Skip to main content

Full text of "Księga rzeczy polskich"

See other formats


Google 


This  is  a  digital  copy  of  a  book  that  was  prcscrvod  for  gcncrations  on  library  shclvcs  bcforc  it  was  carcfully  scannod  by  Google  as  part  of  a  projcct 

to  make  the  world's  books  discoverablc  onlinc. 

It  has  survived  long  enough  for  the  copyright  to  cxpirc  and  thc  book  to  cntcr  thc  public  domain.  A  public  domain  book  is  one  that  was  never  subjcct 

to  copyright  or  whose  legał  copyright  term  has  expircd.  Whcthcr  a  book  is  in  thc  public  domain  may  vary  country  to  country.  Public  domain  books 

are  our  gateways  to  the  past,  representing  a  wealth  of  history,  cultuie  and  knowledge  that's  often  difficult  to  discovcr. 

Marks,  notations  and  other  maiginalia  present  in  the  original  volume  will  appear  in  this  file  -  a  reminder  of  this  book's  long  journcy  from  thc 

publishcr  to  a  library  and  finally  to  you. 

Usage  guidelines 

Google  is  proud  to  partner  with  libraries  to  digitize  public  domain  materials  and  make  them  widely  accessible.  Public  domain  books  belong  to  the 
public  and  we  are  merely  their  custodians.  Nevertheless,  this  work  is  expensive,  so  in  order  to  keep  providing  this  resource,  we  have  taken  steps  to 
prevent  abuse  by  commercial  partics,  including  placing  technical  rcstrictions  on  automatcd  querying. 
We  also  ask  that  you: 

+  Make  non-commercial  use  ofthefiles  We  designcd  Google  Book  Search  for  use  by  individuals,  and  we  request  that  you  use  these  files  for 
person  al,  non-commercial  purposes. 

+  Refrainfrom  automated  ąuerying  Do  not  send  automatcd  queries  of  any  sort  to  Google's  system:  If  you  are  conducting  rcsearch  on  machinę 
translation,  optical  character  recognition  or  other  areas  where  access  to  a  laigc  amount  of  text  is  hclpful,  pleasc  contact  us.  We  cncourage  the 
use  of  public  domain  materials  for  these  purposes  and  may  be  able  to  help. 

+  Maintain  attributłonTht  Goog^s  "watermark"  you  see  on  each  file  is  essential  for  in  forming  peopleabout  this  project  andhelping  them  lind 
additional  materials  through  Google  Book  Search.  Please  do  not  remove  it. 

+  Keep  it  legał  WhatCYcr  your  use,  remember  that  you  are  responsible  for  ensuring  that  what  you  are  doing  is  legał.  Do  not  assumc  that  just 
becausc  we  believc  a  book  is  in  the  public  domain  for  users  in  the  United  States,  that  the  work  is  also  in  the  public  domain  for  users  in  other 
countries.  Whcthcr  a  book  is  still  in  copyright  varies  from  country  to  country,  and  we  can'l  offcr  guidancc  on  whcthcr  any  specific  use  of 
any  specific  book  is  allowed.  Please  do  not  assume  that  a  book's  appearance  in  Google  Book  Search  means  it  can  be  used  in  any  manner 
anywhere  in  the  world.  Copyright  infringement  liabili^  can  be  quite  severe. 

About  Google  Book  Search 

Google's  mission  is  to  organize  the  world's  information  and  to  make  it  universally  accessible  and  useful.   Google  Book  Search  helps  rcaders 
discoYcr  the  world's  books  while  helping  authors  and  publishers  reach  new  audiences.  You  can  search  through  the  fuli  icxi  of  this  book  on  the  web 

at|http  :  //books  .  google  .  com/| 


Google 


Jest  to  cyfrowa  wersja  książki,  która  przez  pokolenia  przechowywana  była  na  bibliotecznydi  pólkach,  zanim  została  troskliwie  zeska^ 

nowana  przez  Google  w  ramach  projektu  światowej  bibhoteki  sieciowej. 

Prawa  autorskie  do  niej  zdążyły  już  wygasnąć  i  książka  stalą  się  częścią  powszechnego  dziedzictwa.  Książka  należąca  do  powszechnego 

dziedzictwa  to  książka  nigdy  nie  objęta  prawami  autorskimi  lub  do  której  prawa  te  wygasły.    Zaliczenie  książki  do  powszechnego 

dziedzictwa  zależy  od  kraju.    Książki  należące  do  powszechnego  dziedzictwa  to  nasze  wrota  do  przeszłości.    Stanowią  nieoceniony 

dorobek  historyczny  i  kulturowy  oraz  źródło  cennej  wiedzy. 

Uwagi,  notatki  i  inne  zapisy  na  marginesach,  obecne  w  oryginalnym  wolumenie,  znajdują  się  również  w  tym  pliku  -  przypominając 

długą  podróż  tej  książki  od  wydawcy  do  bibhoteki,  a  wreszcie  do  Ciebie. 

Zasady  uźytkowEinia 

Google  szczyci  się  współpracą  z  bibliotekami  w  ramach  projektu  digitalizacji  materiałów  będących  powszechnym  dziedzictwem  oraz  ich 
upubliczniania.  Książki  będące  takim  dziedzictwem  stanowią  własność  publiczną,  a  my  po  prostu  staramy  się  je  zachować  dla  przyszłych 
pokoleń.  Niemniej  jednak,  prEice  takie  są  kosztowne.  W  związku  z  tym,  aby  nadal  móc  dostEu^czać  te  materiały,  podjęliśmy  środki, 
takie  jak  np.  ograniczenia  techniczne  zapobiegające  automatyzacji  zapytań  po  to,  aby  zapobiegać  nadużyciom  ze  strony  podmiotów 
komercyjnych. 
Prosimy  również  o; 

•  Wykorzystywanie  tych  phków  jedynie  w  celach  niekomercyjnych 

Google  Book  Search  to  usługa  przeznaczona  dla  osób  prywatnych,  prosimy  o  korzystanie  z  tych  plików  jedynie  w  nickomcrcyjnycti 
celach  prywatnych. 

•  Nieautomatyzowanie  zapytań 

Prosimy  o  niewysylanie  zautomatyzowanych  zapytań  jakiegokolwiek  rodzaju  do  systemu  Google.  W  przypadku  prowadzenia 
badań  nad  tlumaczeniEimi  maszynowymi,  optycznym  rozpoznawaniem  znaków  łub  innymi  dziedzinami,  w  których  przydatny  jest 
dostęp  do  dużych  ilości  telfstu,  prosimy  o  kontakt  z  nami.  Zachęcamy  do  korzystania  z  materiałów  będących  powszechnym 
dziedzictwem  do  takich  celów.  Możemy  być  w  tym  pomocni. 

•  Zachowywanie  przypisań 

Znak  wodny"Googłe  w  łsażdym  pliku  jest  niezbędny  do  informowania  o  tym  projekcie  i  ułatwiania  znajdowania  dodatkowyeti 
materiałów  za  pośrednictwem  Google  Book  Search.  Prosimy  go  nie  usuwać. 


Hganie  prawa 

W  ItEiżdym  przypadku  użytkownik  ponosi  odpowiedzialność  za  zgodność  swoich  działań  z  prawem.  Nie  wolno  przyjmować,  że 
skoro  dana  łisiążka  została  uznana  za  część  powszecłmego  dziedzictwa  w  Stanach  Zjednoczonych,  to  dzieło  to  jest  w  ten  sam 
sposób  tralrtowane  w  innych  krajach.  Ochrona  praw  autorskich  do  danej  książki  zależy  od  przepisów  poszczególnych  lirajów,  a 
my  nie  możemy  ręczyć,  czy  dany  sposób  użytkowania  którejkolwiek  książki  jest  dozwolony.  Prosimy  nie  przyjmować,  że  dostępność 
jakiejkolwiek  książki  w  Google  Book  Search  oznacza,  że  można  jej  użj'wać  w  dowolny  sposób,  w  każdym  miejscu  świata.  Kary  za 
naruszenie  praw  autorskich  mogą  być  bardzo  dotkliwe. 

Informacje  o  usłudze  Google  Book  Search 

Misją  Google  jest  uporządkowanie  światowych  zasobów  informacji,  aby  stały  się  powszechnie  dostępne  i  użyteczne.  Google  Book 
Search  ułatwia  czytelnikom  znajdowanie  książek  z  całego  świata,  a  autorom  i  wydawcom  dotarcie  do  nowych  czytelników.  Cały  tekst 
tej  książki  można  przeszukiwać  w  Internecie  pod  adresem  [http :  //books .  google .  comT] 


»-   -cj^OA^   • 


I 


I 


/ 


^  r  y  ?.  7^ 


V 


WYDAWNICTWO  MACIERZY  POLSKIEJ  Nr.  66. 

T : 

KSIĘGA. 

KZEOZY  POLSKICH 


OPRACOWAŁ  G,/        '  J  ! 


^(gsm-^mur^^ 


■•"«,iw.  pm-a"^' 


WE  LWOWIE. 

NAKŁADEM   MACIERZY   POLSKIEJ, 


F 


'=5?-'""».J^St~,„„  „, 


KSIĘGA 

KZECZY  POLSKIC] 


OPRACO-W-AŁ   a. 


•^»v^ 


iUwroiir  B?r2rp£^ 


■•II 1%  ^\   fui-jr 


WE     ŁAWOTiFIE. 

''AKŁADEM     I«t  A  G  I  E  R  Z  Y   POr 

1S9S.  '^  »^ 


^>.. 


Adwent,  z  łac.  adventus,  przyjście,  czyli  Narodzenie 
Chrystusa,  nazywany  był  niegdyś  po  polsku  ozterdziest- 
nioą,  ponieważ  pierwotnie  trwał  jak  post  wielki  dni  40, 
a  zaczynał  się  na  drugi  dzień  po  św.  Marcinie.  Stąd  po- 
wstał zwyczaj  dawnych  ucztowań  na  gęsi  pieczonej,  jako 
w  dniu  ostatnim  przed  czterdziestnicą.  A  że  to  w  polskim 
klimacie  początek  zimy,  więc  i  wróżby  czyniono  z  gęsich 
kości,  jaka  będzie  zima?  Z  pierwszą  niedzielą  adwentu 
zaczyna  się  nowy  rok  kościelny,  że  zaś  polskim  obycza- 
jem, w  ostatnim  dniu  roku  starego  czyniono  zawsze  wróżby 
na  rok  nowy,  stąd  owe  wróżby  zamążpójścia  w  przeddzień 
Św.  Andrzeja  (równie  jak  w  dniu  31  grudnia).  W  Krako- 
wie podczas  adwentu  kapela  na  instrumentach  dętych  gry- 
wała hejnały  z  wieży  maryackiej  (ob.  hejnał),  na  pamiątkę 
słów  Pisma  Św.:  „Śpiewaj  trąbą  Syonie"  (Canite  tuba  Sion), 
czyli  zapowiedzianego  wezwania  Archanioła  na  Sąd  osta- 
teczny, gdy  Chrystus  przyjdzie  powtórnie.  Na  Mazowszu 
i  Podlasiu  przez  cały  adwent  rano  i  wieczorem,  wyszedł- 
szy przed  dom  na  miejsce  otwarte,  grają  na  ligawkach 
(ob.  ligawka),  tony  proste ,  melodyjne ,  które  zwłaszcza 
w  cichy  a  mroźny  wieczór  słychać  z  wiosek  najdalszych 
Lud  polski,  podczas  adwentu,  jak  na  Wielkanoc,  idzie  do 
spowiedzi,  wesoła  muzyka  i  śpiewki  milkną  wszędzie,  bo 
jako  mówi  stare  przysłowie  o  patronach  rozpoczynających 
adwent : 

„Święta  Katarzyna  klucze  pogubiła, 

Święty  Jędrzej  znftlazł,  zamknął  skrzypki  zaraz". 

1* 


—     4    — 

Akcyza,  ob.  Czopowe. 

Alumnat.  Od  słowa  łacińskiego  alumnare  —  żywić,  wy- 
chowywać, alumnus  —  wychowaniec,  nazywano  w  Polsce 
Alumnatami  zakłady,  w  których  uczniowie,  alumni,  otrzy- 
mywali bezpłatnie,  kosztem  biskupów,  z  funduszów  kościel- 
nych lub  z  zapisów  prywatnych :  stół,  mieszkanie  i  naukę. 
Pierwotnie  biskupi  obowiązani  byli  młodzież  przygotowu- 
jącą się  do  stanu  duchownego,  nakładem  kościoła  katedral- 
nego żywić  i  wychowywać.  Kościół  podawał  w  ten  spo- 
sób rękę  ludziom  ubogim,  a  szukającym  nauki  i  poświę- 
cenia się  dla  bliźnich.  Nazwę  Alumnatu  nosi  dotąd  dom 
przytułku  dla  inwalidów,  istniejący  od  czasów  Włady- 
sława IV.  w  Tykocinie  na  Podlasiu.  Założył  go  starosta 
tykociński,  Krzysztof  Wiesiołowski,  marszałek  nad  w.  litew- 
ski, zapisując  na  ten  cel  dobra  swoje  Dolistowo  (o  6  mil 
od  Tykocina  odległe).  Sejm  z  r.  1633  zatwierdzając  ten 
zapis,  wyraził  się:  „żeby  pomienione  dobra,  ani  całkiem,  ani 
w  części,  na  żadną  inszą  rzecz  obrócone  nie  były,  waru- 
jemy'^. W  kilka  lat  później,  Wiesiołowski  przepisał  całą 
ustawę  dla  swojej  zacnej  fundacyi,  w  której  otrzymywało 
oddzielne  mieszkania  i  po  złp.  ówczesnych  200  na  rok, 
12tu  żołnierzy  „dobrze  w  ojczyźnie  zasłużonych,  katoli- 
ków, szlachetnie  urodzonych ,  skaleczonych  w  bitwie  za 
Rzeczpospolitą,  albo  przez  starość  osłabionych",  nie  mają- 
cych sposobu  do  życia.  Po  śmierci  Wiesiołowskiego,  Wła- 
dysław IV.  w  r.  1638  ustawę  powyższą  w  zupełności  za- 
twierdził, oddając  należne  pochwały  szlachetnemu  obywa- 
telowi i  wzmiankując  o  wymurowanym  przez  niego  znacz- 
nym nakładem  Alumnacie.  Gmach  ten  istnieje  dotąd,  mie- 
szcząc w  sobie  zwykle  16tu  inwalidów,  otrzymujących 
mieszkanie,  opał  i  po  200  złp.  rocznej  pensyi.  Jest  to  jeden 
ze  starszych  w  Europie  przytułków  dla  zasłużonych  żoł- 
nierzy. 

Alwar,  tak  zwano  powszechnie  gramatykę  łacińską, 
napisaną  przez  uczonego  jezuitę  i  językoznawcę  Emanuela 


—     B     - 

Alvarez'a.  Alvarez  urodził  się  r.  1B26  na  wyspie  Maderze, 
umarł  w  Eworze  r.  1B82,  gdzie  był  rektorem  kollegium. 
Imię  j^go  nabrało  rozgłosu  przez  gramatykę,  którą  po  raz 
pierwszy  wydali  Jezuici  w  Dillingen  w  Bawaryi  r.  1B74, 
Dziś  przedstawia  ona  wiele  wad ,  ale  miała  i  zalety, 
a  w  swoim  czasie  była  najlepszą  gramatyką  języka  łaciń- 
skiego. Książka  ta  dość  gruba,  małego  formatu,  przedru- 
kowana była  w  Polsce  w  niezliczonej  liczbie  wydań  i  słu- 
żyła do  nauki  w  szkołach  jezuickich  przez  dwa  wieki. 
Pijarzy  w  szkołach  swoich  gramatykę  powyższą  i  dawny 
jej  sposób  uczenia  pamięciowego  odrzucili. 

Anny  świętej  bractwo  należało  do  szczupłej  liczby 
bractw  wyłącznie  polskich.  Sławny  Jan  Dymitr  Solikow- 
ski,  arcybiskup  lwowski,  pragnąc  zachować  pamięć  zacnej 
i  zasłużonej  Polsce  Anny  Jagiellonki,  żony  Stefana  Bato- 
rego, założył  w  r.  1B78  i  rozszerzał  bractwo  św.  Anny, 
matki  N.  Maryi  Panny^  które  papież  Sykstus  V.  potwier- 
dził. Pierwszym  członkiem  oraz  opiekunem  tego  bractwa 
był  Jan  Zamojski,  kanclerz  i  hetman  wielki  koronny. 
W  wieku  XVIL  rozkrzewiło  się  to  bractwo  szeroko,  zwła- 
szcza w  Krakowie,  Warszawie^  Lwowie,  Poznaniu  i  Wil- 
nie, protegowane  przez  00.  Bernardynów.  Później  zniknęło 
prawie  zupełnie,  wyjąwszy  Krakowa,  gdzie  dotąd  przy  ko- 
ściele Św.  Anny  istnieje  i  podczas  uroczystości  kościelnych 
używa  stroju  zielonego. 

Archikonfraternia  literacka.    Do  liczby  kilku  bractw 

przeniesionych  z  Rzymu,  ale  właściwych  Polsce,  należy 
bractwo  literackie,  tak  nazwane  z  powodu,  że  statut  jego 
wymagał,  aby  wszyscy  członkowie  umieli  czytać  i  pisać 
po  polsku.  Bractwa  literackie  znajdowały  się  prawie  przy 
wszystkich  znaczniejszych  kościołach  polskich.  W  War- 
szawie założone  zostało  r.  1B40  przy  kościele  św.  Jerzego 
(na  ul.  Świętojańskiej),  z  którego  r.  1579  przeniesione  do 
Św.  Ducha  (paulińskiego),  a  gdy  ten  w  czasie  szturmu  za 
wojny    szwedzkiej    zrujnowany    został,    przeniosło    się    do 


—     6     — 

koUegiaty  św.  Jana,  gdzie  pozostaje  obecnie  pod  nazwą 
Arohikonfraterni  literackiej.  Członkowie  bractwa  płci  obo- 
jej  obowiązani  są  wspierać  stowarzyszonych  dotkniętych 
kalectwem,  chorobą  i  wiekiem,  dopomagać  ludziom  moral- 
nym i  użytecznym,  opiekować  się  ubogiemi  wdowami  po 
zmarłych  członkach,  jako  też  wychowaniem  pozostałych 
sierot. 

Archilutnia,  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Archiwa.  Skarbiec  oraz  archiwum,  gdzie  przechowy- 
wano papiery  królewskie,  senatu  i  sejmu,  nazywał  się  w  Pol- 
sce Metryką.  Metryka  była  więc  koronna  i  litewska,  obej- 
mowała księgi  utrzymywane  przez  kanclerz}^  i  podkancle- 
rzych,  zwane  po  łacinie  libri  regestra  metrica,  w  których 
zapisywano  wszelkie  pisma  pod  pieczęcią  większą  lub  mniej- 
szą z  kancelaryi  królewskiej  wydawane,  zatem  wszelkie: 
nadania,  przywileje,  dyplomy  rozmaitym  osobom,  miastom, 
ziemiom,  prowincyom  i  zgromadzeniom  udzielone,  daro- 
wizny, zapisy,  zamiany  królewszczyzn,  erekcye  kościołów, 
szpitalów,  potwierdzenia  uposażeń ,  prawa  na  zjazdach 
uchwalane,  uniwersały  i  t.  d.  Księgi  te  obejmują  akta  do- 
tyczące całego  kraju,  poselstwa,  przymierza,  zawieszenia 
broni  i  traktaty  pokoju,  także  akta  dotyczące  królów  i  ro- 
dzin królewskich,  a  mianowicie :  umowy  przedślubne,  po- 
sagi królewnom  zapewniane,  oprawy  posagu  królewnych, 
zaopatrzenia  wdów  królewskich ,  korespondencye  monar- 
sze i  t.  d.  Do  ksiąg  Metryki  koronnej  bywały  zaciągane 
czynności,  które  tylko  pod  powagą  i  zatwierdzeniem  mo- 
narchy ważne  były,  jak  działy  dóbr,  spory  graniczne,  ku- 
ratele. Od  r.  1658  zaczynają  się  Sigillaty,  czyli  księgi  kan- 
clerskie, zawierające  krótką  treść  tego,  co  było  obszernie 
napisane  w  dyplomatach,  przywilejach,  patentach  i  polece- 
niach królewskich  z  kancelaryi  większej  lub  mniejszej  wy- 
dawanych. W  Metryce  koronnej  przechowywały  się  także 
księgi  dawnych  książąt  mazowieckich.  Za  Jana  Kazimierza 
Szwedzi  uwieźli  Metrykę  Rzeczypospolitej  do  Prus  i  Szwe« 


—     7     — 

cyi  i  dopiero  za  Jana  III.    zwrócono  ją  krajowi,  część  zaś 
miała   zatonąć   na    morzu,    a  jeszcze   za  naszych    czasóWf 
przez   starania   osób    prywatnych,    odebrano    trochę    doku- 
mentów ze  Sztokholmu.   Niezależnie  od  Metryki  koronnej , 
przechowywane  było  na  zamku  krakowskim  archiwum  se- 
kretne królów  polskich,  w  którem  znajdowały  się  traktaty, 
uchwały  rozmaite    i  korespondencye  z  dworami  zagranicz- 
nymi.   W  r.  1613  dwaj  księża  Łubieńscy,    z  polecenia  Zy- 
gmunta m,  dopełnili  spisu  tego  archiwum,  podług  którego 
znajdowsJo  się   w  niem  samych    pargaminowych  dyploma- 
tów sztuk  3110,    oprócz  fascykułów,    czyli  plik  zwyczajnej 
korrespondencyi  królewskiej.  W  r.  1764  archiwum  to  z  woli 
sejmu  zostało  przewiezione  z  Krakowa  do  Warszawy.  O  ar- 
chiwach sądowych    pierwszą  wzmiankę  mamy   w  statutach 
warteńskich    pod    r.    1423.     Trybunały    główne    nie   miały 
wcale   własnych    archiwów,    ale    papiery    swoje   po   każdej 
kadencyi  trybunał  piotrkowski  składał  pisarzowi  ziemskiemu 
w  Sieradzu,  a  lubelski  pisarzowi  lubelskiemu.  Podobny  zwy- 
czaj miały  i  trybunały  litewskie.  Wogóle  sądy  staropolskie, 
tak  jak  późniejsze  prawodawstwo  napoleońskie,    nie  lubiło 
•wiele  pisać.    Akta  procesowe    składały  się:    1)  z  Rejestru, 
czyli  księgi  wpisowej,    2)  Sentencyonarza,    czyli  protokółu 
sesyjnego    i  3)  Dekretarza,    w  którym  pisarz  sądu  ze  słów 
wyrzeczonych   na  sesyi,    pisał  wyrok    w  całej    obszerności. 
Taką  samą  oszczędność  papieru  i  czasu  widzimy  w  proce- 
durze francuskiej.    Sądy  grodzkie    i  ziemskie,    przyjmujące 
z    obowiązku    do    akt    swoich    wszystko,    co    im    tylko  kto 
wpisać  kazał,  miały  archiwa  obszerniejsze,  zwykle  w  izbach 
sklepionych  i  ogniotrwałych  zakładane.  Starostowie  grodzcy 
obowiązani  byli  pomieszczenia  odpowiednie,    gdzie  ich  nie 
było,    budować,    a  gdzie  już  były,  w  dobrym  stanie  utrzy- 
mywać.   Podkomorzowie,  wojewodowie,    a  nawet  ministro- 
wie wydawane    przez  siebie    dokumenta  ważniejsze,    odda- 
wali   do    archiwów   sądowych,    a    tylko    papiery  mniejszej 
wagi  mogli  zatrzymywać  u  siebie. 


—     8     — 

Arcybractwo.  Stowarzyszenie  osób  w. zamiarach  reli- 
gijnych lub  miłosiernych  zowie  się  po  polsku  bractwem, 
a  po  łacinie  confrałernitds.  Jeżeli  kilka  takich  bractw  złą- 
czy się  w  jedno,  przybierają  wtedy  nazwę  Arcy bractwa, 
czyli  Archikonfraternii. 

Arcybractwo  Miłosierdzia  w  Kralcowie  założone  zostało 

w  d.  7  października  1684  r.  u  św.  Barbary,  przez  wieko- 
pomnej pamięci  księdza  Piotra  Skargę,  jezuitę,  później 
kaznodzieję  Zygmunta  III.  Zadaniem  tego  bractwa  w  po- 
łączeniu z  Bankiem  pobożnym  (ob.),  jest  niesienie  pomocy 
dla  biednych,  bez  względu  na  ich  wyznanie  religijne.  Przy 
bractwie  tern  była  t.  z.  Skrzynka  św.  Mikołaja,  czyli  fun- 
dusz ze  składek  zbierany  na  wsparcie  lub  posagi  dla  ubo- 
gich a  uczciwych  dziewcząt.  Do  sióstr  i  braci  zapisały  się 
imiona:  Tarnowskich,  Zebrzydowskich,  Lubomirskich  i  Fir- 
lejów. W  r.  169B  wpisał  się  w  poczet  bractwa  król  Zy- 
gmunt ni.  z  całym  dworem,  senatem  i  duchowieństwem, 
i  domy  bractwa  od  podatków  uwolnił.  W  r.  1B88  Sykstus  V, 
papież,  zatwierdził  ustawy  tej  instytucyi,  która  będąc  najszla- 
chetniejszym wyrazem  miłości  chrześcijańskiej,  już  czwarty 
wiek  niosąc  skuteczną  pomoc,  zmniejsza  brzemię  niedoli* 
i  ociera  łzy  cierpienia  w  ukryciu.  Królowie:  Jan  Kazi- 
mierz, Michał  Korybut  i  Jan  III  przywileje  bractwa  za- 
twierdzali. Senat  wolnego  miasta  Krakowa  w  r.  1817  zre- 
organizował go  zupełnie,  stosując  dawne  ustawy  do  no- 
wych potrzeb.  Odtąd  Arcybractwo  Miłosierdzia  wzrasta 
i  rozwija  się  ciągle,  mając  swoje  siedlisko,  t.  j.  salę  posie- 
dzeń, bank  pobożny  i  dwa  sklepy  na  przechowywanie 
fantów  zastawionych  przez  ubogich,  w  gmachu  własnym 
przy  ulicy  Siennej.  Wspiera  ono  ubogich  wstydzących  się 
żebrać,  bez  względu  na  wyznanie,  zwłaszcza  wdowy,  wy- 
posaża 6  poczciwych  dziewcząt  corocznie,  oporządza  sie- 
roty wychodzące  z  domu  podrzutków,  opłaca  chorym  leka- 
rzy i  lekarstwa,  utrzymuje  4  uczniów  rzemieślniczych  i  t.  d. 
Na  wzór  krakowskiego,  zaprowadzone  zostały  bractwa  miło- 


—    9     — 

sierdzia  za  Rzeczypospolitej  w  wielu  bardzo  miastach  i  mia- 
steczkach koronnych  i  litewskich,  a  nawet  po  wsiach. 

Arcybractwo  Męki  Pańskiej,  założone  zostało  r.  1595 

w  Krakowie,  przy  kościele  00.  Franciszkanów  przez  Mar- 
cina Szyszkowskiego  kanonika  katedralnego  krakow.  Człon- 
kowie jego  zadawali  sobie  najostrzejsze  pokuty  a  miano- 
wicie podczas  sejmów,  na  intencyę,  aby  się  spokojnie  od- 
prawo wały  i  szczęśliwie  kończyły,  w  czasie  obchodu  po 
siedmiu  różnych  kościołach  biczowali  się,  również  na  inten- 
oyę  całej  Rzeczypospolitej,  aby  ją  Bóg  za  przyczyną  bło- 
gosławionej Salomei  od  Turka  zabezpieczyć  raczył  i  t.  d. 
Starsi  tego  bractwa  w  towarzystwie  księdza  i  dozorującego 
chorych,  co  kwartał  odwiedzali  więźniów,  Miosąc  im  pocie- 
chę religijną  i  wsparcie.  Oprócz  tego  obowiązkiem  bractwa 
było  starać  się  o  złagodzenie  kary  dla  uwięzionych,  przez 
wyjednanie  im  przebaczenia  zwierzchności  lub  strony  po- 
krzywdzonej. To  uwalnianie  więźniów  odprawiano  z  pewną 
uroczystością  religijną,  która  na  umoralnienie  winowajców 
nader  zbawiennie  wpływała. 

Arsenał  ob.  Cekauz,  czyli  Zbrojownia. 

Artykuły  hetmańskie.  W  wieku  XVI.  hetmani  wielcy 

koronni  stanowili  i  ogłaszali  artykuły  prawa  wojskowego, 
które  nazwano  artykułami  hetmańskimi.  Prawo  to  za  Zy- 
gmunta in  ostatecznie  uporządkowane  i  przez  sejm  war- 
szawski r.  1609  potwierdzone,  składało  się  z  dwóch  części: 
Pierwsza  obejmowała  w  33  artykułach  przepisy  dla  woj- 
ska w  czasie  służby  polowej,  druga  zawierająca  artykułów 
37,  dotyczyła  porządku  obozowego^  pochodu  i  bitwy. 
W  pierwszej  znajdujemy  między  innemi  zabezpieczenie 
własności  mieszkańców  kraju  przed  grabieżą  żołnierstwa.  ' 
Np.  ryb  chowanych  zabierać  wzbroniono  pod  karą  szubie- 
nicy. Pojedynki  zakazane,  „bo  żołnierz  ma  być  mężny  prze- 
ciw nieprzyjacielowi  Rzplitej  a  nie  przeciw  swemu  towa- 
rzyszowi". Z  regulaminu  obozowego  widzimy,  że  gd}^ 
u  hetmana  pierwszy  raz  zatrąbiono,  każdy  winien.^Dył  kn- 


—     10    — 

nie  gotować,  za  drągiem  zatrąbieniem  siodłać  i  zaprzęgać, 
za  trzeciem  ruszać  ze  swegp  miejsca.  Z  kobiet  tylko  żony 
żołnierzy  mogły  mężom  swoim  w  obozie  towarzyszyć. 
Ktoby  obcą  kobietę  udał  za  swą  żonę,  będzie  u  pręgierza 
osmagany  i  z  wojska  wyświecony.  Po  wy  trąbieniu  łiasła, 
ognie  mają  być  pogaszone.  Stawianie  szubienicy  było  obo- 
wiązkiem szynkarzy  i  przekupniów.  Rzecz  znalezioną  każdy 
odnieść  winien  w  ciągu  24  godzin  do  sędziego,  którego 
sługa  zawieszał  ją  na  słupie  przed  namiotem  hetmańskim. 
Wszelkie  nieczystości  każdy  głęboko  zakopywać  był  winien. 
Gdy  jeden  wóz  w  marSżu  ugrzązł,  poprzedni  i  zadni  rato- 
wać go  musiały.  Psów  prowadzić  z  sobą  w  obozie  i  zajęcy 
gonić  nie  było  wolno.  Kto  robił  szkodę  w  zbożu  bez  po- 
trzeby, odsiadywał  karę  „na  kole".  Kto  puszczał  postrachy 
między  wojsko,  od  czci  był  odsądzony.  Kto  zabierał  szyn- 
karzom  i  przekupniom  żywność  lub  targnął  się  na  urzędni- 
ka hetmańskiego,  który  ich  dozorował,  gardłem  był  karany. 
Bawienie  się  łupem  w  czasie  boju,  karę  śmierci  pociągało. 
Kto  jeńca  pojmał,  winien  go  był  oddać  hetmanowi. 

Artykuły  marszałkowskie.  Czuwanie  nad  bezpieczeń- 
stwem miejsca,  w  którem  przebywał  majestat  królewski, 
było  głównym  obowiązkiem  marszałków  wielkich  koronnych. 
Marszałek  na  tem  stanowisku  był  ministrem  policyi  i  miał 
władzę  sądową  bardzo  wielką.  Konstytucya  z  r.  1678  za- 
twierdziła prawo,  które  stanowiło  juryzdykcyę  marszałków 
i  nosiło  nazwę  artykułów  marszałkowskich.  Artykułów  tych 
było  20.  W  1-ym  z  nich  była  mowa  o  zwadach,  hałasach 
i  rozruchach  ulicznych.  W  2-im  o  zakazie  noszenia  broni 
buntowniczej  w  miejscu  rezydencyi  królewskiej.  W  3-im 
o  meldowaniu  cudzoziemców,  zwłaszcza  w  porze  sejmu. 
W  4-tym  ustanowione  były  kary  za  dobywanie  broni,  po- 
liczki, zasadzki  i  t.  d.  Artykuł  6-ty  przepisywał  ostrożność 
od  ognia  i  gotowość  ratunkową;  6-ty  dozwalał  muzykę 
tylko  po  domach  i  przy  wjazdach  przedniej  szych  senato- 
rów, a  zabraniał  publicznego  grania  na  trąbach ;  7-my  żale- 


—  11   — 

cał  „przystojną  uczciwość"  względem  posłów  cudzoziem- 
skich i  ich  ludzi.  W  8-ym  była  mowa  o  imaniu  awanturni- 
ków przez  warty  marszałkowskie.  W  9-tym  o  karaniu  nie- 
skromnej czeladzi  panów.  W  10-tym  o  bezpieczeństwie 
i  opiece  dla  Turków,  Tatarów,  Żydów,  cudzoziemców,  ludu 
pospolitego  i  miejskiego,  w  11-tym  o  gospodach  dla  sena- 
torów i  posłów,  w  12-tym  o  wypędzaniu  włóczęgów,  ko- 
stero w,  oszustów  i  złodziei,  oraz  karaniu  ich  rózgami  pod 
pręgierzem.  Artykuł  13-ty  mówił  przeciw  robieniu  droży- 
zny przez  przekupniów,  14-ty  nakazywał  zamykać  szynko- 
wnie  o  godzinie  8-ej  wieczorem,  15-ty  zabraniał  krzywdzić 
kupców  i  kramarzy,  16 -ty  przestrzegał  miar  i  wag,  17- ty 
określał  obowiązki  cyrulików,  18-ty  i  19-ty  przepisywał 
przyzwoitość  i  kary  za  uchybienia  w  sądzie  marszałkow- 
skim. Artykuł  ostatni  ordynował  kary  na  białogłowy  nie- 
rządne. Wogóle  prawo  marszałkowskie  było  surowe  i  tylko 
dzięki  łagodności  charakteru  narodowego  nie  ciężyło  nigdy 
na  spokojnych  i  uczciwych  mieszkańcach. 

Artylerya  polska.  Najpierwsze  wiadomości  o  użyciu 
armat  w  Europie  pochodzą  z  r.  1326  we  Włoszech,  z  r 
1340  we  Francyi  i  z  r.  1346  w  Niemczech.  Polska  była 
wówczas  na  drodze  wszechstronnego  postępu  i  rozwoju, 
nic  zatem  dziwnego,  że  Długosz  mówi  o  działach  używa- 
nych przez  Kazimierza  Wielkiego  w  r.  1366  przy  oblężeniu 
Łucka  i  Włodzimierza  na  Wołyniu.  Jan  z  Czarnkowa  kro- 
nikarz polski  z  owego  wieku,  opowiada,  że  podczas  oblę- 
żenia Pyzdr  przez  stronników  księcia  mazowieckiego  Zie- 
mowita w  r.  1383  puszkarz  Bartosza  Kosteckiego  wystrza- 
łem z  działa  przebił  dwie  bramy  miejskie  i  przyprawił 
o  śmierć  plebana  z  Biechowy,  który  stał  na  placu  miej- 
skim przypatrując  się  bitwie.  Skutkiem  tego  poddała  się 
załoga,  uzyskawszy  wolne  dla  siebie  wyjście  z  armatą, 
końmi  i  wszystkiemi  rzeczami.  Widzimy  ź  tego,  że  w  Py- 
zdrach r.  1383  „wielka  strzelba"  była  już  w  użyciu  po 
obu  stronach,    a    więc    musiała    być    w    Polsce  dosyć  upo- 


—     12     — 

wszechniona  i  chociaż  rodzaju  ani  nazwy  jej  nie  mamy, 
ale  o  pewnej  sile  pocisków  pojęcie  mieć  możemy.  Długosz 
mówiąc  o  obleganiu  zamku  wileńskiego  w  r.  1390  przez 
Witolda,  podaje,  że  książę  Towciwil ,  brat  Witolda,  ugo- 
dzony z  zamku  kulą  działową,  poległ  i  w  kościele  wileń- 
skim pochowany  został.  W  wojnie  z  Krzyżakami  r.  1410 
mieli  Polacy  armaty  i  pod  Grunwaldem  i  po  tej  bitwie 
pod  Marjenburgiem  czyli  Malborgiem,  gdzie  puszkarz  pol- 
ski tak  dobrze  wycelował  z  „bombardy"  do  filaru  w  sali 
zamku  malborskiego.  że  tylko  na  szerokość  dłoni  celu  chy- 
bił, za  co  się  mszcząc  Krzyżacy,  pewnego  dnia  wypadłszy 
z  zamku,  kilka  dział  polskich  zagwożdzili.  Pod  Łuckiem 
w  r.  1431  działa  zwane  taraśnicami,  ułatwiły  Polakom 
przeprawę  na  drugą  stronę  Styru.  Od  pocisków  armatnich 
runęło  wtedy  w  Łucku  kilka  wież  i  znaczny  kawał  muru. 
R.  1483  oblegając  Chojnice,  Polacy  z  dział  ogromnej  wiel- 
kości strzelali  potężnie  i  czynili  wyłomy.  Były  też  działa 
w  robocie  i  przy  oblężeniu  Stargardu  i  Chojnic  w  r.  1466 
a  puszkarz  Jan  Czech  za  umiejętne  ich  użycie  został  sta- 
rostą chojnickim.  Jan  Olbracht  w  swojej  wyprawie  do 
Mołdawii  prowadzi  parę  dział  olbrzymich ,  z  których  pod 
jedno  zaprzęgano  40  a  pod  drugie  50  koni.  Obok  nich 
ma  liczną  artyleryę  lekką  złożoną  z  taraśnic ,  haubic 
i  szrubnic,  towarzyszących  wojsku  na  łożach  dwukołowych. 
Cała  ta  artylerya  podczas  powrotu  do  Polski  po  nieszczę- 
śliwej wyprawie,  pozostawiona  była  we  Lwowie  a  niejaki 
Dobiesław  sporządził  spis  jej  dokładny,  któremu  wiado- 
mość o  niej  zawdzięczamy.  Pod  Orszą  w  r.  1614  działają 
armaty  wprawdzie  dość  jeszcze  niekształtne,  ale  wywiera- 
jące bardzo  skuteczny  wpływ  na  los  bitwy  polowej.  Na 
wojnę  pruską  kazał  Zygmunt  I  sprowadzić  z  cekauzu  kra- 
kowskiego 8  kartaunów  i  2  notszlangi ,  które  czynnie  się 
przyłożyły  do  zdobycia  Kwidzynia  i  Hollandu.  Ponieważ 
sztuka  artyleryjska  z  Włoch  i  Francyi  dostała  się  najprzód 
do  krajów  niemieckich  a  ztamtąd  do  Polski,    pierwsi  więc 


13 


artylerzyści ,  czyli  jak  ich  u  nas  nazywano  „puszkarze'', 
musieli  być  w  Polsce  Niemcy,  jak  w  Niemczech  Włosi  lub 
Francuzi.  W  wieku  XVI  polscy  puszkarze  mieli  już  sławę 
powszechną.  Bitwy  pod  Orszą  (1614)  i  Obertynem  (1632), 
gdzie  kierował  artyleryą  „starszy  nad  armatą"  Staszkowski, 
pokazują,  że  o  zastosowaniu  artyleryi  do  miejsca  i  czasu 
miano  już  bardzo  zdrowe  wyobrażenia.  Następnie  wsławili 
się  w  tej  sztuce  Mikołaj  Firlej  i  Kośoielecki.  Pod  Janem 
Zamojskim  w  Inflantach,  zadziwiał  Niemców  i  Francuzów 
sztuką  puszkarską  Paweł  Piaskowski.  Lanie  dział  za  Zy- 
gmunta I  odbywało  się  tylko  w  Krakowie  gdzie  król  ten 
pod  Kurzą- stopą  przy  Wawelu  założył  ludwisarnię  i  arse- 
nał czyli  cekauz  wystawił.  Ludwisarzy  za  Zygmunta  I 
mieszkało  wielu  w  Krakowie.  Pomiędzy  nimi  najznako- 
mitszym był  Hans  Behem,  ten  sam  który  dzwon. największy 
w  Polsce  nazwany  Zygmuntem  odlał.  Był  to  brat  europej- 
skiej sławy  odlewacza  z  Norymbergi  Sebalda  Behema.  Król 
ceniąc  go  wysoko,  kazał  dla  niego  dom  wystawić  w  Kra- 
kowie. Za  Zygmunta  Augusta  widzimy  ludwisarnię  we  Lwo- 
wie i  Wilnie.  Ludwisarzem  tego  króla  w  Wilnie  był  Szy- 
mon Bochwic.  Młyn  prochowy  znajdował  się  pod  Krako- 
wem w  Czujewicach,  zapewne  siłą  rzeczki  Prądnika  poru- 
szany. Niektóre  działa  i  moździerze  dochodziły  olbrzymich 
rozmiarów.  Stefan  Batory,  który  był  wielkim  znawcą  sztuki 
wojennej,  wymyślił  jakieś  rozpalone  kule  po  200  funtów 
ważące.  Wiele  dział  odlewano  kunsztownie,  ozdabiając  her- 
bami, napisami  i  rokiem.  Największym  nadawano  nazwiska 
podobnie  jak  dzwonom.  W  ówczesnych  inwentarzach  ce- 
kauzów  królewskich  znajdujemy  następujące  nazwy  armat: 
Jaszczurka,  Smok,  Lew,  Łabędź,  Bazyliszek,  Panna,  Sokół, 
Kobza,  Augustus,  Witold,  Zygmunt,  Dziad,  Baba,  Słowik. 
Wiele  dział  służyło  do  strzelania  kulami  kamiennemi  a  zwła- 
szcza największego  kalibru,  żelazo  bowiem  było  stosunko- 
wo znacznie  droższe  niż  dzisiaj  a  środki  do  utrzymania 
artyleryi  mniejsze.  W  Polsce  bowiem  królowie  obowiązani 


—     14     —     . 

byli  wszystkie  wydatki  na  artyleryę  z  własnej  ponosić  szka- 
tuły. Największe  z  dziai  polskich  ważyło  111  centnarów, 
kule  zaś  kamienne  do  dział:  Zygmunt,  Witold,  Dziad  i  Baba 
miały  wagę  od  130  do  140  ftintów.  Trzy  największe  zbrojo- 
wnie królewskie  (w  Krakowie,  Tykocinie  i  Wilnie)  liczyły  ra- 
zem około  600  dział,  których  liczba  znacznie  się  potem  po- 
większyła gdy  za  Zygmunta  m  zdobyto  w  Smoleńsku  300 
armat.  Na  każdym  zamku,  gdzie  znajdowały  się  armaty, 
utrzymywano  odpowiednią  liczbę  puszkarzy  a  w  wielu, 
zamkach  także  i  kamieniarzy  do  obrabiania  kul  kamien- 
nych. Oprócz  artyleryi  królewskiej  istniała  w  Polsce  arty- 
lerya  miejska.  Nie  tylko  Kraków,  ale  Lwów,  Pozuań  i  inne 
miasta  posiadały  pewną  liczbę  dział  i  broni  wszelakiej,  oraz 
zapasy  amunicyi  do  obrony  swych  murów.  Lwów  pod 
względem  armaty  równał  się  z  Krakowem,  a  może  nawet 
go  przewyższał,  narażony  bowiem  na  napady  tatarskie 
tureckie  i  kozackie,  sam  bogaty  i  handlowny,  stał  się  wier- 
ną i  nieustraszoną  strażnicą  Rzeczypospolitej  od  wschodu. 
Magnaci  polscy  budując  zamki  i  fortece  miewali  także  wła- 
sną artyleryę.  Zamość  Zamojskich  w  Koronie  a  Lachowi- 
cze  Sapiehów  na  Litwie  należały  do  fortec  pierwszorzę- 
dnych. Wszystkie  armaty  Zamojskich  odlewane  były  z  ich 
herbem  •  i  cyframi.  Zamki  pograniczne  Rzeczypospolitej 
zaopatrzone  były  w  pewną  liczbę  dział,  kul,  prochu,  saletry, 
siarki,  ołowiu  i  różnych  narzędzi  artyleryjskich.  Przełożo- 
nym nad  artyleryą  i  puszkarzami,  czyli  jak  wówczas  mó- 
wiono „starszym  armatnym'',  był  za  Stefana  Batorego  Bar- 
tłomiej Ostromęcki,  tytułowany  po  łacinie  tarmentorum  prae- 
fectuSy  który  był  wynalazcą  jakiejś  machiny  piekielnej.  Do 
owych  czasów  był  powszechny  w  Europie  zwyczaj  najmo- 
wania prywatnych  furmanów  z  końmi  pod  armaty  w  cza- 
sie pochodów  wojennych.  W  Polsce  pociągano  niekiedy 
do  tej  powinności  sołtysóar.  Na  wyprawę  zaś  w  r.  1580 
kazał  Batory  zakupić  dla  artyleryi  swojej  306  koni,  aby 
od  nikogo  nie  była  zależną,    w   ozem  uprzedził  Wielkiego 


.      —     16     -~ 

Elektora  brandeburskiego,  o  którym  Niemcy  piszą,  iż  pier- 
wszy w  Europie  wpadł  na  myśl  zaprowadzenia  sprzęźaju 
skarbowego  pod  działa.  Przy  armatach  naszych  znajdował 
się  zawsze  na  wojnie  kowal,  ślusarz,  kołodziej  i  stolarz, 
każdy  z  kilku  pomocnikami  a  także  kopacze  ożyli  saperzy, 
do  czego  najczęściej  piechoty  łanowej  używano.  Gdzie  było 
można,  przewożono  dziada  na  statkach  wodą,  n.  p.  na  wojnę 
inflancką  w  latach  1601  i  1602  spławiano  z  Krakowa  po 
Wiśle  i  Narwi  do  Tykocina,  zkąd  razem  z  działami  zabra- 
nemi  w  zbrojowni  tykocińskiej  wieziono  przez  Wilno  do 
Inflant.  Siarkę  i  saletrę  zakupowano  w  Krakowie,  Lwowie, 
Jarosławiu,  Lublinie  i  prowadzono  do  Wilna,  gdzie  były 
na  proch  przerabiane.  Wogóle  przy  ówczesnym  stanie  za- 
ludnienia, produkcyi  spożywczej,  braku  poczt  i  przy  nad- 
zwyczaj złych  drogach,  każda  wojna  i  wyprawa  wymagała 
daleko  większych  poświęceń,  trudów,  pracy  i  energii  niż 
dzisiaj.  Wyrobem  prochu,  laniem  kul  i  przysposabianiem 
niektórych  zapasów  wojennych,  najwięcej  zajmowali  się 
mnisi  po  klasztorach.  Bielski  doradzał  nawet,  żeby  w  razie 
wojny  do  obsługi  armat  werbować  braciszków  zakonnych. 
Po  świetnych  czasach  Batorego,  artylerya  za  Zygmunta  III 
podupadła.  Dopiero  dźwignął  ją  i  rozwinął  Władysław  lY. 
Sejm  roku  1637  uchwalił  na  potrzeby  artyleryi  nową 
kwartę  czyli  opłatę  kwarty  zdwojonej.  Zarząd  zaś  poru- 
czono  Pawłowi  Grodzickiemu  z  tytułem  „starszego  nad 
armatą^.  Grodzicki  był  fachowo  wykształcony  kosztem 
Sieniawskiego  w  Holandyi  i  całkowicie  odpowiadał  swo- 
jemu stanowisku.  W  roku  następnym  takiegoż  przełożonego 
otrzymała  artylerya  litewska  w  osobie  Mikołaja  Abramo- 
wicza. Władysław  IV  nadał  całej  artyleryi  organizacyę 
wojskową  i  przepisy  pod  nazwą  artykułów  (ogłoszonych 
r.  1634  w  obozie  pod  Smoleńskiem).  Miejsce  po  Grodzi- 
ckim zajął  wezwany  przez  króla  Władysława,  wsławiony 
w  służbie  holenderskiej  na  obu  półkulach  ziemi  Krzysztof 
Arciszewski,   uważany   za    wynalazcę   pontonów  czyli  mo- 


—     18     — 

słońcu  siedzi  i  trzykroć  zaklinana,  odpowiedzi  wieszcze 
daje.  Babą  chęcińską  nazywał  lud  w  Chęcinach  posąg  ka- 
mienny, zapewne  także  czasów  pogańskich  sięgający,  około 
r.  1828  z  Chęcin  do  Warszawy  przywieziony  i  w  przed- 
sionku Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk  umieszczony.  Baba 
chęcińska  miała  na  głowie  rodzaj  czepca  czy  wieńca  z  liści 
i  przepasana  była.  nad  biodrami  liściowym  wieńcem,  co 
przypomina  zwyczaj  wieńczenia  się  i  przepasywania  bylicą 
przy  sobótkach  sandomierskich.  W  Chęcinach,  podobno 
w  wodzie ,  znaleziono  drugi  posąg ,  męski ,  nazwany  przez 
lud  dziadem,  który  został  około  r.  1827  przez  Sokołow- 
skiego, mieszczanina  chęcińskiego,  zniszczony.  Baba-jędza, 
baba-jaga,  w  baśniach  ludowych  rodzaj  czarownicy,  kobiety 
starej  i  w  najwyższym  stopniu  złej ,  swarliwej  i  mściwej. 
Babą  nazywano  dawniej  królowę  szachową,  ztąd  Jan  Ko- 
chanowski pisze: 

„W  szachach  babie  próżno  się  nawijać  i  w  oczy 
I  w  zad  uderzy,  w  stronę  także  skoczy". 
Babką  nazywano  pewien  rodzaj  armatek  do  strzelania. 
Nadawano  także  imię  Baby  pojedynczym  wielkim  moździe- 
rzom, i  tak  n.  p.  w  arsenale  czyli  cekauzie  zamku  tyko- 
cińskiego  (w  r.  1603)  znajdowało  się  4  wielkie  moździerze 
do  wyrzucania  kul  kamiennych  15-to  calowej  średnicy. 
Moździerze  miały  swoje  nazwy :  Dziad,  Baba,  "Witold  i  Zy- 
gmunt. Babą  nazywano  kloc  wystrugany  z  głową  niby 
ludzką,  który  podług  dawnego  zwyczaju  flisów  polskich, 
na  komorach  nadrzecznych,  frycom,  t.  j.  pierwszy  raz  pły- 
nącym, dawano  do  pocałowania.  Zwyczaj  ten  przeszedł 
później  do  bram  miejskich,  gdzie  pierwszy  raz  wjeżdżający 
musieli  jemu  ulegać,  albo  wykupić  się  od  tego.  Baba  (do 
wbijania  palów),  kawał  kloca  dębowego,  kilka  centnarów 
ważący,  okuty  żelazem,  z  uchem  u  góry,  pociągany  w  górę 
liną  w  kierunku  pionowym  i  szybko  spuszczany  na  wierz- 
chołek pala  wbijanego  w  dno  wody.  Mechanizm  służący 
do  tego  zowie  się  kafarem.  Baba,  inaczej  babi  kołacz,  znane 


-     19     - 

ciasto  z  pszennej  mąki,  wypiekane  zwykle  do  „święconego" 
na  Wielkanoc  a  dawniej  także  i  na  Zielone  świątki.  Baby 
zaprawiano  szafranem,  a  miewały  kształt  zawoju  tureckie- 
go, wypiekane  w  formach  glinianych  lub  miedzianych  albo 
w  rondlach  i  formach  papierowych.  Te  ostatnie  miewają 
do  dwóch  stóp  wysokości,  zwane  podolskiemi.  Drobna 
szlachta  wypiekała  baby  w  garnkach ,  które  do  wyjęcia 
ciasta  trzeba  rozbijać.  Baba,  gatunek  gruszek  jesiennych, 
dużych,  niekształtnych.  Babą  nazywał  lud  kurę  wysiadującą 
jaja  lub  kwoczkę  z  kurczętami  („Słownik-  Mączyńs kiego'* 
z  r.  1564).  Baba,  stara,  gruba  sosna  w  boru,  zwykle  w  da- 
wnych czasach  na  barć  przerabiana.  Baba,  wiązka  grocho- 
win, owinięta  w  stary  worek  lub  płachtę,  służąca  do  zaty- 
kania czeluści  w  kominie ,  aby  zimno  do  chaty  nie  szło, 
gdy  nie  używano  szybrów  żelaznych.  Baba,  rodzaj  okrą- 
głej szczotki  na  długim  kiju,  do  omiatania  kurzu  i  paję- 
czyn w  pokojach.  Baba,  część  kołowrotka  do  której  przy- 
mocowane są  pachołki  z  cewką.  Babka,  małe  kowadełko 
żelazne,  na  którem  kosarze,  zwykle  rano  przed  pójściem 
do  roboty,  kosy.  młotkiem  klepią.  Babka,  drobny  pieniądz, 
szeląg,  halerz,  ztąd  było  przysłowie:  „nie  wart  złamanej 
babki".  Ślepa  babka,  gra  dziecinna,  zwana  inaczej  ciuciu- 
babką, mrużkiem,  mżykiem.  Baba,  nazwa  pewnego  narzę- 
dzia żelaznego  żeglarzy  i  flisaków.  Baba,  rzeczka  w  kra- 
kowskiem pod  Olkuszem,  zatapiająca  kopalnie  olkuskie  sre- 
bra i  ołowiu.  Ztąd  powstało  przysłowie,  że  „dwie  baby 
Polskę  okradły",  t.  j.  królowa  Bona,  która  wywiozła  tyle 
pieniędzy  i  skarbów  z  Polski  do  Włoch,  oraz  rzeka  Baba 
przez  zalanie  kopalni.  Baba,  ptak  błotny  (pelicanus  onocra- 
tylus),  którego  Kluk  każe  nazywać  Bąkiem.  Baba,  nazwa 
ludowa  pewnego  gatunku  ryb,  które  podług  Ezączyńskiego 
mają  się  znajdować  w  jeziorze  Charzykowem  pod  Chojnicą 
w  województwie  pomorskiem.  Babka  (Plantago).,  jest  na- 
czelnym rodzajem  rodziny  babko  waty  eh  (plantagineaej,  które 

należą  u  nas    do   roślin    najpospolitszych.     Znane    są    więc 

9* 


—     20     — 

w  botanice:  Babki  większe  albo  gładkie,  średnie  albo  ko- 
smate, lancetowate,  piaskowe,  wodne  i  t.  d.  Liści,  nasion 
i  korzeni  babki  gładkiej  lud  używa  na  leki  w  licznych  cho- 
robach i  liśćmi  okłada  rany.  Babką  mianują  na  Litwie  pe- 
wien rodzaj  bardzo  pospolitej  i  smacznej  bedłki  zwanej  na 
Podlasiu  i  Mazowszu  podgrzybkiem.  W  botanice  znany 
jest  podbrzeźniak  czyli  babka  (Bolełus  scdber  albo  ruffus). 
Babka,  na  Litwie  i  Białorusi  nazwa  owadu  libellula.  Baba, 
góra  w  Karpatach  zachodnich  czyli  Beskidzie,  zwana  czę- 
ściej Babią  górą,  Baby,  staropolska  nazwa  grapy  gwiad 
zwanych  plejadami.  Babiniec,  babieniec,  inaczej  kruchta, 
przedsiouek  kościelny,  w  którym  zwyczajnie  baby  żebrzące 
siadają.  Babieńcem  nazywano  także  w  niektórych  dworach 
garderobę.  Babizna,  wyraz  starodawny  prawniczy,  oznacza 
spadek  i  dziedzictwo  po  babie  czyli  babce,  tak  jak  dzia- 
dzizna  po  dziadku,  ojcowizna  po  ojcu,  macierzyzna  po 
matce.  Babie  lato,  czas  ciepły  i  pogodny  w  pierwszej  po- 
łowie października.  Przędza  pajęcza,  jaka  się  w  tej  porze 
ukazuje,  w  podaniach  ludu  jest  przędzą  z  wrzeciona  Matki 
Boskiej  rzuconą  na  ziemię,  ażeby  przypomnieć  gospody- 
niom czas  roboty  koło  przędziwa  i  potrzebę  okrycia  bie- 
dnych sierot  na  zimę.  Od  wyrazu  baba  pochodzi  mnóstwo 
nazw  wsi,  miasteczek  i  ludzi  w  Polsce.  W  najstarszych  do- 
kumentach polskich  znajdujemy:  Babica  (r.  1136),  Babicy 
czyli  Babice  (r.  1238),  Babka  i  Babusza  (r.  1264),  Babino 
(r.  1221),  Babin-most  (r.  1281). 

Babińska  rzeczpospolita.  O  dwie  mile  od  Lublina,  na 
drodze  do  Bełżyc,  leży  dawna,  obszerna  wieś  Babin,  od 
której  w  wieku  XVI  wzięła  nazwę  „Babińska  Rzeczpospo- 
lita", utworzona  żartobliwie  przez  towarzystwo  wesołej 
i  dowcipnej  szlachty.  Właścicielem  Babina  był  Stanisław 
Pszonka,  sędzia  lubelski,  który  wspólnie  z  Piotrem  Ka- 
szowskim, także  sędzią  lubelskim  (obaj  ludzie  słynący  z  do- 
wcipu, których  współcześni  uważali  w  towarzystwie  za 
„rajskie  delicye  i  marcypan'')  dla  miłej  zabawy  połączonej 


—     21     — 

z  rozumnym  celem  karcenia  śmieszności  i  zdrożności  ludz- 
ki oh  zapomocą  satyry,  byli  pierwszymi  założycielami  tego 
stowarzyszenia.     W  żartobliwej    rzeczypospolitej   wszystko 
działo  si^  na  opak.    Był  w  niej  senat,   hetmani,  kanclerze, 
biskupi,  wojewodowie,  kasztelani,  nominacye  formalne  z  pie- 
częciami rozsyłane  nieraz  po  kraju  i  t.  d. ,    lecz   urzędy  te 
rozdawano  tylko  tym,  którzy  posiadali  wady  wprost  prze- 
ciwne wymaganym  w  rzeczywistości  przymiotom.  Waleryan 
Trepka  został  doktorem  babińskim  dlatego,  „iż  kilka  garncy 
małmazyi  każe  wypić  w  najwyższej  gorączce;    powiedział, 
IŻ  pana  ojca   tak  uleczył".    Mikołaj    Stradomski    dowodził, 
iż  drzewo  grabowe  długo  moczone    w  krzemień  się  obróci 
i    skrzesze    niem    ognia    potrzebnego    do    alchemii.     Został 
więc  „chemikiem  babińskim".    Stanisław   Korciński,    który 
twierdził,  że  w  Rzymie  pewien  kościół  niedokończony  ko- 
sztuje już  „pięćdziesiąt  kroć    sto    tysięcy    milionów"    i    że 
we  Włoszech  „nie  biją  cieląt,  jedno  we  czterech  lat",   do- 
stał w  Babinie    urząd    podskarbiego    i    referendarza    spraw 
cudzoziemskich.  Kto  z  junakieryą  i  niezręcznie,  będąc  sam 
tchórzem,    przechwalał  się  ze  swego  męstwa,    tego  miano- 
wano hetmanem  wielkim  ;  kto  kłamał  potężnie,  opowiadając 
swe  przygody  myśliwskie,  został  łowczym  koronnym.  Kiedy 
król  Zygmunt  August  dowiedziawszy    się    o    założeniu   tej 
rzeczypospolitej,  zapytał  jej  dygnitarzy,  azali  mają  króla? 
obecny  Pszonka    odrzekł :    „Uchowaj    Boże ,    ażebyśmy   za 
życia  twojego,  Miłościwy  Panie ,    mieli  myśleć    o   wyborze 
innego  króla  dla  nas.     Panuj    Miłościwy    króhi  i  w  Polsce 
i  w  rzeczypospolitej  babińskiej".  Król  z  wesołością  przyj«^ 
tę   odpowiedź.     Gdy   innym    razem    tenże    król    rozmawiał 
o  dawnośoi  monarchii  babilońskiej  i  rzymskiej,  jeden  z  przy- 
tomnych babińczyków  rzeknie:    „Nasze  państwo  babińskie 
dawniejsze   jest    od  greckich    i    babilońskich,    boć   jeszcze 
Dawid  powiedział:    każdy  człowiek  kłamca,    a    to  jest  za- 
sada naszej*  rzeczypospolitej".   Założyciel   rzeczypospolitej 
babińskiej    Stanisław  Pszonka  zmarły  w  7-mym  dziesiątku 


—     22     — 

XVI  wieku  był  burgrabią  babińskim,  Kaszowski  kancle- 
rzem. Wszystkie  znakomitości  krajowe,  jak  wielki  Jan  Za- 
mojski, Rej  z  Nagłowic,  Jan  Kochanowski,  Sęp  Szarzyński, 
Paprocki ,  Tarnowscy,  Potoccy,  Ossolińscy,  Myszkowscy 
różnymi  czasy  bywali  i  bawili  się  wesoło  w  Babinie.  Miej- 
sce zgromadzeń  w  Babinie  nazwano  Griełdą,  na  wzór  giełdy 
gdańskiej.  Utrzymywano  tu  protokóły  każdego  posiedzenia, 
w  których  zapisywano  nominacye ,  ich  powody,  tudzież 
dowcipy  babińczyków.  Były  to  dowcipy  często  w  rodzaju 
niewybrednym,  rubaszne  i  grube  dla  dzisiejszego  ucha,  ale 
oceniane  być  powinny  podług  miary  tamtych  czasów,  w  któ- 
rych dla  przesadnej  a  często  obłudnej  skromności  nie  poświę- 
cano wesołych  konceptów.  Po  śmierci  Pszonki,  utrzymywana 
długo  jeszcze  przez  jego  sukcesorów,  lubo  z  coraz  słab- 
szym dowcipem,  rozprzęgła  się  nareszcie  rzeczpospolita  Ba- 
bińska za  czasów  Sobieskiego.  Biblioteka  puławska  posia- 
dała ciekawą  księgę  jej  protokółów  i  akt  z  lat  1601 — 1677.' 
Ale  najciekawsza  część  pierwsza  t.  j.  od  założenia  do  r.  1601, 
zaginęła.  Sarnicki ,  który  ze  współczesnych  zostawił  nam 
najwięcej  wiadomości  o  babińczykach,  powiada,  że  dowcip 
ich  i  żarty  zmierzały  przedewszystkiem  do  poprawy  oby- 
czajów, do  wyrobienia  w  młodzieży  ogłady  i  rozwagi  w  mo- 
wie. Ci  „boscy  mężowie^  byli  zdaniem  jego  wytrawnymi 
znawcami  życia  i  obyczajów,  namiętności  ludzkich  i  władz 
duszy,  cnót  i  występków,  o  których  lepiej  od  profesorów 
rozprawiali.  Autor  francuski  z  początku  XIX  wieku  Nou- 
garet  utrzymuje,  że  „rzeczpospolita  babińska"  była  wzo- 
rem dla  podobnego  towarzystwa  powstałego  we  Francyi 
w  wieku  XVin.  ^ 

Bagnet  ob.  Piechota  polska. 

Bąk  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Bajońskie  sumy.  Na  oznaczenie  rzeczy  niemożliwej  do 
odzyskania,  pieniędzy  lub  sukcesyi  bez  nadziei  wypłaty, 
ustalił  się  w  języku  polskim  za  Księstwa  Warszawskiego 
wyraz  sumy  bajońskie.  Nazwa  ta  i  jej  znaczenie  powstało 


—     23     — 

tym  sposobem:  W  d.  10  maja  r.  1808  została  w  Bajonnie 
zawartą  ugoda  pomiędzy  rządem.  Napoleona  I  i  komisa- 
rzami Księstwa  Warszawskiego:  Stan.  Potockim,  Dziaiyń- 
skim  i  Bielińskim,  mocą  której  Napoleon  dla  zasilenia  wy- 
czerpanego na  ogromne  koszta  wojenne  skarbu  Księstwa, 
ofiarował  mu,  z  mających  się  odebrać  należności  i  długów, 
sumę  47  milionów  franków,  za  którą  Księstwo  War.  obo- 
wiązało  się  w  ciągu  lat  trzech  od  dnia  7  stycznia  1808 
wypłacić  mu  20  milionów  franków  z  6-tym  procentem.  Na 
tej  wspaniałomyślności  Napoleona  skarb  Księstwa  stracił 
nie  zyskał.  Bo  20  milionów  fr.  musiał  mu  wypłacić  goto- 
wizną, a  47-miu  przyznanych  mu  przez  konwencyę  bajoń- 
ską nie  podobna  było  od  dłużników  wyegzekwować.  W  r. 
zaś  1816  kongres  wiedeński  sumy  te  przyznał  rządowi 
pruskiemu. 

Bandera.  Paprocki  w  XVI  wieku  określa,  że  bandera 
jest  to  „chorągiew  z  herbem ,  szczególniej  nad  masztem 
okrętowym ,  z  której  kroju ,  barwy,  malowania  w  herby, 
poznać  można  jakiego  narodu  okręt".  Okręty  i  statki  pol- 
skie na  Bałtyku,  które  były  własnością  króla  lub  kupców, 
używały  właściwych  sobie  bander.  Bandera  królewska  miała 
orła  białego  w  polu  czerwonem.  Bandera  zaś  kupiecka 
miast  polskich ,  miała  rękę  po  ramię  z  mieczem  w  dłoni, 
w  polu  także  czerwonem.  Andrzej  Borszkowski,  podpułko- 
wnik polski,    mówi,    że    na    początku   XIX  wieku  oglądał 

wszystkie  3  bandery  polskie,  jako  zabytki  przechowywane 

f 

w  Tulonie.  Tomasz  Świecki  podał  rysunki  dwóch  bander 
w  rozprawie  swojej  o  ziemi  Pomorskiej  i  m.  Gdańsku. 
Ob.  Marynarka  polska. 

Banderia  Prutenorum  (chorągwie  pruskie).  Pod  taką 
nazwą  Długosz  w  XV  wieku,  w  osobnej  pracy  opisał  i  po- 
dał rysunki  66  chorągwi  zdobytych  na  Krzyżakach  w  r. 
1410  pod  Grunwaldem  i  Koronowem,  oraz  pod  Nakłem 
w  r.  1431.  Chorągwie  te  zawieszono  uroczyście  w  katedrze 
na  Wawelu  u  grobu  św.  Stanisława,  który  podług  podania 


—    24    — 

miał  na  polu  bitwy  walczącym  Polakom  i  Litwinom  z  obło- 
ków błogosławić.  Bysunki  robił  na  pargaminie  Długoszowi 
w  r.  1448  malarz  krakowski  Stanisław  Durink.  Rękopis 
oryginalny  znajduje  się  obecnie  w  archiwum  kapituły  ka- 
tedralnej krakowskiej.  Długosz  radził  naj troskliwiej  zacho- 
wywać te  pamiątki  potęgi  i  chwały,  ale  rady  Długosza  nie 
posłuchano ,  bo  w  sto  lat  później  pisał  Marcin  Bielski ,  że 
chorągwie  te  w  liczbie  61  „jeszcze  widać,  lecz  przed  pro- 
chem mało  ich  znać".  Po  kilku  wiekach  przepadły  bez  śladu. 

Bandura  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Banialuka.  Wyrażenie  przysłowiowe  w  języku  polskim 
„pleść  banialuki"  czyli  brednie  i  niedorzeczności,  pochodzi 
od  głośnego,  napisanego  wierszem  przez  Hieronima  Mor- 
sztyna, a  wydanego  r.  1660  w  Krakowie  romansu :  „Histo- 
rya  ucieszna  o  zacnej  królewnie  Banialuce  ze  wschodniej 
krainy",  który  wyszedł  pod  ogólnym  tytułem  książki  tegoż 
autora:  „ Antypasty  małżeńskie,  trzema  uciesznemi  historyami, 
jako  wdzięcznego  smaku  cukrem  prawdziwej  a  szczerej 
miłości  małżeńskiej  zaprawione".  Treść  książki  stanowią 
dziwne  przygody  pokutującej  w  tajemniczym  zamku  kró- 
lewny Banialuki  i  zakochanego  w  niej  myśliwego  króle- 
wicza. Autor  naśladuje  wyrazami  głosy  dzikich  zwierząt 
wśród  puszczy,  n.  p.  żubra  i  tura,  co  w  każdym  razie  do- 
wodzi, że  nie  tylko  Herbersztein  ale  i  wszyscy  pisarze  da- 
wnych czasów  nie  uważali  żubra  i  tura  za  jedno  i  to  samo 
zwierzę.  Pisarze  doby  Stanisława  Augusta  szydząc  z  utworu 
Morsztyna,  przyczynili  się  do  utrwalenia  przysłowia  o  Ba- 
nialuce. Zabłocki  żartuje  z  morału  wziętego  z  Banialuki. 
Węgierski  w  „Organach"  pisze  o  niej  :  „Historya  ta  po- 
zbawiona sensu,  ledwie  już  podsędków  jest  zabawą".  Kra- 
sicki w  listach  wyraża  się:     ę 

„Jużci  czasem  i  w  kącie  pociecha  się  zdarza, 

Lepsza  od  Banialuki  i  od  kalendarza". 
Nazwę  Banialuka,  nosi  jedno  z  glówniejszych  miast  Bośnji, 
niegdyś  stohca  baszy  bośniackiego. 


—    2B    — 

• 

Bannicya,  kara  wygnania  z  ojczyzny,  uważana  w  Pol- 
sce za  największą.  Każdy  kto  się  dopuścił  czynu  pociąga- 
jącego utratę  czci,  był  bezecnym  (bez  czci)  t.  j.  infamisem 
i  mógł  być  osądzonym  na  wygnanie  z  kraju.     Prawo  pol- 
skie rozróżniało  kilka  rodzajów  tej  kary:  Bannicya  wieczna 
połączona   z   infamią,    w   sprawach  kryminalnych,   zdrady 
kraju,  obrazy  majestatu,  w  zbrodniach  i  wielkich  przestęp- 
stwach ,    powodowała    pozbawienie    wszelkich    praw    czyli 
śmierć  cywilną.     Każdy   starosta  grodowy,    mający   prawo 
miecza,  mógł  schwytać  takiego  bannitę  i  ukarać  na  gardle, 
a  tylko  połączone  Stany  mogły  bannicyę  wieczną  uchylić. 
Bannicya  doczesna,  czyli  mniejsza,  była  karą  w  sprawach 
cywilnych,    za    nieposłuszeństwo    wyrokom    sądowym,    za 
gwałty,  długi,  naruszenie  granic  i  t.  d.,  była  zawieszeniem 
w  wykonywaniu    praw   obywatelskich,    pociągała   nie    wy- 
gnanie ale  wywołanie  lub  karę  wieży,  zostawiając  przestępcy 
termin  12-to  tygodniowy  od  ogłoszenia   bannicyi,    do    po- 
prawy,  spełnienia   woli   prawa   i   postarania  się    o  zdjęcie 
bannicyi.     Zdjąć   mocen    był   król   lub    każdy  sąd  wyższy. 
Osądzony  na  taką    bannicyę ,    gdy   miał   udać  się  do  sądu 
o  jej  zniesienie,   zwykle   wyjednywał   sobie    w    kancelaryi 
królewskiej  glejt  czyli  list  żelazny,  aby  uniknąć  uwięzienia, 
któremu  podlegał   z   mocy   wyroku.     Prawo    orzekało,    że 
gdyby  bannita  siłą  nie  dopuścił  egzekucyi  do  dóbr  swoich, 
wtedy  starosta  grodowy  winien  zebrać  szlachtę  owego  po- 
wiatu zbrojną  i  powagę  prawa  utrzymać.  Nietykalność  do- 
mowego ogniska,  cześć  dla  spokoju  rodziny,  była  tak  wy- 
soko prawem  polskiem  uświęcona,  że  nawet  w  takim  razie, 
jeżeli  szlachcic,  do  którego  schronił  się  bannita,  pojmać  go 
w  domu  swoim  nie  pozwolił,  to  bannita  pod  tym  dachem 
pojmany  być   nie  mógł.     Dymitr   Sanguszko    za   porwanie 
księżniczki  Ostrogskiej  osądzony  na  bannicyę  wieczną,  uciekł 
do  Czech.    Pogonił  go  Zborowski  i  tam  zabił.    Zborowski 
pojmany  przez  Czechów,   został  przez    Zygmunta  Augusta 
uwolniony,  bo  miał  za  sobą  prawo  ścigania  bannity.  Banni- 


—     26     — 

cya  wieozna  była  wygnaniem  ze  wszystkich  państw  koron- 
nych, doczesna  zaś  wygnaniem  z  pewnej  części  Królestwa; 
bannioya  z  miasta  była  t.  z.  wyświeceniem  za  bramy  miejskie. 
Bank  pobożny  w  Krakowie.  Wiekopomnej  pamięci  ksiądz 
Piotr  Skarga  Pawęski  założył  w  r.  1B85  w  Krakowie,  może 
jedyny  bank  w  Europie,  wypożyczający  pieniądze  ludziom 
przyciśniętym  potrzebą,  na  zastawy,  bez  żadnego  procentu. 
Do  uposażenia  tego  banku  najwięcej  się  przyczynił  w  wie- 
ku XVII  Jakób  Zadzik,  biskup  krakowski,  zapisując  mu 
60,000  złp.,  a  w  wieku  XVIII  Jerzy  Mieroszewski,  kanonik 
krakowski,  zapisem  61,000  złp.  Bractwo  Miłosierdzia  w  Kra- 
kowie, co  lat  26  obchodzi  uroczyście  dzień  7  października. 
W  dniu  bowiem  powyższym  ks.  Skarga,  wzruszony  nędzą 
i  łzami  Magdaleny  Walentowej,  stolarki,  mającej  chorego 
męża  i  troje  dzieci,  ognistą  wymową  kaznodziejską,  na 
nabożeństwie  w  kościele  św.  Barbary,  poruszył  obecnych 
do  litości  i  zawiązał  naprzód  z  siedmiu  osób  Arcybractwo 
Miłosierdzia  a  potem  założył  kamień  węgielny  pod  gmach, 
tego  zgromadzenia  i  zarazem  „banku  pobożnego**,  któremu 
ordynacyę  przepisał.  Zastawy  nie  wy  kupione  w  ciągu  roku 
po  terminie,  bank  po  upływie  tego  czasu  sprzedaje  przez 
lioytaoyę,  a  otrzymaną  nadwyżkę  zwraca  właścicielowi. 
Szczegółowy  zarząd  powierzony  jest  dwom  pisarzom,  jedne- 
mu duchownemu  a  drugiemu  świeckiemu  (ob.  Arcybractwo 
Miłosierdzia). 

Bartni  sąd  ob.  Sądy. 
Bartny  sędzia  ob.  Sędzia. 

Barwy.  Kolorem  umiłowanym  przez  Słowian  wogóle, 
a  zwłaszcza  przez  Polaków,  był  szkarłat  czyli  czerwień. 
Z  tego  to  powodu  orzeł  biały  był  od  wieków  przedsta- 
wiany na  polu  czerwonem,  a  ztąd  i  kolory  czerwony  z  bia- 
łym uważane  za  narodowe.  W  herbach  szlachty  polskiej 
najpospolitszy  kolor  tarcz  herbownych  był  czerwony,  czyli 
krwisty,  po  nim  idzie  kolor  błękitny,  rzadko  się  przytra- 
fiają złoty  i  biały,    a   co  się  tycze  szarego  i  zielonego,    te 


27 


były  tylko  w  herbach  z  obczyzny  przyniesionych.  Kolor 
malinowy  czyli  karmazyn  albo  amarant,  uważany  był  za 
szlachetniejszy  odcień  czerwieni  i  dlatego  stał  się  uprzy- 
wilejowanym kolorem  dawnej  szlachty  polskiej,  która  z  upo- 
dobaniem nosiła  karmazynowe  czyli  malinowej  barwy  źu- 
pany.  O  kim  chciano  powiedzieć,  ze  szlachcic  z  dziada 
i  pradziada,  mówiono,  ze  karmazyn.  Długosz  powiada,  iź 
dla  ukarania  starego  wielkopolskiego  rodu  Nałęczów  za 
zamach  na  króla  Przemysława,  odjęto  im  dwa  zaszczyty: 
prawo  stawania  do  boju  w  pierwszym  szeregu  rycerstwa 
i  prawo  chodzenia  w  czerwieni.  Dopiero  za  Kazimierza 
Wielkiego,  po  wielu  mężnych  czynach  tego  rodu,  zwrócono 
mu  oba  zaszczyty.  W  ciekawym  tym  procesie  odmowy 
i  przywrócenia  czerwieni  szlacheckiej  Nałęczom,  uwydatniły 
się  ówczesne  pojęcia  narodu,  podług  których  urodzenie  nie 
wystarczało,  tylko  osobista  zashiga  odbierała  lub  nadawała 
cześć  szlachecką.  Uprzywilejowaną  barwą  stanu  mieszczań- 
skiego była  żółta,  a  że  gdy  spłowieje  ma  kolor  łyka  drze- 
wnego, ztąd  mieszczan  nazywano  w  Polsce  łykami,  tak  jak 
drobną  szlachtę,  którą,  że  nie  stać  było  na  drogi  karma- 
zyn, zwano  szaraczkami.  W  r.  1674  w  bogatym  sklepie  su- 
kiennym Wilczka  we  Lwowie  znajdowały  się  między  innemi : 
kiry,  fiolety,  karmazyny,  szkarłaty,  purpury,  koraliny  i  t.  d. 
Ulubionym  kolorem  na  Litwie  był  błękitny,  ztąd  może 
konfederaci  barscy  używali  dwóch  kolorów :  karmazynu 
i  błękitnego,  a  konfederacya  jeneralna  w  r.  1812  miała 
uznać  karmazyn  i  granat  za  kolory  krajowe.  Pogoń  jednak 
Wiel.  ks.  Litewskiego  tak  samo  jak  orzeł  biały  b3^ła  w  polu 
czerwonem.  Już  za  doby  piastowskiej  w  czasie  wojny  cho- 
rągiew biała  oznaczała  pokój ,  a  czerwona  zamiar  walki. 
Książęta:  Mieczysław,  Bolesław  i  Henryk  oblężeni  w  zamku 
poznańskim  przez  Władysława  r.  1145,  po  długim  oporze, 
postanowiwszy  wyjść  przebojem,  zatknęli  na  zamku  cho- 
rągiew czerwoną.  Czeladź  i  słudzy  na  wojnie  i  od  parady 
nosili  barwę  swego  pana,  ztąd  nazywano  barwą  i  mundury 


' 


—     28    — 

wojskowe.  Na  sejmie  r.  1776  uchwalono  dla  posłów  mun- 
dury wojewódzkie  czyli  barwę  ich  kontuszów  i  żupanów, 
którą  pozostawiono  do  uznania  i  wyboru  województwom. 
Na  sejm  w  r.  1778  posłowie  przybyli  już  w  barwach  przez 
województwa  postanowionych,  które  były  następujące: 
W.  Poznańskie :  kontusz  jasno  szafirowy  z  wyłogami  szkar- 
łatnymi, żupan  biały ;  W.  Kaliskie  takiż  mundur ;  W.  Gnie- 
źnieńskie, Sieradzkie  i  Łęczyckie  kontusz  karmazynowy, 
wyłogi  granatowe,  żupan  biały;  W.  Brzesko-kujawskie, 
poza  sejmem:  kontusz  granatowy,  wyłogi  i  żupan  karma- 
zynowe;  mundur  zaś  posłów  sejmowych:  kontusz  karma- 
zynowy a  wyłogi  i  żupan  granatowe ;  Ziemia  Dobrzyńska : 
kontusz  karmazynowy,  wyłogi  błękitne,  żupan  biały;  W. 
Płockie:  kontusz  jasno -szafirowy,  wyłogi  szkarłatne,  żupan 
barwy  słomiastej ;  W.  Mazowieckie :  kontusz  ciemno-szafi- 
rowy,  wyłogi  i  żupan  słomiasty,  guzy  z  literami  X.  M.  na 
pamiątkę  dawnej  udzielności  księstwa  Mazowieckiego;  W. 
Bawskie :  kontusz  szkarłatny,  wyłogi  czarne ,  żupan  biały, 
guzy  z  lit.  E. ;  W.  Krakowskie:  kontusz  karmazynowy,  żu- 
pan biały  —  na  sejm  kontusz  granatowy  bez  wyłogó>v; 
kołnierz  i  żupan  karmazynowy ;  W.  Sandomierskie  :  kontusz 
jasno-błękitny,  wyłogi  szkarłatne,  żupan  biały;  W.  Kijow- 
skie :  poza  sejmem :  kontusz  karmazynowy,  żupan  i  wyłogi 
granatowe  —  na  sejm  :  kontusz  turkusowy  z  wył.  czarnemi, 
żupan  biały;  Ziemia  Chełmska:  kontusz  zielony,  wyłogi 
czarne,  żupan  słomiany;  W.  Wołyńskie:  kontusz  zielony 
z  kołnierzem  i  przy  rękawkami  szkarłatnemi ,  żupan  biały  ; 
"W.  Podolskie:  kontusz  majowy  czyli  papuzi,  wyłogi  czarne, 
żupan  biały;  W.  Lubelskie:  kontusz  szkarłatny,  wyłogi  zie- 
lone, żupan  biały ;  W.  Podlaskie  :  kontusz  szafirowy,  wyłogi 
karmazynowe,  żupan  biały ;  W.  Bracławskie  :  kontusz  jasno- 
szafirowy,  wyłogi  szkarłatne,  żupan  biały;  W.  Czernichow- 
skie: kontusz  karmazynowy,  wyłogi  czarne,  żupan  biały; 
W.  Wileńskie:  kontusz  granatowy,  wyłogi  i  żupan  karma- 
zynowe; Powiat  Oszmiański:  kontusz,  wyłogi  i  żupan  zie- 


—    29    — 

lone ;  Powiat  Wiłkomierski :   kontusz  i  żupan  szafirowy  — 
później  oba  te  powiaty  przyjęły  mundur  wojewódzki;   W. 
Trockie:  kontusz  granatowy,  żupan  i  wyłogi  słomiane,  na 
sejm :  kontusz  szkarłatny,  wyłogi  zielone,  żupan  biały ;  Po- 
wiat Upicki :  kontusz  karmazynowy,  wyłogi  granatowe,  żu- 
pan    słomiany;    Księstwo   Zmudzkie:    kontusz    szkarłatny, 
wyłogi  niebieskie,   żupan  biały;   W.    Smoleńskie:    kontusz 
karmazynowy,   wyłogi   i   żupan  granatowe;   Powiat  Staro- 
dubowski:    kontusz    szafirowy,    żupan   i   wyłogi   słomiane; 
W.  Połockie:    mundur  ten  sam   co  woj.  Smoleńskiego;  W. 
Nowogródzkie:  kontusz  szkarłatny,  żupan  i  wyłogi  czarne; 
Powiat  Słonimski:    kontusz  szafirowy,  żupan  i  wyłogi  sło- 
miane —  na  sejm  kontusz  karmazynowy,   żupan   i    wyłogi 
szafirowe ;    Pow.  Wołkowyski :    kontusz    granatowy, '  żupan 
i  wyłogi  karmazynowe,  —  na  sejm  zaś :  kontusz  karmazy- 
nowy a  wyłogi  i  żupan  granatowe ;  Pow.  Orszański  z  woj. 
Witebskiego :    kontusz  zielony,   wyłogi   i  żupan  białe ;    W. 
Brzesko-litewskie :  kontusz  szafirowy,  wyłogi  karmazynowe 
żupan  i  pas  biały;   W.   Mścisławskie :    kontusz  granatowy, 
wyłogi  niebieskie,    żupan  słomiany;   W.  Mińskie:    kontusz 
karmazynowy,  żupan  i  wyłogi  granatowe;  Pow.  Rzeozycki 
tego  wojew.  do    takiegoż  kontusza  przyjął  żupan  i  wyłogi 
białe ;  Księstwo  Inflanckie :  kontusz  niebieski,  wyłogi  czarne 
aksamitne,  żupan  biały.  Do  powyższych  mundurów  szlachta 
jako  do  stanu  rycerskiego  należąca,  przydała  sobie  po  je- 
dnej   lub    po    dwie    szhfy    złote    lub    srebrne.     Uchwała 
jednak  sejmowa   z  r.  1780    znalazła   to  niewłaściwem ,    do 
oznak  stopni  wojskowych  należącem  i  używanie  szlif  przy 
mundurach  wojewódzkich  zniosła. 

Bataijon  ob.  Piechota  polska. 

Baublis.  Nazwę  powyższą  nosił  sławny  starością  i  ogro- 
mem dąb  w  majętności  Bordzie,  w  pow.  Rosieńskim  na 
Żmudzi.  Przypuszczano,  że  miał  przeszło  tysiąc  lat  wieku 
i  że  już  za  czasów  pogańskich  uważany  za  święte  drzewo, 
odbierał  cześć  Żmudzinów.  To  pewna,  że  Żmudzini  i  Loty- 


—     so- 
sze   stare    a   wypróohniałe   dęby  uważali    do    naszych  cza- 
sów jako  mieszkania  duchów  tajemniczych,  którym  jeszcze 
niedawno  znoszono  tam  ofiary.     Baublis    zaś   był  majesta- 
tycznym podobnego  drzewa  okazem.     W  r.  1811   miał  już 
gałęzie  po  większej  części  suche ,    a  listki  na  innych  małe 
i  jakby  zwiędnięte.    Gdy  przez  pastucha  podpalony  został, 
właściciel  w  obawie,    żeby  bez  śladu  nie  zniknął,  ścij^  go 
w  marcu  r.  1812.     Dziesięciu    ludzi    cały    dzień    pracowało 
nad  jego  powaleniem.     Pień  miał  obwodu  łokci  litewskicŁ 
19  i  cali  6,  średnicy  przy  ziemi  łokci  7,  wyżej  672«   Spro- 
wadzony kloc  na  6  łokci  wysoki,  wypróchniały  w  środku, 
ustawił  Dyonizy  Paszkiewicz  w  ogrodzie,  pod  cieniem  roz- 
łożystego dębu  i  obrócił  na  altanę,    mającą    obwodu  łokci 
13,  cali'  6,    poświęciwszy  ją  na  zachowanie    zebranych  pa- 
miątek.    Rozwiesił   w   niej    zbroje,    wykopaliska   z   mogił 
żmudzkich    i    portrety   znakomitych   rodaków,    ustawił   też 
śmigownicę  z  czasów  szwedzkich.  Dziesięć  osób  mogło  we 
wnętrzu  tego  pnia  usiąść  wygodnie,    a  gdy  r.  1812  wkro- 
czyła armia  Napoleona  I,  wojskowi  rozmaitych  narodowości 
oglądali  z  podaiwem  pień  olbrzyma ,    zapewniając ,    że   nie 
widzieli  nigdy  dębu  takiej   wielkości.     Starożytności    prze- 
chowywane w  tem  jedynem  tego   rodzaju    muzeum  w  Eu- 
ropie opisał  Dziennik   Wileński ,    z  r.  1823 ,  t.  III ,  zaś  opis 
Baublisa  podał  Dziennik   Warszawski,  t.  IV  r.  1826.  Mickie- 
wicz w  „Panu  Tadeuszu"  uwiecznił  go  także  wzmianką  : 

„Drzewa  moje  ojczyste!  jeśli  niebo  zdarzy, 
Bym  was  oglądał  znowu,  przyjaciele  starzy, 
Czyli  was  znajdę  jeszcze?  czy  dotąd  żyjecie? 
Wy,  koło  których  niegdyś  pełzałem  jak  dziecię: 
Czy  żyje  wielki  Baublis,  w  którego  ogromie. 
Wiekami  wydrążonym,  jakby  w  dobrym  domie. 
Dwunastu  ludzi  mogło  wieczerzać  za  stołem?" 

Beczka  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 
Bezecność  ob.  Infamia. 
Bezkról  ob.  Interrex. 


—     31     — 

Bezkrólewie,  po  łaoinie  Interregnum,  czas  pomiędzy 
panowaniem  jednego  króla  a  wstąpieniem  na  tron  następ- 
nego. Zastępujący  w  tym  czasie  miejsce  króla  prymas, 
arcybiskup  gnieźnieński  zwa2  się  po  polsku  bezkról,  po 
łacinie  Interrex.  W  Polsce  forma  rządu  od  najdawniejszych 
czasów  była  zupełnie  odmienną  od  rządów  w  innych  pań- 
stwach, więc  też  i  bezkrólewie  miało  u  nas  zupełnie  inne 
znaczenie  niż  gdzieindziej.  Bezkrólewie  nastąpić  mogło 
w  trzech  przypadkach  t.  j.  albo  po  śmierci  króla,  albo  po 
złożeniu  go  przez  naród,  jak  się  stało  z  Henrykiem  Wale- 
zyuszem,  gdy  odjechał  do  Francyi ,  albo  po  dobro wolnem 
złożeniu  korony,  jak  zrobił  Jan  Kazimierz.  Pierwsze  bez- 
królewie, które  w  dziejach  naszych  spotykamy,  było  po 
śmierci  Mieczysława  Gnuśnego.  Ryksa  chciała  rządzić 
w  imieniu  małoletniego  syna,  na  sposób  niemiecki,  ale  mu- 
siała ustąpić.  Po  śmierci  Przemysława  (zabitego  w  Rogo- 
źnie r.  1296),  Wielkopolska  czyli  właściwi  Polanie  dla  za- 
chowania jedności,  obierają  królem  księcia  krakowskiego 
Wacława,  który  był  także  królem  czeskim.  Po  nim  obie- 
rają królem  Władysława  Łokietka.  Król  był  właściwie  kró- 
lem w  starożytnej  wielkiej  Polsce,  poza  nią  był  księciem 
krakowskim,  sandomierskim,  pomorskim  i  t.  d.  a  osoba  jego 
była  tym  węzłem  unii  i  zjednoczenia,  do  którego  parła  na- 
ród konieczność  historyczna  i  najżywotniejsze  jego  potrzeby 
oraz  wspólność  języka  i  obyczaju.  Łokietek  za  życia  swego 
jeszcze  zapewnił  następstwo  tronu  synowi  swemu  Kazimie- 
rzowi. Kazimierz  Wielki ,  że  nie  miał  potomka ,  także  za 
wiedzą  narodu  zapewnił  następstwo  po  sobie  siostrzeńcowi 
swemu  Ludwikowi  węgierskiemu.  Naród  zapewnił  Ludwi- 
kowi oddanie  tronu  jednej  z  jego  córek,  nie  wymieniając 
osoby.  Że  jednak  stanowczo  nie  działano,  więc  po  śmierci 
Ludwika  w  r.  1382  nastąpiło  pierwsze  burzliwe  bezkróle- 
wie. Liczne  nastąpiły  zjazdy  i  elekcye ,  po  Maryi  obrana  ^ 
królową  Jadwiga,  a  kiedy  zjechała  do  Krakowa,  pojawiła 
się  moc  kandydatów  do  korony.   Naród  obrał  Litwina  Ja- 


—     32     — 

giełłę  na  króla  dożywotniego   i   męża    dla  Jadwigi.     Żony 
Władysławowi  Jagielle  umierały   i  dopiero  z  ostatniej  do- 
czekawszy  się  napn.ód  córki ,  potem  synów,  starał  się  za- 
pewnió  tron  dla  tej  córki,  a  potem  już  dla  synów.  W  tym 
celu  jedniJ!  sobie  szlachtę  na  sejmach   i   od  miast  brał  na 
piśmie  zaręczenia,  że  głosować  będą  za  którym  z  królewi- 
czów.  Po    śmierci   Jagiełły  w  r.  1434    utrzymał   się    mało- 
letni Władysław  i  wtedy  złożono    radę   rejencyjną,    Wypa-        | 
dek  jedyny  w  dziejach  polskich.    Gdy  Warneńczyk  zginął 
pod  Warną,    nastąpiło    pierwsze    tak  długie  bo  kilkoletnie 
bezkrólewie,    elekcyj  było  kilka  i  wreszcie  przyjął  koronę 
Kazimierz  Jagiellończyk.  Kazimierz  umierając  usiłował  za- 
pobiedz    bezkrólewiu   testamentem ,    w    którym   naznaczył 
Aleksandra  wielkim  księciem  litewskim    a    Jana   Olbrachta 
królem  polskim.     Bez    względu    na   ten    testament  Korona 
i  Litwa  przystąpiły  do  elekcyi.  W  Litwie  bezkrólewie  da- 
leko krócej  trwało,    zaledwie   kilka   tygodni,    bo    panowie 
zjechawszy  się  podnosili  odrazu  kandydata  na  wielkie  księ- 
stwo.   W  Koronie  potrzeba  było  sejmu  elekcyjnego,    więc 
bezkrólewie  trwać  musiało  kilka  miesięcy.    Zygmunt  Stary 
na  lat  10  przed  śmiercią  pozwolił  Litwie  obrać  syna  swe- 
go Zygmunta  Augusta  wielkim  księciem  litewskim ,  a  Ko- 
ronie tegoż  królem  polskim.     Po    śmierci    więc    Zygmunta 
Starego  r.  1648   nie    było  woale  bezkrólewia.     Ze  śmiercią 
Zygmunta  Augusta  następuje    wielki   przełom    w    dziejach 
bezkrólewia.    Bezkrólewie    traci  cechę  chwilowości  i  przy- 
padku a  pozyskuje  oddzielne  prawa  i  ustawy,   jakby  jakiś 
stan  normalny,  zasadniczo  przedzielający  jedno  panowanie 
od  drugiego  w  życiu  politycznem  Rzeczypospolitej.  Podług 
tego  nowego  porządku,   podczas    bezkrólewia   zmienia   się 
cały  bieg  spraw  narodowych.  W  r.  1572  Polska  tak  samo 
jak  w  r.  1382  po  śmierci  Ludwika  węgierskiego  musi  o  so- 
bie myśleć  i  króla  wybierać,  ale  formy  elekcyi  nie  przepi- 
sało jeszcze  żadne  prawo.     Powstaje  więc  wielki  niepokój 
i  następuje  mnóstwo  zjazdów  prowincyonalnych   na   prze- 


—    33     — 

strzeni  szerokiej ,  bo  już  Litwa  z  obszernymi  kawałami 
Rusi  wsiąkła  do  jedności  Rzeczypospolitej,  Po  półrocznych 
niepokojach  następuje  w  styczniu  r.  1673  w  Warszawie 
konwokacya  wszystkich  stanów,  na  której  uchwalono  tym- 
czasowo czas  i  formę  elekcyi.  Po  elekcyi  w  maju  r.  1673 
bezkrólewie  trwało  jeszcze  do  koronacyi  w  lutym  r.  1674, 
zanim  sprowadzono  Henryka  Walezyusza  do  Polski.  Gdy 
zaś  ten  uciekł  w  czerwcu  do  Francyi,  od  ucieczki  tej  aż  do 
koronacyi  Batorego  upłynęło  23  miesiące ,  lubo  właściwe 
bezkrólewie  t.  j.  od  czasu  ogłoszenia  tronu  za  wakujący 
po  Henryku  trwało  tylko  miesięcy  7 — 8.  Za  Jagiellonów 
nie  bywało  wcale  konwokacyi,  ale  prymas  zasięgnąwszy 
rady  panów,  naznaczał  wprost  dzień  elekcyi,  na  którą  zje- 
żdżal^  się  naród  szlachecki.  Teraz  kiedy  bezkrólewie  zostało 
uregulowane  prawami,  następują  trzy  sejmy :  pierwszy  kon- 
wokacyjny,  na  którym  stany  Rzeczypospolitej  oznaczają 
czas  i  formę  elekcyi,  drugi  elekcyjny  i  trzeci  koronacyjny. 
Na  nieszczęście  naród  rządząc  się  więcej  zwyczajami  i  do- 
wolnością nie  ułożył  nigdy  i  nie  napisał  ścisłego  i  dokła- 
dnego prawa  o  elekcyi  królów.  Bezkrólewie  po  Stefanie 
Batorym  trwało  od  grudnia  1686  r.  do  grudnia  roku  na- 
stępnego a  było  burzliwe  i  krwawe.  Po  Zygmuncie  IH 
trwało  miesięcy  9  od  maja  r.  1632  do  lutego  r.  1633.  Po 
Władysławie  IV  miesięcy  8,  od  maja  1648  r.  do  stycznia 
1649  r.  Jan  Kazimierz  abdykował  we  wrześniu  1668  r. 
a  dopiero  w  czerwcu  następnego  roku,  obrany  został  kró- 
lem Michał  Korybut  Wiśniowiecki.  Po  śmierci  Wiśniowie- 
ckiego  obrany  królem  Sobieski  musiał  iść  tak  spiesznie  na 
wojnę  turecką,  że  nie  było  czasu  na  koronacyę.  Dla  uni- 
knięcia mitręgi  pozwolono  Janowi  HI  koronować  się  nie 
w  Krakowie  ale  we  Lwowie,  lecz  i  na  to  czasu  zabrakło. 
Koronacya  więc  odbyła  się  na  Wawelu  po  powrocie  z  wojny. 
Był  to  jedyny  w  dziejach  naszych  wypadek,  że  bezkróle- 
wie skończyło  się  na  elekcyi,  nie  na  koronacyi  i  że  król 
od  elekcyi  miał  juź  wszystkie  prawa  majestatu.  Ze  względu 

K8IC6A  MECZY   POLSKICH.  3 


—     34     — 

bowiem  ie  nieraz  odbywało  się  po  dwie  elekcye,  naród 
był  ostrożny  i  zwykle  dopiero  koronacyę  awaiał  za  koniec 
bezkrólewia  a  koronata  za  króla.  Jeden  Sobieski  przez  pół- 
tora roku  sprawował  królestwo  przed  nkoronowaniem«  Bess- 
królewie  po  Sobieskim  trwało  15  miesięcy,  bo  ogromna 
większość  szlachty  nie  chciała  Aagnsta  II  Sasa,  popiera- 
nego głównie  przez  magnatów,  i  trzeba  było  aź  sejmu  pa- 
cyiikacyjnego ,  żeby  stani^  pokój  w  Rzeczypospolitej.  Za 
drugiej  wojny  szwedzkiej  było  i  bezkrólewie  i  dwóch  kró- 
lów razem :  Leszczyński  i  August  II  Sas.  Tak  samo  pod- 
czas bezkrólewia  po  Auguście  II,  znowu  Leszczyński  i  Au- 
gust TTT.  Bezkrólewie  to  trwało  od  lutego  r.  1733  do  ko- 
ronacyi  Augusta  III  w  styczniu  r.  1734.  Ostatnie  bezkró- 
lewie po  Auguście  HE  trwało  11  miesięcy  do  elekcyi  Stan. 
Poniatowskiego  a  14  do  jego  koronacji.  Zwykłe  sądy,  po- 
nieważ odbywały  się  w  Polsce  w  imieniu  króla,  zatem  pod- 
czas bezkrólewia  ustawały,  a  w  ich  miejsce  fiinkcyonowaly 
przez  ten  czas  tak  zwane  sądy  kapturowe  (ob.),  których 
prawa  przez  wzgląd  aby  nie  korzystano  z  braku  władzy 
królewskiej,  były  surowsze.  Dla  utrzymania  wewnątrz  krają 
porządku  i  wykonywania  uchwał  sejmowych,  stany  zawią- 
zywały na  czas  bezkrólewia  konfederacyą. 

Bezpieczeństwo  osobiste  ob.  Nemwem  captirarL 
Bibliotelci.  W  wiekach  średnich  naukami  zajmowali  si^ 
prawie  wyłącznie  duchowni  i  klasztory,  a  mianowicie  Be- 
nedyktyni i  Cystersi.  Pierwsze  zatem  biblioteki  w  Polsce 
znajdowały  się  w  klasztorach  Benedyktynów  i  Cystersów. 
Ponieważ  nie  znano  jeszcze  druku,  zakonnicy  więc  odda- 
wali nieocenioną  zasługę  oświacie,  przepisując  księgi  na 
pergaminie.  Biblioteki  z  takich  książek,  ze  względu  na 
koszt  pergaminu  i  czas  potrzebny  do  starannego  przepi- 
sania, musiały  być  nieliczne  i  bardzo  kosztowne.  W  dzie- 
jach cywilizacyi  praca  Benedyktynów  została  wiekopomną 
i  przysłowiową  na  zawsze.  Ze  wzmianek  dziejowych  wie- 
my, że  około  r.  1024  Marcin  biskup  płocki  darował  swoją 


—    36     — 

bibliotekę  kościołowi  płookiemn.  Św.  Stanisław  biskup  kra- 
kowski około  r.  1060  przywiózł    z    Paryża   zbiór   dzieł   do 
Krakowa.   Św.  Salomeą,    córka  Leszka  Białego  zapisała  r. 
1268  książki  swoje  klasztorom.   Przy  katedrze  poznańskiej 
istniała  biblioteka  jaź  w  wieku  XI.    Kazimierz  Wielki  na- 
bywał książki  i  rozsyłał  kościołom.   We  Wrocławiu  biblio- 
teka biskupia  i  katedralna  były  największe.  Gosław,  biskup 
płocki,  zmarły  r.  1296,  wiele  ksiąg  zostawił.  Kraków  w  wie- 
ku Xin   ile  miał   kościołów   i   klasztorów,   tyle    bibliotek. 
Było  bowiem  przysłowie:  „Klasztor  bez  ksiąg  —  twierdza 
bez  wojska".  Niestety  miasta   i    klasztory   były  do  czasów 
Kazimierza  Wielkiego  prawie  wszystkie  drewniane,  i  ztąd 
łatwe  do  zniszczenia.     To  też  około  r.  1260  biblioteki  be- 
nedyktyńskie na  Łysej  górze  i  w  Sandomierzu  spalone  zo- 
stały przez  Tatarów,    a  napady   Litwy,   Rusi,    Krzyżaków, 
Jadźwingów  i  Mongołów   były  powodem  zniszczenia  mno- 
gich bibliotek  za  doby  Piastów.  Za  Jagiellonów  wzmianki 
o  bibliotekach  w  Polsce    są  już  tak  hczne,   że   przytaczać 
wszystkich  niepodobna.    Teologowie  powołani  z  Polski  na 
sobór  konstancyjski  (r.  1414—1418)  i  na  bazylejski  (r.  1431— 
1443)  powracając  do  kraju  przywozili    z    sobą  wiele  ksiąg 
pisanych.     Tomasz   ze    Strzępina   biskup    krakowski   zasila 
biblioteki  w  Krakowie ,    Poznaniu ,    Gnieźnie    i    Uniejowie. 
Jakób  z  Podobicza,  kujawianin,  słynie  w  Polsce  jako  kun- 
sztowny przepisywacz.     Wiek   XV   stanowi    epokę  olbrzy- 
miego postępu  cywilizacyi  w  Europie  i  Polsce.  Przyczynia 
się    do    tego    głównie    upowszechnienie    papieru    ze    szmat 
lnianych  i  wynalazek    druku    w   połowie   powyższego   stu- 
lecia.    Biblioteka   wszechnicy    krakowskiej    składa   się   już 
z  kilku  działów    odrębnych,    słynie    benedyktyńska  w  Sie- 
ciechowie i  w  Opatowie.     Przekładane    są  na  język  polski 
statuta,  biblie  i  modlitewniki.  Przepisują  się  kroniki  polskie, 
klasycy  rzymscy  i  t.  d.     Biblioteka  zebrana  kosztem  Wła- 
dydawa  Jagiełły  zostaje   umieszczona   w    Płocku.     Wobec 

częstych  pożarów  niszczących  księgozbiory    w    budynkach 

3* 


—     36     — 

drewnianych,    Rudolf,    uczony   prowincyal    Dominikanów, 
muruje  bibliotekę  Dominikanom  w  Krakowie.  Maciej  z  Mie- 
chowa, historyk,  wystawił  wielkim  kosztem  bibliotekę  Pau- 
linom na  Skałce.  Panowie,  którzy  fundowali  klasztory,  lub 
inni  dobrodzieje  sprowadzali  znacznym  kosztem  dla  tychże 
drogie  pierwsze  druki  zagraniczne ,  zwane  później  inkuna- 
bi]Jami  (od  cufuibula  —  kolebka).  Jak  była  wielką  ofiarność 
i    obywatelskie    poczucie    wspierania    nauki    u    ówczesnych 
ludzi  możnych,  posłużyć  mogła  za  przykład  dawna  biblio- 
teka bernardyńska  w  Tykocinie.  W  zapadłym  tym  zakątku 
Podlasia  klasztor  tykociński  posiadał  od  XVI  do  XIX  wieku 
około  tysiąc  dzieł  drukowanych  w  końcu  XV  i  na  początku 
XVI  stulecia,    których    kupno    i  sprowadzenie  z  zagranicy 
wyrównywało  niewątpliwie  wartości    kilku  folwarków.   Zy- 
gmunt August  umierając,    biblioteka    swoją    złożoną  z  ty- 
siąca   kilkuset    dziel    doborowych,    zapisał    sprowadzonym 
świeżo  do  Wih.a  Jezuitom,    a    Stefan  Batory   zamieniając 
ich  kollegiuui    na  uniwersytet ,    księgozbiór   ten    pomnożyŁ 
Z  po-:jiklas-:t ornych,  F.aliozHno  do  znacznych  bibliotekę  Ra- 
dzi w:  li  ów  i  książęcą  w  Kn^lewcu.    Zamojscy  celem  szerze- 
nia oświaty  w  UHt\>v^jLio*  xaloy.Yli  nietylko  akademię  i  biblio- 
teka,   ale  nawet    t.skie    lakJady  pon.ocnicze  jak    drukarnię 
i  papierniłj,  duJA^^  :5:\vietnv  prryktad  vio  r.aśladowania  innym 
pai^*v>m    i    n;is:?,nMnm    wtokom,     l'a    -Zygmuntów    znane    są 
b:b>.o:ok;:  8i^i\tninoow\  Wojsku  h,  t\;viriei  miejskie  w  Grdań- 
sku,  Toruniu^  F;M,\iiu  i  iiv,u\  Pnv^ho\vni  świeccy  gromadzą 
tcikte  b:V>.o:okK    \sk  St,'U\    T,^rr,o\vski    k^uu^nik  przemyski, 
:v.b  ff^siupu-l    ksi^^^i    o\»^   kl:*j^;:orv  w,   ;ak    Aleks*    Mielnicki 
oiłit  trreuics5onsV\.    W\Y,;\y  ?5^\xevi;k:e,  t.sT^irskie,  kozackie, 
i  r..ne.    pr.e^    'st    U^Aa  >v  Pvn5o\>u^    XVU   wieku  trwajs|ce, 
-j-r^e^  o^T\vcr,.e  w  jncv'.\v.^^  \x:?<u  v,^A.<t.   5:v.::ków,  klaszto- 
ru «"  ^.  viwv^:\'^\>.  A  ft  v,v.\u  '  \M;v^tok  i  au^kj^rr.i,  pne*  rozpę- 
.Sre::.e  ;>^kv^J  \  !i\;Soj;or.;<N  o,'*^^    K.<s  »\ ^NosjNolue;,    przyczy- 
ni ?i:^  1,-^^:5  0    .>o   ui^A.Au  \\^;,k    N\     i\.,;s.-e.     WieJe    ksiąg 
i  r^koi^.sc^w  Sv^s:.^lo  x\n\x,<hum\n>  h  ,\o  S^iwecN:.  tak  sa  Ka- 


—     37     - 

rola  Gustawa  jak  i  później  za  Karola  XII.  W  r.  1711 
wzięto  z  Mitawy  do  Petersburga  ksiąg  2500,  które  posłu- 
żyły do  utworzenia  tam  biblioteki  cesarskiej.  Biblioteka 
króla  Jana  III  w  Żółkwi  (której  katalog  wydany  został  r. 
1879),  obejmowała  około  2000  tomów.  Katalogi  bibliotek, 
sporządzone  za  czasów  saskich,  wykazują,  że  r.  1766  sie- 
cieohowska  liczyła  około  6000,  a  miechowska  i  łysogórska 
po  9000  tomów.  Wyrównywały  im  bazyliańska  w  Wilnie 
i  dominikańska  w  Grodnie ,  a  przewyższały  księgozbiory 
jezuickie,  pijarskie  i  misyonarskie.  Pijarzy  i  Misyonarze 
warszawscy  potworzyli  w  XVin  wieku  biblioteki  liczące 
do  20.000  ksiąg.  Do  obudzenia  tego  ruchu  przyczyniła  się 
głównie  żarliwa,  bezprzykładna  w  dziejach  oświaty  dzia- 
łalność i  poświęcenie  księdza  Józefa  Andrzeja  Załuskie- 
go, referendarza  koronnego.  Wprawdzie  brat  jego  An- 
drzej Stanisław,  biskup  krakowski,  nieco  mu  dopomógł,  od- 
dając do  jego  zbiorów  swoje  oraz  nabyte  po  królu  Janie 
ni  i  prymasie  Jędrzeju  Olszowskim  księgi,  dopomagały 
mu  też  i  inne  dostojne  osoby,  lecz  wszystko  to  było  niczem 
w  porównaniu  z  energią  i  pracą  jego  własną  w  tym  wzglę- 
dzie. Z  ruiną  swego  majątku  i  ograniczeniem  pierwszych 
potrzeb  życia,  ksiądz  referendarz  zapamiętale  zbierał  książki. 
Nawet  kiedy  po  upadku  Leszczyńskiego  w  r.  1734,  kraj 
opuścić  był  zmuszony  i  w  Lotaryngii  zamieszkał,  całe 
swoje  dochody  na  skupowanie  ksiąg  obracał.  Po  powrocie 
do  kraju,  mając  znacznie  zwiększone  dochody,  dalej  pracę 
swoją  z  jednakowym  zapałem  prowadził ;  poprzestawał  na 
najprostszym  i  skąpym  posiłku,  aby  wszystko  dla  książek 
poświęcić.  Załuski  nie  był  zbieraczem  polującym  na  oso- 
bliwości drukarskie,  ale  uczonym,  który  kompletował  umie- 
jętnie wszystkie  działy  wiedzy  ludzkiej,  a  w  zebraniu  wiel- 
kiej biblioteki  widział  środek  do  podźwignięcia  nauki 
i  oświaty  narodowej.  Obejmował  on  wielką  pamięcią  treść 
każdej  książki  i  na  każdej  prawie  zostawił  własnoręczną 
notatkę.  Niebawem  też  dowiedział  się  naród  z  Kuryera  Pol- 


—     38     — 

skiego  w  r.  1747,  że  w  dniu  3  sierpnia,  jako  w  dniu  imie- 
nin króla  Au^sta  III,  wielka  ta  biblioteka  zostanie  otwo- 
rzoną dla  użytku  publicznego.  Jakoż  nastąpiło  to  z  wielką 
uroczystością.     Załuski    mianował  bibliotekarzem  uczonego 
Daniela    Janeckiego ,    któremu    dodał    do    pomocy  Jezuitę 
Wulfersa;  sam  zostawszy  r.  1768  biskupem  kijowskim,  jeszcze 
bardziej  swoje  zbiory  pomnażał.     Brat   książę-biskup    kra- 
kowski   ustąpił   mu    na   pomieszczenie    biblioteki    swojego 
pałacu,  niegdyś  Daniłowiczów  (od  którego  ulica  Daniłowi- 
czowska  w  Warszawie  wzięła  nazwę),    gdzie   po   obu  stro- 
nach dziedzińca  pomieszczono  w  murze   popiersia    wszyst- 
kich królów  polskich.     Gdy   biblioteka   urosła    do    300.000 
ksiąg,  kilkunastu  tysięcy  rękopisów  i  kilkudziesięciu  tysięcy 
rycin,  zaledwie  ze  współczesnych  cesarska  w  Wiedniu  i  ba- 
warska   w  Monachium   mogły    się    z    nią  porównać,    a    nie 
było  pierwej  w  Europie    przykładu,    aby   jeden    prywatny 
człowiek  zgromadził  tak  potężny  księgozbiór.  Gdy  w  roku 
1774  uczony  biskup  kijowski  zeszedł   ze    świata,    pozosta- 
wiwszy 400.000  złp.  długu,    zajął  się  biblioteką  rząd  Rze- 
czypospolitej,   i    oddał  ją  pod  główny  nadzór  nowo  utwo- 
rzonej  Komisyi    edukacyjnej ,    czyli   ministerstwa    oświaty. 
Nakazano ,    aby   żadnego    nowego    dzieła   nie    wolno    było 
w  księgarniach  sprzedawać,  aż  biblioteka  otrzyma  1  egzem- 
plarz. Gdy  bibliotekarz  Janocki  ociemniał,  zastąpił  go  ex- 
jezuita    Koźmiński,    następnie  poeta  Kniażnin,  a  w  końcu 
ksiądz  Onufry  Kopczyński,    Pijar   i   znakomity  autor   gra- 
matyki   polskiej.     Za  jego    to    bibliotekarstwa    w   r.    1796 
biblioteka  Załuskich  została    wywiezioną   z    Warszawy    do 
Petersburga  i  wcieloną  do  cesarskiej,    liczącej    200,000  to- 
mów, pochodzących  w  połowie  z  Mitawy  i  Nieświeża.  Przy 
pospiesznem  i  niestarannem    pakowaniu    dużo    książek    zo- 
stało uszkodzonych,  a  potem  na  złych  drogach  około  Gro- 
dna porozbijało  się  wiele  pak,  tak,  że  w  Grodnie  korcami 
księgi  te  przedawano.     Według    pierwszego    sprawozdania, 
drukowanego  r.  1809  przez  Olenina,  biblioteka  ta  po  prze- 


—    39    — 

wiezieniu  obejmowała  262,640  woluminów,  24,573  ryciu 
i  przeszło  10,000  rękopisów.  W  90  lat  po  przewiezieniu, 
czasopismo  BusTcij  Archiw  podało  pamiętniki  Antonowskiego, 
"W  których  jest  mowa  o  uporządkowaniu  publicznej  biblio- 
teki po  jej  przywiezieniu  z  Warszawy.  Autor  pamiętników 
uczestniczący  w  tej  pracy,  powiada:  „Będąc  mianowany 
bibliotekarzem  byłej  publicznej  warszawskiej  a  obecnie 
cesarskiej  biblioteki  petersburskiej,  znalazłem  w  niej  daleko 
więcej  książek  niż  wykazał  historyograf  Biszing  i  inni". 
Tu  wylicza  szczegółowo,  że  w  językach:  polskim,  angiel- 
skim, hoUenderskim,  niemieckim,  łacińskim,  włoskim,  fran- 
cuskim, hiszpańskim,  greckim  i  kilkunastu  innych,  wraz 
z  rękopisami  i  broszurami  znajdowało  się  numerów  395,046. 
Sztychów  i  rysunków,  tak  oprawionych  w  księgi,  jak  75-ciu 
tekach,  ogółem  sztuk  40,618  i  zielników  z  rysunkami  i  przy- 
lepionemi  rośhnami  16.  W  tej  liczbie  książek  uszkodzonych 
podczas  przewozu  jesienią  z  Warszawy  1,802.  Król  Stani- 
sław Poniatowski  posiadał  bibliotekę  z  dzieł  nowych  kilka- 
naście tysięcy  tomów  obejmującą.  Mieściła  się  ona  w  pa- 
wilonie łączącym  zamek  królewski  w  Warszawie  z  pała- 
cykiem „pod  blachą",  a  bibliotekarzem  jej  był  uczony 
ksiądz  Jan  Albertrandy.  Ozęśó  tej  biblioteki  przeszła  pó- 
źniej na  własność  Tadeusza  Czackiego  do  Porycka.  Po 
śmierci  zaś  Czackiego  cała  biblioteka  porycka,  licząca  do 
20,000  tomów  i  9,800  rękopisów,  a  w  tej  liczbie  8,500  dzieł 
samej  Polski  tyczących,  nabytą  została  za  12,000  dukatów 
przez  książąt  Czartoryskich  do  Puław.  Książę  Adam  Czar- 
toryski, generał  ziem  podolskich,  miał  w  ^pałacu  niebie- 
skim" w  Warszawie  także  piękny  księgozbiór,  przewieziony 
potem  do  Puław.  Tym  sposobem  z  kilku  źródeł  uformo- 
wała się  bogata  biblioteka  puławska,  która  w  r.  1831  prze- 
wieziona została  do  Sieniawy  w  Galioyi,  a  w  40  lat  potem 
z  Sieniawy  do  Krakowa.  Joachim  Chreptowicz  w  Szczor- 
sach,  Sapiehów©  w  Kodniu,  Mniszchowie  w  Wiśniowcu 
zgromadzili  także  znaczne  księgozbiory,    lubo  wychowanie 


—    40    — 

cudzoziemskie  arystokraoyi  polskiej  wywierało  ten  wpływ 
szkodliwy,  źe  mniej  dbano  o  , książki  polskie  niż  obce.  Wy- 
jątek stanowiły  tylko  umysły  głębokie  i  oświatę  narodową 
miłujące,  jak  Czartoryskich,  Działyńskich ,  Ossolińskiego 
i  kilku  innych,  ale  liczba  tych  nie  była  zbyt  wielka.  Biblio- 
teka Lubomirskich  stała  się  własnością  Potockich  w  Wila- 
nowie. Hr.  Maksymilian  Ossoliński  ze  zbiorów  swoich  utwo- 
rzył Bibliotekę  imienia  Ossobńskich  we  Lwowie,  zapisawszy 
ją  na  użytek  publiczny  w  r.  1817,  wystawił  gmach  na  jej 
pomieszczenie  i  funduszami  uposażył.  Biblioteka  ta  dopiero 
po  jego  śmierci  w  r.  1827  przewieziona  z  Wiednia  do 
Lwowa,  zawierała  wówczas  22,798  dzieł  nie  licząc  ręko- 
pisów, rycin,  map  i  numizmatów.  W  podobny  sposób  Edward 
hr.  Raczyński  w  r.  1827  księgozbiór  20,000  tomów  wyno- 
szący zapisał  miastu  Poznaniowi  wraz  z  gmachem  i  kapi- 
tałem 220,000  talarów  na  uposażenie.  Biblioteka  ta  otwo- 
rzoną została  dla  publiczności  6  maja  1829  r.  Na  Białej - 
rusi,  wielkiej  sławy  używała  biblioteka  Jezuitów  w  Połocku 
do  r.  1819,  w  którym  zakon  ten  został  tam  zniesiony, 
a  biblioteka  w  znacznej  części  rozproszona,  resztę  zaś  do- 
stali ze  szkołą  Pijarzy.  Z  pomiędzy  bibliotek  publicznych, 
krzemieniecka  w  r.  1833  przeniesioną  została  do  Kijowa, 
wileńska,  która  z  górą  50,000  tomów  zawierała,  po  zam- 
knięciu uniwersytetu,  rozdzielona  między  Petersburg,  Kijów 
i  Charków.  Biblioteka  Towarzystwa  przyjaciół  nauk  w  War- 
szawie, otwartą  została  dla  użytku  publicznego  w  r.  1811. 
Do  najbogatszych  należała  biblioteka  hr.  Tytusa  Dzialj^ń- 
skiego  w  Kurniku  pod  Poznaniem.  Gromadzili  także  księ- 
gozbiory Antoni  hr.  Stadnicki  w  Żmigrodzie ,  Józef  Kuro- 
patnicki  w  Lipinkach,  książę  Radziwiłł  w  Nieborowie,  Jan 
hr.  Tarnowski  w  Dzikowie ,  Platerowie  w  Dangieliszkach, 
Borchowie  w  Inflantach,  Krasińscy,  Zamojscy,  Przezdzieccy 
w  Warszawie,  Wiktor  Baworowski  we  Lwowie,  Gwalbert 
Pawlikowski  w  Medyce,  Piotr  Moszyński  w  Krakowie,  Gu- 
staw Zieliński  w  Skępem.    Konstanty  Swidziński    z  Sulgo- 


-    41    — 

stówa  pozostawił  znakomitą  bibliotekę  i  zapisy,  Emeryk 
Czapski  przewiózł  swoją  bibliotekę,  jedną  z  bogatszych 
w  Polsce ,  ze  Stańkowa  do  Krakowa ,  Oypryan  Walewski 
zapisał  Akademii  nauk  w  Krakowie.  Do  największych  pol- 
skich bibliotek  należą  dziś  tak  zwana  Główna  w  Warsza- 
wie i  Jagiellońska  w  Krakowie. 

Biczownicy.  Biczowanie  się,  w  celu  stłumienia  namię- 
tności i  umartwienia  ciała,  było  już  od  XI  wieku  prakty- 
kowane na  zachodzie  Europy  przez  zakonników,  ludzi  świe- 
ckich a  nawet  monarchów.  Dopiero  w  r.  1260  we  Wło- 
szech ukazało  się  pierwsze  bractwo  biczowników  publi- 
cznych i  nagle  urosło  w  całe  tłumy  przebiegające  Francy ę, 
Niemcy  i  Włochy.  Nie  upłynęło  roku,  gdy  biczownicy 
pielgrzymujący  po  Niemczech  nawiedzili  i  Polskę.  Długosz 
powtarzający  relacyę  współczesnych  kronikarzów,  tak  nam 
ich  opisuje:  „Ludzie  do  tego  bractwa  należący,  chodzili 
procesy ami  z  zakrytemi  głowami  nakształt  mnichów,  a  ob- 
nażając się  po  pas,  smagali  jedni  drugich  po  plecach  bi- 
czyskami kręconemi  z  poczwórnych  rzemyków,  mających 
w  końcach  węzełki.  Obchodzili  stacye,  odpusty  i  czynili 
dziwne  nabożeństwa,  śpiewając  pieśni,  każdy  w  swoim  ję- 
zyku, niestworne  i  grube;  była  to  bowiem  hałastra  ludzi 
rozmaitego  plemienia  i  języka.  Sami  się  nawzajem,  nie  bę- 
dąc księżmi,  słuchali  spowiedzi  i  odpuszczali  sobie  naj- 
większe grzechy.  Gdy  zaś  to  bractwo  przybyło  do  Krako- 
wa, po  zwiedzeniu  kościołów  i  dostąpieniu  niby  odpustów, 
natychmiast  z  niego  wynosić  się  musiało.  Prandota  bowiem, 
biskup,  zagroził  onym  biczownikom  więzieniem,  gdyby  na- 
tychmiast z  miasta  nie  ustąpili.  W  innych  także  dyeoe- 
zyach  polskich  wyśmiani  zostali  i  pogardzeni ,  gdy  Janusz 
arcybiskup  gnieźnieński  i  inni  polscy  biskupi  wraz  z  ksią- 
żętami polskimi  powydawali  zakazy,  ażeby  nikt  pod  cięż- 
kiemi  karami  i  utratą  majątku  nie  łączył  się  z  tą  sektą 
gorszącą.  W  r.  1361  z  obawy  powietrza  grasującego  na 
Węgrzech,   zgraja   biczowników  z  chorągwiami  i  śpiewem 


—     42     — 

zawitała  do  Polski,   ale  za  zgodną  uchwałą  biskupów  pol- 
skichy  wypędzona  z  Polski  ta  sekta  i  bullą  apostolską  znie- 
siona". Około  r.  1687  ojcowie  Jezuici  wprowadzili  na  nowo 
zwyczaje    dobrowolnej    pokuty    przez    udręczenia    cielesne 
t.  j.  biczowanie  się,    noszenie  włosiennic    i  pasków  drucia- 
nych.  Kiedy  r.  1B96   odprawiano  uroczyste  suplikacye  dla 
odwrócenia  nieszczęść  chrześcijaństwo  dotykających,  bractwo 
miłosierdzia,    do    którego  należało  wiele  najznakomitszych 
osób  senatorskiego  stanu,  postępując  rzędem,  biczowało  się. 
R.  1603  w  Krakowie,   podczas  jubileuszu   Klemensa   VIII 
papieża,    Zygmunt   III   z    bractwem    miłosierdzia,    worem 
okryty,  obchodził  wszystkie  kaplice,  biczując  się  i  krzyżem 
leżał.    Zachowywali  ten  zwyczaj   i  synowie  jego:    Włady- 
sław IV  i  Jan  Kazimierz.  Szczególniej  atoli  odznaczało  się 
piękną   muzyką    i    wytrwałem    biczowaniem    bractwo    św, 
Anny  w  Krakowie,  które  co  piątek  w  wielkim  poście  pod- 
czas śpiewania  psalmów  pokutnych  trzykrotnie  najmocniej 
siebie  siekło.     Gdy  w  dni  mięsopustne  jedni  oddawali  się 
bezgranicznej  wesołości  i  hulankom ,  jednocześnie   kościół 
Św.  Barbary  nie  mógł  w  swych  murach  pomieścić  pokutu- 
jących biczowników.  Albrycht  Stanisław  Badziwiłł,  sam  naj- 
surowszy swojego  czasu  biczownik,  w  pamiętnikach  swoich 
wspomina,    że  r.  1638  król  Władysław  IV,  niektóre  groby 
Pańskie    w  Warszawie    odwiedził,    a    wieczorem    w    czasie 
procesyi  między  kapnikami  dyscypliny  zażywał.    Biczujące 
się  niegdyś  bractwo  kapników  przechowało  dotąd  w  Kra- 
kowie starożytny  swój  ubiór,    w   którym    występuje    coro- 
cznie na  procesyi  Bożego   Ciała,    obchodzonej   w  grodzie 
jagiellońskim  z  taką  okazałością  jak  nigdzie. 

Bobrowe  gony  ob.  Polska  piastowska. 

Bogarodzica.  Pod  taką  nazwą  znana  jest  najstarsza 
religijna  pieśń  polska,  będąca  zarazem  najdawniejszym  za- 
bytkiem polskiej  poezyi  i  muzyki.  Kto  ją  ułożył,  niewia- 
domo. Długosz  piszący  o  niej  w  XV  wieku  zowie  Bogaro- 
dzicę śpiewem  ojczystym,  pieśnią  narodową  (pałrium  carmen), 


—     43     — 

ale  nie  wspomina  woale,  aby  ułożona  była  przez  św.  Woj- 
ciecha. Wiadomość  tę  spotykamy  dopiero  u  Jana  Łaskiego, 
kanclerza,  który  Bogarodzicę  po  raz  pierwszy  drukiem  ogło- 
sił na  czele  statutu  swego  w  r.  1606.  Że  jednak  za'  cza- 
sów Św.  Wojciecha  żaden  jeszcze  naród  zachodniego  ob- 
rządku pieśni  kościelnych  w  języku  własnym  nie  posiadał 
a  w  Polsce  dopiero  w  wieku  XV  powstały  takowe ,  od 
epoki  Św.  Wojciecha  zaś  do  Łaskiego  upłynęło  całych  pięó 
wieków,  niema  zatem  żadnych  dowodów,  aby  pieśń  Boga- 
rodzica z  X  wieku  pochodziła,  a  przeciwnie  są  wskazówki, 
źe  jest  utworem  z  wieku  Xni  lub  XIV.  Najstarszą  wzmiankę 
o  niej  podaje  kronika  walki  króla  polskiego  Władysława 
z  Krzyżakami  r.  1410,  podług  której  całe  wojsko  polskie 
idąc  na  bój  śmiertelny,  pieśń  tę  ze  łzami  śpiewało.  Z  cza- 
sów późniejszych  są  także  wzmianki  wielokrotne ,  źe  ry- 
cerstwo polskie  przed  rozpoczęciem  bitwy  hymn  do  Boga- 
rodzicy podnosiło.  Najstarsze,  jakie  się  dochowały,  mamy 
z  XV  wieku  4  odpisy  pieśni  powyższej.  Dwa  z  nich  z  po- 
czątku XV  wieku  pochodzące,  znajdują  się  w  bibliotece 
Jagiellońskiej  w  Krakowie.  Trzeci  rękopis  Bogarodzicy 
„warszawski"  znajduje  się  obecnie  w  bibliotece  publicznej 
w  Petersburgu.  Czwarty  z  nutami,  odszukany  przez  Aleks. 
Przezdzieckiego  w  Częstochowie.  Cała  pieśń  znana  z  od- 
pisów i  druków  wieku  XVI  i  XVn  złożona  jest  z  20-tu 
zwrotek  i  jak  się  zdaje  nie  powstała  od  razu  lecz  urabiała 
się  i  rosła  stopniowo  w  różnych  czasach.  Najstarszj^m'  jest 
początek  pieśni.  Pierwsza  zwrotka  z  B-ciu  wierszy  zawiera 
prośbę  do  Maryi  Panny  o  wyjednanie  nam  u  Syna  odpusz- 
czenia grzechów.  Druga  z  6ciu  wierszy  jest  modlitwą 
do  Syna  Bożego  (Boży ca).  Obie  te  zwrotki  stanowią  część 
1-szą  Bogarodzicy  liryczną,  odrębną  od  reszty  tokiem,  my- 
ślą i  odśpiewem  y,Kyrie  elejson".  Po  niej  od  zwrotki  3-ej 
do  IB- ej  włącznie,  następuje  część  wtóra,  opisowa,  składa- 
jąca się  z  dwóch  pieśni  wielkanocnych  o  zmartwychwsta- 
niu Pańskiem    i    umęczeniu,    które    położyły    kres    trudom, 


—     44     — 

jakie    „Adam    boży    kmieć*    cierpiał,    i  przywiodły    go     do 
szczęśliwości  wiecznej.  Po  tych  dwóch  częściach  idzie  osta- 
tnia,   najpóźniejsza,    obejmująca  modlitwy  do  św.  Wojcie- 
cha, Św.  Stanisława,   wszystkich  świętych,   za  króla  i  jego 
rodzinę,    dodawane  od  połowy  XV  wieku  odpowiednio    do 
miejsca  i  okoliczności.     Dotąd   jeszcze    pieśń   Bogarodzica 
jest  śpiewaną    u   grobu    św.  Wojciecha    w   katedrze    gnie- 
źnieńskiej.     Ze   jednak   do    XV  wieku  w  kościołach  kato- 
lickich śpiewano  tylko  pieśni  łacińskie,    Bogarodzica    więo 
należy  do  tych  najstarszych  w  Polsce,    które    początkowa 
śpiewane  były  poza   kościołami,    w    klasztorach,    w    domu^ 
lub  przez  rycerstwo  w  pochodzie.     Studya  o  pieśni  Boga- 
rodzica pisali:  Aleks.  Przezdziecki,  Wład.  Nehring,  A.  Ka- 
lina,   Roman    Piłat,    M.    Bobowski    i   Adam   Ant.  Kryński. 
Muzykę  przekładali  z  klucza   dawnego    na  dzisiejszy,    roz- 
maici, ale  po  większej  części  błędnie,  dopiero  naj umiejętniej 
dopełnił  to  Al.  Paliński  w  Warszawie  i  podał  w  Encyklo- 
pedyi  powszechnej,  tom  IX,  str.  10.     Długosz   tak   opisuje 
pod  r.  1431  zwycięstwo  kmieci  kujawskich  nad  Krzyżakami 
inflanckimi,    którzy  Kujawy  pustoszyli:    „A    zaśpiewawszy 
ojczystą  pieśń  Bogarodzica,    której    brzmienia    powtórzyły 
okoliczne  lasy    i  pola,    mała    garstka    z  przeważną   liczbą^ 
bezbronni  z  ubrojonem  wojskiem,    wieśniacy    z   rycerzami, 
tak  mężnie  i  ochoczo  wzięli    się    do   rozprawy    (na    polach 
wsi  Dąbki  nad  rz.  Wierszą  koło  Nakła),  iż  mniemałbyś,  że 
to  starzy  wysłuźeńcy  z  młodym    i    niedoświadczonym  żoł- 
nierzem a  nie  gmin  wiejski    z    rycerstwem    wprawnem    do 
boju  toczyli  walkę.  Nastąpiła  rzeź  straszna,  a  gdy  przednia 
straż  nieprzyjaciela  legła  pod  mieczem,  pierzchnęli  wszyscy 
Inflantczycy  porzuciwszy  obóz".  W  innem  miejscu  mówiąc 
o  zwycięstwie  Polaków  w  r.  1435    pod  Wiłkomierzem  nad 
wojskiem    Świdry giełły  z  Czechów    i  Inflantczyków    złoźo- 
nem.    Długosz  wyraża  się:    „Rycerstwo  polskie  obyczajem 
przodków  zagrzmiało  pieśń  Bogarodzica,  a  prześpic-wawszy 
kilka  wierszy,  spotkało  się  z  nieprzyjacielem...." 


—     46     -^ 

Bogaty-wieczór  ob.  Nowy  Rok. 

Bohomolec  Franciszek  ob.  Kurdesz. 

Borysz  ob.  Łitkup. 

Bractwa  kupieckie,  tak  wogóle  nazywano  w  Polsce 
stowarzyszenia  kupców,  istniejące  po  większych  miastach 
polskich  już  za  doby  piastowskiej.  W  Poznaniu,  który  był 
stolicą  Wielkopolski,  mamy  ślady  bractwa  kupieckiego 
w  wieku  XIV.  W  w.  XVI  i  XVII  istniały  tam  dwa  brac- 
twa kupieckie;  jedno  złożone  z  kupców  handlujących  su- 
knem i  wogóle.  wyrobami  wełnianymi,  drugie  zaś  z  kupców 
handlujących  wszelkimi  innymi  przedmiotami  prócz  weł- 
nianych. Bractwo  pierwsze  posiadało  przywilej  Kazimierza 
Jagiellończyka  z  r.  1483,  także  Jana  Olbrachta  i  Włady- 
sława IV.  Kazimierz  i  Jan  Olbracht  zasłaniają  kupców 
przeciw  krawcom  wdzierającym  się  w  ich  prawa.  Włady- 
sław IV  zatwierdził  statuta,  według  których  handlować 
mogą  towarami  wełnianymi  tylko  kupcy,  którzy  się  handlu 
nauczyli  i  wskutek  tego  do  ksiąg  bractwa  zapisani  zostali. 
Bractwu  drugiemu  Stefan  Batory  przepisał,  aby  wybierało 
czterech  kandydatów,  z  których  magistrat  zatwierdzał  dwóch 
na  starszych  czyli  seniorów  bractwa.  Za  Sobieskiego  przy- 
dano do  statutu  obostrzenia,  n.  p.  że  członek  bractwa  nie 
może  być  jednocześnie  rzemieślnikiem ,  chyba  gdyby  był 
pasamonik.  Nikomu  handlu  otwierać  nie  wolno,  kto  do 
bractwa  nie  należy.  Nikomu  oprócz  członków  bractwa  nie 
wolno  być  faktorem  kupca,  zagranicznego.  Żaden  członek 
bractwa  nie  może  oszukać  drugiego  członka  pod  karą  wy- 
kluczenia z  bractwa,  co  równało  się  wygnaniu  z  miasta. 
Po  śmierci  każdego  członka  żonie  jego  wolno  było  handel 
utrzymywać,  jednakże  synowie  chcący  być  kupcami,  po- 
winni byli  do  bractwa  wpisać  się.  Postanowienia  bractwa 
powinny  być  w  tajemnicy  utrzymywane.  Kupcy  poznańscy 
wolni  byli  od  ceł  zamkowych  i  kasztelańskich.  W  r.  1780 
„Komisya  dobrego  porządku"  uzupełniła  sbatut  tego  bractwa 
licznymi  dodatkami.  Zakazano  proch  trzymać  w  tych  miej- 


—     46     — 

scach,  do  których  chodzi  aią  ze  świecą.  Kapcom  chrze- 
ścijanom pozwolono  trzymać  tylko  czeladź  z  chrześcijan. 
Kupcy  katolicy  porównani  byli  w  prawach  z  grekami. 
Świece  woskowe  i  stoczki  wolno  było  brać  tylko  z  fabryk 
krajowych.  Kupcy  korzenni  nie  mogli  sprzedawać  artyku- 
łów aptekarskich,  tak  samo  aptekarze  do  bractwa  należący, 
nie  mogli  handlować  korzeniami  i  winem  a  tylko  w  nie- 
których miastach  mogli  fabrykować  świece  woskowe.  Miary 
i  wagi  musiały  być  podług  prawa  koronnego.  Bractwo  ku- 
pieckie w  Poznaniu,  w  wieku  XVI  i  XVJLl  liczyło  około 
stu  członków,  których  liczba  potem  w  wieku  XViii  nie 
wiele  nad  trzecią  część  tej  cyfry  przenosiła. 

Bractwa  strzeleckie  ob.  Kurkowe  Towarzystwa. 

Bractwa  rzemieślnicze  ob.  Cechy. 

Bractwo  eodalisÓW  ob.  Sodalis  Jlarianus. 

Bractwo.  W  języku  staropolskim  nazywano  bractwem 
każde  stowarzyszenie,  związek  ścisły  osób  dla  wspólnego 
celu.  Dążność  do  stowarzyszania  się  była  tak  dalece  silnie 
rozwini^ta^  że  hidnośe  miast  składała  się  prawie  z  samych 
bractw.  AYogoIe  wszystkie  dawne  bractwa  podzielić  można 
na  cztery  główne  rodzaje,  a  mianowicie:  1)  religijno-do- 
broozynne ,  :^^  kupieckie ,  3"^  rzemieślnicze  i  4^  strzeleckie. 
Bractwa  rt^ligijno-dobrvvaynne  były  po  prostu  stowarzy- 
szeniami gorliwych  chrześcijan  w  danej  miejscowości,  lub 
przy  pewnym  kościele »  któr/.y  prrepisali  sobie  ustawą  pe- 
wne cele  rclii^ijne  i  obowiąi:ki  dobrv^czvnne.  Pierwsze  bra- 
et  w  A  tci^'*  n^^dr  a  ju  powstały  we  Franoyi  na  początku  wie- 
ku X11L  Najwcześuicjsre  bractwo  Xaj.  Panny  miał  sałoźyć 
Oion  biskup  paryski,  rmarJY  r.  llX^  Po  Polski  bractwa 
religijno  dobrwryunc*  prros^iy  w  w.cku  XTII,  zakładane 
na  wzór  rzymskich,  pv>  miastach  i  wioskach,  przy  kościo- 
łach paradalr.Ycb.  i  klasztorach.  Maty  one  nazwy  i  przy- 
wileje brHc:w  reymskuh  a  prrY;xuowane  do  nich  były 
o>oby  pici  obojcj  boi  rv^in\v*Y  stauu  i  wiek;;,  co  wobec 
przesądnej    ka5towv^sci    5kivdi\iowuv^i\oj,    tworzyło    z    nich 


—    47     — 

ważny  i  skuteczny  czynnik  społecznej  jedności  i  oświaty 
Bractwo  zwało  się  po  łacinie  confraternitas  lub  congregatio. 
W  samym  Krakowie  od  wieku  XIII  do  XVn  było  zało- 
żonych i  istniało  bractw  religijno-dobroozynnych  36.  Z  tych 
dwa,  N.  P.  Maryi  przy  klasztorze  św.  Marka  i  Wniebo- 
wzięcia N.  M.  Panny,  przy  kościele  tegoż  nazwiska  w  rynku, 
były  najstarsze,  bo  sięgały  czasów  Bolesława  "Wstydliwego. 
Bartłomiej  z  Przemyśla,  kaznodzieja  u  św.  Trójcy  w  Kra- 
kowie, pierwszy  zaprowadził  w  Polsce  i  Krakowie  r.  1686 
bractwo  Różańca  Św.,  do  którego  przystępowała  najwięcej 
młodzież  akademicka  i  lud  prosty.  Bractwo  to  tak  się 
szybko  rozkrzewiło  po  kraju,  iż  po  latach  kilkudziesięciu 
nie  było  już  prawie  żadnej  parafii  w  Rzeczypospolitej, 
gdzieby  nie  istniało.  Przepisy  tego  bractwa  zalecały  między 
innemi  wpisanie  się  do  Szkaplerza,  tudzież  aby  spotyka- 
jący się  w  drodze,  pozdrawiali  się  zawsze  słowy:  „Niech 
będzie  pochwalony  Jezus  Chrystus".  Młodzież  akademicka 
należąca  do  tego  bractwa  w  Wielki  Piątek  obchodziła  7 
kościołów,  mając  na  czele  synów  senatorskich  lub  możniej- 
szych  obywateli  krakowskich,  przybranych  w  białe  kapy 
płócienne  i  zawieszone  na  piersiach  czerwone  sukno ,  na 
którem  pomieszczony  był  wizerunek  błogosławionego  Jana 
Kantego  i  bereł  akademickich.  Król  Władysław  IV  był 
prefektem  bractwa  Oczyszczenia  N.  M.  Panny  w  Warszawie, 
a  dwaj  jego  bracia ,  Jan  Kazimierz  i  Karol  Ferdynand 
urzędy  asystentów  w  niem  sprawowali.  Do  najgłówniej- 
szych  bractw  w  Polsce  należały:  1)  Arcybractwo  Miłosier- 
dzia w  Krakowie,  2)  SodaUsów  maryańskich,  3)  Arcybra- 
ctwo Męki  Pańskiej,  4)  Archikonfraternia  literacka  i  6)  św. 
Anny.  O  tych  pięciu  bractwach  znajdują  się  oddzielne 
w  niniejszej  księdze  artykuły.  Były  jeszcze:  Trójcy  Św., 
zwane  arcybractwem  Trynitarzy,  N.  Sakramentu,  Serca 
Jezusowego,  szczególnie  w  zakonie  Wizytek,  św.  Krzyża, 
Różańca,  Szkaplerza,  Niepokalanego  Poczęcia  N.  Bogaro- 
dzicy,   Siedmiu    boleści    N.    Panny,     Opatrzności    Boskiej, 


—     48     — 

Pocieszenia  N.  Panny,  Ratunku  dusz,  św.  Antoniego  Pa- 
dewskiego, Św.  Tekli,  Imienia  Maryi  przy  katedrze  wileń- 
skiej, Św.  Łazarza  przy  katedrze  łuckiej  dla  posługi  cho- 
rym nędzarzom,  św.  Rocha  dla  opatrywania  w  zaraźli^srej 
chorobie  zostających.  W  wieku  XVn  nie  było  już  prawie 
kościoła  w  Polsce,  przy  którym  nie  istniałoby  bractwo 
jedno  lub  kilka.  Przy  kościele  jezuickim  w  Kaliszu  istniało 
bractw  12.  Wszystkie  bractwa  miały  swoje  statuty,  księgi 
brackie,  książki  do  nabożeństwa,  przełożonych  czyli  star- 
szych ,  skarbony  i  sesye  doroczne ,  na  których  wybierano 
zarząd,  przyjmowano  nowych  członków,  sprawdzano  ra- 
chunki z  dochodów  i  wydatków.  Działalność  niektórych 
bractw  była  wielce  pożyteczną  i  postępową  w  swoim  czasie, 
np.  bractwo  Ratunku  dusz  czyścowych  miało  zadanie  grze- 
bania ubogich  zmarłych.  Niektóre  były  instytucyami  uorga- 
nizowanej  pracy  ,i  niesienia  pomocy  w  najcięższych  chwi- 
lach niedoli  ludzkiej,  były  więc  objawem  szlachetnych  uczuć 
i  cnót  dawnego  świata.  Niektóre  zakony  protegowały  pe- 
wne bractwa.  Tak:  00.  Dominikanie  bractwo  Różańcowe 
Karmelici  szkaplerzne,  Bernardyni  bractwo  św.  Anny. 

Brakteaty  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Bronne  ob.  Mosty. 

Brzeszczot  ob.  Szabla. 

Bułat,  szeroka  szabla  turecka.  Nazwa  pochodzi  od 
wyrazu  perskiego  pulad  —  stal,  ztąd  szablę  lub  miecz  per- 
ski z  szeroką  głownią,  z  wybornej  polerownej  stali  zwano 
bułatem.  Miecze  takie  i  szable  były  rozszerzone  ku  koń- 
cowi. Pisarze  dawni  polscy  przejąwszy  z  perskiego  ten 
wyraz,  używali  go  pospolicie  i  w  znaczeniu  stali.  Mówiono 
więc :  bułatowa  tarcza ,  bułatowe  zwierciadło ,  bułatowy 
miecz,  czyli  z  wybornej  polerownej  stali. 

Buława,  wyraz  pochodzenia  tatarskiego,  oznacza  w  ję- 
zyku polskim  maczugę,  laskę  niedługą  z  gałką  na  końcu, 
symbol  godności ,  władzy  hetmańskiej.  Jak  buław  mogli 
używać  tylko  hetmani,  tak  wyłącznie  regimentarze,  pułko- 


—    49     — 

wnioy,  rotmistrze,  porucznicy  i  chorążowie  używali  buzdy- 
ganów. Pomiędzy  buławą  a  buzdyganem  ta  zachodziła 
różnica,  że  gałka  u  buławy  bywała  zwykle  okrągła, 
niekiedy  misternie  ozdabiana  i  drogimi  kamieniami  wy- 
sadzana, zaś  buzdygany,  także  często  srebrne  lub  pozło- 
ciste, kończyły  się  gałką  kształtu  gruszki,  podłużnie  po- 
karbowanej.  Karby  te  czy  liście  buzdyganu  zwały  się 
piórami,  których  zwykle  było  6 — 8  (od  gruszko watego 
kształtu  gałki  nazwali  Turcy  gruszki  konkrety  buzdygan- 
armadu,  czyli  gruszka-maczuga).  Jak  urząd  kanclerski  na- 
zywali Polacy  pieczęcią,  marszałkowski  laską,  tak  hetmań- 
ski buławą.  Buławie,  znaczyło  hetmanić,  przywodzić  wojsku. 
Buława  wielka  oznaczała  urząd  wielkiego  hetmana,  buława 
mniejsza  czyli  polna,  urząd  hetmana  polnego.  Buławy  het- 
mańskie przechowują  się  dotąd  jako  drogocenne  pamiątki 
w  możniejszych  domach  polskich^  w  muzeach  szwedzkich, 
zabrane  z  Polski  podczas  wojen.  Niektórzy  hetmani  skła- 
dali je  jako  wota  przy  cudownych  obrazach.  Tak  Marcin 
Kalinowski,  hetman  polny  koronny,  powróciwszy  w  r.  1651 
z  niewoli  kozackiej,  buławę  drogimi  kamieniami  sadzoną 
przy  obrazie  N.  Panny  jasnogórskiej  zawiesił.  Wielka  zło- 
cista buława  turkusami  sadzona  złożoną  tamże  została  przez 
Stanisława  Potockiego ,  przezwanego  Rewerą ,  hetmana  w. 
kor.  Królowie  polscy  dla  okazania  swej  laski  zwierzchni- 
czej  posyłali  buławy  w  darze  hetmanom  Ukrainy.  Tak  Ba- 
tory posłał  Bogdanowi  buławę  z  buńczukiem  i  chorągwią, 
Zygmunt  HI  Konaszewiczowi  Sahajdacznemu,  Michał  Ko- 
rybut  Michałowi  Hanence.  Miasta  polskie  osiadłe  na  pra- 
wie magdeburskiem ,  otrzymywały  buławy  sprawiedliwości. 
Starsi  i  mistrze  w  cechach  rzemieślniczych,  noszą  podczas 
uroczystych  procesyi  buzdygany.  „Sławetne  zgromadze- 
nie kupców  miasta  Warszawy"  posiada  2  takie  odznaki. 
W  okolicach  zamieszkanych  przez  drobną  szlachtę,  wybie- 
rany przez  nią  porucznik ,  który  w  czasie  pospolitego  ru- 
szenia drużyną  miejscową  dowodził,  gdy  chciał  zebrać  są- 

KSIĘ6A  RZECZY   POLSKICH.  i, 


—     BO     — 

siadów  na  naradę,  posyłał  swój  buzdygan  do  najbliższego 
szlachcica  z  zapowiedzią  miejsca  i  czasa  zebrania,  tenzno- 
wa  odsyłał  natychmiast  sąsiadowi,  a  tak  buzdygan  okrą- 
żywszy okolice,  jako  widomy  znak  rozkazu  i  symbol  kary 
na  niepo^usznych,  powracał  do  porucznika.  Zupełnie  w  po- 
dobny sposób,  który  jest  pomnikiem  starożytnych  polsko- 
słowiańskich  wici ,  zwołują  się  górale  polscy  obcinaniem 
laski  sołtyskiej  lub  wójtowskiej,  którą  kładąc  w  każdym 
domu  na  stole,  woła  przynoszący  np. :  ^Dziś  o  północku 
wielka  gromada  l*^ 

Buńczuk,  sztandar  turecki  z  ogona  końskiego,  na  wy- 
sokiej lasce  zawieszonego,  zamiast  chorągwi  nużący.  Przed 
baszami,  którzy  są  w  stopniu  wezyra,  noszono  buńczuk  ze 
złotą  gałką  i  trzema  ramionami,  u  których  wisiały  bogato 
oprawne  trzy  ogony:  przed  sułtanem  noszono  buńczuk 
siedmioogonowy*  Niższych  stopni  baszowie  mieli  buńczuki 
pi\iedyno£e  lub  podwójne.  Polacy  gromiąc  Turków  zdoby- 
wiłU  ioh  buuozuki,  stąd  bućozuk  z  wojny  przyniesiony , 
naiei;^!  do  ynj^niion  zwycięstwa  i  zwykle  zawieszany  bywał 
w  kv^soio>  pAn^tialnym  wojownika,  który  go  zdobył.  Zwy- 
05 a;  ros«er.:a  bur.ozukow  prze^^e,^}  następnie  do  Polski, 
a  r.iiAnv>\vivie  w  pvvhvviaoh  i  wyprawsoh  wojennych  prze- 
ciw Turkom  i  Ta:aTv>ui.  r.osror.o  przed  hetmanem  wielkim 
br.uoffuk  aw;u>go:^o\vy,  rrf:evi  ro.r.v:i:  zaś  pojedynczy.  So- 
V:<>:^ki  T^-tk  prr Y\v\  kJ  ^io  togw  ie  rswe:  g.^y  został  królem, 
v.u*  r;;<^,s)  ua  \\o;r^  bo«  l>;;r.or;;k.v  S:et»n  Batory  organi- 
5;;;;\v*  /^-^jN^r^^^oow,  rr^o^^JA*  *:.v,v.Ai:ow:  Bogianowi,  jako 
5r,Ak  \\Uxi5\\  Vrr.v:,;k  9  ^^r7\x^;'.o  er.. .  w  którym  powiada, 
ś^  k,o;v,.^:  t<u  >.v^x\\:y  ^xx  v,srOvia  A^ryAtYckiego  pracą  het- 
v/jiv.ską  A  kr>xu^^  ko&^okx^/*.  ToUcy  V;;r. stukami  oprawnymi 
xfc  5ix":o.  s:y>x\>  >,:V  v,x^^?«.^^,  s  xx";Uv-jł:a\  0£ii»białi  swoje 
3Łf\-5Ł54ik;  łU^  *x'5iN>u'^5xVx\  v.^  xvo:>^.Ac>.  ^wYch  koni.  Buńczuk 
b  SA  ;>J  vvs, a;v,  v;sc^\  i\^,  Vx^5x\\  >;:r.C£;ik.  powstały 
^•^  ;v;c>k;  roNk.,v.  x^\VsS.\  V;;, %  ii,.c^v.\\  V;:v..£UCEno,  buń- 
vSA.i>x   ^;^H    *^^.  s^^'*'^    to  N.v,Vx-  xv^    v>^.v,,^   ^e.  jonmczyć. 


—     BI     — 

Bogatsi  mieszczanie  lwowscy,  jak  to  widzimy  z  dzieła  Wł. 
Łozińskiego  p*  n.  „Patrycyaf,  używali  także  dla  parady 
buńczuków  „pod  gardło  koniowi'^. 

Burgrabia  (z  niemieckiego  Burggraf),  w  Polsce  urząd 
podrzędny.  Burgabia  grodowy  (po  łac.  Burggravius  capi" 
taneij  należał  do  urzędników  grodzkich  i  był  mianowany 
przez  kasztelana  lub  starostę,  których  zastępował  i  w  nie- 
obecności czuwał  nad  zamkiem.  Widzimy  burgrabiego  w  gro- 
dzie kaliskim  r.  1306,  w  czchowskim  r.  13B6,  w  wieluń- 
skim r.  1386.  Ustawa  z  r.  1B07 .  określiła  bliżej  jego  obo- 
wiązki. Utrzymywał  on  w  miastach  i  po  kraju  policyę  kró- 
lewską, z  drabami  grodowymi  imał  ludzi  swawolnych  i  pod- 
sądnych.  Gdy  starosta  nie  utrzymywał  wojska  a  draby  nie 
wystarczały  na  przywrócenie  porządku,  wtedy  burgrabia 
brał  w  pomoc  cechy  rzemieślnicze.  Jeżeli  na  wsi  miał  co 
do  czynienia  z  rozbójnikami  lub  łotrami,  dopomagała  mu 
szlachta.  Burgrabia  pilnował  wykonania  wyroków  krymi- 
nalnych sądu  grodzkiego  i  naprawiał  zamek,  do  czego  oko- 
liczni mieszkańcy,  którzy  w  razie  niebezpieczeństwa  znaj- 
dowali w  nim  schronienie,  obowiązkową  dawali  pomoc. 
Burgrabia  miasta  Gdańska  mianowany  był  przez  króla 
z  rajców  miejskich,  odbywał  niektóre  sądy,  czuwał  nad 
dobrami  osieroconemi  i  rzeczami  wyratowanemi  z  rozbitych 
okrętów.  Podobne  obowiązki  musiał  spełniać  burgrabia  mia- 
sta B»ygi,  ustanowiony  na  zasadzie  ugody  z  d.  28  listopada 
1B61  r.  pomiędzy  królem  Zygmuntem  Augustem,  a  Kettle- 
rem,  mistrzem  kawalerów  inflanckich.  Burgrabiowie  zamku 
krakowskiego  należeli  do  urzędników  ziemskich,  wojewódz- 
twa krakowskiego;  postanowieni  przez  Kazimierza  Wiel- 
kiego, pobierali  wynagrodzenie  z  żup  królewskich.  Było 
ich  w  wieku  XVI  dziesięciu,  a  w  wieku  XVIII  dwunastu. 
Władzy  żadnej  nie  mieli  lecz  prawa  tylko  żołnierskie  zwy- 
kłych strażników  zamkowych,  a  obowiązek  obchodzenia 
zamku  w  pewnych  godzinach  dnia  i  nocy  osobiście  lub 
przez    zastępców.     A  jednak   urząd    ten    uważany   był   za 

4* 


—     52     — 

zaszczytny  ze  względu  na  majestat  królewski  i  tradycye 
narodowe  zamka  wawelskiego  z  jego  katedrą,  grobami  kró- 
lów i  skarbcem  mieszczącym  w  sobie  klejnoty  koronne. 
Uchwala  z  r.  1562  zabrania  dawać  orzędn  tego  kasztela- 
nom i  wogóle  urzędnikom  ziemskim,  ponieważ  burgrabio- 
^e  zamku  krak.  mając  ciągły  dozór  nad  zamkiem  zostali 
uwolnieni  przez  Wl.  Jagieł] ę  od  pospolitego  ruszenia.  Bur- 
grabia  mógł  tylko  na  3  miesiące  w  roku  oddalać  się  z  zamku, 
biorąc  pozwolenie  od  starosty  krakowskiego,  który  był 
bezpośrednim  przełożonym  burgrabiów.  Mianował  ich  król 
a  odebrać  urząd  mógł  tylko  sejm.  Po  przeniesieniu  stolicy 
z  Krakowa  do  Warszawy  aa  Zygmunta  Ul,  burgrabiowie 
krakowscy  do  1795  r.  zostali  więcej  dla  pamiątki  majestatu 
i  zachowania  prawa,  niż  z  potrzeby. 

Buzdygan  ob.  Buława. 

Cechy,  stowarzyszenia  rzemieślników  jednej  profesyi. 
Nazwa  ich  poohOv.i;:i  zarewne  o  vi  wyrazu  niemieckiego  dis 
Z:':hr,  irr;V\-*K  zn.sk,  zr.amię.  Puch  stowarzyszeń,  który  dzi- 
siAJ  płYnie  z  potrreby  jednoczenia  kapitałów,  przed  dzie- 
sięciu wieka  rai  rrc^iio  swo""e  ;^os:aaa2  w  konieczności  zdo- 
byw.^r.:a  sobie  wspo>..ą  s.ła  pr^w  luizkioh,  politycznych, 
pr«yw:Ie;vnv  i  bo-p:eore:;s:wa  poio-Eas  wo;ny.  Cechy  poja- 
wiają sil*  w  Kuropie  w  wieku  X  :  XI.  Ponieważ  wszystkie 
w:^ks:!e  miastek  op^is^ue  byty  iiiur^iu::.  oechy  miały  wyzna- 
czoue  rewr.o  os^^^so:  w.^rowui.  oiarielne  ba^^zty  lub  bramy, 
k:v"re  swoiui  kv*sr:ou\  u : rr y:uy w aIy  i  od  nieprzyjaciela  bro- 
niiy.  OaJa  siv^iOvr:,osc  luias:  srwiuiowiecinyoh  składała  się 
c  saiiAch  stowarrN-^cu  cecbowych.  W  Polsoe  pierwsze 
us:vswv  oc>vV,owo  row^itssJy  ro  «\\\v\r<i^  w  i  rrjŁkt\*k  cudzo- 
i:r:usk.v>,.  k:v"r<^  ku;vY  ;  rre.vu\v,uu*Y  uunueooT  do  Polski 
r  s.^r,^  rrryuv^s  .,,  ;>r:»o:\\.^  kuouonu^  '  \j'rr^::,5;:,ci  i  cechy 
rit»rj::£»s>uu  :e  a^  ^\-*a  :  b\^y  ;ui  w  T.-.soe  oi  xiii  w^ 
k:edY    rei    :u.Uo'o:rv^Sv';    ;v<csi,s\v.^    \Vs:\  d.iwe^:^    i    rządów 

"■  »  »  V  ^'*'  *  •»  ■«  « 

>r>,-.»v  -  ^  V  **     «.»;  .  *y  ^;^    ,^.v  .  5*-.s^v»     .  :^  w.^vt?*    CU.CŁZOZiem- 


,»  ■  *»•» » , 


—    53    — 

ców  w  miastach  polskich  osiadło.  Każdy  cech  składał  się 
z  majstrów  czyli  braci,  z  czeladników  wyzwolonych  czyli 
towarzyszów  i  z  uczniów.  Na  czele  majstrów  stali  zwykle 
dwaj  panowie  starsi  czyli  przysięgli,  tym  dopomagali  sto- 
łowi i  pisarz,  który  pospolicie  nie  był  rzemieślnikiem  Na. 
radach  brackich  rozstrzygano  sprawy  cechowe,  skargi  o  złą 
robotę  i  karano  winnych.  Gdy  król  Ludwik  węgierski  wjeż- 
dżał do  Krakowa,  wyszli  przed  niego  na  lasocką  górę: 
urząd  miejski  krakowski  z  czerwonemi  chorągwiami,  który 
oddał  mu  klucze  miasta,  następnie  cechy  rzemieślników 
z  własnemi  chorągwiami  i  okazałymi  na  nich  herbami. 
W  wieku  XVI  cechy  po  wszystkich  miastach  polskich  nad- 
zwyczajnie się  rozwinęły  a  krakowskie  do  takiej  przyszły 
wziętości,  że  pewne  zwierzchnictwo  nad  cechami  innych 
miast  posiadały.  Cechy  rzemieślnicze  straciły  swoje  cudzo- 
ziemskie piętno  w  Polsce  a  zwłaszcza  w  miastach  Mazowsza. 
Nie  było  u  nas  żadnych  smutnych  zaburzeń  jak  w  innych 
krajach  z  powodu  nadużyć  cechowych.  Kto  sprawiedliwości 
nie  znalazł  u  cechu,  udawał  się  do  magistratu,  który  sądził 
rzemieślnika  bez  apelacyi. '  Komisya  dobrego  porządku  usu- 
nęła wiele  rzeczy  niewłaściwych.  W  urządzeniach  cechów 
warszawskich  znajdujemy  więcej  łagodne  i  ludzkie  niż 
w  zagranicznych  urządzenia.  Gdy  gdzieindziej  nie  przyjmo- 
wano do  terminu  wątpliwie  urodzonych,  to  w  Polsce  sie- 
roty i  podrzutków  kazano  uczyć  rzemiosł,  a  zato  występek 
kradzieży  nie  dozwalał  wyzwolenia  na  czeladnika  a  tem- 
bardziej  majstra.  W  księstwie  Mazowieckiem,  mianowicie 
w  Warszawie,  najdawniejszy  ślad  istnienia  cechów  mamy 
z  r.  1282.  Po  wcieleniu  Mazowsza  do  Korony  Zygmunt  I 
w  r.  1527  prawa  cechów  warszawskich  utwierdził  i  z  pod 
zwierzchności  krakowskich  uwolnił.  Miasto  stara  i  nowa 
Warszawa  miały  oddzielne  magistraty  i  stowarzyszenia  ce- 
chowe. Cech  krawiecki  w  Warszawie  zawiązał  się  jeszcze 
za  Bolesława  mazowieckiego  w  r.  1315.  Cech  szewców  war- 
szawskich   posiadał   liczne    pamiątki.     Książę   Bolesław    II 


—     64     — 

pozwolił  im  (r.  1318)  sprzedawać  obuwie  w  okręga    lOcio- 
milowym  bez  żadnej    opłaty.    Zabroniono    tylko  w  r.  1571 
nosić  szewcom  noźów  i  broni  przy  sobie.  Biegłość  kuśnie- 
rzy warszawskich  znaną  była  już  za  książąt  mazowieckicli. 
Zygmunt    August    dozwolił    im    jeździć    z    Warszawy    po 
wszystkich    miastach    koronnych,    bez    żadnej    opłaty    ceł 
i  mostowego.     Cech    złotników    warszawskich   posiadał  już 
w  r.  1438  pięknie    wyrzeźbioną   srebrną   pieczęć    cechową. 
Cech  rybacki  w  Warszawie  posiada  ustawę  swoją   spisaną 
po  polsku  w  r.  1532.    Cech  szklarski  połączony  był  z  ma- 
larskim, bo  szklarze  musieli  umieć  malować  na  szkle  okien 
obrazy.    Piwowarom  warszawskim  oprócz  piwa  wareckiego 
i  łowickiego,  wszelkie  inne  prz3'woźone  do  Warszawy  wolno 
było  zabierać.   Zegar  na  wieży  zamkowej  zrobił  Jan  Sulej 
zegarmistrz  warszawski  za  króla  Władysława  IV.  Zwolnienia 
w  opłatach  cechowych  dla  niezamożnych  ślusarzy  dowodzą, 
że  cechy  warszawskie  nie  układały  wcale  swoich  przepisów 
na  wzorach  cechów  zagranicznych.     Podług   spisu  cechów, 
dokonanego  w  r.  1781   przez  Komisyę  porządkową,  znajdo- 
wało się  tychże  w   Warszawie  33.  Połączyli  się  wtedy  stel- 
machy  z  kołodziejami,  kowale  z  kotlarzami,  złotnicy  z  ze- 
garmistrzami. Rzemieślnicy   warszawscy  odznaczali  się  spo- 
kojem, nie  dając  nigdy  powodu  do  zaburzeń  lub  zatargów 
z  władzami  i  magistratem.  Tylko  na  procesyach,  w  których 
cechy  brały  z  chorągwiami  swemi  udział,    zachodziły    cza- 
sem gorszące  spory  z  powodu  nieporozumień  o  kolej  star- 
szeństwa,   aż  się  musiał  w  to  wdawać  marszałek  wiel.  ko- 
ronny. Cechy  występowały  naj uroczyściej   na  procesyę  Bo- 
żego Ciała,  odprawiając  także  swoje  pochody  na  powitanie 
wojsk  lub  wjazdy  monarchów.     W  czasie  chorób  epidemi- 
cznych, np.  w  r.  1737  magistrat  wkładał  na  cechy  obowią- 
zek  dozorowania  nieszczęśliwych.  Za  Stanisława  Poniatow- 
skiego, zachęty  i  nagrody,  obstalanki  i  wzrastający  zbytek 
ośmieliły     rzemieślników     warszawskich     do    mierzenia    sił 
swoich  z  angielskimi   i  francuskimi,    a    wspaniale    powozy, 


—     5B     — 

piękne  zaprzęgi  i  siodła,  gustowne  obicia  i  wyroby  jedwabne 
tutejsze  nie  ustępowały  zagranicznym  i  sprzedawane  były 
pod  ich  nazwą.  Zato  wskutek  szerzącej  się  zmiany  ubioru 
polskiego  podupadły  w  całej  Polsce  cechy  kuśnierzy,  czap- 
ników, szmuklerzy,  pasamoników,  mieczników  czyli  płatne- 
rzy i  krawców  polskiego  stroju.  Znakomity  minister  spraw 
wewnętrznych  w  Królestwie  kongresowem  Tadeusz  Mostow- 
ski, przeprowadził  w  r.  1817  znaczne  ulepszenia  i  zmiany 
w  urządzeniu  cechów  i  stosunków  rzemieślniczych  w  Kró- 
lestwie, uzupełnione  w  r.  1821  przez  Komisyę  spraw  we- 
wnętrznych  i  policyi.  Cechów  liczyła  odtąd  Warszawa  56, 
a  w  ich  szeregu  najliczniejszy  zawsze  i  cieszący  się  po- 
wszechnem  uznaniem  dobroci  wyrobu  cech  szewcki.  Nad 
każdą  niemal  rzeką,  np.  nad  Sanem,  przetrwały  z  wieków 
średnich  do  późnych  czasów  bractwa  czyli  cechy  żeglarzy 
polskich  złożone  z  szyprów,  rotmanów,  szkutników  i  flisów. 
CekdUZ  (z  niemieckiego  ZeughausJ,  budynek  przezna- 
czony na  skład  wszelkich  rynsztunków  wojennych.  Każde 
miasto  warowne  i  w  większych  miastach  każdy  cech,  każdy 
zamek  królewski  czy  prywatny,  miały  swoje  zbrojownie 
i  składy  przyborów  wojennych,  bądź  w  oddzielnym  bu- 
dynku, bądź  w  baszcie  na  to  przeznaczonej.  Cekauzy  takie 
w  różnych  punktach  kraju  budował  Władysław  Jagiełło, 
a  po  nim  wszyscy  jego  następcy.  W  Krakowie  jeden  był 
zbudowany  przez  Olbrachta  w  r.  1499,  a  drugi  przez  Zy- 
gmunta Starego  w  r.  1633.  Za  Władysława  IV  tyle  budo- 
wano cekauzów,  źe  sejmy  przychodziły  królowi  z  pomocą, 
przeznaczając  podatek  z  kwarty  podwojonej  na  artyleryę 
i  cekauzy.  Tak  za  Jana  Kazimierza  jak  na  początku  wieku 
XVin  prawie  wszystkie  cekauzy  polskie  zostały  zrabowane 
przez  Karola  XII.  Wyraz  arsenał  nie  był  używany  przez 
dawnych  Polaków,  napotykamy  go  dopiero  w  wieku  XVIII. 
Za  Stanisława  Augusta  rozróżniano  cekauzy  od  arsenałów. 
Cekauzem  nazywano  skład  wszelkich  sprzętów,  ubiorów 
wojennych  i  ręcznej  broni,  arsenałem  zaś  skład  armat,  ma- 


—     56    — 

chin  i  amunioyi  artyleryjskiej.  Cekauz  warszawski  zosta- 
wał pod  władzą  generała  artyleryi  koronnej.  Sejm  cztero- 
letni dał  mu  etat  na  dwóch  obercajgwartów,  dwóch  cajg- 
wartów  i  czterech  pisarzy  cekauzowych.  Po  r.  1815,  urzą- 
dzono główny  arsenał  broni  przy  ulicy  Długiej  w  "Warsza- 
wie. Zachowano  w  nim  zabytki  pamiątkowe,  np.  lance 
szwadronu  ułanów  Kozietulskiego,  zdobywców  wąwozu 
Somo-Sierra  w  Hiszpanii.  Broń  w  wielkich  salach  ułożona 
była  w  pięknym  i  ozdobnym  ładzie.  Malarz  Piwarski  wydał 
(r.  1829)  piękne  album ,  przedstawiające  gmach  arsensJ^u 
i  wszystkie  sale  pysznie  przystrojone  bronią  sieczną  i  palną. 

Celstat  ob.  Kurkowe  Towarzystwa. 

Centnar  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Ceny  ob.  Pieniądze  w  Polsce  i  Taksa  Marszałkowska. 

Chocimska  rocznica.  Zwycięstwo  Karola  Chodkiewicza 
odniesione  nad  potęgą  turecką  sułtana  Osmana  w  dniu 
10  października  1621  r.  pod  Ohocimem  było  tak  radosnem 
dla  świata  chrześcijańskiego,  iż  papież  Grzegorz  XV  wysłał 
z  tego  powodu  list  do  Zygmunta  IH,  w  którym  powiada, 
iż  „w  powszechnej  trwodze  narodów  chrześcijańskich  po- 
wstał Pan  zastępów  i  takiem  męstwem  piersi  polskich  wo- 
jowników uzbroił,  iż  pokonawszy  srogiego  nieprzyjaciela, 
zmusili  go  do  proszenia  o  pokój  pod  uciążliwymi  warun- 
kami". List  ten  zakończa  Grzegorz  XV:  „A  jako  rzeka 
Tyra  (Dniestr)  będzie  pomnikiem  hańby  tureckiej,  tak  nie- 
chaj płynie  wieczna  chwała  dla  imienia  polskiego".  Na 
wiekuistą  pamiątkę  tego  świetnego  zwycięstwa,  tenże  pa- 
pież corocznie  10-ty  października  obrzędem  kościelnym 
obchodzić  Polakom  pozwolił  (od  r.  1623)  a  jego  następca 
Urban  Viii,  mszę  oraz  pacierze  kapłańskie  na  ten  dzień 
ułożyć  polecił,  które  kapłani  polscy  dotąd  odmawiają. 

Chorągiew.  Oddział  jazdy  liczący  zwykle  od  100  do  200 
koni  a  będący  jednostką  taktyczną  w  organizacyi  wojska, 
nazywano  w  czasach  jagiellońskich  a  może  i  dawniej,  rotą. 
Gdy  jednakże  za  Zygmunta  III  zamieniono  dawną  polską 


—     B7     — 

organizację  piechoty  na  zagraniczną  czyli  na  autorament 
cudzoziemski  i  zaczęto  rzędy  piechurów  nazywać  rotami, 
jazda  zmieniła  nazwę  roty  na  chorągiew,  ponieważ  każda 
jej  rota  miała  swój  oddzielny  proporzec  czyli  chorągiew, 
a  jak  dziś  nazywają  sztandar.  Odtąd  mówiono:  służyć 
w  chorągwi,  jechać  do  chorągwi,  zaciągać  (werbować)  cho- 
rągiew i  t.  d.  Chorągwie  bywały  nadworne  królewskie, 
Rzeczypospolitej  i  nadworne  panów  polskich.  Prawie  bo- 
wiem wszyscy  magnaci  polscy  własnym  kosztem  utrzymy- 
wali mniejsze  lub  większe  oddziały  jazdy,  które  nosiły  na- 
zwę ich  chorągwi  nadwornych  i  czasu  wojny  wysyłane 
były  w  obronie  kraju  a  zwykle  strzegły  włości  pańskich  od 
napadu  Tatarów,  towarzyszyły  panu  w  podróży,  służyły  do 
parady  a  nieraz  i  wojny  domowej. 

Chorąży,  po  łacinie  vexillifer,  nazywany  inaczej  pro- 
pomik,  t.  j.  ten  który  dzierży  przed  wojskiem  chorągiew, 
proporzec,  czyli  jak  dziś  mówią  sztandar.  Statut  litewski 
powiada:  „Chorąży,  kiedy  chorągiew  będzie  trzymał,  ma 
mieć  na  sobie  zbroję  dobrą,  a  chorągiew  sam  chorąży 
w  ufie  swym  ma  dzierżeć".  Zdaje  się  nie  ulegać  wątpli- 
wości, że  chorążowie  muszą  być  w  Polsce  tak  dawni  jak 
hufce  rycerstwa  polskiego.  Gallus  Masława  mazowieckiego 
i  wojewodę  Skarbimira  z  XI  wieku  chorążymi  nazywa, 
urzędowe  zaś  wzmianki  o  chorążych  sięgają  czasów  Ło- 
kietka. Na  pogrzebie  Kazimierza  Wielkiego  było  12- tu  cho- 
rążych z  12-tu  województw  czyli  ziem,  ówczesną  Polskę 
składających.  Chorąztwo  stało  się  urzędem  koronnym  i  ziem- 
skim. Przed  królem  nosił  chorągiew  chorąży  koronny  czyli 
wielki,  na  czele  zaś  rycerstwa  wojewódzkiego  chorąży 
ziemski.  Oprócz  chorążego  wielkiego  koronnego  i  wielkiego 
litewskiego  byli  jeszcze  dwaj  chorążowie  nadworni:  ko- 
ronny i  litewski,  których  obowiązkiem  było  zastępowanie 
przy  królu  wielkich  koronnych.  Miejsce  chorążych  było 
po  podkomorzych  tak  wśród  urzędników  koronnych  jak 
ziemskich.  Przy  koronacyi  króla,  przy  odbieraniu  przysięgi 


—     68     — 

od  miast  po  koronacyi ,  przy  hołdach  książąt  lennych ,  na 
pogrzebach,  na  pospolitem  ruszeniu  i  wielkich  uroczysto- 
ściach, chorąży  wielki  koronny  z  chorągwią  wielką  koronną 
po  prawej  stronie  osoby  króla  przed  marszałkiem  wielkim 
koronnym  stał,  szedł  lub  jechał.  Chorąży  zaś  wielki  litei?^^- 
ski  z  chorągwią  wielkiego  księstwa  po  lewej  stronie  króla. 
Pod  nieobecność  chorążych  wielkich  i  nadwornych  przy 
jakiejkolwiek  uroczystości  zastępowali  ich  chorążowie  ziem- 
scy. Na  pogrzeb  Zygmunta  Augusta  w  r.  1573  byli  wszyscy 
wezwani. 

Ciesć  ob.  Pokrewieństwa. 

Ciwun,  tywuń,  pierwotnie  urzędnik  książęcy  na  Litwie, 
rządca    powiatowy,    którego    obowiązkiem    głównym    było 
wybieranie  dochodów  dla  panującego^  Za  trudy  poniesione 
przy  wybieraniu  tych  dochodów   pobierali    ciwunowie  wy- 
nagrodzenie tak  znaczne,  iź  lubo  początkowo  były  to  tylko 
urzędy    ekonomiczne,    to   jednak    chętnie   je    przyjmowała 
i  szlachta   można    a   nawet   senatorowie.     Ciwunów   miała 
tylko    właściwa    Litwa    a    mianowicie    księstwo    żmudzkie 
w  r.  1700  posiadało  ich  14-tu,    tudzież    Troki    i   Wilno  po 
jednym.    Ciwunowie  wileński  i  trocki  mieli  większe  prero- 
gatywy od  ciwunów  na  Żmudzi,  przodkowali  przed  wszyst- 
kimi urzędnikami  ziemskimi  i  zagajali  sejmiki.    Ciwunowie 
żmudzcy  byli  właściwie  rządcami  dóbr  skarbowych  i  dzier- 
żawcami dochodów  panującego,  a  podczas  pospolitego  ru- 
szenia gospodarzami    w    swych    powiatach.     Gdy    wskutek 
unii  Litwy  z  Koroną,  swobody  szlachty  litewskiej  znacznie 
rozszerzone  zostały,    ciwunów   nie    mianował  już  król,    ale 
byli  obierani  na  sejmikach,  a  król  tylko  zatwierdzał.     Nie 
mogli  być  grodzkimi    ani   ziemskimi  sędziami.     Że   jednak 
w  księstwie  żmudzkiem  był  tylko  jeden  podkomorzy,  więc 
konstytucyą  z  r.  1764  dozwolono  oiwunom  sądy  graniczne 
odbywać   (jeżeli   wykonali   przysięgę   podług   roty    podko- 
morskiej)  i  do  pomocy  sobie  komorników  t.  j.  jeometrów 
mianowali.  Apelacya  od  tych  sądów  szła  do  starosty  (t.  j.  wo- 


—     69    — 

je^wody)  lub  kasztelana  żmudzkiego.  Na  wzór  książęoych 
i  królewskich  zaczęto  nazywać  oiwunami  oficyalistów  w  do- 
brach prywatnych  na  Litwie,  aż  wkońou  nazwa  ta  ozna- 
czała włodarza  czyli  karbowego.  Więc  też  Petrycy  za  Zy- 
gmunta m  pisze:  „Urzędnikom,  włodarzom,  tywonom,  nie 
każą  robić  ale  doglądać^. 

Cła  w  Polsce  należały  już  w  XI  wieku   do    dochodu 
panujących.     Miały  -nazwę    „myto**  (mito)    z   niemieckiego 
Maut    Pobierane  zwłaszcza   na  rzekach  spławnych,    które 
w  przeszłości  były  najważniejsze  mi  szlakami  komunikacyi 
krajowej.    Królowie    wydzierżawiali  je   lub    obdarowywah 
niemi.  Bolesław  Śmiały  czyli  Szczodry  pobierał  cła  na  Bugu. 
Zdaje  się,  że  znajdowane  w  korytach  i  na  wybrzeżach  rzek 
stare  plomby  ołowiaue  np.  w  Drohiczynie,  sięgają  niektóre 
doby  piastowskiej.  W  wieku  XIII  (r.  1238)  istniały  traktaty 
handlowe  między  zakonem    krzyżackim    i   książętami   pol- 
skimi.   Cła    czyli    myto    pobierane    były    najczęściej  w  na- 
turze, np.  od  wozu  soli  brano  sito  soli  od  każdego  konia; 
od  wozu  śledzi  po  30  sztuk  śledzi    od  każdego  konia;    od 
wina  pobierano  „naczynie".  Jako  myto  wymieniany  jest  także 
łokieć  sukna  szkarłatnego,  grzywna  czyli  pół  funta  pieprzu 
i  t.  d.  Cudzoziemcy  płacili  większe  cło  niż  krajowcy  i  tak 
gdzie  furman   Polak  dawał   3    kopy    śledzi,    tam    Niemiec 
o  połowę    więcej    czyli    kop   472«     Komory    celne    istniały 
w  Poznaniu,  Gnieźnie,  Zbąszynie  i  trakty  do  prowadzenia 
towarów  były  wyznaczone.  W  wieku  XVI  w  samej  Wielko- 
polsce istniało  komor  celnych  27.  W  r.  1317  Łokietek  uwol- 
nił Lublin    od    ceł   na    zawsze.     Za    Kazimierza  Wielkiego 
ruch  handlowy  wzmógł  się  znacznie.     Jagiełło    w   r.    1390 
zawarł  traktat  handlowy  z  Hamburgiem ,   Lubeką ,   Rosto- 
kiem  i  wielu  miastami  nadbałtyckiemi.  Portugalia  i  Hiszpa- 
nia  do    budowy    okrętów    sprowadzały    maszty    z    puszczy 
Białowiezkiej  po  Narwi,  Wiśle  i  morzem.  Gdy  kupcy  mia- 
sta Kaffy  osady  genueńskiej    nad   morzem    Czarnem,   pro- 
wadząc obszerny  handel  z  zachodem  Europy,  towary  swoje 


—    60    — 

przewozili  przez  Lwów  i  Polskę,  król  Kazimierz  Jagielloń- 
czyk w  r.  1466  uwolnił  ich  od  cJa  z  wyjątkiem  jednego 
tylko  rodzaju  towaru ,  którego  widocznie  nie  protegował- 
Towarem  tym  byli  niewolnicy,  za  których  kupcom  kaffej- 
skim  kazano  opłacać  po  złotym  ówczesnym  cła  od  glo^ry. 
Handlu  niewolnikami  dawno  nie  było  już  w  Polsce,  kiedy 
kupcy  europejscy  mianowicie  włoscy  prowadzili  go  jeszcze. 
Niektóre  wielkie  miasta  handlowe  jak  Kraków,  Warszawa. 
Wilno,  Lwów,  Lublin ,  Jarosław  i  t.  p.  miały  osobne  ulgi 
celne.  Cła  całych  ziem  i  prowincyj  bywały  najczęściej  wy- 
dzierżawiane przedsiębiorcom,  co  dawało  powód  do  licznych 
nadużyć  i  ucisków.  Zła  organizacya  celnictwa  była  powo- 
dem, że  Polska  miała  daleko  mniej  dochodów  z  cła,  ani- 
żęliby  mieć  była  powinna. 

Cześnik,  po  łacinie  pimerna,  jeden  z  najdawniejszych 
urzędów  na  dworach  piastowskich.  Ej-onikarz  Gallus  po- 
wiada ,  ie  Masław  był  cześnikiem  Mieczysława  IL  Obo- 
wiązkiem eześników  było  podawać  królowi  przy  biesiadach 
puhary  z  winem.  Gdy  powstał  urząd  piwniczych  i  podcza- 
szych, miało  być  obowiązkiem  cześcika,  podane  przez  kraj- 
owego potrawy  stawiać  przed  biesiadującym  królem.  Z  cza- 
sem, gviy  .p^^iugi  przy  osobie  królewskiej  dworzanie  od- 
bywać zaczęli,  wszystkie  ol  ow:.;zki  eześników  ustały  i  tylko 
tvtuł  dla  r,iii::atki  i  świet::cści  majestat  a  król  nadawaŁ  Xa 
viworze  Ka^iiuierza  W:r'.k:ei:o  orrk  cześrika  widzimy  pod- 
cxeś::ika  >,*rt  .•,.v^,,s  .  czyi:  rciczciszego  p:<i^^afor).  Między 
c^vxs.:.:k*ev.;  i^  rv^>iv.c;:.sryn".  ta  ir.isla  ryi  rćinic-a,  iz  podcza- 
sry  Vv^iawal  krv^.v^\vi  cr.ssre  &  czrii::k  nalewał  do  niej  na- 
i"0\  Cresr/kow  welk.oh  rY^^  iw: cii:  kcrcnnv  i  litewski, 
k:orY  IV Avs:cŁ^  r."  r.  l-tv:"'.  v.-:av..  wa:.:  r^wsze  przez  króla. 
Orcs;vk.  w.c*  w  e..Y  v...?*>,  rv,e  <c^  pr  rrisTrlin  a  przed 
%x  »Vvr\.,.v  V  K  >.  ^  >. »x .,  K,.- -«.%  i.c — ji  *  ..««riA*  w^  j\.oronie 
:  I  ;:v.e  v,Va^\  s.:;:>v.  k."^v  5^e'v<Vc::.  kt:rry  w  razie  przy- 
v-i;;  Vv\v   :v'.'^  w  ^\\<^^    :  ;     ;  .vr  r  rw^rcie  s^oLrajue  o  na- 


—     61     — 

pitki  dla  dworu.     Urząd    cześnika  powiatowego  na  Litwie, 
szedł  po  podczaszym  a  przed  horodniozym. 

