa z r. 1768, zniosła sądy
kapturowe raz na zawsze, polecając wszelkie sprawy w razie
bezkrólewia jurysdykcyom zwyczajnym.
Kasztelanowie. Za czasów Piastowskich każda ziemia
i każda prawie okolica miała swój gród warowny czyli
zamek drewniany, wysokim wałem i ostrokołem otoczony.
Grród ten zwał się po łacinie casłellum, a dowódca jego
casłellanus, co spolszczono na kasztelan. Jak dawniej na-
zywano podobnego władcę grodowego, świadectw dokła-
dnych na to niema. Prawdopodobnie nazywano go Włoda-
rzem. W statutach mazowieckich z w. XV przechowała się
nazwa grododzierży, ale czy była starożytną lub wówczas
utworzoną, wiedzieć nie można. Do kasztelana należała nie-
tylko obrona grodu, ale i całego okolicznego obwodu i po-
wiatu, dla którego zasłony i schroniska w razie napadu
nieprzyjaciela gród ten był zbudowany. Około czasów Bo-
lesława Chrobrego, który obronę krajową systematycznie
organizował, do kasztelanów należała sprawa wojenna całej
ziemi okolicznej, pobory, zarząd, porządek i sądownictwo.
Przywilej lądzki z r. 1145 mówi o kasztelanach, jako sę-
dziach i wspomina Bogufała kasztelana gnieźnieńskiego.
Z wiekiem XIV kończy się władza sądownicza kasztela-
nów. W statucie z r. 1454 powiedziano już wyraźnie, ażeby
kasztelanowie sądów nie odbywali, gdyż im ani szlachta,
ani kmiecie ulegać nie potrzebują. Odtąd kasztelanią na-
zywano sam tylko urząd a nie część kraju , a ■ kasztelan
dowodził już tylko pospolitem ruszeniem swego powiatu
— 164 —
w czasie wojny, a w czasie pokoju miał obowiązek cjrwilny
z wojewodami : miary i wagi po miastach sprawdzać i wo-
jewodów zastępować. Pod koniec XIV wieku zmniejszono
liczbę kasztelanii i kasztelanów, którzy z powodu wzrasta-
jącej potęgi polskiej i trwałego sojuszu z Litwą, stawali
się mniej potrzebni. Gdy dawna rada królewska zamieniła
się w senat, kasztelanowie weszli w szereg senatorów. Ze
jednak kasztelanie były rozmaitego znaczenia, bo przy
jednych zamkach powstały większe miasta i ziemie zalud-
niły się, a gdzieindziej i zamek upadł i powiat był mały,
więc konstytucya z r. 1669 podzieliła kasztelanów na dwie
klasy. Z ogólnej liczby 87-miu w Rzeczy pospospolitej, za-
liczono 35 do większych, 49 do mniejszych, a 3-ech, t. j.
krakowskiego, wileńskiego i trockiego, posadzono między
wojewodami. Porządek starszeństwa kasztelanów większych
ustanowiony w roku 1669, był następujący: 1) krakowski,
2) wileński, 3) trocki, 4) poznański, 6) sandomierski, 6) ka-
liski, 7) wojnicki, 8) gnieźnieński, 9) sieradzki, 10) łęczycki,
11) żmudzki, 12) brzesko-kujawski, 13) kijowski, 14) ino-
wrocławski, 16) lwowski, 16) wołyński, 17) kamieniecki,
18) smoleński, 19) lubelski, 20) płocki, 21) bełzki, 22) no-
wogrodzki, 23) połocki, 24) witebski, 26) czerski, 26) pod-
laski, 27) rawski, 28) brzesko-litewski, 29) chełmiński,
30) mścisławski, 31) elblągski, 32) bracławski, 33) gdański,
34) miński, 36) wendeński, 36) parnaski, 37) dorpacki. Ci
trzej ostatni powstali już po r. 1569, a gdy później tylko
część Inflant utrzymała się przy Polsce, postanowiono w ich
miejsce kasztelana inflanckiego. TJrzędownie nazywano ka-
sztelanów większych wielmożnymi — magnificus, a mniej-
szych urodzonymi — generosus. Prywatnie tytułowano wszyst-
kich jaśnie wielmożnymi. Kasztelanów mniejszych zwano
drążkowymi, gdy bowiem często nie wystarczało dla nich krze-
seł w senacie, to siadali gdzie mogli, na krawędziach i drąż-
kach. Ale w roku 1776 zniesiono podział kasztelanów na
większych i mniejszych. Zamiast kasztelan używali Polacy
— 165 —
Avyrazu pan. Mówiono więc: pan krakowski, pan wileński,
a żony ioh nazywano: pani krakowska, pani wileńska itp.
Można nawet przypuszczać, że przed wprowadzeniem wy-
razu kasztelan, dowódców grodowych zwano panami. W roku
1768 utworzono jeszcze kasztelana mazowieckiego i dano
mu ostatnie miejsce między kasztelanami większymi, a w roku
1776 trzech innych jeszcze: łukowskiego, żytomierskiego
i owruckiego. Kasztelanów mianował król. Nie wolno im
było sprawować innych urzędów ziemskich, ani posiadać
w swojem województwie starostw grodowych. Kasztelano-
wie pruscy mogli sprawować podskarbstwa pruskie. Kaszte-
lanowie wileński i trocki mieli w senacie Rzplitej starsze
miejsca od wielu wojewodów. Powstało to stąd, że Litwa
przed unią lubelską miała tylko 4 krzesła w senacie. Gdy
więc wskutek unii przybyło wiele nowych, zastrzeżono tym
dwom kasztelanom prawo starszeństwa. Za Jagiellonów
liczba kasztelanów na Rusi rośnie. Przemyśl, Halicz, Chełm,
Sanok, Lubaczów, wychodzą na grody kasztelańskie. Jak
wojewodowie byli reprezentantami ziem, tak kasztelanowie
grodów, stąd kasztelanowie brali nazwę nie od województw,
ale od grodów. I tak kasztelan województwa ruskiego, na-
zywał się nie ruskim ale lwowskim, kasztelan podolski zwal
się kamienieckim , mazowiecki — czerskim , pomorski —
gdańskim, a województwa malborgskiego — elblągskim.
Kasztelan krakowski był najwyższym co do godności
senatorem świeckim. Mógł być zarazem i starostą krakow-
skim, lubo wogóle żadnemu senatorowi nie wolno było
w swojej ziemi posiadać i sprawować starostwa grodowego.
Kasztelan krakowski z urzędu należał do deputacyi, która
czuwała nad skarbcem królewskim na Wawelu, gdzie prze-
chowywano insygnia królewskie. Wyższość w urzędzie ka-
sztelana nad wojewodą krakowskim Długosz wyprowadza
od buntu Skarbimira, wojewody krakowskiego, którego Bo-
lesław Krzywousty ukarał (r. 1117) oślepieniem i urząd wo-
jewodziński niżej od kasztelana krakowskiego miał postawić.
— 166 —
Kądziel. Len, wełna lub konopie przygotowane do
przędzenia na kołowrotku lub do wrzeciona, zowią się ką-
dzielą. Ponieważ przędzenie było zawsze udziałem niewiast,
kądziel przeto od najdawniejszych czasów u wielu naro-
dów była symbolem zniewieściałośoi i zadomowienia. Rej
powiada o rozpieszczonych i gnuśnych mężach, że „z nie-
wiastami kądziołki prządali albo wzorki szyli". — „Bajki
to kądzieli godne*^, wyraża się Birkowski. W zwyczajach
ludu polskiego z niektórych okolic, pannie młodej, powra-
cającej od ślubu, podają w domu kądziel w rękę, na znak,
że odtąd przędzą pracy swojej będzie okrywała rodzinę.
Kądzielą zowie się przenośnie w języku polskim linia żeń-
ska, tak jak mieczem męska. Krewni matki są krewni „po
kądzieli". Szczerbicz powiada, że „choćby mężczyzną był
kto, a krewnym po matce, siestrze, albo. którejkolwiek bia-
Jojj;lowie , tedy mi jest blizkim po kądzieli i wrzecionie".
KuMly powoływano młodzież szlachecką do broni, Polki
poNYlwly kądziel takiemu, który stronił od oręża, a jeżeli
WiMokl z pola boju, to kądziel i skórkę zajęczą. Zhańbiony
w tot) sposób, miał domy obywatelskie, a nawet dom ro-
sl<łiiH'>\v i krewnych przed sobą zamknięty. Tradycya taka
by U w narodzie odwieczną, bo już Długosz i Kadłubek
t»p\HUJł^ jak Wszebor, wojewoda Bolesława Krzywoustego,
^viy pierzuhl podczas bitwy z Węgrami, odebrawszy od
lu»UialrtWrt kądziel, wrzeciono i skórę zajęczą na znak tchó-
iv.ost\va, powiesił się ze wstydu i rozpaczy na sznurze
\i vlzw()ua we własnej kaplicy. Inaczej karał tchórzostwo
król wt^giorski Maciej, jak zaświadcza Długosz, bo tym
iNomzoiu swoim, którzy w r. 1463 przed bitwą z Turkami
luuokli z pola walki, kazał powdziewać na głowę ich sza-
la w ury i tak z zakrytemi twarzami wypędzić z obozu, do
kiv'uo^o dopiero po trzech dniach wrócić im dozwolono.
Wyzobor polski miał lepsze pojęcie o czci rycerskiej niż
v\oerze Macieja, bo do obozu już nie powrócił.
Kilimek. Kilim w języku perskim oznacza niewielki
167
postrzygany kobierzec, jakiego używają Turcy do posłania
13.SL ziemi dla siedzenia, jak również gruby płaszcz używany
przez derwiszów. Nazwa i rzecz przeszły do Polski pod-
GZBLS ciągłych jej stosunków ze Wschodem. „Oo za ojców
nsLszych była gunia to teraz kilim, derha^, powiada pisarz
^X1V1 wieku. Podług Knapskiego kilim, kilimek oznaczał
derkę robioną grubo z włosienia do nakrywania koni. Na-
stępnie nazwa ta została stale przyjętą w języku polskim
na oznaczenie kobierczyka do przykrywania skrzyń, ław,
zydlów, stołów, tłomoków, łóżek, siedzeń na wozach i t. d.
Kilimki (niepostrzygane) i rańtuchy barwiste wyrabiane
t>yły w Polsce przez niewiasty na krosnach domowych,
dawniej po dworach szlacheckich a dziś jeszcze przez lud
wiejski, na Busi, Mazowszu, Podlasiu, Żmudzi i w innych
okolicach.
Klejnoty koronne. Pod tą nazwą rozumiemy oznaki
królewskie do koronacyi królów używane a mianowicie :
koronę, berło, miecz i jabłko królewskie, a także i inne
kosztowności będące własnością Rzeczypospolitej, przecho-
wywane w skarbcu koronnym na zamku krakowskim,
w epoce od króla Władysława Łokietka aż do r. 1795.
Niema wątpliwości, że już Bolesław Chrobry mia2 własną
koronę i skarbiec, skoro wiemy z dziejów o podróży cesa-
rza Ottona III do Gniezna, o bogactwach jakiemi Bole-
sław zasypywał dwór dostojnego tego gościa, i o koronie,
którą cesarz podarował władcy polskiemu wraz z innemi
pamiątkami. Pomiędzy darami Ottona była włócznia św.
Maurycego dana Bolesławowi na berło i złote krzesło tro-
nowe wyjęte z grobu Karola Wielkiego w Akwizgranie.
Że niezawodnie skarbiec katedry gnieźnieńskiej posiadał
ten ostatni tak niepospolity zabytek, dowiódł tego w na-
szych czasach uczony koloński Bock, przywodząc wypisy
z dawnych aktów akwizgrańskich, w których wielokrotnie
wspomniano o przewiezieniu tronu Karola Wielkiego do
Polski. Pamiątka ta interesująca całą Europę musiała je-
— 158 —
dnak wcześnie zaginąć, bo późniejszych o niej wzmianek
nie mamy. Jest więc domysJ, źe Brzetysław król czeski
złapiwszy Gniezno i jego skarbce w r. 1039, zabrał i krze-
sło akwizgrańskie. Byksa czyli Regina wdowa po Mieczy-
sławie II uwiózłszy z Polski koronne insygnia do Niemiec,
zostawiła je tam w przechowaniu u cesarza Konrada II,
dopóki Kazimierz Odnowiciel na tron nie wrócił. Wedle
podania dochowanego w ossyjackim klasztorze, jakiś Polak
wyniósł przed r. 174S, pierścień z grobu Bolesława Śmia-
łego. Bolesław Krzywousty i żona jego Salomeą, mając
córkę w wirtemberskim klasztorze w Zweifalten, posyłali
tam bogate dare. Współczesne akta tego klasztoru wymie-
niają między datkami: „płaszcz królewski złotem dziany,
z czerwonym u dołu brzegiem, wedle obyczaju polskiego
gwiazdami złocistemi zasiany". Złoty krzyż bizantyńskiego
wyrobu z piastowskiego skarbca, włócznię św. Maurycego
i oz(^ś6 gwoździa od krzyża Chrystusa Pana, przechowuje
dotąd kapituła krakowska. Do grobu nie wkładano królom
polskim insygniów oryginalnych, własność skarbca koron-
nego stanowiących, ale tylko ich podobizny. Gdy w r. 1869
prijyHtąpiouo w katedrze krakowskiej do naprawy pięknego
nminnurowogo grobowca kr. Kazimierza Wielkiego, znale-
ziono wewnątrz szczątki królewskie z koroną na głowie,
berłem, jabłkiem królewskiem, pierścieniem, ostrogami
i lO-uiu guzanu. Korona, berło, jabłko, ostrogi i guzy były
bronzowe pozłacane, pierścień tylko szczerozłoty. Korona
ta» wysmukła, dziwnie pięknych i szlachetnych kształtów,
śwmdozy o Wysokiem wykształceniu artystycznem ówcze-
buycłh złotników, niemniej berło liściaste dziwnie lekkiego
lyrtuuku. Koronę Bolesława Chrobrego, która przywieziona
^ (hiieiina do Krakowa^ służyła do ukoronowania Łokietka,
\K poteui jego syna Kazimierza Wielkiego, siostrzeniec te-
y,\»ż Ludwik król polski i węgierski, gdy nie miał syna
v> Iko córki, w obawie aby nie służyła do koronacyi komu
uuuMuu a tylko jego potomstwu, wywiózł do Węgier wraz
— 169 —
z berłem. Koronę powyższą i berło cesarz Zygmunt zwró-
cił potem Władysławowi Jagielle, który klejnoty te
z ^elką uroczystością do Krakowa i skarbca koronnego
na Wawelu wprowadził. Stąd to Jagiełło, gdy korona
Chrobrego pozostawała na Węgrzech , musiał sobie nową
do koronacyi swojej sprawić. Przy zwłokach królewskich
w czasie pogrzebu kładziono zwykle koronę pogrzebową
funeralis zwaną. Gdy Zygmunt August umarł w Knyszy-
nie, a sprowadzenie klejnotów koronnych ze skarbca kra-
kowskiego na Podlasie było niemoźliwem, użyto czasowo
korony Jana Zapoli eks-króla węgierskiego , który był
szwagrem Zygmunta I. Insygnia więc jego tytułem spadku
przeszły na naszego Zygmunta Augusta i dlatego w pry-
watnym skarbcu królewskim znajdowały się. Skarbiec ko-
ronny (ob.) mieszczący się w trzech sklepach dolnych,
w dziedzińcu pod kolumnadą południową zamku krakow-
skiego, zawierał w wieku XVI tak wielkie bogactwa , że
nuncyusz papieski Ruggieri nadziwić się nie mógł tym
klejnotom w dyamentach i złocie, a inny cudzoziemiec
pisze w pamiętnikach swoich, że nad jagielloński skar-
biec bogatszego skarbca w Europie nie było, a zda-
niem jego, po samym Zygmuncie Auguście, więcej klejno-
tów zostało, niż ich wtedy kilka zebranych razem skarb-
ców współczesnych mu królów mieć mogło. Lustracye
klejnotów koronnych dochowały się od r. 1690. Za Zy-
gmunta m r. 1699 sejm wyznaczył komisarzy, a mianowi-
cie: Tylickiego biskupa krakowskiego, Oleśnickiego woje-
wodę krakowskiego, Lubomirskiego kasztelana wojnickiego
i Bykowskiego kasztelana łęczyckiego , aby skarbiec ko-
ronny zlustrowali. Ze spisu, który został przez tych komi-
sarzy sporządzony, widzimy, że skarbiec obejmował wielką
ilość drogich kamieni, a mianowicie rubiny, dyamentowe
tabUce z wielkiemi perłami, szpinelle wielkie ze szmarag-
dem, szmaragdowe tablice, szafir wielki rzezany w kaście
z perłą, rubin balas, różę wielką z dyamentem szmelco-
— 160 —
waną, dyament „punt wielki i około niego puntów mniej-
szych 12", dalej mnóstwo klejnotów pod nazwą zawieszeń,
noszeń i tablic. Polica druga obejmowała kilkanaście za-
wieszeń trójkątnych, noszeń i tablic. Na policy trzeciej
były znowu zawieszenia, zapony, noszenia i krzyżyki. Szka-
tuł większych z klejnotami zawierających każda po kilka
polio, było w skarbcu 7. Widzimy kosztowne zapony ze
Św. Jerzym, orły, lwy, medale mitologiczne z Marsem,
Wenerą , Kupidynem, albo historyczne, jak z Kurcyuszem
wpadającym w otchłań, ze Scewolą palącym rękę i t. d.
Szły rozmaite naszyjniki, manelle, pendenty do pasów,
wielka liczba łańcuchów, wachlarze , czary, puszki i różne
przedmioty sztuki ze złota i drogich kamieni , nakoniec
właściwe godła władzy królewskiej jak berła, jabłka i t. d.
Gdy się przegląda spisy tych niezliczonych kosztowności,
nabiera się wiary w świadectwo nuncyusza Kuggierego, że
skłirbioo koronny Jagiellonów należał do najbogatszych
w świecie. A jednak klejnoty koronne bywały nieraz za-
stawiane! I tak widzimy dyament bardzo wielki i perłę po-
dlugowatą w zastawie u pana Niemojewskiego, różę z dya-
nuMitami i rubinami u p. Komorowskiego, zawieszenie
y. iły amen tern wielkim na trzy grańce rzezanym, w zasta-
wili u p. podskarbiego , tablica dyamentowa wielka była
nastawiona w Królewcu. U elektora brandeburskiego zasta-
wiiu\o raz klejnotów za sumę talarów trzysta tysięcy. Po-
r.iiruio wygląda to dla nas bardzo upokarzająco, ale w isto-
\»io /«astrtw taki nie był niczem innem, jak pożyczką zacią-
f»»iił^^t.ł\ na wojnę w obronie kraju. Wojna zawsze była rze-
\^fii\ kosztowną, a przy utrudnionych dawniej komunika-
\>vaoh oiągnęła się zwykle znacznie dłużej niż dzisiejsze,
I d/asiaj najpotężniejsze mocarstwa zaciągają pożyczki na
kv»s/.(a zawojowania krajów cudzych. Królowie polscy za-
Miawiali klejnoty tylko dla obrony granic własnych i zasła-
\\u\\i\K^ oywilizaoyę Zachodu przed barbarzyństwem Azyi.
\Vv\iuy kozaokie, szwedzkie, z Turcyą i Tatarami, zubożyły
— 161 —
straszUwie skarbiec koronny. Wyczerpana EzeozpospoUta
nie zawsze miała pieniądze do wykupowania zastawów,
a klejnoty przez czas dłuższy niewykupione , gdy stopa
procentowa była znacznie wyższą od dzisiejszej , ginęły.
Tak np. w r. 1733 wielu już klejnotów nie było, a między
innymi zniknął dyament 95 karatów ważący, na pół mi-
liona złotych ówczesnych oceniany. Bywały chwile wojen-
nych zaburzeń, które nakazywały ukrycie godeł królew-
skich. Tak np. gdy nastąpiła koronacya Augusta III Sasa,
korona Chrobrego była w Częstochowie zachowana, a praw-
dopodobnie i miecz tego króla szczerbcem zwany (od na-
szozerbienia przy wjeździe w „złotą bramę** Kjijowa).
Wtedy tenże August IH, gdy niepodobna było z powodu
przepisanych prawami formalności dobyć rychło Bolesła-
wo wej korony z Częstochowy, kazał sobie zrobić we Wro-
cławiu nową koronę srebrną pozłacaną i w tej się korono-
wał, którą po koronacyi podarował do częstochowskiego
skarbca jako votum. Miecz zaś będący naśladowaniem
szczerbca pozostał w skarbcu katedralnym krakowskim.
W r. 1792 z polecenia Uzeczypospolitej lustrowali (dnia
18 kwietnia) skarbiec koronny na zamku krakowskim po
raz ostatni: uczony badacz starosta nowogrodzki Tadeusz
Czacki i Jan Nepomucen Horain, wojewodzie brzesko-
litewski, w asystencyi wielu znakomitych osób ze stanu
duchownego, rycerstwa i mieszczaństwa, oraz regimentu
generała Wodzickiego. Czacki dokonał szczegółowego opisu,
z którego widzimy, że w skarbcu znajdowały się: 1) Ko-
rona złota Bolesława Chrobrego, do koronacyi królów słu-
żąca, zwana originalis sive privilegiała, z 10-ciu części zło-
żona, przy koronacyi Stanisława Augusta użyta i przez
niego ozdobiona, w niej drogich kamieni 474. 2) Korona
złota do koronowania królowych polskich z 8-miu części
złożona, w której kamieni drogich i pereł 142 sztuk. 3) Ko-
rona złota homagialis, t. j. na odbieranie hołdów używana,
z części 10-ciu złożona, w której drogich kamieni i pereł
KlfCIA RZEin PeLIMOM |^
— 162 —
178 sztuk. 4) Korona węgierska złota z 8-miu części 2^0-
żona, którą koronowali się Ludwik i Stefan Batory. 5) Ko-
rona szwedzka z 10-ciu części złożona, w której kamieni
i pereł 276 sztuk. 6) Berło złote z 9-ciu kamieniami.
7) Berło małe, złote od korony węgierskiej, u góry w listki
zakończone. 8) Berło srebrne wyzłacane. 9) Berło srebrne
wyzłacane, u wierzchu kształt bukietu mające. 10) Jabłko
złote z rysunkiem kuli ziemskiej i krzyżykiem z pereł
i rubinów. 11) Jabłko złote do korony królowych należące.
12) Trzy innych jabłek srebrnych wyzłacanych, z krzyży-
kami. 13) Dwa złote łańcuchy drutowej roboty ważące du-
katów 144. 14) Łańcuch złoty szmelcowany w rycerskie
węzły, wagi 364 dukatów. 16) Łańcuch złoty kręcony w pu-
kle, wagi 288 dukatów. 16) Miecz szczerbiec, ze szczerbą
na nim i napisami na krzyżu jego i rękojeści. 17) Dwa
miecze: jeden z herbem Korony, orłem, drugi z herbem
Litwy, pogonią. 18) Miecz „zygmuntowskim** zwany,
kształtu pół-koncerza, z napisem Sigismundus Bex Jt4stus.
Oprócz powyższych klejnotów koronnych, które do obrzędu
koronacyi i odbierania hołdów służyły, Gzacki znalazł
w skarbcu zamkowym: 1) Chorągiew wielką z herbem
obojga narodów. 2) Dwie chorągwie na jednem drzewcu
z herbami Wielkiego księstwa litewskiego. 3) 16 chorągwi
wojewódzkich i ziemskich z herbami. Były i rozmaite
kosztowności, np. należące niegdyś do cara Dymitra : mie-
dnica srebrna wyzłacana z napisem słowiańskim i wizę-
runkiem N. Panny, relikwiarz srebrny wyzłacany i krzyż
srebrny wyzłacany, otwierający się. Były jeszcze w skarbcu:
szable , pancerze , buzdygany, kulbaki , czapraki , rzędy,
ostrogi i t. p. zabytki. Wszystko wystawione było na wi-
dok publiczny przez dni cztery, a następnie w d. 21 kwie-
tnia napowrót do skarbca wniesione i zapieczętowane.
W czasie powstania Kościuszkowskiego dnia 15 czerwca
1794 r. weszli do Krakowa Prusacy i zamek z tym skarb-
cem obsadzili, a założywszy na Wawelu składy potrzeb
— 163 —
"wojennych, nikomu wstępu nie dozwalali. Gdy po dopeł-
nionym w r. 1796 rozbiorze kraju opuścili Prusacy Wawel
i Kraków, sklepy skarbca koronnego zostawili puste. Jest
ivięo wszelkie prawdopodobieństwo , źe klejnoty koronne
przewiezione zostały do Berlina. „Pamiętniki historyczne"
Meydania Huberta, podały inwentarz skarbca koronnego
z r. 1669, a Rykaczewski wydał Inwentarz metryki koron-
nej, znajdującej się na zamku krakowskim w r. 1681, obej-
mujący także spis klejnotów koronnych. W skarbcu kate-
dry krakowskiej widzieć można miecz w srebrnej pochwie
przesłany Zygmuntowi Augustowi przez papieża Pawła IH,
krzyżyk Anny Jagiellonki, kapę koronacyjną Michała Wi-
sniowieckiego, różę złotą, którą Marya Józefa, żona Augu-
sta m od papieża Klemensa Xn otrzymała i płaszcz kró-
lewski Stanisława Augusta. W zbiorach książąt Czartory-
skich jest piękny filigranowy łańcuch po królowej Jadwi-
dze i wiele innych pamiątek, które były prywatną własno-
ścią panujących polskich.
Klucznik. W miastach nazywano Mącznikami odźwier-
nych miejskich czyli stróżów, którzy bramy miasta na noc
zamykali i kluczów strzegli. Po dworach polskich nazy-
wano klucznikami szafarzy, a klucznicami szafarki czyli
ochmistrzynie domowe. Haur w swojej Ekonomice z cza-
sów Jaaa Kazimierza powiada : „Klucznik ma klucze mieó
w kilku węzłach, osobno od domów gościnnych, osobno
od piwnicy". Mickiewicz w „Panu Tadeuszu" przedstawił
nam wspaniały typ ostatniego klucznika w Horeszkowie.
W klasztorach klucznikiem czyli szafarzem był zwykle je-
den z zakonników. Są ślady, że zachodni Słowianie w cza-
sach pierwotnych mieli urzędników zwanych klucznikami,
po łacinie: Claviger, Glavicularius, Na Litwie w liczbie niż-
szych urzędników ziemskich, w XVI wieku wzmiankowani
są także i „klucznicy". Nazwa powstać mogła nietylko od
klucza, którym się zamek otwiera, ale i od klucza dóbr,
11*
— 164 —
i dotychczas jeszcze wójci gmin nazywają się na Litwie
klaczwójtami.
Kobza ob. Muzyczne narzędzia.
Kolęda. Starożytni Bzymianie pierwszy dzień każdego
miesiąca nazywali całendae. Stąd i początek roku czyli
Nowy Rok rozumiano pod tym wyrazem, a obchodzono go
iwiętem niesłychanie głośnem i wesołem, które nosiło na-
zwę festum Calendarum, Ponieważ w średnich wiekach Nowy
rok zaczynał się od 24 grudnia, rzecz więc prosta, że tra-
dycye klasycznego Rzymu, na których wychowywały się
narody europejskie, wniosły do języka wielu ludów prze-
kształcony wyraz łaciński calendae^ który związał się z uro-
czystym obchodem świąt Bożego Narodzenia i nazwą da-
rów noworocznych. "Wszedł ten wyraz w starą francuzczy-
znę (la Kalende), upowszechnił się w Polsce i na Rusi,
gdzie w czasie święta Kolady posyłano sobie wzajemne
upominki i miano tak nazwać jakiegoś bożka czy boginię,
której święto jakoby obchodzili poganie w d. 24 grudnia.
"Wywodzenie kolady od wyrazów słowiańskich: ku-ładu,
ku-kolanom, jest zbyt niedorzeczne, aby zasługiwało na
uwagę. Uroczystość sama zwana dotąd przez lud polski
Godami, będąca pożegnaniem starego i powitaniem nowego
roku, sięga w Polsce czasów pogaństwa i musiała być po-
łączona z mnóstwem pieśni starożytnych, skoro duchowni,
aby je zastąpić chrześcijańskiemi, ułożyli w minionych
wiekach także mnóstwo pastorałek czyli „kolęd" pobożnych,
a pomimo to przechowały się jeszcze niektóre starożytne
i piękne pieśni porze Godów właściwe, a także „kolędami"
przez lud wiejski dziś nazywane. Nazwa Gody jest bardzo
starożytna w języku polskim. God po słowiańsku oznacza
rok. Chwilę, w której się stykają dwa lata z sobą, t. j. koń-
czy rok stary a zaczyna nowy, bardzo słusznie nazwano
w liczbie mnogiej godami. Ponieważ w średnich wiekach
obchodzono Nowy Rok w dniu Bożego Narodzenia, zatem
słusznie Polacy powyższą uroczystość chrześcijańską na-
— 165 —
zwaU również Godami, którą to nazwę lud polski wszędzie
dotąd zachowuje. Na Gl-ody czyli na Nowy Rok podług
staropolskiego zwyczaju ugadzano także czeladź domową;
Sył na to od wieków przeznaczony dzień św. Szczepana
czyli drugi świąt Bożego Narodzenia, a podług dawnej ra-
chuby czasu był to początek Nowego Roku. Nietylko wy-
raz godzić pochodzi od Gl-odów (czyli Nowego Roku), nie
tylko stara nazwa Bożego Narodzenia, ale i nazwa wszel-
kiej uroczystej biesiady nazywa się godami i każdy jej
uczestnik nazywa się gościem. Widocznie zwyczaje nowo-
rocznych uroczystości rzymskich przeszły do wszystkich
ludów Europy. W Polsce gdy przyszły Gody, nie było
końca najrozmaitszym zabawom, powinszowaniem, podar-
kom, przebieraniu się za żydów, cyganów, niedźwiedzi,
kozy, tury, chodzeniu po domach ze śpiewaniem kolęd,
z wilkiem żywym a w braku takowego, z chłopcem prze-
branym w wilczą skórę. Od Bożego Narodzenia do Trzech
króli świętowano wieczory, które dotąd lud w wielu oko-
licach „świętemi" nazywa. Przez cale te wieczory śpie-
wano kolędy o narodzeniu Chrystusa Pana, będące nie-
kiedy w swojej naiwności i prostocie uczuć prawdziwemi
klejnotami poezyi twórców bezimiennych. Chodzono z szop-
kami czyli jasełkami, z „gwiazdą^ i t. d. Dotąd w wielu
stronach młodzież przebrana za Heroda, jego hetmana,
żołnierzy, śmierć i dyabła przedstawia scenę z podań Pi-
sma świętego. Najpopularniejsza z kolęd „W żłobie leży,
któż pobieży", zastosowana była niegdyś i dotąd jest śpie-
wana na nutę poloneza grywanego na dworach królów
polskich w XVn wieku. O pieśniach kolędowych piękne
rozprawy pisali Stanisław Tarnowski i ksiądz Stanisław
Jamiołkowski.
Koło rycerskie. Zjazd, zgromadzenie, obradę obywateli
lycerskiego stanu, zwłaszcza pod bronią i w polu, zwano
nie sejmem ale kołem rycerskiem. Frycz Modrzewski pi-
sze: „Koło senatorskie jest najwyższą Rzplitej radą, po-
— 166 —
spolitego dobra stróżem". Do każdej narady, starym oby-
czajem słowiańskim Polacy stawali lub zasiadali kołem,
stąd nazwano zebranie i naradę kołem lab wiecem, boć
wiec jest tylko skróceniem wyrazu wieniec, który oznacza
także koło. W czasie sejmów izbę poselską zwano kołem
rycerskiem, a zwłaszcza na sejmie elekcyjnym, gdzie dla
koła' rycerskiego ogrodzone było miejsce obok szopy se-
natorskiej. "W czasie wojen hetmani często zwoływali „koło
generalne" z pułkowników i rotmistrzów, dla narady nad
planem działań wojennych lub w sprawach administracyj-
Dych i sądowych. Niby sejmiki po ziemiach, odbywały się
koła rycerskie po chorągwiach, na które zjeżdżali się to-
warzysze do chorągwi dla narady o wewnętrznym po-
rządku. Na takich kołach wybierano deputatów do trybu-
nału skarbowo-wojskowego w Radomiu i Wilnie, do ścią-
gania pogłównego i hyberny, zdawano sprawę z czynności,
oddawano zebrane pieniądze namiestnikowi na wypłatę
żołdu towarzyszom, wybierano towarzyszów na wakujące
miejsca, wkońcu bankietowano przy odgłosie salw.
Komisarski sąd ob. Sądy.
Komisya edukacyjna. Gdy w r. 1773 zakon Jezuitów
zniesiony został przez Klemensa XIV, Stany Rzeczypospo-
litej zważywszy, że zakon ten trudnił się kształceniem mło-
dzieży i większość szkół krajowych utrzymywał, postano-
wiły na sejmie r. 1776 na wniosek Joachima Chreptowi-
cza podkanclerzego litewskiego utworzyć „Komisyę eduka-
cyjną" dla obojga narodów. Komisyi tej powierzono ster
wychowania publicznego i nadzór nad dobrami i kapita-
łami rozwiązanego zakonu, z których utworzono tak zwany
fundusz edukacyjny. Sejm w uchwale swojej tak się wy-
raził: „Odtąd wszystkie generalne akademie, gimnazya,
kolonie akademickie, szkoły publiczne , żadnych nie wyłą-
czając, z tem wszystkiem co tylko do wydoskonalenia nauk
i ćwiczenia w nich młodzi ściągać się może, pod dozór
i rozrządzenie Komisyi tej oddajemy". Tym sposobem za-
— 167 —
ohwiana politycznie Rzeczpospolita, miała ten' zaszczyt
1^ dziejach oywilizaoyi powszechnej , że ustanowieniem
i zorganizowaniem oddzielnego ministeryum oświecenia
i wychowania publicznego wszystkie inne kraje w Euro-
pie wyprzedziła. Pierwszymi członkami Komisyi edukacyj-
nej byli: Michał Poniatowski biskup płocki, Sułkowski
wojewoda gnieżn., Chreptowicz Joachim, Ignacy Potocki,
książę Adam Czartoryski generał ziem podolskich, Andrzej
Zamojski i Poniński. Najprzód prezydował Ignacy Massal-
ski biskup wileński, następnie zawsze prymas. Później do
składu Komisyi weszli między innymi zacny Gaspar Cieci-
szowski biskup kijowski (wuj historyka Joachima Lelewela)
i Julian Niemcewicz. Sekretarzem tej wiekopomnej ma-
gistratury był uczony, dawny jezuita, Grzegorz Piramowicz,
w biurze jej pracował pisarz dramatyczny Franciszek Za-
błocki, kasyerem Komisyi był Kornel Lelewel ojciec dzie-
jopisa. Członkowie Komisyi żadnej płacy nie brali. Co ty-
dzień odbywali dwa posiedzenia w bibliotece Załuskich
(przy ulicy Daniłowiczowskiej) , która była publiczną bi-
blioteką Rzeczypospolitej i jako taka zostawała także pod
zarządem Komisyi. Co kwartał roztrząsała Komisya sprawy
dotyczące funduszów edukacyjnych, co pół roku odbierała
sprawozdania o wszystkich szkołach, załatwiając natych-
miast wszystko, co według raportów wizytatorskich po-
śpiechu wymagało. Dla uregulowania funduszu edukacyj-
nego sejm ustanowił dwie Komisye, jedne dla Korony,
drugą dla Litwy, tak nazwane rozdawnicze, do rozsprze-
dania i wydzierżawienia olbrzymich dóbr pojezuickich
przeznaczone. Obok tych ustanowioną została Komisya są-
dowa do rozsądzania wszelkich sporów wynikających z rze-
czonych dóbr. Dobra te wskutek czteroletniej wojny za
konfederaoyi Barskiej (1769 — 1772), grasowania wojsk za-
granicznych i chciwości ludzkiej korzystającej ze zniesie-
nia zakonu, pozostawały w stanie ostatecznego zniszczenia.
Przyjęto za zasadę sprzedawać dobra pojezuickie nie przez
— 168 —
publiczną lioytacyę, ale większością głosów członków Xo-
misyi Bozdawniczej , w oenie przez lustratorów wykazanej,
z obowiązkiem płacenia A^/^ procentu od sta sumy szacun-
kowej w dwóch ratach z góry. Od sum zaś lokowanych
na dobrach miał być płacony procent piąty. Na nieszczę-
ście do Komisyi tych nawciskało się niemało ludzi niepra-
wych , którzy wiele dóbr sprzedaU swoim protegowanym
za bezcen. Np. książę Antoni Sułkowski na zadłużonych
własnych dobrach Leszno ulokował B84.6B8 złotych kapi-
tału jezuickiego , który przepadł. Najbardziej zohydzili
imiona swoje przedajnością i grabieżą: Adam Poniński,
Młodziej owski i Ignacy Massalski biskup wileński. Widząc
niebezpieczeństwo, jakie funduszowi edukacyi narodowej
zagrażało , Komisya edukacyjna ostrzegła o niem sejnł
w r. 1776, który wskutek tego rozwiązał Komisye rozdaw-
nioze i sądowe, oddając wszystkie fundusze pod dozór i za-
rząd Komisyi edukacyjnej. Raport i dwie tabele stanu
dóbr i kapitałów pojezuickich złożone przez te Komisye
narodowi na sejmie r. 1781 wykazały, na ile fundusz edu-
kacyi narodowej uszczuplony został i co przedstawiał
jeszcze. Szkoły litewskie miały jeszcze rocznego dochodu
około 600.000 złp. Aby uregulować tam sprawy edukacyjne,
wysłano do Wilna Józefa Wybickiego, w charakterze wi-
zytatora szkół, któremu polecono, aby krzywd funduszu
edukacyjnego dochodził. Wszystkie szkoły Komisya po-
dzieliła na okręgi nazwane wydziałami, których w Koronie
ustanowiono sześć, a w Litwie cztery. Wydziały koronne
były: wielkopolski, małopolski, mazowiecki, wołyński, ukra-
iński i szósty pijarski, złożony ze szkół pijarskich w całej
Koronie. Litewskie zaś następne: litewski czyli wileński,
nowogrodzki czyli białoruski, poleski i żmudzki. W każdym
wydziale zaprowadzono szkoły wydziałowe i podwydzia-
łowe, a obsadziwszy je najlepszymi nauczycielami, jakich
wybrano z pomiędzy zniesionego zakonu Jezuitów i w zgro-
madzeniach Pijarów, Bazylianów, Dominikanów i innych,
— 169 —
liab wśród uczniów akademii krakowskiej. Komisya zajęła
się obmyśleniem wydawnictwa książek elementarnych.
NV tym celu na wniosek Ignacego Potockiego, będącego
duszą tej magistratury, a w myśl projektu pijara Adolfa
ElZamieńskiego, podlasianina, Komisya zawiązała ^Towarzy-
stwo ksiąg elementarnych", którego obowiązkiem było pi-
sać lub oceniać przez innych napisane książki szkolne.
Członkami tego Towarzystwa zostali uczeni: Piramowicz,
E^ołłątaj, Kopczyński, Sierakowski, Bogucicki, Hołowczyc
i inni, prezesem zaś Ignacy Potocki. Wezwano uczonych
w kraju i za granicą do pisania książek elementarnych,
wyznaczając autorom wysokie jak na owe czasy honora-
rya 63—160 dukatów. Najwyższe nagrody przeznaczone
były za książki: o gospodarstwie, fizyce i mechanice.
Mniejszą część treści w każdej książce, Komisya przezna-
czała dla samej nJodzieży, większa obejmować była po-
winna rady dla nauczyciela, jak ma przedmiot uczniom
wykładać i zawsze teoryę zastosowywać do praktyki. Aby
wykształcić nowych nauczycieli, założono seminarya nau-
czycielskie przy akademiach krakowskiej i wileńskiej. Do
zreformowania akademii krakowskiej Komisya delegowała
sławnego ks. Hugona Kołłątaja. W r. 1783 ogłoszone zo-
stały „Ustawy Komisyi edukacyi narodowej dla stanu aka-
demickiego i na szkoły w krajach Rzeczypospolitej prze-
pisane". Ustawy te pełne zalet pedagogicznych, przeniknio'ne
zacnym duchem obywatelskim, dają dokładny obraz szkół
i wychowania publicznego za czasów Komisyi. Wysyłała
ona z ramienia swego w różne strony kraju zdolnych wi-
zytatorów dla najściślejszego lustrowania szkół wszystkich.
Opatrywała szkoły w gmachy, księgozbiory, karty geo-
graficzne , narzędzia fizykalne i matematyczne ; zakładała
przy akademiach ogrody botaniczne, gabinety anatomiczne,
obserwatorya i inne zbiory naukowe. Ustanowiła konwikty
dis ubogiej młodzieży, zaleciła kształcić chirurgów; wysy-
łała zdolniejszą młodzież na uniwersytety obce i sprowa-
-^. -*!■*■■
— 170 —
dzała uczonych profesorów z zagranicy. Dla zachęty mło-
dzieży wyrobiła u króla Stanisława Augusta dla najpilniej-
szych medale złote i srebrne z napisem Diligentiae. Szkoły
Komisyi edukacyjnej należały wówczas do najlepszych
w Europie. Z wprowadzeniem do nich logiki Kondyllaka
(Condillac), przyjęto powszechnie system ciągłego rozumo-
wania, odrzucono sposób uczenia się wszystkiego na pamięć,
jak było po wielu szkołach zagranicznych. Młodzieniec
kończąc te szkoły, nie wynosił z nich wprawdzie szero-
kiego zasobu wiadomości, ale wynosił zdrowy rozsądek nie
obałamucony formułkami i pedanteryą. Komisya ot"wierała
szkoły dla ludu, zachęcała do ich zakładania, wydawała dia
nich książki elementarne, a poglądy swoje dla szkół tego
rodzaju rozwinęła w wybornem dziełku: „Powinności nau-
czyciela, mianowicie zaś w szkołach parafialnych", ułożo-
nem przez Grzegorza Piramowicza. Jeden z czynniej szych
członków Komisyi , prymas Michał Poniatowski , założył
r. 1787 swoim kosztem dwie szkoły dla kształcenia nauczy-
cieli parafialnych : w Kielcach i Łowiczu, Pensye żeńskie
Komisya edukacyjna poddała dozorowi rektorów szkół wy-
działowych, przepisawszy dla nich plan nauk. Ostatnie po-
siedzenie Komisyi przed upadkiem Rzeczypospolitej odbyło
się w dniu 10 kwietnia 1794 r. Byli na niem obecni pre-
zes Komisyi książę prymas Michał Poniatowski , matema-
tyk ks. Andrzej Gawroński, późniejszy biskup krakowski,
Wojciech Skarszewski biskup chełmski, Hieronim Strój -
nowski, późniejszy rektor uniwersytetu i biskup wileński.
Zasługi Komisyi edukacyjnej opisane zostały szczegółowo
w dziele: „Historya szkół w Koronie i Wielkiem księstwie
Litewskiem od najdawniejszych czasów aż do roku 1794",
przez Józefa Łukaszewicza, (Poznań r. 1849 — 52, tomów 4).
Komisya radomska i wileńska. Gdy sejm w roku 16 id
nie miał czasu na dopełnienie obrachunku z poborcami
i dzierżawcami podatków, oraz z wojskiem co do należnego
mu żołdu, przydano podskarbim komisye skarbowo-woj-
— 171 —
^kowe złożone z 6-oiu senatorów i po jednym pośle z ka-
żdego województwa. Komisye te urządownie nazywane
'trybunałami skarbowymi zasiadały: koronna w Radomiu
et litewska w Wilnie. To połączenie dziś tak różnych spraw
skarbowych z wojskowemi, było wynikiem obyczajów i sto-
sunków ówczesnych. Gdy bowiem szlachta obsługiwała
Srzeczpospolitą przeważnie darmo, to skarb ściągając do-
ciiody i podatki głównie na cele wojskowe, ciągle spojony
był z wojskiem, a wszystkie sprawy narodowe w rządzie
republikańskim, musiały się odbywać przez senatorów i po-
słów, zatem przez Komisye, których władza tak jak da-
wniej niemal wszystkie , była razem administracyjną i są-
dową. Od roku 1667 w miejsce posłów wysyłały woje-
wództwa po jednym komisarzu, wybieranym na sejmikach
na lat 2. Wojsko wyprawiało także obranych przez siebie
deputatów i komisarzy. Prezydował biskup. Sądzono tam
wszelkie sprawy wojskowe, skargi cywilnych na wojsko-
wych i odwrotnie, konfiskaty towarów i t. d. Wojsko skła-
dało przed Komisyą rachunki ze swego komputu czyli
liczby ludzi, dochodów i wydatków. Palestra grodu radom-
skiego dostarczała obrońców przy sprawach przed Komisyą.
Pisarz tegoż grodu trzymał pióro. Miała Komisyą ta swego
marszałka, instygatora i woźnych, którzy sprawowali te
same obowiązki co w trybunałach głównych. Po zamknię-
ciu posiedzeń Komisyi, które trwały przez 6 niedziel co-
rocznie, likwidacye i regestra odwożono z Radomia do
Warszawy, pod dozór pisarza skarbowego, dekreta zaś skła-
dano w grodzie radomskim. Komisye te, albo raczej try-
bunały skarbowe, zniesione zostały w r. 1764 przez nową
organizacyę Komisyi skarbowych.
Komisyą wojskowa ob. Piechota polska.
Komisye dobrego porządlcu. Dawne prawa polskie obo-
wiązywały miasta królewskie, czyli jak wówczas nazywano
flWolne",} do składania rachunków z dochodów przed sta-
rostami. Ezeczpospolita zapobiegając upadkowi miast, zle-
— 172 —
ciła r. 1768 komisyom ustanowionym pod nazwą boni ordi-
nis, czyli dobrego porządka, „aby wszystkie dochody miej-
skie spisały i rozmiarkowanie onych uczyniły". Po ustano-
wieniu Eady Nieustającej (w r. 177B) należało do władzy
departamentu policyi, rachunki od miast królewskich od-
bierać i roztrząsać a dochodami jak naj pożyteczniej dla
miast i Rzeczypospolitej rozporządzać. Przez działalność
Komisyj dobrego porządku zaczęła się pomnażać pomyśl-
ność i ludność wszystkich miast Rzeczypospolitej. Po do-
bie ich upadku z czasu panowania dwóch Sasów, zaczął
się widocznie dźwigać dobrobyt za Stanisława Augusta.
Komisye graniczne. Spory o granice dóbr ziemskich
należały do sądów podkomorskich. Jeżeli jednak zachodził
kontrowers między szlachcicem a królem, t. j. spór grani-
czny z królewszczyzną, w takim razie już od XV wieku
wyznaczano komisyę graniczną, która spór rozstrzygała
i akta składała do metryki koronnej. Do składu takiej ko-
misyi granicznej od wieku XVI należał i podkomorzy lub
jego komornik z tej ziemi, w której się toczył spór gra-
niczny.
Komisye wojewódzkie. Ustanowione w r. 1815 na kon-
gresie wiedeńskim Królestwo Kongresowe czyH t. zw. Kon-
gresówka, podzielona została na 8 województw: Krakow-
skie, Sandomierskie, Mazowieckie, Kahskie, Lubelskie, Płoc-
kie, Podlaskie i Augustowskie. Zarząd każdego wojewódz-
twa został nazwany Komisyą wojewódzką, a naczelnik jego
prezesem komisyi wojewódzkiej. "W r. 1832 z 8-miu woje-
wództw utworzono 6 gubernii, Komisye wojewódzkie prze-
mieniono na Rządy gubernialne , a prezesów na guberna-
torów.
Komisye rządowe. Tak nazwane zostały władze na-
czelne czyli ministerstwa w Królestwie polskiem utworzo-
nem r. 181B na kongresie wiedeńskim. Komisyi tych było
cztery, a mianowicie : 1) Kómisya rządowa wyznań religij-
nych i oświecenia publicznego, 2) Komisya rządowa spra-
— 173 —
wiedliwości, 3) Komisy a rządowa spraw wewnętrznych
i 4) Komisya rządowa przychodów i skarbu. Każda z tych
Komisyi zostawała pod kierunkiem „ministra prezydują-
cego**, który po r. 1831 otrzymał nazwę „dyrektora głó-
'wnego prezydującego". Dyrektorowie główni byli człon-
kami Eady administracyjnej Królestwa Polskiego, której
przewodniczył bezpośrednio namiestnik.
Komisye sądowe edukacyjne. GWy wiekopomnej pamięci
i zasług Komisya Edukacyjna zarządzająca zakładami wy-
cHowania publicznego i funduszem edukacyjnym, z dóbr
pojezuickich powstałym, przestała istnieć w roku 1794 —
a w funduszu tym na Litwie i Busi zapanował zupełny
nieład, cesarz Aleksander I ustanowił na początku XIX w.
dwie Komisye sądowe edukacyjne. Jedna z nich dla Litwy,
Żmudzi i Białorusi miała siedlisko w Wilnie, a druga dla
"Wołynia, Podola i Ukrainy w Krzemieńcu. Ta ostatnia
jaiysdykcyę swą rozpoczęła w Żytomierzu dnia 9 lutego
1805 r. pod prezydencyą Tadeusza Czackiego i dopiero
w lat kilka przeniosła się do Krzemieńca. Czynności tych
Komisyi były niejako dalszym ciągiem niepospolitych prac
Komisyi Edukacyjnej. Zadaniem tych magistratur było
wykrywanie, odzyskanie i zabezpieczenie funduszów edu-
kacyjnych, oraz użycie ich na cele oświaty narodowej.
Wszyscy członkowie, pod przewodnictwem obu Czackich:
Tadeusza i synowca jego Feliksa, przejęci duchem praw-
dziwie obywatelskim, złożyli dowody poświęcenia się dla
sprawy publicznej, wytrwałości w pracy i zaparcia siebie
w ciężkich i dotkliwych przejściach, jakie mieli bądź z wyż-
szemi władzami, bądź z rzeszą chciwców, którzy fundusze
jezuickie rozdrapywali. Nie godzi się jednak zamilczeć, że
i poza obywatelską działalnością członków Komisyi sądo-
wych edukacyjnych, liczne były przykłady szlachetnej ofiar-
ności na cele oświaty narodowej. Tak np. w r. 1803 du-
chowieństwo katolickie na zjeździe w Łucku, pod przewo-
dem biskupa Cieciszowskiego, uchwaliło ofiary na rzecz
— 174 —
liceum , szkół powiatowych i parafialnych , których wiele
utrzymywać podjęły się klasztory. W roku następnym takaż
sama uchwala nastąpiła w dyecezyi kamienieckiej za wpły-
wem biskupa Jana Dembowskiego.
Komisye skarbowe. Qdy istniejące od r. 1613 komisye
radomska i wileńska, nazywane urzędownie trybunałami
skarbowymi, niedostatecznie załatwiały sprawy finansowe
Rzeczypospolitej, a to głównie z powodu, że miały tylko
sześcio-niedzielne kadencye raz do roku, sejm w r. 1764,
aby zaprowadzić lepszy porządek w administracyi skarbo-
wej, ustanowił w miejsce tych sześciotygodniowych trybu-
nałów dwie stałe Komisye skarbowe. Komisya skarbowa
koronna zasiadała w Warszawie, prezydowal w niej pod-
skarbi a zasiadało kollegialnie 9-ciu komisarzy (w tej liczbie
3 senatorów i 6-ciu posłów), pisarz Komisyi skarbowej
i instygator koronny. Zarządzała ta Komisya wszelkimi
dochodami Korony, pilnowała wag i miar, utrzymywała do-
zór nad przemysłem, handlem, komunikacyą wodną i lądową.
Komisya skarbowa była ówczesnem ministeryum skarbu
i spraw wewnętrznych a zarazem sądem w sprawach han-
dlowych, krzywdach wyrządzonych skarbowi i zdzierstwach,
jakich dopuszczaU się prywatni przy pobieraniu opłat za
mosty i groble. Wszelkie urządzenia skarbowe wychodziły
pod imieniem Komisyi, ale z podpisem tylko podskarbich.
Komisya skarbowa litewska zasiadała w Grodnie. Prezy-
dował w niej podskarbi a zasiadało komisarzy ośmiu (jeden
senator i siedmiu posłów) obieranych na sejmie. Obie Ko-
misye odbywały sądy swoje w 4-ech kadencyach, trwają-
cych każda jeden miesiąc. Sprawy handlowe i wekslowe
sądzone były w każdym czasie w komplecie czterech osób.
Wyroki tych sądów były ostateczne, bez apelacyi. Patro-
nów czyli adwokatów było przy Komisyi koronnej 16-tu,
przy litewskiej 12-tu, a mogły być nimi osoby pochodzenia
nieszlacheckiego.
Komora potrzebnych ob. Mms pietatis.
176
Komornik. Wyraz ten miał wielorakie w różnych cza-
sach znaczenie. Za doby piastowskiej, gdy komorą nazy-
^wano mieszkanie księcia, zarządzający tem mieszkaniem
zwał się komornik, komorzy, niby dzisiejszy szambelan.
Za Bolesława Chrobrego komorzy albo komornik zarządza!
pokojami i sprzętami królewskiemi. Podczas pobytu cesa-
rza Ottona III w Gnieźnie, komornicy z rozkazu króla,
wszystkie obrusy, kotary, ręczniki, do skarbu cesarskiego
odnosili. Komornik czyli komorzy księcia zwał się po łaci-
nie Camerarius ducis, komorzy księżnej Camerarius dticissae.
Za Piastów, gdy cała administracya kraju, sądownictwo
i skarbowość, koncentrowały się na dworze i przy osobie
księcia lub króla, panujący, który i rządził i sądził i wojo-
wał i skarb gromadził, musiał mieć przy swoim dworze
do załatwiania spraw tak rozmaitych, wielu komorników
czyli zastępców, pełnomocników, po dzisiejszemu urzędników
do szczególnych spraw i poleceń. To też, jak słusznie mówi
Lelewel, żadne nazwanie urzędu dworskiego tak się nie
rozkrzewiło jak komorzego, komornika. Komorzy główny,
stał się wielkim. Inni komornicy sprawowali w imieniu pa-
nującego urzędy posłów, sędziów, mierników, poborców
i egzekutorów podatkowych. W Xni wieku widzimy, że
komornicy potrzebowali już nieraz zastępców i pomocni-
ków dla siebie czyli podkomorzych. Z nadania prawa nie-
mieckiego dla Krakowa za Kazimierza Wielkiego widzimy,
że komornik był jeszcze starszym urzędnikiem niż podko-
morzy. Z postępem czasu liczba komorników niezmiernie
wzrosła, nietylko bowiem królowie i książęta otaczali się
drużyną dworzan i pokój owco w zwanych komornikami,
ale każdy wojewoda, kasztelan, starosta, sędzia i podsędek
do sprawowania swej władzy potrzebował zastępców i po-
mocników, zwanych na wzór książęcych komornikami. Ko-
mornika wojewodzińskiego zwano podwojewodzim, staro-
ścińskiego podstarościm lub burgrabią. Komornik podko-
morzego jako sędziego granicznego , zwany komornikiem
— 176 —
granioznym, musiał być mierniczym i stąd na Litwie do
naszych czasów geometrę zowią komornikiem, w Koronie
zaś egzekutora sądowego i podatkowego, ponieważ dainmiej
czynności te spełniali komornicy książąt, sędziów i t. d.
Ustawy łęczyckie z r. 1419 pozwalają komornikom staro-
ścińskim, sędziowskim i podsędkowskim sądzić sprawy do
wysokości 20-tu grzywien. W Korczynie r. 1466 pozwolono
im sądzić do 30 grzywien. Zygmunt I uznał potrzebę usta-
nowienia urzędnika, któryby obeznawszy się z gómictw^em,
robił układy z gwarectwami czyli stowarzyszeniami górni-
ków, wydawał pozwolenia i w ogóle załatwiał sprawy ko-
palnictwa. Urzędnik ten został nazwany komornikiem gór-
niczym (Camerarius montanusj, a był nim na całą Rzecz-
pospolitą Lanckoroński. Na sądzenie spraw granicznych
król wysyłał swoich dworzan, którzy — jak powiada Cza-
cki — będąc przy komorze t. j. dworze króla, byli jego
komornymi czyli komornikami. Dworzanie królów, zwani
komornikami, rozwozili listy królewskie, a służba ich zwała
się „komorniczą". Górnicki np. pisze: „Komornik z listy
od króla do biskupa przyjechał" — „Lipnicki komorniczą
u króla Zygmunta służył" i t. d. Magnaci polscy usiłowali
nieraz w okazałości swych dworów prześcignąć samego
króla. Na dworze np. Stanisława Lubomirskiego w czasach
Sobieskiego, bawiło zwykle po kilkudziesięciu „komorni-
ków" czyli zamożnej młodzieży szlacheckiej, której rejestr
„nie był zawarty" ; jedni przyjeżdżali, drudzy odjeżdżali,
mieli własne powozy, konie i pachołków. Powinnością było
tych ichmościów: do króla i senatorów poselstwa odpra-
wiać, w drodze przed karetą jeździć, a na miejscu panu
asystować. Szlachcica, który siedział na jednej wiosce, nie
stać było na komorników w charakterze dworzan, miał
zatem innych. „Komornikami" jego byli chłopi nie posia-
dający gospodarstw rolnych, ale za otrzymane mieszkanie,
ogród i opał wypłacający się pewną ilością robocizny, bądź
dziedzicowi, bądź chłopu innemu, który im komorę w swoim
\
— 177 —
domu odnaJ£^ Takich komorników spotykamy zarówno
w wieku XVI jak XIX.
Kompromisarskie sądy (polubowne) ob. Sądy.
Kondemnata ob. Sądy.
Konfederacya w Polsce oznaczała ściślejszy, czasowy
związek rycerstwa czyli szlachty bądź całego kraju, bądź
pewnej jego części, w celu zabezpieczenia praw swoich,
bezpieczeństwa Rzeczypospolitej lub z innego powodu
w niepewnych dla narodu okolicznościach. Np. po śmierci
króla sejm konwokacyjny (ob.) czyli przyzywny i jego
uchwały, był także „generalną konfederacya stanów**. Ha-
do do konfederacyi powstawało zwykle na jakimś sejmiku
lub w sądach, było dziełem umowy kilku a nawet jednej
osoby. Udział w konfederacyi brał tylko stan rycerski pod
przysięgą i zobowiązaniem, że się nikt od związku nie od-
łączy, a mienie, zdrowie i życie swoje poświęci, dopóki cel
nie zostanie osiągnięty. „Kto nie z nami, przeciwko nam^
było zwykłem hasłem konfederatów, a tych którzy się ze
związkiem nie łączyli, uważano za samolubów lub nieprzy-
jaciół. Konfederacye zawiązywane były dla zaprowadzenia
lub zniesienia jakiej nowości, albo też dla oczyszczenia
kraju z najezdników. Zdarzało się, że dwa stronnictwa za-
wiązywały dwie konfederacye przeciwne sobie. Wtedy ta
która wzięła górę, uważana była za legalną, ta zaś która
nie została uznana za legalną, stawała się spiskiem i roko-
szem a członkowie jej podlegali surowym karom. Do tych
kar jednak nigdy nie przychodziło, bo braterstwo szlache-
ckie nie pozwalało prowadzić ludzi na rusztowanie. Zwykle
więc wchodził w środek sejm pacyfikacyjny, który sprawy
załatwiał i udzielał amnestyi. Każda konfederacya była
także swego rodzaju sejmem, który tem się różnił od zwy-
kłych, że był sejmem zbrojnym, w polu i na koniach, że
nie potrzebował do legalności uchwały trzech Stanów, że
do stanowienia uchwał nie potrzebował jednomyślności jak
zwykłe sejmy, ale rozstrzygał wszystko prostą większością
UICM RZECZY P018KICH. J^
— 178 ~
głosów, i że to co uchwalił, gotów był siłą oręża zaraz
poprzeć. Jako pierwszą konfederację uważają dziejopisarze
zjazd w Badomsku r. 1382 po śmierci Ludwika. Konfede-
racja Korczyńska za Władysława III (Warneńczyka) rzu-
ciła piękne światło na przodków naszych, bo w wieku,
w którym majątek i interes osobisty górował nad wszyst-
kiemi sprawami, uchwaliła, że „ktoby nie stawał do boju lub
w innych względach od ogółu się oddzielał, takiego wszyscy
mają na życiu i dobrach karać, a ma być uważany jakoby
się sam zrzekł dobrej czci i wiary". Konfederaoyi przed-
elekcyjnych odbyło się 9, a mianowicie: po Zygmuncie
Auguście r. 1673, po Batorym r. 1687, po Zygmuncie III
r. 1632, po Władysławie IV r. 1648, po Janie Kazimierzu
r. 1668, po Michale Korybucie r. 1674, po Janie III r. 1695,
po Auguście II r. 1733 i po Auguście III r. 1764. Na czele
każdej konfederacyi stał marszałek, a skoro w konfederacyi
sejm był otworzony, wtedy nie obierano już dla izby po-
selskiej innego marszałka. Konfederacya Tyszowiecka wy-
łącznie celem wypędzenia Szwedów r. 1665 zawiązana, wy-
jątkowo oddała całą władzę hetmanom. Oświadczyła ona,
że łączy się „z naszą Bzecząpospolitą, której po Bogu,
życie i majątki nasze winni jesteśmy, ani jej nie odstąpimy,
dopokąd ojczyzny naszej nieprzyjacielowi nie wydrzemy,
naszego miłościwego pana a najjaśniejszego króla Jana Ka-
zimierza na starożytnem i spokój nem królestwie nie osa-
dzimy i jako pomocy majestatu boskiego wzywamy, tak
przed majestatem boskim i świętymi pańskimi wobec całej
kuli ziemskiej uroczyście oświadczamy". Konfederacya Q-o-
łąbska r. 1672, w której zjednoczyła się wszystka szlachta
Rzeczypospolitej przeciw magnatom i prymasowi Prażmow-
skiemu, usiłującym strącić z tronu Michała Korybuta, ska-
zywała tegoż prymasa na wygnanie do klasztoru. W dobie
saskiej, najjaśniejszą chwilę dziejową stanowi konfederacya
Tarnogrodzka, pod laską Leduchowskiego (r. 1716) zawią-
zana wskutek gwałtów i zalewu wojsk saskich, przeciw naj-
— 179 —
*
gorszemu z królów polskich, bo spiskującemu na kraj wła-
sny Augustowi II Sasowi. Znakomity marszałek tej kon-
federacyi popełnił tylko błąd jeden- ze będąc rzeczywistym
dyktatorem, bo mając wszystkie władze rządu w swoim
ręku, oddane mu przez skonfederowany naród, był zanadto
legalnym i nie położył stanowczego kresu ohydnemu pa-
nowaniu Sasów w Polsce. Konstytucya sejmu niemego
z r. 1717 zakazała na zawsze wszelkich konfederacyi, ale
zakaz ten nie mógł mieć wagi, bo wymogła go przemoc
i był przeciwny wyrobionemu przez wieki obyczajowi,
który rozkazywał stanowi rycerskiemu, aby w chwilach
krytycznych stawał pod bronią i sam radził o sobie, gdy
zwykłe władze funkcyonowały źle i niedostatecznie. W cza-
sie konfederacyi zdarzały się najazdy i gwałty, które je-
dnak nie były wynikiem konfederacyi, ale stanu chorobli-
wego, jaki właśnie konfederacya chciała usunąć. Najdłużej,
bo przez lat cztery, trwała wojna prowadzona przez kon-
federacyę Barską (1768—1771), która usiłowała dawny po-
rządek rzeczy z lepszych czasów przywrócić. Ponieważ
marszałkowi każdej konfederacyi dodawano radę do po-
mocy, a w konf. Barskiej były rady prowincyonalne, stąd
radzie najwyższej dano wówczas nazwę „Jeneralnośo**. Sejm
wielki czteroletni konstytucya 3 maja zniósł wszelkie kon-
federacye, jako już niepotrzebne, wobec nowej, tak rady-
kalnej reformy rządu. Nieliczni ale potężni przeciwnicy
ustawy 3 maja, celem jej zwalenia, zawiązali konfederaoyę
w Targowicy i zmusili Stanisława Augusta aby do niej
przystąpił. Kościuszko nie mógł powołać narodu bez kon-
federacyi, którą tylko przez poszanowanie dla praw 3 maja
nazwał powstaniem albo insurekcyą.
Konik Zwierzyniecki w Krakowie. Po procesyi w oktawę
Bożego Ciała odbywa się w Krakowie uroczystość ludowa
zwana Konikiem Zwierzynieckim. Tłumy po skończonej
procesyi podążają na plantacye i ulicę Zwierzyniecką, skąd
pokazuje się w czerwonym stroju, z turbanem na głowie,
12*
— 180 —
w żółtych butach, na drewnianym konika uwijający się
z buławą w ręku włóczek czyli flis ze Zwierzyńca. Obok
niego kilku niby Tatarów z proporczykami a przed nim
jeden z wielką chorągwią, stanowią orszak przyboczny,
wraz z piskliwą muzyką. W tłumie podążającym z miasta
idą włóczkowie czyli bractwo flisów zwierzynieckich, nio-
sąc proporzec z białym orłem i włócznie, i tak spotykają
owych tatarów. Wódz tatarski, który harcując na przystro-
jonym jaskrawo drewnianym koniku za każdym susem w tę
i ową stronę bije ludzi bi^awą z sierści i zmusza do ucie-
czki, spotkawszy włóczków i zatoczywszy nad nim trzykro-
tnie proporzec z białym orłem, uważa się za zwyciężonego
i bije czołem przed pałacem biskupów, a tłumy wiodą go
w rynek na harce. Wrzawa i popłoch na wszystkie strony
znamionują obroty Tatarzyna, który łączy się napowrót
z włóczkami i na ich czele z powagą wodza powraca na
Zwierzyniec, gdzie cały obrzęd zakończony zostaje wesołą
ucztą włóczków. Zwyczaj powyższy, jak niesie tradycya
ludowa, istnieje na pamiątkę zwycięstwa nad Tatarami od-
niesionego przez mieszczan, w którem rybacy czy flisacy
z przedmieścia Zwierzyńca zaszczytny mieli udział. Dzieje
znają istotnie fakt podobnego zwycięstwa przy bramach
miasta r. 1288, za co Leszek Czarny idąc za „jednomyślną
radą panów" uwolnił Kraków od opłaty ceł jakichkolwiek.
Porażka pohańców nastąpiła według podania pod bramą
Wiślną w oktawę Bożego Ciała. Stąd miejsce i dzień zwy-
czaju krakowskiego. Tatarem zaś jest zawsze starszy włó-
czek ze Zwierzyńca. W r. 1826 był nim Kulisiewicz. Zna-
komity Woronicz będąc biskupem krakowskim (od r. 181B
do 1827), polecił malarzowi Stachowiczowi, który ozdabiał
freskami pałac biskupi, przedstawić uroczystość Konika
Zwierzynieckiego. PseceÓłka krakowska w roku 1820 powtó-
rzyła ten wizerunek, zniszczony później w wielkim poża-
rze Krakowa.
Koniuszy, po łacinie agaro, później praefectus stabuli,
— 181 —
zarządca stad i stajni na dworach piastowskich. Wzmianki
o nim napotykamy już od r. 1203. Koniuszych było dwóch :
i^elki koronny i wielki litewski. Ten ostatni powstał za
Zygmunta I. Podług starszeństwa koniuszy szedł za mie-
cznikiem a przed kuchmistrzem. W Litwie byli i koniu-
9Zowie ziemscy, których Korona nie znała ; szli po mieczni-
kach a przed oboźnymi. Niezależnie od koniuszych, którzy
piastowali te godności nie spełniając żadnych obowiązków,
stajniami królewskiemi zarządzał dworzanin , nazywany ko-
niuszym królewskim. Na dworach panów, zwykle zasłużo-
nych strzelców i masztalerzy posuwano na koniuszych lub
łowczych.
Konstytucye, są to wszystkie uchwały sejmowe, mniej-
sze i większe, w języku polskim pisane, a stanowione od
połowy XVI wieku w izbie poselskiej przez posłów ziem-
skich, następnie w obliczu króla i senatu przez marszałka
sejmowego na czele posłów w izbie senatorskiej dla za-
twierdzenia czytane. Między Konstytucyami a Statutami
ta zachodzi różnica, że Statutami nazywano pisane po łacinie
ustawy królów dawniejszych z radą senatorską, t. j. przed
podziałem sejmu na trzy stany i powstaniem izby posel^
skiej czyli rycerskiej, co z końcem wieku XV nastąpiło
(ob. Sejmy polskie i Sejmiki ziemskie). Zbiór konstytucyi
do r. 1616 wyszedł najpierw u Piotrkowczyka w Krakowie,
potem do r. 1730 w Yolumina Legum Konarskiego, a po raz
trzeci w wydaniu petersburskiem Ohryzki. Niektóre uchwały
sejmowe były drukowane oddzielnie, np. konstytucya z dnia
3 maja 1791 r. Uchwała sejmowa w dniu powyższym pod-
pisana, miała to wyjątkowe znaczenie, iż nie było pierwej
przykładu w dziejach, aby stan uprzywilejowany w naro-
dzie, nie będąc zmuszony siłą, wyrzekł się dobrowolnie
swych głównych przywilejów, jak to uczyniła szlachta pol-
ska w r. 1791.
Kontusz pochodzi ze Wschodu. Sułtanowie tureccy
dawali za czyny wojenne hanom Krymu kontusze pondowe
— 182 —
ze złotymi guzami. Był to zatem ubiór honorowy najwyż-
szych dostojników. Polacy w walkach ze Wschodem zdo-
bywali kontusze starszyzny tatarskiej i tureckiej w XYX w.
i z dumą zwycięzców zaczęli je przywdziewać na staro-
polskie iupany. Pas, którym opasywano zawsze żapan,
przeszedł na wierzch kontusza a od czasu bliższych sto-
sunków z przepychem Wschodu stał się sutszy i bogatszy.
Tym sposobem wschodni koutusz w połączeniu z polskim
żupanem stał się za Zygmunta III powszechnym ubiorem
narodowym. Królewicz Władysław z upodobaniem nosił
żupan i kontusz, za co miewał nagany od ojca, przestrze-
gającego ściśle etykiety dworskiej i strojów przyjętych
przez monarchów. Pierwszym królem, który zawsze cha-
dzał w kontuszu, był Jan III. Wielki ten bohater w bitwie
pod Wiedniem miał na sobie kontusz sukienny niebieski
i biały jedwabny żupan. Kontusz polski różnił się krojem
od tureckiego. Noszenie wylotów zarzuconych, było przy-
wilejem osób wyższego stanu i poważniejszych. Młodzież,
dzieci i słudzy nie śmieli ich tak nosió. Kontusze nosili za-
równo mieszczanie jak szlachta, ale dla jednych i drugich
był to tylko strój świąteczny godowy, a nie codzienny
ubiór, którym pozostał odwieczny żupan. Za Augusta II
Sasa najulubieńszym mieszczan ubiorem były perłowe kon-
tusze, czerwone źupany i pasy lite lub jedwabne. W roku
1776 przyjęto kontusz za mundur województw z przepisa-
nemi barwami. W Łrólestwie kongresowem posłowie sej-
mów, sejmików i niektórzy sędziowie do r. 1831 w kontu-
szach zasiadali. Starsi cechów warszawskich przywdziewali
kontusze na święta i prooesye uroczyste do r. 1845. Kon-
tusik z wylotami bywał także po części strojem Polek. Trące-
nie wylotem stojącego w tyle uważano za zniewagę. Grdy
raz książę Radziwiłł zwany Panie kochanku, wylotem ude-
rzył niby mimowolnie księcia prymasa, brata Stanisława
Poniatowskiego, a ktoś z obecnych ostrzegł go, co uczynił.
I
— 183 —
fiadziwilł niecierpiący Poniatowskich, odrzekł: ^Nic panie
kochanku, ja tak chciałem^.
Konwisarz ob. Łudwisamia.
Konwokacyjny sejm ob. Sejm konwokacyjny.
Kopa, po łac. sexagena, w rachowania oznacza liczbę 60.
Gdy król Wacław z grzywny srebra kazał bió groszy 60,
zaczęto zamiast na grzywny rachować na kopy a sposób
ten liczenia przetrwał długo. Sto kop groszy znaczyło sto
grzywien, choó liczba sztuk monety mogła być wcale inna.
Kopa odpowiadała wadze grzywny czyli pół funtowi, ale
z uwzględnieniem tej próby srebra, jaka była w szerokich
groszach Wacława. Podług statutu Herburta w kance-
laryaoh od zapisów pospolitych brane być mają dwie kopy,
od listów wiecznych na pergaminie pięć kop. Wyrazu tego
używano w ogólnem znaczeniu pieniędzy, kapitału, tak jak
dziś używa się wyrazu „grosz". Np. były przysłowia: Kopa
kopę rodzi. U kogo kopa leży, druga do niego bieży. Lep-
sza cnota niż kopa. Dotąd liczą się na kopy: jaja, snopy,
lata, żerdzie, siano, klepki, raki. W Litwie i na Busi nazy-
wano kopą zgromadzenie gminne, gromadzkie. Statut litew-
ski przepisuje, w jakich razach kopa ma być uczyniona
wokoło po dwie mile, czyli zwołana w promieniu dwumi-
lowym, a kiedy na milę ze wszystkich czterech stron, gdzie
kopowisko czyli miejsce zebrania podkomorzy w powiecie
naznaczy, jak kopy zbierane i odprawowane być mają.
Po popełnionych tajemnie zbrodniach, kradzieżach, wydar-
ciu pszczół z ula zwoływano dla wykrycia kopę gromadzką
przysiężną, na których kopnicy pod przysięgą zeznawali,
ozy co nie wiedzą w tej sprawie.
Kopowisko ob. Kopa.
Kornet ob. Muzyczne narzędzia.
Korona ob. Klejnoty koronne.
Koronacye królów polskich. W wieku XI odbyły się
pierwsze 4 koronacye królów polskich w Gnieźnie, a mia-
nowicie Bolesława Chrobrego w r. 1024, jego syna Mie-
— 184 —
ozysława Gnuśnego w r. 1025, Mieozysławowego syna Ka-
zimierza Odnowiciela w roku 1041 i Kazimierzowego syna
Bolesława Śmiałego, który koronując się w r. 1068, miał
zaledwie lat 17. Ceremoniału tych koronacyi nie przekazał
nam żaden kronikarz. Nie ulega jednak wątpliwości, źe
gdy cały obrzęd był natury religijnej, więc musiał byc na-
śladownictwem podobnych uroczystości na zachodzie Europy
odbywanych. Później przez długie czasy nie koronowano
nikogo. Polska pozostawała od śmierci Krzywoustego w po-
działach. Książęta nie pozwoliliby, aby którykolwiek z nioli
przez koronacyę nabywał zwierzchnictwa nad nimi. Prze^
ciw koronacyom książąt polskich protestowali zawsze oe*
sarze niemieccy, bo nie chcieli mieć sobie równych. Koro-
nacya bowiem z namaszczeniem nadawała królowi nieza-
widośc od innych monarchów i bezpośrednią styczność
z papieżem. Piątym królem, który koronował się w Polsce
i Gnieźnie (d. 26 czerwca 1295 r.) był Przemysław. Koro-
nacya Władysława Łokietka i żony jego Jadwigi, córki
ks. poznańskiego Bolesława, odbyła się r. 1320 w Krako-
wie, dokąd korony wraz z jabłkiem, berłem i innemi go-
dłami królewskiemi z Gniezna przywiezione zostały i od-
tąd w zamku krakowskim, jako grodzie najwarowniejszym
przechowywane były. Syn Łokietka Kazimierz Wielki ko-
ronował się także w Krakowie. Gdy wstąpił na tron sio-
strzeniec Kazimierza Ludwik król węgierski, chciano obrzęd
wykonywać w Gnieźnie, ale przemogła szlachta krakowska
i równie jak dziad Łokietek i wuj Kazimierz, kazał się
Ludwik koronować w Krakowie. Dnia 17 lutego 1386 r.
w Krakowie Władysław Jagiełło koronowany i namasz-
czony został przez Bodzantę arcybiskupa gnieźnieńskiego
i towarzyszących obrzędowi biskupów: krakowskiego Jana
i poznańskiego Dobrogosta. Nazajutrz po koronacyi Wła-
dysław II król polski, według dawnego obyczaju, przybrany
w szaty królewskie, objechawszy miasto Kraków i jego
rynek, zasiadł na majestacie obok wietnicy (ratusza), na
— 185 —
obszernem miejscu ka temu urządzonem i od burmistrza^
rajców i caTego miasta przysięgę wierności odbierał. Dnia
"trzeciego i w dni następne po koronacyi wyprawiał na
zamku gody weselne, w czasie których odbywf^y się go-
nitwy z kopiami, igrzyska szermierskie, tańce i inne za-
bawy. Po zgonie Jagiełły odbyła się w Krakowie r. 1434
koronacya jego lOcio-letniego syna Władysława (Warneń-
czyka). „Ubranego w szaty kościelne, sandały, humerał,
albę, manipularz, stułę, dalmatykę a nakoniec kapę zwierz-
chnią, przy ołtarzu wielkim kościoła krakowskiego (kate-
dry), prymas królestwa, arcybiskup gnieźnieński Wojciech
Jastrzębiec w uroczyste szaty się przybrawszy, wraz z kilku
innymi biskupami na króla koronował". Długosz podaje
obszerny i ciekawy opis koronacyi tegoż Władysława, króla
polskiego, gdy miał lat 16, na króla węgierskiego r. 1440
w Białogrodzie węgierskim. Podczas obrzędu koronacyi
Kazimierza Jagiellończyka w r. 1447 Jan z Czyźowa, ka-
sztelan krakowski, trzymał na tacy złotej koronę, Jan z Tę-
ozyna wojewoda krakowski — berło, Łukasz Górka woje-
woda poznański — jabłko królewskie, a Jan Głowacz z Ole-
śnicy wojewoda sandomierski — miecz Szczerbcem zwany.
Koronacyę Henryka Walezyusza opisał Maciej Stryjkowski
lubo niedokładnie. Miała się odbyć z niebywałą okazało-
ścią, zapewne dlatego, żeby zachodniemu monarsze poka-
zać świetność majestatu Rzeczypospolitej i na wstępie
związać go silnym węzłem z nową ojczyzną. Gwagnin opi:
suje tę koronacyę w ten sposób : „Zebrawszy się do ko-
ścioła katedralnego (na Wawelu) dygnitarze duchowni
i świeccy, szli w procesyi do zamku królewskiego. Przede
drzwiami królewskiej komnaty zatrzymał się cały orszak
a wszedł tylko arcybiskup z biskupami i marszałkiem ko-
ronnym po to, żeby monarchę ubrać w s^aty koronacyjne
t. j. subjaty (trzewiki), albę, dalmatykę, kapę i rękawice.
Gdy ubiór ten kapłański został przez marszałka wielkiego
koronnego na osobę królewską włożony, biskupi wziąwszy
— 186 ^
pod obie ręce Walezyusza prowadzili go do katedry a pa- i
nowie ówieccy nieśli przed nim cztery godła królewskiej
władzy, t. j. koronę, berło, jabłko i miecz. W kościele zło-
cono te oznaki na wielkim ołtarzu, monarcha zasiadł na
tronie, jeden z biskupów modlitwę nad nim czynił, a arcy-
biskup przemawiał do koronata o obowiązkach królewskich.
Po dopełnieniu przysięgi król krzyżem leżał, nad nim kię-
<3zał arcybiskup i z biskupami i opatami odmawiał litanię
nad leżącym, a kantorowie naprzemian śpiewali z chórem.
Następnie kró] powstał z ziemi i ukląkł przed siedzącym
a.rcy biskupem, który zdjąwszy z niego wierzchnie ubiory,
namazywał go olejem świętym podczas odmawianych mo-
dlitw a jeden z biskupów obcierał króla z namaszczenia.
Dopełniwszy tego ubrano i koronowano monarchę i po na-
bożeństwie odprowadzono na zamek. Nazajutrz odbierał
król hołd od miasta na rynku i pasował znakomitszych
mieszczan na „rycerzy", a trzeciego dnia rozpoczynał kró-
lewską władzę sądząc i rządząc". Koronacyę Stefana Bato-
rego w roku 1676 tak nam współczesny świadek opisuje:
^W dniu poprzedzającym koronacyę, udał się po obiedzie
król z panami Bada świecką do kościoła na Skałkę, do-
kąd następnie przyszli w procesyi biskupi i opaci z całem
duchowieństwem katedry krakuwskiej. Tu dwaj starsi biskupi
wziąwszy króla między siebie szli z nim w procesyi do
katedry na nieszpor, po którj^m senatorowie świeccy od-
prowadzili Batorego na zamek. Nazajutrz udali się biskupi
w procesyi do króla, ale gdy weszli do jego komnaty, zo-
stawiwszy resztę duchowieństwa przed podwojami, zastali
go już ubranego w szaty kapłańskie. Biskup krakowski
pokropił monarchę święconą wodą, okadził go i modlitwę
nad nim czynił. Następnie wziąwszy go pod rękę z bisku-
pem kujawskim,- poprowadził do katedry przed wielki ołtarz.
Panowie Rada nieśli oznaki władzy królewskiej. Przed
wielkim ołtarzem na małem krześle zasiadł król, po jego
prawicy biskup krakowski, po lewicy kujawski, a naprze-
— 187, —
oiwko arcybiskup. Poczem gdy biskup krakowski dał znak,
rozpoczęto modlitwy i namaszozenie w tenże sposób jak
powyżej. Po namaszczenia insi dwaj biskupi odprowadzili
króla na majestat mniejszy, blizko chóru zbudowany, gdzie
się modUL Po modlitwach ci sami dwaj biskupi przypro-
^adziU znowu monarchę do wielkiego ołtarza przed arcy-
l>iskupa, który podał mu miecz goły. Tym orężem król zro-
bił w powietrzu kilka uderzeń, a potem uderzywszy sam
siebie po lewem ramieniu, podał ministrom dla włożenia
do pochwy. Tak schowany doręczyli arcybiskupowi, który
przypasal go królowi. Na zapytanie marszałka, czy król
zaprzysiągł narodowi jego prawa, wolności i swobody, gdy
odpowiedziano że tak jest, arcybiskup przyklęknąwszy
z dwoma biskupami włożył koronę na głowę króla. W ta-
kiź sposób podali mu berło i jabłko dwaj biskupi i odpro-
wadzili na majestat. Następnie przyjmował komunią św.
z rąk arcybiskupa i słuchał Mszy Św., po której odpasy-
wano miecz królowi i podawano miecznikowi, aby niósł go
w pochwie przed królem idącym zasiąść na wielkim maje-
stacie budowanym zwykle przed grobem św. Stanisława.
Po stosownej przemowie arcybiskup odśpiewał hymn św.
Ambrożego Te Deum laudamus, po którym król pasował na
rycerzy osoby do zaszczytu tego przypuszczone**. Cały ry-
tuał obrzędu koronacyjnego królów polskich odbywał się
po łacinie. Na zapytanie arcybiskupa: Chcesz wiarę świętą
od katolickich mężów podaną zachowywać, dziełami spra-
wiedliwemi utrzymywać ? — król odpowiadał : Chcę, Drugie
zapytanie dotyczyło także Kościoła, trzecie zaś kraju : Chcesz
królestwo od Boga Tobie poruczone według sprawiedliwo-
ści przodków sprawować, rządzić i bronić? Po powtórzonej
przez króla rocie przysięgi, arcybiskup odmawiał tak zwaną
kolektę i inną modlitwę. Przy namaszczaniu arcybiskup
nabrawszy oleju św. na wielki palec prawej ręki, namasz-
czał królowi prawicę od dłoni do łokcia, pacierz między
łopatkami i prawe ramię, odmawiając słowa: „Namaszczam
— .188 —
cię na króla olejem święconym w Imię Ojoa i Syna i Du-
cha świętego Amen^. Jeden z biskupów kubek trzymająo,
namaszczone miejsca ocierał i zapinał króla przy odpo-
wiedniej modlitwie. Podczas Offertorium król chleb i wino
na ołtarzu składał i chleb podany całował i nareszcie naj-
świętszy sakrament przyjmował, poczem arcybiskup sadza!
go na tronie, mówiąc: ,,Siadaj i zatrzymaj teraz miejsoo
od Boga wyznaczone Tobie". Po Te Deum laudamtis arcy-
biskup stojąc po prawej stronie tronu przemawiał: „Nieołk
się utwierdzi ręka twoja, a będzie sławiona prawica twoja**.
Na to chór odpowiadał: „Sprawiedliwość i mądrość wstęp
zbawienia twego". Prymas, biskupi i marszałek w. koronny
podnosili trzykrotny okrzyk: Vivat rex! W mieście odby-
wano turnieje, bito z dzikł, powystawiano łuki tryumfalne,
grały po różnych miejscach muzyki, oświecano ulice, roz-
dawano ludowi pieczone woły i piwo. Świadkowie współ-
cześni nie mogą znaleźć słów na opisanie zapału, okaza-
łości i przepychu, z jakim w dniu drugim po koronacyi
król odbywał tryumfalny wjazd z Wawelu do miasta. Przed
jadącym konno, senatorowie nieśli insygnia koronne, w ra-
tuszu przywdziewał ubiór koronacyjny i zasiadał na wznie-
sieniu pod baldachimem przed ratuszem, tak aby cały lud
pospolity zalegający rynek krakowski, mógł widzieć swo-
jego monarchę i wykonać mu przysięgę wierności. Tu
przyjmował klucze od bram miasta, położeniem dłoni na
księdze przywilejów potwierdzał prawa miejskie przez po-
przedników nadane i pasował rycerzy. Chociaż Zygmunt Ul
przeniósł był stolicę do Warszawy, jednak stany koronne
uchwałą z r. 1637 warowały sobie, aby wszelkie koronacye
odbywały się nadal w Krakowie. Robiono wszakże wyjątki.
Koronacya Stanisława Leszczyńskiego i Stanisława Augu-
sta odbyły się w Warszawie, jak również Cecylii Renaty,
żony Władysława IV, Eleonory, żony Michała Wiśniowie-
ckiego i Katarzyny z Opalińskich, małżonki Leszczyńskiego.
Na wyjątki te szemrała szlachta, pragnąca zachowania tra-
— 189 —
clycyi narodowych. Gdy Kazimierz Jagiellończyk siedząo
-^^ Litwie wzdragał się czas jakiś przyjąć koronę polską,
Xjitwim odprawili w Wilnie korouaoyę jego na Wielkiego
księcia litewskiego. Przy tej ceremonii ubrano go w czapkę
książęcą perłami i kamieniami naszytą i w szatę monar-
szą, posadzono go na majestacie, biskup wileński czynił
nad nim modlitwy, a marszałek litewski trzymał przed nim
miecz goły. Dopiero od obrzędu koronacyi, a nie elekcyi,
król polski panować zaczynał i w prawa majestatu wcho-
dził. Niewiele się różniła koronacya królowej , przy której
król musiał byó obecny, przyprowadzał małżonkę do ołta-
rza i prosił za nią. Namaszczenie królowej tem się jednak
od królewskiego różniło, iż naród na jej imię nie przysię-
gał, ani żadna władza polityczna lub sądownicza nie udzie-
lała się królowej. Po koronacyi monarcha z takąż uroczy-
stością odprowadzał małżonkę na zamek.
Koronacye obrazów Matki Boskiej. Gdy w YIII wieku
po Chrystusie powstała na Wschodzie sekta obrazobur-
ców, papież G-rzegoż m pragnąc utrzymać cześć obrazów
i uprosić pomocy N. Maryi Panny przeciw grożącej Bzy-
mowi wojnie, uwieńczył w r. 732 szozero-złotą drogimi
kamieniami ozdobioną koroną głowę Matki Boskiej w obra-
zie i nad ołtarzem drugą podobnąż koronę zawiesił. Była
to pierwsza koronacya, za którą poszły inne, zwykle jako
ofiary i wota dla ubłagania łaski niebios lub podziękowa-
nia za dobrodziejstwa czynione. Pierwsza uroczystość ko-
ronacyi podług ułożonych przepisów odbyła się dopiero
dnia 26 sierpnia 1631 r. w bazylice Watykanu, za rządów
Urbana YIII. Odtąd rozpowszechniły się koronacye cudo-
wnych obrazów Bogarodzicy we Włoszech, Morawii i Cze-
chach. W Polsce, gdzie cześć Matki Boskiej cechowała re-
ligijne uczucia narodu od czasu zaprowadzenia chrześcijań-
stwa, a rycerstwo nasze każdy bój z nieprzyjaciółmi roz-
poozyni^o pieśnią „ Boga-Bodzica^ liczono w granicach
Rzeczypospolitej roku 1768 przeszło sto cudownych obra-
. — 190 ~
zów Najświętszej Maryi Panny. Z tych najsłynniejszy na
Jasnej górze w Częstochowie, ukoronowany został najpier-
wej. W dniu 8 września r. 1717 Krzysztof Szembek biskup
chełmski, wobec 200.000 pielgrzymów przybyłych z całej
Polski, dopełnił po raz pierwszy tego obrzędu na ziemi
naszej. Zaraz w roku następnym odbyła się koronaoya
obrazu Bogarodzicy w Nowych Trokach na Litwie,
a w roku 1723 w Kodniu nad Bugiem w województwie
Brzesko- litewskiem; w r. 1724 w Sokalu w województwie
Belzkiem; r. 1727 w Podkamieniu u 00. Dominikanów na
Wołyniu (dziś w Galicyi); r. 1730 w Żyrowicach u 00. Ba-
zylianów na Litwie; r. 1739 w Warszawie u 00. Kapucy-
nów; r. 1749 u Dominikanów w Łucku; r. 1760 w Wilnie
u Benedyktynek w kościele św. Michała; r. 1750 u Domi-
nikanów lwowskich; r. 1752 dopełniono dwie koronacye:
w Łąkach nad Dwęcą u Reformatów i w Leżajsku u Ber-
nardynów ; r. 1764 u fary w Chełmnie ; r. 1766 w Skąpem
u Bernardynów w ziemi Dobrzyńskiej i w Jarosławiu u Je-
zuitów w województwie ruskiem; r. 1766 w Berdyczowie
u Karmelitów bosych w województwie kijowskiem; r. 1761
w Białyniczach u Karmelitów w województwie Witeb-
skiem na Białorusi w powiecie Orszańskim; r. 1762 w Prze-
myślu u Franciszkanów ; r. 1763 w Rzeszowie u Bernar-
dynów ; r. 1764 w Krakowie u Karmelitów ; r. 1766 w Prze-
myślu u Dominikanów; tegoż roku w Chełmie w katedrze
grecko-katolickiej ; r. 1767 w Miedniewicach u Reformatów
w ziemi Sochaczcwskiej ; r. 1773 w Poczajowie na Woły-
niu; r. 1778 w Latyczowie u Dominikanów na Podolu;
r. 1779 w Międzyrzeczu ostrogskim u Franciszkanów na
Wołyniu; r. 1786 w Szydłowie na Żmudzi. Panowie i ma-
trony polskie nie żałowały złota i klejnotów na korony do
obrazów Królowej i patronki Polski, a pobożni pielgrzymi
przybywali tłumnie na każdą taką uroczystość z całej pra-
wie Rzeczypospolitej. Na uroczystość koronacyi przystra-
jano wspaniale kościół, wznoszono bramy tryumfalne, piel-
— 191 —
grzymi z chorągwiami postępowali w przepisanym po-
rządku, oddziały wojska towarzyszyły obrzędowi a muzyki
i strzały działowe ogłaszały uroczystą chwilę koronacyi
zebranemu ludowi. Na pamiątkę każdej koronacyi wybi-
jano medaUki, które dziś należą do rzadkości numizma-
tycznych, bo pobożni którzy je nosili na piersiach, kazali
się z nimi do grobu chować. W r. 1817 obchodzoną była
uroczyście stuletnia rocznica koronacyi N. Maryi Panny
^w Częstochowie, z udziałem stu tysięcy pobożnych przy-
byłych nietylko z Polski ale i z Czech. Węgier, Morawii
Szląska i Pomorza. W uroczystości tej przewodniczył Jan
Paweł Woronicz, biskup krakowski i wzniosły wieszcz
polski.
Korpus kadetów. W lat parę po wstąpieniu na tron
Stanisława Poniatowskiego założona została (otwarta
r. 1766) szkoła rycerska w Warszawie, nosząca w konsty-
tucyach sejmowych i w mowie potocznej nazwę Szkoły
lub Korpusu kadetów. Stąd oddany na jej pomieszczenie
paląc królewski, Kazimirowskim zwany (wzniesiony przez
króla Jana Kazimierza pod koniec jego panowania), po-
częto także mianować „kadeckiemi koszarami^. Podług
przepisów tej Szkoły „nowicyusze przez czas dwuletni
chodzą w granatowych sukniach, bez wyłogów i kołnierza
ponsowego, ze złotymi guzikami, w kamizelkach i spodniach
białych. Uczą się musztry, odprawiają warty bez patron-
taszów i pałaszów tylko z karabinem^. Mundur kadecki
wspominany jest dwojaki: krótki i długi, czerwony z koł-
nierzykiem białym. Był on rodzajem wysokiej nagrody dla
kadeta. Ci, którzy nie uczyli się i nie sprawowali jak na-
leżało, nigdy nie byli przypuszczeni do zaszczytu noszenia
munduru. Tylko w końcu roku po egzaminach; rada kor-
pusowa wyrokowała o tych, którzy zasługują na mundury
kadeckie. Tak zwane obłóczyny czyli przywdzianie mun-
dura kadeckiego, połączone było z uroczystym ceremonia-
łem kościelne- wojskowym. Szefem korpusu kadetów był
— 192 —
książę Adam Czartoryski, generał ziem podolskich. Znako-
mity ten obywatel kraju nadał oały kierunek pierwszo-
rzędnemu zakładowi naukowemu, z którego wyszły setki
najdzielniejszy oh obywateli i żołnierzy, począwszy od Ko-
ściuszki. Napisany przez Czartoryskiego „Katechizm mo-
ralny dla uczniów korpusu kadetów^ jest obr€usem podnio-
słego kierunku i zasad, w jakich młodzież kadecka wycho-
wywana tu była. Oto wyjątki z „Katechizmu^, które naj-
lepiej dadzą poznać te zasady: „Czy dosyć jest być szla-
chetnie urodzonym? — Pewnie że nie dosyć; urodzenie
z cnotą i przymiotami złączone, jest zaszczytem. Szlachec-
two zaś bez cnót i przymiotów, ustawnym jest zarzutem.
Jako człowiek poczciwy, mężny, dobroczynny, litościwy,
największego wart szacunku, tak najpodlejszem jest stwo-
rzeniem szlachcic niepoczciwy, dumny, przewrotny, okru-
tny, nielitościwy. Chełpić się ze szlachectwa lub gardzić
tymi, którzy szlachtą się nie urodzili, a osobliwie wyrzu-
cać im to na oczy, ostatnią jest podłością^. Dalej pisze
Czartoryski generał ziem podolskich o rozrywkach kadeta:
„Niech się wprawuje w rączość w bieganiu z kolegami do
mety, niech się kocha w rynsztunkach wojennych, koniem
niech toczyć lubi ; słowem, niech pamięta, że wojowniczy
ród dziadów naszych nie spodziewał się wydać plemię nie-
wieściuchów, którzy zalegając pole, sławę i kraj stracili".
Na zapytanie, czy godzi się podsłuchiwać, list cudzy sobie
powierzony odpieczętować, papiery leżące na stole cudzym
czytać? odpowiada zacny autor „Katechizmu", iż „jest to
podłość wielka pozwalać sobie którąkolwiek z rzeczy wyż
wzmiankowanych; jest to zdradą, którą zacny umysł brzy-
dzić się powinien". — W latach 181B — 1830 pod nazwą
Korpusu kadetów istniała szkoła wojskowa w Kaliszu. Ko-
mendantem wojskowym tego zakładu był pułkownik J. My-
cielski, dyrektorem zaś nauk podpułkownik Koss.
Korzec ob. Polskie miary i wagi.
Kozubalec. Jeżeli na pustym placu pobudował się
— 193 —
Żyd w miasteczku, i tym* sposobem, parafia katolicka tra*
ciła widoki jakiegokolwiek dochodu z powyższej prze-
strzeDi na utrzymanie miejscowego kościoła i plebana,
prawo zwyczajowe nakazywało wtedy, aby ów Zyd dawał
z zajętej ziemi jakąś daninę na rzecz proboszcza. Danina
ta nazywała się kozubalcem, a nazwa powyższa pochodzić
mogła od wyrazu kozub, kozubek, każub, oznaczającego
pudło łubiane, kadłub, w którym zapewne owe podarki
Żydzi proboszczowi przynosili. Stąd kozubalckimi sprzę-
tami nazywano wszelkie dary niedobrowolne. Kozubalec
oznaczał wreszcie „rebochem", t. j. wszelką opłatę pobieraną
od Żydów.
Krajczy, krający drugim podczas uczty, rozbierający
mięsiwa, był to urząd na dworach panujących w Polsce,
po łacinie zwany incisor, słrucłor. Powstał zapewne jak
wszystkie prawie urzędy dworskie, za doby Piastów, ale
stanowczych na to dowodów niema, spotykamy go bo-
wiem dopiero w r. 1423. Lelewel powiada, że gdy stolnik
nakrył obrusem stół królewski, to wtedy kraj czy jako
structor mensae^ zastawiał go, a potem jako incisor, krajał.
Kromer wyraźnie tożsamość urzędu incisora i stmcłora po-
świadcza. Obowiązkiem kraj czego było podczas uczty kra-
jać i podawać cześnikowi, który przed osobą króla sta-
wiał. Krajczych wielkich było dwóch : koronny i litewski,
dostojeństwem szli po podczaszym a przed podstolim.
Obok tych dostojników Rzeczypospolitej , którzy zjawiają
się później, pierwej królowie mieli nieraz po kilku kraj-
czych dworskich. Porządek urzędów za Michała Korybuta
był taki: cześnik, podstoli, stolnik, krajczy, podczaszy. Był
i krajczy królowej, którego nie należy plątać z kraj czym
nadwornym ani krajczym koronnym. W Litwie byli kraj-
czowie ziemscy i szli po strażnikach, a przed budowni-
czymi. Wszystkich mianował król. Żona krajczego zwała
się kraj czy na a syn kraj czy c.
KSIĘS* RZECZY POUKICH. 13
— 194 —
Krakowskie wieikorządy. Do wszystkich panujących
w Krakowie książąt i królów od doby piastowskiej nale*
ialy różnorodae dochody z miasta i ziemi krakowskiej,
jako to; z dóbr królewskich około Krakowa, z dzierżaw,
miasteczek, zamków, młynów, stawów, kramów, akcyz w bra-
mach miasta, dziesięcin, drzewa Wisłą spławianego, z in-
tratnego bardzo starostwa Niepołomickiego i t. d. Włady-
sław Warneńczyk uniwersałem swoim z r. 144D wszystkie
te źródła dochodów w całości zachować dla następców
przyrzekŁ Musiały zaś być znaczne , skoro już w r. 1356
za Kazimierza Wielkiego jest wzmianka o królewskim pro-
kuratorze generalnym, który tem wszystkiem w imieniu
króla z zamku krakowskiego zarządzał. Mąż na tem sta-
nowisku, choć człowiek prywatny, był już sam przez się
dostojnikiem , wielkim rządcą królewskim , a stąd poszła
i nazwa „wielkorządów krakowskich". Pamiętać trzeba, że
w wieku XVI przed przeniesieniem stolicy do Warszawy,
Kraków liczył około SO.OCK) ludności i należał do najwięk-
szych miast w Europie. W połowie XVIII wieku, dochody
z kramów, młynów i akcyz miejskich wydzierżawiane były
przez skarb królewski już tylko za 20.000 złotych tak zwa-
nej „dobrej monety". Wogóle w dochodach królów pol-
skich krakowskie wieikorządy zajmowały miejsce pierwsze,
a ekonomia malborska na Pomorzu szła po nich.
Kraszanki ob. Pisanki.
