v^
D7^
'3
OPIS ZIEM
ZAMIESZKANYCH PRZEZ POLAKÓW
POD WZGLĘDEM GEOGRAFICZNYM, ETNOGRAFI-
CZNYM,HISTORYCZNYM, ARTYSTYCZNYM, PRZE-
MYSŁOWYM, HANDLOWYM I STATYSTYCZNYM.
TOM I.
ZIEMIE POLSKIE W PRUSACH.
WARSZAWA.
NAKŁADEM „GAZETY POLSKIEJ".
DRUK' .1. SIKORSKIEGO, WARECKA 14.
1904.
ZIEMIE POLSKIE W PRUSACH.
PRUSY WSCHODNIE I ZACHODNIE
* -^ ^= W. KSIĘSTWO POZNAŃSKIE * *
ŚLĄSK PRUSKI
orr.AcowAL
Aleksander Czechowski.
WE WSTĘPIE - ^ : -^^
ILU JEST NA ŚWIECIE POLARÓW?
TRZEZ ]]. KOSKOW.SKIEGO
0KA7.
RYS LUDOZNAWCZY -^=^^^_
i-KZKZ JANA KARŁOWICZA
VSl\Ł Il.LSrUACyjiiY roD kikuuniukm EDWARDA NICZA.
WARSZAWA.
NAKŁADEM „GAZETY POLSKIEJ"
DRUK J. SIKORSKIEGO, WARECKA U.
1904
403J30.1E110 Il,EH:3yP0K)
Biipmaua, U Mapia H)04 j'.
SPIS RZECZY.
ILU JEST NA ŚWIECIE P0LAK(3w? Napisał Bolesław Koskoickki, str. 3-30.
Uwagi wstępne, str. 3—5. Obrachunek szczegółowy: I. Państwo Niemieckie, str. 6 — 10.
II. Państwo Rosyjskie. Królestwo Polskie. Kraj Zachodni. W innych częściach Państwa
Rosyjskiego, str. 10—17. III. Państwo Anstryackie. Galicya. śląsk austryacki, str. 17 - 21.
Polacy w innych krajach: W Stanacli Zjednoczonycli. W Brazylii, str. 21— 2B. Ołłrachunek
ogólny, str. '2G— 27. Rzut oka wstecz, str. 27 — 30.
RYS LUDOZNAWCZY, str. 31 — 55. Napisał /om ZorłoMuz. I. Stanowisko Polaków
w szczepie aryjskim. (Wstęp. Cztery rasy. Plemiona aryjskie. Słowianie), str. 31— 42.
II. Rys ludozuawstAva polskiego. (Wstęp. Budowa cielesna. Wiedza ludowa. Wierzenia),
str. 43 — 55.
Ziemie polskie w Prusach. (Prusy Wschodnie i Zachodnie, W. Ks. Poznańskie,
Śląsk). Opracował Aleksander Czechowski. Str. 56 509.
RZUT OKA WSTECZ. Zdobycze niemieckie w Slowiauszczyznie zachodniej, str.
56 — 65.
ZARYS GEOGRAFICZNY, str. 66— 117. Uwagi wstępne, str. 66— 70. A. I'ojezie-
rze Pruskie i Pomorskie, str 71 — 90. Gleba. Płody mineralne, str 90—91. B. Dolina
Warty i Noteci, str. 91 — 101, Gleba. Płody mineralne, str. 102 — 103. C, Wyżyna i zatoka
Śląska, str. 103 — 114. Gleba. Płody mineralne, str. 114—116. Stosunki klimatyczne,
str. 116-117.
W. KSIĘSTWO POZNAŃSKIE, str. 119-260.
1. Tog-ląd historyczny, str. 119— 128. Położenie i granice, str. 119—121. Od Mie-
czysława I do upadku państwa Polskiego, str. 122- 126. Od końca w. XVni do na'?zych
czasów, str. 127—128.
2. Ustrój administracyjny i polityczny, str. 129—145. Obwody regencyjne,
str. 130. Powiaty, str. 130-134. Samorząd gminny, powiatowy i prowincyonalny, str.
135— 139. Sądownictwo, str. 139— 141. Stosunki wojskowe, str ]41-14'2. Udział w sejmie
pruskim i parlamencie niemieckim, str. 142 — 145.
3. Topografia. Opis kraju i ważniejszych miejscowości według powiatów, str.
145-177.
4. Ludność, str. 177—207. Uwagi ogólne o statystyce ludności, str. 177 — 380. Ge-
■stość zaludnienia dawniej i obecnie, str. 180—181. Gminy wiejskie i miejskie, str. 181 — 183.
Statystyka według płci i wieku, str. 184- 185 Statystyka urodzin i śmierci, str. 185. Wy-
chodżtwo i imigracya. str. 186— 189. Statystyka według wyznania, str. 190— 191. Polacy
i Niemcy, str. 193— 199. . Stosunek narodowości do wyznania, str. 199— 2< '2. Ludność nie-
miecka, str. 202-204. Żydzi, str. 204. Ludność polska, str. 204 - 207.
5. Rolnictwo, przemysł, handel, środki komiinikacyi, str. 207— 237. Uwagi
ogólne, str. 207— 210. Rolnictwo, str. 210-218. Wła.sność polska i niemiecka, .str. 219 —
224. Przemysł i handel, str. 224—237. Środki komunikacyi. str. 231- 234. Banki i spółki
zarobkowe polskie, str. 236—7.
6. Stosunki kościelne, szkolnictwo, oświata, instytiicye społeczne, prasa, str.
237-260. Stosunki kościelne, str. 237— 243. Szkolnictwo, str. 243—249. Instytucye na-
ukowe. (Muzea niemieckie. Muzeum Mielźyuskich, Biblioteka Raczyńskich, Tow. Przyjaciół
Nauk), str. 250-252. Tow. Czytelni ludowych, str. 253— 4. Stowarzyszenia polskie, str.
254—5. Tow. Pomocy Naukowej K. Marcinkowskiego, str. 255— 6. Teatr polski, str. 256 —
258. Dziennikarstwo, str. 258—260.
POMORZE I ZIEMI.V PRUSKA. (Prusy Wschodnie i Zachodnie), str. 261—416.
I. Pog-lsjd historyczny, str. 261— 280. Pomorze zachodnie i wschodnie aż do naj-
ścia Krzyżaków, str. 261- 2G7. Państwo Krzyżackie, str. 267— 271. Grunwald i jego na-
ii
stępstwa. str. 271-273. IlolienzoUeruowic w Prusacli Książęcych, str. 274—278. Od końca
w. XVIII do naszych czasów, str. 278 — 280.
2. Stosunki administracyjne i polityczne, str. 2Sl— 292. Ustrój centralistyczny
i autonomiczny, str 281 — 285. Prusy Wscliodaie. Podział na obwody regencyjne i po-
Aviaty, str. 285—287. Sądownictwo, str. 287-8. Sprawy wojskowe, str. 288. Udział w sej-
mie i parlamencie, str. 288. Prusy Zachodnie: Podział na obwody regencyjne i powiaty,
str. 288—290. Sądownictwo, str. 290. Sprawy wojskowe, str. 291. Udział w sejmie i par-
lamencie, str. 291— 2.
3. Topografia. Opis kraju i ważniejszych miejscowości według powiatów, str.
293— .331. Pru.sy Zachodide, str. 295-318. Warmia, str. 318— 320. Mazowsze pruskie,
str. 320—328 Powiaty niemieckie i litewskie Prus Wschodnich, str. 328 -331.
4. Ludność, str. 331 - 359. Liczba i gęstość zaludnienia, str. 331— 3.56. Gminy wiej-
skie i miejskie, str. 336—338. Statystyka urodzin i śmierci, str. 338—340; według pici
i wieku. str. 340 — 1 Wychodztwo i imigracya, str. 342 -3. Wygnania, str. 343—4. Staty-
styka ludności polskiej w Prusach Zachodnich, str. 346— 35 1; w powiatach pomerańskich
IJytowskim i Lęborskim, str. 351 — 2; na Warmii i Mazowszu prusldm, str. 353 — 5. Kaszubi
i Mazurzy, str. 355 — 7.
5. Rolnictwo, przemysł, handel, środki komunikacyi, str. 359—386. Rolnictwo,
str. 361. Własność polska w liu-sach Wschodnich, str 365; w Prusach Zach , str. 365—368.
Komisya kolonizacyjna, str. 368—370. Przemysł i handel w Prusach Zachodnich, str. 370 —
372. Banki i spółki zarobkowe polskie, str 372—376. Środki komunikacyjne w Prusach
Zachodnicii, str. 377 — 9. łluch na Wiśle, str. 379—383; ruch kolejowy, 380 i 383—4; handel
zamorski Gdańska, str. 38 J. Handel, przemysł i stosunki komunikacyjne w Prusach Wscho-
dnich, str. 385—6.
6. Stosunki kościelne, szkolnictwo, oświata, instytucye społeczne, prasJi, str.
387—416. Stosunki kościelne, str. 387— 392 i 398—399 Stronnictwo katolickie (centrum)
i Polacy, str. 392-398. Stosunki szkolne, str. 400-406. Kozwój ludności polskiej a dzien-
nikarstwo, str. 406—413. Stowarzyszenia polskie, str. 413 — 14. Polslde instytucye nau-
kowe, str. 415 — 16, Muzea, str. 410.
GÓENY ŚLĄSK. Str. 417—509.
1. Pogfląd historyczny, str. 416-437. Uwagi wstępne, str. 417-419. Śląsk pod
książętami Piastowskimi, str. 420—431 Zajęcie Śląska przez Prusaków, str. 429— 434.
Śląsk pod władzą pruską, str. 434—437.
2. Topojjrrafia. Opis kraju i ważniejszych miejscowości, str. 437—455.
3. Stosunki administracyjne i polityczne, str. 455—462. Podział na powiaty,
str. 457. Stosunki sądowe, str. 458—9. Sprawy wojskowe, str. 4ń9. Udział w sejmie i par
lamencie, str. 459—462.
4. Ludność, str. 462— 481. Liczba i gęstość zaludnienia, str. 462 —466. Statystyka
według płci, str. 467. Wychodztwo i imigracya, str. 467—469. Statystyka urodzin i śmierci,
str. 470. Statystyka wyznań, str. 470—473. Polacy i Niemcy, str. 473—479. Protestanci
polscy, str. 479. Lud górnośląski, 480— 1.
5. Rolnictwo, przemysł, liandel, środki komunikacyi. str. 482 — 496. liolnictwo.
str. IS2— 486. Polska własność ziemska, str. 487. Przemysł, górnictwo i handel, str. 489 —
19ij. .-rodki komunikacyi, str. 496. l$anki polskie, patrz w „Uzupełnieniach" str. 52(».
6. Stosunki kościelne, szkolnictwo, oświata, instytucye społeczne, ju-asa,
str. 496 — 509. Stosunki kościelne, str. 496 — 7 i 501. Stronnictwo katolickie (centrum) a lud
polski, str. 497— 501. Stosunki szkolne, str. 501- 503. Kuch narodowy a dziennikarstwo
polskie, str. 503— 5l'9.
POLACY NA WYClłODZTWIE W Nł]^::\lCZECłI. Kapis&ł Aleksander Czeclmcski.
Pogląd statystyczny, str. 510—512.
Wykaz alfabetyczny miejscowości, nazw geograficznych, wybitniejszych instytucyi
i osobistości na. obszarze ziem polskich w Prusach, str. 513—519.
Sprostowania i uzupełnienia, str. 520.
Spis map i ilustracyi, umieszczonych w tomie I, str. 111— lY.
SPIS MAI' I ILUSTRACYI
UMIESZCZONYCH W TOMTE PIERWSZYM.
Mapy.
Zdobycze niemleekie na zachodzie sło-
wiański m 61
Pojezierze Pruskie i Pomorskie 68 - 69
Dolina Warty i Noteci 92,
Wyżyna i zatoka oląska 108—9.
W. Ks. Poznańskie 132—3.
Mapa liiduości "W. Ks. Pozn. 188.
Tablica porównawcza ludności polskiej
w W. Ks. Poznańskiem w latach 1890
i 1900-ym 192
Własność ziemska według narodowości
w W. Ks. Poznańskiem 212.
Prusy Zachodnie 300.
Prusy AV'schodnie 325.
3Iapa ludności w Prusach Zach. 336.
„ , ,. Wschód. 348.
Część polska Slą.^ka pruskiego 444.
31apa ludności na G. Śląsku 472.
Portrety.
Chociszewski Józef 407.
Cieszkowski August 244.
Czarliński Leon 414.
Erzepki l^olesław 247.
Gółkowski Józef 407.
Jackowski Maksymilian 216.
Korfanty Wojciech 508.
Likowski, biskup 239.
Łyskowski Ignacy 41 1.
Miarka Karol 592.
Mielżyński Seweryn 243.
Napieralski Adam 504.
Stablewski Floryan, arcybiskup 23S.
Śląski Ludwik 415.
Wawrzyniak Piotr 372.
Typy ludowe.
z pod Lubartowa (tabl. kolor.).
Gospodarz z Mokrej Wsi, pow. Radzy-
miński (tabl. kolor.).
z okolic Skalmierza i Działoszyc 'tabL
kolor.).
Ks. Łowickie. Dziewczyna ze Swiryżu
(kolor.).
Włościanie poznańscy 179.
Muzykanci wiejscy z pod Buku 182.
Bamberka 183.
Mazurka 338.
Kaszubi z wybrzeża bałtyckiego 340.
l'lisacv na Wiśle 359.
Tow. katol robotników w Michał kowi-
cach na G Śląsku 488,
Typy górnośląskie 463,466,469,474, 480.
Widoki miast, gmachów, ruin
it. p.
BolkiJw, ruiny zamku 433.
Brzeg, zamek piastowski 419.
• „ ratusz 423.
„ widok ogólny 449.
Bydgoszcz, Fara 127.
widok z mostu kolejowego
136.
„ Gdańskiego
140,
„ nad portem 230.
nad Brdą 232.
Bydgoski kanał, trzecia śluza 146.
Bytom, brama starożytna 478.
Chełmno, klasztor na wzgórzu 80.
„ Brama Grudziądzka 273.
łiatusz i kościół katol. 23.3.
Copoty 291.
Cranz 327.
Elbląskie Góry: Yogelsang 78.
Frombork 82.
Gdańsk, widok z góry Biskupiej 262.
„ nad l^adunią 263.
..Długi Most" 279.
„ Dora Artusa 289 i 296.
„Długi Eynek" 302.
„ Katusz 304.
„ Arsenał 305.
„ starożytna winda 307.
„ port 366.
„ synagoga 397.
„ kościół Ś-tej Katarzyny -102.
„ Ikfuzeum 403 i 405.
IV
Głojrowa 113.
katedra 428.
Gniezno 138.
., katedra 148.
Golub, rainy zamku 3:8.
Gopło pod Kruświcą 94.
Greifenstein. ruiny zamku 432.
Grodziec, ruiny zamku 431.
Grodzisk 220. "
Grudziądz, Góra Zamkowa 79.
„ widok z Góry Zamkowej
„ widok ogólny, 37G.
„ widok od strony Wisły
Hela 294.
Heuscheuer, góry 102, 104 i 105.
Huty Laury i Królewska 446.
Inowrocław, były ratusz 150.
„ nowy kościół N. P. M
Kamieniec, zamek 426.
Karlsberg pod Oliwą 76.
Klucze, kościół starożytny 440.
Kłajpeda, latarnia morska 330.
Kórnik, pałac 161.
Krasnobór, klasztor 429.
Królewiec, zamek królewski 282.
„l^ybaki" 284.
„ port 286.
,, uniwersytet 400.
Kruświcą, Slysia wieża 120.
Kynsburg, ruiny zamku 435.
Lec 384.
Leżnica 490.
Lignica, zamek Piastowski 418,
Locbstaedt, zamek 323.
Ludgierzowice 484.
Łeba, jezioro, widoki 74. 89, 293.
3Ialbork, zamek krzyżacki 264 i 31
„ rynek 27 l'
Mierzeja Kurońska: piaski wędrując*
„ ,, cmentarz drzew
Miłosław, pałac 159.
Mogilno, kościół pobenedyktyński
Nisa 448.
Nowy Port, latarnia morska 86.
,, „ kościół katolicki 308.
okręty w porcie 310.
Oliwa 277 i 295^
„ klasztor 299 i 395.
Opole 438.
„ zamki Piastowskie 421 i 458.
„ wyspa Bolka 456.
Piekary Niemieckie 498.
Piła, dom Staszica 152.
Plehnsdorf, śluza 367.
Poznań 129.
„ katedra 122.
„ pałac DziałyńskicU 123.
„ kościół N. P. Maryi 125.
275.
37S.
240.
73.
l.>7.
l^oznań nad Wartą 228.
,. widok z mostu Cliwalis/.cw-
skiego 163.
„ „Ł)om robotniczy" 165.
,.łiazar" 166.
,, Katusz i Stary Eynek 235.
„ iJom Przemysłowców polskich
222.
., liiblioteka Kaczyńskich 242.
„ Gmacli Tow. Przyj. Nauk 245.
Teatr polski 251
„ Zakład Garczyńskiego 25.3.
„ pomnik Kochanowskiego 255.
Racibórz, kaplica Ś-tego Grobu 442.
liauschen 321.
Eogaliu, pałac 168.
Rogoźno, kościół 170.
Rydzyna, zamek 174.
Sambia, wybrzeże 84.
Śnieżka (Schneekoppe) 101.
Sobótka, kaplica 107.
Środa, kościół 144.
Strzelno, kościół i klasztor Norberta-
nek 151.
Szamotuły. Baszta Czarnej Księżniczki
172.
Tczew, mosty na Wiśle 298.
Toruń, widok z nad Wisły 268.
„ ruiny zamku Dybowa 266.
., ratusz 270.
,, kościół S-go Jakuba 314.
„ Brama Mostowa 316.
, most na Wiśle 364.
„ „Dausker'" 369.
,, kościół Zwiast. N. P. Maryi 388.
„ ,, K -tego Jana Chrzciciela
390 i 392.
,. pomnik Kopernika 409
Wą;^rówiec, kościół N. P. ilaryi 142.
Wenecya pod Gąsawą 97.
Wielki Kamień. Zamek Odrowążów 460.
Wisła pod Toruniem 81
Wrocław w połowie av. XVII 436.
„ widok ogólny 452.
„ Ratusz 424. j
,, Wielki Rynek 454.
Wystruć 287.
Zackeu, wodospad 110.
Zatoka Pucka, wybrzeże 70.
Złotorya, ruiny zamku 319.
uin, Fara 155.
Dwór wiejski pod l'oznauiem 208.
Kościółek Filiponów 344.
Płuczkarnia rudy 486.
Nad Cybiną 99.
WŁOŚCIANIE Z POD LUBARTOWA.
Z dzieła Kolberga.
ddając dziś do rąk czytelników pierwszy zeszyt ,,Opisłi
ziem zamieszJcaui/cJi przez PoIaJców", uważamy za wła-
ściwe nadmienić tu parę słów o cłiarakterze i planie tego
wydawnictwa.
Jakie pobudki skłoniły nas do podjęcia go, to staraliśmy sie
określić w prospekcie.
„Dzieła takiego — mówiliśmy tam — któreby było zarazem
i zbiorem interesujących opisów, i źródłem dokładnycłi informacyi,
literatura nasza dotycticzas nie posiada, a brak jego uczuwać sie
daje powszectinie. Czy zajdzie mowa o Polakacti w Poznańskiem,
czy o Polakacłi w Ameryce, czytelnik z innycti okolic nie ma pod
ręką książki, z której mógłby zasięgnąć wiadomości, ilu tycti Pola-
ków tam jest, w jakicti warunkacłi żyją i pracują, w jakim kierun-
ku rozwija sie ich działalność ekonomiczna i kulturalna. Informa-
cyi takich brak mu nawet co do miejscowości bliższych, we wła-
snym kraju zamieszkania. I toż samo dotyczy wszystkich stron
życia ludności polskiej, gdziekolwiek ma ona siedlisko. Osądzili-
śmy za rzecz użyteczną brakowi temu zaradzić i przystępujemy do
wydania dzieła, któreby czyniło zadość potrzebie".
,,Z dzieła tego — pisaliśmy dalej — czytelnik dowie sie, jak wy-
gląda ta okolica, która go w danej chwili interesuje, jakie są jej bo-
gactwa przyrodzone, i jakie są tam instytucye publiczne, jakie oby-
czaje i stosunki towarzyskie, i przemysł, i handel, i rolnictwo,
i sztuka. Wszystko zilustrowane będzie z jednej strony rycinami
i tablicami kolorowanemi, z drugiej cyframi statystycznemi".
Ten zarys ogólny treści wskazuje już dostatec/Jiie. jak rozle-
gły jest materyal naukowy i opisowy, który obja^ć zamierzamy.
Uwzględni on wszystkie kraje Europy, Ameryki i innych części
świata, w których zamieszkują Polacy, choćby w małych grupach.
Powinien też dać w całości dokhidny obraz życia rodaków na-
szych na początku XX stulecia.
W myśl tego zamiaru, opis każdego obszaru ziemi, zamieszka-
nej przez Polaków, zawierać będzie: a) geografie fizyczną i poli-
tyczną h) ludność, jej kulturę i obyczaje, c) historye i urządzenia
państwowe i administracyjne, d) produkcyc ogólną e) rolnictwo
f) przemysł i -handel ^) komunikacye //) oświatę (dział ten obejmie
statystyką szkół rządowych i prywatnych, wydawnictwa, prasę,
instytucye naukowe i artystyczne i t. p.) ?') życie społeczne (wszel-
kiego rodzaju instytucye filantropijne, towarzyskie, ekonomiczne,
sportowe i t. p.) Je) zabytki historyczne 1) zabytki artystyczne i t. p.
Wstęp do ,,Opisu ziem za/i/icszlcdz/i/ch przez PolaJiów'' zawierać
będzie statystykę ogólną Polaków na kuli ziemskiej oraz zarys etno-
grafii polskiej.
Ułożenie dzieła, zakreślonego na tak obszerną skale, połączo-
ne jest z niemałemi trudnościami, płynącemi głównie ztąd, że brak
jest jednolity cli i według jednego planu opracowywanych mate-
ryałów zasadniczych. Trudności te jednak postaramy sic prze-
zwyciężyć i nie wątpimy, że wobec wielkiego zainteresowania, ja-
kie wzbudziło to wydawnictwo, pomyślnie nam sie to uda.
Cześć ilustracyjna będzie zawierała wizerunki miast, budowli
pamiątkowych, ludzi zasłużonych, typów etnograficznych, scen
obyczajowych, historycznych i t. p.
Ilu jest na świecie Polaków?
Uwagi wstępne.
Dosyć trudno będzie odpowiedzieć na pytanie, postawio-
ne w nagłówku. Trudność polega nie na tem, żeby statystyki
odpowiedniej nie było, tylko że ona jest bądź fałszowana, bądź
nieumiejętnie robiona. Do fałszowania przyczyniają sie względy
polityczne, nakazujące np. w Niemczech lub Brazylii zmniejszać
ilość Polaków jak można najbardziej; do nieumiejętności zaś zali-
czyć trzeba długoletnie kwestye: na czem oprzeć kwalifikowanie
narodowościowe ludności? Dopiero w ostatnich czasach, i to nie
wszędzie, pytanie to rozwiązane zostało w zasadzie pomyślnie.
Jak mianowicie?
Oto tak, że o przynależności narodowej stanowi ostatecznie
wola i świadomość jednostki. A język? a pochodzenie? a kultura?
Są to niewątpliwie cechy bardzo doniosłe, przeważnie decydują-
ce, jednak niezawsze. Mamy naprzykład Belgijczyków i Kana-
dyjczyków, używających wyłącznie języka francuskiego, a uwa-
żających się za naród odrębny; mamy znów Alzatczyków lub
Bretończyków, mówiących mało, lub wcale nie mówiących po fran-
cusku, a przejież Francuzów z przekonania i z woli. Podobnie
rzecz się ma ze Szwajcarami. Więc chociaż z cech zewnętrznych
jednostki można prawie zawsze wyrozumieć jej przynależność na-
rodową, należy wszakże zachować pod tym względem ostrożność.
Dlaczego o tem mówimy?
Dlatego, że uwagi nasze powinny w pewnej mierze wytłuma-
czyć czytelnikowi i trudność statystyki narodowościowej wogóle
i fakt fałszowania naszej statystyki np. przez Niemców. Opierając
— 4 —
sią na drobnych różnicach językowych, natworzyli oni różnych
,,Wasser-polaków", „Górnoszlązaków" i t. p., kiedy tu chodziło
o jeden jedyny w swym składzie plemiennym naród polski. A póź-
niej od ,,wasser-polaków" łatwo było przejść... do Niemców. Dla-
tego takiej statystyce ufać nie możemy, dlatego mamy prawo
o niej mówić, że jest tendencyjnie na naszą niekorzyść dokony-
wana.
Z tych i wielu innych powodów dotychczas nie mieliśmy i —
nie mamy dokładnej statystyki Polaków na świecie. Pod tym
względem i obecnie jeszcze cyfry są niezupełnie ścisłe, a w wy-
dawnictwach obcych nawet zgoła fantastyczne. W jednej np.
z popularnych encyklopedyi niemieckich czytałem niedawno, że
Polaków jest aż... 9 milionów; Larousse podaje 20 milionów, wie-
deński TascJien- Atlas Hickmana 12 mil. i t. d. Zupełnie jak gdyby
chodziło o czarnych z państwa Kongo!
Pierwszym, który podjął trud obliczenia wszystkich Polaków
według metody naukowej, był Filip Sulimierski, twórca Siowinlca
Geograficznego. Ogłosił on w r. 1883 w Ognislcii rozprawę staty-
styczną, której wnioskiem było, że Polaków jest ,,z górą 12 milio-
nów". Wyrażenie to pozwala odrazu na domniemanie, że Suli-
mierskiemu brakło cyfr pewnych i dokładnych. Tak też rzeczy-
wiście było. Później pojawiały się różne drobne rozprawki, do-
tyczące bądź całości narodu (Szymańskiego w Orędownilcu), bądź
jego części [Ekonomista z r. 1882), i one jednak szwankowały na
wielu punktach. Dopiero Edward Czyński rozprawą swoją p. t.
,,Etnograficzno-staty styczny zarys liczebności i zasiedlenia ludności
polskiej" {Wisła, 1887, zeszyt I do VI) rozpoczyna szereg prac po-
ważnych i ściślejszych. I on jednak z góry zastrzega sie, że nie
ma nadziei rozwiązania tak trudnego zadania, ,,brak bowiem do-
kładnych cyfr etnograficznych, albo, co jeszcze gorsze, brak ziipel-
ny wszelkich danych statystycznych kładą temu tamje". Przy tern
ostrożność tego badacza — aby nie okazać przesady w obliczaniach
na naszą korzyść — była tak wielka, że uwierzył zbyt ślepo statysty-
ce urzędowej, nie znającej np. Polaków w Gdańsku, w po w. elblą-
skim i wałeckim i t. d. i t. d. Wskutek tego cyfry ogólne musiały
wypaść zbyt skromnie, jak to w następstwie częściowo stwierdzo-
ne zostało.
w roku 1898 dokonał nowych obliczeń p. Franciszek Olszew-
ski. Wartykule, drukow^anym w/u^r^ć^rze WarszaicsJctm, {iw Kalen-
darzu Katolickim z r. 1901), bierze on za podstawę liczby Czyń-
skiego i uzupełnia je obrachunkiem przyrostu naturalnego tudzież
nową statystyką rosyjską. W dwa łata później podejmuje te samą
pracę w Miesięcznilm Kuryera Folslciego p. Ludwik Straszewicz,
ale już na podstawie lepszych materyałów. Wreszcie w lipcu
1902 r. prof. Wt. Czerkawski przedstawił wydziałowi historyczno-
fiłozoficznemu Ak. Umiejętności w Krakowie prace swoją p. t. „Ba-
dania nad ilością Polaków i ich ugrupowaniem w krajach zagra-
nicznych". Rozprawy tej, spoczywającej dotychczas, jeżeli sienie
mylimy, w rękopisie, nie mieliśmy pod ręką w chwili pisania ni-
niejszego. Tylko cyfry ogólne zakomunikowane zostały w spra-
wozdaniach i te przytoczymy na właściwem miejscu.
Czy autor niżej podpisany przychodzi do czytelnika z nowym
i lepszym dokumentem statystycznym:
Niestety, nie mogę tego o sobie powiedzieć; przeciwnie, odra-
zu mówię, że nie mam zamiaru pisać rozprawy naukowej; pragnę
tylko dać czytelnikowi wyobrażenie mniej więcej dokładne o sta-
nie kwestyi. Natomiast niech mi w^olno będzie zapewnić go, że
starałem się w miarę możności zapoznać się bezpośrednio z mate-
ryałem surowym i fragmentarycznym, że usiłowałem uwzględnić
wszystkie najnowsze dane statystyczne, że wreszcie spożytkowałem
niektóre cyfry, świeżo ujawnione i publikacyom wymienionych
wyżej autorów nieznane. Te ostatnie dotyczą między innemi Po-
laków w Stanach Zjednoczonych i w Brazyhi.
Powtórzę tu jeszcze za Czyńskim, że byłoby rzeczą bardzo
ciekawą poznać liczebność ludności polskiej nietylko w stanie sta-
tycznym, lecz i dynamicznym, poznać fluktuacye tej liczebności
IV ciągu czasu pod wpływem różnych okoliczności. Atoli brak
materyału porównawczego stoi temu w najwyższym stopniu na
zawadzie. Swoją drogą, gdzie będzie można, uczynimy odpo-
wiednie zestawienia, sięgając nawet odleglejszych czasów.
6 —
Obrachunek szczegółowy.
I. Państwo Memleckie.
Trzy rozbiory Rzeczypospolitej, a następnie traktat wiedeński
przyłączyły do Prus około 54.300 km.^ z ludnością paromilionową.
Z krajów polskicli rząd pruski utworzył dwie prowincye: W. Ks,
Poznańskie i Prusy Zactiodnie. Oprócz tego Polacy żyją je:izcze
na terytoryacłi, dawniej już przyłączonych do Prus: na Szląsku
i Mazuracti pruskicłi. Ludność ta prawie na całym obszarze jest
uświadomiona, poczuwa sie do narodowości polskiej i daje tego
niezliczone dowody.
W początkowycli latacli po rozbiorze Polski przy spisach od-
różniano tylko w prowincyach polskich wyznanie i na podstawie
tego obliczano dopiero poszczególne narodowości. Zrazu było to
możhwe, dopóki prąd kolonizacyjny nie naniósł do dzielnic pol-
skich liczebnie dość silnej warstwy Niemców katolików. W latach
1827 i 1828 wstawiono w regencyi opolskiej i gumbińskiej nową
rubrykę ..jeżyka kościelnego". Zdawałoby sie — pisze Komoro-
wski— że język, w jakim ktoś odmawia pacierz, może dać najlep-
szą wskazówkę czyjejś narodowości. Tymczasem wiadomo, że
na Szląsku do ostatnich czasów ludność powszechnie używała
książek czeskich do modlenia się, podobnie jak u Kabatków, Mazu-
rów pruskich przeważnie niemieckie są w użyciu. Zaprzestano
zatem tej nieudanej próby, a przystąpiono do bezpośredniego roz-
działu ludności na podstawie własnego przeświadczenia, dając
kategoryczną odpowiedź na zapytanie: Polak czy Niemiec: Była
to jednak zawczesna jeszcze próba.
Zwrócono się zatem po r. 1830 do języka, rozmaicie pojmo-
wanego, a od r. 1843 zaczęto już przechylać się na stronę ..języka
rodzinnego'". W r. 1890 wprowadzono rubrykę ,, języka ojczyste-
go'", w r. 1895 znowu jej nie było, w r. 1900 uwzględniono ją.
Komorowski słusznie zwraca uwagc, że rubryka taka nie wystar-
cza, że przedstawia ona pole do znacznych nadużyć politycznycii,
zwłaszcza tam, gdzie lud niedokładnie rozumie podrzędne znacze-
nie dyalektów: kaszubskiego, mazurskiego, szląskiego i t. p. Z tego
powodu cyfry, sporządzone przez niemiecki urząd statystyczny,
powinny podledz kontroli i korekturze.
Ogłoszony w połowie r. 1902 wynik spisu ludności z roku
1900-go przedstawia cyfry następujące:
Jeżyk polski podało jako jeżyk ojczysty osób 3.086.489
(1.495.374 mężczyzn i 1.591.115 kobiet).
Jeżyk ,, mazurski" jako jeżyk ojczysty 142.049
Język ,, kaszubski" ,, ,, ,, 100.213.
Oprócz tego znalazło sic sporo osób, które mówiły ,, dwoma
jeżykami". Jakim sposobem można posiadać jednocześnie dwa
jeżyki ojczyste? — tego, oczywiście, urzędowa statystyka niemiecka
nie wyjaśnia. Tak wiec mówiły:
Po niemiecku i po polsku 169.634 osoby
Po niemiecku i ,,po mazursku" . . , 10.898 ,,
Po niemiecku i ,,po kaszubsku" . . . 1.052 ,,
Statystyka ta staje sic niedokładną, o ile ctiodzi o oznaczenie
narodowości przez stworzenie rubryki ,,mówiącycti po niemiecku
i obcym jeżykiem", przez co cliciano obniżyć liczbę osób pocłiodze-
nia nie niemieckiego, a równocześnie zwiększyć liczbę niezdecydo-
wanycli pod względem narodowościowym. W rzeczywistości zaś
statystyka ta wykazuje tylko liczbą tych, którzy z jakiejkolwiek
przyczyny, głównie z powodu zależności służbowej lub urzędni-
czej, nie śmieli przyznać sic otwarcie do narodowości ,,obcej".
Nadto rozdzielono Polaków zupełnie dowolnie, według po-
wiatów, które zamieszkują, na Polaków, Mazurów i Kaszubów.
Z uwzględnieniem tego wszystkiego, ze statystyki urzędowej wyni-
ka, że w r. 1900 w granicach państwa niemieckiego mieszkało Po-
laków: 3.086.489-1-142.049 („Mazurów") + 100.213 (,,Kaszubów")
+ 189.634 (,,niemieckicli Polaków") -j- 10.898 (,, niemieckich Ma-
zurów") + 1.052 (,, niemieckich Kaszubów"), czyli ogółem
było w r. 1900 w Państwie niemieckiem, według urzędowej
statystyki niemieckiej,
3.510.335 Polaków.
— 8
I ta cyfra jest zapewne raczej jeszcze za niska, niz za wysoka.
Przypuszczenie bowiem, że którykolwiek Niemiec pod koniec ro-
ku 1900, wobec urzcdow^ej akcyi i agitacyi antypolskiej miałby
przyznać sic do używ^ania jeżyka polskiego obok niemieckiego
w stosunkach domowych, jest zupełnie wyłączone. Z drugiej stro-
ny zaś stwierdzono, źe w Prusacli i na Pomorzu urzędnicy, mimo
protestów^, zapisywali jako ,, Niemców" wielką liczbę Polaków
z nazwiskami niemieckiemi.
Ze statystyki powyższej okazuje się, że dotychczasowe obli-
czenia, dokonywane przez Polaków^ a będące zwwkle popraw^kami
spisów urzędowych, przedsiębrane były pod hasłem nadmiernej
ostrożności. Komornicki na podstawie głównie statystyki szkolnej
dawał cyfry takie (dla r. 1890)
W. Ks. Poznańskie . . . 1.098.455
Prusy Zachodnie .... 526.841
Prusy Wschodnie . . . . 377.122
Szląsk 1.130.603
Inne prowincye pruskie około 100.000
Razfem Kr. Pruskie . 3.233.021
Straszew^icz dla r. 1900 podniósł ją do 3.400.000.
Olszewski znalazł tylko 3.160.000.
Widzimy, że naw^et statystyka urzędowa przyznaje ilość dale-
ko większą, cliociaż, jak to podnosiły w swoim czasie pisma po-
znańskie, niew^olna ona była od tendencyi politycznych.
Czy żywioł polski w Państwie Niemieckiem stosunkow^o wzma-
ga sie liczebnie lub opada, na to odpowiedzieć stanowczo jeszcze
nie można. Oczywiście, bezwzględnie biorąc, cyfra ludności w^zra-
sta. Według Tetznera {T)ie Slaueu vi Deutschlaml) w r. 1858 było
Polaków (wraz z Mazurami i Kaszubami) 2.009.816
W r. 1861 ,, ,, 2.265.042
„ 1864 „ „ 2.356.800
„ 1867 „ „ 2.436.800
„ 1B90 „ ,, 2.977.951
Dodajmy do tego cyfrę obecną 3-510.335
a przekonamy sic, że żywioł polski rośnie tam stosunkow^o szybko.
Inaczej natomiast przedstawiają sic rzeczy, gdy weźmiemy je w po-
równaniu z rozwojem żywiołu niemieckiego.
Według Komornickiego, w latach 1816 — 1S49
Polacy wzrośli o . . . 55 -SS^
, zatem . . =t37.<)T?,
Niemcy ,. 93-299o
1 A " M 1 /c. ,-- I ^ Polacy — 13.0790
Ludność oąołem \yzrosla o (^>>.l^% { zatem ^^. - , _
1 Niem. -j- 24.^4'^
W latach późniejszych stosunek ten znacznie sie zmienia na
korzyść Polaków, tak że przy porównaniu np. procentów ludności
polskiej z r. 1890 z procentami z r. 1867 okazał sic taki udziałowy
przyrost tej ludności:
W regencyi gdańskiej . . . -f 1.18^
kwidzyńskiej . . + 2.47^
W Prusach zachodnich . . . +1.86'^'
Niemcy starają sic osłabić znaczenie tych cyfr dowodzeniem,
że ..spis z r. 1867 podawał mniej Polaków, niż było w rzeczywi-
stości". Starajmyż sic wice zapamiętać to zdanie i... zachowywać
na przyszłość odpowiednią ostrożność.
Jeszcze kilka słów o geograjiczniirn rozdziale ludności. Spo-
glądając na mapc wraz z Czyńskim. widzimy, że
1) W W. Ks. Poznańskiem i Prusach Zachodnich ludność
przeważnie polska zamieszkuje przede wszy stkiem dwie tery tory al-
ne grupy: a) Jedną w formie nieregularnego czworokąta, oparte-
go podstawą o granice Królestwa, pomiędzy Wieruszowem, Wscho-
wą, Międzychodem i Toruniem: />) drugą w formie półwyspu etno-
graficznego na lewym brzegu W^isły, pasem, ciągnącym sic od sa-
mego morza Bałtyckiego (Polacy w Pucku, dawnym porcie za
Władysława IV, dotykają morza) 5 — 10 mil szerokości, około 20
mil długości, aż do granic Królestwa koło Torunia, przyczem pas
ten koło Chełmna przekracza Wisłę. Na prawym brzegu Wisły
znajduje sią też polska wyspa etnograficzna koło Sztumu. Podług
Bockh'a terytoryum przeważnie polskie zajmuje w Prusach Zacho-
dnich 110 mil kw. i 1400 osad. Obie powyższe grupy rozdzielają
kolonie niemieckie, założone przez P>yderyka II nad Notecią i cią-
gnące sie aż do Torunia.
2) Na Szląsku niema tak silnego zmieszania dwu narodowo-
ści, jak w Poznańskiem i Prusach Zachodnich. Mniej więcej pro-
sta linia, przeprowadzona od Krotoszyna na Brzeg do Prądnika
2
— ]() —
i potem do granicy austryackiej w Morawskiej Ostrawie odgrani-
cza terytoryum polskie od niemieckiego. Pierwsze, podług Bóckha,
zajmuje 175 mil. kw. i 2.795 osad.
3) Na Mazurach ciągnie sią ludność polska pasem równole-
głym do granicy Królestwa, na południe linii od Olecka az do Lu-
bawy; pas ten ma szerokości H — 10 mil.
Wogóle, podług Bockti'a, ludność polska przeważa na teryto-
ryum 923 mil kw. z 11.488 osadami.
II. Państwo Rosyjskie.
Traktaty z r. 1772. 1793. 1795 przyłączyły do Rosyi Litwę.
Białoruś i Małoruś, stanowiące dzisiaj 9 gubernii kraju Zacłiodnie-
go, który wTaz z obwodem Białostockim, przyłączonym w r. 1807,
przedstawia powierzclmie 49S.543 km.' (8.504 mil kw.j i z górą
20.000.000 ludności. Traktat wiedeński (i'Si5) przyłączył do Ro-
syi jeszcze większą cześć b. Księstwa Warszawskiego, która dzisiaj
stanowi 10 gubernii Królestwa Polskiego o powierzctini 1 26.945
km.^ (2.305 mil kw.) i 9* milionacłi ludności. Oba te kompleksy
terytoryalne rozpatrzymy oddzielnie.
Królestwo Polskie.
Dane statystyczne, dotyczące obcliodzącej nas kwesty i. są tutaj
bardzo niepewne. Obrachunek nie może być przeprowadzony
z cyfr bezpośrednich, bo ich dotychczas niema: rezultatów spisu je-
dnodniowego z r. 1897 iiic ogłoszono jeszcze w działach, uwzglę-
dniających narodowości. Oczywiście, te ołMiczenia pośrednie nie
mogą za^vic^ać zbyt wielkich błędów, w l^ażdym jednak razie mu-
szą być traktowane jako niezupełnie ścisłe.
P. Straszewicz oparł sic na urzędowej statystyce ludności z r.
1892, sporządzonej przez warszawski Komitet Statystyczny. Jest
tam podział mieszkańców na wyznania na zasadzie ksiąg ludności.
Wyznanie nie może stanowić, jak to pisaliśmy już we wstępie.
w ostatniej instancyi o narodowości, przeto oparcie to nie jest zu-
pełnie pewne. Bądź co bądź atoli, nie mając innej drogi, musimy
go użyć.
1 1
Komitet statystyczny catą ludność Królestwa w r, 1892 obra-
chowal na 8.808.969 głów. W tern było:
Prawosławnycłi
Katolików . .
Luteran .
Kalwinów .
Żydów . . .
441.846^) czyli 5,0, 7o
• 6.653.694 „ 75,,3 „
470.139 ,. 5.34 -
10.386 ., 0,^2 ,,
. 1.224.652 ., 13.3, „
Cytowany wyżej autor tak dalej rozumuje: Do narodowości
polskiej zaliczyć należy przedewszystkiem katolików, odtrąciwszy
tylko ludność litewską powiatów: Władysławowskiego, Maryam-
polskiego. Kalwaryjskiego, Sejneńskiego, Wyłkowyskiego w gub.
Suwalskiej. Cała wiejska ludność katolicka tycti powiatów wyno-
siła 332.415 głów. co stanowi 3.77"/o całej ludności Królestwa.
Tym sposobem ludność polsko-katolicka zredukowałaby się do
72 7o- Należy jednak pamiętać, że w owycłi okolicacti mieszka
również sporo Polaków przy dworach, a nawet są wsie prawie
całkowicie polskie. Do narodowości polskiej należą też wszyscy
niemal Kalwini i naturalnie pewien procent (może znaczny) ewan-
gelików i żydów. Można tedy uznać, że w Królestwie Polacy
tworzą 757o ogółu ludności.
Ponieważ ludność Królestwa Polskiego wynosiła w początku
1897 roku 9.455.943 głów (według spisu jednodniowego), więc
wtedy było Polaków 7.091.958. Doliczywszy do tego przyrost
w stosunku i7o '^a lat 4, otrzymamy na koniec 1900 r. przeszlo
7.300.000 Polaków w Królestwie Polskiem.
P. Straszewicz. czyniąc powyższe obliczenia, nie był jeszcze
w posiadaniu danycłi spisu jednodniowego z r. 1897, dotyczącycłi
wyznań. My je mamy już pod ręką i widzimy, że mimo pewnycłi
drobnych niezgodności cyfrę powyższą można przyjąć za najbliż-
szą prawdy. Według rzeczonego spisu, katolików w Królestwie
w r. 1897 było 6.987.467, t. j. 74.3270? ^ więc nieco mniej, niż pan
Str. wyrachował. Natomiast przyrost naturalny wzięty został nie-
właściwie w wysokości i7o- kiedy naprawdę wynosi on i.57o-
Zaleski przytacza, że w r. 1872 Królestwo liczyło 6Ą milionów
'; Z tej liczby na gub. Siedlecką i Lubelską dawni Unici :U9.02_' osób.
mieszkańców, a w r. 1897 — 9Ą mil. Powiększenie wynosi pra-
wie 457o (44-857o)' co daje na roczne powiększenie i.57o. Ten
ostatni zatem procent przyrostu w Królestwie musimy uwzględniać
przy wszelkich obliczeniach: nie mamy żadnego powodu bawić sią
tutaj w skromność. Dodam jeszcze, że i p. Olszewski doszedł do
takiej samej prawie cyfry ludności polskiej w Królestwie: opierając
sie na obliczeniach Czyńskiego i na normie przyrostu rocznego,
znalazł on w^ r. 1897 ilość '^^•yo^-OSS Polaków w Królestwie. Gdy
uwzględnimy cztery lata ubiegłe, t. j. do stycznia r. 1900, do któ-
rego wszystkie nasze obliczenia pragniemy sprowadzić, to otrzy-
mamy różnice miedzy naszym a p. Ol. obrachunkiem stosunkowo
nieznaczną.
Zanim przejdziemy do dalszego ciągu naszych poszukiwań,
zatrzymajmy sie jeszcze na obliczeniu ludności prawosławnej
w Królestwie Polskiem. Z zestawień danych urzędowych z ,, Ka-
lendarza astronomicznego- możemy ułożyć tabele, przedstawiającą
wzrost liczebny tej ludności w Królestwie, a mianowicie:
W roku i8.-)5 ... 4.318
1859 . . . 4.836
.. 1893 .. . 442.011
w Warszawie zaś wzrost ten tak sic przedstawia:
W roku 1857 . . . !.,"/>")
1859 . . . i.5(;o
.. 1874 . . . 7.674
1893 . . . 18.096
Kraj Zachodni.
Krajem Zachodnim nazywają sie gubernie: Kowieńska, Wi-
leńska, Grodzieńska. Mińska. Mohilewska. Witebska oraz Kijowska.
Podolska i Wołyńska. Polacy w tych guberniach stanowią tylko
mniej lub więcej silne nawarstwowienie. jakkolwiek kulturalne
i ekonomiczne ich znaczenie jest poważne. Ludność włościańska,
stanowiąca główną cześć zaludnienia tego kraju, należy do naro-
dowości litewskiej (gub. Kowieńska i cześć Wileńskiej), białoruskiej
(pozostała część gub. Wileńskiej, gub. Grodzieńska. Mińska, Mohi-
lewska i część Witebskiej) i maloruskiej (gub. Kijowska. Podolska.
Wołyńska oraz południowa cześć Mińskiej i Grodzieńskiej). Pół-
nocne cząści gub. Witebskiej zamieszkane są przez Łotyszów.
Co sic tyczy źródeł, z którycłi możnaby zaczerpnąć danycłi
ctnograficzno-statystycznycti, to one są w stanie opłakanym. Jedy-
ny sposób określenia mniej więcej przybliżonego ludności polskiej
w tych dzielnicach spoczywałby w obliczeniu ilości katolików. Ale
trzeba pamiętać, że w Kraju Zachodnim, oprócz Polaków, miedzy
katolikami są jeszcze Litwini ze Zmudzinami i Łotysze, oraz tu
i owdzie Niemcy. Z drugiej strony jest też tutaj pewna liczba Po-
laków-kalwinów. Niepodobna wiec marzyć nawet o tern. aby sic
na tej podstawie dało przedstawić jako tako dokładny obraz licze-
bności naszej w tych guberniach, jakkolwiek jest to. powtarzamy,
jedyna podstawa do podobnej statystyki.
Najsumienniejsze studya obliczeniu Polaków w Kraju Za-
chodnim poświecił Czyński. Zużytkował on bardzo duże mate-
ryały, odwołał sic do najrozmaitszych metod i rozumowań. Na
nim też, zupełnie słusznie, oparli sic następnie autorowie, piszący
o statystyce Polaków.
Zanim przytoczymy wyniki tych badań, zwrócić należy uwa-
gę, że w gub. Grodzieńskiej dwa poAviaty posiadają większość
mieszkańców narodowości polskiej: Sokolski (l~).-,')'J i białostocki
'^^^.')^//o)• W 14 powiatach ludność polska stanowi ^viecej niż 7-.
ludności ogólnej. Są tu mniejszości przeważnie bardzo poważ-
ne: pow. Wilejski (4o,g7j, Bialski (:]~J.J, Dziśnieński i Dry.seński
(po 'M^J, Wyłkowwski (37,2), Lidzki (37,0) i t. d. Te części gub.
Grodzieńskiej należą jeszcze do etnograficznego obszaru polskiego.
P. Olszewski, wziąwszy liczby procentowe Czyńskiego. a ogól-
ną ludność gubernii ze spisu jednodniowego, ułożył taką tabelkę:
ogółem
Polaków
';; Poiai<(')\v
Gub.
Podolska . .
3.031 .040
304.619
10.05
Wołyńska . .
2.999.346
316.230
1 0.6 1
Kijowska .
3.,-)64.433
1 ^^>-537
3-55
Wileńska .
i.-)9i.()rj
37r)-^^9i
23.60
Grodzieńska .
1 .()l,~).Si 5
471.817
29.20
* j
Mińska . . .
-'•i5^>-343
■j 88.949
13.40
Mohilewska .
1.707.613
7^>-359
4.46
— 14 —
ogółem Polaków % Polaków
Gub. Witebska . . . 1.502.895 100.840 6.71
.. Kowieńska . . i.54().072 49-754 3-2 1
19 719 3 »9 '2.100.796 10.60
P. Straszewicz dolicza do tego przyrost ('lYo) ^^ 1'^^ cztery
i otrzymuje ogółem około 2.200.000 Polak(3w w 9 guberniacti Za-
cłiodnicli, pod koniec r. 1900.
Podobno obliczenia p. Grendyszyńskiego. oparte również na ru-
brycelacłi kościelnych (z r. 1895) i zestawione z cyframi statystyki
poborowej, prowadzą do tej samej prawie liczby ogólnej. Nieste-
ty, pracy tej nie mamy pod ręką, a ze znanych nam wyciągów
trudno rozpoznać, jaką metodę autor dla sw^ego celu zastosował.
Pozostaje nam jeszcze zapisać, że, według spisu jednodniowe-
go z r. 1^97. katolików było w Kraju Zachodnim 3.803.757,
a w^ szczególności:
mężcz3-zn
kobiet
% ogólnej
ludności
W gub
Wileńskiej . .
460.606
475-221
58.81
Witebskiej
1 75.620
1-Si /)M6
23-99
Wołyńskiej .
• i47-27r)
149-559
9.93
Grodzieńskiej
190.349
194.085
23-99
Kijowskiej . .
54-844
54-558
3.07
Kowieńskiej .
r)7i47i
614.907
-().()2
Mińskiej . . . .
i()().6o6
109.852
10.22
Mohilewskiej
2 5-' )< >2
25-50 1
3-04
Podolskiej . .
i3^>-2 79
"32.43^'
S.70
Razem W Kraju Zachodnim 1.865.952 1.937 '^05 2 4.(.)2
To jest w Kraju Zachodnim mieszkało w i(Sc;7 roku 3.803.757
katolików stanowiących 24.270 ogółu ludności. Dodawszy do te-
go i7o przyrostu naturalnego za .ztery lata, otrzymamy cyfrą
3-955-oo(.) katolików.
Od tej cyfry ogólnej odliczywszy ludność litewsko-żmudzką
oraz łotewską, a dodawszy do niej kilkunasto-tysieczny zastęp \^o-
laków wyznania protestanckiego i mahometańskiego (na zasadzie
badań Czyńskiego), otrzymamy cyfrę bardzo przybliżoną do wy-
prowadzonej poprzednio. Ilość w^c^c Polaków w gub. Zachodnich,
obliczoną na ^/lon.ooo. uważać możemy nietylko za wielce praw-
dopodobną. ale zarazem za mniejszą raczej, niź większą od aktu-
alnej.
W innych częściacli Państwa Rosyjskiego.
Wiemy wszyscy o tem. że w pozostałych częściach Państwa
Rosyjskiego mieszka dużo Polaków, że w niektórych miejscowo-
ściach tworzą oni nawet główny zastęp inteligencyi i siły przemy-
słowej, nikt jednak nie zrobił dotychczas, wobec braku wszelkich
danych ściślejszych, chociażby przybliżonego rachunku. Istotnie
trudności pod tym względem były i są ogromne, a jedyna podsta-
wa, z której wykombinować można jakąkolwiek cyfrę, mianowi-
cie: wyznanie, także nie przedstawiała sic w statystyce zbyt pew-
nie. W tym względzie dopiero spis jednodniowy rzuca pewne
światło, z którego też skorzystamy. Przedewszystkiem jednak za-
notujmy, że praca p. Grendyszyńskiego zawiera także obliczenia
katolików, mieszkających po za Królestwem i Krajem Zachodnim:
miasto Petersburg 3^^-o5(J
gub. Petersburska ^>-05l
miasto Moskwa 14.112
reszta Arch. Mohilew^skiej .... 30.868
miasta Metropolitalne 70.000
Dyecezya Tyraspolska 2^)1.975
Po za parafiami i w wojsku . , ■ . . 181.886
Ormianie katolicy 28.940
Razem . . 630.389
Ponieważ w ogólnej liczbie katolików w Państwie Rosyjskiem
Polacy stanowią przeszło 74- ^i są żywiołem ruchliwszym, łatwiej
emigrują, niż Litwini, wiec z liczby 630 tys. katolików^ należałoby
za Polaków wziąć 4,")() — ,")00 tysięcy. P. Str., aby mieć pewność
uniknięcia pomyłki, wziął 300.000.
Zobaczymy teraz, co mówi spis jednodniowy. Według niego,
w r. 1897 było katolików:
inężcz. knh. mężcz. kob.
Gub. .Archangielska ... 504 124 Gub. Wologodzka ... 467 163
,. Astrachańska ... 936 586 „ Woroneska .... 1.492 660
„ Bessarabska. . . . 11.217 7.397 „ Wiacka 355 256
„ Włodzimierska, . . 1.224 352 Okręg wojska Dońskiego . 5.410 4,344
]h
Gub.
mężcz.
kob.
mężcz
Ekateryiu) sławska
. 16.04H
1 2.956
Gub. Razańska 1.456
Kazańska . .
1.Ó12
433
., Samarska
28.994
Kałiiska ....
1.662
.502
„ Petersburska
39.689
Kostromska. . .
676
163
„ .Saratowska .
17.984
Kurlandzka . .
37.980
36.921
„ -Simbirska
643
Kurska ....
2.129
'X)4
„ Smoleńska .
5.867
Inflancka . . . .
16.758
12.833
,. Taur\'cka.
16.945
Moskiewska .
8.949
5.852
„ Tambowslca .
1.462
Niżegorodzka . .
991
477
,. Twerska .
1.340
Nowgorodzka . .
3.811
749
.. Tulska . .
722
Ołonecka ....
228
167
Ufimska .
671
Orenburska . ,
2.318
1.521
„ Charkowska
5.291
Orłowska
3.055
844
,. Chersońska .
53.506
Penzeńska . .
809
328
.. Czernihowska
2.853
Fermska
1.502
896
,. listlandzka .
1.389
Poltawska .' . .
3.398
2.203
,. Jarosławska .
1.364
1'skowska
3.253
2.219
Razem w Rosyi Europejskiej jest katolików ~)~/)
()'j
Oprócz tego na Kaukazie:
mężcz. kob.
W gub. Bakińskiej .... 1.620
Dagestańskiej .
Elizawetpolskiej
Karskiej . .
Kubańskiej . .
Kutaiskiej . .
2 046
567
4.286
4 330
3.004
619
115
1 611
87
3.102
1.119
W gub. Stawropolskiej
'Perskiej . .
Tyfliskiej . ,
("zarnomorskiej
,. lirywańskiej
mężcz
1.32()
4.537
8.100
1.479
1.994
Razem na Kaukazie 43.952 katolików.
Na Syheryi:
luężcz.
kob.
w gub. Amurskiej . .
313
110
„ Jenisejskiej . .
. 4.561
1.607
Zabajkalskiej .
. 1.44C)
455
„ Irkuckiej . .
. 2.990
1 .042
Przymorskiej .
. 3.379
312
mężcz.
W gub. Tobolskiej .... 4.378
„ Tomskiej . . . 5.388
Jakuckiej 348
Na Sachalinie 1.392
Razem na Syberyi 34.152 katolików.
W Azy i środkowej:
w obw. .^kmolińskim .
Zakaspijskim .
Samarkandzkim
Semipałatińskim
„ Scmireczeńskim
mężcz.
kob.
mężcz.
997
707
W ubw
Svr-Uar .
. 2.563
. 4.445
■2')'>
Turhajskiiii
. . 105
. 1.463
125.
Uralskim
. . 226
153
■ 78
■
Fergańskini
. . 1.513
141
54
Razem w Azyi środkowej 13. 128 katolików.
Wreszcie znajdujemy w Państwie Rosyjskiem katolików
W Finlandyi {poddi(?i//c/t /us^Jslich) . . 2.049
W Bucharze 1.1 66
"X,
z POWIATU RADZIMIŃSKIEGO. GOSPODARZ Z MOKREJ Wei.
w Chiwie 3
Marynarzów na statkach wojennych . 30;]
Og(3łem wiec. po za Królestwem i krajem Zachodnim, 650.775.
Do liczby tej, jak widzimy, bardzo zbliżonej do ustanowionej
przez p. (irendvszvńskieg(). należy dołączyć przyrost naturalny i"/^
(co wydaje nam sie więcej niż umiarkowanem, bo emigracya ka-
tolików w gtąb Rosyi jest duża), wskutek czego otrzymamy cyfrę
okoto 675 tysięcy. Trzy czwarte z niej zaliczyć na rzecz Polaków
nie byłoby przesadą: gdy weźmiemy 400.000, będziemy pewni, że
nie zwiększamy świadomie liczby swych rodak(')w.
Zestawiamy wszystkie pozycye:
W Królestwie Polskiem 7. 3( )().()()()
W Kraju Zachodnim j.joo.ooo
W innych częściach Państwa Rosyjskiego . 400.000
Razem . . 9.900-000
Tyle było w Państwie Rosyjskiem Polaków na początku ujoi
roku.
jeszcze słówko usprawiedliwienia: ostatnie obliczenia były
szczeg(')łowe. mogły sic wydać za szczegółowe, lecz uczyniliśmy to
tylko dlatego, że cyfry te po raz pierwszy są publikowane w ten
sposób ścisły i niepodlegający zakwestyonowaniu.
111. Paiislwo Aus(rvackie.
«
Rozbiory Rzeczypospolitej, rok 1815 oraz zajęcie Krakowa
w r. 1846 przyłączyły do Austryi ziemie, stanowiące dzisiejszą Ga-
łicye, t. j. około 78.500 km.- powierzchni i z górą 7 milionów lu-
dności. Po za tem terytoryum Polacy mieszkiiją jeszcze: na zie-
miach etnograficznie polskich w Księstwie Cieszyńskiem (Szląsk
Austryacki) i na Spiżu (Węgry), oraz w nawarstwowieniu lub roz-
proszeniu: na Bukowinie, Morawach, w Dolnej Austryi i po więk-
szych miastacli Państwa.
Badania statystyczne prowadzone są w Austryi bardzo po-
rządnie, to też tutaj obchodzące nas cyfry będą pewne i ścisłe. Bę-
dziemy może mieli nieco kłopotu z ludnością żydowską w Galicyi,
3
— IM —
kt()ra przypisuje sic do narodowości polskiej, czego brać poważnie
nie możemy, tudzież ze Szląskiem i Spiżem, gdzie spisy dokonywa-
ne sa nie bez pewnej tendencyjności. Ale że ludność tych krajów
jest oświeccjna, że kontrola inteligencyi przodującej nad funkcyona-
ry uszami rządowymi jest znaczna, wiec różnice mogą dotyczyć
tylko bardzo drobnych pozycyi.
Galicya.
Ludność (ialicyi. używająca mowy polskiej, jest w takim sto-
sunku do mówiącej po rusińsku. jak i.., do i. Ludność polska gę-
sto mieszka w części zachodniej kraju, rusińska we wschcjidniej.
Granica etnograiiczna pomiędzy temi dwoma plemionami rozpo-
czyna sie od Ulanowa, przy ujściu Tanwi do Sanu na prawym
brzegu; następnie, przekroczywszy San. posuwając się na południe,
zbacza coraz bardziej ku zachodowi na Leżajsk i Brzozów: od
Iwonicza biegnie wprost ku zachodowi na Żmigród, Gorlice. Gry-
bów i dochodzi doliną Popradu do Leluchowa. Rzuciwszy więc
okiem na mapę. widzimy, że polska część etnograficzna stanowi
mniej więcej czwartą część Galicy i. a tymczasem ludność polska
przeszło o pół miliona jest większa od rusińskiej. Wprawdzie Ga-
licya zachodnia ma o wiele gęstszą ludność od wschodniej, to
wszakże nie tłumaczy jeszcze ogromnej przewagi liczebnej mówią-
cych po polsku. Przewagę tę jednak zrozumiemy, jeżeli przypo-
mnimy sobie, że w Galicyi wschodniej są liczne wioski i osady
mazurskie, że miasta w^iększe przeważnie są polskie, że właściciele
większych posiadłości i liczna intełigencya mówią po polsku. (Li-
manowski j.
Cała ludność Galicyi wynosiła:
W r. 1880(31 grudnia) . r)-958.9o7
.. i8^S7 .. . 0.403.572
l8(;() .. . r)/)07.8l6
,, 19(X> - • 7-31. "^-CS^
Średni przyrost roczny w^ynosi więc i.oV' o-
Ludność obecna Galicyi ir. 1900). podług jęzvkn towarzyskie-
go, przedstawia cyfry takie:
— 19 —
Jeżyka polskiego używa 3.988.702 głów
rusińskiego ., 3.074.449 .,
niemieckiego .... .. 211.752 ,,
czesk., moraw., słowack. ., 9.014 .,
., słoweńskiego .... .. 127 .,
Inny cli jeżyków ,, 659 ,,
Xa 100 mieszkańców Gałicyi jeżyka połskiego używa 54. 70.
Ludno.ść obecna Gałicyi podług wyznania:
Rzymsko-katołików 3.352.044
Grecko-katołików 3.104.103
,, -wsctiodnicłi . . . . . . '--35-
Protestantów 45-331
Wyznania mojżeszowego . . . . 811.371
Innego 738
W procentacłi wypada na rz. -katolików 45.3 "/o? n^ grecko-
katołików 42.//y, na żydów 11 -//o, na protestantów^ <^^-6°/o-
Z wykazów powyższycłi widać, że Polaków w Gałicyi jest
blizko o 650.000 więcej, niż katolików. Natomiast Rusinów jest
o jakieś 30.000 mniej, niż grecko-katołików.
Co to znaczy?
A no nic innego, tyłko że ogromna cześć żydów przypisała sie
do jeżyka towarzyskiego polskiego, oraz uczyniła to pewna cześć
osób wyznania grecko-katołickiego.
Otóż tego pierwszego daru bez zastrzeżeń przyjąć nie może-
my, nie dlatego, żebyśmy nie chcieli, tyłko że nie wierzymy
w szczerość tej dekłaracyi. Polacy sa bądź co bądź w Gałicyi na-
rodowością przodującą i rządzącą, wiec nic dziwnego, że Żydzi
pragną wobec niej zachowywać wszelkie niekosztowne pozory
prawomyślności. Wiemy jednak z doświadczenia, a Galicya mo-
głaby to łatwo stwierdzić cyframi, jak taki łatwo zaiste pozyskany
akces do narodo\yości rządzącej jest niepewny i nawet zgoła znikomy.
Piszemy o tern dlatego, że pragniemy odpowiedzieć na pyta-
nie ..ilu nas jest?" jak można najdokładniej, a do tegcj musimy pe-
wne cyfry oświetlać logicznie i historycznie.
Pamiętając o powyższych zastrzeżeniach, cyfrę ludności pol-
skiej (ialicyi możem}^ złożyć w ten sposób:
— 2(J —
Rz. -katolików, po odliczeniu pewnej liczby na Niemców i inne
narodowości 3.300.()(xj
(jrecko-katolików 30.000
Protestantów 5.000
Wyznania żydowskiego 20.000
,, grecko-wschodniego (ormian) . . 2.000
Razem . . ir357.000
1 tyle, wedkig nas, jest P(jlak(')W w (ialicyi.
Szląsk austryacki.
Szląsk austryacki dzieli sie na dwie terytoryalnie niepołączone
z sobą połowy: zacłiodnią czyli opawską, zamieszkaną przez lud-
ność niemiecką i czeską, i wschodnią czyli Księstwo Cieszyńskie,
zamieszkane w ogromnej przewadze przez ludność polską.
Ogólna ludność Szląska wynosiła:
W r. i-SNo ~/\)Al~)
,, 1 N(j( ) ()0,~).()49
,. 1900 ()<S().42 2
Średni przyrost roczny wynosi i..;,//o.
Według narodowości było 31 grudnia i</)o r.
Polaków 220.472
Czechów i t. p 146.26,"')
Niemców. 296. -jyi
l"rzeba jednak pamiętać, że wzięto tu Szląsk w cal(jści. Ale
w zachodniej, opawskiej jego części Polaków niema, natomiast
w Cieszyńskiem siedzą zwartą masą. przedstawiając stosunek licze-
bny taki:
Według spisu z r. ] -SSo było w lvs. (^.ieszyńskiem ludności
262.412. Według narodowości z liczłw tej przypada na Polaków
i,")3.724. Czech(')W 7 1 .7'SS, Niemców 36. (S67). Spis ludności z ro-
ku 1890 wykazał w calem Księstwie już 177.403 Polaków, 74.879
Czechów i 41. '"^7)6 Niemców. P<')źniejsze sprostowania podnoszą
te liczł^y do ogólnej cyfry 300. if^o. 'l^ik Aviec ^/^ ogółu mieszkań-
cć)w w Cieszyńskiem jest pochodzenia polskiego, a cyfra ta, wobec
'J 1 —
stwierdzonej tendencyjności urzędników czeskich i niemieckich
przy sporządzaniu spisów, jest bezwarunkowo minimahia.
Po za granicami dziehiic powyższych mieszkają jeszcze Pola-
cy w monarchii Austro- Węgierskiej w następujących krajach: (we-
dług spisu 31 grudnia 1900 r.)
Na Bukowinie 26.857
,, Spiżu 8.000
,, Morawach ... .... 15.560
W Czechach 1-915
,, Austryi dohiej 4.981
., ,, górnej 110
„ Salzburgu 10
,, Tyrolu i Yoralbergu 98
„ Styryi 97
„ Karyntyi 35
,, Krainie 25
Na Wybrzeżu 194
W Dalmacyi 96
Na Węgrzech około 30.000
Doliczając do powyższego ludność pol-
ską w Galicy i 3-357 -Cm^o
i ludność polską na Szłąsku . . . 220.472
Otrzymamy, że te Fn/f sinic Jn.\f/-i)-Wrf/ie?\sJi-icjff byłO W końCU
1900 roku 3.665.450 Polaków.
IV, Polacy w iniiycłi krajach.
Oprócz krajów wyżej wymienionych, Polacy : zamieszkują
jeszcze w wielu innych miejscowościach. Wszędzie tam statysty-
ka nas dotycząca jest bardzo ułomna, niekiedy naw^et wcale jej nie-
podobna otrzymać. Wiemy np., że po r. 1890 utworzyły się licz-
ne kolonie robotnicze polskie w Budapeszcie i Wiedniu, gdzie pra-
CLije przeważnie przy robotach budowlanych około 20.000 Pola-
k(')\v: że powsiah również, nieliczne zresztą, kolonie polskie w Bo-
śnii i Rumunii, a nawet na Węgrzech ( w Nitz-Vajos); że niebrak
nas i w Kanadzie, i na niektórych Avyspach holenderskich i nie-
mieckich, i w Londynie, i w Paryżu, i t. d. i t. d. Nikt jednak nie
podjął sie obliczenia dokładnego wychodżc(')W, tak że nawet trudno
ich w bilansie ogólrym brać pod uwagę.
Wszełak) w dwu krajach zamorskich, w Stanach Zjednoczo-
nych Amer\ ki Póln(jcnej i ^v Brazylii, wychodźtwo nasze przybra-
ło takie rozmiary liczebne, że niepodobna nie zwrócić na nie szcze-
gólnej uwagi, nietylko w sensie spcjłeczno-kulturalnym, ale i sta-
tystycznym.
W Stanach Zjednoczonych.
Polakó\y w Stanach jest bardzo dużo, bo około 1 h miliona.
Są oni rozproszeni, istnieją jednak i większe skupienia, dochodzące
do 150 tys. ludzi, jak w Chicago, lub 40.000, jak w Buttalo. O ży-
ciu ich przez długi czas nie posiadaliśmy bliższych bezstronnych
informacyi. Dopiero av ostatnich czasach ukazało sic parć publi-
kacyi, Avśr(')d których wyróżniły sie pp. Panka i Stefana Bar-
szczewskieg(j. Obadwaj autorowie przez dłuższy czas mieszkali
w Stanach i w życiu tamtej szycłi rodakcny czynniej szy brali
udział.
Wychodźtwo nasze Ay Stanach nie ma przNs/lości. w znacze-
niu ostania sic narodowego. Ogromna przewaga kultury amery-
kańskiej z jednej strony, a brak właśnie wszelkiej kultury u naszych
wychodźcó\y z drugiej, — oto co tworzy położenie prawie bez wyj-
ścia. Wobec tego zdawałoby sie. że zajmowanie sic Polakami
w Stanach jest zbyteczne; tembardziej byłoby takiem wciąganie icłi
do ogólnego bilansu ilościowego. Ot(')ż nie. Zajmowanie sie ni-
mi jest niezbędne po pier\ys/e dlatego, że nigdy nie należy rezy-
gnować ze swoich praw \ tradycyi narodowych i nigdy pisać
ostatniego wyroku w rzeczach tak mętnych, jak r()zw(')j historycz-
ny, a następnie ponieważ ci ł^olacy potężnie zasilają kraj macie-
rzysty swemi oszczędnościami, sa wice poważnym czynnikiem
ekonomicznym nawet na terytoryum etnograficznie polskiem.
Wreszcie zdarza sie, i to dość często, ze wychodźcy nasi powraca-
ją do kraju. Tak wiec Polacy amerykańscy przedstawiają żywy
element narodowy, godny poważnego traktowania, którego od ser-
ca narodowego i od wszelkich rachub odtrącać nie można.
I>iczba wychodźc(')w polskich, osiedlonych obecnie w Stanach,
nie jest dokładnie ^viadoma, aczkolwiek ostatni spis ludności tam-
tejszej, dokonany w r. i()oo, podaje cyfrę ludności pochodzenia
polskiego na 1.264.000. Cyfra ta, zdaniem p. Barszczewskiego, jest
stanowczo za mała, ponieważ wielu wychodźców, pochodzących
z państwa rosyjskiego, austryackiego lub niemieckiego, przynależ-
ność państwową identyfikuje z ogólną narodowością tych krajów,
czy to w skutek niewiadomości. czy też z obawy, że przyznanie sie
do polskości nie będzie przyjęte przychylnie przez Amerykanów.
Wobec tego p. B. sądzi, iż należy liczbę wychodźców polskich
w Stanach przyjąć na conajmniej i4 mihona gtów. Tak samo
utrzymuje drugi z wymienionych autorów, p. Panek.
Dokładniejsze cyfry, ale także ułamkowe, nadesłał redakcyi
..Głosu'- p. Władysław Jarzebski z Waszyngtonu. W raporcie z ostat-
niego (dwunastego) spisu ludności Stanów Zjednoczonych znalazł
on pod rubryką ,,spis osób, których rodzice urodzeni w Polsce"
cyfry następujące:
Stany Zjednoczone (całość) 668.,")36:
Poszczególne stany i terytorya:
Alabama
Alaska .
Arizona .
Arkansas
California
Colorado
Connecticut
Delaware
District of Columbia
Fłorida ....
Georgia ....
Hawaii .
214
19
-'4
644
2-135
1 .006
14.202
1-783
224
2 2
75
Idaho . . . .
Illinois . . . .
Indiana . . .
Indian Territory .
low^a
Kansas . . . .
Kentucky .
Louisiana .
Maine . . . .
Maryland .
Massachussets .
iMichigan . .
123.S8S
12.104
343
i-37<'>
1-358
1-143
304
514
5-7-'7
29.099
59-075
— -M
Minnesota .
Mississipi .
Missouri
Montana
Nebraska .
Nevada .
New Hampshii
Jersey
Me\ico
.. York .
North Carolina
,, Dakota
Ohio . . .
Oklahoma .
Miedzy ()()><.
jach polskich, znajduje sie osób urodzonych w Stanach Zjednoczo-
nych •_> 90.91 2.
Czyli 43--") 7o-
Mieszane pokolenie, napcM pierwsze, napól drtii^ie, przedsta-
wia sie liczebnie w sposób następujący:
Osób z ojców urodzonych w kraju i matek urodzonych w Ame-
ryce ] 5.7 44-
Osób z matek urodzonych w kraju i ojców urodzonych w Ame-
ryce 3.431.
Wielkie miasta wykazują następujące liczby przybysz(')w z kra-
jów polskich:
),). )
'-^4-7'U
Oregon . .
537
14L>
Pensylwania
1 18.204
(^■-/K)
Rhode Island
-'-.yM
331
South (>ar()lini
2C)2
r).(/)7
,, Dakota
1 .039
31
Tennessee .
r)3r)
(/)'_'
1 exas . .
7--'37
LM . 1 1 0
Utah . . .
'^4
93
Yermont
43'^
ir,.o4^
Yirginia .
24'S
70
Washington
«79
1 •9:),")
West Yirginia
804
31-13^'
Wi.sconsin .
70.584
-'77
Wyoming .
128
)bami. kt('
rvch rodzice ur
odzili
sie w kra-
Chicago .
New York
Buffalo .
Milwaukee
r)9.7i3
3^-^73
l8.N4(>
i7-^>33
Detroit 13-<^>31
Pittsburg 1 1.184
Philadelphia . . . . 7-554
Dalszych pokoleń spis ludności nie uwzględnia, p. Jarzebski
jednak sądzi, tak samo, jak wyżej cytowani autorowie, że cyfra
ostatniego spisu nie wyraża wcale cyfry istotnej ludności pc^lskiej
w Stanach. Należałoby ją podwoić, a może i potroić. Tak wiec
możemy przyjąć, że
W Stanach Zjednoczonych mieszka 1.500.000 Polaków.
w Brazylii.
Wychodźtwo polskie w Brazylii znajduje się pod każdym
względem w warunkach najpomyślniejszych i dlatego zasługuje na
szczególnie baczną uwagę. Chłop nasz przenosi sie bowiem
w stosunki klimatyczno-geograficzne prawie takie same, ma mo-
żność zastosowania swych umiejętności w sposc3b korzystny i wre-
szcie nie wynaradawia sic. bo otoczenie obce i nie zmierza do te-
go i nie posiada na to sit. To też niedaw^io trwa emigracya pol-
ska do Brazylii, a już wytworzyła tam potężny zaród nowego spo-
łeczeństwa, które przy odpowiedniej pomocy z zewnątrz i wzro-
ście zasobów intelektualnych wewniątrz może się pomyślnie i trwa-
le rozwinąć.
Sporo osób przyszło do przekonania, że warto się emigracya
brazylijską szczerze zainteresować, i wskutek tego niezłe już mamy
o niej wiadomości. Ale jednej z najważniejszych kwestyi przed-
wstępnych, mianowicie ilości mieszkańców polskich w Brazylii, nie
rozstrzygnięto dotąd dokładnie. Trzeba przyznać, że próby je-
dnostek były i będą zaw^sze mniej w^ięcej niefortunne, bo spis lu-
dności przekracza granice ich możności. A tymczasem statystyka
państwowa w Brazylii jest rów^nie niedokładna, jak w wielu kra-
jach europejskich, i równie tendencyjna.
Może najsumienniejsze były pod tym względem badania p.
Leona Bieleckiego. Według niego, mieszkało przed 2 laty w Pa-
ranie 30 do 35 tysięcy Polaków^ Cyfra ta uległa później popraw-
ce: mianowicie tenże p. Bielecki i p. Kazimierz Warchałowski
sprawdzali powtórnie powyższe Uczby i uznali, że, bardzo ostroż-
nie licząc, można je podnieść do 50.000 (w Paranie). Oprócz tego
jest w stanie S-ta Catharina około 5.000 Polaków i w stanie Rio
Grandę do Sul, "według p. Zdanowskiego, księgarza z Porto-Alłe-
gre, około 15.000. Nadto rozproszonych po Brazylii wypadnie
pewnie co najmniej 5.000. Ogółem więc, według wymienionych
wyżej podróżników^ w Brazylii jest około 75.000 Polaków.
Według Siemiradzkiego (,,Polacy za morzem", str. 13) jest
nas w Paranie 60.000, w Rio Grandę do Sul (,, Szlakiem wychodż-
4
26 —
ców" t. u, str. 22) 30.000. w St. Catharina 5.000, razem 95.000.
Są to dane urzędowe, ale niepewne.
Oprócz tego jest jeszcze około 10.000 Polaków w Argentynie
i.").(). H) W Mjssioiics i 5 t\>. w innych stanach) i z 5 tysięcy w in-
nych państwach Ameryki Południowej, szczególnie w Chili, Peru,
Eąuador. Boliwii i Wenezueli.
Razem więc. według pp. Bieleckiego i Warchałowskiego, jest
w Ameryce południowej 95.000 Polaków
a według Siemiradzkiego ii5.()()()
Zastosowawszy tu krakowski targ. możemy przyjąć, ze
W Ameryce Południowej jest 105.000 Polaków.
Obrachunek ogólny
Zanim przystąpimy do zbilansowania cyfr, zdoł\vtych przez
nas powyżej, przypomnijmy, że
Czyński (r. 1887) obliczał Polaków (bez wy-
chodźtwa) na 12.500.000 gł.
Olszewski (r. 1897) na 15.600.000 ..
Straszewicz (r. 1901) na 18 do K) mil.
Prof. Czerkawski (r. 1902) na 21.1 1 1 .347 gł.
Ten ostatni w^szakże obliczał nas razem z Litwinami.
Cytra nas/a. po doliczeniu tych Polaków, którzy mieszkają
w rozproszeniu w Anglii. l^Yancyi, Egipcie, Afryce Południowej.
Azyi Mniejszej i t. d.. a których ilość bez najmniejszej przesady
można przyjąć na jakieś 50.000. przedstawi sie tak:
W Państwie Niemieckiem .')-5i<'-335
,, Rosyjskiem:
w Królestwie Polskiem
,, kraju Zachodnim .
,, innych częściach P. Ros.
.. Austrvackiem
W Stanach Zjednoczonych
,, Ameryce Południowej
,, innych krajach
Razem
7.300.000
2.200.000
40(^.000
3.96,-). 4-)0
1 .50(^.000
io5.ocx)
50.000
18.730.785
- /
Tvle było Polaków z końcem r. i()oo. Gdybyśmy teraz doli-
czyli i7o przyrostu naturalnego za dwa lata (do stycznia 1903), to
otrzymalibyśmy cyfrę:
19.105.000 Polaków.
Z początkiem roku bieżącego, 1903, tylu nas właśnie jest na
świecie.
Dla porÓAYnania przytoczymy jeszcze tutaj ludność niektórycłi
państw europejskich w r. 1^97.
Rosya Eurcjpejska z Kr()l. Pol. . . 103/) mil.
Niemcy 51^.3 ..
Austro-Wegry 43.3 ,.
W. Brytania 3V>.''^ -.
r^rancya 3'S.;) ,,
Wiochy 31-.3 „
Belgia 6.3 „
Szwecya 5.0 ,,
Serbia --3 ^•
Dania '--3 ■■
Turcya europ T)-'"^ •■
Bulgarya
o-o 5;
RZUT OKA WSTECZ.
Powiedzieliśmy w^yżej, źe brak wszelkiego materyału porów-
nawczego, dotyczącego statystyki polskiej w jej ruchu, czyni nie-
możliwemi głębsze wnioski naukowe i polityczne, jakie kiedyindziej
dałyby sie z takiego materyału wyciągnąć. W dziele Korzona
,, Wewnętrzne dzieje i t. d.'- (a także u Pawińskiego i Kleczy ńskiego)
— 28 —
znajdujemy wszelako próby odcyfrowania przeszłości pod tym
względem.
W Polsce natrafiamy na ślady popisów w X\'I wieku, ale
w XVII o żadnych próbach nie słyszymy, — pisze prof. Korzon —
a za czasów Saskich bezrząd czynił już je niemożliwemi. upadek
zaś oświaty sprawił to, żeśmy nie mieli bodaj ani jednego pisarza,
któryby sie o przypuszczalne obliczenie ludności pokusił, aż do
czasów Stanisława Augusta. Senator, wojewoda poznański Grzy-
mułtowski, mówił w r. 1667: ,,Pogłównego nie życzę z tych racyi,
z których i pierwszemu fpopisowij byłem zawsze przeciwny, bom
w nich widział dcdeeus z porównania wolnych capH/un cnni seniili-
h?{,s- widziałem pcnriilum. bo nas policzyć z niego jiarodv mogą".
Nie policzyły też ..narody" głów szlachty polskiej — dodaje prof.
K. — ani jej chłopów, ani nawet Żydów polskich, ani mieszczan;
nad likiem ludności Rzeczypospolitej przedrozbiorowej zawisła ta-
jemnicza zasłona, której już nikt zedrzeć nie zdoła; można ją tylko
uchylić nieco i w półmroku mniej więcej prawdopodobne tworzyć
obrazy.
Dopiero w trzeciej ćwierci XVIII wieku napotykamy pierwszą
podobną hypotezę Niemca Sussmilcha; podług niej, Polska miała
posiadać 12 milionów ludzi, ale niewiadomo, na jakich podstawach
było dokonane obliczenie. Później zabierali sie do tej pracy Sta-
szyc, Czacki i Lelewel. Według Staszyca, w r. 1776 Polska cała
liczyła 14.000.000 ludności; Czacki podaje raz 16 milionów, drugi
raz tylko 14; Lelewel znalazł dla r. 1764 cyfrę 12.289.000, dość
zbliżoną do prawdy, jakkolwiek wadliwie zebraną, co dotyczy tak-
że i badań poprzednich uczonych.
Korzon po mozolnych i drobiazgowych poszukiwaniach uło-
żył statystykę, według której Polska w r. 1771 posiadała 1 1.420.000
głów ludności. Na terytoryum tem dzisiaj mieszka blizko 50 mi-
lionów głów.
Ludność owa dzieliła się (w r. 1791) podług wyznań tak:
Katohków rzymskich
Greko-unitów ....
Dyzunitów
Protestantów ....
Starozakonnych (Żydów)
4.660.000 głów. czyli 53.3 7o
2.600.000 .. .. 2(;.~, ..
300.000 .. .. ;]-4 ■•
150.000 .. .. 1.7 :,
900.000 .,. ;; 10.-, ,,
— L>9 —
Roskolników loo.ooo głów, czyli i.i "/^^
Ormian 30.000 ,, ,. 0.5 ,,
Mahometan ,~)0.ooo ,, ,, 0.6 ,,
Podług stanów:
Szlacłity 725.000 ,, „ H.o .,
Mieszczan 500.000 ,, ,, 5-7 ,,
Żydów 900.000 ,, ,, 10.2 ,,
Włościan 6.365.000 ,, ,, 72.0 ,,
U prof. Kleczyńskiego znalazłem zliczone: ludność dyecezyi
krakowskiej z r. 17H7 i dyecezyi płockiej z r. 1778. Wobec po-
wyższych cyfr ogólnycłi dane prof. Kleczyńskiego mniej nas na
tem miejscu mogą ohctiodzić, zanotuje wiec tylko szczegół, że
w dyecezyi pierw^szej wykaz stwierdza 93"/^ katolików i 7.1 i'V'o
Żydów, w dyecezyi drugiej 92.H*7o katolików^ i 5.77o Żydów. To
znaczyłoby, że jak dzisiaj, tak i dawniej w granicacłi dawnej Rze-
czypospolitej Żydzi mniej gęsto zamieszkiwali dzielnice etnograficz-
nie polskie; chętniej natomiast sadowili sic i sadowią na ziemiach
ruskich.
Prz\' pisaniu niniejszego szkicu korzj-staliśmy z następujących rozpraw i źródeł:
Cz3'ński Edward. „Etnograficzno-statystj^czn}' zar3's liczebności i rozsiedlenia ludno-
ści polskiej" {Wisła. 1887, zeszyt I— VI).
Andrzej S. „Z powodu artykułu p. Cz3'nskiego" (Wisła, tom II, 1888).
Stefan Ramułt. „Statystyka ludności kaszubskiej". Kraków, 1899.
Stefan Komornicki. „Polska na Zachodzie". Część I. Lwów, 1894.
Dr. Franz Tetzner. Dic Slatcen in DeiitschUnid. Braunschweig, 1902.
Dr. Nadmorski. „Ludność polska w Prasach Zachodnich". , (Pamiętnik Fizi/ograficz-
mj, tom IX, 1889).
Tadeusz Korzon. ^Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta". Warszawa, 1897.
Witold Załęski. „Królestwo Polskie pod względem statj'styczn3^m". Część I, War-
szawa, 1900,
Franc. Olszewski. „Ilu na jest?" („Kalendarz katolicki", r. 1901).
Ludw. Straszewicz. „Ilu nas jest?" („Miesięcznik Kuryera Polskiego", Warszawa, 190(^).
R. Dmowski. „Wychodżtwo i osadnictwo". Część I. Lwów, 1900,
P. Panek. „Polacy w Stanach Zjednoczonych Amer3fki Północnej". Lwtiw, 1899.
Stefan Barszczewski. „Polac3' w Ameryce". ■ Warszawa, 19<12.
.1. Siemiradzki. „Szlakiem w3'chodźców". Warszawa, 1899. (\.Bihl. dzieł. w\bor.").
Harwot Jerz\' prof. „Ciesz3'n i ziemia cicsz3Tisl<a". Przemyśl. 1S');<.
H. K. Swida. „Od'rodzenic Szląska". Cieszyn, 1894.
— 30 —
Józef Kleczyński. „Spisy ludności w Rzpltej Polskiej" („Rozprawy Akad. Um., wydzia
historyczno-filozof. Serya II, tom V, Kraków 1894).
„ „ „Pogłówne generalne w Polsce" (1. c).
Wielka Encyklopedya Ilustrowana Sikorskiego (art. p. t „Galicya").
Rezultaty spisu jednodniowego w P. Rosyjskiem (po rosyjsku).
Gozeia Polska, S'J 217 i 232, r 1902.
Głos, i\a 50, r. 1902.
„Prace warsz. Komitetu statystj-cznego" z różnych lat.
L. Bielecki. „Listy z Brazylii" (Gazeta Polska, r. 1900).
Biblioteka Warszawska październik, 1902 (Raport Ak. Um. w Krakowie o badaniach
prof. Czerkawskiego).
Podręcznik statystyki Galicyi, tom YIl, 1902.
B. Limanowski. „Galicya", Warszawa, 1892.
^oCesfaw ^osRowsRi.
— ^^^^^
jJlM
Rys ludoznawczy.
I. STANOWISKO POLAKÓW W SZCZEPIE
ARYJSKIM.
Wstęp. Cztery rasy. Plemiona aryjskie. Słowianie.
Jt^etki milionów ludzi zamieszkują kule ziemską, a taka wśród
f^' nich panuje rozmaitość budowy cielesnej, mowy i obyczaju,
że dotychczas, pomimo wytężone usiłowania uczonych, nie zdoła-
no wynaleźć zasady podziału plemion i języków na pewne jasno
wyodrębniające sie skupienia. Kilka tylko gromad, bliżej z nami
dziejowo, duchowo i cieleśnie spokrewnionych, poznano bliżej
i opisano: reszta, jak np. plemiona amerykańskie, afrykańskie
i australskie, pozostaje dotąd bez ściślejszego określenia, jeżeli nie
budowy cielesnej, to warunków języków, pochodzenia, powino-
wactwa i t. p.
Najmniej może dokładnym, ale dla nie-specyalistów najdo-
godniejszym jest podział całej ludzkości na cztery rasy według
barwy skóry; podział to raczej mechaniczny, oparty na znamio-
— 32 —
nach nieistotnych, jak klasyfikacya roślin Lineusza, ale zato oczy-
wisty i poglądowy.
Otóż wedle barwy skóry całe człowieczeństwo daje sie po-
dzielić na rasy: czui-iki czyli murzyńską, do której należą krajowcy
Afryki, południowo-wschodniej części Azyi. Australii i Polinezyi,
oraz rozrodzeni w Ameryce przybysze z Afryki, Murzyni amery-
kańscy; do rasy czerwo/iej czyli miedzianej należą tak zwani Czer-
wonoskórcy. tubylcy amerykańscy: do żółtej należą plemiona mon-
L^olskie. chińskie i japońskie; do hialr} wreszcie szczepy aryjskie
i chamicko-semickie. o których nieco obszerniej wypadnie nam po-
mówić.
Plemiona rasy czarnej i czerwonej małą role grały w r(;zwo-
ju ludzkości, z naszym szczepem słowiańskim nie miały styczności,
wiec o nich rozwodzić sie nie będziemy. Rasa żółta bliżej nas
obchodzi, bo z należącemi do niej plemionami Słowianie od wie-
ków sąsiadowali, czasowo im ulegali (i ulegają, jak np. Słowacy
i Chorwaci na Węgrzech), z obyczaju i mowy dużo od nich prze-
jeji, miejscami z niemi sie zleli; to też mówiąc poniżej o Słowia-
nach poszczególnie, wspomnimy raz jeszcze o styczności słowiań-
sko-fińskiej.
Ze do rasy białej należymy sami, a że nadto stała ona i stoi
na czele dziejowego postępu łudzkości, godzi sie wiec, abyśmy bar-
dziej szczegółowo jej sie przyjrzeli i stanowisko w^ niej nasze okre-
ślili. Nazywa sie też ona rasąjofecJcr/^ według dawnego podziału
łudzi na Jafetydów, Semitów i Chamitów, niby potomków synów
Noego. Oprócz szczepu indo-europejskiego, do laórego należą
i Słowianie, zaliczają sie do rasy tej Chamici i Semici. Chamita-
mi nazywamy kilka dzisiaj żyjących plemion afrykańskich, potom-
ków dawnej ludności libijskiej i etyopskiej, oraz Koptów, pocho-
dzących od Egipcyan starożytnych.
Semici bliżej nas dotyczą, należą bowiem do nich Żydzi, tak
ściśle z nami dziejowo, a dziś już w części i rodzinnie spleceni; na-
leży wiec kilku słowami skład szczepu semickiego zarysować.
Należeli do niego wygaśli już dzisiaj Asyryjczycy, Chaldej-
czycy, Syryjczycy, Hebrajczycy, Samarytanie, Fenicyanie oraz po-
tomkowie ich Kartagińczycy; z dzisiaj żyjących: Arabowie, kilka
drobnych plemion w Afryce i Żydzi, potomkowie Hebrajczyków^
z OKOLIC SZKALMIERZA I DZIAŁOSZYC.
Wszystkie te plemiona semiclcic i cieleśnie i językowo wcale są
blizkie siebie. Odegrały one w dziejach cywilizacyi ważną role:
wspomnijmy astronomie chaldejską, ustrój społeczny i księgi świę-
te Hebrajczyków, kolonizacye świata starego przez Fenicyan, wresz-
cie olbrzymie zasługi naukowe Arabów; dzisiaj jeszcze Żydzi waż-
ne stanowisko w przemyśle i handlu całego świata zajmują:
Ale najszczytniejsze i najzaszczytniejsze znaczenie w dziejacli
cywilizacyi los przeznaczył naszemu aryjskiemu szczepowi. Prze-
dziwna harmonia wzlotów idealnych z niezapieraniem sie warun-
ków realnych żywota, szczęśliwie ustosunkowanie marzyciełstwa
z trzeźwą krytyką, oraz praw^ jednostki z prawami zbiorowości,
brak zapędów fanatycznych w jakimkolwiek kierunku, wielkie za-
miłowanie prawdy i wolności, wszystkie te zalety (które w staro-
żytności najwidoczniej uwydatniły sie w narodzie greckim, a w cza-
sach nowożytnych w plemieniu angielskiem) przyczyniły sic do
zjednania szczepowi naszemu pierwszorzędnego w dziejach miej-
sca.
Które okolice ziemi były kolebką jego, o to do dziśdnia toczą sie
spory pomiędzy uczonymi. Najwięcej prawdopodobieństwa ma
pogląd, wywodzący Aryjczyków z wyżyn średnioazyatyckich Mus-
tagu i Belurtagu. Ztamtąd rozeszli sie zapew^ne oni do wszyst-
kich dzisiejszych siedzib swoich. Kiedy? Na to odpowiedzieć
można na pewnych tylko kombinacyach opartem przypuszczeniem:
na lat 2000 do 1500 przed erą naszą.
Wszędzie, dokąd tylko przywędrowały plemiona aryjskie, znaj-
dowały już ludzi; do jakiej rasy należeli oni, dzisiaj orzec trudno;
rzecz pewna jednak, że Indowie zastali w nowej ojczyźnie sw^ojej
ludy innego szczepu, których potomkowie dotychczas szczyty pasm
górskich w Indyach zamieszkują; Grecy znaleźli w przyszłych sie-
dzibach swoich Pelazgów, Rzymianie Etrusków, a plemiona, zale-
wające przestrzenie średnioeuropejskie, zastały Basków (o których
powinowactwie z jakiemkolwiek znanem plemieniem po dziśdzień
nic niewiadomo) i popchnejy ich aż na krawędź oceanu Atlan-
tyckiego.
Nazwę Aryjczijlcóic wzięto niedawno z sanskrytu; w jeżyku
tym arya znaczy szlachetny, a także należący do plemienia nasze-
go szczepu, w przeciwieństwie do przedaryjskich krajowców Indyi.
— WA —
Nazywają też szczep nasz iiii]orii}-(ipi'jsi;ini . a Niemcy używają wca-
le niewłaściwej nazwy iiidogicrmańskr. dawniej to samo prawie
wyrażano nazwiskami szczepti hyinlcdskicgo lub jafecl-ieyo.
Plemiona aryjskie.