Czopowe,  podatek  akoyzny  od  piwa,  miodu,  wina 
i  wódki.  Długosz  mówi  o  podatku  zwanym  cyza  czyli 
akcyza,  uchwalonym  w  Piotrkowie  r.  1466,  w  Wielko-  i  Ma- 
łopolsce r.  1479,  dla  miast  pruskich  r.  1468.  W  r.  1611  po- 
stanowiono ,  ze  szlachta  może  po  miastach  warzyć  piwo 
bez  opłaty  czopowego.  Czopowe  opłacali  mieszczanie  po 
miastach  i  szynkarze  po  wsiach  królewskich  i  duchownych. 
Wysokość  czopowego  opłacanego  przez  browary  wynosiła 
Vg  ceny,  po  jakiej  piwo  sprzedawano.  Konstytucya  z  roku 
1629  ustanawia  od  miodów  i  piw  przywożonych  z  Gdańska, 
Wrocławia  i  Świdnicy  z  achtela  po  gr.  16,  z  fasy  po  gr.  36. 
Od  palenia  gorzałki  z  bani,  kotła  w  miastach  po  gr.  24, 
na  wsiach  gr.  14,  z  wyjątkiem  dworów  szlachty.  Od  wy- 
szynku gorzałki  w  miastach  z  kwarty  po  kwartniku  a  w  Li- 
twie po  2  pieniądze  białe.  Od  win  morzem  przychodzących : 
francuskich ,  włoskich ,  hiszpańskich ,  piniolów  z  baryły 
(18  garncy)  po  gr.  24.  Z  każdej  kufy  małmazyi,  muszkateli, 
basztandu,  alikantu,  kanaru,  petersymentu,  soku,  po  złp.  6, 
a  kto  kupił  do  szynku,  płacił  drugie  tyle.  Od  wiadra  wina 
morawskiego  i  reńskiego  po  gr.  16.  Czopowe  ściągał  po- 
borca, który  objeżdżał  miasta  i  miasteczka  i  wszędzie  usta- 
nawiał czopowników  przysięgłych  z  pomiędzy  rajców  i  mie- 
szkańców, na  3  lata.  Oprócz  czopowego  szynkarze  płacili 
jeszcze  szeląźne.  E».  1717  czopowe  wraz  z  szelążnem  na 
żołd  dla  wojska  litewskiego  przeznaczone ,  wynosiło  złp. 
492,300.  R.  1766  oba  te  podatki  zlano  w  jeden  czopowy, 
pociągając  do  płacenia  już  nietylko  miasta  ale  i  dobra 
szlachty,  w  wysokości  10  groszy  od  czystej  intraty  z  pro- 
pinaoyi.  R.  1768  oznaczono  cło  od  wina  sprowadzanego 
przez  osoby  prywatne,  nie  wyłączając  samego  króla  Jego- 
mości, który  opłacał  cło  jak  wszyscy.  Zniesiono  wówczas 
taksę  urzędową  na  trunki,  skasowano  cechy  piwowarów 
i    winiarzy,    zaprowadzono    swobodę    handlu    trunkami    we 


—     62     — 

wszystkich  większych  miastach.  Za  Księstwa  Warszawskiego 
zaprowadzono  pewne  zmiany  w  ^poborze  czopowym"  a  prze- 
pisy z  r.  1848  w  Kongresówce  podatek  czopowy  zupełnie 
przeistoczyły.  Prawo  polskie  i  król  Stefan  Batory  przy- 
znając r.  1B76,  iź  ziemie  stanu  rycerskiego  są  ^w^olne 
zawżdy  ze  wszemi  pożytkami ,  któreby  się  na  tych  gran- 
oiech  pokazowały",  uznał  tem  samem  prawo  dziedzica  do 
dochodów  propinacyjnych  i  innych. 

Czterdziestnica  ob.  Adwent. 

Czwartkowe  obiady  ob.  Obiady  czwartkowe. 

Czynsz  królewski  ob   Podatki,  daniny. 

Czynszownicy.  Statut  Toruński  króla  Zygmunta  I  po- 
stanowił, aby  kmiecie  z  łanu  odbywali  dzień  jeden  pań- 
szczyzny na  tydzień  swym  panom,  z  wyjątkiem  tych,  którzy 
„czynsz  płacili".  Czynszownicy  byli  znani  w  Polsce  od 
wieków.  Wiadomy  jest  akt  sprzedaży  6-ciu  włók  gruntu 
we  wsi  Ostrowąs,  kmieciom  na  czynsz,  r,  1470. 

Daniny,  ob.  Podatki,  daniny. 

Dekrełarz  ob.  Archiwa. 

Demeszka,  damascenka,  szabla.  Miasto  Damaszek  w  Sy- 
ryi  słynęło  wyrobem  tkanin,  zwanych  adamaszkiem,  tudzież 
szabel  i  nożów  ze  stali  damasceńskiej,  uważanej  za  naj- 
twardszą i  najlepszą.  Oprócz  tych  zalet  główną  cechą  de- 
meszek  była  ukwiecona  powierzchnia  ich  główni  czyli 
klingi.  Demeszkowaó  w  języku  płatnerzy  polskich  znaczyło 
na  wzór  fabryk  damasceńskich  żelazo  kwiecić. 

Denar  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Departament  wojskowy  ob.  Piechota  polska. 

Deputat  ob.  Sądy. 

Długowieczność.  W  każdym  narodzie  i  po  wszystkie 
czasy  zdarzały  się  przykłady  bardzo  długiego  żywota  ludzi. 
Byłoby  błędnem  mniemanie ,  że  dawniej  np.  dwa  lub  trzy 
wieki  temu  ludzie  żyli  dłużej  niż  dzisiaj.  Brak  statystyki 
i  wykrywanych  przez  nią  cyfr  przeciętnych,   uniemożliwia 


—     63     ~ 

T^szelkie  porównania  długowieczności  dawnej.     Co  do  wy- 
miarów ciała,  mamy  przynajmniej  kości  dawnych  ludzi  i  ich 
zbroje ,    które    nam    wykazują    mimo    powszechnej    wiary 
'W  skarłowacenie  dzisiejsze  rodu  ludzkiego,  że  wzrost  prze- 
ciętny naszych  przodków  nie  był  nigdy  większym  od  dzi- 
siejszego.   Gdy  co  do  długowieczności  dawnych  ludzi  bra- 
kuje nam  podobnego  probierza,  musimy  poprzestać  na  za- 
cytowaniu fenomenalnych  przykładów  długiego  życia  z  cza- 
sów dawnych   i.  nowszych.     Co    do    dokładności    cyfr,    nie 
wszystkie  mogą  być  ścisłe ,    lubo    sama   staranność  z  jaką 
zapisywano  przykłady  tak  długiego  życia,  dowodzi  już,  że 
upatrywano    w   nich    coś  nadzwyczajnego   i    wyjątkowego. 
Nasz  Rzączyński ,  piszący  za  czasów  saskich ,   zebrał  z  ró- 
żnych pisarzów  dawniejszych   przykłady    osób,    które    żyły 
wyżej  lat  setki.  Miechów  szczególniej  miał  sprzyjać  długo- 
wieczności.   Mikołaj  Radziwiłł  nie  używając  innego  napoju 
prócz  wody,    umarł   mając  100  lat  życia;    syn  jego    dożył 
lat  99.     Jakób    ze    Skotnik,    arcybiskup    gnieźnieński,    żył 
przeszło  lat  100^    Katarzyna  Odrowąźówna,   panna,   miała 
umrzeć  w  roku  życia  120- tym,    a   zakonnica   Anna  Topo- 
lówna  w  130-tym.     Dziad  Feliksa    ze    Śreńska,    wojewody 
płockiego,  według  nagrobku  miał  żyć  lat  140.    O  niejakim 
Wiśniowskim  w  księstwie  Oświęcimskiem  piszą,    że  mając 
lat  140,  chodził  pieszo  do  odległego  kościoła,  zaś  Ossowski 
z  Jabłonny    w    województwie  lubelskiem ,    mając    lat    115, 
gryzł  jeszcze    orzechy   i    dosiadał    konia.     "Wieśniak   jeden 
z  województwa  wołyńskiego  mając  lat  116    właził  na  wy- 
sokie drzewa.  O  prawdziwości  innych  przykładów  sam  Rzą- 
czyński powątpiewa.   Do  takich  nieprawdopodobieństw  za- 
liczyć należy  Tarnowską  z  Torunia,  która  miała  żyć  lat  156 
i  Dymitra  Grabowskiego,  lat  168.  Z  nowszych  przykładów, 
ciekawem    zjawiskiem     był    Fryderyk    Jabłkowski,    który 
umarł  w  r.  1823  mając  lat  140.  Miał  on  3  żony,  a  z  tych 
ostatnia  liczyła  lat  80,   gdy  umarł.    Całe  życie   był  zdrów, 
nie  znając  co  to  choroba.    Teresa  Hiźdew,  panna,  zmarła 


—     64     — 

r.  1865.  w  Popielach,  majętnośoi  Karnickioh,  mając  lat  130: 
była  panną  respektową  w  domu  dziada  Romana  Kami* 
ckie^o,  który  już  niemłodym  zmarł  w  parę  lat  później. 
W  Krakowie  między  zmarłymi  od  r.  1829  do  1847  znalazło 
się  22  osób,  których  wiek  wynosił  lat  100 — 115.  Zmarły 
we  Lwowie  d.  3  grudnia  1858  r.  arcybiskup  ormiański  Ste- 
fanowicz, miał  lat  106  i  miesięcy  8.  Z  liczby  polskich  uczo- 
nych w  czasach  ostatnich,  Antoni  Waga,  przyrodnik,  i  Wa- 
cław Aleks.  Maciejowski,  historyk,  zmarli  obaj  w  dziesiątym 
krzyżyku  lat  swoich,  ciesząc  się  do  ostatnich  chwil  życia 
czerstwem  zdrowiem  i  przytomnością  umydu. 
Dom  ob.  Izba. 

Domenialne  dobra  ob.  Królewszczyzny. 

Dożynki,  zwane  w  niektórych  okolicach  Polski  obrzyn- 
kami, zarży nkami  lub  wieńcem,  uroczystość  rolnicza  w  dniu 
ukończenia  żniwa  oziminy.  Lud  polski  posiadając  wśród 
narodów  słowiańskich  najstarsze  tradycye  rolnictwa,  prze- 
chowuje odwieczne  i  rdzenne  swojskie  zwyczaje  i  obrzę- 
dy rohiioze.  Niisza  uroczystość  dożynkowa  posiada  cechy 
pehie  znaczeni.-i.  Wspaniały  wieuiec  z  dojrzałych  kłosów 
złoża.  ks.:tai:em  dawnych  stożkowych  koron  uwity,  jest 
s\'ii:bo>m  plor.ow  i  koroi.ą  catorocznej  pracy  rolnika.  Żni- 
wiarr.e  skJada;ą  go  sjospo vi arzowi,  aby  przez  rok  cały  ozda- 
biał jeirv^  d.^ni  i  dal  riarna  do  pierwszej  garści  nowego 
p.^siewu.  Pv^  wioń.  a  te^o  wrla:vv\\  oprócz  kwiatów  polnych, 
o::erwvnie  jabłka  ;akv^  pU^::  sadv^w  i  liśoie  orzechów  jako 
plvr.  Ias.n>\  W  iroWiorNch  v>kv<.cach  dodają  kłosy  owsa 
i  jev\:.v.ic:.:A.  j:ro'\^  ka>.r.y  a  r.awe:  niekiedy  na  stropie 
w.eiua  kukiełka  rs.cni^  ....  r^  rnk..  ;ed::eni  słowem  obfi- 
tość w^'ys:kuirv\  Cv^  d,vo  Ja:\  .ss  :  pasieka,  pragną  wnieść 
iv.:w:arre  pv\',  s::.-cc.;,-  ?:.  spv^c,ar--a.  W  e:.:- c  raki  miał  przy 
dciy.kac:;  ;ciN  wair.c*  -'*.n>.\:<nie  s\  ;r.Vc..or::e.  ie  w  WTielko- 
pcisvt\  iT.-ir.c  rci.r,c:\>o;c>:  w  :^^^^\  „^r,si. -yiinie  i:a\iawniei- 
sj-:in  c.hU  urccr\s:osc  scv>,e  s,;;  \\\,v,ccv...  Pnepi.rka  gnieź- 
.i-ic-^    s:;j    w    rVci;;    :    scc\\.^:v.    sx^o.xu    ci\ w:a;ąc^     cisz^ 


—     65     — 

łanów,  była  ptakiem  symbolicznym  w  pojęciach  ludu  rol- 
niczego. W  jej  dźwięcznym  głosie  lud  słyszy  na  wiosnę 
wołanie  „pójdźcie  pleó",  w  lecie  „pójdźcie  źąó",  a  w  je- 
sieni, po  żniwach  „niema  nic,  niema  nic".  To  też  ostatnią 
garŚG  niezżętych  kłosów  żyta,  pozostawiają  w  polu  „dla 
przepiórki".  Taką  kępkę  zboża  w  końcu  pola  związują 
słomą  u  góry,  a  u  ^  dołu  oczyszczają  z  chwastów,  „żeby 
w  roku  przyszłym  zboże  było  czyste".  Wśród  kępki  kładą 
płaski  kamyk,  a  na  nim  kęs  chleba  i  szczyptę  soli,  niby 
ofiarę  dla  przepiórki,  niby  symbol  potrzeb  rolnika  i  wido- 
my  znak,  że  chleb  „łoński"  wystarczył  do  nowego.  Wszystko 
to  zowie  się  „strojeniem  przepiórki",  a  kępka  zboża  „prze- 
piórką". Przed  wieczorem  w  dniu  dożynek  (zwykle  w  so- 
botę) dziewczęta  przystępują  do  wicia  wieńca,   śpiewając: 

Hej  wyleć,  wyleć  raba  (pstra)  przepiórko 
Bo  już  nie  wyjdziem  w  to  czyste  pólko. 

Plon  nlesiem,  plon! 
Hej  wyleć,  wyleć  raby  (pstry)  sokole 
Bo  już  nie  przyj  dziem  w  to  czyste  pole, 

Plon  niesiem,  plon! 

Wieniec  uwity  wkładają  na  głowę  dziewki,  która  przez 
całe  żniwa  żniwiarzom  przodowała  czyli  stała,  t.  j.  żęła  na 
pierwszym  zagonie  i  najlepiej,  a  ztąd  zowie  się  przodo- 
wnicą, postatnicą  lub  sternicą.  Z  nią  to  o  zachodzie  słońca 
cbIa  gromada  śpiewając  chórem  pieśń  dożynkową,  rusza 
wolnym  krokiem  do  domu  gospodarza.  W  długiej  tej  pieśni 

słyszymy : 

Plon  niesiemy,  plon, 

w  jegomości  dom, 

Bodaj  zdrowo  plonowała 

Po  sto  korcy  kopa  dała 
Plon  niesiemy,  plon! 
Otwieraj  panie  szeroko  wrota, 
niesiem  ci  wieniec  z  szczerego  złota, 
Zaścielaj  panie  stoły  i  ławy, 
idzie  do  ciebie  gość  niebywały, 

Plon  niesiem,  plon!  i  t.  d. 

KSiCeA  RZECZY  POLSKICH.  5 


' 


—    66    — 

"We  wrotach  zaczajeni  parobcy  oblewają  wieniec  i  przo- 
downicę wodą,  pźeby  w  roku  następnym  nie  było  suszy". 
Gospodarz  oczekujący  z  rodziną  przed  domem  przyjmuje 
wieniec  i  zawiesza  go  w  sieni  na  kołku.  Następują  podarki, 
przemowy,  poczęstunki,  muzyka  i  tańce  przed  domem  go- 
spodarza. W  uczcie  i  zabawie  bierze  udział  cała  gromada^ 
ze  starcami  i  dziećmi.  Pierwszy  kieliszek  przypija  dziedzic 
do  najstarszego  kmiecia  i  idzie  w  taniec  z  przodownicą, 
a  jejmość  z  onym  kmieciem.  Zjeżdżało  się  i  sąsiedztwo 
zapraszane  na  dożynki  a  kapela  wiejska  przy  otwartych 
oknach  grała  zarówno  do  tańca  szlachcie  i  gromadzie 
kmiotków.  Najczęściej  wspólna  ta  biesiada  rolnicza  pod 
nazwą  okrężnego  wyprawiana  była  w  jesieni,  gdy  już  pra- 
cowity rolnik  zgromadził  wszystkie  zbiory  do  domu  i  okrą- 
żył wszystkie  swe  pola,  od  czego  też  i  nazwa  okrężnego 
powstała  (ob.  Okrężne)  w  dawnych  czasach.  Jan  Kocha- 
nowski w  6- ej  pieśni  sobótkowej  wspomina  o  zwyczaju 
składania  „klosiastego  wieńca^  gospodarzowi.  Wespazyan 
Kochowski  w  ,,Psalmodyi  polskiej"  śpiewa: 

Niwo  ma  niwo!  skibo  ziemie  plennej, 
Ty  co  raz  wieniec  żytni,  także  pszenny 
Spokojnie  na  mej  gdy  położysz  głowie, 
Za  fraszkę  wasze  korony,  królowie. 

Haur  w  wieku  XYn  malując  żniwo  polskie  powiada,  iż 
żniwiarze  mają  „wielką  uciechę  w  głosach  śpiewania  i  nu- 
cenia". Ignacy  Krasicki  w  w.  XVIII  opisując  dożynki  pol- 
skie, powiada,  iż  młodzież  tance  przeplatała  pieśniami, 
a  gdy  zastawiono  na  podwórzu  stoły,  p.  Podstoli,  „na  wzór 
przodków",  starym  zwyczajem  wraz  z  rodziną  zasiadł  do 
nich  wspólnie  z  całą  gromadą  kmieci. 

Drab  ob.  Piechota  polska. 

Dragoni  ob.  Piechota  polska. 

Drumla  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Duchowny  sąd  ob.  Sady. 

Dukat  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 


—     67     — 

Dwór    królewski.   Wszyscy   urzędnicy    dworu   królew- 
skiego w  Polsce,    nie    pełniący   obowiązków   sJużby  publi- 
cznej, zwali  się  nadwornymi,  dla  odróżnienia  od  dygnitarzy 
Ezplitej,  którzy  zwali  się  wielcy  koronni,  wielcy  litewscy 
i  t.  p.   Najwyższym  dworzaninem  królewskim   był  marsza- 
łek nadworny  królewski,  który  dozorował  wszystkiej  służby 
na  dworze  królewskim,  wszystkich  dworzan,  począwszy  od 
komorników  i  podkomorzych,    dzisiaj    szambelanami    zwa- 
nych.   Dworzanie    królewscy   płaceni   byli  z  dochodu  dóbr 
stołowych.     Statut  redakcyi  Przyłuskiego  wylicza  dworzan 
Zygmunta  Augusta:  sekretarzów,  miecznika,  stolnika,  kraj- 
czego ,  cześnika ,  podstolego ,  kuchmistrza  ,  podkomorzych, 
pokojowych,   straż  pokojową,    ochmistrza,    chorążego,,  do- 
wódcę gwardyi,  ujeżdżaczów,   koniuszych,  dowódców  kró- 
lewskiej jazdy  i  piechoty.     Król   ich   liczbę   pomnaża   lub 
umniejsza,  według  miejsca,  czasu  i  potrzeby.  Henryk  "Wa- 
lezy,   Zygmunt   III,   Władysław   IV,    obo wiązali    się  przez 
Pdcta   conventa   wybierać    nadwornych   swoich    według   da- 
wnego zwyczaju  tylko  z  krajowców,  t.  j.  Polaków,   Litwi- 
nów i  Rusinów.  Jednak  za  Jana  Kazimierza  wielu  było  na 
dworze  Francuzów,    których  królowa  jako  swych  rodaków 
utrzymywała.  Z  tego  powodu  w  bezkrólewiu  po  Janie  Ka- 
zimierzu spisane  exorbitancye  czyli  wykroczenia,  6-ciu  tylko 
cudzoziemców  nadwornych  mieć  dozwoliły,  którym  wzbro- 
niły mieszać  się    do   spraw    publicznych   pod    karą    krymi- 
nalną. Zygmunt  III,  który  był  obrany  królem,  będąc  dzie- 
dzicznym   panem    Szwecyi,   miał   dozwolone   przez    Pakta 
w  razie  objęcia   tronu   szwedzkiego,    trzymanie    Szwedów, 
wyłącznie  do  spraw  szwedzkich.    Tak  samo  Augustowi  II, 
który  zarazem  był  księciem  saskim,   prawo   z  r.  1699  do- 
zwoliło mieć  w  Warszawie  osobną  kancelaryę  saską  z  6-ciu 
osób  złożoną,    w   niczem  do  spraw  krajowych  nie  wtrąca- 
jącą się,  nad  czem  powinni  byli  czuwać  kanclerze,  koronny 
i  litewski.     Od  najdawniejszych  czasów   królowa  w  Polsce 
miewała    dwór   osobny,    który    opisując   Kromer,   wylicza: 

5* 


—     68     — 

ochmistrza  i  ochmistrzynię  dworu,  kanclerza  lub  sekretarza, 
podskarbiego,  ozeńnika  lub  podczaszego,  krajczego,  stolnika, 
podstolego,  kuchmistrza  i  koniuszego,  kredencerza,  szafarza 
i  odźwiernych,  nie  licząc  pań  i  panien  dworskich.  Po  ab- 
dykacyi  Jana  Kazimierza  exorbitancye  pozwoliły  tylko  na 
6  cudzoziemek  do  usług  królowej.  Najstarszym  na  dworze 
królowej  był  marszałek,  którego  Kromer  ochmistrzem  mia- 
nuje, zawiadywał  on  dworem,  przestrzegając  etykiety  i  po- 
rządku. Przed  królową,  jeżeli  sama  publicznie  wychodziła, 
niósł  laskę  marszałkowską.  Marszałkiem  królowej  bywał 
zwykle  jeden  z  senatorów.  Drugim  po  marszałku  dostojni- 
kiem był  kanclerz  królowej ,  który  w  jej  imieniu  przema- 
wiał,  listy  jej  pisał  i  pieczęci  pilnował.  Ta  pieczęć  królo- 
wej, podobnie  jak  sygnet  królewski,  podzielona  na  4  pola, 
w  miejsce  herbów  Korony  i  Litwy  miała  herb  króla  i  kró- 
lowej. Ochmistrzyni,  czyU  właściwie  hofmistrzyni ,  według 
Kromera  przełożona  nad  paniami  i  pannami  dworskiemi, 
wybieraną  była  z  pań  senatorskiego  stanu.  Dwór  polski 
od  najdawniejszych  czasów  odznaczał  się  mniej  surową 
etykietą  a  większą  swobodą  i  prostotą  niż  inne  dwory 
europejskie.  Bolesław  Chrobry  rad  biesiadował  z  rycerstwem, 
Kazimierz  Wielki  dopuszczał  do  siebie  każdego  kmiecia, 
a  pokoje  wszystkich  królów  późniejszych  stały  otworem 
dla  całego  narodu.  Wielką  zaletą  dworu  polskiego  było 
i  to ,  że  zepsucie  obyczajów,  z  którego  słynął  np.  dwór 
francuski,  nigdy  nie  poniżyło  tyle  majestatu  królewskiego 
w  Polsce  co  gdzieindziej. 

Dyngus  ob.  Śmigus. 

Dyrekcya  edukacyi  publicznej   ob.  Izba  edukacyi  publ. 

Dystrybutor  ob.  Żupnicy.  • 

Dziecki  lub  dedko,  był  to  w  Litwie  urzędnik  książęcy, 
który  jeździł  z  rozkazami  i  pilnował  ich  wykonania  lub 
sam  wykonywał.  Dzieccy  sądzili  w  imieniu  księcia  i  egze- 
kwowali wyroki  za  Witolda.  Gtdy  szlachta  litewska  i  ruska 
otrzymywała   od  królów    polskich    prawa    obywatelskie   na 


—     69     — 

"wzÓT  szlachty  polskiej,  Kazimierz  Jagiellończyk  dei  w  roku 
14B7  przywilej,  że  dzieccy  nie  będą  posyłani  do  tych,  któ- 
rzy za  pierwszym  lub  drugim  pozwem,  sami  przybędą  do 
sądu.  Żmudzini  prosili  tegoż  króla,  aby  byli  sądzeni  przez 
samego  starostę  źmudzkiego  a  nie  przez  dzieokich.  Jak 
w  Koronie  wojewodowie  i  podkomorzowie  mieli  swoich 
zastępców  zwanych  komornikami,  tak  w  Litwie  wojewo- 
dowie mieli  swoich  dzieckich.  Dzieckowaó  znaczyło  w  Li- 
twie to,  co  w  Koronie  ciążąc,  t.  j.  egzekwować,  fantowaó. 
Statut  Herburta  przestrzega,  że  kiedy  się  trafi  dzieckowa- 
nie  albo  ciąźanie,  potrzeba  brać  tylko  tyle,  aby  stało  za 
to  co  ciążają.  Gdy  za  Władysława  Jagiełły  kazano  fanto- 
waó bydło  tym  poddanym  kościelnym,  którzy  powinności 
względem  przejeżdżającego  króla  czynić  nie  chcieli,  do- 
brego serca  królowa  Jadwiga  rzekła  do  małżonka :  „Doby- 
tek chłopom  podzieckowanym  jeszcze  przywrócić  możemy, 
ale  łzy  ich  kto  ukoi?" 

Dziesięciny.  Karol  Wielki  postanowił  w  swojem  pań- 
stwie, podbiwszy  Sasów,  aby  każdy  składał  corocznie  ko- 
ściołowi dziesiątą  część  swego  bydła,  zboża,  żywności  i  wsze- 
lakich dochodów.  Dziesięcinę  taką  dzielono  na  czworo, 
przeznaczając  po  równej  części  na:  1)  utrzymanie  biskupa, 
2)  utrzymanie  plebana,  3)  na  ubogich  i  4)  na  budowę  ko- 
ścioła. Ponieważ  Polska,  przyjmując  wiarę  Chrystusową 
z  Zachodu,  naśladowała  w  urządzeniach  kościelnych  i  po- 
litycznych zachodnich  swych  sąsiadów,  jest  zatem  prawie 
niewątpliwem,  lubo  na  to  nie  dochowały  się  piśmienne  do- 
wody, iż  za  Mieczysława  I  wprowadzone  zostały  do  Polski 
takie  same  dziesięciny.  O-dy  później  pomiędzy  stanem  du- 
chownym a  świeckim  zachodziły  spory  o  wysokość  i  spo- 
soby oddawania  dziesięcin,  nastąpiła  prawna  ugoda  pomiędzy 
Kazimierzem  Wielkim  a  biskupem  krakowskim  Bodzantą 
w  r.  1369  co  do  dyecezyi  krakowskiej,  a  później  za  Kazi- 
mierza Jagieł,  uchwala  krakowska  z  r.  1447.  Z  tych  dwóch 
tekstów  w  skróceniu  wynika:    że    dziesięcina  dawana  była 


—     70     - 

z  ról.  Ogrody  kopane  motyką  ożyli  płody  warzywne,  oko- 
powe, były  wolne  od  składania  dziesięciny,  a  podlegały 
tylko  ogrody  orane  pługiem  ożyli  zasiewane,  zbożem.  Kmieć 
który  orał  całym  pługiem,  dawał  4  wiązki  konopi,  jeżeli 
zaś  pół-pługiem,  2  wiązki.  Z  gruntu  oddanego  w  zastaw, 
dziesięcinę  uiszczał  zastawnik.  Zapewniona  była  dziesięcina 
pieniężna  z  nowin  w  Wielkopolsce,  od  której  jednak  arcy- 
biskup uwolnił.  Książę  mazowiecki  postanowił  w  r.  1446, 
aby  w  razie  wątpliwości  odwoływać  się  do  dawnego  zwy- 
czaju a  nie  do  prawa  pisanego.  Dziesięciny  bowiem  nie 
były  w  Polsce  jednostajne.  Wytykane  na  polu  podczas 
żniwa  zwano  wytycznemi,  dawane  w  ziarnie  zwano  mał- 
dratami  (od  miary  niemieckiej  malier),  w  pieniądzach  zwano 
mesznemi  (od  Mszy).  Ze  część  dziesięcin  przeznaczona  była 
na  biednych,  dowodem  tego  są  szpitale  parafialne  dla  ka- 
lek i  starców,  które  przy  wszystkich  plebaniach  w  całej 
Polsce  z  dawna  istniały.  Najechanych  od  Tatarów  uwal- 
niano na  długie  lata  od  dziesięcin. 

Dziewiczy  wieczór  ob.  Wieniec. 

Efraimka  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Egzoficya,  exofficya,  z  łacińskiego  ex  officio,  tak  nazy- 
wano bezpłatne  dawanie  kwater,  czyli  jak  dawniej  mówiono 
gospod,  dla  dworu  królewskiego,  senatorów,  posłów,  de- 
putatów. Wyjątkowe  uwolnienia  od  dawania  gospod  w  mia- 
stach, nazywały  się  libertacye.  Zygmunt  I,  gdy  będąc  jeszcze 
królewiczem  i  przesiadując  przez  3  lata  u  brata  swego 
Władysława ,  króla  Węgier,  przybywał  do  Krakowa ,  naj- 
mował sobie  gospodę  u  bogatszych  mieszczan  krakowskich. 

Eiconomie  icrólewsicie.  G^dy  starostwa  i  wogóle  ziemie 
królewskie  ulegały  coraz  większemu  rozdawnictwu ,  pomy- 
ślano w  początkach  panowania  Zygmunta  III,  o  zabezpie- 
czeniu dochodów  na  potrzeby  dworu  panującego.  Najpier- 
wej  Litwa  na  sejmie  r.  1689  na  ten  cel  przeznaczyła  do- 
bra: grodzieńskie,  szawelskie,  brzeskie,  kobryńskie,  mohi- 


—     71     — 

lewskie  i  oliokie  (z  dawnemi  cłami),  które  nazwano  Eko- 
nomiami lub  dobrami  stołowemi,  od  ich  przeznaczenia. 
W  roka  następnym  Korona  na  ten  sam  cel  oddała  żupy 
solne  krakowskie  i  ruskie,  miny  olkuskie,  cła  ruskie  i  pło- 
ckie, ekonomię  sandomierską,  Samborską,  malborską,  rogo- 
zińską  i  tczewską,  wielkorządy  krakowskie,  cła  gdańskie, 
elblągskie,  rygskie;  dochody  z  mennicy  i  z  opłat  podwo- 
dowych.  W  kopalniach  olkuskich  wydobywano  ołów  i  sre- 
bro. Ze  wszystkich  ekonomii  najdochodniejszą  była  mal- 
borgska,  jako  najwięcej  wsi  i  żyznych  gruntów  posiadająca. 
Zachował  ją  też  sobie  Kazimierz  Jagiellończyk,  zaraz  jak 
się  tylko  po  wojnie  krzyżackiej  w  jego  moc  dostała.  Do- 
chody z  cła  rygskiego  w  roku  1620  ustały,  gdy  Szwedzi 
miasto  opanowali.  Prócz  ceł,  Gdańsk  i  Elbląg  składały 
opłatę,  która  się  ratami  gdańskiemi  i  elblągskiemi  nazy- 
wała. Dochód  z  mennicy  Zygmunt  III  przed  samą  śmiercią 
swoją  na  korzyść  Rzeczypospolitej  wieczyście  ustąpił,  co 
później  w  Paktach  Konwentach  wszystkim  jego  następcom 
zamieszczano.  Również  i  opłata  na  podwody  przestała  na- 
leżeć do  skarbu  królewskiego.  Prawa  zabraniały  królowi, 
w  niczem  dóbr  stołowych  ani  innych  stałych  dochodów 
umniejszać,  a  osoby,  na  rzecz  których  nastąpiłoby  coś  po- 
dobnego, podlegały  surowym  karom.  Tylko  za  zezwoleniem 
Stanów  dobra  stołowe  królewskie  mogły  być  prywatnym 
czasowo  oddawane,  jak  to  jeszcze  w  statucie  Aleksandra 
Jagiellończyka  było  zawarowanem.  Tym  to  sposobem  saliny 
wielickie  cesarzowi,  a  część  ekonomii  pomorskich  i  cała 
szawelska,  prywatnym  w  zastaw  dane  były.  Niektóre  zaś 
włości  z  ekonomii  brzeskiej,  hetmanowi  kozackiemu  Te- 
terze, inne  zaś  z  mohilewskiej  innym  kozakom  w  dożywo- 
cie przeznaczone.  Jak  w  uszczuplaniu,  tak  i  w  powiększa- 
niu dóbr  stołowych  prawa  Rzeczypospolitej  władzę  kró- 
lewską określały.  Granic  ekonomii  z  krzywdą  sąsiednich 
właścicieli,  t.  j.  gw£j^tem,  rozprzestrzeniać  zabroniono,  a  zda- 
rzające się  spory  graniczne,  wyrokiem  komisarzy  rozstrzy- 


-    72    — 

gane  być  miały.  Dobra  i  przychody  królewskie  mogły  być 
wydzierżawiane  w  Koronie  Koroniarzom,  w  Litwie  Lit^wi- 
nom,  w  województwach  pruskich,  szlachcie  praskiej.  Żydzi 
byli  wszędzie  wyłączeni.  Za  Augusta  II  Sasa,  zarząd  dóbr 
stołowych  uorganizowany  został  pod  nazwą  Kamery  z  sie- 
dliskiem na  zamku  królewskim  w  Warszawie,   której   pre- 
zesem był  senator,   a  wiceprezesem   podskarbi   nadworny. 
W  czasie  bezkrólewia  ekonomie  przechodziły   pod   zarząd 
podskarbich:   koronnego   i   litewskiego,    z   wyjątkiem    ceJ 
gdańskich  i  elblągskich,  których  kontrolę  prowadziły  wtedy 
nragistraty  miast  powyższych.     Na   czas   bezkrólewia   byli 
także  wybierani   komisarze    do    dozoru   dóbr   królewskich, 
z  którego  sprawę   Stanom  zdawali.    Konstytucyami  z  lat: 
1673,  1703  i  1717  dobra  królewskie  ekonomiczne  zwolnione 
były  od  wszelkich  podatków,  leżów  wojskowych,  opłat  i  cię- 
żarów, które  rozkładano  w  razie  potrzeby  na  województwa 
i  ziemie,  w  jakich  owe  dobra  położone  były.  W  Królestwie 
kongresowem  po  roku  1816  utworzono  ze  starostw  i  dóbr 
koronnych  64  ekonomii,   czyH   klucze  skarbowe,    które  po 
roku  1831  i  1863  rozdane  zostały  jako    „majoraty**  i  „do- 
nacye"  rossyjskim  jenerałom. 

Eksdywizya,  z  łacińskiego,  nazwa  oznaczająca  w  Li- 
twie wydzielenie  między  wierzycieli  ziemi  w  naturze,  z  ma- 
jątku dłużnika  długami  przeładowanego.  Podział  taki  do- 
pełniany był  przez  sądy  eksdywizorskie ,  a  nieraz  znaczne 
fortuny  szły  w  podział  pomiędzy  licznych  wierzycieli. 
"W  Koronie  sprawy  podobne  zwały  się  potioritałis. 

Elekcya  królów  w  Polsce.  Nazwa  wzięta  z  łacińskiego 
electio  —  wybór.  Za  czasów  piastowskich  obierali  panują- 
cego możni  panowie  i  miasta  główne  w  dzielnicach.  Za 
Jagiellonów  zjeżdżał  się  senat,  posłowie  i  urzędnicy  ziem- 
scy. "Wybierano  i  ogłaszano  króla  w  izbie  sejmowej.  Do- 
piero jednak  od  r.  1672,  t.  j.  od  śmierci  Zygmunta  Augu- 
sta, prawo  polskie  stanowi  niektóre  przepisy,  jak  ma  się 
odbywać  elekcya  króla.    Zamojski   Jan   do   głosowania  na 


—     73     — 

króla    powołał   wtedy   wszystkich,    którzy    orężem    bronią 
ojczyzny,   zatem  osie  rycerstwo,   ogół  szlachty.    Odtąd  nie 
senat  już,  polowie  i  urzędnicy  ziemscy,  ale  cała  Rzeczpo- 
spolita ma  króla  sobie  wybierać.   Niekoniecznie  twórcą  tej 
zasady  i  powodem  tego  przewrotu  w  dziejach  naszych  był 
sam  Zamojski.   Wielki   ten  człowiek   poszedł   tylko  za  du- 
chem czasu  i  pierwszy  głośno  wymówił  to,  o  ozem  wszyscy 
myśleU.  Idea  głosowania  powszechnego  była  potem  w  naj- 
oświeceńszych   narodach   podnoszoną,   np.   w  wieku   XIX 
we  Francyi.  W  Polsce  przyniosła  ona  złe  skutki  nie  z  winy 
samej  zasady,    ale  dlatego,  źe  wolność,  którą  dawała  w  naj- 
szerszych rozmiarach,  nie  została  okiełznana  odpowiedniem 
prawodawstwem.    Pierwsze   zjazdy   po    śmierci    Zygmunta 
Augusta  wywołują  sejm  konwokacyjny,  na  którym  umawia 
się  naród,  gdzie  i  jak  ma  się  odbyć  elekcya  króla.    Odtąd 
w  czasie  każdego    bezkrólewia    odbywają   się   trzy  sejmy: 
pierwszy  konwokacyjny  (ob.),  drugi  elekcyjny,  a  trzeci  ko- 
ronacyjny.  Pomiędzy  jednym  a  drugim   sejmem    upływało 
zwykle   około  trzech  miesięcy,   postanowiono  zaś  prawem, 
źe   sejmy    konwokacyjny   i  koronacyjny    nie    mają    trwać 
dłużej  nad  dwa  tygodnie;  tylko  elekcyjny,  że  więcej  spraw 
załatwiał,  mógł  trwać  6  tygodni,  jak  każdy  sejm   zwykły. 
Jak  wiadomo,   wszystkie  sejmy,    aby  były  ważne,    musiały 
brać  w  nich  udział  wszystkie  3  Stany,  t.  j.  król,  senatoro- 
wie i  rycerstwo.  Wyjątek  stanowiły  tylko  dwa  sejmy  w  cza- 
sie bezkrólewia,  t.  j.  konwokacyjny  i  elekcyjny,  które,  jak 
się  samo  przez  się  rozumie,  odbywały  się  w  dwóch  stanach 
i  w  dwóch  izbach.    Na  zjeździe   jędrzejowskim,    który  był 
poparciem  wyboru  Batorego,  postanowiono  r.  1B76,    źe  na 
pierwszym  sejmie,  jaki  nastąpi,    uchwalone  zostanie  szcze- 
gółowe prawo  o  sposobach    elekcyi.    Do    tego   jednak    nie 
przyszło.  Sejm  w  r.  1589,    zajmował  się  gorąco  tą  sprawą, 
ale    konstytuoyi    pożądanej    nie    uchwalił.    Jakób    Sobieski 
(ojciec   Jana   III)   na   konwokacyi    w   r.  1632    (po    śmierci 
Zygmunta  III),  podał  swój  projekt  do  pomienionego  prawa, 


—     74     — 

ale  w  projekcie  tym,  dobrze  obmyślanym,  więcej  było 
mowy  o  tem,  co  ma  poprzedzać  elekoyę  i  co  po  niej  na- 
stępować, niż  o  sposobie  samej  elekcyi.  Sejm  elekcyjny 
w  r.  1674  postanowił  dla  siebie  ^porządek  elekcyi",  t.  j. 
przepisy  do  utrzymania  ładu  i  powagi  na  sejmie,  a  nastę- 
pne elekcye  odwoływaiy  się  do  tego  „porządku**  z  r.  1674. 
Były  to  jednak  tylko  przepisy  porządkowe,  policyjne.  Co 
się  zaś  tyczy  samego  prawa  o  elekcyi,  to  projekt  tako- 
wego nadzwyczaj  rozumnie  obmyślany,  napisał  w  swoim 
czasie  król  Stanisław  Leszczyński,  ale  w  prawo  już  się  ten 
projekt  nie  zamienił.  Do  Władysława  Jagiełły  trzymano 
się  linii  Piastów,  a  od  Jagiełły  do  Zygmunta  Augusta  linii 
Jagiellońskiej  męskiej,  czyli  po  mieczu.  Wszyscy  więc  pa- 
nujący tych  dwóch  dynastyi  byli  sukcesyjne  -  elekcyjni, 
obierani  pierwotnie  w  różnych  miejscowościach,  Jagiello- 
nowie zaś  zwykle  w  Piotrkowie,  wyjątkowo  zaś  w  Krako- 
wie i  Sieradzu  (Kazimierz  Jagiellończyk).  Od  Zygmunta 
Augusta  do  Sobieskiego  naród  trzyma  się  linii  żeńskiej, 
czyli  po  kądzieli  Jagiellonów.  Sejmy  elekcyjne  królów  wy- 
łącznie elekcyjnych  odbywają  się  odtąd  skutkiem  zjedno- 
czenia Litwy  z  Koroną  i  przeniesienia  środka  ciężkości 
państwowej  do  Warszawy,  na  polu  pomiędzy  Warszawą 
a  wsią  Wolą.  Dwie  tylko  elekcye:  Henryka  Walezego 
i  Augusta  III  Sasa,  skutkiem  wielkiego  rozdwojenia  stron- 
nictw, nastąpiły  na  prawym  brzegu  Wisły,  pod  wsią  Ka- 
mionna. Na  sejmie  konwokacyjnym  zwoływanym  przez 
prymasa,  zwanego  wówczas  „bezkrólem'*,  naznaczano  ter- 
min sejmu  elekcyjnego.  Posłowie  rozjechawszy  się,  zda- 
wali sprawę  z  sejmu  przyzywnego  na  sejmikach  ziemskich, 
gdzie  ogół  szlachty  obradował  o  kandydatach  do  tronu 
i  obierał  posłów  na  sejm  elekcyjny.  Za  czasów  Zygmunta  I, 
z  liczby  wyborców  wyłączono  książąt  mazowieckich,  mi- 
strza krzyżackiego  i  synów  po  zmarłych  królach,  wzbra- 
niając im  przez  to  uczestniczyć  w  sejmie  elekcyjnym.  Kan- 
dydatem  od  czasu   bezkrólewia    po    Zygmuncie    Auguście 


—     76     — 

mógł  być  każdy  obcy  książę,  każdy  syn  lub  krewny  zmar- 
J:ego  króla  i  każdy  szlachcic  Rzeczypospolitej.  Obradować 
na  sejmie  elekcyjnym  mieli  prawo  tylko  senatorowie  i  po- 
słowie sejmików  ziemskich,  ale  gdy  przyszło  do  głosowa- 
nia na  obiór  króla,  to  każdy  szlachcic  miał  równe  prawo 
głosu  od  czasu,  jak  Jan  Zamojski,  wówczas  poseł  bełzki, 
przed  obiorem  Henryka  Walezego  na  zapytanie  czy  każdy 
szlachcic  ma  prawo  osobiście  głosować  na  elekcyi,  utrzy- 
mywfij!,  iż  prawo  to  powinno  służyć  każdemu,  gdyż  każdy 
musi  stawać  z  orężem  w  obronie  Rzeczypospolitej  i  króla. 
I>o  głosowania  i  podpisywania  elekcyi  przypuszczano  i  mia- 
sta znaczniejsze.  Tak  podpisywali  elekcye  różnymi  czasy 
posłowie  i  pełnomocnicy  od  Krakowa,  Poznania,  Wilna, 
Lwowa,  Warszawy,  Lublina  i  Rygi,  nie  zawsze  wszyscy, 
ale  jak  kiedy  którzy  na  elekcyę  przyjechali.  Zato  miasta 
pruskie:  Gdańsk,  Elbląg  i  Toruń  miały  udział  obowiąz- 
kowy w  elekcyi,  bo  należały  do  senatu  ziem  pruskich. 
Gdy  w  r.  1674  nie  było  pełnomocników  od  miast  tych 
pod  Wolą,  podpisał  elekcyę  w  ich  imieniu  prezes  ziem 
pruskich,  biskup  warmiński.  Na  Stanisława  Augusta  głoso- 
wał i  Kamieniec  Podolski.  O  prawo  glosowania  na  elekcyi 
upominali  się  i  lenni  książęta  Rzeczypospolitej:  pruscy, 
pomorscy,  kurlandzcy,  ale  Stany  nie  przyznały  im  do  tego 
prawa,  równie  jak  upominającemu  się  o  to  samo  wojsku 
i  Kozakom.  Dla  zasady  nie  chciano  dopuścić  panujących 
i  orężnych.  Z  wojska  każdy  szlachcic  mógł  głosować  po- 
jedjrńczo  w  swojem  województwie.  Na  elekcyę  po  Sobie- 
skim w  r.  1696  i  po  Auguście  II  w  r.  1733,  z  obawy  in- 
tryg i  dla  zapewnienia  wolności  wyboru,  zwołano  szlachtę 
wszystką  jak  na  pospolite  ruszenie,  ale  środek  ten  jiie  oka- 
zał się  praktycznym.  W  dniu  otwarcia  sejmu  elekcyjnego, 
zebrane  Stany  po  uroczystem  nabożeństwie  w  kościele  św. 
Jana  odprawionem  przez  prymasa  lub  nuncyusza  papie- 
skiego, udawrfy  się  naprzód  do  wdowy  królewskiej,  jeżeli 
została,  z  kondolencyą.   W  imieniu    senatu   przemawiaj:  do 


—     76     — 

niej  prymas,  w  imieniu  stanu   rycerskiego  marszałek  osta- 
tniego sejmu.  Po  tej  rzewnej  ceremonii  udawali   się  wszy- 
scy na  pole  elekcyjne.  Tutaj  otoczony  był  rowem  i  wałem 
równoległobok,  do  którego  prowadziły  trzy  bramy  podług 
trzech   głównych   prowincyi    B.zeczypospolitej   i  położenia 
ich  geograficznego.    Od   zachodu   więc   wiodła   brama    dla 
Wielkopolski,  od  południa  dla  Małopolski,  od  wschodu  dla 
Litwy  z  Białą-Busią.  Ruś- Czerwona  z  Podolem,  Wołyniem 
i   Ukrainą    stawała    razem   z   Małopolską.    Kównoległobok 
dzielił  się  na  dwie  części,  dla  dwóch  izb:  senatorskiej  i  ry- 
cerskiej.   Senatorska  z  biskupów,  wojewodów,  kasztelanów 
i  ministrów  złożona  zasiadała  w  szopie,  czyli  budynku  przy- 
krytym tarcicami  od  deszczu  i  słońca   a  z  boków  osłonio- 
nym  oponami.    Zewnątrz    tego    budynku   zbiere^o   się    pod 
gołem  niebem  koło  rycerskie,  Ł  j.  wszyscy  poi^owie  ziem- 
scy na  sejm  elekcyjny.  Szlachta  inna,  która  z  ochoty  zjeż- 
dżała na  elekcyę,  stawała  województwami,   rozbijając    na- 
mioty w  miejscach  oznaczonych    przez   marszałków  w  pe- 
wnem  oddaleniu  dokoła  prostokąta  sejmowego.  Marszałko- 
wie koronni  i  litewscy    urządzają   wszystko,   są  jakby  mi- 
strK.uni  ceremonii.    Ogólny  widok    dziwnie    był    wspanijJy, 
B  którym  siię  nio  porównaó  w  żadnej  historyi  nie  da.  Jest 
to    olbrzymi    wiec    słowiański    narodu    polskiego   z   Litwą 
i  Rusią,    W  prostokącie    okopanym    zebrana  na  sejm  star- 
srYrt\a>    liul^io  posiwiali    na    bojach    i    senatorskiej    radzie, 
mownątrr.  okv>pu  na  polu  elekoyjnem  sejmikuje  cały  naród. 
Najprród  posłowie  rion^scy  w  kv^le    rycerskiem    pod    laską 
mar^ralka  ostatuiogv>  st:\iuvvi  kvni\vokacyjnego,  obierają  mar- 
sraJka    na    oboouy  sejm    elokoyjr.y^    Popoki  marszałek  nie 
obt^u\\\  {wdowio  t*avi;:v^  nio  iv.v^iją.  Gdy  nowo  obrany  mar- 
sralok  \\\kv^v»al  prrys^.^i;:^j»  KioputAcya  Łtoiona  z  trzech  po- 
s5vnv:    w\o*kopv^*skio^\\    iuaIoiv'^»sk;egv>   i    litewskiego,    uda- 
waJa  s\^  od  kv^5a  rvv-ox"^k\o^v^    viv>  ^vnn^    senatorskiej  z  za- 
\\,adv^urov.xom,    *o    kolo  pv^s;as^a    Tui  v.:ars£ałka.   Senat  do- 
x^.a\vs^\    do  to»  dvn^utao\\    :r£^vh    sor.atorów  z  trzech    pro- 


Plan  pola  elekcyjnego  pod  Wolą. 


--^'  VI 

Ja,  , 

.•' 

-.\i/  ! 

--'r-r, 

/I  \' 

■' 

.- '■  '-IL 1 

V 

•  --ca 

--^■^^\v'  ' 

A 

"-/■  N'  ; 

-  ','<,  * ' 

\ 

; '  \U4 

^ 

^-   -.V| 

■s. 

-'J-N' 

SZLACHTY 


o  o  o  o  o  o  o 

o 

o 


r: 


U 


~'.'i  • 


O 

o 
o 


$0 

SD 


oooooooooooo 
SENATOROWIE 


SZOPA 


o  o  o  o  o  o  o 
S                o 

o  o  o  o  o  o 


o  o 


SENATOROWIE 

oooooooo 


< 

o: 


GO 


□ 


o  o 


o  o  o  o  o  o 


o 

o 
o 


I  ^  ■ 

ŁAWKI  W  SZOPIE 


DLA   FOSŁÓW 


]  [ 


^^y/Sx\ 

\  'i~\^s  '~C^y  /,Tv?\  6T C-"  >  '^•T^^ > '- '  ^^ ' '- 


I  SZLACHTY 


-^i 


o 


\  /  ■-.- 


<  7/JA  1 


O 

o 


08 


o  o  o  o  o  o 

o 

oW 

I-i 

o^ 

oO 

^es 

Oo 

oH 

- 

°g 

OW 

o« 

o 

o  o  o  o  o 


o  o  o  o  o 


.-'■T/M' 


O    O    O    O    O 


MARSZAŁEK  SEJMU 


Erama  wielkopolska 


(■'■'>\\l, 

m 

(■■■-■-Aai. 


A 


> 

■ 
- 

•0 

Mi 

OD 

0 

A 

eB 

•H 

•0 

- ;  I 

» 

> 

«    1 

M 

■■  ■' 

o 

o 

o 

o 

o 

o 

o 

o 

o 

oa^ 

o 

oO 

°H 
o 

o 

o» 
o 
o 

o  05 

o 
o 
o  o 


KOŁO 


HYCERSKIE. 


p4 


PRYMAS 


oooooooooo 


o 
o 

02  o 

>.  o 
td  o 


o 
o 

o 
w  o 

o 
Ho 

o 
®o 

o 
Oo 

o 
^o 

o 

I-I 
o 

Ho 

o 

o 

o  o  o 


\f^ 

1*1 

» 

0 

^ 

9f 

ft 

N« 

& 

^ 

Mi 

O 

SB 

cc 

M 

Brama  litewska 


M.  O 


OB 
N 

M 

SB 
O 

et- 


O 
PC 


Cd 


.''/''/ \  lii 
t%1l 

!!('/// \i/ 
^y/l-< 

.^ ^5/i.v^ 


o 

OB 
** 

O' 


a. 
o 


!  !\^--?Cł' ''!/r^r'^'\i^('^r''  ^ii,''''?'  '^\l-('f'  '^iK'0  ^ii 


—     78    — 

winoyi,    wysyłał  ją  do  koła  rycerskiego,    aby  zaprosić  izbę 
poselską  do  szopy  na  wspólne  obrady.  Po  wysłuchaniu  tej 
deputacyi  w  kole  rycerskiem,  posłowie  ziemscy  z  marszał- 
kiem swoim  na  czele,   wstępowali  uroczyście  do  podłużnej 
szopy,    której    cały   wolny    środek    otoczony    był   wielkim 
czworobocznym  rzędem  krzeseł  senatorskich,   a  poza  krze- 
słami od  ścian  czworobokiem   ław   poselskich.    W  jednym 
końcu  tego  czworoboku  zasiadał  prymas,  a  w  drugim  mar- 
szałek sejmu  pomiędzy  marszałkiem  koronnym  i  litewskim 
lub  dwoma  najpierwszymi  ministrami.    Marszałek  sejmo"wy 
przemawiał  w  imieniu  koła  rycerskiego,    czyli   izby    posel- 
skiej do  senatu,  witając  tenże.     Na  to  bezkról,    czyli   pry- 
mas, powitawszy  koło  rycerskie,    zdawał  sprawę  ze  swych 
czynności  w  czasie  bezkrólewia  od  zamknięcia  sejmu  kon- 
wokacyjnego  i  przedstawiał  izbom,  co  i  jak  na  tym  sejmie 
zdziałać  wypada.    Na  pierwszych  sesyach  połączonych  sta- 
nów wybierano    „kaptur    generalny",    czyli  sąd  do  karania 
wszelkich  przestępstw  w  czasie  sejmu  elekcyjnego.    Nazy- 
wał się  generalnym    dla   różnicy    sądów    kapturowych  (ob. 
kapturowe    sądy),    ustanowionych    po    województwach    na 
czas  bezkrólewia.    Uchwalano  ustawy  potrzebne  do  zacho- 
wania   porządku,    układano   pada    conventa,    czyli    warunki 
^gody    pomiędzy  obrać    się   mającym    królem    a   narodem, 
odbierano  przysięgę    od    hetmanów,    ze    ponieważ    obowią- 
zani zawsze  do  strzeżenia    granic,    więc  siły  wojskowej  na 
pole    elekcyi   nie    sprowadzą.    Cudzoziemscy    posłowie    nie 
mogli  podczas  sejmu    elekcyjnego  mieszkać  w  Warszawie, 
ale  w  przeznaczanych  na  to  miasteczkach  i  wioskach    pod 
strażą  szlachty,  aby  nie  porozumiewali  się  z  nikim  na  polu 
elekcyjnem.    Było    takie    prawo,    ale    nie    zachowywało    się 
ściśle.    Gdy   sejm  już  tak  się  posunął,    że    do  obioru  króla 
miano    przystąpić,    prymas    wyznaczał    dnie.  uroczystej   au- 
dyencyi,    którą    stany  dawały  na  polu  elekcyjnem    wszyst- 
kim   posłom   zagranicznym    przez    dwory    europejskie    na 
elekcyę  do  Polski   wysłanym.    Reprezentant   papieski  miał 


—     79     — 

pierwszeństwo.  Deputacya  na  lego  powitanie  składała  się 
z  samych  prawie  biskupów.  Podczas  elekcyi  w  r,  1669 
szło  przed  powozem  nuncyusza  120  karet,  a  po  oba  stro- 
nach drogi,  którą  nuncyusz  przejeżdżał,  stanęło  zbrojno 
i  konno  przeszło  12.000  szlachty  i  58  chorągwi.  Prymas 
na  powitanie  nuncyusza  wstawszy  z  krzesła,  dwa  kroki 
postępował  i  pomiędzy  sobą  a  najbliższym  siebie  bisku- 
pem sadzał.  Naprzeciw  innych  posłów  nie  wstawał  prymas, 
wprowadze^a  ich  deputacya,  złożona  z  który chkol wiek  se- 
natorów i  marszałkowie,  którzy  usadzali  tych  posłów  mię- 
dzy sobą.  Codzień  inny  poseł  przyjeżdżał,  witany  przez 
szlachtę  i  sejm  z  mniejszą  lub  większą  uroczystością,  we- 
diug  godności  państwa,  które  reprezentował.  Po  nuncyusza 
szedł  poseł  cesarski.  Gdy  w  r.  1673  stany  dały  pierwszeń- 
stwo francuskiemu  przed  hiszpańskim,  ten  wolał  niewysłu- 
chany  wrócić  do  ojczyzny,  a  Hiszpania  po  tem  zdarzeniu 
nigdy  na  elekcyę  do  Polski  nie  wyprawiała  posła.  Naprzód 
oddawali  posłowie  swe  listy  wierzytelne  do  obu  izb  pisane 
referendarzom,  którzy  je  głośno  odczytywali.  Jeżeli  w  li- 
stach tych  nie  były  zachowane  wymagane  przez  Polaków 
tytuły  i  formy  uprzejmości  dla  stanów  i  Rzeczypospolitej, 
referendarz  bez  odczytania  zwracał  je  posłom.  Po  oddaniu 
listów  poseł  miał  mowę  do  stanów  w  języku  łacińskim. 
Na  elekcyi  Henryka  Walezego,  Rosenberg,  poseł  cesarski,  • 
rodem  Czech,  miał  mowę  po  czesku,  a  na  elekcyi  Włady- 
sława IV,  królewicz  Jan  Kazimierz,  jako  poseł  brata,  po 
polsku  zaczi^,  a  kanclerz  w  tymże  języku  ją  dokończył. 
Poseł  w  swej  mowie  przedstawiał  własnego  kandydata  do 
tronu  lub  przemawiał  za  cudzym,  ale  takim,  który  jego 
narodowi  był  życzliwym.  Prymas  w  imieniu  senatu,  a  mar- 
szałek koła  rycerskiego  w  imieniu  posłów  ziemskich  odpo- 
wiadali. Na  tem  kończyła  się  audyencya  i  posłowie  zagra- 
niczni z  temi  samemi  ceremoniami,  jak  przyszli,  oddalali 
się  z  koła  elekcyi.  Ponieważ  ani  posłowie  zagraniczni,  ani 
kandydaci  do  tronu  swoi,  nie  mogli  znajdować  się  na  polu 


—     80    — 

elekoyjnem,  przeto  dozwolono  im,  aby  pośród  senatorów 
lub  izby  poselskiej  mieli  swoją  depntaoyą,  która  o  ich 
obiór  starać  się  mogła  u  rycerstwa.  W  dniu  elekcyi  obie 
izby,  t.  j.  senatorowie  i  posłowie  ziemscy,  zgromadzali  się 
jaź  nie  w  szopie  senatu,  ale  pod  gołem  niebem  obok  niej 
w  kole  rycerskiem,  gdzie  ławy  i  krzesła  ustawione  były 
w  taki  sam  sposób,  szlachta  zaś  Rzeczypospolitej  w  polu 
dokoła  okopu,  na  koniach,  pod  chorągwiami  na  wojewódz- 
twa i  ziemie  podzielona.  Prymas  po  krótkiej  przemowie^ 
w  której  wymieniał  kandydatów  do  tronu,  klękał  i  zaczy- 
nał śpiewać  uroczyście  hymn  Veni  Creator  Spiritus,  wspie- 
rany potężnym  głosem  dziesiątków  tysięcy  rycerskich  piersi. 
Po  odśpiewanym  hymnie,  dawszy  błogod:awieństwo  sena- 
torom i  posłom,  wysyłał  wszystkich  do  ich  województw 
za  okop,  zostając  sam  z  marszałkiem  sejmowym  w  kole 
rycerskiem.  Senatorowie  i  posłowie  tych  województw  lub 
ziem,  których  szlachta  na  Sejm  się  nie  zjechała,  zbierali  się 
w  kole  lub  szopie.  Gdy  nie  było  prymasa,  obowiązek  jego 
z  urzędu  spełniał  pierwszy  z  obecnych  biskupów  wielko- 
polskich, jako  z  prowincyi  historycznie  najstarszej  w  Pol- 
sce. Za  przybyciem  senatorów  i  posłów  do  swych  woje- 
wództw, jeden  z  senatorów  w  kaźdem  województwie  prze- 
mawiał do  szlachty  i  wyliczri  kandydatów  do  tronu,  zwy- 
kle zalecając  jednego  z  nich.  Za  wymówieniem  miłego 
kandydata  szlachta  krzyczała  „vivat!  zgoda**  i  z  rusznic 
strzelała  w  powietrze.  Każda  ziemia  głosowała  zwykle  je- 
dnozgodnie  i  zbierała  własnoręczne  podpisy  głosujących. 
Zebrane  w  ten  sposób  głosy  senatorowie  odwozili  do  koła 
rycerskiego  i  składali  marszałkowi  sejmowemu,  gdzie  pod 
kontrolą  prymasa  obliczane  były.  Tradycya  narodowa  wy- 
magała obioru  jednomyślnego,  stąd  wynikały  trudności, 
waśnie  i  mitręga.  Po  odczytaniu  liczby  głosów  wobec  ry- 
cerstwa, które  zbliżyło  się  w  tym  celu  do  wałów,  i  po  ogło- 
szeniu ich  większości,  prymas  siadał  na  koń  i  objeżdżając 
województwa   wkoło    okopu,   po    trzykroć    zapytywał,    czy 


—    81     —        • 

jest  zgoda?   Jeżeli  nie  było    oporu,   ogłaszał  wybór    króla, 
co  marszałkowie  z  trzech    bram  okopu    ku   trzem    prowin- 
cyom  powtarzali.  Po  tych  ogłoszeniach  prymas  znowu  klę- 
kał i  zaczynał   śpiewać   powtarzany    przez   całe   rycerstwo 
hymn  św.  Ambrożego    Te  Deum  laudamus.    Po    skończeniu 
hymnu,  rycerstwo  z  hukiem  dział,  dźwiękiem  trąb  i  łosko- 
tem, kotłów   udawało    się  do  Warszawy,    aby    tenże   hymn 
powtórzyć  raz  jeszcze  w  kościele  św.  Jana.   Jeżeli  obrany 
król  był  obecny,  jak   było   na   elekcyach  Władysława  IV, 
Michała   Korybuta   i  Jana   III,   prowadzono   go   tryumfal- 
nie do  kościoła  lub  na  zamek,    a  marszałkowie  szli  przed 
nim  ze  spuszczonemi   laskami.   Nazajutrz   zbierał   się  sejm 
w  kole  rycerskiem    lub  zwykłej    sali   sejmowej    na   zamku 
warszawskim,    aby  wygotować  i  podpisać    dyplom    elekcyi 
spisany  po  łacinie,  który  oddawano  królowi  po  jego  przy- 
siędze na  Pakta  Konwenta,  którą  składał   osobiście  w  ko- 
ściele, lub  za  nieobecnego    składali   tymczasowo   jego    po- 
słowie.   Do  nieobecnego    sejm   wyprawiał   poselstwo  z  za- 
wiadomieniem o  jego  wyborze  na  tron,    zleceniem  odebra- 
nia od  niego  przysięgi  na  Pakta  i  wręczenia  mu  dyplomu 
elekcyi.    Jeżeli  był  w  Warszawie,  sejm  składał  mu  powin- 
szowania, a  król  wyjeżdżał    na    pole    elekcyi   podziękować 
rycerstwu  za  obiór.     Szlachta   rozjeżdżała   się    do    domów, 
a  senat  i  posłowie  ziemscy   kończyli  obrady  sejmowe  wy- 
znaczeniem dnia  pogrzebu   zmarłego  króla,   koronacyi    no- 
wego i  terminu  dla  sejmików  ziemskich,  mających  poprze- 
dzić sejm  koronacyjny.  Na  polu  elekcyjnem  okopy  rozrzu- 
cano,  szopę  i  trzy   bramy  rozbierano.   Wszystko,   co  sejm 
elekcyjny   zdziałał   i  postanowił,   zbierano  w  jedne   księgę 
i  między  prawa  krajowe   mieszczono.    Jeżeli   przy  obraniu 
króla  zaszła  jaka  niezgoda,   nakazywano   nowy   zjazd   po- 
wszechny celem  poparcia   odpowiedniego   kandydata.   Tak 
zjazd  w  Jędrzejowie  poparł  Stefana  Batorego,  a  w  Wiślicy 
elekcyę  Zygmunta  III.  Każda  elekcya  różniła  się  jedna  od 
drugiej  bądź  sposobem  głosowania,    bądź    okolicznościami, 

KBIĘM  RZE02T  POŁSKICHi  6 


-     82     — 

które  wpływały;  nieoceniony  jest  więc  pod  tym  względem 
Lengnich,   który  w  rozdziale    o  elekcyach   swojego    prawa 
pospolitego  zebrał  skrzętnie  wszystkie  fakta.  Wogóle  wszyst- 
kich przesileń  elekcyjnych  od  śmierci   Zygmunta  Augasta, 
czyli  r.  1672,  było  tyle,  ilu  królów  w  Polsce  od  tego  czasu 
panowało,  t.  j.  11.    Samych  elekcyi  było  więcej,   bo    wiele 
rozerwanych.    Pierwsza  Henryka  Walezego  była  dość  zgo- 
dna. Na  drugiej,  po  Walezym  i  trzeciej  po  Batorym  obrano 
naprzód  po  dwóch  królów.  Po  Zygmuncie  HI  r.  1662  Wła- 
dysław IV  został  obrany  absolutną  jednomyślnością.  Elek- 
cya  piąta,  Jana  Kazimierza,  była  także  zgodną.  Szósta  Mi- 
chała Korybuta  upamiętniła   się  jednomyślnością   szlachty 
całej  Rzeczypospolitej  przeciw  zabiegom  kierowanych  pry- 
watą magnatów.  Siódma  elekcya  Jana  III,  także  dość  zgo- 
dnie wypadła.    August  II  Sas    dostał  się  na  tron  przy  po- 
mocy Rzymu  i  cesarza,  wbrew  woli  szlachty,  której  ogro- 
mna większość  obstawała  za  Kontim.  Stanisława  Leszczyń- 
skiego wprowadził  na  tron  r.  1704  król   szwedzki,    ale   się 
Leszczyński  nie  utrzymał.    Po  śmierci  Augusta  II  szlachta 
jednomyślnie  obrała  powtórnie  Leszczyńskiego  r.  1733,  ale 
Rosya  w  połączeniu  z  Austryą  i  Saksonią  narzuciły  Polsce 
Augusta  III  Sasa.    Stanisław   August  obrany  był  za  wyłą- 
cznym wpływem  cesarzowej  Katarzyny.    Krewkość    rycer- 
ska, noszenie    broni   przy   boku  i  chęć   służenia   ojczyźnie 
przez    popieranie    do    upadłego    swego    stronnictwa,    były 
powodem,    że  rzadko  która  elekcya  odbyła  się  bez  brzęku 
szabel  i  waśni  stronnictw.  Po  śmierci  Batorego  stronnictwa 
wyprowadziły    nawet    swoje  szyki   do    boju.    Przy   elekcyi 
Michała  Korybuta  demokratyczna  szlachta  wtargnęła  z  sza- 
blą w  ręku  do  przybytku  majestatu  Rzeczypospolitej,   t.  j. 
izby  senatorskiej.  Historya  potępiła  surowo  te  wybryki  sa- 
mowoli.  Jeżeli    atoli  porównamy   poważne  mowy  sejmowe 
najzaciętszych  przeciwników  ówczesnych  w  Polsce  z  obel- 
gami   ojców    narodu  w  parlamencie   francuskim  i  włoskim 
z  końca  XIX  wieku,  jeżeli  porównamy  starcia  orężne  za- 


(;  _     83     — 

gorzalców   wieku  XVI  i  XVII  z  echem   karczemnyoh   po- 
liczków w  parlamentach  najodwieceńszych  narodów  dzisiej- 
szej doby,    to  sprawiedliwość  złagodzi   znacznie   nasze  su- 
rowe  sądy  o  przeszłości  i  ludziach    owoczesnyoh.    Bywały 
i   w  Polsce  na  elekcyach  przekupstwa,   bo  posłowie  zagra- 
niczni, zalecając  swoich  książąt  do  tronu,  rozsypywah  złoto 
między  zadłużonych  a  wpływowych.    Chciwość  jednak  na 
pieniądze,   w  dawnych    wiekach   wszędzie    potworna,    była 
"W  Polsce  nie  większa   niż    gdzieindziej.    A  mniej  zadziwia 
-w  owych    czasach   niż    dziś  w  Anglii    lub   Francyi,   gdzie 
^wybór  członka  parlamentu  kosztuje  nieraz  krocie. 
Emfiteuzy  o.  Króle wszczyzny. 

Fagot  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Flota  polska  ob.  Marynarka  polska. 

Frejbiter  ob.  Marynarka  polska. 

Fryc,  Frycowe.  Wyraz  fryc  jest  właściwie  skróceniem 
imienia  Fryderyk.  Tak  nazywano  jednak  w  Polsce  każdego 
nowego  towarzysza  i  niedoświadczonego  nowicyusza  w  ka- 
żdym zawodzie.  Klonowicz  w  swoim  poemacie  „Flis",  opi- 
sując zwyczaje  flisów  polskich  na  Wiśle,  mówi: 

Jeśliżeś  fryc,  albo  szyper  nowy, 
Już  się  tu  musis^z  uczyć  inszej  mowy, 
Byś  nie  wziął  szablą  u  Nogatu,  bracie, 

Bo  to  zła  na  cię. 

Każdy,  który  pierwszy  raz  szedł  na  flisówkę  po  Wiśle, 
musiał  pod  Toruniem  pocałować  „babę"  wystruganą 
z  drzewa,  był  oblewany  wodą  i  bity,  aź  się  wykupiT  towa- 
rzyszom poczesfenem.  Właściwe  frycowe  odbywać  się  mu- 
siało u  kresu  podróży  wodnej  nad  Nogatem,  czyli  prawem 
ramieniem  Wisły  na  Żuławach.  Od  tego  całowania  drewnia- 
nej baby  rozpowszechnił  się  w  całej  Polsce  sposób  żarto- 
wania z  przybywających  po  raz  pierwszy  do  jakiego  mia- 
sta.   Oto  śmiano  się  z  mężczyzn,    że    muszą  przy  wjeździe 

pocałować  starą   babę,    a  niewiasty  starego    dziada.    Oryle 

6* 


—  Bi- 
do ostatnich  czasów  przechowali  zwyczaj  frycowania,  po- 
legający na  żartobliwem  niby  golenia,  spowiadaniu,  oka- 
dzaniu próchnem  i  przemowie. do  nowego  kolegi  Frycowe 
u  myśliwych  polegało  na  tem,  że  każdemu  nowicyuszowi, 
który  spudłował,  obmazywano  twarz  prochem  roztartym 
z  wodą,  a  temu,  który  zwierzynę  postrzelił,  obmazywano 
krwią  jego  ofiary  i  tak  musiał  pozostawać  do  końca  łowów 
dnia  tego.  Za  nieostrożność  kładziono  fryca  na  zwierzynie 
i  uderzano  trzykrotnie  płazem  kordelasa,  przyczem  starzy 
łowcy  dobywali  do  połowy  kordelasy  z  pochew  i  wołali 
ho!  ho!  ho!  Frycom  zgłodniałym  stawiano  wilczą  pieczeń 
dobrze  przyprawioną,  a  gdy  jeść  zaczęli,  nie  poznawszy 
co  jedzą,  trąbiono  wted37^  i  trzaskano  harapami.  Najwięcej 
ceremonii  przedstawia  frycowe  młodego  parobka,  który 
pierwszy  raz  stanął  z  innymi  do  kosy  na  łące  lub  w  polu. 
Zowią  go  wtedy  „wilkiem",  kosi  od  rana  do  południa,  po 
południu  okręcają  całego  trawą,  kwiatami  lab  zbożem, 
kładą  na  głowę  takiż  wieniec,  czyli  wysoką  koronę,  sado- 
wią między  czterema  zatkniętemi  w  ziemię  kosami,  jeden 
z  kośników  słacha  jego  spowiedzi,  inny  jest  sędzią,  mar- 
szałek bije  go  słomianym  batem,  potem  ze  śpiewem  i  brzą- 
kaniem w  kosy,  prowadzą  fryca  uroczyście  do  dziedzica 
na  poczestne  i  do  karczmy  na  wykupne. 
Fujara  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Garniec  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Generał  -  sejmik.  Sejmiki  nie  pojedynczych  ziem  lub 
powiatów,  ale  całych  prowincyi  zwano  Generałami.  Były 
to  raczej  wiece  prawodawcze,  które  składano  przed  sej- 
mami walnymi,  aby  przygotować  uchwały  i  za  takowemi 
głosować  jednomyślnością  całej  prowincyi.  G-enerał  wielko- 
polski, poprzedzany  sejmikami  w  Piotrkowie  i  Środzie,  zbie- 
rał się  w  Kole.  Generał  kujawski  zbierał  się  w  Radziejo- 
wie, a  Generał  mazowiecki  w  Warszawie,  Generał  mało- 
polski w  Nowem  Mieście   Korczynie.    Generały  ruskie  od- 


—     86    — 

bywały  się  w  Wiszni  sądowej,  pruskie  w  Malborgu  lub 
Grudziądzu,  litewskie, zbierały  się  pierwej  w  ^'S^ołkowysku, 
później  w  Słonimie.  Konstytucya  sejmowa  z  r.  1566  orze- 
kła, że  na  sejmikach  generalnych,  ^mają  być  nacierane 
i  korygowane  artykuły  sejmików  partykularnych**.  Ze  wszyst- 
kich generał- sejmików  najspokojniej  i  najpoważniej  odby- 
wał się  generał  -  sejmik  pruski,  t.  j.  trzech  województw: 
pomorskiego,  malborskiego  i  chełmińskiego. 

Generał-starosta.  Było  to  dostojeństwo  w  Polsce  nie- 
senatorskie.  Starosta,  przełożony  nad  kilku  grodami,  czyU 
starosta  generalny,  przezywał  się  generałem.  Generał- sta- 
rosta wielkopolski  obsadzał  urzędnikami  7  grodów  wielko- 
polskich: poznański,  kaliski,  kościański,  gnieźnieński,  pyzdr- 
ski,  koniński  i  kcyński.  Starosta  krakowski  przybrał  tytuł 
generała  małopolskiego ;  starosta  zaś  kamieniecki,  do  któ- 
rego i  gród  latyczowski  należał,  tytułowany  był  genera- 
łem ziem  podolskich.  Ostatnim  generałem  ziem  podolskich 
był  zmarły  w  r.  ]823  książę  Adam  Czartoryski,  jeden 
z  najrozumniejszych  ludzi  swego  czasu. 

Gędźba  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Glejt,  pochodzi  od  niemieckiego  wyrazu  das  Geleit, 
po  polsku  nazywany  także  listem  żelaznym.  List  królew- 
ski, zapewniający  oskarżonemu  w  sprawie  kryminalnej  bez- 
pieczeństwo przejazdu  i  stawienia  się  w  sądzie.  Glejty  były 
zabytkiem  prawodawstw  średniowiecznych  w  całej  Europie. 
Wydawano  je  nie  tylko  przestępcom  i  obwinionym,  ale 
i  jako  karty  bezpieczeństwa  podróżnym.  Długosz  wspomina, 
że  w  r.  1421  Wilhelm,  rycerz  burgundzki,  podróżując  przez 
Polskę  do  Jerozolimy,  złożył  Władysławowi  Jagielle  listy 
polecające  i  podarunki  od  króla  angielskiego,  prosząc 
o  glejt.  Prawo  dawania  glejtów  banitom  i  przestępcom 
było  prerogatywą  królewską,  chociaż  dawał  je  także  biskup 
krakowski,  oraz  wojewodowie  krakowski  i  sandomierski, 
ale  tylko  na  dwa  miesiące.  Najdłuższy  glejt  był  na  6  mie- 
sięcy i  nie  służył    przeciw    wyrokom.    Statut   litewski    robi 


—    86    — 

różnicę  między  glejtem  a  listem  żelaznym.  Pierwszy  da- 
wany był  przestępcom,  którzy  na  mocy  tego  glejtu  wra- 
cali do  kraju,  nie  tracąc  czci,  życia,  ani  majątku,  ale  obo- 
wiązani byli  starać  się  o  ułaskawienie  lub  przebaczenie 
u  osób  przez  siebie  obrażonych  lub  pokrzywdzonych.  Drugi 
dawano  podupadłym  dłużnikom,  którzy  przez  wojnę,  pogo- 
rzel, rozbój  lub  skutkiem  ofiar  dla  kraju  poniesionych,  nie- 
wypłacalnymi się  stali.  List  żelazny  wstrzymywał  egzeku- 
cyę  wierzycieli  przeciwko  dłużnikowi  przez  lat  trzy.  Jeden 
i  drugi  dawał  w  Litwie  wielki  książę. 

Gody  ob.  Kolęda. 

Godzinki,  nazwa  polska  nabożeństwa  na  cześć  Niepo- 
kalanego poczęcia  N.  Maryi  Panny  w  kształcie  pacierzy 
kapłańskich,  czyli  godzin  kanonicznych  ułożonego.  Że  od 
tamtych  daleko  krótsze,  więc  tylko  godzinkami  zdrobniale 
nazwane  zostało.  Jutrznia,  pryma,  terćya,  seksta,  nona,  nie- 
szpory i  kompleta,  stanowią  7  części  godzinek,  po  wszyst- 
kiem  polecenie  godzinek  i  antyfona  z  modlitwą.  Kto  te 
godzinki  ułożył,  w  którym  kraju  i  języku,  na  pewno  nie 
wiadomo.  Do  Polski  przybyły  w  wieku  XVI,  król  Zygmunt 
III  codziennie  je  odprawiał,  dwory  ziemian  i  obozy  rycer- 
skie brzmiały  niemi,  więc  i  dla  ludu  ks.  Jakób  Wujek,  je- 
zuita, na  język  ojczysty  z  łaciny  je  przełożył,  dobrze  od- 
dawszy śpiewem  pięknym  i  poważnym.  Baśń  ludowa  niesie, 
że  znany  czarnoksiężnik  Twardowski,  porwany  przez  czarta, 
winien  ocalenie  swoje  Godzinkom,  gdy  ofiarując  się  za- 
śpiewał: „Z  pokłonem  Panno  święta..."  Nadmienić  tu  mo- 
żna, że  już  Długosz,  opisując  bohaterskie  wyprawy  Bole- 
sława Krzywoustego  w  r.  1105,  powiada,  że  Bolesław  przed 
bitwą  odprawił  officinm  Sanctae  Mariae,  co  przetłumaczono 
na  polski  w  wydaniu  Przezdzieckiego :  „Godzinki  do  Naj- 
świętszej Panny'*,  szczególniejsze  bowiem  miał  do  Niej 
nabożeństwo. 

Godzinnil(,  tak  w  języku  staropolskim  zwano  zegar, 
godzinarzem  zwano  zegarmistrza,    a  godzinarstwem    zegar- 


—     87     — 

mistrzostwo.  W  pałacu  Kazanowskich  w  Warszawie  był 
sławny  zegar,  który  oo  godzinę  wyrzucał  złotą  kulę, 
którą  pacholę  pilnujące  napowrót  w  oznaczone  miejsce 
Tcrkładało.  Był  on  dziwowiskiem  dla  Francuzów,  którzy 
przybyli  z  Paryża  w  orszaku  Maryi  Ludwiki  Gonzagi,  mał- 
żonki króla  Władysława  IV.  W  wieku  XVI,  a  nawet  je- 
szcze XVn,  zegary  24  godzin  pokazywały.  Haur,  pisarz 
polski  w  wieku  XVII  powiada,  że  „w  Krakowie,  przy  ko- 
ściele famym  Panny  Maryi  w  Rynku,  na  wysokiej  wieży, 
zegar  piękną  akkomodowany  inwencyą.  Najprzód  każdego 
dnia  globus  miesięczny  obraca  się,  wszystkie  każdego  mie- 
siąca wyrażając  kwadry,  przytem  są  dwie  niemałe  statuy, 
więc  za  każdą  godziną  jedna  z  nich  dzwoni  i  zębami  ja- 
koby licząc  uderza,  pokąd  bić  nie  przestanie.  Ten  zegar 
jest  cały,  który  po  zachodzie  słońca  zawsze  tak  w  lecie, 
jako  i  w  zimie  każdego  czasu  godzin  24  wybija  jednako- 
wym ciągiem".  Już  z  jednego  wyrażenia  Haura  „ten  ze- 
gar  jest  cały",  dorozumieć  się  trzeba,  że  za  czasów  Haura 
wchodziły  w  użytek  zegary  nie  całe,  t.j.  tak  zwane  „małe" 
czyli  półzegarza,  pokazujące  nie  24  ale  12  godzin.  Jakoż 
uchwała  sejmowa  w  Voluminach  legum,  mówiąc  o  godzinie, 
w  której  szynki  powinny  być  w  nocy  zamykane,  uwzglę- 
dnia obydwa  rodzaje  zegarów :  „U  szynkarzów  żaden  picia 
żadnego  najdalej  do  godziny  ósmej  na  półzegarzu",  a  na 
całym  zegarze  do  czwartej  w  noc  szynkowaó  nie  ma.  Te 
półzegarza  przedstawiały  już  sposób  liczenia  godzin  dzi- 
siejszy i  regulowane  były  podług  wschodu  i  zachodu  słońca, 
zastosowanych  do  południka  miejscowego.  Książeczki  do 
tego  wydali  matematycy  owocześni :  Zórawski  i  Gostumiow- 
ski,  a  potem  przy  kalendarzach  zaczęto  drukować  odpo- 
wiednie tabele.  Kurantem  nazywano  w  Polsce  zegar  grający. 
O  takim  pisze  Krasicki  w  „Satyrach": 

„Bije  zegar  kuranty  a  misterne  flety 

Co  kwadrans,  co  godzina  dudlą  menuety". 


—     88.    — 

Wspomnieć  tu  jeszcze  należy,  iź  gdy  nie  znano  zegarów, 
dzielono  zapewne  ozas  tak  jak  to  czynią  dotąd  ci  z  wie- 
śniaków, którzy  zegarów  nie  mają  a  znają  tylko  wschód 
i  zachód  słońca  zimowy  i  letni,  południe,  północ,  śniadanie, 
podobiadek,  podwieczorek  i  wieczerzę,  pianie  kura:  pierw- 
sze, drugie  i  trzecie.  W  dzień  miarkowano  się  po  cieniu, 
w  nocy  po  gwiazdach.  Duchowni  dzielili  dobę  podłag  obo- 
wiązków kościelnych,  więc  na  godziny  tercyalne,  nieszpome 
i  t.  d.  W  statucie  Wiślickim  jest  rozporządzenie,  że  sądy 
mają  trwać  do  południa  czyli  do  godziny  9-tej.  Trzeba 
więc  z  tego  wnosić,  iź  w  wieku  XrV  Polacy  tak  liczyli 
godziny,  że  południe  zawsze  wypadało  o  godzinie  9-tej. 
Przypuszczając,  iż  doba  musiała  się  już  wówczas  dzielić 
jak  dzisiaj  na  godzin  24,  wypadnie,  że  zaczynano  liczyć 
godziny  od  3-ej  rano,  czyli  mniej-więcej  od  wschodu  słońca 
w  dniu  najdłuższym,  i  pory,  w  której  pracowici  rolnicy 
budzą  się  do  pracy  przez  rok  cały. 

Gonitwy.  Rzecz  prosta,  że  w  narodzie  rycerskim,  a  mia- 
nowicie wśród  stanu  rycerskiego,  do  najmilszych  zabaw 
należały  popisy,  ćwiczenia  i  szermierki  rycerskie.  Tak  było 
zresztą  w  całej  Europie,  gdzie  turnieje  na  dworach  kró- 
lów, książąt  i  panów  stanowiły  główną  i  prawie  codzien- 
ną zabawę  towarzyską.  W  pojęciach  bowiem  średni  )- 
wiecznych  oddawano  większe  hołdy  zręczności  i  fizycznej 
sile  ciała,  niż  umysłu  i  nauki,  które  zostawione  były  sta- 
nowi duchownemu.  Turnieje  odbywały  się'  wszędzie  w  tak 
podobny  sposób,  że  opisywać  ich  tutaj  jako  zabawy  naro- 
dowej nie  można.  Artykuły  marszałka  wiel.  kor.  r.  1578 
w  Warszawie  ogłoszone,  dają  nam  poznać  bliżej  gonitwy 
publiczne,  które  odbyły  się  w  Ujazdowie  pod  Warszawą, 
wobec  króla  Stefana  Batorego,  znakomitych  gości  i  tłumów 
ludu  „ku  ozdobie  przenosin  Jana  Zamojskiego,  podkancle- 
rzego koronnego".  Podług  przepisy  marszałka  w.  kor.  kto- 
kolwiek stawał  w  szranki,  musiał  być  ubrany  ozdobnie, 
bez  ostrej  broni  mogącej  służyć  do  krwawego  starcia,  ob- 


—    89    — 

jeżdżał  plac  i  stawał  w  jednym  końcu,  oczekując  hasła. 
Sędziowie  wydawali  je  każdemu  osobno.  Rycerz  goniący 
w  całym  pędzie  konia,  usiłował  trafić  kopią  w  pierścień 
wiszący  na  sznurze.  Stopień  jego  zręczności  sędziowie  ozna- 
czali liczbą.  Kto  pierścień  wdział  na  kopię  zapisywano  mu  6, 
kto  górą  weń  uderzył  miał  3 ,  dołem  2 ,  a  kto  z  boków, 
ten  dostawał  najniższą  liczbę  1.  Rycerze  gonitwę  kilkakroó 
powtarzali.  Kto  kopią  sznur  przeniósł,  tracił  wszystkie  razy, 
równie  jak  ten,  komu  noga  ze  strzemienia  wypadła,  albo 
hełm  spadł  z  głowy.  Kto  kopię  złamał  albo  ziemi  nią  do- 
tknął, musiał  opuścić  szranki.  Dla  najdzielniejszych  były 
B-stopniowe  upominki.  Tego  rodzaju  gonitwy  do  pierścieni, 
do  głów  tureckich,  odbywały  się  i  przed  dworami  i  dwor- 
kami szlachty.  Bywały  gonitwy  i  na  ostre,  piesze  i  konne. 
Insi  okazywali  różne  sztuki  siedząc  na  koniach.  Przepisy 
turniejów,  do  których  powinni  byli  wszyscy  się  stosować, 
przybijano  na  wrotach  zamkowych.  Górnicki  mówiąc  o  go- 
nitwach i  ćwiczeniach,  nadmienia,  że  w  jego  czasach  „ka- 
mieniem ciskanie  i  w  zawód  (do  mety)  bieganie,  skakanie 
i  inne  podobne  temu,  nie  do  końca  jeszcze  zagasło".  Po- 
wiada, że  był  zwyczaj  w  Polsce  grać  piłę  (w  piłkę),  na 
koń  skakać,  ale  go  niema  teraz.  „A  jako  piły  nie  gra- 
wamy,  tak  zasię  morzpręgi,  chodzenie  po  powrozie  na  mie- 
telnictwo  poszło,  a  szlachcicowi  by  kęsa  nie  przystoi". 
Kobiety  polskie  dosiadały  nieraz  konia  a  nawet  przywdzie- 
wały zbroję  w  czasie  zabaw  domowych  i  próbowały  współ- 
zawodniczyć z  braćmi  i  ojcami.  W  r.  1719  po  całej  Euro- 
pie gadano  o  Helenie  Ogińskiej,  wojewodzance  wileńskiej, 
która  podczas  wesela  królewicza  Fryderyka  Augusta  z  Ma- 
ryą  Józefą,  córką  cesarza  Józefa  I,  w  Dreźnie,  na  słyn- 
nym karuzelu  przez  młode  damy  odprawionym,  mając  lat 
18,  wszystkie  rycerskie  sztuki  z  taką  dzielnością  i  zręczno- 
ścią odbyła,  że  pierwszeństwo  przed  wszystkiemi  wzięła 
i  wyznaczoną  nagrodę  otrzymała  (ob.  Siłacze).  Ze  śmiercią 
Jana  III,  zwycięzcy  z  pod  Wiednia,  gonitwy  rycerskie  prze- 


90 


stały  być  zabawą  szlachty  na  dworach  królów  polskich. 
Za  Sasów  odbywały  się  już  tylko  karuzele.  Stanisław  Po- 
niatowski próbował  raz  jeszcze  wskrzesić  gonitwy  pod 
nazwą  karuzelu  w  r.  1788  przy  odkryciu  pomnika  Sobie- 
skiego w  Łazienkach,  ale  był  to  już  tylko  popis  zfranou- 
ziałych  paniczów. 

Gony  bobrowe  ob.  Polska  piastowska. 

Gorzkie  żale,  zbiór  pieśni  o  Męce  Pańskiej,  śpiewany 
tylko  w  czasie  Wielkiego  postu,  a  nazwany  tak  od  pier- 
wszego wiersza  pierwszej  pieśni  „Gorzkie  żale  przybywaj- 
cie!" Śpiewanie  tych  pieśni  nazywają  Pasyą  (t.  j.  Męką) 
i  lamentacyą,  a  cały  zbiór  drukuje  się  dziś  pod  tytułem 
„Rozmyślanie  Męki  Pana  Naszego  Jezusa  Chrystusa",  bo 
w  nabożeństwie  tern  wszystkie  szczegóły  Męki  Chrystuso- 
wej są  wspomniane.  Początek  Gorzkim  Żalom  dały  średnio- 
wieczne mysterya  czyli  dyalogi  religijne,  przedstawiające 
Mękę  Pańską,  co  pokazuje  się  już  z  samego  układu,  gdzie 
prologiem  czyli  wstępem  jest  właśnie  pieśń  „Gorzkie  żale 
przybywajcie,  serca  nasze  przenikajcie".  Trzy  części,  jakby 
trzy  akty  (sprawy),  w  każdej  części  trzy  pieśni,  i  epilog 
czyli  dokończenie,  pieśń  na  procesyi  śpiewana  „Jezu  Chry- 
ste Panie  miły..."  albo  jeszcze  tragiczniej  sza  tekstem  „Wisi 
na  krzyżu  Pan  Stwórca  Nieba..."  Gorzkie  Żale  w  dzisiej- 
szej formie  wydrukowano  po  raz  pierwszy  r.  1707  p.  n. 
„Snopek  Mirry"  za  staraniem  ks.  Wawrzyńca  Stanisł.  Be- 
nika ,  promotora  bractwa  św.  Rocha  przy  kościele  para- 
fialnym Św.  Krzyża  w  Warszawie.  Ks.  Bartłomiej  Tarło, 
ówczesny  proboszcz  miejscowy,  potwierdził  to  nabożeństwo, 
a  ks.  Szczepan  Wierzbowski  officyał  warszawski  wydruko- 
wać dozwolił  i  sam  pierwsze  Gorzkie  Żale  przy  licznym 
nadoku  wiernych  odprawił.  Zapisano  wówczas,  że  gdy  da- 
wne hymny  łacińskie,  i  niektóre  pieśni  polskie  nie  były 
przystępne  dla  ludu  i  przechodziły  możność  bractwa  — 
dlatego  ułożono  te  „czysto-polskie",  łatwe,  bez  kosztu  do 
odprawienia,  bo  bez  przedstawień  scenicznych,  bez  kapników 


i 


91 


i  biczowań ,  które  przedtem  w  pięciu  intermedyach ,  na 
uczczenie  pięciu  ran  Chrystusowych  praktykowano.  Nabo- 
żeństwo to  passyjne,  wielce  rzewne,  pełne  majestatyczności 
i  skruchy,  z  nutą  odpowiednią  do  treści  hymnów,  z  kon- 
kluzyą  na  klęczkach  „Któryś  za  nas  cierpiał  rany",  pod 
wpływem  misyonarskim  rozpowszechniło  się  szybko  po  ca- 
łym kraju  i  stało  wielce  miłem  ludowi  a  przez  półtora 
wieku  żadna  książka  w  języku  polskim  nie  rozeszła  się 
w  tylu  egzemplarzach  jak  „Gorzkie  żale".  Na  język  litew- 
ski przełożone  dość  wiernie  przez  ks.  Hilarego  Stalmu- 
chowskiego,  wydane  zostały  pozornie  w  Wilnie  a  rzeczy- 
wiście w  Tylży  r.  1873  p.  t.  j^ApmisUjmas  mukos  ir  smertics 
Jezuso  Chrystusa^. 

Gościnne  prawo  (kupieckie)  ob.  Sądy. 

Gospoda  w  Polsce  miała  znaczenie  domu  zajezdnego, 
karczmy  i  kwatery,  tak  w  mieście  jak  na  wsi  i  przy  go- 
ścińcu publicznym.  Mówiono;  mieszkać  na  gospodzie,  sta- 
nąć gospodą  u  kogo,  dać  komu  gospodę  w  swoim  domu, 
być  gospodą  czyli  schronieniem  dla  kogo.  Kwatery  wojska 
nazywano  „gospodami  żołnierskiemi".  Najwięcej  gospod 
zajezdnych  było  w  Krakowie  i  Warszawie  jako  miastach 
stołecznych,  oraz  w  Piotrkowie  i  Lublinie  jako  miastach 
trybunalskich.  Wogóle  były  nieliczne  i  niewygodne,  a  to 
z  tego  powodu,  że  w  podróży  szlachcic  zajeżdżał  do  ka- 
żdego choć  nieznajomego  szlachcica,  jakby  do  brata,  znaj- 
dując zawsze  gościnność  dla  siebie,  służby  i  koni.  Szlachta 
znała  swoje  najdalsze  pokrewieństwa  i  powinowactwa  tak 
dalece,  iż  mawiano,  że  każdy  szlachcic  może  przejechać 
z  Gdańska  do  Kijowa  „rzemiennym  dyszlem",  popasając 
tylko  u  koUigatów.  Z  taką  samą  uprzejmością  przyjmowały 
podróżnych  po  miastach  klasztory  i  plebanie.  Karczmom 
zajezdnym,  zwłaszcza  pod  większemi  miastami  i  u  prze- 
wozów nadawano  uprzywilejowane  nazwiska.  Zarówno  w  Ko- 
ronie jak  na  Litwie  spotykamy  w  wieku  XVni  nazwy  kar- 
czem :  Wygoda  i  Wygódka,  także  Uciecha  i  Ucieszka,  Roz- 


boszna.  Już  w  XVII  wieku  mamy  nazwę  gospody  Czekaj 
(w  wojew.  sandomierakiem,  parafii  Lubozyna),  gdzieindziej 
mamy :  Poczekaj ,  Łapigrosz,  Ostatnigrosz,  HuJanka,  Pohu- 
lanka,  Sodoma  (wśród  lasów),  ZgodB,  Łowigość  (pod  Skier- 
niewicami), Zazdrość  (w  Wielkopolsce),  Łapiguz,  ŁowJ- 
guz,  Wesoła,  Utrata,  Zielona,  Zabawa,  Wymysłów  (nazwa 
jedna  z  pospolitszy  cli),  Mitręga  (w  Krakowskiem),  Nazlość 
(w  Rawskiem),  Rzym,  Piekło,  Piekiełko,  Przekora,  Zawada, 
Sowa,  Sowiak.  Jakby  na  wyszydzenie  niewygodnych  gospod, 
najpospolitszą  miądzy  nazwami  karozem  polskich  przy  go- 
ścińcach jest  Wygoda. 

Gród  pierwotnie  oznaczał  miejsce  warowne,  ogrodzone 
wałem,  przykopami,  palisadą.  W  czasach  piastowskich  każda 
okolica,   każde  opole,   sąsiedztwo,  czyli  jak  nazywano  po 
łacinie  vicmia,  miało  swój  gród  jako  schronienie  okolicznej 
ludności  przed  napadem   nieprzyjaciół.   W  grodach    takich 
siedzieli  rycerze  zawsze  gotowi    do  obrony    ziemi   przeciw 
napadom  nieprzyjaciół  i  rozbójników,    nazywani  pogrodoy, 
albo  ludzie  grodzcy.  Tutaj   więc   najchętniej   osiadano  jako 
pod  osłoną  oręża,  tu  odbywały  się  targowiska.  Na  gruntach 
dokoła  grodów  czyli  na  ogrodach    osadzano  jeńców.    Przy 
grodach  więc  u  stóp  gór  zamkowych  powstawały  pierwsze 
miasta,  które  z  tego  powodu  grodami  także  zwano.    Przy 
Wawelu  Kraków,   przy  Wysokim   Zamku  Lwów,  przy  Tu- 
rzej  górze  Wilno,    przy    półwyspie    zamkowym    na    Gople 
Kruszwica  i  t.  d.  Wewnątrz  warowni,  która  bywała  zwykle 
miejscem  szczuplem,  budowano  dworzec  z   bierwion  staro- 
drzewu,  zacinanych    „w  zamek"  czyli  zamykanych  na  we- 
by ściany  dworca  były  mocne,    który  dlatego  na- 
lył  zamkiem.     Z  początku   gdy   prochu  i  ognistej 
zcze  nie  znano ,  wszystkie  zamki  były  drewniane. 
Ł  Wawelu  do  r.   1306  murowanego  nie  było.    Do- 
zimierz  Wielki  wszystkie  warowniejaze  zamki  kró- 
ie  względu  na  wynalazek  broni  ognistej  przemie- 
"nianych  na  murowane   i    dlatego  słusznie  o  nim 


mówiono,  źe  zastat  Polskę  drewnianą  a  zostawił  murowaną. 
Eażdy  gród,  zamek  (castellum),  musi^  naturalnie  mieć  swego 
naczelnika,  przywódcę,  który  jako  namiestnik,  pomocnik 
panującego  zwał  się  włodarzem  (vlodarius)  i  w  zastępstwie 
swego  pana  posiadał  władzę  sądową,  wojskową  i  porządko- 
wą całej  okolicy.  Później  włodarzy  takich  zwano  kasztela- 
nami i  etaroBtemi,  Z  rozwojem  sądownictwa  władze  sądowe 
musiały  się  rozdzielić.  Spory  cywilne  miejskie  przeszły  do 
sądów  miejskich,  ziemskie  do  sądów  ziemskich,  zań  przy 
grodzie  czyli  staroście  grodowym  pozostały  sprawy  krymi- 
nalne a  mianowicie :  o  najazdy,  rozboje,  podpalania  i  gwałty, 
oraz  władza  egzekucyjna  i  policyjna  w  powiecie,  ziemi 
czyli  okręgu  grodowym.  Sądził  w  grodzie  starosta  grodowy 
z  prawem  miecza  lub  jego  zastępca  podstarosta,  w  Wielko- 
polsce surrogatorem  zwany.  Kad  więzieniem,  całością  i  po- 
rządkiem zamkowym  czuwał  burgrabia  (burgrahius),  do  któ- 
rego należało  naprawianie  zamku  zapomocą  okolicznych 
mieszkańców,  strzeżenie  rzeczy  cudzych  w  składzie  zam- 
kowym zostających,  kaduków  t.  j.  niczyich,  na  skarb  Bzplitej 
przechodzących,  sądzenie  drobniejszych  spraw  ulicznych 
i  wykonywanie  poleceń  starosty.  Gród  posiadał  pisarza 
i  księgi  grodzkie,  inaczej  wieozystemi  zwane,  w  rodzaju 
dzisiejszych  notaryalnych,  do  których  wpisywano  tak  zwane 
akta  dobrej  woli,  tudzież  manifesty  ożyli  protesty  prze- 
ciwko doznanym  krzywdom,  nadużyciom  władz  i  pogwał- 
ceniu praw  krajowych.  Jeżeli  w  zamku  nie  było  sklepio- 
nego archiwum,  to  odnoszono  papiery  do  zachowania  w  naj- 
bliższym murowanym  kościele  lub  klasztorze.  Gród  był 
siedliskiem  rządu  krajowego  w  każdym  powiecie,  ziemi 
lub  województwie,  tak  coś  naksztatt  dzisiejez; 
lub  urzędów  powiatowych,  tylko  że  łączył  w 
władzę  sądowo-kryminalną  z  policyjną  i  egzel 
dykasteryi  grodzkiej  oprócz  starosty,  pisai^a  i 
należ^  jeszoze:  mierniczy,  pisarz  prowiantów; 
borców  targowyoh.  Służbę  zamkową  stanowił 


—    94    — 

klucznik,  kucharz,  woźnica  i  pewna  Kozba  drabów  do  ima- 
nia winowajców,  pilnowania  ich  w  wieży  i  stróżowania 
zamku. 

Grosz  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Grzywna  ob.  Pieniądze  w  Polsce  i  Polskie  miary  i  wagi. 

Gwarek,  Gwarectwo.    Gwarkami   nazywano   w   Polsce 
górników  a  gwarectwami  ich  cechy,   bractwa   czyli  stowa- 
rzyszenia, które  breiły  od  królów  przywileje  na  dobywanie 
kruszców.     Pierwszy   przywilej    tego  rodzaju  miała  wydać 
w  r.  1374  królowa  Elżbieta,  siostra  Kazimierza  "Wielkiego 
a  matka  króla  Ludwika  i  rejentka  Polski,    dla  Grwareetwa 
olkuskiego.     Gwarectwa    obowiązywały    się   zwykle   dawaó 
dziesięcinę  kruszcu  lub  też  roczny  podatek.  Za  Zygmunta  I 
zaczęły  się  gwarectwa  pomnażać  i  dlatego  król  ten  posta- 
nowił oddzielny  wydział  pod   przewodnictwem   komornika 
górniczego  (Camerarius  MontanusJ,  który  się  trudnił  wyda- 
waniem pozwolenia  i  zawieraniem  umów   z    Gwarectwami. 
Czacki  pisał  o  gwarkach,  jak  utrzymywali  wspólne  roboty, 
jaki  między  gwarkami  i  ich  zwierzchnikami  stosunek,  jaki 
podział   zysku.   W    Yoluminach   legum   czytamy,    że  „gwar- 
kowie, którzy  kruszec  biorą,  bogatsi  płacą  poboru  po  zło- 
tych 16,  ubożsi  po  6".  Herburt  powiada  w  Statucie :  „Z  Ko- 
rony żadnych  towarów  nie  mają  wywozić,  kromia  ołowiu, 
gwarkowie,  albo  ci,   którzy  ołowiem  kupczą''.    Kochowski 
pisze  po  zalaniu  kopalni  olkuskich: 

Już  nie^h  nie  tęskni  upragniona  dusza, 
Do  ziemnych  gwarków  pełnego  Olkusza. 

Dziesięcina  z  kruszcu  oddawana  królowi  przez  gwarectwa 
zwała  się  „olborą",  Łabęcki  wylicza  szereg  gwarków  olku- 
skich, którzy  kopalnie  te  od  królów  polskich  dzierżawili 
i  znaczne  koszta  na  przed  iębiorstwo  swoje  łożyli  a  zasły- 
nęli jako  mężowie  naukowi.  Rozpoczyna  ich  szereg  Piotr 
Kopernik,  dalej  znany  w  dziejach  drukarstwa  polskiego 
z  końca  XV  wieku  Świętopełk  Fijol,  Piotr  "Wapowski,  Mar- 
cin z  Olkusza  i  wielu  innych. 


96 


Handel  ob.  Bractwa  kupieckie,  Ola. 

Harce,  rodzaj  pojedynków  przed  bitwą,  w  powsze- 
chnym były  zwyczaju ,  a  hiatorya  prawie  każdej  bitwy 
wspomiua  o  wyzywania  się  harcowników  na  r^ką.  Tak 
w  r.  1410  pod  Koronowem  przed  zaczęciem  walnej  bitwy, 
Konrad  Niemczyc,  Szlęzak,  wyjechał  na  haro  z  szyków 
krzyźackicłi,  okuty  wraz  z  koniem  w  bogatą  zbroję  i  tisr- 
cując  wyzywał  po  niemiecku  a  potem  po  polaku  wojowni- 
ków naszych.  Wtedy  z  szyków ,  rycerstwa  polskiego  wy- 
skoczył z  kopią  ku  niemu  Jan  Soycicki  a  złożywszy  się 
drzewcem,  zwalił  z  konia  zuchwałego  Szlązaka  i  pojmać 
żywcem.  Waleczny  Jan  Tarnowski  w  wainej  bitwie  pod 
Orszą,  w  p^nej  zbroi  wyjechał  na  harc,  wyzywając  nie- 
przyjaciół sam  na  sam  do  walki.  Stanisław  Stadnicki,  pan 
na  Łańcucie,  zwany  Dyabłem,  pod  Gdańskiem  za  Stefana 
Batorego,  gdy  Niemców  na  harc  wywabiał,  każdego  pra- 
wie, który  wystąpić  się  poważył,  ubił,  poczem  mu  żaden 
pola  stawić  nie  ćmiał.  Kacper  Lipski,  kasztelan  rawski, 
w  harcu  pod  Cecora,  zdjąwszy  jednego  Turka  z  konia,  na 
kopii  go  przed  hetmana  Żółkiewskiego  przyniósł.  Polacy 
mieli  elawę  najpierwszych  w  świecie  harcowników.  Nieraz 
najdzielniejsi  z  rycerstwa  przepasawszy  się  przez  piersi  na 
ukos  czerwonymi  nałęczami  (ręcznikami),  przed  bitwą  rzu- 
cali się  w  kilkadziesiąt  koni  w  środek  nieprzyjacielskiego 
obozu  i  sprawiali  popłoch  w  tysiącach.  Zwano  takich  elea- 
rami. Ksiądz  Dębowaki ,  kapelan  słynnych  Lisowczyków, 
napisfd  o  tychie  dzidko:  „Przewagi  Elearów  polskich".- 

Hejnał,  hajnał,  ejnał,  oznacza  pobudkę,  pieśń  budzącą, 
pochodzi  od  wyrazu  węgierskiego  hajnal. 
wiada :  „Poczciwemu  nie  trzeba  stróża  z  he 
bo  już  stróżem  u  niego  cnota".  W  Krak 
wieży  kościoła  N.  P.  Maryi,  przez  cały  ad 
zaraz  po  północy  aż  do  świtu,  grano  ni 
mentach,  i  to  nazywano  hejnałem.  Muzyki 
pobudką  z  powodu  zbliżającej  się  rocznicy 


—    96    — 

stasa  Pana  i  zapowiedzi  sądu  ostatecznego,  na  który  Chry- 
stus przyjdzie  powtórnie  a  Archanioł  trąbą  wzywać  będzie. 
Ustawała  zaś  z  dniem  Bożego  Narodzenia.  Hejnał  krakow- 
ski składa  się  z  trzech  pieśni  na  cześć  Matki  Boskiej,  od- 
grywany na  trzech  trąbach.  Te  same  pieśni  bywały  na 
pobudkę  otrąbiane  o  świcie  w  chorągwiach  polskich.  Mu- 
zyka ich  pełna  prostoty,  ma  cechę  wogóle  pieśni  kolędo- 
wych i  pastorałek.  Taki  sam  zwyczaj  jak  w  Krakowie  gry- 
wania hejnałów  z  wieży  Maryackiej,  był  w  całej  Polsce, 
dotąd  przechowywany  na  Mazowszu  i  Podlasiu,  gdzie  w  wie- 
czory adwentowe  słyszeć  można  po  wioskach  na  dworze 
uroczyste  tony  ligawek  (ob,  ligawka). 

Herby  ob.  Nazwiska. 

Hetmani,  Hetmaństwo.  Wyraz  hetman  nie  jest  wyra- 
zem czysto  polskim.  Po  niemiecku  wódz  naczelny  zwał  się 
od  wieków  hauptmann,  z  tego  Czesi  zrobili  hejtman,  Kusini 
ataman,  Słoweńcy  hegtman,  a  Polacy  hetman  ^).  Polską  na- 
zwą narodową  i  prastarą  jest  wojewoda,  ten  co  woje,  czyli 
wojowników  wodzi.  Każdy  z  książąt  piastowskich  jako 
wódz  swego  rycerstwa  był  sam  wojewodą,  potem  miał  do 
pomocy,  zastępstwa  i  okazałości  dworu  oddzielnego  w  ka- 
żdej dzielnicy  wojewodę.  A  gdy  i  królowie  piastowscy  mie- 
wali już  wielu  wojewodów,  nazwa  ta  nie  wystarczała  dla 
naczelnego  wodza,  który  zastępował  króla,  więc  nazwano 
go  hetmanem,  który  w  dalszym  rozwoju  organizacyi  Rze- 
czypospolitej stał  się  za  Jagiellonów  potężnym  dygnita- 
rzem dożywotnim.  Kiedy  wyraz  ten  wszedł  u  nas  w  użycie, 
nie  wiadomo,  a  to  z  tego  powodu,  że  starzy  kronikarze 
nasi  pisząc  po  łacinie  nie  używali  nazwy  hetman,  ale  dux 
lub  princeps  militum,  exerciłum.  Jeszcze  w  początkach  wie- 
ku  Xy   hetman   nie  oznaczał   dostojnika,   który   z   mocy 


*)  Wyraz  niemiecki  hauptmann  ma  pochodzić  z  przełożenia  na 
język  niemiecki  łacińskiego  capitaneus.  CaptU  — głowa,  tłumaczy  się 
przez  niemieckie  Haupt,  ztąd  Capitaneus  —  Hauptmann. 


—    97    — 

samego  urzędu  był  naczelnikiem  aiły  zbrojnej  ct^ego  pań- 
stwa, ale  wodza,  który  dowodził  taką  ilością  wojska,  jaką 
mu  król  powierzył.  Tak  w  bitwie  pod  Grunwaldem  r.  1410 
Jagiełło  mianow^  Zyndrama  z  Maszkowio,  miecznika  kra- 
kowskiego,   hetmanem  caJej  siły  polskiej,    t.  j.  pospolitego 
ruszenia  i  najemników.  Silą  litewską  dowodził  Witold.  Gdy 
okazała    się    potrzeba    stałego    utrzymywania    sil    wojen- 
nych polskich,    król  Jagiełło  mianuje  Dobiesława  Puchałę, 
kasztelana  przemyskiego,  hetmanem  nadwornym.  Mógł  być 
to  jednak  urząd  jeszcze  czasowy,  bo  król  ten  stanowi  het- 
manów   po    kilku   naraz:    na    Podole   posyła   jednocześnie 
dwóch  hetmanów,  na  Litwę  jednego,  to  znowu  kiedyindziej 
wybiera  as6  1 1-tu  hetmanów.     Tak    samo   syn  Władysława 
Jagiełły   Władysław    Warneńczyk,    ściągając   Polaków    do 
Węgier,  nad  pojedynczymi  oddziałami  osobnych  hetmanów 
stanowił.  Oczywiście  taki  hetman  odpowiadał  tylko  stano- 
wisku dzisiejszego  jenerała   lub    pułkownika    dowodzącego 
oddzielnym    pułkiem.     Dopiero    za    Kazimierza    Jagielloń- 
czyka, wojny  z  Krzyżakami  przez  lat  12  prowadzone  o  nie- 
podległość ziem  pomorskich,  wpłynęły  na  rozwój  hetmań- 
stwa  jako  instytucyi  polskiej.  Król  nie  mogąc  liczyć  w  dłuż- 
szych wojnach   na    pospolite   ruszenie,   które    zbierało    się 
tylko  czasowo,  musiał  utrzymywać  stale  na  żołdzie  dworu 
„służebnych    dworskich   ludzi",    których    liczbę    zmniejszał 
w  czasie  pokoju,  powiększt^  podczas  wojny.  Właśnie  het- 
maństwo  rozwija  sią  dla  tych  służebnych  ludzi.   Wszystko 
oo  tylko  służyło  na  dworze, 
wielkiemu  koronnemu.  Więc 
i  wszystko,  a  biegł  na  obroi 
jaoiela.     To  też   np.  Jana  R 
karze:  „hetman  i  marszałek 
nie    dwóch    obowiązków    by 
osoby,  więc  marszałkowie  ze 
na  hetmanów.  Taki  jest  poc; 
2   którego    wyrosło  .  potem 


—    98    — 

Hetmana  nadwornego  zwano  po  łacinie  campiductor,  a  na- 
zwę tę  spotykamy  po  raz  pierwszy  w  r.  1462.  Taki  campi- 
ductor  pobierał  pensyę  roczną  z  żup  solnych,  a  wypłacał 
mu  ją  podskarbi.  Obok  tych  hetmanów  stałych  są  i  chwi- 
lowi, w  miarę  potrzeby.  Hetmani  stali  służą  dla  całej  Ko- 
rony, mają  pierwsze  krzesła  w  senacie  i  wybierani  są  zwy- 
kle z  najmożniejszych  rodzin.  Przestali  być  nadwornymi, 
są  hetmanami  już  nie  króla  ale  Korony  i  marszałkowi  pod- 
legać nie  mogą.  Wojskiem  nadwornem  króla  po  dawnemu 
przewodzi  hetman  od  marszałka  zależny,  ale  to  mały  do- 
stojnik przy  hetmanie  koronnym.  Ruś  potrzebowała  ciągłej 
zasłony  od  Tatarów,  więc  troskliwy  o  nią  Zygmunt  I  usta- 
nawia r.  1511  hetmana  z  nazwą  Capitaneus  stipendiariorurn 
Russiae.  Prusy  potrzebują  zasłony  od  Krzyżaków,  zatem 
szlachta  obiera  tam  sobie  także  campidtictora  Prussiae,  Zy- 
gmunt I  r.  1B12  ustanawia  hetmaństwo  dla  Litwy,  potem 
postanawia  dwóch  oddzielnych  hetmanów,  tak  w  Koronie 
•  jak  i  w  Litwie.  Potrzeba  było  pilnować  granic  stojąc 
w  polu,  zwłaszcza  przeciw  Tatarom,  a  więc  na  to  ustano- 
wieni: hetman  polny  koronny  i  hetman  polny  litewski. 
Powinności  hetmańskie  były  już  za  wielkie,  Polska  za 
ogromna,  a  hetman  koronny  był  jeszcze  i  senatorem,  król 
więc  r.  1B39  postanowił  ten  nowj''  urząd  hetmana  polnego 
jako  zastępcy  koronnego.  Hetman  koronny  zaczyna  się 
teraz  tytułować  supremtcs,  maximus  diujo,  po  polsku  ustala 
się  nazwa  „wielki  hetman".  W  r.  1B39  hetmanem  koron- 
nym był  sławny  zwycięzca  z  pod  Obertyna  Jan  Tarnowski, 
polnym  król  mianował  Mikołaja  Sieniawskiego ,  kasztelana 
bełzkiego.  Tak  więc  pierwszym  wielkim  koronnym  był  Tar- 
nowski, a  pierwszym  polnym  koro^inym  Sieniawski,  obok 
nich  był  hetman  trzeci  w  Koronie,  nadworny.  W  Litwie 
powstaje  też  zaraz  obok  wielkiego  hetman  polny  litewski. 
Tak  więc  w  hierarchii  Rzeczypospolitej  było  pięciu  het- 
manów :  1)  wielki  koronny,  2)  polny  koronny,  3)  nadworny, 
4)  wielki  litewski  i  B)  polny  litewski.     Mimo  to  wszystko, 


hetmoństwo  nie  mająa  jeszcze  wyrobionego  stanowiska 
w  politycznym  ustroju  Polaki,  było  zalflżaem  od  łaski  i  woli 
króla  i  istniało  prawie  wyłącznie  dla  obrony  Bnai  od  łn- 
pieztwa  Tatarów  i  Wołochów.  Dawniej  za  Jagiełły  i  War- 
neńczyka Ruś  była  spokojna.  Witold  Tatarów  aż  w  Kry- 
mie nękiJ.  Za  Kazimierza  Jagiellończyka  jui  Bnś  zaczyna 
cierpieć  boleśnie.  Hetmani  więo  polscy  przenoszą  się  na 
Rak.  Sławny  Tarnowski  osiada  na  Rusi,  by  dniem  i  nocą 
granic  jej  pilnować,  badowaó  zamki,  osłaniać  miasta  wa- 
łami. Z  Rusi  chodzi  on  na  Wołochy  osadzać  tam  hospo- 
darów. To  samo  czyni  następca  Tarnowskiego  Sieniawski, 
który  tak  był  do  Rusi  przykuty,  że  kiedy  potrzeba  było 
porfać  kogo  na  wojnę  do  Inflant,  król  zatrzymywał  go  na 
miejscu  a  do  Inflant  dał  innych,  czasowo  obranych  het> 
manów.  Najpierwszy  spisywał  u  nas  prawa  wojenne  het- 
man Jan  Tarnowski.  Są  to  ustawy  prawa  ziemskiego  i  t.  d. 
z  przydatkiem:  „O  obronie  koronnej  i  o  sprawie  i  powin- 
ności urzędników  wojennych".  Tarnowski  w  dziele  swem 
domaga  się,  żeby  hetman  polny  był  generałem  artyleryi. 
W  „Obronie"  podana  rzecz  o  powinności  hetmańskiej,  czy- 
sto strategiczna:  o  służbie  rotmistrzowskiej,  rycerskiej,  cią- 
gnieniu wojska,  obronie  zamków  i  t.  d.  Po  Tarnowskim 
pisaJ  J.  Zamojski  projekt  p.  t,  „Rada  sprawy  wojennej". 
Hetman  rządził  wojskiem  za  pośrednictwem  tak  nazwanych 
artykułów  hetmańskich  (ob.),  które  były  przeważnie  zbio- 
rem przepisów  o  karności.  Takie  „artykuły"  hetmanowie 
najprzód  sami  pisali  i  ogłaszali,  pod  każdym  więc  hetma- 
nem karność  i  porządek  mogły  być  inne.  Dopiero  sejm 
r.  1609  prawo  swoje  osobne  w  tym  względz 
zawsze  ogłosił.  Hetman  mianowri  oficerów,  tyl 
ozniki  i  rotmistrze  osiadłe  i  rycerskiej  sztuki 
z  królem  wybierz.  Ponieważ  Polska  prowadziła 
pome,  więc  nie  potrzebował  pozwolenia  królew 
rozkazu  do  wojny,  ale  szedł  z  powinności  na  bój 
at^stwie  potnego    wysyłał.     Swawolę   i    bunty 


—     100    — 

karał  więzieniem,   gardłem   lub    „na   poczciwości"    według 
owych  artykułów  wojennych,  a  wyroki  jego  były  tak  wa- 
żne jak  sejmowe  i  starostowie  musieli  wykonywać   je   jak 
sejmowe.  Osobom  cywilnym,  mającym  sprawę  z  żołnierzami, 
wolno  było  od  wyroku  hetmańskiego  apelować   do    trybu- 
nału.   Hetman  rozstawiał  wojska  po  starostwach  i  dobrach 
duchowieństwa.     Wolne   były   tylko    od    kwaterunku    wsie 
szlacheckie  i  dobra  stołowe  królewskie.  Obok  uprzywilejo- 
wanych praw  hetmańskich  postanowiła  Rzeczpospolita  ostre 
przepisy,    ograniczające  władzę  hetmanów.   Na    żadne  pry- 
.  watne  potrzeby,  sejmiki  i  zjazdy  nie  mogli  rot  żołnierskich 
używać,   pod  karą  bannicyi.    Nie  mogli  ściągać  wojska  na 
zjazdy  publiczne  i  elekcye,    pod    odpowiedzialnością  przed 
generalnym  kapturem  na  skargę  jednego  szlachcica.    Atoli 
najwięcej  władzę  hetmanów  ograniczył  sejm  niemy  w  roku 
1717.  Hetmana  mianował  król,  ale  były  wypadki,  że  i  szla- 
chta wybierała  hetmana.  Uważano  go  za  ministra  i  dlatego 
członek  rodziny  hetmańskiej  nie  mógł  zostać  innym  mini- 
strem.   Hetman  jednak    sam    przez    się    nie  był  senatorem 
Rzeczypospolitej,    lecz   zwykle  zasiadał  w  senacie  dlatego, 
że  miał  już  pierwej  inny  urząd  z  tem  krzesłem,  lub  dosta- 
wał jakie  krzesło  wojewódzkie  osobne.    Dopiero  w  prawo- 
dawstwie z  r.  1773 — 5,    hetmaństwo  zostało  samo  z  siebie 
senatorstwem.    Przedtem ,    ile  razy  zdarzył  się  hetman  bez 
krzesła,  liczył  się  do  szlachty  t.  j.  izby  poselskiej,   nie  do 
senatu.    Od  czasów  Stefana  Batorego  urząd  hetmana  wiel- 
kiego stał  się  dożywotnim    i    wszyscy    hetmani  wielcy  ko- 
ronni dokonali  na  hetmaństwie  żywota,  prócz  Sobieskiego, 
który  obrany  został  królem.  Wojsko  przysięgało  posłuszeń- 
stwo samemu    tylko    hetmanowi.     Aby    ograniczyć    potęgę 
i  wpływ  magnatów,  którzy  byli  hetmanami,  szlachta  uchwa- 
liła r.  1669  prawo  zakazujące,    żeby    hetman    nie    był    ani 
marszałkiem,  ani  kanclerzem,   bo  dawniej  Zamojski  i  Żół- 
kiewski byli  razem  kanclerzami  i  hetmanami.  Hetmanowie 
otrzymywali  płacę  z  żup  bocheńskich,    miewali  liczne  sta- 


101 


rostwa,  pobierali  hybemy,  kwarty,  doDatywy  wojskowe 
i  t  d,,  że  jednak  były  to  dochody  niepewne,  wiąc  w  rokn 
1717  oznaczono  pensyę  Bta2ą  hetmana  wielkiego  na  120,000 
złp.,  polnego  na  80,000,  zarówno  dla  koronnych  jak  litew- 
skich, i  oddzielnie  dla  hetmana  wiel  kor.  na  wydatki  jego 
arzędn,  na  pisarza  polnego,  oficyalistów,  nagrody,  wsparcia 
i  t.  d.  także  złp.  120,000  rocznie.  Sumy  te  wybierano  w  Ko- 
ronie z  hybern,  w  Litwie  z  czopowego,  Bzeląźnego  i  głów- 
azczyzny  żydowskiej.  Niezrównanej  pracy  dziejopis  Julian 
Bartoszewicz,  w  swoich  apisaoh  urzędników  Rzeczypospo- 
litej wyszuki  piętnastu  Campiductores  (od  r.  1410  do  1454), 
to  jest  hetmanów  czasowych,  na  wojny  wysyłanych;  27-miu 
hetmanów  stałych  i  wielkich  koronnych,  począwszy  od  Pio- 
tra Banina  w  r.  1462,  aż  do  Piotra  Ożarowskiego,  Targo- 
wiczanina,  straconego  w  r.  1794,  28-miu  hetmanów  polnych 
koronnych  od  roku  1639 — 1794;  10-oiu  hetmanów  nadwor- 
nych koronnych  od  r.  1474  do  ostatniego  z  nadwornych 
Mikołaja  Zebrzydowskiego  za  Zygmunta  III;  28-miu  het- 
manów wielkich  litewskich  od  Jana  Chodkiewicza  w  roku 
1476  do  Szymona  Kossakowskiego ,  straconego  w  r.  1794. 
Wreszcie  30-tu  hetmanów  polnych  litewskich,  od  Jerzego 
Radziwiłła,  który  z  polnego  zostać  wielkim  w  r.  1533,  do 
Józefa  Zabiefly,  który  także  stracił  życie  w  r.  1794  Het- 
mani wielcy  wychodzili  najczcaciej  z  wojewodów  ruskich, 
a  hetmani  polni  z  kasztelanów  kamienieckich.  Jeżeli  za- 
brakło hetmanów  koronnych,  a  Ruś  potrzebowała  ich  cią- 
gle, szlachta  rneka  obierka  wtedy  sobie  hetmana  swego, 
ruskiego.  Takim  był  Jazłowiecki,  takim  Hieronim  Sieniaw- 
ski.  Czasem  niektóre  buławy  wakowały  po 
naście.  Za  Zygmunta  IH  znika  stanowczo 
dworne,  bo  milicya  dworska  wcielona  20 
Hetmańatwo  staje  się  dostojnem  ministerst 
miejscu  po  marszalkowstwie  a  przed  kan 
man  poluy  pragnie  wyłamać  się  z  pod 
hetmana    wielkiego.     Ody    podczas    buntu 


—     102     — 

obaj  hetmani  koronni  Potocki  i  Kalinowski  dostali  się  ko- 
zactwu  do  niewoli,  E>zeozpospolita,  ze  względu  na  ich  urząd 
dożywotni,    ustanawia   zastępców    czyli    poprostu  wznaw^ia 
hetmanów  czasowych,  którym  po  raz  pierwszy  dano  tytuł 
regimentarzów,  żeby  nie  ubliżyć  hetmanom  w  niewoli  zo- 
stającym. Za  Jana  Kazimierza  i  Michała  Korybuta,  buława 
hetmańska  wyrosła   na  wielką  reprezentantkę   rządu   Rze- 
czypospolitej   i    stała    się    ciężką    tym  królom,    doszedłszy 
szczytu  swej  potęgi.  W  czasie  wojny  szwedzkiej  stanowiła 
o  losach  Rzplitej.     Po  wojnie,    nabywszy    ogromnej  wzię- 
tości  u  szlachty,  powstawała  z  Jerzym  Lubomirskim,  prze- 
ciw dworowi,  w  obronie  ^złotej  wolności**.  Dawniej  hetman 
koronny  był  tylko  namiestnikiem  króla.    Dziś    stał  się  już 
samodzielnym,   bo   wojsko  zupełnie  od  jego  woli  zależało, 
zwiększał  je,  rozpuszczał,  reformował,  żywił  i  podatki  na 
wojsko  pobierał,  ani  królowi,  ani  sejmowi  nie  zdając  z  tego 
żadnej  liczby.   Potęga  hetmanów  uwidoczniła  się  szczegól- 
niej na  elekcyi  po  zgonie  Sobieskiego.     Fryderyk    August 
Sas  miał  za  sobą  ledwie  szóstą  część  szlachty  na  elekcyj- 
nem  polu,  ale  obrany  został  królem,  bo  go  popierało  trzech 
hetmanów:  Jabłonowski,    Słuszka  i  Feliks  Potocki.    Wyro- 
biło się  przez  wiek  XVn  popularne  w  narodzie  zdanie,  że 
między  królem  i  szlachtą ,   między  tronem  a  narodem ,  bu- 
ława jest  władzą    pośrednią,   regulatorem  i  łącznikiem,    że 
między  królem,  jako  pierwiastkiem  monarchicznym,  a  szla- 
chtą rozmiłowaną   w  swobodzie,    szalę    równowagi    trzyma 
hetman,    hamując  króla  w  nadużywaniu  władzy  a  szlachtę 
w  samowoh.    Gdy  naród  przekonał  się,    że  August  II  spi- 
skuje przeciwko  Rzeczypospolitej,  pokładał  nadzieję  w  het- 
manach, jako  mających  rzeczywistą  siłę,  że  oni  jedni  tylko 
mogą  zasłonić    go    przed    samowolą    Sasów.     Z    walki    tej 
między  królem  i  hetmanami    wypłynęły    owe    ograniczenia 
praw  hetmańskich  na  sejmie    „niemym**  w  r.  1717    i    mia- 
nowanie Niemca  (Fleminga)  niezawisłym    (trzecim)   hetma- 
nem nad  cudzoziemskim  zaciągiem,  co  się  jednak  niedługo 


utrzymało.  Żeby  i  króla  ograniozyó  w  rozdawuiotwie  bu- 
ław, sejm  „Diemy"  postanowił,  ie  nie  w  każdej  chwili  jak 
wprzódy,  ale  tylko  u&  sejmach  moie  król  nominować  het' 
maaów.  Stanisław  Rzewuski  hetman  wiol.  kor.  (po  śmierci 
Sieniawskiego  r.  1726),  mąź  prawy  i  wielkiego  hartu  du- 
cha, „Kato  polaki,  zakuty  w  hełm"  —  jak  mówi  Bartosze- 
wicz —  staje  się  podniosłym  reprezentantem  tej  myśli,  że 
hetmaństwo  jest  szalą  między  królem  a  wolnością,  że  ogra- 
niczenie lub  zniesienie  buławy  byłoby  grobem  dla  Rzeczy- 
pospolitej. Dziwny  los  zdarzył,  że,  w  r.  1728  umarło  trzech 
hetmanów:  Rzewuski,  Chomętowski  i  Denho£f,  a  został  tylko 
Pociej.  Gdy  król  chciał  koniecznie  daó  buławę  Poniatow- 
skiemu (ojcu  króla)  a  Potoccy  obstawah  przy  wojewodzie 
kijowskim  i  nie  przyszło  do  porozumienia,  Potoccy  sejmy 
zrywali  z  obawy,  żeby  król  Poniatowskiego  nie  mianował. 
August  n  zręcznie  sobie  poradził,  bo  mianował  Poniatow- 
skiego i  Wiśniowieckiego  regimentarzami,  do  czego  miał 
prawo  w  każdym  czasie.  Wiadomo  zaś ,  że  regimentarz 
jako  zastępca  hetmana  miał  całkowitą  jego  władza  nad 
wojskiem.  Hetmani  czasów  saskich:  Józef  Potocki,  Jan 
Klemens  Branicki ,  MicheJ  Rybeńko  Radziwiłł ,  Wacław 
Rzewuski  i  Michał  Massalski,  wszystkiem  ozem  mogli,  ma- 
jątkiem, wymową  i  życiem  bronili  do  upadłego  stanowiska 
hetmana,  który  jako  wódz  szlachty  i  siły  zbrojnej  narodu, 
był  najwięcej  narodową  postacią  w  Polsce.  Bezkrólewie 
po  Auguście  III  i  sejmy  za  Stanisława  Augusta  przynoszą 
upadek  dawnego  znaczenia  hetmaństwa.  Wybujało  ono  w  po- 
tęgę, ale  gdy  nie  spełniło  nadziei,  którą  w  niem  naród  po- 
kładał, musiało  runąć.  Wszyscy  ostatni  hetmanowie  są  to 
już  małe  postacie,  zwyro 
z  nich  tylko  był  zacny  < 
Czartoryskich ,  twórca  ai 
i  znamienity  muzyk,  koi 
Hetman  na  znak  swej  go( 
jest  krótką  laskę  z  wielką 


—     104    — 

t 

\ 

był  zwyczaj,  że  przy  stole  na  uczczenie  hetmana  wielkiego, 
stawiano  przed  nim  pieczeń  źrebięcą.  Oznaozi^o  to  zape- 
wne, żę  dygnitarz  ten,  dla  którego  w  dzikich  polach  Ukrainy 
źrebię  bywało  przysmakiem,  nawet  w  czasie  uczty  czuwa 
nad  bezpieczeństwem  Rzeczypospolitej  jak  w  polu. 

Hiberna,  hyberna.  Dobra  rycerskie,  czyli  wsie  szlache- 
ckie wolne  były  w  Polsce  od  kwaterunku  wojska.  Żołnierz 
zatem  mógł  tylko  zimować,  czyli  stawać  na  zimowych  le- 
żach w  królewszczyznach  i  dobrach  duchowieństwa,  a  kmie- 
cie królewscy  obowiązani  byli  dostarczyć  mu  żywności, 
czyli  dać  chleb  zimowy  w  naturze.  Ponieważ  wynikały 
z  tego  powodu  nieporozumienia  i  nadużycia,  sejm  więc 
w  r.  1649  postanowił,  aby  w  miejsce  dostarcz«mej  wojsku 
żywności  dawano  opłatę  w  pieniądzach,  którą  nazwano 
hiberna,  co  po  łacinie  znaczy  dosłownie  „zimowa".  Hiberna 
nie  była  podatkiem  stałym,  ale  w  miarę  potrzeby  wybie- 
ranym. Hibemę  ściągaU  deputaci  hibernowi  w  jesieni  od 
Św.  Michała  do  św.  Marcina.  Duchowieństwo  przykładało 
się  do  niej  z  dóbr  swoich,  deklarując  pewną  ryczałtową 
sumę.  W  r.  1677  wysokość  hyberny  w  Koronie  oznaczono 
na  złp.  1,180.000,  a  część  pewna  tej  sumy  szła  na  płacę 
hetmanów,  pisarza  polnego  i  inne  wojskowe  wydatki.  Li- 
twini nie  zawsze  oznaczali  z  góry  wysokość  sumy  hyber- 
nowej,  która  za  czasów  saskich  wynosiła  486,300  złp.  Za 
Stanisława   Augusta  hiberna    została   na  zawsze   zniesioną. 

Horodniczy,  zwany  niekiedy  „wyszogrodzkim**.  Skrze- 
tuski  powiada,  iż  urzędnik  ten  ziemski,  w  Litwie  tj^lko 
znany,  „od  straży  grodów  czyli  zamków  warownych  imię 
ma".  Był  rodzajem  starosty  grodowego  i  komendanta  for- 
tecy. Zamek  wileński  był  w  zawiadywaniu  „horodniczego 
wileńskiego".  Oprócz  wileńskiego  znani  są  horodniczowie : 
witebscy,  połoccy,  mińscy,  mścisławscy,  orszańscy  i  kilku- 
nastu innych.  Hartknoch  nazywa  ich  po  łacinie  aediles, 
Lengnich  za  Hejdensteinem:  monimenłorum  curałores,  „Gdzie 
te  urzędy  są  —  mówi  statut  Litewski  —  będą  mieć  sobie 


—     106    — 

od  starostów  więźnie   poruozoue,    a  gdzie    wyszogrodzkich 
albo  horodniozych  nie  masz,  tam  podstarośoi". 
Hordownia  ob.  Piwo. 

Huba  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

liluminacye.  Długosz  wspomina  o  illuminaoyaoh  miast 
w  wieku  XIV  i  XV,  jako  oznakach  radości  narodowej. 
Powiada,  iź  w  r.  1445,  gdy  naród  cały  łudził  ai^  jeszcze 
nadzieją,  ie  król  Władyrfaw  (Warneńczyk)  nie  poległ  pod 
Warną ,  ale  wzięby  został  do  niewoli  tureckiej  „ilekroó 
przyszła  do  Kj-akowa  wiadomość,  źe  żyje,  miasto  coie  na- 
pełniało się  radością ,  bito  we  dzwony  i  oświecano  wszyst- 
kie domy  mieszkańców". 

Imiona  polsko  -  słowiańskie.  Każdy  naród  posiada  pe- 
wną hczbę  imion  osobowych,  czyli  własnych,  płynących 
z  jego  języka  i  pojęć,  które  z  upodobaniem  nadaje  synom 
i  córkom  swoim.  Polacy  mieli  bogaty  zasób  takich  imion 
narodowych,  polsko- ^owi a ńskich,  zapewne  tak  starych  jak 
ich  mowa,  zrosłyoh  od  kolebki  narodu  z  równinami  Wisły, 
Warty  i  Odry.  Imiona  te  używane  jeszcze  przez  kilka  wie- 
ków po  przyjęciu  chrześcijaństwa,  w  XV  stuleciu  prawie 
wszystkie  ustąpiły  miejsca  imionom  cudzoziemskim  i  he- 
brajskim z  wyjątkiem  tylko  kilkunastu  zachowanych  do 
naszych  czasów.  Naród  tak  dalece  kooh^  się  w  formach 
zdrobniałych  i  skróceniach  swoich  imion,  ii  używano  ta- 
kowych często  w  dokumentach  z  pominięciem  formy  ich 
głównej.  To  też  podając  spis  abecadłowy  tych  imion,  było 
koniecznem  obok  formy  głównej  przytoczenie  form  skró- 
conych, pochodnych  i  zdrobniałych,  a  także  roku  najstar- 
szych dokumentów,  w  których  imiona  te  mamy  już  zapi- 
sane. W  imionach  osób,  jak  dusznie  powiedział  r 
językoznawca  Karol  Humboldt,  kryją  się  najstan 
niki  każdego  narodu.  U  nas  w  czasach,  kiedy  nazw 
dziczaych  jeszcze  nie  znano,  imionami  zastępowan 
ska.    A   jak   to   gdzieindziej    zobaczymy    (ob.   Np' 


—     106    — 

i  miast),    od    dawnych    imion    polskich    pochodzi    większa 
część  nazwisk  wiosek. 

Barwin  (miał  być  synem  Leszka  III). 

Blizbor,  r.  1262. 

Bogusław,  1200;  Bogusz,  1225;  Boguszko  12B2. 

Bogdan,  106B;  Bogodan,  117B;  Bogudan;  Bogut,  1260;  Bo- 

gdał,  1229;  Bogdasz,  1254;  Boguń. 
Bogumił,  1122;  Bogomił,  1233;  Bogumilec,  1230. 
Boguchwał,  1207;  Bogufał,  1145;  Boguch,  1175. 
Bolesław,  1000;  Bolek,  Bolko,  1136;  Bolech  1136;    Bolesta 

1237  0. 
Bolebor,  1251;  Bolibor,  1250. 
Bojomir,  Bojan,  1222. 
Bory  sław,  1271;  Borut,  1300;    Boruta,   Borysz,    Borys,   Bo- 

rosław,  Borzysław  1220. 
Boźymir,  Bożym,  1222. 
Bożywoj,    1237;    Bożej    1218;    Borzywoj    syn   Msty    w  XI 

wieku;  Burzy  woj. 
Boźysław. 

Boży  dar,  1368;  Bochdar. 
Bronisław  1257;  Bronisz,  1173, 
Bronimir,  Bronimierz,  Bromir,  Bromierz. 
Broniwoj. 

Bratumił,  1266;  Bratuń. 
Bratosław,  Bratosz  1218;  Bracław. 
Branibor,  Bronibor. 
Brodzisław,  Brodzisz,  1153. 

Budzisław,  1136;  Busław,  Budzisz,  Budek,  Budko,  1284. 
Budziwoj,  1220;  Budewoj,  1248;  Budziej. 
Brzetysław,  1203. 
Bodzanta. 


*)  Imię  Bolesław  nosiło  33  panujących  w  różnych   dzielnicach 
i  kilku  wiekach  książąt  krwi  Piasta. 


-     107    — 

Chocimir,  1351;  Chocim,  Ohooimierz. 

Chlebosław,  Chleb. 

ChwaUbóg;  Falibóg,  1291. 

Ohwalimir,  1239;  Chwalimierz;    Chwalmierz,   Faldmir,   Fal- 

mierz,  FaKmierz,  Almierz  (XTTT  w.). 
Chwalisław,  1230;  ChwaUsz,  Falisław,  1249,  Falisz,  1244. 
Cichobor,  Cichoborz,  Cibor,  Cicibor. 
Cichosław,  1267;  Ciechosłąw,  Cichosz,  Cichost. 
Cieszymysł,  1136;  Cieszym,  1228;  Ciesz. 
Czechosław,    Czesław,    1180;    Czachosław,    Czasław,    1101; 

Czach,  Cześósław,  Czesz,  Ciechan. 
Czcirad,  1231. 

Częstobór,  1209,  Częstoborz,  Cząstobór. 
Cieszymir. 
Czestmir  (podług  Długosza  był  synem  Leszka  III  w  w.  X). 

Dadzibóg,  1254;  Dadźbóg  >). 

Dalesz,  1136;  Dalek,  1280;  Dalech. 

Dalibór,  Dalebór,  1259. 

Darosław. 

Dzierźysław,  1254,  Dersław,  Dziersław  ^). 

Długobór,  Długoborz. 

Długomił. 

Długosław,  Długosz. 

Domasław,  1219;   Domosław,    1285;    Domisław;    Domesław, 

1214;  Dmoch,  Domasz,  1254. 
Dobiesław,  1193;  Dobiesz,  1136;  Dobek,  1136. 
Dobrosław,  1228;  Dobrosz  1136;  Dobroch. 
Dobiegniew,  1227. 
Dobrogniew,  1238;  Dobronog;  Dobroniek;  Dobroń. 


^)  Dażdboh  miał  być  bogiem  szczęścia  u  Słowian,  a  Nestor 
powiada,  że  Włodzimierz  składał  mu  ofiary  na  górach  kijowskich. 
Bożyszcze  to  wspomniane  jest  także  w  „Wyprawie  Igora  na  Po- 
łowców". 

^)  Długosz  Dersława  nazywa  także  Drzerskiem. 


—     108    — 

Dobromysl,  Dobromyśl. 

Dobromił,  Dobromil. 

Dobromir,  1278;  Dobremir,  lOlB. 

Dobrowia,  Dobrowit,  1264. 

Dysław  ob.  Władysław. 

Dobrowoj. 

Dobrogost,  106B;  Dobregost,  1243;  Dobrogoszcz,   Dobrota, 

1225. 
Domawidz,  1231. 
Domarad,  1211;  Domerad,  1233;    Domorad,    1251;  Doman^ 

1065;  Domrat^). 
Domamir,  10C5;  Domomir. 
Drogomir,  1226. 
Drogomił,  1255. 
Drogomysł,  1136. 

Drogosław;  Drogosz,  1259;  Drogota,  1125. 
Dzierżykraj,  1153,  Dzierźek,  1120. 
Drogodar. 

Falibóg  ob.  Chwalibóg. 
Falimierz  ob.  Chwalimierz. 
Falisław  ob.  Chwalisław. 

Gniewomir,  1107. 

Gniewosław,  Gniewosz,  Gniewek,  Gniew. 

Godzisław,    1251;    Godzisz,    1260;    Godziszko,    1266;    Go- 

dek,  1202. 
Gościsław,  1211;  Gościsz,  1193;  Gostek,  1153;  Gostko,  1288; 

Gostasz  i  Gostaoh,  1270. 
Gostesław,  1155;  Gostsław;  Gocław,  Gosław,  1218. 
Gościrad,  1189;  Gózd,  Gost,  Gostoń,  Gostyń. 
Gorysław,  1228;  Gorzysław,  Gorysz,  Górka. 
Godzimir. 
Gości  woj. 


')  Długosz  pisze:  „Domarat  vel  Domanek^^ 


—     109     — 

Grzymidaw,  1223;  Grzmi^aw,  Glrzymisz,  Grzymek,  G^romi- 

^aw,  Gromisz,  1065. 
Grozimir,  Groaimierz,  Grozim. 
Grodoriaw,  Grodzisz.  ' 

Gowor,    Gro  worek,    Go  wory  k,   Goworko,    Gawor,    Ga  worek, 

(wiek  SJI). 

Imiealaw,  Imisław,  1120. 

Jarogniew,  1218. 

Jaromir,  Jaromił  {w.  XI). 

Jawor,  1177. 

Jaropełk. 

Jaro^aw,    1223;    Jarysław,    Jarosz,    1245;    Jarooh,    Jarost, 

1233;  Jarota,  Jaręt,  Jarąt,  Jarcz. 
Ilcislaw  (w.  XrV"). 

Kazimir,  1120;  Kazimierz,  Eaźmirz,  Kazuch*). 

Krzesimir,  Krzesi mierz,  Krzesim. 

Krzeelaw,  1222;  Krzesz  czyli  Krześ;  Okrzeslaw. 

Katoslaw,  1267. 

Kochan,  1136. 

Krzywosąd  1187. 

Lech,  Leszek,  Leszko,  Lestek,  Łestko,  1120. 

Lubomir  {w.  XII),  Lubomierz,  Lubor,  Lubomił. 

Lub  o  mysi.  Lubo  myśl. 

Lubo^aw,  Lubosz,  Luboch,  Lubiesz,  Lubasz,  Łubach. 

Lubart,  Lubar. 

Ludomir,  Łudzimierz,  Ludmierz. 

Lutomir,  Lubomierz,  Lutomił. 

Lutoslaw,  Łutosz. 

Lutobor,  1261. 

Lutogniew,  1238;  Lutuj. 

Ludomii,  LudmiŁ 


■)   Pierwszym    Kazimierzem   na   tronie 
Chrobrego,  urodzony  r.  1016. 


—     110     — 

Ładyslaw  ob.  Władysław. 

Masław  (r.  1040  przywódca  rokoszu  na  Mazowszu). 

Małomir,  Małomierz,  Małosz,  Małooh. 

Mieczysław  (w.  X.);   Mieczsław,   Mieszek,   Mieszko,    (1136 

Mestek,  Mestko,  970. 
Męcimir,  Męcimierz,  Męómierz,  Męcisz. 
Mirosław,  1211;   Mirosz,   Mirost,   Mirczko;   Mir,    1244;   Mi- 

ręta,  1136. 
Mirogniew,  1218;  Miron,  1246;  Mironiek,  1239. 
Młodzisław   (może  Młodosław?),    Młodosz,    1125;   Młodziej^ 

1224. 
Mścisław,  1270;  Mścisz  (Msciś),  1276;  Mściszko,  Msta  (w.  XI). 
Miło  wit,  1136. 

Mścibor,  1291;  Ścibor,  1110;  Ściebor,  Siebor. 
Miłorad  (w.  XIV). 

Miłosław,  1218;  Miłosz,  1136;  Miłoch,  1136. 
Miłogost,  Miłost,  Miłota. 
Miłowoj,   Miłuj  (w.  Xn);  Milej,    1110;    Milon,    1065;   Miło- 

wan,  1136. 
Modlibor,  1270;  Modliborz,  1271;  Modlisz. 
Moisław;  Mojek,  1177;  Moj  ko,  Mojsa. 
Monesław  (w.  XIII),  Moniek,  Mońko,  Moniuszko. 
Mroczesław;  Mroczek,    1241;   Mroczko;   Mrocław,   Mrokota, 

1196. 
Mścigniew,  1234. 
Myślibor,  1261;  Myślibórz. 
Myślimir,  1278. 

Myślisław,  Myślisz,  Mysław,  Myślak,  1136;  MyśUk,  1271. 
Mściwoj,  1247;   Mściwuj,    1233;   Mściw,  1231;   Mstuj,  1015; 

Mszczuj,  1236. 

Nasław,  1200. 

Nasięgniew,  może  Nasągniew,  1269. 

Naczęsław,  1222;  Naczęsz,  Nacześ. 

Nadbor,  Nabór  (w.  XIV);  Niebor,  1211;  Niebora,  1238. 


—   111    — 

Nawój,  1427. 

Niedamir,  Niedan,  1066;  Niedaaz,  1206. 

Niemir,  1136",  Niemiera,  1267;  Niemierza;  Niemirka. 

Niegoslaw,  1167;  Niegosz;  Niegusz,  1126. 

Niemomysł,  Kiemeta,  1300;  Niemoj,  1126. 

Niezamysł,  1136. 

Kinogniew,  1286;  Ninek,  1125. 

Ninomyst,  1136;  Ninota. 

Obieslaw,  ob.  Sobiesław. 
Okrzesław  (ob.  Krzesła  w),  O  krza. 
Ościsiaw  (ob.  Rościstaw),  Osław, 
Ostromir,  Ostroż. 

Pakosław,  1153;  Pakoaz  (może  Pakosław). 

Pakosław,  Pakosław,  1243;  Pąkosz,  1212. 

Paozealaw,  1227;  Pąezeaław;  Pąclaw;  Pęslaw,  12B1;  Pcoław. 

Po  by  sław,  Pobysz. 

Przybyslaw,  1177;  Przybysz,  Przybko  i  Przybek,  1268. 

Przebydaw,  1233. 

Polemir, 

Poźrymir. 

Przedesław,  1200;  Przecław  1163;  Przesław,  1228;  Przecław, 

PrzĄcław');  Przedzisław. 
Prandota  (forma  pochodna  może  od  Przedesława). 
Przybywoj,  1016. 
Przybygniew,  1234. 
Przy by rad. 

Przedbor,  1228;  Przedbórz. 
Przedwoj,  11B3. 
Przedpelk,  1188. 
Przemydaw,  1243;  Przemyśl,  1233;  Przemek;  Prz 

')  Przecław  z  Pogorzelca  (Pogorzelecki)  her.  Grzj 
wrocławski  od  r.  1341  (f  1376]  b;l  ostatnim  Polakiem 
drze  ptzed  szeregiem  Niemców. 


—     112     — 

Pomścibor,  Pomśoiborz,  (w.  XV). 

Pełka,  1136;  (Długosz  pisze:  ^Pełka  czyli  Fulkon"). 

Eaoibor,  1120. 

E>adzisław,    1142;    Kadzisz,    Basław,    1222;   E»adziej,    1271; 

Eadek,  1066;  Radzik,  1066. 
Radosław,  1173;  Radosz  (Radoś),  1065;  Radost,  1125;  Rasz, 

1262;  Radoń,  1163. 
Rościsław,  Rosław,  1200;  Rostek;  Rostko,  1217. 
Radomysł,  Radom. 

Radzimir,  Radzim,  Racimir,  Racik,  1271. 
Radogoszcz,  Radogost,  Radgost,  Radgoszcz. 
Radomir,  Radomił. 

Radsław,  Racław,  1227;  Raozon,  1262;  Rałek,  1273. 
Radowoj  (może  ztąd  Radowan,  1266  i  Radwan,  1163). 
Radowid,  1136;  Radowit. 
Rolisław,  Rolik;  Rulik,  1277;  RuKsław. 
Rusław  (w.  Xn). 

Sambor,  1268,  Szymbor. 

Sobiesław,  1226;  Sobiesz,  1247;  Sobisław,  1290;   Sobosław, 

1222;  Sobek,  1290;  Sobiech,  Sobęta,  1236. 
Świętomir,  1260. 
Swi^tosław,  1160;  Świętosz,  1223;  Świętoch,  Świętek,  1221; 

Swi^cisław  1273;  Swiesław,  1359. 
Sulisław,  1136;  Sulisz,  Salej  1254;  Sułek,  Sułko,  1126;  Su- 

lik,  1136;  Sułosz,  Sulęta,  1065. 
Sulimir,  1065;  Sulimierz;  Sulim,  1065;  Sulima. 
Sędzisław,  1252;  Sędzisz;  Sędko;    Sąd,    1222;    Sadek,  1241. 
Spicymir,  Spicymierz  (w.  XI),  Spytko,  Spytek,  Spitysz,  1256. 
Sławosław,    Sławosz,  1203;    Sławek,    1239;    Sław;    Sławęta, 

Sławota,  1258. 
Stanisław    (w.  XI),    Stanisz,    Stańczyk,    Stasz    (Staś)    1241; 

Staszko,  Stańko. 
Sławibor,  1262;  Sławik,  1Ś28. 
Stanimir,  Stanimierz. 


—     113     — 

Świętobor,  1120;  Świątobór,  1106. 

Sędzimir,  Sądzimir. 

Sędziwoj,  Sądziwoj,  1209;  Sędziwuj. 

Sieciesław,  Sieciech,  Sieoiej,  1120. 

Sęczygniew,  Sągniew,  1260. 

Stoigniew,  1136. 

Spioygniew,  1165  (już  jeden  z  synów  Leszka  III  miał  mieć 

to  imię). 
Strachoslaw,  Strasz,  Strach,  Strachota,  1227. 
Stradomir,  Stradom. 

Strzegosław,  Strzesz,  1136;  Strzeżek.  Strzeszko,  1153. 
Stredziwoj,  1281. 
Scibor  ob.  Mścibor. 

Sierosław,  Siesław,  Sierosz,  Sieradz,  Sirak,  1136. 
Stręgobór,  Stręg,  Streńk. 
Strzegomir,  Strzegom. 
Stoigniew;  Stogniew,  Stągniew. 
Stoimir,  Stomir. 
Stoisław,  Stosław,  Stosz. 
Skarbimir,  Skarbimierz,  Szkalbmierz,  Szkalmierz,  Stalmierz, 

Skarbiesz,  Skarbosz,  Skarbisz,  Skarbek. 
Skarysław,  Skarysz,  Skarsz. 
Sławo boj,  Sławoj. 
Słabomir,  Słabomierz,  Słabosz. 
Sobimysł,  1136. 
Swiętobój. 
Świętopełk,  1016. 
Sulibor,  Sulbor,  Salborz,  Szulbor. 
Suligost,  Sulgost.  • 

Sulirad,  1136;  Surad. 
Szczęstobój. 
Sławomir. 

Twardzisław,  1218;  Twardosław,  1218. 
Tomislaw,  1242;  Tomisz,  Tomił. 

K8IĘBA   RZECZY  POLSKICH.  8 


—     114     — 

Tęgomir,  1136. 

Tolimir,  Tomir,  Tolima,  1218. 

Tolislaw,  1237;  Tulisław,  Tulisz. 

Trojan,  1066. 

Trzebiesław,  1246;  Trzebiesz,  Trzebuch. 

Trzebomysł,  1286. 

Tworzymir,  Tworek. 

Tworzysław,  Tworzysz,  Twórz,  Twosz. 

Ubysław,  Ubysz  (w.  Xin). 

Uniesław,  1266;  Umiesz  1126. 

Unisław,  Unisz,  Unosz,  1218;  Unoch,  1126;  Unich. 

Uścisław,  Uścisz,  Uciech  1264. 

Uniemysł,  1126. 

Qniewit,  Uniej,  1260. 

animir,  1066;  Unik,  1126. 

Wielimir,  1239;  Wielimierz. 

Wielisław,  1218;  Wielisz;  Wiesław. 

Witosław,  1200;  Witosz,  Witost,  1066. 

Warcisław,  Warcisz,  Warsz,  1267. 

Wrocisław,  1016;  Wrocław,    Wrócisz,  1200;   Wrocik  1239; 

Wrocb. 
Włościbor,  1260;  Włostobor  1279;  Włosto;  Włostek;  Włost, 

1166;  Włostej,  1211. 
Wojciesław;  Wojciech,  1218;  Wojciesz,  1230;   Wojcieszko, 

r.  1260. 
Wojan,  1126;  Wojno,  1218. 

Władysław,  1090;  Włodzisław,  Łady  sław,  Dysław,  Ładzisław. 
Władzimir,  Włodzimierz,  1236;  Włodek. 
Władywoj,  Władowoj,  1016. 
Wiarosław,  1266;  Wierusz. 
Węcemił,  1230. 
Walisław,  Walisz. 
Wielebor,  Wielobor,  Woj  bor. 
Wieńczysław,  1218;  Więcław,  Węcław,  Węoek;  Węcko,  1228. 


IIB 


Wacław,  Wach,  Waniek. 

Wirchosław,  12B1. 

Wiślimir. 

Wojmir,  1259. 

Wojsław,  1110;  Oisław. 

Wolimir,  1238;  Wolisz,  106B. 

Wojsznar,  Wojnar,  Wojsz,  Wojszek. 

Wyszebor,  1065;  Wszebor,  1200. 

Wyszomir,  1237;  Wyszon,  1220;  Wyszoniek,  1272. 

Wyszesław  1227;  Wyszek,  Wyszko,  1233;  Wisław,  1177. 

Wyszymir,  Wyszomierz,   Wysz,  Wyzimir,   Wyzima,   Wyzi- 

mierz,  1298. 
Wszewłod,  1136. 
Wszerad,  1206;  Wsieradz. 
Wszemir,  1136. 
Wszesuł,  1126. 

Zasław,  1255;  Zasz. 

Zbigniew,  1120;  Zbyszek. 

Zdziesław,  1228;  Zdzisław,    1220;    Zdziech,    1298;    Zdziesz^ 

1283;  Zdzieszek,  Zdzisz  (Zdziś),  Zdzieszko,  1287. 
Zawichost;  Zawist,  1066;  Zawisz,  1264;  Zawisza  1264* 
Zbilut;  Zbijlud,  1066;  Zblut. 
Zbroisław,  Zbrosław,  1222;  Zbrosz. 
Zbijsław,  Zboisław,  1222;  Zbysław,  1200;  Zbysz. 
Ziemisław,  1261;  Ziemista  1271. 
Zdziwoj,  1126. 
Zdzigod;  1257. 
Zdzimir,  1126;  Zdzimił. 

Ziemimysł,  1120;  Ziemomysł,  li^OO;  Ziemisław,  1261. 
Ziemirad,  1255;  Zymir. 
Ziemowit,  Ziemowid,  Ziemak  ^). 
Złotosław  (w.  Xin);  Złotosz,  Złotoch. 


*)  Imię  Ziemowit  nosiło  sześciu  książąt  mazowieckich  kr^' - ' 
stowskiej. 

5 


—     116    — 

Żyrosław,  1091;  Żyrosz,  1128;   Żyroch,  1136;   Żysław,    Ży- 

ron,  Żyro,  1187;  Żyra,  1065;  Żarek,  Żarko,  1218. 
Zelisław,  1120;  Zelisz,  Zelech. 

Imiona   niewiast   formowano   ze   wszystkich   męskich 
przez  dodanie  żeńskiej  końcówki.  W  dokumentach  z  doby 
piastowskiej  znajdują   się  następujące:    Bogna  (Bogdanna); 
Bogusza,  1153;  Bogusława,  1288;  Boguchna,  Busława;  Bro- 
nisława, 1269;    Czechna  (Czesława);    Dobrogniewa;   Dobie- 
chna,  1206;  Dobrosława,  1263;  Dąbrówka,  1120;  Dereława; 
Grzymisława,  1228;  Gorysława  i  Górka;  Jaromira;  Jaromiła; 
Jarosława;    Kochna;    Klichna;    Ludomiła;    Ludmiła,    1228. 
Miłoszka,  1222;  Monesława;  Małusza;  Mścichna  (Mścisława); 
Nawojka;     Odosława;    Przedzisława;    Przybka,    Przybysza 
i  Przybysława;  Piechna;  B>acława  1262;  Rzepica,  Rzepicha, 
Rzepka,  1120;  Radogosta,  Radosta,  1222;  Radosława;  Swa- 
tawa  i  Swiętochna,  Swiętka;    Stachna;    Tolimira  i  Tomira; 
Wisenna,  1240;    Wyszesława  i  Wisława;    Witosława,    1289; 
Wiścisława;  Wolisława;  Witomira;  Wanda,  Wada;  Wyszo- 
mira;  Warszka  (Warcisława);  Woisława;    Wichna,   Witusza 
(czyli  Witusia);  Złotosława;  Zbysława,  1200  i  Zbichna;  Zdzi- 
sława, 1236  i  Zdziesza,  1193;   Zdzimiła,  1298.     Przyj ąwszy 
chrzest    z    Zachodu,    Polacy    wiele    imion    cudzoziemskich 
starali  się  nagiąć  do  brzmień  języka  ojczystego  lub  wprost 
przerobić  na  imiona  typu  narodowego.    I  tak  imię  Ignacy 
przełożono  na  Żarek,  Zegota,  Zegost;  Laurenciusz  na  Wa- 
wrzyniec; Jan  na  Janisław,  a  w  skróceniu  Jasław,  Janusz; 
Adalbert  na  Wojciech;  Andrzej  na  Jędrzej;  Matias  na  Ma- 
ciej;   Zacharyasz   na   Zach;    Elizabetha  na  Elżbieta,    a  jak 
Długosz  zapewnia,  że  i  Ryksę  nazywano  również  Elżbietą; 
Aleksander   zwał  się  Olechno  i  Oleś,    a  imię   żeńskie   Ale- 
ksandra —  Olechna,  Oluchna  w  metrykach;  Jan  Baptysta  — 
Jan    Chrzczon,    później    Chrzciciel;    Lassota  —  Sylwester; 
Łukomir  —  Łukasz.    Teodat  —  Bogodan,   Bogdan;   Bene- 
dykt —  Swiętosław;  Otto  —  Oddon,  Odolan,  1015;  Jakób — 


—     117     — 

Jąkasz,  Jak,  Jaka;  Mateusz — Matejko;  Tytnoteosz  —  Tyszka, 
Tyszko;  Simeoa  —  Szymon;  Nikolaus  —  Mikołaj,  Hiklasz; 
Eleazar —  Olizar;  Dyonizyusz  —  DeDis,  Denisko;  Feliks  — 
Szczęsław,  1259;  SzozęsDy;  Marya  —  Maryauna,  Marusza 
czyli  Maru&ia;  Petrus  —  Piotrusz  i  imię  żeńskie  Petrusza, 
czyli Pietrusia;  G-otlib  ^Bogumił;  Eustachiusz  —  Ostasz,  1212; 
Benedykta  nazywano  nietylko  Świętoslawem,  ałe  także  Bie- 
niaszem i  Bieńkiem;  Hieronima  —  Jarostawem  i  Jaroszem; 
Klemensa  —  Klimuntem  i  EHmkiem;  Julian  —  JuUsław, 
Jalimir;Egidyusz  —  Idzi;  Hijaoynt  —  Jacenty,  Jacek.  Mamy 
wreszcie  Jadwigę,  Zosię,  Kasię,  Malwiuę,  Janinę,  Halinę 
i  kilka  innych  jeszcze  imion  spolszczonyob.  Wogóle  Polaoy 
posiadają  tyle  imion  narodowych  i  spolszczonych,  tylu  we 
własnym  narodzie  za^u^onyoh  pradziadów,  mę^ów  błogo- 
sławionych i  świątobliwych,  którzy  je  niegdyś  nosili,  ie 
nie  mają  żadnej  potrzeby  dla  dziatwy  swojej  pożyczać 
imiona  cudzoziemskie  lub  wy twarzać,  nowe  dziwolągi  nie- 
zgodne z  duchem  mowy  rodzinnej. 

Inekwitacya  ob.  Zajazdy. 

Infamia    albo    bezecnośó.   Każdy    miał  prawo  do  czoi, 
ale    kto    dopuści!    się   czynu    zagrożonego    utratą    honoru, 
tracił  ją  i  nazywany  był  bezecnym,  inaczej  infamisem.  In- 
famia pociągała   za   sobą   ograniczenie    w   używaniu    praw 
cywilnych  i  wywołanie  z  kraju  (ob.  Bannicya).  Tak  prawo 
ziemskie  polskie,   jak  prawo    miejskie  z  Niemiec   przyjęte, 
wyliczało    kategorye  rozmaitych    czynów,    które    pociągi^ 
za  sobą  bezecność.  Do  czynów  tych  należało  nieposłuszeń- 
stwo względom    wyroków  sądowych ,  przechowywanie  zło- 
dziei, oszczerstwo  po  raz  4-t^ 
ciach  dzisiejszych  wywołuje   < 
zecnych  zaliczano  niegdyś,  gc 
śoie,  handlem  i  szynkarstwem 
chodzi   z  prostej    nieznajomo^ 
i  organizacyi  społecznej.    Szła 
wiązku  należ^  do  zakonu  ryi 


—     118     - 

wości  do  obrony  kraju  i  biegłości  w  sztuce  wojennej  byt 
swój  i  bezpieczeństwo  Rzeczpospolita  zasadzs^a.  Stan  ten 
zastępował  wojsko  i  armię,  których  nie  było,  a  porzucenie 
jego  szeregów,  miało  moralne  znaczenie  dzisiejszej  dezer- 
cyi  wojskowej.  Już  na  sejmie  korczyńskim  za  Władysława 
Warneńczyka,  naród  wypowiedział,  że  ^ktoby  nie  stawał 
do  boju  lub  z  innych  względów  od  ogółu  się  oddzielał, 
takiego  wszyscy  mają  na  życiu  i  dobrach  karać,  a  ma  być 
uważany,  jakoby  się  sam  zrzekł  dobrej  czci  i  wiary^.  Szlach- 
cic, który  z  rycerza  przechodził  na  kupca  lub  szynkarza, 
rzecz  prosta,  że  uważanym  być  musiał  przez  stan  rycerski 
za  dezertera.  Szynkarze  obowiązani  byli  tylko  do  stawia- 
nia szubienic  w  obozach.  Gdy  w  XVni  wieku  zmieniły  się 
stosunki  polityczno-społeczne,  ta  sama  szlachta  na  sejmie 
w  r.  1776  postanowiła  prawo,  że  odtąd  zajmowanie  się 
handlem  nie  będzie  uwłaczało  czci  szlacheckiej. 

Ingres.  Z  łacińskich  wyrazów  ingressio,  ingressus^  wej- 
ście, wstępowanie,  dali  Polacy  tę  nazwę  uroczystym  wjazdom, 
na  które  podług  dawnych  obyczajów  polskich  wysadzano 
się  nad  wyraz.  Nowo  mianowani  biskupi,  wojewodowie, 
starostowie  grodowi  i  inni  dygnitarze,  nie  zaniedbywali 
odprawiać  wjazdów  takich  z  jak  największą  okazałością. 
Jak  z  jednej  strony  czyniono  wielkie  przygotowania  do 
takiego  obchodu,  który  zamykał  się  zwykle  sutym  ban- 
kietem, tak  z  drugiej  strony  szlachta  polska  rozmiłowana 
w  życiu  towarzyskiem  i  publicznem,  zbierała  się  z  odle- 
głych nawet  okolic  dla  okazania  szacunku  popularnemu 
dostojnikowi.  Bajeczny  przepych  przy  wjazdach  poselstw 
polskich  do  stolic  zagranicznych,  opisują  współcześni.  Osta- 
tni taki  wjazd  uroczysty,  odprawił  do  Stambułu  Piotr  Po- 
tocki, starosta  szczyrzecki,  wysłany  w  r.  1790  przez  sejm 
czteroletni  w  poselstwie  od  Rzplitej  do  Porty  Otomańskiej. 
Jagiełło,  wracając  z  pod  Grunwaldu,  wszedł  pieszo  do  Kra- 
kowa w  licznym  orszaku  rycerstwa  i  dostojników.  Wstę- 
pował najprzód   do    kościołów:    św.   Stanisława,   Wacława, 


119 


Floryana  i  na  Skałka,  skąd  udd  si^  na  zamek.  Niesiono 
przed  nim  50  zdobytych  chorągwi  krzyżackich,  które  za- 
wiesił w  katedrze  „na  ohwfJę  Bogu".  Zygmunt  III  wjeż- 
dżał do  Krakowa  pod  baldachimem  karmazynowym  w  or- 
szaku senatorów,  rycerstwa  i  blizko  500  mieszczan  kon- 
nych, przybranych  w  błękitne,  atlasowe  suknie.  W  bra- 
mach tryumfalnych  gri^a  dobrana  orkiestra.  Gdy  Jan  Tar- 
nowski po  bitwie  pod  Obertynem  wchodził  do  Krakowa, 
podskarbi  rzuofJ  pieniądze  pomiędzy  lud  na  rynku  kra- 
kowskim. Hetman  3  zdobyte  proporce  w  kościele  św.  Sta- 
nisława zawiesił. 

Instrukcye  sejmikowe.   Województwa  i   ziemie   mitdy 
w  Polsce  autonomię  prawodawczą,  szeroką  i  mogły  stano- 
wić dla  siebie  rozmaite  urządzenia  i  prawa,  które  obowią- 
zywały w  ich  granicach.  Świątynią  (jak  aię  wyraża  Barto-  * 
azewicz),   w  której  stanowiły    się    te    prawa,    były    sejmiki, 
t.  j.  małe  sejmy  wojewódzkie.  Wszystko  na  tych  sejmikach 
postanowioaem  być  mogło,  co  tylko  miejscowego  dotykało 
interesu.   W  sprawach    ogólnych    kraju,    szlachta  po  woje- 
wództwach stanowić  nie  mogła  i  odwoływała  się  do  sejmu 
oawet  w  miejscowych  swoich    potrzebach,  jeżeli  się  te  ze 
sprawą  ogółu  wiązEiy.    Jednem  słowem    sejm    walny    two- 
rzył prawo  dla  całej    Rzeczypospolitej,    sejmiki    dla    woje- 
wództw,   w  czem  prawa    te   prawodawstwa    ogóloego    nie 
nadwerężały.    Prawa   postanowione   na    sejmikach    bywały 
niekiedy    bardzo  pożyteczne  jako    dopełnienia   praw    ogól- 
nych, względnie  do  miejscowych    warunków.    Rzeczpospo- 
lita nie  troszczyła  się 
wiedziała,    sprawy  mie 
twa.   Instrukcye  sejmi 
do  wzajemnego    poroz 
wództwa  z  Rzecząpos 
ku  u  Polaków   i   inny 
granicą    polowie-   mc 
w    stronnictwach.    Gd^ 


—     120    — 

francuzkiem  deputowani  składali  się  instrakcyami,  sławny 
Mirabeau  zawołał,  że  mogą  sobie  odejść,  a  instrukoye 
swoje  zostawić.  W  Polsce  zań  poseł  był  tylko  przedstawi- 
cielem solidarności  wojewódzkiej,  a  gdy  protestował,  to 
znaczyło,  że  protestuje  nie  on  sam,  ale  cała  ziemia,  woje- 
wództwo, które  w  osDbie  swojej  przedstawiał.  Naturalnie 
instrukcye  nie  były  prawem,  bo  odnosiły  się  do  spraw, 
które  nie  od  woli  województwa  zależały,  więc  nie  zawsze 
sejm  walny  czyli  ogólny  uwzględniał  to,  co  było  mu  w  in- 
strukcyach  projektowane  i  zalecone.  Nieraz  dla  braku  czasu 
sprawy  największej  wagi  szły  w  recess,  więc  i  instrukcye 
wojewódzkie  często  odkładane  bywały  na  później.  W  ka- 
żdym razie  były  one  ważnym  organem  politycznego  życia 
narodu,  a  dzisiaj  stanowią  cenny  materyał  dla  dziejów 
wewnętrznych  kraju.  Były  one  znakiem  opinii  publicznej 
w  czasach,  gdy  dziennikarstwa  nie  znano.  Województwa 
donosiły  Rzplitej  przez  swoje  instrukcye,  co  chciały  zrobić^ 
co  sądzą,  że  zrobić  potrzeba.  Wprawdzie  instrukoye  żą- 
dały nieraz  rzeczy  niezgodnych  z  prawem  publicznem, 
a  nawet  wprost  szkodliwych.  Tak  np.  pobyt  wojsk  obcych 
w  kraju  dawał  zawsze  powód  do  żądania  w  instrukcyaoh, 
aby-  nie  wybierano  marszałka  sejmowego  i  sejm  nie  zagaił 
się  pierwej,  aż  wojska  pomienione  z  granic  Rzplitej  ustą- 
pią. Tak  jakby  wojskom  obcym  zależało  co  na  tern, 
żeby  sejmy  dochodziły.  Posłom  układającym  instrukcye 
niezgodne  z  prawem,  rozsądnie  dowodził  Jan  August 
Hylzen  (późniejszy  autor  Inflant),  że  instrukcye  do  prawa, 
a  nie  prawo  do  instrukcyi  stosować  się  powinno,  że 
np.  instrukcya  dana  wbrew  prawu  z  r.  1690  o  porządku 
sejmowania,  gwałciła  prawo  Rzeczypospolitej.  Niektóre 
instrukcye  zapisywano  do  akt  ziemskich  lub  grodzkich, 
inne  wręczano  tylko  posłom  na  luźnej  karcie,  a  nawet  nie- 
kiedy bywały  tylko  ustnie  sformułowane.  W  czystej  pol- 
szczyżnie  instrukcye  nazywano  naukami  i    słusznie,    bo  in- 


-     121     - 

strukcye  nauczały  posłów,  co  i  jak  mówić  mają  na  sejmie. 
Ob.  Sejmiki  polskie, 

Instrumenta  muzyczne  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Instygator,  od  słowa  łacińskiego  instigo,  pobudzać,  po- 
chodziła nazwa  urzędu  w  Rzeczypospolitej,  odpowiadają- 
cego obowiązkom  dzisiejszego  prokuratora.  .  Skrzetuski 
w  Prawie  polskiem  pisze:  „Co  w  innych  państwach  pro- 
kuratorowie  królewscy,  to  w  Polsce  instygatorowie  znaczą. 
Oni  są  dochodzi cielami  krzywd  Rzeczypospolitej  wyrzą- 
dzonych". Krasicki  mówi:  „Instygatorowie  są  urzędnicy 
w  Koronie  i  w  Wiel.  Ks.  Litewskiem,  którzy  miejsce  po 
generałach  inspektorach  w  porządku  urzędów  mają".  In- 
stygator  był  oskarżycielem  publicznym,  działającym  w  imie- 
niu prawa.  Pierwszą  wiadomość  o  instygatorach  mamy 
z  czasów  Zygmunta  Augusta.  Później  konstytucya  z  r.  1681 
nakazuje  instygatorowi,  aby  występował  jako  powód  czyli 
skarźyciel  wd  wszelkich  sprawach,  o  które  nikt  się  nie 
pyta.  Głównie  wnosił  on  skargi  o  zdradę  kraju  i  obrazę 
majestatu  królewskiego,  zawsze  w  porozumieniu  z  marszał- 
kiem wielkim.  On  to  wnosił  skargi  przeciw  wszelkim  dy- 
gnitarzom, podskarbim,  starostom,  szafarzom,  poborcom, 
żupnikom  i  zgoła  każdemu,  ktoby  uczynił  jaką  krzywdę 
skarbowi  publicznemu  lub  szkatule  królewskiej.  Instygator 
wielki  był  jeden  w  Koronie  i  temu  sejm  wyznaczył  stałej 
rocznej  pensyi  6000  złp.,  drugi  wielki  był  w  Litwie  i  ten 
pobiers^  od  r.  1717  ze  skarbu  publicznego  4(/00  złp.  ro- 
cznie. Po  nich  szli  wice-instygatorowie,  czyli  zwyczajni  in- 
stygatorowie, którzy  wszakże  liczyli  się  do  dygnitarzy 
i  w  sądach  asesorskich  zasiadali  z  głosem  doradczym, 
a  w  referendarskich  ze  stanowczym.  Rota  przysięgi  insty- 
gatorów  była  na  wierne  prowadzenie  spraw  króla  i  Rze- 
czypospolitej, bez  względu  na  bogatego  lub  ubogiego  kra- 
jowca lub  cudzoziemca,  spodziewaną  nienawiść  i  prześla- 
dowanie. W  sprawach  prywatnych  występowali  ze  skargą 
tylko  na  podanie  strony  pokrzywdzonej. 


—     122    — 

Instygatorowie  trybunalscy  byli  komisarzami   polioyi 

trybunalskiej ,  utrzymujący  porządek  w  gmachu  trybunal- 
skim i  w  mieście.  Każdy  rozruch  z  wartą  wojskową  tłu- 
mili i  winnych  w  imieniu  Rzeczypospolitej  aresztowali, 
nad  więzieniem  dozór  mieli.  Na  znak  swego  urzędu  nosili 
laski  naksztalt  marszałkowskich.  Przed  rozpoczęciem  posie- 
dzenia trybunału  jeden  z  nich  wnosił  do  izby  trybunalskiej 
krucyfiks  a  drugi  laskę  marszałkowską. 

lnterrex,  dosłownie  znaczy:  Międzykról.  Ze  zaś  inter* 
regnum  nazywano  bezkrólewiem,  więc  interrex  był  to  Bez- 
król,  t.  j.  rządca  Rzeczypospolitej  w  czasie  bezkrólewia. 
Takim  Bezkrólem  mógł  być  tylko  pierwszy  dostojnik  w  kraju, 
arcybiskup  gnieźnieński.  Więc  też  widzimy,  jak  po  śmierci 
Przemysława,  Łokietka  i  Kazimierza  Wielkiego,  arcybiskup 
gnieźnieński  wpływa  przeważnie  na  losy  kraju  i  samą  siłą 
wypadków  zostaje  w  czasie  przesileń  bezkrólem,  interrek- 
sem.  Właściwie  bezkrólewia  nasze  zaczynają  się  dopiero 
po  śmierci  Ludwika  węgierskiego.  Arcybiskup  popierał 
wtedy  Zygmunta  Luksemburczyka  i  Ziemowita  mazowiec- 
kiego, ale  napróżno,  bo  zwyciężyli  mężowie,  którzy  bystrzej 
oceniając  położenie  polityczne  i  niebezpieczeństwo  od  Krzy- 
żactwa,  największej  wówczas  potęgi  militarnej  w  Europie, 
woleli  zaprosić  na  męża  dla  pięknej  Jadwigi,  szorstkiego 
i  niebyt  młodego  ale  zacnego  Litwina.  Za  Jagiellonów  arcy- 
biskup został  prymasem,  więc  na  sejmach  pierwsze  zasiadł 
miejsce,  ale  bezkrólem  urzędowym  jeszcze  nie  był,  bo  urząd 
taki  mógł  dopiero  prawnie  być  konieczny  po  raz  pierwszy 
w  r.  1672,  kiedy  umarł  ostatni  z  Jagiellonów  bezpotomnie. 
Jakoż  prymas  Uchański  przezwał  się  wtedy  pierwszym 
ksiąźęciem  w  Rzeczypospolitej.  Sejm  konwokacyjny  w  roku 
1673  przysądził  mu  moc  zwoływania  sejmików  i  sejmów 
po  śmierci  królewskiej.  Odtąd  prymas  czyli  bezkról  po 
śmierci  każdego  króla  ogłasza  narodowi  uniwersałem  śmierć 
królewską,  zbiera  sejmiki  i  sejmy,  załatwia  mniejsze  spra- 
wy państwa,  o  większych  donosi  senatowi,  opatruje  wszystko, 


—     123     — 

ozyni  wnioski  do  obrad,  a  we  wszystkiem  radzi  się  sena- 
torów, bo  w  Polsce  była  taka  wolność,  że  wszystko  robiono 
jawnie,  za  porozumieniem  się  wszystkich,  ale  do  narodu 
przemawia  sam  prymas  (ob.  Prymas,  Bezkrólewie). 

Izba,  czyli  świetlica,  komnata,  pokój.  W  pierwotnem 
znaczeniu  dotąd  jeszcze  przez  lud  używanem  izba  oznacza 
cały  dom,  chatę.  Kzecz  bowiem  niewątpliwa,  że  pierwotne 
chaty  Słowian  sldadały  się  z  jednej  izby,  która  była  czwo- 
robocznym zasiekiem  z  kloców  drzewa.  To  zasieczenie 
czyli  zbicie  kloców  drzewa  mogło  nawet  dać  początek 
nazwie  izby,  tak  jak  od  klecenia  pochodzi  nazwa  klatki, 
od  zawierania,  zamknięcia  czyli  obwierania  —  obory,  od 
budowania  —  budy,  od  dowierania  czyli  ścisłego  dopaso- 
wywania bierwion  nazwa  dworu.  Gdy  domy  mieszkalne 
przy  pomnożeniu  się  dostatków  zaczęto  budować  większe, 
oddzielono  od  izby  komorę,  alkierz,  świotełkę,  a  dalej  po- 
wstriy  podług  swego  przeznaczenia  izby :  czeladne,  jadalne 
t,  j.  stołowe,  sypialne  czyli  alkierze,  gościnne  i  inne.  W  zam- 
kach były  izby:  książęce,  królewskie,  sejmowe.  Gdy  więc 
w  sejmie  polskim  pod  koniec  XV  wieku  obok  rady  panów 
czyli  senatu,  wyłoniła  się  oddzielna  reprezentacya  stanu 
rycerskiego,  sejm  rozpadł  się  na  dwie  izby:  senatorską 
i  poselską.  W  pierwszej  zasiadali  z  urzędu  wojewodowie, 
kasztelanowie,  ministrowie  i  biskupi  jako  rada  przyboczna 
króla,  w  drugiej  wybrani  przez  ogół  szlachty  posłowie 
ziemscy.  Izbą  sądową  zwano  budynek  lub  tylko  salę  gdzie 
zasiadały  sądy. 

Izba  edukacyi  publicznej.  Po  utworzeniu  księstwa  War- 
szawskiego w  r.  1807,  oświata  i  szkoły  w  tym  odłamie 
Polski  powierzone  zosteiły  Izbie  edukacyi  publicznej  pod 
sterem  zasłużonego  Stanisława  Potockiego.  Do  składu  jej 
należeli:  biskup  Adam  Prażmowski,  Aleksander  Potocki, 
Walenty  Sobolewski,  ks.  Kopczyński,  ks.  Staszic,  pastoro- 
wie Dyl  i  Szmit,  oraz  rektor  liceum  warszawskiego  Linde, 
autor  słownika.  Pod  przewodnictwem  tego  ostatniego  w^ 


124 


wionę  zostało  Towarzystwo  ksiąg  elementarnych.  Na  po- 
czątku r.  1812  Izba  edukacyjna  zamienioną  została  w  Dy- 
rekcyę  edukacyi  publicznej.  O  pracach  Izby  podana  jest 
szczegółowa  wiadomość  w  broszurze:  -Sprawa  z  pięcio- 
letniego urzędowania  Izby  edukacyjnej,  zdana  przez  Józefa 
Lipińskiego,  sekretarza  generalnego  tejże  Izby  na  posie- 
dzeniu publicznem  d.  7  stycznia  1812'*. 

'  Jabłko  królewskie,  kula  złocista  z  krzyżem  na  wierzchu^ 
starodawne  godło  władzy  królewskiej  i  cesarskiej.  Już  Rzy- 
mianie w  ten  sposób  panowanie  swoje  nad  światem  ozna- 
czali, oczywiście  bez  krzyża.  Kronikarz  polski  Gwagnin 
pisze :  „Naostatek  przy  koronacyi,  arcybiskup  królowi  jabłko 
złote,  okrągłość  świata  wyrażające,  w  lewą,  a  w  prawą  rękę 
berło  daje**.  Lustracya  skarbca  koronnego  na  Wawelu, 
w  którym  przechowywały  się  insygnia  i  klejnoty  królów 
polskich,  dopełniona  w  r.  1730,  opisuje  szczegółowo  6  ja- 
błek królewskich,  z  których  3  były  szczerozłote  a  2  srebrne 
pozłacane.  Jedno  tak  było  opisane:  „Jabłko  szczerozłote, 
na  niem  sfera  świata  rysowana,  z  pereł  czterech  na  szty- 
ftach złotych,  dwa  rubinki  po  środku  z  tego  krzyżyk  na 
wierzchu  złożony. 

Jamy  ob.  Łowieckie  prawa. 

Jassyr,  jasyr.  Po  turecku  jesir  znaczy  niewolnik,  jeniec, 
łup  wojenny,  asir  —  wzięty  w  niewolę.  Stąd  w  języku 
polskim  jassyr  oznaczał  niewolę  tatarską  i  turecką.  Tata- 
rzy napadali  często  na  Ukrainę ,  Podole  i  Wołyń ,  pusto- 
sząc wsie,  dwory  i  miasta  i  uprowadzając  w  łykach  tłumy 
ludu  „w  jassyr".  Kraj  wyludniony,  zlany  krwią  i  łzami, 
ale  żyzny  i  piękny,  zaludniał  się  znowu ,  głównie  napły- 
wem ludu  i  szlachty  z  Mazowsza,  Podlasia  i  Małopolski. 
Każdy  szlachcic  podążał  tu  z  mieczem  w  jednej  a  z  płu- 
giem w  drugiej  dłoni,  walczył  i  czuwał  na  tych  kresach 
cywilizacyi  europejskiej,  aby  nieraz  po  półwiekowej  pracy 
zginąć  z  orężem  w  ręku  lub  w  łykach  jassyru.  Kto  w  nie- 


126 


wolę  pogańskie  popadł,   do    tegu    nie   atOBOwaly  się  prawa 
polskie  O  przedawnieniu  majątkowem.  Ob.  Okup. 