Król, po grecku basiłeus, po łacinie rex, po niemiecku
Kónig, po czesku krdl, po serbsku kraljj po rusku korolj po
madziarsku hiraly^ po rumuńsku krajul. Zdaje się nie ule-
gać wątpliwości, że jak od imienia rzymskiego władcy Ce-
zara powstały nazwy: czeska cisarjs:, polska cesarz i cśsarZy
słowacka i rusińska cysar i rosyjska car, tak samo z imie-
nia Karola Wielkiego (po niemiecku Karl) będącego
w swoim czasie uosobieniem wszelkiej potężnej władzy,
powstały wyrazy: król^ kral, korol i t. p. Kiedy wyraz ten
wszedł do języka polskiego, wiedzieć dziś niepodobna, to
— 195 —
jednak pewna, że Bolesław Chrobry, gdy otrzymał w po-
darku od Ottona III złotą koronę jako symbol władzy kró-
lewskiej i w szczególnym upominku krzesło Karola Wiel-
kiego jako symbol tronu, nazywany był królem przez Po-
laków. W pierwotnych czasach Polski, gdy nie było jesz-
cze mowy o koronacyach, sejmach i stosunkach ze stolicą
apostolską, każdy władca, książę polski, był poprostu wo-
dzem siły zbrojnej , pierwszym wojewodą swego kraju,
i jako taki choć mógł być na to stanowisko obierany, ale
po obiorze musiał być samowładny. Przez tysiąc lat bytu
politycznego Polski historya przedstawia w miarę roz-
wijania się narodu stopniowe przejście od władzy panują-
oej nieograniczonej, do króla będącego tylko reprezentan-
tem Ez.eczy pospolitej, cieniem władzy królewskiej, jednym
z trzech równych sobie Stanów, z zachowaniem nazwy
tradycyjnej króla, ponieważ ten nie przestał nigdy być na-
czelnym wodzem siły zbrojnej. Jak na prezydenta Rzeczy-
pospolitej, król polski niemało miał władzy, ale też Rzecz-
pospolita wśród trzech potęg militarnych absolutnie i bie-
gle zarządzanych, niezdolną do rozbratu z wolnością zdo-
bytą przez tysiąc lat pracy dziejowej — ostać się dłużej
w tej formie państwa nie mogła. Polska, jedyny naród
w Słowiańszczyźnie , który przez lat tysiąc posiadał bez
przerwy niepodległość państwową, w rozwoju swoim na
podstawie czystego pierwiastku słowiańskiego ziemiaństwa,
przedstawia obraz zupełnie odmienny od innych ustrojów
społecznych w Europie. Gdy na zachodzie Europy sto-
pniowo upadała średniowieczna lenność, a z nią potęga
arystokracyi na korzyść władzy monarchicznej — w Pol-
sce gdzie lennośoi nie było, stało się przeciwnie. Gmino-
władztwo słowiańskie wykwitło w potężny swobodami
i liczbą stan rycersko- szlachecki, a ponad tą półmilionową
rzeszą , kilkadziesiąt rodzin najmożniejszych, stworzyło
jakby klasę panującą, która w rzeczywistości rządziła
Rzecząpospolitą , ograniczała w imieniu szlachty władzę
13*
— 196 —
królewską i upokarzała osobę króla. Król polski znosił
wiele przykrości od magnatów, którzy się w jego prywatne
stosunki mieszali i na sejmach uszczypliwemi przymÓT^-
kami dotykali. Zato lud cały, wiejski i miejski, zarówno
jak społeczeństwo ubogiej i średniej szlachty, szanował
szczerze króla, więcej niż w którymkolwiek innym naro-
dzie. Ile razy obrazę króla rozgłoszono i pod sąd oddano,
zawsze większość była za królem. Z chlubą mawiali kró-
lowie polscy, że mogą się bezpiecznie wyspać w domn
każdego szlachcica. Wszelki zamach na życie królewskie
(których zresztą dzieje nasze mniej niż inne przedstawiają)
był zawsze przez sejm śmiercią karany. Eróla uważano
niejako za nieśmiertelnego, bo dopiero gdy następca był
zamianowany i koronowany, godziło się chować zwłoki
poprzednika. Książęta i królowie po mieczu lub kądzieli
z krwi Piasta, jako dziedziczno-obieralni, panowali w Pol-
sce do r. 1386, jako lennicy królów polskich w Mazowszu
do r. 1626. W epoce jagiellońskiej , najświetniejszej dla
Polski, trwającej od r. 1386 do 1672, zatem lat 186, kró-
lów dziedziozno-obieralnych z tej dynastyi panowało 7-miu:
"Władysław Jagiełło, syn jego Władysław Warneńczyk, syn
drugi Kazimierz Jagiellończyk, trzech synów Kazimierza:
Jan Olbracht, Aleksander i Zygmunt I Stary, wreszcie bez-
dzietny syn Zygmunta Starego Zygmunt August. W dobie
elekcyjnej trwającej lat 223, z liczby 11-tu królów koro-
nowanych, czterech pochodziło także po kądzieli z krwi
Jagiełłów. We wszystkich tych elekcyach uważano, aby
obrany król był katolikiem lub przyjął przed koronacyą
katolicyzm. Stefan Batory i August II Sas, jako prote-
stanci, zanim koronę polską włożyli, przeszli pierwej na
łono Kościoła katolickiego. Nie mogło też być inaczej
w kraju przeważnie katolickim. Tytuł ostatniego króla Sta-
nisława Augusta brzmiał: „Król polski, wielki książę litew-
ski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński,
podolski, inflantski, smoleński, siewierski, czerniechowski".
— 197 —
Dawniej po tytułach księstw dodawali królowie Dziedzic,
ale po śmierci Zygmunta Augusta, ze względu na zasadę
elekcyjności, usunięto ten wyraz. Dopiero konstytuoya
3 maja 1791 r. przyjmując formę rządu angielskiego , po
raz pierwszy w Polsce ustanowiła dziedzictwo tronu. Nie
darmo mówiło się do króla polskiego „Miłościwy Panie!"
Bo też królowie polscy odznaczali się prawie wszyscy mi-
łosierdziem, uprzejmością i miłością ku poddanym. Kazi-
mierz Wielki kazał przypuszczać do siebie każdego kmie-
cia, który przychodził z prośbą do niego. Nawet gdy Pol-
ska była większą od innych państw europejskich, każdy
obywatel miał ułatwiony przystęp do osoby królewskiej.
Królowie chętnie gościli u podwładnych. Królewicz Zyg-
munt I w gościnie u zacnego mieszczanina krakowskiego
Kaspra Bara „z córkami jego wesoło pląsał" i grajkowi,
który przygrywał dał dukata. Jan Kazimierz z królową
Maryą Ludwiką nawiedza dworek szlachcica Sułkowskiego
w Głucho wsku pod B.awą. To znowu u pana Krasińskiego
Jana „król był wesół, tańcował całą noc; jakoż rzadko on
się zasmucił i w szczęściu i w nieszczęściu zawsze jedna-
kowy był. Na podskarbiego wołał : Gospodarzu czyń przy-
nukę żołnierzom, niech pamiętają twoją ochotę! Nas ani-
mował: „Pijcie u skąpca!" — pisze Jan Chryzostom Pa-
sek. Dzieje królów polskich są podobnymi przykładami
przepełnione. Skarb królewski nie był oddzielony od skarbu
Rzeczypospolitej i razem służył na potrzeby dworskie i kra-
jowe. Gdy dobra królewskie zostały pozamieniane w sta-
rostwa i porozdawane, wyznaczono na stół królewski za
Zygmunta III w Litwie ekonomie: Grodzieńską, Szawel-
ską, Brzeską, Kobryńską, Olicką i Mohilewską, oraz do-
chody z ceł. W Koronie zaś na sejmie r. 1690 wyzna-
czono „wielkorządy krakowskie", żupy solne krakowskie
i ruskie, miny czyli kopalnie olkuskie, ekonomie: Sando-
mierską, Samborską, Malborską, Rogozińską i Tczewską,
cła koronne i ruskie, tudzież dochody z miast: Gdańska,
— 198 —
Elbląga i Rygi. Prócz tego pozostały królowi przychody
z mennic i opłaty za podwody. Dochody te dotrwały do
pierwszego rozbioru kraju czyli do r. 1772. Później, gdy
Stanisław August z odpadaniem prowincyi ubożał coraz
bardziej , sejm wyznaczył mu rocznie jako listę cywilną
4 miliony złotych polskich. W przemówieniach do królów uży-
wano tytułu Najjaśniejszy lub Wasza Ejrólawska Mość. Króle-
wicze wie nie mogli nabywać dóbr ziemskich, ale je mogU
przyjąć od Rzeczypospolitej, a w takim razie musieli przy-
sięgać na wierność Rzplitej i królowi. Na sejmie zasiadali
obok tronu. Królewicz Władysław IV dowodził wojsku, ale
z zastrzeżeniem, że na tem nie ucierpi władza hetmańska.
Dwaj drudzy synowie Zygmunta UL byli biskupami i se-
natorami. Potomstwo króla, z dóbr odpowiadało w sądach
właściwych, ze spraw zaś osobistych tylko przed królem
i sejmem. W herbie używało białego orła z pogonią. Król
wyposażał królewny własnym majątkiem. Krewni królew-
scy uważani byli za równych obywateli ze wszystkimi
w kraju.
Król kurkowy ob. Kurkowe towarzystwa.
Królewszczyzny, czyli dobra królewskie, bona regalia.
Pierwotnie były olbrzymie, bo cały kraj należał do ksią-
żąt i królów piastowskich, oprócz dóbr szlacheckich i du-
chownych, które przy mniej szem zaludnieniu , ograniczały
się do łanów ziemi ornej i dodawanych im przyległych łąk
i lasów, tak że razem wzięte stanowiły jakby tylko wy-
sepki własności prywatnej , wśród tego morza powszechnej
królewszczyzny. Z pomnażaniem się ludności i stanu ry-
cerskiego, stosunek ten zmieniał się z rokiem każdym, aż
wkońcu przeszedł na odwrotny, w którym królewszczyzny j
stały się wyspami wśród morza własności dziedzicznej t. j.
prywatnej i duchownej. Przyczyniła się głównie do tego
hojność zacnej rodziny Jagiellońskiej, a mianowicie Wła-
dysława Jagiełły, o którym wyraża się Długosz, że gdyby
dłużej żył, toby nic z królewszczyzn nie pozostało. Stany
— 199 —
starały się tę jego rozrzutność ziemi powstrzymać, jakoż
król przyrzekł, że dobra do „wielkorządów" należące czyli
na utrzymanie króla przeznaczone, w całości odtąd będą
zachowane. Kazimierz Jagiellończyk zabronił dawać w za-
stawy wszelkich dóbr stołowych, w których były starostwa.
Aleksander ustanowił, żeby dobra królewskie nie były po-
zbywane, chyba tylko za zgodą senatorów i sejmu na po-
trzebę Rzeczypospolitej. Za Zygmunta III ustanowiono
prawo określające źródła dochodów królewskich i dobra
stołowe na ten cel wieczyście przeznaczone (ob. Ekonomie
królew.). Kiedy Władysław IV po koronacyi wiele kró-
lewszczyzn rozdał, sejm w r. 1638 postanowił unieważnić
jego darowizny i zwrócić mu wydane listy królewskie. Po
"Władysławie obowiązywali się panujący paktami, bez po-
zwolenia Stanów, dóbr stołowych nie powiększać ani
uszczuplać. Pomiędzy królewszczyznami rozróżnić należy
dwie odrębne ich kategorye, a mianowicie: dobra stołowe,
czyli Korony (dochód stołu królewskiego dające), Ekono-
miami nazywane, i dobra właściwie królewszczyznami
zwane, do których należały starostwa, leśnictwa, wójtostwa,
sołtystwa, lemaństwa i emfiteuzy. Ta druga kategorya na-
zywała się dobrami królewskiemi krzesłowemi dlatego, że
rozdawana była w dzierżawę lub jako chleb zasłużonych,
panis hene merei^^tium, w dożywocie osobom zwykle krzesła
w Senacie zasiadającym. Nadania królewskie były trojakie:
1) wieczyste, z których dobra przechodziły w poczet ziem-
skich, a takich było najwięcej za doby Piastów i Jagiello-
nów, 2) prawem lennem i 3) prawem emfiteutycznem czyli
dzierżawnem. Po zniesieniu zakonu Jezuitów w r. 1773,
przybyły jeszcze dobra pojezuickie, czyli dobra funduszu
edukacyjnego. Dobra lenne, czyli prawem lennem nada-
wane, bywały przez króla za zgodą Stanów zwykle za
długi Rzplitej. Nie podlegały one sądowi ziemskiemu ale
Asesoryi królewskiej , jak wszystkie królewszczyzny i nie
były uwolnione od stanowisk żołnierskich i hiberny, jak
— 200 —
dobra prywatne, płaciły oraz kwartę. Główna różnica dóbr
lennych od ziemskich była ta, że pierwsze nie mogły być
ani długami obciążone, ani zbywane, ale sakcesya szła
tylko w linii męskiej prostej, po wygaśnieniu której dobra
powracały do dyspozycyi królewskiej. Za Stefana Batorego
dobra lenne w ziemi ruskiej zamieniono w dziedziczne.
Ekonomie czyli dobra stołu królewskiego (mensae regiae),
wyłącznie na stół królewski przeznaczone, wolne były od
ciężarów. Królewszczyzny, które były starostwami, gdzie znaj-
dowały się grody, zwano starostwami grodowemi i te Tvła-
śnie przeznaczone były dla osób zasłużonych krajowi, j>a-
nis bene merentium. Inne królewszczyzny, w których nie
było grodów, zwano wprawdzie starostwami niegrodowemi,
ale właściwie były to tylko bądź większe dzierżawy, bą^dź
mniejsze jak wójtostwa (advocatiae) i sołtystwa (scuUetia).
Były to owe strzępy z pierwotnej ogólno-państwowej wła-
sności panujących, pozostałe między dobrami dziedzicznemi
jako działy ziemi do osiedlenia, początkowo dawane wój-
tom i sołtysom do założenia wsi i osad. Lemaństwa były
to osady żołnierskie, około dwóch łanów obszaru mające.
Emfiteuzy były to dzierżawy królewskie na pewne lata
w nagrodę zasług dawane. Tak np. za Jana Kazimierza
dobra B>utno dano sukcesorom wiekopomnego Stefana
Czarnieckiego na lat 30. Niekiedy dawan^ były dla wy-
trzymania pewnej sumy. Emfiteuzy tern się różniły od dóbr
lennych, że były doczesne na pewne lata lub ograniczoną
liczbę pokoleń, gdy lenności były w linii męskiej, czyli po
mieczu wieczyste. Za Stanisława Augusta nastały jeszcze
emfiteuzy na gruntach zupełnie pustych. W królewszczy-
znach były jeszcze łany wybranieckie, z których utrzymy-
wany był wybrany pośród kmieci, jeden z każdych 20 ła-
nów żołnierz do piechoty t. z. łanowej. Wszystkie kró-
lewszczyzny z wyjątkiem ekonomii stołowych i łanów wy-
branieckioh, opłacały kwartę (ob. kwarta) i podlegały sta-
nowiskom żołnierskim. W r. 1775 gdy przekonano się, że
— 201 —
gospodarka starostów była zła, Bzeozpospolita postanowiła
starostwa i królewszczyzny wypuśoió w dzierżawę emfi-
teu tyczną na lat 60 przez licytacyą więcej dającemu. Li-
cytacye te jednak nie przyszły do skutku, bo na tymże
sejmie rozebrano królewszczyzny w dzierżawę na innych
warunkach, a mianowicie płacenia poczwórnej kwarty
z normy lustraoyi w r. 1766 dokonanej. Włościanie w kró-
lewszczyznaoh mieU dużo swobód i dogodności rozmaitych,
byli zamożni i przywiązani do królów, których listy i na-
dania przechowywali starannie w ukryciu, czcią jak reli-
kwie otaczając. Franciszek Paprocki, dziekan katedralny
inflancki, wydał (w Łowiczu r. 1777) ważny podręcznik
p. n.: „Wiadomość każdemu obywatelowi korony polskiej
i wielkiego księstwa litewskiego potrzebna, albo specyfika-
cya starostw i królewszczyzn emfiteutycznie, expektatywą,
dożywociem , sumownie i dziedzicznie udysponowanych
przez sejm r. 1775 i 76 skończony**. Po rozbiorze Rzeczy-
pospolitej, królewszczyzny pod rządem pruskim nazwano
dobrami domenialnemi, Domanen, pod rządem austryackim
zaś kameralnemi.
Krucyger ob. Marszałek.
Księgi wieczyste. Za Kazimierza Wielkiego sprzedaże
dóbr odbywały się na piśmie przed królem, zatem należy
przypuszczać, że musiały już być do jakichś stałych re-
jestrówj albo ksiąg wieczystych wciągane. Statut za Ja-
giełły w Warce r. 1420 ustanowiony, rozporządza, że gdy
dostojnicy zastępują króla na wiecu i przed nimi dziedzi-
ctwa się sprzedają, lub inne ważne czynności robią, któ-
rych ślad na zawsze winien pozostać, przeto księga do za-
pisywania takich rzeczy na wiecach walnych służąca, ma
być chowana pod trzema kluczami, z których jeden będzie
u sędziego , drugi u podsędka , a trzeci u pisarza ziem-
skiego. Gdy sędzia będzie miał otwierać do tej księgi, po-
winien obwieścić , w którym powiecie , miejscu i czasie,
księgi będą otworzone, aby się każdy po odpisy mógł
— 202 —
Zgłaszać. Ponieważ Żydom ponownie zakazano , aby na
piśmienne rewersa nie pożyczali pieniędzy, ale chciano
utrzymać w mocy obligacye przedtem wydane, przeto na-
kazano r. 1420, aby takowe do akt czyli: ksiąg wieczystych
złożyli. Za Jana Olbrachta r. 1493 z powodu nadużyć po-
stanowiono, aby w Poznaniu księgi grodzkie były pod klu-
czem nie podsędka lecz wojewody i kasztelana. W Wiel-
kopolsce najwięcej czynności wpisywano do ksiąg grodz-
kich i z nich zawsze swoją moc miały, kiedy po innych
prowincyach czynności zapisane w księgach grodzkich mu-
siały być oblatowane czyli przeniesione w ciągu roku do
ksiąg ziemskich. W wieku XVI każdy interesant, który
miał urzędowy akt do zrobienia, albo chciał mieć zasadę
do skargi, przychodził do kancelaryi, w której była susce-
pta czyli przyjmowanie zeznań. Suscepta zaś była w kan-
celaryach ziemskich i grodzkich, dla prymasa i jego ludzi
w Łowiczu w kancelaryi prymasowskiej , dla mieszczan
w każdem mieście w ratuszu, gdzie były księgi wójtow-
skie. Przy księgach wieczystych ziemskich był zawsze re-
' jent lub zastępujący go wicerejent albo susceptant. W Ma-
zowszu przy księgach wieczystych siedział sam pisarz,
a wyręczali go podpisek lub także susceptant. W grodzie
przyjmował zeznania i manifesty rejent albo susceptant.
W województwie sandomierskiem były księgi wieczyste
podkomorskie dla interesów granicznych. Nad niemi był
przełożony pisarz graniczny. Podczas trybunału w Piotr-
kowie otwierał księgi pisarz ziemski sieradzki, a w Lubli-
nie ziemski lubelski. Wogóle księgi ziemskie nie były przez
cały rok otwarte , ale tylko podczas kadencyi sądowych
i przez dwie niedziele przed każdą kadencyą. Księgi wie-
czyste były zwykle 4. Jedna obejmowała zapisy i kwity
pieniężne, druga ugody względem długów, obiaty rewer-
sów i ubezpieczenia posagowe czyli t. zw. reformacye, trze-
cia sprzedaże i wszelkie ugody wieczyste, czwarta relacye
czyli zażalenia. Relacye były to zeznania wszelkiego ro-
— 203 —
dzaju, protesty i manifesty, i tak np. skaleczony pokazy-
\v^ał zadane xnu rany, skrzywdzony pieniężnie lub mająt-
kowo manifestował w księdze wieczystej swoją krzywdę.
Broniący wolności sejmikowej protestował przeciwko ja-
kiemu naciskowi lub nieformalności i ut^hybienin prawa,
albo woźny donosił, że został znieważony i t. d. Jednem
słowem księga ta była przeznaczona głównie dla manife-
stów (ob. manifest). Każdy kto chciał, miał prawo księgi
wieczyste przeglądać i kazać z nich wypisać, co mu się
podobało. Niewolno było tylko ksiąg tych z kancelaryi
wynosić. Chorych więc przywożono do kancelaryi. Król
tylko sam mógł zezwolić^ żeby susceptant udał się z księgą
do domu prywatnego. Za wydarcie karty lub fałszerstwo
urzędnik podpadał karze śmierci. Od zaprowadzenia pa-
pieru stęplowego, rewidowali księgi wieczyste urzędnicy
skarbowi.
Kuchmistrz, urząd ten publiczny widzimy już w r. 1366
na dworze Kazimierza Wielkiego. Po łacinie zwał się pier-
wiastków© Magister coąuinae potem Praefecłtcs culinae. Obo-
wiązkiem jego był dozór nad kuchnią królewską. W czasie
zaś biesiady powinien był stać przy królu i na żądanie zda-
wać sprawę o jakości i smaku potraw. Urząd ten najprzód
nadworny stał się potem koronnym. Był więc kuchmistrz
koronny i kuchmistrz litewski, który od czasu unii lubel-
skiej zwał się kuchmistrzem W. Ks. Litewskiego. Pierw-
szym kuchmistrzem koronnym (Praefedus culinae regni),
podpisał się Mikołaj Płaza ze Mstyczowa za Zygmunta HE.
Królowe polskie miały swoich kuchmistrzów, a czasem
i królewicze, np. Władysław IV. Książęta litewscy w w. XV
mieli swoich nadwornych kuchmistrzów. Obok honorowych
czyli publicznych, mieli królowie zarówno jak i moźniejsi
pancrwie, kuchmistrzów rzeczywistych, kuchnią zatrudnio-
nych, którzy do ich służby należeli.
Kulfon ob. Pieniądze w Polsce.
Kulig, Kulik, zabawa zapustna, szlichtada, polegająca
— 204 —
na objechaniu wszystkich domów w sąsiedztwie i kolejneni
przyłączaniu się każdego do wesołego towarzystwa, które
zebrawszy się w ten sposób, zajeżdża do ostatniego domu
na tańce i hulankę. Kulig odbywał się oczywiście sankami,
•z muzyką i śpiewaniem. Grdy domów było w okolicy kil-
kanaście, wesoła drużyna nieraz na kilkunastu saniach le-
dwie pomieścić się mogła. Młodzież asystowała niewiastom
przy saniach konno. Zawczasu wybierano dom, na który
miano kuligiem najechać, niby to niespodziewanie, labo
gospodyni wiedziała o tem zawczasu, żeby się przygoto-
wać na przyjęcie gości. Zabawa ta musiała powstać wtedy,
kiedy zaludniły się sąsiedztwa i rozwinęło życie towarzy-
skie u szlachty nie lubiącej mieszkania w mieście. Było to
zapewne w wieku XIV lub XV, w czasie wpływu języka
czeskiego na polski, więc też i nazwa kuligu wziętą jest
z czeskiego koleg czyli objeżdżanie wszystkich kolejką, ko-
łem, kółkiem, kolikiem, kulikiem, kuligiem. O zabawie ta-
kiej w zapusty, są już wzmianki w wieku XVI. Przyłą-
czono do niej potem maszkary czyli przebieranie się za
cudzoziemców, cyganów, żydów, wreszcie po krakowsku,
jako wesele chłopskie ze starostą weselnym, starościną, or-
ganistą i kapelą miejską. Często bez żadnej zapowiedzi,
tylko poprzedzony przez arlekina, cały kulig w pełnym
galopie koni, wpadał na podwórze, i hurmem z muzyką,
okrzykami i śpiewem wtłoczywszy się do dworu, rozpoczy-
nał ochocze tany. Zabawy tego rodzaju zbliżały domy
uboższe z możniejszymi, spajały ściślej w^zły sąsiedzkie
i służyły do bliższego poznajomienia się młodzieży ze stron
dalszych. W wielu stronach jesienią, po dopełnieniu obsie-
wów, tak samo objeżdżano sąsiedztwa dla zabawy, kuli-
giem, na kołach. Józef Wybicki napisał r. 1783 komedyę
pięcioaktową „Kulig", przedstawiając w niej zwyczaje na-
rodowe. Słowacki opisał kulig ślicznym wierszem. W „Ty-
godniku ilustr." z r. 1861 jest także obraz staropolskiego
kuligą. Z upadkiem obyczajów narodowych wyszedł u nas
— 206 —
i kulig z mody, ale ostatniemi czasy wznowiono go w nie-
których znakomitych domach szczerze polskich, które po-
winnyby służyć za wzór innym i pobudzić do szanowania
zabaw starodawnych, niewinnych a wesołych.
Kunne ob. Podatki, daniny, powinności.
Kupalnocka ob. Sobótka.
Kuratela w prawie polskiem oznacza pozbawienie wła-
snej woli w zarządzie majątku , czemu podlegali obłąkani
i marnotrawcy, czuwanie nad osobą pełnoletnią lecz ubez-
własnowolnioną, t. j. niezdolną do wykonywania działań
prawomocnych, oraz nad jej prawami majątkowemi. Takie
kuratele czyli kuratorye wychodziły z kancelaryi królew-
skiej za poprzedniem sprawdzeniem przez inkwizycyą, czy
osoba jest rzeczywiście niepoczytalna, co gdy zostało stwier-
dzonem, wyznaczano jej kuratora, którego obowiązki i wy-
nagrodzenie były takie same jak opiekuna małoletnich.
Prawo o kuratelach uregulowała konstytucya sejmowa
z r. 1638, która lubo mówi o obłąkanych, jednakże i. mar-
notrawców, prodigiy zalicza do tej samej kategoryi. Zniesie-
nie kurateli wyjednywano tak samo (dla szlachty) w kan-
celaryi królewskiej.
Kurdesz. Tak Polacy nazywali dobrego przyjaciela
i towarzysza biesiady. "Wyraz ten przyjęli od Turków i Ta-
tarów podczas ciągłych ze Wschodem stosunków. Po tu-
reoku kardasz znaczy brat i używa się w znaczeniu towa-
rzysza. Polacy przekształcili to na kordasz, kierdasz i kur-
dasz, a kardastwem nazywali niekiedy przyjaźń, brater-
stwo, kamractwo. Do najpopularniejszych wesołych piosnek
towarzyskich drugiej połowy XVIII wieku należała na-
zwana „Kurdeszem" od tego, że każda jej strofka koń-
czyła się wierszem „Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!"
Autorem tej piosnki był ks. Franciszek Bohomolec (ur.
r. 1720 f 1784), uczony i niepospolitych zasług Jezuita,
pierwszy w XVin wieku autor komedyi polskich, założy-
ciel pism peryodycznych (Monitora), wydawca kronik pol-
— 206 —
skicL, autor, tłumaoz, dobroczyńca uczącej się młodzieży,
jeden z najgorliwiej rozbudzających z uśpienia oświatę
i literaturę polską. Był człowiekiem wesołym i towarzy-
skim. W gronie przyjaciół improwizował i układał pieśni.
Lubili go wszyscy i poważali, bo przy wesołości i dowci-
pie nigdy nikomu nie ubliżył. On to na jednym z czwart-
kowych obiadów u króla Stanisława powiedział raz piękną
improwizacyę p. t. „Pochwała wesołości**, na co mu Kra-
sicki zaimprowizował odpowiedź i zakończył wiwatem:
„Niech żyją Bohomolce \^ Bohomoleo przyjaźnił się z Grze-
gorzem Łyszkiewiczem, zacnym kupcem warszawskim, któ-
rego dom słyns^ gościnnością jego małżonki Anny, a pi-
wnica starym węgrzynem. U Łyszkiewicza to na jednam
z zebrań przyjacielskich ułożył Bohomolec piosnkę dzie-
więciozwrotkową poczynającą się od słów:
Każ przynieść wina mój Grzegorzu miły,
Bogdaj się troski nam nigdy nie śniły,
Niech i Anulka tu zasiądzie z nami,
Kurdesz, kurdesz nad kurdeszami!
Piosnka ta podobała się wszystkim ludziom wesołym,
a zwłaszcza palestrantom , w dni kilka obiegła całą War-
szawę, a potem wszystkie .zakątki kraju od Karpat do
Dźwiny. Najdłużej cieszyła się popularnością na Litwie,
jako hasło biesiadniczego bratania się.
Kurkowe Towarzystwa czyli Bractwa strzeleckie. W wie-
kach średnich wszystkie znaczniejsze miasta, celem obrony
przeciw napadom nieprzyjacielskim i przewadze możno-
władztwa, opasywały się wałami, fosami, palisadami, mu-
rami i basztami, w których bywały także bramy wjazdowe.
Mieszczanie podzieleni byli zwykle na bractwa rzemieślni-
cze czyli cechy, z których każdy zamieszkiwał najczęściej
jedną ulicę lub dzielnicę miasta, miał wyznaczoną sobie
ozęśó murów do obrony, którą własnym kosztem utrzymy-
wał i własnemi piersiami w razie szturmu zasłaniał, i basztę
w której posiadał swój arsenał (oekauz). Z tego powodu
— 207 —
między mieszczanami powstały osobne bractwa dla ćwi-
Gzenia się w celnem strzelaniu z łuków, a później gdy
proch się upowszechnił, z rusznic. Królowie uznając poży-
teczność podobnych stowarzyszeń dla obrony kraju, chętnie
potwierdzali ich ustawy i nadawali im nowe przywileje.
Podobno pierwsze bractwa strzeleckie miały powstać w nie-
mieckich miastach hanzeatyckich, w czem naśladowane były
potem przez miasta całej Europy a zatem i polskie. Stąd
w Niemczech nawet po małych miasteczkach i wioskach
strzelanie do celu mającego kształt ptaka (Yogelschiessen)
z łuku lub palnej strzelby, stanowi dotąd najulubieńszą
zabawę ludu. Bolesław I, książę szląski z krwi Piastów,
potwierdził roku 1286 bractwo strzeleckie miasta Świdnicy
i sam uczestniczył, gdy do ptaka na wysokiej żerdzi za-
tkniętego Swidniczanie z łuków strzelali. Ponieważ za Ka-
zimierza Wielkiego 72 miast polskich zostało ufortyfiko-
wanych a prawie wszystkie rządziły się prawem magde-
burskiem i były obowiązane do obrony własnej i kraju,
zatem niewątpliwie większość tych miast posiadała bractwa
strzeleckie. Najdawniejsze wiadomości o podobnych bra-
ctwach mamy: w Krakowie, Warszawie, Toruniu, Lwowie,
Poznaniu i Kaliszu. Corocznie, zwykle w poniedziałek po
oktawie Bożego Ciała, zgromadzali się strzelcy do kościoła,
skąd udawali się do strzelnicy zwanej celstatem (ZielstałłJ,
gdzie przez trzy dni strzelano do celu. W Krakowie, War-
szawie, we Lwowie i gdzieindziej, tarcza wyobrażała koguta
zwanego „kurkiem". Często król z dworem bywał na tej
zabawie a synowie senatorów ubiegali się o lepsze z mie-
szczanami. Kto ustrzelił łeb, ogon lub skrzydło kurka, do-
stawał w nagrodę półmisek cynowy z wyobrażeniem tejże
części, kto zaś w same piersi kurka trafił, zostawał królem
kurkowym na rok cały. Z muzyką i okrzykami całe bra-
ctwo odprowadzało go do domu; jeden z członków niósł
przed nim kurka srebrnego, który aż do następnego roku
u króla kurkowego pozostawał. W nagrodę swej zręczności
\
209
przygotowani w czasie pokoju do używania broni w po-
trzebie, przywilejem z r. 16B2 nadał bractwu warszawskie-
mu obszerny plac do ćwiczenia w strzelaniu, położony
między ulicami: Leszno, Przejazd, Nowolipie i cmentarzem
dyssydentów. Towarzystwo to jednak dotrwało tylko do
połowy XVIII wieku. Podobno ze wszystkich bractw strze-
leckich, najwięcej korzyści dla Rzeczypospolitej przyniosło
bractwo lwowskie, gdyż najczęściej sami mieszczanie bro-
nić musieli miasta od nieprzyjacielskich napadów. Zygmunt
August w przywileju z roku 1B46 dla strzelców lwowskich
wspomina o dawnem już istnieniu ich stowarzyszenia. Przy-
wilej ten przekonywa, że mieszczanie lwowscy nietylko
z rusznic ale i z większych dział strzelali. Lecz do kurka,
gdy chodziło o wybranie króla kurkowego, szanując od-
wieczny zwyczaj, strzelano tylko z łuków. Dopiero Henryk
Walczy strzelanie z palnej broni w dniu tym zaprowadził.
Od r. 1623 ćwiczono si^ w strzelaniu z dział i hakownic.
Dawna konfraternia tem się różniła od dzisiejszego towa-
rzystwa strzeleckiego, źe była prawdziwą szkołą rycerską
dla wszystkich mieszkańców, z wyjątkiem tylko starców
i kalek. To też waleczność Lwowian znaną była w historyi
a królowie polscy w niejednym przywileju zaznaczyli tę
ich zasługę dla Rzeczypospolitej, nazywając miasto przed-
murzem chrześcijaństwa i narodu. Lud polski dotąd śpiewa
kolędę jedyną w swoim rodzaju, bo mowa w niej o oblę-
żeniu Lwowa i okupie danym przez mieszczan. Tomasz
Kulczycki w dziełku p. t. „Rys historyi towarzystwa strze-
leckiego lwowskiego" (Lwów r. 1848) przedstawił zajmu-
jący obraz urządzeń i życia braci strzelców. Strzelanie do
kurka rozpoczynało się corocznie w dzień św. Wawrzyńca
i trwało przez trzy dni a każdy mieszczanin lwowski po-
sesyonat, czy nieposesyonat, mógł zostać królem kurkowym.
"W uroczystości tej brała udział oraz biesiadowała razem
z mieszczanami i szlachta. Strzelanie do celu z armat, któ-
rych Lwów posiadał niemało, odbywało się w terminach
KSięSA RZECZY (OUKICH. ^Ą,
_ 213 —
, 70 bjło jazdy 2837, piechoty 750 i strzel-
- ~ a 600 a hakownic 72. Później widzimy
.-/mienionyoh: uearzy, kozaków, dragonów.
38 płacono hetmanowi wiel. kor. zł. 1800
. ■ owi polnemu 800, strażnikowi polnemu 1400,
- na furmanów i puszkarzy 5750, Beauplanowi
'^ aatnemu 1228 i inżynierowi na Kudaku 300.
jsko kwarciane zasłaniające Bzeozpospołitą
■~ .^ 1 Tatarów składikto się : z usarzy 1,040, koza-
- igonów 900 i piechoty 300, razem głów 3,510,
armia polska i do tego podzielona na dwoje,
jmielnioki na czele wielkich tłumów odnió&t
zwycięstwa pod Żóltemi "Wodami i Korsuniem,
rych wojsko kwarciane przestało istnieć i za-
ly ruskie przed jassyrem i jedykułem. W razie
rzeby kwartę podwajano i taka nazywała się
. 1613 była nawet potrójna czyli trypla. Podług
hód z dóbr stołowych rozdzielono
szły dla króla, 4-ta na wojsko
isty lub dzierżawcy. Żeby zaś
chodów i kwarta odpowiednio
aij co 5 lat lustracye dóbr sto-
: 1 senator małopolski, 1 wielko-
starostą rawskim i podskarbim,
Jielonych Świątek w Bawię ma-
iele przyjmowali od przybywa-
ffców na zamku rawskim należną
I nazywano kwartą rawską. Pod-
łych, senatorowie po 300, a po-
w ten sposób pieniądze jeden
Iwoził potem do Lwowa, skąd
nu, stojącemu zwykle na Ukrainie,
le w Polsce.
tty^ŁŁ'*-- '-:-* *■-
łk.*,- I-*łi* ;*.ł-rt:r-
^WłŁ'^?'- Lilii
(.Mrl^-ii. i* ,z::»k:
j*!r.^;:'> z pi'-y:z^-^
d<tWŁĆ", ZT-aCZTlo
była (codium »ąda, _
Su> ki/^ cłjciiit zaJożyć
ktvlł zakU'! na rtole
flolitty zwal HlC C<>ry/'
okarŻĄcy Miij, podlif
^}rr.tinriii uprawę tn
Mw/łj t. /„ wykład
lllll <l')'lli/', (coi )>'
]VlfirM/,iJk(iwi6 iii>
4V rt>r'iiiioiiiaoli
i ,,anr,wi.., k(.ó
iiiiiin/.nIklSw. I'
iiin MiinJn, wi
«)" I')'-' w.-v.
ii.|(ii»,0iiir>m UNki dawał ^
'
— 216 —
zaczynania lub przerwy w tańcach i t. d. Za szlachtą po-
szli mieszczanie i kmiecie, bo obyczaj narodowy byl jeden
w Polsce, tylko do zamożności i wykształcenia stosowany.
Lud wiejski zachowek go -najwierniej, bo dotąd na wese-
lach kmieci przewodniczy wszystkiemu marszałek, którego
laska strojna w rutę i wstążki, zowie się „rózgą weselną**.
W dobie Piastów pozywano kmieci na wiece i do sądu
przez uderzenie w drzwi ich chat „laską opolną**. W do-
kumencie z r. 1288 mamy już wyraz „laska opolna".
Laudum (z łacińskiego laudo — chwalić). Tak nazy-
wali Polacy uchwały sejmików ziemskich i wojewódzkich,
wogóle zjazdów prowincyonalnych, jednomyślnością zazwy-
czaj stanowione. Jednomyślna uchwała ziemska, laudum
terrestre, stawsiła się zwykle obowiązującem wszystkich pra-
wem miej SCO wem. W Mazowszu np. istniała uchwała ziem-
ska, że wolno było kmieciowi na św. Marcin oddalić się
z gruntu za rękojmią, iż opuszczonego pana zaspokoi w ra-
zie gdyby był mu co winien. W rzeczywistości rządziły
Rzecząpospolitą nie sejmy ale lauda ziemskie i wojewódz-
kie, z któremi posłowie przyjeżdżali już na sejmy (ob. In-
strukcye sejmikowe).
Lemieszka ob. Nowy rok.
Lennik, lenny ob. Łan.
Leziwa ob. Siłacze.
Liber beneficiorum, nazywa się spis funduszów kościel-
nych w dawnej dyecezyi krakowskiej, przez Długosza zna-
nego historyka w wieku XV sporządzony. W archidyece-
zyi gnieźnieńskiej, za prymasa Łaskiego sporządzone było
oszacowanie dochodów kościelnych dla ustanowienia po-
datku, a opis ten nazwany został liber reiaxaiianum. Obie
te księgi jednem słowem libri beneficiorum nazwane,- przy-
jęło prawodawstwo polskie za prawomocne dowody w spo-
rach o fundusze kościelne, ziemie „poświętne" i dziesięciny.
Liberum Veto. Tak nazywano w Polsce znane prawo
„nie pozwalam** i zasadę jednomyślności sejmowej. Histo-
I
1
j
— 216 —
rya wykazuje nam nietylko w samej Polsce żądanie jedno-
myślności przy uchwałach. Juz prawo salickie czyli ustawy
ludowe Franków Salickich z wieku V, później kapitularz
Karola Wielkiego, wymagały także jednomyślności. Dytmar
opisując gminowładztwo Lutyków, plemienia słowiańskiego
między Elbą i Odrą w X wieku mieszkającego, powiada,
ie w ich naradach czyli wiecach stanowiła o wszystkiem
jednomyślność. Kto się sprzeciwiał większości i do niej
nie chciał przyłączyć, bito go kijami, nie przybywającym
zaś na wiece niszczono domostwa. Nie ulega wątpliwości,
że pojęcia o potrzebie jednomyślności uchwał leżało już nie-
jako we krwi narodu polskiego a później sformułowano je
w formę prawną. Ostatnim królem samowładnym w Polsce
był Kazimierz Wielki. Po nim rozkwita bujnie wolność
polska a zjazdy i narady nasze od tej pierwszej chwili
samopoznania narodowego, nie mają innej formy nad jedno-
myślność, pozyskiwaną przez przyłączanie się mniejszości
opozycyjnej do większości w imię dobra publicznego. For-
ma to zresztą najpospolitsza i najprostsza, kiedy na sej-
mach nie rozprawiano długo i nie zbierano jeszcze głosów.
Ktoś stawiał wniosek do uchwały, przekonał i pociągnął
za sobą sejmujących a ci jednomyślnie się godzili. Jeżeli
przekonał tylko większość, to mniejszość ustępowała dla
zasady, bo był duch zacny w narodzie i starał się o to, co
było pożyteczne. Różnice zdań bywały, ale kiedy poracho-
wała się mniejszość, sprawiał w niej to duch obywatelski,
że ustępowała. JTaka jednomyślność, po zlaniu się mniej-
szości w większość, bywała już za Władysława Jagiełły,
np. na sejmie w r. 1404, gdy chodziło o wykupco ziemi
Dobrzyńskiej od Krzyżaków. Przed sejmami walnymi zbie-
rały się u siebie województwa na sejmiki, aby przyjść z rze-
czą gotową i z jednomyślnością. Fakt uderzający w cywi-
lizacyi naszej tamtych wieków, że w naradach wszystkich
występują jednomyślnie zbiorowe grupy i głosują tak lub
inaczej całe województwa a nie pojedynczy posłowie. Każde
— 217 —
województwo ma swego mówcę, który się odzywa na sej-
mie nie od siebie ale od swego województwa. Jednomyśl-
ność pojedynczych województw po porozumieniu się cfiiej
izby, stawd!a się jednomyślnością sejmową. Na sejmach
elekcyjnych różne województwa popierały różnych kandy-
datów, ale każde samo w sobie głosowało jednomyślnie.
Przed elekcyą Batorego książę Ostrogski, wojewodzie kijow-
ski, oświadczył Rzeczypospolitej w imieniu Kij o wian i Wo-
łynian, że się zgodzą na wszelkie uchwały, które zapadną
jednomyślnością wszystkich. Tutaj zacny duch miłości ojczy-
zny nie pytał nawet o treść uchwał, ustępując na rzecz
jednomyślności. Karnkowski, biskup kujawski, rozpowiada
w kole sejmowem , że trzy są filary Rzeczypospolitej :
jedność króla, jedność zdania i jedność sejmu. Jeżeli za-
braknie tych filarów t. j. jednomyślności, Rzeczpospolita
runie. Batory poJ£^ doskonale tę naturę jednomyślności
polskiej, więc powiada, że rozumie sprzeczność zdań „ale
wypada, żeby dla pożytku Rzeczypospolitej mniejszość
przystała do większości". Z zacności obywatelskiej płynęła
karność zmuszająca poświęcać zdania osobiste dla jedno-
zgodności. Ale już ks. Skarga zaczyna w kazaniach prze-
klinać niezgodę i zbrodnię, jakiej dotąd świat polski nie
widział, żeby jeden głos niweczył narodowe obrady. Z upad-
kiem karności patryotycznej coraz rzadziej mniejszość ziewa
się w większość. Gdy pierwsze niedojście sejmu w r. 1B36
było wypadkiem wyjątkowym, to w wieku XVII zrywanie
sejmów po wszech niej e. Nareszcie w roku 16B2 następuje
pierwszy w dziejach polskich wypadek, żeby nie woje-
wództwo, ale jeden stolnik upicki Władysław Siciński, ura-
żony dekretem królewskim w sprawie ekonomii szawelskiej,
wyłamaniem się z jednomyślności, sejm s wojem Veto zerwał.
Naród go przeklął, ale zasada jednomyślności w stanowie-
niu uchwał została. W obradach mieli i senatorowie liberum
v€ło, jednakże zdarzyło się tylko raz jeden, że Breza, wo-
jewoda poznański za Jana III, skorzystał z tego prawa
— 218 —
i nie choąo się połączyć z większością przerwał posiedze-
nie senatu.
Ligawka, legawka, wielka drewniana trąba, instrument
muzyczny wiejski, pod gołem niebem tylko używany, może
najstarszy z narzędzi muzycznych w Polsce. Łigawka długa
na kilka stóp, czasem prosta, częściej nieco łukowata,
w szerszym końcu kilka cali średnicy mająca, w węższym
do ust przeznaczonym zakończona krótkim lejkiem. Gtlos
jej przenikliwy, podobny nieco do tonu obój a, lubo ostrzej-
szy i znacznie silniejszy. Nazwa ligawki, pochodzi od le-
gania, czyli opierania jej (zwykle na płocie) podczas trą-
bienia, właściwa bowiem ligawka 2 do 3 łokci długa, jest
zbyt ciężką, aby grac można było na niej swobodnie bez
oparcia. Stąd nazwa ta nie stosowała się do małych trąbek
pastuszych. Kluk w swojem dziele o roślinach, w XVin w.,
powiada, że „ligawki pastuchów bywają osowe i wierzbowe".
Na Mazowszu i Podlasiu w każdej wsi miewano po kilka
ligawek i dotąd jeszcze niektórzy mają. W lasach nawo-
ływano niemi bydło a przy domu grano codziennie przez
cały adwent, dobywając uroczyste tony g, c, e, g, c, a, g, c, itp.,
dla przypomnienia sądu ostatecznego, do którego pobudkę
zatrąbi światu archanioł. W zwyczaju tym poetycznym za-
miłowany był szczególniej zmarły r. 1838 arcybiskup war-
szawski Choromański, jakoż gdy był proboszczem w Zam-
browie koło Łomży, występowała tam podczas . pasterki
cała młodzież parafialna, grając na wielkich ligawkach na
cmentarzu. G-łos ligawki w cichy pogodny wieczór zimowy
podczas adwentu, słyszeć można w odległości półmilowej.
Lira ob. Muzyczne narzędzia.
Listy przypowiednie ob. Jazda polska i Rotmistrz.
Litkup, stary zwyczaj poczęstunku na potwierdzenie
„dobitego targu". Na znak dokonanego kupna bito wza-
jemnie z całej siły dłońmi, podawano sobie ręce i zapijano
litkupem. Świadkowie i meklerzy przy targu zwali się
w prawie miejskiem litkupnikami. Dotąd na jarmarkach
— 219 —
obyczaj ten jest powBzechnym. Wieśniak polaki po wypiciu
litkupu, choćby się ozut najwięcej. pokrzywdzony, nie cofa
słowa nigdy. Takie bowiem jest prawo zwyczajowe, znane
i w prawodawstwie pisanem. Sam wyraz pochodzi z nie-
mieckiego leibkauf. Litkupnicy, którzy doprowadzili targ
do skutku, byli za to płaceni. Kto kupi} rzecz kradzioną,
musiał się wywieść litkupoikami. N& Litwie i Rusi litkup
zowią baryszem.
Ludokrajca, ludokradca , ludzioprzedawca , ludokupiec,
ten co handluje ludźmi jak towarem. Polacy nie zajmowali
się nigdy podobnym handlem, uważając go za zbrodnię.
Nawiedzali jednak Polskę ludokrajcy z Węgier, którzy
kradli mt^ych chłopców i uwodzili dziewczęta na sprzedaż
Tatarom i Turkom. Klonowicz pisze w „Worku judaszo-
wym" : „Ludokrajce w Węgrzech marłahuzami zowią".
Prawo polskie nazuaczi^o srogie kary na takich, bo nikt
nie mógł byó w Polsce przedmiotem handlu pieniężnego.
Pochwyconych marłahuzów, którzy się do Polski zakradali,
żywcem końmi rozszarpywano. Jeszcze w wieku XVIII
królowie pruscy, pomimo że panowali w kraju słynącym
z oświaty i kultury, uprawiali gorszące ludokupstwo, po-
rywając i kupując roriych mężczyzn do swego wojska.
Wydarzyło się np. w czasie bezkrólewia po Auguście II
Sasie, że wójt z miasteczka Nowogrodu w ziemi Łomżyń-
skiej, przekupiony przez sąsiednie władze pruskie, wydał
w niewolę pruską dwóch mazurów. Gdy sprawa wyszła na
jaw, sąd kapturowy łomżyński, w czasie bezkrólewia wszel-
kie przestępstwa kryminalne sądzący, kazat owego wójta
obwiesić w Łomży. To też może tłumaczy w części,
że rozmiłowani w swobodach Polacy, pal
dzifJo u sąsiadów, widzieli w monarchizo
i pragnąc zabezpieczyć Rzeczpospolitą o
władniali władzę królewską.
Ludwisariłia , odlewnia , gisernia , n
w którym odlewają się przedmioty meta]
-^ 220 --
cie działa, kule, dzwony, świeczniki i lichtarze. Ludwisarz
lub odlewacz, odlewnik,, majster, którego fachem jest od-
lewanie z metalu. Wśród ludwisarzy odróżniano konwisa-
rzy, którzy głównie zajmowali się odlewaniem z cyny i mie-
dzi naczyń domowych a zwłaszcza konwi i od tych dostali
swoją nazwę. Gdy miejsce naczyń glinianych i łyżek dre-
wnianych zajęły u możniejszych cynowe, a te łatwo się
gięły, wędrowali po wsiach, dworach i miasteczkach kon-
wisarze i na poczekaniu odlewali ze starych nowe. Ludwi-
sarz był mistrzem większej sztuki i trwalszych przedmio-
tów. Mistrzów takich sprowadzano z zagranicy. Za Zy-
gmunta Starego mieszkało wielu ludwisarzy w Krakowie.
Księgi grodzkie tamtejsze przechowały ich nazwiska z tytu-
łem mistrzów królewskich. Najsławniejszym był Hans Behem,
który r. 1520 odlał największy dzwon w Polsce, na cześć
króla Zygmuntem nazwany. Był to brat europejskiej sławy
ludwisarza norymberskiego Sebalda Behema. Zygmunt Stary
kazał dla niego pobudować dom w Krakowie. Ludwisarzem
Zygmunta Augusta w Wilnie był Szymon Boohwic. Batory
miał ludwisarzy Witalego i Springera. Ludwisarnie do lania
dział były : w Krakowie , Lwowie , Haliczu , Warszawie,
Wilnie i kilku innych miejscach. Mamy działa z latami:
1609, 1B63, 1610, 1623, 163B, 16B0, litewskie za generała
Judyckiego z r. 165B. Za Zygmunta HI, na pamiątkę zdo-
bycia Smoleńska, ulano 2 moździerze do kul kamiennych
i nazwano Iwan i Szeremet, po 12 centnarów ważące. Wła-
dysław JV w Oliwie pod Gdańskiem kazał sposobem próby
kuć armaty żelazne. Stanisław August ludwisarnie znisz-
czoną przez Karola XII w Warszawie odbudował. Sejm
w r. 1780 wyznaczył na ludwisarnie warszawską złp. 300,000
rocznie. Utrzymywano przy niej : ludwisarza, pisarza, IB-tu
majstrów różnego rzemiosła i 30-tu czeladników. O ludwi-
sarniach ob. Artylerya polska.
Lustracya, rewizya dóbr królewskich i starostw przez
osoby wysłane do obejrzenia i szczegółowego opisania ich
221
stanii, dochodów, oraz powinności poddanych. Uniwersały
królewskie ogłaszały wcześnie wysłanie lustratorów. Kon-
stytaoya z r. 1562 zapewniała im powagę i bezpieczeństwo
osobiste, a sejm w r. 1568 uchwalił , iż „lustracya dóbr
królewskich co 5 lat zawżdy bywać ma, dla przyczynienia
albo umniejszenia kwarty za jakiemi przypadkami". Ktoby
poważył się znieważyć lustratora , pociąganym był za
zbrodnię obrazy Majestatu. Sejmy w latach 1661 i 1601
zarządziły lustraeye w ot^ej Kzeczypospolitej, Podobne
czynności trwały do ostatnich czasów Rzeczypospolitej.
Lustraeye z wieku XVII i drugiej połowy XVI bywały
bardzo szczegółowo i porządnie dokonywane. Znajdujemy
w nich drobiazgowe opisy: zamków, dworów, budynków
gospodarskich, sprzętów domowych, okuć, inwentarza ży-
wego i martwego, zasiewów, zbiorów i t. d. Zawierają one
ciekawy materyał do dziejów gospodarstwa dawnego i rol-
nictwa. Jeżeli starostwo było obszerne, to lustracya stano-
wiła nieraz potężną księgę, złożoną z samych cyfr, rubryk
i opisów. Wymierzano tam nietylko włóki ale morgi i pręty
w każdym folwarku i u każdego kmiecia. Tak wyglądały
np. lustraeye starostwa Szawelskiego w czasach Zy-
gmunta III. Lustratorowie i miernicy badali w ten sposób
n aj zapadłej sze zakątki kraju i ustronia, których pierwej nie
tkn^a jeszcze oywilizaoya.
Łan. Nazwę łanów (laneos) mamy już w dokumencie
z r. 1236. Łan była to pewna przestrzeń ziemi dana przez
panującego w kraju księcia osadnikowi do wykai
uprawy i płacenia z niej czynszu i dani]
łanu był lennikiem i stąd pochodzi w ję
raz lennik i lenny. Polska nie mająo pier
prawodawstwa ani jednolitej administra
rządząo się w każdej dzielnicy lub zien
miejscowym zwyezajem i potrzebami, a
miejscowe tradycye, nie mogła mieć j'
— 222 -
miary dla łanów. Pierwotnie, jak się zdaje, oznaczsJ^y one
obszar gospodarstwa normalnego, jakie jeden osadnik z ro-
dziną i parą wołów prowadzić może. A że gospodarstwa
dawniejsze były wszystkie trzypolowe , więc łanem wiek-
szym nazywano przestrzeń wszystkich trzech pól jednej
gospodarki, a łanem mniejszym jedno pole czyli mniej
więcej trzecią część łanu większego. Gdy nastali miemioy,
którymi byli komornicy czyli pomocnicy podkomorzych,
zaczęto ściślejsze przyjmować miary, a wtedy łan kmiecy
albo polski większy, obejmować! około 2272 ii^orgów, a łan
mniejszy około l^/^* Włóka albo łan chełmiński obejmo-
wsJ: zaś około 32 morgów miary nowopolskiej , t. j. 300
prętowych. Ale w Krakowskiem nazywano także łanem
chełmińskim gospodarstwo 90-morgowe, czyli 3 włóki. Łan
chełmiński w królewszczyznach liczył 30 morgów i stał się
synonimem włóki polskiej , a pół-łanek synonimem pół-
włóczka. Wsie osiadały na łanach polskich, miasta na nie-
mieckich, prawie dwa razy większych niż polskie. Łanowe
był to podatek z łanu, łanowa piechota była z kmieci kró-
lewskich, wybranych po 1-ym z każdych 20-tu łanów, stąd
łannik czyli żołnierz łanowy, wybraniec z łanów.
Łanowa piechota ob. Piechota polska.
Łanowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Ławka ob. Polskie miary i wagi.
Ławnik inaczej zwany przysięźnikiem , członek rady
lab sądu miejskiego, urzędnik zasiadający na ławie urzędu
miejskiego czyli magistratu. Sąd na prawie niemieokiem,
najwyższy prowincyonalny miejski, składai się z wójta
i siedmiu ławników, którzy przy sądzeniu spraw spełniali
obowiązki sędziów, dając swoje głosy na jedną lub drugą
stronę. Wójt przewodniczył „ławie", którą zasiadali „ław-
nicy''. W Krakowie ławnicy wybierani byli przez rajców,
a w pewnych razach przez „wielkorządcę". Od roku 1476
wójtowie krakowscy mogli być wybrani tylko z grona ła-
wników.
Łaźnia. Marcin Oallue pisze o Bolesławie Chrobrym,
iż młodzieńców, których chciał Dapomnieó lub ukarać, do
łaźni królewskiej wprowadzano, a król kąpiących si^ z nim
kar^ Jako ojciec synów. Ze starszymi tylko na sowach
eię ograniczał, młodszym chłostę do słów dołączał. Stąd
posidy przy^owia: sprawić komu łaźnię, dać komu ścierkę.
W. ks, Witold do łaźni chodził prawie codziennie. Jagiełło
używał łaźni co dzień trzeci. Papież Eugeniusz IV pozwo-
lił księciu Swidrygielle, aby mógł dla zdrowia nawet w nie-
dzielę łaźni zażywać. Uźyw^ częstej łaźni parowej kr. Zy-
gmunt I i syn jego Zygmunt August. Ale był to ostatni
z królów polskich zwolennik tej staropolskiej kąpieli. Po
nim Walezy francuz, Batory siedmiogrodzianin, Zygmunt III
wychowany w Szwecyi, kąpali się w wannach. Górnicki
daje nam taki obraz używania łaźni polskiej w KYI wieku:
„'W łaźni, jeden się maże gorzfJką i mydłem, drugi maócią
od urazu, więc ten puszcza bańki, a ów siecze się winni-
kiem, zasię woła jeden zalej, a drugiby rad, żeby drzwi
uchylono" i t. d, W pamiętnikach XVI wieku czytamy, iź
łaźnia publiczna był to budynek drewniany z izbą opa-
trzoną piecem ulepionym z ghny i kamieni, w którym na
ogień kładziono kamienie, a na rozpalone wodę lano, z któ-
rej para otaczała obnażoną osobę. Łaźnie takie wydzierża-
wiano balwierzom , kładąc im warunek , aby w pewne dni
w roku otwierah darmo dla uczniów szkół i ubogich.
Prawo bezpłatnej kąpieli w łaźniach polskich mieli żacy
(t. j. studenci) i ubodzy. W w. XVII słynęła dziwami swego
urządzenia łaźnia pińozowska Wielopolskich, której opis
wierszowany wyszedł w oddzielnt
tak jest w tej łaźni opisany:
Kiedy się tkniesz r:
Puści się des!
Z góry i z ścian, z
I z każdego i
Który w sobie wod
Co tizydzieśo
— 224 —
«
Jeszoze w wieku XVn każde miasto polskie, wieś i dwór
wiejski miały swoją łaźnię podług odwiecznego sposobu
urządzoną. Gtdj jednak za Sasów opanowało naród naśla-
downictwo obyczajów zachodniej Europy, łaźnie parowe
staroświeckie wyszły wszędzie z użycia.
Łokieć ob. Polskie miary i wagi.
Łót ob. Polskie miary i wagi
Łowczy. W dobie piastowskiej, gdy cała Lechia była
krajem lesistym, a bory przepełnione wszelkim zwierzem,
stanowiły spiżarnię dla książąt i narodu, łowiectwo było
korzystnym przemysłem, a urząd łowczego bardzo ważnym
wydziałem. Kroniki mówią o łowczych Bolesława Chro-
brego, a w dokumentach z lat: 1208, 1228, 124S, wspomi-
nany jest już wszędzie łowczy pod łacińską nazwą venałor,
W dokumencie kujawskim z r. 1260 mamy wyraźnie, że
łowczych urządzających polowania książęce zwano psia-
rzami, mieli bowiem pieczę nad sforami ogarów. Do
składu urzędników Rzeczypospolitej należeli: Łowczy ko-
ronny, Łowczy litewski. Łowczy nadworny koronny i Łow-
czowie po ziemiach, którzy nosili tytuły bez żadnych obo-
wiązków, jeno dla zwyczaju i uświetnienia majestatu króla
i Rzeczypospolitej. Skrzetuski w „Prawie polskiem" po-
wiada: „Łowczowie nazwani od dozoru polowania królew-
skiego". Urząd „podłowczego" nie uzyskał stałego bytu,
powiada Lelewel. Panowie polscy (których podstawą ku-
chni żywiącej liczne rzesze sług, dworzan i gości, bywała
w zimie zwierzyna) mieli swoich łowczych, podłowczych,
nadłowników, strzelców, polowników, dojeżdżaczów, ptasz-
ników, sokolników lub sokolniczych, baźantników, źwierni-
ków (dozorców zwierzyńca), stanowniczych , objezdników,
osaczników, szczwaczów, sietniczych, kotłowych, psiarczy-
ków. Radziwiłł „Panie kochanku" mi«J łowczych w wielu
dobrach. Łowiectwo było fachem wymagającym wielu
praktycznych wiadomości, a dobry łowczy był poszukiwa-
nym oficyaHstą. Ludzie uboday znajdowali na tej drodze
— 226 —
kawi^ chleba u możnych. Zasłużony strzelec wychodził
u możnej szlachty na łowczego. Żonę łowczego ziemskiego
zwano „panią łowozyną" a syna „łowczycem".
Łowieckie prawa. W dawnych wiekach polowanie,
zwłaszcza na grubego zwierza, należało w całym kraju do
praw książęcych i królewskich jako jm regale. Za Stani-
sława Augusta zastrzeżono jeszcze to prawo dla królów
w przestrzeni 3-milowej od Warszawy. Prawo polskie za-
braniało polowania na cudzych gruntach, zatem dozwalało
na własnych. Król Władysław Jagiełło postanowił przezor-
nie w r. 1420, żeby się nie ważono polować od św. Woj-
ciecha aż do zupełnego sprzętu zbóż ozimowych i jaryok
Uchwały sejmowe zabroniły wybierać młode lisy, także
przejmować zwierza ściganego przez kogo innego, lub psy
jego chwytać. Uchwala z r. 177B potwierdziła przepisy
Jagiełły, określając czas do polowania w tydzień po św.
Bartłomieju do 1 marca. Statut litewski tak samo jak
prawa polskie nie dozwalał polować na cudzym gruncie,
a nawet nie pozwalał za ranionym zwierzem na cudzą
własność wchodzić. Wolno było tylko za wilkiem i lisem,
byle to nie nastąpiło ze szkodą w cudzych polach. Czas
do polowania wzbroniony był na Litwie od Wielkiej So-
boty aż do zebrania z pól wszelkiego zboża. Musiało być
w wieku XVI wiele Polek zamiłowanych w łowach, skoro
pisze o nich Górnicki: „Myśliwych (niewiast) nie wspomi-
nam, bo tych w Polsce pełno". Pomiędzy sposobami ło-
wieckimi wymienionymi w r. 1287 są: stępice i jamy.
Pierwsze są to zatrzaski drewniane , używane aż do wie-
ku XIX na wilki, drugie są to doły jako samołówki, na-
zywane także wilczodołami i wilkowniami.
Łyilci staropolslcie. Do charakterystycznych polskich
sprzętów stołowych należały srebrne łyżki z wieku XVI
i Xvii. Różniły się one zupełnie swym kształtem od dzi-
siejszych. Czerpaki miały szerokie a płytsze, kształtu jakby
muszli, zwykle wewnątrz wyzłacane. Trzonki nie płaskie
KSiCGA RZECZY POLSKłGIf ^ ,. |5
— 226 —
i wygięte ale proste, wieloboczne lub drążkowate z rzeź-
bami, a nieraz i z pieczątką herbową na końcu. Szlach-
cic do obozu lub na sejmik jechał z taką łyżką i nożem
w cholewie, mniej troszcząc się o widelec, który za sprzęt
zbyteczny i potrzebny tylko ludziom zniewieściałym, długo
był uważany. Na trzonkach takich łyżek lubiano umiesz-
czać napisy, a że były to zwykle przestrogi, rady, zdania
lub przysłowia, więc nieraz u stołu magnackiego marsza-
łek domowy położył niby przypadkiem gościowi taką
łyżkę, której napis jednak dziwnie do niego się stosował.
Dziś łyżki te z napisami są bardzo rzadkie i dlatego po-
dajemy z nich niektóre , jakie się zebrać dało : 1)
Wszystko przeminie, sława nie zginie. 2) Wesele wieczne,
serce bezpieczne. 3) Złego zwyczaju, strzeż się i w gaju.
4) To prawy pan kto baczy swój stan. 6) Na to mię tu
dano, aby mię nie brano. 6) Wolno mną jeść, ukraść nie.
7) Miła wieść, gdy wołają jeść. 8) Napój pragnącego, na-
karm łaknącego. 9) U stołu twego pomnij, na ubo-
giego. 10) Kto mię stąd wyniesie, pewnie go kat wznie-
sie. 11) Grdzie sobie radzi, tam spełnić nie wadzi. 12) Mie-
waj na pieczy, poczciwe rzeczy. 13) Dobra żona, męża ko-
rona. 14) Kędyż panie kmiotki twoje? Zjadły je żonine
stroje. 16) Dalić Bóg dary, używaj miary. 16) Żak szkolny
jako wilk głodny. 17) Przy każdej sprawie wspomnij o sła-
wie. 18) Błogosławieństwo Pańskie bogatymi czyni. 19)
Dziatki moje. jedzcie tędy, a nie dbajcie o urzędy. 20) Na
łyżce z wizerunkiem św. Jakóba znajduje się z jednej
strony napis: Jakób mówi mile: zażyj mnie na chwilę.
Z drugiej zaś strony : Na chwilę biesiady, zażywać bez
zdrady. 21) Jedz mną a skromnie i nie myśl o mnie.
22) Pamiętaj człowiecze, że cię nie długo na świecie^
23) Nie kładź mię w zanadrza, bym ci nie wypadła/
24) Bez łyżki zła sprawa, chociaż dobra potrawa. 25) Kta
komu jamę kopa, sam w nią wpada. 26) Nie przebieraj
gdy coś dadzą, kiedy za stół cię posadzą. 27) U pijanicy,
— 227 —
sie masz tajemnicy. 28) Jeśliś chudzina, pij piwo, niechaj
wina. 29) Szczerość będzie wdzięczna wszędzie. 30) Boga
ofiaj, w szczęściu nadzieje nie pokładaj. 31) Poznać po mo-
wie koma płocho w głowie. 32) Pokój czynić na mądrego
zależy. 33) Dla srebra kawaloa obieszą zuchwalca. 34) Kto
nie dba o gońcie, w szkatule mu roście. 35) O łyżkę nie
prosi , kto ją z sobą nosi. 36) Żywiąc pomiernie, bądź
z każdym wiernie. — Na rękojeściach lub wypukłej stronie
czerpaka umieszczano herby i cyfry właściciela, w począt-
kach XIX wieku popiersia Kościuszki i ka. Józefa Ponia-
towskiego. Zbiory staropolskich łyżek znajdowały się u ksią-
żąt Czartoryskich w Puławach, u Dziaiyńskich w Kórniku^
u Czapskich w Stankowie, u Edwarda Kastawieokiego,
Zygmunta Glogera w Jeżewie i u Wl. Łozińskiego we Lwowie.
Magdeburgie ob. Sądy.
Małmazya czyli wino małmaskie, tak nazywano w Pol-
sce wina greckie, a wreszcie wogóle południowe t. j. nie
węgierskie, ani reńskie i francuskie, ale : zabałkańskie, sy-
cylijskie, kanaryjskie i hiszpańskie. Nazwa pochodzi od
miasta Malwoazji w Morei greckiej. Najwięcej m^mazyi
dostarozaJy wyspy Kandya czyli Kreta, tudzież okoliea
miasta NapoH di Malvasia w Morei. Polacy przekładali mał-
mazyę nad wina zachodniej Europy. Yolumina legum mó-
wią: „M^mazyi we Lwowie zawsze wielki dostatek by-
wał, a skład malmazyowy nigdzie indziej nie mitU być jak
we Lwowie". To też Wł. Łoziński w swojem dziele „Pa-
trycyat i mieszczaństwo lwowskie", powiada, że w XVI w.
Lwów byt jednym wielkim siadem miJmazyi. Wszyscy
tam prawie handlowali lub szynkowali mf^mazyą. Kufa jej
w r. 1580 kosztowała 50 talarów. Skądiną
w r. 1637 garniec małmazyi płacono trzy ó'
polskie, zatem znaczuie drożej od węgrzyna,
szych win poładniowych należały : muszkatel
kant, latyka i kocyfał.
— 228 —
Manifesty tak nazywano zażalenie wniesione do aktów
sądowych przeciwko doznanej od kogo krzywdzie, z za-
powiedzią, ie manifestant będzie na drodze prawa działaó.
Manifest był* więc wstępem do procesu i zastrzeżeniem
swoich praw, którem przerywano przedawnienie. Ale mani-
fest jeżeli nie był w ciągu roku pozwem poparty, tracił
moc i tak samo jak pozew, nie popierany przez rok, upa-
dał. Stąd manifesta bywały ponawiane. Manifest strony
przeciwnej , później zaniesiony, nazywano remanifestem.
Wnosić manifest do akt ziemskich, grodzkich lub innych
nazywało się manifestować. Odwołać swój manifest można
było przez reces. Prawo .manifestowania się w każdych
aktach krajowych było owocem szerokiego rozkwitu swo-
bód osobistych Urzędnik przyjmujący manifest był tylko
obowiązany rzecz po prostu zapisać, strzegąc się wyrazów
uszczypliwych. Manifestować można było tak dobrze krzy-
wdę własną, np. zabór ziemi, niewypłatność dłużnika, obelgi,
oszczerstwa, pobicie, jak i krzywdę cudzą lub publiczną,
np. swojej ziemi, województwa lub całego narodu. Można
było zanieść manifest przeciwko sejmowi i stanom, tylko
w sprawach publicznych musiai być manifest przeniesiony
do właściwego forum. W dyplomacyi nazywano manifestem
zastrzeżenie praw, które się krajowi należały, i deklaraoyę,
którą naród czynił przeciw innemu narodowi.
Marka ob. Pieniądze w Polsce.
Marszałek wielki koronny i litewski, marszałkowie na-
dworni i inni. Urząd nie ziemski ale ministeryalny, najwyż-
szy w Rzeczypospolitej. Najpierw książęta Piastowscy, na-
śladując niemieckich, przejęli od nich zwyczaj mianowania
marszałków. W dokumencie z r. 1263 jest już wymieniony
podmarszałek — submareschalcus, W r. 1271 Bolesław Po-
bożny, książę kaliski, miał marszałka Sędziwoja. Odtąd spo-
tykamy już gęsto marszałków, zwłaszcza w dzielnicach za-
chodnich. Każdy książę miał swego marszałka jako do-
wódcę nadwornej siły zbrojnej. Nazwa była spolszczeniem
dwóoh wyrazów staroniemieckich: March, mmak i SckaJk,
duga, pachoł, co wskazuje, źe pierwotnie marsziJek n pa-
nów niemieckich byl dozorcą ich koni, przywodził straży
konnej. W podobnem znaczeniu używa tego wyrazu dotąd
Ind wiejski , który na weselach swoich starszego drużbę
przewodniczącego konnemu orszakowi innych drużbów pana
młodego, zowie zawsze marszałkiem. Gdy dzielnice pia-
stowskie łączyły się w jedno państwo, w miejsce wielu
marszałków powstał jeden koronny. Takiego miał już Ło-
kietek. Przed samą bitwą pod Płowcami, jego marsz^ek
dworski gromił Krzyżaków. Kazimierz Wielki miał dwóch
marszałków, wyższego i niższego. Pierwszy zowie się ma-
reschalcus Segni Poloniae — marszałek Królestwa Polskiego,
dragi mareschalcus curiae — marszałek nadworny, nie mi-
nister kraju, ale nadzorca ^użby króla. Później, gdy obu-
dwóm przydano tytuły koronnych (Regni), dla odróżnienia
ich od marszałków litewskich, pierwszego nazwano „wiel-
kim" (Magnus), drugiego „nadwornym" (curiae Regni). Przez
naśladowanie Polski przeszli marszałkowie do Litwy, gdzie
widzimy ich na dworze Witolda. Prawodawcą urzędu jest
Aleksander Jagiellończyk na sejmie piotrkowskim r. 1504,
który obowiązki marszałka opisał. Obowiązki te najtrafniej
określa Niesiecki, mówiąc: „Co w prywatnym domu go-
spodarz, to w tej ojczyźnie i na dworze królewskim jeat
marszałek". I dlatego to marszałek był pierwszym w rzę-
dzie ministrów. Marszałek przyjmował gości koronnych,
senatorów i wielkoradców. bacząc żeby każdy otrzymał
cześć sobie należną. Dworem królewskim zarządzał, był
mistrzem majestatu króla i Rzeczypospolitej. B.ozruohy
i gwałty wszelkie poskramiał, winnych karał, naznaczfJ
oenę rzeczy dla dworu przeznaczonych, w czeu
mu trzymać się miejscowych zwyczajów. Nie
nigdy króla, nawet w obozie, gdzie jednak e
z hetmanem ustanawiał. Był wodzem nadwom;
.zbrojnych, które pod komendą hetmana nad-n
— 230 —
plac boju posyłał. Ustało potem wojsko nadworne za wpro-
wadzeniem kwarcianego, hetman nadworny stał się pol-
nym, a na to miejsce dla bezpieczeństwa króla została
gwardya zawsze pod rozkazami marszaika. Oprócz tej
gwardyi była jeszcze milicya marszałkowska ze 160 ludzi
zwykle złożona, do utrzymania porządku publicznego i wy-
konywania wyroków marszałkowskich. A że byli to ludzie
z węgierska przybrani i uzbrojeni, więc nazywano ich Wę-
grami. Marszałek miał władzę sądową tam, gdzie król
przebywał i mógł karać śmiercią, źe zaś sam zwykle na
sądach nie zasiadał, miał na to sędziów marszałkowskich.
Sądy te przenosił^'' się za królem. Marszałkowie przed
każdym sejmem ogłaszali uniwersałem, co ma być zacho-
wane. W r. 1678 ułożono „artykuły sądów marszałkow-
skich'* i wcielono je do księgi praw krajowych. Wszystkie
powinności marszałka obejmowała rota jego przysięgi, wy-
drukowana raz pierwszy w r. 1600. Marszałek przemawiał
na radach senatu, wszędzie gdzie przypadło co rozporzą-
dzić lub zalecić od króla, jako prezydującego. W czasie
obrad senatu czyli wielkorady, marszałek wielki przyzywa
do mówienia senatorów, podług kolei, jaką się do głosu
zapisali. To samo miało miejsce i na walnych sejmach,
w połączonych izbach : senatorskiej z poselską. Wywoływał
tam głośno marszałek porządek dzienny, co po czem na-
stępowało. Kiedy do izby senatorskiej naszła się publicz-
ność i hałasowała, marszałek uderzając laską o ziemię mil-
czenie nakazywał i godności obrad przestrzegał. Na dworze,
marszałkowie przestrzegali pilnie etykiety, której urządzenie
do nich należało, dawali prawo wstępu na pokoje królewskie,
oznaczali żałobę dworską. Oznaką ich godności była wielka
laska, którą zawsze przed królem nosili, gdy szedł do ko-
ścioła, do izby sejmowej, na sądy relacyjne, lub inne pu-
bliczne wystąpienie. Szło wtedy zwykle dwóch marszałków:
koronny i litewski. Nawet królowa i królewiczowie musieli
wtedy chodzić za królem, aby kto nie sądził, iż przed
— 231 — .
nimi marszałkowie laski niosą. Przy wjeździe uroczystym^
przed karetą królewską szła marszałkowska. Gdy król
przebywał w Koronie, władza była przy marszałku wiel-
kim koronnym, a gdy wyjechał do Litwy, przy litewskim.
W nieobecności marszałków laskę przed królami nosili
kanclerze lub marszałek prymasa. Sobieski w czasie swej
koronacyi zlecił marszałkom czuwanie nad bezpieczeń-
stwem żydów. Za Sasów sejm polecił marszałkom czuwać,
żeby król nie pomnażał na swoim dworze i w kancelaryi
saskiej liczby Niemców. Kiedy król umarł, ciało jego od-
dawano pieczy marszałka. Za czasów saskich marszałkowie
zaczęli się zajmować porządkowaniem stoUcy. Porządkują
ulice, bruki, latarnie, szpitale, uprzątają żebractwo, wydają
przywileje na teatra i zabawy publiczne. Są to już praw-
dziwi ministrowie policyi. W ogólnem gronie czternastu
ministrów (t. j. 7-miu koronnych i 7-miu litewskich) pierw-
sze miejsce zajmował marszałek wielki koronny, a drugie
po nim litewski. G-dy marszałkowie wielcy zajmowali naj-
dostojniejsze stanowiska w Rzeczypospolitej, to nadworni:
koronny i litewski, tylko w razie nieobecności marszałków
wielkich dostępowali zaszczytu zastępowania ich przy królu
i na sejmach. Ostatnim marszałkiem nadwornym litewskim
był Stanisław Sołtan, jeden z naj celniej szych mężów pod
koniec Rzeczypospolitej. Kiedy obadwaj marszałkowie,
wielki i nadworny, tak w Koronie jak Litwie, wyrobili się
na ministrów narodowych, król potrzebował domowego
marszałka do utrzymania porządku w komnatach i nad-
zoru nad służbą pałacową. Zdaje się, że pierwszy Jan So-
bieski miał takiego marszałka w serdecznym swoim przy-
jacielu Marku Matczyńskim, zacnym i znakomitym woje-
wodzie bełzkim. U Stanisława Augusta, po jego wstąpieniu
na tron, marszałkiem dworu był Karaś, po którym istnieje
dotąd znany dom pod tą nazwą przy rogu Oboźnej w War-
szawie. Królowa polska, obok kanclerza i innych urzędni-
ków dworskich, miała i marszałka, którego pierwotnie ty-
— 232 —
tałowano ochmistrzem. Nie był to minister Rzeczypospo-
litej, ale urzędnik prywatny, który przestrzegał etykiety
dworskiej i zawiadywał dworem królowej. Jeżeli królowa
szła sama, niósł przed nią laskę marszałkowską, jeżeli wy-
stępowała z królem, spaszczał laskę, ustępując miejsca mar-
szałkom wielkim. Nad żeńskim dworem królowej przeło-
żoną była ochmistrzyni, ale zawsze pod naczelnym sterem
marszałka, który był wyłącznym gospodarzem na dworze.
Urząd ten był dożywotni i królowa nie mogła oddalić
marszał;ka, póki żył. Pierwszą wzmiankę o ochmistrzu kró-
lowej mamy z czasów Kazimierza Wielkiego pod r. 1366.
Później królewicze i królewny miały także swoich mar-
szałków. Pierwotnie gdy przy boku Piastów rada składała
się z samych duchownych i panów, przewodniczył jej naj-
starszy urzędnik dworski, podkomorzy, marszałek. I dla-
tego to przy marszałkach wielkich pozostał do ostatnich
czasów obowiązek, lubo nie prezydowania ale utrzymywa-
nia porządku i przywoływania do głosów w senacie. Gdy
jednak w końcu XV wieku utworzyła się w sejmie izba
poselska, reprezentująca już nie panów, ale cały stan ry-
cerski czyli szlachtę, posłowie ci nie mogli zostawać pod
urzędnikiem dworskim, ale zaczęli z pomiędzy siebie wy-
bierać marszałka sejmowego czyli poselskiego. Pierwszym
takim marszałkiem miał być Agryppa, Litwin, lecz że nie
hył wymowny, więc go zastąpił Polak Stanisław Ozarn-
kowski. Od tego czasu obierano marszałków sejmowych
zwykle kolejno : z Wielkopolski, Małopolski i Litwy, na
znak równouprawnienia. Dopóki był obyczaj, że na posłów
obierano i senatorów, dotąd i senatorowie mogli być mar-
szałkami. Marszałek jednego sejmu nie mógł być obrany
na następnym. Można jednakże było wielokrotnie być obra-
nym, byle nie raz za razem. Na pierwszej sesyi, idąc po-
rządkiem województw, a zaczynając zawsze od Wielkopol-
ski, jako macierzy, obierano marszałka większością głosów.
Wolno tyło każdemu posłowi podać innego kandydata
I _5l
— 233 —
i dla każdego liozjły się głosy. Obranego marszałka da-
wny ogłaszał i przy stole marszałkowskim rotę przysięgi
ma odczytywał, a po odebraniu takowej wręozał laskę
jako znak urzędu. Nowy marszałek dziękował za wybór,
mianował sekretarza sejmu i delegaoyę, któraby króla
o jego wyborze zawiadomiła. Delegacya udawała się na
posłuchanie: król ją na tronie w senacie przyjmował. Na
mowę, którą zwykle miał poseł z tej prowincyi, z której
obrano marszałka sejmowego, odpowiadał od króla kan-
clerz i zapraszał posłów do ucałowania ręki królewskiej.
Do izby senatorskiej wchodził marszałek ze wszystkimi
polami i siadał na czerwonem krześle przed krzesłami
marszałków wielkich, oddawszy laskę jednemu z posłów,
którzy stali. Wogóle obowiązki marszałka sejmowego izby
poselskiej polegały na tem, że pilnował porządku dzien-
nego, chcącym mówić dawał głos, zwaśnionych godził,
sprzecznych nakłaniał, gdy hałasowano, laską w ziemię
uderza! i pod laskę przywoływał, dnie i godziny obrad
wyznaczał. Był on urzędowym mówcą izby poselskiej do
króla i senatu, uchwały izby przed królem i senatorami
czytał. Prymas w Polsce, jako w czasie bezkrólewia Inter-
rex, miał także swego marszałka, który tem się różnił od
innych magnackich marszałków, źe był poniekąd urzędni-
kiem krajowym, gdyż w razie nieobecności marszałków
wielkich i nadwornych , mógł przy królu ich obowiązki
wypełniać. I dlatego to nawet senatorowie, a mianowicie
kasztelani, chętnie marszałkowali u prymasów. Marszałek
prymasa, niósł przy jego lewym boku laskę (przy prawym
szedł krucyger z krzyżem), sądził sprawy dworzan pry-
masa i karał winnych, do senatu jednak prymasa nie wpro-
wadzał, a wobec lasek koronnych lub litewskich, spuszczał
swoją na dół. Marszałek ziemski był urzędnikiem powiato-
wym tylko na Litwie, gdzie przodował na sejmikach i pro-
wadził szlachtę na pospolite ruszenie, z taką władzą jak
kasztelan w Koronie. Grdzie nie było ciwuna, tam marsza-
— 234 —
łek był pierwszym urzędnikiem w powiecie, jak podkomo-
rzy w ziemiach polskich, a gdzie był eiwun, tam marsza-
łek po nim następował.
Marłahuz ob. Łudokrajca.
Marynarka polska. Pomorzanie, ten odłam plemienia
lechickiego, od ujścia Wisły do Odry, nad Bałtykiem osia-
dły, byli od dawna obeznani z morzem, na którem wojo-
wali i handlowali z innemi pobrzeżami. Podania mówią,
ze jeszcze "Wyzimierz miał chwytać floty duńskie na Bał-
tyku. Potem widzimy małe floty Obotrytów i Lutyków
pomorskich w nieustannej wojnie z Danią, Sasami i wogóle
Niemcami. Żeglarze pomorscy odznaczali się dzielnością
i nieraz burzyli Lubekę, w której osiadali Niemcy. Oni
pierwsi podali sposób przewożenia jazdy na okrętach. Zdo-
bycze Bolesława Krzywoustego sięgały aź do wyspy Rany
czyli Rugii. Długosz pisze, iż Świętopełk, rządca Pomorza
z ramienia Leszka Białego, ten właśnie, który aby zostać
panem Pomorza, Leszka monarchę swego w Gąsawie zabił,
rozzuchwalony był do tego potęgą swoją na lądzie i na
morzu. Gdańsk, którego okolica należała do królów i ksią-
żąt polskich od czasów Bolesława Chrobrego, zdradą opa-
nowali za Władysława Łokietka Krzyżacy w r. 1309. Od-
tąd Polacy odcięci przez zakon krzyżowy od morza, przez
lat 1B7, z małemi przerwami, ciągłe prowadzili z nim boje,
zwycięstwem Kazimierza Jagiellończyka i powrotem do
brzegów morskich uwieńczone. Od owej pory handel Polski
zakwitł i jej stosunki z miastami porto wemi: Miasta nad
rzekami spławnemi wzmogły się i przyszły do znaczenia.
Kupcy z Krakowa i miast innych na własnych okrętach
zapuszczali się do Anglii, Holandyi i Hiszpanii. Zygmunt I
był pojednawcą królów duńskiego i szwedzkiego, a miasta
hanzeatyckie w roku 1BB7 o protekcyę Zygmunta Augusta
upraszały. Gdańsk począł uważać się za osobną Rzeczpo-
spolitą, tylko pod opieką Polski. O jego handlu morskim
i jego flotach kupieckich mamy bardzo piękne dzieło Hir-
— 236 —
sza, napisane po niemiecku, uwieńczone przez towarzystwo
Jabłonowskiego w Lipsku. Znana w całych dziejach na-
szych łagodność panowania polskiego była powodem , że
G-dańsk, który same dobrodziejstwa otrzymywał od Polski,
o ile więcej spotykał z jej strony powolności, o tyle się
uzuchwalaj. Otrzymawszy w r. 1467 przywilej od Kazimie-
rza Jagiellończyka na wolną żeglugę, tak go sobie tłuma*
czył, że chcifJ zostawić Polsce brzegi tylko „dokąd koń
dopłynąć, a kula armatnia dosięgnąć może", sobie zaś przy-
właszczyć pełne morze. Ziemianie polscy starym obycza-
jem utrzymywali na Bf^tyku statki rybackie dla własnej
'i^ygody. Arcybiskup gnieźnieński posiadtd ogromne okręty,
które wyładowawszy zbożem i mięsiwem posyłał na sprze-
daż aż do Flandryi. Morsztyn, kupiec krakowski, na wła-
snych okrętach wiódł handel z Anglią i Hiszpanią. Wszystko
to chcieli sobie wyłącznie przywłaszczyć Gdańszczanie.
Prawda, że nieraz oddawali Polsce znakomite wojenne po-
sagi. Np. za Zygmunta Starego, kiedy Albrecht brande-
burski, mistrzem krzyżackim obrany, nie chci^ wykonać
królowi hołdu, Gdańszczanie na pięciu okrętach wpadli do
Memla, zniszczyli to miasto i pobili posiłkującą mistrza
£otę niemiecką, czem skłonili go do zgody z Polską. Pierw-
szy Zygmunt August powziął myśl utworzenia na Bałtyku
królewskiej floty polskiej. Powód do tego dały zajścia
z Kawalerami mieczowymi w Inflantach, którzy posła pol-
skiego zabili i arcybiskupa rygskiego uwięzili, a pokonani
być mogli tylko przy współudziale siły morskiej. Powo-
dziło się nad podziw królowi, który naprzód zorganizow^
flotę ochotniczą i admirałem jej mianował Tomasza Sier-
pioka, polecając chwytać wszelkie okręty,
z zachodu broń Kawalerom inflanokin
carowi Iwanowi Wasilewiczowi. W r. 1
najpierw trzy okręty z flagą polską (ob.
potem dwanaście, piętnaście, do któryc
wieoki, jako hołdownik, dodał trzy swoje o
— 236 —
nie nie byli kontenci z floty polskiej, bo nie mogli teraz
handlować swobodnie z nieprzyjaciółmi Bzeczy pospolitej.
Tak samo gniewały się inne dwory i sąsiedni kupcy, król
bowiem rozwijał politykę morską, której pierwej nie było.
Sprzymierzył się z Danią. Skarżyła się Elżbieta, królowa
angielska, a potem i król duński, skarżyli się Łubeczanie
i książęta niemieccy, że flota polska zabiera okręty ich
poddanych, żeglujące do wschodnich brzegów Bałtyku. Na
to Zygmunt August wszystkim jednakowo odpowiadrf, iż
ma prawo odejmować sposoby wzmacniania swoich nie-
przyjaciół. Gdańszczanie dla zysków kupieckich zdradzali
Rzeczpospolitą, więc Sierpinek zabierał czasami okręty
Gdańszczan schwytane na przeniewierstwie i przerabicJ! je
na wojenne dla floty polskiej. Zacny, łagodny -Jagielloń-
czyk kazał mu je zwracać. „Tak mało pamiętni naszych
dobrodziejstw — ' pisał król do Albrechta pruskiego — tak
mało troszczą się o łaskę naszą^. Wspaniałomyślność ta
rozzuchwaliło kupców gdańskich do reszty. Za prostą burdę
uliczną, z błahej przyczyny, ścięli 11 -tu marynarzy czyli
żeglarzy i czeladzi z floty polskiej, a w tej liczbie dwóch
chłopców 14to-letnich. Do okrucieństwa przydali urąganie,
bo głowy ściętych powbijali na pale i postroili w różane
wieńce. Sejm sądził tę sprawę w r. 1570. „Królowie pol-
scy i Korona nie ma sobie Gdańszczan za sąsiady, ale im
rozkazuje jako poddanym swym". Tak ostro przemawieJ
biskup kujawski Karnkowski, wysłany na czele komisarzy
do Gdańska. Miasto zlękło się i chciało Karnkowskiego
przekupić, dając mu 16,000 złp., o co ich ten mąż energi-
czny i dobry Polak oskarżył publicznie. W dniu 23 lipca
r. 1671, wśród senatu w Warszawie burgrabia i stany gdań-
skie przeprosiły króla na klęczkach a ten im przebaczył.
Z tern wszystkiem wrogie usposobienie kupiectwa i handlu
gdańskiego dla floty polskiej utrudniło nad wyraz jej egzy-
stencyę i król po skończonej wojnie żeglarzy swoich roz-
puścił. Postanowieniem tej floty zajmowali się komisarze
— 237 —
królewscy ppd prezydenoyt^ Jana Kostki, kasztelana gdań-
skiego i podskarbiego ziem pmskicli. WielkoSó okrętów
obliczano na łaazty. Okręty polskie obejmow^y od 60 do
200 iasztów, ożyli od 1,800 do 6,000 korcy. Na większych
miało być po 30 armat. Niższego rzqdu statki były jachty
i pińki. W nmowie o tron z Henrykiem Walezyuszem, po-
łożył naród polski usilny warunek wzglądem wystawienia
i utrzymywania floty na morzu BfJtyckiem. Batory zajęty
wojną lądową, nie miał czasa myśleć o flooie. Zygmunt IH
udając się do Szweeyi na objęcie tronu po ojcu, plyn^ na
okrętaoh szwedzkich. Kiedy powtórnie zwiedzał Szwecyę
w czasie rozpoczynających się zajść, płynął na kupieckich
duńskich okrętach, a panowie polscy na własnych statkach,
które sobie w G-dańsku pozamawiali. Potem, gdy wojna
inflancka wybuchła, Chodkiewicz w r. 1609 na dwóch zdo-
bytych szwedzkich okrętach, przykupiwezy kilka od Angli-
ków i Holendrów, i dołączywszy kilka statków mniejszych,
osadzi) je zbrojnym ludem swoim, uderzył na fiotę swedzką
pod m. Szakiem i odniÓE^ świetne morskie zwycięstwo.
Zygmunt HI dopełniając ugody z narodem co do floty,
własnym kosztem w czasie wojny ze Szwecyą 9 okrętów
wojennych uzbroił. W d. 28 listopada 1627, nastąpiła pod
Gdańskiem walna bitwa morska. Na flotę szwedzką, dowo-
dzoną przez Hoenszilda, z 11-tu okrętów złożoną, uderza
9 polskich pod wodzą Cyppelmana i zwycięża. Admir^
szwedzki poległ, wielu Szwedów z rozpaczy wysadziło się
w powietrze, dwa ich okręty zabrano, a niedobitki schro-
niły się do Piławy. Hiszpania namówiła Zygmunta HI, aby
flotę swoją wysłał do Wismaru w pomoc cesarzowi Ferdy-
nandowi H naprzeciw Duńczykom, za co
mieli go poprzeć w odzyskaniu tronu azwi
flota duńska połączona ze szwedzką, zniosą
zabrano 120 dział Polakom, moc broni i z
piono okręty i nadzieja odzyskania Szweo
tym sposobem dla Zygmunta HI przepadła.
— 238 —
wstąpiwszy na tron, postanowił stworzyć potęgę polską
na morzu. Rzeczpospolita była naj obszerniej szem państwem
w Europie, a więc dla ochrony swych interesów powinna
była mieć i flotę. Król na półwyspie Heli, w pobliżu Pucka,
wsławionego już działaniami floty polskiej za Zygmunta TTT,
wzniósł dla osłony okrętów dwa zamki, które od swego
i braterskiego imienia nazwał: Władysławowem iKazimie-
rzowem. Starostowie okoliczni otrzymali rozkaz dostarcza-
nia żywności dla floty i miejsc obronnych. Dowództwo po-
wierzono Władysławowi Denhofowi i Guldenstemowi. Nie-
mniej skorzystano z doświadczenia i usług potężnej rodziny
kupieckiej Spiringów z Holandyi. Niebawem bandera pol-
ska powiewała nad silnie dźwigniętą i uorganizowaną przez
walecznego króla potęgą morską Rzeczypospolitej. Na utrzy-
manie tej floty postanowiono na Bałtyku cła, jakie gdzie-
indziej państwa morskie pobierały. Książęta pruscy w Kró-
lewcu pierwszy raz poczuli teraz, że Władysław IV panuje
nad księstwem królewieckiem, że są lennikami Polski, że
urośli tylko przez pobłażanie królów i łagodność rządu
polskiego. Naród zrozumisJ, jak ogromne pierwej ponosił
straty skutkiem braku floty na morzu i jak był wyzyski-
wany przez Gdańsk, oraz książąt pruskich i innych sąsiadów.
Sarbiewski nawet w jednem z kazań swoich dowodził potrzeby
ceł morskich. Król brzegi zwiedzał, miejsca nowym portom
obmyślał. R 1639 radzono na sejmie wzmocnić Trzewo i Puok,
w r. 1642 port piławski poprawiono. Ze śmiercią energicznego
króla w r. 1648 runęło wszystko. Wszyscy, którym potęga
morska Rzplitej zawadzała, rzucili się na jej zniszczenie.
Gdańszczanie zrabowali arsenał w Pucku. Najazd szwedzki
dokonał reszty. Bandera polska znikła. Jan Kazimierz szar-
pany na wszystkie strony, upadał pod brzemieniem nie-
szczęść. Tylko Kurlandya, lenniczka Polski, przyszła wów-
czas do wielkiej zamożności. Za księcia Jakóba (1643 —
1682) posiadała ona 40 okrętów, z których połowa była
liniowych, mających po 30 do 80 dział. Flota jej puszozd:a
— 239 —
się za Atlantyk, zwiedzała brzegi Afryki i Ameryki, sta-
wała przy ujściach rzeki Orinoko. Kromwel w Anglii i Lu-
dwik XIV we Francyi, oddzielne traktaty z lennikiem Pol-
ski zawierali. Na morzu Czarnem Polska nie miała nigdy
floty królewskiej, ale miała stosunki handlowe. Wprzódy
nim Polska, dotarła tam Litwa, dotarł Olgierd z Witoldem,
który konno wjeżdżał w morze Czarne, biorąc je w swoją
posiadłość. Cesarz grecki i patryarcha upraszali króla Wła-
dysława Jagiełłę, żeby ich opatrywał żywnością, kiedy
Konstantynopol Turcy oblegali. Król zacny żywił Greków,
posyłając im darowane zboże do portów czarnomorskich,
skąd je na swoje okręty ładowali. Warneńczyk dał w do-
żywocie podolaninowi Buczackiemu porty Koczubej, Czarny
horod i Karawuł z warunkiem, żeby takowe budował i ulep-
szał. Za Kazimierza Jagiellończyka ujście Dniestru i zna-
komite dwa porty Koczubej i Białygród czyli Akerman,
leżały w granicach jego posiadłości litewskich. Ginęło pa-
nowanie Genui na pobrzeżach Krymu, gdzie osiadali Ta-
tarzy. Królowi polskiemu poddawała się Kaflfa czyli Teo-
dozya, w której porcie po sto okrętów mogło stawać. Han-
del polski morzem szedł do Włoch, Francyi, na Archipelag
i Wschód cały. Wład. Łoziński w swojem dniele „Patry-
oyat i mieszczaństwo lwowskie** wykazał, jak rozległe sto-
sunki miało możne i zasłużone Bzplitej kupiectwo Lwowa.
Za Zygmunta Starego słynie portowy Oczaków. Wene-
cyanie dopraszali się, żeby im Zygmunt port Białygród
otworzył. Polska miała Dniepr^ Dniestr, Boh, Dżwinę, Nie-
men i Wisłę, wpadające do mórz, miała porty: w Pucku,
Heli, Władysławowie, Gdańsku, Piławie, Królewcu, Memlu,
Połondze, Libawie, Windawie, Rydze, Parnawie i Rewlu,
miała znakomite drzewo na okręty, ale nie była narodem
żeglarskim, handlowym i przedsiębiorczym, walczyła na
koniu, więc z jej sosen i dębów budowała tylko swoje
floty Anglia, Portugalia i Hiszpania, na których kulę ziem-
ską zdobywano. Kiedy mowa o marynarce i stosunkach
— 240 —
morskich dawnej Polski, nasuwa się mimowolnie jedna
z kwestyi prawodawczych w tej dziedzinie. Powszechne
w Europie hylo prawo, iż rzeczy rozbitków morskich, które
woda na lądy wyrzucała, stawały się prawną własnońoią
tych, którzy je zabrali. Tylko naród polski może się tern
pochlubić, że ze wstrętem podobną zasadę odrzucał. Kazi-
mierz Jagiellończyk przyszedłszy do posiadania Pomorza,
zniósł niesprawiedliwe to prawo, a tak jus naufragii nie
miało u nas miejsca. Sfcatut Litewski pod karą wynagro-
dzenia w dwójnasób (sowito), zabrania zabierać rzeczy roz-
bitków (Eiozdział IX, art. 31). Naród nie chciał, aby z nie-
szczęścia bliźnich bogacono się przez grabienie rzeczy
z okrętów rozbitych. Ludzkie to i pełne miłości chrześci-
jańskiej zdanie objawili i obstawali przy niem: Zygmunt
Stary, Zygmunt August i Stefan Batory. Jak zacne i ro-
zumne rzeczy wychodziły z kancelaryi królewskich, niech
posłuży za dowód list Batorego do miasta Lubeki w spra-
wie powyższej : „Jeżeli nie jest w mocy ludzkiej odwrócić
rozbicia okrętów, to ciągnąć z nich zyski jest niegodnem.
Jeżeli burza nieszczęśliwemu nie wszystko zabrała, dla-
czegóż mielibyśmy być okrutniej szy mi od wichrów i mórz ?
Ani my, ani nasi poprzednicy nie inaczej uważaliśmy roz-
bitków, jak za ludzi, którzy w nieszczęściu większe do
naszej opieki mają prawo. Towary nieprzyjacielskich roz-
bitków powrócić, a ludzi wolno puścić kazaliśmy; bo są-
dzimy, że w rozbiciu nie byli nam nieprzyjaznymi, ani też
szkodliwymi być mogli". Potępiono to nieludzkie prawo
zachodnich ludów i za ostatniego panowania Stanisława
Augusta, w przepisach dla księstw Kurlandzkiego i Semi-
galskiego, w brzmieniu: „Nikt także na potem ważyć się
nie ma, używać owego nieludzkiego prawa opanowania
dóbr rozbitych na morzu; lecz jeżeliby, kto pomoc jaką
w tem niebezpieczeństwie będącym przyniósł, sprawiedliwą
nagrodą za pracę swoją ma się kontentować".
Meszne ob. Dziesięciny.
— 241 —
Miary ob. Polskie miary i wagi.
Miecznik miał dwojakie znaczenie: oznaczał rzemieśl'
nika, który robił miecze, oraz urzędnika dworskiego, który
podczas uroczystości nosił miecz przed księciem lub kró-
lem. Urzędnik taki po łacinie zwał się ensifer, gladifer a na-
wet armiger. Sam urząd powstał w Polsce na dworach ksią-
żąt piastowskich, tak jak większość naszych urzędów dwor-
skich. Miecz noszono juź przed Bolesławem Chrobrym, jak
twierdzi Gallus, więc prawdopodobnie spełniał to miecznik.
Atoli pierwszą wiadomość niezawodną mamy z czasów
Wład. Jagiełły, który dowództwo wojska polskiego pod
Grunwaldem r. 1410 powierzył Zyndramowi z Maszkowic,
miecznikowi krakowskiemu. Z r. 1629 znany jest juź pod-
pis miecznika litewskiego. W wieku XVI występuje: mie-
cznik wielki koronny i litewski, miecznikowie wojewódzcy,
ziemscy i powiatowi, którzy nie mieli żadnych urzędowych
czynności, a tylko honorowo spełniali obowiązek urzędu
w swojej ziemi, wtenczas kiedy król tam był obecny.
Miecznika ziem pruskich mamy już na początku XVI w.
Miecznicy bywali zarazem i dostojnikami w wojsku, tak
Stanisław Denhoff sprawował buławę mniejszą. W czasie
żałobnego nabożeństwa po królu miecznik niósł goły miecz
ze świeczkami u jego krzyża czyli przy rękojeści zapalo-
nemi i ten przed wielkim ołtarzem na ziemię rzucał. Przy
koronacyi Kazimierza Wielkiego niósł miecz wojewoda
sandomierski. Miecznik koronny bywał obecny, gdy król
dla odebrania przysięgi szedł z Wawelu do miasta; gdy
po wykonaniu takowej pasował rycerzy ; gdy książęta pru-
scy hołd lenny składali królom polskim ; przy inwestyturze
księcia kurlandzkiego i t. d. Podczas takich uroczystości
miecznik z chorążym mieli podobne sobie obowiązki. We-
dług godności urzędów ziemskich w Koronie, miecznik zaj-
mował 13-te z kolei miejsce po podkomorzym, szedł zaś
po pisarzu ziemskim a przed wojskim mniejszym. W Litwie
KSIĘGA RZECZY POLSKICH. J[g
— 242 —
miał 19-te miejsce po ciwanie, idąc po łowczym a przed
koniuszym.
Mieczownik ob. Płatnerz.
Mila ob. Polskie miary i wagi.