Niema na to wskaz(')wek dziejowych, ale z różnych komhina-
cyi językowych, archeoloi^ncznych i i^^ieograficznych wywniosko-
wać sic daje pewien porządek wyhmiania sie kolejnei^o plemion
z gniazda przeddziejowei^o .\ry(')w. Zdaje sic wiec, że z kolebki
tej. w której m(')wiono jeszcze jakini> wsp(')ln\"m. pradawnym jeży-
kiem aryjskim, wynurzyli sie najpierw Aryowie azyatyccy. t. j. Indo-
wie i Persowie, bardzo bli/.ko jc/Nkowo i kulturalnie z sobą .spo-
krewnieni; pierwsi zajęli zachodni p(')lwysep indyjski, po.stępując
zwolna od północy ku południowi; przynieśli / sobą już do pewne-
go stopnia rozwiniętą kulturę, jak to widać z por('>wnania wyra-
zów kulturalnych ich jeżyka z mowami innych, a zwłaszcza per-
skich ^vspółplemieńc(')W.
Przez ciąg kilkotysiącletniego pobytu swego na nowych sie-
dzibach Indowie ^vyrobili bogatą literaturę, głównie w jeżyku san-
skryckim. wysnuli bujne pasmo cwolucyi religijnej i artystycznej,
ale politycznie, ugrzązłszy w niewoli, w przesądach kastowwch
i apatyi, nie odznaczyli sie postępem społecznym i do dziśdnia
z odrętwienia wiekowego obudzić sie nie mogą. Sanskryt jest już
dzisiaj jeżykiem umarłym, jak np. łacina i starosłowiańszczyzna;
poszło od niego kilka dzisiaj żyjących odnóg jezyko^vych. zwa-
nych kaszmirską. pendżabską. hindostańską, bengalską i t. d.
Jednocześnie z praojcami lnd(')w. z gniazda aryjskiego wyszli
i osiedlili sic ^v Iranie przodkowie Pers<AV dzisiejszych; mówili oni
i pisali w dwóch jeżykach, bardzo blizkich siebie i sanskrytu: w sta-
roperskim i starobaktryjskim czyli zendzkim; nazywają ich Erań-
czykami, a siedliska ich Eranem (Iran dzisiejszy). Potomkami ich
są Persowie dzisiejsi, a najbliższymi powinowatymi łwii starożytni
mieszkańcy Frygii i Licyi, oraz koczujący nad północnemi brzega-
mi morza Czarnego Scytowie i Sauromaci, a także żyjący dzisiaj
Kurdowie, Ormianie i Oseto^vie kaukascy. Przez Scytów dostały
— 3.") —
sic do dziedzin słowiańskich takie wyrazy, jak np. moc/iła^ chatci^
Icurhan i t. p.
Z wyliczonych tu gahizck staroperszczyzny. oprócz Sarmatów,
których poczytywano za praszczLir(AV naszych, obchodzą nas bli-
żej Ormianie, jako wcieleni do narodowości naszej i stanowiący
dodatni w niej żywioł. Właściwa ich nazwa jest Armeńczycy, od
krainy zakaukaskiej Armenii, ich kolebki: pod ciąi^lym naciskiem
najazdów, ludność jej wielokrotnie emii^rowala do Anatolii. Svrvi.
Rosvi i 1\ircvi. a także do Siedmiogrodu i Polski. Odznaczała sie
zaAYsze kulturą, zabiegli wością i zdolnością do handlu: wMworzy-
ła dość pokaźną literaturę, sięgająca^ I\' wieku po Chr. Dzisiaj
tylko w Kutach w (jalicvi przechował sie jeżyk ormiański wśród
Polaków i ten jest na wymarciu.
Dwie te odnogi szczepu indo-europejskiego osiadły w Azyi
i dlatego składające je plemiona nazywamy Aryami azyatyckiemi.
a niektórzy mianują je poprostu Aryami czy też Aryjczykami. Po
nich z matecznika rasy naszej wyszło plemię greckie, wędrowało
przez Azye mniejszą, gdzie znaczna cześć jego osiadła, zajęło po-
tem wyspy Archipelagu i półwysep Bałkański, a z czasem rozpo-
starło sic ku zachodowi, zaludniając sobą Sycylie i Włochy połu-
dniowe (W^ielka Grecy a) i zakładając osady aż po Gibraltar. Wia-
domo jak potężną role odegrał Hellenizm w cywiłizacyi \vszech-
światowej: rozwinaj sie: w nim po raz pierwszy ^\' dziejach szcze-
ry typ aryjski, ze w^zystkiemi zaletami swojemi i wadami, a z ta-
ką przytem mocą i z takim urokiem, że zawładnął całym światem,
jako przodownik i chorąży ludzkości i po dziśdzień na czele postę-
pu człowieczeństwa kroczy.
Najbliższym zdaje sie (jreków odłamem rodziny aryjskiej byli
l'rako\yie i Ilirowie starożytni, zaludniający niegdyś cześć północ-
ną półwyspu Bałkańskiego, cześć Włoch północnych (Wenetowie,
Liburnowiej i pt)łudniowych (Mesapiowie. Japigowie); należeli do
nich też Macedończycy: ulegli oni wszyscy wplywH:)m greckim
i rzymskim i zleli sie z ich narodowością; potomkami ich jest garst-
ka dzisiaj żyjących, wojowniczych, mało ucywilizowanych Albań-
czyków, zwanych też Arnautami i Szkipetarami; mowa ich prze-
siąknięta jest nawskroś wpływem łaciny i włoszczyzny; literatura
bardzo uboga.
" 36 -
Po Grekach na grunt europejski przybyli Rzymianie, których
rola w dziejach świata zaznaczyła się niezatartym i przemożnym
po nasze czasy wpływem. Byl on niezmiernie obszerny, bo ogar-
niał cały świat ówczesny: był ze względu uspołecznienia ludów
potężny, bo rozpowszechnia! jasno sformułowane a jednolite poję-
cia prawne i polityczne; łącząc się zaś z zachodnią postacią kościo-
ła, przeniknął w najciemniejsze plemiona, ogarniając nietylko ich
umysły, lecz i serca.
Rzymianami nazywamy właściwie pierwotnych mieszkańców
ziemi Latyńskiej od ich wszechświatowej stolicy. Rzymu: oprócz
nich osiedli we Włoszech i zleli się z Latynami blisko im pokrewni
Samnici (mowę ich zwano oską) i Umbrowie. Mowa łacińska
wyAvarla przeważny wpływ na wszystkie ję/vkJ Europy, a av tej
liczbie i na polski, jako język przez długi czas literacki i do dziś-
dnia kościelny. Po zamarciu jego. puściły się ze starego pnia rzym-
skiego odrośle językowe i plemienne: wioska, hiszpańska, portugal-
ska, francuska i rumuńska, nie Avspominając o drobnych gałązkach
w postaci gwar romańskich we Francyi, Belgii i Szwajcaryi.
Przez Rumunów, osiadłych w Węgrzech i wędrujących po
różnych krainach ościennych, dostały się wpływy rzymskie aż do
Galicy i: Huculi niewątpliwie są pochodzenia wołoskiego, a od
nich i bezpośrednio od przybyszów rumuńskich Górale nasi prze-
jęli pewną ilość wyraz(')w romańskich; są to jedyne echa świata
rzymskiego, odbijające się bezpośrednio o Tatry nasze i stanowią
mniejszy kanał wpływów łacińskich, gdy większy przyniósł nam
drogą literacką i kościelną daleko liczniejsze ich okazy. Wylicza-
my tu ze dwadzieścia ciekawszych wyrazów góralskich, wziętych
z ust pasterzy rumuńskich: bryndza, bunda, czetyna, dział (w zna-
czeniu pagórka), ferecyna. frombija, fujara, gieleta, gron, klag, kur-
nuty, Magura (kilka gór tak nazwanych), mirenda. mosur, putnią,
redyk, sichła. siuty. strąga iskąd Strążyska), trombita, urda i t. d.
Wyliczać w\ ra/(')W pochodzenia łacińskiego, będących w po-
wszechnem u nas użyciu, nie ł-»edziemv. bo czytelnik z łatwością
sam je sobie przypomni.
Niektórzy uczeni upatry\yali najbliższe podobieństwo mowy
Celtów z łacińską i z tego powodu przypuszczali prawie jednocze-
sne przybycie do F!iirop\- praojców Rzymian i Celtów. Inni zno-
— .3/ —
wLi. Z wiekszem podobno prawdopodobieństwem, mnit-mają. że ci
ostatni najpierwsi ze szczepu aryjskiego przywędrowali do naszej
części świata, jakoż z czasem znaleźli sie na zachodniej jej połaci,
parci będąc przez inne plemiona od wschodu. Wiadomo, że za-
mieszkiwali Hiszpanię i Portugalię, Francyę, Belgię, Brytanię i pół-
noc Włoch, a także częściowo Szwajcaryę. Niemcy południowe.
Iliryę a nawet Azyę Mniejszą (Galatowie). Dzisiaj liczebnie zma-
lało potężne to niegdyś plemię, zlawszy się z odroślami gromad
romańskich i giermańskich; czystej krwi Celtów spotykamy (obecnie
tylko w Irlandyi, na brzegu zachodnim Szkocyi. na Avyspie Man,
w Walii i Bretanii. Zabytki dawnej mowy Celtów sięgają wieku
IX ery naszej: za naszych czasów żyją jeszcze dwa jej narzecza:
cymryjskie w Walii i Bretanii, oraz gaelickie w Irlandyi. Szkocyi.
i na wyspie Man.
Po Celtach przybyli do Europy środkowej Giermanie. ale nie
wprost z Azyi. lecz. jak się zdaje, ze Szwecyi południowej, dokąd
przedtem ze wspólnej kolebki aryjskiej byli przywędrowali. Dzie-
lą ich na wschodnich i zachodnich; do pierwszych należą Skandy-
nawowie (Szwedzi, Norwegowie i Duńczycy), oraz wymarli dzi-
siaj Gotowie, którzy koczowali po wschodniej Europie, wynurzali
się to nad Dunajem, to w Azyi Mniejszej i osiedli wreszcie jako
Wizygoci (zachodnij pomiędzy Dunajem. Karpatami a Dniestrem,
a jako Ostrogoci (wschodni) pomiędzy Dniestrem a Donem. Pod
koniec wieku IV biskup Wulfila przełożył biblię na język gocki; sta-
nowi ona jedyny zabytek tej wygasłej dziś mowy. Wkrótce Hun-
nowie wygnali Gotów z ich siedlisk: zachodni zawędrowali aż za
Pireneje, wschodni osiedli we Włoszech północnych i podpadli
pod władzę wschodniego państwa rzymskiego; oba plemiona za-
traciły swój język i zlały się z krajowcami.
Giermanowie zachodni rozszczepili się na Niemców, Flaman-
dów. Holendrów i Anglików. Niemcy zaś mową, budową ciała i oby-
czajem dzielą się na północnych i południowych: pierwsi wchłonęli
w siebie wielką liczbę Słowian, PrusÓAN' i Litwinów, w drugich
rozpłynęli się Celtowie. Sasi, praojcowie Anglików dzisiejszych,
zleli się z Celtami i z sfrancuziałymi Normandami; a język ich.
będący mieszaniną giermańsko-romańską, świadczy o zlaniu się
dwóch plemion w jedno, ^\■^^(')d szczepu aryjskiego najpotężniejsze.
- 38 -
Niemców czyli Giernian(')\v starożytni już znali pod rozmaite-
mi nazwami plemiennemi: oprócz miana ogólnego Giermanów,
wspominani sa u pisarzy starożytnych Hermundiirowie, Markoma-
ni. F>y zowie. Chaukowie, Chattowic, Swewi. Longobardzi i inni.
Za naszych czasów w.śród Niemców wyróżniają^ sic następne gwa-
rowe odcienie: Frankowie. Alemani. Szwaby. Sasi. Fryzowie.
Westfalczycy. Bawarowie i 'i uryngowie.
Na początku d/Ac]ń\v Polski sąsiedzt\N'() z \\'\żcj nieco ucywi-
lizowanymi Niemcami dobroczynnie wpływało na świeżo do gro-
na chrześcijańskiego wcielone dziedziny; ale jak Łużyczanom. Cze-
chom, tak i nam i braciom naszym Nadelbianom nauczyciel teutoń-
ski zb}t drogo płacić sobie kazał za natike. w\dzicrając ziemie
i wynaradawiając ich mieszkańc(')W: to też w ciągu tysiącletnich
zapasów setki tysięcy Słowian zachodnich zgineto w walce, albo
sie niemcz} ło. a granica niemiecko-slowiańska o kilkadziesiąt mil
posunęła sic ku wschodowi. Po dziśdzień zapasy te nie ustały i nie
prędko zapewne sie skończą.
Jednym ze skutków odwiecznego stosLinku z sąsiadem nie-
mieckim jest wcielenie d(j jeżyka czeskiego, łużyckiego i naszego
wielkiej ilości wyrazów niemieckich najpowszedniejszego użycia,
jak np. biorąc tylko słowa od c/, h: alkierz, antaba, bal i belka, ban-
hof. barwa, bawełna, bermyca, betv, bigos, blacha, blat. bławat,
bosak, bretnal, browar, bryftregier, brytfanna, buchalter, buda. bu-
dować, bukszpan, bunt, burgrabia, burmistrz, bursztyn i t. d. i t. d.
Niektórym uczonym zdawało sie (i nie bezpodstawnie), że po-
między Giermanami, Słowianami a Litwinami zachodzi pewne
bliższe powinowactwo plemienne i językowe: m(')wiłi \\'iec o gałęzi
giermańsko-litewsko-slowiańskiej. wydzielając ją. jako pewne sku-
pienie odrębne, z gromady aryjskiej. Jakkolwiekbądź, pewnem
jest. że grupa słowiańsko-litewska niewątpliwie stanowi taką ca-
łostke. wyodrębnioną od innych plemion wielkiem stosunkowo po-
dobieństwem jeżyków, podań, wier/eń. zwyczajów, nie mówiąc
już o odwiecznem blizkiem sąsiedztwie, l^onieważ gałąź litewska
osiadła bardziej ku morzu i wydaje sie jakgdyby była tam po-
pchnięta przez Słowian, a także ponieważ litewszczyzna starsze ma
formy językowe i bliższa jest sanskrytu i zendu od jeżyków sło-
— 39 —
wiańskich, przypuszczać tedy wolno, że Litwini nieco wcześniej
od Słowian z gniazda azyatyckiego wyruszyli.
Mówiąc o plemieniu litewskiem. ma sie na myśli całość jego;
ta zaś składała sie z wymarłycli już dzisiaj Prusów (od których
Prusacy niemieccy nazwę dostali) i Jadźwingów, oraz z żyjącycłi
obecnie Litwinów i Lotyszów. Prusowie mieszkali na wscłiód od
dolnej Wisły, w części Prus książecycłi; mowa icłi, przekazana
nam w szczupłych okazach, wzł^^ogacona licznemi wyrazami pol-
skiemi. wygasła. p(^d naciskiem niemczyzny, w wieku XVII. Ja-
dźwingowie siedzieli w lasach podlaskich, niepokojąc polskich
i ruskich sąsiadów; wyginęli pod ich przewagą w wieku Xin,
a mowa ich wygasła bez śladu.
Litwini mieszkają w części Prus książęcych, na północy Kró-
lestwa Polskiego (w powiatach Władysławowskim, Maryampol-
skim. Kalwaryjskim i Sejneńskim) i w guberniach Kowieńskiej i Wi-
leńskiej Cesarstwa Rosyjskiego. Jeżyk ich, jak powiedzieliśmy,
odznacza sie wielką dawnością form i blizko'>cią ze słowiańskiemi.
Literatura litewska ma zabytki z w. XVI, treści przeważnie kościel.
nej, a dzisiaj powoli rozwija się. zwłaszcza w dzielnicy pod ber-
łem niemieckiem. Skutkiem małego jej wpływu na ludność, język
podzielił się na gwary: dołno-litewską czyli żmujdzką i górno-litew-
ską, czyli właściwie litewską, nie mówiąc już o drot^niejszych od-
cieniach podgwarowych.
Łotysze mieszkają w Ktirlandyi i w powiatach Dźwińskim,
Lucyńskim i Rzeżyckim gub. Witebskiej, czyli w tak zwanych
Inflantach polskich. Mowa ich wcale jest blizka litewszczyzny,
tak może, jak czeska polszczyzny. Ubogie ich piśmiennictwo ru-
sza się dzisiaj głównie w Kurlandyi.
Języki litewski i łotewski bardzo się zasilały żywiołami sło-
wiańskiemi. zwłaszcza polskim; obliczono, że w litewskim zapoży-
czenia polskie stanowią jedną trzecią część słownika. Takież
wpływy polskie widać u Litwinów i pod względem kulturalnym.
Słowianie.
Słowianie, przybywając ostatni z Aryjczyków do Europy, za-
jęli wschodnią część jej. osiadając początkowo na niezbyt rozległej
— ĄO —
przestrzeni, pomiędzy Karpatami, g(3rną Odrą, g(3nią połową bie-
gu Wisty, /.rodłami Niemna, ujściem Berezyny i Desny do Dniepru,
górną połową biegu Dniepru. Bołiu, Dniestru i Prutu, ł^rzypusz-
czać wolno, że w tycłi dziedzinacłi zarysował się już gieograficz-
nie i języłcowo podział Słowian na zacliodnich, wsctiodnich i po-
łudniowych.
Ze wskazówek dziejowych i starożytniczych wynika, iż mniej
więcej w W wieku po Chr. rozpoczął się wśród Słowian ruch od-
środkowy. Zachodni podąży łi dwoma szlakami na północo-za-
cliód i południo-zachód: południowi przekroczyli góry i powędro-
wali daleko za Dunaj; północni zaś posuwali się ku wschodowi
i północy, torując sobie drogę wśród rzadko przez Finnów zalud-
nionych równin.
Plemię polskie zajmowało wyjątkowe wśród pobratymców
położenie: siedząc od wieków w sercu Słowiańszczyzny, gdy się
rozpoczęło promieniowanie jej na trzy strony, nie uczestniczyło
w ruchu rozlewnym, lecz za to posunęło na wszystkie strony gra-
nice swoje i zajęło prawie cały ten obszar, na którym siedzieli pier-
wotnie ^vszyscy Słow^ianie. Ta środkowość plemienia naszego
wyraziła się i w mowie polskiej: gdy inne języki słowiańskie wy-
odrębniły i ustaliły pewne formy językowe każdy w jednym kie-
runku, w naszej mowie, niby echem przeddziejowej wspólno.ści
gniazdowej, przechowała się nieznana innym językom słowiań-
skim rozmaitość postaci brzmień i odmian, skupiająca w sobie po-
niekąd wszystkie znamiona odrębności innych narzeczy.
Uzupełniając powyżej uczynioną wzmiankę o podziale Sło-
wian na trzy gromady, wyliczamy tu w skład ich wchodzące na-
rody. Do zachodniej tedy grupy należały przedewszystkiem licz-
ne, nieistniejące d/isiaj rzesze SloNyian tak zwanych Nadłabskich,
Połabskich czyli Nadelbiańskich. zamieszkujących niegdyś północ-
ną część dzisiejszego państwa niemieckiego, na zachód od ostatnich
dzisiejszych siedzib kaszubskich aż po Wezerę, zgnębionych przez
Niemców i ostatecznie w wieku XVII wymarłych, czy raczej wy-
narodowionych. Ci Lutycy, Obotryci, Drzewianie i t. d. mówili
językiem bardzo do naszego zbliżonym, może nawet gwarą mo-
wy naszej; znamy go ze szczupłych zabytków, spisanych w w.
XMI przez Niemców, bardzo więc niedokładnie i bałamutnie.
__ 41 —
Niektórym uczonym zagranicznym i naszym, mniej obezna-
nym z gramatyką historyczną i gwarami jeżyka polskiego, wydaje
sic, ze żyjący dziś Kaszubi i Słowińcy m(3wią jeżykiem połabskim.
Nie przesądzając zagadnienia, czy mowa potabska była gwarą pol-
szczyzny, czy nie, trudno jednak nie uwierzyć, na zasadzie dowo-
dów oczywistych, że narzecze kaszubko-slowińskie jest bardzo cie-
kawą, ze względu na starożytność swych postaci gramatycznych,
gwarą jeżyka polskiego.
Oprócz wymarłego plemienia Nadelbian, do odiamu zachod-
niego Słowian należą: Łużyczanie, Słowacy i Czesi. Łużyczan
żyje już tylko garstka, siedząca pod panowaniem saskiem i pru-
skiem; z ogromnego i potężnego, szeroko rozsiadłego narodu pozo-
stało dzisiaj zaledwie tyle, ile liczy Praga Warszawska. Mowa
Łużyczan najbliższa jest naszej ze w\szystkich słowiańskich, zwłasz-
cza w postaci dolno-łużyckiej. Piśmiennictwo ich szczyci sic licz-
nemi zabytkami od w^ XVI i dzisiaj starannie jest krzewione.
Słowacy, osiedli na południe Karpat, ulegający silnemu ucis-
kowi narodowościowemu ze strony Węgrów, mówią językiem
bardzo zbliżonym do czeskiego i posiadają coraz świetniej rozwi-
jającą sic literaturę; liczba ich przechodzi 2 miliony.
Liczba Czecliów^ w królestw^ie czeskiem, na Morawacli i Szlą-
sku dochodzi 6 milionów. Naród to najwyżej ucywilizow^any
i najstarszą literaturę posiadający ze wszystkich słowiańskich. Gra-
nice jego znacznie uszczuplił ży\yioł niemiecki; wdarł sic on nawet
w środek dziedzin czeskich, tak iż w królestwie stanowi ^'. ludności
ogólnej, a na Morawach Ya-
Najliczniejszem w rzędzie plemion zachodnio-słowiańskich
jest nasze, liczące przeszło 21 milionów; szczegóły o niem są przed-
miotem dzieła tego, wiec tutaj tylko pobieżnie i w najogólniejszym
zarysie je podamy, pomówiwszy w^przód o składzie odłamu
wschodniego i południowego Słowiańszczyzny.
Dział wscłiodni czyli ruski największy jest łiczebnie i teryto-
ryalnie ze słowiańskich. Mow^a działu tego składa się z trzech na-
rzeczy: wielkoruskiego, małoruskiego i białoruskiego. Pierwszym
mówi około 60 milionów, drugim około 25, trzecim około 6 mi-
lionów\ Literatura wielkoruska dzisiaj najbogatsza jest z ruskich;
małoruska przeciwnie dość jest uboga, a białoruska bardzo mało
6
ma okazów i prawie sic nic rozwija. Wielkorosyanic zamieszkują^
północne i środkowe' gubernie cesarstw^a Rosyjskiego; Małorusini
siedzą w południowych, oraz w Galicyi wschodniej, w małej
ilości na Bukowinie i Węgrzech: Białorusini, jako lud wiejski,
mieszkają w gub. Mińskiej. Mohiłewskiej, w większej części Wi-
tebskiej i Grodzieńskiej, w części Wileńskiej i Smoleńskiej.
Do Słowian południowych zaliczają sie Serbo-Chorwaci, Sło-
wieńcy i Bułgarowie. Serbowie z Chorwatami mówią prawie je-
dnym jeżykiem: rozdział pomiędzy nimi jest raczej polityczny
i religijny. Mieszkają w^ królestwie Serbskiem, częściowo w Bul-
garyi i Macedonii, na Węgrzech i w Austryi; liczba ich przechodzi
7 milionów. • Piśmiennictwo od końca wieków średnich pilnie
uprawiane, w w. XIX, po dluższcm odrętwieniu, odrodzone, roz-
wija sie bujnie i wszechstronnie.
Słowieńcy, których liczą przeszło półtora miliona, mają język
najbardziej do chorwackiego zbliżony, zamieszkują prowincye
austryackie: Styryę, Chorutany i Krainę; naród oświecony, zabiegliww
w handlu i rolnictwie, posiada wcale obfitą i oryginalną literaturę.
Bułgarowie noszą nazwę od zdobywców swej krainy pod ko-
niec VII wieku, pochodzących z Azyi i będących nie-aryjskiego po-
chodzenia. Język ich przodków zmienił się pod wpływem stosun-
ku z dzikimi najezdcami oraz z Grekami tak dalece, że za naszych
czasów mogły się toczyć spory, czy istotnie był mową przodków
dzisiejszych Bułgarów, czy też Słow^ieńców, lub też wymarłych
mieszkańców zdobytej przez Węgrów Pannonii. Język ten. posia-
dający liczne zabytki treści kościelnej, sięgające VIII wieku, nazy-
wają starobulgarskim, starosłowiańskim, cerkiewnym lub popro-
stu słowiańskim: jest on mową liturgiczną Słowian obrządku
wschodniego (a w małej części i zachodniego) i był u nich języ-
kiem prawa i nauki w wiekach średnich; w nim to (ze znaczną do-
mieszką słów miejscowych) pisano na Litwie i Rusi dokumenty
prawne aż do początku w. XVII, kiedy natomiast poczęto używać
łaciny. Język nowo-bułgarski uległ znacznemu wpływowi turec-
kiego i greckiego; Hter. podobnież jak serbski, używa starosłowiań-
skich (cyrylicy). Bułgarów w Księstwie i w Macedonii hczą prze-
szło f)^ milionów. Oświata do.ć nizko u nich stoi, jako w kraju
niedawno z pod zaboru Turcyi wyswobodzonym, ale czyni znacz-
ne postępy i pewno wkrótce zrówna się z europej.ską.
43
II. RYS LUDOZNAWSTWA POLSKIEGO.
Wstęp. Budowa cielesna. Mowa. Wiedza ludowa. Wierzenia.
Ku końcowi pierwszego tysiąclecia po Chrystusie plemię pol-
skie rozsiadło się już na rozleglej przestrzeni; od zachodu opierało
się o dziedziny morawsko-czeskie, łużyckie i połabskie; na północy
zajmowało ziemię aż po Bałtyk, siedząc na brzegu morskim od uj-
.ścia Wisły daleko ku zachodowi i stykając się tu z pobratymcami
połabskimi; brzeg na w^schód Wisły zajmowali Prusowie, oddzie-
lając nas od morza; dalej na wschód, aż ku średniemu Niemno-
wi, mieszkali Litwini, a potem, za Narwią i Bugiem, Rusini.
aż po ujście Sanu do Wisły; na południe plemię nasze opierało
się o Karpaty, miejscami przeskakując te góry i zaludniając połu-
dniowe ich stoki, gdzie się stykało ze Słowakami. Polacy przeto
zaludniali cały Szląsk, tak austryacki, jak pruski, całe księstwo Po-
znańskie, wschodnią część Pomorza, Malborskie, Warmię, ziemię
Chelmińsko-Michatowską i tak zwane Mazury pruskie, dzisiejsze
Królestwo Polskie foprócz kilku powiatów litewskich i ruskich),
kilka powiatów gub. Grodzieńskiej, Galicyę zachodnią i cząstkę
podgórza Zakarpackiego.
Lecz bieg historyi inaczej granice te ułożył. Silne i nieprze-
rwane parcie Niemców ku wschodowi poszczerbiło kresy zachodu
naszego; to niemcząc. to kolonizując, częściej przemocą niż spokoj-
nie, Niemcy wcisnęli się w dziedziny szląskie i większą część ich
od północy zgiermanizowali; wgryźli się też klinami i wyspami
w zachodnio-północne krainy nasze, niemcząc przedewszystkiem
miasta; Krzyżacy ztijęli tak zwane później Prusy Książęce, ujarz-
miając Litwinów i Mazurów, a potem zmuszając ich do przyjęcia
protestantyzmu. Zachodnia przeto granica plemienia naszego, pod
naciskiem Niemców, usunęła się znacznie na wschód, a kliny nie-
mieckie oddzieliły nas od bratnich plemion czeskich i łużyckich;
najbliższych zaś pobratymców naszych, Połabian, nawała giermań-
ska do szczętu wytępiła, lub zniemczyła.
— 44 —
Inaczej się działo na granicy wschodniej. Z początku skut-
kiem wojen pomyślnych, a później przez połączenie sic z Litwą,
przodkowie nasi daleko na wschód posuneji przewagę swoją, osia-
dając pomiędzy plemionami ruskiemi, Litwinami i Łotyszami
jako szlachta i mieszczanie, albo też polszcząc ich. Tym sposo-
bem żywioł polski rozlał sic aż po Dźwine Zachodnią i po Dniepr
środkowy. Ślady wpływu tego, po upadku państwa polskiego,
pozostały niezatarte w tak zwanym kraju zabranym (czyH w dzie-
więciu zachodnich guberniach cesarstwa rosyjskiego), a mowa pol-
ska brzmi dotąd w kościołach tamecznych i w ustach znacznej
ilości mieszkańców.
Zanim przystąpimy do kolejnego przeglądu wszystkich okolic,
zamieszkanych przez plemię nasze, musimy się przyjrzeć tym zna-
mionom cielesnym i duchowym, które nas wiążą w jedną całość
plemienną i narodową, a odróżniają od innych. Przestaliśmy ist-
nieć jako państwo niezależne, ale nie przestaliśmy żyć i czuć się
jednym narodem, posiadającym podobną budowę ciała, wspólną
przeszłość tysiącletnią, wspólne siedziby, jedną mowę, podobny
ustrój myśli, jednaki obyczaj, jednakie zalety i wady, wspólne pie-
śni i podania, podobne domy i szaty, wspólne cele i nadzieje, a co
najważniejsza, wiąże nas wspólność losów i miłość niespożyta,
wyrażająca się w wzajemnem uczuwaniu i odczuwaniu doli i nie-
doli najdalszych nawet ogniw plemienia naszego.
O wspólności siedzib, o wyglądzie i naturze każdej dziedziny
naszej opowiada gieografia Polski; o wspólnie przeżytych dziesię-
ciu stuleciach przeszłości naszej prawią dzieje Polski. O tem zaś,
jaka jest budowa ciała i w czem od innych ludzi nas różni, jak du-
sza wyraża się w mowie i z jakiemi innemi językami mowa ta się
krewni; co przeszłość przekazała nam w utworach myśli i wyo-
braźni ludowej, w pojęciach o świecie i człowieku, o rzeczach
i istotach nadprzyrodzonych, w pieśniach i przysłowiach; jak na-
ród nasz się ubiera, jak mieszka, jak się bawi, pracuje, jak wita
nowonarodzonego i żegna zmarłego, jak się modli, w co wierzy, —
o tem wszystkiem mówi etnografia czyli ludoznawstwo polskie.
Przypatrzmy się tedy kolejno budowie cielesnej Polaków, po-
tem mowie ich, zwyczajom, wierzeniom i obrzędom, pieśniom,
melodyom i tańcom, podaniom i przysłowiom, wreszcie warun-
— 45 —
kom życia codziennego, wsi, domom, gospodarstwu, ubiorowi
i pożywieniu. Rozpoczniemy od tych właściwości, które sie sto-
sują do całego plemienia naszego (jak ustrój cielesny, jeżyk, wspól-
ne wierzenia i zabobony, obrzędy i t. d.). a w^ dalszym ciągu za-
glądniemy do wszystkicti okolic kolejno i nadmienimy, czem jedna
od drugiej sie różni (w mowie, wierzeniacti, zwyczajach, stro-
jach i t. d.).
Budowa cielesna.
Wzfost średni człowieka określają na 165 centymetrów. Co
do wzrostu Polaków, nie posiadamy dokładnych pomiarów ze
wszystkich okolic i z tego, co dotąd dostrzeżono, zdaje sie, że prze-
ciętnie wzrost rodaków naszych chwieje sie pomiędzy 160 a 169
cent., więc nazwany być może średnim i niewiele niższy jest od
wzrostu Malorusinów, Litwinów, Białorusinów i Wielkorosyan.
Co do harwi/ slcórij^ to w plemieniu naszem panuje znaczna
rozmaitość; zauważono, że ku południowi zwiększa się jej ciem-
ność; naogót przeważa jasna, ale w mniejszym stopniu, niż u Ma-
lorusinów i Wielkorosyan, w równym, jak u Malorusinów ga-
licyjskich.
Barica itłosów u Polaków najczęstsza jest kasztanowata (sza-
tynowa), 40 do 7 4 ''/o; jasnowłosych i czarnowłosych mniej więcej
równa ilość wszędzie się spotyka; ku południowi przeważa jaśniej-
sza, ku północy ciemniejsza barwa. Naogół Polacy mają ciemniej-
sze włosy od Malorusinów, Białorusinów, a zwłaszcza Litwinów
i Wielkorosyan, ale nieco jaśniejsze od Rusinów galicyjskich.
Oczt/ w plemieniu naszem najczęściej bywają szaro-niebieskie
(40 do 60^ /q), po nich idą czarne (19 do 41^0)' spotykane bardziej
ku południowi siedzib naszych.
Przechodząc teraz do wymiarów czaszki, nadmieniamy, że im
dalej w przeszłość, tem więcej u Słowian znajduje się czaszek dłu-
gogłowych ^); dlaczego przodkowie nasi w tem się od nas różnili.
') Za m-arę czaszek przyjęto tak zwany wskaźnik (indeks), t. j. liczbę, wypadającą ze
stosunku szerokości czaszki do jej długości, przyjętej za 1(X). Jeżeli jip, czaszka ma bez-
- 46 -
różni różnie tłumaczą; najpodobniejszem do prawdy wyjaśnieniem
jest przypuszczenie, że praojcowie nasi, osiadając w przyszłej swej
ojczyźnie, zastali już niewiadomej nam rasy ludność o czaszkacłi
długicli, lecz że stopniowo krótkogłowość słowiańska zwyciężała
i dzisiaj już zapanowała.
Średni wskaźnik czaszek polskicłi jest 80 do 82; Polacy prze-
to należą do krótkogłowców, jak i inni Słowianie (południowi
średnio 82 — 83, Słowacy i Czesi 834, Ctiorwaci 84), acz w mniej-
szym stopniu. Krótkogłowość w dziedzinacłi polskicłi zwiększa
sie stopniowo ku południowi, wraz z ciemniej szem zabarwieniem
oczu i skóry.
Mowa.
Najważniejszym i najwidoczniejszym łącznikiem, wiążącym
w całość naród, jest jego mowa: ale nie zawsze i nie w^szedzie jest
ona u jednego nawet narodu jednostajna: ma swoje dzieje, zmienia
sie z biegiem wieków, a także brzmi nieco inaczej w różnych dziel-
nicach. Najmniej ulega zmianom mowa pisana, t. j. literacka,
używana w księgach, w sądzie i w kościele; najwięcej zaś prze-
kształca sic i zmienia w ustach ludzi niepiśmiennych, a jak mówią,
że ,,co wieś, to inna pieśń", to i o jeżyku powiedzieć można, że co
okolica, to inna gwara. Mówiąc poniżej o każdej dzielnicy zosob-
na, powiemy i o jej gwarze; tymczasem zastanowimy się nad jeży-
kiem polskim wogóle i nad głównemi jego odcieniami.
Wiemy już. że szczep polski zajmował i zajmuje środkowe
miejsce w Słowiańszczyznie; skutkiem tego i jeżyk polski ma pew-
ne właściwości, wynikające ze środkowości położenia jego. Rzecz
oczywista, że jeżeli nie ulega wątpliwości, iż jeżyki słowiańskie
poszły z jednego, dziś nam nieznanego, to ślady języka tego najwi-
doczniejsze być muszą u tego plemienia, które od wieków zajmo-
wało miejsce środkowe i nie oddzielało się od bratnich pokoleń,
zostając dłużej od nich na jednem miejscu. Jakoż w istocie mowa
względnej diugości 180 centymetrów, a szerokości 140 cm., to wskaźnik będzie 77,7, a wy-
niknie z równania x : 100 = 140 : 180. Długiemi nazywają głowy o wskaźniku do 75, średnie-
mi o wskaźniku 75 do 80, a krótkiemi o wskaźniku ponad 80.
p
— 47 —
polska obńlujc w taką rozmaitość brzmień i form wyrazowych, ja-
kiej nie okazuje żadna inna słowiańska: można powiedzieć, że
w przeszłości jeżyka naszego i w dzisiejszycti gwaracłi jego odbi-
jają sie brzmienia i formy wszystkicłi jeżyków słowiańskicli.
Gieograficznie i historycznie na całej przestrzeni, zajętej przez
plemię nasze, wyróżniły sic dwa obszary: zachodni i wschodni.
Pierwszy obejmował Szląsk, Poznańskie, Prusy krółewskie i Po-
morze; drugi Małopolskę i Mazowsze. W tamtym rozpoczęły sie
dzieje narodu naszego, to też od wieków Wielkopolską albo Star-
szą Polską go nazywano. Dlaczego w nim wcześniej zjednocze-
nie narodowe nastąpiło: Naprzód dlatego, że nacisk niemiecki
poprzez bratnie plemiona nas już tam dochodził; powtóre dlatego,
że dzielnice te łatwiej kulturze sic poddawały, jako przeważnie gó-
rzyste, bardziej suche na południu, a mniej od wschodnich lesiste
na północy.
Poczucie wspólności jeżyka musiało iść w parze z ustaleniem
sie jedności i z rozbudzeniem świadomości narodowej; musiała
więc w państwie polskiem zwyciężyć i zapanować gwara części
zachodniej, jako najpierwej do żywota samodzielnego powołanej;
jakoż to, co nazywamy dzisiaj językiem ogólnopolskim, mowa
ksiąg naszych, naszego kościoła, sejmu i sądu, jest właśnie wyni-
kiem zespolenia gwar szląskich, wielkopolskicłi i kaszubskich, które
bliżej poznamy później, przeglądając każdą okolicę zosobna.
We wschodniej połowie obszaru polskiego, w dziedzinach Ma-
zurów i Małopolan, bardziej od zacłiodniej lesistej i niedostępnej,
bardziej oddalonej od wpływów zachodnich, skazanej na cięższą
walkę z przyrodą, przez ciąg wieko w% skutkiem mniejszego ześrod-
kowania i ustalenia języka w życiu publicznem, rozwinęły się
w mowie pewne odrębności miejscowe (głównie mazurzenie t. j.
wymawianie sz, cz, z jak ^, c, z, zatrata różnicy w^ wymawianiu 6, e,
u, y {i) i zamiana a nosowego {lui, am) na inne brzmienia nosowe);
odrębności te ułożyły się różnie w różnych okolicach; przypatrzy-
my się im, przeglądając kolejno krainy mazowieckie i małopolskie.
Wiadomo już, że język polski należy do gromady zachodniej
w szeregu słowiańskich; różni się on od wszystkich żyjących tem,
że posiada brzmienia nosowe {a, ę), które miały też nieżyjące dzi-
siaj języki: starobulgarski i nadelbiański (połabski)'.
- 4^ -
Jak każda inna mowa. tak i polska zmieniała sic z czasem.
W dziejach jeżyka naszego odróżniamy trzy okresy: najstarszy,
przed wiekiem XV, średni, do końca w. XVIII i now^ożytny, od po-
czątku w. XIX. Porównywając zmiany, które zaszły przez lat
około tysiąca w naszym i np. w niemieckim języku, można pow^ie-
dzieć, że u nas były one Avcale nieznaczne: pieśń ,, Bogarodzica"
(ułożona podobno \v połowie w. XIII) zrozumiała nam jest i dzi-
siaj, gdy np. zabytków starogórnoniemieckicłi i średniogórnonie-
mieckicłi Niemiec dzisiejszy bez pewaiego przygotowania pojmo-
wać nie może.
Niema jązyka, któryby nie przybrał pewnej iłości wyrazów
obcycłi, zwłaszcza od sąsiadów; to też i nasz, skutkiem wpływu ła-
ciny, jako mowy kościoła i szkoły średniowiecznej, oraz jeżyków
plemion sąsiednicłi, wv.bogacił sie znaczną ilością wyrazów^ i zwro-
tów łacińskicli, niemieckich, czeskich, ruskich, a później, gdy za-
częły działać wpływy romańskie, włoskich i francuskich.
Wiedza ludowa (folklor).
Naród nasz. osiadając na ziemiach, które po dziśdzień zajmu-
je, przyniósł z sobą nietylko mowc, ale i pewien zasób pojęć
i wiadomości, które nazwać można wiedzą ludową (z angielska
folklor), literaturą niepisaną, tradycyjną, ustną, albo rzeczami łudo-
wemi. Składa się ona: z pojęć o świecie zmysłowym i nadzmy-
słowym t. j. z wiadomości o wszy stkicli przedmiotach, nas otacza-
jących, o początku i stosunku wszechrzeczy, o siłach i istotach
nadprzyrodzonych, wTeszcie o nas samych, o ciele i duszy; pojęcia
te o ile nie są nam podane przez szkołę i kościół, lecz przekazane
ustnie przez starsze pokolenia, nazywają się wierzeniami, jeżeli się
odnoszą do rzeczy nadprzyrodzonych, a nauką ludową, ile się sto-
sują do rzeczy naturalnych. Tak więc np. opowiadanie o Płanet-
nikach, którzy mają ciągnąć chmury, jest wierzeniem, bo prawi
nam o istocie nadprzyrodzonej; zwyczaj zaś zawiadamiania pszczół
o śmierci gospodarza jest okazem nie wy rozumowanego wpraw-
dzie, ale wyraźnego już wnioskowania zoologicznego i psycholo-
gicznego. Tę część pierwszą wiedzy ludowej można nazwać filo-
Zo zbiorów^ip. J. R. Barabasza.
DZIEWCZYNA ZE SWIRYŻU. — KSIĘSTWUi^LOWICKlE.
- 49 —
zofią i wiedzą pierwotną. Wobec światła nauki rzeczywistej,
resztki tych pojęć przeddziejowych obniżyły sie dzisiaj do rzędu
zabobonów i przesądów: mimo to jednak są nader zajmujące i pou-
czające, gdyż wyjaśniają nam bieg myśli ludzkiej od błednycłi,
dziecinnych pojęć, do coraz to bardziej wy rozumowanych.
Pojęcia pierwotne odbiły sie w zwyczajach i obrzędach pra-
starych; cześć ich, pomimo wprowadzenia chrześciaństwa, dotąd
u nas sie spotyka; stanowią one ważny i ciekawy dział rzeczy lu-
dowych, jako dziś jeszcze żyjące świadectwo pojęć i żywota nie-
zmiernie dawnych przodków naszych.
Ważnym działem zwyczajów są zwyczaje prawne: przed ko-
deksami pisanemi, ludzie rządzili się obyczajami, przekazywanemi
z pokolenia w pokolenie; niektóre z nich przetrwały u nas po dziś-
dzień i zasługują na baczną uwagę, jako zabytki żywota dziś już
zgoła przebrzmiałego.
Nie mając ksiąg pisanych, ludzie pierwotni ogarniali pamięcią
te prawidła i przepisy, których trzymać się w życiu należało,
a wiele ich ułożyli w krótkie a dobitne zdania, przechodzące z po-
kolenia w pokolenie; mówimy tu o przysłowiach, które nazywają
, .mądrością narodów". Otóż mnóstwo ich brzmi jeszcze w ustach
naszych, jako pamiątka prastarycti czasów, kiedy jeszcze były waż-
nemi prawidłami, kierującemi żywotem ludzkim.
Człowiek najdawniejszy czuł już pociąg do piękna, wyrażają-
cego się w słowie i w utworach ręki ludzkiej. W grotach Ojcow-
skich znajdowano próby naśladowania kształtów ludzkich i zwie-
rzęcych rzeźbą z kości i wszędzie, na całym świecie, w najdaw-
niejszych wykopaliskach i znaleziskach napotykano początki rzeźb
i rysunków. Ta chęć osłodzenia żywota pięknemi słowami, pięk-
nemi kształtami i pięknemi dźwiękami wyraziła się jak wszędzie,
tak i u nas przyozdabianiem domostw i kościołów, rzeźbą na drzewie
i kruszczu, zdobieniem sprzętów domowych, wystrzyganiem, ma-
lowaniem na sprzętach, domach, pisankach, wyszywaniem na
ubiorach, dobieraniem barw i krojów na szaty; dźwięk wreszcie
umilał życie naprzód w pieśni, przy tańcu i w muzyce, a najwięcej
w mowie wiązanej i niewiązanej, malującej świat wyobraźni i my-
śli, czyli w pieśniach i baśniach. Skupienie wszystkich tych prze-
jawów piękna człowiek znalazł w kościele, bo tam i budownictwo
7
i rzeźba i poezya i muzyka łączyły sic w całość i działały na
wszystkie władze ciała i umysłu razem:
Jednem przeto z zadań ludoznawstwa czyii etnografii jest po-
znanie tycłi wszystkicli utworów myśli i reki ludu. kt(3re powstały
z dążenia do piękności, a zatem opisanie zdobnictwa w najszer-
szem rozumieniu, t. j. w zastosowaniu do budownictwa, rzeźby,
kowalstwa, ciesielstwa, stolarstwa, ubiorów i t. d.; a także przyj-
rzenie sie tańcom, pieśniom i baśniom, takim mianowicie, które od
wieków z ust do ust sobie podawano.
Strona materyalna żywota narodowego wctiodzi także do za-
kresu ludoznawstwa. Domy przeto i wogóle zabudowania, po-
mieszkania, sprzQty domowe, kuchenne i t. d. muszą być opisane
i rysunkami oddane nie tylko ze strony ozdób, ale i pod wszyst-
kiemi względami. Etnografia musi też wiedzieć, jak lud sie ubiera,
jak i czem sie żywi, jak potrawy swoje i wogóle żywność przy-
rządza; które rzeczy robi w domu. a co kupuje, jakie rzemiosła
częściej sic po wsiacti, a które po miastacli spotykają. Szczegóło-
wy opis gospodarstwa, .sposobu gospodarzenia, uprawy roli, na-
rzędzi rolniczycłi, gospodarstwa kobiecego i t. d. wszystko to
wctiodzi też do zadań ludoznawstwa. Zajmuje sic też ono wyglą-
dem i rozmieszczeniem wsi, miast i miasteczek, naturą dróg, lasów,
opisem wód, rolą ich w żywocie narodu, stanem i sposobem han-
dlu i t. d. i t. d. słowem całą charakterystyką zewnętrzną i opiso-
wą życia ekonomicznego narodu.
Poznanie wszystkich tych rzeczy ludowych połączone być
musi z zapoznaniem sie z takiemiż utworami ludów pokrewnych
i dalszych. Wielu uczonych tern sie już zajmowało i przekonało
się, że plemiona szczepu aryjskiego posiadają nie tylko języki po-
dobne, ale też wspólne mają podstawy wierzeń, bardzo blizkie
wątki pieśni i podań, podobne melodye i tańce. Te poszukiwania
porównawcze, zwane ludoznawstwem porównawczem, nie tylko
wyświetlają wiele ciemnych rzeczy w utworach niepisanych, ale
i tę mają ważną zaletę, że okazują, co który naród ma własnego,
a co zapożyczonego od sąsiadów lub z ksiąg starożytnych. To
zaś, co jest czystą własnością pewnego narodu, co mu jest znane
od najdawniejszych czasów i nie powtarza sic u innych ludów, to
właśnie stanowi znamię jego odrębności i nazywa się cechą naro-
dową, swojską, charakterystyczną.
Do rzędu najdawniejszych zabytków osiadłości naszej na zie-
miach polskich i zarazem do najstarszy cli okazów zbiorowej twór-
czości narodu należą nazww miejsc i ludzi, ta niewyczerpana ko-
palnia skarbów językowych, stanowiąca obok tego wiecznie żywe
świadectwo naszej własności ziemi: gdyby dziedziny nasze ktoś
inny przed nami zajmował, to z pewnością pewna cześć nazw
miejscowych brzmiałaby z cudzoziemska.
Niektóre nazwy wiej;szych rzek i gór nie dają sie wprawdzie
z jeżyków słowiańskich wytłumaczyć (np. Karpaty, Tatry, Beski-
dy, Pieniny, Wisła, Odra, Elba i t. p.), ale też nie wywodzą sie
one z żadnego ze znanych nam jeżyków i są zabytkami niezmier-
nie dawnych czasów i nieznanego jakiegoś jeżyka, z epoki, która
poprzedziła osiadłość.
Inne znowu nazwy na ziemiach naszych są widocznie nie-
mieckie, jak np. Olkusz, Wolbrom, Czorstyn, Melsztyn i t. p.; ale
pochodzenie ich dobrze nam jest znane: nadali je Niemcy, wezwa-
ni do Polski w wieku XIII przez Piastowiczów, po pogromie Tatar-
skim, aby wyludnione okoHce copredzej do dawnego stanu uprawy
przywróci.
Ogromna większość nazwisk miejsc (wsi, miasteczek, gór, la-
sów, pól i t. d.) jest u nas szczeropolska, nadzwyczaj ciekawa
i pouczająca, ale, niestety, nie dość jeszcze naukowo opracowana.
Dlaczego ludoznawstwo najwięcej poznawaniem ludu wiej-
skiego sie zajmuje? Dla tego, że klasy tak zwane inteligentne mniej
pod każdym względem zachowują odrębności narodowej w mo-
wie, ubiorze, mieszkaniu, w zwyczajach i pojęciach; lud zaś wiej-
ski, oddalony od miast, które nadzwyczaj ujednostajniają ludzi
wewnętrznie i zewnętrznie, przechowuje wiele cech prastarych,
wyróżniających plemię od innych.
Wierzenia.
Jak w językach, tak i w przeddziejowych wierzeniacli szcze-
pów aryjskich wiele było wspólności, a ślady jej dotychczas prze-
trwały w postaci zabytków pogaństwa w pojęciach, podaniach
i obrzędach.
Głownem znamieniem wiary aryjslvie) był talv zwany dualizm,
to jest przel<:onanie, że we wszechświecie działają dwie wrogie so-
bie potęgi: dobra, jasna, słoneczna, niebiesl^a, gromowładna — Pio-
run, i zła, ciemna, szkodliwa, kryjąca słońce w mroku chmur i no-
cy— Bies, Czart, Złe, Licho, zwane później Dyabłem, Szatanem.
Bóstwo światłości prowadzi wieczną wojnę z władcą ciemno-
ści, rażąc go pociskami gromów, ale nigdy nie zdoła zniszczyć na
zawsze. Oprócz niego wiele jest istot nadziemskich, władających
różnemi częściami ziemi i świata: w wodach mieszkają duchy wod-
ne, Topielce i .Topielice, mające własnego pana— Wodnika, czy
Króla Morskiego. Pokrewne z niemi są Smok-Tecza, pijący w^o-
dy ziemskie, aby z nich chmury wytworzyć; Płanetnicy ciągają je,
na rozkaz Boga (Pioruna), po niebie, a stary Mróz ściska wody
w kryształy lodowe i w puchy śnieżyste.
W latach pełno jest także istot nadludzkich, nieśmiertelnych,
czasami szkodliwych, czasami życzliwych człowiekowi. Najstar-
szy jest tam Leśnik, albo Duch leśny, udający czasami głos ludzki,
aby wędrowca w gąszcze zwabić; przytrzymujący wóz czyjś tak,
że konie za nic go ruszyć nie mogą; mszczący sie nieraz srodze za
ścinanie starych drzew bez potrzeby. W lasach też przebywają
czasami złośliwe Dziwożony (to jest dzikie niewiasty). Południce,
Boginki i Wilkołaki.
Pod ziemią w^ norach i kopalniach mieszkają duchy przeważ-
nie przychylne człowiekowi. Żyją tam Krasnalki czyli Krasnolud-
ki, istoty drobne, w^ rodzaju Paluchów, Karzełków, Podziomków.
W kopalniach gospodaruje Skarbnik, w niektórych okolicach Szląs-
ka zwany z niemiecka Bergajstem.
Na polach i lakach kraża Wiły, Jędze, Południce, Dziwożo-
ny. Marzanny, Boginki, Strzygonie: w powietrzu latają Latawce
i Latawice, Skrzaty; w domach mieszkają razem z ludźmi duchy
Domowe, Gospodarczyki, Chowańce, pod podłogą czasami Pod-
ziomki i Krasnalki.
Na cmentarzach i polach błądzą dusze zmarłych, lecą powie-
trzem duszyczki dzieci niechrzczonych. wołając: ..chrztu-'. Na
drodze dawniej spotkać można Iwło l^ana Jezusa ze Św. l^iotrem,
— 53 —
a i Najświętsza Panna wędrowała po kraju naszym; dzisiaj leży
czasami pod płotem Dola, a człowiek swoją budzić musi; czasami
trzy siostry Febry albo Nędze gwarzą z sobą tak głośno, że je
człek podsłucha. Bieda włóczy sie po drogach, a od czasu do
czasu pojawia sie Zaraza, czyli Morowa dziewica, a wówczas bia-
da ludziom, śmierć grasuje po okolicy. I sama Śmierć uosobiona
wędruje od wsi do wsi; udawało sie śmiałkom łapać ją i więzić
na drzewie, w kości i t. d., a wówczas ludzie wcale nie umierali.
Tak więc wyobraźnia człowieka dawnego zaludnia cały świat
mnóstwem istot nadprzyrodzonych, nieśmiertelnych, życzliwych
lub nieżyczliwych człowiekowi. Inni Słowianie prawie takież ma-
ją wierzenia, przekazywane z pokolenia av pokolenie. Wiara
chrześciańska, pomimo, że od tysiąca lat u nas panuje, nie zdołała
przyćmić tych przez liczne wieki wpojonych w pamięć tradycyi.
Prace naukowe w zakresie mitologii słowiańskiej nie dość są
wykończone, aby można było z pewnością wyrzec, że ten a ten
mit lub zabobon jest wyłącznie czeski, lub polski i dla tego nie mo-
żemy się jeszcze zdobyć na obraz mitologii czysto polskiej, to jest
takiej, któraby opisywała nam wierzenia tylko w Polsce znane.
To samo powiedzieć można i o mitologii słowiańskiej wogóle.
To jednak jest pewne, żeśmy nie wszystko od innycłi plemion lub
z ksiąg starych (greckich i łacińskicli) zapożyczyli; owszem, mnóst-
wo podań mitycznych i wierzeń wynieśliśmy naprzód ze wspólne-
go gniazda aryjskiego, a potem ze wspólnych siedzib słowiańskich
i po dziśdzień w czystości przechowaliśmy.
Lecz obok tego odróżnić można niejedną postać mityczną
i niejeden obrząd cudzy, zapożyczony od sąsiadów, bo i pojęcia
tak samo krążą z kraju do kraju, jak wyrazy. I tak np. od Rus-
kich wzięliśmy opowiadania o Rusałkach, Wiedźmach, nazwę Ku-
palnocki, baśni o Wernyhorze i t. p.; od Niemców (może przez
Słowaków i Czechów) przy \vędro wały do nas powieści o Krasno-
ludkach, o Chobołdzie, Skrzacie, Bergajście i t. d., a także obrzędy,
jak dyngus, śmigus, choinka i t. p. Chociaż zauważyć należy, iż
nie zawsze to, co się nazywa z cudzoziemska, jest nazwą zapoży-
czonego pojęcia lub zwyczaju: nieraz odwieczny obrzęd kryje się
— r)4 —
pod przypadkowo nadanem mu obcem mianem; tak np. topienie
Marzanny na Szląsku nie ma związku z Najświętszą Panną, chociaż
Marzanna jest spolszczeniem imienia Maryanna; a Kupalnocka, co
niby z nazwy sądząc, miałaby być ruskiego pochodzenia, jest od-
wieczną naszą sobótką, starszą zapewne od obcej nazwy.
Mityczny pogląd na świat człowieka pierwotnego wyraził si^|
nie tylko wiarą w istnienie i ciągłe działanie istot nadludzkich, ale
zabarwił sobą wszystkie pojęcia o otaczającej nas przyrodzie
i o nas samych. Dlatego to powiedzieć można, iż w okresie przed-
dziejowym każda nauka była mniej lub więcej mityczna; była taką
astronomia, zoologia, botanika, gieografia, chemia i t. d.
Oto nieco przykładów, wziętych z wierzeń ludu naszego. Co
do astronomii, wspominaliśmy już o walce piorunowej bóstwa do-
brego ze złem: otóż mityczne objaśnienie piorunu. Mówihśmy też
o Płanetnikach, zastępujących dzisiejsze nasze objaśnienia meteoro-
logiczne. Botanika pierwotna napełniona była mnóstwem legiend
o cudownych roślinach, jak np. o drzewie krwawiącem sie i prze-
mawiającem pod uderzeniem siekiery, o krzyczącej mandragorze,
o cudownym kwiecie paproci i t. d. Zoologia prastara znała zwie-
rzęta i ptaki niebywałe: smoka, jednorożca, wilkołaka, żarptaka,
latawca, bazyliszka i t. d. Słowem każda nauka zabarwiała się
cudownością, która się nam dzisiaj wydaje niepodobną do wiary
naiwnością, ale w swoim czasie była jedyną wiedzą człowieka.
Cudowną też była Gieografia: początek gór, jezior, osad i t. d.
przypisywano jakimś nadzwyczajnym wypadkom: miasto zapadło,
a na miejscu jego znalazło się jezioro; rzeka powstała z łez nieutu-
lonej w żalu kobiety; góry się pojawiły po przejściu olbrzymiego
pługa, którym wielkolud równe niegdyś pole przeorał i t. d., i t. d.
Nazwiska też miejscowe tłumaczono sobie w zupełnie mityczny
sposób: Iłża miała oznaczać ,,jej łza", Lublin wywodzono od mi-
tycznego frazesu ,, szczupak lub lin'' i t. p. Cały kraj osnuto paję-
czyną podań tak zwanych miejscowych, które nam się wydają ni-
by poetycznem ubarwieniem gleby, ale w przekonaniu przodków
naszych uchodziły za niezbite prawdy.
,)0
Dzieje również pełne były legiend i najnieprawdopodobniej-
szych baśni. Prawiono o zjedzeniu króla Popiela przez myszy.
o utopionej Wandzie, o pogromcy Smoka, Kraku i t. p.: nawet po-
stacie prawdziwe, historyczne, jak np. Łokietka, Kazimierza Wiel-
kiego i innych przystrajano w piórka bajeczne. Utworzył sic tym
sposobem cały dział podań czy też legiend dziejowych, czyli histo-
rycznych, u nas zresztą wcale nie obfity. Wiąże sie on z poda-
niami miejscowemi, ponieważ legiendy historyczne zwykle do
miejsc są przywiązane.
Wierzenia i podania wogóle nie są zupełnie jednostajne we
wszystkich zakątkach kraju naszego: każda dzielnica ma swoje
uprzywilejowane pieśni, tańce, bajki i zabobony, tak jak ma od-
rębne stroje, inną gwarę i nieco różny obyczaj. Tak naprzyklad
Szląsk ma swoją Marzannę i ,,nowe latko", ma pieśń o drzewie
gadaj ącem. ma w kopalniach Berga j sta; Kraków w^spomina smoka
w jamie pod Wawelem i Twardowskiego; Łęczyca opowiada
o Borucie; Kaszuba i Poznańczyk prawią nam o ..drobnych (drem-
nychj ludziach-. Krasnoludkach i t. d., i t. d.
J)an JQjirfow{cz,
^^^^^^^^^
5-:;?;—-;^.-— ^pf^— =TV- ^-^ ^^ ^;>. ^ ^^ ^ ^ ^-. ^[s. ^>. .^ •js. ^ -7~. ^[>. •j^
ZIEMIE POLSKIE W PRUSACH.
(Prusy Wschodnie i Zachodnie, W. Księstwo Poznańskie, Szląsk).
I.
RZUT OKA WSTECZ.
U/ dy spojrzymy na mapc fizyczną Europy, to rzuci nam sic w oczy
*^^ zasadnicza różnica w ukształtowaniu wschodniej a zacliodniej
polowy tej części świata. Na zachodzie widzimy kraj z bogato
rozwiniętą linią wybrzeży, wybitnie górzysty, przedzielony na dwie
nierówne części kanałem La Manche, morzem Niemieckiem i Bał-
tykiem. Po stronie północnej tej mokrej granicy wznoszą sie tyl-
ko wyżyny wysp wielkobrytańskich i szeroki łańcuch gór skandy-
nawskich. Więcej urozmaicona jest cześć południowa. Środek
jej zajmują potężne pasma Alp, a naokoło nich grupują sie, zwią-
zane z niemi organicznie, lub też tylko zewnętrznie, wyniosłości
mniejsze i wypełniają wszystkie trzy półwyspy południowe oraz
prawie całą Europę środkową.
Ku temu labiryntowi gór biegnie od wschodu, od Uralu i Kau-
kazu, lekko tylko miejscami sfałdowana, olbrzymia nizina, obejmu-
jąca większą polowe kontynentu. Wypełnia ona Rosye europej-
ską na całej długości od oceanu Lodow^atego do morza Czarnego,
i na całej szerokości, od Uralu do Karpat. Spotkawszy się z tym
łańcucliem gór, okrąża go i łączy się na południu z doliną Woło-
ską, na północy zaś wrzyna się znacznie ścieśnioną i zwężającą się
coraz w^ięcej smugą między północne stoki gór środkow^oeuropej-
skich a morze Bałtyckie, przeskakuje Wisłę. Odrę i Elbę. Tu dc-
piero traci swój cliarakter rozległej równiny. Za rzeką Saale,
Harz, a za nim w^zgórza W^ezery zastępują jej drogę. Wciśnięta
między góry a morze Niemieckie, zwężona nagle o połowę, ciąg-
nie się ona zaledwie kilkanaście mil już tylko szerokim pasem
wzdłuż wybrzeża, skręca z niem ku południowi i łączy się tam
z niziną Renu.
Tą Wielką Niziną Europejską, czyli, jak zwano ją dawniej
pow^szechnie. Sarmacką, przybyły w czasie, nie dającym oznaczyć
się dokładnie, z Azyi do Europy ludy słowiańskie, rozproszywszy
się po niej zajęły ją do wieku VI po N. Cłir., na północy mniej wię-
cej do 57" szerokości geograficznej, a na zacłiodzie aż do wspc3-
mnianego załamania się niziny za Elbą i Saalą. Niektóre szczepy,
południowo-słownańskie. przedostały się przez nizinę Wołoską
w głąb kraju górzystego i rozlały się po półwyspie Bałkańskim oraz
południowej części ziem, tworzącycłi dziś monarcłiię austryackc-
węgierską. Reszta rozdzieliła się w ten sposób, że szczepy wsclio-
dnio-słow^iańskie obrały sobie za siedzibę szeroką część Wielkiej
Niziny Europejskiej, przyczem linia graniczna znajdowała się oko-
ło 42" długości geogr. (Ferro). Z szczepów^ zacliodnio słowiań-
skicti, część mniejsza wyruszyła, zapew^ne Bramą Morawską, ku po-
łudniowi i zajęła północne kraje dzisiejszej Austryi, część większa
zaś objęła w posiadanie wąski pas niziny, pomiędzy stokami gór
a Bałtykiem, nie wypierając jednak Litwinów, którzy poprzednio
już osiedlili się na północno-w^schodniem wybrzeżu tego morza.
Wszystkie te szczepy należały do rodziny ludów polskich, a przy-
najmniej były z niemi bardzo blisko spokrewnione, o ile wmosić mo-
żna ze zwyczajów i języka niewytępionych dotąd resztek.
- 5^ -
Jest to objaw charakterystyczny, że ludy te, wyruszywszy ze
swoich siedzib pierwotnych, nie podążyły za innemi na południe,
nie szukały, jak np. rozmaite szczepy germańskie, łupu czy lepszych
warunków bytu we wszystkich częściach Europy, nawet po za
Alpami i morzem, lecz osiedliły sie znowu na niskiej, błotnej, lesi-
stej i zimnej, chociaż miejscami bardzo urodzajnej równinie, nie
zaludniły nawet gór, które ją otaczają, lecz zatrzymały sie zarów-
no przed Karpatami, Sudetami i górami Kruszcowemi. jak i przed
Harzem. Były to widocznie ludy, zamieszkujące od wielu wieków
takie ponure niziny, żyjące z rolnictwa, pasterstwa i rybołówstwa,
mało przedsiebiercze i usposobione pokojowo.
W swoich nowych siedzibach Słowianie zachodni znaleźli sic
w bezpośrednicm sąsiedztwie Germanów, mianowicie zaś grani-
czyli na północnym zachodzie z Sasami, którzy zamieszkiwali lesi-
ste niziny nad Wezera i Ems. od Elby aż niemal do Renu, a na
południowym zachodzie z szczepami turyngskiemi. Sąsiedztwo
tych ludów, a zwłaszcza Sasów, nie było widocznie wygodne, sko-
ro Słowianie nadelbiańscy („Połabianie") dopomagali pod koniec
wieku VIII Karolowi Wielkiemu gorliwie do podbicia tego potęż-
nego a wojowniczego szczepu. Nie było ono jednak zbyt niebez-
pieczne, dopóki także Germanie byli rozdwojeni i nie posiadali je-
dnolitej organizacyi państwowej. Przynajmniej niema w dziejach
śladu przesunięcia sic granicy do wieku IX na niekorzyść Słowian.
Stan rzeczy zmienił sie zupełnie, gdy Karol Wielki pokonał Sasów,
zmusił ich do przyjęcia chrześciaństwa i zjednoczył wszystkie ludy
germańskie, a połączywszy państwo Longobardów z frankońskiem,
przyjął z rąk Papieża koronę cesarstwa rzymskiego. Od tej pory
Słowianie pogańscy, rozdzieleni na liczne, waśniące sic ze sobą
szczepy, pozbawieni poczucia jedności plemiennej, stanęli wobec
potężnego, silnie zorganizowanego państwa, które posiadało nieza-
przeczenie wyższą kulturę i doskonalsze środki walki, a poczuwało
sic do obowiązku krzewienia chrześciaństwa. StosLinki pogorszyły
sie jeszcze dla Słowian, gdy po śmierci Ludwika S-go (814 — 840)
rozpadło sic wielkie państwo Karolingów, i utworzyło sie w ciągu
IX stulecia osobne królestwo niemieckie, w którem niebawem wła-
dze objęli Sasi (w r. 919). W umyśle wojowniczych władzców
tego, w porównaniu z dawnem, karolingowskiem, bardzo uszczuplo-
— 59 —
ncgo państwa, połączyła sic stara dążność do szerzenia wiary
cłirześciańsl^iej wśród pogańskicłi sąsiadów z nowem pragnieniem
rozszerzenia granic lvrólestwa. Talv rozpoczęła sic systematyczna,
starannie zorganizowana działalność zaborcza i germanizacyjna
przy pomocy oręża, podstępu, namowy i Kościoła. Głównemi orga-
nami tej politylci zdobywczej były stworzone już przez Karola Wiel-
Iciego a pod rządami Sasów wysunięte daleko ku wscłiodowi posterun-
ki graniczne, t. zw. .,marcł"iie", którycłi kierow^nicy otrzymywali bar-
dzo rozległe pełnomocnictwa wojskow^e i sądownicze, z praw^em
władania ziemią zdobytą. Właściwym twórcą tych marchii na po-
graniczu zacliodnio-słowiańskiem był drugi z królów niemieckich
pochodzenia saskiego, Otton I (936 — 973). Powołani przez niego
do pełnienia straży nad Elbą książę saski Hermann Biłłung, i wo-
jowniczy margrabia Gero, rozwineji tak energiczną, i wobec nie-
zgody d wTJszcie i kulturalnej oraz wojennej niższości plemion
słowiańskich, tak skuteczną działalność, że w ciągu lat kilkunastu
opanow^ali prawie całą dolinę miedzy Elbą i Saalą, a Odrą i Bo-
brem. Przeszło trzy czwarte tego całego obszaru zdobył dla pań-
stwa niemieckiego margrabia Gero i utworzył prowincye tak wiel-
ką, że po jego śmierci podzielono ją na trzy osobne marchie, a mia-
nowicie: północną, wscliodnią i Miśnie.
Dalszemu posuwaniu sie Niemców ku wschodowi położyło na
czas pewien zaporę silnie zorganizowane przez Bolesława Chro-
brego państwo polskie. Wielki ten wojownik i śmiały, ogarniają-
cy szerokie horyzonty polityk umyślił zjednoczyć bezsilne w^ swai-
jem rozdwojeniu, a spokrewnione bardzo bUsko z Polakami szczepy
zachodnio-słowiańskie, i ceł ten w znacznej części osiągnął. Zmusił
nawet w pokoju Budziszyńskim (w r. 1018), cesarstwo rzymsko-
niemieckie do zwrotu większej połoww ziem zdobytych przez Gero-
na. Po śmierci Bolesławca jednak fala niemiecka popłynęła na
nowo ku w^schodowi. Już następca wielkiego króla, Mieczy-
sław II. nie potrafił utrzymać owocu działalności swego ojca,
lecz oddał Konradowi II marchie. Granica niemiecka dosieg-
neja znowuż Odry, ale nie zatrzymała sic na tej rzece. W^praw-
dzie cesarstwo rzymsko niemieckie utraciło w wiekach następ-
nych z jedrnością organizacyi i znaczną cześć swej potęgi w wy-
stępowaniu na zewnątrz. Władze rozdzielili miedzy siebie ksią-
— 6o —
zeta, mało zależni od cesarza, zwalczający sic: cząsto, niejedno-
krotnie w krwawych nawet bojach. Ale i państwo polskie roz-
padło sie w tym samym czasie na drobniejsze organizmy, któ-
rych władzcy żyli z sobą w niezgodzie, wydzierali sobie nawza-
jem skrawki ziemi i w walce wzajemnej odwoływali się czę-
sto do pomocy książąt niemieckich, a zwłaszcza samego cesarza.
Następstwa braku władzy centralnej i jednolitej polityki w rozdar-
łem na strzępy państwie polskiem, niemożliwości energicznego wy-
stępowania na zewnątrz i kokietowania pojedynczych książąt z ce-
sarstwem niemieckiem uwydatniły się niebawem. Zwabieni bla-
skiem wyższej kultury zachodniej, olśnieni tytułem cesarza rzym-
skiego, namaszczonego przez głowę Kościoła, niektórzy książęta,
sąsiadujący bezpośrednio z Niemcami, uważali sobie za zaszczyt
należenie do wasalów cesarza, starali się o zaliczenie w poczet
książąt rzeszy niemieckiej, przyjmowali zwyczaj i język niemiecki,
ściągali szczególnemi przywilejami osadników niemieckich z zacho-
du i pracowali systematycznie nad zgermanizowaniem swoich kra-
jów. W ten sposób, nie drogą podboju — chociaż zapewne w tym
wypadku odgrywała pewną rolę obawa przed wojowniczym księ-
ciem saskim. Henrykiem Lwem — lecz dobrowolnego poddawania
się urokowi cesarstwa i wyższej kultury zachodniej, Pomorze
zachodnie czyli szczecińskie zamieniło sie już około roku 1181 na
prowincyę niemiecką i w ciągu wieko av następnych zniemczyło
się tak zupełnie, że dziś tylko nazwy niektórych miejscowości
świadczą jeszcze o pierwotnym charakterze słowiańskim tego kra-
ju. Ten sam los spotkał większą część Szląska, który po śmierci
Bolesława Krzywoustego odpadł od Polski i następnie pod swymi
książętami Piastowskimi przyłączył się do cesarstwa niemieckiego.
Tak więc granica posiadłości niemieckich przekroczyła rychło Odrę
i posunęła się na północy aż do Persanty, a na południu do górnej
Prosny, Przemszy i górnej Wisły.
Zanim jeszcze Szląsk został utracony ostatecznie, na pół-
nocy granica uległa nowej zmianie: całe wybrzeże Bałtyku, aż
daleko w głąb ziem litewskich, dostało się w ręce niemieckie,
tym razem nie tyle przez poddawanie się tamtejszych władz-
ców urokowi niemieckiego zachodu, ile przez nieostrożność
księcia mazowieckiego Konrada i zaborczość przybyszów, wpu-
6i
lii
— 62 —
szczonych nicoglednie do kraju. Nic mogąc dać sobie rady
z pogańskim szczepem Prusaków litewskich, Konrad Mazowiecki
zawezwał do Pomocy zakon rycerski Panny Maryi, który po utra-
cie Ziemi S-tej nie miał odpowiedniego poła działania, i oddał mu
(w r. 1228) w dzierżawę ziemie Cłiełmińską. Zakon rozpoczął
swoją działałność od rozszerzenia nadanycłi sobie ziem przez nii-
tychmiastowe zajęcie obszerny cłi lubawskich posiadłości Braci Do-
brzyńskich, a następnie zabrał sie z taką energią do pracy, że w cza-
sie niespełna 60 lat opanował całe wybrzeże po prawnej stronie
Wisły, aż po za Niemen, przyczem wprawdzie nie tyle nawrócił,
ile wytępił Prusaków pogańskich. Wkrótce po dokonaniu tego
krwawego dzieła, znalazła się dla zakonu pożądana sposobność do
rozszerzenia swych posiadłości i po stronie zachodniej. Ostatni
z książąt Pomorza wscłiodniego, czyli gdańskiego, Mścisław II, nie
posiadając potomstwa, zapisał swe ziemie ks. Przemysławowi wiel-
kopolskiemu. Margrabiowie brandenburscy, panujący w rozsze-
rzonej znacznie i zaokrąglonej dawnej „Marchii północnej", któ-
rzy rościli sobie prawdo do tej ziemi, postarali się jednak o to, aby
Przemysław nie mógł objąć spuścizny — przez usunięcie go przy po-
mocy wynajętych morderców. Gdy zaś spadkobierca jego, Wła-
dysław Łokietek, przyłączył Pomorze do państwa polskiego, mar-
grabia brandenburski wkroczył z siłą zbrojną do kraju. Zatrudnio-
ny w^alką o utwierdzenie swego tronu, Łokietek odwołał się do po-
mocy Krzyżaków — z tym skutkiem, że zakon wypędził wprawdzie
Brandenburczyka z Pomorza, ale zabrał kraj dla siebie. Tak
nastąpiło połączenie tery tory alne najdalej na wschód w^y sunięty eh
zdobyczy z krajami, opanowanemi już poprzednio przez Niemców.
Raz jeszcze Polacy, przy pomocy Litwinów, zdobyli się na
odepchnięcie groźnej fali germańskiej. W bitwie pod Grunwal-
dem (1410), została złamana potęga Krzyżaków, a pół wieku póź-
niej, w drugim pokoju toruńskim (1466), wszystkie ziemie krzy-
żackie zostały przyłączone do Polski: Pomorze gdańskie, zie-
mie Chełmińska i Michałowska, oraz Malbork bezpośrednio, a resz-
ta (część wschodnia) jako lenno. Przez okrągłe 200 lat utrzymał
się ten stan rzeczy, z tą tylko zmianą, że Krzyżacy pod rządami
mistrza Alberta Hohenzollerna, margrabiego brandenburskiego,
przeszli na protenstantyzm, i lenno ich przybrało charakter świecki,
— 63 —
pod nazwą Prus Książęcych. W czasie tych dwustu lat jednak
państwo polskie, przekroczyw^szy szczyt swej potęgi,, osłabło bardzo,
i w epoce walk na wszystkie strony oraz rozstroju wewnętrznego,
nie znalazło sił do utrzymania owocu dawnych zwycięstw. Poto-
mek margrabiów brandenburskich, elektor Fryderyk Wilhelm, zwa-
ny Wielkim, skorzystał z trudnego położenia państwa, aby przez
podstępną i wiarołomną politykę zmusić je do uznania samodziel-
ności Prus Książęcych. Było to ustępstwo na razie tylko formal-
ne, ale w skutkach swych nieobhczone. Samodzielne Prusy Ksią-
żęce stały sie w rekach Hohenzollernów silnym punktem oparcia
w polityce na wschodzie i podstawą ich potęgi. Elektor branden-
burski Fryderyk przybrał tytuł króla pruskiego, mianując now^e
państwo i nowy, tworzący sie na zwaliskach słowiańskich naród,
imieniem wytępionego szczepu litewskiego. Państwo w^zrastało
szybko w siły i wpływy polityczne, a trzeci z królów, Fryderyk II,
zwany również Wielkim, mógł odważyć sie już na wojnę z cesar-
stwem Habsburgów i powiększył królestwo pruskie zdobyciem
zniemczonego już w większej polowie Szląska. Jeszcze lat kilka,
a rozpocznie układy o zajęcie ziem polskich, rozdzielających jego
posiadłości. Skutkiem pierwszego rozbioru Polski, w r. 1773, Po-
morze wschodnie, bez Gdańska i Torunia, ale z okręgiem nadno-
teckim, dostało sic ponownie w ręce niemieckie. Linia graniczna
zdobyczy niemieckich powróciła mniej więcej na to samo miejsce,
na którem znajdowała sie przed drugim pokojem toruńskim. Prze-
kroczyła ją tylko cokolwiek nad Notecią. Ale niebawem, w roku
1793, Prusacy zajeji całe dorzecze Warty, a przy rozbiorze trzecim,
wr. 1795, terytoryum przytykające do Prus Książccycłi. Austrya zaś,
która wówczas była także państwem — jako czynnik polityczny —
czysto niemieckiem. opanowawszy już Galicye, zajęła w r. 1795
resztę ziem etnograficznie polskich. Był to punkt kulminacyjny
w posuwaniu sie fali germańskiej ku wschodowi. Granica zdoby-
czy niemieckicli zrównała sie zupełnie z granicą słowiańszczyzny
zachodniej, którą określiliśmy wyżej 42 st. długości geograficznej
(Ferro). Pruska biegła od Prus Książecycli wzdłuż Niemna aż
pod Grodno, stąd zakrzywionym ku zachodowi łukiem do Nurca,
wzdłuż Bugu, aż pod Modlin, dalej do Wisły pod Warszawą,
wzdłuż W^isly do Pilicy, brzegiem tej rzeki aż do źródeł, i łączyła
— 64 —
się z Szląskiem. Zdobycze austryacko-nicmieckie po za Galicyą
określały rzeki Pilica, Wisła i Bug.
Ten stan rzeczy nie utrzymał się długo. Wojny napoleońskie
odepctineły granice znowu ku zacłiodowi, na to miejsce, na którem
znajduje sie obecnie. Sięga ona jednak znacznie jeszcze dalej, niż
za czasów największego rozszerzenia się państwa niemieckiego na
przełomie średniowiecza. Prusy zatrzymały na Kongresie Wie-
deńskim część zachiodnią zdobyczy z wieku XVIII, którą można okre-
ślić linią, sięgającą od Wisły powyżej Torunia przez Gopło do
ujścia Prosny i brzegiem tej rzeki aż do granicy szląskiej.
Dobiegamy do końca. Wynikiem rozwoju dziejowego w cza-
sie dziesięciu -wieków, od Karola Wielkiego do cłiwili obecnej, jest
zupełna zmiana stosunków politycznycłi i bardzo wielka w stosun-
kacli etnograficznychi na całej zacłiodniej części Wielkiej Niziny
Europejskiej, od Elby i Saali aż do źródeł Wisły na południe, a pra-
wie 41" dł. geogr. na północy. Zmiana jest tak radykalna, że cała
ta część niziny nosi dziś nazwę „niziny północno-niemieckiej".
Z szczepów zacłiodnio-słowiańskich. które zamieszkiwały ją da-
wniej, pozostały między Odrą i Elbą tylko resztki Serbów łużyc-
kich., garstka Polaków, Czecłiów i Morawian na Szląsku, po pra-
wej stronie Odry zaś tylko te szczepy, które należały od samego
początku lub też przyłączyły się wcześnie do państwa Polskiego,
a więc Polacy oraz Kaszubi, i nad jeziorem Eeba zamieszkujące re-
sztki bardzo blisko z nimi spokrewniony cłi Słowińców. Reszta zosta-
ła wytępiona albo pocłiłonięta przez żywioł niemiecki, a na miejscu
dawnycli ludów słowiańskich utworzył sie mieszany nowy naród
Prusaków, różniący się charakterem znacznie od szczepów czy-
sto niemieckich, a nienawidzący namiętnie Słowian, zwłaszcza
Polaków, niewątpliwie pod wpływem wielowiekowej tradycyi
dziejowej. Ziemie polskie, przyłączone do Królestwa Pruskie-
go, stanowią jego część wscłiodnią na całej rozciągłości Bał-
tyku do źródeł Wisły, a ponieważ postać ich zewnętrzna była
wynikiem wojen i starć nieustannych, wypełniających całe wieki,
nie posiadają one żadnych granic naturalnych. Można oddzielić
je od ziem niepolskich tylko dawną granicą polityczną, (obecnie ad-
ministracyjną), ale i tego podziału nie można zastosować na Pomo-
rzu i na Szląsku. Ziemie te składają się, według dzisiejszego po-
- 65 -
działu administracyjnego, z Prus Wschodnich i Zachodnich, wąskie-
go skrawka we wschodniej części Pomeranii, z Wielkiego Księstwa
Poznańskiego i wschodniej części Sziąska, zamkniętej między gra-
nicą a Unią -przechodzącą od Rawicza do Prądnika (niemieckie
Neustadt O. Schl.)*\ Reszta jest już ziemią czysto niemiecką, z wy-
jątkiem dwóch wysepek łużyckich nad górną Szpreą. Zaznaczyć
jednak trzeba, że i na tym, określonym wyżej, obszarze łudność pol-
ska nie wszędzie już mieszka zwartą masą, lecz jest mocno prze-
rzedzona w niektórych okolicach, zwłaszcza na zachodnim skraju
Poznańskiego i w dolinie Noteci, a w pośrodku niej, w Prusach
Wschodnich i Zachodnich, między Wisłą a Niemnem, nad wybrze-
żem morskiem, znajduje się wielka wyspa czysto niemiecka, na któ-
rą składają się północne części Warmii i Prus Książęcych.
Wyspa ta obejmuje północno-wschodnią część Prus Zachod-
nich z Gdańskiem, Malborkiem i Elblągiem, oraz północną połowę
Prus Wschodnich i sięga na południe do Goldapu, niemal do je-
ziora Mamry, Olsztyna, Miłomłynu, Iławy i Grudziądza*). Pomię-
dzy Iławą i Grudziądzem wrzyna się w nią obszar, zamieszkany
przez Polaków, a mianowicie okręg sztumski, luźno tylko związany
z ziemią Chełmską i Michałowską.
Wychodzimy w pracy tej ze stanowiska etnograficznego, nie
zaś historycznego. Szczegółowy opis ziem polskich w Prusach
nie zatrzyma się więc na granicach Rzeczypospolitej z końca wieku
XVIII, ani też nie obejmie wszystkich dzielnic, które należały do
Polski Bolesławowej, lecz wyłącznie tery tory um, na którem mieszka
*) Na mapce, umieszczonej na str. 61, posunięto tę granicę zanadto ku wscho-
dowi, oznaczając mylnie obszar, na któr}'m Polacy stanowią mniejszość zaludnienia, jako
ziemię zupełnie zniemczoną. Taką samą omyłkę popełniono przy oznaczaniu obszaru
polskiego w Prusach Wschodnich i Zachodnich po prawej stronie Wisły, przez co gra-
nica ludności polskiej posunęła się zanadto' ku południowi. Natomiast rozszerzono
nieco obszar polski nad południowo - zachodnią granicą W. Ks Poznańskiego,
w nizinie zgniłej Obry i Baryczy. W tych stronach ludność polska nie sięga już nigdzie
do Odry.
9
— 66 —
w naszych czasach tubylcza ludność polska, a wiec: W. Ks. Po-
znańskie, Prusy Wschodnie i Zachodnie, bez wspomnianej wyspy-
niemieckiej nad Bałtykiem, oraz cześć wschodnią Pomeranii
i Szląska. Ograniczenie to nie dotyczy jednak zarysu geografii fizy-
cznej, przy którym rozstrzygają, oczywiście, względy czysto geo-
graficzne.
^■-c-
II.
ZARYS GEOGRAFICZNY.
(bszar ziem, zamieszkanych przez zwartą masę ludności polskiej,
wypełnia prawie dokładnie dorzecza Wisły i Warty. Tylko
na północy granica etnograficzna posunęła sic dalej, docierając do
Niemna. Ziemie polskie w Prusach stanowią wschodnią cześć tego
obszaru, na całej długości od południa do północy, obejmują więc
dorzecza dolnej Wisły i dolnej Warty, pierwszej od ujścia Drwęcy,
drugiej od ujścia Prosny. Określenie to nie jest jednak ścisłe. Na
południu bowiem wazki pas ziemi, zaludnionej przez Polaków,
sięga jeszcze daleko po za źródła Prosny, w dorzecze górnej Wi-
sły, a w dwóch miejscach przekracza Odrę; na północnym wscho-
dzie zaś rozszerza się znacznie, zajmując część południową dorze-
cza Pregoły.
Obszar ten należy w całości do niziny Bałtyckiej. Tak na-
zwiemy zwężający się między stokami gór środko>vo-europejskich
a Bałtykiem wylot zachodni wielkiej niziny europejskiej aż do Elby,
nie mogąc nazwać go „niziną północno-niemiecką", jak to czynią
Niemcy, ani też oznaczyć granicy między jego częścią niemiecką,
a polską. Nizina ta, obejmująca wszystkie ziemie, zamieszkane
- 67 -
przez Polaków, oraz siedziby wytępionych lub zniemczonych szcze-
pów zachodnio-słowiańskich, stanowi pod względem budowy swego
podłoża skalistego, ukształtowania powierzchni, rozmieszczenia
i charakteru wyżyn, a także układu rzecznego (z wyjątkiem części
wschodniej) całość jednolitą, odrzynającą się zarówno do ni-
ziny niemieckiej po lewej stronie Elby, jak i od niziny wschodnio-
europejskiej, jakkolwiek wyraźnej linii granicznej przeciągnąć tu
niepodobna. Jej podłoże skaliste tworzy zagłębienie z bardzo
urozmaiconą powierzchnią, pokryte i znacznie wyrównane osadami
diluwialnemi (piaski, gliny, głazy) i aluwi'alnemi (namuły rzeczne
i morskie, osady jeziorowe). Zbliża się ona pod tym względem do
niziny niemieckiej, a różni się znacznie od w^schodnio-europej-
skiej, gdzie pod osadami diluwialnemi i namułami (które jednak
występują tu daleko rzadziej, niż na zachodzie), spoczywają nie-
wzruszone od najdawniejszych czasów stare formacye geologiczne
w warstwach niemal zupełnie poziomych. Tylko południowo-
wschodnia część naszej niziny posiada podłoże skaliste, właściwe
wschodowi. Najwięcej charaktery .stycznem znamieniem niziny Bał-
tyckiej jest jej rozpadanie się na trzy smugi, ciągnące się na całej prze-
strzeni od wschodu do zachodu. Część środkową zajmuje szeroka
dolina z łożyskami starych rzek. Była to niegdyś dolina Wisły,
która w epoce lodowcowej nie zwracała się w biegu dolnym
ku północy, lecz płynęła wzdłuż wału lodowego, dohną No-
teci ku zachodowi, zabierała ze sobą Odrę, łączyła się dolinami
Szprei i Haweli z Elbą i wylewała swe wody do morza Niemiec-
kiego w nizinie Renu. Drogę tę jeszcze w czasach historycznych
oznaczały bardzo wyraźnie rozległe bagniska, obecnie zaś kanały,
łączące ze sobą wymienione rzeki. Dopiero po ustąpieniu lodowców,
Wisła i Odra wyłamały sobie przez wzgórza drogę do Bałtyku.
Wzdłuż tej wielkiej doliny „Prawisły" ciągną się po obu stronach
pasma niskich wzgórz: na północy pasmo Bałtyckie (Uralsko-Baltyc-
kie), na południu Graniczne. Pierwsze przytyka do morza, tworzy
całość jednolitą, przerwaną tylko łożyskami rzek, ma charakter wy-
bitnie morenowy i odznacza się szczególną obfitością wód, które
powstały w zamkniętych kotlinach po ustąpieniu lodowca. Stąd
pojedyncze części tego pasma otrzymały nazwę „Pojezierzy". Pa-
smo drugie jest mniej jednolite, składa się z luźno ze sobą związa-
Pojezierze Pomorsk
Zachodnie i Wschodnie).
fO
nych grup, nie posiada jezior, a przytykając miejscami do stoków i
gór środkowo-europejskich, miejscami zaś oddalając sią od nich,
pozostawia po swej stronie południowej kotliny nizinne, tak zwane
„Zatoki": saską, szląską, podkarpacką.
Wąski pas ziemi polskich w Prusach, ciągnący się w poprzek
całej niziny Bałtyckiej, rozpada się oczywiście również na trzy wy-
mienione wyżej części, przyczem podział administracyjny (i histo-
ryczny) kraju zgadza sie w głównych zarysach z geograficznym.
Strome wybrzeże Zatoki PucŁłej.
Cześć Środkowa, W. Ks. Poznańskie, obejmuje niziny starych łożysk
rzecznych; jest to dolina Warty i Noteci. Część północną, Prusy
Wschodnie i Zachodnie, wraz ze skrawkiem Pomeranii polskiej,
wypełniają wzgórza i jeziora pasma Bałtyckiego, sięgające na po-
łudnie aż do Noteci w W. Ks. Poznańskiem. Szląsk polski w Pru-
sach należy prawie zupełnie do pasma Granicznego. Główną jego
część zajmuje wyżyna Szląska.
A. Pojezierze Pomorskie i Pruskie. Wyżyna Bałtycka to-
warzyszy wybrzeżom morskim na całej rozległości, od półwyspu
Jutlandzkiego aż po za Dźwinę, i łączy się tam, w okolicy jeziora
- 71 —
Pejpus, z wzgórzami, które ciągną sie przez całą Rosyc europejską
do północnego Uralu. Stanowi ona, jak już wspomnieliśmy, pas-
mo jednolite, rozerwane tylko zewnętrznie dolinami rzek, spływają-
cycłi do morza, i jeziorami (w Meklemburgii), na części, t. zw. Poje-
zierza, które otrzymały swe nazwy odrębne od podziału politycz-
nego kraju (Pojezierze szlezwickie, łiolsztyńskie, zacłiodnio i wsctiod-
nio - meklemburskie, pomorskie, pruskie i t. d.). Ziemie polskie
w Prusach obejmują znaczną część Pojezierzy pomorskiego i prus-
kiego, przedzielonych! rozszerzającą się na północy doliną Wisły.
Cały ten pas nadbrzeżny zawdzięcza swój odrębny cłiarakter
tej okoliczności, że tam utrzymała się (z powodu położenia północ-
nego) najdłużej pokrywa lodowa, która okrywała niegdyś całą ni-
zinę Bałtycką, aż do gór środkowo-europejskich. Posiada on nie-
równe podłoże skaliste, na którem zebrały się w wielkiej ilości
osady morenow^e, żwiry, gliny piasczyste, skały narzutowe, i potwo-
rzyły się w kotlinacłi — pierwotnycłi, wyżłobionycłi przez wody lo-
dowcowe lub usypanycłi przez moreny — liczne, wielkie, nieregularne
jeziora. I na południu niziny Bałtyckiej wielki lodowiec skandy-
nawski pozostawił ślady swego istnienia; ale"' tam osady dilu-
wialne spoczęły na podłożu mniej nieregularnem i uległy w ciągu
długicti wieków znacznym przeobrażeniom, skutkiem zwietrzenia
i działalności rzek, a w znacznej części pokryły się pyłem stepo-
wym („loessem"), który przez swą żyzność wpłynął bardzo na
wegetacyę i wygląd kraju. Pas nadbrzeżny zaś, uwolniwszy się
daleko później od lodowxów% zacłiował daleko więcej cłiarakter
morenowy. I on jednak uległ już znacznym przeobrażeniom, skut-
kiem działalności wód słodkicti, które miejscami powyrywały
w osadacti diluwialnycłi głębokie łożyska, nadając krajobrazowi
wygląd malowniczy, miejscami zaś osadziły wielkie ilości mułu
i potworzyły rozległe, nizkie a żyzne równiny, i skutkiem spływa-
nia oraz zarastania jezior, przez co z jednej strony wyłaniają się
obszary żyznej gliny marglowej, wypłókanej z gliny dyluwial-
nej, z drugiej zaś tworzą się torfowiska.
Pojezierza pomorskie i pruskie różnią się od od zacłiodnicti
części pasma bałtyckiego, głównie tylko nadzwyczajną obfitością
i wielkością swycti jezior, oraz większą wysokością wzgórz. Wzgó-
rza te, jak wogóle na całej wyżynie, zajmują przeważnie część
/-'
środkową kraju i opadają łagodnie zarówno ku południowi, jak
i ku północy. Sięgają tylko na niektórycłi miejscacłi do samego
morza; daleko częściej pozostawiają miedzy sobą a Bałtykiem
wazki, rozszerzający sie tylko przy ujściu większych rzek, pas ni-
zinny. Niziny te są jednak nowotworami aluwialnemi i pocliodzą
albo z namułów rzecznych, albo też składają się z lotnych piasków,
wymielonych przez fale morskie i usypanych przez wiatry. Te
wydmy piasczyste, otaczające niemal całe wybrzeże, wypierają po-
woli morze, powiększając ląd stały; miejscami tylko wdzierają się
na ląd i zasypują go zupełnie, niszcząc wszelką, bardzo ubogą zwy-
'TorfrrsT^r-^w
\ T^l
..-śfc.i,.o.
"Wędrujące piaski morskie na wjbrzeżii korońskiem.
kle W tych okolicach, wegetacyę. Rycina na str. 73 wyobraża taki
„cmentarz drzew", las zasypany i wyniszczony przez latające piaski
morskie. Te wydmy piasczyste Niemcy oznaczają wyrazem Bune:
Wyrażenia polskiego niema. Bardzo charakterystycznym obja-
wem zbierania się piasków na wybrzeżu baltyckiem, są zatoki nad
ujściami większych rzek, zamknięte prawie zupełnie lub częściowo
długiemi a bardzo wązkiemi smugami piasków, mierzejami — po nie-
miecku ,,Nehru7i(j'' . Zatoki te Niemcy nazywają hafami („Haff").
Zatok takich istnieje na wybrzeżach tej części pasma Bałtyckiego,
która interesuje nas, jako zamieszkana przez Polaków, trzy. Mia-
/v)
nowicie zaś: nad ujściem Niemna zatoka Kurońska, zamknięta mie-
rzeją Kurońską, nad ujściem Pregoły i Nogatu zatoka Fryska, albo
Świeża, zamknięta mierzeją tej samej nazwy, wreszcie nad ujściem
Wisty Gdańskiej, zatoka albo odnoga Gdańska z zatoką Pucką, do
połowy tylko, po stronie wschodniej, oddzieloną od pełnego morza
mierzeją Hel. Czwarta taka zatoka, Szczecińska, znajduje sie nad
ujściem Odry, nie jest jednak oddzielona od morza mierzeją, lecz
dwoma wyspami piasczystemi, Usedom i Wolin. Skutkiem na-
pływu piasków morskich, porty, nie leżące nad ujściami większych
rzek, zatracają coraz więcej swoje znaczenie, zwłaszcza, że z bie-
giem czasu zwiększyły sie znacznie rozmiary okrętów. Obecnie
„Cmentarz drzew" na mierzei Kurońskiej.
jeszcze tylko Królewiec, Elbląg, Gdańsk, Szczecin, Lubeka i Kieł
należą do portów wielkich i są dostępne dla wszystkich okrętów.