Jazda  polska,  jak  słusznie  mówi  piszący  jej  historyk 
Konstanty  Górski,  była  główną  i  zasadniczą  bronią  w  woj- 
sku polakiem.  Jej  krwią  i  męstwem  zdobyte  są  wszystkie 
zwycięstwa  Polaków  w  dawnych  wiekach.  Jazda  polska 
nietylko,  że  wypełniała  z  odznaczeniem  zwykłe  zadanie 
swej  broni,  ale  oblegała  twierdze,  jak  Psków  w  r.  1681, 
broniła  ich  od  oblężenia,  jak  pod  Chodkiewiczem  w  Inflan- 
tach, brf^a  ndzifU  w  szturmach  do  obozów  ufortyfikowa- 
nych, jak  w  r.  1673  pod  Chocimem.  Ona  też  za  wojen 
szwedzkich  uratowała  od  zguby  tonąoą  prawie  Polskę.  Ona  — 
jak  to  przyznał  nawet  sławny  Prusak  Moltke,  spoglądając 
na  Wiedeń  z  wieży  św,  Szczepana  —  ocaliła  pod  wodzą 
Sobieskiego  chrześcijaństwo  od  niewoli  pogańskiej.  Oswo- 
bodzenie Wiednia  było  ostatnim  wielkim  czynem  jazdy 
polskiej.  Historyę  jazdy  polskiej  dzieli  Konstanty  G-órski 
na  4  wybitne  okresy,  odpowiadające  mniej  więcej  czterem 
wiekom  od  XV  do  XVin,  zaczynając  okres  pierwszy  od 
r.  1410,  czyli  bitwy  pod  Grunwaldem.  O  dawniejszych  cza- 
sach pan  Górski  nic  nie  pisze  dla  braku  materyalu  archi- 
walnego do  dziejów  jazdy  w  Polsce.  Nie  idzie  wszakże  za 
tern,  aby  ta  jazda  nie  miała  pierwej  swoich  dziejów.  Rok 
1410  był  datą  jej  zwycięstwa  nad  największą  w  świecie 
potęgą  militarną,  którą  stanowił  zakon  Krzyżacki,  będący 
kwiatem  rycerstwa  całej  zachodniej  Europy.  Rycerstwo, 
które  takiego  czynu  dokon^o,  musiało  mieó  przeszłość 
i  tradycye  swego  powołania.  Jakoż  istotnie  tradycya  ta 
brzmiała  już  echami  wypraw  Chrobrego  z  przed  czterech 
wieków.  Kadłubek  mówiąc  o  buncie  Masława  pi 
Kazimierzowi,  wnukowi  Chrobrego,  wzmiankuje  o 
przez  Masława  „najwprawniej szych  lancowników,  n 
w  to  łuczników,  procników,  halabardników,  szab 
ludzi  w  szerokie  uzbrojonych  miecze  i  wielkiej  lici 
nych  i  piesaych".  O  wojskach  konnych  i  pieszych 


—     128    — 

się  wzięli^.  Uzbrojenie  usarza  składało  się,  z  pancerza, 
przyłbicy,  tarczy  i  kopii  j  niektórzy  zamiast  pancerza  przy- 
wdziewali płacłi,  zamiast  przyłbicy  szyszak  i  zbroję  strzel- 
<szą.  Litewscy  łiusarze  używali  niekiedy  zamiast  kopii  oszcze- 
pu i  paclioląt  na  wojnę  z  sobą  nie  brali.  W  r.  1614  pod 
Orszą  husarze  byli  uzbrojeni  w  tarcze  i  kopie.  Za  Bato- 
rego kopie  skrócono  do  łokci  8-miu  i  wprowadzono  pisto- 
lety. Jazda  w  wieku  XVI  dzieli  się  tak  samo  jak  w  po- 
przednim na  ciężką  i  lekką.  Do  ciężkiej  należą  husarze 
z  drzewcami,  przeznaczeni  do  uderzania  i  łamania  szeregów 
nieprzyjacielskich.  Z  regestru  wyprawy  inflanckiej  z  r.  1651, 
widzimy,  że  było  ich  na  tej  wojnie  3,360,  a  mianowicie 
utrzymywanych  kosztem  dworu  królewskiego  1,000,  woje- 
wody wileńskiego  400,  wojewody  trockiego  400,  kasztelana 
trockiego  400,  biskupa  wileńskiego  300,  podczaszego  800 
i  kraj  czego  60.  Jazda  lekka  t.  j.  strzelcza,  pancerni,  prze- 
znaczona do  rozpoczynania  bitwy  i  ścigania  nieprzyjaciela, 
uzbrojona  była  w  łuk  albo  strzelbę  długą  i  tarczę,  szablę 
krzywą  u  lewego  boku,  oraz  wiszącą  u  boku  prawego  włó- 
cznię długą  na  łokci  4.  Od  r.  1646  zaczyna  się  ukazywać 
w  rotach  strzelczych  włócznia  zwana  rohatyną  i  łuk  zwany 
sahajdakiem.  Właściwie  sahajdak  jest  nazwą  kołczana  na 
strzały,  ale  także  oznaczał  razem  łuk  z  kołczanem  i  strza- 
łami, a  stąd  łucznik  nazywał  się  sahajdacznik.  Hetman  sa- 
hajdaczny,  sajdaczny  u  Kozaków  był  zastępcą,  pomocni- 
kiem hetmana  buńczucznego,  tak  jak  w  wojsku  polskiem 
hetman  polny  względem  wielkiego.  Pierwszą  wzmiankę 
o  Kozakach  mamy  w  rachunkach  sejmowych  z  r.  1663. 
Formowanie  jazdy  zacięźnej  odbywało  się  w  ten  sposób, 
że  rycerzowi  zarekomendowanemu  przez  hetmana,  król  wy- 
dawał t.  z.  list  przypowiedni,  czyli  upoważnienie  na  piśmie 
do  zaciągnięcia  roty  jezdnych,  z  oznaczeniem  czasu,  siły 
roty,  płacy,  uzbrojenia  i  miejsca  zbioru.  W  r.  1627  uchwa- 
lono na  sejmie,  aby  rotmistrzowie  nie  przyjmowali  towa- 
rzyszów, którzy  mają  więcej  niż  po  8  koni  czeladzi.  W  bi- 


—     129     — 

iwach  pod  Orszą,  Sokalem  i  Ne  wiem  widzimy  wśród  towa- 
rzyszów młodzież  z  najpierwszycb  rodzin  całej  Polski.  Ko* 
lumna  bojowa  formowała  się  w  4  do  6  szeregów  jazdy. 
Kto  zna  historyę  jazdy  europejskiej  —  pisze  Górski  — 
ten  przyznać  musi  wyższość  szyku  jazdy  naszej  w  w.  XVI 
nad  takimźe  szykiem  u  innych  narodów,  gdzie  kawalerya 
formowała  się  zwykle  w  masy  wielkie  i  nieobrotne.  Spo- 
sobem ataku  doradzanym  przez  Łaskiego  w  wieku  XYI, 
posługuje  się  do  dzisiaj  kawalerya  w  Europie.  Do  jakich 
wyżyn  doszły  pojęcia  o  cnocie  żołnierskiej,  niech  zaświadczą 
słowa  Floryana  Zebrzydowskiego  w  wieku  XVI  skreślone : 
^Acz  bez  strachu  nie  może  być,  gdzie  wielki  nieprzyjaciel, 
ale  gdy  człowiek  rozważy,  iż  większa  jest  rzecz  poczciwość 
niż  żywot,  tedy  rozumowi  dawszy  miejsce  a  cnotą  się 
sprawując,  łacno  strach  odejdzie,  a  będzie  każdy  wolał 
poczciwą  śmierć  niżeli  żywot".  W  dyscyplinie  ówczesnej 
kara  na  czci  była  uważana  za  większą  niż  kara  na  gardle, 
więc  też  za  największe  tylko  przewinienia  stosowaną. 
W  r.  1591  zapadła  konstytucya,  mocą  której  hetman  i  sądy 
wojenne  mogły  „karać  tylko  na  gardle*',  na  „poczciwości" 
zaś  nikt  jeno  sejm  przez  króla  z  senatem.  W  Artykułach 
tegoż  Zebrzydowskiego  czytamy  o  przysiędze:  „Aczkol- 
wiek u  innych  panów  chrześciańskich,  wszędy,  gdzie  ludzi 
za  pieniądze  przyjmują,  tedy  oni  na  to  artykuły  przysię- 
gają, jedno  my  Polacy  narodu  swego  polskiego  zwykliśmy 
się  zawżdy  przeciwko  panom  swoim  przyrodzonym  dobrze 
a  poczciwie  i  cnotliwie  zachować,  do  czasu  dzisiejszego 
i  dalibóg  wiecznie  zachowamy.  A  tak  u  nas  każdy  bacze- 
nie mieć  na  to  powinien,  jakoż  da  Bóg,  o  żadnym  wątpli- 
wości nie  masz".  Gdy  u  Niemców  wierność  obowiązkom 
wojskowym  gruntowała  się  na  przysiędze,  Polacy  nie  przy- 
sięgali, kładąc  za  podstawę  wierności  cześć.  Artykuły  dy- 
scypliny wojskowej  niemieckie  różniły  się  wiele  od  pol- 
skich. Gdy  np.  w  obozach  Niemców,  pełno  było  wesołych 
towarzyszek,  to  w  obozie  polskim  nie  cierpiano  ani  jednej. 

KSI^BA  RZECZY  POLSKICH.  O 


—     130     - 

Wolno  było  tylko  żonie  towarzyszyć  na  wojnę  mężowi. 
Gdy  w  obozie  pod  Pskowem  znalazła  się  żona,  która  po- 
rzuciwszy swego  męża  towarzyszyła  innemu,  Jan  Zamojski 
ściąó  ją  kazał,  innej  zaś  wietrznicy  obcięto  uszy  i  wypę- 
dzono z  obozu.  Jeszcze  w  sto  lat  później  zaświadcza  Pa- 
sek, że  obozom  polskim  nader  rzadko  towarzyszyły  biało- 
głowy, przeciwnie  jak  u  Niemców.  Za  wojskiem  ciągnęły 
długim  pasmem  wozy  z  żywnością.  Gdy  się  ta  wyczerpała, 
żołnierz,  który  obowiązany  był  żyó  z  żołdu,  musiał  kupo- 
wać żywność  na  majdanie  u  bazarników.  Wyprawiano  także 
czeladź  pod  dowództwem  towarzyszów  za  kupnem  pro- 
wiantu. Płaca  kwartalna  na  konia  kopij  niczego  wynosiła 
do  czasów  Zygmunta  Augusta  złp.  10,  na  konia  strzel- 
czego  6.  Zygmunt  August  podniósł  żołd  ten  do  złp,  15, 
Batory  płacił  gwardyi  po  złp.  18,  Kozakom  po  12.  Żołnie- 
rze podolscy  brali  od  r.  1638  na  konia  kopijniczego  po 
złp.  12,  na  strzelczego  złp.  9.  Pod  koniec  XVI  wieku,  jazda 
lekka  odrzuciwszy  kusze,  wzięła  się  do  kopii  a  potem  do 
rohatyn.  Górski  zapewnia ,  że  takich  pisarzów  wojskowych 
jak  Łaski,  Tarnowski,  Zebrzydowski  i  Paprocki,  nauka  woj- 
skowa XVI  wieku  nie  miała  w  Europie,  z  wyjątkiem  Ma- 
chiawellego.  „Usarze  —  mówi  Starowolski  w  XVII  w.  — 
noszą  żelazne  kaftany,  szyszak ,  zarękawie ,  kopię  długą 
łokci  772 >  szablę  krzywą  u  lewego  boku,  rapir  czyli  kon- 
cerz pod  lewą  nogą  u  siodła,  a  na  przodzie  pistolet  lub  2. 
Konie  mają  dzielne  od  1000  do  1600  czerwonych  zł. 
a  żadnego  tańszego  nad  200.  Roty  rozróżniają  się  chorą- 
giewkami na  kopiach,  które  tenże  mają  kolor  co  i  chorą- 
giew. Na  zbroi  zwieszają  rysie  skóry,  tygrysy  lub  nie- 
dźwiedzie. Na  głowę  zaś  tak  swoją  jak  końską  kładą  pióra. 
Ta  jazda  jest  najsilniejszą  na  wojnie  i  przy  spotkaniu". 
Niektóre  chorągwie  miewały  skrzydła  przymocowane  do 
zbroi  na  plecach,  złożone  z  piór  w  Ustwę  drewnianą  opra- 
wionych, inni  mieli  skrzydła  przymocowane  do  siodła  z  tyłu. 
Bielski    pisze,    że   gdy   przyjmowano    Henryka   Walezego 


131 


w  Krakowie,  byli  w  pocztach  pańskich  ussurze  ze  sępiemi 
skrzydłami.  Orzechowski  mówi,  że  gdy  Zygmunt  August 
przyjmował  r.  1653  Katarzynę  Austryjaczkę,  giermkowie 
z  kopiami  postawieni  za  rycerstwem  mieli  skrzydła  strusie 
na  hełmach  a  od  barków  wznosiły  się  im  skrzydła  srebrne. 
Inny  opis  z  r.  1666  zaświadcza,  źe  skórę  tygrysią  lub  lam- 
parcią „mieli  spiętą  pazurami  na  lewem  ramieniu  a  z  tyłu 
2  skrzydła  sępie,  które  w  pędzie  czynią  wielki  szelest,  ale 
teraz  mało  kto  ich  używa".  Chorągwie  usarskie  nie  nada- 
wały się  do  wojny  z  nieprzyjacielem  nie  znającym  porzą- 
dnej sztuki  wojowania,  były  więc  prawie  zarzucone  w  woj- 
nach kozackich  i  tatarskich,  ale  ze  Szwedami  i  Moskwą 
odzyskiwały  swe  znaczenie.  Francuz  Daleyrac  tak  o  nich  pisze : 
„Usarze  to  najpiękniejsza  jazda  w  Europie  przez  wybór 
ludzi,  piękne  konie,  wspaniałość  stroju  i  dzielność  broni. 
W  bitwie  zachęcają  się  okrzykiem".  Chorągwie  w  wieku 
XVII  formowano  tak  samo  jak  dawniej  przez  listy  przy- 
powiednie  królewskie.  Rotmistrz,  który  list  taki  otrzymał, 
oblatował  go  w  grodzie  i  objechał  około  30-tu  szlachty, 
a  gdy  każdy  zgodził  się  stanąć  pod  nim  w  kilka  koni, 
czeladzi ,  krewnych  i  zapaśnyoh ,  chorągiew  nowa  powsta- 
wała. Jeżeli  rotmistrz  był  magnat,  stary  i  osobiście  służyć 
nie  mógł,  ustanawiał  w  zastępstwie  porucznika,  którego 
pomocnik  i  zastępca  nazywał  się  namiestnikiem.  Gdzie 
kilka  chorągwi  obozowało,  tam  nad  strażami  przełożonym 
był  strażnik  wojskowy,  który  co  innego  znaczył  niż  stra- 
żnik koronny.  Zwycięstwa  usarzy  należą  do  najświetniejszych 
w  dziejach  wojennych  całego  świata.  Upamiętniły  się  ich 
orężem :  Kłuszyn,  Chocim,  Trzciana,  Smoleńsk,  Beresteczko, 
Połonka,  Cudnów,  Hłubokie,  Kuszliki  i  Wiedeń.  W  r.  1606 
pod  Kiroholmem  3,642  Polaków  z  Litwinami,  a  w  tej  liczbie 
2,602  jazdy  i  1,040  piechoty  pobiło  na  głowę  14,000  wy- 
ćwiczonego wojska  szwedzkiego,  złożonego  z  3,000  dzielnej 
jazdy  i  11,000  piechoty.  Każdy  szlachcic  polski  rozpoczy- 
nał swą  karyerę  obywatelską  w  szeregach  jazdy.  Do  jazdy 

9* 


—     132     — 

lekkiej  i  średniej  należeli  Lisowczycy,  Kozacy,  pancerni. 
Lisowozyoy  powstali  podczas  awantury  Samozwańców  w  pań- 
stwie Moskiewskiem.  Założycielem  tego  korpusu  partyzan- 
tów był  Aleksander  Lisowski,  którego  hetman  Chodkiewicz 
powołał  w  r.  1611  jako  ochotnika,  bez  żołdu,  pozwalając 
mu  w  wojnie  z  Moskwą  uformować  na  własną  rękę  swój 
oddział.  Lisowski  zebrawszy  2,000  ochotników,  wyświad- 
czył Chodkiewiczowi  bardzo  wielkie  usługi,  przebiegając 
wzdłuż  i  wszerz  państwo  rosyjskie.  Współcześni  tak  opi- 
sują Lisowczyka:  „W  wysokiej  czapce,  w  płaszczu  z  sze- 
rokim kołnierzem ,  w  obcisłych  różnobarwnych  ubiorach, 
w  żółtych,  dobrze  podkowanych  butach,  na  koniach  jak 
wicher  lekkich  i  obrotnych,  na  krótkiem  siodle  z  małem 
wędzidełkiem ,  z  szablą  krzywą,  łukiem,  sahajdakiem  albo 
rusznicą  na  plecach,  z  rohatyną  w  ręku".  Lisowski  w  roku 
1614  pod  Starodubem  objeżdżając  swe  szyki  ducha  wy- 
zionął, ale  korpus  jego  po  skończonej  wojnie  z  Moskwą, 
walczył  jeszcze  pod  Cecora  w  roku  1620,  pod  Chooimem 
w  r.  1621  i  w  czasie  wojny  30to- letniej  dał  się  we  znaki 
prawie  całej  środkowej  Europie.  Kozacy  byli  także  jazdą 
lekką  szlachecką,  formowani  na  całym  obszarze  S.zplitej, 
ale  przeważnie  z  czeladzi  szlacheckiej  i  uboższej  szlachty 
na  przestrzeni  od  Buga  i  Sanu  do  Dniepru.  Nawet  szlachta 
pruska  przebierała  czeladź  swoją  za  Kozaków.  Od  r.  1667 
w  regestrach  wojskowych  zaczynają  Kozacy  zwać  się  pan- 
cernymi i  utrzymują  tę  nazwę  aż  do  końca  swego  istnienia. 
Pod  Beresteczkiem  Jan  Kazimierz  miał  usarzów  2,346  i  ko- 
zaków takich  11,161.  Pod  Wiedniem  Sobieski  miał  husarzów 
3,600  i  kozaków  10,960.  Kozak  mia2  szablę  krzywą  i  łuk 
albo  broń  palną,  pancerz  i  szyszak  albo  misiurkę  z  siatką. 
Uważano  też  kozaków  polskich  za  „lekko  uzbrojoną  jazdę 
szlachecką".  Od  czasu  urządzenia  w  wieku  XVn  piechoty 
na  wzór  cudzoziemski  i  nazwania  jej  rzędów  rotami,  za- 
częto roty  jazdy  nazywać  stale  chorągwiami.  Już  Pasek 
w    pamiętnikach    swoich    powiada,    że    wojsko   nazywano 


—     133     — 

szkołą  życia  a  chorągiew  matką.  Polak  uważał  się  tylko 
za  rycerza  na  dzielnym  koniu  w  pełnej  zbroi,  a  na  to 
trzeba  było  człowieka  dostatniego.  Przy  wojsku  litewskiem 
było  także  kilka  rot  tatarskich,  obowiązanych  do  służby 
od  czasu  Witołda  wzamian  za  daną  im  ziemię  i  przywi- 
leje. W  r.  1664  służyło  ogółem  Tatarów  1,383  w  16-tu 
chorągwiach,  w  r.  1661  koni  2,255  w  20  tu  chorągwiach. 
Oprócz  tego  w  r.  1676  było  w  służbie  Rzplitej  25  cho- 
rągwi wołoskich,  które  nikną  z  końcem  wieku  XVII.  Jazda 
wołoska  i  tatarska  miały  u  nas  racy ę  bytu  wyłącznie  jako 
jazda  lekka.  Rajtarowie  uzbrojeni  w  przyłbicę,  pancerz, 
obojczyk,  zarękawie,  czekan,  szablę,  2  pistolety  i  rusznicę, 
ukazali  się  w  Polsce  za  Batorego  w  r.  1579,  a  skasowani 
zostali  w  r.  1717.  Troskliwość  sejmów  zmierzała  zawsze 
ku  temu,  aby  żołnierz  żył  z  grosza  i  nie  krzywdził  ubo- 
gich ludzi.  W  wieku  XVni  ukazują  się  dragoni  w  czer- 
wonych rajtrokach  z  pałaszem,  parą  pistoletów  i  karabinem 
bagnetowym.  Dawne  zbroje  wychodzą  z  użycia.  Za  Augu- 
sta m  już  tylko  4  chorągwie  nosiły  pancerze.  W  r.  1717 
jazda  polska  podzielona  została  na  pułki  tytularne  a  sejm 
wyznaczył  jej  liczbę  ogólną  na  6,000  koni.  Na  Ukrainie, 
gdzie  jazda  strzegła  granic  od  Tatarów  i  hajdamaków, 
trzymał  komendę  nad  chorągwiami  regimentarz,  którego 
mianował  hetman  wielki  koronny.  Z  powodu  braku  wojen 
i  wprawy  obozowej,  jazda  polska  za  Augusta  III  straciła 
wszelką  szkołę  ćwiczeń  wojskowych.  Ustanowiona  za  Sta- 
ni^awa  Augusta  r.  1765  Komisya  wojskowa,  podzieliła  całą 
jazdę  autoramentu  polskiego  na  partye:  wielkopolską,  ma- 
łopolską, podolską  i  ukraińską  i  zamianowała  nad  każdą 
regimentarza.  Regiment  gwardyi  konnej  konsystował  w  War- 
szawie na  usługach  królewskich.  Cała  jazda  składała  się 
z  usarzy,  pancernych  i  lekkich.  Tylko  w  partyi  ukraińskiej 
nie  było  usarzy,  lecz  sama  jazda  pancerna  i  lekka.  Jedno- 
czeónie  chorągwie  lekkie  otrzymały  nowy  przepis  koloru 
munduru,  który  składał  się  odtąd  u  towarzyszów  z  kontusza 


—     134     — 

i  żupana  jasno -błękitnego  z  wyłogami  paliowemi  (kolor 
łosiowy)  a  u  pocztowych  z  źupana,  katanki  i  szarawarów 
także  jasno- błękitnych.  Czapki  wszystkie  jasno-błękitne 
(jak  mundur),  miały  tylko  u  towarzyszów  baranki  siwe 
a  u  pocztowych  czarne.  W  roku  1767  podwyższono  płac^ 
jeździe  polskiej  i  ukazał  się  pierwszy  dla  niej  drukowany 
regulamin  polski.  W  r.  1768  z  polecenia  króla  Arnold  By- 
szewski  sformował  pułk  „przedniej  straży"  i  znaczna  część 
jazdy  przeszła  w  szeregi  konfederatów  barskich.  Na  sejmie 
r.  1776  zapadło  postanowienie,  aby  z  istniejących  chorągwi 
usarskich  i  pancernych  utworzj^ó  cztery  brygady  Kawaleryi 
narodowej,  a  z  chorągwi  lekkich,  pułki  straży  przedniej. 
Tym  sposobem  usarze  istniejący  od  r.  1500  i  pancerni 
przestali  istnieć,  utonąwszy  w  Kawaleryi  narodowej.  Był 
to  rok  ważnych  reform  wojskowych.  Nastąpił  podział  woj- 
ska na  dywizye  i  nominacya  generałów  dywizyjnych. 
W  miejsce  chorągwi,  jako  jednostki  taktycznej,  przyjęto 
szwadron.  Ustanowiono  stosunek  stopni  wojskowych  Ka- 
waleryi narodowej  do  rang  w  wojsku  cudzoziemskiem : 
porucznik  Kawał,  naród,  był  równy  pułkownikowi,  chorąży 
kapitanowi,  namiestnik  porucznikowi,  a  towarzysz  chorą- 
żemu. Sejm  czteroletni  w  d.  2  pażdz.  1788  uchwaliwszy 
100,000  wojska,  zamierzył  w  tej  cyfrze  podnieść  liczbę 
jazdy  do  21,862  koni.  Podzielono  wojsko  na  dywizye 
i  jazdę  na  brygady.  Od  roku  1791  zaczęto  urządzać  obozy 
instrukcyjne ,  które  były  najlepszą  szkołą  dla  ćwiczenia 
oficerów  i  żołnierzy  we  wszystkich  gałęziach  służby  woj- 
skowej. Manewra  podczas  tych  obozów  dawały  sposobność 
wyższym  oficerom  do  kształcenia  się  w  kierowaniu  obro- 
tami wojska.  W  r.  1792  gdy  zawiązała  się  Targowica  dla 
zniszczenia  pracy  sejmu  4-letniego,  cyfra  uformowanej  jazdy 
dosięgła  już  była  20,037. 

Jątrew  ob.  Pokrewieństwa. 

Jazy  ob.  Ezeki,  prawa  o  użyciu  wód. 

JednaCZ  ob.  Sędzia. 


—     136     — 

Jedykuł,  był  to  zamek  o  siedmiu  wieżaołi,  zbudowany 
na  południowym  krańcu  Stambułu  i  przeznaczony  przez 
Turków  na  więzienie  dla  znakomitszych  jeńców.  Nie  było 
rodziny  w  narodzie  polskim,  której  bliższy  lub  dalszy  kre- 
wny nie  przechodził  każni  Jedykułu,  zbroczonego  męczeń- 
ską krwią  Wiśniowieckich  i  Koreckich.  Bohaterom  polskim 
odbierano  tu  życie  przez  zawieszenie  ich  za  żebro  na 
haku  żelaznym. 

Jelec  ob.  Szabla. 

Jurydyka  ob.  Sądy. 

Jus  naufragii  ob.  Marynarka  polska. 

Jutrzyna  ob.  Polskie  miary  i  wagi  (Mórg). 

Kaduk,  jtts  caducum,  jurę  caduco,  znaczyło  spadek  bez- 
dziedziczny  i  beztestamentowy  (z  łac.  cado,  upadać,  caducus, 
spadający).  W  r.  1688  postanowiono,  że  jeżeli  nie  było  po 
zmarłym  krewnych  bliższych  jak  w  8-ym  stopniu,  to  ma- 
jatek  jego  przechodził  na  króla  po  upływie  roku  i  6-ciu 
niedziel.  Krewni  jednak  mogli  się  później  dopomnieć  o  ta- 
kowy. Spadek  zaś  po  bezdzietnym  cudzoziemcu  stawał  się 
zawsze  kadukiem  z  zasady,  że  dorobkowy  majątek  w  kraju 
pozostać  winien  i  dopiero  uchwała  z  roku  1768  przyznała 
prawa  spadkowe  krewnym  zagranicznym  takie  jak  krajów- 
com,  tylko  z  trzyletniem  przedawnieniem.  Zęby  ograniczyć 
pożądliwość  panujących  do  takich  spadków,  zabroniono  je 
wcielać  do  skarbu  królewskiego,  ale  przeznaczono  na  roz- 
danie stanowi  rycerskiemu  (z  wykluczeniem  cudzoziemców). 
Ponieważ  dobra  królewskie  nie  mogły  być  przedawnieniem 
nabyte,  a  kaduki  poczytywały  się  za  własność  królewską, 
postanowiono  przeto  (w  r.  1778),  że  dobra  kadukowe,  60 
lat  nie  kwestyonowane ,  już  dochodzonemi  być  nie  mogą. 
Konstytucya  z  r.  1688  warowała,  aby  z  majątku  juris  cadud, 
najprzód  długi  wszelkie  opłacone  były.  Majątek  bez  wła- 
ściciela i  sukcesorów  nazywano  od  wyrazu  pusty,  puścizną, 
a  po  przejściu  na  króla  kadukiem.    Polacy  nazywali  także 


—    136    — 

kadukiem,  od  upadania,  chorobę  św.  Walentego,  ożyli  pa- 
daozkę.  Jeżeli  kaduk  taki  rzucił  posła  na  ziemię  w  sali 
sejmowej ,  zawieszano  obrady  do  czasu  aż  oprzytomniaŁ 
Kalendarz.  W  języku  greckim  Jcaleo  znaczyło:  przyzy- 
wam, zwołuję,  że  zaś  u  Bzymian  najwyższy  kapłan  na  po- 
czątku każdego  miesiąca  zwoływał  lud  do  Kapitolium  i  ogła- 
szał długość  poczynającego  się  miesiąca,  oraz  przypadające 
w  nim  święta,  stąd  pierwsze  dni  miesiąca  zw^y  się  po 
łacinie  Calendae,  a  księga  w  której  zapisywano  lata,  dni 
i  odmiany  księżyca  Calendarium,  Bzymianie  liczyli  lata  od 
założenia  Bzymu,  ale  kalendarz  ich  w  wielkim  był  niepo- 
rządku, czemu  pragnąc  zapobiedz  Juliusz  Cezar,  objąwszy 
dyktaturę,  sprowadził  z  Egiptu  do  Rzymu  astronoma  Sosi- 
genesa  i  poruczył  mu  zreformowanie  rachuby  czasu.  Jakoż 
reforma  ta  nastąpiła  w  708  roku  od  założenia  Szymu  a  na 
45  lat  przed  narodzeniem  Chrystusa  i  dała  nazwę  „kalen- 
darzowi Julijańskiemu",  który  rachubę  czasu  zastosował 
jedynie  do  roku  słonecznego  a  obroty  księżycowe  jako 
źródło  wszelkich  błędów,  csJikiem  z  niej  usunt^.  Dalej  roz- 
porządził, ażeby  rok  zwyczajny  zawierał  36B  dni,  a  dla 
sprostowania  błędu,  wynikającego  z  6  godzin  corocznie 
opuszczonych,  co  czwarty  rok  przydawać  kazał  dzień  jeden. 
Czterem  miesiącom  nadał  po  dni  30,  siedmiu  po  31,  lute- 
mu 28.  Początek  roku  przeniósł  z  I-go  marca  na  1-szy 
stycznia  a  rok  709  od  założenia  Ezymu  (44  przed  Chry- 
stusem) był  pierwszym  rokiem  tej  rachuby,  która  nazwana 
od  Juliusza  Cezara  Juliańską,  rozszerzyła  się  szybko  po 
oałem  państwie  Bizymskiem  i  później  przyjętą  została  przez 
chrześcijan.  Tylko  chrześcijanie  na  wniosek  Dyonizyusza 
Małego  porzucili  zwyczaj  liczenia  lat  od  założenia  E»zymu 
a  przyjęli  Narodzenie  Chrystusa  za  początek  nowej  ery. 
Ponieważ  w  kalendarzu  Julijańskim  przyjęto  za  zasadę 
długość  roku  słonecznego  dni  365  i  godzin  6,  zaś  w  rze- 
czywistości obrót  roczny  ziemi  dokoła  słońca  trwa  dni  365, 


—     137     — 

godzin  5,  minut  48  i  sekund  48,  zatem  z  owych  11  minut 
i  12  sekund  corocznego  uchybienia,  w  ciągu  128  lat  po- 
wstawd!  jeden  dzień  różnicy  między  kalendarzem  i  czasem 
rzeczywistym.  Gorliwie  zajmujący  się  tym  przedmiotem 
papież  Grzegorz  Xin,  by  błąd  tak  rażący  i  niczem  nie- 
usprawiedliwiony naprawić,  polecił  w  r.  1682,  ażeby  po 
dniu  4  października  opuścić  dni  10  i  bezpośrednio  zamiast 
6-go  liczyć  16-go  października.  Gdy  Juliańska  rachubą 
czasu  w  400  latach  zawiera  100  lat  przestępnych,  to  Gre- 
goriańska przyjęła  tylko  97,  a  tym  sposobem  jakkolwiek 
sprostowanie  błędu  nie  zostało  w  zupełności  osiągnięte, 
ten  jednak  jest  tak  mały,  że  nie  co  128  lat,  ale  co  kilka 
tysięcy,  uezyni  dzień  różnicy.  Nowy  kalendarz  przez  astro- 
noma Alojzego  Liliusza  ułożony,  zaprowadzony  został  roku 
1B82,  4  października,  w  większej  części  Włoch,  w  Hiszpanii 
i  Portugalii.  We  Francyi  we  dwa  miesiące  później,  t.  j. 
z  9  grudnia,  zrobiono  przeskok  na  20-ty.  Katolicy  w  Szwaj- 
caryi,  Niderlandach  i  Niemczech,  zaprowadzili  poprawkę 
w  r.  1B83,  Węgrzy  w  r.  1B87,  protestanci  niemieccy  do- 
piero w  r.  1700  przemienili  19-ty  lutego  na  1-szy  marca. 
W  Polsce  poprawa  kalendarza  nastąpiła  w  tymże  miesiącu 
i  roku  co  w  Kzymie.  Sprawa  ta  zastała  właśnie  obradujący 
sejm  w  Warszawie,  co  zapewne  przyśpieszyło  wprowadze- 
nie reformy.  Pierwsze  bowiem  akty  urzędowe  króla  Stefana 
Batorego  wydane  podczas  tego  sejmu,  juź  mają  nową  datę. 
Najwcześniejszy  dokument  urzędowy  po  wprowadzeniu  no- 
wego kalendarza  nosi  datę  1  listopada  1582  r.  podpisany 
przez  podkanclerzego.  Odtąd  liczne  akty  w  ciągu  listopada 
i  grudnia  pisane  są  z  dodaniem  słów :  „według  poprawnego 
kalendarza^.  Ponieważ  istnieją  akty  urzędowe  z  d.  20  paździer- 
nika 1582  r.  bez  powyższego  dodatku,  a  poprawa  polegała 
na  dodaniu  dni  10,  zaś  następne  podług  poprawionego  ka- 
lendarza noszą  datę  1  listopada,  zatem  nowy  kalendarz 
obowiązywać  zacz£^  nie  wcześniej  jak  21  października  i  nie 
później  jak   22  października    starego    stylu    a    1    listopada 


—     138    — 

nowego.  Rok  1682  otrzymał  nazwę  roku  poprawy  kalen- 
darza: anntts  correcłionis.  Reforma  nie  wywołała  w  Polsce 
wzburzenia  umysłów  ani  żadnych  wypadków.  Duchowień- 
stwo katolickie  zastosowało  wszystkie  święta  kościelne 
i  obrzędy  do  nowego  sposobu  obliczania  niedziel  i  przy- 
padających na  nie  ewangelii.  Wyznawcy  kościoła  greckiego 
nie  wprowadzili  reformy  i  nikt  ich  do  niej  nie  przymu- 
szał. Spierano  się  tylko  o  to.  W  Polsce  kalendarze  astro- 
nomiczne powstać  musiały  z  początkiem  XV  wieku,  kiedy 
akademia  krakowska  pozyskała  katedrę  astronomii  i  astro- 
logii (co  wówczas  jedno  znaczyło),  a  profesor  obu  tych. 
przedmiotów  obowiązany  był  składać  akademii  ułożony 
przez  siebie  kalendarz,  w  którym  przepowiednie  meteoro- 
logiczne i  gwiaździarskie  najważniejszą  grały  rolę.  Szcze- 
gólnie nauka  ta  rozkwitła  od  r.  1424  i  objęcia  katedry 
przez  Henryka  Czecha  (Bohemus),  „który  bardzo  trafnie 
miał  przyszłe  losy  ludziom  przepowiadać  i  królowi  Jagielle 
szczęśliwie  wróżył".  Akademia  krakowska  tak  dalece  za- 
słynęła niebawem,  iż  papież  Sykstus  IV  osobną  bullą  roku 
1478  nakazał  Marcinowi  z  Przemyśla  uczenie  w  Krakowie 
astrologii.  Kalendarze  krakowskie  taką  posiadały  wziętość, 
że  już  na  początku  XV  w.  w  Wiedniu  i  Heidelbergu  p.  n. 
Practiea  Cracoviensis  wychodziły.  Sami  Polacy  wydawali  je 
także  za  granicą,  w  Rzymie  i  Lipsku.  Pierwsze  kalendarze 
w  Polsce  pisane  były  po  łacinie  i  drukowane  p.  n.  Judiciów 
i  Prognostyków.  Na  początku  XVI  w.  układali  je  Jakób 
z  Iłży,  Mikołaj  z  Tuliszkowa  i  inni.  W  języku  polskim  naj- 
dawniejszy znany  kalendarz  jest  z  r.  1B16.  W  r.  1B83  wy- 
szedł w  Krakowie  po  łacinie  pierwszy  kalendarz  grego- 
riański. W  w.  XVII  gdy  akademia  krakowska  nachyliła 
się  do  upadku,  wziętość  kalendarzy  krakowskich  przeszła 
do  akademii  zamojskiej,  gdzie  profesorem  astronomii  byJ 
Stanisław  Niewieski.  Że  jednak  ogół  oświeceńszy  nie  wierzył 
w  przepowiednie  Niewieskiego,  dowodem  tego  jest  współ- 
czesne przysłowie : 


—     139     — 

,,Nie  zgadnie  pan  Niewieski, 
Co  zrobi  pan  Niebieski". 

Za  czasów  saskich  zasłynęły  kalendarze  Dańczewskiego, 
również  jak  Niewieski  profesora  akademii  w  Zamościu. 
Pierwszy  z  nich  wyszedł  w  Krakowie  r.  1726,  w  Zamościu 
r.  1728  i  odtąd  wychodziły  przez  okrągłe  lat  60,  stanowiąc 
najpoczytniejszą  literaturę  w  wielu  domach.  Pomieszczał 
w  nich  Duńczewski  cenne  wiadomości  i  rozprawki  histo- 
ryczne a  obok  nich  wiersze  różne,  przepisy  i  uwagi  gospo- 
darskie, czasem  ciekawe,  często  niedorzeczne.  Za  jego  też 
czasów,  ale  nietylko  jego  kalendarze,  dały  powód  do  żar- 
tobliwego określenia:  ^, koncept  z  kalendarza".  Za  Augu- 
sta n  Sasa,  zaczęli  u  nas  wydawać  kalendarzyki  polityczne 
najprzód  jezuici  w  Wilnie,  Warszawie,  Poznaniu,  Kaliszu 
i  Lublinie  a  za  nimi  pijarzy,  których  t.  z.  „Kolędy"  w  War- 
szawie długo  cieszyły  się  trwałą  wziętością.  Po  rozbiorze 
Polski,  w  każdej  z  trzech  części  wychodziły  kalendarze 
zastosowane  do  nowych  potrzeb  kraju  i  rządu.  Dotąd  też 
w  każdem  prawie  z  większych  miast  ukazuje  się  pewna 
liczba  kalendarzy,  pomiędzy  którymi  w  latach  1860—1890 
celowały  warszawskie,  zwłaszcza  Ungra  i  Jaworskiego. 
W  ciągu  ostatnich  czterech  wieków  najwięcej  kalendarzy 
po  Krakowie  i  Warszawie  drukowano  w  Wilnie,  Zamościu, 
Poznaniu,  Lublinie  i  Lwowie.  Wychodziły  także  lub  wy- 
chodzą jeszcze  kalendarze  polskie  w  Kaliszu,  Gdańsku, 
Toruniu,  Królewcu,  Chełmnie,  Ełku,  Opolu,  Wrocławiu, 
Gliwicach,  Bytomiu,  Piekarach,  Sandomierzu,  Supraśli,  Gro- 
dnie, Berdyczowie,  Mohilewie,  Łomży,  Kielcach,  Płocku, 
Bochni,  Stanisławowie,  Samborze,  Przemyślu,  Wadowicach, 
Cieszynie  i  kilkunastu  miastach  innych.  Najlepszym  i  naj- 
popularniejszym kalendarzem  ludowym  był  „Gość'*  wyda- 
wany w  latach  1880 — 1890  w  Warszawie  przez  Promyka 
(K,  Prószyńskiego).  Kalendarze  żmudzkie  po  żmudzku  wy- 
dawał Iwiński,  nauczyciel  z  Retowa,  do  r.  1864.  O  kalen- 
darzach polskich  pisali :  Bandtkie  w  ^Historyi  drukarń  kra- 


—     140    — 

kowskioh**,  Lelewel  w  „Księgach  bibliograficzny  oh",  Siar- 
czyński  w  „Świątniku  lwowskim"  (r.  1829),  Sobieszczański 
w  „Kalendarzu  powszechnym  warsz."  na  r.  1847  i  „Ency- 
klopedyi  powszechnej"  Orgelbranda,  oraz  inni. 

Kameralne  dobra  ob.  Królewszczyzny. 

Kamień  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Kampament  lub  okazowanie  oznaczało  popis  rycerstwa, 
wielką  musztrę  wojskową,  przegląd  wojska,  ćwiczenie  wo- 
jenne. Szlachta  jako  stan  rycerski  zgromadzała  się  wszystka 
na  takie  popisy  i  lustracye  pod  wodzą  senatora,  najstar- 
szego, jaki  się  znalazł  na  popisie.  Płatne  zaś  wojsko  kwar- 
ciane  składało  z  hetmanami  koła  generalne.  Bewie,  w  ro- 
dzaju dzisiejszych,  wprowadził  dopiero  August  II  Sas, 
lubiący  popisywać  się  wojskiem  przed  cudzoziemcami.  Wy- 
razu rewia  nie  zapożyczono  jeszcze  wówczas  od  Francuzów 
i  nie  były  to  „okazowania"  zebranej  szlachty,  ale  przeglądy 
polowe  wojska,  więc  od  campus  —  pole,  nazwane  kampa- 
mentami.  Sławny  taki  jeden  kampament  urządził  August  U 
r,  1730  w  Saksonii  pod  Dreznem,  na  który  zjechali  się 
goście  z  całej  Europy,  a  z  Polski  prawie  wszyscy  senato- 
rowie. Była  to  więcej  zabawa  królewska  niż  rewia.  Drugi 
podobnie  słynny  kampament  odbył  się  w  r.  1732  na  bło- 
niach między  Czerniakowem  i  Wilanowem  pod  Warszawą. 
Trwał  od  31  lipca  do  18  sierpnia.  Ściągnięto  część  wojska 
Rzplitej  i  grenadyerów  saskich  ale  w  liczbie  niewielkiej, 
bo  prawo  z  r.  1717  zabroniło  wprowadzać  wojsk  saskich  do 
Polski  z  wyjątkiem  1,200  ludzi  gwardyi  przybocznej.  Król 
z  dworem  zajmował  naprzód  pałac  wilanowski,  potem  pa- 
wilon zbudowany  pod  Czerniakowem.  Kampamentem  do- 
wodził przybyły  prosto  ze  Lwowa  regimentarz  generalny 
koronny  Stanisław  Poniatowski  (ojciec  późniejszego  króla 
Stanisława),  najbieglejszy  w  ówczesnej  Polsce  znawca  rze- 
czy wojskowych.  Król  odbywał  codzień  przeglądy,  a  za 
jego  orszakiem  ciągnęły  szeregi  karet,  wiozących  piękne 
damy  ze  świata  arystokratycznego  Polski  i  Saksonii. 


—     141     — 

Kanclerze,  Podkanclerze,  Kancellarye.  Odkąd  pisma  za- 
częto w  Polsce   używać   za   Piastów,    odtąd   każdy   książę 
lub  król  miał  przy  boku  swoim  kancelaryę,  a  w  niej  pisa- 
rza ożyli  kanclerza,    który    podług    zlecenia  jego  spisywał 
po  łacinie:  przywileje,  nominacye,  nadania,  wyroki,  i  przy- 
kładał na  nich  lub  zawieszał  pieczęć  panującego.  Przy  boku 
Krzywoustego  jest  uczony  kanclerz  Michał,    który  własną 
ręką  wypisuje  wywody  różne  dla  stron  po  łacinie  na  par- 
gaminie,  ma  w  zachowaniu  archiwum,  kronikarzowi  Gallu- 
sowi   (który   był   podobno    biskupem    kruszwickim)    rozpo- 
wiada stare  podania  o  Piastach,    służące    do    osnucia  całej 
pierwotnej    historyi  polskiej.     Wszyscy   kanclerze    z    doby 
Piastów  bywali  pospolicie  prałatami  kapituł,  bo  sztuka  pisa- 
nia była  wówczas  uprawiana  prawie    wyłącznie    przez    du- 
chownych, którzy  zresztą  dawali  nadto  największą  rękojmię 
wykształcenia  i  uczciwości.     Za   Polski  w  podziałach  było 
już  kanclerzów  w  Lechii  wielu.  Gdy  księstwo  było  większe 
lub  kilka  księstw   łączyło  się  w  jedno   i    pismo    wchodziło 
w  coraz  powszechniejszy  użytek,    kanclerz   jeden  nie  wy- 
starczał, więc  dodawano  mu  zastępców  czyli  podkanclerzych. 
Kanclerze   z   księstw  przyłączonych    przechodzili   na   pod- 
kanclerzych w  kanoelaryi  głównej,  niby  na  ministrów  ziem- 
skich od  tych  dzielnic.     Pierwszą    wzmiankę  o  podkancle- 
rzym  mamy  z  r.  1189.   Był   wtedy  u  Kazimierza  Sprawie- 
dliwego w  Krakowie  kanclerz  Mrokota  i  podkanclerzy  Piotr. 
W    pierwszej    połowie   Xin   wieku    spotykamy   już    gęsto 
podkanclerzych:  w  Krakowie,  na  Mazowszu,  na  Kujawach. 
W  aktach  wymieniano  zwykle,  kto  je  pisał,    więc    stąd  są 
i  wiadomości.   Gdy  pisania  w  kancellaryi  króla  lub  księcia 
było  coraz  więcej,  dodawano  kanclerzom  i  podkanclerzym 
pisarzów,  którzy  pod  rozmaitymi  tytułami  występują  w  dy- 
plomatach, jako  notarii  curie,  scriptores  domini  ducis  i  t.  d. 
Urząd  kanclerza  był  przywiązany  do  księstwa,    pisarz    zaś 
do  osoby  książęcia.    Każdy  książę  miał  kanclerza  dla  naj- 
mniejszego księstwa  choćby  chwilową  tylko  mającego  udziel- 


—     142     — 

nośó,  a  kanclerstwo  to  raz  utworzone  nie  ustawało  zarówno 
jak  i  województwo.  Grdy  księciu  przybywało  księstw,  choćby 
mógł  obejść  się  jednym  kanclerzem,  zostawiał  wszystkich, 
może    dla    świetności    dworu    i    powagi    swojej    względem 
innych  Piastów,  a  może  przez  uszanowanie  udzielności  ziem 
przyłączonych,  co  było  cechą  prawie  znamienną  całych  dzie- 
jów polskich.  Z  dyplomatów  wiemy  o  kanclerzach:  w  San- 
domierzu, Poznaniu,  Kaliszu,  Łęczycy,  Sieradzu,  Dobrzyniu, 
byli  na  Pomorzu  i  Szląsku,  na  Mazowszu,  w  Płocku,  Czer- 
sku, Warszawie,  Wyszogrodzie,  Sochaczewie,  Gostyniu,  Wi- 
źnie.    Bolesław  Wstydliwy  w  roku  1251  miał  w  Krakowie 
kanclerza  Przedpełka  i  podkanclerzów :  Sobiesława,   Twar- 
dosława  i  Dobiesława.    Janko  z  Czarnkowa,   podkanclerzy 
Kazimierza  Wielkiego  (1363 — 1370)  jest  rzeczywistym,  po- 
tężnym ministrem,  kolegą  starszego  kanclerza,  a  urząd  jego 
jest  pierwszą   dostojnością   po  biskupie   krakowskim,    miał 
on  pod  sobą  innych  pisarzów,  scribas.  Kanclerzów  na  Rusi 
dawniej    nie  było,    dopiero   Kazimierz  Wielki    zamianował 
kanclerzem    Rusi    Czerwonej    sławnego    Jana    ze    Strzelcy 
Suchy  wilka.  Byli  jeszcze  kanclerze  ruscy  w  księstwie  Bełz- 
kiem  z  ramienia  książąt  mazowieckich,  do  których  to  księ- 
stwo   należało.     W   miarę   zrastania    się    dzielnic   polskich 
w  jednolite   państwo,    następuje    w   Xr7   wieku   gaśnienie 
kanclerstw  prowin«yonalnych.  Nie  usuwano  tych  kanclerzy, 
ale  gdy  który  umarł,  nie  naznaczano  nowego.  Za  Jagiello- 
nów widzimy  już    odmienną    postać    rzeczy.   W  hierarchii 
urzędników  ziemskich    po  województwach,   ziemiach  i  po- 
wiatach widzimy   tych   samych    co    w   dobie   Piastowskiej 
wojewodów,  skarbników  i  t.  d.,  ale  nie  spotykamy  już  kanc- 
lerzów. Ubhźałoby  to  ministeryalnej  powadze  kanclerzy  ko- 
ronnych. Grdy  inni  urzędnicy  ziemscy  byU  przeważnie  tytu- 
larni, to  kanclerze  ziem  pisali  i  przykładali  pieczęcie  z  urzędu, 
zatem  poza  kancelaryami  kanclerzy  i  podkanclerzych  koron- 
nych utrzymać  się  dłużej  nie  mogli,     Najdłużej    mogli    się 
przechować  na  Mazowszu.    Panowali  tam  bowiem  udzielni 


—     143     — 

książęta  z  rodu  Piasta,  którzy  w  duchu  tradyoyi  piastow- 
skich, obok  kanclerza  nadwornego  mieli  wielu  innych  kanc- 
lerzów  po  ziemiach.  Ze  śmiercią  ostatniego  z  tych  książąt 
w  r.  1B26  zamyka  się  i  poczet  kanclerzy  mazowieckich  na 
Mikołaju  z  Żukowa,  proboszczu  warszawskim.  Kanclerstwo 
ceniono  od  dawna  w  Polsce  jako  jedno  z  najzaszczytniej- 
szych  dostojeństw.  Pieczęć  kanclerska  i  w  ogólności  wszelka 
pieczęć  —  mówi  Szajnocha  —  była  przedmiotem  czci  bał- 
wochwalczej, której  udzielała  dokumentom.  Była  ona  głó- 
wną rzeczą,  sercem  każdego  dokumentu.  Większa  część 
ówczesnego,  niepiśmiennego  świata,  umiała  z  całego  doku- 
mentu tylko  jego  pieczęć  „przeczytać",  poznać.  Za  Jagiel- 
lonów kanclerz  krakowski  czyli  królewski  był  koronnym, 
t.  j.  jedynym  na  całą  Polskę  kanclerzem.  Podkanclerzy  nie 
był  zależnym  od  niego  urzędnikiem,  tylko  pierwszy  był 
starszym  a  drugi  młodszym  ministrem  od  pieczęci,  za  co 
ich  obu  pieczętarzami  zwano.  Kanclerska  pieczęć  była 
„większą",  podkanclerska  „mniejszą".  Kanclerze  z  urzędu 
swego  powinni  byli  znać  doskonale  prawa  pisane  i  zwy- 
czajowe. Tych  ostatnich  było  zawsze  dużo  w  Polsce,  pisane 
z  nich  powstawały,  a  gdzie  pisane  nie  starczyły,  tam  zwy- 
czaj narodowy  rozstrzygał.  Wszystkie  pisma  odczytywali, 
przemawiali  publicznie  od  króla  na  sejmach  i  w  innych 
zdarzeniach,  w  sejmie  wnosili  tak  zwane  „propozycye"  od 
tronu,  odpowiadali  za  króla  poselstwom  obcym  i  krajowym, 
znosili  się  z  dworami  zagranicznymi,  prośby  do  króla  przyj- 
mowali, pisali  uniwersały,  przywileje,  dyplomaty  i  wszelkie 
listy  od  króla  do  szlachty,  panów  lub  za  granicę.  Sądzili 
nawet  w  imieniu  króla  na  sądach  „zadwornych"  czyli  w  tak 
zwanej  asesoryi,  do  której  szły  apelacye  od  spraw  nieszla- 
chty  i  starostów.  Jako  najwyżsi  stróże  prawa  i  powagi 
Ezeczy pospolitej ,  kanclerze  byli  to  dzisiejsi  ministrowie 
spraw  zagranicznych  i  sprawiedliwości  zarazem,  a  poniekąd 
i  spraw  wewnętrznycL  Sprawy  zagraniczne  należały  do 
nich  wyłącznie,   inne   rozdzielały  się  i  po  innych   ministe- 


—     144     — 

ryach.  Żaden  akt  władzy  królewskiej  nio  nie  znaczył  bez 
piączęci,  bo  król  lue  znająo  rzeczy,  mógł  coś  napisać  prawu 
przeciwnego,  ale  akt  nie  mid!  mocy,  póki  nie  był  zatwier- 
dzony pieczęcią  kanclerza.  Kanclerz  więc  był  w  Polsce 
tym  ministrem  konstytucyjnym  i  odpowiedzialnym,  jacy 
dziś  kontrasygnują  podpisy  monarchów  w  swoich  wydzia- 
łach. Jak  była  wielką  powaga  i  sumienność  jagiellońskich 
kanclerzy,  może  zaświadczyć  przykład,  że  gdy  Władysław 
Jagiełło  wydał  przywilej  na  tytuł  hrabiowski  pasierbowi 
swemu  Janowi,  panu  na  Pilicy,  kanclerz  Wojciech  Jastrzę- 
biec odmówił  pieczęci,  bo  prawo  polskie  hrabstw  nie  znało, 
jako  przeciwnych  równości  stanu  rycerskiego.  Kanolerz 
przedstawiał  sprawy  do  podpisu  królowi,  a  dawniej,  kiedy 
królowie  nie  podpisywali  jeszcze,  do  zatwierdzenia.  W  wieku 
XV  mamy  już  dwie  oddzielne  kancelarye  kpronne:  kanc- 
lerską i  podkanclerską,  t.  j.  większą  i  mniejszą.  Król  Ale- 
ksander Jagiellończyk  postanowił,  że  godności:  kanclerska 
i  podkanclerską  mają  być  nadal  równe  sobie.  Różniła  tych 
ministrów  tylko  pieczęć  większa  u  kanclerza,  mniejsza 
u  podkanclerzego.  Dotąd  kanclerzami  bywali  prawie  zawsze 
dostojnicy  Kościoła  jako  ludzie  najuczeńsi,  ale  Zygmunt  I, 
na  prośby  senatorów  i  szlachty  postanowił  w  r.  1607,  że 
odtąd  jeden  z  kanclerzy  ma  być  duchownym  a  drugi  świec- 
kim. Było  to  jedyne  ministerstwo,  które  mogło  być  udzia- 
łem duchownych.  Za  Aleksandra  i  Zygmunta  uchwalono 
cały  szereg  ustaw  o  urzędzie  i  ceremoniałach  kanclerskich. 
Król  miał  kanclerzów  na  sejmie  za  radą  senatorów  miano- 
wać. W  istocie  pytał  się  ich  rady,  wszakże  nie  krępowało 
to  woli  królewskiej.  Świeccy  pieczętarze  nie  mogli  piasto- 
wać żadnego  więcej  senatorskiego  urzędu.  W  stopniu  do- 
stojności kanclerze  szli  po  marszałkach  i  hetmanach  wiel- 
kich, po  nich  podkanclerze,  dalej  podskarbiowie.  Kancelarya 
koronna  była  szkołą  obywatelką,  ogniskiem  politycznej 
inteligencyi  narodowej.  Nieraz  bywało,  że  kanclerz  i  pod- 
kanclerzy  swoim  kosztem  do  Włoch  posyłali   zdolną   mło- 


146 


dzież,    a  za  powrotem  bral  ją  do  kancelaryi  koronnej.    Co 
w  Litwie  dawniej  znaczył  pisarz,    to  w  Koronie  sekretarz. 
Dawni  notaryusze  i  pisarze  przeszli   na  sekretarzy  królew- 
skich.  Kanclerze    wybierali   na   nich    tylko  ludzi  zdolnych 
i  światłych,   umiejących  władać  piórem,    znających  prawo 
narodowe.     Światli  królowie    i    kanclerze  nie  kierowali  się 
przesądami  kastowymi,  ale  wybierając  ludzi,  szukali  zdol- 
ności, i  nauki  a  nie  herbów.    I  dlatego    w  kancelaryi  kró- 
lewskiej wielu  było  sekretarzy  z  nieszlachty  i  ci  nawet  na 
biskupów  wychodzili  na  Pomorze  i  do  Inflant.  Łukasz  Gór- 
nicki głośny  pisarz  i  starosta  tykociński,    był  podobno  sy- 
nem ubogiego  mieszczanina.   Nietylko  kancelarye  ale  i  dwory 
kanclerzów  były  szkołami,  które  rozsiewały  po  Rzeczypo- 
spolitej światło  i  zacne  pojęcia  obowiązków  względem  kraju. 
Za  Jagiellonów  z  kanoellaryi  koronnej  wychodzili  najwięksi 
ludzie  ówczesnej    Polski,   jak:   Długosz,    Tomicki,    Samuel 
Maciejowski,  Chojeński,  Hozjusz,   Dantyszek,  Kromer,  Ni- 
decki,  Myszkowski,    Zamojski  i  inni.     Kancelarya  ta  była 
jakby  środkiem,  przez  który  każdy  zdolny  młodzieniec  dobi- 
jał się  różnych  godności.  Dla  tej   samej  przyczyny  namno- 
żyło się  sekretarzy  królewskich  większa  liczba,  niż  dla  za- 
łatwienia spraw  była  potrzebną.   Sekretarstwo  więc  w  Ko- 
ronie,  tak  samo  jak  na  Litwie  pisarstwo,    zeszło   na  tytuł 
honorowy.     Byli    to    niby     dzisiejsi    honorowi    urzędnicy 
z  samym  tylko  tytułem,  z  których  wielu  nigdy  kancelaryi 
nie  widziało.  Król  nagradzał  tym  tytułem  ludzi  nauki  i  ta- 
lentu. Poeci:  Jan  Kochanowski,  Szymonowicz,  Zimorowicz 
byli  sekretarzami  królewskimi.  Dawano  go  najczęściej  nie- 
szlachcie;   pełno    widzimy   sekretarzy  królewskich  po  pro- 
bostwach i  miastach.     Ponieważ    w   zastępstwie   kanclerza 
musiał   ktoś   zawsze    kierować   pracą   sekretarzy,    postano- 
wiono więc  w  r.  1504   urząd    sekretarza   wielkiego    koron- 
i^ego,  który  staje  się  prawie  trzecim  ministrem.     Niedługo 
potem    powstał   urząd    regenta   kancelaryi;    następnie    po- 
wstają sekretarze  pieczęci  wielkiej  i  mniejszej,  metry kanci 

KSIĘfiA   RZECZY   POLSKICH.  |Q 


—     146    — 

czyli  archiwiści  i  t.  d.  W  Litwie  Bpotykamy  ogromną  ilość 
pisarzów,  którzy  znaczyli  to  samo  co  sekretarze  królewscy 
w  Koronie.  Bzadko  który  był  z  nich  istotnym  urzędnikiem^ 
bo    kancelarya    litewska    mało    mając    spraw    dyplomacyi, 
którą  prowadziła  z  Europą  Korona,   znacznie  mniej  misJa 
do  roboty.   Litwa   obywała   się    długo  jednym  kanclerzem. 
Dopiero  za  Zygmunta  Augusta,  przed  samym  sejmem  unii, 
powstaje  stały  urząd  podkanclerski.   W  Koronie  najwięcej 
biskupów  przemyskich  było  podkanclerzami,  bo  15-tu,  cheł- 
mińskich  6-ciu,    chełmskich   5-ciu,   łuckich   i   warmińskich 
po  3-ech.  W  Litwie  przeciwnie,  zawsze  świeccy  byli  kanc- 
lerzami  i  podkanclerzymi.  Ogółem  licząc  od  Janka  z  Czarn- 
kowa do  upadku  Rzplitej  było    w   Koronie   przez    lat  400 
pod  kanclerzy  eh  77.  Najznakomitsi  z  nich  byli:  Janko  z  Czarn- 
kowa, Piotr  Odrowąż,  który  poległ  w  boju  przeciw  Krzy- 
żakom, Tomicki,  Padniewski,  Myszkowski,  Krasiński,   Ty- 
licki,   Leszczyński  i  Hugo  Kołłątaj.   W  Litwie  przez  dwa 
i  ćwierć  wieku  było  podkanclerzych  25,    a  z  tych  najzna- 
komitsi Lew  Kaz.  Sapieha,  Michał  Kazim.  Sadziwiłł,  szwa- 
gier króla  Jana  III,  i  Stanisław  Szczuka.  Urząd  kanclerski 
był  dożywotni  i  zdarzył  się  tylko  jeden  wypadek  usunię- 
cia kanclerza,    gdy  Batory  chcąc  oddać  pieczęć  młodszym 
i  zdolniejszym,  mianował  kanclerza  Dembińskiego,  zacnego 
starca,  kasztelanem  krakowskim.  Wszystkich  kanclerzy  ko- 
ronnych od  r.  1354  do  1794   t.  j.  przez   lat   440   było    54. 
Rozumie  się  samo  przez  się,    że   interesa  koronne  szły  do 
koronnych    a   litewskie    do    kancelaryj    litewskich.     Ludzie 
prywatni  odbierający  przywileje,  musieli  za  nie  płacić,  co 
przynosiło  znaczne  dochody  kanclerzom.   Nie  dziw  też,  że 
pod  kanclerzy  Padniewski  nosił  pieczęć  na  złotym  łańcuchu 
i  w  woreczku  ze  złotogłowia,    co   wszystko   mu    raz  skra- 
dziono —  jak  opowiada  Górnicki  —  i  był  „w  wielkim  z  te- 
go powodu  frasunku'',   aż  pochwycono  złodzieja  w  Bochni . 
gdy  jedno  ogniwo  z  łańcucha  żydowi  sprzedawał.  Do  kanc- 
lerza należało  po  skończonym  sejmie  czuwać  nad  wiemem 


147 


i?«7y drukowaniem  konstytuoyj  i  rozesłać  je  do  akt  grodzkich 
po  województwach.  Na  sejmie  roku  1669  policzono  do  tak 
zwanych  egzorbitancyi  czyli  wykroczeń,    których  kanclerz 
miał  niedopuszczać,  upowszechnienie  się  języka  francuskiego 
na  dworze  Jana  Kazimierza,  co  uważano  za  zniewagę  dla 
języka  narodowego,  który  postanowiono  utrzymać.  Na  po- 
grzebie królewskim  kanclerz  kruszył  pieczęć  zmarłego  króla. 
W  czasie  zaś    bezkrólewia   władza   kanclerska   bywała   za- 
wieszona i  dopiero  po  koronaoyi  wracała    do    pierwotnego 
swego  stanu.     W   Litwie    wielcy    książęta   mieli    pisarzów, 
którzy  wszystkie  dokumenty  spisywali  w  języku  rusińskim, 
bardzo   do  polskiego  zbliżonym.  Pierwszy  Swidrygiełło,  na- 
śladując   obyczaj  polski,    miał   kanclerza    (r.    1445)   i    pod- 
kanclerzego (r.  1438).  Wszystkich  kanclerzy  litewskich  za- 
notowały dzieje  22.  Ostatnim  był  Joachim  Litawor  Ohrep- 
towicz.     Grdy   machina    rządowa   Rzeczypospolitej    zaczęła 
w  wieku  XVII  szwankować,    zakradły  się  rozmaite  niepo- 
rządki   do    kancelaryj    kanclerskich   a   wielu    późniejszych 
kanclerzów    nie    zostawiło    po    sobie    dowodów  nieskazitel- 
ności charakteru.  Za  Stanisława  Augusta  dwóch  tylko  było 
zacnych  i  dla  dobra  kraju  poświęconych :  Andrzej  Zamojski 
i  Antoni  Okęcki,  biskup  poznański.  "W  wieku  XVII  znikają 
w  sferze  inteligencyi  narodowej  owi  liczni  a  uczeni  sekre- 
tarze królewscy,    natomiast   wybija  się  na  tło  życia  społe- 
cznego pieniacza,  chciwa  palestra  przy  sądach  kanclerskich 
i  trybunałach.     Za  Stanisława  Augusta   w    dwóch  kancela- 
ryach  koronnych  i  dwóch  litewskich  zasiadało  ogółem  4  pie- 
ozętarzy,  4  sekretarzy  wielkich,  4  referendarzy,    8  pisarzy 
wielkich,  4  regentów,  4  sekretarzy  pieczęci  i  4  metrykan- 
tów,    ogółem  z  kanclerzami   osób    32,    po    połowie  na  Ko- 
ronę i  na  Litwę.  Kancelarye  te  utrzymywały  w  Warszawie 
wielkie  archiwum  z  lat  500,    pod  nazwą  Metryki  koronnej 
i  Utewskiej.    W  komput  nie  kładziemy  tu  kancelaryi  sądo- 
wej i  znacznej  liczby  urzędników,    którzy  już    nie   zajmo- 
wali dygnitarskiego  stanowiska  w  społeczeństwie.  Królowa 

10* 


—     148     — 

polska  misJia  również  jak  król  swojego  kanclerza,  tylko 
kanclerz  królowej  nie  był  ministrem  Ezplitej,  ale  urzędni- 
kiem w  hierarchii  krajowej,  stróżem  pieczęci  monarchim 
i  po  marszałku  królowej  drugim  dj^gnitarzem  jej  dworu. 
Od  Kiecza,  kanclerza  królowej  Jadwigi  w  roku  1386,  do 
Wołłowicza,  kanclerza  Maryi  Józefy,  żony  Augusta  TTT, 
historya  zna  takich  kanclerzy  30-tu,  a  byli  to  prawie  sami 
duchowni.  Królewicze  i  królewny,  jako  także  otoczeni  bla- 
skiem majestatu,  miewały  również  swoich  kanclerzy.  Ale 
była  to  nowość  zaprowadzona  przez  Zygmunta  JH,  który 
więcej  od  swoich  poprzedników  posiadał  monarohicznych 
wyobrażeń.  Prymas  polski  miał  także  swój  majestat  i  dla- 
tego potrzebował  „kanclerza",  którego  sobie  sam  wybierał. 
Pierwszą  wzmiankę  o  takim  kanclerzu  przy  arcybiskupie 
Janisławie,  mamy  z  czasów  Łokietka  pod  r.  1322.  Biskupi 
krakowscy,  kupiwszy  księstwo  Siewierskie,  gdzie  byli  pa- 
nującymi książętami,  dla  okazałości  monarchicznej  posta- 
nowili sobie  w  końcu  X'VII  wieku  „kanclerzówsiewierskich". 
Kapituły  katedralne  i  kollegiackie  miały  także  swoich  kanc- 
lerzy. Papież  Urban  V,  zatwierdzając  r.  1364  statut  aka- 
demii krakowskiej,  zakładanej  przez  Kazimierza  Wielkiego, 
mianował  zaraz  biskupa  krakowskiego  kanclerzem  tej  aka- 
demii. Nie  znaczyło  to,  żeby  biskup  miał  być  urzędnikiem 
akademii,  ale  jej  zwierzchnikiem,  po  dzisiejszemu  kuratorem, 
niby  ministrem  oświaty. 

Kaplerz  ob.  Eyngraf. 

Karabela,  szabla  krzywa,  wąska,  cienka  i  lekka,  bez 
kabłąka  przy  rękojeści,  bogato  oprawna,  której  Polacy  od 
czasów  Zygmunta  I  używali  do  stroju  uroczystego.  Nazwa 
pochodzić  ma  od  miasta  Karbala  (Kerbela),  leżącego  o  16  mil 
od  Bagdadu,  w  okolicy  którego  wyrabiano  szable  podobne 
a  miasto  prowadziło  niemi  rozległy  handel.  B.ękojeśó  kara- 
beli bywała  z  kamienia  drogiego,  jaspisowa,  agatowa,  ame- 
tystowa, złotymi  lub  szmelcowanymi  gwoździkami  spajana. 


—     149     — 

Karabel  nie  używano  do  boju  a  nawet  rzadko  do  poje- 
dynków. Stąd  Wacław  Potocki  przygania  tej  modzie,  pisząc; 

Pókiśmy  miecze,  pałasze  i  kordy 
Nosili,  nie  baliśmy  się  Ordy; 
A  gdy  z  karab elkami  nastały  czeczugi, 
Nie  orzą  w  Okrainie  i  w  Podolu  pługi. 

Ozeczuga  była  to  ozdobna  szabla  tatarska.  Kupcy  lwowscy 
zaopatrywali  całą  Polskę  w  ozdobną  broń  wschodnią.  W  dnie 
ślubów,  pogrzebów,  na  pokojach  królewskich,  przy  pierw- 
szych odwiedzinach,  na  imieninach,  przenosinach,  szlachcic 
zawsze  występował  przy  karabeli.  Przez  poszanowanie  go- 
spodarza nie  odpasywał  jej,  dopóki  o  to  przez  niego  po- 
proszony nie  był. 

Karazyja.  Tak  nazywano  pierwotnie  u  nas  grube  su- 
kno hiszpańskie,  a  następnie  zaczęto  tak  samo  nazywać 
grube  sukno  domowej  roboty  czyli  polski  samodział.  Yolu- 
mina  mówią  o  sukiennikach  w  Polsce,  którzy  „falendysze 
i  karazyje  robią".  Rysiński  za  Zygmunta  III  cytuje  przy- 
słowie: „Niemasz  ci  jedno  jako  nasza  karazyja'*.  Jeżowski 
w  „Ekonomii"  (r.  1648)  pisze: 

Przodkowie  nasi  o  szarłat  nie  dbali, 
Wojewodowie  więc  w  szarzy  cbadzali, 
Dziwna  rzecz,  karazyi  już  teraz  nie  znają. 

Starowolski  pisze,  iż  „żołnierze  staropolscy  powierzchne 
rzeczy  lekce  ważając,  w  karazyi  i  w  szarym  suknie  cho- 
dzili". Grostomski  za  Stefana  Batorego  wymienia  sukna 
szląskie  pospolite  i  karazyje  a  instruktarz  celny  mówi 
o  opłacie  od  postawu  „karazyi  szląskiej".  Od  tej  to  nazwy 
grubego  sukna  krajowego  upowszechniło  się  nazwanie  ka- 
razyja sukmany  krakowskiej,  ciemnej  barwy,  z  suto  wy- 
szywaną peleryną.  Klonowicz  pisze  w  XVI  wieku:  „Wnet 
będzie  flis  u  swoich  w  sukmanie  swej  nowej  —  karazyjo- 
wej".  Po  trzech  wiekach  lud  nosi  jeszcze  karazyje  w  tych 
stronach,   z    których    najwięcej  werbuje  flisów  żegluga  po 


—     IBO    — 

Wiśle.  Znana  zaś  piosnka  tego  luda  opisuje  karazyję  ,, wy- 
szywaną pentliczkami  i  kółeczkami^. 

Kapturowe  sądy,  w  czasie  bezkrólewia  jurysdykcya 
czasowa,  sądząca  sprawy  kryminalne  i  wykroczenia  prze- 
ciwko spokojnosci  i  bezpieczeństwu  publicznemu.  Nazwa 
pochodziła  ztąd,  że  w  średnich  wiekach,  gdy  ubierano  się 
jaskrawo  i  nakrycia  głowy  przyozdabiano  w  pióra  i  świe- 
cidła,  gruby  kaptur  benedyktyński  przywdziany  na  głowę, 
był  oznaką  żałoby  i  zaniechania  wesołości.  Poeta  złotego 
wieku  literatury  polskiej  pisze  np. : 

Bierzmy  na  się  kaptury  i  żałobne  stroje 

A  drudzy  po  ramionach  puśćmy  włosy  swoje. 

Ksiądz  Jezierski  w  XVin  wieku  tak  pisze  o  sądach  kaptu- 
rowych :  „Rzeczpospolita  podczas  bezkrólewia  jest  jak  owdo- 
wiała sierota,  i  przeto  nie  mając  używania  sprawiedliwości 
pod  imieniem  króla,  odbywanie  sprawiedliwości  sprawuje 
w  kapturze.  Ustanowienie  sądów  zakapturzonych  w  czasie 
Inłerregnum  bardzo  szafuje  karami,  często  Kaptury  strącają 
głowy  obywatelom".  Dziejopis  nasz  Julian  Bartoszewicz 
tak  mówi  znowu  o  „Kapturach" :  Najwyższą  sprawiedli- 
wość w  Polsce  wymierzał  król,  albo  sądy  w  jego  imieniu. 
Kiedy  króla  nie  stało,  wstrzymywał  się  nagle  wymiar  spra- 
wiedliwości. Naturalnie  takie  położenie  rzeczy  mogło  się 
dopiero  wydarzyć  po  wygaśnięciu  na  tronie  polskim  ro- 
dziny Piastów,  bo  przedtem  syn  po  ojcu,  brat  po  bracie 
zwykle  obejmował  władzę,  gdy  była  narodowa  dynastya. 
Ludwik  węgierski  nastąpił  bezpośrednio  po  Kazimierzu 
Wielkim,  jako  następca  i  nie  było  wcale  bezkrólewia.  Do- 
piero więc  po  Ludwiku  nastaje  pierwsze.  Stany  koronne 
ujrzawszy  się  w  osieroceniu  bez  króla,  zawierają  pomiędzy 
sobą  przymierze,  to  jest  wzajemnie  zobowiązują  się  prze- 
strzegać bezpieczeństwa  i  praw  w  czasie  bezkrólewia.  Aby 
nie  dopuścić  do  swawoli,  przymierze  to  ustanowiło  (r.  1382) 
nowe  sądy  do  surowego  karania  nadużyć.     Po    wstąpieniu 


f 


—     151     — 

na  tron  Jadwigi  przymierze  to  i  sądy  rozwiązały  się.  Niema 
jednak  żadnego  dowodu,  aby  już  wówczas  zwano  te  sądy 
kapturowymi.  Zdaje  się,  że  pierwszy  Jakób  Przyłuski  w  wieku 
XVI,  zbieracz  po  Łaskim  pomników  prawa  narodowego, 
mówiąc  o  przymierzu  stanów  i  o  sądach  jego  po  zgonie 
Ludwika,  zaczął  stale  nazywać  je  Kapturem  i  wyraz  ten 
do  prawodawstwa  wprowadził.  W  narodzie  bowiem  wolnym 
każdy  ma  prawo  głos  swój  podnieść  i  coś  nazwać  po  swo- 
jemu, a  cały  naród  przyjmuje  to  nazwanie  jeżeli  zrozumiałe 
i  tra&e.  Za  Jagiellonów  podobnie  jak  za  Piastów,  sądy 
kapturowe  nie  miały  pola  do  organizowania  się.  Dopiero 
po  śmierci  Zygmunta  Augusta,  pierwsza  szlachta  krakowska 
konfederuje  się  w  lipcu  r.  1572  i  stanowi,  że  ktoby  gwałty, 
napady  i  drugie  jakie  swawole  czynił,  prawem  się  nie  kon- 
tentował,  przeciw  niemu  wszyscy  się  wspólnie  obrócą,  żeby 
go  skarać  na  osobie  i  majętności,  a  nie  powinni  się  jedni 
na  drugich  oglądać,  skoro  się  dowiedzą  o  swawoli,  ale  mają 
pod  wiarą  i  poczciwością  powstać  i  swawolnym  ani  radą, 
ani  żadną  przychylnością,  choćby  złączeni  z  nimi  byli  krwią 
i  powinowactwem,  życzliwymi  się  nie  pokażą.  Ten  związek 
swój  szlachta  krakowska  nazwała  Kapturem,  a  był  on  po- 
niekąd sprzysiężeniem  i  sądem  doraźnym,  bez  śledztwa 
i  pisanego  wyroku,  sądem  sumienia  obywatelskiego  prze- 
ciwko gwałtom  (coś  nakształt  sądów  wyjątkowych  nazwa- 
nych linczem  w  trzy  wieki  potem  w  Stanach  Zjednoczo- 
nych północnej  Ameryki).  Za  przykładem  szlachty  krakow- 
skiej poszły  inne  województwa,  ale  nie  wszystkie,  bo  rzecz 
nową  była  i  nie  upoważniało  jej  dotąd  prawo  pisane.  Z  tego 
jednak  co  Stefan  Batory  na  sejmie  koronacyjnym  potwier- 
dził z  czasu  bezkrólewia,  widzimy  dowodnie,  że  sądy  kaptu- 
rowe uorganizowały  się  szybko  w  jurysdykcyę  regularną 
i  piśmienną,  nakazał  bowiem  król  starostom  i  ich  urzędom, 
aby  wyroki  niewykonane  sądów  kapturowych  przywodzili 
do  skutku,  z  wyjątkiem  dwóch  ziem:  Dobrzyńskiej,  gdzie 
sądy  te  nie  dochodziły  i  za  „zezwoleniem"  rycerstwa  były 


—     162     — 

zniesione,  oraz  "Wizkiej,  w  której  źle  wyłożono  sobie  uchwalę 
województwa  w  Warszawie.  Tak  tedy  po  raz  pierwszy  na 
sejmie  koronacyjnym  Batorego  prawo  kapturowe  powagą 
majestatu  uświęcone  zostało  na  przyszłe  bezkrólewia.  Miały 
jednak  Kaptury  w  różnych  województwach  charakter  dwo- 
jaki. W  jednych  wystarczało  sprawę  ogólnej  spokojności 
zdać  na  sądy  grodzkie  i  ziemskie,  w  innych  wojewoda, 
kasztelan,  pierwszy  urzędnik  ziemski  a  po  nim  sędzia  kaptu- 
rowy, gdzie  był  obrany,  miał  prawo  zwoływać  województwo 
albo  powiat  przez  uniwersały  i  wici  na  poskromienie  samo- 
wolnych. Sędzia  kapturowy  sądził,  a  szlachta  obowiązana 
była  wykonywać  „egzekucyę  kapturową".  Na  sejmikach 
ziemskich  każde  województwo  wybier«J!o  tylu  sędziów  ka- 
pturowych, ilu  uznało  za  potrzebnych  a  sejm  konwoka- 
cyjny  zaraz  ich  zatwierdzał,  poczem  składali  przysięgę  na 
rotę  deputatów  trybunalskich.  Powaga  sądów  kapturowych 
była  wielka.  Pisarzami  ich  mogli  być  ziemscy,  grodzcy  lub 
nowo  obrani,  podług  woli  rycerstwa.  Sądy  te  zbierały  się 
przez  czas  bezkrólewia  co  6  tygodni  na  kadencyę  3  tygo- 
dniową, w  grodach  lub  gdzie  wymagały  okoliczności.  Na- 
leżały do  nich  sprawy:  o  podpalenie,  zabójstwa,  rabunki 
i  krzywdy.  Województwo  ruskie ,  podolskie  i  wołyńskie 
uchwaliły  sobie  artykuły  przeciw  rozbójnikom  z  powodu 
wyjątkowych  w  tej  części  Rzeczypospolitej  rozbojów.  Po- 
zwy do  obwinionych  pisały  się  pod  pieczęcią  ziemską,  albo 
grodzką,  wydawane  były  w  imieniu  Stanów  województwa, 
a  doręczał  je  woźny  na  dwa  tygodnie  przed  terminem 
sprawy.  Gdyby  wojewodowie,  kasztelani  lub  inni  urzędnicy 
wybrani  do  egzekucyi  wyroków,  nie  chcieli  tego  wykony- 
wać, podpadali  takiej  samej  karze  jak  gwałtownicy.  Sędziów 
kapturowych  wybierano  na  sejmikach  większością  głosów, 
a  i  ci  wydawali  potem  wyroki  również  większością  gło- 
sów. Województwo  krakowskie  i  sandomierskie  wybierało 
po  14:-tu  sędziów  kapturowych,  mniej  więcej  po  dwóch 
z  każdego  powiatu.    Gdzieindziej    bywało  rozmaicie,    gdyż 


—     163     — 

'województwa  mając  rozległy  samorząd,  stosowały  się  do 
miejscowych  swoich  potrzeb,  np.  w  trzech  województwach 
praskich,  rozmaite  uchwalono  drobne  zmiany,  a  kapturowi 
zwali  się  tam  „sędziami  bezkrólewia".  Sprawy  cywilne, 
majątkowe,  do  Kapturów  nie  należały.  Wyjątkowo  r.  1668 
pozwolono  Litwinom  robió  wszelkie  zapisy  w  aktach  kaptu- 
rowych. Zwykle  po  śmierci  każdego  króla,  prymas  wzywał 
uniwersałami  województwa  do  wybrania  Kapturów.  Za  Sta- 
nisława Augusta  uchwała  sejmowa  z  r.  1768,  zniosła  sądy 
kapturowe  raz  na  zawsze,  polecając  wszelkie  sprawy  w  razie 
bezkrólewia  jurysdykcyom  zwyczajnym. 

Kasztelanowie.    Za  czasów  Piastowskich  każda  ziemia 
i  każda  prawie    okolica    miała    swój    gród    warowny    czyli 
zamek  drewniany,   wysokim  wałem  i  ostrokołem  otoczony. 
Grród  ten  zwał   się    po   łacinie    casłellum,    a    dowódca  jego 
casłellanus,    co  spolszczono  na  kasztelan.     Jak  dawniej  na- 
zywano podobnego    władcę  grodowego,    świadectw    dokła- 
dnych na  to  niema.  Prawdopodobnie  nazywano  go  Włoda- 
rzem. W  statutach  mazowieckich  z  w.  XV  przechowała  się 
nazwa  grododzierży,   ale  czy  była  starożytną  lub  wówczas 
utworzoną,  wiedzieć  nie  można.  Do  kasztelana  należała  nie- 
tylko  obrona  grodu,  ale  i  całego  okolicznego  obwodu  i  po- 
wiatu,   dla   którego    zasłony   i   schroniska  w  razie  napadu 
nieprzyjaciela  gród  ten  był  zbudowany.  Około  czasów  Bo- 
lesława Chrobrego,    który    obronę    krajową  systematycznie 
organizował,  do  kasztelanów  należała  sprawa  wojenna  całej 
ziemi  okolicznej,  pobory,  zarząd,  porządek  i  sądownictwo. 
Przywilej  lądzki  z  r.  1145  mówi  o  kasztelanach,   jako    sę- 
dziach  i    wspomina   Bogufała   kasztelana    gnieźnieńskiego. 
Z  wiekiem  XIV  kończy    się   władza    sądownicza    kasztela- 
nów. W  statucie  z  r.  1454  powiedziano  już  wyraźnie,  ażeby 
kasztelanowie  sądów  nie  odbywali,    gdyż    im   ani  szlachta, 
ani  kmiecie  ulegać  nie  potrzebują.     Odtąd    kasztelanią  na- 
zywano sam  tylko  urząd    a   nie   część   kraju ,    a  ■  kasztelan 
dowodził  już  tylko  pospolitem    ruszeniem   swego    powiatu 


—     164    — 

w  czasie  wojny,  a  w  czasie  pokoju  miał  obowiązek  cjrwilny 
z  wojewodami :  miary  i  wagi  po  miastach  sprawdzać  i  wo- 
jewodów zastępować.  Pod  koniec  XIV  wieku  zmniejszono 
liczbę  kasztelanii  i  kasztelanów,  którzy  z  powodu  wzrasta- 
jącej potęgi  polskiej  i  trwałego   sojuszu   z   Litwą,    stawali 
się  mniej  potrzebni.   Gdy  dawna  rada  królewska  zamieniła 
się  w  senat,  kasztelanowie  weszli  w  szereg  senatorów.    Ze 
jednak    kasztelanie    były    rozmaitego    znaczenia,    bo    przy 
jednych  zamkach  powstały  większe  miasta  i  ziemie  zalud- 
niły się,    a  gdzieindziej  i  zamek  upadł  i  powiat  był  mały, 
więc  konstytucya  z  r.  1669  podzieliła  kasztelanów  na  dwie 
klasy.  Z  ogólnej  liczby  87-miu  w  Rzeczy pospospolitej,  za- 
liczono 35  do  większych,  49  do  mniejszych,    a  3-ech,    t.  j. 
krakowskiego,   wileńskiego  i  trockiego,   posadzono  między 
wojewodami.  Porządek  starszeństwa  kasztelanów  większych 
ustanowiony  w  roku  1669,   był  następujący:   1)  krakowski, 
2)  wileński,  3)  trocki,  4)  poznański,  6)  sandomierski,  6)  ka- 
liski, 7)  wojnicki,  8)  gnieźnieński,  9)  sieradzki,  10)  łęczycki, 
11)  żmudzki,    12)  brzesko-kujawski,    13)  kijowski,    14)  ino- 
wrocławski,   16)    lwowski,    16)  wołyński,    17)    kamieniecki, 
18)  smoleński,  19)  lubelski,  20)  płocki,  21)  bełzki,  22)  no- 
wogrodzki, 23)  połocki,  24)  witebski,  26)  czerski,  26)  pod- 
laski,   27)    rawski,    28)    brzesko-litewski,    29)    chełmiński, 
30)  mścisławski,  31)  elblągski,  32)  bracławski,  33)  gdański, 
34)  miński,  36)  wendeński,  36)  parnaski,   37)  dorpacki.    Ci 
trzej  ostatni  powstali  już  po  r.  1569,  a  gdy  później  tylko 
część  Inflant  utrzymała  się  przy  Polsce,  postanowiono  w  ich 
miejsce  kasztelana  inflanckiego.  TJrzędownie  nazywano  ka- 
sztelanów większych  wielmożnymi  —  magnificus,    a   mniej- 
szych urodzonymi  —  generosus.  Prywatnie  tytułowano  wszyst- 
kich jaśnie  wielmożnymi.    Kasztelanów    mniejszych    zwano 
drążkowymi,  gdy  bowiem  często  nie  wystarczało  dla  nich  krze- 
seł w  senacie,  to  siadali  gdzie  mogli,  na  krawędziach  i  drąż- 
kach.    Ale  w  roku  1776  zniesiono   podział  kasztelanów  na 
większych  i  mniejszych.  Zamiast  kasztelan  używali  Polacy 


—     165     — 

Avyrazu  pan.   Mówiono  więc:  pan  krakowski,  pan  wileński, 
a  żony  ioh  nazywano:  pani  krakowska,   pani  wileńska  itp. 
Można  nawet  przypuszczać,  że  przed  wprowadzeniem  wy- 
razu kasztelan,  dowódców  grodowych  zwano  panami.  W  roku 
1768  utworzono  jeszcze  kasztelana  mazowieckiego    i    dano 
mu  ostatnie  miejsce  między  kasztelanami  większymi,  a  w  roku 
1776  trzech  innych  jeszcze:   łukowskiego,   żytomierskiego 
i  owruckiego.    Kasztelanów  mianował  król.    Nie  wolno  im 
było  sprawować   innych  urzędów  ziemskich,    ani    posiadać 
w  swojem  województwie  starostw  grodowych.  Kasztelano- 
wie pruscy  mogli  sprawować  podskarbstwa  pruskie.  Kaszte- 
lanowie   wileński  i  trocki    mieli  w  senacie  Rzplitej  starsze 
miejsca  od  wielu  wojewodów.    Powstało  to  stąd,  że  Litwa 
przed  unią  lubelską  miała  tylko  4  krzesła  w  senacie.  Gdy 
więc  wskutek  unii  przybyło  wiele  nowych,  zastrzeżono  tym 
dwom    kasztelanom   prawo    starszeństwa.     Za   Jagiellonów 
liczba  kasztelanów  na  Rusi  rośnie.  Przemyśl,  Halicz,  Chełm, 
Sanok,  Lubaczów,    wychodzą  na  grody  kasztelańskie.   Jak 
wojewodowie  byli  reprezentantami  ziem,  tak  kasztelanowie 
grodów,  stąd  kasztelanowie  brali  nazwę  nie  od  województw, 
ale  od  grodów.  I  tak  kasztelan  województwa  ruskiego,  na- 
zywał się  nie  ruskim  ale  lwowskim,  kasztelan  podolski  zwal 
się   kamienieckim ,    mazowiecki   —  czerskim ,    pomorski  — 
gdańskim,  a  województwa  malborgskiego  —  elblągskim. 

Kasztelan  krakowski  był  najwyższym  co  do  godności 
senatorem  świeckim.  Mógł  być  zarazem  i  starostą  krakow- 
skim, lubo  wogóle  żadnemu  senatorowi  nie  wolno  było 
w  swojej  ziemi  posiadać  i  sprawować  starostwa  grodowego. 
Kasztelan  krakowski  z  urzędu  należał  do  deputacyi,  która 
czuwała  nad  skarbcem  królewskim  na  Wawelu,  gdzie  prze- 
chowywano insygnia  królewskie.  Wyższość  w  urzędzie  ka- 
sztelana nad  wojewodą  krakowskim  Długosz  wyprowadza 
od  buntu  Skarbimira,  wojewody  krakowskiego,  którego  Bo- 
lesław Krzywousty  ukarał  (r.  1117)  oślepieniem  i  urząd  wo- 
jewodziński  niżej  od  kasztelana  krakowskiego  miał  postawić. 


—     166    — 

Kądziel.   Len,   wełna   lub   konopie   przygotowane    do 
przędzenia  na  kołowrotku  lub  do  wrzeciona,  zowią  się  ką- 
dzielą. Ponieważ  przędzenie  było  zawsze  udziałem  niewiast, 
kądziel  przeto  od  najdawniejszych   czasów   u   wielu    naro- 
dów była  symbolem    zniewieściałośoi  i  zadomowienia.    Rej 
powiada  o  rozpieszczonych  i  gnuśnych  mężach,  że  „z  nie- 
wiastami kądziołki  prządali    albo    wzorki  szyli".  —   „Bajki 
to  kądzieli  godne*^,   wyraża  się  Birkowski.    W   zwyczajach 
ludu  polskiego  z  niektórych  okolic,  pannie  młodej,  powra- 
cającej od  ślubu,  podają  w  domu  kądziel  w  rękę,  na  znak, 
że  odtąd  przędzą    pracy  swojej    będzie    okrywała    rodzinę. 
Kądzielą  zowie  się  przenośnie  w  języku  polskim  linia  żeń- 
ska, tak  jak  mieczem  męska.  Krewni  matki  są  krewni  „po 
kądzieli".    Szczerbicz  powiada,  że  „choćby  mężczyzną  był 
kto,  a  krewnym  po  matce,  siestrze,  albo.  którejkolwiek  bia- 
Jojj;lowie ,    tedy   mi  jest  blizkim  po  kądzieli  i  wrzecionie". 
KuMly  powoływano    młodzież    szlachecką    do   broni,    Polki 
poNYlwly  kądziel  takiemu,    który  stronił  od  oręża,  a  jeżeli 
WiMokl  z  pola  boju,  to  kądziel  i  skórkę  zajęczą.  Zhańbiony 
w  tot)  sposób,  miał  domy  obywatelskie,   a  nawet  dom  ro- 
sl<łiiH'>\v  i  krewnych  przed  sobą  zamknięty.     Tradycya  taka 
by  U  w  narodzie    odwieczną,    bo   już   Długosz  i  Kadłubek 
t»p\HUJł^  jak  Wszebor,    wojewoda  Bolesława  Krzywoustego, 
^viy  pierzuhl  podczas  bitwy   z    Węgrami,    odebrawszy    od 
lu»UialrtWrt  kądziel,  wrzeciono  i  skórę  zajęczą  na  znak  tchó- 
iv.ost\va,    powiesił    się   ze    wstydu    i   rozpaczy   na  sznurze 
\i  vlzw()ua  we  własnej  kaplicy.     Inaczej    karał  tchórzostwo 
król  wt^giorski  Maciej,   jak    zaświadcza    Długosz,    bo    tym 
iNomzoiu  swoim,  którzy  w  r.  1463  przed  bitwą  z  Turkami 
luuokli  z  pola  walki,  kazał  powdziewać  na  głowę  ich  sza- 
la w  ury  i  tak  z  zakrytemi  twarzami  wypędzić  z  obozu,  do 
kiv'uo^o  dopiero    po  trzech    dniach   wrócić    im    dozwolono. 
Wyzobor  polski  miał  lepsze   pojęcie    o    czci    rycerskiej  niż 
v\oerze  Macieja,  bo  do  obozu  już  nie  powrócił. 

Kilimek.     Kilim  w  języku   perskim    oznacza  niewielki 


167 


postrzygany  kobierzec,  jakiego  używają  Turcy  do  posłania 
13.SL    ziemi  dla  siedzenia,  jak  również  gruby  płaszcz  używany 
przez  derwiszów.     Nazwa  i  rzecz    przeszły  do   Polski  pod- 
GZBLS  ciągłych  jej  stosunków  ze  Wschodem.    „Oo  za  ojców 
nsLszych  była  gunia  to  teraz  kilim,  derha^,  powiada  pisarz 
^X1V1  wieku.     Podług  Knapskiego   kilim,    kilimek    oznaczał 
derkę  robioną  grubo  z  włosienia  do  nakrywania  koni.  Na- 
stępnie nazwa  ta  została  stale    przyjętą  w  języku  polskim 
na  oznaczenie  kobierczyka  do    przykrywania    skrzyń,   ław, 
zydlów,  stołów,  tłomoków,  łóżek,  siedzeń  na  wozach  i  t.  d. 
Kilimki    (niepostrzygane)    i   rańtuchy    barwiste    wyrabiane 
t>yły  w  Polsce    przez    niewiasty    na   krosnach    domowych, 
dawniej  po  dworach   szlacheckich  a  dziś  jeszcze  przez  lud 
wiejski,  na  Busi,  Mazowszu,  Podlasiu,  Żmudzi  i  w  innych 
okolicach. 

Klejnoty  koronne.  Pod  tą  nazwą  rozumiemy  oznaki 
królewskie  do  koronacyi  królów  używane  a  mianowicie : 
koronę,  berło,  miecz  i  jabłko  królewskie,  a  także  i  inne 
kosztowności  będące  własnością  Rzeczypospolitej,  przecho- 
wywane w  skarbcu  koronnym  na  zamku  krakowskim, 
w  epoce  od  króla  Władysława  Łokietka  aż  do  r.  1795. 
Niema  wątpliwości,  że  już  Bolesław  Chrobry  mia2  własną 
koronę  i  skarbiec,  skoro  wiemy  z  dziejów  o  podróży  cesa- 
rza Ottona  III  do  Gniezna,  o  bogactwach  jakiemi  Bole- 
sław zasypywał  dwór  dostojnego  tego  gościa,  i  o  koronie, 
którą  cesarz  podarował  władcy  polskiemu  wraz  z  innemi 
pamiątkami.  Pomiędzy  darami  Ottona  była  włócznia  św. 
Maurycego  dana  Bolesławowi  na  berło  i  złote  krzesło  tro- 
nowe wyjęte  z  grobu  Karola  Wielkiego  w  Akwizgranie. 
Że  niezawodnie  skarbiec  katedry  gnieźnieńskiej  posiadał 
ten  ostatni  tak  niepospolity  zabytek,  dowiódł  tego  w  na- 
szych czasach  uczony  koloński  Bock,  przywodząc  wypisy 
z  dawnych  aktów  akwizgrańskich,  w  których  wielokrotnie 
wspomniano  o  przewiezieniu  tronu  Karola  Wielkiego  do 
Polski.   Pamiątka  ta  interesująca    całą   Europę  musiała  je- 


—     158    — 

dnak  wcześnie  zaginąć,    bo  późniejszych  o  niej    wzmianek 
nie    mamy.     Jest   więc  domysJ,   źe  Brzetysław  król  czeski 
złapiwszy  Gniezno  i  jego  skarbce  w  r.  1039,  zabrał  i  krze- 
sło akwizgrańskie.  Byksa  czyli  Regina  wdowa  po  Mieczy- 
sławie II  uwiózłszy  z  Polski  koronne  insygnia  do  Niemiec, 
zostawiła  je    tam  w  przechowaniu   u  cesarza   Konrada  II, 
dopóki  Kazimierz  Odnowiciel   na    tron  nie  wrócił.     Wedle 
podania  dochowanego  w  ossyjackim  klasztorze,  jakiś  Polak 
wyniósł  przed  r.  174S,  pierścień  z  grobu   Bolesława  Śmia- 
łego.   Bolesław  Krzywousty  i  żona   jego    Salomeą,    mając 
córkę  w  wirtemberskim    klasztorze  w  Zweifalten,    posyłali 
tam  bogate  dare.  Współczesne  akta  tego  klasztoru  wymie- 
niają  między  datkami:    „płaszcz  królewski   złotem    dziany, 
z  czerwonym  u  dołu  brzegiem,    wedle    obyczaju  polskiego 
gwiazdami  złocistemi  zasiany".  Złoty  krzyż  bizantyńskiego 
wyrobu  z  piastowskiego  skarbca,  włócznię  św.  Maurycego 
i  oz(^ś6  gwoździa  od  krzyża  Chrystusa  Pana,    przechowuje 
dotąd  kapituła  krakowska.  Do  grobu  nie  wkładano  królom 
polskim  insygniów  oryginalnych,  własność  skarbca    koron- 
nego stanowiących,  ale  tylko  ich  podobizny.  Gdy  w  r.  1869 
prijyHtąpiouo  w  katedrze  krakowskiej  do  naprawy  pięknego 
nminnurowogo    grobowca  kr.  Kazimierza  Wielkiego,  znale- 
ziono wewnątrz   szczątki    królewskie    z    koroną  na  głowie, 
berłem,    jabłkiem    królewskiem,    pierścieniem,    ostrogami 
i  lO-uiu  guzanu.  Korona,  berło,  jabłko,  ostrogi  i  guzy  były 
bronzowe  pozłacane,  pierścień  tylko  szczerozłoty.    Korona 
ta»  wysmukła,  dziwnie   pięknych  i  szlachetnych    kształtów, 
śwmdozy  o  Wysokiem  wykształceniu    artystycznem    ówcze- 
buycłh  złotników,  niemniej  berło  liściaste  dziwnie    lekkiego 
lyrtuuku.  Koronę  Bolesława  Chrobrego,  która  przywieziona 
^  (hiieiina  do  Krakowa^ służyła  do  ukoronowania  Łokietka, 
\K  poteui  jego  syna  Kazimierza  Wielkiego,    siostrzeniec  te- 
y,\»ż   Ludwik  król  polski    i    węgierski,    gdy    nie    miał    syna 
v>  Iko  córki,  w  obawie  aby  nie  służyła  do  koronacyi  komu 
uuuMuu  a  tylko  jego  potomstwu,  wywiózł  do  Węgier  wraz 


—     169     — 

z   berłem.  Koronę  powyższą  i  berło  cesarz  Zygmunt  zwró- 
cił    potem    Władysławowi    Jagielle,     który     klejnoty     te 
z   ^elką  uroczystością  do  Krakowa   i   skarbca   koronnego 
na    Wawelu    wprowadził.     Stąd    to  Jagiełło,    gdy    korona 
Chrobrego  pozostawała  na  Węgrzech ,    musiał    sobie  nową 
do  koronacyi  swojej  sprawić.     Przy  zwłokach  królewskich 
w  czasie  pogrzebu  kładziono    zwykle    koronę    pogrzebową 
funeralis  zwaną.     Gdy  Zygmunt  August    umarł  w  Knyszy- 
nie, a  sprowadzenie    klejnotów  koronnych  ze  skarbca  kra- 
kowskiego na   Podlasie   było  niemoźliwem,  użyto  czasowo 
korony    Jana    Zapoli    eks-króla    węgierskiego ,    który    był 
szwagrem  Zygmunta  I.  Insygnia  więc  jego  tytułem  spadku 
przeszły  na  naszego    Zygmunta  Augusta  i  dlatego  w  pry- 
watnym skarbcu  królewskim  znajdowały  się.    Skarbiec  ko- 
ronny   (ob.)    mieszczący    się   w  trzech    sklepach    dolnych, 
w  dziedzińcu  pod    kolumnadą    południową  zamku  krakow- 
skiego, zawierał  w  wieku  XVI   tak  wielkie    bogactwa ,   że 
nuncyusz  papieski    Ruggieri    nadziwić    się    nie   mógł  tym 
klejnotom  w  dyamentach    i    złocie,    a    inny    cudzoziemiec 
pisze    w    pamiętnikach    swoich,    że   nad   jagielloński    skar- 
biec   bogatszego    skarbca    w   Europie    nie    było,    a    zda- 
niem jego,  po  samym  Zygmuncie  Auguście,  więcej  klejno- 
tów zostało,  niż  ich  wtedy  kilka   zebranych    razem  skarb- 
ców   współczesnych    mu    królów    mieć    mogło.     Lustracye 
klejnotów    koronnych    dochowały    się  od  r.  1690.     Za  Zy- 
gmunta m  r.  1699  sejm  wyznaczył  komisarzy,  a  mianowi- 
cie: Tylickiego  biskupa   krakowskiego,    Oleśnickiego  woje- 
wodę krakowskiego,  Lubomirskiego  kasztelana  wojnickiego 
i  Bykowskiego  kasztelana   łęczyckiego ,    aby    skarbiec    ko- 
ronny zlustrowali.  Ze  spisu,  który  został  przez  tych  komi- 
sarzy sporządzony,  widzimy,  że  skarbiec  obejmował  wielką 
ilość  drogich    kamieni,  a  mianowicie    rubiny,    dyamentowe 
tabUce  z  wielkiemi  perłami,    szpinelle  wielkie  ze  szmarag- 
dem, szmaragdowe  tablice,    szafir  wielki  rzezany  w  kaście 
z  perłą,    rubin    balas,    różę  wielką  z  dyamentem  szmelco- 


—     160    — 

waną,  dyament  „punt  wielki  i  około  niego  puntów  mniej- 
szych 12",  dalej  mnóstwo  klejnotów  pod  nazwą  zawieszeń, 
noszeń  i  tablic.     Polica    druga  obejmowała  kilkanaście  za- 
wieszeń   trójkątnych,    noszeń  i  tablic.     Na   policy  trzeciej 
były  znowu  zawieszenia,  zapony,  noszenia  i  krzyżyki.  Szka- 
tuł większych  z  klejnotami    zawierających    każda  po  kilka 
polio,  było  w  skarbcu  7.     Widzimy   kosztowne    zapony  ze 
Św.   Jerzym,    orły,    lwy,    medale    mitologiczne    z    Marsem, 
Wenerą ,  Kupidynem,  albo  historyczne,  jak  z  Kurcyuszem 
wpadającym  w  otchłań,    ze    Scewolą   palącym  rękę  i  t.  d. 
Szły   rozmaite    naszyjniki,    manelle,    pendenty    do    pasów, 
wielka  liczba  łańcuchów,  wachlarze ,    czary,  puszki  i  różne 
przedmioty    sztuki    ze  złota   i    drogich    kamieni ,    nakoniec 
właściwe  godła  władzy  królewskiej  jak  berła,  jabłka  i  t.  d. 
Gdy  się  przegląda  spisy  tych    niezliczonych   kosztowności, 
nabiera  się  wiary  w  świadectwo  nuncyusza  Kuggierego,  że 
skłirbioo    koronny    Jagiellonów   należał    do    najbogatszych 
w  świecie.     A  jednak  klejnoty  koronne  bywały  nieraz  za- 
stawiane! I  tak  widzimy  dyament  bardzo  wielki  i  perłę  po- 
dlugowatą  w  zastawie  u  pana  Niemojewskiego,  różę  z  dya- 
nuMitami    i    rubinami    u    p.    Komorowskiego,    zawieszenie 
y.  iły  amen  tern  wielkim   na  trzy  grańce  rzezanym,  w  zasta- 
wili u  p.  podskarbiego ,    tablica    dyamentowa   wielka    była 
nastawiona  w  Królewcu.  U  elektora  brandeburskiego  zasta- 
wiiu\o  raz  klejnotów  za  sumę  talarów  trzysta  tysięcy.  Po- 
r.iiruio  wygląda  to  dla  nas  bardzo  upokarzająco,  ale  w  isto- 
\»io  /«astrtw  taki  nie  był  niczem  innem,  jak  pożyczką  zacią- 
f»»iił^^t.ł\  na  wojnę  w  obronie  kraju.  Wojna  zawsze  była  rze- 
\^fii\    kosztowną,    a    przy  utrudnionych    dawniej   komunika- 
\>vaoh  oiągnęła  się  zwykle    znacznie    dłużej    niż  dzisiejsze, 
I  d/asiaj  najpotężniejsze  mocarstwa  zaciągają  pożyczki  na 
kv»s/.(a  zawojowania  krajów  cudzych.    Królowie  polscy  za- 
Miawiali  klejnoty  tylko  dla  obrony  granic  własnych  i  zasła- 
\\u\\i\K^    oywilizaoyę    Zachodu    przed    barbarzyństwem  Azyi. 
\Vv\iuy  kozaokie,  szwedzkie,  z  Turcyą  i  Tatarami,  zubożyły 


—     161     — 

straszUwie  skarbiec  koronny.  Wyczerpana  EzeozpospoUta 
nie  zawsze  miała  pieniądze  do  wykupowania  zastawów, 
a  klejnoty  przez  czas  dłuższy  niewykupione ,  gdy  stopa 
procentowa  była  znacznie  wyższą  od  dzisiejszej ,  ginęły. 
Tak  np.  w  r.  1733  wielu  już  klejnotów  nie  było,  a  między 
innymi  zniknął  dyament  95  karatów  ważący,  na  pół  mi- 
liona złotych  ówczesnych  oceniany.  Bywały  chwile  wojen- 
nych zaburzeń,  które  nakazywały  ukrycie  godeł  królew- 
skich. Tak  np.  gdy  nastąpiła  koronacya  Augusta  III  Sasa, 
korona  Chrobrego  była  w  Częstochowie  zachowana,  a  praw- 
dopodobnie i  miecz  tego  króla  szczerbcem  zwany  (od  na- 
szozerbienia  przy  wjeździe  w  „złotą  bramę**  Kjijowa). 
Wtedy  tenże  August  IH,  gdy  niepodobna  było  z  powodu 
przepisanych  prawami  formalności  dobyć  rychło  Bolesła- 
wo wej  korony  z  Częstochowy,  kazał  sobie  zrobić  we  Wro- 
cławiu nową  koronę  srebrną  pozłacaną  i  w  tej  się  korono- 
wał, którą  po  koronacyi  podarował  do  częstochowskiego 
skarbca  jako  votum.  Miecz  zaś  będący  naśladowaniem 
szczerbca  pozostał  w  skarbcu  katedralnym  krakowskim. 
W  r.  1792  z  polecenia  Uzeczypospolitej  lustrowali  (dnia 
18  kwietnia)  skarbiec  koronny  na  zamku  krakowskim  po 
raz  ostatni:  uczony  badacz  starosta  nowogrodzki  Tadeusz 
Czacki  i  Jan  Nepomucen  Horain,  wojewodzie  brzesko- 
litewski,  w  asystencyi  wielu  znakomitych  osób  ze  stanu 
duchownego,  rycerstwa  i  mieszczaństwa,  oraz  regimentu 
generała  Wodzickiego.  Czacki  dokonał  szczegółowego  opisu, 
z  którego  widzimy,  że  w  skarbcu  znajdowały  się:  1)  Ko- 
rona złota  Bolesława  Chrobrego,  do  koronacyi  królów  słu- 
żąca, zwana  originalis  sive  privilegiała,  z  10-ciu  części  zło- 
żona, przy  koronacyi  Stanisława  Augusta  użyta  i  przez 
niego  ozdobiona,  w  niej  drogich  kamieni  474.  2)  Korona 
złota  do  koronowania  królowych  polskich  z  8-miu  części 
złożona,  w  której  kamieni  drogich  i  pereł  142  sztuk.  3)  Ko- 
rona złota  homagialis,  t.  j.  na  odbieranie  hołdów  używana, 
z  części  10-ciu  złożona,  w  której    drogich  kamieni  i  pereł 

KlfCIA  RZEin  PeLIMOM  |^ 


—     162     — 

178  sztuk.    4)  Korona  węgierska  złota  z  8-miu  części  2^0- 
żona,  którą  koronowali  się  Ludwik  i  Stefan  Batory.  5)  Ko- 
rona   szwedzka  z  10-ciu    części   złożona,  w  której  kamieni 
i    pereł    276    sztuk.     6)    Berło    złote   z  9-ciu    kamieniami. 
7)  Berło  małe,  złote  od  korony  węgierskiej,  u  góry  w  listki 
zakończone.  8)  Berło  srebrne  wyzłacane.   9)  Berło  srebrne 
wyzłacane,  u  wierzchu  kształt  bukietu  mające.    10)  Jabłko 
złote    z   rysunkiem    kuli    ziemskiej    i    krzyżykiem    z    pereł 
i  rubinów.  11)  Jabłko  złote  do  korony  królowych  należące. 
12)  Trzy  innych  jabłek  srebrnych  wyzłacanych,  z  krzyży- 
kami. 13)  Dwa  złote  łańcuchy  drutowej  roboty  ważące  du- 
katów 144.     14)  Łańcuch   złoty    szmelcowany  w  rycerskie 
węzły,  wagi  364  dukatów.  16)  Łańcuch  złoty  kręcony  w  pu- 
kle, wagi  288  dukatów.     16)  Miecz  szczerbiec,  ze  szczerbą 
na  nim  i  napisami   na   krzyżu  jego  i  rękojeści.     17)  Dwa 
miecze:  jeden   z   herbem  Korony,  orłem,    drugi  z  herbem 
Litwy,    pogonią.      18)    Miecz     „zygmuntowskim**     zwany, 
kształtu  pół-koncerza,    z  napisem    Sigismundus   Bex   Jt4stus. 
Oprócz  powyższych  klejnotów  koronnych,  które  do  obrzędu 
koronacyi    i    odbierania    hołdów    służyły,    Gzacki    znalazł 
w   skarbcu    zamkowym:    1)    Chorągiew   wielką   z    herbem 
obojga  narodów.     2)  Dwie    chorągwie  na  jednem  drzewcu 
z  herbami  Wielkiego  księstwa  litewskiego.  3)  16  chorągwi 
wojewódzkich    i    ziemskich    z    herbami.     Były  i   rozmaite 
kosztowności,  np.  należące  niegdyś  do  cara  Dymitra :   mie- 
dnica  srebrna  wyzłacana   z   napisem   słowiańskim   i   wizę- 
runkiem  N.  Panny,   relikwiarz    srebrny   wyzłacany  i  krzyż 
srebrny  wyzłacany,  otwierający  się.  Były  jeszcze  w  skarbcu: 
szable ,    pancerze ,    buzdygany,    kulbaki ,    czapraki ,    rzędy, 
ostrogi  i  t.  p.  zabytki.   Wszystko  wystawione  było  na  wi- 
dok publiczny  przez  dni  cztery,  a  następnie  w  d.  21  kwie- 
tnia   napowrót    do    skarbca    wniesione    i    zapieczętowane. 
W    czasie   powstania   Kościuszkowskiego    dnia  15  czerwca 
1794  r.  weszli  do  Krakowa  Prusacy  i  zamek  z  tym  skarb- 
cem   obsadzili,   a   założywszy  na  Wawelu   składy  potrzeb 


—     163     — 

"wojennych,  nikomu  wstępu  nie  dozwalali.  Gdy  po  dopeł- 
nionym w  r.  1796  rozbiorze  kraju  opuścili  Prusacy  Wawel 
i  Kraków,  sklepy  skarbca  koronnego  zostawili  puste.  Jest 
ivięo  wszelkie  prawdopodobieństwo ,  źe  klejnoty  koronne 
przewiezione  zostały  do  Berlina.  „Pamiętniki  historyczne" 
Meydania  Huberta,  podały  inwentarz  skarbca  koronnego 
z  r.  1669,  a  Rykaczewski  wydał  Inwentarz  metryki  koron- 
nej, znajdującej  się  na  zamku  krakowskim  w  r.  1681,  obej- 
mujący także  spis  klejnotów  koronnych.  W  skarbcu  kate- 
dry krakowskiej  widzieć  można  miecz  w  srebrnej  pochwie 
przesłany  Zygmuntowi  Augustowi  przez  papieża  Pawła  IH, 
krzyżyk  Anny  Jagiellonki,  kapę  koronacyjną  Michała  Wi- 
sniowieckiego,  różę  złotą,  którą  Marya  Józefa,  żona  Augu- 
sta m  od  papieża  Klemensa  Xn  otrzymała  i  płaszcz  kró- 
lewski Stanisława  Augusta.  W  zbiorach  książąt  Czartory- 
skich jest  piękny  filigranowy  łańcuch  po  królowej  Jadwi- 
dze i  wiele  innych  pamiątek,  które  były  prywatną  własno- 
ścią panujących  polskich. 

Klucznik.  W  miastach  nazywano  Mącznikami  odźwier- 
nych miejskich  czyli  stróżów,  którzy  bramy  miasta  na  noc 
zamykali  i  kluczów  strzegli.  Po  dworach  polskich  nazy- 
wano klucznikami  szafarzy,  a  klucznicami  szafarki  czyli 
ochmistrzynie  domowe.  Haur  w  swojej  Ekonomice  z  cza- 
sów Jaaa  Kazimierza  powiada :  „Klucznik  ma  klucze  mieó 
w  kilku  węzłach,  osobno  od  domów  gościnnych,  osobno 
od  piwnicy".  Mickiewicz  w  „Panu  Tadeuszu"  przedstawił 
nam  wspaniały  typ  ostatniego  klucznika  w  Horeszkowie. 
W  klasztorach  klucznikiem  czyli  szafarzem  był  zwykle  je- 
den z  zakonników.  Są  ślady,  że  zachodni  Słowianie  w  cza- 
sach pierwotnych  mieli  urzędników  zwanych  klucznikami, 
po  łacinie:  Claviger,  Glavicularius,  Na  Litwie  w  liczbie  niż- 
szych urzędników  ziemskich,  w  XVI  wieku  wzmiankowani 
są  także  i  „klucznicy".  Nazwa  powstać  mogła  nietylko  od 
klucza,   którym   się  zamek  otwiera,   ale  i  od  klucza  dóbr, 

11* 


—     164    — 

i  dotychczas  jeszcze  wójci  gmin   nazywają  się    na  Litwie 
klaczwójtami. 

Kobza  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Kolęda.  Starożytni  Bzymianie  pierwszy  dzień  każdego 
miesiąca  nazywali  całendae.  Stąd  i  początek  roku  czyli 
Nowy  Rok  rozumiano  pod  tym  wyrazem,  a  obchodzono  go 
iwiętem  niesłychanie  głośnem  i  wesołem,  które  nosiło  na- 
zwę festum  Calendarum,  Ponieważ  w  średnich  wiekach  Nowy 
rok  zaczynał  się  od  24  grudnia,  rzecz  więc  prosta,  że  tra- 
dycye  klasycznego  Rzymu,  na  których  wychowywały  się 
narody  europejskie,  wniosły  do  języka  wielu  ludów  prze- 
kształcony wyraz  łaciński  calendae^  który  związał  się  z  uro- 
czystym obchodem  świąt  Bożego  Narodzenia  i  nazwą  da- 
rów noworocznych.  "Wszedł  ten  wyraz  w  starą  francuzczy- 
znę  (la  Kalende),  upowszechnił  się  w  Polsce  i  na  Rusi, 
gdzie  w  czasie  święta  Kolady  posyłano  sobie  wzajemne 
upominki  i  miano  tak  nazwać  jakiegoś  bożka  czy  boginię, 
której  święto  jakoby  obchodzili  poganie  w  d.  24  grudnia. 
"Wywodzenie  kolady  od  wyrazów  słowiańskich:  ku-ładu, 
ku-kolanom,  jest  zbyt  niedorzeczne,  aby  zasługiwało  na 
uwagę.  Uroczystość  sama  zwana  dotąd  przez  lud  polski 
Godami,  będąca  pożegnaniem  starego  i  powitaniem  nowego 
roku,  sięga  w  Polsce  czasów  pogaństwa  i  musiała  być  po- 
łączona z  mnóstwem  pieśni  starożytnych,  skoro  duchowni, 
aby  je  zastąpić  chrześcijańskiemi,  ułożyli  w  minionych 
wiekach  także  mnóstwo  pastorałek  czyli  „kolęd"  pobożnych, 
a  pomimo  to  przechowały  się  jeszcze  niektóre  starożytne 
i  piękne  pieśni  porze  Godów  właściwe,  a  także  „kolędami" 
przez  lud  wiejski  dziś  nazywane.  Nazwa  Gody  jest  bardzo 
starożytna  w  języku  polskim.  God  po  słowiańsku  oznacza 
rok.  Chwilę,  w  której  się  stykają  dwa  lata  z  sobą,  t.  j.  koń- 
czy rok  stary  a  zaczyna  nowy,  bardzo  słusznie  nazwano 
w  liczbie  mnogiej  godami.  Ponieważ  w  średnich  wiekach 
obchodzono  Nowy  Rok  w  dniu  Bożego  Narodzenia,  zatem 
słusznie   Polacy  powyższą  uroczystość    chrześcijańską    na- 


—     165    — 

zwaU  również  Godami,  którą  to  nazwę  lud  polski  wszędzie 
dotąd  zachowuje.  Na  Gl-ody  czyli  na  Nowy  Rok  podług 
staropolskiego  zwyczaju  ugadzano  także  czeladź  domową; 
Sył  na  to  od  wieków  przeznaczony  dzień  św.  Szczepana 
czyli  drugi  świąt  Bożego  Narodzenia,  a  podług  dawnej  ra- 
chuby czasu  był  to  początek  Nowego  Roku.  Nietylko  wy- 
raz godzić  pochodzi  od  Gl-odów  (czyli  Nowego  Roku),  nie 
tylko  stara  nazwa  Bożego  Narodzenia,  ale  i  nazwa  wszel- 
kiej uroczystej  biesiady  nazywa  się  godami  i  każdy  jej 
uczestnik  nazywa  się  gościem.  Widocznie  zwyczaje  nowo- 
rocznych uroczystości  rzymskich  przeszły  do  wszystkich 
ludów  Europy.  W  Polsce  gdy  przyszły  Gody,  nie  było 
końca  najrozmaitszym  zabawom,  powinszowaniem,  podar- 
kom,  przebieraniu  się  za  żydów,  cyganów,  niedźwiedzi, 
kozy,  tury,  chodzeniu  po  domach  ze  śpiewaniem  kolęd, 
z  wilkiem  żywym  a  w  braku  takowego,  z  chłopcem  prze- 
branym w  wilczą  skórę.  Od  Bożego  Narodzenia  do  Trzech 
króli  świętowano  wieczory,  które  dotąd  lud  w  wielu  oko- 
licach „świętemi"  nazywa.  Przez  cale  te  wieczory  śpie- 
wano kolędy  o  narodzeniu  Chrystusa  Pana,  będące  nie- 
kiedy w  swojej  naiwności  i  prostocie  uczuć  prawdziwemi 
klejnotami  poezyi  twórców  bezimiennych.  Chodzono  z  szop- 
kami czyli  jasełkami,  z  „gwiazdą^  i  t.  d.  Dotąd  w  wielu 
stronach  młodzież  przebrana  za  Heroda,  jego  hetmana, 
żołnierzy,  śmierć  i  dyabła  przedstawia  scenę  z  podań  Pi- 
sma świętego.  Najpopularniejsza  z  kolęd  „W  żłobie  leży, 
któż  pobieży",  zastosowana  była  niegdyś  i  dotąd  jest  śpie- 
wana na  nutę  poloneza  grywanego  na  dworach  królów 
polskich  w  XVn  wieku.  O  pieśniach  kolędowych  piękne 
rozprawy  pisali  Stanisław  Tarnowski  i  ksiądz  Stanisław 
Jamiołkowski. 

Koło  rycerskie.  Zjazd,  zgromadzenie,  obradę  obywateli 
lycerskiego  stanu,  zwłaszcza  pod  bronią  i  w  polu,  zwano 
nie  sejmem  ale  kołem  rycerskiem.  Frycz  Modrzewski  pi- 
sze: „Koło  senatorskie  jest  najwyższą  Rzplitej    radą,   po- 


—     166    — 

spolitego  dobra  stróżem".  Do  każdej  narady,  starym  oby- 
czajem słowiańskim  Polacy  stawali  lub  zasiadali  kołem, 
stąd  nazwano  zebranie  i  naradę  kołem  lab  wiecem,  boć 
wiec  jest  tylko  skróceniem  wyrazu  wieniec,  który  oznacza 
także  koło.  W  czasie  sejmów  izbę  poselską  zwano  kołem 
rycerskiem,  a  zwłaszcza  na  sejmie  elekcyjnym,  gdzie  dla 
koła'  rycerskiego  ogrodzone  było  miejsce  obok  szopy  se- 
natorskiej. "W  czasie  wojen  hetmani  często  zwoływali  „koło 
generalne"  z  pułkowników  i  rotmistrzów,  dla  narady  nad 
planem  działań  wojennych  lub  w  sprawach  administracyj- 
Dych  i  sądowych.  Niby  sejmiki  po  ziemiach,  odbywały  się 
koła  rycerskie  po  chorągwiach,  na  które  zjeżdżali  się  to- 
warzysze do  chorągwi  dla  narady  o  wewnętrznym  po- 
rządku. Na  takich  kołach  wybierano  deputatów  do  trybu- 
nału skarbowo-wojskowego  w  Radomiu  i  Wilnie,  do  ścią- 
gania pogłównego  i  hyberny,  zdawano  sprawę  z  czynności, 
oddawano  zebrane  pieniądze  namiestnikowi  na  wypłatę 
żołdu  towarzyszom,  wybierano  towarzyszów  na  wakujące 
miejsca,  wkońcu  bankietowano  przy  odgłosie  salw. 

Komisarski  sąd  ob.  Sądy. 

Komisya  edukacyjna.  Gdy  w  r.  1773  zakon  Jezuitów 
zniesiony  został  przez  Klemensa  XIV,  Stany  Rzeczypospo- 
litej zważywszy,  że  zakon  ten  trudnił  się  kształceniem  mło- 
dzieży i  większość  szkół  krajowych  utrzymywał,  postano- 
wiły na  sejmie  r.  1776  na  wniosek  Joachima  Chreptowi- 
cza  podkanclerzego  litewskiego  utworzyć  „Komisyę  eduka- 
cyjną" dla  obojga  narodów.  Komisyi  tej  powierzono  ster 
wychowania  publicznego  i  nadzór  nad  dobrami  i  kapita- 
łami rozwiązanego  zakonu,  z  których  utworzono  tak  zwany 
fundusz  edukacyjny.  Sejm  w  uchwale  swojej  tak  się  wy- 
raził: „Odtąd  wszystkie  generalne  akademie,  gimnazya, 
kolonie  akademickie,  szkoły  publiczne ,  żadnych  nie  wyłą- 
czając, z  tem  wszystkiem  co  tylko  do  wydoskonalenia  nauk 
i  ćwiczenia  w  nich  młodzi  ściągać  się  może,  pod  dozór 
i  rozrządzenie  Komisyi  tej  oddajemy".  Tym  sposobem  za- 


—     167     — 

ohwiana  politycznie  Rzeczpospolita,  miała  ten'  zaszczyt 
1^  dziejach  oywilizaoyi  powszechnej ,  że  ustanowieniem 
i  zorganizowaniem  oddzielnego  ministeryum  oświecenia 
i  wychowania  publicznego  wszystkie  inne  kraje  w  Euro- 
pie wyprzedziła.  Pierwszymi  członkami  Komisyi  edukacyj- 
nej byli:  Michał  Poniatowski  biskup  płocki,  Sułkowski 
wojewoda  gnieżn.,  Chreptowicz  Joachim,  Ignacy  Potocki, 
książę  Adam  Czartoryski  generał  ziem  podolskich,  Andrzej 
Zamojski  i  Poniński.  Najprzód  prezydował  Ignacy  Massal- 
ski biskup  wileński,  następnie  zawsze  prymas.  Później  do 
składu  Komisyi  weszli  między  innymi  zacny  Gaspar  Cieci- 
szowski  biskup  kijowski  (wuj  historyka  Joachima  Lelewela) 
i  Julian  Niemcewicz.  Sekretarzem  tej  wiekopomnej  ma- 
gistratury  był  uczony,  dawny  jezuita,  Grzegorz  Piramowicz, 
w  biurze  jej  pracował  pisarz  dramatyczny  Franciszek  Za- 
błocki, kasyerem  Komisyi  był  Kornel  Lelewel  ojciec  dzie- 
jopisa.  Członkowie  Komisyi  żadnej  płacy  nie  brali.  Co  ty- 
dzień odbywali  dwa  posiedzenia  w  bibliotece  Załuskich 
(przy  ulicy  Daniłowiczowskiej) ,  która  była  publiczną  bi- 
blioteką Rzeczypospolitej  i  jako  taka  zostawała  także  pod 
zarządem  Komisyi.  Co  kwartał  roztrząsała  Komisya  sprawy 
dotyczące  funduszów  edukacyjnych,  co  pół  roku  odbierała 
sprawozdania  o  wszystkich  szkołach,  załatwiając  natych- 
miast wszystko,  co  według  raportów  wizytatorskich  po- 
śpiechu wymagało.  Dla  uregulowania  funduszu  edukacyj- 
nego sejm  ustanowił  dwie  Komisye,  jedne  dla  Korony, 
drugą  dla  Litwy,  tak  nazwane  rozdawnicze,  do  rozsprze- 
dania  i  wydzierżawienia  olbrzymich  dóbr  pojezuickich 
przeznaczone.  Obok  tych  ustanowioną  została  Komisya  są- 
dowa do  rozsądzania  wszelkich  sporów  wynikających  z  rze- 
czonych dóbr.  Dobra  te  wskutek  czteroletniej  wojny  za 
konfederaoyi  Barskiej  (1769 — 1772),  grasowania  wojsk  za- 
granicznych i  chciwości  ludzkiej  korzystającej  ze  zniesie- 
nia zakonu,  pozostawały  w  stanie  ostatecznego  zniszczenia. 
Przyjęto  za  zasadę  sprzedawać  dobra  pojezuickie  nie  przez 


—     168    — 

publiczną  lioytacyę,  ale  większością  głosów  członków  Xo- 
misyi  Bozdawniczej ,  w  oenie  przez  lustratorów  wykazanej, 
z  obowiązkiem  płacenia  A^/^  procentu  od  sta  sumy  szacun- 
kowej w  dwóch  ratach  z  góry.     Od  sum   zaś  lokowanych 
na  dobrach  miał  być  płacony  procent  piąty.   Na  nieszczę- 
ście do  Komisyi  tych  nawciskało  się  niemało  ludzi  niepra- 
wych ,   którzy  wiele    dóbr   sprzedaU  swoim  protegowanym 
za  bezcen.    Np.  książę  Antoni    Sułkowski   na  zadłużonych 
własnych  dobrach   Leszno   ulokował  B84.6B8  złotych  kapi- 
tału  jezuickiego ,    który    przepadł.     Najbardziej    zohydzili 
imiona    swoje   przedajnością   i    grabieżą:   Adam   Poniński, 
Młodziej  owski  i  Ignacy  Massalski  biskup  wileński.  Widząc 
niebezpieczeństwo,  jakie    funduszowi   edukacyi   narodowej 
zagrażało ,    Komisya    edukacyjna    ostrzegła   o  niem    sejnł 
w  r.  1776,  który  wskutek  tego  rozwiązał  Komisye  rozdaw- 
nioze  i  sądowe,  oddając  wszystkie  fundusze  pod  dozór  i  za- 
rząd  Komisyi    edukacyjnej.     Raport   i    dwie   tabele    stanu 
dóbr  i  kapitałów  pojezuickich  złożone   przez   te   Komisye 
narodowi  na  sejmie  r.  1781  wykazały,  na  ile  fundusz  edu- 
kacyi   narodowej     uszczuplony    został    i    co     przedstawiał 
jeszcze.  Szkoły  litewskie  miały  jeszcze    rocznego  dochodu 
około  600.000  złp.  Aby  uregulować  tam  sprawy  edukacyjne, 
wysłano  do  Wilna   Józefa  Wybickiego,  w  charakterze  wi- 
zytatora  szkół,    któremu   polecono,  aby  krzywd    funduszu 
edukacyjnego    dochodził.     Wszystkie    szkoły  Komisya    po- 
dzieliła na  okręgi  nazwane  wydziałami,  których  w  Koronie 
ustanowiono  sześć,  a  w  Litwie  cztery.     Wydziały  koronne 
były:  wielkopolski,  małopolski,  mazowiecki,  wołyński,  ukra- 
iński i  szósty  pijarski,  złożony  ze  szkół  pijarskich  w  całej 
Koronie.  Litewskie  zaś   następne:    litewski    czyli  wileński, 
nowogrodzki  czyli  białoruski,  poleski  i  żmudzki.  W  każdym 
wydziale    zaprowadzono    szkoły  wydziałowe   i   podwydzia- 
łowe,  a  obsadziwszy  je  najlepszymi  nauczycielami,  jakich 
wybrano  z  pomiędzy  zniesionego  zakonu  Jezuitów  i  w  zgro- 
madzeniach   Pijarów,    Bazylianów,    Dominikanów  i  innych, 


—     169     — 

liab  wśród  uczniów  akademii  krakowskiej.    Komisya  zajęła 
się     obmyśleniem     wydawnictwa     książek     elementarnych. 
NV   tym  celu  na  wniosek   Ignacego   Potockiego,   będącego 
duszą  tej  magistratury,  a  w  myśl   projektu   pijara   Adolfa 
ElZamieńskiego,  podlasianina,  Komisya  zawiązała  ^Towarzy- 
stwo ksiąg  elementarnych",  którego  obowiązkiem  było  pi- 
sać   lub    oceniać   przez   innych    napisane   książki    szkolne. 
Członkami  tego  Towarzystwa   zostali    uczeni:    Piramowicz, 
E^ołłątaj,    Kopczyński,    Sierakowski,    Bogucicki,  Hołowczyc 
i  inni,  prezesem  zaś  Ignacy  Potocki.     Wezwano  uczonych 
w  kraju   i   za  granicą  do    pisania   książek    elementarnych, 
wyznaczając  autorom  wysokie   jak  na    owe    czasy  honora- 
rya  63—160  dukatów.     Najwyższe    nagrody    przeznaczone 
były    za    książki:    o    gospodarstwie,    fizyce   i   mechanice. 
Mniejszą  część  treści  w  każdej    książce,  Komisya  przezna- 
czała dla  samej   nJodzieży,    większa   obejmować    była   po- 
winna  rady  dla  nauczyciela,   jak    ma   przedmiot   uczniom 
wykładać  i  zawsze  teoryę  zastosowywać  do  praktyki.  Aby 
wykształcić  nowych    nauczycieli,  założono    seminarya  nau- 
czycielskie przy  akademiach  krakowskiej  i  wileńskiej.    Do 
zreformowania  akademii  krakowskiej    Komisya  delegowała 
sławnego  ks.  Hugona  Kołłątaja.    W  r.  1783  ogłoszone  zo- 
stały „Ustawy  Komisyi  edukacyi  narodowej  dla  stanu  aka- 
demickiego i  na  szkoły  w  krajach   Rzeczypospolitej    prze- 
pisane". Ustawy  te  pełne  zalet  pedagogicznych,  przeniknio'ne 
zacnym  duchem  obywatelskim,    dają  dokładny  obraz  szkół 
i  wychowania   publicznego  za  czasów  Komisyi.     Wysyłała 
ona  z  ramienia  swego  w  różne  strony  kraju  zdolnych  wi- 
zytatorów dla  najściślejszego  lustrowania  szkół  wszystkich. 
Opatrywała    szkoły    w    gmachy,   księgozbiory,    karty    geo- 
graficzne ,   narzędzia    fizykalne  i  matematyczne ;    zakładała 
przy  akademiach  ogrody  botaniczne,  gabinety  anatomiczne, 
obserwatorya  i  inne  zbiory  naukowe.  Ustanowiła  konwikty 
dis  ubogiej  młodzieży,   zaleciła  kształcić  chirurgów;  wysy- 
łała zdolniejszą  młodzież   na   uniwersytety  obce  i  sprowa- 


-^.  -*!■*■■ 


—     170    — 

dzała  uczonych  profesorów  z  zagranicy.   Dla  zachęty   mło- 
dzieży wyrobiła  u  króla  Stanisława  Augusta  dla  najpilniej- 
szych medale  złote  i  srebrne  z  napisem  Diligentiae.    Szkoły 
Komisyi    edukacyjnej    należały  wówczas    do    najlepszych 
w  Europie.  Z  wprowadzeniem  do  nich   logiki   Kondyllaka 
(Condillac),  przyjęto  powszechnie  system  ciągłego  rozumo- 
wania, odrzucono  sposób  uczenia  się  wszystkiego  na  pamięć, 
jak   było    po    wielu    szkołach    zagranicznych.     Młodzieniec 
kończąc   te    szkoły,    nie    wynosił  z  nich  wprawdzie    szero- 
kiego zasobu  wiadomości,  ale  wynosił  zdrowy  rozsądek  nie 
obałamucony  formułkami  i  pedanteryą.  Komisya  ot"wierała 
szkoły  dla  ludu,  zachęcała  do  ich  zakładania,  wydawała  dia 
nich  książki  elementarne,  a  poglądy  swoje  dla  szkół  tego 
rodzaju  rozwinęła  w  wybornem  dziełku:  „Powinności  nau- 
czyciela, mianowicie  zaś  w  szkołach    parafialnych",   ułożo- 
nem  przez  Grzegorza  Piramowicza.  Jeden  z  czynniej  szych 
członków    Komisyi ,    prymas  Michał    Poniatowski ,    założył 
r.  1787  swoim  kosztem  dwie  szkoły  dla  kształcenia  nauczy- 
cieli parafialnych :  w  Kielcach  i  Łowiczu,     Pensye  żeńskie 
Komisya  edukacyjna  poddała  dozorowi  rektorów  szkół  wy- 
działowych, przepisawszy  dla  nich  plan  nauk.  Ostatnie  po- 
siedzenie Komisyi  przed  upadkiem  Rzeczypospolitej  odbyło 
się  w  dniu  10  kwietnia  1794  r.    Byli  na  niem  obecni  pre- 
zes Komisyi  książę  prymas  Michał  Poniatowski ,    matema- 
tyk ks.  Andrzej    Gawroński,    późniejszy  biskup  krakowski, 
Wojciech    Skarszewski    biskup    chełmski,    Hieronim  Strój - 
nowski,  późniejszy  rektor  uniwersytetu    i    biskup  wileński. 
Zasługi  Komisyi  edukacyjnej    opisane  zostały  szczegółowo 
w  dziele:  „Historya  szkół  w  Koronie  i  Wielkiem  księstwie 
Litewskiem  od  najdawniejszych  czasów  aż  do  roku   1794", 
przez  Józefa  Łukaszewicza,  (Poznań  r.  1849 — 52,  tomów  4). 

Komisya  radomska  i  wileńska.  Gdy  sejm  w  roku  16  id 

nie  miał  czasu  na  dopełnienie  obrachunku  z  poborcami 
i  dzierżawcami  podatków,  oraz  z  wojskiem  co  do  należnego 
mu   żołdu,   przydano    podskarbim   komisye  skarbowo-woj- 


—     171     — 

^kowe  złożone  z  6-oiu  senatorów  i  po  jednym  pośle  z  ka- 
żdego  województwa.     Komisye   te   urządownie    nazywane 
'trybunałami   skarbowymi   zasiadały:   koronna   w   Radomiu 
et  litewska  w  Wilnie.  To  połączenie  dziś  tak  różnych  spraw 
skarbowych  z  wojskowemi,  było  wynikiem  obyczajów  i  sto- 
sunków   ówczesnych.     Gdy   bowiem   szlachta    obsługiwała 
Srzeczpospolitą  przeważnie  darmo,   to  skarb  ściągając  do- 
ciiody  i  podatki  głównie  na  cele  wojskowe,  ciągle  spojony 
był  z  wojskiem,  a  wszystkie   sprawy   narodowe  w  rządzie 
republikańskim,  musiały  się  odbywać  przez  senatorów  i  po- 
słów, zatem  przez  Komisye,    których  władza    tak    jak    da- 
wniej niemal  wszystkie ,  była  razem  administracyjną  i  są- 
dową.    Od    roku    1667    w   miejsce    posłów  wysyłały  woje- 
wództwa po  jednym  komisarzu,  wybieranym  na  sejmikach 
na  lat  2.  Wojsko  wyprawiało  także  obranych  przez  siebie 
deputatów  i  komisarzy.  Prezydował  biskup.     Sądzono  tam 
wszelkie  sprawy  wojskowe,    skargi  cywilnych   na    wojsko- 
wych i  odwrotnie,  konfiskaty  towarów  i  t.  d.  Wojsko  skła- 
dało  przed    Komisyą   rachunki    ze    swego    komputu    czyli 
liczby  ludzi,  dochodów  i  wydatków.  Palestra  grodu  radom- 
skiego dostarczała  obrońców  przy  sprawach  przed  Komisyą. 
Pisarz  tegoż  grodu  trzymał  pióro.  Miała  Komisyą  ta  swego 
marszałka,   instygatora   i    woźnych,    którzy  sprawowali  te 
same  obowiązki  co  w  trybunałach  głównych.  Po  zamknię- 
ciu posiedzeń  Komisyi,    które   trwały  przez  6  niedziel  co- 
rocznie,   likwidacye   i   regestra    odwożono    z    Radomia  do 
Warszawy,  pod  dozór  pisarza  skarbowego,  dekreta  zaś  skła- 
dano w  grodzie  radomskim.     Komisye  te,  albo  raczej  try- 
bunały skarbowe,  zniesione   zostały  w  r.  1764  przez  nową 
organizacyę  Komisyi  skarbowych. 

Komisyą  wojskowa  ob.  Piechota  polska. 
Komisye  dobrego  porządlcu.  Dawne  prawa  polskie  obo- 
wiązywały miasta  królewskie,  czyli  jak  wówczas  nazywano 
flWolne",}  do  składania   rachunków  z  dochodów  przed   sta- 
rostami. Ezeczpospolita  zapobiegając  upadkowi  miast,  zle- 


—     172     — 

ciła  r.  1768  komisyom  ustanowionym  pod  nazwą  boni  ordi- 
nis,  czyli  dobrego  porządka,  „aby  wszystkie  dochody  miej- 
skie spisały  i  rozmiarkowanie  onych  uczyniły".  Po  ustano- 
wieniu Eady  Nieustającej  (w  r.  177B)  należało  do  władzy 
departamentu  policyi,  rachunki  od  miast  królewskich  od- 
bierać i  roztrząsać  a  dochodami  jak  naj pożyteczniej  dla 
miast  i  Rzeczypospolitej  rozporządzać.  Przez  działalność 
Komisyj  dobrego  porządku  zaczęła  się  pomnażać  pomyśl- 
ność i  ludność  wszystkich  miast  Rzeczypospolitej.  Po  do- 
bie ich  upadku  z  czasu  panowania  dwóch  Sasów,  zaczął 
się  widocznie  dźwigać  dobrobyt  za  Stanisława  Augusta. 

Komisye  graniczne.  Spory  o  granice  dóbr  ziemskich 
należały  do  sądów  podkomorskich.  Jeżeli  jednak  zachodził 
kontrowers  między  szlachcicem  a  królem,  t.  j.  spór  grani- 
czny z  królewszczyzną,  w  takim  razie  już  od  XV  wieku 
wyznaczano  komisyę  graniczną,  która  spór  rozstrzygała 
i  akta  składała  do  metryki  koronnej.  Do  składu  takiej  ko- 
misyi  granicznej  od  wieku  XVI  należał  i  podkomorzy  lub 
jego  komornik  z  tej  ziemi,  w  której  się  toczył  spór  gra- 
niczny. 

Komisye  wojewódzkie.  Ustanowione  w  r.  1815  na  kon- 
gresie wiedeńskim  Królestwo  Kongresowe  czyH  t.  zw.  Kon- 
gresówka, podzielona  została  na  8  województw:  Krakow- 
skie, Sandomierskie,  Mazowieckie,  Kahskie,  Lubelskie,  Płoc- 
kie, Podlaskie  i  Augustowskie.  Zarząd  każdego  wojewódz- 
twa został  nazwany  Komisyą  wojewódzką,  a  naczelnik  jego 
prezesem  komisyi  wojewódzkiej.  "W  r.  1832  z  8-miu  woje- 
wództw utworzono  6  gubernii,  Komisye  wojewódzkie  prze- 
mieniono na  Rządy  gubernialne ,  a  prezesów  na  guberna- 
torów. 

Komisye  rządowe.  Tak  nazwane  zostały  władze  na- 
czelne czyli  ministerstwa  w  Królestwie  polskiem  utworzo- 
nem  r.  181B  na  kongresie  wiedeńskim.  Komisyi  tych  było 
cztery,  a  mianowicie :  1)  Kómisya  rządowa  wyznań  religij- 
nych i  oświecenia  publicznego,   2)  Komisya  rządowa  spra- 


—     173    — 

wiedliwości,  3)  Komisy  a  rządowa  spraw  wewnętrznych 
i  4)  Komisya  rządowa  przychodów  i  skarbu.  Każda  z  tych 
Komisyi  zostawała  pod  kierunkiem  „ministra  prezydują- 
cego**,  który  po  r.  1831  otrzymał  nazwę  „dyrektora  głó- 
'wnego  prezydującego".  Dyrektorowie  główni  byli  człon- 
kami Eady  administracyjnej  Królestwa  Polskiego,  której 
przewodniczył  bezpośrednio  namiestnik. 

Komisye  sądowe  edukacyjne.  GWy  wiekopomnej  pamięci 

i   zasług  Komisya  Edukacyjna  zarządzająca  zakładami  wy- 
cHowania  publicznego   i   funduszem  edukacyjnym,   z   dóbr 
pojezuickich  powstałym,  przestała  istnieć  w  roku  1794  — 
a  w  funduszu  tym   na   Litwie   i   Busi   zapanował  zupełny 
nieład,  cesarz  Aleksander  I  ustanowił  na  początku  XIX  w. 
dwie  Komisye  sądowe  edukacyjne.  Jedna  z  nich  dla  Litwy, 
Żmudzi  i  Białorusi  miała  siedlisko  w  Wilnie,    a  druga  dla 
"Wołynia,   Podola   i   Ukrainy   w  Krzemieńcu.     Ta   ostatnia 
jaiysdykcyę  swą  rozpoczęła  w   Żytomierzu    dnia   9   lutego 
1805   r.  pod   prezydencyą   Tadeusza    Czackiego   i    dopiero 
w  lat  kilka  przeniosła  się  do  Krzemieńca.  Czynności   tych 
Komisyi  były  niejako  dalszym  ciągiem  niepospolitych  prac 
Komisyi  Edukacyjnej.    Zadaniem    tych    magistratur    było 
wykrywanie,    odzyskanie  i  zabezpieczenie   funduszów  edu- 
kacyjnych,  oraz   użycie    ich   na   cele    oświaty   narodowej. 
Wszyscy  członkowie,   pod  przewodnictwem  obu  Czackich: 
Tadeusza  i  synowca  jego  Feliksa,   przejęci  duchem  praw- 
dziwie obywatelskim,   złożyli   dowody  poświęcenia  się  dla 
sprawy  publicznej,   wytrwałości   w  pracy  i  zaparcia  siebie 
w  ciężkich  i  dotkliwych  przejściach,  jakie  mieli  bądź  z  wyż- 
szemi  władzami,  bądź  z  rzeszą  chciwców,  którzy  fundusze 
jezuickie  rozdrapywali.  Nie  godzi  się  jednak  zamilczeć,  że 
i  poza  obywatelską  działalnością  członków    Komisyi  sądo- 
wych edukacyjnych,  liczne  były  przykłady  szlachetnej  ofiar- 
ności na  cele  oświaty  narodowej.    Tak   np.  w  r.  1803  du- 
chowieństwo katolickie  na  zjeździe  w  Łucku,  pod  przewo- 
dem   biskupa  Cieciszowskiego,   uchwaliło   ofiary   na   rzecz 


—    174    — 

liceum ,  szkół  powiatowych  i  parafialnych ,  których  wiele 
utrzymywać  podjęły  się  klasztory.  W  roku  następnym  takaż 
sama  uchwala  nastąpiła  w  dyecezyi  kamienieckiej  za  wpły- 
wem biskupa  Jana  Dembowskiego. 

Komisye  skarbowe.  Qdy  istniejące  od  r.  1613  komisye 
radomska  i  wileńska,  nazywane  urzędownie  trybunałami 
skarbowymi,  niedostatecznie  załatwiały  sprawy  finansowe 
Rzeczypospolitej,  a  to  głównie  z  powodu,  że  miały  tylko 
sześcio-niedzielne  kadencye  raz  do  roku,  sejm  w  r.  1764, 
aby  zaprowadzić  lepszy  porządek  w  administracyi  skarbo- 
wej, ustanowił  w  miejsce  tych  sześciotygodniowych  trybu- 
nałów dwie  stałe  Komisye  skarbowe.  Komisya  skarbowa 
koronna  zasiadała  w  Warszawie,  prezydowal  w  niej  pod- 
skarbi a  zasiadało  kollegialnie  9-ciu  komisarzy  (w  tej  liczbie 
3  senatorów  i  6-ciu  posłów),  pisarz  Komisyi  skarbowej 
i  instygator  koronny.  Zarządzała  ta  Komisya  wszelkimi 
dochodami  Korony,  pilnowała  wag  i  miar,  utrzymywała  do- 
zór nad  przemysłem,  handlem,  komunikacyą  wodną  i  lądową. 
Komisya  skarbowa  była  ówczesnem  ministeryum  skarbu 
i  spraw  wewnętrznych  a  zarazem  sądem  w  sprawach  han- 
dlowych, krzywdach  wyrządzonych  skarbowi  i  zdzierstwach, 
jakich  dopuszczaU  się  prywatni  przy  pobieraniu  opłat  za 
mosty  i  groble.  Wszelkie  urządzenia  skarbowe  wychodziły 
pod  imieniem  Komisyi,  ale  z  podpisem  tylko  podskarbich. 
Komisya  skarbowa  litewska  zasiadała  w  Grodnie.  Prezy- 
dował  w  niej  podskarbi  a  zasiadało  komisarzy  ośmiu  (jeden 
senator  i  siedmiu  posłów)  obieranych  na  sejmie.  Obie  Ko- 
misye odbywały  sądy  swoje  w  4-ech  kadencyach,  trwają- 
cych każda  jeden  miesiąc.  Sprawy  handlowe  i  wekslowe 
sądzone  były  w  każdym  czasie  w  komplecie  czterech  osób. 
Wyroki  tych  sądów  były  ostateczne,  bez  apelacyi.  Patro- 
nów czyli  adwokatów  było  przy  Komisyi  koronnej  16-tu, 
przy  litewskiej  12-tu,  a  mogły  być  nimi  osoby  pochodzenia 
nieszlacheckiego. 

Komora  potrzebnych  ob.  Mms  pietatis. 


176 


Komornik.  Wyraz  ten  miał  wielorakie  w  różnych  cza- 
sach znaczenie.   Za  doby  piastowskiej,    gdy  komorą  nazy- 
^wano   mieszkanie    księcia,    zarządzający    tem   mieszkaniem 
zwał    się    komornik,    komorzy,   niby    dzisiejszy    szambelan. 
Za  Bolesława  Chrobrego  komorzy  albo  komornik  zarządza! 
pokojami  i  sprzętami  królewskiemi.    Podczas  pobytu  cesa- 
rza Ottona  III   w    Gnieźnie,    komornicy    z   rozkazu   króla, 
wszystkie  obrusy,  kotary,   ręczniki,    do  skarbu  cesarskiego 
odnosili.  Komornik  czyli  komorzy  księcia  zwał  się  po  łaci- 
nie  Camerarius  ducis,  komorzy  księżnej  Camerarius  dticissae. 
Za   Piastów,    gdy    cała    administracya    kraju,   sądownictwo 
i   skarbowość,   koncentrowały  się  na  dworze  i  przy  osobie 
księcia  lub  króla,  panujący,  który  i  rządził  i  sądził  i  wojo- 
wał i  skarb    gromadził,   musiał   mieć   przy    swoim    dworze 
do  załatwiania   spraw    tak  rozmaitych,    wielu   komorników 
czyli  zastępców,  pełnomocników,  po  dzisiejszemu  urzędników 
do  szczególnych  spraw  i  poleceń.  To  też,  jak  słusznie  mówi 
Lelewel,   żadne    nazwanie    urzędu    dworskiego    tak  się  nie 
rozkrzewiło  jak  komorzego,  komornika.   Komorzy  główny, 
stał  się  wielkim.  Inni  komornicy  sprawowali  w  imieniu  pa- 
nującego   urzędy    posłów,    sędziów,    mierników,    poborców 
i  egzekutorów  podatkowych.   W  Xni  wieku   widzimy,    że 
komornicy  potrzebowali  już  nieraz   zastępców   i    pomocni- 
ków dla  siebie  czyli  podkomorzych.  Z  nadania  prawa  nie- 
mieckiego dla  Krakowa  za  Kazimierza  Wielkiego  widzimy, 
że  komornik  był  jeszcze  starszym  urzędnikiem  niż  podko- 
morzy.    Z  postępem  czasu  liczba  komorników  niezmiernie 
wzrosła,   nietylko   bowiem   królowie  i  książęta  otaczali  się 
drużyną    dworzan    i   pokój  owco  w    zwanych    komornikami, 
ale  każdy  wojewoda,  kasztelan,  starosta,  sędzia  i  podsędek 
do  sprawowania  swej  władzy  potrzebował  zastępców  i  po- 
mocników, zwanych  na  wzór  książęcych  komornikami.  Ko- 
mornika wojewodzińskiego   zwano    podwojewodzim,    staro- 
ścińskiego podstarościm  lub  burgrabią.     Komornik  podko- 
morzego jako    sędziego  granicznego ,   zwany   komornikiem 


—     176     — 

granioznym,    musiał   być    mierniczym  i  stąd  na  Litwie  do 
naszych  czasów  geometrę  zowią  komornikiem,   w  Koronie 
zaś  egzekutora  sądowego  i  podatkowego,  ponieważ  dainmiej 
czynności    te    spełniali    komornicy  książąt,   sędziów  i   t.  d. 
Ustawy  łęczyckie  z  r.  1419  pozwalają  komornikom    staro- 
ścińskim,  sędziowskim  i  podsędkowskim  sądzić  sprawy  do 
wysokości  20-tu  grzywien.  W  Korczynie  r.  1466  pozwolono 
im  sądzić  do  30  grzywien.  Zygmunt  I  uznał  potrzebę  usta- 
nowienia urzędnika,  któryby  obeznawszy  się  z  gómictw^em, 
robił  układy  z  gwarectwami  czyli  stowarzyszeniami  górni- 
ków,   wydawał  pozwolenia  i  w  ogóle  załatwiał  sprawy  ko- 
palnictwa. Urzędnik  ten  został  nazwany  komornikiem  gór- 
niczym (Camerarius  montanusj,    a   był   nim  na  całą  Rzecz- 
pospolitą Lanckoroński.     Na   sądzenie   spraw    granicznych 
król  wysyłał  swoich  dworzan,  którzy  —  jak  powiada  Cza- 
cki  —  będąc  przy  komorze   t.  j.    dworze  króla,   byli   jego 
komornymi    czyli  komornikami.   Dworzanie   królów,   zwani 
komornikami,  rozwozili  listy  królewskie,  a  służba  ich  zwała 
się  „komorniczą".    Górnicki   np.  pisze:    „Komornik  z  listy 
od  króla  do  biskupa  przyjechał"    —  „Lipnicki  komorniczą 
u  króla  Zygmunta  służył"  i  t.  d.  Magnaci  polscy  usiłowali 
nieraz    w    okazałości   swych   dworów   prześcignąć   samego 
króla.  Na  dworze  np.  Stanisława  Lubomirskiego  w  czasach 
Sobieskiego,    bawiło    zwykle    po  kilkudziesięciu   „komorni- 
ków"  czyli  zamożnej  młodzieży  szlacheckiej,  której  rejestr 
„nie  był  zawarty"  ;  jedni  przyjeżdżali,    drudzy    odjeżdżali, 
mieli  własne  powozy,  konie  i  pachołków.  Powinnością  było 
tych  ichmościów:    do  króla   i   senatorów  poselstwa  odpra- 
wiać,   w  drodze  przed  karetą  jeździć,    a  na  miejscu  panu 
asystować.  Szlachcica,  który  siedział  na  jednej  wiosce,  nie 
stać  było    na    komorników    w    charakterze    dworzan,    miał 
zatem  innych.    „Komornikami"  jego  byli  chłopi  nie  posia- 
dający gospodarstw  rolnych,  ale  za  otrzymane  mieszkanie, 
ogród  i  opał  wypłacający  się  pewną  ilością  robocizny,  bądź 
dziedzicowi,  bądź  chłopu  innemu,  który  im  komorę  w  swoim 


\ 


—     177     — 

domu    odnaJ£^     Takich    komorników    spotykamy   zarówno 
w  wieku  XVI  jak  XIX. 

Kompromisarskie  sądy  (polubowne)  ob.  Sądy. 

Kondemnata  ob.  Sądy. 

Konfederacya  w  Polsce  oznaczała   ściślejszy,   czasowy 
związek  rycerstwa  czyli  szlachty  bądź  całego  kraju,   bądź 
pewnej  jego  części,   w   celu   zabezpieczenia   praw   swoich, 
bezpieczeństwa    Rzeczypospolitej    lub    z    innego    powodu 
w  niepewnych  dla  narodu  okolicznościach.    Np.  po  śmierci 
króla    sejm   konwokacyjny    (ob.)    czyli   przyzywny    i  jego 
uchwały,  był  także  „generalną  konfederacya  stanów**.  Ha- 
do  do  konfederacyi  powstawało  zwykle  na  jakimś  sejmiku 
lub  w  sądach,    było    dziełem  umowy  kilku  a  nawet  jednej 
osoby.  Udział  w  konfederacyi  brał  tylko  stan  rycerski  pod 
przysięgą  i  zobowiązaniem,  że  się  nikt  od  związku  nie  od- 
łączy, a  mienie,  zdrowie  i  życie  swoje  poświęci,  dopóki  cel 
nie  zostanie  osiągnięty.  „Kto  nie  z  nami,  przeciwko  nam^ 
było  zwykłem  hasłem  konfederatów,    a   tych  którzy  się  ze 
związkiem  nie  łączyli,  uważano  za  samolubów  lub  nieprzy- 
jaciół.  Konfederacye  zawiązywane  były  dla  zaprowadzenia 
lub  zniesienia  jakiej    nowości,   albo    też    dla   oczyszczenia 
kraju  z  najezdników.  Zdarzało  się,  że  dwa  stronnictwa  za- 
wiązywały dwie  konfederacye  przeciwne  sobie.    Wtedy  ta 
która  wzięła  górę,  uważana  była  za  legalną,   ta  zaś  która 
nie  została  uznana  za  legalną,  stawała  się  spiskiem  i  roko- 
szem a  członkowie  jej  podlegali  surowym  karom.  Do  tych 
kar  jednak  nigdy  nie  przychodziło,  bo  braterstwo  szlache- 
ckie nie  pozwalało  prowadzić  ludzi  na  rusztowanie.  Zwykle 
więc  wchodził  w  środek  sejm  pacyfikacyjny,  który  sprawy 
załatwiał   i   udzielał   amnestyi.     Każda   konfederacya   była 
także  swego  rodzaju  sejmem,  który  tem  się  różnił  od  zwy- 
kłych, że  był  sejmem  zbrojnym,  w  polu  i  na  koniach,  że 
nie  potrzebował  do  legalności  uchwały   trzech  Stanów,   że 
do  stanowienia  uchwał  nie  potrzebował  jednomyślności  jak 
zwykłe  sejmy,  ale  rozstrzygał  wszystko  prostą  większością 

UICM  RZECZY  P018KICH.  J^ 


—     178     ~ 

głosów,  i  że  to  co  uchwalił,  gotów  był  siłą  oręża  zaraz 
poprzeć.  Jako  pierwszą  konfederację  uważają  dziejopisarze 
zjazd  w  Badomsku  r.  1382  po  śmierci  Ludwika.  Konfede- 
racja Korczyńska  za  Władysława  III  (Warneńczyka)  rzu- 
ciła piękne  światło  na  przodków  naszych,  bo  w  wieku, 
w  którym  majątek  i  interes  osobisty  górował  nad  wszyst- 
kiemi  sprawami,  uchwaliła,  że  „ktoby  nie  stawał  do  boju  lub 
w  innych  względach  od  ogółu  się  oddzielał,  takiego  wszyscy 
mają  na  życiu  i  dobrach  karać,  a  ma  być  uważany  jakoby 
się  sam  zrzekł  dobrej  czci  i  wiary".  Konfederaoyi  przed- 
elekcyjnych  odbyło  się  9,  a  mianowicie:  po  Zygmuncie 
Auguście  r.  1673,  po  Batorym  r.  1687,  po  Zygmuncie  III 
r.  1632,  po  Władysławie  IV  r.  1648,  po  Janie  Kazimierzu 
r.  1668,  po  Michale  Korybucie  r.  1674,  po  Janie  III  r.  1695, 
po  Auguście  II  r.  1733  i  po  Auguście  III  r.  1764.  Na  czele 
każdej  konfederacyi  stał  marszałek,  a  skoro  w  konfederacyi 
sejm  był  otworzony,  wtedy  nie  obierano  już  dla  izby  po- 
selskiej innego  marszałka.  Konfederacya  Tyszowiecka  wy- 
łącznie celem  wypędzenia  Szwedów  r.  1665  zawiązana,  wy- 
jątkowo oddała  całą  władzę  hetmanom.  Oświadczyła  ona, 
że  łączy  się  „z  naszą  Bzecząpospolitą,  której  po  Bogu, 
życie  i  majątki  nasze  winni  jesteśmy,  ani  jej  nie  odstąpimy, 
dopokąd  ojczyzny  naszej  nieprzyjacielowi  nie  wydrzemy, 
naszego  miłościwego  pana  a  najjaśniejszego  króla  Jana  Ka- 
zimierza na  starożytnem  i  spokój  nem  królestwie  nie  osa- 
dzimy i  jako  pomocy  majestatu  boskiego  wzywamy,  tak 
przed  majestatem  boskim  i  świętymi  pańskimi  wobec  całej 
kuli  ziemskiej  uroczyście  oświadczamy".  Konfederacya  Q-o- 
łąbska  r.  1672,  w  której  zjednoczyła  się  wszystka  szlachta 
Rzeczypospolitej  przeciw  magnatom  i  prymasowi  Prażmow- 
skiemu,  usiłującym  strącić  z  tronu  Michała  Korybuta,  ska- 
zywała tegoż  prymasa  na  wygnanie  do  klasztoru.  W  dobie 
saskiej,  najjaśniejszą  chwilę  dziejową  stanowi  konfederacya 
Tarnogrodzka,  pod  laską  Leduchowskiego  (r.  1716)  zawią- 
zana wskutek  gwałtów  i  zalewu  wojsk  saskich,  przeciw  naj- 


—     179     — 

* 

gorszemu  z  królów  polskich,  bo  spiskującemu  na  kraj  wła- 
sny Augustowi  II   Sasowi.    Znakomity  marszałek  tej  kon- 
federacyi  popełnił  tylko  błąd  jeden-  ze  będąc  rzeczywistym 
dyktatorem,   bo   mając   wszystkie    władze   rządu  w  swoim 
ręku,  oddane  mu  przez  skonfederowany  naród,  był  zanadto 
legalnym  i  nie  położył  stanowczego  kresu    ohydnemu   pa- 
nowaniu   Sasów   w   Polsce.     Konstytucya    sejmu   niemego 
z  r.  1717  zakazała  na  zawsze  wszelkich    konfederacyi,    ale 
zakaz  ten  nie  mógł  mieć  wagi,   bo    wymogła   go  przemoc 
i    był    przeciwny    wyrobionemu    przez    wieki    obyczajowi, 
który   rozkazywał   stanowi   rycerskiemu,    aby   w    chwilach 
krytycznych  stawał  pod  bronią   i  sam  radził  o  sobie,   gdy 
zwykłe  władze  funkcyonowały  źle  i  niedostatecznie.  W  cza- 
sie konfederacyi  zdarzały  się  najazdy   i    gwałty,   które  je- 
dnak nie  były  wynikiem  konfederacyi,   ale  stanu  chorobli- 
wego, jaki  właśnie  konfederacya  chciała  usunąć.  Najdłużej, 
bo  przez  lat  cztery,    trwała  wojna  prowadzona  przez  kon- 
federacyę  Barską  (1768—1771),  która  usiłowała  dawny  po- 
rządek rzeczy   z   lepszych    czasów    przywrócić.     Ponieważ 
marszałkowi  każdej    konfederacyi    dodawano    radę    do    po- 
mocy, a  w  konf.  Barskiej  były  rady  prowincyonalne,  stąd 
radzie  najwyższej  dano  wówczas  nazwę  „Jeneralnośo**.  Sejm 
wielki  czteroletni  konstytucya  3  maja  zniósł  wszelkie  kon- 
federacye,  jako  już  niepotrzebne,  wobec  nowej,  tak  rady- 
kalnej   reformy  rządu.     Nieliczni    ale    potężni   przeciwnicy 
ustawy  3  maja,  celem  jej  zwalenia,  zawiązali  konfederaoyę 
w  Targowicy  i  zmusili    Stanisława    Augusta   aby    do    niej 
przystąpił.   Kościuszko  nie  mógł  powołać  narodu  bez  kon- 
federacyi, którą  tylko  przez  poszanowanie  dla  praw  3  maja 
nazwał  powstaniem  albo  insurekcyą. 

Konik  Zwierzyniecki  w  Krakowie.  Po  procesyi  w  oktawę 

Bożego  Ciała  odbywa  się  w  Krakowie  uroczystość  ludowa 
zwana  Konikiem  Zwierzynieckim.  Tłumy  po  skończonej 
procesyi  podążają  na  plantacye  i  ulicę  Zwierzyniecką,  skąd 
pokazuje  się  w  czerwonym  stroju,    z  turbanem  na  głowie, 

12* 


—     180    — 

w  żółtych  butach,  na  drewnianym  konika  uwijający  się 
z  buławą  w  ręku  włóczek  czyli  flis  ze  Zwierzyńca.  Obok 
niego  kilku  niby  Tatarów  z  proporczykami  a  przed  nim 
jeden  z  wielką  chorągwią,  stanowią  orszak  przyboczny, 
wraz  z  piskliwą  muzyką.  W  tłumie  podążającym  z  miasta 
idą  włóczkowie  czyli  bractwo  flisów  zwierzynieckich,  nio- 
sąc proporzec  z  białym  orłem  i  włócznie,  i  tak  spotykają 
owych  tatarów.  Wódz  tatarski,  który  harcując  na  przystro- 
jonym jaskrawo  drewnianym  koniku  za  każdym  susem  w  tę 
i  ową  stronę  bije  ludzi  bi^awą  z  sierści  i  zmusza  do  ucie- 
czki, spotkawszy  włóczków  i  zatoczywszy  nad  nim  trzykro- 
tnie proporzec  z  białym  orłem,  uważa  się  za  zwyciężonego 
i  bije  czołem  przed  pałacem  biskupów,  a  tłumy  wiodą  go 
w  rynek  na  harce.  Wrzawa  i  popłoch  na  wszystkie  strony 
znamionują  obroty  Tatarzyna,  który  łączy  się  napowrót 
z  włóczkami  i  na  ich  czele  z  powagą  wodza  powraca  na 
Zwierzyniec,  gdzie  cały  obrzęd  zakończony  zostaje  wesołą 
ucztą  włóczków.  Zwyczaj  powyższy,  jak  niesie  tradycya 
ludowa,  istnieje  na  pamiątkę  zwycięstwa  nad  Tatarami  od- 
niesionego  przez  mieszczan,  w  którem  rybacy  czy  flisacy 
z  przedmieścia  Zwierzyńca  zaszczytny  mieli  udział.  Dzieje 
znają  istotnie  fakt  podobnego  zwycięstwa  przy  bramach 
miasta  r.  1288,  za  co  Leszek  Czarny  idąc  za  „jednomyślną 
radą  panów"  uwolnił  Kraków  od  opłaty  ceł  jakichkolwiek. 
Porażka  pohańców  nastąpiła  według  podania  pod  bramą 
Wiślną  w  oktawę  Bożego  Ciała.  Stąd  miejsce  i  dzień  zwy- 
czaju krakowskiego.  Tatarem  zaś  jest  zawsze  starszy  włó- 
czek ze  Zwierzyńca.  W  r.  1826  był  nim  Kulisiewicz.  Zna- 
komity Woronicz  będąc  biskupem  krakowskim  (od  r.  181B 
do  1827),  polecił  malarzowi  Stachowiczowi,  który  ozdabiał 
freskami  pałac  biskupi,  przedstawić  uroczystość  Konika 
Zwierzynieckiego.  PseceÓłka  krakowska  w  roku  1820  powtó- 
rzyła ten  wizerunek,  zniszczony  później  w  wielkim  poża- 
rze Krakowa. 

Koniuszy,   po  łacinie  agaro,    później    praefectus   stabuli, 


—     181     — 

zarządca  stad  i  stajni  na  dworach  piastowskich.  Wzmianki 
o    nim  napotykamy  już  od  r.  1203.  Koniuszych  było  dwóch : 
i^elki  koronny  i  wielki  litewski.     Ten   ostatni  powstał  za 
Zygmunta  I.   Podług   starszeństwa   koniuszy  szedł  za  mie- 
cznikiem a  przed  kuchmistrzem.   W  Litwie   byli   i   koniu- 
9Zowie  ziemscy,  których  Korona  nie  znała ;  szli  po  mieczni- 
kach a  przed  oboźnymi.  Niezależnie  od  koniuszych,  którzy 
piastowali  te  godności  nie  spełniając  żadnych  obowiązków, 
stajniami  królewskiemi  zarządzał  dworzanin ,  nazywany  ko- 
niuszym królewskim.    Na  dworach  panów,  zwykle  zasłużo- 
nych strzelców  i  masztalerzy  posuwano  na  koniuszych  lub 
łowczych. 

Konstytucye,  są  to  wszystkie  uchwały  sejmowe,  mniej- 
sze i  większe,  w  języku  polskim  pisane,  a  stanowione  od 
połowy  XVI  wieku  w  izbie  poselskiej  przez  posłów  ziem- 
skich, następnie  w  obliczu  króla  i  senatu  przez  marszałka 
sejmowego  na  czele  posłów  w  izbie  senatorskiej  dla  za- 
twierdzenia czytane.  Między  Konstytucyami  a  Statutami 
ta  zachodzi  różnica,  że  Statutami  nazywano  pisane  po  łacinie 
ustawy  królów  dawniejszych  z  radą  senatorską,  t.  j.  przed 
podziałem  sejmu  na  trzy  stany  i  powstaniem  izby  posel^ 
skiej  czyli  rycerskiej,  co  z  końcem  wieku  XV  nastąpiło 
(ob.  Sejmy  polskie  i  Sejmiki  ziemskie).  Zbiór  konstytucyi 
do  r.  1616  wyszedł  najpierw  u  Piotrkowczyka  w  Krakowie, 
potem  do  r.  1730  w  Yolumina  Legum  Konarskiego,  a  po  raz 
trzeci  w  wydaniu  petersburskiem  Ohryzki.  Niektóre  uchwały 
sejmowe  były  drukowane  oddzielnie,  np.  konstytucya  z  dnia 
3  maja  1791  r.  Uchwała  sejmowa  w  dniu  powyższym  pod- 
pisana, miała  to  wyjątkowe  znaczenie,  iż  nie  było  pierwej 
przykładu  w  dziejach,  aby  stan  uprzywilejowany  w  naro- 
dzie, nie  będąc  zmuszony  siłą,  wyrzekł  się  dobrowolnie 
swych  głównych  przywilejów,  jak  to  uczyniła  szlachta  pol- 
ska w  r.  1791. 

Kontusz  pochodzi  ze  Wschodu.  Sułtanowie  tureccy 
dawali  za  czyny  wojenne  hanom  Krymu  kontusze  pondowe 


—     182    — 

ze  złotymi  guzami.  Był  to  zatem  ubiór  honorowy  najwyż- 
szych dostojników.   Polacy  w  walkach  ze  Wschodem  zdo- 
bywali kontusze  starszyzny  tatarskiej  i  tureckiej  w  XYX  w. 
i  z  dumą  zwycięzców   zaczęli  je   przywdziewać   na    staro- 
polskie iupany.     Pas,    którym   opasywano    zawsze    żapan, 
przeszedł  na  wierzch  kontusza    a    od   czasu    bliższych  sto- 
sunków z  przepychem  Wschodu  stał  się  sutszy  i  bogatszy. 
Tym  sposobem  wschodni  koutusz  w  połączeniu  z   polskim 
żupanem  stał  się  za  Zygmunta  III   powszechnym   ubiorem 
narodowym.     Królewicz   Władysław   z   upodobaniem    nosił 
żupan  i  kontusz,  za  co  miewał  nagany  od  ojca,  przestrze- 
gającego   ściśle    etykiety   dworskiej    i    strojów    przyjętych 
przez  monarchów.    Pierwszym  królem,    który  zawsze  cha- 
dzał w  kontuszu,  był  Jan  III.  Wielki  ten  bohater  w  bitwie 
pod  Wiedniem    miał  na  sobie    kontusz    sukienny    niebieski 
i  biały  jedwabny  żupan.    Kontusz  polski  różnił  się  krojem 
od  tureckiego.    Noszenie  wylotów  zarzuconych,  było  przy- 
wilejem osób  wyższego  stanu  i  poważniejszych.    Młodzież, 
dzieci  i  słudzy  nie  śmieli  ich  tak  nosió.  Kontusze  nosili  za- 
równo mieszczanie  jak  szlachta,  ale  dla  jednych  i  drugich 
był   to    tylko    strój    świąteczny    godowy,    a   nie    codzienny 
ubiór,    którym    pozostał  odwieczny  żupan.     Za  Augusta  II 
Sasa  najulubieńszym  mieszczan  ubiorem  były  perłowe  kon- 
tusze, czerwone  źupany  i  pasy  lite  lub  jedwabne.   W  roku 
1776  przyjęto  kontusz  za  mundur  województw  z  przepisa- 
nemi  barwami.    W  Łrólestwie  kongresowem  posłowie  sej- 
mów, sejmików  i  niektórzy  sędziowie  do  r.  1831  w  kontu- 
szach  zasiadali.  Starsi  cechów  warszawskich  przywdziewali 
kontusze  na  święta  i  prooesye  uroczyste  do  r.  1845.  Kon- 
tusik  z  wylotami  bywał  także  po  części  strojem  Polek.  Trące- 
nie wylotem  stojącego  w  tyle  uważano  za  zniewagę.    Grdy 
raz  książę  Radziwiłł  zwany  Panie  kochanku,  wylotem  ude- 
rzył niby  mimowolnie    księcia   prymasa,    brata    Stanisława 
Poniatowskiego,  a  ktoś  z  obecnych  ostrzegł  go,  co  uczynił. 


I 


—     183     — 

fiadziwilł  niecierpiący  Poniatowskich,  odrzekł:  ^Nic  panie 
kochanku,  ja  tak  chciałem^. 

Konwisarz  ob.  Łudwisamia. 

Konwokacyjny  sejm  ob.  Sejm  konwokacyjny. 

Kopa,  po  łac.  sexagena,  w  rachowania  oznacza  liczbę  60. 
Gdy  król  Wacław  z  grzywny  srebra  kazał  bió  groszy  60, 
zaczęto  zamiast  na  grzywny  rachować  na  kopy  a  sposób 
ten  liczenia  przetrwał  długo.  Sto  kop  groszy  znaczyło  sto 
grzywien,  choó  liczba  sztuk  monety  mogła  być  wcale  inna. 
Kopa  odpowiadała  wadze  grzywny  czyli  pół  funtowi,  ale 
z  uwzględnieniem  tej  próby  srebra,  jaka  była  w  szerokich 
groszach  Wacława.  Podług  statutu  Herburta  w  kance- 
laryaoh  od  zapisów  pospolitych  brane  być  mają  dwie  kopy, 
od  listów  wiecznych  na  pergaminie  pięć  kop.  Wyrazu  tego 
używano  w  ogólnem  znaczeniu  pieniędzy,  kapitału,  tak  jak 
dziś  używa  się  wyrazu  „grosz".  Np.  były  przysłowia:  Kopa 
kopę  rodzi.  U  kogo  kopa  leży,  druga  do  niego  bieży.  Lep- 
sza cnota  niż  kopa.  Dotąd  liczą  się  na  kopy:  jaja,  snopy, 
lata,  żerdzie,  siano,  klepki,  raki.  W  Litwie  i  na  Busi  nazy- 
wano kopą  zgromadzenie  gminne,  gromadzkie.  Statut  litew- 
ski przepisuje,  w  jakich  razach  kopa  ma  być  uczyniona 
wokoło  po  dwie  mile,  czyli  zwołana  w  promieniu  dwumi- 
lowym,  a  kiedy  na  milę  ze  wszystkich  czterech  stron,  gdzie 
kopowisko  czyli  miejsce  zebrania  podkomorzy  w  powiecie 
naznaczy,  jak  kopy  zbierane  i  odprawowane  być  mają. 
Po  popełnionych  tajemnie  zbrodniach,  kradzieżach,  wydar- 
ciu pszczół  z  ula  zwoływano  dla  wykrycia  kopę  gromadzką 
przysiężną,  na  których  kopnicy  pod  przysięgą  zeznawali, 
ozy  co  nie  wiedzą  w  tej  sprawie. 

Kopowisko  ob.  Kopa. 

Kornet  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Korona  ob.  Klejnoty  koronne. 

Koronacye  królów  polskich.  W  wieku  XI  odbyły  się 

pierwsze  4  koronacye  królów  polskich  w  Gnieźnie,  a  mia- 
nowicie   Bolesława   Chrobrego  w  r.  1024,   jego    syna   Mie- 


—     184    — 

ozysława  Gnuśnego  w  r.  1025,  Mieozysławowego  syna  Ka- 
zimierza Odnowiciela  w  roku  1041  i  Kazimierzowego  syna 
Bolesława  Śmiałego,  który  koronując  się  w  r.  1068,  miał 
zaledwie  lat  17.  Ceremoniału  tych  koronacyi  nie  przekazał 
nam  żaden  kronikarz.  Nie  ulega  jednak  wątpliwości,  źe 
gdy  cały  obrzęd  był  natury  religijnej,  więc  musiał  byc  na- 
śladownictwem  podobnych  uroczystości  na  zachodzie  Europy 
odbywanych.  Później  przez  długie  czasy  nie  koronowano 
nikogo.  Polska  pozostawała  od  śmierci  Krzywoustego  w  po- 
działach. Książęta  nie  pozwoliliby,  aby  którykolwiek  z  nioli 
przez  koronacyę  nabywał  zwierzchnictwa  nad  nimi.  Prze^ 
ciw  koronacyom  książąt  polskich  protestowali  zawsze  oe* 
sarze  niemieccy,  bo  nie  chcieli  mieć  sobie  równych.  Koro- 
nacya  bowiem  z  namaszczeniem  nadawała  królowi  nieza- 
widośc  od  innych  monarchów  i  bezpośrednią  styczność 
z  papieżem.  Piątym  królem,  który  koronował  się  w  Polsce 
i  Gnieźnie  (d.  26  czerwca  1295  r.)  był  Przemysław.  Koro- 
nacya  Władysława  Łokietka  i  żony  jego  Jadwigi,  córki 
ks.  poznańskiego  Bolesława,  odbyła  się  r.  1320  w  Krako- 
wie, dokąd  korony  wraz  z  jabłkiem,  berłem  i  innemi  go- 
dłami królewskiemi  z  Gniezna  przywiezione  zostały  i  od- 
tąd w  zamku  krakowskim,  jako  grodzie  najwarowniejszym 
przechowywane  były.  Syn  Łokietka  Kazimierz  Wielki  ko- 
ronował się  także  w  Krakowie.  Gdy  wstąpił  na  tron  sio- 
strzeniec Kazimierza  Ludwik  król  węgierski,  chciano  obrzęd 
wykonywać  w  Gnieźnie,  ale  przemogła  szlachta  krakowska 
i  równie  jak  dziad  Łokietek  i  wuj  Kazimierz,  kazał  się 
Ludwik  koronować  w  Krakowie.  Dnia  17  lutego  1386  r. 
w  Krakowie  Władysław  Jagiełło  koronowany  i  namasz- 
czony został  przez  Bodzantę  arcybiskupa  gnieźnieńskiego 
i  towarzyszących  obrzędowi  biskupów:  krakowskiego  Jana 
i  poznańskiego  Dobrogosta.  Nazajutrz  po  koronacyi  Wła- 
dysław II  król  polski,  według  dawnego  obyczaju,  przybrany 
w  szaty  królewskie,  objechawszy  miasto  Kraków  i  jego 
rynek,   zasiadł   na   majestacie    obok  wietnicy  (ratusza),   na 


—     185     — 

obszernem  miejscu  ka  temu  urządzonem   i   od  burmistrza^ 
rajców  i  caTego  miasta  przysięgę  wierności  odbierał.   Dnia 
"trzeciego   i   w   dni  następne   po    koronacyi   wyprawiał   na 
zamku  gody  weselne,    w   czasie  których  odbywf^y  się  go- 
nitwy z  kopiami,   igrzyska   szermierskie,   tańce  i  inne  za- 
bawy.   Po  zgonie  Jagiełły  odbyła  się  w  Krakowie  r.  1434 
koronacya  jego  lOcio-letniego  syna  Władysława   (Warneń- 
czyka).    „Ubranego  w  szaty   kościelne,   sandały,   humerał, 
albę,  manipularz,  stułę,  dalmatykę  a  nakoniec  kapę  zwierz- 
chnią,   przy   ołtarzu  wielkim  kościoła  krakowskiego  (kate- 
dry), prymas  królestwa,   arcybiskup  gnieźnieński  Wojciech 
Jastrzębiec  w  uroczyste  szaty  się  przybrawszy,  wraz  z  kilku 
innymi    biskupami  na  króla   koronował".     Długosz    podaje 
obszerny  i  ciekawy  opis  koronacyi  tegoż  Władysława,  króla 
polskiego,  gdy  miał  lat  16,   na  króla  węgierskiego  r.  1440 
w    Białogrodzie    węgierskim.     Podczas    obrzędu   koronacyi 
Kazimierza  Jagiellończyka  w  r.  1447  Jan  z  Czyźowa,    ka- 
sztelan krakowski,  trzymał  na  tacy  złotej  koronę,  Jan  z  Tę- 
ozyna  wojewoda  krakowski  —  berło,  Łukasz  Górka  woje- 
woda poznański  —  jabłko  królewskie,  a  Jan  Głowacz  z  Ole- 
śnicy wojewoda  sandomierski  —  miecz  Szczerbcem  zwany. 
Koronacyę  Henryka  Walezyusza  opisał  Maciej  Stryjkowski 
lubo  niedokładnie.     Miała  się    odbyć  z  niebywałą  okazało- 
ścią,   zapewne  dlatego,    żeby  zachodniemu  monarsze  poka- 
zać   świetność    majestatu    Rzeczypospolitej    i    na    wstępie 
związać  go  silnym  węzłem  z  nową  ojczyzną.  Gwagnin  opi: 
suje  tę  koronacyę  w  ten  sposób :    „Zebrawszy    się    do   ko- 
ścioła   katedralnego    (na    Wawelu)    dygnitarze    duchowni 
i  świeccy,  szli  w  procesyi  do  zamku  królewskiego.  Przede 
drzwiami    królewskiej    komnaty    zatrzymał  się  cały  orszak 
a  wszedł  tylko  arcybiskup  z  biskupami  i  marszałkiem   ko- 
ronnym po  to,  żeby  monarchę  ubrać  w  s^aty  koronacyjne 
t.  j.  subjaty  (trzewiki),    albę,   dalmatykę,    kapę  i  rękawice. 
Gdy  ubiór  ten  kapłański  został  przez  marszałka  wielkiego 
koronnego  na  osobę  królewską  włożony,  biskupi  wziąwszy 


—     186     ^ 

pod  obie  ręce  Walezyusza  prowadzili  go  do  katedry  a  pa-  i 
nowie  ówieccy  nieśli  przed  nim  cztery  godła  królewskiej 
władzy,  t.  j.  koronę,  berło,  jabłko  i  miecz.  W  kościele  zło- 
cono te  oznaki  na  wielkim  ołtarzu,  monarcha  zasiadł  na 
tronie,  jeden  z  biskupów  modlitwę  nad  nim  czynił,  a  arcy- 
biskup przemawiał  do  koronata  o  obowiązkach  królewskich. 
Po  dopełnieniu  przysięgi  król  krzyżem  leżał,  nad  nim  kię- 
<3zał  arcybiskup  i  z  biskupami  i  opatami  odmawiał  litanię 
nad  leżącym,  a  kantorowie  naprzemian  śpiewali  z  chórem. 
Następnie  kró]  powstał  z  ziemi  i  ukląkł  przed  siedzącym 
a.rcy biskupem,  który  zdjąwszy  z  niego  wierzchnie  ubiory, 
namazywał  go  olejem  świętym  podczas  odmawianych  mo- 
dlitw a  jeden  z  biskupów  obcierał  króla  z  namaszczenia. 
Dopełniwszy  tego  ubrano  i  koronowano  monarchę  i  po  na- 
bożeństwie  odprowadzono  na  zamek.  Nazajutrz  odbierał 
król  hołd  od  miasta  na  rynku  i  pasował  znakomitszych 
mieszczan  na  „rycerzy",  a  trzeciego  dnia  rozpoczynał  kró- 
lewską władzę  sądząc  i  rządząc".  Koronacyę  Stefana  Bato- 
rego w  roku  1676  tak  nam  współczesny  świadek  opisuje: 
^W  dniu  poprzedzającym  koronacyę,  udał  się  po  obiedzie 
król  z  panami  Bada  świecką  do  kościoła  na  Skałkę,  do- 
kąd następnie  przyszli  w  procesyi  biskupi  i  opaci  z  całem 
duchowieństwem  katedry  krakuwskiej.  Tu  dwaj  starsi  biskupi 
wziąwszy  króla  między  siebie  szli  z  nim  w  procesyi  do 
katedry  na  nieszpor,  po  którj^m  senatorowie  świeccy  od- 
prowadzili Batorego  na  zamek.  Nazajutrz  udali  się  biskupi 
w  procesyi  do  króla,  ale  gdy  weszli  do  jego  komnaty,  zo- 
stawiwszy resztę  duchowieństwa  przed  podwojami,  zastali 
go  już  ubranego  w  szaty  kapłańskie.  Biskup  krakowski 
pokropił  monarchę  święconą  wodą,  okadził  go  i  modlitwę 
nad  nim  czynił.  Następnie  wziąwszy  go  pod  rękę  z  bisku- 
pem kujawskim,-  poprowadził  do  katedry  przed  wielki  ołtarz. 
Panowie  Rada  nieśli  oznaki  władzy  królewskiej.  Przed 
wielkim  ołtarzem  na  małem  krześle  zasiadł  król,  po  jego 
prawicy  biskup  krakowski,  po  lewicy  kujawski,   a  naprze- 


—     187,    — 

oiwko  arcybiskup.  Poczem  gdy  biskup  krakowski  dał  znak, 
rozpoczęto  modlitwy  i  namaszozenie   w   tenże   sposób   jak 
powyżej.    Po  namaszczenia  insi  dwaj  biskupi  odprowadzili 
króla  na  majestat  mniejszy,  blizko  chóru  zbudowany,  gdzie 
się  modUL    Po  modlitwach   ci  sami  dwaj  biskupi  przypro- 
^adziU  znowu  monarchę  do  wielkiego  ołtarza  przed  arcy- 
l>iskupa,  który  podał  mu  miecz  goły.  Tym  orężem  król  zro- 
bił w  powietrzu  kilka  uderzeń,    a   potem  uderzywszy  sam 
siebie  po  lewem  ramieniu,   podał   ministrom    dla  włożenia 
do  pochwy.  Tak  schowany  doręczyli  arcybiskupowi,  który 
przypasal  go  królowi.     Na  zapytanie  marszałka,    czy   król 
zaprzysiągł  narodowi  jego  prawa,  wolności  i  swobody,  gdy 
odpowiedziano    że    tak    jest,    arcybiskup    przyklęknąwszy 
z  dwoma  biskupami  włożył  koronę  na  głowę  króla.  W  ta- 
kiź  sposób  podali  mu  berło  i  jabłko  dwaj  biskupi  i  odpro- 
wadzili   na  majestat.     Następnie    przyjmował   komunią  św. 
z  rąk  arcybiskupa  i  słuchał   Mszy  Św.,    po    której    odpasy- 
wano  miecz  królowi  i  podawano  miecznikowi,  aby  niósł  go 
w  pochwie  przed  królem  idącym  zasiąść  na  wielkim  maje- 
stacie budowanym  zwykle   przed    grobem    św.    Stanisława. 
Po  stosownej  przemowie   arcybiskup    odśpiewał   hymn  św. 
Ambrożego  Te  Deum  laudamus,  po  którym  król  pasował  na 
rycerzy  osoby  do  zaszczytu  tego  przypuszczone**.  Cały  ry- 
tuał obrzędu  koronacyjnego  królów   polskich    odbywał   się 
po  łacinie.  Na  zapytanie  arcybiskupa:  Chcesz  wiarę  świętą 
od  katolickich  mężów  podaną  zachowywać,   dziełami  spra- 
wiedliwemi  utrzymywać  ?  —  król  odpowiadał :  Chcę,  Drugie 
zapytanie  dotyczyło  także  Kościoła,  trzecie  zaś  kraju :  Chcesz 
królestwo  od  Boga  Tobie  poruczone  według  sprawiedliwo- 
ści przodków  sprawować,  rządzić  i  bronić?  Po  powtórzonej 
przez  króla  rocie  przysięgi,  arcybiskup  odmawiał  tak  zwaną 
kolektę   i  inną  modlitwę.     Przy    namaszczaniu    arcybiskup 
nabrawszy  oleju  św.  na  wielki  palec  prawej  ręki,   namasz- 
czał królowi  prawicę  od  dłoni    do    łokcia,    pacierz    między 
łopatkami  i  prawe  ramię,  odmawiając  słowa:  „Namaszczam 


—  .188    — 

cię  na  króla  olejem  święconym  w  Imię  Ojoa  i  Syna  i  Du- 
cha świętego  Amen^.   Jeden  z  biskupów  kubek  trzymająo, 
namaszczone  miejsca   ocierał   i    zapinał   króla   przy    odpo- 
wiedniej modlitwie.  Podczas  Offertorium  król  chleb  i  wino 
na  ołtarzu  składał  i  chleb  podany  całował  i  nareszcie  naj- 
świętszy sakrament  przyjmował,  poczem  arcybiskup  sadza! 
go  na  tronie,  mówiąc:    ,,Siadaj    i   zatrzymaj  teraz  miejsoo 
od  Boga  wyznaczone  Tobie".    Po  Te  Deum  laudamtis  arcy- 
biskup stojąc  po  prawej  stronie  tronu  przemawiał:  „Nieołk 
się  utwierdzi  ręka  twoja,  a  będzie  sławiona  prawica  twoja**. 
Na  to  chór  odpowiadał:  „Sprawiedliwość  i  mądrość  wstęp 
zbawienia  twego".  Prymas,  biskupi  i  marszałek  w.  koronny 
podnosili  trzykrotny  okrzyk:    Vivat  rex!   W  mieście  odby- 
wano turnieje,  bito  z  dzikł,  powystawiano  łuki  tryumfalne, 
grały  po  różnych  miejscach  muzyki,  oświecano  ulice,  roz- 
dawano ludowi  pieczone  woły  i  piwo.    Świadkowie  współ- 
cześni  nie  mogą  znaleźć  słów  na  opisanie    zapału,    okaza- 
łości i  przepychu,    z   jakim    w    dniu  drugim  po  koronacyi 
król  odbywał  tryumfalny  wjazd  z  Wawelu  do  miasta.  Przed 
jadącym  konno,  senatorowie  nieśli  insygnia  koronne,  w  ra- 
tuszu przywdziewał  ubiór  koronacyjny  i  zasiadał  na  wznie- 
sieniu pod  baldachimem  przed  ratuszem,  tak  aby  cały  lud 
pospolity  zalegający  rynek  krakowski,   mógł  widzieć  swo- 
jego   monarchę   i   wykonać   mu    przysięgę    wierności.     Tu 
przyjmował  klucze  od  bram  miasta,   położeniem    dłoni  na 
księdze  przywilejów  potwierdzał  prawa  miejskie  przez  po- 
przedników nadane  i  pasował  rycerzy.  Chociaż  Zygmunt  Ul 
przeniósł  był  stolicę  do  Warszawy,   jednak    stany  koronne 
uchwałą  z  r.  1637  warowały  sobie,  aby  wszelkie  koronacye 
odbywały  się  nadal  w  Krakowie.  Robiono  wszakże  wyjątki. 
Koronacya  Stanisława  Leszczyńskiego   i  Stanisława  Augu- 
sta odbyły  się  w  Warszawie,  jak  również  Cecylii  Renaty, 
żony  Władysława  IV,  Eleonory,  żony  Michała  Wiśniowie- 
ckiego  i  Katarzyny  z  Opalińskich,  małżonki  Leszczyńskiego. 
Na  wyjątki  te  szemrała  szlachta,  pragnąca  zachowania  tra- 


—     189     — 

clycyi  narodowych.     Gdy  Kazimierz   Jagiellończyk  siedząo 
-^^  Litwie  wzdragał  się  czas  jakiś    przyjąć   koronę   polską, 
Xjitwim  odprawili  w  Wilnie  korouaoyę  jego  na  Wielkiego 
księcia  litewskiego.  Przy  tej  ceremonii  ubrano  go  w  czapkę 
książęcą   perłami   i   kamieniami   naszytą  i  w  szatę  monar- 
szą, posadzono  go  na  majestacie,   biskup   wileński    czynił 
nad  nim  modlitwy,  a  marszałek  litewski  trzymał  przed  nim 
miecz  goły.  Dopiero  od  obrzędu   koronacyi,  a  nie  elekcyi, 
król  polski  panować  zaczynał  i  w  prawa   majestatu  wcho- 
dził. Niewiele  się  różniła  koronacya  królowej ,   przy  której 
król  musiał  byó  obecny,  przyprowadzał  małżonkę  do  ołta- 
rza i  prosił  za  nią.   Namaszczenie  królowej  tem  się  jednak 
od  królewskiego  różniło,  iż  naród  na  jej  imię  nie  przysię- 
gał, ani  żadna  władza  polityczna  lub  sądownicza  nie  udzie- 
lała się  królowej.  Po  koronacyi  monarcha  z  takąż  uroczy- 
stością odprowadzał  małżonkę  na  zamek. 