Minuta, w języku staropolskim tak nazywano każdą
prostą, t. j. prywatną, bez pieczęci, kopię dokumentu, wy-
pis i krótkie zebranie czego. Później wyrazem tym ozna-
czano także brulion, koncept, projekt do referatu, który
po przepisaniu w kancelaryi na czysto, składano dla siadu
do właściwych akt. Rej powiada, że „gdy prawa stanowili
przodkowie nasi, pozewek był na trzy palce a minutka na
dłoń'*. Prawo polskie orzekało, że „prostą minutą nic nie
może być dowiedzione, jedno tylko minutą pod pieczęcią^.
Młóto ob Piwo.
Mons pietatis, tak nazywano zakłady dobroczynne,
w których ludziom ubogim pożyczano pieniędzy na za-
stawy, nie pobierając żadnego procentu lub bardzo drobną
opłatę na wynagrodzenie osób, które około tego chodziły.
Powstały w wieku XV we Włoszech. Chwalił je Paweł U
papież, a zbór laterański, rozpoczęty w r. 1612, polecił.
W Polsce zwano je Komorą Potrzebnych, a były już na
początku XVI wieku w Krakowie, Warszawie i Wilnie.
Komora Potrzebnych w Wilnie żadnej opłaty nie przyjmo-
wała, a osoby które się nią zajmowały, spełniały te obo-
wiązki bezpłatnie (ob. Bank pobożny w Krakowie).
Morowe powietrze. Kronikarze nasi podają, iż w roku
1186 nastąpiła ciężka na ludzi zaraza epidemiczna, która
wielką zrządziła śmiertelność w Polsce i na Rusi. Drugą
podobną wiadomość o wielkiej zarazie i śmiertelności roz-
szerzonej po krajach ruskich i polskich podaje Długosz
pod r. 1288, przypisując przyczynę złego zatruciu wód przez
Tatarów. W 10 lat później kroniki polskie zapisały zarazę
na bydło, zwierzęta domowe i trzody, tak srogą, że z przy-
czyny upadku bydła roboczego i koni, w wielu miejscach
musiano zaniechać nawet uprawy roli. Pod r. 1348 zapi-
easa jest epidemiczna gorączka z krwotFokiem z ust, w któ-
rej chorzy umierali 3-go dnia. Gdy po-wtórnie powróciła
ta epidemia w tymże roku, chorzy dostawali dymienio
i wrzodów (aposiemata et anthraces) i amierali w dniach
pi^oin. W roku następnym, z przyczyny także gorączki,
wiele szlaohty i ludu pospolitego wymarło. Takaż zaraza
gorączkowa zapisana jest pod r. 1363. W roku 1363 epi-
demia nazywana morowem powietrzem, wiele miast, wsi
i OBad polskich pozamieni^a na długi ozas w pustjrnie.
"W r. 1372 z powodu zarazy epidemicznej zabrakło miejsca
na wielu cmentarzach. !Rok 1373 pamiętny jest także mo-
rową zarazą, tak w Polsce jako i całym świecie. W r. 1413
król Jagiełło chroniąc się przed wybuchłą w Polsce po-
wszechną zarazą, puścił się z Wiślicy w lasy i bory do
ziemi Lubelskiej i Chełmskiej. Zaraza ta pustoszyła całą
Polskę od Św. Jana Chrzciciela do św. Jadwigi. We dwa-
naście lat później tak samo Jagiełło i Witold przymuszeni
byli uciekać przed powietrzem wśród zimy z miast i zam-
ków do bezludnych borów. Maleńkiego królewicza Włady-
sława (Warneńczyka) wywieziono do zamku chęcińskiego.
Pod koniec roku 1430 w zimie „morowe powietrze w ca-
łej niemal panowało Polsce, pomimo jednak tej śmiertelnej
zarazy przybyła na sejm do Warty wielka liczba prałatów
i panów". W r. 1431 panowała śmiertelna zaraza na konie.
W r. 1446 dotknięty zarf^ą morową zmarł w Kraenymsta-
wie przejeżdżający książę mazowiecki Kazimierz, znany
z zamiłowania swego do rzemiosła kowalskiego. W r. 1451
nawiedziła morowa zaraza Wielkopolskę, nie czyniąc ża-
dnej klęski w Małopolsce. W r. 145'2 latem morowe po-
wietrze dotknęło szczególniej Szląsk, Wieluń i
Król Kazimierz spiesznie udał się na Litwę, nie
że zaraza inorowa już w ctdej Litwie panowała
że ludzie jadąc, siedząc, śpiąc lub jedząc imiieral:
puszczono zatem królowi wstępu do Wilna, ani
gdzie najzjadliwsza panowała zaraza. Schował i
— 244 —
w lasy i bory grodzieńskie i zabawiał łowami. Zarazę mo-
rową przewozili ludzie podróżni, tak w r. 1464 do Piotr-
kowa przynieśli ją panowie radni z miejsc zapowietrzonych.
Do Wilna zawitała przyniesiona z suknią zapowietrzoną
z Inflant. W roku 1466 Sędziwoj, wojewoda sieradzki, do-
tknięty morową zarazą, trzeciego dnia życie zakończy},
a Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, ledwo wyratowano
w tej chorobie. Zaraza krążyła po Polsce z przeskokami,
jedne miasta i wsie pomijała, w drugich szerzyła spusto-
szenia. Uderzając najprzód na miasta, potem na wsie i mia-
steczka, dotrwała aż do postu wielkiego i później w lecie
znowu się powtórzyła. W r. 1476 panowie, którzy odpro-
wadzali królewnę Jadwigę, poślubioną Jerzemu, księciu ba-
warskiemu, przywieźli z sobą do Polski zarazę gorączkową,
która wtedy w Bawaryi i Niemczech panowała. W później-
szych czasach szczegóły o morowem powietrzu stają się
już tak liczne, że przytaczać ich niepodobna. Morowe po-
wietrze nie było oddzielną chorobą, dziś nieznaną, ale
jedną z tych epidemii jak cholera lub dżuma, które mogły
tylko w pewnych epokach zmieniać swoje objawy i siłę,
rozmaicie w różnych wiekach nazywane. W wieku XV lii
ogłaszano drukiem na arkuszach po kraju zalecany przez
ludzi doświadczonych: „Przepis potrzebnego postępowania
dla wy gnębienia zarazy z miejsc, które jej podległe były,
aby odnowieniu późniejszemu klęski ile możności zagro-
dzić". W przepisie tym z r. 1781, jest mowa o odosobnie-
niu miejsc, o przygotowaniu medykamentów, o zapobieże-
niu aby zaraza nie odnowiła się na wiosnę, o poddawaniu
kwarantannie lub paleniu rzeczy po zmarłych, o posypy-
waniu ciał wapnem, o strzelaniu psów i kotów z domów
zarażonych. Przepis mówi obszernie o szkodliwości ukry-
wania rzeczy z domów zarażonych i potrzebie ich kadze-
nia', przekurzania , wietrzenia, prania lub palenia. Bielizna
używana w chorobie, palona była, a nieużywaną prano.
Do wszystkiego dotykano się przez rękawice moczone
246
w oooie i okadzane siarką. Papiery i książki, które były
-w używaniu chorych, palono, pieniądze moczono w occie
i okadzano dymem siarki, sprzęty myto gorącym ługiem.
Ziemię z domów bez podłogi wywożono a nasypywano
świeży piasek. Wszystkie kąty w izbach, sieniach i komo-
rach wapnem wybielano. Domy wykadzano siarką, jałow-
cem i octem lanym na gorący kamień. Z domów, w któ-
rych pojawiła się choroba, ludzi zdrowych wydalano do
lasów, gdzie najmniej przez 6 niedziel zostaw;a6 musieli.
Wreszcie przepis mówi szczegółowo o organizacyi ratun-
kowej, raportach felczerów, udziale władz miejscowych i t. d.
Pod przepisem podpisany „Antoni Dzieduszycki zesłany
dla ochrony do miejsc o zarazę zaskarżonych". Bardzo do-
bre wrażenie robi ta troskliwość zwrócona przed półtora
wiekiem do ^najbiedniejszych".
Mosty, Mostowe, Mostowniczy. Polska znana była ze
złych mostów, dowodem czego jest przysłowie zapisane już
przez Rysińskiego za Zygmunta III, stawiające na równym
poziomie : „Polski most, niemiecki post i włoskie nabożeń-
stwo". Były jednak przyczyny tego złego, o których wie-
dzieć powinniśmy. A naprzód ta, że Polska jako rodzaj
federacyi, potem Rzeczypospolitej, nie miała nigdy rządu
samowładnego i sprężystego, któryby przymuszał wszyst-
kich do porządku, ale należała do kilkudziesięciu tysięcy
właścicieli ziemskich, którzy wolność swoją uważali za
skarb największy na świecie, a odbywając podróże konno,
nie zawsze dbali o mosty mniejsze. Budowanie zaś mo-
stów na rzekach większych i utrzymywanie ich w po-
rządku przechodziło możność średniej zamożności szlach-
cica i ułatwiało grasowanie Krzyżaków, Litwinów, Koza-
ków, Wołochów, Tatarów, Szwedów i innych sąsiadów, od
których Polska jako nie zasłonięta górami i morzami, wię-
cej niż inne kraje w Europie cierpiała. Mały ruch na trak-
tach przy zaludnieniu znacznie mniej szem niż dzisiaj, nie
dawał także możności, aby opłata myta mostowego wy-
— 246 ~
starczała na utrzymanie wielkioh mostów w stanie pożąda-
nym. Z tern wszystkiem, sama wspólność wyraża most, we
wszystkich językach słowiańskich , dowodzi już odległej
staroż^^tności zwyczaju budowania mostów. Wyrażenia sta-
ropolskie: most na rzece słaó, posłać, położyć, kłaść, rzu-
cić, pochodzą z czasów, w których pospolite mosty nie
były palowe, wymagające większego kunsztu i nakładu,
ale podobne do tratew flisackich, pływające, zrobione na
klocach w poprzek rzeki na wodę rzuconych, położonych,
kładzionych, posłanych. Kunszt wbijania pali był jednak
dawno w Polsce znany, skoro kronikarze mówią już o pa-
lach granicznych przez Chrobrego w rzeki wbijanych.
A i w czasach przedhistorycznych istniały w dzisiejszej
Wielkopolsce mieszkania jeziorne na palach. Na dowód że
w Słowiańszczyżnie mosty bywały dwojakie, t. j. czasowe
na tratwach i stałe na palach, posłużyć może wzmianka
kronikarzy, że r. 998 Włodzimierz, książę ruski pokonany
i ścigany przez Pieczyngów, ocalił życie swoje, ukrywszy
się ^pod mostem". W dokumencie małopolskim z r. 1146
znajdujemy wyraz „mostne", w r. 1262 „mostowe", co ozna-
czało myta czyli cła mostowe, t. j. opłaty za przejechanie
mostu pobierane. W dokumencie z r. 1281 wymieniona
jest miejscowość „Babin-most". W wieku XII stałych mo-
stów na większych rzekach nie było, a tylko przeprawiano
się promami, lub robiono mosty w razie poważniejszej po-
trzeby. O takiej np. wspomina Długosz pod r. 1147, gdy
Konrad III król niemiecki i rzymski w towarzystwie wielu
książąt, biskupów i panów na czele kilkudziesięciu tysięcy
wojska szedł z Frankfurtu przez Polskę na wojnę krzy-
żową do Ziemi świętej, (część tej armii szła przez Wę-
gry). Długosz twierdzi, że przez Polskę była droga „bez-
pieczniejsza" a panujący wówczas w Krakowie Bole-
sław IV Kędzierzawy, wziąwszy z sobą obu braci swoich:
Mieczysława i Henryka, wyjechał na spotkanie Konrada
aż do granicy. Podejmował go i całe jego wojsko z kró-
— 247 —
le^y^ską wspaniałośoią, ^na większych rzekach kazał mosty
ka większemu uczczeniu cesarza stawiać, w dalszej drodze
przez Ruś i Wołochy, ugaszczał i podróż ułatwiał jak
u siebie". Sypanie grobel i budowanie mostów należało do
najzwyklejszych starań i obowiązków ludności. Ciągnęły
się te mosty nieraz na kilkaset i kilka tysięcy sążni, jak
to dotąd widzieć można w Pińszczyźnie. Nie dziw też, że
wojowniczy I'eszek Czarny zasiada na wiecu z rycerstwem
i długie toczy narady o budowaniu mostów nowych i na-
prawianiu starych. Jagiełło przygotowując się tajemnie na
wielką wojnę z Krzyżakami (która zakończyła się zwy-
cięstwem pod Grunwaldem w r. 1410), już rokiem pierwej
kazał zbudować w Kozienicach, gdzie była puszcza kró-
lewska, Uczne statki wodne na most łyżwo wy. Most ten
w chwili rozpoczęcia wojny został Wisłą spławiony do
Czerwińska, dla przeprawienia wielkiej armii z brzegu le-
wego na prawy. Polacy umieli wówczas lepiej dochowy-
wać tajemnic niż dzisiaj, tak blizcy bowiem sąsiedzi jak
Krzyżacy, do ostatniej chwili o budowie i sprowadzeniu
mostu nie wiedzieli. Jakoż Dobiesław Skoraczowski taką
o tym moście zdał relacyę Wielkiemu Mistrzowi: „Widzia-
łem ten most na statkach dowcipnie zbudowany i na Wi-
śle położony, po którym w oczach moich wszystko wojsko
królewskie suchą nogą przeszło przez Wisłę i najcięższe
działa po nim przeprowadzono, a most ani drgnął pod ich
ciężarem*'. Roześmiał się na to mistrz pruski Ulryk, szydząc
z powieści Dobiesława, a zwróciwszy mowę do panów wę-
gierskich, rzekł: „Bajki to są w niczem do prawdy niepo-
dobne, które ten człowiek prawi. Wiemy bowiem, że król
polski po Nadwiślu się błąka i usiłuje ale nie może prze-
prawić się przez rzekę a wiele rycerstwa jego, szukając
brodu, potonęło". W r. 1414 po raz wtóry Jagiełło zgro-
madziwszy wielkie wojsko przeciw Krzyżakom, stanął nad
Wisłą wprost Zakroozymia — jak pisze Długosz. „A lubo
most łyżwowy do przeprawy na Wiśle był już sporządzony,
— 248 —
gdy wszelako w tej porze z przyczyny ciągłych deszczów
Wisła szeroko wylała, przez dni 8 nie można było rzucać
mostu na rzekę, dopóki wody nie opadły". W r. 1419 Ja-
giełło po raz już trzeci za swego panowania idąc na Krzy-
żaków, przeprawił wielkie wojsko polskie po moście łyżwo-
wym przez Wisłę pod Czerwieńskiem. Takaż przeprawa
po tymże moście nastąpiła pod Czerwieńskiem w r. 1422
i połączenie się za Wisłą Jagiełły z Witoldem podczas
czwartej wyprawy na Krzyżaków. W latach 1454 i 1466
syn Jagiełły Kazimierz Jagiellończyk ciągnąc przeciw Krzy-
żakom, przeprawiał znowu ogromne wojsko przez Wisłę
pod Toruniem po moście lyźwowym, zapewne jednak nowo
zbudowanym. Nazwa miasteczka Mosty, położonego nad
Niemnem o 7 mil od Grodna, znana w wieku XV, daje
niezawodne świadectwo, że już wówczas istniał na Niemnie
most w powyższej miejscowości. Podczas olbrzymiego wy-
lewu Wisły w końcu lipca 1476 r., most większy łączący
miasto Kazimierz z Krakowem (Wisła płynęła wówczas
między Stradomiem i Kaźmierzem) i wszystkie inne mosty
około Kaźmierza woda poznosiła. Około r. 1563 niejaki
Erazm z Zakroczymia, dzierżawca przewozu i cła na Wi-
śle, podał myśl pobudowania mostu na palach pod War-
szawą. Król Zygmunt August polecił uskutecznić to przed-
sięwzięcie. Drzewo, a mianowicie dębinę na pale, spławiono
wodą z puszcz kozienickich i sandomierskich. Pierwsze pale
wbito d. 25 czerwca 1568 r. Ukończyła zaś budowę mostu
po śmierci króla siostra jego Anna Jagiellonka własnym
nakładem, tak iż na zjazd elekcyjny d. 6 kwietnia. 1673 r.
otworzyć go było można do przejazdu. Ponieważ brzeg
warszawski był drewnianymi budynkami zabudowany, dla
ochrony więc od pożaru wzniesiono na tym brzegu (wprost
ulicy nazwanej odtąd Mostową) wieżę czworokątną z bramą
sklepioną. Most ten był podziwem całej Polski a Jan Ko-
chanowski uczcił go pięknym wierszem a raczej trzema
sześciowierszami, z których pierwszy tak brzmi :
— 249 —
Nieubłagana Wisło, próżno wstrząsasz rogi,
Próżno brzegom gwałt czynisz i hamujesz drogi.
Nalazł fortel król August, jako cię miał pożyć,
A ty musisz tę swoje dobrą myśl położyć:
Bo krom wioseł, krom promów, już dziś suchą nogą
Twój grzbiet nieujeżdżony wszyscy deptać mogą.
Most Zygmunta Augusta istniał przez lat 30, dopóki lody
w^iosenne nie zniszczyły go w znacznej czyści roku 1603.
Odtąd był wielokrotnie odbudowywany bądź na palach,
bądź urządzany na łyżwach i przez lody wiosenne nisz-
czony. W latach 1707 i 1829 miała nawet Warszawa po
dwa mosty na Wiśle. Od r. 1829 most łyźwowy był już
tylko na zimę zbierany, dopóki w latach 1859 —1861 nie
zbudowano kosztem miejskim wielkiego mostu żelaznego
podług projektu inżyniera Stanisława Kierbedzia. W Litwie,
gdzie Jagiellonowie jakp panowie dziedziczni, mogli ener-
giczniej oddziaływać na administracyę kraju niż w Koro-
nie republikańskiej, niektóre urządzenia porządku publi-
cznego były lepsze jak w Wielko- i Małopolsce. Tak np.
niektóre województwa litewskie posiadały wybieranych ze
szlachty mostowniczych, czyli urzędników ziemskich, któ-
rych obowiązkiem był dozór nad drogami, mostami i gro-
blami, zwłaszcza na gościńcach większych, którędy panu-
jący przejeżdżali. Na dworze Radziwiłłów był podobnież
mostowniczy tych książąt. Skrzetuski w „Prawie polskiem"
powiada: „Mostowniczy od starania o mostach imię ma".
Prawa polskie pozwalały tym obywatelom, którzy znacznym
kosztem mosty w dobrach swoich budowali, pobierać cło
czyli myto mostowe, „a ktoby cła bronnego (czyli bram-
nego t. j. brukowego, pobieranego w bramach miast na
utrzymanie bruków), mostowego albo wodnego nie oddał,
we czwórnasób to nagrodzi". To się znaczy, że karę za
opór, zapłaci poczwórnem mytem. W Krakowie na Wiśle
do r. 1315 był tylko przewóz, który w tym czasie Łokie-
— 250 —
tek podarowd! ^ukochanym mieszczanom krakowskim^ pod
warunkiem, aby przy Wawelu most stały zbudowali.
Muszkatel ob. Małmazya.
Muzyczne narzędzia. Zakres książki niniejszej nie po-
zwala na pisanie o muzyoe w Polsce, o rzeźbiarstwie, ma-
larstwie, rymotwórstwie i t. p. Ale godzi się między rze-
czami z przeszłości polskiej wymienić przynajmniej po-
krótce narzędzia, na których grywali dawni Polacy w smu-
tku i wesołości, w świątyniach Pańskich lub obozach, idąc
na boje z bisurmany. Przytoczymy tu naprzód wesołą ko-
lędę ludową z wieku XVII, w której wspomnianych jest
wiele narzędzi muzycznych, na jakich w owe czasy grywano :
Anieli się w niebie cieszą'
Pasterze do szopy spieszą, hej nam, hej !
Opuścili swe bydlęta
A pobrali instrumenta, hej nam, hej!
Do Betlejem gdy przybiegli,
Szopę z wszystkich stron obiegli, hej nam, hej !
Poustawiali się w szyki
I wzięli się do muzyki, hej nam, hej !
Stach najpierwszy na swym Rogu
Rozpoczął rżnąć chwałę Boga, hej nam, hej !
Wach na Lirze, rzeżko gmyrze,
Jacek Krupa, w Drumlę chrapa, hej nam. hej !
Janusz bzdurzy na Bandurze
Sobek sobie w Kohzę skrobie, hej nam, hej!
Wojtek ryczy na Basicy.
Knapik wali na Begali, hej nam, hej!
Wawrzko chełce na Surmeczce,
Kuba Łyczek, złamał smyczek, hej nam, hej !
Stasiek z Dębni w Kotły bębni,
Fabijanek trąbi w dzbanek, hej nam, hej !
Kurantów z konwie dobywa.
Temu, owemu nalewa, hej nam hej!
Tomek doi na Oboi,
Kopet kraje w Szałamaje hej nam, hej !
Filip plecie na Kornecie,
Kryś bełkoce na Fagocie^ hej nam, hej!
— 261 —
Arfy z sobą nie przynieśli,
Naprawić ją dali cieśli, hej nam, hej !
Z Ttbb-maryjfią Bartek prostak.
Idąc przez wieś, w karczmie został, hej nam, hej!
Jan Łodzią, biskup poznański (zmarły r. 1346), który wiele
pieśni kościelnych, dotąd śpiewanych w Polsce ułożył, nie
znał chwil szczęśliwszych nad owe ^gdy sobie doma (jak
mówi dziejopis) gwoli wesołości na cy tarze przygrywał".
Arcybiskup gnieźnieński Mikołaj, oprócz cytary rozkoszo-
wał się w „luteń, trąb, piszczałek i reszty gędzielnych na-
rzędzi chórze". Widzimy z tego i z innych wzmianek Dłu-
gosza o muzyce dobranej, że kapele były już w dobie pia-
stowskiej znane w Polsce. Aldona, żona Kazimierza W.,
Litwinka (zmarła r. 1339), lubiła się otaczać chórem śpie-
waków i grających na bandurach, cy tarach i lirach, co —
jak dusznie wnosić można — dowodzi istnienia ka-
peli królewskiej. Wogóle widać Litwinki rozmiłowane były
w muzyce, bo Aleksandra Olgierdówna, siostra rodzona
Jagiełły, poślubiona Ziemowitowi, księciu Mazowieckiemu,
przyjeżdżając do Krakowa na dwór brata, woziła z sobą
flecistów nadwornych. Zwierzchnikiem kapeli na dworze
Jagiełły był Jan Siedź, herbu Doliwa, później biskup prze-
myski, zmarły r. 1411. Byli w niej i żydzi. Widzimy w roku
1440, że kapela króla Władysława Warneńczyka wyjęta
jest z pod sądu miejskiego a należy do starościńskiego.
Jan Tarnowski, wojewoda krakowski, ma także muzyków
nadwornych. Wnukom Jagiełły, Aleksandrowi i Zygmun-
towi, przygrywa nadworny lutnista Ozuryłko. Opaci dla
rozrywki grywali czasem wesołe piosnki na organach. Głos
kobzy ceniono w Polsce na równi z dźwiękami cytry hisz-
pańskiej. Huczne tony wydobywano nie tylko z kobzy
(z ^koziego roku, z kozła"), ale także z trąb i bębnów.
IŁ®j wyraża się, że „wrzeszczał kozi róg za uchem, tłuczono
w bęben by w pudło, aż we łbie trzeszczało". Krzykliwe
były kornety i fujary, głośne sztorty, szałamaje, pomorty.
263
wiersz z „Pana Tadeusza" : „Patrz, stoi cymba-
zypak i kozice". Niewątpliwie do pierwotnych na-
, muzycznych w Polsce, lubo nie tanecznych i weso-
j" ale pasterskich, myśliwskich i hasłowych, należy wielka
^ba drewniana, zwana ligawką, legawką (ob. Ligawka).
Myto ob. Podatki, daniny, powinności.
Narębne ob. Podatki, daniny, powinności.
Nazwiska ludzi. Nie możemy dziś pojąć człowieka bez
nazwiska dziedzicznego t. j. przechodzącego z ojca na syna
w formie niezmienionej. A jednak w całej Europie nazwi-
ska takie upowszechniły się dopiero w wi^ku XV a utrwa-
liły w następnym. Przedtem każdy wymieniał tylko swoje
imię i miejsce, z którego pochodził. Litewski Mendog miał
syna Olgierda, Olgierd Jagiełłę bez łączności nazwiska rodo-
wego. Szlachcic obok imienia wymienia! herb, włość, lub
zamek dziedziczny. Naruszewicz w swojej historyi narodu
polskiego powiada: „Starożytni Polacy nazywali się na-
przód od herbów np. Ciołek, Jastrzębiec etc, powtóre od
wiosek np. Piotr z Chodźca, z Zakliczyna, po trzecie od
imion ojcowskich, jak dotąd Rusini np. Jan Janowicz,
Witek Bieniewicz t. j. syn Bieniasza (Benedykta) *). Herb
czyli po polsku „zawołanie" t. j. hasło, znak, wyraz, zwo-
. łujący ród herbowy na wojnę, był oczywiście dziedzicznym
i u szlachty średniowiecznej mógł do pewnego stopnia za-
stąpić rodowe nazwisko. Stąd nazwy wielu herbów stały
się nazwami wielu rodów i wielu wsi, które były tych ro-
dów gniazdem i dziedzictwem. Do takich należą: Bogoria,
Jastrzębiec, Działosza, Przyrowa, Łada, Dąbrowa, Godzięba,
Sulima, Szeliga, Rawicz, Rogala. Dołęga, Doliwa, Cholewa,
') U narodów germańskich nazwisko syna tworzono przez do-
danie do imienia ojca końcówki sohn, son, sen, u Hiszpanów ez, \x Nor-
mandów fitz (na początku), u Irlandczyków O (Orjj u Szkotów Mac,
u Arabów i Hebrajczyków ben, u nas toicz.
— 264 —
Skuba, Grerałt, Kossak, Bujno, Kownat, Nieczuja, Badwan,
Pomian, Zaręba, Trzaska, Konopka, Grzymała, Tuczyiiski,
Pachała, Bolesta, Odrowąż, Zagłoba i kilkadziesiąt innych.
Niektóre nazwiska rodowe potworzyły się ze starodawnych
imion polsko-słowiańskich, np. Chwalibóg, Wszebor, Sędzi-
mir, Bożym, Dzierżek, Włodek, Bohnfał, Gniewosz, Strzę-
bosz, Niemiera, Wojsław, Wojno. Obok wyrazu nazwisko,
do którego przywiązujemy dziś przymiot dziedziczności,
mamy w naszym języku przydomek oraz przezwisko, wy-
razy może starsze od „nazwiska^ i powszechnie przez lud
używane. Przedstawiają one praktycznie początek każdego
miana, którem jest przez wa jednego człowieka przez ogół
danym wyrazem. Bywa to zwykle określenie jakiegoś wy-
bitniejszego jego przymiotu, wady, cechy, kalectwa, po-
chodzenia, rzemiosła, dziwactwa, przyzwyczajenia lub ubioru.
Bolesława I z powodu niesłychanej waleczności przezwano
Chrobrym (jest już tak nazwany w r. 1120). Bolesława III,
który był równie walecznym jego pra-pra wnukiem, ale od
wrzodu miał w młodości skrzywione usta, nazwano Krzy-
woustym. Henryka, księcia szląskiego, z powodu, że nosił
brodę, gdy inni piasto wicze brody golili, przezwano Bro-
datym. Bolesław, drugi z kolei syn Krzywoustego, był Kę-
dzierzawy. Z dwóch Władysławów, jeden był dla wielkiego
wzrostu i długich nóg, Łaskonogi, a drugi małej postaci
przezwany został Łokietkiem. Przezwiska dawano w Polsce
zarówno książętom jak dygnitarzom, szlachcie, kmieciom
i najuboższym sługom. Dla tych, którzy nie mieli herbów
ani dziedzicznej ziemi, przezwiska były potrzebą prakty-
czną życia codziennego, a w czasach, w których zwyczaj
ogólny miał moc prawa, nic dziwnego, że przezwiska ludzi
zapisywano w urzędowych dokumentach jako ich nazwy.
Najstarsze podobne nazwy z dokumentów polskich XI,
XII i XTTT wieku są: Babka, Baran, Bacz, Biesiekierz,
Brzuchaty, Byczek, Białowąs, Dąbek, Górka, Gąska, Graza,
Jajko, Jęzor, Kaczka, Kwasek, Kwiatek, Kwiecik, Kłobu-
— 266 —
czek, E2os, Kobyłka, Komor, Kołaoz, Kochan, Earamoła,
Krasek, *Krzy kała, Kędziera, Masło, Miedź wiedź, Myszka,
Męka, 'Nowosiodł, Odolan (Otto), Opoka, Patoka, Piwona,
Piskorz, Podwała, Polanin, Poniat, Piast, Pirwosz, Pomian,
Pękawka, Rak, Rozdział, Ratej, Rożek, Swojsa, Sinoch,
Śmił, Smogor, Sokół, Stróż, Silca, Targosza, Wilczek, Wil-
częta, Wojno, Warga, Wierzbięta, Wyszetrop, Za2oba, Że-
• • •
lazo, Zerucha, Zwań, Zuk, Zabór, Zabrat, Zając, Zajączek,
Zajączko, Zator, Zyz. Przy niektórych nazwach położone
są imiona, co wskazuje, że nazwy te mogły już być dzie-
dzicznemi lub służyć wspólnie braciom, np.: Paweł Górka
(1243), Stanisław Kopyto (1243), Jakób Korytko (1246),
Sulisław Mądry (1249), Świętosław Opór (1295), Jan Osina
(1260), Otton Prawota (1219), Jakób Rudek (1271), Wła-
dysław Sędziwój (1209), Jan Woda (1260), Piotr zwany
Wścieklica (1291), Radwan Ząb (1249). Innych zapisano
z nazwy lijb imienia ojca, np. Paweł Stupowicz (1247),
Andrzej Sułkowioz (1238), Dobiesław Sędowioz (1278), Piotr
Włostowicz (1200), Mieszko Władysławo wicz (1200). Dłu-
gosz podaje, że w Polsce za czasów Władysława Jagiełły
nastał zwyczaj tworzenia nazwisk od posiadłości, t. j. przez
dodanie końcówki przymiotnikowej ski lub cJcL Zwyczaj
ten upowszechnił się w drugiej połowie XV wieku, na-
przód u średniej szlachty, bo panowie pisali się jeszcze
po staremu: Łukasz z Górki, Jan na Tęczynie i t. p. Na-
zwiska atoli na ski i cki, tworzone już i w XIV wieku
z nazwy wsi rodzinnej lub dziedzicznej , były z początku
o tyle tylko sukcesyjne, o ile syn dziedziczył po ojcu tę
samą wieś, z której powstało ich nazwisko. Jeżeli zaś odzie-
dziczył i osiadł w innej, to i nazwisko nowe tworzył, a tak
zdarzało się, że każdy w innej wsi zamieszkały, synowie
i ojciec, każdy innego używał nazwiska. Przykład zmiany
nazwiska mamy na kronikarzu Marcinie Bielskim (ur. 1496,
zm. 1675), pierwszym, który dla narodu swego pisał dzieje
powszechne po polsku. Po ojcu Marcin, nazywał się Wolski,
— 266 —
od wsi Woli, ale gdy osiadł we wsi Biała, koło Pajęczna,
został Bielskim, a syn jego Joaohim już zatrzymał to na-
zwisko ojcowskie. Paprocki w swoim herbarzu powiada,
ż® gdy Bartosz Eemar kupił wieś Wilkowice, synowie jego
zostali Wilkowskimi.
Nazwy wsi i miast. Sposób, jakim się utworzyły pol-
skie nazwiska wsi, miast i miasteczek, ciekawym jest i wa-
żnym z kilku względów. Są to bowiem nazwy naszych
siedlisk i domów rodzinnych a zarazem stare zabytki ję-
zyka, które posłużyły badaczom przeszłości do wyjaśnienia
niektórych dawnych stosunków społecznych i sposobu osie-
dlania się ludności rolniczej polskiej przed wiekami. Cała
kraina polska była pierwotnie pokryta lasami a pola nie
były nigdzie darem przyrody ale wynikiem ciężkiej pracy
ludzkiej. Wśród tej olbrzymiej puszczy, która szumiała od
Karpat i gór szląskich po Bałtyk, w owem sercu prastarej
Słowiańszczyzny, mieszkały od czasów przedhistorycznych
lady leohickie. Jeden z nich nad Wartą, Notecią i Gopłem
osiadły, który zaczął najpierwej zajmować się rolnictwem
i karczować lasy na pola, został przez innych Lechitów
nazwany z tego powodu Polakami lub Polanami t. j. mie-
szkańcami pól. W zawiązkach narodów, zwykle siedliska
ludzkie, podobnie jak i sami ludzie, nie miały żadnej na-
zwy. Jak dziś nie możemy pojąć wioski bezimiennej, tak
w początkach osiedlenia wieś z nazwiskiem była wyjątkiem,
a jeszcze w wieku XII, jak to widzimy z dokumentów,
zdarzały się wioski bez żadnej nazwy. Naród lechicki skła-
dał się z dwóch głównych warstw społecznych: rolników
czyli kmieci, t. j. chłopów książęcych, i z wojowników czyli
szlachty. Najpotężniejszy z wojowników, zwany księciem,
panował. Wszyscy inni składali jego zbrojną drużynę, strze-
gli grodów i granic, chodzili z nim na wojnę. Kraj cały,
wszystkie lasy i wody były własnością panującego a wszy-
scy rolnicy byli jego kmieciami. Książę musiał myśleć
o utrzymaniu rycerstwa czyli szlachty, która nad bezpie-
267
czeństwem kraju i jego osoby czuwała. Danie rycerzowi
kawała dzikiego boru nie byłoby żadną nagrodą, lecz za-
daniem do długiej, mozolnej pracy. Książęta więc rozda-
wali bory naprzód kmieciom, aby oni wyrabiali ziemię,
zakładali wsie i dawali daniny na utrzymanie zbrojnych
drużyn. Między Wartą, Notecią i Gopłem, gdzie już w cza-
sach pogańskich ludność była bardzo gęsta (jak tego do-
wodzą liczne i rozległe z dawnych epok cmentarzyska)
a samo łowiectwo, rybołóstwo i chów bydła nie wystar-
ozsJo na potrzeby życia, uprawa zbóż musiała się zacząć
bardzo dawno. W innych stronach Lechii, ponieważ ludzi
było mało, najczęściej jeden kmieć zakładał pierwsze sie-
dlisko nowej wioski w dziewiczym boru, czyli jak nazy-
wano „na surowym korzeniu**. Osadę taką mianowano '^ do-
kumentach łacińskich villa. Dwie wsie oznaczało nieraz
dwóch osadników. Z początku nowa osada nie miała zwy-
kle żadnego nazwiska, ale z czasem następował zawsze
powód do nazwania każdego zakątka ziemi tak a nie ina-
czej. Nazwy te nie powstawały nigdy przez ich umyślne
wynajdywanie lub z wymysłu jednego człowieka, ale z na-
turalnego uznania wszystkich. Zwykle więc, gdy już osada
rozrastała się przez podział ńiiędzy synów pierwszego za-
łożyciela, nazwa jej wytwarzała się z prostej odpowiedzi
na zapytanie: kto tam mieszka? Jeżeli założył ją np. Krze-
sław czyli w skróceniu Krzesz, to mieszkali w niej Krze-
szowice, jeżeli Racław, to Racławice, jeżeli Zdań, to Zda-
nowice i t. p. W języku polskim imię ojca zapomocą koń-
cówki ic, ice przetwarza się na przydomek synowski. Tym
sposobem za doby Piastów powstały wszystkie dzisiejsze
nazwy wiosek z końcówką na ice. Były to zaś prawie bez
wyjątku osady poddanych książęcych, nazywanych w do-
kumentach łacińskich XII i Xin wieku incolae, homines,
adscripłi, mansuarii, rusłici, a najczęściej servL Drugą grupę
nazw stanowiły wsie szlacheckie z końcówkami przymiotni-
kowemi i dzierżawczemi na: owo, ów, owa, awa, in, yń,
KSIĘGA RZECZY POLSKICH. ^'J
— 268 —
usza, izna, ina, ja, yca i sko, oznaczaj ącemi, że wieś była
czyjąś prywatną własnością. O takiej wsi nie pytano si^
już kto w niej mieszka, jak o kmiecej, ale czyją jest? bo
jej dziedzic jako wojownik, nie trudnił się rolą na wsi, ale
przebywał przy księciu, w obozie, w grodzie. Jeżeli więc
posiadaczem był Pomian, odpowiadano że wieś Pomianowa,
jeżeli Mzur — Mzurowa. Gdy szlachta poczęła budować
dwory i zamieszkiwać je, odpowiadano o dworze Słabosza,
że Słaboszów, o dworze Zawichosta czyli Zawiszy, że Za-
wiszyn, o dworze Prandoty, że Prandocin, o dworze Bądza,
źe Bądzyn. Tym sposobem wieś jakiegoś Warcisława czyli
w skróceniu Warsza, nazywała się Warszowa, potem War-
szawa. Mazurzy dotąd mówią nie Warszawa lecz Warsowa.
Od Drogosława czyli Drogusza pochodzą nazwy Drogusza,
Druguszewo, od Sławka : Sławków, Sławniów, Sławsko czyli
Sławsk, od Stanisława czyli Stanisza, Stanka: Staniszewo,
Stanków, Stankowizna. Od Bytomia: Bytomsko, Bytom.
Wieś założona przez szlachcica Wojaka w XIII wieku, zo-
stała nazwana Wojakowa; przez Włosta: Włostowo; przez
Obiecana: Obiecanowo i t. p. I później, gdy np. r. 1409
mieszczanin z Leżajska Giedlarz założył osadę na karczo-
wisku królewskiem, istnieje tam dziś wioska Giedlarowa.
Wsie rycerzy t. j. szlacheckie, czyli pierwsza w kraju wła-
sność prywatna ziemi, brały początek z nadań i sprzedaży
książęcych już od wieku X, a może i dawniej, tylko dla
braku dokumentów wiedzieć o datach nie możemy. Uczony
historyk Tadeusz Wojciechowski wykazał w dziele swojem
„Chrobaoya", że wiek XI zastał już w Polsce i osobistą
własność ziemi t. j. szlachecką. Człowiek roboczy był wów-
czas tak poszukiwanem narzędziem do pracy, że książęta
nadając lub sprzedając rycerstwu osady rolne, nie zosta*
wiali w nich nigdy swoich chłopów, ale przenosili ich za-
wsze w inne puste miejsca. Szlachcic zawsze otrzymywać
ziemię bezludną i musiał wystarać się sobie o czynszowni-
ków lub o własną czeladź. To też wsie szlacheckie nie
— 269 —
miały do wieku Xni żadnej innej ludności, prócz rodziny
szlachcica i jego czeladzi. Wszystko, co później było lud-
nością poddaną i pańszczyźnianą szlachty, a co już w wieku
XY wynosiło po kilkanaście rodzin kmiecych w "wiosce,
powstało zwykle z rozrodzenia si^ czeladzi dworskiej. Gdy
z osady książęcej przechodzącej na własność szlachcica,
książę kmieci swoich przeniósł gdzieindziej, nazwa tej
osady, pochodząca od kmieci, którzy ją założyli, zwykle
przestawała istnieć a tworzyła się nowa z imienia nowego
dziedzica. Tak np. gdy w r. 1228 książę Opolski darowsJ:
Lutowice rycerzowi Klemensowi czyli Klimuntowi, zaczęto
wieś powyższą nazywać Klimuntowem. Pierwotnie pola
jako małe wysepki wśród morza lasów, były w Małopolsce
tak nieobszeme, że książę chcąc obdarzyć zasłużonego
sobie wojownika większą przestrzenią roli, musiał np.
20 łanów, czyli około 20 włók w wieku Xin wydzielać aż
w 13 -tu wioskach. Do małej roli szlachcic zwykle dostawał
w dodatku kawał boru, w którym zakładał z czasem nowe
osady. Tym sposobem obok „starych" wiosek powstawały
„nowe", obok „wielkich" budowano „małe". Książęca osada
po wyniesieniu z niej kmieci staWała się zwykle macierzą
kilku późniejszych wsi i folwarków szlacheckich. Do po-
łowy XIII wieku nie widać w posiadaniu szlachty wiosek
z końcówką kmiecą na ice, ale odtąd są już w posiadaniu
rycerzy wioski podobne. Wobec bowiem coraz szerszego
użytku pisma, nazwy utrwalały się jako znaki martwe, do
danej osady stale przywiązane, a powtóre ludzie szlachcica
w założonej przez niego nowej osadzie, brali od swego
pana nazwę z końcówką na ice. Tak więc gdy biskup osa-
dził wioskę swymi ludźmi, nazwano i ludzi tych i wioskę
Biskupice, gdy opat — Opatowiec. A są i Dziekanowice,
Popowice, Proboszczowice, Mnichowice, wreszcie od dostoj-
ników świeckich : Książenice, Podstolice, Komorowice, Cho-
rążyce. W dziedzictwie Dalecha, wieś jego synów nazwano
Ddlechowice, a drugą, w której siedzieli jego chłopi, na-
17*
— 260 —
zwano Dalechowy, czyli ludzie Dalechowi. W ten sam spo-
sób powstały obok Woj cieszyć — Wojciechowy, obok Sę-
dowic — Sędowy. Gdzie mieszkali ludzie Łukasza czyli
Łuki, nazywano tę wieś Łukowy. Gęstość wiosek i usta-
lenie ich nazw sięga w Wielkopolsce i w niektórych oko-
licach Małopolski odległych czasów. W przywileju klasztoru
tynieckiego z lat 1105 — 1120, na 16 miejscowości wymie-
nionych z dawnej fundacyi Bolesława Chrobrego, prze-
trwało do dziś dnia bez zmiany 11 : Tyniec, Kaszo w, Czu-
łów, Prądnik, Sydzina, Radziszów, Chorowice, Bytom, Sie-
wierz, Gruszów i Łapczyce. Skoro zaś Bolesław darował
te wsie Benedyktynom, musiały już być dawniej szemi osa-
dami. Przywilej gnieźnieński z roku 1136 wymienia około
30 wsi nad rzeką Gąsawą, które składały prowincyę żniń-
ską. Z powyższej liczby Lelewel na dzisiejszych mapach
tylko B-ciu nie znalazł, a z 11 -tu wsi wymienionych w pro-
wincyi spicymirskiej nie odszukał tylko jednej. Wieś ze
szlachecką nazwą Zębocin, sięga wieku X, bo wymieniona
jest jako własność Ungera, który był biskupem polskim
od r. 982. Najpóźniej ustalenie nazw nastąpiło na Podlasiu,
bo jakkolwiek mamy tam niektóre nazwy istniejące bez
zmiany od wieku Xni, to jednak wiele wsi jeszcze w wieku
XV kilkakrotnie zmieniało swe nazwiska. Np. wieś Żę-
dziany pod Tykocinem, zmieniając właścicieli nazywała się :
Zdrody, Drogwino i Żędziany. Dopiero ta ostatnia nazwa
od 'szlachty Zęd^ianów, którzy tu osiedli w połowie XV w.,
pozostała utrwaloną. Zarówno królowie, jak szlachta, aby
zachęcić ludzi roboczych do zakładania nowych osad na
pustkowiach, uwalniali ich na pewien szereg lat od wszel-
kich czynszów i danin. Od tej wolności osadę taką nazy-
wano wolą lub wólką, że zaś powstawała w obrębie więk-
szych dóbr, więc od takowych dostawała drugą nazwę
przymiotnikową. Nazwę Wola mamy już w dokumencie.
z r. 12B4. Liczne Wole i Wólki w Polsce przenoszą nas
w epokę gospodarstwa Kazimierza Wielkiego, który przez
— 261 —
gęste ioh zakładanie, ratował ludzi od nędzy, zaludniał
kraj i przyczyniał pożytków ojczyźnie. Do trzeciej grupy
nazw należą oznaczające stan lub zatrudnienie, rzemiosło
lub pochodzenie osadników, którymi byli słudzy panują-
cego, klasztorów lub panów, nazywani w dokumentach
łacińskich: ministeriales , famuli, homines duds, servi, illiberL
Pierwotnie wszelki przemysł wiejski, nawet tak prosty jak
rybołóstwo, bartnictwo i polowanie na cenniejszego zwie-
rza, był w całym kraju książęcy. Wszelkie bowiem wody
i lasy należały do księcia panującego, który innych do-
chodów miał mało. Przez długi czas nawet klasztory i pa-
nowie nie mieli innych bartników i rybaków jak tylko za
przywilejami książąt. Od ludzi tedy zajętych służbą, po-
wstały nazwy wiosek: Bartniki, Bartodzieje, Skotniki (pa-
sterze), Zduny (garncarze), Kowale, Sokolniki (dozorcy so-
kołów myśliwskich), Bobrowniki (dozorcy bobrów), Eybaki
i Rybitwy (rybacy), Piekary (piekarze), Kobylniki, Stadniki,
Konary (koniarze), Swiniary, Owczary, Psary (psiarze), Żer-
niki (źarnowniki czyli wyrabiacze żaren do mielenia). Ru-
dniki, Korabniki (budujący łodzie), Żelaźniki, Solniki, Rze-
szotary (sitarze), Łagiewniki (wyrabiacze naczyń zwanych
łągwiami), Szczytniki (którzy robili tarcze zwane szczy-
tami), Smolniki, Smolarze, Szklary, Bednary, Kołodzieje,
Kobierniki (tkacze), Sanniki, Winiary. Słudzy klasztorni jak
ich zwano: ku chary, piekary, strzelce, woźniki, rataje, ole-
óniki i trawniki, tudzież kościelni jak: kościelniki i Świą-
tniki, spełniając swe obowiązki zwykle z ojca na syna
i odbywając służbę na zmianę, tworzyli oddzielne osady,
które od nich dały początek dzisiejszym wioskom z po-
dobnemi nazwami. Podobnego rodzaju są i nazwy powstaje
z rodowitości osadników: Prusy, Włochy, Płowce, Sasy,
Czechy, Jaówież, Ruś, Litewka, Lachy, Mazury, Tatary,
Pomorzany, wreszcie najpóźniejsze, bo przez kolonistów
niemieckich w czasach saskich, licznie na Mazowszu zało-
żone. Holendry. Nazwa Zagórzany pochodzi od ludzi, którzy
— 262 —
uprawiali czyjąś ziemię położoną za górą, Wysoczany —
na wyżynie, Dolany — w dolinie, Brzeżany — na brzegu,
Jezierzany nad jeziorem. Czwartą grupę stanowią nazwy
będące imionami lub nazwiskami ludzi w 1-ym przypadku
lipzby pojedynczej lub mnogiej. Nazwy te oznaczały wprost
ludzi, którzy założyli osadę lub nadali jej pewne znaczenie.
Tak mamy utworzone z imion: Szkalmierz (Skarbimierz),
Sandomierz, Przemyśl (Przemysław), Kazimierz, Badom
(Radomyśl), Radgoszcz, Wrocław, Włocławek (Wrooisław),
Bydgoszcz (Bytgost)^ Zawichost, Jarosław, Sambor i t. d.
W liczbie mnogiej: Bogusze, Bolesty, Boźyny, Wszebory,
Tybory, Cibory, Sambory. W nazwach podobnych prze-
chowała się pamiątka starożytnych imion praojców naszych,
a także wiele ich nazwisk i przydomków użytych w liczbie
mnogiej np. : Kruki, Gacki, Kurozwęki, Sikory, Slepowrony,
Wojny, Zatory, Kossaki, Konopki i t. d. Do tej grupy
nazw należą przeważnie wsie Kurpiów mazowieckich i wiele
wiosek cząstkowej szlachty na Mazowszu i Podlasiu. W na-
zwach wiosek tej szlachty pozostał widoczny ślad jej roz-
drabniania się w dawnych wiekach. Nazwy te są zazwyczaj
podwójne: jedna główna, ogólna, macierzysta, jest pierwo-
tną i służy pewnej grupie a niekiedy i kilkunastu wioskom.
Jest ona bowiem nazwą całej dziedziny, na której przez
rozradzanie się i podział powstała większa liczba wiosek
z oddzielnemi nazwami. Tak np. gdy ród noszący nazwisko
Sikora odziedziczył kilkadziesiąt włók ziemi w okolicy Ty-
kocina, przestrzeń ta została nazwaną Sikory. Gdy zaś po-
siadacz jej Mikołaj Sikora na początku XV wieku podzielił
dziedzictwo swoje między 6-ciu synów, którzy mieli imiona:
Paweł, Bartłomiej, Tomasz, Piotr, Wojciech i Jan, a każdy
założył oddzielną osadę, w której rozradzało się jego po-
tomstwo, już więc pod koniec XV w. widzimy 6 oddzielnych
wiosek, mających obok wspólnej wszystkim macierzystej
nazwy Sikory, drugą nazwę poszczególną, a mianowicie:
Sikory Pawłowięta, Sikory Bartkowięta, S. Tomko więta.
— 263 —
S. Piotrowięta, S. Wojtkowięta i S. Janowięta. Nazwiska
szlaoheckie z końcówką przymiotnikową tworzyły się po-
tem tylko od nazw głównych. Np. Sikorowie od Sikoir zo-
stali Sikorskimi, Baczowie od Baczów Baczewskimi, Kossa-
kowie od Kossaków Kossakowskimi, B.oszkowie od Broszko w
Roszkowskimi. Niektórzy jednak jak Tyszkowie, Wojnowie,
Konopko wie, Ładowie, zatrzymali swoje starożytne nazwi-
ska w pierwotnej formie: Tyszka, -Wojno, Konopka, Łada.
Do piątej i ostatniej grapy nazw wiosek zaliczyć trzeba
wszystkie pochodzące od położenia topograficznego, od
rzek, gór, lasów, drzew, błot, pól, kamieni, rodzaju ziemi?
wreszcie wyników pracy ludzkiej. Mamy więc rozmaite:
skały, góry, górki, podgórza, zagórza, chełmy (Wizna, po-
chodzi od wyżyny na której leży to miasteczko). Mamy
międzyrzec, porzecze, dwurzecze, brody. Mamy brzeziny,
lipniki, brześó (las brzostowy), świdniki (las świdwowy).
Mamy grądy (miejsca suche wśród błot), piaski, glinniki,
suchodoły, kujawy, żuławy, pasieki, osieki, rudy, poręby,
gródki, mogiły i t. d. Pierwotne gospodarstwo ogniowe,
polegające na wypalaniu coraz nowego kawałka lasu, celem
pozyskania na czas jakiś nowiny pod pług, przypominają
nazwy : żary, Żarki, pogorzałki, przegorzały, pogorzel, praga,
łomy (Łomża). Od nazwy drzewa dębu powstało 60 różnych
form nazw miejscowych np. : Dąb, Dąbek, Dęby, Dąbia i t. d.
Od wj^razu bór utworzyło się przeszło 30 odmian nazw.
Od olchy, lipy, sosny, brzozy, gruszy, jabłoni i brzostu, po
kilka i kilkanaście. Wielu nazwom dało początek błoto i kał
(czyli miejsce błotniste, kałuża). Kał, kałuża jest źródłosło-
wem starożytnej nazwy Kalisza, o którym wspomina już
w drugim wieku po Chrystusie uczony geograf i astronom
Ptolemeusz, wymieniając miasto Kalisia, jako stolicę ple-
mienia Ligeów, leżącą na drodze od Karpat do Bałtyku,
i naznaczając mu prawie ten sam stopień geograficzny,
pod którym leży dzisiejszy Kalisz. W codziennej praktyce
mówienia, przez ciąg wieków, wiele nazw uległo skrócę-
— 264 —
niom i przemianom, zwłaszcza odkąd przestano pojmować
pierwotne znaczenie wyraża. Tak : Źamowice przeszły na
Żarnowiec, Gawarce na Gawarzec, Wojcioe na Wojoin i t. d-
Niekrytycznośó sądu, nieznajomońó dawnych stosunków,
brak pojęcia o słowotwórczośoi językowej, spowodowały,
że w nowszych czasach zaczęto wyprowadzać początek
nazw z ich dźwięków i podobieństwa do innych wyrazów*
Np. Cieszyn wywodzono od uciechy, liżę od: jej łzy, Woj-
nicz od wojny, Bydgoszcz od : obicia gości, Częstochowa
od częstego chowania, a nawet w szkołach nauczano
w XIX wieku, że Sandomierz, tak nazwany z powodu, że
w jego okolicy San domierza czyli wpada do Wisły.
Wszystkie podobne wywody są wprost nielogiczne. ' Naj-
bogatszym zbiorem starych nazw polskich jest obok dy-
plomataryuszów, Liber heneficiorum Długosza z XV wieka.
O znaczeniu zaś nazw, pierwszy, lubo pobieżnie, pisał
uczony pra woźna wca Zygmunt Helcel, a po nim Tadeusz
Wojciechowski na źródłach podobnych osnuł cenne dzieło
swoje „Chrobacya".
Neapolitańskie sumy. Królowa Bona obsypana darami
męża swego Zygmunta I, uposażona bogato w swojem
wdowieństwie, niemniej przy pomocy przebiegłego umy-
słu, zgromadziła potężne skarby w pieniądzach, klejnotach
drogich sprzętach. Skarby te wbrew woli narodu i syna
swego Zygmunta Augusta, wywiozła z Polski do Włoch
w r. 1556 i następnie ogromną sumę pieniężną pożyczyła
królowi hiszpańskiemu Filipowi II. Gdy w r. 1659 umarła,
skarby owe szacowane na pół miliona dukatów, powinny -
były prawem naturalnego spadku powrócić do Polski na
rzecz Zygmunta Augusta i córek Bony. Daremnie jednak
król ten wysyłał posłów do Włoch i Hiszpanii, upominając
się o swoją własność. Daremnie i następcy jego starali się
o to samo. Część tylko małą otrzymał Zygmunt August
w talarach neapolitańskich i kazawszy wycisnąć na nich
herb koronny, żeby im nadać kurs przymusowy, użył na
— 266 —
zapłatę wojska. Samy neapolitańskie nie pOwróoiły już
nigdy do kraju. Została tylko o nich głośna tradyoya w na-
rodzie. O sumach neapolitańskich pisał obszernie Julian
Bartoszewicz w Gazecie Warszawskiej 2 r. 1848, a później
oddzielną książkę wydał w tej ciekawej sprawie Klemens
Kantecki. Powstało też przysłowie polskie o dwóch Ba-
bach, które okradły Polskę: Jedną z nich była rzeczka
Baba, co zatopiła kopalnie srebra pod Olkuszem, a drugą
królowa Bona.
Neminem captivari. Król Władysław Jagiełło dał sta-
nowi rycerskiemu przywilej i zobowiązanie w słowach:
Neminem captivari permiłłemus nisi jurę victum, co znaczy po
polsku: Nikt nie może być uwięziony, jak tylko prawnie
osądzony. Przywilej ten, zabezpieczający wolność osobistą
w Polsce więcej niż gdziekolwiek w innych krajach Europy,
wszyscy królowie następni potwierdzali w Paktach Kon-
wentach. Robiono jednak wyjątki, skoro np. szlachcic zo-
stał zdybany na jakim gorącym uczynku.
Nie pozwalam ob. Liberum veto.
Niiowcy ob. Piechota polska.
Nowe lato ob. Nowy Eok.
Nowy Rok, dzień 1-szy stycznia i zarazem pierwszy
w każdym roku (ob. Kolęda), Narody starożytne rozpoczy-
nały nowy rok na wiosnę, w marcu, chrześcijanie zaś
w oktawę Bożego Narodzenia t. j. w dniu 1-ym stycznia,
w którym odbyła się tajemnica obrzezania Zbawiciela i na-
dania mu imienia Jezus. Kościół święci dzień ten uroczy-
ście, a wszystkie ludy obchodzą go wesoło. Już dawni
Rzymianie rozpoczynali rok nowy igrzyskami, biesiadowa-
niem, przebieraniem się mężczyzn za kobiety i nawzajem.
Bzecz prosta, że 1-szy dzień Nowego Roku musi być dniem
wzajemnych życzeń i powinszowań a także zabaw, jako
rozpoczynający mięsopust czyli karnawał. Zwyczaj dawa-
nia podarków na Nowy Rok przechował się u wszystkich
narodów. Rzymianie modlili się do bogini Strenii, aby hoj-
— 266 —
nością natchn^a osoby, od których spodziewali się otrzy-
mać pewne dary. Cezar August z podarunków na Nowy
Rok otrzymanych, kazał odlać posągi złote i srebrne. Chrze-
ścijaństwo wzbroniło wymuszać od kogokolwiek podarunki
noworoczne, lud jednak przechował ten zwyczaj. W Polsce
podarek noworoczny zowie się kolędą. Królowie polscy
^na kolędę^ dawali wszystkim dworzanom swoim nieraz
kosztowne podarunki, gdy ci winszowali im ^nowego lata^.
Herburt, uczony polski za Zygmunta Augusta, tak pisze
o Nowym Roku : „Biegają dziatki po nowem lecie, i przy-
jaciele dają sobie nowe lato, a zwłaszcza panowie ^ugom,
bogaci ubogim, winszując sobie na nowy rok wszego do-
bra**. Widzimy z tego, ze w Polsce było inaczej jak w Rzy-
mie za cezarów, z których np. Kaligula kazał, aby mu
poddani składali podarki noworoczne podwójnej wartości.
Starzy Polacy na Nowy Rok witali się słowami: „Bóg cię
stykaj**, co znaczyło polecenie opiece Bożej. Kapłan w ko-
ściele po kazaniu winszował parafianom i kolatorowi No-
wego Roku a po nabożeństwie przyjmował sam powinszo-
wania na plebanii. Wiedziano wogóle czego komu życzyć
należy, więc umysł i grzeczność, cześć lub wdzięczność,
serce i afekt sąsiedzki siliły się na dowcip. Dzieci i żaczko-
wie szkolni prawili rodzicom i nauczycielom powinszowa-
nia prozą lub rymem, po polsku lub po łacinie. Gdy da-
wniej szkoły mieściły się przy klasztorach, bywało wiele
ubogich dzieci, które uczono tam bezpłatnie i dawano im
mieszkanie, a poczciwi ludzie żywili. Wyrobił się więc
zwyczaj, że ci uczniowie, czyli jak ich nazywano żaki,
przychodzili codziennie z własnymi garnuszkami po obiad
lub wieczerzę, a na Nowy Rok zebrawszy się w gromadki
obchodzili wszystkie domy, winszowali „Nowego lata**
i starali się zaśpiewać coś takiego, żeby domowników
rozśmieszyć i zabawić. Oto początek takiej żartobliwej
kolędy :
— 267 —
Mości gospodarzu, domowy szafarzu,
Nie bądź tak ospały, kaź nam dać gorzały,
Dobrej z alembika, i do niej piernika.
Hej kolęda, kolęda!
Mościa gospodyni, domowa mistrzyni,
Okaż swoją łaskę, każ dać masła faskę,
Jeźeliś nie sknera, daj i kopę sera,
Hej kolęda, kolęda!
Uczniów miejskich naśladowała dziatwa wiejska, chodząc
po chatach i do dworu „za nowem latkiem", winszując
i zbierając w podarku smaczne kąski na biesiadę wie-
czorną. Powinszowania dzieciaków zastosowane są dla rol-
ników, więc słyszymy w różnych stronach kraju:
Zęby wam się rodziło:
żytko -^ jak korytko,
pszenica — jak rękawica,
bób — jak żłób,
owies — jak skopiec,
len — jak pień.
Nie tylko dziatwa drobna chodzi po wsiach winszowaó No-
wego Roku, ale i dorośli. W niektórych okolicach chodzą
„draby" po „nowem lecie", poprzebierani cudacznie za cy-
ganki. Dawniej, gdy była w Polsce obfitośó dzikich zwie-
rząt, kolędnicy owi oprowadzali młodego wilka, nie-
dźwiadka lub tura. W braku żywych tych zwierząt użytko-
wano do przebierania się ich skóry, a stąd powstano po-
wszechne niegdyś przysłowie: „biega by z wilczą skórą
po kolędzie". W braku skór przebierają się w kożuch od-
wrócony włosem do góry, lub w worek z naśladowaną
z drzewa głowę kozią. Najwięcej atoli różnych zwyczajów
i wesołości łączy się w Polsce z obchodem wilii Nowego
Eroku, w ostatni wieczór roku starego. Nikt nie spędza tej
chwili samotnie. Zbierają się na ten wieczór rodziny bliżej
sąsiadujące na wsi, kółka przyjaciół w miastach, gromadzi
się młodzież wiejska u ludu, aby wesoło i przy ja^^em
— 268 —
ognisku, wśród zabaw rozmaitych zakończyć rok stery.
Dziewczęta czynią najrozmaitsze wróżby zamąćpójścia, tak
samo jak w wigilię św. Andrzeja. Jest bowiem mi^zy
dniami tymi ten związek, że św. Andrzej zakończa rok
kościelny. Było mniemanie, że dziewica, która w wigilię
Nowego Boku doczeka północy, i wpatrując się przy świetle
dwóch świec woskowych w zwierciadło, ani raza nie
obejrzy się za siebie, w zwierciedle ujrzy poza sobą
postaó przyszłego małżonka. Dziewczęta płatają figle chłop-
com a ci dziewczętom. Więc wciągają brony na kominy
domów, drzwi podpierają klocem drzewa. Dziewczęta prze-
bierają się za cyganki, parobcy za cyganów oprowadzają-
cych niedźwiedzia, który zaleca się do dziewcząt. Uprzy-
wilejowaną potrawą na ostatnią wieczerzę roku jest lemie-
szka z mąki pszennej, źytnej lub hreczanej. Grotują jej
Hporo. Młodzież przy spożywaniu klepie się nawzajem łyż-
kami po policzkach, a potem zamazuje sąsiadom okna
z nadwórza, a to jak mówią, na znak, żeby w ciągu no-
wego roku mieli wszyscy usta i domy napełnione obfitym
chlebem. Wieczór ten nazywa się szczodrym, a winszowa-
nie po domach zowie się chodzeniem po szczodrakach,
szczodro wkach, za nowem latkiem. Na Rusi szczodry wie-
czór nazywają także „bohaty weczer". Młodzież kolęduje tak
samo poprzebierana za cyganów, dziadów i zwierzęta, któ-
rych głos naśladuje. Obszedłszy wieś całą i nazbierawszy
podarków, wracają w umówione miejsce, poczem jedna
z dziewcząt obrana gospodynią, przy pomocy innych spo-
rządza ucztę a ochocza zabawa przeciąga się do późnej
nocy. Jest powszechny w Polsce zwyczaj żartobliwego kra- ,
dzenia sobie rzeczy w ten wieczór i wykupywania tako- ;
wych nazajutrz. Za wykupne młodzież wiejska wyprawia
biesiadę w dniu noworocznym. Mówią, że aby rok nowy
był pomyślny, potrzeba naukrywać cudzych rzeczy, zakoń-
czając rok stary. Zwyczaj ten powszechny niegdyś u mo-
żnej szlachty, licznych krotochwil był powodem, a u ludu
— 269 —
ł
t
zachował si^ dotąd. Nowy rok powinien zastać bochen
chleba na stole gospodarza, jako znak obfitości tego dara
bożego, który przez rok cały nie powinien schodzić z jego
stołu, ale wraz z solą, przysłonięty bielonym ręcznikiem,
służyć na powitanie i posiłek dla gościa i ubogiego. Przy
powitaniu w Nowy Rok obsypywano się owsem na znak.
pożądanej obfitości ziarna wszelkiego, a ci co obchodzili
z powinszowaniem, nosili owies w rękawicy i na każdy
róg stołu sypali jego szczyptę, aby tak wszystkie rogi
założone były chlebem.
Obelne prawo ob. Sądy.
Obiady czwartkowe. Stanisław Poniatowski, który obok
wielkich wad płynących z miękkości jego charakteru i ko-
smopolitycznego wychowania, odznaczał się niektóremi
rozumnemi dążnościami, pragnąc się zbbżyó do ludzi nau-
kowych i być protektorem literatury, zapraszał do siebie
autorów i poetów na tak zwane „obiady czwartkowe". Ci
którzy wydali jaką dobrą książkę « znajdowali w serwecie
medal z wizerunkiem króla i napisem po drugiej stronie
y^merentihus^ , Zwykle przy pierwszych potrawach, gdy więk-
szość słuchała tylko rozmawiających: króla, Naruszewicza
i Trębeckiego, którzy niejako przewodniczyli na tych ze-
braniach, usposobienie obecnych bywało dosyć milczące.
Stąd złośliwy ale dowcipny Kajetan Węgierski, młody
poeta i szambelan, napisał uszczyphwie:
A uczone obiady? ZDasz to może imię?
Gdzie połowa nie gada, a polowa drzymie,
W których król wszystkie musi zastąpić ekspensa,
Dowcipu, wiadomości i wina i mięsa.
AtoK gdy w czasie obiadu dobre wino rozochociło umysły,
wesoły nastrój ogarniał całe grono i dowcip płynął poto-
kami. Oprócz Naruszewicza i Trębeckiego do najczęstszych
gości czwartkowych należeli: Jan Albertrandy historyk
i lingwista, Franciszek Zabłocki komedyopisarz, Franciszek
— 270 —
Bohomoleo historyk i najwcześniejszy komedyopisarz, uczony
i zasłaźony krajowi Ignacy Potocki, Karol Wyrwicz autor
pierwszej geografii politycznej, uczeni: Wybicki i Feliks
Łojko. Stół czwartkowy był okrągły na 10—12 osób bez
miejsc starszych i młodszych. W sali zamku warszawskiego
gdzie jadano, król kazał pomieścić popiersie Naruszewicza.
Oblata, oblatowanie, znaczyło przeniesienie aktu z nie-
właściwych aktów do właściwych. Przy sądach były w Pol-
sce księgi czyli akta wieczyste, do których regenci kance-
laryi lub ich pomocnicy wciągali : ugody, manifesta, wszel-
kie podania i pisma. Jeżeli interesant przyniósł pismo już
gotowe i kazał je tylko zaregestrowaó do księgi i podpi-
sać, nazywało się to roboracyą, jeżeli zaś całą rzecz ustnie
albo na piśmie podał, żądając dosłownego zapisania w księ-
dze, zwano to obiatą. W jakim czasie zapis w niewłaści-
wych aktach zeznany, miał być oblatowany przed właści-
wym urzędem, tego prawo polskie, i bardzo mądrze, nie
oznaczało.
Obożny, urzędnik wojenny, do którego należało „kła-
dzenie obozu''. Dawni pisarze polscy piszą nam: „Nauka
obozowania jest trojaka: wybrać obóz, strzedz i opatrzyć
go. Wybór dobrego obozowiska częstokroć wiele pomagał
do znakomitych zwycięstw. Obożny koronny i litewski są
dygnitarze i urzędnicy wyżsi, ich obowiązek zakładać obóz
na miejscu, które najwyższy wódz naznacza". Władysław
Jagiełło w r. 1410 na wyprawę przeciw Krzyżakom dwóch
obożny eh wielkich wyznaczył. Byli i oboźni mniejsi czyli
polni, zapewne jako zastępcy wielkich. Sejm w r. 1717
przeznaczył oboźnemu litewskiemu stałej pensyi 1600 złp.
rocznie. Ostatnim oboźnym litewskim był Karol Prozor,
mąż krajowi zasłużony, którego piękny życiorys skreślił
Eolle (Dr Antoni J.)
Odszczekiwanie pod ławą było karą za pot warz. Po-
dług starożytnego zwyczaju prawnego i statutu małopol-
skiego, oszczerca przekonany o kłamstwo, musiał pod ławą
— 271 —
>
>
zynió. Długosz opowiada o Gniewoszu z Da-
Jmorzym krakowskim, który. podszepnąl królowi
.♦iuniemanych miłostkach królowej Jadwigi z Wil-
»ustryackim, że po uznaniu królowej za niewinną,
• jrski w Wiślicy kazał Gniewoszowi albo stawać do
,/ rycerzami, którzy go wyzwali na ręk^, albo od-
Xq.c. potwarz pod ławą. Statut litewski stanowi karę
ibzekiwania na tego, ktoby zarzucił drugiemu bękarctwo
udowodnić tego nie mógł. Skazany musiał w izbie sądo-
ej, wobec sądu i osoby spotwarzonej, skurczywszy się
WQ dwoje, wieść pod ławę i zawołać „zełgałem jako pies'*,
a potem trzy razy zaszczekać.
Okazowanie ob. Kampament.
Oko ob. Polskie miary i wagi.
Okrężne, biesiada rolnicza w jesieni po sprzątnięciu
wszystkich zbiorów do domu, czyli po „okrążeniu'' pól,
skąd tez i nazwa okrężnego powstała. Okrężne tem się
różni od dożynków, że te ostatnie połączone są zawsze
z chwilą dokończenia żniwa oziminy i przyniesienia wieńca
z pola gospodarzowi do jego domu. Okrężne zaś jest za-
bytkiem uczt jesiennych, znanych w przeszłości wielu na-
rodom; po ukończeniu wszystkich robót w polu. Długosz
w XV wieku podaje, iż Litwa miała dawny obyczaj, że
do gajów, które uważano za święte, nawiózłszy zboża w je-
sieni, zgromadzano się z żonami, dziećmi i domownikami,
aby bogom czynić ofiary z wołów, cielców, baranów i po-
tem przez trzy dni biesiadować, tańcząc, wyprawiając ro-
zmaite igrzyska i pożywając ofiarne jadło. Nie należy za-
pominać, że ludy graniczące z sobą zbliżały się zawsze
obyczajem, tem bardziej Litwini, którzy przez kilka wieków
uprowadzali z Mazowsza tysiące branek na żony i matki,
zatem na kapłanki domowego obyczaju. Domy polskie
przygotowywały się wcześnie na okrężne. Warzono piwo,
sycono miód i krupnik (z gorzałki i miodu), zabijano kilka
sztuk bydła, na oznaczony dzień spraszano sąsiadów i spro-
— 272 —
wadzano muzykę. Gości przyjmowano chlebem powszednim,
barszczem, bigosem i zrazami z kaszą. Była to wspólna
biesiada szlachty i kmieci, bo obyczaj narodowy był w I>ol-
sce jeden a tylko późniejsza oywilizaoya i ogłada pot"^^o-
rzyła w nim znaczne różnice i szczerby. Pan Podstoli Kra-
sickiego, zasiadając do ogólnego stołu z gromadą kmieoą
podczas tej uroczystości, powiada o dożynkach, że „zvp^y-
czaj ten od czasów dawnych wniesiony, na wzór przodkó^w
zachowuję'^. W starej pieśni dożynkowej naszego ludu sły-
szymy :
U naszego jegomości dębowa podłoga.
Zjeżdżają się zewsząd goście jak do Pana Boga,
Zjeżdżają się na okrężne panie i panowie,
A ja chodzę dziś nieboga bez wianka na głowie.
Dziedzic rozpoczynał ucztę, pijąc kieliszkiem do najpowa-
żniejszego z kmieci, po uczcie szedł w taniec z sołtysową
a jejmość z sołtysem. Kapela wygrywała od ucha zarówno
szlachcie jak kmiotkom. Już za Kochanowskiego obyczaj
począł się zmieniać, jak to widzimy z „rozmowy pana
z włodarzem" :
Takci bywało panie, pijaliśmy z sobą,
Ani gardził pan kmiotka swojego osobą,
Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało.
Jak to mówią postawy dosyć, wątku mało.
Okup. Wskutek napadów tatarskich i wojen tureckioli
mnóstwo ludu i szlachty dostawało się z Polski w jassyr.
Znakomitszych jeńców powracano do kraju za okup cza-
sami bardzo wysoki lub w zamianie za jeńców tatarskich
i tureckich, pojmanych przez Polaków podczas walki. Na
uwolnienie ludzi biednych, których rodzina nie była w mo-
żności wykupić, składały nieraz pobożne ofiary serca szla-
chetne. Oto np. w r. 1637 szlachcic bezimienny przybyła
na ten cel 2.000 złp. magistratowi lwowskiemu. Burmistrz
Jakób Szolc zeznaje przed urzędem radzieckim „iż przy-
— 273 —
szedł do mnie człowiek po imieniu Walenty, nie opowia-
dając się skąd i od kogo, z listem następującym: „Mój
sławetny Senacie Lwowski! Że w tak zacnem mieście jest
skarb pospolity, do którego lucjzie Pana Boga miłujący
udzielają na okup ludzi w ręku pogańskiem zatrzymanych,
ja też odsyłam Waszmościom dwa tysiąca złotych polskich
spełna prs^ez Walentego, poddanego mego, które proszę,
obróćcie WaszMoście na wykupno biednych ludzi w ręku
pogańskiem zatrzymanych". Jeszcze w czasie wojen krzy-
żowych utworzony został naprzód we Francyi zakon Try-
nitarzy czyli św. Trójcy, którego celem było wykupowanie
jeńców z rąk Saracenów. Zakon ten do Polski przybył do-
piero za czasów Sobieskiego, gdzie fundowano mu kla-
sztory w Warszawie (na Solcu w r. 1693), we Lwowie,
Wilnie, Kamieńcu podolskim i Łucku. Ksiądz Adam try-
nitarz wydał r. 1783 w Warszawie ciekawą książkę: „Ze-
branie wszystkich redempcyj, które prowincya polska za-
konu Najśw. Trójcy od wykupienia niewolników w krajach
tureckich i tatarskich od roku 1688 do 1783 czyniła" (Ob.
Jassyr).
Opola. Kraina nazwana później od licznych pól —
polską, była pierwej tak jak cała środkowa Europa, jednym
wielkim lasem, w którym znajdowały się tylko rozsiane
pojedynczo sadyby ludzi żyjących z polowania, rybołóstwa,
chowu bydła, oraz miodem dzikich pszczół i owocem leśnym.
O ile taki tryb życia wymagał obierania sobie siedlisk
w zapadłych kniejach, najdalej od innych ludzi, o tyle sa-
dyby, które skutkiem rozmnożenia zmuszone zostały do
rolnictwa, wprost przeciwnie, z potrzeby zabezpieczenia
swych zbóż przed dzikiemi zwierzętami, gromadziły się
w jak najbliższe sąsiedztwo, tworząc sioło czyli wioskę.
Takie sioła i wioski gromadne w przeciwstawieniu do po-
jedynczych sadyb leśnych, że otoczone były nie lasem ale
polami, więc nazywano opolami, bo z brzmieniem o Jączy
się w języku polskim pojęcie zewnętrznego otoczenia. W do-
KSiąfiA RZECZY FOISKICH. |g
— 274 —
kumentach zaś łacińskich „opola^ takie jako grapy sąsia-
dów, nazywały się sąsiedztwami — vicinia. Ponieważ kraina
między Odrą, Notecią i Gopłem posiadała wcześniej duże
wsie rolnicze i szerokie pola niż Mazowsze i Chrobacya,
więc też pierwotnie nazwa Polski do niej się stosowała
i tylko w dokumentach wielkopolskich i szląskich z doby
piastowskiej, spotykamy częste wzmianki o viciniuch i „opo-
lach^. W opolach tych zarówno mieszkała szlachta (nohiłes,
milites) t. j. wolni dziedzice, jak i chłopi (simplices). Były
to związki rozmaitego rodzaju osad chłopskich, książęcych,
kościelnych i prywatnych, do składu których należały
i grunta małej niezależnej własności szlacheckiej. Jak
wogóle jednak posiadłości księcia panującego przeważną
jeszcze część kraju za Piastów zajmowały, tak też i w ka-
źdem niemal opolu najwięcej osad było własnością księcia.
Były jednak nierzadkie opola, w których książę nic już
nie posiadał, albo nadaniami dla zasłużonych wojowników
większą część obszaru na ich własność odstąpił, wreszcie
przywilejem dozwolił komuś z prywatnych dóbr utworzyć
odrębne opole, uwalniając tem samem od rozlicznych cię-
żarów gromadzkich, do których każde opole było solidarnie
obowiązane. Ciężary zaś te były rozmaite, z natury poło-
żenia sąsiedzkiego wynikające. W razie np. sporu grani-
cznego, sam książę albo jego urzędnik zwoływał sąsiednie
opola i obchodził z niemi granice, żądając zaświadczeń
i wskazówek. Jeżeli świadectwo okazało się błędne, kara
spadała na całe opole. Opole odpowiadało solidarnie za
przestępstwa popełnione w jego obrębie i przez jego mie-
szkańców, co przy braku policyi w dawnych czasach było
jedyną rękojmią utrzymania porządku i spokojności publi-
cznej. Opola odgrywały ważną rolę w zarządzie pierwotnej
skarbowości i w ustroju administracyjno-poli tycznym miały
znaczenie gmin, z których składały się powiaty i kaszte-
lanie. Od gminy jednak niemieckiej różniło się słowiańskie
„opole" swoją różnolitością części składowych i brakiem
— 275 —
organizacyi samorządu. Po ile osad mniej więcej liczyły
dawne opola, niepodobna tego oznaczyć 25 dochowanych
źródeł. Znalezienie tysiącznych popielnic w bardzo rozle-
głych cmentarzyskach przy wielu wsiach wielkopolskich,
dowodzi, że już w czasach pogańskich posiadała ta kraina
wyjątkowo znaczne wioski i ich zaludnienie. Z 24 wiosek
kasztelanii źnińskiej, opisanych w dyplomacie gnieźnień-
skim z XI wieku, jedna miała 30 chłopów, dwie po 27-miu,
reszta od 3-ech do 17-tu. W dokumencie z r. 1288 mamy
wzmiankę o „lasce opolnej". Rycerzy wzywał książę na
wiece lub wojnę przez swoich komorników czyli dworzan,
okazaniem pierścienia lub odcisku pieczęci książęcej. Lud
zaś opolny czyli chłopów, kmieci ^i drobnych posiadaczy,
pozywano do sądu biciem we drzwi „laską opolną", ^ lub
zwoływano do gromady i do grodów obsyłaniem takowej
od domu do domu. Starożytny zwyczaj dochowany do nie-
dawnych czasów, nakazywał, aby „laskę" taką czyli ^ wic"
lub „znamię", podaną przez władzę do pierwszej w siole
chaty, kmieć natychmiast odnosił z ustnem wezwaniem.
Łaskę taką, która w ten sposób wszystkich kolejno okrą-
żyła, ostatni odnosił na miejsce zebrania. O opolach pisali:
R. Eoepell, W. A. Maciejowski, J. Przyborowski i Stan.
Smolka.
Oprawa, inaczej zwana reformacyą, dosłownie znaczy
ubezpieczenie czegoś, opatrzenie. Mąż biorący posag za
żoną, zapisywał jej takiej wysokości sumę jak posag, i te
dwie sumy złączone, ubezpieczał na swym majątku, co się
nazywało oprawą lub reformą posagu. Posag nazywał się
wianem, a suma od męża przypisana, po łacinie nazywała
się dołalitititn, po polsku przywiankiem. Wszystko więc co
żona w dom męża wnosiła, było posagiem czyli wianem,
a co mąż żonie zapisywał było przywiankiem, w połącze-
niu zaś była to oprawa. Jeżeli zona, panną idąc za mąż,
nie miała posagu i oprawy, prawo polskie wyznaczało jej
pewną sumę z majątku męża, lub dożywocie na pewnej
18*
— 276 —
ozęści majątku, co nazywano zawieńcem. Oprawa różniła
się tern od dożywocia, że po śmierci ,,pani oprawnej" dzie-
dzic dóbr musiał wracać jej sukcesorom sumę opra^mą.
Mężowie robili oprawy nie tylko na posag odebrany, lub
odebrać się mający, ale i z przywiązania do żony, choć
nie miała żadnego posagu. Królowa Bona miała s^iroją
oprawę na księstwie Mazowieckiem, do której straciła prawa
przez wyjazd swój do Włoch.
Oprawca ob. Sądy.
Ort ob Pieniądze w Polsce.
Ozdownia, ozdownik ob. Piwo.
Pacta Conyenta. Tak nazwano umowę dobrowolną po-
między narodem a królem wybranym przez naród. Z "wy-
gaśnięciem Jagiellonów po mieczu przez śmierć Zygmunta
Augusta, po raz pierwszy Stany Rzeczypospolitej nmow^ę
taką zawierały z Henrykiem Walezyuszem. Zobowiązywano
go np., żeby założył skład dla towarów polskich w jednym
z portów francuskich, żeby Polacy handlujący we Francyi
i innych krajach francuskich używali praw równych z Fran-
cuzami, żeby do akademii krakowskiej sprowadził najuczeń-
szych profesorów i dochody im zapewnił, sto młodzieży
szlacheckiej dla nauki i ćwiczeń w Krakowie, Paryżu lub
na dworach zagranicznych utrzymywał własnym kosztem.
Żeby tylko przez czas niejaki miał cudzoziemców do usług
domowych, ale żadnemu nie pozwoUł się osiedlać, żeby
flotę polską na Bałtyku podźwignął i t. d. Początkowo
Pacta Conventa pisane były po łacinie, a przy obiorze Wła-
dysława IV po raz pierwszy w języku ojczystym i zwy-
czaj ten ustalił się aż do ostatniej elekcyi Stanisława Au-
gusta. Ułożeniem Paktów zajmowali się senatorowie wraz
z posłami ze stanu rycerskiego. W r. 1696 prawem okre-
ślono 6 ciu senatorów i 4-ech posłów do ich spisania. Przy
obiorze ostatnim wyznaczono 13-tu senatorów i 37-miu
— 277 —
posłów stanu rycerskiego. Spisywano Pakta w zamku war-
szawskim, raz tylko przy obiorze Augusta II w polu pod
"Wolą. Gdy nowy król Pakta zaprzysiągł, Stany doręczały
mu dyplom elekcyi po łaoinie napisany, przyrzekając w nim
wierność, cześć i posłuszeństwo. Pierwszy raz w tych umo-
wach Władysławowi IV dodano warunek, źe gdy Paktów
ściśle nie wykona, naród wymówi mu posłuszeństwo. Tre-
ścią główną Paktów, najczęściej powtarzaną, było wkłada-
nie na króla płacenie długów Rzeczypospolitej, odzyskanie
krajów utraconych, budowanie zamków pogranicznych, po-
dźwignięcie floty i artyleryi, wykupowanie szlachty ruskiej
z niewoli tatarskiej, windykowanie sum neapolitańskich,
utrzymanie swobód stanu rycerskiego, niewypowiadanie
wojny bez zezwolenia stanów i niewyprowadzanie wojska
z granic Ezplitej, niedopuszczanie cudzoziemców do ni-
czego, nieużywanie tytułu „dziedzica", nieużywanie woj-
ska przeciwko Ezplitej i t. d.
Palestra, słowo to oznaczało w Polsce stan rzeczników
prawnych. Pierwsi sadownicy za Piastów, byli to znawcy
praw zwyczajowych i o nich wiemy bardzo mało. W r. 1238
wymienieni są już dwaj woźni: Jacobus i Svantos, vosni
(t. j. Jakób i Swiętosz, Swiętosław). Atoli pewniejsze wia-
domości o palestrze polskiej zaczynają się dopiero od pra-
wodawstwa wiślickiego w wieku XIV. Wiek XVI i XVII
przynosi nam już bogactwo szczegółów o owej rzeszy;
patronów, adwokatów, mecenasów, pisarzów, dependentów,
insty garów i woźnych w wyższej warstwie przy trybuna-
łach w Lublinie, Piotrkowie i Wilnie, oraz w niższej war-
stwie przy sądach ziemskich i grodzkich po wszystkich
województwach. Zawód prawniczy był zyskowny, skoro się
do niego tak ciśnięto, że sejmy musiały ograniczać liczbę
palestry. Postanowiono np. że palestrant, bądź mecenas,
bądź dependent nie może mieć innego urzędu. Yolumina
legam umniejszają nieskończoną dawniej liczbę biorących
na się imię „palestry" na 30-tu mecenasów, z których
— 278 —
każdy za swoioh dependentów odpowiadał. Możni panoT^ie
pomiędzy pałestrantami dobierali sobie plenipotentów, lu-
stratorów i komisarzy do zarządu dóbr i prowadzenia inte-
resów. Palestranci polscy słynęli zarówno z biegłości prawa,
wymowy i dowcipu, jak zręczności w wybiegach prawnych,
w wyzyskiwaniu stron i przewlekaniu interesów. Byli wśród
nich zawołani rębacze i wytrawni znawcy wszelkich ga-
tunków wina. Wogóle tradycya palestry polskiej nie jest
świetną i budującą. Pieniactwo, które zarzucamy drobnej
szlachcie, było tylko wynikiem wpływu palestry, ciągnącej
z niego zyski. Dawne duchowieństwo, które miało zasługę
w gromieniu wad publicznych z kazalnic, nieraz strofowało
palestrę polską. Np. ojciec Aleksander, karmelita bosy,
w wieku XVII taki kreśli w kazaniu barwny obraz ów-
czesnej palestry : „Kiedy mi się przy sądach trafiło być —
mówi ten kaznodzieja — widząc jak jurystowie sprawę
obracają, ten ją tak, ten owak ciągnie, ten jej broni, ten
przeszkadza, ten ją prawem wspiera, ten prawem zbija ;
zdało mi się, ze oni tak właśnie czynią, jak owi co chusty
wyżymają: ten na tę, ten na ową stronę kręci, chcąc wodę
wycisnąć! Kręcą jurystowie tak i owak sprawą, zwłóczą,
żeby z cudzych mieszków pieniądze wycisnęli. Trzeba
z wielą mieszków do sądów, żeby było wszystkim skąd
dawać".
Paluch ob. Szabla.
Pasowanie rycerzy. Wieki średnie wytworzywszy nowy
stan rycerstwa w zachodniej Europie, rozwinęły i zwyczaje
niektóre tego stanu. Młody rycerz musiał przechodzić sto-
pnie: pazia, giermka i irine, oraz powinien był odznaczyć
się walecznością, zanim przez ceremonię pasowania otrzy-
mał godność rycerza. Do obrzędu tego przygotowywał się
przez oczyszczenie moralne (spowiedź) i fizyczne (kąpiel),
występował w białej szacie niewinności a po pasowaniu,
damy wkładały na niego zbroję. Ceremonia ta, aczkolwiek
u różnych narodów mogła mieć pewne różnice, polegała
- 279 —
jednak wszędzie na opasaniu pasem rycerskim (od czego
wzięła nazwę), na trzykrotnem uderzeniu młodego rycerza
po barkach płazem miecza i podaniu go potem rycerzowi.
Są ślady, że Bolesław Chrobry, pragnąc porównać rycer-
stwo polskie z zachodniem, pierwszych rycerzy w Polsce
pasował. Gallus podaje, ze Władysław Herman w dzień
Wniebowzięcia N. Panny pasował w Płocku Bolesława
Krzywoustego, a na jego cześć i innych młodzieńców ró-
wnych mu wiekiem. Krzywousty miał wówczas dopiero
lat 16. Mieczysław Stary obiecywał Helenie, że syna jej
Leszka Białego na rycerza pasować będzie, a tem samem
uzna za swego następcę. Przemysław, książę wielkopolski,
młodszego brata swego Bolesława i król Przemysław Kon-
rada, ks. głogowskiego, zięcia swojego, na rycerzy pasowali.
Kazimierz Wielki r. 134B rycerza Prandotę G-ałkę (pod któ-
rego dowództwem Polacy zwyciężyli Czechów) a jedno-
cześnie i innych rycerzy polskich dzielnością w boju od-
znaczonych, za powrotem z wyprawy, jak się wyraża Dłu-
•gosz, „pasem rycerskim ozdobił". Pasowanie było zarazem
uszlachceniem rycerza, jeżeli ród jego pierwej szlacheckim
nie był, a jakkolwiek szlachta w Polsce była sobie równa
i równych praw używała, to jednak rodziny pochodzące
od rycerzy pasowanych za doby Piastów, uważane były
za dostojniejsze. Dla każdego junaka z zachodu Europy
było zaszczytem nad zaszczytami, otrzymać pasowanie ry-
cerskie z ręki Krzyżaków na pogańskiej ziemi litewskiej.
W r. 1410 Władysław Jagiełło przed rozpoczęciem bitwy
pod Grunwaldem „wielu Polaków pasem rycerskim ozdobił".
To znowu pod r. 1433 zapisuje Długosz, że w czasie wojny
z Krzyżakami, gdy po zdobyciu Tczewa wojsko królewskie
podstąpiło i obiegło Gdańsk, rycerstwo po płytkiem mo-
rzu wyprawiało sobie wesołe gonitwy, „zaczem wielu Po-
laków pasowano wtedy na rycerzy i przyjęto za wykona-
niem przysięgi w poczet rycerski". Pasowali na rycerzy
królowie bądź przed bitwami, bądź po odniesionych zwy-
— 280 —
oięstwach, lub po koronacyach swoich publicznie na rynku
krakowskim. Pasowali także i hetmani, albo ci z panów,
którym dał na to przywilej cesarz rzymsko-niemiecki udzie-
lania tej godności rycerskiej. Rozprawę obszerną o paso-
waniu na rycerzy pomieścił wydawany w Krakowie przez
Helcia Kwartalnik naukowy (t. IV, str. 327). Ceremoniał po-
legał na tem, że rycerz przyklękał i składał przysięgę przed
królem, który opasywał go pasem rycerskim (metalowym),
będącym główną oznaką godności rycerskiej i płazem mie-
cza uderzał trzykrotnie po ramieniu w Imię Boga, św. Mi-
chała i Św. Jerzego. Na zachodzie Europy rycerz taki naógł
odtąd nosić honorowe ostrogi i swój herb ^). Lud wiejski
który w obyczaju swoim lubi naśladować obrzędy widziane
u klas wyższych, utworzył na wzór ceremonii pasowania
rycerskiego kilka zwyczajów „frycowania**, przyjmując no-
wych towarzyszów w swych pracach. Widzimy więc fry-
cowe u flisów i frycowe parobka, który zostaje kośnikiem.
W wesołych tych obrzędach naśladują spowiedź, do której
przystępowali dawni rycerze, spisanie aktu, sąd na nowi-*
oyusza i owo uderzanie go mieczem, który u oryli zastę-
puje postronek, a u kośników pyta ze słomy lub siana
skręcona. Jest nawet baldachim zrobiony z czterech kos
zatkniętych trzonkami w ziemię i przykrytych w górze
zielenią, jest pas, którym opasują młodego kośnika, ukrę-
cony ze zboża i kwiatów polnych. Widzimy z tego, jakim
sposobem ze średniowiecznego obrzędu Zachodu wytwo-
rzyło się parę zwyczajów Indu polskiego na Wisłą i Wartą
(ob Frycowe). Był zwyczaj, że papieże przysyłali w darze
miecz panującym i dobrze chrześcijaństwu zasłużonym. Od
r. 1177 do 1726, przez 6 wieków, 27 mieczów rzymskich
światu rozdano, a w ich liczbie 10 na Polskę przypadło.
1
') Łukasz Górnicki powiada, że rycerz niepasowany nie mógł
ani pierścienia złotego na palcu ani Jańcucha na szyję, a dawniej ani
mosiądzu do rzędu na konia, do ost""" ^- '•'-'zemion używać.
— 281 —
Otrzymali miecz taki między innymi: Warneńczyk, Zy-
gmunt Stary, Stefan Batory, Michał Wiśniowieoki, Jan III.
Przesłany przez Pawła III Zygmuntowi Augustowi, prze-
chowuje się w skarbcu katedry krakowskiej. Dany r. 1668
Stanisławowi Lubomirskiemu, znajduje się w ręku rodziny.
Współcześni opisują uroczyste obrzędy przyjmowania tego
upominku stolicy apostolskiej. Jednemu tylko Władysła-
wowi IV, gdy był jeszcze królewiczem, sam Urban YIII
miecz do boku przypasał (r. 1624) i głowę mitrą uwieńczył
wśród wspaniałych i podniosłych ceremonii. Papież poca-
łunkiem ojcowskim i przytuleniem do serca powitał króle-
wicza, w czasie rozmowy kazał mu usiąść po prawej stro-
nie tronu swego. Sama zaś ceremonia przypasania poświę-
conego miecza i włożenia mitry, odbyła się w nocy Bo-
żego Narodzenia. Królewicz klęczał, a papież z duchowień-
stwem śpiewał wyjątki z Psalmów: „Nie bywa wybawion
król przez wielką moc, ani olbrzym zachowań będzie wiel-
kością siły gwej". Przy wkładaniu mitry na głowę Włady-
sława, papież mówił : „Pamiętać powinieneś, że wojny tylko
wtedy są sprawiedliwe, kiedy się prowadzą nie o przywła-
szczenie sobie panowania, lub dla zdobyczy, ale z natchnie-
nia Ducha Świętego dla pomnożenia wiary i ustalenia po-
koju''. Dobywając miecz z pochwy, mówił papież dalej
słowami psalmów: „Biada narodowi, który powstaje prze-
ciw ludowi memu, Pan wszechmogący pomści się. Porwij
Panie broń i tarczę a powstań mi na pomoc. Przypasz
ukochanemu Władysławowi miecz, który zwalcza zastępy
piekła". Oddając miecz : „Bierz ukochany Władysławie oręż
Pana zastępów, niechże on w prawicy twojej będzie dla
niewinnych opieką** i t. d. Jan Kazimierz dostał od pa-
pieża Aleksandra VII miecz święcony, wraz z tytułem : Bex
orthodoxus. Jan III odebrał takiż miecz z nazwą : R€x defensor
religionis ckristianae t. z. Król obrońca wiary chrześcijańskiej.
Pasy. Od najdawniejszych czasów należało do stroju
narodowego Polaków przepasanie nad biodrami po wierzchu
— 282 —
źupana pasem rzemiennym lub wełnianym domowej roboty
koloru karmazynowego lub zielonego. Pasy skórzane zwane
trzosami, noszone w dawnych wiekach powszecłinie przez
szlachtę i mieszczan, były pospolitem schowaniem na pie-
niądze w podróży, a dotąd przechowały się jeszcze u lodu
krakowskiego i zajmującej się handlem drobiu i nieroga-
cizny drobnej szlachty podlaskiej. Pas rycerski Polaków
bywał albo cały metalowy, albo skórzany metalowemi czę-
sto srebrnemi blachami ozdobiony i ozdobną klamrą za-
pinany. Przy bliższych stosunkach ze Wschodem ^weszły
w użycie pasy jedwabne, różnobarwne, złotem i srebrem
przetykane. Dziewica haftowała nieraz swemu narzeczo-
mu jedwabiem kolorowym biały pas do ślubu. Pasy wscho-
dnie przywożone przez Ormian do Polski płacono po kilka-
dziesiąt a czasem i setkami dukatów. Pasy tego rodzafu
posiadały po dwie a nawet cztery strony odmienne i mie-
wały długości do 9-ciu łokci, tak że wystarczsdy do trzy-
krotnego otoczenia ciała i na węzeł z końcami ozdobio-
nymi frendzlą. Były pasy letnie i zimowe, powszednie
i świąteczne, mundurowe i żałobne. Jeżeli pas był cienki
wkładano weń „duszę", czyli przepikowaną plecioną taśmę
zwykle na cienkiej skórce. Starzy Polacy przestrzegali
pilnie stosowności pasa do kontusza i źupana, nawet do
koloru czapki, pory roku i okoliczności, a małżonki ich.
celowały w umiej ętnem zawiązywaniu węzłów. "W w. XVIII
w różnych miejscowościach Rzeczypospolitej istniały fa-
bryki pasów polskich. A mianowicie wyrabiano je w Gro-
dnie, w fabrykach założonych przez podskarbiego Tyzen-
hauza, w Lipkowie i Kobyłce pod Warszawą, w Krakowie,
w Drzewicy, Przeworsku, Sokołowie na Podlasiu, w Ró-
żanie i Nieświeżu na Litwie, w Kutkorzu niedaleko Zło-
ozowa i w Sokalu. Ze wszystkich jednak największego
rezgłosu i znaczenia, bo prawie europejskiej sławy, doszła
fabryka radziwiłłowska w Słucku zarządzana i dzierżawiona
przez Ormianina Jana Mażarskiego, którego artystyczne
283
wyroby poszukiwane są dzisiaj przez zbieraczów zagra-
nicznych. O fabryce pasów słuckich pisał obszernie Ale-
ksander Jelski.
Pawęż, pawęinicy ob. Piechota polska.
Piechota polska. W czasach piastowskich, gdy cała
Łechia pokryta była jeszcze lasami, piechota jako odpo-
wiedniejsza do walki w gąszczach i zasiekach leśnych, do
obrony i zdobywania grodów, miała większe znaczenie niż
później, gdy otwarte pola i przecięte gościńce sprzyjały
działaniom jazdy. To też kronikarze polscy mówiąc o woj-
nach w dobie piastowskiej, prawie zawsze wymieniają woj-
ska piesze obok konnych. Długosz podaje, że synowie
Krzywoustego : Mieczysław, Bolesław i Henryk, gdy ruszyli
przeciw bratu Władysławowi do Krakowa w r. 1146, mieli
wojska konne i piesze. Bolesław Kędzierzawy w r. 1167
wyprowadza przeciw Prusakom wojska konne i piesze.
Bolesław Pobożny, książę kaliski, w wieku Xin odznacza-
jący się świadomością sztuki wojennej, miał ćwiczone i do-
świadczone w boju wojsko piesze i konne. Później pie-
chota odgrywała już tylko podrzędną rolę, gdy jazda jako
broń główna, zbierała wszystkie wawrzyny na polu bitew.
Długosz opisując bitwę pod Koronowem r. 1410, mówi, iż
Krzyżacy uchodzili tak prędko, że jazda polska nie mogła
korzystać z pomocy pieszego rycerstwa. Pod r. 1431, przy
oblężeniu Łucka, wspomina, że z powodu ubytku w ko-
niach, wielu żołnierzy musiało przyjąć służbę w piechocie.
Pod r. 1433 czyni Długosz wzmiankę, że we wszystkich
pochodach piechota torując drogę, zawsze czoło tworzyć
musiała. Odtąd wzmianki o piechocie polskiej są już bar-
dzo częste, a nadto przechowały się liczne dokumenta urzę-
dowe, a mianowicie kwity, obligacye, rekognicye i wszel-
kiego rodzaju spisy i rachunki dotyczące piechoty zaciężnej
w wieku XV. Z dokumentów tych widzimy, że żołnierze
piesi najmowali się w służbę polską partyami pod wodzą
rotmistrzów. Party e te nazywano rotami, które skł^
-r
y
-"■i w.
/
/
y
■< %
/
/
'/ /
//
^V ' -.
/
f *
'e • t
•' X
/ // -"^ -,
'' ' " Cv,*.
/"- ,J./ : ; /^w :;; ; '4 •:;:-f*^-r.
/. ii
— 286 —
nem raziła nieprzyjaciela z za wozów przed uderze-
- ,azdy. W bitwie pod Orszą brało udział 16,000 jazdy
.. } piechoty, pod Obertynem na 4,629 jazdy, przypa-
1,600 piechoty, pod Newlem na 2,108 jazdy było tylko
liechoty. Tylko w wojnie pruskiej roku 1619—20 pie-
. przewyższała jazdę, bo było jej 6,600, gdy jazdy
'. Wojsko w Polsce zbierało się jak wiadomo tylko
; .zie wojny. Ale na granicy Ukrainy i Podola trwał
okój ciągły z powodu napadów tatarskich. Obrona tych
lic polegała wszakże na jeździe lekkiej, tylko na za-
w zamkach potrzebowano niewielkiej ilości piechoty.