Przyjrzyjmy sie bliżej powierzchni interesujących nas Poje-
zierzy.
Fojezierze Fomorslcie ciągnie sie szerokim grzbietem z południo-
wego zachodu ku północnemu w^schodowi, od Odry do Wisły.
Grzbiet opada zwolna po stronie południowej do Warty i Noteci, po
północnej do Bałtyku. Wyniosłość wzgórz zwiększa się stopniowo
ku wschodowi, i pasmo dosięga swego najwyższego punktu już
10
"4 —
w pobliżu Wisły, pod Kościerzyną w Wieżycy (Turmberg), w gc3-
racli Szembarskich (331 m.). Przeciętna wysokość wynosi 150 —
200 m. Ponad 200 metrów wznosi sie tylko kilka wzgórz w czę-
ści wschodniej Pojezierza: w pobliżu Piły (Sclineidemuhl) 207, pod
Fryłądem (Markisch Friedland) 211, po stronie zachodniej Szcze-
cinka (Neu Stettin) 203 i 214, w pobliżu Człuchowa (Schlochau) 223,
na południe od Bytowa 227 i 256, pod Lauenburgiem 210, na brze-
gu zacliodnim jez. Raduńskiego 272, miedzy Kościerzyną (Behrent)
i Tczewem (Dirschau) 271, na południe Wejherowa (Neustadt) 201.
Okolica W^ieżycy, zwłaszcza na północy, w pobliżu Kartuz, ze swe-
'3^t^
bil^ś^tó^
Nad jeziorem Łeba.
mi kotlinami, głęboko w^yżłobionemi łożyskami rzek i strumyków,
obfita w łąki zielone i piękne jeziora, w których toni przeglądają
sie strome, zalesione wzgórza, ma wygląd prawie górski i nosi na-
zwę „Szwajcaryi Kaszubskiej". Niemniej piękną jest „Szwajcarya
Pomorska", w południowo-wschodniej części prowincyi pomerań-
skiej, w okolicach Szczecinka. Wogólności jednak jest to kraj mało
urozmaicony, nużący jednostajnością rzadko zalesionych wzgórz
piasczystych, chudych, nieurodzajnych pól, licznych a nie wielkich
jezior, grzęznących w piaskach i torfowiskach. Tylko skraj polu-
/,)
dniowy tego obszaru, należący już do W. Ks. Poznańskiego, zwła-
szcza nad rzeką Brdą, wyróżnia sic na swoją korzyść od reszty,
jakkolwiek nie może mierzyć się pod wzglądem piękności z „Szwaj-
caryą Kaszubską." Tam też tylko, tuż u granicy noteckiej Pojezie-
rza, zdarzają sie grunta lepsze, żyźniejsze. Zresztą cały ten obszar,
nie wyłączając i piękny cti pod względem zewnętrznego wyglądu
okolic Kartuz, jest pustkowiem, nadającem się zaledwie w lepszycłi
swycłi częściach do uprawy żyta, owsa i kartofli, a część środkową,
naokoło Tucłioli, zajmuje prawdziwa pustynia, porośnięta lasem
sosnowym i wrzosem, zapewniająca tylko nędzne utrzymanie czło-
wiekowi. Na północy, wzdłuż wybrzeża, ciągną się nieprzejrzane
piaski i torfowiska, wśród którycłi drzemią płytkie przeważnie je-
ziora, zawdzięczające swój byt działalności morza, w okresie ostat-
nim, aluwialnym. Osady dyluwialne, z których składają się wzgó-
rza, miejscami tylko sięgają do morza, tworząc porysowane, zaro-
śnięte słabo krzewami, rzadziej lasem, strome wybrzeża. Nie są
to oczywiście wybrzeża skaliste, lecz gliniasto-piaskowe, z wielką
domieszką głazów, naniesionych przez lodowiec skandynawski.
Starsze formacyc geologiczne wyjątkow^o tylko występują na po-
wierzchnię, jak np. na wyspie Rugii. Z 263 kilometrów wybrzeża,
mała tylko część składa się z osadów^ dyluwialnych; ogromną więk-
szość, 212 kilometrów, stanowią białe, po części ruchome, piaski
morskie, tw^orząc rozległe niziny, ówdzie dość wysokie wzgórza,
i odcinając ląd na całej przestrzeni od morza. Na niektórych miej-
scach ławy piasczyste (Dunen) dosięgają znacznej wysokości, zwła-
szcza w okolicy jeziora Łeba, po stronie zachodniej do 56 metrów,
po stronie wschodniej do 45 metrów^ wysokości. Jeziora, które
ciągną się łańcuchem wzdłuż teraźniejszych wybrzeży, powstały
skutkiem osadzania się piasków w pewnej odległości od ówczes-
nego lądu. Są to właściwie zatoki, odgrodzone rozszerzającemi
się coraz więcej mierzejami zupełnie od morza, i wypełnione z bie-
giem wieków słodką wodą rzeczną. Mierzeja Hel, wrzynająca się
od północnego krańca Pojezierza w kierunku południowo-wschod-
nim w odnogę Gdańską, i odcinająca od niej zatokę Pucką, składa
się również z piasków morskich, naniesionych przez fale. Ma ona
36 kilometrów długości; szerokość jej zwiększa się ku końcowi po-
łudniowemu; miejscami, zwłaszcza w części północnej, wynosi ona
- -G -
zaledwie 400 m. Cześć południowa jest okryta lasem sosnowym.
Przed falami morskiemi broni jej potrójny łańcuch ław piasczy-
stycłi, wznoszący cli sie miejscami do 25 metrów ponad poziom
morza.
Pojezierze Pomorskie jest, jak całe pasmo Bałtyckie, obfite
w wody. Jeziora są wogółności mniejsze, niż w innycłi cześciacłi
pasma. Na wymienienie zasługują, oprócz wspomnianego już je-
ziora Łeba, Żarnowieckie nad Bałtykiem, Raduńskie w pobliżu Ko-
Karlsberg pod Oliwą.
ścierzyny, Cłiojnickie i Złotowskie. Nie w^iełkie też, ale za to liczne
są rzeki. Linia działu wód ciągnie się przez środek wyżyny, nie-
mal równołegle do wybrzeża. Rzeki, uctiodzące do morza, płyną
wszystkie w kierunku północno-zachodnim, są spławne, ale nie
mają wielkiego znaczenia dla żeglugi. Do w^iekszych należą: Rega,
Persante, niegdyś granica miedzy Pomorzem wschodniem i za-
chodniem, Wipper (Wieprz), Stołpe (Słupna), Lupow i Łeba,
przepływająca przez jezioro tej samej nazwy. Rzeki stoku polu-
/ /
Idniowego są dopływami Odry, Warty, Noteci i Wisły. Dopływy
jOdry i Warty są maleńkie. Do Noteci wpadają: pod Krzyżem
jDrawa (niem. Dragę), pod Ujściem Głda (Kuddow), w pobliżu Wy-
Irzyska Łobżonka. Kierunek wszystkicłi jest południowy. Do rzek
tego samego stoku należą dopływy Wisły: Brda (Brałie), Czarna-
woda (Scłiwarzwasser) i Wierzenica (Ferse). Płyną one początkowo
w kierunku południowo wscłiodnim, następnie zwracają sie wprost
ku południowi. Brda zwraca się w swym biegu dolnym, pod Byd-
goszczą, jeszcze ku wscłiodowi i wpada do Wisły w pobliżu Ford-
run, łukiem, otwartym ku północy. Ujście Czarnej wody znaj-
duje się pod Świeciem; W^ierzenicy pod Gniewem. Dopływ ostatni
o tyle różni się od poprzednicłi, że płynie na całej przestrzeni w kie-
runku południowo-wsctiodnim. Ostatni z lewych dopływów W^i-
sły, Motława (Mottlau), ma kierunek północny i wpada do Wisły
pod Gdańskiem, gdzie łączy się z Radunią.
Nizina Wisłij. Pojezierze Pomorskie dzieli od Pruskiego W^isła,
wrzynająca się szeroką doliną między wzgórza. Na innem miej-
scu znajdzie się sposobność do szczegółowego scłiarakteryzowania
tej rzeki i jej dopływów. Tutaj wspominamy tylko o jej części,
przepływającej ziemie polskie w Prusacłi, t. j. o biegu dolnym od
ujścia Drwęcy pod Toruniem, aż do morza. W epoce lodowej,
jak już wspomniano, Wisła, opuściwszy granice dzisiejszego Kró-
lestwa Polskiego, płynęła innem zupełnie łożyskiem; nie zwracała
się ku północy, lecz ku zacłiodowi, przedostawała się doliną Brdy
i nizinami, przez które obecnie przecłiodzi kanał Bydgoski, w do-
linę Noteci i płynęła wzdłuż południowej krawędzi lodów do mo-
rza Niemieckiego, zabierając ze sobą wody wszystkicłi innycłi rzek.
Po ustąpieniu lodów, wyłamała sobie przez wzgórza, albo też zna-
lazła wyżłobioną już przez wody lodowcowe, drogę ku północy
i odtąd zatrzymała ten kierunek, zmieniając jednak miejscami swe
łożysko. Dolina jej jest silnie wystrzępiona i wałia się między 2^
a 12 kilometrami szerokości. Miejscami pasmo Bałtyckie sięga
swym wzniosłym grzbietem niemal do rzeki, tworząc strome wy-
brzeża, jak pod Cłiełmnem, Świeciem, Grudziądzem i Kwidzyna;
gdzieindziej oddala się znacznie od doliny, opadając ku niej powoli
nizkiemi pagórkami. Spadek jest niewielki, znacznie jednak silniej-
sza^, niż u innyctiwielkicłi rzek, przepływającycłi nizinę Bałtycką,
- 78
u Odry i Elby. PoJ Toruniem dolina wystaje jeszcze na 35 me-
trów po nad poziom morza, pod Grudziądzem 19, pod Tczewem 5.
Po za miastem Gniew (Mewę), w pobliżu starożytnej miejscowości
Mątwy, Wista rozszczepia sie na dwa ramiona, z których zachodnie,
po nazwą Wisły, płynie dalej ku północy, w^schodnie zaś, pod na-
zwą Nogat zwraca sie w kierunku północno-wschodnim do Mal-
borka i wpada pod Elblągiem rozgałęzioną deltą do za zatoki Fry-
skiej. Wisła Stara
lub Leniwa, w po-
bliżu morza, skraca
dość ostrym łu-
kiem ku zachodo-
wi i, przepłynąwszy
przez Gdańsk, wpa-
da pod Nowym
Portem ( Neufahr-
wasser) do Zatoki
Gdańskiej, prze-
rwawszy jednak po-
przednio jeszcze,
przed Gdańskiem ,
na dwóch miejscach
wazki pas niziny,
oddzielający ją od
Bałtyku. Cała doli-
na, od Torunia aż
do ujścia, składa się
z żyznych osadów
rzecznych , nanie-
sionych w ciągu wieków przez potężny strumień. Poniżej przy-
lądka Mątowskiego nizina rozszerza się trójkątem miedzy ramio-
nami Wisły i sięga po obu stronach po za nie, na wschodzie aż
do jeziora Drużno (Drausensee), na zacliodzie po za Mołtawę.
Największa jej szerokość wynosi 50 kilometrów. Przez całą
nizinę ciągną się po obu stronach^ rzeki olbrzymie tamy,
wzniesione dla obrony urodzajnych pól, ogrodów i żyznych pa-
stwisk przed powodziami. Wezbrane fale Wisły jednak zrywają
Dolina Vog-elsang w g-óraeli ElbL-jskieh.
— 79 —
czQsto potążnc okowy i zalewają rozlegle przestrzenie, wyrządza-
jąc nieobliczone szkody kolonistom niemieckim.
Dopływy Wisły w obrębie państwa pruskiego są nieznaczne.
O lewych wspominaliśmy już wyżej; prawe spływają wszystkie
z Pojezierza Pruskiego. Największym z nicti jest Drwęca (Dre-
wenz). Płynie ona z jeziora Ostródzkiego początkowo w kierunku
południowym, zwraca sic powyżej Brodnicy (Strasburg W. P.) na
południowy zachód, tworzy granice miedzy Prusami a Królestwem
Polskiem i wpada powyżej Torunia do Wisły. Daleko mniejsza
Ossa, przepłynąwszy kilka mil w kierunku poludniowo-zachodnim,
skręca następnie pod kątem prawym ku północnemu zachodowi.
Ujście jej znajduje się poniżej Grudziądza. Rzeczka ta ma tylko
znaczenie historyczne, jako granica Polski Bolesławowej. W łoży-
sko jej wielki wojownik kazał wbić słup żelazny dla oznaczenia
Góra zamkowa w G radzi ad /.u.
kresów państwa. Trzecim, również maleńkim dopływem, jest
Liwna (Liebe), wypadająca do Wisły tuż przed rozdzieleniem sie jej
dwa ramiona. Płynie ona początkowo w kierunku poludniowo-
zachodnim, następnie jednak zwraca sie wprost ku północy, zamy-
kając w wydłużonem kolanie Kwidzyna (Marienwerder).
Pojezierze Fruskie jest pod każdym względem dalszym ciągiem
Pomorskiego, różni sie jednak od niego ogromną obfitością wiel-
kich jezior, pokrywających gęstą siecią, zwłaszcza południowo-
wschodnią część kraju. Na całem paśmie Baltyckiem wszystkie
— 8c) —
rozmiary zwiększają się lvu wschodowi. Uwydatnia się to już bar-j
dzo na Pojezierzu Pomorskiem, więcej jeszcze na Pruskiem. Nie-'
tylko jeziora są tam liczniejsze i większe, ale i rzeki obfitsze w wo-
dę, torfowiska rozleglejsze, wzgórza wyższe, osady piasków mor-'
skich potężniejsze, a piaski same ruchliwsze. Pojezierze to sięga poi
za granice Prus, na wschodzie do Niemna, obejmując całą gubernię i
Suwalską, na południu do nizin w Królestwie Polskiem, między le-
wemi dopływami Narwi. Tam też, między Janowem a Mławą,
Wzijórze pod Chełmnem.
znajduje się jego szczyt najwyższy, wznoszący się, według Kieperta,
345 m. ponad poziom morza, według „Słownika Geogr." 351 m.
(1152 st.), a więc wyższy od Wieżycy. Ponad 300 m. Pojezierze
Pruskie wznosi się tylko na 5 miejscach: oprócz wspomnianego, po
wschodniej stronie Lubawy (Lóbau) 313 m., na południe od Goł-
dapu 309, pod Gołubiem 309 i na południe od Mławy 316. Wzgó-
rza po nad 200 m. są liczne, rozrzucone na całej przestrzeni Poje-
zierza, zwłaszcza w części południowej. Najwyższe z nich znaj-
dują sic po za granicami Prus, w pobliżu Przerosła w gub. Suwał-
kiej (283)- Na północy wyżyny
y kilku miejscach sięgają do sa-
'nego morza, tworząc strome, nie-
|aedy — skutkiem ścisłego spojenia
j.ią głazów narzutowycłi, glin
i piasków dyluwialnycłi — niemal
likaliste wybrzeża. Wybrzeże ta-
kie znajduje sie pod Tolkemitem,
qa północ od Elbląga, nad zatoką
;Fryską, między rzeczułką Elbing
!a Frauenbergiem, sławną niegdyś
stolicą biskupów warmińskicłi (ryc.
str. 82). W niewielkiej odległości
od morza wzgórza dosięgają tam
182 m.; a milę dalej ku południo-
wi, w słynącej pięknością swycłi
okolic górze „Maślanej" (Butter-
berg) (ryc. str. 78), 200 metrów
wysokości. Na większej przestrze-
ni diluwium styka się bezpośred-
nio z morzem w półwyspie Sam-
bijskim. Półwysep ten tworzy pra-
wie regularny, wydłużony czwo-
robok, zamknięty między rzekami
Pregołą i Dejmą, zatoką Kuroń-
ską, Bałtykiem i zatoką Fryską.
Wzgórza jego są znacznie niższe
od Elbląskich (najwyższe 1 10 m.),
wybrzeża natomiast, opadające
często zupełnie pionowo, wy- ^
szczerbione głęboko, miejscami
zlepione w twardą skalistą opokę,
zasypane z dołu wypłókanemi
z osadów, olbrzymiemi głazami
narzutowemi, o które z hukiem
rozbijają się spienione fale, na-
leżą do najpiękniejszych nad Bal-
na
o
o.
11
— <S'_> —
tykiem (patrz ryc. na str. 84). Tu i owdzie wżerające sie w ląd
fale morskie odsłoniły tam nawet starsze formacye, na którycłi
spoczywa diluwium.
Po za temi dwoma wyskokami diluwialnemi i szerokim pasem
osadów rzecznycti przy ujściu Niemna, całe wybrzeże składa się
z piasków^ wymielonycli przez morze i ułożonych w dwóch smu-
gach po za sobą. Smuga pierwsza, to ostatni dziś skrawek stałego
lądu; druga ciągnie sie dwoma łukami, otwartemi ku północnemu
zachodowi, w znacznej odległości od lądu i tworzy tak zwane
Fnuieaberg. ',
mierzeje: na zachodzie, od ujścia Wisły do południowego cypla
Sambii — Fryską, od północnego wybrzeża Sambii do Kłaj-
pedy fMemel) — Kurońską. Każdą mierzeje odgradza od morza za-
toka tej samej co ona nazwy. Każda z nich posiada tylko jeden
otwór u swego końca północno-wscliodniego, pierwsza pod Piławą
(Pillau), druga pod Kłajpedą. Mierzeja Pryska nie różni sią zasa-
dniczo od scharakteryzowanej już mierzei Hel, zamykającej zatoką
Pucką, przewyższa ją tylko długością (około 60 km.). Ciągnie się
ona niemal równolegle z Avybrzeżem. Zatoka Fryska jest bardzo
wazka i płytka. Jej głębokość przeciętna wynosi 5 metrów. Część
'^3
i',achodnia, przy ujściu Nogatu, zabagnia sie zupełnie lawami pia-
liku i kępami, które coraz więcej utrudniają żeglugę. Mierzeja Ku-
I -ońska ma 97 kilometrów długości i watia się pod względem sze-
rokości między ^ do 4 km. Piaski morskie osadziły się tam praw-
dopodobnie pierwotnie na wyspach diluwialnych. Przynajmniej
|w południowo-zachodniej jej połowie, w okolicy wsi Rositten, znaj-
duje się taka wyspa, wyróżniająca się od innych części mierzei
iurodzajniejszym gruntem, i skutkiem tego gęściej zaludniona. Zre-
kztą mierzeja składa się z martwych, przeważnie ruchomych pia-
sków. Po stronie północno-zachodniej wystają one niskim grzbie-
tem z morza, wznoszą się łagod;iie ku wschodowi, dosięgają czę-
;Sto 60 metrów wysokości i opadają nagle wystrzępionym nieregu-
larnie brzegiem do zatoki. Podczas wiatru nad całą mierzeją
unoszą się ogromne obłoki lotnego piasku, przebiegają zatokę i, osa-
idzając się w niej, tworzą mielizny. Na mierzei samej piaski znaj-
dują się w nieustannym ruchu, „wędrują" ku wschodowi, zalewają
powoli zamieszkane osady, oraz rzadkie lasy, rosnące miejscami,
ji niewstrzymanie posuwają się naprzód ku zatoce (p. rycina na str.73
I „cmentarz drzew" na wybrzeżu Kurońskiem). Kilka miejscowości
' uległo już w ten sposób zniszczeniu; w Kunzen piasek, około r. 1800,
[dotarł do miejscowego kościółka, pokrył go zupełnie z biegiem lat
i pod koniec wieku XIX posunął się tak daleko, że pozostawił poza
sobą na powierzchni szczątki zburzonej świątyni. Usiłowano od-
dawna uchronić się od niszczącej działalności ruchomych ław,
ale bez powodzenia. Dopiero w czasach ostatnich wynaleziono
środek skuteczny. Wznosi się wzdłuż wybrzeża morskiego (po
stronie północno-zachodniej) gęste parkany, które powstrzymują
piasek; za niemi sadzi się w małych kwadracikach, oparkanionych
i nawiezionych gliną, drzewa i krzewy iglaste, zazwyczaj Pinus
silvestris i Pinuś montana. W taki sposób unieruchomiono już zu-
pełnie niektóre ławy i uchroniono od zagłady zagrożone wioski.
Zatoka Kurońska jest największa i najszersza ze wszystkich, zam-
kniętych mierzejami; nie odznacza się jednak, tak samo jak Pryska,
wielką głębokością, w przeciwieństwie do Gdańskiej. Głębokość jej
nie wynosi nigdzie więcej, niż 10 metrów. U swego wylotu, pod Kłaj-
pedą, zatoka Kurońska wżera się, skutkiem działalności prądu Nie-
mna, coraz więcej w ląd i posuwa się co rok O 2 metry ku wscho-
- 84 -
dowi. Żegluga na niej, jak wogóle nad wybrzeżami Bałtyku,
a zwłaszcza na zatokacli, zamkniętych mierzejami, jest podczas bu-
rzy lub mgły połączona z wielkiem niebezpieczeństwem, z powodu
licznycłi a zmieniających swe położenie mielizn. Dla okrętów
wielkich odgrywa przytem bardzo ważną rolę ta okoliczność, że
zanurzają się one zbyt głęboko w słodkich wodach, które wypeł-
niają zatoki. Na punktach najczęściej odwiedzanych i szczególnie
niebezpiecznych, wskazują żeglarzom drogę latarnie morskie, wznie-
sione na wysokich wieżach tuż nad wybrzeżem. Zatoka Kuroń-
śka posiada ich kilka: u swego połączenia z morzem, w pobliżu
Wybrzeże Sambijskie w pobliżu Warniken.
Kłajpedy; na wrzynającym się ostro w zatokę przylądku, naprzeciw
ujścia Niemna (Rus) i pod wspomnianą wyżej miejscowością Ro-
sitten. Ważna latarnia, przestrzegająca okręty przed zbytniem zbli-
żeniem się do wybrzeża, znajduje się na północno-zachodnim rogu
półwyspu Sambijskiego. Z innych wymienimy: latarnię w Piławie,
nad otworem zatoki Kryskiej, pod Frauenburgiem, Tolkemitem i El-
blągiem, w Nowym Porcie (Neufahrwasser) w pobliżu Gdańska
(rycina na str. 86); na południowo-wschodnim końcu mierzei Hel.
w pobliżu miejscowości Hela; naprzeciw, na stałym lądzie pod
Oxhc)ftem; na północno-wschodnim wybrzeżu mierzei Hel i pod
- 85 -
Rixhóftem, na północnej krawędzi wybrzeża, tam, gdzie skręca na-
gie w kierunku południowo-wschodnim ku mierzei.
Układowi rzecznemu pojezierza nadaje właściwy cłiarakter
ta okoliczność, ze dział wodny oddala sic tam znacznie od wy-
tjrzeźa, nie znajduje sie w pośrodku, lecz blizko krawędzi południo-
wej i wscłiodniej pasma wzgórz i nie tworzy jednolitej linii, lecz
kilka węzłów tiydrograficznycłi. Skutkiem tego, system rzeczny
pojezierza jest zawikłany, i istnieje przeciwieństwo między jego
Częścią północną a południową. Rzeki, spływające ku południowi,
należą tylko swemi źródłami do pojezierza, i, dążąc wprost w do-
linę Wisły, Bugu i Narwi, mają prawie wszystkie ten sam kieru-
nek— południowo-wsctiodni. Są to mianowicie, licząc od wschodu
do zachodu, dopływy Biebrzy: Łyk i Wisa, dopływy Narwi: Pisa,
Szkwa, Rosoga, Omule w, Orzyc, oraz dopływ Bugu: Wkra. Ostat-
nia, Wkra, różni się swym górnym biegiem od innych, skręca kilka
mil za swem źródłem, łukiem otwartym na północ, ku zachodowi,
tworząc granicę między Królestwem Polskiem a Prusami, i następ-
nie dopiero, opuściwszy linię graniczną, powraca do swego pier-
wotnego kierunku, południowo-wschodniego. Niemcy nazywają
tę rzekę na swojem terytoryum Neide albo Soldau. Dwie tylko
rzeki, spływające z pojezierza, wyłamują się zupełnie z tego kie-
runku: na wschodzie Biebrza (dopływ Narwi), na zachodzie wspo-
mniana już wyżej Drwęca. Obie płyną w kierunku południowo-
zachodnim.
Między źródłami Omulewa, Wkry i Drwęcy znajduje się naj-
ważniejszy węzeł hydrograficzny pojezierza Pruskiego w t. zw. gó-
rach Szeskich (Kernsdorfer Berge), między Lubawą (Lóbau), Ostró-
dą (Osterode), Olsztynkiem (Hohenstein) i Niborkiem (Neiden-
burg). Mniej więcej w pośrodku tej wyżyny, w pobliżu źródeł
Wkry, znajduje się pamiętna bitwą z r. 1410 miejscowość Tannen-
berg. Z tej grupy wzgórz spływa większa połowa rzek pojezie-
rza Pruskiego; oprócz wymienionych już: ku zachodowi do Wi-
sły— Osa, ku północy, do morza — Pasarga, ku północnemu wscho-
dowi do Pregoły — Łyna (Alle). Pasarga wpada poniżej Bruns-
bergi do zatoki Kryskiej, Łyna, największa z zachodnich rzek po-
jezierza, łączy się pod Welawą (Wehlau) z Pregołą. Otrzymuje
ona po stronie wschodniej kilka małych dopływów z grupy wieJ-
— 8() ^
kich jezior mazurskich. Jeziora te stanowią drugi wt^zeł hydrogra-
ficzny pojezierza Pruskiego. Z rzek już wymienionych, mają tam
swoje źródła Łyk i Pisa; ku póhiocnemu zachodowi spływają do
Łyny: Guber, Omet i Świnia (Schweine), a ku północy Wq-
gorapa (Angerap), należąca tak samo, jak Łyna, do systemu
Pregoły. Pregoła (Pregel) jest największą rzeką pojezierza Prus-
kiego. Powstaje ona ze zlewiska czterech strumieni, z których
jeden, Wegorapa, wypływa z jezior mazurskich, a mianowicie je-
ziora Mamry, a trzy: Rominta, Pisai Wystruć (Inster), z północno-
wschodniej grupy wzgórz pojezierza. Źródło Rominty znajduje
Latarnia morska w Nowym Porcie.
sie W okolicy Przerosła, nad granicą Królestwa Polskiego i Prus;
Pisy — w jeziorze Wisztynieckiem,położonem I74m. nad powierzch-
nią morza, Wystruci — w bagnach u północnego stoku wzgórz. Ro-
mita łączy sie z Pisą pod Gąbinem (Gumbinnen), z Wegorapa powy-
żej miasta Wystruć (Insterburg). Pod samem miastem Wystruć
wpada do wspólnego łożyska trzech połączonych rzek strumień
-^ 87 —
Wystruć. Punkt ten znajduje się już tylko 12 metrów ponad po-
ziomem morza. Odtąd rzeka ma nazwę Pregoły i płynie leniwo
ku zachodowi, przyjmuje pod Welawą Łynę, która dorównywa
jej zupełnie obfitością wód, i wpada poniżej Królewca do zatoki
Kurońskiej. Okolica, w której powstają Rominta, Pisa i Wystruć,
jest trzecim węzłem tiydrograficznym pojezierza. Rozcłiodzą się
stąd większe i mniejsze strumienie na wszystkie strony. Oprócz
wymienionych! już, ku zacliodowi spływa do Węgorapy Gołdapa,
ku południowi Biebrza. ku północnemu wscliodowi do Niemna
Czarna Hańcza, ku północy do Niemna Szeszupa, z swemi licznemi
dopływami. Liczne małe strumyki pomijamy. Wypływają one
prawie wszystkie z jezior, które pokrywają gęstą siecią całą oko-
licę. Niemen należy do pojezierza Pruskiego tylko jako jego gra-
nica północna i wsctiodnia. Cłiarakterystyka tej rzeki i jej dopły-
wów znajdzie się na innem miejscu. Tutaj wspomnimy tylko o jej
ujściu'). Niemen przypomina swym dolnym biegiem pod niejednym
względem Wisłę. Przepłynąwszy kilka mil na terytoryum prus-
kiem i przyjąwszy z południa Szeszupę, a z północy Jurę z Szeszu-
wą, wstępuje on w szeroką nizinę aluwialną i niebawem rozdziela
się poza miastem Tylżą (Tilsit) na dwa ramiona, tworząc deltę.
Ramię główne płynie pod nazwą Rus w kierunku północno-zacłio-
dnim i, wysławszy przez niziny jeszcze kilka odnóg do morza,
wpada do zatoki Kurońskiej w pobliżu miasteczka Russ, drugie zaś,
pod nazwą Gilia (Gilge), skręca łukiem, otwartym na południe, ku
południowemu zacliodowi, łączy się tuż przy ujściu kanałem Frie-
dricłisgraben i rzeką Dejmą z Pregołą i wpada do zatoki pod miej-
scowością Gilge. Nizina Niemna składa się, tak samo, jak nizina
Wisły, z osadów rzecznycli, wystającycti tylko 5 metrów nad po-
wierzclinię morza, i jest bardzo urodzajna, ale z powodu braku ka-
nałów i tam w znacznej części zabagniona i zaniedbana.
O Zaznaczamy przy tej sposobności, że mapka, umieszczona na str. 68—9, jest
na tern miejscu bardzo niedokładna i daje mylny obraz stosunków wodnych. Między
innemi Szeszupa tworzy na kilkumilowej przestrzeni granicę między Królestwem Pol-
skiem a Prusami. Szeszuwa nie wpada do Niemna, lecz jest dopływem rzeki Jura, której
ujście znajduje się naprzeciw ujścia Szeszupy. Przestawiono też nazwy zatok: Kuroń-
skiej i Fryskiej. Zatoka nad ujściem Niemna nazywa się Kurońską, a nad ujściami No-
gatu, Pasargi i Pregoły — Fryską. Mapę dokładniejszą podamy przy szczegółowym opi-
sie Prus Wschodnicti.
— 8« —
Większa cząść rzek, spływających z pojezierza Pruskiego, czer-
pie swe wody z jezior, zapełniających w wielkiej obfitości kotliny
południowej i wschodniej części pasma Bałtyckiego. W pobliżu
morza znajduje sie tylko jedno większe, a mianowicie wspomniane
już kilkakrotnie jezioro Druzno (Drausensee) w okolicy Elbląga.
Jeziora, leżące pośród wzgórz, znajdują się na znacznej wysokości
ponad poziomem morza, przyczem wyniesienie ich zwiększa się
wogólności ku wschodowi. Grupa jezior wschodnich (Jezierzyce
(Geserich), Miłomłynu (Liebensmiihl), Drwęckie albo Ostródzkie
(Drewenzsee) i sąsiednie) znajduje się na wysokości 95 — 100 me-
trów, grupa środkowa jezior mazurskich, od jez. Mamry (Mauersee)
poza Śniardwy (Spirdingsee), na wysokości 117 m. Położone dalej
ku wschodowi jezioro Laśmiady wznosi się 125 m., Łęckie 130 m.
ponad poziom morza. Najwyżej leżą jeziora w gub. Suwalskiej:
Wisztynieckie 174 m., Wigry przeszło 200 m. Znajdują się jednak
pojedyncze wyższe jeziora także w pośrodku pasma. Głębokość
ich jest nierówna; w^aha się między kilkunastu a kilkudziesięciu me-
trami. Największe znajdują się w grupie mazurskiej. Są to je-
ziora Śniardwy (Spirdingsee) i Mamry (Mauersee). Pierwsze wy-
pełnia ogromną kotlinę, zbliżoną kształtem do owalu, wystrzępio-
nego i obciętego po stronie północnej, ciągnie się dwie mile ze
wschodu na zachód i bhzko i| mih z południa ku północy. Po-
wierzchnia jego obejmuje przeszło dwie mile kwadratowe. Nie-
spełna dwie mile kwadratowe zalewa jezioro Mamry. Ma ono
kształt nieregularnego stojącego krzyża i składa się z 4 jezior pół-
milowych. Północne z nich nazywa się Mamry Węgoborskie (Mau-
ersee), wschodnie Dargejmy (Dargeinensee), zachodnie jez. Dobskie
(Dobischesee), południowe Kisajno (Lótzener Kisainsee). Z ostat-
nią częścią jeziora Mamry łączy się wielkie jezioro Niewocin albo
Lewencińskie (Lewentinsee), obejmujące pół mili kwadratowej.
Nie ustępują mu pod względem wielkości: jezioro Wigry w po-
bliżu Suwałk, rozlewające się na obszarze 20,9 wiorst kwadrato-
wych (niespełna pół mili), a na zachodzie, między źródłami Liwny
i Ossy z jednej, a Drwęcy z drugiej strony, wydłużone nieregular-
nie jezioro Jezierzyce (Geserichsee), trzy mile długie, a miejscami
do pół mih szerokie. Inne, jak j. Druzno, pod Elblągiem, Warsz
na północy od Jańsborka (Johannesburg), Selment i Laśmiady, na
- 89 -
południu i na północy od EtlvU (Lyclv), Rajgrodzlcie, na granicy,
w pobliżu miasta Rajgród w Kr. Polsliiem, Wisztynieclcie pod Wisz-
tyńcem, na granicy Prus i gub. Suwalsl^iej, są już znacznie mniej-
sze. Jezior małych i średnicti, od ^ — lo l^ilometrów j^wadrato-
wycti rozległości, są tysiące; w samej gubernii Suwalskiej, na wscho-
dniem pograniczu Pojezierza, jest icli, według „Słown. Geogr.",
około 500. Nie podaliśmy umyślnie rozmiarów wymienionych
wielkich jezior w cyfrach szczegółowych, ponieważ z jednej strony
pomiary są niepewne (także na terytoryum pruskiem), z drugiej zaś,
r.
z piasezystych okolic jeziora Łeba.
przestrzeń, zalana wodą, zmniejsza sią nieustannie, niekiedy nagle,
skutkiem spływania jezior i ich zarastania. Proces ten, trwający
już od niepamiętnych czasów, sprawia, że naokoło jezior i między
niemi tworzą się rozległe torfowiska, a miejscami wyłaniają się
smugi wymytej gliny marglowej, które niebawem, z powodu swej
żyzności, zamieniają się na urodzajne, starannie uprawiane pola.
Na wzgórzach, otaczających kotliny jezior, rosną wspaniałe lasy,
przeważnie iglaste, opadające krawędziami często do samego zwier-
ciadła wód. To ścisłe połączenie wyniosłych wzgórz, poprzerzyna-
nych głębokiemi jarami, ogromnych, niemal dziewiczych lasów,
12
— 90 — .
i rozległych przestrzeni wodnych, nadaje krajowi szczególne(
uroku dzikiej, ponurej piękności. Pięknością krajobrazu słyi
zwłaszcza okolica między jeziorami Mamry i Śniardwy. Jest to"
tak zwana „Szwajcarya Mazurska", odwiedzana chętnie i często
przez turystów niemieckich. Nadzwyczajna obfitość jezior, łączą-
cych się ze sobą bezpośrednio, moczarów i torfowisk, utrudnia tam
bardzo komunikacyę lądową i zmusza do powszechnego używania
drogi wodnej. Związek między jeziorami, oddzielonemi od siebie
smugą lądu, stanowią liczne kanały, przeprowadzone najczęściej
łożyskami strumyków, rzadziej wprost przez moczary. Dzięki te-
mu połączeniu, można z jezior południowych, znajdujących się
w okolicach, Jańsborka, dostać się wygodnie przez Śniardwy i Nie-
gocin do jeziora Mamry. Jeziora południowo-w^schodnie: Selment,
Łęckie i Laśmiady nie są jeszcze ze sobą połączone. Najlepszą je-
dnak komunikację wodną posiada część zachodnia pojezierza,
dzięki wielkim i długim kanałem, które łączą jeziora, leżące w głębi
kraju, ze sobą i z morzem. Punktem środkowym jest tam małe
jezioro Miłomłynu (Liebesmiihl). Posiada ono wygodny związek
z jednej strony z jeziorem Drwęckiem, z drugiej z Jezierzycami, na
północy zaś łączy się za pomocą kanałów z jeziorem Druzno, No-
gatem i zatoką Fryską. Związek między wielkiemi jeziorami ma-
zurskiemi jest, po większej części, naturalny, — kanały są tam dość
liczne, ale niewielkie; między jeziorami zachodniemi a zatoką Fry-
ską natomiast sztuczny. „Szwajcarya Mazurska" zawdzięcza udo-
skonalenie swych dróg wodnych głównie piękności swoich okolic
i ruchowi turystów, północno-zachodnia część pojezierza zaś — uro-
dzajności gleby, rozwojowi rolnictwa i połączonego z niem prze-
mysłu.
Gleha pasma Bałtyckiego należy wogólności, jak zaznaczyliśmy
już wyżej, do gorszych. Zarówno na pojezierzu Pomorskiem, na
całej przestrzeni od Odry do Wisły i od Bałtyku do Noteci, jak
i w środkowej części pojezierza Pruskiego, od zatoki Fryskiej do
południowej krawędzi wzgórz i od Pregoły do górnej Drwęcy—
przeważają jałowe piaski, pokryte lasami sosnowemi i nadające się
(nawet nie wszędzie) tylko do uprawy owsa, żyta i kartofli, oraz
mokre torfowiska, zamienione miejscami z wielkim trudem na zie-
mię uprawną. Po lewej stronie Wisły znajdują się grunta lepsze
__ 91 _
tylko w kącie południowo-wschodnim miedzy dolną Brdą i Note-
cią, oraz w okolicy Pucka. Po lewej stronie są znacznie większe
obszary ziemi urodzajnej. Takie rozległe pustkowia, nie nadające
sie prawie wcale do uprawy, jakiemi są lasy Tucliolskie, okolice Lau-
enburga i Bytowa, lub szeroki pas wybrzeża nad jeziorem Łeba (ryc.
str. 89), można znaleźć na pojezierzu Pruskiem tylko w moczaracti
nad zatoką Kurońską. Wielka „Puszcza Jańsborska" miedzy jezio-
rami Śniardwy a granicą Kr. Polskiego, jest tylko pokryta lasem,
ale posiada ziemie nie najgorszą. Wewnątrz kraju, w określonej
wyżej części środkowej pojezierza, można też spotkać miejscami
wyspy urodzajne, nadające sie nawet do uprawy pszenicy. Cała
zaś cześć zacłiodnia, między dolną Drwęcą a morzem, i Wisłą
a górną Drwęcą i kanałem, łączącym jeziora zacłiodnie z zatoką
Kryską, odznacza się glebą dobrą. Obszar ten obejmuje starą zie-
mię Ctiełmińską oraz Pomezanię i łączy się na północnym zaclio-
dzie z żuławami w nizinie Wisły. Nizina ta jest najurodzajniejszą
częścią całego obszaru. Nizina przy ujściu Niemna nie ustępuje
jej pod względem dobroci gleby, ale nie jest jeszcze dostatecznie
skanalizowana i brak jej jeszcze wiele do tego rozwoju, którym za-
dziwiają żuławy nadwiślańskie.
Fłodów mineraliiijcli pojezierze Pomorskie i Pruskie, z powodu
grubości osadów diluwialnycłi, pokrywaj ącycti starsze formacye
geologiczne, nie posiada. Na zacłiodzie tylko, przy ujściu Odry,
występuje na powierzchnię kreda. W południowej części pojezie-
rza Pruskiego istnieją pokłady węgla brunatnego, dotąd zaniedbane
prawie zupełnie. Jedyną kopaliną, oprócz torfu, jest bursztyn.
Wydobywają go z ziemi, częściej wyławiają z morza, zwłaszcza
na wybrzeżu Sambijskiem.
Pod względem klimatycznym pojezierza nie różnią się zasad-
niczo od W. Ks. Poznańskiego i Szląska. Podamy więc ogólną
charakterystykę stosunków klimatycznych na całym obszarze ziem
polskich w Prusach na końcu tego rozdziału.
B. Dolina Warty i Noteci. Jeżeli z pojezierza Pomorskiego
zwrócimy się ku południowi i przekroczymy Noteć, to wstąpimy
w kraj, różniący się znacznie od omawianego powyżej, — z po-
wierzchnią lekko falistą, na której wyjątkowo tylko zarysowują się
większe wzniesienia, miejscami zupełnie równy, z rzeczkami, pły-
~w
OBJAŚ/V/£A//A
/ ^1?
*T — ( > ii ,•' ' "^ 3^
.^^--Ą- " ...
(UJM
^-"r. ""
~w
i\ Bucl7.j/n
''ii,it
no
(e/lica^
ton-aj
41 '--^
n\-., .
"'^,
/ ^gS^ ^.Leszno ^'' '•
/ X i , , x^
■,^ ^GtG^OIA/A
^< ^y/( /
— 'A^ ..T'^^ ^ Ji\i,. — "-r :
"^ W
torO^'
H09
,'''ir
"'^'^i^ i'"'*^ }/ •''"'-Si/..
52
MUicx
230
%?
I? '-.
J" L>cfalanoiD l?^jy^~"
•'i>\ J<, ; * Ja
'■'I,,,,,,'*'
-^sk.
L*.
■zdi%
m
3 H (fffffio;
36
Dolina Warty i Noteci (W. Ks. Poznańskie).
— 93 —
nącemi leniwie w zabagnionych i płytkich łożyskach, długiemi
smugami łąk niskich i zarośniętych bujnie moczarów i małemi
a licznemi skrawkami lasów wśród pól rozległych i starannie upra-
wionych. Jest to cześć wielkiej doliny starych łożysk rzecznych,
którą scharakteryzowaliśmy już ogólnikowo w uwagach wstępnych
tego rozdziału. Wycinek z tej wielkiej całości, należący do
ziem polskich w Prusach, można określić jako dolinę Warty i No-
teci. Posiada on na trzech stronach granicę naturalną: na północy
sięga do pojezierza Pomorskiego, na zachodzie do Odry, na połud-
niu do krawędzi wyżyny Szląskiej w okolicacli Baryczy. Na wscho-
dzie granicy naturalnej niema; istnieje tylko granica polityczna, cią-
gnąca się krętą, złamaną ku zachodowi linią, przez bagna Bacho-
rzy i jezioro Gopto ku ujściu Prosny, a następnie nad Prosną aż
do jej kolana, powyżej Bolesławia. Po za tę granicę pylityczną
nizina Warty sięga jeszcze daleko w głąb Królestwa Polskiego, aż
do ostatnich wylotów wyżyny małopolskiej, po prawej stronie
Warty, i łączy się z niziną Pilicy. Tutaj zajmiemy się tylko tą jej
częścią, która należy do ziem polskich w Prusach, a mianow^icie
do W. Ks. Poznańskiego. Obszar ten tworzy bardzo niskie płas-
kowzgórze, urozmaicone pasmami pagórków, ciągnących się głów-
nie nad brzegami rzek i opadające zwolna zarówno z północy, jak
i z południa ku środkowi, a w całości swej ze wschodu na zachód.
Wzgórza północne, ciągnące się nad Notecią, stanowią niejako dal-
szy ciąg wzgórz pojezierza Pomorskiego, ostatnią krawędź skali-
stego podłoża, na którem ułożyły się osady diluwialne. Miejscami
spotykamy tam jeszcze stosunkow^o znaczne wyniosłości, w okoli-
cach Chodzieżą (po niem. Kolmar) 191 m., na północ od Kcyni
(Exin) 162 i 136, pod Łabiszynem 152 m. Ta grupa wzgórz ciąg-
nie się w kierunku południowo-wschodnim, ku Gnieznu i Trzeme-
sznu. Pod Trzemesznem najwyższe wzgórze wznosi się 141, pod
Gnieznem 127 m. nad poziom morza. Kąt północno-zachodni ma
wzgórza niższe: pod Bydgoszczą 101, pod Inowrocławiem 109 m.
Po za Gnieznem i Trzemesznem wzgórza zniżają się ku południo-
wemu wschodowi: pod Witkowem mamy już tylko 113, pod Wrze-
śnią 100, pod Miłosławiem 90 metrów. Ku Poznaniowi natomiast
pasmo wyżyn zatrzymuje swą dotychczasową wysokość i przekracza
Warte. Najwyższe wzgórze na prawym brzegu Warty, w pobliżu
Q
t^
— 95 —
Owińsk, ma 143, naprzeciw, po lewej stronie rzeki, pod Złotnikami,
154 m. wysokości. Na południu wkraczają w dolinę wzgórza wy-
żyny Szląskiej. Należą do niej zupełnie jeszcze południowe po-
wiaty W. Ks. Poznańskiego, aż do źródeł Baryczy. Wysokość
przeciętna wynosi tam około 200 m., pojedyncze wzgórza wznoszą
sią do 247 m., pod Ostrzeszowem (Sctiildberg). Po północnej stronie
Baryczy wzgórza nie dosięgają już nigdzie 200 m., wznoszą się
rzadko ponad 150, ale powierzchnia nie opada w części wschodniej
nigdzie poniżej 100 m. Natomiast bardzo widoczne jest opadanie
terenu ku zachodowi, zarówno po lewej, jak i po prawej stronie
Warty. Na północy z wyżyn, pod Gnieznem, Trzemesznem i Kcy-
nią, schodzimy niebawem do 100 m. w okolicach Wągrowca, 71
pod Ryczywołem, 56 pod Piłką; na południu pod Ostrowem wzgó-
rza dosięgają 186 m., pod Dolskiem 149, pod Mosiną 132, pod Gro-
dziskiem nizina opada już do 85, Wolsztynem 63, Babimostem, nad
granicą brandenburską, 59 m. Pojedyncze wzgórza rzadko tylko
wznoszą sie ponad 100 m. nad poziom morza. Mimo bardzo ma-
łego urozmaicenia powierzchni, niektóre okolice, w których wzgó-
rza zbliżają sic bezpośrednio do łożysk rzek, jak pod Mosiną, lub
otaczają jeziora, jak pod Gnieznem i Trzemesznem, odznaczają się
pięknością krajobrazu. Zwłaszcza Mosina jest z tego powodu ulu-
bionym celem wycieczek, i wobec namiętności Niemców do two-
rzenia rozmaitych „Szwajcaryi" w miniaturze, może doczekać się
jeszcze nazwy „Szwajcaryi Poznańskiej". , : .
Kraj, położony tak nisko, przez który niegdyś 'przepływały
fale olbrzymiej, szeroko rozgałęzionej Wisły, i dziś jeszcze odznacza
się znaczną obfitością wód, jakkolwiek po zwróceniu się Wisły ku pół-
nocy, skutkiem wytrzebienia lasów, spłynięcia i zarośnięcia jezior,
oraz skanalizowania moczarów, utracił już bardzo wiele ze swego
pierwotnego charakteru.- Jeszcze w czasach historycznych, prawie
połowa dzisiejszego W. Ks. Poznańskiego była pokryta wodą, w po-
staci szeroko rozlanych rzek, obszernych jezior i olbrzymich, nie-
dostępnych bagien. Zwłaszcza bagien była obfitość wielka. Cią-
gnęły się one smugą milowej, a miejscami i kilkumilowej, szerokości
po obu stronach Noteci, sięgając na wschodzie aż do Brdy, i łą-
czyły się na południowym wschodzie, w okolicach Gopła, z wiel-
kiem bagniskiem Bachorzy. Druga wielka, bez porównania jeszcze
— C/) -
szersza, smuga moczarów ciągnęła sią przez południową część
kraju, nad Wartą, w jej biegu ku zacłiodowi, od Koła do Śremu,
i rozszerzając sią za kolanem Warty pod Śremem, wypełniała
prawie cały kąt południowo-zacłiodni kraju. Środowiskiem tych
bagien była z jednej strony Mogilnica, z drugiej, rozpadająca sic
na dziesiątki leniwycti strumyków, Obra. Za pośrednictwem Obry
moczary te łączyły się z rozlegtemi bagnami Baryczy i jej dopły-
wów: Polskiej i Szląskiej Kopanicy, oraz ,^Orli. Obecnie z tego,
Jezioro Trzeraeszeńskie.
W przybliżeniu 200 milowego, obszaru bagien, istnieją tylko szczątki
w postaci zarośniątycli przeważnie olszyną trzęsawisk nad wymie-
nionemi rzekami; reszta zamienia się na rozległe łąki, a miejscami
nawet na rolę orną. Zmniejszyły się także bardzo jeziora, z tej sa-
mej przyczyny, dla której zaniknęły moczary. Z Gopła, które nie-
gdyś, jeszcze w czasacli historycznycłi, zalewało ogromną prze-
strzeń, łączyło się z jednej 'strony bezpośrednio z Wisłą, z drugiej
z Notecią, z trzeciej z Wartą (pomiędzy Kołem a Koninem), pozo-
- 97 —
stały tylko strz(?py, w postaci dzisiejszego wydłużonego Gopła (ryc.
str.94) i leżący chi w jego przedłużeniu ku południowi jezior w Króle-
stwie Polskiem: Skulskiego, Broniszewskiego, Śleszyńskiego, Gosła-
wickiego i innycti mniejszycłi. Jak daleko sięgało dawne Gopło ku za-
chodowi, tego dziś już rozstrzygnąć niepodobna. Związek jego z Wi-
słą i Wartą został przerwany zupełnie. Stan dawny oznaczają dziś
jeszcze na północy bagna i kanał Bactiorzy, a na południu moczary,
Krajobraz l okolic Wenecyi (pod Giiifznem).
ciągnące sią od wymienionycti jezior ku Warcie. Pomimo swego
znacznego zmniejszenia, Gopło pozostało najwiekszem z jezior, tego
kraju. Ciągnie sią ono na przestrzeni 30 kilometrów z północy na
południe i docliodzi do 4 km. szerokości. Z innych większych
wymienimy: w części północno-wschodniej jezioro graniczne Po-
widzkie (Giwartowskie) i Skorzęcińskie (na linii od Gopła do
Wrześni), Trzemeszeńskie, Wiecanowskie (pod Mogilnem), wązkie,
13
— 9^ —
ale długością dorównywające niemal Gopłu, Triąskie, pr^ez które
przepływa Noteć, Znińskie, Rogowskie. Bardzo liczne są w tej
okolicy jeziora małe, obejmujące kilka lub kilkanaście włók. W środ-
kow^ej części kraju jezior większych wcale niema. Największe sto-
sunkow^o znajduje sie pod Strykowem (miedzy Opalenicą i Mosiną)
i pod Bninem (na północny wscłiód od Śremu). Liczne nato-
miast jeziora średniej wielkości pozostały w zachodniej części kraju.
nad Wartą (między Poznaniem, Obornikami i Skwierzyną) i w do-
rzeczu, Obry. Do większych należą Zbąszyńskie i Wolsztyńskie.
Wreszcie istnieje grupa mniejszych jezior w okolicy źródeł Baryczy,
między Ostrowem i Ostrzeszowem.
Układ rzeczny kraju jest prosty i jednostajny. Wobec łagod-
nego pochylania się powierzchni ku zachodowi, wszystkie ważniej-
sze rzeki (Noteć, Warta, Obra i Barycz) płyną w tym samym kie-
runku. Inny kierunek mają tylko mniejsze dopływy i rzeki gra-
niczne. Wisła, która niegdyś była główną rzeką tego kraju, obec-
nie dotyka tylko jego granicy północno-wschodniej, na przestrzeni
6 mil. Nie otrzymuje ona z tej niziny żadnego większego dopływu,
tylko małą strugę, zwaną Rzeką Zieloną, której źródła znajdują się
w pobliżu wsi Dąbrówki, na linii między Inowrocławiem a Byd-
goszczą, naprzeciw wygiętego ostro ku wschodowi kolana Noteci.
Główne łożysko dolnej Wisły z epoki lodowej zajmuje obecnie No-
teć. Wypływa ona pod nazwą Mątwy z Gopla (niektórzy geogra-
fowie uważają za jej źródło odpływ jezior Skorzecińskiego i Kamie-
nieckiego), przepływa długie jezioro Triąskie i leżące w jego prze-
dłużeniu mniejsze Mielno, zwraca się następnie ku zachodowi, a po
za jeziorem Barcińskiem ku północnemu wschodowi. Za Łabiszy-
nerń Noteć zbliża się na odległość niespełna 2 mil do Wisły i praw-j
dopodobnie łączyła się z nią niegdyś bagnami i spływającą z nich
Rzeką Zieloną. Obecnie związku żadnego niema. Noteć zwraca
się za Łabiszynem bardzo ostrym łukiem ku północnemu zacho-
dowi i, spotkawszy się pod Naklem z południową krawędzią wy- Ą
żyny Bałtyckiej^ płynie odtąd wzdłuż niej, w kierunku wschodnim.
Wyłamuje się z niego dopiero za Ujściem (nad ujściem rzeki Głdy) .
i zwraca się ku południowi; Powraca jednak do niego pod Czarn-
kowem i zatrzymuje kierunek zachodni aż do swego ujścia do."
Warty, pod Santokiem. Jest ona spławna na całej przestrzeni..
99 —
od Gopła do ujścia.; dla statków większych (125 tonri) od Nakła.
Pod temże miastem łączy sie ona z kanałem Bydgoskim, a za jego
pośrednictwem z Brdą i Wisłą. Spadek jej jest nieznaczny (pod
Nad Cybinij. (pod Poznaniem).
Pokością uwyjścia jeziora Tfląskiego 75, pod Nakłem 57, pod San-
tokiem 20 m.). Otrzymuje ona większe dopływy . tylko ż prawej
strony, z pojezierza Pomorskiego, mianowicie żaś: Łobżonke, Głdię^
(Kuddow) i Drawę (Dragę). Spławną jest z riicłi tylko Drawa na-
lOO
przestrzeni 4-milowej. Dopływy z lewej strony są maleńkie. Warta
przepływa ł^raj, Ictóry nas tu zajmuje, tylko swym biegiem dolnym,
od Pyzdr do Skwierzyny (Scłiwerin). Powstaje ona na wyżynie
Małopolskiej i płynie bardzo krętem łożyskiem początkowo wśród
wzgórz, następnie w szerokiej dolinie ku północy, aż do Koła. Tam
zwraca się ku zacłiodowi, przecina granicę za Pyzdrami i zatrzy-
muje swój kierunek zacłiodni do Śremu. Od Śremu do Murowa-
nej Gośliny płynie przez Mosinę i Poznań ku północy, następnie
skręca łagodnym łukiem znowu ku zacłiodowi, przyjmuje na krót-
kiej przestrzeni, między Skwierzyną i Santokiem, po raz trzeci kie-
runek północny i, powróciwszy do zacłiodniego kierunku, wpada
pod Kistrzynem, w prowincyi Brandenburskiej, do Odry. Spadek
jej w górnym biegu jest dość silny, w dolnym niewielki. Poziom
wody wynosi nad granicą W. Ks. Poznańskiego 70, pod Śremem
60, Poznaniem 51, Skwierzyną 23, Santokiem 20, Kistrzynem 13 m.
Jest spławna dla średnicti statków na całej przestrzeni w W. Ks.
Poznańskiem. Dopływy jej po prawej stronie są małe. Do więk-
szy cłi należą: Ner w Królestwie Polskiem (ujście powyżej Koła),
Września, powstająca w okolicacti Gniezna (ujście powyżej Pyzdr)
i Wełna, wypływająca z jezior między Gnieznem a Trzemesznem
(ujście pod Obornikami). Pod Poznaniem wpadają do Warty dwie
małe strugi: Cybina i Główna. Większe są lewe dopływy Warty.
Największy z nicłi, Prosną, płynie w kierunku północnym, tworząc
granicę między Królestwem Polskiem a Szląskiem i W. Ks. Poznań-
skiem. Tylko pod Kaliszem granica oddala się na małej przestrzeni
od rzeki, ku zacłiodowi. Obra stanowi w swym stanie teraźniej-
szym sieć kanałów, ciągnącycłi się w rozmaitycłi kierunkacli wśród
bagien i łąk niskicłi. Powstaje ona na niewyraźnym dziale wod-
nym w południowo-wschodniej części kraju, w pobliżu Koźmina
i płynie jako samodzielna rzeka w kierunku południowo-zacłiod-
nim, ku Odrze. Z moczarów tycłi wydobywają się ostatecznie
dwie rzeki. Jedna z nicłi wpada pod nazwą Zgniłej Obry do Odry,
w pobliżu miejscowości Tschirzig, druga zwraca się ku północy,
przepływa szereg jezior: Cłiobienickie, Zbąszyńskie i Trzcielskie,
i ucłiodzi pod Skwierzyną do Warty. Jest ona spławna od Zbą-
szynia aż do ujścia. Jeden z kanałów obrzańskicłi łączy ją z Wart?
pod Mosiną, przyjąwszy spływającą z północnego zactiodu Mogił-
U)l —
I;
1'nice. Barycz należy tylko swemi źródłami do W. Ks. Poznań-
skiego. Tworzy ona południową granicę niziny. Powstaje
na bardzo niewyraźnym dziale wodnym w pobliżu Prosny, pod
Ostrowem, płynie w bagnacłi ku zachodowi i, przyjąwszy po pra-
wej stronie Orlą, uchodzi do Odry przy kolanie, powyżej Głogowy.
Gleha doliny Warty i Noteci odznacza się wielką różnorod-
nością. Wogólności niziny posiadają glebę urodzajną, wyżyny zaś
składają się z mniej lub więcej jałowych, niekiedy lotnych piasków,
Góry Olbrzymie. Schneekoppe.
oraz gliny czerwonej, z wielką domieszką przeważnie drobnych
głazów narzutowych. Te piaski i gliny zajmują większą połowę
kraju i tworzą dwa pasy, ciągnące się między Wartą i Notecią
i wzdłuż Obry i łączące się ze sobą na zachodzie, nad granicą bran-
denburską. Najlepszą glebę posiada równina w północno-wschod-
niej części kraju, w pobliżu Gopła. Są to t. zw. Kujawy. Spoty-
kamy tam czarnoziem, który powstał ze szczątków gnijącej przez
długie wieki roślinności. Bardzo urodzajna jest takżedolina Warty,
— 102 —
wypełniona glina żółtą, oraz dolina Obry, o ile została zupełnie
osuszona. Położone niżej części doliny nadobrzańskiej, oraz cała
doliną Noteci, które nie nadają się do uprawy zboża', zostały za-
mienione na żyzne łąki. Tylko na miejscacłi najniższycti- lub nie-
dostatecznie skanalizowanych, zarówno niad temi dwoma rzekami;
jak i w pobliżu Gopła, nad Bachorza i w- północno-zachodniej czc-
.ści kraju, w pobliżu Obrzycka, wreszcie nad -Baf-yczą; pozostały
dotąd grzezkie moczary.
z gór Ileusfheuer. Labirynt piaskowcowy ['oJ Adei>bacheni.
W phdi/ miner alim W. Ks. Poznańskie jest tak samo ubogie,
jak pojezierze Pruskie i Pomorskie. Posiada ono tylko rudy błotne^
nie wyzyskiwane od dziesiątek lat wcale, z powodu swej małej
wydajności, sól i gips w Inowrocławiu i wapno, wydobywaną
zwłaszcza w okolicach Barcina, nad Notecią. Obfitsze są kopaliny
pochodzenia roślinnego. Nad Wartą znajdują sie znaczne pokłady
węgla brunatnego, w północnej części kraju bursztyn, naniesiony;
prawdopodobnie przez rzeki, a wreszcie w nizinach torf w wiel-/
— loJ —
kiej obfitości. Z tych trzech kopalin wydobywają w wielkiej ilości
tylko torf. Pokłady węgla brunatnego są dotąd zaniedbane pra-
wie zupełnie z powodu blizkości Szląska. który dostarcza krajowi
tanich a dobrych węgli kamiennych. Wydobywanie bursztynu
nie opłaca sie wcale.
C- Wyżyna i zatoka Szląska. Po stronie południowej krainy
wielkich dolin, których częścią jest dolina Warty i Noteci, ciągnie
sie z południowego wscłiodu ku północnemu zachodowi pasmo
wzgórz, zwane Granićznem, w tern zrozumieniu, że stanowi ono
południową, graniczną cześć wielkiej niziny. Składa sie ono tak
samo, jak pasmo Bałtyckie, w części z piasków diluwialnych,, gliny
i gazów narzutowych, jest od niego na ogół wyższe, ale ponieważ
spoczywa na wyższej podstawie, opada łagodniej na wszystkie
stronyi jest mniej rozdarte głębokiemi dolinami, nie nadaje ono
krajowi tak górzystego charakteru, jaki posiadają pojezierza nad-
bałtyckie. Nie dotyka ono wszędzie do stoków gór skahstych, które
zamykają z południa nizinę, lecz pozostawia miejscami pomiędzy
sobą a niemi wązkie doliny, zwane „latokami". Są to: na wscho-
dzie zatoka Podkarpacka (w dolinie Wisły i Sanu), w pośrodku
zatoka Szląska {w dolinie Odry), na zachodzie zatoka Sask*a (w do-
linie Elby).
Do ziem, zamieszkanych przez Polaków w Prusach, należy
tylko cześć wschodnia wyżyny i zatoki Szląskiej. Nie mogąc je-
dnak rozrywać całości geograficznej, musimy przyjrzeć sie bfiżej
całemu obszarow^i i poświęcić także kilka uwag systemowi gór,
które wpraw^dzie nie należą do tego obszaru, ale ograniczają go
z południa i sięgają w głąb jego pojedyńczemi odnogami i szczy-
tami. Góry te noszą w^spólną nazwę „Sudetów" i stanowią część
północnego w^ału Czeskiego. Nie tworzą one jednak ani wraz
z niemi, ani same w sobie, całości organicznej, łecz składają sic
z kilku łączących się ze sobą grup rozmaitego pochodzenia, budowy
i składu geologicznego. Sięgają one od Nisy Łużyckiej na zacho-
dzie, do Odry i Beczwy (na Morawach) na wschodzie. Część za-
chodnia jest najwyższa i nosi nazwę „Gór Olbrzymich". Ciągną
się'one kilkoma, zrośniętemi ze sobą, pasmami od źródeł Nisy Łu-
życkiej do źródeł Bobru. Grupa zachodnia posiada Avłasną nazwę
„Grzebienia Izerskiego" (Iserkamm). Najwyższy jej szczyt (Tafel-
104 --
fichte) wznosi sią 1,123 ^- ^^^ poziom morza. Znacznie wyższe
są właściwe góry Olbrzymie, składające się z równoległycti grzbie-
tów : czeslciego i pruslciego. Czeski docliodzi w Kessełkoppe do
1,426, pruski w Scłineekopp2 (ryc. str. 011) do 1,605 metrów wyso-
kości. Po stronie północnej tego podwójnego pasma ciągną się,
równoległe do nich,
oddzielone doliną Bo-
bru, daleko już niższe
(do 730 m.) Góry Kac-
bacłiu. Środkowa
czQŚć Sudetów, sięga-
jąca od źródeł Bobru
do źródeł Nizy Kładz-
kiej, składa się z łicz-
nycłi grup rozmaitej
f ormacy i. Są one
znacznie niższe od
Gór Olbrzymicłi. Na
północnym zacłiodzie,
w przedłużeniu Gór
Kacbacliu, ciągną się
od Bystrzycy do Nisy
Kładzkiej, Góry S o-
wie, z najwyższym
szczytem „Wysoką
Sową" (1,014 ni-)»
a w icłi przedłużeniu
pasmo Gór Reicłien-
steinu. Od tycłi dwócli
pasm oddziela dolina
Kładzka podwójny
grzbiet południowy ,
zwany „Habelschwerter" i „Adler Gebirge". Dolina ta jest zamknięta
na zacłiodzie górami „Heuscłieuer" (ryc. str. 102, 104 i 105), two-
rzącemi labirynt, dziwacznie wyszczerbionych! przez wody płynące,
skał piaskowcdwycłi, na wschodzie zaś „Górami Śnieżnemi". Góry
Reichenstein i Śnieżne należą już do trzeciej grupy Sudetów, do
z gór Heuseheuer. Labirynt pod Adersbacliem.
— lO-
[JesioniJca (Mahrisches Gesenke), który sięga w dw0.ch grupach od
[Nisy Kładzkiej do Odry i Beczwy. Pasmo główne ciągnie sie od
Igor Sowich ku południowemu wschodowi, jako góry Reichensteinu,
[następnie „Góry Śnieżne", wreszcie pasmo Dziadka (Altvater), a na-
stępnie skręca nagle pod prostym kątem ku południowemu zacho-
dowi. Pasmu głów-
[nemu towarzyszy
, kilka bocznych, roz-
I chodzących sic
i w rozmaitych kie-
runkacli. Góry te,
posiadające ogóhią
nazwę wyższego
Jesionika, odzna-
czają sie znaczną
wysokością i nie
wiele ustępują Ol-
brzymim. Najwyż-
szym szczytem Gór
Śnieżnych jest wiel-
ki Schneeberg
(1,425 m.), najwyż-
szym w paśmie
Dziadka — Dziadek
(1,490 m.). Północ-
ną krawędź wyso-
kiego Jesionika
tworzy, wkraczają-
ca już w zatokę
S z 1 ą s k ą, sławna
z pięknych wido-
ków grupa gór
Zuckmantel. Szczyt jej wznosi sie 890 m. nad poziom morza,
a około 600 m. ponad sąsiednią nizinę. Zakończenie Sudetów sta-
nowi niższy Jesionik, ciągnący sie szeroką, rozdartą głebokiemi do-
linami, wyżyną na południowym wschodzie od wysokiego Jesio-
nika. Grupa ta- jest znacznie niższa od innych i tylko pojedyńczemi
u
Ilciischeuer.
•^ jo6 —
szczytami wznosi sią ponad 800 m. Ku temu systemowi gór j
biegnie od wschodu potążne, wydłużone pasmo karpat. Nie styka
sią jednak z Sudetami, lecz wymija je, skracając łagodnym łukiem
ku południowemu zactiodowi. Pomiędzy obu pasrtiami pozostaje
nad Odrą, Beczwą i Morawą dolina, zwana Bramą Morawską,
tworząc wygodne przejście z niziny północno-europejskiej ku po-
łudniowi. Opis Karpat podamy w całości przy opisie Galicyi
i Ksiąstwa Cieszyńskiego. Tu zaznaczamy tylko, że ostatnie stoki
gór Karpackich tworzą na wschodzie granice południową wyżyny
Szląskiej.
Wzdłuż Sudetów ciągnie sie po obu stronach Odry niezbyt
szeroka dojina, zwana zatoką Szląską. Powstała ona prawdopo-
dobnie przez zapadnięcie sie powierzchni i odznacza sie wielką
urodzajnością, dzięki pokładom loessu i zwietrzałych produktów
wulkanicznych. Grzbiety Sudetów opadają ku niej stromo, a silne
pochylenie uwydatniło sie jeszcze więcej, skutkiem częściowego
spłókania stoków przez w^ody. Jest to widoczne zwłaszcza na pół-
nocnym zachodzie, między Zgorzelicami (Górlitz) a Świdnicą
(Schweidnitz), gdzie z pierwotnego podnóża gór pozostały tylko
pojedyncze skały bazaltowe w postaci bardzo stromych szczytów.
Najwyższy z nich, Szpicberg pod Goldbergiem (między Lignicą
a Hirschbergiem), wznosi się 500 m. nad poziom morza; Landes-
krone pod Zgorzelicami ma 419 m. wysokości. Wzdłuż pół-
nocnych stoków gór Kacbachu, Sowich i Reichensteinu ciągnie
się od północnego zachodu ku południowemu wschodowi wazka
kotlina, oddzielona od właściwej zatoki Szląskiej grupami wzgórz
granitowych, pokrytych przeważnie bazaltem. Są to: między Kac-
bachem a Bystrzycą góry Strzygłowskie (Striegauer Berge), docho-
dzące do 354 m wysokości; między Bystrzycą a Ślęzą, w półkolu
utworzonem przez dolinę wody Sobeckiej — Sobótka (Zobtenberg).
nosząca na swym szczycie (725 m.) odwiedzaną tłumnie przez pąt-
ników kaplicę (ryc. str. 107); wreszcie, między Ślęzą a Nisą
Kładzką, rozdzielone Oławą, góry Strzeleckie, które w swej części
wschodniej dosięgają 390 m. Poza ten szereg wzgórz, zatoka Szląska
sięga ku północy do wzgórz Dałkowskich (w pobliżu Głogowy),
na północnym wschodzie, po prawej stronie Odry, przechodzi
w wyżynę Szląską, a na południu łączy się z Bramą Morawską.
— loy —
Wyżyna Szląska łączy się na południu bezpośrednio ze sto-
kami Karpat, tak że przejście jest prawie niewidoczne. Różni się
ona jednak zarówno od Karpat, jak i od Sudetów, od którycłi od-
dziela je dolina Odry, zasadniczo swoją budową i składem geolo-
gicznym. Gdy Sudety są pasmem bardzo starem, składającem
się z najstarszycłi skał krystalicznycłi, zmienionem wielokrotnie
w ciągu wieków skutkiem zapadnięć, przesunięcia $ię warstw
Kaplica na Sobóke
i wybuctiów wulkanicznych, Karpaty zaś stanowią grzbiet przeważ-
nie piaskowcowy, utworzony przez sfałdowanie w czasacli daleko
późniejszycłi, — wyżyna Szląska składa się z ułożonycłi na sobie pra-
wie zupełnie poziomo pokładów, od najstarszycłi do najmłodszycłi,
i przypomina pod tym względem formacyę równiny wscłiodnio-
europejskiej. Podstawę jej tworzy kamień węglowy, pokryty dość
grubemi warstwami, przeważnie trzeciorzędowemi, pstrym piasków-
— no —
cem i wapniem muszlowym, na których znowu spoczywają prawie
wszędzie osady dyluwialne. Tylko na wschodzie warstwy te ule-
gły sfałdowaniu, tworząc jurajskie pasmo wzgórz krakowsko-wie-
luńskich. Formacya starsza, węglowa, w nielicznych miejscach
tylko została odsłonięta przez działanie wód. Nastąpiło to zwłasz-
cza na południowym wschodzie, u źródeł Kłodnicy, w okolicy Tar-
nowie, Bytomia i Katowic. Wzgórza krakowsko-wieluńskie można
uważać za naturalną granicą wschodnią wyżyny Szląskiej. Na
południu granicę stanowią.'stoki Karpat; na północy dolina Bary-
WoilosjJad rzeki Zacken.
czy, na zachodzie zatoka Szląska. Na północnym zachodzie wy-
żyna przechodzi po lewej stronie Odry do prowincyi Brandenbur-,
skiej. Nie posiada ona charakteru górzystego, robi raczej wrażeni(
falistej równiny, wśród której ciągną się od wzgórz krakowskc
wieluńskich dwa pasma niskich pagórków ku północnemu zacho-
dowi. Południowe noszą nazwę Gór Tarnowickich, tworzą sze-
roką grupę nad źródłami Kłodnicy i dosięgają tam 360 m. wyso-
kości. Stąd ciągną się pod nazwą Gór Chełmskich wzdłuż północ-
--- 111 —
nego brzegu Kłodnicy ku Odrze i kończą si^ tuż nad tą rzeką ba-
zaltową górą S-tej Anny (380 m.). Pasmo drugie rozpoczyna sie po
prawej stronie Małapanwi i biegnie szerokim a niskim grzbietem rów-
nolegle do Odry i granicy Królestwa Polskiego. Najwyższy szczyt
(308 m.) znajduje się w okolicach źródeł Stobrawy, w pobliżu Olesna
(Rosenberg). Poza Stobrawą pasmo to sięga jedną odnogą do W. Ks.
Poznańskiego (wzgórza pod Ostrzeszowem); drugą, zniżając sie
coraz więcej, zwraca się ku zachodowi i uwydatnia sie dopiero
pod Trzebnicą wyraźniej, w wydłużonych dyluwialnych Górach
Kocich albo Trzebnickich (260 m.)- Smuga wzgórz sięga pod
Lubiążem (Leubus) i Kothen szerokim grzbietem do Odry, która
przerywa je, tworząc tam strome, picjcne wybrzeża, i rozdziela
sie znowu na dwie odnogi. Jedna zwraca się ku południowi
i dosięga niemal gór Kacbachu, druga ciągnie się w kierunku pół-
nocno-zachodnim pod nazwą wzgórz Dałkowskich, w okolicach
Głogowy (230 m.) i łączy się z wzgórzami dolno-łużyckiemi.
System rzeczny tego całego obszaru jest zupełnie jednolity.
Zarówno zatoka, jak i wyżyna Szłąska stanowią dorzecze śre-
dniej Odry. Rzeka ta przerzyna kraj na całej długości, z połud-
niowego wschodu ku zachodniej północy, i przyjmuje wody prawie
wszystkich rzek mniejszych, spływających zarówno z północnego
stoku Sudetów, jak i wzgórz Granicznych. Odra powstaje na Mo-
rawach wśród gór Jesionika, na wysokości przeszło 600 m., w po-
bliżu Ołomuńca, i płynąc łukiem ku północnemu wschodowi, łączy
się na granicy pruskiej z większą od siebie Opawicą, a pod Bogu-
minem (Oderberg) przekracza granicę, Przy tejże miejscowości
zwraca się ku północy, a niebawem, między Raciborzem a Ko-
źlem ku zachodniej północy i zatrzymuje ten kierunek niemal w ca-
łym biegu średnim, odstępując od niego tylko miejscami. Opu-
ściwszy Szląsk, przepływa Brandenburgię i prowincyę Pomerańską
i uchodzi do zatoki Szczecińskiej. Poziom jej wynosi pod Bogu-
minem 200, pod Koźlem 172, pod Opolem 153, pod Brzegiem 135,
pod Wrocławiem 113, pod Głogową 72, pod Krosnem 43, pod
Frankfurtem 22, pod Kistrzynem 13 m. Po stronie lewej otrzy-
muje ona wszystkie dopływy z północnego stoku Sudetów, bystre
i obfite w wody potoki górskie. Wymienimy tylko większe: Pod
Krapkowicami (Krappitz) wpada do niej Prudnik, wypływający
— 112
Z gór Zuckmantel i przebiegający miasto Prudnik (Ncustadt O. Schl.i.
Daleko większą jest Nisa Kładzka, pochodząca z gór Śnieżnych.
Przepływa ona kotliną Kładzką w kierunku północnym, zwraca sic
za Kładzkiem (Glatz) ku wschodowi, za Nisą (Neisse) znowu ku
północy i uchodzi do Odry powyżej Brzegu (Brieg). Oława albo
Ola (Ohlau) spływ^a z ostatnich stoków gór Reichensteinu; płynąc
ku północnemu zachodowi, zbliża sie pod miastem Oławą (Ohlau)
do Odry, ale nie wpada do niej, lecz towarzyszy jej, korzystając
z jej starego łożyska, na przestrzeni kilku mil, aż do Wrocławia,
i tam dopiero łączy sic z nią. Objaw ten powtarza sic kilkakrot-
w dorzeczu Odry. W pobliżu Wrocławia ucliodzi do Odry nie-
wielka rzeka,- która nadała nazwę Szlązkowi, Ślęza (Lohe), spły-
w^ająca ze wzgórz u podnóża Gór Sowich. Z najwyższych szczy-
tów tych gór spływa do Odry Bystrzyca (Weistritz). Dopływem
jej po prawej stronie jest woda Sobócka, pochodząca z Sobótki
(Zobtenberg). Pod Lubiążem wpada do Odry, przepłynąwszy Li-
gnicą, najbystrzejsza z bystrych rzek szląskich, wstawiony bitwami
Kacbach, z jeszcze bystrzejszym od siebie dopływem prawym, Sza-
loną Nisą. Obie spływają z gór Kacbachu. Z Gór Olbrzymich Odra
otrzymuje największy ze swych dopływów po lew^j stronie. Bober
z Kwisą i małą rzeczką Zacken, słynącą pięknością swego wodo-
spadu (ryc. str. no). Ujście Bobru znajduje się pod Krosnem, już
poza granicą Szląska. Ostatni większy dopływ z tej strony, Nisa Łu-
życka, na niewielkiej tylko przestrzeni przepływa Szląsk. nie należy
do niego ani źródłami (Góry Łużyckie), ani ujściem (w prow. Bran-
denburskiej). Wszystkie wymienione rzeki, z wyjątkiem Prudnika
i zmieniającej kilkakrotnie swój kierunek Nisy Kładzkiej, spadają
z wysokich stoków gór wprost ku północy i także w dalszym biegu
mało oddalają się od tego kierunku. Płyną one w skalistych, waż-
kich, głęboko wyżłobionych łożyskach. Prawe szląskie dopływy
Odry są znacznie mniejsze, mniej obfite w wody i bez porównania
spokojniejsze, pochodząc z niskich tylko wzgórz pasma Granicznego.
Najważniejszym z nich jest skanalizowana niemal od źródeł, aż do
ujścia, Kłodnica (Klodnitz), jako droga wodna z okręgu górni-
czego do Odry. Źródło jej znajduje się w pobliżu Katowic, ujście
pod Koźlem (Kosel). Z północnego pasma wyżyn spływają do
Odry: Malapanwia, Stobrawa (Stober) i Widawa (Weide). Mała-.-
— 113 —
panwia powstaje nad granicą, już w Królestwie Polskiem, i wpada
do Odry poniżej Opola (Oppeln); Stobrawa spływa z wzgórz Ole-
sińskłch (Rosenberg), Widawa z pagórków w pobliżu Sycowa
(P. Wartenberg) i w swym biegu dolnym tow^arzyszy, podobnie
jak Oława, na znaczniej przestrzeni Odrze, w niespełna milowej
od niej odległości. Ostatnim dopływem prawym, przepływającym
Szląsk, jest wymieniona już wyżej Barycz, pochodząca z bagien
w W. Ks. Poznańskiem. Wszystkie te rzeki trzymają się wogól-
ności kierunku zachodniego lub północno-zachodniego. Wyjątek
stanowi tylko Widawa, która od źródeł aż do kolana pod Namy-
Głogowa.
słowem, płynie ku południowi. Do systemu Odry należą także
pośrednio, przez Wdarte, Prosną i Liswarta, które na małej
przestrzeni stanowią wschodnią granice Szląska. Na południowym
wschodzie granicę tworzą, również na niewielkiej przestrzeni, Wi-
sła, i jej dopływ Czarna Przemsza z Brynicą. W wody stałe wy-
żyna i zatoka Szląska nie są bogate. Jeziora są bardzo liczne,
ale niewielkie. Największe należą właściwie już do krainy wiel-
kich dolin i znajdują się tuż nad granicą poznańską. Są to miano-
wicie jeziora: Sławskie, pod miastem Sława (Schlawe), spływające
do Obry, i jeziora w dorzeczu Baryczy. W zatoce i na wyżynie
Szląskiej znajdują się tylko stawy, objętości rzadko większej, niż
kilkamorgowej .
15
— 114 —
GU'h(i. Powierzchnią wyżyny i znacznej czc\4ci zatoki Szląs-
kiej tworzą znane nam już jałowe osady dyluwialne, gliny, piaski,
żwiry i głazy narzutowe. Są to pozostałości tego samego lodowca
skandynawskiego, który później, cofnąwszy sie ku północy, po za
krainę wielkicłi dolin, usypał swemi morenami wzgórza pojezierzy
nadbaltyckicłi. Na wyżynie Szląskiej takim wyraźnym nasypem
morenowym jest szeroki wał gór Kocicłi czyli Trzebnickicłi, prze-
dłużający sie po lewej stronie Odry aż do Flemingu. Te osady dy-
luwialne uległy w ciągu wieków rozmaitym zmianom, zostały zrów-
nane i wypłókane przez wody, użyźnione szczątkami gnijącycti ro-
ślin, pokryły sie na miejscacti niskicli torfowiskami, w dolinacli
rzek osadami aluwialnemi, tu i owdzie żyznym loessem, ale wogól-
ności nie utr^iciły swego pierw^otnego cłiarakteru. Wyżyna i za-
toka Szląska po prawej stronie Odry posiadają glebę nierówną, ale
przeważają grunty lictie, piasczyste, nadające się tylko częściowo do
uprawy zboża. Zyto i owies są tam obok kartofli najw^ażniejszemi
płodami rolniczemi. Nie brak jednak na tej rozległej przestrzeni
oaz urodzaj nycti, na którycłi uprawiają z powodzeniem pszenicę,
jęczmień, len, a nawet tytuń i wino. Znajdują się one w doli-
nacli, wypełnionyćli namułami rzecznemi, oraz tam, gdzie wyło-
niła się warstwa gliny marglowej lub osadził się loess. Po lewej
stronie Odry, zwłaszcza na wyżynie w północnej części zatoki
Szląskiej, gleba jest wogólności jeszcze gorsza, niż po prawej stro-
nie rzeki. Prawie połowę kraju zajmują tam jałowe wrzosowiska,
porośnięte częściowo lasami, poprzerywane torfowiskami, wśród
których utrzymały się niezliczone, małe stawy (głównie na zaclio-
dzie) i sączą się maleńkie strumyki. Na obszarze tym, obejmują-
cym około 150 mil kwadratowych, rzadko rozsiedlona ludność zaj-
muje się głównie hodowlą ryb i przemysłem, opartym na naturze
kraju (huty szklane, górnictwo, pędzenie smoły i t. p.). Najważniej-
szemi produktami rolniczemi są tam kartofle, żyto i tatarka. Wrzo-
sowiska te ciągną się szerokim pasem od Odry ku zachodowi i się-
gają od Lignicy i Bolesławia (Bunzlau) na południu, do wzgórz
Dałkowskich i ich przedłużenia na północy. Poza temi wzgórzami,
w okolicy Głogowy, Bytomia (który należy odróżniać od Bytomia
górnoszląskiego, w okręgu węglowym, po prawej stronie Odry)
i Zielonogóry (Griinberg), znajduje się kilkunastomilowy obszar,
posiadający lepszą glebę, słynący hodowlą owoców i winnicami,
które pokrywają zwłaszcza wzgórza naokoło Zielonogóry i do-
starczają rocznie kilkudziesięciu tysięcy łiektolitrów drętkiego wina
oraz około miliona funtów winogron. Także po stronie południo-
wej, wrzosowiska graniczą z obszarem bardzo urodzajnym, ciągną-
cym się wzdłuż Sudetów, od Odry do Zgorzelic, i zwężającym się
ku zacłiodowi. Jest to południowa część zatoki Szląskiej, pokryta
warstwą żyznego loessu. Uprawniają tam, oprócz wszystkich ga-
tunków zboża, także na wielką skalę warzywa, tytuń, buraki cu-
krowe, a miejscami, na słonecznych, zasłoniętych przed zimnym
wiatrem stokach wzgórz szczep winny, który jednak i tam, tak
samo jak w okolicy Zielonogóry, z powodu braku słońca w okresie
dojrzewania, wydaje wino drętkie.
Płody mineralne. Wyżyna Szląska, stoki i przedgórza Sude-
tów, a w części także zatoka, obfitują w metale i inne pożyteczne
minerały. Kruszczów szlachetnych Szląsk nie posiada, przynaj-
mniej nie w takiej ilości, aby opłacało się ich wydobywanie.
Największem bogactwem kraju jest wyborny węgiel kamienny
i żelazo. Węgiel tworzy, jak już zaznaczono, fundament wy-
żyny Szląskiej; wydobywają go jednak tylko tam, gdzie znaj-
duje się blizko powierzchni lub został odsłonięty przez działanie
wód (erozyę). Pokład jest miejscami bardzo gruby i sięga poza
granicę pruską do Szląska austryackiego, Galicyi i Królestwa Pol-
skiego. Na Szląsku pruskim największe kopalnie znajdują się
u źródeł Kłodnicy, w okolicach Mikołowa (Nikolai), Królew-
skiej Huty (Kónigshutte) i Bytomia. W mniejszych ilościach wy-
dobywają go na zachodzie, u podnóża Gór Sowich, oraz nad gór-
nym Bobrem i Kwissą. Obok węgla kamiennego, Szląsk posiada
w dolinie Odry i prawie wszystkich jej dopływów lewych, także
brunatny. Kopalnie największe znajdują się w okolicy Zielono-
góry (Griinberg). Także torfu znajdują się tam znaczne pokłady,
zwłaszcza na wrzosowiskach po lewej stronie Odry. Z kruszców
najważniejsze jest żelazo, leżące na wyżynie Szląskiej, miejscami
tuż nad węglem kamiennym wśród wapnia muszlo wego. W mniej-
szych ilościach wydobywają ołów, cynk i mangan w górach
Tarnowskich, nikel pod Neurode (między górami Heuscheuer
i Śowiemi), grafit w pobliżu Ziembie (Mimsterberg) nad Oławą.
— ii6 —
Nadto góry dostarczają rozmaitych pożytecznych kamieni, uży-
wanych do budowy, jak i do przemysłu. Łomy granitu znaj-
dują siQ na Sobótce (Zobtenberg) w górach Strzygłowskich,
Strzeleckich, pod Zgorzelicami; szarego piaskowca w górach Heu-
scheuer, w kotlinie Kładzkiej, nad Bobrem pod Lwowem (Loewen-
berg), Bolesławiem (Bunzlau), oraz na Górnym Szląsku po prawej
stronie Odry; bazaltu i porfiru na górze Św. Anny i w rozma-
itych okolicach Sudetów; czerwonego piaskowca pod Neurode.
Oprócz tych kamieni najpospolitszych, Szląsk posiada marmur
w przedgórzach po lewej stronie Odry, kamień wapienny w pół-
nocnej, gips w południowej części wyżyny Szląskiej, łupek do po-
krywania dachów w górach pod Zuckmantlem i nad Kwissą, glinkę
porcelanową w kothnie Kładzkiej i pod Hirszbergiem, serpentyn
i chryzopras pod Ząbkowicami i Niemczynem (Nimptsch) nad
Ślęzą, fluspat w kotlinie Kładzkiej nad górną Nisą, oraz liczne
a różnorodne źródła mineralne u podnóża Sudetów.
Stosunld atmosferyczne. Wazki pas ziem polskich w Prusach
posiada klimat środkowo-europejski, wogólności więcej zbliżony
do zachodniego morskiego, niż do wschodniego kontynentalnego.
Przeciętna temperatura roczna wynosi 6 — 8", różnica między
najwyższą a najniższą temperaturą 20 — 23° Celsiusza, przewa-
żają wiatry zachodnie i północno-zachodnie, w połowie maja na-
stępuje wszędzie nagłe obniżenie się temperatury o kilka stopni,
skutkiem przeważania wiatrów północnych (S-ty Mamert, Pankracy,
Serwacy, Bonifacy); opady atmosferyczne są rozłożone dość rów-
nomiernie na wszystkie pory roku, częstsze w półroczu zimowem,
obfitsze w letniem. Na 100 dni przypada przeciętnie 37 — 45 desz-
czowych. Różnice uwydatniają się tylko o tyle, o ile pojedyncze
części tego obszaru są mniej lub więcej oddalone od morza (Atlan-
tyku), sięgają mniej łub więcej ku północy, posiadają mniejsze lub
większe wzniesienie po nad poziom morza. Tylko wschodnia część
pojezierza Pruskiego posiada klimat, zbliżający się już znacznie do
kontynentalnego. (Bałtyk jako morze nie wywiera wielkiego wpły-
wu na stosunki klimatyczne, odgrywa rolę zamkniętego jeziora).
Przeciętna temperatura roczna wynosi na wschodzie pojezierza
Pruskiego nie wiele więcej, niż 5*' Cels., w Królewcu 5, 37, w Tylży
5, 10, a w Orzyszu, w powiecie Jańsborskim (Johannisburg) spada do
— 117 —
4.85- Na pojezierzu Pomorskiem temperatura przeciętna jest o i
stopień wyższa: w Gdańsku 6,22°, na półwyspie Hel 6,01"; miej-
scami jednak zbliża sie do 5", jak w Chojnicach (5,35). Wogól-
ności zima jest na wschodzie daleko mroźniejsza, niż na zachodzie,
lato zaś na południu cieplejsze, niż na północy. Różnice te nie
wyrównywają się jednak zupełnie, i stąd pochodzi, że w środkowej
i południowej części ziem polskich w Prusach z powodu ich poło-
żenia zachodniego (w porównaniu z pojezierzem Pruskiem) roczna
temperatura przeciętna jest znacznie wyższa. Wynosi ona w Byd-
goszczy 7,6", w Poznaniu 8*^, we Wrocławiu 8°, w Bramie Moraw-
skiej 9 — 10" Cels. Okolice górzyste mają oczywiście temperaturę
niższą: Śnieżka (Schneekoppe) o*', kotlina Kładzka7". Także dni zim-
ne majowe przesuwają się cokolwiek. Najzimniejszy z nich przypada
na pojezierzu Pruskiem i w W. Ks. Poznańskiem na dzień 11 , na poje-
zierzu Pomorskiem na 12, na Szląsku na 13 maja. Opady atmo-
sferyczne są największe (w stosunku rocznym) na południu, w gó-
rach Szląskich 600 — 800 milimetrów, (na Śnieżce 1500 mm.), na
wyżynie i w północnej części zatoki Szląskiej 600, w W. Ks. Po-
znańskiem 500, w Prusach Zachodnich 480 milimetrów. Nato-
miast dni deszczowych posiadają najwięcej w roku okolice północ-
ne: pojezierza, oraz W. Ks. Poznańskie 45, góry Szląskie 39, nizina
Szląska 37 na lo^) dni. Najwięcej deszczowym miesiącem jest
wszędzie marzec (na pojezierzach 49, w Poznańskiem 52, w dolinie
Szląskiej 42, na górach Szląskich 43 na 100 dni), najmniej deszczów
pada na pojezierzach w październiku (39), w Poznańskiem we wrze-
śniu (38), w dolinie Szląskiej w październiku (31), w górach Szlą-
skich we wrześniu (30 na 100 dni). Burze, oraz towarzyszące im
często grady, są na południu liczniejsze, niż na północy, najczęst-
sze w czerwcu i lipcu. Burze zimowe jednak zdarzają się na pół-
nocy, nad morzem, daleko częściej, niż na południu.
Obszar, zamieszkany przez ludność polską w Prusach, obej-
muje W. Ks. Poznańskie oraz znaczne części Prus Wschodnich,
— ii8 —
Zachodnich i Szląska. Wszystkie te prowincye posiadają na ogół
te same warunki geograficzne, klimatyczne i etnograficzne, a jako
cześć państwa pruskiego, tę samą administracyę, prawodawstwo,
stosunki komunikacyjne, wspólne warunki życia publicznego i eko-
micznego. Obok tych licznych cech wspólnych istnieją jednak bar-
dzo znaczne różnice zewnętrzne i wewnętrzne, rzucające sie odrazu
w oczy przejeżdżającemu przez te kraje, i takie, które można zauwa-
żyć dopiero przy bliższem rozpatrzeniu się w stosunkach i zetknię-
ciu się z ludem. Są to różnice, wynikające z dziejów tego kraju.
Każda z tych teraźniejszych pro wincy i państwa pruskiego przecho-
dziła inne koleje. Jedne wcześniej, drugie później wzięły udział
w ogólnem życiu narodu, dłużej lub krócej były z nimi połączone,
wcześniej lub później przeszły pod panowanie Krzyżaków i Prus, po-
znały tylko rządy pruskie lub też pozostawały przez czas dłuższy
pod władzą Czechów i katolickiej Austryi, wreszcie jedne z nich
posiadają od niepamiętnych czasów ludność rdzennie polską, w in-
nych Polacy dzisiejsi są potomkami szczepu bardzo spokrewnio-
nego (Kaszubi), lub żywiołem przynajmniej w części napływowym,
mają w swych żyłach mniej lub więcej krwi niemieckiej, a może
i litewskiej.
Wszystkie te okoliczności wpłynęły znacznie na charakter i spo-
sób myślenia ludności polskiej, na kulturę i ogólne stosunki kraju,
przynajmniej o tyle, że chcąc dać jasny obraz tych stosunków, naj-
bezpieczniej będzie uwzględnić uwydatniające się różnice i podzie-
lić całość na te części, na które rozpada się pod względem admini-
stracyjnym, zwłaszcza, że podział ten opiera się wogólności na roz-
woju historycznym. Rozpoczniemy ten przegląd szczegółowy cha-
rakterystyką stosunków w W. Ks. Poznańskiem, jako tej dzielnicy,
która najwcześniej występuje w dziejach i do tej pory najwybitniej-
szą odgrywa rolę na obszarze ziem polskich w Prusach.
^P^^kp^^^-
w. KSIĘSTWO POZNAŃSKIE.
POGLĄD HISTORYCZNY.
lielkic Księstwo Poznańskie jest tą częścią b. Rzeczypospolitej
Polskiej, która po upadku Księstwa Warszawskiego została
na kongresie wiedeńskim w r. 1815 oddana pod zarząd Prus jako
księstwo autonomiczne, niebawem jednak pozbawiona głównych
znamion samorządu, zrównana wbrew woli ludności polskiej z pro-
wincyami pruskiemi i ostatecznie przyłączona wTaz z niemi, pod na-
zwą „prowincyi Poznańskiej", do cesarstwa niemieckiego. Obszar
ten mieści się między 51" a 53" 30' szerokości geograficznej i 32^30'
a 36^30' stopniem długości (Ferro) i obejmuje, według obliczeń urzę-
dowycłi (Gemeindelexicon fur die Provinz Posen, 1898) 28,963, 36
kilometrów kwadratowych, czyli niespełna 515 mil geograficz-
nych. Jako część, wykrojona dowolnie z większej całości, nie po-
siada on granic naturalnych i nie wszędzie nawet historyczne. Jest
to mniej więcej dolina Noteci, dolnej Warty i Obry, ale w szcze-
gółach określenie to nie jest wcale ścisłe. Granica nie trzyma się
wogólności ani działów wodnych, ani łożysk rzecznych. Biegnie
ona wyzębioną, pozaginaną linią, na północy od Wisły poprzez
pojezierze Pomorskie, między działem wodnym a Notecią, przeska-
kując wszystkie lewe dopływy tej rzeki; na zachodzie i południu
towarzyszy Odrze, to oddalając się od niej na kilkadziesiąt, to zbli-
żając się na parę kilometrów, dobiega kolana Prosny powyżej Bo-
p^
— 121 —
lesławia, skręca tam ku północy, idzie wzdłuż rzeki aż do jej ujścia,
omijając jednak Kalisz, następnie zaś zwraca sie w kierunku półno-
cno-wscłiodnim przez jeziora ku rzece Zielonej i Wiśle. Na wscłio-
dzie W. Ks. Poznańskie graniczy z Królestwem Polskiem, na pół-
nocnym wscłiodzie i północy z Prusami Zactiodniemi, na północ-
nym zacliodzie i południu z Szląskiem.