Koronacye  obrazów  Matki  Boskiej.  Gdy  w  YIII  wieku 

po  Chrystusie  powstała  na  Wschodzie  sekta  obrazobur- 
ców,  papież  G-rzegoż  m  pragnąc  utrzymać  cześć  obrazów 
i  uprosić  pomocy  N.  Maryi  Panny  przeciw  grożącej  Bzy- 
mowi  wojnie,  uwieńczył  w  r.  732  szozero-złotą  drogimi 
kamieniami  ozdobioną  koroną  głowę  Matki  Boskiej  w  obra- 
zie i  nad  ołtarzem  drugą  podobnąż  koronę  zawiesił.  Była 
to  pierwsza  koronacya,  za  którą  poszły  inne,  zwykle  jako 
ofiary  i  wota  dla  ubłagania  łaski  niebios  lub  podziękowa- 
nia za  dobrodziejstwa  czynione.  Pierwsza  uroczystość  ko- 
ronacyi podług  ułożonych  przepisów  odbyła  się  dopiero 
dnia  26  sierpnia  1631  r.  w  bazylice  Watykanu,  za  rządów 
Urbana  YIII.  Odtąd  rozpowszechniły  się  koronacye  cudo- 
wnych obrazów  Bogarodzicy  we  Włoszech,  Morawii  i  Cze- 
chach. W  Polsce,  gdzie  cześć  Matki  Boskiej  cechowała  re- 
ligijne uczucia  narodu  od  czasu  zaprowadzenia  chrześcijań- 
stwa,  a  rycerstwo  nasze  każdy  bój  z  nieprzyjaciółmi  roz- 
poozyni^o  pieśnią  „  Boga-Bodzica^  liczono  w  granicach 
Rzeczypospolitej  roku  1768   przeszło  sto  cudownych  obra- 


.   —     190    ~ 

zów  Najświętszej  Maryi  Panny.     Z  tych  najsłynniejszy   na 
Jasnej  górze  w  Częstochowie,  ukoronowany  został  najpier- 
wej.  W  dniu  8  września  r.  1717  Krzysztof  Szembek  biskup 
chełmski,  wobec  200.000  pielgrzymów  przybyłych   z    całej 
Polski,    dopełnił  po  raz  pierwszy   tego    obrzędu   na   ziemi 
naszej.     Zaraz   w   roku   następnym    odbyła   się   koronaoya 
obrazu     Bogarodzicy     w     Nowych     Trokach     na     Litwie, 
a   w   roku    1723  w  Kodniu    nad    Bugiem  w  województwie 
Brzesko- litewskiem;  w   r.  1724  w  Sokalu  w  województwie 
Belzkiem;  r.  1727  w  Podkamieniu  u  00.  Dominikanów  na 
Wołyniu  (dziś  w  Galicyi);  r.  1730  w  Żyrowicach  u  00.  Ba- 
zylianów na  Litwie;  r.  1739  w  Warszawie  u  00.  Kapucy- 
nów; r.  1749  u  Dominikanów  w  Łucku;  r.  1760  w  Wilnie 
u  Benedyktynek  w  kościele  św.  Michała;  r.  1750  u  Domi- 
nikanów lwowskich;    r.  1752  dopełniono    dwie    koronacye: 
w  Łąkach  nad  Dwęcą  u  Reformatów  i  w  Leżajsku  u  Ber- 
nardynów ;  r.  1764  u  fary  w  Chełmnie ;  r.  1766  w  Skąpem 
u  Bernardynów  w  ziemi  Dobrzyńskiej  i  w  Jarosławiu  u  Je- 
zuitów w  województwie  ruskiem;    r.    1766  w  Berdyczowie 
u  Karmelitów  bosych  w  województwie  kijowskiem;  r.  1761 
w    Białyniczach    u    Karmelitów    w    województwie    Witeb- 
skiem na  Białorusi  w  powiecie  Orszańskim;  r.  1762  w  Prze- 
myślu  u   Franciszkanów ;   r.   1763  w  Rzeszowie  u  Bernar- 
dynów ;  r.  1764  w  Krakowie  u  Karmelitów ;  r.  1766  w  Prze- 
myślu u  Dominikanów;  tegoż  roku  w  Chełmie  w  katedrze 
grecko-katolickiej ;  r.  1767  w  Miedniewicach  u  Reformatów 
w  ziemi  Sochaczcwskiej ;   r.    1773  w  Poczajowie  na  Woły- 
niu;  r.    1778   w   Latyczowie    u   Dominikanów  na  Podolu; 
r.    1779    w    Międzyrzeczu    ostrogskim  u  Franciszkanów  na 
Wołyniu;  r.  1786  w  Szydłowie  na  Żmudzi.  Panowie  i  ma- 
trony  polskie  nie  żałowały  złota  i  klejnotów  na  korony  do 
obrazów  Królowej  i  patronki  Polski,  a  pobożni  pielgrzymi 
przybywali  tłumnie  na  każdą  taką  uroczystość  z  całej  pra- 
wie Rzeczypospolitej.    Na  uroczystość  koronacyi  przystra- 
jano wspaniale  kościół,  wznoszono  bramy  tryumfalne,  piel- 


—     191     — 

grzymi    z    chorągwiami    postępowali    w   przepisanym    po- 
rządku, oddziały  wojska  towarzyszyły  obrzędowi  a  muzyki 
i    strzały    działowe   ogłaszały    uroczystą   chwilę   koronacyi 
zebranemu   ludowi.     Na  pamiątkę  każdej    koronacyi  wybi- 
jano   medaUki,   które   dziś   należą  do  rzadkości  numizma- 
tycznych,  bo  pobożni  którzy  je  nosili  na  piersiach,   kazali 
się  z  nimi  do  grobu  chować.    W  r.  1817  obchodzoną  była 
uroczyście  stuletnia   rocznica    koronacyi   N.   Maryi   Panny 
^w  Częstochowie,  z  udziałem  stu   tysięcy  pobożnych    przy- 
byłych nietylko    z    Polski   ale  i  z  Czech.  Węgier,  Morawii 
Szląska  i  Pomorza.  W  uroczystości  tej  przewodniczył  Jan 
Paweł   Woronicz,   biskup    krakowski    i    wzniosły    wieszcz 
polski. 

Korpus  kadetów.  W  lat  parę  po  wstąpieniu  na  tron 
Stanisława  Poniatowskiego  założona  została  (otwarta 
r.  1766)  szkoła  rycerska  w  Warszawie,  nosząca  w  konsty- 
tucyach  sejmowych  i  w  mowie  potocznej  nazwę  Szkoły 
lub  Korpusu  kadetów.  Stąd  oddany  na  jej  pomieszczenie 
paląc  królewski,  Kazimirowskim  zwany  (wzniesiony  przez 
króla  Jana  Kazimierza  pod  koniec  jego  panowania),  po- 
częto także  mianować  „kadeckiemi  koszarami^.  Podług 
przepisów  tej  Szkoły  „nowicyusze  przez  czas  dwuletni 
chodzą  w  granatowych  sukniach,  bez  wyłogów  i  kołnierza 
ponsowego,  ze  złotymi  guzikami,  w  kamizelkach  i  spodniach 
białych.  Uczą  się  musztry,  odprawiają  warty  bez  patron- 
taszów  i  pałaszów  tylko  z  karabinem^.  Mundur  kadecki 
wspominany  jest  dwojaki:  krótki  i  długi,  czerwony  z  koł- 
nierzykiem białym.  Był  on  rodzajem  wysokiej  nagrody  dla 
kadeta.  Ci,  którzy  nie  uczyli  się  i  nie  sprawowali  jak  na- 
leżało, nigdy  nie  byli  przypuszczeni  do  zaszczytu  noszenia 
munduru.  Tylko  w  końcu  roku  po  egzaminach;  rada  kor- 
pusowa wyrokowała  o  tych,  którzy  zasługują  na  mundury 
kadeckie.  Tak  zwane  obłóczyny  czyli  przywdzianie  mun- 
dura  kadeckiego,  połączone  było  z  uroczystym  ceremonia- 
łem kościelne- wojskowym.     Szefem    korpusu    kadetów    był 


—     192     — 

książę  Adam  Czartoryski,  generał  ziem  podolskich.  Znako- 
mity ten  obywatel  kraju  nadał  oały  kierunek  pierwszo- 
rzędnemu zakładowi  naukowemu,  z  którego  wyszły  setki 
najdzielniejszy  oh  obywateli  i  żołnierzy,  począwszy  od  Ko- 
ściuszki. Napisany  przez  Czartoryskiego  „Katechizm  mo- 
ralny dla  uczniów  korpusu  kadetów^  jest  obr€usem  podnio- 
słego kierunku  i  zasad,  w  jakich  młodzież  kadecka  wycho- 
wywana tu  była.  Oto  wyjątki  z  „Katechizmu^,  które  naj- 
lepiej dadzą  poznać  te  zasady:  „Czy  dosyć  jest  być  szla- 
chetnie urodzonym?  —  Pewnie  że  nie  dosyć;  urodzenie 
z  cnotą  i  przymiotami  złączone,  jest  zaszczytem.  Szlachec- 
two zaś  bez  cnót  i  przymiotów,  ustawnym  jest  zarzutem. 
Jako  człowiek  poczciwy,  mężny,  dobroczynny,  litościwy, 
największego  wart  szacunku,  tak  najpodlejszem  jest  stwo- 
rzeniem szlachcic  niepoczciwy,  dumny,  przewrotny,  okru- 
tny, nielitościwy.  Chełpić  się  ze  szlachectwa  lub  gardzić 
tymi,  którzy  szlachtą  się  nie  urodzili,  a  osobliwie  wyrzu- 
cać im  to  na  oczy,  ostatnią  jest  podłością^.  Dalej  pisze 
Czartoryski  generał  ziem  podolskich  o  rozrywkach  kadeta: 
„Niech  się  wprawuje  w  rączość  w  bieganiu  z  kolegami  do 
mety,  niech  się  kocha  w  rynsztunkach  wojennych,  koniem 
niech  toczyć  lubi ;  słowem,  niech  pamięta,  że  wojowniczy 
ród  dziadów  naszych  nie  spodziewał  się  wydać  plemię  nie- 
wieściuchów,  którzy  zalegając  pole,  sławę  i  kraj  stracili". 
Na  zapytanie,  czy  godzi  się  podsłuchiwać,  list  cudzy  sobie 
powierzony  odpieczętować,  papiery  leżące  na  stole  cudzym 
czytać?  odpowiada  zacny  autor  „Katechizmu",  iż  „jest  to 
podłość  wielka  pozwalać  sobie  którąkolwiek  z  rzeczy  wyż 
wzmiankowanych;  jest  to  zdradą,  którą  zacny  umysł  brzy- 
dzić się  powinien".  —  W  latach  181B — 1830  pod  nazwą 
Korpusu  kadetów  istniała  szkoła  wojskowa  w  Kaliszu.  Ko- 
mendantem wojskowym  tego  zakładu  był  pułkownik  J.  My- 
cielski,  dyrektorem  zaś  nauk  podpułkownik  Koss. 

Korzec  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Kozubalec.     Jeżeli    na    pustym    placu   pobudował   się 


—     193     — 

Żyd  w  miasteczku,  i  tym*  sposobem,  parafia  katolicka  tra* 
ciła  widoki  jakiegokolwiek  dochodu  z  powyższej  prze- 
strzeDi  na  utrzymanie  miejscowego  kościoła  i  plebana, 
prawo  zwyczajowe  nakazywało  wtedy,  aby  ów  Zyd  dawał 
z  zajętej  ziemi  jakąś  daninę  na  rzecz  proboszcza.  Danina 
ta  nazywała  się  kozubalcem,  a  nazwa  powyższa  pochodzić 
mogła  od  wyrazu  kozub,  kozubek,  każub,  oznaczającego 
pudło  łubiane,  kadłub,  w  którym  zapewne  owe  podarki 
Żydzi  proboszczowi  przynosili.  Stąd  kozubalckimi  sprzę- 
tami nazywano  wszelkie  dary  niedobrowolne.  Kozubalec 
oznaczał  wreszcie  „rebochem",  t.  j.  wszelką  opłatę  pobieraną 
od  Żydów. 

Krajczy,  krający  drugim  podczas  uczty,  rozbierający 
mięsiwa,  był  to  urząd  na  dworach  panujących  w  Polsce, 
po  łacinie  zwany  incisor,  słrucłor.  Powstał  zapewne  jak 
wszystkie  prawie  urzędy  dworskie,  za  doby  Piastów,  ale 
stanowczych  na  to  dowodów  niema,  spotykamy  go  bo- 
wiem dopiero  w  r.  1423.  Lelewel  powiada,  że  gdy  stolnik 
nakrył  obrusem  stół  królewski,  to  wtedy  kraj  czy  jako 
structor  mensae^  zastawiał  go,  a  potem  jako  incisor,  krajał. 
Kromer  wyraźnie  tożsamość  urzędu  incisora  i  stmcłora  po- 
świadcza. Obowiązkiem  kraj  czego  było  podczas  uczty  kra- 
jać i  podawać  cześnikowi,  który  przed  osobą  króla  sta- 
wiał. Krajczych  wielkich  było  dwóch :  koronny  i  litewski, 
dostojeństwem  szli  po  podczaszym  a  przed  podstolim. 
Obok  tych  dostojników  Rzeczypospolitej ,  którzy  zjawiają 
się  później,  pierwej  królowie  mieli  nieraz  po  kilku  kraj- 
czych dworskich.  Porządek  urzędów  za  Michała  Korybuta 
był  taki:  cześnik,  podstoli,  stolnik,  krajczy,  podczaszy.  Był 
i  krajczy  królowej,  którego  nie  należy  plątać  z  kraj  czym 
nadwornym  ani  krajczym  koronnym.  W  Litwie  byli  kraj- 
czowie  ziemscy  i  szli  po  strażnikach,  a  przed  budowni- 
czymi. Wszystkich  mianował  król.  Żona  krajczego  zwała 
się  kraj  czy  na  a  syn  kraj  czy  c. 

KSIĘS*  RZECZY  POUKICH.  13 


—     194     — 
Krakowskie  wieikorządy.    Do  wszystkich  panujących 

w  Krakowie  książąt  i  królów  od   doby  piastowskiej    nale* 
ialy   różnorodae    dochody    z   miasta   i   ziemi  krakowskiej, 
jako  to;  z  dóbr  królewskich  około    Krakowa,   z   dzierżaw, 
miasteczek,  zamków,  młynów,  stawów,  kramów,  akcyz  w  bra- 
mach miasta,  dziesięcin,  drzewa  Wisłą   spławianego,    z    in- 
tratnego bardzo  starostwa  Niepołomickiego  i  t.  d.  Włady- 
sław Warneńczyk  uniwersałem  swoim  z  r.  144D    wszystkie 
te   źródła    dochodów    w    całości  zachować    dla   następców 
przyrzekŁ  Musiały  zaś    być  znaczne ,    skoro  już  w  r.  1356 
za  Kazimierza  Wielkiego  jest  wzmianka  o  królewskim  pro- 
kuratorze generalnym,    który    tem    wszystkiem   w   imieniu 
króla  z  zamku  krakowskiego    zarządzał.     Mąż  na  tem  sta- 
nowisku, choć  człowiek  prywatny,   był  już    sam    przez    się 
dostojnikiem ,    wielkim   rządcą  królewskim ,    a    stąd    poszła 
i  nazwa  „wielkorządów  krakowskich".  Pamiętać  trzeba,  że 
w  wieku  XVI  przed  przeniesieniem    stolicy  do  Warszawy, 
Kraków  liczył  około  SO.OCK)  ludności  i  należał  do  najwięk- 
szych miast  w  Europie.  W  połowie  XVIII  wieku,  dochody 
z  kramów,  młynów  i  akcyz  miejskich  wydzierżawiane  były 
przez  skarb  królewski  już  tylko  za  20.000  złotych  tak  zwa- 
nej  „dobrej    monety".     Wogóle  w  dochodach    królów  pol- 
skich krakowskie  wieikorządy  zajmowały  miejsce  pierwsze, 
a  ekonomia  malborska  na  Pomorzu  szła  po  nich. 

Kraszanki  ob.  Pisanki. 

Król,  po  grecku  basiłeus,  po  łacinie  rex,  po  niemiecku 
Kónig,  po  czesku  krdl,  po  serbsku  kraljj  po  rusku  korolj  po 
madziarsku  hiraly^  po  rumuńsku  krajul.  Zdaje  się  nie  ule- 
gać wątpliwości,  że  jak  od  imienia  rzymskiego  władcy  Ce- 
zara powstały  nazwy:  czeska  cisarjs:,  polska  cesarz  i  cśsarZy 
słowacka  i  rusińska  cysar  i  rosyjska  car,  tak  samo  z  imie- 
nia Karola  Wielkiego  (po  niemiecku  Karl)  będącego 
w  swoim  czasie  uosobieniem  wszelkiej  potężnej  władzy, 
powstały  wyrazy:  król^  kral,  korol  i  t.  p.  Kiedy  wyraz  ten 
wszedł  do  języka  polskiego,    wiedzieć   dziś  niepodobna,  to 


—     195     — 

jednak  pewna,  że  Bolesław  Chrobry,  gdy  otrzymał  w  po- 
darku od  Ottona  III  złotą  koronę  jako  symbol  władzy  kró- 
lewskiej i  w  szczególnym  upominku  krzesło  Karola  Wiel- 
kiego jako  symbol  tronu,  nazywany  był  królem  przez  Po- 
laków. W  pierwotnych  czasach  Polski,  gdy  nie  było  jesz- 
cze mowy  o  koronacyach,  sejmach  i  stosunkach  ze  stolicą 
apostolską,  każdy  władca,  książę  polski,  był  poprostu  wo- 
dzem siły  zbrojnej ,  pierwszym  wojewodą  swego  kraju, 
i  jako  taki  choć  mógł  być  na  to  stanowisko  obierany,  ale 
po  obiorze  musiał  być  samowładny.  Przez  tysiąc  lat  bytu 
politycznego  Polski  historya  przedstawia  w  miarę  roz- 
wijania się  narodu  stopniowe  przejście  od  władzy  panują- 
oej  nieograniczonej,  do  króla  będącego  tylko  reprezentan- 
tem Ez.eczy pospolitej,  cieniem  władzy  królewskiej,  jednym 
z  trzech  równych  sobie  Stanów,  z  zachowaniem  nazwy 
tradycyjnej  króla,  ponieważ  ten  nie  przestał  nigdy  być  na- 
czelnym wodzem  siły  zbrojnej.  Jak  na  prezydenta  Rzeczy- 
pospolitej, król  polski  niemało  miał  władzy,  ale  też  Rzecz- 
pospolita wśród  trzech  potęg  militarnych  absolutnie  i  bie- 
gle zarządzanych,  niezdolną  do  rozbratu  z  wolnością  zdo- 
bytą przez  tysiąc  lat  pracy  dziejowej  —  ostać  się  dłużej 
w  tej  formie  państwa  nie  mogła.  Polska,  jedyny  naród 
w  Słowiańszczyźnie ,  który  przez  lat  tysiąc  posiadał  bez 
przerwy  niepodległość  państwową,  w  rozwoju  swoim  na 
podstawie  czystego  pierwiastku  słowiańskiego  ziemiaństwa, 
przedstawia  obraz  zupełnie  odmienny  od  innych  ustrojów 
społecznych  w  Europie.  Gdy  na  zachodzie  Europy  sto- 
pniowo upadała  średniowieczna  lenność,  a  z  nią  potęga 
arystokracyi  na  korzyść  władzy  monarchicznej  —  w  Pol- 
sce gdzie  lennośoi  nie  było,  stało  się  przeciwnie.  Gmino- 
władztwo  słowiańskie  wykwitło  w  potężny  swobodami 
i  liczbą  stan  rycersko- szlachecki,  a  ponad  tą  półmilionową 
rzeszą ,  kilkadziesiąt  rodzin  najmożniejszych,  stworzyło 
jakby  klasę  panującą,  która  w  rzeczywistości  rządziła 
Rzecząpospolitą ,    ograniczała    w   imieniu   szlachty  władzę 

13* 


—     196     — 

królewską  i  upokarzała  osobę  króla.  Król  polski  znosił 
wiele  przykrości  od  magnatów,  którzy  się  w  jego  prywatne 
stosunki  mieszali  i  na  sejmach  uszczypliwemi  przymÓT^- 
kami  dotykali.  Zato  lud  cały,  wiejski  i  miejski,  zarówno 
jak  społeczeństwo  ubogiej  i  średniej  szlachty,  szanował 
szczerze  króla,  więcej  niż  w  którymkolwiek  innym  naro- 
dzie. Ile  razy  obrazę  króla  rozgłoszono  i  pod  sąd  oddano, 
zawsze  większość  była  za  królem.  Z  chlubą  mawiali  kró- 
lowie polscy,  że  mogą  się  bezpiecznie  wyspać  w  domn 
każdego  szlachcica.  Wszelki  zamach  na  życie  królewskie 
(których  zresztą  dzieje  nasze  mniej  niż  inne  przedstawiają) 
był  zawsze  przez  sejm  śmiercią  karany.  Eróla  uważano 
niejako  za  nieśmiertelnego,  bo  dopiero  gdy  następca  był 
zamianowany  i  koronowany,  godziło  się  chować  zwłoki 
poprzednika.  Książęta  i  królowie  po  mieczu  lub  kądzieli 
z  krwi  Piasta,  jako  dziedziczno-obieralni,  panowali  w  Pol- 
sce do  r.  1386,  jako  lennicy  królów  polskich  w  Mazowszu 
do  r.  1626.  W  epoce  jagiellońskiej ,  najświetniejszej  dla 
Polski,  trwającej  od  r.  1386  do  1672,  zatem  lat  186,  kró- 
lów dziedziozno-obieralnych  z  tej  dynastyi  panowało  7-miu: 
"Władysław  Jagiełło,  syn  jego  Władysław  Warneńczyk,  syn 
drugi  Kazimierz  Jagiellończyk,  trzech  synów  Kazimierza: 
Jan  Olbracht,  Aleksander  i  Zygmunt  I  Stary,  wreszcie  bez- 
dzietny syn  Zygmunta  Starego  Zygmunt  August.  W  dobie 
elekcyjnej  trwającej  lat  223,  z  liczby  11-tu  królów  koro- 
nowanych, czterech  pochodziło  także  po  kądzieli  z  krwi 
Jagiełłów.  We  wszystkich  tych  elekcyach  uważano,  aby 
obrany  król  był  katolikiem  lub  przyjął  przed  koronacyą 
katolicyzm.  Stefan  Batory  i  August  II  Sas,  jako  prote- 
stanci, zanim  koronę  polską  włożyli,  przeszli  pierwej  na 
łono  Kościoła  katolickiego.  Nie  mogło  też  być  inaczej 
w  kraju  przeważnie  katolickim.  Tytuł  ostatniego  króla  Sta- 
nisława Augusta  brzmiał:  „Król  polski,  wielki  książę  litew- 
ski, ruski,  pruski,  mazowiecki,  żmudzki,  kijowski,  wołyński, 
podolski,  inflantski,  smoleński,  siewierski,   czerniechowski". 


—     197     — 

Dawniej  po  tytułach  księstw  dodawali  królowie  Dziedzic, 
ale  po  śmierci  Zygmunta  Augusta,  ze  względu  na  zasadę 
elekcyjności,  usunięto  ten  wyraz.  Dopiero  konstytuoya 
3  maja  1791  r.  przyjmując  formę  rządu  angielskiego ,  po 
raz  pierwszy  w  Polsce  ustanowiła  dziedzictwo  tronu.  Nie 
darmo  mówiło  się  do  króla  polskiego  „Miłościwy  Panie!" 
Bo  też  królowie  polscy  odznaczali  się  prawie  wszyscy  mi- 
łosierdziem, uprzejmością  i  miłością  ku  poddanym.  Kazi- 
mierz Wielki  kazał  przypuszczać  do  siebie  każdego  kmie- 
cia, który  przychodził  z  prośbą  do  niego.  Nawet  gdy  Pol- 
ska była  większą  od  innych  państw  europejskich,  każdy 
obywatel  miał  ułatwiony  przystęp  do  osoby  królewskiej. 
Królowie  chętnie  gościli  u  podwładnych.  Królewicz  Zyg- 
munt I  w  gościnie  u  zacnego  mieszczanina  krakowskiego 
Kaspra  Bara  „z  córkami  jego  wesoło  pląsał"  i  grajkowi, 
który  przygrywał  dał  dukata.  Jan  Kazimierz  z  królową 
Maryą  Ludwiką  nawiedza  dworek  szlachcica  Sułkowskiego 
w  Głucho wsku  pod  B.awą.  To  znowu  u  pana  Krasińskiego 
Jana  „król  był  wesół,  tańcował  całą  noc;  jakoż  rzadko  on 
się  zasmucił  i  w  szczęściu  i  w  nieszczęściu  zawsze  jedna- 
kowy był.  Na  podskarbiego  wołał :  Gospodarzu  czyń  przy- 
nukę  żołnierzom,  niech  pamiętają  twoją  ochotę!  Nas  ani- 
mował: „Pijcie  u  skąpca!"  —  pisze  Jan  Chryzostom  Pa- 
sek. Dzieje  królów  polskich  są  podobnymi  przykładami 
przepełnione.  Skarb  królewski  nie  był  oddzielony  od  skarbu 
Rzeczypospolitej  i  razem  służył  na  potrzeby  dworskie  i  kra- 
jowe. Gdy  dobra  królewskie  zostały  pozamieniane  w  sta- 
rostwa i  porozdawane,  wyznaczono  na  stół  królewski  za 
Zygmunta  III  w  Litwie  ekonomie:  Grodzieńską,  Szawel- 
ską,  Brzeską,  Kobryńską,  Olicką  i  Mohilewską,  oraz  do- 
chody z  ceł.  W  Koronie  zaś  na  sejmie  r.  1690  wyzna- 
czono „wielkorządy  krakowskie",  żupy  solne  krakowskie 
i  ruskie,  miny  czyli  kopalnie  olkuskie,  ekonomie:  Sando- 
mierską, Samborską,  Malborską,  Rogozińską  i  Tczewską, 
cła  koronne  i  ruskie,  tudzież  dochody   z   miast:    Gdańska, 


—     198     — 

Elbląga  i  Rygi.  Prócz  tego  pozostały  królowi  przychody 
z  mennic  i  opłaty  za  podwody.  Dochody  te  dotrwały  do 
pierwszego  rozbioru  kraju  czyli  do  r.  1772.  Później,  gdy 
Stanisław  August  z  odpadaniem  prowincyi  ubożał  coraz 
bardziej ,  sejm  wyznaczył  mu  rocznie  jako  listę  cywilną 
4  miliony  złotych  polskich.  W  przemówieniach  do  królów  uży- 
wano tytułu  Najjaśniejszy  lub  Wasza  Ejrólawska  Mość.  Króle- 
wicze wie  nie  mogli  nabywać  dóbr  ziemskich,  ale  je  mogU 
przyjąć  od  Rzeczypospolitej,  a  w  takim  razie  musieli  przy- 
sięgać na  wierność  Rzplitej  i  królowi.  Na  sejmie  zasiadali 
obok  tronu.  Królewicz  Władysław  IV  dowodził  wojsku,  ale 
z  zastrzeżeniem,  że  na  tem  nie  ucierpi  władza  hetmańska. 
Dwaj  drudzy  synowie  Zygmunta  UL  byli  biskupami  i  se- 
natorami. Potomstwo  króla,  z  dóbr  odpowiadało  w  sądach 
właściwych,  ze  spraw  zaś  osobistych  tylko  przed  królem 
i  sejmem.  W  herbie  używało  białego  orła  z  pogonią.  Król 
wyposażał  królewny  własnym  majątkiem.  Krewni  królew- 
scy uważani  byli  za  równych  obywateli  ze  wszystkimi 
w  kraju. 

Król  kurkowy  ob.  Kurkowe  towarzystwa. 

Królewszczyzny,  czyli  dobra  królewskie,  bona  regalia. 
Pierwotnie  były  olbrzymie,  bo  cały  kraj  należał  do  ksią- 
żąt i  królów  piastowskich,  oprócz  dóbr  szlacheckich  i  du- 
chownych, które  przy  mniej  szem  zaludnieniu ,  ograniczały 
się  do  łanów  ziemi  ornej  i  dodawanych  im  przyległych  łąk 
i  lasów,  tak  że  razem  wzięte  stanowiły  jakby  tylko  wy- 
sepki własności  prywatnej  ,  wśród  tego  morza  powszechnej 
królewszczyzny.  Z  pomnażaniem  się  ludności  i  stanu  ry- 
cerskiego, stosunek  ten  zmieniał  się  z  rokiem  każdym,  aż 
wkońcu  przeszedł  na  odwrotny,  w  którym  królewszczyzny  j 
stały  się  wyspami  wśród  morza  własności  dziedzicznej  t.  j. 
prywatnej  i  duchownej.  Przyczyniła  się  głównie  do  tego 
hojność  zacnej  rodziny  Jagiellońskiej,  a  mianowicie  Wła- 
dysława Jagiełły,  o  którym  wyraża  się  Długosz,  że  gdyby 
dłużej  żył,  toby  nic  z  królewszczyzn  nie  pozostało.    Stany 


—     199     — 

starały  się  tę  jego  rozrzutność  ziemi  powstrzymać,  jakoż 
król  przyrzekł,  że  dobra  do  „wielkorządów"  należące  czyli 
na  utrzymanie  króla  przeznaczone,  w  całości  odtąd  będą 
zachowane.  Kazimierz  Jagiellończyk  zabronił  dawać  w  za- 
stawy wszelkich  dóbr  stołowych,  w  których  były  starostwa. 
Aleksander  ustanowił,  żeby  dobra  królewskie  nie  były  po- 
zbywane,  chyba  tylko  za  zgodą  senatorów  i  sejmu  na  po- 
trzebę Rzeczypospolitej.  Za  Zygmunta  III  ustanowiono 
prawo  określające  źródła  dochodów  królewskich  i  dobra 
stołowe  na  ten  cel  wieczyście  przeznaczone  (ob.  Ekonomie 
królew.).  Kiedy  Władysław  IV  po  koronacyi  wiele  kró- 
lewszczyzn  rozdał,  sejm  w  r.  1638  postanowił  unieważnić 
jego  darowizny  i  zwrócić  mu  wydane  listy  królewskie.  Po 
"Władysławie  obowiązywali  się  panujący  paktami,  bez  po- 
zwolenia Stanów,  dóbr  stołowych  nie  powiększać  ani 
uszczuplać.  Pomiędzy  królewszczyznami  rozróżnić  należy 
dwie  odrębne  ich  kategorye,  a  mianowicie:  dobra  stołowe, 
czyli  Korony  (dochód  stołu  królewskiego  dające),  Ekono- 
miami nazywane,  i  dobra  właściwie  królewszczyznami 
zwane,  do  których  należały  starostwa,  leśnictwa,  wójtostwa, 
sołtystwa,  lemaństwa  i  emfiteuzy.  Ta  druga  kategorya  na- 
zywała się  dobrami  królewskiemi  krzesłowemi  dlatego,  że 
rozdawana  była  w  dzierżawę  lub  jako  chleb  zasłużonych, 
panis  hene  merei^^tium,  w  dożywocie  osobom  zwykle  krzesła 
w  Senacie  zasiadającym.  Nadania  królewskie  były  trojakie: 
1)  wieczyste,  z  których  dobra  przechodziły  w  poczet  ziem- 
skich, a  takich  było  najwięcej  za  doby  Piastów  i  Jagiello- 
nów, 2)  prawem  lennem  i  3)  prawem  emfiteutycznem  czyli 
dzierżawnem.  Po  zniesieniu  zakonu  Jezuitów  w  r.  1773, 
przybyły  jeszcze  dobra  pojezuickie,  czyli  dobra  funduszu 
edukacyjnego.  Dobra  lenne,  czyli  prawem  lennem  nada- 
wane, bywały  przez  króla  za  zgodą  Stanów  zwykle  za 
długi  Rzplitej.  Nie  podlegały  one  sądowi  ziemskiemu  ale 
Asesoryi  królewskiej ,  jak  wszystkie  królewszczyzny  i  nie 
były  uwolnione  od  stanowisk    żołnierskich    i    hiberny,   jak 


—     200    — 

dobra  prywatne,  płaciły  oraz  kwartę.  Główna  różnica  dóbr 
lennych  od  ziemskich  była  ta,  że  pierwsze  nie  mogły  być 
ani   długami    obciążone,    ani   zbywane,   ale   sakcesya  szła 
tylko  w  linii  męskiej  prostej,  po  wygaśnieniu  której  dobra 
powracały  do  dyspozycyi  królewskiej.  Za  Stefana  Batorego 
dobra    lenne   w   ziemi    ruskiej    zamieniono  w  dziedziczne. 
Ekonomie  czyli  dobra  stołu  królewskiego    (mensae  regiae), 
wyłącznie  na  stół  królewski   przeznaczone,   wolne  były   od 
ciężarów.  Królewszczyzny,  które  były  starostwami,  gdzie  znaj- 
dowały się  grody,  zwano  starostwami  grodowemi  i  te  Tvła- 
śnie  przeznaczone  były  dla  osób  zasłużonych    krajowi,  j>a- 
nis  bene   merentium.     Inne   królewszczyzny,    w   których    nie 
było  grodów,  zwano  wprawdzie  starostwami  niegrodowemi, 
ale  właściwie  były  to  tylko  bądź  większe  dzierżawy,  bą^dź 
mniejsze  jak  wójtostwa   (advocatiae)  i  sołtystwa   (scuUetia). 
Były  to  owe  strzępy  z  pierwotnej  ogólno-państwowej  wła- 
sności panujących,  pozostałe  między  dobrami  dziedzicznemi 
jako  działy  ziemi  do  osiedlenia,  początkowo  dawane  wój- 
tom i  sołtysom  do  założenia  wsi  i  osad.    Lemaństwa  były 
to  osady  żołnierskie,  około  dwóch   łanów  obszaru   mające. 
Emfiteuzy    były   to    dzierżawy   królewskie    na   pewne  lata 
w  nagrodę   zasług   dawane.     Tak  np.  za  Jana   Kazimierza 
dobra    B>utno    dano    sukcesorom    wiekopomnego    Stefana 
Czarnieckiego  na  lat  30.     Niekiedy    dawan^   były  dla  wy- 
trzymania pewnej  sumy.  Emfiteuzy  tern  się  różniły  od  dóbr 
lennych,  że  były  doczesne  na  pewne  lata  lub  ograniczoną 
liczbę  pokoleń,  gdy  lenności  były  w  linii  męskiej,  czyli  po 
mieczu  wieczyste.     Za  Stanisława  Augusta  nastały  jeszcze 
emfiteuzy  na  gruntach  zupełnie  pustych.     W  królewszczy- 
znach  były  jeszcze  łany  wybranieckie,  z  których  utrzymy- 
wany był  wybrany  pośród  kmieci,  jeden  z  każdych  20  ła- 
nów żołnierz    do   piechoty   t.    z.  łanowej.     Wszystkie  kró- 
lewszczyzny z  wyjątkiem  ekonomii  stołowych  i  łanów  wy- 
branieckioh,  opłacały  kwartę  (ob.  kwarta)  i  podlegały  sta- 
nowiskom żołnierskim.    W  r.  1775  gdy  przekonano  się,  że 


—     201     — 

gospodarka  starostów  była  zła,  Bzeozpospolita  postanowiła 
starostwa  i  królewszczyzny  wypuśoió  w  dzierżawę  emfi- 
teu tyczną  na  lat  60  przez  licytacyą  więcej  dającemu.  Li- 
cytacye  te  jednak  nie  przyszły  do  skutku,  bo  na  tymże 
sejmie  rozebrano  królewszczyzny  w  dzierżawę  na  innych 
warunkach,  a  mianowicie  płacenia  poczwórnej  kwarty 
z  normy  lustraoyi  w  r.  1766  dokonanej.  Włościanie  w  kró- 
lewszczyznaoh  mieU  dużo  swobód  i  dogodności  rozmaitych, 
byli  zamożni  i  przywiązani  do  królów,  których  listy  i  na- 
dania przechowywali  starannie  w  ukryciu,  czcią  jak  reli- 
kwie otaczając.  Franciszek  Paprocki,  dziekan  katedralny 
inflancki,  wydał  (w  Łowiczu  r.  1777)  ważny  podręcznik 
p.  n.:  „Wiadomość  każdemu  obywatelowi  korony  polskiej 
i  wielkiego  księstwa  litewskiego  potrzebna,  albo  specyfika- 
cya  starostw  i  królewszczyzn  emfiteutycznie,  expektatywą, 
dożywociem ,  sumownie  i  dziedzicznie  udysponowanych 
przez  sejm  r.  1775  i  76  skończony**.  Po  rozbiorze  Rzeczy- 
pospolitej, królewszczyzny  pod  rządem  pruskim  nazwano 
dobrami  domenialnemi,  Domanen,  pod  rządem  austryackim 
zaś  kameralnemi. 

Krucyger  ob.  Marszałek. 

Księgi  wieczyste.  Za  Kazimierza  Wielkiego  sprzedaże 
dóbr  odbywały  się  na  piśmie  przed  królem,  zatem  należy 
przypuszczać,  że  musiały  już  być  do  jakichś  stałych  re- 
jestrówj  albo  ksiąg  wieczystych  wciągane.  Statut  za  Ja- 
giełły w  Warce  r.  1420  ustanowiony,  rozporządza,  że  gdy 
dostojnicy  zastępują  króla  na  wiecu  i  przed  nimi  dziedzi- 
ctwa się  sprzedają,  lub  inne  ważne  czynności  robią,  któ- 
rych ślad  na  zawsze  winien  pozostać,  przeto  księga  do  za- 
pisywania takich  rzeczy  na  wiecach  walnych  służąca,  ma 
być  chowana  pod  trzema  kluczami,  z  których  jeden  będzie 
u  sędziego ,  drugi  u  podsędka ,  a  trzeci  u  pisarza  ziem- 
skiego. Gdy  sędzia  będzie  miał  otwierać  do  tej  księgi,  po- 
winien obwieścić ,  w  którym  powiecie ,  miejscu  i  czasie, 
księgi   będą   otworzone,    aby    się   każdy   po    odpisy  mógł 


—     202     — 

Zgłaszać.     Ponieważ   Żydom   ponownie    zakazano ,    aby  na 
piśmienne   rewersa   nie    pożyczali    pieniędzy,    ale    chciano 
utrzymać  w  mocy  obligacye  przedtem  wydane,  przeto  na- 
kazano r.  1420,  aby  takowe  do  akt  czyli:  ksiąg  wieczystych 
złożyli.  Za  Jana  Olbrachta  r.  1493  z  powodu  nadużyć  po- 
stanowiono, aby  w  Poznaniu  księgi  grodzkie  były  pod  klu- 
czem nie  podsędka  lecz  wojewody  i  kasztelana.    W  Wiel- 
kopolsce najwięcej  czynności   wpisywano    do    ksiąg  grodz- 
kich i  z  nich  zawsze  swoją  moc    miały,    kiedy   po    innych 
prowincyach  czynności  zapisane  w  księgach  grodzkich  mu- 
siały być  oblatowane    czyli    przeniesione  w  ciągu  roku  do 
ksiąg   ziemskich.     W  wieku   XVI  każdy  interesant,    który 
miał  urzędowy  akt  do  zrobienia,    albo    chciał  mieć  zasadę 
do  skargi,  przychodził  do  kancelaryi,  w  której  była  susce- 
pta  czyli  przyjmowanie  zeznań.   Suscepta  zaś  była  w  kan- 
celaryach  ziemskich  i  grodzkich,  dla  prymasa  i  jego  ludzi 
w   Łowiczu   w   kancelaryi   prymasowskiej ,    dla   mieszczan 
w  każdem  mieście  w  ratuszu,    gdzie    były   księgi  wójtow- 
skie. Przy  księgach  wieczystych    ziemskich  był  zawsze  re- 
'  jent  lub  zastępujący  go  wicerejent  albo  susceptant.  W  Ma- 
zowszu   przy    księgach    wieczystych    siedział    sam    pisarz, 
a  wyręczali  go  podpisek  lub  także  susceptant.    W  grodzie 
przyjmował    zeznania  i  manifesty   rejent    albo    susceptant. 
W    województwie    sandomierskiem    były    księgi    wieczyste 
podkomorskie  dla  interesów    granicznych.     Nad   niemi  był 
przełożony  pisarz  graniczny.     Podczas   trybunału  w  Piotr- 
kowie otwierał  księgi  pisarz    ziemski  sieradzki,  a  w  Lubli- 
nie ziemski  lubelski.  Wogóle  księgi  ziemskie  nie  były  przez 
cały   rok    otwarte ,    ale    tylko    podczas  kadencyi  sądowych 
i  przez  dwie  niedziele  przed  każdą  kadencyą.    Księgi  wie- 
czyste były  zwykle  4.     Jedna   obejmowała    zapisy  i  kwity 
pieniężne,    druga   ugody  względem  długów,    obiaty  rewer- 
sów i  ubezpieczenia  posagowe  czyli  t.  zw.  reformacye,  trze- 
cia sprzedaże  i  wszelkie  ugody  wieczyste,  czwarta  relacye 
czyli  zażalenia.     Relacye   były  to   zeznania  wszelkiego  ro- 


—     203     — 

dzaju,  protesty  i  manifesty,  i  tak  np.  skaleczony  pokazy- 
\v^ał  zadane  xnu  rany,  skrzywdzony  pieniężnie  lub  mająt- 
kowo manifestował  w  księdze  wieczystej  swoją  krzywdę. 
Broniący  wolności  sejmikowej  protestował  przeciwko  ja- 
kiemu naciskowi  lub  nieformalności  i  ut^hybienin  prawa, 
albo  woźny  donosił,  że  został  znieważony  i  t.  d.  Jednem 
słowem  księga  ta  była  przeznaczona  głównie  dla  manife- 
stów (ob.  manifest).  Każdy  kto  chciał,  miał  prawo  księgi 
wieczyste  przeglądać  i  kazać  z  nich  wypisać,  co  mu  się 
podobało.  Niewolno  było  tylko  ksiąg  tych  z  kancelaryi 
wynosić.  Chorych  więc  przywożono  do  kancelaryi.  Król 
tylko  sam  mógł  zezwolić^  żeby  susceptant  udał  się  z  księgą 
do  domu  prywatnego.  Za  wydarcie  karty  lub  fałszerstwo 
urzędnik  podpadał  karze  śmierci.  Od  zaprowadzenia  pa- 
pieru stęplowego,  rewidowali  księgi  wieczyste  urzędnicy 
skarbowi. 

Kuchmistrz,  urząd  ten  publiczny  widzimy  już  w  r.  1366 
na  dworze  Kazimierza  Wielkiego.  Po  łacinie  zwał  się  pier- 
wiastków© Magister  coąuinae  potem  Praefecłtcs  culinae.  Obo- 
wiązkiem jego  był  dozór  nad  kuchnią  królewską.  W  czasie 
zaś  biesiady  powinien  był  stać  przy  królu  i  na  żądanie  zda- 
wać sprawę  o  jakości  i  smaku  potraw.  Urząd  ten  najprzód 
nadworny  stał  się  potem  koronnym.  Był  więc  kuchmistrz 
koronny  i  kuchmistrz  litewski,  który  od  czasu  unii  lubel- 
skiej zwał  się  kuchmistrzem  W.  Ks.  Litewskiego.  Pierw- 
szym kuchmistrzem  koronnym  (Praefedus  culinae  regni), 
podpisał  się  Mikołaj  Płaza  ze  Mstyczowa  za  Zygmunta  HE. 
Królowe  polskie  miały  swoich  kuchmistrzów,  a  czasem 
i  królewicze,  np.  Władysław  IV.  Książęta  litewscy  w  w.  XV 
mieli  swoich  nadwornych  kuchmistrzów.  Obok  honorowych 
czyli  publicznych,  mieli  królowie  zarówno  jak  i  moźniejsi 
pancrwie,  kuchmistrzów  rzeczywistych,  kuchnią  zatrudnio- 
nych, którzy  do  ich  służby  należeli. 

Kulfon  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Kulig,  Kulik,  zabawa  zapustna,   szlichtada,  polegająca 


—     204     — 

na  objechaniu  wszystkich  domów  w  sąsiedztwie  i  kolejneni 
przyłączaniu  się  każdego  do  wesołego  towarzystwa,  które 
zebrawszy  się  w  ten  sposób,  zajeżdża  do  ostatniego  domu 
na  tańce  i  hulankę.  Kulig  odbywał  się  oczywiście  sankami, 
•z  muzyką  i  śpiewaniem.     Grdy  domów  było  w  okolicy   kil- 
kanaście, wesoła  drużyna   nieraz  na  kilkunastu  saniach  le- 
dwie pomieścić  się  mogła.  Młodzież  asystowała  niewiastom 
przy  saniach  konno.     Zawczasu  wybierano  dom,    na  który 
miano    kuligiem    najechać,  niby  to  niespodziewanie,    labo 
gospodyni  wiedziała  o  tem  zawczasu,    żeby  się   przygoto- 
wać na  przyjęcie  gości.  Zabawa  ta  musiała  powstać  wtedy, 
kiedy  zaludniły  się  sąsiedztwa  i  rozwinęło    życie  towarzy- 
skie u  szlachty  nie  lubiącej  mieszkania  w  mieście.  Było  to 
zapewne  w  wieku  XIV  lub  XV,  w  czasie  wpływu  języka 
czeskiego  na  polski,    więc  też  i  nazwa   kuligu  wziętą  jest 
z  czeskiego  koleg  czyli  objeżdżanie  wszystkich  kolejką,  ko- 
łem, kółkiem,  kolikiem,  kulikiem,  kuligiem.    O  zabawie  ta- 
kiej w  zapusty,  są  już    wzmianki  w  wieku  XVI.     Przyłą- 
czono   do    niej    potem    maszkary  czyli   przebieranie  się  za 
cudzoziemców,    cyganów,    żydów,    wreszcie    po  krakowsku, 
jako  wesele  chłopskie  ze  starostą  weselnym,  starościną,  or- 
ganistą i  kapelą  miejską.     Często    bez   żadnej   zapowiedzi, 
tylko    poprzedzony    przez    arlekina,    cały   kulig  w  pełnym 
galopie    koni,  wpadał  na  podwórze,  i  hurmem  z  muzyką, 
okrzykami  i  śpiewem  wtłoczywszy  się  do  dworu,  rozpoczy- 
nał  ochocze   tany.     Zabawy    tego   rodzaju   zbliżały  domy 
uboższe  z  możniejszymi,    spajały   ściślej    w^zły  sąsiedzkie 
i  służyły  do  bliższego  poznajomienia  się  młodzieży  ze  stron 
dalszych.  W  wielu  stronach  jesienią,  po  dopełnieniu  obsie- 
wów, tak  samo    objeżdżano   sąsiedztwa   dla   zabawy,    kuli- 
giem, na  kołach.     Józef  Wybicki  napisał  r.  1783  komedyę 
pięcioaktową  „Kulig",  przedstawiając  w  niej  zwyczaje  na- 
rodowe. Słowacki  opisał  kulig  ślicznym  wierszem.  W  „Ty- 
godniku ilustr."  z  r.  1861   jest  także  obraz  staropolskiego 
kuligą.  Z  upadkiem  obyczajów  narodowych  wyszedł  u  nas 


—     206     — 

i  kulig  z  mody,  ale  ostatniemi  czasy  wznowiono  go  w  nie- 
których znakomitych  domach    szczerze  polskich,  które  po- 
winnyby    służyć  za  wzór  innym  i  pobudzić  do  szanowania 
zabaw  starodawnych,  niewinnych  a  wesołych. 

Kunne  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Kupalnocka  ob.  Sobótka. 

Kuratela  w  prawie  polskiem  oznacza  pozbawienie  wła- 
snej woli  w  zarządzie  majątku ,   czemu  podlegali  obłąkani 
i  marnotrawcy,  czuwanie  nad  osobą  pełnoletnią  lecz  ubez- 
własnowolnioną, t.  j.   niezdolną   do    wykonywania   działań 
prawomocnych,  oraz  nad  jej  prawami  majątkowemi.  Takie 
kuratele    czyli    kuratorye  wychodziły  z  kancelaryi  królew- 
skiej za  poprzedniem  sprawdzeniem  przez  inkwizycyą,  czy 
osoba  jest  rzeczywiście  niepoczytalna,  co  gdy  zostało  stwier- 
dzonem,  wyznaczano  jej  kuratora,  którego  obowiązki  i  wy- 
nagrodzenie   były    takie    same    jak   opiekuna  małoletnich. 
Prawo    o    kuratelach    uregulowała    konstytucya    sejmowa 
z  r.  1638,  która  lubo  mówi  o  obłąkanych,  jednakże  i. mar- 
notrawców, prodigiy  zalicza  do  tej  samej  kategoryi.  Zniesie- 
nie kurateli  wyjednywano  tak  samo  (dla  szlachty)  w  kan- 
celaryi królewskiej. 

Kurdesz.  Tak  Polacy  nazywali  dobrego  przyjaciela 
i  towarzysza  biesiady.  "Wyraz  ten  przyjęli  od  Turków  i  Ta- 
tarów podczas  ciągłych  ze  Wschodem  stosunków.  Po  tu- 
reoku  kardasz  znaczy  brat  i  używa  się  w  znaczeniu  towa- 
rzysza. Polacy  przekształcili  to  na  kordasz,  kierdasz  i  kur- 
dasz,  a  kardastwem  nazywali  niekiedy  przyjaźń,  brater- 
stwo, kamractwo.  Do  najpopularniejszych  wesołych  piosnek 
towarzyskich  drugiej  połowy  XVIII  wieku  należała  na- 
zwana „Kurdeszem"  od  tego,  że  każda  jej  strofka  koń- 
czyła się  wierszem  „Kurdesz,  kurdesz  nad  kurdeszami!" 
Autorem  tej  piosnki  był  ks.  Franciszek  Bohomolec  (ur. 
r.  1720  f  1784),  uczony  i  niepospolitych  zasług  Jezuita, 
pierwszy  w  XVin  wieku  autor  komedyi  polskich,  założy- 
ciel pism  peryodycznych  (Monitora),  wydawca  kronik  pol- 


—     206     — 

skicL,  autor,  tłumaoz,  dobroczyńca  uczącej  się  młodzieży, 
jeden  z  najgorliwiej  rozbudzających  z  uśpienia  oświatę 
i  literaturę  polską.  Był  człowiekiem  wesołym  i  towarzy- 
skim. W  gronie  przyjaciół  improwizował  i  układał  pieśni. 
Lubili  go  wszyscy  i  poważali,  bo  przy  wesołości  i  dowci- 
pie nigdy  nikomu  nie  ubliżył.  On  to  na  jednym  z  czwart- 
kowych obiadów  u  króla  Stanisława  powiedział  raz  piękną 
improwizacyę  p.  t.  „Pochwała  wesołości**,  na  co  mu  Kra- 
sicki zaimprowizował  odpowiedź  i  zakończył  wiwatem: 
„Niech  żyją  Bohomolce  \^  Bohomoleo  przyjaźnił  się  z  Grze- 
gorzem Łyszkiewiczem,  zacnym  kupcem  warszawskim,  któ- 
rego dom  słyns^  gościnnością  jego  małżonki  Anny,  a  pi- 
wnica starym  węgrzynem.  U  Łyszkiewicza  to  na  jednam 
z  zebrań  przyjacielskich  ułożył  Bohomolec  piosnkę  dzie- 
więciozwrotkową  poczynającą  się  od  słów: 

Każ  przynieść  wina  mój  Grzegorzu  miły, 
Bogdaj  się  troski  nam  nigdy  nie  śniły, 
Niech  i  Anulka  tu  zasiądzie  z  nami, 

Kurdesz,  kurdesz  nad  kurdeszami! 

Piosnka  ta  podobała  się  wszystkim  ludziom  wesołym, 
a  zwłaszcza  palestrantom ,  w  dni  kilka  obiegła  całą  War- 
szawę, a  potem  wszystkie  .zakątki  kraju  od  Karpat  do 
Dźwiny.  Najdłużej  cieszyła  się  popularnością  na  Litwie, 
jako  hasło  biesiadniczego  bratania  się. 

Kurkowe  Towarzystwa  czyli  Bractwa  strzeleckie.  W  wie- 
kach średnich  wszystkie  znaczniejsze  miasta,  celem  obrony 
przeciw  napadom  nieprzyjacielskim  i  przewadze  możno- 
władztwa, opasywały  się  wałami,  fosami,  palisadami,  mu- 
rami i  basztami,  w  których  bywały  także  bramy  wjazdowe. 
Mieszczanie  podzieleni  byli  zwykle  na  bractwa  rzemieślni- 
cze czyli  cechy,  z  których  każdy  zamieszkiwał  najczęściej 
jedną  ulicę  lub  dzielnicę  miasta,  miał  wyznaczoną  sobie 
ozęśó  murów  do  obrony,  którą  własnym  kosztem  utrzymy- 
wał i  własnemi  piersiami  w  razie  szturmu  zasłaniał,  i  basztę 
w  której  posiadał  swój  arsenał  (oekauz).     Z   tego  powodu 


—     207     — 

między  mieszczanami  powstały  osobne  bractwa  dla  ćwi- 
Gzenia  się  w  celnem  strzelaniu  z  łuków,  a  później  gdy 
proch  się  upowszechnił,  z  rusznic.  Królowie  uznając  poży- 
teczność podobnych  stowarzyszeń  dla  obrony  kraju,  chętnie 
potwierdzali  ich  ustawy  i  nadawali  im  nowe  przywileje. 
Podobno  pierwsze  bractwa  strzeleckie  miały  powstać  w  nie- 
mieckich miastach  hanzeatyckich,  w  czem  naśladowane  były 
potem  przez  miasta  całej  Europy  a  zatem  i  polskie.  Stąd 
w  Niemczech  nawet  po  małych  miasteczkach  i  wioskach 
strzelanie  do  celu  mającego  kształt  ptaka  (Yogelschiessen) 
z  łuku  lub  palnej  strzelby,  stanowi  dotąd  najulubieńszą 
zabawę  ludu.  Bolesław  I,  książę  szląski  z  krwi  Piastów, 
potwierdził  roku  1286  bractwo  strzeleckie  miasta  Świdnicy 
i  sam  uczestniczył,  gdy  do  ptaka  na  wysokiej  żerdzi  za- 
tkniętego Swidniczanie  z  łuków  strzelali.  Ponieważ  za  Ka- 
zimierza Wielkiego  72  miast  polskich  zostało  ufortyfiko- 
wanych a  prawie  wszystkie  rządziły  się  prawem  magde- 
burskiem  i  były  obowiązane  do  obrony  własnej  i  kraju, 
zatem  niewątpliwie  większość  tych  miast  posiadała  bractwa 
strzeleckie.  Najdawniejsze  wiadomości  o  podobnych  bra- 
ctwach mamy:  w  Krakowie,  Warszawie,  Toruniu,  Lwowie, 
Poznaniu  i  Kaliszu.  Corocznie,  zwykle  w  poniedziałek  po 
oktawie  Bożego  Ciała,  zgromadzali  się  strzelcy  do  kościoła, 
skąd  udawali  się  do  strzelnicy  zwanej  celstatem  (ZielstałłJ, 
gdzie  przez  trzy  dni  strzelano  do  celu.  W  Krakowie,  War- 
szawie, we  Lwowie  i  gdzieindziej,  tarcza  wyobrażała  koguta 
zwanego  „kurkiem".  Często  król  z  dworem  bywał  na  tej 
zabawie  a  synowie  senatorów  ubiegali  się  o  lepsze  z  mie- 
szczanami. Kto  ustrzelił  łeb,  ogon  lub  skrzydło  kurka,  do- 
stawał w  nagrodę  półmisek  cynowy  z  wyobrażeniem  tejże 
części,  kto  zaś  w  same  piersi  kurka  trafił,  zostawał  królem 
kurkowym  na  rok  cały.  Z  muzyką  i  okrzykami  całe  bra- 
ctwo odprowadzało  go  do  domu;  jeden  z  członków  niósł 
przed  nim  kurka  srebrnego,  który  aż  do  następnego  roku 
u  króla  kurkowego  pozostawał.  W  nagrodę  swej  zręczności 


\ 


209 


przygotowani  w  czasie  pokoju   do  używania    broni    w    po- 
trzebie, przywilejem  z  r.  16B2  nadał  bractwu  warszawskie- 
mu   obszerny    plac    do    ćwiczenia   w    strzelaniu,   położony 
między  ulicami:  Leszno,  Przejazd,  Nowolipie  i  cmentarzem 
dyssydentów.     Towarzystwo    to   jednak   dotrwało  tylko  do 
połowy  XVIII  wieku.  Podobno  ze  wszystkich  bractw  strze- 
leckich, najwięcej  korzyści  dla  Rzeczypospolitej  przyniosło 
bractwo  lwowskie,  gdyż  najczęściej  sami  mieszczanie  bro- 
nić musieli  miasta  od  nieprzyjacielskich  napadów.  Zygmunt 
August  w  przywileju  z  roku  1B46  dla  strzelców  lwowskich 
wspomina  o  dawnem  już  istnieniu  ich  stowarzyszenia.  Przy- 
wilej   ten  przekonywa,    że    mieszczanie   lwowscy   nietylko 
z  rusznic  ale  i  z  większych   dział  strzelali.  Lecz  do  kurka, 
gdy  chodziło  o  wybranie    króla  kurkowego,    szanując    od- 
wieczny zwyczaj,  strzelano  tylko  z  łuków.  Dopiero  Henryk 
Walczy  strzelanie  z  palnej  broni  w  dniu  tym  zaprowadził. 
Od  r.  1623  ćwiczono  si^  w  strzelaniu  z  dział   i    hakownic. 
Dawna  konfraternia  tem  się  różniła   od  dzisiejszego  towa- 
rzystwa strzeleckiego,    źe   była  prawdziwą  szkołą  rycerską 
dla  wszystkich   mieszkańców,    z    wyjątkiem    tylko    starców 
i  kalek.  To  też  waleczność  Lwowian  znaną  była  w  historyi 
a  królowie    polscy  w  niejednym    przywileju    zaznaczyli    tę 
ich  zasługę  dla  Rzeczypospolitej,  nazywając  miasto  przed- 
murzem chrześcijaństwa  i  narodu.  Lud  polski  dotąd  śpiewa 
kolędę  jedyną  w  swoim  rodzaju,  bo  mowa  w  niej  o  oblę- 
żeniu Lwowa  i  okupie    danym    przez    mieszczan.     Tomasz 
Kulczycki  w  dziełku  p.  t.  „Rys  historyi  towarzystwa  strze- 
leckiego lwowskiego"    (Lwów  r.  1848)    przedstawił   zajmu- 
jący obraz  urządzeń  i  życia  braci  strzelców.   Strzelanie  do 
kurka  rozpoczynało  się  corocznie  w  dzień  św.  Wawrzyńca 
i  trwało  przez  trzy  dni  a  każdy  mieszczanin   lwowski  po- 
sesyonat,  czy  nieposesyonat,  mógł  zostać  królem  kurkowym. 
"W  uroczystości  tej  brała  udział    oraz    biesiadowała   razem 
z  mieszczanami  i  szlachta.  Strzelanie  do  celu  z  armat,  któ- 
rych Lwów  posiadał  niemało,    odbywało    się    w   terminach 

KSięSA  RZECZY  (OUKICH.  ^Ą, 


_     213     — 

,  70  bjło  jazdy  2837,  piechoty  750  i  strzel- 

-  ~    a    600   a   hakownic    72.     Później    widzimy 

.-/mienionyoh:    uearzy,    kozaków,   dragonów. 

38  płacono   hetmanowi    wiel.   kor.   zł.    1800 

.  ■  owi  polnemu  800,  strażnikowi  polnemu  1400, 

-    na  furmanów  i  puszkarzy  5750,  Beauplanowi 

'^    aatnemu  1228  i  inżynierowi  na  Kudaku  300. 

jsko    kwarciane   zasłaniające   Bzeozpospołitą 

■~  .^  1  Tatarów  składikto  się :  z  usarzy  1,040,  koza- 

-  igonów  900  i  piechoty  300,  razem  głów  3,510, 
armia  polska  i  do  tego  podzielona  na  dwoje, 
jmielnioki  na  czele  wielkich  tłumów  odnió&t 
zwycięstwa  pod  Żóltemi  "Wodami  i  Korsuniem, 
rych  wojsko  kwarciane  przestało  istnieć  i  za- 
ly  ruskie  przed  jassyrem  i  jedykułem.  W  razie 
rzeby  kwartę  podwajano  i  taka  nazywała  się 
.  1613  była  nawet  potrójna  czyli  trypla.  Podług 

hód  z  dóbr  stołowych  rozdzielono 
szły  dla  króla,  4-ta  na  wojsko 
isty  lub  dzierżawcy.  Żeby  zaś 
chodów  i  kwarta  odpowiednio 
aij  co  5  lat  lustracye  dóbr  sto- 
:  1  senator  małopolski,  1  wielko- 
starostą  rawskim  i  podskarbim, 
Jielonych  Świątek  w  Bawię  ma- 
iele  przyjmowali  od  przybywa- 
ffców  na  zamku  rawskim  należną 
I  nazywano  kwartą  rawską.  Pod- 
łych, senatorowie  po  300,  a  po- 
w  ten  sposób  pieniądze  jeden 
Iwoził  potem  do  Lwowa,  skąd 
nu,  stojącemu  zwykle  na  Ukrainie, 
le  w  Polsce. 


tty^ŁŁ'*--   '-:-*  *■- 
łk.*,-  I-*łi*  ;*.ł-rt:r- 

^WłŁ'^?'-      Lilii 

(.Mrl^-ii.  i*   ,z::»k: 
j*!r.^;:'>  z  pi'-y:z^-^ 

d<tWŁĆ",     ZT-aCZTlo 

była  (codium  »ąda,  _ 
Su>  ki/^  cłjciiit  zaJożyć 
ktvlł  zakU'!  na  rtole 
flolitty  zwal  HlC  C<>ry/' 
okarŻĄcy  Miij,  podlif 
^}rr.tinriii  uprawę  tn 
Mw/łj  t.  /„  wykład 

lllll  <l')'lli/',  (coi  )>' 

]VlfirM/,iJk(iwi6  iii> 

4V  rt>r'iiiioiiiaoli 

i   ,,anr,wi..,   k(.ó 

iiiiiin/.nIklSw.  I' 

iiin  MiinJn,    wi 

«)"  I')'-'  w.-v. 

ii.|(ii»,0iiir>m  UNki  dawał  ^ 


' 


—    216    — 

zaczynania  lub  przerwy  w  tańcach  i  t.  d.  Za  szlachtą  po- 
szli mieszczanie  i  kmiecie,  bo  obyczaj  narodowy  byl  jeden 
w  Polsce,  tylko  do  zamożności  i  wykształcenia  stosowany. 
Lud  wiejski  zachowek  go -najwierniej,  bo  dotąd  na  wese- 
lach kmieci  przewodniczy  wszystkiemu  marszałek,  którego 
laska  strojna  w  rutę  i  wstążki,  zowie  się  „rózgą  weselną**. 
W  dobie  Piastów  pozywano  kmieci  na  wiece  i  do  sądu 
przez  uderzenie  w  drzwi  ich  chat  „laską  opolną**.  W  do- 
kumencie z  r.  1288  mamy  już  wyraz  „laska  opolna". 

Laudum  (z  łacińskiego  laudo  —  chwalić).  Tak  nazy- 
wali Polacy  uchwały  sejmików  ziemskich  i  wojewódzkich, 
wogóle  zjazdów  prowincyonalnych,  jednomyślnością  zazwy- 
czaj stanowione.  Jednomyślna  uchwała  ziemska,  laudum 
terrestre,  stawsiła  się  zwykle  obowiązującem  wszystkich  pra- 
wem miej  SCO  wem.  W  Mazowszu  np.  istniała  uchwała  ziem- 
ska, że  wolno  było  kmieciowi  na  św.  Marcin  oddalić  się 
z  gruntu  za  rękojmią,  iż  opuszczonego  pana  zaspokoi  w  ra- 
zie gdyby  był  mu  co  winien.  W  rzeczywistości  rządziły 
Rzecząpospolitą  nie  sejmy  ale  lauda  ziemskie  i  wojewódz- 
kie, z  któremi  posłowie  przyjeżdżali  już  na  sejmy  (ob.  In- 
strukcye  sejmikowe). 

Lemieszka  ob.  Nowy  rok. 

Lennik,  lenny  ob.  Łan. 

Leziwa  ob.  Siłacze. 

Liber  beneficiorum,  nazywa  się  spis  funduszów  kościel- 
nych w  dawnej  dyecezyi  krakowskiej,  przez  Długosza  zna- 
nego historyka  w  wieku  XV  sporządzony.  W  archidyece- 
zyi  gnieźnieńskiej,  za  prymasa  Łaskiego  sporządzone  było 
oszacowanie  dochodów  kościelnych  dla  ustanowienia  po- 
datku, a  opis  ten  nazwany  został  liber  reiaxaiianum.  Obie 
te  księgi  jednem  słowem  libri  beneficiorum  nazwane,-  przy- 
jęło prawodawstwo  polskie  za  prawomocne  dowody  w  spo- 
rach o  fundusze  kościelne,  ziemie  „poświętne"  i  dziesięciny. 

Liberum  Veto.  Tak  nazywano  w  Polsce  znane  prawo 
„nie  pozwalam**  i  zasadę  jednomyślności  sejmowej.   Histo- 


I 

1 


j 


—    216    — 

rya  wykazuje  nam  nietylko  w  samej  Polsce  żądanie  jedno- 
myślności przy  uchwałach.  Juz  prawo  salickie  czyli  ustawy 
ludowe  Franków  Salickich  z  wieku  V,  później  kapitularz 
Karola  Wielkiego,  wymagały  także  jednomyślności.  Dytmar 
opisując  gminowładztwo  Lutyków,  plemienia  słowiańskiego 
między  Elbą  i  Odrą  w  X  wieku  mieszkającego,  powiada, 
ie  w  ich  naradach  czyli  wiecach  stanowiła  o  wszystkiem 
jednomyślność.  Kto  się  sprzeciwiał  większości  i  do  niej 
nie  chciał  przyłączyć,  bito  go  kijami,  nie  przybywającym 
zaś  na  wiece  niszczono  domostwa.  Nie  ulega  wątpliwości, 
że  pojęcia  o  potrzebie  jednomyślności  uchwał  leżało  już  nie- 
jako we  krwi  narodu  polskiego  a  później  sformułowano  je 
w  formę  prawną.  Ostatnim  królem  samowładnym  w  Polsce 
był  Kazimierz  Wielki.  Po  nim  rozkwita  bujnie  wolność 
polska  a  zjazdy  i  narady  nasze  od  tej  pierwszej  chwili 
samopoznania  narodowego,  nie  mają  innej  formy  nad  jedno- 
myślność, pozyskiwaną  przez  przyłączanie  się  mniejszości 
opozycyjnej  do  większości  w  imię  dobra  publicznego.  For- 
ma to  zresztą  najpospolitsza  i  najprostsza,  kiedy  na  sej- 
mach nie  rozprawiano  długo  i  nie  zbierano  jeszcze  głosów. 
Ktoś  stawiał  wniosek  do  uchwały,  przekonał  i  pociągnął 
za  sobą  sejmujących  a  ci  jednomyślnie  się  godzili.  Jeżeli 
przekonał  tylko  większość,  to  mniejszość  ustępowała  dla 
zasady,  bo  był  duch  zacny  w  narodzie  i  starał  się  o  to,  co 
było  pożyteczne.  Różnice  zdań  bywały,  ale  kiedy  poracho- 
wała się  mniejszość,  sprawiał  w  niej  to  duch  obywatelski, 
że  ustępowała.  JTaka  jednomyślność,  po  zlaniu  się  mniej- 
szości w  większość,  bywała  już  za  Władysława  Jagiełły, 
np.  na  sejmie  w  r.  1404,  gdy  chodziło  o  wykupco  ziemi 
Dobrzyńskiej  od  Krzyżaków.  Przed  sejmami  walnymi  zbie- 
rały się  u  siebie  województwa  na  sejmiki,  aby  przyjść  z  rze- 
czą gotową  i  z  jednomyślnością.  Fakt  uderzający  w  cywi- 
lizacyi  naszej  tamtych  wieków,  że  w  naradach  wszystkich 
występują  jednomyślnie  zbiorowe  grupy  i  głosują  tak  lub 
inaczej  całe  województwa  a  nie  pojedynczy  posłowie.  Każde 


—    217     — 

województwo  ma  swego  mówcę,  który  się  odzywa  na  sej- 
mie nie  od  siebie  ale  od  swego  województwa.  Jednomyśl- 
ność pojedynczych  województw  po  porozumieniu  się  cfiiej 
izby,  stawd!a  się  jednomyślnością  sejmową.  Na  sejmach 
elekcyjnych  różne  województwa  popierały  różnych  kandy- 
datów, ale  każde  samo  w  sobie  głosowało  jednomyślnie. 
Przed  elekcyą  Batorego  książę  Ostrogski,  wojewodzie  kijow- 
ski, oświadczył  Rzeczypospolitej  w  imieniu  Kij  o  wian  i  Wo- 
łynian,  że  się  zgodzą  na  wszelkie  uchwały,  które  zapadną 
jednomyślnością  wszystkich.  Tutaj  zacny  duch  miłości  ojczy- 
zny nie  pytał  nawet  o  treść  uchwał,  ustępując  na  rzecz 
jednomyślności.  Karnkowski,  biskup  kujawski,  rozpowiada 
w  kole  sejmowem ,  że  trzy  są  filary  Rzeczypospolitej : 
jedność  króla,  jedność  zdania  i  jedność  sejmu.  Jeżeli  za- 
braknie tych  filarów  t.  j.  jednomyślności,  Rzeczpospolita 
runie.  Batory  poJ£^  doskonale  tę  naturę  jednomyślności 
polskiej,  więc  powiada,  że  rozumie  sprzeczność  zdań  „ale 
wypada,  żeby  dla  pożytku  Rzeczypospolitej  mniejszość 
przystała  do  większości".  Z  zacności  obywatelskiej  płynęła 
karność  zmuszająca  poświęcać  zdania  osobiste  dla  jedno- 
zgodności.  Ale  już  ks.  Skarga  zaczyna  w  kazaniach  prze- 
klinać niezgodę  i  zbrodnię,  jakiej  dotąd  świat  polski  nie 
widział,  żeby  jeden  głos  niweczył  narodowe  obrady.  Z  upad- 
kiem karności  patryotycznej  coraz  rzadziej  mniejszość  ziewa 
się  w  większość.  Gdy  pierwsze  niedojście  sejmu  w  r.  1B36 
było  wypadkiem  wyjątkowym,  to  w  wieku  XVII  zrywanie 
sejmów  po  wszech  niej  e.  Nareszcie  w  roku  16B2  następuje 
pierwszy  w  dziejach  polskich  wypadek,  żeby  nie  woje- 
wództwo, ale  jeden  stolnik  upicki  Władysław  Siciński,  ura- 
żony dekretem  królewskim  w  sprawie  ekonomii  szawelskiej, 
wyłamaniem  się  z  jednomyślności,  sejm  s wojem  Veto  zerwał. 
Naród  go  przeklął,  ale  zasada  jednomyślności  w  stanowie- 
niu uchwał  została.  W  obradach  mieli  i  senatorowie  liberum 
v€ło,  jednakże  zdarzyło  się  tylko  raz  jeden,  że  Breza,  wo- 
jewoda  poznański    za  Jana  III,    skorzystał   z    tego    prawa 


—    218    — 

i  nie  choąo  się  połączyć  z  większością  przerwał  posiedze- 
nie senatu. 

Ligawka,  legawka,  wielka  drewniana  trąba,  instrument 
muzyczny  wiejski,  pod  gołem  niebem  tylko  używany,  może 
najstarszy  z  narzędzi  muzycznych  w  Polsce.  Łigawka  długa 
na  kilka  stóp,  czasem  prosta,  częściej  nieco  łukowata, 
w  szerszym  końcu  kilka  cali  średnicy  mająca,  w  węższym 
do  ust  przeznaczonym  zakończona  krótkim  lejkiem.  Gtlos 
jej  przenikliwy,  podobny  nieco  do  tonu  obój  a,  lubo  ostrzej- 
szy i  znacznie  silniejszy.  Nazwa  ligawki,  pochodzi  od  le- 
gania, czyli  opierania  jej  (zwykle  na  płocie)  podczas  trą- 
bienia, właściwa  bowiem  ligawka  2  do  3  łokci  długa,  jest 
zbyt  ciężką,  aby  grac  można  było  na  niej  swobodnie  bez 
oparcia.  Stąd  nazwa  ta  nie  stosowała  się  do  małych  trąbek 
pastuszych.  Kluk  w  swojem  dziele  o  roślinach,  w  XVin  w., 
powiada,  że  „ligawki  pastuchów  bywają  osowe  i  wierzbowe". 
Na  Mazowszu  i  Podlasiu  w  każdej  wsi  miewano  po  kilka 
ligawek  i  dotąd  jeszcze  niektórzy  mają.  W  lasach  nawo- 
ływano niemi  bydło  a  przy  domu  grano  codziennie  przez 
cały  adwent,  dobywając  uroczyste  tony  g,  c,  e,  g,  c,  a,  g,  c,  itp., 
dla  przypomnienia  sądu  ostatecznego,  do  którego  pobudkę 
zatrąbi  światu  archanioł.  W  zwyczaju  tym  poetycznym  za- 
miłowany był  szczególniej  zmarły  r.  1838  arcybiskup  war- 
szawski Choromański,  jakoż  gdy  był  proboszczem  w  Zam- 
browie koło  Łomży,  występowała  tam  podczas .  pasterki 
cała  młodzież  parafialna,  grając  na  wielkich  ligawkach  na 
cmentarzu.  G-łos  ligawki  w  cichy  pogodny  wieczór  zimowy 
podczas  adwentu,    słyszeć  można  w  odległości  półmilowej. 

Lira  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Listy  przypowiednie  ob.  Jazda  polska  i  Rotmistrz. 

Litkup,  stary  zwyczaj  poczęstunku  na  potwierdzenie 
„dobitego  targu".  Na  znak  dokonanego  kupna  bito  wza- 
jemnie z  całej  siły  dłońmi,  podawano  sobie  ręce  i  zapijano 
litkupem.  Świadkowie  i  meklerzy  przy  targu  zwali  się 
w  prawie   miejskiem  litkupnikami.    Dotąd   na  jarmarkach 


—    219    — 

obyczaj  ten  jest  powBzechnym.  Wieśniak  polaki  po  wypiciu 
litkupu,  choćby  się  ozut  najwięcej. pokrzywdzony,  nie  cofa 
słowa  nigdy.  Takie  bowiem  jest  prawo  zwyczajowe,  znane 
i  w  prawodawstwie  pisanem.  Sam  wyraz  pochodzi  z  nie- 
mieckiego leibkauf.  Litkupnicy,  którzy  doprowadzili  targ 
do  skutku,  byli  za  to  płaceni.  Kto  kupi}  rzecz  kradzioną, 
musiał  się  wywieść  litkupoikami.  N&  Litwie  i  Rusi  litkup 
zowią  baryszem. 

Ludokrajca,  ludokradca ,  ludzioprzedawca ,  ludokupiec, 
ten  co  handluje  ludźmi  jak  towarem.  Polacy  nie  zajmowali 
się  nigdy  podobnym  handlem,  uważając  go  za  zbrodnię. 
Nawiedzali  jednak  Polskę  ludokrajcy  z  Węgier,  którzy 
kradli  mt^ych  chłopców  i  uwodzili  dziewczęta  na  sprzedaż 
Tatarom  i  Turkom.  Klonowicz  pisze  w  „Worku  judaszo- 
wym" :  „Ludokrajce  w  Węgrzech  marłahuzami  zowią". 
Prawo  polskie  nazuaczi^o  srogie  kary  na  takich,  bo  nikt 
nie  mógł  byó  w  Polsce  przedmiotem  handlu  pieniężnego. 
Pochwyconych  marłahuzów,  którzy  się  do  Polski  zakradali, 
żywcem  końmi  rozszarpywano.  Jeszcze  w  wieku  XVIII 
królowie  pruscy,  pomimo  że  panowali  w  kraju  słynącym 
z  oświaty  i  kultury,  uprawiali  gorszące  ludokupstwo,  po- 
rywając i  kupując  roriych  mężczyzn  do  swego  wojska. 
Wydarzyło  się  np.  w  czasie  bezkrólewia  po  Auguście  II 
Sasie,  że  wójt  z  miasteczka  Nowogrodu  w  ziemi  Łomżyń- 
skiej, przekupiony  przez  sąsiednie  władze  pruskie,  wydał 
w  niewolę  pruską  dwóch  mazurów.  Gdy  sprawa  wyszła  na 
jaw,  sąd  kapturowy  łomżyński,  w  czasie  bezkrólewia  wszel- 
kie przestępstwa  kryminalne  sądzący,  kazat  owego  wójta 
obwiesić  w  Łomży.  To  też  może  tłumaczy  w  części, 
że  rozmiłowani  w  swobodach  Polacy,  pal 
dzifJo  u  sąsiadów,  widzieli  w  monarchizo 
i  pragnąc  zabezpieczyć  Rzeczpospolitą  o 
władniali  władzę  królewską. 

Ludwisariłia ,    odlewnia ,   gisernia ,  n 
w  którym  odlewają  się  przedmioty  meta] 


-^     220     -- 

cie  działa,  kule,  dzwony,  świeczniki  i  lichtarze.  Ludwisarz 
lub  odlewacz,  odlewnik,,  majster,  którego  fachem  jest  od- 
lewanie z  metalu.  Wśród  ludwisarzy  odróżniano  konwisa- 
rzy,  którzy  głównie  zajmowali  się  odlewaniem  z  cyny  i  mie- 
dzi naczyń  domowych  a  zwłaszcza  konwi  i  od  tych  dostali 
swoją  nazwę.  Gdy  miejsce  naczyń  glinianych  i  łyżek  dre- 
wnianych zajęły  u  możniejszych  cynowe,  a  te  łatwo  się 
gięły,  wędrowali  po  wsiach,  dworach  i  miasteczkach  kon- 
wisarze  i  na  poczekaniu  odlewali  ze  starych  nowe.  Ludwi- 
sarz był  mistrzem  większej  sztuki  i  trwalszych  przedmio- 
tów. Mistrzów  takich  sprowadzano  z  zagranicy.  Za  Zy- 
gmunta Starego  mieszkało  wielu  ludwisarzy  w  Krakowie. 
Księgi  grodzkie  tamtejsze  przechowały  ich  nazwiska  z  tytu- 
łem mistrzów  królewskich.  Najsławniejszym  był  Hans  Behem, 
który  r.  1520  odlał  największy  dzwon  w  Polsce,  na  cześć 
króla  Zygmuntem  nazwany.  Był  to  brat  europejskiej  sławy 
ludwisarza  norymberskiego  Sebalda  Behema.  Zygmunt  Stary 
kazał  dla  niego  pobudować  dom  w  Krakowie.  Ludwisarzem 
Zygmunta  Augusta  w  Wilnie  był  Szymon  Boohwic.  Batory 
miał  ludwisarzy  Witalego  i  Springera.  Ludwisarnie  do  lania 
dział  były :  w  Krakowie ,  Lwowie ,  Haliczu ,  Warszawie, 
Wilnie  i  kilku  innych  miejscach.  Mamy  działa  z  latami: 
1609,  1B63,  1610,  1623,  163B,  16B0,  litewskie  za  generała 
Judyckiego  z  r.  165B.  Za  Zygmunta  HI,  na  pamiątkę  zdo- 
bycia Smoleńska,  ulano  2  moździerze  do  kul  kamiennych 
i  nazwano  Iwan  i  Szeremet,  po  12  centnarów  ważące.  Wła- 
dysław JV  w  Oliwie  pod  Gdańskiem  kazał  sposobem  próby 
kuć  armaty  żelazne.  Stanisław  August  ludwisarnie  znisz- 
czoną przez  Karola  XII  w  Warszawie  odbudował.  Sejm 
w  r.  1780  wyznaczył  na  ludwisarnie  warszawską  złp.  300,000 
rocznie.  Utrzymywano  przy  niej  :  ludwisarza,  pisarza,  IB-tu 
majstrów  różnego  rzemiosła  i  30-tu  czeladników.  O  ludwi- 
sarniach  ob.  Artylerya  polska. 

Lustracya,  rewizya  dóbr  królewskich  i  starostw  przez 
osoby  wysłane  do  obejrzenia  i  szczegółowego  opisania  ich 


221 


stanii,  dochodów,  oraz  powinności  poddanych.  Uniwersały 
królewskie  ogłaszały  wcześnie  wysłanie  lustratorów.  Kon- 
stytaoya  z  r.  1562  zapewniała  im  powagę  i  bezpieczeństwo 
osobiste,  a  sejm  w  r.  1568  uchwalił ,  iż  „lustracya  dóbr 
królewskich  co  5  lat  zawżdy  bywać  ma,  dla  przyczynienia 
albo  umniejszenia  kwarty  za  jakiemi  przypadkami".  Ktoby 
poważył  się  znieważyć  lustratora ,  pociąganym  był  za 
zbrodnię  obrazy  Majestatu.  Sejmy  w  latach  1661  i  1601 
zarządziły  lustraeye  w  ot^ej  Kzeczypospolitej,  Podobne 
czynności  trwały  do  ostatnich  czasów  Rzeczypospolitej. 
Lustraeye  z  wieku  XVII  i  drugiej  połowy  XVI  bywały 
bardzo  szczegółowo  i  porządnie  dokonywane.  Znajdujemy 
w  nich  drobiazgowe  opisy:  zamków,  dworów,  budynków 
gospodarskich,  sprzętów  domowych,  okuć,  inwentarza  ży- 
wego i  martwego,  zasiewów,  zbiorów  i  t.  d.  Zawierają  one 
ciekawy  materyał  do  dziejów  gospodarstwa  dawnego  i  rol- 
nictwa. Jeżeli  starostwo  było  obszerne,  to  lustracya  stano- 
wiła nieraz  potężną  księgę,  złożoną  z  samych  cyfr,  rubryk 
i  opisów.  Wymierzano  tam  nietylko  włóki  ale  morgi  i  pręty 
w  każdym  folwarku  i  u  każdego  kmiecia.  Tak  wyglądały 
np.  lustraeye  starostwa  Szawelskiego  w  czasach  Zy- 
gmunta III.  Lustratorowie  i  miernicy  badali  w  ten  sposób 
n  aj  zapadłej  sze  zakątki  kraju  i  ustronia,  których  pierwej  nie 
tkn^a  jeszcze  oywilizaoya. 

Łan.  Nazwę  łanów  (laneos)  mamy  już  w  dokumencie 
z  r.  1236.  Łan  była  to  pewna  przestrzeń  ziemi  dana  przez 
panującego  w  kraju  księcia  osadnikowi  do  wykai 
uprawy  i  płacenia  z  niej  czynszu  i  dani] 
łanu  był  lennikiem  i  stąd  pochodzi  w  ję 
raz  lennik  i  lenny.  Polska  nie  mająo  pier 
prawodawstwa  ani  jednolitej  administra 
rządząo  się  w  każdej  dzielnicy  lub  zien 
miejscowym  zwyezajem  i  potrzebami,  a 
miejscowe  tradycye,  nie  mogła  mieć   j' 


—     222     - 

miary  dla  łanów.  Pierwotnie,  jak  się  zdaje,  oznaczsJ^y  one 
obszar  gospodarstwa  normalnego,  jakie  jeden  osadnik  z  ro- 
dziną i  parą  wołów  prowadzić  może.  A  że  gospodarstwa 
dawniejsze  były  wszystkie  trzypolowe ,  więc  łanem  wiek- 
szym  nazywano  przestrzeń  wszystkich  trzech  pól  jednej 
gospodarki,  a  łanem  mniejszym  jedno  pole  czyli  mniej 
więcej  trzecią  część  łanu  większego.  Gdy  nastali  miemioy, 
którymi  byli  komornicy  czyli  pomocnicy  podkomorzych, 
zaczęto  ściślejsze  przyjmować  miary,  a  wtedy  łan  kmiecy 
albo  polski  większy,  obejmować!  około  2272  ii^orgów,  a  łan 
mniejszy  około  l^/^*  Włóka  albo  łan  chełmiński  obejmo- 
wsJ:  zaś  około  32  morgów  miary  nowopolskiej  ,  t.  j.  300 
prętowych.  Ale  w  Krakowskiem  nazywano  także  łanem 
chełmińskim  gospodarstwo  90-morgowe,  czyli  3  włóki.  Łan 
chełmiński  w  królewszczyznach  liczył  30  morgów  i  stał  się 
synonimem  włóki  polskiej ,  a  pół-łanek  synonimem  pół- 
włóczka.  Wsie  osiadały  na  łanach  polskich,  miasta  na  nie- 
mieckich, prawie  dwa  razy  większych  niż  polskie.  Łanowe 
był  to  podatek  z  łanu,  łanowa  piechota  była  z  kmieci  kró- 
lewskich, wybranych  po  1-ym  z  każdych  20-tu  łanów,  stąd 
łannik  czyli  żołnierz  łanowy,  wybraniec  z  łanów. 

Łanowa  piechota  ob.  Piechota  polska. 

Łanowe  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Ławka  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Ławnik  inaczej  zwany  przysięźnikiem ,  członek  rady 
lab  sądu  miejskiego,  urzędnik  zasiadający  na  ławie  urzędu 
miejskiego  czyli  magistratu.  Sąd  na  prawie  niemieokiem, 
najwyższy  prowincyonalny  miejski,  składai  się  z  wójta 
i  siedmiu  ławników,  którzy  przy  sądzeniu  spraw  spełniali 
obowiązki  sędziów,  dając  swoje  głosy  na  jedną  lub  drugą 
stronę.  Wójt  przewodniczył  „ławie",  którą  zasiadali  „ław- 
nicy''. W  Krakowie  ławnicy  wybierani  byli  przez  rajców, 
a  w  pewnych  razach  przez  „wielkorządcę".  Od  roku  1476 
wójtowie  krakowscy  mogli  być  wybrani  tylko  z  grona  ła- 
wników. 


Łaźnia.  Marcin  Oallue  pisze  o  Bolesławie  Chrobrym, 
iż  młodzieńców,  których  chciał  Dapomnieó  lub  ukarać,  do 
łaźni  królewskiej  wprowadzano,  a  król  kąpiących  si^  z  nim 
kar^  Jako  ojciec  synów.  Ze  starszymi  tylko  na  sowach 
eię  ograniczał,  młodszym  chłostę  do  słów  dołączał.  Stąd 
posidy  przy^owia:  sprawić  komu  łaźnię,  dać  komu  ścierkę. 
W.  ks,  Witold  do  łaźni  chodził  prawie  codziennie.  Jagiełło 
używał  łaźni  co  dzień  trzeci.  Papież  Eugeniusz  IV  pozwo- 
lił księciu  Swidrygielle,  aby  mógł  dla  zdrowia  nawet  w  nie- 
dzielę łaźni  zażywać.  Uźyw^  częstej  łaźni  parowej  kr.  Zy- 
gmunt I  i  syn  jego  Zygmunt  August.  Ale  był  to  ostatni 
z  królów  polskich  zwolennik  tej  staropolskiej  kąpieli.  Po 
nim  Walezy  francuz,  Batory  siedmiogrodzianin,  Zygmunt  III 
wychowany  w  Szwecyi,  kąpali  się  w  wannach.  Górnicki 
daje  nam  taki  obraz  używania  łaźni  polskiej  w  KYI  wieku: 
„'W  łaźni,  jeden  się  maże  gorzfJką  i  mydłem,  drugi  maócią 
od  urazu,  więc  ten  puszcza  bańki,  a  ów  siecze  się  winni- 
kiem,  zasię  woła  jeden  zalej,  a  drugiby  rad,  żeby  drzwi 
uchylono"  i  t.  d,  W  pamiętnikach  XVI  wieku  czytamy,  iź 
łaźnia  publiczna  był  to  budynek  drewniany  z  izbą  opa- 
trzoną piecem  ulepionym  z  ghny  i  kamieni,  w  którym  na 
ogień  kładziono  kamienie,  a  na  rozpalone  wodę  lano,  z  któ- 
rej para  otaczała  obnażoną  osobę.  Łaźnie  takie  wydzierża- 
wiano balwierzom ,  kładąc  im  warunek ,  aby  w  pewne  dni 
w  roku  otwierah  darmo  dla  uczniów  szkół  i  ubogich. 
Prawo  bezpłatnej  kąpieli  w  łaźniach  polskich  mieli  żacy 
(t.  j.  studenci)  i  ubodzy.  W  w.  XVII  słynęła  dziwami  swego 
urządzenia  łaźnia  pińozowska  Wielopolskich,  której  opis 
wierszowany  wyszedł  w  oddzielnt 
tak  jest  w  tej  łaźni  opisany: 

Kiedy  się  tkniesz  r: 

Puści  się  des! 
Z  góry  i  z  ścian,  z 

I  z  każdego  i 
Który  w  sobie  wod 

Co  tizydzieśo 


—     224    — 

« 

Jeszoze  w  wieku  XVn  każde  miasto  polskie,  wieś  i  dwór 
wiejski  miały  swoją  łaźnię  podług  odwiecznego  sposobu 
urządzoną.  Gtdj  jednak  za  Sasów  opanowało  naród  naśla- 
downictwo obyczajów  zachodniej  Europy,  łaźnie  parowe 
staroświeckie  wyszły  wszędzie  z  użycia. 

Łokieć  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Łót  ob.  Polskie  miary  i  wagi 

Łowczy.  W  dobie  piastowskiej,  gdy  cała  Lechia  była 
krajem  lesistym,  a  bory  przepełnione  wszelkim  zwierzem, 
stanowiły  spiżarnię  dla  książąt  i  narodu,  łowiectwo  było 
korzystnym  przemysłem,  a  urząd  łowczego  bardzo  ważnym 
wydziałem.  Kroniki  mówią  o  łowczych  Bolesława  Chro- 
brego, a  w  dokumentach  z  lat:  1208,  1228,  124S,  wspomi- 
nany jest  już  wszędzie  łowczy  pod  łacińską  nazwą  venałor, 
W  dokumencie  kujawskim  z  r.  1260  mamy  wyraźnie,  że 
łowczych  urządzających  polowania  książęce  zwano  psia- 
rzami,  mieli  bowiem  pieczę  nad  sforami  ogarów.  Do 
składu  urzędników  Rzeczypospolitej  należeli:  Łowczy  ko- 
ronny, Łowczy  litewski.  Łowczy  nadworny  koronny  i  Łow- 
czowie  po  ziemiach,  którzy  nosili  tytuły  bez  żadnych  obo- 
wiązków, jeno  dla  zwyczaju  i  uświetnienia  majestatu  króla 
i  Rzeczypospolitej.  Skrzetuski  w  „Prawie  polskiem"  po- 
wiada: „Łowczowie  nazwani  od  dozoru  polowania  królew- 
skiego". Urząd  „podłowczego"  nie  uzyskał  stałego  bytu, 
powiada  Lelewel.  Panowie  polscy  (których  podstawą  ku- 
chni żywiącej  liczne  rzesze  sług,  dworzan  i  gości,  bywała 
w  zimie  zwierzyna)  mieli  swoich  łowczych,  podłowczych, 
nadłowników,  strzelców,  polowników,  dojeżdżaczów,  ptasz- 
ników, sokolników  lub  sokolniczych,  baźantników,  źwierni- 
ków  (dozorców  zwierzyńca),  stanowniczych ,  objezdników, 
osaczników,  szczwaczów,  sietniczych,  kotłowych,  psiarczy- 
ków.  Radziwiłł  „Panie  kochanku"  mi«J  łowczych  w  wielu 
dobrach.  Łowiectwo  było  fachem  wymagającym  wielu 
praktycznych  wiadomości,  a  dobry  łowczy  był  poszukiwa- 
nym oficyaHstą.     Ludzie  uboday  znajdowali  na  tej  drodze 


—     226     — 

kawi^  chleba  u  możnych.  Zasłużony  strzelec  wychodził 
u  możnej  szlachty  na  łowczego.  Żonę  łowczego  ziemskiego 
zwano  „panią  łowozyną"  a  syna  „łowczycem". 

Łowieckie  prawa.  W  dawnych  wiekach  polowanie, 
zwłaszcza  na  grubego  zwierza,  należało  w  całym  kraju  do 
praw  książęcych  i  królewskich  jako  jm  regale.  Za  Stani- 
sława Augusta  zastrzeżono  jeszcze  to  prawo  dla  królów 
w  przestrzeni  3-milowej  od  Warszawy.  Prawo  polskie  za- 
braniało polowania  na  cudzych  gruntach,  zatem  dozwalało 
na  własnych.  Król  Władysław  Jagiełło  postanowił  przezor- 
nie w  r.  1420,  żeby  się  nie  ważono  polować  od  św.  Woj- 
ciecha aż  do  zupełnego  sprzętu  zbóż  ozimowych  i  jaryok 
Uchwały  sejmowe  zabroniły  wybierać  młode  lisy,  także 
przejmować  zwierza  ściganego  przez  kogo  innego,  lub  psy 
jego  chwytać.  Uchwala  z  r.  177B  potwierdziła  przepisy 
Jagiełły,  określając  czas  do  polowania  w  tydzień  po  św. 
Bartłomieju  do  1  marca.  Statut  litewski  tak  samo  jak 
prawa  polskie  nie  dozwalał  polować  na  cudzym  gruncie, 
a  nawet  nie  pozwalał  za  ranionym  zwierzem  na  cudzą 
własność  wchodzić.  Wolno  było  tylko  za  wilkiem  i  lisem, 
byle  to  nie  nastąpiło  ze  szkodą  w  cudzych  polach.  Czas 
do  polowania  wzbroniony  był  na  Litwie  od  Wielkiej  So- 
boty aż  do  zebrania  z  pól  wszelkiego  zboża.  Musiało  być 
w  wieku  XVI  wiele  Polek  zamiłowanych  w  łowach,  skoro 
pisze  o  nich  Górnicki:  „Myśliwych  (niewiast)  nie  wspomi- 
nam, bo  tych  w  Polsce  pełno".  Pomiędzy  sposobami  ło- 
wieckimi wymienionymi  w  r.  1287  są:  stępice  i  jamy. 
Pierwsze  są  to  zatrzaski  drewniane ,  używane  aż  do  wie- 
ku  XIX  na  wilki,  drugie  są  to  doły  jako  samołówki,  na- 
zywane także  wilczodołami  i  wilkowniami. 

Łyilci  staropolslcie.  Do  charakterystycznych  polskich 
sprzętów  stołowych  należały  srebrne  łyżki  z  wieku  XVI 
i  Xvii.  Różniły  się  one  zupełnie  swym  kształtem  od  dzi- 
siejszych. Czerpaki  miały  szerokie  a  płytsze,  kształtu  jakby 
muszli,  zwykle  wewnątrz  wyzłacane.     Trzonki   nie    płaskie 

KSiCGA  RZECZY   POLSKłGIf      ^  ,.  |5 


—     226     — 

i  wygięte  ale  proste,  wieloboczne   lub    drążkowate  z  rzeź- 
bami,   a    nieraz  i  z  pieczątką   herbową  na  końcu.    Szlach- 
cic do  obozu  lub   na   sejmik   jechał  z  taką  łyżką  i  nożem 
w  cholewie,  mniej  troszcząc  się  o  widelec,  który  za  sprzęt 
zbyteczny  i  potrzebny  tylko  ludziom  zniewieściałym,  długo 
był  uważany.     Na  trzonkach   takich  łyżek  lubiano  umiesz- 
czać napisy,  a  że  były  to    zwykle   przestrogi,  rady,  zdania 
lub  przysłowia,  więc    nieraz  u  stołu   magnackiego  marsza- 
łek   domowy    położył    niby    przypadkiem    gościowi    taką 
łyżkę,  której  napis  jednak  dziwnie   do    niego  się  stosował. 
Dziś  łyżki  te  z  napisami    są   bardzo  rzadkie  i  dlatego  po- 
dajemy    z     nich     niektóre ,     jakie     się     zebrać     dało :    1) 
Wszystko  przeminie,  sława  nie  zginie.  2)  Wesele  wieczne, 
serce  bezpieczne.    3)  Złego  zwyczaju,    strzeż  się  i  w  gaju. 
4)  To  prawy  pan    kto  baczy  swój    stan.     6)  Na  to  mię  tu 
dano,  aby  mię  nie  brano.    6)  Wolno  mną  jeść,  ukraść  nie. 
7)  Miła  wieść,  gdy  wołają  jeść.   8)  Napój  pragnącego,  na- 
karm    łaknącego.     9)    U    stołu     twego    pomnij,    na    ubo- 
giego.   10)  Kto  mię  stąd  wyniesie,  pewnie    go    kat   wznie- 
sie. 11)  Grdzie  sobie  radzi,  tam  spełnić  nie  wadzi.  12)  Mie- 
waj na  pieczy,  poczciwe  rzeczy.  13)  Dobra  żona,  męża  ko- 
rona.   14)  Kędyż  panie    kmiotki  twoje?    Zjadły   je    żonine 
stroje.  16)  Dalić  Bóg  dary,  używaj  miary.  16)  Żak  szkolny 
jako  wilk  głodny.  17)  Przy  każdej  sprawie  wspomnij  o  sła- 
wie.   18)    Błogosławieństwo    Pańskie    bogatymi    czyni.    19) 
Dziatki  moje.  jedzcie  tędy,  a  nie  dbajcie  o  urzędy.  20)  Na 
łyżce    z    wizerunkiem    św.    Jakóba    znajduje   się    z   jednej 
strony    napis:    Jakób    mówi    mile:    zażyj    mnie    na  chwilę. 
Z    drugiej    zaś    strony :    Na    chwilę    biesiady,   zażywać  bez 
zdrady.     21)  Jedz    mną  a  skromnie    i    nie    myśl    o    mnie. 

22)  Pamiętaj    człowiecze,    że    cię    nie    długo    na   świecie^ 

23)  Nie    kładź    mię    w    zanadrza,    bym    ci    nie    wypadła/ 

24)  Bez  łyżki  zła  sprawa,  chociaż  dobra  potrawa.  25)  Kta 
komu  jamę  kopa,  sam  w  nią  wpada.  26)  Nie  przebieraj 
gdy  coś  dadzą,  kiedy  za  stół  cię  posadzą.    27)  U  pijanicy, 


—     227     — 

sie  masz  tajemnicy.  28)  Jeśliś  chudzina,  pij  piwo,  niechaj 
wina.  29)  Szczerość  będzie  wdzięczna  wszędzie.  30)  Boga 
ofiaj,  w  szczęściu  nadzieje  nie  pokładaj.  31)  Poznać  po  mo- 
wie koma  płocho  w  głowie.  32)  Pokój  czynić  na  mądrego 
zależy.  33)  Dla  srebra  kawaloa  obieszą  zuchwalca.  34)  Kto 
nie  dba  o  gońcie,  w  szkatule  mu  roście.  35)  O  łyżkę  nie 
prosi ,  kto  ją  z  sobą  nosi.  36)  Żywiąc  pomiernie,  bądź 
z  każdym  wiernie.  —  Na  rękojeściach  lub  wypukłej  stronie 
czerpaka  umieszczano  herby  i  cyfry  właściciela,  w  począt- 
kach XIX  wieku  popiersia  Kościuszki  i  ka.  Józefa  Ponia- 
towskiego. Zbiory  staropolskich  łyżek  znajdowały  się  u  ksią- 
żąt Czartoryskich  w  Puławach,  u  Dziaiyńskich  w  Kórniku^ 
u  Czapskich  w  Stankowie,  u  Edwarda  Kastawieokiego, 
Zygmunta  Glogera  w  Jeżewie  i  u  Wl.  Łozińskiego  we  Lwowie. 

Magdeburgie  ob.  Sądy. 

Małmazya  czyli  wino  małmaskie,  tak  nazywano  w  Pol- 
sce wina  greckie,  a  wreszcie    wogóle    południowe  t.  j.  nie 
węgierskie,  ani  reńskie  i  francuskie,   ale :  zabałkańskie,  sy- 
cylijskie,  kanaryjskie   i   hiszpańskie.     Nazwa  pochodzi  od 
miasta  Malwoazji  w  Morei   greckiej.    Najwięcej    m^mazyi 
dostarozaJy   wyspy   Kandya    czyli    Kreta,    tudzież    okoliea 
miasta  NapoH  di  Malvasia  w  Morei.  Polacy  przekładali  mał- 
mazyę  nad  wina  zachodniej   Europy.      Yolumina  legum  mó- 
wią: „M^mazyi   we  Lwowie  zawsze   wielki   dostatek   by- 
wał, a  skład  malmazyowy  nigdzie  indziej  nie  mitU  być  jak 
we  Lwowie".   To  też  Wł.  Łoziński  w  swojem    dziele  „Pa- 
trycyat  i  mieszczaństwo  lwowskie",  powiada,  że  w  XVI  w. 
Lwów  byt  jednym  wielkim  siadem    miJmazyi.    Wszyscy 
tam  prawie  handlowali  lub  szynkowali  mf^mazyą.  Kufa  jej 
w   r.    1580   kosztowała   50   talarów.     Skądiną 
w  r.  1637  garniec  małmazyi  płacono   trzy  ó' 
polskie,  zatem  znaczuie  drożej  od  węgrzyna, 
szych  win  poładniowych  należały :  muszkatel 
kant,  latyka  i  kocyfał. 


—     228     — 

Manifesty  tak  nazywano  zażalenie  wniesione  do  aktów 
sądowych  przeciwko  doznanej  od  kogo  krzywdzie,  z  za- 
powiedzią, ie  manifestant  będzie  na  drodze  prawa  działaó. 
Manifest  był*  więc  wstępem  do  procesu  i  zastrzeżeniem 
swoich  praw,  którem  przerywano  przedawnienie.  Ale  mani- 
fest jeżeli  nie  był  w  ciągu  roku  pozwem  poparty,  tracił 
moc  i  tak  samo  jak  pozew,  nie  popierany  przez  rok,  upa- 
dał. Stąd  manifesta  bywały  ponawiane.  Manifest  strony 
przeciwnej ,  później  zaniesiony,  nazywano  remanifestem. 
Wnosić  manifest  do  akt  ziemskich,  grodzkich  lub  innych 
nazywało  się  manifestować.  Odwołać  swój  manifest  można 
było  przez  reces.  Prawo  .manifestowania  się  w  każdych 
aktach  krajowych  było  owocem  szerokiego  rozkwitu  swo- 
bód osobistych  Urzędnik  przyjmujący  manifest  był  tylko 
obowiązany  rzecz  po  prostu  zapisać,  strzegąc  się  wyrazów 
uszczypliwych.  Manifestować  można  było  tak  dobrze  krzy- 
wdę własną,  np.  zabór  ziemi,  niewypłatność  dłużnika,  obelgi, 
oszczerstwa,  pobicie,  jak  i  krzywdę  cudzą  lub  publiczną, 
np.  swojej  ziemi,  województwa  lub  całego  narodu.  Można 
było  zanieść  manifest  przeciwko  sejmowi  i  stanom,  tylko 
w  sprawach  publicznych  musiai  być  manifest  przeniesiony 
do  właściwego  forum.  W  dyplomacyi  nazywano  manifestem 
zastrzeżenie  praw,  które  się  krajowi  należały,  i  deklaraoyę, 
którą  naród  czynił  przeciw  innemu  narodowi. 

Marka  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Marszałek  wielki  koronny  i  litewski,  marszałkowie  na- 
dworni i  inni.  Urząd  nie  ziemski  ale  ministeryalny,  najwyż- 
szy w  Rzeczypospolitej.  Najpierw  książęta  Piastowscy,  na- 
śladując niemieckich,  przejęli  od  nich  zwyczaj  mianowania 
marszałków.  W  dokumencie  z  r.  1263  jest  już  wymieniony 
podmarszałek  —  submareschalcus,  W  r.  1271  Bolesław  Po- 
bożny, książę  kaliski,  miał  marszałka  Sędziwoja.  Odtąd  spo- 
tykamy już  gęsto  marszałków,  zwłaszcza  w  dzielnicach  za- 
chodnich. Każdy  książę  miał  swego  marszałka  jako  do- 
wódcę nadwornej  siły  zbrojnej.  Nazwa  była  spolszczeniem 


dwóoh  wyrazów  staroniemieckich:  March,  mmak  i  SckaJk, 
duga,  pachoł,  co  wskazuje,  źe  pierwotnie  marsziJek  n  pa- 
nów niemieckich  byl  dozorcą  ich  koni,  przywodził  straży 
konnej.  W  podobnem  znaczeniu  używa  tego  wyrazu  dotąd 
Ind  wiejski ,  który  na  weselach  swoich  starszego  drużbę 
przewodniczącego  konnemu  orszakowi  innych  drużbów  pana 
młodego,  zowie  zawsze  marszałkiem.  Gdy  dzielnice  pia- 
stowskie łączyły  się  w  jedno  państwo,  w  miejsce  wielu 
marszałków  powstał  jeden  koronny.  Takiego  miał  już  Ło- 
kietek. Przed  samą  bitwą  pod  Płowcami,  jego  marsz^ek 
dworski  gromił  Krzyżaków.  Kazimierz  Wielki  miał  dwóch 
marszałków,  wyższego  i  niższego.  Pierwszy  zowie  się  ma- 
reschalcus  Segni  Poloniae  —  marszałek  Królestwa  Polskiego, 
dragi  mareschalcus  curiae  —  marszałek  nadworny,  nie  mi- 
nister kraju,  ale  nadzorca  ^użby  króla.  Później,  gdy  obu- 
dwóm  przydano  tytuły  koronnych  (Regni),  dla  odróżnienia 
ich  od  marszałków  litewskich,  pierwszego  nazwano  „wiel- 
kim" (Magnus),  drugiego  „nadwornym"  (curiae  Regni).  Przez 
naśladowanie  Polski  przeszli  marszałkowie  do  Litwy,  gdzie 
widzimy  ich  na  dworze  Witolda.  Prawodawcą  urzędu  jest 
Aleksander  Jagiellończyk  na  sejmie  piotrkowskim  r.  1504, 
który  obowiązki  marszałka  opisał.  Obowiązki  te  najtrafniej 
określa  Niesiecki,  mówiąc:  „Co  w  prywatnym  domu  go- 
spodarz, to  w  tej  ojczyźnie  i  na  dworze  królewskim  jeat 
marszałek".  I  dlatego  to  marszałek  był  pierwszym  w  rzę- 
dzie ministrów.  Marszałek  przyjmował  gości  koronnych, 
senatorów  i  wielkoradców.  bacząc  żeby  każdy  otrzymał 
cześć  sobie  należną.  Dworem  królewskim  zarządzał,  był 
mistrzem  majestatu  króla  i  Rzeczypospolitej.  B.ozruohy 
i  gwałty  wszelkie  poskramiał,  winnych  karał,  naznaczfJ 
oenę  rzeczy  dla  dworu  przeznaczonych,  w  czeu 
mu  trzymać  się  miejscowych  zwyczajów.  Nie 
nigdy  króla,  nawet  w  obozie,  gdzie  jednak  e 
z  hetmanem  ustanawiał.  Był  wodzem  nadwom; 
.zbrojnych,    które  pod    komendą   hetmana   nad-n 


—     230     — 

plac  boju  posyłał.  Ustało  potem  wojsko  nadworne  za  wpro- 
wadzeniem kwarcianego,  hetman  nadworny  stał  się  pol- 
nym, a  na  to  miejsce  dla  bezpieczeństwa  króla  została 
gwardya  zawsze  pod  rozkazami  marszaika.  Oprócz  tej 
gwardyi  była  jeszcze  milicya  marszałkowska  ze  160  ludzi 
zwykle  złożona,  do  utrzymania  porządku  publicznego  i  wy- 
konywania wyroków  marszałkowskich.  A  że  byli  to  ludzie 
z  węgierska  przybrani  i  uzbrojeni,  więc  nazywano  ich  Wę- 
grami. Marszałek  miał  władzę  sądową  tam,  gdzie  król 
przebywał  i  mógł  karać  śmiercią,  źe  zaś  sam  zwykle  na 
sądach  nie  zasiadał,  miał  na  to  sędziów  marszałkowskich. 
Sądy  te  przenosił^''  się  za  królem.  Marszałkowie  przed 
każdym  sejmem  ogłaszali  uniwersałem,  co  ma  być  zacho- 
wane. W  r.  1678  ułożono  „artykuły  sądów  marszałkow- 
skich'* i  wcielono  je  do  księgi  praw  krajowych.  Wszystkie 
powinności  marszałka  obejmowała  rota  jego  przysięgi,  wy- 
drukowana raz  pierwszy  w  r.  1600.  Marszałek  przemawiał 
na  radach  senatu,  wszędzie  gdzie  przypadło  co  rozporzą- 
dzić lub  zalecić  od  króla,  jako  prezydującego.  W  czasie 
obrad  senatu  czyli  wielkorady,  marszałek  wielki  przyzywa 
do  mówienia  senatorów,  podług  kolei,  jaką  się  do  głosu 
zapisali.  To  samo  miało  miejsce  i  na  walnych  sejmach, 
w  połączonych  izbach :  senatorskiej  z  poselską.  Wywoływał 
tam  głośno  marszałek  porządek  dzienny,  co  po  czem  na- 
stępowało. Kiedy  do  izby  senatorskiej  naszła  się  publicz- 
ność i  hałasowała,  marszałek  uderzając  laską  o  ziemię  mil- 
czenie nakazywał  i  godności  obrad  przestrzegał.  Na  dworze, 
marszałkowie  przestrzegali  pilnie  etykiety,  której  urządzenie 
do  nich  należało,  dawali  prawo  wstępu  na  pokoje  królewskie, 
oznaczali  żałobę  dworską.  Oznaką  ich  godności  była  wielka 
laska,  którą  zawsze  przed  królem  nosili,  gdy  szedł  do  ko- 
ścioła, do  izby  sejmowej,  na  sądy  relacyjne,  lub  inne  pu- 
bliczne wystąpienie.  Szło  wtedy  zwykle  dwóch  marszałków: 
koronny  i  litewski.  Nawet  królowa  i  królewiczowie  musieli 
wtedy    chodzić    za    królem,    aby    kto    nie  sądził,    iż  przed 


—     231     — . 

nimi  marszałkowie  laski  niosą.  Przy  wjeździe  uroczystym^ 
przed  karetą  królewską  szła  marszałkowska.  Gdy  król 
przebywał  w  Koronie,  władza  była  przy  marszałku  wiel- 
kim koronnym,  a  gdy  wyjechał  do  Litwy,  przy  litewskim. 
W  nieobecności  marszałków  laskę  przed  królami  nosili 
kanclerze  lub  marszałek  prymasa.  Sobieski  w  czasie  swej 
koronacyi  zlecił  marszałkom  czuwanie  nad  bezpieczeń- 
stwem żydów.  Za  Sasów  sejm  polecił  marszałkom  czuwać, 
żeby  król  nie  pomnażał  na  swoim  dworze  i  w  kancelaryi 
saskiej  liczby  Niemców.  Kiedy  król  umarł,  ciało  jego  od- 
dawano pieczy  marszałka.  Za  czasów  saskich  marszałkowie 
zaczęli  się  zajmować  porządkowaniem  stoUcy.  Porządkują 
ulice,  bruki,  latarnie,  szpitale,  uprzątają  żebractwo,  wydają 
przywileje  na  teatra  i  zabawy  publiczne.  Są  to  już  praw- 
dziwi ministrowie  policyi.  W  ogólnem  gronie  czternastu 
ministrów  (t.  j.  7-miu  koronnych  i  7-miu  litewskich)  pierw- 
sze miejsce  zajmował  marszałek  wielki  koronny,  a  drugie 
po  nim  litewski.  G-dy  marszałkowie  wielcy  zajmowali  naj- 
dostojniejsze stanowiska  w  Rzeczypospolitej,  to  nadworni: 
koronny  i  litewski,  tylko  w  razie  nieobecności  marszałków 
wielkich  dostępowali  zaszczytu  zastępowania  ich  przy  królu 
i  na  sejmach.  Ostatnim  marszałkiem  nadwornym  litewskim 
był  Stanisław  Sołtan,  jeden  z  naj  celniej  szych  mężów  pod 
koniec  Rzeczypospolitej.  Kiedy  obadwaj  marszałkowie, 
wielki  i  nadworny,  tak  w  Koronie  jak  Litwie,  wyrobili  się 
na  ministrów  narodowych,  król  potrzebował  domowego 
marszałka  do  utrzymania  porządku  w  komnatach  i  nad- 
zoru nad  służbą  pałacową.  Zdaje  się,  że  pierwszy  Jan  So- 
bieski miał  takiego  marszałka  w  serdecznym  swoim  przy- 
jacielu Marku  Matczyńskim,  zacnym  i  znakomitym  woje- 
wodzie bełzkim.  U  Stanisława  Augusta,  po  jego  wstąpieniu 
na  tron,  marszałkiem  dworu  był  Karaś,  po  którym  istnieje 
dotąd  znany  dom  pod  tą  nazwą  przy  rogu  Oboźnej  w  War- 
szawie. Królowa  polska,  obok  kanclerza  i  innych  urzędni- 
ków dworskich,  miała  i  marszałka,    którego  pierwotnie  ty- 


—     232     — 

tałowano  ochmistrzem.  Nie  był  to  minister  Rzeczypospo- 
litej, ale  urzędnik  prywatny,  który  przestrzegał  etykiety 
dworskiej  i  zawiadywał  dworem  królowej.  Jeżeli  królowa 
szła  sama,  niósł  przed  nią  laskę  marszałkowską,  jeżeli  wy- 
stępowała z  królem,  spaszczał  laskę,  ustępując  miejsca  mar- 
szałkom wielkim.  Nad  żeńskim  dworem  królowej  przeło- 
żoną była  ochmistrzyni,  ale  zawsze  pod  naczelnym  sterem 
marszałka,  który  był  wyłącznym  gospodarzem  na  dworze. 
Urząd  ten  był  dożywotni  i  królowa  nie  mogła  oddalić 
marszał;ka,  póki  żył.  Pierwszą  wzmiankę  o  ochmistrzu  kró- 
lowej mamy  z  czasów  Kazimierza  Wielkiego  pod  r.  1366. 
Później  królewicze  i  królewny  miały  także  swoich  mar- 
szałków. Pierwotnie  gdy  przy  boku  Piastów  rada  składała 
się  z  samych  duchownych  i  panów,  przewodniczył  jej  naj- 
starszy urzędnik  dworski,  podkomorzy,  marszałek.  I  dla- 
tego to  przy  marszałkach  wielkich  pozostał  do  ostatnich 
czasów  obowiązek,  lubo  nie  prezydowania  ale  utrzymywa- 
nia porządku  i  przywoływania  do  głosów  w  senacie.  Gdy 
jednak  w  końcu  XV  wieku  utworzyła  się  w  sejmie  izba 
poselska,  reprezentująca  już  nie  panów,  ale  cały  stan  ry- 
cerski czyli  szlachtę,  posłowie  ci  nie  mogli  zostawać  pod 
urzędnikiem  dworskim,  ale  zaczęli  z  pomiędzy  siebie  wy- 
bierać marszałka  sejmowego  czyli  poselskiego.  Pierwszym 
takim  marszałkiem  miał  być  Agryppa,  Litwin,  lecz  że  nie 
hył  wymowny,  więc  go  zastąpił  Polak  Stanisław  Ozarn- 
kowski.  Od  tego  czasu  obierano  marszałków  sejmowych 
zwykle  kolejno :  z  Wielkopolski,  Małopolski  i  Litwy,  na 
znak  równouprawnienia.  Dopóki  był  obyczaj,  że  na  posłów 
obierano  i  senatorów,  dotąd  i  senatorowie  mogli  być  mar- 
szałkami. Marszałek  jednego  sejmu  nie  mógł  być  obrany 
na  następnym.  Można  jednakże  było  wielokrotnie  być  obra- 
nym, byle  nie  raz  za  razem.  Na  pierwszej  sesyi,  idąc  po- 
rządkiem województw,  a  zaczynając  zawsze  od  Wielkopol- 
ski, jako  macierzy,  obierano  marszałka  większością  głosów. 
Wolno    tyło    każdemu    posłowi    podać   innego    kandydata 


I    _5l 


—     233     — 

i  dla  każdego  liozjły  się  głosy.  Obranego  marszałka  da- 
wny ogłaszał  i  przy  stole  marszałkowskim  rotę  przysięgi 
ma  odczytywał,  a  po  odebraniu  takowej  wręozał  laskę 
jako  znak  urzędu.  Nowy  marszałek  dziękował  za  wybór, 
mianował  sekretarza  sejmu  i  delegaoyę,  któraby  króla 
o  jego  wyborze  zawiadomiła.  Delegacya  udawała  się  na 
posłuchanie:  król  ją  na  tronie  w  senacie  przyjmował.  Na 
mowę,  którą  zwykle  miał  poseł  z  tej  prowincyi,  z  której 
obrano  marszałka  sejmowego,  odpowiadał  od  króla  kan- 
clerz i  zapraszał  posłów  do  ucałowania  ręki  królewskiej. 
Do  izby  senatorskiej  wchodził  marszałek  ze  wszystkimi 
polami  i  siadał  na  czerwonem  krześle  przed  krzesłami 
marszałków  wielkich,  oddawszy  laskę  jednemu  z  posłów, 
którzy  stali.  Wogóle  obowiązki  marszałka  sejmowego  izby 
poselskiej  polegały  na  tem,  że  pilnował  porządku  dzien- 
nego, chcącym  mówić  dawał  głos,  zwaśnionych  godził, 
sprzecznych  nakłaniał,  gdy  hałasowano,  laską  w  ziemię 
uderza!  i  pod  laskę  przywoływał,  dnie  i  godziny  obrad 
wyznaczał.  Był  on  urzędowym  mówcą  izby  poselskiej  do 
króla  i  senatu,  uchwały  izby  przed  królem  i  senatorami 
czytał.  Prymas  w  Polsce,  jako  w  czasie  bezkrólewia  Inter- 
rex,  miał  także  swego  marszałka,  który  tem  się  różnił  od 
innych  magnackich  marszałków,  źe  był  poniekąd  urzędni- 
kiem krajowym,  gdyż  w  razie  nieobecności  marszałków 
wielkich  i  nadwornych ,  mógł  przy  królu  ich  obowiązki 
wypełniać.  I  dlatego  to  nawet  senatorowie,  a  mianowicie 
kasztelani,  chętnie  marszałkowali  u  prymasów.  Marszałek 
prymasa,  niósł  przy  jego  lewym  boku  laskę  (przy  prawym 
szedł  krucyger  z  krzyżem),  sądził  sprawy  dworzan  pry- 
masa i  karał  winnych,  do  senatu  jednak  prymasa  nie  wpro- 
wadzał, a  wobec  lasek  koronnych  lub  litewskich,  spuszczał 
swoją  na  dół.  Marszałek  ziemski  był  urzędnikiem  powiato- 
wym tylko  na  Litwie,  gdzie  przodował  na  sejmikach  i  pro- 
wadził szlachtę  na  pospolite  ruszenie,  z  taką  władzą  jak 
kasztelan  w  Koronie.  Grdzie  nie  było  ciwuna,  tam  marsza- 


—     234     — 

łek  był  pierwszym  urzędnikiem  w  powiecie,  jak  podkomo- 
rzy w  ziemiach  polskich,  a  gdzie  był  eiwun,  tam  marsza- 
łek po  nim  następował. 

Marłahuz  ob.  Łudokrajca. 

Marynarka  polska.   Pomorzanie,    ten   odłam  plemienia 
lechickiego,  od  ujścia  Wisły  do  Odry,  nad  Bałtykiem  osia- 
dły,   byli  od  dawna  obeznani  z  morzem,  na  którem  wojo- 
wali i  handlowali   z    innemi  pobrzeżami.     Podania   mówią, 
ze  jeszcze  "Wyzimierz  miał  chwytać  floty  duńskie  na  Bał- 
tyku.    Potem   widzimy   małe   floty    Obotrytów   i  Lutyków 
pomorskich  w  nieustannej  wojnie  z  Danią,  Sasami  i  wogóle 
Niemcami.     Żeglarze    pomorscy    odznaczali    się   dzielnością 
i  nieraz  burzyli  Lubekę,    w   której    osiadali  Niemcy.     Oni 
pierwsi  podali  sposób  przewożenia  jazdy  na  okrętach.  Zdo- 
bycze Bolesława  Krzywoustego  sięgały  aź  do  wyspy  Rany 
czyli  Rugii.  Długosz  pisze,  iż  Świętopełk,  rządca  Pomorza 
z  ramienia  Leszka  Białego,  ten  właśnie,   który  aby  zostać 
panem  Pomorza,  Leszka  monarchę  swego  w  Gąsawie  zabił, 
rozzuchwalony  był  do  tego  potęgą  swoją   na   lądzie    i    na 
morzu.  Gdańsk,  którego  okolica  należała  do  królów  i  ksią- 
żąt polskich  od  czasów  Bolesława  Chrobrego,  zdradą  opa- 
nowali za  Władysława  Łokietka  Krzyżacy  w  r.  1309.   Od- 
tąd Polacy  odcięci  przez  zakon  krzyżowy  od  morza,  przez 
lat  1B7,  z  małemi  przerwami,  ciągłe  prowadzili  z  nim  boje, 
zwycięstwem    Kazimierza   Jagiellończyka    i    powrotem    do 
brzegów  morskich  uwieńczone.  Od  owej  pory  handel  Polski 
zakwitł  i  jej  stosunki  z  miastami  porto wemi:     Miasta   nad 
rzekami  spławnemi  wzmogły  się    i   przyszły    do  znaczenia. 
Kupcy  z  Krakowa  i  miast    innych   na    własnych    okrętach 
zapuszczali  się  do  Anglii,  Holandyi  i  Hiszpanii.  Zygmunt  I 
był  pojednawcą  królów  duńskiego  i  szwedzkiego,  a  miasta 
hanzeatyckie  w  roku  1BB7  o  protekcyę  Zygmunta  Augusta 
upraszały.    Gdańsk  począł  uważać  się  za  osobną  Rzeczpo- 
spolitą,   tylko  pod  opieką  Polski.    O  jego  handlu  morskim 
i  jego  flotach  kupieckich  mamy  bardzo  piękne  dzieło  Hir- 


—     236     — 

sza,  napisane  po  niemiecku,  uwieńczone  przez  towarzystwo 
Jabłonowskiego  w  Lipsku.  Znana  w  całych  dziejach  na- 
szych łagodność  panowania  polskiego  była  powodem ,  że 
G-dańsk,  który  same  dobrodziejstwa  otrzymywał  od  Polski, 
o  ile  więcej  spotykał  z  jej  strony  powolności,  o  tyle  się 
uzuchwalaj.  Otrzymawszy  w  r.  1467  przywilej  od  Kazimie- 
rza Jagiellończyka  na  wolną  żeglugę,  tak  go  sobie  tłuma* 
czył,  że  chcifJ  zostawić  Polsce  brzegi  tylko  „dokąd  koń 
dopłynąć,  a  kula  armatnia  dosięgnąć  może",  sobie  zaś  przy- 
właszczyć pełne  morze.  Ziemianie  polscy  starym  obycza- 
jem utrzymywali  na  Bf^tyku  statki  rybackie  dla  własnej 
'i^ygody.  Arcybiskup  gnieźnieński  posiadtd  ogromne  okręty, 
które  wyładowawszy  zbożem  i  mięsiwem  posyłał  na  sprze- 
daż aż  do  Flandryi.  Morsztyn,  kupiec  krakowski,  na  wła- 
snych okrętach  wiódł  handel  z  Anglią  i  Hiszpanią.  Wszystko 
to  chcieli  sobie  wyłącznie  przywłaszczyć  Gdańszczanie. 
Prawda,  że  nieraz  oddawali  Polsce  znakomite  wojenne  po- 
sagi. Np.  za  Zygmunta  Starego,  kiedy  Albrecht  brande- 
burski,  mistrzem  krzyżackim  obrany,  nie  chci^  wykonać 
królowi  hołdu,  Gdańszczanie  na  pięciu  okrętach  wpadli  do 
Memla,  zniszczyli  to  miasto  i  pobili  posiłkującą  mistrza 
£otę  niemiecką,  czem  skłonili  go  do  zgody  z  Polską.  Pierw- 
szy Zygmunt  August  powziął  myśl  utworzenia  na  Bałtyku 
królewskiej  floty  polskiej.  Powód  do  tego  dały  zajścia 
z  Kawalerami  mieczowymi  w  Inflantach,  którzy  posła  pol- 
skiego zabili  i  arcybiskupa  rygskiego  uwięzili,  a  pokonani 
być  mogli  tylko  przy  współudziale  siły  morskiej.  Powo- 
dziło się  nad  podziw  królowi,  który  naprzód  zorganizow^ 
flotę  ochotniczą  i  admirałem  jej  mianował  Tomasza  Sier- 
pioka,  polecając  chwytać  wszelkie  okręty, 
z  zachodu  broń  Kawalerom  inflanokin 
carowi  Iwanowi  Wasilewiczowi.  W  r.  1 
najpierw  trzy  okręty  z  flagą  polską  (ob. 
potem  dwanaście,  piętnaście,  do  któryc 
wieoki,  jako  hołdownik,  dodał  trzy  swoje  o 


—    236     — 

nie  nie  byli  kontenci  z  floty  polskiej,  bo  nie  mogli  teraz 
handlować  swobodnie  z  nieprzyjaciółmi  Bzeczy pospolitej. 
Tak  samo  gniewały  się  inne  dwory  i  sąsiedni  kupcy,  król 
bowiem  rozwijał  politykę  morską,  której  pierwej  nie  było. 
Sprzymierzył  się  z  Danią.  Skarżyła  się  Elżbieta,  królowa 
angielska,  a  potem  i  król  duński,  skarżyli  się  Łubeczanie 
i  książęta  niemieccy,  że  flota  polska  zabiera  okręty  ich 
poddanych,  żeglujące  do  wschodnich  brzegów  Bałtyku.  Na 
to  Zygmunt  August  wszystkim  jednakowo  odpowiadrf,  iż 
ma  prawo  odejmować  sposoby  wzmacniania  swoich  nie- 
przyjaciół. Gdańszczanie  dla  zysków  kupieckich  zdradzali 
Rzeczpospolitą,  więc  Sierpinek  zabierał  czasami  okręty 
Gdańszczan  schwytane  na  przeniewierstwie  i  przerabicJ!  je 
na  wojenne  dla  floty  polskiej.  Zacny,  łagodny  -Jagielloń- 
czyk kazał  mu  je  zwracać.  „Tak  mało  pamiętni  naszych 
dobrodziejstw  — '  pisał  król  do  Albrechta  pruskiego  —  tak 
mało  troszczą  się  o  łaskę  naszą^.  Wspaniałomyślność  ta 
rozzuchwaliło  kupców  gdańskich  do  reszty.  Za  prostą  burdę 
uliczną,  z  błahej  przyczyny,  ścięli  11 -tu  marynarzy  czyli 
żeglarzy  i  czeladzi  z  floty  polskiej,  a  w  tej  liczbie  dwóch 
chłopców  14to-letnich.  Do  okrucieństwa  przydali  urąganie, 
bo  głowy  ściętych  powbijali  na  pale  i  postroili  w  różane 
wieńce.  Sejm  sądził  tę  sprawę  w  r.  1570.  „Królowie  pol- 
scy i  Korona  nie  ma  sobie  Gdańszczan  za  sąsiady,  ale  im 
rozkazuje  jako  poddanym  swym".  Tak  ostro  przemawieJ 
biskup  kujawski  Karnkowski,  wysłany  na  czele  komisarzy 
do  Gdańska.  Miasto  zlękło  się  i  chciało  Karnkowskiego 
przekupić,  dając  mu  16,000  złp.,  o  co  ich  ten  mąż  energi- 
czny i  dobry  Polak  oskarżył  publicznie.  W  dniu  23  lipca 
r.  1671,  wśród  senatu  w  Warszawie  burgrabia  i  stany  gdań- 
skie przeprosiły  króla  na  klęczkach  a  ten  im  przebaczył. 
Z  tern  wszystkiem  wrogie  usposobienie  kupiectwa  i  handlu 
gdańskiego  dla  floty  polskiej  utrudniło  nad  wyraz  jej  egzy- 
stencyę  i  król  po  skończonej  wojnie  żeglarzy  swoich  roz- 
puścił.    Postanowieniem   tej  floty  zajmowali  się  komisarze 


—     237     — 

królewscy  ppd  prezydenoyt^  Jana  Kostki,  kasztelana  gdań- 
skiego i  podskarbiego  ziem  pmskicli.  WielkoSó  okrętów 
obliczano  na  łaazty.  Okręty  polskie  obejmow^y  od  60  do 
200  iasztów,  ożyli  od  1,800  do  6,000  korcy.  Na  większych 
miało  być  po  30  armat.  Niższego  rzqdu  statki  były  jachty 
i  pińki.  W  nmowie  o  tron  z  Henrykiem  Walezyuszem,  po- 
łożył naród  polski  usilny  warunek  wzglądem  wystawienia 
i  utrzymywania  floty  na  morzu  BfJtyckiem.  Batory  zajęty 
wojną  lądową,  nie  miał  czasa  myśleć  o  flooie.  Zygmunt  IH 
udając  się  do  Szweeyi  na  objęcie  tronu  po  ojcu,  plyn^  na 
okrętaoh  szwedzkich.  Kiedy  powtórnie  zwiedzał  Szwecyę 
w  czasie  rozpoczynających  się  zajść,  płynął  na  kupieckich 
duńskich  okrętach,  a  panowie  polscy  na  własnych  statkach, 
które  sobie  w  G-dańsku  pozamawiali.  Potem,  gdy  wojna 
inflancka  wybuchła,  Chodkiewicz  w  r.  1609  na  dwóch  zdo- 
bytych szwedzkich  okrętach,  przykupiwezy  kilka  od  Angli- 
ków i  Holendrów,  i  dołączywszy  kilka  statków  mniejszych, 
osadzi)  je  zbrojnym  ludem  swoim,  uderzył  na  fiotę  swedzką 
pod  m.  Szakiem  i  odniÓE^  świetne  morskie  zwycięstwo. 
Zygmunt  HI  dopełniając  ugody  z  narodem  co  do  floty, 
własnym  kosztem  w  czasie  wojny  ze  Szwecyą  9  okrętów 
wojennych  uzbroił.  W  d.  28  listopada  1627,  nastąpiła  pod 
Gdańskiem  walna  bitwa  morska.  Na  flotę  szwedzką,  dowo- 
dzoną przez  Hoenszilda,  z  11-tu  okrętów  złożoną,  uderza 
9  polskich  pod  wodzą  Cyppelmana  i  zwycięża.  Admir^ 
szwedzki  poległ,  wielu  Szwedów  z  rozpaczy  wysadziło  się 
w  powietrze,  dwa  ich  okręty  zabrano,  a  niedobitki  schro- 
niły się  do  Piławy.  Hiszpania  namówiła  Zygmunta  HI,  aby 
flotę  swoją  wysłał  do  Wismaru  w  pomoc  cesarzowi  Ferdy- 
nandowi H  naprzeciw  Duńczykom,  za  co 
mieli  go  poprzeć  w  odzyskaniu  tronu  azwi 
flota  duńska  połączona  ze  szwedzką,  zniosą 
zabrano  120  dział  Polakom,  moc  broni  i  z 
piono  okręty  i  nadzieja  odzyskania  Szweo 
tym  sposobem  dla  Zygmunta  HI  przepadła. 


—     238     — 

wstąpiwszy    na  tron,   postanowił    stworzyć   potęgę    polską 
na  morzu.  Rzeczpospolita  była  naj obszerniej szem  państwem 
w  Europie,    a  więc  dla  ochrony  swych  interesów  powinna 
była  mieć  i  flotę.  Król  na  półwyspie  Heli,  w  pobliżu  Pucka, 
wsławionego  już  działaniami  floty  polskiej  za  Zygmunta  TTT, 
wzniósł  dla  osłony  okrętów   dwa   zamki,   które    od    swego 
i  braterskiego  imienia  nazwał:  Władysławowem  iKazimie- 
rzowem.   Starostowie  okoliczni  otrzymali  rozkaz  dostarcza- 
nia żywności  dla  floty  i  miejsc  obronnych.  Dowództwo  po- 
wierzono Władysławowi  Denhofowi  i  Guldenstemowi.  Nie- 
mniej skorzystano  z  doświadczenia  i  usług  potężnej  rodziny 
kupieckiej  Spiringów  z  Holandyi.    Niebawem  bandera  pol- 
ska powiewała  nad  silnie  dźwigniętą  i  uorganizowaną  przez 
walecznego  króla  potęgą  morską  Rzeczypospolitej.  Na  utrzy- 
manie tej  floty  postanowiono  na  Bałtyku  cła,  jakie  gdzie- 
indziej państwa  morskie  pobierały.  Książęta  pruscy  w  Kró- 
lewcu pierwszy  raz  poczuli  teraz,  że  Władysław  IV  panuje 
nad  księstwem  królewieckiem,   że  są  lennikami  Polski,    że 
urośli   tylko    przez   pobłażanie    królów   i   łagodność   rządu 
polskiego.    Naród    zrozumisJ,  jak  ogromne  pierwej  ponosił 
straty  skutkiem  braku  floty  na  morzu   i  jak  był  wyzyski- 
wany przez  Gdańsk,  oraz  książąt  pruskich  i  innych  sąsiadów. 
Sarbiewski  nawet  w  jednem  z  kazań  swoich  dowodził  potrzeby 
ceł  morskich.  Król  brzegi  zwiedzał,  miejsca  nowym  portom 
obmyślał.  R  1639  radzono  na  sejmie  wzmocnić  Trzewo  i  Puok, 
w  r.  1642  port  piławski  poprawiono.  Ze  śmiercią  energicznego 
króla  w  r.  1648  runęło  wszystko.  Wszyscy,  którym  potęga 
morska   Rzplitej    zawadzała,   rzucili  się  na  jej  zniszczenie. 
Gdańszczanie  zrabowali  arsenał  w  Pucku.  Najazd  szwedzki 
dokonał  reszty.  Bandera  polska  znikła.  Jan  Kazimierz  szar- 
pany na  wszystkie    strony,    upadał   pod   brzemieniem    nie- 
szczęść. Tylko  Kurlandya,  lenniczka  Polski,  przyszła  wów- 
czas do  wielkiej  zamożności.     Za   księcia   Jakóba   (1643 — 
1682)  posiadała  ona   40  okrętów,   z   których   połowa   była 
liniowych,  mających  po  30  do  80  dział.  Flota  jej  puszozd:a 


—    239    — 

się  za  Atlantyk,  zwiedzała  brzegi  Afryki  i  Ameryki,  sta- 
wała przy  ujściach  rzeki  Orinoko.  Kromwel  w  Anglii  i  Lu- 
dwik XIV  we  Francyi,  oddzielne  traktaty  z  lennikiem  Pol- 
ski zawierali.  Na  morzu  Czarnem  Polska  nie  miała  nigdy 
floty  królewskiej,  ale  miała  stosunki  handlowe.  Wprzódy 
nim  Polska,  dotarła  tam  Litwa,  dotarł  Olgierd  z  Witoldem, 
który  konno  wjeżdżał  w  morze  Czarne,  biorąc  je  w  swoją 
posiadłość.  Cesarz  grecki  i  patryarcha  upraszali  króla  Wła- 
dysława Jagiełłę,  żeby  ich  opatrywał  żywnością,  kiedy 
Konstantynopol  Turcy  oblegali.  Król  zacny  żywił  Greków, 
posyłając  im  darowane  zboże  do  portów  czarnomorskich, 
skąd  je  na  swoje  okręty  ładowali.  Warneńczyk  dał  w  do- 
żywocie podolaninowi  Buczackiemu  porty  Koczubej,  Czarny 
horod  i  Karawuł  z  warunkiem,  żeby  takowe  budował  i  ulep- 
szał. Za  Kazimierza  Jagiellończyka  ujście  Dniestru  i  zna- 
komite dwa  porty  Koczubej  i  Białygród  czyli  Akerman, 
leżały  w  granicach  jego  posiadłości  litewskich.  Ginęło  pa- 
nowanie Genui  na  pobrzeżach  Krymu,  gdzie  osiadali  Ta- 
tarzy. Królowi  polskiemu  poddawała  się  Kaflfa  czyli  Teo- 
dozya,  w  której  porcie  po  sto  okrętów  mogło  stawać.  Han- 
del polski  morzem  szedł  do  Włoch,  Francyi,  na  Archipelag 
i  Wschód  cały.  Wład.  Łoziński  w  swojem  dniele  „Patry- 
oyat  i  mieszczaństwo  lwowskie**  wykazał,  jak  rozległe  sto- 
sunki miało  możne  i  zasłużone  Bzplitej  kupiectwo  Lwowa. 
Za  Zygmunta  Starego  słynie  portowy  Oczaków.  Wene- 
cyanie  dopraszali  się,  żeby  im  Zygmunt  port  Białygród 
otworzył.  Polska  miała  Dniepr^  Dniestr,  Boh,  Dżwinę,  Nie- 
men i  Wisłę,  wpadające  do  mórz,  miała  porty:  w  Pucku, 
Heli,  Władysławowie,  Gdańsku,  Piławie,  Królewcu,  Memlu, 
Połondze,  Libawie,  Windawie,  Rydze,  Parnawie  i  Rewlu, 
miała  znakomite  drzewo  na  okręty,  ale  nie  była  narodem 
żeglarskim,  handlowym  i  przedsiębiorczym,  walczyła  na 
koniu,  więc  z  jej  sosen  i  dębów  budowała  tylko  swoje 
floty  Anglia,  Portugalia  i  Hiszpania,  na  których  kulę  ziem- 
ską zdobywano.     Kiedy   mowa    o    marynarce  i  stosunkach 


—     240    — 

morskich  dawnej  Polski,  nasuwa  się  mimowolnie  jedna 
z  kwestyi  prawodawczych  w  tej  dziedzinie.  Powszechne 
w  Europie  hylo  prawo,  iż  rzeczy  rozbitków  morskich,  które 
woda  na  lądy  wyrzucała,  stawały  się  prawną  własnońoią 
tych,  którzy  je  zabrali.  Tylko  naród  polski  może  się  tern 
pochlubić,  że  ze  wstrętem  podobną  zasadę  odrzucał.  Kazi- 
mierz Jagiellończyk  przyszedłszy  do  posiadania  Pomorza, 
zniósł  niesprawiedliwe  to  prawo,  a  tak  jus  naufragii  nie 
miało  u  nas  miejsca.  Sfcatut  Litewski  pod  karą  wynagro- 
dzenia w  dwójnasób  (sowito),  zabrania  zabierać  rzeczy  roz- 
bitków (Eiozdział  IX,  art.  31).  Naród  nie  chciał,  aby  z  nie- 
szczęścia bliźnich  bogacono  się  przez  grabienie  rzeczy 
z  okrętów  rozbitych.  Ludzkie  to  i  pełne  miłości  chrześci- 
jańskiej zdanie  objawili  i  obstawali  przy  niem:  Zygmunt 
Stary,  Zygmunt  August  i  Stefan  Batory.  Jak  zacne  i  ro- 
zumne rzeczy  wychodziły  z  kancelaryi  królewskich,  niech 
posłuży  za  dowód  list  Batorego  do  miasta  Lubeki  w  spra- 
wie powyższej :  „Jeżeli  nie  jest  w  mocy  ludzkiej  odwrócić 
rozbicia  okrętów,  to  ciągnąć  z  nich  zyski  jest  niegodnem. 
Jeżeli  burza  nieszczęśliwemu  nie  wszystko  zabrała,  dla- 
czegóż mielibyśmy  być  okrutniej szy mi  od  wichrów  i  mórz  ? 
Ani  my,  ani  nasi  poprzednicy  nie  inaczej  uważaliśmy  roz- 
bitków, jak  za  ludzi,  którzy  w  nieszczęściu  większe  do 
naszej  opieki  mają  prawo.  Towary  nieprzyjacielskich  roz- 
bitków powrócić,  a  ludzi  wolno  puścić  kazaliśmy;  bo  są- 
dzimy, że  w  rozbiciu  nie  byli  nam  nieprzyjaznymi,  ani  też 
szkodliwymi  być  mogli".  Potępiono  to  nieludzkie  prawo 
zachodnich  ludów  i  za  ostatniego  panowania  Stanisława 
Augusta,  w  przepisach  dla  księstw  Kurlandzkiego  i  Semi- 
galskiego,  w  brzmieniu:  „Nikt  także  na  potem  ważyć  się 
nie  ma,  używać  owego  nieludzkiego  prawa  opanowania 
dóbr  rozbitych  na  morzu;  lecz  jeżeliby,  kto  pomoc  jaką 
w  tem  niebezpieczeństwie  będącym  przyniósł,  sprawiedliwą 
nagrodą  za  pracę  swoją  ma  się  kontentować". 
Meszne  ob.  Dziesięciny. 


—    241    — 

Miary  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Miecznik  miał  dwojakie  znaczenie:  oznaczał  rzemieśl' 
nika,  który  robił  miecze,  oraz  urzędnika  dworskiego,  który 
podczas  uroczystości  nosił  miecz  przed  księciem  lub  kró- 
lem. Urzędnik  taki  po  łacinie  zwał  się  ensifer,  gladifer  a  na- 
wet armiger.  Sam  urząd  powstał  w  Polsce  na  dworach  ksią- 
żąt piastowskich,  tak  jak  większość  naszych  urzędów  dwor- 
skich. Miecz  noszono  juź  przed  Bolesławem  Chrobrym,  jak 
twierdzi  Gallus,  więc  prawdopodobnie  spełniał  to  miecznik. 
Atoli  pierwszą  wiadomość  niezawodną  mamy  z  czasów 
Wład.  Jagiełły,  który  dowództwo  wojska  polskiego  pod 
Grunwaldem  r.  1410  powierzył  Zyndramowi  z  Maszkowic, 
miecznikowi  krakowskiemu.  Z  r.  1629  znany  jest  juź  pod- 
pis miecznika  litewskiego.  W  wieku  XVI  występuje:  mie- 
cznik wielki  koronny  i  litewski,  miecznikowie  wojewódzcy, 
ziemscy  i  powiatowi,  którzy  nie  mieli  żadnych  urzędowych 
czynności,  a  tylko  honorowo  spełniali  obowiązek  urzędu 
w  swojej  ziemi,  wtenczas  kiedy  król  tam  był  obecny. 
Miecznika  ziem  pruskich  mamy  już  na  początku  XVI  w. 
Miecznicy  bywali  zarazem  i  dostojnikami  w  wojsku,  tak 
Stanisław  Denhoff  sprawował  buławę  mniejszą.  W  czasie 
żałobnego  nabożeństwa  po  królu  miecznik  niósł  goły  miecz 
ze  świeczkami  u  jego  krzyża  czyli  przy  rękojeści  zapalo- 
nemi  i  ten  przed  wielkim  ołtarzem  na  ziemię  rzucał.  Przy 
koronacyi  Kazimierza  Wielkiego  niósł  miecz  wojewoda 
sandomierski.  Miecznik  koronny  bywał  obecny,  gdy  król 
dla  odebrania  przysięgi  szedł  z  Wawelu  do  miasta;  gdy 
po  wykonaniu  takowej  pasował  rycerzy ;  gdy  książęta  pru- 
scy hołd  lenny  składali  królom  polskim ;  przy  inwestyturze 
księcia  kurlandzkiego  i  t.  d.  Podczas  takich  uroczystości 
miecznik  z  chorążym  mieli  podobne  sobie  obowiązki.  We- 
dług godności  urzędów  ziemskich  w  Koronie,  miecznik  zaj- 
mował 13-te  z  kolei  miejsce  po  podkomorzym,  szedł  zaś 
po  pisarzu  ziemskim  a  przed  wojskim  mniejszym.  W  Litwie 

KSIĘGA   RZECZY   POLSKICH.  J[g 


—     242     — 

miał  19-te  miejsce  po  ciwanie,  idąc   po  łowczym  a  przed 
koniuszym. 

Mieczownik  ob.  Płatnerz. 

Mila  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Minuta,  w  języku  staropolskim  tak  nazywano  każdą 
prostą,  t.  j.  prywatną,  bez  pieczęci,  kopię  dokumentu,  wy- 
pis  i  krótkie  zebranie  czego.  Później  wyrazem  tym  ozna- 
czano także  brulion,  koncept,  projekt  do  referatu,  który 
po  przepisaniu  w  kancelaryi  na  czysto,  składano  dla  siadu 
do  właściwych  akt.  Rej  powiada,  że  „gdy  prawa  stanowili 
przodkowie  nasi,  pozewek  był  na  trzy  palce  a  minutka  na 
dłoń'*.  Prawo  polskie  orzekało,  że  „prostą  minutą  nic  nie 
może  być  dowiedzione,  jedno  tylko  minutą  pod  pieczęcią^. 

Młóto  ob  Piwo. 

Mons  pietatis,  tak  nazywano  zakłady  dobroczynne, 
w  których  ludziom  ubogim  pożyczano  pieniędzy  na  za- 
stawy, nie  pobierając  żadnego  procentu  lub  bardzo  drobną 
opłatę  na  wynagrodzenie  osób,  które  około  tego  chodziły. 
Powstały  w  wieku  XV  we  Włoszech.  Chwalił  je  Paweł  U 
papież,  a  zbór  laterański,  rozpoczęty  w  r.  1612,  polecił. 
W  Polsce  zwano  je  Komorą  Potrzebnych,  a  były  już  na 
początku  XVI  wieku  w  Krakowie,  Warszawie  i  Wilnie. 
Komora  Potrzebnych  w  Wilnie  żadnej  opłaty  nie  przyjmo- 
wała, a  osoby  które  się  nią  zajmowały,  spełniały  te  obo- 
wiązki bezpłatnie  (ob.  Bank  pobożny  w  Krakowie). 

Morowe  powietrze.  Kronikarze  nasi  podają,  iż  w  roku 
1186  nastąpiła  ciężka  na  ludzi  zaraza  epidemiczna,  która 
wielką  zrządziła  śmiertelność  w  Polsce  i  na  Rusi.  Drugą 
podobną  wiadomość  o  wielkiej  zarazie  i  śmiertelności  roz- 
szerzonej po  krajach  ruskich  i  polskich  podaje  Długosz 
pod  r.  1288,  przypisując  przyczynę  złego  zatruciu  wód  przez 
Tatarów.  W  10  lat  później  kroniki  polskie  zapisały  zarazę 
na  bydło,  zwierzęta  domowe  i  trzody,  tak  srogą,  że  z  przy- 
czyny upadku  bydła  roboczego  i  koni,  w  wielu  miejscach 
musiano  zaniechać  nawet  uprawy  roli.     Pod   r.  1348  zapi- 


easa  jest  epidemiczna  gorączka  z  krwotFokiem  z  ust,  w  któ- 
rej chorzy  umierali  3-go  dnia.  Gdy  po-wtórnie  powróciła 
ta  epidemia  w  tymże  roku,  chorzy  dostawali  dymienio 
i  wrzodów  (aposiemata  et  anthraces)  i  amierali  w  dniach 
pi^oin.  W  roku  następnym,  z  przyczyny  także  gorączki, 
wiele  szlaohty  i  ludu  pospolitego  wymarło.  Takaż  zaraza 
gorączkowa  zapisana  jest  pod  r.  1363.  W  roku  1363  epi- 
demia nazywana  morowem  powietrzem,  wiele  miast,  wsi 
i  OBad  polskich  pozamieni^a  na  długi  ozas  w  pustjrnie. 
"W  r.  1372  z  powodu  zarazy  epidemicznej  zabrakło  miejsca 
na  wielu  cmentarzach.  !Rok  1373  pamiętny  jest  także  mo- 
rową zarazą,  tak  w  Polsce  jako  i  całym  świecie.  W  r.  1413 
król  Jagiełło  chroniąc  się  przed  wybuchłą  w  Polsce  po- 
wszechną zarazą,  puścił  się  z  Wiślicy  w  lasy  i  bory  do 
ziemi  Lubelskiej  i  Chełmskiej.  Zaraza  ta  pustoszyła  całą 
Polskę  od  Św.  Jana  Chrzciciela  do  św.  Jadwigi.  We  dwa- 
naście lat  później  tak  samo  Jagiełło  i  Witold  przymuszeni 
byli  uciekać  przed  powietrzem  wśród  zimy  z  miast  i  zam- 
ków do  bezludnych  borów.  Maleńkiego  królewicza  Włady- 
sława (Warneńczyka)  wywieziono  do  zamku  chęcińskiego. 
Pod  koniec  roku  1430  w  zimie  „morowe  powietrze  w  ca- 
łej niemal  panowało  Polsce,  pomimo  jednak  tej  śmiertelnej 
zarazy  przybyła  na  sejm  do  Warty  wielka  liczba  prałatów 
i  panów".  W  r.  1431  panowała  śmiertelna  zaraza  na  konie. 
W  r.  1446  dotknięty  zarf^ą  morową  zmarł  w  Kraenymsta- 
wie  przejeżdżający  książę  mazowiecki  Kazimierz,  znany 
z  zamiłowania  swego  do  rzemiosła  kowalskiego.  W  r.  1451 
nawiedziła  morowa  zaraza  Wielkopolskę,  nie  czyniąc  ża- 
dnej klęski  w  Małopolsce.  W  r.  145'2  latem  morowe  po- 
wietrze dotknęło  szczególniej  Szląsk,  Wieluń  i 
Król  Kazimierz  spiesznie  udał  się  na  Litwę,  nie 
że  zaraza  inorowa  już  w  ctdej  Litwie  panowała 
że  ludzie  jadąc,  siedząc,  śpiąc  lub  jedząc  imiieral: 
puszczono  zatem  królowi  wstępu  do  Wilna,  ani 
gdzie  najzjadliwsza  panowała   zaraza.     Schował   i 


—     244     — 

w  lasy  i  bory  grodzieńskie  i  zabawiał  łowami.  Zarazę  mo- 
rową przewozili  ludzie  podróżni,  tak  w  r.  1464  do  Piotr- 
kowa przynieśli  ją  panowie  radni  z  miejsc  zapowietrzonych. 
Do  Wilna  zawitała  przyniesiona  z  suknią  zapowietrzoną 
z  Inflant.  W  roku  1466  Sędziwoj,  wojewoda  sieradzki,  do- 
tknięty morową  zarazą,  trzeciego  dnia  życie  zakończy}, 
a  Jana,  arcybiskupa  gnieźnieńskiego,  ledwo  wyratowano 
w  tej  chorobie.  Zaraza  krążyła  po  Polsce  z  przeskokami, 
jedne  miasta  i  wsie  pomijała,  w  drugich  szerzyła  spusto- 
szenia. Uderzając  najprzód  na  miasta,  potem  na  wsie  i  mia- 
steczka, dotrwała  aż  do  postu  wielkiego  i  później  w  lecie 
znowu  się  powtórzyła.  W  r.  1476  panowie,  którzy  odpro- 
wadzali królewnę  Jadwigę,  poślubioną  Jerzemu,  księciu  ba- 
warskiemu, przywieźli  z  sobą  do  Polski  zarazę  gorączkową, 
która  wtedy  w  Bawaryi  i  Niemczech  panowała.  W  później- 
szych czasach  szczegóły  o  morowem  powietrzu  stają  się 
już  tak  liczne,  że  przytaczać  ich  niepodobna.  Morowe  po- 
wietrze nie  było  oddzielną  chorobą,  dziś  nieznaną,  ale 
jedną  z  tych  epidemii  jak  cholera  lub  dżuma,  które  mogły 
tylko  w  pewnych  epokach  zmieniać  swoje  objawy  i  siłę, 
rozmaicie  w  różnych  wiekach  nazywane.  W  wieku  XV lii 
ogłaszano  drukiem  na  arkuszach  po  kraju  zalecany  przez 
ludzi  doświadczonych:  „Przepis  potrzebnego  postępowania 
dla  wy  gnębienia  zarazy  z  miejsc,  które  jej  podległe  były, 
aby  odnowieniu  późniejszemu  klęski  ile  możności  zagro- 
dzić". W  przepisie  tym  z  r.  1781,  jest  mowa  o  odosobnie- 
niu miejsc,  o  przygotowaniu  medykamentów,  o  zapobieże- 
niu aby  zaraza  nie  odnowiła  się  na  wiosnę,  o  poddawaniu 
kwarantannie  lub  paleniu  rzeczy  po  zmarłych,  o  posypy- 
waniu ciał  wapnem,  o  strzelaniu  psów  i  kotów  z  domów 
zarażonych.  Przepis  mówi  obszernie  o  szkodliwości  ukry- 
wania rzeczy  z  domów  zarażonych  i  potrzebie  ich  kadze- 
nia', przekurzania ,  wietrzenia,  prania  lub  palenia.  Bielizna 
używana  w  chorobie,  palona  była,  a  nieużywaną  prano. 
Do    wszystkiego    dotykano    się    przez    rękawice    moczone 


246 


w  oooie  i  okadzane  siarką.  Papiery  i  książki,  które  były 
-w  używaniu  chorych,  palono,  pieniądze  moczono  w  occie 
i  okadzano  dymem  siarki,  sprzęty  myto  gorącym  ługiem. 
Ziemię  z  domów  bez  podłogi  wywożono  a  nasypywano 
świeży  piasek.  Wszystkie  kąty  w  izbach,  sieniach  i  komo- 
rach wapnem  wybielano.  Domy  wykadzano  siarką,  jałow- 
cem i  octem  lanym  na  gorący  kamień.  Z  domów,  w  któ- 
rych pojawiła  się  choroba,  ludzi  zdrowych  wydalano  do 
lasów,  gdzie  najmniej  przez  6  niedziel  zostaw;a6  musieli. 
Wreszcie  przepis  mówi  szczegółowo  o  organizacyi  ratun- 
kowej, raportach  felczerów,  udziale  władz  miejscowych  i  t.  d. 
Pod  przepisem  podpisany  „Antoni  Dzieduszycki  zesłany 
dla  ochrony  do  miejsc  o  zarazę  zaskarżonych".  Bardzo  do- 
bre wrażenie  robi  ta  troskliwość  zwrócona  przed  półtora 
wiekiem  do   ^najbiedniejszych". 

Mosty,  Mostowe,  Mostowniczy.  Polska  znana  była  ze 
złych  mostów,  dowodem  czego  jest  przysłowie  zapisane  już 
przez  Rysińskiego  za  Zygmunta  III,  stawiające  na  równym 
poziomie :  „Polski  most,  niemiecki  post  i  włoskie  nabożeń- 
stwo". Były  jednak  przyczyny  tego  złego,  o  których  wie- 
dzieć powinniśmy.  A  naprzód  ta,  że  Polska  jako  rodzaj 
federacyi,  potem  Rzeczypospolitej,  nie  miała  nigdy  rządu 
samowładnego  i  sprężystego,  któryby  przymuszał  wszyst- 
kich do  porządku,  ale  należała  do  kilkudziesięciu  tysięcy 
właścicieli  ziemskich,  którzy  wolność  swoją  uważali  za 
skarb  największy  na  świecie,  a  odbywając  podróże  konno, 
nie  zawsze  dbali  o  mosty  mniejsze.  Budowanie  zaś  mo- 
stów na  rzekach  większych  i  utrzymywanie  ich  w  po- 
rządku przechodziło  możność  średniej  zamożności  szlach- 
cica i  ułatwiało  grasowanie  Krzyżaków,  Litwinów,  Koza- 
ków, Wołochów,  Tatarów,  Szwedów  i  innych  sąsiadów,  od 
których  Polska  jako  nie  zasłonięta  górami  i  morzami,  wię- 
cej niż  inne  kraje  w  Europie  cierpiała.  Mały  ruch  na  trak- 
tach przy  zaludnieniu  znacznie  mniej szem  niż  dzisiaj,  nie 
dawał  także   możności,    aby  opłata   myta   mostowego    wy- 


—    246    ~ 

starczała  na  utrzymanie  wielkioh  mostów  w  stanie  pożąda- 
nym. Z  tern  wszystkiem,  sama  wspólność  wyraża  most,  we 
wszystkich  językach  słowiańskich ,  dowodzi  już  odległej 
staroż^^tności  zwyczaju  budowania  mostów.  Wyrażenia  sta- 
ropolskie:  most  na  rzece  słaó,  posłać,  położyć,  kłaść,  rzu- 
cić, pochodzą  z  czasów,  w  których  pospolite  mosty  nie 
były  palowe,  wymagające  większego  kunsztu  i  nakładu, 
ale  podobne  do  tratew  flisackich,  pływające,  zrobione  na 
klocach  w  poprzek  rzeki  na  wodę  rzuconych,  położonych, 
kładzionych,  posłanych.  Kunszt  wbijania  pali  był  jednak 
dawno  w  Polsce  znany,  skoro  kronikarze  mówią  już  o  pa- 
lach granicznych  przez  Chrobrego  w  rzeki  wbijanych. 
A  i  w  czasach  przedhistorycznych  istniały  w  dzisiejszej 
Wielkopolsce  mieszkania  jeziorne  na  palach.  Na  dowód  że 
w  Słowiańszczyżnie  mosty  bywały  dwojakie,  t.  j.  czasowe 
na  tratwach  i  stałe  na  palach,  posłużyć  może  wzmianka 
kronikarzy,  że  r.  998  Włodzimierz,  książę  ruski  pokonany 
i  ścigany  przez  Pieczyngów,  ocalił  życie  swoje,  ukrywszy 
się  ^pod  mostem".  W  dokumencie  małopolskim  z  r.  1146 
znajdujemy  wyraz  „mostne",  w  r.  1262  „mostowe",  co  ozna- 
czało myta  czyli  cła  mostowe,  t.  j.  opłaty  za  przejechanie 
mostu  pobierane.  W  dokumencie  z  r.  1281  wymieniona 
jest  miejscowość  „Babin-most".  W  wieku  XII  stałych  mo- 
stów na  większych  rzekach  nie  było,  a  tylko  przeprawiano 
się  promami,  lub  robiono  mosty  w  razie  poważniejszej  po- 
trzeby. O  takiej  np.  wspomina  Długosz  pod  r.  1147,  gdy 
Konrad  III  król  niemiecki  i  rzymski  w  towarzystwie  wielu 
książąt,  biskupów  i  panów  na  czele  kilkudziesięciu  tysięcy 
wojska  szedł  z  Frankfurtu  przez  Polskę  na  wojnę  krzy- 
żową do  Ziemi  świętej,  (część  tej  armii  szła  przez  Wę- 
gry). Długosz  twierdzi,  że  przez  Polskę  była  droga  „bez- 
pieczniejsza" a  panujący  wówczas  w  Krakowie  Bole- 
sław IV  Kędzierzawy,  wziąwszy  z  sobą  obu  braci  swoich: 
Mieczysława  i  Henryka,  wyjechał  na  spotkanie  Konrada 
aż  do  granicy.   Podejmował  go  i  całe  jego  wojsko  z  kró- 


—    247     — 

le^y^ską  wspaniałośoią,  ^na  większych  rzekach  kazał  mosty 
ka  większemu  uczczeniu  cesarza  stawiać,  w  dalszej  drodze 
przez  Ruś  i  Wołochy,  ugaszczał  i  podróż  ułatwiał  jak 
u  siebie".  Sypanie  grobel  i  budowanie  mostów  należało  do 
najzwyklejszych  starań  i  obowiązków  ludności.  Ciągnęły 
się  te  mosty  nieraz  na  kilkaset  i  kilka  tysięcy  sążni,  jak 
to  dotąd  widzieć  można  w  Pińszczyźnie.  Nie  dziw  też,  że 
wojowniczy  I'eszek  Czarny  zasiada  na  wiecu  z  rycerstwem 
i  długie  toczy  narady  o  budowaniu  mostów  nowych  i  na- 
prawianiu starych.  Jagiełło  przygotowując  się  tajemnie  na 
wielką  wojnę  z  Krzyżakami  (która  zakończyła  się  zwy- 
cięstwem pod  Grunwaldem  w  r.  1410),  już  rokiem  pierwej 
kazał  zbudować  w  Kozienicach,  gdzie  była  puszcza  kró- 
lewska, Uczne  statki  wodne  na  most  łyżwo  wy.  Most  ten 
w  chwili  rozpoczęcia  wojny  został  Wisłą  spławiony  do 
Czerwińska,  dla  przeprawienia  wielkiej  armii  z  brzegu  le- 
wego na  prawy.  Polacy  umieli  wówczas  lepiej  dochowy- 
wać tajemnic  niż  dzisiaj,  tak  blizcy  bowiem  sąsiedzi  jak 
Krzyżacy,  do  ostatniej  chwili  o  budowie  i  sprowadzeniu 
mostu  nie  wiedzieli.  Jakoż  Dobiesław  Skoraczowski  taką 
o  tym  moście  zdał  relacyę  Wielkiemu  Mistrzowi:  „Widzia- 
łem ten  most  na  statkach  dowcipnie  zbudowany  i  na  Wi- 
śle położony,  po  którym  w  oczach  moich  wszystko  wojsko 
królewskie  suchą  nogą  przeszło  przez  Wisłę  i  najcięższe 
działa  po  nim  przeprowadzono,  a  most  ani  drgnął  pod  ich 
ciężarem*'.  Roześmiał  się  na  to  mistrz  pruski  Ulryk,  szydząc 
z  powieści  Dobiesława,  a  zwróciwszy  mowę  do  panów  wę- 
gierskich, rzekł:  „Bajki  to  są  w  niczem  do  prawdy  niepo- 
dobne, które  ten  człowiek  prawi.  Wiemy  bowiem,  że  król 
polski  po  Nadwiślu  się  błąka  i  usiłuje  ale  nie  może  prze- 
prawić się  przez  rzekę  a  wiele  rycerstwa  jego,  szukając 
brodu,  potonęło".  W  r.  1414  po  raz  wtóry  Jagiełło  zgro- 
madziwszy wielkie  wojsko  przeciw  Krzyżakom,  stanął  nad 
Wisłą  wprost  Zakroozymia  —  jak  pisze  Długosz.  „A  lubo 
most  łyżwowy  do  przeprawy  na  Wiśle  był  już  sporządzony, 


—     248    — 

gdy  wszelako  w  tej  porze  z  przyczyny  ciągłych  deszczów 
Wisła  szeroko  wylała,  przez  dni  8  nie  można  było  rzucać 
mostu  na  rzekę,  dopóki  wody  nie  opadły".  W  r.  1419  Ja- 
giełło po  raz  już  trzeci  za  swego  panowania  idąc  na  Krzy- 
żaków, przeprawił  wielkie  wojsko  polskie  po  moście  łyżwo- 
wym  przez  Wisłę   pod    Czerwieńskiem.     Takaż    przeprawa 
po  tymże  moście  nastąpiła   pod    Czerwieńskiem  w  r.  1422 
i  połączenie    się   za   Wisłą   Jagiełły    z   Witoldem    podczas 
czwartej  wyprawy  na  Krzyżaków.   W   latach    1454  i  1466 
syn  Jagiełły  Kazimierz  Jagiellończyk  ciągnąc  przeciw  Krzy- 
żakom,   przeprawiał   znowu    ogromne    wojsko  przez  Wisłę 
pod  Toruniem  po  moście  lyźwowym,  zapewne  jednak  nowo 
zbudowanym.     Nazwa   miasteczka   Mosty,    położonego  nad 
Niemnem  o  7  mil  od  Grodna,    znana    w    wieku  XV,    daje 
niezawodne  świadectwo,  że  już  wówczas  istniał  na  Niemnie 
most  w  powyższej  miejscowości.  Podczas  olbrzymiego  wy- 
lewu Wisły  w  końcu  lipca   1476  r.,    most  większy   łączący 
miasto    Kazimierz   z    Krakowem    (Wisła    płynęła   wówczas 
między  Stradomiem  i  Kaźmierzem)  i  wszystkie  inne  mosty 
około  Kaźmierza    woda  poznosiła.     Około    r.    1563    niejaki 
Erazm  z  Zakroczymia,    dzierżawca  przewozu  i  cła  na  Wi- 
śle, podał  myśl  pobudowania    mostu    na    palach  pod  War- 
szawą. Król  Zygmunt  August  polecił  uskutecznić  to  przed- 
sięwzięcie. Drzewo,  a  mianowicie  dębinę  na  pale,  spławiono 
wodą  z  puszcz  kozienickich  i  sandomierskich.  Pierwsze  pale 
wbito  d.  25  czerwca  1568  r.  Ukończyła  zaś  budowę  mostu 
po  śmierci  króla  siostra   jego    Anna   Jagiellonka   własnym 
nakładem,  tak  iż  na  zjazd  elekcyjny  d.  6  kwietnia. 1673  r. 
otworzyć  go   było  można    do    przejazdu.     Ponieważ    brzeg 
warszawski  był  drewnianymi  budynkami    zabudowany,    dla 
ochrony  więc  od  pożaru  wzniesiono  na  tym  brzegu  (wprost 
ulicy  nazwanej  odtąd  Mostową)  wieżę  czworokątną  z  bramą 
sklepioną.  Most  ten  był  podziwem  całej  Polski  a  Jan  Ko- 
chanowski uczcił   go   pięknym    wierszem    a   raczej    trzema 
sześciowierszami,  z  których  pierwszy  tak  brzmi : 


—    249    — 

Nieubłagana  Wisło,  próżno  wstrząsasz  rogi, 
Próżno  brzegom  gwałt  czynisz  i  hamujesz  drogi. 
Nalazł  fortel  król  August,  jako  cię  miał  pożyć, 
A  ty  musisz  tę  swoje  dobrą  myśl  położyć: 
Bo  krom  wioseł,  krom  promów,  już  dziś  suchą  nogą 
Twój  grzbiet  nieujeżdżony  wszyscy  deptać  mogą. 

Most  Zygmunta  Augusta  istniał  przez  lat  30,  dopóki  lody 
w^iosenne  nie  zniszczyły  go  w  znacznej  czyści  roku  1603. 
Odtąd  był  wielokrotnie  odbudowywany  bądź  na  palach, 
bądź  urządzany  na  łyżwach  i  przez  lody  wiosenne  nisz- 
czony. W  latach  1707  i  1829  miała  nawet  Warszawa  po 
dwa  mosty  na  Wiśle.  Od  r.  1829  most  łyźwowy  był  już 
tylko  na  zimę  zbierany,  dopóki  w  latach  1859  —1861  nie 
zbudowano  kosztem  miejskim  wielkiego  mostu  żelaznego 
podług  projektu  inżyniera  Stanisława  Kierbedzia.  W  Litwie, 
gdzie  Jagiellonowie  jakp  panowie  dziedziczni,  mogli  ener- 
giczniej oddziaływać  na  administracyę  kraju  niż  w  Koro- 
nie republikańskiej,  niektóre  urządzenia  porządku  publi- 
cznego były  lepsze  jak  w  Wielko-  i  Małopolsce.  Tak  np. 
niektóre  województwa  litewskie  posiadały  wybieranych  ze 
szlachty  mostowniczych,  czyli  urzędników  ziemskich,  któ- 
rych obowiązkiem  był  dozór  nad  drogami,  mostami  i  gro- 
blami, zwłaszcza  na  gościńcach  większych,  którędy  panu- 
jący przejeżdżali.  Na  dworze  Radziwiłłów  był  podobnież 
mostowniczy  tych  książąt.  Skrzetuski  w  „Prawie  polskiem" 
powiada:  „Mostowniczy  od  starania  o  mostach  imię  ma". 
Prawa  polskie  pozwalały  tym  obywatelom,  którzy  znacznym 
kosztem  mosty  w  dobrach  swoich  budowali,  pobierać  cło 
czyli  myto  mostowe,  „a  ktoby  cła  bronnego  (czyli  bram- 
nego  t.  j.  brukowego,  pobieranego  w  bramach  miast  na 
utrzymanie  bruków),  mostowego  albo  wodnego  nie  oddał, 
we  czwórnasób  to  nagrodzi".  To  się  znaczy,  że  karę  za 
opór,  zapłaci  poczwórnem  mytem.  W  Krakowie  na  Wiśle 
do  r.  1315  był  tylko  przewóz,  który  w  tym  czasie  Łokie- 


—     250    — 

tek  podarowd!  ^ukochanym  mieszczanom  krakowskim^  pod 
warunkiem,  aby  przy  Wawelu  most  stały  zbudowali. 

Muszkatel  ob.  Małmazya. 

Muzyczne  narzędzia.  Zakres  książki  niniejszej  nie  po- 
zwala na  pisanie  o  muzyoe  w  Polsce,  o  rzeźbiarstwie,  ma- 
larstwie, rymotwórstwie  i  t.  p.  Ale  godzi  się  między  rze- 
czami z  przeszłości  polskiej  wymienić  przynajmniej  po- 
krótce narzędzia,  na  których  grywali  dawni  Polacy  w  smu- 
tku i  wesołości,  w  świątyniach  Pańskich  lub  obozach,  idąc 
na  boje  z  bisurmany.  Przytoczymy  tu  naprzód  wesołą  ko- 
lędę ludową  z  wieku  XVII,  w  której  wspomnianych  jest 
wiele  narzędzi  muzycznych,  na  jakich  w  owe  czasy  grywano  : 

Anieli  się  w  niebie  cieszą' 

Pasterze  do  szopy  spieszą,  hej  nam,  hej ! 

Opuścili  swe  bydlęta 

A  pobrali  instrumenta,  hej  nam,  hej! 

Do  Betlejem  gdy  przybiegli, 

Szopę  z  wszystkich  stron  obiegli,  hej  nam,  hej ! 

Poustawiali  się  w  szyki 

I  wzięli  się  do  muzyki,  hej  nam,  hej ! 

Stach  najpierwszy  na  swym  Rogu 

Rozpoczął  rżnąć  chwałę  Boga,  hej  nam,  hej ! 

Wach  na  Lirze,  rzeżko  gmyrze, 

Jacek  Krupa,  w  Drumlę  chrapa,  hej  nam.  hej ! 

Janusz  bzdurzy  na  Bandurze 

Sobek  sobie  w  Kohzę  skrobie,  hej  nam,  hej! 

Wojtek  ryczy  na  Basicy. 

Knapik  wali  na  Begali,  hej  nam,  hej! 

Wawrzko  chełce  na  Surmeczce, 

Kuba  Łyczek,  złamał  smyczek,  hej  nam,  hej ! 

Stasiek  z  Dębni  w  Kotły  bębni, 

Fabijanek  trąbi  w  dzbanek,  hej  nam,  hej ! 

Kurantów  z  konwie  dobywa. 

Temu,  owemu  nalewa,  hej  nam  hej! 

Tomek  doi  na  Oboi, 

Kopet  kraje  w  Szałamaje  hej  nam,  hej ! 

Filip  plecie  na  Kornecie, 

Kryś  bełkoce  na  Fagocie^  hej  nam,  hej! 


—    261     — 

Arfy  z  sobą  nie  przynieśli, 

Naprawić  ją  dali  cieśli,  hej  nam,  hej ! 

Z  Ttbb-maryjfią  Bartek  prostak. 

Idąc  przez  wieś,  w  karczmie  został,  hej  nam,  hej! 

Jan  Łodzią,  biskup  poznański  (zmarły  r.  1346),  który  wiele 
pieśni  kościelnych,  dotąd  śpiewanych  w  Polsce  ułożył,  nie 
znał  chwil  szczęśliwszych  nad  owe  ^gdy  sobie  doma  (jak 
mówi  dziejopis)  gwoli  wesołości  na  cy tarze  przygrywał". 
Arcybiskup  gnieźnieński  Mikołaj,  oprócz  cytary  rozkoszo- 
wał się  w  „luteń,  trąb,  piszczałek  i  reszty  gędzielnych  na- 
rzędzi chórze".  Widzimy  z  tego  i  z  innych  wzmianek  Dłu- 
gosza o  muzyce  dobranej,  że  kapele  były  już  w  dobie  pia- 
stowskiej znane  w  Polsce.  Aldona,  żona  Kazimierza  W., 
Litwinka  (zmarła  r.  1339),  lubiła  się  otaczać  chórem  śpie- 
waków i  grających  na  bandurach,  cy  tarach  i  lirach,  co  — 
jak  dusznie  wnosić  można  —  dowodzi  istnienia  ka- 
peli królewskiej.  Wogóle  widać  Litwinki  rozmiłowane  były 
w  muzyce,  bo  Aleksandra  Olgierdówna,  siostra  rodzona 
Jagiełły,  poślubiona  Ziemowitowi,  księciu  Mazowieckiemu, 
przyjeżdżając  do  Krakowa  na  dwór  brata,  woziła  z  sobą 
flecistów  nadwornych.  Zwierzchnikiem  kapeli  na  dworze 
Jagiełły  był  Jan  Siedź,  herbu  Doliwa,  później  biskup  prze- 
myski, zmarły  r.  1411.  Byli  w  niej  i  żydzi.  Widzimy  w  roku 
1440,  że  kapela  króla  Władysława  Warneńczyka  wyjęta 
jest  z  pod  sądu  miejskiego  a  należy  do  starościńskiego. 
Jan  Tarnowski,  wojewoda  krakowski,  ma  także  muzyków 
nadwornych.  Wnukom  Jagiełły,  Aleksandrowi  i  Zygmun- 
towi, przygrywa  nadworny  lutnista  Ozuryłko.  Opaci  dla 
rozrywki  grywali  czasem  wesołe  piosnki  na  organach.  Głos 
kobzy  ceniono  w  Polsce  na  równi  z  dźwiękami  cytry  hisz- 
pańskiej. Huczne  tony  wydobywano  nie  tylko  z  kobzy 
(z  ^koziego  roku,  z  kozła"),  ale  także  z  trąb  i  bębnów. 
IŁ®j  wyraża  się,  że  „wrzeszczał  kozi  róg  za  uchem,  tłuczono 
w  bęben  by  w  pudło,  aż  we  łbie  trzeszczało".  Krzykliwe 
były  kornety  i  fujary,  głośne  sztorty,  szałamaje,  pomorty. 


263 


wiersz  z  „Pana  Tadeusza"  :   „Patrz,  stoi  cymba- 

zypak  i  kozice".  Niewątpliwie  do  pierwotnych  na- 

,  muzycznych  w  Polsce,  lubo  nie  tanecznych  i  weso- 

j"  ale  pasterskich,  myśliwskich  i  hasłowych,  należy  wielka 

^ba  drewniana,    zwana  ligawką,    legawką   (ob.  Ligawka). 

Myto  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Narębne  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Nazwiska  ludzi.  Nie  możemy  dziś  pojąć  człowieka  bez 
nazwiska  dziedzicznego  t.  j.  przechodzącego  z  ojca  na  syna 
w  formie  niezmienionej.  A  jednak  w  całej  Europie  nazwi- 
ska takie  upowszechniły  się  dopiero  w  wi^ku  XV  a  utrwa- 
liły w  następnym.  Przedtem  każdy  wymieniał  tylko  swoje 
imię  i  miejsce,  z  którego  pochodził.  Litewski  Mendog  miał 
syna  Olgierda,  Olgierd  Jagiełłę  bez  łączności  nazwiska  rodo- 
wego. Szlachcic  obok  imienia  wymienia!  herb,  włość,  lub 
zamek  dziedziczny.  Naruszewicz  w  swojej  historyi  narodu 
polskiego  powiada:  „Starożytni  Polacy  nazywali  się  na- 
przód od  herbów  np.  Ciołek,  Jastrzębiec  etc,  powtóre  od 
wiosek  np.  Piotr  z  Chodźca,  z  Zakliczyna,  po  trzecie  od 
imion  ojcowskich,  jak  dotąd  Rusini  np.  Jan  Janowicz, 
Witek  Bieniewicz  t.  j.  syn  Bieniasza  (Benedykta)  *).  Herb 
czyli  po  polsku  „zawołanie"  t.  j.  hasło,  znak,  wyraz,  zwo- 
.  łujący  ród  herbowy  na  wojnę,  był  oczywiście  dziedzicznym 
i  u  szlachty  średniowiecznej  mógł  do  pewnego  stopnia  za- 
stąpić rodowe  nazwisko.  Stąd  nazwy  wielu  herbów  stały 
się  nazwami  wielu  rodów  i  wielu  wsi,  które  były  tych  ro- 
dów gniazdem  i  dziedzictwem.  Do  takich  należą:  Bogoria, 
Jastrzębiec,  Działosza,  Przyrowa,  Łada,  Dąbrowa,  Godzięba, 
Sulima,  Szeliga,  Rawicz,  Rogala.  Dołęga,  Doliwa,  Cholewa, 


')  U  narodów  germańskich  nazwisko  syna  tworzono  przez  do- 
danie do  imienia  ojca  końcówki  sohn,  son,  sen,  u  Hiszpanów  ez,  \x  Nor- 
mandów fitz  (na  początku),  u  Irlandczyków  O  (Orjj  u  Szkotów  Mac, 
u  Arabów  i  Hebrajczyków  ben,  u  nas  toicz. 