: w połowie XVI wieku stało w Kijowie 600 drabów,
" Kaniowie 100 drabów, w Czerkasach 100 drabów, w Bia-
' cerkwi. Winnicy i Braoławiu również po 100 drabów,
" Kamieńcu podolskim 200, a w Chmielniku 40. Za Bato-
go zaszły pewne zmiany w uzbrojeniu piechoty polskiej,
irzucono pawęźe, drzewce, spisy, alabardy i oszczepy,
* idzież wszelkie uzbrojenia ochronne jak: pancerze, szy-
saki, kapaliny, myszki, łebki i t. d., a zachowano dla ca-
3J piechoty szable, siekierki i rusznice z prochownicą
' ^' ' ' ładunkami. Za Batorego także po raz pierwszy spoty-
"^ ■*' iamy w wojsku polskiem służbę zdrowia w osobach kilku
'^''*'' chirurgów. Najważniejszą jednak instytucyą, którą Batory
"Z L r Jq życia powołał, byli wybrance. Z jego zalecenia została
^^ .' uchwalona konstytucya na sejmie r. 1678, według której
""Z-:-: wsie królewskie winne były wystawić z każdych 20 -tu
łanów jednego pieszego żołnierza, któryby się tego dobro-
wolnie podj?^. W r. 1696 zastosowano ustawę wybraniecką
'^^^■- i do Litwy. W czasie wojny r. 1680 było wybrańców 1,446,
a w r. 1681 pod Pskowem 1,803. Organizacya rot wybra-
nieckich w niczem się nie różniła od innej piechoty. Mun-
dur wybrańców powstał ze stroju narodowego i był bar-
dzo dogodny i praktyczny. Zupany czyli właściwe mun-
dury i delie czyli płaszcze mieli błękitne z czerwonemi
pętlicami (potrzebami) i czerwoną podszewką. Dzip
.H
'•'. i'j
— 286 —
zaś mieli delje czerwone a żapany białe na zielonej pod-
szewce. Używano wybrańców rozmaicie: jako żołnierzy
walczących, jako saperów do budowania szańców, mostów,
naprawy dróg dla wojska i do pomocy przy obsłudze ar-
tyleryi. W r. 1696 była na służbie największa znana ich
liczba 2,306. Podczas wojen Batorego występuje obok
piechoty polskiej węgierska i niemiecka, posiadająca zu-
pełnie inną organizacyę. Organizacya węgierska miała może
chyba tę wyższość nad polską, że rota węgierska posia-
dała podwójną liczbę oficerów. Wogóle jednak pułki wę-
gierskie przedstawiały ciężką i nieobrotną masę, a pie-
chota polska pod względem szyku bojowego, ruchliwości
i obrotności posiadała znaczną wyższość. Dowódca naczelny
piechoty polskiej nosił tytuł „kapitana nad piechotą*^. Pie-
chota zaciężna niemiecka składała się z rot od 400 do 60O
ludzi liczących, i mających bardzo rozgałęzioną admini-
stracyę. Pułk Krzysztofa Rozrażewskiego, który w wypra-
wie połockiej uczestniczył, składał się z 4 rot, obejmują-
cych razem ludzi 1,744. Formowała się piechota niemiecka,
tak jak i węgierska, w wielkie bataliony, a więc nie była
wcale, równie jak i tamta, użyteczni ej szą w wojnie od pie-
choty polskiej, znaczną wyższość szyku bojowego posiada-
jącej. Nadto, jak to okazują dokumenta, była ona stekiem
nicponiów, awanturników, obieżyświatów i szulerów, oraz
gniazdem rozpusty. Nie było bowiem w piechocie nie-
mieckiej tego prawa jak w wojsku polski em, że tylko żony
mogą na wojnę mężom swoim towarzyszyć. A stąd ciągłe
przestępstwa czyniły niezbędnym profosa z komendą dla
brania tych zawady aków w kajdanki, i kata do karania ich
śmiercią. Kozacy niżowi czyli Zaporożcy stanowili nieraz
dzielną piechotę, która niejednokrotnie walczyła obok Po-
laków w służbie Rzplitej, a mianowicie od r. 1600 do 1634.
W r. 1601 pułk z 2,000 Niżowców złożony, dzielił się na
4 roty po 600 ludzi w każdej. Rota dzieliła się na setki^
setki na kurenie czyli rzędy. Na czele pułku Niżowców stał
— 287 —
pułkownik a pod nim w sztabie obożny i pisarz. Pułkiem
dowodził pułkownik, rotą porucznik, półrotą asauła, setką
setnik a kureniem ożyli rzędem ataman. Organizacya ta
była naśladowaniem węgierskiej. Rzplita płaciła Niźowcom
żołd kwartalny następujący: pułkownikowi 200 złotych,
obożnemu 30, pisarzowi 10, porucznikowi 30, asaule 26,
setnikowi 16, chorążym, trębaczom, bębniaozom po 8,* ata-
manowi 9 i szeregowcom po 7 zł., 12 -tu puszkarzom po
12 zł. i 20 tu woźnicom po 3 zł. Na sukno i odzież wszyst-
kich Kozaków dawano im rocznie 12,640 zł. Pod koniec
wieku XVI piechota polska przekształca się na sposób
węgierski. Dawny drab i pachołek (t. j. szeregowiec) przy-
biera nazwę hajduka, bębniacz dobosza a piszczek nazywa
się odtąd szyposzem. Podstawą w organizacyi piechoty
węgierskiej była setka ludzi z 1 rotmistrzem, 1 poruczni-
kiem, 1 propornikiem, 1 doboszem, 1 szyposzem i 10 dzie-
siętnikami. Szyk rot pozostał polski t. j. dziesięcioszeregowy.
Od Batorego do Jana Kazimierza ogólna liczba piechoty
prawie równoważy się z jazdą. Pod Połockiem było jazdy
6,517 a piechoty 4,830, pod Wielkiemi Łukami jazdy 9,134
a piechoty 8,321, pod Pskowem jazdy 10,160 a piechoty
10,962, podczas odsieczy Smoleńska jazdy 9,380 a piechoty
14,550, pod Chocimem w r. 1621 jazdy 17,661 a piechoty
14,160. Organizacya węgierska zastąpiwszy w końcu XVI
wieku dawną i wcale dobrą a odrębną od wszystkich in-
nych w Europie organizacyę polską, panowała do śmierci
Zygmunta III r. 1632, w którym ustąpiła miejsca organi-
zacyi czyli autoramentowi niemieckiemu. Było grzechem
Polaków, iż zamiast rozwijać rzeczy swojskie, uzupełniając
braki lepszymi wzorami z zagranicy, usuwali ryczałtem to
co na polskim gruncie wyrosło, a wprowadzali cały auto-
rament zagraniczny, który w pewnych tylko szczegółach
doskonalszy od polskiego, posiadał więcej wad i nie dawał
się zastosować korzystnie do miejscowych warunków. Tym
sposobem zasłużona krajowi przez wiek XV i XVI naro-
— 288 —
dowa organizaoya piechoty polskiej ustąpiła miejsca auto-
ramentowi zagranicznemu, który od r. 1632 wprowadzał
umundurowanie, komendę, szyk bojowy a nawet znaczną
ilośó oficerów niemieckich. Piechota polsko-węgierska scho-
dzi na drugi plan, stanowi głównie straż przyboczną het-
manów. W r. 1658 znajdujemy w niej pisarza, a muzyka
składa się z 2 doboszów i 10 muzykantów, w liczbie któ-
rych było 6 dyszkancistów, 4 szałamaistów i 1 dudka. Pie-
chota węgierska Łukasza Jelskiego, pułkownika króla Jana
Kazimierza, składała się z 4 chorągwi. Komendantem 1-ej
liczył się na sposób cudzoziemski sam Jelski, innemi do-
wodzili rotmistrzowie. W każdej chorągwi znajdował się:
porucznik, chorąży, pisarz, dobosz i 100 hajduków podzie-
lonych na dziesiątki. Piechotę niemiecką widzimy już za
Batorego, ale to była piechota złożona z niemieckich żoł-
nierzy. Dopiero Władysław IV przed wyprawą pod Smo-
leńsk sforsował piechotę niemiecką z żołnierzy polskich,
narzucając im organizacyę całą, gospodarstwo, komendę,
szyk bojowy i taktykę niemiecką. Tworzyła się ta piechota
już nie zapomocą pocztów towarzyskich, ale przez ogólny
werbunek. Podług zaś praw Rzplitej można było czynić
zaciągi tylko z włościan, mieszczan z dóbr królewskich
i duchownych, oraz ludzi wolnych. Prawo wojskowe wy-
magało, aby zaciągano tylko ludzi zdrowych, trzeźwych
i porządnych od 16 — 45 lat wieku, wzrostem nie ^mniej
72 cale. Przysięga uważana za zbyteczną w wojsku zło-
żonem ze szlachty, u której utrata czci rycerskiej była
sroźszą karą niż gardło, datuje się także od czasu wpro-
wadzenia piechoty niemieckiej. Górski w dziejach piechoty
polskiej wykazuje, źe sposób tworzenia piechoty niemie-
ckiej, szyk jej bojowy i uzbrojenie, nie posiadały żadnej
wyższości nad polskiemi. Do napadu, obrony i pomagania
jaździe była mniej odpowiednią niż polska. Utrzymywano
jej większą ilość, np. w roku 1676 było 20,860 piechoty
i 16,590 dragonów. Szeregiem nazywali się ci żołnierze,
którzy stali jeden obok drugiego, rzędem zaś stojący jeden
za drugim. Doświadczenie wykazało, że gospodarstwo nie-
mieckie było nienajlepsze i że wprowadzenie autoramentu
niemieckiego było pod wszystkimi względami rzeczą chy-
bioną. Francuz Daleyrac, pisząc o tern wojsku, powiada
o żołnierzaob, iż są dzielności nieopisanej, wytrzymali na
wszelkie niewygody, głód i nagość. Okazuje się z tego, że
materyri na piechotę w Polsce był wyborny, ale niedość
umiejętnie zużytkowany. Do piechoty zaliczyć należy dra-
gonów, którzy walczyli zawsze pieszo, a tylko opatrzeni
byli w konie podczas marszu. Szyk kompanii i regimen-
tów dragońskich mało się różnił od szyku piechoty. Uszy-
kowani w 6-ciu szeregach, środek zajmowali uzbrojeni
w piki, a skrzydła zaopatrzeni w muszkiety. Do boju śpie-
szyli wszyscy, spętawszy konie na 3 nogi i pozostawiwszy
przy nich kilku ludzi. Dragoni stale znajdowali się przy
wojsku kwarcianem, dopóki istniało to wojsko t. j. do roku
1649. Byli oni nlubionem wojskiem Sobieskiego, który
używał ich jako broń zaczepną i sam osobiście prowadził
swój regiment gwardyi dragonów do szturmu na okopy
chocimskie. Z początkiem wieku KYHI przeistaczają się
na jazdę, nie przestając być piechotą. Za Sasów spotykamy
pod r. 1711 po raz pierwszy w Polsce nazwę batalionu.
Za Augusta II wprowadzono także i bagnety, które sejm
z r. 17 L7 postanowił zaprowadzić w liczbie 4,088. Od ofi-
cerów piechoty wymagano w pewnym stopniu znajomości '
sztuki inżynierskiej, pod względem praktveznvm. iak no.
żeby umieli kosze pleść, mosty bui
Każda kompania winna była mieć
rydle, motyki, oskardy, siekiery i inm
był niemiecki, przyjęty żywcem z sa
przybył piechocie polskiej jeszcze je
łanowym. Pod koniec panowania At
zony regulamin dla piechoty w jęzj
nierz wyglądf^ po cudzoziemsku. W
-- 290 —
trój graniastym, włosy na skroniach musiał mieć w kółko
zwinięte i szpilkami spięte, do parady upudrowane i że-
lazkiem trefione. Z tyłu warkocz spleciony czyli harcap
nie dłuższy jak do stanu, t. j. rozporu wierzchniej sukni.
Po wstąpieniu na tron Stanisława Augusta zaczęła funkoyo-
nowaó od 1 marca 1765 roku nowo ustanowiona Komisya
wojskowa i krzątać się około naprawy siły zbrojnej. Ko-
misya ta wykorzeniła mnóstwo nadużyć z czasu rządów
saskich, podniosła subordynaoyę, posunęła wykształcenie
i wkońcu stworzyła armią choć nieliczną, ale nieustępu-
jącą żadnej współczesnej w Europie. Pod względem tylko
skarbowości wojskowej nie potrafiła stanąć na wysokości
swego zadania. Nie odważyła się przytem targnąć na tak
śmieszny w oczach Polaków, ale powszechny w ówczesnej
Europie, warkocz, kamasze i trzewiki. Zaprowadzono ćwi-
czenia i egzercytowanie, wprowadzono komendę polską
przy strzelbie: 1) Broń do góry, 2) odwiedź kurek, 3) przy-
łóż się, 4) pal, 6) kurek na swoje miejsce, 6) dobądź ładu-
nek, 7) otwórz ładunek, 8) podsyp, 9) zamknij panewkę,
10) ładunek w rurę, 11) dobądź stępia, 12) przybij, 13) stę-
pel na swoje miejsce. Od r. 1775 ożywiła się znowu czyn-
ność porządkująca Komisyi, a potem Departamentu woj-
skowego. W r. 1777 Departament wojskowy wydał nowy
ulepszony znacznie polski regulamin musztry dla piechoty.
Wojsko zawsze rekrutowało się tylko zaciężne, bo pojęcia
• polskie o wolności osobistej nie mogły się pogodzić z po-
borem przymusowym, tak jak to dotąd widzimy w Anglii.
Dopiero sejm 4-letni postanowił pobieranie rekruta z dóbr
królewskich i duchownych po jednym na dymów 60, a z dóbr
dziedzicznych po jednym ze 100 dymów. Dla piechoty
i artyleryi przyjęto tery tory alny sposób kompletowania,
uznany w sto lat potem w Niemczech za najlepszy. Prze-
pisy dla ćwiczenia strzelców i użycia ich w boju zaprowa-
dzono tak wyborne, że i dziś ćwiczą strzelców podług tejie
metody. W r. 1789 zniesiono mundur cudzoziemski. Uorga-
— 291 —
nizowano dla armii służbę zdrowia. Gdy zawiązała się Tar-
gowica celem zburzenia prac sejmu 4-letniego, ogół armii
w czasie tego sejmu sformowanej, wynosił głów 43,541
a w tej liczbie piechoty 23,253.
Pieniądze w Polsce. Jeszcze za czasów pogaństwa przy-
chodziło do Polski drogami handlowemi dużo pieniędzy
starych rzymskich, azyatyckich (kufickich), saskich i innych,
które znajdowane są dziś nieraz w ziemi w znacznych ilo-
ściach, bo po kilka tysięcy sztuk. Pierwsze pieniądze pol-
skie zaczął bió ze srebra Mieczysław I, po przyjęciu z na-
rodem wiary chrześcijańskiej. Były to denary, od których
rozpoczyna się w dziejach mennicy polskiej okres dena-
rowy. Podobne denary bił Bolesław Chrobry. Późniejsze,
zapewne z czasów wojen Bolesława Śmiałego, są monety
noszące wizerunek trzech wież z kopułami bizantyjskiemi
które zarówno jak denar Chrobrego z ruskim napisem, są,
niewątpliwym śladem panowania Bolesławów nad B*usią.
Denary ciężkie Chrobrego okazują widocznie bogactwo jego
skarbu. Po jego śmierci, w uszczuplonych granicach mniej
było srebra, więc żona Mieszka II Eyksa (Regina) oraz
Kazimierz I, wybijali tylko małą monetę miseczkowatą na
wzór fenigów, jakie przychodziły do Polski od Wendów
czyli Słowian nadelbiańskich. Denary stają się coraz mniej-
szymi, tak że wkońcu szło ich 510 na funt. Między min-
carzami którzy robili stemple i bili monetę, musieli być
Czesi i Żydzi, bo pieniądze ówczesne bardzo podobne są
do czeskich i niektóre noszą imiona książąt wypisane lite-
rami hebrajskiemi, np. Mieszka III. W wieku Xn w Niem-
czech poczyna się wybijanie denarów cienkich czyli brak-
teatów, które najpierw naśladuje w Polsce około r. 1"*
Bolesław Kędzierzawy. Były to blaszki z jednej
strony wytłaczane z powodu cienkości, i tak lekkie,
przezwał je plewami. Wypuszczał ich dużo Mieszko
a potem urzędnicy jego przy poborze podatków don
się dopłat do tej monety. Kronikarze polscy zapisali,
19*
^r\
— 292 —
powszechne skargi i żale na złą monetę i nadużycia wypo-
wiedziała niewiasta w szaty żałobne przybrana i do izby
sądowej wprowadzona przez biskupa Gedkę, który w niej
upostaciował całą ziemię krakowską. Chciwego Mieszka
wypędzono, ale brakteaty mnożyły się przez cały wiek Xin.
Wobec róźnolitości monet po całym świecie i w Polsce
krążącylSi, kupcy na jarmarkach przy liczeniu większych
sum, płacili sztabami albo sypali pieniądze na wagę, przy-
czem używano jako zwykłego ciężarku czyli gwichtu, pół-
funtowej marki, która ukazuje się od XI wieku najprzód
w Niemczech, a później w większych miastach polskich,
jak w Wrocławiu i Krakowie. Dotąd nie było jeszcze tyle
monety w kraju, aby wystarczała na potrzeby ogólnego
obiegu. Był więc zastosowany na szeroką skalę, lubo nie-
wygodny dla kupców a szkodliwy dla kupujących, handel
zamienny, przy którym niezbędne ułatwienie stanowiły skórki
futrzane wiewiórek i kun, powiązane w grzywny po sztuk
podobno 40 — 60. Nazwę grzywny jedni wyprowadzają od
niemieckiego wyrazu Griif, domyślając się takiej ilości skó-
rek, jaka się dłonią da ująó (greifen), inni wywodzą od wy-
razu słowiańskiego grzywa, przypuszczając, że z grzywny
kun można było uszyć kołnierz lub inne podobne do grzywy
okrycie na plecy. Mylą się jedni i drudzy, bo nazwa po-
chodzi od tego, że skórki, aby były łatwo przeliczone
i obejrzane, nie mogły byc powiązane w snopek ani pęk,
bukiet, ale na sznurek kolejno nanizane, co dawało im zu-
pełnie pozór i wielkość grzywy końskiej. Obok takich grzy-
wien dopomagano sobie także kruszami soli. Dopiero gdy
już srebra pokazało się dosyć, zamieniono grzywny kunie
i wiewiórcze na marki srebra, licząc zrazu po 3, a później
po 5 grzywien skórzanych na jedną srebrną. Tym sposo-
bem przy wymiarze kar sądowych, najpospolitsza wówczas
t. z. „siedemnadziesta" (mamy o niej już wzmianki od roku
1242) stanowiła 70 grzywien skórkowych, opłacanych już
w Xni wieku 14- tu markami srebrnemi, czyli 7-miu fun-
— 293 —
tami srebra. Odtąd wyrazy marka i grzywna znaczyły to
samo, pod grzywną bowiem rozumiano marką ozyli pół
funta srebra, zapominając o grzywnie futrzanej, która wy-
chodziła z użycia. liazem z odrodzeniem się władzy kró-
lewskiej następuje w wieku XrV wielka reforma menniozna,
która daje Polsce nowe pieniądze, wybijane podług trzech
systematów: groszowego, kwartnikowego i dukatowego.
Głrosze t. z. szerokie oayli grube denary rozkazał bić
w Pradze r. 1300 król czesko-polski Wacław, po kopie ozyli
sztuk 60 z grzywny t. j. marki póJfnntowej czystego sre-
bra. Oroszę te pospolicie liczono na kopy. Pierwszą mo-
netą złotą w Polsce jest dukat z rozkazu Władysława Ło-
kietka bity. Kazimierz Wielki wybija od r. 1337 do 1346
grosze krakowskie po 48 z grzywny srebra, lecz zaniechać
zaraz po śmierci Jana Luksemburczyka, który jako pre-
tendent do korony polskiej, wybijf^ swoją monetę bez-
czelnie z tytułem króla polskiego. Stosunek grzywny pol-
skiej ważącej około 200 gramów i odpowiadającej 48 sze-
rokim groszom krakowskim Kazimierza, utrwalił się na
wieki w pojęciach narodu i w praktyce sądowej przetrwt^
do ostatnich lat !Rzplitej. Ponieważ w Wielkopolsce krą-
żyły pieniądze systematu prus ko- krzyżackiego z podziałem
grzywny ozyli marki pruskiej na 4 wiardunki, 2 skojod
i 96 kwartników, przeto Kazimierz Wielki jednocząc dwie
główne części państwa t. j. Wielko- i Małopolskę na dro-
dze prawodawczej i ekonomicznej, uwzględnił też stosunki
pieniężne i pogodził z sobą oba te systematy, bijąc obok
groazów krakowskich, kwartniki. Objąwszy Ruś Halicką
w posiadanie, Kazim
bom ekonomicznym,
nigdy jeszcze w mer
nie była, ale ulatwif^
szło z użycia a pozo
mądry prawodawca
swoją w dzierżawę,
— 294 —
równo mynoarza, jak książąt i biskupów mających prawo
bicia monety. Czytamy w niej : „Jak jeden jest monarcha
i jedno prawo, tak powinna być jedna moneta wieczysta
i dobra pod względem wartości". Wszystkie monety ure-
gulował Kazimierz do grzywny krakowskiej czyli polskiej,
która równą była 48 groszom, 96 półgroszkom, 192 kwart-
nikom i 864 denarom. Dukat węgierski (polskich bowieoi
wybito za Łokietka nadzwyczaj mało dla braku krajowego
złota) szedł po kursie 14 — 16 groszy srebrnych. Na skojec
liczono 2 grosze a 4 kwartniki, grosz szeroki równał się
18-tu denarom srebrnym, 12 groszy srebrnych czyli 6 skoj-
ców tworzyło na wagę ćwierć grzywny czyli wiardunek
(yierdung, ferton). Grosze bito podług próby 13-ej, to jest
do 13 -tu części czystego srebra dodając 3 innego metalu.
Podług tego systematu płacono w końcu XIV wieku w Kra-
kowie: za wołu pół grzywny czyli 24 grosze, za korzec
żyta B groszy, pszenica 7 groszy, za parę kurcząt 1 grosz,
za 100 kloców drzewa V/^ grzywny, za parę trzewików
2 grosze, za parę butów prostych 4 i 6 groszy a pańskich
12 groszy, za łokieć sukna krajowego od 2 — 4 groszy,
a brukselskiego groszy 20. Kazimierz W. przy kopalniach
wielickich wyznaczył pensyi rocznej pierwszemu vice- żup-
nikowi 26 grzywien czyli 13 funtów, sztygarowi 84 grosze,
łucznikowi i kucharzowi po 1-ej grzywnie, kuchcie, pala-
czowi, odźwiernemu, pomywaczowi po 24 grosze; nadto
każdy ze służby dostawał odzież zimową i letnią, oraz co
miesiąc nowe obuwie (co przypomina zwyczaj zachowy-
wany dotąd u ludu na Mazowszu i Podlasiu, gdzie gospo-
darz daje swemu parobkowi ubranie zimowe, letnie i buty).
"W okresie jagiellońskim przez cały wiek XV sprawa mo-
netarna na Litwie nie była uporządkowana. W małej ilości
krążyły monety dawnych Q-edyminowiczów z herbem ko-
lumny. Panowie lub złotnicy odlewali tam z czystego sre-
bra podłużne sztabki zwane rublami. Przez stosunki z Pol-
iką wchodziły grosze, a Swidrygiełło bił podobno półgroszki.
Gdańsk od r. 1465, a opróoz niego Toruń, Elblt^g, WscLowa,
Poznań i Lwów nźywają przywilejów bicia własnej mo-
nety. Przez spekulacye menniczne grosz szeroki srebrny
podlał, tak ie w roku 1496 już 30 groszy takich idzie na
jeden czerwony złoty czyli dukat. Gdy grosz upadł, nastą-
pił okres złotowy. Złotym nazywał się wówczas prawdziwy
złoty t. j. ze złota, czerwony złoty, dukat, którego kura
oznaczony zostaJ na 30 groszy srebrnych. Ten stosunek
grosza jako 30-tej części złotego utrzymał się do naszych
czasów. Tylko że przy ciągłej obniżce kursu monet w całej
Suropie, nazwa „złotego" ciągle spadając, zaczęła nareszcie
w w. XVII oznaczać złotówkę srebrną, a grosz przeszedł
w w. XVIII na miedziaka żebraczego. W prawodawstwie
ukazuje eię czerwony złoty w r, 1504, ale już w r. 1502
rachunki skarbu królewskiego obliczane są na „złote". Król
Zygmunt I był o monetę troskliwym i panowanie jego sta-
nowi epokę ze względu na udoskonalenie techniczne i na
wprowadzony za niego zwyczaj umieszczania na monetach
popiersia królewskiego i roku bicia monety. Pierwszą datą
wybitą na polskich monetach był rok 1507. Ponieważ Zy-
gmunt I bił dukaty z dobrego złota i dobrej wagi, nie sto-
sując się do zniżenia ceny monet srebrnych, przeto „czer-
wony złoty" za jego panowania musiał się oddzielić od
„złotego polskiego", 30-groszowego, a w roku śmierci tego
króla 1548 za „złoty czerwony" płacono już po groszy 61.
Od roku 151U ukazują się talary w Czechach. Zygmunt I
kazał je bić w Polsce od r. 1528. Szły z początku po gro-
szy 30, a więc równały się złotemu polskiemu, czyli da-
wnemu dukatowi, wkrótce jednak zaczęły się w cenie pod-
nosić. Zygmunt August bił wykwi
łącznie w mennicach litewskich w ''
zań przyjął Inflanty pod berło S'
inflancka, kurlandzka i od r. 1581
polskiej moneta miasta Bygi ze zi
Stefan Batory urządził mennicę w
— 296 —
pieniędzy koronnych z miejscowej kopalni srebra a za jego
panowania i pierwszych lat Zygmunta III wychodziły w Pol-
sce najlepsze co do stopy i wagi pieniądze. Napływ atoli
srebra do Europy z Ameryki obniżał jego cenę i w Polsce.
Za korzec żyta w Krakowie płacono tylko 8 groszy, psze-
nicy 16 groszy, za kurę 1^^ grosza, za parę butów 19 gr.,
cieśla pobierał dziennie 4 i pół grosza. Zygmunt III, wśród
ciągłych wojen, szukał powiększenia dochodu z mennicy
przez bicie drobnej menety z gorszego kruszcu, aż musiał
nareszcie zrzec się swego przywileju bicia pieniędzy i od-
dać mennicę z jej zyskami pod zarząd Bzplitej. Pieniądze
te wszakże były jeszcze lepsze od zagranicznych i sejm
z r. 1620 zabraniał wprowadzania monet obcych do kraju^
prócz talarów i dukatów. Pod względem zewnętrznym przed-
stawiają się monety Zygmunta III okazale, mianowicie ta-
lary podwójne i dawane na pamiątkę 10-dukatowe portu-
gały i 5- dukatowe półportugały. Od roku 1621 ukazał się
nowy gatunek monety w Bydgoszczy, ort, czyli czwarta
częśó talara, wybijany w ilości 28 sztuk z grzywny kra-
kowskiej, o 11 łutach srebra na 6 domieszki. Władysław IV
na sejmie koronacyjnym r. 1633 zrzekł się zarządu men-
nicą, która już od r. 1627 nie wypuszczała wcale monety
drobnej, tylko dukaty, talary i portugały i to w ilości nie-
dostatecznej, co spowodowało ogromny napływ drobnej^
lichej monety zagranicznej. Od r. 1648 zaczęła się straszna
epoka wojen kozacko -tatarskich, moskiewskiej, szwedzkiej
i pomniejszych. Wśród powszechnej ruiny, gdy źródła po-
datkowe wysychały, sejm r. 1664 zmuszony był chwycić
się spekulacyi mennicznych, na zniżeniu wartości monety
opartych. W r. 16B9 przyszło do użycia miedzi na monetę
bez żadnego pobielania. Wykonywał te uchwały Tytus Bo-
ratyni, dzierżawca mennicy, a w roku 1663 upoważniono
innego dzierżawcę Andrzeja Tiimpe czyli Tympfa do wy-
bijania złotówek po 30 sztuk z grzywny pół na pół z mie-
dzią zmieszanej. Była to pierwsza moneta jako „złotówka^
poleka z jednej sztuki, liczbą XXX oznaczona, której po-
łowiczną wartość realną chciano podnieść napisem przypo-
minającym obowiązki obywatelskiej ofiarności: Dat pretium
seruata salus poUorą. metallo est, czyli „Cenę daje ocalenie
kraju i to lepszem jest od kruszcu". W mennicach : lwow-
skiej, krakowskiej i bydgoskiej przez 3 lata wybito tych
złotówek, zwanych tymfami, 6 milionów sztuk. Naród do-
tknięty materyalnie, nie uwzględniał cięikich okoliczności
jakie przymusiły Jana Kazimierza do podobnej gospodarki,
i w literach królewskich na tej monecie J. C. K. czytał
wyrazy : Initium Calamitatis Hegni, t. j. początek niedoli kró-
lestwa. "Właściwa jednak przyczyna tej niedoli tkwiła w nie-
zmiernem zubożenia kraju, spustoszonego rabunkami i po-
żogą August II Sas nie otwierał mennic w Polsce, tylko
podskarbi litewski Ludwik Pociej wybił w Grodnie r. 1706
i 1707 nieco lichych szóstaków, nazwanych „ludzkim pła-
czem", od liter początkowych L. P. Stronnictwo Le-
szczyńskiego wywołf^o ten pieniądz z obiegu. Bito jednak
w Lipsku na stopę polską bez upoważnienia sejmu i rady
senatu różne monety srebrne i złote z imieniem i wize-
runkiem królewskim. Za Augusta III przyszła nowa klęska.
W czasie wojny 7mio-letniej, Fryderyk II król pruski, zna-
lazłszy w Dreźnie mennicę polską, osadził w niej żyda ber-
lińskiego Efraima i kazał mu bić monetę fałszywą polską
z popiersiem Augusta III. Cała Polska wtedy została zalana
powodzią dwuzłotówek bitych przez Efraima, które nazy-
wane efraimkami lub bąkami, w ogromnych sumach na-
pływały w latach 1767—1763 do Rzplitej. Podskarbi w. kor.
Teodor Wesael w r. 1761 wj
iszający olbrzymie fałszerstwo
przez Efraima sfałszowanych. 1
tranzakcye na dukaty, które b;
i w takim stanie nazywały się
formę wykonał dopiero Stanis
od sejmu 1764 roku odjęte kr<!
— 298 —
bicia monety na jego zysk i rachunek. Król ten ofiarował
własną posesyę na mennicę w Warszawie przy ulicy Bie-
lańskiej, gdzie przez cały wiek była czynną. Nie oglądając
się na zyski, sprowadził z zagranicy naj bieglej szych arty-
stów i myncarzy, aby zakład jego nie ustępował najlepszym
w Europie. Sejm w r. 1766 oznaczył nową stopę menni--
czną po 80 złp. z grzywny kolońskiej. Złoty polski dzielił
się na 4 grosze srebrne i na 30 miedzianych, których 120
wybijano z funta miedzi. Na groszach i trojakach z miedzi
polskiej, dano napis „z miedzi krajowej". System rozumny
i uczciwy dawał najlepsze co do przyszłości nadzieje.
Wszystkie tymfy i bąki ogłoszono za wycofane. Teraz uka-
zała się w biegu złotówka normalna i za taką przez wszyst-
kich uznana. Po latach 20 przekonano się jednak, że mo-
neta srebrna polska była zbyt dobrą w porównaniu z za-
granicznemi, tak, że jak świadczył podskarbi wiel. koronny,
wywieziono jej z kraju za 40 milionów złp. Sejm przeto
w r. 1786 musiał zmniejszyć stopę grzywny kolońskiej i bić
z niej nie 80 ale 83 i pół, a w r. 1794 B»ada Najwyższa
Narodowa 84 i pół złp.
Pieszy ślad ob. Podatki, daniny, powinności.
Pińczowska łaźnia ob. Łaźnia.
Pipl(a ob. Podatki, daniny, powinności.
Pisanid, zwane także piskami i kraszankami, jaja ma-
lowane na Wielkanoc. O malowaniu jaj w starożytności
mamj' już wzmianki w dziełach Owidiusza, Pliniusza i Ju-
wenala. Zwyczaj barwienia jaj wielkanocnych w Polsce
jest prawdopodobnie tak dawny, jak wprowadzenie wiary
chrześcijańskiej. Wincenty Kadłubek, biskup krakowski,
w kronice swojej pisanej w wieku XIII mówi : ^Polacy
z dawien dawna byli zawistni i niestali, bawili się z pa-
nami swymi jak z malowanemi jajkami (pictis ovis)^. Wy-
rażenie to Kadłubka jest ciekawe, dowodzi bowiem, że
nie tylko zwyczaj malowania jaj wielkanocnych był już
w wieku Xni powszechny w Polsce, ale i zabawa z nimi
— 299 —
zwana dziś na wybitki, w bitki, w której dwaj przeciwnicy
uderzają swoje pisanki jedna o drugą, a który stłucze jajko
przeciwnika, wygrywa takowe. Kadłubek, porównywaj ąc
niestałość Polaków dla panujących książąt, do zabawy z ma-
lowanemi jajkami, nie mógł dobitniej wyrazić swojej
myśli. Zwyczaj malowania jaj wielkanocnych był powsze-
chny w całym narodzie. Zajmują się tem obecnie głównie
dziewczęta. Farbują jaja w brezylii czerwonej i sinej, w od-
warze z łupin cebuli, z kory dzikiej jabłoni, listków kwiatu
malwy, kory olszowej, z robaczków czerwcem zwanych,
w szafranie, krokoszu i t. d. Rysują jajko rozpuszczonym
woskiem, aby farba miejsc powoskowanych nie pokryła.
Rysowanie zowią pisaniem, stąd nazwa pisanki, tak jak
dawnych „dzbanów pisanych" czyli malowanych. Upowsze-
chnione desenie mają swe nazwy od wzorów i podobieństw,
rysują więc w gałązki, w drabinki, w wiatraczki, w jabłu-
szka, w serduszka, w dzwonki, w sosenki, w kogutki, w ku-
rze łapki i t. d. Jako narzędzi do pisania używają szpilek,
igieł, kozików, szydeł, słomek i drewienek. Był stary zwy-
czaj taczania pisanek na mogiłach przy obchodzie pamiątki
zmarłych i oddawania tych jaj potem dziadom. Starzy
ludzie pamiętają go w Wilnie a i krakowska Rękawka zwią-
zek z tym zwyczajem ma widoczny.
Pisarze. Przy każdej władzy, składającej się z kilku
osób, bywał pisarz. W czasach dawnych, kiedy nawet dy-
gnitarze nie zawsze umieli pisać, pisarz choć miewał nizką
godność, to posiadał wielkie wpływy. Pisarz sądowy miał
godność w całem kollegium najniższą. Mało gdzie służyło
mu prawo głosu, ale prawie sam wszystko robił. Niższość
w urzędzie musiano mu wynagradzać pieniędzmi i dlatego
pisarz wszędzie miał obmyślane dochody. Byli więc : 1) Pi-
sarze miejscy, 2) Pisarze grodzcy, 3) Pisarze ziemscy. Ten
ostatni był urzędnikiem powiatowym, członkiem sądów ziem-
skich, sprawy do regestrów zaciągał, zarówno z sędzią
i podsędkiem głos dawał, wyroki ferował i do dekretarza
— 300 —
z motywami wpisywał. 4) Pisarz dekretowy koronny i litew^-
ski zasiadał w sądach przez króla odbywanych, sprawując
obowiązki pisarza sądowego. 6) Pisarze wielcy koronni
i litewscy. W Koronie był wielki koronny jeden, w Litwie
było ich czterech. Dopiero w roku 1764 liczba koronnych
z litewskimi zrównaną została. Znajdowali się oni przy
boku królewskim i kanclerzach, za których wiedzą wyda-
wali dyplomata, zasiadali także w sądach asesorskich, któ-
rych stałymi byli radcami. 6) Pisarzów skarbowych Litwa
miała trzech. Korona dodawała im tytuł wielkich i miała
tylko dwóch, duchownego i świeckiego, którzy sprawowali
służbę wydziału skarbowego przy królu i podskarbich-
7) Pisarz czyli sekretarz Kamery, był to urzędnik na dwo-
rze króla, pilnujący jego pokojowej i sygnetowej pieczęci*
8) Pisarze polni. Oprócz hetmanów miały oba wojska, ko-
ronne i litewskie, każde swego pisarza polnego, którzy
mieli kancelarye do całej rachunkowości wojskowej, gdzie
zapisywano nazwiska żołnierzy, wypłatę żołdu, rynsztunek^
konie i wszelkie rzeczy wojskowe. Pisarze polni mieli obo-
wiązek zakupowania koni, przestrzegania szkód w zapasach
i przyborach wojennych, przywożenia pieniędzy dla wojska
i donoszenia o wszelkich jego potrzebach królowi. W czasie
pokoju objeżdżali oni garnizony i rewidowali porządki;,
pisarz polny koronny w w. XVni pobierał 30,000 złp. ro-
cznej pensyi, a polny litewski 16,000. Pisarza polnego w ra-
zie potrzeby zastępował w urzędowaniu wielki strażnik.
Często królowie posuwali pisarzów polnych na hetmanów
jako już z sprawami wojskowemi obeznanych. 9) Pisarze
mniejsi byli to zwyczajni pisarze przy komisyach woj-
skowych.
Piwo. Spór Niemców i Polaków o to, czyim piwo
było wynalazkiem i napojem narodowym, jest wprost nie-
dorzeczny. Już bowiem pisarze greccy i rzymscy wspomi-
nają o napoju wyrabianym z wy roszczonej pszenicy i ję-
czmienia. Napój podobny poświęcany był bogini rolnictwa
— 301 —
Cererze i dlatego nazwa łacińska eeremia, eluiy dotąd
jako miano dla piwa. Prawdopodobnie zaś ani (}recj i Rzy-
mianie nie byli wynalazcami piwa, ale otrzymali po Btar-
azyoh jeszcze narodach. Tacyt pisze, ii Germanowie przy-
rządzali napój z jęczmienia, czego nie mógł powiedzieć
o Polakach dla tej prostej przyczyny, ie ich nie zo^.
Między Wartą, Notecią i Gropłem leżf^a kraina najbardziej
rolnicza w Słowiańazczyinie, od pól Polską nazwana. Tam
wi^o gdzie zboża posiadano najwięcej, mógł najdawniej
w6ród Leokttów upowszechnić siq napój zboiowy. Jaź za
Gallasa krążyły stare podania w rodzie Piastowiczów o ou-
downem pomnożeniu się piwa u gościnnego Piasta. Bole*
sław Chrobry tyle pijał piwa, że Niemcy przezywali go
^ośliwie Trink-bier, piwoszem. Z tej okoliczności Syrokomla
wysnuł swój „Napis na kuflu" :
Niemcy nam chcieli ukraść Eopemilia:
Z przywłaszczonego odarto ich hlaaku,
Chcieli nam dowieść, że piwo wynika
Z ich wynalazku.
Ale w Dytmara pismach zostawiona
Pamiątka etara, kronikarska, żywa,
Bolesław Wielki przyjmow^ Ottona
Kufelkiem piwa.
W jednym z najstarszych dokumentów polskich, w nada-
niu królowej Judyty klasztorowi tynieckiemu z XII wieku,
jest już wymieniony browar z karczmą. Z innych źródeł
widzimy, że Ludgarda, żona Przemysława II, zaprowadziła
w Kaliszu liczne browary. Długosz nadmienia o Przemy-
sławie, księciu poznańskim, zmarłym r. 1'267, że by
rowity i pijał tylko słabe piwa. Pod r. 1303 tenże dzi
opowiada, że Konrad, książę cieszyński a proboazcs
oławski, „garbuskiem" zwany, gdy na arcybiskupa dc
burga wybrany, udając się na objęcie swojej stolic;
słyszał w Wiedniu, że w Salzburgu nie znają piwa a
nicy, do którego od dzieciństwa nawykł, a pijam
— 302 —
tylko wino — złożył aroybiskupsfcwo i powrócił z Wiednia
do Polski. Długosz w opisie Polski powiada, że kraj ten
zamiast wina, używa piwo warzone z żyta, pszenicy, ję-
czmienia lub orkiszu. „W Mazowszu wino rzadko używane,
tylko napój z pszenicy, chmielu i wody, piwem zwany".
Żmudź za Długosza mało piła miodu i piwa, bo uprawa
zboża dopiero upowszechniała się tam wówczas. Piwo z ję-
czmienia, zwane po litewsku ałus, było głównie obrzędo-
wym napojem przy praktykach bałwochwalczych. W Polsce
mamy wzmianki o chmielu w w. XTII. W w. XVI chmiel
był już przedmiotem handlu wywozowego z Litwy, a Sta-
tut litewski przepisuje surowe kary na szkodników w chmiel-
nikach. Zygmunt Stary spożywał zawsze na śniadanie „gra-
matkę" t. j. polewkę piwną z grzankami. Słodownicy w Wil-
nie tworzyli osobną klasę przemysłowców. Zygmunt August
dając r. 1661 przywilej w Warszawie na warzenie piwa Negeli-
nowi i Ulrychowi, zaleca wszystkim innym piece ich systemu
z powodu, że na takowych trzecią część paliwa oszczędzali.
Konstytucya z r. 1665 ustanowiła podatek czopowy za wy-
szynk piwa po 4 grosze od beczki piątkowskiego, piotr-
kowskiego, łęczyckiego, bydgoskiego i przemyskiego, za
piwa zaś świdnickie, głogowskie, berneńskie, gdańskie i wro-
cławskie po 6 groszy. Piwo proszowskie i piotrkowskie
uważane było za najlepsze. Cech piwowarski w Krakowie
istniał już w wieku XV, a piwowary mieli swoją basztę
do obrony w razie wojny. Piwowarstwo było ważną ga-
łęzią przemysłu krajowego, który przez konsumoyę psze-
nicy i jęczmienia wspiersJt znakomicie rolnictwo i musiał
być zyskownym, skoro ile razy chodziło o podniesienie
podupadłych miast, zawsze dozwalano im swobodnego piwo-
warstwa. Jeszcze w wieku XVI warzono piwo z pszenicy.
Taksa żywności na ratuszu krakowskim z r. 1673 stanowi,
aby piwo warzono tylko z czystej pszenicy. To też poeta
Miaskowski mówi o piwie jako napoju z „pszennej jagody".
Atoli w 'wieku XVII jęczmień wziął górę nad pszenicą.
— 303 —
Prawo z r. 1685 przepisuje tylko, aby na 10 korcy jęczmie-
nia dodawano obowiązkowo 2 czystej pszenicy. Lekarze
zalecali chorym piwo krakowskie dwuraźue czyli dubeltowe,
a wielu Polaków przekładało wystale piwo pszeniczne nad
wina hiezpańykie. Wybrednym piwoszom przygania Jan
Kochanowski ;
Gniewam się na te pieszczone ziemiaay.
Co piwu radzi szukają przygan;^,
Nie pij, fA ci się pierwej będzie chciiUo,
Tedyć się każde dobrem będzie zdało.
Pasek pisze o odwiedzinach króla Jana Kazimierza u szla-
chcica Sulkowskiego pod Kawą: „Nie wiemy o oiczem,
napijamy się piwka, aź tu wchodzi sługa: — Królestwo
Ichmo^ó do W. M. Pana jadą, jeśli w czem nie przeszko-
dzą?" — Rzączyński powiada, iż do Szląaka i Branden-
burgii wywożono z Wielkopolski piwo grodziskie. Na Ma-
zowszu ^ynęio tradycyjnie piwo wareckie, tak jak w Li-
twie: grodzieńskie, kiejdańskie, nieświezkie, balwierzyskie
a orszańskie na Biaiejrusi. Piwa szlacheckie, klasztorne,
marcowe i owsiane, lubione i zdrowe, staiy się podanio-
wemi. Zdrowa, smaczna i posilna polewka piwna, t. j. piwo
zagrzane z żółtkiem, zastępow^a dzisiejszą kawę i herbatę
na śniadanie. Pracowite i gospodarne dawne gospodynie
w każdym domu przygotowywały wyśmienite, jasne, lekkie,
szumujące piwo „szlacheckie". Wiadomości o sposobach
warzenia piwa na Litwie, podaje książka: „Ziemianin albo
gospodarz Inflancki" wydana w Słucku r. 1673. Dopiero
w pierwszej połowie XIX wieku zaprzestano po dworkach
wiejskich warzyć „P^^o szlacheckie",
żniwa wywożono go na pole dla żniwi
darku na wesela kmieci i t. d. Lud w
i Żmudzi zachowaj dłużej zwyczaj wan
domowym, o ile zdołał ukryć tą czyi
akcyza ą. W niektórych stronach rob
mych jagód jfJowoowyoh. W starej p
304
nazywano młóto, wrzątek piwny brzeczką, suszarnię słodu
ozdownią, hordo wnią, ozdnioą, slodownisko ozdownikiem.
Po domach miano zawsze do warzenia 3 naczynia : trzynóg,
kadkę i kociołek. Liczne szczegóły o piwowarstwie dawnych
mieszczan lwowskich znajdują się w dziele Łozińskiego :
,,Patrycyat i mieszczaństwo lwowskie'*. Al. Jelski pisał od-
dzielną rozprawę o piwie w dawnej Polsce.
Płatnerz, rękodzielnik wyrabiający wszelkie zbroje,
a mianowicie : pancerze, szyszaki, karaceny, misiurki, tarcze,
całe żelazne lynsztunki na jeźdźca i konia i t. p. ochronne
przybory rycerskie. Nazwa bierze początek ze średniowiecznej
łaciny, w której pancerz i blachę nazywano piata, a kującego
zbroje z niemiecka platner. W VoL Legum czytamy: „Wiele
Rzeczypospolitej, jako na innych rzemieślnikach do ryn-
sztunku wojennego, tak niemniej na płatnerzach zależy".
Więc sejmy z 1611 i 1613 r. nakazywały Wilnu i Kownu,
aby najdalej do końca r. 1613 sprowadziły płatnerzy ze
wszystkiemi do tego rzemiosła potrzebami, tak iżby zaraz
zbroje i szyszaki nowe wyrabiali. Rękodzielnie takie były
w Samsonowie, Korczynie, w Kańczudze pod Przeworskiem,
w Świątnikach i Zielonkach pod Krakowem. Nieraz biegły
rysownik, rzeźbiarz i złotnik brali udział .w ozdabianiu zbroi
rycerza. W r. 1646 nadwornym płatnerzem Zygmunta Au-
gusta był Floryan Sybenburger. Wśród mieszczan krakow-
AicJU wspominany jest pod r. 1609 mistrz kunsztu płatner-
skiego Bartłomiej Wojczyna a w r. 1648 Wojciech Dep-
czyński.
Pługowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Poczta W Polsce. Bolesław Chrobry, który był nie
tylko wielkim wojownikiem ale i organizatorem swego
państwa, postanowił, żeby do rozwożenia poleceń władzy
wszystkie miasta dawały konie lub posłańców pieszych
(zwanych w języku staropolskim „umyślnymi"). Następni
Piastowie rozciągnęli te obowiązki pod nazwiskiem angaria
i na wsie za wynagrodzeniem pienięźnem. W dokumencie
— 305 —
z roku 1225 znajduje się wymieniona już polska nazwa
w liczbie mnogiej „podwody**. Kronikarze polscy z doby
Piastów wspominają o podwodach, które od najdawniej-
szego czasu książęta polscy dostawiać sobie kazali. Bielski
i Kromer wyjaśniają, iż podwód tych używali rozwożący
listy książęce komornicy czyli dworzanie książąt. Musiały
stąd wyniknąć nieznośne nadużycia, które, jak twierdzi
Długosz, były jedną z głównych przyczyn wypędzenia Mie-
czysława Starego z księstwa Krakowskiego. To samo było
z Władysławem w Poznaniu. Kazimierz, następca Mieczy-
sława, ograniczył prawo brania podwód wyłącznie dla po-
słańców książęcych. Stałe, pocztowe urządzenie podwód
nastąpiło za Zygmunta Augusta w r. 1664, który utrzymy-
wał także własnym kosztem pocztę zagraniczną, zwłaszcza
z krajami włoskimi. Stefan Batory w r. 1683 nadał przy-
wilej na pocztę zagraniczną Sebastyanowi Montelupi, mie-
szczaninowi lwowskiemu. Za Zygmunta HI widzimy przed-
siębiorcą pocztowym Dominika Montelupiego. Po Monte-
lupich przedsiębiorstwo poczty zagranicznej objęli Bandi-
nellowie, podobno ich spadkobiercy i mieli takowe jeszcze
za Jana Kazimierza. Wł. Łoziński w dziele „Patrycyat
i mieszczaństwo lwowskie" powiada, że udoskonalił tę
pocztę w r. 1629 Robert Bondinelli, któremu Zygmunt HI
nadał przywilej utrzymywania regularnej poczty królew-
skiej do Włoch i wogóle za granicę z ekspedycyą Bstów
przez osobnych kursorów. Łoziński przytacza akt królewski
z 4 marca 1629 organizujący pooztę zagraniczną z cenami
pocztowemi do Warszawy i Krakowa. Zygmunt III ma
zasługę zorganizowania poczt krajowych już pierwej. W roku
1620 wszystkie dochody z podwód przeznaczył na urzą-
dzenie poczt w Koronie i Litwie, ustanowił dozór, admi-
nistracyę i przepisał porządek, aby miasta główniej sze od-
bierały co tydzień wszelkie listy i zawiadomienia: „Miasto
podwód, czwórę (poczwórnie) pieniądze podwodne oddawać
każemy, a za to porządną pocztę po całem królestwie sta-
K8IĘ6A RZECZY POLSKICH 2Q
nowimy" (Vol. Leg.). Synowie jego uzupełniali przepisy
pooztowe : "Wlftdyaław IV w r. 1647 i Jan Kazimierz w roku
16&9, potem Jan III w lataoh 1677 i 1678 i August H, ale
wojna szwedzka w roku 1702 wszystko prawie zniszczyła.
Kraj pustoszony przez wojska szwedzkie, saskie i rosyjskie
nie mógł się dśwignąń zbyt prędko, tembardziej, ie Au-
gust II nienawidząo swobód polskich, pragnął raczej upadku
nii rozwoju Rzeczypospolitej. August III wznowił zakłady
pocztowe, nad którymi zwierzchnictwo posiadał generał-
pocztmistrz, niemałe ciągnąc z nich dochody. W Paktach
bowiem ze Stanisławem Augustem położono wyraźnie wa-
runek, ie „poczty nie mają przynosić korzyści generaJom-
pooztmistrzom, jak się zawsze dzifdo, ale nadal będą eta-
nowily stołowy dochód królewski". Ustawy z lat 1766 i 1777
zaprowadzały ulepszenia pocztowe a Stani^aw Poniatowski
własne fundusze na to łoiył. Udogodnienia komunikacyjne
rozwijały się szybko w Europie, więc też za rządów pru-
skich w roku 1796 wprowadzone zostały sztafety, ekstra-
poozty, kuryerzy i listonosze, a za Księstwa WarszawskiegC'
w r. 1808 dyliżanse.
Podatki I cięiary publiczne najdawniejsze. Piastowie,
organizując swoje rządy nad krajem, naśladowali oczywi-
ście w tej mierze książąt Zachodu. Wszystkie zatem dł
kładane przez nich na poddanych ciężary i riużebnośc:
w Polsce, miały wprawdzie nazwy polskie, ale były naśla-
dowaniem zagranicznych. Zagranicą, gdzie było więcej pie-
iędzy niż w Polsce, nastąpiła wcześniej przemiana ns
rzęczącą monetę wielu służb i danin, uiszczanych pierwe
I naturze t. j. zbożem, bydłem i robotą. Uboż^a w kru-
zec Polska zachowała dłużej stary zwyczaj. To też kolo-
liści przybywający do nas z Zachodu w dobie Piastów
laniny składane w naturze nazywali „prawem polakiem"
Mnogość dzielnic książęcych i prz3'wilf)jów wyjątkowrci
jyła powodem różnohtości praw i pewnego zawiklaiii^
nazwach służebności krajowych. Choć -według poje
— 307 —
dawnych nie odróżniano obowiązków względem osoby księ-
cia od państwowych, to jednak rozdzielić je można na dwie
kategorye odrębne. Wśród ciężarów publicznych względem
państwa pierwsze miejsce zajmuje obowiązek służby wo-
jennej (eocpeditio). Wprawdzie jądro siły zbrojnej stanowiło
rycerstwo na dzielnych rumakach i kosztownie uzbrojone,
z którem Bolesławowie robili wyprawy na Pomorze, ftuś,
do Węgier, Morawii i Czech — ale w obronie własnego
kraju nie pogardzano tłumami gorzej uzbrojonych tarczo-
wników z wiejskiego ludu, zamieszkującego w dobrach
książęcych, kościelnych i prywatnych. W razie napadu nie-
przyjacielskiego cała ludność zagrożonych okolic stawała
pod bronią. Każda okolica posiadała swój „g^^^^^ czyli
miejsce obwarowane wysokim wałem, palisadami i wodą
lub bagnem, gdzie zamykano kobiety, dzieci i dobytek.
Najdzielniejsi ruszali w pole walczyć z nieprzyjacielem,
robić zasadzki i zasieki po lasach. Każde zaś „opole^, jak
się zdaje, dostarczało potrzebnej drużyny do naprawy
i obrony grodu w swojej okolicy. W czasie pokoju załoga
takich grodów, oprócz urzędników kasztelańskich lub ksią-
żęcych, składała się przeważnie z chłopów, którzy kolejno
ze swych opól i osad leśnych pełnili obowiązek straży
grodowej. Ta kolejna służba grodowa wprawiała całą lu-
dność do wojennego rzemiosła. Nie dziw też, iż chłopi ku-
jawscy potrafili zwyciężać Krzyżaków, jak to np. miało
miejsce pod wsią Dąbkami w r. 1431. Taka straż kolejna
czyli t. z. ^stróża zamkowa" istniała w całych Niemczech
i Węgrzech pod odpowiednią nazwą niemiecką. W Polsce
mamy już o niej wzmiankę w dokumencie z r. 1126. Utrzy-
manie „grodu" w należytym stanie było wszędzie obo-
wiązkiem okolicznej ludności, która podczas wojny chro-
niła się do niego. Często więc naprawiano nasypy ziemne,
częstokoły i drewniane wieżyce zamkowe. Do czasów bo-
wiem Kazimierza Wielkiego zamków murowanych Polska
posiadała bardzo mało. Nietylko w granicach wJasnej
20*
— 308 —
kasztelanii, gminy czyli opola, które takową składały, obo-
wiązane były do budowy i naprawy swego grodu. Jeżeli
księciu wypadło gdzieś w dalszych stronach, zwłaszcza na
granicach kraju, wznosić nowy „gród" lub stary odbudo-
wywać, a siła okolicznej ludności na to nie wystarczała,
przywoływano do pomocy lud z sąsiednich kasztelanii.
„Stróża" zamkowa, należąca pierwotnie do tej samej kate-
goryi ciężarów publicznych co służba wojskowa, zamienioną
została z czasem na stałą daninę. Nastąpiło to zapewne
w wieku Xn, bo w XIII znajduje się ona już wszędzie
zaliczona do kategoryi danin. Bliższe oznaczenie obowiązku
służby wojskowej, znajdujemy po raz pierwszy w przywi-
leju Boledawa Wstydliwego z r. 1270. Do ważnych obo-
wiązków publicznych należało budowanie i naprawa mo-
stów na rzekach, a zwłaszcza przy zamkach. Za Krzywo-
ustego był to jeszcze obowiązek ogólny, ale z czasem
rozmaite dobra zwalniano od powyższego ciężaru. Więc
też w półtora wieku po Krzywoustym. Leszek Czarny
w wielkim był kłopocie, kiedy się zabrał do naprawy mo-
stów swojej sieradzkiej dzielnicy, bo znaczną część jego
księstwa zajmowała kasztelania wolborska, własność bisku-
pów kujawskich, których ludzie byli już uwolnieni od robót
przy mostach. Do bardzo ważnych robót chłopów polskich
dla wspólnego dobra i obrony kraju, należały owe słynne
zasieki leśne na granicach Polski, których sławę tak wy-
mownie głosił sam cesarz Fryderyk Barbarossa. Dokument
z roku 1236 zaświadcza, że w razie naglącej potrzeby do
rąbania zasieków dla powstrzymania nieprzyjaciela, powo-
ływano w owym czasie nie tylko ludność nadgraniczną,
ale i z całego kraju. Do zakresu usług publicznych należał
jeszcze t. z. „ślad" (vestigia) czyli obowiązkowa pogoń za
śladem uciekającego złoczyńcy. Jeżeli umykał złodziej lub
jaki zbieg więzienny, chłopi obowiązani byli z „krzykiem"
gonić za jego „śladem", dopóki nie dotarli do sąsiedniego
opola i sąsiadom nie powierzyli dalszej pogoni (takie samo
— 309 —
urządzenie istniało współcześnie w Anglii). Zaniedbanie po-
goni pociągało za sobą płacenie kary za przestępcę a od-
wrotnie schwytanie go uwalniało ludność całego opola od
odpowiedzialności (ob. Opola). Naj dokuczliwszym ciężarem
ogólnym względem panującego księcia były ^podwody".
Podania francuskie o uciemiężaniu ludu częstemi przeja-
adami królewskiemi są prawie jednobrzmiące ze skargami
na takież nadużycia za Mieszka Starego. Czy książę wy-
syłał jakiego posłańca z rozkazem do odległego „grodu^,
czy z grodu jaki urzędnik kasztelański wybrał się w drogę,
za przybyciem do jakiej osady natychmiast trzeba mu było
dostarczyć pod wodę lub dobrego konia pod siodło. W naj-
gorszem też położeniu były osady odosobnione, odległe od
z6iludnionych opól. Za Krzywoustego skarżono się powsze-
chnie na ucisk podwodowy. Później w dokumentach z XIII
wieku rzadkie są stosunkowo wzmianki o „podwodach^,
może dlatego, że zamiast właściwych podwód, częściej był
w użyciu t. z. „powóz". Niemniej utyskiwano na obowią-
zek transportu rzeczy książęcych, zwany „przewodem" (conr-
ductus). Odróżniano dwa rodzaje przewodu: chłopski i ry-
cerski. Do władyków czyli panów, szlachty i rycerzy na-
leżał transport wymagający pośpiechu szczególnego, zatem
przewóz żywności łatwo ulegającej zepsuciu, np. świeżej
zwierzyny, ryb i placków pszennych. Do przedmiotów po-
wyższej kateryi należeli jeszcze jeńcy, złoto i wino. Nato-
miast chłopi końmi lub wołami przewozili zboże, skóry,
wosk, żelazo i t. p. Każdemu „przewodowi" towarzyszył
„komornik" książęcy czyli dworzanin, pokojowiec zostający
w służbie panującego. Komornik pilnował własności pań-
skiej, czuwał nad przeładowywaniem i pośpiechem. Jeżeli
„przewód" przybył bez komornika, chłopi nie mieli obo-
wiązku go przyjmować. Każda osada odpowiadała za ca-
łość transportu, dopóki go pod dozorem komornika nie
oddała sąsiedniej osadzie. W dokumentach z w. Xin prze-
chował się spór między dwoma wsiami : Kacice i Janusz-
— 310 —
kowice, którym często wypadało stawać do przewodu. Ale
Januszkowice umii^y sobie radzie, bo odstawiały przewód
do sąsiednich Kacie, od których tylko mostem na rzece
Szreniawie oddzielone były, gdy Kacice do Iwanowic lub
Przestańska, najbliższych osad na trakcie do Krakowa,
miały kilkakroó dalszą drogę. Wyrazem „powóz", zdaje
się, że nazywano obowiązek dostarczania samych koni i wo-
źniców do wozów książęcych. W dokumencie z roku 1268
znajduje się wzmianka o zamianie tego ostatniego ciężaru
na stały podatek pieniężny. Ale najkosztowniejszym był
podobno ciężar żywienia dworu książęcego, gdy ten w cza-
sie podróży zatrzymał się na popas w jakiem opolu. Trzeba
zaś wiedzieć, że system rządzenia krajem polegał wówczas
na ciągłem objeżdżaniu „grodów" przez panującego, są-
dzeniu spraw i sporów. Bolesław Chrobry więcej przesia-
dywał po grodach — jak zaświadcza Gallus — „więc każdy
z radością wygląda! przybycia monarchy, bogaty i ubogi,
i cały kraj z ochotą się zbiegał, by ujrzeć jego oblicze".
Inaczej było za czasów Krzywoustego, który spędzał życie
w polu i namiotach. Później, pod koniec Xin wieku, usta-
nowili książęta raz na zawsze, czego im chłopi w czasie
podróży na obiad mieli dostarczać. Tak Leszek Czarny do-
magał się latem tylko jednej krowy i dwóch owiec, w zimie
zaś dwóch wieprzów, 30-tu kur, 100 jaj, po pół korca gro-
chu i jęczmienia na każdy obiad. Ponieważ w „grodach"
czyli zamkach owoczesnych bywało zwykle ciasno dla
dworu książęcego, służba przeto dworska a mianowicie
kuchenna, złożona z piekarzy, piwowarów i miodosytników,
łowiecka i rzemieślnicza, wychodziła do okolicznych opól,
gdzie jej było wygodniej i lokowała się w tychże, dostar-
czając wszystko dla dworu swego pana. Towarzyszyli jej
i łagiewnicy książęcy, którzy łągwie i beczki na miód,
piwo i mięso solone sporządzali. Ponieważ prawie każda I
osada przypierała do lasów książęcych, służba zatem ło-
wiecka zajmowała ludność wiejską do nagonki czyli go-
— 311 —
nienia za „psim śladem^ po lasaoh, pozostawiała jej pilno-
wanie zwierzyny, doglądanie jelenich legowisk i gniazd
sokolich. Gdzie się sokoły gnieździły, tam ani barci nie
wolno było zaldadaó ani drzewa rąbać. Daniny w naturze,
wybierane przez poborców książęcych, sięgały bez wątpie-
nia swym początkiem prastarych czasów rozwoju władzy
książęcej, kiedyto ludność całego kraju, część swego do-
bytku i plonów swej ziemi składała na utrzymanie panu-
jącego. Do tej kategoryi należał przedewszystkiem „naraz**
lub „narzaz^, danina z wieprzów a może i owiec na rzeź
do grodu książęcego pędzonych, niewielka cząstka coro-
cznego przyrostu trzód wieśniaczych, wystarczająca do za-
spokojenia codziennych potrzeb książęcego stołu. „Narzaz^
wybierano opolami, równie jak daninę z krów i wołów.
Ludność ceJ^ego opola składała corocznie po jednym wole
i po jednej krowie do grodu. Stąd też powstała nazwa
„dani opolnej^. Drugą była danina miodowa, składana
przez chłopów za to, że mogli mieć barcie w borach ksią-
żęcych. Jedni dawali garnek czyli garniec miodu (urna
mellis). W kasztelanii chropskiej każda osada dawała 3 duże
garnce (r. 1251), gdzieindziej całe opole dawało razem
urna mellis provincialis, co znaczyło zapewne kadź miodu.
Trzecią tego rodzaju daninę stanowił „sep^ składany z psze-
nicy, owsa i jęczmienia. Wybierano go opolami, tak jak
wszystkie inne daniny, co wypływało z koniecznej wów-
czas łącznej odpowiedzialności każdego opola czyli gminy
rolniczej. Terminem do poborów tego rodzaju był święty
Marcin, jako czas głuchej jesieni, w którym już wszystkie
zbiory były dokonane. Jeżeli używany w ówczesnych łaciń-
skich dokumentach wyraz mensura oznaczał korzec, to w lu-
bjńskiem opolu „sep** przynosił księciu rocznie 20 korcy
zboża (r. 1242). Zboże to odwożono do grodów, czyli zam-
ków książęcych po całym kraju rozsianych, gdzie zuży-
wano go bądź dla dworu i wojska książęcego, bądź dla
załogi miejscowej, bądź w razie napadu dla ludności oko-
— 312 —
«
licznej, która się do grodu chroniła. Wyraz „sep** czyli
zsep pochodzi od zsypywania do spichrza książęcego. Nie
jest jednak dostatecznie wyjaśnionem, czy uwaźaó go na-
leży za odrębną daninę, czy też był to tylko sposób pła-
cenia podatków w zbożu. Wiadomo bowiem, że w czasach
dawnych przyjmowano powszechnie podatki w płodach
surowych. I w Polsce, dopóki monety było w obiegu mało,
daniny składano księciu przeważnie w skórach, futrach,
zbożu, wosku, miodzie i żywem bydle. Gdy jednak wpływ
cywilizacyi pomnożył i upowszechnił monetę (nazywaną
„obrazem^ od wizerunku na niej wybitego), rozwój skar-
bowości polegał na zamianie pierwotnych danin na pie-
niądze. Najważniejszym podatkiem było poradlne czyli po-
wołowe, pobierane od ilości radeł i wołów, których opo-
datkowany do uprawy swojej roli używał. Radło bowiem
czyli pół -pług było pierwotnem narzędziein do orania. Po-
datek ten gruntowy przetrwał najdłużej jako wyraz uzna-
nia władzy książęcej nad ziemią całego kraju i kiedy wszyst-
kie inne ciężary runęły, to jeszcze król Ludwik, następca
Kazimierza Wielkiego, zastrzegł sobie w dyplomie ko-
szyckim zachowanie poradlnego w wysokości dwóch gro-
szy od łanu. Poradlne powstało, jak się zdaje, z zamiany
pierwotnej stróży grodowej na pieniądze. Drugim podat-
kiem było podworowe (później nazwane podymnem) czyli
opłata od dworów i chat chłopskich, jako jednostek osadni-
czych. Podworowe zwano inaczej kunne. W wieku XTTT
najpospoliciej jako podworowe dawano od chałupy po dwie
skórki wiewiórcze co roku. W ziemi krakowskiej widzimy
od XI wieku podatek zwany pomocne, zniesiony ostate-
cznie przez Henryka Brodatego. Był to zapewne, jak „po-
moc" w Czechach, podatek nadzwyczajny, dodatkowy, ze
skarbowości czeskiej naśladowany. Odkąd t. z. ^stróża",
czyli obowiązek kolejnej straży grodowej zamieniony zo-
stał w stałą coroczną daninę, wybierali ją osobni poborcy,
zwani „panami stróżnymi". Obowiązek podejmowania dwora
— 313 —
książęcego w czasie objazdu księcia po kraju, zwany ^sta-
nem'' (stationes)y już od czasów Krzywoustego począł być
zwolna zamieniany drogą wyjątkowych przywilejów lub
dobrowolnego układu z księciem, na podatek pieniężny.
Prócz danin stałych skarb książęcy miał jeszcze dochody
z różnych opłat okolicznościowych. Niektóre z tych opłat
wynikały z zasady, że gdy książę jest panem całego kraju,
stąd żadna ważniejsza chwila w życiu jego poddanych nie
może minąć bez podarku dla monarchy. Zatem dziewczęta
i wdowy z osad cUopskich przy zamążpójściu opłacały się
garncem miodu, co zwano wdowiem i dziewiczem. Musiał
to byó zwyczaj bardzo dawny, a zniesiony został razem
z pomocnem przez Henryka Brodatego w ziemi krakow-
skiej i przez Konrada w r. 1232 na Mazowszu. Ważną ru-
brykę dochodów stanowiły opłaty sądowe. Ponieważ książę
był najwyższym stróżem prawa i sędzią, kto więc przeciw
prawu wykroczył i spokój lub bezpieczeństwo publiczne
łamał, obok powetowania szkody pokrzywdzonemu, winien
był zapłacie karę do skarbu książęcego, zastosowaną do
wysokości przestępstwa. Pewna część z tych opłat spły-
wała do skarbony sędziego, kasztelana lub jego urzędni-
ków, którzy w imienin i zastępstwie księcia sądzili. Podług
pojęć ówczesnych należał się księciu udzieJ! w zysku han-
dlowym, osiąganym przez cudzoziemskiego kupca w jego
państwie i pod opieką jego władzy. Udział ten pobierany
był pod nazwą myta i targowego. Ceł granicznych nie
znała ówczesna Polska, bo wśród puszcz wszystkie jej gra-
nice okalających, nie podobna było straży celnych rozcią-
gać. Były więc tylko wskazane szlaki handlowe dla kup-
ców, którzy przy grodach książęcych, wewnątrz kraju na
to wyznaczonych, wielokrotne opłacali myta. Łodzie i ko-
rabie ładowne towarem, płynąc rzekami, opłacały myto
przy zamkach nadbrzeżnych, np. w Poznaniu naa Wartą,
w Lubiążu nad Odrą, w Korczynie i Włocławku nad Wi-
słą, w Wiźnie nad Narwią, w Drohiczynie nad Bugiem i t. d.
— 314 —
Rycerstwo było wolne od opłaty myta, przynajmniej na
Mazowszu już w r. 1237. Prócz myta (theloneum) opłacał
kupiec jeszcze na targu przy sprzedaży towaru pewien
procent od jego ceny zwany targowem. "Wybierali tę opłatę
celnicy i nadzorcy targu, bez których nie wolno było za-
wierać żadnego interesu kupieckiego, żeby skarb książęcy
nie doznał przez to uszczerbku. Takie urządzenia pano-
wały w całej ówczesnej Europie. Czasem książę, w dowód
szczególnej szczodrobliwości, obdarzał prawem pobierania
targowego jaki klasztor lub zasłużonego sobie rycerza.
Najdawniejszym znanym przykładem uwalniania od targo-
wego jest przywilej Kazimierza Sprawiedliwego dla Mie-
chowitów. Częściej obdarzał książę dziewięciną czyli dzie-
wiątą częścią z dochodów jakiegoś targu. Poborcami opłat
targowych byli na znaczniejszych targach mincarze ksią-
żęcy, jako biegli w znajomości kruszcu i obcych pieniędzy,
w których od zagranicznych kupców „targowe** wybierali.
Wszystkie dochody z ceł i „targowego" w obrębie kaszte-
lanii, spływały do kasy grodowej, skąd je według potrzeby
do skarbców książęcych odsyłano. Pewien tylko procent
z tych opłat potrącali dla siebie poborcy, jako wynagro-
dzenie za czynności urzędowe, co było podnietą* ich gorli-
wości o dobro skarbu. Wzmianki o „targowem", w naj-
starszych dokumentach dość częste, później w wieku XIII
wobec swobód prawa miejskiego ustają zupełnie. W do-
kumentach łacińskich, z doby Piastów, spotykamy następu-
jące nazwy polskie rozmaitych podatków, opłat i powin-
ności: „Dań" (r. 1146) — „powołowe" (r. 1166) — „po-
radlne" (r. 1228) — „pługowe" (r. 1228) — „stróża" (r. 1125)
— „podymowe" (r. 1200) — „podymne" (r. 1242) — „po-
mocne" (r. 1106) — „poduszne" (r. 1267) — „podwozowe"
(r. 1236) — „mostne" (r. 1146) — „mostowe" (r. 1262) —
„kunne" (r. 1146) — „podworowe" (r. 1146) — „naraz"
i „narzaz" (r. 1146) — „przewód" (r. 1145) — „powóz"
(r. 1247) — „pobór" (r. 1278) — „myto" (r. 1266) — „po-
— 316 —
zewne" (r. 1289) — „przysięźne" (r. 1281) — „pieszy ślad"
(r. 1214) — „pogoń" (r. 1266) — „targowe" (r. 1066) —
„łanowe" (r. 1266) — „polowe" (r. 1291) — „stan" (r. 1228)
— „rogowe" (r. 1266) — nS©?'' (r« 1242) — „przesieka"
(r. 1214) — „podwody" (r. 1216) — „narębne" (r. 1304).
Długosz, mówiąc o roku 1162, wymienia ówozesne ciężary
w księstwie krakowskiem: poradlne, stróżne, powóz, pod-
wody i podleganie mincarzowi. Były jeszcze znane przed
epoką jagiellońską: „obiedne", „godne", „opole*, „wojenne",
„kolenda", „krowne", „psarskie", „przełaja", „czynsz kró-
lewski", „ króle wszczy zna" (której zniesienia zażądała szla-
chta od Kazimierza "Wielkiego). Sposób dawnego egzekwo-
wania podatków nie musiał byó przyjemny. Zwyczajny bo-
wiem średniowieczny edykt podatkowy w zachodniej Eu-
ropie brzmiał: „Pozwalamy wójtowi i ławnikom w razie
potrzeby użyć przy poborze przymusu t. j. wyłamywać
drzwi, rozbijać skrzynie, okna i zamki, imać ludzi na targu,
po ulicach i domach". W Polsce na kilka tygodni przed
poborem wywoływano i otrąbiano po miasteczkaah i wio-
skach, w czasie targów i nabożeństw, rozkaz poboru. Po-
borcy podatkowi, którzy potem objeżdżali wsie i miasta,
otrzymywali w każdem miejscu od mieszkańców pewną
nagrodę za swe trudy. Dziś owa mnogość tych rozmaitych
danin przejmuje politowaniem nad dolą tych, których one
obowiązywały. To jednak „prawo polskie" nie było wcale
tak straszne w rzeczywistości. Niezbyt bowiem wielkie
musiały płynąć z niego korzyści, gdy książęta powszechnie
z łatwością zrzekali się tych danin na rzecz narodu. Już
od czasów Kazimierza Sprawiedliwego, nazwanego „oswo-
bodzicielem z pęt służebnictwa" widoczne jest stopniowe
pozbywanie się książąt swego prawa do wymienionych
danin. Uzyskują takowe od panujących naprzód duchowni
dla dóbr swoich, potem panowie małopolscy. Nie mógł
już książę wymagać od chłopów w dobrach szlacheckich
ani pod wód, ani obiadów, ani dostaw kuchennych. Pozo-
— 316 —
stała ma ta moo tylko we własnych dobrach królewskich,
owe „prawo włodzioze^ nad sołtysami i kmieciem książę-
cym. W wiekach późniejszych sama szlachta w razie na-
głej potrzeby uchwalała na sejmach pewne pobory ze
swych dóbr i dochodów. W ciężkich dla kraju okoliczno-
ściach naznaczano „pogłówne^ czyli jednorazową opłatę od
wszystkich osób z gminu, wyjąwszy poświęconych naukom.
W roku 1669 podskarbi Morsztyn podał wniosek zasilenia
skarbu B>zplitej wprowadzeniem akcyzy od warzenia na-
pitków. Akcyzę taką, od której szlachta i duchowieństwo
było pierwej wolne, postanowiono na sejmie w roku 1673.
Tytuń, który w ogrodach Anny Jagielonki uprawiany był
jako rzadkość, a za Władysława lY i Jana Kazimierza
upowszechnił się jako tabaka do zażywania i fajka do
palenia, opodatkowany został za Jana III w r. 1677. O in-
nych ciężarach publicznych i opłatach prywatnych, obacz
pod wyrazami: Czopowe, Dziesięciny, Exofficya, Hiberna,
Kozubalec, Kwarta, Litkup, Porękawiczne, Świętopietrze.
Najbardziej wyczerpująco o daninach z doby Piastów pisał
profesor St. Smolka, o karach zaś sądowych (winach) Hel-
cel i Hubę.
Podczaszy, po łacinie pocillator, subpincerna, początkowo
był pomocnikiem i zastępcą cześnika, jak podstoli stolnika,
później wyrósł znaczeniem ponad niego. Obowiązkiem pod-
czaszego było podawać biesiadującemu królowi napoje,
wprzódy ich skosztowawszy i wogóle mieć straż nad tran-
kami przy stole królewskim. Pierwszy dokument, w którym
spotykamy nazwę podczaszego, pochodzi z r. 1288. O pod-
czaszym ziemskim znajduje się wzmianka pod r. 1318. Za
Kazimierza Wielkiego, zwano po łacinie podczaszego sub-
pincerna, a w r. 1496 spotykamy już nazwę pocillator. Było
ich dwóch, t. j. wielki koronny i wielki litewski, urząd ich
szedł po stolniku a przed krajczym wielkim. Ziemscy pod-
czaszowie liczyli się w Koronie między stolnikiem a pod-
— 317 —
aędkiem, aa Litwie między pisarzem grodzkim a oześni-
kiem. Wszystkich mianował króL
Podkanclerze ob. Kanclerze.
Podkomorzy. Komorą nazywano w starożytnej pol-
szczy ź nie dwór książęcy, mieszkanie panującego z j^S^
skarbcem, wreszcie komnatę sypialną. Komornikiem lub
komorzym zwano zarządzającego tą komorą i wogóle
urzędnika dworskiego. Zastępca i pomocnik komornika
otrzymał nazwę podkomorzego — subcamerarius. Gdy z cza-
sem podkomorzy stal aię wyższym urzędem niż komornik,
nazywano go archicamerarius , podkomorzym wielkim lub
koronnym. Przywilej Bolesława Wstydliwego wspomina
o podkomorzym krakowskim. Od r. 1203 napotykają się
już dośó często wzmianki o podkomorzych. Wszystka zie-
mia, laay i wody, były pierwotnie własnością książąt pa-
nujących i królów, którzy nadając lub sprzedając rycer-
stwu bądź wsie, bądź łany, oznaczali granice, a gdzie były
zatargi, sądzili spory graniczne. Ponieważ zastępcą księcia
w takich razach był jego podkomorzy, więc tei głównym
zakresem podkomorzych ziemskich st^y się w Polsce
wszelkie sprawy graniczne. Podkomorzy zarządzał komorą
czyli mieszkaniem króla, był j.ego dzisiejszym szambelanem,
przestrzegał we wszystkiem porządku, czuwał nad świetno-
ścią dworu i bezpieczeństwem osoby króla, był zawsze
w jego orszaku, rozkazywi^ niższej dużbie. Posłowie cu-
dzoziemscy wyjednywali sobie po^uchanie u króla przez
podkomorzych, ci zaś w oznaczonym czasie donosili kró-
lowi o przybyciu posłów i z przedsionka prowadzili ich
aż pod drzwi królewskiego pokoju, w którym czekf^ do
wprowadzenia marszałek. Taki sam ceremoniał zac
wano, gdy prymas po przyjeździe swoim, przed se
pierwszy raz króla pozdrawiał. Na prywatne poslu
wprowadzał do króla w zastępstwie marszf^ka pod
rzy. Podkomorzy koronny odbierał podania do tro
mieszkańców Korony i do króla odnosił, podkomorzy'"
— 318 —
to samo czynił z podaniami Litwinów. Oznaką podkomo-
rzego był klncz wyzłacany, który mu król po wykonaniu
przysięgi doręczał. Ponieważ już w czasach Piastów wszyst-
kie ziemie ubiegały się o posiadanie miejscowych własnych
urzędników, więc widzimy odtąd podkomorzych ziemskich
jako reprezentantów każdej ziemi, którzy sprawy grani-
czne rozstrzygali. Ziemianie wybierali zwykle na sejmiku
4-ech kandydatów na podkomorzego, z których król za-
twierdzał zwykle pierwszego z tej listy. Tylko podkomo-
rzowie pruscy, wprost przez króla mianowani, byli jednak
senatorami senatu, jaki prowincya ta miała dla siebie i ża-
dnego obowiązku nie pełnili, bo sprawy graniczne szły
tam do sądów ziemskich. W Koronie podkomorzy ziemski
był w ziemi swojej pierwszym, a w Litwie trzecim co do
starszeństwa urzędnikiem. Do pomocy w sądach granicznych
miał podkomorzy, już w czasach Kazimierza Wielkiego,
swego komornika, który musiał być mierniczym, a wskutek
tego dotąd na Litwie geometrę zowią komornikiem.
Podkoniuszy, po łacinie suhagaro lub vice-praefecłus sta*
buli, był namiestnikiem koniuszego, dozorując stajnie ksią-
żąt piastowskich. Z czasem wyrósł do godności urzędnika
krajowego, nadawanej przez królów panom w dowód łaski.
Wtedy stajnią królewską zarządzał dworzanin mianowany
„podkoniuszym królewskim", który nie zaliczał się do urzę-
dników. Między panami na pogrzebie Kazimierza Wiel-
kiego wymieniony jest i subagaro (podkoniuszy). Później
było dwóch podkoniuszych : koronny i litewski. Gdy atoli
w Koronie urząd ten szedł w zapomnienie, to Litwa rozmi-
łowana w godnościach, miała zawsze koniuszych i podko-
niuszych.
Podkurek, czas nad ranem, kiedy kury pieją. Oznacza
także śniadanie podawane nad ranem biesiadnikom, którzy
hasali przez noc całą, złożone zwykle z barszczu, bigosu
i kiełbasy. Jeżeli zabawa ma miejsce w ostatni wtorek, to
skoro północ uderzy, muzyka milknie, gospodarz wnosi
— 319 —
półmisek pod przykrywą i odsłania takową; wylata z pod
niej wróbel lub inny ptak, a na półmiska pozostaje śledź
i jaja. Oznacza to, źe z zapustem uleciało mięso, a z po-
stem przybył śledź. Postna ta o północy wieczerza, ze śle-
dzia, jaj i mleka złożona, zowie się także podkurkiem.
Podchorąży, w wojsku Bzeozypospolitej namiestnik
chorążego, który nosił chorągiew. W armii Królestwa Kon-
gresowego podchorąży był w stopniu podoficera, stąd szkoły
kształcące na oficerów zwano szkołami podchorążych. W War-
szawie do r. 1831 istniały dwie: piechoty i jazdy, z któ-
rych po złożeniu egzaminu podchorążowie przechodzili do
pułków w stopniu podporuczników. Każdy wybornie mu-
siał umieć musztrę i obroty: kompanii, pułku, brygady
i dywizyi.
Podłowczy ob. Łowczy.
Podsędek ob. Sędzia.
Podskarbiowie w Polsce. Pięciu było podskarbich w Rze-
czypospolitej a mianowicie dwóch wielkich: koronny i li-
tewski, dwóch nadwornych: koronny i litewski, wreszcie
piąty podskarbi ziem pruskich. Ponieważ każdy książę miał
na dworze swoim jakiś skarbiec, do którego zbierano po-
datki i daniny z jego kraju, urząd więc podskarbiego na-
dwornego był jednym z najdawniejszych w Polsce piastow-
skiej. Na pogrzebie Kazimierza Wielkiego podskarbi tego
króla złożył w ofierze na ołtarzu miednice srebrne. Za Ka-
zimierza Jagiellończyka podskarbim był duchowny. Statut
króla Aleksandra przepisuje podskarbiemu nadwornemu, aby
ciągle na dworze królewskim był obecny, zastępował nie-
obecnego podskarbiego wielkiego, w obecności zaś jego,
aby wszystko tylko z jego wiedzą i radą przedsiębrał.
Miał udział przy składaniu rachunków i zachowywał re-
gestra przychodów i wydatków królewskich. Już za króla
Aleksandra podskarbi aiadworny mirf władzę nad dobrami
stołowemi i zebrane z nich dochody w skarbcu zachowy-
wał. Później wypłacał wojskom najemnym. W Paktach
— 320 —
Eonwent&ch Sobieskiego zastrzeżono, aby na podskarbich
nadwornych wybierał król tylko osoby świeckie. Podskar-
biowie nadworni byli tak samo senatorami jak wielcy, na
których zwykle w nagroda swoich za^ug postępowali. Obo-
wii^kietn ich było podlag statutu z roku 1604 pilnowanie
klejnotów i skarbca Rzplitej, pobieranie dochodów publi-
CKnyoh, czuwanie nad biciem monety i sprawą menniczoą.
Gdy w r, 1669 zl^zono razem senatorów obojga narodów,
uważano słusznie, iż to co względem podskarbich wielkioh
koronnych ustanowionem było, podskarbi wielki litewski
w granicach księstwa wykonywać winien. Podskarbiowie
wielcy pilnowali dochodów samej tylko HzpUtej a nie kró-
lewskich. Głownem ich zatrudnieniem było opłacanie woj-
ska. "Wszelkie wypłaty czynili tylko na asyguacyę sejmu,
a przynajmniej senatu. Na każdym sejmie składali rachunki
i odbierali kwity, które musiały być w konstytucyach za-
pisane. Do XVIII wieku służyli krajowi bezpłatnie, dopiero
pierwszy Moszyński za czasów saskich otrzym^ pensyę.
W razie śmierci podskarbiego wielkiego zastępował go na-
dworny. Najgłośniejszym z podskarbich pod koniec Rze-
czypospolitej był nadworny litewski Antoni Tyzenhaua,
który z szalonym wysiłkiem pragn^ rozwinąć w Litwie
a mianowicie w ekonomiach stołowych króla, przemy- za-
chodnio-europejski, ale nie mając do tego odpowiednich
ludzi ani środków materyalnych, zbankrutował materyalnie
i w- opinii publicznej, a złożony z urzędu umarł w niedo-
statku. O podskarbim ziem pruskich nadmienić tu potrzeba,
że za Krzyżaków był w tych ziemiach podskarbi Zakonu.
Ponieważ Rzeczpospolita w ziemiach z nią połączonych
lubiła utrzymywać miejscowe prawa i zwyczaje, przeto Ka-
erz Jagiellończyk utrzymał ten urząd. Podskarbi ziem
lorskich zbierE^ podatki przez generalny sejm pruski
walone, pilnował aby dobra królewskie tylko krajow-
rozdawane były. Pensyi rocznej dostawał 4 tysiące
ych polskich, którą z ekonomii malborskiej pobierał.
— 321 —
Urząd podskarbiego pruskiego nie miat krzesła w senacie,
ale podskarbim zostawał oajoz^dciej jakiś senator, który
nadal krzesło swoje i godność dawniejszą zatrzymywał,
np. krajozy Tomasz Działyński, także Franaiszek Biliński,
cześnik koronny i inui-
Podstarosta i podstarości. Zastępca starosty grodo-
wego czyli jego komornik, namiestnik, zwał się podsta-
rostą lub podstarościm ; w wielkopolskich dokumentach snr-
rogatorem nazywany, sądy grodzkie podług kadencyi od-
prawiał. Kluk pisze: „Podatarosta w mniejszych kopalniach
jest tym, czym starosta w większych". Po dworach wiej-
skich ekonom miał także swego zastępcę, którego nazy-
wano włodarzem lub podstarościm, także karbowym i gu-
miennym, a w Litwie namiestnikiem. Podstarosta brzmi
poważniej niż podstarości. To też ekonoma lub włodarza
nie nazywano podstarosta, jak zastępcę starosty, ale zawsze
podstarościm.
Podstoli, po łacinie subdapifer, był naprzód zastępcą
czyH namiestnikiem stolnika i na dworach ksiąięcyoh i kró-
lewskich doglądał stołów biesiadnych. Pierwszą wzmiankę
o podatolim mamy w przywileju Przemysława z r. 1290.
Później byli podstolowie nadworni, koronni i litewscy, ale
nie zaliczani do wyższych dygnitarzy. Obok podstolich
wielkich byli ziemscy po ziemiach i powiatach. Pierwszych
podstolich w Litwie widzimy dopiero w połowie "KYI wieku
za Zygmunta Augusta. Uoztowych urzędników był porzą-
dek taki: kuchmistrz, stolnik, podczaszy, krajczy, podstoli,
cześnik. W liczbie piętnt^tu urzędników ziemskich, urząd
podstolfigo był co do starszeństwa 8-ym z kolei, si
zatem sam środek. I dlatego to Krasicki pragnąc
stawić wzór przeciętnego ziemianina polskiego, da
swemu dziełu „Pbji Podstoli".
Poduszna ob. Podatki, daniny, powinności.
Podwody ob. Poczta.
Podwojewodzy był zastępcą czyli komornikiem
322
wody, W Koronie, gdzie sądownictwo wojewody kończyło
się na żydach, podwojewodzy w jego zastępstwie sądził
sprawy żydowskie i to tylko krwawe, bo wszystkie inne
sądzili oni sami. Akta wojewodzińskie, żydów dotyczące,
przechowywały się w bożnicach, do których schodził pod-
wojewodzy, sprawy z kahałem załatwiał i grzywny za
przewinienia krwawe pobierał. W Litwie, z wyjątkiena wo-
jewództwa brzeskiego i mińskiego, do wojewodów należaio
sądownictwo grodów stołecznych, tam więc podwojewodzy
sądowy był już urzędnikiem ziemskim i dostojnikiem sądo-
wym. Ponieważ do obowiązków wojewody należała kon-
trola miar i wag handlowych, dopełniał tego wszędzie jego
namiestnik t. j. podwojewodzy, objeżdżając miasta i spra-
wdzając miarę korca i łokcia, oraz wagę kamienia. Widzimy
to już zarówno w statucie z r. 1632 jak i ostatnich cza-
sach Bzeczypospolitej. To też niewielki ten urząd ziemski
był jednak powabnym.
Podworowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Podwozowe ob. Podatki.
Podymne, podymowe ob. Podatki, daniny.
Pogłówne ob. Podatki, daniny, powinności.
Pogoń, herb Litwy. Najdawniejszy rysunek tego herbu
mamy z r. 1366 na traktacie między Olgierdem, Kiejstu-
tem i Kazimierzem Wielkim, gdzie znajdują się 2 litewskie
pieczątki. Na Olgierdowej jest pogoń a na Kiejstutowej
tarcza z ręką i mieczem. Obyczajem średniowiecznym wszy-
scy książęta w Europie często pisać nie umiejący, zastę-
powali swój podpis pieczęcią, na której byli wyobrażeni
albo w postawie siedzącej na tronie, albo stojącej, albo na
biegnącym rumaku. Wielu z panujących Piastowiczów po-
siadało pieczęcie tego ostatniego rodzaju, a więc rzecz
prosta, że Pogoń litewska jest naśladowaniem sąsiadów
i rycerz na pieczątce Olgierda oznacza samego Olgierda.
Jagiełło zostawszy królem polskim pomieścił na pieczęci
orła i pogoń, stwarzając tym sposobem wspólny herb pań-
— 323 —
stwowy. W sprawach zaś litewskich nie przestał dalej uży-
wać samej pogoni. Przez połączenie z orłem, pogoń stra-
ciła swoje znaczenie pierwotne i została herbem państwo-
wym stałym, a stąd syn Jagiełły Władysław Warneńczyk
podzielił już tarczę pieczęci wspólnej na 4 pola i pomie-
ścił w nich 2 orły i 2 pogonie na krzyż. Na wielkiej cho-
rągwi wojennej, którą przed osobą króla Jagiefiy noszono,
jako też i na mniejszym proporcu znajdował się misternie
wyszyty orzeł biały w polu czerwonem.
Pogoń ob. Podatki, daniny, powinności.
Pograniczne sądy ob. Sądy.
Pogrzeby królewskie i inne. Obyczaj chrześcijański, po-
tępiając próżność światową a doczesną, zalecaJ! dostatki
zmarłego rozdawać ubogim i do trumny nie wkładać ża-
dnych kosztowności. Stąd do trumny Kazimierza Wielkiego
koronę, berło, ostrogi włożono pozłacane, a tylko jeden
pierścień na palcu pozostał szczerozłoty. Przeciwnie, oby-
czajem pogan, ciało zmarłego ubierano najokazalej, jakby
na wielką ucztę. Stąd pochodzą owe złote skarby w gro-
bach pogańskich dostojników. Gdy w r. 1426 umarł Zie-
mowit, książę mazowiecki i płocki, żona jego Aleksandra,
rodzona siostra króla Władysława Jagiełły, wychowana
jeszcze w dawnym obyczaju litewskim, ciało małżonka,
obyczajem raczej pogańskim niż chrześcijańskim, okrywszy
kosztownemi szaty, ozdobiwszy srebrnym łańcuchem, mie-
czem i pasem rycerskim, przywdziawszy mu obuwie wo-
jenne i ostrogi złociste, usłała dlań łoże miękkie i bogate,
nakryte złotogłowiem i złożyła tak jego zwłoki do grobu
w chórze kościoła płockiego. Nie mógł znieść — jak się
wyraża Długosz — tej pogańskiej rzeczy Stanisław Pa-
włowski, biskup płocki, gdy więc po skończonym po-
grzebie wszyscy odeszli, kazał z grobu wyjąć złoto, srebro,
nakrycia, ozdoby i rozdał je na chwałę Bogu i pożytek
biednych. Z czasów dawniejszych kronikarze zanotowali,
że po zgonie Władysława Hermana nabożeństwo pogrze-
01*
— 324 —
bowe odprawiano nader okazale i przez 5 dni śpiewano
egzekwie za duszę nieboszczyka, poczem nastąpił pogrzeb
i noszenie żałoby, do której już w wieku Xn używano
w Polsce czarnego sukna. Pierwszy szczegółowy i ciekawy
opis pogrzebu królewskiego po zgonie Kazimierza Wiel-
kiego w r. 1370, pozostawił nam archidyakon gnieźnieński.
Pogrzeb ten odbywał się zapewne na wzór dawniejszych
monarszych pogrzebów z epoki piastowskiej. Po odbytem
nabożeństwie zadusznem szedł kondukt pogrzebowy, obcho-
dząc miasto Kraków i jego kościoły znakomitsze, jako to
Św. Franciszka, Panny Maryi i św. Trójcy. Szły naprzód
cztery wozy poczwórne, z których każdy ciągniony był
przez cztery konie czarnem pokryte suknem i czarno też
odziani byli woźnice. Za wozami postępowało 40 tu ryce-
rzów zbrojnych, na rumakach przybranych suknem purpu-
rowem, z których 11-tu niosło 11 chorągwi z herbami tyluź
ziem a 12-ty niósł chorągiew królestwa polskiego. Za nimi
jechał rycerz na dzielnym stępaku, wziętym ze stajni zmar-
łego króla i okrytym w szkarłat, wyobrażając osobę zmar-
łego monarchy. Za nim postępowało parami 600 ludzi ze
świecami, z których każda ważyła pół kamienia. Za nimi
różne zgromadzenia zakonne śpiewając psalmy. Po nich
duchowieństwo świeckie, a za tem szły królewskie mary,
pełne różnych jedwabnych materyi i sukien, dla rozdania
ich po kościołach. Dalej dworzanie i domownicy niebo-
szczyka w liczbie 300 osób przybrani kirem. Ci z wielkim
płaczem i narzekaniem smutno postępowali. Wkońcu szedł
król nowy (Ludwik, siostrzeniec Kazimierza Wielkiego)
z arcybiskupem, książętami i pierwszymi kraju obywate-
lami. Orszak ten wstępował, jak się rzekło, do kościołów:
P. Maryi, Franciszkanów i Dominikanów, gdzie złożono
w darze dwa kawały sukna szkarłatnego i brukselskiego
po 16 łokci długie, tudzież wiele świec i pieniędzy. Przed
marami idący człowiek miotał dla ubogiego ludu grosze
(srebrne) i dawał każdemu, kto ręki nadstawił, byle nie
— 32B —
zawadzano na drodze i modlono się za duszę królewską.
Obok niego szli dwaj ludzie z worami groszów i wysypy-
wali one na misy srebrne, z których brał ten, co pieniądze
miotał ludowi. Gdy misy wypróżniono, znowu je napeł-
niano. Tak postępując, orszak wszedł do kościoła katedral-
nego. Tu biskup krakowski miał żałobne nabożeństwo,
przyczem robiono ofiary za duszę zmarłego. Jeden z ka-
płanów otoczony sługami królewskimi, obchodził ołtarze
z misą srebrną groszami napełnioną i co mógł garścią ująć,
kładł z misy na ołtarz. Przed wielkim ołtarzem największe
złożono dary : sukna tyle co w innych kościołach a czterej
naczelni królewcy dworzanie położyli na ołtarzu naczynia,
któremi.za życia usługiwali swemu monarsze, a mianowicie
komornik i podskarbi złożyli miednice srebrne z obrusami
i ręcznikami, stolnik z podstolim 4 wielkie srebrne misy,
oześnik z podczaszym naczynia do picia a mianowicie pu-
hary srebrne, podkomorzy czyli marszałek ofiarował naj-
dzielniejszego konia ze stajni królewskiej, podkoniuszy
rycerza uzbrojonego a w szaty królewskie przybranego,
tudzież chorągwie przez chorążych niesione. Poczem we-
dług zwyczaju połamano owe chorągwie czyli ich drzewca,
wśród ogromnego jęku i łkania tłumów ludu. Na tern kro-
nikarz kończy swój opis, a dodać trzeba do tego małą
uwagę, że zwyczaj łamania proporców musiał być w Pol-
sce odwieczny, skoro już w pogańskich popielnicach na
Mazowszu znajdowano pokruszone lub zgięte bronzowe
groty od włóczni i kopii rycerskich. Na pogrzebie "Włady-
sława Jagiełły, który takim samym (jak to widzimy z Dłu-
gosza) odbywał się porządkiem, dano w ofierze za duszę
zmarłego króla wiele okazałych rumaków, szkarłatem przy-
branych, a prowadzonych przez rycerzy, z których jeden
niósł chorągiew z białym orłem, zawieszoną na wysokiem
drzewcu Nadto złożono misy złote i srebrne (które mo-
narcha najwięcej lubił za życia), napełniwszy je pieniądzmi.
Wysokie świece nazwyczajnej wielkości paliły się w ko-
— 326 —
ściele około katafalku, aksamitem i szkarłatem okrytego.
Tu nadmienić wypada, że do ostatnich czasów przechowy-
wano w katedrze na Wawelu olbrzymie szkarłatne czyli
purpurowe opony do zawieszania ścian świątyni podczas
pogrzebów królewskich, wiadomo bowiem, że szkarłat mi^
w takim razie znaczenie Ź£^obne. Paweł z Zatora, najsłyn-
niejszy kaznodzieja swego czasu wygłosił na pogrzebie
"Władysława Jagiełły mowę w języku polskim tak wzru-
szającą, źe płakali wszyscy senatorowie i rycerstwo pol-
skie. Marcin Bielski tak opisuje pogrzeb Zygmunta I
(r. 1548). Gdy się żałobne nabożeństwo skończyło, szło
w kondukcie 30 par mar żałobnych, pod przykryciem ró-
żnych farb złotogłowych, a za niemi tyleż koni l^rólew-
skich, pod przykryciem kitajek różnej farby, z herbami
monarszymi. Przodkował im chorąży nadworny, z orłem
koronnym, na białym koniu siedząc, a miecz goły ku sobie
obrócony niosąc. Przed marami, na których ciało króla
wieziono, jechał Jan Tarło w kirysie zupełnym (darowa-
nym niegdyś w Wiedniu zmarłemu monarsze przez cesarza
Maksymiliana) mając miecz goły, a takiż niósł i chłopiec
idący za nim z proporcem. Przed marami szli posłowie
ziemscy i niesiono oznaki królewskie: miecz, jabłko, berło
i koronę. Ciało nieśli dworzanie, wielkie świece lane dzier-
żąc w ręku. Za ciałem szedł król nowy Zygmunt August
prowadzony przez posłów cesarza i króla rzymskiego, a za
nim zmarłego wdowa (Bona) prowadzona przez księcia pru-
skiego i margrabicza brandeburskiego. Gdy ciało wprowa-
dzono do kaplicy na zamka krakowskim i oznaki królew-
skie złożono na marach, wystąpił arcybiskup gnieźnieński
ze mszą, przy której służyli mu wszyscy biskupi. Po ewan-
gelii miał długą i uczoną mowę Samuel Maciejowski, biskup
krakowski, a gdy ją skończył i zaczęto śpiewać modły, ów
Jan Tarło wraz ze swoim giermkiem wjechał do kościoła,
mając około zbroi i hełmu zapalone świeczki. Gdy śpie-
wano Agnus Dei, panowie, co w obchodzie nieśli znaki kró-
— 327 —
lewskie, zdjąwszy je teraz z mar, położyli na ołtarzu. Przy-
stąpili do nich nowy król i książęta i (mówi Kazimierz
Sarbiewski) na pamiątkę używanego w Kościele katolickim
zwyczaju łamania lasek we wstępną środę, uderzyli je
o ziemię. Król uderzył przed wielkim ołtarzem hełmem,
książę pruski tarczą, margrabicz mieczem, książę cieszyński
drzewcem tak mocno, że się złamały. Wtedy kiryśnik spadł
z konia przy marach, kanclerz i podskarbi potłukli swoje
pieczęcie a inne dostali, i następnie wyszli wszyscy z ko-
ścioła. Król Zygmunt August, jak wiadomo, umarł (r. 1572)
w Knyszynie na Podlasiu koło Tykocina. Kondukt pogrze-
bowy wyruszył z Tykocina do Krakowa. Po odprawieniu
mszy żałobnej w kaplicy zamku tykocińskiego , 24 dwo-
rzan królewskich w kaptury ubranych, z lanemi świecami
w ręku, tudzież ubodzy w kapach i ze świecami, wypro-
wadzili ciało. Postępowała procesya ze stu ubogich zło-
żona, ze świecami zapalonemi, za nimi księża i kapelani
królewscy, a za tymi pan chorąży na koniu czarno ubra-
nym. Za chorążym postępował otoczony sługami pieszymi
koń czarny, unosząc na sobie herby królewskie, a dalej
jechało na koniach dwoje pacholąt z puklerzami. Następnie
szedł wóz z ciałem królewskiem, przykryty czarnem suknem
i zaprzężony w konie tak samo ubrane. Za wozem jechali
panowie radni z poczty swoimi. Przyjmowano ten konwój
uroczyście strzelaniem z dzia2 i z ręcznej broni w miej-
scach, przez które przechodził, a gdzie się zatrzymywać! na
noc, tam stawało na straży przy marach dwóch komorni-
ków królewskich, ośmiu drabantów, dwóch dworzan i dwóch
jurgieltników. W Warszawie wystąpiło 200 ubogich i 60
dworzan ze świecami, oraz cechy wszystkie ze świecami,
niosąc 10 mar złotogłowiem i aksamitem bogato przybra-
nych. Wóz żałobny przykry to . także aksamitem. Wprowa-
dzili ciało biskupi i opaci w ubiorze okazałym. Wchodząc
do kościoła, oznaki królewskie niesiono przed ciałem, a obok
postawiono chorągiew nadworną i pieniądze na misach, które
— 328 —
rozdawano ludowi. !l^azań było 4. W Krakowie czekali na
ciało u Bramy Flory ańskiej posłowie dworów zagranicznych,
biskupi, opaci i cechy, mając 30 mar złotogłowiem pokry-
tych. Tamże stało koni 30 przykrytych jedwabiem i cho-
rążych ziemskich poczet wielki we zbrojach czamem su-
knem pokrytych, nakoniec ubodzy w kapach i reszta pro-
cesyi. W pochodzie, który się uszykował, szli naprzód żacy
szkolni, po nich duchowieństwo, potem ubodzy w kapach
w liczbie 600. Chorążowie szli podług starszeństwa swoich
ziem. Zaczynały więc pochód młodsze ziemie t. j. najpó-
źniej z koroną połączone, kończyły zaś ziemie dawniejsze
a na ostatku poznańska i krakowska. Za niemi chorągwie
ziem lennych: pruska, pomorska, wołoska, inflancka i kur-
landzka, chorągiew nadworna wielkiego księstwa litewskiego
i królestwa polskiego. Po chorągwiach prowadzono 30 koni
pod jedwabiem a jednego pod czarnym aksamitem, za
końmi 30 mar królewskich, po tych jechał mąż w kirysie
na koniu w czerni, trzymając miecz goły ostrzem ku ziemi.