Nazwa W. Ks. Poznańskiego powstała r. 1815; od tego też
czasu obszar ten stanowi jednostkę polityczną i administracyjną.-
Złożyły się nań części sześciu województw b. Rzeczypospolitej:^
Poznańskie prawie całe, tylko bez powiatu wałeckiego i skrawka
na zacliodzie, oraz utraconego już dawno drogą zastawu starostwa,
Drahimskiego, całe Gnieźnieńskie, połowa Kaliskiego (69 mil), część
Inowrocławskiego (41 mil), część Sieradzkiego (17 mil), część Brze-
sko-Kujawskiego (1 1 mil kwadratowych). Należące do W. Księ-
stwa części województwa Poznańskiego stanowią większą połowę
całego obszaru (około 260 mil kwadr.). Podając ten podział na;
województwa, uwzględniamy stan rzeczy z drugiej połowy wiekq
XVIII. W ciągu dziesięciu wieków, przez które istniało państwd
polskie, obszar ten podlegał rozmaitym działom, różne przecłiodzil
koleje, i każda jego część posiada własną liistoryę, z której możem}^
w tym przeglądzie przytoczyć tylko najważniejsze szczegóły.
Początki dziejów narodu polskiego na tej ziemi gubią się
w mrokacli przeszłości, są osnute przędzą podań i legend, w któ-
rych trudno odróżnić rzeczywistość od poezyi. To jednak wiemy,
że na tym obszarze, a mianowicie w okolicach Gopła, stała kolebka
narodu, że tam, pod Kruświcą, powstała pierwsza organizacya,
która z biegiem lat doprowadziła do utworzenia się państwa.
Przywiązana do istniejącej dziś jeszcze „Wieży My szej" legenda
o Popielu, którego zjadły myszy, jest zaczerpnięta z niemiec-
kiego zachodu: natomiast w podaniu o rolniku i kołodzieju Piaście,
który został powołany do władzy nad ludem, jest pewno odblask
rzeczywistości. Jeżeli gdzie, to nad Goplem, ówczesnem wielkiem
Gopłem, które łączyło się z Wisłą i Wartą, przez które prowadziła
najważniejsza droga handlowa od Bałtyku do doliny Dunaju i dal-
szego południa, mogła, skutkiem zetknięcia się z obcemł żywiołami,
obudzić się świadomość potrzeby organizacyi, i jeżeli kto, to rolnik
w tej urodzajnej kujawskiej krainie czarnoziemu mógł przy tej or-
16
1 2 2 —
ganizacyi odegrać role przy^Yódzcy. Nie Kujawy jednak stały sie
środowiskiem państwa, utworzonego przez Piastowiczów. Pierw-
szy z następców legendowego Piasta, o którym posiadamy zupeł-
nie pewne wiadomości, Mieszko, zakłada pierwsze na ziemiacłi
polskicłi biskupstwo w Poznaniu (968), a syn jego, Bolesław, pierw-
sze arcybiskupstwo w Gnieźnie (1000), co dowodzi, że tam znajdo-
wał się w owych czasacłi punkt ciężkości. Kruświca otrzymała
katedrę biskupią dopiero pod rządami Mieszka II, w r. 1025. Pod
panowaniem Bołesława Ctirobrego wszystkie części obszaru, zwa-
nego dziś W. Ks. Poznańskiem, nałeżały już do państwa polskiego.
Katedra w Poznaniu.
Kraj do Noteci odziedziczył już po ojcu Mieszko I; Bolesław zdobył
na Pomorzanacłi ziemie po prawej stronie Noteci, aż do Bałtyku.
Po jego śmierci kraj zanotecki został utracony, a Wielkopolska do-
czekała się najazdu czeskiego pod dowództwem ks. Brzetysława.
Część ta jednak pozostała w całości w posiadaniu następców wiel-
kiego króla, a piąty z nich, Bolesław Krzywousty, potrafił odzy-
skać także kraj zanotecki. Umierając (w r. 1 138), Bolesław Krzy-
wousty podzielił swe państwo między synów, i przy tym podziale
został rozerwany także obszar teraźniejszego W. Księstwa. Część
największą, Wielkopolskę, otrzymał Mieczysław, zwany Starym,
część kujawską Bolesław Kędzierzawy, Władysław zaś wraz
123 --
z Szląskiem otrzyaiał ziemie Wschowską, która stanowiła część
teraźniejszego powiatu wschowskiego. W ciągu następnych dwóch
wieków, w epoce zupełnego rozprzężenia i nieustannych wałk mię-
dzy książętami piastowskimi, pojedyncze części tego obszaru prze-
chodziły z rąk do rąk, łączyły się w całość, to znowu rozpadały
się na małe odłamy. W samych początkach tego okresu Wiełko-
polska widziała w swoich granicach, tuż pod Poznaniem, zwycię-
ską armię niemiecką Fryderyka Rudobrodego (w r. 1157), a kilka-
dziesiąt łat później, w r. 1220, ziemia nadnotecka przeszła znowu
pod władzę książąt pomor-
skich. Dopiero Władysław Ło-
kietek (1306 — 1333) połączył
w swoim ręku wszystkie części
W. Księstwa, oprócz ziemi
Wschowskiej ; utracił jednak
w ostatnich łatacli swego pano-
wania okręgi Brzesko-Kujawski
i Inowrocławski, które mimo
klęski pod Płowcami (1331),
zajęli i zatrzymali Krzyżacy.
Kazimierz Wielki (1333 — 1370)
Kujawy odzyskał, ale za to
pozostawił w rękach krzyżac-
kich cały kraj zanotecki (pokój
w Kaliszu, 1343). Z drugiej
strony zrzekł się na zawsze
Szląska, który wtedy ostatecz-
nie oderwał się od państwa polskiego, ale zdobył ziemię Wschow^-
ską. Przez cały wiek jeszcze Krzyżacy pozostawali panami
oderwanych od królestwa ziem zanoteckich. Nie wydali ich na-
wet po straszliwym pogromie w bitwie pod Grunwaldem. Na-
stąpiło to dopiero pod rządami Kazimierza Jagiellończyka, po trzy-
nastoletniej, ciężkiej, ostatecznej rozprawie z wojowniczym zako-
nem. W pokoju toruńskim, w r 1466, Krzyżacy utracili połowę
swoich dzierżaw, i części, które należały dawniej do Wielkopolski,
zostały znowu z nią połćiczone. Na dzisiejsze W. Ks. Poznańskie
składały się wtedy: województwo Poznańskie, części Brzesko-
Pałac Działyńskich w Poznaniu.
— 124 —
Kujawskiego, Inowrocławskiego, Kaliskiego i Sieradzkiego. Szóste
z wymienionych na wstąpię województw, Gnieźnieńskie, nie istniało
jeszcze. Utworzono je w r. 1768 z powiatów: gnieźnieńskiego,
kcyńskiego i nakielskiego, które do tej pory należały do wojewódz-
twa Kaliskiego. Z pominięciem tego nowego podziału, od pokoju
w Toruniu w r. 1466 do r. 1772 stan terytoryalny obszaru, który
stanowi W. Ks. Poznańskie, nie zmienił się w niczem.
Warunki geograficzne, położenie na zacłiodzie i nad ważną
drogą łiandlową od Bałtyku ku południowi, oraz blizkie sąsiedz-
two Niemców, oddziałały bardzo silnie na rozwój stosunków w tej
części państwa. Wszystkie te czynniki złożyły sie na to, że tam
powstały początki organizacyi państwowej, w czasacti późniejszycłi
zaś zapewniały tej ziemi stosunkowo wielki ructi tiandlowy i roz-
wój ekonomiczny. Takie wtedy, gdy skutkiem zamulenia się Go-
pła i spłynięcia wód, pierwotny związek wodny z Wisłą został
przerwany, Wielkopolska nie utraciła swego znaczenia, jako kraj
przectiodni dla handlu, i miasta jej utrzymywały bardzo rozległe
stosunki z centrami liandlowemi na zachodzie i południu. Środo-
wisko tego ruchu przeniosło się tylko do Poznania i do miast po-
łudniowych dzisiejszego W. Księstwa, leżących nad głównemi trak-
tami. Cały handel spoczywał w rękach żydów i mieszczan nie-
mieckich, którzy w tym kraju odgrywaU rolę daleko jeszcze wy-
bitniejszą, niż w innych okolicach państwa. Sąsiedztwo z Niem-
cami sprawiło, że tam, zwłaszcza w epoce podziału, po śmierci
Krzywoustego, -książęta, odwołując się często do pomocy cesarza,
utrzymując stale stosunki z Niemcami, więcej niż gdzieindziej
(oprócz Szląska) ściągali do swoich posiadłości osadników niemiec-
kich. Ostatecznie zapewne tylko połączenie wszystkich prawie
ziem polskich w ręku Władysława Łokietka, mądre rządy Kazi-
mierza Wielkiego i zwycięzkie wojny Jagiełły z Krzyżakami, za-
pobiegły wczesnemu zniemczeniu się tych okolic, w sposób podo-
bny, jak się to stało na Szląsku. W epoce wielkiego rozwoju pań-
stwa polskiego mieszczanie niemieccy przyswajali sobie język pol-
ski i ostatecznie polszczyli się zupełnie. Napływ nowych przyby-
szów z zachodu i południa nie ustawał jednak nigdy, a czasami
był nawet bardzo silny, jak np. w czasie reformacyi. Tem tłóma-
czy się między innemi stosunkowo bardzo silny rozwój sekciarstwa
w Poznańskiem.
Jako czQŚć Królestwa Polskiego, obszar ten nie odgrywał nigdy
roli szczególnie ważnej. Punkt ciężkości przeniósł się już dawno
do Krakowa, później do Warszawy. Gniezno pozostało tylko sto-
licą prymasów. W życiu politycznem ziemie te mało występowały
na zewnątrz. Po złamaniu potęgi krzyżackiej, uwaga powszecłina
zwróciła się ku wschodowi i południowi; na zacliodzie panował
spokój, i rycerstwo tamtejsze nie brało nawet wielkiego udziału
Starożytny kościół N. P. Maryi w Pozaaniu.
w walkacti, które toczyły się nad południowo-zacłiodniemi grani-
cami państwa. Spokój ten został zakłócony pod rządami nieszczę-
śliwemi Jana Kazimierza wojną z Szwedami, którzy, nadcłiodząc
z północy, nad Notecią spotkali się z pierwszym większym zastę-
pem wojsk polskicli, ale skutkiem zdrady Krzysztofa Opalińskiego
zajęli ten kraj bez walki. Niebawem jednak rządy szwedzkie dały
się we znaki ludności spokojnej, przyzwyczajonej do zupełnej swo-
— 126 —
body. Wobec ogromnego wyzysku, łupiestwa i prześladowań,
szlachta poznańska zdobyła się na opór i wystąpiła do walki. Pro-
wadzono wojnę partyzancką, w której odznaczył sią zwłaszcza
Krzysztof Zegocki, kasztelan babimojski. Od tej pory ziemie po-
znańskie nie zaznały przez półtora wieku trwałego pokoju. Za Jana
Kazimierza, oprócz Szwedów, przecłiodziły przez ten kraj wojska
sprzymierzonego z Karolem Gustawem elektora Brandenburskiego,
łupiąc i plądrując, zabierając, czego jeszcze zabrać nie zdążyli Szwe-
dzi. W początkacłi wieku XVIII, w miarę podupadania Rzeczypo-
spolitej, i dla ziem W. Ks. Poznańskiego nastały bardzo ciążkie
czasy. Pod panowaniem Stanisława Leszczyńskiego toczyli tam
walki, szerząc spustoszenia, Sasi z Szwedami. Podczas tej wojny
wojska rosyjskie po raz pierwszy wkroczyły do tego kraju. Od
wstąpienia na tron Augusta II, nie było już prawie roku, w którym-
by nie przechodziły przez te ziemie wojska, to pruskie, to rosyjskie.
Już i w tym czasie Prusacy zajmowali nieznacznie i zatrzymywali
dla siebie pojedyncze miejscowości graniczne, aie w ogólności da-
wny terytoryalny stan rzeczy utrzymał sie do r. 1772. W tym roku,
przy pierwszym rozbiofze Polski, Prusy zajęły tę cześć kraju, o któ-i
rą w początkach państwa Polskiego najczęściej toczyły się spory, ;
Pomorze, ale wojska króla Fryderyka II nie zatrzymały się nad No- ^
tecią, lecz przekroczyły rzekę i opanowały cały jej brzeg lewy, aż :
do źródeł. Obszar ten wynosił 85 mil kwadratowych i składał się
z części województw: Poznańskiego, Gnieźnieńskiego i Inowrocław-
skiego. Położony po prawej stronie Noteci powiat Wałecki, mię-,;i
dzy Głdą a Drawą, został wyrwany z dawnego związku (woje-
wództwa Poznańskiego) i przyłączony do Prus Zachodnich; z po-
wiatów nadnoteckich utworzono nowy okręg notecki „Netz-
district". Przy drugim rozbiorze, w r. 1793, Prusy zajęły resztę'
teraźniejszego W. Księstwa, a przy trzecim rozbiorze posunęły sięf
jeszcze dalej ku wschodowi, aż do Wisły i Pilicy. Napoleon I nie'
pozwolił Prusom utrzymać się przy tej zdobyczy. Odebrał im
w pokoju Tylżyckim (1807) całe dzisiejsze W. Księstwo i kraj aż
do Wisły i przyłączył do Księstwa Warszawskiego. Ten nowo-
twór polityczny istniał tylko do roku 1815. Po upadku Napole-
ona I, Księstwo zostało na Kongresie Wiedeńskim podzielone mię-
dzy Rosyę i Prusy. Część większa, wschodnia, otrzymała starą
i
] 2'
nazwc Królestwa Polskiego, część zachodnia — W. Ks. Poznańskiego.
Nowe to księstwo weszło w skład monarcłiii pruskiej jako dziel-
nica autonomiczna, z własnym sejmem i rządem, na którego czele
stał namiestnik królewski. Zgodnie z przepisami traktatu wiedeń-
skiego, król Fryderyk Wiltielm zagwarantował ludności wszystkie
prawa narodowe. Miedzy innemi miała być utrzymana nadal nie-
tylko moralna, ale i łiandlowa i komunikacyjna łączność z innemi
dzielnicami; jeżyk polski miał prawa języka państwowego w sądacti
i wszystkicłi urzedacłi, księstwo posiadało własne wojsko, barwy
i sztandary i było tylko unią osobistą połączone z Prusami. Prze-
pisów tycłi rząd prawie nigdy nie przestrzegał ściśle. Od samego
początku rozpoczął akcyę germanizacyjną. Na razie jednak usza-
Stary kościół (Farny) w Bydgoszczy.
nowano prawa zasadnicze. Namiestnikiem został mianow^any Po-
; lak, ks. Antoni Radziwił; sejm, składający się z 4 członków' dzie-
! dzicznycłi i 46 wybieranycłi przez stan rycerski, miasta i gminy
- wiejskie, zbierał się kilkakrotnie, w sądach i urzędach język polski
! był równouprawniony. Niebawem jednak zaczęto ograniczać au-
tonomię. Przede wszy stkiem włączono wojsko poznańskie do pru-
skiego, następnie, po śmierci ks. Antoniego Radziwiłła, zniesiono
I urząd namiestnika. Głową rządu stał się „naczelny prezes",
i odkąd urząd ten powierzono namiętnemu wrogowi Polaków,
— 128 —
Flottvclowi, okrawanie praw ludności polskiej, szczególne protego-
wanie Niemców na wszystkich urzędach i cicha germanizacja
stały się systemem. W r. 1848, w chwili powszechnego wzburze-
nia umysłów w Europie zachodniej i środkowej, także w W. Ks.
Poznańskiem uwydatnił sie ruch rewolucyjny pod hasłem sumien-
nego przeprowadzenia przepisów traktatu wiedeńskiego. Kierował
tym ruchem Ludwik Mierosławski. Rząd pruski, zaskoczony wy-
buchem rewolucyi w Berhnie, zgodził się na ustępstwo, na naro-
dowe zorganizowanie W. Księstwa. Ludność niemiecka i wojsko,
załogujące w kraju, oparły sie temu. Wysłany do Księstwa celem
zaprowadzenia tej organizacyi, gen. WiUisen, spotkał się tam z nie-
chęcią władz cywilnych i wojskowych. Po długich układach zgo-
dzono się na rozgraniczenie niemieckiej i polskiej części kraju, ale
umowy nie wykonano. Gdy wojska rządowe wystąpiły groźnie
przeciw gwardyi narodowej, utworzonej za zezwoleniem króla,
nastąpiła walka. Po kilku potyczkach ruch został zupełnie stłu-
miony. Pokonawszy rewolucyę w Berhnie, rząd pruski zniósł
konstytucyę liberalną, a wydał nową; układ z reprezentacyą społe-
czeństwa polskiego utracił przez to moc obowiązującą. W tym
samym czasie W. Księstwo zostało wraz z innemi częściami pań-
stwa pruskiego wcielone do Związku Niemieckiego. Posłowie po-
znańscy protestowali przeciw temu napróźno w sejmie Frankfur-
ckim. Ponieważ jednak uchwały tego sejmu ostatecznie nie stały
się prawem, więc i akt wcielenia W. Księstwa do Związku był nie-
ważny. Było to jednak tylko odroczenie, a nie zaniechanie tej
sprawy. Po utworzeniu cesarstwa Niemieckiego pod przewodni-
ctwem Prus, W. Księstwo zostało do niego włączone. Obecnie
i "nazwa „W. Księstwo Poznańskie" urzędowo już nie istnieje. Dziel-
nica ta została zrównana z prowincyami państwa pruskiego, a nadto
wydano dla niej ustawy wyjątkowe, które mają zapobiedz rozwo-
jowi ludności polskiej, a przyczynić się do wzmocnienia żywiołu i
niemieckiego. Akcya germanizacyjna uwydatnia się we wszy-'
stkich dziedzinach życia publicznego, wkracza nawet często w sto-
sunki rodzinne i prywatne i wywołuje namiętną walkę, w której
dotąd zwycięztwo nie jest po stronie rządu pruskiego.
Poznań. Widok ogólny z nad Warty.
USTRÓJ ADMINISTRACYJNY I POLITYCZNY.
ielkie Księstwo Poznańskie jest w swym stanie teraźniejszym
jedną z dwunastu prowincyi Królestwa Pruskiego i nie różni
sie zasadniczo od innych formą ustroju administracyjnego i poli-
tycznego. W praktyce jednak istnieją różnice dość znaczne. Posiada
ono narówni z innemi dzielnicami państwa, w całości i w swych
częściach, aż do gminy, samorząd wewnętrzny; ale samorząd ten
jest ze względów germanizacyjnych okrojony przez wydanie prze-
pisów odrębnych, i więcej, niż gdzieindziej, ograniczony skutkiem
zwiększenia władzy organów rządowych. W rzeczywistości
istnieje, zwłaszcza w gminach wiejskich, tylko prawo autonomicz-
nego załatwiania spraw gospodarczych i komunikacyjnych. Wszy-
stkie inne sprawy bywają regulowane z zewnątrz, wczęści przez
autonomiczną władzę prowincyonalną i jej organy, częściej przez
urzędy, otrzymujące wskazówki od rządu centralnego. Najwyż-
szym przedstawicielem tego rządu w prowincyi jest naczelny prezes
17
— 13'^ —
(Obcrpraesident), mianowany przez króla, zależny bezpośrednio od
ministeryum. Siedzibą jego jest Poznań. Reprezentuje on pro-
wincyą wobec władzy centralnej, rozstrzyga przy pomocy rady
prowincyonalnej (patrz niżej) sprawy, dotyczące zarządu całej
dzielnicy, jest prezesem wydziałów lekarskiego i szkolnego i komi-
sarzem królewskim w sejmie prowincyonalnym, przedewszystkiem
zaś instancyą pośredniczącą miedzy rządem centralnym a urzęd-
nikami, w który cłi rękacłi spoczywa w praktyce zarząd kraju:
prezesami regencyjnymi (Regierungspraesident), Wogóle urząd na-
czelnego prezesa ma przeważnie charakter reprezentacyjny i nad-
zorczy. Prowincya w Prusacti stanowi całość administracyjną
właściwie tylko ze stanowiska autonomicznego.. Ze stanowiska
władzy centralnej, jest to raczej jednostka polityczna; jednostką ad-
ministracyjną zaś jest, jak już wskazuje nazwa, ohwód regencyjnu
(Regierungsbezirk). Prezes naczelny nie zajmuje sie szczegółami
zarządu w kraju, powierzonym jego pieczy, wydaje tylko ogólne
rozporządzenia i rozstrzyga w wyższej instancyi; w praktyce za-
łatwiają wszystkie sprawy władze regencyjne w swoicłi obwodach.
Wielkie Księstwo Poznańskie składa sią z dwóch takich obwodów:
Poznańskiego i Bydgoskiego. Bydgoski, z stolicą w Bydgoszczy,
obejmuje 11.449,35 kwadratow^ych kilometrów i został utworzony
z okręgu Noteckiego, zajętego przez Prusy w r. 1772, oraz z pół-
nocno-wschodniej części ziem, zdobytych w r. 1793. Obwód re-
gencyjny Poznański, z siedzibą władz w Poznaniu, składa sic
z reszty powiatów, zajętych w r. 1793, i obejmuje 17,514 kilome-
trów kwadratowych. Na czele każdego obwodu stoi mianowany
przez ministeryum prezes regencyjny, jako głowa rządu, składają-
cego się z dwóch wydziałów: „wydziału dla spraw kościelnych
i szkolnych", oraz „wydziału dla podatków bezpośrednich, domen
i lasów". Sprawy wewnętrzne, policyjne i t. p. załatwia osobiście
prezes regencyjny, przy pomocy „wydziału obwodowego", który
jest równocześnie sądem administracyjnem.
Obwód regencyjny dzieli się na powiaitj (Kreis), w których spra-
wują władzę landraci, jako bezpośredni podwładni presesa regen-
cyjnego. Pierwotnie powiaty w Wielkiem Ks. Poznańskiem od-
powiadały mniej więcej powiatom b. województw. Później, gdy
nastąpiła reorgnnizacya zarządu, powiększono znacznie ich liczbę,
i:u
aby podzielić kraj na części mniejsze, dające sie łatwiej dozoro-
wać i kierować w duchu polityki germanizacyjnej. Reorganiza-
cya ta nastąpiła w r. 1887. Ponieważ w dalszym ciągu tej pracy,
zwłaszcza przy statystyce ludności, będziemy uwzględniać także
w celacłi porównawczycłi dawniejszy stan rzeczy, przyczem trzeba
będzie trzymać się podziału na dawne powiaty, podajemy i tu-
taj, obok podziału teraźniejszego i ten, który istniał przed r. 1887.
Obwód regencyjny Bydgoski tworzyły dawniej powiaty na-
stępujące:
6) Mogilnicki,
7) Szubiński,
8) Wągrowiecki,
9) Wyrzyski.
1) Bydgoski,
2) Chodzieski,
3) Czarnkowski,
4) Gnieźnieński,
5) Inowrocławski,
W r, 1887 powiaty: Bydgoski, Czarnkowski, Gnieźnieński, Ino-
wrocławski i Szubiński podzielono i utworzono w ten sposób
z dziewięciu powiatów 14, a mianowicie:
1) Bydgoski miejski,
2) „ wiejski,
3) Cłiodzieski,
4) Czarnkowski,
5) Wieleński,
6) Gnieźnieński,
7) Witkowski,
8) Inowrocławski,
9) Strzeliński,
10) Mogilnicki,
11) Szubiński,
12) Zniński,
13) Wągrowiecki,
14) Wyrzyski.
Na obwód regencyjny Poznański składało się pierwotnie 1 7
powiatów:.
1) Poznański,
2) Obornicki,
3) Szamotulski,
4) Międzychodzki,
5) Międzyrzecki,
6) Babimojski,
7) Bukowski,
8) Wscłiowski,
9) Kościańskij
10) Śremski,
11) Srodzki,
12) Wrzesiński,
13) Krobski,
14) Krotoszyński,
15) Pleszewski,
16) Odolanowski,
17) Ostrzcszow^ski.
llJ
co
M
O
I-
co
co
UJ
lxi
o
O
o iC o <»,<^'. ^, '~lCi^,'^„'^^^,'*^'^-
oo'^o'"c^■^''(^o O r-' lO c> od ^f M ■* 20
r-,0000^0-OCO--00^0 — CCvO^
co — o co 1^ o o 1^ w' vC J^ i^" "■'
§>
Ł.
o
«5
Bydgoski miejsk
„ wiejsk
Wyrzyski . .
Chodzieski . .
) Czarnkowski .
Wieleński . .
Wągrowiecki .
Szubiński
Żniński . .
Inowrocławski
) Strzeliński .
) Mogilnicki .
) Gnieźnieński
1 Witkowski .
^ <M co ■* ic o ł^ co
o o — -^ ' S2 ^
Tl- t}- o o lO 3r iC^■^^^TJ•_^c^_c^. '~^»^ °°.
—ToC •^'-^Ó'c^(D'^~-^C>0^ rt O^ t--
Oł ?5 — O Cl lO O O^ O 00 r; — --■ >0
O
s» ■ ■ . . . .
t ■ ■ „ ..„ .2 .
>c J2 2 i"
Cl "S — 1ń •-• "uJ -S
C <n " ■ -^ -r: IS 'r? ■ 'C -j^ |s la o
2 Ł-^ ;5 :S ,g ^ .S 12 S g c ^ S -^
D
«5
O O^
i^ O 00 r- ^„^„'^„»^.^'^^'*^°''. '
o u
• a! ai
. N is • • •
r 12
1.2, s ■ '-
i ^ 15 "§ O "^ ? . - IS -
I . /c o ^ ^ S "S 'Ń I ^ .s; .2
; o c^ S S tAi z; o CQ >«w i4
— 134 "
Obecnie istnieje, skutkiem nowego podziału, powiatów jn.
a mianowicie:
i) Poznański miejski, 15) Leszczyński,
2) „ wiejski wschodni, 16) Sremski,
3) „ „ zachodni, 17) Srodzki,
4) Obornicki, 18) Wrzesiński,
5) Szamotulski, 19) Jarociński,
6) Miądzychodzki, 20) Koźmiński,
7) Międzyrzecki, 21) Gostyński,
8) Skwierzyński, 22) Ra wieki,
9) Nowotomyski, 23) Krotoszyński,
10) Grodziski, 24) Pleszewski,
1 1) Babimojski, (Wolsztyński) 25) Odolanowski,
12) Wschowski. 26) Ostrowski,
13) Śmigielski, 27) Ostrzeszowski,
14) Kościański, 28) Kępiński.
Przedstawiciel rządu w powiecie, landrat, jest równocześnie
głową powiatowej władzy autonomicznej i posiada skutkiem tego
bardzo rozległe pełnomocnictwa, z których w Poznańskiem korzy-
sta w celach germanizacyjnych. Pod względem policyjnym po-
wiat w W. Ks. Poznańskiem dzieli się na komisaryaty okręgowe
(Distriktskommissarien), obejmujące po kilkanaście gmin, a zależne
zupełnie od landrata. (W innych prowincyach państwa pruskiego
są to organizacye autonomiczne, posiadające inną nazwę: „Amt").
Najniższymi organami władzy centralnej są dodani komisarzom
okręgowym do pomocy i rozdzieleni na gminy, żandarmi.
Zadaniem wszystkich tych organów władzy centralnej jest
przestrzeganie ogólnych interesów państwa i przepisów prawa,
nadzorowanie i popieranie rządów autonomicznych, pośrednicze-
nie między niemi a rządem państwowym. System samorządu
jest w Prusach, z pominięciem ograniczeń, pochodzących głównie
ze skojarzenia wykonawczej władzy autonomicznej i centralnej
w jednem ręku, przeprowadzony dość konsekwentnie, dotyczy je-
dnak w praktyce właściwie tylko wewnętrznych spraw gospodar-
czych i komunikacyjnych, obok kościelnych. W sprawach szkol-
nictwa i policyi, po za miastami, autonomia jest prawie zupełnie
— 13") —
i fikcyjna, zwłaszcza w Poznańskiem, gdzie wchodzą w grc względy
! germanizacyjne.
Najniższą formą organizacyi autonomicznej jest^wm« w trzech
postaciach: jako gmina wiejska, okrąg dworski (dominialny) i gmi-
na miejska. Gmina, jako ciało samorządne, stanowi równocześnie
! związek ekonomiczny i polityczny, i załatwia swoje sprawy we-
I wnetrzne samodzielnie, za pośrednictwem swoich własnych orga-
nów, pod nadzorem władzy państwowej i wyższych władz auto-
nomicznych. Organizacya gmin w swej formie teraźniejszej opiera
się na ustawie z r. 1892; ale początki jej sięgają pierwszej połowy
wieku XIX. Na czele gminy wiejskiej stoi stołtys (wójt) (po nie-
miecku Schulze), wybierany na 6 łat przez członków gminy, za-
twierdzany przez rząd. W pracach dopomagają mu wybierani
również ławnicy (Schóffe), nie mają jednak prawa miesza'ć sie do
jego rządów. Do udziału w wyborach jest uprawniony każdy
pełnoletni członek gminy, nie pozbawiony sądownie praw obywa-
telskich i płacący podatek minimalny; nie wszyscy jednak posiadają
równe prawa wyborcze. Właściciele gruntu są uprzywilejowani,
a mianoAvicie posiadają ^3 wszystkich głosów. Okręgi dworskie
nie należą zazwyczaj do gminy wiejskiej, mogą jednak być z nią
połączone na życzenie właścicieli i za zgodą zarządu gminy.
W okręgu samodzielnym właściciel posiada wszystkie prawa i po-
nosi wszystkie ciężary gminne, podatkowe, szkolne, drogowe i t. d.
Wójt lub właściciel okręgu dworskiego posiada władzę policyjną
na swojem terytoryum, ale tylko w zastępstwie policyi rządowej
(żandarma). Zupełnie konsekwentnie i wszechstronnie jest prze-
prowadzona zasada autonomiczna w gminach miejskich. Posia-
dają one wszystkie prawa samorządu, załatwiania swoich spraw
wewnętrznych gospodarczych, nakładania podatków, utrzymywa-
nia szkół i policyi. Członkowie gminy w^ybierają w^edług systemu
trzyklasowego (plutokratycznego) radę miejską, która mianuje
swego przewodniczącego, wybiera burmistrza i członków („rad-
nych") magistratu. Burmistrz może objąć urząd tylko wledy, je-
żeli zyska zatwierdzenie rządu. Wyboru burmistrzów polskich
władza państwowa od niedaw^nego czasu nie zatwierdza z zasady.
Wyższą organizacya autonomiczną, a zarazem związkiem
gospodarczym i politycznym, jest pou-iał. Posiada on własną re-
— 13^^ —
prezentacyą pod nazwą sejmiku powiatowego, wybieranego przez
gminy. Miasta posiadają ^'3 — 72 grosów, reszta dzieli sic między
gminy wiejskie i właścicieli ziemskich, którzy opłacają 150 — 450
marek podatku gruntowego i budynkowego. Prezesem sejmiku
powiatow^ego jest landrat. Sejmik wybiera na 6 lat „wydział po-
wiatowy" (Kreisausschuss), składający sie z 6 członków, którym
znowu przewodniczy landrat, oraz 2 zastępców landrata, „deputo-
wanych powiatowych" (Kreisdeputirte). Wydział odgrywa rolę
rządu powiatowego; w praktyce jednak rozstrzyga o wszystkiem
Bydgoszcz. Widok ogólny z mostu kolejowego.
landrat lub jego sekretarz (sekretarz powiatowy). Księży i nau-
czycieli nie wolno wybierać do wydziału powiatowego. Ordy-
nacya powiatowa w W. Ks. Poznańskiem opiera się na ustawie
z roku 1889 i zawiera, w porównaniu z innemi, znaczne ograni-
czenia. Miasta, posiadające więcej niż 25,000 mieszkańców, two-
rzą lub przynajmniej mają tworzyć własną organizacyę powiato-
wą, co w praktyce znaczy tyle, że są niezależne od sejmików, zło-
żonych z przedstawicieli także gmin wiejskich. Z prawa tego ko-
rzystają dotąd w W. Ks. Poznańskiem tylko miasta Poznań i Byd-
goszcz. Wydział powiatowy (w powiatach miejskich wydział
miejski) jest najniższym sądem administracyjnym. Drugą instan-
cyą tego sądu jest, jak już wspomniano, wydział obwodowy. Ob-
— 137 —
i wody regencyjne jednak nie stanowią organizacyi autonomicznej,
' lecz są tylko okręgami władzy centralnej. W systemie autonomi-
' cznym po powiatach następuje zaraz proicuicija. Jest ona naj-
I wyższym szczeblem w samorządzie komunalnym i posiada prawa
: korporacyjne. Teraźniejszy ustrój autonomiczny W. Ks. Poznań-
[ skiego, jako całość, opiera sie na ustawie z r. 1889. Przy reorga-
nizacyi tej zmieniono jednak tylko niektóre szczegóły; w głównycti
[ zarysacti utrzymał sie dawny stan rzeczy. Dawny sejm W. Ksie-
j stwa miał charakter wybitnie stanowy. Składał sie on z 50 człon-
;. ków, wśród którycli posiadali przew^ige przedstawiciele stanu szla-
I cłieckiego. Mianowicie zaś należało do sejmu czterech członków
wysokie] szlachty, posiadających głos własny, 22 członków stanu
rycerskiego, 16 przedstawicieli miast i 8 reprezentantów gmin wiej-
skich. Posłowie wybieralni, t. j. wszyscy, prócz czterech, posia-
dających głos własny, byli mianowani na zebraniach powiatowych
i na zgromadzeniach miejskich. Wybieralni by U tylko właściciele
gruntu, którzy skończyli lat 30. Tak złożony sejm zbierał się
w Poznaniu na mocy dekretu królewskiego pod przewodnictwem
marszałka, naznaczonego przez króla z pośród członków sejmu,
i obradował nad sprawami, przedstawionemi przez rząd, oraz po-
siadał prawo podawania petycyi. Ustawa z r. 1889 nie zmieniła
zasadniczo składu reprezentacyi prowincyonalnej ani sposobu wy-
borów. Ograniczyła tylko przewagę wielkiej własności ziemskiej.
Natomiast rozszerzyła bardzo znacznie prawa tego ciała autono-
micznego. Posłowie są wybierani na sejmikach powiatowych pod
przewodnictwem łandrata, a w powi^itach miejskich przez radą
miejską wraz z magistratem. Król zwołuje sejm i oznacza termin
sesyi. Reprezentuje go wobec sejmu z urzędu prezes naczelny,
uprawniony do zabierania głosu każdej chwili. Sejm mianuje
swego marszałka i obraduje pod jego przewodnictwem, układa
budżet, rozstrzyga o użyciu dopłat z kasy państwowej i własnycli
dochodów prowincyi, jest uprawniony do uchwalania podatków
i pożyczek za zezwoleniem ministeryum spraw wewnętrznych, do
przedstawiania swych wniosków i skarg rządowi. Przedewszyst-
kiem zaś wybiera organy, powołane do załatwiania wszystkich
spraw wewnętrznych prowincyi stosownie do postanowień sejmu
i ogólnych przepisów prawda, mianowicie zaś: 1) wydział prowin-
18
- 138 -
cyonalny, 2) starostę krajowego, 3) członków rady prowincyonal-
nej i 4) wydziały obwodowe. 1) Wydział prowincyonalny W. Ks.
Poznańskiego (Provincialauscliuss) składa się z prezesa, 8 człon-
ków i tyluż zastępców, oraz starosty krajowego. Zadaniem jego
jest przygotowywanie wniosków, które mają być przedstawione
sejmowi, przeprowadzanie ucliwał sejmu, mianowanie urzędników
autonomicznycłi prowincyonalnycti, prowadzenie całego gospo-
darstwa autonomicznego, wydawanie opinii o sprawacłi, przedsta-
wianych! przez ministeryum zarządowi prowincyi. 2) Starosta krajo-
wy (Landesdirektor) jest najwyższym urzędnikiem wykonawczym
wydziału prowincyonałnego. Jest Jon wybierany przez sejm i musi
Gniezno, Widok ogólny z nad j\'złoia.
być zatwierdzony przez króla. Reprezentuje on wydział na ze-
wnątrz, kieruje biurem wydziału, wykonywa jego postanowienia
i może korzystać przytem z pośrednictwa i pomocy autonomicz-
nycłi władz po wiato wy cłi i gminny cłi, ale nie jest uprawniony do
udzielania im rozkazów. Wydział prowincyonalny i starosta kra-
jowy są zupełnie niezależni od przedstawiciela władzy centralnej,
naczelnego prezesa, ale oczywiście muszą porozumiewać się z nim.
3) Rada prowincyonalna (Provincialratłi) jest organizacyą mie-
szaną. Składa się ona z naczelnego prezesa, dwóch mianowanycłi
przez króla (ministeryum) radców regencyjnych i 5 członków, wy-
branych przez sejm, oraz tyluż zastępców. Posiada ona głównie
— 139 —
pełnomocnictwa polityczne i policyjne, może udzielać pozwolenia
na wydanie osobnych rozporządzeń policyjnych dla pojedynczych
części lub całej powincyi, rozstrzyga w sprawach organizacyi po-
licyjnej, a wogólności jest organem doradczym naczelnego prezesa.
4) Wydziały obwodowe (Bezirlisausschuss) istnieją w każdym ob-
wodzie regencyjnym (a wiec w Poznaniu i Bydgoszczy), są orga-
nami przybocznemi prezesów regencyjnych, a składają sią tak sa-
mo, jak rada prowincyonalna, z urzędników, mianowanych przez
rząd, i członków, wybranych przez sejm prowincyonalny.
Ogółem wiec podwójna i uzupełniająca sie nawzajem admini-
stracya centralistyczna i autonomiczna W. Ks. Poznańskiego przed-
stawia sie jak następuje:
Wtad^a r sadowa. Wtadsa mieszana. Wiadra autonomiczna.
Frowincija: Prezes naczelny. Sejm prowincyonalny.
Wydział prowinc.
Starosta krajowy.
Rada prowincyonalna.
Obwód reg.: Prezes regenc.
Wydział obwodowy.
Powiat: Landrat. Sejmik powiatowy.
Wydział powiat, (w powiatach miejsldch
Komisarz obwodowy rada miejska, magi-
(3—8 na 1 powiat; strat, burmistrz, wy-
tylko policya). dział miejsld).
Gmina: Żandarm. Sołtys.
(1 na kilka gmin; (w miastach: rada miej-
tylko policya). ska, magistrat, burmistrz).
Pod względem sądów ijin W. Ks. Poznańskie, wraz z powiatem
Wałeckim (Deutschkrone), który niegdyś należał do województwa
Poznańskiego, stanowi własny okrąg sądu nadziemiańskiego (Ober-
landesgericht). Okrąg ten dzieli się (z wyłączeniem powiatu wa-
łeckiego) na siedem okręgów sądu ziemiańskiego (Landgericht).
Trybunały ziemiańskie znajdują się: 1) w Poznaniu, 2) Ostrowie,
3) Lesznie, 4) Międzyrzeczu, 5) Bydgoszczy, 6) Pile, 7) Gnieźnie. Do
— 14<) —
każdego sądu ziemiańskiego należy kilka sądów okręgowych (Amts- ,
gericht). Jest ich w W. Ks. Poznańskiem ogółem 57. Siedzibą j
sądów okręgowych są wszystkie miasta powiatowe, z wyjątkiem I
Babimostu. Oprócz tego zaś znajdują się sądy okręgowe w mia-
stach następujących: w Rogoźnie, Wronkach, Zbąszynie, Trzcielu,
Pniewach, Kargowie, Wolsztynie (zamiast sądu w Babimoście),
Jutrosinie, Bojanowie, Trzciance, Margoninie, Łobżenicy, Pile, Na- '
kle, Koronowie, Łabiszynie, Kcyni, Trzemesznie i Pobiedziskach.
Sąd okręgowy jest najniższą instancyą dla spraw cywilnych (objekt
Byilgoszez. Widok z mostu Gdańskiego.
poniżej 300 mk.), dla spraw służbowych, komunikacyjnych, han-
dlowych, organem dla spraw sądownictwa dobrowolnego i orga-
nem przygotowawczym w niektórych procesach karnych (śledztwo
i t. d.). Pod przewodnictwem sędziego okręgowego odbywają się
sądy ławników dla drobnych spraw cywilnych i karnych. Sąd zie-
miański jest najniższym sądem kolegialnym, składa się z dwóch
izb, dla spraw ważniejszych cywilnych i karnych. Jest drugą in-
stancyą w sprawach należących do kompetencyi sądów okręgo-
wych. W miejscowościach, które posiadają sąd ziemiański, zbie-
rają się peryodycznie pod przewodnictwem sędziego, mianowa-
— 141 —
nego przez prezesa sądu nadziemiańskiego, sądy przysięgłych dla
spraw kryminalnych. Sąd nadziemiański jest trzecią, względnie
drugą instancyą dla spraw, należących do kompetencyi sądów
okręgowych, względnie ziemiańskich. Od wyroku sądu nadzie-
miańskiego w drugiej instancyi można odwołać się do sądu nad-
ziemiańskiego w Berlinie (Kammergericht) we wszystkich spra-
wach, opartych na prawie pruskiem (Landrecht). We wszystkich
innych sprawcach rozstrzyga w ostatniej instancyi trybunał Rzeszy
w Lipsku. Od wyroku sądów przysięgłych można odwołać się
w trzeciej instancyi tylko do trybunału w Lipsku.
Pod względem ivoj sitowym W. Ks. Poznańskie nie stanowi od-
rębnej całości. Rząd pruski nie wykonał zobowiązań, przyjętych
na kongresie wiedeńskim, lecz po krótkim okresie przejściowym
włączył wojska poznańskie do armii pruskiej. Później, gdy.germani-
zacya stała się systemem, przeniesiono powołanych do spełnienia
powinności wojskowej poza obręb kraju, do pułków załogujących
w okolicach czysto niemieckich, i pomieszano w ten sposób z żoł-
nierzami niemieckimi, że Polacy nigdzie nie stanowią większości
w batalionach. W kraju pozostaje tylko maleńka część (około 5^/0)
rekrutów. Resztę stanowią Niemcy z innych prowincyi. Zapro-
wadzono ten system nietylko ze względów militarnych, ale i poli-
tycznych. Z jednej strony żołnierze polscy mają nauczyć się po
niemiecku, nietylko mówić, ale i czuć i myśleć. Po drugie zaś wia-
domo z doświadczenia, że część żołnierzy po odbyciu służby woj-
skowej osiedla się w miejscu garnizonowem lub okolicy. Pragnie
z tego korzystać władza, aby powstrzymać pewien procent Pola-
ków od powrotu w strony rodzinne, a przyspieszyć proces germa-
nizacyi W. Księstwa przez osiedlanie się tam wysłużonych żołnie-
rzy niemieckich. W rzeczywistości jednak skutki tego systemu
nie są wielkie, bo po opuszczeniu szeregów, Polacy powracają
z wcale nie hcznemi wyjątkami do W. Księstwa, Niemcy zaś do
okolic, z których pochodzą. Z Polaków, wysyłanych w głąb Nie-
miec, niemczą się tylko ci, którzy służą na awans (podoficerowie),
a z Niemców, pełniących służbę w Poznańskiem, również tylko
część podoficerów, po wysłużeniu swych lat 9-u lub 12-tu, pozo-
staje w tym kraju, przew^ażnie na nizkich stanowiskach urzędo-
wych (żandarmi, niżsi urzędnicy celni, kolejowi i sądowi). Wojska,
— i4-> —
stojące załogą w W. Ks. Poznańskiem, należą do II i V korpusu
armii, a mianowicie tworzą 4 i lo dywizyą. Dywizya 4-ta jgst
rozmieszczona w miastach obwodu regencyjnego Bydgoskiego,
lo-ta w obwodzie reg. Poznańskim. Około czwarta cześć wszy-
stkicti tycłi wojsk znajduje sie w Poznaniu, który jest najsilniejszą
fortecą nad granicą wschodnią.
Udział IV sejmie pruskim i parlamencie niemiecldm. Jako cześć
Królestwa Pruskiego i Cesarstwa Niemieckiego, W. Ks. Poznańskie
WyĄl*i~r
^' '-'^/illiWs
"Wągrowiec. Kościół N. P. Maryi. (Wiek XIV).
(Z albumu Nap. Ordy).
wysyła odpowiednią liczbę posłów do ciał prawodawczych kró-
lestwa i cesarstwa. W Prusach istnieje dwuizbowy system re-
prezentacyjny, który jednak nie zapewnia wielkich praw ludności.
Konstytucya pruska, nadana przez króla Fryderyka Wilhelma IV,
w r. 1 850, zapewniła przewagę w ciałach prawodawxzych stanom
posiadającym, zachowując bardzo rozległe prerogatywy koronie.
Sejm królestwa składa sie z dwóch izb: izby niższej, czyli posel-
skiej (Abgeordnetenhaus) i wyższej, czyli izby panów (Herrenhaus).
— 143 —
Izbę poselską tworzą przedstawiciele ludu, wybierani według syste-
mu trzyklasowego (plutokratycznego) w taki sposób, że ogromna
większość ludu posiada tylko 7,3 wszystkich głosów, a rozstrzygają
stany posiadające. Nadto wybory odbywają sie jawnie, przez co
swoboda głosowania właśnie dla wyborców niezamożnycłi i nie-
samodzielnych jest bardzo ograniczona. Wyborcy nie oddają
swych głosów bezpośrednio na kandydata poselskiego, lecz wy-
bierają małemi grupami mezów zaufania (jednego na 250 dusz)
i ci dopiero wybierają posła. Uprawniony do głosowania jest
każdy obyw^atel, który ukończył rok 24 życia, mieszka od 6 mie-
sięcy w danym okręgu wyborczym, nie jest pozbawiony sądownie
praw obywatelskich i nie pobiera jałmużny z funduszów gminy. Pra-
wo wybieralności przysługuje oby watelom, którzy ukończyli 30 rok
życia. Wybory odbywają sie na lat 5. W. Ks. Poznańskie wy-
syła do izby poselskiej 29 członków (ogólna liczba 433). Wybory
odbywają sie okręgami, które składają się zwykle z kilku powia-
tów. Izba panów (Herrenhaus) przypomina swym składem bardzo
dawną organizacyę stanową. Składa sie ona z pełnoletnich człon-
ków domu królewskiego, głowy książęcego domu Hohenzollernów,
103 przedstawicieli starych rodów, które posiadają mandat dzie-
dziczny, 4 piastunów urzędów koronnych przy dworze królew-
skim, 45 członków powołanych przez króla i 1 70 mianowanych
na skutek przedstawienia przez odpowiednie instytucye lub grupy
ludności. Z tych 170 członków przedstawiają królowi: trzech trzy
„kapituły" protestanckie, 9 senaty uniwersytetów, 8 prowincyo-
nalne związki hrabiów, 48 miasta, które uzyskały ten przywilej,
90 związki starej wielkiej własności ziemskiej. W. Ks. Poznań-
skie jest reprezentowane w izbie panów przez 19 członków, w czę-
ści dziedzicznych, w części mianowanych przez króla bezpośrednio,
w części wybieranych przez zw^iązek hrabiów, związki starej wiel-
kiej własności ziemskiej i miasta. Konstytucya Cesarstwa Niemiec-
kiego opiera sie na zasadzie demokratycznej. Izba poselska, zwana
parlamentem (Reichstag), składa się z 397 członków, wybieranych
bezpośrednio w głosowaniu tajnem (kartkami) co 5 lat przez wszy-
stkich obywateli pełnoletnich, którzy nie są pozbawieni wyrokiem
sądowym praw obywatelskich, bez różnicy stanowiska i majątku.
Okręgi wyborcze obejmowały pierwotnie po 100,000 dusz; ponieważ
— 144 —
jednak od czasu zaprowadzenia konstytucyi liczba ludności wzrosła
nierównomiernie w różnych częściach państwa, obecnie okręgi nie
są równe, i stosunki przesunęły się na niekorzyść okręgów silnie za-
ludnionych (wielkich miast i okręgów przemysłowo-górniczych).
Wychodzi na tem dobrze między innemi W. Ks. Poznańskie, któ-
rego ludność powiększyła się stosunkowo nieznacznie. Wysyła
ono do parlamentu 15 posłów, wybieranych w okręgach, z których
każdy składa się z kilku powiatów. Miejsce izby wyższej w Ces.
środa. Kościół starożytny (wiek XV).
(Z albumu Nap. Ordy).
Niemieckiem zajmuje rada związkowa (Bundesrath), składająca sic
z pełnomocników, mianowanych przez '".:ądy pojedynczych państw
związkowych. Ludność, a w4ęc i ludność W. Ks. Poznańskiego,
nie jest reprezentowana w tem zgromadzeniu. Przedstawiciele jej
o tyle więc tylko mogą oddziaływać na rozwój stosunków polity-
cznych i prawodawstwa, o ile rada związkowa zatwierdza uchwały
parlamentu. Z drugiej jednak strony rząd cesarski nie może uczy-
nić żadnego kroku, na który nie uzyska zezwolenia parlamentu.
— 145 —
W takich warunkach, wobec istnienia licznych stronnictw w par-
lamencie, mała grupa posłów polskich może niekiedy przechylić
zwycięstwo na jedną lub drugą stronę i nabrać chwilowo wielkiego
znaczenia politycznego, jak np. w początkach panowania ces. Wil-
helma II, pod rządami Caprivi'ego. Natomiast w sejmie pruskim,
w którym, dzięki plutokratycznemu systemowi wyborów, szlachta
niemiecka i sprzymierzeni z nią przedstawiciele wielkiego przemy-
słu (narodowcy liberalni) stanowią zwartą większość, głosy posłów
polskich wyjątkowo tylko mogą zaważyć na szali.
TOPOGRAFIA.
Jy Aanim przystąpimy do szczegółów, dotyczących ludności W. Ks.
^^ Poznańskiego, jej stosunków narodowych i wyznaniowych,
oraz warunków^ wśród których żyje, pracuje i walczy, poświęcimy
jeszcze kilka uwag wyglądowi zewnętrznemu tego kraju i wymienimy
ważniejsze osady, jako środowiska ruchu społecznego, ekonomicz-
nego czy politycznego. Odstępujemy od przyjętego szematu, we-
dług którego dane o ludności powinny poprzedzać opis siedzib
ludzkich. Czynimy to zaś nie tylko dla tego, że osady są na ogół
czynnikiem stałym w zmieniających się warunkach życia, twora-
mi historyi i kultury odległej i bliższej przeszłości, naokoło których
grupuje się życie, lecz i dlatego, aby czytelnik przy rozdziałach sta-
tystycznych nie gubił się wśród nazw miejscowości, których poło-
żenia i znaczenia jeszcze nie poznał.
19
— 14'^) —
Podróżny, przejeżdżający koleją żelazną przez W. Ks. Poznań-
skie, niewiele wyniesie wrażeń z tego kraju. Wiosną jeszcze lub
w początkach lata, kiedy po obu stronach toru szumią falujące lany
żyta i pszenicy, ciągną sie nieprzejrzane pola burych buraków cu-
krowych, młodych kartofli lub gąszcze rosłej kukurydzy, a zdała
śmieją sie w słońcu wioski wśród bujnej zieleni lub białego
kwiecia drzew owocowych, krajobraz jest zajmujący i sympa-
tyczny. Jesienią jednak, zimą lub wczesną wiosną, gdy pociąg
sunie wśród rozległych nagicli ściernisk, długich smug czarnej,
świeżo zaoranej roli, płaszczyzn, pokrytych śniegiem lub zaledwie
Kanał Bydg-uski. Trzecia szluza.
odrastającą od ziemi oziminą, widok nuży swą jcdnostajnością.
Mija mila za milą, godzina za godziną, a na tej płaszczyźnie niema
prawie nic, coby zwracało na siebie szczególną uwagę. Chwilami
tylko zaczerni sie na widnokręgu niebieskawy grzebień odległego
lasu, tu i owdzie zabłyszczy ołowiana powierzchnia małego jeziora,
przesunie się przed oczami grupa niskich nagicli pagórków, zary-
suje sie sylwetka mieściny. Szara równina, szare chaty, szare
niebo — szara jednostajność. Tylko na małej przestrzeni, na dro-
dze z Bydgoszczy do Nakła, krajobraz różni sic od innych. Po
jednej stronie, północnej, wznoszą sią tuż nad torem, na kilkadzic-
— 147 —
siat metrów strome wzgórza, porośnięte gęstym lasem, poprzerzy-
nane głębokiemi jarami i łożyskami strumyków: to stoki pasma
Bałtyckiego. Po drugiej stronie, południowej, zupełne przeciwień-
stwo: jak dałeko okiem sięgnąć, równa jak stół, latem szmaragdo-
wa, płowa jesienią, nizina, wśród której gdzieś daleko migocą białe
żagle. Tedy dawniej łączyła się Wisła z Notecią; obecnie jest tam
bujna olbrzymia łąka, przerżnięta wzdłuż kanałem Bydgoskim.
Pozatem podróżnemu, który nie interesuje się szczególnie krajem,
po przebyciu całego W. Księstwa wzdłuż i wszerz, zaledwie kilka
szczegółów pozostanie w pamięci. Może uderzy go na drodze
z Torunia lub Bydgoszczy do Poznania, wielka świątynia w maleń-
kiem miasteczku, zbudowana widocznie na wzór S-tego Piotra
w Rzymie: to kościół Trzemeszeński. Może zauważy, kilka mil
dalej, po prawej stronie toru, potężny, dwuwieżowy kościół nad
jeziorem: to katedra Gnieźnieńska (ryc. str. 148). Jeszcze dalej zajmie
go Poznań ze swemi rowami i wałami fortecznemi, cłiaosem wież i ko-
minów fabrycznycłi. Wreszcie może utkwi mu w pamięci widok wy-
rastającego ogromnie nad małemi domeczkami kościoła we Wsctio-
wie, już w pobliżu granicy szląskiej. Kto jednak interesuje się
tym krajem i z ciekawością bada napotykane po drodze szczegóły,
temu nawet taki pospieszny przejazd przez W. Księstwo powie
bardzo wiele. Co kilka mil zamigoce mu przed oczami grupa ra-
żąco czerwonycłi domków, pokrytycłi rażąco czerwoną lub pstro-
katą polewaną dachówką: to osady, utworzone przez komisyę
kolonizacyjną. W każdem prawie mieście i większycłi wsiacłi, le-
żącycti nad torem, zauważy spiczaste, brzydkie, czerwone, pozba-
wione zazwyczaj wszełkicłi ornamentacyi wieże kościelne, przypo^
minające ogólną postacią gotyk: to strażnice niemieckości i prote-
stantyzmu, kościoły protestanckie, zbudowane dziesiątkami przez
Fryderyka Wilhelma IV. Wogóle, prawie każdy większy gmach
czerwony, to gmach rządowy (oczywiście z wyjątkiem fabryk),
koszary, szkoła państw^owa, urząd pocztowy i t. p. Z liczby tych
gmachów można wnosić o germanizacyi i protestantyzacyi osady.
Wogóle, im nowiej wygląda którakolwiek osada, im więcej tam do-
mów czerwonych i brzydkich barokowych lub pseudogotyckich,
z dziwacznemi spiczastemi wieżyczkami, tern więcej jest zniem-
czona; im spokojniejsza, im mniej rażąca swą architekturą, im star-
- 148 -
sze, powszedniejsze domy, tern silniejszy jest tam żywioł polski.
Prawie każdy kościół stary, renesansowy lub barokowy (rzadko
gotycki z XIV lub XV wieku) jest (lub był) katolicki. Tylko
miądzy najnowszymi są małe gotyki, które swą pzdobnością różnią
sią od sctiarakteryzowanych wyżej protestanckicłi; tu i owdzie
wzniesiono też nowe kościoły katolickie w stylu romańskim, prze-
ważnie brzydkie.
Takicłi szczegółów, które pozwalają uważnemu podróżnikowi
zoryentować się odrazu w stosunkacłi politycznycli, wyznanio-
wycti, urzędowycli, a po części i ekonomicznych, pojedyńczycłi
Katedru Gnieznieu^lJu.
osad i okolic, jest więcej. Wspomnimy tylko jeszcze o jednym,
najważniejszym. Równina W. Ks. Poznańskiego nie zupełnie jest
podobna do innycli; posiada własny cłiarakter, który rzuca się
w oczy, bez względu na to, czy przybędziemy tam z równiny
Szląskiej lub Brandenburskiej. Mniej widoczna jest różnica dla
przybywaj ącycłi bezpośrednio z Królestwa Polskiego, zwłaszcza
gubernii, sąsiada j ącycłi bezpośrednio z Księstwem. Swój odrębny
cłiarakter zawdzięcza Poznańskie topoli. Nie w tem znaczeniu,
jakoby to drzewo było tam najwięcej rozpowszecłinione. Najczę-
ściej spotykamy się w Księstwie, jak i gdzieindziej z w^ierzbą,— połowa
dróg połnycli jest niemi wysadzona; na drogacłi bitycłi zaś widzimy
— 149 —
tylko jarzcbJnc, pscudoakacye, kasztan, jesion, drzewa owocowe,
niekiedy także lipy, klony lub platany. Ale mimo to topola, a zwłasz-
cza topola czarna, rzadziej włoska, nadaje swoim ogromem i ugru-
powaniem krajobrazowi właściwy charakter. Tu pojedynczą ko-
roną wybiega wysoko ponad wierzby przydrożne, ówdzie tworzy
wspaniałe aleje, gdzieindziej w grupacłi pilnuje kościołów i wej-
ścia bram cmentarnycłi, długiemi szeregami okrąża stawy lub towa-
rzyszy rowom i wybrzeżom jezior, otacza wieńcem ctiaty wieśnia-
cze, liczne zabudowania dworskie, pojedyncze domy i całe osady.
Czy znajdujemy sie na czarnej ziemi kujaw^skiej pod Inowrocła-
wiem, Strzelnem lub Kruświcą, czy na piasczystycti Pałukacli pod
Pakością i Żninem, na glinacti Krajny za Nakłem i Bydgoszczą,
czy na żyznych nizinach nadobrzańskicłi pod Kościanem lub Krzy-
winem— wszędzie przedewszystkiem rzuca sie w oczy swoim ogro-
mem, świeci latem z daleka ciemną zielenią swych liści, zimą do-
daje ponurości krajobrazowi, wyciągając ku chmurnemu niebu na-
gie, czarne konary. Gdzie nad dachami strzech lub przy kościele
spotykamy grupy topoli, możemy przypuszczać, że to wieś polska
i kościół katolicki. We wsiach czysto niemieckich rzadziej widu-
jemy to drzewo, chociaż i Niemcy nie wyrzekają sic zupełnie sa-
dzenia topoli.
Przystępujemy po tych kilku uwagach ogólnych do szczegółów
i rozpoczynamy przegląd powiatów i ważniejszych miejscowości
W. Księstwa, od dzielnicy najstarszej, od Kujaw i jeziora Gopła.
Część kujawska W. Księstwa Poznańskiego należała dawniej w ca-
łości do powiatu Inowrocławskiego. Podzielono go w r. 1887 na
dwa powiaty: Inowrocławski i Strzeliński. Cały ten kraj jest uro-
dzajną równiną, na której na południu tylko, wśród jezior, wznoszą
się pojedyncze wzgórza. Pierwotna stolica Piastów, Kruśiuica
(Kruschwitz), utraciła od wieków swoje znaczenie, jest dziś ma-
łem niepozornem miasteczkiem. Tylko stary kościół (ryc.
str. 94), niegdyś katedra biskupstwa Kruszwickiego oraz „My-
szą wieża" (ryc. str. 120), szczątek zburzonego za wojen szwedz-
kich zamku książęcego, świadczą jeszcze o dawnej świetno-
ści. Kruświcą posiada niespełna 3,000 mieszkańców, w tej Uczbie
V3 katolików, Polaków. Większe cokolwiek jest miasto powiatowe
Strzelno (Strelno), które przy ostatnim powszechnym spisie ludno-
- ^i)0 —
ści w r. 1900 posiadało 4378 mieszkańców {^\ ^ katolików, Polaków),
prowadzi dość ożywiony handel i zachowało częściowo jeszcze \
stary wygląd i kilka gmachów starożytnych, między któremi wy- |
różnią się wielki b. klasztor Norbertanek (ryc. str. 151). Postępu-
jąc ku północy, przechodzimy częściowo już osuszone bagna Ba- ^
chorzy i wkraczamy do powiatu Inowrocławslciego. Kraj, tak samo ,i
jakwpow. Strzelińskim, jest równy, prawie bez żadnych wzgórz, ale |
i bez jezior. W pobliżu Noteci (Mątew), na odosobnionem wzgó-
Inowrocław. Rynek i stary ratusz (rozebrany w r. 1871).
(Z albumu Napoleona Ordy).
rzu wznosi się stara stolica województwa, b. kasztelania i staro-
stwo, luoicroclaw, miasto co do wielkości trzecie w W. Ks. Po-
znańskiem, prawie zupełnie nowożytne, schludne ale brzydkie.
Z przeszłości prawie nic już nie pozostało. Starożytny ratusz (ryc.
str. 150) rozebrano w r. 1871; piękną ruinę kościoła N. P. Maryi,
przebudował teraźniejszy proboszcz, zacierając charakter staro-
żytny, i zasłonił nowym wielkim kościołem romańskim. Utrzy-
mała się tylko stara, brzydka Fara, a miejscami szczątki dawnego
— 1 ."> 1
muru fortecznego. Inowrocław posiada 26,140 mieszkańców C*/^
katolików, przeszło połowa Polaków), gimnazyum, znaczną załogę
wojskową, kopalnią i warzelnie soli, zakład leczniczy solankowy,
ożywiony przemysł i handel. Drugie miasto powiatu Inowrocław-
skiego, Gnieiclcowo (Argenau), niegdyś, w^ czasie podziałów po
śmierci Krzyw^oustego, stolica księstwa tej samej nazwy, dziś niema
żadnego znaczenia. Posiada mieszkańców 3.121. w większej po-
łowie katolików, w polowie Polaków. W okolicacłi tej mieściny
Strz(3lno, Kościół i klasztor Norbertanek.
(Z albumu Napoleona Ordy).
opuszczamy czarnoziem kujaw^ski. Zaczynają sie piaski. Ciągną
się one długą, początkowo bardzo wiązką smugą, od wscłiodniej
granicy przez północną cześć pow^iatu, sięgają Wisły i towarzyszą
nam do powiatu Bijdgosldcgo (Bromberg). Równocześnie zmienia
sie i zewnętrzny wygląd kraju. Na równinie pokazują sie piasczy-
ste wzgórza, coraz rozleglejsze, im bliżej Wisły i Bydgoszczy, poro-
śnięte lasem sosnowym; w osadach coraz częściej spotykamy ży-
wioł niemiecki, aż w samej Bijdgo^zczij stajemy w mieście z cha-
1^2
rakterem prawie czysto niemieckim. Okolica ta była przed kilku-
dziesięciu laty jeszcze przeważnie polską; zgermanizowała ją częścio-
wo szlachta, oddając ziemię Niemcom. W mieście od wieków Niemcy
odgrywali rolę wybitną. Nabrało ono znaczenia i poczęło rozwi-
jać się dopiero pod rządami pruskiemi, odkąd z rozporządzenia
Fryderyka II, przekopano nizinę między Brdą i Notecią pod Na-
kłem i przez zbudowanie kanału Bydgoskiego (ryc. str. 146) utwo-
rzono nową, ważną komunikacyę wodną między Wisłą a Odrą.
Tila Dom Staszica. (Z albumu Nap. Only).
Bydgoszcz stał się wtedy środowiskiem rucłiu łiandlowego i rozwi-
jał się tem szybciej, że władze otoczyły go szczególną protekcyą,
jako miasto w znacznej części niemieckie. Dziś już język polski
słyszy się tam nieczęsto poza kościołem farnym i zaułkami,:
zamieszkanymi przez robotników. Jest to drugie co do wielkości,
miasto w Księstwie. Posiada 52,154 mieszkańców (około 7^ ka-
tolików, 7^ Polaków). Jest stolicą obwodu regencyjnego i stanowi
powiat osobny, miejski. Posiada wielką załogę wojskową, wielki
ruch handlowy, wielki przemysł (młyny, obrabianie drzewa), kilka j
oó
wyższych zakładów naukowych (seminaryum nauczycielskie, gi-
mnazyum), teatr niemiecki. Wygląd miasta jest zupełnie nowo-
czesny, jakkolwiek nie zbywa mu na gmachach starych; ważniejsze
ulice są szerokie, dobrze brukowane, na starem mieście wązkie,
ale prawie zupełnie bez śladów dawniejszej przeszłości. Przez
środek miasta przepływa wartka Brda (Brahe), przez którą prowa-
dzi kilka mostów. Komunikacye w mieście ułatwia tramwaj elek-
tryczny.
Poza Bydgoszczą, od Wisły aż hen ku zachodowi, ciągnie sią
kraj, różniący siQ znacznie od reszty W. Księstwa. Znajdujemy
się na południowej krawędzi pojezierza Pomorskiego. Gliniaste
pasma wzgórz, poprzedzielane głąbokiemi dolinami, na których
spodzie świecą się miejscami piękne jeziorka, oprawione w zielone"
ramy bujnych łąk, wyrastają z równiny; tu i owdzie spotykamy
silnie sfałdowane smugi białych lotnych piasków. Na wschodzie
i południu wyżyna opada stromo ku Wiśle, kanałowi Bydgoskiemu
i błotnej nizinie Noteci, na zachodzie, ku prowincyi Brandenbur-
skiej, rozsypuje się w piasek. Część zachodnia tego obszaru po-
siada własną nazwę historyczną „I&ajn//''. Obejmuje ona półno-
cną część powiatu wiejskiego Bydgoskiego i część Wyrzyskiego,
a na północy sięga do Prus Zachodnich. W powiecie Bydgoskim
wiejskim spotykamy trzy małe mieściny. Na południu, nad Wisłą,
wśród piasków, Solec (Schulitz) z 4,330 mieszkańcami, miasteczko
portowe, z wielkim handlem drzewnym, prawie zupełnie niemiec-
kie i protestanckie; na wschodzie od Bydgoszczy, również nad Wi-
słą, Fordon, z 2,387 mieszkańcami \^l^ Niemców protestantów); na
północy, w pięknem położeniu, nad Brdą, Koronowo (po niem. Pol-
nisch Krone, albo Krone an der Brahe), z 3,800 mieszkańcami (^3
katolików, cokolwiek mniej Polaków), pamiętne klęską Krzyżaków
w r. 1410. W powiecie 'Wijrzfjsldm, .największem miastem jest
l^iakh (Nakel) nad Notecią, jedna z najstarszych osad W. Księstwa,
niegdyś gród warowny, a bodaj i stolica jednego z książąt pomor-
skich. Posiada 7,782 mieszkańców (% Niemców, większa połowa
protestantów), bardzo ożywiony handel i znaczny przemysł.
Z reszty miast powiatu, żadne nie ma większego znaczenia. Oto ich
nazwy: Wyrzijslc (Wirsitz), z 2,094 n^- (połowa Niemców protest.),^
ŁoJńe?iica (Lobsens), z 2,239 m. (połowa Niemców, mniejsza połór;
20
— 154 —
wa protest.); Mrocza (2,197 "i., potowa Niemców protest.); Mni-
steczko (Friedheim, 1,023 m., ^3 Niemców protest.); Wysolca (Wis-
sek, 1,067 n^-j V.^ katolików, Polaków). Powiat Ghodziesld (CoU
mar) mniejszą tylko połową należy do pojezierza Pomorskiego.
Wzgórza są tam (na północy) mniejsze, piasków więcej; za to po
lewej stronie Noteci, naokoło miasta Chodzież, znajduje sie grupa
pagórków, wystającycti znacznie nad niziną. Z miast powiatu
największe jest Tiła (Sctineidemułil) nad Głdą. Posiada ono
19,656 mieszkańców (prawie sami Niemcy, Ys katolików), znaczny
handel i przemysł (wyprawianie skór, sukna). Tu urodził sie w r.
1755 Stanisław Staszic (ryc. str. 142). Z miast innych powiatu
żadne pod względem liczby mieszkańców, znaczenia handlowego
i przemysłowego, z Piłą równać się nie może. Chodzież liczy 5,026
mieszk. (-/j katolików, znacznie mniej Polaków); Budzin 2,018 mie-
szkańców (większa połowa katolików Polaków); Margomin 1,756
m. (połowa katolików Polaków); Szamocin 1967 m. (przeważnie
niemieckie, Polaków 74); wreszcie Ujście (Usch), pamiętne zdradą
Hieronima Radziejowskiego r. 1455, przy ujściu Głdy do Noteci.
Posiada mieszkańców 2,287, w tej liczbie 74 katolików, 72 Pola-
ków). W obu zachodnich powiatach obwodu reg. Bydgoskiego,
Czarnkowskim i Wieleńskim, przeważają piaski i błota. Leżą one
po obu stronach Noteci i tworzyły do r. 1887 jeden powiat: Czarn-
kowski. W dzisiejszym powiecie Czarnkowslcim istnieją 2 miasta:
Czarnlców z 4,830 i Trzcianlca (Schónlanke) z 5,429 mieszkańcami.
W obu Niemcy posiadają znaczną przewagę. Powiat Wiele?islci
(Filehne) posiada tylko jedno miasto: Wieleii, z 4,303 mieszk. I tu
Polacy stanowią tylko nieznaczny procent ludności. Z innych
miejscowości powiatu zasługuje na uwagę ważny węzeł kolejowy
Krzyż (Kreuz), należący do czysto niemieckiej wielkiej gminy wiej-
skiej Łokacz (niem. Lukatz).
Z tego obszaru nadnoteckiego, zniemczonego mniej lub więcej
sztucznie już pod rządami Fryderyka II, przez tłumne osiedlanie
kolonistów niemieckich, w części też przez niedbalstwo i nierząd
szlachty polskiej, która nie potrafiła utrzymać w swych rękach
ziemi odziedziczonej, powracamy znowu do okolicy, która zacho-
wała lepiej swój charakter polski. Okolica ta, leżąca na wschód
od powiatu Chodzieskiego, między Notecią i Wełną, posiada starą
DO
nazwę: „PaluJii'' i sięga aż do Kujaw, z któremi styka się w pobli-
żu Pakości. Pod względem administracyjnym obszar ten nie two-
rzył od wieków odrębnej całości, lecz wctiodził w skład rozmai-
tycli okręgów. Obecnie stanowi on część powiatów: Wągrowiec-
kiego, Znińskiego, Szubińskiego i Mogilnickiego. Odznacza się on
wielką obfitością małych i średnich jezior, powierzchnią dość silnie
sfałdowaną, gruntem lekkim, przeważnie piasczystym, średnio uro-
dzajnym. Powiat Wagrowiecld składa się z północno-zachodniej
żnin. Starożytna Fara. (Z albumu Nap. Ordy).
części Pałuk i kilkomilowego obszaru po lewej stronie Wełny. Po-
siada 4 miasta: Wągrowiec z 5,362 mieszkańcami (niespełna Yi ka-
tolików Polaków), /SAro/tż (Schokken) z 1,284 niieszk. (większa po-
łowa katolików Polaków), Mieścisko z 1,136 mieszk. prawie sami
Polacy katolicy) i Gołańcz z 1,093 niieszkańcami (przeszło "^l^ kato-
lików Polaków). Wszystkie te miasteczka zachowały jeszcze
w znacznej części swój stary wygląd. Wągrowiec posiada kilka
pięknych gmachów starożytnych, jak kościół katolicki (ryc. str. 142)
— 156 —
i dawny kkisztor Cystersów; podGołańczą znajdują sią zapuszczone
ruiny starego zamku, z czasów piastowskich. Z powiatem wągro-
wieckim graniczy na północnym wschodzie Szubińsld. Obejmuje on
obszar zamknięty podwójnem kolanem Noteci, a na dwóch miej-
scach, sięgając po za tę rzekę, wkracza w pow. Bydgoski i Inowro-
cławski. Jest on mniej bogaty w jeziora, niż reszta Pałuk, nato-
miast posiada dość rozległe moczary. Miasteczka powiatu są nie-
wielkie, bez znaczenia handlowego i przemysłowego. Szubin po-
siada 3,063, Kcynia (Exin) 3,086, Łabiszyn 2,251, Barcin 1,106,
Bi/narzewo 813 mieszkańców. We wszystkich, z wyjątkiem Ry-
narzewa, ludność polska i katolicka posiada znaczną przewagę.
Łabiszyn nad Notecią był niegdyś, w XII i XIII wieku twierdzą pol-
ską, przeciwstawioną pomorskiemu Nakłu. Kcynia była niegdyś
miastem handlowem i starostwem; do dziś dnia posiada kilka gma-
chów starożytnych. Dodamy wreszcie, że część powiatu Szubiń-
skiego, położona po prawej stronie Noteci, w okohcy Barcina i Ła-
biszyna, a granicząca z pow. Inowrocławskim, zalicza się jeszcze
do Kujaw. Dopiero po lewej stronie Noteci zaczynają się Pałuki.
Przy nowym podziale w r. 1887 utworzono ze skrawków dawnych
powiatów: Wągrowieckiego, Szubińskiego i Mogilnickiego, powiat
nowy Znińslii. Jest to najobfitszy w wody powiat W. Księstwa.
Z miasteczek najważniejszy jest Żnin, bogaty we wspomnienia hi-
storyczne, sławny jako miejsce urodzenia kilku wielkich uczonych
i poetów, między innymi Jana i Jędrzeja Śniadeckich i Klemensa ,
Janickiego. Z gmachów starożytnych pozostało już niewiele. Na
uwagę zasługuje kościół katolicki, jeden ze starszych w Księstwie
(ryc. str. 155). Wr. 1900 Żnin posiadał 4,005 mieszkańców (prze-
szło 73 katolików Polaków). Inne miasteczka są maleńkie: Gcisawa (
posiada 828, Janowiec 1,566, Rogowo 1,811 mieszkańców. We:
wszystkich Polacy posiadają znaczną przewagę. Gąsawa pamiętna ii
jest śmiercią Leszka Białego, zamordowanego w pobhzkiej wsi, ^j
Marcinkowie, w r. 1228 przez siepaczów pomorskich. Opodal, i
pomiędzy jeziorami, leży jedna z najpiękniejszych miejscowości I
W. Księstwa, Wenecya (ryc. str. 97). Dawne miasta: Żerniki, nale- I
żące do Znińskiego pow., oraz Łekno i Łopiennu, które pozostały I
w powiecie Wągrowieckim, utraciły prawa miejskie. Okrojony
przy nowym podziale powiat MogilmcM należy tylko w części do \
— 157 —
Pałuk, posiada jednak taki sam grunt piaszczysty, taką samą obfi-
tość jezior i silnie sfałdowaną powierzchnią. Najwiekszem i naj-
ważniejszem miastem w powiecie jest Trzemeszno (Tremessen),
pełne pamiątek i wspomnień łiistorycznycli, niestety, po części zni-
szczonycłi lub przebudowanych gmachów starożytnych, miedzy
którymi zasługuje na szczególną wzmiankę kościół, nie tyle dla
piękności budowy, zeszpeconej przy przebudowaniu, ile dla swej
wielkości i bogactwa w dzieła sztuki i cenne pamiątki. Pod rzą-
Mogilno. Kościół i b. opactwo Benedyktynów.
(Z albumu Nap Ordy).
darni pruskiemi, zwłaszcza w latach ostatnich, Trzemeszno utraciło
swe dawne znaczenie, jest brudną, odrapaną mieściną, pozbawioną
ruchu handlowego i przemysłowego. Sławne w połowie wieku
XIX gimnazyum zostało zwinięte do połowy i zamienione na pro-
głmnazyum. W r. 1900 Trzemeszno posiadało 5,030 mieszkań-
ców, w tej liczbie około 4,000 katolików i niewiele mniej Polaków.
Miasto stołeczne powiatu, Mogilno, jest znacznie mniejsze (3,530
mieszkańców), ale daleko ruchliwsze i rozwija się powoli, ale stale.
— 15« —
Polacy stanowią tam -/s zaludnienia. W czasach ostatnich miasto
nabiera coraz więcej wyglądu nowoczesnego, skromne stare domki ^
ustępują miejsca brzydkim kamienicom barokowym i „modernę*.
Na wzgórzu, nad jeziorem, wznosi się potężny gmach dawnego \
klasztoru Benedyktyńskiego, pochodzący z XI wieku (ryc. str. 157). ]
Z dawnych maleńkich mieścin powiatu, oprócz dwóch wymienio-
nych, utrzymały się dotąd tylko Gemł)ice (1,185) i Palcośó (2,957
mieszkańców). Oba posiadają ludność przeważnie polską. Pakość '
nad Notecią słynie w okolicy starą Kalwaryą, składającą się z 30
kaplic. Ze starego zamku nie pozostało ani śladu. Natomiast za- .
chował się starożytny piękny klasztor Reformatów. Dawne mia-
steczka, Wilatowo i Kwieciszewo, zostały zrównane z wsiami.
Między powiaty Mogilnicki, Zniński i Wągrowiecki wrzyna się tę-
pym klinem Gnieźnieński, również bogaty w jeziora, ale daleko
mniej pagórkowaty. Obejmował on dawniej znaczną przestrzeń
i sięgał do granicy Królestwa Polskiego. W r. 1887 podzielono
go na dwa powiaty: Gnieźnieński i Witkowski. W Gnieźnieńskim
stolicą powiatu jest Gniezno, czwarte co do wielkości miasto
w Księstwie, z 21,661 mieszkańcami. Była to pierwsza za czasów
Mieszków i Bolesławów stolica państwa, a i później, po przenie-
sieniu rezydencyi do Krakowa, a wreszcie do Warszawy, Gniezno
pozostało stolicą prymasów. Do początku XIV w. tam koronowali
się królowie. Pod ostatnimi Jagiellonami i Sasami miasto podu-
padło i poczęło podnosić się dopiero w wieku XIX. Dziś posiada
ono charakter zupełnie nowożytny i należy do najpiękniejszych
miast Księstwa; zniemczyło się jednak już prawie do połowy.
Z gmachów starożytnych pozostały tylko kościoły, między nimi
katedra arcybiskupia, założona w r. 965, od tej pory jednak kilka-
krotnie już przebudowana (ryc. str. 148). Pojedyncze części się-
gają jednak najdawniejszych czasów. Niepodobna nam z boga-
tego skarbca pamiątek historycznych wyhczyć tu ani drobnej czę-
ści. Wspomnimy tylko o grobie królowej Dąbrówki, o grobowcu
Ś-tego Wojciecha i spiżowych drzwiach katedry, darze Bolesława
Chrobrego. Na cmentarzu przy kościele spoczywa długi szereg
mężów wielkich i zasłużonych, między innymi Zbigniew Oleśnicki.
Z powodu połączenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z poznań-
skiem, arcybiskupi rezydują w Poznaniu. Gniezno jest tylko stałą
— 159 —
rczydencyą biskupa dyecezyi. Pod jego zarządem istnieje tam
praktyczne seminaryum duchowne dla kleryków, którzy ukończyli
studya w seminaryum teoretycznem poznańskiem. Miasto posiada
znaczny handel i przemysł, nie dotrzymuje jednak w rozwoju eko-
nomicznym kroku innym rozwijającym się miastom. Dotąd prze-
ścignął je już Inowrocław; za lat kilka przewyższy je swem zna-
czeniem Piła, a może i Leszno lub Krotoszyn. Drugie miasto po-
wiatu, Kleclco, liczy 1,734 mieszkańców i zachowało dotąd chara-
Pdłae w Miłosławiu. (Z albumu Nap. Ordy),
kter prawie czysto polski. Oddzielony od Gnieźnieńskiego powiat
WiiJcoiosJcł, posiada cztery maleńkie miasteczka, zamieszkane pra-
wie przez samych Polaków. Największe z nich jest Witlcowo
(1,950 m.); Czerniejewo (Schwarzenau) ma 1,324; Poz^2C?2: 1,10']; Miel-
iyn tylko 525 mieszkańców. Byłe miasta powiatu starego Gnie-
źnieńskiego, Kiszkowo i Zydowo, zostały zamienione na wsi.
Jeżeli z powiatu Witkowskiego zwrócimy sią ku południowi,
to przekroczymy granicę obwodu regencyjnego Poznańskiego. Po-
równywając tą południowca część W. Księstwa z północną, zauwa-
— i6o —
żymy, mimo ogólnej jednolitości, jednak pewne różnice, zarówno
w budowie powierzchni i rodzaju gleby, jak i stosunkach narodo-
wo-politycznych. Wzgórza, które w obwodzie Bydgoskirn, z wy-
jątkiem pow. Witkowskiego i cząści Gnieźnieńskiego oraz Kujaw,
bądź co bądź urozmaicają krajobraz, przerywając nużącą jedno-
stajność równiny, zanikają w Poznańskiem. Cały ten kraj, z wyjąt-
kiem szerokiej smugi wzgórz, ciągnących się z południowego wscho-
du ku póhiocnemu zachodowi, jest niemal tak równy, jak Kujawy.
W glebie i tu przeważa piasek, tak samo jak w Bydgoskim. Ale
piasek ten posiada na ogół znacznie większą domieszką gliny,
jest przerywany często wielkiemi obszarami urodzajnej gliny, a nad
Obrą znajdujemy osuszone moczary, przypominające prawie glebę
Kujawską, chociaż skład geologiczny tej ziemi jest inny. Tylko na
zachodzie zbiegają się oba obwody regencyjne we wspólnych jało-
wych piaskach. Tak samo w południowej, jak i w północnej czę-
ści Księstwa, zdaleka już uwydatnia się sąsiedztwo Brandenburgii.
Dalszą i bardzo widoczną różnicę stanowi brak jezior. Są one
w obwodzie Poznańskim stosunkowo daleko mniej liczne i rozlegle,
niż w Bydgoskim, tworzą wprawdzie miejscami także grupy, ale
grupy te toną przeważnie w piaskach zachodu. W^reszcie pod
względem polityczno-narodowym, w Poznańskiem daleko mniej
czuć przewagę niemczyzny; nawet w powiatach zachodnich, sąsia-
dujących z Brandenburgią (z wyjątkiem Skwierzyńskiego). Pocho-
dzi to stąd, że Poznańskie później dostało się pod panowanie pru-
skie i tam nie rozpoczęto odrazu, zaraz po zajęciu, akcyi germani-
zacyjnej na wielką skalę. Najmniej, oczywiście, ślady germ^iniza-
cyi są widoczne na wschodzie. Znajdujemy tam jeszcze licznej
powiaty (14), w których Polacy stanowią przeszło 8o7„ ludności,
gdy w Bydgoskim jest ich już tylko 2.
Powracamy do tego punktu, na którym przerwaliśmy swą i
wędrówkę po powiatach. Z Witkowskiego przedostajemy się do >
Wrzesińsliego. W postaci powierzchni, naturze gleby i ogólnych l
stosunkach różnicy nie zauważymy tam żadnej. Ta sama równina i
z rzadko rozsianemi niskiemi pagórkami, te same chaty, nawet ta ij
sama rzeka, Września; tylko jezior, które w pow. Witkowskim j
zalewają znaczny obszar, tam niema. Z dwóch miast powiatu, sto-
łeczne, W>-^^^s7/7>/ (Wreschen), posiada 5,517 mieszkańców, MiJosIaic
- i6i —
2,484 m. Oba posiadają ludność przeważnie polską, rzemieślniczą.
W Miłosławiu zasługuje na wzmianl^ę piękny pałac, obecnie po-
siadłość znanego polityka Józefa Kościelskiego (ryc. str. 159). Są-
siadujący z Wrzesińskim na zacliodzie powiat Si-odzTci posiada 4
miasta, z których tylko powiatowe, Środa, odznacza sie większym
ruchem i z dawien dawna odgrywało dość wybitną rolę w dzie-
jach kraju. Za czasów Piastowskich była to silna warownia,
w której niejednokrotnie przebywaU książęta. Tam umarł Wła-
Zamek w Kurniku. (Z albumu Napoleona Oicly).
dysław Laskonogi; dotąd dotarli w r. 1331 Krzyżacy i, obiegłszy
miasto, zburzyli zamek. W okresie Jagiellońskim Środa stała się
środowiskiem politycznem okohcy. Tam odbywały się od końca
wieku XVI do upadku Rzeczypospolitej, sejmiki województw Po-
znańskiego, Kalińskiego, a wreszcie i Gnieźnieńskiego. Z świad-
ków dawnej, świetniejszej przeszłości miasta utrzymał się do tej
pory wielki kościół z początków wieku XV (ryc. s. 144). W r. 1900
Środa posiadała 5,901 mieszkańców. Polacy katohcy stanowią
tam ogromną większość, około Ys zaludnienia. Inne miasta są
21
— 102 —
daleko mniejsze. Tóbiedzislia (Pudewitz), położone wśród wzgórz,
miało w r. 1900 — 2,836, Kostrzyn — 2,339, Zaniemyśl (Santomi-
sctiel) 1,253 mieszkańców. We wszystkicti Polacy stanowią zna-
czną większość. Najwięcej stosunkowo zniemczone są Pobiedzi-
ska, gdzie Niemcy protestanci i Żydzi stanowią 7.-1 ludności. Z in-
nycłi miejscowości wymienimy wjeś Winnogórę, niegdyś posia-
dłość i miejsce śmierci gen. Dąbrowskiego, oraz starożytną wieś
Giecz, posiadającą stary kościół, ślady dawnycłi warowni i bardzo
burzliwą przeszłość. Granicę południową obu ostatnich powiatów
tworzy Warta. Płynąc dalej z biegiem rzeki, dostajemy się w po-
środek powiatu Sremslciego. Otacza on z obu stron kolano Warty,
która pod miastem Śremem opuszcza kierunek zachodni i zwraca
się ku północy, ustępując przed wzgórzami, ciągnącymi się przez
środek Księstwa. Odpowiednio do tego. wschodnia część powiatu
stanowi równinę, tak samo jak powiaty Wrzesiński i Srodzki, zacho-
dnia zaś ma charakter pagórkowaty i miejscami odznacza się niepo-
ślednią pięknością krajobrazu, zwłaszcza w okolicach Mosiny i Dol-
ska. Miast powiat ten posiada 6 : /Sr^w- (5,698), Kurnik {2, ^Sc)),
Mosina (1,793), DolsJc (1,626), Bnin (1,302) i Książ (920 mieszkań-
ców). Jak cały powiat, tak i wszystkie miasta, zachowały charak-
ter polski; w żadnem Niemcy nie stanowią ani trzeciej części mie-
szkańców. Wszystkie posiadają mniej lub więcej bogatą prze-
szłość historyczną. W Śremie był niegdyś warowny zamek, póź-
niej kasztelania mniejsza; Kurnik był również warownią, sławną
siedzibą Gorków, którzy wznieśli tam wspaniały zamek, istniejący
dotąd, ale przebudowany w pierwszej połowie wieku XIX (ryc.
str. 161). Jest on obecnie posiadłością hr. Działyńskich, i słynie
bogatą biblioteką, którą zarządza znany uczony dr. Zygmunt Celi- j
chowski. Z innych miejscowości wymienimy lXogalin, własność \
hr. Raczyńskich (ryc. str. 168). j
Poza Mosiną pasmo wzgórz, ciągnących się od wyżyny Szlą- \
skiej w kierunku północno-zachodnim przez W. Księstwo, zwraca 1
się łagodnym łukiem ku północnemu wschodowi, przekracza Wartę
i łączy się z systemem pagórków, wypełniających większą część
obwodu regencyjnego Bydgoskiego. W dawnych czasach, kiedy ;
stan wody był wyższy, znaczną część tego obszaru zajmowały !
grzęzkie moczary i bagnista dolina Warty stanowiła ważną prze-
— i63
szkodą w komunikacyi, ten grzbiet wzgórz był naturalnem połącze-
niem między południową i północną cząścią kraju, i tedy szła sta-
ra droga liandlowa z doliny Odry do doliny Noteci i Wisły. Tutaj
też musiało powstać główne środowisko handlowe i polityczne
kraju. Tej okoliczności zawdzięcza Poznań rolę, którą odegrał
w dziejacłi. We-
■ dług pierwotnego
podziału prowin-
cyij cały ten grzbiet,
, łączący wzgórza
południowe z pół-
nocnemi, stanowił
jednostkę admini-
stracyjną, pod na-
zwą pow. Poznań-
skiego. W związku
z utworzeniem no-
w e j organizacyi ,
Poznań, jako wiel-
kie miasto, został
wyłączony z po-
wiatu i otrzymał
prawa powiatu
miejskiego. Następ-
nie podzielono i po-
wiat wiejski Po-
znański na dwie
części: powiat za-
chodni i powiat
wschodni. Wresz-
cie zaś, pod sam ko-
niec wieku XIX,
przyłączono z obu powiatów wiejskich gminy, sąsiadujące z mia-
stem, a mianowicie: Jerzyce, Ś-ty Łazarz (i Górczyn), Wildę i Za-
wady do Poznania. Istnieją więc obecnie trzy powiaty Poznań-
skie: i) miejski, 2) wiejski wschodni i 3) wiejski zachodni. Siedzibą
władz dla wszystkich trzech powiatów pozostał biadał Poznań.
Poznań. "Widok z mostu Cliwaliszewskiecro.
— 104 —
Miasto Poznań jest jedną z najstarszych osad w kraju i posiadał już
w początkach epoki historycznej charakter stoHcy. Tu rezydował,
przyjął chrzest, tu też umarł i został pochowany Mieszko I, a także
pod rządami jego pierwszych następców Poznań pozostał stolicą
państwa. Musiało to być już w X-tym wieku miasto wielkie, skoro
mogło dostarczyć Chrobremu w r. 992-ym 5,300 zbrojnych, a więc
armię, jak na owe czasy, niemałą. Po przeniesieniu stolicy do
Krakowa, zmniejszyło się oczywiście znaczenie miasta; pozostało
ono jednak zawsze jednem z najważniejszych środowisk politycz-
nych aż do upadku Rzeczypospolitej i do chwili obecnej. Dziś
Poznań jest stolicą W. Księstwa, siedzibą władz centralnych admi-
nistracyjnych i wojskowych, głównym ogniskiem ruchu politycz-
nego, umysłowego i handlowego w tej dzielnicy, i jedną z najsil-
niejszych fortec nietylko w państwie niemieckiem, lecz wogóle
w Europie. Posiadał on w r. 1890-ym 73,239 mieszkańców, w tej
liczbie 43,595 katolików, 23,745 protestantów i 5,810 żydów. Po-
lacy stanowili, według obliczeń urzędów 50,37^ zaludnienia. Skut-
kiem przyłączenia sąsiadujących z miastem gmin wiejskich w r.
1900, ludność Poznania zwiększyła się więcej, niż o połowę, a rów-
nocześnie zmienił się stosunek narodowości cokolwiek na korzyść
Polaków. W dniu 1 grudnia r. 1900 naliczono w Poznaniu 1 17,033
osoby, w tej liczbie 73,415 katolików, a okrągło 65,000, czyli 55,3^,
Polaków, oprócz 1,020 osób, które przyznały się do 2 języków oj- '
czystych: polskiego i niemieckiego. W tym samym dziesięciolet-
nim okresie zmienił się bardzo wygląd zewnętrzny miasta. Kosz-
tem kilkunastu milionów marek uregulowano na nowo ulice, wy-
brukowano prawie wszystkie w nowej górnej części miasta kamie- :
niem kostkowym, zaprowadzono tramwaj elektryczny, wzniesiono i
mnóstwo gmachów użyteczności publicznej, równocześnie zaś po-;'
wstała wielka liczba gmachów prywatnych i przebudowano zna- 1;
czną część starych kamienic. Skutkiem tego górna dzielnica mia-ij
sta (po lewej stronie Warty) otrzymała wygląd zupełnie nowo- ii
czesny, stereotypowo wielkomiejski. Ale to tylko pierwsze wra-i^
żenię, które odnosi podróżny, przybywający z głównego dworca
kolejow^ego do Poznania. Przy bliższem rozejrzeniu się w mieście,
znajdzie on tam jeszcze bardzo hczne ślady przeszłości, mnóstwo
gmachów starych, a nawet całe dzielnice starożytne. Przeszłość,
— i65 —
po części nawet bardzo odległa przeszłość, spotyka się tam wszę-
dzie z najświeższą teraźniejszą. Nie mogąc podać tu szczegóło-
wego opisu miasta, wymienimy tyll^o sumarycznie najważniejsze
gmacliy: A) starożytne i Mstoryezne. Katedra pod wezwaniem
Ś-tycti Piotra i Pawła na Ctiwaliszewie (starej dzielnicy po prawej
stronie Warty), założona wr. 968, przebudowana od tej pory kilka
razy, tak dalece, iż z budowy pierwotnej pozostały tylko fundamen-
ty, pełna pomników i pamiątek łiistorycznycli (ryc. str. 122). Obok
kościółek gotycki N. P. Maryi, jeden z najstarszycłi zabytków budo-
wnictwa w Poznańskiem (z pierwszej połowy wieku XV (ryc. s. 1 25).
Poznań. Dom spólkowy dla robotników.
Naprzeciw katedry pałac arcybiskupi. Na przedmieściu Ś-go Jana
stary kościół romański pod wezwaniem Ś-tego Jana Jerozolimskie-
go, z drugiej połowy wieku XV. Między Chwaliszewcm a przed-
mieściem S-tego Jana, na Śródce, kościół Ś-tej Małgorzaty (Filipi-
ny), również z wieku XV. Z kościołów po lewej stronie rzeki naj-
starszym jest prawdopodobnie kościół Ś-tego Wojciecłia, obecnie
garnizonowy (wiek XV). Sławny cudami i legendą o pokłótycli
Hostyach kościół Bożego Ciała (Karmelitański) pocłiodzi w swej
postaci dzisiejszej z drugiej połowy wieku XVII, tak samo, jak wielki
kościół S-tego Marcina przy ulicy tejże nazwy. Z innych zwraca
— i66 —
na siebie uwagę dwoma wysmuklemi wieżami kościół Bernardyń-
ski, przebudowany w końcu XVIII wieku. Byłe koilegium jezuic-
kie, zajmujące ogromny czworobok w pośrodku miasta, zostało
przerobione na rezydencyę i biura naczelnego prezesa. Barokowa
fara, czyli kościół pojezuicki, pochodzi z końca XVII wieku. Z gma-
cłiów świeckicłi najstarszy jest Zamek na Górze zamkowej, z końca
w. XIV, odbudowany po pożarze, pod koniec XVI wieku. Obecnie
znajduje się tam archiwum i muzeum prowincyonalne. Do naj-
wspanialszych gmachów miasta należy ratusz, zbudowany w po-
łowic wieku XVI przez Włocha del Quadro, z wysmukłą, 214 stóp
Poznań. Bazar.
wysoką, renesansową wieżą, zbudowaną pod koniec wieku XVIII.