—    264    — 

Skuba,  Grerałt,  Kossak,  Bujno,  Kownat,  Nieczuja,  Badwan, 
Pomian,  Zaręba,  Trzaska,  Konopka,  Grzymała,  Tuczyiiski, 
Pachała,  Bolesta,  Odrowąż,  Zagłoba  i  kilkadziesiąt  innych. 
Niektóre  nazwiska  rodowe  potworzyły  się  ze  starodawnych 
imion  polsko-słowiańskich,  np.  Chwalibóg,  Wszebor,  Sędzi- 
mir, Bożym,  Dzierżek,  Włodek,  Bohnfał,  Gniewosz,  Strzę- 
bosz,  Niemiera,  Wojsław,  Wojno.     Obok  wyrazu  nazwisko, 
do    którego   przywiązujemy   dziś   przymiot   dziedziczności, 
mamy  w  naszym  języku   przydomek  oraz  przezwisko,    wy- 
razy może  starsze  od  „nazwiska^  i  powszechnie  przez  lud 
używane.  Przedstawiają  one  praktycznie  początek  każdego 
miana,  którem  jest  przez wa  jednego  człowieka  przez  ogół 
danym  wyrazem.  Bywa  to  zwykle  określenie  jakiegoś  wy- 
bitniejszego jego  przymiotu,   wady,    cechy,   kalectwa,    po- 
chodzenia, rzemiosła,  dziwactwa,  przyzwyczajenia  lub  ubioru. 
Bolesława  I  z  powodu  niesłychanej  waleczności  przezwano 
Chrobrym  (jest  już  tak  nazwany  w  r.  1120).  Bolesława  III, 
który  był  równie  walecznym  jego  pra-pra wnukiem,  ale  od 
wrzodu  miał  w  młodości  skrzywione  usta,   nazwano  Krzy- 
woustym. Henryka,  księcia  szląskiego,  z  powodu,  że  nosił 
brodę,    gdy  inni  piasto wicze  brody  golili,  przezwano  Bro- 
datym. Bolesław,  drugi  z  kolei  syn  Krzywoustego,  był  Kę- 
dzierzawy. Z  dwóch  Władysławów,  jeden  był  dla  wielkiego 
wzrostu  i    długich  nóg,  Łaskonogi,   a   drugi  małej  postaci 
przezwany  został  Łokietkiem.  Przezwiska  dawano  w  Polsce 
zarówno  książętom  jak  dygnitarzom,    szlachcie,   kmieciom 
i  najuboższym  sługom.   Dla  tych,  którzy  nie  mieli  herbów 
ani  dziedzicznej  ziemi,   przezwiska   były   potrzebą  prakty- 
czną życia  codziennego,  a  w  czasach,   w  których  zwyczaj 
ogólny  miał  moc  prawa,  nic  dziwnego,  że  przezwiska  ludzi 
zapisywano  w  urzędowych  dokumentach  jako   ich   nazwy. 
Najstarsze    podobne    nazwy   z    dokumentów   polskich    XI, 
XII  i   XTTT  wieku  są:   Babka,   Baran,    Bacz,   Biesiekierz, 
Brzuchaty,  Byczek,  Białowąs,  Dąbek,  Górka,  Gąska,  Graza, 
Jajko,  Jęzor,  Kaczka,  Kwasek,  Kwiatek,  Kwiecik,  Kłobu- 


—     266     — 

czek,  E2os,  Kobyłka,  Komor,  Kołaoz,  Kochan,  Earamoła, 
Krasek,  *Krzy  kała,  Kędziera,  Masło,  Miedź  wiedź,  Myszka, 
Męka,  'Nowosiodł,  Odolan  (Otto),  Opoka,  Patoka,  Piwona, 
Piskorz,  Podwała,  Polanin,  Poniat,  Piast,  Pirwosz,  Pomian, 
Pękawka,  Rak,  Rozdział,  Ratej,  Rożek,  Swojsa,  Sinoch, 
Śmił,  Smogor,  Sokół,  Stróż,  Silca,  Targosza,  Wilczek,  Wil- 
częta, Wojno,  Warga,  Wierzbięta,  Wyszetrop,  Za2oba,  Że- 

•  •  • 

lazo,  Zerucha,  Zwań,  Zuk,  Zabór,  Zabrat,  Zając,  Zajączek, 
Zajączko,  Zator,  Zyz.  Przy  niektórych  nazwach  położone 
są  imiona,  co  wskazuje,  że  nazwy  te  mogły  już  być  dzie- 
dzicznemi  lub  służyć  wspólnie  braciom,  np.:  Paweł  Górka 
(1243),  Stanisław  Kopyto  (1243),  Jakób  Korytko  (1246), 
Sulisław  Mądry  (1249),  Świętosław  Opór  (1295),  Jan  Osina 
(1260),  Otton  Prawota  (1219),  Jakób  Rudek  (1271),  Wła- 
dysław Sędziwój  (1209),  Jan  Woda  (1260),  Piotr  zwany 
Wścieklica  (1291),  Radwan  Ząb  (1249).  Innych  zapisano 
z  nazwy  lijb  imienia  ojca,  np.  Paweł  Stupowicz  (1247), 
Andrzej  Sułkowioz  (1238),  Dobiesław  Sędowioz  (1278),  Piotr 
Włostowicz  (1200),  Mieszko  Władysławo wicz  (1200).  Dłu- 
gosz podaje,  że  w  Polsce  za  czasów  Władysława  Jagiełły 
nastał  zwyczaj  tworzenia  nazwisk  od  posiadłości,  t.  j.  przez 
dodanie  końcówki  przymiotnikowej  ski  lub  cJcL  Zwyczaj 
ten  upowszechnił  się  w  drugiej  połowie  XV  wieku,  na- 
przód u  średniej  szlachty,  bo  panowie  pisali  się  jeszcze 
po  staremu:  Łukasz  z  Górki,  Jan  na  Tęczynie  i  t.  p.  Na- 
zwiska atoli  na  ski  i  cki,  tworzone  już  i  w  XIV  wieku 
z  nazwy  wsi  rodzinnej  lub  dziedzicznej ,  były  z  początku 
o  tyle  tylko  sukcesyjne,  o  ile  syn  dziedziczył  po  ojcu  tę 
samą  wieś,  z  której  powstało  ich  nazwisko.  Jeżeli  zaś  odzie- 
dziczył i  osiadł  w  innej,  to  i  nazwisko  nowe  tworzył,  a  tak 
zdarzało  się,  że  każdy  w  innej  wsi  zamieszkały,  synowie 
i  ojciec,  każdy  innego  używał  nazwiska.  Przykład  zmiany 
nazwiska  mamy  na  kronikarzu  Marcinie  Bielskim  (ur.  1496, 
zm.  1675),  pierwszym,  który  dla  narodu  swego  pisał  dzieje 
powszechne  po  polsku.  Po  ojcu  Marcin,  nazywał  się  Wolski, 


—     266     — 

od  wsi  Woli,  ale  gdy  osiadł  we  wsi  Biała,  koło  Pajęczna, 
został  Bielskim,  a  syn  jego  Joaohim  już  zatrzymał  to  na- 
zwisko ojcowskie.  Paprocki  w  swoim  herbarzu  powiada, 
ż®  gdy  Bartosz  Eemar  kupił  wieś  Wilkowice,  synowie  jego 
zostali  Wilkowskimi. 

Nazwy  wsi  i  miast.    Sposób,  jakim  się  utworzyły  pol- 
skie nazwiska  wsi,  miast  i  miasteczek,  ciekawym  jest  i  wa- 
żnym z  kilku  względów.     Są   to    bowiem   nazwy   naszych 
siedlisk  i  domów  rodzinnych    a    zarazem  stare  zabytki  ję- 
zyka, które  posłużyły  badaczom  przeszłości  do  wyjaśnienia 
niektórych  dawnych  stosunków  społecznych  i  sposobu  osie- 
dlania się  ludności  rolniczej  polskiej  przed  wiekami.     Cała 
kraina  polska  była  pierwotnie    pokryta  lasami   a   pola    nie 
były  nigdzie  darem  przyrody  ale  wynikiem   ciężkiej  pracy 
ludzkiej.  Wśród  tej  olbrzymiej  puszczy,  która  szumiała  od 
Karpat  i  gór  szląskich  po  Bałtyk,  w  owem  sercu  prastarej 
Słowiańszczyzny,  mieszkały   od  czasów  przedhistorycznych 
lady  leohickie.  Jeden  z  nich  nad  Wartą,  Notecią  i  Gopłem 
osiadły,    który   zaczął  najpierwej  zajmować  się  rolnictwem 
i  karczować  lasy    na  pola,    został   przez    innych   Lechitów 
nazwany  z  tego  powodu  Polakami  lub  Polanami  t.  j.  mie- 
szkańcami pól.     W  zawiązkach  narodów,   zwykle  siedliska 
ludzkie,   podobnie  jak  i  sami  ludzie,    nie  miały  żadnej  na- 
zwy.   Jak  dziś  nie  możemy  pojąć  wioski  bezimiennej,    tak 
w  początkach  osiedlenia  wieś  z  nazwiskiem  była  wyjątkiem, 
a  jeszcze  w  wieku    XII,   jak    to    widzimy    z    dokumentów, 
zdarzały  się  wioski  bez  żadnej  nazwy.  Naród  lechicki  skła- 
dał się  z  dwóch  głównych    warstw  społecznych:    rolników 
czyli  kmieci,  t.  j.  chłopów  książęcych,  i  z  wojowników  czyli 
szlachty.    Najpotężniejszy  z  wojowników,    zwany  księciem, 
panował.  Wszyscy  inni  składali  jego  zbrojną  drużynę,  strze- 
gli grodów  i  granic,    chodzili  z  nim  na  wojnę.    Kraj    cały, 
wszystkie  lasy  i  wody  były  własnością  panującego  a  wszy- 
scy  rolnicy    byli  jego    kmieciami.     Książę    musiał    myśleć 
o  utrzymaniu  rycerstwa  czyli  szlachty,    która    nad    bezpie- 


267 


czeństwem  kraju  i  jego   osoby  czuwała.     Danie   rycerzowi 
kawała  dzikiego  boru  nie  byłoby  żadną  nagrodą,   lecz  za- 
daniem do  długiej,  mozolnej  pracy.     Książęta  więc  rozda- 
wali  bory  naprzód   kmieciom,   aby   oni   wyrabiali   ziemię, 
zakładali  wsie   i    dawali  daniny   na    utrzymanie   zbrojnych 
drużyn.  Między  Wartą,  Notecią  i  Gopłem,  gdzie  już  w  cza- 
sach pogańskich  ludność  była  bardzo  gęsta    (jak  tego  do- 
wodzą  liczne   i   rozległe    z    dawnych    epok   cmentarzyska) 
a  samo  łowiectwo,   rybołóstwo    i    chów    bydła  nie  wystar- 
ozsJo  na  potrzeby  życia,    uprawa  zbóż    musiała  się  zacząć 
bardzo  dawno.    W  innych  stronach  Lechii,  ponieważ  ludzi 
było  mało,    najczęściej  jeden  kmieć  zakładał  pierwsze  sie- 
dlisko nowej   wioski  w  dziewiczym  boru,    czyli  jak   nazy- 
wano „na  surowym  korzeniu**.  Osadę  taką  mianowano  '^  do- 
kumentach łacińskich    villa.     Dwie   wsie    oznaczało    nieraz 
dwóch  osadników.  Z  początku  nowa  osada  nie  miała  zwy- 
kle żadnego    nazwiska,    ale   z    czasem   następował   zawsze 
powód  do  nazwania  każdego  zakątka  ziemi  tak  a  nie  ina- 
czej.   Nazwy   te  nie  powstawały  nigdy  przez  ich  umyślne 
wynajdywanie  lub  z  wymysłu  jednego  człowieka,  ale  z  na- 
turalnego uznania  wszystkich.  Zwykle  więc,  gdy  już  osada 
rozrastała  się  przez  podział  ńiiędzy  synów  pierwszego   za- 
łożyciela,   nazwa   jej    wytwarzała  się  z  prostej  odpowiedzi 
na  zapytanie:  kto  tam  mieszka?  Jeżeli  założył  ją  np.  Krze- 
sław  czyli  w  skróceniu  Krzesz,  to  mieszkali  w  niej  Krze- 
szowice, jeżeli  Racław,  to  Racławice,  jeżeli  Zdań,  to  Zda- 
nowice  i  t.  p.  W  języku  polskim  imię  ojca  zapomocą  koń- 
cówki ic,  ice  przetwarza  się  na  przydomek  synowski.  Tym 
sposobem  za  doby  Piastów    powstały   wszystkie    dzisiejsze 
nazwy  wiosek  z  końcówką  na  ice.   Były  to  zaś  prawie  bez 
wyjątku  osady  poddanych  książęcych,    nazywanych  w  do- 
kumentach łacińskich  XII   i   Xin   wieku   incolae,   homines, 
adscripłi,  mansuarii,  rusłici,  a  najczęściej  servL  Drugą  grupę 
nazw  stanowiły  wsie  szlacheckie  z  końcówkami  przymiotni- 
kowemi  i  dzierżawczemi  na:    owo,    ów,    owa,  awa,  in,  yń, 

KSIĘGA    RZECZY   POLSKICH.  ^'J 


—     268     — 

usza,  izna,  ina,  ja,  yca  i  sko,  oznaczaj ącemi,  że  wieś  była 
czyjąś  prywatną  własnością.  O  takiej  wsi  nie  pytano  si^ 
już  kto  w  niej  mieszka,  jak  o  kmiecej,  ale  czyją  jest?  bo 
jej  dziedzic  jako  wojownik,  nie  trudnił  się  rolą  na  wsi,  ale 
przebywał  przy  księciu,  w  obozie,  w  grodzie.  Jeżeli  więc 
posiadaczem  był  Pomian,  odpowiadano  że  wieś  Pomianowa, 
jeżeli  Mzur  —  Mzurowa.  Gdy  szlachta  poczęła  budować 
dwory  i  zamieszkiwać  je,  odpowiadano  o  dworze  Słabosza, 
że  Słaboszów,  o  dworze  Zawichosta  czyli  Zawiszy,  że  Za- 
wiszyn,  o  dworze  Prandoty,  że  Prandocin,  o  dworze  Bądza, 
źe  Bądzyn.  Tym  sposobem  wieś  jakiegoś  Warcisława  czyli 
w  skróceniu  Warsza,  nazywała  się  Warszowa,  potem  War- 
szawa. Mazurzy  dotąd  mówią  nie  Warszawa  lecz  Warsowa. 
Od  Drogosława  czyli  Drogusza  pochodzą  nazwy  Drogusza, 
Druguszewo,  od  Sławka :  Sławków,  Sławniów,  Sławsko  czyli 
Sławsk,  od  Stanisława  czyli  Stanisza,  Stanka:  Staniszewo, 
Stanków,  Stankowizna.  Od  Bytomia:  Bytomsko,  Bytom. 
Wieś  założona  przez  szlachcica  Wojaka  w  XIII  wieku,  zo- 
stała nazwana  Wojakowa;  przez  Włosta:  Włostowo;  przez 
Obiecana:  Obiecanowo  i  t.  p.  I  później,  gdy  np.  r.  1409 
mieszczanin  z  Leżajska  Giedlarz  założył  osadę  na  karczo- 
wisku  królewskiem,  istnieje  tam  dziś  wioska  Giedlarowa. 
Wsie  rycerzy  t.  j.  szlacheckie,  czyli  pierwsza  w  kraju  wła- 
sność prywatna  ziemi,  brały  początek  z  nadań  i  sprzedaży 
książęcych  już  od  wieku  X,  a  może  i  dawniej,  tylko  dla 
braku  dokumentów  wiedzieć  o  datach  nie  możemy.  Uczony 
historyk  Tadeusz  Wojciechowski  wykazał  w  dziele  swojem 
„Chrobaoya",  że  wiek  XI  zastał  już  w  Polsce  i  osobistą 
własność  ziemi  t.  j.  szlachecką.  Człowiek  roboczy  był  wów- 
czas tak  poszukiwanem  narzędziem  do  pracy,  że  książęta 
nadając  lub  sprzedając  rycerstwu  osady  rolne,  nie  zosta* 
wiali  w  nich  nigdy  swoich  chłopów,  ale  przenosili  ich  za- 
wsze w  inne  puste  miejsca.  Szlachcic  zawsze  otrzymywać 
ziemię  bezludną  i  musiał  wystarać  się  sobie  o  czynszowni- 
ków  lub  o  własną    czeladź.     To    też    wsie    szlacheckie   nie 


—     269     — 

miały  do  wieku  Xni  żadnej  innej  ludności,  prócz  rodziny 
szlachcica  i  jego  czeladzi.  Wszystko,  co  później  było  lud- 
nością poddaną  i  pańszczyźnianą  szlachty,  a  co  już  w  wieku 
XY  wynosiło  po  kilkanaście  rodzin  kmiecych  w  "wiosce, 
powstało  zwykle  z  rozrodzenia  si^  czeladzi  dworskiej.  Gdy 
z  osady  książęcej  przechodzącej  na  własność  szlachcica, 
książę  kmieci  swoich  przeniósł  gdzieindziej,  nazwa  tej 
osady,  pochodząca  od  kmieci,  którzy  ją  założyli,  zwykle 
przestawała  istnieć  a  tworzyła  się  nowa  z  imienia  nowego 
dziedzica.  Tak  np.  gdy  w  r.  1228  książę  Opolski  darowsJ: 
Lutowice  rycerzowi  Klemensowi  czyli  Klimuntowi,  zaczęto 
wieś  powyższą  nazywać  Klimuntowem.  Pierwotnie  pola 
jako  małe  wysepki  wśród  morza  lasów,  były  w  Małopolsce 
tak  nieobszeme,  że  książę  chcąc  obdarzyć  zasłużonego 
sobie  wojownika  większą  przestrzenią  roli,  musiał  np. 
20  łanów,  czyli  około  20  włók  w  wieku  Xin  wydzielać  aż 
w  13 -tu  wioskach.  Do  małej  roli  szlachcic  zwykle  dostawał 
w  dodatku  kawał  boru,  w  którym  zakładał  z  czasem  nowe 
osady.  Tym  sposobem  obok  „starych"  wiosek  powstawały 
„nowe",  obok  „wielkich"  budowano  „małe".  Książęca  osada 
po  wyniesieniu  z  niej  kmieci  staWała  się  zwykle  macierzą 
kilku  późniejszych  wsi  i  folwarków  szlacheckich.  Do  po- 
łowy XIII  wieku  nie  widać  w  posiadaniu  szlachty  wiosek 
z  końcówką  kmiecą  na  ice,  ale  odtąd  są  już  w  posiadaniu 
rycerzy  wioski  podobne.  Wobec  bowiem  coraz  szerszego 
użytku  pisma,  nazwy  utrwalały  się  jako  znaki  martwe,  do 
danej  osady  stale  przywiązane,  a  powtóre  ludzie  szlachcica 
w  założonej  przez  niego  nowej  osadzie,  brali  od  swego 
pana  nazwę  z  końcówką  na  ice.  Tak  więc  gdy  biskup  osa- 
dził wioskę  swymi  ludźmi,  nazwano  i  ludzi  tych  i  wioskę 
Biskupice,  gdy  opat  —  Opatowiec.  A  są  i  Dziekanowice, 
Popowice,  Proboszczowice,  Mnichowice,  wreszcie  od  dostoj- 
ników świeckich :  Książenice,  Podstolice,  Komorowice,  Cho- 
rążyce.  W  dziedzictwie  Dalecha,  wieś  jego  synów  nazwano 
Ddlechowice,  a  drugą,    w  której  siedzieli  jego  chłopi,    na- 

17* 


—     260     — 

zwano  Dalechowy,  czyli  ludzie  Dalechowi.  W  ten  sam  spo- 
sób powstały  obok  Woj  cieszyć  —  Wojciechowy,  obok  Sę- 
dowic  —  Sędowy.  Gdzie  mieszkali  ludzie  Łukasza  czyli 
Łuki,  nazywano  tę  wieś  Łukowy.  Gęstość  wiosek  i  usta- 
lenie ich  nazw  sięga  w  Wielkopolsce  i  w  niektórych  oko- 
licach Małopolski  odległych  czasów.  W  przywileju  klasztoru 
tynieckiego  z  lat  1105 — 1120,  na  16  miejscowości  wymie- 
nionych z  dawnej  fundacyi  Bolesława  Chrobrego,  prze- 
trwało do  dziś  dnia  bez  zmiany  11 :  Tyniec,  Kaszo  w,  Czu- 
łów,  Prądnik,  Sydzina,  Radziszów,  Chorowice,  Bytom,  Sie- 
wierz, Gruszów  i  Łapczyce.  Skoro  zaś  Bolesław  darował 
te  wsie  Benedyktynom,  musiały  już  być  dawniej szemi  osa- 
dami. Przywilej  gnieźnieński  z  roku  1136  wymienia  około 
30  wsi  nad  rzeką  Gąsawą,  które  składały  prowincyę  żniń- 
ską.  Z  powyższej  liczby  Lelewel  na  dzisiejszych  mapach 
tylko  B-ciu  nie  znalazł,  a  z  11 -tu  wsi  wymienionych  w  pro- 
wincyi  spicymirskiej  nie  odszukał  tylko  jednej.  Wieś  ze 
szlachecką  nazwą  Zębocin,  sięga  wieku  X,  bo  wymieniona 
jest  jako  własność  Ungera,  który  był  biskupem  polskim 
od  r.  982.  Najpóźniej  ustalenie  nazw  nastąpiło  na  Podlasiu, 
bo  jakkolwiek  mamy  tam  niektóre  nazwy  istniejące  bez 
zmiany  od  wieku  Xni,  to  jednak  wiele  wsi  jeszcze  w  wieku 
XV  kilkakrotnie  zmieniało  swe  nazwiska.  Np.  wieś  Żę- 
dziany  pod  Tykocinem,  zmieniając  właścicieli  nazywała  się  : 
Zdrody,  Drogwino  i  Żędziany.  Dopiero  ta  ostatnia  nazwa 
od 'szlachty  Zęd^ianów,  którzy  tu  osiedli  w  połowie  XV  w., 
pozostała  utrwaloną.  Zarówno  królowie,  jak  szlachta,  aby 
zachęcić  ludzi  roboczych  do  zakładania  nowych  osad  na 
pustkowiach,  uwalniali  ich  na  pewien  szereg  lat  od  wszel- 
kich czynszów  i  danin.  Od  tej  wolności  osadę  taką  nazy- 
wano wolą  lub  wólką,  że  zaś  powstawała  w  obrębie  więk- 
szych dóbr,  więc  od  takowych  dostawała  drugą  nazwę 
przymiotnikową.  Nazwę  Wola  mamy  już  w  dokumencie. 
z  r.  12B4.  Liczne  Wole  i  Wólki  w  Polsce  przenoszą  nas 
w  epokę  gospodarstwa  Kazimierza  Wielkiego,  który  przez 


—     261    — 

gęste  ioh  zakładanie,  ratował  ludzi  od  nędzy,  zaludniał 
kraj  i  przyczyniał  pożytków  ojczyźnie.  Do  trzeciej  grupy 
nazw  należą  oznaczające  stan  lub  zatrudnienie,  rzemiosło 
lub  pochodzenie  osadników,  którymi  byli  słudzy  panują- 
cego, klasztorów  lub  panów,  nazywani  w  dokumentach 
łacińskich:  ministeriales ,  famuli,  homines  duds,  servi,  illiberL 
Pierwotnie  wszelki  przemysł  wiejski,  nawet  tak  prosty  jak 
rybołóstwo,  bartnictwo  i  polowanie  na  cenniejszego  zwie- 
rza, był  w  całym  kraju  książęcy.  Wszelkie  bowiem  wody 
i  lasy  należały  do  księcia  panującego,  który  innych  do- 
chodów miał  mało.  Przez  długi  czas  nawet  klasztory  i  pa- 
nowie nie  mieli  innych  bartników  i  rybaków  jak  tylko  za 
przywilejami  książąt.  Od  ludzi  tedy  zajętych  służbą,  po- 
wstały nazwy  wiosek:  Bartniki,  Bartodzieje,  Skotniki  (pa- 
sterze), Zduny  (garncarze),  Kowale,  Sokolniki  (dozorcy  so- 
kołów myśliwskich),  Bobrowniki  (dozorcy  bobrów),  Eybaki 
i  Rybitwy  (rybacy),  Piekary  (piekarze),  Kobylniki,  Stadniki, 
Konary  (koniarze),  Swiniary,  Owczary,  Psary  (psiarze),  Żer- 
niki  (źarnowniki  czyli  wyrabiacze  żaren  do  mielenia).  Ru- 
dniki, Korabniki  (budujący  łodzie),  Żelaźniki,  Solniki,  Rze- 
szotary  (sitarze),  Łagiewniki  (wyrabiacze  naczyń  zwanych 
łągwiami),  Szczytniki  (którzy  robili  tarcze  zwane  szczy- 
tami), Smolniki,  Smolarze,  Szklary,  Bednary,  Kołodzieje, 
Kobierniki  (tkacze),  Sanniki,  Winiary.  Słudzy  klasztorni  jak 
ich  zwano:  ku  chary,  piekary,  strzelce,  woźniki,  rataje,  ole- 
óniki  i  trawniki,  tudzież  kościelni  jak:  kościelniki  i  Świą- 
tniki, spełniając  swe  obowiązki  zwykle  z  ojca  na  syna 
i  odbywając  służbę  na  zmianę,  tworzyli  oddzielne  osady, 
które  od  nich  dały  początek  dzisiejszym  wioskom  z  po- 
dobnemi  nazwami.  Podobnego  rodzaju  są  i  nazwy  powstaje 
z  rodowitości  osadników:  Prusy,  Włochy,  Płowce,  Sasy, 
Czechy,  Jaówież,  Ruś,  Litewka,  Lachy,  Mazury,  Tatary, 
Pomorzany,  wreszcie  najpóźniejsze,  bo  przez  kolonistów 
niemieckich  w  czasach  saskich,  licznie  na  Mazowszu  zało- 
żone. Holendry.  Nazwa  Zagórzany  pochodzi  od  ludzi,  którzy 


—    262    — 

uprawiali  czyjąś  ziemię  położoną  za  górą,  Wysoczany  — 
na  wyżynie,  Dolany  —  w  dolinie,  Brzeżany  —  na  brzegu, 
Jezierzany  nad  jeziorem.  Czwartą  grupę  stanowią  nazwy 
będące  imionami  lub  nazwiskami  ludzi  w  1-ym  przypadku 
lipzby  pojedynczej  lub  mnogiej.  Nazwy  te  oznaczały  wprost 
ludzi,  którzy  założyli  osadę  lub  nadali  jej  pewne  znaczenie. 
Tak  mamy  utworzone  z  imion:  Szkalmierz  (Skarbimierz), 
Sandomierz,  Przemyśl  (Przemysław),  Kazimierz,  Badom 
(Radomyśl),  Radgoszcz,  Wrocław,  Włocławek  (Wrooisław), 
Bydgoszcz  (Bytgost)^  Zawichost,  Jarosław,  Sambor  i  t.  d. 
W  liczbie  mnogiej:  Bogusze,  Bolesty,  Boźyny,  Wszebory, 
Tybory,  Cibory,  Sambory.  W  nazwach  podobnych  prze- 
chowała się  pamiątka  starożytnych  imion  praojców  naszych, 
a  także  wiele  ich  nazwisk  i  przydomków  użytych  w  liczbie 
mnogiej  np. :  Kruki,  Gacki,  Kurozwęki,  Sikory,  Slepowrony, 
Wojny,  Zatory,  Kossaki,  Konopki  i  t.  d.  Do  tej  grupy 
nazw  należą  przeważnie  wsie  Kurpiów  mazowieckich  i  wiele 
wiosek  cząstkowej  szlachty  na  Mazowszu  i  Podlasiu.  W  na- 
zwach wiosek  tej  szlachty  pozostał  widoczny  ślad  jej  roz- 
drabniania się  w  dawnych  wiekach.  Nazwy  te  są  zazwyczaj 
podwójne:  jedna  główna,  ogólna,  macierzysta,  jest  pierwo- 
tną i  służy  pewnej  grupie  a  niekiedy  i  kilkunastu  wioskom. 
Jest  ona  bowiem  nazwą  całej  dziedziny,  na  której  przez 
rozradzanie  się  i  podział  powstała  większa  liczba  wiosek 
z  oddzielnemi  nazwami.  Tak  np.  gdy  ród  noszący  nazwisko 
Sikora  odziedziczył  kilkadziesiąt  włók  ziemi  w  okolicy  Ty- 
kocina, przestrzeń  ta  została  nazwaną  Sikory.  Gdy  zaś  po- 
siadacz jej  Mikołaj  Sikora  na  początku  XV  wieku  podzielił 
dziedzictwo  swoje  między  6-ciu  synów,  którzy  mieli  imiona: 
Paweł,  Bartłomiej,  Tomasz,  Piotr,  Wojciech  i  Jan,  a  każdy 
założył  oddzielną  osadę,  w  której  rozradzało  się  jego  po- 
tomstwo, już  więc  pod  koniec  XV  w.  widzimy  6  oddzielnych 
wiosek,  mających  obok  wspólnej  wszystkim  macierzystej 
nazwy  Sikory,  drugą  nazwę  poszczególną,  a  mianowicie: 
Sikory    Pawłowięta,    Sikory    Bartkowięta,    S.  Tomko więta. 


—     263    — 

S.  Piotrowięta,  S.  Wojtkowięta  i  S.  Janowięta.  Nazwiska 
szlaoheckie  z  końcówką  przymiotnikową  tworzyły  się  po- 
tem tylko  od  nazw  głównych.  Np.  Sikorowie  od  Sikoir  zo- 
stali Sikorskimi,  Baczowie  od  Baczów  Baczewskimi,  Kossa- 
kowie od  Kossaków  Kossakowskimi,  B.oszkowie  od  Broszko  w 
Roszkowskimi.  Niektórzy  jednak  jak  Tyszkowie,  Wojnowie, 
Konopko  wie,  Ładowie,  zatrzymali  swoje  starożytne  nazwi- 
ska w  pierwotnej  formie:  Tyszka, -Wojno,  Konopka,  Łada. 
Do  piątej  i  ostatniej  grapy  nazw  wiosek  zaliczyć  trzeba 
wszystkie  pochodzące  od  położenia  topograficznego,  od 
rzek,  gór,  lasów,  drzew,  błot,  pól,  kamieni,  rodzaju  ziemi? 
wreszcie  wyników  pracy  ludzkiej.  Mamy  więc  rozmaite: 
skały,  góry,  górki,  podgórza,  zagórza,  chełmy  (Wizna,  po- 
chodzi od  wyżyny  na  której  leży  to  miasteczko).  Mamy 
międzyrzec,  porzecze,  dwurzecze,  brody.  Mamy  brzeziny, 
lipniki,  brześó  (las  brzostowy),  świdniki  (las  świdwowy). 
Mamy  grądy  (miejsca  suche  wśród  błot),  piaski,  glinniki, 
suchodoły,  kujawy,  żuławy,  pasieki,  osieki,  rudy,  poręby, 
gródki,  mogiły  i  t.  d.  Pierwotne  gospodarstwo  ogniowe, 
polegające  na  wypalaniu  coraz  nowego  kawałka  lasu,  celem 
pozyskania  na  czas  jakiś  nowiny  pod  pług,  przypominają 
nazwy :  żary,  Żarki,  pogorzałki,  przegorzały,  pogorzel,  praga, 
łomy  (Łomża).  Od  nazwy  drzewa  dębu  powstało  60  różnych 
form  nazw  miejscowych  np. :  Dąb,  Dąbek,  Dęby,  Dąbia  i  t.  d. 
Od  wj^razu  bór  utworzyło  się  przeszło  30  odmian  nazw. 
Od  olchy,  lipy,  sosny,  brzozy,  gruszy,  jabłoni  i  brzostu,  po 
kilka  i  kilkanaście.  Wielu  nazwom  dało  początek  błoto  i  kał 
(czyli  miejsce  błotniste,  kałuża).  Kał,  kałuża  jest  źródłosło- 
wem  starożytnej  nazwy  Kalisza,  o  którym  wspomina  już 
w  drugim  wieku  po  Chrystusie  uczony  geograf  i  astronom 
Ptolemeusz,  wymieniając  miasto  Kalisia,  jako  stolicę  ple- 
mienia Ligeów,  leżącą  na  drodze  od  Karpat  do  Bałtyku, 
i  naznaczając  mu  prawie  ten  sam  stopień  geograficzny, 
pod  którym  leży  dzisiejszy  Kalisz.  W  codziennej  praktyce 
mówienia,    przez  ciąg  wieków,    wiele    nazw   uległo  skrócę- 


—     264    — 

niom  i  przemianom,  zwłaszcza  odkąd  przestano  pojmować 
pierwotne  znaczenie  wyraża.  Tak :  Źamowice  przeszły  na 
Żarnowiec,  Gawarce  na  Gawarzec,  Wojcioe  na  Wojoin  i  t.  d- 
Niekrytycznośó  sądu,  nieznajomońó  dawnych  stosunków, 
brak  pojęcia  o  słowotwórczośoi  językowej,  spowodowały, 
że  w  nowszych  czasach  zaczęto  wyprowadzać  początek 
nazw  z  ich  dźwięków  i  podobieństwa  do  innych  wyrazów* 
Np.  Cieszyn  wywodzono  od  uciechy,  liżę  od:  jej  łzy,  Woj- 
nicz od  wojny,  Bydgoszcz  od :  obicia  gości,  Częstochowa 
od  częstego  chowania,  a  nawet  w  szkołach  nauczano 
w  XIX  wieku,  że  Sandomierz,  tak  nazwany  z  powodu,  że 
w  jego  okolicy  San  domierza  czyli  wpada  do  Wisły. 
Wszystkie  podobne  wywody  są  wprost  nielogiczne.  '  Naj- 
bogatszym zbiorem  starych  nazw  polskich  jest  obok  dy- 
plomataryuszów,  Liber  heneficiorum  Długosza  z  XV  wieka. 
O  znaczeniu  zaś  nazw,  pierwszy,  lubo  pobieżnie,  pisał 
uczony  pra woźna wca  Zygmunt  Helcel,  a  po  nim  Tadeusz 
Wojciechowski  na  źródłach  podobnych  osnuł  cenne  dzieło 
swoje  „Chrobacya". 

Neapolitańskie  sumy.  Królowa  Bona  obsypana  darami 
męża  swego  Zygmunta  I,  uposażona  bogato  w  swojem 
wdowieństwie,  niemniej  przy  pomocy  przebiegłego  umy- 
słu, zgromadziła  potężne  skarby  w  pieniądzach,  klejnotach 
drogich  sprzętach.  Skarby  te  wbrew  woli  narodu  i  syna 
swego  Zygmunta  Augusta,  wywiozła  z  Polski  do  Włoch 
w  r.  1556  i  następnie  ogromną  sumę  pieniężną  pożyczyła 
królowi  hiszpańskiemu  Filipowi  II.  Gdy  w  r.  1659  umarła, 
skarby  owe  szacowane  na  pół  miliona  dukatów,  powinny  - 
były  prawem  naturalnego  spadku  powrócić  do  Polski  na 
rzecz  Zygmunta  Augusta  i  córek  Bony.  Daremnie  jednak 
król  ten  wysyłał  posłów  do  Włoch  i  Hiszpanii,  upominając 
się  o  swoją  własność.  Daremnie  i  następcy  jego  starali  się 
o  to  samo.  Część  tylko  małą  otrzymał  Zygmunt  August 
w  talarach  neapolitańskich  i  kazawszy  wycisnąć  na  nich 
herb  koronny,   żeby    im   nadać  kurs  przymusowy,    użył  na 


—     266    — 

zapłatę  wojska.  Samy  neapolitańskie  nie  pOwróoiły  już 
nigdy  do  kraju.  Została  tylko  o  nich  głośna  tradyoya  w  na- 
rodzie. O  sumach  neapolitańskich  pisał  obszernie  Julian 
Bartoszewicz  w  Gazecie  Warszawskiej  2  r.  1848,  a  później 
oddzielną  książkę  wydał  w  tej  ciekawej  sprawie  Klemens 
Kantecki.  Powstało  też  przysłowie  polskie  o  dwóch  Ba- 
bach, które  okradły  Polskę:  Jedną  z  nich  była  rzeczka 
Baba,  co  zatopiła  kopalnie  srebra  pod  Olkuszem,  a  drugą 
królowa  Bona. 

Neminem  captivari.  Król  Władysław  Jagiełło  dał  sta- 
nowi rycerskiemu  przywilej  i  zobowiązanie  w  słowach: 
Neminem  captivari  permiłłemus  nisi  jurę  victum,  co  znaczy  po 
polsku:  Nikt  nie  może  być  uwięziony,  jak  tylko  prawnie 
osądzony.  Przywilej  ten,  zabezpieczający  wolność  osobistą 
w  Polsce  więcej  niż  gdziekolwiek  w  innych  krajach  Europy, 
wszyscy  królowie  następni  potwierdzali  w  Paktach  Kon- 
wentach. Robiono  jednak  wyjątki,  skoro  np.  szlachcic  zo- 
stał zdybany  na  jakim  gorącym  uczynku. 

Nie  pozwalam  ob.  Liberum  veto. 

Niiowcy  ob.  Piechota  polska. 

Nowe  lato  ob.  Nowy  Eok. 

Nowy  Rok,  dzień  1-szy  stycznia  i  zarazem  pierwszy 
w  każdym  roku  (ob.  Kolęda),  Narody  starożytne  rozpoczy- 
nały nowy  rok  na  wiosnę,  w  marcu,  chrześcijanie  zaś 
w  oktawę  Bożego  Narodzenia  t.  j.  w  dniu  1-ym  stycznia, 
w  którym  odbyła  się  tajemnica  obrzezania  Zbawiciela  i  na- 
dania mu  imienia  Jezus.  Kościół  święci  dzień  ten  uroczy- 
ście, a  wszystkie  ludy  obchodzą  go  wesoło.  Już  dawni 
Rzymianie  rozpoczynali  rok  nowy  igrzyskami,  biesiadowa- 
niem, przebieraniem  się  mężczyzn  za  kobiety  i  nawzajem. 
Bzecz  prosta,  że  1-szy  dzień  Nowego  Roku  musi  być  dniem 
wzajemnych  życzeń  i  powinszowań  a  także  zabaw,  jako 
rozpoczynający  mięsopust  czyli  karnawał.  Zwyczaj  dawa- 
nia podarków  na  Nowy  Rok  przechował  się  u  wszystkich 
narodów.  Rzymianie  modlili  się  do  bogini  Strenii,  aby  hoj- 


—    266     — 

nością  natchn^a  osoby,  od  których  spodziewali  się  otrzy- 
mać pewne  dary.  Cezar  August  z  podarunków  na  Nowy 
Rok  otrzymanych,  kazał  odlać  posągi  złote  i  srebrne.  Chrze- 
ścijaństwo wzbroniło  wymuszać  od  kogokolwiek  podarunki 
noworoczne,  lud  jednak  przechował  ten  zwyczaj.  W  Polsce 
podarek  noworoczny  zowie  się  kolędą.  Królowie  polscy 
^na  kolędę^  dawali  wszystkim  dworzanom  swoim  nieraz 
kosztowne  podarunki,  gdy  ci  winszowali  im  ^nowego  lata^. 
Herburt,  uczony  polski  za  Zygmunta  Augusta,  tak  pisze 
o  Nowym  Roku :  „Biegają  dziatki  po  nowem  lecie,  i  przy- 
jaciele dają  sobie  nowe  lato,  a  zwłaszcza  panowie  ^ugom, 
bogaci  ubogim,  winszując  sobie  na  nowy  rok  wszego  do- 
bra**. Widzimy  z  tego,  ze  w  Polsce  było  inaczej  jak  w  Rzy- 
mie za  cezarów,  z  których  np.  Kaligula  kazał,  aby  mu 
poddani  składali  podarki  noworoczne  podwójnej  wartości. 
Starzy  Polacy  na  Nowy  Rok  witali  się  słowami:  „Bóg  cię 
stykaj**,  co  znaczyło  polecenie  opiece  Bożej.  Kapłan  w  ko- 
ściele po  kazaniu  winszował  parafianom  i  kolatorowi  No- 
wego Roku  a  po  nabożeństwie  przyjmował  sam  powinszo- 
wania na  plebanii.  Wiedziano  wogóle  czego  komu  życzyć 
należy,  więc  umysł  i  grzeczność,  cześć  lub  wdzięczność, 
serce  i  afekt  sąsiedzki  siliły  się  na  dowcip.  Dzieci  i  żaczko- 
wie szkolni  prawili  rodzicom  i  nauczycielom  powinszowa- 
nia prozą  lub  rymem,  po  polsku  lub  po  łacinie.  Gdy  da- 
wniej szkoły  mieściły  się  przy  klasztorach,  bywało  wiele 
ubogich  dzieci,  które  uczono  tam  bezpłatnie  i  dawano  im 
mieszkanie,  a  poczciwi  ludzie  żywili.  Wyrobił  się  więc 
zwyczaj,  że  ci  uczniowie,  czyli  jak  ich  nazywano  żaki, 
przychodzili  codziennie  z  własnymi  garnuszkami  po  obiad 
lub  wieczerzę,  a  na  Nowy  Rok  zebrawszy  się  w  gromadki 
obchodzili  wszystkie  domy,  winszowali  „Nowego  lata** 
i  starali  się  zaśpiewać  coś  takiego,  żeby  domowników 
rozśmieszyć  i  zabawić.  Oto  początek  takiej  żartobliwej 
kolędy : 


—     267     — 

Mości  gospodarzu,  domowy  szafarzu, 
Nie  bądź  tak  ospały,  kaź  nam  dać  gorzały, 
Dobrej  z  alembika,  i  do  niej  piernika. 
Hej  kolęda,  kolęda! 

Mościa  gospodyni,  domowa  mistrzyni, 
Okaż  swoją  łaskę,  każ  dać  masła  faskę, 
Jeźeliś  nie  sknera,  daj  i  kopę  sera, 
Hej  kolęda,  kolęda! 

Uczniów  miejskich  naśladowała  dziatwa  wiejska,  chodząc 
po  chatach  i  do  dworu  „za  nowem  latkiem",  winszując 
i  zbierając  w  podarku  smaczne  kąski  na  biesiadę  wie- 
czorną. Powinszowania  dzieciaków  zastosowane  są  dla  rol- 
ników, więc  słyszymy  w  różnych  stronach  kraju: 

Zęby  wam  się  rodziło: 
żytko  -^  jak  korytko, 
pszenica  —  jak  rękawica, 
bób  —  jak  żłób, 
owies  —  jak  skopiec, 
len  —  jak  pień. 

Nie  tylko  dziatwa  drobna  chodzi  po  wsiach  winszowaó  No- 
wego Roku,  ale  i  dorośli.  W  niektórych  okolicach  chodzą 
„draby"  po  „nowem  lecie",  poprzebierani  cudacznie  za  cy- 
ganki. Dawniej,  gdy  była  w  Polsce  obfitośó  dzikich  zwie- 
rząt, kolędnicy  owi  oprowadzali  młodego  wilka,  nie- 
dźwiadka lub  tura.  W  braku  żywych  tych  zwierząt  użytko- 
wano do  przebierania  się  ich  skóry,  a  stąd  powstano  po- 
wszechne niegdyś  przysłowie:  „biega  by  z  wilczą  skórą 
po  kolędzie".  W  braku  skór  przebierają  się  w  kożuch  od- 
wrócony włosem  do  góry,  lub  w  worek  z  naśladowaną 
z  drzewa  głowę  kozią.  Najwięcej  atoli  różnych  zwyczajów 
i  wesołości  łączy  się  w  Polsce  z  obchodem  wilii  Nowego 
Eroku,  w  ostatni  wieczór  roku  starego.  Nikt  nie  spędza  tej 
chwili  samotnie.  Zbierają  się  na  ten  wieczór  rodziny  bliżej 
sąsiadujące  na  wsi,  kółka  przyjaciół  w  miastach,  gromadzi 
się   młodzież  wiejska  u  ludu,    aby    wesoło    i    przy   ja^^em 


—    268    — 

ognisku,    wśród    zabaw   rozmaitych   zakończyć    rok   stery. 
Dziewczęta  czynią  najrozmaitsze  wróżby  zamąćpójścia,  tak 
samo  jak  w  wigilię   św.   Andrzeja.    Jest   bowiem    mi^zy 
dniami  tymi   ten   związek,   że   św.  Andrzej    zakończa   rok 
kościelny.    Było  mniemanie,   że  dziewica,   która  w  wigilię 
Nowego  Boku  doczeka  północy,  i  wpatrując  się  przy  świetle 
dwóch     świec    woskowych   w   zwierciadło,    ani    raza    nie 
obejrzy    się    za    siebie,    w   zwierciedle    ujrzy   poza   sobą 
postaó  przyszłego  małżonka.  Dziewczęta  płatają  figle  chłop- 
com a  ci  dziewczętom.    Więc    wciągają   brony   na  kominy 
domów,  drzwi  podpierają  klocem  drzewa.  Dziewczęta  prze- 
bierają się  za  cyganki,  parobcy  za  cyganów  oprowadzają- 
cych niedźwiedzia,    który  zaleca  się  do  dziewcząt.   Uprzy- 
wilejowaną potrawą  na  ostatnią  wieczerzę  roku  jest  lemie- 
szka  z  mąki  pszennej,    źytnej    lub   hreczanej.     Grotują  jej 
Hporo.  Młodzież  przy  spożywaniu  klepie  się  nawzajem  łyż- 
kami   po    policzkach,    a    potem    zamazuje   sąsiadom    okna 
z  nadwórza,    a  to  jak  mówią,  na  znak,   żeby  w  ciągu  no- 
wego roku  mieli  wszyscy  usta  i  domy  napełnione   obfitym 
chlebem.  Wieczór  ten  nazywa  się  szczodrym,  a  winszowa- 
nie   po    domach    zowie    się    chodzeniem    po    szczodrakach, 
szczodro wkach,  za  nowem  latkiem.  Na  Rusi  szczodry  wie- 
czór nazywają  także  „bohaty  weczer".  Młodzież  kolęduje  tak 
samo  poprzebierana  za  cyganów,  dziadów  i  zwierzęta,  któ- 
rych głos  naśladuje.     Obszedłszy  wieś  całą  i  nazbierawszy 
podarków,    wracają    w   umówione  miejsce,    poczem   jedna 
z  dziewcząt  obrana  gospodynią,  przy  pomocy  innych  spo- 
rządza ucztę    a    ochocza   zabawa    przeciąga   się  do  późnej 
nocy.  Jest  powszechny  w  Polsce  zwyczaj  żartobliwego  kra-         , 
dzenia  sobie  rzeczy  w  ten  wieczór   i   wykupywania   tako-        ; 
wych  nazajutrz.     Za  wykupne  młodzież  wiejska  wyprawia 
biesiadę  w  dniu  noworocznym.    Mówią,    że    aby  rok  nowy 
był  pomyślny,  potrzeba  naukrywać  cudzych  rzeczy,  zakoń- 
czając rok  stary.  Zwyczaj  ten  powszechny  niegdyś  u  mo- 
żnej szlachty,  licznych  krotochwil  był  powodem,  a  u  ludu 


—     269    — 

ł 

t 

zachował  si^  dotąd.  Nowy  rok  powinien  zastać  bochen 
chleba  na  stole  gospodarza,  jako  znak  obfitości  tego  dara 
bożego,  który  przez  rok  cały  nie  powinien  schodzić  z  jego 
stołu,  ale  wraz  z  solą,  przysłonięty  bielonym  ręcznikiem, 
służyć  na  powitanie  i  posiłek  dla  gościa  i  ubogiego.  Przy 
powitaniu  w  Nowy  Rok  obsypywano  się  owsem  na  znak. 
pożądanej  obfitości  ziarna  wszelkiego,  a  ci  co  obchodzili 
z  powinszowaniem,  nosili  owies  w  rękawicy  i  na  każdy 
róg  stołu  sypali  jego  szczyptę,  aby  tak  wszystkie  rogi 
założone  były  chlebem. 

Obelne  prawo  ob.  Sądy. 

Obiady  czwartkowe.  Stanisław  Poniatowski,  który  obok 
wielkich  wad  płynących  z  miękkości  jego  charakteru  i  ko- 
smopolitycznego   wychowania,    odznaczał    się    niektóremi 
rozumnemi  dążnościami,  pragnąc  się  zbbżyó  do  ludzi  nau- 
kowych i  być  protektorem  literatury,   zapraszał   do    siebie 
autorów  i  poetów  na  tak  zwane  „obiady  czwartkowe".   Ci 
którzy  wydali  jaką  dobrą  książkę «   znajdowali  w  serwecie 
medal  z  wizerunkiem  króla   i   napisem   po    drugiej  stronie 
y^merentihus^ ,  Zwykle  przy  pierwszych  potrawach,  gdy  więk- 
szość słuchała   tylko  rozmawiających:  króla,  Naruszewicza 
i  Trębeckiego,    którzy  niejako  przewodniczyli  na  tych  ze- 
braniach,   usposobienie   obecnych    bywało    dosyć  milczące. 
Stąd    złośliwy    ale    dowcipny    Kajetan   Węgierski,    młody 
poeta  i  szambelan,  napisał  uszczyphwie: 

A  uczone  obiady?  ZDasz  to  może  imię? 

Gdzie  połowa  nie  gada,  a  polowa  drzymie, 

W  których  król  wszystkie  musi  zastąpić  ekspensa, 

Dowcipu,  wiadomości  i  wina  i  mięsa. 

AtoK  gdy  w  czasie  obiadu  dobre  wino  rozochociło  umysły, 
wesoły  nastrój  ogarniał  całe  grono  i  dowcip  płynął  poto- 
kami. Oprócz  Naruszewicza  i  Trębeckiego  do  najczęstszych 
gości  czwartkowych  należeli:  Jan  Albertrandy  historyk 
i  lingwista,  Franciszek  Zabłocki  komedyopisarz,  Franciszek 


—     270    — 

Bohomoleo  historyk  i  najwcześniejszy  komedyopisarz,  uczony 
i  zasłaźony  krajowi  Ignacy  Potocki,  Karol  Wyrwicz  autor 
pierwszej  geografii  politycznej,  uczeni:  Wybicki  i  Feliks 
Łojko.  Stół  czwartkowy  był  okrągły  na  10—12  osób  bez 
miejsc  starszych  i  młodszych.  W  sali  zamku  warszawskiego 
gdzie  jadano,  król  kazał  pomieścić  popiersie  Naruszewicza. 

Oblata,  oblatowanie,  znaczyło  przeniesienie  aktu  z  nie- 
właściwych aktów  do  właściwych.  Przy  sądach  były  w  Pol- 
sce księgi  czyli  akta  wieczyste,  do  których  regenci  kance- 
laryi  lub  ich  pomocnicy  wciągali :  ugody,  manifesta,  wszel- 
kie podania  i  pisma.  Jeżeli  interesant  przyniósł  pismo  już 
gotowe  i  kazał  je  tylko  zaregestrowaó  do  księgi  i  podpi- 
sać, nazywało  się  to  roboracyą,  jeżeli  zaś  całą  rzecz  ustnie 
albo  na  piśmie  podał,  żądając  dosłownego  zapisania  w  księ- 
dze, zwano  to  obiatą.  W  jakim  czasie  zapis  w  niewłaści- 
wych aktach  zeznany,  miał  być  oblatowany  przed  właści- 
wym urzędem,  tego  prawo  polskie,  i  bardzo  mądrze,  nie 
oznaczało. 

Obożny,  urzędnik  wojenny,  do  którego  należało  „kła- 
dzenie obozu''.  Dawni  pisarze  polscy  piszą  nam:  „Nauka 
obozowania  jest  trojaka:  wybrać  obóz,  strzedz  i  opatrzyć 
go.  Wybór  dobrego  obozowiska  częstokroć  wiele  pomagał 
do  znakomitych  zwycięstw.  Obożny  koronny  i  litewski  są 
dygnitarze  i  urzędnicy  wyżsi,  ich  obowiązek  zakładać  obóz 
na  miejscu,  które  najwyższy  wódz  naznacza".  Władysław 
Jagiełło  w  r.  1410  na  wyprawę  przeciw  Krzyżakom  dwóch 
obożny  eh  wielkich  wyznaczył.  Byli  i  oboźni  mniejsi  czyli 
polni,  zapewne  jako  zastępcy  wielkich.  Sejm  w  r.  1717 
przeznaczył  oboźnemu  litewskiemu  stałej  pensyi  1600  złp. 
rocznie.  Ostatnim  oboźnym  litewskim  był  Karol  Prozor, 
mąż  krajowi  zasłużony,  którego  piękny  życiorys  skreślił 
Eolle  (Dr  Antoni  J.) 

Odszczekiwanie  pod  ławą  było  karą  za  pot  warz.  Po- 
dług starożytnego  zwyczaju  prawnego  i  statutu  małopol- 
skiego, oszczerca  przekonany  o  kłamstwo,  musiał  pod  ławą 


—    271     — 
> 

> 

zynió.   Długosz  opowiada  o  Gniewoszu  z  Da- 

Jmorzym  krakowskim,  który. podszepnąl  królowi 

.♦iuniemanych  miłostkach  królowej  Jadwigi  z  Wil- 

»ustryackim,  że  po  uznaniu  królowej  za  niewinną, 

•  jrski  w  Wiślicy  kazał  Gniewoszowi  albo  stawać  do 

,/ rycerzami,   którzy  go  wyzwali    na   ręk^,    albo    od- 

Xq.c.  potwarz  pod  ławą.     Statut   litewski  stanowi  karę 

ibzekiwania  na  tego,  ktoby  zarzucił  drugiemu  bękarctwo 

udowodnić  tego  nie  mógł.  Skazany  musiał  w  izbie  sądo- 

ej,    wobec    sądu   i  osoby  spotwarzonej,   skurczywszy    się 

WQ  dwoje,  wieść  pod  ławę  i  zawołać  „zełgałem  jako  pies'*, 

a  potem  trzy  razy  zaszczekać. 

Okazowanie  ob.  Kampament. 
Oko  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Okrężne,  biesiada  rolnicza  w  jesieni  po  sprzątnięciu 
wszystkich  zbiorów  do  domu,  czyli  po  „okrążeniu''  pól, 
skąd  tez  i  nazwa  okrężnego  powstała.  Okrężne  tem  się 
różni  od  dożynków,  że  te  ostatnie  połączone  są  zawsze 
z  chwilą  dokończenia  żniwa  oziminy  i  przyniesienia  wieńca 
z  pola  gospodarzowi  do  jego  domu.  Okrężne  zaś  jest  za- 
bytkiem uczt  jesiennych,  znanych  w  przeszłości  wielu  na- 
rodom; po  ukończeniu  wszystkich  robót  w  polu.  Długosz 
w  XV  wieku  podaje,  iż  Litwa  miała  dawny  obyczaj,  że 
do  gajów,  które  uważano  za  święte,  nawiózłszy  zboża  w  je- 
sieni, zgromadzano  się  z  żonami,  dziećmi  i  domownikami, 
aby  bogom  czynić  ofiary  z  wołów,  cielców,  baranów  i  po- 
tem przez  trzy  dni  biesiadować,  tańcząc,  wyprawiając  ro- 
zmaite igrzyska  i  pożywając  ofiarne  jadło.  Nie  należy  za- 
pominać, że  ludy  graniczące  z  sobą  zbliżały  się  zawsze 
obyczajem,  tem  bardziej  Litwini,  którzy  przez  kilka  wieków 
uprowadzali  z  Mazowsza  tysiące  branek  na  żony  i  matki, 
zatem  na  kapłanki  domowego  obyczaju.  Domy  polskie 
przygotowywały  się  wcześnie  na  okrężne.  Warzono  piwo, 
sycono  miód  i  krupnik  (z  gorzałki  i  miodu),  zabijano  kilka 
sztuk  bydła,  na  oznaczony  dzień  spraszano  sąsiadów  i  spro- 


—     272     — 

wadzano  muzykę.  Gości  przyjmowano  chlebem  powszednim, 
barszczem,  bigosem  i  zrazami  z  kaszą.  Była  to  wspólna 
biesiada  szlachty  i  kmieci,  bo  obyczaj  narodowy  był  w  I>ol- 
sce  jeden  a  tylko  późniejsza  oywilizaoya  i  ogłada  pot"^^o- 
rzyła  w  nim  znaczne  różnice  i  szczerby.  Pan  Podstoli  Kra- 
sickiego, zasiadając  do  ogólnego  stołu  z  gromadą  kmieoą 
podczas  tej  uroczystości,  powiada  o  dożynkach,  że  „zvp^y- 
czaj  ten  od  czasów  dawnych  wniesiony,  na  wzór  przodkó^w 
zachowuję'^.  W  starej  pieśni  dożynkowej  naszego  ludu  sły- 
szymy : 

U  naszego  jegomości  dębowa  podłoga. 
Zjeżdżają  się  zewsząd  goście  jak  do  Pana  Boga, 
Zjeżdżają  się  na  okrężne  panie  i  panowie, 
A  ja  chodzę  dziś  nieboga  bez  wianka  na  głowie. 

Dziedzic  rozpoczynał  ucztę,  pijąc  kieliszkiem  do  najpowa- 
żniejszego z  kmieci,  po  uczcie  szedł  w  taniec  z  sołtysową 
a  jejmość  z  sołtysem.  Kapela  wygrywała  od  ucha  zarówno 
szlachcie  jak  kmiotkom.  Już  za  Kochanowskiego  obyczaj 
począł  się  zmieniać,  jak  to  widzimy  z  „rozmowy  pana 
z  włodarzem" : 

Takci  bywało  panie,  pijaliśmy  z  sobą, 

Ani  gardził  pan  kmiotka  swojego  osobą, 

Dziś  wszystko  już  inaczej,  wszystko  spoważniało. 

Jak  to  mówią  postawy  dosyć,  wątku  mało. 

Okup.  Wskutek  napadów  tatarskich  i  wojen  tureckioli 
mnóstwo  ludu  i  szlachty  dostawało  się  z  Polski  w  jassyr. 
Znakomitszych  jeńców  powracano  do  kraju  za  okup  cza- 
sami bardzo  wysoki  lub  w  zamianie  za  jeńców  tatarskich 
i  tureckich,  pojmanych  przez  Polaków  podczas  walki.  Na 
uwolnienie  ludzi  biednych,  których  rodzina  nie  była  w  mo- 
żności wykupić,  składały  nieraz  pobożne  ofiary  serca  szla- 
chetne. Oto  np.  w  r.  1637  szlachcic  bezimienny  przybyła 
na  ten  cel  2.000  złp.  magistratowi  lwowskiemu.  Burmistrz 
Jakób  Szolc  zeznaje  przed  urzędem  radzieckim    „iż   przy- 


—     273     — 

szedł  do  mnie  człowiek  po  imieniu  Walenty,  nie  opowia- 
dając się  skąd  i  od  kogo,  z  listem  następującym:  „Mój 
sławetny  Senacie  Lwowski!  Że  w  tak  zacnem  mieście  jest 
skarb  pospolity,  do  którego  lucjzie  Pana  Boga  miłujący 
udzielają  na  okup  ludzi  w  ręku  pogańskiem  zatrzymanych, 
ja  też  odsyłam  Waszmościom  dwa  tysiąca  złotych  polskich 
spełna  prs^ez  Walentego,  poddanego  mego,  które  proszę, 
obróćcie  WaszMoście  na  wykupno  biednych  ludzi  w  ręku 
pogańskiem  zatrzymanych".  Jeszcze  w  czasie  wojen  krzy- 
żowych utworzony  został  naprzód  we  Francyi  zakon  Try- 
nitarzy  czyli  św.  Trójcy,  którego  celem  było  wykupowanie 
jeńców  z  rąk  Saracenów.  Zakon  ten  do  Polski  przybył  do- 
piero za  czasów  Sobieskiego,  gdzie  fundowano  mu  kla- 
sztory w  Warszawie  (na  Solcu  w  r.  1693),  we  Lwowie, 
Wilnie,  Kamieńcu  podolskim  i  Łucku.  Ksiądz  Adam  try- 
nitarz  wydał  r.  1783  w  Warszawie  ciekawą  książkę:  „Ze- 
branie wszystkich  redempcyj,  które  prowincya  polska  za- 
konu Najśw.  Trójcy  od  wykupienia  niewolników  w  krajach 
tureckich  i  tatarskich  od  roku  1688  do  1783  czyniła"  (Ob. 
Jassyr). 

Opola.  Kraina  nazwana  później  od  licznych  pól  — 
polską,  była  pierwej  tak  jak  cała  środkowa  Europa,  jednym 
wielkim  lasem,  w  którym  znajdowały  się  tylko  rozsiane 
pojedynczo  sadyby  ludzi  żyjących  z  polowania,  rybołóstwa, 
chowu  bydła,  oraz  miodem  dzikich  pszczół  i  owocem  leśnym. 
O  ile  taki  tryb  życia  wymagał  obierania  sobie  siedlisk 
w  zapadłych  kniejach,  najdalej  od  innych  ludzi,  o  tyle  sa- 
dyby, które  skutkiem  rozmnożenia  zmuszone  zostały  do 
rolnictwa,  wprost  przeciwnie,  z  potrzeby  zabezpieczenia 
swych  zbóż  przed  dzikiemi  zwierzętami,  gromadziły  się 
w  jak  najbliższe  sąsiedztwo,  tworząc  sioło  czyli  wioskę. 
Takie  sioła  i  wioski  gromadne  w  przeciwstawieniu  do  po- 
jedynczych sadyb  leśnych,  że  otoczone  były  nie  lasem  ale 
polami,  więc  nazywano  opolami,  bo  z  brzmieniem  o  Jączy 
się  w  języku  polskim  pojęcie  zewnętrznego  otoczenia.  W  do- 

KSiąfiA   RZECZY   FOISKICH.  |g 


—     274    — 

kumentach  zaś  łacińskich  „opola^  takie  jako  grapy  sąsia- 
dów, nazywały  się  sąsiedztwami  —  vicinia.  Ponieważ  kraina 
między  Odrą,   Notecią  i  Gopłem  posiadała  wcześniej  duże 
wsie  rolnicze  i  szerokie    pola   niż   Mazowsze   i  Chrobacya, 
więc  też  pierwotnie    nazwa   Polski   do   niej    się   stosowała 
i  tylko  w  dokumentach  wielkopolskich  i  szląskich    z  doby 
piastowskiej,  spotykamy  częste  wzmianki  o  viciniuch  i  „opo- 
lach^. W  opolach  tych  zarówno  mieszkała  szlachta  (nohiłes, 
milites)  t.  j.  wolni  dziedzice,  jak  i  chłopi  (simplices).    Były 
to  związki  rozmaitego  rodzaju  osad  chłopskich,  książęcych, 
kościelnych    i    prywatnych,    do    składu    których    należały 
i    grunta    małej    niezależnej    własności    szlacheckiej.     Jak 
wogóle  jednak   posiadłości    księcia    panującego    przeważną 
jeszcze  część  kraju  za  Piastów  zajmowały,  tak  też  i  w  ka- 
źdem  niemal  opolu  najwięcej  osad  było  własnością  księcia. 
Były  jednak  nierzadkie  opola,    w    których    książę   nic  już 
nie  posiadał,  albo  nadaniami  dla  zasłużonych  wojowników 
większą  część  obszaru   na  ich  własność    odstąpił,   wreszcie 
przywilejem  dozwolił  komuś  z  prywatnych    dóbr  utworzyć 
odrębne  opole,  uwalniając  tem  samem    od  rozlicznych  cię- 
żarów gromadzkich,  do  których  każde  opole  było  solidarnie 
obowiązane.    Ciężary  zaś  te  były  rozmaite,  z  natury  poło- 
żenia sąsiedzkiego  wynikające.     W   razie  np.  sporu  grani- 
cznego, sam  książę  albo  jego  urzędnik  zwoływał  sąsiednie 
opola   i   obchodził    z    niemi    granice,   żądając    zaświadczeń 
i  wskazówek.    Jeżeli  świadectwo  okazało  się  błędne,    kara 
spadała   na  całe  opole.     Opole    odpowiadało    solidarnie   za 
przestępstwa  popełnione  w  jego  obrębie  i  przez  jego  mie- 
szkańców, co  przy  braku  policyi  w  dawnych  czasach  było 
jedyną  rękojmią  utrzymania  porządku  i  spokojności  publi- 
cznej.  Opola  odgrywały  ważną  rolę  w  zarządzie  pierwotnej 
skarbowości  i  w  ustroju  administracyjno-poli tycznym  miały 
znaczenie  gmin,    z    których   składały  się  powiaty  i  kaszte- 
lanie. Od  gminy  jednak  niemieckiej  różniło  się  słowiańskie 
„opole"  swoją  różnolitością    części    składowych    i    brakiem 


—     275     — 

organizacyi  samorządu.  Po  ile  osad  mniej  więcej  liczyły 
dawne  opola,  niepodobna  tego  oznaczyć  25  dochowanych 
źródeł.  Znalezienie  tysiącznych  popielnic  w  bardzo  rozle- 
głych cmentarzyskach  przy  wielu  wsiach  wielkopolskich, 
dowodzi,  że  już  w  czasach  pogańskich  posiadała  ta  kraina 
wyjątkowo  znaczne  wioski  i  ich  zaludnienie.  Z  24  wiosek 
kasztelanii  źnińskiej,  opisanych  w  dyplomacie  gnieźnień- 
skim z  XI  wieku,  jedna  miała  30  chłopów,  dwie  po  27-miu, 
reszta  od  3-ech  do  17-tu.  W  dokumencie  z  r.  1288  mamy 
wzmiankę  o  „lasce  opolnej".  Rycerzy  wzywał  książę  na 
wiece  lub  wojnę  przez  swoich  komorników  czyli  dworzan, 
okazaniem  pierścienia  lub  odcisku  pieczęci  książęcej.  Lud 
zaś  opolny  czyli  chłopów,  kmieci  ^i  drobnych  posiadaczy, 
pozywano  do  sądu  biciem  we  drzwi  „laską  opolną",  ^  lub 
zwoływano  do  gromady  i  do  grodów  obsyłaniem  takowej 
od  domu  do  domu.  Starożytny  zwyczaj  dochowany  do  nie- 
dawnych czasów,  nakazywał,  aby  „laskę"  taką  czyli  ^ wic" 
lub  „znamię",  podaną  przez  władzę  do  pierwszej  w  siole 
chaty,  kmieć  natychmiast  odnosił  z  ustnem  wezwaniem. 
Łaskę  taką,  która  w  ten  sposób  wszystkich  kolejno  okrą- 
żyła, ostatni  odnosił  na  miejsce  zebrania.  O  opolach  pisali: 
R.  Eoepell,  W.  A.  Maciejowski,  J.  Przyborowski  i  Stan. 
Smolka. 

Oprawa,  inaczej  zwana  reformacyą,  dosłownie  znaczy 
ubezpieczenie  czegoś,  opatrzenie.  Mąż  biorący  posag  za 
żoną,  zapisywał  jej  takiej  wysokości  sumę  jak  posag,  i  te 
dwie  sumy  złączone,  ubezpieczał  na  swym  majątku,  co  się 
nazywało  oprawą  lub  reformą  posagu.  Posag  nazywał  się 
wianem,  a  suma  od  męża  przypisana,  po  łacinie  nazywała 
się  dołalitititn,  po  polsku  przywiankiem.  Wszystko  więc  co 
żona  w  dom  męża  wnosiła,  było  posagiem  czyli  wianem, 
a  co  mąż  żonie  zapisywał  było  przywiankiem,  w  połącze- 
niu zaś  była  to  oprawa.  Jeżeli  zona,  panną  idąc  za  mąż, 
nie  miała  posagu  i  oprawy,  prawo  polskie  wyznaczało  jej 
pewną  sumę  z  majątku   męża,   lub    dożywocie    na   pewnej 

18* 


—     276     — 

ozęści  majątku,  co  nazywano  zawieńcem.  Oprawa  różniła 
się  tern  od  dożywocia,  że  po  śmierci  ,,pani  oprawnej"  dzie- 
dzic dóbr  musiał  wracać  jej  sukcesorom  sumę  opra^mą. 
Mężowie  robili  oprawy  nie  tylko  na  posag  odebrany,  lub 
odebrać  się  mający,  ale  i  z  przywiązania  do  żony,  choć 
nie  miała  żadnego  posagu.  Królowa  Bona  miała  s^iroją 
oprawę  na  księstwie  Mazowieckiem,  do  której  straciła  prawa 
przez  wyjazd  swój  do  Włoch. 

Oprawca  ob.  Sądy. 

Ort  ob  Pieniądze  w  Polsce. 

Ozdownia,  ozdownik  ob.  Piwo. 

Pacta  Conyenta.  Tak  nazwano  umowę  dobrowolną  po- 
między narodem  a  królem  wybranym  przez  naród.    Z  "wy- 
gaśnięciem  Jagiellonów  po  mieczu  przez  śmierć  Zygmunta 
Augusta,    po  raz  pierwszy    Stany  Rzeczypospolitej  nmow^ę 
taką  zawierały  z  Henrykiem  Walezyuszem.  Zobowiązywano 
go  np.,  żeby  założył  skład  dla  towarów  polskich  w  jednym 
z  portów  francuskich,  żeby  Polacy  handlujący  we  Francyi 
i  innych  krajach  francuskich  używali  praw  równych  z  Fran- 
cuzami, żeby  do  akademii  krakowskiej  sprowadził  najuczeń- 
szych  profesorów   i    dochody   im  zapewnił,   sto   młodzieży 
szlacheckiej  dla  nauki  i  ćwiczeń  w  Krakowie,  Paryżu  lub 
na  dworach  zagranicznych   utrzymywał   własnym  kosztem. 
Żeby  tylko  przez  czas  niejaki  miał  cudzoziemców  do  usług 
domowych,    ale    żadnemu   nie  pozwoUł   się  osiedlać,    żeby 
flotę   polską   na   Bałtyku    podźwignął   i  t.  d.     Początkowo 
Pacta  Conventa  pisane  były  po  łacinie,  a  przy  obiorze  Wła- 
dysława IV  po  raz   pierwszy  w  języku    ojczystym    i    zwy- 
czaj ten  ustalił  się  aż  do  ostatniej  elekcyi   Stanisława  Au- 
gusta.   Ułożeniem  Paktów  zajmowali  się  senatorowie  wraz 
z  posłami  ze  stanu  rycerskiego.    W  r.  1696  prawem  okre- 
ślono 6  ciu  senatorów  i  4-ech  posłów  do  ich  spisania.  Przy 
obiorze    ostatnim    wyznaczono    13-tu   senatorów   i   37-miu 


—     277     — 

posłów  stanu  rycerskiego.  Spisywano  Pakta  w  zamku  war- 
szawskim, raz  tylko  przy  obiorze  Augusta  II  w  polu  pod 
"Wolą.  Gdy  nowy  król  Pakta  zaprzysiągł,  Stany  doręczały 
mu  dyplom  elekcyi  po  łaoinie  napisany,  przyrzekając  w  nim 
wierność,  cześć  i  posłuszeństwo.  Pierwszy  raz  w  tych  umo- 
wach Władysławowi  IV  dodano  warunek,  źe  gdy  Paktów 
ściśle  nie  wykona,  naród  wymówi  mu  posłuszeństwo.  Tre- 
ścią główną  Paktów,  najczęściej  powtarzaną,  było  wkłada- 
nie na  króla  płacenie  długów  Rzeczypospolitej,  odzyskanie 
krajów  utraconych,  budowanie  zamków  pogranicznych,  po- 
dźwignięcie  floty  i  artyleryi,  wykupowanie  szlachty  ruskiej 
z  niewoli  tatarskiej,  windykowanie  sum  neapolitańskich, 
utrzymanie  swobód  stanu  rycerskiego,  niewypowiadanie 
wojny  bez  zezwolenia  stanów  i  niewyprowadzanie  wojska 
z  granic  Ezplitej,  niedopuszczanie  cudzoziemców  do  ni- 
czego, nieużywanie  tytułu  „dziedzica",  nieużywanie  woj- 
ska przeciwko  Ezplitej  i  t.  d. 

Palestra,  słowo  to  oznaczało  w  Polsce  stan  rzeczników 
prawnych.  Pierwsi  sadownicy  za  Piastów,  byli  to  znawcy 
praw  zwyczajowych  i  o  nich  wiemy  bardzo  mało.  W  r.  1238 
wymienieni  są  już  dwaj  woźni:  Jacobus  i  Svantos,  vosni 
(t.  j.  Jakób  i  Swiętosz,  Swiętosław).  Atoli  pewniejsze  wia- 
domości o  palestrze  polskiej  zaczynają  się  dopiero  od  pra- 
wodawstwa wiślickiego  w  wieku  XIV.  Wiek  XVI  i  XVII 
przynosi  nam  już  bogactwo  szczegółów  o  owej  rzeszy; 
patronów,  adwokatów,  mecenasów,  pisarzów,  dependentów, 
insty garów  i  woźnych  w  wyższej  warstwie  przy  trybuna- 
łach w  Lublinie,  Piotrkowie  i  Wilnie,  oraz  w  niższej  war- 
stwie przy  sądach  ziemskich  i  grodzkich  po  wszystkich 
województwach.  Zawód  prawniczy  był  zyskowny,  skoro  się 
do  niego  tak  ciśnięto,  że  sejmy  musiały  ograniczać  liczbę 
palestry.  Postanowiono  np.  że  palestrant,  bądź  mecenas, 
bądź  dependent  nie  może  mieć  innego  urzędu.  Yolumina 
legam  umniejszają  nieskończoną  dawniej  liczbę  biorących 
na    się    imię    „palestry"    na   30-tu   mecenasów,   z    których 


—     278     — 

każdy  za  swoioh  dependentów  odpowiadał.  Możni  panoT^ie 
pomiędzy  pałestrantami  dobierali  sobie   plenipotentów,    lu- 
stratorów i  komisarzy  do  zarządu  dóbr  i  prowadzenia  inte- 
resów. Palestranci  polscy  słynęli  zarówno  z  biegłości  prawa, 
wymowy  i  dowcipu,  jak  zręczności  w  wybiegach  prawnych, 
w  wyzyskiwaniu  stron  i  przewlekaniu  interesów.  Byli  wśród 
nich  zawołani  rębacze   i    wytrawni   znawcy   wszelkich    ga- 
tunków wina.     Wogóle  tradycya  palestry  polskiej  nie  jest 
świetną  i  budującą.    Pieniactwo,   które  zarzucamy  drobnej 
szlachcie,  było  tylko  wynikiem  wpływu  palestry,  ciągnącej 
z  niego  zyski.  Dawne  duchowieństwo,  które  miało  zasługę 
w  gromieniu  wad  publicznych  z  kazalnic,  nieraz  strofowało 
palestrę   polską.     Np.    ojciec    Aleksander,    karmelita   bosy, 
w  wieku   XVII    taki   kreśli  w  kazaniu    barwny  obraz    ów- 
czesnej palestry :  „Kiedy  mi  się  przy  sądach  trafiło  być  — 
mówi   ten   kaznodzieja    —  widząc   jak  jurystowie    sprawę 
obracają,  ten  ją  tak,  ten  owak  ciągnie,  ten  jej  broni,  ten 
przeszkadza,   ten  ją    prawem  wspiera,    ten  prawem  zbija ; 
zdało  mi  się,  ze  oni  tak  właśnie  czynią,  jak  owi  co  chusty 
wyżymają:  ten  na  tę,  ten  na  ową  stronę  kręci,  chcąc  wodę 
wycisnąć!    Kręcą  jurystowie  tak  i  owak  sprawą,    zwłóczą, 
żeby    z    cudzych    mieszków    pieniądze    wycisnęli.     Trzeba 
z  wielą  mieszków  do    sądów,    żeby    było    wszystkim    skąd 
dawać". 

Paluch  ob.  Szabla. 

Pasowanie  rycerzy.  Wieki  średnie  wytworzywszy  nowy 
stan  rycerstwa  w  zachodniej  Europie,  rozwinęły  i  zwyczaje 
niektóre  tego  stanu.  Młody  rycerz  musiał  przechodzić  sto- 
pnie: pazia,  giermka  i  irine,  oraz  powinien  był  odznaczyć 
się  walecznością,  zanim  przez  ceremonię  pasowania  otrzy- 
mał godność  rycerza.  Do  obrzędu  tego  przygotowywał  się 
przez  oczyszczenie  moralne  (spowiedź)  i  fizyczne  (kąpiel), 
występował  w  białej  szacie  niewinności  a  po  pasowaniu, 
damy  wkładały  na  niego  zbroję.  Ceremonia  ta,  aczkolwiek 
u  różnych  narodów  mogła   mieć    pewne    różnice,    polegała 


-    279     — 

jednak  wszędzie  na  opasaniu  pasem  rycerskim  (od  czego 
wzięła  nazwę),  na  trzykrotnem  uderzeniu  młodego  rycerza 
po  barkach  płazem  miecza  i  podaniu  go  potem  rycerzowi. 
Są  ślady,  że  Bolesław  Chrobry,  pragnąc  porównać  rycer- 
stwo polskie  z  zachodniem,  pierwszych  rycerzy  w  Polsce 
pasował.  Gallus  podaje,  ze  Władysław  Herman  w  dzień 
Wniebowzięcia  N.  Panny  pasował  w  Płocku  Bolesława 
Krzywoustego,  a  na  jego  cześć  i  innych  młodzieńców  ró- 
wnych mu  wiekiem.  Krzywousty  miał  wówczas  dopiero 
lat  16.  Mieczysław  Stary  obiecywał  Helenie,  że  syna  jej 
Leszka  Białego  na  rycerza  pasować  będzie,  a  tem  samem 
uzna  za  swego  następcę.  Przemysław,  książę  wielkopolski, 
młodszego  brata  swego  Bolesława  i  król  Przemysław  Kon- 
rada, ks.  głogowskiego,  zięcia  swojego,  na  rycerzy  pasowali. 
Kazimierz  Wielki  r.  134B  rycerza  Prandotę  G-ałkę  (pod  któ- 
rego dowództwem  Polacy  zwyciężyli  Czechów)  a  jedno- 
cześnie i  innych  rycerzy  polskich  dzielnością  w  boju  od- 
znaczonych, za  powrotem  z  wyprawy,  jak  się  wyraża  Dłu- 
•gosz,  „pasem  rycerskim  ozdobił".  Pasowanie  było  zarazem 
uszlachceniem  rycerza,  jeżeli  ród  jego  pierwej  szlacheckim 
nie  był,  a  jakkolwiek  szlachta  w  Polsce  była  sobie  równa 
i  równych  praw  używała,  to  jednak  rodziny  pochodzące 
od  rycerzy  pasowanych  za  doby  Piastów,  uważane  były 
za  dostojniejsze.  Dla  każdego  junaka  z  zachodu  Europy 
było  zaszczytem  nad  zaszczytami,  otrzymać  pasowanie  ry- 
cerskie z  ręki  Krzyżaków  na  pogańskiej  ziemi  litewskiej. 
W  r.  1410  Władysław  Jagiełło  przed  rozpoczęciem  bitwy 
pod  Grunwaldem  „wielu  Polaków  pasem  rycerskim  ozdobił". 
To  znowu  pod  r.  1433  zapisuje  Długosz,  że  w  czasie  wojny 
z  Krzyżakami,  gdy  po  zdobyciu  Tczewa  wojsko  królewskie 
podstąpiło  i  obiegło  Gdańsk,  rycerstwo  po  płytkiem  mo- 
rzu wyprawiało  sobie  wesołe  gonitwy,  „zaczem  wielu  Po- 
laków pasowano  wtedy  na  rycerzy  i  przyjęto  za  wykona- 
niem przysięgi  w  poczet  rycerski".  Pasowali  na  rycerzy 
królowie  bądź  przed  bitwami,    bądź  po  odniesionych  zwy- 


—     280     — 

oięstwach,  lub  po  koronacyach  swoich  publicznie  na  rynku 
krakowskim.     Pasowali  także  i  hetmani,   albo  ci  z  panów, 
którym  dał  na  to  przywilej  cesarz  rzymsko-niemiecki  udzie- 
lania tej  godności  rycerskiej.     Rozprawę  obszerną  o  paso- 
waniu na  rycerzy  pomieścił  wydawany  w  Krakowie   przez 
Helcia  Kwartalnik  naukowy  (t.  IV,  str.  327).  Ceremoniał  po- 
legał na  tem,  że  rycerz  przyklękał  i  składał  przysięgę  przed 
królem,  który  opasywał  go  pasem  rycerskim  (metalowym), 
będącym  główną  oznaką  godności  rycerskiej  i  płazem  mie- 
cza uderzał  trzykrotnie  po  ramieniu  w  Imię  Boga,  św.  Mi- 
chała i  Św.  Jerzego.  Na  zachodzie  Europy  rycerz  taki  naógł 
odtąd  nosić  honorowe  ostrogi  i  swój  herb  ^).     Lud  wiejski 
który  w  obyczaju  swoim  lubi  naśladować  obrzędy  widziane 
u  klas  wyższych,   utworzył   na    wzór  ceremonii  pasowania 
rycerskiego  kilka  zwyczajów  „frycowania**,  przyjmując  no- 
wych towarzyszów  w  swych  pracach.     Widzimy   więc  fry- 
cowe u  flisów  i  frycowe  parobka,  który  zostaje  kośnikiem. 
W  wesołych  tych  obrzędach  naśladują  spowiedź,  do  której 
przystępowali  dawni  rycerze,    spisanie  aktu,  sąd  na  nowi-* 
oyusza  i  owo  uderzanie  go  mieczem,    który  u  oryli    zastę- 
puje postronek,    a   u   kośników   pyta   ze    słomy  lub  siana 
skręcona.    Jest   nawet  baldachim    zrobiony  z  czterech  kos 
zatkniętych  trzonkami    w    ziemię    i   przykrytych    w    górze 
zielenią,  jest  pas,  którym  opasują  młodego  kośnika,  ukrę- 
cony ze  zboża  i  kwiatów  polnych.  Widzimy  z  tego,  jakim 
sposobem   ze  średniowiecznego   obrzędu    Zachodu    wytwo- 
rzyło się  parę  zwyczajów  Indu  polskiego  na  Wisłą  i  Wartą 
(ob  Frycowe).  Był  zwyczaj,  że  papieże  przysyłali  w  darze 
miecz  panującym  i  dobrze  chrześcijaństwu  zasłużonym.  Od 
r.  1177  do  1726,    przez  6  wieków,   27   mieczów  rzymskich 
światu  rozdano,    a    w    ich  liczbie  10  na  Polskę  przypadło. 


1 


')  Łukasz  Górnicki  powiada,  że  rycerz  niepasowany  nie  mógł 
ani  pierścienia  złotego  na  palcu  ani  Jańcucha  na  szyję,  a  dawniej  ani 
mosiądzu  do  rzędu  na  konia,  do  ost"""    ^-  '•'-'zemion  używać. 


—     281     — 

Otrzymali  miecz  taki  między  innymi:  Warneńczyk,  Zy- 
gmunt Stary,  Stefan  Batory,  Michał  Wiśniowieoki,  Jan  III. 
Przesłany  przez  Pawła  III  Zygmuntowi  Augustowi,  prze- 
chowuje się  w  skarbcu  katedry  krakowskiej.  Dany  r.  1668 
Stanisławowi  Lubomirskiemu,  znajduje  się  w  ręku  rodziny. 
Współcześni  opisują  uroczyste  obrzędy  przyjmowania  tego 
upominku  stolicy  apostolskiej.  Jednemu  tylko  Władysła- 
wowi IV,  gdy  był  jeszcze  królewiczem,  sam  Urban  YIII 
miecz  do  boku  przypasał  (r.  1624)  i  głowę  mitrą  uwieńczył 
wśród  wspaniałych  i  podniosłych  ceremonii.  Papież  poca- 
łunkiem ojcowskim  i  przytuleniem  do  serca  powitał  króle- 
wicza,  w  czasie  rozmowy  kazał  mu  usiąść  po  prawej  stro- 
nie tronu  swego.  Sama  zaś  ceremonia  przypasania  poświę- 
conego miecza  i  włożenia  mitry,  odbyła  się  w  nocy  Bo- 
żego Narodzenia.  Królewicz  klęczał,  a  papież  z  duchowień- 
stwem śpiewał  wyjątki  z  Psalmów:  „Nie  bywa  wybawion 
król  przez  wielką  moc,  ani  olbrzym  zachowań  będzie  wiel- 
kością siły  gwej".  Przy  wkładaniu  mitry  na  głowę  Włady- 
sława, papież  mówił :  „Pamiętać  powinieneś,  że  wojny  tylko 
wtedy  są  sprawiedliwe,  kiedy  się  prowadzą  nie  o  przywła- 
szczenie sobie  panowania,  lub  dla  zdobyczy,  ale  z  natchnie- 
nia Ducha  Świętego  dla  pomnożenia  wiary  i  ustalenia  po- 
koju''. Dobywając  miecz  z  pochwy,  mówił  papież  dalej 
słowami  psalmów:  „Biada  narodowi,  który  powstaje  prze- 
ciw ludowi  memu,  Pan  wszechmogący  pomści  się.  Porwij 
Panie  broń  i  tarczę  a  powstań  mi  na  pomoc.  Przypasz 
ukochanemu  Władysławowi  miecz,  który  zwalcza  zastępy 
piekła".  Oddając  miecz :  „Bierz  ukochany  Władysławie  oręż 
Pana  zastępów,  niechże  on  w  prawicy  twojej  będzie  dla 
niewinnych  opieką**  i  t.  d.  Jan  Kazimierz  dostał  od  pa- 
pieża Aleksandra  VII  miecz  święcony,  wraz  z  tytułem :  Bex 
orthodoxus.  Jan  III  odebrał  takiż  miecz  z  nazwą :  R€x  defensor 
religionis  ckristianae  t.  z.  Król  obrońca  wiary  chrześcijańskiej. 
Pasy.  Od  najdawniejszych  czasów  należało  do  stroju 
narodowego  Polaków  przepasanie  nad  biodrami  po  wierzchu 


—     282     — 


źupana  pasem  rzemiennym  lub  wełnianym  domowej  roboty 
koloru  karmazynowego  lub  zielonego.  Pasy  skórzane  zwane 
trzosami,    noszone  w  dawnych  wiekach  powszecłinie   przez 
szlachtę  i  mieszczan,  były  pospolitem  schowaniem   na   pie- 
niądze w  podróży,  a  dotąd  przechowały  się  jeszcze  u  lodu 
krakowskiego  i  zajmującej  się  handlem    drobiu    i    nieroga- 
cizny drobnej  szlachty  podlaskiej.     Pas    rycerski    Polaków 
bywał  albo  cały  metalowy,  albo  skórzany  metalowemi  czę- 
sto srebrnemi  blachami   ozdobiony   i   ozdobną    klamrą    za- 
pinany.  Przy    bliższych    stosunkach    ze  Wschodem  ^weszły 
w  użycie  pasy  jedwabne,    różnobarwne,    złotem    i  srebrem 
przetykane.     Dziewica   haftowała    nieraz    swemu  narzeczo- 
mu  jedwabiem  kolorowym  biały  pas  do  ślubu.  Pasy  wscho- 
dnie przywożone  przez  Ormian  do  Polski  płacono  po  kilka- 
dziesiąt a  czasem  i  setkami  dukatów.     Pasy    tego    rodzafu 
posiadały  po  dwie  a  nawet  cztery  strony  odmienne  i  mie- 
wały długości  do  9-ciu  łokci,  tak  że  wystarczsdy  do  trzy- 
krotnego otoczenia  ciała   i    na    węzeł    z    końcami  ozdobio- 
nymi  frendzlą.    Były    pasy   letnie    i    zimowe,    powszednie 
i  świąteczne,  mundurowe  i  żałobne.    Jeżeli  pas  był  cienki 
wkładano  weń  „duszę",  czyli  przepikowaną  plecioną  taśmę 
zwykle    na    cienkiej    skórce.     Starzy    Polacy    przestrzegali 
pilnie  stosowności  pasa  do  kontusza   i    źupana,    nawet    do 
koloru  czapki,    pory    roku  i  okoliczności,    a    małżonki    ich. 
celowały  w  umiej ętnem  zawiązywaniu  węzłów.  "W  w.  XVIII 
w  różnych    miejscowościach   Rzeczypospolitej    istniały   fa- 
bryki pasów  polskich.   A  mianowicie  wyrabiano  je  w  Gro- 
dnie,  w    fabrykach  założonych  przez  podskarbiego  Tyzen- 
hauza,  w  Lipkowie  i  Kobyłce  pod  Warszawą,  w  Krakowie, 
w  Drzewicy,    Przeworsku,   Sokołowie  na  Podlasiu,   w  Ró- 
żanie i  Nieświeżu  na  Litwie,   w   Kutkorzu    niedaleko  Zło- 
ozowa   i    w  Sokalu.     Ze    wszystkich  jednak    największego 
rezgłosu  i  znaczenia,  bo  prawie  europejskiej  sławy,  doszła 
fabryka  radziwiłłowska  w  Słucku  zarządzana  i  dzierżawiona 
przez    Ormianina   Jana   Mażarskiego,   którego   artystyczne 


283 


wyroby  poszukiwane  są  dzisiaj  przez  zbieraczów  zagra- 
nicznych. O  fabryce  pasów  słuckich  pisał  obszernie  Ale- 
ksander Jelski. 

Pawęż,  pawęinicy  ob.  Piechota  polska. 

Piechota  polska.  W  czasach  piastowskich,  gdy  cała 
Łechia  pokryta  była  jeszcze  lasami,  piechota  jako  odpo- 
wiedniejsza do  walki  w  gąszczach  i  zasiekach  leśnych,  do 
obrony  i  zdobywania  grodów,  miała  większe  znaczenie  niż 
później,  gdy  otwarte  pola  i  przecięte  gościńce  sprzyjały 
działaniom  jazdy.  To  też  kronikarze  polscy  mówiąc  o  woj- 
nach w  dobie  piastowskiej,  prawie  zawsze  wymieniają  woj- 
ska piesze  obok  konnych.  Długosz  podaje,  że  synowie 
Krzywoustego :  Mieczysław,  Bolesław  i  Henryk,  gdy  ruszyli 
przeciw  bratu  Władysławowi  do  Krakowa  w  r.  1146,  mieli 
wojska  konne  i  piesze.  Bolesław  Kędzierzawy  w  r.  1167 
wyprowadza  przeciw  Prusakom  wojska  konne  i  piesze. 
Bolesław  Pobożny,  książę  kaliski,  w  wieku  Xin  odznacza- 
jący się  świadomością  sztuki  wojennej,  miał  ćwiczone  i  do- 
świadczone w  boju  wojsko  piesze  i  konne.  Później  pie- 
chota odgrywała  już  tylko  podrzędną  rolę,  gdy  jazda  jako 
broń  główna,  zbierała  wszystkie  wawrzyny  na  polu  bitew. 
Długosz  opisując  bitwę  pod  Koronowem  r.  1410,  mówi,  iż 
Krzyżacy  uchodzili  tak  prędko,  że  jazda  polska  nie  mogła 
korzystać  z  pomocy  pieszego  rycerstwa.  Pod  r.  1431,  przy 
oblężeniu  Łucka,  wspomina,  że  z  powodu  ubytku  w  ko- 
niach, wielu  żołnierzy  musiało  przyjąć  służbę  w  piechocie. 
Pod  r.  1433  czyni  Długosz  wzmiankę,  że  we  wszystkich 
pochodach  piechota  torując  drogę,  zawsze  czoło  tworzyć 
musiała.  Odtąd  wzmianki  o  piechocie  polskiej  są  już  bar- 
dzo częste,  a  nadto  przechowały  się  liczne  dokumenta  urzę- 
dowe, a  mianowicie  kwity,  obligacye,  rekognicye  i  wszel- 
kiego rodzaju  spisy  i  rachunki  dotyczące  piechoty  zaciężnej 
w  wieku  XV.  Z  dokumentów  tych  widzimy,  że  żołnierze 
piesi  najmowali  się  w  służbę  polską  partyami  pod  wodzą 
rotmistrzów.    Party e  te   nazywano  rotami,   które   skł^ 


-r 


y 


-"■i         w. 


/ 


/ 


y 


■<     % 


/ 


/ 


'/    / 


// 


^V  '  -. 


/ 


f  * 


'e    •  t 


•'    X 


/     //  -"^  -, 

''  '  "     Cv,*. 


/"- ,J./  : ; /^w :;; ;  '4  •:;:-f*^-r. 


/.     ii 


—     286     — 

nem  raziła  nieprzyjaciela  z  za  wozów  przed  uderze- 
-  ,azdy.  W  bitwie  pod  Orszą  brało  udział  16,000  jazdy 
..     }  piechoty,    pod  Obertynem  na  4,629  jazdy,   przypa- 
1,600  piechoty,  pod  Newlem  na  2,108  jazdy  było  tylko 
liechoty.  Tylko  w  wojnie  pruskiej  roku  1619—20  pie- 
.  przewyższała  jazdę,    bo    było   jej    6,600,    gdy   jazdy 
'.     Wojsko  w  Polsce    zbierało  się  jak  wiadomo    tylko 
;     .zie  wojny.     Ale   na   granicy   Ukrainy   i  Podola  trwał 
okój  ciągły  z  powodu  napadów  tatarskich.  Obrona  tych 
lic  polegała  wszakże  na  jeździe   lekkiej,    tylko    na    za- 
w  zamkach  potrzebowano  niewielkiej    ilości    piechoty. 
:  w  połowie  XVI  wieku  stało  w  Kijowie   600    drabów, 
"  Kaniowie  100  drabów,  w  Czerkasach  100  drabów,  w  Bia- 
'  cerkwi.   Winnicy   i    Braoławiu    również  po  100  drabów, 
"  Kamieńcu  podolskim  200,  a  w  Chmielniku  40.  Za  Bato- 
go  zaszły  pewne  zmiany  w  uzbrojeniu  piechoty  polskiej, 
irzucono    pawęźe,    drzewce,    spisy,    alabardy   i  oszczepy, 
*       idzież  wszelkie  uzbrojenia  ochronne  jak:    pancerze,    szy- 
saki,  kapaliny,  myszki,  łebki  i  t.  d.,  a  zachowano  dla  ca- 
3J    piechoty   szable,    siekierki    i    rusznice    z    prochownicą 
'  ^'  ' '    ładunkami.     Za   Batorego    także    po  raz   pierwszy  spoty- 
"^  ■*'  iamy  w  wojsku  polskiem  służbę  zdrowia  w  osobach  kilku 
'^''*''     chirurgów.    Najważniejszą  jednak  instytucyą,  którą  Batory 
"Z  L  r  Jq  życia  powołał,  byli  wybrance.   Z  jego  zalecenia  została 
^^  .'    uchwalona  konstytucya  na  sejmie    r.  1678,   według  której 
""Z-:-:  wsie    królewskie    winne    były    wystawić    z    każdych    20 -tu 
łanów  jednego  pieszego  żołnierza,  któryby  się  tego  dobro- 
wolnie podj?^.  W  r.  1696  zastosowano  ustawę  wybraniecką 
'^^^■-    i  do  Litwy.  W  czasie  wojny  r.  1680  było  wybrańców  1,446, 
a  w  r.  1681  pod  Pskowem  1,803.    Organizacya  rot  wybra- 
nieckich  w  niczem  się  nie  różniła  od  innej  piechoty.  Mun- 
dur wybrańców  powstał  ze  stroju  narodowego   i    był   bar- 
dzo dogodny  i  praktyczny.     Zupany    czyli    właściwe  mun- 
dury i  delie    czyli    płaszcze   mieli    błękitne    z    czerwonemi 
pętlicami  (potrzebami)  i  czerwoną  podszewką.  Dzip 


.H 


'•'.  i'j 


—     286     — 

zaś  mieli  delje  czerwone    a    żapany  białe  na  zielonej   pod- 
szewce.    Używano    wybrańców    rozmaicie:    jako   żołnierzy 
walczących,  jako  saperów  do  budowania  szańców,  mostów, 
naprawy  dróg  dla  wojska  i  do  pomocy   przy  obsłudze   ar- 
tyleryi.    W  r.  1696  była   na   służbie   największa  znana   ich 
liczba   2,306.     Podczas    wojen   Batorego    występuje     obok 
piechoty  polskiej  węgierska    i    niemiecka,    posiadająca    zu- 
pełnie inną  organizacyę.  Organizacya  węgierska  miała  może 
chyba  tę  wyższość   nad  polską,    że   rota   węgierska   posia- 
dała podwójną  liczbę  oficerów.     Wogóle  jednak  pułki  wę- 
gierskie   przedstawiały    ciężką   i   nieobrotną  masę,   a   pie- 
chota  polska  pod  względem    szyku   bojowego,   ruchliwości 
i  obrotności  posiadała  znaczną  wyższość.  Dowódca  naczelny 
piechoty  polskiej  nosił  tytuł  „kapitana  nad  piechotą*^.  Pie- 
chota zaciężna  niemiecka  składała  się  z  rot  od  400  do  60O 
ludzi  liczących,    i    mających    bardzo    rozgałęzioną    admini- 
stracyę.  Pułk  Krzysztofa  Rozrażewskiego,  który  w  wypra- 
wie połockiej  uczestniczył,    składał  się  z  4  rot,    obejmują- 
cych razem  ludzi  1,744.  Formowała  się  piechota  niemiecka, 
tak  jak  i  węgierska,   w  wielkie  bataliony,  a  więc  nie  była 
wcale,  równie  jak  i  tamta,  użyteczni  ej  szą  w  wojnie  od  pie- 
choty polskiej,  znaczną  wyższość  szyku  bojowego  posiada- 
jącej. Nadto,  jak  to  okazują  dokumenta,  była  ona  stekiem 
nicponiów,    awanturników,    obieżyświatów  i  szulerów,    oraz 
gniazdem    rozpusty.     Nie    było   bowiem    w    piechocie   nie- 
mieckiej tego  prawa  jak  w  wojsku  polski em,  że  tylko  żony 
mogą  na  wojnę  mężom  swoim  towarzyszyć.   A  stąd  ciągłe 
przestępstwa  czyniły  niezbędnym  profosa    z    komendą    dla 
brania  tych  zawady aków  w  kajdanki,  i  kata  do  karania  ich 
śmiercią.    Kozacy  niżowi    czyli  Zaporożcy  stanowili  nieraz 
dzielną  piechotę,  która  niejednokrotnie  walczyła  obok  Po- 
laków w  służbie  Rzplitej,  a  mianowicie  od  r.  1600  do  1634. 
W  r.  1601  pułk  z  2,000  Niżowców    złożony,    dzielił  się  na 
4  roty  po  600  ludzi  w  każdej.     Rota   dzieliła  się  na  setki^ 
setki  na  kurenie  czyli  rzędy.  Na  czele  pułku  Niżowców  stał 


—     287     — 

pułkownik  a  pod  nim  w  sztabie  obożny  i  pisarz.  Pułkiem 
dowodził  pułkownik,  rotą  porucznik,  półrotą  asauła,  setką 
setnik  a  kureniem  ożyli  rzędem  ataman.  Organizacya  ta 
była  naśladowaniem  węgierskiej.  Rzplita  płaciła  Niźowcom 
żołd  kwartalny  następujący:  pułkownikowi  200  złotych, 
obożnemu  30,  pisarzowi  10,  porucznikowi  30,  asaule  26, 
setnikowi  16,  chorążym,  trębaczom,  bębniaozom  po  8,*  ata- 
manowi  9  i  szeregowcom  po  7  zł.,  12 -tu  puszkarzom  po 
12  zł.  i  20  tu  woźnicom  po  3  zł.  Na  sukno  i  odzież  wszyst- 
kich Kozaków  dawano  im  rocznie  12,640  zł.  Pod  koniec 
wieku  XVI  piechota  polska  przekształca  się  na  sposób 
węgierski.  Dawny  drab  i  pachołek  (t.  j.  szeregowiec)  przy- 
biera nazwę  hajduka,  bębniacz  dobosza  a  piszczek  nazywa 
się  odtąd  szyposzem.  Podstawą  w  organizacyi  piechoty 
węgierskiej  była  setka  ludzi  z  1  rotmistrzem,  1  poruczni- 
kiem, 1  propornikiem,  1  doboszem,  1  szyposzem  i  10  dzie- 
siętnikami. Szyk  rot  pozostał  polski  t.  j.  dziesięcioszeregowy. 
Od  Batorego  do  Jana  Kazimierza  ogólna  liczba  piechoty 
prawie  równoważy  się  z  jazdą.  Pod  Połockiem  było  jazdy 
6,517  a  piechoty  4,830,  pod  Wielkiemi  Łukami  jazdy  9,134 
a  piechoty  8,321,  pod  Pskowem  jazdy  10,160  a  piechoty 
10,962,  podczas  odsieczy  Smoleńska  jazdy  9,380  a  piechoty 
14,550,  pod  Chocimem  w  r.  1621  jazdy  17,661  a  piechoty 
14,160.  Organizacya  węgierska  zastąpiwszy  w  końcu  XVI 
wieku  dawną  i  wcale  dobrą  a  odrębną  od  wszystkich  in- 
nych w  Europie  organizacyę  polską,  panowała  do  śmierci 
Zygmunta  III  r.  1632,  w  którym  ustąpiła  miejsca  organi- 
zacyi czyli  autoramentowi  niemieckiemu.  Było  grzechem 
Polaków,  iż  zamiast  rozwijać  rzeczy  swojskie,  uzupełniając 
braki  lepszymi  wzorami  z  zagranicy,  usuwali  ryczałtem  to 
co  na  polskim  gruncie  wyrosło,  a  wprowadzali  cały  auto- 
rament zagraniczny,  który  w  pewnych  tylko  szczegółach 
doskonalszy  od  polskiego,  posiadał  więcej  wad  i  nie  dawał 
się  zastosować  korzystnie  do  miejscowych  warunków.  Tym 
sposobem  zasłużona  krajowi   przez  wiek   XV  i  XVI  naro- 


—     288     — 

dowa  organizaoya  piechoty  polskiej  ustąpiła  miejsca  auto- 
ramentowi zagranicznemu,  który  od  r.  1632  wprowadzał 
umundurowanie,  komendę,  szyk  bojowy  a  nawet  znaczną 
ilośó  oficerów  niemieckich.  Piechota  polsko-węgierska  scho- 
dzi na  drugi  plan,  stanowi  głównie  straż  przyboczną  het- 
manów. W  r.  1658  znajdujemy  w  niej  pisarza,  a  muzyka 
składa  się  z  2  doboszów  i  10  muzykantów,  w  liczbie  któ- 
rych było  6  dyszkancistów,  4  szałamaistów  i  1  dudka.  Pie- 
chota węgierska  Łukasza  Jelskiego,  pułkownika  króla  Jana 
Kazimierza,  składała  się  z  4  chorągwi.  Komendantem  1-ej 
liczył  się  na  sposób  cudzoziemski  sam  Jelski,  innemi  do- 
wodzili rotmistrzowie.  W  każdej  chorągwi  znajdował  się: 
porucznik,  chorąży,  pisarz,  dobosz  i  100  hajduków  podzie- 
lonych na  dziesiątki.  Piechotę  niemiecką  widzimy  już  za 
Batorego,  ale  to  była  piechota  złożona  z  niemieckich  żoł- 
nierzy. Dopiero  Władysław  IV  przed  wyprawą  pod  Smo- 
leńsk sforsował  piechotę  niemiecką  z  żołnierzy  polskich, 
narzucając  im  organizacyę  całą,  gospodarstwo,  komendę, 
szyk  bojowy  i  taktykę  niemiecką.  Tworzyła  się  ta  piechota 
już  nie  zapomocą  pocztów  towarzyskich,  ale  przez  ogólny 
werbunek.  Podług  zaś  praw  Rzplitej  można  było  czynić 
zaciągi  tylko  z  włościan,  mieszczan  z  dóbr  królewskich 
i  duchownych,  oraz  ludzi  wolnych.  Prawo  wojskowe  wy- 
magało, aby  zaciągano  tylko  ludzi  zdrowych,  trzeźwych 
i  porządnych  od  16 — 45  lat  wieku,  wzrostem  nie  ^mniej 
72  cale.  Przysięga  uważana  za  zbyteczną  w  wojsku  zło- 
żonem  ze  szlachty,  u  której  utrata  czci  rycerskiej  była 
sroźszą  karą  niż  gardło,  datuje  się  także  od  czasu  wpro- 
wadzenia piechoty  niemieckiej.  Górski  w  dziejach  piechoty 
polskiej  wykazuje,  źe  sposób  tworzenia  piechoty  niemie- 
ckiej, szyk  jej  bojowy  i  uzbrojenie,  nie  posiadały  żadnej 
wyższości  nad  polskiemi.  Do  napadu,  obrony  i  pomagania 
jaździe  była  mniej  odpowiednią  niż  polska.  Utrzymywano 
jej  większą  ilość,  np.  w  roku  1676  było  20,860  piechoty 
i  16,590  dragonów.     Szeregiem    nazywali    się    ci  żołnierze, 


którzy  stali  jeden  obok  drugiego,  rzędem  zaś  stojący  jeden 
za  drugim.  Doświadczenie  wykazało,  że  gospodarstwo  nie- 
mieckie było  nienajlepsze  i  że  wprowadzenie  autoramentu 
niemieckiego  było  pod  wszystkimi  względami  rzeczą  chy- 
bioną.    Francuz  Daleyrac,    pisząc  o  tern  wojsku,    powiada 
o  żołnierzaob,    iż  są  dzielności  nieopisanej,  wytrzymali  na 
wszelkie  niewygody,  głód  i  nagość.  Okazuje  się  z  tego,  że 
materyri  na  piechotę  w  Polsce  był  wyborny,    ale   niedość 
umiejętnie  zużytkowany.  Do  piechoty  zaliczyć  należy  dra- 
gonów,  którzy    walczyli  zawsze  pieszo,   a  tylko  opatrzeni 
byli  w  konie  podczas  marszu.     Szyk  kompanii    i  regimen- 
tów dragońskich  mało  się  różnił  od  szyku  piechoty.  Uszy- 
kowani   w   6-ciu    szeregach,    środek    zajmowali    uzbrojeni 
w  piki,  a  skrzydła  zaopatrzeni  w  muszkiety.  Do  boju  śpie- 
szyli wszyscy,  spętawszy  konie  na  3  nogi  i  pozostawiwszy 
przy  nich  kilku  ludzi.     Dragoni    stale    znajdowali  się  przy 
wojsku  kwarcianem,  dopóki  istniało  to  wojsko  t.  j.  do  roku 
1649.     Byli   oni   nlubionem    wojskiem    Sobieskiego,    który 
używał  ich  jako  broń  zaczepną  i  sam  osobiście  prowadził 
swój  regiment  gwardyi   dragonów    do    szturmu   na    okopy 
chocimskie.     Z    początkiem    wieku  KYHI  przeistaczają  się 
na  jazdę,  nie  przestając  być  piechotą.  Za  Sasów  spotykamy 
pod  r.  1711  po  raz    pierwszy    w    Polsce   nazwę    batalionu. 
Za  Augusta  II  wprowadzono  także  i  bagnety,    które    sejm 
z  r.  17  L7  postanowił  zaprowadzić  w  liczbie  4,088.    Od  ofi- 
cerów piechoty  wymagano  w  pewnym  stopniu   znajomości  ' 
sztuki  inżynierskiej,    pod  względem  praktveznvm.   iak  no. 
żeby  umieli    kosze    pleść,    mosty    bui 
Każda   kompania   winna    była    mieć 
rydle,  motyki,  oskardy,  siekiery  i  inm 
był  niemiecki,  przyjęty  żywcem  z  sa 
przybył  piechocie  polskiej  jeszcze   je 
łanowym.     Pod  koniec  panowania  At 
zony  regulamin  dla  piechoty    w   jęzj 
nierz  wyglądf^  po  cudzoziemsku.  W 


--     290     — 

trój  graniastym,  włosy  na  skroniach  musiał  mieć  w  kółko 
zwinięte  i  szpilkami  spięte,  do  parady  upudrowane  i  że- 
lazkiem trefione.  Z  tyłu  warkocz  spleciony  czyli  harcap 
nie  dłuższy  jak  do  stanu,  t.  j.  rozporu  wierzchniej  sukni. 
Po  wstąpieniu  na  tron  Stanisława  Augusta  zaczęła  funkoyo- 
nowaó  od  1  marca  1765  roku  nowo  ustanowiona  Komisya 
wojskowa  i  krzątać  się  około  naprawy  siły  zbrojnej.  Ko- 
misya ta  wykorzeniła  mnóstwo  nadużyć  z  czasu  rządów 
saskich,  podniosła  subordynaoyę,  posunęła  wykształcenie 
i  wkońcu  stworzyła  armią  choć  nieliczną,  ale  nieustępu- 
jącą  żadnej  współczesnej  w  Europie.  Pod  względem  tylko 
skarbowości  wojskowej  nie  potrafiła  stanąć  na  wysokości 
swego  zadania.  Nie  odważyła  się  przytem  targnąć  na  tak 
śmieszny  w  oczach  Polaków,  ale  powszechny  w  ówczesnej 
Europie,  warkocz,  kamasze  i  trzewiki.  Zaprowadzono  ćwi- 
czenia i  egzercytowanie,  wprowadzono  komendę  polską 
przy  strzelbie:  1)  Broń  do  góry,  2)  odwiedź  kurek,  3)  przy- 
łóż się,  4)  pal,  6)  kurek  na  swoje  miejsce,  6)  dobądź  ładu- 
nek, 7)  otwórz  ładunek,  8)  podsyp,  9)  zamknij  panewkę, 
10)  ładunek  w  rurę,  11)  dobądź  stępia,  12)  przybij,  13)  stę- 
pel  na  swoje  miejsce.  Od  r.  1775  ożywiła  się  znowu  czyn- 
ność porządkująca  Komisyi,  a  potem  Departamentu  woj- 
skowego. W  r.  1777  Departament  wojskowy  wydał  nowy 
ulepszony  znacznie  polski  regulamin  musztry  dla  piechoty. 
Wojsko  zawsze  rekrutowało  się  tylko  zaciężne,  bo  pojęcia 
•  polskie  o  wolności  osobistej  nie  mogły  się  pogodzić  z  po- 
borem przymusowym,  tak  jak  to  dotąd  widzimy  w  Anglii. 
Dopiero  sejm  4-letni  postanowił  pobieranie  rekruta  z  dóbr 
królewskich  i  duchownych  po  jednym  na  dymów  60,  a  z  dóbr 
dziedzicznych  po  jednym  ze  100  dymów.  Dla  piechoty 
i  artyleryi  przyjęto  tery  tory  alny  sposób  kompletowania, 
uznany  w  sto  lat  potem  w  Niemczech  za  najlepszy.  Prze- 
pisy dla  ćwiczenia  strzelców  i  użycia  ich  w  boju  zaprowa- 
dzono  tak  wyborne,  że  i  dziś  ćwiczą  strzelców  podług  tejie 
metody.  W  r.  1789  zniesiono  mundur  cudzoziemski.  Uorga- 


—    291     — 

nizowano  dla  armii  służbę  zdrowia.  Gdy  zawiązała  się  Tar- 
gowica celem  zburzenia  prac  sejmu  4-letniego,  ogół  armii 
w  czasie  tego  sejmu  sformowanej,  wynosił  głów  43,541 
a  w  tej  liczbie  piechoty  23,253. 

Pieniądze  w  Polsce.  Jeszcze  za  czasów  pogaństwa  przy- 
chodziło do  Polski  drogami  handlowemi  dużo  pieniędzy 
starych  rzymskich,  azyatyckich  (kufickich),  saskich  i  innych, 
które  znajdowane  są  dziś  nieraz  w  ziemi  w  znacznych  ilo- 
ściach, bo  po  kilka  tysięcy  sztuk.  Pierwsze  pieniądze  pol- 
skie zaczął  bió  ze  srebra  Mieczysław  I,  po  przyjęciu  z  na- 
rodem wiary  chrześcijańskiej.  Były  to  denary,  od  których 
rozpoczyna  się  w  dziejach  mennicy  polskiej  okres  dena- 
rowy. Podobne  denary  bił  Bolesław  Chrobry.  Późniejsze, 
zapewne  z  czasów  wojen  Bolesława  Śmiałego,  są  monety 
noszące  wizerunek  trzech  wież  z  kopułami  bizantyjskiemi 
które  zarówno  jak  denar  Chrobrego  z  ruskim  napisem,  są, 
niewątpliwym  śladem  panowania  Bolesławów  nad  B*usią. 
Denary  ciężkie  Chrobrego  okazują  widocznie  bogactwo  jego 
skarbu.  Po  jego  śmierci,  w  uszczuplonych  granicach  mniej 
było  srebra,  więc  żona  Mieszka  II  Eyksa  (Regina)  oraz 
Kazimierz  I,  wybijali  tylko  małą  monetę  miseczkowatą  na 
wzór  fenigów,  jakie  przychodziły  do  Polski  od  Wendów 
czyli  Słowian  nadelbiańskich.  Denary  stają  się  coraz  mniej- 
szymi, tak  że  wkońcu  szło  ich  510  na  funt.  Między  min- 
carzami  którzy  robili  stemple  i  bili  monetę,  musieli  być 
Czesi  i  Żydzi,  bo  pieniądze  ówczesne  bardzo  podobne  są 
do  czeskich  i  niektóre  noszą  imiona  książąt  wypisane  lite- 
rami hebrajskiemi,  np.  Mieszka  III.  W  wieku  Xn  w  Niem- 
czech poczyna  się  wybijanie  denarów  cienkich  czyli  brak- 
teatów, które  najpierw  naśladuje  w  Polsce  około  r.  1"* 
Bolesław  Kędzierzawy.  Były  to  blaszki  z  jednej 
strony  wytłaczane  z  powodu  cienkości,  i  tak  lekkie, 
przezwał  je  plewami.  Wypuszczał  ich  dużo  Mieszko 
a  potem  urzędnicy  jego  przy  poborze  podatków  don 
się  dopłat  do  tej  monety.     Kronikarze  polscy  zapisali, 

19* 


^r\ 


—     292     — 

powszechne  skargi  i  żale  na  złą  monetę  i  nadużycia  wypo- 
wiedziała niewiasta  w  szaty  żałobne  przybrana  i  do  izby 
sądowej  wprowadzona  przez  biskupa  Gedkę,  który  w  niej 
upostaciował  całą  ziemię  krakowską.  Chciwego  Mieszka 
wypędzono,  ale  brakteaty  mnożyły  się  przez  cały  wiek  Xin. 
Wobec  róźnolitości  monet  po  całym  świecie  i  w  Polsce 
krążącylSi,  kupcy  na  jarmarkach  przy  liczeniu  większych 
sum,  płacili  sztabami  albo  sypali  pieniądze  na  wagę,  przy- 
czem  używano  jako  zwykłego  ciężarku  czyli  gwichtu,  pół- 
funtowej  marki,  która  ukazuje  się  od  XI  wieku  najprzód 
w  Niemczech,  a  później  w  większych  miastach  polskich, 
jak  w  Wrocławiu  i  Krakowie.  Dotąd  nie  było  jeszcze  tyle 
monety  w  kraju,  aby  wystarczała  na  potrzeby  ogólnego 
obiegu.  Był  więc  zastosowany  na  szeroką  skalę,  lubo  nie- 
wygodny dla  kupców  a  szkodliwy  dla  kupujących,  handel 
zamienny,  przy  którym  niezbędne  ułatwienie  stanowiły  skórki 
futrzane  wiewiórek  i  kun,  powiązane  w  grzywny  po  sztuk 
podobno  40 — 60.  Nazwę  grzywny  jedni  wyprowadzają  od 
niemieckiego  wyrazu  Griif,  domyślając  się  takiej  ilości  skó- 
rek, jaka  się  dłonią  da  ująó  (greifen),  inni  wywodzą  od  wy- 
razu słowiańskiego  grzywa,  przypuszczając,  że  z  grzywny 
kun  można  było  uszyć  kołnierz  lub  inne  podobne  do  grzywy 
okrycie  na  plecy.  Mylą  się  jedni  i  drudzy,  bo  nazwa  po- 
chodzi od  tego,  że  skórki,  aby  były  łatwo  przeliczone 
i  obejrzane,  nie  mogły  byc  powiązane  w  snopek  ani  pęk, 
bukiet,  ale  na  sznurek  kolejno  nanizane,  co  dawało  im  zu- 
pełnie pozór  i  wielkość  grzywy  końskiej.  Obok  takich  grzy- 
wien dopomagano  sobie  także  kruszami  soli.  Dopiero  gdy 
już  srebra  pokazało  się  dosyć,  zamieniono  grzywny  kunie 
i  wiewiórcze  na  marki  srebra,  licząc  zrazu  po  3,  a  później 
po  5  grzywien  skórzanych  na  jedną  srebrną.  Tym  sposo- 
bem przy  wymiarze  kar  sądowych,  najpospolitsza  wówczas 
t.  z.  „siedemnadziesta"  (mamy  o  niej  już  wzmianki  od  roku 
1242)  stanowiła  70  grzywien  skórkowych,  opłacanych  już 
w  Xni  wieku  14- tu  markami  srebrnemi,    czyli   7-miu  fun- 


—     293     — 

tami  srebra.  Odtąd  wyrazy  marka  i  grzywna  znaczyły  to 
samo,  pod  grzywną  bowiem  rozumiano  marką  ozyli  pół 
funta  srebra,  zapominając  o  grzywnie  futrzanej,  która  wy- 
chodziła z  użycia.  liazem  z  odrodzeniem  się  władzy  kró- 
lewskiej następuje  w  wieku  XrV  wielka  reforma  menniozna, 
która  daje  Polsce  nowe  pieniądze,  wybijane  podług  trzech 
systematów:  groszowego,  kwartnikowego  i  dukatowego. 
Głrosze  t.  z.  szerokie  oayli  grube  denary  rozkazał  bić 
w  Pradze  r.  1300  król  czesko-polski  Wacław,  po  kopie  ozyli 
sztuk  60  z  grzywny  t.  j.  marki  póJfnntowej  czystego  sre- 
bra. Oroszę  te  pospolicie  liczono  na  kopy.  Pierwszą  mo- 
netą złotą  w  Polsce  jest  dukat  z  rozkazu  Władysława  Ło- 
kietka bity.  Kazimierz  Wielki  wybija  od  r.  1337  do  1346 
grosze  krakowskie  po  48  z  grzywny  srebra,  lecz  zaniechać 
zaraz  po  śmierci  Jana  Luksemburczyka,  który  jako  pre- 
tendent do  korony  polskiej,  wybijf^  swoją  monetę  bez- 
czelnie z  tytułem  króla  polskiego.  Stosunek  grzywny  pol- 
skiej ważącej  około  200  gramów  i  odpowiadającej  48  sze- 
rokim groszom  krakowskim  Kazimierza,  utrwalił  się  na 
wieki  w  pojęciach  narodu  i  w  praktyce  sądowej  przetrwt^ 
do  ostatnich  lat  !Rzplitej.  Ponieważ  w  Wielkopolsce  krą- 
żyły pieniądze  systematu  prus  ko- krzyżackiego  z  podziałem 
grzywny  ozyli  marki  pruskiej  na  4  wiardunki,  2  skojod 
i  96  kwartników,  przeto  Kazimierz  Wielki  jednocząc  dwie 
główne  części  państwa  t.  j.  Wielko-  i  Małopolskę  na  dro- 
dze prawodawczej  i  ekonomicznej,  uwzględnił  też  stosunki 
pieniężne  i  pogodził  z  sobą  oba  te  systematy,  bijąc  obok 
groazów  krakowskich,  kwartniki.  Objąwszy  Ruś  Halicką 
w  posiadanie,  Kazim 
bom  ekonomicznym, 
nigdy  jeszcze  w  mer 
nie  była,  ale  ulatwif^ 
szło  z  użycia  a  pozo 
mądry  prawodawca 
swoją  w  dzierżawę, 


—     294     — 

równo  mynoarza,   jak  książąt  i  biskupów  mających  prawo 
bicia  monety.    Czytamy  w  niej :  „Jak  jeden  jest  monarcha 
i  jedno  prawo,   tak   powinna  być  jedna  moneta  wieczysta 
i  dobra  pod  względem  wartości".    Wszystkie  monety  ure- 
gulował Kazimierz  do  grzywny  krakowskiej  czyli  polskiej, 
która  równą  była  48  groszom,  96  półgroszkom,  192  kwart- 
nikom  i  864  denarom.    Dukat  węgierski  (polskich  bowieoi 
wybito  za  Łokietka  nadzwyczaj  mało  dla  braku  krajowego 
złota)  szedł  po  kursie  14 — 16  groszy  srebrnych.  Na  skojec 
liczono  2  grosze    a  4  kwartniki,    grosz  szeroki   równał  się 
18-tu  denarom  srebrnym,  12  groszy  srebrnych  czyli  6  skoj- 
ców   tworzyło  na  wagę    ćwierć    grzywny    czyli    wiardunek 
(yierdung,  ferton).  Grosze  bito  podług  próby  13-ej,  to  jest 
do  13 -tu  części  czystego  srebra    dodając  3  innego  metalu. 
Podług  tego  systematu  płacono  w  końcu  XIV  wieku  w  Kra- 
kowie:  za  wołu  pół  grzywny  czyli   24  grosze,   za    korzec 
żyta  B  groszy,  pszenica  7  groszy,  za  parę  kurcząt  1  grosz, 
za  100  kloców   drzewa    V/^   grzywny,    za   parę    trzewików 
2  grosze,  za  parę  butów  prostych  4  i  6  groszy  a  pańskich 
12    groszy,    za   łokieć    sukna    krajowego    od    2 — 4   groszy, 
a  brukselskiego  groszy  20.    Kazimierz  W.  przy  kopalniach 
wielickich  wyznaczył  pensyi  rocznej  pierwszemu  vice- żup- 
nikowi 26  grzywien  czyli  13  funtów,  sztygarowi  84  grosze, 
łucznikowi  i  kucharzowi  po  1-ej  grzywnie,   kuchcie,    pala- 
czowi,   odźwiernemu,    pomywaczowi   po  24  grosze;    nadto 
każdy  ze  służby  dostawał  odzież  zimową  i  letnią,  oraz  co 
miesiąc  nowe   obuwie    (co    przypomina   zwyczaj    zachowy- 
wany dotąd  u  ludu  na  Mazowszu  i  Podlasiu,  gdzie  gospo- 
darz daje  swemu  parobkowi  ubranie  zimowe,  letnie  i  buty). 
"W  okresie  jagiellońskim    przez  cały  wiek  XV  sprawa  mo- 
netarna na  Litwie  nie  była  uporządkowana.  W  małej  ilości 
krążyły  monety  dawnych  Q-edyminowiczów    z    herbem  ko- 
lumny. Panowie  lub  złotnicy  odlewali  tam  z  czystego  sre- 
bra podłużne  sztabki  zwane  rublami.  Przez  stosunki  z  Pol- 
iką  wchodziły  grosze,  a  Swidrygiełło  bił  podobno  półgroszki. 


Gdańsk  od  r.  1465,  a  opróoz  niego  Toruń,  Elblt^g,  WscLowa, 
Poznań  i  Lwów  nźywają  przywilejów  bicia  własnej  mo- 
nety. Przez  spekulacye  menniczne  grosz  szeroki  srebrny 
podlał,  tak  ie  w  roku  1496  już  30  groszy  takich  idzie  na 
jeden  czerwony  złoty  czyli  dukat.  Gdy  grosz  upadł,  nastą- 
pił okres  złotowy.  Złotym  nazywał  się  wówczas  prawdziwy 
złoty  t.  j.  ze  złota,  czerwony  złoty,  dukat,  którego  kura 
oznaczony  zostaJ  na  30  groszy  srebrnych.  Ten  stosunek 
grosza  jako  30-tej  części  złotego  utrzymał  się  do  naszych 
czasów.  Tylko  że  przy  ciągłej  obniżce  kursu  monet  w  całej 
Suropie,  nazwa  „złotego"  ciągle  spadając,  zaczęła  nareszcie 
w  w.  XVII  oznaczać  złotówkę  srebrną,  a  grosz  przeszedł 
w  w.  XVIII  na  miedziaka  żebraczego.  W  prawodawstwie 
ukazuje  eię  czerwony  złoty  w  r,  1504,  ale  już  w  r.  1502 
rachunki  skarbu  królewskiego  obliczane  są  na  „złote".  Król 
Zygmunt  I  był  o  monetę  troskliwym  i  panowanie  jego  sta- 
nowi epokę  ze  względu  na  udoskonalenie  techniczne  i  na 
wprowadzony  za  niego  zwyczaj  umieszczania  na  monetach 
popiersia  królewskiego  i  roku  bicia  monety.  Pierwszą  datą 
wybitą  na  polskich  monetach  był  rok  1507.  Ponieważ  Zy- 
gmunt I  bił  dukaty  z  dobrego  złota  i  dobrej  wagi,  nie  sto- 
sując się  do  zniżenia  ceny  monet  srebrnych,  przeto  „czer- 
wony złoty"  za  jego  panowania  musiał  się  oddzielić  od 
„złotego  polskiego",  30-groszowego,  a  w  roku  śmierci  tego 
króla  1548  za  „złoty  czerwony"  płacono  już  po  groszy  61. 
Od  roku  151U  ukazują  się  talary  w  Czechach.  Zygmunt  I 
kazał  je  bić  w  Polsce  od  r.  1528.  Szły  z  początku  po  gro- 
szy 30,  a  więc  równały  się  złotemu  polskiemu,  czyli  da- 
wnemu dukatowi,  wkrótce  jednak  zaczęły  się  w  cenie  pod- 
nosić. Zygmunt  August  bił  wykwi 
łącznie  w  mennicach  litewskich  w  '' 
zań  przyjął  Inflanty  pod  berło  S' 
inflancka,  kurlandzka  i  od  r.  1581 
polskiej  moneta  miasta  Bygi  ze  zi 
Stefan  Batory  urządził  mennicę    w 


—     296     — 

pieniędzy  koronnych  z  miejscowej  kopalni  srebra  a  za  jego 
panowania  i  pierwszych  lat  Zygmunta  III  wychodziły  w  Pol- 
sce najlepsze  co  do  stopy  i  wagi  pieniądze.  Napływ  atoli 
srebra  do  Europy  z  Ameryki  obniżał  jego  cenę  i  w  Polsce. 
Za  korzec  żyta  w  Krakowie  płacono  tylko  8  groszy,  psze- 
nicy 16  groszy,  za  kurę  1^^  grosza,  za  parę  butów  19  gr., 
cieśla  pobierał  dziennie  4  i  pół  grosza.  Zygmunt  III,  wśród 
ciągłych  wojen,  szukał  powiększenia  dochodu  z  mennicy 
przez  bicie  drobnej  menety  z  gorszego  kruszcu,  aż  musiał 
nareszcie  zrzec  się  swego  przywileju  bicia  pieniędzy  i  od- 
dać mennicę  z  jej  zyskami  pod  zarząd  Bzplitej.  Pieniądze 
te  wszakże  były  jeszcze  lepsze  od  zagranicznych  i  sejm 
z  r.  1620  zabraniał  wprowadzania  monet  obcych  do  kraju^ 
prócz  talarów  i  dukatów.  Pod  względem  zewnętrznym  przed- 
stawiają się  monety  Zygmunta  III  okazale,  mianowicie  ta- 
lary podwójne  i  dawane  na  pamiątkę  10-dukatowe  portu- 
gały  i  5- dukatowe  półportugały.  Od  roku  1621  ukazał  się 
nowy  gatunek  monety  w  Bydgoszczy,  ort,  czyli  czwarta 
częśó  talara,  wybijany  w  ilości  28  sztuk  z  grzywny  kra- 
kowskiej, o  11  łutach  srebra  na  6  domieszki.  Władysław  IV 
na  sejmie  koronacyjnym  r.  1633  zrzekł  się  zarządu  men- 
nicą, która  już  od  r.  1627  nie  wypuszczała  wcale  monety 
drobnej,  tylko  dukaty,  talary  i  portugały  i  to  w  ilości  nie- 
dostatecznej, co  spowodowało  ogromny  napływ  drobnej^ 
lichej  monety  zagranicznej.  Od  r.  1648  zaczęła  się  straszna 
epoka  wojen  kozacko -tatarskich,  moskiewskiej,  szwedzkiej 
i  pomniejszych.  Wśród  powszechnej  ruiny,  gdy  źródła  po- 
datkowe wysychały,  sejm  r.  1664  zmuszony  był  chwycić 
się  spekulacyi  mennicznych,  na  zniżeniu  wartości  monety 
opartych.  W  r.  16B9  przyszło  do  użycia  miedzi  na  monetę 
bez  żadnego  pobielania.  Wykonywał  te  uchwały  Tytus  Bo- 
ratyni,  dzierżawca  mennicy,  a  w  roku  1663  upoważniono 
innego  dzierżawcę  Andrzeja  Tiimpe  czyli  Tympfa  do  wy- 
bijania złotówek  po  30  sztuk  z  grzywny  pół  na  pół  z  mie- 
dzią zmieszanej.  Była  to  pierwsza  moneta  jako  „złotówka^ 


poleka  z  jednej  sztuki,  liczbą  XXX  oznaczona,  której  po- 
łowiczną wartość  realną  chciano  podnieść  napisem  przypo- 
minającym obowiązki  obywatelskiej  ofiarności:  Dat  pretium 
seruata  salus  poUorą.  metallo  est,  czyli  „Cenę  daje  ocalenie 
kraju  i  to  lepszem  jest  od  kruszcu".  W  mennicach :  lwow- 
skiej, krakowskiej  i  bydgoskiej  przez  3  lata  wybito  tych 
złotówek,  zwanych  tymfami,  6  milionów  sztuk.  Naród  do- 
tknięty materyalnie,  nie  uwzględniał  cięikich  okoliczności 
jakie  przymusiły  Jana  Kazimierza  do  podobnej  gospodarki, 
i  w  literach  królewskich  na  tej  monecie  J.  C.  K.  czytał 
wyrazy :  Initium  Calamitatis  Hegni,  t.  j.  początek  niedoli  kró- 
lestwa. "Właściwa  jednak  przyczyna  tej  niedoli  tkwiła  w  nie- 
zmiernem  zubożenia  kraju,  spustoszonego  rabunkami  i  po- 
żogą August  II  Sas  nie  otwierał  mennic  w  Polsce,  tylko 
podskarbi  litewski  Ludwik  Pociej  wybił  w  Grodnie  r.  1706 
i  1707  nieco  lichych  szóstaków,  nazwanych  „ludzkim  pła- 
czem", od  liter  początkowych  L.  P.  Stronnictwo  Le- 
szczyńskiego wywołf^o  ten  pieniądz  z  obiegu.  Bito  jednak 
w  Lipsku  na  stopę  polską  bez  upoważnienia  sejmu  i  rady 
senatu  różne  monety  srebrne  i  złote  z  imieniem  i  wize- 
runkiem królewskim.  Za  Augusta  III  przyszła  nowa  klęska. 
W  czasie  wojny  7mio-letniej,  Fryderyk  II  król  pruski,  zna- 
lazłszy w  Dreźnie  mennicę  polską,  osadził  w  niej  żyda  ber- 
lińskiego Efraima  i  kazał  mu  bić  monetę  fałszywą  polską 
z  popiersiem  Augusta  III.  Cała  Polska  wtedy  została  zalana 
powodzią  dwuzłotówek  bitych  przez  Efraima,  które  nazy- 
wane efraimkami  lub  bąkami,  w  ogromnych  sumach  na- 
pływały w  latach  1767—1763  do  Rzplitej.  Podskarbi  w.  kor. 
Teodor  Wesael  w  r.  1761  wj 
iszający  olbrzymie  fałszerstwo 
przez  Efraima  sfałszowanych.  1 
tranzakcye  na  dukaty,  które  b; 
i  w  takim  stanie  nazywały  się 
formę  wykonał  dopiero  Stanis 
od  sejmu  1764  roku  odjęte  kr<! 


—     298     — 

bicia  monety  na  jego  zysk  i  rachunek.  Król  ten  ofiarował 
własną  posesyę  na  mennicę  w  Warszawie  przy  ulicy  Bie- 
lańskiej, gdzie  przez  cały  wiek  była  czynną.  Nie  oglądając 
się  na  zyski,  sprowadził  z  zagranicy  naj  bieglej  szych  arty- 
stów i  myncarzy,  aby  zakład  jego  nie  ustępował  najlepszym 
w  Europie.  Sejm  w  r.  1766  oznaczył  nową  stopę  menni-- 
czną  po  80  złp.  z  grzywny  kolońskiej.  Złoty  polski  dzielił 
się  na  4  grosze  srebrne  i  na  30  miedzianych,  których  120 
wybijano  z  funta  miedzi.  Na  groszach  i  trojakach  z  miedzi 
polskiej,  dano  napis  „z  miedzi  krajowej".  System  rozumny 
i  uczciwy  dawał  najlepsze  co  do  przyszłości  nadzieje. 
Wszystkie  tymfy  i  bąki  ogłoszono  za  wycofane.  Teraz  uka- 
zała się  w  biegu  złotówka  normalna  i  za  taką  przez  wszyst- 
kich uznana.  Po  latach  20  przekonano  się  jednak,  że  mo- 
neta srebrna  polska  była  zbyt  dobrą  w  porównaniu  z  za- 
granicznemi,  tak,  że  jak  świadczył  podskarbi  wiel.  koronny, 
wywieziono  jej  z  kraju  za  40  milionów  złp.  Sejm  przeto 
w  r.  1786  musiał  zmniejszyć  stopę  grzywny  kolońskiej  i  bić 
z  niej  nie  80  ale  83  i  pół,  a  w  r.  1794  B»ada  Najwyższa 
Narodowa  84  i  pół  złp. 

Pieszy  ślad  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Pińczowska  łaźnia  ob.  Łaźnia. 

Pipl(a  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Pisanid,  zwane  także  piskami  i  kraszankami,  jaja  ma- 
lowane na  Wielkanoc.  O  malowaniu  jaj  w  starożytności 
mamj'  już  wzmianki  w  dziełach  Owidiusza,  Pliniusza  i  Ju- 
wenala.  Zwyczaj  barwienia  jaj  wielkanocnych  w  Polsce 
jest  prawdopodobnie  tak  dawny,  jak  wprowadzenie  wiary 
chrześcijańskiej.  Wincenty  Kadłubek,  biskup  krakowski, 
w  kronice  swojej  pisanej  w  wieku  XIII  mówi :  ^Polacy 
z  dawien  dawna  byli  zawistni  i  niestali,  bawili  się  z  pa- 
nami swymi  jak  z  malowanemi  jajkami  (pictis  ovis)^.  Wy- 
rażenie to  Kadłubka  jest  ciekawe,  dowodzi  bowiem,  że 
nie  tylko  zwyczaj  malowania  jaj  wielkanocnych  był  już 
w  wieku  Xni  powszechny  w  Polsce,  ale  i  zabawa  z  nimi 


—     299     — 

zwana  dziś  na  wybitki,  w  bitki,  w  której  dwaj  przeciwnicy 
uderzają  swoje  pisanki  jedna  o  drugą,  a  który  stłucze  jajko 
przeciwnika,  wygrywa  takowe.  Kadłubek,  porównywaj ąc 
niestałość  Polaków  dla  panujących  książąt,  do  zabawy  z  ma- 
lowanemi  jajkami,  nie  mógł  dobitniej  wyrazić  swojej 
myśli.  Zwyczaj  malowania  jaj  wielkanocnych  był  powsze- 
chny w  całym  narodzie.  Zajmują  się  tem  obecnie  głównie 
dziewczęta.  Farbują  jaja  w  brezylii  czerwonej  i  sinej,  w  od- 
warze z  łupin  cebuli,  z  kory  dzikiej  jabłoni,  listków  kwiatu 
malwy,  kory  olszowej,  z  robaczków  czerwcem  zwanych, 
w  szafranie,  krokoszu  i  t.  d.  Rysują  jajko  rozpuszczonym 
woskiem,  aby  farba  miejsc  powoskowanych  nie  pokryła. 
Rysowanie  zowią  pisaniem,  stąd  nazwa  pisanki,  tak  jak 
dawnych  „dzbanów  pisanych"  czyli  malowanych.  Upowsze- 
chnione desenie  mają  swe  nazwy  od  wzorów  i  podobieństw, 
rysują  więc  w  gałązki,  w  drabinki,  w  wiatraczki,  w  jabłu- 
szka, w  serduszka,  w  dzwonki,  w  sosenki,  w  kogutki,  w  ku- 
rze łapki  i  t.  d.  Jako  narzędzi  do  pisania  używają  szpilek, 
igieł,  kozików,  szydeł,  słomek  i  drewienek.  Był  stary  zwy- 
czaj taczania  pisanek  na  mogiłach  przy  obchodzie  pamiątki 
zmarłych  i  oddawania  tych  jaj  potem  dziadom.  Starzy 
ludzie  pamiętają  go  w  Wilnie  a  i  krakowska  Rękawka  zwią- 
zek z  tym  zwyczajem  ma  widoczny. 

Pisarze.  Przy  każdej  władzy,  składającej  się  z  kilku 
osób,  bywał  pisarz.  W  czasach  dawnych,  kiedy  nawet  dy- 
gnitarze nie  zawsze  umieli  pisać,  pisarz  choć  miewał  nizką 
godność,  to  posiadał  wielkie  wpływy.  Pisarz  sądowy  miał 
godność  w  całem  kollegium  najniższą.  Mało  gdzie  służyło 
mu  prawo  głosu,  ale  prawie  sam  wszystko  robił.  Niższość 
w  urzędzie  musiano  mu  wynagradzać  pieniędzmi  i  dlatego 
pisarz  wszędzie  miał  obmyślane  dochody.  Byli  więc :  1)  Pi- 
sarze miejscy,  2)  Pisarze  grodzcy,  3)  Pisarze  ziemscy.  Ten 
ostatni  był  urzędnikiem  powiatowym,  członkiem  sądów  ziem- 
skich, sprawy  do  regestrów  zaciągał,  zarówno  z  sędzią 
i  podsędkiem  głos  dawał,    wyroki   ferował  i  do  dekretarza 


—     300     — 

z  motywami  wpisywał.  4)  Pisarz  dekretowy  koronny  i  litew^- 
ski  zasiadał  w  sądach  przez  króla  odbywanych,  sprawując 
obowiązki  pisarza  sądowego.  6)  Pisarze  wielcy  koronni 
i  litewscy.  W  Koronie  był  wielki  koronny  jeden,  w  Litwie 
było  ich  czterech.  Dopiero  w  roku  1764  liczba  koronnych 
z  litewskimi  zrównaną  została.  Znajdowali  się  oni  przy 
boku  królewskim  i  kanclerzach,  za  których  wiedzą  wyda- 
wali dyplomata,  zasiadali  także  w  sądach  asesorskich,  któ- 
rych stałymi  byli  radcami.  6)  Pisarzów  skarbowych  Litwa 
miała  trzech.  Korona  dodawała  im  tytuł  wielkich  i  miała 
tylko  dwóch,  duchownego  i  świeckiego,  którzy  sprawowali 
służbę    wydziału    skarbowego    przy    królu    i    podskarbich- 

7)  Pisarz  czyli  sekretarz  Kamery,  był  to  urzędnik  na  dwo- 
rze króla,  pilnujący  jego  pokojowej  i  sygnetowej  pieczęci* 

8)  Pisarze  polni.  Oprócz  hetmanów  miały  oba  wojska,  ko- 
ronne i  litewskie,  każde  swego  pisarza  polnego,  którzy 
mieli  kancelarye  do  całej  rachunkowości  wojskowej,  gdzie 
zapisywano  nazwiska  żołnierzy,  wypłatę  żołdu,  rynsztunek^ 
konie  i  wszelkie  rzeczy  wojskowe.  Pisarze  polni  mieli  obo- 
wiązek zakupowania  koni,  przestrzegania  szkód  w  zapasach 
i  przyborach  wojennych,  przywożenia  pieniędzy  dla  wojska 
i  donoszenia  o  wszelkich  jego  potrzebach  królowi.  W  czasie 
pokoju  objeżdżali  oni  garnizony  i  rewidowali  porządki;, 
pisarz  polny  koronny  w  w.  XVni  pobierał  30,000  złp.  ro- 
cznej pensyi,  a  polny  litewski  16,000.  Pisarza  polnego  w  ra- 
zie potrzeby  zastępował  w  urzędowaniu  wielki  strażnik. 
Często  królowie  posuwali  pisarzów  polnych  na  hetmanów 
jako  już  z  sprawami  wojskowemi  obeznanych.  9)  Pisarze 
mniejsi  byli  to  zwyczajni  pisarze  przy  komisyach  woj- 
skowych. 

Piwo.  Spór  Niemców  i  Polaków  o  to,  czyim  piwo 
było  wynalazkiem  i  napojem  narodowym,  jest  wprost  nie- 
dorzeczny. Już  bowiem  pisarze  greccy  i  rzymscy  wspomi- 
nają o  napoju  wyrabianym  z  wy  roszczonej  pszenicy  i  ję- 
czmienia. Napój  podobny  poświęcany  był  bogini  rolnictwa 


—     301     — 

Cererze  i  dlatego  nazwa  łacińska  eeremia,  eluiy  dotąd 
jako  miano  dla  piwa.  Prawdopodobnie  zaś  ani  (}recj  i  Rzy- 
mianie  nie  byli  wynalazcami  piwa,  ale  otrzymali  po  Btar- 
azyoh  jeszcze  narodach.  Tacyt  pisze,  ii  Germanowie  przy- 
rządzali napój  z  jęczmienia,  czego  nie  mógł  powiedzieć 
o  Polakach  dla  tej  prostej  przyczyny,  ie  ich  nie  zo^. 
Między  Wartą,  Notecią  i  Gropłem  leżf^a  kraina  najbardziej 
rolnicza  w  Słowiańazczyinie,  od  pól  Polską  nazwana.  Tam 
wi^o  gdzie  zboża  posiadano  najwięcej,  mógł  najdawniej 
w6ród  Leokttów  upowszechnić  siq  napój  zboiowy.  Jaź  za 
Gallasa  krążyły  stare  podania  w  rodzie  Piastowiczów  o  ou- 
downem  pomnożeniu  się  piwa  u  gościnnego  Piasta.  Bole* 
sław  Chrobry  tyle  pijał  piwa,  że  Niemcy  przezywali  go 
^ośliwie  Trink-bier,  piwoszem.  Z  tej  okoliczności  Syrokomla 
wysnuł  swój   „Napis  na  kuflu" : 

Niemcy  nam  chcieli  ukraść  Eopemilia: 
Z  przywłaszczonego  odarto  ich  hlaaku, 
Chcieli  nam  dowieść,  że  piwo  wynika 

Z  ich  wynalazku. 
Ale  w  Dytmara  pismach  zostawiona 
Pamiątka  etara,  kronikarska,  żywa, 
Bolesław  Wielki  przyjmow^  Ottona 

Kufelkiem  piwa. 

W  jednym  z  najstarszych  dokumentów  polskich,    w  nada- 
niu królowej  Judyty  klasztorowi  tynieckiemu  z  XII  wieku, 
jest  już  wymieniony  browar  z  karczmą.     Z  innych    źródeł 
widzimy,  że  Ludgarda,  żona  Przemysława  II,  zaprowadziła 
w  Kaliszu  liczne  browary.     Długosz  nadmienia  o  Przemy- 
sławie,   księciu  poznańskim,   zmarłym  r.  1'267,  że  by 
rowity  i  pijał  tylko  słabe  piwa.  Pod  r.  1303  tenże  dzi 
opowiada,  że  Konrad,  książę  cieszyński  a  proboazcs 
oławski,   „garbuskiem"  zwany,  gdy  na  arcybiskupa  dc 
burga  wybrany,    udając    się  na  objęcie  swojej  stolic; 
słyszał  w  Wiedniu,  że  w  Salzburgu  nie  znają  piwa  a 
nicy,    do    którego    od   dzieciństwa   nawykł,    a   pijam 


—     302     — 

tylko  wino  —  złożył  aroybiskupsfcwo  i  powrócił  z  Wiednia 
do  Polski.  Długosz  w  opisie  Polski  powiada,  że  kraj  ten 
zamiast  wina,  używa  piwo  warzone  z  żyta,  pszenicy,  ję- 
czmienia lub  orkiszu.  „W  Mazowszu  wino  rzadko  używane, 
tylko  napój  z  pszenicy,  chmielu  i  wody,  piwem  zwany". 
Żmudź  za  Długosza  mało  piła  miodu  i  piwa,  bo  uprawa 
zboża  dopiero  upowszechniała  się  tam  wówczas.  Piwo  z  ję- 
czmienia, zwane  po  litewsku  ałus,  było  głównie  obrzędo- 
wym napojem  przy  praktykach  bałwochwalczych.  W  Polsce 
mamy  wzmianki  o  chmielu  w  w.  XTII.  W  w.  XVI  chmiel 
był  już  przedmiotem  handlu  wywozowego  z  Litwy,  a  Sta- 
tut litewski  przepisuje  surowe  kary  na  szkodników  w  chmiel- 
nikach. Zygmunt  Stary  spożywał  zawsze  na  śniadanie  „gra- 
matkę"  t.  j.  polewkę  piwną  z  grzankami.  Słodownicy  w  Wil- 
nie tworzyli  osobną  klasę  przemysłowców.  Zygmunt  August 
dając  r.  1661  przywilej  w  Warszawie  na  warzenie  piwa  Negeli- 
nowi  i  Ulrychowi,  zaleca  wszystkim  innym  piece  ich  systemu 
z  powodu,  że  na  takowych  trzecią  część  paliwa  oszczędzali. 
Konstytucya  z  r.  1665  ustanowiła  podatek  czopowy  za  wy- 
szynk piwa  po  4  grosze  od  beczki  piątkowskiego,  piotr- 
kowskiego, łęczyckiego,  bydgoskiego  i  przemyskiego,  za 
piwa  zaś  świdnickie,  głogowskie,  berneńskie,  gdańskie  i  wro- 
cławskie po  6  groszy.  Piwo  proszowskie  i  piotrkowskie 
uważane  było  za  najlepsze.  Cech  piwowarski  w  Krakowie 
istniał  już  w  wieku  XV,  a  piwowary  mieli  swoją  basztę 
do  obrony  w  razie  wojny.  Piwowarstwo  było  ważną  ga- 
łęzią przemysłu  krajowego,  który  przez  konsumoyę  psze- 
nicy i  jęczmienia  wspiersJt  znakomicie  rolnictwo  i  musiał 
być  zyskownym,  skoro  ile  razy  chodziło  o  podniesienie 
podupadłych  miast,  zawsze  dozwalano  im  swobodnego  piwo- 
warstwa.  Jeszcze  w  wieku  XVI  warzono  piwo  z  pszenicy. 
Taksa  żywności  na  ratuszu  krakowskim  z  r.  1673  stanowi, 
aby  piwo  warzono  tylko  z  czystej  pszenicy.  To  też  poeta 
Miaskowski  mówi  o  piwie  jako  napoju  z  „pszennej  jagody". 
Atoli  w  'wieku   XVII  jęczmień    wziął   górę   nad    pszenicą. 


—    303    — 

Prawo  z  r.  1685  przepisuje  tylko,  aby  na  10  korcy  jęczmie- 
nia dodawano  obowiązkowo  2  czystej  pszenicy.  Lekarze 
zalecali  chorym  piwo  krakowskie  dwuraźue  czyli  dubeltowe, 
a  wielu  Polaków  przekładało  wystale  piwo  pszeniczne  nad 
wina  hiezpańykie.  Wybrednym  piwoszom  przygania  Jan 
Kochanowski ; 

Gniewam  się  na  te  pieszczone  ziemiaay. 
Co  piwu  radzi  szukają  przygan;^, 
Nie  pij,  fA  ci  się  pierwej  będzie  chciiUo, 
Tedyć  się  każde  dobrem  będzie  zdało. 

Pasek  pisze  o  odwiedzinach  króla  Jana  Kazimierza  u  szla- 
chcica Sulkowskiego    pod    Kawą:    „Nie   wiemy    o    oiczem, 
napijamy  się  piwka,    aź    tu   wchodzi    sługa:  —  Królestwo 
Ichmo^ó  do  W.  M.  Pana  jadą,  jeśli  w  czem  nie  przeszko- 
dzą?"  —  Rzączyński  powiada,   iż    do    Szląaka  i  Branden- 
burgii wywożono  z  Wielkopolski  piwo  grodziskie.  Na  Ma- 
zowszu ^ynęio  tradycyjnie  piwo  wareckie,   tak  jak  w  Li- 
twie: grodzieńskie,  kiejdańskie,  nieświezkie,  balwierzyskie 
a  orszańskie   na   Biaiejrusi.    Piwa    szlacheckie,    klasztorne, 
marcowe  i  owsiane,   lubione   i   zdrowe,    staiy  się  podanio- 
wemi.  Zdrowa,  smaczna  i  posilna  polewka  piwna,  t.  j.  piwo 
zagrzane  z  żółtkiem,  zastępow^a  dzisiejszą  kawę  i  herbatę 
na  śniadanie.     Pracowite  i  gospodarne   dawne   gospodynie 
w  każdym  domu  przygotowywały  wyśmienite,  jasne,  lekkie, 
szumujące  piwo    „szlacheckie".     Wiadomości    o   sposobach 
warzenia  piwa  na  Litwie,  podaje  książka:  „Ziemianin  albo 
gospodarz  Inflancki"    wydana  w  Słucku   r.   1673.     Dopiero 
w  pierwszej  połowie  XIX  wieku  zaprzestano  po  dworkach 
wiejskich    warzyć    „P^^o    szlacheckie", 
żniwa  wywożono  go  na  pole  dla  żniwi 
darku  na  wesela  kmieci  i  t.  d.     Lud  w 
i  Żmudzi  zachowaj  dłużej  zwyczaj  wan 
domowym,   o   ile  zdołał    ukryć  tą   czyi 
akcyza ą.     W    niektórych   stronach    rob 
mych  jagód  jfJowoowyoh.    W  starej  p 


304 


nazywano  młóto,  wrzątek  piwny  brzeczką,  suszarnię  słodu 
ozdownią,  hordo wnią,  ozdnioą,  slodownisko  ozdownikiem. 
Po  domach  miano  zawsze  do  warzenia  3  naczynia :  trzynóg, 
kadkę  i  kociołek.  Liczne  szczegóły  o  piwowarstwie  dawnych 
mieszczan  lwowskich  znajdują  się  w  dziele  Łozińskiego : 
,,Patrycyat  i  mieszczaństwo  lwowskie'*.  Al.  Jelski  pisał  od- 
dzielną rozprawę  o  piwie  w  dawnej  Polsce. 

Płatnerz,  rękodzielnik  wyrabiający  wszelkie  zbroje, 
a  mianowicie  :  pancerze,  szyszaki,  karaceny,  misiurki,  tarcze, 
całe  żelazne  lynsztunki  na  jeźdźca  i  konia  i  t.  p.  ochronne 
przybory  rycerskie.  Nazwa  bierze  początek  ze  średniowiecznej 
łaciny,  w  której  pancerz  i  blachę  nazywano  piata,  a  kującego 
zbroje  z  niemiecka  platner.  W  VoL  Legum  czytamy:  „Wiele 
Rzeczypospolitej,  jako  na  innych  rzemieślnikach  do  ryn- 
sztunku wojennego,  tak  niemniej  na  płatnerzach  zależy". 
Więc  sejmy  z  1611  i  1613  r.  nakazywały  Wilnu  i  Kownu, 
aby  najdalej  do  końca  r.  1613  sprowadziły  płatnerzy  ze 
wszystkiemi  do  tego  rzemiosła  potrzebami,  tak  iżby  zaraz 
zbroje  i  szyszaki  nowe  wyrabiali.  Rękodzielnie  takie  były 
w  Samsonowie,  Korczynie,  w  Kańczudze  pod  Przeworskiem, 
w  Świątnikach  i  Zielonkach  pod  Krakowem.  Nieraz  biegły 
rysownik,  rzeźbiarz  i  złotnik  brali  udział  .w  ozdabianiu  zbroi 
rycerza.  W  r.  1646  nadwornym  płatnerzem  Zygmunta  Au- 
gusta był  Floryan  Sybenburger.  Wśród  mieszczan  krakow- 
AicJU  wspominany  jest  pod  r.  1609  mistrz  kunsztu  płatner- 
skiego  Bartłomiej  Wojczyna  a  w  r.  1648  Wojciech  Dep- 
czyński. 

Pługowe  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Poczta  W  Polsce.  Bolesław  Chrobry,  który  był  nie 
tylko  wielkim  wojownikiem  ale  i  organizatorem  swego 
państwa,  postanowił,  żeby  do  rozwożenia  poleceń  władzy 
wszystkie  miasta  dawały  konie  lub  posłańców  pieszych 
(zwanych  w  języku  staropolskim  „umyślnymi").  Następni 
Piastowie  rozciągnęli  te  obowiązki  pod  nazwiskiem  angaria 
i  na  wsie  za  wynagrodzeniem  pienięźnem.    W  dokumencie 


—     305    — 

z  roku  1225  znajduje   się    wymieniona  już   polska   nazwa 
w  liczbie  mnogiej  „podwody**.   Kronikarze    polscy  z  doby 
Piastów    wspominają   o  podwodach,   które  od   najdawniej- 
szego czasu  książęta  polscy  dostawiać  sobie  kazali.  Bielski 
i  Kromer  wyjaśniają,   iż    podwód  tych  używali  rozwożący 
listy  książęce  komornicy  czyli  dworzanie  książąt.    Musiały 
stąd    wyniknąć  nieznośne   nadużycia,    które,    jak   twierdzi 
Długosz,  były  jedną  z  głównych  przyczyn  wypędzenia  Mie- 
czysława Starego  z  księstwa  Krakowskiego.  To  samo  było 
z  Władysławem  w  Poznaniu.   Kazimierz,  następca  Mieczy- 
sława, ograniczył  prawo  brania  podwód  wyłącznie  dla  po- 
słańców książęcych.     Stałe,   pocztowe    urządzenie  podwód 
nastąpiło  za  Zygmunta  Augusta  w  r.  1664,  który  utrzymy- 
wał także  własnym  kosztem  pocztę  zagraniczną,  zwłaszcza 
z  krajami  włoskimi.     Stefan  Batory  w  r.  1683  nadał  przy- 
wilej na  pocztę  zagraniczną  Sebastyanowi  Montelupi,  mie- 
szczaninowi lwowskiemu.  Za  Zygmunta  HI  widzimy  przed- 
siębiorcą pocztowym  Dominika  Montelupiego.     Po  Monte- 
lupich przedsiębiorstwo  poczty  zagranicznej    objęli  Bandi- 
nellowie,  podobno  ich  spadkobiercy  i  mieli  takowe  jeszcze 
za   Jana  Kazimierza.     Wł.   Łoziński   w    dziele    „Patrycyat 
i    mieszczaństwo    lwowskie"    powiada,    że    udoskonalił    tę 
pocztę  w  r.  1629  Robert  Bondinelli,  któremu  Zygmunt  HI 
nadał  przywilej    utrzymywania  regularnej    poczty   królew- 
skiej do  Włoch   i  wogóle  za  granicę    z  ekspedycyą  Bstów 
przez  osobnych  kursorów.  Łoziński  przytacza  akt  królewski 
z  4  marca  1629  organizujący  pooztę  zagraniczną  z  cenami 
pocztowemi  do  Warszawy   i   Krakowa.     Zygmunt  III   ma 
zasługę  zorganizowania  poczt  krajowych  już  pierwej.  W  roku 
1620  wszystkie  dochody   z  podwód   przeznaczył   na   urzą- 
dzenie poczt  w  Koronie  i  Litwie,    ustanowił  dozór,    admi- 
nistracyę  i  przepisał  porządek,  aby  miasta  główniej sze  od- 
bierały co  tydzień  wszelkie  listy  i  zawiadomienia:  „Miasto 
podwód,  czwórę  (poczwórnie)  pieniądze  podwodne  oddawać 
każemy,  a  za  to  porządną  pocztę  po  całem  królestwie  sta- 

K8IĘ6A  RZECZY   POLSKICH  2Q 


nowimy"  (Vol.  Leg.).  Synowie  jego  uzupełniali  przepisy 
pooztowe :  "Wlftdyaław  IV  w  r.  1647  i  Jan  Kazimierz  w  roku 
16&9,  potem  Jan  III  w  lataoh  1677  i  1678  i  August  H,  ale 
wojna  szwedzka  w  roku  1702  wszystko  prawie  zniszczyła. 
Kraj  pustoszony  przez  wojska  szwedzkie,  saskie  i  rosyjskie 
nie  mógł  się  dśwignąń  zbyt  prędko,  tembardziej,  ie  Au- 
gust II  nienawidząo  swobód  polskich,  pragnął  raczej  upadku 
nii  rozwoju  Rzeczypospolitej.  August  III  wznowił  zakłady 
pocztowe,  nad  którymi  zwierzchnictwo  posiadał  generał- 
pocztmistrz,  niemałe  ciągnąc  z  nich  dochody.  W  Paktach 
bowiem  ze  Stanisławem  Augustem  położono  wyraźnie  wa- 
runek, ie  „poczty  nie  mają  przynosić  korzyści  generaJom- 
pooztmistrzom,  jak  się  zawsze  dzifdo,  ale  nadal  będą  eta- 
nowily  stołowy  dochód  królewski".  Ustawy  z  lat  1766  i  1777 
zaprowadzały  ulepszenia  pocztowe  a  Stani^aw  Poniatowski 
własne  fundusze  na  to  łoiył.  Udogodnienia  komunikacyjne 
rozwijały  się  szybko  w  Europie,  więc  też  za  rządów  pru- 
skich w  roku  1796  wprowadzone  zostały  sztafety,  ekstra- 
poozty,  kuryerzy  i  listonosze,  a  za  Księstwa  WarszawskiegC' 
w  r.  1808  dyliżanse. 

Podatki   I  cięiary  publiczne  najdawniejsze.    Piastowie, 
organizując  swoje  rządy  nad  krajem,    naśladowali   oczywi- 
ście w  tej  mierze    książąt   Zachodu.    Wszystkie   zatem   dł 
kładane    przez   nich   na   poddanych    ciężary   i    riużebnośc: 
w  Polsce,  miały  wprawdzie  nazwy  polskie,  ale  były  naśla- 
dowaniem zagranicznych.  Zagranicą,  gdzie  było  więcej  pie- 
iędzy   niż    w   Polsce,    nastąpiła   wcześniej    przemiana   ns 
rzęczącą  monetę  wielu  służb  i  danin,  uiszczanych  pierwe 
I  naturze  t.  j.  zbożem,  bydłem  i  robotą.    Uboż^a  w  kru- 
zec  Polska  zachowała  dłużej  stary  zwyczaj.    To  też  kolo- 
liści  przybywający    do    nas   z    Zachodu    w   dobie  Piastów 
laniny  składane  w  naturze  nazywali    „prawem    polakiem" 
Mnogość  dzielnic    książęcych   i    prz3'wilf)jów    wyjątkowrci 
jyła   powodem    różnohtości    praw    i    pewnego    zawiklaiii^ 
nazwach    służebności    krajowych.     Choć   -według   poje 


—     307     — 

dawnych  nie  odróżniano  obowiązków  względem  osoby  księ- 
cia od  państwowych,  to  jednak  rozdzielić  je  można  na  dwie 
kategorye  odrębne.  Wśród  ciężarów  publicznych  względem 
państwa  pierwsze  miejsce  zajmuje  obowiązek  służby  wo- 
jennej (eocpeditio).  Wprawdzie  jądro  siły  zbrojnej  stanowiło 
rycerstwo  na  dzielnych  rumakach  i  kosztownie  uzbrojone, 
z  którem  Bolesławowie  robili  wyprawy  na  Pomorze,  ftuś, 
do  Węgier,  Morawii  i  Czech  —  ale  w  obronie  własnego 
kraju  nie  pogardzano  tłumami  gorzej  uzbrojonych  tarczo- 
wników  z  wiejskiego  ludu,  zamieszkującego  w  dobrach 
książęcych,  kościelnych  i  prywatnych.  W  razie  napadu  nie- 
przyjacielskiego cała  ludność  zagrożonych  okolic  stawała 
pod  bronią.  Każda  okolica  posiadała  swój  „g^^^^^  czyli 
miejsce  obwarowane  wysokim  wałem,  palisadami  i  wodą 
lub  bagnem,  gdzie  zamykano  kobiety,  dzieci  i  dobytek. 
Najdzielniejsi  ruszali  w  pole  walczyć  z  nieprzyjacielem, 
robić  zasadzki  i  zasieki  po  lasach.  Każde  zaś  „opole^,  jak 
się  zdaje,  dostarczało  potrzebnej  drużyny  do  naprawy 
i  obrony  grodu  w  swojej  okolicy.  W  czasie  pokoju  załoga 
takich  grodów,  oprócz  urzędników  kasztelańskich  lub  ksią- 
żęcych, składała  się  przeważnie  z  chłopów,  którzy  kolejno 
ze  swych  opól  i  osad  leśnych  pełnili  obowiązek  straży 
grodowej.  Ta  kolejna  służba  grodowa  wprawiała  całą  lu- 
dność do  wojennego  rzemiosła.  Nie  dziw  też,  iż  chłopi  ku- 
jawscy potrafili  zwyciężać  Krzyżaków,  jak  to  np.  miało 
miejsce  pod  wsią  Dąbkami  w  r.  1431.  Taka  straż  kolejna 
czyli  t.  z.  ^stróża  zamkowa"  istniała  w  całych  Niemczech 
i  Węgrzech  pod  odpowiednią  nazwą  niemiecką.  W  Polsce 
mamy  już  o  niej  wzmiankę  w  dokumencie  z  r.  1126.  Utrzy- 
manie „grodu"  w  należytym  stanie  było  wszędzie  obo- 
wiązkiem okolicznej  ludności,  która  podczas  wojny  chro- 
niła się  do  niego.  Często  więc  naprawiano  nasypy  ziemne, 
częstokoły  i  drewniane  wieżyce  zamkowe.  Do  czasów  bo- 
wiem Kazimierza  Wielkiego  zamków  murowanych  Polska 
posiadała     bardzo    mało.     Nietylko    w    granicach    wJasnej 

20* 


—    308    — 

kasztelanii,  gminy  czyli  opola,  które  takową  składały,  obo- 
wiązane były  do  budowy  i  naprawy  swego  grodu.  Jeżeli 
księciu  wypadło  gdzieś  w  dalszych  stronach,  zwłaszcza  na 
granicach  kraju,  wznosić  nowy  „gród"  lub  stary  odbudo- 
wywać, a  siła  okolicznej  ludności  na  to  nie  wystarczała, 
przywoływano  do  pomocy  lud  z  sąsiednich  kasztelanii. 
„Stróża"  zamkowa,  należąca  pierwotnie  do  tej  samej  kate- 
goryi  ciężarów  publicznych  co  służba  wojskowa,  zamienioną 
została  z  czasem  na  stałą  daninę.  Nastąpiło  to  zapewne 
w  wieku  Xn,  bo  w  XIII  znajduje  się  ona  już  wszędzie 
zaliczona  do  kategoryi  danin.  Bliższe  oznaczenie  obowiązku 
służby  wojskowej,  znajdujemy  po  raz  pierwszy  w  przywi- 
leju Boledawa  Wstydliwego  z  r.  1270.  Do  ważnych  obo- 
wiązków publicznych  należało  budowanie  i  naprawa  mo- 
stów na  rzekach,  a  zwłaszcza  przy  zamkach.  Za  Krzywo- 
ustego był  to  jeszcze  obowiązek  ogólny,  ale  z  czasem 
rozmaite  dobra  zwalniano  od  powyższego  ciężaru.  Więc 
też  w  półtora  wieku  po  Krzywoustym.  Leszek  Czarny 
w  wielkim  był  kłopocie,  kiedy  się  zabrał  do  naprawy  mo- 
stów swojej  sieradzkiej  dzielnicy,  bo  znaczną  część  jego 
księstwa  zajmowała  kasztelania  wolborska,  własność  bisku- 
pów kujawskich,  których  ludzie  byli  już  uwolnieni  od  robót 
przy  mostach.  Do  bardzo  ważnych  robót  chłopów  polskich 
dla  wspólnego  dobra  i  obrony  kraju,  należały  owe  słynne 
zasieki  leśne  na  granicach  Polski,  których  sławę  tak  wy- 
mownie głosił  sam  cesarz  Fryderyk  Barbarossa.  Dokument 
z  roku  1236  zaświadcza,  że  w  razie  naglącej  potrzeby  do 
rąbania  zasieków  dla  powstrzymania  nieprzyjaciela,  powo- 
ływano w  owym  czasie  nie  tylko  ludność  nadgraniczną, 
ale  i  z  całego  kraju.  Do  zakresu  usług  publicznych  należał 
jeszcze  t.  z.  „ślad"  (vestigia)  czyli  obowiązkowa  pogoń  za 
śladem  uciekającego  złoczyńcy.  Jeżeli  umykał  złodziej  lub 
jaki  zbieg  więzienny,  chłopi  obowiązani  byli  z  „krzykiem" 
gonić  za  jego  „śladem",  dopóki  nie  dotarli  do  sąsiedniego 
opola  i  sąsiadom  nie  powierzyli  dalszej  pogoni  (takie  samo 


—     309    — 

urządzenie  istniało  współcześnie  w  Anglii).  Zaniedbanie  po- 
goni pociągało  za  sobą  płacenie  kary  za  przestępcę  a  od- 
wrotnie schwytanie  go  uwalniało  ludność  całego  opola  od 
odpowiedzialności  (ob.  Opola).  Naj dokuczliwszym  ciężarem 
ogólnym  względem  panującego  księcia  były  ^podwody". 
Podania  francuskie  o  uciemiężaniu  ludu  częstemi  przeja- 
adami  królewskiemi  są  prawie  jednobrzmiące  ze  skargami 
na  takież  nadużycia  za  Mieszka  Starego.  Czy  książę  wy- 
syłał jakiego  posłańca  z  rozkazem  do  odległego  „grodu^, 
czy  z  grodu  jaki  urzędnik  kasztelański  wybrał  się  w  drogę, 
za  przybyciem  do  jakiej  osady  natychmiast  trzeba  mu  było 
dostarczyć  pod  wodę  lub  dobrego  konia  pod  siodło.  W  naj- 
gorszem  też  położeniu  były  osady  odosobnione,  odległe  od 
z6iludnionych  opól.  Za  Krzywoustego  skarżono  się  powsze- 
chnie na  ucisk  podwodowy.  Później  w  dokumentach  z  XIII 
wieku  rzadkie  są  stosunkowo  wzmianki  o  „podwodach^, 
może  dlatego,  że  zamiast  właściwych  podwód,  częściej  był 
w  użyciu  t.  z.  „powóz".  Niemniej  utyskiwano  na  obowią- 
zek transportu  rzeczy  książęcych,  zwany  „przewodem"  (conr- 
ductus).  Odróżniano  dwa  rodzaje  przewodu:  chłopski  i  ry- 
cerski. Do  władyków  czyli  panów,  szlachty  i  rycerzy  na- 
leżał transport  wymagający  pośpiechu  szczególnego,  zatem 
przewóz  żywności  łatwo  ulegającej  zepsuciu,  np.  świeżej 
zwierzyny,  ryb  i  placków  pszennych.  Do  przedmiotów  po- 
wyższej kateryi  należeli  jeszcze  jeńcy,  złoto  i  wino.  Nato- 
miast chłopi  końmi  lub  wołami  przewozili  zboże,  skóry, 
wosk,  żelazo  i  t.  p.  Każdemu  „przewodowi"  towarzyszył 
„komornik"  książęcy  czyli  dworzanin,  pokojowiec  zostający 
w  służbie  panującego.  Komornik  pilnował  własności  pań- 
skiej, czuwał  nad  przeładowywaniem  i  pośpiechem.  Jeżeli 
„przewód"  przybył  bez  komornika,  chłopi  nie  mieli  obo- 
wiązku go  przyjmować.  Każda  osada  odpowiadała  za  ca- 
łość transportu,  dopóki  go  pod  dozorem  komornika  nie 
oddała  sąsiedniej  osadzie.  W  dokumentach  z  w.  Xin  prze- 
chował się  spór  między  dwoma  wsiami :    Kacice  i  Janusz- 


—    310    — 

kowice,  którym  często  wypadało  stawać  do  przewodu.  Ale 
Januszkowice  umii^y  sobie  radzie,  bo  odstawiały  przewód 
do  sąsiednich  Kacie,  od  których  tylko  mostem  na  rzece 
Szreniawie  oddzielone  były,  gdy  Kacice  do  Iwanowic  lub 
Przestańska,  najbliższych  osad  na  trakcie  do  Krakowa, 
miały  kilkakroó  dalszą  drogę.  Wyrazem  „powóz",  zdaje 
się,  że  nazywano  obowiązek  dostarczania  samych  koni  i  wo- 
źniców do  wozów  książęcych.  W  dokumencie  z  roku  1268 
znajduje  się  wzmianka  o  zamianie  tego  ostatniego  ciężaru 
na  stały  podatek  pieniężny.  Ale  najkosztowniejszym  był 
podobno  ciężar  żywienia  dworu  książęcego,  gdy  ten  w  cza- 
sie podróży  zatrzymał  się  na  popas  w  jakiem  opolu.  Trzeba 
zaś  wiedzieć,  że  system  rządzenia  krajem  polegał  wówczas 
na  ciągłem  objeżdżaniu  „grodów"  przez  panującego,  są- 
dzeniu spraw  i  sporów.  Bolesław  Chrobry  więcej  przesia- 
dywał po  grodach — jak  zaświadcza  Gallus  —  „więc  każdy 
z  radością  wygląda!  przybycia  monarchy,  bogaty  i  ubogi, 
i  cały  kraj  z  ochotą  się  zbiegał,  by  ujrzeć  jego  oblicze". 
Inaczej  było  za  czasów  Krzywoustego,  który  spędzał  życie 
w  polu  i  namiotach.  Później,  pod  koniec  Xin  wieku,  usta- 
nowili książęta  raz  na  zawsze,  czego  im  chłopi  w  czasie 
podróży  na  obiad  mieli  dostarczać.  Tak  Leszek  Czarny  do- 
magał się  latem  tylko  jednej  krowy  i  dwóch  owiec,  w  zimie 
zaś  dwóch  wieprzów,  30-tu  kur,  100  jaj,  po  pół  korca  gro- 
chu i  jęczmienia  na  każdy  obiad.  Ponieważ  w  „grodach" 
czyli  zamkach  owoczesnych  bywało  zwykle  ciasno  dla 
dworu  książęcego,  służba  przeto  dworska  a  mianowicie 
kuchenna,  złożona  z  piekarzy,  piwowarów  i  miodosytników, 
łowiecka  i  rzemieślnicza,  wychodziła  do  okolicznych  opól, 
gdzie  jej  było  wygodniej  i  lokowała  się  w  tychże,  dostar- 
czając wszystko  dla  dworu  swego  pana.  Towarzyszyli  jej 
i  łagiewnicy  książęcy,  którzy  łągwie  i  beczki  na  miód, 
piwo  i  mięso  solone  sporządzali.     Ponieważ    prawie  każda  I 

osada  przypierała   do  lasów  książęcych,   służba    zatem  ło- 
wiecka zajmowała  ludność  wiejską   do    nagonki   czyli   go- 


—     311     — 

nienia  za  „psim  śladem^  po  lasaoh,  pozostawiała  jej  pilno- 
wanie zwierzyny,  doglądanie  jelenich  legowisk  i  gniazd 
sokolich.  Gdzie  się  sokoły  gnieździły,  tam  ani  barci  nie 
wolno  było  zaldadaó  ani  drzewa  rąbać.  Daniny  w  naturze, 
wybierane  przez  poborców  książęcych,  sięgały  bez  wątpie- 
nia swym  początkiem  prastarych  czasów  rozwoju  władzy 
książęcej,  kiedyto  ludność  całego  kraju,  część  swego  do- 
bytku i  plonów  swej  ziemi  składała  na  utrzymanie  panu- 
jącego. Do  tej  kategoryi  należał  przedewszystkiem  „naraz** 
lub  „narzaz^,  danina  z  wieprzów  a  może  i  owiec  na  rzeź 
do  grodu  książęcego  pędzonych,  niewielka  cząstka  coro- 
cznego przyrostu  trzód  wieśniaczych,  wystarczająca  do  za- 
spokojenia codziennych  potrzeb  książęcego  stołu.  „Narzaz^ 
wybierano  opolami,  równie  jak  daninę  z  krów  i  wołów. 
Ludność  ceJ^ego  opola  składała  corocznie  po  jednym  wole 
i  po  jednej  krowie  do  grodu.  Stąd  też  powstała  nazwa 
„dani  opolnej^.  Drugą  była  danina  miodowa,  składana 
przez  chłopów  za  to,  że  mogli  mieć  barcie  w  borach  ksią- 
żęcych. Jedni  dawali  garnek  czyli  garniec  miodu  (urna 
mellis).  W  kasztelanii  chropskiej  każda  osada  dawała  3  duże 
garnce  (r.  1251),  gdzieindziej  całe  opole  dawało  razem 
urna  mellis  provincialis,  co  znaczyło  zapewne  kadź  miodu. 
Trzecią  tego  rodzaju  daninę  stanowił  „sep^  składany  z  psze- 
nicy, owsa  i  jęczmienia.  Wybierano  go  opolami,  tak  jak 
wszystkie  inne  daniny,  co  wypływało  z  koniecznej  wów- 
czas łącznej  odpowiedzialności  każdego  opola  czyli  gminy 
rolniczej.  Terminem  do  poborów  tego  rodzaju  był  święty 
Marcin,  jako  czas  głuchej  jesieni,  w  którym  już  wszystkie 
zbiory  były  dokonane.  Jeżeli  używany  w  ówczesnych  łaciń- 
skich dokumentach  wyraz  mensura  oznaczał  korzec,  to  w  lu- 
bjńskiem  opolu  „sep**  przynosił  księciu  rocznie  20  korcy 
zboża  (r.  1242).  Zboże  to  odwożono  do  grodów,  czyli  zam- 
ków książęcych  po  całym  kraju  rozsianych,  gdzie  zuży- 
wano go  bądź  dla  dworu  i  wojska  książęcego,  bądź  dla 
załogi  miejscowej,  bądź  w  razie  napadu  dla  ludności  oko- 


—    312    — 

« 

licznej,   która  się  do  grodu  chroniła.     Wyraz    „sep**    czyli 
zsep  pochodzi  od  zsypywania  do  spichrza  książęcego.   Nie 
jest  jednak  dostatecznie  wyjaśnionem,   czy  uwaźaó  go  na- 
leży za  odrębną  daninę,  czy  też  był  to  tylko  sposób  pła- 
cenia podatków  w  zbożu.  Wiadomo  bowiem,  że  w  czasach 
dawnych    przyjmowano    powszechnie    podatki    w   płodach 
surowych.  I  w  Polsce,  dopóki  monety  było  w  obiegu  mało, 
daniny    składano    księciu   przeważnie    w   skórach,   futrach, 
zbożu,  wosku,  miodzie  i  żywem  bydle.  Gdy  jednak  wpływ 
cywilizacyi   pomnożył   i   upowszechnił   monetę    (nazywaną 
„obrazem^  od  wizerunku  na  niej   wybitego),   rozwój    skar- 
bowości  polegał   na  zamianie    pierwotnych    danin   na   pie- 
niądze. Najważniejszym  podatkiem  było  poradlne  czyli  po- 
wołowe,   pobierane  od  ilości  radeł  i  wołów,    których   opo- 
datkowany do  uprawy  swojej  roli  używał.    Radło  bowiem 
czyli  pół -pług  było  pierwotnem  narzędziein  do  orania.  Po- 
datek ten  gruntowy  przetrwał  najdłużej  jako  wyraz  uzna- 
nia władzy  książęcej  nad  ziemią  całego  kraju  i  kiedy  wszyst- 
kie inne  ciężary  runęły,  to  jeszcze  król  Ludwik,    następca 
Kazimierza    Wielkiego,    zastrzegł   sobie    w    dyplomie    ko- 
szyckim zachowanie  poradlnego  w  wysokości  dwóch  gro- 
szy od  łanu.     Poradlne  powstało,  jak  się  zdaje,  z  zamiany 
pierwotnej  stróży  grodowej    na  pieniądze.    Drugim  podat- 
kiem było  podworowe  (później   nazwane  podymnem)  czyli 
opłata  od  dworów  i  chat  chłopskich,  jako  jednostek  osadni- 
czych.    Podworowe  zwano  inaczej  kunne.    W  wieku  XTTT 
najpospoliciej  jako  podworowe  dawano  od  chałupy  po  dwie 
skórki  wiewiórcze  co  roku.  W  ziemi  krakowskiej  widzimy 
od  XI  wieku  podatek  zwany    pomocne,    zniesiony    ostate- 
cznie przez  Henryka  Brodatego.  Był  to  zapewne,  jak  „po- 
moc" w  Czechach,   podatek  nadzwyczajny,  dodatkowy,  ze 
skarbowości    czeskiej    naśladowany.     Odkąd    t.  z.  ^stróża", 
czyli  obowiązek  kolejnej  straży  grodowej    zamieniony    zo- 
stał w  stałą  coroczną  daninę,  wybierali  ją  osobni  poborcy, 
zwani  „panami  stróżnymi".  Obowiązek  podejmowania  dwora 


—     313     — 

książęcego  w  czasie  objazdu  księcia  po  kraju,  zwany  ^sta- 
nem'' (stationes)y  już  od  czasów  Krzywoustego  począł  być 
zwolna  zamieniany  drogą  wyjątkowych  przywilejów  lub 
dobrowolnego  układu  z  księciem,  na  podatek  pieniężny. 
Prócz  danin  stałych  skarb  książęcy  miał  jeszcze  dochody 
z  różnych  opłat  okolicznościowych.  Niektóre  z  tych  opłat 
wynikały  z  zasady,  że  gdy  książę  jest  panem  całego  kraju, 
stąd  żadna  ważniejsza  chwila  w  życiu  jego  poddanych  nie 
może  minąć  bez  podarku  dla  monarchy.  Zatem  dziewczęta 
i  wdowy  z  osad  cUopskich  przy  zamążpójściu  opłacały  się 
garncem  miodu,  co  zwano  wdowiem  i  dziewiczem.  Musiał 
to  byó  zwyczaj  bardzo  dawny,  a  zniesiony  został  razem 
z  pomocnem  przez  Henryka  Brodatego  w  ziemi  krakow- 
skiej i  przez  Konrada  w  r.  1232  na  Mazowszu.  Ważną  ru- 
brykę dochodów  stanowiły  opłaty  sądowe.  Ponieważ  książę 
był  najwyższym  stróżem  prawa  i  sędzią,  kto  więc  przeciw 
prawu  wykroczył  i  spokój  lub  bezpieczeństwo  publiczne 
łamał,  obok  powetowania  szkody  pokrzywdzonemu,  winien 
był  zapłacie  karę  do  skarbu  książęcego,  zastosowaną  do 
wysokości  przestępstwa.  Pewna  część  z  tych  opłat  spły- 
wała do  skarbony  sędziego,  kasztelana  lub  jego  urzędni- 
ków, którzy  w  imienin  i  zastępstwie  księcia  sądzili.  Podług 
pojęć  ówczesnych  należał  się  księciu  udzieJ!  w  zysku  han- 
dlowym, osiąganym  przez  cudzoziemskiego  kupca  w  jego 
państwie  i  pod  opieką  jego  władzy.  Udział  ten  pobierany 
był  pod  nazwą  myta  i  targowego.  Ceł  granicznych  nie 
znała  ówczesna  Polska,  bo  wśród  puszcz  wszystkie  jej  gra- 
nice okalających,  nie  podobna  było  straży  celnych  rozcią- 
gać. Były  więc  tylko  wskazane  szlaki  handlowe  dla  kup- 
ców, którzy  przy  grodach  książęcych,  wewnątrz  kraju  na 
to  wyznaczonych,  wielokrotne  opłacali  myta.  Łodzie  i  ko- 
rabie ładowne  towarem,  płynąc  rzekami,  opłacały  myto 
przy  zamkach  nadbrzeżnych,  np.  w  Poznaniu  naa  Wartą, 
w  Lubiążu  nad  Odrą,  w  Korczynie  i  Włocławku  nad  Wi- 
słą, w  Wiźnie  nad  Narwią,  w  Drohiczynie  nad  Bugiem  i  t.  d. 