Za nim jechało pacholę w zbroi z tarczą, drzewcem i pro-
porcem ku ziemi spuszczonym. Na proporcu tym był z je-
daej strony orzeł a z drugiej pogoń wymalowana. Za tymi
jechał mąż w szacie królewskiej, a za nim panowie radni,
niosąc znaki królewskie w otoczeniu 60-ciu dworzan ze
świecami. Nakoniec siostra króJewska Anna Jagiellonka
z fraucymerem, prowadzona przez posłów od dworów za-
granicznych, a za nią rada miasta Krakowa. Pochód ten
odprowadził ciało do zamku na Wawel. Nazajutrz był po-
dobny obchód po mieście, tylko źe ciała królewskiego już
nie obwożono ale same mary. Procesya wstępowała do ko-
ściołów: Św. Franciszka, św. Anny, św. Szczepana, św. Trójcy
i powróciła na zamek. W każdym z tych kościołów posta-
wione były inne mary, a w ich głowach i nogach stały
dwie misy z pieniędzmi, które rozdawano ubogim a resztę
panowie radni wysypywali na ołtarz. Dnia trzeciego w tymże
porządku stanęli wszyscy na zamku. We wszystkich koście-
— 329 —
łach bito w dzwony, aż do kazania, które miał biskup. Po
kazaniu znowu bito w dzwony. Podczas śpiewania Fater
nosłery mąż w zbroi z drzewcem wjechał do kościoła a za
nim giermek. Poczem odbył się zwykły obrzęd spadania
z konia i łamania pieczęci. Król Zygmunt August ubrany
był do trumny w sposób następujący: Naprzód ciało owi-
niono ceratą czyli płótnem woskowem i włożono na nie
koszulę z płótna flamandzkiego, na koszulę giermak na-
ksztait rewerendy z adamaszku czerwonego, spięty sznu-
rem złotym, opasującym ciało. Na to wdziano albę z bia-
łej kitajki a na nią dalmatykę złotogłową. Na wierzch tego
wszystkiego ubioru włożono płaszcz z altem basu. Zawie-
szono u szyi łańcuch wartości 200 czerwonych złotych
^z krzyżem dyamentami i rubinami wysadzanym. Na palce
'włożono dwa wielkie pierścienie : szmaragdowy i szafirowy,
na ręce jedwabne rękawiczki a na nie blachownice że-
lazne, na nogi buty złotogłowe i ostrogi pozłociste. Do
boku przypasano miecz w srebrnej pochwie a obok zło-
żono berło i jabłko. Na głowę włożono biret z czerwo-
nego atłasu a potem osadzono koronę. Na piersiach zło-
żona była srebrna pozłacana tabliczka z liapisem łacińskim,
objaśniającym kto leży w tej trumnie. Trumnę wewnątrz
obito aksamitem czarnym. Kronikarze opowiadają o żałobie
noszonej po zgonie królów piastowskich, a zwłaszcza po
śmierci Bolesława Chrobrego, którego naród polski długo
i serdecznie opłakiwał. Długosz mówi, że po zgonie tego
monarchy „niewiasty i dziewice zaniechały wszelkich stro-
jów i porzuciły zwykłe ozdoby a wszyscy jakby z nakazu
dłużej niż rok zachowywali żałobę". Podobnie Marcin Biel-
ski opowiada, że po zgonie Zygmunta I przez cały rok
żałobę noszono, że sromotą było i prostemu człeku wyjśó
z domu bez czarnej sukni, że na pannach nie ujrzałeś
wieńca, nie usłyszałeś grania i muzyki, że biesiad ani tań-
ców przez cały rok nie było. Podobnież opłakiwano i śmierć
królowej, że nawet na weselach nie grywała muzyka, a na
— 330 —
ratuszu krakowskim ściany i stoły w izbach radnych czar-
nem byiy pokryte suknem. Czyniono to z dobrej woli, bo
obowiązku ani nakazu nie było pod tym względem ża-
dnego. Po Grranowskiej, trzeciej żonie Władysława Jagiełły,
nikt nie chodził w żałobie oprócz króla samego. Żałobą
nazywano osobnego rodzaju suknie, które odznaczały się
wielkimi kołnierzami i długimi rękawami. Na pogrzebie
swego ojca, Zygmunt III, królewicze i senatorowie mieli
kapy z sukna czarnego jak zakonnicy, tak długie, że się
wlokły po ziemi, a na głowach kaptury czyli jak wówczas
zwano kapice. W pogrzebie królowej Anny Jagiellonki,
wdowy po Batorym, brało udział 1600 ubogich w żałobne
kaptury ubranych, którzy dostali po dwa talary. Opis po-
grzebu Katarzyny Jagiellonki w Szwecyi, matki Zygmunta ITT,
ze źródeł współczesnych podał Pamiętnik sandomierski (r. 1830,
tom II, str. 168). Ostatnim obrzędem, który w naszych cza-
sach przypomniał pogrzeby królów polskich, była żałobna
wspaniała uroczystość r. 1869 w Krakowie, z powodu prze-
niesienia zwłok Kazimierza Wielkiego do wyrestaurowa-
nego grobowca. Wszyscy królowie i książęta polscy kazali
się chować do trumien ubogo, z pobudek religijnych, z wy-
jątkiem Jagiellonów, którzy gwoli starym tradycyom litew-
wskim i przedchrześcijańskim ubierani byli do trumien
z przepychem. O prywatnych pogrzebach pańskich w dal-
szej przeszłości naszej, wiemy, że przed trumną czyli jak
mówiono marami rycerza, prowadzono jego rumaka pod
zbroją i przykryciem purpurowem. Konia tego wprowa-
dzano przed trumną do kościoła. Taki pogrzeb rycerski, jak
opisuje Długosz, wyprawił r. 1382 synowi swemu Zawiszy
(Zawichostowi) z Kurozwąk, biskupowi krakowskiemu, ojciec
jego Dobek (Dobiesław), kasztelan krakowski, a to z po-
wodu, że Zawisza zbyt młodo zostawszy biskupem, pro-
wadził życie więcej świeckie niż duchowne. Później grze-
bali się panowie polscy podobnym zwyczajem jak królowie.
Janowi Tarnowskiemu sprawiono r. 1663 w Tarnowie po-
— 331 —
grzeb prawie taki sam jak królom w Krakowie. Inni znowu
przez skromność chrześcijańską zabraniali na swych po-
grzebach wszelkiej okazałości światowej. Tak np. Mikołaj
Krzysztof Eadziwiłł (który odbył pielgrzymkę do Ziemi
świętej), kazał się ubraó do trumny w sutannę ubogą, płaszcz
gruby i kapelusz pielgrzymi, a pogrzebać bez żadnej oka-
załości, poleciwszy, ażeby trumny niczem nie nakrywano,
ażeby żadnych katafalków nie strojono, mar czyli trumien
na pogrzebie nie noszono, koni nie wodzono, ko pij nie
kruszono, i żeby ubodzy, których on bracią nazywał swoją,
do grobu go nieśli. Jakże odmiennym był pogrzeb Józefa
Potockiego, hetmana wiel. kor. kasztelana krak. w r. 1751,
w którym brało udział 10 biskupów i suffraganów, 60 ka-
noników, 1,276 księży łacińskich i 430 unickich oraz schy-
zmatyckich. Z 120 wielkich spiżowych armat dziedzicznych
dając przez 6 dni ognia, wystrzelano 4,700 kamieni prochu.
To też była to już doba upadku.
Pojedynki w Polsce. Polskie prawodawstwo średnio-
wieczne nie znało pojedynków. Każdy chodził z mieczem
przy boku lub kijem, a obrażony obsypywał obelgami swego
przeciwnika i staczał z nim bójkę. Jeżeli go zabił, płacił
grzywnę jego rodzinie lub krewnym, podług prawa. Za
pokrzywdzonym ujmował się zwykle cały jego ród, tak
zwani stryjoowie, czyli stryjeczni różnych stopni, stając do
walki z przeciwnikiem i jego stronnikami. Tak było u lu-
dów słowiańskich, ale iaaczej na Zachodzie, gdzie rozwi-
nęło się rycerstwo nie dla samej obrony kraju, jak w Pol-
sce, ale jako rodzaj osobnego zakonu z oddzielną organi-
zacyą, obyczajem i prawami towarzyskiemi. Z fanatycznych
i zabobonnych pojęć wypłynęły tam słynne „sądy boże",
czyli pojedynki przez próby z wodą i ogniem, rozpalonem
żelazem lub walkę, których wynik poczytywany za zrzą-
dzenie boże, uznawano za dowód winy lub niewinności.
Tym sposobem pokrzywdzony bywał nieraz trzykrotnie
karany: raz przez krzywdę której doznał, potem gdy wy-
— 332 —
zwawszy przeciwnika nie sprostał mu w próbie lub waloe,
a wreszcie przez wyrok, uznający jego sprawę za złą. Pra-
wodawstwo polskie może się tem pochlubić, że „sądy boże**
nie były jego płodem i nie należały do obyczaju narodo-
wego. Za poniesioną lub zdziałaną komu krzywdę były
u nas wynagrodzenia, opłaty ugodne, prawo zemsty, zdanie
na łaskę, pokora, infamia, bannicya i wyzucie z pod prawa,
były na to dowody, świadkowie, jednacze, ale nie uciekano
się do prób zabobonnych jak na Zachodzie u Bawarów,
Turyngów, Normandów, AUemanów, Burgundów, Longo-
bardów i t. d. Prawo tylko magdeburskie zawierało prze-
pisy o sądach bożych i pojedynkach, w jaki sposób odpra-
wiać sią mają. Grdy przeto prawo to zaczęło w wielu mia-
stach polskich obowiązywać, zabobonny zwyczaj zaraził
i nasze społeczeństwo. Przyczynił się do tego napływ cu-
dzoziemców w XIII wieku i wiekuista wada Polaków na-
śladowania złych obyczajów zagranicznych. Mimo jednak
rozpowszechniającej się tej zakały — powiada Lelewel —
było coś narodowego, co się jej opierało. Długi czas pra-
wodawstwo narodowe zachowywało głuche milczenie o prak-
tyce t. z. próby bożej i samo nic z tego nie przyswoiło
sobie. Pojedyncze przywileje wykazują, że złe szło z góry.
Bolesław Wstydliwy r. 1262 pozwolił Klemensowi z Ru-
szczy odbywać sądy na wodę, rozpalone żelazo i pojedynki
na miecze lub kije. Podobnych przywilejów spotykamy
i więcej. Z drugiej jednak strony widzimy, jak około roku
1290 za Henryka Brodatego, w przepisach przeciw oszczer-
com nie dopuszczano, aby cześć obywatelska pozostawiona
była losowi bójki lub zabobonnej próbie. Kilka przywi-
lejów, jakie mamy o dopuszczeniu sądów bożych, wyglą-
dają, jakby uchylały nieznające takich praktyk prawo pol-
skie czyli obyczaj narodowy, który w Polsce byl prawem.
Kiedy prawodawstwo narodowe odżyło za Kazimierza Wiel-
kiego, ustały pojedynki sądowe. Gdy r. 1389 podkomorzy
krakowski. Gniewosz z Dalewio, pomówił świątobliwą kró-
— 333 —
Iowę Jadwigę, pozwany stanął przed sądem w Wiślicy.
Jaśko z Tęczyna, kasztelan wojnicki, zaprzysiągł ze strony
królowej jej niewinność, a 12-tu rycerzy stanęło wobec
sądu, żądając pojedynku czyli rozprawy na miecze z Gnie-
woszem. Ale sąd nie chciał honoru królowej na los poje-
dynku narażać. A nuźby Gniewosz kolejno powalił prze-
ciwników, to ludzie zabobonni przyznaliby, że mówił pra-
wdę. Sąd zażądał od niego dowodów, a gdy wyznał, że
mu się uroiło i prosił przebaczenia, skazano go na odszcze-
kanie oszczerstwa w izbie sądowej. Więc niezwłocznie
wlazłszy pod ławę zawołał: „Zełgałem jako pies!" i po
trzykroć szczeknięsie psa udał. To rozbroiło dobre serce
króla- i królowej i był potem znowu w łaskach u dworu,
może dlatego, że z Krzyżakami potykał się mężnie. Na
Zachodzie żądano w takich razach próby pojedynku, w Pol-
sce jak widzimy, sąd wszelką próbę odrzucił. Gdy za króla
Aleksandra Jagiellończyka prawo magdeburskie, które w 42
miejscach mówiło o pojedynku sądowym na włócznie i pa-
łasze ku próbie niewinności, wcielano, w księgi ustaw na-
rodowych, posłowie ziemscy roku 1606 artykuły powyższe
prawa miejskiego znieśli uchwałą swoją, jako przeciwne
religii i zdrowemu rozsądkowi. A tak podobno ze wszyst-
kich krajów Europy, naj pierwej w Polsce wszelkie próby
pojedynkowe w sądach, zostały prawem zabronione. Gdy
z powodu częstych zwad i bójek po karczmach, na zja-
zdach i biesiadach, między bracią chorągiewnemi, wyda-
rzały się zabójstwa, z których oczyszczano się, tłómacząc,
że to były pojedynki, przeto w XVI wieku pojedynki zo-
stały prawem wzbronione tak w Koronie jak Litwie. Kto
chciał się koniecznie pojedynkować, musiał od króla uzy-
skiwać oddzielne na to pozwolenie. Kromer mówi o Zy-
gmuncie Starym, że tylko raz jeden podobnego pozwolenia
udzielił. Za Zygmunta Augusta Brzostowski z Guleźycy
wyzwał Stanisława Pszonkę z Babina przez pozew z pie-
częcią królewską do pojedynku publicznego w obliczu sądu
— 334 —
królewskiego. Pszonka nie stanął a Brzostowski żądał, żeby
był uznany za niewinnego, lecz król wyrok zawiesił. Na
weselu Zygmunta I, Samuel Łączy ński rąbał się ze Szwe-
dem, który drwił z polskiego tańca. Szwedowi głowę zmióti.
Król Zygmunt o zgiełk stąd wynikły dopytuje. Skrwa-
wiony Łąozyński usprawiedliwić się przypada, a król sam
obwiązawszy jego ranę, puścił go spokojnie, nawet bez
pogróżek. Na dworze tegoż króla wspominany jest dwo-
rzanin Neptycki, który słynął jako rozjemca i znawca za-
granicznych przepisów pojedynkowych. Przepisy te i zwy-
czaje wprowadzała młodzież pańska, po naukę i dla służby
rycerskiej wyjeżdżająca na obczyznę. Gdy raz między Spyt-
kiem Tarnowskim a Pieniążkiem takie waśnie urosły, że
ani senatorowie, ani król pogodzić ich nie mógł, przyszło
do tego za pozwoleniem królewskiem, że się wyzwali na
rękę. Naprzód tedy na kopie się próbowali, ale obadwa
skruszyli je o siebie bez szwanku. Do mieczów potem
porwali się, którymi długo walcząc, dali dowód patrzącym
na to panom polskim, że sobie i w męstwie i w sile równi
byli. Przetoż obadwa zeskoczywszy z koni, mile się uści-
skali i odtąd w braterskiej komitywie zawsze trwali. Sądy
złożone z ziemian miały taką wówczas powagę obywatelską,
że wyzwany na pojedynek mógł nie stanąć i sprawę po-
zostawić sądowi, jak ów Pszonka, i honoru przez to nie
tracił. Gospodarz domu nie mógł nigdy przyjąć wyzwania
od swego gościa. Opowiadano też o pewnym Włochu, kio-
r^go gdy ^ podróży po Polsce gościł u pewnego pana,
po uczcie, wśród rozhukanej wesołości, umazano miodem
i zaprowadzono między obłaskawione niedźwiadki, a te
zaczęły go nielitościwie lizać, wśród pustego śmiechu gości.
Włoch wyzwał gospodarza na rękę, ale nie mógł go ni-
czem skłonić do przyjęcia pojedynku, bo to było przeci-
wne ówczesnym prawom gościnności. Podniosły się w XVI
wieku głosy polskich publicystów przeciw bójkom i poje-
dynkom. „Zemstą to zwiecie a w niej dowód wielkiego
— 335 —
seroa i męstwa upatrujecie, jakby zemsta cnoH była,
a czemże u was wzgarda krzywdy ?" — pyta Frycz Mo-
drzewski. Goślioki widzi w pojedynkach „zdroźnośó". Bar-
tosz Paprocki upomina hetmanów za łatwość w dopuszcza-
niu onych. Powodowski gromiąc w kazaniu z r. 1B79 tych
co sią pojedynkują, przytacza słowa hetmana Mieleckiego:
że kto najwięcej krzesze szabelką na dworze, ten nie na-
ciera na nieprzyjaciela. Jakoż istotnie prawdziwi miłośnicy
ojczyzny i ludzie wielkiego serca uważali każdą kroplę
krwi swojej za wyłączną jej własność i dla niej tylko
przeznaczoną. Statut litewski za zabójstwo w pojedynku
karę śmierci przepisał. Oświadcza on, że obelżywe słowa,
miotane przez wyzywającego na tego, który pojedynku
nie przyjmuje, nie krzywdzą go, owszem spadają one na
tego, który burzy spokojność publiczną, obrażony zaś znaj-
dzie pomoc w urzędzie przeciwko zapowiadaczowi gwałtu.
Wobec surowości praw polskich przeciwko pojedynkom,
pojedynki takie, t. j. formalne, z wyzwaniem, sekundantami,
umową, przyjętą ceremonią i obecnością licznych świad-
ków, odbywały się bardzo rzadko i sprawy wytaczane za
te przestępstwa do sądu przez instygatorów są bardzo
nieliczne. Za to bijatyki i rąbaniny zwaśnionych po obo-
zach i na sejmikach nie uznane za pojedynki i nie ścigane
przez instygatorów, o ile nie pociągały za sobą wypadków
śmierci, stawały się coraz częstsze, w miarę rosnącej nie-
doli i upadających cnót obywatelskich. Widzimy to za
Jana Kazimierza z „Pamiętników Paska", który częste po-
jedynki swoje dokładnie opisuje. Kartelów on nie posyła,
sekundantów nie obiera, sposobów do rozlania krwi na
wzór zagraniczny nie układa, tylko w rozjątrzeniu po-
rywa się do szabli i rąbać się na miejscu zaczyna. Ciągłe
noszenie oręża, krewkość i bezgraniczna odwaga młodzieży
w bojach, przyczyniała się do częstego rozlewu krwi. Gdy
r. 1671 żołnierze chorągiewni wyrządzili krzywdę niejakiemu
Pałuckiemu pod Opatowem, ten wziąwszy syna i dwóch słu-
— 336 —
żacy eh, samoczwart, wyzwał do bojii część chorągwi czyli
roty i w nierównej walce krzywdę swoją pomścił. W roku
1674 prawo ponowiło ostrość dawnych ustaw przeciw po-
jedynkom. Król Sobieski był ich wielkim przeciwnikiem,
mawiając, że ^odwaga dowodzi się jeno w walce z wielu,
ale nigdy w potyczce z jednym". W tym samym jednak
królu, gdy na sejmie grodzieńskim r. 1686 zniecierpliwiony
był przy mówkami Paca, odezwała się krew gorąca i po-
chwyciwszy za szablę, „nie wywołuj — rzekł — ciężaru
ramienia mego !" A Pac na to podobnież za szablę chwy-
cił i odparł: „Pomnij żem był sprawny gdyśmy byli równi".
W tychże czasach bawiący na dworze króla francuskiego
Jan Władysław Radziwiłł, starosta wiślicki, „słuszną zdjęty
obrazą o honor narodu polskiego, posła hiszpańskiego
w pojedynku zabił". W Polsce można było z godnością
pojedynku nie przyjąć, przez uszanowanie dla praw Rze-
czypospolitej, jako uchwalonych przez naród a zakazują-
cych pojedynkowania. Pojedynki w święta i w dniu so-
botnim, jako N. Maryi Pannie poświęconym, nie odbywały
się. Wystrzegano się pojedynków formalnych bez pozwo-
lenia króla lub marszałka, jako ministra porządku publi-
cznego. Rozlew krwi w obrębie królewskiego pobytu su-
rowo był karany. W czasie sejmu r. 1634 przyszło do po-
jedynku wojewodzica Sapiehy z Kossobudzkim, wojewo-
dzicem mazowieckim. Sapieha odniósł ranę, a Kossobudzki,
że pod bokiem królewskim zwady wszczynał, gardłem przy-
płacił. Pojedynki rycerstwa polskiego odbywały się pier-
wotnie konno, w zbroi, z kopią lub mieczem, jak turnieje
i gonitwy, później dopiero stawano pieszo do walki z mie-
czem lub szablą. Pistolety i szpady, czyli jak nazywano,
rożny francuskie, mieli Polacy w pogardzie, jako broń dla
rycerza nieprzyzwoitą. Panicze tylko, wychowani z cu-
dzoziemska, robili wyłom w obyczaju narodowym. Po poje-
dynku strony się zwykle godziły i zawiść ustawała. Jeżeli
jeden zginął, to szukano zgody z krewnymi, agdyjednacze
— 337 —
takową doprowadzili do skutku i nie było oskarżyciela,
instygatorzy i sądy nie dochodzili sprawy. Za czasów sa-
skich najgłośniejszy był pojedynek (r. 1744) podkomorzego
Poniatowskiego z Tarłem , wojewodą lubelskim, który po-
legł. Że podkomorzy był młodzik w porównaniu z woje-
wodą, więc ojciec jego wzywał sejmujących, aby na syna
był sąd a o zgonie Tarła długo ze zgrozą powtarzano. Za
Stanisława Augusta, o ile sfrancuziałośó warstw najmo-
żniejszych osłabiła rzetelną miłość kraju, o tyle rozwinęły
się chorobliwe pojęcia o honorze osobistym i zagęściły po-
jedynki na wzór zagranicznych. Doznawały więc przeszkód
od władz i były nieraz wstrzymywane, a pojedynkujący się
ulegali wyrokom i odsiadywali wieżę. Choć król dał po-
zwolenie, duchowieństwo jednak nie zwsiżaio na to i z ambon
rzucało klątwę na tych, którzy się pojedynkowali. Ogło-
szenie takiej klątwy było niejako obowiązkiem biskupa,
w którego dyecezyi pojedynek nastąpił. Pojedynkami na
pistolety Polacy pogardzali, uważając je za wypadek l^-
sowy, zatem za rodzaj zohydzonej, średniowiecznej „próby
bożej".
Pokrewieństwa. Pokrewni są ci, którzy od jednej osoby
ród swój wiodą, powinowaci zaś są krewni męża względem
krewnych żony i odwrotnie. W jakim stopniu zachodzi po-
krewieństwo jednego z małżonków, w tymże stopniu jest
dla drugiego powinowactwem. Polacy mieli zwyczaj rozpa-
miętywać najdalsze pokrewieństwa rodzinne, a starsze nie-
wiasty przekazywały młodszym pokoleniom całe kroniki
swoich rodzin, okolic i województw. Pochodziło to nie
z próżności, ale z obyczaju narodowego, w którym wszystka
szlachta uważała się za jedną rodzinę. Stąd „u Polaków
najpierwszy był tytuł : bracie, później mówiono : panie bra-
cie, a wreszcie: mości panie bracie". Piotr Skarga w „Ży-
wotach świętych" pisze, iż „w polskim języku bracią zo-
wiemy w trzeciem i czwartem pokoleniu i jakiekolwiek
powinowate". W prawie polskiem, którego główną pod-
MI(M RII02Y POUWCM. g j
— 338 —
stawą były stare zwyczaje narodu, charakterystyczną sta-
nowi cechę pewna solidarność i łączność rodowa, nawet
w dalszych stopniach pokrewieństwa. Majątek np. sprze-
dany w obce ręce, krewni sprzedawcy mieli prawo odku-
pić, co wydawało się nader dziwnem dla cudzoziemców.
Teraz przejdźmy do nazw członków rodziny i rodu. W pra-
starym obyczaju polsko-słowiańskim nie dawano posagu
czyli wiana za dziewką, ale młodzian nabywał córkę u ro-
dziców, był więc zwyczaj porywania dziewcząt, jako naj-
tańszy sposób zdobycia żony ^). Ze zaś na oznaczenie słowa
gonić, zająć, było w dawnej polszcżyźnie słowo źonąć, że-
nić, stąd powstały wyrazy: żona, ożenić, żonaty. Ten oo
„przyżenił" sobie żonę czyli zjął, zajął ją rodzicom, i od wy-
razów tych nazywał się zięciem. Przyprowadzona do domu
synowa, jako młoda niewiasta, dostawała nazwę niewiastki,
niewiestki lub sneszki. Wyraz małżeństwo ma pochodze-
nie dość jasne, gdy zważymy, że oznacza on jednożeń-
stwo (t. j. mało-żeństwo) w porównaniu z powszechnym
dawniej u pogan obyczajem wielożeństwa. Uformować się
on musiał w dobie , kiedy naród przechodził z pogańskiego
zwyczaju do chrześcijańskiego mało-żeństwa. Ojciec nazywa
się w mowie staropolskiej: ociec, rodzic, tata, t. j. tak, jak
dotąd lud polski wymawia i używa tych wyrazów. Wyraz
ociec sięga prastarych czasów ; wyrazu rodzic lud używa,
gdy chce wyrazić poważanie. Wyraz tata, używany przez
dzieci, jako najłatwiejszy, jest również dawny, bo już
Bielski w wieku XVI pisze : „Święty Wojciech założywszy
klasztor, dał mu imię po słowiańsku tata, bo tak Słowacy
zwali Św. Wojciecha jako ojca** ^). Ojczym jest wtórym
*) Obyczaj porywania sobie żon przetrwał w Polsce przyjęcie
wiary chrześcijańskiej i musisz się wydarzać jeszcze w wieku Xin
i XIV^ skoro ówczesne prawa krajowe surowo zabraniają żenienia
się w sposób podobny. W obrzędach zaś weselnych ludu polskiego,
ślady tego obyczaju przetrwały do naszych czasów.
2) Z nastaniem wiary chrześcijańskiej potworzyły się wyrazy:
— 339 —
mężem matki czyjej. Oj czy c i ojcowie ma kilka znaczeń
w języku staropolskim, oznacza najprzód syna z prawego
łoża, potem rodaka, ziomka, rodowitego syna swojej ziemi,
dalerj doradcę i mUośnika ojczyzny. Takim np. był Jan
Łaski (ur. 1466, zm. 1631), o którym Stryjkowski wyraził
się : „umarł Jan Łaski, prawy ojozyc ojczyzny". Ojozycem
lub ojcowicem zwano każdego pana z panów, familianta,
wreszcie tak nazywano poddanych ojcowskich, na miejscu
urodzonych, a prawo dawne stanowiło, że „pojmańców
(jeńców) wojennych dzieci, uważani są za ojczyców czyli
poddanych**. Majątek po ojcu zwał się ojcowizną i ojczy-
zną, po matce maoierzyzną. Syna jedynaka nazywano „je-
dnorodzonym", adoptowanego „przysposobionym" lub „przy-
jętym". Trzymany do chrztu jest chrzestnym czyli chrze-
śniakiem. Syłiowie koronni, oznaczało ziemian z Korony.
Bodzice nazywali córki swoje w mowie potocznej dziew-
kami, dziewuszkami. Dzieci żony od pierwszego jej męża,
lub dzieci męża z pierwszej jego żony zowią się pasier-
bami. Nazwy pasierb i pasierbica mają może żródłosłów
z przekształcenia tego, że byli przed -braćmi i przed-
siostrami powtórnemi, albo też odnoszą się do innego
językowego źródła, którego już dziś dociec trudno. Ojciec
ojca lub matki zowie się dziadkiem, matka ojca lub matki
babką. Tych rodzice są pradziadami i prababkami. Ma-
jątek po dziadku zowie się „dziadkowizną", po babce
„babizną". Dzieci syna lub córki są wnuczętami. W da-
wnej polszczyźnie nie mówiono wnuk ale wnęk, a o ro-
dzaju żeńskim nie mówiono wnuka ani wnuczka, ale
wnęka i wnęczka. Dopiero gdy przy codziennych sto-
sunkach i mieszaniu się z Busią, mowa polska straciła
ojciec święty, ojciec duchowny, ojciec chrzesny, a ze wzrostem go-
spodarstw „ojciec czeladny" czyli gospodarz domowy, ojciec i do-
zorca czeladki.
22*
— 340 —
dużo pierwotnej czystońci i dawnego bogactwa dźwięków,
wnęki i wnęczki zaczęto nazywać wnukami i wnuczkami
Atoli jeszcze w końcu XYI wieku Szczerbicz pisze: ^dzieci
rodzonych braci i sióstr, Ł j. synowców i siostrzeńców też
wnękami zowią^. Syn brata zowie się bratankiem, córka
brata, bratanka lub bratanicą. Syn siostry — siostrzeńcem,
siestrzankiem, córka siostry — siostrzenicą, siestrzanką.
Wyraz szwagier, szwagierka, jest czysto niemieckim (Sohwa-
ger, Schwaher). Dawni Polacy nazywali zawsze brata mę-
żowskiego dziewierzem, a siostrę mężową źołwicą, żełwicą
lub świeścią. Mączyński, słownikarz XVI wieku, powiada:
„Zełw abo źełwica, też niewiastką niektórzy zowią, t. j.
mężowa siostra". Szymonowioz w sielankach później pisze :
Żolwice i bratowe, u jednego stołu,
I świekry i niewiestki jadają pospołu.
Zona brata czyli bratowa zwała się jątrew, jątrewka, a na-
zwy tej pisarze polscy używali do połowy XVII wieku.
Siostra matczyna lub ojcowa zowie się ciotką; jeżeli ro-
dzona, zowie się ciotką rodzoną, w przeciwnym razie jest
ciotką wujeczną lub stryjeczną. Dzieci po dwóch siostrach
rodzonych są sobie rodzono-cioteczni, jeżeli zaś babki były
siostrami, są przecioteczni. Kodzony brat matki jest wujem,
żona jego wujenką czyli wujną, syn bratem, córka siostrą
rodzono- wujeczną. Brat babki nazywa się stary wuj, dzia-
dek lub przedwieć. Brat ojca jest stryjem, stryjkiem. W da-
wnej polszczyżnie skracano stryjek na stryk, mówiono więc
pospolicie: stryk, wieś Stryków, kronikarz Maciej Stry-
kowski. Zona stryja była jednak stryjenką lub stryjną,
a dzieci po rodzonym stryju, rodzono- stryjecznemi. Brat
dziadka zwał się starym stryjem albo przestryjcem, wnuk
jego był bratem stryj eczno-stryjecznym, czyli przedstry-
jecznym. Syna i córkę brata stryjecznego zwano stryje-
cznym synem i stryjeczną córką. Wogóle stryjów i braci
stryjecznych i przestryjecznych zwano stryjcami. Nosili oni
— 341 —
ten sam herb i uważani byli zawsze za blizką i wspólną
rodzinę. Prawo polskie dawało im większe prerogatywy niż
krewnym u innych narodów, tak, że sprzedaże i zapisy
majątkowe czyniono zwykle za wiedzą i zezwoleniem stryj-
ców herbowych. W mowie potocznej było pospolitem „wu-
janie i stryjanie^, a szczególniej to ostatnie, to jest: że
młodsi nazywali starszych swoich dobrych znajomych:
stryjku, co u ludu daje się słyszeć dotąd ^). Ojciec żony
zowie się teść, a matka teściowa lub teścia, dawniej cieśó
i cieścia. W jednej z pieśni ludowych dotąd w niektórych
okolicach śpiewają : „I wyszła doń stara cieść^. Mączyński
w swoim słowniku z r. 1664 tak objaśnia: ^Cieśó to jest
żony mojej ojciec, niektórzy świekrem zowią, ale niewła-
ściwie, bo świekier jest mężów ojciec, którego zowią po
łacinie socer". Stryjkowski znów pisze: „Obesłał bracią
swoją i ócia albo cieścia, ojca żony swojej". Widzimy
z tego, że tak dawniej jak i dzisiaj, u ludu który tej na-
zwy w wielu stronach używa, świekier, świokier, świekra,
świekra, świekrucha oznacza tylko rodziców męża, a teśó
i teścia rodziców żony. Nieraz jednak ludzie mieszali z sobą
te obie nazwy, a sam Stryjkowski w innem miejscu wy-
raża się: „Boniak świekier albo cieśó Swantopełka". Jeżeli
świekier pochodzi także z niemieekiego wyrazu Schwdher,
to nic dziwnego, że znaczenie tego wyrazu w polskim ję-
zyku mogło być tak i owak pojmowane, skoro nie było
polskiem. Pólbratem nazywano w dawnej polszczyźnie brata
przyrodniego, półsiostrą siostrę przyrodnią, t. j. dzieci z je-
dnej matki po dwóch ojcach, lub z jednego ojca po dwóch
matkach.
Pólko ob. Polskie miary i wagi.
*) Klonowicz pisze, że flisacy wiślani, wiatr nazywają stryjem
a wronę ciotką. Lud wiejski nazywa dziś w wielu stronach ciotucha
febrę czyli zimnicę, a ciotami złe duchy, które mają nasyłać ludziom
kołtuny lub myszy.
— 342 —
Polowanie ob. Łowieckie prawa.
Polowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Polubowne sądy (kompromisarskie) ob. Sądy.
Polska piastowska. Pragnąc w kilkudziesięciu ^er-
szach skreśbć ogólną charakterystykę narodu w epoce Ka-
zimierza Wielkiego, nie można zrobić nic właściwszego,
jak streścić wstęp Szajnochy do najznakomitszego jego
dzieła „Jadwiga i Jagiełło". W drewnianych szarych dwo-
rach tej epoki mieszkali ziemianie zachowujący wiele cech
pierwotnej wieśniaczości, przemawiający tu z kujawska,
tam z krakowska, ówdzie z mazurska. Odpowiadała temu
zwyczajna sielska zdrobniałośó imion. Jaśko z Tęczyna ka-
sztelanii w Wojniczu, na województwie poznańskiem sie-
dział Maćko Borkowic, na księstwie szczecińskiem Kazko.
Mazowiecki Ziemowit zwał się w mowie potocznej Semko
albo Siemaszko. Ci wszyscy z chłopska nazywani i odziani
panowie żyli w ogólności skromnie, ubogo. A przecież
w tej mrocznej, zamierzchłej staroświecczyźnie było daleko
więcej polskości, dzisiej szóści, niż zwykle wnosimy. Choć
w obyczajach narodu z wiekami zaszły ogromne zmiany,
a nowe wynalazki, postępy wiedzy ludzkiej i przeobraże-
nia społeczne zatarły ze szczętem mnóstwo starych zwy-
czajów i wywołały inny tryb życia u wszystkich stanów —
przecież niejedno zostało, jak było przed wiekami. Gdy-
byśmy się mogli przenieść w owe czasy, dostrzeglibyśmy,
jakby to nie było przed półszosta wiekiem, że np. na folwarku
klucza Ksiąskiego włodarz czyli wojski a poprostu eko-
nom, ładował szkuty łasztami jarzyny i oziminy, aby je
spławić do Gdańska. Tam pod lipą wójt albo sołtys z gro-
madą i ławnikami, kmiecymi, przysiężnikami, na wiejskie
zasiadł sądy. Owdzie rybacy ciągną niewód albo zastawiają
więcierze, żegnając się od topielców. W gospodzie miej-
skiej, marnotrawny wojewodzie gra w kostki z chlebo-
jedżcami pana krakowskiego, a rozpustne żaki śród facecyj
i dykteryjek, przyśpiewują sobie z łacińska przy kuflu
— 343 —
Esł hona vox Nalej ! — melior Pij ! — optima Wypij ! Tak
jakby za naszych czasów żyd Łewko siedzi arędą na
żupie wielickiej, a dla jego potomków wyraz karczma
już w zwyczaj wchodzi. Tam na sędziszowej niwie Pod-
komorzy rozgranicza morgi sąsiednie, a zwołana osada wy-
głasza przysięgę graniczną: „Z ziemieśmy poszli a ziemią
mamy być. Tak nam Bóg dopomóż i święty jego krzyż,
jako widzimy prawą granicę między miastem Siewierzem
a między wsią Tulikowem". Wielmożni panowie z ksią-
żętami spór wiodą. Już nawet wyraz „rokosz" nieobcy.
W gwarze sejmikowym brzmi ustawicznie wyraz „Panowie
bracia!" - rozpoczynający każdą przemowę. Pomiędzy pod-
pisami konfederacyi z czasów przedjagiełłowych roi się
mnogość dzisiejszych nazwisk Sośnickich, Borzukowskioh,
Granowskich, Jarogłowskich. Dzisiejszemi prawie słowami
modli się smutna Jagienka w przededniu swoich obłóczyn:
„Jako żąda jeleń ku studniom wód, tako żąda dusza moja
k'tobie Boże". I miło, jakby dziś, brzmi w kościele gro-
madna kwietnej niedzieli pieśń: „Chwała! sława! wszelka
cześć! Bądź Tobie o królu gospodynie!" Do najpospo-
litszfych zajęć należy rybołówstwo. Na dworach książąt byli
„mistrzowie rybołówstwa", a co krok napotyka się rybaka,
czyli jak wówczas nazywano „rybitwę". W ich ręku wi-
dzimy: włóki, wędki, więcierze, potrestnice, słabnice, wier-
sze, zabronię, niewody, żaki i t. d. Bobrowe gony i żere-
mie czyli hodowla bobrów prowadzona była starannie przez
bobrowników, z dobieraniem koloru maści, w całym kraju
a najobficiej nad Narwią. Żaden kraj europejski nie do-
równał Polsce obfitością miodu i wosku. Solona w beczkach
lub wędzona zwierzyna płynęła okrętami w handel zamor-
ski. Chów owiec, świń, stadnin i bydła uważany był za
główne źródło bogactwa krajowego. Zdumiewa nas na ka-
żdym kroku pracowitość i gospodarność ówczesnych po-
koleń. Praca około ziemi czyniła zaszczyt. Nigdy się Sło-
wianin nie wy kupo wał pieniędzmi od pracy. Przeciwnie,
— 344 —
były przykłady dobrowolnej zamiany danin na robociznę.
Kmieć wolał odrabiać niż płacić. Stąd czynsze nie cieszyły
się w Polsce powodzeniem. Czynszownik był zwykle źle
widzianym. Nawet kupiectwo tylko dlatego odstręczało, iż
je ziemianie za rodzaj włóczęgi i lenistwa poczytywali.
Wyrazów ,,robota", „robotny" nie szpeciło bynajmniej nie-
wolnicze znaczenie, do jakiego nowsze wyobrażenia je na-
ginają. Nawet szlachcic nie wstydził się razem z czeladzią
swoją osobiście pracować. A w ocenieniu owoców tej „ro-
botności'' polskiej za doby Piastów, należy przedewszyst-
kiem uwzględniać szczupłość ówczesnego zaludnienia kraju,
brak dobiych rzemieślników i drogośó żelaza na narzę-
dzia, wobec czego ówczesne drogi, groble, mosty, kar-
czowanie lasów starodrzewnych a przedewszystkiem po-
tężne wały grodów tyleż znaczą, co gdzieindziej mury
i gmachy wspaniałe. Porosłe dziś dzikim lasem kopce
i wały niegdyś zamkowe, kościoły odwiecznie z grubo
ciosanego granitu, można przyrównać do dzieł dawnych
olbrzymów. Co potem koło Drezdenka za naturalne ramię
Noteci uważano, było tylko ogromnym cwierćmilowym
przekopem ręki ludzkiej. Każda wieś, każda łąka była wi-
downią żywej skrzętności z rydlem w ręku. Wiekopomnym
tego zabytkiem są dzisiejsze żuławy gdańskie, przez zało-
żenie niezliczonych grobli, tam i kanałów, przemienione
w dobie piastowskiej z nieprzebytych bagnisk na najży-
żniejszą w świecie okolicę. Cała Małopolska napełniała się
sadami. Próbowano upowszechnić winnice, które w owych
czasach cesarz Karol IV, zięć Kazimierza Wielkiego, w Cze-
chach był zaprowadził. Większem powodzeniem niż wino-
grad, została uwieńczona w Polsce uprawa chmielu. Za
Kazimierza Wielkiego nastał namiętny ruch górniczy. Ko-
pano rudę srebrną w Olkuszu, ołowianą i miedzianą w Chę-
cinach, Sławkowie, Kielcach, Trzebini, Jaworznie i Miedzia-
nej-górze. Cała Małopolska mniemała, że stąpa po soli,
srebrze i miedzi. Posiadacze rozległych włości z czasów
— 34B —
Kazimierza Wielkiego poszukiwali starannie i ze znacznym
nakładem wszelkiego rodzaju kruszców w swych ziemiach.
Pracownie górnicze stały się przedmiotem najtroskliwszej
opieki króla, wyposażone naj rozciągłej szemi swobodami.
Do tylu rozmaitych zatrudnień przybyło budownictwo ce-
glane. Kazimierz Wielki ^murował" Polskę, a za jego przy-
kładem wszystkich ogarnął szał murowania. Przy budowie
jednego zamku lub kościoła po kilkuset ludzi, po kilka-
dziesiąt par wołów pracowało przez lat kilka. Możemy
więc sobie łatwo wyobrazić, w jakim ruchu musiało być
to dzielne pokolenie, które po kilkaset fabryk podobnych
jednocześnie w kraju prowadziło. Kazimierz w spichrzach
królewskich przechowywał wielkie zasoby zboża z roku na
rok, a w latach nieurodzaju powiększał liczbę fabryk, aby
płacąc za pracę zbożem, mógł zabezpieczyć w ten sposób
najbiedniejszych od głodu.
Polskie miary i wagi. Grdy człowiek wychodząc z pier-
wotnej prostoty życia, uczuwał potrzebę posiadania miar
i wag, przedewszystkiem do porównania długości różnych
przedmiotów stosował przybliżone wymiary własnego ciała.
I tak Polacy długość, do której mogli sięgnąć rozkrzyżo-
wawszy ręce, nazwali siągiem czyli sążniem. Połowę tej
długości (od środka piersi do kończyn ręki) nazwali łok-
ciem giętym lub strzałą. Była to bowiem zwykła długość
strzały łukowej z brzechwą. Długość ręki od łokcia do
końca środkowego palca albo od ramienia przez łokieć do
dłoni, dorównywająca trzeciej części sążnia, nazwaną została
łokciem. Długość stopy, stanowiąca około połowę łokcia,
nazwaną została stopą. Obwód głowy był także uważany
za trzecią część sążnia czyli łokieć. Najdłuższa miara mo-
żliwa do objęcia palcami, stanowiąca trzecią część łokcia,
nazwana została piędzią. Za cal, stanowiący t^4-tą część
łokcia, uważano szerokość brzuszca wielkiego palca, a za
cztery cale, szerokość dłoni. Co się tycze miar przestrzeni
i objętości, to tak samo jak na całym Zachodzie Europy,
— 346 —
każda dzielnica i miasto w Polsce miały zwyczajem miej-
scowym przyjęte różnej wielkości garnce, morgi, łanyit. d.
Oto szereg tych miar, przytoczony tu sposobem alfabe-
tycznym z objaśnieniami: 1) Antal oznaczał ówieró wiel-
kiej beczki, czyli garncy 18, antałek był połową albo trze-
cią częścią antała. Były to statki używane do wina. 2) Be-
czka była tak samo jak garniec, inna do ciał sypkich a inna
do ciekłych. Garniec zbożowy był 2 razy większy od pi-
wnego. Beczka nasypna miała w sobie cztery korce kra-
kowskie podług prawa z r. 1657, potwierdzonego w roku
1613, a 72 garnce zbożowe podług uchwidy z roku 1677.
Komisya skarbowa litewska postanowiła w roku 1765, aby
beczka dzieliła się na 4 ćwierci, 8 ośmin i 16 szesnastek,
a szesnastka miała 9 garncy litewskich, czyli cała beczka
takichże garncy 144, a zbożowych litewskich, jako 2 razy
większych, 72. Beczka nasypna była używana w Litwie od
wieku XV. Łukasz Górnicki pisze w połowie w. XVI o ce-
dułach dawanych Litwinom sprzedającym owies królowi:
„temu na 60, temu na 30, temu na 10 beczek owsa". Be-
czka litewska obejmowała w sobie 3 korce i 12 garncy
warszawskich. Ośm beczek i 3 ćwierci stanowiły łaszt kró-
lewiecki. Beczka piwna czyli baryła podług prawa z r. 1566
obejmowała garncy polskich nalewnych czyli „piwnych" 24,
ale obliczano także i na beczki piwne 3 razy większe t. j.
72 garncowe. 3) Centnar zwyczajny ma funtów polskich 100,
centnar kupiecki warszawski ma w sobie 6 kamieni (32 fun-
towych) czyli funtów 160, centnar lwowski ma 4 kamienie
czyli funtów 126. Oentnarówkami nazywano beczki mie-
szczące w sobie centnar prochu. 4) Funt, z łacińskiego wy-
razu pondus i niemieckiego Pfund, wszedł do Polski w śre-
dnich wiekach z kupiectwem niemieckiem; dzieli się na
łutów wrocławskich 32. Gdy w każdym kraju krążyła mo-
neta całego świata, był niegdyś zwyczaj i w Polsce przy
większych sumach przyjmowania pieniędzy na wagę. Wa-
żono więc srebro na grzywny czyli półfunty, bo grzywna
347
ważyła łutów wrocławskich 16. W Anglii dawny zwyczaj
ważenia szterlingów na funty upamiętnił się do dzisiaj
w sposobie liczenia pieniędzy i kapitałów. Funt polski
waży 2 grzywny czyK assów 8.400. Na kamień szło fon-
tów polskich 32. Funt litewski podług prawa z roku 1766
porównany był z fontem berlińskim, mniejszym o Ys ^^
fonta wrocławskiego czyli polskiego, potwierdzonego w Ko-
ronie prawem z roku 1764. 6) Garniec oznaczał pierwotnie
garnek gliniany, użyty do mierzenia rzeczy sypkich lub
ciekłych. Ponieważ rzeczy sypkie mierzono zwykle garn-
kiem wielkim a płynne mniejszym, stąd i miara była dwo-
jaka: Garniec zbożowy czyli „zbożny" był 2 razy większy
niż „piwny" czyli nalewny. Garniec piwny, nazwany war-
szawskim, uznany został prawem z r. 1764 za normalny
dla całego kraju, i podzielony na 4 kwarty a 16 kwaterek.
Takich garncy 72 stanowiło beczkę, 24 lub 26 baryłę pi-
wną, 12 półbeczek piwa, 32 korzec warszawski. 4 garnce
nalewne litewskie równały się trzem takimże warszawskim.
Garncy podwójnych czyli „zbożnych", których idzie 16 na
korzec, dotąd używa lud wiejski na Podlasiu, jako miarę
ziarna. 6) Grzywna, używana do ważenia kruszców a mia-
nowicie srebra, obejmowała pół fonta polskiego czyli łu-
tów 16. Stąd skalę czystości srebra podzielono na stopni 16.
Srebro próby 12-tej zawiera w sobie na 12 łutów czystego
4 łuty domieszki. Karę pieniężną, przez sąd wyrokiem na-
znaczoną, nazywano grzywnami. Pochodzenie wyrazu grzy-
wna jest słowiańskie. Grzywna oznaczała pierwotnie 40 —
60 skórek fotrzanych wiewiórczych lub kunich, nanizanych
szeregiem na sznurek, co pozór grzywy końskiej dawało.
W czasach handlu zamiennego i niedostatecznej ilości pie-
niędzy, był to najpospolitszy środek do zamiany (ob. Pie-
niądze w Polsce), Ponieważ pięć grzywien skórzanych miało
wartość jednej grzywny srebra, kara więc sądowa, nazy-
wana w pierwotnem prawie siedemnadziesta, oznaczała za-
płacenie 14- tu grzywien srebra, szesnadziesta zaś 12 -tu grzy-
— 348 —
wien czyli 6-ciu funtów srebra. 7) Huba, z niemieckiego
die Hubę, znaczy włókę o 24 morgach chełmińskich. Kolo-
niści niemieccy, którzy za czasów saskich pod nazwiskiem
HoUendrów licznie do Polski napływali, dostawali zwykle
po hubie ziemi. 8) Kamień, jako waga w domowem zasto-
sowaniu, stanowił czwartą część centnara, ważył zatem fun-
tów 26. Atoli w handlu nie używano takich kamieni, tylko
32 -funtowych, nazywano je niekiedy lekkimi dla odróżnie-
nia od ciężkich 60-funtowych. Na centnar kupiecki szło
kamieni 32 -funtowych 4 lub 6. Kamieniem nazywano także
ciężarek, będący normalną wagą dukata. 9) Korzec. Wszyst-
kie miary powstały z pierwotnych naczyń domowego użytku.
Garniec, to był garnek gliniany. Korzec był naczyniem
wielkiem z kory drzewa (może ze świerkowej, która daje
się wybornie z całych kloców zdejmować). Już w doku-
mencie z r. 1242 mamy wiadomość, że sól sypką, zapewne
warzonkę, sprzedawano wówczas na pecyny i korce (pe-
czini et Corcze), Młynarze zaś za mielenie brali miarę w roku
1236 od korca. Podług ustawy z r. 1764 korzec warszawski
ma mieć garncy warszawskich 32 czyli 4 ćwierci po garncy 8.
Sejm pragnął w ten sposób ustalić miarę korca, która była
w każdej prowincyi i w każdem mieście inna. W Mazowszu
i Podlasiu używano korca, dzielącego się na 2 korczyki,
4 ćwiartki i 32 garnce. I ta miara przyjętą została za nor-
malną dla całego kraju przez uchwałę z r. 1764, jako ko-
rzec warszawski, obejmujący cali sześciennych paryskich
6,080. Korcy takich szło na łaszt 30. 10) Łan (ob. Łan).
11) Łokieć polski zawiera w sobie stóp polskich dwie,
ćwierci 4, calów polskich 24, cal linij 12; łokieć polski
to samo znaczył co warszawski i krakowski. Pomiar jego
uznany był dla całego kraju prawami z lat 1566 i 1764.
Łokieć chełmiński jest na kościele Panny Maryi w Chełm-
nie oznaczony dwoma sztyftami żelaznymi, w murze osa-
dzonymi. 12) Łót (łut), z niemieckiego das Loth. Trzydzieści
i dwa łuty ma mieć jeden funt, pisze statut Herburta.
349
Grzywna polska dzieliła się na 16 łutów, które przyjęto.
jako zasadę do oznaczenia próby srebra, 12-ta próba ozna-
czała, ze w grzywnie tego srebra jest 12 łutów czystego
srebra i 4 domieszki innego kruszcu. 13) Mila polska była
trojaka: mała = sążni 2,500, średnia sążni 3,333 i wielka
3,760. Wargocki w czasach Zygmunta III pisze, iż „staj 32
czynią naszą polską milę równą, a staj 40 czynią naszą
milę wielką". Długosz pisze, iż „Piotr Duńczyk, rządca
prowincyi kaliskiej i kruszwickiej, odbywając częste po-
dróże między Kruszwicą a Kaliszem, kazał (około r. 1140)
wymierzyć ich odległość od siebie i w środku drogi po-
stawić słup kamienny, który dotychczas (słowa Długosza)
widzieć można na cmentarzu kościoła parafialnego w Ko-
ninie z napisem: Tu jest połowa drogi z Kalisza do Kru-
szwicy. Ukazuje to ten znak, modła drogi i sprawiedliwości,
którą zrobić kazał Piotr wojewoda". Tenże dziejopis twier-
dzi, iż Bochnia B mil od Krakowa jest odległa, a z Po-
znania do Gniezna liczono drogi mil 7. Mila polska w pó-
źniejszych czasach obejmowała sążni polskich 4,200, łokci
warszawskich 12,600. 14) Mórg czyli dzień, jutrzyna, był
praktyczną miarą przestrzeni pola, którą jeden człowiek
w jednym dniu, jedną parą wołów zaorać może. Stąd da-
wniej przy słabszym stanie narzędzi i inwentarza, mórg
polski był mniejszy 200 -prętowy, późniejszy nowopolski
większy 300- prętowy. Mórg nowopolski równy był cheł-
mińskiemu, a znacznie większy od magdeburskiego, który
był znowu dwojaki: polowy, obejmujący 120 pr. kwadr.,
i lasowy 160 pr. kw. Morgi chełmińskie były także dwo-
jakie: stare i nowe. 15) Oko, oznaczało jednostkę, np.
książę Jabłonowski wydał r. 1731 „Sto i oko bajek", czyli
101. W grze karcianej mówiono: „on miał sto ok". Oko
tureckie znaczyło wagę trzyfuntową. 16) Pręt, pierwotnie
znaczył tylko laskę, tyczkę, następnie gdy długa laska uży-
wana była do mierzenia, pręt został nazwą miary, obejmu-
jącej stóp polskich 16, a pręcików 10. Pręt kwadratowy
— 360 —
t. j. półosma łokoia kupieokiego długi i szeroki, zwał się
po staropolsku pólko (u Haura). Pręcik będąoy dziesiątą
częścią pręta, zwany także stopą geometryczną, dzielił się
na 10 ławek. 17) Sążeń, miara trzyłokciowa, tak nazwany
od sięgania i stąd w mowie ludowej siągiem zwany. Haor
w XVII wieku najlepiej tłumaczy pochodzenie nazwy:
^Sążeń jest kiedy człowiek obie ręce jak może najlepiej
wyciągnie", czyli sięgnie w dwie strony przeciwne. 18) Staje,
stajanie, sto kroków wielkich lub dwieście zwykłych, miara
w polu używana, w. różnych czasach i w różnych prowin-
cyach Polski, rozmaita. W wielu okolicach równa się stu
sążniom polskim. Podług Haura staje ma stóp 625, podług^
Czackiego kroków 220. 19) Sznur polski mierniczy, czyli
geometryczny, ma prętów 10, łokci warszawskich 75, prę-
cików czyli stóp geometrycznych 100, ławek 1,000, eali
1,800. 20) Włóka, znaczy morgów 30, nie wszędzie była
jednakową, tak jak i mórg był wieloraki. Znane są włóki
chełmińskie czyli pruskie, mniejsze od mazowieckich. Włóka
tern się różniła od łanu, powiada Czacki, że tak nazwana
od rolniczego włóczenia, oznaczała zawsze rolę orną czyli
zarobioną, gdy na łany mierzono przestrzeń oddawaną
osadnikom i szlachcie do uprawy i zagospodarowania. Nie
było jednak na to stałego prawidła. Łan wielki mieścił
w sobie 3 włóki t. j. po jednej w każdem polu. Włóka
podług przepisów Zygmunta Augusta, danych dla królew-
szczyzn, składała się z 33 morgów, a zwyczajna z 30.
PÓłportugały ob. Pieniądze w Polsce.
Półzegarze ob. Godzinnik.
Pomocne ob. Podatki, daniny.
Pomort ob. Muzyczne narzędzia.
Poradlne ob. Podatki, daniny, powinności.
Porękawiczne, podarunek żonie przy kupnie czego od
męża. Było zwyczajem zawsze zachowywanym, a mianowicie
przy sprzedażach nieruchomości, że oprócz szacunku uma-
wiano się jeszcze, ile nowonabywca ma daó porękawicznego
— 3B1 —
żonie sprzedawcy. Jeżeli sprzedający był bezżenny, to po-
rękawiczne otrzymywała jego siostra lub matka. Nawet
■
prawnie przy puszczaniu królewszczyzn w emfiteuzę, przy-
znano komisarzom wynagrodzenie od tego, który brał do-
bra, i nazwano to rękawicznem.
Portugały ob. Pieniądze w Polsce.
Porucznik, czyli namiestnik, nazwa pochodząca od
słowa poruczać. W dawnej Polsce porucznik oznacz&t do-
wódcę oddziału, któremu wódz komendę nad tym oddzia-
łem poruczył, ale miał także i znaczenie ogólne, niewoj-
skowe, jako zastępca starszych, pełnomocnik. Herburt w Sta-
tucie pisze: „Wybierzemy poruczniki w kaźdem wojewódz-
twie, którzy to porucznicy będą spisować i obierać ludzie
rycerskie wedle zdania swego**. Tutaj porucznicy ci mają
znaczenie komisarzów wojskowych. Budny pisze : „Poru-
cznik jeden, który miał w poruczeniu swem od hetmana
niemałe wojsko". W kawaleryi narodowej za Rzeczypospo-
litej, w czasie wojny, rotmistrz dowodzi chorągwią a po-
rucznik jest drugą po nim osobą w chorągwi. Że jednak
w czasie pokoju rotmistrz spełniał zwykle inne obowiązki
obywatelskie, więc porucznik, jako jego namiestnik, był
gospodarzem i głową swojej chorągwi. Najniższym czyli
1-szym stopniem oficerskim w armii Królestwa polskiego,
tak w jeździe jak piechocie, był podporucznik (zwany także
niegdyś podnamiestnikiem), drugim stopniem był porucznik
i ten w szwadronie lub kompanii zastępował nieraz do-
wódcę, t. j. kapitana.
Posag, wiano ob. Oprawa.
Pospolite ruszenie. Szlachta polska dlatego nazywała
się stanem rycerskim, że obowiązana była wszystka i za-
wsze z orężem w ręku stawać w obronie kraju, gdy za-
chodziła tego potrzeba. Już konfederacya za Władysława
Warneńczyka w Nowem Mieście Korczynie wypowiedziała
w duchu pojęć narodowych, że „ktoby nie stawał do boju
lub w innych względach od ogółu oddzielał się, takiego
— 3B2 —
WBzyscy mają na życiu i dobrach karać, a ma być uwa-
żany, jakoby się sam zrzekł dobrej czci i wiary''. Pospolite
ruszenie było właśnie owem „stawaniem wszystkich do
boju''. Była stara zasada w Polsce, że „każdy kto ziemię
miał, ten bronić orężem ojczyzny musiał". Gdy więc Pia-
stowie narozdawali rycerzom dużo tej ziemi na dziedzictwo,
tak że utworzył się cały stan ziemiańsko-rycerski, powstały
wówczas i zwyczaje zwoływania rycerstwa przez rozsyłane
wieści czyli wici na powszechną wyprawę czyli pospolite
ruszenie (ob. Wici). Pierwsze wzmianki kronikarzy polskich
o pospolitem ruszeniu odnoszą się do Władysława Ło-
kietka. Wyraz łaciński Motio belli, oznaczający to samo,
ukazuje się w prawodawstwie pod r. 1610. Do roku 1454
zwołanie pospolitego ruszenia zależało Wyłącznie od króla.
Od powyższego zaś roku potrzebna była akceptacya sej-
mików ziemskich, później tylko sejmu. Ale dopiero na
sejmie w roku 1621 uchwalono konstytucyę ze szczegóło-
wymi przepisami o pospolitem ruszeniu. Do pospolitego
ruszenia powoływano wszystką szlachtę i tych z liczby
mieszczan krakowskich, wileńskich i lwowskich, którzy po-
siadali dobra ziemskie, także wójtów i sołtysów z dóbr
świeckich i duchownych. Mógł dać zastępcę ten, który dla
nauk nie był obecny. W Koronie duchowni z dóbr swoich
dziedzicznych musieli wyprawiać zbrojnego jeźdźca. W Li-
twie wyprawiali nietylko z dziedzicznych, ale i z kościel-
nych. Szydzono wprawdzie sobie z tych przygodnych ry-
cerzy, nieraz organistów i zakrystyanów, w zbroję na po-
spolite ruszenie przebranych, i nazywano ich żartobliwie
Albertusami. Uboga szlachta zagonowa, którą było prze-
pełnione województwo Mazowieckie i Podlaskie, obowią-
zana była wyprawić z dziesięciu łanów jednego konnego
wojaka. Z wielu braci, którzy sami rolę uprawiali, szedł
na wojnę jeden. Województwo Podolskie stawało pod Ka-
mieńcem dla obrony tego miasta i twierdzy. PospoUte ru-
szenie zwoływał król, dawniej za radą panów, później za
_ 363 —
przyzwoleniem sejmu czyli izby poselskiej. Wezwanie to
w ostatnich wiekach na piśmie i z pieczęcią roznosili woźni
ziemscy pod odwieczną nazwą Wici, które były potrójne,
czyli w ciągu 4-ech tygodni 3 razy, t. j. co dwa tygodnie
powtórzone. Po otrzymaniu pierwszych wici zbierał się
sejmik, na którym kasztelan oznaczał dzień i miejsce ze-
brania zbrojnego w każdej ziemi, a gdy się zebrano, spi-
sywał i prowadził chorągwie do wojewody. Wojewoda spra-
wdzał popis i robił przegląd chorągwi. Każde wojewódz-
two miało swoje kolory i ubiór prawie jednakowy, co na-
dawało pospolitemu ruszeniu pozór pokaźnego wojska
regularnego. Że zaś znowu każdy prawie szlachcic prowa-
dził za sobą wóz i „czeladników", więc pospolite ruszenie
wyglądało jakby cały naród wyruszył olbrzymim obozem
dla obrony swej ziemi. Kto nie wyszedł w pole, temu gro-
ziła kara konfiskaty majątku. Ponieważ wszystka szlachta
wychodziła, przeto wszelkie sądy ziemskie ustawały, a sprawy
gardłowe zostawiano do rozpoznania hetmana albo króla.
Od najdawniejszych czasów pospolite ruszenie było obo-
wiązane tylko do wojny w kraju. Królowie przyrzekali, że
nie wyprowadzą go nigdy z granic Rzplitej, która zabo-
rów nie chciała. W pochodzie wolno było obozować tylko
w otwartem polu. Po skończonej wojnie każdy towarzysz
pospolitego ruszenia, podług spisu swej chorągwi, powi-
nien był zgłosić się po świadectwo odejścia do swego wo-
jewody. Piechota pospolitego ruszenia spełniała obowiązki
dzisiejszych saperów (ob. Piechota polska). Statut litewski
przepisuje, aby w czasie pospolitego ruszenia „kasztelan,
jeśliby razem ze szlachtą w powiecie swym zjechać się
nie mógł, ściągał się co najrychlej w drodze z chorążym
i z powietnikami".
Postatnica ob. Dożynki, Okrężne.
Postrzyźyny. Starożytny w Polsce obrzęd postrzygania
włosów chłopcu, który kończył lat siedem. Zwyczaj ten,
którego ślady spotykamy i u innych narodów, odpowiadał
KSIĘGA RZECZY POUKICH. ^3
— 364 —
niby ohrzcinom chrzeńoijańskim. Mateusz Cholewa, Gallus
i Kadłubek, w kronikach swoich wspominają o postrzyży-
naoh synów Popiela i Ziemowita, a zwłaszcza o postrzy-
źynach Mieczysława I, który do siódmego roku miał być
ślepym, a przewidział dopiero przy postrzyźynach. Kadłu-
bek mówi o postrzyźynach, jako o obrzędzie pogańskim
Polaków, który jednak prawowiernym chrześcijanom nie-
tylko nie został przez Kościół wzbroniony, ale uroczystem
ślubowaniem uświęcony. Dalej strofuje tych mędrków, któ-
rzy o postrzyźynach mówią ze śmiechem, nie rozumiejąc
ich znaczenia. W czasach, gdy poganie nie mieli uświęco-
nego jednoźeństwa, a metryk urodzenia i ojcowstwa nikt
nie spisywał, obrzęd postrzyźyn dokonany na synu i towa-
rzyszący mu bankiet, stanowił uroczyste przed światem
przyznanie swego dziecka i praw jego dziedziczenia po
rodzicach. Postrzyźyny były także w prawach zwyczajo-
wych narodu uroczystą formą adoptacyi dziecka obcego
za swoje. Po dopełnionym obrzędzie postrzyźyn wobec
świadków, dziecko adoptowane nabierało wszystkich praw
pokrewieństwa na równi z rodzonymi, wobec przybranych
rodziców i ich rodu. O postrzyźynach mówi Lelewel, że
w owych wiekach, kiedy prawa własności nie były nale-
życie utwierdzone, ojciec przez postrzyźyny wprowadzeń
uroczyście na świat syna swego i ogłaszał, że on po nim
będzie spadkobiercą. Uroczystości tej towarzyszyła uczta
i tańce, zarówno u możnych jak u kmieci. Postrzyżynami
na kleryka (prima łonsura) zwano także pierwszą ceremonię
kościelną, przyjęcia laika czyli młodzieńca świeckiego w po-
czet kleryków. Postrzyżynami zwano również obcięcie war-
kocza dziewicy wstępującej do zakonu, co dopełniano przy
obłóczynach, na znak jej rozdziału ze światem. W domach
zamożnych obrzęd ten odbywał się z wielką okazałością
i zebraniem wszystkich krewnych i przyjaciół na ucztę.
Pannie młodej, wychodzącej za mąż, postrzygano włosy
przed oczepinami, na znak wstąpienia jej w zakon mał-
— 366 —
żeński i w nowe obowiązki, a pożegnania uciech panień-
skich i wesołońci światowej.
Potoczny sąd ob. Sądy.
Powiat, wyraz w języku polskim bardzo stary, pocho-
dzi od wyrazu wiec i< oznaczał pierwotnie taki okręg, opole,
obwód, okolicę, której mieszkańcy odbywali wspólne wiece
czyli byli zwoływani, powiadomiani o takowych. Jeszcze
cesarz niemiecki Henryk II objeżdżał poddanych sobie
Słowian po powiatach i odbywał z nimi wiece. Powiaty
słowiańskie łączyły się w ziemie (łerrae, comitałusj, a ziemie
w księstwa albo królestwa. Obraz tego widzimy zarówno
w całej zachodniej Słowiańszczyźnie, jak i w Polsce, która
nie posiadała jednolitego administracyjnego podziału. Nie
mając bowiem rządów samowładnych, stosowała się wszę-
dzie do miejscowych zwyczajów, potrzeb i pojęć. I tak
województwa litewskie nie są podzielone na ziemie, ale na
wielkie powiaty. Księstwo Zmudzkie na 28 traktów, itóre
odpowiadają maleńkim powiatom mazowieckim. W Koronie
niektóre województwa dzieliły się tylko na powiaty, np.
Płockie na Mazowszu. Obok zaś Płockiego województwo
Mazowieckie składało się z 10-cia ziem. Z tych np. ziemia
Łomżyńska obejmowała w sobie 4 powiaty, ziemia Wizka
3 powiaty maleńkie. Powiat był okręgiem władzy staro-
ścińskiej, okręgiem policyjnym, podatkowym i sądowym.
Mógł mieć oddzielne sejmiki, sądy ziemskie i oddzielnych
urzędników ziemskich. Ale nie uważano tego za normę,
i gdzie powiaty były zbyt małe, okręgiem takim była zie-
mia. Zato każdy powiat miał swoją hierarchię urzędników
ziemskich, skąd pochodziło, że nieraz brakło w małym po-
wiecie kandydatów na urzędy. Powiatom odpowiadały da-
wne Opola, o których pierwszy pisał wyczerpująco prof.
Józef Przyborowski. Powietnikami zowią się obywatele
jednego powiatu.
Powołowe ob. Podatki, daniny, powinności.
Powóz ob. Podatki, daniny, powinności.
23*
L
— 3B6 —
Pozew, pozwanie ob. Eoki, roczki, Sądy.
Pozewne ob. Podatki, daniny, powinności.
Prawo o rozbitkach ob. Marynarka polska.
Prawodawstwa obowiązujące w dawnej Polsce. W Ko-
ronie obowiązywało ziemian Prawo Ziemskie (Jiis Terresłre)^
którego podstawą był Statut Wiślicki Kazimierza Wiel-
kiego z roku 1347, uzupełniany i zmieniany przez uchwały
sejmów późniejszych, zebrane w Yoluminach Legum. Uchwały
te pisane w języku łacińskim do połowy XVI wieku, na-
zywają się statutami (ob. Statuty koronne). Od r. 1650 za-
częto je pisać po polsku i nazywać Konstytucyami. Ale-
ksander Jagiellończyk zlecił Janowi Łaskiemu zebrać wszyst-
kie prawa obowiązujące, a zbiór ten pozyski^ sankcyą
królewską na sejmie radomskim w roku 1605 i znany pod
nazwą Statutu Jana Łaskiego, wydrukowany został na per-
gaminie. Zygmunt I i syn jego Zygmunt August usiłowali
utworzyć porządne zbiory praw polskich. Za Zygmunta I
była przygotowana w r. 1532 tak zwana korrektura Ta-
szyckiego, jednego z sześciu redaktorów w tym celu po-
stanowionych, ale potwierdzenia urzędowego nie zyskała.
Za Zygmunta Augusta dokonane były dwa zbiory praw:
systematowy Jakóba Przyłuskiego i abecadłowy Jana Her-
burta, sankcyi jednak urzędowej nie nabyły i pozostały
pracą prywatną, Herburt jednak zyskał powagę w sądach.
Za Zygmunta III wyszedł w r. 1600 zbiór Januszewskiego,
również jako praca prywatna. O pomnikowem wydawni-
ctwie Woluminów Legum ob. Wolumina. Księstwo Mazo-
wieckie, po wygaśnięciu Piastów do Korony wcielone, chciało
zachować niektóre prawa ze swoich Statutów Mazowieckich
i takowe pod nazwą Excepta Masoviae zatwierdził dla Ma-
zowsza Stefan Batory w r. 1576. Całe Statuta Mazowieckie
wydał Bandtkie r. 1831 w dziele Jus Polonicum, Najporzą-
dniej ułożone prawa miała Litwa w tak zwanym Statucie
Litewskim (ob. Statut lit.), którego były 3 redakcye, a osta-
tnia w r. 1588 przez Zygmunta III zatwierdzona, do ^TY
— 367 —
wieku obowiązywała. Szlachta ziem pruskich, czyli trzech
województw: pomorskiego, malborskiego i chełmińskiego,
która początkowa sądziła się równem prawem z mieszcza-
nami, zapragnęła na wzór szlachty koronnej mieć inne od
mieszczan prawa, i takowe zwane pospolicie Korrekturą
Pruską, zatwierdzone zostały przez Zygmunta III w roku
1598. Miasta miały oddzielne prawa, własne sądy, auto-
nomię i ustawy przez Stany Miejskie uchwalane, Wilki-
rzami zwane. Mogły one czynić pewne zmiany w swoich
prawach zasadniczych, jak tego zdarzały się przykłady
w Poznaniu i Lwowie. Miasta województw pruskich i księ-
stwa Mazowieckiego rządziły się prawem Chełmińskiem,
z wyjątkiem trzech miast pruskich: Elbląga, Frauenburga
i Braunsburga, które miały prawo Lubeckie, t. j. takie, jak
niemieckie miasto Lubeka. Miasta innych prowincyi rzą-
dziły się prawem Magdeburskiem. Źródło prawa Chełmiń-
skiego i Magdeburskiego było jedno. Różnica polegała głó-
wnie, że w prawie chełmińskiem była ogólna wspólność
majątku między małżonkami zwana „wspólnością chełmiń-
ską", nieznana w prawie Magdeburskiem. Uczeni prawo-
znawcy polscy po wielu sporach dowiedli, że gdy na ustrój
praw miejskich dużo wpłynęło prawo rzymskie, to w pra-
wach ziemskich nie miało ono żadnej przewagi, bo te two-
rzyły się bezpośrednio ze starego obyczaju polskiego, z du-
cha i pojęć rdzennie słowiańskich, a tylko pisane były po
łacinie, jako w języku przez długie czasy wyłącznie nau-
kowym. Po upadku Rzeczypospolitej rząd austryacki za-
prowadził w O-alicyi zachodniej prawa cywilne od d. 1 sty-
cznia 1798. W prowincyach, które dostały się pod pano-
wanie pruskie, otrzymał z początku urzędową powagę zbiór
praw polskich Herburta i w abecadłowej formie zbiór An-
toniego Trębickiego, a w roku 1797 zaprowadzone zostało
Prawo Pruskie powszechne (AUgemeines Landrecht) obowią-
zujące w państwie Pruskiem od roku 1794. Po utworzeniu
Księstwa Warszawskiego, przywróconem zostało w depar-
— 358 —
tamentaoh po-pruskioh prawo polskie od daty 24 lutego
1807 r. ale na krótko, bo od 1 maja 1808 r. zaozi^ obo-
wiązywać Kodeks Napoleona, w departamentach zaś po-
austryackich, po złączeniu ich z Księstwem Warszawskiem,
zaczi^ tenże kodeks obowiązywać od 16 sierpnia 1810 r.
Pręgierz, słup stojący zwykle przed ratuszem dawnych
miast polskich, pod którym kat ścinał głowy skazanych na
śmierć i smagano przestępców. Do słupa tego przywiązy-
wano oszustów dla pokazania ich ludowi i winowajców
skazanych na hańbę publiczną, na piętnowanie lub „wy-
świecenie^ czyli wygnanie z miasta (tak nazwane dlatego,
ie pachołkowie miejscy wyprowadzali ich za bramy miasta
ze światłem). Pręgierz był najczęściej używany w stolicy
królewskiej, gdzie znaczna ludność, stek awanturników
i oszustów, nareszcie surowość artykułów marszałkowskich,
były powodem, iż w sądach marszałkowskich zapadały
częste wyroki na chłostę. W mniejszych miastach były
pręgierze drewniane, w większych kamienne, czasem mie-
wały ozdobę na wierzchu, np. w Poznaniu rycerza z mieczem.
Pręt I pręcik ob. Polskie miary i wagi.
Prima Aprilis. Tak się nazywa w Polsce powszechny
zwyczaj zwodzenia innych w dniu pierwszym kwietnia.
Początek tego zwyczaju niektórzy wywodzą od uroczysto-
ści starożytnych Rzymian na cześć bożka śmiechu i weso-
łości, wiadomo bowiem, iż poganie rzymscy nowy rok roz-
poczynali w dniu 1-ym kwietnia, wśród najweselszych za-
baw. Inni utrzymują, że Żydzi, nie wierząc w Zmartwych-
wstanie Pańskie (Chrystus Pan dnia 30 marca przybity na
krzyżu, w dniu 1-ym kwietnia powstał z grobu), żołnierzy
i wszystkich uczyli kłamać. W Polsce od czasów dawnych
w dniu tym rozsyłano listy ze zmyślonemi wiadomościami,
lub tylko zawierające kartkę z napisem: Prima Aprilis,
oraz zwodzono się ustnie, a śmiech i radość powstawała
z łatwowierności zwiedzionych. Stąd powstało przysłowie:
j
— 369 —
„Na prima aprilis, nie wierz bo sią omylisz'', lub „nie czy-
taj bo się omylisz".
Proch ob. Artylerya polska.
Prymas. Podług prawa kanonicznego prymasem zowie
się pierwszy biskup w kraju. Tak w Hiszpanii prymasem
bywał arcybiskup toledański, w Węgrzech strygoński,
w Polce gnieźnieński. Pierwszym arcybiskupem gnieźnień-
skim, który wyrobił sobie tytuł prymasa, był Mikołaj Trąba.
Mówią o nim, iż urażony o to, że arcybiskup lwowski ko-
ronował trzecią żonę Władysława Jagiełły Elżbietę Pilecką,
wyjednał u Soboru w Konstancyi prawo podpisywania się
Primas Regni, Atoli juź za doby Piastów arcybiskup gnie-
źnieński miał prawo starszeństwa nad innymi biskupami
i pełnił obowiązki Interreksa czyli Bezkróla, godził spory
o dziesięciny i t. d. Pierwszym książęciem był arcybiskup
gnieźnieński od czasów Kazimierza Wielkiego. Prymas naj-
pierwszą po królu zajmował polityczną godność w pań-
stwie. Od czasu nawrócenia się Litwy, arcybiskup gnie-
źnieński był i metropolitą Litwy, biskupi wileński i żmu-
dzki należeli do jego prowincyi, która sięgała po krańce
państwa Jagiełłowego za Dźwinę i po Smoleńsk, a Litwa
przestrzegała gorliwie tego związku z Gnieznem. Jan Łaski
stanowi w dziejach prymasostwa epokę. Wizytuje biskupa
wileńskiego, wznawia stary zwyczaj, że arcybiskupi wy-
święcali wszystkich sufraganów w Gnieźnie, pozyskuje prze-
wagę nad metropolitą lwowskim (który jednak niezależnie
rządzi swymi biskupami : przemyskim, kamienieckim, chełm-
skim, łuckim i kijowskim), zwołuje sejmy duchowne, czyli
synody. Prymasi wybierali marszałków swego dworu z po-
między kasztelanów, więc senatorów koronnych. Marszałek
taki był dostojnikiem nawet wobec iróla, nieraz nosił przed
królem laskę lub berło i zastępował marszałków koronnych.
Dalej prymas uzyskał prawo zwoływania senatu na radę
prywatną, co podnosiło wielce jego znaczenie polityczne.
Zwoływał sejmy elekcyjne i przewodniczył na nich, ogła-
— 360 —
szał narodowi i koronował króla i królowę. Sam jeno pry-
mas mógł nie stawać przed sądami, tylko przez zastępców.
Był prezesem senatu, a nawet mógł zwoływać prywatne
narady senatorów wbrew królowi, gdyby król prawo łamał.
Kto w obecności prymasa zuchwale mówił lub miecza do-
był, był karany. Naczelnik Kościoła polskiego miał w upo-
sażeniu swojem Łowicz, prawie udzielne księstwo, a Kazi-
mierz JagieUończyk uwolnił go nawet od płacenia grzywny
podatkowej. Ogółem liczono, że prymas posiadał 360 wsi,
kUka miast i do miliona dawnych złotych polskich dochodu.
Od r. 1632 przydawano podczas bezkrólewia prymasowi
konsyliarzów z obudwu stanów, senatorskiego i rycerskiego,
w czasie zaś pospolitego ruszenia dodawano do jego boku
rezydentów. Za Jana Kazimierza biskup wileński Jerzy
Białłozor przezwał się prymasem Litwy i tytuł ten kładł
na swoich pismach urzędowych. Odtąd biskupi wileńscy
nie przenosili się już nigdy na wyższe biskupstwa do Ko-
rony. Do potężnego stanowiska podniósł prymasostwo pol-
skie znakomity Olszowski za Jana Kazimierza i Michała
Korybuta. Nazywał się Olszowski: Yicarius Regni, t. j. na-
miestnikiem Królestwa. Cesarz i król francuski zwali go
pierwszym książęciem, kancelarya koronna i ministrowie
cesarscy zawsze piszą do niego Celsissime Princeps a w ciąga
Celsitudo Yesłra, W całej Europie poważano Olszowskiego,
tylko jeden elektor brandeburski odmawiał mu tytułu pierw-
szego księcia, tłómacząc się tem, że na mocy prawa z roku
1626, jemu jako księciu pruskiemu, należy się pierwsze
miejsce w radzie Korony polskiej i dostojność pierwszego
księcia. Hetmaństwo i prymagowstwo stoją obok Korony
jako niezawisłe, samodzielne władze. Prymasowstwo na tem
stanowisku wyrabia sobie do pomocy wice-prymasowstwo,
które z urzędu dostaje się biskupowi kujawskiemu. Prymas
w czasie nieobecności królewskiej bywał bezkrólem, co
oznaczało w narodzie najwyższą patryarchalną godność.
O niego wtedy opierało się wszystko jak o króla i hetmana.
— 361 —
Bez prymasowstwa nie można rozumieć dawnej Polski. Pry-
masowstwo i hetmaństwo w gmaohu Rzeczypospolitej stały
si^ głównemi wiązadłami między tronem i wolnością. Cały
naród znał prymasa i cześć mu oddawał a przy wstąpieniu
na stoHcę miał być zwyczaj, że każdemu prymasowi i bi-
skupowi krakowskiemu posyłano w darze białego rumaka
(Winc. Pola: „Sejmik w Sądowej Wiszni**). Ostatnim pry-
masem majestatycznej świetności był w czasach saskich
Łubieński, który nawet nie czekając na obiór króla, rozda-
wał posady w czasie bezkrólewia. Po nim prymasi za Sta-
nisława Augusta poniżali już tylko dawną godność. Pry-
masi w Księstwie Warszawskiem i Królestwie kongreso-
wem nie posiadali żadnego znaczenia politycznego.
Przedwieć ob. Pokrewieństwa.
Przewód ob. Podatki, daniny.
Przewóz ob. Podatki, daniny.
Przezwisko ob. Nazwiska ludzi.
Przodownica ob. Dożynki, Okrężne.
Przysięine ob. Podatki, daniny.
Przydomek ob. Nazwiska ludzi.
Przysłowia osobiste, są to pewne wyrażenia lub wy-
razy oderwane, które bez potrzeby, ale z przyzwyczajenia
wtrąca ktoś często podczas mówienia. Był to niejako zwy-
czaj narodowy Polaków, że prawie każdy z nich miał ja-
kieś wyrai^enie ulubione, które często powtarzał, po którem
znano go wszędzie i od którego dostawał nieraz przydo-
mek w historyi. Tak np. dość powiedzieć -Panie kochanku**,
a każdy już wie o tern, że to mowa o księciu Karolu Ra-
dziwille, wojewodzie wileńskim (ur. 1744 zm. 1790), który
miał to przysłowie. Dość powiedzieć : Badziwiłł „Rybeńko**,
a wszyscy wiedzieli, że to był Michał Kazimierz, ojciec
Karola. Sławny hetman Stanisław Potocki (zm. w r. 1667)
miał przysłowie łacińskie re vera (co znaczy tyle co zaprawdę,
zaiste) i dlatego wszyscy nazywali go Rewera. Jan Klemens
Branicki, hetman wielki koronny (ur. 1689 zm, 1771) —
— 362 —
^Moja panno". Wielopolski, krajczy koronny — „Bała bała^.
Książę Sanguszko, starosta czerkaski — „Mopanie". "^yp
Barodowy dawnego Polaka miał cechy jednakowe we wszyst-
kich stanach i prowincyach Rzplitej. Zarówno wojewoda
kijowski, jak niejeden zagonowy szlachcic podlaski, kmieć
mazowiecki i mieszczanin wielkopolski mieli zwyczaj po-
wtarzać: „Uczciwszy nszy** Inb „Panie dobrodzieju", a ta
jednolitość typu narodowego była nawet zadziwiającą.
Ignacy Krasicki w „Panu PodstoHm" wymienia następne
a najpospolitsze wówczas „przysłowia mowy potocznej" :
Ale ale; jak się zowie; tandem tedy; mospanie; mościwy
panie. Jan Chryzostom* Pasek, pisząc swoje pamiętniki
w w. XVn powtarza często „po staremu", co zapewne
w mowie potocznej było jego przysłowiem. Mówi także
o Warszyckim, kasztelanie krakowskim: „pan krakowski
rzecze: Imię jego święte, bo to jego przysłowie". Wiemy
z trądy cyi podlaskich, iż ks. Kamieński, słynny kaznodzieja
franciszkański w Drohiczynie, za czasów saskich, używał
przysłowa „Królu mój polski". Szczuka, szambelan Stan.
Augusta, z Ciechanowca, powtarzał co kilka zdań „Mosem-
beju"; podwojewodzy Piotr Dobrzeniecki — „Mopanie"
poseł Franciszek Szepietowski — „Mosztordzieju" i t. p.
Przypowiednie liaty ob. Jazda polska.
Przyzywny sejm ob. Sejm konwokacyjny.
Psiarz ob. Łowczy.
Puzan ob. Muzyczne narzędzia.
Rada Nieustająca. Już konstytucya sejmowa z r. 1573
przepisała, żeby przy królu oprócz ministrów znajdowało
się zawsze do rady czterech senatorów, a mianowicie: jeden
biskup, jeden wojewoda i dwóch kasztelanów. Jakkolwiek
zatem ścisłej granicy pomiędzy władzą prawodawczą i wy-
konawczą me było w dawnym rządzie polskim, to jednak
władzą prawodawczą był tylko od końca XV wieku, sejm
z trzech Stanów (t. j. króla, senatu i rycerstwa czyli izby
— 363 —
poselskiej) złożony. Władzą zaś rządzącą był król z mini-
strami i gronem tych senatorów, którzy nazywani rezyden-
tami, przy boku jego zostawali do rady. O-dy organizaoya
taka władzy wykonawczej, z postępem czasu, coraz więcej
stawała się niedostateczną, postanowiono jej reformę i w tym
celu na sejmie w r. 1776 utworzono E>adę Nieustającą, jako
władzę rządzącą i wykonawczą, do zakresu której nie wcho-
dziło stanowienie praw, ani sądownictwo, ale tłumaczenie
i wyjaśnianie, t. j. interpretacya prawa. W Badzie tej re-
prezentowane były tak samo trzy stany Rzplitej jak w sej-
mie prawodawczym, t. j. król, który prezydował, senat
i rycerstwo. Senatorów zasiadało 18- tu i konsyliarzów czyli
radców ze stanu rycerskiego 18-tu, licząc z marszałkiem.
Dawniej „panowie rada** byli to sami senatorowie, wejście
zatem do władzy naczelnej 18-tu, czyli połowa reprezen-
tantów ze szlachty^ stanowiło ogromny przełom na korzyść
zasady demokratyczno-szlacheckiej, a ograniczenie wpływu
oligarchii arystokracyi, która faktycznie od kilku wieków
rząd Rzeczypospolitej stanowiła. W liczbie 18-tu senatorów
zasiadających w Radzie, musiało być 3 biskupów (między
którymi prymas co dwa lata byó musiał), także 4 mini-
strów a mianowicie: kanclerz, marszałek, hetman i pod-
skarbi. Wszystkich członków Rady, tak z senatu, jak ry-
cerstwa, wybierał sejm zwyczajny po 16-tu z Korony i 16-tu
z Litwy. Każdy szlachcic, który był kiedyś posłem na sejm
lub za granicą, deputatem na trybunał, asesorem w jednem
z czterech sądownictw, sekretarzem wielkim, referendarzem,
albo pisarzem koronnym lab litewskim, mógł podać oso-
biście lub na piśmie do marszałka starej laski (t. j. prze-
szłego sejmu), kandydaturę swoją do Rady Nieustającej.
Obór odbywał się w połączonych izbach senatorskiej i po-
selskiej, prostą większością głosów. Marszałek Rady wy-
bierany był na sejmie kreskami tajemnemi, oo dwa lata,
Z konsyliarzów stanu rycerskiego. W razie obrania mar-
szałkiem senatora lub ministra, musiał on wprzód złożyć
— 364 —
swój urząd, nim obji^t laskę marszałkowską. Członkowie
Bady za przestępstwa urzędowe odpowiadali przed sądem
sejmowym. Bada Nieustająca ppdzieloną została na 5 de-
partamentów: 1) cudzoziemski, czyli spraw zagranioznych,
2) policyi, 3) wojskowy, 4) sprawiedliwości, 6) skarbowy.
Wszystkie departamenty miały po 8-miu członków z wy-
jątkiem cudzoziemskiego, który składał się tylko z czterech.
W każdym prezy dowal minister, a jeżeli go nie było, to
senator. Rada zbierała się na ogólne posiedzenia pod prze-
wodniotwem króla, prymasa lub pierwszego senatora. Każdy
z członków mógł czynić wnioski do praw. Sekretarz miał
tylko głos doradczy. Król miał prawo dać dwie kreski, ale
innym sposobem uchwały Rady wzruszyć nie mógł. Jeżeli
był nieobecny, to marszałek Rady z pierwszym senatorem
zdawali mu sprawę o uchwałach, jeżeli zaś wyjechał z War-
szawy, to towarzyszył mu z obowiązku jeden z członków
departamentu cudzoziemskiego. Marszałek Rady pobierał
pensyi rocznej złp. 30^000. Biskupi i ministrowie, będący
jej członkami, nie dostawali oddzielnej płacy żadnej. Sena-
torom i konsyliarzom ze stanu rycerskiego, oraz sekreta-
rzowi, wyznaczono pensyi w roku 1775 po 14,000 złp., ale
w roku następnym zniżono takową senatorom na złp. 10,000.
Radzieckie sądy ob. Sądy.
Rajca, inaczej zwany radzca, radczy, rajczy, radnik,
radny, radziciel, mąż należący do rady. Wyraz ten pochodzi
od rada, radzić i raić; urząd zowie się radziectwem; po
łacinie rajców zwano Consules, W miastach stosownie do
miejscowego zwyczaju i praw, jakie miasto posiadało, bądź
wojewoda, bądź starosta grodowy, bądź sami mieszczanie
wybierali pewną liczbę rajców do rady zarządzającej mia-
stem i jednego z nich na burmistrza (Magister civium). Naj-
częściej obowiązek burmistrza pełnili rajcowie kolejno, ro-
cznie, rodzajem kadencyi. Senatorów do rady przy boku
króla nie nazywano rajcami, tylko „panowie rada*^. Rajcy
miasta Wilna otrzymali roku 1568 od Zygmunta Augusta
— 366 —
przywilej, nadający im prerogatywy szlacheckie. Idąc za
przykładem miast większych, radni i ławnicy w miaste-
czkach małych, pomocnicy wójtów i sołtysów, odprawują-
cych sądy po wsiach, chętnie nazywali sią rajcami. Nie-
wiasta, żona rajcy, zwała się rajczyni, syn rajcy: rajczyc,
a w mowie ludu: rajczak. Słynny poeta i największy saty-
ryk złotego wieku literatury polskiej Sebastyan Elonowicz
był rajcą lubelskim, a że urząd ten był jak prawie wszyst-
kie urzędy w Polsce, dożywotnim, więc Klonowicz był nim
do śmierci, co nie przeszkadzało, że dokonał żywota w wiel-
kim niedostatku. Ciekawe wiadomości o rajcach lwowskich
podaje Wład. Łoziński w dziele: ^Patrycyat i mieszczań-
stwo lwowskie**.
Raki. Tak nazywano dawniej wiersze, które wspak
czytane mają sens odmienny, zwykle ubliżający. Były one
ulubioną formą paszkwilów, krążących po kraju na niemiłe
narodowi osoby i wpisywanych zwykle w pamiętniki do-
mowe XVI i XVII wieku, zwane pospolicie Silva rerum
czyli lasem rzeczy. Kaki na serce królowej Maryi Ludwiki
zaczynały się od wiersza:
„Mary a w cnotach nie umarła, ale..>*
Wiersz powyższy wspak czytany brzmi:
„Ale umarła nie w cnotach Marya..."
Jan Kochanowski wśród fraszek swoich pomieścił znany dzie-
flięciowiersz p. n. Baki, będący surową satyrą na niewiasty :
„Folgujmy paniom nie sobie, ma rada,
Miłujmy wiernie, nie jest w nich przesada,
Godności trzeba, nie zanic tu cnota.
Miłości pragną, nie pragną tu złota.
Miłują z serca, nie patrzają zdrady.
Pilnują prawdy, nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą, nie dar sobie ważą, i
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę, nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie, nie rad ja omylę".
_ 366 —
Wiersz ten czytany wspak bidzie brzmiał:
„Bada ma: sobie, nie paniom folgujmy,
Przesada w nich jest, niewiernie miłujmy,
Cnota tu za nic, nie trzeba godności,
' Ztota tu pragną, nie pragną miłości.
Zdrady patrzają, nie z serca miłują.
Rade kłamają, nieprawdy pilnują** i t. d.
Gdy wiersze podobne przestano pisywać, ogół zapomniał
znaczenia ich nazwy. Łamano więc sobie głowę, dlaczego
Kochanowski tak zatytułował wiersz powyższy. Dopiero
Mik. Malinowski w Wilnie wyjaśnił znaczenie nazwy po-
chodzącej od wstecznego ruchu raka.
Referendarski sąd ob. Sądy.
Referendarze. Po sekretarzach wielkich szli w go-
dności referendarze ustanowieni w roku 1507 przez Zy-
gmunta I. Było ich wszystkich czterech, t. j. dwóch ko-
ronnych i dwóch litewskich. Wśród tych i tamtych był
zwykle jeden świecki i jeden duchowny. Musieli byó biegli
w prawie i zawsze zostawali przy dworze. Obowiązkiem
ich było codziennie rano od Mszy do obiadu i po południu
od obiadu do wieczora słuchać skarg prywatnych i poda-
wane na piśmie supliki odnosić do kanclerza dla przedsta-
wienia królowi. Tak więc od referowania powstała nazwa
ich urzędu. Zasiadali przy Zygmuncie I, gdy sprawy roz-
sądzał, lecz tylko z głosem doradczym. Dopiero od czasów
Zygmunta III zaczęli sądzić i wyrokować, a należały do
nich specyalnie sprawy zwane juris colonarii czyli podda-
nych z dóbr królewskich przeciwko starostom i dzierżaw-
com, oraz odwrotnie, zanoszone.
Regał ob. Muzyczne narzędzia.
Regimentarz, zastępca hetmana. Gdy hetmaństwo stało
się w Rzeczypospolitej wielkim urzędem dożywotnim, a zda-
rzało się, źe hetman zachorował, był ranny, wzięty do nie-
woli lub umarł, wojsko zaś ani chwili nie mogło pozosta-
wać bez wodza, król mianował zastępcę pod nazwą regi*
— 367 —
mentarza. Begimentarz faktycznie był hetmanem, ale tylko
czasowym, nie mógł zaś nosić nazwy hetmana, ieby nie
ubliżać zasadzie doźywotności hetmaństwa, lub żyjącemu
a tylko nieobecnemu hetmanowi. Begimentarz zwykły do-
wodził jedną partyą wojska, generalny komenderował całą
siłą krajową. Gdy podczas wojny z Chmielnickim obadwaj
hetmanowie koronni: Potocki i Kalinowski, dostali się ko-
zactwu do niewoli, Rzeczpospolita stanowi pierwszy raz
regimentarzów. Było ich trzech : "Wlad. Dominik książę Za-
sławski, Ostroróg i młody Aleksander Koniecpolski. Wybór
ten był nietrafny, gdyż jeden był zniewieśoiałym , drugi za-
miłowanym w książkach, a trzeci młodzieniaszkiem. To też
Chmielnicki wyrażał się złośliwie, że wybrano pierzynę,
łacinę i dziecinę. Zostali też usunięci, a na ich miejsce
sejm wybrał regimentarzem generalnym księcia Jeremiasza
Wiśniowieckiego, wojewodę ruskiego, który ze wszech miar
zasługiwał na buławę. Gdy August II Sas, Niemca (Fle-
minga) zrobił hetmanem, a wskutek tego szlachta, chcąc
ograniczyć króla, postanowiła na sejmie „niemym** r. 1717,
że król tylko podczas sejmu może hetmanów mianować,
August II zręcznie sobie poradził, bo bez sejmu mianował
Poniatowskiego (ojca króla) regimentarzem generalnym ko-
ronnym, do czego miał prawo. Begimentarz zaś taki był
zupełnym hetmanem, tylko bez tytułu hetmańskiego, a o tyle
dogodniejszym dla króla, że mógł być w każdym czasie
odwołany i był jeden na całą Rzeczpospolitą. Taki stan
rzeczy dotrwał do śmierci Augusta II, po której w czasie
bezkrólewia r. 1733, Poniatowski jako mąż zacny, zrzekł
się szlachetnie regimentarstwa. Był wówczas i regimentarz
generalny litewski z ramienia Stan. Leszczyńskiego, An-
toni Pociej. Sejm pacyfikacyjny z r. 1736 przywrócił no-
wemu królowi prawo mianowania hetmanów poza sejmem.
Znowu więc regimentarstwo schodzi z pola. Miewały i kon-
federacye swoich regimentarzy, czyli wodzów naczelnych
skonfederowanego rycerstwa. Najgłośniejszym w ostatnich
— 368 —
czasach był Józef Pułaski, starosta wareoki, regimentarz
konfederacji Barskiej, zmarły w Turcyi podczas tejże kon-
federacyi.
Rękawiczne ob. Porękawiczne.
Rękawka, zwyczaj krakowski. Corocznie w dniu trze-
cim świąt wielkanocnych, po pc^adniu, śpieszą gromadnie
mieszkańcy Krakowa za Wisłę, na wzgórze zwane !Krze-
mionkami, przy potężnej mogile Krakusa, i tłumowi bie-
dnych chłopców, czepiających się na pochyłości, rzucają
z wyżyny bułki, chleb, pierniki, jabłka, orzechy i jaja 'wiel-
kanocne. Dawniej zwyczaj ten wyglądał inaczej, gdyż ubo-
dzy schodzili się pod górę, a mieszczanie rozdawali im
obfite resztki święconego. Chleb był zawsze w takiem po-
szanowaniu u Polaków, że nawet j»go okruchy, upuszczone
na ziemię, przy podniesieniu, na znak przeproszenia, cało-
wano. Zwyczaj zatem ciskania chleba między chłopców^
powstał dla krotochwili, w czasach, gdy już zanikała reli-
gijna cześć dla daru bożego. B^ękawka jest pamiątką staro-
żytnej polsko-słowiańskiej stypy pogrzebowej, czyli ugo-
szczenia ludu zebranego na obrzęd pogrzebowy Krakusa
i dla usypania mu potężnej mogiły. Sypano ją rękami
i ziemię znoszono rękawami, stąd i początek tej nazwy.
Powiadają starzy latopisowie, że kto był za życia kochany
i zostawił tyle dostatków, że rodzina jego mogła podejmo-
wać liczną rzeszę na pogrzebie, temu usypano o tyle więk-
szą mogiłę. Na wiosnę, w chwilach obudzenia się przy-
rody ze snu zimowego, obchodziły dawne ludy zaduszki,
wynosząc na mogiły pokarmy dla biednych, przez pamięć
i cześć dla zmarłych, przyczem zapewne podejmowani mu-
sieli naprawiać kopiec ziemny, gdyż woda z topniejących
śniegów zwykle mocno podobne nasypy uszkadza, zanim
z latami nie utrwalą się. Po przyjęciu chrześcijaństwa wio-
senne stypy mogilne przeniesiono powszechnie na dzień
zaduszny w jesieni, a tylko w jednym Krakowie, przez
cześć i pamięć dla jego założyciela, oparł się powodzi kil-
— 369 —
kunastu wieków piękny zwyczaj praojców, i dochował w po-
staci rozdawania święconego ubogim, przy grobie bohatera.
I bogdajby nie poszedł w zapomnienie u tych, którzy
w słowach podnoszą wysoko sztandar tradycyi, a w słowie
i życiu domowem zapierają się bogatej mowy i obyczaju
praojców. Trądy cya usypania mogiły Krakusowi zachowuje
się od wieków ta sama. Jan Kochanowski w „Nagrobku
Gąsce", pisze:
Więc my też pamiętając na jego zabawki,
Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki.
Replika ob. Sądy.
Roboracya ob. Oblata.
Roki, roczki, znaczy sądy, kadenoye sądowe. E>oki
walne znaczyły to samo co wiece, na których obyczajem
piastowskim zasiadał i sądził monarcha lub zastępujący go
wojewoda czy starosta. Po zaprowadzeniu trybunałów roki
walne straciły swoje znaczenie. W księstwie Mazowieckiem,
za udzielnych książąt, wszelkie obrady sejmowe, jako za-
razem najwyższe sądy, nazywały się rokami walnemi. Koki
ziemskie znaczyły kadencye sądu ziemskiego, na którym
zasiadali sędziowie i podsędkowie ziemscy. Koki małe czyli
Roczki, Poroczki, były to miesięczne lub kwartalne kaden-
cye, zwykle po miastach sądowych, czyli sądy grodzkie.
Sądzili na nich do wysokości 30-tu grzywien głównie ko-
mornicy czyli zastępcy wojewodów, podkomorzych, sędziów
i podsędków, rozstrzygając sprawy uboższej szlachty i kmieci
na prawie polskiem osiadłych. Bywały jednak wypadki, że
na roczkach zasiadali i sami królowie, jak np. w r. 1400
widzimy Władysława Jagiełłę, gdy w Poznaniu sądził
sprawy rozmaite. Półroczki znaczyło kadencye krótszą od
zwyczajnej. Rok oznaczał pozew i termin, w którym się
w sądzie należało stawić. Rok nadworny oznaczał pozew
ustny, czyli ustne zawołanie do sądu. Rok zawity, był to
termin nie dający się odroczyć. Rokować znaczyło wezwać
KSIĘGA RZEOZr POLSKICH- 24
— 370 —
ustnie do sądu, bez wręczenia pozwu pisanego. Rokowanie
znaczyło pozwanie do sądu, ale nie wyrok.