Także domy, przytykające do ratusza, i cały stary Rynek, w któ-
rego pośrodku stoi ta wspaniała budowa, zachowały swój dawny
charakter. Większość tych domów pochodzi z i XVII wieku;
starsze zabytki budownictwa spotyka się rzadko, można odnaleźć
ich jednak kilka w dzielnicy, położonej między Starym Rynkiem
a Wartą. B) Z nowszijcli gmacliów polsldcli zasługują na wymie-
nienie: olbrzymi Bazar, zbudowany w pierwszej połowie w. XIX
za staraniem Karola Marcinkowskiego (ryc. str. 166), Bibhoteka
Raczyńskich przy placu Wilhelmowskim, dom Przemysłowców
— 107 —
polskich, zbudowany tuż obok Biblioteki w początkach tego wieku,
Muzeum Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Teatr Polski wraz z do-
i mem dochodowym. C) Z niemiecldcli i miejslich wymienimy:
' piękny kościół gotycki protestancki S-tego Pawła, brzydki nowy
ratusz neogotycki, wystawiony przed kilkunastu laty tuż obok sta-
: rcgo, olbrzymi dom robotniczy (ryc. str. 164), nową rzeźnie cen-
' tralną, teatr niemiecki, germanizacyjną „Bibliotekę Cesarza Wil-
helma" i nowe Muzeum prowincyonalne. Wreszcie wspomnimy
o pięknym i starannie utrzymywanym „Ogrodzie zoologicznym"
\ w pobliżu głównego dworca kolejowego. O zakładach naukowych,
dobroczynnych i t. p. pomówimy później, w odpowiednich rozdzia-
łach tej pracy. Swój stosunkowo wielki, szybki i dość wszech-
stronny rozwój w czasach ostatnich zawdzięcza Poznań głównie
walce, która toczy się między rządem i Niemcami, a ludnością Pol-
ską. Miasto stołeczne prowincyi stało się z natury rzeczy dla obu
stron środowiskiem akcyi, siedliskiem głównego sztabu stron wal-
czących, a ta okoliczność przyczyniła się bardzo do ożywienia ru-
chu. Zwłaszcza Niemcy dokładają starań, aby opanować przy-
najmniej zewnętrznie miasto, nadać mu wygląd i charakter nie-
miecki, czyh jak się wyrażają, „otworzyć je dla kultury niemiec-
kiej". Rząd ze swej strony popiera w tych usiłowaniach mieszczań-
stwo, władze prowincyonalne i miejskie, wyznacza fundusze na
budowę gmachów i zakładów germanizacyjnych, na popieranie
niemieckiego handlu i przemysłu, wytwarza dla Niemców dogodne
warunki wyrobu i zbytu. Wobec tego i Polacy, zagrożeni w swej
egzystencyi, rozwijają większą energię, przedsiębierczość i ruchli-
wość, i następstwem tego współzawodnictwa jest ogólny przyśpie-
szony rozwój. Naturalnych warunków rozwoju, które niegdyś
pozwoliły zająć miastu temu pierwsze stanowisko w tym kraju,
Poznań obecnie już niema. Dziś główne drogi handlowe w Euro-
pie środkowej idą z zachodu na wschód, a dla Poznania droga ta
jest zamknięta. Zarówno żegluga na Warcie, jak i tory kolejowe
urywają się przy granicy Królestwa Polskiego. Główna droga
idzie dziś przez Toruń i Bydgoszcz. Poznań pozostaje na uboczu.
Jest on tylko najważniejszą stacyą na starej drodze z niziny nad-
wiślańskiej do Odry, ale droga ta nie ma dziś już tego znaczenia,
co w dawnych czasach. Z drugiej zaś strony Poznań nie posiada
— i68 —
naturalnych warunków wielkiego rozwoju przemysłowego. Leży
w pośrodku kraju wybitnie rolniczego, nie posiada w pobliżu ma-
teryałów surowych, ani też wągla, lecz musi sprowadzać je z da-
leka, co powiększa znacznie koszta produkcyi. Taki przemysł na-
turalny, jak np. w Bydgoszczy drzewny lub młynarski, w Poznaniu
rozwinąć się nie może. Jeżeli mimo to jednak miasto posiada za-
równo przemysł, jak i handel znaczny, to tylko w zastosowaniu do
potrzeb miejscowych, bliższego swego otoczenia. Szczegóły znaj-
Pałac w Rog-alinie. (Z alb. Nap. Ordy).
dzie czytelnik w dalszym ciągu dzieła, w rozdziale o handlu i prze-
myśle W. Księstwa.
O powiatach wiejsldcli Toznańskicli nie wiele mamy do powie-
dzenia. Sąsiedztwo stolicy kraju nie oddziaływa bardzo na ich
stosunki. Oba powiaty mają charakter wyłącznie rolniczy. Każde
z nich posiada jedno niewielkie miasteczko bez znaczenia handlo-
wego i przemysłowego. Swarzędz CSchwersenz) w powiecie loscJiod-
nm Poznańskim, posiada 3,029 mieszkańców, w połowie Niemców
i Żydów. Stęszewa, w powiecie zacliodnim, jest o połowę mniej-
— 169 —
sze (1,454 mieszk.), zaludnione prawie wyłącznie przez Polaków.
Z innych miejscowości zasługuje na wymienienie wieś Owiusl'a,-po-
łożona w pobliżu Poznania w powiecie wscliodnim wiejskim,
z wielkim zakładem dla obłąkanych.
Płynąc dalej Wartą, która przepływa wszystkie trzy powiaty
poznańskie, dostajemy się do po w. Obornickiego. Wzgórza po za
Owińskami już maleją i zanikają; przed nami rozciąga sią równina,
a w północnej części powiatu napotykamy rozległe bagna. Miast
, posiada powiat ten cztery: Ohornihi z 3,604, Bogozno z 5,020, B.i/-
I czjjwół z 1151 i Murowaną Goślinę z 1,513 mieszkańcami. W Obor-
nikach i Rogoźnie Niemcy i Żydzi stanowią polowe mieszkańców,
w M. Goślinie i Ryczywole przeważają Polacy. Rogoźno było
niegdyś kasztelanią mniejszą, jest pamiętne tragiczną śmiercią Prze-
mysława II, zamordowanego tam na swym zamku w r. 1 296 z po-
lecenia margrabiów brandenburskich. Z zamku tego nie ma już
śladu. Pozostał tylko starożytny kościół katolicki (ryc. str. 170).
Także Oborniki posiadały niegdyś warowny zamek. W powiecie
następnym, Szamotulslcim, spotykamy się już z piaskami, zwiastują-
cemi bliskość Brandenburgii. Większa jego część leży po lewej
stronie Warty. Z 5 miast powiatu, największe jest stołeczne, Sza-
moiuljj (Samter), z 5,242 mieszkańcami (około połowa Polaków).
Z gmachów zasługują na wymienienie: piękny kościół, wystawiony
przez wojewodę poznańskiego, Łukasza Górkę, z ołtarzem obozo-
wym z pod Wiednia, ofiarowanym kościołowi przez Jana III, oraz
zbudowany również przez Górkę zamek z basztą, w której, jak
twierdzi legenda, więziono Halszkę z Ostroga (ryc. str. 172).
We wspomnienia historyczne jest także bogaty Ostroróg (Schar-
fenort), niegdyś gniazdo wielkiej rodziny Ostrorogów, obecnie
mała mieścina z 1,003 mieszk., przeważnie jeszcze polska. Z reszty
rnmst, OhrżycJco (1,563 mieszk.) jest w ^/g niemieckie, Pniewy (Pinne)
z 2,572 mieszk., w 75 polskie, WronJci z 4,672 mieszkańcami, w po-
łowie polskie.
Powiat Szamotulski jest ostatni nad Wartą, w którym Polacy
posiadają znaczną przewagę. W następnym już, Między chodzkim,
Niemcy stanowią połowę zaludnienia. Powiat ten obejmował da-
wniej zachodni róg kraju aż do granicy Brandenburskiej. W r. 1 887
przepołowiono go na dwie części: powiaty Międzychodzki i Skwie-
22
170 —
rzyńskr. Jest to kraj jałowych piasków i jezior, przerżnięty wzdłuż
Wartą. Do każdego z tycłi dwóch nowych powiatów przydzielono
dwa miasta. Stolica pow. Międzychodzkiego, Miedz?/ cJi ód {Birnhaum),
posiada 2,956 mieszk. i charakter przeważnie niemiecki; w drugiem
mieście, Steral^oww (Zirke), z 3,080 mieszk., Polacy posiadają jesz-
cze przewagę. Powiat Slcuierzyjisli jest już prawie czysto nie-
miecki (5?6 Polaków). Z miast, Sl:wierzyna (Schwerin) posiada
7,316, Bledzew (Blesen) 1,704 mieszkańców.
Rogoźno. Kościół starożytny.
(Z albumu Nap. Ordy).
Jałowe piaski, które zajmują większą część powiatów Miedzy-
chodzkiego i Skwierzyńskiego, towarzyszą nam w dalszej wędrówce
wzdłuż granicy Brandenburskiej, w powiatach Międzyrzeckim i Ba-
bimojskim. Przez piaski te przerzyna sie krątym biegiem, tworząc
rozległe bagniska i liczne jeziora, rzeka Obra. W pow. Między-
rzeckim znajdujemy dwa większe i trzy małe miasteczka: Między-
rzecz (Meseritz) z 5,654, 7J)ąszyń (Bentschen) z 3,782, Trzciel
(Tirschtiegeł) z 2,348, Vszczew (Betsche) z 1,985 i Brojce (Braetz)
— 171 —
I z 1,470 mieszkańcami. We wszystkich, oprócz Pszczewa, Niemcy
' posiadają wielką przewagę, Brojce są osadą zupełnie niemiecką.
; Międzyrzecz i Zbąszyń miały burzliwą przeszłość łiistoryczną, były
przedmiotem zaciętycłi walk z Pomorzanami, Niemcami i Duńczy-
i kami. W Zbąszynie istnieje dotąd piękny starożytny zamek, Mie-
! dzyrzecki leży oddawna w gruzacłi. Z miejscowości innycłi po-
\ wiatu wymienimy osadę graniczną Puradt/z, wielkie starożytne
' opactwo Cystersów. W powiecie następnym, Bahtmojslim, opusz-
czamy granice Brandenburską, a spotykamy sie z Szląską. Miasta
I są liczne, ale małe. Największe, Wolsztpi, posiada 3,438 miesz-
' kańców, powiatowe Babimost (Bomst) 2,121, RaTioiiiewice (Rack-
j witz) 2,067, Rostarzewo (Rotłienburg) 1,193, i^^^^^ożt^rt (Unrułistadt)
! 1,594, Kopamca (Kopnitz) 905 mieszkańców. We wszystkicłi prze-
ważają Niemcy, Kargowa jest czysto niemiecka. Dawne miasto
K^hłóiD (Kiebel) zostało zamienione na wieś, jakkolwiek posiada
znacznie więcej ludności, niż niektóre miasta powiatu. Pomiędzy
Kcbłowem a Wolsztynem leży wielka wieś Ohi-a, niegdyś jedno
z naj bogatszy cłi opactw Cysterskicłi na zicmiacłi polskicti. Nad
wscłiodnią granicą pow. Babimojskiego rozpoczyna sią osuszona,
w znacznej części urodzajna nizina Obry. Obejmuje ona b. po-
wiat Kościański, podzielony przy nowej organizacyi na dwa: Ko-
ściański i Śmigielski. Wzdłuż Obry, przepływającej oba powiaty,
i kanału, przekopanego do Warty pod Mosiną, ciągną się rozległe,
bujne łąki, poprzedzielane tu i owdzie jeszcze grzęskiem bagnem
i kępami olszyny. W pośrodku i po obu stronacti tycłi łąk rozle-
gają się pola, niewiele ustępujące pod względem urodzajności Ku-
jawom. Powiat Smigielsla posiada dwa miasta: Śmigiel i Wieli-
cliowo. W pierwszem naliczono w 1900 r. 3,834, w drugiem 1,699
mieszkańców. Wielicłiowo jest osadą prawie czysto katolicką,
Polacy stanowią tam większość ludności. Śmigiel był do niedawna
prawie zupełnie niemiecki, w latacłi ostatnicłi ludność polska zwięk-
szyła się tam znacznie. Prawie zupełnie polskie są miasta powiatu
Kościańskiego: Kościan (5,803), Czempiń (2,170) i Krzywin (1,540
mieszk.). Kościan już w czasacłi Piastowskicli odgrywał wybitną
rolę w dziejacti tego kraju, był ludną osadą i silną warownią, z któ-
rej obecnie zaledwie tylko ślady pozostały. W wieku XV było to
drugie co do wielkości miasto w województwie Poznańskiem i wo-
gole na ziemiach dzisiejszego W. Księstwa. Utrzymało się tam do
tej pory kilka gmachów starożytnych, między innymi kościół (Fara),
należący do najstarszych w Księstwie, pochodzący z wieku XIV.
Także Krzywin posiada kościół bardzo starożytny. Powiat Ko^
ściański należy wogóle do najbogatszych w pomniki architektonicz-
ne odległej przeszłości. Z wielkiej liczby zabytków wymienimy
bardzo stary granitowy kościół w Lubiniu i niemniej starą ruinę
kościoła w Gryzynie, znaną z pięknej legendy Morawskiego o nie-
Szamotuly. Baszta „C/arnej Księżniczki."
(Z albumu Nap. Ordy).
istniejącej obecnie już brzozie Gryżyńskiej. Z powiatami Kościań-
skim i Śmigielskim graniczy na północy były pow. Bukowski, po-
dzielony obecnie na dwa: Grodziski i Nowotomyski. Oba posia-
dają glebę średnio urodzajną, powierzchnię równą, przez oba prze-
pływa wazka struga, zwana Mogilnicą albo Prutem. Pow. Nowo-
tomysM posiada 2 miasteczka: Noicy Tomyśl (Neutomischel) i Ltcó-
wek (Neustadt bel Pinne). Pierwsze liczy 1,805, drugie 2,641 mie-
szkańców. W plerwszeni Polacy stanowią drobny tylko ułamek
— 173 —
i ludności, w drugiem posiadają przewagą. Powiat Grodziski po-
\ siada miast trzy: Grodzisl' (Graetz), słynący od kilku wieków wa-
' rżeniem wybornego piwa grodziskiego, liczy 3,784, Opale mca%o2H,
' ^1^^ 3.55*^ mieszkańców. Wszystkie trzy miasta mają charakter
'- polski. Najwięcej stosunkowo zniemczony jest z dawien dawna
Grodzisk. Południowe, graniczące z Szląskiem, powiaty W.
\ Ksiąstwa, posiadają na ogół glebę piasczystą, z wyjątkiem tych cze-
' ści, które należą do niziny nadobrzańskiej i dorzecza Prosny. Nad-
to posiadają one odrębny cokolwiek charakter narodowy i wyzna-
niowy. Tam znajdowali schronienie protestanci, wypędzani z ziem
cesarstwa niemieckiego, najpierw Bracia Czescy, później Kalwini
i Luteranie. Okoliczność ta oddziałała bardzo silnie na ułożenie
się stosunków wyznaniowych, a w czasach nowszych i narodowych
w tej części W. Księstwa. Niektóre tylko powiaty odzyskały zu-
pełnie charakter katolicki i polski; zachodnie z twierdz protestan-
tyzmu zamieniły się pod rządami pruskiemi na ziemie w połowie
niemieckie, we wschodnich natomiast, gdzie protestanci nie byli
wygnańcami z stron innych, lecz tubylcami, do dziś dnia znaczna
część ludności polskiej należy do wyznania protestanckiego. Ger-
manizacya skorzystała z tolerancyi b. rządów polskich, zwłaszcza
w teraźniejszych powiatach: Wschowskim, Leszczyńskim i Rawic-
kim. Dwa pierwsze stanowiły do r. 1887 jeden powiat: Wschow-
ski. Rawicki, wraz z teraźniejszym Gostyńskim, tworzył dawniej
powiat Krobski. Powiat WsclwwsTci posmda dwa miasta: Wsclio-
ivę (Fraustadt) i SzlicMijfigowo ^(ScliUchtingsheim). Wschowa, nie-
gdyś miasto kwitnące, handlowe i fabryczne, i jedno z głównych
ognisk ruchu protestanckiego, obecnie upada powoli, a przynaj-
mniej nie rozwija się w porównaniu z innemi miastami. Posiada
7,457 mieszkańców, w tej liczbie większą połowę protestantów, Po-
laków niewielu. Szlichtyngowo jest osadą czysto niemiecką, liczą-
cą w r. 1900 — 724 mieszkańców. W powiecie Leszczyńskim, miasto
stołeczne Leszno (Lissa) posiada lepsze warunki rozwoju i zacho-
wało, dotąd przynajmniej, w części swoje dawne znaczenie. Nie
jest ono już głównem ogniskiem ruchu protestanckiego w tej części
kraju, jak niegdyś za czasów Komeniusza i aż do upadku Rzeczy-
pospolitej Polskiej, ale zachowało ruchliwość handlową i przemy-
— 174 —
słowa. W r. 1900 naliczono w Lesznie 14,232 mieszkańców. Pro-
testanci stanowili znaczną większość; z katolików niespełna połowa
przyznaje sie do narodowości polskiej. Prawie zupełnie niemiecką
osadą jest także Hydzyna (Reisen), własność ks. Sułkowskich (ryc.
str, 174), który cłi przodkowie w w. XVIII zniemczyli to miasteczko
zupełnie. W r. 1900 Rydzyna posiadała 1,138 mieszkańców. W in-
nycłi miastacłi powiatu : Osiecznie (Storcłinest) i Swięiochowie
(Scłiwetzkau) protestanci stanowią tylko mały procent ludności, za
Rydzyna. Zamek. (Z albumu Nap. Ordy).
to liczni są Niemcy katolicy. Osieczno ma 1,590, Świetochowa
1,510 mieszkańców. Powiat i^ai^^Wa obejmuje czqść do połowy
zniemczoną b. przeważnie polskiego powiatu Krobskiego. Miast
w tym powiecie jest 5: JRaioicz, prawie zupełnie niemiecki i w ^3
protestancki (11,739 m.), również niemieckie i protestanckie Boja-
nowo (2,099 rn.); w połowie protestanckie, w większości niemieckie
Sarnowo (Sarnę) z 1,529 mieszkańcami, oraz w większej połowie
polskie i katolickie: Jutrosin (1,906) i G6rl:a Miejska (Górcłien),
li)
licząca 2,233 mieszkańców. Druga polowa b. powiatu Krobskiego,
stanowiąca obecnie powiat osobny Gostyński, należy częścią do ni-
ziny nadobrzańskiej i posiada skutkiem tego lepszą glebą, a pod
względem narodowym odznacza się wysokim procentem ludności
polskiej. Z miast tego powiatu, Gostyń posiada 4,844, KroMa 2,186,
doniec (Punitz) 2,200, 'Piaseczna (Sandberg) 1,231 mieszkańców.
Gostyń, Krobia i Piaseczna mają ludność polską, w Poniecu prze-
ważają Niemcy protestanci. Miasto Gostyń słynie wspaniałym
kościołem gotyckim z wieku XV-go i położonym opodal na wzgórzu
ogromnym klasztorem ks. Filipinów. Kościół w Krobi należy do
najstarszycłi w Księstwie. Graniczący z Gostyńskim na wscłiodzie
powiat Koźmińsh', posiada również i glebę stosunkowo dobrą i cha-
rakter polski. Ten sam cłiarakter mają i miasta: Koźmin (4,655),
Borelc (^\ ,()'^()) \ Pogorzela (1,615 mieszk.). Powiat ten jest także
nowotworem i powstał z części dawnego pow. Krotćszyńslciego.
Pozostała reszta, pod starą nazwą, posiada glebę piasczystą i zna-
czny procent ludności niemieckiej. Miasto powiatowe Krotoszyn
odznacza się wielką ruchliwością handlową. W r. 1900 naliczono
tam 12,578 mieszkańców, w tej liczbie połowę katolików Polaków.
Inne miasta pow^iatu upadają. W Ya niemieckie i protestanckie
Zduny miały w r. 1900-ym 3,514, w ^'3 polska JDotrrzyca 1,314,
a w większości polski 7^(y/>j///;^ 2,214 mieszkańców. Z powiatami
Koźmińskim i Krotoszyńskim graniczy na północy Jaronnshi. Jest
to powiat nowy, utworzony w r. 1887 z części powiatu Pleszew-
skiego i skrawków Wrzesińskiego oraz Śremskiego i obejmuje ob-
szar, położony między Wartą i Prosną. Gleba należy do lepszych
w Księstwie, powierzchnia jest równa, miejscami tylko wystają nad
równinę nizkie pagórki. Miasta są niewielkie, nie odznaczają się
szczególnym ruchem przemysłowym ani handlowym. Jarocin po-
siada 4,33-4, ŻerMiv 1,724, Noiue Miasto (Neustadt an der Warthe)
I5I355 Jaraczem 964 mieszkańców. We wszystkich katolicy Polacy
posiadają wielką przewagę. Reszta dawnego pow. Pleszeicsldego
zatrzymała starą nazwę. Okrojony ten powiat posiada tylko jedno
miasto handlowe i przemysłowe, ale rozwijające się wolno.
Pleszew (Pleschen). W r. 1900 naliczono tam 6,35-6 mieszkańców.
Polacy stanowią ^L ludności.
— 176 —
Pozostaje nam jeszcze wrzynający się między Królestwo Pol-
skie i Szląsk, róg południowo-wschodni W. Księstwa. Jest to kraj
pagórkowaty, należący pod względem fizyczno-geograficznym do
wyżyny Szląskiej. Posiada w części, zbliżonej do Prosny, glebę
średnią, w części zachodniej piasczystą. Obszar ten obejmował
dawniej dwa powiaty: Odolanowski i Ostrzeszowski. W r. 1887
utworzono z nich cztery: Odolanowski i Ostrowski, Ostrzeszowski
i Kępiński. Z tych 4 okręgów tylko Osti^owsM nie graniczy z Szlą-
skiem i nie posiada scharakteryzowanych wyżej znamion wyzna-
niowych, które są wynikiem imigracyi protestantów i rozwoju pro-
testantyzmu w kraju. Posiada on ludność polską katolicką; prote-
stanci przyznają się wyłącznie do narodowości niemieckiej. Powiat
ten posiada tylko jedno miasto: Ostrów, dość ludne, handlowe, prze-
mysłowe i rozwijające się szybko. Naliczono w nim w r. 1900 —
11,803 mieszkańców; Polacy katolicy stanowią blizko 73 ludności.
Trzy pozostałe powiaty posiadają wspólną cechę, którą różnią się
bardzo od reszty W. Księstwa. Polacy stanowią tam bardzo wy-
soki procent ludności, ale część ich należy do wyznania protestanc-
kiego, a skutkiem tego nie podlega usiłowaniom germanizacyjnym
i nie bierze żadnego udziału w ruchu politycznym polskim. Do-
kładną liczbę tych protestantów polskich określić trudno. Obliczają
ich na mniej-więcej 10,000. Są oni najliczniejsi w powiatach Odo-
lanowskim i Ostrzeszowskim. OdolanoiosM posiada 4 miasteczka,
prawie czysto polskie: Odolanów (Adelnau) z 2,31 1, Haszków z 1,658
i Sulmierzyce z 2,888 mieszkańcami. W miastach pow. Osiy^zeszow-
sldego również Polacy posiadają wielką przewagę. W Ostrzeszowie
(Schildberg) naliczono w i-. 1900 — 4,647, w Milcstacie 1,396, w Gra-
howie 1,805 mieszkańców. Ostrzeszów posiada starożytny kościół
z wieku XV, oraz ruiny znacznie starszego zamku. Powiat K^piŃsJci
stanowi ostatnią południową cząstkę W. Księstwa. Posiada dwa
miasta, z Ictórych powiatowe. Kęp/w, niegdyś i jeszcze w pierwszej
połowie wieku XIX odznaczało się wielką ruchliwością handlową
i należało do naj ludniej szych na ziemiach teraźniejszego Księstwa,
ale obecnie, skutkiem zmiany stosunków komunikacyjnych, upada
powoli. Naliczono w nim w r. 1900 — 5,707 mieszkańców. Drugie
miasteczko powiatu, Barmtów, jest maleńkie, posiada 867 mieszkań-
ców. W obu Polacy stanowią większość.
177 —
Kończymy ten przegląd zestawieniem miast, posiadających
wiącej, niż 10,000 mieszkańców, z uwzględnieniem liczby ludności
w czasach dawniejszych:
,.
Liczb
a m i e s z k
a ń c ó w w I
-oku:
Miasto
1900
1895
1-837
1811
Poznań ....
117,033
73,239
32,45^)
16,414
Bydgoszcz .
52,154
46,417
7,390
4,148
Inowrocław
26,140
20,689
4,761
3,106
Gniezno
2 1 ,66 1
20,489
5,770
3,114
Piła . . .
19,656
17,050
3,385
1,793
Leszno . .
14,282
13,583
8,667
5,726
Krotoszyn .
12,378
11,547
6,266
4,275
Ostrowo
11,803
10,327
4,813
1,662
Rawicz . .
11,739
12,362
8,316
7,179
LUDNOŚĆ.
JITlokładne dane statystyczne, dotyczące ludności W. Ks. Poznań-
^^ skiego, sięgają roku 1840, w którym po raz pierwszy sporzą-
dzono spis na podstawie hst jednolitych. Liczenia dawniejsze,
uskuteczniane przez zarządy gmin, były mniej ścisłe, a wyniki czte-
rech pierwszych w latach, 1816 — 1819, oddalały sie prawdopodob-
nie znacznie od rzeczywistego stanu rzeczy. Omyłka, nie wyno-
sząca przypuszczalnie wiele więcej, niż \%, nie jest jednak tak
wielką, aby miała pozbawić spisy te wszelkiego znaczenia. To
samo odnosi sie do obliczenia ludności w r. 1815. Dawniejsze
opierają sią tylko na rachunku prawdopodobieństwa. Cyfr cho-
ciażby tylko w przybhżeniu dokładnych już z tego powodu podać
23
- 178
niepodobna, że ziemie, wchodzące w skład W. Ks. Poznańskiego,
wówczas nie stanowiły odrębnej całości, i można określić liczbę mie-
szkańców jedynie na podstawie — także przypuszczalnej tylko —
gęstości zaludnienia. Obliczenia takie doprowadzają do wniosku,
że pod koniec wieku XVIII na obszarze teraźniejszego W. Księstwa
mieszkało niewiele ponad pół miliona osób. W roku swego po-
wstania, 1815, Wielkie Księstwo posiadało, według Mayera 779,000
mieszkańców. W roku następnym, 1816, przy pierwszym urzędo-
wym powszechnym spisie ludności, naliczono 820,176 głów. Od
tego czasu liczba ludności powiększyła się więcej niż o 100^ i wy-
nosiła dnia 1 grudnia 1900 roku 1,887,275 dusz. Gdy w r. 1816
na 1 kilometr kwadratowy przypadało 28, to w r. 1900 — 65 mie-
szkańców. Rozwój ten nie był w pojedynczych okresach czasu
równomierny, z przyczyn, o których będzie mowa później. Mia-
nowicie zaś liczba mieszkańców W. Księstwa w pierwszych kilku-
dziesięciu latach wzrastała daleko szybciej, niż w ostatnich. Dla
scharakteryzowania tego ruchu, przytaczamy kilka dat statysty-
cznych:
Rok
Liczba mieszkańców W. Ks.
Ogółem
na 1 km. kw.
1816
1855
1871
1900
820,176
1,392,636
1,583,843
1,887,275
28,3
48,1
54,7
65,1
Przekonywamy się z tego zestawienia, że liczba ludności
zwiększała się w okresie od r. 1816 — 1855 przeszło dwa razy szyb-
ciej, niż w okresie następnym do końca wieku XIX, mianowicie zaś
przyrost roczny wynosił:
w latach 1816 — 1855 — 13,7 na 1,000 mieszk.
„ „ 1855—1900 — 6,8 „
1816—1900— 10,0 „
Także w pojedynczych częściach przyrost W. Księstwa nie był
równomierny. Z natury rzeczy najgęściej były zaludnione pierwot-
nie okolice, posiadające dobrą glebę i przychylne warunki rozwoju
— 179 —
I przemysłowego. Ponieważ zaś obwód reg. Poznański posiada na
; ogół glebą lepszą od obwodu reg. Bydgoskiego, jakkolwiek nigdzie
'■ nie tak dobrą, jak na małym skrawku Kujaw, a z drugiej strony
\ na południu Księstwa skupiał się rucłi przemysłowy i tiandlowy,
; więc obwód Poznański wyróżniał się gęstością zaludnienia. Za-
L trzymał on do tej pory przewagę pod tym względem, ale stosunek
I gęstości zaludnienia zmienił się mimo to na jego niekorzyść, bo łud-
. ność w obwodzie Bydgoskim wzrastała znacznie szybciej skutkiem
kolonizacyi, zwiększenia rucłiu łiandlowego nad Notecią i rozwoju
Typy włościan poznańskich z fotografii.
przemysłu rolniczego w okolicy Kujaw. Dla porównania przyta-
czamy kilka dat statystycznych:
Obwód regen-
Liczba mieszkańców
cyjny
r. 1815
r. 1823
r. 1849
r. 1871
r. 1900
Poznański
Bydgoski . .
558,600
239,400
673,940
311:415
897,339
454,675
1,017,194
566,649
1,198,252
689,023
i8o
Obwód regen-
Na 1 kilom, kwadr, przypadało osób
cyjny
r. 1816
r. 1823
r. 1849
r. 1871
r. 1900
Poznański . .
Bydgoski . . .
32
21
38
27
51
40
58
49
68
60
Większe jeszcze różnice uwydatniają sią w pojedyńczycłi po-
wiatacłi. Porównanie jest o tyle bardzo utrudnione, że dzisiejszy
podział administracyjny jest inny, niż przed r. 1887, a przez two-
rzenie powiatów miejskicłi stan rzeczy zmienił sie także po reorga-
nizacyi administracyjnej. Zamiast tablicy porównawczej podamy
wiec tylko zestawienie powiatów starych z r. 1837 (według Hoff-
manna) i nowycłi z roku 1900 (według Statystyki ces. Niemieckiego,
Tom 150). Hoffmann oblicza gęstość zaludnienia według mil ge-
ograficzny cłi, urząd statystyczny według kilometrów kwadratowych:
Gęstość zaludnienia w r. 1837, według powiatów:
Powiat
Poznański .
Krobski . .
Krotoszyński
Ostrzeszowski
Wscłiowski
Odolan o wski
Płeszewski .
Bukowski .
Wrzesiński .
Sremski .
Babimojski .
Srodzki .
Kościański .
głów na
1 milcD
3,738
3,176
3,034
3,021
2,890
2,767
2,625
2v52 7
2,519
2,363
2,217
2,182
1,988
Powiat
Szamotulski
Gnieźnieński
Obornicki .
Chodzieski .
Szubiński .
Wyrzyski .
Czarnkowski
Mogilnicki .
Inowrocławski
Wągrowiecki
Bydgoski .
Międzyrzecki
Międzycłiodzki
głów na
1 milę n
1 ,967
1,951
1 ,906
1.880
1^868
i,7r)9
1,735
1,715
1,693
1,692
1,643
1,569
1,463
Gęstość zaludnienia w r. 1900, według powiatów
Powiat
głów na
1 klmD
Powiat
głów na
1 klmD
Rawicki. . . .
Krotoszyński . .
99,1
90,3
Ostrowski . . .
Grodziski . . ,
90,3
80,2
iRi —
Powiat
Głów na
i kim D
Powiat
Głów na
1 klmn
Leszczyński
Kępiński . . .
Gostyński . .
Kościański . .
76,8
7r>5
714
7o,H
Śremski ....
Poznański zach. .
brodzki ....
Strzeliński . . .
57,5
57/-^
56,0
55,7
Pleszewski .
70,0
Szamotulski
55,3
Odoianowski .
Koźmiński .
69,9
69,0
Wyrzyski . . .
Szubiński .
53,3
49,4
Jarociński . .
65,9
Czarnkowski . .
49,3
Ostrzeszowski .
^^5,5
Zniński ....
48,5
Nowotomyski . .
Wrzesiński .
Gnieźnieński ^) .
hiowrocławski -) .
48,0
47,5
Śmigielski . . .
61,6
Obornicki . . .
46,0
Chodzieski . . .
61,1
Witkowski . . .
45,0
Poznański wsch. .
Bydgoski wiejski .
Wschowski . .
Mogilnicki . . .
59,7
59/^
58,9
58,9
Wągrowiecki . .
Międzyrzecki . .
Miedzychodzki .
Wieleński . . .
44,1
43/-^
4-'^9
4'-^,4
Bahimojski . . .
57,6
Skwierzyński . .
34,0
Dodamy, że na całym obszarze cesarstwa niemieckiego na 1
kilometr kwadratowy przypada przeciętnie 104 mieszkańców, ża-
den z powiatów poznańskich zatem nie dosięga tej liczby.
Zestawienie to wykazuje, że do najgęściej zaludnionych po-
wiatów należą te, w których obrębie znajdują się największe mia-
sta Księstwa. Miasta ponad 20,000 mieszkańców, a więc: Poznań,
Bydgoszcz, Inowrocław i Gniezno tworzą oddzielne powiaty i są
wyłączone z powyższego zestawienia. Te zaś, które nie dosię-
gnęly jeszcze cyfry 20,000 mieszkańców, a więc: Rawicz, Kroto-
szyn, Ostrów, Leszno, Piła, sprawiają, że powiaty, do których one
należą, wysunęły się stosunkowo naprzód pod względem gęstości
zaludnienia, gdy sąsiadujące z niemi, a nie posiadające miast więk-
szych, w tył się cofnęły. Z samej już tej okoliczności można wno-
sić, że w W. Księstwie Poznańskiem, tak samo jak gdzieindziej,
uwydatnia się znaczny odpływ ludności ze wsi do miast, i tak jest
rzeczywiście, jak wynika z zestawienia następującego:
O Bez Guiezna. -) Bez Inowrocławia.
1»2
Muzykanci wiejscy z pod Buku.
Obwód
regencyjny
Poznański
Bydgoski .
Liczba ludności w roku:
1837
rt <I> c
.S:go
560,849
292,308
bo o <-^^
218,746
1895
rt O) C
855488
86,705 451,205
1?a
317,723
1900
CS 5?t:
O
CS
C
E
bJD
O "-i
O, CM
855,532
204,242 458,458
342,720
230,650
- iR3 -
Jeżeli obliczymy stosunek ludności wiejskiej (w gminach po-
niżej 2,000 mieszk.) do miejskiej w wymienionych trzech latach, to
otrzymamy cyfry następujące:
Na 1000
osób przypadało
w roku
Obwód
regencyjny
1837
1895
1900
na gminy
poniżej
2,000 m.
na gminy
powyżej
2,0C0 m.
na gminy
poniżej
2,000 m.
na gminy
powyżej
2,000 m.
na gminy
poniżej
2,000 m.
na gminy
powyżej
2,000 m.
Poznański
Bydgoski . .
719
773
281
227
729
688
271
312
7H
665
286
335
W obw. reg. Poznańskim
zatem odpływ ludności wiej-
skiej do miast uwydatnił sie
dopiero w ostatniem pięcio-
leciu, w Bydgoskim zaś roz-
począł się wcześniej i jest
znacznie silniejszy. Tłóma-
czy się to wielkim stosunko-
wo rozwojem Bydgoszczy,
Inowrocławia, Gniezna i Pi-
ły, gdy w obw. reg. Poznań-
skim rzeczywiście rozwdjasię
szybko tylko Poznań, inne
zaś miasta wzrastają znacz-
nie wolniej. Nie bez znacze-
nia jest przytem ta okolicz-
ność, że z ludności poznań-
skiej, przeważnie polskiej,
znaczna cześć szuka w porze
letniej zarobku po za granica-
mi W. Księstwa, ludność nie-
miecka zaś, która przeważa
w obw. reg. Bydgoskim, nie
bierze udziału w ruchu „obie-
żysaskim", lecz szuka lep-
Bamberl.a (z pod Poznania).
i84
szych warunków bytu w miastach okolicznych, w obu zaś obwo-
dach regencyjnych Niemcy w dość znacznej liczbie wyprowadzają
sic z miast na zachód.
W związku z wychodźtwem — w tym wypadku jednak robot-
ników polskich — poza granice Księstwa, pozostaje objaw, że
w dzielnicy tej zwiększa sie stale udział kobiet w ogólnej liczbie
ludności. Spostrzegamy to samo na Szląsku 1 w Prusach Wschod-
nich, które również dostarczają zachodowi wielkiej Hczby robot-
ników górniczych i przemysłowych. W Poznańskiem naliczono
w r. 1900-ym na 901,835 osób płci mezki ej 985,422 płci żeńskiej.
W r. 1871 na 100 mężczyzn przypadało w tej dzielnicy 106,6 ko-
biet, w r. i8-75-ym 107,4; w r. i88o-ym 107,1; w r. 1885-ym 108:
w r. 1890-ym 108,6; w r. 1895 stosunek procentowy zmniejszył sie
do 107,6; z końcem w^ieku, w r. 1900, podniósł sie na 109,3.
W całem królestwie Pruskiem na 100 mężczyzn przypada 103,1:
w ces. Niemieckiem zaś 103,2 kobiet.
Wychodźtwem też, przynajmniej w cząści, tłómaczy sie z je-
dnej strony bardzo wysoki procent dzieci w W. Ks. Poznańskiem. —
chociaż najważniejszą role w tym wypadku odgrywa wielka płod-
ność ludności polskiej — z drugiej zaś stosunkowo niski procent lud-
ności w sile wieku, od lat 15—40. W^ r. 1900 było na 1,000 osób:
w ces. Niemieckiem .
w W. Ks. Poznańskiem
lat o — 1 1 ! 1
-40
348
4()2
395
356
40 ()0
179
165
60 i więcej
78
77
Żadna z dzielnic, należących do ces. Niemieckiego, ani w przy-
bliżeniu nie posiada tak wysokiego procentu osób poniżej lat 15.
Po W. Ks. Poznańskiem z 402 osobami tej kategoryi, następuje
zaraz księstwo Lippe z 391, a dalej Prusy Zachodnie z 388 osoba-
mi poniżej lat 15. Uderzający przytem jest objaw, że gdy wogól-
ności, jak już zaznaczono, liczba kobiet jest w Poznańskiem znacz-
nie większa od mężczyzn, wśród dzieci (1 — 15 lat) płeć męska ma
przewagę. Mianowicie zaś przypada na 1,000 chłopców tylko 990
dziewcząt, gdy w ces. Niemieckiem stosunek ten wyraża sie licz-
bami 1,000 i 995. Dodamy wreszcie, że W. Ks. Poznańskie od-
znacza sie także najwyższym procentem osób powyżej lat 90,
— 185 —
W r. 1900 naliczono tam osób od 90 — 95 lat 688, od 95 — 100-tu
149, powyżej stu 10, ogółem 529, czyli na 100,000 osób 44 (w Kró-
lestwie Pruskiem 19).
Wspomnieliśmy już, że nadzwyczajnie wysoki procent osób
młodocianych (poniżej lat 15) w W. Ks. Poznańskiem tłómaczy się
nietylko wychodztwem osób starszych w celach zarobkowych do
prowincyi zachodnich państwa pruskiego, ale przedewszystkiem
wielką płodnością ludności polskiej. Prowincye, zamieszkane przez
ludność polską, szczególnie odznaczają sią wielką liczbą urodzin.
Gdy w całem państwie niemieckiem w okresie 1890 — 1900 roku
na 1,000 osób przypadało rocznie 36,6 urodzin, to w Prusach Za-
chodnich 43,4, w W. Ks. Poznańskiem 43,3, a na Szląsku 41,2.
Prusy Zachodnie zajmują pod tym względem pierwsze, Poznańskie
drugie miejsce, trzecie Szląsk. W dzielnicach czysto niemieckich
procent urodzin jest daleko mniejszy (tylko Schaumburg Lippe do-
ściga Szląsk z 41,2*^700 urodzin rocznie), co dowodzi, że w tej spra-
wie rzeczywiście narodowość odgrywa bardzo ważną rolę. Da-
wniej płodność ludności polskiej była jeszcze znacznie większa, jak
wynika z zestawienia, które podajemy poniżej. W zestawieniu
tern uwzględniamy równocześnie liczbę i stosunek procentowy ślu-
bów, śmierci i przewyżkę liczby urodzin nad Hczbą wypadków
śmierci, od r. 1841 — 1860 w odstępach 5-cio, od r. 1860 — 1900
w odstępach dziesięcio-letnich.
iczba za-
wartych
ślubów
Liczba
urodzin
1
rf-^-p
Na ],<i(!)0 ludności przypadało
Rok
czba w
Dadków
śmierci
rzewyżk,
odzin na
ypadkan
śmierci
Xi
_3
•0 ._
^ 0
•^ c s — •
?■- -a 0
^ N 03 "::
N 0 5^-<«
hJ
J
0. 3 ^
-LH
D
^
Oh 3 ?
1^41—45
13,812
59,823
38,686
21,137
10,7
46;5
30,1
16,4
1^45—50
12,625
59,456
51,145
8,313
9,3
43,7
37,6
6,1
1850—55
12,661
60,182
54,616
5,566
9,1
43,3
39,3
4,0
1855—60
13,531
61,819
46,508
15,311
9,5
43,6
32,8
10,8
1860 65
14,077
67,539
44,884
22,655
9,4
44,9
29,8
15.1
1 865—70
14,230
70,667
51,192
19,475
9,2
45,6
33,1
12.6
1870—80
14^043
74,983
48,732
26,252
8,7
46,2
30,0
16,2
1880—90
13,580
75,445
47,310
28,135
7,9 43,8
27,5
16.3
1890—1900
14,031
78,^02
43-42 1
35-3''^ 1
7,7
43:3
23,8
19,4
24
— i86 —
Z zestawienia tego wynika, że w W. Ks. Poznańskiem zmniej-
sza sią, wprawdzie nie równomiernie, ale dość stale, zarówno pro-
centowy stosunek ślubów, jak i urodzin i śmierci. Ten rozwój jest
zwłaszcza widoczny w ostatniem trzydziestoleciu. Liczba wypad-
ków śmierci zmniejsza się jednak szybciej, niż urodzin, a następ-
stwem jest zwiększanie się przyrostu naturalnego ludności. Od dzie-
sięciolecia i(S4i — 1850 do 1890 — 1900 przyrost ten wzrósł z 11,4
na 19,4$. Jeżeli zestawimy cyfry rubryki ostatniej (przyrost natu-
ralny) z cyframi, wyrażającemi bezwzględny przyrost ludności
w W. Ks. Poznańskiem (tab. str. 178), to przekonamy się, że liczba
ludności tej dzielnicy zwiększa się w rzeczywistości znacznie wol-
niej, niżby należało wnosić z przewyżki urodzin nad liczbą wypad-
ków śmierci, czyli że znaczna część ludności, urodzonej w W. Ks.
Poznańskiem, odpływa za granicę tej dzielnicy. Odpływ ten jest
bardzo znaczny i jakkolwiek naodwrót do Księstwa napływa ludność
z innycłi prowincyi państwa, to strata jest tak wielką, że gdyby nie
nadzwyczajny procent urodzin, prowincyi tej groziłoby z czasem
wyludnienie. Dla bliższego scłiarakteryzowania tego przypływu
i odpływu ludności, podajemy zestawienie z lat 1890 i 1900. Dwie
pierwsze rubryki wykazują odpływ ludności z W. Księstwa do in-
nycłi dzielnic państwa, dwie ostatnie dopływ z innych dzielnic do
W. Księstwa.
Nazwa dzielnicy
Wycłiodztwo z W. Ks,
z osób, urodzonych w Poznań
skiem, mieszkało w wymieiro-
nych w rubryce pierwszej
prowincyach państwa
W r. 1890 I W r. 1900
Imigracya do W. Ks.
z osób, mieszkających w Po-
znańskiem, pochodziło z wy-
mienionych w rubryce pierw-
szej dzielnic
W r. 1890 w r. 1900
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie .
W. Ks. Poznańskie .
Szląsk
Prow. Pomorska .
W. Ks. Meklemburskie
Szlezwik Holsztyn .
Hamburg ....
Brandenburgia . .
3.95-^
27,566
1,606,234
49;274
12,420
3,13-^
6,818
3-543
i3^.^>57
3i/-'74
,709,422
09,134
16,081
4,413
8,586
4,79<^
180,850
7,092
3^,119
1,606,234
39,828
11,41,")
768 I
1 ,503
214
8,479
46.855
1,709.422
40,792
12,762
1,289
2.226
622
26,359
lH7 —
Wychodztwo z W. Ks.
Imigracya
do W. Ks.
z osób, urodzonych w Poznań-
z osób, mieszkających w Po-
Nazwa dzielnicy
skiem, mieszkało w wymienio-
znańskiem, pochodziło z wy-
J
nych w rubryce pierwszej
mienionych w
rubrj^ce picrw-
prowincyach państwa
szej dzielnic.
W r. 1890
w r. 1900
w r. 1 890
w r. 1900
Hanower i Lippe
9,293
17,010
1,479
3.536
Oldenburg ....
607
1,124
103
391
Brema
744
1,583
62
193
Pr. Saska, Brunświk.
Anhalt ....
36,236
43^913
4.837
8,242
Kr. Saskie ....
6,444
11,487
877
1 ,660
Państewka Turyng-
skie .....
1,486
2,447
524
753
Pr. Heska i Waldeck
1,978
3,163
691
929
Westfalia ....
13,875
57,347
1,346
4.911
Nadrenia ....
7-562
28,269
1,111
1,865
W. Ks. Heskie . .
512
952
142
279
Palatynat ....
92
296
54
85
Alzacya i Lotaryngia
2,312
4,429
303
337
Badenia ....
489
1,072
217
284
Wirtemberg i hołien-
zollern ....
240
388
164
550
Bawarya po prawej
stronie Renu .
714
1.015
194
334
Ogółem
1,927,553
2,195,257
1,742,362
1,873,155
Jeżeli odciągniemy liczbę urodzonych i mieszkających w Księ-
stwie od ogólnej liczby urodzonych w tej dzielnicy, a z drugiej
strony liczbę urodzonych w Księstwie mieszkańców tej dzielnicy
od ogólnej liczby mieszkańców, urodzonych w Niemczech, to otrzy-
mamy cyfry następujące:
Urodzonych w W. Ks. osób 1890 1900
było ogółem. 1,927,553 2,195,257
mieszkało w^ W. Księstwie 1,606,234 1,709,922
Liczba wychodźców z W. Ks. do innych
dzielnic ces. Niem. wynosiła . . .
321,319
485:83-
w. KS. POZNAŃSKIE.
tJ(ki;ił procentów}^ ludności polskiej według powiatów, w r. 1900.
-f 4- 4-
-t-+.+.
■
Tolaków 80—90^'
« 70- 80^
V iiO-70%
„ bo-eo%
objaS/V/£;ma
Polaków 40-50^
„ 30-40%'
« 20-30^
« 10-20^
Polaków C— 10%
Liczby w powiatach oznaczają
dokładny procent ludności pol-
skiej.
— i89 —
W Poznańskiem mieszkało w r. 1890 w r. 1900
Osób urodzonych w Niemczech . . . 1,742,362 1 ■^'73,155
„ w W. Ksiąstwie . . 1,606,128 1.709,422
Z innych dzielnic pochodziło .... 136,128 163,733
Strata ogólna wynosiła zatem: w r. 1890 w r. 1900
Liczba wychodźców z Księstwa . . . — 321,319 — 485,835
Liczba przybyłych do Księstwa z inn) cii
dzielnic ces. Niemieckiego .... +136,128 +163,422
Strata — 185,191 — 322,413
Cyfry te dotyczą tylko osób urodzonych i mieszkających w obrę-
bie cesarstwa Niemieckiego, a nie osób urodzonych lub mie-
szkających po za jego granicami.
w r. 1890 w r. 1900
Ogółem było w W. Ks. mieszkańców . 1,771,642 1,887,275
Z tej liczby urodziło sic w Niemczech . 1,742,362 1,873.155
Pochodziło zatem z zagranicy osób . . 9,280 14,120
W tych liczbach mieszczą sic zarówno obcy poddani, jak
i poddani niemieccy, urodzeni za granicami Niemiec. Stosunek
pierwszych do drugich jest ]a\ 1:2. W r. 1900 naliczono obcych
poddanych w W. Ks. 4,190. Z tej liczby pochodziło z Królestwa
Polskiego niespełna 2,000.
Na tem kończymy pogląd na ogólny ruch ludności w W. Ks.
Poznańskiem. Pozostaje nam jeszcze scharakteryzowanie stosun-
ków wyznaniowych i narodowych.
Pod względem wyznaniowym ludność W. Ksiąstwa rozpada
sie na trzy grupy: katoUków, protestantów różnych wyznań i ży-
dów. Katolicy stanowili niegdyś ogromną większość i dziś jesz-
szcze znacznie większą połowę; liczba ich zmniejszyła się w pierw-
szej połowie w. XIX o kilka procent, później wzrosła znowu.
Bardzo zmniejszył się udział procentowy Żydów, którzy od połowy
wieku XIX w dość wielkiej liczbie wyprowadzają się do miast
wielkich w głębi Niemiec. Zysk przypadł w udziale protestantom,
wśród których luteranie i reformowani stanowią olbrzymią więk-
szość, tak dalece, że w danych statystycznych, dotyczących wy-
znań, możemy bez wykrzywienia obrazu stosunków pominąć zu-
— 1 90 —
pełnie małe sekty protestanckie. Zwiększenie się liczby protestan-
tów było wynikiem napływu obcycłi żywiołów do W. Księstwa.
Napływu tego nie zdołało zrównoważyć przecłiodzenic niezbyt
licznycli Połaków protestantów na łono kościoła katolickiego.
Dla scłiaralcteryzowania rozwoju stosunków, podajemy udział 1
procentowy członków trzecti wymienionych wyznań w r. 1816, 1
1849, 1871, 1880, 1890 i 1900. W obliczeniu tern pomijamy, jak
już zaznaczono, drobne sekty protestanckie, stanowiące mniej wię-
cej i^^/oo ogólnej liczby ludności.
Na 1,000 osób było:
W roku
Katolików
Protestantów
Żydów
1816
654
2.S2
63
1849
636
3^ ^7
57
1871
637
323
39
1880
653
313
33
1 890
665
309
25
1 900
678
302
19
Z zestawienia tego wynika, że liczba protestantów w W. Ks.
Poznańskiem wzrastała bardzo szybko w pierwszej połowie wieku
XIX, i aż do r. 1871, w ostatniej ćwierci wieku zaś dopływ prote-
stantów z innych okolic także po utworzeniu komisyi kolonizacyj-
nej, która osiedla na dobrach, wykupionych z rąk polskich, prawie
tylko protestantów, nie był dość silny, aby zrównoważyć naturalny
przyrost ludności katolickiej. Udział procentowy Żydów zaś zmniej-
szał się stale.
Inny obraz otrzymamy, jeżeli zestawimy nie udział procento-
wy, lecz liczbę członków pojedynczych wyznań z lat kilku:
W roku
Katolików
Protestantów
Żydów
1819
1849
1871
1900
574,977
847,665
1,009,491
1,280,172
253,224
409,286
511,292
569,564
55771
76,757
61,982
35327
91 —
Widzimy więc, ze zarówno liczba katolików jak i protestan-
tów w ciągu całego wieku XIX wzrastała stale, cłiociaż nie równo-
miernie, pierwszych wolniej na początku, drugiej na końcu wieku,
liczba Żydów natomiast zwiększała się w pierwszej, a malała szybko
w drugiej połowie wieku. Ze to początkowe zwiększanie się lud-
ności żydowskiej nie uwydatniło się wcale w rubryce poprzedniej,
pochodzi stąd, że była ona zawsze stosunkowo nieliczna, a więc
i przyrost jej był wiele mniejszy, niż u katoHków i protestantów,
liczących nie dziesiątki, lecz setki tysięcy głów. Największa liczba
Żydów istniała w W. Księstwie w r. 1846, jak wynika z następu-
jącego zestawienia:
Rok
Liczba Żydów
Rok
Liczba Żydów
1816
51,040
1867
65,508
1825
^^5,131
1871
61,982
1831
69,681
1875
62,438
1837
74,196
1880
56,609
1846
81,249
1885
50,866
1849
76,757
1890
44,346
1858
72,075
1895
40,019
1864
70,008
1900
35,327
Statystyka urzędowa ogólnego ruchu ludności i wyznań jest,
I z pominięciem 4 pierwszych lat (1816 — 19), zupełnie ścisła, a w każ-
r dym razie nie zawiera tak wielkich omyłek, aby dawała fałszywy
\ obraz stosunków. Statystyka narodowości natomiast nie budzi za-
\ ufania, bo spis taki, nawet przy dobrych chęciach, przeprowadzić
' ściśle trudniej, a władze pruskie przeprowadzały go tendencyjnie,
starając się zazwyczaj w celach politycznych zmniejszyć według
możności hczbę mieszkańców narodowości polskiej. Gdyby w cią-
gu całego wieku spisy uskuteczniali ci sami urzędnicy i dążność do
zmniejszania liczby ludności polskiej uwydatniała się zawsze rów-
nomiernie, to i z tych spisów tendencyjnych możnaby wysnuć dość
pewne wnioski o zmniejszaniu czy zwiększaniu się udziału procen-
i towego tej ludności. Ale jak zmieniali się ludzie, tak zmieniały się
i prądy w polityce pruskiej, a wobec tego jedne spisy były sporzą-
dzone w duchu mniej, drugie więcej przychylnym dla Polaków.
Powiat
1
o
4S
TT
T
ex
Cl
1
te
o
O
T
o
co
C
O
1
1
c
3S
Ol
j
5?
T
Cl
Cl
c-i
o
o
ir
C'
Cl
1
o
1
!
Cl
I
5
1
1
o, 'V,~dbrlJ^
1 ] ^
Odoianowski
K-
11
- :±:"
-- ' ' taK
Ostrzeszowski
r^
<w
ii -T?
Kościański
k
Srodzki
r
>..
Poznański zach.
i-r
Gostyński
\.-.|..
Pleszewski
-^
Kępiński
-- . . f
Wrzesiński
... y
.... ..
Witkowski
-- -•■ -1
Jarociński
1
-■■<■
Koźmiński
s- . ...
Strzelińskj
\
. . . . .
■>
Śmigielski
-(■■■■
Grodziski
1/
. . 1 ,. , .,
Srcmski
f
7
Ostrowski
j
. . . .
J
Żniński
r
.1
<:■■■
--•
Wągrou-icck.
r
...>>,
...
Jlogiinicki
,!'
.. . . j.
S. L ,. . ..
Szamolulski
^i
\^^. ..
Poznański w^ch
1
r
i
. . .>>
Gnieźnieński
• -
Krotoszyński
i
S^....
Inowrocławski
i
r
.-1 '
Obornicki
J
.. ł
Szubiński
\f
Poznański miejs
ff
. .^>..
Kawicki
i
- ^>;^'
Międzychodzki
r
/
-;S
Nowotoniyski
j
r
—
..,.-..
Babrmojskt
j
■""■"'■
...\. .
Wj/rzyski
i
r
y ■
Bydgoski wiejsKi
.
i
.....
^.. ..
Leszczyński
Jr
.......
• y... 1
Wieleński
Wschowski
...._.
1
Czarnkowski
Si
Międzyrzecki
I
^
. . , .-
/-" -'-t
Chodzicski
Jf
^
i, '
Bydgoski miejski
A
si
f
—
■/■^
Skwierzyński
r
"'
■■■-"/.
th-1
pi»oj
3«,
I
o
T
O'
\
o
O
i
Ol
0*.
1
co
Cl
CO
c
1
o
4V
O
1
c
1
Ol
o
o*
C
Cl
1
Ci
o
1
Oi
Cl
I
O
U
c
i
en
Cl
1
I
a
c
1
a
oc
t'
■o
CO
f
c
1
1
Ą.l
^4-
— 193 —
Odkąd zaś zaprowadzono w spisach rubrykę jązyka ojczystego, za-
miast rubryki narodowości, przyłączył sią do dawny cli nowy szcze-
gół, utrudniający rozpatrzenie sią w stosunkacli. Stworzono bo-
wiem obok kategoryi mówiących po polsku łub po niemiecku, ka-
tegoryą osób dwujęzycznych — połsko-niemieckich, jakkołwiek jest
rzeczą oczywistą, że jeżełi istnieją osoby, które nie potrafią zdecy-
dować sią na wyraźne oznaczenie swej narodowości, to liczba ich
jest bardzo mała, gdy rubryka dwujęzycznych posiada zawsze bar-
dzo poważne pozycye. Sposób wypełnienia tej rubryki zależy zu-
pełnie od samowoli wypełniającego, o ile osoba zapisywana nie
posiada dostatecznego uświadomienia narodowego i nie może lub
nie śmie protestować przeciw zapisaniu jej w tej rubryce. W rze-
czywistości, dwujęzyczni czyli raczej dwunarodowi są w Poznań-
skiem właściwie tylko wcale nieliczni Żydzi, którzy jeszcze nie
zdecydowali sic na zupełne przejście do obozu niemieckiego. Inni,
zapisywani w tej rubryce, to przeważnie Polacy, ludzie prości,
łvtórzy na uwagę sporządzającego spis, że przecież umieją także po
niemiecku, przyznają, że tak jest rzeczywiście i nie umieją lub nie
mają odwagi wytłómaczyć, że nie chcą, aby zapisano ich do ru-
bryki mieszanej. Statystycy nasi przyjmują zazwyczaj, że z osób
tej kategoryi należy zaliczyć połową do narodowości polskiej,
a drugą do niemieckiej. Jest to, przynajmniej w Poznańskiem, po-
dział mylny. Należy tam zaliczyć do Polaków conajmniej ^j^ ogól-
nej liczby dwujęzycznych. NaSzłąsku, w Prusach Wschodnich,
Zachodnich i w Poznaniu jest inaczej. Tam może podział na dwie
równe połowy jest uzasadniony. Także używany przez niektó-
rych statystyków system obliczania liczby ludności polskiej na pod-
stawie statystyki szkolnej, która jest przeprowadzona na zasadzie
narodowej, nie prowadzi do wyników, budzących zaufanie. Po-
mijamy już tą okoliczność, że statystyki te są sporządzone również
w sposób niejednostajny, i że istnieje dążność do uważania tych
dzieci za niemieckie, które posiadają nazwiska pierwotnie niemiec-
kie, jak: Szulc, Miler i t. p. Ale przypuśćmy nawet, że spisy te są
mniej więcej ścisłe, to i wtedy wniosków o jako tako dokładnej liczbie
ludności polskiej opierać na nich nie można. Byłoby to tylko wów-
czas możliwe, gdyby ludność polska rozmnażała się w tym samym
stosunku, co niemiecka. Tymczasem wiemy, że rozmnaża się szyb-
25
— 194 —
ciej, że w rodzinach polskich jest przeciętnie więcej dzieci, niż
w niemieckich, ale nie wiemy, jaki jest dokładny stosunek procen-
towy przyrostu naturalnego u Polaków^ i Niemców, bo w statystyce
urodzeń istnieją tylko rubryki wyznaniowe, a nie narodowe. Wszel-
kie wnioski, opierające się na statystykach szkolnych, mają tylko
wartość przypuszczeń, a w każdym razie nie są ściślejsze, chociaż
dają inne wyniki, niż spisy urzędowe. Słowem, trzeba pogodzić
się z tem, że wszelkie próby dokładnego obliczenia ludności pol-
skiej w Prusach mają wartość bardzo problematyczną, i że liczbę
tej ludności można obhczyć tylko w przybHżeniu, przyczem błąd,
wynoszący prawdopodobnie nie więcej, niż i% przy każdorazowym
spisie, przy porównywaniu spisów z dłuższego okresu może uro-
snąć do kilku procent. Dlatego też wysnuwanie z tych spisów
wniosków o zmniejszaniu lub zwiększaniu się ludności polskiej jest
niebezpieczne i może doprowadzić do zupełnie mylnych poglądów.
Za fakt, nie ulegający żadnej wątpUwości przyjąć trzeba, że od
czasu utworzenia W. Ks. Poznańskiego, udział procentowy ludno-
ści polskiej zmniejszył się cokolwiek. Wynika to już stąd, że do
dzielnicy tej napływają nieustannie w dość znacznej liczbie Niem-
cy, z których pewna część tylko przyjęła w drugiem lub trzeciem
pokoleniu narodowość polską, nadto zaś, że Żydzi, którzy pierwot-
nie uważali się za Polaków, dziś z małemi tylko wyjątkami przy-
zna wają się do narodowości niemieckiej.
Z powyższemi zastrzeżeniami co do ścisłości danych statysty-
cznych, zestawiamy ze sobą liczbę i udział procentowy ludności
polskiej W. Księstwa, z początku, połowy i końca wieku XIX. Dwie
pierwsze cyfry, z początku roku 1816 i końca r. 1849, są wynikiem
obliczeń Stefana Komornickiego w jego dziele „Zabory i koloniza-
cya niemiecka". Dwie ostatnie z lat 1890 i 1900 są wynikiem spi-
sów urzędowych. Podajemy cyfry wyrachowane przez Komor-
nickiego, jakkolwiek, z przyczyn już wymienionych, nie uważamy
ich wcale za ścisłe, ponieważ bądź co bądź budzą one więcej zau-
fania, niż dawne spisy urzędowe i obliczenia statystyków pruskich.
Komornicki podaje liczbę ludności bez wojska, urząd statystyczny
w Berlinie — wraz z wojskiem.
— 195
Rok
1816
1849
1890
1900
Liczba ogól-
na ludności
791,772
1,333,708
1,751,642
1,887,275
Liczba
Polaków
517,809
804,165
1,047,409
1,156,866
Udział procen-
towy ludności
polskiej
65,4
60,3
59,8
61,3
Z zestawienia tego, gdyby dane statystyczne były ścisłe, wy-
nikałoby, że liczba ludności polskiej zmniejszyła się w stosunku do
ogólnej liczby mieszkańców W. Ks., od r. 1816 — 1849 o przeszło
5^, od r. 1849 — 1890 o Ya^, w ostatniem dziesięcioleciu zaś
zwiększyła się o i^%. Dość spojrzeć na te cyfry, aby uznać je za
bardzo podejrzane. Bardzo jest prawdopodobne, że w początkacli
wieku XIX zmniejszył się skutkiem silnego napływu Niemców^ do
W. Księstwa udział procentowy ludności polskiej. Natomiast dal-
sze obniżanie się udziału procentowego ludności polskiej do r. 1890
jest wcale nieprawdopodobne, bo napływ Niemców zmalał zna-
cznie, a wycłiodźtwo Polaków nie było zbyt silne. Mniej jeszcze
zaufania budzi cyfra ostatnia, + U^, za czas od r. 1890 — 1900.
W tym bowiem właśnie czasie zwiększył się zarówno napływ
Niemców do Księstwa, w związku z polityką germanizacyjną, jak
i odpływ ludności polskiej do innycłi dzielnic państwa pruskiego.
Wprawdzie i Niemcy wyprowadzają siew czasacłi ostatnicłi z Księ-
stwa w znacznej liczbie na zactiód, ale odpływ ich nie mógł być
w ostatniem dziesięcioleciu tak wielki, ażeby tem tłómaczyło się
znaczne zwiększenie się udziału procentowego ludności polskiej.
Przekonywamy się o tem, porównywaj ąc ogólną liczbę wycłiodz-
ców z Księstwa z liczbą wycliodzców młodocianycłi (poniżej lat
16). Ogółem naliczono w r. 1900 osób, urodzony cłi w W. Księ-
stwie, a mieszkającycłi w innycłi dzielnicacłi państwa, okrągło
488,000, a w tej liczbie tylko okrągło 52,000 poniżej lat 16. Liczba
młodocianycłi wycłiodźców wynosi więc niespełna 1 1%, gdy w ca-
łem państwie jest icłi okrągło 35, a w Poznańskiem 40^. Wynika
z tego, że z osób urodzonycłi w Księstwie, a mieszkającycłi w in-
nycłi dzielnicacłi, znaczna większość wyprowadziła się z Księstwa
— 1 96 —
w latach dawniejszych, a nie dopiero w ostatniem dziesięcioleciu,
bo dzieci ich są już zapisane w rubryce urodzin innych prowincyi.
Tłómaczymy sobie nieprawdopodobny wynik obliczeń tą oko-
licznością, że przy spisie w r. 1890 istniała jeszcze dążność do wy-
kazania jaknajmniejszej liczby Polaków. Spis w Księstwie^) z r.
1900 zaś uważamy za dość ścisły (z pominięciem rubryki „dwuję-
zycznych"). Rządowi bowiem chodziło wtedy o to, aby wykazać
niebezpieczeństwo ruchu polskiego dla państwa, i dlatego nie zapi-
sywano na ogół Polaków jako Niemców. Z drugiej zaś strony przy-
puszczać nie można, aby urzędnicy zapisywali świadomie Niem-
ców w rubryce polskiej. Dodamy, że liczba „dwujęzycznych"
w spisie z roku 1900 jest stosunkowo mała, tak, że prawie wcale
nie wchodzi w rachubę przy obliczeniu udziału procentowego
narodowości. Naliczono w tym roku w calem W. Księstwie osób,
„mówiących niemieckim i polskim (mazurskim, kaszubskim) języ-
kiem ojczystym", 10,593, czyli zaledwie 0,6^ ogółu mieszkańców.
Dawniej rubryka ta zawierała ogromne cyfry. Wr. i849np. naliczo-
no w W. Księstwie „dwujęzycznych" 258,582, czyU 19,4% ludności!
Przyjmując za podstawę obliczeń cyfry, wymienione na str.
195, dochodzimy do wniosku, że od r. 1816 do 1900 liczba Pola-
ków w W. Księstwie zwiększyła się w przybliżeniu o 630,000,
liczba Niemców o 450,000, czyH procentowo: liczba Polaków o 223^,
hczba Niemców o 266,^. Ludność niemiecka wzrastała więc w każ-
dym razie, skutkiem imigracyi z innych dzielnic, szybciej niż pol-
ska. I ten fakt jednak nie uprawnia do żadnych wniosków o roz-
woju stosunków w przyszłości. Jakkolwiek bowiem nie można
ufać cyfrom statystyki urzędowej, według których udział procento-
wy Niemców zmniejszył się od r. 1890 do 1900 o i|^, a więc zna-
cznie, to jednak nie ulega żadnej wątpliwości, że odpływ żywiołu
niemieckiego jest od pewnego czasu, mimo polityki germanizacyj-
nej i komisyi kolonizacyjnej, nie mniejszy od dopływu z innych
dzielnic państwa, gdy ludność polska rozmnaża się tak szybko, że,
mimo wychodztwa, w kraju pozostaje zawsze jeszcze znaczny przy-
1) Dla uniknięcia nieporozumień, zaznaczymy tu zaraz, że wszystko to nie od-
nosi się do innych dzielnic, a zwłaszcza G. Szląska. Tam rozstrzygały względy natury
wręcz przeciwnej, i spis z r. 1890 był dla ludności polskiej korzystniejszy, niż w r. 1900.
Uzasadnimy to obszerniej w rozdziale o ludności G. Szląska.
— 197 —
rost. Wreszcie zaś z wychodźców polskich wielka cząść powraca
po kilkoletniej pracy na zachodzie z pieniędzmi do kraju, gdy emi-
grantów niemieckich nic już nie ciągnie do Księstwa. Bardzo
być więc może, że fikcyjny prawdopodobnie przyrost ludności
polskiej, wykazany przez spis z r. 1900, w latach następnych stanie
się rzeczywistym.
Jak już zaznaczono w rozdziale topograficznym, udział pro-
centowy ludności polskiej nie jest równomierny w pojedynczych
częściach kraju: o wiele mniejszy na zachodzie, niż na wschodzie,
znacznie mniejszy w obwodzie regencyjnym Bydgoskim, niż w Po-
znańskim. Podajemy w tablicach poniższych obraz stosunków na-
rodowościowych w pojedynczych obwodach regencyjnych i po-
wiatach, przytaczając dla porównania także, jakkolwiek niebardzo
wiarogodne, urzędowe dane statystyczne z r. 1890-go. Graficzny
obraz tych stosunków umieściliśmy już na str. 192.
Obwód
Rok 1900
Rok 1890
regencyjny
Liczba ludn.
polskiej
Udział
procentowy
Liczba ludn.
polskiej
Udział
procentowy
Poznański . .
Bydgoski . . .
805 893
350,973
67,3
50,9
736,134
311,275
65,3
49,8
Ni
3
4
5
6
7
8
9
10
U
12
Powiat
Odolanów.
Ostrzeszów .
Kościan ....
Środa
Poznań wiejski zach.
Gostyń
Pleszew ....
Kępno
Września ....
Witkowo ....
Jarocin
Koźmin
Udział procentowy
ludności polskiej
wr. 1900 wr. 1890
90,0
89,6
89,0
87,7
87,2
86,6
84,6
84,2
83,8
83,0
83,0
82,5
92,9
88,6
88,7
82,3
87,2
85,9
83,4
84,9
85,6
83,8
85,4
— 198 —
Udział procentowy
ludności polskiej
wr. 1900 1 w r. 1890
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
Strzelno
bmigiel
Grodzisk
5)rem
Ostrowo
Żnin
Wągrowiec ....
Mogilno
Szamotuły
Poznań wiejski wscliodni
Gniezno
Krotoszyn
Inowrocław ....
Oborniki
Szubin
Poznań miasto .
Rawicz
Międzychód ....
Nowy Tomyśl . . .
Babimost
Wyrzysk
Bydgoszcz, wieś . . .
Leszno
Wieleń
Wschowa
Czarnków
Międzyrzecz ....
Chodzież
Bydgoszcz, miasto .
Skwierzyna ....
82,4
81,7
81,6
81,5
79,7
77,4
76,9
75,0
73,2
72,0
66,7
64,9
63,7
60,8
56,4
55,3
54,5
53,0
51,0
48,7
46,8
38,2
35,6
27,7
27,5
27,0
20,2
17,7
15,8
5,2
78,9
80,4
79,3
79,7
79,3
82,5
77,6
74,0
71,3
64,4
67,0
62,4
61,6
57,8
54,3
50,3
51,2
45,5
48,1
44,3
43,6
37,5
34,7
25,2
25,9
25,7
19,2
17,3
14,1
5,3
Na 42 powiaty W. Księstwa, Polacy stanowili zatem w r. 1900-ym
w 20-tu więcej niż ^4, w 31 więcej, niż połowę ludności. Niemcy
posiadali przewagę tylko w 11, a stanowili więcej, niż 7* ludności
w 4 powiatach. Gdybyśmy wciągnęli do obrachunku „dwu-
języcznych", z których większość należy zaliczyć do narodo-
wości polskiej, to w kilku powiatach, jak Bydgoskim wiejskim
— 199 —
i miejskim, Chodzieskim, Wyrzyskim, Poznańskim miejskim, Mię-
dzyrzeckim, Śremskim, Kępińskim i Leszczyńskim, otrzymalibyśmy
cyfry o ^, a nawet i% wyższe. Najwięcej „dwujęzycznych" nali-
czono w mieście Poznaniu — i,oi2; drugie miejsce zajmuje Byd-
goszcz z 919, trzecie powiat Chodzieski z 831, czwarte i piąte po-
wiaty: Bydgoszcz, wieś (628) i Wyrzyski (628). W następnym,
Babimojskim, naliczono osób tej kategoryi już tylko 454. Naj-
mniej, bo tylko 2, ma ich powiat Nowotomyski.
Jeżeli zestawimy liczbę Polaków z wykazaną wyżej (str. 190)
liczbą katolików w calem Księstwie i pojedynczych jego powia-
tach, to przekonamy sie, że katohków jest znacznie więcej, czyli że
w Księstwie mieszka stosunkowo wielka liczba katohków Niemców.
Odgrywają oni tam o tyle dość wybitną rolę poUtyczną, że do tej
pory łączyli się prawie wszędzie z Polakami, obecnie zaś przecho-
dzą na stronę germanizatorów. Przez to w powiatach, posiada-
jących znaczny procent niemieckiej ludności katolickiej, stosunek
stronnictw politycznych zmienił się na niekorzyść Polaków. Z dru-
giej strony mieszka w powiatach południowo-wschodnich, grani-
czących z Szląskiem, kilka tysięcy Polaków w^yznania ewangelic-
kiego, którzy nie porzucają wprawdzie swej narodowości, ale za-
chowują się mniej lub więcej biernie w sprawach politycznych.
Dla scharakteryzowania stosunku między narodowością i wyzna-
niem, przytoczymy spis powiatów z oznaczeniem z jednej strony
liczby katolików, z drugiej Hczby Polaków, według spisu z r. 1900.
Powiat
Liczba
katolików
Liczba
Polaków
Odolanów .
26,704
30,126
Ostrzeszów .
26,581
30,470
Kościan .
38,961
38,250
Środa . .
39,557
38,952
Poznań zach
32,374
31,786
Gostyń
37,907
37,097
Kępno
28,332
29,128
Pleszew .
29,010
28,465
Września
30,653
29,701
Witkowo
22,321
22,002
Jarocin .
40,778
39,435
200 —
Powiat
Liczba
katolików
Liczba
Polaków
Koźmin ....
26,067
25,779
Strzelno . .
28,608
28,224
bmigiel . .
29,724
27,968
Grodzisk . .
28,738
28,088
C5rem .
44,587
41,560
Ostrowo .
29,908
29,808
Anin .
28,192
27,758
Wągrowiec .
36,410
35,178
Mogilno . .
33,225
32,433
Szamotuły .
45,652
44,205
Poznań wsch.
29.380
28,175
Gniezno . .
33,640
32,218
Krotoszyn .
31,219
29,388
Inowrocław .
49,138
47,382
Oborniki .
32,894
30,606
Szubin . .
26,709
25497
Poznań miasto
73,415
64,737
Rawicz . .
30,465
26,783
Miedzycłic3d .
15,817
14,175
N. Tomyśl .
18,631
16,915
Babimost .
37,111
29,065
Wyrzysk . . .
32,239
28,955
Bydgoszcz, wic
s
37,221
3 1 ,600
Leszno .
24,021
14,360
Wieleń . . .
10,937
8,960
Wscłiowa .
17,044
7,713
Czarnków . .
17,803
10,700
Międzyrzecz
23,578
10,041
Chodzież . . .
26,219
11,798
Bydgoszcz, miasto .
15,662
8,283
Skwierzyna . .
•
12,645
1,157
W trzech powiatach zatem, a mianowicie Odolanowskim, j
Ostrzeszowskim i Kąpińskim, mieszka więcej, we wszystkich innych j
mniej Polaków, niż katolików. W 8 powiatach, Leszczyńskim, I
Wschowskim, Czarnkowskim, Międzyrzeckim, Chodzieskim, Byd- 1!
goskim wiejskim i miejskim, oraz w Skwierzyńskim, mieszka po I
kilka a nawet kilkanaście tysięcy Niemców katolików. Nie bez zna- '
czenia jest okoliczność, że są to właśnie powiaty najwięcej zger-
— 201 —
manizowane, znajdujące się na samym końcu rubryki narodowo-
ściowej na str. 195 Oprócz wymienionych, tylko jeszcze w trzech,
a mianowicie: Wieleńskim, Wyrzyskim i Babimojskim, Niemcy
posiadają przewagę. Objaw ten tłómaczy się przedewszystkiem
położeniem tych powiatów. Na pograniczu tem Niemcy, zarówno
protestanci jak i katolicy, osiedlali się od wieków w wielkiej liczbie,
a posiadając w sąsiedniej Brandenburgii i zniemczonym Dolnym
Szląsku narodowy punkt oparcia, nie polszczyli się tak szybko i zu-
pełnie, jak gdzieindziej. Z tych zaś, którzy przyswoili sobie naro-
dowość polską, po zajęciu tego kraju przez Prusy, znaczna część
połączyła się znowu z Niemcami. Wreszcie na pograniczu tem,
zwłaszcza w obwodzie reg. Poznańskim, znajduje się pewna liczba
zniemczonych Polaków. Wszyscy ci Woitschke'owie, Wuttcke'wie
i t. d., których spotykamy tam dość często, wsiąknęli tak samo
w swoje otoczenie katolicko-niemieckie, jak w innych częściach
Księstwa Niemcy katolicy przyjęli narodowość swoich polskich
współwyznawców.
Wogóle, aż niemal do końca wieku XIX, religia była w Księ-
stwie spójnią daleko silniejszą od narodowości. Na kresach sko-
rzystali na tem Niemcy, wewnątrz kraju w daleko wyższym stop-
niu, Polacy. Liczba Polaków zniemczonych jest ogółem niezbyt
wielka; przynajmniej niewiele stosunkowo jest Niemców z pol-
skiem nazwiskiem rodowem, z wyjątkiem oficerów, wyższych
urzędników i żydów, którzy jednak coraz częściej przezywają się
z Poznańskich, Warszawskich, Wrzesińskich — Posnerami, War-
schauerami, Wreschnerami i t. d. Natomiast wśród ludności pol-
skiej procent nazwisk niemieckich jest ogromny, tak dalece, że nie
obeznanemu z krajem nieraz trudno wyrobić sobie pogląd na sto-
sunki narodowe, zwłaszcza w niektórych miastach. Klasycz-
nym przykładem jest „Bazar" polski w mieście Poznaniu (ryc.
str. 166). Parter tego potężnego gmachu zajmują sklepy, wy-
dzierżawiane z zasady tylko Polakom, a nazwiska ich brzmią: Eich-
stedt, Droste, Rosę, Szulc, Karge... W Poznaniu procent na-
zwisk niemieckich jest większy, niż gdzieindziej. Spolszczyło się
tam nietylko stare mieszczaństwo, pochodzące pierwotnie z Nie-
miec, ale i kilka tysięcy „Bambrów" (Bamberger) bawarskich, ka-
tolickich, którzy osiedlili się pod Poznaniem w wieku XVII
26
2(32
i XVIII. Z tych kolonistów bodaj kilku tylko zachowało na-
rodowość niemiecką, ogromna większość spolszczyła się około
połowy wieku XIX, a zbogaciwszy się, skutkiem wielkiego
rozwoju miasta i podniesienia się ceny gruntów podmiej-
skich, stanowi dziś najrdzenniejszy pień mieszczaństwa pol-
skiego. Jedynym śladem niedawnej przeszłości jest zachowy-
wany dotąd na przedmieściach bawarski strój kobiecy, wiel-
ki biały fantastyczny czepiec i szerokie, niemal krynolinowe, spód-
nice w jaskrawych kolorach, jedwabny wyszywany fartuszek
i sznurowany staniczek (Mieder) z szerokiemi rękawami (ryc. str
183). Wogóle niemal wszyscy koloniści niemieccy religii katolic-
kiej, osiedleni w Księstwie (z wyjątkiem pogranicza) pod koniec
XVIII i w początkach XIX wieku, spolszczyli się zupełnie, łącząc
się małżeństwami z ludnością miejscową. Można spotkać całe
wsie, zamieszkane przez polskich Szulców, Szmitów, Majerów itd.,
np. w okolicy Trzemeszna, gdzieindziej znowu dawni Niemcy,
spolszczywszy się, zmieszali się z Polakami. Polszczyli się jednak
tylko katolicy. Koloniści protestanccy, z małemi wyjątkami, zacho-
wali narodowość niemiecką, zwłaszcza ci, których sprowadzono
z dolnych Niemiec, t. zw. „Kaszubi", tępi, ciemni, fanatyczni lute-
ranie, mówiący gwarą niebardzo zrozumiałą nawet dla innych
Niemców w Księstwie.
Wogóle ludność niemiecka w Księstwie, to zbieranina, składa-
jąca się z żywiołów najróżniejszych pod względem języka, charak-
teru i stopnia oświaty. Bardzo ważny jest ten szczegół, że z przy-
byszów niemieckich, najwięcej kulturalni, pochodzący z zachodnich
i południowych Niemiec, byli — z wyjątkiem bystrych i ruchliwych
Sasów i Wirtemberczyków — katolikami i spolszczyli się szybko.
a narodowość niemiecką zachowali głównie imigranci protestanccy
z Niemiec północnych, zwłaszcza z Brandenburgii, Pomeranii,
ociężali, mało rozwinięci umysłowo i — rzecz dziwna, także fizycz-
nie, w przeciwieństwie do przeciętnego Brandenburczyka 1 „Pom-
rą". Widocznie do W. Księstwa sprowadzali się z tych dzielnic ci.
którzy na własnym gruncie skutkiem ujemnych warunków osobi-
stych czuli się upośledzonymi lub nie mieli wystarczających środ-
ków utrzymania^ i Stąd zapewne pochodzi, iż przeciętny chłop
niemiecki w Księstwie prawie pod każdym względem ustępuje pol-
— 203 —
skicmu, zarówno pod względem wzrostu i siły, jak i umiejętności
gospodarowania, przedsitjbierczości i pojętności. Nie odnosi sią
to oczywiście do wszystkich, ale do większej części osadników nie-
mieckich, zarówno dawnych, jak i sprowadzonych dopiero w cza-
sach ostatnich. Przytem może i darowizna częściowa lub zupełna
przy nadawaniu gruntów działa demorahzująco. Także po mia-
stach naogół Niemcy nie przewyższają zdolnością, śmiałością i zna-
jomością pracy Polaków, a często nie dorównywają im nawet,
zwłaszcza w rzemiośle, co uwydatnia się praktycznie tem, że nie
wytrzymują współzawodnictwa polskiego. Są to na ogół ludzie
spokojni, dobroduszni i dopiero od lat kilkunastu, pod wpływem
agitacyi antypolskiej, poczynają okazywać buńczuczność drażniącą,
ale wobec bezsilności w czynie, mało bolesną. Obok tych po-
spolitych mieszczan, istnieje jeszcze kategorya druga, niesym-
patyczna od dawna, urzędników i karyerowiczów, przejętych
uczuciem ogromnej swej wyższości nad „barbarzyństwem pol-
skiem". Jest to grupa nieliczna, składająca się głównie z świeżych
przybyszów z innych prowincyi pruskich, ale wpływowa; jej dzie-
łem jest powszechny zwrot ku polityce germanizacyjnej. Wresz-
cie wymienimy szlachtę niemiecką rodową, osiadłą oddawna
w Księstwie, i dorobkiewiczów, posiadających rozległe włości. Do
niezbyt dawna szlachta rodowa utrzymywała z polską znośne sto-
sunki, jakkolwiek spoglądała na nią cokolwiek z góry, i nie odzna-
czała się wogólności szczególną niechęcią do Polaków, nawet jesz-
cze pod koniec rządów Bismarckowskich. Zwrot do otwartej nie-
przyjaźni nastąpił dopiero po upadku Caprivi'ego. Dorobkiewicze
wiejscy należą do tego samego typu, co karyerowicze w miastach.
Jest ich niewielu, ale odznaczają się oni wielką rzutkością z jednej,
a pogardą dla „gospodarki polskiej" z drugiej strony. Uważają
się za powołanych pionierów „kultury niemieckiej" i obrońców
niemieckości, a w ich działalności publicznej główną bodaj sprę-
żyną jest ambicya, aby odznaczyć się, odegrać rolę wybitną, do-
równać szlachcie starej i prześcignąć ją. Nie jest to przypadek
tylko, że owa sławna trójka, której przypisują autorstwo najnow-
szej polityki antypolskiej, składa się z dwóch dorobkiewiczów, Han-
semanna i Kennemanna, i jednego członka rodziny urzędniczej —
Tiedemanna, i że przeciw tej poUtyce protestowali naj energiczniej
— 204 —
Willamowitze — Móllendorlfy, Treskowowie i inni członkowie
szlachty. Dziś różnicy takiej w poglądach już niema. Prąd ger-
manizacyjny uniósł wszystkich.
Do Niemców należy zaliczyć w Poznańskiem prawie wszyst-
kich żydów. Takich, którzy uważają się jeszcze za Polaków, mo-
żnaby policzyć na palcach; ci którzy podają się za „dwujęzycz-
nych", lepiej oddać dobrowolnie Niemców, bo liczyć na nich nie
można. Należą oni pod wzglądem politycznym do stronnictwa
wolnomyślnego, i niemal do końca w. XIX, dopóki nie zwyciężył
w kraju i rządzie prąd hakatystowski, porozumiewali się w wybo-
rach stale z Polakami. Dziś należą do gorliwych germanizatorów.
Są to, z wcale nielicznemi wyjątkami ludzie mniej lub więcej za-
możni, mieszkają w miastach, nie różnią się strojem od innych
mieszkańców. Dawniej, mniej więcej do r. 1880, znaczna ich część
utrzymywała sklepiki i szynki po wsiach, uprawiając lichwę. Po
wydaniu nowego prawa przeciw lichwie, powyprowadzali się do
miast, tak, że obecnie rzadko tylko spotyka się żyda na wsi. Zaj-
mują się oni wyłącznie handlem, bankierstwem i wielkim przemy-
słem, gardzą rolnictwem i rzemiosłem, oprócz złotnictwa i zegar-
mistrzowstwa. Dawniej było między nimi wielu krawców i szew-
ców. Wielkie zbiorowiska ludzi i rynki handlowe przyciągają ich
bardzo silnie. Stąd ich nieustanny odpływ z miasteczek powiato-
wych do Poznania i Bydgoszczy, a z tych miast do Berlina. Od-
pływ ten jest tak silny, że, jak już zauważono, liczba żydów w W.
Księstwie zmniejsza się stale i szybko.
U ludności polskiej zachowały się dotąd, mimo zbliżającego
wpływu udoskonalonych środków komunikacyjnych, częstego
przesiedlania i łączenia się przez małżeństwa, stare różnice histo-
ryczne— wprawdzie już nie w strojach ludowych, które ustępują
powszechnie i coraz więcej przed stereotypowym mieszczańskim,
nawet u kobiet, zazwyczaj więcej konserwatywnych pod tym wzglę-
dem od mężczyzn, ale w postawie, typie głowy, charakterze, zwy-
czajach i języku. Nie miejsce tu na szczegółową charakterystykę
ludności wiejskiej w pojedynczych okolicach kraju. Nie pozwa-
lają na to ramy tej pracy. Zadowolimy się więc tylko wymienie-
niem grup ważniejszych, posiadających wybitnie odrębne znamiona.
]Lud wiejski w Księstwie jest na ogół rosły, silny, bystry, pracowi'
— 20'-
ty, oszcządny, odżywiający się stosunkowo dobrze, i — trzeźwy, od-
kąd zwiększyła się wśród niego oświata, a zmalała liczba szynków
żydowskicłi po wsiach. Nigdzie jednak w tej dzielnicy nie spoty-
kamy się z typem tak pięknym, zarówno u mężczyzn jak i kobiet,
jak na Kujawacłi, w okolicy Inowrocławia, Strzelna i Kruświcy.
Chłop tamtejszy wyróżnia się od innych na swoją korzyść wzro-
stem i szlachetnością postawy, wyrazistością twarzy, fantazyą i pe-
wnością siebie, co wszystko niewątpliwie pozostaje w ścisłym
związku z odwiecznym dobrobytem na urodzajnej glebie. Szcze-
gólnych właściwości językowych na Kujawach poznańskich niema.
Nigdzie tylko w Księstwie tak konsekwentnie i powszechnie, jak
tam, nie wymawiają a i e przez pochylenie: pon, mom, chlib, syr,
pyrka (perka — kartofel); nigdzie tak często nie słyszy się starej for-
my podwójnej: słyszyta, idźta, rzadziej już teraz: idźma. Pod
względem wzrostu i pewności siebie, ale nie urody, zbliżają się do
Kujawiaków mieszkańcy Krajny, między Koronowem, Nakłem
i Wyrzyskiem, oraz lud powiatów południowo-wschodnich, poło-
żonych w pobliżu Szląska: Ostrowskiego, Ostrzeszowskiego, Odo-
lanowskiego. Gdy jednak na Kujawach wieśniak jest przeważnie
smukły, jak topola, w obu wymienionych okolicach odznacza się
więcej barczystością, a posiada rysy twarzy grubsze, wyraz tward-
szy, w przeciwieństwie zaś do postawy i wyrazu twarzy, wymo-
wę miększą, prawie śpiewną. Język Krajczan różni się znacznie
od używanego w innych częściach Księstwa, zbliża się cokolwiek
do zachodnio-pruskiego, a odznacza się nadto szczególnym sposo-
bem wymawiania dźwięków nosowych, zwłaszcza ę, które w ustach
krajczan brzmi jak przedłużone francuskie e7i (je/^czmień, b^^^de itp.).
Sąsiadający z Kujawiakami Pałuczanie (od Pakości i Łabiszyna po
za Wągrowiec) są na ogół drobniejsi, mniej pokaźni pod względem
wyglądu zewnętrznego, z chytrzejszym wyrazem twarzy, językiem
więcej zbliżonym do literackiego. Pochylenie samogłoski a i e nie
jest tam powszechne i mniej wyraźne, formy podwójne słyszy się
rzadko, język wogóle uboższy. Za odrębne typy uchodzą, oprócz
wymienionych, jeszcze Pleszewiacy i Kościaniacy z niziny nado-
brzańskiej. Różnice są jednak nie bardzo wyraźne, uwydatniają
się najwięcej w charakterze, stroju u kobiet, zwłaszcza formie czep-
ca, niektórych zwyczajach i pojedynczych wyrażeniach.
— 2o6 —
Ludność miejska nie posiada żadnego wyraźnego typu, stano-
wi mieszaninę, w której zlewają sie ze sobą potomkowie starych
mieszczan, spolszczonych Niemców, niedawni przybysze ze wsi
i szlachta podupadła, zmuszona do szukania zarobku na bruku miej-
skim. Każdy z tych żywiołów przyczynia się ze swej strony do na-
dania charakteru mieszczaństwu i każdy wnosi coś innego, a róż-
nice nie zdążyły się jeszcze wyrównać i zrównoważyć. Dzisiejsze
mieszczaństwo w Poznańskiem jest, jako całość, wytworem roz-
woju stosunków w ostatniej ćwierci wieku, składa się z grup, które
nie zżyły i nie zespoliły się ze sobą jeszcze. Najwybitniejszym ty-
pem jest stary mieszczanin-rzemieślnik, ruchliwy, krzykliwy, obrot-
ny, zręczny, samolubny, mało przedsiębierczy, ostrożny, dobry
pracownik, lichy kupiec. Spotykamy takich najwięcej w małych
miasteczkach. W większych i samym Poznaniu wysuwa się co-
raz więcej żywioł nowy — obok mieszczan pochodzenia niemieckie-
go— fantazyjny, śmiały szlachcic i nie mniej śmiały, ale przebieg-
lejszy syn chłopa i wychowanego w wielkiem środowisku mało-
mieszczanina. Zamknięcie prawie wszystkich stanowisk urzędo-
wych dla Polaków, sprawia, że wielu zdolnych ludzi z wszystkich
stanów spływa do miast, wytwarza sobie tam egzystencyę, i w cięż-
kiej walce o byt, wyrabia się na dzielnych kupców i przemysłow-
ców. Stąd też pochodzi, że dopiero od niedawnego czasu rozwija
się bardzo silnie polski handel i przemysł, Niemcy nie zdołają, mi-
mo pomocy urzędowej, sprostać nowemu współzawodnictwu, i mia-
sta nabierają coraz więcej wyglądu polskiego. Z tych samych
przyczyn, które złożyły się na szybki i wielki rozwój mieszczań-
stwa, zwiększa się stale liczba inteligencyi polskiej po miastach.
Młodzież wykształcona, o ile nie wstępuje do stanu duchownego,
niema nadziei na objęcie w spuściznie własności ziemskiej, ani
ochoty do handlu i przemysłu, garnie się, wobec systematycznego
wysyłania wyższych urzędników, a nawet nauczycieli gimnazyal-
nych, jeżeli są Polakami, w okolice czysto niemieckie, od laty kil-
kunastu do zawodów uczonych, dostępnych dla wszystkich, a za-
dawalając się z konieczności skromnemi warunkami życia, wypiera
powoli, ale stale, adwokatów, lekarzy, aptekarzy niemieckich. Ze
znacznem zwiększeniem się liczby wzrasta znacznie i wpływ tej in-
teligencyi miejskiej w kraju, i punkt ciężkości w kierownictwie po
I
— 207 —
', litycznem przenosi sie z dworów szlacheckich i plebanii do miast,
zwłaszcza do Poznania. Wynika z tego, że te dwa stany, które
wcale niedawno jeszcze trzymały w swem raku ster spraw polity-
cznych, szlachta i duchowieństwo, tracą swoje wpływy; jest to
zaś nietylko następstwem scharakteryzowanego wyżej rozwoju in-
: teligencyi miejskiej, lecz i coraz większego uświadomienia polity-
[ cznego prostego ludu wiejskiego, niepopularnej polityki Koła pol-
I skiego w latach ostatnich i szybkiego zmniejszania sie obszaru
[wielkiej własności ziemskiej.
Należałoby zakończyć rozdział ten wykazaniem, w jaki sposób
miądzy scharakteryzowaną wyżej ludność rozdziela sią własność
, miejska i wiejska w W. Księstwie. Ścisły obrachunek taki, z po-
wodu braku szczegółowych materyałów statystycznych, przepro-
[ wadzić trudno, a w miastach wcale niepodobna. Przybliżone cyfry
I o podziale własności wiejskiej podamy przy opisie stosunków rolni-
. czych. Co do miast, musimy zadowolić sią stwierdzeniem faktu,
' że w większej ich części, a mianowicie też największych, jak Po-
znaniu, Bydgoszczy, Inowrocławiu, Gnieźnie, Pile, Niemcy (wraz
j z żydami) posiadają ogromną przewagę materyalną. Jedyną
pewną, ale ogólnikową, wskazówką pod tym względem są wybory
do rad miejskich, a dowodzą one, że we wszystkich wymienionych
; miastach majątek, względnie suma dochodów i podatków, opłaca-
nych od nich, jest u Niemców znacznie większa, niż u Polaków.
-"H*— ł"ł-^-«-4'
ROLNICTWO, PRZEMYSŁ, HANDEL, ŚRODKI
KOMUNIKACYI.
^ielkie Ks. Poznańskie jest z swej natury krajem czysto rolni-
czym. Nie posiada ono żadnych skarbów mineralnych,
oprócz pokładów soli pod Inowrocławiem, ani węgla kamiennego,
który jest dziś podstawą Wszelkiego wielkiego przemysłu, ani wresz-
cie szczególnie dogodnych naturalnych środków komunikacyjnych,
— 209 —
któreby ułatwiały dowóz materyałów surowycti i zbyt wyrobów.