—     314    — 

Rycerstwo  było  wolne  od  opłaty  myta,  przynajmniej  na 
Mazowszu  już  w  r.  1237.  Prócz  myta  (theloneum)  opłacał 
kupiec  jeszcze  na  targu  przy  sprzedaży  towaru  pewien 
procent  od  jego  ceny  zwany  targowem.  "Wybierali  tę  opłatę 
celnicy  i  nadzorcy  targu,  bez  których  nie  wolno  było  za- 
wierać żadnego  interesu  kupieckiego,  żeby  skarb  książęcy 
nie  doznał  przez  to  uszczerbku.  Takie  urządzenia  pano- 
wały w  całej  ówczesnej  Europie.  Czasem  książę,  w  dowód 
szczególnej  szczodrobliwości,  obdarzał  prawem  pobierania 
targowego  jaki  klasztor  lub  zasłużonego  sobie  rycerza. 
Najdawniejszym  znanym  przykładem  uwalniania  od  targo- 
wego jest  przywilej  Kazimierza  Sprawiedliwego  dla  Mie- 
chowitów. Częściej  obdarzał  książę  dziewięciną  czyli  dzie- 
wiątą częścią  z  dochodów  jakiegoś  targu.  Poborcami  opłat 
targowych  byli  na  znaczniejszych  targach  mincarze  ksią- 
żęcy, jako  biegli  w  znajomości  kruszcu  i  obcych  pieniędzy, 
w  których  od  zagranicznych  kupców  „targowe**  wybierali. 
Wszystkie  dochody  z  ceł  i  „targowego"  w  obrębie  kaszte- 
lanii, spływały  do  kasy  grodowej,  skąd  je  według  potrzeby 
do  skarbców  książęcych  odsyłano.  Pewien  tylko  procent 
z  tych  opłat  potrącali  dla  siebie  poborcy,  jako  wynagro- 
dzenie za  czynności  urzędowe,  co  było  podnietą*  ich  gorli- 
wości o  dobro  skarbu.  Wzmianki  o  „targowem",  w  naj- 
starszych dokumentach  dość  częste,  później  w  wieku  XIII 
wobec  swobód  prawa  miejskiego  ustają  zupełnie.  W  do- 
kumentach łacińskich,  z  doby  Piastów,  spotykamy  następu- 
jące nazwy  polskie  rozmaitych  podatków,  opłat  i  powin- 
ności: „Dań"  (r.  1146)  —  „powołowe"  (r.  1166)  —  „po- 
radlne"  (r.  1228)  —  „pługowe"  (r.  1228)  —  „stróża"  (r.  1125) 
—  „podymowe"  (r.  1200)  —  „podymne"  (r.  1242)  —  „po- 
mocne" (r.  1106)  —  „poduszne"  (r.  1267)  —  „podwozowe" 
(r.  1236)  —  „mostne"  (r.  1146)  —  „mostowe"  (r.  1262)  — 
„kunne"  (r.  1146)  —  „podworowe"  (r.  1146)  —  „naraz" 
i  „narzaz"  (r.  1146)  —  „przewód"  (r.  1145)  —  „powóz" 
(r.  1247)  —  „pobór"  (r.  1278)  —  „myto"  (r.  1266)  —  „po- 


—    316    — 

zewne"  (r.  1289)  —  „przysięźne"  (r.  1281)  —  „pieszy  ślad" 
(r.  1214)  —  „pogoń"  (r.  1266)  —  „targowe"  (r.  1066)  — 
„łanowe"  (r.  1266)  —  „polowe"  (r.  1291)  —  „stan"  (r.  1228) 
—  „rogowe"  (r.  1266)  —  nS©?''  (r«  1242)  —  „przesieka" 
(r.  1214)  —  „podwody"  (r.  1216)  —  „narębne"  (r.  1304). 
Długosz,  mówiąc  o  roku  1162,  wymienia  ówozesne  ciężary 
w  księstwie  krakowskiem:  poradlne,  stróżne,  powóz,  pod- 
wody i  podleganie  mincarzowi.  Były  jeszcze  znane  przed 
epoką  jagiellońską:  „obiedne",  „godne",  „opole*,  „wojenne", 
„kolenda",  „krowne",  „psarskie",  „przełaja",  „czynsz  kró- 
lewski", „ króle wszczy zna"  (której  zniesienia  zażądała  szla- 
chta od  Kazimierza  "Wielkiego).  Sposób  dawnego  egzekwo- 
wania podatków  nie  musiał  byó  przyjemny.  Zwyczajny  bo- 
wiem średniowieczny  edykt  podatkowy  w  zachodniej  Eu- 
ropie brzmiał:  „Pozwalamy  wójtowi  i  ławnikom  w  razie 
potrzeby  użyć  przy  poborze  przymusu  t.  j.  wyłamywać 
drzwi,  rozbijać  skrzynie,  okna  i  zamki,  imać  ludzi  na  targu, 
po  ulicach  i  domach".  W  Polsce  na  kilka  tygodni  przed 
poborem  wywoływano  i  otrąbiano  po  miasteczkaah  i  wio- 
skach, w  czasie  targów  i  nabożeństw,  rozkaz  poboru.  Po- 
borcy podatkowi,  którzy  potem  objeżdżali  wsie  i  miasta, 
otrzymywali  w  każdem  miejscu  od  mieszkańców  pewną 
nagrodę  za  swe  trudy.  Dziś  owa  mnogość  tych  rozmaitych 
danin  przejmuje  politowaniem  nad  dolą  tych,  których  one 
obowiązywały.  To  jednak  „prawo  polskie"  nie  było  wcale 
tak  straszne  w  rzeczywistości.  Niezbyt  bowiem  wielkie 
musiały  płynąć  z  niego  korzyści,  gdy  książęta  powszechnie 
z  łatwością  zrzekali  się  tych  danin  na  rzecz  narodu.  Już 
od  czasów  Kazimierza  Sprawiedliwego,  nazwanego  „oswo- 
bodzicielem  z  pęt  służebnictwa"  widoczne  jest  stopniowe 
pozbywanie  się  książąt  swego  prawa  do  wymienionych 
danin.  Uzyskują  takowe  od  panujących  naprzód  duchowni 
dla  dóbr  swoich,  potem  panowie  małopolscy.  Nie  mógł 
już  książę  wymagać  od  chłopów  w  dobrach  szlacheckich 
ani  pod  wód,  ani  obiadów,  ani  dostaw  kuchennych.     Pozo- 


—     316     — 

stała  ma  ta  moo  tylko  we  własnych  dobrach  królewskich, 
owe  „prawo  włodzioze^  nad  sołtysami  i  kmieciem  książę- 
cym. W  wiekach  późniejszych  sama  szlachta  w  razie  na- 
głej potrzeby  uchwalała  na  sejmach  pewne  pobory  ze 
swych  dóbr  i  dochodów.  W  ciężkich  dla  kraju  okoliczno- 
ściach naznaczano  „pogłówne^  czyli  jednorazową  opłatę  od 
wszystkich  osób  z  gminu,  wyjąwszy  poświęconych  naukom. 
W  roku  1669  podskarbi  Morsztyn  podał  wniosek  zasilenia 
skarbu  B>zplitej  wprowadzeniem  akcyzy  od  warzenia  na- 
pitków. Akcyzę  taką,  od  której  szlachta  i  duchowieństwo 
było  pierwej  wolne,  postanowiono  na  sejmie  w  roku  1673. 
Tytuń,  który  w  ogrodach  Anny  Jagielonki  uprawiany  był 
jako  rzadkość,  a  za  Władysława  lY  i  Jana  Kazimierza 
upowszechnił  się  jako  tabaka  do  zażywania  i  fajka  do 
palenia,  opodatkowany  został  za  Jana  III  w  r.  1677.  O  in- 
nych ciężarach  publicznych  i  opłatach  prywatnych,  obacz 
pod  wyrazami:  Czopowe,  Dziesięciny,  Exofficya,  Hiberna, 
Kozubalec,  Kwarta,  Litkup,  Porękawiczne,  Świętopietrze. 
Najbardziej  wyczerpująco  o  daninach  z  doby  Piastów  pisał 
profesor  St.  Smolka,  o  karach  zaś  sądowych  (winach)  Hel- 
cel  i  Hubę. 

Podczaszy,  po  łacinie  pocillator,  subpincerna,  początkowo 
był  pomocnikiem  i  zastępcą  cześnika,  jak  podstoli  stolnika, 
później  wyrósł  znaczeniem  ponad  niego.  Obowiązkiem  pod- 
czaszego było  podawać  biesiadującemu  królowi  napoje, 
wprzódy  ich  skosztowawszy  i  wogóle  mieć  straż  nad  tran- 
kami  przy  stole  królewskim.  Pierwszy  dokument,  w  którym 
spotykamy  nazwę  podczaszego,  pochodzi  z  r.  1288.  O  pod- 
czaszym ziemskim  znajduje  się  wzmianka  pod  r.  1318.  Za 
Kazimierza  Wielkiego,  zwano  po  łacinie  podczaszego  sub- 
pincerna, a  w  r.  1496  spotykamy  już  nazwę  pocillator.  Było 
ich  dwóch,  t.  j.  wielki  koronny  i  wielki  litewski,  urząd  ich 
szedł  po  stolniku  a  przed  krajczym  wielkim.  Ziemscy  pod- 
czaszowie  liczyli  się  w  Koronie  między  stolnikiem    a  pod- 


—     317    — 

aędkiem,   aa   Litwie  między  pisarzem  grodzkim    a    oześni- 
kiem.  Wszystkich  mianował  króL 

Podkanclerze  ob.  Kanclerze. 

Podkomorzy.  Komorą  nazywano  w  starożytnej  pol- 
szczy ź  nie  dwór  książęcy,  mieszkanie  panującego  z  j^S^ 
skarbcem,  wreszcie  komnatę  sypialną.  Komornikiem  lub 
komorzym  zwano  zarządzającego  tą  komorą  i  wogóle 
urzędnika  dworskiego.  Zastępca  i  pomocnik  komornika 
otrzymał  nazwę  podkomorzego  —  subcamerarius.  Gdy  z  cza- 
sem podkomorzy  stal  aię  wyższym  urzędem  niż  komornik, 
nazywano  go  archicamerarius ,  podkomorzym  wielkim  lub 
koronnym.  Przywilej  Bolesława  Wstydliwego  wspomina 
o  podkomorzym  krakowskim.  Od  r.  1203  napotykają  się 
już  dośó  często  wzmianki  o  podkomorzych.  Wszystka  zie- 
mia, laay  i  wody,  były  pierwotnie  własnością  książąt  pa- 
nujących i  królów,  którzy  nadając  lub  sprzedając  rycer- 
stwu bądź  wsie,  bądź  łany,  oznaczali  granice,  a  gdzie  były 
zatargi,  sądzili  spory  graniczne.  Ponieważ  zastępcą  księcia 
w  takich  razach  był  jego  podkomorzy,  więc  tei  głównym 
zakresem  podkomorzych  ziemskich  st^y  się  w  Polsce 
wszelkie  sprawy  graniczne.  Podkomorzy  zarządzał  komorą 
czyli  mieszkaniem  króla,  był  j.ego  dzisiejszym  szambelanem, 
przestrzegał  we  wszystkiem  porządku,  czuwał  nad  świetno- 
ścią dworu  i  bezpieczeństwem  osoby  króla,  był  zawsze 
w  jego  orszaku,  rozkazywi^  niższej  dużbie.  Posłowie  cu- 
dzoziemscy wyjednywali  sobie  po^uchanie  u  króla  przez 
podkomorzych,  ci  zaś  w  oznaczonym  czasie  donosili  kró- 
lowi o  przybyciu  posłów  i  z  przedsionka  prowadzili  ich 
aż  pod  drzwi  królewskiego  pokoju,  w  którym  czekf^  do 
wprowadzenia  marszałek.  Taki  sam  ceremoniał  zac 
wano,  gdy  prymas  po  przyjeździe  swoim,  przed  se 
pierwszy  raz  króla  pozdrawiał.  Na  prywatne  poslu 
wprowadzał  do  króla  w  zastępstwie  marszf^ka  pod 
rzy.  Podkomorzy  koronny  odbierał  podania  do  tro 
mieszkańców  Korony  i  do  króla  odnosił,  podkomorzy'" 


—     318    — 

to  samo  czynił  z  podaniami  Litwinów.  Oznaką  podkomo- 
rzego był  klncz  wyzłacany,  który  mu  król  po  wykonaniu 
przysięgi  doręczał.  Ponieważ  już  w  czasach  Piastów  wszyst- 
kie ziemie  ubiegały  się  o  posiadanie  miejscowych  własnych 
urzędników,  więc  widzimy  odtąd  podkomorzych  ziemskich 
jako  reprezentantów  każdej  ziemi,  którzy  sprawy  grani- 
czne rozstrzygali.  Ziemianie  wybierali  zwykle  na  sejmiku 
4-ech  kandydatów  na  podkomorzego,  z  których  król  za- 
twierdzał zwykle  pierwszego  z  tej  listy.  Tylko  podkomo- 
rzowie  pruscy,  wprost  przez  króla  mianowani,  byli  jednak 
senatorami  senatu,  jaki  prowincya  ta  miała  dla  siebie  i  ża- 
dnego obowiązku  nie  pełnili,  bo  sprawy  graniczne  szły 
tam  do  sądów  ziemskich.  W  Koronie  podkomorzy  ziemski 
był  w  ziemi  swojej  pierwszym,  a  w  Litwie  trzecim  co  do 
starszeństwa  urzędnikiem.  Do  pomocy  w  sądach  granicznych 
miał  podkomorzy,  już  w  czasach  Kazimierza  Wielkiego, 
swego  komornika,  który  musiał  być  mierniczym,  a  wskutek 
tego  dotąd  na  Litwie  geometrę  zowią  komornikiem. 

Podkoniuszy,  po  łacinie  suhagaro  lub  vice-praefecłus  sta* 
buli,  był  namiestnikiem  koniuszego,  dozorując  stajnie  ksią- 
żąt piastowskich.  Z  czasem  wyrósł  do  godności  urzędnika 
krajowego,  nadawanej  przez  królów  panom  w  dowód  łaski. 
Wtedy  stajnią  królewską  zarządzał  dworzanin  mianowany 
„podkoniuszym  królewskim",  który  nie  zaliczał  się  do  urzę- 
dników. Między  panami  na  pogrzebie  Kazimierza  Wiel- 
kiego wymieniony  jest  i  subagaro  (podkoniuszy).  Później 
było  dwóch  podkoniuszych :  koronny  i  litewski.  Gdy  atoli 
w  Koronie  urząd  ten  szedł  w  zapomnienie,  to  Litwa  rozmi- 
łowana w  godnościach,  miała  zawsze  koniuszych  i  podko- 
niuszych. 

Podkurek,  czas  nad  ranem,  kiedy  kury  pieją.  Oznacza 
także  śniadanie  podawane  nad  ranem  biesiadnikom,  którzy 
hasali  przez  noc  całą,  złożone  zwykle  z  barszczu,  bigosu 
i  kiełbasy.  Jeżeli  zabawa  ma  miejsce  w  ostatni  wtorek,  to 
skoro    północ    uderzy,   muzyka   milknie,    gospodarz    wnosi 


—    319    — 

półmisek  pod  przykrywą  i  odsłania  takową;  wylata  z  pod 
niej  wróbel  lub  inny  ptak,  a  na  półmiska  pozostaje  śledź 
i  jaja.  Oznacza  to,  źe  z  zapustem  uleciało  mięso,  a  z  po- 
stem przybył  śledź.  Postna  ta  o  północy  wieczerza,  ze  śle- 
dzia, jaj  i  mleka  złożona,  zowie  się  także  podkurkiem. 

Podchorąży,  w  wojsku  Bzeozypospolitej  namiestnik 
chorążego,  który  nosił  chorągiew.  W  armii  Królestwa  Kon- 
gresowego podchorąży  był  w  stopniu  podoficera,  stąd  szkoły 
kształcące  na  oficerów  zwano  szkołami  podchorążych.  W  War- 
szawie do  r.  1831  istniały  dwie:  piechoty  i  jazdy,  z  któ- 
rych po  złożeniu  egzaminu  podchorążowie  przechodzili  do 
pułków  w  stopniu  podporuczników.  Każdy  wybornie  mu- 
siał umieć  musztrę  i  obroty:  kompanii,  pułku,  brygady 
i  dywizyi. 

Podłowczy  ob.  Łowczy. 

Podsędek  ob.  Sędzia. 

Podskarbiowie  w  Polsce.  Pięciu  było  podskarbich  w  Rze- 
czypospolitej a  mianowicie  dwóch  wielkich:  koronny  i  li- 
tewski, dwóch  nadwornych:  koronny  i  litewski,  wreszcie 
piąty  podskarbi  ziem  pruskich.  Ponieważ  każdy  książę  miał 
na  dworze  swoim  jakiś  skarbiec,  do  którego  zbierano  po- 
datki i  daniny  z  jego  kraju,  urząd  więc  podskarbiego  na- 
dwornego był  jednym  z  najdawniejszych  w  Polsce  piastow- 
skiej. Na  pogrzebie  Kazimierza  Wielkiego  podskarbi  tego 
króla  złożył  w  ofierze  na  ołtarzu  miednice  srebrne.  Za  Ka- 
zimierza Jagiellończyka  podskarbim  był  duchowny.  Statut 
króla  Aleksandra  przepisuje  podskarbiemu  nadwornemu,  aby 
ciągle  na  dworze  królewskim  był  obecny,  zastępował  nie- 
obecnego podskarbiego  wielkiego,  w  obecności  zaś  jego, 
aby  wszystko  tylko  z  jego  wiedzą  i  radą  przedsiębrał. 
Miał  udział  przy  składaniu  rachunków  i  zachowywał  re- 
gestra przychodów  i  wydatków  królewskich.  Już  za  króla 
Aleksandra  podskarbi  aiadworny  mirf  władzę  nad  dobrami 
stołowemi  i  zebrane  z  nich  dochody  w  skarbcu  zachowy- 
wał.   Później    wypłacał   wojskom   najemnym.    W  Paktach 


—     320     — 

Eonwent&ch  Sobieskiego  zastrzeżono,  aby  na  podskarbich 
nadwornych  wybierał  król  tylko  osoby  świeckie.  Podskar- 
biowie nadworni  byli  tak  samo  senatorami  jak  wielcy,  na 
których  zwykle  w  nagroda  swoich  za^ug  postępowali.  Obo- 
wii^kietn  ich  było  podlag  statutu  z  roku  1604  pilnowanie 
klejnotów  i  skarbca  Rzplitej,  pobieranie  dochodów  publi- 
CKnyoh,  czuwanie  nad  biciem  monety  i  sprawą  menniczoą. 
Gdy  w  r,  1669  zl^zono  razem  senatorów  obojga  narodów, 
uważano  słusznie,  iż  to  co  względem  podskarbich  wielkioh 
koronnych  ustanowionem  było,  podskarbi  wielki  litewski 
w  granicach  księstwa  wykonywać  winien.  Podskarbiowie 
wielcy  pilnowali  dochodów  samej  tylko  HzpUtej  a  nie  kró- 
lewskich. Głownem  ich  zatrudnieniem  było  opłacanie  woj- 
ska. "Wszelkie  wypłaty  czynili  tylko  na  asyguacyę  sejmu, 
a  przynajmniej  senatu.  Na  każdym  sejmie  składali  rachunki 
i  odbierali  kwity,  które  musiały  być  w  konstytucyach  za- 
pisane. Do  XVIII  wieku  służyli  krajowi  bezpłatnie,  dopiero 
pierwszy  Moszyński  za  czasów  saskich  otrzym^  pensyę. 
W  razie  śmierci  podskarbiego  wielkiego  zastępował  go  na- 
dworny. Najgłośniejszym  z  podskarbich  pod  koniec  Rze- 
czypospolitej był  nadworny  litewski  Antoni  Tyzenhaua, 
który  z  szalonym  wysiłkiem  pragn^  rozwinąć  w  Litwie 
a  mianowicie  w  ekonomiach  stołowych  króla,  przemy-  za- 
chodnio-europejski, ale  nie  mając  do  tego  odpowiednich 
ludzi  ani  środków  materyalnych,  zbankrutował  materyalnie 
i  w- opinii  publicznej,  a  złożony  z  urzędu  umarł  w  niedo- 
statku. O  podskarbim  ziem  pruskich  nadmienić  tu  potrzeba, 
że  za  Krzyżaków  był  w  tych  ziemiach  podskarbi  Zakonu. 
Ponieważ  Rzeczpospolita  w  ziemiach  z  nią  połączonych 
lubiła  utrzymywać  miejscowe  prawa  i  zwyczaje,  przeto  Ka- 
erz  Jagiellończyk  utrzymał  ten  urząd.  Podskarbi  ziem 
lorskich  zbierE^  podatki  przez  generalny  sejm  pruski 
walone,  pilnował  aby  dobra  królewskie  tylko  krajow- 
rozdawane  były.  Pensyi  rocznej  dostawał  4  tysiące 
ych  polskich,    którą   z    ekonomii   malborskiej    pobierał. 


—    321     — 

Urząd  podskarbiego  pruskiego  nie  miat  krzesła  w  senacie, 
ale  podskarbim  zostawał  oajoz^dciej  jakiś  senator,  który 
nadal  krzesło  swoje  i  godność  dawniejszą  zatrzymywał, 
np.  krajozy  Tomasz  Działyński,  także  Franaiszek  Biliński, 
cześnik  koronny  i  inui- 

Podstarosta  i  podstarości.  Zastępca  starosty  grodo- 
wego czyli  jego  komornik,  namiestnik,  zwał  się  podsta- 
rostą  lub  podstarościm ;  w  wielkopolskich  dokumentach  snr- 
rogatorem  nazywany,  sądy  grodzkie  podług  kadencyi  od- 
prawiał. Kluk  pisze:  „Podatarosta  w  mniejszych  kopalniach 
jest  tym,  czym  starosta  w  większych".  Po  dworach  wiej- 
skich ekonom  miał  także  swego  zastępcę,  którego  nazy- 
wano włodarzem  lub  podstarościm,  także  karbowym  i  gu- 
miennym,  a  w  Litwie  namiestnikiem.  Podstarosta  brzmi 
poważniej  niż  podstarości.  To  też  ekonoma  lub  włodarza 
nie  nazywano  podstarosta,  jak  zastępcę  starosty,  ale  zawsze 
podstarościm. 

Podstoli,    po  łacinie  subdapifer,    był  naprzód    zastępcą 
czyH  namiestnikiem  stolnika  i  na  dworach  ksiąięcyoh  i  kró- 
lewskich doglądał  stołów  biesiadnych.   Pierwszą  wzmiankę 
o  podatolim  mamy  w  przywileju   Przemysława   z   r.    1290. 
Później  byli  podstolowie  nadworni,  koronni  i  litewscy,  ale 
nie  zaliczani    do    wyższych    dygnitarzy.     Obok    podstolich 
wielkich  byli  ziemscy  po  ziemiach  i  powiatach.  Pierwszych 
podstolich  w  Litwie  widzimy  dopiero  w  połowie  "KYI  wieku 
za  Zygmunta  Augusta.    Uoztowych  urzędników  był  porzą- 
dek taki:   kuchmistrz,  stolnik,  podczaszy,  krajczy,  podstoli, 
cześnik.   W  liczbie  piętnt^tu  urzędników  ziemskich,    urząd 
podstolfigo  był  co  do  starszeństwa  8-ym  z  kolei,    si 
zatem  sam  środek.     I    dlatego   to  Krasicki  pragnąc 
stawić  wzór  przeciętnego   ziemianina    polskiego,    da 
swemu  dziełu   „Pbji  Podstoli". 

Poduszna  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Podwody  ob.  Poczta. 

Podwojewodzy    był  zastępcą   czyli  komornikiem 


322 


wody,  W  Koronie,  gdzie  sądownictwo  wojewody  kończyło 
się  na  żydach,  podwojewodzy  w  jego  zastępstwie  sądził 
sprawy  żydowskie  i  to  tylko  krwawe,  bo  wszystkie  inne 
sądzili  oni  sami.  Akta  wojewodzińskie,  żydów  dotyczące, 
przechowywały  się  w  bożnicach,  do  których  schodził  pod- 
wojewodzy, sprawy  z  kahałem  załatwiał  i  grzywny  za 
przewinienia  krwawe  pobierał.  W  Litwie,  z  wyjątkiena  wo- 
jewództwa brzeskiego  i  mińskiego,  do  wojewodów  należaio 
sądownictwo  grodów  stołecznych,  tam  więc  podwojewodzy 
sądowy  był  już  urzędnikiem  ziemskim  i  dostojnikiem  sądo- 
wym. Ponieważ  do  obowiązków  wojewody  należała  kon- 
trola miar  i  wag  handlowych,  dopełniał  tego  wszędzie  jego 
namiestnik  t.  j.  podwojewodzy,  objeżdżając  miasta  i  spra- 
wdzając miarę  korca  i  łokcia,  oraz  wagę  kamienia.  Widzimy 
to  już  zarówno  w  statucie  z  r.  1632  jak  i  ostatnich  cza- 
sach Bzeczypospolitej.  To  też  niewielki  ten  urząd  ziemski 
był  jednak  powabnym. 

Podworowe  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Podwozowe  ob.  Podatki. 

Podymne,  podymowe  ob.  Podatki,  daniny. 

Pogłówne  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Pogoń,  herb  Litwy.  Najdawniejszy  rysunek  tego  herbu 
mamy  z  r.  1366  na  traktacie  między  Olgierdem,  Kiejstu- 
tem i  Kazimierzem  Wielkim,  gdzie  znajdują  się  2  litewskie 
pieczątki.  Na  Olgierdowej  jest  pogoń  a  na  Kiejstutowej 
tarcza  z  ręką  i  mieczem.  Obyczajem  średniowiecznym  wszy- 
scy książęta  w  Europie  często  pisać  nie  umiejący,  zastę- 
powali swój  podpis  pieczęcią,  na  której  byli  wyobrażeni 
albo  w  postawie  siedzącej  na  tronie,  albo  stojącej,  albo  na 
biegnącym  rumaku.  Wielu  z  panujących  Piastowiczów  po- 
siadało pieczęcie  tego  ostatniego  rodzaju,  a  więc  rzecz 
prosta,  że  Pogoń  litewska  jest  naśladowaniem  sąsiadów 
i  rycerz  na  pieczątce  Olgierda  oznacza  samego  Olgierda. 
Jagiełło  zostawszy  królem  polskim  pomieścił  na  pieczęci 
orła  i  pogoń,  stwarzając  tym  sposobem  wspólny  herb  pań- 


—     323     — 

stwowy.  W  sprawach  zaś  litewskich  nie  przestał  dalej  uży- 
wać samej  pogoni.  Przez  połączenie  z  orłem,  pogoń  stra- 
ciła swoje  znaczenie  pierwotne  i  została  herbem  państwo- 
wym stałym,  a  stąd  syn  Jagiełły  Władysław  Warneńczyk 
podzielił  już  tarczę  pieczęci  wspólnej  na  4  pola  i  pomie- 
ścił w  nich  2  orły  i  2  pogonie  na  krzyż.  Na  wielkiej  cho- 
rągwi wojennej,  którą  przed  osobą  króla  Jagiefiy  noszono, 
jako  też  i  na  mniejszym  proporcu  znajdował  się  misternie 
wyszyty  orzeł  biały  w  polu  czerwonem. 

Pogoń  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Pograniczne  sądy  ob.  Sądy. 

Pogrzeby  królewskie  i  inne.  Obyczaj  chrześcijański,  po- 
tępiając próżność  światową  a  doczesną,  zalecaJ!  dostatki 
zmarłego  rozdawać  ubogim  i  do  trumny  nie  wkładać  ża- 
dnych kosztowności.  Stąd  do  trumny  Kazimierza  Wielkiego 
koronę,  berło,  ostrogi  włożono  pozłacane,  a  tylko  jeden 
pierścień  na  palcu  pozostał  szczerozłoty.  Przeciwnie,  oby- 
czajem pogan,  ciało  zmarłego  ubierano  najokazalej,  jakby 
na  wielką  ucztę.  Stąd  pochodzą  owe  złote  skarby  w  gro- 
bach pogańskich  dostojników.  Gdy  w  r.  1426  umarł  Zie- 
mowit, książę  mazowiecki  i  płocki,  żona  jego  Aleksandra, 
rodzona  siostra  króla  Władysława  Jagiełły,  wychowana 
jeszcze  w  dawnym  obyczaju  litewskim,  ciało  małżonka, 
obyczajem  raczej  pogańskim  niż  chrześcijańskim,  okrywszy 
kosztownemi  szaty,  ozdobiwszy  srebrnym  łańcuchem,  mie- 
czem i  pasem  rycerskim,  przywdziawszy  mu  obuwie  wo- 
jenne i  ostrogi  złociste,  usłała  dlań  łoże  miękkie  i  bogate, 
nakryte  złotogłowiem  i  złożyła  tak  jego  zwłoki  do  grobu 
w  chórze  kościoła  płockiego.  Nie  mógł  znieść  —  jak  się 
wyraża  Długosz  —  tej  pogańskiej  rzeczy  Stanisław  Pa- 
włowski, biskup  płocki,  gdy  więc  po  skończonym  po- 
grzebie wszyscy  odeszli,  kazał  z  grobu  wyjąć  złoto,  srebro, 
nakrycia,  ozdoby  i  rozdał  je  na  chwałę  Bogu  i  pożytek 
biednych.  Z  czasów  dawniejszych  kronikarze  zanotowali, 
że  po  zgonie  Władysława  Hermana    nabożeństwo   pogrze- 

01* 


—     324     — 

bowe  odprawiano  nader  okazale  i  przez  5  dni  śpiewano 
egzekwie  za  duszę  nieboszczyka,  poczem  nastąpił  pogrzeb 
i  noszenie  żałoby,  do  której  już  w  wieku  Xn  używano 
w  Polsce  czarnego  sukna.  Pierwszy  szczegółowy  i  ciekawy 
opis  pogrzebu  królewskiego  po  zgonie  Kazimierza  Wiel- 
kiego w  r.  1370,  pozostawił  nam  archidyakon  gnieźnieński. 
Pogrzeb  ten  odbywał  się  zapewne  na  wzór  dawniejszych 
monarszych  pogrzebów  z  epoki  piastowskiej.  Po  odbytem 
nabożeństwie  zadusznem  szedł  kondukt  pogrzebowy,  obcho- 
dząc miasto  Kraków  i  jego  kościoły  znakomitsze,  jako  to 
Św.  Franciszka,  Panny  Maryi  i  św.  Trójcy.  Szły  naprzód 
cztery  wozy  poczwórne,  z  których  każdy  ciągniony  był 
przez  cztery  konie  czarnem  pokryte  suknem  i  czarno  też 
odziani  byli  woźnice.  Za  wozami  postępowało  40  tu  ryce- 
rzów  zbrojnych,  na  rumakach  przybranych  suknem  purpu- 
rowem,  z  których  11-tu  niosło  11  chorągwi  z  herbami  tyluź 
ziem  a  12-ty  niósł  chorągiew  królestwa  polskiego.  Za  nimi 
jechał  rycerz  na  dzielnym  stępaku,  wziętym  ze  stajni  zmar- 
łego króla  i  okrytym  w  szkarłat,  wyobrażając  osobę  zmar- 
łego monarchy.  Za  nim  postępowało  parami  600  ludzi  ze 
świecami,  z  których  każda  ważyła  pół  kamienia.  Za  nimi 
różne  zgromadzenia  zakonne  śpiewając  psalmy.  Po  nich 
duchowieństwo  świeckie,  a  za  tem  szły  królewskie  mary, 
pełne  różnych  jedwabnych  materyi  i  sukien,  dla  rozdania 
ich  po  kościołach.  Dalej  dworzanie  i  domownicy  niebo- 
szczyka w  liczbie  300  osób  przybrani  kirem.  Ci  z  wielkim 
płaczem  i  narzekaniem  smutno  postępowali.  Wkońcu  szedł 
król  nowy  (Ludwik,  siostrzeniec  Kazimierza  Wielkiego) 
z  arcybiskupem,  książętami  i  pierwszymi  kraju  obywate- 
lami. Orszak  ten  wstępował,  jak  się  rzekło,  do  kościołów: 
P.  Maryi,  Franciszkanów  i  Dominikanów,  gdzie  złożono 
w  darze  dwa  kawały  sukna  szkarłatnego  i  brukselskiego 
po  16  łokci  długie,  tudzież  wiele  świec  i  pieniędzy.  Przed 
marami  idący  człowiek  miotał  dla  ubogiego  ludu  grosze 
(srebrne)   i    dawał  każdemu,   kto  ręki  nadstawił,   byle    nie 


—     32B     — 

zawadzano  na  drodze  i  modlono  się  za  duszę  królewską. 
Obok  niego  szli  dwaj  ludzie  z  worami  groszów  i  wysypy- 
wali one  na  misy  srebrne,  z  których  brał  ten,  co  pieniądze 
miotał  ludowi.  Gdy  misy  wypróżniono,  znowu  je  napeł- 
niano. Tak  postępując,  orszak  wszedł  do  kościoła  katedral- 
nego. Tu  biskup  krakowski  miał  żałobne  nabożeństwo, 
przyczem  robiono  ofiary  za  duszę  zmarłego.  Jeden  z  ka- 
płanów otoczony  sługami  królewskimi,  obchodził  ołtarze 
z  misą  srebrną  groszami  napełnioną  i  co  mógł  garścią  ująć, 
kładł  z  misy  na  ołtarz.  Przed  wielkim  ołtarzem  największe 
złożono  dary :  sukna  tyle  co  w  innych  kościołach  a  czterej 
naczelni  królewcy  dworzanie  położyli  na  ołtarzu  naczynia, 
któremi.za  życia  usługiwali  swemu  monarsze,  a  mianowicie 
komornik  i  podskarbi  złożyli  miednice  srebrne  z  obrusami 
i  ręcznikami,  stolnik  z  podstolim  4  wielkie  srebrne  misy, 
oześnik  z  podczaszym  naczynia  do  picia  a  mianowicie  pu- 
hary  srebrne,  podkomorzy  czyli  marszałek  ofiarował  naj- 
dzielniejszego konia  ze  stajni  królewskiej,  podkoniuszy 
rycerza  uzbrojonego  a  w  szaty  królewskie  przybranego, 
tudzież  chorągwie  przez  chorążych  niesione.  Poczem  we- 
dług zwyczaju  połamano  owe  chorągwie  czyli  ich  drzewca, 
wśród  ogromnego  jęku  i  łkania  tłumów  ludu.  Na  tern  kro- 
nikarz kończy  swój  opis,  a  dodać  trzeba  do  tego  małą 
uwagę,  że  zwyczaj  łamania  proporców  musiał  być  w  Pol- 
sce odwieczny,  skoro  już  w  pogańskich  popielnicach  na 
Mazowszu  znajdowano  pokruszone  lub  zgięte  bronzowe 
groty  od  włóczni  i  kopii  rycerskich.  Na  pogrzebie  "Włady- 
sława Jagiełły,  który  takim  samym  (jak  to  widzimy  z  Dłu- 
gosza) odbywał  się  porządkiem,  dano  w  ofierze  za  duszę 
zmarłego  króla  wiele  okazałych  rumaków,  szkarłatem  przy- 
branych, a  prowadzonych  przez  rycerzy,  z  których  jeden 
niósł  chorągiew  z  białym  orłem,  zawieszoną  na  wysokiem 
drzewcu  Nadto  złożono  misy  złote  i  srebrne  (które  mo- 
narcha najwięcej  lubił  za  życia),  napełniwszy  je  pieniądzmi. 
Wysokie    świece  nazwyczajnej    wielkości   paliły  się  w  ko- 


—     326     — 

ściele  około  katafalku,  aksamitem  i  szkarłatem  okrytego. 
Tu  nadmienić  wypada,  że  do  ostatnich  czasów  przechowy- 
wano w  katedrze  na  Wawelu  olbrzymie  szkarłatne  czyli 
purpurowe  opony  do  zawieszania  ścian  świątyni  podczas 
pogrzebów  królewskich,  wiadomo  bowiem,  że  szkarłat  mi^ 
w  takim  razie  znaczenie  Ź£^obne.  Paweł  z  Zatora,  najsłyn- 
niejszy kaznodzieja  swego  czasu  wygłosił  na  pogrzebie 
"Władysława  Jagiełły  mowę  w  języku  polskim  tak  wzru- 
szającą, źe  płakali  wszyscy  senatorowie  i  rycerstwo  pol- 
skie. Marcin  Bielski  tak  opisuje  pogrzeb  Zygmunta  I 
(r.  1548).  Gdy  się  żałobne  nabożeństwo  skończyło,  szło 
w  kondukcie  30  par  mar  żałobnych,  pod  przykryciem  ró- 
żnych farb  złotogłowych,  a  za  niemi  tyleż  koni  l^rólew- 
skich,  pod  przykryciem  kitajek  różnej  farby,  z  herbami 
monarszymi.  Przodkował  im  chorąży  nadworny,  z  orłem 
koronnym,  na  białym  koniu  siedząc,  a  miecz  goły  ku  sobie 
obrócony  niosąc.  Przed  marami,  na  których  ciało  króla 
wieziono,  jechał  Jan  Tarło  w  kirysie  zupełnym  (darowa- 
nym niegdyś  w  Wiedniu  zmarłemu  monarsze  przez  cesarza 
Maksymiliana)  mając  miecz  goły,  a  takiż  niósł  i  chłopiec 
idący  za  nim  z  proporcem.  Przed  marami  szli  posłowie 
ziemscy  i  niesiono  oznaki  królewskie:  miecz,  jabłko,  berło 
i  koronę.  Ciało  nieśli  dworzanie,  wielkie  świece  lane  dzier- 
żąc w  ręku.  Za  ciałem  szedł  król  nowy  Zygmunt  August 
prowadzony  przez  posłów  cesarza  i  króla  rzymskiego,  a  za 
nim  zmarłego  wdowa  (Bona)  prowadzona  przez  księcia  pru- 
skiego i  margrabicza  brandeburskiego.  Gdy  ciało  wprowa- 
dzono do  kaplicy  na  zamka  krakowskim  i  oznaki  królew- 
skie złożono  na  marach,  wystąpił  arcybiskup  gnieźnieński 
ze  mszą,  przy  której  służyli  mu  wszyscy  biskupi.  Po  ewan- 
gelii miał  długą  i  uczoną  mowę  Samuel  Maciejowski,  biskup 
krakowski,  a  gdy  ją  skończył  i  zaczęto  śpiewać  modły,  ów 
Jan  Tarło  wraz  ze  swoim  giermkiem  wjechał  do  kościoła, 
mając  około  zbroi  i  hełmu  zapalone  świeczki.  Gdy  śpie- 
wano Agnus  Dei,  panowie,  co  w  obchodzie  nieśli  znaki  kró- 


—     327     — 

lewskie,  zdjąwszy  je  teraz  z  mar,  położyli  na  ołtarzu.  Przy- 
stąpili do  nich  nowy  król  i  książęta  i  (mówi  Kazimierz 
Sarbiewski)  na  pamiątkę  używanego  w  Kościele  katolickim 
zwyczaju  łamania  lasek  we  wstępną  środę,  uderzyli  je 
o  ziemię.  Król  uderzył  przed  wielkim  ołtarzem  hełmem, 
książę  pruski  tarczą,  margrabicz  mieczem,  książę  cieszyński 
drzewcem  tak  mocno,  że  się  złamały.  Wtedy  kiryśnik  spadł 
z  konia  przy  marach,  kanclerz  i  podskarbi  potłukli  swoje 
pieczęcie  a  inne  dostali,  i  następnie  wyszli  wszyscy  z  ko- 
ścioła. Król  Zygmunt  August,  jak  wiadomo,  umarł  (r.  1572) 
w  Knyszynie  na  Podlasiu  koło  Tykocina.  Kondukt  pogrze- 
bowy wyruszył  z  Tykocina  do  Krakowa.  Po  odprawieniu 
mszy  żałobnej  w  kaplicy  zamku  tykocińskiego ,  24  dwo- 
rzan królewskich  w  kaptury  ubranych,  z  lanemi  świecami 
w  ręku,  tudzież  ubodzy  w  kapach  i  ze  świecami,  wypro- 
wadzili ciało.  Postępowała  procesya  ze  stu  ubogich  zło- 
żona, ze  świecami  zapalonemi,  za  nimi  księża  i  kapelani 
królewscy,  a  za  tymi  pan  chorąży  na  koniu  czarno  ubra- 
nym. Za  chorążym  postępował  otoczony  sługami  pieszymi 
koń  czarny,  unosząc  na  sobie  herby  królewskie,  a  dalej 
jechało  na  koniach  dwoje  pacholąt  z  puklerzami.  Następnie 
szedł  wóz  z  ciałem  królewskiem,  przykryty  czarnem  suknem 
i  zaprzężony  w  konie  tak  samo  ubrane.  Za  wozem  jechali 
panowie  radni  z  poczty  swoimi.  Przyjmowano  ten  konwój 
uroczyście  strzelaniem  z  dzia2  i  z  ręcznej  broni  w  miej- 
scach, przez  które  przechodził,  a  gdzie  się  zatrzymywać!  na 
noc,  tam  stawało  na  straży  przy  marach  dwóch  komorni- 
ków królewskich,  ośmiu  drabantów,  dwóch  dworzan  i  dwóch 
jurgieltników.  W  Warszawie  wystąpiło  200  ubogich  i  60 
dworzan  ze  świecami,  oraz  cechy  wszystkie  ze  świecami, 
niosąc  10  mar  złotogłowiem  i  aksamitem  bogato  przybra- 
nych. Wóz  żałobny  przykry  to .  także  aksamitem.  Wprowa- 
dzili ciało  biskupi  i  opaci  w  ubiorze  okazałym.  Wchodząc 
do  kościoła,  oznaki  królewskie  niesiono  przed  ciałem,  a  obok 
postawiono  chorągiew  nadworną  i  pieniądze  na  misach,  które 


—     328     — 

rozdawano  ludowi.  !l^azań  było  4.  W  Krakowie  czekali  na 
ciało  u  Bramy  Flory ańskiej  posłowie  dworów  zagranicznych, 
biskupi,  opaci  i  cechy,  mając  30  mar  złotogłowiem  pokry- 
tych.   Tamże  stało  koni  30  przykrytych  jedwabiem  i  cho- 
rążych ziemskich  poczet  wielki    we    zbrojach    czamem  su- 
knem pokrytych,  nakoniec  ubodzy  w  kapach  i  reszta  pro- 
cesyi.  W  pochodzie,  który  się  uszykował,  szli  naprzód  żacy 
szkolni,  po  nich  duchowieństwo,  potem  ubodzy  w  kapach 
w  liczbie  600.  Chorążowie  szli  podług  starszeństwa  swoich 
ziem.   Zaczynały    więc    pochód  młodsze  ziemie  t.  j.  najpó- 
źniej z  koroną  połączone,    kończyły  zaś  ziemie  dawniejsze 
a  na  ostatku  poznańska  i  krakowska.    Za  niemi  chorągwie 
ziem  lennych:  pruska,  pomorska,  wołoska,  inflancka  i  kur- 
landzka,  chorągiew  nadworna  wielkiego  księstwa  litewskiego 
i  królestwa  polskiego.  Po  chorągwiach  prowadzono  30  koni 
pod    jedwabiem    a  jednego    pod    czarnym    aksamitem,    za 
końmi  30  mar  królewskich,   po  tych  jechał  mąż  w  kirysie 
na  koniu  w  czerni,  trzymając  miecz  goły  ostrzem  ku  ziemi. 
Za  nim  jechało  pacholę  w  zbroi  z  tarczą,  drzewcem  i  pro- 
porcem ku  ziemi  spuszczonym.  Na  proporcu  tym  był  z  je- 
daej  strony  orzeł  a  z  drugiej  pogoń  wymalowana.  Za  tymi 
jechał  mąż  w  szacie  królewskiej,  a  za  nim  panowie  radni, 
niosąc  znaki    królewskie    w    otoczeniu    60-ciu    dworzan    ze 
świecami.     Nakoniec    siostra    króJewska   Anna   Jagiellonka 
z  fraucymerem,    prowadzona   przez  posłów  od  dworów  za- 
granicznych,   a    za  nią  rada  miasta  Krakowa.    Pochód  ten 
odprowadził  ciało  do  zamku  na  Wawel.  Nazajutrz  był  po- 
dobny obchód  po  mieście,  tylko  źe  ciała  królewskiego  już 
nie  obwożono  ale  same  mary.  Procesya  wstępowała  do  ko- 
ściołów: Św.  Franciszka,  św.  Anny,  św.  Szczepana,  św.  Trójcy 
i  powróciła  na  zamek.  W  każdym  z  tych  kościołów  posta- 
wione były  inne  mary,    a    w    ich    głowach    i   nogach  stały 
dwie  misy  z  pieniędzmi,  które  rozdawano  ubogim  a  resztę 
panowie  radni  wysypywali  na  ołtarz.  Dnia  trzeciego  w  tymże 
porządku  stanęli  wszyscy  na  zamku.  We  wszystkich  koście- 


—     329     — 

łach  bito  w  dzwony,  aż  do  kazania,  które  miał  biskup.  Po 
kazaniu  znowu  bito  w  dzwony.  Podczas  śpiewania  Fater 
nosłery  mąż  w  zbroi  z  drzewcem  wjechał  do  kościoła  a  za 
nim  giermek.  Poczem  odbył  się  zwykły  obrzęd  spadania 
z  konia  i  łamania  pieczęci.  Król  Zygmunt  August  ubrany 
był  do  trumny  w  sposób  następujący:  Naprzód  ciało  owi- 
niono  ceratą  czyli  płótnem  woskowem  i  włożono  na  nie 
koszulę  z  płótna  flamandzkiego,  na  koszulę  giermak  na- 
ksztait  rewerendy  z  adamaszku  czerwonego,  spięty  sznu- 
rem złotym,  opasującym  ciało.  Na  to  wdziano  albę  z  bia- 
łej kitajki  a  na  nią  dalmatykę  złotogłową.  Na  wierzch  tego 
wszystkiego  ubioru  włożono  płaszcz  z  altem  basu.  Zawie- 
szono u  szyi  łańcuch  wartości  200  czerwonych  złotych 
^z  krzyżem  dyamentami  i  rubinami  wysadzanym.  Na  palce 
'włożono  dwa  wielkie  pierścienie :  szmaragdowy  i  szafirowy, 
na  ręce  jedwabne  rękawiczki  a  na  nie  blachownice  że- 
lazne, na  nogi  buty  złotogłowe  i  ostrogi  pozłociste.  Do 
boku  przypasano  miecz  w  srebrnej  pochwie  a  obok  zło- 
żono berło  i  jabłko.  Na  głowę  włożono  biret  z  czerwo- 
nego atłasu  a  potem  osadzono  koronę.  Na  piersiach  zło- 
żona była  srebrna  pozłacana  tabliczka  z  liapisem  łacińskim, 
objaśniającym  kto  leży  w  tej  trumnie.  Trumnę  wewnątrz 
obito  aksamitem  czarnym.  Kronikarze  opowiadają  o  żałobie 
noszonej  po  zgonie  królów  piastowskich,  a  zwłaszcza  po 
śmierci  Bolesława  Chrobrego,  którego  naród  polski  długo 
i  serdecznie  opłakiwał.  Długosz  mówi,  że  po  zgonie  tego 
monarchy  „niewiasty  i  dziewice  zaniechały  wszelkich  stro- 
jów i  porzuciły  zwykłe  ozdoby  a  wszyscy  jakby  z  nakazu 
dłużej  niż  rok  zachowywali  żałobę".  Podobnie  Marcin  Biel- 
ski opowiada,  że  po  zgonie  Zygmunta  I  przez  cały  rok 
żałobę  noszono,  że  sromotą  było  i  prostemu  człeku  wyjśó 
z  domu  bez  czarnej  sukni,  że  na  pannach  nie  ujrzałeś 
wieńca,  nie  usłyszałeś  grania  i  muzyki,  że  biesiad  ani  tań- 
ców przez  cały  rok  nie  było.  Podobnież  opłakiwano  i  śmierć 
królowej,  że  nawet  na  weselach  nie  grywała  muzyka,  a  na 


—     330    — 

ratuszu  krakowskim  ściany  i  stoły  w  izbach  radnych  czar- 
nem  byiy  pokryte  suknem.  Czyniono  to  z  dobrej  woli,  bo 
obowiązku  ani  nakazu  nie  było  pod  tym  względem  ża- 
dnego. Po  Grranowskiej,  trzeciej  żonie  Władysława  Jagiełły, 
nikt  nie  chodził  w  żałobie  oprócz  króla  samego.  Żałobą 
nazywano  osobnego  rodzaju  suknie,  które  odznaczały  się 
wielkimi  kołnierzami  i  długimi  rękawami.  Na  pogrzebie 
swego  ojca,  Zygmunt  III,  królewicze  i  senatorowie  mieli 
kapy  z  sukna  czarnego  jak  zakonnicy,  tak  długie,  że  się 
wlokły  po  ziemi,  a  na  głowach  kaptury  czyli  jak  wówczas 
zwano  kapice.  W  pogrzebie  królowej  Anny  Jagiellonki, 
wdowy  po  Batorym,  brało  udział  1600  ubogich  w  żałobne 
kaptury  ubranych,  którzy  dostali  po  dwa  talary.  Opis  po- 
grzebu Katarzyny  Jagiellonki  w  Szwecyi,  matki  Zygmunta  ITT, 
ze  źródeł  współczesnych  podał  Pamiętnik  sandomierski  (r.  1830, 
tom  II,  str.  168).  Ostatnim  obrzędem,  który  w  naszych  cza- 
sach przypomniał  pogrzeby  królów  polskich,  była  żałobna 
wspaniała  uroczystość  r.  1869  w  Krakowie,  z  powodu  prze- 
niesienia zwłok  Kazimierza  Wielkiego  do  wyrestaurowa- 
nego  grobowca.  Wszyscy  królowie  i  książęta  polscy  kazali 
się  chować  do  trumien  ubogo,  z  pobudek  religijnych,  z  wy- 
jątkiem Jagiellonów,  którzy  gwoli  starym  tradycyom  litew- 
wskim  i  przedchrześcijańskim  ubierani  byli  do  trumien 
z  przepychem.  O  prywatnych  pogrzebach  pańskich  w  dal- 
szej przeszłości  naszej,  wiemy,  że  przed  trumną  czyli  jak 
mówiono  marami  rycerza,  prowadzono  jego  rumaka  pod 
zbroją  i  przykryciem  purpurowem.  Konia  tego  wprowa- 
dzano przed  trumną  do  kościoła.  Taki  pogrzeb  rycerski,  jak 
opisuje  Długosz,  wyprawił  r.  1382  synowi  swemu  Zawiszy 
(Zawichostowi)  z  Kurozwąk,  biskupowi  krakowskiemu,  ojciec 
jego  Dobek  (Dobiesław),  kasztelan  krakowski,  a  to  z  po- 
wodu, że  Zawisza  zbyt  młodo  zostawszy  biskupem,  pro- 
wadził życie  więcej  świeckie  niż  duchowne.  Później  grze- 
bali się  panowie  polscy  podobnym  zwyczajem  jak  królowie. 
Janowi  Tarnowskiemu  sprawiono  r.  1663  w  Tarnowie   po- 


—    331     — 

grzeb  prawie  taki  sam  jak  królom  w  Krakowie.  Inni  znowu 
przez  skromność  chrześcijańską  zabraniali  na  swych  po- 
grzebach wszelkiej  okazałości  światowej.  Tak  np.  Mikołaj 
Krzysztof  Eadziwiłł  (który  odbył  pielgrzymkę  do  Ziemi 
świętej),  kazał  się  ubraó  do  trumny  w  sutannę  ubogą,  płaszcz 
gruby  i  kapelusz  pielgrzymi,  a  pogrzebać  bez  żadnej  oka- 
załości, poleciwszy,  ażeby  trumny  niczem  nie  nakrywano, 
ażeby  żadnych  katafalków  nie  strojono,  mar  czyli  trumien 
na  pogrzebie  nie  noszono,  koni  nie  wodzono,  ko  pij  nie 
kruszono,  i  żeby  ubodzy,  których  on  bracią  nazywał  swoją, 
do  grobu  go  nieśli.  Jakże  odmiennym  był  pogrzeb  Józefa 
Potockiego,  hetmana  wiel.  kor.  kasztelana  krak.  w  r.  1751, 
w  którym  brało  udział  10  biskupów  i  suffraganów,  60  ka- 
noników, 1,276  księży  łacińskich  i  430  unickich  oraz  schy- 
zmatyckich.  Z  120  wielkich  spiżowych  armat  dziedzicznych 
dając  przez  6  dni  ognia,  wystrzelano  4,700  kamieni  prochu. 
To  też  była  to  już  doba  upadku. 

Pojedynki  w  Polsce.  Polskie  prawodawstwo  średnio- 
wieczne nie  znało  pojedynków.  Każdy  chodził  z  mieczem 
przy  boku  lub  kijem,  a  obrażony  obsypywał  obelgami  swego 
przeciwnika  i  staczał  z  nim  bójkę.  Jeżeli  go  zabił,  płacił 
grzywnę  jego  rodzinie  lub  krewnym,  podług  prawa.  Za 
pokrzywdzonym  ujmował  się  zwykle  cały  jego  ród,  tak 
zwani  stryjoowie,  czyli  stryjeczni  różnych  stopni,  stając  do 
walki  z  przeciwnikiem  i  jego  stronnikami.  Tak  było  u  lu- 
dów słowiańskich,  ale  iaaczej  na  Zachodzie,  gdzie  rozwi- 
nęło się  rycerstwo  nie  dla  samej  obrony  kraju,  jak  w  Pol- 
sce, ale  jako  rodzaj  osobnego  zakonu  z  oddzielną  organi- 
zacyą,  obyczajem  i  prawami  towarzyskiemi.  Z  fanatycznych 
i  zabobonnych  pojęć  wypłynęły  tam  słynne  „sądy  boże", 
czyli  pojedynki  przez  próby  z  wodą  i  ogniem,  rozpalonem 
żelazem  lub  walkę,  których  wynik  poczytywany  za  zrzą- 
dzenie boże,  uznawano  za  dowód  winy  lub  niewinności. 
Tym  sposobem  pokrzywdzony  bywał  nieraz  trzykrotnie 
karany:  raz  przez  krzywdę  której  doznał,  potem  gdy  wy- 


—     332     — 

zwawszy  przeciwnika  nie  sprostał  mu  w  próbie  lub  waloe, 
a  wreszcie  przez  wyrok,  uznający  jego  sprawę  za  złą.  Pra- 
wodawstwo polskie  może  się  tem  pochlubić,  że  „sądy  boże** 
nie  były  jego  płodem  i  nie  należały  do  obyczaju  narodo- 
wego. Za  poniesioną  lub  zdziałaną  komu  krzywdę  były 
u  nas  wynagrodzenia,  opłaty  ugodne,  prawo  zemsty,  zdanie 
na  łaskę,  pokora,  infamia,  bannicya  i  wyzucie  z  pod  prawa, 
były  na  to  dowody,  świadkowie,  jednacze,  ale  nie  uciekano 
się  do  prób  zabobonnych  jak  na  Zachodzie  u  Bawarów, 
Turyngów,  Normandów,  AUemanów,  Burgundów,  Longo- 
bardów  i  t.  d.  Prawo  tylko  magdeburskie  zawierało  prze- 
pisy o  sądach  bożych  i  pojedynkach,  w  jaki  sposób  odpra- 
wiać sią  mają.  Grdy  przeto  prawo  to  zaczęło  w  wielu  mia- 
stach polskich  obowiązywać,  zabobonny  zwyczaj  zaraził 
i  nasze  społeczeństwo.  Przyczynił  się  do  tego  napływ  cu- 
dzoziemców w  XIII  wieku  i  wiekuista  wada  Polaków  na- 
śladowania złych  obyczajów  zagranicznych.  Mimo  jednak 
rozpowszechniającej  się  tej  zakały  —  powiada  Lelewel  — 
było  coś  narodowego,  co  się  jej  opierało.  Długi  czas  pra- 
wodawstwo narodowe  zachowywało  głuche  milczenie  o  prak- 
tyce t.  z.  próby  bożej  i  samo  nic  z  tego  nie  przyswoiło 
sobie.  Pojedyncze  przywileje  wykazują,  że  złe  szło  z  góry. 
Bolesław  Wstydliwy  r.  1262  pozwolił  Klemensowi  z  Ru- 
szczy odbywać  sądy  na  wodę,  rozpalone  żelazo  i  pojedynki 
na  miecze  lub  kije.  Podobnych  przywilejów  spotykamy 
i  więcej.  Z  drugiej  jednak  strony  widzimy,  jak  około  roku 
1290  za  Henryka  Brodatego,  w  przepisach  przeciw  oszczer- 
com nie  dopuszczano,  aby  cześć  obywatelska  pozostawiona 
była  losowi  bójki  lub  zabobonnej  próbie.  Kilka  przywi- 
lejów, jakie  mamy  o  dopuszczeniu  sądów  bożych,  wyglą- 
dają, jakby  uchylały  nieznające  takich  praktyk  prawo  pol- 
skie czyli  obyczaj  narodowy,  który  w  Polsce  byl  prawem. 
Kiedy  prawodawstwo  narodowe  odżyło  za  Kazimierza  Wiel- 
kiego, ustały  pojedynki  sądowe.  Gdy  r.  1389  podkomorzy 
krakowski.  Gniewosz  z  Dalewio,  pomówił  świątobliwą  kró- 


—     333     — 

Iowę  Jadwigę,  pozwany  stanął  przed  sądem  w  Wiślicy. 
Jaśko  z  Tęczyna,  kasztelan  wojnicki,  zaprzysiągł  ze  strony 
królowej  jej  niewinność,  a  12-tu  rycerzy  stanęło  wobec 
sądu,  żądając  pojedynku  czyli  rozprawy  na  miecze  z  Gnie- 
woszem. Ale  sąd  nie  chciał  honoru  królowej  na  los  poje- 
dynku narażać.  A  nuźby  Gniewosz  kolejno  powalił  prze- 
ciwników, to  ludzie  zabobonni  przyznaliby,  że  mówił  pra- 
wdę. Sąd  zażądał  od  niego  dowodów,  a  gdy  wyznał,  że 
mu  się  uroiło  i  prosił  przebaczenia,  skazano  go  na  odszcze- 
kanie  oszczerstwa  w  izbie  sądowej.  Więc  niezwłocznie 
wlazłszy  pod  ławę  zawołał:  „Zełgałem  jako  pies!"  i  po 
trzykroć  szczeknięsie  psa  udał.  To  rozbroiło  dobre  serce 
króla-  i  królowej  i  był  potem  znowu  w  łaskach  u  dworu, 
może  dlatego,  że  z  Krzyżakami  potykał  się  mężnie.  Na 
Zachodzie  żądano  w  takich  razach  próby  pojedynku,  w  Pol- 
sce jak  widzimy,  sąd  wszelką  próbę  odrzucił.  Gdy  za  króla 
Aleksandra  Jagiellończyka  prawo  magdeburskie,  które  w  42 
miejscach  mówiło  o  pojedynku  sądowym  na  włócznie  i  pa- 
łasze ku  próbie  niewinności,  wcielano,  w  księgi  ustaw  na- 
rodowych, posłowie  ziemscy  roku  1606  artykuły  powyższe 
prawa  miejskiego  znieśli  uchwałą  swoją,  jako  przeciwne 
religii  i  zdrowemu  rozsądkowi.  A  tak  podobno  ze  wszyst- 
kich krajów  Europy,  naj pierwej  w  Polsce  wszelkie  próby 
pojedynkowe  w  sądach,  zostały  prawem  zabronione.  Gdy 
z  powodu  częstych  zwad  i  bójek  po  karczmach,  na  zja- 
zdach i  biesiadach,  między  bracią  chorągiewnemi,  wyda- 
rzały się  zabójstwa,  z  których  oczyszczano  się,  tłómacząc, 
że  to  były  pojedynki,  przeto  w  XVI  wieku  pojedynki  zo- 
stały prawem  wzbronione  tak  w  Koronie  jak  Litwie.  Kto 
chciał  się  koniecznie  pojedynkować,  musiał  od  króla  uzy- 
skiwać oddzielne  na  to  pozwolenie.  Kromer  mówi  o  Zy- 
gmuncie Starym,  że  tylko  raz  jeden  podobnego  pozwolenia 
udzielił.  Za  Zygmunta  Augusta  Brzostowski  z  Guleźycy 
wyzwał  Stanisława  Pszonkę  z  Babina  przez  pozew  z  pie- 
częcią królewską  do  pojedynku  publicznego  w  obliczu  sądu 


—     334     — 

królewskiego.  Pszonka  nie  stanął  a  Brzostowski  żądał,  żeby 
był  uznany  za  niewinnego,  lecz  król  wyrok  zawiesił.  Na 
weselu  Zygmunta  I,  Samuel  Łączy ński  rąbał  się  ze  Szwe- 
dem, który  drwił  z  polskiego  tańca.  Szwedowi  głowę  zmióti. 
Król  Zygmunt  o  zgiełk  stąd  wynikły  dopytuje.  Skrwa- 
wiony Łąozyński  usprawiedliwić  się  przypada,  a  król  sam 
obwiązawszy  jego  ranę,  puścił  go  spokojnie,  nawet  bez 
pogróżek.  Na  dworze  tegoż  króla  wspominany  jest  dwo- 
rzanin Neptycki,  który  słynął  jako  rozjemca  i  znawca  za- 
granicznych przepisów  pojedynkowych.  Przepisy  te  i  zwy- 
czaje wprowadzała  młodzież  pańska,  po  naukę  i  dla  służby 
rycerskiej  wyjeżdżająca  na  obczyznę.  Gdy  raz  między  Spyt- 
kiem  Tarnowskim  a  Pieniążkiem  takie  waśnie  urosły,  że 
ani  senatorowie,  ani  król  pogodzić  ich  nie  mógł,  przyszło 
do  tego  za  pozwoleniem  królewskiem,  że  się  wyzwali  na 
rękę.  Naprzód  tedy  na  kopie  się  próbowali,  ale  obadwa 
skruszyli  je  o  siebie  bez  szwanku.  Do  mieczów  potem 
porwali  się,  którymi  długo  walcząc,  dali  dowód  patrzącym 
na  to  panom  polskim,  że  sobie  i  w  męstwie  i  w  sile  równi 
byli.  Przetoż  obadwa  zeskoczywszy  z  koni,  mile  się  uści- 
skali i  odtąd  w  braterskiej  komitywie  zawsze  trwali.  Sądy 
złożone  z  ziemian  miały  taką  wówczas  powagę  obywatelską, 
że  wyzwany  na  pojedynek  mógł  nie  stanąć  i  sprawę  po- 
zostawić sądowi,  jak  ów  Pszonka,  i  honoru  przez  to  nie 
tracił.  Gospodarz  domu  nie  mógł  nigdy  przyjąć  wyzwania 
od  swego  gościa.  Opowiadano  też  o  pewnym  Włochu,  kio- 
r^go  gdy  ^  podróży  po  Polsce  gościł  u  pewnego  pana, 
po  uczcie,  wśród  rozhukanej  wesołości,  umazano  miodem 
i  zaprowadzono  między  obłaskawione  niedźwiadki,  a  te 
zaczęły  go  nielitościwie  lizać,  wśród  pustego  śmiechu  gości. 
Włoch  wyzwał  gospodarza  na  rękę,  ale  nie  mógł  go  ni- 
czem  skłonić  do  przyjęcia  pojedynku,  bo  to  było  przeci- 
wne ówczesnym  prawom  gościnności.  Podniosły  się  w  XVI 
wieku  głosy  polskich  publicystów  przeciw  bójkom  i  poje- 
dynkom.    „Zemstą   to    zwiecie   a  w  niej  dowód  wielkiego 


—     335     — 

seroa  i  męstwa  upatrujecie,  jakby  zemsta  cnoH  była, 
a  czemże  u  was  wzgarda  krzywdy  ?"  —  pyta  Frycz  Mo- 
drzewski. Goślioki  widzi  w  pojedynkach  „zdroźnośó".  Bar- 
tosz  Paprocki  upomina  hetmanów  za  łatwość  w  dopuszcza- 
niu onych.  Powodowski  gromiąc  w  kazaniu  z  r.  1B79  tych 
co  sią  pojedynkują,  przytacza  słowa  hetmana  Mieleckiego: 
że  kto  najwięcej  krzesze  szabelką  na  dworze,  ten  nie  na- 
ciera na  nieprzyjaciela.  Jakoż  istotnie  prawdziwi  miłośnicy 
ojczyzny  i  ludzie  wielkiego  serca  uważali  każdą  kroplę 
krwi  swojej  za  wyłączną  jej  własność  i  dla  niej  tylko 
przeznaczoną.  Statut  litewski  za  zabójstwo  w  pojedynku 
karę  śmierci  przepisał.  Oświadcza  on,  że  obelżywe  słowa, 
miotane  przez  wyzywającego  na  tego,  który  pojedynku 
nie  przyjmuje,  nie  krzywdzą  go,  owszem  spadają  one  na 
tego,  który  burzy  spokojność  publiczną,  obrażony  zaś  znaj- 
dzie pomoc  w  urzędzie  przeciwko  zapowiadaczowi  gwałtu. 
Wobec  surowości  praw  polskich  przeciwko  pojedynkom, 
pojedynki  takie,  t.  j.  formalne,  z  wyzwaniem,  sekundantami, 
umową,  przyjętą  ceremonią  i  obecnością  licznych  świad- 
ków, odbywały  się  bardzo  rzadko  i  sprawy  wytaczane  za 
te  przestępstwa  do  sądu  przez  instygatorów  są  bardzo 
nieliczne.  Za  to  bijatyki  i  rąbaniny  zwaśnionych  po  obo- 
zach i  na  sejmikach  nie  uznane  za  pojedynki  i  nie  ścigane 
przez  instygatorów,  o  ile  nie  pociągały  za  sobą  wypadków 
śmierci,  stawały  się  coraz  częstsze,  w  miarę  rosnącej  nie- 
doli i  upadających  cnót  obywatelskich.  Widzimy  to  za 
Jana  Kazimierza  z  „Pamiętników  Paska",  który  częste  po- 
jedynki swoje  dokładnie  opisuje.  Kartelów  on  nie  posyła, 
sekundantów  nie  obiera,  sposobów  do  rozlania  krwi  na 
wzór  zagraniczny  nie  układa,  tylko  w  rozjątrzeniu  po- 
rywa się  do  szabli  i  rąbać  się  na  miejscu  zaczyna.  Ciągłe 
noszenie  oręża,  krewkość  i  bezgraniczna  odwaga  młodzieży 
w  bojach,  przyczyniała  się  do  częstego  rozlewu  krwi.  Gdy 
r.  1671  żołnierze  chorągiewni  wyrządzili  krzywdę  niejakiemu 
Pałuckiemu  pod  Opatowem,  ten  wziąwszy  syna  i  dwóch  słu- 


—     336     — 

żacy  eh,  samoczwart,  wyzwał  do  bojii  część  chorągwi  czyli 
roty  i  w  nierównej  walce  krzywdę  swoją  pomścił.  W  roku 
1674  prawo  ponowiło  ostrość  dawnych  ustaw  przeciw  po- 
jedynkom. Król  Sobieski  był  ich  wielkim  przeciwnikiem, 
mawiając,  że  ^odwaga  dowodzi  się  jeno  w  walce  z  wielu, 
ale  nigdy  w  potyczce  z  jednym".  W  tym  samym  jednak 
królu,  gdy  na  sejmie  grodzieńskim  r.  1686  zniecierpliwiony 
był  przy  mówkami  Paca,  odezwała  się  krew  gorąca  i  po- 
chwyciwszy za  szablę,  „nie  wywołuj  —  rzekł  —  ciężaru 
ramienia  mego !"  A  Pac  na  to  podobnież  za  szablę  chwy- 
cił i  odparł:  „Pomnij  żem  był  sprawny  gdyśmy  byli  równi". 
W  tychże  czasach  bawiący  na  dworze  króla  francuskiego 
Jan  Władysław  Radziwiłł,  starosta  wiślicki,  „słuszną  zdjęty 
obrazą  o  honor  narodu  polskiego,  posła  hiszpańskiego 
w  pojedynku  zabił".  W  Polsce  można  było  z  godnością 
pojedynku  nie  przyjąć,  przez  uszanowanie  dla  praw  Rze- 
czypospolitej, jako  uchwalonych  przez  naród  a  zakazują- 
cych pojedynkowania.  Pojedynki  w  święta  i  w  dniu  so- 
botnim, jako  N.  Maryi  Pannie  poświęconym,  nie  odbywały 
się.  Wystrzegano  się  pojedynków  formalnych  bez  pozwo- 
lenia króla  lub  marszałka,  jako  ministra  porządku  publi- 
cznego. Rozlew  krwi  w  obrębie  królewskiego  pobytu  su- 
rowo był  karany.  W  czasie  sejmu  r.  1634  przyszło  do  po- 
jedynku wojewodzica  Sapiehy  z  Kossobudzkim,  wojewo- 
dzicem  mazowieckim.  Sapieha  odniósł  ranę,  a  Kossobudzki, 
że  pod  bokiem  królewskim  zwady  wszczynał,  gardłem  przy- 
płacił. Pojedynki  rycerstwa  polskiego  odbywały  się  pier- 
wotnie konno,  w  zbroi,  z  kopią  lub  mieczem,  jak  turnieje 
i  gonitwy,  później  dopiero  stawano  pieszo  do  walki  z  mie- 
czem lub  szablą.  Pistolety  i  szpady,  czyli  jak  nazywano, 
rożny  francuskie,  mieli  Polacy  w  pogardzie,  jako  broń  dla 
rycerza  nieprzyzwoitą.  Panicze  tylko,  wychowani  z  cu- 
dzoziemska, robili  wyłom  w  obyczaju  narodowym.  Po  poje- 
dynku strony  się  zwykle  godziły  i  zawiść  ustawała.  Jeżeli 
jeden  zginął,  to  szukano  zgody  z  krewnymi,  agdyjednacze 


—     337     — 

takową  doprowadzili  do  skutku  i  nie  było  oskarżyciela, 
instygatorzy  i  sądy  nie  dochodzili  sprawy.  Za  czasów  sa- 
skich najgłośniejszy  był  pojedynek  (r.  1744)  podkomorzego 
Poniatowskiego  z  Tarłem ,  wojewodą  lubelskim,  który  po- 
legł. Że  podkomorzy  był  młodzik  w  porównaniu  z  woje- 
wodą, więc  ojciec  jego  wzywał  sejmujących,  aby  na  syna 
był  sąd  a  o  zgonie  Tarła  długo  ze  zgrozą  powtarzano.  Za 
Stanisława  Augusta,  o  ile  sfrancuziałośó  warstw  najmo- 
żniejszych  osłabiła  rzetelną  miłość  kraju,  o  tyle  rozwinęły 
się  chorobliwe  pojęcia  o  honorze  osobistym  i  zagęściły  po- 
jedynki na  wzór  zagranicznych.  Doznawały  więc  przeszkód 
od  władz  i  były  nieraz  wstrzymywane,  a  pojedynkujący  się 
ulegali  wyrokom  i  odsiadywali  wieżę.  Choć  król  dał  po- 
zwolenie, duchowieństwo  jednak  nie  zwsiżaio  na  to  i  z  ambon 
rzucało  klątwę  na  tych,  którzy  się  pojedynkowali.  Ogło- 
szenie takiej  klątwy  było  niejako  obowiązkiem  biskupa, 
w  którego  dyecezyi  pojedynek  nastąpił.  Pojedynkami  na 
pistolety  Polacy  pogardzali,  uważając  je  za  wypadek  l^- 
sowy,  zatem  za  rodzaj  zohydzonej,  średniowiecznej  „próby 
bożej". 

Pokrewieństwa.  Pokrewni  są  ci,  którzy  od  jednej  osoby 
ród  swój  wiodą,  powinowaci  zaś  są  krewni  męża  względem 
krewnych  żony  i  odwrotnie.  W  jakim  stopniu  zachodzi  po- 
krewieństwo jednego  z  małżonków,  w  tymże  stopniu  jest 
dla  drugiego  powinowactwem.  Polacy  mieli  zwyczaj  rozpa- 
miętywać najdalsze  pokrewieństwa  rodzinne,  a  starsze  nie- 
wiasty przekazywały  młodszym  pokoleniom  całe  kroniki 
swoich  rodzin,  okolic  i  województw.  Pochodziło  to  nie 
z  próżności,  ale  z  obyczaju  narodowego,  w  którym  wszystka 
szlachta  uważała  się  za  jedną  rodzinę.  Stąd  „u  Polaków 
najpierwszy  był  tytuł :  bracie,  później  mówiono :  panie  bra- 
cie,  a  wreszcie:  mości  panie  bracie".  Piotr  Skarga  w  „Ży- 
wotach świętych"  pisze,  iż  „w  polskim  języku  bracią  zo- 
wiemy  w  trzeciem  i  czwartem  pokoleniu  i  jakiekolwiek 
powinowate".   W  prawie    polskiem,   którego   główną  pod- 

MI(M  RII02Y  POUWCM.  g  j 


—     338     — 

stawą  były  stare  zwyczaje  narodu,  charakterystyczną  sta- 
nowi cechę  pewna  solidarność  i  łączność  rodowa,  nawet 
w  dalszych  stopniach  pokrewieństwa.  Majątek  np.  sprze- 
dany w  obce  ręce,  krewni  sprzedawcy  mieli  prawo  odku- 
pić, co  wydawało  się  nader  dziwnem  dla  cudzoziemców. 
Teraz  przejdźmy  do  nazw  członków  rodziny  i  rodu.  W  pra- 
starym obyczaju  polsko-słowiańskim  nie  dawano  posagu 
czyli  wiana  za  dziewką,  ale  młodzian  nabywał  córkę  u  ro- 
dziców, był  więc  zwyczaj  porywania  dziewcząt,  jako  naj- 
tańszy sposób  zdobycia  żony  ^).  Ze  zaś  na  oznaczenie  słowa 
gonić,  zająć,  było  w  dawnej  polszcżyźnie  słowo  źonąć,  że- 
nić, stąd  powstały  wyrazy:  żona,  ożenić,  żonaty.  Ten  oo 
„przyżenił"  sobie  żonę  czyli  zjął,  zajął  ją  rodzicom,  i  od  wy- 
razów tych  nazywał  się  zięciem.  Przyprowadzona  do  domu 
synowa,  jako  młoda  niewiasta,  dostawała  nazwę  niewiastki, 
niewiestki  lub  sneszki.  Wyraz  małżeństwo  ma  pochodze- 
nie dość  jasne,  gdy  zważymy,  że  oznacza  on  jednożeń- 
stwo  (t.  j.  mało-żeństwo)  w  porównaniu  z  powszechnym 
dawniej  u  pogan  obyczajem  wielożeństwa.  Uformować  się 
on  musiał  w  dobie ,  kiedy  naród  przechodził  z  pogańskiego 
zwyczaju  do  chrześcijańskiego  mało-żeństwa.  Ojciec  nazywa 
się  w  mowie  staropolskiej:  ociec,  rodzic,  tata,  t. j.  tak,  jak 
dotąd  lud  polski  wymawia  i  używa  tych  wyrazów.  Wyraz 
ociec  sięga  prastarych  czasów ;  wyrazu  rodzic  lud  używa, 
gdy  chce  wyrazić  poważanie.  Wyraz  tata,  używany  przez 
dzieci,  jako  najłatwiejszy,  jest  również  dawny,  bo  już 
Bielski  w  wieku  XVI  pisze :  „Święty  Wojciech  założywszy 
klasztor,  dał  mu  imię  po  słowiańsku  tata,  bo  tak  Słowacy 
zwali  Św.  Wojciecha  jako    ojca**  ^).     Ojczym  jest   wtórym 


*)  Obyczaj  porywania  sobie  żon  przetrwał  w  Polsce  przyjęcie 
wiary  chrześcijańskiej  i  musisz  się  wydarzać  jeszcze  w  wieku  Xin 
i  XIV^  skoro  ówczesne  prawa  krajowe  surowo  zabraniają  żenienia 
się  w  sposób  podobny.  W  obrzędach  zaś  weselnych  ludu  polskiego, 
ślady  tego  obyczaju  przetrwały  do  naszych  czasów. 

2)  Z  nastaniem  wiary  chrześcijańskiej  potworzyły  się  wyrazy: 


—     339     — 

mężem  matki  czyjej.  Oj  czy  c  i  ojcowie  ma  kilka  znaczeń 
w  języku  staropolskim,  oznacza  najprzód  syna  z  prawego 
łoża,  potem  rodaka,  ziomka,  rodowitego  syna  swojej  ziemi, 
dalerj  doradcę  i  mUośnika  ojczyzny.  Takim  np.  był  Jan 
Łaski  (ur.  1466,  zm.  1631),  o  którym  Stryjkowski  wyraził 
się :  „umarł  Jan  Łaski,  prawy  ojozyc  ojczyzny".  Ojozycem 
lub  ojcowicem  zwano  każdego  pana  z  panów,  familianta, 
wreszcie  tak  nazywano  poddanych  ojcowskich,  na  miejscu 
urodzonych,  a  prawo  dawne  stanowiło,  że  „pojmańców 
(jeńców)  wojennych  dzieci,  uważani  są  za  ojczyców  czyli 
poddanych**.  Majątek  po  ojcu  zwał  się  ojcowizną  i  ojczy- 
zną, po  matce  maoierzyzną.  Syna  jedynaka  nazywano  „je- 
dnorodzonym",  adoptowanego  „przysposobionym"  lub  „przy- 
jętym". Trzymany  do  chrztu  jest  chrzestnym  czyli  chrze- 
śniakiem. Syłiowie  koronni,  oznaczało  ziemian  z  Korony. 
Bodzice  nazywali  córki  swoje  w  mowie  potocznej  dziew- 
kami, dziewuszkami.  Dzieci  żony  od  pierwszego  jej  męża, 
lub  dzieci  męża  z  pierwszej  jego  żony  zowią  się  pasier- 
bami. Nazwy  pasierb  i  pasierbica  mają  może  żródłosłów 
z  przekształcenia  tego,  że  byli  przed -braćmi  i  przed- 
siostrami  powtórnemi,  albo  też  odnoszą  się  do  innego 
językowego  źródła,  którego  już  dziś  dociec  trudno.  Ojciec 
ojca  lub  matki  zowie  się  dziadkiem,  matka  ojca  lub  matki 
babką.  Tych  rodzice  są  pradziadami  i  prababkami.  Ma- 
jątek po  dziadku  zowie  się  „dziadkowizną",  po  babce 
„babizną".  Dzieci  syna  lub  córki  są  wnuczętami.  W  da- 
wnej polszczyźnie  nie  mówiono  wnuk  ale  wnęk,  a  o  ro- 
dzaju żeńskim  nie  mówiono  wnuka  ani  wnuczka,  ale 
wnęka  i  wnęczka.  Dopiero  gdy  przy  codziennych  sto- 
sunkach   i    mieszaniu    się   z   Busią,   mowa   polska  straciła 


ojciec  święty,  ojciec  duchowny,  ojciec  chrzesny,  a  ze  wzrostem  go- 
spodarstw „ojciec  czeladny"  czyli  gospodarz  domowy,  ojciec  i  do- 
zorca czeladki. 

22* 


—     340    — 

dużo  pierwotnej  czystońci  i  dawnego  bogactwa  dźwięków, 
wnęki  i  wnęczki  zaczęto  nazywać  wnukami  i  wnuczkami 
Atoli  jeszcze  w  końcu  XYI  wieku  Szczerbicz  pisze:  ^dzieci 
rodzonych  braci  i  sióstr,  Ł  j.  synowców  i  siostrzeńców  też 
wnękami  zowią^.  Syn  brata  zowie  się  bratankiem,  córka 
brata,  bratanka  lub  bratanicą.  Syn  siostry  —  siostrzeńcem, 
siestrzankiem,  córka  siostry  —  siostrzenicą,  siestrzanką. 
Wyraz  szwagier,  szwagierka,  jest  czysto  niemieckim  (Sohwa- 
ger,  Schwaher).  Dawni  Polacy  nazywali  zawsze  brata  mę- 
żowskiego dziewierzem,  a  siostrę  mężową  źołwicą,  żełwicą 
lub  świeścią.  Mączyński,  słownikarz  XVI  wieku,  powiada: 
„Zełw  abo  źełwica,  też  niewiastką  niektórzy  zowią,  t.  j. 
mężowa  siostra".  Szymonowioz  w  sielankach  później  pisze : 

Żolwice  i  bratowe,  u  jednego  stołu, 
I  świekry  i  niewiestki  jadają  pospołu. 

Zona  brata  czyli  bratowa  zwała  się  jątrew,  jątrewka,  a  na- 
zwy tej  pisarze  polscy  używali  do  połowy  XVII  wieku. 
Siostra  matczyna  lub  ojcowa  zowie  się  ciotką;  jeżeli  ro- 
dzona, zowie  się  ciotką  rodzoną,  w  przeciwnym  razie  jest 
ciotką  wujeczną  lub  stryjeczną.  Dzieci  po  dwóch  siostrach 
rodzonych  są  sobie  rodzono-cioteczni,  jeżeli  zaś  babki  były 
siostrami,  są  przecioteczni.  Kodzony  brat  matki  jest  wujem, 
żona  jego  wujenką  czyli  wujną,  syn  bratem,  córka  siostrą 
rodzono- wujeczną.  Brat  babki  nazywa  się  stary  wuj,  dzia- 
dek lub  przedwieć.  Brat  ojca  jest  stryjem,  stryjkiem.  W  da- 
wnej polszczyżnie  skracano  stryjek  na  stryk,  mówiono  więc 
pospolicie:  stryk,  wieś  Stryków,  kronikarz  Maciej  Stry- 
kowski. Zona  stryja  była  jednak  stryjenką  lub  stryjną, 
a  dzieci  po  rodzonym  stryju,  rodzono- stryjecznemi.  Brat 
dziadka  zwał  się  starym  stryjem  albo  przestryjcem,  wnuk 
jego  był  bratem  stryj eczno-stryjecznym,  czyli  przedstry- 
jecznym.  Syna  i  córkę  brata  stryjecznego  zwano  stryje- 
cznym synem  i  stryjeczną  córką.  Wogóle  stryjów  i  braci 
stryjecznych  i  przestryjecznych  zwano  stryjcami.  Nosili  oni 


—    341     — 

ten  sam  herb  i  uważani  byli  zawsze  za  blizką  i  wspólną 
rodzinę.  Prawo  polskie  dawało  im  większe  prerogatywy  niż 
krewnym  u  innych  narodów,  tak,  że  sprzedaże  i  zapisy 
majątkowe  czyniono  zwykle  za  wiedzą  i  zezwoleniem  stryj- 
ców  herbowych.  W  mowie  potocznej  było  pospolitem  „wu- 
janie  i  stryjanie^,  a  szczególniej  to  ostatnie,  to  jest:  że 
młodsi  nazywali  starszych  swoich  dobrych  znajomych: 
stryjku,  co  u  ludu  daje  się  słyszeć  dotąd  ^).  Ojciec  żony 
zowie  się  teść,  a  matka  teściowa  lub  teścia,  dawniej  cieśó 
i  cieścia.  W  jednej  z  pieśni  ludowych  dotąd  w  niektórych 
okolicach  śpiewają :  „I  wyszła  doń  stara  cieść^.  Mączyński 
w  swoim  słowniku  z  r.  1664  tak  objaśnia:  ^Cieśó  to  jest 
żony  mojej  ojciec,  niektórzy  świekrem  zowią,  ale  niewła- 
ściwie, bo  świekier  jest  mężów  ojciec,  którego  zowią  po 
łacinie  socer".  Stryjkowski  znów  pisze:  „Obesłał  bracią 
swoją  i  ócia  albo  cieścia,  ojca  żony  swojej".  Widzimy 
z  tego,  że  tak  dawniej  jak  i  dzisiaj,  u  ludu  który  tej  na- 
zwy w  wielu  stronach  używa,  świekier,  świokier,  świekra, 
świekra,  świekrucha  oznacza  tylko  rodziców  męża,  a  teśó 
i  teścia  rodziców  żony.  Nieraz  jednak  ludzie  mieszali  z  sobą 
te  obie  nazwy,  a  sam  Stryjkowski  w  innem  miejscu  wy- 
raża się:  „Boniak  świekier  albo  cieśó  Swantopełka".  Jeżeli 
świekier  pochodzi  także  z  niemieekiego  wyrazu  Schwdher, 
to  nic  dziwnego,  że  znaczenie  tego  wyrazu  w  polskim  ję- 
zyku mogło  być  tak  i  owak  pojmowane,  skoro  nie  było 
polskiem.  Pólbratem  nazywano  w  dawnej  polszczyźnie  brata 
przyrodniego,  półsiostrą  siostrę  przyrodnią,  t.  j.  dzieci  z  je- 
dnej matki  po  dwóch  ojcach,  lub  z  jednego  ojca  po  dwóch 
matkach. 

Pólko  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 


*)  Klonowicz  pisze,  że  flisacy  wiślani,  wiatr  nazywają  stryjem 
a  wronę  ciotką.  Lud  wiejski  nazywa  dziś  w  wielu  stronach  ciotucha 
febrę  czyli  zimnicę,  a  ciotami  złe  duchy,  które  mają  nasyłać  ludziom 
kołtuny  lub  myszy. 


—     342    — 

Polowanie  ob.  Łowieckie  prawa. 

Polowe  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Polubowne  sądy  (kompromisarskie)  ob.  Sądy. 

Polska  piastowska.     Pragnąc   w   kilkudziesięciu    ^er- 
szach  skreśbć  ogólną  charakterystykę  narodu  w  epoce  Ka- 
zimierza Wielkiego,   nie   można   zrobić   nic   właściwszego, 
jak    streścić   wstęp    Szajnochy    do    najznakomitszego    jego 
dzieła  „Jadwiga  i  Jagiełło".  W  drewnianych  szarych  dwo- 
rach tej  epoki  mieszkali  ziemianie  zachowujący  wiele  cech 
pierwotnej    wieśniaczości,    przemawiający   tu    z   kujawska, 
tam  z  krakowska,   ówdzie  z  mazurska.    Odpowiadała  temu 
zwyczajna  sielska  zdrobniałośó  imion.  Jaśko  z  Tęczyna  ka- 
sztelanii w  Wojniczu,    na   województwie  poznańskiem  sie- 
dział Maćko  Borkowic,  na  księstwie  szczecińskiem  Kazko. 
Mazowiecki  Ziemowit  zwał  się  w  mowie  potocznej  Semko 
albo  Siemaszko.  Ci  wszyscy  z  chłopska  nazywani  i  odziani 
panowie   żyli   w   ogólności    skromnie,   ubogo.     A   przecież 
w  tej  mrocznej,  zamierzchłej  staroświecczyźnie  było  daleko 
więcej  polskości,   dzisiej szóści,  niż  zwykle  wnosimy.    Choć 
w  obyczajach  narodu   z   wiekami   zaszły  ogromne  zmiany, 
a  nowe  wynalazki,   postępy   wiedzy  ludzkiej  i  przeobraże- 
nia społeczne  zatarły  ze  szczętem    mnóstwo    starych   zwy- 
czajów i  wywołały  inny  tryb  życia  u  wszystkich  stanów  — 
przecież  niejedno  zostało,  jak  było  przed  wiekami.     Gdy- 
byśmy się  mogli  przenieść  w  owe  czasy,    dostrzeglibyśmy, 
jakby  to  nie  było  przed  półszosta  wiekiem,  że  np.  na  folwarku 
klucza   Ksiąskiego    włodarz    czyli    wojski  a  poprostu  eko- 
nom,  ładował   szkuty  łasztami  jarzyny  i  oziminy,    aby  je 
spławić  do  Gdańska.  Tam  pod  lipą  wójt  albo  sołtys  z  gro- 
madą i  ławnikami,  kmiecymi,  przysiężnikami,  na  wiejskie 
zasiadł  sądy.  Owdzie  rybacy  ciągną  niewód  albo  zastawiają 
więcierze,    żegnając  się  od  topielców.     W  gospodzie  miej- 
skiej,  marnotrawny   wojewodzie   gra   w    kostki   z    chlebo- 
jedżcami  pana  krakowskiego,  a  rozpustne  żaki  śród  facecyj 
i  dykteryjek,   przyśpiewują   sobie   z   łacińska   przy   kuflu 


—     343     — 

Esł  hona  vox  Nalej  !  —  melior  Pij !  —  optima  Wypij !  Tak 
jakby  za  naszych  czasów  żyd  Łewko  siedzi  arędą  na 
żupie  wielickiej,  a  dla  jego  potomków  wyraz  karczma 
już  w  zwyczaj  wchodzi.  Tam  na  sędziszowej  niwie  Pod- 
komorzy rozgranicza  morgi  sąsiednie,  a  zwołana  osada  wy- 
głasza przysięgę  graniczną:  „Z  ziemieśmy  poszli  a  ziemią 
mamy  być.  Tak  nam  Bóg  dopomóż  i  święty  jego  krzyż, 
jako  widzimy  prawą  granicę  między  miastem  Siewierzem 
a  między  wsią  Tulikowem".  Wielmożni  panowie  z  ksią- 
żętami spór  wiodą.  Już  nawet  wyraz  „rokosz"  nieobcy. 
W  gwarze  sejmikowym  brzmi  ustawicznie  wyraz  „Panowie 
bracia!"  -  rozpoczynający  każdą  przemowę.  Pomiędzy  pod- 
pisami konfederacyi  z  czasów  przedjagiełłowych  roi  się 
mnogość  dzisiejszych  nazwisk  Sośnickich,  Borzukowskioh, 
Granowskich,  Jarogłowskich.  Dzisiejszemi  prawie  słowami 
modli  się  smutna  Jagienka  w  przededniu  swoich  obłóczyn: 
„Jako  żąda  jeleń  ku  studniom  wód,  tako  żąda  dusza  moja 
k'tobie  Boże".  I  miło,  jakby  dziś,  brzmi  w  kościele  gro- 
madna kwietnej  niedzieli  pieśń:  „Chwała!  sława!  wszelka 
cześć!  Bądź  Tobie  o  królu  gospodynie!"  Do  najpospo- 
litszfych  zajęć  należy  rybołówstwo.  Na  dworach  książąt  byli 
„mistrzowie  rybołówstwa",  a  co  krok  napotyka  się  rybaka, 
czyli  jak  wówczas  nazywano  „rybitwę".  W  ich  ręku  wi- 
dzimy: włóki,  wędki,  więcierze,  potrestnice,  słabnice,  wier- 
sze, zabronię,  niewody,  żaki  i  t.  d.  Bobrowe  gony  i  żere- 
mie czyli  hodowla  bobrów  prowadzona  była  starannie  przez 
bobrowników,  z  dobieraniem  koloru  maści,  w  całym  kraju 
a  najobficiej  nad  Narwią.  Żaden  kraj  europejski  nie  do- 
równał Polsce  obfitością  miodu  i  wosku.  Solona  w  beczkach 
lub  wędzona  zwierzyna  płynęła  okrętami  w  handel  zamor- 
ski. Chów  owiec,  świń,  stadnin  i  bydła  uważany  był  za 
główne  źródło  bogactwa  krajowego.  Zdumiewa  nas  na  ka- 
żdym kroku  pracowitość  i  gospodarność  ówczesnych  po- 
koleń. Praca  około  ziemi  czyniła  zaszczyt.  Nigdy  się  Sło- 
wianin nie  wy  kupo  wał   pieniędzmi    od   pracy.     Przeciwnie, 


—    344    — 

były  przykłady  dobrowolnej  zamiany  danin  na  robociznę. 
Kmieć  wolał  odrabiać  niż  płacić.  Stąd  czynsze  nie  cieszyły 
się  w  Polsce  powodzeniem.  Czynszownik  był  zwykle  źle 
widzianym.  Nawet  kupiectwo  tylko  dlatego  odstręczało,  iż 
je  ziemianie  za  rodzaj  włóczęgi  i  lenistwa  poczytywali. 
Wyrazów  ,,robota",  „robotny"  nie  szpeciło  bynajmniej  nie- 
wolnicze znaczenie,  do  jakiego  nowsze  wyobrażenia  je  na- 
ginają.  Nawet  szlachcic  nie  wstydził  się  razem  z  czeladzią 
swoją  osobiście  pracować.  A  w  ocenieniu  owoców  tej  „ro- 
botności''  polskiej  za  doby  Piastów,  należy  przedewszyst- 
kiem  uwzględniać  szczupłość  ówczesnego  zaludnienia  kraju, 
brak  dobiych  rzemieślników  i  drogośó  żelaza  na  narzę- 
dzia,  wobec  czego  ówczesne  drogi,  groble,  mosty,  kar- 
czowanie lasów  starodrzewnych  a  przedewszystkiem  po- 
tężne wały  grodów  tyleż  znaczą,  co  gdzieindziej  mury 
i  gmachy  wspaniałe.  Porosłe  dziś  dzikim  lasem  kopce 
i  wały  niegdyś  zamkowe,  kościoły  odwiecznie  z  grubo 
ciosanego  granitu,  można  przyrównać  do  dzieł  dawnych 
olbrzymów.  Co  potem  koło  Drezdenka  za  naturalne  ramię 
Noteci  uważano,  było  tylko  ogromnym  cwierćmilowym 
przekopem  ręki  ludzkiej.  Każda  wieś,  każda  łąka  była  wi- 
downią żywej  skrzętności  z  rydlem  w  ręku.  Wiekopomnym 
tego  zabytkiem  są  dzisiejsze  żuławy  gdańskie,  przez  zało- 
żenie niezliczonych  grobli,  tam  i  kanałów,  przemienione 
w  dobie  piastowskiej  z  nieprzebytych  bagnisk  na  najży- 
żniejszą  w  świecie  okolicę.  Cała  Małopolska  napełniała  się 
sadami.  Próbowano  upowszechnić  winnice,  które  w  owych 
czasach  cesarz  Karol  IV,  zięć  Kazimierza  Wielkiego,  w  Cze- 
chach był  zaprowadził.  Większem  powodzeniem  niż  wino- 
grad,  została  uwieńczona  w  Polsce  uprawa  chmielu.  Za 
Kazimierza  Wielkiego  nastał  namiętny  ruch  górniczy.  Ko- 
pano rudę  srebrną  w  Olkuszu,  ołowianą  i  miedzianą  w  Chę- 
cinach, Sławkowie,  Kielcach,  Trzebini,  Jaworznie  i  Miedzia- 
nej-górze.  Cała  Małopolska  mniemała,  że  stąpa  po  soli, 
srebrze  i  miedzi.     Posiadacze   rozległych  włości    z    czasów 


—     34B     — 

Kazimierza  Wielkiego  poszukiwali  starannie  i  ze  znacznym 
nakładem  wszelkiego  rodzaju  kruszców  w  swych  ziemiach. 
Pracownie  górnicze  stały  się  przedmiotem  najtroskliwszej 
opieki  króla,  wyposażone  naj rozciągłej szemi  swobodami. 
Do  tylu  rozmaitych  zatrudnień  przybyło  budownictwo  ce- 
glane. Kazimierz  Wielki  ^murował"  Polskę,  a  za  jego  przy- 
kładem wszystkich  ogarnął  szał  murowania.  Przy  budowie 
jednego  zamku  lub  kościoła  po  kilkuset  ludzi,  po  kilka- 
dziesiąt par  wołów  pracowało  przez  lat  kilka.  Możemy 
więc  sobie  łatwo  wyobrazić,  w  jakim  ruchu  musiało  być 
to  dzielne  pokolenie,  które  po  kilkaset  fabryk  podobnych 
jednocześnie  w  kraju  prowadziło.  Kazimierz  w  spichrzach 
królewskich  przechowywał  wielkie  zasoby  zboża  z  roku  na 
rok,  a  w  latach  nieurodzaju  powiększał  liczbę  fabryk,  aby 
płacąc  za  pracę  zbożem,  mógł  zabezpieczyć  w  ten  sposób 
najbiedniejszych  od  głodu. 

Polskie  miary  i  wagi.  Grdy  człowiek  wychodząc  z  pier- 
wotnej prostoty  życia,  uczuwał  potrzebę  posiadania  miar 
i  wag,  przedewszystkiem  do  porównania  długości  różnych 
przedmiotów  stosował  przybliżone  wymiary  własnego  ciała. 
I  tak  Polacy  długość,  do  której  mogli  sięgnąć  rozkrzyżo- 
wawszy  ręce,  nazwali  siągiem  czyli  sążniem.  Połowę  tej 
długości  (od  środka  piersi  do  kończyn  ręki)  nazwali  łok- 
ciem giętym  lub  strzałą.  Była  to  bowiem  zwykła  długość 
strzały  łukowej  z  brzechwą.  Długość  ręki  od  łokcia  do 
końca  środkowego  palca  albo  od  ramienia  przez  łokieć  do 
dłoni,  dorównywająca  trzeciej  części  sążnia,  nazwaną  została 
łokciem.  Długość  stopy,  stanowiąca  około  połowę  łokcia, 
nazwaną  została  stopą.  Obwód  głowy  był  także  uważany 
za  trzecią  część  sążnia  czyli  łokieć.  Najdłuższa  miara  mo- 
żliwa do  objęcia  palcami,  stanowiąca  trzecią  część  łokcia, 
nazwana  została  piędzią.  Za  cal,  stanowiący  t^4-tą  część 
łokcia,  uważano  szerokość  brzuszca  wielkiego  palca,  a  za 
cztery  cale,  szerokość  dłoni.  Co  się  tycze  miar  przestrzeni 
i  objętości,  to  tak  samo   jak  na  całym   Zachodzie  Europy, 


—     346     — 

każda  dzielnica  i  miasto  w  Polsce  miały  zwyczajem  miej- 
scowym przyjęte  różnej  wielkości  garnce,  morgi,  łanyit.  d. 
Oto  szereg  tych  miar,  przytoczony  tu  sposobem  alfabe- 
tycznym z  objaśnieniami:  1)  Antal  oznaczał  ówieró  wiel- 
kiej beczki,  czyli  garncy  18,  antałek  był  połową  albo  trze- 
cią częścią  antała.  Były  to  statki  używane  do  wina.  2)  Be- 
czka była  tak  samo  jak  garniec,  inna  do  ciał  sypkich  a  inna 
do  ciekłych.  Garniec  zbożowy  był  2  razy  większy  od  pi- 
wnego. Beczka  nasypna  miała  w  sobie  cztery  korce  kra- 
kowskie podług  prawa  z  r.  1657,  potwierdzonego  w  roku 
1613,  a  72  garnce  zbożowe  podług  uchwidy  z  roku  1677. 
Komisya  skarbowa  litewska  postanowiła  w  roku  1765,  aby 
beczka  dzieliła  się  na  4  ćwierci,  8  ośmin  i  16  szesnastek, 
a  szesnastka  miała  9  garncy  litewskich,  czyli  cała  beczka 
takichże  garncy  144,  a  zbożowych  litewskich,  jako  2  razy 
większych,  72.  Beczka  nasypna  była  używana  w  Litwie  od 
wieku  XV.  Łukasz  Górnicki  pisze  w  połowie  w.  XVI  o  ce- 
dułach dawanych  Litwinom  sprzedającym  owies  królowi: 
„temu  na  60,  temu  na  30,  temu  na  10  beczek  owsa".  Be- 
czka litewska  obejmowała  w  sobie  3  korce  i  12  garncy 
warszawskich.  Ośm  beczek  i  3  ćwierci  stanowiły  łaszt  kró- 
lewiecki. Beczka  piwna  czyli  baryła  podług  prawa  z  r.  1566 
obejmowała  garncy  polskich  nalewnych  czyli  „piwnych"  24, 
ale  obliczano  także  i  na  beczki  piwne  3  razy  większe  t.  j. 
72  garncowe.  3)  Centnar  zwyczajny  ma  funtów  polskich  100, 
centnar  kupiecki  warszawski  ma  w  sobie  6  kamieni  (32  fun- 
towych) czyli  funtów  160,  centnar  lwowski  ma  4  kamienie 
czyli  funtów  126.  Oentnarówkami  nazywano  beczki  mie- 
szczące w  sobie  centnar  prochu.  4)  Funt,  z  łacińskiego  wy- 
razu pondus  i  niemieckiego  Pfund,  wszedł  do  Polski  w  śre- 
dnich wiekach  z  kupiectwem  niemieckiem;  dzieli  się  na 
łutów  wrocławskich  32.  Gdy  w  każdym  kraju  krążyła  mo- 
neta całego  świata,  był  niegdyś  zwyczaj  i  w  Polsce  przy 
większych  sumach  przyjmowania  pieniędzy  na  wagę.  Wa- 
żono więc  srebro  na  grzywny  czyli  półfunty,    bo   grzywna 


347 


ważyła  łutów  wrocławskich  16.     W  Anglii  dawny  zwyczaj 
ważenia    szterlingów   na   funty   upamiętnił   się    do    dzisiaj 
w   sposobie   liczenia   pieniędzy   i   kapitałów.     Funt   polski 
waży  2  grzywny    czyK  assów  8.400.     Na  kamień  szło  fon- 
tów polskich  32.  Funt  litewski  podług  prawa  z  roku  1766 
porównany   był   z  fontem  berlińskim,    mniejszym    o  Ys  ^^ 
fonta  wrocławskiego  czyli  polskiego,  potwierdzonego  w  Ko- 
ronie prawem  z  roku  1764.  6)  Garniec  oznaczał  pierwotnie 
garnek  gliniany,   użyty    do    mierzenia   rzeczy    sypkich  lub 
ciekłych.     Ponieważ  rzeczy  sypkie  mierzono  zwykle  garn- 
kiem wielkim  a  płynne  mniejszym,  stąd  i  miara  była  dwo- 
jaka: Garniec  zbożowy  czyli  „zbożny"  był  2  razy  większy 
niż  „piwny"  czyli  nalewny.   Garniec  piwny,  nazwany  war- 
szawskim,  uznany   został   prawem  z  r.  1764   za  normalny 
dla  całego  kraju,  i  podzielony  na  4  kwarty  a  16  kwaterek. 
Takich  garncy  72  stanowiło  beczkę,    24  lub  26  baryłę   pi- 
wną,   12  półbeczek  piwa,    32  korzec  warszawski.   4  garnce 
nalewne  litewskie  równały  się  trzem  takimże  warszawskim. 
Garncy  podwójnych  czyli  „zbożnych",  których  idzie  16  na 
korzec,    dotąd  używa  lud  wiejski  na  Podlasiu,   jako  miarę 
ziarna.  6)  Grzywna,  używana  do  ważenia  kruszców  a  mia- 
nowicie srebra,    obejmowała    pół  fonta  polskiego    czyli  łu- 
tów 16.  Stąd  skalę  czystości  srebra  podzielono  na  stopni  16. 
Srebro  próby  12-tej  zawiera  w  sobie  na  12  łutów  czystego 
4  łuty  domieszki.  Karę  pieniężną,  przez  sąd  wyrokiem  na- 
znaczoną, nazywano  grzywnami.  Pochodzenie  wyrazu  grzy- 
wna jest  słowiańskie.    Grzywna  oznaczała  pierwotnie  40 — 
60  skórek  fotrzanych  wiewiórczych  lub  kunich,  nanizanych 
szeregiem  na  sznurek,    co    pozór   grzywy  końskiej  dawało. 
W  czasach  handlu  zamiennego  i  niedostatecznej  ilości  pie- 
niędzy,  był  to  najpospolitszy  środek  do  zamiany  (ob.  Pie- 
niądze w  Polsce),  Ponieważ  pięć  grzywien  skórzanych  miało 
wartość  jednej  grzywny  srebra,    kara  więc  sądowa,   nazy- 
wana  w  pierwotnem  prawie  siedemnadziesta,    oznaczała   za- 
płacenie 14- tu  grzywien  srebra,  szesnadziesta  zaś  12 -tu  grzy- 


—     348     — 

wien    czyli  6-ciu  funtów  srebra.    7)  Huba,   z   niemieckiego 
die  Hubę,  znaczy  włókę  o  24  morgach  chełmińskich.  Kolo- 
niści niemieccy,    którzy  za  czasów  saskich  pod  nazwiskiem 
HoUendrów  licznie  do  Polski  napływali,   dostawali  zwykle 
po  hubie  ziemi.  8)  Kamień,  jako  waga  w  domowem  zasto- 
sowaniu, stanowił  czwartą  część  centnara,  ważył  zatem  fun- 
tów 26.  Atoli  w  handlu  nie  używano  takich  kamieni,  tylko 
32 -funtowych,  nazywano  je  niekiedy  lekkimi  dla  odróżnie- 
nia od  ciężkich   60-funtowych.     Na    centnar   kupiecki    szło 
kamieni  32 -funtowych  4  lub  6.  Kamieniem  nazywano  także 
ciężarek,  będący  normalną  wagą  dukata.  9)  Korzec.  Wszyst- 
kie miary  powstały  z  pierwotnych  naczyń  domowego  użytku. 
Garniec,    to    był    garnek  gliniany.    Korzec    był   naczyniem 
wielkiem  z  kory  drzewa  (może  ze  świerkowej,    która  daje 
się  wybornie  z  całych  kloców  zdejmować).     Już    w    doku- 
mencie z  r.  1242  mamy  wiadomość,  że  sól  sypką,  zapewne 
warzonkę,    sprzedawano    wówczas    na    pecyny  i  korce  (pe- 
czini  et  Corcze),  Młynarze  zaś  za  mielenie  brali  miarę  w  roku 
1236  od  korca.  Podług  ustawy  z  r.  1764  korzec  warszawski 
ma  mieć  garncy  warszawskich  32  czyli  4  ćwierci  po  garncy  8. 
Sejm  pragnął  w  ten  sposób  ustalić  miarę  korca,  która  była 
w  każdej  prowincyi  i  w  każdem  mieście  inna.  W  Mazowszu 
i  Podlasiu  używano  korca,    dzielącego    się   na    2  korczyki, 
4  ćwiartki  i  32  garnce.  I  ta  miara  przyjętą  została  za  nor- 
malną dla  całego  kraju  przez  uchwałę  z  r.  1764,  jako  ko- 
rzec warszawski,    obejmujący    cali    sześciennych  paryskich 
6,080.   Korcy   takich  szło  na  łaszt  30.     10)  Łan  (ob.  Łan). 
11)  Łokieć   polski    zawiera    w    sobie    stóp   polskich    dwie, 
ćwierci  4,    calów  polskich  24,    cal    linij    12;    łokieć  polski 
to  samo  znaczył  co  warszawski  i  krakowski.    Pomiar  jego 
uznany  był  dla  całego  kraju    prawami    z    lat    1566  i  1764. 
Łokieć  chełmiński  jest  na  kościele  Panny  Maryi  w  Chełm- 
nie oznaczony  dwoma  sztyftami  żelaznymi,    w  murze  osa- 
dzonymi. 12)  Łót  (łut),  z  niemieckiego  das  Loth.  Trzydzieści 
i  dwa   łuty   ma   mieć   jeden   funt,    pisze    statut   Herburta. 


349 


Grzywna  polska  dzieliła    się    na    16  łutów,    które    przyjęto. 
jako  zasadę  do  oznaczenia  próby  srebra,  12-ta  próba  ozna- 
czała,   ze    w    grzywnie  tego  srebra  jest  12  łutów  czystego 
srebra  i  4  domieszki  innego  kruszcu.  13)  Mila  polska  była 
trojaka:  mała  =  sążni  2,500,    średnia  sążni  3,333  i  wielka 
3,760.  Wargocki  w  czasach  Zygmunta  III  pisze,  iż  „staj  32 
czynią  naszą  polską  milę   równą,    a   staj    40   czynią   naszą 
milę  wielką".     Długosz  pisze,    iż    „Piotr  Duńczyk,   rządca 
prowincyi    kaliskiej  i  kruszwickiej,    odbywając    częste   po- 
dróże między  Kruszwicą  a  Kaliszem,  kazał  (około  r.  1140) 
wymierzyć  ich  odległość  od  siebie    i   w   środku   drogi  po- 
stawić słup  kamienny,    który  dotychczas    (słowa  Długosza) 
widzieć  można  na  cmentarzu  kościoła  parafialnego   w  Ko- 
ninie z  napisem:  Tu  jest  połowa  drogi  z  Kalisza  do  Kru- 
szwicy. Ukazuje  to  ten  znak,  modła  drogi  i  sprawiedliwości, 
którą  zrobić  kazał  Piotr  wojewoda".  Tenże  dziejopis  twier- 
dzi,  iż    Bochnia  B  mil  od  Krakowa  jest  odległa,    a  z  Po- 
znania do  Gniezna  liczono  drogi  mil  7.  Mila  polska  w  pó- 
źniejszych czasach  obejmowała  sążni  polskich  4,200,  łokci 
warszawskich  12,600.    14)  Mórg  czyli  dzień,  jutrzyna,   był 
praktyczną   miarą   przestrzeni  pola,    którą  jeden    człowiek 
w  jednym  dniu,  jedną  parą  wołów  zaorać  może.    Stąd  da- 
wniej przy  słabszym    stanie    narzędzi   i   inwentarza,   mórg 
polski  był  mniejszy   200 -prętowy,   późniejszy   nowopolski 
większy  300- prętowy.     Mórg   nowopolski   równy  był  cheł- 
mińskiemu, a  znacznie  większy  od  magdeburskiego,  który 
był   znowu    dwojaki:    polowy,   obejmujący  120  pr.  kwadr., 
i  lasowy  160  pr.  kw.     Morgi  chełmińskie   były  także  dwo- 
jakie:   stare   i  nowe.     15)    Oko,   oznaczało  jednostkę,   np. 
książę  Jabłonowski  wydał  r.  1731  „Sto  i  oko  bajek",  czyli 
101.   W  grze  karcianej  mówiono:    „on  miał  sto  ok".     Oko 
tureckie  znaczyło  wagę  trzyfuntową.     16)  Pręt,  pierwotnie 
znaczył  tylko  laskę,  tyczkę,  następnie  gdy  długa  laska  uży- 
wana była  do  mierzenia,  pręt  został  nazwą  miary,  obejmu- 
jącej stóp  polskich  16,    a    pręcików  10.     Pręt  kwadratowy 


—     360     — 

t.  j.  półosma  łokoia  kupieokiego  długi  i  szeroki,  zwał  się 
po  staropolsku  pólko  (u  Haura).  Pręcik  będąoy  dziesiątą 
częścią  pręta,  zwany  także  stopą  geometryczną,  dzielił  się 
na  10  ławek.  17)  Sążeń,  miara  trzyłokciowa,  tak  nazwany 
od  sięgania  i  stąd  w  mowie  ludowej  siągiem  zwany.  Haor 
w  XVII  wieku  najlepiej  tłumaczy  pochodzenie  nazwy: 
^Sążeń  jest  kiedy  człowiek  obie  ręce  jak  może  najlepiej 
wyciągnie",  czyli  sięgnie  w  dwie  strony  przeciwne.  18)  Staje, 
stajanie,  sto  kroków  wielkich  lub  dwieście  zwykłych,  miara 
w  polu  używana,  w. różnych  czasach  i  w  różnych  prowin- 
cyach  Polski,  rozmaita.  W  wielu  okolicach  równa  się  stu 
sążniom  polskim.  Podług  Haura  staje  ma  stóp  625,  podług^ 
Czackiego  kroków  220.  19)  Sznur  polski  mierniczy,  czyli 
geometryczny,  ma  prętów  10,  łokci  warszawskich  75,  prę- 
cików czyli  stóp  geometrycznych  100,  ławek  1,000,  eali 
1,800.  20)  Włóka,  znaczy  morgów  30,  nie  wszędzie  była 
jednakową,  tak  jak  i  mórg  był  wieloraki.  Znane  są  włóki 
chełmińskie  czyli  pruskie,  mniejsze  od  mazowieckich.  Włóka 
tern  się  różniła  od  łanu,  powiada  Czacki,  że  tak  nazwana 
od  rolniczego  włóczenia,  oznaczała  zawsze  rolę  orną  czyli 
zarobioną,  gdy  na  łany  mierzono  przestrzeń  oddawaną 
osadnikom  i  szlachcie  do  uprawy  i  zagospodarowania.  Nie 
było  jednak  na  to  stałego  prawidła.  Łan  wielki  mieścił 
w  sobie  3  włóki  t.  j.  po  jednej  w  każdem  polu.  Włóka 
podług  przepisów  Zygmunta  Augusta,  danych  dla  królew- 
szczyzn,  składała  się  z  33  morgów,  a  zwyczajna  z  30. 
PÓłportugały  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Półzegarze  ob.  Godzinnik. 

Pomocne  ob.  Podatki,  daniny. 

Pomort  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Poradlne  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Porękawiczne,  podarunek  żonie  przy  kupnie  czego  od 
męża.  Było  zwyczajem  zawsze  zachowywanym,  a  mianowicie 
przy  sprzedażach  nieruchomości,  że  oprócz  szacunku  uma- 
wiano się  jeszcze,  ile  nowonabywca  ma  daó  porękawicznego 


—     3B1     — 

żonie  sprzedawcy.  Jeżeli  sprzedający  był  bezżenny,  to  po- 
rękawiczne  otrzymywała  jego  siostra   lub   matka.     Nawet 

■ 

prawnie  przy  puszczaniu  królewszczyzn  w  emfiteuzę,  przy- 
znano komisarzom  wynagrodzenie  od  tego,  który  brał  do- 
bra, i  nazwano  to  rękawicznem. 

Portugały  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Porucznik,  czyli  namiestnik,  nazwa  pochodząca  od 
słowa  poruczać.  W  dawnej  Polsce  porucznik  oznacz&t  do- 
wódcę oddziału,  któremu  wódz  komendę  nad  tym  oddzia- 
łem poruczył,  ale  miał  także  i  znaczenie  ogólne,  niewoj- 
skowe, jako  zastępca  starszych,  pełnomocnik.  Herburt  w  Sta- 
tucie pisze:  „Wybierzemy  poruczniki  w  kaźdem  wojewódz- 
twie, którzy  to  porucznicy  będą  spisować  i  obierać  ludzie 
rycerskie  wedle  zdania  swego**.  Tutaj  porucznicy  ci  mają 
znaczenie  komisarzów  wojskowych.  Budny  pisze :  „Poru- 
cznik jeden,  który  miał  w  poruczeniu  swem  od  hetmana 
niemałe  wojsko".  W  kawaleryi  narodowej  za  Rzeczypospo- 
litej, w  czasie  wojny,  rotmistrz  dowodzi  chorągwią  a  po- 
rucznik jest  drugą  po  nim  osobą  w  chorągwi.  Że  jednak 
w  czasie  pokoju  rotmistrz  spełniał  zwykle  inne  obowiązki 
obywatelskie,  więc  porucznik,  jako  jego  namiestnik,  był 
gospodarzem  i  głową  swojej  chorągwi.  Najniższym  czyli 
1-szym  stopniem  oficerskim  w  armii  Królestwa  polskiego, 
tak  w  jeździe  jak  piechocie,  był  podporucznik  (zwany  także 
niegdyś  podnamiestnikiem),  drugim  stopniem  był  porucznik 
i  ten  w  szwadronie  lub  kompanii  zastępował  nieraz  do- 
wódcę, t.  j.  kapitana. 

Posag,  wiano  ob.  Oprawa. 

Pospolite  ruszenie.  Szlachta  polska  dlatego  nazywała 
się  stanem  rycerskim,  że  obowiązana  była  wszystka  i  za- 
wsze z  orężem  w  ręku  stawać  w  obronie  kraju,  gdy  za- 
chodziła tego  potrzeba.  Już  konfederacya  za  Władysława 
Warneńczyka  w  Nowem  Mieście  Korczynie  wypowiedziała 
w  duchu  pojęć  narodowych,  że  „ktoby  nie  stawał  do  boju 
lub  w  innych  względach    od   ogółu    oddzielał   się,    takiego 


—     3B2     — 

WBzyscy  mają  na  życiu  i  dobrach  karać,    a  ma   być    uwa- 
żany, jakoby  się  sam  zrzekł  dobrej  czci  i  wiary''.  Pospolite 
ruszenie    było    właśnie    owem    „stawaniem    wszystkich    do 
boju''.   Była  stara  zasada  w  Polsce,  że  „każdy  kto  ziemię 
miał,  ten  bronić  orężem  ojczyzny  musiał".    Gdy  więc  Pia- 
stowie narozdawali  rycerzom  dużo  tej  ziemi  na  dziedzictwo, 
tak  że  utworzył  się  cały  stan  ziemiańsko-rycerski,  powstały 
wówczas  i  zwyczaje  zwoływania  rycerstwa  przez  rozsyłane 
wieści  czyli  wici  na  powszechną  wyprawę    czyli    pospolite 
ruszenie  (ob.  Wici).  Pierwsze  wzmianki  kronikarzy  polskich 
o   pospolitem    ruszeniu    odnoszą   się   do    Władysława   Ło- 
kietka.    Wyraz  łaciński    Motio  belli,    oznaczający  to  samo, 
ukazuje  się  w  prawodawstwie  pod  r.  1610.    Do  roku  1454 
zwołanie  pospolitego  ruszenia  zależało  Wyłącznie  od  króla. 
Od  powyższego  zaś  roku  potrzebna    była    akceptacya    sej- 
mików ziemskich,    później    tylko    sejmu.     Ale    dopiero   na 
sejmie  w  roku  1621    uchwalono  konstytucyę  ze  szczegóło- 
wymi przepisami    o   pospolitem   ruszeniu.    Do    pospolitego 
ruszenia   powoływano    wszystką   szlachtę   i    tych   z   liczby 
mieszczan  krakowskich,  wileńskich  i  lwowskich,  którzy  po- 
siadali dobra  ziemskie,    także    wójtów   i   sołtysów    z    dóbr 
świeckich  i  duchownych.  Mógł  dać  zastępcę  ten,  który  dla 
nauk  nie  był  obecny.  W  Koronie  duchowni  z  dóbr  swoich 
dziedzicznych  musieli  wyprawiać  zbrojnego  jeźdźca.  W  Li- 
twie wyprawiali  nietylko  z  dziedzicznych,   ale  i  z  kościel- 
nych.   Szydzono  wprawdzie  sobie  z  tych  przygodnych  ry- 
cerzy,  nieraz  organistów  i  zakrystyanów,  w  zbroję  na  po- 
spolite ruszenie    przebranych,   i   nazywano    ich  żartobliwie 
Albertusami.    Uboga  szlachta  zagonowa,   którą  było  prze- 
pełnione województwo  Mazowieckie   i   Podlaskie,   obowią- 
zana była  wyprawić  z  dziesięciu   łanów  jednego    konnego 
wojaka.     Z  wielu  braci,  którzy  sami  rolę  uprawiali,    szedł 
na  wojnę  jeden.  Województwo  Podolskie  stawało  pod  Ka- 
mieńcem dla  obrony  tego  miasta  i  twierdzy.  PospoUte  ru- 
szenie zwoływał  król,    dawniej   za  radą  panów,   później  za 


_     363     — 

przyzwoleniem  sejmu  czyli  izby  poselskiej.  Wezwanie  to 
w  ostatnich  wiekach  na  piśmie  i  z  pieczęcią  roznosili  woźni 
ziemscy  pod  odwieczną  nazwą  Wici,  które  były  potrójne, 
czyli  w  ciągu  4-ech  tygodni  3  razy,  t.  j.  co  dwa  tygodnie 
powtórzone.  Po  otrzymaniu  pierwszych  wici  zbierał  się 
sejmik,  na  którym  kasztelan  oznaczał  dzień  i  miejsce  ze- 
brania zbrojnego  w  każdej  ziemi,  a  gdy  się  zebrano,  spi- 
sywał i  prowadził  chorągwie  do  wojewody.  Wojewoda  spra- 
wdzał popis  i  robił  przegląd  chorągwi.  Każde  wojewódz- 
two miało  swoje  kolory  i  ubiór  prawie  jednakowy,  co  na- 
dawało pospolitemu  ruszeniu  pozór  pokaźnego  wojska 
regularnego.  Że  zaś  znowu  każdy  prawie  szlachcic  prowa- 
dził za  sobą  wóz  i  „czeladników",  więc  pospolite  ruszenie 
wyglądało  jakby  cały  naród  wyruszył  olbrzymim  obozem 
dla  obrony  swej  ziemi.  Kto  nie  wyszedł  w  pole,  temu  gro- 
ziła kara  konfiskaty  majątku.  Ponieważ  wszystka  szlachta 
wychodziła,  przeto  wszelkie  sądy  ziemskie  ustawały,  a  sprawy 
gardłowe  zostawiano  do  rozpoznania  hetmana  albo  króla. 
Od  najdawniejszych  czasów  pospolite  ruszenie  było  obo- 
wiązane tylko  do  wojny  w  kraju.  Królowie  przyrzekali,  że 
nie  wyprowadzą  go  nigdy  z  granic  Rzplitej,  która  zabo- 
rów nie  chciała.  W  pochodzie  wolno  było  obozować  tylko 
w  otwartem  polu.  Po  skończonej  wojnie  każdy  towarzysz 
pospolitego  ruszenia,  podług  spisu  swej  chorągwi,  powi- 
nien był  zgłosić  się  po  świadectwo  odejścia  do  swego  wo- 
jewody. Piechota  pospolitego  ruszenia  spełniała  obowiązki 
dzisiejszych  saperów  (ob.  Piechota  polska).  Statut  litewski 
przepisuje,  aby  w  czasie  pospolitego  ruszenia  „kasztelan, 
jeśliby  razem  ze  szlachtą  w  powiecie  swym  zjechać  się 
nie  mógł,  ściągał  się  co  najrychlej  w  drodze  z  chorążym 
i  z  powietnikami". 

Postatnica  ob.  Dożynki,  Okrężne. 

Postrzyźyny.  Starożytny  w  Polsce  obrzęd  postrzygania 
włosów  chłopcu,  który  kończył  lat  siedem.  Zwyczaj  ten, 
którego  ślady  spotykamy  i  u  innych  narodów,  odpowiadał 

KSIĘGA   RZECZY   POUKICH.  ^3 


—     364     — 

niby  ohrzcinom  chrzeńoijańskim.  Mateusz  Cholewa,  Gallus 
i  Kadłubek,  w  kronikach  swoich  wspominają  o  postrzyży- 
naoh  synów  Popiela  i  Ziemowita,  a  zwłaszcza  o  postrzy- 
źynach  Mieczysława  I,  który  do  siódmego  roku  miał  być 
ślepym,  a  przewidział  dopiero  przy  postrzyźynach.  Kadłu- 
bek mówi  o  postrzyźynach,  jako  o  obrzędzie  pogańskim 
Polaków,  który  jednak  prawowiernym  chrześcijanom  nie- 
tylko  nie  został  przez  Kościół  wzbroniony,  ale  uroczystem 
ślubowaniem  uświęcony.  Dalej  strofuje  tych  mędrków,  któ- 
rzy o  postrzyźynach  mówią  ze  śmiechem,  nie  rozumiejąc 
ich  znaczenia.  W  czasach,  gdy  poganie  nie  mieli  uświęco- 
nego jednoźeństwa,  a  metryk  urodzenia  i  ojcowstwa  nikt 
nie  spisywał,  obrzęd  postrzyźyn  dokonany  na  synu  i  towa- 
rzyszący mu  bankiet,  stanowił  uroczyste  przed  światem 
przyznanie  swego  dziecka  i  praw  jego  dziedziczenia  po 
rodzicach.  Postrzyźyny  były  także  w  prawach  zwyczajo- 
wych narodu  uroczystą  formą  adoptacyi  dziecka  obcego 
za  swoje.  Po  dopełnionym  obrzędzie  postrzyźyn  wobec 
świadków,  dziecko  adoptowane  nabierało  wszystkich  praw 
pokrewieństwa  na  równi  z  rodzonymi,  wobec  przybranych 
rodziców  i  ich  rodu.  O  postrzyźynach  mówi  Lelewel,  że 
w  owych  wiekach,  kiedy  prawa  własności  nie  były  nale- 
życie utwierdzone,  ojciec  przez  postrzyźyny  wprowadzeń 
uroczyście  na  świat  syna  swego  i  ogłaszał,  że  on  po  nim 
będzie  spadkobiercą.  Uroczystości  tej  towarzyszyła  uczta 
i  tańce,  zarówno  u  możnych  jak  u  kmieci.  Postrzyżynami 
na  kleryka  (prima  łonsura)  zwano  także  pierwszą  ceremonię 
kościelną,  przyjęcia  laika  czyli  młodzieńca  świeckiego  w  po- 
czet kleryków.  Postrzyżynami  zwano  również  obcięcie  war- 
kocza dziewicy  wstępującej  do  zakonu,  co  dopełniano  przy 
obłóczynach,  na  znak  jej  rozdziału  ze  światem.  W  domach 
zamożnych  obrzęd  ten  odbywał  się  z  wielką  okazałością 
i  zebraniem  wszystkich  krewnych  i  przyjaciół  na  ucztę. 
Pannie  młodej,  wychodzącej  za  mąż,  postrzygano  włosy 
przed  oczepinami,   na   znak   wstąpienia  jej    w   zakon  mał- 


—     366     — 

żeński  i  w  nowe  obowiązki,   a   pożegnania  uciech  panień- 
skich i  wesołońci  światowej. 

Potoczny  sąd  ob.  Sądy. 

Powiat,  wyraz  w  języku  polskim  bardzo  stary,  pocho- 
dzi od  wyrazu  wiec  i<  oznaczał  pierwotnie  taki  okręg,  opole, 
obwód,  okolicę,  której  mieszkańcy  odbywali  wspólne  wiece 
czyli  byli  zwoływani,  powiadomiani  o  takowych.  Jeszcze 
cesarz  niemiecki  Henryk  II  objeżdżał  poddanych  sobie 
Słowian  po  powiatach  i  odbywał  z  nimi  wiece.  Powiaty 
słowiańskie  łączyły  się  w  ziemie  (łerrae,  comitałusj,  a  ziemie 
w  księstwa  albo  królestwa.  Obraz  tego  widzimy  zarówno 
w  całej  zachodniej  Słowiańszczyźnie,  jak  i  w  Polsce,  która 
nie  posiadała  jednolitego  administracyjnego  podziału.  Nie 
mając  bowiem  rządów  samowładnych,  stosowała  się  wszę- 
dzie do  miejscowych  zwyczajów,  potrzeb  i  pojęć.  I  tak 
województwa  litewskie  nie  są  podzielone  na  ziemie,  ale  na 
wielkie  powiaty.  Księstwo  Zmudzkie  na  28  traktów,  itóre 
odpowiadają  maleńkim  powiatom  mazowieckim.  W  Koronie 
niektóre  województwa  dzieliły  się  tylko  na  powiaty,  np. 
Płockie  na  Mazowszu.  Obok  zaś  Płockiego  województwo 
Mazowieckie  składało  się  z  10-cia  ziem.  Z  tych  np.  ziemia 
Łomżyńska  obejmowała  w  sobie  4  powiaty,  ziemia  Wizka 
3  powiaty  maleńkie.  Powiat  był  okręgiem  władzy  staro- 
ścińskiej, okręgiem  policyjnym,  podatkowym  i  sądowym. 
Mógł  mieć  oddzielne  sejmiki,  sądy  ziemskie  i  oddzielnych 
urzędników  ziemskich.  Ale  nie  uważano  tego  za  normę, 
i  gdzie  powiaty  były  zbyt  małe,  okręgiem  takim  była  zie- 
mia. Zato  każdy  powiat  miał  swoją  hierarchię  urzędników 
ziemskich,  skąd  pochodziło,  że  nieraz  brakło  w  małym  po- 
wiecie kandydatów  na  urzędy.  Powiatom  odpowiadały  da- 
wne Opola,  o  których  pierwszy  pisał  wyczerpująco  prof. 
Józef  Przyborowski.  Powietnikami  zowią  się  obywatele 
jednego  powiatu. 

Powołowe  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Powóz  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

23* 


L 


—     3B6     — 

Pozew,  pozwanie  ob.  Eoki,  roczki,  Sądy. 
Pozewne  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 
Prawo  o  rozbitkach  ob.  Marynarka  polska. 

Prawodawstwa  obowiązujące  w  dawnej  Polsce.  W  Ko- 
ronie obowiązywało  ziemian  Prawo  Ziemskie  (Jiis  Terresłre)^ 
którego  podstawą  był  Statut  Wiślicki  Kazimierza  Wiel- 
kiego z  roku  1347,  uzupełniany  i  zmieniany  przez  uchwały 
sejmów  późniejszych,  zebrane  w  Yoluminach  Legum.  Uchwały 
te  pisane  w  języku  łacińskim  do  połowy  XVI  wieku,  na- 
zywają się  statutami  (ob.  Statuty  koronne).  Od  r.  1650  za- 
częto je  pisać  po  polsku  i  nazywać  Konstytucyami.  Ale- 
ksander Jagiellończyk  zlecił  Janowi  Łaskiemu  zebrać  wszyst- 
kie prawa  obowiązujące,  a  zbiór  ten  pozyski^  sankcyą 
królewską  na  sejmie  radomskim  w  roku  1605  i  znany  pod 
nazwą  Statutu  Jana  Łaskiego,  wydrukowany  został  na  per- 
gaminie. Zygmunt  I  i  syn  jego  Zygmunt  August  usiłowali 
utworzyć  porządne  zbiory  praw  polskich.  Za  Zygmunta  I 
była  przygotowana  w  r.  1532  tak  zwana  korrektura  Ta- 
szyckiego,  jednego  z  sześciu  redaktorów  w  tym  celu  po- 
stanowionych, ale  potwierdzenia  urzędowego  nie  zyskała. 
Za  Zygmunta  Augusta  dokonane  były  dwa  zbiory  praw: 
systematowy  Jakóba  Przyłuskiego  i  abecadłowy  Jana  Her- 
burta,  sankcyi  jednak  urzędowej  nie  nabyły  i  pozostały 
pracą  prywatną,  Herburt  jednak  zyskał  powagę  w  sądach. 
Za  Zygmunta  III  wyszedł  w  r.  1600  zbiór  Januszewskiego, 
również  jako  praca  prywatna.  O  pomnikowem  wydawni- 
ctwie Woluminów  Legum  ob.  Wolumina.  Księstwo  Mazo- 
wieckie, po  wygaśnięciu  Piastów  do  Korony  wcielone,  chciało 
zachować  niektóre  prawa  ze  swoich  Statutów  Mazowieckich 
i  takowe  pod  nazwą  Excepta  Masoviae  zatwierdził  dla  Ma- 
zowsza Stefan  Batory  w  r.  1576.  Całe  Statuta  Mazowieckie 
wydał  Bandtkie  r.  1831  w  dziele  Jus  Polonicum,  Najporzą- 
dniej  ułożone  prawa  miała  Litwa  w  tak  zwanym  Statucie 
Litewskim  (ob.  Statut  lit.),  którego  były  3  redakcye,  a  osta- 
tnia w  r.  1588  przez  Zygmunta  III  zatwierdzona,  do  ^TY 


—     367     — 

wieku  obowiązywała.  Szlachta  ziem  pruskich,  czyli  trzech 
województw:  pomorskiego,  malborskiego  i  chełmińskiego, 
która  początkowa  sądziła  się  równem  prawem  z  mieszcza- 
nami, zapragnęła  na  wzór  szlachty  koronnej  mieć  inne  od 
mieszczan  prawa,  i  takowe  zwane  pospolicie  Korrekturą 
Pruską,  zatwierdzone  zostały  przez  Zygmunta  III  w  roku 
1598.  Miasta  miały  oddzielne  prawa,  własne  sądy,  auto- 
nomię i  ustawy  przez  Stany  Miejskie  uchwalane,  Wilki- 
rzami  zwane.  Mogły  one  czynić  pewne  zmiany  w  swoich 
prawach  zasadniczych,  jak  tego  zdarzały  się  przykłady 
w  Poznaniu  i  Lwowie.  Miasta  województw  pruskich  i  księ- 
stwa Mazowieckiego  rządziły  się  prawem  Chełmińskiem, 
z  wyjątkiem  trzech  miast  pruskich:  Elbląga,  Frauenburga 
i  Braunsburga,  które  miały  prawo  Lubeckie,  t.  j.  takie,  jak 
niemieckie  miasto  Lubeka.  Miasta  innych  prowincyi  rzą- 
dziły się  prawem  Magdeburskiem.  Źródło  prawa  Chełmiń- 
skiego i  Magdeburskiego  było  jedno.  Różnica  polegała  głó- 
wnie, że  w  prawie  chełmińskiem  była  ogólna  wspólność 
majątku  między  małżonkami  zwana  „wspólnością  chełmiń- 
ską", nieznana  w  prawie  Magdeburskiem.  Uczeni  prawo- 
znawcy  polscy  po  wielu  sporach  dowiedli,  że  gdy  na  ustrój 
praw  miejskich  dużo  wpłynęło  prawo  rzymskie,  to  w  pra- 
wach ziemskich  nie  miało  ono  żadnej  przewagi,  bo  te  two- 
rzyły się  bezpośrednio  ze  starego  obyczaju  polskiego,  z  du- 
cha i  pojęć  rdzennie  słowiańskich,  a  tylko  pisane  były  po 
łacinie,  jako  w  języku  przez  długie  czasy  wyłącznie  nau- 
kowym. Po  upadku  Rzeczypospolitej  rząd  austryacki  za- 
prowadził w  O-alicyi  zachodniej  prawa  cywilne  od  d.  1  sty- 
cznia 1798.  W  prowincyach,  które  dostały  się  pod  pano- 
wanie pruskie,  otrzymał  z  początku  urzędową  powagę  zbiór 
praw  polskich  Herburta  i  w  abecadłowej  formie  zbiór  An- 
toniego Trębickiego,  a  w  roku  1797  zaprowadzone  zostało 
Prawo  Pruskie  powszechne  (AUgemeines  Landrecht)  obowią- 
zujące w  państwie  Pruskiem  od  roku  1794.  Po  utworzeniu 
Księstwa  Warszawskiego,  przywróconem  zostało  w  depar- 


—     358    — 

tamentaoh  po-pruskioh  prawo  polskie  od  daty  24  lutego 
1807  r.  ale  na  krótko,  bo  od  1  maja  1808  r.  zaozi^  obo- 
wiązywać Kodeks  Napoleona,  w  departamentach  zaś  po- 
austryackich,  po  złączeniu  ich  z  Księstwem  Warszawskiem, 
zaczi^  tenże  kodeks   obowiązywać   od    16  sierpnia  1810  r. 

Pręgierz,  słup  stojący  zwykle  przed  ratuszem  dawnych 
miast  polskich,  pod  którym  kat  ścinał  głowy  skazanych  na 
śmierć  i  smagano  przestępców.  Do  słupa  tego  przywiązy- 
wano oszustów  dla  pokazania  ich  ludowi  i  winowajców 
skazanych  na  hańbę  publiczną,  na  piętnowanie  lub  „wy- 
świecenie^ czyli  wygnanie  z  miasta  (tak  nazwane  dlatego, 
ie  pachołkowie  miejscy  wyprowadzali  ich  za  bramy  miasta 
ze  światłem).  Pręgierz  był  najczęściej  używany  w  stolicy 
królewskiej,  gdzie  znaczna  ludność,  stek  awanturników 
i  oszustów,  nareszcie  surowość  artykułów  marszałkowskich, 
były  powodem,  iż  w  sądach  marszałkowskich  zapadały 
częste  wyroki  na  chłostę.  W  mniejszych  miastach  były 
pręgierze  drewniane,  w  większych  kamienne,  czasem  mie- 
wały ozdobę  na  wierzchu,  np.  w  Poznaniu  rycerza  z  mieczem. 

Pręt  I  pręcik  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Prima  Aprilis.  Tak  się  nazywa  w  Polsce  powszechny 
zwyczaj  zwodzenia  innych  w  dniu  pierwszym  kwietnia. 
Początek  tego  zwyczaju  niektórzy  wywodzą  od  uroczysto- 
ści starożytnych  Rzymian  na  cześć  bożka  śmiechu  i  weso- 
łości, wiadomo  bowiem,  iż  poganie  rzymscy  nowy  rok  roz- 
poczynali w  dniu  1-ym  kwietnia,  wśród  najweselszych  za- 
baw. Inni  utrzymują,  że  Żydzi,  nie  wierząc  w  Zmartwych- 
wstanie Pańskie  (Chrystus  Pan  dnia  30  marca  przybity  na 
krzyżu,  w  dniu  1-ym  kwietnia  powstał  z  grobu),  żołnierzy 
i  wszystkich  uczyli  kłamać.  W  Polsce  od  czasów  dawnych 
w  dniu  tym  rozsyłano  listy  ze  zmyślonemi  wiadomościami, 
lub  tylko  zawierające  kartkę  z  napisem:  Prima  Aprilis, 
oraz  zwodzono  się  ustnie,  a  śmiech  i  radość  powstawała 
z  łatwowierności  zwiedzionych.    Stąd  powstało  przysłowie: 


j 


—    369    — 

„Na  prima  aprilis,  nie  wierz  bo  sią  omylisz'',  lub  „nie  czy- 
taj bo  się  omylisz". 

Proch  ob.  Artylerya  polska. 

Prymas.  Podług  prawa  kanonicznego  prymasem  zowie 
się  pierwszy  biskup  w  kraju.  Tak  w  Hiszpanii  prymasem 
bywał  arcybiskup  toledański,  w  Węgrzech  strygoński, 
w  Polce  gnieźnieński.  Pierwszym  arcybiskupem  gnieźnień- 
skim, który  wyrobił  sobie  tytuł  prymasa,  był  Mikołaj  Trąba. 
Mówią  o  nim,  iż  urażony  o  to,  że  arcybiskup  lwowski  ko- 
ronował trzecią  żonę  Władysława  Jagiełły  Elżbietę  Pilecką, 
wyjednał  u  Soboru  w  Konstancyi  prawo  podpisywania  się 
Primas  Regni,  Atoli  juź  za  doby  Piastów  arcybiskup  gnie- 
źnieński miał  prawo  starszeństwa  nad  innymi  biskupami 
i  pełnił  obowiązki  Interreksa  czyli  Bezkróla,  godził  spory 
o  dziesięciny  i  t.  d.  Pierwszym  książęciem  był  arcybiskup 
gnieźnieński  od  czasów  Kazimierza  Wielkiego.  Prymas  naj- 
pierwszą  po  królu  zajmował  polityczną  godność  w  pań- 
stwie. Od  czasu  nawrócenia  się  Litwy,  arcybiskup  gnie- 
źnieński był  i  metropolitą  Litwy,  biskupi  wileński  i  żmu- 
dzki  należeli  do  jego  prowincyi,  która  sięgała  po  krańce 
państwa  Jagiełłowego  za  Dźwinę  i  po  Smoleńsk,  a  Litwa 
przestrzegała  gorliwie  tego  związku  z  Gnieznem.  Jan  Łaski 
stanowi  w  dziejach  prymasostwa  epokę.  Wizytuje  biskupa 
wileńskiego,  wznawia  stary  zwyczaj,  że  arcybiskupi  wy- 
święcali wszystkich  sufraganów  w  Gnieźnie,  pozyskuje  prze- 
wagę nad  metropolitą  lwowskim  (który  jednak  niezależnie 
rządzi  swymi  biskupami :  przemyskim,  kamienieckim,  chełm- 
skim, łuckim  i  kijowskim),  zwołuje  sejmy  duchowne,  czyli 
synody.  Prymasi  wybierali  marszałków  swego  dworu  z  po- 
między kasztelanów,  więc  senatorów  koronnych.  Marszałek 
taki  był  dostojnikiem  nawet  wobec  iróla,  nieraz  nosił  przed 
królem  laskę  lub  berło  i  zastępował  marszałków  koronnych. 
Dalej  prymas  uzyskał  prawo  zwoływania  senatu  na  radę 
prywatną,  co  podnosiło  wielce  jego  znaczenie  polityczne. 
Zwoływał  sejmy  elekcyjne  i  przewodniczył  na  nich,   ogła- 


—     360    — 

szał  narodowi  i  koronował  króla  i  królowę.  Sam  jeno  pry- 
mas mógł  nie  stawać  przed  sądami,  tylko  przez  zastępców. 
Był  prezesem  senatu,  a  nawet  mógł  zwoływać  prywatne 
narady  senatorów  wbrew  królowi,  gdyby  król  prawo  łamał. 
Kto  w  obecności  prymasa  zuchwale  mówił  lub  miecza  do- 
był, był  karany.  Naczelnik  Kościoła  polskiego  miał  w  upo- 
sażeniu swojem  Łowicz,  prawie  udzielne  księstwo,  a  Kazi- 
mierz JagieUończyk  uwolnił  go  nawet  od  płacenia  grzywny 
podatkowej.  Ogółem  liczono,  że  prymas  posiadał  360  wsi, 
kUka  miast  i  do  miliona  dawnych  złotych  polskich  dochodu. 
Od  r.  1632  przydawano  podczas  bezkrólewia  prymasowi 
konsyliarzów  z  obudwu  stanów,  senatorskiego  i  rycerskiego, 
w  czasie  zaś  pospolitego  ruszenia  dodawano  do  jego  boku 
rezydentów.  Za  Jana  Kazimierza  biskup  wileński  Jerzy 
Białłozor  przezwał  się  prymasem  Litwy  i  tytuł  ten  kładł 
na  swoich  pismach  urzędowych.  Odtąd  biskupi  wileńscy 
nie  przenosili  się  już  nigdy  na  wyższe  biskupstwa  do  Ko- 
rony. Do  potężnego  stanowiska  podniósł  prymasostwo  pol- 
skie znakomity  Olszowski  za  Jana  Kazimierza  i  Michała 
Korybuta.  Nazywał  się  Olszowski:  Yicarius  Regni,  t.  j.  na- 
miestnikiem Królestwa.  Cesarz  i  król  francuski  zwali  go 
pierwszym  książęciem,  kancelarya  koronna  i  ministrowie 
cesarscy  zawsze  piszą  do  niego  Celsissime  Princeps  a  w  ciąga 
Celsitudo  Yesłra,  W  całej  Europie  poważano  Olszowskiego, 
tylko  jeden  elektor  brandeburski  odmawiał  mu  tytułu  pierw- 
szego księcia,  tłómacząc  się  tem,  że  na  mocy  prawa  z  roku 
1626,  jemu  jako  księciu  pruskiemu,  należy  się  pierwsze 
miejsce  w  radzie  Korony  polskiej  i  dostojność  pierwszego 
księcia.  Hetmaństwo  i  prymagowstwo  stoją  obok  Korony 
jako  niezawisłe,  samodzielne  władze.  Prymasowstwo  na  tem 
stanowisku  wyrabia  sobie  do  pomocy  wice-prymasowstwo, 
które  z  urzędu  dostaje  się  biskupowi  kujawskiemu.  Prymas 
w  czasie  nieobecności  królewskiej  bywał  bezkrólem,  co 
oznaczało  w  narodzie  najwyższą  patryarchalną  godność. 
O  niego  wtedy  opierało  się  wszystko  jak  o  króla  i  hetmana. 


—     361     — 

Bez  prymasowstwa  nie  można  rozumieć  dawnej  Polski.  Pry- 
masowstwo  i  hetmaństwo  w  gmaohu  Rzeczypospolitej  stały 
si^  głównemi  wiązadłami  między  tronem  i  wolnością.  Cały 
naród  znał  prymasa  i  cześć  mu  oddawał  a  przy  wstąpieniu 
na  stoHcę  miał  być  zwyczaj,  że  każdemu  prymasowi  i  bi- 
skupowi  krakowskiemu  posyłano  w  darze  białego  rumaka 
(Winc.  Pola:  „Sejmik  w  Sądowej  Wiszni**).  Ostatnim  pry- 
masem majestatycznej  świetności  był  w  czasach  saskich 
Łubieński,  który  nawet  nie  czekając  na  obiór  króla,  rozda- 
wał posady  w  czasie  bezkrólewia.  Po  nim  prymasi  za  Sta- 
nisława Augusta  poniżali  już  tylko  dawną  godność.  Pry- 
masi  w  Księstwie  Warszawskiem  i  Królestwie  kongreso- 
wem  nie  posiadali  żadnego  znaczenia  politycznego. 

Przedwieć  ob.  Pokrewieństwa. 

Przewód  ob.  Podatki,  daniny. 

Przewóz  ob.  Podatki,  daniny. 

Przezwisko  ob.  Nazwiska  ludzi. 

Przodownica  ob.  Dożynki,  Okrężne. 

Przysięine  ob.  Podatki,  daniny. 

Przydomek  ob.  Nazwiska  ludzi. 

Przysłowia  osobiste,  są  to  pewne  wyrażenia  lub  wy- 
razy oderwane,  które  bez  potrzeby,  ale  z  przyzwyczajenia 
wtrąca  ktoś  często  podczas  mówienia.  Był  to  niejako  zwy- 
czaj narodowy  Polaków,  że  prawie  każdy  z  nich  miał  ja- 
kieś wyrai^enie  ulubione,  które  często  powtarzał,  po  którem 
znano  go  wszędzie  i  od  którego  dostawał  nieraz  przydo- 
mek w  historyi.  Tak  np.  dość  powiedzieć  -Panie  kochanku**, 
a  każdy  już  wie  o  tern,  że  to  mowa  o  księciu  Karolu  Ra- 
dziwille,  wojewodzie  wileńskim  (ur.  1744  zm.  1790),  który 
miał  to  przysłowie.  Dość  powiedzieć  :  Badziwiłł  „Rybeńko**, 
a  wszyscy  wiedzieli,  że  to  był  Michał  Kazimierz,  ojciec 
Karola.  Sławny  hetman  Stanisław  Potocki  (zm.  w  r.  1667) 
miał  przysłowie  łacińskie  re  vera  (co  znaczy  tyle  co  zaprawdę, 
zaiste)  i  dlatego  wszyscy  nazywali  go  Rewera.  Jan  Klemens 
Branicki,   hetman   wielki   koronny    (ur.  1689  zm,  1771)  — 


—    362     — 

^Moja  panno".  Wielopolski,  krajczy  koronny  —  „Bała  bała^. 
Książę  Sanguszko,  starosta  czerkaski  —  „Mopanie".     "^yp 
Barodowy  dawnego  Polaka  miał  cechy  jednakowe  we  wszyst- 
kich stanach  i  prowincyach  Rzplitej.     Zarówno   wojewoda 
kijowski,  jak  niejeden  zagonowy  szlachcic  podlaski,  kmieć 
mazowiecki  i  mieszczanin  wielkopolski   mieli   zwyczaj    po- 
wtarzać: „Uczciwszy  nszy**  Inb  „Panie  dobrodzieju",    a  ta 
jednolitość    typu    narodowego    była    nawet    zadziwiającą. 
Ignacy  Krasicki   w  „Panu   PodstoHm"  wymienia   następne 
a  najpospolitsze   wówczas    „przysłowia   mowy   potocznej"  : 
Ale  ale;  jak  się  zowie;  tandem  tedy;  mospanie;  mościwy 
panie.     Jan   Chryzostom*  Pasek,    pisząc   swoje    pamiętniki 
w  w.  XVn   powtarza    często    „po    staremu",   co   zapewne 
w  mowie  potocznej  było   jego  przysłowiem.     Mówi    także 
o  Warszyckim,   kasztelanie    krakowskim:    „pan   krakowski 
rzecze:  Imię  jego  święte,   bo  to  jego  przysłowie".  Wiemy 
z  trądy cyi  podlaskich,  iż  ks.  Kamieński,  słynny  kaznodzieja 
franciszkański  w  Drohiczynie,   za    czasów  saskich,   używał 
przysłowa  „Królu  mój  polski".     Szczuka,    szambelan  Stan. 
Augusta,  z  Ciechanowca,  powtarzał  co  kilka  zdań  „Mosem- 
beju";   podwojewodzy   Piotr   Dobrzeniecki   —  „Mopanie" 
poseł  Franciszek  Szepietowski  —  „Mosztordzieju"  i  t.  p. 

Przypowiednie  liaty  ob.  Jazda  polska. 
Przyzywny  sejm  ob.  Sejm  konwokacyjny. 
Psiarz  ob.  Łowczy. 
Puzan  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Rada  Nieustająca.  Już  konstytucya  sejmowa  z  r.  1573 
przepisała,  żeby  przy  królu  oprócz  ministrów  znajdowało 
się  zawsze  do  rady  czterech  senatorów,  a  mianowicie:  jeden 
biskup,  jeden  wojewoda  i  dwóch  kasztelanów.  Jakkolwiek 
zatem  ścisłej  granicy  pomiędzy  władzą  prawodawczą  i  wy- 
konawczą me  było  w  dawnym  rządzie  polskim,  to  jednak 
władzą  prawodawczą  był  tylko  od  końca  XV  wieku,  sejm 
z  trzech  Stanów  (t.  j.  króla,  senatu  i  rycerstwa  czyli  izby 


—     363    — 

poselskiej)  złożony.  Władzą  zaś  rządzącą  był  król  z  mini- 
strami i  gronem  tych  senatorów,  którzy  nazywani  rezyden- 
tami, przy  boku  jego  zostawali  do  rady.  O-dy  organizaoya 
taka  władzy  wykonawczej,  z  postępem  czasu,  coraz  więcej 
stawała  się  niedostateczną,  postanowiono  jej  reformę  i  w  tym 
celu  na  sejmie  w  r.  1776  utworzono  E>adę  Nieustającą,  jako 
władzę  rządzącą  i  wykonawczą,  do  zakresu  której  nie  wcho- 
dziło stanowienie  praw,  ani  sądownictwo,  ale  tłumaczenie 
i  wyjaśnianie,  t.  j.  interpretacya  prawa.  W  Badzie  tej  re- 
prezentowane były  tak  samo  trzy  stany  Rzplitej  jak  w  sej- 
mie prawodawczym,  t.  j.  król,  który  prezydował,  senat 
i  rycerstwo.  Senatorów  zasiadało  18- tu  i  konsyliarzów  czyli 
radców  ze  stanu  rycerskiego  18-tu,  licząc  z  marszałkiem. 
Dawniej  „panowie  rada**  byli  to  sami  senatorowie,  wejście 
zatem  do  władzy  naczelnej  18-tu,  czyli  połowa  reprezen- 
tantów ze  szlachty^  stanowiło  ogromny  przełom  na  korzyść 
zasady  demokratyczno-szlacheckiej,  a  ograniczenie  wpływu 
oligarchii  arystokracyi,  która  faktycznie  od  kilku  wieków 
rząd  Rzeczypospolitej  stanowiła.  W  liczbie  18-tu  senatorów 
zasiadających  w  Radzie,  musiało  być  3  biskupów  (między 
którymi  prymas  co  dwa  lata  byó  musiał),  także  4  mini- 
strów a  mianowicie:  kanclerz,  marszałek,  hetman  i  pod- 
skarbi. Wszystkich  członków  Rady,  tak  z  senatu,  jak  ry- 
cerstwa, wybierał  sejm  zwyczajny  po  16-tu  z  Korony  i  16-tu 
z  Litwy.  Każdy  szlachcic,  który  był  kiedyś  posłem  na  sejm 
lub  za  granicą,  deputatem  na  trybunał,  asesorem  w  jednem 
z  czterech  sądownictw,  sekretarzem  wielkim,  referendarzem, 
albo  pisarzem  koronnym  lab  litewskim,  mógł  podać  oso- 
biście lub  na  piśmie  do  marszałka  starej  laski  (t.  j.  prze- 
szłego sejmu),  kandydaturę  swoją  do  Rady  Nieustającej. 
Obór  odbywał  się  w  połączonych  izbach  senatorskiej  i  po- 
selskiej, prostą  większością  głosów.  Marszałek  Rady  wy- 
bierany  był  na  sejmie  kreskami  tajemnemi,  oo  dwa  lata, 
Z  konsyliarzów  stanu  rycerskiego.  W  razie  obrania  mar- 
szałkiem senatora  lub  ministra,   musiał   on   wprzód  złożyć 


—     364     — 

swój  urząd,  nim  obji^t  laskę  marszałkowską.  Członkowie 
Bady  za  przestępstwa  urzędowe  odpowiadali  przed  sądem 
sejmowym.  Bada  Nieustająca  ppdzieloną  została  na  5  de- 
partamentów: 1)  cudzoziemski,  czyli  spraw  zagranioznych, 
2)  policyi,  3)  wojskowy,  4)  sprawiedliwości,  6)  skarbowy. 
Wszystkie  departamenty  miały  po  8-miu  członków  z  wy- 
jątkiem cudzoziemskiego,  który  składał  się  tylko  z  czterech. 
W  każdym  prezy dowal  minister,  a  jeżeli  go  nie  było,  to 
senator.  Rada  zbierała  się  na  ogólne  posiedzenia  pod  prze- 
wodniotwem  króla,  prymasa  lub  pierwszego  senatora.  Każdy 
z  członków  mógł  czynić  wnioski  do  praw.  Sekretarz  miał 
tylko  głos  doradczy.  Król  miał  prawo  dać  dwie  kreski,  ale 
innym  sposobem  uchwały  Rady  wzruszyć  nie  mógł.  Jeżeli 
był  nieobecny,  to  marszałek  Rady  z  pierwszym  senatorem 
zdawali  mu  sprawę  o  uchwałach,  jeżeli  zaś  wyjechał  z  War- 
szawy, to  towarzyszył  mu  z  obowiązku  jeden  z  członków 
departamentu  cudzoziemskiego.  Marszałek  Rady  pobierał 
pensyi  rocznej  złp.  30^000.  Biskupi  i  ministrowie,  będący 
jej  członkami,  nie  dostawali  oddzielnej  płacy  żadnej.  Sena- 
torom i  konsyliarzom  ze  stanu  rycerskiego,  oraz  sekreta- 
rzowi, wyznaczono  pensyi  w  roku  1775  po  14,000  złp.,  ale 
w  roku  następnym  zniżono  takową  senatorom  na  złp.  10,000. 

Radzieckie  sądy  ob.  Sądy. 

Rajca,  inaczej  zwany  radzca,  radczy,  rajczy,  radnik, 
radny,  radziciel,  mąż  należący  do  rady.  Wyraz  ten  pochodzi 
od  rada,  radzić  i  raić;  urząd  zowie  się  radziectwem;  po 
łacinie  rajców  zwano  Consules,  W  miastach  stosownie  do 
miejscowego  zwyczaju  i  praw,  jakie  miasto  posiadało,  bądź 
wojewoda,  bądź  starosta  grodowy,  bądź  sami  mieszczanie 
wybierali  pewną  liczbę  rajców  do  rady  zarządzającej  mia- 
stem i  jednego  z  nich  na  burmistrza  (Magister  civium).  Naj- 
częściej obowiązek  burmistrza  pełnili  rajcowie  kolejno,  ro- 
cznie, rodzajem  kadencyi.  Senatorów  do  rady  przy  boku 
króla  nie  nazywano  rajcami,  tylko  „panowie  rada*^.  Rajcy 
miasta  Wilna  otrzymali  roku  1568   od  Zygmunta  Augusta 


—     366     — 

przywilej,  nadający  im  prerogatywy  szlacheckie.  Idąc  za 
przykładem  miast  większych,  radni  i  ławnicy  w  miaste- 
czkach małych,  pomocnicy  wójtów  i  sołtysów,  odprawują- 
cych  sądy  po  wsiach,  chętnie  nazywali  sią  rajcami.  Nie- 
wiasta, żona  rajcy,  zwała  się  rajczyni,  syn  rajcy:  rajczyc, 
a  w  mowie  ludu:  rajczak.  Słynny  poeta  i  największy  saty- 
ryk złotego  wieku  literatury  polskiej  Sebastyan  Elonowicz 
był  rajcą  lubelskim,  a  że  urząd  ten  był  jak  prawie  wszyst- 
kie urzędy  w  Polsce,  dożywotnim,  więc  Klonowicz  był  nim 
do  śmierci,  co  nie  przeszkadzało,  że  dokonał  żywota  w  wiel- 
kim niedostatku.  Ciekawe  wiadomości  o  rajcach  lwowskich 
podaje  Wład.  Łoziński  w  dziele:  ^Patrycyat  i  mieszczań- 
stwo lwowskie**. 

Raki.  Tak  nazywano  dawniej  wiersze,  które  wspak 
czytane  mają  sens  odmienny,  zwykle  ubliżający.  Były  one 
ulubioną  formą  paszkwilów,  krążących  po  kraju  na  niemiłe 
narodowi  osoby  i  wpisywanych  zwykle  w  pamiętniki  do- 
mowe XVI  i  XVII  wieku,  zwane  pospolicie  Silva  rerum 
czyli  lasem  rzeczy.  Kaki  na  serce  królowej  Maryi  Ludwiki 
zaczynały  się  od  wiersza: 

„Mary a  w  cnotach  nie  umarła,  ale..>* 

Wiersz  powyższy  wspak  czytany  brzmi: 

„Ale  umarła  nie  w  cnotach  Marya..." 

Jan  Kochanowski  wśród  fraszek  swoich  pomieścił  znany  dzie- 
flięciowiersz  p.  n.  Baki,  będący  surową  satyrą  na  niewiasty : 

„Folgujmy  paniom  nie  sobie,  ma  rada, 

Miłujmy  wiernie,  nie  jest  w  nich  przesada, 

Godności  trzeba,  nie  zanic  tu  cnota. 

Miłości  pragną,  nie  pragną  tu  złota. 

Miłują  z  serca,  nie  patrzają  zdrady. 

Pilnują  prawdy,  nie  kłamają  rady. 

Wiarę  uprzejmą,  nie  dar  sobie  ważą,  i 

W  miarę  nie  nazbyt  ciągnąć  rzemień  każą. 

Wiecznie  wam  służę,  nie  służę  na  chwilę, 

Bezpiecznie  wierzcie,  nie  rad  ja  omylę". 


_    366    — 

Wiersz  ten  czytany  wspak  bidzie  brzmiał: 

„Bada  ma:  sobie,  nie  paniom  folgujmy, 
Przesada  w  nich  jest,  niewiernie  miłujmy, 
Cnota  tu  za  nic,  nie  trzeba  godności, 
'      Ztota  tu  pragną,  nie  pragną  miłości. 
Zdrady  patrzają,  nie  z  serca  miłują. 
Rade  kłamają,  nieprawdy  pilnują**  i  t.  d. 

Gdy  wiersze  podobne  przestano  pisywać,  ogół  zapomniał 
znaczenia  ich  nazwy.  Łamano  więc  sobie  głowę,  dlaczego 
Kochanowski  tak  zatytułował  wiersz  powyższy.  Dopiero 
Mik.  Malinowski  w  Wilnie  wyjaśnił  znaczenie  nazwy  po- 
chodzącej od  wstecznego  ruchu  raka. 

Referendarski  sąd  ob.  Sądy. 

Referendarze.  Po  sekretarzach  wielkich  szli  w  go- 
dności referendarze  ustanowieni  w  roku  1507  przez  Zy- 
gmunta I.  Było  ich  wszystkich  czterech,  t.  j.  dwóch  ko- 
ronnych i  dwóch  litewskich.  Wśród  tych  i  tamtych  był 
zwykle  jeden  świecki  i  jeden  duchowny.  Musieli  byó  biegli 
w  prawie  i  zawsze  zostawali  przy  dworze.  Obowiązkiem 
ich  było  codziennie  rano  od  Mszy  do  obiadu  i  po  południu 
od  obiadu  do  wieczora  słuchać  skarg  prywatnych  i  poda- 
wane na  piśmie  supliki  odnosić  do  kanclerza  dla  przedsta- 
wienia królowi.  Tak  więc  od  referowania  powstała  nazwa 
ich  urzędu.  Zasiadali  przy  Zygmuncie  I,  gdy  sprawy  roz- 
sądzał, lecz  tylko  z  głosem  doradczym.  Dopiero  od  czasów 
Zygmunta  III  zaczęli  sądzić  i  wyrokować,  a  należały  do 
nich  specyalnie  sprawy  zwane  juris  colonarii  czyli  podda- 
nych z  dóbr  królewskich  przeciwko  starostom  i  dzierżaw- 
com, oraz  odwrotnie,  zanoszone. 

Regał  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Regimentarz,  zastępca  hetmana.  Gdy  hetmaństwo  stało 
się  w  Rzeczypospolitej  wielkim  urzędem  dożywotnim,  a  zda- 
rzało się,  źe  hetman  zachorował,  był  ranny,  wzięty  do  nie- 
woli lub  umarł,  wojsko  zaś  ani  chwili  nie  mogło  pozosta- 
wać bez  wodza,    król    mianował  zastępcę  pod  nazwą  regi* 


—     367     — 

mentarza.  Begimentarz  faktycznie  był  hetmanem,  ale  tylko 
czasowym,  nie  mógł  zaś  nosić  nazwy  hetmana,  ieby  nie 
ubliżać  zasadzie  doźywotności  hetmaństwa,  lub  żyjącemu 
a  tylko  nieobecnemu  hetmanowi.  Begimentarz  zwykły  do- 
wodził jedną  partyą  wojska,  generalny  komenderował  całą 
siłą  krajową.  Gdy  podczas  wojny  z  Chmielnickim  obadwaj 
hetmanowie  koronni:  Potocki  i  Kalinowski,  dostali  się  ko- 
zactwu  do  niewoli,  Rzeczpospolita  stanowi  pierwszy  raz 
regimentarzów.  Było  ich  trzech :  "Wlad.  Dominik  książę  Za- 
sławski,  Ostroróg  i  młody  Aleksander  Koniecpolski.  Wybór 
ten  był  nietrafny,  gdyż  jeden  był  zniewieśoiałym ,  drugi  za- 
miłowanym w  książkach,  a  trzeci  młodzieniaszkiem.  To  też 
Chmielnicki  wyrażał  się  złośliwie,  że  wybrano  pierzynę, 
łacinę  i  dziecinę.  Zostali  też  usunięci,  a  na  ich  miejsce 
sejm  wybrał  regimentarzem  generalnym  księcia  Jeremiasza 
Wiśniowieckiego,  wojewodę  ruskiego,  który  ze  wszech  miar 
zasługiwał  na  buławę.  Gdy  August  II  Sas,  Niemca  (Fle- 
minga) zrobił  hetmanem,  a  wskutek  tego  szlachta,  chcąc 
ograniczyć  króla,  postanowiła  na  sejmie  „niemym**  r.  1717, 
że  król  tylko  podczas  sejmu  może  hetmanów  mianować, 
August  II  zręcznie  sobie  poradził,  bo  bez  sejmu  mianował 
Poniatowskiego  (ojca  króla)  regimentarzem  generalnym  ko- 
ronnym, do  czego  miał  prawo.  Begimentarz  zaś  taki  był 
zupełnym  hetmanem,  tylko  bez  tytułu  hetmańskiego,  a  o  tyle 
dogodniejszym  dla  króla,  że  mógł  być  w  każdym  czasie 
odwołany  i  był  jeden  na  całą  Rzeczpospolitą.  Taki  stan 
rzeczy  dotrwał  do  śmierci  Augusta  II,  po  której  w  czasie 
bezkrólewia  r.  1733,  Poniatowski  jako  mąż  zacny,  zrzekł 
się  szlachetnie  regimentarstwa.  Był  wówczas  i  regimentarz 
generalny  litewski  z  ramienia  Stan.  Leszczyńskiego,  An- 
toni Pociej.  Sejm  pacyfikacyjny  z  r.  1736  przywrócił  no- 
wemu królowi  prawo  mianowania  hetmanów  poza  sejmem. 
Znowu  więc  regimentarstwo  schodzi  z  pola.  Miewały  i  kon- 
federacye  swoich  regimentarzy,  czyli  wodzów  naczelnych 
skonfederowanego  rycerstwa.    Najgłośniejszym  w  ostatnich 


—     368     — 

czasach  był  Józef  Pułaski,  starosta  wareoki,  regimentarz 
konfederacji  Barskiej,  zmarły  w  Turcyi  podczas  tejże  kon- 
federacyi. 

Rękawiczne  ob.  Porękawiczne. 

Rękawka,  zwyczaj  krakowski.  Corocznie  w  dniu  trze- 
cim świąt  wielkanocnych,    po  pc^adniu,  śpieszą  gromadnie 
mieszkańcy  Krakowa  za  Wisłę,   na   wzgórze  zwane  !Krze- 
mionkami,   przy  potężnej  mogile  Krakusa,   i   tłumowi   bie- 
dnych chłopców,    czepiających   się    na   pochyłości,    rzucają 
z  wyżyny  bułki,  chleb,  pierniki,  jabłka,  orzechy  i  jaja 'wiel- 
kanocne. Dawniej  zwyczaj  ten  wyglądał  inaczej,  gdyż  ubo- 
dzy schodzili    się   pod   górę,    a   mieszczanie   rozdawali    im 
obfite  resztki  święconego.  Chleb  był  zawsze  w  takiem  po- 
szanowaniu u  Polaków,  że  nawet  j»go  okruchy,  upuszczone 
na  ziemię,  przy  podniesieniu,  na  znak  przeproszenia,  cało- 
wano.    Zwyczaj    zatem   ciskania  chleba   między  chłopców^ 
powstał  dla  krotochwili,  w  czasach,  gdy  już  zanikała  reli- 
gijna cześć  dla  daru  bożego.  B^ękawka  jest  pamiątką  staro- 
żytnej polsko-słowiańskiej    stypy   pogrzebowej,   czyli   ugo- 
szczenia ludu  zebranego    na   obrzęd   pogrzebowy  Krakusa 
i  dla    usypania   mu    potężnej    mogiły.     Sypano   ją   rękami 
i  ziemię  znoszono  rękawami,    stąd   i   początek   tej    nazwy. 
Powiadają  starzy  latopisowie,  że  kto  był  za  życia  kochany 
i  zostawił  tyle  dostatków,  że  rodzina  jego  mogła  podejmo- 
wać liczną  rzeszę  na  pogrzebie,  temu  usypano  o  tyle  więk- 
szą   mogiłę.     Na  wiosnę,   w    chwilach  obudzenia  się  przy- 
rody ze  snu  zimowego,    obchodziły    dawne   ludy  zaduszki, 
wynosząc  na  mogiły  pokarmy  dla  biednych,  przez  pamięć 
i  cześć  dla  zmarłych,  przyczem  zapewne  podejmowani  mu- 
sieli naprawiać  kopiec  ziemny,   gdyż    woda  z  topniejących 
śniegów  zwykle  mocno  podobne   nasypy    uszkadza,    zanim 
z  latami  nie  utrwalą  się.  Po  przyjęciu  chrześcijaństwa  wio- 
senne   stypy  mogilne   przeniesiono   powszechnie   na   dzień 
zaduszny  w  jesieni,    a   tylko    w   jednym  Krakowie,   przez 
cześć  i  pamięć  dla  jego  założyciela,  oparł  się  powodzi  kil- 


—    369    — 

kunastu  wieków  piękny  zwyczaj  praojców,  i  dochował  w  po- 
staci rozdawania  święconego  ubogim,  przy  grobie  bohatera. 
I  bogdajby  nie  poszedł  w  zapomnienie  u  tych,  którzy 
w  słowach  podnoszą  wysoko  sztandar  tradycyi,  a  w  słowie 
i  życiu  domowem  zapierają  się  bogatej  mowy  i  obyczaju 
praojców.  Trądy cya  usypania  mogiły  Krakusowi  zachowuje 
się  od  wieków  ta  sama.  Jan  Kochanowski  w  „Nagrobku 
Gąsce",  pisze: 

Więc  my  też  pamiętając  na  jego  zabawki, 
Nowej  mu  nie  żałujmy  usypać  rękawki. 

Replika  ob.  Sądy. 
Roboracya  ob.  Oblata. 

Roki,  roczki,  znaczy  sądy,  kadenoye  sądowe.  E>oki 
walne  znaczyły  to  samo  co  wiece,  na  których  obyczajem 
piastowskim  zasiadał  i  sądził  monarcha  lub  zastępujący  go 
wojewoda  czy  starosta.  Po  zaprowadzeniu  trybunałów  roki 
walne  straciły  swoje  znaczenie.  W  księstwie  Mazowieckiem, 
za  udzielnych  książąt,  wszelkie  obrady  sejmowe,  jako  za- 
razem  najwyższe  sądy,  nazywały  się  rokami  walnemi.  Koki 
ziemskie  znaczyły  kadencye  sądu  ziemskiego,  na  którym 
zasiadali  sędziowie  i  podsędkowie  ziemscy.  Koki  małe  czyli 
Roczki,  Poroczki,  były  to  miesięczne  lub  kwartalne  kaden- 
cye, zwykle  po  miastach  sądowych,  czyli  sądy  grodzkie. 
Sądzili  na  nich  do  wysokości  30-tu  grzywien  głównie  ko- 
mornicy czyli  zastępcy  wojewodów,  podkomorzych,  sędziów 
i  podsędków,  rozstrzygając  sprawy  uboższej  szlachty  i  kmieci 
na  prawie  polskiem  osiadłych.  Bywały  jednak  wypadki,  że 
na  roczkach  zasiadali  i  sami  królowie,  jak  np.  w  r.  1400 
widzimy  Władysława  Jagiełłę,  gdy  w  Poznaniu  sądził 
sprawy  rozmaite.  Półroczki  znaczyło  kadencye  krótszą  od 
zwyczajnej.  Rok  oznaczał  pozew  i  termin,  w  którym  się 
w  sądzie  należało  stawić.  Rok  nadworny  oznaczał  pozew 
ustny,  czyli  ustne  zawołanie  do  sądu.  Rok  zawity,  był  to 
termin  nie  dający  się  odroczyć.  Rokować  znaczyło  wezwać 

KSIĘGA  RZEOZr  POLSKICH-  24 


—    370     — 

ustnie  do  sądu,  bez  wręczenia  pozwu  pisanego.  Rokowanie 
znaczyło  pozwanie  do  sądu,  ale  nie  wyrok. 

Roki  wielkie  ob.  Sejmiki  polskie. 

Roraty  od  rorate  coeli  —  nieba  spuśćcie  rosę.  Był  stary 
zwyczaj  kościelny  w  Rzymie,  że  w  niedziele  adwentowe 
rano  odprawiano  nabożeństwo  zwane  roratami,  na  które 
przybywał  papież  ze  wszystkiemi  stanami  i  śpiewał  mszę 
uroczystą  z  hymnem  Gloria  in  excelsis.  Nabożeństwo  to  nie 
było  w  żadnym  kraju  tak  solennie  obchodzone,  jak  w  Pol- 
sce, gdzie  odprawia  się  zawsze  przed  wschodem  słońca. 
Król  pierwszy  przystępował  do  ołtarza  ze  świecą  zapaloną 
i  tę  na  najwyższym  lichtarzu,  w  pośrodku  siedmioramien- 
nego  świecznika  wstawiał,  mówiąc:  „Groto wy  jestem  na  sąd 
Boży".  Drugą  na  poboczny  lichtarz  wtawiał  biskup,  to 
samo  mówiąc,  trzecią  senator,  czwartą  rycerz,  piątą  zie- 
mianin, szóstą  mieszczanin,  siódmą  kmieć.  Świeca  środkowa 
najwyższa  wyobraża  Najświętszą  Pannę,  jako  Matkę  Chry- 
stusa, do  którego  narodzin  adwent  jest  przygotowaniem 
wiernych.  Jak  jutrzenka  poprzedza  światło  dzienne,  tak 
Marya  poprzedza  Słońce  sprawiedliwości,  Jezusa  Chrystusa, 
i  najwyższą  miłością  ku  Niebu  pała.  Nabożeństwo  odbywa 
się  przed  wschodem  słońca,  aby  chrześcijanie  w  rannej 
porze  nań  się  zbierający,  okazali  swoją  czujność  w  oczeki- 
waniu przyjścia  Zbawiciela.  Wyznanie  gotowości  do  Sądu 
ostatecznego,  czynione  jest  z  powodu,  że  z  przygotowa- 
niem do  narodzin  Chrystusa  łączy  się  w  adwencie  zapo- 
wiedzenie  drugiego  przyjścia  Jezusa  Chrystusa  w  dzień 
Sądu  ostatecznego.  Uroczystemu  i  tak  upodobanemu 
w  Polsce  od  doby  piastowskiej  nabożeństwu,  Ludwik  Kon- 
dratowicz (Syrokomla)  poświęcił  piękny  wiersz  p.  n.  „Sta- 
ropolskie roraty"  : 

Od  Bolesława,  Łokietka,  Leszka, 
Gdy  jeszcze  w  Polsce  Duch  Pański  mieszka, 
Stał  na  ołtarzu  przed  mszą  roraty 
Siedmio-ramienny  lichtarz  bogaty. 


—     371     — 

A  stany  państwa  szły  do  ołtarza, 
I  każdy  jedną  świecę  rozżarza: 
Król  —  który  berłem  potężnem  włada, 
Prymas  —  najpierwsza  senatu  rada, 
Senatw  świecki  —  opiekun  prawa, 
Szlachcic  —  co  królów  Polsce  nadawa, 
Żołnierz  —  co  broni  swoich  współbraci, 
Kupiec  —  co  handlem  ziomków  bogaci, 
Chiopek  —  co  z  pola,  ze  krwi  i  roli 
Dla  reszty  braci  chleb  ich  mozoli. 
Każdy  na  świeczkę  grosz  swój  przyłoży, 
I  każdy  gotów  iść  na  Sąd  Boży. 

Tak  siedem  stanów  z  ziemicy  całej. 
Siedmiu  płomieńmi  jasno  gorzały, 
Siedem  modlitew  treści  odmiennej. 
Wyrażał  lichtarz  siedmioramienny. 

Rotmistrz,  dowódca  roty  pieszej  lab  oddziału  jazdy. 
Za  Stianisława  Augusta  w  kawaleryi  narodowej  rotmistrz 
przedniej  straży  zatrudniał  sią  calem  gospodarstwem  cho- 
rągwi. Za  Rzeczypospolitej,  gdy  szlachta  była  stanem  ry- 
cerskim, rotmistrze  wyćwiczeni  w  sztuce  rycerskiej  nietylko 
podczas  wojen  w  obronie  granic  ale  i  w  służbie  dobro- 
wolnej na  dworach  zagranicznych,  osiadłszy  potem  na  roli 
w  ojczystych  dworkach,  chętnie  otaczali  się  młodzieżą 
i  wprawiali  ją  do  ćwiczeń  i  obrotów  wojennych.  Tacy 
rotmistrze  znani  byli  urzędowi  hetmańskiemu,  a  w  razie 
potrzeby  dawano  im  listy  przy  po  więdnie,  upoważniające 
do  zaciągnięcia  chorągwi  i  postawienia  jej  w  oznaczonym 
terminie  i  na  oznaczone  stanowisko.  Młodzież  okoliezna 
garnęła  się  wtedy  ochoczo  w  każdej  okolicy  pod  skrzydła 
takiego  rotmistrza,  który  zwykle  był  wodzem  doświadczo- 
nym a  nieraz  w  7-ym  i  8-ym  krzyżyku  lat  swoich  szedł 
skwapliwie,  by  krew  wylać  na  kresach  w  walce  z  bisur- 
maństwem,  i  posiwiałą  głowę  złożyć  w  mogile  na  dzikich 
polach  Ukrainy. 

Rozjemca  ob.  Sędzia. 

24* 


—     372     — 

Rugi,  zbadanie,  sprawdzenie  prawno&ci  wyborów  po- 
selskich. Nazwa  wzięta  ze  starych  praw  niemieckich,  gdzie 
RUge,  Riigen  oznacza  śledztwo,  inkwizyoyę,  urzędowe  ba- 
danie, roztrząsanie.  Każdy  trybunał  rozpoczynał  się  w  Pol- 
sce od  „rugów  trybunalskich**,  każdy  sejm  od  „rugów  sej- 
mowych**. W  dniu  otwarcia  sejmu,  po  nabożeństwie,  uda- 
wał się  król  do  izby  senatorskiej,  a  zasiadłszy  na  tronie, 
wobec  senatu  i  ministrów  przyjmował  marszałka  przeszłego 
sejmu  czyli  „starej  laski",  który  prosił  króla  o  pozwolenie 
udania  się  ze  stanem  rycerskim  do  izby  poselskiej  ozyK 
sejmowej,  dla  odbycia  tam  rugów  i  obrania  marszałka  no- 
wego sejmu.  Hugi  odbywał  marszałek  przeszłego  sejmu 
(lub  w  razie  jego  nieobecności  pierwszy  z  porządku  poseł 
z  jego  prowincyi)  przez  zapytanie:  czy  który  z  podiów 
nie  ma  jakich  zarzutów  przeciw  posłom  i  ich  wyborom  osta- 
tnim. Po  przyjęciu  zarzutów  nie  dopuszczano  na  rugach 
żadnych  głosów  pod  jakimbądź  pozorem.  Do  zarzutów  na- 
leżało np.  jeżeli  poseł  przegrawszy  proces,  nie  spełnił  wy- 
roku sądowego.  Udowodnienie  zarzutu  powodowie  unie- 
ważnienie wyboru,  czyli  wyrugowanie  z  sejmu  i  liczby  po- 
słów ziemskich.  Stąd  powstało  w  języku  polskim  słowo 
rugować,  wyrugować. 

Ryngraf,  inaczej  kaplerz,  blacha  zwykle  mosiężna,  po- 
złacana lub  malowana,  owalna,  lub  w  kształcie  podobnym 
do  tarczy,  a  niekiedy  czworokątna,  z  wyrytym  na  niej  lub 
wymalowanym  obrazem  N.  Panny  Częstochowskiej  z  je- 
dnej strony,  a  z  drugiej  z  Panem  Jezusem,  a  niekiedy  pa- 
tronem rycerza,  do  którego  ryngraf  należał.  Kaplerze  takie 
czyli  ryngrafy,  poświęcane  na  Jasnej  Górze  lub  w  Ostrej- 
bramie,  nosili  rycerze  polscy  na  piersich  pod  zbroją,  a  za- 
wieszały im  je  zwykle  przy  błosławieństwie  matki  lub 
babki,  żegnając  idących  na  wojnę. 

Rzeczpospolita  Babińska  ob.  Babińska  Ezeczpospolita. 

Rzeki  (prawa  o  użyciu  wód).  Rzeki  dzieliły  się  w  pra- 
wie polskiem  na  spławne  (navigahiles)  i  niespławne.  Pierw- 


—     373     — 

8ze  były  piibliczn-e  ożyli  królewskie,  (ftumtna  nosłra  regia), 
wymienion-e  w  V&luminach  i  te  winny  były  być  wolne  dla 
wszystkich  do  żeglugi.  Wszelkie  tamy,  jazy,  młyny,  znieść 
kazano.  Konstytucya  z  r.  1597  określa  rzeki  spławne,  że 
są  publieen-e  i  do  pożytku  i  do  używania  wszystkim  na- 
leżą. Zdaje  ei^  że  w  rzekach  tych  wolno  było  łowić  ryby 
tym,  których  własność  do  brzegów  przytykała,  a  sejm 
z  r.  1496  określił,  że  tylko  sieciami  łowić  wolno.  Sejm  zaś 
z  r.  1507  postanowił,  że  naprzeciw  swoich  gruntów  można 
korzystać  z  rybołówstwa  na  całej  szerokości  rzeki.  Bzeki 
niespławne  zwano  rzekami  dziedzicznemi;  takie  o  ile  mię^ 
dzy  dwoma  dziedzinami  płynęły,  stanowiły  przyrodzoną  ich 
granicę,  a  łowienie  ryb  każdemu  z  właścicieli  było  wolne^ 
O^dyby  właściciel  jednego  brzegu  przyczynił  się  do  utwo- 
rzenia nowego  koryta  i  biegu  wody,  to  Statut  litewski  na- 
kazywał nowy  bieg  wody  znieść  i  dawny  przywrócić.  Naj- 
dokładniejsze prawo  o  użyciu  wód  było  Mazowieckie  i  jako 
posiłkowe  w  innych  prowincyach  nieraz  służyło.  O  „jazach^ 
na  Wiśle  (płoty  poprzeczne  z  otworami  na  więcierze  i  żaki) 
jest  już  wzmianka  w  r.  1289,  o  niewodzie  jako  wielkiej 
sieci,  w  r.  1251  i  1261.  Po  Kazimierzu  Wielkim  Jagiello- 
nowie rozwijali  usilnie  uporządkowanie  spławu  na  rzekach 
polskich.  R.  1447  stanęła  konstytucya,  ponawiająca  rozpo- 
rządzenie Kazimierza  W.  co  do  rzek  i  uznająca,  że  były 
portowe  czyli  otwarte  dla  wszystkich:  Wisła,  Dniepr,  Styr, 
Narew,  Warta,  Dunajec,  Wisłoka,  Bug,  Wieprz,  San,  Ty- 
śmienica,  Nida  i  Prosną.  W  roku  1496  przydano  do  nich 
Drwęcę,  Brdę  i  Noteć.  Prawo  zabroniło  budowania  na  nich 
młynów,  jazów,  pobierania  myta,  pod  bardzo  surowemi 
karami.  Konstytucya  z  r.  1613  nadała  każdemu  wolność 
doświadczania  spławności  rzek  innych  i  urządzania  żeglugi, 
gdzie  jej  pierwej  nie  było. 

Sądy*   Pierwotnie    książę  lub  król,   który  był  naczel- 
nym wodzem,  był  zarazem  prawodawcą  i  najwyższym  sędzią. 