Roki wielkie ob. Sejmiki polskie.
Roraty od rorate coeli — nieba spuśćcie rosę. Był stary
zwyczaj kościelny w Rzymie, że w niedziele adwentowe
rano odprawiano nabożeństwo zwane roratami, na które
przybywał papież ze wszystkiemi stanami i śpiewał mszę
uroczystą z hymnem Gloria in excelsis. Nabożeństwo to nie
było w żadnym kraju tak solennie obchodzone, jak w Pol-
sce, gdzie odprawia się zawsze przed wschodem słońca.
Król pierwszy przystępował do ołtarza ze świecą zapaloną
i tę na najwyższym lichtarzu, w pośrodku siedmioramien-
nego świecznika wstawiał, mówiąc: „Groto wy jestem na sąd
Boży". Drugą na poboczny lichtarz wtawiał biskup, to
samo mówiąc, trzecią senator, czwartą rycerz, piątą zie-
mianin, szóstą mieszczanin, siódmą kmieć. Świeca środkowa
najwyższa wyobraża Najświętszą Pannę, jako Matkę Chry-
stusa, do którego narodzin adwent jest przygotowaniem
wiernych. Jak jutrzenka poprzedza światło dzienne, tak
Marya poprzedza Słońce sprawiedliwości, Jezusa Chrystusa,
i najwyższą miłością ku Niebu pała. Nabożeństwo odbywa
się przed wschodem słońca, aby chrześcijanie w rannej
porze nań się zbierający, okazali swoją czujność w oczeki-
waniu przyjścia Zbawiciela. Wyznanie gotowości do Sądu
ostatecznego, czynione jest z powodu, że z przygotowa-
niem do narodzin Chrystusa łączy się w adwencie zapo-
wiedzenie drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa w dzień
Sądu ostatecznego. Uroczystemu i tak upodobanemu
w Polsce od doby piastowskiej nabożeństwu, Ludwik Kon-
dratowicz (Syrokomla) poświęcił piękny wiersz p. n. „Sta-
ropolskie roraty" :
Od Bolesława, Łokietka, Leszka,
Gdy jeszcze w Polsce Duch Pański mieszka,
Stał na ołtarzu przed mszą roraty
Siedmio-ramienny lichtarz bogaty.
— 371 —
A stany państwa szły do ołtarza,
I każdy jedną świecę rozżarza:
Król — który berłem potężnem włada,
Prymas — najpierwsza senatu rada,
Senatw świecki — opiekun prawa,
Szlachcic — co królów Polsce nadawa,
Żołnierz — co broni swoich współbraci,
Kupiec — co handlem ziomków bogaci,
Chiopek — co z pola, ze krwi i roli
Dla reszty braci chleb ich mozoli.
Każdy na świeczkę grosz swój przyłoży,
I każdy gotów iść na Sąd Boży.
Tak siedem stanów z ziemicy całej.
Siedmiu płomieńmi jasno gorzały,
Siedem modlitew treści odmiennej.
Wyrażał lichtarz siedmioramienny.
Rotmistrz, dowódca roty pieszej lab oddziału jazdy.
Za Stianisława Augusta w kawaleryi narodowej rotmistrz
przedniej straży zatrudniał sią calem gospodarstwem cho-
rągwi. Za Rzeczypospolitej, gdy szlachta była stanem ry-
cerskim, rotmistrze wyćwiczeni w sztuce rycerskiej nietylko
podczas wojen w obronie granic ale i w służbie dobro-
wolnej na dworach zagranicznych, osiadłszy potem na roli
w ojczystych dworkach, chętnie otaczali się młodzieżą
i wprawiali ją do ćwiczeń i obrotów wojennych. Tacy
rotmistrze znani byli urzędowi hetmańskiemu, a w razie
potrzeby dawano im listy przy po więdnie, upoważniające
do zaciągnięcia chorągwi i postawienia jej w oznaczonym
terminie i na oznaczone stanowisko. Młodzież okoliezna
garnęła się wtedy ochoczo w każdej okolicy pod skrzydła
takiego rotmistrza, który zwykle był wodzem doświadczo-
nym a nieraz w 7-ym i 8-ym krzyżyku lat swoich szedł
skwapliwie, by krew wylać na kresach w walce z bisur-
maństwem, i posiwiałą głowę złożyć w mogile na dzikich
polach Ukrainy.
Rozjemca ob. Sędzia.
24*
— 372 —
Rugi, zbadanie, sprawdzenie prawno&ci wyborów po-
selskich. Nazwa wzięta ze starych praw niemieckich, gdzie
RUge, Riigen oznacza śledztwo, inkwizyoyę, urzędowe ba-
danie, roztrząsanie. Każdy trybunał rozpoczynał się w Pol-
sce od „rugów trybunalskich**, każdy sejm od „rugów sej-
mowych**. W dniu otwarcia sejmu, po nabożeństwie, uda-
wał się król do izby senatorskiej, a zasiadłszy na tronie,
wobec senatu i ministrów przyjmował marszałka przeszłego
sejmu czyli „starej laski", który prosił króla o pozwolenie
udania się ze stanem rycerskim do izby poselskiej ozyK
sejmowej, dla odbycia tam rugów i obrania marszałka no-
wego sejmu. Hugi odbywał marszałek przeszłego sejmu
(lub w razie jego nieobecności pierwszy z porządku poseł
z jego prowincyi) przez zapytanie: czy który z podiów
nie ma jakich zarzutów przeciw posłom i ich wyborom osta-
tnim. Po przyjęciu zarzutów nie dopuszczano na rugach
żadnych głosów pod jakimbądź pozorem. Do zarzutów na-
leżało np. jeżeli poseł przegrawszy proces, nie spełnił wy-
roku sądowego. Udowodnienie zarzutu powodowie unie-
ważnienie wyboru, czyli wyrugowanie z sejmu i liczby po-
słów ziemskich. Stąd powstało w języku polskim słowo
rugować, wyrugować.
Ryngraf, inaczej kaplerz, blacha zwykle mosiężna, po-
złacana lub malowana, owalna, lub w kształcie podobnym
do tarczy, a niekiedy czworokątna, z wyrytym na niej lub
wymalowanym obrazem N. Panny Częstochowskiej z je-
dnej strony, a z drugiej z Panem Jezusem, a niekiedy pa-
tronem rycerza, do którego ryngraf należał. Kaplerze takie
czyli ryngrafy, poświęcane na Jasnej Górze lub w Ostrej-
bramie, nosili rycerze polscy na piersich pod zbroją, a za-
wieszały im je zwykle przy błosławieństwie matki lub
babki, żegnając idących na wojnę.
Rzeczpospolita Babińska ob. Babińska Ezeczpospolita.
Rzeki (prawa o użyciu wód). Rzeki dzieliły się w pra-
wie polskiem na spławne (navigahiles) i niespławne. Pierw-
— 373 —
8ze były piibliczn-e ożyli królewskie, (ftumtna nosłra regia),
wymienion-e w V&luminach i te winny były być wolne dla
wszystkich do żeglugi. Wszelkie tamy, jazy, młyny, znieść
kazano. Konstytucya z r. 1597 określa rzeki spławne, że
są publieen-e i do pożytku i do używania wszystkim na-
leżą. Zdaje ei^ że w rzekach tych wolno było łowić ryby
tym, których własność do brzegów przytykała, a sejm
z r. 1496 określił, że tylko sieciami łowić wolno. Sejm zaś
z r. 1507 postanowił, że naprzeciw swoich gruntów można
korzystać z rybołówstwa na całej szerokości rzeki. Bzeki
niespławne zwano rzekami dziedzicznemi; takie o ile mię^
dzy dwoma dziedzinami płynęły, stanowiły przyrodzoną ich
granicę, a łowienie ryb każdemu z właścicieli było wolne^
O^dyby właściciel jednego brzegu przyczynił się do utwo-
rzenia nowego koryta i biegu wody, to Statut litewski na-
kazywał nowy bieg wody znieść i dawny przywrócić. Naj-
dokładniejsze prawo o użyciu wód było Mazowieckie i jako
posiłkowe w innych prowincyach nieraz służyło. O „jazach^
na Wiśle (płoty poprzeczne z otworami na więcierze i żaki)
jest już wzmianka w r. 1289, o niewodzie jako wielkiej
sieci, w r. 1251 i 1261. Po Kazimierzu Wielkim Jagiello-
nowie rozwijali usilnie uporządkowanie spławu na rzekach
polskich. R. 1447 stanęła konstytucya, ponawiająca rozpo-
rządzenie Kazimierza W. co do rzek i uznająca, że były
portowe czyli otwarte dla wszystkich: Wisła, Dniepr, Styr,
Narew, Warta, Dunajec, Wisłoka, Bug, Wieprz, San, Ty-
śmienica, Nida i Prosną. W roku 1496 przydano do nich
Drwęcę, Brdę i Noteć. Prawo zabroniło budowania na nich
młynów, jazów, pobierania myta, pod bardzo surowemi
karami. Konstytucya z r. 1613 nadała każdemu wolność
doświadczania spławności rzek innych i urządzania żeglugi,
gdzie jej pierwej nie było.
Sądy* Pierwotnie książę lub król, który był naczel-
nym wodzem, był zarazem prawodawcą i najwyższym sędzią.
— 374 —
Przy boku jego były osoby wyręczające go w wymiarze
sprawiedliwości, był sędzia nadworny, jitdex curiae, judices
nostri, jak mówi Statut Wiślicki ; były sądy wojewody i ka-
sztelana, te ostatnie o sprawy kryminalne. Ze Statutu Wi-
ślickiego widzimy, że przy boku króla, wyręczając go, są-
dzili panowie z sędzią i podsędkiem tej ziemi, do której
król przybył. W tymże Statucie znajdujemy wzmiankę
o sądzie wiecowym (cólloąuium), na którym zasiadał panu-
jący z liczną radą panów, prałatów i urzędników ziemskich.
Gdy później na wiecach prezydował wojewoda lub kaszte-
lan, można się było odwołać jeszcze do króla. Za Kazi-
mierza Jagiellończyka ustały sądy kasztelańskie a nastały
starościńskie (grodzkie), do których należały 4 przestępstwa :
zgwałcenie, rozbój, pożoga i najazd. Ustały także sądy
wojewody, pozostało przy nim tylko naznaczanie taksy na
rzeczy, przewodniczenie w sądach wiecowych i najwyższy
sąd nad żydami. Od Kazimierza Jagiellończyka jest już
wybitny rozdział sądów na zjazdowe wiece i na sądy ziem-
skie, złożone tylko z sędziego, podsędka, pisarza i komor-
ników. Na sądach wiecowych, pod prezydencyą wojewody
lub kasztelana, zasiadali wszyscy urzędnicy ziemscy woje-
wództwa i sądzili sprawy większe, oraz apelacye od są-
dów ziemskich, które były powiatowe i do których nale-
żały sprawy mniejsze. Dopiero gdy w r. 1B23 za Zygmunta
Starego dano sądom ziemskim atrybucyą sądzenia wszel-
kich spraw, odtąd sądy wiecowe stały się tylko apelacyj-
nymi, co nie przeszkadzało, że od sądów wiecowych, jak
to już wyżej powiedziano, była jeszcze apelacya do króla,
jako najwyższej instancyi. Oprócz tych zwyczajnych sądów,
oddzielne były sądy wiejskie a oddzielne miejskie, miast
na prawie niemieckiem lokowanych. O sądach gmin wiej-
skich pierwszą dobrą rozprawę napisał Tadeusz ks. Lubo-
mirski p t. „Rolnicza ludność w Polsce". O sądach zaś
miejskich Mecherzyński w pracy o Magistratach polskich.
Ponieważ nie było jednostajnego prawa, więc i sąd w spra-
— 37B —
wach poszczególnych nie mógł być jeden dla wszystkich.
Młynarze mieli sąd młynarski, flisy sąd flisacki, jus aąuati-
cum. W starostwie Przasnyskiem bartnicy mieli sąd bartni,
a zwyczaje ich zebrał starosta Krzysztof Niszczy cki i dru-
kiem ogłosił w r. 1559 jako rozporządzenie starościńskie
p. t. „Prawo bartne, bartnikom należące**. Prawo to prze-
drukował Wójcicki w 4- tym tomie „Biblioteki Starożytnej**.
"Wieś łowiecka Jedlnia pod Radomiem, o której Długosz
pisał, że należy do króla i że mieszkańcy więcej łowiectwu
niż rolnictwu są oddani, miała sąd łowiecki, zwany prawo
obelne, sąd bowiem nazywano dawniej prawem. * Sąd ten
łowiecki opisał uczony ks. Gacki w „Pamiętniku moralno-
religijnym''. Pisarz tego sądu nazywał się pisarz prawa
obelnego. Nazwa zdaje się pochodzić od wyrazu oheltis,
strzała, było to więc prawo strzeleckie, a i włościan tutej-
szych nazywano obelnikami. Było jeszcze prawo gościnne
czyli sąd kupiecki, dla kupców przybywających z towarami.
Był to sąd natychmiastowy, ale sądził obcych (gości) po-
dług prawa polskiego, stosując się do zwyczajów handlo-
wych w rzeczach kupieckich. Takie było sądownictwo pol-
skie w najogólniejszym zarysie, aż do pamiętnej epoki
ustanowienia Trybunału sądu ostatniej instancyi w r. 1678
^a Batorego. Sądy wiecowe, colloąuia, pomimo ustanowienia
trybunału, nie były zniesione, tylko zastrzeżona możność
odwołania się od nich do Trybunału. Z czasem atoli wy-
szły te sądy z użycia. Trybunał wstąpił w miejsce sądu
królewskiego jako ostatnia instancya. Początkowo ustano-
wiony był dla Wielkopolski w Piotrkowie i dla Małopolski
w Lublinie. Sędziowie trybunału, zwani deputatami, byli
wybierani ze szlachty na sejmikach deputackich. Urzędo-
wanie takiego deputata trwało jeden rok, a wybrać go mo-
żna byJo powtórnie dopiero po upływie 4 lat. W Litwie
ustanowiony został trybunał na wzór koronnego w r. 1581.
Ziemie praskie przystąpiły do trybunału wielkopolskiego
w r. 1588, zaś województwa: Wołyńskie, Bracławskie, do
— 376 —
trybunału małopolskiego ożyli lubelskiego na sejmie r. 1589,
Kijowskie w r. 1690. Pierwej województwa te miały od-
dzielny trybunał w Łucku i sądziły się statutem oddziel-
nym, który zwano Wołyńskim lub Litewskim drugim, a był
istotnie Litewskim z odmianami zastosowanemi dla Wo-
łynia. Po ustanowieniu trybunałów Bzeozpospolita miała
następujące sądy: 1) Sąd ziemski powiatowy, składający
się z trzech osób: sędziego, podsędka i pisarza. Należały
do niego wszelkie sprawy cywilne szlacheckie; proces
wszakże egzekucyjny z wyroków cywilnych należał do sądu
grodzkiego. Sądy ziemskie zasiadały w pewnych terminach
kadencyami zwanych, a nie tylko sądziły sprawy, ale przyj-
mowały i akta czyli czynności dobrej woli, jak teraz czy-
nią to notaryusze. 2) Sądy Grodzkie, Judicia Capiłanealia,
zwane także Jurydyką, sprawował starosta grodowy. Były
to sądy kryminalne. Rozróżniano tu sąd starościński od
urzędu grodzkiego. Do starosty należały, jak już wyżej
powiedziano, 4 artykuły: zgwałcenie, rozbój, pożoga i na-
jazd, ale oprócz nich i niektóre sprawy natury cywUnej,
jak działy między braćmi, wyposażenie sióstr, opieki, in-
wentarze, sprawy o „wybicie ze spokojnego posiadania''
i egzekucya wyroków cywilnych. W województwach pru-
skich sądy starościńskie sprawował wojewoda. Grody mo-
gły także przyjmować wszelkie akta dobrej woli, ale te,
o ile dotyczyły dóbr ziemskich, musiały być potem prze-
niesione czyli oblatowane do właściwego ziemstwa. Zezna-
wano zaś akta w grodzie dlatego, że w sądach ziemskich
można było zeznawać tylko podczas ich kadencyi. Przy
grodzie w Warszawie był jeszcze sąd potoczny, uchwałą
sejmu z roku 1658 z Krakowa przeniesiony, który sądził
sprawy gościnnych, t. j. cudzoziemców, szlachty bez po-
siadłości i mieszczan takichże. 3) Sąd podkomorski czyli
graniczny, wyłącznie dla spraw granicznych. Sprawował
go podkomorzy, pierwszy urzędnik w ziemi. Wyznaczał on
termin zjazdu na miejsce sporne, tam zakładał jurysdykcyę,
— 377 —
zbierał dowody różnorodne, całą sprawę odbywał na grun-
cie i wyrok stanowczy wydawał. Apelacya od wyroku szła
na trybunał. Jeżeli zachodził spór graniczny między do-
brami szlachecki emi a królewszczyzną, król wyznaczał do
rozgraniczenia komisarzy i sąd ten nazywał się komisar-
skim. Spory graniczne między dwoma króle wszczyznami
rozstrzygaK rewizorowie. W województwach pruskich nie
było sądów podkomorskich, a spory graniczne rozstrzygane
były przez sądy ziemskie. 4) Sądy zjazdowe czyli Kon-
descenzye, były to sądy na grunt przez sądy zwyczajne
zsyłane, gdy chodziło o oszacowanie szkód w lasach, po-
lach lub łąkach, o kalkulacyę przychodów w dobrach,
o otaksowanie dóbr, lub rozdział między wierzycieli. Ape-
lacya szła na trybunał. W jednem tylko województwie
Łęczyckiem apelacya od dekretu grodzkiego szła do ziem-
stwa, a od ziemstwa na trybunał. 6) Oprócz powyższych
sądów zwyczajnych były jeszcze sądy szczególne, t. j. do
pewnych spraw albo dla pewnych osób przeznaczone. Na-
przód więc Sądy sejmowe, na których sądził sam król
z senatem, a od r. 1B8B, kiedy sprawę przeciw Zborow-
skim wprowadzić miano, dopuszczono do głosowania i po-
słów ziemskich z izby poselskiej, naprzód w liczbie 8-miu,
z czasem aż do 24. Do sądu sejmowego należały sprawy
odesłane z trybunału: a) gdy nie było uchwalonego prawa
na rozsądzenie danego wypadku, b) o sprzedajność sędziów,
o) przeciw ministrom, d) o obrazę majestatu i zdradę kraju.
6) Sądy królewskie, inaczej Zadworne, post Curiam, które
były znowu trojakie: Relacyjne, gdy zasiadał król z sena-
torami i ministrami, a relacyę sprawy odesłanej przez kanc-
lerza przedstawia! referendarz, głównie zaś należały tu ape-
lacye od sądów kurlandzkich. Asesorskie, czyli kanclerskie
z udziałem asesorów z kancelaryi królewskiej i od stanów.
Do tego sądu należały apelacye od sądów miejskich, sprawy
dotyczące dóbr królewskich i o ważność przywilejów. Sądy
Eeferendarskie, które sprawował referendarz koronny, a na-
— 378 —
leżały do nich sprawy poddanych dóbr królewskich, prze-
ciw starostom i dzierżawcom, i wzajemnie. 7) Sądy Mar-
szałkowskie, stanowiące pierwszą i ostatnią zarazem instan-
cyę w sprawach o spokojnośó i bezpieczeństwo w rezy-
dencyi królewskiej (ob. Marszałek wielki kor.). 8) Sądy
Komisyj skarbowych, sprawowane przez Podskarbiego z ko-
misarzami od sejmu, w sprawach o niewypłacanie podat-
ków, o zdzierstwa kupców, kontrakty, weksle, miary, prze-
wozy i krzywdy skarbu publicznego. 9) Sądy pograniczne
do załatwiania spraw nadgranicznych, między poddanymi
dwóch państw. Składały się z sędziów, wyznaczonych przez
dwa państwa i karały przestępców bez apelacyi. 10) Sądy
kapturowe, wybierane tylko na czas bezkrólewia, głównie
do spraw kryminalnych, zniesione w r. 1768 (ob. Kaptu-
rowe sądy). 11) Sądy kompromisarskie czyli polubowne,
były w Polsce najdawniejsze, bo pierwotnie wszystkie sądy
miałj^ charakter jednawczy, a nie należy mniemać, że sądy
kompromisarskie wtedy dopiero nastały, jak dla nich pra-
wodawca wyraźne dał przepisy. Przepisy te dla Litwy
mamy w Statucie litewskim oraz w uchwale sejmowej
z r. 1726. Wyroki sądu polubownego, jak każdego innego,
nazywano Dekretami. Od rozstrzygania sądów polubownych
wyłączone były : sprawy kryminalne, o rzeczy cudze i o złe
użycie urzędu. 12) Sądy Duchowne w sprawach o śluby
i rozwody, o postępki duchownych, o rzeczy do karności
kościelnej należące i o wyznanie wiary. Gdy szło o uka-
ranie osoby duchownej, tylko sąd duchowny wyrokował.
Zygmunt I w Statucie z r. 1543 wskazał, jakie sprawy do
sądu duchownego należą. Za Zygmunta Augusta nie do-
puszczono egzekuoyi wyroków duchownych, gdzieby szło
o cześć lub majątek szlachcica. Przez ustanowienie Trybu-
nału za Batorego ścieśnił się obręb spraw sądowi ducho-
wnemu należnych. Sprawy o dziesięciny wyszły z pod
juryzdykcyi duchowieństwa. 13) Sądy miejskie. Miasta loko-
wane na prawie niemieckiem t. j. Magdeburskiem, inaczej
— 379 —
Szredzkiem w Prusiech, a Ohełmińskiem na Mazowszu, miały
autonomię czyli własny rząd w magistracie i radzie i wła-
sne sądy. Zebrane stany miejskie stanowiły uchwały zwane
Wilkirzami, Plebiscytami. Sądy miejskie były dwojakie: do
spraw mniejszych Radzieckie, czyli sprawowane przez radę
złożoną z rajców, i do spraw kryminalnych oraz większych
cywilnych, sądy Wójtowskie Ławnicze, w których zasiadali
ławnicy (scabinijj nie urzędujące stale, ale zwoływane czyli
zagajane i stąd zwane sądem gajonym. Przy sądach tych
były akta Radzieckie i Ławniczo-Wójtowskie zwane Magde-
burgiami, czyli jurysdykcya, do której mógł każdy wpisać
akt dobrowolny. Od tych sądów apelowano za Piastów do
Magdeburga i HalU, ale zwyczaj ten, uwłaczający władzy
panującego i narażający mieszkańców na znaczne koszta,
zniósł Kazimierz Wielki przez ustanowienie w r. 1365 kra-
jowych sądów wyższych dla miast. Sądy te wyszły z uży-
cia dopiero za Władysława IV, gdy upowszechniła się ape-
lacya do sądu Zadwornego asesorskiego. 14) Sądy wiejskie.
Kmiecie i ludzie wolni, do stanu rycerskiego i do mie-
szczańskiego nie należący, mieli w sądach krajowych forum,
czyli miejsce otwarte, tak jak inni mieszkańcy kraju, i do-
piero konfederacya po śmierci Zygmunta Augusta, w roku
1673, gdy rozumnego króla zabrakło, poddała ich pod
jurysdykcyę dziedziców. Statut Jana Olbrachta zabronił
mieszczanom aresztować kmiecia za długi, jakieby u mie-
szczan zaciągał. Gdy kmieć kryminał popełnił, nie sądził
go dziedzic, ale sąd ziemski, grodzki lub miejski, jeżeli
w mieście. Gdyby zdarzyło się, że szlachcic chłopa zabił,
karany był nie płaceniem główszczyzny, jak za zabicie
szlachcica lub mieszczanina, ale utratą własnej głowy w są-
dzie właściwym. Za skaleczenie zaś chłopa, kara arbitralna
na szlachcica postanowiona była. — Wogóle sądy polskie
były jawne czyU publiczne. Sprawy wprowadzane być mo-
gły przez same strony lub umocowanych obrońców, któ-
rych już za Kazimierza Wielkiego zwano adwokatami, pro-
— 380 —
kuratorami lub prolokutorami, później zwano ich patronami^
a przy trybunałach mecenasami. Sąd^ tak jak i teraz
z urzędu nic nie działał. Proces rozpoczynał się od pozwu
na piśmie, przez woźnego stronie wręczonego. Woźny, po
łacinie minisłerialis, był przez wojewodę mianowany. JeźeK
woźny miał upoważnienie na całą prowinoyę, zwano go
w mowie potocznej generałem, co pochodziło z łacińskiego
generalis ministerialis. Pozwy były na piśmie w sprawach
cywilnych, ale były i ustne, gdy woźny zaraz do sądu
pozwanego prowadził, np. gdy złodziej z licem, czyli rze-
czą skradzioną był schwytany. Formę dla pozwów przepi-
sał Zygmunt I. Głosy i dokumenta strony komunikowały
sobie podług spisanego sumaryusza. Wstępne rozprawy
zwano akcesoryami, jak ekscepcye, dylacye i t. z. punkta
incydentalne. Od tych akcesoryjnyoh dekretów, jeżeli nie
przesądzały sprawy, nie było apelacyi i bardzo mądrze,
bo inaczej żadna sprawa nie miałaby końca. Po ułatwieniu
sporów akcesoryjnych, gdy sprawę wprowadzano, naprzód
czytał głos obrońca powoda, który to głos nazywał się
w Koronie induktą, w Litwie produktem i przedstawiał
sądowi dowody. Następowała potem odpowiedź obrońcy
pozwanego, zwana repliką. Dekret zapadał większością gło-
sów. Jeżeli się pozwany nie stawił w sądzie, wydawana
była na niego kondemnata. Do zupełnego pokonania czyli
konwikcyi, potrzeba było trzech kondemnat. Ale jeżeli ter-
min był zawity, t. j. stanowczy, to w takim, razie jedna
kondemnata stanowiła konwikcyą. Jeżeli się powód nie
stawił, upadł ze sprawą. Przeciwko wyrokom z niestawiennic-
twa pozwanego wydanym, służyła skarga nieważności. Kon-
demnata miała ważne skutki polityczne, bo nie dopuszczała
do urzędowania publicznego tych, na których była zyskana.
Egzekucya dekretów należała do sądu grodzkiego. Gdyby
pokonany prawem, nie był wyrokowi posłuszny, występo-
wał przeciw niemu starosta ze szlachtą. Jako środek obrony
przeciw wyrokowi pierwszej instancyi, była apelacya do
— 381 —
trybunału, ale tu nie można było nowych czynów i dowo-
wodów przywodzić, z wyjątkiem chyba, ze wykryty do-
kument był tak stanowczy, iż gdyby się znajdował był
przy pierwszem sądzeniu, inny wypaśćby musiał dekret.
Sądy boże ob. Pojedynki w Polsce.
Sążeń ob. Polskie miary i wagi.
Sejm konwokacyjny oznacza! zwołanie wszystkich sta-
nów Rzeczypospolitej podczas bezkrólewia, celem uchwa-
lenia terminu i formy sejmu elekcyjnego. Za Jagiellonów
nie znano sejmów konwokacyjny eh, lecz po ogłoszeniu bez-
królewia naznaczano odrazu czas sejmu elekcyjnego. Gdy
atoli życie polityczne zacz^o się rozwijać na szerokich
przestrzeniach połączonej z Koroną Litwy i Rusi, postano-
wiono po ómierci Zygmunta Augusta na styczeń r. 1573
•do Warszawy konwokaoyę Stanów, żeby uchwaliły czas
i formę elekcyi. Z tej potrzeby chwilowego porozumienia
wywiązał się sejm konwokacyjny, który odtąd wszedł w zwy-
czaj i prawo, a miał określony czas trwania dwutygodniowy.
W kilka miesięcy po konwokacyi następował sejm elek-
cyjny. Sejm konwokacyjny czyli „przyzywny" był w grun-
cie rzeczy ze swemi uchwałami „generalną 'konfederacyą
stanów'^ i nosił taką nazwę prawną.
Sejmiki. Poza sejmem walnym Rzeczypospolitej istniało
po województwach, ziemiach i powiatach od 60 do 60
ustrojów sejmikowych, które wybierając wszystkich posłów
na sejmy i dając im szczegółowe instrukcye, od których
nie mogli odstępować, stanowiły wjaściwy rząd kraju. Tak
było swego czasu w Niemczech i Franoyi, a sejmiki wę-
gierskie w liczbie 52 zarządzały Komitatami aż do r. 1848.
Pomimo rozwoju sejmów ogólnych, nasze sejmiki ziemskie
nie utraciły swego samoistnego obywatelskiego życia i były
podstawowym organem reprezentacyi stanowej. Wiemy
z dziejów, źe kiedy r. 1404 zawierano pokój z Krzyżakami
i postanowiono wykupić od nich ziemię Dobrzyńską, za
którą żądali 40,000 dukatów, Władysław Jagiełło zarządził
— 382 —
złożenie sejmików po wszystkich województwach i ziemiach,
aby na nich szlachta obmyśliła ze swoich dochodów zasi-
łek pieniężny na cel powyższy. Następnie zaś zwołano do
Nowego Miasta Korczyna sejm walny, na który zebrano
się z powziętemi już na sejmikach uchwałami. Podwaliną
zatem całej uchwały nie był sejm walny, na który przy-
byli reprezentanci szlachty, ale zasada postanowiona na
sejmikach ziemskich przez zasiadający tam ogół rycerstwa,
ozyU narodu, który wysłał tylko posłów na sejm walny
dla porozumienia się z królem. Bez tych sejmików i tego
samorządu ziemskiego, który później czuwał nad wykona-
niem swojego postanowienia, nie było mowy o jakimkol-
wiek najmniejszym poborze. Przywilej Koszycki z r. 1374
nadawał szlachcie prawo przyzwalania na budowanie zam-
ków obronnych i uwalniał ją od wszelkich opłat i danin,
z wyjątkiem dwóch groszy, które obciążały każdy łan osia-
dły przez kmieci szlacheckich. Tym sposobem każdy nowy
podatek lub ofiara, wymagały przyzwolenia i zgody wszyst-
kiej szlachty, zarówno bogatej jak i zagonowej, która mo-
gła się zbierać i stanowić tylko na sejmikach ziemskich,
sHadanych w razie zachodzącej potrzeby. Sejmiki były
jak ogniwa, z których się składał łańcuch, zarządzający
Koroną i stanowiący o wszystkiem dla kraju. Każde ogniwo
ma w sobie cząstkę władzy, niezawisłości i majestatu pań-
stwowego. Pod koniec XIV wieku sejmiki ziemskie nie
były jeszcze uorganizowane, a tylko występują sejmy pro-
wincyonalne w pięciu głównych ogniskach, któremi były:
Wielkopolska, ziemia Łęczycka, Sieradzka, Krakowska i San-
domierska. Niezależnie od wieców sądowych czyli Wielkich
roków (colloąuium generale), dostojnicy ziemscy tworzą w ka-
żdej ziemi radę ziemską (consilium generale), która zajmuje
się sprawami administracyi, porządku i spokoju publicznego,
nie wyłączając sprawiedliwości. Np. aby zapobiedz bijaty-
kom na jarmarkach, rada taka zabrania kmieciom przycho-
dzić do miast z bronią w ręku. JeżeU zaś przedmiotem
— 383 —
obrad ma byó rzecz dotycząca całej społeczności, to po-
wołany bywa ogół, czyli wszyscy ziemianie na sejmik.
Sądy wiecowe czyli Boki wielkie po województwach po-
częły w XV wieku chromać, ale zato tętno życia ro-
zwijało się żywiej w sejmikach ziemskich, pociągających
udziałem nie tylko wybranych, jak bywało na wiece są-
dowe, ale zjazdem całej rzeszy ziemiaństwa. Sejmik zajął
wkrótce mocne i górujące stanowisko. Zaczął poprawiać,
zatwierdzać i kontrolować uchwały wieców sądowych. W po-
stępowym swym rozwoju ogarnij miejscowe ustawodaw-
stwo sądowe i wymiar sprawiedliwości. Obyczaj przecho-
dzi od Polaków do Rusi. I tam sądy wiecowe udają się
po instrukcye do sejmików. W Krasnymstawie i Hrubie-
szowie, tak samo jak wszędzie, zasiadają panowie stołe-
cznicy czyli wybrana do głosu starszyzna, otoczona tiumem
wszystkiej szlachty. W Wielkopolsce sejmik ziemski jest
instytucyą zarówno sądowo-prawną jak organem samorządu
krajowego. Sejmik ziemski na Rusi już w w. XV zabiera
się do kontroli dochodów skarbu publicznego, jak myta,
ceł, szosów, czynszów i t. d. Gdy do r. 1464 zwołanie po-
spolitego ruszenia zależało wyłącznie od króla, to odtąd
król nie mógł zwoływać bez przyzwolenia sejmiku każdej
ziemi oddzielnie. Dalej król nie mógł niczego nowego po-
stanowić, coby pierwej nie było na sejmikach ziemskich
roztrząsane. Ustawodawstwo Nieszawskie z r. 14B4 uczyniło
stan rycerski sprężyną życia politycznego, którego skła-
dową jednostką staje się ziemia, a sejmik tej ziemi or-
ganem i warownią wolności. Wielkopolska góruje nad Ma-
łopolską, posiadając 10 sejmików, podczas gdy ostatnia
tylko 6. Sejmiki biorą udział w sejmach głównych swojej
prowincyi przez swoich posłów, co nie wyłącza obecności
szlachty, nieraz tłumnie na sejm prowinoyonalny n. p. wiel-
kopolski, małopolski, ruski lub pruski przybywającej. Zwy-
kle ci sami posłowie wysyłani potem byli na sejm walny
całej Korony, wioząc tak zwane kartelusze, czyli ściśle
— 384 —
okreólone polecenia i instrukcje swoich ziem, których zmie-
niaó nie mieli prawa. Samorząd sejmikowy począł nawet
regulować stosunki ludności rolniczej, tak iż zdawało się,
że każda ziemia jest oddzielną rzecząpospolitą, lub nieza-
wisłym stanem sfederowanej republiki. W ten sposób na
sejmiku w Krasnymstawie r. 1447 ziemia chełmska unor-
mowała powinności swoich kmieci. Na sejmach walnych
za Kazimierza Jagiellończyka radzi król i panowie, jako
starszyzna narodu, cała zaś rzesza szlachty radzi na sejmi-
kach ziemskich i sejmach prowincyonalnyoh. Ale wstępuje
na tron syn Kazimierza Jan Olbracht i składa r. 1493 sejm
koronny, na którym spostrzegamy wielką nowość: oto po-
słowie sejmików, reprezentanci szlachty ziemskiej, wystę-
pują w tym sejmie jako uorganizowana izba poselska, obok
senatorskiej, jako stan trzeci obok senatorskiego i królew-
skiego. Sejmiki ziemskie, przez utworzenie si^ izby posel-
skiej, nie przestają istnieć, ale rozwijają się w dalszym
ciągu jako organy samorządu w ziemiach i życia ich poli-
tycznego, zachowując sobie udział w stanowieniu praw,
podatków i wojny, w administracyi skarbowej przy wybie-
raniu poborów i innych podatków, postanowionych przez
sejm prowincyonalny lub ogólny za zgodą sejmików. Prawo
kontroli nad szafowaniem skarbu było prostem następstwem
prawa sejmików przyzwalania na pobory. Liberum veto na
sejmach walnych było naturalnym wynikiem prawie udziel-
nej niezależności ziem i ich sejmików, którą miały w tra-
dycyi z czasów piastowskich; stawiały więc swoje uchwały
jako prawa, nie czując się w obowiązku przyjmowania
innych uchwał w ich miejsce. Tradycya była tak potężną,
że nawet tak wielki umysł, jakim był Jan Tarnowski, prze-
mawiał za karteluszami, t. j. instrukoyami sejmików ziem-
skich. Już od XV wieku stał się sejmik ziemski filarem,
na którym spoczywało wiązanie całej budowy państwa,
stał się w jego organizmie ową pierwotną zasadniczą ko-
mórką, która się rozradza i kształtuje, ale we wszystkich
— 386 —
odmianach zachowuje znamiona swej pierwotnej istoty. Od
wieku XV do r. 1764 władza sejmików miała wpływ prze-
ważny w sprawach Ezeczypospolitej. Panowanie Stanisława
Augusta było dobą ograniczenia ich wpływu. Za "Włady-
sława lY autonomia ziemska wyrobiona przez sejmiki, do-
szła tak daleko, że województwa posiadały swoje własne
skarby, zasilane dochodami z ustanawianego rok rocznie
przez sejmiki podatku czopowego. Za Augusta II odebrano
sejmikom zarząd wojskowy w województwach, a za Stani-
sława Augusta zniesiono skarby wojewódzkie i odebrano
im dochody z czopowego i szelężnego, co bardzo wpłyn^o
na zmniejszenie gorączki sejmikowania. Najpodobniejszy
do polskiego ustrój autonomii sejmikowej miały Węgry.
Komitaty węgierskie przechowały aż do r. 1848 przywilej,
mocą którego, tak samo jak nasze ziemie, mogły się sprze-
ciwić wszelkiej uchwale sejmu królestwa, jeżeli ją uważały
za niezgodną z duchem starej konstytucyi węgierskiej. Było
to poprostu analogiczne z polskiem liberum v€to, tylko prze-
trwało dłużej niż polskie. Gruntowne zrozumienie całego
ustroju prawno- państwowego Rzeczypospolitej polskiej było
prawie niemożliwem bez poznania historyi sejmików ziem-
skich. Historyę zaś powyższą dopiero po raz pierwszy od-
słonił i rozwinął profesor Adolf Pawiński w dwóch znako-
mitych swoich dziełach: 1) „Sejmiki ziemskie** (r. 1374 —
IBOB) i 2) „Eządy sejmikowe w Polsce" (r. 1B72— 179B).
W dziełach tych znajdujemy potwierdzenie tego, co da-
wniej pisał o sejmikach i instrukcyach sejmikowych Bar-
toszewicz. Ob. Instrukcye.
Sejmowy sąd ob. Sądy.
Sejmy, zebrania prawodawcze ogólno - państwowe.
W pierwotnych dziejach Polski, t. j. przed zaprowadze-
niem chrześcijaństwa, odbywały się wiece po ziemiach i opo-
lach, czyli zebrania sądowo-administracyjne starszyzny, ale
o sejmach prawodawczych nie było jeszcze mowy. Bole-
sław Chrobry miał przy sobie dwunastu panów czyli wo-
K8IĘ6A RZeCZT FOISKICH. ^5
— 386 —
jewodów, a właściwie rajców, z którymi, jak zaświadcza
Gallus, ^poufale tajemnice państwa i rady traktowdt". Nie
był to jednak sejm tylko rada królewska, a kronikarz do-
daje, że na dworze Bolesława bywały razem i żony owych
wojewodów i że nieraz uczty i biesiady król z niemi i z mę-
żami ich odprawiał, z czego widać, że doradcy królewscy
byli od pana swego nieodstępni. Nawet zdarzało się, że
królowa, aby wyprosić przebaczenie winy dla potępionych,
przypadała do nóg królewskich „z dwunastą przyjaciółmi
i żonami ich**. Bolesław przed śmiercią swoją, opowiada
Gallus, „wszystkich swoich przyjaciół i wojewodów zewsząd
zgromadziwszy, w tajemnicy z nimi stanowił o przyszłych
rządach królestwa". Był to więc już rodzaj sejmu, który
wybrał i mianował następcę po ojcu, Mieczysława, jednego
z młodszych synów królewskich. Po śmierci Bolesława Krzy-
woustego, działa już bardzo widocznie starszyzna narodowa,
rozstrzygając rozmaite sprawy w granicach dzielnic, jednych
książąt wyrzuca, innych obiera, więc sprawuje najwyższą
władzę polityczną. Im więcej książąt i dzielnic się tworzy,
tem więcej wzrasta liczba starszyzny ziemskiej. Wszyscy
książęta otaczają się doradcami, mają swoich wojewodów,
kanclerzy, sędziów, skarbników, stolników, cześników, mie-
czników i marszałków, coraz liczniejszych kasztelanów po
grodach. Kazimierz Sprawiedliwy, posiadłszy większą część
Polski, zwołuje wielką radę wszystkiej starszyzny narodu
do Łęczycy w r. 1180. Był to zatem pierwszy wielki pra-
wodawczy sejm narodu polskiego, nazwany przez kroni-
karzy synodem, ponieważ brali w nim udział wszyscy bi-
skupi i starszyzna duchowna, a spisane na nim ustawy
posłano do zatwierdzenia Stolicy Apostolskiej. Wiadoma
jednak, że na zjeździe łęczyckim oprócz duchowieństwa,
które było wówczas czołem oświaty ludowej, było trzech
książąt panujących, moc panów świeckich i rycerstwa, oraz
kmiecie okoliczni (Długosz). To też papież Aleksander IH,
zatwierdzając ustawy zjazdu łęczyckiego, powiada, że je
— 387 —
uchwalili „biskupi i książęta kraju". Tych dostojników
ziemskich musiało byó na sejmie łęczyckim bardzo dużo,
bo kroniki powiadają, że ich była „obfita, gęsta liczba".
Kazimierz Sprawiedliwy wprowadził biskupów do rady na-
rodowej, w której tym sposobem znalazły się trzy stany
sejmów późniejszych, t. j. monarcha, episkopat (senat) i ry-
cerstwo. Ustawę łęczycką ogłaszali biskupi ubrani pontyfi-
kalnie wobec Kazimierza Sprawiedliwego, książąt, rycer-
stwa i ludu. Gdy czytali, wszyscy obecni po każdym wstę-
pie jednomyślnie odpowiadali chórem: Amen! wśród ra-
dości i powinszowań ogólnych. Pod koniec doby podzia-
łowej sejm pomorski ogłosił Przemysława, księcia polskiego,
panem Pomorza, a w kilka lat później, sejm wielkopolski
przywraca królestwo polskie i okrzykuje tegoż Przemy-
sławta królem polskim. Po śmierci pierwszego króla tej
doby, sejm wspólny w Poznaniu, złożony z Polan i Po-
morzan, obiera r. 1296 Władysława Łokietka drugim z kolei
królem. Władysław musi walczyć o koronę polską z Wa-
cławem czeskim, Henrykiem głogowskim, i staczać boje
z popieranym przez zachód Europy potężnym zakonem
Krzyżackim, oraz Brandeburgami. Dopiero po wielu latach
walk i nadludzkich wysiłków, wielki duchem, choć mały
ciałem bohater, odbudowuje jedność Polski i zgromadza
drugi po Kazimierzu Sprawiedliwym sejm powszechny ziem
polskich r. 1331 w Chęcinach. Gdy w Łęczycy stanowiono
prawa o służebnościach względem kraju i przeciwko gwał-
tom prywatnym, to w Chęcinach mamy już zgromadzenie
nie tylko prawodawcze ale i polityczne. Łokietek jest je-
szcze dyktatorem, ale stawia na sejmie chęcińskim nową
zasadę równości prawodawczej całego stanu rycerskiego
a przewodniczy mu we wszystkiem podniosła myśl polity
czna połączenia Małopolski z Wielkopolską w jeden orga-
nizm społeczny i państwowy. Za syna Łokietka, Kazimie-
rza Wielkiego, odbywa się w Wiślicy r. 1347 sejm, jakiego
Polska nigdy jeszcze nie miała, wyłącznie prawodawczy,
25*
388
zestawiający w jedną całość wszystkie zwyczaje prawne,
po różnych ziemiach polskich wiekami wyrobione. Król
przed ułożeniem tego statutu postąpił bardzo rozumnie,
zwołując wiece prowincyonalne w Mało- i Wielkopolsce.
Sejmowanie rozwija się dalej za Ludwika węgierskiego,
układy w Koszycach są dowodem znacznego wyrobienia
się narodu. Król nie mógł już odtąd samowolnie nakładać
żadnego podatku, a prawo to staje się atrybucyą sejmu
czyli samego narodu. W ciągu dwuletniego bezkrólewia
po Ludwiku, sejmy ciągle radzą i stanowią. W nich spo-
czywa majestat narodu. Formy wyrobiły się, naród dojrzał,
a wybraniem Władysława Jagiełły i przywiązaniem do sie-
bie Litwy uwieńczył jedyne tego rodzaju w dziejach Eu-
ropy dzieło. Nigdy sejmowanie nie przyniosło świetniej-
szego rezultatu. Za Władysława Jagiełły sejmy rozwijają
się coraz wspanialej. Obok dawnego senatu tworzy się
izba poselska, w której sejmuje całe rycerstwo. Sejm
ogólny zebrany r. 1404 w Nowem Mieście Korczynie, ce-
lem wykupna ziemi Dobrzyńskiej od Krzyżaków, stanowi
epokę w dziejach sejmów naszych, bo obok izby senatorskiej
przedstawia ogół rycerstwa. Za Jagiełły organizują się sej-
miki ziemskie po województwach, ziemiach i powiatach
(ob. Sejmiki polskie), w których ma prawo zasiadać i obra-
dować każdy szlachcic. Sejmy stają się władzą prawodaw-
czą, polityczną i wojenną, a przestają być juryzdykcyą
sądowniczą, która zostaje przy wiecach (ob. Wiece) i ro-
kach walnych. Apelacye ziemian od sędziów miejscowych
i grodów idą na wiece, na roki walne wojewódzkie. Król
zaś sądzi na sejmie już tylko apelacye przychodzące od
tych wieców ziemskich. Tak powstają trzy instancye są-
dowe, gdy pierwej były tylko dwie. Na miejsca dla sej-
mów ogólnych obiera Jagiełło zwykle miasta środkujące
między Wielko- i Małopolską jak Piotrków, Sieradz, Łę-
czyca. Pierwszy sejm litewski wspólny z Koroną jest w Ho-
rodle r. 1413. Potem łącząc życie i krew dwóch narodów,
Jagiełło sejmy koronne gromadził nawet w Litwie, np. roku
1426 w Brześciu Litewskim. Powaga sejmńw była już tak
wielka, że Dawet król postanowieniom ich oprzeć się nie
mógł. Sejm w Jedlny poręczył Jagielle następstwo tronu
dla jego syna i wyrobił zasadnicze prawo polskie o wol-
ności osobistej. Za^ynęli wówczas jako wielcy radą i umy-
słem na sejmach biskupi : Zbigniew Oleśnicki, Mikołaj Trąba
i Wojciech Jastrzębiec; hetmani: Mikołaj z KiohfJowa,
Jan z Czyźowa, Jan z Tęczyna i Jan z Tarnowa; kancle-
rze: Jan Szafraniec, Władysław z Oporowa i t. d. Po zgo-
nie Warneńczyka, podczas długiego bezkrólewia, gdy Ka-
zimierz Jagiellończyk wzdragał eię zostać królem polskim,
narodem rządziły przez lat kilka sejmy. Kazimierz składał
później często sejmy prowincyonalne: wielkopolskie, mało-
polskie, litewskie, koronne, poborowe (dla uchwalenia po-
datków jednorazowych) i wreszcie wspólne Litwy z Ko-
roną. Sejm r. 1493 za Jana Olbrachta był jak się zdaje
pierwszym, na którym obok króla i izby senatorskiej wy-
stępuje oddzielnie społeczność szlachty jako izba poselska,
odrębne cifJo reprezentujące rzeszę ziemiańską w postaci
stanu trzeciego: Za Aleksandra Jagiellończyka roku 1&05
uchwalone zostaje w Badomiu prawo, które ostatecznie
organizuje sejmy. Stanowi ono, że odtąd na zawsze niczego
postanowić nie będzie mógł żaden król, bez obopólnej
zgody obu izb sejmowych, t. j. senatorskiej i poselskiej.
Odtąd widzimy w Polsce dwa odrębne zupełnie stany, se-
natorski i rycerski. Obadwa wyszły z łona szlachty,
pierwszy jest starszyzną ziem, drugi reprezentuje ogó
cerstwa czyli braci szlachtę. Sejm polski koronny sj
się tedy z trzech stanów a dwóch izb. Stany są: króle
senatorski i rycerski; izby: senatorska i poselska,
stany równe są sobie dostojnością, władzą i znaczei
Stanem królewskim jest osoba jedna, która składa s<
zwołuje pospolite ruszenia, dowodzi w boju, rozdaje m
i atan senatorski z łona rycerskiego wybiera. Każde p
— 390 —
musi byó uchwalone przez trzy stany i przez dwie izby.
EjtóI polski jest dla pracy, zagaja każdą sesyę sejmową,
a gdy izbę opuszcza, posiedzenie się przerywa. Król sądzi
na sejmach czyli prezyduje osobiście w najwyższej jaka
była instancyi sprawiedliwości dla narodu. Nie kładzie on
oddzielnie swojej sankcyi na uchwałach sejmowych, jak to
się dzieje gdzieindziej,, ale tylko zabiera głos w obradach
jako jeden z trzech równych sobie stanów i idzie za jedno-
myślnością dwóch izb czyli za wolą narodu, która stano-
wiła wszystkie prawa. Głosowania w sejmach polskich nie
było. Radzono bowiem i porozumiewano się najprzód na
sejmikach ziemskich przed sejmem walnym, potem porozu-
miewano się poza sesyą lab na sesyi sejmowej, a podług
starego obyczaju mniejszość ustępowała patryotycznie więk-
szości, aby dla zasady zyskać sankcyę jednomyślnej zgody
dla każdego prawa. Siciński, który pierwszy popełnił zu-
chwalstwo protestowania jednym głosem przeciw większości
sejmowej, został na wieki potępiony przez naród. Król
zwoływał sejmy, a od r. 1521 musiał zawsze w uniwersa-
łach swoich wyłożyć powody zwoływania, żeby posłowie
przyjeżdżali przygotowani i z odpowiedniemi instrukcyami
od ogółu rycerstwa. Odbywały się tedy najprzód sejmiki
po województwach, z tych jechano na sejm prowincyo-
nalny, a z prowincyonalnego na sejm walny. Sejmy pro-
wincyonalne Rusi odbywały się zwykle w Wiszni. Sejm
prowincyonalny trzech województw pruskich, składany od
r. 1446, zwał się generałem. Tym sposobem przyjeżdżano
na sejm walny koronny z rzeczą gotową i dlatego sejmy
ogólne trwały zwykle niedługo, czasem kilka dni, tydzień
tylko. Wnioski czyli „propozycye od tronu" przedstawiał
kanclerz. Jeżeli się na nie nie zgodzono, sejm rozchodził
się nie sprawiwszy nic. Pierwszy taki wypadek wydarzył
się za Zygmunta Starego w roku 1639. Nie było u nas
tego, co mają inne państwa, rozwiązania sójmu i apelacyi
króla do narodu. Jeżeli mniejszość nie chciała połączyć się
— 391 —
z większością, sejm rwał się sam przez się i rozjeżdiał,
a król upatrzywszy odpowiednią chwilę zwoływał sejm
znowu. Wzorem takich nierządnych sejmów jest sławna
Wojna Kokoszą i pospolite ruszenie, które się zamieniło na
ogólny sejm szlachty pod Lwowem. Bielski Marcin w swo-
jej kronice, pisanej w połowie XVI wieku, powiada już
o sejmach: „Zaczym się trzeba tego obawiać, aby ta zby-
tnia wolność nasza, nam wielkiej ]:}iewoli nie przyniosła
i tyraństwem się jakiem nie skończyła, abo więc nas wszyst-
kich razem nie zgubiła. A tym obyczajem niegdy rzecz-
pospolita E*zymska znamienita upadła, przez zbytnie rządy
tych trybunów i swawoleństwo pospólstwa". Sejmy Zy-^
gmunta Augusta były wszechwładne, zawierały traktaty
międzynarodowe. Lubelski w r. 1669 z dwóch reprezen-
tacyi, polskiej i litewsko-ruskiej złożony, dwa państwa zlał
w jedno. Z pomnożeniem się spraw sejmy musiały się
przedłużać. Trwają już nie po tygodniu, ale po kilka ty-
godni a nawet miesięcy. Sejm unii lubelskiej trwał aż 9 mie-
sięcy. Nie wszystko dokonały na nim izby, wiele zasługi
należy się i Zygmuntowi Augustowi, który jako najwyż-
szy rozjemca wszystkich osób i stanów, a przytem umysł
niepospolity, miał jeszcze niemałą władzę. Po śmierci Zy-
gmunta Augusta sejmy ustanawiają się na zwyczajne i nad-
zwyczajne, czego dawniej nie było. Prawo stanowiło teraz,
że raz co dwa lata zbierać się musi sejm na 6 tygodni.
W razie zaś potrzeby szczególnej król zwołuje sejm nad-
zwyczajny, który może tylko trwać nie dłużej nad 2 ty-
godnie. Do sejmów nadzwyczajnych liczyły się bezkrólewia.
Podczas bezkrólewia prymas zwoływał sejm konwokacyjny,
po nim szedł elekcyjny, po tym zaś koronacyjny. Sejm
konwokacyjny i koronacyjny miały prawo trwać po 2 ty-
godnie, zaś elekcyjny, jako więcej spraw załatwiający,
6 tygodni, jak zwyczajny, ale trwał i dłużej gdy nie było
porozumienia. Gdy do jakiej ważnej zgody między zwa-
śnionemi stronnictwami przychodziło, zbierał się sejm nad-
— 392 —
zwyczajny pacyfikacyjny, uspokajający. Gdy przyszło szla-
chcie łamać pych^ magnatów, którzy się nad równość
szlachecką wynosili, domagano się sejmu konnego, t.j. zgro-
madzenia całego rycerstwa w polu. Baz króla na sejmie
sądzono (r. 1692) i sejm ten dlatego nazwano inkwizycj^-
nym. Raz narodowi przemoc obca narzuciła prawo, nie do-
puściwszy żadnego posła do głosu protestaoyi. Sejm ten
(r. 1717) nazwano niemym. Gdy zaczęto rwaó sejmy pra-
wem liberum veto, szlachta domagała się sejmów exorbita-
cyjnych, czyli naprawiających to, co wyszło z ładu. Od
unii lubelskiej sejmy prowincyonalne straciły już swoje
pierwotne znaczenie, i z wyjątkiem pruskiego, rzadko się
już zbierały. Ostatni sejm litewski, dla załatwienia spraw
miejscowych, zebrał się za Jana Sobieskiego. Za nieszczę-
śliwego panowania Augusta III Sasa wszystkie sejmy obra-
dowały po 6 tygodni, ale w ostatnim dniu były zrywane
przez możnowładnych przywódców. Gdyby nie ta zasada
wymaganej jednomyślności, mielibyśmy z tego czasu całe
obszerne prawodawstwo. Statyści polscy, aby utrudnić zry-
wanie sejmów, obmyślili limitę czyli prawo, mocą którego
król w krytycznej chwili mógł sejm limitować, t.j. zawie-
sić, aby go zebrać później w przyj aźniejszej chwili, ale
i to nie pomogło. Rwały się też i sejmy prowincyonalne
pruskie czyli t. z. generały trzech województw, zbierające
się kolejno w Malborgu i Grudziąźu. Z tego to powodu
wszystkie sejmy koronne od r. 1712 do 1730 odbywały się
bez posłów pruskich. W innych czasach bywało inaczej.
Gdy rwały się sejmiki województw koronnych i litewskich
a pruskie dochodziły, przybywała na sejm walny tak wielka
hczba posłów pruskich, źe nieraz prawie połowę sejmują-
cych składali. To dało powód w dobie Stanisława Augusta
do uchwały, że z trzech województw pruskich może za-
siąść na sejmie walnym tylko 40- tu posłów. Ze zaś podług
normy dla wszystkich ziem i powiatów Rzeczypospolitej,
z województw tamtych powinno było zasiadać tylko- po-
^ _ 393 —
słów 18-tu, Rzeczpospolita wi^o robiła szczególny wyjątek
i łaskę dla Pomorzan, dopuszczając więcej niź dwa. razy
liczniejszą ich deputacyę. Po sejmie unii lubelskiej przy-
syłały województwa na sejmy walne po 6-oiu posłów, z ka-
żdej ziemi po 2, lub jak na Litwie, gdzie powiaty były
większe od ziem koronnych, z każdego powiatu po 2.
Województwo mazowieckie z 10-ciu ziem wybierało po-
słów 20-tu, ruskie 8-miu, halickie 6-ciu, wileńskie 10-ciu,
trockie 8-miu, krakowskie, poznańskie, sandomierskie, ka-
liskie, kijowskie, wołyńskie, podlaskie, mińskie i inflanckie
po 6-ciu, również sieradzkie z ziemią wieluńską. Łęczyckie,
bełzkie, smoleńskie, brzesko-litewskie, inowrocławskie z zie-
mią dobrzyńską po 4-ech. Kujawy 4, woj. witebskie z po-
wiatem orszańskim 4, woj. płockie, połockie, lubelskie, mśoi-
sławskie, bracławskie i księstwo źmudzkie po 2. Włady-
sław IV tworząc woj. czernichowskie z ziem odzyskanych
za Dnieprem, dał mu prawo wybierania posłów 4. Później
ze względów sprawiedliwości powiększano niektórym wo-
jewództwom liczbę posłów, a najwięcej w roku 1764, gdy
powiększono ogólną ich liczbę o 65. To powiększanie
trwało dalej. W roku 1768 wznowiono województwo gnie-
źnieńskie z 4- ma posłami. Na sejm wielki, czteroletni, przy-
było w roku 1788 posłów 181. A gdyby nie był nastąpił
pierwszy rozbiór z lat 1772 — 3, byłoby ich 286. Sejm ten
był konstytuantą, urządzał kraj, zmieniał zastarzałe prawa,
złe usuwał i nowe zasady życia podnosił, a gdy obradował
już dwa lata i gdy nadeszła pora drugiego sejmu zwyczaj-
nego, zatrzymując posłów starych, rozpisano nowe wybory
celem podwojenia kompletu. Tym sposobem przybyło w roku
1790 nowych posłów 181, czyli zasiadło razem 362, którzy
wraz z senatorami i ministrami stanowili poważną liczbę
600 sejmujących. Tym sposobem zasiadły jakby dwa sejmy
razem, a raczej jeden w podwójnym komplecie, który ze
zwyczajnego stał się nadzwyczajnym, nazwany w dziejach
sejmem Wielkim czyli Czteroletnim. Sejm ten stwr — •**
— 394 —
nową w Polsce ideę „sejmu gotowego", który miał jak da-
wniejsze byó wybierany oo dwa lata, ale trwaó nie 6 ty-
godni, lecz w miarę potrzeby przez 2 lata, czyli byó zawsze
na usługi Bzplitej. Sejm czteroletni rozjechał się jako za-
limitowany i mógł się zebrać w każdej porze, ale praoe
jego, a głównie słynną konstytucyę, podpisaną w d. 3 maja
1791 r., zniweczyła Targowica, zwoławszy r. 1793 sejm do
Grodna, na którym stanął drugi podział fi.zplitej. Jak wiel-
kie znaczenie miały dawne sejmy, jako szkoła życia pubU-
cznego w narodzie, dowód tego mamy w słowach Paska:
„Żeby każdy ze szkół wyszedłszy, starał się o to pilno,
aby się rzeczom przysłuchał i przypatrzał na sejmach.
"Wszystkie na świecie publiki, cień to jest przeciwko sej-
mom. Nauczysz się polityki, nauczysz prawa i tego o czem
w szkołach jako żyw nie słyszałeś. Tam to słuchałem naj-
pilniej, że mi się i jeść nie zachciało. A kiedy na dokoń-
czeniu sejmu po całej nocy siadają, to też i ja siedziałem'^.
Sekretarze wielcy: koronny i litewski, byli dygnita-
rzami Rzeczypospolitej, bez prawa zasiadania w senacie.
Królowie polscy mieli wielką liczbę zwykłych sekretarzów,
bo był to tytuł honorowy, dawany przez królów dla od-
znaczenia wszystkim ludziom uczonym, bez względu na
ich urodzenie. Aleksander Jagiellończyk w r. 1604 za zgodą
senatorów postanowił urząd sekretarza wielkiego koron-
nego, który powinien być najbliżej boku królewskiego.
Sekretarze wielcy mieli sobie powierzone tajemnice pań-
stwa, na których dochowywanie przysięgali. Przechowy-
wali pisma tajne, zastępowali kanclerzy, na sejmach od-
czytywali pisma publiczne, oddalać się nie mogli ud dworu
królewskiego bez ważnych powodów. Zygmunt August
bawiąc bez kanclerza w Litwie, miał przy sobie sekretarza
wielkiego, i przez niego wszystko jak przez kanclerza za-
łatwiał, udzieliwszy mu osobną czworograniastą pieczęć,
którą pisma aż do następnego sejmu pieczętował. Litwa
naśladowała we wszystkiem urządzenia koronne, otrzyma-
— 396 —
jąo tyleż wolności co i Korona. Więc po ustanowieniu
sekretarzy wielkich koronnych pojawili się litewscy. Przy-
jęto zwyczaj, iż na urzędy te król mianował zwykle du-
chownych, a nawet warunek ten położono Janowi Sobie-
skiemu do Paktów. Sekretarze wielcy byli kandydatami na
kanclerzów. Po nich w godności szli referendarze.
Senat litewski utworzony został przez Władysława
Jagiełłę na sejmie w Horodle r. 1413, na wzór senatu pol-
skiego i rozwijał się podług wyrobionych już form i pojęć
o wolności w narodzie polskim, od którego Litwa zaczer-
pnęła swoją cywilizacyę i wiarę. Przykład ustroju społe-
czeństwa polskiego i polskich swobód musiał być na Litwie
potężny, skoro Jagiełło w 27 lat po wstąpieniu na tron
polski, sam znosi nieograniczone samo władztwo swoje w dzie-
dzicznej Litwie i stanowi dla narodu swego senat. "Wielki
akt unii Horodelskiej opiewa między innemi : „Też same
w Litwie co i w Polsce stanowią się dostojeństwa, krzesła
i urzędy, to jest w Wilnie i Trokach wojewodowie, kaszte-
. lano wie i na innych miejscach, jak się nam podoba posta-
nowić. Dygnitarze ci będą z katolików, równie jak ziemscy
urzędnicy i wchodzący do rad naszych katolikami być po-
winni, dlatego, że różnica w wierze stanowi różnicę w zda-
niach i że potrzebne tajemnice w radzie bywają • wyno-
szone". Król pierwszych wielkorządców czterech zamiano-
wał w Horodle, bo widzimy jak wojewoda wileński bierze
polski herb Leliwa, trocki Zadora, kasztelan wileński Ra-
wicz, a kasztelan trocki Lis. Obok świeckich senatorów,
polskim obyczajem wchodzą do wielkorady litewskiej i bi-
skupi, jakoż w Horodle obecni byli: wileński, kijowski
i włodzimierski (późniejszy łucki). Po wojnie grunwaldzkiej
i ustanowieniu nowego biskupstwa źmudzkiego, przybywa
biskup żmudzki i tak zwany „starosta źmudzki'' czyli wo-
jewoda. Tworzą się i ministeryalne urzędy, z których pierw-
szym na Litwie był marszałek. Liczba marszałków ziem-
skich doszła później do 12-tu. Za kanclerzem przyszło grono
— 396 —
pisarzów. Na E>usi powstają namiestnicy i wojewodowie
w Łuoku, Orszy, Brańsku, Połocku, Witebsku, ale niżsi od
wojewodów wileńskiego u trockiego, ustanowionych w Ho-
rodle. W świeckim senacie Litwy po dwóch wojewodach^
dwóch kasztelanach wileńskich i trockich, piąte krzesło zaj-
mował starosta żmudzki, a szóste wojewoda kijowski. Po
kijowskim pojawiają się: smoleński, połocki, nowogródzki
i witebski a wreszcie od r. 1520 podlaski. Król Zygmunt I
pomimo oburzenia panów litewskich, zrobił wyłom w pra-
wie horodelskiem, zastrzegaj ąoem krzesła senatu litewskiego
dla samych katolików, bo znakomitego hetmana Litwy,
księcia Konstantego Ostrogskiego, wyznawcę greckiej wiary,
mianował najprzód kasztelanem wileńskim, potem r. 1522
wojewodą trockim. Na przywileju Zygmunta dla monastyru
pieczarskiego z lipca r. 1B22, podpisany pierwszym świad-
kiem biskup wileński, drugim wojewoda trocki, trzeci idzie
wojewoda wileński. Król zapraszał nieraz do wielkorady
i panów bez krzeseł senatorskich. Tak wszedł do rady
litewskiej książę słucki Olelkowicz, także metropolita kijow-
ski wyznania greckiego. Litwa i Rusie do niej należące
chcą stanowczo organizować się po polsku, mieć taki sam
senat jak koronny. Ruska szlachta z Wołynia prosi Zy-
gmunta Augusta staropolskiem wyrażeniem, aby jej urzę-
dników do panów rady litewskiej przypuścił. Król refor-
muje senat litewski, krzesła według starszeństwa osadza,
w miejsce marszałka wołyńskiego stanowi wojewodę. Dalej
pojawiają się nowi wojewodowie: brzeski, mścisławski, bra-
cławski (na Ukrainie), miński, i porządkiem chronologicznym
zajmują krzesła poniżej podlaskiego. W Horodle ustano-
wiono tylko dwie kasztelanie, wileńską i trocką, Zygmunt
August tworzy kasztelanię w każdem województwie, żeby
izba senatorska na Litwie nie była pośledniejszą od ko-
ronnej. O wojewodach wyraża się ten król, że „należą do
naj sekretniej szych rad królewskich i są zawsze przy boku
królewskim". Gdy unia lubelska w r. 1669 z dwóch senatów,
— 397 —
litewskiego i koronnego, utworzyła jednolitą izbę senator-
ską czyli wielkoradę Rzeczypospolitej, weszło do niej 37
dygnitarzy litewskich, a mianowicie biskupów 4, wojewo-
dów 16, kasztelanów 12, i ministrów na sposób koronny 6-oiu,
bo hetmanowie i podskarbiowie nadworni pozostali poza
senatem. Gdy jednakże do Małopolski zaliczono Wołyń
i Ukrainę, 8-miu senatorów przeszło w poczet dygnitarzy
małopolskich a Wielkie Księstwo Litewskie pozostało przy
29 konsyliarzach w wielkoradzie Rzeczypospolitej.
Senat polski, Senatorowie. Nazwy wzięte z języka ła-
cińskiego, w którym senat zowie się senatus, członek senatu
senator, a wszystko pochodzi od wyrazu sen€x, stary, sę-
dziwy, sędziwiec. Rząd polski za doby Piastów składał się
z księcia lub króla i rady starszych w narodzie, przy boku
jego zostającej. Za Mieczysława I i Bolesława Chrobrego
radę taką według Gallusa składali comites. Byli to niewąt-
pliwie kasztelanowie i wojewodowie a należeli do niej i bi-
skupi. Grono tej starszyzny nazywali Polacy niewątpliwie
radą królewską lub książęcą. Za Jagiellonów zwano je
Wielką Radą a członków wielkoradcami lub „panowie rada".
Nazwy te wzięte były zapewne w spadku po poprzedniej
epoce Piastów. Że jednak pierwotnie wszystko pisano po
łacinie, więc w języku piśmiennym i prawodawczym, a pó-
źniej w książkach i mowie potocznej upowszechniły się
wyrazy senat i senator. Mateusz Cholewa i Długosz, mó-
wiąc o wieku Xn, nazywają już zjazdy i radę starszyzny
narodowej senatem. Bulla papieża Urbana z czasów Kazi-
mierza Sprawiedliwego czyni to samo. Bolesław Krzywo-
usty, podług Cholewy, w obliczu senatu, wstał aby uści-
skać Piotra z Książa, dziękując mu za schwytanie i do-
stawienie kniazia Wołodara. Oczywiście gdy Polska zosta-
wała w podziałach, naród nie miał jednego senatu, ale
każdy książę miał swój senat czyli radę, złożoną z kilku-
nastu starszyzny. Za Przemysława, Wacława czeskiego
i Władysława Łokietka, księstwa wsiąkając w jedność ko-
— 398 —
ronną i przybierając tytuł województw, wprowadzały do
rady królewskiej swoich prowinoyonalnych dygnitarzy. Więc
znalazł się oeły ogrom podkomorzych, stolników, cześni-
ków, kanclerzy, pisarzów i sędziów, z których królo.^e
wybierając większych tylko dostojników, tworzyli z nich
pwielką radę" dla całej Korony czyli właściwy senat pol-
ski. Jeszcze Przemysław, panując tylko we właściwej Pol-
sce czyli Wielkopolsce • i na Pomorzu, mógł do rady swo-
jej zwoływać komesów poznańskich, kaliskich, gnieźnień-
skich i pomorskich, równie jak współcześnie z nim Łokietek
panów krakowskich, sandomierskich, sieradzkich, łęczyckich
i brzesko-kujawskich. Dopiero po śmierci Wacława i połą-
czeniu się Wielkopolski z Małopolską, Gniezna z Krako-
wem, senat polski urabiał się dla oaJej Korony: z biska-
pów, wojewodów, kasztelanów, sekretarzy, pisarzy i innych
dostojników u steru władzy stojących. Od czasów Włady-
sława Jagiełły do unii lubelskiej za Zygmunta Augusta
w r. 1669, senat polski i senat litewski rozwijały się jako
dwie oddzielne, niezależne w niczem od siebie instytucye
państwowe. Pierwsze miejsce w senacie polskim zajmows^
arcybiskup gnieźnieński, drugie krakowski biskup. Tak było
już za Kazimierza Sprawiedliwego. Biskup wrocławski szedł
trzecim w wielkiej radzie, a zasiadał tam jeszcze za Ło-
kietka i Kazimierza Wielkiego. Po wrocławskim szedł wło-
cławski, dawniej kruszwicki, nazywany po wszystkie czasy
kujawskim. Po kujawskim szedł poznański, potem płocki
czyli mazowiecki, w końcu lubuski, wyparty ze swojej dye-
cezyi nadodrzańskiej przez Niemców, tułacz osiadły w Opa-
towie w ziemi sandomierskiej. Inni biskupi, np. pomorscy:
kołobrzeski, kamiński i woliński, dostawszy się pod pano-
wanie niemieckie, przepadli dla Polski Łokietkowej. Było
tedy wielkoradców duchownych siedmiu, a po utracie Szlą-
ska sześciu. Później przybywają biskupi łacińscy z B*usi.
Za Kazimierza Jagiellończyka zasiada w senacie polskim
arcybiskup lwowski, biskupi: przemyski, chełmski i kamie-
N
— 399 —
niecki. Za Kazimierza Wielkiego wszedł jeszcze biskup
ceretyński z Bukowiny, ale w XV wieku ta dyecezya ka-
tolicka przepadła. W r. 1466 wskutek pokoju toruńskiego
i dobrowolnego połączenia się z Polską dawnych jej ziem
pomorskich, przez Krzyżaków przemocą oderwanych, przy-
bywają do senatu polskiego dwaj biskupi, chełmiński i po-
morski. Ponieważ krzesła w senacie ustawiano podług da-
wności historycznej, był więc kłopot gdzie ich posadzić.
Przybyli bowiem po biskupaah z Busi, ale ziemie ich da-
wniej niż Ruś do Polski należały. Skończyło się na tern,
że biskupa warmińskiego posadzono po płockim, a przed
przemyskim, chełmińskiego zaś po przemyskim a przed
chełmskim. Od roku więc 1468 do 1669 zasiadało w sena-
cie polskim dwóch arcybiskupów i 9-ciu biskupów. Pierw-
sze miejsce wśród wielkoradców świeckich zajmował ka-
sztelan krakowski, po nim szli wojewodowie: wielkopol-
skich 6-ciu i małopolskich 7-miu. W roku 1466 przybyło
trzech wojewodów pruskich: chełmiński, malborski i po-
morski. Przestrzegano zawsze, aby ziemie starej Korony
zachowały swoje pierwszeństwo w federacyi polskiej, jako
starsze dzieci rodzeństwa. Wyjątek zrobiono tylko dla księ-
stwa mazowieckiego, "które w r. 1626 ostatnie wsiąkło do
Korony, ale nie otrzymało ostatniego krzesła w senacie,
lecz zamienione na województwo mazowieckie, zasiadło
krzesło niżej od Płocka, a wyżej od Rawy, przed wojew.
pruskiemi. Tym sposobem cały senat koronny przed unią
lubelską liczył wojewodów 19- tu, t. j. 6-ciu wielkopolskich,
7-miu małopolskich z ruskimi, 3 mazowieckich i 3 pruskich.
Kasztelanowie byli dwojacy: grodów wojewódzkich i po-
wiatowych, drugorzędnych. Właściwie tylko wojewódzcy
za Jagiellonów należeli do wielkorady, byli senatorami,
a kolej ich krzeseł czyli starszeństwo było takie same jak
wojewodów, z wyjątkiem kasztelana krakowskiego, który
już za doby Piastów siedział wyżej niż wojewodowie. Ka-
sztelanów wojewódzkich w radzie koronnej zasiadało 19-tu.
— 400 —
Powiatowych zaś czyli drążkowych, król wzywał kiedy
chciał, lub nie wzywał wcale. Po biskupach, wojewodach
i kasztelanach, czwartą kategoryę wielkoradoów koronnych
stanowią ministrowie Korony. Że jednak zwykle królowie
poruczali laski, pieczęcie i buławy zasiadającym już w^ se-
nacie wojewodom i kasztelanom, więc liczba wielkoradoów
nie powiększała się przez to. Najwyżsi ci dostojnicy, pia-
stujący w rękach swoich władzę razem z królem, byli to:
dwaj marszałkowie, wielki i nadworny, dwaj hetmanowie
wielki i polny, dwaj pieczętarze t. j. kanclerz i podkancle-
rzy i dwaj podskarbiowie wielki i nadworny. Najczęściej
kanclerz, jako ciągle przy królu potrzebny, jeżeli pierw^ej
miał urząd i krzesło inne, to zostawszy kanclerzem, rezy-
gnował z takowego. Do radców królewskich w senacie na-
leżeli podówczas i sekretarze kancelaryi, którzy pisali dy-
plomata i redagowali uchwały, a byli to wyłącznie ducho-
wni, prałaci kapituł, z których grona wybierano- na bisku-
pów. Przed unią tedy lubelską i rokiem 1B69, w senacie
koronnym zasiadało biskupów 11, wojewodów 19, kaszte-
lanów 19 i pieczętarzy dwóch, z których jeden był zwykle
biskupem. Bazem wielka rada królewska składała się zwy-
kle z 60 — BI senatorów. Ministrów bowiem liczyć nie mo-
żna, bo ci byli wojewodami i kasztelanami zarazem. Sejm
unii lubelskiej, z dwóch państw wiecznym sojuszem spo-
jonych, zrobił jedne Rzeczpospolitą polską. Na stopie zu-
pełnej równości traktowały się Korona i Litwa, żeby zaś
nie było żadnej supremacyi ani krzywdy któremu z tyoh
państw, a teraz prowincyj jednego kraju, pomieszano z sobą
krzesła dwóch senatów. Jak pomieszały się kiedyś krzesła
wielkopolskie z małopolskiemi w jedną całość koronną, tak
teraz powiązano starannie senatorów koronnych i litew-
skich naprzemian. W jednem tylko miejscu uchybiono po-
rządkowej kolei; po wojewodzie kijowskim poszedł ino-
wrocławski i ruski, dwaj z Korony, a dopiero potem wo-
łyński, kiedy według kolei wołyński miał iść przed ruskim.
— 401 —
Ale zachowano pierwszeństwo Busi, bo grody czerwień-
skie były stołeczną ziemią, Wołyń zaś jej prowinoyą, więc
i w senacie Rzeczypospolitej , która trądy cye miejscowe
podnosiła, wojewoda wołyński szedł po ruskim. Wskutek
unii lubelskiej i zlania się dwóch senatów, wielka rada
królewska powiększyła się o 4 biskupó^^^M.6 wojewodów
i 12 kasztelanów. Kasztelanowie drążkowi weszli wtedy
w Koronie do senatu, chociaż przez czas długi jeszcze
potem bywali posłami od rycerstwa i marszałkowali, za-
chowując swój na pół senatorski a na pół rycerski cha-
rakter. Pomieszanie ministrów koronnych z litewskimi było
najłatwiejsze z powodu równej ich liczby. Zajmowali oni
miejsca niższe od wojewodów a wyższe od kasztelanów.
Jako zależni od króla nie byli tem, czem istotni reprezen-
tanci ziem i województw, wojewodowie. Podług teoryi par-
lamentarnej w Polsce, byli pod kontrolą sejmową, która
nad nimi prawo sądu dawała, więc zajmowali stanowisko
poślednie. W pierwszych dniach po unii lubelskiej w se-
nacie Rzeczypospolitej zasiadało: biskupów 16, wojewo-
dów 36, ministrów 14, kasztelanów wojewódzkich 31, ka-
sztelanów mniejszych czyli drążkowych 47, razem wszyst-
kich senatorów 142. Gdy odejmiemy dwóch lub trzech
hetmanów, którzy razem byli wojewodami, ogólną liczbę
senatorów czyli wielkoradców Rzeczypospolitej oznaczyć
można na 140-tu. Od r. 1569 do 1794 zaszły pewne zmiany
w senacie. Za Stefana Batorego przybył biskup wendeński,
później zwany inflanckim, za Zygmunta III biskup smo-
leński. W roku 1790 wszedł do senatu biskup metropolita
unicki, a za nim miało wejść 8-miu biskupów unickich.
Wskutek podziału Inflant na 3 województwa: wendeńskie,
parnawskie i dorpackie, przybyło za Zygmunta III do se-
natu trzech wojewodów i trzech kasztelanów, reprezentan-
tów Inflant. Lecz gdy po pokoju oliwskim r. 1660, przy
Rzeczypospolitej pozostała tylko cząstka Inflant, pozosta-
wiono tylko jedno województwo i kasztelanię inflancką,
KSIĘOA RZECZY P0L8KIGH ^Q
— 402 —
lubo utrzymano w senacie po trzy krzesła ziem straco-
nych. O-inęły województwa: gnieźnieńskie, gostyńskie i t. d.
ale Bzeozpospolita zachowywała krzesła dla ich przedsta-
wicieli, nie znosząc tych krzeseł nigdy. Władydaw IV ode-
brawszy ziemie zadnieprskie, ustanowił województwo i ka-
sztelanią czerniechowską, a lubo ziemie te później prze-
padły, to ich senatorowie do ostatnich chwil Rzeczypo-
spolitej zasiadali w radzie dostojnej. Tak samo nie upadły
nigdy krzesła smoleńskie. Stanisław August więcej niż inni
królowie zmienił postać senatu, przywrócił województwo
gnieźnieńskie, buławy porobił senatorstwami , podskarbich
nadwornych koronnego i litewskiego wprowadził do senatu,
utworzył wiele now3^ch kasztelanij, jak buską, łukowską,
żytomierską i owrucką. Ogółem grono senatorów powięk-
szył o 13-tu, na sejmie więc wielkim było wszystkich 167,
a mianowicie biskupów 8-miu, wojewodów 38, kasztelanów
wojewódzkich 34, drążkowych 61 i ministrów 16-tu. Litwa,
która senatorów drążkowych nie miała, domagając się cią-
gle o takowych dla zrównania z Koroną, uzyskała za Tar-
gowicy prerogatywy kasztelanów drążkowych dla wszyst-
kich powiatowych marszałków. Tym sposobem liczba krze-
seł w senacie wzrosła do 171. Żmudź nie miała marszałków
tylko ciwunów, więc nie dostała i kasztelanów mniejszych.
Mianowanie senatorów należało do króla, lubo sejmy, choć
się król na nie oglądać nie potrzebował, przedstawiały kan-
dydatów. Każdy kandydat musiał być krajowcem a od roku
1660, choćby i duchowny, szlachcicem. Senat rady swoje
odbywał bądź na sejmie, bądź bez sejmu, w zebraniu wal-
nem lub częściowem. Roku 1463 postanowiono, aby przy
królu było zawsze 4-ech wielkoradców, których rezyden-
tami zwano. Ustawa z r. 1673 przepisała, żeby przy królu
oprócz ministrów, znajdował się zawsze do rady jeden
biskup, jeden wojewoda i dwóch kasztelanów. Nie wolno
było senatorom wyjeżdżać z granic Rzeczypospolitej bez
pozwolenia sejmu. Chociaż król mianował senatorów, wszakże
— 403 —
rady ich musiał słuchać. Nie tylko radzili królowi, ale go
mieli prawo i obowiązek przestrzegać i napominać. „Pa-
nowie rada", radzili królowi na sejmie i poza sejmem. Od
czasów Kazimierza Jagiellończyka namawiali się koleją,
którzy z nich mają być przy królu, t. j. przy panu, jak
mówiono. Tkwił w nich zawsze stary duch wojewodów
ziem piastowskich. Sprawą narodową zawsze kierowali
wspólnie z królem. Stąd przewaga wojewodów i „panów
rad" nad ministrami ; „panowie rada" z królem nakazywali
coś, ministrowie wykonywali. Był w nich majestat narodu.
Król wśród wojewodów był primus inter pares, t. j. pierw-
szy między równymi. Oni byli wojewodami swoich ziem
i województw skonfederowanych w Rzeczpospolitą, król
był wojewodą całej Rzeczypospolitej. Oni to powzięli ge-
nialny zamysł ślubu Władysława Jagiełły z Jadwigą, oni
dokonali unii narodów, szerząc na Wschód cywilizacyę
Zachodu i Kościoła, oni stworzyU prawodawstwo pisane,
postawili zasadę bezpieczeństwa osobistej wolności, co
w owych czasach było olbrzymim postępem, oni oświe-
cali Jagiellonów i wyrobili ich na dynastyę najzacniejszą
w świecie. „Panowie rada" odzyskali Pomorze, złamali za-
kon Krzyżacki a już królów wina, że urosły Prusy jako
państwo, oni wpływ Polski ustaUli w Czechach i Węgrzech,
zhołdowali Wołoszczyznę i Multany. Cóż za dojrzałość tych
wielkoradców np. za czasów Ludwika, Jadwigi i Jagiełły,
w wieku XV, gdy każdy całą piersią swobodnie oddychał,
gdy cała Polska rosła w wielkość i szczęście, gdy przy-
świecali narodowi tacy ludzie jak kardynał Zbigniew Ole-
śnicki, Długosz, Grzegorz z Sanoka, Ostroróg, Tarnowski,
Tęczyńscy, Czyżowscy, Michałowscy. W r. 1466 został za-
liczony do Wielkorady czyli senatu polskiego mistrz krzy-
żacki jako „konsyliarz królestwa polskiego", lubo w tej
radzie nigdy nie zasiadł. Gdy Albert został dziedzicznym
ksiąźęoiem Prus, Zygmunt I wyznaczył mu także pierwsze
miejsce w senacie, lecz nie pozwolono mu zasiadać, aby
26*
— 404 —
na elekcyą nie wpływał. Senatorowie nie pisali się podda-
nymi króla. Poddani czyli podwładni, rządzeni, byli zie-
mianie, senatorowie zaś, jak się wyraża pierwszorzędny
znawca ustroju Rzeczypospolitej, Julian Bartoszewicz, byli
raicami i oicami narodu, razem z królem, najwyższym oicenL
jL Zamojski był ostalnim świetnym ^ypem wielkich, po-
święconych ojczyźnie, mądrych i cnotliwych wielkoradców
jagiellońskich. Po nim senatorowie schodzą na agitatorów,
jakimi byli: Zebrzydowski, Krzysztof Radziwiłł, Jerzy Lu-
bomirski, Jędrzej Morsztyn, Grzymułtowski, Kazimierz Jan
Sapieha. Duch narodowy i tradycya wojewodów piastow-
skich i jagiellońskich ginie. Wielcy panowie całą wartość
swoją upatrują już nie w mądrej radzie, nie w poświęce-
niu i bezgranicznem zaparciu siebie dla ojczyzny, jak by-
wało pierwej, ale w poniżaniu króla, poniewieraniu jego
władzy, w rozrzutności i błyszczeniu od złota i srebra.
Gdy jeszcze za Władysława IV stanowią oni prawo prze-
ciwko orderom i zagranicznym tytułom, to już w sto lat
później wszyscy się o nie ubiegają. Chciwość i próżność
ludzka bierze górę nad cnotą i miłością kraju. Duch starej
Polski cudzoziemczeje w magnatach. Gdy pierwej za pro-
sty obowiązek uważano służenie królowi radą a krajowi
mieniem i życiem, to w XVIII wieku mamy już całe setki
dygnitarzów, którzy podeptawszy trądy cye narodowe, po-
lują na tytuły, ordery i pieniądze, biorąc je gdzie się da.
O senatach: polskim, litewskim i pruskim, doskonałe roz-
prawy napisał historyk Julian Bartoszewicz.
Senat Prus polskich. Za czasów piastowskich spoty-
kamy na Pomorzu licznych wojewodów i kasztelanów. Był
wojewoda gdański, świecki, tczewski, kasztelan świecki,
starogrodzki, słupski, pucki i t. d. Ustrój ten polski zmie-
nił się pod panowaniem Krzyżaków, bo starszyzna naro-
dowa poszła w służbę do Niemców. Dopiero wskutek po-
wstania ziem pomorskich i zrzucenia jarzma krzyżackiego
a przyłączenia się dobrowolnego do dawnej ojczyzny pol-
— 40B —
skiej, podania narodowe tam odżyły. Kazimierz Jagielloń-
czyk, nim wojnę jeszoze rozpoczął, ustanowił dla ziem
tych i zaraz nominował 4-ech wojewodów: gdańskiego,
toruńskiego, elblągskiego i królewieckiego. Kiedy król, po
wybuchu wojny, z Torunia przyjechał do Elbląga, „gdzie —
jak mówi Bielski — nie jako za pana, ale ledwie nie za
Boga od tych tam ludzi był przyjęt**, oprócz szlachty przy-
sięgali mu także trzej biskupi: chełmiński, pomezański
i sambieński, tylko czwarty nie przysięgał warmiński,
bo u mistrza pruskiego był w Malborgu. Nastąpił sejm
w Grudziąźu, na którym stanęła unia ziem pruskich z Ko-
roną. Senatorowie tych ziem mieli zasiadać również i w ra-
dzie koronnej i wspólnie króla obierać, król też przyrzekł,
że urzędy w Prusiech będzie rozdawał tylko obywatelom
miejscowym. Pokój toruński z roku 1466 zostawił mistrza
wielkiego w posiadaniu lennem Prus wschodnich, przez oo
musiało ustać województwo królewieckie. Stanęły tylko
w Prusach zachodnich czyli królewskich 3 województwa:
zamiast toruńskiego, chełmińskie, zamiast elblągskiego mai-
borskie i zamiast gdańskiego pomorskie. Dalej król usta-
nowił trzech kasztelanów: chełmińskiego, elbląskiego
i gdańskiego, trzech podkomorzych, trzech chorążych, mie-
cznika i podskarbiego ziem pruskich, oraz sędziów po po-
wiatach. Do wielkorady Prus zachodnich weszło tylko
dwóch biskupów: chełmiński i warmiński, bo dwaj inni
sambieński i pomezański pozostali w księstwie królewie-
ckiem. Cały senat pruski składał się z 16-tu wielkoradców,
a mianowicie: biskupów 2, wojewodów 3, kasztelanów 3,
podkomorzych 3, przedstawicieli miast Torunia, Elbląga
i Gdańska 3, i wreszcie podskarbiego ziem pruskich. Nikt
nie mógł piastować urzędu, kto obywatelem pruskim nie
został przez osobną uchwałę sejmową. Do senatu koron-
nego od r. 1466 wchodziło tylko 8-miu senatorów pruskich,
a mianowicie biskupów 2, wojewodów 3 i kasztelanów 3.
Na sejmie unii lubelskiej pomieszały się krzesła senatorów
— 406 —
praskich z koronnymi, i litewskimi. Do rodzin senatorskich
w województwach pomorskich należeli: Bajsen Bażeńscy,
z Mort^ga Mort^scy, Schewe, Felden Zakrzewscy, Wejhe-
rowie, Konopaccy, Dziaiyńscy, Czapscy, Przebendowscy,
Żalińscy i inni. Po pierwszym rozbiorze r. 1772, choó zie-
mie pomorskie odpadły od Rzeczypospolitej, to senatoro-
wie zajmowali wciąż krzesła w wielkoradzie i król wa-
kanse obsadzał tylko obywatelami pruskimi. Dopiero po
drugim rozbiorze w r. 1793, panowie pomorscy z izby se-
natorskiej ustąpili. Zmarła w Warszawie r. 1837 matrona
90- letnia, Anna z Leduchowskich Czapska, wojewodzina
malborgska, była najdłużej w stolicy żyjącym pomnikiem
podań narodowych z ziem pomorskich.
Sentencyonarz ob. Archiwa.
Sep, osep ob. Podatki, daniny, powinności.
Serpentyna. Od wyrazu łacińskiego serpens, wąż, żmija,
nazwali Polacy serpentyną, szerpentyną, serpentynką, sza-
blę najbardziej krzywą, używaną do zwykłego stroju pol-
skiego w wieku XVI, XVn i XVIII. Kochowski pisze
w „Wiedniu wybawionym" : „Kordy, pałasze, kręte serpen-
tyny". Służyły one zwykle do pojedynków. Był także ro-
dzaj dział 24 funtowego kalibru, zwanych serpentynami.
Sędzia, wyraz polski, bardzo starożytny. Sędziowie na-
stępowali książąt i królów piastowskich w sądzeniu spraw.
W statutach Kazimierza Wielkiego znajdujemy sędziego
w dzisiejszem pojęciu jako przewodniczącego sądowi. Wo-
jewodowie i kasztelani mieli do sądzenia także sędziów, któ-
rzy byli ich zastępcami. Później każda ziemia miała swego
sędziego ziemskiego, wybranego z pośród ziemian. W obo-
zach rozsądzali sprawy w zastępstwie hetmana sędzio-
wie hetmańscy, jeden w wojsku koronnem, drugi w li-
tewskiem. Byli i sędziowie pospoUtego ruszenia. Po mia-
•stach, które rządziły się przeważnie prawem niemieckiem,
sądziji ławnicy z wójtem na czele. Sędziowie trybunaiów
zwali się deputatami i wybierani byli na sejmikach depu-
— 407 —
taokich ze szlachty. Sędzia polubowny od stron obrany
zwal aic jednacz, rozjemca. Był sędzia do spraw żydow-
stich w zastępstwie wojewody, którym byl zwykle pod-
wojewodzy. Sędziowie kapturowi sądzili nadużycia i sprawy
kryminalne w czasie bezkrólewia. Sędzia bartny sądził bart-
ników w starostwie przasnyskiem. OMopi w dobrach iowi-
okiołi, które należały do prymasa, mieli obyczajem staro-
żytnym sędziego wiecowego, aż do rozbioru Rzeczypospo-
litej. Pomocnik i zastępca sędziego zwai się z dawnych cza-
sów podaędkiem. Sędzią mógł zostać tylko ten, kto ukończył
lat 24, a był przytem roztropny i sumienny. Wogóle w Eu-
ropie średniowiecznej sędziowie nie bardzo byli sprawiedliwi,
zdzierali strony na koszta, krzywdzili małoletnich, wyro-
kowali nie zawsze bezstronnie. Oczywiście Polska nie mogła
stanowić wyjątku, ale bywało w niej lepiej może niż gdzie-
indziej. Później moralność sędziów podniosła się znacznie.
Siedemnadzlesta ob. Pieniądze w Polsce.
Sigillaty ob. Archiwa.
Silva rerum. Niegdyś w każdym domu polskim, gdzie
umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posiadano
grubą księgę z czystego papieru, rod
którego wciągano przede wszy stkiem r
oznych dotyczące. Życie polityczne byłi
eoe rozwinięte. Każdy ziemianin sejmiki
dowal, głosował i w taki lub inny epc
pospolitej , której był cząstką rzeozywi
stałych gazet, ani wydawnictw odpowiei
księgi pamiętniczej wpisywano wszelkit
mikowe i sejmowe,' weselne i pogrzebt
klaracye, satyry i paszkwile polityczne
nych pochodów, wiadomości statystycz
dziejowych i rodzinnych, fundaoye, rac
śni, zjawiska atmosferyczne, klęski, na
i t. d. Z powodu tak różnorodnej treść
rym pamiętnikom podobnym tytuły:
— 408 —
i wszystko), Varia (rozmaitości), Miscellanea (mieszaniny),
Vorago rerum (bezdeń rzeczy), Farrago (zbieranina), ^Torba
dworska** i t. p. Ogólnie zaś nazywano je Silva rerum, czyli
lasem rzeczy. W zbiorach podobnych, przeznaczonych dla
prywatnego użytku a nigdy dla druku, znajdowało się
mnóstwo rzeczy takich, które dla wielu przyczyn publiko-
wane być nie mogły, tembardziej przeto do obrazu pory
ówczesnej są ciekawe. Przechowało się tam wiele pomni-
ków umysłowości nigdy nie drukowanych, a dowodzących,
że poza literaturą książkową istniał w Polsce cały obszar
piśmiennictwa domowego, bardzo nieraz ciekawego i cen-
nego. Dosyć wymienić tu, że w tego rodzaju kopalni wy-
kryte zostały poezye Andrzeja Morsztyna, Wojna Ohocim-
ska Wacława Potockiego i Pamiętniki Paska- A ileż po-
dobnych rzeczy kryć się może dotąd w szpargałach, lab
zostało zniszczonych na zawsze przez wojny, pożary, ludz-
kie niedbalstwo i ciemnotę. Słusznie też powiedział uczony
profesor Bruckner, że o cywilizacyi polskiej nie można
sądzić z samych książek, bo draki wyczerpują tylko ozęść
zasobu pracy umysłowej narodu polskiego. Praca zaś ta
np. w drugiej połowie XVII wieku przedstawia znacznie
większą wartość, niżby o tem z samych druków ówcze-
snych sądzić można. W sylwach, prowadzonych przez kilka
pokoleń, znajdują się zwykle ciekawe wskazówki porów-
nawcze do poznania następujących po sobie ludzi i cza-
sów, oraz wpływów, jakim każde pokolenie ulegało. Oto
np. próbka z niedrukowanego pamiętnika Kaleczyckich :
Król Zygmunt I w roku 1524 daje szlachcicowi mazowiec-
kiemu, Stanisławowi Sasinowi, Kaleczyce w województwie
brzesko-litewskiem. Mazur osiada na Rusi, a syn jego bu-
duje już własnym kosztem dwie cerkwie, w B>ohaczaoh
i Kaleczy cach. Wnuk Stanisława nosi już rusińskie imię
Siemen, a prawnuk Wasil. Krew mazowiecka, a obyczaj
przyjęty od Eusi. Pod r. 1624, t. j. w sto lat po osiedleniu
się Stanisława na Rusi litewskiej, prawnuk jego Wasil za-
— 409 —
pisnje w domowej księdze: „Przebudowałem cerkiew ro-
hacką i wszystko odnowiłem i aparata posprawiałem". Dalej
znajdujemy rozmaite zapiski gospodarskie i majątkowe.
Pod r. 16^3 Wasil, m»jący już lat 78, zapisać: „Junij go-
dziny Jl ca półzegarzu w niedzielę, m^onka moja miła
Zofia Bieńkowska Kaleczjcka w Robaczaoh zmarła, po-
chowaoa w cerkwi kaleczyckiej , w sklepie pod ołtarzem.
I ja Wasil Kaleczycbi tamie pochowany będę od synów
moich". Jakoż r. 1648 zmarł Wasil i pod tą cerkwią go
pochowano. Dalej znajdujemy zapisaną bitwę korsuńską,
nowiny polityczne i dzikie okrucieństwa Zaporożców,
uchwały sejmowe, rady nad naprawą fizeozy pospolitej, pro-
jekt powołania kmieci do obrony kraju, wydatki na apa-
raty i porządek w dwóch cerkwiach. Rodzina bowiem ma-
zowiecka, przywykła do opieki, jaką kolatorzy otaczali
swoje koicioły w Mazowszu, znalazłszy w Mohaczach i Ka-
leczycach lud wschodniego obrządku, bez domów bożych^
buduje mu takowe, uposaża i troskliwie opiekuje się nimi,
aby chwałę Bożą podług miejscowego obyczaju szerzyć.
Mie było to wówczas ani nic dziwnego, ani odosobnionego.
Mazowsze i Podlasie roiło się narodem szlacheckim, gdy
na Eusi luda i szlachty było względnie do obszarów bar-
dzo mało. Szlachta polska wychodziła na Rań, ale osiadfUa
pojedynczo na roli, gdyż każdy szukał pustego kawała
ziemi, nie należącej do nikogo, a łatwo znalazłszy, bo ta-
kiej była moc wielka, zakłada na nim dwór warowny, or-
ganizował obronę przeciw Tatarom, nie odpasując miecza
w dzień i w nocy. Osiadłszy wśród Rusinów, uczył się
Mazur ich mowy, przejmował ich zwyczaje, szedł modliń
się do ich cerkwi, a jeżeli takowej blizko nie miał, n Ind
pod osłoną warownego dworu i mężnego szlachcica
żył się, to ten budowo mu cerkiew, uposażfJ, paroc]
dzał i dzieci swoje w niej chrzcił, którym nadawał
"Wasilów, Semenów, Danielów, jak to w pamiętniku
czyckich widzimy. Dzieci takiego Mazura przez 2
— 410 ~
małżeńskie z potomkami miejscowej rusifuskiej szlachty zle-
wały się już w jedną krew, jeden obyczaj, jeden naród
i przelewały wspólnie całe morza krwi w obronie B>zplitej
przeciw Tatarom, Turkom i Zaporożcom. Niekiedy Silva
rerum pisane drobnym charakterem dosięgały obszarem
swoim wielkości potężnej księgi. Taką właśnie, obejmującą
17B4 stronic czytelnego pisma, z drugiej połowy XVJLL w.
p. t. Sylva variarum curiositałum, znajdującą się w bibliotece
po Załuskich w Petersburgu, opisał profesor Bruckner.
Obok dokumentów i paszkwilów politycznych, dyaryuszów
i poematów, znajduje się w niej, jak zresztą we wszyst-
kich prawie tego rodzaju pamiętnikach domowych, mnó-
stwo anegdot, dykteryjek, wesołych żartów i wierszyków,
w które obfitował serdeczny dowcip staropolski. Zdarzały
się też niekiedy sylwy, wyłącznie humorowi poświęcone,
a do takich należy znaleziona przez Glogera i wydana
w Warszawie księga Karola Żery, który pod postacią we-
sołego szlachcica był w istocie księdzem Franciszkaninem
w Drohiczynie na Podlasiu. Zdarzało się i dawniej nie-
kiedy, że pamiętniki domowe drukowano. Tak za Sasów
wyszła r. 1743 cała Silva Rerum kasztelana smoleńskiego,
Kazimierza Niesiołowskiego pod tytułepi: y^Otia piMica
do zabawy w próźnościach niepróżnującym". Także y^Ołia
domesłica^ w kilka lat później. Tytuły te łacińskie moźnaby
po polsku przetiumaczyó : „Wczasy publiczne", „Wczasy
lub odpoczynek domowy". W roku 1829 wyszedł I tom
„Pamiętnika sandomierskiego", a w roku 1830 tom drugi,
i już więcej potem nie wyszło. A szkoda, bo było to po-
żyteczne wydawnictwo w rodzaju silva rerum, zbiór cieka-
wych dokumentów dziejowych, opisów, relacyj, dawnych
rymów, wiadomości o zabytkach przeszłości i t. p. rzeczy.
O sylwach rerum skreślił ciekawy artykuł profesor Bruckner.
Siłacze. Z rozmiarów i wagi zbroić żelaznych dawnych
rycerzy, oraz z wielu innych wskazówek, możemy twier-
dzić stanowczo, że wzrost przeciętny naszych ojców był
— 411 —
cokolwiek mniejszy od dzisiejszego wzrostu klas zamożniej-
szych, a równy wzrostowi luda wiejskiego, siła zaś musku-
larna i wytrzymałość znacznie większa. Był to prosty i na-
turalny wynik mniejszych wygód, a większych trudów i zu-
pełnie innego trybu życia. Częste dźwiganie zbroi, szer-
mierka i gonitwy, zabawy łowieckie, podróże koone bez
wygód, liczniejsze prace fizyczne z powodu rzadkości rze-
mieślników na wsi (każdy prawie szlachcic i rycerz dawny
umiał np. kowalstwo}, zresztą życie wiejskie zbliżone wię-
cej do natury, niż dzisiejsze zwyrodnione po miastach —
wszystko to było przyczyną, że dawniej każdy posiadał
w sobie więcej energii, rycerskości, silnej woli, wytrzyma-
łości, zdrowia i siły muskularnej. Pod tym względem oj-
cowie nasi stali nieskończenie wyżej od dzisiejszych po-
koleń, a dawne źródła przechowały nam liczne wiadomości
o ludaiach wielkiej sity fizycznej i wytrzymałości cielesnej.