Od niepamietnycti czasów też głównym środliiem utrzymania mie-
szlcańców tej ziemi było rolnictwo. Głównym, ale nie wyłącznym.
Jalco Icraj przejściowy dla liandlu miedzy wybrzeżem Bałtyku a ni-
ziną Dunaju, później zaś także między wsctiodem a zacłiodem,
dzielnica ta brała niegdyś bardzo silny udział w rucłiu tiandłowym,
a w związku z tem i napływem przedsiebierczycłi wyctiodźców
z Niemiec (i Czecti) powstał na tem pograniczu także kwitną-
cy i, jak na owe czasy, wielki przemysł. Przemysł ten i liandel
upadły jednak w pierwszej połowie wieku XIX, skutkiem utworze-
nia granicy politycznej i celnej na wsctiodzie, zmienionycłi rady-
kalnie warunków wyrobu i zbytu i przekształcenia środków komu-
nikacyjnych, a niewątpliwie także nieumiejętności zastosowania sią
mieszkańców do nowego stanu rzeczy, oraz dla braku przedsiebier-
czości u szlachty polskiej. Szlachta ta zajmowała się od wieków
wyłącznie rolnictwem, pozostawiając przemysł i handel w rekach
mieszczan, przeważnie cudzoziemców i żydów, i ani nie pomyślała
o tem, aby skorzystać z chwili przełomowej, kiedy zachwiały się
stare podstawy przemysłu, aby, dzięki swej sile kapitalistycznej,
opanować tę gatęż zarobkowania. Czy to było możliwe, dziś roz-
strzygnąć trudno. Faktem jest, że nie zrobiono nawet próby. Wo-
bec ciężkich zarzutów, robionych tej szlachcie przez niektórych
ekonomistów (ostatnio przez dr. J. B. Marchlewskiego w dziele
„Stosunki społeczno-ekonomiczne pod panowaniem pruskiem",
Lwów- Warszawa, 1903), zaznaczyć jednak trzeba, że ten brak
przedsiebierczości tłómaczy się głównie warunkami przyrodzonemi
i stosunkami komunikacyjnemi kraju. W. Księstwo nie posiada
tych surowców, na których oparł się nowy przemysł: ani metalów,
ani węgla kamiennego; nie było więc dla mieszkańców bezpośred-
niej podniety do wkroczenia na drogę przemysłu. Co zaś daleko
ważniejsze, po przebiciu kanału Bydgoskiego, utworzeniu granicy
celnej na wschodzie i przeprowadzeniu torów kolei żelaznej, W.
Księstwo znalazło się niejako w „martwym kącie" ruchu handlo-
wego na większą skalę. Ruch ten faluje między wschodem i za-
chodem, gdy między północą a południem zmalał ogromnie w cią-
gu wieku XIX. Z w^ażniej szych zaś arteryi komunikacyjnych,
biegnących w tym kierunku, jedne omijają zupełnie granice W.
27
— 210 —
Ksiąstwa, inne dotykają tylko jego krańców północnych (Wisła —
kanał Bydgoski — Noteć — Warta — Odra i tor kolejowy, towarzy-
szący tej drodze wodnej). Wielkiemu Księstwu pozostała tylko je-
dna arterya komunikacyjna, łącząca je bezpośrednio ze wsctiodem,
ale bardzo podrzędna, bo pozbawiona wszelkich związków z dro-
gami, sięgającemi dalej na wschód — Warta. Wobec tego, o więk-
szym rozwoju handlowym mowy być nie mogło, a zupełny zastój
handlowy hamował przedsiebierczość przemysłową, zwłaszsza, że
w samym kraju do wytworzenia przemysłu na wielką skale niema
żadnej podniety. To też widzimy, że nietylko ludność polska, ale
także przemyślniej si od niej żydzi i popierani przez władze Niemcy
w W. Księsrtwie nie zdobyli się na żaden większy wysiłek w kie-
runku przemysłowym. Tłumny odpływ żydów i dość znaczny
Niemców poznańskich do dzielnic środkowych i zachodnich pań-
stwa jest najlepszą ilustracyą tych stosunków. Temi stosunkami
tłómaczy się, że mimo zasadniczej zmiany warunków ekonomicz-
ny cli i społecznych, W. Księstwo Poznańskie pozostało dotąd kra-
jem przeważnie rolniczym, a o ile posiada przemysł wielki i kwit-
nący, to tylko przemysł związany ściśle z rolnictwem.
Wielkie Ks. Poznańskie ma 2,895,770 *) hektarów obszaru.
Z tej ogólnej sumy, miasta zajmują 143,834, gminy wiejskie
1,132,960, a okręgi dworskie 1,616,042 ha. Jak już zaznaczono,
W. Księstwo posiada glebę stosunkowo dobrą; nieużytków jest nie-
wiele, obszary zalesione, przeważnie piasczyste, zajmują niespełna
czwartą, niskie łąki niespełna dziesiątą część kraju. Stosunek roli
ornej do łąk i lasów jest następujący:
Ogółem .
Roli ornej
Łąk . .
Lasów .
W obw. reg. W obw. reg.
Poznańskim Bydgoskim
W W. Ks.
Poznańskiem
k t a
o w
1,750,889
1,088,797
138,759
356,664
1,144,881
672,042
98,927
236,296
2,895.770
1,760,839
237,686
592,940
*) Według „Handbuch der Grundbesitzes im Deutschen Reicha. VJI Prowinz
Posen." Berlin, 1902.
— 211 —
Na loo hektarów przypada, przy podziale na większą ilość
grup
W obw. reg.
W obw. reg.
W W. Ks.
Poznańskim
Bydgoskim
Poznańskiem
Roli ornej . . •. .
61,3
57,0
59,6
Ogrodów .
0,5
0,4
0,5
Łąk . . .
8,1
8,6
8,3
Pastwisk .
4,2
6,5
5,1
Lasów . .
21,3
22,2
21,6
Wody . .
1,3
2,1
1,6
Nieużytków
0,1
0,2
0,1
Pod względem dobroci gleby, W. Księstwo posiada: gleby gli-
niastej 9,4^0, mieszanej piasczysto-gliniastej 48,0^, piasczystej 33,6^,
torfiastej "1,0%. Resztę, 2,0^, zajmują wody i grzęzkie moczary.
Dochód czysty z hektara (Grundsteuer-Reinertrag) obliczono
od ziemi ornej w obwodzie Poznańskim na 10,18, w Bydgoskim
na 10,97, w calem Księstwie na 10,28 mk.; od łąk: w Poznańskim
na 12,53, w Bydgoskim na 14,88, w całem Księstwie na 13,32 mk.;
od lasów: w Poznańskim na 2,74, w Bydgoskim na 2,35, w ca-
łem Księstwie na 2,74 mk. Liczby te odnoszą się oczywiście do
całości, a nie do pojedynczych części kraju. Najwyżej oszacowa-
no dochód czysty z ziemi w powiecie inowrocławskim — na 17,23
mk.; drugie miejsce zajmuje strzeliński — z 16,06 mk., trzecie ra-
wicki — z 13,71 mk.; ostatnie wieleński z 5,87, przedostatnie mię-
dzy chodzki, międzyrzecki i ostrzeszowski z 6,27 mk. od hektara.
Dodamy, że przeciętny czysty dochód z 1 hektara ziemi ornej w ca-
łem państwie niemieckiem oszacowano na 17,1 mk.; z wszystkich
powiatów poznańskich zatem tylko w jednym, inowrocławskim, do-
chód z ziemi jest większy. Tłómaczy się to oczywiście nietylko
rodzajem gleby, lecz i kulturą, w której znajduje się ziemia, wresz-
cie i klimatem, który pozwala w niektórych częściach państwa na
uprawę rośhn, zapewniających dochód bez porównania więk-
szy, jak np. wina, tytoniu, chmielu. Z tych trzech roślin upra-
wiają w W. Ks. Poznańskiem z powodzeniem tylko chmiel na
niewielkim obszarze między miastami : Grodziskiem, Wolszty-
nem i Zbąszyniem Środowiskiem tego okręgu jest Nowy To-
w. KS. POZNAŃSKIE.
Własność ziemska według narodowości, w r. 1900.
Jj J* JS Jo
Miejsca kreskowane oznaczaj,^ obszary, znajdujące się w rękach niemieckich.
— 213 —
myśl. Plantacje tytoniu są niewielkie, liście nadają się tyl-
ko do wyrobu cygar najgorszego gatunku i do własnego użytku
chłopów niemieckicti. Winnice obejmują ogółem 126,3 hektarów
obszaru i dostarczają niewielkiej ilości winogron, które nie dojrze-
wają nigdy zupełnie i nie nadają się do wyrobu wina, lecz tylko
do spożycia w stanie surowym. Z roślin, przynoszących większe
zyski, uprawiają w Księstwie na większą skalę tylko buraki cukro-
we, zwłaszcza na Kujawach i w powiatach południowo-wschod-
nich, grodziskim, kościańskim, gostyńskim, wschowskim, szamotul-
skim, srodzkim. Najważniejszemi produktami rolniczemi pozo-
stały nadal, jak dawniej, zboża i rośliny pastewne. Pod względem
obszaru i zbioru, produkcya ta przedstawiała się w r. 1900, według
sprawozdania urzędowego, jak następuje:
Pszenica
z-yto .
Jęczmień
Owies .
Kartofle
Siano .
Obszar
obsiany
94,338 ha
601,035 „
107,794 »
142,967 „
284,367 „
228,618 „
Zbiór w pod-
wójnych cen-
tnarach
Zebrano wpodw.centn.
(= 250 funtów p.)
z 1 hektara
w r. 1900 w 1. 1893—9
158,400
707,189
162,923
181,425
2,865,000
509,893
16,8
11,8
15,1
12,7
100,7
22,3
15,3
12,9
15,0
12,7
120,3
31,9
Lasy pokrywają w W. Księstwie ogółem 573,402 hektary.
Z obszaru tego, 173,760 ha jest własnością korony i rządu, 11,409
ha własnością gmin, 5,233 własnością stowarzyszeń i zakładów,
^ 376,970 znajduje się w posiadaniu osób prywatnych. Przewa-
żają lasy iglaste, obejmujące 506,466 ha; liściastych jest tylko
66,936 ha. Z całego obszaru zalesionego przypada na :
sosny 491,831 ha
brzozy i olchy 25,502 „
^^^y • . 19,325 „
jodły i świerki 9,448 .,
buki . 4,522 „
modrzewie 1,141 „
wierzby i inne t. p. sadzonki 10,393 „
— 214 —
w ciągu ostatniej ćwierci wieku zerwano w W. Księstwie zu-
pełnie z ekstensywnym systemem gospodarstwa. Zniesiono ugory
i pastwiska letnie, a zaprowadzono gospodarstwo płodozmienne;
w mniejszych włościach używany jest jeszcze często system trzy-
polowy. Wobec wielkiego obniżenia się cen zboża i okopowizn,
a podniesienia się cen mięsa i nabiału, zwrócono uwagę główną
na hodowlę bydła i nierogacizny. Rolnicy polscy nadto upra-
wiają z szczególnem zamiłowaniem i powodzeniem hodowlę koni.
Owce, których chów z powodu obniżenia się ceny wełny bardzo
mało się opłaca, skasowano w wielu dobrach zupełnie, w innych
ograniczono znacznie stada. Zniesienie ugorów pozostaje w ści-
słym związku z tą zmianą.
W zestawieniu poniższem podajemy liczby, dotyczące inwen-
tarza żywego w W. Ks. Poznańskiem, według kilku ostatnich spi-
sów urzędowych, a dla porównania, dołączamy do tego wykaz
z pierwszej połowy wieku XIX, z r. 1837:
Naliczono
w Księstwie
Koni
Bydła
Owiec
Nieroga-
cizny
Kóz
Wr. 1837
134,124
476,308
2,165,020
222,320
3,324
„ 1873
197,083
570,760
2,629,399
310,835
48,494
» 1883
211,291
<'^25,732
1,892,336
469,043
71,353
„ 1892
231,43^^
752,746
1,001,489
548,871
104,172
„ 1897
249,609
836,869
695,558
665,102
—
„ 1900
263,284
867,795
609,816
772,402
112,493
Widzimy więc, że liczba koni, bydła, nierogacizny i kóz "
zwiększała się w W. Księstwie stale i bardzo szybko, natomiast:,
liczba owiec zmalała od r. 1873 o przeszło 74- W porównaniu ;
z innemi dzielnicami, należącemi do państwa Niemieckiego, W. Ks. ;;
Poznańskie odznacza się dość wielkiem bogactwem inwentarza ży- 11
wego, zarówno wtedy, gdy uwzględnimy stosunek inwentarza do j
hczby mieszkańców jak i do obszaru.
Według spisu powszechnego z roku 1897, przypadało;
— 215
Koni
Bydła
Owiec
Nierogacizny ....
Kóz (rok 1892) . . .
Na 1 kilometr D
WW. Ks.
Pozn.
8,6
28,9
24,0
23.0
3,6
W Ces.
Niem.
7,5
34-2
20,1
26,4
5,7
Na 100 mieszk.
WW. Ks
Pozn.
13,6
45,8
38,0
36,4
5,9
W Ces.
Niem.
7,7
35,4
20,8
27,3
6,3
Zaznaczyliśmy powyżej, że W. Ks. Poznańskie jest do tej pory
jeszcze, jak dawniej, krajem przeważnie rolniczym, t. j. że rolni-
ctwo jest tam głównem źródłem utrzymania ludności. I w tej dziel-
nicy jednak uwydatnia się, ctiociaż powoli, ale stale, zwrot w kie-
runku przemysłowym. Nie zmniejsza się oczywiście obszar ziemi
uprawionej, ale zmniejsza sie liczba ludzi pracującycli na niej
i czerpiącycti z niej swe utrzymanie. Gdy w r. 1882, na ogólną
liczbę 1,739,617 mieszkańców, 1,077,137, czyli 61,9%, żyło z rol-
nictwa, przy spisie w roku 1895-tym, otrzymano już liczby
absolutne i stosunkowe daleko mniejsze. Liczba mieszkańców
W. Księstwa zwiększyła się i dosięgnęła sumy i ,774,046, ale
liczba żyjący cłi z rolnictwa zmalała: wynosiła już tylko 1,053,351
dusz, czyli 59,3% ludności. Do tego samego wyniku docłiodzimy,
jeżeli porównamy liczbę — nie żyjącycłi z rolnictwa, lecz pracującycli
na roli z ogólną liczbą zarobkującycłi. W r. 1882 pracującycli na
swe utrzymanie w rolnictwie, łiąndłu i przemyśle, było w Księ-
stwie 533,151, w r. 1895 zaś 581,154 osób; zarobkującycłi w rol-
nictwie natomiast: w r. 1882-gim 395,392, a w r. 1895-tym 404,893.
Zwiększyła się więc wprawdzie nieco liczba osób pracującycli na
roli, ale nie w tym stosunku, co liczba zarobkującycłi wogóle.
W r. 1882 było pracujących na roli 74,2, w r. 1895 zaś tylko 69,8^.
Znaczy to, że coraz większa liczba osób szuka zarobku w zawo-
dacłi przemy sło wy cłi i łiandłowych, a rola wyżywia coraz mniejszą
— 2l6 —
czQŚć ludności. Stosunki te tłómaczą sią głównie warunkami za-
robkowemi, które są w rolnictwie mniej korzystne, niż w zawo-
dach przemysłowych i handlowych, zaprowadzeniem maszyn, więk-
szą intensywnością roboty w zawodzie rolniczym, skutkiem czego
mniej potrzeba rąk, niż dawniej do wykonania tej samej pracy,
wreszcie zaś specyalizacyi, dziąki której ci sami robotnicy wykony-
Maksymilian Jackowski. Patron kółek włościańskich.
wają obecnie w kilku miejscowościach tą samą pracą, do której za-
łatwienia dawniej każda włość wiąksza posiadała własnych ludzi.
Stosunki te sprawiają, że zmniejsza sią tylko liczba osób nie-
samodzielnych, robotników, pracujących na roli. Natomiast
wzrasta liczba samodzielnych, właścicieli gospodarstw rolnych.
W czasach ostatnich przyrost ten był nawet bardzo znaczny, jak
wynika z nastąpującego zestawienia:
— 2 17 —
w W. Ks. Poznańskiem było:
Osób pracujących na roli
w r. 1882
wr. 1895
+
Samodzielnych ....
Pomocników
Robotników
56,834
4,390
233,499
72,298
5,718
219,043
+ 15,464
+ 1,328
- 14,456
Razem .
294,723
297,059
+ 2,336
W ciągu lat trzynastu zatem liczba rolników samodzielnych,
t. j. posiadających grunt własny, zwiększyła się o 15,464, czyli
o przeszło 27,^. Mogło to nastąpić tylko skutkiem wielkiego roz-
drobnienia posiadłości ziemskiej. Proces ten, uwydatniający się
niemal wszędzie, w W. Ks. Poznańskiem został bardzo przyśpie-
szony przez systematyczną parcelacye, zarówno ze strony niemiec-
kiej jak i polskiej. Dajemy w tablicy poniższej pogląd na rozwój
tych stosunków, zestawiając ze sobą liczbę pojedynczych kategoryi
gospodarstw według spisów z lat 1882 i 1895:
Liczba gospodarstw
w obw. reg. Poznańskim w obw. reg. By
Wielkość
gospodarstw
1 — 2 ha
2—5 „
5—10 „
10—20 „
■-0-50 „
Gospod, małe
50 — 100 ha
100 — 200 „
Whściśredme
200—500 ha
500 — 1000 „
1000 i więcej
M''łości icielbie
r. 1
8,729
13,320
13,961
13,518
5^587
1895
11,764
15,972
14,869
14,678
^,'
55,115
709
327
63,165
679
316
1,036
708
403
81
995
646
380
93
+
+ 3,035
+ 2,652
4- 908
+ 1,160
-f 295
-\- 8,050
30
1 1
w obw. reg. Bydgoskim
r. 1882 r. 1895
5^176
7,004
4,458
4,665
4,656
5,602
7,706
5,914
5,664
5,087
+
+ 426
+ 702
+ 1,456
+ 999
+ 431
!5,959
933
430
29,973 -i- 4,014
990
437
+ 57
+ 7
41 1,363
— 62
— 23
+ 12
I 1,192 I 1,1 19 I — 73
491
236
48
775
1,427
459
231
43
733
+ 64
— b^
— 5
— 5
42
28
— 2l8 —
Te same stosunki przedstawiają się w calem W. Księstwie,
z uwzględnieniem nie liczby włości, lecz obszaru, jak następuje:
Wielkość
Obszar
w 1000 hektarów
gospodarstwa
w r. 1882
w r. 1895
4-
1—2 ha . .
2 5 » . •
5— lo „ . .
lO— 20 „ . .
20—50 „ . .
21,0
67,5
133.9
257,1
295-9
23,8
76,7
149.4
285,5
315,6
+ 2,8
+ 9,2
+ 15,5
+ 28,4
4- 19,7
Gospod, mule .
50 — 100 ha .
100 — 200 „ .
775,4
1 11,2
106,8
851,0
1 12,2
105.4
-f 75,6-
+ 1,0
— 1,4
Wiości średnie
200 — 500 ha
500 — 1000 „
1000 i więcej
2 1«,0
404,1
430,5
192,6
217,6
365,4
4153
203.5
- 0,4
-38,7
— 15.2
+ 10,9
Włości iciellcie
1,027,2 1
984,2
— 43,0
Z zestawienia tych cyfr urzędowych wynika, że nie są one
bynajmniej ścisłe. Obszar gospodarstw małych bowiem zwiększył
się, według tej statystyki o 75,6, a włości średnich i wielkich
zmniejszył się tylko o 43,4 tysięcy hektarów. Wynikałoby stąd,
że obszar rolny W. Ks. Poznańskiego w ciągu tych lat 13 zwięk-
szył się o 32,2 tysięcy liektarów, co niebardzo jest prawdopodobne.
Widocznie spis jeden lub drugi, lub też oba, nie są wolne od omy-
łek. Nadto nie uwzględniono w nich wcale lasów i pastwisk, lecz :
tylko ziemię orną i łąki. Statystyka ta daje więc tylko przybliżo-
ny obraz rozwoju stosunków włościańskich w Księstwie.
Jeżeli nawet takie obliczenia urzędowe, uskutecznione za po-
mocą olbrzymiego aparatu administracyjnego, nie są zupełnie ści-
słe, to tem mniej budzą zaufania obliczenia nieurzędowe lub do-
raźne, dotyczące podziału własności ziemskiej między ludność pol-
ską i niemiecką. Stosunek między polską a niemiecką wielką wła-
snością można jeszcze jako tako określić na podstawie wykazu pól-
— 219 —
urzędowego w przytoczonem już wyżej dziele „Handbuch des
Grundbesitzes"; w jaki sposób własność mniejsza i drobna roz-
dziela sią miądzy obie narodowości, o tern istnieją właściwie tylko
domysły, opierające siana ogólnikowem szacowaniu według powia-
tów. Taką wartość tyłko ma też graficzny obraz stosunków, umie-
szczony na str. 212, według mapki, opracowanej przez dr. E. Stump-
fe w jego dziełku „Połenfriige und Ansiedlungskommission", Ber-
lin, 1902. Z wielką pewnością można tylko twierdzić tyle, że eo-
nu j mniej połowa ziemi znajduje sie w rekacłi niemieckicłi.
Próby obliczeń ogółnycli, robione ze strony polskiej, w cyfracli
szczegółowycłi, ale, jak już zaznaczono, nie mającycti pretensyi do
zupełnej ścisłości, dały pod koniec w. XIX wyniki następujące:
Polska wielka własność ziemska wraz
z dobrami kościełnemi 2,409,359 mórg. magd.
Polska drobna własność ziemska . . 2,992,958 „ „
Własność polska ogółem . . 5,402,317 „ „
Niemiecka wielka własność ziemska wraz
z krółewszczyznami i własnością rzą-
dową 4,392,912 „
Niemiecka drobna własność ziemska . . 1,496,479 „ „
Własność niemiecka ogółem . 5,879,391 mórg. magd.
Nie znając dokładnie teraźniejszego stanu posiadania, tem
mniej możemy obliczyć ścisłe, o iłe w czasacti ostatńicti stosunek
przesunął sic na korzyść łub niekorzyść łudności polskiej. Żadnej
wątpliwości nie ułega, że od cłiwiłi przyłączenia tycli ziem do pań-
stwa Pruskiego, polska własność ziemska zmniejszyła się o kilka-
dziesiąt procent. Co do łat ostatnicli zestawiamy kilka obliczeń,
z powyższemi zastrzeżeniami co do ścisłości, dodając, że cyfry
z roku 1880 polegają na obliczeniacti Eugeniusza Bergmanna i Fry-
deryka Neumanna w dziełacti: „Zur Gescłiicłite der Entwickelung
deutsclier, polniscłier und judiscłier Bevolkerung in d. Prov. Posen,
seit 1824" i „Germanisirung oder Połonisirung"; cyfry z r. 1892
zaś na obliczeniach Stefana Komornickiego w dziele „Zabory i ko-
lonizacya niemiecka".
220
Własność ziemska
polska . . . .
niemiecka . . .
polska . . . .
niemiecka . . .
r. 1880 r. 1892 r. 1899
5,379,200 mórg. 4,859,200 mg. 5,402,317 mg.
5,383,200 „ 5,903,200 „ 5,879,391 „
A9SVÓ
50,03^
45,15^
54,84^
47,82^
52,11^
Wynikałoby z tego zestawienia, że do r. 1892 własność pol-
ska zmniejszała się, a w czasacłi ostatnicłi zwiększyła się o parę
procent. Wnioski są jednak o tyle zawodne, że cyfry, dotyczące
ogólnego obszaru W. Księstwa, nie są równe przy pojedyńczycłi
! Grodzisk.
spisacti, jak już zaznaczono powyżej, i w r. 1899 mamy sumę łiek-
tarów znacznie większą, niż w latacłi poprzednicti. Niezależnie od
tego jednak, zwiększenie się własności polskiej w ostatnicłi latacti ii
jest bodaj faktem. Uprawnia do tego przypuszczenia okoliczność, \
że do podobnycłi rezultatów doszły władze pruskie w swo- \
icti obliczeniach, nie mających nic wspólnego z powyższem, nie \
opierających się na ogólnej statystyce, lecz na wykazach włości i
sprzedanych.
Na pierwszy rzut oka trudno to pogodzić z istnieniem komisyi :
kolonizacyjnej, która przy pomocy olbrzymich funduszów wy ku- '
puje w celach germanizacyjnych ziemię z rąk polskich, aby osie-
— 221 —
dlać na niej kolonistów niemieckich. Instytucya ta germanizacyjna
nabyła do końca r. 1 900 w W. Ks. Poznańskiem ogółem 105,328
tiektarów, czyli przeszło 400,000 morgów, w większej części z rąk
polskicli *). Strata wydaje sią olbrzymią. Działalność komisyi
paraliżują jednak skutecznie z jednej strony banki parcelacyjne pol-
skie, z drugiej zaś przedsiebicrczość prywatna, dzięki czemu wiele
ziemi niemieckiej przecłiodzi w race polskie. Banków takicłi jest
w Poznańskiem trzy, a mianowicie: „Bank ziemski" (od r. 1888),
„Bank parcelacyjny" (od r. 1896) i „Spółka rolników parcelacyjna"
(odr. 1894). Żadna z tych instytucyi nie rozporządza wielkiemi
funduszami, największemi jeszcze „Bank ziemski" (pierwotnie 1. 2,
obecnie 4 miliony mk.}. Posiadają one jednak daleko lepszy sy-
stem pracy, obracają umiejętniej swemi kapitałami, a wreszcie
mają więcej nabywców na parcele, niż im potrzeba, gdy komisya
kolonizacyjna, dla braku osadników niemieckich, jest zmuszona do
wielkiego ograniczania swej działalności. Wyniki ich pracy są
pokaźne. Bank ziemski rozparcelował w ciągu swego 13-letniego
istnienia, do r. 1902, ogółem 19,928 hektarów, a Spółka rolników
parcelacyjna, która posiada zaledwie pół miliona marek własnego
majątku, w ciągu 9 lat (1894—1902) 8,712 hektarów. Są to je-
dnak bądź co bądź, w porównaniu z działalnością komisyi koloni-
zacyjnej, obszary niewielkie. Jeżeli, mimo usiłowań germanizacyj-
nych, nie zmniejszył, lecz nawet zwiększył się obszar ziemi, znaj-
dującej się w rękach polskich, pochodzi to głównie stąd, że wło-
ścianie i robotnicy polscy wykupują bardzo wiele ziemi z rąk nie-
mieckich, pierwsi dla powiększenia swych włości, drudzy dla zdo-
bycia skrawka własnej ziemi za pieniądze, zdobyte ciężką pracą —
po części na zachodzie niemieckim. Stosunki można scharaktery-
zować krótko w ten sposób, że chłop poznański nabywa daleko
więcej ziemi, niż traci szlachcic polski. Cyfr dokładnych, dotyczą-
cych tego ruchu, jak już powiedziano, niema. Także władze pru-
skie posiadają takie obliczenia tylko z 4 lat ostatnich (1897—1900).
*) Szczegółowy pogląd na działalność komisyi, która rozciąga swą działal-
ność zarówno na Poznańskie, jak i Prusy Zachodnie i w swoich sprowozdaniach
daje tylko wykazy ogólne, nie zaś według prowincyi, umieścimy przy opisie Prus Za-
chodnich.
One też najpierw zwróciły uwagą na ten rozwój, pomyślny dla
ludności polskiej, a ponieważ stwierdzenie tego faktu jest przyzna-
niem zupełnego niepowodzenia polityki kolonizacyjnej, niema po-
wodu powątpiewać o prawdzie ogłoszonych szczegółów. Rzecz
oczywista, że rząd pruski wołałby poctiwalić się pomyślnemi wy-
nikami swycłi usiłowań, zwłaszcza wtedy, gdy chodziło mu o wy-
znaczenie nowych milionów na polityką kolonizacyjną. Szczegóły
zaś, podane do wiadomości publicznej przez prezesa ministrów,
hr. Bułowa, a opierające sią na obHczeniach władz prowincyonal-
Doiu rrzemysłowy polski w Poznaniu.
nych poznańskich, są takie: W ciągu 4 lat (1897— 1900) Polacy
wykupili w W. Ksiąstwie z rąk niemieckich ogółem 1,910 posia-
dłości ziemskich, obejmujących 32,260 hektarów, Niemcy zaś na-
byli z rąk polskich w tymże czasie 158 wiąkszych włości i gospo-
darstw, obejmujących 16,263 ha. W sumie tej mieszczą sią już
nabytki komisy i kolonizacyjnej. Czysty zysk po stronie polskiej
wynosił zatem w ciągu tych 4 lat 15,997 ha, czyli 62,698 morgów
magdeburskich. Niema zaś powodu przypuszczać, że ruch ten po
stronie polskiej rozpoczął sią dopiero z rokiem 1897. Bardzo jest
prawdopodobne, że także przedtem, chociaż może nie w tej mierze,
— »^ 22^^ —
mimo usiłowań komisyi kolonizacyjnej, zwiąkszała sie mała pol-
ska posiadłość ziemska. Zresztą rdamy dowód na to, że w cią-
gu Iciłkunastu lat ostatnicłi liczba małycłi i średnicłi gospodarstw
polskicłi wzrastała daleko szybciej, niż niemieckicti. Według sta-
tystyki, przytoczonej na str. 217, liczba włości małych, od 1 — 50
łiektarów, wzrosła w W. Księstwie Poznańskiem od r. 1882 — 1895
o 12,064, a obszar tej własności o 75,600 łia. W tym czasie zaś
komisya kolonizacyjna utworzyła gospodarstw wkjskicłi około
1,780*), z którycłi tylko część sprzedano kolonistom niemieckim.
Komisya rentowa w Bydgoszczy zaś utworzyła w Poznańskiem
i Prusacli Zachodnicłi do r. 1895-go włości rentowych 4,952, w tej
liczbie 1,719 polskich, a 3,233 niemieckich. Ile ich było w Poznań-
skiem, nie wiemy dokładnie, w każdym razie większa część, około
I 2,000 niemieckich. Ogółem więc powstało od r. 1886-go w Ksic-
! stwie, za staraniem i przy pomocy władz rządowych 1,780+2,000,
= conajwyżej 3.800 gospodarstw niemieckich. Ponieważ komisya
kolonizacyjna używała bezskutecznie wszelkich sposobów, aby
! przyciągnąć więcej osadników niemieckich, ofiarując im warunki
I bardzo korzystne, więc można przypuszczać, że pomiędzy r. 1886
I a 1895, poza wyliczonymi, nie wielu już Niemców w Księstwie na-
\ było grunt własny. Może tylko jeszcze chodzić o to, ilu okupiło się
I przed r. 1886. Nie mamy powodu przypuszczać, że było ich wię-
cej, niż Polaków; prawdopodobnie nawet było ich mniej. Jeżeli
podzielimy ogólną sumę nowych gospodarstw (12,064) przez liczbę
• lat (13), to przypadnie na 1 rok 928, a na 4 lata (1882 — 6) 3,712
■ gospodarstw. Ogólny rachunek więc przedstawia się tak:
' Liczba gospodarstw zwiększyła się od r. 1882 — 18950 12,064
„ „ ^ V " i882--i886 o — 3,712
„ „ 1886-1895 o 8,352
• Niemieckich utworzono w tym czasie co najwyżej . . 3, 800
[Polskich powstało zatem od r. 1886 — 1895 około . . 4,552
I to obliczenie więc, przeprowadzone jaknajkorzystniej dla
Niemców, doprowadziło do wniosku, że liczba nowych gospo-
■*) w sprawozdaniu z lat 1894 i 189.5 wjMiczono tylko ogólną liczbę osad, bez
wyszczególnienia, ile ich było w Poznańskiem i Prusach Dlatego zupełnie dokładnej
^yf'"y podać nie możemy. W obliczeniu naszem doliczyliśmy z tych lat większą część
osad do Poznańskiego.
— 224 —
darstw polskich zwiększyła sie znaczniej, ni/ niemieckich. Dodać
zaś trzeba, że włościanie i robotnicy połscy wykupują bardzo czę-
sto gospodarstwa i parcele wprost od włościan niemieckich, że wice
i poza tern obliczeniem jeszcze pewien zysk jest po stronie polskiej.
Naprzykład faktem jest, że spolszczyły sic w latach ostatnich czą-
ściowo lub zupełnie, niektóre wsie gospodarskie, do niedawna czy-
sto niemieckie, zarówno na pograniczu Szląska, jak i w nizinie nad-
noteckiej.
Ten rozwój stosunków odpowiada zupełnie scharakteryzowa-
nej powyżej wyższości chłopa polskiego w Poznańskiem nad nie-
mieckim. Jest on naogół lepszym gospodarzem, wiącej przedsie-
bierczy, zdolniejszy, przewyższa go cząsto nawet pilnością
i oszczędnością. Jest to nie w najmniejszej części następstwo gorli-
wej działalności kółek włościańskich, które z jednej strony starają się
o ogólne podniesienie poziomu oświaty u swoich członków, z dru-
giej zaś udzielają im pożytecznych wskazówek w zakresie wszyst-
kich gałęzi gospodarstwa, przyuczają do popierania się wzajem-
nego i zaprowadzania ulepszeń wspólnemi siłami, wreszcie zaś
przyczyniają się do wyrobienia oszczędności i tłumienia niskich in-
styktów, które dawniej oddziaływały bardzo ujemnie na rozwój
włościaństwa. Istnieje ich około 250 z ogólną liczbą 11,000 człon-
ków. Zorganizowanie ich jest nieocenioną zasługą „Patrona",
Maksymiliana Jackowskiego (ryc. str. 216), który przez kilkadzie-
siąt lat z niezłomną energią i bodaj bezprzykładną wytrwałością
wszystek swój czas i swe siły poświęcał na utworzenie sieci tych
pożytecznycłi stowarzyszeń, na systematyczne pouczanie, można
niemal powiedzieć wycliowanie, włościaństwa poznańskiego.
Znaczny rozwój rolnictwa poznańskiego w latach ostatnich
odbił się w sposób bardzo dodatni na stosunkach przemysłowych
kraju. Wraz z zamożnością wzrosły potrzeby szerszych warstw,
ludu, a skutkiem tego nastąpiło, mimo dążności zamiejscowych fa-J
bryk niemieckich do zalania rynków poznańskich swemi wyroba-i
— 225 —
mi znaczne ożywienie się licznych gałęzi przemysłu, a zwłaszcza
rzemiosł. Z drugiej zaś strony powstała wielka liczba zakładów
przemy słowy cli, związanych bezpośrednio z rolnictwem, przera-
biających produkty ziemi z bliższej okolicy lub też przeznaczonych
do zaspakajania potrzeb nowych, wytworzonych przez gospodar-
stwo intensywne rolne. Z pierwszych najważniejszemi są: cukrow-
nie, gorzelnie, browary, krochmalnie, zakłady mleczarskie i fabryki
cykoryi; z drugich: fabryki maszyn rolniczych, gorzelniczych it. p.,
fabryki nawozów sztucznych, cegielnie i przedsiąbierstwa dre-
narskie.
Pod względem gorzelnictwa W. Ks. Poznańskie zajmuje pierw-
sze, pod względem cukrownictwa jedno z ważniejszych miejsc mię-
dzy prowincyami państwa pruskiego. Cukrowni było w Księstwie
w r. 1900-ym ogółem 20, a mianowicie: na Kujawach 6 (Kruświ-
ca, Pakość, Amsee, Tuczno, Szymborze i Wierzchosławice), na
Krajnie 2 (Rudka i Nieżychowo), w innych częściach obw. reg.
Bydgoskiego 2 (Gniezno i Żnin), w obw. reg. Poznańskim 10
(Września, Jarocin, Środa, Zduny, Gostyń, Górka, Wschowa, Koś-
cian, Opalenica i Szamotuły). Z akcyi Niemcy posiadają znaczną
większość. Udział polski określić trudno. Prawdopodobnie nie
wynosi on więcej, niż ^4 sumy ogólnej. Gorzelni istniało w Księ-
stwie w r. 1900 ogółem 485. Z liczby tej okrągło czwarta część
znajduje się w rękach polskich. Daleko już mniejsze od cukrowni
i gorzelni, ale bądź co bądź niepoślednie miejsce zajmują browary,
krochmalnie i zakłady mleczarskie. Liczba browarów zmniejszyła
się cokolwiek. Jest ich ogółem 150. Wielką sławą cieszy się piwo
grodziskie, wyrabiane w 4 browarach w maleńkiej mieścinie Gro-
dzisku (ryc. str. 220). Z browarów tych tylko jeden jest własno-
ścią polskiej spółki akcyjnej. Wogóle z 58 większych browarów,
wyliczonych w ostatniem wydaniu dzieła „Handbuch des Grund-
besitzes", w rękach polskich znajduje się 1 1. Jak rozdziela się
między narodowości reszta browarów w Księstwie, określić nie
umiemy. Zestawienia ogólne urzędowe nie podają bowiem na-
zwiska właścicieli. Zakładów mleczarskich, połączonych z fabry-
kami sera, było w Poznańskiem w r. 1900 — 126. ^ą to, z nielicz-
1 nemi wyjątkami, podobnie jak cukrownie, przedsiębiorstwa akcyj-
i ne, z których obligacyi większą część posiadają Niemcy. To samo
29
— 226 —
dotyczy trzech fabryk cykoryi (w Inowrocławiu, Kościanie i Czem-
pinie). Krochmalni jest w Księstwie 57, z których 12 znajduje się
w rękach polskich.
Znaczenie ważniejszych gałęzi tego przemysłu, opartego na
rolnictwie, charakteryzują cyfry następujące: W roku 1896/7 go-
rzelnie poznańskie przerobiły 410,596 tonn kartofli i 16,360 tonn
zboża. Produkcya spirytusu wynosiła 468,404 hektolitry i była
znacznie większa, niż w którejkolwiek innej prowincyi Królestwa
Pruskiego. Cukrownie zużyły 1,431.529 tonn buraków cukro-
wych na wyrób 185,107 ton cukru surowego. Mniejsze już jest
znaczenie browarów. Zużyły one w r. 1897-ym ogółem 10,579
tonn słodu i 152 tonny surogatów i wyrobiły 632,892 hektolitry
piwa, czyli 34 litry na głowę ludności.
Ogólnej statystyki przemysłowej z r. 1900 nie posiadamy.
Takie spisy ogólne, jednodniowe, bywają urządzane w większych
odstępach czasu, poraź ostatni dnia 14 czerwca r. 1895. 2 tego też
roku przytoczymy cyfry, dotyczące innych ważniejszych gałęzi prze-
mysłu w W. Ks. Poznańskiem, z uwzględnieniem tylko większych
przedsiebierstw, zatrudniających conajmniej 50 ludzi. Korzystamy
przytem z zestawienia w cytowanem już wyżej dziele d-ra J. B.
Marchlewskiego „Stosunki społeczno-ekonomiczne pod panowa-
niem pruskiem".
Zakłady, zatrudniające więcej
niż 50 osób
Liczba
zakładów
Ogólna licz-
ba osób za-
trudnionych
Przedsiebierstwa budowlane
Cegielnie
Cukrownie
Fabryki tytoniu ....
Tartaki
Fabryki krochmalu . . .
Fabryki wyrobów żelaznych
Drukarnie i litografiie . .
Fabryki maszyn rolniczych
109
33
16
14
8
6
6
5
3
10,962
2,913
7,437
1,113
663
627
600
401
416
OO -7
Zakłady, zatrudniające więcej
niż 50 osób
Liczba
zakładów
Młyny
Kopalnie soli
Piece wapienne
Fabryki szkła
Gazownie
Garbarnie
Stolarnie
Browary
Torfiarnie
Kopalnie żwiru
Fabryki cementu
„ wyrobów garncarskicli ,
„ fajansu
„ przetworów ctiemicznycti
„ sztucznycłi nawozów . .
„ lakierów
„ pończocłi
Introligatornie
Fabryki bednarskie
^ koszykarskie ....
Gorzelnie
Fabryki obuwia
„ kapeluszy
„ konfekcyi
Ogólna licz-
ba osób za-
trudnionycti
212
212
246
289
220
133
220
132
171
65
53
54
360
181
212
51
276
78
74
64
71
140
140
134
Jest to oczywiście tylko mała część ogólnej liczby zakładów
przemysłowycłi. Przemysł wielki nie rozwinął się jeszcze bardzo
w W. Księstwie. Większość przedsiebierstw stanowią średnie, za-
trudniające kilkudziesięciu lub kilku tylko ludzi, a najwięcej jest
drobnych, w których pracuje tylko sam właściciel przy pomocy
swej rodziny. Odpowiednio jednak do ogólnego ruchu, objawia-
jącego się wszędzie, także w W. Ks. Poznańskiem liczba przedsie-
bierstw najdrobniejszych zmniejsza się, gdy natomiast wzrasta
liczba średnich i większych, jak dowodzi następujące zestawienie
wyników spisów z lat 1882 i 1895. W W, Księstwie było w prze-
myśle i handlu;
— 228
Zakładów za-
trudniających
ludzi
w roku
1882
w roku
1895
1
2—5
5 — lo
lo 50
50 — 200
200 i więcej
37,675
23,246
897
625
95
17
31,518
25,371
2,203
1,110
205
32
Ogółem
62,555
60,439
Ogólna liczba przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych
zmniejszyła się zatem o przeszło 2,000 w ciągu tych lat 13. Nato-
miast wzrosła liczba zakładów średnich i większych, a równoczcś-
Warta w Poznaniu.
nie i liczba osób zatrudnionych w przemyśle i handlu. Na 1,000 <|
osób zarobkujących było zatrudnionych w przemyśle w r. 1892 — i
168,9, w r. 1895 zaś 186,8. W cyfrach absolutnych zaś stosunek'
przedstawia się tak: w r. 1882 pracowało w zawodach przemysło- ,
wych 104,162, w r. 1895 zaś 131,051 ludzi. (Cyfry, dotyczące han-:;
dlu, znajdzie czytelnik poniżej). Ta ogólna liczba 131,052 osób,]
zarabiających na utrzymanie w przemyśle, rozdzielała się na poje- j
dyńcze zawody w sposób następujący: '
229 —
Wyrób odzieży, obuwia, pranie i t. p. . . .
Budownictwo
Wyrób środków spożywczych
Wyroby metalowe oprócz maszyn ....
„ drzewne
Kamieniołomy, huty szklane, cegielnie, garn-
carnie i t. d
Wyrób maszyn
W^yroby skórzane
Tkactwo i przedzielnictwo ......
Drukarstwo i litografia
Przemysł chemiczny
Górnictwo, hutnictwo i dobywanie torfu .
Wyrób papieru i introligatorstwo ....
Wyrób oleju, mydlą, smoły, gazu i t. d. . .
Przemysł artystyczny i sztuka
Bez określonego zawodu
Osób za-
Na 1,000
trudnio-
zarobku-
nych
jących
33,200
47,3
31,752
45,3
20,578
29,3
12,692
18,1
10,805
15,4
7,689
11,0
6,196
8,8
2,466
3,5
1,474
2,1
1,095
1,6
901
1,3
816
1,2
579
0,8
318
0,4
98
0,1
393
0,6
Ogółem pracowało w przemyśle osób
131,051 I 186,8
Cyfry, dotyczące handlu i komunikacyi, są daleko mniejsze,
jakkolwiek rozwój tych gałęzi zarobkowania jest szybszy. Miano-
wicie zaś było;
wr. 1882 wr. 1895
Pracujących w handlu i komunikacyi , . . 34,197 45,209
Na 1,000 osób zarobkujących 54,5 64,4
Podział na pojedyncze zawody przedstawia sic jak następuje:
Handel towarami i bankierstwo
Komunikacya
Hotele, oberże i t. d
Ubezpieczenia
Osób zatru-
dnionych
21,641
12,420
10,852
296
Na 1 ,000 za-
robkujących
30,8
17,7
15,5
0,4
Zwróciliśmy już uwagę na wielką zależność handlu i przemy-
słu od stosunków komunikacyjnych i stwierdziliśmy, że pod tym
— 230 —
względem W. Ks. Poznańskie nie należy do krajów uprzywilejo-
wanych. Jest ono prawie zupełnie odcięte od związków ze wscho-
dem. Z wielkich dróg handlowych prowadzi przez nie tylko je-
dna: Wisła — Brda — Noteć, ale i ta droga dotyka tylko jego kra-
wędzi północnej, niema wygodnego połączenia z wnętrzem kraju,
a zwłaszcza z drugą drogą wodną, Wartą, i dlatego nie przyczynia
się szczególnie do ożywienia ruchu, bo handel na niej jest prze-
ważnie tranzitowy. Z drugiej zaś strony W. Księstwo niema połą-
czenia naturalnego z najbliższym krajem, produkującym węgiel
Bydgoszcz. Nad portem.
i Żelazo. Skutkiem tego dowóz tych materyałów, na których opiera
się głównie przemysł dzisiejszy, odbywa się koleją żelazną, a tran-
sport ten jest tak drogi, że np. przy węglu wynosi więcej, niż jego
cena na miejscu. W takich warunkach, pomimo względnej tanio-
ści robotnika, Poznańskie nie może w wielkim przemyśle współ-
zawodniczyć z krajami, które posiadają własne materyały surowe
albo mogą przynajmniej sprowadzać je tanią drogą wodną. Mógł
tam rozwinąć się tylko przemysł, polegający na przerabianiu pro-
duktów miejscowych, t. j. rolniczych, i obliczony na zaspokojenie
potrzeb bliższej okolicy. Próby zakładania wielkich fabryk, obliczę-
— 231 —
nych także na wywóz, jak np. fabryka maszyn rolniczych H. Ce-
gielskiego (obecnie własność polskiej spółki akcyjnej) dowiodły, że
takie przedsiębiorstwa nie mają tam warunków rozwoju. Koszta
produkcyi są nie mniejsze, niż na zacłiodzie, a możność zbytu bar-
dzo ograniczona. Na zachodzie i w środkowych częściach Niemiec
nikt nie kupi wyrobów poznańskich, bo miejscowe są tańsze —
o cenc transportu, a skutkiem ogromnej specyalizacyi, niekiedy
i lepiej wykończone. Na wschodzie zaś wielkie fabryki zachodu,
na jakie Poznańskie wcale zdobyć sic nie może, są wiącej znane,
dzięki reklamie, odpowiadającej ogromowi tych przedsiebierstw,
i budzą wiącej zaufania. Wreszcie zaś w W. Księstwie samem po-
pyt na wyroby miejscowe jest znacznie ograniczony przez to, że
Niemcy zaspakajają chętnie swoje potrzeby poza granicami kraju,
sprowadzają wprost z Berlina, Lipska, Hamburga i t. d. tysiączne
przedmioty, nie tylko maszyny, lecz także meble, artykuły spożyw-
cze, cygara, bieliznę, konfekcyę damską i t. d., a tem samem od-
bierają przemysłowi miejscowemu możność większego rozwoju.
Władze i urzędnicy czynią to dlatego, że wyroby te są na zacho-
dzie, w wielkich centrach fabrycznych tańsze, a transport nie wiele
ich kosztuje; osoby prywatne z przekonania, że wyroby tamtejsze
są lepsze od miejscowych.
Kraj, który nie posiada wielkiego przemysłu, ani też, skutkiem
zamknięcia z jednej strony, niema charakteru kraju przejściowego,
nie może oczywiście posiadać także wielkiego handlu. Tak też ruch
handlowy W. Księstwa ogranicza się wywozem niezbyt licznych
produktów i wyrobów miejscowych na zachód i dowozem arty-
kułów, przeznaczonych wyłącznie na zaspokajanie potrzeb miej-
scowych. Głównemi przedmiotami wywozu są: zboże, spirytus
i cukier surowy; na dowóz składają się: węgiel, metale, kamienie,
drzewo, wielkie maszyny, artykuły żelazne do codziennego użyt-
ku, wino, piwo, cygara, delikatesy, towary kolonialne, wyroby luk-
susowe, materyały wełniane, płótno, jedwabie, skóry, wyroby pa-
pierowe, konfekcya damska, szkła, wyroby drzewne. Dla tego ru-
chu handlowego kraju wystarczają zupełnie środki komunikacyjne:
drogi wodne. Warta, Noteć, Kanał Bydgoski, Brda, Obra i Prosną,
oraz dość gęsta sieć kolei żelaznych. Wodą bywają spławiane
tylko materyały surowe, artykuły ciężkie, wielkie, nie ulegające
[OO
zepsuciu, a więc niemal cały wywóz z Poznańskiego: zboże, cu-
kier i spirytus, a z dowozu metale, drzewo, kamienie, nawozy
sztuczne, nafta. Z innych artykułów dowozu, większa czqść bywa
sprowadzana koleją żelazną. Z obu główny cłi dróg wodnych, wiek-
B|^^'^; Itil
I
^Sr'j^^E-. ■ ■'
^^^^^HpHj^^^^^
|j|ljjjjj^[^j^j|^jg|^-^:„.. ,>...j|>-^jW^^^^^J
HP
Brda w m. Bydgoszczy.
sze znaczenie dla Księstwa ma oczywiście Warta, jak wynika z po-
niższej statystyki ruchu:
Kanałem Bydgoskim spławiono:
Ku Noteci
Ku Wiśle
W roku
Towarów
oprócz drzewa
Drzewa
w tratwach
Towarów
oprócz drzewa
Drzewa
w tratwach
1891
1895
1899
45,500 tonn
60,600 „
115,000 „
302,400 tonn
343,900 „
373,100 „
16,000 tonn
15,200 „
80,500 ,;
1 ,000 tonn
4,200 „
4,500 „
Wartą spławiono:
Do Kistrzynia (w dół)
Z Kistrzynia (w górę)
W roku
Towarów
bez drzewa
Drzewa
w tratwach
Towarów
bez drzewa
Drzewa
w tratwach
1891
1895
1899
234,400 tonn
285,900 „
469,800 „
223,100 tonn
148,900 „
225,200 „
90,400 tonn
105,000 „
149,800 „
—
— 233 —
Drzewo, spławiane Wartą i Notecią, pochodzi z Królestwd
Polskiego, na Noteci w cząści także z Galicyi. W innych transpor-
tach na kanale Bydgoskim, zarówno w kierunku ku Noteci, jak
i ku Wiśle, mieści się z jednej strony wywóz z Księstwa, z drugiej
zaś artykuły tranzitowe. Na Warcie natomiast artykułem tranzi-
towym jest prawie wyłącznie tylko drzewo, pochodzące z Króle-
stwa Polskiego. Wszystkie inne towary albo pochodzą z Księstwa,
albo są przeznaczone na zaspokojenie potrzeb ludności. W ruchu
handlowym na Warcie bierze bardzo wybitny udział miasto Po-
znań. Mianowicie zaś wynosił:
Wywóz z Poznania Dowóz do Poznania
wr. 1895 69,575 tonn 43.073 tonn
w r. 1900 146,278 „ 72,540 „
Ruch na innych rzekach W. Księstwa, Brdzie powyżej Byd-
goszczy, Głdzie, Prośnie i Obrze jest niewielki. Dodać trzeba, że
także Noteć w swym biegu górnym, powyżej kanału Bydgoskiego,
posiada jako arterya komunikacyjna niezbyt wielkie znaczenie. Na
przestrzeni od Kruświcy do Nakła mogą bowiem kursować tylko
statki o małej pojemności.
Ogółem więc komunikacya wodna w Księstwie jest wcale nie-
dostateczna; natomiast nie można tego powiedzieć o komunikacyi
kolejowej. Sieć kolei żelaznych w Poznańskiem jest rozgałęziona,
długość ogólna toru, w stosunku do obszaru, niewiele mniejsza,
a w stosunku do ludności, większa, niż przeciętnie w Prusach. W r.
1900 linie kolejowe o torze normalnym obejmowały 2,069 kilome-
trów. Na 1,000 kilometrów kwadratowych przypadało: w Po-
znańskiem 71,4, w Królestwie Pruskiem 84,5; na 100,000 mieszkań-
ców: w Poznańskiem 177,9, w Prusach 87,5 kilometrów toru. Wiel-
ka ta różnica tłómaczy się tem, że W. Księstwo jest stosunkowo
słabo zaludnione. Punktem środkowym całego ruchu kolejowego
jest oczywiście Poznań. Stąd rozchodzą się najważniejsze linie na
wszystkie strony: przez Zbąszyń do Berlina, Drezna i Lipska; przez
Krzyż do Berlina i Szczecina, przez Gniezno-Inowrocław do Byd-
goszczy i Torunia, a stąd z jednej strony do Gdańska, z drugiej do
Królewca; przez Leszno do Inowrocławia, przez Jarocin-Kluczbork
do szląskiego zagłębia węglowego. Nadto istnieje bardzo ważna
— 234 —
linia, łącząca Bydgoszcz z jednej strony z Toruniem, z drugiej przez
Piłe-Krzyż-Kistrzyń z Berlinem. Połączenie miedzy temi głównemi
torami i miejscowościami, położonemi na uboczu, tworzą liczne
tory drugo- i trzecio-rzedne. Miejscami istnieją też kolejki wązko-
torowe, znajdujące się w posiadaniu osób prywatnycłi. Z linii
drugo i trzeciorzędnych znaczna cześć jest zbudowana i utrzymy-
wana przez powiaty. Z linii w^ymienionych, największe znaczenie
dla ruchu osobowego mają: z Poznania do Berlina, Torunia i Byd-
goszczy, z Torunia i Bydgoszczy przez Krzyż do Berlina, i z Po-
znania przez Leszno do Wrocławia. Na tych samych liniach też,
oraz poznańsko-kluczborskiej, odbywa się największy ruch towa-
rowy. Torem kluczborskim odbywa się przeważnie dowóz węg!a
z zagłębia szląskiego do W. Księstwa. Dowóz ten wynosił w r.
1895-ym 1,064,006, a w r. 1900-ym 1,475,400 tonn. Dla wywozu
z Poznańskiego najważniejsza jest linia, łącząca W. Księstwo przez
Bydgoszcz z Gdańskiem. Drogą tą wywieziono w r. 1900 620,935
podwójnych centnarów, przeważnie zboża. Dowóz z Gdańska
zaś wynosił w tymże roku 119,000 podw. centnarów (po 100 kilo-
gramów).
Jak już zaznaczono, w przemyśle i handlu poznańskim posia-
dają dotąd znaczną przewagę Niemcy (i Żydzi), pomimo że sto-
sunki w latach ostatnich zmieniły się już znacznie na ich nieko-
rzyść. Widzieliśmy wyżej, że w rękach ich znajduje się conaj-
mniej czwarta część przedsiebierstw przemysłowych, opartych na
rolnictwie. Nie lepiej przedstawiają się stosunki w innych gałę-
ziach wielkiego przemysłu. Z 514 cegielni polskich było w roku
1900-ym 1 14, z wielkich młynów parowych i wodnych (największe
rządowe w Bydgoszczy) w rękach polskich znajdują się tylko 2,
z kilku większych fabryk żelaza 1, z fabryk wyrobów chemicznych
i nawozów sztucznych 1, i t. d. Słowem, nie dopuścimy się prze-
sady, twierdząc, że wielki przemysł jest opanowany przez Niem-
ców, handel na wielką skalę przez Żydów. Natomiast Polacy zdo-
byli w czasach ostatnich przewagę w przemyśle i handlu średnim
i drobnym, które dawniej (oprócz rzemiosł) były także niejako mo-
— 235 —
nopolem nicmiccko-żydowskim. Zarówno po miastach, jak i po
wsiach mnożą się przedsiebierstwa polskie i rozwijają się tak po-
myślnie, że Niemcy nie wytrzymują współzawodnictwa, i miasta
nabierają coraz więcej wyglądu polskiego. Rzadziej zdarza się,
że przedsiebiercy polscy wytwarzają niebezpieczną konkurencyę
wielkim zakładom handlowym niemieckim i żydowskim. I takich
jednak wypadków możnaby wyliczyć kilka, zwłaszcza w samym
Poznaniu. Wyłącznym monopolem Żydów pozostał z dawien da-
wna handel drzewem i zbożem; pierwszy jednak utracił już swe
Poznań. Katusz i Stary Rjnek.
dawne ogromne znaczenie, skutkiem wytrzebienia lasów. Lasy,
istniejące obecnie, wystarczają tylko na zaspokojenie potrzeb kra-
wych.
Na szybki rozwój polskiego przemysłu i handlu składa się
długi szereg przyczyn, z których kilka już wymieniliśmy. A więc:
stosunki polityczne, które zmuszają generacyę młodą do szukania
zarobku w zawodach niezależnych; działalność komisyi koloniza-
cyjnej, skutkiem której spływają do miast kapitały, pozostałe wła-
— 236 —
ścicielom polskim po utracie ziemi; napływ żywiołów nowycłi
i przedsiebierjzycti, włościaństwa i szlaclity, do miast; ogólne pod-
niecenie umysłów, sprzyjające wytężeniu wszystkicłi sił w walce
konkurencyjnej z Niemcami; coraz powszecłiniejsze zwracanie sią
publiczności polskiej do łiandlów i zakładów przemysłowycli pol-
skicłi; wreszcie, bardzo widoczne osłabnięcie moralne żywiołu nie-
mieckiego, właśnie skutkiem szczególnej protekcyi władz miejsco-
wycłi i centralnych, oraz wychodźstwo Żydów. Dodać do tego
jeszcze należy świetną organizacyą finansową ludności polskiej,
dzięki której ubogie w gruncie rzeczy społeczeństwo zdobywa sie
na kapitały, względnie kredyt wygodni a tani, bez którego ani po-
wstający handel, ani też przemysł ostać by się nie mógł. Organi-
zacyą tą jest Związek polskich spółek zarobkowych i kas oszczęd-
ności, który za pomocą banku centralnego (Bank Związku spółek
zarobkowych w Poznaniu) reguluje dopływ i odpływ kapitałów
w pojedynczych częściach kraju, pozwala pojedynczym spółkom
na śmiałe obracanie powierzonemi funduszami (są to przeważnie
depozyty), dając im gwarancyę pomocy w razie nagłej potrzebie,
wreszcie zaś przez zręczne wyzyskiwanie swego kredytu w Banku
Państwa, przyczynia się do wytworzenia bardzo dogodnych wa-
runków kredytu dla przemysłowców i kupców polskich. Spółek,
należących do Związku, było pod koniec r. 1901: w Poznańskiem
102, w Poznańskiem i Prusach Zachodnich 134 z 57,266 członkami.
Posiadały one kapitału własnego (udziałów) 8,275,867, kapitałów
rezerwowych 3,243,324, depozytów okrągło 60 milionów marek.
W portfelu znajdowało się weksU na sumę 48,451,192 mk. Dla
scharakteryzowania działalności spółek, przytoczymy szczegół, że
największa z nich, „Bank Przemysłowców w Poznaniu", posiada
przy bilansie 6 milionowym obrót roczny przeszło 20 milionów
marek. Zorganizowanie tych banków i kas jest zasługą „Patrona"
ks. Piotra Wawrzyniaka, obecnie proboszcza w Mogilnie, który,
może niekiedy zbyt despotycznie, ale za to z wielką świadomością
celu i umiejętnością oryentowania się w stosunkach finansowych
i trudnościach prawnych, bezinteresownie nadaje od lat wielu kie-
runek ogólny tym pożytecznym instytucyom, dozoruje je i broni
przed powtarzaj ącemi się coraz więcej zamachami władzy germa-
nizacyjnej. Jeżeli ten nasz pogląd na stosunki materyalne i zarób-
— 237 —
kowe ludności polskiej w W. Ks. Poznańskiem wypadł, chociaż nie
bardzo dodatnio, ale też nie rozpaczliwie, mogliśmy stwierdzić zna-
czny postęp w czasach ostatnich i istnieją widoki na dalszy rozwój
w przyszłości, to głównie dzięki temu, że znaleźli się tam ludzie,
którzy z jasno określonym celem przed oczyma, niezrażeni żadnemi
przeciwieństwami, mimo surowej a niesprawiedliwej często krytyki
swej działalności, nie zbaczając ani na chwilę z wytkniętej drogi,
pracowali przez całe swe życie niestrudzenie i bezinteresownie nad
zrealizowaniem swoich idei i szukali zapłaty jedynie w zadowole-
niu, że trudy ich nie były bezowocne. Rozwój włościaństwa pol-
skiego w Poznańskiem jest dziełem Maksymiliana Jackowskiego;
jedną z najważniejszych podstaw handlu polskiego stworzył ks.
Piotr Wawrzyniak, a zasług ich nie zmniejsza ta okoliczność, że
każdy z nich znalazł chętnych i pracowitych pomocników w swej
pożytecznej działalności obywatelskiej.
0t(S
■-f
ry o-
STOSUNKI KOŚCIELNE, SZKOLNICTWO, OŚWIATA,
INSTYTUCYE SPOŁECZNE, PRASA.
ielkie Ks. Poznańskie stanowi pod względem administracyj-
no-kościeinym całość odrębną, pod nazwą archidyecezyi
gnieźnieńskiej i poznańskiej. Arcy biskupstwo to jest nowotworem.
Powstało w początkach wieku XIX, w następstwie zmian polity-
cznych, z części b. dyecezyi poznańskiej, części archidyecezyi gnie-
źnieńskiej i 2 b. dekanatów dyecezyi wrocławskiej. Granice ar-
chidyecezyi jednak nie zgadzają się zupełnie z granicami W. Księ-
stwa. Mianowicie zaś nie należy do niej kilka parafii w północ-
nej części powiatu bydgoskiego, a natomiast wchodzi w jej skład
— 238 —
dekanat wałecki, który był niegdyś cząścią województwa i biskup-
stwa poznańskiego. Nowa ta organizacya została zatwierdzona
przez Stolicą Apostolską w r. 1821 bulłą papieską „De salute ani-
marum."
Na czełe tej prowincyi kościelnej stoi arcybiskup z stałą sie-
dzibą w Poznaniu, a drugą rezydencyą w Gnieźnie. Arcybiskup
teraźniejszy, Floryan Stablewski, zasiada na stolicy Ś-tego Wojcie-
cha od r. 1891. Wstąpił na nią po śmierci arcybiskupa niemiec-
kiego Dindera, w okresie
rządów gen. Caprivi'ego,
j ako na j wy bitnie j szy wśród
księży polskich przedsta-
wiciel stronnictwa, szuka-
jącego porozumienia z rzą-
dem, w ówczesnem Kole
Polskiem w Berlinie. Kon-
systorz arcybiskupi znaj-
duje się w Poznaniu i skła-
da sie z 1 prałata, 4 kano-
ników i kilku urzędników.
Archidyecezya dzieli
się na 2 dyecezye, gnie-
źnieńską i poznańską, z któ-
rej każda posiada sufraga-
na, biskupa in partibus in-
lidelium. Biskupem po-
znańskim jest obecnie ener-
giczny, uczony ks. Edward
Likowski , gnieźnieńskim
ks. Andrzejewicz. Kapitu-
ły gnieźnieńska i poznańska są niezależne od siebie. Mają one pra-
wo mianowania kandydatów na arcybiskupa. Wybór jednego z po-
leconych kandydatów przysługuje Stolicy Apostolskiej, która porozu-
miewa się z rządem pruskim. Kapitułę poznańską tworzy 2 infułatów
i 8 kanoników, gnieźnieńską 1 infułat i 6 kanoników. W Poznaniu
istnieje pod kierownictwem ogólnym biskupa sufragana seminaryum
duchowne teoretyczne z kursem 3-letnim, w Gnieźnie pod kierowni-
Ks. Floryan Stablewski.
Aivyliskup gnieźnieński i poznański.
239 —
ctwem tamtejszego sufragana, praktyczne, z kursem i -rocznym. Dye-
cezya poznańska składa się z 24, gnieźnieńska 15 dekanatów. Przy-
taczamy ich nazwy. W dyec. poznańskiej : Borek, Buk, Czarnków, Gro-
dzisk, Jutrosin, Kąpno, Kościan, Kostrzyn, Koźmin, Krobia, Leszno,
Lwówek, Miłosław, Nowe Miasto, Oborniki, Ostrzeszów, Poznań,
Śmigiel, Śrem, Środa, Wałcz, Wschowa, Zbąszyń. W dyec. gnie-
źnieńskiej: Bydgoszcz, Gniewkowo, Gniezno, Inowrocław, Kcynia,
Krotoszyn, Kruświca, Łekno, Nakło, Ołobok, Płeszew, Powidz,
Rogowo, Trzemeszno ,
Żnin. Jak widać z tych
nazw miejscowości, po-
dział na dyecezye jest
zupełnie inny, niż na ob-
wody regencyjne.
Skutkiem historycz-
nego zatargu miedzy
państwem a kościołem,
pod rządami księcia Bi-
smarcka, arcybiskup po-
znański— jak zresztą i in-
ni— utracił cześć swych
prerogatyw na korzyść
rządu. Mianowicie zaś
nie od niego wyłącznie
juz zależy mianowanie
kanoników i obsadzanie
probostw. (Inne zmiany,
może więcej uciążliwe
dla arcybiskupa, lecz
mniej widoczne na zewnątrz i nie oddziaływające tak silnie na
układanie się stosunków, pomijamy). Po długiej walce zawarto
ugodę tej treści, że prawo mianowania kanoników przysługuje
w jednym miesiącu arcybiskupowi, w drugim zaś rządowi, w po-
rozumieniu z arcybiskupem; probostwa zaś podzielono na rządowe
i arcybiskupie. Na rządowych arcybiskupowi nie wolno ustano-
wić proboszcza bez zezwolenia rządu. Skutkiem tej ugody rząd
przeprowadza niekiedy nominacyę kanoników narodowości nie-
Ks. biskup E'1waid Likowski.
Prezes Tow. Trzyjaciół Nauk w Poznaniu.
— 240
mieckiej. Natomiast scharakteryzowany wyżej podział probostw
w praktyce niema wielkiego znaczenia. Arcybiskup bowiem może
umieścić na wszystkich probostwach książy, którym władze pań-
stwowe odmawiają zatwierdzenia, z tytułem i prawami administra-
tora lub komendarza. Różnica jest tylko ta, że proboszcza nie mo-
żna usunąć wbrew jego woli z probostwa bez procesu kanonicznego,
administratora zaś lub komendarza arcybiskup może usunąć każdej
chwili. W praktyce jednak zdarza sią to tylko wyjątkowo.
Odpowiednio do narodowości ludu katolickiego, wśród księży
poznańskich Polacy stanowią ogromną większość. Niemieckich,
t. j. prawdziwych Niemców, jest tylko kilkunastu, w parafiach nie-
miecko-katolickich. W parafiach polskich, księża pochodzenia nie-
mieckiego polszczą się mniej lub więcej, najczęściej zupełnie. Ta-
ki sam objaw widzimy
w kapitułach katedral-
nych . Kanonicy nie-
mieccy, nie mianowani
samodzielnie przez ar-
cybiskupa, lecz w poro-
zumieniu z rządem, albo
przyjmują narodowość
polską, albo też są pod
względem narodowym
bezbarwni. Jest to nieu-
niknionem następstwem
tego, że kościół katolicki
w Poznańskiem jest bądź co bądź polski. Stąd też pochodzi, że
arcybiskup Dinder (poprzednik Stablewskiego), Niemiec, przysłany
umyślnie z Królewca, z zamiarami germanizacyjnemi, początkowo
pozwalał zastępować się wszechstronnie biskupowi Likowskiemu,
a po pewnym czasie, gdy rozejrzał się w stosunkach i zżył się z du-
chowieństwem, nie różnił się językiem, zapatrywaniami i polityką
wcale od arcybiskupów Polaków, a nawet okazywał wielkie nie-
zadowolenie, gdy księża, chcący mu się przypodobać, chcieli prze-
mawiać do niego po niemiecku. Mniej podejrzany o dążności an-
typaństwowa, arcyb. Dinder występował nawet wiele energiczniej
i skuteczniej od swego polskiego następcy, przeciw dążnościom
Nowy kościół N. P. Maryi w Inowrocławiu.
— 241 —
^ermanizacyjnym w kościele. Za jego czasów jeszcze wszędzie,
^dzie tylko lud polski stanowił znaczną większość, nabożeństwa
odbywały się wyłącznie w języku polskim. Dopiero pod rządami
:łiorowitego i mało energicznego arcyb. Stablewskiego, przepro-
A^adzono w parafiacti, w których mieszka maleńka tylko liczba
Niemców katolików, raz na dwa tygodnie lub co tydzień nabożeń-
itwa i kazania niemieckie po lub przed polskiemi. Wprawdzie
nacisk ze strony tych rozproszonych Niemców katolików, nasy-
anych do Księstwa w celach germanizacyjnych, a z nielicznemi
A^yjątkami zupełnie obojętnych pod względem religijnym, jest obec-
ne daleko większy, niż dawniej. Od wcale niedawna też dopiero
yychodzą z seminaryów poznańskiego i gnieźnieńskiego młodzi
isięża pochodzenia niemieckiego, którzy uważają się za Niemców
są przejęci dążnościami germanizacyjnemi. Liczba ich nie jest
ednak wielka, jak wogóle niewielu tylko Niemców katolików po-
.więca się stanowi duchownemu.
Pod względem materyalnym księża poznańscy są na ogół do-
)rze uposażeni. Według przepisów ustawy, ksiądz w pięć lat po
)trzymaniu święceń ma prawo do co najmniej 800 talarów (2,400
narek) dochodu rocznego. W ogromnej większości wypadków
lochód ten jest daleko większy. Po 5 latach prawie każdy ksiądz
)Osiada już probostwo (jako proboszcz lub komendarz), do którego
ą przywiązane zazwyczaj znaczny obszar ziemi i procenty od ka-
utałów kościelnych (legatów itd.), oprócz akcydensów. Probostw,
^tóreby nie dawały 800 talarów, jest tylko kilka; dochód przeciętny
nożna obliczyć na 5 — 6,000 marek, a jest kilkadziesiąt takich, które
łają 10 — 12, a nawet 20 tysięcy marek dochodu rocznego. Do-
hody wikaryuszów są oczywiście mniejsze, od 1,200 — 3,000 mk.
siektóre wikaryaty jednak przynoszą więcej niż średnie probostwa.
'nacznie gorzej od proboszczów są na ogół uposażeni kanonicy
atedralni. Pobierają oni 800 talarów pensyi i mszalne, które wy-
osi mniej więcej drugie lub też dwa razy tyle. Dobra kapitulne,
tóre niegdyś obejmowały kilkadziesiąt włości w każdej dye-
ezyi, zostały w r. 1796 skonfiskowane przez rząd, który osta-
^cznie w, r. 1821, zobowiązał się do wypłacania od nich procen-
Jw w sumie ogólnej — 14,441 talarów. Arcybiskup pobiera nadto
i(),ooo marek pensyi rocznej.
31
I
— 242 —
Statystyka obu dyecezyi z r. 1902 wykazuje: 546 kościołów;
parafialnych, 134 filialnych, 148 kaplic, 43 altaryi; księży było 771,*
kleryków 114, zakonnic 395, wiernych 1,311,568.
Ogólne stosunki wyznaniowe w Poznańskiem scharakteryzo-
waliśmy już w rozdziale o ludności. Do wielkiej liczby rycin naj
ważniejszych kościołów w Księstwie, które umieściliśmy już w ciągi
tego opisu, dodajemy tylko jeszcze jedną — wielkiego kościoła roi
mańskiego w Inowrocławiu (ryc. str. 240), który, niezupełnie słusz
nie, uchodzi za najwspanialszą i najpiękniejszą z świątyń nowycl
w Poznańskiem. ,,
Ogromna większość ewangelików w W. Księstwie należy df
kościoła zreformowanego, utworzonego pod rządami króla Fryde
Poznań. Biblioteka Raczyńskich.
ryka Wilhelma IV, przez połączenie wyznania luterańskiego z ki
wińskiem. Luteranów jest w W. Księstwie, jak wogóle w Pr
sach, niewielu, kalwinów jeszcze mniej. Z wyznań innych, najwi
cej rozpowszechniony jest anababtyzm, posiadający zwolennik^
zwłaszcza wśród kolonistów niemieckich. Organizacya koście
zreformowanego opiera się na stosunkach hierarchicznych katol
kich, z zastosowaniem do organizacyi państwowej. W Pozno
skiem na czele kościoła ewangelickiego stoi generalny superinte
dent, któremu podlegają superintendenci, posiadający mniej więc I
— 243
ttaki sam zakres władzy, jak w kościele katolickim dziekani, z tą je-
dnak różnicą, że okręgi, powierzone ich pieczy i nadzorowi, są
iznacznie większe. Najniższy szczebel samorządu kościelnego zaj-
"muje, jak w kościele katolickim proboszcz, tak w ewangelickim pa-
stor. Językiem kościelnym jest oczywiście niemiecki. W powiatach
południowo-wschodnich, w których mieszka znaczna liczba prote-
stantów Polaków, w kościołach odbywają się nabożeństwa po pol-
aku i po niemiecku. W początkach wieku XIX istniała w Księstwie
znaczna liczba kościołów protestanckich, w których odbywały
się tylko nabożeństwa polskie.
Obecnie jest ich tylko kilka. Pa-
istorzy dla ludności polskiej pro-
:estanckiej w Poznańskiem
jiształcą się w uniwersytecie
królewieckim, który dostarcza
:akże duchowieństwa Mazurom
Wschodnio-pruskim.
Żydzi poznańscy posiadają
liemal we wszystkich miastach
synagogi lub domy modlitw,
lie odznaczające się ani archi-
iekturą, ani urządzeniem we-
vvnętrznem. Językiem liturgi-
:znym jest hebrajski, urzędo-
iA^ym i potocznym niemiecki.
. i^Largonu żydzi poznańscy nie
jżywają wcale.
Szkolnictwo w Poznań-
kiem, jak wogóle w Prusach
! ces. Niemieckiem, opiera się na zasadzie przymusowego naucza-
na. Każde dziecko, z wyjątkiem głuchoniemych i ślepych, jest
obowiązane do uczęszczania do szkoły ludowej od 7 (względnie 8)
lo skończonego 14 roku życia, o ile nie pobiera nauki w zakładzie
yyższym, prywatnym, lub u nauczyciela domowego. Według no-
.^ej interpretacyi ustawy, od obowiązku uczęszczania do szkoły lu-
dowej nie zwalnia pobyt w zagranicznym zakładzie naukowym,
^owe to tłómaczenie przepisów szkolnych bywa stosowane tylko
Hr. Seweryn Mielżyński.
Ze zbiorów Tow. Przyj. Nauk w Poznaniu.
244 —
do dzieci polskich. Wykład w szkołach ludowych jest, od czasów
bismarckowskich, wyłącznie niemiecki. Dawniej używano w szko-
łach, w których uczyły sią dzieci polskie, JQzyka polskiego. Obecnie
jest to zabronione surowo, nawet wobec dzieci małych, które do-
piero rozpoczęły naukę, nie umieją jeszcze ani czytać, ani pisać,
i nie rozumieją nic po niemiecku. Dosłowne trzymanie się tego
przepisu jest jednak oczywiście niemożliwe. Nauka języka pol-
skiego w szkołach ludowych jest zniesiona zupełnie. Tylko w nauce
religii językiem wykładowym jest język polski, ale tylko dla tych
dzieci, które nie uczyły się już
w innej szkole religii po nie-
miecku. W szkołach polskich
ewangelickich przepisy ogólne,
dotyczące języka polskiego, nie
obowiązują, a przynajmniej
nie bywają wykonywane.
Prywatnie udzielać nau-
ki bez wyraźnego zezwolenia
władz nikomu nie wolno, pod
grozą kary pieniężnej, a w da-
nych okolicznościach i więzien-
nej. Zakaz ten nie dotyczy je-
dnak oczywiście rodziców, któ-
rzy też korzystają dość po-
wszechnie z przysługującego
sobie prawa i uczą dzieci swe
czytać i pisać po polsku. Nie
małe znaczenie pod tym wzglę-
dem ma też kościelna nauka religii. Jest ona zupełnie niezależną
od władz szkolnych i odbywa się przy pomocy podręczników pol-
skich. Uczyć w kościele języka polskiego niewolno, ale ksiądz,
przygotowujący dzieci do spowiedzi, ma prawo i musi wymagać,
aby mogły korzystać z swoich podręczników polskich, a w ten spo-
sób nauka kościelna religii staje się pośrednio szkołą języka pol-
skiego. Znajomość języka, którą nabywają dzieci w sposób tu
określony, jest naturalnie na ogół niedostateczną. Mianowicie zaś
mała tylko część młodzieży umie pisać poprawnie. Większość,
August Cieszkowski.
Ze zbioru Tow. Przyj. Nauk w Poznaniu.
— 245 —
a przynajmniej bardzo znaczna cząść, nie tylko miesza głoski łaciń-
skie (antikwa) z niemieckiemi (frakturą), ale używa też form nie-
mieckicti na określenie dźwięków polskich, pisze więc często scli
zamiast sz, en zamiast ^ i t. d.
Nie jest to jednak jedyny skutek nowego systemu, zaprowa-
dzonego w szkołacłi poznańskicli. Cierpi na nim ogólne wykształ-
cenie dzieci. Program szkół ludowycłi w Prusacłi jest dość
obszerny, obejmuje, oprócz czytania i pisania: w racłiunkacli trzy
działania, ułamki zwyczajne
i dziesiętne, w geografii opis
własnej prowincyi, Prus i ces.
Niemieckiego, dość szczegóło-
wy pogląd na stosunki geogra-
ficzne Europy i ogólnikowy na
geografię innych części świata;
historyę państwa Pruskiego ,
z szczególnem uwzględnieniem
domu Hohenzollernów, w re-
ligii katechizm średni i historyę
biblijną; w języku niemieckim,
łatwiejsze samodzielne wypra-
cowania na temat opisowy lub
historyczny, nadto kaligrafię,
rysunki, śpiew, gimnastykę, dla
dziewcząt szycie, hafty i t. p.
Gdy się zważy, że wszystkiego
tego mają nauczyć się w języ-
ku niemieckim dzieci, które,
wstępując do szkoły znają do-
piero bardzo niedostatecznie swój własny język i pobierają od sa-
mego początku naukę w języku zupełnie sobie obcym, to łatwo zro-
zumieć, że owoce takiego nauczania nie mogą być wielkie. Dziecko
polskie uczy się w szkole pruskiej wyrazów, o których treści ma
wyobrażenie niejasne, których często wogóle wcale nie rozumie,
uczy się przytem niechętnie, z powodu nadzwyczajnych utrudnień
i częstych a surowych kar, i w ostatecznym rezultacie wynosi ze
szkoły zapas wiedzy wcale niewielki, — właściwie tylko bardzo nie-
Gmach Tow. Przyjaciół Nauk w Poznaniu.
— 246 —
dostateczną znajomość języka niemieckiego, cokolwiek rachunków,
chaos wyuczonych na pamięć zwrotów i niechęć do szkoły.
W ogromnej większości wypadków, w rok, dwa po opuszczeniu
szkoły, młodzież ma już tylko bardzo niejasne wyobrażenie o tem,
czego się uczyła. Dziewczęta, kilka lat później, wychodząc za
mąż, często nawet już nie umieją podpisać się pod aktem ślubu cy-
wilnego; chłopcy zaś dopiero w czasie pozaszkolnym nabierają
wiadomości potrzebnych im w życiu. Jako szczegół, charaktery-
zujący drastycznie używany obecnie system szkolny, przytaczamy
fakt, że z młodzieży, wstępującej do wojska, dobra połowa nie ma
już żadnego wyobrażenia o języku niemieckim, którego uczyła się
i którym z konieczności musiała rozmawiać z nauczycielem przez
7 lat pobytu w szkole ludowej, a 0,43^ nie umie ani czytać, ani
pisać.
Wychowanie publiczne należy w ces. Niemieckiem do prero-
gatyw gminy, ale tylko gminy miejskie korzystają w praktyce
z praw autonomii pod tym względem, utrzymują szkoły własnym
kosztem, ustanawiają nauczycieli i regulują płacę w granicach okre-
ślonych prawem. Władze centralne mają wszakże prawo zatwier-
dzania nauczycieli, przepisywania planu nauk i nadzorowania szkół
miejskich. Gminy wiejskie, z praw autonomicznych w dziedzinie
szkolnictwa posiadają w praktyce tylko jedno: ponoszenia kosztów
utrzymania szkoły, i mają głos rozstrzygający w sprawach, doty-
czących gospodarstwa finansowego szkolnego. Nauczycieli nad-
syła rząd, nie pytając się o życzenia gminy; on też rozstrzyga sa-
modzielnie o wszystkich wewnętrznych sprawach szkolnych. Za-
zwyczaj kilka wsi posiada wspólną szkołę. Obywatele, płacący
podatki, wybierają dozór szkolny, instytucyę autonomiczną, która
zbiera się kilka razy na rok dla ustanowienia budżetu szkolnego lub
uchwalenia niezbędnych, nakazanych przez władzę, reparacyi. Ko-
szta utrzymania szkoły rozdzielają się drogą „repartycyi" na wszy-
stkich obywateli, stosownie do opłacanego przez nich podatku do-
chodowego i gruntowego. W największej liczbie wypadków je-
dnak gminy szkolne otrzymują zapomogę z kasy państwo-
wej, rząd też ponosi zazwyczaj większą część kosztów budowy
szkół nowych. W W. Ks. Poznańskiem rząd z ogólnego budżetu
szkól ludowych, wynoszącego 12,129,000 marek rocznie, ponosi
I
— 247 —
większą połową, a mianowicie 6, 339jOOO. Wyższe zapomogi po-
bierają tylko jeszcze Prusy Wschodnie, Szląsk i prowincya Nad-
reńska. Natomiast budżet szkół ludowycłi w Poznańskiem należy
do najniższycti. Mniej wydają na oświatę tylko 2 prowincye Kró-
lestwa Pruskiego: Pomorze i Prusy Zactiodnie; najwięcej zaś prow.
Nadreńska, a mianowicie 48,774,000 marek rocznie. Drugie miej-
sce zajmuje Szląsk z 31
milionami marek. Szkół
ludowych (klas) jest
w Poznańskiem ogółem
okrągło 2,400. Do jednej
szkoły (klasy) uczęszcza
przeciętnie 74 uczniów.
Jest to liczba stosun-
kowo bardzo wielka.
W Hamburgu uczęszcza
do jednej szkoły (klasy)
przeciętnie 38, w Alza-
cyi 43, w Berlinie 47
uczniów. Większą frek-
wencyą niż w Poznań-
skiem odznaczają się
tylko szkoły ludowe
w obu księstwach Lippe
(92—95)- Szkoły po
wsiach mają charakter
wyznaniowy. Istnieją
oddzielne dla katolików
i protestantów. Po mia-
stach, obok szkół wy-
znaniowych istnieją tak-
że mieszane, t. z w. „sy-
multanne". Na wsi nauczyciel posiada zazwyczaj, oprócz pensyi
i mieszkania urzędowego, kilku morgów roli lub ogrodu. Dochód
wynosi dla nauczycieli młodych około 1,200, po 25 latach 2,000
marek. Nauczyciele miejscy pobierają zazwyczaj wyższe pensye.
Bezpośrednim przełożonym nauczycieli, w szkołach małych, jedno
lub dwuklasowych, które nie posiadają „rektora", jest inspektor
Dr. Boles^aw Eizepki.
Konserwator zbiorów Tow. Przyj. Mauk w Poznaniu.
— 248 —
powiatowy. Dawniej każdy nauczyciel posiadał jeszcze bliższego
przełożonego, „inspektora lokalnego", którym był zazwyczaj pro-
boszcz (względnie pastor) parafii, do której szkoła należała. Urząd
ten zniesiono w następstwie walki kulturnej. Obecnie „inspektor
powiatowy" pełni równocześnie obowiązki „miejscowego". Księża
katolicy mają tylko prawo nadzorowania nauki religii, ale zazwy-
czaj nie korzystają z niego. Władzą wyższą jest urzędujący przy
każdym prezesie regencyjnym wydział dla spraw szkolnycłi i ko-
ścielnych, najwyższą w obrębie prowincyi — prowincyonalna rada
szkolna, która jednak zajmuje się tylko wyjątkowo sprawami szkół
ludowycłi.
Szkół średnicli istnieje w W. Księstwie 44. Dzielą się one na
3 typy, „szkoły średnie" (Mittelschulen), szkoły realne i gimna-
zya. „Szkół średnicłi" jest 24. Są one niejako wyższym stopniem
szkoły ludowej, zbliżają się pod względem planu nauk do więk-
szy cli szkół miejskich. Program jest zastosowany do potrzeb sta-
nów średnich, kupców, przemysłowców, lepszych rzemieślników,
techników i t. d. Z języków, uwzględniają te szkoły tylko nowo-
żytne, a zwłaszcza francuski i angielski. Kurs jest 6 — 8-letni. Gi-
mnazya są typem szkół klasycznych. Mimo reform, zaprowadzo-
nych w latach ostatnich, głównemi przedmiotami nauki pozostały
tam języki łaciński i grecki. Nauka języka francuskiego jest czysto
teoretyczna, nie zastosowana wcale do wymagań życia praktycz-
nego. Z innych przedmiotów nauki są najważniejsze: język nie-
miecki, historya, geografia, geometrya konstrukcyjna, początki ste-
reometryi i arytmetyka, aż do nauki o logarytmach włącznie. Na-
uki przyrodnicze są zaniedbane. Kurs jest 9-letni w 6 klasach (naj-
wyższa „pryma", najniższa „seksta'^). Pryma, sekunda i tercya
mają kursy 2 -letnie i są podzielone na oddziały „wyższy" i „niższy".
Przy każdem prawie gimnazyum istnieje szkoła przygotowawcza,
składająca się z 2 klas, „septymy" i „oktawy". Gimnazyów peł-
nych jest w Księstwie 15; nadto istnieją 2 progimnazya, obejmujące
tylko klasy niższe i średnie, od „seksty" do „sekundy niższej".
Szkoły realne, w liczbie 3, stanowią ogniwo przejściowe między
.,szkołami średniemi" a gimnazyami. Plan nauk jest mniej więcej
ten sam, co w gimnazyach. Języki klasyczne odgrywają tam je-
dnak rolę mniejszą, a natomiast jest zaprowadzona nauka języka
— 249 —
angielskiego i nauki przyrodnicze bywają tam więcej uwzględniane.
Ukończenie kursu szkoły realnej i gimnazyum klasycznego upraw-
nia do studyów uniwersyteckich, ukończenie kursu „sekundy niż-
szej" do jednorocznej służby wojskowej.
Oprócz tycłi zakładów istnieje w Księstwie znaczna liczba
wyższycti szkół żeńskicti i kilka szkół zawodowycli oraz specyal-
nych, mianowicie zaś 2 katolickie, dwa ewangelickie i jedno mie-
szane seminaryum dla nauczycieli ludowycłi, 5 zakładów przygo-
towawczy cti do seminaryum, t. z w. „zakładów dla preparandów"
(Praeparandenanstalten), 2 seminarya dla nauczycielek, 3 zakłady
dla głuclioniemycłi, 1 dla niewidomycłi, 1 szkoła agronomiczna,
2 rolnicze (niższe), 2 ogrodnicze i 1 zakład dla akuszerek. Do
szkół wyższycti można już zaliczyć tecłinikę poznańską, semina-
ryum dla szkół uczonycti (dla kandydatów na nauczycieli gimna-
zyalnycłi i realnycłi), oraz 2 seminarya ducliowne, w Poznaniu
i Gnieźnie. Uniwersytetu W. Księstwo nie posiada. Mimo usil-
nycłi starań ze strony posłów polskicłi w czasacti dawniejszych,
rząd nie zgodził się na jego założenie. Pod koniec wieku XIX po-
ruszyli sprawę tę Niemcy, ze skutkiem daleko lepszym. Ostatecz-
nie jednak przemogły obawy, aby uniwersytet poznański nie stał
się środowiskiem ruchu polskiego, i z tych względów projekt został
I ponownie pogrzebany. Natomiast rząd postanowił utworzyć w Po-
znaniu rodzaj uniwersytetu ludowego, który będzie na razie posia-
dał rektora, 2 profesorów i kilku lektorów. Akademia ta — taka jest
nazwa urzędowa — ma służyć tylko celom ogólnej oświaty, przede-
wszystkiem zaś dostarczać strawy umysłowej obywatelstwu nie-
mieckiemu i urzędnikom i by(^ rozsadnikiem „kultury niemieckiej
na kresach wschodnich". Utworzenie zakładu naukowego z ta-
kim charakterem tłómaczy się w części tem, że Polacy zdobyli się
przed kilku laty na utworzenie podobnej instytucyi, mianowicie zaś
na regularne urządzanie seryi wykładów popularnych treści nau-
kowej. Akademia niemiecka ma być, jak władze przyznają otwar-
cie, „środkiem germanizacyjnym", zapewne w tem znaczeniu, że
głównym jej celem będzie uprzyjemnienie Niemcom, zwłaszcza
urzędnikom, pobytu w Poznaniu i dostarczenie im zajęć umysło-
wych. Taki sam charakter ma już kilka innych zakładów, utwo-
rzonych w ciągu kilku lat ostatnich, a zwłaszcza „Biblioteka cesa-
32
2.^.0
rza [Wilhelma" i nowe Muzeum prowincyonalne. W budżecie
państwowym figurują one jako zakłady antypolskie. Oczywi-
ście jednak korzystają z nich także Polacy, z wielkim dla siebie po-
żytkiem. W nastąpstwie walki politycznej, także istniejące od da-
wna już zaktady i instytucye, służące celom nauki, nabrały chara-
kteru jednostronnie narodowego. Te, które powstały przy po-
mocy władz lub z udziałem obywatelstwa niemieckiego, mają
dziś charakter wybitnie niemiecki i nie posiadają członków w spo-
łeczeństwie polskiem. Z drugiej strony zaś Niemcy unikają insty-
tucyi, które były i pozostały polskiemi. Porozumiewania się i współ-
pracownictwa na polu nauki niema, chociaż każda ze stron, w ra-
zie potrzeby, korzysta ze zbiorów i publikacyi strony przeciwnej.
Tak więc Niemcy posiadają osobne Towarzystwa historyczne, ar-
cheologiczne i t. p., rządzą w Muzeum prowincyonalnem zarówno
nowem, jak i starem, w archiwum i wydają własne czasopisma
naukowe. Polacy natomiast mają własne Muzeum i połączone
z niem Towarzystwo Przyjaciół Nauk z 4 wydziałami (historyczno-
literackim, arcłieologicznym, lekarskim i przyrodniczo-technicznym),
które wydaje corocznie obszerny tom „Roczników" i 12 zeszytów
„Nowin lekarskich", a nadto bardzo cenne publikacye archeologi-
czne w nierównych odstępach czasu. Rozdział w sferze nauko- ^
wej przenosi się także na pole zawodowe i filantropijne. Tak np.j
lekarze polscy posiadają swoje własne stowarzyszenie „Pomoc ko-j
leżeńska" dla popierania wdów i sierot po lekarzach. Instytucyą
naukową, pierwotnie polską, obecnie już zupełnie zgermanizowa-
ną, jest Biblioteka Raczyńskich, założona w roku 1829 przez hr.,
Edwarda Raczyńskiego i podarowana przez niego wraz z pięknymj
gmachem (ryc. str. 242) miastu. Według woli ofiarodawcy, język;
niemiecki miał być w tej instytucyi równouprawniony z polskim.
a prawo mianowania urzędników przysługuje wydziałowi, zlov
żonemu z kilku urzędników. W razie przekroczenia przepi-|i
sów statutu, spadkobierca ma prawo odebrać Bibliotekę miastu|
Skutkiem zajść familijnych w rodzinie hr. Raczyńskich stosunki
ułożyły się jednak w taki sposób, że teraźniejszy posiadacz tegc
prawa nie może powoływać się na nie, a Niemcy skorzystali z te
go, aby mianować bibliotekarza Niemca i usunąć język polski zu
pełnie. Sprawa jest zbyt zawiła, abyśmy mieli tłómaczyć ją ti
2ru
obszernie, a nadto niezupełnie jeszcze skończona. Nadzieja na od-
zyskanie dla społeczeństwa polskiego tego cennego zbioru, obejmu-
jącego przeszło 50,000 tomów, i gmachu, w którym mieści sie Bi-
blioteka, opiera sie jednak na bardzo słabych podstawach.
Z dwóch wielkich fundacyi naukowych pozostaje sią społe-
czeństwu polskiemu tylko jedna: Muzeum imienia Mielżyńskich.
Muzeum to powsta-
ło przy wspomnia-
nem już To warzy-
wie Przyjaciół Na-
uk, które utworzo-
no w r. 1 857 , w myśl
istnienia b. Towa-
rzystwa Przyj. Na-
uk w Warszawie.
Naokoło tej insty-
tucyi ugrupowali się
wszyscy wybitniej-
si przedstawiciele i
miłośnicy nauki
i sztuki, których po-
dówczas w Poznań-
skiem znajdowała
sią znaczna liczba,
jak znani filozofo-
wie August Ciesz-
kowski (długoletni
prezes) i Karol Li-
belt, arcybiskup Le-
on Przyłuski, hr.
Tytus Działyński ,
hr. Rogier Raczyński, ks. Malinowski, Bentkowski i t. d
rzystwo wraz z swemi zbiorami i biblioteką mieściło sią
nie w jednem skrzydle pałacu (Biblioteki) Raczyńskich,
zarząd tej instytucyi, składający sią już w owych czasach z samych
Niemców, wymówił lokal towarzystwu, hr. Seweryn Mielżyński
nabył dla niego (w r. 1871) dom osobny (ryc. str. 245), w którym
Teatr polski w Poznaniu.