—     374     — 

Przy  boku  jego  były  osoby  wyręczające  go  w  wymiarze 
sprawiedliwości,  był  sędzia  nadworny,  jitdex  curiae,  judices 
nostri,  jak  mówi  Statut  Wiślicki ;  były  sądy  wojewody  i  ka- 
sztelana, te  ostatnie  o  sprawy  kryminalne.  Ze  Statutu  Wi- 
ślickiego widzimy,  że  przy  boku  króla,  wyręczając  go,  są- 
dzili panowie  z  sędzią  i  podsędkiem  tej  ziemi,  do  której 
król  przybył.  W  tymże  Statucie  znajdujemy  wzmiankę 
o  sądzie  wiecowym  (cólloąuium),  na  którym  zasiadał  panu- 
jący z  liczną  radą  panów,  prałatów  i  urzędników  ziemskich. 
Gdy  później  na  wiecach  prezydował  wojewoda  lub  kaszte- 
lan, można  się  było  odwołać  jeszcze  do  króla.  Za  Kazi- 
mierza Jagiellończyka  ustały  sądy  kasztelańskie  a  nastały 
starościńskie  (grodzkie),  do  których  należały  4  przestępstwa : 
zgwałcenie,  rozbój,  pożoga  i  najazd.  Ustały  także  sądy 
wojewody,  pozostało  przy  nim  tylko  naznaczanie  taksy  na 
rzeczy,  przewodniczenie  w  sądach  wiecowych  i  najwyższy 
sąd  nad  żydami.  Od  Kazimierza  Jagiellończyka  jest  już 
wybitny  rozdział  sądów  na  zjazdowe  wiece  i  na  sądy  ziem- 
skie, złożone  tylko  z  sędziego,  podsędka,  pisarza  i  komor- 
ników. Na  sądach  wiecowych,  pod  prezydencyą  wojewody 
lub  kasztelana,  zasiadali  wszyscy  urzędnicy  ziemscy  woje- 
wództwa i  sądzili  sprawy  większe,  oraz  apelacye  od  są- 
dów ziemskich,  które  były  powiatowe  i  do  których  nale- 
żały sprawy  mniejsze.  Dopiero  gdy  w  r.  1B23  za  Zygmunta 
Starego  dano  sądom  ziemskim  atrybucyą  sądzenia  wszel- 
kich spraw,  odtąd  sądy  wiecowe  stały  się  tylko  apelacyj- 
nymi, co  nie  przeszkadzało,  że  od  sądów  wiecowych,  jak 
to  już  wyżej  powiedziano,  była  jeszcze  apelacya  do  króla, 
jako  najwyższej  instancyi.  Oprócz  tych  zwyczajnych  sądów, 
oddzielne  były  sądy  wiejskie  a  oddzielne  miejskie,  miast 
na  prawie  niemieckiem  lokowanych.  O  sądach  gmin  wiej- 
skich pierwszą  dobrą  rozprawę  napisał  Tadeusz  ks.  Lubo- 
mirski p  t.  „Rolnicza  ludność  w  Polsce".  O  sądach  zaś 
miejskich  Mecherzyński  w  pracy  o  Magistratach  polskich. 
Ponieważ  nie  było  jednostajnego  prawa,  więc  i  sąd  w  spra- 


—     37B     — 

wach  poszczególnych  nie  mógł  być  jeden  dla  wszystkich. 
Młynarze  mieli  sąd  młynarski,  flisy  sąd  flisacki,  jus  aąuati- 
cum.  W  starostwie  Przasnyskiem  bartnicy  mieli  sąd  bartni, 
a  zwyczaje  ich  zebrał  starosta  Krzysztof  Niszczy cki  i  dru- 
kiem ogłosił  w  r.  1559  jako  rozporządzenie  starościńskie 
p.  t.  „Prawo  bartne,  bartnikom  należące**.  Prawo  to  prze- 
drukował Wójcicki  w  4- tym  tomie  „Biblioteki  Starożytnej**. 
"Wieś  łowiecka  Jedlnia  pod  Radomiem,  o  której  Długosz 
pisał,  że  należy  do  króla  i  że  mieszkańcy  więcej  łowiectwu 
niż  rolnictwu  są  oddani,  miała  sąd  łowiecki,  zwany  prawo 
obelne,  sąd  bowiem  nazywano  dawniej  prawem.  *  Sąd  ten 
łowiecki  opisał  uczony  ks.  Gacki  w  „Pamiętniku  moralno- 
religijnym''.  Pisarz  tego  sądu  nazywał  się  pisarz  prawa 
obelnego.  Nazwa  zdaje  się  pochodzić  od  wyrazu  oheltis, 
strzała,  było  to  więc  prawo  strzeleckie,  a  i  włościan  tutej- 
szych nazywano  obelnikami.  Było  jeszcze  prawo  gościnne 
czyli  sąd  kupiecki,  dla  kupców  przybywających  z  towarami. 
Był  to  sąd  natychmiastowy,  ale  sądził  obcych  (gości)  po- 
dług prawa  polskiego,  stosując  się  do  zwyczajów  handlo- 
wych w  rzeczach  kupieckich.  Takie  było  sądownictwo  pol- 
skie w  najogólniejszym  zarysie,  aż  do  pamiętnej  epoki 
ustanowienia  Trybunału  sądu  ostatniej  instancyi  w  r.  1678 
^a  Batorego.  Sądy  wiecowe,  colloąuia,  pomimo  ustanowienia 
trybunału,  nie  były  zniesione,  tylko  zastrzeżona  możność 
odwołania  się  od  nich  do  Trybunału.  Z  czasem  atoli  wy- 
szły te  sądy  z  użycia.  Trybunał  wstąpił  w  miejsce  sądu 
królewskiego  jako  ostatnia  instancya.  Początkowo  ustano- 
wiony był  dla  Wielkopolski  w  Piotrkowie  i  dla  Małopolski 
w  Lublinie.  Sędziowie  trybunału,  zwani  deputatami,  byli 
wybierani  ze  szlachty  na  sejmikach  deputackich.  Urzędo- 
wanie takiego  deputata  trwało  jeden  rok,  a  wybrać  go  mo- 
żna byJo  powtórnie  dopiero  po  upływie  4  lat.  W  Litwie 
ustanowiony  został  trybunał  na  wzór  koronnego  w  r.  1581. 
Ziemie  praskie  przystąpiły  do  trybunału  wielkopolskiego 
w  r.  1588,  zaś  województwa:  Wołyńskie,  Bracławskie,  do 


—     376     — 

trybunału  małopolskiego  ożyli  lubelskiego  na  sejmie  r.  1589, 
Kijowskie  w  r.  1690.     Pierwej  województwa   te  miały  od- 
dzielny trybunał  w  Łucku   i   sądziły  się  statutem  oddziel- 
nym, który  zwano  Wołyńskim  lub  Litewskim  drugim,  a  był 
istotnie  Litewskim   z    odmianami   zastosowanemi    dla  Wo- 
łynia.    Po  ustanowieniu   trybunałów    Bzeozpospolita  miała 
następujące  sądy:    1)    Sąd   ziemski  powiatowy,   składający 
się  z  trzech  osób:  sędziego,  podsędka  i  pisarza.     Należały 
do    niego    wszelkie    sprawy    cywilne    szlacheckie;    proces 
wszakże  egzekucyjny  z  wyroków  cywilnych  należał  do  sądu 
grodzkiego.  Sądy  ziemskie  zasiadały  w  pewnych  terminach 
kadencyami  zwanych,  a  nie  tylko  sądziły  sprawy,  ale  przyj- 
mowały i  akta  czyli  czynności  dobrej  woli,  jak  teraz  czy- 
nią to  notaryusze.    2)  Sądy  Grodzkie,  Judicia  Capiłanealia, 
zwane  także  Jurydyką,  sprawował  starosta  grodowy.  Były 
to  sądy  kryminalne.     Rozróżniano   tu   sąd   starościński   od 
urzędu  grodzkiego.     Do    starosty  należały,   jak   już   wyżej 
powiedziano,  4  artykuły:  zgwałcenie,  rozbój,  pożoga  i  na- 
jazd,   ale    oprócz  nich    i   niektóre  sprawy  natury  cywUnej, 
jak  działy  między  braćmi,   wyposażenie  sióstr,    opieki,   in- 
wentarze,   sprawy   o    „wybicie    ze  spokojnego  posiadania'' 
i  egzekucya  wyroków  cywilnych.    W  województwach  pru- 
skich sądy  starościńskie  sprawował  wojewoda.    Grody  mo- 
gły także  przyjmować  wszelkie  akta    dobrej    woli,    ale    te, 
o  ile  dotyczyły  dóbr  ziemskich,    musiały  być  potem  prze- 
niesione czyli  oblatowane  do  właściwego  ziemstwa.  Zezna- 
wano zaś  akta  w  grodzie  dlatego,    że  w  sądach  ziemskich 
można  było  zeznawać    tylko  podczas   ich   kadencyi.     Przy 
grodzie  w  Warszawie    był  jeszcze    sąd  potoczny,    uchwałą 
sejmu  z  roku  1658  z  Krakowa   przeniesiony,    który    sądził 
sprawy   gościnnych,   t.  j.    cudzoziemców,    szlachty  bez  po- 
siadłości i  mieszczan  takichże.     3)   Sąd  podkomorski   czyli 
graniczny,    wyłącznie    dla    spraw   granicznych.     Sprawował 
go  podkomorzy,  pierwszy  urzędnik  w  ziemi.  Wyznaczał  on 
termin  zjazdu  na  miejsce  sporne,  tam  zakładał  jurysdykcyę, 


—     377     — 

zbierał  dowody  różnorodne,  całą  sprawę  odbywał  na  grun- 
cie i  wyrok  stanowczy  wydawał.  Apelacya  od  wyroku  szła 
na  trybunał.     Jeżeli    zachodził   spór  graniczny  między  do- 
brami szlachecki emi  a  królewszczyzną,    król  wyznaczał  do 
rozgraniczenia  komisarzy   i    sąd    ten    nazywał  się  komisar- 
skim.     Spory  graniczne   między    dwoma  króle wszczyznami 
rozstrzygaK  rewizorowie.    W  województwach  pruskich  nie 
było  sądów  podkomorskich,  a  spory  graniczne  rozstrzygane 
były  przez  sądy  ziemskie.     4)    Sądy  zjazdowe    czyli   Kon- 
descenzye,   były    to    sądy    na  grunt  przez  sądy  zwyczajne 
zsyłane,   gdy  chodziło  o  oszacowanie  szkód  w  lasach,  po- 
lach   lub    łąkach,    o    kalkulacyę    przychodów   w    dobrach, 
o  otaksowanie  dóbr,  lub  rozdział  między  wierzycieli.  Ape- 
lacya   szła   na  trybunał.     W  jednem    tylko    województwie 
Łęczyckiem  apelacya  od  dekretu  grodzkiego  szła  do  ziem- 
stwa,    a  od  ziemstwa  na  trybunał.     6)  Oprócz  powyższych 
sądów  zwyczajnych  były  jeszcze    sądy  szczególne,  t.  j.  do 
pewnych  spraw  albo  dla  pewnych  osób  przeznaczone.  Na- 
przód   więc    Sądy   sejmowe,    na    których    sądził    sam   król 
z  senatem,    a   od  r.  1B8B,   kiedy   sprawę  przeciw  Zborow- 
skim wprowadzić  miano,  dopuszczono  do  głosowania  i  po- 
słów ziemskich  z  izby  poselskiej,  naprzód  w  liczbie  8-miu, 
z  czasem  aż  do  24.     Do  sądu  sejmowego  należały  sprawy 
odesłane  z  trybunału:  a)  gdy  nie  było  uchwalonego  prawa 
na  rozsądzenie  danego  wypadku,  b)  o  sprzedajność  sędziów, 
o)  przeciw  ministrom,  d)  o  obrazę  majestatu  i  zdradę  kraju. 
6)  Sądy  królewskie,  inaczej  Zadworne,   post  Curiam,    które 
były  znowu  trojakie:  Relacyjne,  gdy  zasiadał  król  z  sena- 
torami i  ministrami,  a  relacyę  sprawy  odesłanej  przez  kanc- 
lerza przedstawia!  referendarz,  głównie  zaś  należały  tu  ape- 
lacye  od  sądów  kurlandzkich.    Asesorskie,  czyli  kanclerskie 
z  udziałem  asesorów  z  kancelaryi  królewskiej  i  od  stanów. 
Do  tego  sądu  należały  apelacye  od  sądów  miejskich,  sprawy 
dotyczące  dóbr  królewskich  i  o  ważność  przywilejów.  Sądy 
Eeferendarskie,  które  sprawował  referendarz  koronny,  a  na- 


—     378     — 

leżały  do  nich  sprawy  poddanych  dóbr  królewskich,  prze- 
ciw starostom  i  dzierżawcom,  i  wzajemnie.  7)  Sądy  Mar- 
szałkowskie, stanowiące  pierwszą  i  ostatnią  zarazem  instan- 
cyę  w  sprawach  o  spokojnośó  i  bezpieczeństwo  w  rezy- 
dencyi  królewskiej  (ob.  Marszałek  wielki  kor.).  8)  Sądy 
Komisyj  skarbowych,  sprawowane  przez  Podskarbiego  z  ko- 
misarzami  od  sejmu,  w  sprawach  o  niewypłacanie  podat- 
ków,  o  zdzierstwa  kupców,  kontrakty,  weksle,  miary,  prze- 
wozy  i  krzywdy  skarbu  publicznego.  9)  Sądy  pograniczne 
do  załatwiania  spraw  nadgranicznych,  między  poddanymi 
dwóch  państw.  Składały  się  z  sędziów,  wyznaczonych  przez 
dwa  państwa  i  karały  przestępców  bez  apelacyi.  10)  Sądy 
kapturowe,  wybierane  tylko  na  czas  bezkrólewia,  głównie 
do  spraw  kryminalnych,  zniesione  w  r.  1768  (ob.  Kaptu- 
rowe sądy).  11)  Sądy  kompromisarskie  czyli  polubowne, 
były  w  Polsce  najdawniejsze,  bo  pierwotnie  wszystkie  sądy 
miałj^  charakter  jednawczy,  a  nie  należy  mniemać,  że  sądy 
kompromisarskie  wtedy  dopiero  nastały,  jak  dla  nich  pra- 
wodawca wyraźne  dał  przepisy.  Przepisy  te  dla  Litwy 
mamy  w  Statucie  litewskim  oraz  w  uchwale  sejmowej 
z  r.  1726.  Wyroki  sądu  polubownego,  jak  każdego  innego, 
nazywano  Dekretami.  Od  rozstrzygania  sądów  polubownych 
wyłączone  były :  sprawy  kryminalne,  o  rzeczy  cudze  i  o  złe 
użycie  urzędu.  12)  Sądy  Duchowne  w  sprawach  o  śluby 
i  rozwody,  o  postępki  duchownych,  o  rzeczy  do  karności 
kościelnej  należące  i  o  wyznanie  wiary.  Gdy  szło  o  uka- 
ranie osoby  duchownej,  tylko  sąd  duchowny  wyrokował. 
Zygmunt  I  w  Statucie  z  r.  1543  wskazał,  jakie  sprawy  do 
sądu  duchownego  należą.  Za  Zygmunta  Augusta  nie  do- 
puszczono egzekuoyi  wyroków  duchownych,  gdzieby  szło 
o  cześć  lub  majątek  szlachcica.  Przez  ustanowienie  Trybu- 
nału za  Batorego  ścieśnił  się  obręb  spraw  sądowi  ducho- 
wnemu należnych.  Sprawy  o  dziesięciny  wyszły  z  pod 
juryzdykcyi  duchowieństwa.  13)  Sądy  miejskie.  Miasta  loko- 
wane na  prawie  niemieckiem  t.  j.  Magdeburskiem,   inaczej 


—     379     — 

Szredzkiem  w  Prusiech,  a  Ohełmińskiem  na  Mazowszu,  miały 
autonomię  czyli  własny  rząd  w  magistracie  i  radzie  i  wła- 
sne sądy.  Zebrane  stany  miejskie  stanowiły  uchwały  zwane 
Wilkirzami,  Plebiscytami.  Sądy  miejskie  były  dwojakie:  do 
spraw  mniejszych  Radzieckie,  czyli  sprawowane  przez  radę 
złożoną  z  rajców,  i  do  spraw  kryminalnych  oraz  większych 
cywilnych,  sądy  Wójtowskie  Ławnicze,  w  których  zasiadali 
ławnicy  (scabinijj  nie  urzędujące  stale,  ale  zwoływane  czyli 
zagajane  i  stąd  zwane  sądem  gajonym.  Przy  sądach  tych 
były  akta  Radzieckie  i  Ławniczo-Wójtowskie  zwane  Magde- 
burgiami,  czyli  jurysdykcya,  do  której  mógł  każdy  wpisać 
akt  dobrowolny.  Od  tych  sądów  apelowano  za  Piastów  do 
Magdeburga  i  HalU,  ale  zwyczaj  ten,  uwłaczający  władzy 
panującego  i  narażający  mieszkańców  na  znaczne  koszta, 
zniósł  Kazimierz  Wielki  przez  ustanowienie  w  r.  1365  kra- 
jowych sądów  wyższych  dla  miast.  Sądy  te  wyszły  z  uży- 
cia dopiero  za  Władysława  IV,  gdy  upowszechniła  się  ape- 
lacya  do  sądu  Zadwornego  asesorskiego.  14)  Sądy  wiejskie. 
Kmiecie  i  ludzie  wolni,  do  stanu  rycerskiego  i  do  mie- 
szczańskiego nie  należący,  mieli  w  sądach  krajowych  forum, 
czyli  miejsce  otwarte,  tak  jak  inni  mieszkańcy  kraju,  i  do- 
piero konfederacya  po  śmierci  Zygmunta  Augusta,  w  roku 
1673,  gdy  rozumnego  króla  zabrakło,  poddała  ich  pod 
jurysdykcyę  dziedziców.  Statut  Jana  Olbrachta  zabronił 
mieszczanom  aresztować  kmiecia  za  długi,  jakieby  u  mie- 
szczan zaciągał.  Gdy  kmieć  kryminał  popełnił,  nie  sądził 
go  dziedzic,  ale  sąd  ziemski,  grodzki  lub  miejski,  jeżeli 
w  mieście.  Gdyby  zdarzyło  się,  że  szlachcic  chłopa  zabił, 
karany  był  nie  płaceniem  główszczyzny,  jak  za  zabicie 
szlachcica  lub  mieszczanina,  ale  utratą  własnej  głowy  w  są- 
dzie właściwym.  Za  skaleczenie  zaś  chłopa,  kara  arbitralna 
na  szlachcica  postanowiona  była.  —  Wogóle  sądy  polskie 
były  jawne  czyU  publiczne.  Sprawy  wprowadzane  być  mo- 
gły przez  same  strony  lub  umocowanych  obrońców,  któ- 
rych już  za  Kazimierza  Wielkiego  zwano  adwokatami,  pro- 


—     380     — 

kuratorami  lub  prolokutorami,  później  zwano  ich  patronami^ 
a    przy   trybunałach    mecenasami.     Sąd^   tak   jak    i   teraz 
z  urzędu  nic  nie  działał.  Proces  rozpoczynał  się  od  pozwu 
na  piśmie,  przez  woźnego  stronie  wręczonego.  Woźny,  po 
łacinie  minisłerialis,  był  przez  wojewodę  mianowany.  JeźeK 
woźny  miał  upoważnienie   na   całą   prowinoyę,   zwano    go 
w  mowie  potocznej  generałem,  co  pochodziło  z  łacińskiego 
generalis  ministerialis.    Pozwy   były    na  piśmie  w  sprawach 
cywilnych,    ale   były  i  ustne,   gdy   woźny    zaraz    do    sądu 
pozwanego  prowadził,  np.  gdy  złodziej  z  licem,  czyli  rze- 
czą skradzioną  był  schwytany.  Formę  dla  pozwów  przepi- 
sał Zygmunt  I.     Głosy  i  dokumenta   strony  komunikowały 
sobie    podług   spisanego    sumaryusza.     Wstępne   rozprawy 
zwano  akcesoryami,  jak  ekscepcye,  dylacye  i  t.  z.  punkta 
incydentalne.    Od  tych  akcesoryjnyoh  dekretów,   jeżeli  nie 
przesądzały   sprawy,   nie   było    apelacyi   i    bardzo   mądrze, 
bo  inaczej  żadna  sprawa  nie  miałaby  końca.  Po  ułatwieniu 
sporów  akcesoryjnych,  gdy  sprawę  wprowadzano,  naprzód 
czytał  głos    obrońca   powoda,    który    to    głos    nazywał   się 
w  Koronie   induktą,    w   Litwie    produktem   i   przedstawiał 
sądowi  dowody.     Następowała    potem    odpowiedź    obrońcy 
pozwanego,  zwana  repliką.  Dekret  zapadał  większością  gło- 
sów.    Jeżeli  się  pozwany  nie  stawił   w   sądzie,    wydawana 
była  na  niego  kondemnata.  Do  zupełnego  pokonania  czyli 
konwikcyi,  potrzeba  było  trzech  kondemnat.  Ale  jeżeli  ter- 
min był  zawity,    t.  j.  stanowczy,    to    w   takim,  razie  jedna 
kondemnata   stanowiła   konwikcyą.     Jeżeli   się    powód   nie 
stawił,  upadł  ze  sprawą.  Przeciwko  wyrokom  z  niestawiennic- 
twa pozwanego  wydanym,  służyła  skarga  nieważności.  Kon- 
demnata miała  ważne  skutki  polityczne,  bo  nie  dopuszczała 
do  urzędowania  publicznego  tych,  na  których  była  zyskana. 
Egzekucya  dekretów  należała  do  sądu  grodzkiego.    Gdyby 
pokonany  prawem,  nie  był  wyrokowi  posłuszny,   występo- 
wał przeciw  niemu  starosta  ze  szlachtą.  Jako  środek  obrony 
przeciw    wyrokowi  pierwszej    instancyi,    była   apelacya   do 


—     381     — 

trybunału,  ale  tu  nie  można  było  nowych  czynów  i  dowo- 
wodów  przywodzić,  z  wyjątkiem  chyba,  ze  wykryty  do- 
kument był  tak  stanowczy,  iż  gdyby  się  znajdował  był 
przy  pierwszem  sądzeniu,  inny  wypaśćby  musiał  dekret. 

Sądy  boże  ob.  Pojedynki  w  Polsce. 

Sążeń  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Sejm  konwokacyjny  oznacza!  zwołanie  wszystkich  sta- 
nów Rzeczypospolitej  podczas  bezkrólewia,  celem  uchwa- 
lenia terminu  i  formy  sejmu  elekcyjnego.  Za  Jagiellonów 
nie  znano  sejmów  konwokacyjny  eh,  lecz  po  ogłoszeniu  bez- 
królewia naznaczano  odrazu  czas  sejmu  elekcyjnego.  Gdy 
atoli  życie  polityczne  zacz^o  się  rozwijać  na  szerokich 
przestrzeniach  połączonej  z  Koroną  Litwy  i  Rusi,  postano- 
wiono po  ómierci  Zygmunta  Augusta  na  styczeń  r.  1573 
•do  Warszawy  konwokaoyę  Stanów,  żeby  uchwaliły  czas 
i  formę  elekcyi.  Z  tej  potrzeby  chwilowego  porozumienia 
wywiązał  się  sejm  konwokacyjny,  który  odtąd  wszedł  w  zwy- 
czaj i  prawo,  a  miał  określony  czas  trwania  dwutygodniowy. 
W  kilka  miesięcy  po  konwokacyi  następował  sejm  elek- 
cyjny. Sejm  konwokacyjny  czyli  „przyzywny"  był  w  grun- 
cie rzeczy  ze  swemi  uchwałami  „generalną  'konfederacyą 
stanów'^  i  nosił  taką  nazwę  prawną. 

Sejmiki.  Poza  sejmem  walnym  Rzeczypospolitej  istniało 
po  województwach,  ziemiach  i  powiatach  od  60  do  60 
ustrojów  sejmikowych,  które  wybierając  wszystkich  posłów 
na  sejmy  i  dając  im  szczegółowe  instrukcye,  od  których 
nie  mogli  odstępować,  stanowiły  wjaściwy  rząd  kraju.  Tak 
było  swego  czasu  w  Niemczech  i  Franoyi,  a  sejmiki  wę- 
gierskie w  liczbie  52  zarządzały  Komitatami  aż  do  r.  1848. 
Pomimo  rozwoju  sejmów  ogólnych,  nasze  sejmiki  ziemskie 
nie  utraciły  swego  samoistnego  obywatelskiego  życia  i  były 
podstawowym  organem  reprezentacyi  stanowej.  Wiemy 
z  dziejów,  źe  kiedy  r.  1404  zawierano  pokój  z  Krzyżakami 
i  postanowiono  wykupić  od  nich  ziemię  Dobrzyńską,  za 
którą  żądali  40,000  dukatów,  Władysław  Jagiełło  zarządził 


—    382     — 

złożenie  sejmików  po  wszystkich  województwach  i  ziemiach, 
aby  na  nich  szlachta  obmyśliła   ze  swoich  dochodów  zasi- 
łek pieniężny  na  cel  powyższy.  Następnie  zaś  zwołano  do 
Nowego  Miasta  Korczyna   sejm  walny,   na   który   zebrano 
się  z  powziętemi  już  na  sejmikach  uchwałami.    Podwaliną 
zatem  całej  uchwały  nie  był  sejm  walny,   na   który   przy- 
byli reprezentanci   szlachty,   ale   zasada  postanowiona    na 
sejmikach  ziemskich  przez  zasiadający  tam  ogół  rycerstwa, 
ozyU  narodu,   który    wysłał   tylko    posłów   na  sejm  walny 
dla  porozumienia  się  z  królem.    Bez  tych  sejmików  i  tego 
samorządu  ziemskiego,  który  później  czuwał  nad  wykona- 
niem swojego  postanowienia,   nie   było  mowy  o  jakimkol- 
wiek najmniejszym  poborze.  Przywilej  Koszycki  z  r.  1374 
nadawał  szlachcie  prawo  przyzwalania  na  budowanie  zam- 
ków obronnych  i  uwalniał  ją  od  wszelkich  opłat   i    danin, 
z  wyjątkiem  dwóch  groszy,  które  obciążały  każdy  łan  osia- 
dły przez  kmieci  szlacheckich.  Tym  sposobem  każdy  nowy 
podatek  lub  ofiara,  wymagały  przyzwolenia  i  zgody  wszyst- 
kiej szlachty,  zarówno  bogatej  jak  i  zagonowej,  która  mo- 
gła się  zbierać    i    stanowić   tylko    na  sejmikach  ziemskich, 
sHadanych    w   razie  zachodzącej    potrzeby.     Sejmiki    były 
jak  ogniwa,    z    których    się    składał  łańcuch,   zarządzający 
Koroną  i  stanowiący  o  wszystkiem  dla  kraju.  Każde  ogniwo 
ma  w  sobie  cząstkę  władzy,  niezawisłości  i  majestatu  pań- 
stwowego.    Pod  koniec  XIV  wieku    sejmiki   ziemskie   nie 
były  jeszcze  uorganizowane,  a  tylko  występują  sejmy  pro- 
wincyonalne  w  pięciu  głównych  ogniskach,    któremi  były: 
Wielkopolska,  ziemia  Łęczycka,  Sieradzka,  Krakowska  i  San- 
domierska. Niezależnie  od  wieców  sądowych  czyli  Wielkich 
roków  (colloąuium  generale),  dostojnicy  ziemscy  tworzą  w  ka- 
żdej ziemi  radę  ziemską  (consilium  generale),  która  zajmuje 
się  sprawami  administracyi,  porządku  i  spokoju  publicznego, 
nie  wyłączając  sprawiedliwości.   Np.  aby  zapobiedz  bijaty- 
kom na  jarmarkach,  rada  taka  zabrania  kmieciom  przycho- 
dzić do  miast   z  bronią   w  ręku.     JeżeU   zaś   przedmiotem 


—     383     — 

obrad  ma  byó  rzecz  dotycząca  całej  społeczności,  to  po- 
wołany bywa  ogół,  czyli  wszyscy  ziemianie  na  sejmik. 
Sądy  wiecowe  czyli  Boki  wielkie  po  województwach  po- 
częły w  XV  wieku  chromać,  ale  zato  tętno  życia  ro- 
zwijało się  żywiej  w  sejmikach  ziemskich,  pociągających 
udziałem  nie  tylko  wybranych,  jak  bywało  na  wiece  są- 
dowe, ale  zjazdem  całej  rzeszy  ziemiaństwa.  Sejmik  zajął 
wkrótce  mocne  i  górujące  stanowisko.  Zaczął  poprawiać, 
zatwierdzać  i  kontrolować  uchwały  wieców  sądowych.  W  po- 
stępowym swym  rozwoju  ogarnij  miejscowe  ustawodaw- 
stwo sądowe  i  wymiar  sprawiedliwości.  Obyczaj  przecho- 
dzi od  Polaków  do  Rusi.  I  tam  sądy  wiecowe  udają  się 
po  instrukcye  do  sejmików.  W  Krasnymstawie  i  Hrubie- 
szowie, tak  samo  jak  wszędzie,  zasiadają  panowie  stołe- 
cznicy  czyli  wybrana  do  głosu  starszyzna,  otoczona  tiumem 
wszystkiej  szlachty.  W  Wielkopolsce  sejmik  ziemski  jest 
instytucyą  zarówno  sądowo-prawną  jak  organem  samorządu 
krajowego.  Sejmik  ziemski  na  Rusi  już  w  w.  XV  zabiera 
się  do  kontroli  dochodów  skarbu  publicznego,  jak  myta, 
ceł,  szosów,  czynszów  i  t.  d.  Gdy  do  r.  1464  zwołanie  po- 
spolitego ruszenia  zależało  wyłącznie  od  króla,  to  odtąd 
król  nie  mógł  zwoływać  bez  przyzwolenia  sejmiku  każdej 
ziemi  oddzielnie.  Dalej  król  nie  mógł  niczego  nowego  po- 
stanowić, coby  pierwej  nie  było  na  sejmikach  ziemskich 
roztrząsane.  Ustawodawstwo  Nieszawskie  z  r.  14B4  uczyniło 
stan  rycerski  sprężyną  życia  politycznego,  którego  skła- 
dową jednostką  staje  się  ziemia,  a  sejmik  tej  ziemi  or- 
ganem i  warownią  wolności.  Wielkopolska  góruje  nad  Ma- 
łopolską, posiadając  10  sejmików,  podczas  gdy  ostatnia 
tylko  6.  Sejmiki  biorą  udział  w  sejmach  głównych  swojej 
prowincyi  przez  swoich  posłów,  co  nie  wyłącza  obecności 
szlachty,  nieraz  tłumnie  na  sejm  prowinoyonalny  n.  p.  wiel- 
kopolski, małopolski,  ruski  lub  pruski  przybywającej.  Zwy- 
kle ci  sami  posłowie  wysyłani  potem  byli  na  sejm  walny 
całej    Korony,    wioząc   tak   zwane    kartelusze,    czyli    ściśle 


—     384     — 

okreólone  polecenia  i  instrukcje  swoich  ziem,  których  zmie- 
niaó  nie  mieli  prawa.     Samorząd  sejmikowy   począł  nawet 
regulować  stosunki  ludności  rolniczej,   tak   iż  zdawało  się, 
że  każda  ziemia  jest  oddzielną  rzecząpospolitą,  lub  nieza- 
wisłym stanem    sfederowanej  republiki.     W  ten  sposób  na 
sejmiku  w  Krasnymstawie   r.  1447   ziemia  chełmska  unor- 
mowała powinności    swoich  kmieci.     Na   sejmach   walnych 
za  Kazimierza  Jagiellończyka   radzi  król    i   panowie,   jako 
starszyzna  narodu,  cała  zaś  rzesza  szlachty  radzi  na  sejmi- 
kach ziemskich  i  sejmach  prowincyonalnyoh.  Ale  wstępuje 
na  tron  syn  Kazimierza  Jan  Olbracht  i  składa  r.  1493  sejm 
koronny,  na  którym  spostrzegamy  wielką  nowość:  oto  po- 
słowie sejmików,    reprezentanci  szlachty  ziemskiej,    wystę- 
pują w  tym  sejmie  jako  uorganizowana  izba  poselska,  obok 
senatorskiej,  jako  stan  trzeci  obok  senatorskiego  i  królew- 
skiego.   Sejmiki  ziemskie,  przez  utworzenie  si^  izby  posel- 
skiej,  nie   przestają   istnieć,    ale    rozwijają  się    w  dalszym 
ciągu  jako  organy  samorządu  w  ziemiach  i  życia  ich  poli- 
tycznego,  zachowując    sobie    udział   w   stanowieniu   praw, 
podatków  i  wojny,  w  administracyi  skarbowej  przy  wybie- 
raniu poborów  i  innych   podatków,    postanowionych   przez 
sejm  prowincyonalny  lub  ogólny  za  zgodą  sejmików.  Prawo 
kontroli  nad  szafowaniem  skarbu  było  prostem  następstwem 
prawa  sejmików  przyzwalania  na  pobory.    Liberum  veto  na 
sejmach  walnych  było  naturalnym  wynikiem  prawie  udziel- 
nej  niezależności  ziem  i  ich  sejmików,    którą  miały  w  tra- 
dycyi  z  czasów  piastowskich;  stawiały  więc  swoje  uchwały 
jako    prawa,    nie    czując   się    w    obowiązku    przyjmowania 
innych  uchwał  w  ich  miejsce.   Tradycya  była  tak  potężną, 
że  nawet  tak  wielki  umysł,  jakim  był  Jan  Tarnowski,  prze- 
mawiał za  karteluszami,    t.  j.  instrukoyami  sejmików  ziem- 
skich.    Już  od  XV  wieku   stał  się  sejmik  ziemski    filarem, 
na    którym    spoczywało    wiązanie    całej    budowy    państwa, 
stał  się  w  jego  organizmie   ową  pierwotną   zasadniczą  ko- 
mórką,   która  się  rozradza  i  kształtuje,   ale  we  wszystkich 


—     386     — 

odmianach  zachowuje  znamiona  swej  pierwotnej  istoty.  Od 
wieku  XV  do  r.  1764  władza  sejmików  miała  wpływ  prze- 
ważny w  sprawach  Ezeczypospolitej.  Panowanie  Stanisława 
Augusta  było  dobą  ograniczenia  ich  wpływu.  Za  "Włady- 
sława lY  autonomia  ziemska  wyrobiona  przez  sejmiki,  do- 
szła tak  daleko,  że  województwa  posiadały  swoje  własne 
skarby,  zasilane  dochodami  z  ustanawianego  rok  rocznie 
przez  sejmiki  podatku  czopowego.  Za  Augusta  II  odebrano 
sejmikom  zarząd  wojskowy  w  województwach,  a  za  Stani- 
sława Augusta  zniesiono  skarby  wojewódzkie  i  odebrano 
im  dochody  z  czopowego  i  szelężnego,  co  bardzo  wpłyn^o 
na  zmniejszenie  gorączki  sejmikowania.  Najpodobniejszy 
do  polskiego  ustrój  autonomii  sejmikowej  miały  Węgry. 
Komitaty  węgierskie  przechowały  aż  do  r.  1848  przywilej, 
mocą  którego,  tak  samo  jak  nasze  ziemie,  mogły  się  sprze- 
ciwić wszelkiej  uchwale  sejmu  królestwa,  jeżeli  ją  uważały 
za  niezgodną  z  duchem  starej  konstytucyi  węgierskiej.  Było 
to  poprostu  analogiczne  z  polskiem  liberum  v€to,  tylko  prze- 
trwało dłużej  niż  polskie.  Gruntowne  zrozumienie  całego 
ustroju  prawno- państwowego  Rzeczypospolitej  polskiej  było 
prawie  niemożliwem  bez  poznania  historyi  sejmików  ziem- 
skich. Historyę  zaś  powyższą  dopiero  po  raz  pierwszy  od- 
słonił i  rozwinął  profesor  Adolf  Pawiński  w  dwóch  znako- 
mitych swoich  dziełach:  1)  „Sejmiki  ziemskie**  (r.  1374 — 
IBOB)  i  2)  „Eządy  sejmikowe  w  Polsce"  (r.  1B72— 179B). 
W  dziełach  tych  znajdujemy  potwierdzenie  tego,  co  da- 
wniej pisał  o  sejmikach  i  instrukcyach  sejmikowych  Bar- 
toszewicz. Ob.  Instrukcye. 

Sejmowy  sąd  ob.  Sądy. 

Sejmy,  zebrania  prawodawcze  ogólno  -  państwowe. 
W  pierwotnych  dziejach  Polski,  t.  j.  przed  zaprowadze- 
niem chrześcijaństwa,  odbywały  się  wiece  po  ziemiach  i  opo- 
lach, czyli  zebrania  sądowo-administracyjne  starszyzny,  ale 
o  sejmach  prawodawczych  nie  było  jeszcze  mowy.  Bole- 
sław Chrobry  miał  przy  sobie  dwunastu  panów   czyli   wo- 

K8IĘ6A  RZeCZT   FOISKICH.  ^5 


—     386     — 

jewodów,   a  właściwie  rajców,   z  którymi,  jak   zaświadcza 
Gallus,  ^poufale  tajemnice  państwa  i  rady  traktowdt".  Nie 
był  to  jednak  sejm  tylko  rada  królewska,  a  kronikarz  do- 
daje,  że  na  dworze  Bolesława  bywały  razem  i  żony  owych 
wojewodów  i  że  nieraz  uczty  i  biesiady  król  z  niemi  i  z  mę- 
żami ich  odprawiał,  z  czego  widać,  że  doradcy  królewscy 
byli  od  pana  swego  nieodstępni.     Nawet   zdarzało   się,    że 
królowa,  aby  wyprosić  przebaczenie  winy  dla  potępionych, 
przypadała  do  nóg  królewskich    „z    dwunastą  przyjaciółmi 
i  żonami  ich**.     Bolesław   przed  śmiercią  swoją,   opowiada 
Gallus,  „wszystkich  swoich  przyjaciół  i  wojewodów  zewsząd 
zgromadziwszy,  w  tajemnicy  z  nimi  stanowił  o  przyszłych 
rządach  królestwa".     Był  to  więc  już  rodzaj  sejmu,    który 
wybrał  i  mianował  następcę  po  ojcu,  Mieczysława,  jednego 
z  młodszych  synów  królewskich.  Po  śmierci  Bolesława  Krzy- 
woustego, działa  już  bardzo  widocznie  starszyzna  narodowa, 
rozstrzygając  rozmaite  sprawy  w  granicach  dzielnic,  jednych 
książąt  wyrzuca,    innych  obiera,    więc  sprawuje  najwyższą 
władzę  polityczną.  Im  więcej  książąt  i  dzielnic  się  tworzy, 
tem  więcej  wzrasta  liczba  starszyzny  ziemskiej.     Wszyscy 
książęta  otaczają  się  doradcami,    mają  swoich  wojewodów, 
kanclerzy,  sędziów,  skarbników,  stolników,  cześników,  mie- 
czników i  marszałków,    coraz  liczniejszych  kasztelanów  po 
grodach.  Kazimierz  Sprawiedliwy,  posiadłszy  większą  część 
Polski,    zwołuje  wielką   radę  wszystkiej  starszyzny  narodu 
do  Łęczycy  w  r.  1180.  Był  to  zatem  pierwszy  wielki  pra- 
wodawczy   sejm  narodu  polskiego,    nazwany    przez    kroni- 
karzy synodem,   ponieważ  brali  w  nim  udział  wszyscy  bi- 
skupi i  starszyzna    duchowna,    a   spisane    na    nim   ustawy 
posłano   do    zatwierdzenia   Stolicy  Apostolskiej.   Wiadoma 
jednak,    że    na    zjeździe  łęczyckim  oprócz  duchowieństwa, 
które  było  wówczas  czołem  oświaty  ludowej,   było    trzech 
książąt  panujących,  moc  panów  świeckich  i  rycerstwa,  oraz 
kmiecie  okoliczni  (Długosz).  To  też  papież  Aleksander  IH, 
zatwierdzając  ustawy  zjazdu  łęczyckiego,   powiada,   że  je 


—    387     — 

uchwalili  „biskupi  i  książęta  kraju".  Tych  dostojników 
ziemskich  musiało  byó  na  sejmie  łęczyckim  bardzo  dużo, 
bo  kroniki  powiadają,  że  ich  była  „obfita,  gęsta  liczba". 
Kazimierz  Sprawiedliwy  wprowadził  biskupów  do  rady  na- 
rodowej, w  której  tym  sposobem  znalazły  się  trzy  stany 
sejmów  późniejszych,  t.  j.  monarcha,  episkopat  (senat)  i  ry- 
cerstwo. Ustawę  łęczycką  ogłaszali  biskupi  ubrani  pontyfi- 
kalnie  wobec  Kazimierza  Sprawiedliwego,  książąt,  rycer- 
stwa i  ludu.  Gdy  czytali,  wszyscy  obecni  po  każdym  wstę- 
pie jednomyślnie  odpowiadali  chórem:  Amen!  wśród  ra- 
dości i  powinszowań  ogólnych.  Pod  koniec  doby  podzia- 
łowej sejm  pomorski  ogłosił  Przemysława,  księcia  polskiego, 
panem  Pomorza,  a  w  kilka  lat  później,  sejm  wielkopolski 
przywraca  królestwo  polskie  i  okrzykuje  tegoż  Przemy- 
sławta  królem  polskim.  Po  śmierci  pierwszego  króla  tej 
doby,  sejm  wspólny  w  Poznaniu,  złożony  z  Polan  i  Po- 
morzan, obiera  r.  1296  Władysława  Łokietka  drugim  z  kolei 
królem.  Władysław  musi  walczyć  o  koronę  polską  z  Wa- 
cławem czeskim,  Henrykiem  głogowskim,  i  staczać  boje 
z  popieranym  przez  zachód  Europy  potężnym  zakonem 
Krzyżackim,  oraz  Brandeburgami.  Dopiero  po  wielu  latach 
walk  i  nadludzkich  wysiłków,  wielki  duchem,  choć  mały 
ciałem  bohater,  odbudowuje  jedność  Polski  i  zgromadza 
drugi  po  Kazimierzu  Sprawiedliwym  sejm  powszechny  ziem 
polskich  r.  1331  w  Chęcinach.  Gdy  w  Łęczycy  stanowiono 
prawa  o  służebnościach  względem  kraju  i  przeciwko  gwał- 
tom prywatnym,  to  w  Chęcinach  mamy  już  zgromadzenie 
nie  tylko  prawodawcze  ale  i  polityczne.  Łokietek  jest  je- 
szcze dyktatorem,  ale  stawia  na  sejmie  chęcińskim  nową 
zasadę  równości  prawodawczej  całego  stanu  rycerskiego 
a  przewodniczy  mu  we  wszystkiem  podniosła  myśl  polity 
czna  połączenia  Małopolski  z  Wielkopolską  w  jeden  orga- 
nizm społeczny  i  państwowy.  Za  syna  Łokietka,  Kazimie- 
rza Wielkiego,  odbywa  się  w  Wiślicy  r.  1347  sejm,  jakiego 
Polska  nigdy  jeszcze    nie   miała,  wyłącznie   prawodawczy, 

25* 


388 


zestawiający  w  jedną  całość   wszystkie   zwyczaje   prawne, 
po  różnych   ziemiach   polskich   wiekami   wyrobione.     Król 
przed   ułożeniem   tego   statutu    postąpił   bardzo    rozumnie, 
zwołując  wiece    prowincyonalne   w   Mało-    i  Wielkopolsce. 
Sejmowanie  rozwija   się   dalej    za   Ludwika   węgierskiego, 
układy  w  Koszycach   są   dowodem   znacznego    wyrobienia 
się  narodu.  Król  nie  mógł  już  odtąd  samowolnie  nakładać 
żadnego  podatku,    a   prawo   to   staje  się  atrybucyą  sejmu 
czyli  samego   narodu.     W  ciągu    dwuletniego   bezkrólewia 
po  Ludwiku,  sejmy  ciągle  radzą  i  stanowią.   W  nich    spo- 
czywa majestat  narodu.  Formy  wyrobiły  się,  naród  dojrzał, 
a  wybraniem  Władysława  Jagiełły  i  przywiązaniem  do  sie- 
bie Litwy    uwieńczył  jedyne  tego  rodzaju  w  dziejach  Eu- 
ropy dzieło.     Nigdy    sejmowanie    nie  przyniosło   świetniej- 
szego  rezultatu.     Za  Władysława  Jagiełły  sejmy  rozwijają 
się    coraz   wspanialej.     Obok   dawnego    senatu   tworzy    się 
izba    poselska,    w    której    sejmuje    całe    rycerstwo.     Sejm 
ogólny  zebrany  r.  1404  w  Nowem  Mieście  Korczynie,    ce- 
lem wykupna  ziemi  Dobrzyńskiej    od  Krzyżaków,    stanowi 
epokę  w  dziejach  sejmów  naszych,  bo  obok  izby  senatorskiej 
przedstawia  ogół  rycerstwa.  Za  Jagiełły  organizują  się  sej- 
miki  ziemskie    po    województwach,   ziemiach   i    powiatach 
(ob.  Sejmiki  polskie),  w  których  ma  prawo  zasiadać  i  obra- 
dować każdy  szlachcic.  Sejmy  stają  się  władzą  prawodaw- 
czą,   polityczną   i   wojenną,    a    przestają    być  juryzdykcyą 
sądowniczą,    która   zostaje  przy  wiecach  (ob.  Wiece)  i  ro- 
kach  walnych.    Apelacye  ziemian  od  sędziów  miejscowych 
i  grodów  idą  na  wiece,    na  roki  walne  wojewódzkie.   Król 
zaś  sądzi  na  sejmie   już    tylko   apelacye    przychodzące    od 
tych  wieców  ziemskich.     Tak    powstają  trzy  instancye  są- 
dowe,  gdy  pierwej  były  tylko  dwie.     Na  miejsca  dla  sej- 
mów ogólnych  obiera   Jagiełło    zwykle    miasta    środkujące 
między  Wielko-  i  Małopolską   jak  Piotrków,    Sieradz,    Łę- 
czyca. Pierwszy  sejm  litewski  wspólny  z  Koroną  jest  w  Ho- 
rodle r.  1413.    Potem  łącząc  życie  i  krew  dwóch  narodów, 


Jagiełło  sejmy  koronne  gromadził  nawet  w  Litwie,  np.  roku 
1426  w  Brześciu  Litewskim.  Powaga  sejmńw  była  już  tak 
wielka,  że    Dawet  król  postanowieniom  ich  oprzeć  się  nie 
mógł.     Sejm  w  Jedlny  poręczył  Jagielle  następstwo  tronu 
dla  jego  syna  i  wyrobił  zasadnicze  prawo   polskie    o    wol- 
ności osobistej.  Za^ynęli  wówczas  jako  wielcy  radą  i  umy- 
słem na  sejmach  biskupi :  Zbigniew  Oleśnicki,  Mikołaj  Trąba 
i    Wojciech    Jastrzębiec;    hetmani:   Mikołaj    z   KiohfJowa, 
Jan  z  Czyźowa,  Jan  z  Tęczyna  i  Jan  z  Tarnowa;  kancle- 
rze: Jan  Szafraniec,  Władysław  z  Oporowa  i  t.  d.  Po  zgo- 
nie Warneńczyka,  podczas  długiego  bezkrólewia,  gdy  Ka- 
zimierz Jagiellończyk  wzdragał  eię  zostać  królem  polskim, 
narodem  rządziły  przez  lat  kilka  sejmy.  Kazimierz  składał 
później  często  sejmy  prowincyonalne:  wielkopolskie,  mało- 
polskie, litewskie,  koronne,  poborowe  (dla  uchwalenia  po- 
datków jednorazowych)    i   wreszcie   wspólne  Litwy  z  Ko- 
roną.    Sejm   r.  1493  za  Jana  Olbrachta    był   jak  się  zdaje 
pierwszym,    na  którym  obok  króla  i  izby  senatorskiej  wy- 
stępuje oddzielnie  społeczność  szlachty  jako  izba  poselska, 
odrębne  cifJo  reprezentujące  rzeszę  ziemiańską    w   postaci 
stanu  trzeciego:     Za  Aleksandra  Jagiellończyka  roku  1&05 
uchwalone    zostaje    w    Badomiu    prawo,    które    ostatecznie 
organizuje  sejmy.  Stanowi  ono,  że  odtąd  na  zawsze  niczego 
postanowić    nie    będzie    mógł    żaden   król,    bez    obopólnej 
zgody    obu  izb  sejmowych,    t.  j.    senatorskiej    i    poselskiej. 
Odtąd  widzimy  w  Polsce  dwa  odrębne  zupełnie  stany,   se- 
natorski i  rycerski.     Obadwa  wyszły   z  łona  szlachty, 
pierwszy  jest  starszyzną  ziem,  drugi  reprezentuje  ogó 
cerstwa  czyli  braci  szlachtę.     Sejm  polski    koronny  sj 
się  tedy  z  trzech  stanów  a  dwóch  izb.  Stany  są:  króle 
senatorski    i   rycerski;    izby:    senatorska  i  poselska, 
stany  równe  są  sobie    dostojnością,    władzą   i   znaczei 
Stanem  królewskim  jest  osoba  jedna,    która  składa  s< 
zwołuje  pospolite  ruszenia,  dowodzi  w  boju,  rozdaje  m 
i  atan  senatorski  z  łona  rycerskiego  wybiera.  Każde  p 


—    390    — 

musi  byó  uchwalone  przez  trzy  stany  i  przez  dwie  izby. 
EjtóI  polski  jest  dla  pracy,  zagaja  każdą  sesyę  sejmową, 
a  gdy  izbę  opuszcza,  posiedzenie  się  przerywa.  Król  sądzi 
na  sejmach  czyli  prezyduje  osobiście  w  najwyższej  jaka 
była  instancyi  sprawiedliwości  dla  narodu.  Nie  kładzie  on 
oddzielnie  swojej  sankcyi  na  uchwałach  sejmowych,  jak  to 
się  dzieje  gdzieindziej,,  ale  tylko  zabiera  głos  w  obradach 
jako  jeden  z  trzech  równych  sobie  stanów  i  idzie  za  jedno- 
myślnością dwóch  izb  czyli  za  wolą  narodu,  która  stano- 
wiła wszystkie  prawa.  Głosowania  w  sejmach  polskich  nie 
było.  Radzono  bowiem  i  porozumiewano  się  najprzód  na 
sejmikach  ziemskich  przed  sejmem  walnym,  potem  porozu- 
miewano się  poza  sesyą  lab  na  sesyi  sejmowej,  a  podług 
starego  obyczaju  mniejszość  ustępowała  patryotycznie  więk- 
szości, aby  dla  zasady  zyskać  sankcyę  jednomyślnej  zgody 
dla  każdego  prawa.  Siciński,  który  pierwszy  popełnił  zu- 
chwalstwo protestowania  jednym  głosem  przeciw  większości 
sejmowej,  został  na  wieki  potępiony  przez  naród.  Król 
zwoływał  sejmy,  a  od  r.  1521  musiał  zawsze  w  uniwersa- 
łach swoich  wyłożyć  powody  zwoływania,  żeby  posłowie 
przyjeżdżali  przygotowani  i  z  odpowiedniemi  instrukcyami 
od  ogółu  rycerstwa.  Odbywały  się  tedy  najprzód  sejmiki 
po  województwach,  z  tych  jechano  na  sejm  prowincyo- 
nalny,  a  z  prowincyonalnego  na  sejm  walny.  Sejmy  pro- 
wincyonalne  Rusi  odbywały  się  zwykle  w  Wiszni.  Sejm 
prowincyonalny  trzech  województw  pruskich,  składany  od 
r.  1446,  zwał  się  generałem.  Tym  sposobem  przyjeżdżano 
na  sejm  walny  koronny  z  rzeczą  gotową  i  dlatego  sejmy 
ogólne  trwały  zwykle  niedługo,  czasem  kilka  dni,  tydzień 
tylko.  Wnioski  czyli  „propozycye  od  tronu"  przedstawiał 
kanclerz.  Jeżeli  się  na  nie  nie  zgodzono,  sejm  rozchodził 
się  nie  sprawiwszy  nic.  Pierwszy  taki  wypadek  wydarzył 
się  za  Zygmunta  Starego  w  roku  1639.  Nie  było  u  nas 
tego,  co  mają  inne  państwa,  rozwiązania  sójmu  i  apelacyi 
króla  do  narodu.  Jeżeli  mniejszość  nie  chciała  połączyć  się 


—     391     — 

z  większością,  sejm  rwał  się  sam  przez  się  i  rozjeżdiał, 
a  król  upatrzywszy  odpowiednią  chwilę  zwoływał  sejm 
znowu.  Wzorem  takich  nierządnych  sejmów  jest  sławna 
Wojna  Kokoszą  i  pospolite  ruszenie,  które  się  zamieniło  na 
ogólny  sejm  szlachty  pod  Lwowem.  Bielski  Marcin  w  swo- 
jej kronice,  pisanej  w  połowie  XVI  wieku,  powiada  już 
o  sejmach:  „Zaczym  się  trzeba  tego  obawiać,  aby  ta  zby- 
tnia wolność  nasza,  nam  wielkiej  ]:}iewoli  nie  przyniosła 
i  tyraństwem  się  jakiem  nie  skończyła,  abo  więc  nas  wszyst- 
kich razem  nie  zgubiła.  A  tym  obyczajem  niegdy  rzecz- 
pospolita E*zymska  znamienita  upadła,  przez  zbytnie  rządy 
tych  trybunów  i  swawoleństwo  pospólstwa".  Sejmy  Zy-^ 
gmunta  Augusta  były  wszechwładne,  zawierały  traktaty 
międzynarodowe.  Lubelski  w  r.  1669  z  dwóch  reprezen- 
tacyi,  polskiej  i  litewsko-ruskiej  złożony,  dwa  państwa  zlał 
w  jedno.  Z  pomnożeniem  się  spraw  sejmy  musiały  się 
przedłużać.  Trwają  już  nie  po  tygodniu,  ale  po  kilka  ty- 
godni a  nawet  miesięcy.  Sejm  unii  lubelskiej  trwał  aż  9  mie- 
sięcy. Nie  wszystko  dokonały  na  nim  izby,  wiele  zasługi 
należy  się  i  Zygmuntowi  Augustowi,  który  jako  najwyż- 
szy rozjemca  wszystkich  osób  i  stanów,  a  przytem  umysł 
niepospolity,  miał  jeszcze  niemałą  władzę.  Po  śmierci  Zy- 
gmunta Augusta  sejmy  ustanawiają  się  na  zwyczajne  i  nad- 
zwyczajne, czego  dawniej  nie  było.  Prawo  stanowiło  teraz, 
że  raz  co  dwa  lata  zbierać  się  musi  sejm  na  6  tygodni. 
W  razie  zaś  potrzeby  szczególnej  król  zwołuje  sejm  nad- 
zwyczajny, który  może  tylko  trwać  nie  dłużej  nad  2  ty- 
godnie. Do  sejmów  nadzwyczajnych  liczyły  się  bezkrólewia. 
Podczas  bezkrólewia  prymas  zwoływał  sejm  konwokacyjny, 
po  nim  szedł  elekcyjny,  po  tym  zaś  koronacyjny.  Sejm 
konwokacyjny  i  koronacyjny  miały  prawo  trwać  po  2  ty- 
godnie, zaś  elekcyjny,  jako  więcej  spraw  załatwiający, 
6  tygodni,  jak  zwyczajny,  ale  trwał  i  dłużej  gdy  nie  było 
porozumienia.  Gdy  do  jakiej  ważnej  zgody  między  zwa- 
śnionemi  stronnictwami  przychodziło,  zbierał  się  sejm  nad- 


—     392     — 

zwyczajny  pacyfikacyjny,  uspokajający.  Gdy  przyszło  szla- 
chcie   łamać    pych^   magnatów,    którzy   się    nad    równość 
szlachecką  wynosili,  domagano  się  sejmu  konnego,  t.j.  zgro- 
madzenia całego  rycerstwa  w  polu.    Baz  króla   na   sejmie 
sądzono  (r.  1692)  i  sejm  ten  dlatego  nazwano  inkwizycj^- 
nym.  Raz  narodowi  przemoc  obca  narzuciła  prawo,  nie  do- 
puściwszy żadnego  posła   do   głosu  protestaoyi.     Sejm  ten 
(r.  1717)  nazwano  niemym.    Gdy  zaczęto  rwaó  sejmy  pra- 
wem liberum  veto,    szlachta  domagała  się  sejmów  exorbita- 
cyjnych,    czyli  naprawiających    to,    co  wyszło  z  ładu.    Od 
unii    lubelskiej    sejmy    prowincyonalne   straciły  już   swoje 
pierwotne  znaczenie,   i  z  wyjątkiem  pruskiego,   rzadko  się 
już  zbierały.    Ostatni  sejm  litewski,    dla  załatwienia  spraw 
miejscowych,  zebrał  się  za  Jana  Sobieskiego.  Za  nieszczę- 
śliwego panowania  Augusta  III  Sasa  wszystkie  sejmy  obra- 
dowały po  6  tygodni,    ale  w  ostatnim  dniu    były  zrywane 
przez  możnowładnych  przywódców.     Gdyby  nie  ta  zasada 
wymaganej  jednomyślności,  mielibyśmy  z  tego  czasu  całe 
obszerne  prawodawstwo.  Statyści  polscy,  aby  utrudnić  zry- 
wanie sejmów,  obmyślili  limitę  czyli  prawo,  mocą  którego 
król  w  krytycznej   chwili  mógł  sejm  limitować,  t.j.  zawie- 
sić,   aby  go  zebrać  później    w    przyj aźniejszej    chwili,    ale 
i  to  nie  pomogło.     Rwały  się  też  i  sejmy  prowincyonalne 
pruskie  czyli  t.  z.  generały  trzech  województw,  zbierające 
się  kolejno  w  Malborgu  i  Grudziąźu.     Z  tego    to   powodu 
wszystkie  sejmy  koronne  od  r.  1712  do  1730  odbywały  się 
bez  posłów  pruskich.     W    innych    czasach  bywało  inaczej. 
Gdy  rwały  się  sejmiki  województw  koronnych  i  litewskich 
a  pruskie  dochodziły,  przybywała  na  sejm  walny  tak  wielka 
hczba  posłów  pruskich,    źe  nieraz  prawie  połowę  sejmują- 
cych składali.  To  dało  powód  w  dobie  Stanisława  Augusta 
do  uchwały,    że    z    trzech    województw  pruskich  może  za- 
siąść na  sejmie  walnym  tylko  40- tu  posłów.  Ze  zaś  podług 
normy  dla  wszystkich  ziem   i   powiatów    Rzeczypospolitej, 
z  województw  tamtych  powinno    było    zasiadać   tylko-  po- 


^  _    393     — 

słów  18-tu,  Rzeczpospolita  wi^o  robiła  szczególny  wyjątek 
i  łaskę  dla  Pomorzan,  dopuszczając  więcej  niź  dwa.  razy 
liczniejszą  ich  deputacyę.  Po  sejmie  unii  lubelskiej  przy- 
syłały województwa  na  sejmy  walne  po  6-oiu  posłów,  z  ka- 
żdej ziemi  po  2,  lub  jak  na  Litwie,  gdzie  powiaty  były 
większe  od  ziem  koronnych,  z  każdego  powiatu  po  2. 
Województwo  mazowieckie  z  10-ciu  ziem  wybierało  po- 
słów 20-tu,  ruskie  8-miu,  halickie  6-ciu,  wileńskie  10-ciu, 
trockie  8-miu,  krakowskie,  poznańskie,  sandomierskie,  ka- 
liskie, kijowskie,  wołyńskie,  podlaskie,  mińskie  i  inflanckie 
po  6-ciu,  również  sieradzkie  z  ziemią  wieluńską.  Łęczyckie, 
bełzkie,  smoleńskie,  brzesko-litewskie,  inowrocławskie  z  zie- 
mią dobrzyńską  po  4-ech.  Kujawy  4,  woj.  witebskie  z  po- 
wiatem orszańskim  4,  woj.  płockie,  połockie,  lubelskie,  mśoi- 
sławskie,  bracławskie  i  księstwo  źmudzkie  po  2.  Włady- 
sław IV  tworząc  woj.  czernichowskie  z  ziem  odzyskanych 
za  Dnieprem,  dał  mu  prawo  wybierania  posłów  4.  Później 
ze  względów  sprawiedliwości  powiększano  niektórym  wo- 
jewództwom liczbę  posłów,  a  najwięcej  w  roku  1764,  gdy 
powiększono  ogólną  ich  liczbę  o  65.  To  powiększanie 
trwało  dalej.  W  roku  1768  wznowiono  województwo  gnie- 
źnieńskie z  4- ma  posłami.  Na  sejm  wielki,  czteroletni,  przy- 
było w  roku  1788  posłów  181.  A  gdyby  nie  był  nastąpił 
pierwszy  rozbiór  z  lat  1772 — 3,  byłoby  ich  286.  Sejm  ten 
był  konstytuantą,  urządzał  kraj,  zmieniał  zastarzałe  prawa, 
złe  usuwał  i  nowe  zasady  życia  podnosił,  a  gdy  obradował 
już  dwa  lata  i  gdy  nadeszła  pora  drugiego  sejmu  zwyczaj- 
nego, zatrzymując  posłów  starych,  rozpisano  nowe  wybory 
celem  podwojenia  kompletu.  Tym  sposobem  przybyło  w  roku 
1790  nowych  posłów  181,  czyli  zasiadło  razem  362,  którzy 
wraz  z  senatorami  i  ministrami  stanowili  poważną  liczbę 
600  sejmujących.  Tym  sposobem  zasiadły  jakby  dwa  sejmy 
razem,  a  raczej  jeden  w  podwójnym  komplecie,  który  ze 
zwyczajnego  stał  się  nadzwyczajnym,  nazwany  w  dziejach 
sejmem  Wielkim    czyli    Czteroletnim.     Sejm    ten    stwr — •** 


—    394    — 

nową  w  Polsce  ideę  „sejmu  gotowego",  który  miał  jak  da- 
wniejsze byó  wybierany  oo  dwa  lata,  ale  trwaó  nie  6  ty- 
godni, lecz  w  miarę  potrzeby  przez  2  lata,  czyli  byó  zawsze 
na  usługi  Bzplitej.  Sejm  czteroletni  rozjechał  się  jako  za- 
limitowany  i  mógł  się  zebrać  w  każdej  porze,  ale  praoe 
jego,  a  głównie  słynną  konstytucyę,  podpisaną  w  d.  3  maja 
1791  r.,  zniweczyła  Targowica,  zwoławszy  r.  1793  sejm  do 
Grodna,  na  którym  stanął  drugi  podział  fi.zplitej.  Jak  wiel- 
kie znaczenie  miały  dawne  sejmy,  jako  szkoła  życia  pubU- 
cznego  w  narodzie,  dowód  tego  mamy  w  słowach  Paska: 
„Żeby  każdy  ze  szkół  wyszedłszy,  starał  się  o  to  pilno, 
aby  się  rzeczom  przysłuchał  i  przypatrzał  na  sejmach. 
"Wszystkie  na  świecie  publiki,  cień  to  jest  przeciwko  sej- 
mom. Nauczysz  się  polityki,  nauczysz  prawa  i  tego  o  czem 
w  szkołach  jako  żyw  nie  słyszałeś.  Tam  to  słuchałem  naj- 
pilniej,  że  mi  się  i  jeść  nie  zachciało.  A  kiedy  na  dokoń- 
czeniu sejmu  po  całej  nocy  siadają,  to  też  i  ja  siedziałem'^. 
Sekretarze  wielcy:  koronny  i  litewski,  byli  dygnita- 
rzami Rzeczypospolitej,  bez  prawa  zasiadania  w  senacie. 
Królowie  polscy  mieli  wielką  liczbę  zwykłych  sekretarzów, 
bo  był  to  tytuł  honorowy,  dawany  przez  królów  dla  od- 
znaczenia wszystkim  ludziom  uczonym,  bez  względu  na 
ich  urodzenie.  Aleksander  Jagiellończyk  w  r.  1604  za  zgodą 
senatorów  postanowił  urząd  sekretarza  wielkiego  koron- 
nego, który  powinien  być  najbliżej  boku  królewskiego. 
Sekretarze  wielcy  mieli  sobie  powierzone  tajemnice  pań- 
stwa, na  których  dochowywanie  przysięgali.  Przechowy- 
wali pisma  tajne,  zastępowali  kanclerzy,  na  sejmach  od- 
czytywali pisma  publiczne,  oddalać  się  nie  mogli  ud  dworu 
królewskiego  bez  ważnych  powodów.  Zygmunt  August 
bawiąc  bez  kanclerza  w  Litwie,  miał  przy  sobie  sekretarza 
wielkiego,  i  przez  niego  wszystko  jak  przez  kanclerza  za- 
łatwiał, udzieliwszy  mu  osobną  czworograniastą  pieczęć, 
którą  pisma  aż  do  następnego  sejmu  pieczętował.  Litwa 
naśladowała  we  wszystkiem  urządzenia  koronne,   otrzyma- 


—     396     — 

jąo  tyleż  wolności  co  i  Korona.  Więc  po  ustanowieniu 
sekretarzy  wielkich  koronnych  pojawili  się  litewscy.  Przy- 
jęto zwyczaj,  iż  na  urzędy  te  król  mianował  zwykle  du- 
chownych, a  nawet  warunek  ten  położono  Janowi  Sobie- 
skiemu  do  Paktów.  Sekretarze  wielcy  byli  kandydatami  na 
kanclerzów.  Po  nich  w  godności  szli  referendarze. 

Senat  litewski  utworzony  został  przez  Władysława 
Jagiełłę  na  sejmie  w  Horodle  r.  1413,  na  wzór  senatu  pol- 
skiego i  rozwijał  się  podług  wyrobionych  już  form  i  pojęć 
o  wolności  w  narodzie  polskim,  od  którego  Litwa  zaczer- 
pnęła swoją  cywilizacyę  i  wiarę.  Przykład  ustroju  społe- 
czeństwa polskiego  i  polskich  swobód  musiał  być  na  Litwie 
potężny,  skoro  Jagiełło  w  27  lat  po  wstąpieniu  na  tron 
polski,  sam  znosi  nieograniczone  samo  władztwo  swoje  w  dzie- 
dzicznej Litwie  i  stanowi  dla  narodu  swego  senat.  "Wielki 
akt  unii  Horodelskiej  opiewa  między  innemi :  „Też  same 
w  Litwie  co  i  w  Polsce  stanowią  się  dostojeństwa,  krzesła 
i  urzędy,  to  jest  w  Wilnie  i  Trokach  wojewodowie,  kaszte- 
.  lano  wie  i  na  innych  miejscach,  jak  się  nam  podoba  posta- 
nowić. Dygnitarze  ci  będą  z  katolików,  równie  jak  ziemscy 
urzędnicy  i  wchodzący  do  rad  naszych  katolikami  być  po- 
winni, dlatego,  że  różnica  w  wierze  stanowi  różnicę  w  zda- 
niach i  że  potrzebne  tajemnice  w  radzie  bywają  •  wyno- 
szone". Król  pierwszych  wielkorządców  czterech  zamiano- 
wał w  Horodle,  bo  widzimy  jak  wojewoda  wileński  bierze 
polski  herb  Leliwa,  trocki  Zadora,  kasztelan  wileński  Ra- 
wicz, a  kasztelan  trocki  Lis.  Obok  świeckich  senatorów, 
polskim  obyczajem  wchodzą  do  wielkorady  litewskiej  i  bi- 
skupi, jakoż  w  Horodle  obecni  byli:  wileński,  kijowski 
i  włodzimierski  (późniejszy  łucki).  Po  wojnie  grunwaldzkiej 
i  ustanowieniu  nowego  biskupstwa  źmudzkiego,  przybywa 
biskup  żmudzki  i  tak  zwany  „starosta  źmudzki''  czyli  wo- 
jewoda. Tworzą  się  i  ministeryalne  urzędy,  z  których  pierw- 
szym na  Litwie  był  marszałek.  Liczba  marszałków  ziem- 
skich doszła  później  do  12-tu.  Za  kanclerzem  przyszło  grono 


—     396    — 

pisarzów.     Na  E>usi  powstają  namiestnicy   i   wojewodowie 
w  Łuoku,  Orszy,  Brańsku,  Połocku,  Witebsku,  ale  niżsi  od 
wojewodów  wileńskiego  u  trockiego,  ustanowionych  w  Ho- 
rodle.   W  świeckim  senacie  Litwy  po  dwóch  wojewodach^ 
dwóch  kasztelanach  wileńskich  i  trockich,  piąte  krzesło  zaj- 
mował starosta  żmudzki,  a  szóste  wojewoda  kijowski.     Po 
kijowskim  pojawiają  się:  smoleński,  połocki,   nowogródzki 
i  witebski  a  wreszcie  od  r.  1520  podlaski.  Król  Zygmunt  I 
pomimo  oburzenia  panów  litewskich,  zrobił  wyłom  w  pra- 
wie  horodelskiem,  zastrzegaj ąoem  krzesła  senatu  litewskiego 
dla   samych    katolików,   bo   znakomitego   hetmana    Litwy, 
księcia  Konstantego  Ostrogskiego,  wyznawcę  greckiej  wiary, 
mianował  najprzód  kasztelanem  wileńskim,    potem    r.  1522 
wojewodą  trockim.  Na  przywileju  Zygmunta  dla  monastyru 
pieczarskiego  z  lipca  r.  1B22,  podpisany  pierwszym  świad- 
kiem biskup  wileński,  drugim  wojewoda  trocki,  trzeci  idzie 
wojewoda  wileński.     Król    zapraszał    nieraz  do  wielkorady 
i  panów    bez   krzeseł    senatorskich.     Tak   wszedł   do    rady 
litewskiej  książę  słucki  Olelkowicz,  także  metropolita  kijow- 
ski   wyznania   greckiego.     Litwa  i  Rusie  do  niej  należące 
chcą  stanowczo  organizować  się  po  polsku,  mieć  taki  sam 
senat  jak  koronny.     Ruska  szlachta    z   Wołynia   prosi  Zy- 
gmunta Augusta  staropolskiem  wyrażeniem,    aby  jej  urzę- 
dników do  panów  rady  litewskiej  przypuścił.     Król   refor- 
muje senat  litewski,    krzesła    według    starszeństwa  osadza, 
w  miejsce  marszałka  wołyńskiego  stanowi  wojewodę.  Dalej 
pojawiają  się  nowi  wojewodowie:  brzeski,  mścisławski,  bra- 
cławski  (na  Ukrainie),  miński,  i  porządkiem  chronologicznym 
zajmują  krzesła  poniżej  podlaskiego.     W  Horodle    ustano- 
wiono tylko  dwie  kasztelanie,  wileńską  i  trocką,  Zygmunt 
August  tworzy  kasztelanię  w  każdem  województwie,  żeby 
izba  senatorska  na  Litwie   nie    była    pośledniejszą    od   ko- 
ronnej.  O  wojewodach  wyraża  się  ten  król,  że  „należą  do 
naj  sekretniej  szych  rad  królewskich   i  są  zawsze  przy  boku 
królewskim".  Gdy  unia  lubelska  w  r.  1669  z  dwóch  senatów, 


—     397     — 

litewskiego  i  koronnego,  utworzyła  jednolitą  izbę  senator- 
ską czyli  wielkoradę  Rzeczypospolitej,  weszło  do  niej  37 
dygnitarzy  litewskich,  a  mianowicie  biskupów  4,  wojewo- 
dów 16,  kasztelanów  12,  i  ministrów  na  sposób  koronny  6-oiu, 
bo  hetmanowie  i  podskarbiowie  nadworni  pozostali  poza 
senatem.  Gdy  jednakże  do  Małopolski  zaliczono  Wołyń 
i  Ukrainę,  8-miu  senatorów  przeszło  w  poczet  dygnitarzy 
małopolskich  a  Wielkie  Księstwo  Litewskie  pozostało  przy 
29  konsyliarzach  w  wielkoradzie  Rzeczypospolitej. 

Senat  polski,  Senatorowie.  Nazwy  wzięte  z  języka  ła- 
cińskiego, w  którym  senat  zowie  się  senatus,  członek  senatu 
senator,  a  wszystko  pochodzi  od  wyrazu  sen€x,  stary,  sę- 
dziwy, sędziwiec.  Rząd  polski  za  doby  Piastów  składał  się 
z  księcia  lub  króla  i  rady  starszych  w  narodzie,  przy  boku 
jego  zostającej.  Za  Mieczysława  I  i  Bolesława  Chrobrego 
radę  taką  według  Gallusa  składali  comites.  Byli  to  niewąt- 
pliwie kasztelanowie  i  wojewodowie  a  należeli  do  niej  i  bi- 
skupi. Grono  tej  starszyzny  nazywali  Polacy  niewątpliwie 
radą  królewską  lub  książęcą.  Za  Jagiellonów  zwano  je 
Wielką  Radą  a  członków  wielkoradcami  lub  „panowie  rada". 
Nazwy  te  wzięte  były  zapewne  w  spadku  po  poprzedniej 
epoce  Piastów.  Że  jednak  pierwotnie  wszystko  pisano  po 
łacinie,  więc  w  języku  piśmiennym  i  prawodawczym,  a  pó- 
źniej w  książkach  i  mowie  potocznej  upowszechniły  się 
wyrazy  senat  i  senator.  Mateusz  Cholewa  i  Długosz,  mó- 
wiąc o  wieku  Xn,  nazywają  już  zjazdy  i  radę  starszyzny 
narodowej  senatem.  Bulla  papieża  Urbana  z  czasów  Kazi- 
mierza Sprawiedliwego  czyni  to  samo.  Bolesław  Krzywo- 
usty, podług  Cholewy,  w  obliczu  senatu,  wstał  aby  uści- 
skać Piotra  z  Książa,  dziękując  mu  za  schwytanie  i  do- 
stawienie kniazia  Wołodara.  Oczywiście  gdy  Polska  zosta- 
wała w  podziałach,  naród  nie  miał  jednego  senatu,  ale 
każdy  książę  miał  swój  senat  czyli  radę,  złożoną  z  kilku- 
nastu starszyzny.  Za  Przemysława,  Wacława  czeskiego 
i  Władysława  Łokietka,  księstwa  wsiąkając  w  jedność  ko- 


—     398    — 

ronną   i   przybierając   tytuł  województw,   wprowadzały  do 
rady  królewskiej  swoich  prowinoyonalnych  dygnitarzy.  Więc 
znalazł  się   oeły  ogrom   podkomorzych,   stolników,    cześni- 
ków,   kanclerzy,   pisarzów   i   sędziów,   z   których   królo.^e 
wybierając  większych    tylko  dostojników,   tworzyli   z    nich 
pwielką  radę"    dla  całej  Korony  czyli  właściwy  senat  pol- 
ski. Jeszcze  Przemysław,  panując  tylko  we  właściwej   Pol- 
sce czyli  Wielkopolsce •  i  na  Pomorzu,  mógł  do  rady  swo- 
jej zwoływać  komesów  poznańskich,   kaliskich,  gnieźnień- 
skich i  pomorskich,  równie  jak  współcześnie  z  nim  Łokietek 
panów  krakowskich,  sandomierskich,  sieradzkich,  łęczyckich 
i  brzesko-kujawskich.  Dopiero  po  śmierci  Wacława  i  połą- 
czeniu się  Wielkopolski  z  Małopolską,    Gniezna   z  Krako- 
wem,  senat  polski  urabiał  się   dla  oaJej  Korony:    z  biska- 
pów,  wojewodów,  kasztelanów,  sekretarzy,  pisarzy  i  innych 
dostojników  u  steru  władzy  stojących.   Od  czasów  Włady- 
sława Jagiełły    do    unii   lubelskiej    za   Zygmunta   Augusta 
w  r.  1669,    senat  polski  i  senat  litewski  rozwijały  się  jako 
dwie  oddzielne,    niezależne   w  niczem  od  siebie  instytucye 
państwowe.  Pierwsze  miejsce  w  senacie  polskim  zajmows^ 
arcybiskup  gnieźnieński,  drugie  krakowski  biskup.  Tak  było 
już  za  Kazimierza  Sprawiedliwego.  Biskup  wrocławski  szedł 
trzecim  w  wielkiej  radzie,    a    zasiadał    tam  jeszcze  za  Ło- 
kietka i  Kazimierza  Wielkiego.  Po  wrocławskim  szedł  wło- 
cławski, dawniej  kruszwicki,  nazywany  po  wszystkie  czasy 
kujawskim.     Po  kujawskim  szedł  poznański,    potem  płocki 
czyli  mazowiecki,  w  końcu  lubuski,  wyparty  ze  swojej  dye- 
cezyi  nadodrzańskiej  przez  Niemców,  tułacz  osiadły  w  Opa- 
towie w  ziemi  sandomierskiej.  Inni  biskupi,  np.  pomorscy: 
kołobrzeski,  kamiński  i  woliński,  dostawszy  się  pod  pano- 
wanie niemieckie,  przepadli  dla  Polski  Łokietkowej.    Było 
tedy  wielkoradców  duchownych  siedmiu,  a  po  utracie  Szlą- 
ska  sześciu.     Później    przybywają   biskupi  łacińscy  z  B*usi. 
Za  Kazimierza  Jagiellończyka  zasiada    w    senacie    polskim 
arcybiskup  lwowski,  biskupi:  przemyski,  chełmski  i  kamie- 


N 


—     399     — 

niecki.     Za   Kazimierza   Wielkiego    wszedł  jeszcze  biskup 
ceretyński  z  Bukowiny,  ale  w  XV  wieku  ta  dyecezya  ka- 
tolicka przepadła.   W  r.  1466  wskutek  pokoju  toruńskiego 
i  dobrowolnego  połączenia  się  z  Polską  dawnych  jej  ziem 
pomorskich,  przez  Krzyżaków  przemocą  oderwanych,  przy- 
bywają do  senatu  polskiego  dwaj  biskupi,  chełmiński  i  po- 
morski.  Ponieważ  krzesła  w  senacie  ustawiano  podług  da- 
wności   historycznej,    był   więc    kłopot  gdzie  ich  posadzić. 
Przybyli  bowiem  po  biskupaah  z  Busi,  ale  ziemie  ich  da- 
wniej niż  Ruś  do  Polski  należały.     Skończyło  się  na  tern, 
że  biskupa  warmińskiego  posadzono   po  płockim,   a   przed 
przemyskim,    chełmińskiego   zaś    po    przemyskim    a   przed 
chełmskim.  Od  roku  więc  1468  do  1669  zasiadało  w  sena- 
cie polskim  dwóch  arcybiskupów  i  9-ciu  biskupów.  Pierw- 
sze miejsce  wśród   wielkoradców    świeckich    zajmował    ka- 
sztelan krakowski,   po   nim   szli  wojewodowie:    wielkopol- 
skich 6-ciu  i  małopolskich  7-miu.   W  roku    1466   przybyło 
trzech  wojewodów   pruskich:   chełmiński,   malborski  i  po- 
morski.    Przestrzegano  zawsze,   aby  ziemie  starej  Korony 
zachowały  swoje  pierwszeństwo  w  federacyi  polskiej,  jako 
starsze  dzieci  rodzeństwa.  Wyjątek  zrobiono  tylko  dla  księ- 
stwa mazowieckiego,  "które  w  r.  1626  ostatnie  wsiąkło  do 
Korony,    ale   nie    otrzymało    ostatniego    krzesła  w  senacie, 
lecz    zamienione   na   województwo    mazowieckie,    zasiadło 
krzesło  niżej  od  Płocka,    a  wyżej  od  Rawy,  przed  wojew. 
pruskiemi.     Tym  sposobem  cały  senat  koronny  przed  unią 
lubelską  liczył  wojewodów  19- tu,  t.  j.  6-ciu  wielkopolskich, 
7-miu  małopolskich  z  ruskimi,  3  mazowieckich  i  3  pruskich. 
Kasztelanowie  byli  dwojacy:   grodów  wojewódzkich   i  po- 
wiatowych,   drugorzędnych.     Właściwie  tylko  wojewódzcy 
za  Jagiellonów   należeli    do    wielkorady,    byli  senatorami, 
a  kolej  ich  krzeseł  czyli  starszeństwo  było  takie  same  jak 
wojewodów,   z  wyjątkiem  kasztelana  krakowskiego,    który 
już  za  doby  Piastów  siedział  wyżej  niż  wojewodowie.  Ka- 
sztelanów wojewódzkich  w  radzie  koronnej  zasiadało  19-tu. 


—     400     — 

Powiatowych   zaś    czyli   drążkowych,    król   wzywał    kiedy 
chciał,  lub  nie  wzywał  wcale.    Po  biskupach,  wojewodach 
i  kasztelanach,  czwartą  kategoryę  wielkoradoów  koronnych 
stanowią  ministrowie  Korony.    Że  jednak  zwykle  królowie 
poruczali  laski,  pieczęcie  i  buławy  zasiadającym  już  w^  se- 
nacie wojewodom  i  kasztelanom,  więc  liczba  wielkoradoów 
nie  powiększała  się  przez  to.   Najwyżsi  ci  dostojnicy,    pia- 
stujący w  rękach  swoich  władzę  razem  z  królem,  byli  to: 
dwaj  marszałkowie,    wielki  i  nadworny,    dwaj   hetmanowie 
wielki  i  polny,  dwaj  pieczętarze  t.  j.  kanclerz  i  podkancle- 
rzy  i  dwaj  podskarbiowie  wielki  i  nadworny.     Najczęściej 
kanclerz,   jako  ciągle  przy  królu  potrzebny,  jeżeli  pierw^ej 
miał  urząd  i  krzesło  inne,  to  zostawszy  kanclerzem,  rezy- 
gnował z  takowego.  Do  radców  królewskich  w  senacie  na- 
leżeli podówczas  i  sekretarze  kancelaryi,   którzy  pisali  dy- 
plomata i  redagowali  uchwały,  a  byli  to  wyłącznie  ducho- 
wni, prałaci  kapituł,  z  których  grona  wybierano- na  bisku- 
pów.    Przed  unią  tedy  lubelską  i  rokiem  1B69,    w  senacie 
koronnym  zasiadało  biskupów   11,    wojewodów  19,    kaszte- 
lanów 19  i  pieczętarzy  dwóch,  z  których  jeden  był  zwykle 
biskupem.  Bazem  wielka  rada  królewska  składała  się  zwy- 
kle z  60 — BI  senatorów.  Ministrów  bowiem  liczyć  nie  mo- 
żna, bo  ci  byli  wojewodami  i  kasztelanami  zarazem.  Sejm 
unii  lubelskiej,    z    dwóch  państw  wiecznym  sojuszem  spo- 
jonych, zrobił  jedne  Rzeczpospolitą  polską.    Na  stopie  zu- 
pełnej równości  traktowały  się   Korona  i  Litwa,  żeby  zaś 
nie  było  żadnej  supremacyi  ani  krzywdy  któremu   z    tyoh 
państw,  a  teraz  prowincyj  jednego  kraju,  pomieszano  z  sobą 
krzesła  dwóch  senatów.   Jak  pomieszały  się  kiedyś  krzesła 
wielkopolskie  z  małopolskiemi  w  jedną  całość  koronną,  tak 
teraz  powiązano    starannie    senatorów    koronnych   i   litew- 
skich naprzemian.  W  jednem  tylko  miejscu  uchybiono  po- 
rządkowej kolei;   po    wojewodzie    kijowskim   poszedł   ino- 
wrocławski i  ruski,    dwaj  z  Korony,  a  dopiero  potem  wo- 
łyński, kiedy  według  kolei  wołyński  miał  iść  przed  ruskim. 


—    401     — 

Ale  zachowano   pierwszeństwo   Busi,   bo   grody  czerwień- 
skie były  stołeczną  ziemią,  Wołyń  zaś  jej  prowinoyą,  więc 
i    w   senacie  Rzeczypospolitej ,    która   trądy cye   miejscowe 
podnosiła,   wojewoda  wołyński  szedł  po  ruskim.    Wskutek 
unii  lubelskiej    i    zlania   się    dwóch    senatów,    wielka   rada 
królewska  powiększyła  się    o  4  biskupó^^^M.6    wojewodów 
i  12  kasztelanów.     Kasztelanowie    drążkowi   weszli   wtedy 
w  Koronie   do  senatu,    chociaż   przez    czas    długi  jeszcze 
potem  bywali  posłami    od  rycerstwa   i    marszałkowali,   za- 
chowując swój  na  pół  senatorski   a   na   pół   rycerski   cha- 
rakter. Pomieszanie  ministrów  koronnych  z  litewskimi  było 
najłatwiejsze  z  powodu  równej  ich  liczby.     Zajmowali  oni 
miejsca  niższe  od  wojewodów    a   wyższe   od    kasztelanów. 
Jako  zależni  od  króla  nie  byli  tem,  czem  istotni  reprezen- 
tanci ziem  i  województw,  wojewodowie.  Podług  teoryi  par- 
lamentarnej w  Polsce,   byli   pod  kontrolą  sejmową,    która 
nad  nimi  prawo  sądu  dawała,    więc    zajmowali  stanowisko 
poślednie.     W  pierwszych  dniach  po   unii  lubelskiej  w  se- 
nacie  Rzeczypospolitej   zasiadało:    biskupów   16,    wojewo- 
dów 36,  ministrów  14,  kasztelanów  wojewódzkich  31,  ka- 
sztelanów mniejszych  czyli  drążkowych  47,  razem  wszyst- 
kich   senatorów   142.     Gdy    odejmiemy   dwóch   lub    trzech 
hetmanów,   którzy  razem  byli  wojewodami,    ogólną   liczbę 
senatorów   czyli   wielkoradców    Rzeczypospolitej    oznaczyć 
można  na  140-tu.  Od  r.  1569  do  1794  zaszły  pewne  zmiany 
w  senacie.  Za  Stefana  Batorego  przybył  biskup  wendeński, 
później  zwany  inflanckim,   za    Zygmunta  III    biskup   smo- 
leński. W  roku  1790  wszedł  do  senatu  biskup  metropolita 
unicki,   a   za   nim   miało    wejść    8-miu  biskupów  unickich. 
Wskutek  podziału  Inflant  na  3  województwa:  wendeńskie, 
parnawskie  i  dorpackie,  przybyło  za  Zygmunta  III  do  se- 
natu trzech  wojewodów  i  trzech  kasztelanów,  reprezentan- 
tów Inflant.    Lecz  gdy  po  pokoju  oliwskim   r.  1660,   przy 
Rzeczypospolitej  pozostała  tylko  cząstka  Inflant,   pozosta- 
wiono  tylko   jedno   województwo   i   kasztelanię  inflancką, 

KSIĘOA  RZECZY  P0L8KIGH  ^Q 


—     402     — 

lubo  utrzymano    w  senacie   po   trzy   krzesła   ziem   straco- 
nych. O-inęły  województwa:  gnieźnieńskie,  gostyńskie  i  t.  d. 
ale  Bzeozpospolita  zachowywała  krzesła    dla  ich  przedsta- 
wicieli, nie  znosząc  tych  krzeseł  nigdy.  Władydaw  IV  ode- 
brawszy ziemie  zadnieprskie,  ustanowił  województwo  i  ka- 
sztelanią   czerniechowską,    a   lubo    ziemie  te  później  prze- 
padły,  to    ich    senatorowie    do    ostatnich   chwil  Rzeczypo- 
spolitej zasiadali  w  radzie  dostojnej.    Tak  samo  nie  upadły 
nigdy  krzesła  smoleńskie.  Stanisław  August  więcej  niż  inni 
królowie   zmienił  postać    senatu,    przywrócił    województwo 
gnieźnieńskie,    buławy  porobił  senatorstwami ,  podskarbich 
nadwornych  koronnego  i  litewskiego  wprowadził  do  senatu, 
utworzył  wiele  now3^ch  kasztelanij,   jak   buską,   łukowską, 
żytomierską  i  owrucką.  Ogółem   grono    senatorów  powięk- 
szył o  13-tu,  na  sejmie  więc  wielkim  było  wszystkich  167, 
a  mianowicie  biskupów  8-miu,  wojewodów  38,  kasztelanów 
wojewódzkich  34,  drążkowych  61  i  ministrów  16-tu.  Litwa, 
która  senatorów  drążkowych  nie  miała,  domagając  się  cią- 
gle o  takowych  dla  zrównania  z  Koroną,  uzyskała  za  Tar- 
gowicy prerogatywy  kasztelanów  drążkowych    dla  wszyst- 
kich powiatowych  marszałków.  Tym  sposobem  liczba  krze- 
seł  w  senacie  wzrosła  do  171.  Żmudź  nie  miała  marszałków 
tylko  ciwunów,  więc  nie  dostała  i  kasztelanów  mniejszych. 
Mianowanie  senatorów  należało  do  króla,  lubo  sejmy,  choć 
się  król  na  nie  oglądać  nie  potrzebował,  przedstawiały  kan- 
dydatów. Każdy  kandydat  musiał  być  krajowcem  a  od  roku 
1660,  choćby  i  duchowny,   szlachcicem.     Senat  rady  swoje 
odbywał  bądź  na  sejmie,  bądź  bez  sejmu,  w  zebraniu  wal- 
nem  lub  częściowem.     Roku  1463  postanowiono,  aby  przy 
królu  było  zawsze   4-ech  wielkoradców,    których   rezyden- 
tami zwano.  Ustawa  z  r.  1673  przepisała,  żeby  przy  królu 
oprócz    ministrów,    znajdował    się    zawsze    do   rady  jeden 
biskup,   jeden  wojewoda  i  dwóch  kasztelanów.    Nie  wolno 
było  senatorom  wyjeżdżać  z  granic    Rzeczypospolitej    bez 
pozwolenia  sejmu.  Chociaż  król  mianował  senatorów,  wszakże 


—     403     — 

rady  ich  musiał  słuchać.   Nie  tylko  radzili  królowi,  ale  go 
mieli  prawo  i  obowiązek   przestrzegać  i  napominać.     „Pa- 
nowie rada",  radzili  królowi  na  sejmie  i  poza  sejmem.  Od 
czasów    Kazimierza   Jagiellończyka   namawiali   się   koleją, 
którzy  z  nich  mają  być  przy  królu,    t.  j.    przy    panu,   jak 
mówiono.     Tkwił   w   nich   zawsze   stary  duch  wojewodów 
ziem    piastowskich.     Sprawą    narodową    zawsze    kierowali 
wspólnie  z  królem.     Stąd  przewaga  wojewodów   i  „panów 
rad"  nad  ministrami ;  „panowie  rada"  z  królem  nakazywali 
coś,  ministrowie  wykonywali.  Był  w  nich  majestat  narodu. 
Król  wśród  wojewodów  był  primus  inter  pares,  t.  j.  pierw- 
szy między  równymi.     Oni   byli   wojewodami  swoich  ziem 
i   województw   skonfederowanych    w   Rzeczpospolitą,    król 
był  wojewodą  całej  Rzeczypospolitej.    Oni  to  powzięli  ge- 
nialny zamysł  ślubu  Władysława  Jagiełły   z   Jadwigą,    oni 
dokonali    unii   narodów,    szerząc   na   Wschód    cywilizacyę 
Zachodu   i   Kościoła,   oni  stworzyU  prawodawstwo  pisane, 
postawili    zasadę    bezpieczeństwa    osobistej    wolności,     co 
w  owych  czasach   było    olbrzymim    postępem,   oni    oświe- 
cali Jagiellonów   i   wyrobili  ich  na  dynastyę  najzacniejszą 
w  świecie.  „Panowie  rada"  odzyskali  Pomorze,  złamali  za- 
kon Krzyżacki  a  już  królów  wina,   że   urosły   Prusy  jako 
państwo,  oni  wpływ  Polski  ustaUli  w  Czechach  i  Węgrzech, 
zhołdowali  Wołoszczyznę  i  Multany.  Cóż  za  dojrzałość  tych 
wielkoradców  np.  za  czasów  Ludwika,  Jadwigi  i  Jagiełły, 
w  wieku  XV,  gdy  każdy  całą  piersią  swobodnie  oddychał, 
gdy  cała  Polska  rosła  w  wielkość   i   szczęście,   gdy   przy- 
świecali narodowi  tacy  ludzie  jak  kardynał  Zbigniew  Ole- 
śnicki, Długosz,  Grzegorz  z  Sanoka,  Ostroróg,  Tarnowski, 
Tęczyńscy,  Czyżowscy,  Michałowscy.  W  r.  1466  został  za- 
liczony do  Wielkorady  czyli  senatu  polskiego  mistrz  krzy- 
żacki jako    „konsyliarz   królestwa   polskiego",   lubo    w   tej 
radzie  nigdy  nie  zasiadł.    Gdy  Albert  został  dziedzicznym 
ksiąźęoiem  Prus,  Zygmunt  I  wyznaczył  mu  także  pierwsze 
miejsce  w  senacie,   lecz   nie   pozwolono  mu  zasiadać,   aby 

26* 


—     404     — 

na  elekcyą  nie  wpływał.  Senatorowie  nie  pisali  się  podda- 
nymi króla.     Poddani  czyli  podwładni,   rządzeni,   byli  zie- 
mianie,   senatorowie  zaś,  jak   się   wyraża   pierwszorzędny 
znawca  ustroju  Rzeczypospolitej,  Julian  Bartoszewicz,  byli 
raicami  i  oicami  narodu,  razem  z  królem,  najwyższym  oicenL 
jL  Zamojski  był  ostalnim  świetnym  ^ypem  wielkich,    po- 
święconych ojczyźnie,  mądrych  i  cnotliwych  wielkoradców 
jagiellońskich.  Po  nim  senatorowie  schodzą  na  agitatorów, 
jakimi  byli:   Zebrzydowski,  Krzysztof  Radziwiłł,  Jerzy  Lu- 
bomirski, Jędrzej  Morsztyn,  Grzymułtowski,  Kazimierz  Jan 
Sapieha.     Duch  narodowy  i  tradycya  wojewodów  piastow- 
skich i  jagiellońskich  ginie.    Wielcy  panowie  całą  wartość 
swoją  upatrują  już  nie  w  mądrej  radzie,   nie  w  poświęce- 
niu i  bezgranicznem  zaparciu  siebie  dla  ojczyzny,  jak  by- 
wało pierwej,   ale  w  poniżaniu   króla,   poniewieraniu  jego 
władzy,    w    rozrzutności   i   błyszczeniu   od   złota   i  srebra. 
Gdy  jeszcze  za  Władysława  IV   stanowią  oni  prawo  prze- 
ciwko orderom  i  zagranicznym  tytułom,   to  już  w  sto  lat 
później  wszyscy  się  o  nie  ubiegają.     Chciwość  i  próżność 
ludzka  bierze  górę  nad  cnotą  i  miłością  kraju.  Duch  starej 
Polski  cudzoziemczeje  w  magnatach.  Gdy  pierwej  za  pro- 
sty obowiązek  uważano    służenie   królowi   radą   a   krajowi 
mieniem  i  życiem,  to  w  XVIII  wieku  mamy  już  całe  setki 
dygnitarzów,  którzy  podeptawszy  trądy cye  narodowe,   po- 
lują na  tytuły,   ordery  i  pieniądze,   biorąc  je  gdzie  się  da. 
O  senatach:  polskim,  litewskim  i  pruskim,  doskonałe  roz- 
prawy napisał  historyk  Julian  Bartoszewicz. 

Senat  Prus  polskich.  Za  czasów  piastowskich  spoty- 
kamy na  Pomorzu  licznych  wojewodów  i  kasztelanów.  Był 
wojewoda  gdański,  świecki,  tczewski,  kasztelan  świecki, 
starogrodzki,  słupski,  pucki  i  t.  d.  Ustrój  ten  polski  zmie- 
nił się  pod  panowaniem  Krzyżaków,  bo  starszyzna  naro- 
dowa poszła  w  służbę  do  Niemców.  Dopiero  wskutek  po- 
wstania ziem  pomorskich  i  zrzucenia  jarzma  krzyżackiego 
a  przyłączenia  się  dobrowolnego  do  dawnej  ojczyzny  pol- 


—     40B     — 

skiej,  podania  narodowe  tam  odżyły.  Kazimierz  Jagielloń- 
czyk, nim  wojnę  jeszoze  rozpoczął,  ustanowił  dla  ziem 
tych  i  zaraz  nominował  4-ech  wojewodów:  gdańskiego, 
toruńskiego,  elblągskiego  i  królewieckiego.  Kiedy  król,  po 
wybuchu  wojny,  z  Torunia  przyjechał  do  Elbląga,  „gdzie  — 
jak  mówi  Bielski  —  nie  jako  za  pana,  ale  ledwie  nie  za 
Boga  od  tych  tam  ludzi  był  przyjęt**,  oprócz  szlachty  przy- 
sięgali mu  także  trzej  biskupi:  chełmiński,  pomezański 
i  sambieński,  tylko  czwarty  nie  przysięgał  warmiński, 
bo  u  mistrza  pruskiego  był  w  Malborgu.  Nastąpił  sejm 
w  Grudziąźu,  na  którym  stanęła  unia  ziem  pruskich  z  Ko- 
roną.  Senatorowie  tych  ziem  mieli  zasiadać  również  i  w  ra- 
dzie koronnej  i  wspólnie  króla  obierać,  król  też  przyrzekł, 
że  urzędy  w  Prusiech  będzie  rozdawał  tylko  obywatelom 
miejscowym.  Pokój  toruński  z  roku  1466  zostawił  mistrza 
wielkiego  w  posiadaniu  lennem  Prus  wschodnich,  przez  oo 
musiało  ustać  województwo  królewieckie.  Stanęły  tylko 
w  Prusach  zachodnich  czyli  królewskich  3  województwa: 
zamiast  toruńskiego,  chełmińskie,  zamiast  elblągskiego  mai- 
borskie  i  zamiast  gdańskiego  pomorskie.  Dalej  król  usta- 
nowił trzech  kasztelanów:  chełmińskiego,  elbląskiego 
i  gdańskiego,  trzech  podkomorzych,  trzech  chorążych,  mie- 
cznika i  podskarbiego  ziem  pruskich,  oraz  sędziów  po  po- 
wiatach. Do  wielkorady  Prus  zachodnich  weszło  tylko 
dwóch  biskupów:  chełmiński  i  warmiński,  bo  dwaj  inni 
sambieński  i  pomezański  pozostali  w  księstwie  królewie- 
ckiem.  Cały  senat  pruski  składał  się  z  16-tu  wielkoradców, 
a  mianowicie:  biskupów  2,  wojewodów  3,  kasztelanów  3, 
podkomorzych  3,  przedstawicieli  miast  Torunia,  Elbląga 
i  Gdańska  3,  i  wreszcie  podskarbiego  ziem  pruskich.  Nikt 
nie  mógł  piastować  urzędu,  kto  obywatelem  pruskim  nie 
został  przez  osobną  uchwałę  sejmową.  Do  senatu  koron- 
nego od  r.  1466  wchodziło  tylko  8-miu  senatorów  pruskich, 
a  mianowicie  biskupów  2,  wojewodów  3  i  kasztelanów  3. 
Na  sejmie  unii  lubelskiej  pomieszały  się  krzesła  senatorów 


—     406     — 

praskich  z  koronnymi,  i  litewskimi.  Do  rodzin  senatorskich 
w  województwach  pomorskich  należeli:  Bajsen  Bażeńscy, 
z  Mort^ga  Mort^scy,  Schewe,  Felden  Zakrzewscy,  Wejhe- 
rowie, Konopaccy,  Dziaiyńscy,  Czapscy,  Przebendowscy, 
Żalińscy  i  inni.  Po  pierwszym  rozbiorze  r.  1772,  choó  zie- 
mie pomorskie  odpadły  od  Rzeczypospolitej,  to  senatoro- 
wie zajmowali  wciąż  krzesła  w  wielkoradzie  i  król  wa- 
kanse  obsadzał  tylko  obywatelami  pruskimi.  Dopiero  po 
drugim  rozbiorze  w  r.  1793,  panowie  pomorscy  z  izby  se- 
natorskiej ustąpili.  Zmarła  w  Warszawie  r.  1837  matrona 
90- letnia,  Anna  z  Leduchowskich  Czapska,  wojewodzina 
malborgska,  była  najdłużej  w  stolicy  żyjącym  pomnikiem 
podań  narodowych  z  ziem  pomorskich. 

Sentencyonarz  ob.  Archiwa. 

Sep,  osep  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Serpentyna.  Od  wyrazu  łacińskiego  serpens,  wąż,  żmija, 
nazwali  Polacy  serpentyną,  szerpentyną,  serpentynką,  sza- 
blę najbardziej  krzywą,  używaną  do  zwykłego  stroju  pol- 
skiego w  wieku  XVI,  XVn  i  XVIII.  Kochowski  pisze 
w  „Wiedniu  wybawionym"  :  „Kordy,  pałasze,  kręte  serpen- 
tyny". Służyły  one  zwykle  do  pojedynków.  Był  także  ro- 
dzaj dział  24  funtowego  kalibru,  zwanych  serpentynami. 

Sędzia,  wyraz  polski,  bardzo  starożytny.  Sędziowie  na- 
stępowali książąt  i  królów  piastowskich  w  sądzeniu  spraw. 
W  statutach  Kazimierza  Wielkiego  znajdujemy  sędziego 
w  dzisiejszem  pojęciu  jako  przewodniczącego  sądowi.  Wo- 
jewodowie i  kasztelani  mieli  do  sądzenia  także  sędziów,  któ- 
rzy byli  ich  zastępcami.  Później  każda  ziemia  miała  swego 
sędziego  ziemskiego,  wybranego  z  pośród  ziemian.  W  obo- 
zach rozsądzali  sprawy  w  zastępstwie  hetmana  sędzio- 
wie hetmańscy,  jeden  w  wojsku  koronnem,  drugi  w  li- 
tewskiem.  Byli  i  sędziowie  pospoUtego  ruszenia.  Po  mia- 
•stach,  które  rządziły  się  przeważnie  prawem  niemieckiem, 
sądziji  ławnicy  z  wójtem  na  czele.  Sędziowie  trybunaiów 
zwali  się  deputatami  i  wybierani  byli  na  sejmikach  depu- 


—    407    — 

taokich  ze  szlachty.  Sędzia  polubowny  od  stron  obrany 
zwal  aic  jednacz,  rozjemca.  Był  sędzia  do  spraw  żydow- 
stich  w  zastępstwie  wojewody,  którym  byl  zwykle  pod- 
wojewodzy.  Sędziowie  kapturowi  sądzili  nadużycia  i  sprawy 
kryminalne  w  czasie  bezkrólewia.  Sędzia  bartny  sądził  bart- 
ników w  starostwie  przasnyskiem.  OMopi  w  dobrach  iowi- 
okiołi,  które  należały  do  prymasa,  mieli  obyczajem  staro- 
żytnym sędziego  wiecowego,  aż  do  rozbioru  Rzeczypospo- 
litej. Pomocnik  i  zastępca  sędziego  zwai  się  z  dawnych  cza- 
sów podaędkiem.  Sędzią  mógł  zostać  tylko  ten,  kto  ukończył 
lat  24,  a  był  przytem  roztropny  i  sumienny.  Wogóle  w  Eu- 
ropie średniowiecznej  sędziowie  nie  bardzo  byli  sprawiedliwi, 
zdzierali  strony  na  koszta,  krzywdzili  małoletnich,  wyro- 
kowali nie  zawsze  bezstronnie.  Oczywiście  Polska  nie  mogła 
stanowić  wyjątku,  ale  bywało  w  niej  lepiej  może  niż  gdzie- 
indziej.   Później   moralność  sędziów  podniosła  się  znacznie. 

Siedemnadzlesta  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Sigillaty  ob.  Archiwa. 

Silva  rerum.  Niegdyś  w  każdym  domu  polskim,  gdzie 
umiano  pisać,  a  zwłaszcza  po  dworach  wiejskich,  posiadano 
grubą  księgę  z  czystego  papieru,  rod 
którego  wciągano  przede  wszy  stkiem  r 
oznych  dotyczące.  Życie  polityczne  byłi 
eoe  rozwinięte.  Każdy  ziemianin  sejmiki 
dowal,  głosował  i  w  taki  lub  inny  epc 
pospolitej ,  której  był  cząstką  rzeozywi 
stałych  gazet,  ani  wydawnictw  odpowiei 
księgi  pamiętniczej  wpisywano  wszelkit 
mikowe  i  sejmowe,'  weselne  i  pogrzebt 
klaracye,  satyry  i  paszkwile  polityczne 
nych  pochodów,  wiadomości  statystycz 
dziejowych  i  rodzinnych,  fundaoye,  rac 
śni,  zjawiska  atmosferyczne,  klęski,  na 
i  t.  d.  Z  powodu  tak  różnorodnej  treść 
rym  pamiętnikom    podobnym   tytuły: 


—    408    — 

i  wszystko),  Varia  (rozmaitości),  Miscellanea  (mieszaniny), 
Vorago  rerum  (bezdeń  rzeczy),  Farrago  (zbieranina),  ^Torba 
dworska**  i  t.  p.  Ogólnie  zaś  nazywano  je  Silva  rerum,  czyli 
lasem  rzeczy.  W  zbiorach  podobnych,  przeznaczonych  dla 
prywatnego  użytku  a  nigdy  dla  druku,  znajdowało  się 
mnóstwo  rzeczy  takich,  które  dla  wielu  przyczyn  publiko- 
wane być  nie  mogły,  tembardziej  przeto  do  obrazu  pory 
ówczesnej  są  ciekawe.  Przechowało  się  tam  wiele  pomni- 
ków umysłowości  nigdy  nie  drukowanych,  a  dowodzących, 
że  poza  literaturą  książkową  istniał  w  Polsce  cały  obszar 
piśmiennictwa  domowego,  bardzo  nieraz  ciekawego  i  cen- 
nego. Dosyć  wymienić  tu,  że  w  tego  rodzaju  kopalni  wy- 
kryte zostały  poezye  Andrzeja  Morsztyna,  Wojna  Ohocim- 
ska  Wacława  Potockiego  i  Pamiętniki  Paska-  A  ileż  po- 
dobnych rzeczy  kryć  się  może  dotąd  w  szpargałach,  lab 
zostało  zniszczonych  na  zawsze  przez  wojny,  pożary,  ludz- 
kie niedbalstwo  i  ciemnotę.  Słusznie  też  powiedział  uczony 
profesor  Bruckner,  że  o  cywilizacyi  polskiej  nie  można 
sądzić  z  samych  książek,  bo  draki  wyczerpują  tylko  ozęść 
zasobu  pracy  umysłowej  narodu  polskiego.  Praca  zaś  ta 
np.  w  drugiej  połowie  XVII  wieku  przedstawia  znacznie 
większą  wartość,  niżby  o  tem  z  samych  druków  ówcze- 
snych sądzić  można.  W  sylwach,  prowadzonych  przez  kilka 
pokoleń,  znajdują  się  zwykle  ciekawe  wskazówki  porów- 
nawcze do  poznania  następujących  po  sobie  ludzi  i  cza- 
sów, oraz  wpływów,  jakim  każde  pokolenie  ulegało.  Oto 
np.  próbka  z  niedrukowanego  pamiętnika  Kaleczyckich : 
Król  Zygmunt  I  w  roku  1524  daje  szlachcicowi  mazowiec- 
kiemu, Stanisławowi  Sasinowi,  Kaleczyce  w  województwie 
brzesko-litewskiem.  Mazur  osiada  na  Rusi,  a  syn  jego  bu- 
duje już  własnym  kosztem  dwie  cerkwie,  w  B>ohaczaoh 
i  Kaleczy cach.  Wnuk  Stanisława  nosi  już  rusińskie  imię 
Siemen,  a  prawnuk  Wasil.  Krew  mazowiecka,  a  obyczaj 
przyjęty  od  Eusi.  Pod  r.  1624,  t.  j.  w  sto  lat  po  osiedleniu 
się  Stanisława  na  Rusi  litewskiej,  prawnuk  jego  Wasil  za- 


—    409     — 

pisnje  w  domowej  księdze:  „Przebudowałem  cerkiew  ro- 
hacką  i  wszystko  odnowiłem  i  aparata  posprawiałem".  Dalej 
znajdujemy  rozmaite  zapiski  gospodarskie  i  majątkowe. 
Pod  r.  16^3  Wasil,  m»jący  już  lat  78,  zapisać:  „Junij  go- 
dziny Jl  ca  półzegarzu  w  niedzielę,  m^onka  moja  miła 
Zofia  Bieńkowska  Kaleczjcka  w  Robaczaoh  zmarła,  po- 
chowaoa  w  cerkwi  kaleczyckiej ,  w  sklepie  pod  ołtarzem. 
I  ja  Wasil  Kaleczycbi  tamie  pochowany  będę  od  synów 
moich".  Jakoż  r.  1648  zmarł  Wasil  i  pod  tą  cerkwią  go 
pochowano.  Dalej  znajdujemy  zapisaną  bitwę  korsuńską, 
nowiny  polityczne  i  dzikie  okrucieństwa  Zaporożców, 
uchwały  sejmowe,  rady  nad  naprawą  fizeozy pospolitej,  pro- 
jekt powołania  kmieci  do  obrony  kraju,  wydatki  na  apa- 
raty i  porządek  w  dwóch  cerkwiach.  Rodzina  bowiem  ma- 
zowiecka, przywykła  do  opieki,  jaką  kolatorzy  otaczali 
swoje  koicioły  w  Mazowszu,  znalazłszy  w  Mohaczach  i  Ka- 
leczycach  lud  wschodniego  obrządku,  bez  domów  bożych^ 
buduje  mu  takowe,  uposaża  i  troskliwie  opiekuje  się  nimi, 
aby  chwałę  Bożą  podług  miejscowego  obyczaju  szerzyć. 
Mie  było  to  wówczas  ani  nic  dziwnego,  ani  odosobnionego. 
Mazowsze  i  Podlasie  roiło  się  narodem  szlacheckim,  gdy 
na  Eusi  luda  i  szlachty  było  względnie  do  obszarów  bar- 
dzo mało.  Szlachta  polska  wychodziła  na  Rań,  ale  osiadfUa 
pojedynczo  na  roli,  gdyż  każdy  szukał  pustego  kawała 
ziemi,  nie  należącej  do  nikogo,  a  łatwo  znalazłszy,  bo  ta- 
kiej  była  moc  wielka,  zakłada  na  nim  dwór  warowny,  or- 
ganizował obronę  przeciw  Tatarom,  nie  odpasując  miecza 
w  dzień  i  w  nocy.  Osiadłszy  wśród  Rusinów,  uczył  się 
Mazur  ich  mowy,  przejmował  ich  zwyczaje,  szedł  modliń 
się  do  ich  cerkwi,  a  jeżeli  takowej  blizko  nie  miał,  n  Ind 
pod  osłoną  warownego  dworu  i  mężnego  szlachcica 
żył  się,  to  ten  budowo  mu  cerkiew,  uposażfJ,  paroc] 
dzał  i  dzieci  swoje  w  niej  chrzcił,  którym  nadawał 
"Wasilów,  Semenów,  Danielów,  jak  to  w  pamiętniku 
czyckich  widzimy.     Dzieci   takiego   Mazura   przez  2 


—     410     ~ 

małżeńskie  z  potomkami  miejscowej  rusifuskiej  szlachty  zle- 
wały  się  już  w  jedną  krew,  jeden  obyczaj,  jeden  naród 
i  przelewały  wspólnie  całe  morza  krwi  w  obronie  B>zplitej 
przeciw  Tatarom,  Turkom  i  Zaporożcom.  Niekiedy  Silva 
rerum  pisane  drobnym  charakterem  dosięgały  obszarem 
swoim  wielkości  potężnej  księgi.  Taką  właśnie,  obejmującą 
17B4  stronic  czytelnego  pisma,  z  drugiej  połowy  XVJLL  w. 
p.  t.  Sylva  variarum  curiositałum,  znajdującą  się  w  bibliotece 
po  Załuskich  w  Petersburgu,  opisał  profesor  Bruckner. 
Obok  dokumentów  i  paszkwilów  politycznych,  dyaryuszów 
i  poematów,  znajduje  się  w  niej,  jak  zresztą  we  wszyst- 
kich prawie  tego  rodzaju  pamiętnikach  domowych,  mnó- 
stwo anegdot,  dykteryjek,  wesołych  żartów  i  wierszyków, 
w  które  obfitował  serdeczny  dowcip  staropolski.  Zdarzały 
się  też  niekiedy  sylwy,  wyłącznie  humorowi  poświęcone, 
a  do  takich  należy  znaleziona  przez  Glogera  i  wydana 
w  Warszawie  księga  Karola  Żery,  który  pod  postacią  we- 
sołego szlachcica  był  w  istocie  księdzem  Franciszkaninem 
w  Drohiczynie  na  Podlasiu.  Zdarzało  się  i  dawniej  nie- 
kiedy, że  pamiętniki  domowe  drukowano.  Tak  za  Sasów 
wyszła  r.  1743  cała    Silva  Rerum   kasztelana  smoleńskiego, 

Kazimierza  Niesiołowskiego  pod  tytułepi:  y^Otia  piMica 

do  zabawy  w  próźnościach  niepróżnującym".  Także  y^Ołia 
domesłica^  w  kilka  lat  później.  Tytuły  te  łacińskie  moźnaby 
po  polsku  przetiumaczyó :  „Wczasy  publiczne",  „Wczasy 
lub  odpoczynek  domowy".  W  roku  1829  wyszedł  I  tom 
„Pamiętnika  sandomierskiego",  a  w  roku  1830  tom  drugi, 
i  już  więcej  potem  nie  wyszło.  A  szkoda,  bo  było  to  po- 
żyteczne wydawnictwo  w  rodzaju  silva  rerum,  zbiór  cieka- 
wych dokumentów  dziejowych,  opisów,  relacyj,  dawnych 
rymów,  wiadomości  o  zabytkach  przeszłości  i  t.  p.  rzeczy. 
O  sylwach  rerum  skreślił  ciekawy  artykuł  profesor  Bruckner. 
Siłacze.  Z  rozmiarów  i  wagi  zbroić  żelaznych  dawnych 
rycerzy,  oraz  z  wielu  innych  wskazówek,  możemy  twier- 
dzić stanowczo,   że   wzrost   przeciętny   naszych  ojców  był 


—     411     — 

cokolwiek  mniejszy  od  dzisiejszego  wzrostu  klas  zamożniej- 
szych, a  równy  wzrostowi  luda  wiejskiego,  siła  zaś  musku- 
larna i  wytrzymałość  znacznie  większa.  Był  to  prosty  i  na- 
turalny wynik  mniejszych  wygód,  a  większych  trudów  i  zu- 
pełnie innego  trybu  życia.  Częste  dźwiganie  zbroi,  szer- 
mierka i  gonitwy,  zabawy  łowieckie,  podróże  koone  bez 
wygód,  liczniejsze  prace  fizyczne  z  powodu  rzadkości  rze- 
mieślników na  wsi  (każdy  prawie  szlachcic  i  rycerz  dawny 
umiał  np.  kowalstwo},  zresztą  życie  wiejskie  zbliżone  wię- 
cej do  natury,  niż  dzisiejsze  zwyrodnione  po  miastach  — 
wszystko  to  było  przyczyną,  że  dawniej  każdy  posiadał 
w  sobie  więcej  energii,  rycerskości,  silnej  woli,  wytrzyma- 
łości, zdrowia  i  siły  muskularnej.  Pod  tym  względem  oj- 
cowie nasi  stali  nieskończenie  wyżej  od  dzisiejszych  po- 
koleń, a  dawne  źródła  przechowały  nam  liczne  wiadomości 
o  ludaiach  wielkiej  sity  fizycznej  i  wytrzymałości  cielesnej. 
Pomijając  ustne  podania,  przytoczymy  tu  wzmianki  z  da- 
wnych pisarzów  naszyoh  o  ludziach,  którzy  nawet  wśród 
silnych  pokoleń,  podziw  ogólny  krzepkością  swego  ciała 
obudzaJi:  1)  W  wieku  XIV  slyn^  Stanisław  Ciołek,  syn 
wojewody  mazowieckiego.  Chłopcem  jeszcze  będąc  niedo- 
Toslym,  wstępował  na  wyższe  miejsce  i  wziąwszy  w  każdą 
ręką  dorosłego  mężczyznę,  tłukł  jednym  o  drugiego.  Dzwon 
spuszczony  z  wieży  kościoła  krakowskiego  wziął  za  ucha 
i  do  drzwi  kościoła  po  schodach  zaniósł.  Miecz  lub  szablę 
skręcał  w  ręku  na  wzór  powroza.  Kaz  wróciwszy  z  łowów 
i  zastawszy  łaźnię  zajętą  przez  dwóch  braci  ze  cugami, 
rozgniewany,  że  na  niego  nie  czekali,  pochwycił  budynek 
drewniany  za  narożnik  i  tak  zręcznie  przewrócił,  że  od- 
krył nagich.  We  wsi  swojej  Ostrołęce,  przy  stawianiu  ff' 

zobaczywszy  kilkunastu  ludzi  dżwigajcyoh  potężną  i 
kaz^  wszystkim  wziąśó  za  jeden  koniec,  a  sam  po< 
ciwszy  za  drugi,  przeniósł  z  nimi  i  zadał  ją  na  ś 
Kiedy  ścisnt^  w  dłoni  świeże  drzewo,  to  ciekł  z  nieg 
jak  z  gąbki.   Tak  zwane   leziwa  czyli  grube    sznury 


—     412     — 

nopi  lub  łyka  plecione,  na  których  wciągają  się  i  zawie- 
szają bartnicy  przy  podbieraniu  miodu  w  barciach  leśnych, 
rwał  jak  nici.  Kuszę  najtęższą  samemi  tylko  rękoma  i  no- 
gami, bez  lewara,  naciągał.  Dwie  podkowy  rozciągał  lub 
kruszył.  Oznaczywszy  krótką  szablą  koło  na  ziemi,  nie  dał 
się  z  niego  wyciągnąć  za  sznur  12-tu  ludziom.  Kiedy  z  Ka- 
zimierzem Wielkim  był  w  Pradze  i  poszedł  w  zapasy  ze 
słynnym  jakimś  siłaczem,  tak  go  ścisnął,  że  biedny  Czech 
ducha  wyzionął.  Mazur  ten  wysłany  roku  1366  dla  obrony 
Wołynia  przeciw  Tatarom,  którzy  Włodzimierz  opanowali, 
poległ  pod  Włodzimierzem  śmiercią  bohaterską.  2)  Woj- 
ciech  Brudzyński,  dworzanin  królów  Aleksandra  Jagielloń- 
czyka i  Zygmunta  I,  jak  zaświadczają  Marcin  Bielski  i  Bar- 
tosz Paprocki,  sześciu  mężów  w  całkowitych  zbrojach  na 
barkach  swoich  dźwigał,  a  siedząc  na  koniu,  gdy  chwycił 
się  rękami  belki  w  bramie  wjazdowej,  konia  swego  w  górę 
nogami  z  ziemi  unosił.  3)  Tę  samą  sztukę  pokazywał  i  Wie- 
siołowski, marszałek  wielki  litewski,  znany  z  tego,  że  wozy 
w  biegu  ująwszy  za  tylne  koła  zatrzymywał  i  żubra  oszcze- 
pem osadził,  który  na  króla  Zygmunta  Augusta  miał  ude- 
rzyć. 4)  Król  Zygmunt  I  żelazne  podkowy  łamał,  postronki 
zrywał,  napinał  kuszę  bez  lewara  i  talię  kart  przedzierał. 
6)  Wojciech  Lachocki,  cześnik  ziemi  Dobrzyńskiej,  w  peł- 
nej zbroi  przeskakiwał  konia  i  wozy.  6)  Janusz  II,  ostatni 
książę  mazowiecki,  zmarły  r.  1B26,  miał  być  równie  silny 
jak  Zygmunt  I.  7)  Stanisław  B>adzimiński,  kasztelan  zakro- 
czymski za  Zygmunta  Augusta  — jak  pisze  o  nim  Bartosz 
Paprocki,  który  znał  go  osobiście  —  najtęższego  chłopa 
bujrf  na  dłoni  a  konia  rozhukanego  chwyciwszy  za  łeb 
i  uszy,  dotrzymał,  póki  masztalerz  uzdy  nań  nie  włożył, 
poczem  dziki  rumak  szedł  pokornie  bo  mu  łeb  i  uszy  spu- 
chły. 8)  Marcin  Brzozowski  z  Brzozowa  w  ziemi  Gostyń- 
skiej, zwany  Kapturem,  wziąwszy  beczkę  piwa  na  ramię, 
swobodnie  z  nią  tańczył  dokoła  stołu.  9)  O  Wojciecha 
Chodzickim  z  wojew.  Kahskiego   zaświadcza   Paprocki,   iż 


—     413    — 

taką  miał  sitę  w  głowie,  że  wybijał  nią  bramy  z  zawias. 
10)  Jakób  Niezabitowaki  z  wojew.  Lubelskiego,  w  drugiej 
połowie  SVI  w.  słynął  z  odwagi,  męstwa,  siły  i  olbrzy- 
miego wzrostu.  Byt  postrachem  Tatarów,  których  gromił 
z  małą  garścią  swoich  pod  Zbarażem  i  Skoworodkism. 
W  wyprawach  Batorego  pod  Wielkiemi  Łukami  i  Psko- 
wem świetuie  się  odznaczył.  Bielski  wspomina  o  nim  z  uwiel- 
bieniem. 11)  Scibor,  herbu  Ostoja,  Dunaj  w  zbroi  przepły- 
ną 12)  Teodor  Lacki,  znakomity  wojownik  z  czasów  Ba- 
torego i  Zygmunta  III,  zasłyń^  z  olbrzymiej  siły  nie  tylko 
w  Polsce,  ale  i  za  granicą.  Bawiąc  w  Weneeyi,  chwycił 
wołu,  który  się  rzucU  na  niego,  powalił  go  na  ziemię  i  kark 
mu  złamał,  wozy  w  biegu  za  koła  wstrzymywał,  dąb  który 
mógł  dłonią  objąć,  z  ziemi  z  korzeniem  wyrywaŁ  W  cią- 
gnieniu kuszy  nie  miał  sobie  równego,  a  gdy  raz  wobeo 
Batorego,  przy  pośle  tatarskim,  zdumiał  obecnych  celnością 
strzidów  z  łuka,  król  podarował  ma  dzielnego  wierzchowca. 
Przez  lat  20  ^użył  krajowi  orężem  i  mieniem,  bo  własnym 
kosztem  chorągiew  hussaryi  wystawił.  Odniósłszy  pod  Kir- 
cholmem  w  udo  dwa  postrzały  od  kul,  mimo  to  nie  zsiadł 
z  konia  i  jeszcze  dwie  mile  pędził  uciekających  Szwedów. 
13)  Rodzona  siostra  Teodora  Lackiego,  poślubiona  Elia- 
szowi Pielgrzym  o  wskiem  a,  pisarzowi  litewskiemu,  ^yn^a 
również  ze  swej  siły.  14)  Wojciech  Padniewski  w  boju  na 
Wołoszczyźnie,  jednym  zamachem  kordą  ściął  Tarczynowi 
głow^  razem  z  ręką  do  pachy.  15)  Eustachy  Tyszkiewicz, 
wojewodzie  brzeski,  spotkawszy  niedźwiedzia  na  łowach, 
midi  zwyczaj  rozdrażnić  go,  a  gdy  bestya  stanęła  na  łapach, 
łeb  ma  wtedy  śoind.  16)  Tomasz  Olędzki,  kasztelan  zakro- 
czymski, pięć  talarów  bitych, 
szablą  przerąbywał.  17)  3zla 
rzfU  z  oszczepem  sam  jeden 
pokonyw^.  18)  Dniszkowsbi, 
mu  napuszczono  cudzych  kon 
powyrzucał.  19)  Po  śmierci  Z 


—     414     — 

źąt  mazowieokioh,  macocha  ich  a  wdowa  po  Michale  ks. 
litewskim,  roszcząca  prawo  do  spadku  po  pasierbach,  roku 
1462  zebrawszy  szlachtę  z  ludem  zbrojnym  w  Płocku,  wy- 
ruszyła na  jej  czele  do  Rawy  i  usiłowała  zamek  rawski 
siłą  oręża  zdobyć.  20)  Cym  barka,  księżniczka  mazowiecka, 
córka  Ziemowita  i  Olgierdówny,  r.  1412  zaślubiona  Eme- 
stowi  Żelaznemu,  matka  cesarza  Fryderyka  HI,  laskowe 
orzechy  w  palcach  gniotła  i  pancerze  łamała.  21)  Grrabow- 
ska,  w  wojew.  poznańskiem  i  panna  Barska  w  kaliskiem, 
ścisnąwszy  garść  orzechów  laskowych  w  dłoni,  olej  z  nich 
wyciskały.  22)  Żagiel,  szlachcic  litewski,  podskakiweJ:  dźwi- 
gając czterech  ludzi  na  swych  barkach.  23)  Komorowski 
z  Komorowa  w  Kujawach  podkowy  łamał  bez  wysiłku. 
24)  Niemiłej  pamięci  August  II  Sas,  od  wielkiej  siły  fizy- 
cznej dostał  nawet  przydomek  Mocnego.  Za  jednym  za- 
machem ścinał  on  głowy  bydlętom,  czego  dokonał  raz  na 
zjeździe  z  Piotrem  I  w  Rawie  (ruskiej).  W  Gdańsku,  dziaiko 
falkonetem  zwane,  podnosił  jak  pistolet.  26)  Przewyższał 
Augusta  siłą  Marcin  Cieński  z  Cienia  w  Sieradzkiem,  dzielny 
wojownik  z  czasów  Sobieskiego  a  regimentarz  za  Augu- 
sta II.  Gdy  raz  król  zaprosił  go  do  siebie  i  zapragnął 
widzieć  dowody  jego  siły,  regimentarz  podane  sobie  sztaby 
żelazne  pozakręcał  na  szyi  dwom  królewskim  drabantom, 
którzy  stali  na  warcie.  Gdy  król  sam  nie  dał  rady  szyn 
tych  odkręcić,  posłano  po  znanego  z  siły  kowala.  Ale  i  ten 
nie  podołał,  mówiąc,  że  ohybaby  łby  w  ogień  wsadzić  i  szyny 
rozgrzać,  aby  drabantów  z  żelaznego  jarzma  oswobodzić. 
Wtedy  dopiero  Cieński  rozwinął  sztaby  z  łatwością  i  po- 
kazał, że  od  króla  i  kowala  jest  silniejszym.  26)  Córka  tego 
walecznego  regimentarza  odziedziczyła  po  ojcu  także  nie- 
zwykłą siłę.  Opowiadano,  że  gdy  raz  w  jej  domu  powa- 
dziło się  z  sobą  dwóch  szlachciców,  pogodziła  ich,  wzią- 
wszy razem  za  pasy  i  wyrzuciwszy  przez  otwarte  okno  do 
ogrodu.  27)  Helena  Ogińska,  sławna  z  cnót,  siły  i  nauki, 
córka  Kazimierza  Ogińskiego,  wojewody  wileńskiego,  mał- 


—    416     — 

żonka  Ignacego  Ogińskiego,  kasztelana  wileńskiego,  pod- 
czas wesela  krdlewioza  saskiego  Fryderyka  w  Dreźnie  roka 
1719,  na  sławnym  karuzelu,  przez  młode  damy  odprawio- 
nym, mając  lat  18,  wszystkie  rycerskie  sztuki  z  taką  zrę- 
cznością i  podziwem  wszystkich  odbyła,  że  pierwszeństwo 
i  wyznaczoną  nagrodę  otrzymtJa.  Żyła  lat  90,  a  w  pode- 
szłym już  wieka  talerze  srebrne  w  trąbkę  zwijtJa  i  rozwi- 
jała, talary  łam^a.  28)  Jan  Kopozak,  z  pochodzenia  cUo- 
pek,  słyn^  z  siły  na  dworze  Stan.  Leszczyńskiego  w  Lu- 
newiln;  karetę  ministra  Bryla  zagrzęzłą  w  l^ocie  sam  wy- 
ciągnął ;  umarł  jako  piwniczy  u  het.  Braniokiego  w  Białym- 
stoku. 29)  Następny  przykład  wytrzym^ości  podaje  Dłu- 
gosz: „Gdy  r.  1438  Tatarzy  dobijali  pojmanych  jeńców 
polskich  —  Jan  "Wlodkowicss  h.  Sulima,  po  odniesieniu  ran 
mnogich,  leżał  między  stosami  trupów  udając  nieżywego. 
Odarli  go  do  naga  pohańoy,  lecz  gdy  ściągali  obuwie, 
a  sprzączki  puńcić  nie  chciwy,  przerżnęli  je  wzdłuż,  tak,  iż 
miecz  narysowf^  na  nogach  głębokie  rany.  Gdy  pierścienia, 
który  miał  na  palcu  zdjąć  nie  mogli,  ucięli  go  z  palcem. 
Taką  bohaterską  cierpliwością  przytaiwszy  ducha  w  mę- 
czarniach, umknął  śmierci,  lub  gorszej  niż  śmierć  niewoU". 
Blizny  te  na  ciele  jego  oglądał  później  sam  Długosz.  Przez 
ćwiczenia  rycerskie  wyrabiali  w  sobie  Polacy  zadziwiającą 
zwinność  i  zręczność.  Wojciech  Łochocki,  podczaszy  do- 
brzyński, ubrany  w  ciężką  zbroję,  lepiej  i  dalej  jak  koń 
skakał.  Mikołaj  Pieniążek  za  króla  Stefana,  trzymając  w  ku- 
pie nogi,  bardzo  wysoko  w  zbroi  podskakiwał.  Gdy  król 
Aleksander  kopalnie  w  Wieliczce  oglądał,  szlachcic  Jan 
Jordan,  ubrany  po  husarsku,  zatem  w  pi"*''''"'  •rhmi  mA- 
wiąc:  „za  zdrowie  króla  Jegomości!"  ba 
do  przepaści,  zwany  szybem,  przesadził 
mianowany  zostt^. 

Skarbiec,  miejsce  do  przechowywa 
sztowności  i  pieniędzy  czyli  skarbu.  Sk 
wie,  książęta,  ludzie  możni  i  kośoiofy.     • 


—    416    — 

• 

dziejach  podaje  pod  rokiem  1212  następującą  wiadomość: 
„W  miesiącu  lipcu,  piorun  uderzył  w  skarbiec  kościoła  kra- 
kowskiego (mowa  tu  niewątpliwie  o  katedrze  na  Wawelu), 
pokryty  dachem  drewnianym;  a  gdy  się  wiązania  zajęły 
i  nie  miał  kto  gasló  pożaru,  doszedł  ogień  aż  do  wnętrza 
skarbcu,  ogarnął  skrzynie  i  skarbnice  i  przechowywane 
W  nich  ornaty,  kapy  i  liczne  kościoła  krakowskiego  ozdoby 
i  przybory  królów,  książąt  i  biskupów  strawił  i  pochłonął". 
Pierwotny  skarbiec  królewski  znajdował  się  oczywiście 
w  Gnieźnie,  jako  stolicy  polskiej  za  Piastów.  Pierwszy  Ło- 
kietek a  po  nim  jego  następcy  koronowali  się  w  Krako- 
wie, który  od  czasów  Łokietka  został  stolicą  Polski,  a  więc 
i  skarbiec  królewski  przeniesiony  został  z  Gniezna  do  Kra- 
kowa na  Wawel.  Później  chociaż  Zygmunt  III  przeniód 
stolicę  polską  z  Krakowa  do  Warszawy,  to  jednak  skar- 
biec królewski  pozostawał  w  Krakowie  aż  do  upadku  Rze- 
czypospolitej. W  trzech  sklepach  dolnych,  w  dziedzińcu 
pod  kolumnadą  południową  zamku  królewskiego  na  Wa- 
welu, mieściły  się  połączone  skarby  Korony,  Liliwy  i  Eusi, 
Piastów  i  Jagiellonów.  Litewski  skarbiec  był  na  zamku 
wileńskim,  a  mieścił  w  sobie  tylko  klejnoty  i  archiwa. 
W  skarbcu  krakowskim  oprócz  koron  i  insygniów  królew- 
skich przechowywano  jeszcze  dokumenta  wielkiej  wagi 
i  różne  klejnoty.  Podskarbiowie  wielcy  koronni  nie  mogli 
sami  otwierać  tego  skarbca,  ale  potrzebną  była  do  tego 
obecność  siedmiu  jeszcze  senatorów,  z  których  każdy  miał 
klucz  oddzielny.  Do  wyniesienia  nadto  czegokolwiek  ze 
skarbca,  nietylko  musiała  być  uchwała  senatu,  ale  nadto 
zezwolenie  wszystkich  stanów  koronnych,  wydane  na  wal- 
nym sejmie.  Że  insygnia  królewskie,  jako  służące  do  reli- 
gijnej ceremonii,  prawie  za  sprzęt  kościelny  uważano,  więc 
do  straży  skarbca  krakowskiego  dodany  był  jeszcze  du- 
chowny, kustoszem  koronnym  tytułowany.  Wzmianki  o  sta- 
łym takim  urzędzie  spotykamy  dopiero  za  Wazów.  Szcze- 
gółowe ordynacyę  przepisywały  porządek  zdawania  skarbca 


417 


i  dopełniania  lustracyi  a-  zalecenia  przy  otwieraniu,  pilnie 
były  przestrzegane.  Bywały  chwile  wojennych  zaburzeń, 
w  których  ukrywano  klejnoty  koronne  poza  skarbcem  wa- 
welskim, jak  to  miało  miejsce  w  czasie  koronacyi  Augu- 
sta m  Sasa,  gdy  korony  schowane  były  w  Częstochowie. 
Tenże  król,  gdy  mając  się  koronować,  nie  mógł  z  powodu 
formalności  dostać  starej  korony  polskiej  z  Częstochowy, 
kazał  sobie  do  obrzędu  koronacyjnego  sprawić  we  Wro- 
cławiu nową  koronę  srebrną  pozłacaną,  którą  po  koronacyi 
podarował  do  skarbca  częstochowskiego  jako  wotum.  Z  liczby 
skarbców  kościelnych  najbogatsze  były:  jasnogórski  i  ka- 
tedralny na  Wawelu.  W  skarbcu  ratuszowym  miasta  Lwowa 
szlachta  w  niespokojnych  czasach  składała  pieniądze  i  ko- 
sztowności, np.  książę  Zasławski  z  Ostroga,  który  w  roku 
1630  powierzył  miastu  swoje  złoto,  srebro  i  klejnoty.  Ze 
wszystkich  królów  polskich  najbogatszym  w  klejnoty  był 
Zygmunt  August.  Powiada  o  nim  biskup  Kamerynu,  że 
„w  klejnotach  bardzo  się  kocha.  Pokazał  mi  zbiór  swój 
tajemnie,  nie  chciał  bowiem,  żeby  do  wiadomości  Polaków 
doszło,  ile  na  to  łożył.  W  skrytym  pokoju  na  stole  było 
szkatułek  16,  wszystkie  pełne  klejnotów.  Z  tych  4  szaco- 
wane 200,000  szkudów,  dostały  się  mu  po  matce,  4  przez 
króla  kupione  za  560,000  szkudów  złotych,  między  niemi 
rubin  szpinel  (jasno  czerwony),  niegdyś  cesarza  Karola  V, 
za  80,000  szkudów.  Reszta  szkatułek  po  przodkach,  klej- 
notów w  nich  niezmierna  moc,  rubinów,  szmaragdów,  dya- 
mentów  ceny  do  300,000  szkudów  złotych.  Skarb  ten  prze- 
wyższa weneckie  i  papieskie.  Sreber,  prócz  używalnych, 
w  skarbcu  do  30,000  grzywien  (150  centnarów),  między 
temi  misterne  wanny,  fontanny,  zegary  wielkości  nadzwy- 
czajnej z  posągami,  organy,  nalewki,  tace,  roztruchany, 
puhary  złociste,  ofiarowane  królowi  przy  mianowaniu  na 
dostojeństwa". 

Skarbnik,  urzędnik,  który  skarby  pańskie  zbiera  i  chowa. 
Na  dworach  Piastów  byli  już  skarbnicy.     W   dokumencie 

RsiĘOA  UEerr  pauuon.  27 


—     418     — 

z  r.  1237  przytoczona  jest  polska  nazwa  „skarbnik^,  a  w  roku 
1291  łacińska  thesaurarius.  Za  Jagiellonów  „skarbnik"  byi 
tytularnym  ostatnim  urzędem  ziemskim.  Skarbnikiem  lub 
„wozem  skarbnym"  nazywano  także  wóz  podróżny,  telegę 
z  przykryciem,  naładowaną  żywnością,  obrokami  i  przy- 
borami podróżnymi.  Za  doby  Piastów  włożono  na  miasta 
obowiązek  wysyłania  „wozów  skarbnych"  na  wojnę.  Ka- 
zimierz, książę  mazowiecki,  r.  1303  dając  przywilej  pro- 
boszczowi w  Tarczynie  na  lokacyę  tegoż  miasta,  uwalnia 
mieszczan  od  składek  na  wozy  wojenne.  Janusz  książę  ma- 
zowiecki, przywilejem  z  r.  1413  waruje,  aby  stare  miasto 
Warszawa  dawała  na  wyprawy  wojenne  2  wozy  cztero- 
konne.  Wedle  przywileju  z  r.  1437,  Gombin  obowiązany 
był  dostawiać  na  wojnę  wóz  z  4- ma  silnymi  końmi,  dobrze 
naładowany  żywnością  i  napojem.  Małe  miasteczka  skła- 
dały się  po  kilka  na  jeden  „wóz  skarbny",  np.  Radziłów 
przykładał  się  czwartą  częścią  do  Wizny.  Za  to  Szrem 
wielkopolski  oprócz  własnego  wozu,  przykładał  się  w  po- 
łowie do  drugiego  wozu  ze  Środą.  Lustracye  starostw  i  kró- 
lewszczyzn  od  r.  1664  do  1766  wymieniają  miasta,  których 
mieszkańcy  obowiązani  byli  przy  boku  właściwego  kaszte- 
lana, wyprawiać  na  pospolite  ruszenie  „wozy  skarbne  opo- 
nami nakryte,  leguminami  i  narzędziami  wojennemi  naśpi- 
żowane",  w  1 — 2  lub  4  konie  zaprzężone,  z  woźnicą  i  oprócz 
tego  z  jednym  lub  dwu  drabami  czyli  pachołkami,  uzbro- 
jonymi „w  barwie**.  Oprócz  wojennych  były  inne  „skarb- 
niki^  ze  skrzynkami  zamczystemi,  służące  do  wożenia  pie- 
niędzy, przy  ściąganiu  podatków  od  miast,  do  przewożenia 
kwarty  czyli  podatku  kwarcianego,  gromadzonego  w  zamku 
rawskim,  corocznie  do  Lwowa  dla  wojska.  Krasicki  w  „Panu 
Podstolim"  powiada:  „Przyjechało  się  dawniej  na  skarb- 
niczku  prostym,  ale  za  każdym  razem  skarbniczek  z  mia- 
sta pieniądze  przywoził".  Kajetan  Węgierski  pisze,  iż  woli 
żona: 


—    419    — 

Aby  ją  na  sprężynach  giętkich  zawieszoną,^ 

Po  balach,^po  assamblach  kareta  woziła, 

Niż  gdyby  do  kościoła  skarbniczkietn  jeidzila.| 

W  wieku  XYin  odróżniano  skarbniczek  od  skarbnika. 
Skarbnik  hyl  to  zawsze  wóz  dworski  czyli  skarbowy,  zwy- 
kle ozterokonny,  na  którym  w  podróży  za  kolasi^  pańską 
wieziono  kuchnia,  służbę,  pościel  i  obroki.  Skarbniczek  zah 
był  wózek  porządniejszy,  parokonny,  którym  ziemianie 
jeździli  do  kościoła,  za  interesami,  a  komisarze  i  plenipo- 
tenci objeżdżali  folwarki.  Z  postępem  czasu,  skarbniczek 
przemienił  się  na  rodzaj  wolanta. 

Skarby  królewskie  ob.  Skarbiec. 

Skarby  w  ziemi.  Król  Stefan  Batory  orzekł  1B76  r., 
że  aby  wątpliwość  żadna  o  gruntach  stanu  rycerskiego 
nie  zachodziła,  są  one  „wolne  zawżdy  ze  wszemi  pożyt- 
kami, któreby  eię  na  tych  grunciech  pokazowały  i  kruszce 
też  wszelakie  i  okna  solne  zostawać  mają".  A  więc  ziemia 
zewnątrz  i  wewnątrz  stała  się  nieograniczoną  własnością 
posiadacza,  a  z  tej  wielkiej  zasad;  łatwy  wniosek,  że  skarb' 
do  właściciela  ziemi  należał.  Ponieważ  odkrycie  skarbu  za- 
leży od  szczęśliwego  trafu,  prawo  więc  polskie  nie  ozna- 
ozało  wysokości  nagrody  za  znalezienie,  pozostawiając  to 
szlachetności  właściciela  i  uznaniu  sędziego.  Przeciwnie 
Statut  litewski,  prawie  tak  jak  prawo  rzymskie,  przyznaje 
znalazcy  połowę,  a  drugą  właścicielowi  grunta,  w  którym 
skarb  byl  wynaleziony.  Prócz  tego  tenże  statut  rozstrzyga, 
że  jeżeli  majątek  był  w  zastawie,  to  owa  potowa,  przypa- 
dająca na  właściciela,  idzie  także  w  podziw  między  tymże 
a  zastawnikiem. 

Skartabeil  —  szlachcic  nowy.  W 
gdy  powstawfJo  dużo  nowej  szlachty  z 
kmieci  i  sołtysów,  którzy  w  boju  mężnie 
nowouszlachconych  skartabeUami.  Stan 
średni  między  kmiecym  i  szlachtą  staryi 
dużo  przywilejów  stanu  rycerskiego,  aleje 


—    420    — 

Ci  np.  którzy  mieli  skartabellat  zastrzeżony,  nie  mogli  do 
trzeciego  pokolenia  piastować  urzędów  koronnych,  byó  wysy- 
łani na  legacye  w  sprawach  krajowych.  W  dalszych  poko- 
leniach mieli  już  prawa  jednakowe  z  najstarszą  szlachtą. 
W  spolszczeniu  nazywano  skartabellów  „świerczatka".  Na- 
zwa scartabellits  podług  Sebastyana  Petrycego  pochodzi 
z  łacińskiego  ex  charta  hellicus,  co  oznaczało:  z  prawa  na 
szlachectwo  sobie  danego  wojujący.  Skartabellów  spoty- 
kamy już  w  czasach  Kazimierza  Wielkiego.  W  prawodaw- 
stwie polskiem  dopiero  w  r.  1817  zniesione  zostały  wszel- 
kie wzmianki  i  przepisy  dotyczące  skartabellów. 
Skojec  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Śmigus,  śmigust,  śmigurst,  dyngus.  Stary  zwyczaj  w  ca- 
łej Polsce  wzajemnego  oblewania  się  wodą  w  drugim  dniu 
świąt  Wielkiejnocy,  powszechny  zarówno  u  ludu  wiejskiego 
jak  u  mieszczan  i  szlachty.  Niegdyś  w  poniedziałek  wielka- 
nocny mężczyźni  oblewali  niewiasty,  a  we  wtorek,  na- 
zajutrz, niewiasty  mężczyzn,  co  dotąd  w  niektórych  okoli- 
licach  lud  kujawski  zachował.  Francuz  Beauplan  w  opisie 
Ukrainy  za  Władysława  IV,  o  tym  zwyczaju  oblewania  się 
wodą  wspomina  na  Rusi.  Z  Haura  widzimy,  że  w  XVn 
wieku  w  Polsce,  kawaler  damie  po  śmiguście  różą  przy- 
służyć się  może.  Początek  tego  zwyczaju  sięgać  musi  cza- 
sów bardzo  dawnych,  skoro  widzimy  go  zarówno  w  Azyi, 
u  kolebki  ludów  aryjskich  jak  i  nad  Wisłą.  Major  angielski 
Symes,  w  relacyi  z  podróży  odbytej  r.  1796  z  Bengalu  do 
króla  Birmanów  w  Pegu,  powiada,  że  Budaizm  tamtejszy, 
około  10  kwietnia  obchodzi  trzydniową  uroczystością  naj- 
weselszą zakończenie  starego  roku.  Drugiego  dnia  tych 
świąt  —  pisze  Symes  —  Birmanowie  mają  zwyczaj  „obmy- 
wania się  z  grzechów  starego  roku",  przez  oblewanie  wza- 
jemne wodą.  Nikt  się  od  tego  wymówić  nie  może,  nie  wy- 
łączając wice-króla,  a  wody  leją  się  niespodziewanie  z  okien, 
dachów  i  wszędzie  na  głowy  przechodniów.  W  pałacu  wice- 
króla po  odbytej  poważnie  ceremonii  i  oddaleniu  się  tegoż. 


—    421     — 

gośoie  zostawieni  byli  na  pastwę  30-tu  panien  dworu,  które 
wpadłasy  na  aalę  z  konewkami  i  sikawkami,  zaczęły  nie- 
miłosiernie oblewać.  Oddawaliśmy  im  za  swoje  —  powiada 
Anglik  —  ai  i  wody  zabrakło,  ale  przemokliśmy  do  nitki. 
Oczywiście  zwyczaj  ten  u  chrześcijan  muei^  się  przywiązać 
do  jakiegoś  wiosennego  święta  chrześcijańskiego,  więc  u  Po- 
laków do  drugiego  świąt  wielkanocnych.  Lud  wielkopolski 
w  zwyczaju  śmignsowym  przechował  jeszcze  wyraźne  ślady 
pierwotnego  obmywania.  Parobek  bowiem  wyłazi  tam  na 
dach  karczmy  wśród  wioski,  z  miednicą  w  ręku  i  pobrz^ 
kując  w  takową  obwołuje  dziewki  wiejskie,  które  nazajutrz 
będą  oblewane,  przyczem  zapowiada  żartoblime,  ile  dla 
której  potrzeba  będzie  fur  piasku  do  jej  szorowania,  pśrzu 
na  wiechcie,  grac  do  skrobania,  ile  kubłów  wody  i  mydliska. 
Zarówno  w  Wielko-  jak  Małopolsce  parobcy  w  dzień  śmi- 
gusu łapią  dziewoje  wiejskie,  ciągną  pod  żóraw  do  studni, 
gdzie  kubłami  wody  oblewają,  a  nieraz  całe  zanurzają 
w  rzece  lub  sadzawce.  Dziewczęta  nawzajem,  zmówiwszy 
się,  napadają  znienacka  na  parobka  i  odpłacają  mu  równie 
sowitą  kąpielą  z  wiader  i  dzbanów.  Dyngusem  i  śmigusem 
nazywa  się  także  podarek,  dawany  małym  chłopcom,  którzy 
w  drugi  dzień  Wielkiejnooy  chodzą  od  domu  do  domu 
„po  dyngusie"  czyli  włóczebnem  i  śpiewają  piosnki  dyn- 
gusowe z  powinszowaniem  świąt  uroczystych  i  przymó- 
wiskiem  o  poczęstne.  Nazwy  dyngus  i  śmigus  nie  mają 
pochodzenia  polskiego.  Wyraz  Diltin-guss  jest  czysto  nie- 
miecki, oznacza  cienkusz,  polewkę  wodnistą,  wreszcie  chlust 
wody  na  kogoś  wylany.     „P  "  .-   .   .  .     t,. 

laoy  polewkę  czyli  zupę  c 
w  wielkim  poście .  na  Wie 
W  Niemczech  i  w  Serbii  isi 
w  ani  a  wodą  dziewczyny  poi 
to  deszcz  pożądany  sprowac 
suchy  w  ciągu  lata.  Z  tern 
wcale,   żeby    Polacy    mieli 


—    422     — 

Droga  bowiem  od  wspólnej  aryjskiej  kolebki  nie  prowa- 
dziła przez  E>en  do  Wisły,  ale  raczej  przez  Wisłę  do  !Benu. 
Nazwa  dowodzi  tylko,  że  stary  zwyczaj  mógł  być  wspólny 
obu  narodom,  lub  że  Niemcy  średniowieczni,  osiadający 
licznie  w  miastach  polskich,  przejmując  miejscowy  zwyczaj 
od  Polaków,  nazwę  mu  swoją  narzucili,  co  działo  się  nieraz 
przy  skłonności  Polaków  do  nadawania  rzeczom  swojskim 
nazw  z  języków  obcych.  Oblewanie  dziewcząt  wodą  pod- 
czas suszy  ma  związek  z  polskim  zwyczajem  oblewania 
przodownicy,  niosącej  z  pola  wieniec  dożynkowy. 

Sobótka,  zabawa  obrzędowa  ludu  polskiego,  sięgająca 
czasów  przedchrześcijańskich.  Nazwa  jej  aczkolwiek  bardzo 
zbliżona  do  nazwy  dnia  soboty,  ma  jednak  zupełnie  inny 
początek.  Gdy  sobota  pochodzi  od  sabbatu,  to  sobótka  ma 
8T.ÓJ  iródłosłów  słowiański  w  wyrazach:  zebranie,  sobranie. 
Na  tę  bowiem  zabawę  obrzędową  zbierali  się  niegdyś 
wszyscy  zarówno  kmiecie  z  wioski,  jak  drużyna  i  szlachta 
ze  dworu,  do  ognia  roznieconego  na  pagórku  za  wioską. 
Ta  łączność  obyczajowa  i  charakter  obrzędu  gromadnego 
przebija  się  jeszcze  w  pieśni  Jana  Kochanowskiego  o  so- 
bótkach w  Czarnymlesie : 

Tam  goście  tam  i  domowi 
Sypali  się  ku  ogniowi. 

W  pieśni  sobótkowej  mazowieckiej  słyszymy:  „Tam  dziew- 
częta się  schodziły"  ;  w  pieśni  znowu  ludu  podkarpackiego : 

Kto  na  sobótce  nie  będzie, 
Główka  go  boleć  wciąż  będzie. 

Ponieważ  sobótka  jest  niewątpliwie  starodawną  uroczysto- 
ścią czci  słońca,  które  jako  źródło  życiodajnego  ciepła 
i  światła  od  wszytkich  ludów  cześć  odbierało  w  starożyt- 
ności, palenie  więc  stosów  i  igrzyska  gromadne  przy  nich, 
obchodzili  Polacy  w  noc  najkrótszą  z  całego  roku,  t.  j. 
w  przesilenie  dnia  z  nocą.  Oczywiście  po  zaprowadzenia 
kalendarza  chrześcijańskiego,  zwyczaj  dawny  musiał  się  do 


świąt  i  świętych  chrześcijańskiej  wiary  przystosować,  W  je- 
dnych więc  miejscowościach  obchodzono  go  na  Zielone 
Świątki,  gdzieindziej  w  przeddzień  św.  Jana  Chrzciciela. 
I  tak  przez  wiele  wieków  to  widzimy.  W  r.  1468  ap.  król 
Kazimierz  Jagiellończyk  na  żądanie  opata  benedyktyńskiego 
klasztoru  świętokrzyskiego,  zakazuje  pogańskich  uroczysto- 
ści (sobótek)  na  Łysej  górze  w  Zielone  Świątki  odprawia- 
nych. Tymczasem  o  kilka  mil  stamtąd  w  OzarnymleBie  so- 
bótkę obchodzono  około  Św.  Jana,  jak  o  tern  wyraźnie  za- 
świadcza Kochanowski,  który  utworowi  swemu  nadał  tytu2 
„Pieśń  świętojańska  o  sobótce"  i  zwyczaj  ten  uważa  za 
tradycyjny:  „Sobótkę,  jako  czas  niesie,  zapalono  w  Czar- 
nymlesie",  A  dalej  mówi  znowu,  nie  widząc  nic  gorszą- 
cego w  zwyczajn,  który  bynajmniej  religii  chrześcijańskiej 
nie  obrażał: 

Tak  to  matki  nam  poiaiy 

Same  znowu  z  drugich  miały, 

Że  na  dzień  świętego  Jana 

Zawżdy  sobótka  palana. 

Marcin  z  Urzędowa,    piszący   w    drugiej    połowie   XVI  w. 
swój  herbarz  czyli  zielnik,  powiada  w  nim ;  „U  nas  w  wilją 
Św.  Jana  niewiasty  ognie  paliły,  tańcow^y,  śpiewały,  djabłu 
cześó  i  modłę   czyniąc  (!);    tego    obyczaju   pogańskiego    do 
ł^ch  czasów  w  Polszczę    nie  chcą   opuszczać,   ofiarowanie 
z  bylioy  czyniąc,   wieszając  po  domach  i  opasując  się  nią, 
czynią  sobótki,  paląc  ogaie,  krzesząc  je  deskami,  aby  była 
prawie  świętość  djabelska,  śpiewając  pieśni,  tańcując".  Na- 
zwa sobótki  nie  była  powszechną  w  Polsce.    Lud  np.  ma- 
zowiecki   i    podlaski    nad   Narwią   i   Bugiem    zamieszkały, 
obrzęd  ten  znał  tylko  pod  mianem  kópalnonlH    TT  ninv:iiMnr 
nadnarwiańskioh  w  wigilią  Św.  Jana,    po 
gospodynie  i  dziewczęta  zebrane   na  łące 
rozpaliwszy  kópalnockę,  patrzyły  czy  są  s 
gdyby  której  nie  było,  tę  uważano  dawn 
Następnie  biesiadowfJy,   tańczyły   przed 


—    424    — 

niesionych  pęków  ziół  rzucały  z  każdego  gatunku  po  ga- 
łązce w  ogień,  wierząc,  że  dym  z  tych  ziół  zabezpieczy 
ich  od  złego;  resztę  zabierały  do  domów,  aby  pozatykać 
w  strzechy  chat,  obór  i  stodół.  Około  północy,  mocniejszy 
roznieciwszy  ogień,  pozostaJ^e  napoje  weń  wlewały  a  jedna 
z  dziewcząt  wieniec  uwity  z  bylicy  i  ziół  innych,  rzucała 
na  wodę  strumienia,  przyczem  wszystkie  zawodziły  prze- 
śliczną starodawną  pieśń  (ob.  Wieniec,  wianki): 

Oj  czego  płaczesz  moja  dziewcz3nio? 
Ach  cóż  cl  za  niedola?  i  t.  d. 

Sobótka  na  Biisi  zowie  się  Kupałą,  a  liczne  ślady  tego 
obrzędu  z  Wołynia,  Ukrainy,  Litwy  i  Białejrusi  opisali 
nasi  zbieracze  rzeczy  ludowych:  Marcinkowski,  Stecki, 
Tyszkiewicz  i  wielu  innych,  jak  u  ludu  polskiego  uczynili 
to:  Kolberg,  Gregorowicz,  Gloger  i  t.  d.  Seweryn  Go- 
szczyński osnuł  cały  poemat  na  tle  sobótki  karpackiej, 
a  Wincenty  Pol  w  „Pieśni  o  domu  naszym"  opiewa  „wiel- 
kie wianków  święto".  Każdy  naród,  który  chce  życie  wła- 
sne rozwijać,  ma  obowiązek  w  sferze  swoich  zabaw,  rozry- 
wek i  widowisk  podnosić  i  odtwarzać  także  i  obrazy 
obyczajowe  z  przeszłości  i  zachowywać  piękne  zwyczaje 
dawne,  a  do  takich  należy  u  nas  sobótka. 

Sodalis  Marianus.  Wysoka  cześć,  jaką  Polacy  oddawali 
Najświętszej  Maryi  Pannie,  spowodowała  założenie  religijno- 
moralnego  bractwa  Sodalisów.  Przymiotnik  łaciński  sodalis, 
znaczy  należący,  składający  towarzystwo.  Zasadami  tego 
stowarzyszenia  było  nietylko  nabożeństwo  do  N.  M.  Panny, 
ale  zachowanie  w  życiu  nieskażonej  prawości  i  czystości 
obyczajów.  Bractwa  sodalisów  miały  swego  prefekta  i  kon- 
gregacyą,  członkowie  podzieleni  byli  na  dwa  stopnie  soda- 
lisów i  tyronów.  Bractwo  to  w  XVn  w.  rozpowszechniło 
się  w  szkołach,  palestrze  i  po  całym  kraju.  Samj^chticzniów 
jednego  tylko  kolegium  jezuickiego  w  Kaliszu,  zapisanych 
było  r.  1600  w  bractwie  sodalisów  127.     Członkowie  obo- 


—    42B    — 

wiązani  byli  surowo  zachowywać  jego  przepisy.  Za  roz- 
pustę dostawał  sodalis  od  stowarzyszonych  oyostę,  za 
przekroczenie  ósmego  przykazania  Bodego  następowała 
ehskluzya  czyli  wykreślenie  z  bractwa,  kara  uważana  pra- 
wie na  równi  z  klątwą  kościelną.  Zaklęcie :  JJt  sum  sodalis 
Marianits  „Jakem  sodalis",  było  dowodem  prawdy  stanow- 
czym, o  której  nikt  jui  nie  wątpił.  W  ostatnich  czasach  za 
staraniem  00.  Jezuitów  wskrzeszono  znowu  to  staropolskie 
bractwo  w  naszym  kraju,  a  liczba  członków  jego  wzrasta 
coraz  bardziej.  Zygmunt  Kaczkowski  napisał  piękną  po- 
wieść p.  t.  „Sodalis  Marianus",  osnutą  na  tle  czasów  saskich. 

Sołectwo  ob.  Sołtys,  sołtystwo. 

Sołtys,  sołtystwo  czyli  sołectwo.  "W  czasach  gdy  ziemi 
pustej   było  dużo    a    osadników    msJo,    książęta,    królowie, 
panowie   i  duchowni,    zakładając  nowe    wioski,  stanowili 
w  nich  sołtysów    czyli    zwierzchników,   którzy   mieli   obo- 
wiązek starać  się  o  nowych  osadników,  zarządzań  gromadą, 
naznaczać  podwody,  poprawiać  drogi  i  mosty,   strzedz  ca- 
łości granic,  wybierać  daniny,  dziesięcinę  i  czynsze,  dono- 
sić o  zbrodniach  i  sądzić  wszystkie  sprawy  pomniejsze.  Ta 
właśnie  władza   sądowa    stanowiła    w    Niemczech    główny 
obowiązek  wiejskiego  sołtysa,  który  nazywał  się  tam  Schvld- 
heiss   (od    Schuld    w    starej   niemozyźnie:    występek,    kara), 
zatem  schuldheiss  był  to  w  Niemczech  sędzia  wiejski.  W  Pol- 
sce gdy  zaczęto  nad  nowemi  osadami  stanowić  podobnych 
zwierzchników,   przerobiono    ich  niemiecką  nazwę  na  zgo- 
dniejszą  z  polskim  językiem  sołtys,    azołtys,   a  Schuldheiss- 
amt  na  sołtystwo,  sołectwo.  Polacy  sołtysa  po  łacinie  zwali 
scuUetus,  a  sołectwa  scultetiae. 
dawano  kilka  włók  ziemi  i  pe^ 
karczmę,    rybołóstwo,  z  uwoln 
ności.     Z  czasem    włożono    na 
wojskowej  w  razie  wojny.   Wó 
sobą  głównie  różnili,  że  gdy  w 
steczka   osiadłego    na   prawie 


—     426    — 

zwierzchnikiem  wioski  lub  kilku  wiosek  osiadłych  na  pra- 
wie polskiem.  Za  Piastów  sołtysami  zostawali  kmiecie,  któ- 
rzy potem  wskutek  służby  rycerskiej  przechodzili  na  skar- 
tabellów  i  szlachtę.  Później  sejmy  zalecały  wójtostwa  i  soł- 
tystwa oddawać  zasłużonym  krajowi  żołnierzom.  Ponieważ 
każda  okolica  miała  swój  gród  warowny  czyli  zamek,  służba 
zatem  wojskowa  sołtysa  polegała  głównie  na  obronie  grodu 
najbliższego,  gdzie  na  czele  gromady  swoich  kmieci  stawał, 
zwoził  żywność,  daniny,  drzewo,  naprawiał  wały  i  palisady, 
utrzymywał  porządek  i  rozkazywał  gromadzie,  która  przy- 
była schronić  się  do  zamku  w  razie  niebezpieczeństwa. 
Pewne  różnice  w  obowiązkach  zależały  od  tego,  ozy  sołtys 
był  z  dóbr  królewskich,  szlacheckich  lub  duchownych.  Soł- 
tysi z  dóbr  królewskich  odbywali  częściej  służbę  wojskową 
w  polu.  Jeżeli  sołtys  był  szlachcicem,  osoba  jego  nie  tra- 
ciła szlachectwa,  jeżeli  był  kmieciem,  sołtystwo  ułatwiało 
mu  zasłużenie  na  szlachectwo.  W  większych  sołtystwach, 
sołtysi  miewali  swoich  kmieci  i  ozynszowników. 

Staje,  stajanie  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Stan  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Stanowniczy,  gospody  rozpisujący,  kwatermistrz,  na- 
leżał do  niższych  urzędników  dworu  królewskiego  i  zosta- 
wał pod  rozkazami  marszałka  wielkiego.  Obowiązkiem  jego 
było  utrzymywać  porządny  spis  izb  gościnnych  w  zamku 
królewskim,  naznaczać  gospody  dla  dostojnych  gości  i  po- 
słów w  mieście,  gdzie  się  sejm  lub  zjazd  jaki  odbywał, 
a  także  w  czasie  podróży  króla.  Sobieski  zostawszy  kró- 
lem, nie  przestał  być  gościnnym  gospodarzem,  więc  senato- 
rom i  posłom  ziemskim,  którzy  do  "Warszawy  na  sejmy 
zjeżdżali,  rozkazał  dawać  pomieszkania  w  zamku  królew- 
skim. Statut  litewski  przepisuje,  że  w  domach  należących 
do  szlachty,  stanowniczowie  i  marszałkowie  ziemscy  (czyli 
powiatowi)  nie  mogą  dawać  gospod  dla  posłów  sejmowych. 
Dla  łatwości  znalezienia  gospody,  w  której  mieszkał  sta- 
nowniczy,   kładziono   na   niej   napis  odpowiedni,    a   prawo 


—    427     — 

krajowe  oetrzegaJo,  ie  ktoby  taki  napis  zmazał,  albo  herb 
gośoia  jako  znak  na  gospodzie  jego  przybity  „oddarł,  b^ 
dzie  karan". 

Starosta.  Od  czasów  najdawniejszyoh  Polacy  wyrazem 
tym  mianowali  przewódc^,   zwierzchnika  drużyny   i  osobę 
najstarszą  urzędem   w    danej  miejscowości.     Wacław,   król 
polski  i  czeski,  ustanawia  starostę  nad  dzielnicą  oderwaną 
od  Polski.  Kazimierza  Wielkiego  zastępuje  w  sądach  kró- 
lewskich starosta,  ale  tylko  w  Wielkopolsce.  Odtąd  mnożą 
się  starostowie  jako  namiestnicy  królewscy,  sprawując  sądy 
po  grodach,    zbierając   podatki   dla  króla.     G-dy  kasztelani 
i  wojewodowie  przywodzą  zbrojnej  szlachcie  w  polu,   sta- 
rostowie   są  jakby    gubernatorami   i    komendantami   miast 
i  grodów  warownych,  powierzonych  ich  sądownictwu  i  obro- 
nie, Ludwik,  król    polski    i   węgierski,    przyrzekł  Polakom, 
że    nie   będzie   cudzoziemcom    oddawtJ   pewnych   starostw 
i  grodów  sądowych,  a  mianowicie  w  wyraźnie  wykazanych 
miejscowościach,    między    któremi    są   znaczniejsze    miasta 
jak  np.  Kraków,  Biecz,  Sącz,  Wiślica,  Wajnicz,  Sandomierz, 
Lublin,  Kadom,  Łęczyca,  Sieradz,  Piotrków,  Brześć  kujawski, 
Emszwica,  Poznań,  Kalisz  i  inne.   Jak  wiadomo  panujący 
książęta  i  królowie  piastowscy   uważali   się   z  początku  za 
'wlaścicieU  całego  obszaru  ziemi,  wód  i  lasów  objętych  gra- 
nicami ich  państwa,  a  wszystek  lud  wiejski  stanowił  kmieci 
i  służbę  panującego.   Ale  już  bardzo  wcześnie  powstawała 
u  nas  własność  prywatna  czyli  szlachecka,  tym  sposobem, 
ie  panujący  rozdawali  chętnie,  lub  sprzedawali  ziemię  ry- 
cerstwu, które  stanowiło  ich 
ległości  kraju.  W  dobie  piast 
sności  prywatnej  .przybywa,  i 
i  książęcy  zmniejsza  się.     G( 
ska  czyli  szlachecka  stanowi! 
książęcego,  to  później  w  eto; 
źęce   i    królewskie   były    wyE 
lyoerstwa  i  duchowieństwa.  ** 


—     428     — 

nyoh  stale  na  własność  panującego,  królowie  i  książęta 
mieU  swoich  namiestników  czyU  rządców,  których  jako 
zwierzchników  nazywano  starostami,  a  od  tej  ich  nazwy 
dobra  i  grody  im  powierzone  starostwami.  Starosta  jest 
nietylko  obrońcą  zamku  królewskiego,  lecz  nadto  stróżem 
ciszy  i  spokoju  w  granicach  swego  starostwa,  gdzie  po- 
winien powściągać  gwałty,  karać  kradzieże  i  rozboje.  W  tych 
obrębach  władza  jego  rozciąga  się  nietylko  na  chłopów 
i  mieszczan,  ale  i  na  szlachtę.  Do  niego  należy  prawo 
miecza,  wykonanie  wszelkich  wyroków  kościelnych  i  świec- 
kich. Starosta  czuwa  nad  pożytkami  i  dochodami  króla, 
czynszami  i  poborami  od  mieszczan  i  kmieci.  Starosta  kra- 
kowski posiadał  najobszerniejszą  sądowniczą  władzę,  tylko 
czuwanie  nad  dochodami  króla  do  niego  nie  należało.  Po- 
nieważ sądownictwo  należało  do  panujących,  oczywiście 
więc  ich  starostowie  czyli  namiestnicy  byli  zarazem  sędziami 
w  ich  imieniu.  Gdzie  były  miejscowości  z  natury  obronne, 
zwłaszcza  strome  góry  i  pagórki,  otoczone  wodą  lub  ba- 
gnem, tam  zakładano  wŁirowne  zamki  czyli  grody,  a  przy 
nich  zwykle  powstawały  miasta,  więc  i  sądy,  które  nazy- 
wano grodzkimi.  Stąd,  jak  pisze  Skrzetuski  w  „Prawie 
politycznem  narodu  polskiego'',  „grodzki  starosta  sądy 
grodzkie  sprawował,  bezpieczeństwa  w. starostwie  swojem 
pilnował,  zamku  całości  przestrzegał".  W  miarę. więc  tego 
czy  w  starostwie  był  gród  i  sądownictwo,  lub  nie  było  go, 
starostowie  byli  grodowi  lub  niegrodowi,  tak  jak  starostwa 
grodowe  i  niegrodowe.  Starosta  niegrodowy  nie  miał  wł€i- 
dzy  sądowej,  był  poprostu  rządcą  dóbr  królewskich,  odpo- 
wiedzialnym tylko  za  wszelkie  szkody  w  sbadaoh  i  gospo- 
darstwie. Starostwa  niegrodowe  były  wogóle  nowszej  kreacyi 
niż  grodowe,  a  to  dlatego,  że  powstawały  z  nowo  zakła- 
danych folwarków.  Starostwa  grodowe  nadawały  wyższą 
godność,  ale  zato  niegrodowe  były  korzystniejsze  mate- 
ryalnie.  Wogóle  na  utrzymanie  starostów  płynęły  następu- 
jące źródła  dochodu:  1)  dziesiąta  część  wpływów  pieniężnych, 


[ 


—    429     — 

2)  trzeoi  snop  wytrącając  zasiew,  3)  dziesiąta  ryba  przy 
spuście  stawów,  4)  z  dochodu  sądowego  od  kopy  3  grosze, 
6)  12  groszy  od  dziewki  idącej  zamąż  do  innej  wsi,  6)  od 
naznaczenia  przysięgi  dwa  grosze  ;  grzywny  za  psucie  miedz 
granicznych  i  t.  d.  Na  sejmach  postanowiono,  że  starostwa 
mają  być  tylko  wynagrodzeniem  za  zasługi  względem  kraju 
i  zaczęto  je  zwać  chlebem  dobrze  zasłużonych  (panis  bene 
merenłiumj.  Zasada  była  święta,  ale  ułomna  natura  ludzka 
spaczyła  jej  wykonanie.  Starostami  zostawali  nie  zawsze 
zasłużeni,  ale  zwykle  najmożniejsi.  Starosta  z  dóbr  sobie 
oddanych  obowiązany  był  płacić  do  skarbu  część  czwartą 
dochodu  czyli  tak  zwaną  kwartę,  na  utrzymanie  wojska 
Rzeczypospolitej.  Zresztą  był  panem  prawie  dziedzicznym, 
bo  prawo  zwane  Jus  communiłativum  dozwalało  wdowie  sta- 
rosty zatrzymać  starostwo  na  dożywocie.  Dla  wynalezienia 
kwarty,  sporządzano  bardzo  szczegółowe  i  dokładne  opisy 
starostw  czyli  odbywano  tak  zwane  lustracye,  a  mianowi- 
cie w  latach  1669,  1616,  1660,  1766  i  1789.  Zygmunt  HI 
wszystkie  królewszczyzny  podzielił  na  dwie  kategorye,  t.  j. 
na  starostwa  do  rozdawania  i  na  ekonomie  czyli  dobra 
stołowe,  przeznaczone  na  wyłączny  dochód  króla.  Starosto- 
wie administrowali  dobra,  j»k  się  zwykle  administruje  pań- 
stwowa, cudza  i  czasowa  własność.  To  też  sejm  r.  1774 
postanowił  wydzierżawić  starostwa  prawem  emfiteutycznem 
na  lat  60,  a  starostów  grodowych  czyli  sądowych  obierać 
kazano.  Sejm  zaś  czteroletni  zniósł  zupełnie  sądownictwo 
starościńskie.  Starosta  żmudzki,  tak  nazywaJ:  się  urzędownie 
i  powszechnie  wojewoda  księstwa  żmudzkiego.  Starosta 
w  górnictwie  czyli  żupach,  ten  który  czyni  sprawiedliwość 
i  baczy  nad  bezpieczeństwem  kopalni.  W  mniejszych  ko- 
palniach był  tylko  podstarosta.  Starosta  bartny  był  sędzią 
bartników.  Starosta  na  Wiśle,  oznaczał  starszego  flisa.  Po 
upadku  Rzeczypospolitej  tytuł  starostów  dawano  jeszcze 
tym,  którzy  posiadali  dobra  starościńskie  lub  wieś,  gdzie 
odbywały  się  dawniej  sądy  starościńskie.  Fryderyk  hr.  Skar- 


—    430    — 

bek  w  najlepszej  swojej  powieści,  zatytułowanej  „Pan  Sta- 
rosta^, przedstawił  nam  piękny  obraz  dawnego  prawego 
obywatela,  tak  jak  Krasicki  „Pana  Podstolego^. 

Starosta  imadzki  ob.  Wojewoda. 

Staszówka  ob.  Szabla. 

Statut  litewski.  Król  Zygmunt  I  w  r.  1522  d.  6  gru- 
dnia ogłosił  w  Wilnie  edykt,  w  którym  oświadcza,  ie  po- 
nieważ  dotąd  w  Wielkiem  Księstwie  Łitewskiem  bez  sta- 
tutów pisanych  odbywały  się  sądy,  a  sprawiedliwość  tylko 
podług  rozumu,  sumienia  i  widzenia  sędziów  była  wymię- 
rżaną,  przeto  stanowi,  iź  odtąd  jednem  prawem  pisanem 
duchowni  i  szlachta  sądzić  się  mają.  Był  to  pierwszy  zbiór 
praw  dawniej  uchwalonych  i  starych  zwyczajów  litewskich 
czyli  praw  zwyczajowych,  a  król  dhsiy  o  dobro  narodu, 
aby  prawo  tem  prędzej  i  łatwiej  do  wiadomości  każdego 
doszło,   zapowiada,   że  nowy  ten  zbiór  w  licznych  egzem- 

# 

plarzaoh  „wydrukować  rozkazał^.  Ze  jednak  okazała  się 
potrzeba  zmian  i  dopełnień.  Statut  litewski  nie  został  wów- 
czas wydrukowany.  Przerabiany  i  poprawiany  pod  kierun- 
kiem kanclerza  Alberta  Gasztołda,  jednomyślnie  przez  Stany 
litewskie  przyjęty,  otrzymał  sankcyę  królewską  i  moc  obo- 
wiązującą od  d.  1  stycznia  1630  r.  Zbiór  ten  znany  pod 
nazwą  Starego  Statutu  napisany  po  rusińsku,  w  narzeczu 
krzywiczańskiem,  tegoż  roku  przetłumaczony  został  z  roz- 
kazu Zygmunta  I  na  język  łaciński,  a  w  r.  1632  na  polski. 
Rękopisy  w  owyeh  trzech  językach  doszły  czasów  naszych. 
Przez  lat  66  t.  j.  od  r.  1622  do  1688  Litwini  z  polecenia 
królów  pracowali  nad  zmianami  i  dopełnieniami  Statutu 
swego.  Porównanie  bowiem  swobód  Litwy  z  Koroną  i  osta- 
teczna unia  w  r.  1669,  wywołały  także  potrzebę  zmian  nie- 
których. Pierwsze  uzupełnienie  Statutu  nastąpiło  na  sejmie 
brzeskim  r.  1544,  gdzie  na  prośbę  Stanów  król  kazał  wy- 
brać do  poprawy  Statutu  dziesięciu  mężów  w  prawie  bie- 
głych. Następnie  zajmowano  się  takiemiż  uzupełnieniami 
na  pięciu  sejmach  wUeńskioh  (od  r.  1647 — 1663),  na  sejmie 


—    431     — 

bielskim  r.  1564,  na  wileńskim  r.  1565,  na  lubelskim  r.  1569. 
Statut  teraz  uzupełniony,  ułatwiający  niezmiernie  aądo- 
wnictwo,  nazywany  byl  Statutem  Zygmunta  Augusta  a  naj- 
częściej Wołyńskim,  z  powodu  odmian  uznanych  za  po- 
trzebne dla  województw:  wołyńskiego,  kijowskiego  i  bra- 
cławskiego.  Statutem  tym  oprócz  Litwy,  Żmujdzi  i  trzech 
powyższych  województw,  rządziły  sią  wszystkie  inne  wo- 
jewództwa do  Litwy  należące,  a  mianowicie:  polockie,  wi- 
tebskie, smoleńskie  i  mścisławskie.  Podlasiowi  tylko,  przy- 
łączonemu r,  1669  do  Korony,  służyły  prawa  koronne.  Sta- 
tut drugi,  czyli  Zygmunta  Augusta,  uzupełniany  w  dalszym 
ciągu  za  Stefana  Batorego,  otrzymał  nakoniec  nową  sankcy^ 
prawodawczą  d.  28  stycznia  roku  1688  od  Zygmunta  m, 
a  znany  odtąd  pod  nazwą  Trzeciego  Statutu  litewskiego, 
wydrukowany  po  raz  pierwszy  w  jązyku  ruslńskim  r.  1588, 
a  w  języku  polskim  roku  1614,  przedrukowywany  potem 
w  latach  1619,  1648,  1698,  1744,  1786  i  1811,  przetrwał 
w  Litwie,  jako  prawo  obowiązujące  do  d.  9  września  1840  r. 
Właściwie  Statut  litewski  był  konstytucyą  krajową.  Wielki 
książę  przyrzeka  w  nim  wszelkie  przywileje  zachować,  gra- 
nice Litwy  pomnażać  i  senatu  nie  poniżać.  Senat  ten  z  ksią- 
żąt, wojewodów  i  kasztelanów  złożony,  stanowił  najprzód 
sejm  prawodawczy,  szlachta  bowiem  litewska  dopiero  w  cza- 
sie układania  drugiego  Statutu,  otrzymała  miejsce  na  sej- 
mach, obowiązana  pierwej  tylko  do  służby  rycerskiej  i  spra- 
wowania urzędów.  Jakkolwiek  Statut  mi&t  wiele  niedostat- 
ków, to  jednak  względnie  do  miejscowych  stosunków 
przedstawiał  on  w  wieku  XVI  i  XYII  jedno  z  lepszych 
prawodawstw  w  Europie.  Od  wyroku  starościn  '  '  ' 
wojewodzińskich  zastępców  sądowych  można  by 
wać  do  samych  starostów  lub  wojewodów,  a  od 
senatu  jako  najwyższej  instancyi.  Prawo  było  dl 
kich  jedno,  ten  tylko  odpowiadać  kto  zawinił,  pr; 
nie  co  do  własności  następowrfo  w  lat  10,  w 
wolno  było  wierzycielowi  wziąó  dłużnika  „za  kark' 


—     432     — 

dar  (którym  Statut  nazywa  panującego)  nie  będzie  bez 
wiedzy  i  woli  senatu  stanowił  nowych  praw,  urzędy  do- 
stają krajowcy.  Tym  sposobem  wielcy  książęta  litewscy, 
pod  wpływem  postępowych  urządzeń  polskich,  dobrowolnie 
zrzekali  się  nieograniczonego  samowładztwa,  które  przysłu- 
giwało im  na  Litwie.  Sędzia  za  wyrok  niesprawiedliwy 
szkody  nagradza.  Sędzia,  podsędek  i  pisarz  musieli  umieó 
po  rusińsku  i  byli  obieralni  z  12  kandydatów.  Poddani 
i  słudzy  nie  mogli  być  świadkami  w  sprawie  swych  pa- 
nów. Czterokrotnemu  potwarcy  obcinano  nozdrza.  Wdowa 
mogła  wyjść  za  mąż  w  pół  roku  po  śmierci  męża.  Majątek 
matki  szedł  między  synów  i  córki  w  równy  podział,  córki 
zaś  niewydane  brały  po  śmierci  rodziców  część  czwartą 
a  synowie  trzy  czwarte  spadku  ojcowskiego. 

Statuty  ob.  Prawodawstwo  obowiązujące. 

Statuty  koronne.  Skrzetuski  w  „Prawie  polskiem^  tak 
określa  różnicę  statutu  od  konstytuoyi:  „Ustawy  nasze  od 
Kazimierza  Wielkiego  aż  do  Zygmunta  Augusta,  łacińskim 
językiem  pisane,  statutami  zowią,  to  jest  prawami  niby  od 
samego  króla  za  radą  senatu  stanowionemi,  późniejsze  zaś 
polskim  językiem  pisane,  konstytucyami".  Określenia  tego 
nie  można  jednak  brać  bardzo  ściśle,  bo  i  prawa  Ka- 
zimierzowe  nazywano  po  łacinie  Constitutiones.  Pierwszym 
statutem  koronnym,  obejmującym  kodyfikacyę  zwyczajo- 
wych praw  polskich,  jest  Wiślicki  z  r.  1347  (ob.).  Drugim 
ogłoszony  w  Warce  r.  1423  przez  Władysława  Jagiełłę. 
Dalej  idą  statuty  Kazimierza  Jagiellończyka:  ogłoszony 
w  Piotrkowie  r.  1447,  ułożony  w  Nieszawie  i  we  wsi  Opoki 
r.  1464,  w  Nowem  Mieście  Korczynie  r.  146B.  Z  czasów 
Jana  Olbrachta  znany  jest  statut  piotrkowski  z  roku  1493 
i  inny  z  roku  1496.  Z  czasów  Aleksandra  Jagiellończyka 
istnieją  statuta  z  lat:  1B03,  1B04  i  IBOB.  Na  zjeździe  ko- 
ronacyjnym w  Krakowie  r.  1507  ułożone  zostały  statuta 
Zygmunta  I.  Ustawy  piotrkowskie  z  lat  1510,  1511,  1519 
i  wszystkie  dalsze,   np.  bydgoskie  z  r.  1520,    piotrkowskie 


z  r.  1523,  krakowskie  z  lat  1527  i  1532,  znowu  piotrkow- 
8kie  (1538)  i  krakowskie  (1639,  1B40,  1543),  wreszcie  piotr- 
kowskie ostatnie  (1544),  uważane  są  za  statuty,  jako  pisane 
po  łacinie,  ale  właściwie  natężą  ju£  do  koustytncyj  bo 
i  tytuł  Constitułiones  noszą  i  uchwalone  zosti^y  jui  nie 
przez  samego  króla  z  wielkoradą  uenatorów,  ale  z  prze- 
ważnym ndzii^em  izby  poselskiej,   t.  j.    stanu   rycerskiego. 

Słępica  ob.  Łowieckie  prawa. 

Sternica  ob.  Dożynki. 

Stolnik,  po  łacinie  dapifer,  urząd,  który  widzimy  juź 
na  dworach  książąt  piastowskich  i  w  dokumentach  od  roku 
1173.  W  r.  1382  wymieniony  jest  stolnik  kaliski.  Za  Ja- 
giellonów stal  się  dygnitarzem,  a  był  koronny  i  litewski. 
Za  Zygmunta  III  idzie  szereg  stolników  obok  podstohoh. 
Szereg  ten  na  czas  jakiś  musiał  być  przerwany,  bo  kanclerz 
Albryoht  Kadziwilł  w  swoich  pamiętnikach  wspomina,  że 
Władysław  IV  wznowił  ten  urząd  dla  awego  ulubieńca  ' 
Adama  Kazanowskiego.  Stolnik  nadworny  koronny  (dapifer 
curiae  regni)  był  ciągle,  a  za  czasów  "Włady^awa  IV  znika 
tytuł  stolnika  nadwornego  a  powstaje  wielkiego,  czyli  na- 
dworny awansuje  na  wielkiego.  Z  podstolego  szło  się  zwy- 
kle na  stolnika,  ze  stolnika  na  krajczego  lub  podczaszego. 
"W"  XVni  wieku  stolnikowie  posuwali  się  do  senatu.  Na 
Rusiach  byli  naprzód  stolnikowie  województwa  całego,  np. 
wołyńscy,  potem  powiatowi,  bo  godności  i  urzędy  prze- 
chodziły tam  2  Korony  pierwej  do  większych  organizmów 
społecznych,  a  później  do  mniejszych,  - 

Strażnik,  urzędnik  wojskowy  dosyó 
mianował  hetman,  a  od  r.  1776  sam  król, 
pospolitej  strażników  4-ech :  koronny  wi( 
litewski  wielki  i  polny.  Pierwotnie  miel 
pilnowania  granic  przeciw  napadom 
a  zwłaszcza  tatarskim,  później  zaś  był  to  u 
rowy.  Od  r.  1768  wliczono  ich  między 
wych,  w  roku  1776  przyznano  im  pensye 


—     434     — 

obowiązkiem  ówczesnym   było  zasiadanie   w   sądach   woj- 
skowych. 

Stróża  zamkowa  ob.  Podatki,  daniny. 

Strukczaszy  ob.  Trukczaszy. 

Stryjec  ob.  Pokrewieństwa. 

Strzemienne  ob.  Toasty. 

Surma^  Surmarz  ob.  Muzyczne  narzędzia. 
Suscepta  ob.  Księgi  wieczyste. 

r 

Swiekier  ob.  Pokrewieństwa. 
Świeść  ob.  Pokrewieństwa. 

r 

Świętopietrze,  nazwa  pobożnej  daniny  dla  Stolicy  Apo- 
stolskiej na  budowę  kościoła  św.  Piotra  i  światło  u  grobu 
tego  apostoła.  Czechy,  Węgry,  Hiszpania,  Anglia  i  Szwecya 
w  średnich  wiekach  płaciły  tę  ofiarę  Rzymowi  corocznie. 
Polska  tak  nazwany  później  grosz  św.  Piotra  opłacała  już 
za  Bolesława  Chrobrego,  ale  nieregularnie,  co  Bolesław 
składał  na  zasadzki  przez  cesarza  Henryka  H  na  drodze 
do  Bizymu  czynione.  Potem  musiała  nastąpić  dłuższa  przerwa, 
bo  o  wprowadzeniu  świętopietrza  przez  Kazimierza  I  (wnuka. 
Chrobrego)  w  r.  1046  wspominają  kronikarze  jak  o  rzeczy 
nowej.  Długosz  powtarza  znaną  legendę,  że  gdy  posłowie 
polscy  udali  się  do  klasztoru  kluniackiego  we  Francyi,  aby 
zaprosić  na  tron  polski  królewicza  Kazimierza,  który  po- 
stanowił zostać  tam  mnichem  (a  właściwie  oddany  tylko  był 
przez  swą  matkę  Eyksę  czyli  Reginę  na  nauki),  a  z  Kilu- 
niaku  pojechali  do  Rzymu  (r.  1040)  prosić  Ojca  świętego^ 
aby  zwolnił  królewicza  od  ślubów,  Benedykt  IX  wysłu- 
chawszy prośby  Polaków,  przychylił  się  do  niej  pod  wa- 
runkiem, aby  królestwo  Polskie  płaciło  corocznie  świętemu 
Piotrowi  od  każdej  głowy  stanu  nierycerskiego  po  jednym 
pieniądzu  (y^ualem  numum),  nadto  że  Polacy  nie  będą  od- 
tąd zapuszczać  włosów  zwyczajem  barbarzyńskim,  ale  pod- 
strzygać głowy  z  odsłonieniem  uszu,  na  wzór  innych  na- 
rodów katolickich,  a  w  znaczniejsze  święta  przewieszać  na 
sobie  białe  chustki  lniane  nakształt  stuły.  Odtąd,  jak  twier- 


—    436     — 

dzi  Dłagosz  (piszący  w  cztery  wieki  potem),  szlachta  pol- 
ska zaczęła  podgalać  głowy  na  wzór  zakonników,  a  ńikoma 
nie  godziło  się  naruszać  granic  Królestwa,  w  którem  opłata 
Świętopietrza  oznaczała  prawe  ziemie  Polski.  Kronikarz 
Gallus  także  o  świętopietrzu  wspomina.  Kadłubek  o  mni- 
chostwie  Kazimierza  i  świętopietrzu  nic  nie  pisze,  Bogufał 
nazywa  ten  pieniądz  denarem  (denarium),  W  XIV  wieku 
Polskę  połączono  w  poborze  świętopietrza  razem  z  Danią, 
Szwecyą  i  Norwegią.  K.  1386  poborcą  generalnym  na  3  lata 
w  Polsce  został  biskup  poznański  Dobrogost  i  ten  zaraz 
wyznaczył  z  ramienia  swego  10-ciu  podpoborców  t.  j.  tylu 
ile  było  wówczas  w  Polsce  dyecezyj.  Z  powodu  wojen 
i  nieurodzajów  nieraz  opłata  świętopietrza  ulegała  opóźnie- 
niu i  przerwom,  a  lubo  nie  przedstawiała  nigdy  sum  zna- 
czniejszych, Polacy  uważali  ją  za  uciążliwą.  Zygmunt  I 
wyjednał  u  Leona  X,  iż  dochód  ze  świętopietrza  przezna- 
czony został  z  woli  papieża  na  poprawę  zamku  w  Ka- 
mieńcu podolskim,  który  uważany  był  za  przedmurze  prze- 
ciw potędze  tureckiej.  Ustępstwo  powyższe  ponawiali  pa- 
pieże co  lat  10,  aż  Czarnkowski  wyjednał  ustąpienie  rze- 
czonej daniny  bez  oznaczenia  czasu.  Ze  źródła  tego  wpły- 
nęło r.  1610  na  Kamieniec  grzywien  srebra  420,  w  r.  1638 
złotych  ówczesnych  4200  za  lat  pięć,  czyli  po  840  złotych 
rocznie.  Na  sumę  tę  pobierano  z  jednych  łanów  po  dwa 
grosze,  z  innych  po  groszu.  Z  pokwitowań  Zygmunta  Au- 
gusta okazuje  się,  że  od  r.  1660  do  1663  z  całej  metro- 
polii gnieźnieńskiej,  wraz  z  dyecezyą  wrocławską,  było 
przychodu  wogóle  złp.  6246  gr.  16  i  denarów  14.  Gdy  co- 
raz bardziej  w  Polsce  pomnażali  się  dysydenci,  a  Rzym- 
starcJ:  się  o  najłagodniejsze  stosunki  z  wiernymi,  grosz 
Św.  Piotra  upadł  sam  z  siebie.  Odtąd  o  opłacie  świętopie- 
trza żadnego  w  aktach  skarbu  polskiego  niema  śladu.  Ks. 
Piotr  Skarga  za  Zygmunta  III  powiada  już  tylko:  „Za  na- 
szej pamięci  jeszcze  to  Świętopietrze  dawano".  Tym  spo- 
sobem grosz  polski  na  bazylikę  i  lampę  u  grobu  św.  Piotra 

28* 


—     436     — 

a  potem  na  podolską  twierdzę  u  przedmurza  chrześcijaństwa, 
zasłaniającą  S«uś  od  azjatyckiego  jassyru,  po  6-oia  wiekach 
urzędowego  poboru,   przeszedł    do  wspomnień  dziejowych. 