Pomijając ustne podania, przytoczymy tu wzmianki z da-
wnych pisarzów naszyoh o ludziach, którzy nawet wśród
silnych pokoleń, podziw ogólny krzepkością swego ciała
obudzaJi: 1) W wieku XIV slyn^ Stanisław Ciołek, syn
wojewody mazowieckiego. Chłopcem jeszcze będąc niedo-
Toslym, wstępował na wyższe miejsce i wziąwszy w każdą
ręką dorosłego mężczyznę, tłukł jednym o drugiego. Dzwon
spuszczony z wieży kościoła krakowskiego wziął za ucha
i do drzwi kościoła po schodach zaniósł. Miecz lub szablę
skręcał w ręku na wzór powroza. Kaz wróciwszy z łowów
i zastawszy łaźnię zajętą przez dwóch braci ze cugami,
rozgniewany, że na niego nie czekali, pochwycił budynek
drewniany za narożnik i tak zręcznie przewrócił, że od-
krył nagich. We wsi swojej Ostrołęce, przy stawianiu ff'
zobaczywszy kilkunastu ludzi dżwigajcyoh potężną i
kaz^ wszystkim wziąśó za jeden koniec, a sam po<
ciwszy za drugi, przeniósł z nimi i zadał ją na ś
Kiedy ścisnt^ w dłoni świeże drzewo, to ciekł z nieg
jak z gąbki. Tak zwane leziwa czyli grube sznury
— 412 —
nopi lub łyka plecione, na których wciągają się i zawie-
szają bartnicy przy podbieraniu miodu w barciach leśnych,
rwał jak nici. Kuszę najtęższą samemi tylko rękoma i no-
gami, bez lewara, naciągał. Dwie podkowy rozciągał lub
kruszył. Oznaczywszy krótką szablą koło na ziemi, nie dał
się z niego wyciągnąć za sznur 12-tu ludziom. Kiedy z Ka-
zimierzem Wielkim był w Pradze i poszedł w zapasy ze
słynnym jakimś siłaczem, tak go ścisnął, że biedny Czech
ducha wyzionął. Mazur ten wysłany roku 1366 dla obrony
Wołynia przeciw Tatarom, którzy Włodzimierz opanowali,
poległ pod Włodzimierzem śmiercią bohaterską. 2) Woj-
ciech Brudzyński, dworzanin królów Aleksandra Jagielloń-
czyka i Zygmunta I, jak zaświadczają Marcin Bielski i Bar-
tosz Paprocki, sześciu mężów w całkowitych zbrojach na
barkach swoich dźwigał, a siedząc na koniu, gdy chwycił
się rękami belki w bramie wjazdowej, konia swego w górę
nogami z ziemi unosił. 3) Tę samą sztukę pokazywał i Wie-
siołowski, marszałek wielki litewski, znany z tego, że wozy
w biegu ująwszy za tylne koła zatrzymywał i żubra oszcze-
pem osadził, który na króla Zygmunta Augusta miał ude-
rzyć. 4) Król Zygmunt I żelazne podkowy łamał, postronki
zrywał, napinał kuszę bez lewara i talię kart przedzierał.
6) Wojciech Lachocki, cześnik ziemi Dobrzyńskiej, w peł-
nej zbroi przeskakiwał konia i wozy. 6) Janusz II, ostatni
książę mazowiecki, zmarły r. 1B26, miał być równie silny
jak Zygmunt I. 7) Stanisław B>adzimiński, kasztelan zakro-
czymski za Zygmunta Augusta — jak pisze o nim Bartosz
Paprocki, który znał go osobiście — najtęższego chłopa
bujrf na dłoni a konia rozhukanego chwyciwszy za łeb
i uszy, dotrzymał, póki masztalerz uzdy nań nie włożył,
poczem dziki rumak szedł pokornie bo mu łeb i uszy spu-
chły. 8) Marcin Brzozowski z Brzozowa w ziemi Gostyń-
skiej, zwany Kapturem, wziąwszy beczkę piwa na ramię,
swobodnie z nią tańczył dokoła stołu. 9) O Wojciecha
Chodzickim z wojew. Kahskiego zaświadcza Paprocki, iż
— 413 —
taką miał sitę w głowie, że wybijał nią bramy z zawias.
10) Jakób Niezabitowaki z wojew. Lubelskiego, w drugiej
połowie SVI w. słynął z odwagi, męstwa, siły i olbrzy-
miego wzrostu. Byt postrachem Tatarów, których gromił
z małą garścią swoich pod Zbarażem i Skoworodkism.
W wyprawach Batorego pod Wielkiemi Łukami i Psko-
wem świetuie się odznaczył. Bielski wspomina o nim z uwiel-
bieniem. 11) Scibor, herbu Ostoja, Dunaj w zbroi przepły-
ną 12) Teodor Lacki, znakomity wojownik z czasów Ba-
torego i Zygmunta III, zasłyń^ z olbrzymiej siły nie tylko
w Polsce, ale i za granicą. Bawiąc w Weneeyi, chwycił
wołu, który się rzucU na niego, powalił go na ziemię i kark
mu złamał, wozy w biegu za koła wstrzymywał, dąb który
mógł dłonią objąć, z ziemi z korzeniem wyrywaŁ W cią-
gnieniu kuszy nie miał sobie równego, a gdy raz wobeo
Batorego, przy pośle tatarskim, zdumiał obecnych celnością
strzidów z łuka, król podarował ma dzielnego wierzchowca.
Przez lat 20 ^użył krajowi orężem i mieniem, bo własnym
kosztem chorągiew hussaryi wystawił. Odniósłszy pod Kir-
cholmem w udo dwa postrzały od kul, mimo to nie zsiadł
z konia i jeszcze dwie mile pędził uciekających Szwedów.
13) Rodzona siostra Teodora Lackiego, poślubiona Elia-
szowi Pielgrzym o wskiem a, pisarzowi litewskiemu, ^yn^a
również ze swej siły. 14) Wojciech Padniewski w boju na
Wołoszczyźnie, jednym zamachem kordą ściął Tarczynowi
głow^ razem z ręką do pachy. 15) Eustachy Tyszkiewicz,
wojewodzie brzeski, spotkawszy niedźwiedzia na łowach,
midi zwyczaj rozdrażnić go, a gdy bestya stanęła na łapach,
łeb ma wtedy śoind. 16) Tomasz Olędzki, kasztelan zakro-
czymski, pięć talarów bitych,
szablą przerąbywał. 17) 3zla
rzfU z oszczepem sam jeden
pokonyw^. 18) Dniszkowsbi,
mu napuszczono cudzych kon
powyrzucał. 19) Po śmierci Z
— 414 —
źąt mazowieokioh, macocha ich a wdowa po Michale ks.
litewskim, roszcząca prawo do spadku po pasierbach, roku
1462 zebrawszy szlachtę z ludem zbrojnym w Płocku, wy-
ruszyła na jej czele do Rawy i usiłowała zamek rawski
siłą oręża zdobyć. 20) Cym barka, księżniczka mazowiecka,
córka Ziemowita i Olgierdówny, r. 1412 zaślubiona Eme-
stowi Żelaznemu, matka cesarza Fryderyka HI, laskowe
orzechy w palcach gniotła i pancerze łamała. 21) Grrabow-
ska, w wojew. poznańskiem i panna Barska w kaliskiem,
ścisnąwszy garść orzechów laskowych w dłoni, olej z nich
wyciskały. 22) Żagiel, szlachcic litewski, podskakiweJ: dźwi-
gając czterech ludzi na swych barkach. 23) Komorowski
z Komorowa w Kujawach podkowy łamał bez wysiłku.
24) Niemiłej pamięci August II Sas, od wielkiej siły fizy-
cznej dostał nawet przydomek Mocnego. Za jednym za-
machem ścinał on głowy bydlętom, czego dokonał raz na
zjeździe z Piotrem I w Rawie (ruskiej). W Gdańsku, dziaiko
falkonetem zwane, podnosił jak pistolet. 26) Przewyższał
Augusta siłą Marcin Cieński z Cienia w Sieradzkiem, dzielny
wojownik z czasów Sobieskiego a regimentarz za Augu-
sta II. Gdy raz król zaprosił go do siebie i zapragnął
widzieć dowody jego siły, regimentarz podane sobie sztaby
żelazne pozakręcał na szyi dwom królewskim drabantom,
którzy stali na warcie. Gdy król sam nie dał rady szyn
tych odkręcić, posłano po znanego z siły kowala. Ale i ten
nie podołał, mówiąc, że ohybaby łby w ogień wsadzić i szyny
rozgrzać, aby drabantów z żelaznego jarzma oswobodzić.
Wtedy dopiero Cieński rozwinął sztaby z łatwością i po-
kazał, że od króla i kowala jest silniejszym. 26) Córka tego
walecznego regimentarza odziedziczyła po ojcu także nie-
zwykłą siłę. Opowiadano, że gdy raz w jej domu powa-
dziło się z sobą dwóch szlachciców, pogodziła ich, wzią-
wszy razem za pasy i wyrzuciwszy przez otwarte okno do
ogrodu. 27) Helena Ogińska, sławna z cnót, siły i nauki,
córka Kazimierza Ogińskiego, wojewody wileńskiego, mał-
— 416 —
żonka Ignacego Ogińskiego, kasztelana wileńskiego, pod-
czas wesela krdlewioza saskiego Fryderyka w Dreźnie roka
1719, na sławnym karuzelu, przez młode damy odprawio-
nym, mając lat 18, wszystkie rycerskie sztuki z taką zrę-
cznością i podziwem wszystkich odbyła, że pierwszeństwo
i wyznaczoną nagrodę otrzymtJa. Żyła lat 90, a w pode-
szłym już wieka talerze srebrne w trąbkę zwijtJa i rozwi-
jała, talary łam^a. 28) Jan Kopozak, z pochodzenia cUo-
pek, słyn^ z siły na dworze Stan. Leszczyńskiego w Lu-
newiln; karetę ministra Bryla zagrzęzłą w l^ocie sam wy-
ciągnął ; umarł jako piwniczy u het. Braniokiego w Białym-
stoku. 29) Następny przykład wytrzym^ości podaje Dłu-
gosz: „Gdy r. 1438 Tatarzy dobijali pojmanych jeńców
polskich — Jan "Wlodkowicss h. Sulima, po odniesieniu ran
mnogich, leżał między stosami trupów udając nieżywego.
Odarli go do naga pohańoy, lecz gdy ściągali obuwie,
a sprzączki puńcić nie chciwy, przerżnęli je wzdłuż, tak, iż
miecz narysowf^ na nogach głębokie rany. Gdy pierścienia,
który miał na palcu zdjąć nie mogli, ucięli go z palcem.
Taką bohaterską cierpliwością przytaiwszy ducha w mę-
czarniach, umknął śmierci, lub gorszej niż śmierć niewoU".
Blizny te na ciele jego oglądał później sam Długosz. Przez
ćwiczenia rycerskie wyrabiali w sobie Polacy zadziwiającą
zwinność i zręczność. Wojciech Łochocki, podczaszy do-
brzyński, ubrany w ciężką zbroję, lepiej i dalej jak koń
skakał. Mikołaj Pieniążek za króla Stefana, trzymając w ku-
pie nogi, bardzo wysoko w zbroi podskakiwał. Gdy król
Aleksander kopalnie w Wieliczce oglądał, szlachcic Jan
Jordan, ubrany po husarsku, zatem w pi"*''''"' •rhmi mA-
wiąc: „za zdrowie króla Jegomości!" ba
do przepaści, zwany szybem, przesadził
mianowany zostt^.
Skarbiec, miejsce do przechowywa
sztowności i pieniędzy czyli skarbu. Sk
wie, książęta, ludzie możni i kośoiofy. •
— 416 —
•
dziejach podaje pod rokiem 1212 następującą wiadomość:
„W miesiącu lipcu, piorun uderzył w skarbiec kościoła kra-
kowskiego (mowa tu niewątpliwie o katedrze na Wawelu),
pokryty dachem drewnianym; a gdy się wiązania zajęły
i nie miał kto gasló pożaru, doszedł ogień aż do wnętrza
skarbcu, ogarnął skrzynie i skarbnice i przechowywane
W nich ornaty, kapy i liczne kościoła krakowskiego ozdoby
i przybory królów, książąt i biskupów strawił i pochłonął".
Pierwotny skarbiec królewski znajdował się oczywiście
w Gnieźnie, jako stolicy polskiej za Piastów. Pierwszy Ło-
kietek a po nim jego następcy koronowali się w Krako-
wie, który od czasów Łokietka został stolicą Polski, a więc
i skarbiec królewski przeniesiony został z Gniezna do Kra-
kowa na Wawel. Później chociaż Zygmunt III przeniód
stolicę polską z Krakowa do Warszawy, to jednak skar-
biec królewski pozostawał w Krakowie aż do upadku Rze-
czypospolitej. W trzech sklepach dolnych, w dziedzińcu
pod kolumnadą południową zamku królewskiego na Wa-
welu, mieściły się połączone skarby Korony, Liliwy i Eusi,
Piastów i Jagiellonów. Litewski skarbiec był na zamku
wileńskim, a mieścił w sobie tylko klejnoty i archiwa.
W skarbcu krakowskim oprócz koron i insygniów królew-
skich przechowywano jeszcze dokumenta wielkiej wagi
i różne klejnoty. Podskarbiowie wielcy koronni nie mogli
sami otwierać tego skarbca, ale potrzebną była do tego
obecność siedmiu jeszcze senatorów, z których każdy miał
klucz oddzielny. Do wyniesienia nadto czegokolwiek ze
skarbca, nietylko musiała być uchwała senatu, ale nadto
zezwolenie wszystkich stanów koronnych, wydane na wal-
nym sejmie. Że insygnia królewskie, jako służące do reli-
gijnej ceremonii, prawie za sprzęt kościelny uważano, więc
do straży skarbca krakowskiego dodany był jeszcze du-
chowny, kustoszem koronnym tytułowany. Wzmianki o sta-
łym takim urzędzie spotykamy dopiero za Wazów. Szcze-
gółowe ordynacyę przepisywały porządek zdawania skarbca
417
i dopełniania lustracyi a- zalecenia przy otwieraniu, pilnie
były przestrzegane. Bywały chwile wojennych zaburzeń,
w których ukrywano klejnoty koronne poza skarbcem wa-
welskim, jak to miało miejsce w czasie koronacyi Augu-
sta m Sasa, gdy korony schowane były w Częstochowie.
Tenże król, gdy mając się koronować, nie mógł z powodu
formalności dostać starej korony polskiej z Częstochowy,
kazał sobie do obrzędu koronacyjnego sprawić we Wro-
cławiu nową koronę srebrną pozłacaną, którą po koronacyi
podarował do skarbca częstochowskiego jako wotum. Z liczby
skarbców kościelnych najbogatsze były: jasnogórski i ka-
tedralny na Wawelu. W skarbcu ratuszowym miasta Lwowa
szlachta w niespokojnych czasach składała pieniądze i ko-
sztowności, np. książę Zasławski z Ostroga, który w roku
1630 powierzył miastu swoje złoto, srebro i klejnoty. Ze
wszystkich królów polskich najbogatszym w klejnoty był
Zygmunt August. Powiada o nim biskup Kamerynu, że
„w klejnotach bardzo się kocha. Pokazał mi zbiór swój
tajemnie, nie chciał bowiem, żeby do wiadomości Polaków
doszło, ile na to łożył. W skrytym pokoju na stole było
szkatułek 16, wszystkie pełne klejnotów. Z tych 4 szaco-
wane 200,000 szkudów, dostały się mu po matce, 4 przez
króla kupione za 560,000 szkudów złotych, między niemi
rubin szpinel (jasno czerwony), niegdyś cesarza Karola V,
za 80,000 szkudów. Reszta szkatułek po przodkach, klej-
notów w nich niezmierna moc, rubinów, szmaragdów, dya-
mentów ceny do 300,000 szkudów złotych. Skarb ten prze-
wyższa weneckie i papieskie. Sreber, prócz używalnych,
w skarbcu do 30,000 grzywien (150 centnarów), między
temi misterne wanny, fontanny, zegary wielkości nadzwy-
czajnej z posągami, organy, nalewki, tace, roztruchany,
puhary złociste, ofiarowane królowi przy mianowaniu na
dostojeństwa".
Skarbnik, urzędnik, który skarby pańskie zbiera i chowa.
Na dworach Piastów byli już skarbnicy. W dokumencie
RsiĘOA UEerr pauuon. 27
— 418 —
z r. 1237 przytoczona jest polska nazwa „skarbnik^, a w roku
1291 łacińska thesaurarius. Za Jagiellonów „skarbnik" byi
tytularnym ostatnim urzędem ziemskim. Skarbnikiem lub
„wozem skarbnym" nazywano także wóz podróżny, telegę
z przykryciem, naładowaną żywnością, obrokami i przy-
borami podróżnymi. Za doby Piastów włożono na miasta
obowiązek wysyłania „wozów skarbnych" na wojnę. Ka-
zimierz, książę mazowiecki, r. 1303 dając przywilej pro-
boszczowi w Tarczynie na lokacyę tegoż miasta, uwalnia
mieszczan od składek na wozy wojenne. Janusz książę ma-
zowiecki, przywilejem z r. 1413 waruje, aby stare miasto
Warszawa dawała na wyprawy wojenne 2 wozy cztero-
konne. Wedle przywileju z r. 1437, Gombin obowiązany
był dostawiać na wojnę wóz z 4- ma silnymi końmi, dobrze
naładowany żywnością i napojem. Małe miasteczka skła-
dały się po kilka na jeden „wóz skarbny", np. Radziłów
przykładał się czwartą częścią do Wizny. Za to Szrem
wielkopolski oprócz własnego wozu, przykładał się w po-
łowie do drugiego wozu ze Środą. Lustracye starostw i kró-
lewszczyzn od r. 1664 do 1766 wymieniają miasta, których
mieszkańcy obowiązani byli przy boku właściwego kaszte-
lana, wyprawiać na pospolite ruszenie „wozy skarbne opo-
nami nakryte, leguminami i narzędziami wojennemi naśpi-
żowane", w 1 — 2 lub 4 konie zaprzężone, z woźnicą i oprócz
tego z jednym lub dwu drabami czyli pachołkami, uzbro-
jonymi „w barwie**. Oprócz wojennych były inne „skarb-
niki^ ze skrzynkami zamczystemi, służące do wożenia pie-
niędzy, przy ściąganiu podatków od miast, do przewożenia
kwarty czyli podatku kwarcianego, gromadzonego w zamku
rawskim, corocznie do Lwowa dla wojska. Krasicki w „Panu
Podstolim" powiada: „Przyjechało się dawniej na skarb-
niczku prostym, ale za każdym razem skarbniczek z mia-
sta pieniądze przywoził". Kajetan Węgierski pisze, iż woli
żona:
— 419 —
Aby ją na sprężynach giętkich zawieszoną,^
Po balach,^po assamblach kareta woziła,
Niż gdyby do kościoła skarbniczkietn jeidzila.|
W wieku XYin odróżniano skarbniczek od skarbnika.
Skarbnik hyl to zawsze wóz dworski czyli skarbowy, zwy-
kle ozterokonny, na którym w podróży za kolasi^ pańską
wieziono kuchnia, służbę, pościel i obroki. Skarbniczek zah
był wózek porządniejszy, parokonny, którym ziemianie
jeździli do kościoła, za interesami, a komisarze i plenipo-
tenci objeżdżali folwarki. Z postępem czasu, skarbniczek
przemienił się na rodzaj wolanta.
Skarby królewskie ob. Skarbiec.
Skarby w ziemi. Król Stefan Batory orzekł 1B76 r.,
że aby wątpliwość żadna o gruntach stanu rycerskiego
nie zachodziła, są one „wolne zawżdy ze wszemi pożyt-
kami, któreby eię na tych grunciech pokazowały i kruszce
też wszelakie i okna solne zostawać mają". A więc ziemia
zewnątrz i wewnątrz stała się nieograniczoną własnością
posiadacza, a z tej wielkiej zasad; łatwy wniosek, że skarb'
do właściciela ziemi należał. Ponieważ odkrycie skarbu za-
leży od szczęśliwego trafu, prawo więc polskie nie ozna-
ozało wysokości nagrody za znalezienie, pozostawiając to
szlachetności właściciela i uznaniu sędziego. Przeciwnie
Statut litewski, prawie tak jak prawo rzymskie, przyznaje
znalazcy połowę, a drugą właścicielowi grunta, w którym
skarb byl wynaleziony. Prócz tego tenże statut rozstrzyga,
że jeżeli majątek był w zastawie, to owa potowa, przypa-
dająca na właściciela, idzie także w podziw między tymże
a zastawnikiem.
Skartabeil — szlachcic nowy. W
gdy powstawfJo dużo nowej szlachty z
kmieci i sołtysów, którzy w boju mężnie
nowouszlachconych skartabeUami. Stan
średni między kmiecym i szlachtą staryi
dużo przywilejów stanu rycerskiego, aleje
— 420 —
Ci np. którzy mieli skartabellat zastrzeżony, nie mogli do
trzeciego pokolenia piastować urzędów koronnych, byó wysy-
łani na legacye w sprawach krajowych. W dalszych poko-
leniach mieli już prawa jednakowe z najstarszą szlachtą.
W spolszczeniu nazywano skartabellów „świerczatka". Na-
zwa scartabellits podług Sebastyana Petrycego pochodzi
z łacińskiego ex charta hellicus, co oznaczało: z prawa na
szlachectwo sobie danego wojujący. Skartabellów spoty-
kamy już w czasach Kazimierza Wielkiego. W prawodaw-
stwie polskiem dopiero w r. 1817 zniesione zostały wszel-
kie wzmianki i przepisy dotyczące skartabellów.
Skojec ob. Pieniądze w Polsce.
Śmigus, śmigust, śmigurst, dyngus. Stary zwyczaj w ca-
łej Polsce wzajemnego oblewania się wodą w drugim dniu
świąt Wielkiejnocy, powszechny zarówno u ludu wiejskiego
jak u mieszczan i szlachty. Niegdyś w poniedziałek wielka-
nocny mężczyźni oblewali niewiasty, a we wtorek, na-
zajutrz, niewiasty mężczyzn, co dotąd w niektórych okoli-
licach lud kujawski zachował. Francuz Beauplan w opisie
Ukrainy za Władysława IV, o tym zwyczaju oblewania się
wodą wspomina na Rusi. Z Haura widzimy, że w XVn
wieku w Polsce, kawaler damie po śmiguście różą przy-
służyć się może. Początek tego zwyczaju sięgać musi cza-
sów bardzo dawnych, skoro widzimy go zarówno w Azyi,
u kolebki ludów aryjskich jak i nad Wisłą. Major angielski
Symes, w relacyi z podróży odbytej r. 1796 z Bengalu do
króla Birmanów w Pegu, powiada, że Budaizm tamtejszy,
około 10 kwietnia obchodzi trzydniową uroczystością naj-
weselszą zakończenie starego roku. Drugiego dnia tych
świąt — pisze Symes — Birmanowie mają zwyczaj „obmy-
wania się z grzechów starego roku", przez oblewanie wza-
jemne wodą. Nikt się od tego wymówić nie może, nie wy-
łączając wice-króla, a wody leją się niespodziewanie z okien,
dachów i wszędzie na głowy przechodniów. W pałacu wice-
króla po odbytej poważnie ceremonii i oddaleniu się tegoż.
— 421 —
gośoie zostawieni byli na pastwę 30-tu panien dworu, które
wpadłasy na aalę z konewkami i sikawkami, zaczęły nie-
miłosiernie oblewać. Oddawaliśmy im za swoje — powiada
Anglik — ai i wody zabrakło, ale przemokliśmy do nitki.
Oczywiście zwyczaj ten u chrześcijan muei^ się przywiązać
do jakiegoś wiosennego święta chrześcijańskiego, więc u Po-
laków do drugiego świąt wielkanocnych. Lud wielkopolski
w zwyczaju śmignsowym przechował jeszcze wyraźne ślady
pierwotnego obmywania. Parobek bowiem wyłazi tam na
dach karczmy wśród wioski, z miednicą w ręku i pobrz^
kując w takową obwołuje dziewki wiejskie, które nazajutrz
będą oblewane, przyczem zapowiada żartoblime, ile dla
której potrzeba będzie fur piasku do jej szorowania, pśrzu
na wiechcie, grac do skrobania, ile kubłów wody i mydliska.
Zarówno w Wielko- jak Małopolsce parobcy w dzień śmi-
gusu łapią dziewoje wiejskie, ciągną pod żóraw do studni,
gdzie kubłami wody oblewają, a nieraz całe zanurzają
w rzece lub sadzawce. Dziewczęta nawzajem, zmówiwszy
się, napadają znienacka na parobka i odpłacają mu równie
sowitą kąpielą z wiader i dzbanów. Dyngusem i śmigusem
nazywa się także podarek, dawany małym chłopcom, którzy
w drugi dzień Wielkiejnooy chodzą od domu do domu
„po dyngusie" czyli włóczebnem i śpiewają piosnki dyn-
gusowe z powinszowaniem świąt uroczystych i przymó-
wiskiem o poczęstne. Nazwy dyngus i śmigus nie mają
pochodzenia polskiego. Wyraz Diltin-guss jest czysto nie-
miecki, oznacza cienkusz, polewkę wodnistą, wreszcie chlust
wody na kogoś wylany. „P " .- . . . t,.
laoy polewkę czyli zupę c
w wielkim poście . na Wie
W Niemczech i w Serbii isi
w ani a wodą dziewczyny poi
to deszcz pożądany sprowac
suchy w ciągu lata. Z tern
wcale, żeby Polacy mieli
— 422 —
Droga bowiem od wspólnej aryjskiej kolebki nie prowa-
dziła przez E>en do Wisły, ale raczej przez Wisłę do !Benu.
Nazwa dowodzi tylko, że stary zwyczaj mógł być wspólny
obu narodom, lub że Niemcy średniowieczni, osiadający
licznie w miastach polskich, przejmując miejscowy zwyczaj
od Polaków, nazwę mu swoją narzucili, co działo się nieraz
przy skłonności Polaków do nadawania rzeczom swojskim
nazw z języków obcych. Oblewanie dziewcząt wodą pod-
czas suszy ma związek z polskim zwyczajem oblewania
przodownicy, niosącej z pola wieniec dożynkowy.
Sobótka, zabawa obrzędowa ludu polskiego, sięgająca
czasów przedchrześcijańskich. Nazwa jej aczkolwiek bardzo
zbliżona do nazwy dnia soboty, ma jednak zupełnie inny
początek. Gdy sobota pochodzi od sabbatu, to sobótka ma
8T.ÓJ iródłosłów słowiański w wyrazach: zebranie, sobranie.
Na tę bowiem zabawę obrzędową zbierali się niegdyś
wszyscy zarówno kmiecie z wioski, jak drużyna i szlachta
ze dworu, do ognia roznieconego na pagórku za wioską.
Ta łączność obyczajowa i charakter obrzędu gromadnego
przebija się jeszcze w pieśni Jana Kochanowskiego o so-
bótkach w Czarnymlesie :
Tam goście tam i domowi
Sypali się ku ogniowi.
W pieśni sobótkowej mazowieckiej słyszymy: „Tam dziew-
częta się schodziły" ; w pieśni znowu ludu podkarpackiego :
Kto na sobótce nie będzie,
Główka go boleć wciąż będzie.
Ponieważ sobótka jest niewątpliwie starodawną uroczysto-
ścią czci słońca, które jako źródło życiodajnego ciepła
i światła od wszytkich ludów cześć odbierało w starożyt-
ności, palenie więc stosów i igrzyska gromadne przy nich,
obchodzili Polacy w noc najkrótszą z całego roku, t. j.
w przesilenie dnia z nocą. Oczywiście po zaprowadzenia
kalendarza chrześcijańskiego, zwyczaj dawny musiał się do
świąt i świętych chrześcijańskiej wiary przystosować, W je-
dnych więc miejscowościach obchodzono go na Zielone
Świątki, gdzieindziej w przeddzień św. Jana Chrzciciela.
I tak przez wiele wieków to widzimy. W r. 1468 ap. król
Kazimierz Jagiellończyk na żądanie opata benedyktyńskiego
klasztoru świętokrzyskiego, zakazuje pogańskich uroczysto-
ści (sobótek) na Łysej górze w Zielone Świątki odprawia-
nych. Tymczasem o kilka mil stamtąd w OzarnymleBie so-
bótkę obchodzono około Św. Jana, jak o tern wyraźnie za-
świadcza Kochanowski, który utworowi swemu nadał tytu2
„Pieśń świętojańska o sobótce" i zwyczaj ten uważa za
tradycyjny: „Sobótkę, jako czas niesie, zapalono w Czar-
nymlesie", A dalej mówi znowu, nie widząc nic gorszą-
cego w zwyczajn, który bynajmniej religii chrześcijańskiej
nie obrażał:
Tak to matki nam poiaiy
Same znowu z drugich miały,
Że na dzień świętego Jana
Zawżdy sobótka palana.
Marcin z Urzędowa, piszący w drugiej połowie XVI w.
swój herbarz czyli zielnik, powiada w nim ; „U nas w wilją
Św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcow^y, śpiewały, djabłu
cześó i modłę czyniąc (!); tego obyczaju pogańskiego do
ł^ch czasów w Polszczę nie chcą opuszczać, ofiarowanie
z bylioy czyniąc, wieszając po domach i opasując się nią,
czynią sobótki, paląc ogaie, krzesząc je deskami, aby była
prawie świętość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując". Na-
zwa sobótki nie była powszechną w Polsce. Lud np. ma-
zowiecki i podlaski nad Narwią i Bugiem zamieszkały,
obrzęd ten znał tylko pod mianem kópalnonlH TT ninv:iiMnr
nadnarwiańskioh w wigilią Św. Jana, po
gospodynie i dziewczęta zebrane na łące
rozpaliwszy kópalnockę, patrzyły czy są s
gdyby której nie było, tę uważano dawn
Następnie biesiadowfJy, tańczyły przed
— 424 —
niesionych pęków ziół rzucały z każdego gatunku po ga-
łązce w ogień, wierząc, że dym z tych ziół zabezpieczy
ich od złego; resztę zabierały do domów, aby pozatykać
w strzechy chat, obór i stodół. Około północy, mocniejszy
roznieciwszy ogień, pozostaJ^e napoje weń wlewały a jedna
z dziewcząt wieniec uwity z bylicy i ziół innych, rzucała
na wodę strumienia, przyczem wszystkie zawodziły prze-
śliczną starodawną pieśń (ob. Wieniec, wianki):
Oj czego płaczesz moja dziewcz3nio?
Ach cóż cl za niedola? i t. d.
Sobótka na Biisi zowie się Kupałą, a liczne ślady tego
obrzędu z Wołynia, Ukrainy, Litwy i Białejrusi opisali
nasi zbieracze rzeczy ludowych: Marcinkowski, Stecki,
Tyszkiewicz i wielu innych, jak u ludu polskiego uczynili
to: Kolberg, Gregorowicz, Gloger i t. d. Seweryn Go-
szczyński osnuł cały poemat na tle sobótki karpackiej,
a Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym" opiewa „wiel-
kie wianków święto". Każdy naród, który chce życie wła-
sne rozwijać, ma obowiązek w sferze swoich zabaw, rozry-
wek i widowisk podnosić i odtwarzać także i obrazy
obyczajowe z przeszłości i zachowywać piękne zwyczaje
dawne, a do takich należy u nas sobótka.
Sodalis Marianus. Wysoka cześć, jaką Polacy oddawali
Najświętszej Maryi Pannie, spowodowała założenie religijno-
moralnego bractwa Sodalisów. Przymiotnik łaciński sodalis,
znaczy należący, składający towarzystwo. Zasadami tego
stowarzyszenia było nietylko nabożeństwo do N. M. Panny,
ale zachowanie w życiu nieskażonej prawości i czystości
obyczajów. Bractwa sodalisów miały swego prefekta i kon-
gregacyą, członkowie podzieleni byli na dwa stopnie soda-
lisów i tyronów. Bractwo to w XVn w. rozpowszechniło
się w szkołach, palestrze i po całym kraju. Samj^chticzniów
jednego tylko kolegium jezuickiego w Kaliszu, zapisanych
było r. 1600 w bractwie sodalisów 127. Członkowie obo-
— 42B —
wiązani byli surowo zachowywać jego przepisy. Za roz-
pustę dostawał sodalis od stowarzyszonych oyostę, za
przekroczenie ósmego przykazania Bodego następowała
ehskluzya czyli wykreślenie z bractwa, kara uważana pra-
wie na równi z klątwą kościelną. Zaklęcie : JJt sum sodalis
Marianits „Jakem sodalis", było dowodem prawdy stanow-
czym, o której nikt jui nie wątpił. W ostatnich czasach za
staraniem 00. Jezuitów wskrzeszono znowu to staropolskie
bractwo w naszym kraju, a liczba członków jego wzrasta
coraz bardziej. Zygmunt Kaczkowski napisał piękną po-
wieść p. t. „Sodalis Marianus", osnutą na tle czasów saskich.
Sołectwo ob. Sołtys, sołtystwo.
Sołtys, sołtystwo czyli sołectwo. "W czasach gdy ziemi
pustej było dużo a osadników msJo, książęta, królowie,
panowie i duchowni, zakładając nowe wioski, stanowili
w nich sołtysów czyli zwierzchników, którzy mieli obo-
wiązek starać się o nowych osadników, zarządzań gromadą,
naznaczać podwody, poprawiać drogi i mosty, strzedz ca-
łości granic, wybierać daniny, dziesięcinę i czynsze, dono-
sić o zbrodniach i sądzić wszystkie sprawy pomniejsze. Ta
właśnie władza sądowa stanowiła w Niemczech główny
obowiązek wiejskiego sołtysa, który nazywał się tam Schvld-
heiss (od Schuld w starej niemozyźnie: występek, kara),
zatem schuldheiss był to w Niemczech sędzia wiejski. W Pol-
sce gdy zaczęto nad nowemi osadami stanowić podobnych
zwierzchników, przerobiono ich niemiecką nazwę na zgo-
dniejszą z polskim językiem sołtys, azołtys, a Schuldheiss-
amt na sołtystwo, sołectwo. Polacy sołtysa po łacinie zwali
scuUetus, a sołectwa scultetiae.
dawano kilka włók ziemi i pe^
karczmę, rybołóstwo, z uwoln
ności. Z czasem włożono na
wojskowej w razie wojny. Wó
sobą głównie różnili, że gdy w
steczka osiadłego na prawie
— 426 —
zwierzchnikiem wioski lub kilku wiosek osiadłych na pra-
wie polskiem. Za Piastów sołtysami zostawali kmiecie, któ-
rzy potem wskutek służby rycerskiej przechodzili na skar-
tabellów i szlachtę. Później sejmy zalecały wójtostwa i soł-
tystwa oddawać zasłużonym krajowi żołnierzom. Ponieważ
każda okolica miała swój gród warowny czyli zamek, służba
zatem wojskowa sołtysa polegała głównie na obronie grodu
najbliższego, gdzie na czele gromady swoich kmieci stawał,
zwoził żywność, daniny, drzewo, naprawiał wały i palisady,
utrzymywał porządek i rozkazywał gromadzie, która przy-
była schronić się do zamku w razie niebezpieczeństwa.
Pewne różnice w obowiązkach zależały od tego, ozy sołtys
był z dóbr królewskich, szlacheckich lub duchownych. Soł-
tysi z dóbr królewskich odbywali częściej służbę wojskową
w polu. Jeżeli sołtys był szlachcicem, osoba jego nie tra-
ciła szlachectwa, jeżeli był kmieciem, sołtystwo ułatwiało
mu zasłużenie na szlachectwo. W większych sołtystwach,
sołtysi miewali swoich kmieci i ozynszowników.
Staje, stajanie ob. Polskie miary i wagi.
Stan ob. Podatki, daniny, powinności.
Stanowniczy, gospody rozpisujący, kwatermistrz, na-
leżał do niższych urzędników dworu królewskiego i zosta-
wał pod rozkazami marszałka wielkiego. Obowiązkiem jego
było utrzymywać porządny spis izb gościnnych w zamku
królewskim, naznaczać gospody dla dostojnych gości i po-
słów w mieście, gdzie się sejm lub zjazd jaki odbywał,
a także w czasie podróży króla. Sobieski zostawszy kró-
lem, nie przestał być gościnnym gospodarzem, więc senato-
rom i posłom ziemskim, którzy do "Warszawy na sejmy
zjeżdżali, rozkazał dawać pomieszkania w zamku królew-
skim. Statut litewski przepisuje, że w domach należących
do szlachty, stanowniczowie i marszałkowie ziemscy (czyli
powiatowi) nie mogą dawać gospod dla posłów sejmowych.
Dla łatwości znalezienia gospody, w której mieszkał sta-
nowniczy, kładziono na niej napis odpowiedni, a prawo
— 427 —
krajowe oetrzegaJo, ie ktoby taki napis zmazał, albo herb
gośoia jako znak na gospodzie jego przybity „oddarł, b^
dzie karan".
Starosta. Od czasów najdawniejszyoh Polacy wyrazem
tym mianowali przewódc^, zwierzchnika drużyny i osobę
najstarszą urzędem w danej miejscowości. Wacław, król
polski i czeski, ustanawia starostę nad dzielnicą oderwaną
od Polski. Kazimierza Wielkiego zastępuje w sądach kró-
lewskich starosta, ale tylko w Wielkopolsce. Odtąd mnożą
się starostowie jako namiestnicy królewscy, sprawując sądy
po grodach, zbierając podatki dla króla. G-dy kasztelani
i wojewodowie przywodzą zbrojnej szlachcie w polu, sta-
rostowie są jakby gubernatorami i komendantami miast
i grodów warownych, powierzonych ich sądownictwu i obro-
nie, Ludwik, król polski i węgierski, przyrzekł Polakom,
że nie będzie cudzoziemcom oddawtJ pewnych starostw
i grodów sądowych, a mianowicie w wyraźnie wykazanych
miejscowościach, między któremi są znaczniejsze miasta
jak np. Kraków, Biecz, Sącz, Wiślica, Wajnicz, Sandomierz,
Lublin, Kadom, Łęczyca, Sieradz, Piotrków, Brześć kujawski,
Emszwica, Poznań, Kalisz i inne. Jak wiadomo panujący
książęta i królowie piastowscy uważali się z początku za
'wlaścicieU całego obszaru ziemi, wód i lasów objętych gra-
nicami ich państwa, a wszystek lud wiejski stanowił kmieci
i służbę panującego. Ale już bardzo wcześnie powstawała
u nas własność prywatna czyli szlachecka, tym sposobem,
ie panujący rozdawali chętnie, lub sprzedawali ziemię ry-
cerstwu, które stanowiło ich
ległości kraju. W dobie piast
sności prywatnej .przybywa, i
i książęcy zmniejsza się. G(
ska czyli szlachecka stanowi!
książęcego, to później w eto;
źęce i królewskie były wyE
lyoerstwa i duchowieństwa. **
— 428 —
nyoh stale na własność panującego, królowie i książęta
mieU swoich namiestników czyU rządców, których jako
zwierzchników nazywano starostami, a od tej ich nazwy
dobra i grody im powierzone starostwami. Starosta jest
nietylko obrońcą zamku królewskiego, lecz nadto stróżem
ciszy i spokoju w granicach swego starostwa, gdzie po-
winien powściągać gwałty, karać kradzieże i rozboje. W tych
obrębach władza jego rozciąga się nietylko na chłopów
i mieszczan, ale i na szlachtę. Do niego należy prawo
miecza, wykonanie wszelkich wyroków kościelnych i świec-
kich. Starosta czuwa nad pożytkami i dochodami króla,
czynszami i poborami od mieszczan i kmieci. Starosta kra-
kowski posiadał najobszerniejszą sądowniczą władzę, tylko
czuwanie nad dochodami króla do niego nie należało. Po-
nieważ sądownictwo należało do panujących, oczywiście
więc ich starostowie czyli namiestnicy byli zarazem sędziami
w ich imieniu. Gdzie były miejscowości z natury obronne,
zwłaszcza strome góry i pagórki, otoczone wodą lub ba-
gnem, tam zakładano wŁirowne zamki czyli grody, a przy
nich zwykle powstawały miasta, więc i sądy, które nazy-
wano grodzkimi. Stąd, jak pisze Skrzetuski w „Prawie
politycznem narodu polskiego'', „grodzki starosta sądy
grodzkie sprawował, bezpieczeństwa w. starostwie swojem
pilnował, zamku całości przestrzegał". W miarę. więc tego
czy w starostwie był gród i sądownictwo, lub nie było go,
starostowie byli grodowi lub niegrodowi, tak jak starostwa
grodowe i niegrodowe. Starosta niegrodowy nie miał wł€i-
dzy sądowej, był poprostu rządcą dóbr królewskich, odpo-
wiedzialnym tylko za wszelkie szkody w sbadaoh i gospo-
darstwie. Starostwa niegrodowe były wogóle nowszej kreacyi
niż grodowe, a to dlatego, że powstawały z nowo zakła-
danych folwarków. Starostwa grodowe nadawały wyższą
godność, ale zato niegrodowe były korzystniejsze mate-
ryalnie. Wogóle na utrzymanie starostów płynęły następu-
jące źródła dochodu: 1) dziesiąta część wpływów pieniężnych,
[
— 429 —
2) trzeoi snop wytrącając zasiew, 3) dziesiąta ryba przy
spuście stawów, 4) z dochodu sądowego od kopy 3 grosze,
6) 12 groszy od dziewki idącej zamąż do innej wsi, 6) od
naznaczenia przysięgi dwa grosze ; grzywny za psucie miedz
granicznych i t. d. Na sejmach postanowiono, że starostwa
mają być tylko wynagrodzeniem za zasługi względem kraju
i zaczęto je zwać chlebem dobrze zasłużonych (panis bene
merenłiumj. Zasada była święta, ale ułomna natura ludzka
spaczyła jej wykonanie. Starostami zostawali nie zawsze
zasłużeni, ale zwykle najmożniejsi. Starosta z dóbr sobie
oddanych obowiązany był płacić do skarbu część czwartą
dochodu czyli tak zwaną kwartę, na utrzymanie wojska
Rzeczypospolitej. Zresztą był panem prawie dziedzicznym,
bo prawo zwane Jus communiłativum dozwalało wdowie sta-
rosty zatrzymać starostwo na dożywocie. Dla wynalezienia
kwarty, sporządzano bardzo szczegółowe i dokładne opisy
starostw czyli odbywano tak zwane lustracye, a mianowi-
cie w latach 1669, 1616, 1660, 1766 i 1789. Zygmunt HI
wszystkie królewszczyzny podzielił na dwie kategorye, t. j.
na starostwa do rozdawania i na ekonomie czyli dobra
stołowe, przeznaczone na wyłączny dochód króla. Starosto-
wie administrowali dobra, j»k się zwykle administruje pań-
stwowa, cudza i czasowa własność. To też sejm r. 1774
postanowił wydzierżawić starostwa prawem emfiteutycznem
na lat 60, a starostów grodowych czyli sądowych obierać
kazano. Sejm zaś czteroletni zniósł zupełnie sądownictwo
starościńskie. Starosta żmudzki, tak nazywaJ: się urzędownie
i powszechnie wojewoda księstwa żmudzkiego. Starosta
w górnictwie czyli żupach, ten który czyni sprawiedliwość
i baczy nad bezpieczeństwem kopalni. W mniejszych ko-
palniach był tylko podstarosta. Starosta bartny był sędzią
bartników. Starosta na Wiśle, oznaczał starszego flisa. Po
upadku Rzeczypospolitej tytuł starostów dawano jeszcze
tym, którzy posiadali dobra starościńskie lub wieś, gdzie
odbywały się dawniej sądy starościńskie. Fryderyk hr. Skar-
— 430 —
bek w najlepszej swojej powieści, zatytułowanej „Pan Sta-
rosta^, przedstawił nam piękny obraz dawnego prawego
obywatela, tak jak Krasicki „Pana Podstolego^.
Starosta imadzki ob. Wojewoda.
Staszówka ob. Szabla.
Statut litewski. Król Zygmunt I w r. 1522 d. 6 gru-
dnia ogłosił w Wilnie edykt, w którym oświadcza, ie po-
nieważ dotąd w Wielkiem Księstwie Łitewskiem bez sta-
tutów pisanych odbywały się sądy, a sprawiedliwość tylko
podług rozumu, sumienia i widzenia sędziów była wymię-
rżaną, przeto stanowi, iź odtąd jednem prawem pisanem
duchowni i szlachta sądzić się mają. Był to pierwszy zbiór
praw dawniej uchwalonych i starych zwyczajów litewskich
czyli praw zwyczajowych, a król dhsiy o dobro narodu,
aby prawo tem prędzej i łatwiej do wiadomości każdego
doszło, zapowiada, że nowy ten zbiór w licznych egzem-
#
plarzaoh „wydrukować rozkazał^. Ze jednak okazała się
potrzeba zmian i dopełnień. Statut litewski nie został wów-
czas wydrukowany. Przerabiany i poprawiany pod kierun-
kiem kanclerza Alberta Gasztołda, jednomyślnie przez Stany
litewskie przyjęty, otrzymał sankcyę królewską i moc obo-
wiązującą od d. 1 stycznia 1630 r. Zbiór ten znany pod
nazwą Starego Statutu napisany po rusińsku, w narzeczu
krzywiczańskiem, tegoż roku przetłumaczony został z roz-
kazu Zygmunta I na język łaciński, a w r. 1632 na polski.
Rękopisy w owyeh trzech językach doszły czasów naszych.
Przez lat 66 t. j. od r. 1622 do 1688 Litwini z polecenia
królów pracowali nad zmianami i dopełnieniami Statutu
swego. Porównanie bowiem swobód Litwy z Koroną i osta-
teczna unia w r. 1669, wywołały także potrzebę zmian nie-
których. Pierwsze uzupełnienie Statutu nastąpiło na sejmie
brzeskim r. 1544, gdzie na prośbę Stanów król kazał wy-
brać do poprawy Statutu dziesięciu mężów w prawie bie-
głych. Następnie zajmowano się takiemiż uzupełnieniami
na pięciu sejmach wUeńskioh (od r. 1647 — 1663), na sejmie
— 431 —
bielskim r. 1564, na wileńskim r. 1565, na lubelskim r. 1569.
Statut teraz uzupełniony, ułatwiający niezmiernie aądo-
wnictwo, nazywany byl Statutem Zygmunta Augusta a naj-
częściej Wołyńskim, z powodu odmian uznanych za po-
trzebne dla województw: wołyńskiego, kijowskiego i bra-
cławskiego. Statutem tym oprócz Litwy, Żmujdzi i trzech
powyższych województw, rządziły sią wszystkie inne wo-
jewództwa do Litwy należące, a mianowicie: polockie, wi-
tebskie, smoleńskie i mścisławskie. Podlasiowi tylko, przy-
łączonemu r, 1669 do Korony, służyły prawa koronne. Sta-
tut drugi, czyli Zygmunta Augusta, uzupełniany w dalszym
ciągu za Stefana Batorego, otrzymał nakoniec nową sankcy^
prawodawczą d. 28 stycznia roku 1688 od Zygmunta m,
a znany odtąd pod nazwą Trzeciego Statutu litewskiego,
wydrukowany po raz pierwszy w jązyku ruslńskim r. 1588,
a w języku polskim roku 1614, przedrukowywany potem
w latach 1619, 1648, 1698, 1744, 1786 i 1811, przetrwał
w Litwie, jako prawo obowiązujące do d. 9 września 1840 r.
Właściwie Statut litewski był konstytucyą krajową. Wielki
książę przyrzeka w nim wszelkie przywileje zachować, gra-
nice Litwy pomnażać i senatu nie poniżać. Senat ten z ksią-
żąt, wojewodów i kasztelanów złożony, stanowił najprzód
sejm prawodawczy, szlachta bowiem litewska dopiero w cza-
sie układania drugiego Statutu, otrzymała miejsce na sej-
mach, obowiązana pierwej tylko do służby rycerskiej i spra-
wowania urzędów. Jakkolwiek Statut mi&t wiele niedostat-
ków, to jednak względnie do miejscowych stosunków
przedstawiał on w wieku XVI i XYII jedno z lepszych
prawodawstw w Europie. Od wyroku starościn ' ' '
wojewodzińskich zastępców sądowych można by
wać do samych starostów lub wojewodów, a od
senatu jako najwyższej instancyi. Prawo było dl
kich jedno, ten tylko odpowiadać kto zawinił, pr;
nie co do własności następowrfo w lat 10, w
wolno było wierzycielowi wziąó dłużnika „za kark'
— 432 —
dar (którym Statut nazywa panującego) nie będzie bez
wiedzy i woli senatu stanowił nowych praw, urzędy do-
stają krajowcy. Tym sposobem wielcy książęta litewscy,
pod wpływem postępowych urządzeń polskich, dobrowolnie
zrzekali się nieograniczonego samowładztwa, które przysłu-
giwało im na Litwie. Sędzia za wyrok niesprawiedliwy
szkody nagradza. Sędzia, podsędek i pisarz musieli umieó
po rusińsku i byli obieralni z 12 kandydatów. Poddani
i słudzy nie mogli być świadkami w sprawie swych pa-
nów. Czterokrotnemu potwarcy obcinano nozdrza. Wdowa
mogła wyjść za mąż w pół roku po śmierci męża. Majątek
matki szedł między synów i córki w równy podział, córki
zaś niewydane brały po śmierci rodziców część czwartą
a synowie trzy czwarte spadku ojcowskiego.
Statuty ob. Prawodawstwo obowiązujące.
Statuty koronne. Skrzetuski w „Prawie polskiem^ tak
określa różnicę statutu od konstytuoyi: „Ustawy nasze od
Kazimierza Wielkiego aż do Zygmunta Augusta, łacińskim
językiem pisane, statutami zowią, to jest prawami niby od
samego króla za radą senatu stanowionemi, późniejsze zaś
polskim językiem pisane, konstytucyami". Określenia tego
nie można jednak brać bardzo ściśle, bo i prawa Ka-
zimierzowe nazywano po łacinie Constitutiones. Pierwszym
statutem koronnym, obejmującym kodyfikacyę zwyczajo-
wych praw polskich, jest Wiślicki z r. 1347 (ob.). Drugim
ogłoszony w Warce r. 1423 przez Władysława Jagiełłę.
Dalej idą statuty Kazimierza Jagiellończyka: ogłoszony
w Piotrkowie r. 1447, ułożony w Nieszawie i we wsi Opoki
r. 1464, w Nowem Mieście Korczynie r. 146B. Z czasów
Jana Olbrachta znany jest statut piotrkowski z roku 1493
i inny z roku 1496. Z czasów Aleksandra Jagiellończyka
istnieją statuta z lat: 1B03, 1B04 i IBOB. Na zjeździe ko-
ronacyjnym w Krakowie r. 1507 ułożone zostały statuta
Zygmunta I. Ustawy piotrkowskie z lat 1510, 1511, 1519
i wszystkie dalsze, np. bydgoskie z r. 1520, piotrkowskie
z r. 1523, krakowskie z lat 1527 i 1532, znowu piotrkow-
8kie (1538) i krakowskie (1639, 1B40, 1543), wreszcie piotr-
kowskie ostatnie (1544), uważane są za statuty, jako pisane
po łacinie, ale właściwie natężą ju£ do koustytncyj bo
i tytuł Constitułiones noszą i uchwalone zosti^y jui nie
przez samego króla z wielkoradą uenatorów, ale z prze-
ważnym ndzii^em izby poselskiej, t. j. stanu rycerskiego.
Słępica ob. Łowieckie prawa.
Sternica ob. Dożynki.
Stolnik, po łacinie dapifer, urząd, który widzimy juź
na dworach książąt piastowskich i w dokumentach od roku
1173. W r. 1382 wymieniony jest stolnik kaliski. Za Ja-
giellonów stal się dygnitarzem, a był koronny i litewski.
Za Zygmunta III idzie szereg stolników obok podstohoh.
Szereg ten na czas jakiś musiał być przerwany, bo kanclerz
Albryoht Kadziwilł w swoich pamiętnikach wspomina, że
Władysław IV wznowił ten urząd dla awego ulubieńca '
Adama Kazanowskiego. Stolnik nadworny koronny (dapifer
curiae regni) był ciągle, a za czasów "Włady^awa IV znika
tytuł stolnika nadwornego a powstaje wielkiego, czyli na-
dworny awansuje na wielkiego. Z podstolego szło się zwy-
kle na stolnika, ze stolnika na krajczego lub podczaszego.
"W" XVni wieku stolnikowie posuwali się do senatu. Na
Rusiach byli naprzód stolnikowie województwa całego, np.
wołyńscy, potem powiatowi, bo godności i urzędy prze-
chodziły tam 2 Korony pierwej do większych organizmów
społecznych, a później do mniejszych, -
Strażnik, urzędnik wojskowy dosyó
mianował hetman, a od r. 1776 sam król,
pospolitej strażników 4-ech : koronny wi(
litewski wielki i polny. Pierwotnie miel
pilnowania granic przeciw napadom
a zwłaszcza tatarskim, później zaś był to u
rowy. Od r. 1768 wliczono ich między
wych, w roku 1776 przyznano im pensye
— 434 —
obowiązkiem ówczesnym było zasiadanie w sądach woj-
skowych.
Stróża zamkowa ob. Podatki, daniny.
Strukczaszy ob. Trukczaszy.
Stryjec ob. Pokrewieństwa.
Strzemienne ob. Toasty.
Surma^ Surmarz ob. Muzyczne narzędzia.
Suscepta ob. Księgi wieczyste.
r
Swiekier ob. Pokrewieństwa.
Świeść ob. Pokrewieństwa.
r
Świętopietrze, nazwa pobożnej daniny dla Stolicy Apo-
stolskiej na budowę kościoła św. Piotra i światło u grobu
tego apostoła. Czechy, Węgry, Hiszpania, Anglia i Szwecya
w średnich wiekach płaciły tę ofiarę Rzymowi corocznie.
Polska tak nazwany później grosz św. Piotra opłacała już
za Bolesława Chrobrego, ale nieregularnie, co Bolesław
składał na zasadzki przez cesarza Henryka H na drodze
do Bizymu czynione. Potem musiała nastąpić dłuższa przerwa,
bo o wprowadzeniu świętopietrza przez Kazimierza I (wnuka.
Chrobrego) w r. 1046 wspominają kronikarze jak o rzeczy
nowej. Długosz powtarza znaną legendę, że gdy posłowie
polscy udali się do klasztoru kluniackiego we Francyi, aby
zaprosić na tron polski królewicza Kazimierza, który po-
stanowił zostać tam mnichem (a właściwie oddany tylko był
przez swą matkę Eyksę czyli Reginę na nauki), a z Kilu-
niaku pojechali do Rzymu (r. 1040) prosić Ojca świętego^
aby zwolnił królewicza od ślubów, Benedykt IX wysłu-
chawszy prośby Polaków, przychylił się do niej pod wa-
runkiem, aby królestwo Polskie płaciło corocznie świętemu
Piotrowi od każdej głowy stanu nierycerskiego po jednym
pieniądzu (y^ualem numum), nadto że Polacy nie będą od-
tąd zapuszczać włosów zwyczajem barbarzyńskim, ale pod-
strzygać głowy z odsłonieniem uszu, na wzór innych na-
rodów katolickich, a w znaczniejsze święta przewieszać na
sobie białe chustki lniane nakształt stuły. Odtąd, jak twier-
— 436 —
dzi Dłagosz (piszący w cztery wieki potem), szlachta pol-
ska zaczęła podgalać głowy na wzór zakonników, a ńikoma
nie godziło się naruszać granic Królestwa, w którem opłata
Świętopietrza oznaczała prawe ziemie Polski. Kronikarz
Gallus także o świętopietrzu wspomina. Kadłubek o mni-
chostwie Kazimierza i świętopietrzu nic nie pisze, Bogufał
nazywa ten pieniądz denarem (denarium), W XIV wieku
Polskę połączono w poborze świętopietrza razem z Danią,
Szwecyą i Norwegią. K. 1386 poborcą generalnym na 3 lata
w Polsce został biskup poznański Dobrogost i ten zaraz
wyznaczył z ramienia swego 10-ciu podpoborców t. j. tylu
ile było wówczas w Polsce dyecezyj. Z powodu wojen
i nieurodzajów nieraz opłata świętopietrza ulegała opóźnie-
niu i przerwom, a lubo nie przedstawiała nigdy sum zna-
czniejszych, Polacy uważali ją za uciążliwą. Zygmunt I
wyjednał u Leona X, iż dochód ze świętopietrza przezna-
czony został z woli papieża na poprawę zamku w Ka-
mieńcu podolskim, który uważany był za przedmurze prze-
ciw potędze tureckiej. Ustępstwo powyższe ponawiali pa-
pieże co lat 10, aż Czarnkowski wyjednał ustąpienie rze-
czonej daniny bez oznaczenia czasu. Ze źródła tego wpły-
nęło r. 1610 na Kamieniec grzywien srebra 420, w r. 1638
złotych ówczesnych 4200 za lat pięć, czyli po 840 złotych
rocznie. Na sumę tę pobierano z jednych łanów po dwa
grosze, z innych po groszu. Z pokwitowań Zygmunta Au-
gusta okazuje się, że od r. 1660 do 1663 z całej metro-
polii gnieźnieńskiej, wraz z dyecezyą wrocławską, było
przychodu wogóle złp. 6246 gr. 16 i denarów 14. Gdy co-
raz bardziej w Polsce pomnażali się dysydenci, a Rzym-
starcJ: się o najłagodniejsze stosunki z wiernymi, grosz
Św. Piotra upadł sam z siebie. Odtąd o opłacie świętopie-
trza żadnego w aktach skarbu polskiego niema śladu. Ks.
Piotr Skarga za Zygmunta III powiada już tylko: „Za na-
szej pamięci jeszcze to Świętopietrze dawano". Tym spo-
sobem grosz polski na bazylikę i lampę u grobu św. Piotra
28*
— 436 —
a potem na podolską twierdzę u przedmurza chrześcijaństwa,
zasłaniającą S«uś od azjatyckiego jassyru, po 6-oia wiekach
urzędowego poboru, przeszedł do wspomnień dziejowych.
Szabelnik ob. Płatnerz.
Szabla. Jeden z wybitniejszych pisarzy Xyin wieku,
ks. Franciszek Jezierski, tak pisze o szabli : „Szabla, pałasz,
kord, koncerz, miecz, karabela, wszystko to znaczy żelazo
w ręku do zabijania i kaleczenia człowieka. Sztukę wza-
jemnego nacierania na życie z taką bronią, nazywają z da-
wna Polacy sztuką szermierską, nasi sąsiedzi fechtowaniem.
Zdaje się, że jak wesołość ma swoje powierzchowne znaki,
które są charakterami narodów w ich tańcach, tak i poru-
szenie złości ma swój charakter w porwaniu się do żelaza.
Węgrzyn tnie na odlew, Moskwicin z góry, Turczyn ku
sobie, a Polak na krzyż macha swoją szablą. Szabla pol-
ska była przed laty straszna narodom, dopóki miękkość
wieku, zbytki krajowe nie poprzeinaczały junaków z mo-
cnych i śmijJych na grzecznych i zabawnych, a przeto gdy
przesąd, chełpliwość, zemsta, wyzywa na pojedynkowe pot-
kanie, wolą na pistolety się puścić, jak na zręczność wła-
dania szablą". Starożytny oręż polski był prosty i obu-
sieczny, nazywał się mieczem. Kształt, szabli krzywej, jedno-
siecznej, przybył do Polski ze wschodu i południa wraz
z jej nazwą, która w języku arabskim brzmi sajf, w staro-
hiszpańskim savia, savra, we francuskim sahre, we włoskim
scidbola i z tego ostatniego została przekształconą na polską
szablę, Czacki powiada, że „dworackie szabelki nazywały
się za Kazimierza Jagiellończyka indyczkami, od podobnej
do szyi indyków formy'*. Przypuszczać jednak należy, że
już w XIII wieku napady mongolskie zapoznały Polaków
z krzywą szablą azyatycką. Ozacki dobrze tłumaczy przy-
czynę upowszechnienia się w Polsce szabli nieco skrzy-
wionej, której i Węgrzy używają. Taka szabla — powiada —
oprócz mocniejszego cięcia daje większą zasłonę głowy,
niżeli szabla prosta czyli szpada. Szabla należała do tak
— 437 —
zwanej broni białej ozyli siecznej, na której Polaoy fan-
dowali swoje zwycięstwa. Była ona ukochaną bronią na-
rodu, którą rycerz polski oddawał na polu walki jeno ra-
zem z życiem. Stosunek jaki zachodził między Polakiem
i jego szablą, nie powtarza się u innych narodów. Polska
szermierka była takie odmienną. Miała swoją sztukę krzy-
żową, cięcie Sejowskie, Beferendarskie i t. d. Gdy weszła
w modę broń droga, Polacy używali zwykle dwojakich
szabli do stroju: karabeli ozdobnie bardzo oprawnej lub
pałasika polskiego ; do boju zaś i pojedynków szabli czarnej.
Było wiele gatunków tej broni. Obacz o nich pod wyra-
zami: Augustówka, Bułat, Dem eszka, Karabela i Serpen-
tyna. Dokument cechu mieczników krakowskich z r. 1777
W3anienia, iż mają robić: miecze, koncerze, multany, szable
polskie, pcJasze husarskie (prawie proste), kordelasy pol-
skie (myśliwskie), obuchy, karabele, jendyczki, czeczugi, i te
osadzać i oprawiać. Szablę wielką używaną do boju i no-
szoną przez ludzi wojennych, nazywano szablą czarną,
kordem, pałaszem; fabrykę szabel zwano szabelnią; rze-
mieślnika, który je wyrabiał płatnerzem (ob. Płatnerz) lub
miecznikiem. Najsłynniejsze szable polskie były Staszówki
wyrabiane w Staszowie sandomierskim. Augustówki, Bato-
rówki, Zygmuntówki (ód cyfr lub portretów Batorego, Zy-
gmunta III lub Augustów Sasów), także lwowskie i wy-
sz3rńskie. Oprawiano szable w pochwy wężowe, czyli t. zw.
jaszczurowe, lub skórzane* Jak próbowano dobroci szabel
niech wyjaśni wiersz poety:
(J drzwi domostwa wszystkie klamki, ćwieki, haki,
Albo ucięte, albo noszą szabel znaki:
Pewnie-to próbowano hartu Zygmuntówek,
Któremi można śmiało ćwieki obciąć z główek.
Lub hak przerżnąć, w brzeszczocie nie zrobiwszy szczerby.
Żelazo szabli zwali Polacy głownią, brzeszczotem lub klingą,
rękojeść jelcem. U szabli polskiej jelec zwykle krzyżowy,
do 6 cali długi, nieco kabłąkowy. Jelce u szabel cz*'
— 438 —
ł
były z pijakiem graniastym i małym skóbelkiem. Ten pa-
łąk nazywał się krzyżem, a skóbelek paluchem, od wiel-
kiego palca, który weń wchodził. Szable z szerokiemi po-
chwami i wielkimi krzyżami nosili najwięcej ludzie dwor-
scy. Stan rycerski nosił szablę z powołania; mieszczanie
krakowscy, wileńscy, poznańscy, lwowscy mieli na to przy-
wileje królów. Nosili i żydzi, bo Zygmunt August zakazuje
im, aby przy orężu nie używali srebrnych i złotych łańcu-
chów, jak rycerstwo. Królowi chodziło o to, żeby lichwia-
rze, mając więcej srebra i złota od wojowników, nie za-
ćmiewali ich bogatym strojem.
Szafarze, byli to urzędnicy celni na Zaporożu, nale-
żący do służby wojskowej, ustanowieni u przewozów na
Dnieprze, w Kudaku i Nikitynie, także na rzece Samarze
i u bohogardowskiego na Bohu. Pobierali oni opłaty celne,
utrzymywali komendy i budowle, oraz pilnowali porządku
i słuszności na przewozach, co było bardzo ważnem przy
wielkim w tych miejscach ruchu handlowym. Szafarz u prze-
wozu nikityńskiego , miał jeszcze obowiązek przyjmować
gości i podejmować komisarzy zagranicznych, tam się zbie-
rających, dla godzenia sporów i skarg między zaporozkimi
Kozakami i Krymem.
Szałamaje ob. Muzyczne narzędzia.
Szatny, Szatnia. Komorę do chowania szat, t. j. odzieży,
futer, bielizny i t. p. nazywali dawniej Polacy : szatnią, sza-
townią, szatarnią lub szatnicą. Szatny na dworach książąt,
panów i możnej szlachty, był to dworzanin lub sługa,
zwany inaczej szatniczym, do którego należał dozór nad
szatnią i szatami, a zwykle i zbrojownią, żeby wszystko
było w należytym porządku. On zamykał kosztowności, za-
bezpieczał futra, dozorował krawców i kuśnierzy, którzy
do domów zawsze szyć przychodzili, czyścił drogie szaty,
przygotowywał i ubierał pana swego w żupan, kontusz,
delię lub szubę, stosownie do pory roku i potrzeby, posia-
dał sztukę zawiązywania pasa i składał go starannie po
— 439 —
użyciu, aby nie został uszkodzony. Jeszcze w drugiej po-
łowie XVin wieku spotykamy szatnych i panny szatne
czyli garderobiane. Z dawnych spisów odzieży i z notatek
domowych widzimy, że ^Polacy o ile w dni powszednie
ubierali się najprościej, o tyle w chwilach uroczystych
lubili występować ^szatno", czyli strojnie, szaty zaś swoje
utrzymywali zawsze w największym porządku, przekazując
je nieraz dla dzieci i wnuków.
Szczerbiec, tak nazywano miecz obrzędowy, przypa-
sywany do boku każdemu królowi polskiemu w czasie ko-
ronacyi. Nazwa zaś pochodzić miała od tego, że podług
tradycyi narodowej Bolesław Chrobry wjeżdżając w „złotą
bramę*^ Kijowa, uderzył w nią tym mieczem i wyszczerbił.
Taką tradycyę z nazwą „szczyrzbek" mamy już zapisaną
pod r. 1250. Miecz ten przechowywany w Gnieźnie, potem
w skarbcu królewskim na Wawelu, w wieku XVni zginął
stamtąd bez śladu. Na wystawie paryskiej w r. 1878 przed-
stawiony był miecz starożytny ze zbiorów Bazylewskiego,
z podaniem, że jest właśnie „Szczerbcem" krakowskim,
a wiele wskazówek przemawiało za jego prawdziwością.
W skarbcu katedry krakowskiej znajduje się miecz, który
służył do koronacyi Augusta III Sasa, zrobiony w zeszłym
wieku jakoby na wzór Szczerbca. O Szczerbcu pisali ob-
szerniej Józef Łepkowski, Ernest Swieżawski i inni.
Szczodry wieczór ob. Nowy rok.
.Szkoły najdawniejsze. Historya nauczania publicznego
w Polsce piastowskiej nie jest jeszcze opracowana. Wiemy
tylko, że szkoły zakładane były naprzód przy klasztorach
i kościołach katedralnych dla potrzeb duchowieństwa a po-
tem otwierano je i dla młodzieży świeckiej. Dzieje kla-
sztorów i kościołów owej doby są zarazem dziejami oświaty
polskiej za Piastów. Szkoły katedralne początek swój za-
wdzięczały instytucyi kanoników regularnych „wspólnego
pożycia'', która o ile gdzie kwiti!a lub upadała, o tyle i byt
szkół tych od niej był zależnym. Dotąd wyśledzono '
.i.^. ^
— 440 —
nie kilku pierwotnych szkól katedralnych* Za ^^adyetawa
Hermana przybył do Polski w młodości św. Otton z Bam-
berga. Nauczył się on mowy polskiej, założył szkołę dla
dzieci magnatów, był swatem Bolesława Krzywoustego,
apostołem Pomorza i zasłyns^ z nauki w Europie. W Kra-
kowie już w XI wieka wspomniana jest szkoła a zakonnic,
do której uczęszczał Zbigniew, brat przyrodni Krzywo-
ustego. Biograf św. Ottona wyraźnie nadmienia o braku
nauczycieli krajowych w Polsce. Napływali więc Niemcy,
co budziło obawę germanizacyi. Niebezpieczeństwo to ro-
zumieli dobrze ojcowie Kościoła polskiego, czego dowód
mamy w słynnej i bardzo rozumnej ustawie synodalnej
arcybiskupa gnieźnieńskiego z r. 1257, zalecającej probo-
szczom w całym kraju, aby „ku sławie swych kościołów
i służbie Bożej utrzymywali z upoważnienia władców kraju
szkoły i na to szczególną zwracali uwagę, ażeby do ich
kierownictwa nie powoływano żadnego Niemca, który nie
jest biegłym do tylka w języku polskim, żeby w nim mógł
uczniom objaśniać autorów łacińskich". Ustawa ta powtó-
rzoną została z naciskiem przez arcybiskupa Jakóba Świnkę
na synodzie łęczyckim r. 128B, tudzież na synodzie w Ka-
liszu, złożonym r. 1387 przez arcybiskupa Jarosława Bo-
goryą, co jest wymownym dowodem, jak oświata narodowa
leżała na sercu ówczesnym dostojnikom duchownym. Przy
kościołach parafialnych po miastach najwcześniej powsta-
wać zaczęły szkoły niższe t. z. trivia, O istnieniu starej
szkoły w Gnieźnie świadczy dokument z r. 1242, na mocy
którego książę Przemysław wielkopolski założył tamże szpi-
tal dla Templaryuszów, wkładając na nich obowiązek utrzy-
mywania kilku niezamożnych uczniów. W Poznaniu prócz
starej szkoły katedralnej (schola maiorj, rada miejska z upo-
ważnienia biskupa Andrzeja założyła drugą szkołę (r. 1303)
przy kościele Maryi Magdaleny. Księgi łacińskie służyły za
podręczniki w tej szkole, a r. 1308 urządzono łaźnię dla
12-tu jej uczniów. W Płocku istniała również szkoła kate-
— 441 —
dralna, która cierpiała wiele od ustawicznych napadów
pruskiego pogańBtwa. Ubodzy uczniowie ofizymyw^ po
klasztorach bezpłatną naukę i źyoie. Mieli niemniej (jak
panujący) prawo bezpłatnej kąpieli w łaźniach miejskich.
Chodzili ze światłem i śpiewehi z księżmi do chorych. Inni
żywili się z ukwestowanej jałmużny, ze śpiewu i grania
na instrumentach muzycznych, chodzUi z garnuszkami do
zamożnych ludzi po obiady. Nauczyciele parafialni utrzy-
mywani byli z dziesięcin kościelnych. Dziewczęta sześcio-
letnie uczyły się w klasztorach abecadła i „Wierzę". Mo-
żniejsi wyjeżdżali na nauki za granicę, już w wieku XIII
dośó licznie do Paryża, Bononii i Padwy. Inni mieli nau-
czycieli po domach. Tak przy synach Konrada I r.. 1218
„pedagogiem" był Bolesław Krzywosąd, przy Ziemowicie
pedagog Bożej, Bolesław Wstydliwy miał (r. 124B) mentora
Przybysława. Z Przemysławem II chowają się inni mło-
dzieńcy (r. 1267) przy wspólnym nauczycielu. W r. 1422
istniała prywatna szkoła medyczna doktora Jana. We Lwo-
wie założono szkołę publiczną roku 1382, a w Chełmnie
r. 1462. Historyi polskiej nauczano we wszystkich szko-
łach z odpisów kroniki Wincentego Kadłubka, biskupa krsi-
kowskiego (zmarłego r. 1223), którą później dopełniano.
W miastach i wsiach, którym nadane było prawo niemie-
ckie, wynikały często spory o wybór nauczyciela między
rajcami i plebanem. Była to zwykle walka dwóch wpły-
wów: niemieckiego ze strony rajców i polskiego ze strony
Kościoła. W szkołach miewały opiekę i naukę wszystkie
dzieci, bez różnicy stanu. Ponieważ szkoła znajdows^a się
zwykle blizko kościoła i mictła duży piec, więc w zimie
służyła do ogrzania się przyjeżdżającym na nabożeństwo
parafianom. W wieku XV przy każdym w Polsce kościele
parafialnym znajdowała się szkoła i szpital z dziesięcin ko-
ścielnych podtrzymywane. W Krakowie okrom uniwersy-
tetu i szkoły katedralnej czyli głównej (na Wawelu), istniało
jeszcze B szkół przy kościołach, od których nosiły swoje
442 —
nazwy, a mianowicie: szkoła P. Maryi, św. Anny, św. Ste-
fana, Wszystkich Świętych i św. Flory ana. Wykładano
w nich tńvium, t. j. gramatykę, retorykę i dyalektykę. Gdy
dobroczyńca Czechów Karol IV zakładał r. 1346 uniwer-
sytet w Pradze, miano już "tam na względzie kształcącą
się młodzież „polskiej narodowości". Jedną z największych
zasług współczesnego mu Kazimierza była ta, iż państwo
swe starał się uczynić niezależnem od zagranicy, nawet
pod względem umysłowym, przez zcJoźenie własnego ogni-
ska wyższej oświaty. Już r. 1362 król ten kazał wznieść
potrzebne dla wszechnicy budowle na przedmieściu Bjra-
kowa, nazwanem od jego imienia Kazimierzem, a w dzień
Zielonych Świątek r. 1364 wydał następny akt erekcyjny:
„Przejęci gorącem pragnieniem szerzenia korzyści i szczę-
ścia pomiędzy ludźmi, troskliwi o ich poprawę, oraz nie
wątpiąc, że pożyteczna będzie dla duchownych i świeckich
poddanych naszych posiadać w Krakowie miejsce, gdzie
można nabyć wszelkiego wyższego uzdolnienia, postano-
wiliśmy urządzić studyum powszechne. Oby ono stało się
perłą potężnych umiejętności, któraby wydawała mężów
przezornych i dojrzałego sądu, bogatych w cnotę i wielo-
rakie zdolności" i t. d. Uniwersytet kazimierzowski zape-
wne skutkiem rychłej śmierci króla założyciela, nie rozwi-
nął się do wysokości swego zadania. To też królowa Ja-
dwiga dla kształcenia nowonawróconych Litwinów założyła
(r. 1397) „kolegium jerozolimskie" nie przy uniwersytecie
krakowskim, ale przy pragskim. Jednocześnie jednak wy-
jednała w Rzymie bullę u papieża Bonifacego IX, zezwa-
lającą na wykład teologii W Krakowie, i testamentem prze-
znaczyła ta podniosłego umysłu niewiasta część swych
klejnotów na podźwignięcie wszechnicy polskiej. Jagiełło
kupił za tę sumę dom Stefana Pancerza przy ulicy Żydow-
skiej (dziś Św. Anny), tam gdzie teraz znajduje się Colle-
gium Jagiellonicum i w roku 1400 przeniósł uniwersytet
z Kazimierza do nowego gmachu. Odtąd król ten nie prze-
— 443 —
stawał opiekować się troskliwie swoją fundacją. On, który
sam nie był biegłym w naukaoh, odczuwał tak serde-
cznie znaczenie i potrzebę wykształcenia dla narodu, że
z pola bitwy słał uniwersytetowi krakowskiemu wesołe wie-
ici o swych zwycięstwach, a z łowów w puszczach litew-
skich przesyłał profesorom do Krakowa, na znak swych
względów, najlepszą zwierzynę. Więc też w uroczystej pro-
cesyi wprowadził Jagiełło osobiście uniwersytet do nowego
domu w mieście, a imię Władysława jaśnieje na czele listy
dostojników obecnych przy akcie otwarcia, która sporzą-
dzona w pierwszym dniu wznowionej fundacyi, stanowi
początek dochowanej dotąd księgi matrykuł. Salom wy-
działu filozoficznego nadano nazwy : Sokratesa, Arystotelesa,
Marona, Platona, Galena i Ptolemeusza. W r. 1403 zbudo-
wano przy ulicy Zamkowej Collegium juridicum i w r. 1441
Collegium medicinae a w r. 1464 przy Franciszkańskiej Col-
legium novum. Jak w kolegiach mieściły się sale wykładowe
i mieszkania profesorów, tak bursy przeznaczone były na
stancye dla uczniów. Najstarsza z burs była założona w roku
1402 bursa ubogich. Od r. 1409 przy ulicy Wiślnej istniała
bursa jagiellońska. Najsłynniejszą założył w r. 1453 przy
ul. Gołębiej kardynał biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki,
i nazwał Bursa Jerusalem. Czwartą fundował dziejopis Jan
Długosz, od którego też nosiła miano Bursa Longini, Piątej
pod nazwą bursy węgierskiej przełożonym był w r. 1476
głośny matematyk Wojciech z Brudzewa. O urządzeniu
tych burs daje nam pewne pojęcie testament Oleśnickiego.
Zaleca on, aby na kupiononym przezeń i od wszelkich cię-
żarów uwolnionym gruncie, w domu nazwanym Jeruzalem,
założone zostało kolegium złożone z 50 pokoi, z wielkiego
gabinetu dla rektora bursy, z sali na bibliotekę i z kuchni.
Kardynał przeznaczył na ten cel tysiąc grzywien, nie licząc
dawniejszych wydatków które tyleż wynosiły. Dwa tysiące
grzywien t. j. 1,000 funtów srebra, stanowiło w owe czasy
sumę krociową. Oleśnicki ofiarował „wszystkie srebra gład-
ĄĄĄ
kie i rzeźbione, sprzęty stołowe, drogi kraszeo w sztab-
kach^, wszystko co w tej mierze posiadał, aby zakupie
za to czynsze wieczyste dla bursy, która mii^a utrzymy-
wać stu uczniów bez różnicy stanu i kraju, z prawem dla
każdego pozostawania przez lat 10. Do biblioteki rzeczo-
nego zakładu przekazał wszystkie posiadane dzieła o pra-
wie kanonicznem i cywilnem, filozofii, medycynie i sztu-
kach wyzwolonych, „które dla użytku uczniów mają być
przymocowane do ich pulpitów żelaznymi łańcuchami^.
Innne bursy miały także swoje biblioteki, a dziś jeszcze
na starych oprawach wielu rękopisów czytaó można o ich
pochodzeniu z tych zbiorów. O szkołach dawnych pisali:
Muczkowski, Wiszniewski, Łukaszewicz, Zeissberg i Swie-
żawski.
Sznur ob. Polskie miary i wagi.
Sztort ob. Muzyczne narzędzia.
Tabaka ob. Podatki, daniny, powinności.
Taksa mai^szałkowska. Do marszałków wielkich ko-
ronnych jako ministrów porządku publicznego należał obo-
wiązek ogłaszania taksy na wyroby i towary w codzien-
nym handlu będące. W stosunkach dzisiejszych cenniki
takie wydają nam się bardzo niewłaściwe. Dawniej jednak
wobec małej konkurencyi handlowej, złych dowozów to-
waru i zmowy rzemieślników związanych wszędzie w od-
rębne bractwa czyli cechy, urzędowy cennik maksymalny
zasłaniał ogół przed drożyzną i wyzyskiem kupieckim.
Taksy dawniej pisane, potem w wieku XVin drukowane,
rozlepiano po grodach i ratuszach.
Targowe ob. Podatki, daniny.
Teorban ob. Muzyczne narzędzia.
Tłoka, tłoka, właściwie zbiegowisko, natłok ludzi ; stąd
poszła nazwa starego w Polsce i na Rusi zwyczaju gro-
madnej pomocy i pracy w połączeniu z ucztą. Był to
piękny, słowiański obyczaj ludu rolniczego, dopóki możni
— 44B —
nie zaczęli go nadużywać. Cechował on sąsiedzką wzajem-
ność i prawdziwie ludzką uczynność naszych praojców, bo
polegał na bezpłatnej pomocy, niesionej przez gromadę
jednemu, który wywdzięczał się za to sutym obiadem lub
wieczorną biesiadą dla tłoczników, a także gotowością słu-
żenia im wzajemnie, gdy który potem zapotrzebował tiolń.
Skoro bowiem nieraz gromadna pomoc może uratować mie-
nie sąsiada, ojcowie nasi uświęcili obowiązek tej pomocy
prawem zwyczaj o wem, od którego nikt wyłamywać się nie
śmiał. Więc na zaproszenie śpieszą wszyscy, aby np. żniwo
dokończyć, lub dopełnić zwózki drzewa na budowlę i t. d.
Nieraz wdowa, stary lub chory gospodarz podźwignięty
bywa w ten sposób. Ani uchylać się od tłoki, ani za udział
w niej wziąć zapłaty nie godzi się. Na Mazowszu i Pod-
lasiu dotąd ten dawny zwyczaj trwa jeszcze wśród kmieci
i drobnej , szlachty. Po dworach istniały tam tłoki obowiąz-
kowe do r. 1846, a dziedzice zwykle cztery razy w ciągu
żniwa przygotowywali obfite jadło i napoje dla zebranej
na tłokę gromady.
Toasty. Podczas uczty przy spożywaniu potraw mię-
snych „lano piwo jak gdyby na młyński kamień", powiada
świadek z XVI wieku. Nawet w zamożnych domach staro-
polskich, dopóki gęste szły potrawy, wina na stole nie po-
kazywano. Dopiero pod koniec uczty, po mięsiwach, przy-
ohodziła pora na toasty czyli zdrowia, które godziło się
spełniać tylko małmazyą (ob. Małmazya) lub węgrzynem.
Pijąc zdrowie wstawano i ten kto wnosił zdrowie przema-
wiał krócej lub dłużej a gdy skończył, okrzykiwano do
osoby która była uczczona wiwatem : „Niech żyje!" Na ze-
braniach publicznych zachowywano pewną kolej wiwatów.
Naprzód więc wnoszono zdrowie Najjaśniejszej Rzeczypo-
spolitej, potem Króla Jego-Mości, trzecie było królowej,
czwarte prymasa lub biskupa (miejscowej dyecezyi), wre-
szcie najdostojniejszego z gości, duchowieństwa, gospodar-
stwa. Na imieninach zaczynano od zdrowia „solenizanta".
— 446 —
na weselach od zdrowia ^państwa młodych^. Podczas toa-
stów strzelano z moździerzy wiwatowych na dworza a w izbie
biesiadnej grała muzyka melodye odpowiednie. Starym zwy-
czajem były i zdrowia śpiewane, gdy wszyscy biesiadnicy
wtórowali muzyce chórem piosnkę odpowiednią. Lud, który
w dawnych wiekach naśladował we wszystkiejn obyczaj
narodowy warstw możniej szych, zachował najdłużej zwy-
czaj ten staropolski. Ucztę zakończało ostatnie zdrowie
-Kochajmy się!" zwane niekiedy sandomierskiem. Potem
już tylko mogło byó strzemienne, wychylane w ganku lub
przy wrotach, gdy gośó miał wkładać nogę w strzemię.
Wiadomo bowiem, że podróże odbywano dawniej zwykle
konno.
Tomicyana. Najznakomitszym dyplomatą polskim za
doby jagiellońskiej był Piotr Tomicki (ur. w r. 1464 w To-
micach, zm. r. 1636 w Krakowie), naprzód kanclerz Fry-
deryka Jagiellończyka, biskupa krakowskiego, a od wstą-
pienia na tron Zygmunta I sekretarz tego króla w kance-
laryi koronnej, mianowany r. 1613 podkanclerzem koronnym,
w r. 1520 biskupem poznańskim, a w r. 1623 krakowskim.
Tomicki należał do najznakomitszych' mężów ówczesnej
Europy. Wszystko było w nim wielkie i wspaniałe. Rozum
jego cenił wysoko król Zygmunt I, cesarz Maksymilian
i Stolica apostolska. Niestrudzony w ustawicznej posłudze
króla i Rzplitej, wielokrotnie posłował do monarchów i na
zjazdy dyplomatyczne. W kraju jeździł z sejmów na sejmy,
stawiał zbrojne poczty ku obronie granic, był opiekunem
i dobroczyńcą oświaty, na urzędzie kanclerskim pióra z rąk
prawie nie wypuszczał, dając przykład pięknego i jasnego
stylu. Nazywano go też ojcem i wzorem wszystkich kan-
clerzy. Po zgonie Tomickiego Stanisław Górski, kanonik
krakowski i płocki (ur. 1489, zm. 1672), jeden z najzdol-
niejszych ludzi w Polsce wieku XVI, podjął mozolną pracę
zebrania aktów kancelaryatu koronnego za panowania Zy-
gmunta I i wykonawszy ją w nader chlubny sposób, dzieło
— 447 —
to wspaniałe, składające się z 27 foliantów pod tytułem
„Tomicyana'* dedykował dnia 8 września 1667 r. senatowi
polskiemu. Niestety nie ogłoszono go wtedy drukiem a tylko
odpisywano pojedyncze tomy dla różnych osób. Później
zbiór ten drogocenny dla dziejów rozsypał się po całym
kraju, a po rozbiorze Polski niektóre tomy dostały się
nawet dó krajów ościennych, tak że ds^iś żaden zakład
nie posiada go w całości. Dopiero wielkich zasług hr. Ty-
tus Dzi£J:yński począł od r. 1852 ogłaszać „Tomicyana^
z foliantów biblioteki kórnickiej i innych. Do r. 1861 wy-
dał z owych 27-miu tomów pierwsze 8, a śmierć uczonego
męża przerwała dalsze wydawnictwo. Tom I obejmuje akta
z lat 1607— 1611, tom II z lat 1512 i 1613, tom III z lat
1614 i 1616, tom IV i V z lat 1616-1621, tom VI z lat
1622 i 1623, tom VII z lat 1624 i 1626, tom Vni z roku
1526. Wydano i tom IX, ale go zniszczono z powodu nie-
dbałej redakcyi. Zbiór ten aktów i korespondencyi kance-
laryi koronnej, posiada nietylko pierwszorzędne znaczenie
dla dziejów narodu naszego, ale i innych państw Europy,
z któremi ówczesna Polska w stosunkach dyplomatycznych
i sąsiedzkich pozostawała.
Towarzystwo ksiąg elementarnych ob. Komisya Edu-
kacyjna.
Towarzysz w wojsku polskiem znaczył tyle co rycerz.
Towarzysz Kawaleryi narodowej i namiestnik miał rangę
oficerską chorążego. Płatna kawalerya w XVin w. skła-
dała się z towarzyszów, z pocztowych czyli szeregowych
i z luzaków. Szlachta jako stan rycerski szła na „towarzy-
szów pancernych" do chorągwi, ale każdy w miarę swej
zamożności przyprowadzał z sobą ludzi pocztowych jako
żołnierzy. Kto dawał sowity poczet, czyli kilkunastu lub
więcej ludzi zbrojnych, miał prawo dać im swoją barwę
i mundur. Prócz pocztowych, migtł jeszcze każdy towarzysz
żołnierza służącego, który podczas boju w trzecim szeregu
stawał. Towarzysze mieli głosy w radach pułkowych, zwa-
— 448 —
nych kołami. Król mógł podozas wojny oddać każdemu
towarzyszowi nawet znaczne dowództwo wojska.
Trafarz ob. Knrkowe towarzystwa.
Trukczaszy lub strukozaszy, dworzanin usługujący pa-
nującym przy stole, podczas uczty, czyli stolnik. Starowol-
ski pisze: „Strukczaszych, którzy jeść noszą sułtanowi aż
do pokojów, jest sto pięćdziesiąt". Bachowski w wierszu
z połowy XVII wieku wyraża się:
Gdy przemienia trukczaszy, więc go nie hamujesz,
Półmiski napojem w oczy nie brakujesz.
Trybunał skarbowy ob. Komisya radomska i wileńska.
Trybunały ob. Sądy.
Trynitarze ob. Okup.
Trzęsienia ziemi w Polsce. Od tych zaburzeń wnętrza
kuli ziemskiej nie były wolne krainy polskie, aczkolwiek
nawiedzane przez nie rzadko i niezbyt szkodliwie. Kroni-
karze nasi a zwłaszcza Długosz, który zebrał wiadomości
ze źródeł dawniejszych, następujące podają daty o trzę-
sieniach ziemi w Polsce : 1) „Kok lOOO-ny przyniód z sobą
wiele osobliwszych zjawisk, a zwłaszcza trzęsienie ziemi
pełne groźby i postrachu". 2) „D. 6 maja r. 1200 trzęsienie
ziemi w Polsce i krajach przyległych, przypadłe w samo
południe i w następnych dniach po kilkakroć powtarzające
się, wiele powywracało wieź, domów i grodów, co iź
w polskim kraju rzadko się wydarza, wzięte było za dziw
wielki, a niektórych przesadną napełniło trwogą". 3) Dnia
31 stycznia r. 1257, około godziny zwanej tercyą (hora ter-
tiarumj, w Krakowie i we wszystkich miastach i krainach
polskich było trzęsienie ziemi, które u Polaków, niezwy-
czajnych takiego zjawiska, stało się dziwem straszliwym".
4) „Roku 1258 było trzęsienie ziemi, które się dało uczuć
w całej Polsce, a także w Czechach, Rusi i Węgrzech".
5) „Dnia 5 czerwca r. 1443 było trzęsienie ziemi w Polsce,
Węgrzech, Czechach i krajach sąsiednich tak gwałtowne,
— 449 —
że wieże i gmachy murowane upadcJy na ziemię i naj-
trwalsze waliły się budowy; rzeki powystępowiJy ze swo-
ich łożysk i wylawszy na obie strony, ukazały dna suche,
a wody wszystko zmuliły; ludzie nagłym strachem zdjęci,
od zmysłów i rozumu odchodziH. Runęło od tego trzęsienia
ziemi w nocy sklepienie Św. Katarzyny przy klasztorze
braci pustelniczych św. Augustyna na Kazimierzu (w Kra-
kowie) i wiele innych pozwalało się budynków. Mocniejsze
jednak było trzęsienie ziemi V Węgrzech, gdzie się nawet
zamki niektóre powywracały". W Polsce mniemano, źe od
tego trzęsienia ziemia stalą się mniej urodzajną i przez
wiele lat potem obficie kąkol, chwasty i pszenicę ze śnie-
cią rodziła. Oprócz powyższych pięciu trzęsień ziemi w Pol-
sce, Długosz wspomina jeszcze pod r. 1348 o trzęsieniu,
„które wydarzone w piątek, w dzień nawrócenia św. Pa-
wła, rozległo się po wszystkich krajach chrześcijańskich
i barbarzyńskich", nie pisząc wyraźnie czy było i w Pol-
sce. Także zaznacza dwa wielkie trzęsienia ziemi : we Wło-
szech r. 127.9 i w Bazylei r. 1344.
Trzos ob. Pasy.
Tur ob. Banialuka.
Tymf ob. Pieniądze w Polsce.
Uniwersały, listy królewskie do narodu. Zaczyniły się
zwykle od wyrazów : Wszystkim i każdemu z osobna, dzi-
siejszym i przyszłym, co po łacinie brzmiało: Universis et
singulis, praesentibus et futuris.,. Od pierwszego wyrazu po-
szła nazwa uniwersałów. Zygmunt August, który chętnie
wprowadzeń polszczyznę do księgi ustaw, ogłosił w r. 1564
po polsku „Uniwersał poborowy". Odtąd sejmy polskie
jeden po drugim ogłaszały uniwersały poborowe. Włady-
rfaw IV wydał „Uniwersał do mynice (mennicy) należący"
w r. 1633. Uniwersałami zwoływali królowie sejmy, pospo-
lite ruszenia. Uniwersałami gromadził szlachtę Zebrzydow-
ski na rokosz. Uniwersałami ogłaszały się konfederacye ge-
KSIĘOA RZEOZY POLSKICH- ^9
— 460 —
neralne jak Tyszowiecka, Tarnogrodzka i Barska. Uniwer-
sdtami przemawiał prymas do S^zeozypospolitej w czasie
bezkrólewia. UniwersiJy królewskie zaczynały się od wyli-
czenia tytułów królewskich, Korony polskiej i Wiel. Ks. Li-
tewskiego; podpisywał je zawsze król a uprawniała pieczęć
koronna. Uniwersały prymasowskie miały taką samą formę
majestatyczną podczas bezkrólewia, bo zastępowały kró-
lewskie. Król odzywając się do rycerstwa, dodawał przy-
miotnik „uprzejmym i miłym". Prymas jako brat szlachty
przemawiał do niej jak do braci, więc do „mościwych kol-
legów, przyjaciół i braci". Po upadku Rzeczypospolitej raz
jeszcze użyto formy uniwersałów. Kiedy Napoleon wkra-
czał na ziemię polską w r. 1806, Józef Radzimiński, z cza-
sów Rzplitej wojewoda gnieźnieński, wydał uniwersał do
szlachty, wzywając ją na pospolite ruszenie.
Urzędy dawne. W najstarszych dokumentach polskich
z wieku XII i XIII znajdują się wzmianki o Cześniku Mie-
czysława Starego, o Stolniku i Kanclerzu Bolesława Wy-
sokiego ks. szląskiego, o Sędzi nadwornym Henryka Bro-
datego, o Podkomorzym krakowskim i sandomierskim Bo-
lesława Wstydliwego. W r, 1249 wymieniony jest Janko
włodarz (vlodarius) poznański. W przywileju z r. 1276 wy-
mieniony jest jako świadek łowczy kaliski, a w przywileju
z r. 1290 podstoli kaliski, w r. 1291 — skarbnik, a w roku
1318 podczaszy. Pierwsi urzędnicy nie byli to ludzie uty-
tułowani tylko, ale rzeczywiści urzędnicy do usługi na dwo-
rach książąt polskich. Kiedy Polska zlała się w jedno pań-
stwo i książąt udzielnych zabrakło, wtedy województwa
i ziemie z dawnych księstw i dzielnic powstałe, zatrzymały
te urzędy u siebie jako wspomnienia i pamiątki history-
czne. Urzędnicy zaś nadworni królewscy, regales, regii, lub
jak król ich nazywał curiae nosłrae, stali się wtedy koron-
nymi i wobec tamtych, t. j. wojewódzkich i ziemskich, przy-
bierali tytuł wielkich: supremi, magni. Są zatem dygnitarze
koronni czyli wielcy na całą Koronę, jak Utewscy na całe
— 451 —
Wielkie Księstwo Litewskie, tak jak wojewódzcy na woje-
wództwo, ziemscy na ziemię, powiatowi na powiat. Na Buś
Czerwoną przechodziły te urzędy jeszcze w czasach udziel-
ności tej ziemi za panowania książąt waregskich, którzy
naśladując obyczaj polski mieli np. po kilku wojewodów.
Potem dopiero zjawiają się kasztelanowie i sędziowie. Jakiś
czas jest osobny kanclerz ruski i namiestnik, czyli gene-
ralny starosta, capitaneus Bussiae. Za Władysława Jagiełły
spotykamy pierwszych we Lwowie, w Haliczu i Przemyślu,
chorążych, stolników, podczaszych i t. d. Potem zjawiają
się podolscy i bełzcy. Pierwszy chorąży wołyński jest pod
r. 1537. Na Litwie urzędy ziemskie są jeszcze późniejsze,
bo ohoó tyttdów polskich już za Jagiełłów tam nie brak,
ale nie zawsze przywiązane były do ziemi. Korona miała
tylko marszałków wielkich i nadwornych, sejmowych i try-
bunalskich. Na Litwie zjawiają się marszałkowie ziemscy
i zajmują pierwsze miejsce po powiatach. Do ziemstwa we-
szły tam, obok przyjętych z Polski, stare miejscowe urzędy
z czasów dawnej udzielności. Zostali więc na Żmudzi ciwu-
nowie, na Wołyniu klucznicy, po innych województwach
horodniczowie , mostowniczowie , budowniczowie , trukcza-
szowie, koniuszowie, oboźni i krajczowie. Województwa
pograniczne od Moskwy, Turcyi, Multan i Wołoch, miały
oddzielnych sędziów pogranicznych. W Polsce piastowskiej
urzędy powstawały, rozwijały się i zostawały uświęcone
powagą obyczaju. Po unii lubelskiej już te objawy życia
publicznego reguluje prawo. Wołynianie, bracławianie i kijo-
wianie otrzymali ziemstwa w n 1578, ostatnie województwo
czemiechowskie, ustanowione na sejmie r. 1635, otrzymało
wszystkie urzędy ziemskie. Do niektórych urzędów przy-
wiązane były pewne obowiązki i zajęcia. Miewali czynności:
marszałek, podkomorzy, sędziowie ziemscy i grodowi; pod-
wojewodzy żydów sądził, komornicy wsie mierzyli, regen-
towie i wiceregentowie akta utrzymywali, łowczy krakow-
ski dozorował puszczy królewskiej w Niepołomicach, wojski
29*
— 462 —
podozas pospolitego ruszenia był opiekunem rodzin i nie-
wiast pozostałych w domu. Zato obowiązki wielu innych
urzędów redukowały się prawie do niczego, bo np. chorą-
żowie, miecznicy, cześnicy, stolnicy, mogli być potrzebni
na dworach książąt piastowskich, ale po ziemiach i powia-
tach już tylko nosili tytuły jako pamiątkę tradycyi histo-
rycznej i narodowego obyczaju. Szlachta litewska i ruska
zlewając się z polską i pragnąc coprędzej zrównać się
w przywilejach, godnościach, swobodach i cywilizacyi ze
szlachtą koronną, zachowując dawne swoje urzędy, przy-
jęła całkowitą hierarchię ziemstwa polskiego na dowód
równouprawnienia. A czyniono to z wielkim pośpiechem,
a jakby dla wynagrodzenia czasu, że dłużej czekano na
urzędy koronne, utworzono liczniejsze niż były dawniej
w Polsce. Z województw godności przelewały się na po-
wiaty, a nie upłynęło jednego wieku, gdy w Litwie i n»
Rusi wszystkie tytuły były już podwójne, t.j. wojewódzkie
i powiatowe. W Koronie były one trojakie, t. j. wojewódz-
kie, ziemskie i powiatowe, tu bowiem wyrobiły się trzy
kategorye podziału administracyjnego, województw na zie-
mie a ziem na powiaty, gdy w Litwie i na Rusi ziem nie
znano, tylko województwa i powiaty. Już na dworach ksią-
żąt piastowskich urzędy zaczęły się rozdwajaó. Widzimy
cześników i podczaszych, stolników i podstolich i t. d. Że
jednak nazywano ich rozmaicie po łacinie i same urzędy
nie były jasno oznaczone w praktyce, ani źadnem prawem
ściśle określone, 'bo o takich rzeczach stanowił obyczaj,
więc dat powstania i rozdwojenia się urzędów mieć nie
możemy. Ze wszystkiego można tylko sądzić, że gdy urzęd-
nik dworski jako dożywotni podstarzał się i spoważniał,
musiał potrzebować zastępcy do spełniania swoich obowiąz-
ków: chorąży — podchorążego, stolnik — podstolego, skarb-
nik — podskarbiego, cześnik — podczaszego. Taki zastępca
był z początku niższym urzędnikiem od swego zwierzch-
nika, ale gdy urzędował faktycznie a zwierzchnik jego stał
— 4B3 —
się już tylko tytularnym, więo rzecz prosta, że niższy wię-
cej miał znaczenia od wyższego. Tym sposobem podskarbi
zaczął więcej znaczyć niż skarbnik, podkomorzy niż komor-
nik i t. d. Z urzędów wyższych powstawały coraz nowe
urzędy niższe. Gdy nadworni zostali koronnymi, a potem
wielkimi, pojawiają się nowi nadworni, tamci dla Korony,
ci niby dla dworu królewskiego. Za czasów Saskich za-
częły wychodzić kalendarzyki polityczne, w których mamy
nieprzeliczone szeregi urzędników ziemskich, obejmują bo-
wiem nie tylko dygnitarzy wojewódzkich ale całe ziemstwa
w ziemiach i powiatach, które choć były nieraz maleńkie,
obiegały się o posiadanie całej hierarchii urzędników ziem-
skich, tak że czasem przychodzi podziwiać, skąd wystar-
czyło szlachty na tylu tytułowanych. Jeszcze Augustowie
sascy i Stanisław August tworzą nowe ziemstwa. Tak na
sejmie w r. 1726 powiaty: bydgoski, radomski, stężycki, piotr-
kowski, kruś wieki, kowalski, urzędowski i zawskrzeński do-
stały nowe ziemstwa, opoczyński w r. 1736. Czasem nie całe od
razu, bo powiat nie ma tylu obywateli, żeby na wszystkie
urzędy ich starczyło, więc prosi o kilka tylko ziemskich
urzędów, a wyjednawszy to, w lat kilkanaście lub kilka-
dziesiąt prosi o uzupełnienie ziemstwa. Rzeczpospolita nie
pozwalała tylko mnożyć urzędów elekcyjnych, bo te nie
były godnościami bez znaczenia, ale miały juryzdykcyę.
Urzędy rozdawał król, a obrachowano, że miał do rozdania
w całej Polsce do 40,000 urzędów. Był to też przeważny
jego środek do jednania sobie umysłów i wywierania wpływu
w narodzie, przynoszący jednak nieraz bardzo wiele przy-
krości od ludzi ambitnych, którzy nie otrzymali upragnio-
nych dostojeństw. Na wybór urzędników z juryzdykcyą,
prawo obyczajowe pozwalało wpływać obywatelstwu w ten
sposób, że zwykle na sejmikach na ten cel umyślnie zwo-
ływanych, wybierano po 4- ech kandydatów na zawakowany
urząd, z których jednego król mianował według swej woli,
lubo zwykle tego, kogo na pierwszem miejscu postawiono.