Towa-
pierwot-
Gdy zaś
— 252 —
dotąd znajduje się biblioteka. Spadkobierca Seweryna, hr, Józef
Mielżyński, wzniósł własnym kosztem na dziedzińcu starego domu
nowy gmacti na umieszczenie zwie^kszającycłi się nieustannie zbio-
rów. Z wdzięczności za ten czyn obywatelski całe Muzeum otrzy-
mało w następstwie nazwę „Muzeum imienia Mielżyńskich". Zbiory
składają się z kilku działów: biblioteki, liczącej przeszło 50,000 to-
mów, 2) galeryi obrazów malarzów polskicłi i przebywającycłi w Pol-
sce, 3) galeryi malarzów obcych, 4) wielkiego zbioru stało- i mie-
dziorytów, 4) gabinetu numizmatycznego, 6) muzeum tiistorycznego,
7) muzeum przyrodniczego, 8)gabinetuJ. I. Kraszewskiego, 9) jedne-
go z najbogatszych na północnym wschodzie Europy muzeum ar-
cheologicznego. Obie galerye obrazów są darem hr. Mielżyńskich;
utworzenie muzeum archeologicznego jest głównie dziełem teraź-
niejszego konserwatora, głośnego w świecie naukowym d-ra Bo-
lesława Krzepkiego (ryc. str. 247) i lekarza d-ra Kohlera. Jak już
zaznaczono, Muzeum połączone jest ściśle z Towarzystwem Przy-
jaciół Nauk i posiada wspólny zarząd. Prezesem Towarzystwa
jest obecnie uczony biskup sufragan poznański, dr. Edward Likow-
ski (ryc. str. 239), bezsprzecznie jedna z najwybitniejszych osobi-
stości na polu naukowem w Poznańskiem. W praktyce zarządza
zbiorami dr. B. Erzepki, który też nadaje kierunek wydziałowi hi-
storyczno-literackiemu. Oprócz tego Muzeum polskiego istnieje
w Poznaniu jeszcze drugie mniejsze i mniej znane, obejmujące za-
bytki kościelne. Zorganizował je arcybiskup teraźniejszy dr. Flo-
ryan Stablewski, chcąc uchronić od rozproszenia i zniszczenia cenne
stare paramenty i przybory, znajdujące się po kościołach archidye-
cezyi. Zarządcą tego muzeum jest ks. Józef Zalewski, hine zbiory
polskie znajdują się w rękach prywatnych w małych mieścinach
prowincyonalnych, a nawet wsiach, i dlatego są niedostępne dla
kół szerszych. Wyróżniają się z nich: wielka, obfita w stare wy-
dawnictwa i rękopisy biblioteka hr. Zamojskiego w Kórniku, którą
zarządza znany uczony dr. Zygmunt Celichowski, i wspaniały zbiór
artystyczno-historyczny hr. Działyńskiej (obecnie ks. Czartoryskie-
go) w Gołuchowie pod Pleszewem. Zbiór ten jest szczególnie
bogaty w stare, kosztowne tkaniny i wyroby ceramiczne z wszy-
stkich czasów.
— 253 —
Wobec scharakteryzowanych wyżej stosunków szkolnych
i walki narodowej wogóle, w której także, po przeniesieniu jej na
pole ekonomiczne, najważniejszym środkiem zaczepnym i odpor-
nym jest oświata, w społeczeństwie polskiem utworzył sie szereg
stowarzyszeń, które, opierając sią na konstytucyi i prawie krajowem
pruskiem, usiłują uzupełnić dla ludu polskiego naukę szkolną, zao-
patrzyć go w wiadomości, potrzebne w życiu zawodowem i publi-
cznem, zaznajomić go z historyą i literaturą, zachęcić do pracy nad
własnem wykształceniem, wreszcie połączyć rozproszone usiłowa-
Zaklad imienia Gałczyńskich w Poznania.
nia samopomocy i nadać im kierunek jednolity. Do najważniej-
szych instytucyi tego rodzaju należy Towarzystwo Czytelni Ludo-
wych, które zakłada w całym kraju, po wsiach i miastach, biblio-
teczki, dostarczające chętnym czytania, bez opłaty, dzieł popular-
nych, treści pouczającej, historycznej i t. d. Prowadzeniem tych
czytelni zajmują się najczęściej po wsiach księża, organiści, lub
światłej si gospodarze, po miastach osoby z stanów średnich. Po-
pyt na książki jest tak wielki, że zarząd czytelni, który rozporządza
tylko szczupłemi środkami, w małej części tylko może zaspokoić
istniejące potrzeby. Czytywane są najchętniej dziełka historyczne,
— 254 —
powieści historyczne i obyczajowe, opisy podróży i t. p. Po mia-
stach drugim bardzo ważnym czynnikiem oświaty są liczne stowa-
rzyszenia, towarzyskie, zawodowe i gimnastyczne. Istnieje przy-
słowie, według którego: jeżeli spotka sią gdzieśkolwiek na świecie
trzech Niemców, to przedewszystkiem zakładają stowarzyszenie.
Możnaby je zastosować i do Polaków w Poznańskiem. Niema
miasteczka, w którem nie byłoby przynajmniej jednego towarzy-
stwa; w większych jest ich po kilka, w Poznaniu kilkanaście. Z na-
zwy są to najczęściej instytucye zawodowe: Przemysłowców, Rze-
mieślników, Robotników; ale w rzeczywistości mała tylko ich cząść
zajmuje się. poważnie sprawami zawodowemi i zarobkowemi.
Za to podnoszą one bardzo ogólny poziom oświaty swych człon-
ków, wywołują współzawodnictwo na polu umysłowem, szerzą
znajomość literatury i historyi, rozszerzają widnokrąg myśli, wresz-
cie zaś przyuczają członków do solidarności, do zgodnej i wspól-
nej pracy w jakimkolwiek kierunku: słowem wyrywają jednostki
z ciasnego kółka życia domowego, wychowują obywateli, obezna-
nych z ogólnemi potrzebami społeczeństwa, z jego prawami i obo-
wiązkami, otrzaskanych w ogniu krzyżujących się zdań, a skutkiem
tego pewnych siebie, nie dających zastraszyć się pierwszym lep-
szym argumentem i chętnych do udziału w życiu publicznem. Ta
dodatnia działalność stowarzyszeń polskich tłómaczy się w zna-
cznej części tem, że należą do nich, bez względu na ich nazwę, za-
zwyczaj członkowie różnych stanów, od inteligencyi miejskiej do
robotników. Takie współpracownictwo żywiołów różnorodnych,
zrównanych ze sobą statutem towarzystwa, bez względu na stano-
wiska społeczne, stosunki materyalne i poziom oświaty, musi oczy-
wiście zbliżać je do siebie, wytwarzać świadomość wspólności
interesów, a tem samem poczucie solidarności, i oddziaływać ko-
rzystnie na rozwój umysłowy mniej wykształconych. Inteligencya
odgrywa tam mimowolnie i niespostrzeżenie rolę nauczycieli, sama
zaś zdobywa, przez zetknięcie się z przedstawicielami szerokich
warstw ludu, podstawę dla swej działalności i urabia sobie pogląd
na ogólne położenie i potrzeby ludu. Liczba tej inteligencyi wzrosła,
jak zaznaczyliśmy już w innym rozdziale, bardzo w ciągu kilku-
dziesięciu lat ostatnich. Jest to nietylko następstwo rozwoju sto-
sunków ekonomicznych i politycznych, lecz także wynik działalno-
2r,
bO
id instytucyi, która pragnącym nauki dostarcza odpowiednich środ-
ków materyainycli. Instytucyą tą jest Towarzystwo Pomocy Nauko-
wej w Poznaniu. Zawdzięcza ono swe istnienie Karolowi Marcin-
kowskiemu, lekarzowi, który w czasie, kiedy w społeczeństwie po-
znańskiem mało kto jeszcze troszczył sie o warunki jego przyszłego
rozwoju, przewidział, iż byt jego będzie zależeć przedewszystkiem
od stopnia jego oświaty, umiejętności zastosowania się do nowycti
warunków życia ekonomicznego, i usiłował dostarczyć mu środ-
ków do rozwoju umysłowego, a z drugiej strony stworzyć środo-
Poznań Pomnik Jana Kochanowskiego.
wisko rucliu przemysłowego. W tym celu stworzył wspomniany
już poprzednio „Bazar" poznański i założył Towarzystwo Pomocy
Naukowej (wr. 1841). Towarzystwo to dało w ciągu kilkudziesięciu
lat swego istnienia kilku tysiącom młodzieży możność zdobycia wie-
dzy i wyższycłi stanowisk społecznycłi, przez udzielanie bezzwrot-
nych stypendyi, lub też bezprocentowych pożyczek, na naukę w gi-
mnazyach, uniwersytetach i rozmaitych szkołach zawodowych.
Z inteligencyi poznańskiej conajmniej trzecia część korzystała stale
lub chwilowo w czasie swych studyów z pomocy tej istytucyi.
Dochody i wydatki Towarzystwa na cele oświaty podlegają wa-
— 256 —
haniom, odpowiednio do napływu składek i legatów, a wynoszą
obecnie przeciątnie 50,000 marek rocznie. Ogromną większość
docliodu stanowią procenty od kapitałów własnycti tej istytucyi.
Wynosiły one pod koniec roku zeszłego (1902) blisko milion marek.
Wspomnimy jeszcze o teatrze polskim w Poznaniu, jako waż-
nym czynniku w życiu kulturalnem społeczeństwa tamtejszego.
Osobna scena polska istnieje w Poznaniu dopiero od roku 1870.
Dawniej gościły tam tylko trupy przejezdne z Warszawy i Krako-
wa i dawały przedstawienia w starym teatrze miejskim. Na utwo-
rzenie stałego teatru polskiego nie pozwalały władze pruskie. Prze-
szkody usunęła dopiero ordynacya procederowa dla Związku pół-
nocno-niemieckiego, z roku 1869. Na mocy jej też w roku na-
stępnym osiedliła się w Poznaniu trupa polska, która grywała stale
w teatrze niemieckim, a równocześnie utworzył się komitet dla
popierania sceny polskiej i wzniesienia dla niej gmachu własnego.
Zbudowano go do roku 1875, kosztem niespełna pół miliona marek
i otwarto uroczyście w czerwcu tegoż roku przedstawieniem ama-
torskiem. Gmacli ten (ryc. str. 251) mieści się na dziedzińcu dwócli
wielkicłi domów przy jednej z ulic pryncypalnycti miasta, Berliń-
skiej. Sala może pomieścić 600 osób, rozmiary sceny są odpo-
wiednio do tego niewielkie: 7,65 metrów szerokości, 8,80 głęboko-
ści, 6,30 wysokości. Ponieważ scena polska w Poznaniu bez zna-
cznej zapomogi utrzymać się nie może, pomyślano wcześnie o do-
starczeniu odpowiednicli funduszów, ale dopiero pod koniec wieku
XIX sprawa ta doczekała się ostatecznego rozwiązania. W r. 1890
utworzyła się spółka budowlana „Pomoc", do której przystąpiło
przeszło 200 osób, i wspólnemi siłami wzniesiono na miejscu 2 sta-
rycti kamienic przed teatrem dwie wspaniałe nowe, tworzące liar-
monijną całość arctiitektoniczną. Docłiód z tycłi dwócłi gmachów,
wynoszący około 10,000 marek, przeznaczono wyłącznie na potrze-
by teatru, względnie na zapomogę dla przedsiebiercy teatralnego.
Sceną poznańską kierowali: od r. 1875 — 1881 Karol Doroszyński,
następnie, od r. 1881 — 2 Lucyan Kościelecki, od r. 1882 — 3 Al. Pod-
wyszyński, a od tego czasu, aż do swej śmierci (w r. 1896), reda-
ktor naczelny ^Dziennika Poznańskiego", Franciszek Dobrowolski.
Po śmierci Dobrowolskiego, oddano teatr „w dzierżawę" artyście
- 257 —
sceny krakowskiej, Edwardowi Rygierowi, który kieruje nią do tej
pory. Przekonawszy sic, że teatr, mimo subwencyi towarzystwa
„Pomoc", nie może się utrzymać, Rygier w paru latach ostatnich
stara się oprzeć byt tej instytucyi na szerokich warstwach ludu
i wystawia w tym celu przeważnie sztuki popularne po cenach zni-
żonych. Słowem, zdemokratyzował on teatr i uczynił go, wpraw-
dzie przez obniżenie poziomu artystycznego, ważnym czynnikiem
kultury dla warstw średnich i niższych. Zmiana ta jest o tyle uza-
sadniona stosunkami, że publiczność wykształcona i posiadająca
wyrobiony smak artystyczny, zaniedbywała teatr coraz "Więcej,
tak, że na połowie przedstawień sala świeciła zupełną pustką. Teatr
polski, ubogi w artystów wybitnych i rekwizyty nie zadawalniał
jej. Przeciwstawiała mu ona bogaty, pobierający od miasta
blisko 50,000 inarek zapomogi, teatr niemiecki, chociaż rzadko
uczęszczała do niego. Dopiero teraz, gdy dyr. Rygier ściąga do
teatru przez w^idowiska popularne szerokie warstwy ludności śred-
nio zamożnej i uboższej z miasta i przedmieść, byt sceny jest jako
tako zapewniony.
Zdemokratyzowanie teatru poznańskiego jest jednym z cha-
rakterystycznych objawów rozwoju stosunków politycznych i spo-
łecznych w Poznańskiem w ostatniej ćwierci wieku. Przed 25 laty,
a nawet jeszcze za czasów Franciszka Dobrowolskiego, nikomu na
myśl nie przyszło, że trzeba i można będzie oprzeć byt teatru na
szerokich warstwach ludu. Popieranie sceny polskiej było „nobile
officium". stanów zamożnych, inteligencyi miejskiej i szlachty w^iej-
skiej. Te dwa stany stworzyły teatr i utrzymywały go przez dłu-
gie lata, jak wogóle w owych czasach były, obok duchowieństwa,
jedynemi czynnikami, które poczuwały się do obowiązku przestrze-
gania interesów społeczeństwa, i kierowały też niem niepodzielnie,
btosunki te zmieniły się zupełnie pod koniec wieku XIX, skutkiem
polityki germanizacyjnej rządu i przebudzenia się najszerszych
warstw ludu. Szlachta, czyh raczej ziemiaństwo, w miarę pozby-
wania się ziemi, traci coraz więcej swoje wpływy, inteligencya zaś
miejska, a w czasach ostatnich także część duchowieństwa, łączy
się do wspólnej pracy z nowymi żywiołami, które dopiero od nie-
dawna wystąpiły na widownię polityczną: ludem miejskim i wlo-
ściaństwem. W następstwie tego rozwoju okazało się, że losy spo-
33
— 258 —
łeczeństwa nie zależą bynajmniej od losów większej własności
ziemskiej, że potrafi ono bronić swych interesów także bez dotych-
czasowych kierowników, energiczniej nawet i skuteczniej. Ten
przewrót w stosunkach wewnętrzno-politycznych poznańskich jest
dziełem, a równocześnie przyczyną, ogromnego rozwoju prasy lu-
dowej. Małe, tanie, popularne dzienniki poruszyły lud uśpiony
i przygotowały do działalności politycznej, a im szersze warstwy
ruch ten ogarniał, tem więcej odczuwano potrzebę takich tanich
wydawnictw, i tem więcej mnożyła się ich liczba. Dziś już ta prasa
ludowa jest najważniejszym czynnikiem politycznym w W. Ks.
Poznańskirn i wyparła z stanowisk uprzywilejowanych pisma wiel-
kie, przeznaczone dla inteh"gencyi i stanów zamożniejszych. Z dru-
giej zaś strony jest ona najpoważniejszym czynnikiem oświaty, za-
stępuje szerokim warstwom ludu szkołę, zachęca do nauki i uła-
twia ją, dostarcza swoim czytelnikom tysiącznych wiadomości,
niezbędnych w życiu prywatnem i publicznem, których w szkole
germanizacyjnej nabyć nie można. Rozmiary tej pracy nie po-
zwalają nam na szczegółowe scharakteryzowanie rozwoju dzien-
nikarstwa w Poznańskiem i określenia charakteru i działalności
pism pojedynczych. Zadowolimy się więc wyliczeniem ważniej-
szych czasopism, wychodzących obecnie, z podaniem liczby pre-
numeratorów każdego z nich, zwłaszcza, że sam taki wykaz wy-
starczy do wyrobienia sobie sądu o roli, jaką w społeczeństwie
tamtejszem odgrywa dziennikarstwo.
Tytuł pisma
Charakter
Wychodzi
Liczba
prenum.
Dziennik Poznański
Kuryer Poznański
Organ inteligencyi
zachowawczej
Organ duchowień-
stwa
6 razy na tydzień
11 n
2,6oo
1 ,200 <
Orędownik
Postęp
Organ centralny
ruchu ludowego
Ludowy, antyse-
micki
n VI
11 11
3.500 .
5>5oo
Wielkopolanin
Goniec Wielkopolski
Dziennik Kujawski
Ludowy, zachow.
Demokr.-narod.
Ludowy, zachow.
11 n
11 n
11 11
12,000
3,ooo'
4,000
— 259 —
Tytuł pisma
Przyjaciel Ludu
Praca
Przewodnik Katolicki
Ziemianin
Poradnik gospodarski
Charakter
Ludowy, zachow.
Ludowy, radykalny
Ludowy, zachow.
Rolniczy
Wychodzi
6 razy na tydzień
raz na tydzień
Liczba
prenum.
2,000
13,000
64,000
800
2,500
Wszystkie wymienione tu czasopisma, z wyjątkiem ,, Dzienni-
ka Kujawskiego", wydawanego w Inowrocławiu, wychodzą w Po-
znaniu. Maleńkie pisma prowincyonalne i poznańskie, nie posia-
dające większego wpływu, jak „Gazeta Bydgoska", „Gazeta Ko-
ściańska", „Lech" i t. p., oraz wydawnictwa beletrystyczne i czy-
sto kościelne, pomijamy, tak samo naukowe, z których ważniejsze
wymieniliśmy już na początku tego rozdziału. Jak z zestawienia
powyższego wynika, ogółem rozchodzą sią w W. Ks. Poznańskiem
dzienniki w liczbie 34,000, tygodniki w liczbie 80,000 egzemplarzy,
na ogólną liczbę 1,200,000 mieszkańców polskich. Na 35 Pola-
ków przypada zatem 1 egz. dziennika, na 15 Polaków 1 egz. ty-
godnika, na 10 Polaków 1 egzemplarz czasopisma wogóle.
Niemcy prasy ludowej w tem zrozumieniu, jak Polacy, nie po-
siadają. Przeważają u nich pisma wielkie, wychodzące 2 — 3 razy
dziennie, rozpowszechnione mało między prostym ludem wiejskim.
Najwięcej czytywane są „Posener Zeitung", organ wolnomyślny
hakatystowski; „Posener Tageblatt", półurzędowy organ zacho-
wawczy, a równocześnie organ centralny stowarzyszenia hakaty-
stowskiego, „Posener Neueste Nachrichten", dziennik wolnomyśl-
ny, zachowujący neutralność w sprawach politycznych, wreszcie
wychodząca w Bydgoszczy „Ostdeutsche Rundschau", od pewnego
czasu hakatystowska. Oba dzienniki ostatnie mają charakter bru-
kowy. Pisma, wydawane w miastach mniejszych Księstwa, po-
siadają stosunkowo niewielu czytelników i nie odgrywają wielkiej
roli. Uprawiają one wszystkie agitacyę antypolską.
Rozdział narodowy uwydatnia się naturalnie głównie na tych
polach, które są przedmiotem walki, a zatem w dziedzinie oświaty,
kultury i zarobkowości. Natomiast zakłady i instytucye, służące
celom humanitarnym, hygienicznym, społecznym i t. p., słowem
— 26o —
te wszystkie, które nie mogą rozwijać się bez współdziałania ca-
łej ludności i opieki władz, są wspólne. Udział władz i ludności
niemieckiej w ich zarządzie sprawia jednak, że nabierają one coraz
więcej charakteru niemieckiego. Nawet instytucje, założone przez
Polaków, a podlegające nadzorowi władz, zniemczono w czasach
ostatnich zupełnie. Bibhoteka Raczyńskich w Poznaniu nie stanowi
wyjątku. Ten sam los spotkał, skutkiem braku przezorności testa-
tora, bogate schronisko dla osób stanu szlacheckiego, założone na
Wildzie pod Poznaniem w b. klasztorze Sercanek, przez Garczyń-
skiego (ryc. str. 252), i niektóre inne zakłady. Instytucye hygieni-
czne, humanitarne, społeczne i dobroczynne (z wyjątkiem katolic-
kiego Tow. *S-tego Wincentego a Paulo) można podzielić na 3 typy.
Jedne znajdują się pod bezpośrednim zarządem sejmu, względnie
starosty krajowego, jak zakłady dla obłąkanych (wOwińskach pod
Poznaniem i Dziekance pod Gnieznem) i dom poprawy dla młodo-
cianych przestępców; drugie są instytucyami miejskiemi, jak więk-
szość szpitali; trzecie są kierowane przez komitety mieszane, na
których czele stoi urzędnik państwowy, np. Towarzystwo dla zwal-
czania gruźlicy. W sejmie prowincyonalnym i w zarządach miast,
nawet tych, w których Polacy stanowią większość ludności, Niem-
cy posiadają przewagę i troszczą się zazwyczaj mało o życzenia
reprezentantów polskich. To też we wszystkich wymienionych
zakładach język niemiecki jest urzędowym, a polski dozwolony
tylko o tyle, o ile używanie jego nie da się uniknąć. Nie inaczej
jest zresztą w Towarzystwie dla zwalczania gruźlicy, jedynej
w Księstwie instytucyi, w której Polacy łączą się chętnie do współ-
działania z Niemcami. I tam język polski nie jest równoupraw-
niony z niemieckim, lecz używany tylko w odezwach, zwracają-
cych się wprost do ludu.
Kończymy na tem pogląd na stosunki w W. Ks. Poznańskiem
i zwracamy się do innych dzielnic, które dłużej, niż Poznańskie,
znajdują się pod panowaniem pruskiem i wykazują wyraźniejsze
jeszcze ślady usiłowań germanizacyjnych, ale nie zatraciły swego
charakteru polskiego i w czasach ostatnich zaznaczają coraz ener-
giczniej swą łączność z mieszkańcami W. Księstwa.
POMORZE I ZIEMIA PRUSKA.
(PEUSY ZACHODNIE I WSCHODNIE).
POGLĄD HISTORYCZNY.
^3i;£5ączymy ze sobą pod wspólnym nagłówkiem dwie dzielnice,
=^ które pierwotnie, oprócz warunków geograficznych, nie
I miały ze sobą nic wspólnego, a i dziś różnią sią znacznie,
zarówno pod względem etnograficznym, jak i kulturalnym, społe-
cznym i politycznym. Jedna z nicli była zamieszkana od wieków
przez szczep polski lub conajmniej bardzo blisko spokrewniony
z Polakami, druga przez szczep litewski, z którego zacłiowała się
tylko nazwa. Jedna brała od wieków udział w rozwoju, któremu
podlegały ziemie, należące do b. państwa polskiego, i pozostawała
tylko przejściowo, na scłiyłku wieków średnichi, pod władzą nie-
miecką; druga była zawojowana zupełnie przez zakon niemiecki
Krzyżaków i zaludniona przez mieszaninę narodów, w której Po-
lacy, Litwini i Niemcy stanowili mniej więcej równe części; była
państwem niemieckiem, wysuniętem daleko ku wsctiodowi, nie-
przerwanie, od wieku XIII, a przez czas krótki stosunkowo tylko
podlegała władzy polskiej; brała udział w rozwoju, właściwym
krajom protestanckim niemieckim. Obie te dzielnice połączyły
się jednak w ciągu wieków węzłami łiistoryi tak silnie, że już
w wieku Xy otrzymały wspólną nazwę, przyczem Pomorze na-
— 202 —
zwano Prusami Króle wskiemi, a Prusy właściwe Książęcemi, i za-
chowały je po dziś dzień w formie zmienionej, yako Prusy Zactiod-
nie i Wscłiodnie. Ta nazwa wspólna jest następstwem wspólnego
pozostawania ich pod panowaniem Krzyżaków w ciągu lat stu-
pięćdziesiąciu, od zajęcia Pomorza wschodniego przez zakon wojo-
wniczy, w r. 1308, aż do drugiego pokoju toruńskiego w r. 1466.
Oprócz dwóch wymienionych już dzielnic, należał do ówczesnego
państwa krzyżackiego niewielki obszar, położony w czworokącie
między Osą, Drwęcą i kolanem Wisły, a zwany Ziemiami Cheł-
mińską i Michałowską. Obszar ten, sąsiadujący z siedzibami litew-
Gdańsk. "Widok z góry Biskupiej.
skich Prusaków, nie był jednak nigdy przez nich zamieszkany, lecz
posiadał od wieków ludność polską i należał do państwa Mieczy-
sławów i Bolesławów. Dostał się on po upadku państwa polskie-
go ponownie pod władzę niemiecką i został połączony z b. Pomo-
rzem pod wspólną nazwą prowincyi zachodnio-pruskiej.
Każda z tych 3 części teraźniejszych dwóch prowincyi pru-
skich posiada swoje własne dzieje, których nici, jak już wynika
z uwag powyższych, plączą się często ze sobą.
Nazwą Pomorze oznaczano pierwotnie cały pas nadbałtycki,
zamieszkany przez Słowian, sięgający od Wisły do półwyspu Jut-
landzkiego, w epoce Piastowskiej zaś obszar, zamknięty między
— 263 —
Wisłą i Odrą, Notecią i Bałtykiem. Ludność tamtejsza, spokrew-
niona, jak już zaznaczono, bardzo blisko z Polakami, znajdowała
się w zaraniu dziejów na wyższym stopniu oświaty, niż inne szcze-
py słowiańskie, posiadała rozwinięty łiandel i przemysł i znaczne
miasta portowe, z którycłi wielkiego znaczenia zachowały się tylko
głucłie ectia w podaniach. Pierwsza wiadomość o tym kraju po-
chodzi z r. 968, w którym Mieczysław I zdobył go, według opo-
wiadań kronikarzy, i przyłączył do swego państwa. Pomimo za-
prowadzenia chrześciaństwa i ustanowienia biskupstwa pomorskie-
"k "ł
111'
1
ą li%¥^' ''ś ■ ;liP^^^^ii^ l^im^^. ■. .^^^^^-
Gdańsk-. Nad Wiśłjj.
go, celem ściślejszego zespolenia tego kraju z innemi dzielnicami
państwa, oraz licznych wypraw wojennych, wpływy polskie nie
były nigdy silne na Pomorzu. Dopiero pod panowaniem Bolesła-
wa Krzywoustego nastąpiło w rzeczywistości połączenie i zrów-
nanie tej dzielnicy z innemi, ale po śmierci tego przedsiebierczego
monarchy, gdy skutkiem podziału państwo polskie rozpadło się na
małe księstewka, Pomorze odzyskało zupełną samodzielność, a nie-
bawem rozpadło się na dwie części, które przedzielała rzeka Per-
santa. Książęta części zachodniej, zwanej Pomorzem Zachodniem
lub Szczecińskiem, poddali się szybko wpływom niemieckim,
— 204 —
uznali sie za wasalów cesarza rzymsko-niemicckiego (w r. 1181)
i pracowali tak gorliwie nad germanizacyą kraju, że obecnie tylko
jeszcze nazwy miejscowości przypominają jego przeszłość słowiań-
ską. Dziś Pomorze Szczecińskie stanowi większą część prowincyi
pruskiej, zwanej Pomeranią (Pommern). Książęta Pomorza Wscłiod-
niego czyli Gdańskiego natomiast utrzymywali nadal dość ścisłe
stosunki z książętami polskimi, łączyli się z nimi i czasami uznawali
icti zwierzcłinictwo, co jednak nie przeszkadzało im spierać sie
z nimi i walczyć, tak samo, jak zwalczali się nawzajem książęta
Piastowscy. Pierwszym z książąt gdańskich, którego imię zapisało
się w dziejącłi, był Sambor I (1 178 — 1207), krewny wojewody ma-
Zamek krzyżacki w Malborku, Strona Zdchodnia.
łopolskiego Zyrosława, lennik Kazimierza Sprawiedliwego, który
zatwierdził go na tronie i obdarzył licznemi prawami. Książę ten,
którego władzy podlegała pierwotnie tylko mała część Pomorza
Wscliodniego, usunął z biegiem czasu wszystkicłi słabszycli władz^.
ców i zjednoczywszy pod swem berłem kraj, oddał go synowi Mest-
winowi, czyli Mszczugowi I (1207 — 1220). Syn Mszczuga, Święto-:
pełk (1210 — 1266), zasłynął jako wielki wojownik. Uznawszy siei
pierwotnie lennikiem Leszka Białego, usiłował później wyzwolić i
się z pod tego zwierzctinictwa, a gdy Leszek zawezwał go przed-:
swój sąd do Gąsawy, stawił się z silną armią, rozbił nieprzygo-=j
towane na zaczepkę wojska polskie, dognał i zabił uciekającego!
Leszka pod wsią Marcinkowem. W następstwie tego zwycięstwa,
— 205 —
Pomorze uzyskało w rzeczywistości zupełną samodzielność; nieba-
wem jednak znalazło groźnych nieprzyjaciół w Krzyźakacłi, osie-
dlony cti przez Konrada Mazowieckiego w r. 1228 w ziemi Cłieł-
mińskiej nad Wisłą. Światopełk zdawał sobie bodaj sprawą z nie-
bezpieczeństwa, którem groziło jego państwu to nowe sąsiedztwo,
i rozpoczął z Krzyżakami, przy pomocy Prusaków litewskicti,
w r. 1238, walkę, która przeciągnęła się do r. 1253 i skończyła się
ostatecznie uznaniem Wisły za granicę obustronnych posiadłości.
W tym samym czasie powaśnił się Światopełk z synami Włady-
sława Odonicza, któremu w początkach swych rządów oddał swą
■ siostrę Jadwigę za żonę, aby zapewnić sobie jego przychylność
I w walce z Leszkiem Białym o pogranicze Nadnoteckie. Rozpo-
'.częła się kilkoletnia wojna, w któref ze strony polskiej brali udział
Przemysław, Kazimierz Kujawski, Bolesław Wstydliwy i Ziemo-
; wit Mazowiecki. Książęta polscy odnieśli wprawdzie kilka zwy-
cięstw, wkroczyli do Pomorza i dotarli aż do warownego zamku
Raciąża pod Tucholą, ale głównej warowni pomorskiej, Nakła,
zdobyć nie mogli. Ostatecznie nastąpiła za pośrednictwem w. mi-
istrza krzyżackiego ugoda, w której Pomorzanie zrzekli się Nakła
'wraz z okolicą. Syn Światopełka, Mestwin II (1256 — 1295), otrzy-
^mawszy od ojca księstwo Świeckie, wypędził młodszego brata War-
jścisława z Gdańska i zjednoczył znowu w swem ręku całe państwo.
iRządy jego były wypełnione walką z Krzyżakami. Szukając sprzy-
mierzeńców, a nie posiadając własnego potomstwa, Mestwin zapi-
sał Pomorze Gdańskie w r. 1264 księciu szczecińskiemu, Barnimo-
wi; gdy zaś tenże odmówił mu pomocy, zniósł ten zapis i upoważ-
;nił do objęcia swej spuścizny margrabiów brandenburskich (1 269 r.).
Skorzystał też niebawem z ich poparcia w walce z bratem Warci-
sławem, który odzyskał przemocą odebrany mu bezprawnie
Gdańsk. Brandenburczycy jednak, opanowawszy to miasto, nie
myśleli ustąpić z niego także wtedy, gdy Warcisław umarł (1271 r.),
a tem samem skończyła się wojna. Wobec tego Mestwin unie-
ważnił traktat, zawarty z Konradem brandenburskim, pozbawił go
[prawa dziedzictwa, a porozumiał się z księciem Przemysławem
"wielkopolskim i zapisał jemu swe państwo. Tymczasem jednak
stryjowie jego (bracia Światopełka Wielkiego), Sambor i Rości-
sław, umierając, odstąpili Krzyżakom swoje posiadłości, i Mestwin,
34
— 266 —
skutkiem wyroku, wydanego przez Papieża, musiał zgodzić się na
odstąpienie im ziemi Gniewskiej (1282 r.). Była to pierwsza zdo-
bycz Krzyżaków na Pomorzu. Ale nie skończyło się na tern. Za-
targi, które powstały po śmierci ostatniego z książąt pomorskicti,
i nieostrożność Władysława Łokietka, pozwoliły im niebawem
zagarnąć kraj cały i utrzymać sią w nim przez półtora wieku.
Mestwin II umarł w r. 1294, a po nim objął rządy na Pomorzu
książę Przemysław wielkopolski, uznany już poprzednio przez
szlaclitę i ducliowieństwo. Margrabia brandenburski, Waldemar,
który na podstawie wspomnianej wyżej umowy z Mestwinem II,
pomimo, że książę unieważnił ją niebawem, — rościł sobie preten-
Ruiny zamku krzyżackieg-o Dybowa pod Toruniem.
sye do ziemi pomorskiej, usunął Przemysława w r. 1296 za pomocj
najętycłi morderców i przez tQ zbrodnię omal nie osiągnął swegj
celu. W latacłi następnych, pod rządami zmieniających się co k\
kilka królów: Władysława Łokietka, Wacława II i Wacława II;
na Pomorzu panował wielki zamęt, wśród którego w kraju utwieiij
dziła się władza możnego rodu Święców. Władysław Łokietel^'
który w r. 1 306 doszedł znowu do rządów, postarał się szybki
o przywrócenie stosunków prawidłowych i upokorzył Swięcóv;
ale nie odsunął ich zupełnie od udziału w zarządzie kraju. Ambitii
możnowładzcy usiłowali odzyskać utraconą władzę zwierzchnic2i
i porozumieli się w tym celu z Brandenburczykami, którzy też ni
— 207 —
bawem przybyli z znacznem wojskiem do Pomorza i obiegli Gdańsk.
Zajęty walką o swój tron, Władysław Łokietek nie mógł przyjść
na pomoc obląźonej załodze; posłucłiał natomiast rady jej dowódz-
cy, Bogusza, i zawarł z Krzyżakami umowę, według której mieli
wyprzeć Brandenburczyków i zatrzymać w swycłi rękacli połowę
zamku gdańskiego, dopóki koszta wojny nie będą im zwrócone. Po-
tężny zakon w krótkim czasie zmusił wojska margrabiego do odwro-
tu, nie myślał jednak wcale o oddaniu kraju prawowitemu władcy.
Rozgościwszy się na zamku, Krzyżacy niebawem wystąpili prze-
ciw słabej załodze polskiej, wyparli ją z miasta i urządzili wśród
ludności polskiej, która z powodu jarmarku w dzień S-tego Domi-
nika zebrała się w znacznej liczbie, rzeź straszliwą (w r. 1308).
Pamięć jej do dziś dnia przectiowała się w podaniach mazurskicłi.
Nie zadawalając się zdobyciem Gdańska, Krzyżacy wyruszyli
w głąb kraju, opanowali go w ciągu kilku miesięcy i przyłączyli
do swego państwa, podzieliwszy go na 6 komturstw: Gdańsk, Mal-
bork, Gniew, Świecie, Tucłiola, Człuchów. Aby zaś upozorować
zabór i ubezpieczyć się przed skargami u Stolicy Apostolskiej, od-
kupili w r. 1 309 od margrabiów brandenburskich ich rzekome pra-
wa do kraju za sumę 10,000 grzywien srebrnych. Łokietek, utwier-
dziwszy się na tronie, pomyślał o odzyskaniu ważnej prowincyi
i przeprowadził o nią wojnę, która skończyła się świetnem zwy-
cięstwem pod Płowcami (r. 1331), ale nie potrafił wyzyskać powo-
dzenia orężnego, i Pomorze pozostało przy Krzyżakach.
Wojowniczy ten zakon „Rycerzy niemieckich Panny Maryi"
powstał, jak wiadomo, w Ziemi S-tej w r. 1191, podczas oblężenia
Akry, z celem podwójnym: walki z niewiernymi i pielęgnowania
chorych, i został sprowadzony, po utracie Jerozolimy, nad Wisłę
przez księcia mazowieckiego Konrada, znużonego nieszczęśliwemi
walkami z pogańskim szczepem Prusów czyli Prusaków. Właści-
wa ziema Pruska obejmowała część zachodnią obszaru, który
w zarysie geograficznym, umieszczonym na początku tej pracy,
nazwaliśmy „pojezierzem Pruskiem", a mianowicie dorzecza Pa-
sargi (Pasłęki) i Pregoły dolnej z Łyna. Z dzisiejszych posiadło-
ści pruskich po »lewej stronie Wisły nie należały do niego: ziemia
Chełmińska, dorzecze górnej Pregoły i kraj nadniemeński. Ziemię
Chełmińską zamieszkiwaU od czasów niepamiętnych Polacy, dwa
— 268 —
inne z wymienionych obszarów spokrewnione z Prusakami szczepy
litewskie. Zamknięci w swych niedostępnych puszczach i mocza-
rach, Prusacy nie zdobyli się na wytworzenie jednolitej organiza-
cyi państwowej, lecz podlegali władzy licznych panów, którzy je-
dnak w silnem poczuciu solidarności rasowej popierali sie zazwy-
czaj wzajemnie w walce z nieprzyjacielem. Chciwi łupów, a bar-
dzo bitni, byli oni dla Polaków bardzo niewygodnymi sąsiadami,
i na pograniczu toczyły się nieustannie krwawe walki. Zaprowa-
dzeniu chrześciaństwa stawiali zacięty i skuteczny opór. S-ty Woj-
ciech poniósł z ich rąk śmierć męczeńską, misya Brunona spełzła
na niczem, wielkie wyprawy zbrojne Bolesława Chrobrego, Krzy-
Toruń. Widok z nad Wisły.
woustego i Kędzierzawego nie wydały trwałego skutku. Pobici,
cofali się w głąb puszczy i otrząsali się szybko ze skutków porażki;-
Bolesławowi Kędzierzawemu zadali stanowczą klęskę. DopierOj
w początkach wieku XIII chrześciaństwo, głoszone przez zakonni-ii
ków z klasztoru cysterskiego w Łeknie, zaczęło zdobywać sobie
grunt w ziemi pruskiej, i doszło do utworzenia osobnego biskup-
stwa dla nawróconych Prusaków. Niebawem jednak nastąpiła
reakcya. Biskup Filip został zamordowany, następca jego Kry-j
styan wypędzony, a krucyata, ogłoszona przez Papieża, skończyła
się klęską i zupełnem spustoszeniem ziemi Chełmińskiej. Ksiązq
mazowiecki, Konrad, wynagrodził wypędzonego z Prus biskupa
209, —
Krystyana przez przyłączenie ziemi Chełmińskiej do jego dyecezyi —
in partibusinfidelium — i utworzył zakon braci Dobrzyńskicti do walki
z Prusakami. Niebawem zaś, przekonawszy sie, że zakon ten nie zdoła
walczyć skutecznie z potężnym nieprzyjacielem, zawezwał do pomo-
cy zakon niemiecki Panny Maryi, oddając mu w posiadanie ziemię
Chełmińską z prawem odebrania jej. Krzyżacy przybyli nad Wi-
słę w r. 1228, a popierani przez młodzież rycerską z całych Nie-
miec, w stosunkowo krótkim czasie, do roku 1283, opanowali całą
ziemię pruską, wojując nie krzyżem, lecz mieczem. Z hcznego nie-.
gdyś szczepu pruskiego pozostały po tej 55-letniej walce tylko nie-
dobitki, i nowi panowie kraju rozpoczeji na wielką skalę dzieło ko-
łonizacyjne, aby zaludnić nowymi mieszkańcami zbroczone krwią
pustkowia. Na północnym wschodzie, nad Pregołą, osiedlali prze-
ważnie Litwinów, na południu i w pośrodku kraju Polaków,
zwłaszcza Mazurów. Pas nadmorski natomiast zaludniU przy-
byszami ze wszystkich stron państwa niemieckiego. Rozproszone
miedzy temi żywńolami napływowemi resztki pierwotnych mie-
szkańców kraju przyjęły z biegiem czasu narodowość swego oto-
czenia. Ściągając do swego państwa przywilejami osadników pol-
skich i litewskich, Krzyżacy łudzih się nadzieją, że zdołają zgerma-
nizować ich, usiłowali skłonić ich do używ^ania języka niemiec-
kiego, odmawiając wszelkich praw politycznych, a w części
i społecznych tym, którzy mówili po polsku lub htewsku, w każ-
dym zaś razie nie dopuszczah ich do żadnego udziału we władzy.
Dumny, bogaty, silnie zorganizowany, rozporządzający dziesiąt-
kami tysięcy mieczów zakon niemiecki trzymał z swych potężnych
zamków, rozsianych gęsto po kraju, w ślepem posłuszeństwie rze-
szę prostego obcoplemiennego ludu, korzystając z jego czynnych
usług, z owoców jego pracy, i popychany niepohamowaną żądzą
zdobyczy parł nieustannie naprzód, dążąc do rozszerzenia granic
swego państwa we wszystkich kierunkach. WidzieUśmy już, jak
umiał skorzystać z zatargów między Łokietkiem a margrabią bran-
denburskim, aby opanować Gdańsk i posunąć swą władzę aż do
Noteci i Głdy; wiadomo też, jak energicznie i wytrwale, nie licząc
się z żadnemi względami etycznemi, dążył do rozpostarcia swej
władzy na północnym wschodzie, w ziemiach litewskich. Nieza-
leżnie od sądu o moralnej wartości tego wojowniczego zakonu, nie-
— 270 —
podobna nie zdumiewać się dziełem rąk jego, potęgą i sprawnością
jego organizacji, skutecznością, z jaką pracował nad zwiększeniem
wydajności materyalnej kraju, umiejętnością wyzyskiwania wszy-
stkicłi wypadków i pozorów na swoją korzyść. Niewątpliwie,
ogromny rozwój tej nowej potęgi, która powstała w ciągu jednego
wieku nad wscłiodniem wybrzeżem Bałtyku, byłby niemożłiwy bez
nieustannego napływu żywiołów śmiałycłi, przedsiebierczych,
a wykształconycłi z wszystkicłi stron cesarstwa niemieckiego, bez
Toruń. Ratusz.
poparcia cesarza i papieża; ale to nie wystarcza jeszcze na wytłó-
maczenie nadzwyczajnej roli, którą w bezpośredniem sąsiedztwie
potężnego wrogiego państwa odgrywali Krzyżacy. Dzieje ich za-
konu są dowodem, co może zapał świadomy celu, wytrwałość,
karność i dobra organizacya.
Dopiero wtedy, gdy pod wpływem powodzenia i dobrobytu
rozluźniły się w zakonie węzły karności, wykrzywiła się organi-
— 271 —
zacya, miejsce cnót rycerskich zajęła wyuzdana rozpusta, a śmiała
pewność siebie zamieniła się w próżność, równocześnie zaś połą-
czyły się ze sobą przez ślub Jagiełły z Jadwigą dwa sąsiednie wro-
gie zakonowi a potężne narody, wybiła dla mnicłiów rycerskich
chwila up*okorzenia. W r. 1410, w wojnie, rozpoczętej formalnie
z powodu sporu o kilka wsi nadnoteckich, poległ na równinach
Grunwaldu kwiat rycerstwa niemieckiego, i tylko brak energii Ja-
giełły uchronił zakon od nagłego upadku. Następstwa doraźne
tej olbrzymiej klęski były niewielkie. Krzyżacy zatrzymali w prak-
Malbork. Rynek z starożjtneiLi „altanami" i ratuszem.
tyce wszystkie swoje dotychczasowe posiadłości, oprócz Żmudzi,
którą oddali Witoldowi; nie zwrócili nawet bezprawnie zajętej zie-
mi pomorskiej. Ale klęska zdemoralizowała ich do reszty, a do-
dała otuchy szlachcie, która oddawna już sarkała na ucisk i nadu-
życia, i zachęciła ją do stanowczego kroku celem zrzucenia ciężkiego
jarzma. Już pod koniec wieku XIV, w r. 1397, powstał za stara-
niem Fryderyka i Mikołaja braci Kitnowskich oraz Mikołaja i Jana
braci Ryńskich, związek, zwany „jaszczurczym", którego jawnem
zadaniem było popieranie się wzajemne w sprawach materyalnych
z I z
i osobistych, tajnym zaś nawiązanie bliższych stosunków z pań-
stwem polskiem. Po nieszczęśliwej dla zakonu wojnie przystąpiły
do związku także miasta, niezadowolone z twardych i niesprawie-
dliwych rządów krzyżackich. Sprzysieżeni zwrócili się w r. 1453
do króla Kazimierza Jagiellończyka z prośbą, aby przyjął ich pod
swą opiekę i złożyli mu w Toruniu hołd wiernopoddańczy w imie-
niu całego kraju. Następstwem tego była trzynastoletnia wojna,
która skończyła się w r. 1466 zawarciem drugiego pokoju w To-
runiu. Zwyciężeni, mimo rozpaczliwej obrony, i zupełnie wyczer-
pani walką Krzyżacy zgodzili się na wydanie wszystkich ziem za-
jętych, względnie zatrzymanych bezprawnie, i części kraju, zdoby-
tego na Prusakach. Utracili mianowicie całe Pomorze Gdańskie,
ziemię Chełmińską z powiatami chełmińskim, grudziądzkim, toruń-
skim, radzyńskim i kowalewskim, ziemię Michałowską z powiatami
brodnickim i nowomiejskim, ziemię Malborską z powiatami mal-
borskim, sztumskim i elbląskim, oraz Warmię. Resztę zatrzymali
jako lenno, z obowiązkiem składania hołdu. Z ziem zdobytych
utworzono 3 województwa polskie, a mianowicie: malborskie, po-
morskie i chełmińskie. Posiadały one prawa odrębne od innych
województw, tworzyły całość pod nazwą Prus królewskich z War-
mią, i posiadały, oprócz sejmików, rodzaj własnego sejmu, t. zw.
„generał pruski", który zbierał się w Malborku lub Grudziądzu.
Sejm ten składał się z dwóch izb: poselskiej i senatu, i obradował
w obecności komisarza królew^skiego. Uchwały zapadały jedno-
głośnie. Obrady toczyły się w języku polskim; deputowanym
miejskim jednak wolno było przemawiać po łacinie. Uchwały,
powzięte na tych zebraniach, miały znaczenie instrukcyi dla po-
słów na sejm walny w Warszawie. Wyżsi urzędnicy i senatoro-
wie musieli posiadać indygenat pruski, lub uzyskać obyw^atelstwo
pruskie, jeżeli pochodzili z innych województw. Szlachtę pruską
obowiązywało polskie prawo ziemskie, nadane przez Kazimierza
Jagiellończyka i uzupełnione t. zw. korekturą pruską. Miasta rzą-
dziły się prawem chełmińskiem. Pospolite ruszenie było obowią-
zane tylko do obrony granic województw pruskich i szlachta
pruska korzystała z tego prawa często, odmawiając pomocy królom.
Zakon Krzyżacki nie podniósł się już po dwukrotnej klęsce.
Usiłował dodać sobie powagi, zwiększyć swe wpływy i zdobyć po-
— '^73 —
moc książąt cesarstwa niemieckiego, powierzał im godność wiel-
kich mistrzów, ale tern samem przyznawał się do braku wiary
w siły własne, do zupełnego bankructwa politycznego. Składając
w r. 1498 władzę w ręce landgrafa saskiego, Fryderyka, Krzyżacy
zerwali ze swoją przeszłością. Państwo icłi przestało być tem.
Chełmno. Brama Grudziądzka.
czem było od swego powstania i w epoce rozkwitu, — silnie zorga-
nizowaną, centralistyczną, wolną republiką uzbrojonycti mnicliów,
a zamieniło się na rodzaj prowincyi autonomicznej, podwładnej
obcemu monarsze. Powrót od tych stosunków do dawnych tra-
dycyi był niemożliwy, ostateczny upadek zakonu stał się nieuni-
kniony. Mogło tylko chodzić o to, kto obejmie w posiadanie jego
35
— 274 —
ziemie; czy będą przyłączone do państwa polskiego, którego zwierzch-
nictwu podlegały już od r. 1466, lub też wyłamią się przy pomocy
książąt cesarstwa niemieckiego z tej zależności i staną się częścią
innego organizmu państwowego.
Nieustanne ciężkie walki na wschodzie i południu, zatargi re-
ligijno-polityczne, wywołane przez reformacyę, i brak przezorności
u władców polskich, sprawiły, że zagadnienie to zostało ostatecz-
nie rozwiązane na niekorzyść Polaków. Zaraz pierwszy książęcy
wielki mistrz zakonu, Fryderyk saski, nie zastosował się do obo-
wiązków, wynikających z traktatu toruńskiego, odmawiając hołdu
trzem następującym po sobie królom: Olbrachtowi, Aleksandrowi
i Zygmuntowi I. Każdy z tych monarchów zdawał sobie bodaj
sprawę z niebezpieczeństwa, jakiem groził państwu ten opór, ale
żaden nie zdobył się na jego stanowcze złamanie. Wojowniczy
Olbracht przygotował wyprawę przeciw Krzyżakom, ale umarł,
zanim zdołał ją rozpocząć, w Toruniu, w r. 1501 ; Aleksander za-
dowolił się umocnieniem uczuć wiernopoddańczych w miastach
pomorskich (zachodnio-pruskich); Zygmunt rozpoczął z Krzyża-
kami wojnę i przeprowadził ją zwy ciężko, ale nie potrafił jej wy-
zyskać. W ziemiach krzyżackich panował wówczas już (od r.
1511) drugi wielki mistrz, który był równocześnie księciem cesar-
stwa niemieckiego, margrabia brandenburski, Albrecht, siostrzeniec
króla (syn siostry Zygmuntowej, Zofii), i, wstępując w ślady swego
poprzednika, odmówił Zygmuntowi hołdu. Wojna, rozpoczęta
w r. 1520, skończyła się zupełną porażką Krzyżaków i Branden-
burczyka. Gdy jednak ks. Albrecht przeszedł na protestantyzm
w zamiarze przekształcenia posiadłości zakonnych na państwo ',
świeckie, król nie sprzeciwił się temu. Pragnął ze względów po- i
stronnych zakończyć jaknajszybciej wojnę, a obawiał się, aby ]
książę nie porozumiał się ze zbuntowanymi wówczas, również ze I
względów religijnych. Gdańszczanami i nie wciągnął do wojny ']
religijnej województw prusko-pomorskich. Zrezygnował więc ze ;j
sposobności wcielenia ziem krzyżackich do swego państwa, i za- j
warł z ks. Albrechtem w Krakowie, w r. 1525, umowę, mocą któ-j
rej państwo krzyżackie zamieniło się na księstwo świeckie, a do-
tychczasowy wielki mistrz został uznany księciem dziedzicznym !
tej ziemi, z obowiązkiem składania hołdu. Od tej pory ziemie,
— 275 —
niegdyś krzyżackie, nosiły nazwę „Prus Książęcych", gdy woje-
wództwa, odebrane w r. 1466, zwano „Prusami Króle wskiemi".
Nieprzezorność Zygmunta Starego była do naprawienia. Umowa
z roku 1525 zapewniała prawo następstwa w lennie pruskiem tylko
młodszej linii brandenburskiej, zwanej frankońską, a zwłaszcza księ-
ciu Albrectitowi i jego potomstwu, oraz trzem jego braciom: Jerze-
mu, Kazimierzowi i Janowi. Z książąt tycłi tylko Albrecht i .Terzy
mieli po jednym synu; syn Albrechta nadto, Albrecht Fryderyk, był
chory na umyśle i bezpotomny. Po jego śmierci, która nastąpiła
w r. 1618, lenno pruskie powinno było, w myśl umowy z r. 1525,
Grudziądz. Widok z Góry Zamkowej.
przypaść w udziale państwu polskiemu. Tymczasem starsza linia
brandenburska, panująca w Brandenburgii, umiała skłonić Zy-
gmunta Augusta do rozszerzenia praw dziedzictwa. Mianowicie
zaś Joachim II, ożeniony z córką Zygmunta I, uzyskał w r. 1563
akt, który upoważniał do objęcia lenna pruskiego jego potomków,
po wygaśnięciu linii frankońskiej, i po śmierci Albrechta (1568)
przedstawiciele obu linii złożyli hołd królowi. Na to wielkie i fa-
, talne w skutkach ustępstwo zgodził się Zygmunt August zarówno
i ze względów pokrewieństwa, jak też z powodu kłopotów wojen-
— 276 —
nych, w których pragnął zapewnić sobie pomoc dość potężnych
już wówczas elektorów brandenburskich. Stefan Batory nie posta-
rał sią o unieważnienie tej umowy, i po śmierci obłąkanego Al-
brechta Fryderyka, prawnuk Joachima II i Jadwigi Jagiellonki,
elektor brandenburski, Jan Zygmunt, objął lenno pruskie (1618).
Niespełna 50 lat później wnuk tego Jana Zygmunta, elektor bran-
denburski Fryderyk Wilhelm, zwany Wielkim, skorzystał z cięż-
kich wojen, które zwaliły się na nieszczęśliwego Jana Kazimierza,
i, złamawszy wierność, najpierw kazał sobie nadać Prusy na wła-
sność Karolowi Gustawowi, wzamian za czynną pomoc w wojnie
z Polakami, następnie zaś, gdy odwróciła się karta i Austrya zobo-
wiązała się do wystąpienia przeciw Szwedom, opuścił Gustawa
Karola, a przyrzekł popierać Jana Kazimierza, i w nagrodę za to
podwójne wiarołomstwo, został uwolniony z obowiązku składania
hołdu. (Traktat w Welawie w r. 1657 i pokój w Oliwie w r. 1660).
Równocześnie, w r. 1657, znękany wojnami Jan Kazimierz, oddał
traktatem w Bydgoszczy elektorowi w lenno dwa zachodnie po-
wiaty województwa pomorskiego: Bytów i Lembork (Lauenburg),
za dostarczenie 6,000 żołnierzy przeciw Szwedom. Powiaty te, j
należące obecnie do prowincyi pomerańskiej, nigdy już nie wró- •
ciły do państwa polskiego i uległy zupełnej germanizacyi. Z ludu
tamtejszego, mazurskiego, pozostały tylko szczątki w niegościnnych
okolicach jeziora Łeba i wzdłuż teraźniejszej granicy zachodnio- j
pruskiej.
Otrzymawszy Prusy Książęce na własność, Hohenzollernowie ,
brandenburscy zdobyli podstawę do szerszej, samodzielnej polityki.
Stali się na tym skrawku ziemi nawet formalnie niezależni od ce-
sarstwa niemieckiego, osłabionego przez wojnę trzydziestoletnią, i za-
pragnęli niebawem skorzystać ze swego wyjątkowego stanowiska.
Sposobność znalazła się podczas wojny północnej, za czasów Au-ij
gusta II. Elektor Fryderyk przyjął w r. 1701 tytuł króla pruskie-f|
go, zatrzymując elektorstwo brandenburskie, a król August, mimon
protestów szlachty przeciw tej uzurpacyi, uchybiającej prawom
państwa polskiego do Prus Królewskich, zgodził się jako pierwszy,
z książąt i bez zastrzeżeń na tę zmianę tytułu. W rzeczywistości-
było to jednak wiele więcej. Król pruski pojmował swe zadaniei '
polityczne inaczej, niż książę udzielny, dla którego ziemie pruskie
— 277 —
były tylko dodatkiem do elektorstwa brandenburskiego. Nie Bran-
denburgia, lecz byłe państwo Krzyżaków stało sią teraz punktem
ciężkości w monarcłiii Holienzollernów i podstawą dynastyi. Jeżeli
podstawa ta nie miała kiedyś usunąć się z pod nóg Hotienzoller-
nom, to trzeba było zorganizować nowe królestwo w sposób od-
powiedni, a przedewszystkiem zapewnić w nim przewagę żywio-
łowi niemieckiemu. Wspomnieliśmy już wyżej, że za czasów
krzyżackich Polacy stanowili mniej więcej trzecią część ludności
tego kraju; w latacli późniejszych stosunki zmieniły się jeszcze zna-
cznie na ich korzyść. Składały się na to: bezpośrednie sąsiedztwo
państwa polskiego, blizkie związki polityczne, wpływ naturalny po-
Oliwa pod Gdańskiem,
tężnego organizmu państwowego na słaby a zależny od niego,
wreszcie i wychodztwo z okręgów granicznych. Pod koniec wie-
ku XVII Polacy wraz z Litwinami stanowili większą połową lud-
ności wiejskiej, zamieszkiwali w zwartej masie wszystkie powiaty,
położone nad granicą wschodnią i południową, a tylko wewnątrz
kraju, w szerokim pasie nadbrzeżnym, Niemcy posiadali przewagę
liczebną. I w tej części ówczesnego księstwa pruskiego jednak
żyli Polacy w rozproszeniu lub w większych osadach i stanowili
znaczny procent ludności miejskiej. Nie brak tam także było
szlachty polskiej lub spolszczonej, posiadającej rozległe włości.
Zamienienie Prus Książęcych na królestwo, z równoczesnem osła-
bieniem państwa polskiego, usunęło samo przez się jeden z naj-
— 278 —
ważniejszych powodów powolnego polszczenia się kraju, bo zmniej-
szyło blask, a tern samem i wpływ kulturalny polskiego sąsiada.
Napływowi z zagranicy zaś usiłował Fryderyk zapobiedz przez
wydanie surowego zakazu osiedlania się Polaków, Żmudzinów
i Litwinów w królestwie. Mimo to żywioł polski utrzymał się
w Prusacłi w dawnej sile, przynajmniej po wsiach, aż do upadku
Rzptej polskiej. Dopiero od początków wieku XIX germanizacya
poczynała robić postępy.
Z pominięciem odstąpienia Bytowa oraz Lemborka elektorowi
brandenburskiemu, stosunki terytoryalne ziemi pomorskiej i pru-
skiej nie uległy żadnej zmianie od roku 1466 do końca wieku XVIII,
pomimo, że te kraje, a zwłaszcza Prusy Królewskie, były od po-
łowy wieku XVII polem licznych a ciężkich walk z Brandenbur-
czykami i Szwedami, widziały i wojny domowe i bunty niebez-
pieczne. Zmiany terytoryalne nastąpiły dopiero pod koniec wieku
XVIII, kiedy państwo polskie nie znalazło już sił do odparcia nie-
przyjaciół zewnętrznych. Przy pierwszym podziale, państwo pru-
skie, które do tej pory z małych początków doszło do wielkiej po-
tęgi i zamieniło się pod rządami Fryderyka II na mocarstwo euro-
pejskie, zagarnęło całe Prusy Królewskie, z wyjątkiem Gdańska
i Torunia. Przy drugim podziale i te dwa miasta dostały się pod
panowanie Hohenzollernów. Cały ten obszar, wraz ze staremi
posiadłościami Hohenzollernów w Prusach, został podzielony na
dwie prowincye, pod nazwą Prus Zachodnich i Wschodnich. Prusy
Zachodnie składały się z b. Prus Królewskich bez Warmii, a za to
z Kwidzyna, Prabutami, Suszem i Iławą, które należały dawniej do
Prus Książęcych, oraz okręgu nadnoteckiego, oderwanego od Wiel-
kopolski. W skład prowincyi wschodnio - pruskiej wchodziły b.
Prusy Książęce, bez wymienionych 4 miast z okręgami, oraz b.
księstwo warmińskie. W r. 1803, przy zaprowadzaniu nowej or-
ganizacyi, oddzielono od Prus Zachodnich ostatecznie powiaty lem-
borski i bytomski, a przyłączono je do prowincyi pomerańskiej.
Wojny napoleońskie odbiły się silnie na stosunkach obu pro-
wincyi pruskich. Zadawszy Prusakom straszliwą klęskę pod Jena
(r. 1806), Napoleon posunął się na wschód, zajął Poznań i dotarł
do Warszawy, która wtedy podlegała władzy Hohenzollernów,
a wiosną roku następnego (1807) wyruszył ku północy, aby zadać
— 279 —
cios ostateczny państwu pruskiemu. Nastąpiły krwawe bitwy pod
Iłowem (Eylau) i Friedlandem; wojska francuskie rozlały się po
całym kraju i obiegły Gdańsk, Grudziądz i inne fortece w ziemi
niegdyś pomorskiej. Pokój w Tylży, zawarty w r. 1807 za stara-
niem ces. Aleksandra I, zakończył tę wojnę. Król pruski utracił
połowę swyełi posiadłości, cały obszar, zabrany przy trzecim po-
dziale państwa polskiego. Poznańskie oraz część Prus Zacłiodnicti.
Z prowincyi tej, przyłączono ziemię Ctiełmińską i Micłiałowską bez
Grudziądza i prawie cały okręg nadnotecki, a mianowicie powiaty
inowrocławski i bydgoski oraz większą część wałeckiego i kamień-
skiego do nowo utworzonego Księstwa Warszawskiego, Gdańsk
Gdańsk. Przystań z windą starożytną.
zaś z okręgiem dwumilowym został uznany za wolne miasto. Klę-
ski Napoleona w latacłi 1813 i 1814 zniweczyły owoce jego daw-
ny cli zwycięstw. Na kongresie wiedeńskim, w r. 1815, nastąpił
nowy podział ziem, które należały niegdyś do Rzptej polskiej. Po-
znańskie, okrąg nadnotecki, ziemie Cłiełmińska i Micłiałowską oraz
Gdańsk, powróciły do Prus. Z ziem wielkopolskicłi, aż do Prosny,
i nadnoteckiej części Księstwa Warszawskiego, utworzono nową
dzielnicę autonomiczną, pod nazwą W. Ks. Poznańskiego; Gdańsk
i ziemia Cłiełmińska z Micłiałowską zostały wcielone napowrót do
prowincyi zacłiodnio-pruskiej.
W roku 1824 obie prowincye pruskie zostały połączone, ze
względów germanizacyjnych, w jedną całość administracyjną.
-— 28o —
a w r. 1878 z tych samych względów znowu rozdzielone, z przy-
wróceniem granic z r. 1815. Ten powrót do podziału ziemi, za-
mieszkanej w części przez ludność polską, na mniejsze okręgi admi-
nistracyjne, jest dowodem, że rząd pruski nie był zadowolony
z wyniku swych usiłowań germanizacyjnych. Niezależnie od tego
jednak, straty, które ponieśli Polacy w obu prowincyach od końca
wieku XVIII, są bardzo wielkie. W Prusach Zachodnich najsku-
teczniej i naj radykalniej pracował nad zniemczeniem kraju Fryde-
ryk II, który zaraz po zajęciu b. województw polskich, nasyłał tam
systematycznie w wielkiej liczbie kolonistów niemieckich, otaczał
Niemców szczególną opieką a ograniczał możność rozwoju ludno-
ści polskiej. W Prusach Wschodnich największą klęskę poniósł
żywioł polski po wojnach napoleońskich. Rząd pruski nietylko
usunął język polski zupełnie z urzędów, sądów i szkół, ale podko-
pał jednem pociągnięciem pióra byt szlachty polskiej, dość licz-
nej wówczas w tej dzielnicy, wywłaszczając tych polskich właści-
cieli ziemskich, którzy z powodu wojny zalegali z opłatą procen-
tów od pożyczek, zaciągniętych w landszafcie królewskiej. Rów-
nocześnie zaś udzielał zaliczek Niemcom, sprowadzanym z innych
prowincyi, aby ułatwić im nabycie dóbr polskich, wystawionych
na sprzedaż. Skutek był ten, że szlachta polska przerzedziła się
bardzo w Prusach Wschodnich, i obecnie parę tylko włości wiek- |
szych znajduje się w rękach polskich. Prosty lud wiejski natomiast ■
zachował wprawdzie do tej pory swój język, ale, pozostając już od
wieków pod władzą pruską i związany nadto z Prusami religią .'^
protestancką, przejął się tradycyami narodowemi pruskiemi i do- j
piero od niedawnego czasu zaczyna wolno budzić się z swego (•
uśpienia. W Prusach Zachodnich lud wiejski katolicki, polski i ka- i
szubski, nie poddał się germanizacyi; w miastach jednak, wskutek spo- !
koj nego współżycia z Niemcami, zapanowała wielka obojętność ^
narodowa, a następstwem tego było używanie języka niemieckiego |
i powolna, nieznaczna germanizacya. Stosunki poczęły zmieniać!
się dopiero, gdy Bismarck wypowiedział stanowczą walkę ludności ;!
polskiej, a utworzone pod jego protektoratem stowarzyszenie haka- ^
tystowskie przeniosło ją na wszystkie dziedziny życia publicznego.
Od tego czasu dopiero istnieje silny ruch polski w Prusach Zacho-
dnich i ogarnia szerokie warstwy ludności.
— 28l —
STOSUNKI ADMINISTRACYJNE I POLITYCZNE.
bszar, zamieszkany przez ludność polską w pasie nadbaltyc-
^^ff kim, należy do trzech prówincyi państwa pruskiego: do Po-
<ó meranii, Prus Zachodnich i Wschodnich. Stosunki admi-
nistracyjne tych prówincyi nie różnią sią zasadniczo od poznań-
skich, które scharakteryzowaliśmy już na str. 129 — 145. Obok
władzy centralistycznej w prowincyach, obwodach regencyjnych
i powiatach, istnieje ustrój samorządny w prowincyach, powia-
tach i gminach, a zgodne współdziałanie tych dwu systemów jest
zapewnione przez połączenie władzy centralistycznej i autonomicz-
nej w rękach landratów i prezesów naczelnych. Niezależnie od
ogólnej jednohtości ustroju administracyjnego w Prusach, W. Ks.
Poznańskie zajmuje jednak stanowisko pod pewnym względem
odrębne, posiada samorząd znacznie ograniczony w obrębie po-
wiatów i gmin wiejskich. Stwierdziliśmy już, że przyczyną tego
są względy germanizacyjne. Względy te odgrywają wprawdzie
bardzo ważną rolę także w Prusach Zachodnich i Wschodnich
(w Pomeranii żywioł polski uchodzi już za wytępiony, a w każ-
dym razie jest tak słaby, że rząd nie uznaje tam potrzeby stosowa-
nia środków germanizacyjnych), ale stosunki ekonomiczne i naro-
dowościowe są tam inne, niż w Poznańskiem, i dlatego rząd przy
reformie administracyjnej uznał, że można, bez niebezpieczeństwa
dla niemczyzny, zrównać te dzielnice zupełnie z innemi prowin-
cyami państwa. Ustrój autonomiczny w Prusach opiera się na
zasadzie klasowej i plutokratycznej. Największe prawa posia-
dają stan rycerski i osoby zamożne, płacące największe po-
datki. W Poznańskiem, w stanie rycerskim w czasie uregulo-
wania stosunków administracyjnych, posiadała przewagę szlachta
polska, która i dziś jeszcze odgrywa tam rolę dość znaczną i wy-
wiera niemałe wpływy, i ziemianie polscy byli też stanem naj-
36
— 282 —
zamożniejszym w prowincyi. W Prusach Wschodnich natomiast
szlachty polskiej nie było już prawie wcale, w Zachodnich zaś jest
ona bardzo przerzedzona. Przewagę posiadają „junkrowie" prus-
cy, a stanem najzamożniejszym obok nich są fabrykanci i kupcy
Królewiec. Zamek królewski.
niemieccy. Gdy wiec w Poznańskiem istniała możliwość, że Po-^
lacy, dzięki systemowi klasowo-plutokratycznemu, zdobędą wielkie
wpływy w instytucyach autonomicznych, w obu prowincyach pru-^
skich to niebezpieczeństwo nie groziło niemczyźnie. Następstwem'
tego rozumowania — w pewnej części także wynikiem rozwoju hii
— 283 —
f storycznego — było, że Prusy Zachodnie i Wschodnie zostały zrów-
" nane z innymi prowincyami państwa, w Poznańskiem zaś ograni-
czono samorząd. Różnica jest najwięcej widoczna w urządzeniach
autonomicznych powiatowych. W Prusach Wschodnich i Zachod-
nich landraci są „wybierani" przez sejmiki powiatowe, co w prakty-
ce znaczy, że władza centralna nie może narzucić powiatowi land-
rata niemiłego; w Poznańskiem rząd mianuje landrata, nie pytając
I się wcale o życzenie sejmiku powiatowego. Landrat wybierany
musi oczywiście liczyć się też w swojem urzędowaniu skrupulat-
niej z wolą reprezentacyi powiatowej, niż mianowany, i posiada
mniejsze pełnomocnictwa, a natomiast jest rozszerzony zakres dzia-
, łalności władzy autonomicznej. Łatwo zrozumieć, że przy takiem
rozróżnianiu stosunków w Poznańskiem i innych prowincyach
; państwa, nie zapomniano też o odrębnem zorganizowaniu po-
! licyi w Poznańskiem. Jak zaznaczyliśmy w odpowiednim roz-
: dziale, dotyczącym tej dzielnicy, powiat dzieh się na kilka okręgów
■ policyjnych, które w Poznańskiem pozostają pod władzą „komisa-
; rzów obwodowych" (Districtscommissarius). Są to zazwyczaj wy-
j służeni oficerowie niższych stopni, urzędnicy, zależni bezpośrednio
\ od landrata, a nie od autonomicznej władzy powiatowej. We
' wszystkich innych prowincyach, a więc także w Prusach Zachod-
i nich i Wschodnich, miejsce komisarzów zajmują urzędnicy, pod-
władni sejmikowi i wydziałowi powiatowemu, zwani po polsku
I „komisarzami" lub „amtowymi", po niemiecku „Amtmann". Róż-
^nica w ustroju administracyjnym W. Ks. Poznańskiego i obu pro-
1 wincyi pruskich polega więc głównie na tem, że w Poznańskiem
i prawa najniższych organizmów autonomicznych, powiatów i gmin
I wiejskich, których zależność od najbhższej władzy politycznej i po-
licyjnej jest oczywiście w praktyce bardzo wielka, uległy znaczne-
mu ograniczeniu.
Myliłby się jednak, ktoby przypuszczał, że ludność polska obu
pro wincyi pruskich znajduje się, dzięki szerszej autonomii, w lep-
szem położeniu, niż poznańska. W rzeczywistości jest nawet prze-
iciwnie. Szersza autonomia w tych dzielnicach wychodzi na nie-
korzyść żywiołu polskiego, bo ułatwia władzom i ludności niemiec-
kiej pracę germanizacyjną. Sejmiki powiatowe składają się z trzech
^ównych grup reprezentantów, wybieranych przez trzy stany:
— 284 —
miejski, ziemiański i wiejski. Miasta w Prusach Wschodnich i Za-
chodnich są mniej lub więcej niemieckie, a wśród ziemiaństwa Niem-
cy posiadają olbrzymią przewagi; polski jest tylko lud wiejski i ro-
botnicy. Skutek tego jest ten, że Polacy nawet w tych powiatach,
w których stanowią znaczną większość ludności, wybierają tylko
jedną trzecią członków sejmiku powiatowego, i władza autonomi-
czna znajduje sią w rękach niemieckich. Gdy więc w sejmikach
powiatowych poznańskich można niekiedy przeprowadzić uchwałę
Królewiec. Rybaki.
korzystną dla ludności polskiej lub oprzeć się skutecznie zarządze-
niom germanizacyjnym przez odebranie pełnomocnictwa wydzia-
łowi powiatowemu, jak się to stało np. w r. bieżącym (1903) w pow.
kościańskim, w Prusach wypadek taki nastąpić wcale nie może.
Tam tylko drogą kompromisu można czasami jeszcze osiągnąć
cośkolwiek. Także w sejmie i wydziale prowincyonalnym po-
znańskim zasiada znaczna liczba Polaków, dzięki przewadze re-
prezentatów polskich w niektórych sejmikach powiatowych. Sejmy
i wydziały prowincyonalne pruskie natomiast są zupełnie niemiec-
— 285 —
kie, i Polacy, o ile wogóle jeszcze dostają się do sejmu zachodnio-
pruskiego, nie mają tam żadnego wpływu.
Po za wykazanemi wyżej różnicami, ustrój r.dministracyjno-
polityczny Prus Wschodnich i Zachodnich oraz Pomeranii nie różni
się od Poznańskiego. Każda prowincya dzieli się na obwody re-
gencyjne, każdy obwód regencyjny na powiaty, składające się
z gmin wiejskich, dworskich i miejskich.
Prusy Wschodnie są podzielone na 2 obwody regencyjne: Kró-
lewiecki i Gąbiński. Królewiecki, z siedzibą władz w Królewcu
(niem. Kónigsberg), gdzie równocześnie rezydują władze prowin-
cyonalne (prezes naczelny, wydział prowincyonalny, starosta kra-
jowy) obejmuje zachodnią część prowincyi i połączony z nią mie-
rzeją Kurońską powiat północny, kłajpedzki. Obszar ogólny tego ob-
wodu regencyjnego wynosi 21,109 kilometrów kwadratowych. Skła-
da się on z 20 powiatów, które wyliczamy poniżej, z wymienieniem
nazw polskich obok urzędowych niemieckich, o ile są używane:
Nazwa poIsJca
niemiecka
obszar
1;
) Kłajpeda
Memel
814
kil. kwadr
2]
) Rybaki
Fischhausen
1,062
),
»
3~
1 Królewiec miastc
) Kónigsberg
20
n
n
4;
„ wieś
»
1,051
»
n
5;
) Labiewo
Labiau
1,062
li
n
6'
i Welawa
Wehlau
1,063
n
n
7;
) Gerdawy
Gerdaunen
848
n
n
8'
) Rastembork
Rastenburg
874
»
,1
9]
Fryląd
Friedland
880
»
»
10;
Iława
Pr. Eylau
1,232
71
T)
11)
Heiligenbeił
908
,)
n
12)
Brunsberga
Braunsberg
946
n
n
13)
Licbark
Heilsberg
1,095
»
n
14)
Reszel
Róssel
852
n
»
15)
Olsztyn
Allenstein
1,356
n
n
16)
Szczytno
Ortelsburg
1,708
7ł
,5
17)
Nidbork
Neidenburg
1,632
n
}?
18)
Ostróda
Osterode
1,553
r)
n
19)
Mohrungen
1,265
n
,1
20)
Pr. Holland
860
T)
J)
— 286 —
Obszar regencyjny Gąbiński ze stolicą w Gąbinie, obejmuje
15,873 kil. kwadratowe i stanowi wschodnią część prowincyi.
Składa się on z powiatów następujących:
Nazwa polska
niemiecka
obszar
1) Szyłokarczma
Heydekrug
802
kil. kwadr.
2) Nizina
Niederung
893
>i 11
3) Tylża
Tilsit
815
» )i
4) Ragneta
Ragnit
1,217
?? 11
5) Pitkała
Pillkallen
1,060
n n
6) Stołupiany
Stallupónen
703
H »
Królewiec. Port.
7) Gąbin
Gumbinnen
729
8) Wystruć
Insterburg
1,200
9) Darkejmy
Darkehmen
759
10) Wegoborek
Angerburg
925
11) Gołdapią
Gołdap
994
12) Olecko
Oletzko
841
13) Ełk
Lyck
1,120
14) Lec
Lótzen
894
15) Ządzbork
Sensburg
1,234
16) Jańsbork
Johannisburg
1,678
— 287 —
Powiaty są oznaczone nazwami miast, w których urzędują
landraci i zbierają się sejmiki powiatowe. Wyjątek stanowią tyl-
ko powiaty: Niederung i Olecko. ,,Niederung" oznacza nizinę.
Jest to powiat, położony między dolnym biegiem Niemna i zatoką
Kurońską. Siedziba władz znajduje się w mieście Heinrichswalde.
Powiat Olecki otrzymał swą nazwę od miejscowości Olecko, która
podupadła zupełnie i nie posiada już praw miejskicti. Miastem po-
wiatowem jest obecnie Margrabowa.
Nas interesuje tylko południowa część obu obwodów regen-
cyjnycti, zamieszkana przez ludność polską. Część tę można okre-
Wystruć. Widok ogólny.
ślić ogólnikowo przez pociągnięcie linii przez Gołdapie i Węgobo-
rek ku granicy zacłiodnio-pruskiej. Poniżej tej linii mieszkają Po-
lacy i stanowią w niektórycłi powiatacli większość, w innycłi przy-
najmniej znaczną część ludności. Na północ od tej linii mieszkają
Niemcy, a nad granicą wschodnią Litwini. Szczegółowe dane o roz-
mieszczeniu ludności polskiej podamy w odpowiednim rozdziale.
Pod względem sądowym, prowincya wschodnio-pruska two-
rzy własny okrąg sądu nadziemiańskiego, z trybunałem w Królewcu.
— 288 —
Do okrągu tego należy 8 sądów ziemiańskich, a mianowicie: w Ol-
sztynie, Bartenstein, Brunsberdze, Wystruciu, Królewcu, Ełku,
Kłajpedzie i Tylży. Sądy okręgowe znajdują się w każdem mie-
ście powiatowem. (Ogólną charakterystykę sądownictwa zamieści-
liśmy już w opisie W. Ks. Poznańskiego, str. 140 — 1).
Pod wzglądem wojskowym, Prusy Wschodnie należą do I-go
korpusu armii, składającego się z 2 dywizyi (1 i 2) piechoty, 1 bry-
gady konnicy i 1 brygady artyleryi polnej. Naczelne dowództwo
znajduje się w Królewcu. Większość wojsk obozuje w powiatach
granicznych, zwłaszcza poludniowo-zachodnich. Z fortów najsil-
niejsze są: Królewiec i położony w okolicy bardzo trudno dostęp-
nej, Lec, naprzesmyku między jeziorami Lewencińskiem a odnogą
południową jeziora Mamry. Wogóle jeziora i moczary odgry-
wają w obronie tego kraju rolę bardzo poważną.
Do parlamentu niemieckiego prowincya ta wysyła ogółem 17
posłów. Okręgi wyborcze są następujące: 1) Kłajpeda — Szyło-
karczma; 2) Labiewo — Welawa; 3) Królewiec miasto; 4) Królewiec
wieś — Rybaki; 5) Iława— Heihgenbeil; 6) Brunsberg — Licbark;
7) Pr. Holland — Mohrungen; 8) Ostróda — Nidbork; 9) Olsztyn—
Reszel; 10) Rastenburg — Fryląd; 11) Tylża — Niziny; i2)Ragneta —
Piłkała; 13) Gąbin — Wystruć; 14) Stołupiany — Gołdapią — Darkej-
my; 15) Węgoborek — Lec; 16) Olecko — Ełk — Jańsbork; 17) Ządz-
bork — Szczytno. Z 17 tych okręgów, 16 reprezentują Niem-
cy, jeden (Kłajpeda — Szyłokarczma) wybiera posła litewskiego.
Polacy, którzy, stosownie do swej liczby, powinniby posiadać conaj-
mniej 3 posłów, nie wybierają dotąd ani jednego. O wyborze po-
słów polskich z tej prowincyi do sejmu pruskiego, wobec schara-
kteryzowanych wyżej stosunków narodowo-ekonomicznych, mowy
być nie może, bo w tych wyborach system trzyklasowy zapewnia
wszędzie olbrzymią przewagę zamożnym stanom niemieckim.
Prusy Wschodnie posiadają w pruskiej izbie poselskiej 32, a w pru-
skiej izbie panów 25 przedstawicieli. Wobec małego znaczenia
tych wyborów dla ludności polskiej, oszczędzimy sobie wyliczenia
okręgów wyborczych.
Prusy Zachodnie są podzielone również na dwa obwody re-
gencyjne: Gdański i Kwidzyński. Obwód regencyjny Gdański, z sie-
dzibą władz w Gdańsku, który jest równocześnie stolicą prowin-
— 289 —
cyonalną, obejmuje mniejszą północną czqść prowincyi, położoną
po obu stronacti Wisły. Obszar ten, wynoszący 7,953 Icilometry
kwadratowe, sl^łada się z 12 powiatów, l^tóre wymieniamy poni-
żej, z oznaczeniem nazw polsliicłi i niemiecliicti :
Gdańsk. „Dwór Artusa* (Giełda).
Nazwa polska
1) Elbląg miasto
2) „ wieś
3) Malbork
niemiecka
Elbing Stadt
Elbing
Marienburg
obszar
13 kil. kw.
608 „ „
811 „ „
37
— 290 —
Nazica polska niemieclca obszar
4) Gdańsk miasto Danzig Stadt 20 kil. kw.
5) Pow. gdański nizinny DanzigerNiederung 478 „ „
6) „ „ wyższy
Danziger Hóhe
437
,1
7) Tczew
Dirschdu
466
?,
8) Starogarda
Pr. Stargard
1,058
Tl
9) Kościerzyna
Behrent
1,238
Tl
10) Kartuzy
Karthaus
1,396
Tl
1 1) Wejherowo
Neustadt W. Pr.
851
:i
12) Puck
Putzig
582
T!
Obwód regencyjny Kwidzyński, ze stolicą
w Kwidzynie, obcj
muje 17,570 kil. kwadratowych i składa sią
z powiatów nastQ
pu jacy eh:
Naziva polska
niemiecka
obszar
1) Sztum
Stuhm
641
kil.
kw.
2) Kwidzyn
Marienwerder
954
Tl
77
3) Susz
Rosenberg
1,040
Tl
j?
4) Lubawa
Lobau
970
,1
77
5) Brodnica
Strasburg W Pr.
1,060
77
77
6) Wąbrzeźno
Briesen
705
)7
77
7) Toruń miasto
Thorn Stadt
12
77
77
- 8) „ wieś
Thorn
903
77
77
9) Chełmno
Culm
725
7'
77
10) Grudziądz miasto
Graudenz Stadt
19
77
77
11) „ wieś
Graudenz
778
77
,7
12) Świecie
Schwetz
1,669
,7
Tl
13) Chojnice
Konitz
1,416
77
77
14) Tuchola
Tuchel
857
77
77
15) Człuchów
Schlochau
2,137
77
77
16) Złotów
Fiatów
1,527
77
77
17) Wałcz
Deutsch Krone
2,158
77
77
Pod względem sądowym Prusy Zachodnie stanowią odrębny
okrąg sądu nadziemiańskiego, z trubunałem w Kwidzynie. Do
okręgu tego należy 5 sądów ziemiańskich: w Gdańsku, Elblągu,
Grudziądzu, Chojnicach i Toruniu. Sądy okręgowe znajdują się
we wszystkich miastach powiatowych.
— 291 —
Pod względem wojskowym prowincya ta należy do 17 kor-
pusu armii, której główna komenda urzęduje w Gdańsku. Doliny
Wisły strzeże kilka potężnych fortec: Toruń, Grudziądz, Gdańsk.
Nadto port gdański jest ubezpieczony silnemi fortyfikacyami w Wi-
słoujściu (Weicłiselmiinde). Zatoka Fryska, z portami w Elblągu
i Gdańsku, jest obroniona fortecą w Piławie (Pillau), na cyplu połu-
dniowym półwyspu Sambijskiego, który pod wzglądem administra-
cyjnym i wojskowym należy do Prus Wschodnicłi.
^^^
1^ ^m
1^^^
y
'¥m^ ' ^
*N.
^<
^^^^.
'-■■^'. ^-. ^^
:P^ jg^
Copoty. "Widok ogólny.
Do parlamentu niemieckiego wysyłają Prusy Zacłiodnie 13
posłów, wybieranycli w okręgach następujących: 1) Malbork-El-
bląg, 2) Gdańsk miasto, 3) Gdańskie powiaty wiejskie, 4) Kartuzy-
Wejherowo, 5) Kościerzyna- Starogarda, 6) Sztum - Kwidzyna,
7) Susz-Lubawa, 8) Grudziądz-Brodnica, 9) Chelmno-Toruń- Wą-
brzeźno, 10) Chojnica-Tuchola, 11) Świecie, 12) Człuchow-Złotów,
13) Wałcz. Z trzynastu tych okręgów Polacy reprezentują stale
tylko trzy, a mianowicie: wejherowsko-kartuski, kośclerzyńsko-sta-
rogardzki i chojnicko-tucholski. W okręgach: sztumsko-kwidzyń-
skim, susko-lubawskim, grudziądzko-brodnickim, świeckim i cheł-
— 292 —
mińsko-toruńskim Polacy stanowią mniej więcej połowę ludności,
ale skutkiem niedostatecznej organizacyi i urządzania wyborów
w porze letnej, kiedy znaczna część ludu polskiego przebywa na
zachodzie niemieckim, zwyciężają ^zazwyczaj Niemcy maleńką
większością głosów. Reszta okręgów, a mianowicie: gdański miej-
ski, gdański wiejski, malborsko- elbląski, człuctiowsko-złotowski
i wałecki, jest opanowana zupełnie przez Niemców. W pruskiej
izbie poselskiej Prusy Zachodnie są reprezentowane przez 22,
a w izbie panów przez 1 1 posłów. Skutkiem plutokratycznego sy-
stemu wyborów i tendencyjnego podziału okręgów wyborczych,
Polacy posiadają z 22 tylko 3 mandaty: z okręgu wejherowsko-kar-
tuskiego dw^, a z lubawskiego jeden.
Oddzielone od dawnych Prus Królewskich powiaty bytomski
i lęborski, należą obecnie do prowincyi Pomerańskiej, która dzieli
się na 3 obwody regencyjne: Szczeciński, Stralsundzki i Koszaliński.
Miastem stołecznem prowincyi tej jest Szczecin nad Odrą. Powiaty
lęborski i bytomski tworzą część północno-wschodnią obwodu re-
gencyjnego Koszalińskiego (po niem. Kóslin). Każdy z nich jest po-
łączony z powiatem czysto niemieckim: lęborski ze słupskim (Stolpe),
a bytowski ze sławskim (Schlawe), w okręg wyborczy do parla-
mentu. W każdym z tych okręgów Polacy stanowią tylko drobny
ułamek ogólnej liczby wyborów. Dodamy, że do prowincyi Po-
merańskiej, obwodu regenc. Koszalińskiego, należy także b. staro-
stwo Drahimskie, obecnie powiat (nazwa niemiecka Dramburg), od-
dane Brandenburczykom w zastaw w r. 1657, za sumę 120,000
talaróWj^a nie wykupione i zniemczone obecnie zupełnie. Przy ostat-
nim spisie powszechnym, w r. 1900, naliczono tam na ogólną liczbę
35,863 mieszkańców tylko 80 Polaków,
=^
— 293 —
TOPOGRAFIA.
opisie W. Ks. Poznańskiego rozpoczęliśmy rozdział topogra-
ficzny ogólną charakterystyką zewnętrznego wyglądu kraju. Pas
nadbałtycki jest pod względem fizyczno-geograficznym nie mniej
. jednolity od W. Księstwa, ale mimo to posiada powierzchnię tak
urozmaiconą, a nadto pojedyncze jego części przechodziły tak od-
mienne koleje, i ślady odmiennych kultur tak plączą się ze sobą, że
niepodobna wyszukać wybitnych rysów, któreby były właściwe
t^rf^^fi^.^^^^.^^^lsyaC-E^-
Nad jeziorem Łeba.
całemu temu obszarowi. Tej nużącej jednostajności, którą odzna-
cza się nizina Warty i Noteci, w pasie nadbałtyckim niema. Co
kilka, kilkanaście mil, krajobraz zmienia się zupełnie; jaskrawe prze-
Mciwieństwa leżą często tuż obok siebie. Rozległe urodzajne rów-
niny, poprzecinane pasmami łagodnych pagórków, przypominające
Poznańskie długiemi sznurami i malowniczemi grupami topoli, ciąg-
ną się obok jałowych piasków, porośniętych rzadkim owsem i li-
chem żytem; ze stromych wzgórz, wyszczerbionych i porysowa-
: inych ulewami, spoglądamy w urocze doliny, świecące bujną ziele-
;nią łąk, schodzimy w nieprzejrzane wrzosowiska, porośnięte kę-
~ 294 —
parni karłowatej sośniny, w torfowiska i grzązkie moczary; mijamy
olbrzymie, niemal dziewicze lasy sosnowe, bukowe, dębowe, plan-
tacye drzew owocowych na milowych przestrzeniach, nicdające
sią ogarnąć okiem równe jak stół niziny, poprzerzynane potężnemi
tamami, pokryte szachownicą pól i smugami łąk, gubiących sie hen
na szarym widnokręgu, majestatyczne rzeki, toczące spokojnie ogro-
my wód do Bałtyku, i rącze strumyki, spadające w głęboko wy-
żłobionych łożyskach w uśmiechnięte doliny; spotykamy po dro-
dze szare typowe zagrody polskie, murowane schludne wioski nie-
mieckie, chaty drewniane kolonistów nadwiślańskich, dumne zam-
Hela.
ki krzyżackie, romantyczne ruiny olbrzymich warowni z 131 14
wieku, smukłe gotyki, ponure świątynie romańskie, ozdobne ba-
roki z 16 i 17 wieku, całe miasta, jakby zakrzepnięte, zasłuchane
w dawno minioną przeszłość. Nie jest to kraj piękny w pospoli-
tem znaczeniu tego słowa, ale bardzo ciekawy i godny zwiedzenia,
a Polakom z innych okolic prawie wcale nieznany, jakkolwiek
setki i tysiące ich mijają go rocznie, dążąc do letnisk kąpielowych
nad Bałtykiem, do Kranzu, Copot i t. d.
Rozpoczniemy swoją wędrówkę po tym kraju od strony za-
chodniej, od należących do prowincyi Pomerańskiej powiatów by-
— 295 —
towskiego i lęborskiego. Jest to bodaj najniegościnniejsza część
pasa wybrzeżnego. Od morza, aż hen ku południowi, ciągną sią
szczere, nieurodzajne i w części nieuprawiane piaski, wśród któ-
rych są rozsiane rzadko małe wiosczyny i niewielkie miasta.
Nad morzem piaski te niewiele wystają ponad poziom wód Bał-
tyku, i tworzą lekko sfałdowaną równinę, otaczając olbrzymie je-
ziora, a raczej zatoki, wypełnione wodą słodną, a na brzegach na
milowych przestrzeniach zarośnięte torfem. Z jezior tych naj-
większe jest jezioro Łeba, nad którego brzegami utrzymały się do
tej pory resztki „wytępionego szczepu" „Słowińców". Są to wła-
Oliwa. Widok ogólny.
ściwie Kaszubi, sami też najczęściej tak się nazywają, a różnią się
od innych głównie tem, że śą protestantami. To też jest najważniej-
szy powód, dla którego Niemcy odróżniają ich od Kaszubów kato-
lickich, mieszkających bUżej granicy zachodnio-pruskiej i w Prusach
Zachodnich. W języku, o ile go zdołano zbadać, niema prawie
żadnej różnicy. Siedziby tych Kaszubów protestanckich znajdują
się poza granicą powiatu lęborskiego. W lęborskim i bytowskim
mieszkają tylko Kaszubi katolicy, w liczbie około 10,000. Ogromna
ich większość nie posiada żadnej świadomości narodowej. Trud-
nią się oni rolnictwem, a nad morzem także rybołówstwem. W po-
— 296 —
wiecie lęborskim znajdują się 2 miasta: powiatowe LcJjoi^h (Lau-
enburg; z 10,436 mieszkańcami, i Łeha, w pobliżu jeziora tejże na-
zwy, z 1,966 mieszkańcami. W obu miastach ludność kaszubska
stanowi tylko drobny ułamek mieszkańców. Także stolica powiatu
bytowskiego, Bytów, jest prawie czysto niemiecka. W r. 1900 nali-
czono w tem mieście 6,487 mieszkańców.
Z powiatem lęborskim graniczy na zachodzie pucki, należący
już do Prus Zachodnich. Posiada on ludność przeważnie polską
Gdańsk. Wnętrze „Dworu Artusa".
(kaszubską), żyjącą z rolnictwa i lybołówstwa. Gleba jest tam co-
kolwiek lepsza, niż w Pomeranii, miejscami nawet bardzo uro-
dzajna. Jedynem miastem powiatu jest Tucl<: (Putzig) z 9,092 mie-
szkańcami. Do powiatu tego należy część półwyspu Hel, sięgające-
go w Zatokę Gdańską. Jest to właściwie „mierzeja", usypana przez
fale z piasków morskich. Znajduje się na niej kilka osad, z któ-
rych największą jest Hela, na południowym końcu mierzei, naprze-
ciw Gdańska. Z innych wymienimy często odwiedzane przez tu-
— 297 — '
rystów Jastarnie (niem. Heisternest) Gdańską i Pucką. Hela i Ja-
starnia Gdańska należą do powiatu Gdańskiego miejskiego. Lud-
ność mierzei jest polska (nie kaszubska); tylko Hela posiada lud-
ność niemiecką. Założona przez Gdańszczan i pierwotnie czysto
protestancka i niemiecka Jastarnia Gdańska spolszczyła się z bie-
giem czasów zupełnie. Mieszkańcy półwyspu trudnią się wyłącz-
nie rybołówstwem. Ziemia jest niezdatna do uprawy. W znacz-
nej części zalesiona, gdzieindziej porośnięta rzadką i cliudą trawą,
służy ona tylko za pastwisko dla nielicznych krów i owiec lictiego
gatunku. Zatoka, odcięta mierzeją od Bałtyku, nosi nazwę Zatoki
Puckiej. Ludność miejscowa polska zwie ją „Małem morzem",
Niemcy „Putziger Wiek".
Powiat Pucki posiada powierzchnię dość równą, wznoszącą
się nie wysoko, przeciętnie niespełna loo metrów, nad poziom mo-
rza, do którego na wschodzie spada brzegami stromemi, na pół-
nocy bardzo łagodnie. Wzgórz większych w tym powiecie nie-
ma. Im dalej jednak posuwamy się na południe, tem więcej krajo-
braz nabiera charakteru górzystego. Strome, piasczyste pagórki
wyrastają z płaskowzgórza, zamykając między sobą piękne doliny
i liczne stawy oraz średnie jeziora, aż w powiecie Kartuskim do-
sięgamy najwyższych szczytów wyżyny, spotykamy śliczny krajo-
braz górski, urozmaicony rozległemi jeziorami, — miniaturową
„Szwajcaryę Kaszubską". Wzgórza te, w znacznej części pokryte
lasami sosnowemi, wypełniają trzy powiaty północno-zachodnie
Prus Zachodnich: stykający się bezpośrednio z Puckim — Wejhe-
rowski, Kartuski i Kościerski. Znajdują się tam źródłowiska
wszystkich rzek, spływających do Bałtyku, aż do Słupny, oraz do
dolnej Wisły. Powstają tam: Słupna, Lupowa, Łeba, Reda, Ra-
dunia, Motława, Wierzyca i Czarnawoda. Cały tan obszar ma-
lowniczy, ale mało urodzajny, jest zaludniony przez Kaszubów,
wśród których Niemcy toną prawie zupełnie. Wioski są schludne,
niewielkie, rzadko rozsiane, miasta nieliczne, małe, z ludnością sil-
nie mieszaną. W powiecie Wejher ows'ki7n jedynem miastem jest
położone w pięknej okolicy, nad maleńką rzeczką Redą, Wejhero-
100 (Neustadt W. Pr.), z prześlicznemi parkami, z kościołem Refor-
matów z wieku XVII i wielką Kalwaryą. W r. 1900 naliczono
tam 6,719 mieszkańców. Daleko mniejsza jest stolica powiatu
38
— 298 —
Kartuskiego, Kartuzy, z 2,652 mieszkańcami. Za to mieścina ta od-
znacza się przepysznem położeniem w uroczej dolinie, otoczonej
wieńcem wyżyn, porośniętych lasem dębowym i bukowym. Była
to niegdyś osada Kartuzów, którzy osiedlili sie tu pod koniec wie-
ku XIV. Z zabudowań klasztornych utrzymał się do tej pory
tylko kościół, wspaniały z zewnątrz, ale nie posiadający żadnych
pamiątek historycznych. Olbrzymie dobra skonfiskował rząd pru-
ski. Powiat Koś cier siei posiada dwa miasteczka: Kościerzynę
(Berent) i Schóneolc. W pierwszem naliczono w r. 1900 — 5,468,
w drugiem 3,086 mieszkańców. W połowie drogi między Koście-
rzyną a Kartuzami leży najwyższy szczyt pojezierza Baltyckie-
Mosty na Wiśle w Tczewie. (Po lewej stronie stary, po prawej nowy).
go na tcrytoryum pruskiem, Wieżyca (Turmberg), wznosząca sią
331 metrów nad poziom morza.