Szabelnik  ob.  Płatnerz. 

Szabla.  Jeden  z  wybitniejszych  pisarzy  Xyin  wieku, 
ks.  Franciszek  Jezierski,  tak  pisze  o  szabli :  „Szabla,  pałasz, 
kord,  koncerz,  miecz,  karabela,  wszystko  to  znaczy  żelazo 
w  ręku  do  zabijania  i  kaleczenia  człowieka.  Sztukę  wza- 
jemnego nacierania  na  życie  z  taką  bronią,  nazywają  z  da- 
wna Polacy  sztuką  szermierską,  nasi  sąsiedzi  fechtowaniem. 
Zdaje  się,  że  jak  wesołość  ma  swoje  powierzchowne  znaki, 
które  są  charakterami  narodów  w  ich  tańcach,  tak  i  poru- 
szenie złości  ma  swój  charakter  w  porwaniu  się  do  żelaza. 
Węgrzyn  tnie  na  odlew,  Moskwicin  z  góry,  Turczyn  ku 
sobie,  a  Polak  na  krzyż  macha  swoją  szablą.  Szabla  pol- 
ska była  przed  laty  straszna  narodom,  dopóki  miękkość 
wieku,  zbytki  krajowe  nie  poprzeinaczały  junaków  z  mo- 
cnych i  śmijJych  na  grzecznych  i  zabawnych,  a  przeto  gdy 
przesąd,  chełpliwość,  zemsta,  wyzywa  na  pojedynkowe  pot- 
kanie, wolą  na  pistolety  się  puścić,  jak  na  zręczność  wła- 
dania szablą".  Starożytny  oręż  polski  był  prosty  i  obu- 
sieczny,  nazywał  się  mieczem.  Kształt, szabli  krzywej,  jedno- 
siecznej,  przybył  do  Polski  ze  wschodu  i  południa  wraz 
z  jej  nazwą,  która  w  języku  arabskim  brzmi  sajf,  w  staro- 
hiszpańskim  savia,  savra,  we  francuskim  sahre,  we  włoskim 
scidbola  i  z  tego  ostatniego  została  przekształconą  na  polską 
szablę,  Czacki  powiada,  że  „dworackie  szabelki  nazywały 
się  za  Kazimierza  Jagiellończyka  indyczkami,  od  podobnej 
do  szyi  indyków  formy'*.  Przypuszczać  jednak  należy,  że 
już  w  XIII  wieku  napady  mongolskie  zapoznały  Polaków 
z  krzywą  szablą  azyatycką.  Ozacki  dobrze  tłumaczy  przy- 
czynę upowszechnienia  się  w  Polsce  szabli  nieco  skrzy- 
wionej, której  i  Węgrzy  używają.  Taka  szabla  —  powiada  — 
oprócz  mocniejszego  cięcia  daje  większą  zasłonę  głowy, 
niżeli  szabla  prosta  czyli  szpada.     Szabla  należała   do   tak 


—     437     — 

zwanej  broni  białej  ozyli  siecznej,  na  której  Polaoy  fan- 
dowali  swoje  zwycięstwa.  Była  ona  ukochaną  bronią  na- 
rodu, którą  rycerz  polski  oddawał  na  polu  walki  jeno  ra- 
zem z  życiem.  Stosunek  jaki  zachodził  między  Polakiem 
i  jego  szablą,  nie  powtarza  się  u  innych  narodów.  Polska 
szermierka  była  takie  odmienną.  Miała  swoją  sztukę  krzy- 
żową, cięcie  Sejowskie,  Beferendarskie  i  t.  d.  Gdy  weszła 
w  modę  broń  droga,  Polacy  używali  zwykle  dwojakich 
szabli  do  stroju:  karabeli  ozdobnie  bardzo  oprawnej  lub 
pałasika  polskiego ;  do  boju  zaś  i  pojedynków  szabli  czarnej. 
Było  wiele  gatunków  tej  broni.  Obacz  o  nich  pod  wyra- 
zami: Augustówka,  Bułat,  Dem eszka,  Karabela  i  Serpen- 
tyna. Dokument  cechu  mieczników  krakowskich  z  r.  1777 
W3anienia,  iż  mają  robić:  miecze,  koncerze,  multany,  szable 
polskie,  pcJasze  husarskie  (prawie  proste),  kordelasy  pol- 
skie (myśliwskie),  obuchy,  karabele,  jendyczki,  czeczugi,  i  te 
osadzać  i  oprawiać.  Szablę  wielką  używaną  do  boju  i  no- 
szoną przez  ludzi  wojennych,  nazywano  szablą  czarną, 
kordem,  pałaszem;  fabrykę  szabel  zwano  szabelnią;  rze- 
mieślnika, który  je  wyrabiał  płatnerzem  (ob.  Płatnerz)  lub 
miecznikiem.  Najsłynniejsze  szable  polskie  były  Staszówki 
wyrabiane  w  Staszowie  sandomierskim.  Augustówki,  Bato- 
rówki,  Zygmuntówki  (ód  cyfr  lub  portretów  Batorego,  Zy- 
gmunta III  lub  Augustów  Sasów),  także  lwowskie  i  wy- 
sz3rńskie.  Oprawiano  szable  w  pochwy  wężowe,  czyli  t.  zw. 
jaszczurowe,  lub  skórzane*  Jak  próbowano  dobroci  szabel 
niech  wyjaśni  wiersz  poety: 

(J  drzwi  domostwa  wszystkie  klamki,  ćwieki,  haki, 

Albo  ucięte,  albo  noszą  szabel  znaki: 

Pewnie-to  próbowano  hartu  Zygmuntówek, 

Któremi  można  śmiało  ćwieki  obciąć  z  główek. 

Lub  hak  przerżnąć,  w  brzeszczocie  nie  zrobiwszy  szczerby. 

Żelazo  szabli  zwali  Polacy  głownią,  brzeszczotem  lub  klingą, 
rękojeść  jelcem.  U  szabli  polskiej  jelec  zwykle  krzyżowy, 
do  6  cali  długi,  nieco  kabłąkowy.  Jelce  u  szabel  cz*' 


—    438    — 

ł 

były  z  pijakiem  graniastym  i  małym  skóbelkiem.  Ten  pa- 
łąk  nazywał  się  krzyżem,  a  skóbelek  paluchem,  od  wiel- 
kiego palca,  który  weń  wchodził.  Szable  z  szerokiemi  po- 
chwami i  wielkimi  krzyżami  nosili  najwięcej  ludzie  dwor- 
scy. Stan  rycerski  nosił  szablę  z  powołania;  mieszczanie 
krakowscy,  wileńscy,  poznańscy,  lwowscy  mieli  na  to  przy- 
wileje królów.  Nosili  i  żydzi,  bo  Zygmunt  August  zakazuje 
im,  aby  przy  orężu  nie  używali  srebrnych  i  złotych  łańcu- 
chów, jak  rycerstwo.  Królowi  chodziło  o  to,  żeby  lichwia- 
rze, mając  więcej  srebra  i  złota  od  wojowników,  nie  za- 
ćmiewali ich  bogatym  strojem. 

Szafarze,  byli  to  urzędnicy  celni  na  Zaporożu,  nale- 
żący do  służby  wojskowej,  ustanowieni  u  przewozów  na 
Dnieprze,  w  Kudaku  i  Nikitynie,  także  na  rzece  Samarze 
i  u  bohogardowskiego  na  Bohu.  Pobierali  oni  opłaty  celne, 
utrzymywali  komendy  i  budowle,  oraz  pilnowali  porządku 
i  słuszności  na  przewozach,  co  było  bardzo  ważnem  przy 
wielkim  w  tych  miejscach  ruchu  handlowym.  Szafarz  u  prze- 
wozu nikityńskiego ,  miał  jeszcze  obowiązek  przyjmować 
gości  i  podejmować  komisarzy  zagranicznych,  tam  się  zbie- 
rających, dla  godzenia  sporów  i  skarg  między  zaporozkimi 
Kozakami  i  Krymem. 

Szałamaje  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Szatny,  Szatnia.  Komorę  do  chowania  szat,  t.  j.  odzieży, 
futer,  bielizny  i  t.  p.  nazywali  dawniej  Polacy :  szatnią,  sza- 
townią,  szatarnią  lub  szatnicą.  Szatny  na  dworach  książąt, 
panów  i  możnej  szlachty,  był  to  dworzanin  lub  sługa, 
zwany  inaczej  szatniczym,  do  którego  należał  dozór  nad 
szatnią  i  szatami,  a  zwykle  i  zbrojownią,  żeby  wszystko 
było  w  należytym  porządku.  On  zamykał  kosztowności,  za- 
bezpieczał futra,  dozorował  krawców  i  kuśnierzy,  którzy 
do  domów  zawsze  szyć  przychodzili,  czyścił  drogie  szaty, 
przygotowywał  i  ubierał  pana  swego  w  żupan,  kontusz, 
delię  lub  szubę,  stosownie  do  pory  roku  i  potrzeby,  posia- 
dał sztukę  zawiązywania   pasa   i   składał   go    starannie    po 


—     439     — 

użyciu,  aby  nie  został  uszkodzony.  Jeszcze  w  drugiej  po- 
łowie XVin  wieku  spotykamy  szatnych  i  panny  szatne 
czyli  garderobiane.  Z  dawnych  spisów  odzieży  i  z  notatek 
domowych  widzimy,  że  ^Polacy  o  ile  w  dni  powszednie 
ubierali  się  najprościej,  o  tyle  w  chwilach  uroczystych 
lubili  występować  ^szatno",  czyli  strojnie,  szaty  zaś  swoje 
utrzymywali  zawsze  w  największym  porządku,  przekazując 
je  nieraz  dla  dzieci  i  wnuków. 

Szczerbiec,  tak  nazywano  miecz  obrzędowy,  przypa- 
sywany do  boku  każdemu  królowi  polskiemu  w  czasie  ko- 
ronacyi.  Nazwa  zaś  pochodzić  miała  od  tego,  że  podług 
tradycyi  narodowej  Bolesław  Chrobry  wjeżdżając  w  „złotą 
bramę*^  Kijowa,  uderzył  w  nią  tym  mieczem  i  wyszczerbił. 
Taką  tradycyę  z  nazwą  „szczyrzbek"  mamy  już  zapisaną 
pod  r.  1250.  Miecz  ten  przechowywany  w  Gnieźnie,  potem 
w  skarbcu  królewskim  na  Wawelu,  w  wieku  XVni  zginął 
stamtąd  bez  śladu.  Na  wystawie  paryskiej  w  r.  1878  przed- 
stawiony był  miecz  starożytny  ze  zbiorów  Bazylewskiego, 
z  podaniem,  że  jest  właśnie  „Szczerbcem"  krakowskim, 
a  wiele  wskazówek  przemawiało  za  jego  prawdziwością. 
W  skarbcu  katedry  krakowskiej  znajduje  się  miecz,  który 
służył  do  koronacyi  Augusta  III  Sasa,  zrobiony  w  zeszłym 
wieku  jakoby  na  wzór  Szczerbca.  O  Szczerbcu  pisali  ob- 
szerniej Józef  Łepkowski,  Ernest  Swieżawski  i  inni. 

Szczodry  wieczór  ob.  Nowy  rok. 

.Szkoły  najdawniejsze.  Historya  nauczania  publicznego 
w  Polsce  piastowskiej  nie  jest  jeszcze  opracowana.  Wiemy 
tylko,  że  szkoły  zakładane  były  naprzód  przy  klasztorach 
i  kościołach  katedralnych  dla  potrzeb  duchowieństwa  a  po- 
tem otwierano  je  i  dla  młodzieży  świeckiej.  Dzieje  kla- 
sztorów i  kościołów  owej  doby  są  zarazem  dziejami  oświaty 
polskiej  za  Piastów.  Szkoły  katedralne  początek  swój  za- 
wdzięczały instytucyi  kanoników  regularnych  „wspólnego 
pożycia'',  która  o  ile  gdzie  kwiti!a  lub  upadała,  o  tyle  i  byt 
szkół  tych  od  niej  był  zależnym.  Dotąd  wyśledzono  ' 


.i.^.  ^ 


—    440    — 

nie  kilku  pierwotnych  szkól  katedralnych*  Za  ^^adyetawa 
Hermana  przybył  do  Polski  w  młodości  św.  Otton  z  Bam- 
berga.  Nauczył  się  on  mowy  polskiej,   założył  szkołę   dla 
dzieci   magnatów,    był    swatem  Bolesława  Krzywoustego, 
apostołem  Pomorza  i  zasłyns^  z  nauki  w  Europie.  W  Kra- 
kowie  już  w  XI  wieka  wspomniana  jest  szkoła  a  zakonnic, 
do   której    uczęszczał   Zbigniew,   brat   przyrodni  Krzywo- 
ustego.    Biograf  św.  Ottona  wyraźnie  nadmienia   o  braku 
nauczycieli  krajowych  w  Polsce.     Napływali  więc  Niemcy, 
co  budziło  obawę  germanizacyi.   Niebezpieczeństwo  to  ro- 
zumieli dobrze  ojcowie   Kościoła  polskiego,   czego    dowód 
mamy   w  słynnej    i    bardzo   rozumnej    ustawie   synodalnej 
arcybiskupa  gnieźnieńskiego  z  r.  1257,    zalecającej    probo- 
szczom w  całym  kraju,   aby    „ku   sławie  swych  kościołów 
i  służbie  Bożej  utrzymywali  z  upoważnienia  władców  kraju 
szkoły  i  na  to  szczególną   zwracali  uwagę,   ażeby   do   ich 
kierownictwa  nie  powoływano  żadnego  Niemca,  który  nie 
jest  biegłym  do  tylka  w  języku  polskim,  żeby  w  nim  mógł 
uczniom  objaśniać  autorów  łacińskich".   Ustawa  ta  powtó- 
rzoną została  z  naciskiem  przez  arcybiskupa  Jakóba  Świnkę 
na  synodzie  łęczyckim  r.  128B,  tudzież  na  synodzie  w  Ka- 
liszu, złożonym  r.  1387   przez    arcybiskupa   Jarosława  Bo- 
goryą,  co  jest  wymownym  dowodem,  jak  oświata  narodowa 
leżała  na  sercu  ówczesnym  dostojnikom  duchownym.  Przy 
kościołach  parafialnych   po  miastach   najwcześniej  powsta- 
wać zaczęły  szkoły  niższe   t.  z.    trivia,     O    istnieniu    starej 
szkoły  w  Gnieźnie  świadczy  dokument  z  r.  1242,  na  mocy 
którego  książę  Przemysław  wielkopolski  założył  tamże  szpi- 
tal dla  Templaryuszów,  wkładając  na  nich  obowiązek  utrzy- 
mywania kilku  niezamożnych  uczniów.   W  Poznaniu  prócz 
starej  szkoły  katedralnej  (schola  maiorj,  rada  miejska  z  upo- 
ważnienia biskupa  Andrzeja  założyła  drugą  szkołę  (r.  1303) 
przy  kościele  Maryi  Magdaleny.  Księgi  łacińskie  służyły  za 
podręczniki  w  tej  szkole,    a  r.  1308    urządzono    łaźnię  dla 
12-tu  jej  uczniów.  W  Płocku  istniała  również  szkoła  kate- 


—    441    — 

dralna,    która    cierpiała    wiele   od  ustawicznych  napadów 
pruskiego  pogańBtwa.    Ubodzy  uczniowie  ofizymyw^  po 
klasztorach  bezpłatną  naukę  i  źyoie.     Mieli   niemniej    (jak 
panujący)  prawo  bezpłatnej  kąpieli   w   łaźniach  miejskich. 
Chodzili  ze  światłem  i  śpiewehi  z  księżmi  do  chorych.  Inni 
żywili  się  z  ukwestowanej   jałmużny,   ze   śpiewu   i   grania 
na  instrumentach  muzycznych,   chodzUi  z  garnuszkami  do 
zamożnych  ludzi  po  obiady.    Nauczyciele  parafialni  utrzy- 
mywani byli  z  dziesięcin  kościelnych.    Dziewczęta  sześcio- 
letnie uczyły  się  w  klasztorach  abecadła  i  „Wierzę".    Mo- 
żniejsi  wyjeżdżali  na  nauki  za  granicę,  już  w  wieku  XIII 
dośó  licznie  do  Paryża,  Bononii  i  Padwy.     Inni  mieli  nau- 
czycieli po  domach.     Tak  przy  synach  Konrada  I  r..  1218 
„pedagogiem"  był  Bolesław  Krzywosąd,    przy   Ziemowicie 
pedagog  Bożej,  Bolesław  Wstydliwy  miał  (r.  124B)  mentora 
Przybysława.     Z  Przemysławem  II   chowają  się   inni  mło- 
dzieńcy (r.  1267)   przy   wspólnym  nauczycielu.     W  r.  1422 
istniała  prywatna  szkoła  medyczna  doktora  Jana.  We  Lwo- 
wie założono  szkołę  publiczną   roku  1382,    a   w    Chełmnie 
r.  1462.    Historyi   polskiej    nauczano   we  wszystkich  szko- 
łach z  odpisów  kroniki  Wincentego  Kadłubka,  biskupa  krsi- 
kowskiego    (zmarłego   r.    1223),   którą   później    dopełniano. 
W  miastach  i  wsiach,  którym  nadane  było  prawo  niemie- 
ckie,   wynikały   często   spory  o  wybór  nauczyciela  między 
rajcami  i  plebanem.     Była   to   zwykle  walka  dwóch  wpły- 
wów: niemieckiego  ze  strony  rajców  i  polskiego  ze  strony 
Kościoła.    W  szkołach  miewały  opiekę   i   naukę  wszystkie 
dzieci,  bez  różnicy  stanu.   Ponieważ  szkoła  znajdows^a  się 
zwykle  blizko  kościoła   i    mictła  duży  piec,    więc    w   zimie 
służyła  do  ogrzania   się  przyjeżdżającym    na   nabożeństwo 
parafianom.  W  wieku  XV  przy  każdym  w  Polsce  kościele 
parafialnym  znajdowała  się  szkoła  i  szpital  z  dziesięcin  ko- 
ścielnych podtrzymywane.   W   Krakowie    okrom  uniwersy- 
tetu i  szkoły  katedralnej  czyli  głównej  (na  Wawelu),  istniało 
jeszcze  B  szkół  przy  kościołach,    od    których  nosiły  swoje 


442     — 

nazwy,  a  mianowicie:  szkoła  P.  Maryi,  św.  Anny,  św.  Ste- 
fana, Wszystkich  Świętych  i  św.  Flory ana.  Wykładano 
w  nich  tńvium,  t.  j.  gramatykę,  retorykę  i  dyalektykę.  Gdy 
dobroczyńca  Czechów  Karol  IV  zakładał  r.  1346  uniwer- 
sytet w  Pradze,  miano  już  "tam  na  względzie  kształcącą 
się  młodzież  „polskiej  narodowości".  Jedną  z  największych 
zasług  współczesnego  mu  Kazimierza  była  ta,  iż  państwo 
swe  starał  się  uczynić  niezależnem  od  zagranicy,  nawet 
pod  względem  umysłowym,  przez  zcJoźenie  własnego  ogni- 
ska wyższej  oświaty.  Już  r.  1362  król  ten  kazał  wznieść 
potrzebne  dla  wszechnicy  budowle  na  przedmieściu  Bjra- 
kowa,  nazwanem  od  jego  imienia  Kazimierzem,  a  w  dzień 
Zielonych  Świątek  r.  1364  wydał  następny  akt  erekcyjny: 
„Przejęci  gorącem  pragnieniem  szerzenia  korzyści  i  szczę- 
ścia pomiędzy  ludźmi,  troskliwi  o  ich  poprawę,  oraz  nie 
wątpiąc,  że  pożyteczna  będzie  dla  duchownych  i  świeckich 
poddanych  naszych  posiadać  w  Krakowie  miejsce,  gdzie 
można  nabyć  wszelkiego  wyższego  uzdolnienia,  postano- 
wiliśmy urządzić  studyum  powszechne.  Oby  ono  stało  się 
perłą  potężnych  umiejętności,  któraby  wydawała  mężów 
przezornych  i  dojrzałego  sądu,  bogatych  w  cnotę  i  wielo- 
rakie zdolności"  i  t.  d.  Uniwersytet  kazimierzowski  zape- 
wne skutkiem  rychłej  śmierci  króla  założyciela,  nie  rozwi- 
nął się  do  wysokości  swego  zadania.  To  też  królowa  Ja- 
dwiga dla  kształcenia  nowonawróconych  Litwinów  założyła 
(r.  1397)  „kolegium  jerozolimskie"  nie  przy  uniwersytecie 
krakowskim,  ale  przy  pragskim.  Jednocześnie  jednak  wy- 
jednała w  Rzymie  bullę  u  papieża  Bonifacego  IX,  zezwa- 
lającą na  wykład  teologii  W  Krakowie,  i  testamentem  prze- 
znaczyła ta  podniosłego  umysłu  niewiasta  część  swych 
klejnotów  na  podźwignięcie  wszechnicy  polskiej.  Jagiełło 
kupił  za  tę  sumę  dom  Stefana  Pancerza  przy  ulicy  Żydow- 
skiej (dziś  Św.  Anny),  tam  gdzie  teraz  znajduje  się  Colle- 
gium Jagiellonicum  i  w  roku  1400  przeniósł  uniwersytet 
z  Kazimierza  do  nowego  gmachu.  Odtąd  król  ten  nie  prze- 


—     443     — 

stawał  opiekować  się  troskliwie  swoją  fundacją.  On,  który 
sam  nie  był  biegłym  w  naukaoh,  odczuwał  tak  serde- 
cznie znaczenie  i  potrzebę  wykształcenia  dla  narodu,  że 
z  pola  bitwy  słał  uniwersytetowi  krakowskiemu  wesołe  wie- 
ici  o  swych  zwycięstwach,  a  z  łowów  w  puszczach  litew- 
skich przesyłał  profesorom  do  Krakowa,  na  znak  swych 
względów,  najlepszą  zwierzynę.  Więc  też  w  uroczystej  pro- 
cesyi  wprowadził  Jagiełło  osobiście  uniwersytet  do  nowego 
domu  w  mieście,  a  imię  Władysława  jaśnieje  na  czele  listy 
dostojników  obecnych  przy  akcie  otwarcia,  która  sporzą- 
dzona w  pierwszym  dniu  wznowionej  fundacyi,  stanowi 
początek  dochowanej  dotąd  księgi  matrykuł.  Salom  wy- 
działu filozoficznego  nadano  nazwy :  Sokratesa,  Arystotelesa, 
Marona,  Platona,  Galena  i  Ptolemeusza.  W  r.  1403  zbudo- 
wano przy  ulicy  Zamkowej  Collegium  juridicum  i  w  r.  1441 
Collegium  medicinae  a  w  r.  1464  przy  Franciszkańskiej  Col- 
legium  novum.  Jak  w  kolegiach  mieściły  się  sale  wykładowe 
i  mieszkania  profesorów,  tak  bursy  przeznaczone  były  na 
stancye  dla  uczniów.  Najstarsza  z  burs  była  założona  w  roku 
1402  bursa  ubogich.  Od  r.  1409  przy  ulicy  Wiślnej  istniała 
bursa  jagiellońska.  Najsłynniejszą  założył  w  r.  1453  przy 
ul.  Gołębiej  kardynał  biskup  krakowski  Zbigniew  Oleśnicki, 
i  nazwał  Bursa  Jerusalem.  Czwartą  fundował  dziejopis  Jan 
Długosz,  od  którego  też  nosiła  miano  Bursa  Longini,  Piątej 
pod  nazwą  bursy  węgierskiej  przełożonym  był  w  r.  1476 
głośny  matematyk  Wojciech  z  Brudzewa.  O  urządzeniu 
tych  burs  daje  nam  pewne  pojęcie  testament  Oleśnickiego. 
Zaleca  on,  aby  na  kupiononym  przezeń  i  od  wszelkich  cię- 
żarów uwolnionym  gruncie,  w  domu  nazwanym  Jeruzalem, 
założone  zostało  kolegium  złożone  z  50  pokoi,  z  wielkiego 
gabinetu  dla  rektora  bursy,  z  sali  na  bibliotekę  i  z  kuchni. 
Kardynał  przeznaczył  na  ten  cel  tysiąc  grzywien,  nie  licząc 
dawniejszych  wydatków  które  tyleż  wynosiły.  Dwa  tysiące 
grzywien  t.  j.  1,000  funtów  srebra,  stanowiło  w  owe  czasy 
sumę  krociową.  Oleśnicki  ofiarował  „wszystkie  srebra  gład- 


ĄĄĄ        

kie  i  rzeźbione,  sprzęty  stołowe,  drogi  kraszeo  w  sztab- 
kach^,  wszystko  co  w  tej  mierze  posiadał,  aby  zakupie 
za  to  czynsze  wieczyste  dla  bursy,  która  mii^a  utrzymy- 
wać stu  uczniów  bez  różnicy  stanu  i  kraju,  z  prawem  dla 
każdego  pozostawania  przez  lat  10.  Do  biblioteki  rzeczo- 
nego zakładu  przekazał  wszystkie  posiadane  dzieła  o  pra- 
wie kanonicznem  i  cywilnem,  filozofii,  medycynie  i  sztu- 
kach wyzwolonych,  „które  dla  użytku  uczniów  mają  być 
przymocowane  do  ich  pulpitów  żelaznymi  łańcuchami^. 
Innne  bursy  miały  także  swoje  biblioteki,  a  dziś  jeszcze 
na  starych  oprawach  wielu  rękopisów  czytaó  można  o  ich 
pochodzeniu  z  tych  zbiorów.  O  szkołach  dawnych  pisali: 
Muczkowski,  Wiszniewski,  Łukaszewicz,  Zeissberg  i  Swie- 
żawski. 

Sznur  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Sztort  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Tabaka  ob.  Podatki,  daniny,  powinności. 

Taksa  mai^szałkowska.  Do  marszałków  wielkich  ko- 
ronnych jako  ministrów  porządku  publicznego  należał  obo- 
wiązek ogłaszania  taksy  na  wyroby  i  towary  w  codzien- 
nym handlu  będące.  W  stosunkach  dzisiejszych  cenniki 
takie  wydają  nam  się  bardzo  niewłaściwe.  Dawniej  jednak 
wobec  małej  konkurencyi  handlowej,  złych  dowozów  to- 
waru i  zmowy  rzemieślników  związanych  wszędzie  w  od- 
rębne bractwa  czyli  cechy,  urzędowy  cennik  maksymalny 
zasłaniał  ogół  przed  drożyzną  i  wyzyskiem  kupieckim. 
Taksy  dawniej  pisane,  potem  w  wieku  XVin  drukowane, 
rozlepiano  po  grodach  i  ratuszach. 

Targowe  ob.  Podatki,  daniny. 

Teorban  ob.  Muzyczne  narzędzia. 

Tłoka,  tłoka,  właściwie  zbiegowisko,  natłok  ludzi ;  stąd 
poszła  nazwa  starego  w  Polsce  i  na  Rusi  zwyczaju  gro- 
madnej pomocy  i  pracy  w  połączeniu  z  ucztą.  Był  to 
piękny,   słowiański  obyczaj  ludu  rolniczego,    dopóki  możni 


—     44B     — 

nie  zaczęli  go  nadużywać.  Cechował  on  sąsiedzką  wzajem- 
ność i  prawdziwie  ludzką  uczynność  naszych  praojców,  bo 
polegał  na  bezpłatnej  pomocy,  niesionej  przez  gromadę 
jednemu,  który  wywdzięczał  się  za  to  sutym  obiadem  lub 
wieczorną  biesiadą  dla  tłoczników,  a  także  gotowością  słu- 
żenia im  wzajemnie,  gdy  który  potem  zapotrzebował  tiolń. 
Skoro  bowiem  nieraz  gromadna  pomoc  może  uratować  mie- 
nie sąsiada,  ojcowie  nasi  uświęcili  obowiązek  tej  pomocy 
prawem  zwyczaj  o  wem,  od  którego  nikt  wyłamywać  się  nie 
śmiał.  Więc  na  zaproszenie  śpieszą  wszyscy,  aby  np.  żniwo 
dokończyć,  lub  dopełnić  zwózki  drzewa  na  budowlę  i  t.  d. 
Nieraz  wdowa,  stary  lub  chory  gospodarz  podźwignięty 
bywa  w  ten  sposób.  Ani  uchylać  się  od  tłoki,  ani  za  udział 
w  niej  wziąć  zapłaty  nie  godzi  się.  Na  Mazowszu  i  Pod- 
lasiu dotąd  ten  dawny  zwyczaj  trwa  jeszcze  wśród  kmieci 
i  drobnej ,  szlachty.  Po  dworach  istniały  tam  tłoki  obowiąz- 
kowe do  r.  1846,  a  dziedzice  zwykle  cztery  razy  w  ciągu 
żniwa  przygotowywali  obfite  jadło  i  napoje  dla  zebranej 
na  tłokę  gromady. 

Toasty.  Podczas  uczty  przy  spożywaniu  potraw  mię- 
snych „lano  piwo  jak  gdyby  na  młyński  kamień",  powiada 
świadek  z  XVI  wieku.  Nawet  w  zamożnych  domach  staro- 
polskich, dopóki  gęste  szły  potrawy,  wina  na  stole  nie  po- 
kazywano. Dopiero  pod  koniec  uczty,  po  mięsiwach,  przy- 
ohodziła  pora  na  toasty  czyli  zdrowia,  które  godziło  się 
spełniać  tylko  małmazyą  (ob.  Małmazya)  lub  węgrzynem. 
Pijąc  zdrowie  wstawano  i  ten  kto  wnosił  zdrowie  przema- 
wiał krócej  lub  dłużej  a  gdy  skończył,  okrzykiwano  do 
osoby  która  była  uczczona  wiwatem :  „Niech  żyje!"  Na  ze- 
braniach publicznych  zachowywano  pewną  kolej  wiwatów. 
Naprzód  więc  wnoszono  zdrowie  Najjaśniejszej  Rzeczypo- 
spolitej, potem  Króla  Jego-Mości,  trzecie  było  królowej, 
czwarte  prymasa  lub  biskupa  (miejscowej  dyecezyi),  wre- 
szcie najdostojniejszego  z  gości,  duchowieństwa,  gospodar- 
stwa.   Na  imieninach  zaczynano  od  zdrowia  „solenizanta". 


—    446     — 

na  weselach  od  zdrowia  ^państwa  młodych^.  Podczas  toa- 
stów strzelano  z  moździerzy  wiwatowych  na  dworza  a  w  izbie 
biesiadnej  grała  muzyka  melodye  odpowiednie.  Starym  zwy- 
czajem były  i  zdrowia  śpiewane,  gdy  wszyscy  biesiadnicy 
wtórowali  muzyce  chórem  piosnkę  odpowiednią.  Lud,  który 
w  dawnych  wiekach  naśladował  we  wszystkiejn  obyczaj 
narodowy  warstw  możniej szych,  zachował  najdłużej  zwy- 
czaj ten  staropolski.  Ucztę  zakończało  ostatnie  zdrowie 
-Kochajmy  się!"  zwane  niekiedy  sandomierskiem.  Potem 
już  tylko  mogło  byó  strzemienne,  wychylane  w  ganku  lub 
przy  wrotach,  gdy  gośó  miał  wkładać  nogę  w  strzemię. 
Wiadomo  bowiem,  że  podróże  odbywano  dawniej  zwykle 
konno. 

Tomicyana.  Najznakomitszym  dyplomatą  polskim  za 
doby  jagiellońskiej  był  Piotr  Tomicki  (ur.  w  r.  1464  w  To- 
micach, zm.  r.  1636  w  Krakowie),  naprzód  kanclerz  Fry- 
deryka Jagiellończyka,  biskupa  krakowskiego,  a  od  wstą- 
pienia na  tron  Zygmunta  I  sekretarz  tego  króla  w  kance- 
laryi  koronnej,  mianowany  r.  1613  podkanclerzem  koronnym, 
w  r.  1520  biskupem  poznańskim,  a  w  r.  1623  krakowskim. 
Tomicki  należał  do  najznakomitszych'  mężów  ówczesnej 
Europy.  Wszystko  było  w  nim  wielkie  i  wspaniałe.  Rozum 
jego  cenił  wysoko  król  Zygmunt  I,  cesarz  Maksymilian 
i  Stolica  apostolska.  Niestrudzony  w  ustawicznej  posłudze 
króla  i  Rzplitej,  wielokrotnie  posłował  do  monarchów  i  na 
zjazdy  dyplomatyczne.  W  kraju  jeździł  z  sejmów  na  sejmy, 
stawiał  zbrojne  poczty  ku  obronie  granic,  był  opiekunem 
i  dobroczyńcą  oświaty,  na  urzędzie  kanclerskim  pióra  z  rąk 
prawie  nie  wypuszczał,  dając  przykład  pięknego  i  jasnego 
stylu.  Nazywano  go  też  ojcem  i  wzorem  wszystkich  kan- 
clerzy. Po  zgonie  Tomickiego  Stanisław  Górski,  kanonik 
krakowski  i  płocki  (ur.  1489,  zm.  1672),  jeden  z  najzdol- 
niejszych ludzi  w  Polsce  wieku  XVI,  podjął  mozolną  pracę 
zebrania  aktów  kancelaryatu  koronnego  za  panowania  Zy- 
gmunta I  i  wykonawszy  ją  w  nader  chlubny  sposób,  dzieło 


—     447     — 

to  wspaniałe,  składające  się  z  27  foliantów  pod  tytułem 
„Tomicyana'*  dedykował  dnia  8  września  1667  r.  senatowi 
polskiemu.  Niestety  nie  ogłoszono  go  wtedy  drukiem  a  tylko 
odpisywano  pojedyncze  tomy  dla  różnych  osób.  Później 
zbiór  ten  drogocenny  dla  dziejów  rozsypał  się  po  całym 
kraju,  a  po  rozbiorze  Polski  niektóre  tomy  dostały  się 
nawet  dó  krajów  ościennych,  tak  że  ds^iś  żaden  zakład 
nie  posiada  go  w  całości.  Dopiero  wielkich  zasług  hr.  Ty- 
tus Dzi£J:yński  począł  od  r.  1852  ogłaszać  „Tomicyana^ 
z  foliantów  biblioteki  kórnickiej  i  innych.  Do  r.  1861  wy- 
dał z  owych  27-miu  tomów  pierwsze  8,  a  śmierć  uczonego 
męża  przerwała  dalsze  wydawnictwo.  Tom  I  obejmuje  akta 
z  lat  1607— 1611,  tom  II  z  lat  1512  i  1613,  tom  III  z  lat 
1614  i  1616,  tom  IV  i  V  z  lat  1616-1621,  tom  VI  z  lat 
1622  i  1623,  tom  VII  z  lat  1624  i  1626,  tom  Vni  z  roku 
1526.  Wydano  i  tom  IX,  ale  go  zniszczono  z  powodu  nie- 
dbałej redakcyi.  Zbiór  ten  aktów  i  korespondencyi  kance- 
laryi  koronnej,  posiada  nietylko  pierwszorzędne  znaczenie 
dla  dziejów  narodu  naszego,  ale  i  innych  państw  Europy, 
z  któremi  ówczesna  Polska  w  stosunkach  dyplomatycznych 
i  sąsiedzkich  pozostawała. 

Towarzystwo  ksiąg  elementarnych  ob.  Komisya  Edu- 
kacyjna. 

Towarzysz  w  wojsku  polskiem  znaczył  tyle  co  rycerz. 
Towarzysz  Kawaleryi  narodowej  i  namiestnik  miał  rangę 
oficerską  chorążego.  Płatna  kawalerya  w  XVin  w.  skła- 
dała się  z  towarzyszów,  z  pocztowych  czyli  szeregowych 
i  z  luzaków.  Szlachta  jako  stan  rycerski  szła  na  „towarzy- 
szów pancernych"  do  chorągwi,  ale  każdy  w  miarę  swej 
zamożności  przyprowadzał  z  sobą  ludzi  pocztowych  jako 
żołnierzy.  Kto  dawał  sowity  poczet,  czyli  kilkunastu  lub 
więcej  ludzi  zbrojnych,  miał  prawo  dać  im  swoją  barwę 
i  mundur.  Prócz  pocztowych,  migtł  jeszcze  każdy  towarzysz 
żołnierza  służącego,  który  podczas  boju  w  trzecim  szeregu 
stawał.  Towarzysze  mieli  głosy  w  radach  pułkowych,  zwa- 


—     448     — 

nych  kołami.  Król  mógł  podozas  wojny  oddać  każdemu 
towarzyszowi  nawet  znaczne  dowództwo  wojska. 

Trafarz  ob.  Knrkowe  towarzystwa. 

Trukczaszy  lub  strukozaszy,  dworzanin  usługujący  pa- 
nującym przy  stole,  podczas  uczty,  czyli  stolnik.  Starowol- 
ski  pisze:  „Strukczaszych,  którzy  jeść  noszą  sułtanowi  aż 
do  pokojów,  jest  sto  pięćdziesiąt".  Bachowski  w  wierszu 
z  połowy  XVII  wieku  wyraża  się: 

Gdy  przemienia  trukczaszy,  więc  go  nie  hamujesz, 
Półmiski  napojem  w  oczy  nie  brakujesz. 

Trybunał  skarbowy  ob.  Komisya  radomska  i  wileńska. 

Trybunały  ob.  Sądy. 

Trynitarze  ob.  Okup. 

Trzęsienia  ziemi  w  Polsce.  Od  tych  zaburzeń  wnętrza 

kuli  ziemskiej  nie  były  wolne  krainy  polskie,  aczkolwiek 
nawiedzane  przez  nie  rzadko  i  niezbyt  szkodliwie.  Kroni- 
karze nasi  a  zwłaszcza  Długosz,  który  zebrał  wiadomości 
ze  źródeł  dawniejszych,  następujące  podają  daty  o  trzę- 
sieniach ziemi  w  Polsce :  1)  „Kok  lOOO-ny  przyniód  z  sobą 
wiele  osobliwszych  zjawisk,  a  zwłaszcza  trzęsienie  ziemi 
pełne  groźby  i  postrachu".  2)  „D.  6  maja  r.  1200  trzęsienie 
ziemi  w  Polsce  i  krajach  przyległych,  przypadłe  w  samo 
południe  i  w  następnych  dniach  po  kilkakroć  powtarzające 
się,  wiele  powywracało  wieź,  domów  i  grodów,  co  iź 
w  polskim  kraju  rzadko  się  wydarza,  wzięte  było  za  dziw 
wielki,  a  niektórych  przesadną  napełniło  trwogą".  3)  Dnia 
31  stycznia  r.  1257,  około  godziny  zwanej  tercyą  (hora  ter- 
tiarumj,  w  Krakowie  i  we  wszystkich  miastach  i  krainach 
polskich  było  trzęsienie  ziemi,  które  u  Polaków,  niezwy- 
czajnych takiego  zjawiska,  stało  się  dziwem   straszliwym". 

4)  „Roku  1258  było  trzęsienie  ziemi,  które  się  dało  uczuć 
w  całej  Polsce,    a  także  w  Czechach,   Rusi   i    Węgrzech". 

5)  „Dnia  5  czerwca  r.  1443  było  trzęsienie  ziemi  w  Polsce, 
Węgrzech,    Czechach   i  krajach  sąsiednich  tak  gwałtowne, 


—    449     — 

że  wieże  i  gmachy  murowane  upadcJy  na  ziemię  i  naj- 
trwalsze waliły  się  budowy;  rzeki  powystępowiJy  ze  swo- 
ich łożysk  i  wylawszy  na  obie  strony,  ukazały  dna  suche, 
a  wody  wszystko  zmuliły;  ludzie  nagłym  strachem  zdjęci, 
od  zmysłów  i  rozumu  odchodziH.  Runęło  od  tego  trzęsienia 
ziemi  w  nocy  sklepienie  Św.  Katarzyny  przy  klasztorze 
braci  pustelniczych  św.  Augustyna  na  Kazimierzu  (w  Kra- 
kowie) i  wiele  innych  pozwalało  się  budynków.  Mocniejsze 
jednak  było  trzęsienie  ziemi  V  Węgrzech,  gdzie  się  nawet 
zamki  niektóre  powywracały".  W  Polsce  mniemano,  źe  od 
tego  trzęsienia  ziemia  stalą  się  mniej  urodzajną  i  przez 
wiele  lat  potem  obficie  kąkol,  chwasty  i  pszenicę  ze  śnie- 
cią rodziła.  Oprócz  powyższych  pięciu  trzęsień  ziemi  w  Pol- 
sce, Długosz  wspomina  jeszcze  pod  r.  1348  o  trzęsieniu, 
„które  wydarzone  w  piątek,  w  dzień  nawrócenia  św.  Pa- 
wła, rozległo  się  po  wszystkich  krajach  chrześcijańskich 
i  barbarzyńskich",  nie  pisząc  wyraźnie  czy  było  i  w  Pol- 
sce. Także  zaznacza  dwa  wielkie  trzęsienia  ziemi :  we  Wło- 
szech r.  127.9  i  w  Bazylei  r.  1344. 

Trzos  ob.  Pasy. 

Tur  ob.  Banialuka. 

Tymf  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Uniwersały,  listy  królewskie  do  narodu.  Zaczyniły  się 
zwykle  od  wyrazów :  Wszystkim  i  każdemu  z  osobna,  dzi- 
siejszym i  przyszłym,  co  po  łacinie  brzmiało:  Universis  et 
singulis,  praesentibus  et  futuris.,.  Od  pierwszego  wyrazu  po- 
szła nazwa  uniwersałów.  Zygmunt  August,  który  chętnie 
wprowadzeń  polszczyznę  do  księgi  ustaw,  ogłosił  w  r.  1564 
po  polsku  „Uniwersał  poborowy".  Odtąd  sejmy  polskie 
jeden  po  drugim  ogłaszały  uniwersały  poborowe.  Włady- 
rfaw  IV  wydał  „Uniwersał  do  mynice  (mennicy)  należący" 
w  r.  1633.  Uniwersałami  zwoływali  królowie  sejmy,  pospo- 
lite ruszenia.  Uniwersałami  gromadził  szlachtę  Zebrzydow- 
ski na  rokosz.  Uniwersałami  ogłaszały  się  konfederacye  ge- 

KSIĘOA  RZEOZY  POLSKICH-  ^9 


—    460     — 

neralne  jak  Tyszowiecka,  Tarnogrodzka  i  Barska.  Uniwer- 
sdtami  przemawiał  prymas  do  S^zeozypospolitej  w  czasie 
bezkrólewia.  UniwersiJy  królewskie  zaczynały  się  od  wyli- 
czenia tytułów  królewskich,  Korony  polskiej  i  Wiel.  Ks.  Li- 
tewskiego; podpisywał  je  zawsze  król  a  uprawniała  pieczęć 
koronna.  Uniwersały  prymasowskie  miały  taką  samą  formę 
majestatyczną  podczas  bezkrólewia,  bo  zastępowały  kró- 
lewskie. Król  odzywając  się  do  rycerstwa,  dodawał  przy- 
miotnik „uprzejmym  i  miłym".  Prymas  jako  brat  szlachty 
przemawiał  do  niej  jak  do  braci,  więc  do  „mościwych  kol- 
legów,  przyjaciół  i  braci".  Po  upadku  Rzeczypospolitej  raz 
jeszcze  użyto  formy  uniwersałów.  Kiedy  Napoleon  wkra- 
czał na  ziemię  polską  w  r.  1806,  Józef  Radzimiński,  z  cza- 
sów Rzplitej  wojewoda  gnieźnieński,  wydał  uniwersał  do 
szlachty,  wzywając  ją  na  pospolite  ruszenie. 

Urzędy  dawne.  W  najstarszych  dokumentach  polskich 
z  wieku  XII  i  XIII  znajdują  się  wzmianki  o  Cześniku  Mie- 
czysława Starego,  o  Stolniku  i  Kanclerzu  Bolesława  Wy- 
sokiego ks.  szląskiego,  o  Sędzi  nadwornym  Henryka  Bro- 
datego, o  Podkomorzym  krakowskim  i  sandomierskim  Bo- 
lesława Wstydliwego.  W  r,  1249  wymieniony  jest  Janko 
włodarz  (vlodarius)  poznański.  W  przywileju  z  r.  1276  wy- 
mieniony jest  jako  świadek  łowczy  kaliski,  a  w  przywileju 
z  r.  1290  podstoli  kaliski,  w  r.  1291  —  skarbnik,  a  w  roku 
1318  podczaszy.  Pierwsi  urzędnicy  nie  byli  to  ludzie  uty- 
tułowani tylko,  ale  rzeczywiści  urzędnicy  do  usługi  na  dwo- 
rach książąt  polskich.  Kiedy  Polska  zlała  się  w  jedno  pań- 
stwo i  książąt  udzielnych  zabrakło,  wtedy  województwa 
i  ziemie  z  dawnych  księstw  i  dzielnic  powstałe,  zatrzymały 
te  urzędy  u  siebie  jako  wspomnienia  i  pamiątki  history- 
czne. Urzędnicy  zaś  nadworni  królewscy,  regales,  regii,  lub 
jak  król  ich  nazywał  curiae  nosłrae,  stali  się  wtedy  koron- 
nymi i  wobec  tamtych,  t.  j.  wojewódzkich  i  ziemskich,  przy- 
bierali tytuł  wielkich:  supremi,  magni.  Są  zatem  dygnitarze 
koronni  czyli  wielcy  na  całą  Koronę,  jak  Utewscy  na  całe 


—    451     — 

Wielkie  Księstwo  Litewskie,  tak  jak  wojewódzcy  na  woje- 
wództwo, ziemscy  na  ziemię,  powiatowi  na  powiat.  Na  Buś 
Czerwoną  przechodziły  te  urzędy  jeszcze  w  czasach  udziel- 
ności  tej  ziemi  za  panowania  książąt  waregskich,  którzy 
naśladując  obyczaj  polski  mieli  np.  po  kilku  wojewodów. 
Potem  dopiero  zjawiają  się  kasztelanowie  i  sędziowie.  Jakiś 
czas  jest  osobny  kanclerz  ruski  i  namiestnik,  czyli  gene- 
ralny starosta,  capitaneus  Bussiae.  Za  Władysława  Jagiełły 
spotykamy  pierwszych  we  Lwowie,  w  Haliczu  i  Przemyślu, 
chorążych,  stolników,  podczaszych  i  t.  d.  Potem  zjawiają 
się  podolscy  i  bełzcy.  Pierwszy  chorąży  wołyński  jest  pod 
r.  1537.  Na  Litwie  urzędy  ziemskie  są  jeszcze  późniejsze, 
bo  ohoó  tyttdów  polskich  już  za  Jagiełłów  tam  nie  brak, 
ale  nie  zawsze  przywiązane  były  do  ziemi.  Korona  miała 
tylko  marszałków  wielkich  i  nadwornych,  sejmowych  i  try- 
bunalskich. Na  Litwie  zjawiają  się  marszałkowie  ziemscy 
i  zajmują  pierwsze  miejsce  po  powiatach.  Do  ziemstwa  we- 
szły tam,  obok  przyjętych  z  Polski,  stare  miejscowe  urzędy 
z  czasów  dawnej  udzielności.  Zostali  więc  na  Żmudzi  ciwu- 
nowie,  na  Wołyniu  klucznicy,  po  innych  województwach 
horodniczowie ,  mostowniczowie ,  budowniczowie ,  trukcza- 
szowie,  koniuszowie,  oboźni  i  krajczowie.  Województwa 
pograniczne  od  Moskwy,  Turcyi,  Multan  i  Wołoch,  miały 
oddzielnych  sędziów  pogranicznych.  W  Polsce  piastowskiej 
urzędy  powstawały,  rozwijały  się  i  zostawały  uświęcone 
powagą  obyczaju.  Po  unii  lubelskiej  już  te  objawy  życia 
publicznego  reguluje  prawo.  Wołynianie,  bracławianie  i  kijo- 
wianie  otrzymali  ziemstwa  w  n  1578,  ostatnie  województwo 
czemiechowskie,  ustanowione  na  sejmie  r.  1635,  otrzymało 
wszystkie  urzędy  ziemskie.  Do  niektórych  urzędów  przy- 
wiązane były  pewne  obowiązki  i  zajęcia.  Miewali  czynności: 
marszałek,  podkomorzy,  sędziowie  ziemscy  i  grodowi;  pod- 
wojewodzy  żydów  sądził,  komornicy  wsie  mierzyli,  regen- 
towie  i  wiceregentowie  akta  utrzymywali,  łowczy  krakow- 
ski dozorował  puszczy  królewskiej  w  Niepołomicach,  wojski 

29* 


—    462     — 

podozas  pospolitego  ruszenia  był  opiekunem  rodzin  i  nie- 
wiast pozostałych  w  domu.  Zato  obowiązki  wielu  innych 
urzędów  redukowały  się  prawie  do  niczego,  bo  np.  chorą- 
żowie, miecznicy,  cześnicy,  stolnicy,  mogli  być  potrzebni 
na  dworach  książąt  piastowskich,  ale  po  ziemiach  i  powia- 
tach już  tylko  nosili  tytuły  jako  pamiątkę  tradycyi  histo- 
rycznej i  narodowego  obyczaju.  Szlachta  litewska  i  ruska 
zlewając  się  z  polską  i  pragnąc  coprędzej  zrównać  się 
w  przywilejach,  godnościach,  swobodach  i  cywilizacyi  ze 
szlachtą  koronną,  zachowując  dawne  swoje  urzędy,  przy- 
jęła całkowitą  hierarchię  ziemstwa  polskiego  na  dowód 
równouprawnienia.  A  czyniono  to  z  wielkim  pośpiechem, 
a  jakby  dla  wynagrodzenia  czasu,  że  dłużej  czekano  na 
urzędy  koronne,  utworzono  liczniejsze  niż  były  dawniej 
w  Polsce.  Z  województw  godności  przelewały  się  na  po- 
wiaty, a  nie  upłynęło  jednego  wieku,  gdy  w  Litwie  i  n» 
Rusi  wszystkie  tytuły  były  już  podwójne,  t.j.  wojewódzkie 
i  powiatowe.  W  Koronie  były  one  trojakie,  t.  j.  wojewódz- 
kie, ziemskie  i  powiatowe,  tu  bowiem  wyrobiły  się  trzy 
kategorye  podziału  administracyjnego,  województw  na  zie- 
mie a  ziem  na  powiaty,  gdy  w  Litwie  i  na  Rusi  ziem  nie 
znano,  tylko  województwa  i  powiaty.  Już  na  dworach  ksią- 
żąt piastowskich  urzędy  zaczęły  się  rozdwajaó.  Widzimy 
cześników  i  podczaszych,  stolników  i  podstolich  i  t.  d.  Że 
jednak  nazywano  ich  rozmaicie  po  łacinie  i  same  urzędy 
nie  były  jasno  oznaczone  w  praktyce,  ani  źadnem  prawem 
ściśle  określone,  'bo  o  takich  rzeczach  stanowił  obyczaj, 
więc  dat  powstania  i  rozdwojenia  się  urzędów  mieć  nie 
możemy.  Ze  wszystkiego  można  tylko  sądzić,  że  gdy  urzęd- 
nik dworski  jako  dożywotni  podstarzał  się  i  spoważniał, 
musiał  potrzebować  zastępcy  do  spełniania  swoich  obowiąz- 
ków: chorąży  —  podchorążego,  stolnik  —  podstolego,  skarb- 
nik —  podskarbiego,  cześnik  —  podczaszego.  Taki  zastępca 
był  z  początku  niższym  urzędnikiem  od  swego  zwierzch- 
nika, ale  gdy  urzędował  faktycznie  a  zwierzchnik  jego  stał 


—     4B3     — 

się  już  tylko  tytularnym,  więo  rzecz  prosta,  że  niższy  wię- 
cej miał  znaczenia  od  wyższego.  Tym  sposobem  podskarbi 
zaczął  więcej  znaczyć  niż  skarbnik,  podkomorzy  niż  komor- 
nik i  t.  d.  Z  urzędów  wyższych  powstawały  coraz  nowe 
urzędy  niższe.  Gdy  nadworni  zostali  koronnymi,  a  potem 
wielkimi,  pojawiają  się  nowi  nadworni,  tamci  dla  Korony, 
ci  niby  dla  dworu  królewskiego.  Za  czasów  Saskich  za- 
częły wychodzić  kalendarzyki  polityczne,  w  których  mamy 
nieprzeliczone  szeregi  urzędników  ziemskich,  obejmują  bo- 
wiem nie  tylko  dygnitarzy  wojewódzkich  ale  całe  ziemstwa 
w  ziemiach  i  powiatach,  które  choć  były  nieraz  maleńkie, 
obiegały  się  o  posiadanie  całej  hierarchii  urzędników  ziem- 
skich, tak  że  czasem  przychodzi  podziwiać,  skąd  wystar- 
czyło szlachty  na  tylu  tytułowanych.  Jeszcze  Augustowie 
sascy  i  Stanisław  August  tworzą  nowe  ziemstwa.  Tak  na 
sejmie  w  r.  1726  powiaty:  bydgoski,  radomski,  stężycki,  piotr- 
kowski, kruś wieki,  kowalski,  urzędowski  i  zawskrzeński  do- 
stały nowe  ziemstwa,  opoczyński  w  r.  1736.  Czasem  nie  całe  od 
razu,  bo  powiat  nie  ma  tylu  obywateli,  żeby  na  wszystkie 
urzędy  ich  starczyło,  więc  prosi  o  kilka  tylko  ziemskich 
urzędów,  a  wyjednawszy  to,  w  lat  kilkanaście  lub  kilka- 
dziesiąt prosi  o  uzupełnienie  ziemstwa.  Rzeczpospolita  nie 
pozwalała  tylko  mnożyć  urzędów  elekcyjnych,  bo  te  nie 
były  godnościami  bez  znaczenia,  ale  miały  juryzdykcyę. 
Urzędy  rozdawał  król,  a  obrachowano,  że  miał  do  rozdania 
w  całej  Polsce  do  40,000  urzędów.  Był  to  też  przeważny 
jego  środek  do  jednania  sobie  umysłów  i  wywierania  wpływu 
w  narodzie,  przynoszący  jednak  nieraz  bardzo  wiele  przy- 
krości od  ludzi  ambitnych,  którzy  nie  otrzymali  upragnio- 
nych dostojeństw.  Na  wybór  urzędników  z  juryzdykcyą, 
prawo  obyczajowe  pozwalało  wpływać  obywatelstwu  w  ten 
sposób,  że  zwykle  na  sejmikach  na  ten  cel  umyślnie  zwo- 
ływanych, wybierano  po  4- ech  kandydatów  na  zawakowany 
urząd,  z  których  jednego  król  mianował  według  swej  woli, 
lubo  zwykle  tego,  kogo  na  pierwszem  miejscu  postawiono. 


—    454    — 

W  podobny  sposób  wybierano  podkomorzych  i  sąd  ziem- 
ski złożony  z  trzech  urzędników,  t.  j.  sędziego,  podsędka 
i  pisarza.  Kiedy  zaś  tych  rzeczywistych  urzędów  zabrakło, 
ustanowiono  nowe  podkomorstwa  i  sądy  ziemskie  wyłącznie 
tytularne,  bo  i  w  województwach :  smoleńskiem  i  czerniohow- 
skiem,  kjbóre  już  przestały  należeć  do  Polski.  Stanisław 
Poniatowski  tworzył  nowe  ziemstwa;  hetmanów  i  podskar- 
bich nadwornych,  którzy  pierwej  nie  zasiadali  z  urzędu 
w  senacie,  wprowadził  do  senatu,  ustanowił  kasztelanię  ma- 
zowiecką, buską,  owrucką,  żytomierską  i  łukowską.  Liczbę 
senatorów  powiększył  za  tego  panowania  arcybiskup  me- 
tropolita kijowski  unii.  Ustanowiono  sekretarzów  wielkich 
świeckich  i  trzech  pisarźów  wielkich  w  Koronie,  na  wzór 
Litwy  i  t.  d.  Stanisław  August  bowiem  z  rozdawnictwa 
urzędów  zrobił  środek  polityczny,  a  żeby  miał  więcej  do 
rozdania,  tworzył  nowe  urzędy.  Aż  dopiero  postanowiona 
w  r.  1776  Rada  Nieustająca  wiele  tych  praw  rozdawniczych 
odebrała  królowi.  Teraz  już  nie  mógł  on  naminowaó  kogo 
chciał,  ale  kogo  mu  Bada  przedstawiła,  jednego  z  trzech 
kandydatów.  Odebrano  królowi  nawet  szafunek  starostw, 
które  rozdano  w  wieczyste  dzierżawy.  Najwięcej  fikcyj- 
nych czyli  tytularnych  urzędów  było  w  trzech  wojewódz- 
twach inflanckich :  parna wskiem,  dorpackiem  i  wendeńskiem, 
które  w  r.  1620  stracone  zostały,  ale  do  r.  1660  należały 
jeszcze  prawnie  do  Polski,  a  później  już  tylko  w  małej 
cząstce  pozostawały  jednem  z  jej  województw.  Jedni  dla 
pamiątki  historycznej,  inni  z  próżności,  gdy  w  swoich  zie- 
miach nie  mogli  się  do  żadnej  godności  docisnąć,  starali 
się  i  otrzymywali  od  króla  urzędy:  parnawskie,  dorpackie 
lub  wendeńskie,  tak  że  powstało  nawet  przysłowie  o  „wen- 
deńskich  urzędnikach".  Wskutek  bogactwa  form  języka 
polskiego,  żony  i  potomkowie  urzędników  mogli  korzystać 
do  woli  z  tytułów  ojcowskich  i  dziadowskich.  Żona  woje- 
wody była  wojewodziną,  syn  wojewodzicem,  wnuk  woje- 
wodzicowiczem,    żona   wnuka    woj  ewodzioo wieżową.     Pani 


—    455     — 

Krasicka,  żona  posła  czernichowskiego,  choó  już  to  woje- 
wództwo nie  naleźato  do  Polski,  kazała  się  drukować  na 
biletach  wizytowych  „posłowa  czemieohowska**.  Ile  razy 
cudzoziemcy  przychodzili  do  znaczenia  i  rządów  w  Polsce, 
tylekroó  rozpoczynała  się  ich  frymarka  i  sprzedawanie 
urzędów.  Tak  gdy  Zygmunt  I  zestarzał  się,  królowa  Bona 
poczęła  obyczajem  włoskim  sprzedawać  urzędy.  W  wieku 
następnym  tego  samego  dopuszczały  się  Marya  Ludwika 
i  Marya  Kazimiera.  Za  Sasów  minister  Bryl  zbogacił  się 
sprzedając  krzesła  senatorskie,  ordery,  biskupstwa  i  urzędy 
ziemskie.  Książę  Karol  B>adziwiłł  „panie  kochanku^  dał 
mu  dwa  miliony  złotych  za  godność  wojewody  wileńskiego. 
Pod  koniec  bytu  Rzeczypospolitej,  na  sejmie  czteroletnim, 
podniesiono  konieczność  reformy  w  sprawie  urzędów,  a  zwła- 
szcza potrzebę  zmniejszenia  liczby  16-tu  urzędów  mniste- 
ryalnych  do  połowy  lub  więcej. 

Wagi  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Wiano,  posag  ob.  Oprawa. 

Wiardunek  ob.  Pieniądze  w  Polsce. 

Wjazdy  ob.  Ingress. 

Wicesgerentowie ,  czyli  namiestnicy  mazowieccy,  od 
r.  1627  do  1576.  Kiedy  ostatni  książę  mazowiecki  na  War- 
szawie, Janusz  umarł  d.  10  marca  1526  r.,  Zygmunt  Stary 
bawiący  w  Prusiech,  wysłał  zaraz  dwóch  panów:  Między- 
leskiego  biskupa  kamienieckiego  i  Mikołaja  z  B>usocic,  ka- 
sztelana biechowskiego  do  objęcia  Mazowsza  na  rzecz  Ko- 
rony. W  d.  25  sierpnia  Zygmunt  zjechał  sam  do  Warszawy, 
Mazurom  przyrzekł,  że  zachowa  wszelkie  ich  prawa  i  swo- 
body, a  właściwie  tylko  odmienne  prawodawstwo,  bo  mieli 
swoje  własne  statuty  i  przyjął  nowy  tytuł  księcia  Mazo- 
wsza, dux  Masoviae,  którego  dotąd  nie  używał  lubo  miał 
do  tego  prawo,  gdyż  inne  dzielnice  mazowieckie,  jak  księ- 
stwo płockie  i  rawskie,  pierwej  już  połączyły  się  z  Ko- 
roną. Warszawianie  prosili  króla,  aby  im  dał  swego  małego 


—    456    — 

syna  Zygmunta  Augusta  na  księcia,  ale  rozumny  monarcha 
odpowiedział,  że  nie  chce  mieó  na  względzie  sprawy  swego 
domu  wyłącznie.  Król  na  sejmie  krakowskim  w  roku  1627 
zatwierdził  przywileje  stolicy  księstwa  Warszawy,  a  na 
sejmie  piotrkowskim  w  r.  1628  przywileje  Łomży,  drugiego 
ważnego  miasta  w  księstwie.  Z  Piotrkowa  prosto  zjechał 
do  Warszawy  i  w  dniu  23  lutego  1628  •  r.  mianował  Fe- 
liksa z  Brzezia,  wojewodę  księstwa,  swoim  namiestnikiem 
w  Mazowszu.  Nowy  ten  urząd,  nieznany  dotąd  w  dziejach 
polskich,  nazwany  został  w  przywileju  oryginalnym  iocwm- 
łenens  seu  Yicesgerens  noster  i  t.  d.  GhcisJ!  król  zachować 
pozory  udzielności  Mazowsza,  więc  uczcił  księstwo  wybo- 
rem jego  wojewody  na  swego  namiestnika.  Mazowsze  nie 
wcielało  się  do  Korony  jako  prowinoya,  ale  jako  państwo, 
nad  którem  panowanie  przypadło  królowi,  więc  nominacya 
namiestnika  nie  była  uchwałą  sejmu  polskiego  ale  aktem 
woli  królewskiej.  W  taki  sposób  odbywały  się  wszystkie 
polskie  unie.  Król  zdał  na  wicesgerenta  najwyższą  władzę 
sądową  i  obowiązek  czuwania  nad  bezpieczeństwem  pa- 
blicznem.  W  r.  1629  po  raz  pierwszy  mazowieccy  senato- 
rowie (wojewoda  z  7-miu  kasztelanami)  i  20-tu  posłów  (po 
dwóch  z  każdej  ziemi),  'zasiedli  w  sejmie  koronnym.  Po 
śmierci  Feliksa  z  Brzezia  czyli  Brzeskiego,  Zygmunt  Stary 
w  jego  miejsce  mianował  razem  wojewodą  i  namiestnikiem 
Wawrzyńca  Belinę  Prażmowskiego,  kasztelana  czerskiego, 
swobody  stanu  rycerskiego  rozszerzył  i  od  rozmaitych 
uciążliwych  powinności  dla  książąt  mazowieckich  uwolnił. 
W  latach  1631  i  1632  odbyły  się  pierwsze  po  połączeniu 
z  Koroną  zjazdy  prawodawcze  mazowieckie,  którym  prze- 
wodniczył Prażmowski.  Po  śmierci  Prażmowskiego  namiest- 
nikiem i  wojewodą  mazowieckim  został  Jan  Brodzie  Łaski 
z  Chynowskiej  Woli.  Po  nim  był  Stanisław  Dołęga  Grad 
Szreński,  Po  Szreńskim,  zmarłym  w  r.  1636,  Piotr  Kacper 
Poraj  Goryński  z  Ojrzanowa.  Po  Goryńskim  zasiadł  na 
namiestnictwie  Jan  Sulima  Gamrat,  a  gdy  w  r.  1644  umarł, 


—    4B7     — 

miejsce  jego  zajął  siódmy  z  rzędu  namiestnik  i  wojewoda 
Jan  Dzierzgowski.  Po  Dzierzgowskim  Zygmunt  August 
mianował  Stanisława  ze  Strzegocina  Ławskiego,  ziemianina 
łomżyńskiego.  Gdy  ten  w  r.  1574  umarł,  szlachta  w  czasie 
bezkrólewia  obrała  sobie  wojewodą  Stanisława  Radzimiń- 
skiego. Batory  go  usunął  a  mianow£^  wojewodą  Stanisława 
Kryskiego.  Mazowszanie  na  sejmie  roku  1576  prosili  króla, 
aby  zaniechał  nadawać  tytuł  namiestnika  wojewodzie  ma- 
zowieckiemu i  w  ten  sposób  urząd  ten  po  latach  49  zanikł. 
Z  8-miu  namiestników,  Praźmowski  i  Goryński  odznaczyli 
się  zacnemi  i  poważnemi  pracami  prawodawczemi  dla  Ma- 
zowsza. 

Wici.  Starożytnym  obyczajem  szlachta  zwoływała  się 
na  wojnę  przez  listy  z  królewską  pieczęcią  po  starostwach 
obnoszone  na  wysokiej  wiesze  czyli  wici,  niby  dawnej 
alasce  opolnej".  "Woźny  czyli  sługa  ziemski  obnosił  je  po 
dygnitarzach,  urzędnikach,  urzędach  i  znakomitszej  szlach- 
cie a  na  rynkach  miast  i  miasteczek  wielkim  głosem  obwo- 
ływał. Wić  miała  symboliczne  znaczenie  kary  w  razie  nie- 
poduszeństwa  rozkazowi.  Gdy  stany  sejmujące  uchwaliły 
wojnę  i  pospolite  ruszenie,  wtedy  król,  a  w  czasie  bezkró- 
lewia prymas,  rozsyłał  troje  wici,  co  dwa  tygodnie  jedne 
po  drugich,  czyli  po  pierwszych  we  dwie  niedziele  drugie 
wici,  a  w  cztery  niedziele,  wici  ostatnie,  chyba  że  sejm 
dozwolił  królowi  dla  pośpiechu  w  zebraniu  pospolitego  ru- 
szenia, wysłać  jedne  wici  za  dwoje  lub  troje,  jak  to  raz 
wydarzyło  się  za  Zygmunta  Starego  w  r.  1544.  Pierwsze 
i  wtóre  wici  nakazywały  wojenną  gotowość.  Trzecie  wzy- 
wały do  natychmiastowego  ruszenia,  wskazując  miejsce 
zboru.  Tam  każda  ziemia  czyniła  popis  przed  swym  kaszte- 
lanem, a  województwo  całe  przed  wojewodą  i  pod  do- 
wództwem swych  kasztelanów  i  wojewody  ciągnęło  rycer- 
stwo na  miejsce  wskazane  przez  króla,  gdzie  król  i  hetmani 
obejmowali  dowództwo.  Kto  miał  dobra  w  kilku  ziemiach, 
ten  stawał  osobiście  z  tych  dóbr,   gdzie    go   wici   zastały. 


—    458    — 

Z  innych  zaś,  na  zasadzie  uchwały  sejmowej  z  roku  1510, 
winien  był  dać  zastępoę. 

Wiec,  wyraz  starożytny  polsko- słowiański,  oznaczający 
naradę,  zebranie  się  starszyzny  w  celu  obradowania  lab 
sądzenia.  W  najstarszej  polskiej  pieśni  religijnej  ^Boga- 
rodzioa"  słyszymy: 

Adamie,  ty  Boży  kmieciu 
Ty  siedzisz  u  Boga  w  wiecu. 

To  się  znaczy  w  radzie  najdostojniejszej.  Pochodzenie  tego 
wyrazu  Naruszewicz  trafnie  określa:  że  większe  sądowe 
zgromadzenie  zasiadało  w  okrąg,  w  wieniec,  in  corona.  Wiec 
jest  tylko  skróceniem  wyrazu  wieniec,  oznaczającego  kolo, 
okręg  obradujących.  I  później  były  wyrazy:  „koło"  rycer- 
skie, „koło"  poselskie.  W  żywocie  św.  Ottona  czytamy,  że 
u  Pomorzan  w  Szczecinie  (r.  1124),  z  liczby  czterech  kątyn 
czyU  świątyń  pogańskich,  w  trzech  były  pourządzane  do- 
koła  siedzenia  i  stoły,  gdzie  Szczecinianie  odbywali  swoje 
narady,  trwające  nieraz  od  rana  do  północy,  na  których 
uchwalano  wojny,  obierano  wojewodów,  stanowiono  po- 
datki i  odbywano  sądy.  I  późniejsze  sejmiki  polskie  odby- 
wały się  także  w  kościołach.  Inni  niewłaściwie  dopatrują 
źródłodów  wieca  w  słowach  wiedzieć  i  wieszczyć.  W  tymże 
żywocie  św.  Ottona  znajdujemy,  że  nasz  Władysław  Her- 
man nie  chciał  się  powtórnie  żenić  bez  zezwolenia  panów 
i  odbył  z  nimi  wiec.  Wiemy  także  z  kronik,  iż  wdowa  po 
Bolesławie  Krzywoustym  na  wiecu  walnym  (colloąuium  ge-- 
nerale)  w  Korczynie,  żądała  pozwolenia  od  Polaków,  aby 
córkę  mogła  dać  do  klasztoru.  W  r.  1180  odbył  się  wielki 
wiec  w  Łęczycy,  na  którym  był  Kazimierz  Sprawiedliwy, 
inni  książęta,  biskupi  i  przedniej si  panowie.  Bielski  po- 
wiada, że  „Litwa  wpadła  do  Polski,  gdy  Leszek  w  Kra- 
kowie wiece  sądził;  porwał  się  tedy  zaraz  ze  szlachtą 
wszystką,  która  na  ten  czas  była  na  wiecach".  Bartosze- 
wicz pisząc  obszernie  o  wiecach  w  Polsce  i  na  B*usi,  mówi 


4B9 


że  w  gminowładnej  Słowiańszozyźnie  wiec  był  pierwowzo- 
rem późniejszego  sejmu,  parlamentu.  Na  wiece  schodziły 
się  gminy  i  opola,  aby  radzić  i  sądzić.  W  starych  wiekach 
nie  było,  nie  mogło  być  rozdziału  władz  rozróżniającego  je 
między  sobą,  bo  do  tego  potrzeba  dojrzalszej  organizacyi 
społeczeństwa.  Starszyzna  zbierała  się  w  opolu,  powiecie, 
ziemi  na  wiec  i  radziła,  sądziła,  stanowiła  o  wszystkiem. 
W  zachodniej  Słowiańszozyźnie  u  Lu  tyko  w  na  wiecach 
stanowi  nie  większość  ale  jednomyślność,  jak  później  w  Pol- 
sce liberum  veto.  Ta  była  tylko  wielka  różnica,  że  u  Lu- 
ty kó  w,  kto  uporem  radę  zrywał,  tego  zaraz  bito,  dom 
jego  obalano  i  palono,  a  u  Polaków  dopiero  po  śmierci 
zwłoki  Sicińskiego  przez  dwa  wieki  były  przedmiotem 
obelg  i  zniewagi.  W  źródłach  dziejowych  polskich,  t.  j.  kro- 
nikach, przywilejach  i  dyplomach,  znajdują  się  wzmianki 
niezmiernej  liczby  wieców  większych  i  mniejszych,  nazy- 
wanych po  łacinie:  coUoquia,  colloąuium  generale,  parlament 
tum,  placitum  generale.  Stryjkowski,  który  mówiąc  o  sejmi- 
kach wyraża  się  „sejmiki  albo  wiece",  powiada  o  dawnych 
Połoczanach,  że  poczęli  sobie  po  staremu  wiecami  się  są- 
dzić, a  pana  nad  sobą  nie  mieli".  Dawne  wiece  Polaków 
i  wiece  Rusi  tem  się  jednak  różniły  między  sobą,  że  ksią- 
żęta piastowscy  będąc  jednej  krwi  z  ludem  polskim,  choć 
prowadzą  częste  wojny  między  sobą,  ale  wierni  trądy cyom 
narodowym,  znają  wagę  starszyzny,  szanują  jej  radę,  liczą 
się  z  powagą  wieców  i  stąd  rzadkie  są  w  Polsce  przykłady 
książąt  skłóconych  ze  swym  ludem.  Wiece  zatem  polskie 
są  spokojniejsze  i  rozstrzygają  wspólnie  z  Piastami  naj- 
ważniejsze sprawy,  zwykle  zgodnym  sposobem.  Nie  mogło 
być  tego  u  Słowian,  którzy  dostali  się  pod  panowanie 
obcoplemiennych  zaborców,  chciwych  zysku  i  niewoli  sa- 
mowładców,  jakimi  byli  Waregowie.  Stąd  pod  Waregami 
szereg  ciągłych  powstań,  zrzucanie  panujących  i  zacięta 
z  nimi  walka  ludu  o  prawa  i  swobody.  Władysław  Łokie- 
tek na  walnych  wiecach  pod  Sulejowem  dokonywa  unii  Wiel- 


—    460    — 

kopolski  z  Chrobacyą,  czyli  księstwem  krakowskiem.  Z  wie- 
ców powstały  w  Polsce  sejmy,  które  tem  sią  róźniiy,  źe 
nie  były  zwoływane  dla  jednej  ziemi  lub  prowinoyi,  ale 
były  reprezentacyą  całej  Korony,  tak  samo  zaś  jak  wiece 
o  wszystkiem  radziły,  stanowiły  i  sądziły.  Nie  przestały 
jednak  istnieć  i  w  formie  dawniejszej,  ale  nie  jako  władza 
polityczna  ale  sądownicza,  a  źe  odbywały  się  w  pewnych 
terminach,  stąd  je  nazwano  „rokami^,  termin  bowiem  po 
polska  rokiem  się  zowie.  Skrzetuski  w  „Prawie  polskiem** 
określa:  „Wieca  czyli  roki  walne,  colloąuia  generalia,  był  to 
najwyższy  sąd,  na  którym  król  sprawy  ostatecznie  rozsą- 
dzał. Od  sądu  ziemskiego  i  grodzkiego  wolno  było  apelo- 
wać na  wieca  w  każdej  ziemi  i  stale  obranych  miejscach 
corocznie  odbywane".  Jagiellonowie  porządkują  prawa  o  wie- 
cach, które  już  teraz  nazywają  się  sądami  wieców  gene- 
ralnych czyli  judicia  colloąuiorum  generalmm.  Przewodniczyli 
na  tych  wiecach  kasztelanowie  i  wojewodowie  w  imieniu 
króla.  Rozstrzygały  się  przed  nimi  sprawy  o  dziedzictwo, 
sprzedaże  dóbr  i  t.  d.  Najważniejsze  akta  tych  spraw,  zwane 
„księgami  osobliwemi",  przechowywane  były  pod  trzema 
kluczami:  sędziego  ziemskiego,  podsędka  i  pisarza  ziem- 
skiego, którzy  musieli  być  obecni  na  wiecach.  Sądy  małe 
ziemskie  odbywały  się  po  powiatach  co  miesiąc.  Sądy 
większe  czyli  wiecowe,  podług  uchwały  z  r.  1496  odby- 
wały się  w  każdej  ziemi  3  razy  do  roku.  Wiece  zaś  gene- 
ralne czyli  sądy  najwyższe,  zwykle  pod  prezydencyą  króla, 
przynajmniej  raz  do  roku.  Król  zapraszał  na  nie  wojewo- 
dów, kasztelanów  i  starostów,  biskupów  i  całe  ziemstwa, 
stanowiąc  po  dawnemu  kary  na  nieprzy  bywający  eh.  Na 
wiecach  tych  obradowało  i  sądziło  się  po  kilka  województw. 
Były  to  sądy  apelacyjne  od  sądów  ziemskich  i  grodzkich. 
Wyroki  tych  wieców  generalnych  obowiązani  byli  wyko- 
nywać starostowie.  Sejm  r.  1666  po  raz  ostatni  urządzając 
dawne  roki  i  wieca,  postanowił,  że  sądy  ziemskie  po  zie- 
miach mają  zasiadać  trzy  razy  do  roku,  a  wiece  wojewódz- 


461 


kie  czyli  wielkie  roki  raz  na  rok.  W  razie  niemożnośoi 
przybycia  wojewody  na  wiece  „odprawował  takowe  kaszte- 
lan z  innymi  dygnitarzami  i  urzędniki".  Termina  wieców 
wojewódzkich  czyli  roki  oznaczone  były  stale  a  prawie 
wszystkie  wypadały  podczas  jesieni.  Kromer  oglądał  osta- 
tnie sądy  wiecowe  w  Polsce  i  pis£^  o  nich  w  ósmym  dzie- 
siątka XYI  wieku.  Go  dziwniejsza,  że  na  Szląska  oderwa- 
nym dawno  od  Polski,  starodawny  polski  obyczaj  wieców, 
trwał  wówczas  jeszcze  w  całej  sile.  Istniejąca  tam  jeszcze 
wtedy  szlachta  polska  pod  obcem  panowaniem  trzymała 
się  wiernie  narodowego  obyczaju.  Od  wyroku  tedy  wyda- 
nego przez  sąd  ziemski  w  jednym  powiecie,  apelowano  do 
wiecu  zebranego  z  dwóch  lub  trzech  ziem  sąsiednich  na 
Szląsku.  Gdy  wiece  sądowe  przeżyły  się  już  w  Polsce  i  nie 
odpowiadały  nowym  potrzebom  organizmu  społecznego,  jak 
człowiek,  który  strawiwszy  długi  wiek  na  usługach  kraju, 
umiera  ze  starości,  wtedy  król  Stefan  Batory  z  narodem 
powołał  do  życia  kiełkującą  już  pierwej  instytucyę,  którą 
były  trybunały  Rzeczypospolitej.  Ślady  dawnych  wieców 
zacierały  się  z  rokiem  każdym.  Do  ostatnich  tylko  czasów 
Rzeczypospolitej,  sędzia  prymasowski,  który  rozstrzygał 
sprawy  chłopskie  należącego  do  prymasów  księstwa  Ło- 
wickiego, zwał  się  wiecowym.  Sądy  miejskie  łowickie  zwano 
również  wiecowymi.  Mikołaj  Rej  w  „Zwierzyńcu"  przyga- 
niając  wydatkom  jakie  pociągało  za  sobą  wiecowanie,  mówi: 

Włóczący  się  po  wiecach,  biegając  za  dworem 
Musi  wszystko  wysypać,  by  więc  miał  i  worem. 

(Ob.  Koło  rycerskie). 

Wiecha  ob.  Znaki. 

Wiecowy  sędzia  ob.  Sędzia. 

Wiellcie  rolci  ob.  Sejmiki  polskie. 

Wieniec,  wianici.  Kolisto  upleciona  wiązanka  z  kwia- 
tów, liści  lub  gałązek  zielonych  zowie  się  wieńcem,  wian- 
kiem. Wieniec  w  pojęciach  narodu  polskiego  był  zawsze 
godłem  niepokalanego  dziewictwa.     Stąd  dziewczęta  ubie- 


—    462     — 

rają  głowy  swoje  w  wianki,  których  mężatki  nigdy  nie 
nosiły,  bo  zabranie^  im  tego  zwyczaj  narodowy,  a  raczej 
prawo  zwyczajowe.  To  też  gdy  Dąbrówka,  żona  Mieczy- 
sława I,  wychowana  pod  wpływem  oświaty  niemieckiej, 
lekceważyła  sobie  ten  zwyczaj,  i  w  wieku  podeszłym  nie 
kwefiła  głowy,  ale  (jak  powtarza  za  współczesnymi  Dłu- 
gosz) na  wzór  dziewic  przystrajała  się  w  czółko  i  wieniec, 
tak  to  się  dziwnem  wydawało  Polakom,  że  aż  przeszło  do 
podań  i  na  karty  ich  dziej  opisów.  Dziewica,  która  postra- 
dała swój  wianek,  już  go  nigdy  potem  na  skronie  swoje 
włożyć  nie  mogła.  Obcinano  jej  warkocz  (jak  mężatce  przy 
oczepinach)  i  zawiązywano  głowę  w  biały  rąbek.  Stąd 
w  tysiącznych  pieśniach'  ludu  polskiego  utrata  wianka  zna- 
czy utracone  dziewictwo,  stąd  pochodzą  wyrażenia  staro- 
polskie: „panna  bez  wianka",  „w  wieńcu  umarła",  „rutkę 
sieje",  to  znaczy,  że  do  wianków  jej  potrzebuje  nie  wy- 
chodząc za  mąż.  Długosz  w  dziejach  polskich  pod  r.  1271 
opowiada,  że  „żona  Leszka  Czarnego,  księcia  sieradzkiego, 
Gryfina,  córka  S>ościsława  księcia  B>usi,  choć  już  z  Lesz- 
kiem szósty  rok  mieszkała,  zostająca  w  panieństwie,  za- 
rzucała mężowi  niemoc  i  oziębłość,  i  na  zwołanem  zgro- 
madzeniu panów  i  poważniejszych  niewiast  ziemi  Sieradz- 
kiej oświadczyła,  że  czepiec,  który  na  głowie  jako  mężatka 
nosiła  w  Krakowie,  zdjęła  już  dawno  w  klasztorze  braci 
mniejszych,  wobec  wielu  osób  i  jak  panna  poczęła  chodzić 
z  odkrytą  głową".  W  czasie  obchodów  wesehiych,  wianek 
odgrywa  bardzo  ważną  rolę.  Ślubny  wieniec  jest  ostatnim, 
który  zdobi  czoło  dziewicy.  Wicie  wieńców  dla  panny  mło- 
dej i  pana  młodego  podczas  „dziewiczego  wieczoru"  z  to- 
warzyszeniem rzewnych  pieśni,  jest  obrzędem  wzruszają- 
cym i  bardzo  pięknym.  Gdy  panna  młoda  wnosi  do  świe- 
tlicy rutę  na  wianki  w  zapasce,  towarzj^szki  jej  podnoszą 
śpiew  starożytny: 

Rozsypała  Kasieńka, 
Drobną  rutkę  po  stole, 


—    463    — 

Któż  tę  rutkę  pozbiera 
Kasi  wianek  uwije? 

y^Ojczeńko  rutki  nie  zbiera,  bo  w  niej  nadzieję  małą  ma^. 
Więo  z  tern  samem  zapytaniem  pieśń  zwraoa  się  do  matki, 
potem  do  brata  i  siostry,  ale  i  oni  rutki  zbierać  nie  cboą, 
aż  „Jasieńko  rutkę  pozbierał,  bo  w  niej  nadzieję  wszystką 
miał".  Po  uwiciu  wieńców  słyszymy  jak  dziewczyna  poto- 
czywszy wianek  po  stole,  woła:  „Trzymaj  ojczeńku  sokole". 
Ale  ani  ojciec,  ani  matka,  ani  brat  i  siostra,  wianka  nie 
zatrzymali,  dopiero : 

Jasieńko  wianek  zatrzymał, 

Bo  w  nim  nadzieję  wszystką  miaJ^. 

Gdzie  przybywają  na  „dziewiczy  wieczór"  drużbowie  po 
wieńce,  tam  bywa  piękny  a  uroczysty  pochód  czyli  taniec 
polski  z  wieńcami.  Nazajutrz  przed  wyjazdem  do  ślubu  na- 
stępuje oddanie  wieńca  pannie  młodej  z  przemową  „mar- 
szałka weselnego".  Lud  dotąd  zachowuje  zwyczaj  tych 
osacyj,  na  które  wysilał  się  przed  wiekami  dowcip  staro- 
polski, jak  to  widzimy  ze  słów  Miaskowskiego :  „Miewał 
wieniec  swój  dowcip  przed  laty".  Kupno  wieńca  u  braci 
panny  młodej  przez  drużbów  pana  młodego,  a  później  uro- 
czyste zdejmowanie  go  z  głowy  podczas  oczepin,  stanowią 
dalszy  szereg  obrazów  tego  poetycznego  i  czysto  słowiań- 
skiego obyczaju  w  życiu  domowem  rodziny  polskiej.  Przy 
obchodach  rolniczych  jak  dożynkach  i  okrężnem,  wieniec 
główną  gra  rolę.  Wielkopolanie  nazywają  nawet  dożynki 
„wieńcem".  „Wieniec  kłosiany  żyzność  znaczy,  tego  więc 
używają  żeńcy,  zebrawszy  z  pola",  powiada  Petrycy  w  książce 
swojej  z  r.  1609.  Wieniec  dożynkowy,  który  gospodarzowi 
po  zakończeniu  żniwa  przynosi  z  pola  najdzielniejsza  żni- 
wiarka, bywa  wspaniały,  kształtu  piramidalnego,  uwity 
z  kłosów  żyta,  pszenicy,  kwiatów  a  nieraz  jabłek  i  orze- 
chów, jako  symbol  plonu  pól,  sadów  i  lasów.  Podczas  za- 
baw sobótkowych,  dziewczęta  wiły  wieńce  z  bylicy.  W  ową 


—    464    — 

noo  świętojańską  z  23  na  24  czerwca,  gwoli  wróżbom  za- 
mążpójńcia,  płynęły  wianki  dziewicze  po  falach  Wisły,  Warty, 
Niemna  i  po  innych  „dunajach**  naszych.  Świętojańskie 
„Wianki"  są  jednym  z  najstarszych  i  najpiękniejszych  pra- 
starych polskich  zwyczajów.  Dziewczęta  zebrane  o  zmroku 
rzucają  swe  wianki  na  nurty  rzeki,  a  młodzieńcy  na  łód- 
kach idą  w  zawody  za  wieńcami.  Dola  wianka,  komu  się 
dostanie,  czy  zatonie  lub  popłynie  w  kraj  świata,  stanowi 
wróżbę  dla  dziewczęcia,  powód  do  niepokoju,  radości,  na- 
dziei... Na  Mazowszu  nad  Narwią,  przy  puszczaniu  wian- 
ków, dziewczęta  śpiewały  prześliczną  pieśń: 

W  polu  lipeńka,  w  polu  zielona, 

Listeczki  opuściła, 
Pod  nią  dziewczyna,  pod  nią  jedyna, 

Parę  wianuszków  wiła. 
Oj  czego  płaczesz,  moja  dziewczyno, 

Ach  cóż  ci  za  niedola? 
Oj  nie  płacz  Kasiu,  smutnaś  po  Jasiu, 

Ach  będziesz  ci  go  miała. 
O  mój  Jasieńku,  o  mój  jedyny. 

Da  stałać  mi  się  szkoda, 
Uwiłam  ci  ja  parę  wianuszków, 

Zabrała  mi  je  woda. 
Moja  dziewczyno,  moja  jedyna. 

Nie  frasuj  ty  się  o  nie, 
Oj  mam  ja  parę  białycli  łabędzi, 

Popłynąć  one  po  nie. 
Już  jeden  płynie,  po  rozkicinie, 

Goni  za  wiankiem  strzałą, 
Już  drugi  płynie,  aż  się  odhynie, 

Ale  z  pociechą  małą. 
Łabędzie  płyną,  wianeczki  toną, 

Bystra  je  woda  garnie, 
Moje  wianeczki,  z  drobnej  ruteczki, 

Mamli  was  stracić  mamie? 
Łabędzie  płyną,  wianeczki  giną. 

Bystra  je  woda  niesie. 
Nie  masz  wianeczka,  moja  dzieweczko. 

Już  ja  cię  nie  pocieszę. 


—     465     ~ 

Łabędzie  wróćcie,  serca  nie  smućcie, 

Wianeczka  nie  przyniosły, 
Tylko  rąbeczek,  to  na  czepeczek, 

Na  twoje  złote  włosy  '). 

Powszechny  jest  w  Koronie  i  Litwie  zwyczaj  poświęcania 
wianków  w  oktawę  Bożego  Ciała,  podczas  ostatniego  nie- 
szporu.  Woń  ziół  uważana  jest  jako  symbol  cnoty,  a  Ko- 
ściół w  modlitwie,  którą  odmawia  kapłan  przy  ceremonii 
poświęcania,  prosi  Boga,  aby  przyjął  wonne  cnoty  tych, 
którzy  składają  Mu  na  ołtarzu  wieńce  i  zioła.  Wieńcami 
zdobi  się  monstrancya  podczas  tego  nabożeństwa.  Tym 
sposobem  znaczenie  dawne  wieńców  i  ziół  sobótkowych, 
w  pojęciach  ludu  polskiego,  uświęcone  zostało  przez  Ko- 
ściół. Wianki  te  i  zioła  poświęcone  zawieszają  na  ścianach, 
u  obrazów,  lub  nad  drzwiami  i  przechowują  przez  rok  cały, 
przypisując  im  cudowne  własności.  Kładą  je  pod  podwa- 
Knę  zakładanych  domów,  pod  pierwszy  snop  zwieziony  do 
stodoły  we  żniwa,  okadzają  jak  sobótkowemi  dom  i  gumna, 
w  przekonaniu  ochrony  od  pioruna,  także  dobytek  w  wilię 
Św.  Jana  i  dzieżę  chlebną.  W  wielu  domach  wito  zawsze 
dziewięć  tych  wianków,  każdy  z  innego  ziółka,  a  miano- 
wicie: z  macierzanki,  rozchodniku,  nawrotka,  kopytniku, 
rosiczki,  mięty,  ruty,  stokroci  i  barwinku.  Używany  jest 
także  lubczyk,  kopelnik,  targownik  i  dzwonki,  w  Krakow- 
skiem bobownik  i  niezapominajki,  w  Wielkopolsce  gałązki 
lipy  i  jabłecznik.  Wiankiem  z  rozchodniku  okadzają  dom 
przed  burzą,  wierząc,  iż  od  tego  rozchodzą  się  chmury 
gradowe  i  pioruny.  W  języku  staropolskim  było  wyrażenie 
„wiankami  nakadzić",  a  gdy  komu  przychodziło  coś  bardzo 
łatwo  i  szczęśliwie,  mówiono :  „jakby  wianki  wił".  Szymo- 
nowicz  w  sielankach  powiada:  „I  wieniec  piękniejszy  jest, 
kiedy  przeplatany",   to  znaczyło:    kwiatami  różnych  barw. 


')  Muzyka  do  powyższej  pieśni  w   „Skarbcu  strzechy  naszej" 
str.  102. 

RSiCBA  RZICZY  POLSKICH  3Q 


—     466     — 

Falibogowski  bowiem  (za  Zygmunta  III)  pisze:  „Panienka 
kiedy  wije,  część  go  jasnemi,  część  ciemnemi  kwiatkami 
przeplatać  zwykJa".  Odwiecznym  typem  wianka  dziewi- 
czego u  ludu  w  Polsce  był  wianek  jak  dłoń  maleńki,  ru- 
ciany. Ruta  dlatego  została  uprzywilejowaną,  źe  jej  listki 
zachowują  pod  śniegiem  przez  całą  zimę  piękną  zieloność. 
Jan  Kochanowski  mówi  o  „wieńcu  rucianym".  U  szlachty, 
mieszczan  a  potem  i  u  ludu  wszedł  w  użycie  i  zaczął  ru- 
gować rutę  rozmaryn,  wreszcie  mirt.  Lud  pod  Krakowem 
kupuje  gotowe  wianki  ślubne  ze  świecideł  papierowych 
i  blaszek  robione.  O  ile  wieniec  z  kłosów  zboża  był  sym- 
bolem plonu,  o  tyle  ze  słomy  Wymłóconej,  był  obelżywy, 
jako  symbol  utraconego  panieństwa.  Wieniec  grochowy 
czyli  z  pustych  uwity  grochowin,  oznaczał  odprawę  dla 
zalotnika,  płonność  jego  zamiarów.  Młodzianowi,  za  którego 
wydać  panny  nie  chciano,  dawano  to  do  zrozumienia  grze- 
cznym sposobem  przez  podanie  na  obiad  czarnej  polewki  (na 
Żmudzi  potrawy  zwanej  szupienie),  postawienie  na  stole  ar- 
buza, lub  ukazanie  mu  „grochowego  wieńca". 
Wilczodoły  ob.  Łowieckie  prawa. 

Wilia  Nowego  roicu  ob.  Nowy  Rok. 

Will(irz  ob.  Prawa  obowiązujące. 

Wina,  w  prgLwie  polskiem  nie  znaczyła  występku  ale 
znaczyła  zawsze  karę  pieniężną.  „To  właśnie  karaniem  zo- 
wią,  kiedy  kogo  na  ciele  karzą  —  pisze  Szczerbicz  —  ale 
kiedy  na  pieniądzach,  winą  zowią".  „Winę  brać"  z  kogo, 
znaczyło  skazywać  na  karę  pieniężną.  „Wina  królewska", 
po  łacinie  Regalis  poena,  inaczej  zwana  „siedemnadziesta", 
znaczyła  zapłacenie  14- tu  grzywien  srebra,  bo  6  grzywien 
futrzanych  równało  się  wartością  jednej  grzywnie,  czyli 
pół  funtowi  srebra,  zatem  „siedemnadziesta"  to  znaczyło 
70  grzywien  futrzanych  czyli  14  srebrem,  albo  7  funtów 
polskich. 

Wisiicid  statut.  Pierwotne  prawa  polskie  nie  były  na- 
pisane, ani  narzucone  narodowi,  ale  zwyczajowe.  Ponieważ 


-     467     — 

Polska  piastowska  składała  się  z  wielu  ziem  i  księstw  ma- 
jących róźnolite  warunki  bytu  i  rozwoju,  zatem  każda  zie- 
mia wytwarzała  sobie  zwyczaje  prawne  nieco  różne.  Były 
tedy  zwyczaje  ziemi  krakowskiej,  ziemi  łęczyckiej,  ziem 
księstwo  mazowieckie  składających  i  t.  d.,  a  stąd  i  owe 
różnice  statutów  wielkopolskich  i  małopolskich,  które  tak 
obrazowo  wykazał  Szajnocha  we  wstępie  do  dzieła  swego 
yjJadwiga  i  Jagiełło".  Gdy  po  dobie  podziałów,  którą  roz- 
począł Bolesław  III  Krzywousty,  rozdzieliwszy  Polskę  po- 
między synów,  praprawnuk  jego,  dzielny  Władysław  Ło- 
kietek połączył  znowu  Polskę  w  jedno  państwo,  okazała  się 
potrzeba  porównania  i  spisania  wszystkich  praw  polskich. 
Pracy  tej  dokonał  syn  Łokietka  Kazimierz  Wielki,  a  ko- 
deks jego  od  miasta  Wiślicy,  w  której  został  ostatecznie 
ułożony  i  przez  króla  ogłoszony,  otrzymał  nazwę  Wiślic- 
kiego. Cztery  zaś  statuty  dawniejsze  utonęły  w  prawodaw- 
stwie wiślickiem,  dwa  niezawodnie  małopolskie,  jeden  wy- 
raźnie wielkopolski,  wydany  w  Piotrkowie  przez  Kazimie- 
rza Wielkiego,  i  czwarty,  który  sam  się  mianuje  ustawą 
zjazdu  wiślickiego,  ogłoszony  urzędownie  jako  prawo  dla 
całego  Królestwa,  z  sankoyą  króla.  Szajnocha  powiada,  że 
kto  chce  poznać  dawną  prostotę  myśU  naszego  narodu, 
niech  porówna  wstępy  dwóch  współczesnych  sobie  statu- 
tów, t.  j.  niemieckiego  zwanego  „Złotą  bulą"  i  polskiego 
z  Wiślicy.  Gdy  wstęp  niemiecki  prawi  jednym  tchem  o  Ada- 
mie,, piekle,  Troi,  Helenie,  Pompejuszu,  Cezarze,  siedmiu 
świecznikach  apokalipsy,  siedmiu  grzechach  śmiertelnych 
i  t.  d.  i  t.  d.  —  skromny  prawodawca  wiślicki  zagaja  ustawę 
polską  słowami  niezrównanie  pięknej  prostoty,  prawdy 
i  mądrości:  „Nie  ma  to  ani  naganną,  ani  dziwną  rzeczą 
zdawać  się  ludziom,  że  podług  zmiany  czasów,  także  i  oby- 
czaje a  dzieje  ludzkie  zmieniają  się.  A  gdy  każdemu  z  mę- 
żów nie  dość  jest  zabezpieczyć  się  mocą  ciała,  albo  har- 
nasza  (pancerza)  świecić  cudnością,  nie  będąc  nauką  i  oby- 
czajami okraszonym,  przeto  My  Kazimierz  z  Bożej  miłości** 

30* 


—     468     — 

i  t.  d.  Całem  prawodawstwem  Kazimierza  Wielkiego  kie- 
ruje dążność,  aby  róźnolite  prawa  zwyczajowe  ziem  pol- 
skich zebrać  i  ujednostajnić,  znosząc  przestarzałe,  i  prawdo- 
podobnie pogańskich  jeszcze  czasów  sięgające  przepisy 
a  wprowadzając  zmiany  odpowiednie  do  nowych  potrzeb 
i  postępu  społecznego.  Naród  nasz  stał  cały  na  obyczaju 
przez  wszystek  czas  swojego  politycznego  żywota.  Ileż  tej 
patryarchalności  musiało  być  za  Kazimierza  Wielkiego, 
kiedy  jeszcze  prawie  we  dwa  wieki  potem  Łaski  w  'wy- 
daniu swoich  statutów  zostawiał  całe  karty  puste  dla  wpi- 
sywania obyczajów  ziemskich.  Janko  z  Czarnkowa  wyraźnie 
zaświadcza,  że  Kazimierz  znosił  te  zwyczaje,  które  się  już 
zużyły  i  nieodpowiadały  rozpowszechnionemu  światłu  a  wpro- 
wadzał odpowiednie  nowej  wolności  i  nowym  pojęciom. 
Takich  praw  przestarzałych  musiało  być  wiele.  Przypo- 
mnijmy sobie  tylko  barbarzyńskie  katusze,  jakie  do  nas 
przyszły  z  prawodawstwem  niemieckiem,  owe  ucinanie  człon- 
ków, wyłupywanie  oczów  i  t.  d.  Społeczeństwo  polskie 
w  wieka  XIV  uczuwało  wstręt  do  kar  tego  rodzaju  a  wielki 
król  zacieśniał  i  ograniczał  to  pastwienie  się  prawa  nad 
człowiekiem.  Młody  Kazimierz  po  zabezpieczeniu  granic 
Polski,  o  ile  można  było,  traktatami  ościennymi,  wziął  się 
z  zapałem  do  pracy  prawodawczej,  w  czem  dopomagał  mu 
arcybiskup  Jarosław  Bogorya  ze  Skotnik,  uczony  prawnik, 
niegdyś  rektor  w  Bononii,  mąż  i  obywatel  doświadczony. 
Jego  też  jednego  w  przedmowie  do  statutu  wielkopolskiego 
król  wyraża  z  imienia  jako  swego  doradcę.  Kedaktorem 
statutów  był  niewątpliwie  siostrzeniec  arcybiskupa  Jaro- 
sława doktor  Jan  ze  Strzelcy  Suohywilk  herbu  Grzymała, 
Sandomierzanin,  biegły  prawnik,  przyjaciel  i  nieodstępny 
towarzysz  Kazimierza,  mianowany  kanclerzem  Rusi  a  po- 
tem całej  Polski.  Ustawa  Kazimierza  dla  żup  solnych  kra- 
kowskich może  posłużyć  za  wskazówkę,  jak  się  przygoto- 
wywały prawa  statutu  ziemskiego.  Zwołani  rozkazem  kró- 
lewskim starsi  i  młodsi  żupnicy  zeznali,   jakimi  się  rządzą 


-     469     — 

z\!sry Czajami;    następnie  rada  świeckich    i    duchownych  ko- 
misarzy królewskich  dopełniła  zbioru,  który  Dymitr  z  Go- 
raja, podskarbi,  zredagował  w  ustawę,    a    król  potwierdził. 
Aby  tak  samo  dopełnić  zbioru   praw   ziemskich,    uchwalić 
zmiany  i  zredagować  statut,    potrzeba   było    zapewne  nie- 
jednego na  to  zjazdu.    To  teź  uczony  Romuald  Hubę  wy- 
kazał, że  zjazdów  prawodawczych  za  Kazimierza  było  kilka 
i  nawet  dwie  ich  doby:  jedna  przygotowawcza  przed  sta- 
nowczym   zjazdem    wiślickim  z  r.  1347,   druga   późniejsza 
dopełniająca   na   innych  zjazdach  główne  wiślickie  prawo- 
dawstwo.    Statuty   Kazimierzowskie    redagowane    były   po 
łacinie  i  dopiero  w  sto  lat  później  ks.  Stanisław  z  Wojcie- 
szyna,  kustosz  warszawski,  przełożył  je  na  język  ojczysty 
a  rękopis  ten  znalazł  Lelewel  w  bibliotece  poryckiej  i  wy- 
drukował w  Wilnie  r.  1824.     Później,   uczony  Strączyński 
wydał  księgę,    zwaną   y^Wislicia^,    która  obejmuje  przedru- 
kowane w  podobiźnie  całe  prawodawstwo  Kazimierza  Wiel- 
kiego  i  Kazimierza  Jagiellończyka.    Wreszcie  w  5(X)-letnią 
rocznicę  uchwał  wiślickich  t.  j.  w  r.  1847,  Wójcicki  wydał 
w  Warszawie  w  drukarni  rządowej    „Statuta  polskie  króla 
Kazimierza^.     O  statucie  wiślickim  pisali  jeszcze:   Helcel, 
Bartoszewicz  i  inni.   Prawodawstwo  Kazimierza  Wielkiego 
jest  naszem  prawem  źródłowem   i  podstawowem,    obejmu- 
jącem    polskie    prawo    kryminalne,   cywilne,    postępowanie 
sądowe  i  rozmaite  urządzenia.  Wszystkie  prace  prawodaw- 
cze późniejsze  objaśniały  tylko,  zmieniały  lub  uzupełniały 
statut  wiślicki.  Podług  statutu  tego,  prawo  obowiązuje  tylko 
na  przyszłość  a  nie  na  przeszłość  od  daty  ogłoszenia.  Da- 
wniejsze prawo  odwetu  za  zabicie  i  rany,  zastąpione  zostaje 
winą  czyli  opłatą,  nawiązką  pieniężną,  dla  poszkodowanego 
lub  pozostałej  rodziny.  Zmniejszono  liczbę  przypadków  sto- 
sowania kary  „niemiłosiernej".  Obelgi  kobiecie  wyrządzone 
są  równem  przestępstwem,  jak  dobycie  oręża  wobec  króla 
i  arcybiskupa.    Szkodnik  i  złodziej  polny  nocny  może  być 
zabity.    Ktoby  okradł  króla  lub  rycerza,    ulegnie  oszelmo- 


—     470     — 

waniu  czyli  ucięciu  jednego  uoha.  Statut  znosi  dawny  po- 
wszechny zwyczaj  zawierania  małżeństw  przez  porwanie 
panny,  karze  porywcę  utratą  posagu,  jeżeli  panna  na  por- 
wanie się  zgodziła,  a  śmiercią,  jeżeli  się  nie  zgodziła.  Znie- 
siono odpowiedzialność  rodziny  za  winowajcę  czyli  soU- 
darnośó  rodu.  Zastąpiono  kaucyą  czyli  rękojmią  wydawanie 
przegrywającego  sprawę  w  ręce  wygrywającego.  Statut 
ustalił  procedurę  sądową,  zabronił  kobietom  stawać  w  są- 
dach, zlecając  ich  obronę  adwokatom  (których  później  na- 
zwano patronami,  a  w  trybunale  koronnym  mecenasami). 
Sieroty  miały  opiekunów,  którymi  byli  najbliżsi  krewni, 
a  w  braku  takich  osoby  przez  sąd  wyznaczone.  W  spra- 
wach małoletnich  przedawnienie  nie  mogło  mieć  miejsca. 
Małoletność  stosownie  do  hczby  lat,  dzieliła  się  na  kilka 
kategoryj,  od  12-go  do  24-go  roku  życia.  Opiekunowie  po 
skończonej  opiece  odpowiedzialni  byli  przez  lat  3  i  mie- 
sięcy 3.  Za  Stanisława  Augusta  uchwalono:  „Odnowienie 
Statutu  Kazimierza  względem  synów",  tak  prawo  to  było 
dobre.  Oo  do  stanów,  to  statut  wymienia  1)  rycerza  czyli 
szlachcica,  2)  skartabellę  czyli  „świerczatkę"  (był  to  nowo 
nobilitowany  szlachcic),  3)  wojaka  z  sołtysa  lub  kmiecia 
ustanowionego  i  wreszcie  4)  wolnego  rolnika,  kmieoiem 
zwanego.  O  kmieciach,  których  losem  Kazimierz  się  zajmo- 
wał (skąd  go  też  królem  chłopów  nazwano),  zawiera  Sta- 
tut sporo  rozporządzeń  opiekuńczych,  czyniąc  różnicę  mię- 
dzy osadnikami  na  prawie  polskiem  i  osadnikami  na  pra- 
wie niemieckiem.  Stanu  niewolników,  jak  w  wielu  innych 
krajach  Europy,  już  nie  było  w  Polsce.  Żydzi  mieli  zatwier- 
dzony przywilej,  jaki  im  nadał  Bolesław  Pobożny,  książę 
kaliski,  roku  1264,  i  ograniczoną  stopę  lichwy.  Jeżeli  Bo- 
lesław Chrobry  był  twórcą  orężnej  potęgi  Polski,  to  Ka- 
zimierz Wielki  był  prawdziwie  wielkim  jako  pierwszy  pra- 
wodawca, organizator  społeczny  i  twórca  potęgi  ekonomi- 
cznej i  moralnej  swego  kraju. 


—     471     — 

I 

Władza  prawodawcza  i  wykonawcza  ob.  Bada  Nie- 
ustająca. 

Włodarz  ob.  Kasztelan. 

Włóka  ob.  Polskie  miary  i  wagi. 

Włosy  (noszenie  zarostu).  Długosz  tak  nam  opowiada 
o  początku  zwyczaju  podgalania  g!owy  u  Polaków :  „Pa- 
pież za  uwolnienie  Kazimierza  (Odnowiciela)  od  ślubów 
zakonnych  z  klasztoru  Benedyktynów  w  Kluniaku,  nakazał 
Polakom  płacić  stolicy  św.  Piotra  po  denarze  od  głowy, 
nadto  aby  Polacy  nie  zapuszczali  włosów  zwyczajem  bar- 
barzyńskim, ale  podstrzygali  głowy  z  odsłonieniem  uszu, 
a  w  większe  uroczystości  kościelne  wdziewali  chustki  lniane, 
białe,  nakształt  stuły  zawieszone.  Zęby  po  tych  trzech 
znakach  pamiętali  o  łasce  stolicy  apostolskiej,  która  uwol- 
niła od  ślubów  zakonnych  królewicza,  aby  mógł  im  kró- 
lować". Jeżeli  tak  było  istotnie  jak  w  cztery  wieki  potem 
opowiada  Długosz,  to  mielibyśmy  wskazówkę,  że  pierwej 
Polacy  nosili  długie,  nieporządne  włosy.  Zdaje  się  jednak, 
iż  Długosz  powtórzył  podanie  nieprawdziwe,  gdyż  w  śre- 
dnich wiekach  podgalali  już  głowy  nie  tylko  Polacy  ale 
i  ludy,  które  żadnych  stosunków  z  papieżami  nigdy  nie 
miały.  Owszem  zwyczaj  postrzyżyn  (ob.  Postrzyżyny)  każe 
mniemać,  że  z  dawna  nożyce  i  postrzy ganię  krótkie  włosów 
leżało  w  obyczaju  narodowym.  Za  doby  Piastów  golono 
powszechnie  brody,  czego  najlepszym  dowodem  jest  Hen- 
ryk Brodaty  książę  szląski  (zm.  r.  1238),  który  gdy  na 
wzór  pokutników  i  tercyarzy  zapuścił  brodę  mniszą,  to 
naród  dał  mu  przydomek  Brodatego,  a  nie  było  kronikarza 
w  owej  epoce,  któryby  faktu  niezwykłego  zapuszczenia 
brody  nie  zapisał.  Dowód  z  tego,  że  ogół  bród  nie  nosił, 
jak  to  i  ze  starych  pieczęci  wielu  książąt  widzimy.  Wła- 
dysława Łokietka  widzimy  na  grobowcu  krakowskim  z  pięk- 
nym wąsem  polskim  bez  brody.  Syn  zaś  jego  Kazimierz 
Wielki  na  takimże  grobowcu  ma  już  brodę  długą  i  sta- 
rannie utrefioną.  Siostrzeniec  Kazimierza  Ludwik  węgierski 


—     472     — 

nosił  także  brodę  naprzeciw  zwyczajowi  polskiemu.  Jagiełło 
obyczajem  litewskim  brody  nie  nosił.  Długosz  prawie  współ- 
czesny twierdzi  wyraźnie,  że  dawni  Litwini  przystrzygali 
krótko  głowy  i  brody.  Widocznie  jednakowy  pod  tym  wzglę- 
dem był  stary  zwyczaj  w  Polsce  i  Litwie.  O  brzytwę  było 
trudno,  o  nożyce  łatwiej,  więc  przystrzygano  brodę  krótko, 
jak  to  i  w  naszych  czasach  po  zapadłych  kątach  kraju  lud 
czyni,  zostawiając  golenie  do  świąt  uroczystych.  Tym,  któ- 
rzy przez  niedbalstwo  zapuszczali  brody,  Witold  golić  je 
kazał  i  sam  się  golił.  Długosz  w  roku  1466  z  oburzeniem 
pisze  o  zakradającej  się  do  Polski  modzie  „trefienia  wło- 
sów i  obyczajem  niewiast  skręcania  ich  w  sploty*'  (loki). 
„Stroili  się  w  szaty  długie  w  domu  i  poza  domem,  prze- 
sadzając się  w  zniewieściałości  z  niewiastami  i  na  ich  wzór 
zapuszczając  kędziory".  Oburzenie  to  musieli  podzielać 
wszyscy  Polacy  w  duchu  narodowym,  powtarzając  stare 
przysłowie:  „Długie  włosy,  krótki  rozum".  Rej  w  połowie 
XVI  wieku  tak  powiada:  „Jedni  golą  brody  a  z  wąsy  cho- 
dzą, drudzy  strzygą  brody  po  czesku,  trzeci  podstrzygają 
po  hiszpańsku  i  okoła  wąsa  zasię  jest  różność,  bo  go  dru- 
dzy na  dół  głaszczą,  a  drudzy  w  górę  jeżą".  Ogół  jednak 
narodu  bród  nie  nosił,  tylko  wąsy  odpowiedniejsze  charak- 
terowi rycerskiemu.  Sam  Rej  nadmienia,  że  „kto  brody 
nie  ustrzyga  we  zbroi,  powiadają:  bardzo  z  nią  źle".  Nie- 
wiele późniejszy  od  Reja  Górnicki  pisze  w  „Dworzaninie", 
że  za  jego  czasów  jedni  noszą,  drudzy  przystrzygają  i  golą 
brody.  Wyszydza  przytem  elegantów  starych,  który  „siwą 
brodę  czeszą  grzebieniem  ołowianym,  żeby  zachowała  dłu- 
żej czarność.  Zygmunt  I  czasami  golił  brodę,  to  znowu 
tak  podcinał  równo,  że  z  twarzą  czworobok  zdawała  się 
tworzyć.  Zygmunt  August  nosił  brodę  rozdwojoną.  Henryk 
Walezy  przywiózł  z  sobą  do  Polski  modę  bródki  hiszpań- 
skiej. Stefan  Batory  nosił  wąsy,  a  brodę  przy  skórze  no- 
życzkami podstrzygał.  O  Jędrzeju  Górce  zmarłym  r.  1651 
powiada  Niesiecki :  „golił  głowę,  nosił  brodę".  Karol  Chód- 


—     473     — 

kiewicz  i  Jan  Zamojski  podgalali  głowę  dokoła,  zostawia- 
jąc nad  czołem  czub  wyniosły.  Niesieoki  twierdzi,  że  sła- 
wny wojownik  Samuel  Łaszcz  (zm.  r.  1619)  pierwszy  czu- 
prynę strzygł  wysoko,  t.  j.  nosił  wielki  czub  nad  czołem, 
dokoła  po.dgolony,  to  też  Rysiński  w  „Satyrze''  podgoloną 
czuprynę  nazywa  „łaszczową".  Pod  strzygi  wano  włosy:  po 
polsku,  z  czeska,  z  czerkieska,  z  hiszpańska.  Zygmunt  III 
wprowadził  modę  szwedzką,  t.  j.  wąs  podgolony  i  najeżony 
do  góry,  broda  hiszpańska  i  włosy  krótkie.  Jan  Kazimierz 
brodę  golił,  włosy  nosił  długie.  Opowiadano  o  Andrzeju 
Tęczyńskim,  że  gdy  w  17-fcym  roku  życia  zganił  zdanie 
siwobrodych  senatorów  wobec  króla,  śmiano  się  z  niego 
jako  z  goło  wąsa.  Lecz  król  oceniając  jego  zdolności,  mia- 
nował go  wojewodą  krakowskim.  Wtedy  Tęczyński  zostaw- 
szy senatorem,  przyszedł  zasiąść  w  radzie  z  przyprawioną 
brodą  i  wąsami,  a  gdy  w  radzie  zapytano  go  o  zdanie,  po- 
trząsnął brodą  i  rzekł :  „brodo  mów !"  To  powtórzywszy, 
odrzucił  przyprawę  i  tak  poważnie  i  gruntownie  mówił,  że 
wszyscy  zdumieni  zawołali:  „Siedź  między  nami,  bo  Bóg 
ci  dał  w  młodzieństwie  stary  rozum'^.  Modę  bród  hiszpań- 
skich upamiętniła  fraszka  Kochanowskiego  „Do  Bartosza"  : 
„Bartoszu  łysy,  a  z  hiszpańską  brodą".  Ze  jednak  żadna 
moda  nie  zdołała  zatrzeć  zwyczaju  narodowego  noszenia 
wąsów  polskich  bez  brody,  najlepszym  tego  dowodem  sama 
w  wieku  XVI  rozmaitość  kształtu  noszonych  bród  przez 
ludzi  goniących  za  modą.  O  tej  rozmaitości  trzeba  wnosić 
ze  słów  Kochanowskiego  w  jego  wierszu  „Broda"  : 

Raz  tak  u  gęby  wisząc  jako  wałkownica: 
Drugi  raz  przy  krojona,  jako  prochowni  ca. 
Dziś  nożycom  podobna,  jutro  końskiej  kosie, 
Czasem  tak  rzadka,  żeby  mógł  liczyć  po  włosie 
Jako  kędy  grad  przejdzie:  czasem  wygolona 
Wkoło  gęby,  a  z  brzegów  w  cyrkiel  nastrzępiona. 
Tak  odmienna,  tak  mnożna 

Od  golenia  i  strzyżenia  bród,  nazywano  w  Polsce  cyrulika 


—     474    — 

foarbierzem,  balbierzem  a  najczęściej  balwierzem  (Grórnicki, 
Kochanowski).  Petryoy  powiada :  „Oyrulikowa,  barwi erzowa 
jest  powinność,  golić,  strzydz,  wrzody  leczyć".  Królowa 
Marya  Kazimiera,  żona  Sobieskiego,  sprowadziła  z  Paryża 
barwierza  Clairemont,  który  tak  był  modnym,  że  się  żadna 
dama  nie  śmiała  pokazać  u  dwora  nieufryzowana  przez 
niego,  i  naturalnie  zebrał  w  Polsce  znaczny  majątek.  Za 
królów  saskich  a  zwłaszcza  Augusta  IH,  dotknęła  Polskę 
plaga  potwornej  mody  niemieckiej.  Zwolennicy  tego  stroju 
fryzowali  i  pudrowali  swe  włosy,  a  częściej  nakładali  na 
nie  wielką  perukę  fryzowaną  i  pudrowaną  z  wiszącym 
z  tyłu  harcapem.  Na  taką  perukę  nie  mogąc  wkładać  ża- 
dnej czapki,  noszono  w  ręku  lub  pod  pachą  trójgraniasty 
płaski  kapelusik  niemiecki.  Królowie  sascy  zaprowadzili 
wtedy  warkocze  w  wojsku  saskiem  gwardyi  królewskiej 
i  pułkach  polskich  cudzoziemskiego  autoramentu.  Gdy  obrzy- 
dliwa moda  wymagała,  aby  przy  każdej  skroni  wisiały  dwa 
loki,  które  nie  podobna  było  zawijać  żelazkiem  codzień 
każdemu  drabowi,  rozdawano  loki  gipsowe,  które  musiał 
pod  kaszkietem  przywiązywać.  Tylko  chorągwie  polskie 
mody  niemieckiej  nie  przyjęły.  Krasicki,  lubo  z  przesadą, 
powiada  w  „Panu  Podstolim"  o  tych  czasach,   że  w  War- 

4 

szawie  u  pewnego  stołu  między  40-tu  perukami  znalazła 
się  tylko  jedna  polska  czupryna.  Peruki*  przywdziewała 
jednak  tylko  arystokracya  i  eleganci  miejscy,  szlachta  zaś 
wiejska,  zwłaszcza  mniej  zamożna,  pozostała  wierna  polskiej 
czuprynie,  szydząc  sobie  z  harcapów,  które  noszono  spu- 
szczone na  plecy  w  czarnych  kitajkowych  płaskich  wor- 
kach. Strzygła  ona  włosy  krótko,  młodzieży  i  pachołkom 
przy  skórze  (stąd  ostrzy dz  krótko,  zowie  się  po  polsku 
opacholić).  W  pojęciach  narodu  od  prastarych  czasów  war- 
kocz spleciony  czyli  kosa,  była  symbolem  panieństwa  i  „krasy 
dziewiczej**.  W  Małopolsce  splatano  zwykle  włosy  w  jedną 
kosę,  na  Mazowszu  i  Rusi  we  dwoje.  W  razie  utraty  dzie- 
wictwa obcinano  warkocz,  równie  jak  po  ślubie  mężatkom. 


—     47B     — 

które  w  Polsce  nie  nosiły  nigdy  warkoczów  tylko  ukryte 
pod  „białym  rąbkiem"  kędziory.  Stąd  to  podczas  godów 
weselnych  polskich  widzimy  starożytne,  charakterystyczne 
i  piękne  obrzędy  rozpleoin  i  oczepin,  niegdyś  wspólne  ca- 
łemu narodowi,  dziś  jeszcze  przez  lud  wiejski  z  towarzy- 
szeniem staropolskich  pieśni  zachowywane. 

Wodne  ob.  Mosty. 

Wojewoda,  czyli  ten,  co  woje  wodzi,  t.j.  wojowników 
prowadzi,  wódz,  dowódca.  Wyraz  niewątpliwie  bardzo  da- 
wny, skoro  we  wszystkich  językach  słowiańskich  dotąd 
zrozumiały.  Kronikarze  polscy  mówiąc  o  dziejach  pierwo- 
tnych narodu  swego,  podają,  źe  Lechici  nie  mieli  panują- 
cych nad  sobą,  ale  żyli  jako  bracia  wszyscy  równi  sobie 
i  tylko  z  12-tu  ziem  składających  ówczesną  Polskę,  wybie- 
rali dla  rządu  i  sądu  12- tu  wojewodów.  Rząd  podobny 
miał  dwa  razy  w  dziejach  nastawaó  i  dwa  razy  znikać. 
Długosz  robi  przytem  uwagę,  źe  objuczaj  ten  narodowy 
w  starożytności  powstały,  po  jego  czasy  zachowuje  się 
u  Polaków,  gdyż  każde  księstwo  i  województwo  ma  swego 
wojewodę  (palatinum),  który  załatwia  ważniejsze  sprawy 
swego  województwa,  chorągwie  wojewódzkie  przed  wy- 
prawą przegląda,  zarządza  niemi  i  ciągnie  na  ich  czele, 
używając  pod  królami  i  ksiąźęty  tej  samej  prawie  powagi, 
jakiej  używali  wojewodowie  w  czasach  prastarych  po  znie- 
sieniu władzy  królewskiej.  Bogufał  opowiada,  źe  najście 
Gallów  skłoniło  Leohitów  do  obalenia  rządów  12-tu  mę- 
żów i  do  obrania  jednego  z  nich,  K>aka,  za  wojewodę 
(wojewodam  elegerunt).  Piastowie  objąwszy  władzę  po  Po- 
pielach, jak:  Ziemowit,  Leszek,  Ziemomysł,  byli  właściwie 
tylko  wielkimi  wojewodami,  którzy  łączyli  plemiona  i  przy- 
gotowywali państwo  dla  Mieczysława  i  Bolesława  Chro- 
brego. Ci  zaś  ostatni  przyjmują  dostojność  obcą,  chrześci- 
jańską dlatego,  że  ich  to  wobec  Niemców  i  Europy  pod- 
nosi. Chrobacyą  krakowską  rządził  wojewoda;  gdy  Bole- 
sław Chrobry  kraj  ten  przyłączył  do  Wielkopolski,  tworząc 


—     476     — 

tym  sposobem  Małopolskę,   pozostawił    wojewodę  krakow- 
skiego swoim  namiestnikiem.  Za  Władysława  Hermana  na- 
czelny wojewoda  Sieciech   był  nietylko  dowódcą  sił  zbroj- 
nych polskich,    ale  i  wszechwładnym    doradcą   tego   króla. 
Obok  niego  znajdujemy    po  ziemiach   i   plemionach    woje- 
wodów pomniejszych,  jako  wyrabiającą  się  starszyznę  ziem- 
ską z  charakterem  wojskowym.  Za  Bolesława  Krzywoustego 
byli  wojewodami  Piotr  Włost  Dunin,  Wszebor,   Skarbimir 
i  Zelisław,    któremu    król    za   straconą   rękę  na  Morawach 
podarował  rękę  złotą.  Za  podziału  Polski  na  księstwa,  liczba 
wojewodów  wzrasta,  każdy  książę  musi  mieć  swego  woje- 
wodę, a  nawet  po  kilku.  Spotykamy  wojewodę  sandomier- 
skiego,  mazowieckiego,    lubelskiego,   poznańskiego,    gnie- 
źnieńskiego, gniewkowskiego  i  innych.  W  dokumencie  z  roku 
1250  widzimy  wojewodę  nazwanego  już  po  polsku  woyewoda. 
Powaga  wojewodów  szybko  rośnie,  widocznie  mieli  za  sobą 
silną  tradycyę  narodową,  z  którą  musieli  rachować  się  ksią- 
żęta.    Urzędy  wojewodzińskie    były  jakby  ogniwem  wyra- 
biającej   się    konstytucyi    narodowej,    hamulcem    samowoli 
książęcej  i  rękojmią  wolności  dla  ziem.    Stara  zasada  pol- 
sko-słowiańska,  że  swoi  swoimi  rządzą,  sprawia  to,  iż  zie- 
mia obstaje    za   swoim    wojewodą    nieraz    przeciw    księcia, 
a  powaga  wojewody  przeważa  powagę  samego  księcia,  co 
w  późniejszych  dziejach  polskich  rozwinęło  się  w   zgubną 
dla  narodu  oligarchię,    która    doprowadziła   do  utraty  nie- 
podległości.   W  Lechii  Xni  i  XIV  wieku  tyle  było  woje- 
wództw ile  księstw  udzielnych   i  województwo    raz    posta- 
nowione nie  zatracało  się  już  nigdy,  a  choć  upadały  księ- 
stwa,  nie  upadały  województwa.    Władysław  Łokietek  np. 
posiadając  po  ojcu  swoje  księstwo  Brzeskie  na  Kujawach, 
po  bracie  Leszku  Czarnym  Sieradzkie    i  po  drugim  bracie 
Kazimierzu  Łęczyckie,  miał  trzech  wojewodów  i  trzy  hie- 
rarchie ziemskich  urzędników,  które  do  końca  XVIII  wieku 
przetrwały.    Książęta  mazowieccy  mieli  wojewodów:  czer- 
skiego, warszawskiego,  płockiego,  rawskiego  i  gostyńskiego; 


—     477     - 

kujawscy  zaś:  łęczyckiego,  brzeskiego,  inowrocławskiego, 
dobrzyńskiego,  gniewkowskiego.  Przed  nimi,  gdy  nie  było 
tyle  dzielnic,  był  na  Mazowszu  jeden  wojewoda  mazowiecki, 
na  Kujawach  kujawski.  Za  Jagiellonów  niektóre  wojewódz- 
twa poginęły  w  ten  sposób,  że  królowie  zachowując  star- 
sze i  historycznie  wyrobione,  wcielali  do  nich  pomniejsze. 
Tak  np.  województwo  gostyńskie  zlano  z  rawskiem,  gniew- 
kowskie z  ino  wrocławskiem.  Charakter  urzędu  wojewody 
za  książąt  piastowskich  wybitnie  wojskowo-dworski,  zmie- 
nia się  za  Jagiellonów  na  godność  reprezentacyjno-sena- 
torską.  Kiedy  Ruś  połączona  została  z  Koroną,  powstają 
w  niej  na  wzór  koronnych  urzędy  wojewodów.  Polska  nie 
narzucała  niczego  nikomu,  a  Buś  i  Litwa  tylko  ją  naśla- 
dowały, zachowując  u  siebie  wiele  tradycyj  miejscowych, 
wszystko,  co  chciały  zachować.  Tak  na  Rusi  obok  woje- 
wodów w  znaczeniu  koronnem,  widzimy  do  czasów  unii 
lubelskiej  wojewodów  niższego  rzędu,  którzy  byli  w  swych 
powiatach  tylko  rodzajem  starostów,  poborców,  urzędników 
ekonomiczno -sądowych.  W  Litwie  było  naprzód  dwóch 
tylko  wojewodów:  wileński  i  trocki.  Wojewoda  żmudzki 
nosił  zawsze  nazwę  „starosty  źmudzkiego"  i  nie  był  no- 
minowany jak  wogóle  wojewodowie  przez  króla,  ale  wy- 
bierany przez  szlachtę  źmudzką.  Ten  sam  wyjątkowy  przy- 
wilej miała  szlachta  białoruska,  wybierająca  wojewodów: 
połockiego  i  witebskiego.  Ponieważ  starszeństwo  krzeseł 
wojewódzkich  w  senacie  zależało  od  ich  dawności,  najwy- 
żej więc  siedzieli  wojewodowie  polscy,  jako  najdawniejsi, 
potem  szli  ruscy,  litewscy,  pruscy,  inflanccy,  według  tego, 
kiedy  którego  urząd  był  ustanowiony.  Wojewodowie  zajmo- 
wali wyższe  krzesła  niż  kasztelani,  tylko  jeden  wojewoda 
krakowski  siedział  niżej  od  kasztelana  krakowskiego.  Urzę- 
downie  wojewoda  miał  tytuł  Wielmożnego,  prywatni  tytu- 
łowali go  Jaśnie  wielmożnym.  Sami  zaś  wojewodowie  przy- 
dawali sobie  niektórzy  tytuł  jeneralnych;  naj  pierwej  zrobił 
to  wojewoda  ruski,  naśladowali  go:   kijowski,  mazowiecki, 


—     478     — 

ozemiechowski.   Wojewoda  nie  mógł  być  jednocześnie  ka- 
sztelanem,   kanclerzem,    podskarbim,    nie    mógł    posiadać 
w  swem   województwie    starostwa   grodowego.     W   Litwie 
było  to  dozwolone,   zaś    w  Prusieoh  dawano  nawet  razem 
województwo  i  starostwo,   a  wojewodowie  bywali  tam  na- 
wet podskarbimi.     Wojewoda  poznański  nie  mógł  być  ge- 
nerałem, czyli  generalnym  starostą  wielkopolskim,  ale  każdy 
z  wojewodów   mógł  być  jednocześnie    hetmanem    wielkim 
lub  polnym.  W  ostatnich  czterech  wiekach,  gdy  wojewoda 
zmienił  charakter  wodza  na  senatora  i  wielkoradcę,   a  po- 
został tylko  przy  pospolitem  ruszeniu  w  razie  wojjiy,  kon- 
stytucye    sejmowe    przypisywały    mu   różne    obowiązki    do 
sprawowania  w  swojem  województwie.  Sądził  więc  żydów, 
którzy  mieli    przywilej,    iż    ich   tylko    król   lub    wojewoda' 
(albo  zastępujący  go  podwojewodzy)    sądzić  może,   zwoły- 
wał wiece,  prezydował  na  sejmikach,  mianował  niektórych 
urzędników,    wydawał   listy    ochronne    (glejty),    ustanawiał 
taksy  i  kontrolował  po  miastach  wagi   i    miary    handlowe. 
Te  obowiązki  nadawały  mu  właściwie   tytuł   łaciński  pala- 
tyna  czyli  zwierzchnika  województwa.  W  różnych  prowin- 
cyach  powierzano  wojewodom  rozmaite  lokalne  obowiązki. 
Uposażenie  wojewodów  stanowiły  dobra,   pewne    kary  są- 
dowe i  niektóre  pobory.   O  urzędzie  tym  najpbszemiej  pi- 
sali,   dawniej   Lengnich,    a   w   nowszych    czasach   Lelewel 
i  Bartoszewicz.  W  końcu  XVI  wieku  państwo  moskiewskie 
naśladując  Polskę,  wprowadziło  u  siebie  wojewodów  i  wo- 
jewództwa z  charakterem  jednak  zupełnie  odrębnym.  Syste- 
mat  ten  wojewódzki  trwał  tam  przez  cały  wiek  XVII,  i  dał 
początek  guberniom  i  gubernatorom  dzisiejszym. 

Wojewódzkie  komisye  ob.  Komisye  wojewódzkie. 

Wojski,  po  łacinie  tribunus,  urząd  jeden  z  dawniej- 
szych, bo  mamy  go  w  dokumentach  już  od  wieku  XII. 
W  r.  1209  występuje  Dzierży  kraj  tribunns  kaliski,  r.  1230 
Sobiesław  łńbunu^  lubelski.  Odtąd  już  ci  ziemscy  trybuni, 
pojawiają  się  ciągle  po  dyplomatach.  Wojscy  byli  nietylko 


—    479     — 

książęcy.  Panowie  miewali  także  oficyalistów  pod  tą  nazwą : 
tak  pod  r.  1350  nazwany  jui  jest  po  polsku  „wojski",  któ- 
rego miał  w  swych  dobrach  Maciej  z  Grolanczewa,  biskup 
kujawski.  Tacy  wojscy  bywali  poborcami  opłat  i  stróżami 
porządku  publicznego,  może  dowódzćami  pachołków  i  mi- 
licyi  nadwornej.  Wojscj^  ziemscy  byli  jak  się  .zdaje  zastęp- 
cami kasztelanów,  strażnikami  zamków,  powiatów  i  ziem 
całych  w  czasie  wojny.  W  Polsce  piastowskiej  każda  oko- 
lica ludniejsza  miała  warowne  okopisko  z  palisadami  i  dre- 
wnianym zamkiem,  jako  miejsce  schronienia  dla  okolicznej 
ludności  i  jej  mienia  przed  napadami  nieprzyjaciół.  Gdy 
rycerstwo  wyruszyło  w  pole  a  jego  rodziny,  dobytek  i  kmie- 
cie zbieżeli  do  grodu  takiego,  musiał  byó  przecie  mąż  woj- 
skowy, który  nad  spokojnością  powiatu  czuwał,  pilnował 
porządku  i  bezpieczeństwa  zamku,  który  służył  za  schro- 
nienie rodzinom  i  ich  mieniu.  Takim  mężem  wojskowym 
był  „wojski".  Gdy  każdy  szlachcic,  który  tylko  broń  mógł 
nosić,  musiał  spieszyć  w  pole,  na  trzecie  wezwanie  króla 
przez  wici,  jeden  wojski,  a  był  nim  zwykle  posiwiały  w  bo- 
jach rycerz,  pozostawał  na  straży  swego  powiatu  i  zamku 
i  załatwiał  sprawy  rodzin  osieroconych.  Stąd  urosła  tra- 
dycya,  że  wojski  był  z  urzędu  opiekunem  żon,  matek  i  có- 
rek szlachty,  która  poszła  na  wojnę.  „Wojskich  powinność 
była  przestrzegać  bezpieczeństwa  w  swych  ziemiach,  skora 
szlachta  wyciągnie  na  pospolite  ruszenie",  powiada  Skrze- 
tuski  w  „Prawie  politycznem  narodu  polskiego".  Zygmunt  I 
na  żądanie  szlachty  ustanawia  coraz  nowe  urzędy  wojskich, 
zapewne  zamkowych,  bo  ziemscy  byli  już  wszędzie.  Ale 
się  wkrótce  opatrzył,  że  było  ich  za  dużo,  więc  na  sejmie 
r.  1638  postanowił,  że  nowi  wojscy  do  śmierci  zostaną  na 
swych  urzędach,  które  po  ich  śmierci  ustaną,  i  król  już  no- 
wych nie  zamianuje,  tylko  stare  urzędy  będzie  rozdawał 
zasłużonym  wojakom.  Zygmunt  August  r.  1560  stanowi, 
że  tylko  tych  nowych  wojskich  przy  urzędach  pozostawi, 
którzy  mają  zamki,  a  to  dlatego,  żeby  sił  pospolitego  ru- 


—     480     — 

szenia  nie  umniejszać.  W  Koronie  wojski  większy  zienisk 
Tcdel  stopień  między  łowczym  a  pisarzem  ziemskim,   wojsk 
zaś  mniejszy    był   urzędnikiem    przedostatnim.     W    Litwi 
wojski  miał  wyższą  godność,  bo  szedł  po  sędziach  a  prze 
stolnikiem.  Kijowszczyzna,  Wołyń  i  Podole  przyjmuje  dl 
wojskich  hierarchię  koronną   w   czasie  unii  lubelskiej,    al 
Ruś  czerwona  ma  już  wojskich  w  r.  1436.     W  wojewódz 
twach  pruskich  nie  było  wcale  tego  urzędu.     Wojski   niia 
też  jakiś  z  sądownictwem  stosunek,   zapewne   podczas  po 
spolitego  ruszenia,    bo  konstytucya  z  r.  1653  powiada,    ze 
„na  miejsce    wojskiego    parczewskiego,    gdzie  jurysdykcyi 
sądowej   nie  masz,   wojskiego  łukowskiego  postanawiam3'''. 
Wieszcz  polski  Jan  Kochanowski,    który    odrzucił    krzesło 
senatorskie  kasztelana  połanieckiego,  przyjął  r.  1579  urząd 
wojskiego  w  województwie  sandomierskiem.    Prawo  naka- 
zywało, iź  „mieszkanie  w  zamkach,   tak  podstarości,  jako 
i  wojski  ma  mieć".     Grdy  rycerstwo  wyciągnęło    na    kresy, 
a  wtedy  w  opuszczonych  przez  szlachtę  wsiach  i  miastach 
pojawiały  się  rozboje  i  swawola,  „więc  wojscy  i  sędziowie 
grodzcy  dostatku    żałować    nie    będą,    żeby    to    hultajstwo 
chwytać".    Ze  słów  powyższych  najlepiej  widać  obowiązki 
wojskiego,    które  polegały  na  czujności  w  sprawie  bezpie- 
czeństwa publicznego   a   cenione   były  jako  prawdziwa  za- 
sługa obywatelska.  Wyrażenie  konstytucyi,  iż  „dostatku  ża- 
łować nie  będą",  odnosi  się  do  tego,  że  niektórzy  wojscy 
mieli  uposażenie  pewne  z  dzierżaw  koronnych  i  takich  na- 
zywano beneficiati,  obdarowani.  Beneficiati  są  tylko  wojscy 
więksi,  t.  j.  ziemscy  i  grodowi,  którzy  rządzili  po  zamkach. 
Tylko  w  Litwie    nie  rozdwoili    się    wojscy,    ale    był  jeden 
w  każdym  powiecie,    a  za  to  zasiadł  między  dygnitarzami 
„wojski  Wielkiego  księstwa  Litewskiego",   jakiego   w  Ko- 
ronie nie  było.   To  też  Lengnich  powiada,  że  „trzech  jest 
w  Litwie  generalnych   dygnitarzy,   których   niema   w    Ko- 
ronie:  jeometra,    wojski   i    piwniczny.     Ostatnim    wojskim 
W.  Ks.  Litewskiego    był   Michał  Zaleski,   zasłużony    poseł 


.  — ^    J"! 


481     — 


.eL«zv: 


trocki  na  sejm  czteroletni.  Wojskich  zamkowych  wcale  już 
nie  widać  w  XVIII  wieku,  bo  i  zamki  szły  w  ruinę  i  po- 
spolite ruszenie  nie  było  powoływane. 

Wójt,  z  niemieckiego  wyrazu  Vogt,  zwierzchnik  miej- 
ski, to  znaczył  dawniej  w  miastach  co  dziś  burmistrz  lub 
prezydent,  a  przytem  posiadał  jeszcze  władzę  sądową.  Gdy 
za  Piastów  zakładano  miasta  ca  prawie  niemieckiem,  ten 
który  uzyskał  przywilej,  albo  był  w  mieście  na  bo  wy- 
n:z&-  brany,  zostawał  wójtem.  Wójtów  miejskich  mamy  już 
mai  w  wieku  XII.  Mieli  oni  oddzielne  przywileje  i  wolni  byli 
.iTNi.  od  stawania  zbrojnego  pod  chorągwią.  Bolesław  V  (Wsty- 
dliwy) w  roku  1257  nadał  prawo  niemieckie  dla  Krakowa 
i  wójta  w  nim  postanowił.  Gdy  w  r.  1311  mieszczanie  kra- 
kowscy pod  wodzą  wójta  Alberta  podnieśli  bunt  przeciwko 
Władysławowi  Łokietkowi,  ten  ukarał  ich  za  to  odebra- 
niem prawa  swobodnego  obioru  wójta.  Tak  jak  sołtystwa 
były  tylko  po  wsiach,  tak  wójtostwa  pierwotnie  tylko  po 
miastach.  W  każdem  mieście,  zwłaszcza  króle wskiem,  znaj- 
dowało się  kilka  łanów  ziemi,  rodzaj  małego  folwarku, 
który  oddawany  był  jako  utrzymanie  dla  wójta  i  stąd  do- 
stawał nazwę  wójtostwa.  Oprócz  miast  rządzących  się  pra- 
wem niemieckiem,  zakładano  miasta  na  prawie  polskiem, 
i  stanowiono  także  wójtów  tylko  bez  podobnej  jurysdykcyi 
sądowej  jak  niemiecka.  Następnie  pojawili  się  wójci  i  w  mia- 
steczkach prywatnych  czyli  dziedzicznych,  a  nawet  domi- 
niach wojskich,  gdzie  sądzili  drobniejsze  sprawy  w  zastęp- 
stwie swych  dziedziców.  W  miastach  na  prawie  niemieckiem 
wójt  obierany  był  z  pośród  rajców,  a  sądził  razem  z  ławni- 
kami. O  wójtach  było  dosyć  przysłów  polskich,  np. :  „Idąc 
do  wójta,  oba  się  bójta",  „Czyja  sprawa?  —  wójta,  kto 
sądzi?  —  pan  wójt",  „Jaki  wójt,  taka  i  gromada**,  „Nie 
pójdziemy  do  wójta"  i  t.  p. 

Wójtowskie  sądy  ob.  Sądy. 

Wolumina  Legum.  Pod  tym  tytułem  wydany  został  po 
raz  pierwszy  w  wieku  XVin  ogólny  zbiór  wszystkich  praw 

K8I(QA   RZECZr  POLSKICH.  3| 


—    482    — 

polskich  w  ośmiu  wielkich  tomach.  Pierwsze  6  tomów  wy- 
szło przy  pomocy  biskupa   Józefa  Załuskiego,   założyciela 
sławnej  biblioteki,  a  głównie  staraniem  Stanisława  Konar- 
skiego,  znakomitego    reformatora  szkół  w  Polsce,    wydru- 
kowane w  latach  1732 — 6,  u  księży  Pijarów  w  Warszawie. 
Tom  I-szy  w  języku  łacińskim*  obejmuje    „Statut  wiślicki" 
Kazimierza  "Wielkiego,  oraz ^^  następnych  królów  prg,wodaw- 
oze  dzieła  do  r.  1648.  Tom  II- gi  konstytuoye  czyli  uchwały 
sejmowe  od  r.  1660  do  1609.  Tom  Ill-ci  od  roku  1611  do 
1640.   Tom  IV-ty  od  r.  1641  do  1668.   Tom  V-ty  od  roku 
1669  do  1697.     Tom  Yl-ty  rozpoczyna  się  z   r.  1697  i  za- 
wiera w  sobie  uchwały  sejmowe   z   czasu   panowania    Au- 
gusta II    Sasa,    dalej    „Pakta   i   przywileje   Księstwa  Kur- 
landzkiego",  oraz   obowiązującą  w  województwach  potnor- 
skich  „Korrekturę  Pruską*^.  Za  Augusta  III  nastąpił  tylko 
jeden  sejm,  nazwany  pacyfikaoyjnym,  w  r.  1736,  inne  nie 
doszły,  i  na  tym  kończy  się  tom  VI -ty.  Pijarzy  warszawscy 
wydali  później  w  r.  1780  ostatnie  dwa  tomy,   t.  j.  Vil-my 
i  Ylll-my,  które  zawierają  czynności  sejmowe  pod  Konfe- 
deracyą  po  śmierci  Augusta  III   i  pod  panowaniem  Stani- 
sława Augusta  do  r.  1780.     Do  pierwszych  sześciu  tomów 
ułożył  pracowicie  rejestra  zwane  inwentarzami,    czyli  sko- 
rowidze,  ksiądz  Żeglicki,    do  dwóch  zaś  ostatnich  księża: 
Ostrowski  i  Waga.     Po  r.  1780  było  jeszcze  w  Rzeczypo- 
spolitej 6  sejmów,  a  mianowicie  w  latach  1782,  1784,  1786, 
czwarty  czteroletni  od  7  października  1788,  który  uchwalił 
Konstytucj^ę  3  maja  1791  r.   i  grodzieński   r.  1793,    który 
obalił  całą  budowę   sejmu   wielkiego  i  drugi  rozbiór  kraju 
przypieczętował.  Uchwały  tych  6-ciu  sejmów  są  oddzielnie 
drukowane   i    mogły   utworzyć    „Woluminów"    tom  IX-ty. 
W  wieku  XIX  nastąpiło  nowe  wydanie  „Woluminów  legum" 
w  Petersburgu  za  staraniem  Ohryzki,  który  zamierzał  wy- 
dać jeszcze  tom  IX-ty  i  X-ty.     Jakoż  uskuteczniła  potem 
wydanie  tomu  IX-go  Akademia  Umiej,  w  Krakowie. 
Wóz  skarbny  ob.  Skarbnik. 


—    483    — 
Woźny  ob.  Sądy. 

Wybraniecka  piechota  ob.  Piechota  polska. 

Wyderkaffy,  wyderki.  Nazwa  pochodzi  od  niemieckiego 
wyrazu  Wiederkauf.  Zakapowanie  czynszów  czyli  dochodów 
z  nieruchomości  w  pewnej  oznaczonej  kwocie.  Zakupienie 
to  można  hylo  odkupić  za  zwrotem  sumy  szacunkowej. 
W  gruncie  rzeczy  nie  było  to  nic  innego,  jak  pobieranie 
procentu  pod  formą  zakupienia  dochodu.  Wierzyciel  prze- 
cież, czyli  mniemany  nabywca,  nie  mógł  wypowiadać  ka- 
pitału, co  tylko  mógł  uczynić  dłużnik  płacący  czynsz.  To 
właśnie  zastrzeżenie  prawa  odkupu  zwało  się  po  niemiecku 
Wiederkauf,  Był  jeszcze  w  Polsce  inny  rodzaj  wyderku, 
mianowicie  sprzedaż  dóbr  z  warunkiem,  że  sprzedającemu 
wolno  za  zwrotem  szacunku  odkupić  dobra.  Był  to  rodzaj 
zastawu.  Marcin  Smiglecki  jezuita  piszący  za  Zygmunta  III 
„O  lichwie  i  wy  derkach"  mówi,  że  wyderkafFy  były  kon- 
traktem pospolitym  po  wszystkiej  Polsce  i  Litwie". 

Wyrugowanie  ob.  Eugi. 
Wyświecanie  ob.  Pręgierz. 

Zadworne  sądy  ob.  Sądy. 

Zajazdy.  Zajechać  dobra,  znaczyło  objąć  je  siłą  w  po- 
siadanie. W  dawnych  czasach  środki  egzekucyjne  dla  wy- 
roków sądowych,  zarówno  w  Polsce  jak  i  całej  Europie 
były  bardzo  słabe.  Jeżeli  tak  było  pod  rządami  absolut- 
nymi, nie  mogło  być  inaczej  w  Polsce,  gdzie  takich  rzą- 
dów nie  było.  Wiadomo,  że  dawniej  starosta  mający  obo- 
wiązek wykonywania  dekretów  przeciw  opornemu,  używał 
siły  przez  zwołanie  szlachty  ze  swojej  jurysdykcyi,  aby 
powagę  prawa  poparła.  Taki  zajazd  z  wyrokiem  w  ręku, 
pod  wodzą  starosty  i  ze  szlachty  samej  złożony,  był  „za- 
jazdem prawnym*^,  zwany  na  Litwie  w  języku  prawniczym 
inekwitacyą.  Nie  w  tej  drodze  uczyniony,  był  zajazdem 
nieprawnym,  zakazanym,  był  gwałtem  i  nażywri  się  „na- 
jazdem",   za  który  karano  bannicyą.     Takich   to  najazdów 

31* 


—     484     — 

zabrania  konstytucya  z  r.  1685  za  Jana  III.  Konstytucya 
z  r.  1768  ponowiła  ten  zakaz  gwałtownych  zajazdów,  czy- 
niąc wyjątek,  gdy  zachodziła  potrzeba  rugowania  dzier- 
żawców, którym  kontrakt  upłynął,  i  zastawników,  któ- 
rym suma  złożona  do  wypłaty  została,  równie  gdy  właści- 
ciel mógł  objąć  dobra  z  kontraktów  zastawnych.  Mickiewicz 
w  najwspanialszym  poemacie  swoim  skreślił  mistrzowski 
obraz  „Ostatniego  zajazdu  na  Litwie",  który  jako  fakt  nie 
wydarzył  się  w  Soplico  wie,  ale  tylko  odzwierciedl^^  oby- 
czaj narodowy.  Obok  zajazdów  prawnych  zdarzały  się  nie- 
raz i  nieprawne,  bo  natura  ludzka  wiecznie  jednakowa, 
a  przy  orężu,  krewkości  i  sile  zawsze  skłonna  do  nadużyć. 
Zalaska  ob.  Laska. 

Żale,  starożytna  w  języku  polskim  nazwa  cmentarza. 
„Cmentarz'*  jest  tylko  spolszczeniem  wyrazu  łacińskiego 
coemetorium  i  greckiego  koimeterion.  Po  wprowadzeniu  do 
Polski  wiary  chrześcijańskiej,  grzebano  wszędzie  ciała  wier- 
nych przy  kościołach  i  wówczas  wszedł  w  użycie  wyraz 
„cmentarz",  na  oznaczenie  grzebalników  otaczających  ko- 
ścioły. Ponieważ  miejsca  takie  są  poświęcane  i  dlatego  na- 
zywano je  „poświątnemi",  zatem  wyraz  „cmentarz"  stoso- 
wal  się  tylko  do  grzebalników  poświęconych,  chrześcijań- 
skich, a  dawniejsze  pogańskie  zatrzymały  jako  miejscowości 
nazwę  żalów,  żalków.  Początek  tej  starożytnej  nazwy  jest 
bardzo  jasny,  boć  grób  jest  miejscem  żalu  rodziny  i  przy- 
jaciół, a  zatem  groby  w  liczbie  mnogiej  są  to  żale.  Nazwa 
ta  nawet  świadczy  w  starożytności  o  silnym  rozwoju  uczu- 
cia miłości  rodzinnej  i  przypomina  powszechny  u  ludu  pol- 
skiego zwyczaj  głośnego  lamentowania  najbliższej  rodziny 
na  pogrzebach.  Najwięcej  miejscowości  nazywanych  przez 
lud  żalami  znajduje  się  na  Mazowszu,  Kujawach  i  Podlasiu. 
Prawie  wszystkie  przedstawiają  ślady  przedwiekowych  gro- 
bowisk  i  obfitują  nieraz  w  urny  z  popiołami  i  różne  za- 
bytki z  odległych  epok.  Lud  jednak  zatracił  już  świado- 
mość, że  to  były  cmentarze,  i  tylko  nazwę  żalów  bezwie- 


—    485    — 

dnie  zachował.  W  enoyklopedyach  polskich  pomieszane  są 
bałamutnie  objaśnienia  o  żalach  i  okopach  szwedzkich, 
między  któremi  ta  chyba  zachodzi  łączność,  że  przy  nie- 
których prastarych  grodziskach,  zwanych  przez  nieświado- 
mość szwedzkiemi,  znajdują  się  w  pobliżu  żale,  które  za- 
pewne były  cmentarzami  przy  tych  grodziskach  w  dobie 
ich  założenia. 

Zankiel  ob.  Pasy. 
Zawieniec  ob.  Oprawa. 
Zawiły  termin  ob.  Sądy. 
Zdrowia,  wiwaty  ob.  Toasty. 

Zegar  ob.  Godzi nnik. 

Żeremie  ob.  Polska  piastowska. 

Znaki  (szyldy).  W  dawnych  czasach,  gdy  oprócz  du- 
chowieństwa pisać  i  czytać  mało  kto  umiał,  nie  używano 
w  miastach  szyldów  pisanych  i  malowanych,  bo  były  nie- 
praktyczne, ale  umieszczano  godła  i  znaki  rozmaite,  od 
których  nieraz  i  domy  miejskie  otrzymywany  swą  nazwę. 
Nad  garkuchnią  pomieszczano  np.  gęś  lub  koguta,  nad  wi- 
niarnią wieniec  z  liści  winogradu  lub  wyobrażenie  grona 
winnego,  nad  szynkiem  miodowym  krzyż,  nad  piwiarnią 
wiechę  zieloną,  ponieważ  przy  wyrobie  piwa  używano  ta- 
kowej. Stąd  były  i  staropolskie  wyrażenia:  zrana  do  ko- 
ścioła, z  południa  do  wiechy;  od  wiechy  do  wiechy;  do- 
bremu piwu  nie  potrzeba  wiechy;  nie  trzeba  wiechy  kiedy 
dobre  wino;  sprawiedliwość  w  Turczech  jak  pod  wiechą 
sprzedają.  —  Wiązka  słomy  na  dachu  oznaczała  sprzedaż 
chleba.  Zatknięte  koło  wozowe  znaczyło  prawo  do  pobie- 
rania opłaty  za  naprawianie  grobli,  dróg  i  mostów;  ślusarz 
wywieszał  klucz  nad  swemi  drzwiami,  szklarz  okno  na 
drążku.  Na  domu  kmiecia,  który  miał  córki  na  wydaniu, 
czyniono  na  ścianach  koło  drzwi  i  okien  hials^  glii^%  luh 
wapnem  wielkie  centki,  niby  to  oznaczając  kwiaty,  które 
są  do  wzięcia  w  tym  domu. 

Żołwica  ob.  Pokrewieństwa. 


—     4S6    — 

Żubr  ob.  Banialuka. 

Żupan,  wyraz  bardzo  dawny,  miał  dwa  oddzielne  w  ję- 
zyku staropolskim  znaczenia.  Naruszewicz  powiada,  źe  źu- 
panami  Czesi,  Polacy  i  inni  słowianie,  panów  krajowych 
zwali.  Kronika  czeska  z  r.  1109  zaświadcza,  źe  nazwę  taką 
dawano  w  Czechach  urzędnikom.  Twierdzą  niektórzy,  źe 
w  bardzo  dawnych  czasach  szlachta  w  Polsce  nosiła  na- 
zwę źupanów.  Adam  z  Bremy  nazywa  źupanami  królików 
Letowskich.  Jednem  słowem  źupan  zdaje  się,  że  oznaczał 
to  samo  co  gdzieindziej  hrabia,  baron,  a  wyraz  dzisiejszy 
pan  jest  tylko  skróceniem  żupana.  U  innych  plemion  sło- 
wiańskich źupanami  nazywano  sędziów,  starostów,  wójtów, 
sołtysów  i  tym  podobnych  zwierzchników.  Muchliński  wy- 
wodzi wyraz  źupan  z  tureckiego  ^uhun  i  zibun,  z  tatar- 
skiego czupJcan,  oznaczających  suknię  długą.  Wywód  to 
błędny,  boć  juź  w  dokumentach  polskich  mamy  pod  r.  1239 
supanum,  czyli  źupana.  Prawdopodobnie  od  ubioru  dawnych 
możnych  źupanów  otrzymała  nazwę  suknia  polska,  długa, 
dostatnia.  Żupan  dawny  zawsze  był  dość  długi,  fałdowany 
przy  bokach  z  tyłu,  bez  rozporu,  z  wąskiemi  rękawami, 
zupinany  z  przodu  pod  szyję  na  gęste  haftki  lub  kostki 
i  pentelki.  Po  żupanie  opasywano  się  pasem.  Gdy  pod  ko- 
niec XVI  wieku  upowszechnił  się  w  narodzie  kontusz,  nie 
zarzucono  starodawnego  źupana  ale  kontusz  przywdziano 
na  wierzch.  Odtąd  pasem  zaczęto  się  opasywać  po  kon- 
tuszu,  a  żupany  sukienne  zamieniono  w  stroju  świątecznym 
na  lżejsze,  jedwabne,  kolor  czapki  stosując  do  koloru  źu- 
pana. Latem  szlachta,  dworzanie  i  mieszczanie  nosili  żu- 
pany białe  dymowe  lub  płócienne,  tasiemeczką  wąską 
w  ząbki  około  kołnierza  i  na  przedniem  licu  od  szyi  do 
pasa  oszyte.  Lud  polski  zachował  najdłużej  krój  sukni  da- 
wnej narodowej,  którą  w  średnich  wiekach  przejął  od 
szlachty. 

Żupnicy,  urzędnicy  w  kopalniach  czyli  żupach  królew- 
skich, a  mianowicie  w  Wieliczce  i  Bochni.  Żupy  te  od  XIII 


—     487     — 

wieka  sławne,   stanowiły  dochód  książąt  krakowskich,   po- 
tem królów  polskich.  Kazimierz  Wielki  zaprowadził  w  nich 
porządne  gospodarstwo  i  r.  1368  kazcJ!  spisać  dawne  zwy- 
czaje dotyczące  się  żup    i  jako    prawo    ogłosił.     Król   ten 
w  rozporządzeniu  swojem  wspomina  już  starych  żupników, 
którzy  żupom  przewodniczyli,   i  pod  przysięgą    miejscowe 
stare  zwyczaje*  do  statutu  podawali.     Tak    żupy   powyższe 
jako  i  żupnicy  nazywali  się  krakowskimi.    Byli  to    właści- 
wie dzierżawcy  i  płacili   z    żup    dzierżawy   królowi  po  sto 
dukatów,  królowej  zaś  po  60.     Oprócz   tego   płacili  pewne 
sumy  różnym  kościołom  i  klasztorom,  dawali  obroki  koniom 
królewskim.  Statut  górniczy  Kazimierza  Wielkiego  zatwier- 
dził potem  w  r.  1451   Kazimierz  Jagiellończyk   i   pozwolił 
podskarbiemu  koronnemu  „w  cztery  konie"   do   żup  przy- 
jeżdżać po  odebranie  pieniędzy.  Żupnicy  krakowscy  robili 
majątki,  bo  zyski  mieli  ogromne.  Za  Kazimierza  Jagielloń- 
czyka sławnym    był   Mikołaj  Serafin,   miecznik   krakowski, 
który  żupy  solne  trzymał  za  16.000  grzywien  rocznie.  Gdy 
powstały  niebawem  żupy  na  Rusi   w   okolicach    Sambora, 
pojawiają  się  i  żupnicy  ruscy.  Żupnicy  krakowscy  Bonaro- 
wie,    Morsztynowie,    Betmanowie,    dzierżyli    różne    urzędy 
krakowskie  i  górnicze,    i    to    nawet  dziedzicznie,    niemniej 
starostwa:  oświęcimskie,  bieckie,  Zatorskie  i  inne.  Raz  od- 
dawane były  żupy  krakowskie   żupnikom  w  dzierżawę,    to 
znowu  w  prosty  ich  zarząd.  Niesiecki  opowiada  o  żupniku 
Kościeleckim,  że  kiedy  raz  pożar  w  żupie  wybuchnął  i  nikt 
na  ratunek  nie  spieszył  z  obawy   śmierci,    Kościelecki   ra- 
zem z  Betmanem,  rajcą  krakowskim,  rzucili  się  w  płomie- 
nistą przepaść  i  pożar  stłumili.  Obok  najwyższego  żupnika 
był  później  jeszcze  żupnik  zwyczajny.     Za  Zygmunta  Au- 
gusta   najwyższym    żupnikiem    był    Bażeński,    podskarbi 
W.  kor.,  zwyczajnym  zaś  Ludwik  Decyusz,  historyk.    Byli 
i  żupnicy  olkuscy.    Szlachta  dopominała  się   o  tanią  sprze- 
daż soli  dla  siebie.   Już  w  r.  14B4  na  sejmie  w  Nieszawie 
i  Opokach  król  stanowił  o  tej  sprzedaży.  Urządzono  zatem 


—    488    — 

składy  soli  po  województwach  i  ziemiach,  które  nazywana 
^żupami  solnemi",  a  szlachcic  przełożony  nad  takim  skła- 
dem był  żupnikiem  ziemskim,  wojewódzkim  lub  powiato- 
wym. Zygmunt  August  potwierdzając  prawa  Korony  w  roku 
1550  obiecfiJ!,  źe  „soli  dostatkiem  wszystkie  państwa  swe 
zaopatrzaó  bidzie  podług  praw  dawnych".  Od  owych  cza- 
sów powstają  urzędy  żupników  ziemskich, 'a  każdy  król 
potem  musiał  w  Paktach  obiecywać  stanowi  rycerskiemu 
dowóz  soli  po  ziemiach.  Na  kilku  sejmach  rozwijano  za- 
sadę rozwożenia  soli  i  stanowienia  żupników.  Król  sprze- 
dawał sól  stanowi  rycerskiemu  czasem  niżej  kosztu  jej  wy- 
dobycia. Nazywano  ją  Suchedniowa,  z  powodu,  że  szlachta 
początkowo  przyjeżdżała  po  nią  3  razy  do  roku  i  tylko 
w  dni  pogodne  czyli  „suche"  zabierała.  Żupników  ziem- 
skich nazywano  naprzód  dystrybutorami.  Konstytucya  z  roku 
1588  nakazuje,  aby  żupnicy  ruscy  „nie  wyciągali  owsów 
od  tych  co  po  sól  przyjeżdżają,  pod  karą  stu  grzywien 
w  sądach  ziemskich".  Żupnik  ziemski  nie  stanowił  oddziel- 
nej godności,  bo  żupę  godziło  się  trzymać  wraz  z  innym 
urzędem.  Wogóle  byio  w  Rzeczypospolitej  około  23  żupni- 
ków, głównie  w  Wielkopolsce,  Mazowszu  i  Podlasiu.  Urząd 
ten  stracił  wszelkie  znaczenie,  gdy  Wieliczka  i  Bochnia 
odpadły  od  Korony  do  Austryi. 

Żupy.  Wszelkie  kopalnie  nazywali  Polacy  żupami  albo 
górami.  Stąd  powstały  wyrazy  żupnik  i  podźupnik,  ozna- 
czające urzędników  górniczych,  oraz  górnik  czyli  prosty 
kopacz.  Bolesław  Chrobry  miał  dać  duchowieństwu  pol- 
skiemu przywilej  kopania  wszelkich  kruszców,  wyjąwszy 
złota,  gdyby  się  znalazło.  Gwagnin  w  XVI  wieku  powiada, 
źe  „są  w  Polsce  trzy  żupy  znamienite:  pierwsza  w  Olku- 
szu, gdzie  srebra  i  ołowiu  moc  wielką  wykopywają;  druga 
w  Bochni  gdzie  sól  kopią,  trzecia  w  Wieliczce  gdzie  też 
sól".  Wyraz  żupa  jest  starszy  niż  kopalnie  w  Polsce,  ozna- 
czał więc  pierwotnie  co  innego,  a  mianowicie  podług  Lin- 
dego i  Naruszewicza,  supa  czyli  szopa,  komora,  był  to  bu- 


—     489     — 

dynek,  w  którym  urzędnicy  skarbowi  wybierali  grosze  do 
udziału  ich  straży  należące.  "W  dokumencie  z  r.  1238  wy- 
raźnie powiedziano,  że  żupa  znaczy  tyle  co  ^stan^.  I  dzisiaj 
szopa  zajezdna,  stajnia  przy  gospodzie  zowie  się  stanem. 
Sól  wydobytą  z  kopalni  i  każdy  kruszec  składano  w  szo- 
pie czyli  żupie.  Stąd  każdy  podobny  skład  zwał  się  ,,żupą^ 
a  od  niego  i  rządowe  składy  soli  jeszcze  w  naszych  cza- 
sach. Naruszewicz  powiada,  że  Wieliczka  urosła  w  miasto 
z  nikczemnej  chałupy  „suppa*^  czyli  szopa  w  starym  języku 
polskim  nazwanej.  Mazurzy  nie  wymawiają  szopa  ale  „sopa^. 
Szajnocha  podnosząc  skrzętnośó  polską  w  wieku  XIY,  po- 
wiada, iż  nie  przestając  ńa  powierzchni  ziemi  przedzierała 
się  ona  do  jej  wnętrz  kruszcowych.  Był  to  wiek  wybuja- 
łych nadziei  górniczych.  Do  czasów  Łokietkowyoh  słynęła 
ziemia  małopolska  głównie  z  kopalń  solnych.  Rozróżniano 
ich  dwie:  wielicką  i  bocheńską.  Początki  wielickiej,  t.  j. 
„Wielkiej  soli*^  (Maguum  sal)  sięgają  niepamiętnej  staro- 
żytności. Bocheńska,  twarda,  pochodzi  według  podań  gmin- 
nych i  świadectw  współczesnych  z  czasów  Bolesława  Wsty- 
dliwego. Krzywousty  przywilejem  z  r.  1105  nadał  klaszto- 
rowi Tynieckiemu  prawo  pobierania  pewnej  ilości  soli  z  żupy 
wielickiej,  która  zatem  już  pierwej  istniała.  Mieszko  Stary 
skazuje  winowajców  do  robót  w  kopalniach,  zatem  już 
istni£j!a  w  Polsce  pewna  liczba  kopalni.  Znano  już  i  wtedy 
kopalnie  ołowiu  w  Olkuszu,  lecz  ogół  „pieców*^  hutniczych 
rozmnożył  się  dopiero  w  wieku  Kazimierzowym.  Wówczas 
to  nastał  w  Polsce  namiętny  ruch  górniczy.  Kopano  wszel- 
kie rodzaje:  srebrnej,  ołowiowej,  miedzianej  rudy  w  Olku- 
szu, w  Chęcinach,  w  Sławkowie,  w  Kielcach,  w  Trzebini, 
w  Jaworzni,  w  Miedzianej  górze.  Zajmowano  się  też  nader 
gorliwie  wszechstronnem,  przez  możnych  panów  podejmo- 
wanem,  od  królów  bardzo  wdzięcznie  cenionem,  szukaniem 
podobnych  skarbów  nowych.  Cała  Małopolska  mniemała, 
że  stąpa  po  soli,  srebrze  i  miedzi.  Posiadacze  rozległych 
włości,  jak  np.  Spytek,  kasztelan  krakowski  z  czasów  Ka- 


—    490     — 

zimierza  Wielkiego,  poszukiwali  nader  starannie  wszelkiego 
rodzaju  kruszców  w  swych  ziemiach.  Pracownie  górnicze 
stały  się  osobliwym  przedmiotem  królewskiej  opieki,  wy- 
posażane nadaniami  najrozciąglejszych  swobód.  Bliskie  so- 
bie lata  przed  i  po  śmierci  Kazimierza  W,  zajęły  się  uło- 
żeniem statutów  dla  żup  wielickich  i  olkuskich.  Elżbieta 
siostra  Kazimierza,  królowa  Węgier,  będąc  rejentką  w  Pol- 
sce i  starając  się  mądrze  o  podniesienie  skarbowych  i  kra- 
jowych bogactw,  wyświadczyła  znamienite  ojczyźnie  swojej 
dobrodziejstwo.  Jest  niem  pierwszy  statut  dla  żup  kruszco- 
wych olkuskich.  Zapewnia  on  Elżbiecie  piękne  miejsce 
obok  brata,  Kazimierza  Wielkiego,  urządziciela  żup  solnych. 
„Górnicze  te  prawa  polskie  —  twierdzi  Szajnocha  —  ucz- 
czone za  granicą  pierwszeństwem  przed  czeskiemi  i  an- 
gielskiemi,  służyły  za  wzór  francuskim.  Polacy  otrzymy- 
wali w  kopalniach  czeskich  pierwsze  miejsce  pomiędzy 
„gośćmi"  górniczymi.  Handel  solą,  ołowiem,  miedzią,  był 
walnem  źródłem  krajowego  bogactwa**.  Zupy  ruskie  w  Rze- 
czypospolitej dzieliły  się  na:  Samborskie,  przemyskie  i  sa- 
nockie. 

Zygmunt,  dzwon  ob.  Łudwisamia. 


.—<*»»■• 


SPIS    RZECZY. 


Str. 

Adwent 3 

Akcyza  .    .    .    • 4 

Alumnat 4 

Alwar 4 

Anny  świętej  bractwo  ...  5 

Archi  konfraternia  literacka  .  5 

Archilutnia 6 

Archiwa 6 

Arcybractwo    . 8 

Arcybractwo  Miłosierdzia  .  8 

Arcybractwo  Męki  Pańskiej  9 

Arsenał 9 

Artykuły  hetmańskie    ...  9 

Artykuły  marszałkowskie    .  10 

Artylerya  polska 11 

Asesorski  sąd     ......  17 

Augustówka 17 

Baba,  Babka 17 

Babińska  rzeczpospolita  .    .  20 

Bagnet 22 

Bąk 22 

Bajońskie  sumy     .....  22 

Bandera 23 

Banderia  Prutenorum  ...  23 

Bandura .  24 

Banialuka 24 


Str. 

Bannicya 25 

Bank  pobożny 2G 

Bartni  sąd 26 

Bartny  sędzia 26 

Barwy 26 

Bataljon 29 

Baublis 29 

Beczka 30 

Bezecność 30 

Bezkról 30 

Bezkrólewie 31 

Bezpieczeństwo  osobiste     .  34 

BibHoteki 34 

Biczownicy 41 

Bobrowe  gony 42 

Bogarodzica     .......  42 

Bogaty- wieczór 45 

Bohomolec  Franciszek     .    .  45 

Borysz 45 

Bractwa  kupieckie     ....  45 

Bractwa  strzeleckie  ....  46 

Bractwa  rzemieślnicze     .    .  46 

Bractwo  sodalisów    ....  46 

Bractwo    .........  46 

Brakteaty 48 

Bronne 48 

Brzeszczot 48 


492    — 


Str. 

Bułat 48 

Buława 48 

Buńczuk 50 

Burgrabia 51 

Buzdygan     ........  52 

Cechy 52 

Cekauz 55 

Celstat 56 

Centnar     ;   .  *. 56 

Ceny 56 

Chocimska  rocznica  ....  56 

Chorągiew 56 

Chorąży 57 

Cieść 58 

Ciwun,  tywuń 58 

Cła 59 

Czesnik 60 

Czopowe 61 

Czterdziestnica 62 

Czwartkowe  obiady  ....  62 

Czynsz  królewski 62 

Czynszownicy 62 

Daniny 62 

Dekretarz 62 

Demeszka,  damascenka    .    .  62 

Denar 62 

Departament  wojskowy  .    .  62 

Deputat 62 

Długowieczność 62 

Dom 64 

Domenialne  dobra     ....  64 

Dożynki 64 

Drab 66 

Dragoni 66 

Drumla 66 

Duchowny  sąd 66 

Dukat 66 

Dwór  królewski 67 

Dyngus 68 


Str. 

Dyrekcya  edukacyi  publ.    .  68 

Dystrybutor     ......*  68 

Dziecki 68 

Dziesięciny 69 

Dziewiczy  wieczór    ....  7(> 

Efraimka 70 

Egzoficya,  exofficia  ....  70 

Ekonomie  królewskie  ...  70 

Eksdywizya 72 

Elekcya  królów 72 

Emfiteuzy 83 

Fagot 83 

Flota  polska 83 

Frejbiter 83 

Fryc,  Frycowe 83 

Fujara 84 

Garniec 84 

Generał-sejmik    ......  84 

Generał-starosta 85 

Gędźba 85 

Glejt 85 

Gody      86 

Godzinki 86 

Godzinnik 86 

Gonitwy 88 

Gony  bobrowe    ......  90 

Gorzkie  żale 90 

Gościnne  prawo 91 

Gospoda 91 

Gród 92 

Grosz 94 

Grzywna 94 

Gwarek,  Gwarectwo     ...  94 

Handel 95 

Harce 95 

Hejnał,  hajnał,  ejnał     ...  95 

Herby 96 


—    493     — 


Str.  I 

Hetmani,  Hetmaństwo     .   .  96  i 

Hiberna,  hyberna 104 

Horodniczy 104 

Hordownia 105 

Huba 105 

lUuminacye 105 

Imiona  poLsko-słowiańskie  .  105 

Inekwitacya 117 

Infamia 117 

Ingres 118 

Instrukcye  sejmikowe  ...  119 

Instrumenta  muzyczne     .    .  121 

Instygator .  121 

Instygatorowie    trybunalscy  122 

Interrex 122 

Izba    . 123 

Izba  edukacyi  publicznej     .  123 

Jabłku  królewskie     ....  1:^4 

Jamy     .  ' 124 

Jassyr,  jasyr 124 

Jazda  polska 125 

Jątrew 134 

Jazy 134 

Jednacz 134 

Jedykuł 135 

Jelec 135 

Jurydyka 135 

Jus  naufragii 135 

Jutrzyna 135 

Kaduk 135 

Kalendarz 136 

Kameralne  dobra 140 

Kamień 140 

Kampament 140 

Kanclerze,  Podkanclerze,  kan- 

oellarye 141 

Kaplerz 148 

Karabela 148 


Str. 

Karazyja 149 

Kapturowe  sądy 150 

Kasztelanowie 153 

Kasztelan  krakowski    ...  155 

Kądziel 156 

Kilimek 156 

Klejnoty  koronne 157 

Klucznik 163 

Kobza 164 

Kolęda 164 

Koło  rycerskie 165 

Komisarski  sąd 166 

Komisya  edukacyjna    ...  166 

Komisya  radomska  i  wileńska  1 70 

Komisya  wojskowa  ....  171 

Komisye  dobrego  porządku  171 

Komisy e  graniczne  ....  172 

Komisye  wojewódzkie     .    .  172 

Komisye  rządowe      ....  172 

Komisye  sądowe  edukacyjne  173 

Komisye  skarbowe    .....  174 

Komora  potrzebnych    ...  174 

Komornik 175 

Kompromisarskie  sądy    .    .  177 

Kondemnata 177 

Konfederacya '.  177 

Konik  Zwierzyniecki    ...  179 

Koniuszy 180 

Konstytucye 181 

Kontusz 181 

Konwisarz 183 

Konwokacyjny  sejm     ...  183 

Kopa 183 

Kopowisko 183 

Komet 183 

Korona 183 

Koronacye  królów    ....  183 
Koronacye    obrazów    Matki 

Boskiej 189 

Korpus  kadetów 191 

Korzec 192 


—    494    — 


Str. 

Kozubalec 192 

Krajczy 193 

Krakowskie  wielkorządy     .  194 

Kraszanki 194 

Król 194 

Król  kurkowy 198 

Królewszczyzny 198 

Krucyger 201 

Księgi  wieczyste 201 

Kuchmistrz 203 

Kulfon 203 

Kulig,  Kulik 203 

Kunne 205 

Kupalnocka         205 

Kuratelą    . 205 

Kurdesz 205 

Kurkowe  towarzystwa     .    .  206 

Kustosz  koronny 210 

Kwarta,    kwarciane    wojsko  212 

Kwartnik 213 

Laska 214 

Laudum 215 

Lemieszka 215 

Lennik,  lenny 215 

Leziwa 215 

Liber  beneficiorum    ....  215 

Liberum  Veto 215 

Ligawka,  legawka 218 

Lira 218 

Listy  przypo Wiednie     ...  218 

Litkup 218 

Ludokrajca,  ludokradca   .    .  219 

Ludwisamia 219 

Lustracya 220 

Łan 221 

sianowa  piechota 222 

Łanowe 222 

Ławka 222 

Ławnik 222 


Str. 

Łaźnia  .    .    .    .  • 223 

Łokieć 224 

Łót 224 

Łowczy 224 

Łowieckie  prawa 225 

Łyżki  staropolskie     ....  225 

Magdeburgie 227 

Malmazya 227 

Manifest 228 

Marka 228 

Marszalek 228 

Marłahuz 234 

Mar3marka  polska 234 

Meszne 240 

Miary 241 

Miecznik 241 

Mieczownik 242 

Mila 242 

Minuta 242 

Młóto 242 

Mons  pietatis 242 

Morowe  powietrze     ....  242 

Mosty,  Mostowniczy     .    .    .  245 

Muszkatel 250 

Muzyczne  narzędzia  ....  250 

Myto 253 

Narębne 253 

Nazwiska  ludzi 253 

Nazwy  wsi  i  miast   ....  256 

Neapolitańskie  sumy     .    .    .  264 

Neminem  captiyari    ....  265 

Nie  pozwalam 265 

Niżowcy 265 

Nowe  lato 265 

Nowy  Rok 265 

Obelne  prawo 269 

Obiady  czwartkowe  ....  269 

Oblata,  oblatowanie  ....  270 


—    495    — 


Str. 

Oboźny 270 

Odszczekiwanie  pod  ławą  .  270 

Okazowanie 271 

Oko 271 

Okrężne 271 

Okup 272 

Opola 273 

Oprawa 275 

Oprawca 276 

Ort 276 

Ozdownia 276 

Pacta  Conventa 276 

Palestra 277 

Paluch 278 

Pasowanie  rycerzy    ....  278 

Pasy 281 

Pawęż,  pawężnicy     ....  283 

Piechota  polska 283 

Pieniądze  w  Polsce  ....  291 

Pieszy  ślad 298 

Pińczowska  łaźnia     ....  298 

Pipka 298 

Pisanki 298 

Pisarze 299 

Piwo 300 

Płatnerz 304 

Pługowe 304 

Poczta  w  Polsce 304 

Podatki  i  ciężary 306 

Podczaszy 316 

Podkanclerze 317 

Podkomorzy 317 

Podkoniuszy 318 

Podkurek 318 

Podchorąży 319 

Podłowczy 319 

Podsędek 319 

Podskarbiowie 319 

Podstarosta  i  podstarości   .  321 

Podstoli 321 


Str. 

Poduszne 321 

Podwody 321 

Podwojewodzy 321 

Podworowe 322 

Podwozowe 322 

Poilymne 322 

Pogłówne 322 

Pogoń,  herb     .......  322 

Pogoń,  podatek 323 

Pograniczne  sądy 323 

Pogrzeby  królewskie    .    .    .  323 

Pojedynki  w  Polsce  ....  331 

Pokrewieństwa 337 

Pólko 341 

Polowanie 342 

Polowe • .    .    .    .  342 

Polubowne  sądy 342 

Polska  piastowska     ....  342 

Polskie  miary  i  wagi    .    .    .  345 

Półportugały 350 

Półzegarze .  350 

Pomocne 350 

Pomort 350 

Poradlne 350 

Porękawiczne 350 

Portugały ^^^ 

Porucznik 351 

Posag,  wiano 351 

Pospolite  ruszenie     ....  351 

Postatnica 353 

Postrzyżyny 353 

Potoczny  sąd  ....'..  355 

Powiat 355 

Powołowe 355 

Powóz 355 

Pozew 356 

Pozewne 356 

Prawo  o  rozbitkach  ....  356 

Prawodawstwa  obowiązujące  356 

Pręgierz 358 

Pręt  i  pręcik 358 


—    496    — 


Str. 

Prima  Aprilis      358 

Proch 359 

Prymas 359 

Przed  wiec 361 

Przewód 361 

Przewóz 361 

Przezwisko 361 

Przodownica 361 

Przysiężne 361 

Przydomek 361 

Przysłowia  osobiste  ....  361 

Przypowiednie  listy  ....  362 

Przy  żywny  sejm 362 

Psiarz 362 

Puzan 362 

Kada  Nieustająca 362 

Radzieckie  sądy 364 

Rajca 364 

Raki 365 

Referendarski  sąd     ....  366 

Referendarze 366 

Regal 366 

Regimentarz 366 

Rękawiczne 368 

Rękawka 368 

Replika 369 

Roboracya 369 

Roki,  roczki 369 

Roki  wielkie 370 

Roraty 370 

Rotmistrz 371 

Rozjemca 371 

Rugi 372 

Ryngraf 372 

Rzeczpospolita  Babińska     .  372 

Rzeki 372 

Sądy 373 

Sądy  boże 381 

Sążeń 381 


Str. 

Sejm  konwokacyjny     ...  381 

Sejmiki 381 

Sejmowy  sąd 385 

Sejmy 385 

Sekretarze  wielcy 394 

Senat  litewski 395 

Senat  polski •    .  397 

Senat  Prus  polskich  ....  404 

Sentencyonarz 406 

Sep,  osep     ........  406 

Serpentyna 406 

Sędzia 406 

Siedemnadziesta 407 

Sigillaty 407 

Silva  rerum 407 

Skarbiec 415 

Skarbnik 417 

Skarby  królewskie     ....  419 

Skarby  w  ziemi 419 

Skartabell 419 

Skojec 420 

Śmigus,  dyngus 420 

Sobótka 422 

Sodalis  Marianus 424 

Sołectwo 425 

Sołtys,  sołtystwo 425 

Staje,  stajanie 426 

Stan 426 

Stanowniczy 426 

Starosta 427 

Starosta  żmudzki 430 

Staszówka 430 

Statut  litewski 430 

Statuty 432 

Statuty  koronne 432 

Stępica 433 

Sternica 433 

Stolnik 433 

Strażnik 433 

Stróża  zamkowa 434 

Strukczaszy 434 


—     497     — 


Str. 

Stryjec 434 

Strzemienne 434 

Surma,  surmarz 434 

Suscepta 434 

Śi^iekier 434 

Świeść 434 

Świętopietrze 434 

Szabelnik 436 

Szabla 436 

Szafarze 438 

Szałamaje 438 

Szaty^  szatoia 438 

Szczerbiec 439 

Szczodry  wieczór 439 

Szkoły  najdawniejsze   .    .    .  439 

Sznur 444 

Sztort 444 

Tabaka 444 

Taksa  marszałkowska  .    .    .  444 

Targowe 444 

Teorban 444 

Tłoka,  tłoka 444 

Toasty 445 

Tomicyana 446 

Towarzystwo  ksiąg  elemen- 
tarnych        447 

Towarzysz 447 

Trafarz 448 

Trukczaszy 448 

Trybunał  skarbowy  ....  448 

Trybunały 448 

Trynitarze 448 

Trzęsienia  ziemi 448 

Trzos 449 

Tur 449 

Tymf 449 

Uniwersały 449 

Urzędy  dawne 450 

KSIĘBA   RZECZY   P0L8K>RH. 


Str. 

Wagi      455 

Wiano,  posag 455 

Wiardunek 455 

Wjazdy 455 

Wicesgerentowie 455 

Wici 457 

Wiec 458 

Wiecha 461 

Wiecowy  sędzia 461 

Wielkie  roki 461 

Wieniec,  wianki 461 

Wilczodoły 466 

Wilia  Nowego  roku  ....  466 

Wilkirz 4G6 

Wina 466 

Wiślicki  statut 466 

Władza  prawodawcza  i  wy- 
konawcza       471 

Włodarz 471 

Włóka 471 

Włosy 471 

Wodne 475 

Wojewoda 475 

Wojewódzkie  komisye     .    .  478 

Wojski 478 

Wójt 481 

Wójtowskie  sądy 481 

Wolumina  Legum     ....  481 

Wóz  skarbny 482 

Woźny 483 

Wybraniecka  piechota     .    .  483 

Wyderkaflfy,  wy  derki    .    .    .  483 

Wyrugowanie 483 

Wyświecanie 483 

Zadworne  sądy 483 

Zajazdy 483 

Zalaska 484 

Żale 484 

Zankiel 485 

Zawieniec 485 

32 


I'  > 


9o 


tr 


) 


19 


h.. 


9 


004157 


,  / 


/ 


f( 


\  / 


> 


■■     »      : 


DK 
I  l|03 


3  6105  038  055  445 


A 


DATĘ  DUE 

'^Uufllifji 


i>2z.. 


^ 


004157 


•./ 


y/i