— 454 —
W podobny sposób wybierano podkomorzych i sąd ziem-
ski złożony z trzech urzędników, t. j. sędziego, podsędka
i pisarza. Kiedy zaś tych rzeczywistych urzędów zabrakło,
ustanowiono nowe podkomorstwa i sądy ziemskie wyłącznie
tytularne, bo i w województwach : smoleńskiem i czerniohow-
skiem, kjbóre już przestały należeć do Polski. Stanisław
Poniatowski tworzył nowe ziemstwa; hetmanów i podskar-
bich nadwornych, którzy pierwej nie zasiadali z urzędu
w senacie, wprowadził do senatu, ustanowił kasztelanię ma-
zowiecką, buską, owrucką, żytomierską i łukowską. Liczbę
senatorów powiększył za tego panowania arcybiskup me-
tropolita kijowski unii. Ustanowiono sekretarzów wielkich
świeckich i trzech pisarźów wielkich w Koronie, na wzór
Litwy i t. d. Stanisław August bowiem z rozdawnictwa
urzędów zrobił środek polityczny, a żeby miał więcej do
rozdania, tworzył nowe urzędy. Aż dopiero postanowiona
w r. 1776 Rada Nieustająca wiele tych praw rozdawniczych
odebrała królowi. Teraz już nie mógł on naminowaó kogo
chciał, ale kogo mu Bada przedstawiła, jednego z trzech
kandydatów. Odebrano królowi nawet szafunek starostw,
które rozdano w wieczyste dzierżawy. Najwięcej fikcyj-
nych czyli tytularnych urzędów było w trzech wojewódz-
twach inflanckich : parna wskiem, dorpackiem i wendeńskiem,
które w r. 1620 stracone zostały, ale do r. 1660 należały
jeszcze prawnie do Polski, a później już tylko w małej
cząstce pozostawały jednem z jej województw. Jedni dla
pamiątki historycznej, inni z próżności, gdy w swoich zie-
miach nie mogli się do żadnej godności docisnąć, starali
się i otrzymywali od króla urzędy: parnawskie, dorpackie
lub wendeńskie, tak że powstało nawet przysłowie o „wen-
deńskich urzędnikach". Wskutek bogactwa form języka
polskiego, żony i potomkowie urzędników mogli korzystać
do woli z tytułów ojcowskich i dziadowskich. Żona woje-
wody była wojewodziną, syn wojewodzicem, wnuk woje-
wodzicowiczem, żona wnuka woj ewodzioo wieżową. Pani
— 455 —
Krasicka, żona posła czernichowskiego, choó już to woje-
wództwo nie naleźato do Polski, kazała się drukować na
biletach wizytowych „posłowa czemieohowska**. Ile razy
cudzoziemcy przychodzili do znaczenia i rządów w Polsce,
tylekroó rozpoczynała się ich frymarka i sprzedawanie
urzędów. Tak gdy Zygmunt I zestarzał się, królowa Bona
poczęła obyczajem włoskim sprzedawać urzędy. W wieku
następnym tego samego dopuszczały się Marya Ludwika
i Marya Kazimiera. Za Sasów minister Bryl zbogacił się
sprzedając krzesła senatorskie, ordery, biskupstwa i urzędy
ziemskie. Książę Karol B>adziwiłł „panie kochanku^ dał
mu dwa miliony złotych za godność wojewody wileńskiego.
Pod koniec bytu Rzeczypospolitej, na sejmie czteroletnim,
podniesiono konieczność reformy w sprawie urzędów, a zwła-
szcza potrzebę zmniejszenia liczby 16-tu urzędów mniste-
ryalnych do połowy lub więcej.
Wagi ob. Polskie miary i wagi.
Wiano, posag ob. Oprawa.
Wiardunek ob. Pieniądze w Polsce.
Wjazdy ob. Ingress.
Wicesgerentowie , czyli namiestnicy mazowieccy, od
r. 1627 do 1576. Kiedy ostatni książę mazowiecki na War-
szawie, Janusz umarł d. 10 marca 1526 r., Zygmunt Stary
bawiący w Prusiech, wysłał zaraz dwóch panów: Między-
leskiego biskupa kamienieckiego i Mikołaja z B>usocic, ka-
sztelana biechowskiego do objęcia Mazowsza na rzecz Ko-
rony. W d. 25 sierpnia Zygmunt zjechał sam do Warszawy,
Mazurom przyrzekł, że zachowa wszelkie ich prawa i swo-
body, a właściwie tylko odmienne prawodawstwo, bo mieli
swoje własne statuty i przyjął nowy tytuł księcia Mazo-
wsza, dux Masoviae, którego dotąd nie używał lubo miał
do tego prawo, gdyż inne dzielnice mazowieckie, jak księ-
stwo płockie i rawskie, pierwej już połączyły się z Ko-
roną. Warszawianie prosili króla, aby im dał swego małego
— 456 —
syna Zygmunta Augusta na księcia, ale rozumny monarcha
odpowiedział, że nie chce mieó na względzie sprawy swego
domu wyłącznie. Król na sejmie krakowskim w roku 1627
zatwierdził przywileje stolicy księstwa Warszawy, a na
sejmie piotrkowskim w r. 1628 przywileje Łomży, drugiego
ważnego miasta w księstwie. Z Piotrkowa prosto zjechał
do Warszawy i w dniu 23 lutego 1628 • r. mianował Fe-
liksa z Brzezia, wojewodę księstwa, swoim namiestnikiem
w Mazowszu. Nowy ten urząd, nieznany dotąd w dziejach
polskich, nazwany został w przywileju oryginalnym iocwm-
łenens seu Yicesgerens noster i t. d. GhcisJ! król zachować
pozory udzielności Mazowsza, więc uczcił księstwo wybo-
rem jego wojewody na swego namiestnika. Mazowsze nie
wcielało się do Korony jako prowinoya, ale jako państwo,
nad którem panowanie przypadło królowi, więc nominacya
namiestnika nie była uchwałą sejmu polskiego ale aktem
woli królewskiej. W taki sposób odbywały się wszystkie
polskie unie. Król zdał na wicesgerenta najwyższą władzę
sądową i obowiązek czuwania nad bezpieczeństwem pa-
blicznem. W r. 1629 po raz pierwszy mazowieccy senato-
rowie (wojewoda z 7-miu kasztelanami) i 20-tu posłów (po
dwóch z każdej ziemi), 'zasiedli w sejmie koronnym. Po
śmierci Feliksa z Brzezia czyli Brzeskiego, Zygmunt Stary
w jego miejsce mianował razem wojewodą i namiestnikiem
Wawrzyńca Belinę Prażmowskiego, kasztelana czerskiego,
swobody stanu rycerskiego rozszerzył i od rozmaitych
uciążliwych powinności dla książąt mazowieckich uwolnił.
W latach 1631 i 1632 odbyły się pierwsze po połączeniu
z Koroną zjazdy prawodawcze mazowieckie, którym prze-
wodniczył Prażmowski. Po śmierci Prażmowskiego namiest-
nikiem i wojewodą mazowieckim został Jan Brodzie Łaski
z Chynowskiej Woli. Po nim był Stanisław Dołęga Grad
Szreński, Po Szreńskim, zmarłym w r. 1636, Piotr Kacper
Poraj Goryński z Ojrzanowa. Po Goryńskim zasiadł na
namiestnictwie Jan Sulima Gamrat, a gdy w r. 1644 umarł,
— 4B7 —
miejsce jego zajął siódmy z rzędu namiestnik i wojewoda
Jan Dzierzgowski. Po Dzierzgowskim Zygmunt August
mianował Stanisława ze Strzegocina Ławskiego, ziemianina
łomżyńskiego. Gdy ten w r. 1574 umarł, szlachta w czasie
bezkrólewia obrała sobie wojewodą Stanisława Radzimiń-
skiego. Batory go usunął a mianow£^ wojewodą Stanisława
Kryskiego. Mazowszanie na sejmie roku 1576 prosili króla,
aby zaniechał nadawać tytuł namiestnika wojewodzie ma-
zowieckiemu i w ten sposób urząd ten po latach 49 zanikł.
Z 8-miu namiestników, Praźmowski i Goryński odznaczyli
się zacnemi i poważnemi pracami prawodawczemi dla Ma-
zowsza.
Wici. Starożytnym obyczajem szlachta zwoływała się
na wojnę przez listy z królewską pieczęcią po starostwach
obnoszone na wysokiej wiesze czyli wici, niby dawnej
alasce opolnej". "Woźny czyli sługa ziemski obnosił je po
dygnitarzach, urzędnikach, urzędach i znakomitszej szlach-
cie a na rynkach miast i miasteczek wielkim głosem obwo-
ływał. Wić miała symboliczne znaczenie kary w razie nie-
poduszeństwa rozkazowi. Gdy stany sejmujące uchwaliły
wojnę i pospolite ruszenie, wtedy król, a w czasie bezkró-
lewia prymas, rozsyłał troje wici, co dwa tygodnie jedne
po drugich, czyli po pierwszych we dwie niedziele drugie
wici, a w cztery niedziele, wici ostatnie, chyba że sejm
dozwolił królowi dla pośpiechu w zebraniu pospolitego ru-
szenia, wysłać jedne wici za dwoje lub troje, jak to raz
wydarzyło się za Zygmunta Starego w r. 1544. Pierwsze
i wtóre wici nakazywały wojenną gotowość. Trzecie wzy-
wały do natychmiastowego ruszenia, wskazując miejsce
zboru. Tam każda ziemia czyniła popis przed swym kaszte-
lanem, a województwo całe przed wojewodą i pod do-
wództwem swych kasztelanów i wojewody ciągnęło rycer-
stwo na miejsce wskazane przez króla, gdzie król i hetmani
obejmowali dowództwo. Kto miał dobra w kilku ziemiach,
ten stawał osobiście z tych dóbr, gdzie go wici zastały.
— 458 —
Z innych zaś, na zasadzie uchwały sejmowej z roku 1510,
winien był dać zastępoę.
Wiec, wyraz starożytny polsko- słowiański, oznaczający
naradę, zebranie się starszyzny w celu obradowania lab
sądzenia. W najstarszej polskiej pieśni religijnej ^Boga-
rodzioa" słyszymy:
Adamie, ty Boży kmieciu
Ty siedzisz u Boga w wiecu.
To się znaczy w radzie najdostojniejszej. Pochodzenie tego
wyrazu Naruszewicz trafnie określa: że większe sądowe
zgromadzenie zasiadało w okrąg, w wieniec, in corona. Wiec
jest tylko skróceniem wyrazu wieniec, oznaczającego kolo,
okręg obradujących. I później były wyrazy: „koło" rycer-
skie, „koło" poselskie. W żywocie św. Ottona czytamy, że
u Pomorzan w Szczecinie (r. 1124), z liczby czterech kątyn
czyU świątyń pogańskich, w trzech były pourządzane do-
koła siedzenia i stoły, gdzie Szczecinianie odbywali swoje
narady, trwające nieraz od rana do północy, na których
uchwalano wojny, obierano wojewodów, stanowiono po-
datki i odbywano sądy. I późniejsze sejmiki polskie odby-
wały się także w kościołach. Inni niewłaściwie dopatrują
źródłodów wieca w słowach wiedzieć i wieszczyć. W tymże
żywocie św. Ottona znajdujemy, że nasz Władysław Her-
man nie chciał się powtórnie żenić bez zezwolenia panów
i odbył z nimi wiec. Wiemy także z kronik, iż wdowa po
Bolesławie Krzywoustym na wiecu walnym (colloąuium ge--
nerale) w Korczynie, żądała pozwolenia od Polaków, aby
córkę mogła dać do klasztoru. W r. 1180 odbył się wielki
wiec w Łęczycy, na którym był Kazimierz Sprawiedliwy,
inni książęta, biskupi i przedniej si panowie. Bielski po-
wiada, że „Litwa wpadła do Polski, gdy Leszek w Kra-
kowie wiece sądził; porwał się tedy zaraz ze szlachtą
wszystką, która na ten czas była na wiecach". Bartosze-
wicz pisząc obszernie o wiecach w Polsce i na B*usi, mówi
4B9
że w gminowładnej Słowiańszozyźnie wiec był pierwowzo-
rem późniejszego sejmu, parlamentu. Na wiece schodziły
się gminy i opola, aby radzić i sądzić. W starych wiekach
nie było, nie mogło być rozdziału władz rozróżniającego je
między sobą, bo do tego potrzeba dojrzalszej organizacyi
społeczeństwa. Starszyzna zbierała się w opolu, powiecie,
ziemi na wiec i radziła, sądziła, stanowiła o wszystkiem.
W zachodniej Słowiańszozyźnie u Lu tyko w na wiecach
stanowi nie większość ale jednomyślność, jak później w Pol-
sce liberum veto. Ta była tylko wielka różnica, że u Lu-
ty kó w, kto uporem radę zrywał, tego zaraz bito, dom
jego obalano i palono, a u Polaków dopiero po śmierci
zwłoki Sicińskiego przez dwa wieki były przedmiotem
obelg i zniewagi. W źródłach dziejowych polskich, t. j. kro-
nikach, przywilejach i dyplomach, znajdują się wzmianki
niezmiernej liczby wieców większych i mniejszych, nazy-
wanych po łacinie: coUoquia, colloąuium generale, parlament
tum, placitum generale. Stryjkowski, który mówiąc o sejmi-
kach wyraża się „sejmiki albo wiece", powiada o dawnych
Połoczanach, że poczęli sobie po staremu wiecami się są-
dzić, a pana nad sobą nie mieli". Dawne wiece Polaków
i wiece Rusi tem się jednak różniły między sobą, że ksią-
żęta piastowscy będąc jednej krwi z ludem polskim, choć
prowadzą częste wojny między sobą, ale wierni trądy cyom
narodowym, znają wagę starszyzny, szanują jej radę, liczą
się z powagą wieców i stąd rzadkie są w Polsce przykłady
książąt skłóconych ze swym ludem. Wiece zatem polskie
są spokojniejsze i rozstrzygają wspólnie z Piastami naj-
ważniejsze sprawy, zwykle zgodnym sposobem. Nie mogło
być tego u Słowian, którzy dostali się pod panowanie
obcoplemiennych zaborców, chciwych zysku i niewoli sa-
mowładców, jakimi byli Waregowie. Stąd pod Waregami
szereg ciągłych powstań, zrzucanie panujących i zacięta
z nimi walka ludu o prawa i swobody. Władysław Łokie-
tek na walnych wiecach pod Sulejowem dokonywa unii Wiel-
— 460 —
kopolski z Chrobacyą, czyli księstwem krakowskiem. Z wie-
ców powstały w Polsce sejmy, które tem sią róźniiy, źe
nie były zwoływane dla jednej ziemi lub prowinoyi, ale
były reprezentacyą całej Korony, tak samo zaś jak wiece
o wszystkiem radziły, stanowiły i sądziły. Nie przestały
jednak istnieć i w formie dawniejszej, ale nie jako władza
polityczna ale sądownicza, a źe odbywały się w pewnych
terminach, stąd je nazwano „rokami^, termin bowiem po
polska rokiem się zowie. Skrzetuski w „Prawie polskiem**
określa: „Wieca czyli roki walne, colloąuia generalia, był to
najwyższy sąd, na którym król sprawy ostatecznie rozsą-
dzał. Od sądu ziemskiego i grodzkiego wolno było apelo-
wać na wieca w każdej ziemi i stale obranych miejscach
corocznie odbywane". Jagiellonowie porządkują prawa o wie-
cach, które już teraz nazywają się sądami wieców gene-
ralnych czyli judicia colloąuiorum generalmm. Przewodniczyli
na tych wiecach kasztelanowie i wojewodowie w imieniu
króla. Rozstrzygały się przed nimi sprawy o dziedzictwo,
sprzedaże dóbr i t. d. Najważniejsze akta tych spraw, zwane
„księgami osobliwemi", przechowywane były pod trzema
kluczami: sędziego ziemskiego, podsędka i pisarza ziem-
skiego, którzy musieli być obecni na wiecach. Sądy małe
ziemskie odbywały się po powiatach co miesiąc. Sądy
większe czyli wiecowe, podług uchwały z r. 1496 odby-
wały się w każdej ziemi 3 razy do roku. Wiece zaś gene-
ralne czyli sądy najwyższe, zwykle pod prezydencyą króla,
przynajmniej raz do roku. Król zapraszał na nie wojewo-
dów, kasztelanów i starostów, biskupów i całe ziemstwa,
stanowiąc po dawnemu kary na nieprzy bywający eh. Na
wiecach tych obradowało i sądziło się po kilka województw.
Były to sądy apelacyjne od sądów ziemskich i grodzkich.
Wyroki tych wieców generalnych obowiązani byli wyko-
nywać starostowie. Sejm r. 1666 po raz ostatni urządzając
dawne roki i wieca, postanowił, że sądy ziemskie po zie-
miach mają zasiadać trzy razy do roku, a wiece wojewódz-
461
kie czyli wielkie roki raz na rok. W razie niemożnośoi
przybycia wojewody na wiece „odprawował takowe kaszte-
lan z innymi dygnitarzami i urzędniki". Termina wieców
wojewódzkich czyli roki oznaczone były stale a prawie
wszystkie wypadały podczas jesieni. Kromer oglądał osta-
tnie sądy wiecowe w Polsce i pis£^ o nich w ósmym dzie-
siątka XYI wieku. Go dziwniejsza, że na Szląska oderwa-
nym dawno od Polski, starodawny polski obyczaj wieców,
trwał wówczas jeszcze w całej sile. Istniejąca tam jeszcze
wtedy szlachta polska pod obcem panowaniem trzymała
się wiernie narodowego obyczaju. Od wyroku tedy wyda-
nego przez sąd ziemski w jednym powiecie, apelowano do
wiecu zebranego z dwóch lub trzech ziem sąsiednich na
Szląsku. Gdy wiece sądowe przeżyły się już w Polsce i nie
odpowiadały nowym potrzebom organizmu społecznego, jak
człowiek, który strawiwszy długi wiek na usługach kraju,
umiera ze starości, wtedy król Stefan Batory z narodem
powołał do życia kiełkującą już pierwej instytucyę, którą
były trybunały Rzeczypospolitej. Ślady dawnych wieców
zacierały się z rokiem każdym. Do ostatnich tylko czasów
Rzeczypospolitej, sędzia prymasowski, który rozstrzygał
sprawy chłopskie należącego do prymasów księstwa Ło-
wickiego, zwał się wiecowym. Sądy miejskie łowickie zwano
również wiecowymi. Mikołaj Rej w „Zwierzyńcu" przyga-
niając wydatkom jakie pociągało za sobą wiecowanie, mówi:
Włóczący się po wiecach, biegając za dworem
Musi wszystko wysypać, by więc miał i worem.
(Ob. Koło rycerskie).
Wiecha ob. Znaki.
Wiecowy sędzia ob. Sędzia.
Wiellcie rolci ob. Sejmiki polskie.
Wieniec, wianici. Kolisto upleciona wiązanka z kwia-
tów, liści lub gałązek zielonych zowie się wieńcem, wian-
kiem. Wieniec w pojęciach narodu polskiego był zawsze
godłem niepokalanego dziewictwa. Stąd dziewczęta ubie-
— 462 —
rają głowy swoje w wianki, których mężatki nigdy nie
nosiły, bo zabranie^ im tego zwyczaj narodowy, a raczej
prawo zwyczajowe. To też gdy Dąbrówka, żona Mieczy-
sława I, wychowana pod wpływem oświaty niemieckiej,
lekceważyła sobie ten zwyczaj, i w wieku podeszłym nie
kwefiła głowy, ale (jak powtarza za współczesnymi Dłu-
gosz) na wzór dziewic przystrajała się w czółko i wieniec,
tak to się dziwnem wydawało Polakom, że aż przeszło do
podań i na karty ich dziej opisów. Dziewica, która postra-
dała swój wianek, już go nigdy potem na skronie swoje
włożyć nie mogła. Obcinano jej warkocz (jak mężatce przy
oczepinach) i zawiązywano głowę w biały rąbek. Stąd
w tysiącznych pieśniach' ludu polskiego utrata wianka zna-
czy utracone dziewictwo, stąd pochodzą wyrażenia staro-
polskie: „panna bez wianka", „w wieńcu umarła", „rutkę
sieje", to znaczy, że do wianków jej potrzebuje nie wy-
chodząc za mąż. Długosz w dziejach polskich pod r. 1271
opowiada, że „żona Leszka Czarnego, księcia sieradzkiego,
Gryfina, córka S>ościsława księcia B>usi, choć już z Lesz-
kiem szósty rok mieszkała, zostająca w panieństwie, za-
rzucała mężowi niemoc i oziębłość, i na zwołanem zgro-
madzeniu panów i poważniejszych niewiast ziemi Sieradz-
kiej oświadczyła, że czepiec, który na głowie jako mężatka
nosiła w Krakowie, zdjęła już dawno w klasztorze braci
mniejszych, wobec wielu osób i jak panna poczęła chodzić
z odkrytą głową". W czasie obchodów wesehiych, wianek
odgrywa bardzo ważną rolę. Ślubny wieniec jest ostatnim,
który zdobi czoło dziewicy. Wicie wieńców dla panny mło-
dej i pana młodego podczas „dziewiczego wieczoru" z to-
warzyszeniem rzewnych pieśni, jest obrzędem wzruszają-
cym i bardzo pięknym. Gdy panna młoda wnosi do świe-
tlicy rutę na wianki w zapasce, towarzj^szki jej podnoszą
śpiew starożytny:
Rozsypała Kasieńka,
Drobną rutkę po stole,
— 463 —
Któż tę rutkę pozbiera
Kasi wianek uwije?
y^Ojczeńko rutki nie zbiera, bo w niej nadzieję małą ma^.
Więo z tern samem zapytaniem pieśń zwraoa się do matki,
potem do brata i siostry, ale i oni rutki zbierać nie cboą,
aż „Jasieńko rutkę pozbierał, bo w niej nadzieję wszystką
miał". Po uwiciu wieńców słyszymy jak dziewczyna poto-
czywszy wianek po stole, woła: „Trzymaj ojczeńku sokole".
Ale ani ojciec, ani matka, ani brat i siostra, wianka nie
zatrzymali, dopiero :
Jasieńko wianek zatrzymał,
Bo w nim nadzieję wszystką miaJ^.
Gdzie przybywają na „dziewiczy wieczór" drużbowie po
wieńce, tam bywa piękny a uroczysty pochód czyli taniec
polski z wieńcami. Nazajutrz przed wyjazdem do ślubu na-
stępuje oddanie wieńca pannie młodej z przemową „mar-
szałka weselnego". Lud dotąd zachowuje zwyczaj tych
osacyj, na które wysilał się przed wiekami dowcip staro-
polski, jak to widzimy ze słów Miaskowskiego : „Miewał
wieniec swój dowcip przed laty". Kupno wieńca u braci
panny młodej przez drużbów pana młodego, a później uro-
czyste zdejmowanie go z głowy podczas oczepin, stanowią
dalszy szereg obrazów tego poetycznego i czysto słowiań-
skiego obyczaju w życiu domowem rodziny polskiej. Przy
obchodach rolniczych jak dożynkach i okrężnem, wieniec
główną gra rolę. Wielkopolanie nazywają nawet dożynki
„wieńcem". „Wieniec kłosiany żyzność znaczy, tego więc
używają żeńcy, zebrawszy z pola", powiada Petrycy w książce
swojej z r. 1609. Wieniec dożynkowy, który gospodarzowi
po zakończeniu żniwa przynosi z pola najdzielniejsza żni-
wiarka, bywa wspaniały, kształtu piramidalnego, uwity
z kłosów żyta, pszenicy, kwiatów a nieraz jabłek i orze-
chów, jako symbol plonu pól, sadów i lasów. Podczas za-
baw sobótkowych, dziewczęta wiły wieńce z bylicy. W ową
— 464 —
noo świętojańską z 23 na 24 czerwca, gwoli wróżbom za-
mążpójńcia, płynęły wianki dziewicze po falach Wisły, Warty,
Niemna i po innych „dunajach** naszych. Świętojańskie
„Wianki" są jednym z najstarszych i najpiękniejszych pra-
starych polskich zwyczajów. Dziewczęta zebrane o zmroku
rzucają swe wianki na nurty rzeki, a młodzieńcy na łód-
kach idą w zawody za wieńcami. Dola wianka, komu się
dostanie, czy zatonie lub popłynie w kraj świata, stanowi
wróżbę dla dziewczęcia, powód do niepokoju, radości, na-
dziei... Na Mazowszu nad Narwią, przy puszczaniu wian-
ków, dziewczęta śpiewały prześliczną pieśń:
W polu lipeńka, w polu zielona,
Listeczki opuściła,
Pod nią dziewczyna, pod nią jedyna,
Parę wianuszków wiła.
Oj czego płaczesz, moja dziewczyno,
Ach cóż ci za niedola?
Oj nie płacz Kasiu, smutnaś po Jasiu,
Ach będziesz ci go miała.
O mój Jasieńku, o mój jedyny.
Da stałać mi się szkoda,
Uwiłam ci ja parę wianuszków,
Zabrała mi je woda.
Moja dziewczyno, moja jedyna.
Nie frasuj ty się o nie,
Oj mam ja parę białycli łabędzi,
Popłynąć one po nie.
Już jeden płynie, po rozkicinie,
Goni za wiankiem strzałą,
Już drugi płynie, aż się odhynie,
Ale z pociechą małą.
Łabędzie płyną, wianeczki toną,
Bystra je woda garnie,
Moje wianeczki, z drobnej ruteczki,
Mamli was stracić mamie?
Łabędzie płyną, wianeczki giną.
Bystra je woda niesie.
Nie masz wianeczka, moja dzieweczko.
Już ja cię nie pocieszę.
— 465 ~
Łabędzie wróćcie, serca nie smućcie,
Wianeczka nie przyniosły,
Tylko rąbeczek, to na czepeczek,
Na twoje złote włosy ').
Powszechny jest w Koronie i Litwie zwyczaj poświęcania
wianków w oktawę Bożego Ciała, podczas ostatniego nie-
szporu. Woń ziół uważana jest jako symbol cnoty, a Ko-
ściół w modlitwie, którą odmawia kapłan przy ceremonii
poświęcania, prosi Boga, aby przyjął wonne cnoty tych,
którzy składają Mu na ołtarzu wieńce i zioła. Wieńcami
zdobi się monstrancya podczas tego nabożeństwa. Tym
sposobem znaczenie dawne wieńców i ziół sobótkowych,
w pojęciach ludu polskiego, uświęcone zostało przez Ko-
ściół. Wianki te i zioła poświęcone zawieszają na ścianach,
u obrazów, lub nad drzwiami i przechowują przez rok cały,
przypisując im cudowne własności. Kładą je pod podwa-
Knę zakładanych domów, pod pierwszy snop zwieziony do
stodoły we żniwa, okadzają jak sobótkowemi dom i gumna,
w przekonaniu ochrony od pioruna, także dobytek w wilię
Św. Jana i dzieżę chlebną. W wielu domach wito zawsze
dziewięć tych wianków, każdy z innego ziółka, a miano-
wicie: z macierzanki, rozchodniku, nawrotka, kopytniku,
rosiczki, mięty, ruty, stokroci i barwinku. Używany jest
także lubczyk, kopelnik, targownik i dzwonki, w Krakow-
skiem bobownik i niezapominajki, w Wielkopolsce gałązki
lipy i jabłecznik. Wiankiem z rozchodniku okadzają dom
przed burzą, wierząc, iż od tego rozchodzą się chmury
gradowe i pioruny. W języku staropolskim było wyrażenie
„wiankami nakadzić", a gdy komu przychodziło coś bardzo
łatwo i szczęśliwie, mówiono : „jakby wianki wił". Szymo-
nowicz w sielankach powiada: „I wieniec piękniejszy jest,
kiedy przeplatany", to znaczyło: kwiatami różnych barw.
') Muzyka do powyższej pieśni w „Skarbcu strzechy naszej"
str. 102.
RSiCBA RZICZY POLSKICH 3Q
— 466 —
Falibogowski bowiem (za Zygmunta III) pisze: „Panienka
kiedy wije, część go jasnemi, część ciemnemi kwiatkami
przeplatać zwykJa". Odwiecznym typem wianka dziewi-
czego u ludu w Polsce był wianek jak dłoń maleńki, ru-
ciany. Ruta dlatego została uprzywilejowaną, źe jej listki
zachowują pod śniegiem przez całą zimę piękną zieloność.
Jan Kochanowski mówi o „wieńcu rucianym". U szlachty,
mieszczan a potem i u ludu wszedł w użycie i zaczął ru-
gować rutę rozmaryn, wreszcie mirt. Lud pod Krakowem
kupuje gotowe wianki ślubne ze świecideł papierowych
i blaszek robione. O ile wieniec z kłosów zboża był sym-
bolem plonu, o tyle ze słomy Wymłóconej, był obelżywy,
jako symbol utraconego panieństwa. Wieniec grochowy
czyli z pustych uwity grochowin, oznaczał odprawę dla
zalotnika, płonność jego zamiarów. Młodzianowi, za którego
wydać panny nie chciano, dawano to do zrozumienia grze-
cznym sposobem przez podanie na obiad czarnej polewki (na
Żmudzi potrawy zwanej szupienie), postawienie na stole ar-
buza, lub ukazanie mu „grochowego wieńca".
Wilczodoły ob. Łowieckie prawa.
Wilia Nowego roicu ob. Nowy Rok.
Will(irz ob. Prawa obowiązujące.
Wina, w prgLwie polskiem nie znaczyła występku ale
znaczyła zawsze karę pieniężną. „To właśnie karaniem zo-
wią, kiedy kogo na ciele karzą — pisze Szczerbicz — ale
kiedy na pieniądzach, winą zowią". „Winę brać" z kogo,
znaczyło skazywać na karę pieniężną. „Wina królewska",
po łacinie Regalis poena, inaczej zwana „siedemnadziesta",
znaczyła zapłacenie 14- tu grzywien srebra, bo 6 grzywien
futrzanych równało się wartością jednej grzywnie, czyli
pół funtowi srebra, zatem „siedemnadziesta" to znaczyło
70 grzywien futrzanych czyli 14 srebrem, albo 7 funtów
polskich.
Wisiicid statut. Pierwotne prawa polskie nie były na-
pisane, ani narzucone narodowi, ale zwyczajowe. Ponieważ
- 467 —
Polska piastowska składała się z wielu ziem i księstw ma-
jących róźnolite warunki bytu i rozwoju, zatem każda zie-
mia wytwarzała sobie zwyczaje prawne nieco różne. Były
tedy zwyczaje ziemi krakowskiej, ziemi łęczyckiej, ziem
księstwo mazowieckie składających i t. d., a stąd i owe
różnice statutów wielkopolskich i małopolskich, które tak
obrazowo wykazał Szajnocha we wstępie do dzieła swego
yjJadwiga i Jagiełło". Gdy po dobie podziałów, którą roz-
począł Bolesław III Krzywousty, rozdzieliwszy Polskę po-
między synów, praprawnuk jego, dzielny Władysław Ło-
kietek połączył znowu Polskę w jedno państwo, okazała się
potrzeba porównania i spisania wszystkich praw polskich.
Pracy tej dokonał syn Łokietka Kazimierz Wielki, a ko-
deks jego od miasta Wiślicy, w której został ostatecznie
ułożony i przez króla ogłoszony, otrzymał nazwę Wiślic-
kiego. Cztery zaś statuty dawniejsze utonęły w prawodaw-
stwie wiślickiem, dwa niezawodnie małopolskie, jeden wy-
raźnie wielkopolski, wydany w Piotrkowie przez Kazimie-
rza Wielkiego, i czwarty, który sam się mianuje ustawą
zjazdu wiślickiego, ogłoszony urzędownie jako prawo dla
całego Królestwa, z sankoyą króla. Szajnocha powiada, że
kto chce poznać dawną prostotę myśU naszego narodu,
niech porówna wstępy dwóch współczesnych sobie statu-
tów, t. j. niemieckiego zwanego „Złotą bulą" i polskiego
z Wiślicy. Gdy wstęp niemiecki prawi jednym tchem o Ada-
mie,, piekle, Troi, Helenie, Pompejuszu, Cezarze, siedmiu
świecznikach apokalipsy, siedmiu grzechach śmiertelnych
i t. d. i t. d. — skromny prawodawca wiślicki zagaja ustawę
polską słowami niezrównanie pięknej prostoty, prawdy
i mądrości: „Nie ma to ani naganną, ani dziwną rzeczą
zdawać się ludziom, że podług zmiany czasów, także i oby-
czaje a dzieje ludzkie zmieniają się. A gdy każdemu z mę-
żów nie dość jest zabezpieczyć się mocą ciała, albo har-
nasza (pancerza) świecić cudnością, nie będąc nauką i oby-
czajami okraszonym, przeto My Kazimierz z Bożej miłości**
30*
— 468 —
i t. d. Całem prawodawstwem Kazimierza Wielkiego kie-
ruje dążność, aby róźnolite prawa zwyczajowe ziem pol-
skich zebrać i ujednostajnić, znosząc przestarzałe, i prawdo-
podobnie pogańskich jeszcze czasów sięgające przepisy
a wprowadzając zmiany odpowiednie do nowych potrzeb
i postępu społecznego. Naród nasz stał cały na obyczaju
przez wszystek czas swojego politycznego żywota. Ileż tej
patryarchalności musiało być za Kazimierza Wielkiego,
kiedy jeszcze prawie we dwa wieki potem Łaski w 'wy-
daniu swoich statutów zostawiał całe karty puste dla wpi-
sywania obyczajów ziemskich. Janko z Czarnkowa wyraźnie
zaświadcza, że Kazimierz znosił te zwyczaje, które się już
zużyły i nieodpowiadały rozpowszechnionemu światłu a wpro-
wadzał odpowiednie nowej wolności i nowym pojęciom.
Takich praw przestarzałych musiało być wiele. Przypo-
mnijmy sobie tylko barbarzyńskie katusze, jakie do nas
przyszły z prawodawstwem niemieckiem, owe ucinanie człon-
ków, wyłupywanie oczów i t. d. Społeczeństwo polskie
w wieka XIV uczuwało wstręt do kar tego rodzaju a wielki
król zacieśniał i ograniczał to pastwienie się prawa nad
człowiekiem. Młody Kazimierz po zabezpieczeniu granic
Polski, o ile można było, traktatami ościennymi, wziął się
z zapałem do pracy prawodawczej, w czem dopomagał mu
arcybiskup Jarosław Bogorya ze Skotnik, uczony prawnik,
niegdyś rektor w Bononii, mąż i obywatel doświadczony.
Jego też jednego w przedmowie do statutu wielkopolskiego
król wyraża z imienia jako swego doradcę. Kedaktorem
statutów był niewątpliwie siostrzeniec arcybiskupa Jaro-
sława doktor Jan ze Strzelcy Suohywilk herbu Grzymała,
Sandomierzanin, biegły prawnik, przyjaciel i nieodstępny
towarzysz Kazimierza, mianowany kanclerzem Rusi a po-
tem całej Polski. Ustawa Kazimierza dla żup solnych kra-
kowskich może posłużyć za wskazówkę, jak się przygoto-
wywały prawa statutu ziemskiego. Zwołani rozkazem kró-
lewskim starsi i młodsi żupnicy zeznali, jakimi się rządzą
- 469 —
z\!sry Czajami; następnie rada świeckich i duchownych ko-
misarzy królewskich dopełniła zbioru, który Dymitr z Go-
raja, podskarbi, zredagował w ustawę, a król potwierdził.
Aby tak samo dopełnić zbioru praw ziemskich, uchwalić
zmiany i zredagować statut, potrzeba było zapewne nie-
jednego na to zjazdu. To teź uczony Romuald Hubę wy-
kazał, że zjazdów prawodawczych za Kazimierza było kilka
i nawet dwie ich doby: jedna przygotowawcza przed sta-
nowczym zjazdem wiślickim z r. 1347, druga późniejsza
dopełniająca na innych zjazdach główne wiślickie prawo-
dawstwo. Statuty Kazimierzowskie redagowane były po
łacinie i dopiero w sto lat później ks. Stanisław z Wojcie-
szyna, kustosz warszawski, przełożył je na język ojczysty
a rękopis ten znalazł Lelewel w bibliotece poryckiej i wy-
drukował w Wilnie r. 1824. Później, uczony Strączyński
wydał księgę, zwaną y^Wislicia^, która obejmuje przedru-
kowane w podobiźnie całe prawodawstwo Kazimierza Wiel-
kiego i Kazimierza Jagiellończyka. Wreszcie w 5(X)-letnią
rocznicę uchwał wiślickich t. j. w r. 1847, Wójcicki wydał
w Warszawie w drukarni rządowej „Statuta polskie króla
Kazimierza^. O statucie wiślickim pisali jeszcze: Helcel,
Bartoszewicz i inni. Prawodawstwo Kazimierza Wielkiego
jest naszem prawem źródłowem i podstawowem, obejmu-
jącem polskie prawo kryminalne, cywilne, postępowanie
sądowe i rozmaite urządzenia. Wszystkie prace prawodaw-
cze późniejsze objaśniały tylko, zmieniały lub uzupełniały
statut wiślicki. Podług statutu tego, prawo obowiązuje tylko
na przyszłość a nie na przeszłość od daty ogłoszenia. Da-
wniejsze prawo odwetu za zabicie i rany, zastąpione zostaje
winą czyli opłatą, nawiązką pieniężną, dla poszkodowanego
lub pozostałej rodziny. Zmniejszono liczbę przypadków sto-
sowania kary „niemiłosiernej". Obelgi kobiecie wyrządzone
są równem przestępstwem, jak dobycie oręża wobec króla
i arcybiskupa. Szkodnik i złodziej polny nocny może być
zabity. Ktoby okradł króla lub rycerza, ulegnie oszelmo-
— 470 —
waniu czyli ucięciu jednego uoha. Statut znosi dawny po-
wszechny zwyczaj zawierania małżeństw przez porwanie
panny, karze porywcę utratą posagu, jeżeli panna na por-
wanie się zgodziła, a śmiercią, jeżeli się nie zgodziła. Znie-
siono odpowiedzialność rodziny za winowajcę czyli soU-
darnośó rodu. Zastąpiono kaucyą czyli rękojmią wydawanie
przegrywającego sprawę w ręce wygrywającego. Statut
ustalił procedurę sądową, zabronił kobietom stawać w są-
dach, zlecając ich obronę adwokatom (których później na-
zwano patronami, a w trybunale koronnym mecenasami).
Sieroty miały opiekunów, którymi byli najbliżsi krewni,
a w braku takich osoby przez sąd wyznaczone. W spra-
wach małoletnich przedawnienie nie mogło mieć miejsca.
Małoletność stosownie do hczby lat, dzieliła się na kilka
kategoryj, od 12-go do 24-go roku życia. Opiekunowie po
skończonej opiece odpowiedzialni byli przez lat 3 i mie-
sięcy 3. Za Stanisława Augusta uchwalono: „Odnowienie
Statutu Kazimierza względem synów", tak prawo to było
dobre. Oo do stanów, to statut wymienia 1) rycerza czyli
szlachcica, 2) skartabellę czyli „świerczatkę" (był to nowo
nobilitowany szlachcic), 3) wojaka z sołtysa lub kmiecia
ustanowionego i wreszcie 4) wolnego rolnika, kmieoiem
zwanego. O kmieciach, których losem Kazimierz się zajmo-
wał (skąd go też królem chłopów nazwano), zawiera Sta-
tut sporo rozporządzeń opiekuńczych, czyniąc różnicę mię-
dzy osadnikami na prawie polskiem i osadnikami na pra-
wie niemieckiem. Stanu niewolników, jak w wielu innych
krajach Europy, już nie było w Polsce. Żydzi mieli zatwier-
dzony przywilej, jaki im nadał Bolesław Pobożny, książę
kaliski, roku 1264, i ograniczoną stopę lichwy. Jeżeli Bo-
lesław Chrobry był twórcą orężnej potęgi Polski, to Ka-
zimierz Wielki był prawdziwie wielkim jako pierwszy pra-
wodawca, organizator społeczny i twórca potęgi ekonomi-
cznej i moralnej swego kraju.
— 471 —
I
Władza prawodawcza i wykonawcza ob. Bada Nie-
ustająca.
Włodarz ob. Kasztelan.
Włóka ob. Polskie miary i wagi.
Włosy (noszenie zarostu). Długosz tak nam opowiada
o początku zwyczaju podgalania g!owy u Polaków : „Pa-
pież za uwolnienie Kazimierza (Odnowiciela) od ślubów
zakonnych z klasztoru Benedyktynów w Kluniaku, nakazał
Polakom płacić stolicy św. Piotra po denarze od głowy,
nadto aby Polacy nie zapuszczali włosów zwyczajem bar-
barzyńskim, ale podstrzygali głowy z odsłonieniem uszu,
a w większe uroczystości kościelne wdziewali chustki lniane,
białe, nakształt stuły zawieszone. Zęby po tych trzech
znakach pamiętali o łasce stolicy apostolskiej, która uwol-
niła od ślubów zakonnych królewicza, aby mógł im kró-
lować". Jeżeli tak było istotnie jak w cztery wieki potem
opowiada Długosz, to mielibyśmy wskazówkę, że pierwej
Polacy nosili długie, nieporządne włosy. Zdaje się jednak,
iż Długosz powtórzył podanie nieprawdziwe, gdyż w śre-
dnich wiekach podgalali już głowy nie tylko Polacy ale
i ludy, które żadnych stosunków z papieżami nigdy nie
miały. Owszem zwyczaj postrzyżyn (ob. Postrzyżyny) każe
mniemać, że z dawna nożyce i postrzy ganię krótkie włosów
leżało w obyczaju narodowym. Za doby Piastów golono
powszechnie brody, czego najlepszym dowodem jest Hen-
ryk Brodaty książę szląski (zm. r. 1238), który gdy na
wzór pokutników i tercyarzy zapuścił brodę mniszą, to
naród dał mu przydomek Brodatego, a nie było kronikarza
w owej epoce, któryby faktu niezwykłego zapuszczenia
brody nie zapisał. Dowód z tego, że ogół bród nie nosił,
jak to i ze starych pieczęci wielu książąt widzimy. Wła-
dysława Łokietka widzimy na grobowcu krakowskim z pięk-
nym wąsem polskim bez brody. Syn zaś jego Kazimierz
Wielki na takimże grobowcu ma już brodę długą i sta-
rannie utrefioną. Siostrzeniec Kazimierza Ludwik węgierski
— 472 —
nosił także brodę naprzeciw zwyczajowi polskiemu. Jagiełło
obyczajem litewskim brody nie nosił. Długosz prawie współ-
czesny twierdzi wyraźnie, że dawni Litwini przystrzygali
krótko głowy i brody. Widocznie jednakowy pod tym wzglę-
dem był stary zwyczaj w Polsce i Litwie. O brzytwę było
trudno, o nożyce łatwiej, więc przystrzygano brodę krótko,
jak to i w naszych czasach po zapadłych kątach kraju lud
czyni, zostawiając golenie do świąt uroczystych. Tym, któ-
rzy przez niedbalstwo zapuszczali brody, Witold golić je
kazał i sam się golił. Długosz w roku 1466 z oburzeniem
pisze o zakradającej się do Polski modzie „trefienia wło-
sów i obyczajem niewiast skręcania ich w sploty*' (loki).
„Stroili się w szaty długie w domu i poza domem, prze-
sadzając się w zniewieściałości z niewiastami i na ich wzór
zapuszczając kędziory". Oburzenie to musieli podzielać
wszyscy Polacy w duchu narodowym, powtarzając stare
przysłowie: „Długie włosy, krótki rozum". Rej w połowie
XVI wieku tak powiada: „Jedni golą brody a z wąsy cho-
dzą, drudzy strzygą brody po czesku, trzeci podstrzygają
po hiszpańsku i okoła wąsa zasię jest różność, bo go dru-
dzy na dół głaszczą, a drudzy w górę jeżą". Ogół jednak
narodu bród nie nosił, tylko wąsy odpowiedniejsze charak-
terowi rycerskiemu. Sam Rej nadmienia, że „kto brody
nie ustrzyga we zbroi, powiadają: bardzo z nią źle". Nie-
wiele późniejszy od Reja Górnicki pisze w „Dworzaninie",
że za jego czasów jedni noszą, drudzy przystrzygają i golą
brody. Wyszydza przytem elegantów starych, który „siwą
brodę czeszą grzebieniem ołowianym, żeby zachowała dłu-
żej czarność. Zygmunt I czasami golił brodę, to znowu
tak podcinał równo, że z twarzą czworobok zdawała się
tworzyć. Zygmunt August nosił brodę rozdwojoną. Henryk
Walezy przywiózł z sobą do Polski modę bródki hiszpań-
skiej. Stefan Batory nosił wąsy, a brodę przy skórze no-
życzkami podstrzygał. O Jędrzeju Górce zmarłym r. 1651
powiada Niesiecki : „golił głowę, nosił brodę". Karol Chód-
— 473 —
kiewicz i Jan Zamojski podgalali głowę dokoła, zostawia-
jąc nad czołem czub wyniosły. Niesieoki twierdzi, że sła-
wny wojownik Samuel Łaszcz (zm. r. 1619) pierwszy czu-
prynę strzygł wysoko, t. j. nosił wielki czub nad czołem,
dokoła po.dgolony, to też Rysiński w „Satyrze'' podgoloną
czuprynę nazywa „łaszczową". Pod strzygi wano włosy: po
polsku, z czeska, z czerkieska, z hiszpańska. Zygmunt III
wprowadził modę szwedzką, t. j. wąs podgolony i najeżony
do góry, broda hiszpańska i włosy krótkie. Jan Kazimierz
brodę golił, włosy nosił długie. Opowiadano o Andrzeju
Tęczyńskim, że gdy w 17-fcym roku życia zganił zdanie
siwobrodych senatorów wobec króla, śmiano się z niego
jako z goło wąsa. Lecz król oceniając jego zdolności, mia-
nował go wojewodą krakowskim. Wtedy Tęczyński zostaw-
szy senatorem, przyszedł zasiąść w radzie z przyprawioną
brodą i wąsami, a gdy w radzie zapytano go o zdanie, po-
trząsnął brodą i rzekł : „brodo mów !" To powtórzywszy,
odrzucił przyprawę i tak poważnie i gruntownie mówił, że
wszyscy zdumieni zawołali: „Siedź między nami, bo Bóg
ci dał w młodzieństwie stary rozum'^. Modę bród hiszpań-
skich upamiętniła fraszka Kochanowskiego „Do Bartosza" :
„Bartoszu łysy, a z hiszpańską brodą". Ze jednak żadna
moda nie zdołała zatrzeć zwyczaju narodowego noszenia
wąsów polskich bez brody, najlepszym tego dowodem sama
w wieku XVI rozmaitość kształtu noszonych bród przez
ludzi goniących za modą. O tej rozmaitości trzeba wnosić
ze słów Kochanowskiego w jego wierszu „Broda" :
Raz tak u gęby wisząc jako wałkownica:
Drugi raz przy krojona, jako prochowni ca.
Dziś nożycom podobna, jutro końskiej kosie,
Czasem tak rzadka, żeby mógł liczyć po włosie
Jako kędy grad przejdzie: czasem wygolona
Wkoło gęby, a z brzegów w cyrkiel nastrzępiona.
Tak odmienna, tak mnożna
Od golenia i strzyżenia bród, nazywano w Polsce cyrulika
— 474 —
foarbierzem, balbierzem a najczęściej balwierzem (Grórnicki,
Kochanowski). Petryoy powiada : „Oyrulikowa, barwi erzowa
jest powinność, golić, strzydz, wrzody leczyć". Królowa
Marya Kazimiera, żona Sobieskiego, sprowadziła z Paryża
barwierza Clairemont, który tak był modnym, że się żadna
dama nie śmiała pokazać u dwora nieufryzowana przez
niego, i naturalnie zebrał w Polsce znaczny majątek. Za
królów saskich a zwłaszcza Augusta IH, dotknęła Polskę
plaga potwornej mody niemieckiej. Zwolennicy tego stroju
fryzowali i pudrowali swe włosy, a częściej nakładali na
nie wielką perukę fryzowaną i pudrowaną z wiszącym
z tyłu harcapem. Na taką perukę nie mogąc wkładać ża-
dnej czapki, noszono w ręku lub pod pachą trójgraniasty
płaski kapelusik niemiecki. Królowie sascy zaprowadzili
wtedy warkocze w wojsku saskiem gwardyi królewskiej
i pułkach polskich cudzoziemskiego autoramentu. Gdy obrzy-
dliwa moda wymagała, aby przy każdej skroni wisiały dwa
loki, które nie podobna było zawijać żelazkiem codzień
każdemu drabowi, rozdawano loki gipsowe, które musiał
pod kaszkietem przywiązywać. Tylko chorągwie polskie
mody niemieckiej nie przyjęły. Krasicki, lubo z przesadą,
powiada w „Panu Podstolim" o tych czasach, że w War-
4
szawie u pewnego stołu między 40-tu perukami znalazła
się tylko jedna polska czupryna. Peruki* przywdziewała
jednak tylko arystokracya i eleganci miejscy, szlachta zaś
wiejska, zwłaszcza mniej zamożna, pozostała wierna polskiej
czuprynie, szydząc sobie z harcapów, które noszono spu-
szczone na plecy w czarnych kitajkowych płaskich wor-
kach. Strzygła ona włosy krótko, młodzieży i pachołkom
przy skórze (stąd ostrzy dz krótko, zowie się po polsku
opacholić). W pojęciach narodu od prastarych czasów war-
kocz spleciony czyli kosa, była symbolem panieństwa i „krasy
dziewiczej**. W Małopolsce splatano zwykle włosy w jedną
kosę, na Mazowszu i Rusi we dwoje. W razie utraty dzie-
wictwa obcinano warkocz, równie jak po ślubie mężatkom.
— 47B —
które w Polsce nie nosiły nigdy warkoczów tylko ukryte
pod „białym rąbkiem" kędziory. Stąd to podczas godów
weselnych polskich widzimy starożytne, charakterystyczne
i piękne obrzędy rozpleoin i oczepin, niegdyś wspólne ca-
łemu narodowi, dziś jeszcze przez lud wiejski z towarzy-
szeniem staropolskich pieśni zachowywane.
Wodne ob. Mosty.
Wojewoda, czyli ten, co woje wodzi, t.j. wojowników
prowadzi, wódz, dowódca. Wyraz niewątpliwie bardzo da-
wny, skoro we wszystkich językach słowiańskich dotąd
zrozumiały. Kronikarze polscy mówiąc o dziejach pierwo-
tnych narodu swego, podają, źe Lechici nie mieli panują-
cych nad sobą, ale żyli jako bracia wszyscy równi sobie
i tylko z 12-tu ziem składających ówczesną Polskę, wybie-
rali dla rządu i sądu 12- tu wojewodów. Rząd podobny
miał dwa razy w dziejach nastawaó i dwa razy znikać.
Długosz robi przytem uwagę, źe objuczaj ten narodowy
w starożytności powstały, po jego czasy zachowuje się
u Polaków, gdyż każde księstwo i województwo ma swego
wojewodę (palatinum), który załatwia ważniejsze sprawy
swego województwa, chorągwie wojewódzkie przed wy-
prawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czele,
używając pod królami i ksiąźęty tej samej prawie powagi,
jakiej używali wojewodowie w czasach prastarych po znie-
sieniu władzy królewskiej. Bogufał opowiada, źe najście
Gallów skłoniło Leohitów do obalenia rządów 12-tu mę-
żów i do obrania jednego z nich, K>aka, za wojewodę
(wojewodam elegerunt). Piastowie objąwszy władzę po Po-
pielach, jak: Ziemowit, Leszek, Ziemomysł, byli właściwie
tylko wielkimi wojewodami, którzy łączyli plemiona i przy-
gotowywali państwo dla Mieczysława i Bolesława Chro-
brego. Ci zaś ostatni przyjmują dostojność obcą, chrześci-
jańską dlatego, że ich to wobec Niemców i Europy pod-
nosi. Chrobacyą krakowską rządził wojewoda; gdy Bole-
sław Chrobry kraj ten przyłączył do Wielkopolski, tworząc
— 476 —
tym sposobem Małopolskę, pozostawił wojewodę krakow-
skiego swoim namiestnikiem. Za Władysława Hermana na-
czelny wojewoda Sieciech był nietylko dowódcą sił zbroj-
nych polskich, ale i wszechwładnym doradcą tego króla.
Obok niego znajdujemy po ziemiach i plemionach woje-
wodów pomniejszych, jako wyrabiającą się starszyznę ziem-
ską z charakterem wojskowym. Za Bolesława Krzywoustego
byli wojewodami Piotr Włost Dunin, Wszebor, Skarbimir
i Zelisław, któremu król za straconą rękę na Morawach
podarował rękę złotą. Za podziału Polski na księstwa, liczba
wojewodów wzrasta, każdy książę musi mieć swego woje-
wodę, a nawet po kilku. Spotykamy wojewodę sandomier-
skiego, mazowieckiego, lubelskiego, poznańskiego, gnie-
źnieńskiego, gniewkowskiego i innych. W dokumencie z roku
1250 widzimy wojewodę nazwanego już po polsku woyewoda.
Powaga wojewodów szybko rośnie, widocznie mieli za sobą
silną tradycyę narodową, z którą musieli rachować się ksią-
żęta. Urzędy wojewodzińskie były jakby ogniwem wyra-
biającej się konstytucyi narodowej, hamulcem samowoli
książęcej i rękojmią wolności dla ziem. Stara zasada pol-
sko-słowiańska, że swoi swoimi rządzą, sprawia to, iż zie-
mia obstaje za swoim wojewodą nieraz przeciw księcia,
a powaga wojewody przeważa powagę samego księcia, co
w późniejszych dziejach polskich rozwinęło się w zgubną
dla narodu oligarchię, która doprowadziła do utraty nie-
podległości. W Lechii Xni i XIV wieku tyle było woje-
wództw ile księstw udzielnych i województwo raz posta-
nowione nie zatracało się już nigdy, a choć upadały księ-
stwa, nie upadały województwa. Władysław Łokietek np.
posiadając po ojcu swoje księstwo Brzeskie na Kujawach,
po bracie Leszku Czarnym Sieradzkie i po drugim bracie
Kazimierzu Łęczyckie, miał trzech wojewodów i trzy hie-
rarchie ziemskich urzędników, które do końca XVIII wieku
przetrwały. Książęta mazowieccy mieli wojewodów: czer-
skiego, warszawskiego, płockiego, rawskiego i gostyńskiego;
— 477 -
kujawscy zaś: łęczyckiego, brzeskiego, inowrocławskiego,
dobrzyńskiego, gniewkowskiego. Przed nimi, gdy nie było
tyle dzielnic, był na Mazowszu jeden wojewoda mazowiecki,
na Kujawach kujawski. Za Jagiellonów niektóre wojewódz-
twa poginęły w ten sposób, że królowie zachowując star-
sze i historycznie wyrobione, wcielali do nich pomniejsze.
Tak np. województwo gostyńskie zlano z rawskiem, gniew-
kowskie z ino wrocławskiem. Charakter urzędu wojewody
za książąt piastowskich wybitnie wojskowo-dworski, zmie-
nia się za Jagiellonów na godność reprezentacyjno-sena-
torską. Kiedy Ruś połączona została z Koroną, powstają
w niej na wzór koronnych urzędy wojewodów. Polska nie
narzucała niczego nikomu, a Buś i Litwa tylko ją naśla-
dowały, zachowując u siebie wiele tradycyj miejscowych,
wszystko, co chciały zachować. Tak na Rusi obok woje-
wodów w znaczeniu koronnem, widzimy do czasów unii
lubelskiej wojewodów niższego rzędu, którzy byli w swych
powiatach tylko rodzajem starostów, poborców, urzędników
ekonomiczno -sądowych. W Litwie było naprzód dwóch
tylko wojewodów: wileński i trocki. Wojewoda żmudzki
nosił zawsze nazwę „starosty źmudzkiego" i nie był no-
minowany jak wogóle wojewodowie przez króla, ale wy-
bierany przez szlachtę źmudzką. Ten sam wyjątkowy przy-
wilej miała szlachta białoruska, wybierająca wojewodów:
połockiego i witebskiego. Ponieważ starszeństwo krzeseł
wojewódzkich w senacie zależało od ich dawności, najwy-
żej więc siedzieli wojewodowie polscy, jako najdawniejsi,
potem szli ruscy, litewscy, pruscy, inflanccy, według tego,
kiedy którego urząd był ustanowiony. Wojewodowie zajmo-
wali wyższe krzesła niż kasztelani, tylko jeden wojewoda
krakowski siedział niżej od kasztelana krakowskiego. Urzę-
downie wojewoda miał tytuł Wielmożnego, prywatni tytu-
łowali go Jaśnie wielmożnym. Sami zaś wojewodowie przy-
dawali sobie niektórzy tytuł jeneralnych; naj pierwej zrobił
to wojewoda ruski, naśladowali go: kijowski, mazowiecki,
— 478 —
ozemiechowski. Wojewoda nie mógł być jednocześnie ka-
sztelanem, kanclerzem, podskarbim, nie mógł posiadać
w swem województwie starostwa grodowego. W Litwie
było to dozwolone, zaś w Prusieoh dawano nawet razem
województwo i starostwo, a wojewodowie bywali tam na-
wet podskarbimi. Wojewoda poznański nie mógł być ge-
nerałem, czyli generalnym starostą wielkopolskim, ale każdy
z wojewodów mógł być jednocześnie hetmanem wielkim
lub polnym. W ostatnich czterech wiekach, gdy wojewoda
zmienił charakter wodza na senatora i wielkoradcę, a po-
został tylko przy pospolitem ruszeniu w razie wojjiy, kon-
stytucye sejmowe przypisywały mu różne obowiązki do
sprawowania w swojem województwie. Sądził więc żydów,
którzy mieli przywilej, iż ich tylko król lub wojewoda'
(albo zastępujący go podwojewodzy) sądzić może, zwoły-
wał wiece, prezydował na sejmikach, mianował niektórych
urzędników, wydawał listy ochronne (glejty), ustanawiał
taksy i kontrolował po miastach wagi i miary handlowe.
Te obowiązki nadawały mu właściwie tytuł łaciński pala-
tyna czyli zwierzchnika województwa. W różnych prowin-
cyach powierzano wojewodom rozmaite lokalne obowiązki.
Uposażenie wojewodów stanowiły dobra, pewne kary są-
dowe i niektóre pobory. O urzędzie tym najpbszemiej pi-
sali, dawniej Lengnich, a w nowszych czasach Lelewel
i Bartoszewicz. W końcu XVI wieku państwo moskiewskie
naśladując Polskę, wprowadziło u siebie wojewodów i wo-
jewództwa z charakterem jednak zupełnie odrębnym. Syste-
mat ten wojewódzki trwał tam przez cały wiek XVII, i dał
początek guberniom i gubernatorom dzisiejszym.
Wojewódzkie komisye ob. Komisye wojewódzkie.
Wojski, po łacinie tribunus, urząd jeden z dawniej-
szych, bo mamy go w dokumentach już od wieku XII.
W r. 1209 występuje Dzierży kraj tribunns kaliski, r. 1230
Sobiesław łńbunu^ lubelski. Odtąd już ci ziemscy trybuni,
pojawiają się ciągle po dyplomatach. Wojscy byli nietylko
— 479 —
książęcy. Panowie miewali także oficyalistów pod tą nazwą :
tak pod r. 1350 nazwany jui jest po polsku „wojski", któ-
rego miał w swych dobrach Maciej z Grolanczewa, biskup
kujawski. Tacy wojscy bywali poborcami opłat i stróżami
porządku publicznego, może dowódzćami pachołków i mi-
licyi nadwornej. Wojscj^ ziemscy byli jak się .zdaje zastęp-
cami kasztelanów, strażnikami zamków, powiatów i ziem
całych w czasie wojny. W Polsce piastowskiej każda oko-
lica ludniejsza miała warowne okopisko z palisadami i dre-
wnianym zamkiem, jako miejsce schronienia dla okolicznej
ludności i jej mienia przed napadami nieprzyjaciół. Gdy
rycerstwo wyruszyło w pole a jego rodziny, dobytek i kmie-
cie zbieżeli do grodu takiego, musiał byó przecie mąż woj-
skowy, który nad spokojnością powiatu czuwał, pilnował
porządku i bezpieczeństwa zamku, który służył za schro-
nienie rodzinom i ich mieniu. Takim mężem wojskowym
był „wojski". Gdy każdy szlachcic, który tylko broń mógł
nosić, musiał spieszyć w pole, na trzecie wezwanie króla
przez wici, jeden wojski, a był nim zwykle posiwiały w bo-
jach rycerz, pozostawał na straży swego powiatu i zamku
i załatwiał sprawy rodzin osieroconych. Stąd urosła tra-
dycya, że wojski był z urzędu opiekunem żon, matek i có-
rek szlachty, która poszła na wojnę. „Wojskich powinność
była przestrzegać bezpieczeństwa w swych ziemiach, skora
szlachta wyciągnie na pospolite ruszenie", powiada Skrze-
tuski w „Prawie politycznem narodu polskiego". Zygmunt I
na żądanie szlachty ustanawia coraz nowe urzędy wojskich,
zapewne zamkowych, bo ziemscy byli już wszędzie. Ale
się wkrótce opatrzył, że było ich za dużo, więc na sejmie
r. 1638 postanowił, że nowi wojscy do śmierci zostaną na
swych urzędach, które po ich śmierci ustaną, i król już no-
wych nie zamianuje, tylko stare urzędy będzie rozdawał
zasłużonym wojakom. Zygmunt August r. 1560 stanowi,
że tylko tych nowych wojskich przy urzędach pozostawi,
którzy mają zamki, a to dlatego, żeby sił pospolitego ru-
— 480 —
szenia nie umniejszać. W Koronie wojski większy zienisk
Tcdel stopień między łowczym a pisarzem ziemskim, wojsk
zaś mniejszy był urzędnikiem przedostatnim. W Litwi
wojski miał wyższą godność, bo szedł po sędziach a prze
stolnikiem. Kijowszczyzna, Wołyń i Podole przyjmuje dl
wojskich hierarchię koronną w czasie unii lubelskiej, al
Ruś czerwona ma już wojskich w r. 1436. W wojewódz
twach pruskich nie było wcale tego urzędu. Wojski niia
też jakiś z sądownictwem stosunek, zapewne podczas po
spolitego ruszenia, bo konstytucya z r. 1653 powiada, ze
„na miejsce wojskiego parczewskiego, gdzie jurysdykcyi
sądowej nie masz, wojskiego łukowskiego postanawiam3'''.
Wieszcz polski Jan Kochanowski, który odrzucił krzesło
senatorskie kasztelana połanieckiego, przyjął r. 1579 urząd
wojskiego w województwie sandomierskiem. Prawo naka-
zywało, iź „mieszkanie w zamkach, tak podstarości, jako
i wojski ma mieć". Grdy rycerstwo wyciągnęło na kresy,
a wtedy w opuszczonych przez szlachtę wsiach i miastach
pojawiały się rozboje i swawola, „więc wojscy i sędziowie
grodzcy dostatku żałować nie będą, żeby to hultajstwo
chwytać". Ze słów powyższych najlepiej widać obowiązki
wojskiego, które polegały na czujności w sprawie bezpie-
czeństwa publicznego a cenione były jako prawdziwa za-
sługa obywatelska. Wyrażenie konstytucyi, iż „dostatku ża-
łować nie będą", odnosi się do tego, że niektórzy wojscy
mieli uposażenie pewne z dzierżaw koronnych i takich na-
zywano beneficiati, obdarowani. Beneficiati są tylko wojscy
więksi, t. j. ziemscy i grodowi, którzy rządzili po zamkach.
Tylko w Litwie nie rozdwoili się wojscy, ale był jeden
w każdym powiecie, a za to zasiadł między dygnitarzami
„wojski Wielkiego księstwa Litewskiego", jakiego w Ko-
ronie nie było. To też Lengnich powiada, że „trzech jest
w Litwie generalnych dygnitarzy, których niema w Ko-
ronie: jeometra, wojski i piwniczny. Ostatnim wojskim
W. Ks. Litewskiego był Michał Zaleski, zasłużony poseł
. — ^ J"!
481 —
.eL«zv:
trocki na sejm czteroletni. Wojskich zamkowych wcale już
nie widać w XVIII wieku, bo i zamki szły w ruinę i po-
spolite ruszenie nie było powoływane.
Wójt, z niemieckiego wyrazu Vogt, zwierzchnik miej-
ski, to znaczył dawniej w miastach co dziś burmistrz lub
prezydent, a przytem posiadał jeszcze władzę sądową. Gdy
za Piastów zakładano miasta ca prawie niemieckiem, ten
który uzyskał przywilej, albo był w mieście na bo wy-
n:z&- brany, zostawał wójtem. Wójtów miejskich mamy już
mai w wieku XII. Mieli oni oddzielne przywileje i wolni byli
.iTNi. od stawania zbrojnego pod chorągwią. Bolesław V (Wsty-
dliwy) w roku 1257 nadał prawo niemieckie dla Krakowa
i wójta w nim postanowił. Gdy w r. 1311 mieszczanie kra-
kowscy pod wodzą wójta Alberta podnieśli bunt przeciwko
Władysławowi Łokietkowi, ten ukarał ich za to odebra-
niem prawa swobodnego obioru wójta. Tak jak sołtystwa
były tylko po wsiach, tak wójtostwa pierwotnie tylko po
miastach. W każdem mieście, zwłaszcza króle wskiem, znaj-
dowało się kilka łanów ziemi, rodzaj małego folwarku,
który oddawany był jako utrzymanie dla wójta i stąd do-
stawał nazwę wójtostwa. Oprócz miast rządzących się pra-
wem niemieckiem, zakładano miasta na prawie polskiem,
i stanowiono także wójtów tylko bez podobnej jurysdykcyi
sądowej jak niemiecka. Następnie pojawili się wójci i w mia-
steczkach prywatnych czyli dziedzicznych, a nawet domi-
niach wojskich, gdzie sądzili drobniejsze sprawy w zastęp-
stwie swych dziedziców. W miastach na prawie niemieckiem
wójt obierany był z pośród rajców, a sądził razem z ławni-
kami. O wójtach było dosyć przysłów polskich, np. : „Idąc
do wójta, oba się bójta", „Czyja sprawa? — wójta, kto
sądzi? — pan wójt", „Jaki wójt, taka i gromada**, „Nie
pójdziemy do wójta" i t. p.
Wójtowskie sądy ob. Sądy.
Wolumina Legum. Pod tym tytułem wydany został po
raz pierwszy w wieku XVin ogólny zbiór wszystkich praw
K8I(QA RZECZr POLSKICH. 3|
— 482 —
polskich w ośmiu wielkich tomach. Pierwsze 6 tomów wy-
szło przy pomocy biskupa Józefa Załuskiego, założyciela
sławnej biblioteki, a głównie staraniem Stanisława Konar-
skiego, znakomitego reformatora szkół w Polsce, wydru-
kowane w latach 1732 — 6, u księży Pijarów w Warszawie.
Tom I-szy w języku łacińskim* obejmuje „Statut wiślicki"
Kazimierza "Wielkiego, oraz ^^ następnych królów prg,wodaw-
oze dzieła do r. 1648. Tom II- gi konstytuoye czyli uchwały
sejmowe od r. 1660 do 1609. Tom Ill-ci od roku 1611 do
1640. Tom IV-ty od r. 1641 do 1668. Tom V-ty od roku
1669 do 1697. Tom Yl-ty rozpoczyna się z r. 1697 i za-
wiera w sobie uchwały sejmowe z czasu panowania Au-
gusta II Sasa, dalej „Pakta i przywileje Księstwa Kur-
landzkiego", oraz obowiązującą w województwach potnor-
skich „Korrekturę Pruską*^. Za Augusta III nastąpił tylko
jeden sejm, nazwany pacyfikaoyjnym, w r. 1736, inne nie
doszły, i na tym kończy się tom VI -ty. Pijarzy warszawscy
wydali później w r. 1780 ostatnie dwa tomy, t. j. Vil-my
i Ylll-my, które zawierają czynności sejmowe pod Konfe-
deracyą po śmierci Augusta III i pod panowaniem Stani-
sława Augusta do r. 1780. Do pierwszych sześciu tomów
ułożył pracowicie rejestra zwane inwentarzami, czyli sko-
rowidze, ksiądz Żeglicki, do dwóch zaś ostatnich księża:
Ostrowski i Waga. Po r. 1780 było jeszcze w Rzeczypo-
spolitej 6 sejmów, a mianowicie w latach 1782, 1784, 1786,
czwarty czteroletni od 7 października 1788, który uchwalił
Konstytucj^ę 3 maja 1791 r. i grodzieński r. 1793, który
obalił całą budowę sejmu wielkiego i drugi rozbiór kraju
przypieczętował. Uchwały tych 6-ciu sejmów są oddzielnie
drukowane i mogły utworzyć „Woluminów" tom IX-ty.
W wieku XIX nastąpiło nowe wydanie „Woluminów legum"
w Petersburgu za staraniem Ohryzki, który zamierzał wy-
dać jeszcze tom IX-ty i X-ty. Jakoż uskuteczniła potem
wydanie tomu IX-go Akademia Umiej, w Krakowie.
Wóz skarbny ob. Skarbnik.
— 483 —
Woźny ob. Sądy.
Wybraniecka piechota ob. Piechota polska.
Wyderkaffy, wyderki. Nazwa pochodzi od niemieckiego
wyrazu Wiederkauf. Zakapowanie czynszów czyli dochodów
z nieruchomości w pewnej oznaczonej kwocie. Zakupienie
to można hylo odkupić za zwrotem sumy szacunkowej.
W gruncie rzeczy nie było to nic innego, jak pobieranie
procentu pod formą zakupienia dochodu. Wierzyciel prze-
cież, czyli mniemany nabywca, nie mógł wypowiadać ka-
pitału, co tylko mógł uczynić dłużnik płacący czynsz. To
właśnie zastrzeżenie prawa odkupu zwało się po niemiecku
Wiederkauf, Był jeszcze w Polsce inny rodzaj wyderku,
mianowicie sprzedaż dóbr z warunkiem, że sprzedającemu
wolno za zwrotem szacunku odkupić dobra. Był to rodzaj
zastawu. Marcin Smiglecki jezuita piszący za Zygmunta III
„O lichwie i wy derkach" mówi, że wyderkafFy były kon-
traktem pospolitym po wszystkiej Polsce i Litwie".
Wyrugowanie ob. Eugi.
Wyświecanie ob. Pręgierz.
Zadworne sądy ob. Sądy.
Zajazdy. Zajechać dobra, znaczyło objąć je siłą w po-
siadanie. W dawnych czasach środki egzekucyjne dla wy-
roków sądowych, zarówno w Polsce jak i całej Europie
były bardzo słabe. Jeżeli tak było pod rządami absolut-
nymi, nie mogło być inaczej w Polsce, gdzie takich rzą-
dów nie było. Wiadomo, że dawniej starosta mający obo-
wiązek wykonywania dekretów przeciw opornemu, używał
siły przez zwołanie szlachty ze swojej jurysdykcyi, aby
powagę prawa poparła. Taki zajazd z wyrokiem w ręku,
pod wodzą starosty i ze szlachty samej złożony, był „za-
jazdem prawnym*^, zwany na Litwie w języku prawniczym
inekwitacyą. Nie w tej drodze uczyniony, był zajazdem
nieprawnym, zakazanym, był gwałtem i nażywri się „na-
jazdem", za który karano bannicyą. Takich to najazdów
31*
— 484 —
zabrania konstytucya z r. 1685 za Jana III. Konstytucya
z r. 1768 ponowiła ten zakaz gwałtownych zajazdów, czy-
niąc wyjątek, gdy zachodziła potrzeba rugowania dzier-
żawców, którym kontrakt upłynął, i zastawników, któ-
rym suma złożona do wypłaty została, równie gdy właści-
ciel mógł objąć dobra z kontraktów zastawnych. Mickiewicz
w najwspanialszym poemacie swoim skreślił mistrzowski
obraz „Ostatniego zajazdu na Litwie", który jako fakt nie
wydarzył się w Soplico wie, ale tylko odzwierciedl^^ oby-
czaj narodowy. Obok zajazdów prawnych zdarzały się nie-
raz i nieprawne, bo natura ludzka wiecznie jednakowa,
a przy orężu, krewkości i sile zawsze skłonna do nadużyć.
Zalaska ob. Laska.
Żale, starożytna w języku polskim nazwa cmentarza.
„Cmentarz'* jest tylko spolszczeniem wyrazu łacińskiego
coemetorium i greckiego koimeterion. Po wprowadzeniu do
Polski wiary chrześcijańskiej, grzebano wszędzie ciała wier-
nych przy kościołach i wówczas wszedł w użycie wyraz
„cmentarz", na oznaczenie grzebalników otaczających ko-
ścioły. Ponieważ miejsca takie są poświęcane i dlatego na-
zywano je „poświątnemi", zatem wyraz „cmentarz" stoso-
wal się tylko do grzebalników poświęconych, chrześcijań-
skich, a dawniejsze pogańskie zatrzymały jako miejscowości
nazwę żalów, żalków. Początek tej starożytnej nazwy jest
bardzo jasny, boć grób jest miejscem żalu rodziny i przy-
jaciół, a zatem groby w liczbie mnogiej są to żale. Nazwa
ta nawet świadczy w starożytności o silnym rozwoju uczu-
cia miłości rodzinnej i przypomina powszechny u ludu pol-
skiego zwyczaj głośnego lamentowania najbliższej rodziny
na pogrzebach. Najwięcej miejscowości nazywanych przez
lud żalami znajduje się na Mazowszu, Kujawach i Podlasiu.
Prawie wszystkie przedstawiają ślady przedwiekowych gro-
bowisk i obfitują nieraz w urny z popiołami i różne za-
bytki z odległych epok. Lud jednak zatracił już świado-
mość, że to były cmentarze, i tylko nazwę żalów bezwie-
— 485 —
dnie zachował. W enoyklopedyach polskich pomieszane są
bałamutnie objaśnienia o żalach i okopach szwedzkich,
między któremi ta chyba zachodzi łączność, że przy nie-
których prastarych grodziskach, zwanych przez nieświado-
mość szwedzkiemi, znajdują się w pobliżu żale, które za-
pewne były cmentarzami przy tych grodziskach w dobie
ich założenia.
Zankiel ob. Pasy.
Zawieniec ob. Oprawa.
Zawiły termin ob. Sądy.
Zdrowia, wiwaty ob. Toasty.
Zegar ob. Godzi nnik.
Żeremie ob. Polska piastowska.
Znaki (szyldy). W dawnych czasach, gdy oprócz du-
chowieństwa pisać i czytać mało kto umiał, nie używano
w miastach szyldów pisanych i malowanych, bo były nie-
praktyczne, ale umieszczano godła i znaki rozmaite, od
których nieraz i domy miejskie otrzymywany swą nazwę.
Nad garkuchnią pomieszczano np. gęś lub koguta, nad wi-
niarnią wieniec z liści winogradu lub wyobrażenie grona
winnego, nad szynkiem miodowym krzyż, nad piwiarnią
wiechę zieloną, ponieważ przy wyrobie piwa używano ta-
kowej. Stąd były i staropolskie wyrażenia: zrana do ko-
ścioła, z południa do wiechy; od wiechy do wiechy; do-
bremu piwu nie potrzeba wiechy; nie trzeba wiechy kiedy
dobre wino; sprawiedliwość w Turczech jak pod wiechą
sprzedają. — Wiązka słomy na dachu oznaczała sprzedaż
chleba. Zatknięte koło wozowe znaczyło prawo do pobie-
rania opłaty za naprawianie grobli, dróg i mostów; ślusarz
wywieszał klucz nad swemi drzwiami, szklarz okno na
drążku. Na domu kmiecia, który miał córki na wydaniu,
czyniono na ścianach koło drzwi i okien hials^ glii^% luh
wapnem wielkie centki, niby to oznaczając kwiaty, które
są do wzięcia w tym domu.
Żołwica ob. Pokrewieństwa.
— 4S6 —
Żubr ob. Banialuka.
Żupan, wyraz bardzo dawny, miał dwa oddzielne w ję-
zyku staropolskim znaczenia. Naruszewicz powiada, źe źu-
panami Czesi, Polacy i inni słowianie, panów krajowych
zwali. Kronika czeska z r. 1109 zaświadcza, źe nazwę taką
dawano w Czechach urzędnikom. Twierdzą niektórzy, źe
w bardzo dawnych czasach szlachta w Polsce nosiła na-
zwę źupanów. Adam z Bremy nazywa źupanami królików
Letowskich. Jednem słowem źupan zdaje się, że oznaczał
to samo co gdzieindziej hrabia, baron, a wyraz dzisiejszy
pan jest tylko skróceniem żupana. U innych plemion sło-
wiańskich źupanami nazywano sędziów, starostów, wójtów,
sołtysów i tym podobnych zwierzchników. Muchliński wy-
wodzi wyraz źupan z tureckiego ^uhun i zibun, z tatar-
skiego czupJcan, oznaczających suknię długą. Wywód to
błędny, boć juź w dokumentach polskich mamy pod r. 1239
supanum, czyli źupana. Prawdopodobnie od ubioru dawnych
możnych źupanów otrzymała nazwę suknia polska, długa,
dostatnia. Żupan dawny zawsze był dość długi, fałdowany
przy bokach z tyłu, bez rozporu, z wąskiemi rękawami,
zupinany z przodu pod szyję na gęste haftki lub kostki
i pentelki. Po żupanie opasywano się pasem. Gdy pod ko-
niec XVI wieku upowszechnił się w narodzie kontusz, nie
zarzucono starodawnego źupana ale kontusz przywdziano
na wierzch. Odtąd pasem zaczęto się opasywać po kon-
tuszu, a żupany sukienne zamieniono w stroju świątecznym
na lżejsze, jedwabne, kolor czapki stosując do koloru źu-
pana. Latem szlachta, dworzanie i mieszczanie nosili żu-
pany białe dymowe lub płócienne, tasiemeczką wąską
w ząbki około kołnierza i na przedniem licu od szyi do
pasa oszyte. Lud polski zachował najdłużej krój sukni da-
wnej narodowej, którą w średnich wiekach przejął od
szlachty.
Żupnicy, urzędnicy w kopalniach czyli żupach królew-
skich, a mianowicie w Wieliczce i Bochni. Żupy te od XIII
— 487 —
wieka sławne, stanowiły dochód książąt krakowskich, po-
tem królów polskich. Kazimierz Wielki zaprowadził w nich
porządne gospodarstwo i r. 1368 kazcJ! spisać dawne zwy-
czaje dotyczące się żup i jako prawo ogłosił. Król ten
w rozporządzeniu swojem wspomina już starych żupników,
którzy żupom przewodniczyli, i pod przysięgą miejscowe
stare zwyczaje* do statutu podawali. Tak żupy powyższe
jako i żupnicy nazywali się krakowskimi. Byli to właści-
wie dzierżawcy i płacili z żup dzierżawy królowi po sto
dukatów, królowej zaś po 60. Oprócz tego płacili pewne
sumy różnym kościołom i klasztorom, dawali obroki koniom
królewskim. Statut górniczy Kazimierza Wielkiego zatwier-
dził potem w r. 1451 Kazimierz Jagiellończyk i pozwolił
podskarbiemu koronnemu „w cztery konie" do żup przy-
jeżdżać po odebranie pieniędzy. Żupnicy krakowscy robili
majątki, bo zyski mieli ogromne. Za Kazimierza Jagielloń-
czyka sławnym był Mikołaj Serafin, miecznik krakowski,
który żupy solne trzymał za 16.000 grzywien rocznie. Gdy
powstały niebawem żupy na Rusi w okolicach Sambora,
pojawiają się i żupnicy ruscy. Żupnicy krakowscy Bonaro-
wie, Morsztynowie, Betmanowie, dzierżyli różne urzędy
krakowskie i górnicze, i to nawet dziedzicznie, niemniej
starostwa: oświęcimskie, bieckie, Zatorskie i inne. Raz od-
dawane były żupy krakowskie żupnikom w dzierżawę, to
znowu w prosty ich zarząd. Niesiecki opowiada o żupniku
Kościeleckim, że kiedy raz pożar w żupie wybuchnął i nikt
na ratunek nie spieszył z obawy śmierci, Kościelecki ra-
zem z Betmanem, rajcą krakowskim, rzucili się w płomie-
nistą przepaść i pożar stłumili. Obok najwyższego żupnika
był później jeszcze żupnik zwyczajny. Za Zygmunta Au-
gusta najwyższym żupnikiem był Bażeński, podskarbi
W. kor., zwyczajnym zaś Ludwik Decyusz, historyk. Byli
i żupnicy olkuscy. Szlachta dopominała się o tanią sprze-
daż soli dla siebie. Już w r. 14B4 na sejmie w Nieszawie
i Opokach król stanowił o tej sprzedaży. Urządzono zatem
— 488 —
składy soli po województwach i ziemiach, które nazywana
^żupami solnemi", a szlachcic przełożony nad takim skła-
dem był żupnikiem ziemskim, wojewódzkim lub powiato-
wym. Zygmunt August potwierdzając prawa Korony w roku
1550 obiecfiJ!, źe „soli dostatkiem wszystkie państwa swe
zaopatrzaó bidzie podług praw dawnych". Od owych cza-
sów powstają urzędy żupników ziemskich, 'a każdy król
potem musiał w Paktach obiecywać stanowi rycerskiemu
dowóz soli po ziemiach. Na kilku sejmach rozwijano za-
sadę rozwożenia soli i stanowienia żupników. Król sprze-
dawał sól stanowi rycerskiemu czasem niżej kosztu jej wy-
dobycia. Nazywano ją Suchedniowa, z powodu, że szlachta
początkowo przyjeżdżała po nią 3 razy do roku i tylko
w dni pogodne czyli „suche" zabierała. Żupników ziem-
skich nazywano naprzód dystrybutorami. Konstytucya z roku
1588 nakazuje, aby żupnicy ruscy „nie wyciągali owsów
od tych co po sól przyjeżdżają, pod karą stu grzywien
w sądach ziemskich". Żupnik ziemski nie stanowił oddziel-
nej godności, bo żupę godziło się trzymać wraz z innym
urzędem. Wogóle byio w Rzeczypospolitej około 23 żupni-
ków, głównie w Wielkopolsce, Mazowszu i Podlasiu. Urząd
ten stracił wszelkie znaczenie, gdy Wieliczka i Bochnia
odpadły od Korony do Austryi.
Żupy. Wszelkie kopalnie nazywali Polacy żupami albo
górami. Stąd powstały wyrazy żupnik i podźupnik, ozna-
czające urzędników górniczych, oraz górnik czyli prosty
kopacz. Bolesław Chrobry miał dać duchowieństwu pol-
skiemu przywilej kopania wszelkich kruszców, wyjąwszy
złota, gdyby się znalazło. Gwagnin w XVI wieku powiada,
źe „są w Polsce trzy żupy znamienite: pierwsza w Olku-
szu, gdzie srebra i ołowiu moc wielką wykopywają; druga
w Bochni gdzie sól kopią, trzecia w Wieliczce gdzie też
sól". Wyraz żupa jest starszy niż kopalnie w Polsce, ozna-
czał więc pierwotnie co innego, a mianowicie podług Lin-
dego i Naruszewicza, supa czyli szopa, komora, był to bu-
— 489 —
dynek, w którym urzędnicy skarbowi wybierali grosze do
udziału ich straży należące. "W dokumencie z r. 1238 wy-
raźnie powiedziano, że żupa znaczy tyle co ^stan^. I dzisiaj
szopa zajezdna, stajnia przy gospodzie zowie się stanem.
Sól wydobytą z kopalni i każdy kruszec składano w szo-
pie czyli żupie. Stąd każdy podobny skład zwał się ,,żupą^
a od niego i rządowe składy soli jeszcze w naszych cza-
sach. Naruszewicz powiada, że Wieliczka urosła w miasto
z nikczemnej chałupy „suppa*^ czyli szopa w starym języku
polskim nazwanej. Mazurzy nie wymawiają szopa ale „sopa^.
Szajnocha podnosząc skrzętnośó polską w wieku XIY, po-
wiada, iż nie przestając ńa powierzchni ziemi przedzierała
się ona do jej wnętrz kruszcowych. Był to wiek wybuja-
łych nadziei górniczych. Do czasów Łokietkowyoh słynęła
ziemia małopolska głównie z kopalń solnych. Rozróżniano
ich dwie: wielicką i bocheńską. Początki wielickiej, t. j.
„Wielkiej soli*^ (Maguum sal) sięgają niepamiętnej staro-
żytności. Bocheńska, twarda, pochodzi według podań gmin-
nych i świadectw współczesnych z czasów Bolesława Wsty-
dliwego. Krzywousty przywilejem z r. 1105 nadał klaszto-
rowi Tynieckiemu prawo pobierania pewnej ilości soli z żupy
wielickiej, która zatem już pierwej istniała. Mieszko Stary
skazuje winowajców do robót w kopalniach, zatem już
istni£j!a w Polsce pewna liczba kopalni. Znano już i wtedy
kopalnie ołowiu w Olkuszu, lecz ogół „pieców*^ hutniczych
rozmnożył się dopiero w wieku Kazimierzowym. Wówczas
to nastał w Polsce namiętny ruch górniczy. Kopano wszel-
kie rodzaje: srebrnej, ołowiowej, miedzianej rudy w Olku-
szu, w Chęcinach, w Sławkowie, w Kielcach, w Trzebini,
w Jaworzni, w Miedzianej górze. Zajmowano się też nader
gorliwie wszechstronnem, przez możnych panów podejmo-
wanem, od królów bardzo wdzięcznie cenionem, szukaniem
podobnych skarbów nowych. Cała Małopolska mniemała,
że stąpa po soli, srebrze i miedzi. Posiadacze rozległych
włości, jak np. Spytek, kasztelan krakowski z czasów Ka-
— 490 —
zimierza Wielkiego, poszukiwali nader starannie wszelkiego
rodzaju kruszców w swych ziemiach. Pracownie górnicze
stały się osobliwym przedmiotem królewskiej opieki, wy-
posażane nadaniami najrozciąglejszych swobód. Bliskie so-
bie lata przed i po śmierci Kazimierza W, zajęły się uło-
żeniem statutów dla żup wielickich i olkuskich. Elżbieta
siostra Kazimierza, królowa Węgier, będąc rejentką w Pol-
sce i starając się mądrze o podniesienie skarbowych i kra-
jowych bogactw, wyświadczyła znamienite ojczyźnie swojej
dobrodziejstwo. Jest niem pierwszy statut dla żup kruszco-
wych olkuskich. Zapewnia on Elżbiecie piękne miejsce
obok brata, Kazimierza Wielkiego, urządziciela żup solnych.
„Górnicze te prawa polskie — twierdzi Szajnocha — ucz-
czone za granicą pierwszeństwem przed czeskiemi i an-
gielskiemi, służyły za wzór francuskim. Polacy otrzymy-
wali w kopalniach czeskich pierwsze miejsce pomiędzy
„gośćmi" górniczymi. Handel solą, ołowiem, miedzią, był
walnem źródłem krajowego bogactwa**. Zupy ruskie w Rze-
czypospolitej dzieliły się na: Samborskie, przemyskie i sa-
nockie.
Zygmunt, dzwon ob. Łudwisamia.
.—<*»»■•
SPIS RZECZY.
Str.
Adwent 3
Akcyza . . . • 4
Alumnat 4
Alwar 4
Anny świętej bractwo ... 5
Archi konfraternia literacka . 5
Archilutnia 6
Archiwa 6
Arcybractwo . 8
Arcybractwo Miłosierdzia . 8
Arcybractwo Męki Pańskiej 9
Arsenał 9
Artykuły hetmańskie ... 9
Artykuły marszałkowskie . 10
Artylerya polska 11
Asesorski sąd ...... 17
Augustówka 17
Baba, Babka 17
Babińska rzeczpospolita . . 20
Bagnet 22
Bąk 22
Bajońskie sumy ..... 22
Bandera 23
Banderia Prutenorum ... 23
Bandura . 24
Banialuka 24
Str.
Bannicya 25
Bank pobożny 2G
Bartni sąd 26
Bartny sędzia 26
Barwy 26
Bataljon 29
Baublis 29
Beczka 30
Bezecność 30
Bezkról 30
Bezkrólewie 31
Bezpieczeństwo osobiste . 34
BibHoteki 34
Biczownicy 41
Bobrowe gony 42
Bogarodzica ....... 42
Bogaty- wieczór 45
Bohomolec Franciszek . . 45
Borysz 45
Bractwa kupieckie .... 45
Bractwa strzeleckie .... 46
Bractwa rzemieślnicze . . 46
Bractwo sodalisów .... 46
Bractwo ......... 46
Brakteaty 48
Bronne 48
Brzeszczot 48
492 —
Str.
Bułat 48
Buława 48
Buńczuk 50
Burgrabia 51
Buzdygan ........ 52
Cechy 52
Cekauz 55
Celstat 56
Centnar ; . *. 56
Ceny 56
Chocimska rocznica .... 56
Chorągiew 56
Chorąży 57
Cieść 58
Ciwun, tywuń 58
Cła 59
Czesnik 60
Czopowe 61
Czterdziestnica 62
Czwartkowe obiady .... 62
Czynsz królewski 62
Czynszownicy 62
Daniny 62
Dekretarz 62
Demeszka, damascenka . . 62
Denar 62
Departament wojskowy . . 62
Deputat 62
Długowieczność 62
Dom 64
Domenialne dobra .... 64
Dożynki 64
Drab 66
Dragoni 66
Drumla 66
Duchowny sąd 66
Dukat 66
Dwór królewski 67
Dyngus 68
Str.
Dyrekcya edukacyi publ. . 68
Dystrybutor ......* 68
Dziecki 68
Dziesięciny 69
Dziewiczy wieczór .... 7(>
Efraimka 70
Egzoficya, exofficia .... 70
Ekonomie królewskie ... 70
Eksdywizya 72
Elekcya królów 72
Emfiteuzy 83
Fagot 83
Flota polska 83
Frejbiter 83
Fryc, Frycowe 83
Fujara 84
Garniec 84
Generał-sejmik ...... 84
Generał-starosta 85
Gędźba 85
Glejt 85
Gody 86
Godzinki 86
Godzinnik 86
Gonitwy 88
Gony bobrowe ...... 90
Gorzkie żale 90
Gościnne prawo 91
Gospoda 91
Gród 92
Grosz 94
Grzywna 94
Gwarek, Gwarectwo ... 94
Handel 95
Harce 95
Hejnał, hajnał, ejnał ... 95
Herby 96
— 493 —
Str. I
Hetmani, Hetmaństwo . . 96 i
Hiberna, hyberna 104
Horodniczy 104
Hordownia 105
Huba 105
lUuminacye 105
Imiona poLsko-słowiańskie . 105
Inekwitacya 117
Infamia 117
Ingres 118
Instrukcye sejmikowe ... 119
Instrumenta muzyczne . . 121
Instygator . 121
Instygatorowie trybunalscy 122
Interrex 122
Izba . 123
Izba edukacyi publicznej . 123
Jabłku królewskie .... 1:^4
Jamy . ' 124
Jassyr, jasyr 124
Jazda polska 125
Jątrew 134
Jazy 134
Jednacz 134
Jedykuł 135
Jelec 135
Jurydyka 135
Jus naufragii 135
Jutrzyna 135
Kaduk 135
Kalendarz 136
Kameralne dobra 140
Kamień 140
Kampament 140
Kanclerze, Podkanclerze, kan-
oellarye 141
Kaplerz 148
Karabela 148
Str.
Karazyja 149
Kapturowe sądy 150
Kasztelanowie 153
Kasztelan krakowski ... 155
Kądziel 156
Kilimek 156
Klejnoty koronne 157
Klucznik 163
Kobza 164
Kolęda 164
Koło rycerskie 165
Komisarski sąd 166
Komisya edukacyjna ... 166
Komisya radomska i wileńska 1 70
Komisya wojskowa .... 171
Komisye dobrego porządku 171
Komisy e graniczne .... 172
Komisye wojewódzkie . . 172
Komisye rządowe .... 172
Komisye sądowe edukacyjne 173
Komisye skarbowe ..... 174
Komora potrzebnych ... 174
Komornik 175
Kompromisarskie sądy . . 177
Kondemnata 177
Konfederacya '. 177
Konik Zwierzyniecki ... 179
Koniuszy 180
Konstytucye 181
Kontusz 181
Konwisarz 183
Konwokacyjny sejm ... 183
Kopa 183
Kopowisko 183
Komet 183
Korona 183
Koronacye królów .... 183
Koronacye obrazów Matki
Boskiej 189
Korpus kadetów 191
Korzec 192
— 494 —
Str.
Kozubalec 192
Krajczy 193
Krakowskie wielkorządy . 194
Kraszanki 194
Król 194
Król kurkowy 198
Królewszczyzny 198
Krucyger 201
Księgi wieczyste 201
Kuchmistrz 203
Kulfon 203
Kulig, Kulik 203
Kunne 205
Kupalnocka 205
Kuratelą . 205
Kurdesz 205
Kurkowe towarzystwa . . 206
Kustosz koronny 210
Kwarta, kwarciane wojsko 212
Kwartnik 213
Laska 214
Laudum 215
Lemieszka 215
Lennik, lenny 215
Leziwa 215
Liber beneficiorum .... 215
Liberum Veto 215
Ligawka, legawka 218
Lira 218
Listy przypo Wiednie ... 218
Litkup 218
Ludokrajca, ludokradca . . 219
Ludwisamia 219
Lustracya 220
Łan 221
sianowa piechota 222
Łanowe 222
Ławka 222
Ławnik 222
Str.
Łaźnia . . . . • 223
Łokieć 224
Łót 224
Łowczy 224
Łowieckie prawa 225
Łyżki staropolskie .... 225
Magdeburgie 227
Malmazya 227
Manifest 228
Marka 228
Marszalek 228
Marłahuz 234
Mar3marka polska 234
Meszne 240
Miary 241
Miecznik 241
Mieczownik 242
Mila 242
Minuta 242
Młóto 242
Mons pietatis 242
Morowe powietrze .... 242
Mosty, Mostowniczy . . . 245
Muszkatel 250
Muzyczne narzędzia .... 250
Myto 253
Narębne 253
Nazwiska ludzi 253
Nazwy wsi i miast .... 256
Neapolitańskie sumy . . . 264
Neminem captiyari .... 265
Nie pozwalam 265
Niżowcy 265
Nowe lato 265
Nowy Rok 265
Obelne prawo 269
Obiady czwartkowe .... 269
Oblata, oblatowanie .... 270
— 495 —
Str.
Oboźny 270
Odszczekiwanie pod ławą . 270
Okazowanie 271
Oko 271
Okrężne 271
Okup 272
Opola 273
Oprawa 275
Oprawca 276
Ort 276
Ozdownia 276
Pacta Conventa 276
Palestra 277
Paluch 278
Pasowanie rycerzy .... 278
Pasy 281
Pawęż, pawężnicy .... 283
Piechota polska 283
Pieniądze w Polsce .... 291
Pieszy ślad 298
Pińczowska łaźnia .... 298
Pipka 298
Pisanki 298
Pisarze 299
Piwo 300
Płatnerz 304
Pługowe 304
Poczta w Polsce 304
Podatki i ciężary 306
Podczaszy 316
Podkanclerze 317
Podkomorzy 317
Podkoniuszy 318
Podkurek 318
Podchorąży 319
Podłowczy 319
Podsędek 319
Podskarbiowie 319
Podstarosta i podstarości . 321
Podstoli 321
Str.
Poduszne 321
Podwody 321
Podwojewodzy 321
Podworowe 322
Podwozowe 322
Poilymne 322
Pogłówne 322
Pogoń, herb ....... 322
Pogoń, podatek 323
Pograniczne sądy 323
Pogrzeby królewskie . . . 323
Pojedynki w Polsce .... 331
Pokrewieństwa 337
Pólko 341
Polowanie 342
Polowe • . . . . 342
Polubowne sądy 342
Polska piastowska .... 342
Polskie miary i wagi . . . 345
Półportugały 350
Półzegarze . 350
Pomocne 350
Pomort 350
Poradlne 350
Porękawiczne 350
Portugały ^^^
Porucznik 351
Posag, wiano 351
Pospolite ruszenie .... 351
Postatnica 353
Postrzyżyny 353
Potoczny sąd ....'.. 355
Powiat 355
Powołowe 355
Powóz 355
Pozew 356
Pozewne 356
Prawo o rozbitkach .... 356
Prawodawstwa obowiązujące 356
Pręgierz 358
Pręt i pręcik 358
— 496 —
Str.
Prima Aprilis 358
Proch 359
Prymas 359
Przed wiec 361
Przewód 361
Przewóz 361
Przezwisko 361
Przodownica 361
Przysiężne 361
Przydomek 361
Przysłowia osobiste .... 361
Przypowiednie listy .... 362
Przy żywny sejm 362
Psiarz 362
Puzan 362
Kada Nieustająca 362
Radzieckie sądy 364
Rajca 364
Raki 365
Referendarski sąd .... 366
Referendarze 366
Regal 366
Regimentarz 366
Rękawiczne 368
Rękawka 368
Replika 369
Roboracya 369
Roki, roczki 369
Roki wielkie 370
Roraty 370
Rotmistrz 371
Rozjemca 371
Rugi 372
Ryngraf 372
Rzeczpospolita Babińska . 372
Rzeki 372
Sądy 373
Sądy boże 381
Sążeń 381
Str.
Sejm konwokacyjny ... 381
Sejmiki 381
Sejmowy sąd 385
Sejmy 385
Sekretarze wielcy 394
Senat litewski 395
Senat polski • . 397
Senat Prus polskich .... 404
Sentencyonarz 406
Sep, osep ........ 406
Serpentyna 406
Sędzia 406
Siedemnadziesta 407
Sigillaty 407
Silva rerum 407
Skarbiec 415
Skarbnik 417
Skarby królewskie .... 419
Skarby w ziemi 419
Skartabell 419
Skojec 420
Śmigus, dyngus 420
Sobótka 422
Sodalis Marianus 424
Sołectwo 425
Sołtys, sołtystwo 425
Staje, stajanie 426
Stan 426
Stanowniczy 426
Starosta 427
Starosta żmudzki 430
Staszówka 430
Statut litewski 430
Statuty 432
Statuty koronne 432
Stępica 433
Sternica 433
Stolnik 433
Strażnik 433
Stróża zamkowa 434
Strukczaszy 434
— 497 —
Str.
Stryjec 434
Strzemienne 434
Surma, surmarz 434
Suscepta 434
Śi^iekier 434
Świeść 434
Świętopietrze 434
Szabelnik 436
Szabla 436
Szafarze 438
Szałamaje 438
Szaty^ szatoia 438
Szczerbiec 439
Szczodry wieczór 439
Szkoły najdawniejsze . . . 439
Sznur 444
Sztort 444
Tabaka 444
Taksa marszałkowska . . . 444
Targowe 444
Teorban 444
Tłoka, tłoka 444
Toasty 445
Tomicyana 446
Towarzystwo ksiąg elemen-
tarnych 447
Towarzysz 447
Trafarz 448
Trukczaszy 448
Trybunał skarbowy .... 448
Trybunały 448
Trynitarze 448
Trzęsienia ziemi 448
Trzos 449
Tur 449
Tymf 449
Uniwersały 449
Urzędy dawne 450
KSIĘBA RZECZY P0L8K>RH.
Str.
Wagi 455
Wiano, posag 455
Wiardunek 455
Wjazdy 455
Wicesgerentowie 455
Wici 457
Wiec 458
Wiecha 461
Wiecowy sędzia 461
Wielkie roki 461
Wieniec, wianki 461
Wilczodoły 466
Wilia Nowego roku .... 466
Wilkirz 4G6
Wina 466
Wiślicki statut 466
Władza prawodawcza i wy-
konawcza 471
Włodarz 471
Włóka 471
Włosy 471
Wodne 475
Wojewoda 475
Wojewódzkie komisye . . 478
Wojski 478
Wójt 481
Wójtowskie sądy 481
Wolumina Legum .... 481
Wóz skarbny 482
Woźny 483
Wybraniecka piechota . . 483
Wyderkaflfy, wy derki . . . 483
Wyrugowanie 483
Wyświecanie 483
Zadworne sądy 483
Zajazdy 483
Zalaska 484
Żale 484
Zankiel 485
Zawieniec 485
32
I' >
9o
tr
)
19
h..
9
004157
, /
/
f(
\ /
>
■■ » :
DK
I l|03
3 6105 038 055 445
A
DATĘ DUE
'^Uufllifji
i>2z..
^
004157
•./
y/i