Z powiatem Kościerskim graniczy na wschodzie Star ogar dzli.
położony po obu brzegach Wierzycy. Posiada on powierzchnie
znacznie mniej górzystą, glebę ma lepszą od wymienionych wyżci
powiatów; od strony potudniowo-zachodniej jednak wkracza ul
wrzosowiska i lasy puszczy tucholskiej. Ludność jest przeważnit
polska. Powiat ten posiada jedno miasto: Starogardę (Preussisch
Stargard) z 9,690 mieszkańcami. I tu, jak we wszystkich innych
wymienionych wyżej miastach, stany posiadające są niemieckie
a wśród Polaków przeważają robotnicy. Jeżeli posuniemy się jesz
cze dalej ku wschodowi, to spotkamy się w następnym powiecie
._M
i
— 299 —
\\Tczewskim, z Wisłą. Wchodzimy tu już w kraj w znacznej czq-
.ści, bo w 75? zniemczony, co zwłaszcza jest widoczne w pobliżu
iWisły. Przewagę w całym powiecie zapewnia Niemcom miasto
i Tczeż^ (Dirscłiau), prawie czysto niemieci^ie, z 12,800 micszl^ań-
,cami. Jest to najważniejszy wązeł Icołejowy w Prusach Zachod-
nich. Najwiąłj-szą osobliwością miasta, które zresztą posiada jesz-
cze kilka gmachów z czasów pomorskich i krzyżackich, miądzy in-
nemi wielki kościół z 1226 r., są dwa olbrzymie mosty na Wiśle,
największe we wschodniej połowie cesarstwa niemieckiego. Dłu-
gość ich wynosi 784 metry. Na granicy powiatów Starogardzkiego
Klasztor w Oliwie. Eefektarz letni.
I i Tczewskiego leży nad rzeką Wierzycą 'Pelplm, stara osada Cyster-
isów, osiedlonych tam przez księcia pomorskiego Mestwina II w r.
,1274. Posiada ona wspaniałą, olbrzymią katedrę (286 stóp dłu-
gości, 83 szerokości i tyleż wysokości) w stylu gotyckim, z licznemi
pamiątkami historycznemi. Klasztor Cystersów zamknięto rów-
nocześnie z kartuskim, w r. 1823. Od r. 1821 wioska ta, Hcząca
3,158 mieszkańców, jest stohcą dyecezyi chełmińskiej, z którą
w tymże roku połączono dawny archidyakonat pomorski.
W powiecie Tczewskim wkraczamy w wielką nizinę, która
rozszerza się po obu stronach Wisły, od przylądka Mątowskiego
do morza. Krajobraz zmienia się zupełnie. Nizina ta jest pocho-
— 301 —
dzenia nowszego, niż otaczające ją wzgórza, posiada charakter
aluwialny (napływowy), składa się z mułu, naniesionego w ciągu
lat tysięcy przez Wisłę, na skraju północnym zaś z piasków, wy-
mielonycłi przez fale Bałtyku. Główne ramię Wisły rozdziela tę
nizinę na dwie nierówne części: Przez wscłiodnią, daleko więk-
szą, przepływa Nogat, przez zacłiodnią, mniejszą, dopływ Wisły
Motława. Dolina Motławy należy swą częścią południową do
powiatu Tczewskiego; północna tworzy powiat Gdański nizinny
(Danziger Niederung). Jest to obszar, jak wogóle ta cała nizina
(z wyjątkiem piasczystycłi wybrzeży morskicti), bardzo urodzajny,
ale mokry, narażony skutkiem swego niskiego położenia na częste
wylewy. Ludność jest prawie czysto niemiecka. Są to koloniści
z różnycti stron niemieckicłi, osiedleni w części już przez Krzyża-
ków, w części też przez rząd pruski. Miast w powiecie gdańskim
nizinnym niema. Władze powiatowe urzędują w Gdańsku. Ni-
zina Motławy sięga swym wylotem zacłiodnim do powiatu Gdari-
skiego wyżynnego (Danziger Hólie), stanowi jednak tylko małą jego
część. Większość tego powiatu, jak wskazuje jego nazwa, ma ctia-
rakter pagórkowaty, należy do obszaru diluwialnego. Na wyży-
nacłi tycti, przez które przedziera się Radunia, spiesząc do Mołta-
wy, spotykamy znowu Polaków, Kaszubów. Stanowią oni jed-
nak tylko małą część ludności powiatu. Wielkie miasto, obecnie
prawie czysto niemieckie, Gdańsk, oddziaływa na stosunki naro-
dowe swego otoczenia. I ten powiat nie posiada żadnego miasta,
natomiast dwie wielkie osady, z którycłi jedna jest bardzo bogata
we wspomnienia liistoryczne, druga bardzo uczęszczanem letni-
skiem kąpielowem. Oliwa, pamiętna zawarciem pokoju, w któryrri
Prusy Książęce wyzwoliły się ostatecznie z pod zwierzcłinictwa
polskiego (w r. 1660), posiada wspaniały klasztor Cystersów, spro-
wadzonycli w r. 1 178 przez księcia pomorskiego Sambora. W kla-
sztorze tym toczyły się w r. 1660 układy pokojowe między pełno-
mocnikami polskimi, szwedzkimi i pruskimi, przy udziale austryac-
kicti i francuskicłi. Liczne napisy, zacłiowane dotąd, są jeszcze
^ pamiątką tego łiistorycznego wypadku. Obok klasztoru znajduje
się wspaniały kościół, z portretami książąt pomorskicłi i Stefana
Batorego, który zmusił Gdańszczan w r. 1577 do wypłacenia za-
konowi znacznej sumy za spalenie starej świątyni. Obecnie Oliwa
— 302 —
jest osadą czysto niemiecką. Liczyła w r. 1900 — 5,656 mieszkań-
ców. W odległości jednej miii od Oliwy, leży nad brzegiem mo-
rza na stoku wzgórz, które tam sięgają do samego Bałtyku, miejsce
kąpielowe Copoti/, odwiedzane rocznie przez liczne tysiące kura-
cy uszów. I ta osada posiada ludność przeważnie niemiecką. Na-
tomiast już jej najbliższa okolica jest zamieszkana przez Kaszubów.
Pamiątek łiistorycznycti ani godnycli uwagi gmactiów ta osada nie
posiada. W r. 1900 naliczono tam 9,283 mieszkańców. Tuż pod
Gdańsk. „Długi Rynek".
Copotami, nad morzem, na drodze do Oliwy, leży wioska Karli-
howo, ulubiona rezydencya letnia Jana Sobieskiego i Maryi Kazi-
miery, a odwiedzana także często już przedtem przez Wazów.
Pamiątki żadne z bytności królów w tej miejscowości nie utrzy-
mały się. Pozostało tylko samo wspomnienie.
Pomiędzy granicą powiatów Gdańskiego wyżynnego i nizin-
nego, tam, gdzie Motława, przyjąwszy Radunię, wpada do Wisły,
leży w odległości 2 mil od morza stolica prowincyi, niegdyś wolne
— 303 —
miasto, za czasów Rzeczypospolitej główny port polski, jeszcze
dawniej stolica książąt pomorskich, Gdańsk. Zajęte już w począt-
kach wieku XIV przez Krzyżaków, związane stosunkami handlo-
wymi z Hansa niemiecką, sprotestantyzowane bardzo wcześnie,
miasto to nie miało właściwie nigdy charakteru polskiego. Od cza-
sów krzyżackich rządziło w nim bogate kupiectwo niemieckie, które
później, strzegąc zazdrośnie praw odrąbnych miasta, stawiało czę-
sto energiczny opór władzom polskim. Żywioł polski był tam je-
dnak dawniej bardzo silny, pod wzglądem liczebnym niewątpliwie
silniejszy od niemieckiego, co i dziś jeszcze można zauważyć po
setkach szyldów kupieckich z nazwiskami, zdradzającemi, mimo
wykrętnej pisowni niemieckiej, bardzo wyraźnie swoje pochodze-
nie polskie. Osób z nazwiskami polskiemi są w Gdańsku jeszcze
dziesiątki tysięcy, ale przyznających się do narodowości polskiej
niewiele ponad trzy tystiące, na ogólną liczbę 140,539 mieszkańców.
Pod względem swego wyglądu zewnętrznego, Gdańsk jest je-
dnem z najoryginalniejszych i najwięcej zajmujących miast w pół-
nocnej połowie Europy. Niemcy, którzy mają szczególne upodo-
banie do nazw bombastycznych, nazywają to miasto „Wenecyą
północy". Nazwa ta nie odpowiada jednak wcale charakterowi
miasta. Nie przypomina ono Wenecyi ani obfitością ulic wod-
nych, ani też swą architekturą. Jest to miasto lądowe, otoczone
tylko pod wojną bardzo szeroką fosą forteczną i przecięte dwoma ra-
mionami Motławy oraz niewielką liczbą kanałów. Ulice nadrzeczne
mają charakter wybitnie północny, zwłaszcza najsławniejsza z nich,
t. zw. „Długi Most" (Lange Briicke), ciągnąca się nad lewym brze-
giem zachodniego ramienia Motławy. Takie ulice spotykamy
tylko w miastach portowych nadbałtyckich, w Lubece, lub Kró-
lewcu. Są to bardzo wązkie bulwarki nad rzeką, a charakter na-
daje im oczywiście architektura domów. Jest to zaś architektura
wcale nie wenecka, ani wogóle nie włoska, lecz przeważnie gotyk
z odcieniem, właściwym obszarowi baltycko-nadwiślańskiemu. Tem
też Gdańsk różni się zasadniczo od podobnej na pierwszy rzut oka
Lubeki i innych miast portowych nad zachodnią częścią wybrzeża
bałtyckiego. Ten gotyk baltycko-nadwiślański spotykamy w poje-
dynczych okazach w całem dorzeczu Wisły, a zwłaszcza w obu
prowincyach pruskich. Gdańsk różni się od innych miast tego
— 304 —
obszaru tern, że jest pod wzglądem architektonicznym prawie zu-
pełnie jednolity. Tam dom przy domu posiada ten sam charakter,
są całe ulice, w których niema ani jednego gmachu w stylu od-
miennym, nawet domy nowe, zbudowane w wieku XIX i w latach
Gdańsk. Ratusz.
ostatnich, są zastosowane pod wzglądem architektonicznym do
starych budowli. Gmachy w stylu nowoczesnym możnaby poli-
czyć niemal na palcach. Ogromna większość domów starych,
a jest to mniej więcej połowa wszystkich, pochodzi z wieku XVI,
XVII i XVIII. Jeszcze starsze są nieliczne. Większość tych buJo-
wli pochodzi więc z czasów powszechnego panowania stylu odro-
dzenia i baroka. a okoliczność ta oddziałała bardzo silnie na ich
architekturę. Gotyk uwydatnia się głównie w wyglądzie ogólnym,
w charakterystycznem parciu wzwyż i zamiłowaniu do form spi-
czastych; w szczegółach ornamentacyi,konstrukcyi wieżyczek i t. d.
przeważają motywy renesansowe i barokowe. Możnaby krótko
Gdańsk. Arsenał.
scharakteryzować architekturę Gdańska w taki sposób, że jest to
idea gotyku, wtłoczona w formy renesansu i baroka.
Wyhczenie pamiątek historycznych tego miasta zaprowadzi-
łoby nas za daleko. Prawie każdy z tych starych domów patry-
cyatu gdańskiego posiada swą własną historyę, był świadkiem
ważnych lub pamiętnych wypadków dziejowych, a to samo od-
nosi się w wyższym jeszcze stopniu do licznych gmachów publi-
cznych. Zadowolimy się więc wymienieniem tylko najwybitniej-
szych, najsławniejszych i najstarszych. Z kościołów zasługują na
szczególną wzmiankę: olbrzymi kościół gotycki P. Maryi, obecnie
39
— 3o6 —
protestancki, wspaniały gotyk z niedokończoną wieżą, z przepysz-
nie sklepioną nawą główną, licznemi pamiątkami łiistorycznemi
i arcydziełami sztuki, z którycli najwięcej znany jest tryptyk, wyo-
brażający sąd ostateczny, dzieło Memlinga, z połowy wieku XV.
Budowę tego kościoła rozpoczął w. mistrz krzyżacki, Ludwik Kó-
nig von Waitz na miejscu kaplicy, zbudowanej przez książąt po-
morskicłi, w r. 1343. Ukończono ją w r. 1502. Starszy znacznie,
i prawdopodobnie najstarszy z wszystkicli gmacliów gdańskicłi,
jest kościół S-tej Katarzyny, obecnie również protestancki, wysta-
wiony podobno przez księcia Sambora w r. 1186. Z niewiele póź-
niejszycti czasów, bo z r. 1227, pochodzą szczyt i ośmiokątna wieża
największego i najpiękniejszego z kościołów katolickich pod we-
zwaniem Ś-tego Mikołaja. Główny gmach kościoła jest znacznie
późniejszy. Do najstarszych kościołów należy też katolicki pod
wezwaniem Ś-tego Wojciecha, na przedmieściu tejże nazwy, po-
chodzący z wieku XIII. Z gmachów świeckich publicznych wy-
mienimy wspaniały ratusz gotycki z r. 131 1, z wysmukłą, wysoką
wieżą renesansową, dobudowaną w r. 1560. W pobliżu, na tejże
ulicy, zwanej „Długim Rynkiem", znajduje się najklasyczniejszy
gotyk gdański, t. z w. „Dwór Ai^tusa'-^ (Artushof), niegdyś miejsce
zebrań patrycyatu gdańskiego, obecnie giełda (ryc. str. 289). Gmach
ten składa się z jednej wielkiej, bardzo wysokiej sali, z przepysz-
nem sklepieniem, spoczywającem na 4 wysmukłych kolumnach
granitowych. Zbudowano go w początkach wieku XVL Wreszcie
wspomnimy o pięknych starożytnych bramach miejskich, z których
najokazalsza, zwana „Wysoką", uległa niestety w części przebu-
dowaniu, o odwiecznej windzie nadMotławą, zbrojowni barokowej
z r. 1605 i starożytnym olbrzymim młynie nad Radunią, pocho-
dzącym z r. 1349.
Gdańsk leży na ostatnim skraju północnym niziny nadwiślań-
skiej. Tuż za nim rozpoczyna się milowy pas piasków, który to-
warzyszy brzegom morskim. Za port morski służy miastu mała
osada przy samem ujściu martwego ramienia Wisły gdańskiej:'
Nowi/ Tort (Neufahrwasser) z wielką latarnią morską na końcu
szerokiej tamy kamiennej, sięgającej daleko w morze. Jest to osa-
da stosunkowo nowa, założona w początkach wieku XVII. Po stra-
— 307 —
nie wschodniej portu znajduje się mała, ale ważna forteca Wtslo-
ujście (Weichselmtinde), znana z dziejów jako więzienie polityczne.
Pozostaje nam jeszcze wschodnia część niziny nadwiślańskiej,
przerżnięta Nogatem. Składa się ona z dwóch powiatów: Malhor-
skiego i Elhląs'kiego. Oba mają ludność czysto niemiecką, osiedloną
tam przez Krzyżaków, którym Malhorlc (Marienburg) służył przez
długie lata za stolicę. O świetnej przeszłości historycznej tego
miasteczka, liczącego obecnie niespełna 11,000 mieszkańców.
Gdańsk. Starożytna winda.
Świadczy jeszcze zamek wielkich mistrzów, położony nad Noga-
tem, odnowiony w części przez rząd pruski. Jest to najwspanial-
szy z zabytków architektonicznych w dorzeczu Wisły, i jeden z naj-
wspanialszych na obszarze dzisiejszego cesarstwa niemieckiego.
Za czasów książąt pomorskich znajdowała się na tem miejscu silna
twierdza Sambor, po której zburzeniu Krzyżacy zbudowali tam
trzy forty i założyli miasto (w r. 1274). Z tych czasów pochodzi
najstarsza część zamku, zwana „zamkiem górnym" (Oberschloss).
iZamek główny, wspanialszy, zbudowano w r. 1309, po przeniesie-
— 3o8 —
niu stolicy krzyżackiej do tej miejscowości. Nadto istniał tuż nad
Nogatem jeszcze zamek trzeci z charakterem czysto fortecznym,
który rozebrano za czasów polskich. W b. rezydencyi Krzyżaków
urzędował po r. 1466 wojewoda malborski i od tego czasu, aż do
zajęcia ziemi pruskiej przez Prusaków, utrzymywano zamek w da-
wnej postaci. Rząd Fryderyka II i jego następców obchodził się
lllllWbŁt.ri
;i'^»%1i"i ^
Nowy Po;-t. Kościół katolicki.
Z tem arcydziełem architektonicznem po barbarzyńsku; utworzono
na dole stajnie i warsztaty rzemieślnicze, u góry salę musztry, osta-
tecznie zaś postanowiono rozebrać gmach cały, i tylko nieszczęśliwe
dla Prus wojny napoleońskie uchroniły go od zburzenia. Po woj-
nach tych odezwały się w kołach prywatnych protesty przeciw
wandalizmowi władz, i ostatecznie zdecydowano się na odnowie-
nie głównego zamku, t. j. właściwej rezydencyi w. mistrzów, nie
— 309 —
zachowano jednak przytem zupełnie pierwotnego charakteru bu-
dowy, lecz zeszpecono ją nieodpowiedniemi ornamentami i mala-
turami. Pod koniec wieku XIX przystąpiono też do odnowienia
kościoła i zamku górnego. Potrwa jednak zapewne jeszcze długo,
zanim roboty bądą ukończone. Zamek maiborski odznacza się
zarówno ogromem swych rozmiarów, jak artystycznem wykończe-
niem w najdrobniejszych szczegółach. Jest to gotyk z cegły,
z przepysznemi sklepieniami, opartemi na niewielu, niekiedy tylko
na jednej wysmukłej kolumnie granitowej, lekkiemi arkadami i fili-
granową ornamentacyą w kamieniu, na zewnątrz ogromny, po-
nury, groźny, wewnątrz zadziwiający śmiałością i lekkością archi-
tektury, ogromem światła, przepychem całego urządzenia. Z wiel-
ką salą w. mistrza (des Meisters grosser Remter), lub jadalną (Con-
wentsremter) zamku malborskiego, ani sławna sala ratuszowa
w Gdańsku ze sklepieniem, wyrastającem z jednego filaru, ani nie
mniej sławna sala „Dworu Artusa" mierzyć sie nie może, i nie
wiele znalazłoby sie wogóle w architekturze gotyckiej gmachów,
któreby pod względem lekkości struktury dorównywały b. rezy-
dencyi mistrzów krzyżackich. Dotyczy to jednak tylko zamku no-
wego, a mianowicie jego górnego pietra. Zamek stary (Ober-
schloss) i dolna cząść nowego uderzają tylko ogromem rozmiarów,
mają ten sam charakter ponury i wygląd ciężki, jak postać ze-
wnętrzna tej budowy. Różnica tłómaczy się tem, że części te są
znacznie starsze od piętra górnego głównej rezydencyi, które zbu-
dowano w epoce największego rozkwitu zakonu.
Miasto Malbork, położone u stóp zamku, posiada tylko dwa
gmachy z czasów krzyżackich, wielki kościół katolicki w stylu go-
tyckim i takiż ratusz z wieku XIV. Reszta spłonęła w r. 1410 pod-
czas oblężenia zamku. Miasteczko to, liczące 10,732 mieszkańców,
ma obecnie charakter nowoczesny. Pamiątką przeszłości jest tylko,
oprócz ciasnych uliczek w starej dzielnicy, szczególny sposób bu-
dowy domów na ulicy głównej, t. z w. Rynku. (Rynków właści-
wych miasta północno-niemieckie nie mają). Wszystkie te do-
my posiadają na parterze 12 stóp szerokie wystawki (Yorlauben),
otwarte z 3 stron, na filarach, na których opierają się górne piętra.
Wystawki te, łącząc się ze sobą bezpośrednio, tworzą po obu stro-
nach ulicy obszerne kryte ganki, na których koncentruje się cały
— 310 —
ruch handlowy. Pozatem styl domów na rynku malborskim jest
pospolity, nowoczesny.
Z powiatem malborskim graniczy na wschodzie Elbląskie po-
łożony nad ujściem Nogatu do zatoki Kryskiej. Wkracza on swą
częścią zachodnią w urodzajną nizinę nadwiślańską. Część wschod-
nia natomiast jest górzysta i odznacza się bardzo pięknemi wido-
kami; posiada za to glebę mniej urodzajną. Jedynem miastem po-
wiatowem jest Elbląg (Elbing) nad rzeczką tejże nazwy, połączoną
z Nogatem i zatoką licznemi kanałami. Jest to miasto, tak samo
jak cały powiat, czysto niemieckie, fabryczne i handlowe. Port
Novry Port. Okręty wojenne w porcie.
elbląski utracił w czasach ostatnich swoje dawne znaczenie z po-
wodu zapełniania się zatoki mułem wiślanym i piaskiem morskim,
naniesionym przez wiatr z mierzei Kryskiej. W r. 1900 naliczono
w Elblągu 52,510 mieszkańców. Z innych miejscowości wymie-
nimy Tolkemicko (Tolkemit) na stoku wzgórz, spadających stromo
do zatoki.
Wymienione dotąd powiaty tworzą okręg regencyjny Gdański.
Okręg Kwidzyński jest rozłożony po obu stronach Wisły, od To-
runia aż do przylądka Mątowskiego, i obejmuje oprócz reszty daw-
nych ziem pomorskich po lewej stronie Wisły, powiat Wałecki,
który zaliczał się niegdyś do województwa Poznańskiego, rdzeń*
— 311 —
nie polskie ziemie Chełmińską i Michałowską i Lubawską, oraz
dorzecze Liwny.
Obszar po lewej stronie Wisły ma charakter właściwy Poje-
zierzu Pomorskiemu. Jest to płaskowzgórze, poprzerywane miej-
scami pasmami niskich pagórków, obfite w wody, z glebą piasczy-
stą, mniej lub więcej nieurodzajną, pokryte w znacznej części la-
sem. Ludność wiejska jest kaszubska: w miastach przeważają
Niemcy. Trzy powiaty wschodnie: Wałecki, Złotowski i Czlu-
chowski, są zniemczone w wiąkszej połowie. Powiat Wałecli,
wciśnięty między W. Ks. Poznańskie, Brandenburgię i Pomeranię,
posiada 5 miast: stołeczne Wałcz (DeutschKrone) z 7,982, Słopano-
wo (Schloppe) z 2,247, Tuczno (Tiitz) z 2,112, Fryląd (Markisch
Friedland) z 2,233 i Jastroicie z 5,416 mieszkańcami. Powiat 7Jo-
łoioshi, oddzielony od Wałeckiego dopływem Noteci, Głdą, jest
również bogaty w małe mieściny. 7Jotuiv (Fiatów) posiada 4,023,
Kraje?ilca 3,411, Kamień 1,522, Sępolno (Zempelburg) 3,472, Więc-
l)orl{; 2,148 mieszkańców. Powiat ten oddziela dopływ Głdy, Do-
brzynka, od Człucliowskiego, z miastami Człucliow (Schlochau)
z 3,306, Landelc z 886, Fryląd (Preuss. Friedland) z 3,758, Balden-
liurg z 2,451 iHamersztijn z 3,083 mieszkańcami. Powiat Człuchow-
ski graniczy na północnym wschodzie z puszczą, zajmującą środek
Prus Zachodnich po lewej stronie Wisły, t. z w. Z^^^i-^w^' Tucliolslcie^ni.
Puszcza ta, ciągnąca się wzdłuż wartkiej Brdy i Czarnejwody, aż
niemal do ich ujścia, obejmuje ogółem 35 mil kwadratowych, z któ-
rych 23 pokrywa gęsty las sosnowy. Tylko miejscami, zwłaszcza na
wzgórzach nadrzecznych, można spotkać dęby, buki i świerki; w po-
bliżu Miechowa nad torem kolejowym, między Tucholą a Laskowi-
cami, utrzymał się też niewielki lasek cisowy, wielka osobliwość na
ziemiach pruskich. Między temi lasami ciągną się, zazwyczaj
wzdłuż rzek i jezior, wązkie smugi roli uprawnej, bardzo niewdzię-
cznej, bo składającej się w części z lotnego piasku, i łąk, zra-
szanych po części sztucznie. Lud, zamieszkujący te lasy, jest pol-
ski (kaszubski). Zajmują one cały powiat Tucholski i część powia-
tów Chojnickiego, Świeckiego, Starogardzkiego i Kościerskiego.
Postępując z Brdą, która powstaje na granicy Pomeranii i powiatu
Człuchowskiego, i krętym biegiem, zabierając liczne jeziora, prze-
— 312
pływa cały ten powiat, dostajemy się do powiatu Chojniclciego.
Część jego północna należy do puszczy tucłiolskiej, mniejsza, połu-
dniowa, jest piasczystą nagą równiną. Na skraju lasów leży mia-
sto powiatowe Chojnice (Konitz) z ludnością przeważnie niemiecką,
niegdyś twierdza pomorska, później bardzo warowny gród krzy-
żacki, znany z wojen w wieku XV, obecnie miasto handlowe
z 10,704 mieszkańca-
mi. Drugie miastecz-
ko powiatu Czerslc, po-
łożone u północnego
skraju puszczy, liczyło
w r. 1900-ym 5,370
mieszkańców. Powiat
Tucholslci posiada tyl-
ko jedno miasto: Tu-
cliolę (Tuchel), poło-
żone w pobliżu Brdy.
W r. 1900 naliczono
tam 3,048 mieszkań-
ców. W powiecie Tu-
cholskim opuszczamy
Brdę, która tu, wydo-
bywszy się z lasów,
przechodzi do W. Ks.
Poznańskiego. Powiat
następny, Swwcli,
ostatni po lewej stro-
nie Wisły, leży po obu
stronach Czarnejwo-
dy i, jak już zazna-
czono, należy swą częścią północno-wschodnią do puszczy tuchol-
skiej. Część zachodnia posiada glebę cokolwiek lepszą, miejscami
nawet, nad Wisłą, bardzo urodzajną. Tu też spotykamy znowu
w większej liczbie Niemców. Z miast, powiatowe. Świecie
(Schwetz), z szczątkami zamku i wieżą z czasów pomorskich, nad
ujściem Czarnejwody do Wisły, posiada 7,020, iSfoiue (Neuenburg)
nad Wisłą 5,008 mieszkańców.
Zamek krzyżacki w Malborku. „Meisters Sommerreniter.
— 313 —
Obszar po prawej stronie Wisły ma charakter zupełnie od-
mienny. Na północy, w powiatacti Sztumsiiim, Kwidzyńskim i Su-
skim, znajdujemy kraj dość równy, z glebą średnio urodzajną,
obfity w jeziora i małe strumyki, na południu, w powiatacłi: Cłieł-
mińskim, Toruńskim, Wąbrzeskim i Brodnickim, kraj z powierzch-
nią silnie sfałdowaną, i glebą, jak na Prusy Zachodnie, bardzo uro-
dzajną. Obszar ten, zamknięty między podwójnem kolanem Wi-
sły a Drwęcą i Osą, stanowi pod względem fizyczno-geograficznym
całość jednolitą, zwartą grupę wzgórz, odciętą głębokiemi dolina-
mi od swego otoczenia, i nosił niegdyś nazwę YJemi Chełmińskiej .
Jest to ziemia rdzennie polska, dziś prawie do połowy zniemczona.
Była ona pierwszym punktem oparcia dla Krzyżaków, sprowadzo-
nych przez Konrada mazowieckiego, którzy w Chełmnie założyli
pierwotnie swoją stolicę. Miasto to, obecnie stolica powiatu Cheł-
mińsldego, ciągnącego się wzdłuż Wisły od ujścia Brdy do kolana
powyżej Grudziądza, istniało już za czasów Chrobrego, który obok
niego założył zamek Starogardę. Nabrało ono jednak znaczenia
dopiero za czasów krzyżackich, stało się ważną warownią i kwitną-
cem miastem handlowem. O rządach krzyżackich świadczą jeszcze
resztki potężnych baszt obronnych. Z pięknych i wielkich kościo-
łów, któremi odznacza się Chełmno, dwa pochodzą z czasów da-
wniejszych jeszcze, zostały jednak przebudowane pod rządami krzy-
żackiemi. W czasach ostatnich Chełmno utraciło swe dawne zna-
czenie, skutkiem groźnej konkurencyi Torunia i Grudziądza. W r.
1900 naliczono w tem mieście 11,080 mieszkańców. W połowie
drogi między Chełmnem i Toruniem, już w powiecie ToruńsTcim,
leży dawna stolica dyecezyi Chełmińskiej, Chełmża (Culmsee),
z wspaniałą katedrą z r. 1422. Liczyło ono w r. 1900-ym 8,981
mieszkańców. Nad Wisłą, poniżej ujścia Drwęcy, leży' silna for-
teca, stolica powiatu, Torti?i (Thorn), miasto starożytne, zwane
niegdyś Tarnowem, bardzo bogate w pamiątki historyczne z cza-
sów krzyżackich i polskich, z pięknym mostem na Wiśle. Z bu-
dowli starożytnych zasługują na wymienienie: kościół gotycki Ś-go
Jakóba z r. 1300 (ryc; str. 314), kościół Ś-go Jana Chrzciciela z w.
XIV, z licznemi pamiątkami historycznemi, kościół Panny Maryi
z tego samego czasu, wspaniały gotyk z pięknem sklepieniem na
wysmukłych filarach, z licznemi pomnikami, między któremi wy-
— 3i4 —
różnią sie swą pięknością pomnik Anny Wazówny, wzniesiony
przez Władysława IV. Z budowli świeckicli zasługuje na wzmianką
starożytna potążna brama krzyżacka (ryc. str. 316). Ratusz na
rynku zwraca na siebie tylko uwagę swoim ogromem. Pocliodzi
on z końca wieku XVIII. Stojący przed nim pomnik Mikołaja Ko-
-
M.
-■'"■■ i * -
^-^ * i . 1
■i^gg
S^ . .
■ ._;.-"
Toruń. Kościół Ś-teg-o Jakóba.
pernika, który urodził sią w tem mieście, a kształcił się w szkołach
cliełmińskich, nie odznacza się pięknością. Powstał on ze składek
w r. 1839. Mieszkańców liczył Toruń w r. 1900-ym 29,626. Do
powiatu Toruńskiego należy niewielki obszar po lewej stronie Wis
- 315 —
sły z osadą Podgórze (3,158 mieszkańców) i stacyą kolejową Otło-
czynem.
Z powiatami Chełmińskim i Toruńskim graniczy na wscho-
dzie Wąbi^zeslai^ z miasteczkami Wąhrzeżfiem (Briesen) i Goluhiem
Pierwsze liczyło w r. 1900-ym 6,081, drugie 2,867 mieszkańców.
W Golubiu, naprzeciw Dobizynia, siedziby braci Dobrzyńskich,
którzy przed Krzyżakami podjąli walkę z pogańskimi Prusakami,
wznoszą się nad Drwęcą potężne ruiny starego zamku krzyżac-
kiego (ryc. str. 318). Ruin takich jest nad Drwęcą, która oddzie-
lała posiadłości krzyżackie od polskich, więcej, jak w Złotoryi,
tuż przy ujściu Drwęcy do Wisły (ryc. str. 319) i t. d. Do Ziemi
Chełmińskiej należą, oprócz wymienionych powiatów, jeszcze
część Grudziądzkiego i Brodnickiego. Grudziądzki, położony po
obu stronach rzeczki Usy, pamiętnej wbiciem słupów Bolesławo-
wych, posiada, w przeciwieństwie do trzech wymienionych wyżej,
ludność przeważnie niemiecką. Stolica powiatu, Grudziądz (Grau-
denz), położona nad Wisłą u stóp stromego wzgórza, z szczątkami
starego zamku, z ślicznym widokiem na miasto i nizinę po drugiej
stronie Wisły, jest miastem prawie czysto niemieckiem. W r. 1900
liczyło ono 32,800 mieszkańców. Z dziejów jest Grudziądz znany
z wojen napoleońskich, jako jedna z tych nielicznych fortec, które
nie poddały się zwycięzkiemu cesarzowi Francuzów. Obecnie
forteca Grudziądzka utraciła swoje znaczenie. Dwa inne miastecz-
ka tego powiatu, Łasi?Ł (Lessen) i B-cidzyii (Rehden) z piękną i do-
brze zachowaną ruiną zamku krzyżackiego, mają również ludność
prawie czysto niemiecką. W pierwszem z nich naliczono z r. 1900
2,587, w drugiem 2,017 mieszkańców. Powiat Brodnicld należy
częścią do Ziemi Chełmińskiej, częścią obejmuje dawną Ziemię
Michałowską, zastawioną w r. 1303 przez Leszka mazowieckiego
Krzyżakom i w r. 1317 przyłączoną do posiadłości Zakonu. Po-
wiat ten posiada glebę znacznie gorszą od czterech wymienionych
wyżej, natomiast odznacza się wielką pięknością krajobrazów,
zwłaszcza na swej krawędzi południowej w okolicach miasteczka
Górzna. Żałować należy, że ten uroczy zakątek, nie ustępujący
pod względem malowniczości wcale górom środkowo-niemieckim,
jest turystom polskim, którzy szukają wytchnienia i wrażeń we
wszystkich częściach Europy, zupełnie nieznany. Ludność tego
— 3i6 —
powiatu jest w znacznej większości polska. Także w miastach Po-
lacy posiadają przewagę. Miast posiada powiat Brodnicki 3: Bród-
nicę (Strasburg W. Pr.) z 7,254, Lidzbark (Lauterburg) z 3,592
i wspomniane już Gół^z?io z 1,6^0 mieszkańcami. Jeszcze mniej
urodzajny jest graniczący z Brodnickim na północy, powiat Lu-
Toruń. Brama mostowa.
bowsJcz, obejmujący większą część dawnej Ziemi Lubawskiej. Two-
rzy on wysokie płaskowzgórze, wystawione na zimne wiatry pół-
nocne, z pojedyńczemi szczytami, doctiodzącemi do 200 metrów
wysokości. Ludność jest 7^ polska. Z miast, Luhawa (Lóbau)
— 317 —
miała w r. 1900-ym 4,453, Nowe Miasto (Neumark) 3,142, Kurzęt-
nilc (Kauernik) 844 mieszkańców.
Zwracając się z ziemi Chełmińskiej, Micliałowskiej i Lubaw-
skiej ku północy, wstępujemy na obszar prawie czysto niemiecki.
Wypełnia on część wspomnianego już powiatu Grudziądzkiego,
część Kwidzyńskiego i cały Suski. Dopiero poza Liwną, między
tą rzeczką a Nogatem, w powiecie Sztumskim, spotykamy się znowu
ze zwartą ludnością połską. Cały ten obszar, od Osy i Drwęcy do
Nogatu, jest lekko sfałdowanem płasko wzgórzem, opadaj ącem ła-
godnie ku północnemu zacłiodowi. Powiaty Suski i Kwidzyński
przepływa rzeczka Liwna. Snslci posiada 5 miasteczek: Susz (Ro-
senberg z 3,102. Iłaicę (Deutsch Eylau) z 8,073, Biskupiec (Bis-
cłiofswerder) z 2,058, Trabidij (Riesenburg) z 4,761 i Kisielice
(Freistadt) z 2,422 mieszkańcami. Nie większe są miasta po-
wiatu KwidzyusMego. Stolica obwodu regencyjnego, Kwidzyn
(Marienwerder), posiada tylko 9,686 mieszkańców. Na zewnątrz,
z daleka, mieścina ta wygląda bardzo okazale, dzięki licznym bu-
dowlom z czasów krzyżackich, i wielkim gmachom nowym, miesz-
czącym w sobie urzędy regencyjne. Z gmachów starych zasłu-
guje na szczególną wzmiankę piękny kościół gotycki z pierwszych
czasów krzyżackich, z trzema wieżami i krużgankami na skarpach
południowych, które niegdyś służyły do ustawiania armat. Jest
to, po kościele N. P. Maryi w Gdańsku, największa i jedna z najoka-
zalszych świątyń w Prusach Zachodnich. Powiat Kwidzyński
sięga poza Wisłę kilkunastomilowym obszarem, położonym po
obu stronach Wierzycy. U ujścia tej rzeki leży prastara twierdza
książąt pomorskich, później jedna z silnych warowni krzyżackich:
Gniew (Mewę), obecnie miasteczko, liczące 4,106 mieszkańców.
Pozostały tam jeszcze liczne ślady dawnych czasów, między in-
nemi wspaniały zamek krzyżacki i część zameczka, wystawionego
przez Jana Sobieskiego, który za lat młodych był starostą gniew-
skim. Obszar ten ma, w przeciwieństwie do części powiatu Kwi-
dzyńskiego po prawej stronie Wisły, ludność przeważnie polską,
która tu zamieszkuje w zwartej masie pas nadrzeczny, od Nowego
w pow. Świeckim, aż pod Tczew. Gdzieindziej Niemcy prawie
wszędzie, jak już zaznaczono, odparli Polaków od Wisły. Trze-
cie miasteczko tego powiatu, Gardeja (Garnsee), na drodze z Kwi-
— 3i8 —
dzyna do Grudziądza, jest również pełne pamiątek z przeszłości
krzyżaclciej. W r. 1900 naliczono tam 1,034 mieszkańców. Po-
wiat Sztumski, którego czaić południowa tworzy odosobnioną wy-
spą polską w morzu niemieckiem, posiada dwa miasteczka: Sztum
i Dzierzgoń (Christburg). Pierwsze miało w r. 1900-ym 2,358,
drugie 3,136 mieszkańców.
Z b. Prusami Królewskiemi, które zajmowały wiąkszą cząść
dzisiejszycłi „Prus Zachodnich", stykała się na północnym wscho-
Ruiny zamku krzyżackiego w Golubiu nad Drwęcą.
dzie, otoczona z trzech stron posiadłościami krzyżackiemi, a póź-
niej brandenburskiemi, Wm^mia. Obszar ten, położony po prawej
stronie rzeczki Pasargi, nad górną Łyna, był pod względem poli-
tycznym połączony z Prusami Królewskiemi, a mianowicie woje-
wództwem Malborskiem, pod wzglądem administracyjnym zaś sta-
— 319 —
nowił oddzielne księstwo, podwładne biskupom warmińskim. Był
on oddzielony od posiadłości polskicti dzisiejszymi powiatami za-
cłiodnio-pruskimi: Kwidzyńskim i Suskim, oraz wscliodnio-pru-
skimi: Holandzkim i Morąskim. Do r. 1466 Warmia podlegała
władzy Krzyżaków, a ówcześni biskupowie niemieccy sprowadzali
do wyludnionego wojnami kraju osadników z zacłiodu i osiedlali
icli, zwłaszcza w północnej i środkowej części księstwa. W części
południowej natomiast rozpoczęła się równocześnie kolonizacya
polska, a napływ Polaków stał się bardzo silny po przyłączeniu
tego kraju do Rzeczypospolitej. Część północna i środkowa księ-
stwa zachowały jednak nadal ctiarakter niemiecki, i do dziś dnia
Ruiuy zaiuku krzyżackiego w Złotoryi.
Stosunki narodowościowe w księstwie Warmińskiem nie uległy
zmianie zasadniczej. Z czterecłi powiatów, na które jest obecnie
podzielona Warmia, dwa północne, Brunsberski i Licbarski, posia-
dają ludność niemiecką katolicką; w południowo-zacłiodnim, Olsz-
tyńskim, Polacy mają przewagę, w południowo- wscłiodnim, Re-
— 320 —
szelskim, na południu mieszkają Polacy, na północy Niemcy. Cały
ten obszar posiada glebę urodzajną. Stosunkowo najgorzej jest wy-
posażony przez naturą Olsztyński. Jest to równocześnie powiat
najbogatszy w wody i wzgórza.
Powiat Brunsberski, położony nad zatoką Fryską, po obu stro-
nacłi Pasargi, posiada 4 miasta: Br^unshergę (Braunsberg) nad Pa-
sargą z 12,497 rnieszkańcami, stolicę biskupstwa From'bor'k (Frau-
enburg), z piękną katedrą, w której spoczywają zwłoki Mikołaja
Kopernika (2,493 rnieszk.), Melzdk (Melilsack) z 4,155 i Ornetę
(Wormdit) z 5,247 mieszk. Powiat Licbarslii jest położony po
oku stronach Łyny (Alle). Z miast posiadają: Licbarlc (Heilsberg)
nad Łyna 5,512, a Gutstadt, również nad Łyna, 4,592 mieszkańców.
Powiat Beszelsld ma 4 miasta: Reszel (Róssel) z 4,345, Bisztyniec
(Biscłiof Stein) z 5,250, Bislcupiec (Biscłiołsburg) z 3,150 i Zehorli
(Seeburg) z 3,008 mieszkańcami. Powiat Olsziyńsld obejmuje źró-
dłowiska Pasargi i Łyny i posiada kilka miast, w których także
żywioł polski jest dość silnie reprezentowany. Stolica tego po-
wiatu, Olsztyn (Allenstein), nad Łyna, liczyła w r. 1900-ym 24,307
mieszkańców, z których przeszło 7.3 stanowili Polacy. Miasto to
odznacza się pięknym zamkiem krzyżackim z wieku XIV i wspa-
niałym kościołem gotyckim (S-tego Jakóba) z tegoż czasu. Drugie
miasteczko powiatu, Warfe?;«&orA;, nad maleńkim dopływem Pasargi,
Piszą, posiada 4,588 mieszkańców.
Z powiatów, oddzielających ziemię warmińską od Prus Za-
chodnich, dwa północne, Holandzki i Morąski, są również czysto
niemieckie, ale w przeciwieństwie do Warmi północnej, prote-
stanckie. W Holandzkim znajdujemy miasteczka: Br. Holland
(4,982 mieszk.) i Milhlhausen (2,323 m.); w Morąskim: Morągi, po
niem. Mohrungen (4,025), Liehstadt (2,125) i Sacdfeld (2,586). Na-
tomiast powiaty południowe, graniczące z ziemią Chełmińską i Lu- 1
bawską, a mianowicie Ostródzki i Nidborski, mają ludność polską.
W obu katoHcy stanowią większość, ale na granicach spotykamy;
się już z Mazurami protestanckimi. Powiat Osiródzld, obejmujący
wielką grupę jezior, połączonych kanałami z Nogatem i zatoką
Fryską, i stromych wzgórz, z których spływają na wszystkie strony
hczne wartkie potoki, posiada glebę mało urodzajną i jest w części
pokryty lasami. Na wyżynie, w południowej części tego powiatu, j
— 321 —
odbyła się pod miejscowością Tannenherg w r. 1410 pamiętna bi-
twa, w której została złamana potęga Krzyżaków. Jest to dziś
wieś kościelna nad drogą bitą między Dąbrównem (Gilgenburg),
a Olsztynkiem (Holienstein), parę kilometrów na prawo od toru
kolejowego z Ostródy do Olsztynka. Stolica powiatu, Ostróda
nad wielkiem jeziorem Ostródzkiem (pó hiem. Drewenzsee), miała
w r. 1900-ym 13,163 mieszkańców. Milkę dalej ku północy leży
Mil/n nad Liw?tą {LiobGmuhl) nad maleńkiem jeziorkiem, w któ-
rem, jak już zaznaczyliśmy w rozdziale fizyczno-geograficznym,
zbiegają się wszystkie drogi wodne tej okolicy. W miasteczku tem
Ransclien.
naliczono w r. 1900-ym 2,400 mieszk. Nie większe są dwa inne
miasteczka powiatu: Bąhrowno (Gilgenburg) nad jeziorem tejże na-
' zwy (1,593) i Olsztynek (Hohenstein) (2,457 m.). Dodamy,- że po-
wiat Ostródzki oddziela Lubawski od Olsztyńskiego, stanowi więc
^cznik między polsko-katolicką Ziemią Lubowską a polską War-
mią. Na południu powiat Olsztyński graniczy z również pol-
skim 'Nidhorsldm^ położonym po obu stronacti Wkry, którą Niem-
cy nazywają Neide albo Soldau. Nad tą rzeczką leżą też oba
miasteczka powiatu: u źródeł l^^idbork (Neidenburg) z 4,461; poni-
żej, w pobliżu granicy, Działdów (Soldau) z 3,745 mieszkańcami.
I
4L
w obu ostatnich powiatach wkraczamy na Mazowsze prus-
kie, kraj prawie czysto polski, kraj jezior i lasów, pełen przedziw-
nego, posępnego uroku, godny zwiedzenia i zwiedzany pilnie przez
Niemców, nam prawie nieznany. Szeroką smugą ciągnie się ten
obszar wzdłuż granicy południow^ej Prus Wschodnich, styka się
z Warmią polską, obejmuje wielkie zbiorowiska wód w środkowej
części kraju i sięga do granic gubernii Suwalskiej, słowem styka się
z trzech stron z obszarem, zamieszkanym przez ludność polską.
Pas ten, pokryty i dziś jeszcze lasami, pełen torfowisk i grzązkich
moczarów, poza któremi ciągnie się łańcuch rozlewających się
szeroko i często połączonych ze sobą jezior, odgraniczał niegdyś
ziemie polskie od pruskich i był dla Prusaków pogańskich natu-
ralną osłoną przed sąsiadem południowym. Krzyżacy, tępiąc nie-
miłosiernie Prusaków, zamienili go na zupełne pustkowie, a na-
stępnie, skutkiem wielkiego napływu osadników z sąsiedniego Ma-
zowsza, kraj ten przybrał charakter polski. Z Prusaków pozostały
tylko tu i owdzie ślady w nazwach jezior i strumyków; miejsco-
wości, zwłaszcza wiejskie, mają do dziś dnia nazwy czysto polskie,
z pisownią i końcówkami niemieckiemi, jak np.: Dombrowken, Ja-
godnen, Strzelczen, Gurra, Wiersba, Trzonken, Wielken, Piskor-
szewen i t. d. Jak daleko za czasów krzyżackich sięgała ku pół-
nocy ludność polska, trudno określić. Zasłużony historyk tej dziel-
nicy, W. Kętrzyński, zapewnia, że w r. 1600 jeszcze powiat Wy-
strucki (Insterburg) posiadał ludność mazurską, która w takim ra-
zie dosięgałaby do Pregoły. Dziś jest tam Polaków zaledwie kil-
kadziesiąt. Rozpatrując się jednak w nazwach miejscowości tego
powiatu, przekonywamy się, że polskich niema tam wxale, lecz
tylko same niemieckie i litewskie. Ponieważ zaś ani Krzyżacy,
ani później Brandenburczycy, nie germanizowali systematycznie (
nazw miejscowości, a trudno przypuszczać, żeby Polacy właśnie ;
w tym powiecie zamieszkiwali miejscowości z nazwami obcemi, -.
więc stoimy tu przed zagadką. W każdym razie nie jest, wobec j
wspomnianego faktu, prawdopodobne, żeby ludność polska mie-^'
szkała w tej okolicy zwartą masą, tak samo, jak na południu. Na-
tomiast wiemy, że pojedyncze, miejscami nawet dość wielkie osady
polskie były rozproszone po całych Prusach Książęcych aż do mo- 1
rza. Ogromny konserwatyzm chłopa mazurskiego, w związku {
— 323 —
z jego wyznaniem protestanckiem i brakiem systematycznej germa-
nizacyi aż do niedawnych czasów, uprawnia do przypuszczeń, że
wogólności stan narodowy posiadania nie uległ znacznym zmia-
nom. Wypłoszono tylko z całej prowincyi wsctiodnio-pruskiej
szlaclitę polską przez wspomniany już wyżej manewr prezydenta
Scłióna, niewątpliwie też zniemczyli sie włościanie polscy, otoczeni
przez Niemców, w dzielnicacłi północnycti prowincyi; ale w pasie
południowym dziś jeszcze Polacy posiadają wielką przewagę
liczebną. W pasie środkowym zaś, gdzie Mazurów jest znacznie
mniej, spotykamy sią już bardzo często z niemieckimi nazwami
1, ,111^
^
.rf^
^
-■^^
^<yt^lKH
m^^
J
i-^
ml
-
i
^^^^■^ !■
1
^^^^Hk"
tili
U Ay ^1
1
1
ff
• ^
:if&
.isC^^^I
^^ttH|S
MM
Zamek krzyżacki w Loelistaedt.
miejscowości — co można uważać za dowód, że tam i w czasacłi
I dawniejszycłi byli osiedleni Niemcy— a niekiedy i z osadami łitew-
' 'skiemi, którycłi ludność z biegiem czasów zniemczyła sią prawie
zupełnie. Obecnie obszar, zamieszkany przez ludność mazurską,
obejmuje ii powiatów, a mianowicie: Szczycieński, Jańsborski,
Nidborski, Ządzborski, Łęcki, Lecki, Ostródzki, Olecki, Wągobor-
^ki. Gołdapski i Rastenborski. Z nielicznemi dziesiątkami rozpro-
>zonycti Mazurów, względnie Polaków, spotykamy się prawie we
\vszystkicłi innycłi powiatacłi prowincyi. Nie stanowią oni tam
ednak nigdzie więcej, niż \% ludności.
— 324 —
O powiatach Ostródzkim i Nidborskim mówiliśmy już wyżej.
Z Nidborskim graniczy na wschodzie, wciśnięty miedzy granicą
a Warmię, Szczycieńsld, w części swej północnej górzysty i obfity
w jeziora, w południowej pełen moczarów, z których spływają
ku południowi liczne strumyki do Narwi. Miast posiada powiat
ten trzy: Szczytno (Ortelsburg), wsławione powieścią H. Sienkiewi-
cza, nad maleńkiem jeziorkiem z szczątkami zamku krzyżackie-
go,— które zresztą posiada prawie każda z mieścin wschodnio-pru-
skich, — i 3,569 mieszkańcami; na północy w wieńcu jezior Fasym
(Passenheim), z 2,132 mieszkańcami, wśród których Polacy mają
znaczną przewagę; na południu w bagnach nad Omulewem Wiel-
harlc (Willenberg), miasteczko niemieckie z 2,281 mieszkańcami.
Powiat następny, Jafishoj^sM, należy już do obwodu regencyjnego
Gąbińskiego. Jest to powiat najbogatszy w lasy, które zajmują
całą jego część południowo-zachodnią (Puszcza Jańsborska), obej-
mujący prawie całe wielkie jezioro Śniardwy (Spirding), a w czę-
ści południowo-środkowej bardzo rozległe moczary nad Pisą, wy-
pływającą z pięknego jeziora Waszno albo Warsz. Nad brzegiem
południowym tegoż jeziora leży w prześlicznej okolicy stolica po- j|
wiatu Jańsborlc (Johannisburg), maleńka mieścina niemiecka z 3,440 ;
mieszkańcami. Drugie miasteczko powiatu, Biała (Biella), położone
wśród bagien w pobliżu granicy, miało w r. 1900-ym 1,916, trzecie
Orzysz (Arys), nad jeziorem tejże nazwy, 1,616 mieszkańców.
Jańsbork leży na południowym skraju obszaru, który Niemcy]
w swem znanem zamiłowaniu do nazw szumnych, nazwali „Szwaj- ^
caryą Mazurską". Jest to wprawdzie „Szwajcarya" bardzo mi-
niaturowa, ale szczęśliwe połączenie lasów, wzgórz silnie zgarbić- 1
nych i jezior pod surowem niebem północy nadaje kraj obrazowi. I
rzeczywiście urok niezwykły, wyciska na niem piętno ponurej, nie-
mal groźnej piękności. Obszar ten ciągnie się od Jańsborka z je-
dnej a Rudczan, maleńkiej osady nad granicą zachodnią powiatu,;
z drugiej strony, wzdłuż jezior Waszno, Seksty, Sniadrwy, Tałty,;
Jagodne i Niegocin aż do Lecą, na przesmyku między jeziorami
Lewencińskiem a Kisajno, obejmuje więc stykające się ze sobą czę-
ści powiatów: Jańsborskiego, Ządzborskiego i Łęckiego. Środo-
wiskiem jego jest położone prześlicznie nad jeziorem Tałty mia-
steczko Mil^-oiajU (Nikolajken) w powiecie Ządzhorskim-, z 2,2701
PRUSY WSCHODNIE.
— 326 —
mieszkańcami. Stolica tego powiatu, obfitego, tak samo jak Jańs-
borski, w lasy, a nadto w bardzo liczne, ale niewielkie jeziora,
Tjądzborlc (Sensburg), leży na uboczu, w pobliżu granicy warmiń-
skiej, w okolicy prawie czysto niemieckiej, i posiadała w r. 1900
4,587 mieszk. Powiat Lecld różni siQ od dwóch poprzednich bra-
kiem większych lasów i obejmuje kilka wielkich jezior, miedzy
nimi Lewencińskie i Kisajno, które jest właściwie odnogą połud-
niową największego z jezior mazurskich, t. j. Mamry. Kraj ten jest
znacznie równiejszy od poprzednich, więcej urodzajny, w połowie
niemiecki. Stolica Lec (Lótzen), położona, jak już wspomniano,
na przesmyku miedzy jeziorami, posiadała w r. 1900-ym 5,827
mieszkańców. Przesmyk jest, ze wzglądu na swe wielkie znacze-
nie strategiczne, silnie owarowany. Główna warownia, położona
po wschodniej stronie miasta, nosi nazwę fortu Boyen. Powiat
ten posiada jeszcze 1 miasteczko: Rijilsh (Rhein) z 2,022 mieszkań-
cami, nad północnem wybrzeżem długiego jeziora Tałty. Powiat
Wrgoho7\sl:ł, graniczący na północy z Leckim i obejmujący większość
jeziora Mamry, ma już charakter prawie czysto niemiecki. W na-
zwach miejscowości— i tam jednak jeszcze przeważają polskie —
znak, że niegdyś ludność mazurska była tam silniejsza, a bodaj na-
wet stanowiła znaczną większość. Jedyne miasto powiatu, Węgo-
horelc (Angerburg), leży u wypływu Wegorapy z jeziora Mamry.
Naliczono w niem w r. 1900-ym 5,034 mieszkańców. Między po-
wiatami Węgoborskim a Reszelskim leży, należący do obwodu reg.
Królewieckiego, powiat Rastemhorslci, który zalicza się zwykle tak-
że jeszcze do Mazowsza pruskiego, jakkolwiek Mazurzy prote-
stanccy są tam nieliczni, a ludność polska przybyła do niego praw-
dopodobnie z Warmii. Powiat ten różni się swym charakterem
fizyczno-geograficznym stanowczo od wymienionych poprzednio,
jest płaskowzgórzem, pozbawionem zupełnie jezior większych, a na-
wet średnich. W nazwach miejscowości są liczne ślady języka,
spokrewnionego z litewskim, — może staropruskiego. Miast posiada
powiat ten dwa: Rastemlorlc z 11,108 i Brengfurili z 1,513 mieszk.
Powracamy po tej wycieczce do obwodu Królewieckiego,
znowu na szczere Mazowsze, posiadające po dziś dzień charakter
polski, a mianowicie do powiatów nadgranicznych, które opuści-
liśmy w Jańsborskim. Z powiatem tym graniczy na północnym
wschodzie Łcclci. Jest to wysokie plaskowzgórze, z powierzchnią
słabo sfałdowaną, bardzo obfite w jeziora. W nazwach miejsco-
wości panuje dość powszechnie żywioł polski. Jedyne miasteczko,
YAk (Lyck), nad jeziorem tejże nazwy, ma charakter niemiecki;
liczyło w r. 1900-ym 14,419 mieszkańców\ Znacznie mniej obfity
w jeziora jest powiat nastąpny, Oleclci, zniemczony już w większej
połowie, niegdyś zapewne prawie czysto polski, jak świadczą na-
zwy miejscowości. Powiat ten posiada tylko jedno miasteczko:
Margrahowa z 5,875 mieszkańcami. Dawną stolicę powiatu, Olec-
Cranz. Nad inoizeiii.
/i'o, położoną w pobhżu Margrabowy, zamieniono na wieś. Ostat-
nim z powiatów, które można dziś jeszcze zaliczać do Mazowsza,
jest Gołdapski, położony po obu stronach rzeki tejże nazwy, do-
pływu Węgorapy. Nazwy miejscowości świadczą, że w połud-
niowej części tego powiatu Mazurzy mieszkali niegdyś zwartą
masą. Obecnie jest ich tam niespełna 1,000. W części północnej
nazwy są już litewskie. Ludność tamtejsza litewska zniemczyła
się jednak już dawno zupełnie. Powierzchnia tego powiatu jest
w części południowej bardzo górzysta, na północy nad rzeką Ro-
- 3-'8 -
minta, rozlega się zalesiona płaszczyzna — Puszcza Romnicka. Je-
dyne miasto powiatu Gołdapią (Gołdap) nad rzeką tejże nazwy,
miało w r. 1900-ym 8,365 mieszkańców.
Wyliczyliśmy wszystkie powiaty, interesujące nas, jako za-
mieszkane zupełnie lub częściowo przez ludność polską. Reszta
prowincyi nie posiadała nigdy ludności polskiej. Rozproszone
w niej osady i włości polskie, tonęły w morzu niemieckiem lub
były położone w okolicach litewskicłi. Dziś niema icti wcale. Za-
dowolimy się' więc prostem wyliczeniem powiatów i miast, z ozna-
czeniem liczby icti mieszkańców.
Do obwodu regencyjnego 7rro76^^t7<?<?7i7>^o należą jeszcze, oprócz
już wymienionych powiatów:
Heiligenbe^l z miastami: Heiligenbeił (4,544 m.) i Zinten (3,585).
Ludność niemiecka.
Iława (Preusisch Eylau) z miastami: Iława (3,249) i Landsberg
(2,430). Ludność niemiecka.
Fryląd (Friedland) z miastami: Fryląd (2,828 m.), Domnau
(1,930), Bartenstein (6,779) i Schippenbeil (2,438). Ludność nie-
miecka.
Gerdawi) (Gerdauen) z miastami: Gerda wy (2,936 m.) i Nor-
denburg) (2,205). Ludność niemiecka.
Welaica (Wehlau) z miastami: Welawa (5,138 m.), Tapiewo
(Tapiau) z 4312 m. i Allenburg (1,749 m.). Ludność niemiecka.
Labiewo (Labiau) z miastem: Labiewo (4,456 m.). Ludność:
89,2^ Niemców, 10,8^ Litwinów.
Królewiec miasto (Kónigsberg). 187,897 mieszkańców. Lud-
ność niemiecka. Polaków i Litwinów po kilkaset. Stolica obwodu
regencyjnego i prowincyi, silna forteca, miasto z wyglądem staro-
żytnym, przypominające pod niejednym względem Gdańsk i kilka
budowli z czasów krzyżackich; stolica Krzyżaków po r. 1466, nie-
gdyś środowisko ruchu umysłowego polskiego w Prusach Książę-
cych. Uniwersytet z lektoratem języka polskiego dla teologów pro-
.testanckich mazurskich. Miasto handlowe i portowe.
Królewiec wieś. Miast niema. Ludność niemiecka.
— 329 —
Ri/haTci (Fischausen). Obejmuje półwysep Sambijski. Miasta:
Rybaki (2,747 ni-)^ ^ pobliżu miejsce śmierci S-tego Wojciecha,
oznaczone pięknym krzyżem, wystawionym przez hr. Wielopolską
w r. 1831, Piława (Pillau), port i forteca morska (2,922 m.). Nadto
liczre miejscowości kąpielowe: Cranz, Neutiausen, Rauscłien i t. d.
Na wybrzeżu morskiem kilka piękny cłi zamków krzyżackicti, z któ-
rycli najlepiej zacłiował sią Lochstaedt, w pobliżu Rybaków. Lud-
ność niemiecka.
Kłajpeda (Memel). Powiat ten obejmuje północną część pro-
wincyi, jest połączony z obwodem reg. Królewieckim tylko mie-
rzeją Kurońską. Jedyne miasto: Kłajpeda, ważny port i silna for-
teca (20,174 ni)- Ludność: 53,5% Niemców, 46,5%' Litwinów.
Obwód regencyjny GąhińsM:
Szi/łol^arczma (Heydekrug), z miasteczkiem Szyłokarczma (500
mieszkańców. Ludność: Litwinów 57, Niemców 43^.
Powiat Nizrn?tij (Niederung) z miasteczkiem Heinricłiswałde
(2,262 m.). Ludność: Niemców 85, Litwinów 15^.
Ti/lza (Memel) z miastem Tylżą (20,174 mieszkańców). Lud-
ność: Niemców 56, Litwinów 43^.
Hagneta (Ragnit) z miasteczkiem Ragnetą (4,736 m.). Ludność:
Niemców 82,5, Litwinow 17,5^.
Piłlcała (Pillkallen) z miasteczkami: Piłkała (3,855) i Szirwint
(1,224 m.). Ludność: Niemców 91,2, Litwinów 8,8^.
Siolupianij (Stallupónen) z miasteczkiem Stolupiany (5,061 m.).
Ludność niemiecka. Litwinów około 1,000 {2%).
Gąhin (Gumbinnen) z miastem Gąbin, stolicą obwodu regen-
cyjnego nad połączeniem Pisy i Rominty (14,003 mieszkańców).
Ludność niemiecka.
Wystnió (Insterburg) z miastem Wystruć nad ujściem Wystruci
do Pregoły (27,788 mieszk.). Ludność niemiecka. Litwinów około
600, Polaków 325, wyłącznie robotników, pocłiodzącycłi ze stron
innycti.
BarTciejmy (Darkelimen) z miasteczkiem Darkiejmy nad Wę-
gorapą (3,534 mieszk.). Ludność niemiecka.
We wszystkicłi wymienionycli w tem zestawieniu powiatacli,
zarówno obwodu regencyjnego Królewieckiego jak i Gąbińskiego,"
spotykamy się prawie wszędzie z litewskiemi nazwami miejscowo-
42
330 —
ści. Najmniej jest ich stosunkowo w powiatach, położonych nad
Łyna i zatoką Fryską, a więc w Gerdawskim, Frylądzkim, Iław-
skim, Heiligenbeii, Tapiewskim i Królewieckim. Ale i tam miej-
scowości litewskie stanowią przeszło trzecią cząść wszystkich.
Z ludu litewskiego,
który zamieszkiwał
ten obszar, pozo-
stały tylko jeszcze
szczątki w kilku po-
wiatach. Ogromna
większość zniem-
czyła się zupełnie,
a pozostałe resztki
nłemczą się w dal-
szym ciągu, pomi-
mo, że w latach
ostatnich rozbudził
się wśród nich dość
silny ruch narodo-
wy. Jeżeli wyo-
drębnimy na mapie
obszary z nazwami
przeważnie polskie-
mi i przeważnie li-
tewskiemi, a z dru-
giej strony obszary,
zamieszkane obec-
nie przez Polaków,
Litwinów i Niem-
ców, to przekony-
wamy się, że Pola-
cy (Mazurzy) sta-
wiają germanizacyi daleko silniejszy opór, niż Litwini. Z obszaru
niegdyś etnograficznie litewskiego, Niemcy opanowali już przeszło
75; natomiast na obszarze z polskiemi nazwami miejscowości do
dziś jeszcze ludność polska posiada wielką przewagę. Germaniza-
cyi prawie zupełnej uległy tylko powiat Węgoborski i część polu-
Latarnia morska pod Kłajpedą.
— 331 —
dniowa Gołdapskiego (w części północnej nazwy są litewskie),
a w powiatach Oleckim i Leckim Niemcy są obecnie silniejsi liczeb-
nie od Polaków.
Zadowolimy się tą uwagą ogólnikową o stosunkach narodo-
wościowych w powiatach niegdyś litewskich. Bliższe szczegóły,
dotyczące powiatów z ludnością polską, podamy w rozdziale na-
stępnym.
LUDNOŚĆ.
W^Tranice obszaru polskiego w pruskim pasie nadbałtyckim nie
^^ zgadzają się z granicami prowincyi ani regencyjnych okrę-
^^ gów administracyjnych, ubszar ten okrąża szerokiem niere-
gularnem półkolem nizinę przy ujściu Wisły, wkracza na północ-
nym zachodzie do prowincyi Pomerańskiej, omija na południowym
zachodzie wielkopolski niegdyś powiat Wałecki i przedłuża się na
południowym wschodzie ku granicy KrólestAva Polskiego, pozosta-
wiając w pośrodku, między ujściami Wisły i Pregoły, waelką wy-
spę niemiecką, która nad Pregołą i Niemnem zlewa się z obszarem
litewskim. Do obszaru, który nas w tej pracy interesuje, należy
z 29 powiatów zachodnio-pruskich 24, a mianowicie:
1)
Pucki
13) Toruński miejski
2)
3)
4)
5)
Wejherowski
Kościerzyński
Gdański wyżynny
Tczewski
14) „ w^iejski
15) Brodnicki
16) Wąbrzeski
17) Lubawski
6)
Starogardzki
18) Suski
7)
Kartuski
19) Chełmiński
8)
9)
10)
11)
Chojnicki
Tucholski
Człuchowski
Złotowski
20) Grudziądzki wiejski
21) „ miejski
22) Kwidzyński
23) Sztumski
12)
Świecki
24) Malborski
»
— 332 —
Z 36 powiatów wschodnio-pruskich posiada ludność polską
tylko 13 południowych, a mianowicie:
1) Ostródzki 8) Leckl
2) Nidborski 9) Ządzborski
3) Olsztyński 10) Reszelski
4) Szczycieński 11) Rastemborski
5) Jańsborski 12) Wągoborski
6) Łęcki 13) Gołdapski
7) Olecki
Nadto zaś należą częściowo do obszaru polskiego dwa powiaty
północno-wschodnie prowincyi Pomerańskiej: Bytomski i Ląborski.
Temi też tylko powiatami będziemy zajmować się przy opisie
stosunków narodowościowych w pasie nadbałtyckim. Gdy nato-
miast chodzi o scharakteryzowanie ogólnego ruchu ludności, na-
turalnego jej przyrostu, dopływu i odpływu, i rozwoju tych stosun-
ków w ciągu wieku XIX, będziemy trzymać się podziału na wiel-
kie okręgi administracyjne, ponieważ urzędowe publikacye staty-
styczne, na których musimy opierać swe obliczenia, nie uwzględ-
niają pojedynczych powiatów, lecz zawierają tylko pogląd na ruch
ogólny w prowincyach lub obwodach regencyjnych. Powiaty po-
merańskie, Bytowski i Lęborski, pominiemy w niektórych działach
zupełnie, ponieważ obraz ruchu ludności w całej prowincyi Pome-
rańskie-j łub też obwodzie regencyjnym Koszalińskim nie uprawnia
jeszcze do żadnych wniosków o rozwoju stosunków pośród garstki
Polaków, zamieszkujących niektóre okolice obu pow^iatów północ-
no-wschodnich prowincyi.
Zarówno Prusy Zachodnie, jak i Wschodnie, należą i nale-
żały zawsze do najsłabiej zaludnionych prowincyi państwa prus-
kiego i cesarstwa niemieckiego, i przewyższają gęstością zaludnie-
nia tylko jeszcze Pomeranię, księstwo Meklemburskie, księstwo
Waldeck i gniazdo rodu Hohenzollernowskiego, okręg administra-
cyjny Hohenzollern. Tłómaczy się to oczywiście warunkami przy-
rodzonemi obu dzielnic, niewielką urodzajnością gleby, niekorzy-
stnym klimatem i brakiem podstaw dla wytworzenia się wielkiego
przemysłu. Przyrost rzeczywisty ludności w tych prowincyach od
początku do końca wieku XIX oraz gęstość zaludnienia w pojedyn-
czych okresach czasu, unaoczniają cyfry następujące:
333
Liczba mieszkańców
Rok
W Prusach Wschodnich
Ogółem 1 na 1 kim. kwadr.
W Prusach Zachodnich
Ogółem
na 1 kim. kwadr.
1816
I855
1871
1900
876,174
1,542,434
1,822,934
1,996,626
24,0
41,7
49,3
54,0
571,081
1,094,332
1,314,611
2,465.658
22,4
42,9
51,5
61,2
E"
Chełmno. Ratusz i kościół katoHeki.
W obu prowincjach rozwój był wiąc nierównomierny. Mia-
nowicie zaś przyrost był w pierwszej połowie stulecia dość zna-
czny, w drugiej niewielki. W cyfrach stosunek ten przedstawia
si^ tak:
334 —
W latach
Przeciętny przyrost roczny na 1 ,000 głów wynosił
W Prusacti Wschodnicti
W Prusacti Zachodnich
1816 — 1855
1855—1900
1816 — 1900
14,3
5,8
12,5
16,8
8,0
12,1
Z tablicy pierwszej wynika, że Prusy Wschodnie były w r.
1816 gęściej zaludnione od Prus Zachodnich, w ciągu wieku jednak
stosunki zmieniły się na ich niekorzyść. Pozostaje to w ścisłym
związku z rozwojem rolniczym, przemysłowym i handlowym obu
dzielnic. Pi usy Zachodnie posiadają nietylko w szeregu powia-
tów bardzo dobrą glebę, ale zdobyły się także na wytworzenie pe-
wnych gałęzi przemysłu i zyskały bardzo przez ożywienie się rucłiu
handlowego w zatoce Gdańskiej, gdy natomiast żyzne niziny nad-
niemeńskie w Prusach Wschodnich leżą jeszcze w znacznej części
odłogiem, przemysłu w tej prowincyi niema, a handel Królewca
upada. Ten związek między rozwojem ekonomicznym, a gęsto-
ścią zaludnienia, uwydatnia się jeszcze więcej, gdy zestawimy ze
sobą pojedyncze powiaty. W wykazie poniższym opuszczamy po-
wiaty miejskie, jako nienadające się wcale do porównania z wiej-
skiemi, a powiaty, zamieszkane wyłącznie przez żywioł niepolski,
oznaczamy drukiem drobnym, dla odróżnienia od powiatów, po-
siadających mniejszy lub większy procent ludności polskiej. Cyfry
poniższe są wynikiem spisu urzędowego ludności z r. 1900.
'Prusy 'Wschodnie.
Powiat
głów na
1 km. kw.
Powiat
głów na
1 km. kw.
Gąbin
Stołupiany . .
Nizinny . . .
Tylża ....
Królewiec . .
Reszel . .
Brunsberga . .
Szyłokarczma .
Rastembork
Rybaki . . .
Heiligenbeil . .
Ełk. ...
Labiewo . . .
69,7
63,0
62,0
59,8
59,3
59,0
57,0
53,3
52,8
49,8
48,9
48,1
48,0
Kłajpeda ....
Lębork ...
Fryląd ....
Pr. Holland .
Ostróda . . .
Olecko . . .
Lec
Gołdapią . .
Olsztyn . . .
Ragneta ....
Piłkała ....
Welawa ....
47,8
47,1
46,5
46,5
46,3
45,7
45,2
45,1
44,4
44,4
43,9
43,6
— 335
Powiat
głów na
1 km. kw.
Powiat
głów na
1 km. kw.
Darkiejmy . . .
Morągi ....
Iława
Wystruć ....
Szczytno . .
Ządzbork . .
43,2
42,2
4i 1
40,4
40,1
39,2
Gerda wy . . .
Węgoborek .
Nidbork . .
Jańsbork . .
39,1
37,7
33,8
28,7
Frusij Tjacliodnie.
Powiat
głów na
1 km. kw.
Powiat
głów na
1 km. kw.
Gdański wyż
Tczew
Malbork .
Gdański nizinn}'
Toruń
Kwidzyn .
Elbląg . .
Wąbrzeźno
Wejherowo
Sztum . .
Grudziądz
Lubawa .
122,9
83,0
75,6
75,5
73,9
70,0
63,2
61,1
57,6
56,7
56,7
56,5
Starogarda
Brodnica .
Susz . .
kwiecie .
Kartuzy .
Puck . .
Złotów .
Chojnica .
Kościerzyna
Tuchola .
Człuchów
Wałcz . .
55,0
54,2
50,0
49,6
45,1
43,3
43,0
40,9
40,2
34.2
30,9
29,7
Z wszystkich powiatów obu prowincyi pruskich jeden tylko
Gdański wyżynny, posiadający glebą urodzajną, liczne letniska
i kilka miejsc kąpielowych, jest gęściej zamieszkany niż cesarstwo
niemieckie w przecięciu (104 mieszk. na 1 km. kw.). W porów-
naniu z W. Ks. Poznańskiem zaś, gdzie na 1 kilometr kwadratowy
przypada przeciętnie 65,1 mieszkańców, tylko 6 powiatów zachod-
nio-pruskich, a jeden wschodnio -pruski posiada gęstsze zalud-
nienie.
Jak we wszystkich krajach z charakterem rolniczym, a nie po-
siadających wielkiego i rozwijającego się szybko przemysłu, tak też
w Prusach Wschodnich i Zachodnich znaczna większość ludności
żyje w rozproszeniu po wsiach. I w tych prowincyach jednak
uwydatnia się, zwłaszcza w latach ostatnich, odpływ ludności ze
wsi do miast i większych osad, jak wynika z zestawień nastę-
pujących :
^ r^ o
rf
T P •<
O O _L
■O O sr,-r
^
2. 3 O ^
p 3
TT — 3 ^
S.N.-
powi
aczaj
iei.
-0
ś
o
©
1
O*
o
»
i>«t
»
13
h->
Rok
Liczba ludności
w Prusach Zactiodnich
w gminach
poniżej
2,000 mieszk.
w gminach
powyżej
2,000 mieszk.
w Prusach Wschodnich
w gminach
poniżej
2,000 mieszk.
w gminach
powyżej
2,000 mieszk.
1871
1880
I890
1900
982,702
1,000,224
975,546
997,692
331,909
405,674
454,135
565,966
1,444,332
1,492,084
1,460,312
1,408,650
378,602
441,852
498,351
587,976
W każdej z tych prowincyi więc ludność miejska zwiększyła
się w ciągu lat 29 o przeszło 200,000 dusz, ludność wiejska zaś
utrzymała się mniej więcej w dawnej liczhde.
Jeżeli obliczymy stosunek ludności wiejskiej do miejskiej
w wymienionych 4 latach, to dojdziemy do rezultatów następu-
jących:
Na 1,000 mieszkańców przypadało
w Prusach Zachodnich
w Prusach Wschodnich
Rok
na gminy
poniżej
2,000 mieszk.
na gminy
powyżej
2,000 m.
na gminy
poniżej
2,000 m.
na gminy
powyżej
2,000 m.
1871
1880
1890
1 900
748
711
683
638
252
289
317
362
792
772
746
706
208
228
254
294
Dla porównania dodamy, że w całem państwie pruskiem sto-
sunek ludności wiejskiej do miejskiej wyrażał się w r. 1871 cy-
frami 628 : 372, w r. 1900 zaś 445 : 555.
Mała gęstość zaludnienia obu prowincyi pruskich nie tłómaczy
się bynajmniej słabym naturalnym przyrostem ludności, lecz wy-
łącznie tłumnem wychodztwem z ubogiego kraju rolniczego do
okręgów przemysłowych i górniczych zachodu. Jak już wykaza-
liśmy w rodziale o ludności W. Ks. Poznańskiego, lud polski mnoży
się daleko szybciej, niż niemiecki, a w następstwie tego dzielnice
z ludnością polską mają najwyższy procent urodzin. Jak obecność
33<^
ludności polskiej wpływa na zwiększenie się tego procentu, tego
jaskrawym przykładem jest Westfalia, pocliłaniająca prawie po-
łowę wycliodźców polskicti. Gdy za czas od r. 1841 — 50 przy-
padało w tej prowincyi rocznie na 1,000 mieszkańców 35,4 wy-
padków urodzin, to po rozpoczęciu się imigracyi liczba ta wzrosła
w ostatniem dziesięcioleciu (1890 — 1900) do 41,2, tak że prowin-
cya ta pod tym wzglę-
dem zajmuje obecnie
czwarte miejsce w pań-
stwie pruskiem. Wyni-
ka z tego, że w tycti pro-
wincyach, z który cli zna-
czna liczba Polaków wy-
prowadza się z rodzi-
nami na zachód, pro-
cent urodzin musiał się
zmniejszyć. Dotyczy to
zwłaszcza Prus Wsctio-
dnich. W Prusacłi Za-
cłiodnicłi natomiast,
z który cti tak samo, jak
z Poznańskiego, wyclio-
dzą na robotę do dziel-
nic zacłiodnicli głównie
mężczyźni i dziewczyny
niezamężne, z których
większość powraca na
zimę do kraju, różnica
jest mniej widoczna.
W okresie 1891 — 1900
r. przypadało w Prusach
Zachodnich na 1,000 mieszkańców jeszcze 43,4 wypadków uro-
dzin (najwyższy procent w państwie pruskiem); Prusy Wschodnie
zaś, z 39,4°^/oo urodzin, zajmują już, po Westfalii, piąte miejsce
w szeregu prowincyi z wielkim naturalnym przyrostem ludności.
Dla scharakteryzowania rozwoju stosunków w obu dzielnicach
pruskich, podajemy ogólny obraz naturalnego ruchu ludności od
Stara Mazurka w chaiakttM}st3'cznjm ezejiku.
— 339 —
r. 1841, w cyfrach, wyrażających przeciętną z dziesięcioletnich
okresów czasu.
i
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie
Roi
zba
dżin
zba
dków
erci
wyżka
zin nad
adkami
lierci
zba
dżin
zba
dków
erci
wyżka
zin nad
ddkami
lierci
0 0 (j <^ "^
0 0
0 Cd •-
•-u -t Cl. S
OJ T3 a. t:
••- t-
"^ ^B
a> XI o- d
J =5 J >^^^.
^ 0 >^^^
J D
J >^^^
t^ 0 >.^55
^
£ ^ ^
^
£ ^ ^
1841-
-50
60,824
49,697
11,131
45,286
33,153
12,132
1851-
-60
69,929
56,131
13,797
50,751
39,927
10,823
1861-
-70
74,846
56.356
18,490
57,707
40,668
17,040
1871-
-80
76,572
55,697
20,875
61,821
41,495
20,325
1881-
-90
81,380
57,823
23,557
63,263
40,654
22,609
1891-
- 1 900
78,583
51,434
27,149
64,811
38,098
26,713
w tablicy tej zasługują na szczególną uwagę cyfry, dotyczące
Prus Wschodnich w okresie 1891 — 1900 r. "Widzimy, że liczba
wypadków urodzin i śmierci zmniejszyła się tam znacznie w tym
okresie, gdy do tej pory wzrastała stale. Jest to wynik tłumnego
wychodztwa Mazurów na zachód. Zwracamy na to szczególną
uwagę, ponieważ tern jedynie można wytłómaczyć znaczne zmniej-
szenie się ludności polskiej w tej dzielnicy, o czem będzie mowa
później.
Stosunek procentowy wypadków urodzin i śmierci w obu
prowincyach wykazuje zestawienie poniższe:
Prusy Wschodnie
PrL
isy Zachodnie
Na 1,000 m. pr2
wypadało
Na 1,000 m. przypadało
Rok
a
'N C Cd 0
a
3'^
'N C! Cd 0
N
^ h
^ c -^ ir
N!
^ h
>-. fi -^ *-
^3
0
u,
T3
0
5rS
D
^ 0 ^^c/3
P
Cd 0 >~,^^
1841 — 50
42,0
34,3
7,7
45,7
33,4
1 0 0
1 _ ,w
1851—60
44,7
35,9
8,8
45,9
36,1
9,8
1861 — 70
42,5
32,0
10,5
46,1
32,5
13,6
1871—80
41,1
29,9
11,2
45,8
30,7
15,1
1881—90
41,6
29,6
12,1
44,8
28,8
16,0
1891 — 1900
39,4
25,8
13,6
43,4
25:5
17,9
— 340 —
Dodamy, że w ziemiach, należących do teraźniejszego cesar-
stwa niemieckiego, procent urodzin wynosił w okresie 1841 — 50 r.
37,6, a w okresie ostatnim (r. 1891 — 1900) 37,3; procent wypad-
ków śmierci: w pierwszym okresie 28,2, w ostatnim 23,5; nad-
wyżka urodzin nad wypadkami śmierci: w okresie pierwszym 9,4,
w ostatnim zaś 13,9 na 1,000 mieszkańców. W Niemczech więc
przyrost roczny zwiększył się od r. 1841 — 1900 o 4,5, w Prusach
Kaszubi z wybrzeża balfyekieg-o.
Wschodnich o 5,9, w Prusach Zachodnich o 5,7, w W. Ks. Po-
znańskiem o 8,3 na 1,000 mieszkańców.
Wreszcie zaznaczamy, że tak samo jak W. Ks. Poznańskie,
obie prowincye pruskie posiadają, wskutek wychodztwa, stosun-
kowo bardzo wielki procent dzieci w wieku lat o — 15, a bardzo
niski procent osób w sile wieku lat 15 — 40, z drugiej zaś strony
większą, niż przeciętnie w Niemczech, przewyżkę kobiet nad męż-
czyznami.
Mianowicie zaś przypadało w r. 1900 na 1,000 m.;
— 341
Na 1,000 mieszkańców
Na 1,000
mężczyzn
osób w wieku osób w wieku
0 — 15 lat 15 — 40 lat
372
388
348
348
366
395
1077
1036
1032
W Prusach Wschód.
W Prusach Zachód.
W Niemczech
Jak silny jest odpływ ludności poza granice obu dzielnic, prze-
konywamy si^, gdy zestawimy ze sobą rzeczywisty przyrost lud-
ności z przewyżką urodzin nad wypadkami śmierci.
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie
Rok
Przyrost
rzeczywisty
00/
'00
Nadwyżka
urodzin nad
wyp. śmierci
00/
'00
Przyrost
rzeczywisty
00/
/on
Nadwyżka
urodzin nad
wyp. śmierci
00/
/oO
1841—50
1851 — 60
6,1
11,0
7,7
6,8
13,4
11,0
12,2
9,8
1861—70
1871 80
9,4
6,3
10,5
11,2
11,1
7,3
13>6
15,1
1881—90
iv3
12,1
2,0
16,0
1891 — 1900
1,8
13,6
8,6
17,9
Zwiększenie się rzeczywistego przyrostu w Prusach Zachod-
nich w ostatniem dziesięcioleciu tłómaczy się tak samo, jak w Ks.
Poznańskiem, z jednej strony rozwojem i ożywieniem się ruchu
przemysłowego i handlowego, z drugiej zaś działalnością komisyi
kolonizacyjnej i powrotem wychodźców polskich celem stałego
osiedlenia się w prowincyi rodzinnej. W Prusach Wschodnich
natomiast, gdzie żaden z tych czynników nie odgrywa roli, przy-
rost rzeczywisty jest także w ostatniem dziesięcioleciu maleńki.
Do tych uwag ogólnikowych dołączamy w tablicy poniższej szcze-
gółowy pogląd na odpływ ludności z obu interesujących nas tu
dzielnic do innych prowincyi i na odwrót, dopływ z innych pro-
wincyi do Prus Wschodnich i Zachodnich. Cyfry poniższe są
wynikiem spisu ludności w r. 1900.
342
I. Nazwa dzielnicy
II. Prusy Wschodnie
z osób, urodzo-
nych w Prusach
Wsch., mieszka-
ło w prowin-
cyach, wymie-
nionych w ru-
bryce I
Z osób, miesz-
kających w Pr.
Wsch., urodziło
się w prowincyi,
wymienionej
w rubryce I
III. Prusy Zachodnie
z osób, urodzo-
nych w Prusach
Zach., mieszka-
ło w prowin-
cyach, wymie-
nionych w ru-
ryce I
Z osób, miesz-
kających w Pr.
Zach., urodziło
się w prowincyi,
wymienionej
w rubr\ ce I
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie.
W. Ks. Poznańskie
Szląsk ....
Prow. Pom.orska .
W\ Ks. Meklemburskie
Szlezwik Holsztyn
Hamburg .
Brandenburgia
Hanower i Lippe
Oldenburg .
Brema ....
Pr. Saska, Brunświk
Anhalt . . .
Kr. Saskie . . .
Państewka Turyng-
skie ....
Pr. Heska i Waldeck
Westfalia .
Nadrenia . .
W. Ks. Heskie .
Palatynat . . ,
Alzacya i Lotaryngia
Badenia ....
Wirtemberg i Hohen
zollern . . .
Bawarya po prawej
stronie Renu .
Ogółem
1,909,201
68,737
8,479
6,667
12,718
4,227
24,547
12,428
152,232
20,689
1,416
2,152
21,810
5,900
1,606
3,618
102,244
64,489
1,359
520
4,960
1,187
531
1,320
1,909,201
26,818
5,762
4,790
5,301
823
1,697
615
11,803
1,855
172
224
3,538
1,176
579
.592
3,245
1,718
180
64
255
226
188
305
26,818
1,382,485
46,855
7,295
33,391
4,250
8,611
6,424
1 2 1 ,609
7,920
637
1,238
15,066
4,604
5,648
2.590
33,832
22,248
839
292
2,765
847
333
1,027
68,737
1,382,485
31,274
6,416
28,578
1,225
1,301
439
13,389
1,834
131
175
6,171
1,119
654
710
4,304
2,012
173
71
249
187
249
.-^81
I 2,433,037 I 1,981,121 I 1,737,624 I 1,552,264
W r. 1900 naliczono zatem:
Urodzonych
Mieszkaj ących w prowincyi rodzinnej
w Pr. Wsch.
2,433,037
1,909,201
w Pr. Zach.
1,737,624
1,382,485
Wychodztwo było wi^c
523,836
355,139
— 343
Mieszkało w r. 1900:
Osób, urodzonych w Niemczech
„ „ w tejże prowincyi
w Pr. Wsch.
1,981,121
1,909,201
w Pr. Zach.
1,552,264
1,382,485
Dopływ z innych prowincyi wynosił 7 1 ,920
169,779
Strata wynosiła zatem:
Odpływ
Dopływ
w Prusach Wsch.
523,836
71,920
w Prusach Zach.
355,139
169,779
Strata
451,916
185,360
Pod wzglądem wyznaniowym obie dzielnice różnią się od
siebie stanowczo. W Prusach Wschodnich protestanci posiadają
ogromną przewagę, w Zachodnich obecnie katolicy stanowią więk-
szość, żydzi w obu tworzą tylko mały procent ludności, znacznie
mniejszy, niż w Poznańskiem. W obu prowincyach bezwzględna
liczba członków wyznań chrześcijańskich zwiększa się stale w sto-
sunku procentowym, jednak, zarówno w Prusach Wschodnich jak
i Zachodnich, stosunki zmieniają się na niekorzyść protestantyzmu.
Liczba żydów zmniejsza się i bezwzględnie i procentowo. Przy-
taczamy dla porównania cyfry odpowiednie z dwóch lat, 1871
i 1900 r.
Wyznanie
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie
r. 1871 r. 1900
r. 1871
r. 1900
Katolicy ....
Protestanci . . .
Drobne sekty . .
Żydzi
233,007
1,569,365
6,125
14,425
269,196
1,698,465
14,995
13,877
641,572
633^548
12,825
26,632
800,395
730,685
14,308
18,226
Na 1 ,000 osób pn
wypadało:
Wyznanie
W Prusach Wschód.
W Prusach Zachód.
w r. 1871
wr. 1900
w r. 1871 1 w r. 1900
Katolików . . .
Protestantów . .
Sekciarzy ....
/.ydów
118
861
3,4
7,9
135
851
7,3
7,0
488
482
9,8
20
512
467
9,1
12
— 344 —
Nie będziemy zapuszczali sią w szczegóły, dotyczące staty-
styki wyznań. Liczbą katolików w pojedynczych powiatach znajdzie
czytelnik poniżej, przy opisie stosunków narodowościowych, obok
liczby Polaków, gdzie cyfry te zestawimy ze sobą w celach po-
równawczych.
Przystępując do statystyki narodowościowej, opuszczamy
grnnt pewny, na którym staliśmy dotąd. Wyniki spisów urzędo-
wych są z przyczyn, które wymieniliśmy już, mówiąc o stosunkach
w W. Ks. Poznańskiem, pod wzglądem narodowościowym mało
Kościółek drewniany Filiponów.
wiarogodne, zwłaszcza w obu prowincyach pruskich, gdzie lud jest
mało uświadomiony i znaczna liczba prostych ludzi zna za-
równo język polski jak i niemiecki, gdy oczywiście może posiadać
tylko jedną narodowość. Tu zła wola, pragnienie, aby zmniej-
szyć liczbę ludności polskiej, może odgrywać przy spisach ważną
rolę, a gdzieniegdzie i przy dobrej woli urzędnikom i osobom wy-
pełniającym listy spisów, trudno dojść do ładu. Co do Prus Za-
chodnich istnieje kilka statystyk nieurzędowych, jak: Ramułta, Nad- I
— 345 —
morskiego, Fankidejskiego, Komornickiego, Czerkawskiego i t. d.,
którzy usiłowali obliczyć ludność polską za pomocą rozmaitych spo-
sobów, przy pomocy statystyki szkolnej, wyznań, wykazów kościel-
nych, statystyki wyborczej i t. d. Można przypuszczać, a nawet jest
bardzo prawdopodobne, że obliczenia te zbliżają się wiącej do
prawdy, niż urzędowe pruskie, ale pewności żadnej nie mamy, bo
brak nam sprawdzianu, nie ulegającego żadnej wątpliwości.
Na ocenę pojedynczych obliczeń, dokonanych przez statysty-
ków naszych, nie pozwalają ani rozmiary, ani cele pracy niniej-
szej. Zadaniem naszem jest wykazanie, ilu Polaków mieszka obec-
nie w pruskim pasie nadbałtyckim, jakie jest rozmieszczenie tego
ludu w pojedynczych częściach kraju, jaki jest jego stosunek liczeb-
ny do ludności niemieckiej i czy stosunek zmienia się na jego ko-
rzyść lub niekorzyść.
Na trzy pierwsze pytania musimy poszukać odpowiedzi w ostat-
niem źródle statystycznem, t. j. w wynikach urzędowego spisu lud-
ności w r. 1900. Ze spisu tego zaś można korzystać z pewnemi
zastrzeżeniami, przynajmniej o ile dotyczy Prus Zachodnich. Jak
bowiem zaznaczyliśmy już w rozdziale o ludności W. Ks. Poznań-
skiego, uważamy spis ten za ściślejszy od dawniejszych, z tej pro-
stej przyczyny, że władzom chodziło tym razem o wykazanie jak-
naj większej liczby ludności polskiej, w celach polityki germaniza-
cyjnej. Zniknął więc dawny powód tendencyjnego zmniejszania
liczby Polaków, gdy z drugiej strony ani na chwilę przypuszczać
nie można, że zapisywano Niemców w rubryce polskiej. Dotyczy
to jednak tylko tych dzielnic, w których istnieje, według .utartego
wyrażenia urzędowego, „niebezpieczeństwo polskie", a więc W.
Ks. Poznańskiego i Prus Zachodnich. Na Mazowszu pruskiem, na
Warmii i w powiatach wschodnich prow. Pomerańskiej natomiast,
gdzie ruch narodowy jest bardzo slaby i obawy przed „niebezpie-
czeństwem polskiem" są małe, albo też wcale nie istnieją, wreszcie
zaś na G. Szląsku, gdzie stronnictwo rządzące, centrum katolickie,
do początków r. b. (1903) nie przewidywało również żadnego nie-
bezpieczeństwa dla siebie, dążność do zmniejszenia liczby ludności
polskiej uwydatniła się zapewne także jeszcze w spisie ostatnim.
O ile to wyszło na szkodę Polaków, tego oczywiście sprawdzić
niepodobna.
44
— 346 —
Na pytanie czwarte: czy i o ile zmienił sie z biegiem czasu
stosunek ludności polskiej do niemieckiej, odpowiedzi, któraby jako
tako mogła zadowolić, niema. Statystyki urzędowe pruskie się-
gają wprawdzie do początków wieku XIX, ale dość zestawić ze
sobą te ctiwiejące się nieustannie cyfry, aby zrozumieć, iż na nicłi
zgoła żądny cłi wniosków opierać nie można. Także obliczenia
polskie nie nadają się do robienia porównań. Starsze bowiem po-
legają na domysłacłi i ogólnem szacowaniu, albo też na niewiaro-
godnych spisacłi urzędowych, nowe zaś są z pewnością ściślejsze
od statystyk pruskich, ale prawie każdy z autorów posiada własną
metodę obliczania i czerpie z innych źródeł. Musimy więc zado-
wolić się wyrażeniem przypuszczenia, które zapewne zgadza się
z prawdą, że od przyłączenia tych ziem do państwa pruskiego sto-
sunek ludności polskiej do niemieckiej zmienił się znacznie na nie-
korzyść Polaków. Nadto zaś, przyjmując szczegółowe obliczenia
Nadmorskiego lub Komornickiego za trafne, możemy w przybliże-
niu scharakteryzować zmiany, które dokonały się w Prusach Za-
chodnich w ostatniem dziesięcioleciu w wieku XIX. Co się zaś
tyczy Mazowsza, Warmii i powiatów pomerańskich, to musimy,
chcąc nie chcąc, oprzeć się na statystyce urzędowej, ponieważ in-
nych szczegółowych obliczeń z czasów dawniejszych niema, lub
też nie są takie, aby mogły budzić zaufanie. Zresztą dążności
i względy polityczne nie ulegały w tych dzielnicach nigdy zmia-
nom zasadniczym, co uprawnia do wniosku, że system liczenia był
zawsze ten sam. Otrzymamy więc tam wprawdzie fałszywe, zbyt^
niskie, cyfry ludności polskiej, ale więcej zbhżony doprawdy ogól-j
ny obraz rozwoju stosunków narodowościowych, względnie wy-t
ników polityki germanizacyjnej.
Przystępujemy do szczegółów: Ilu Polaków mieszka w pru-|
skim pasie nadbałtyckim? i
Zaznaczyliśmy, że, co się tyczy Prus Zachodnich, można opie-j
rać się na ostatniej statystyce urzędowej. Ale nie ślepo. Staty-
styka td rozróżnia przedewszystkiem trzy narodowości polskie:^
polską, kaszubską i mazurską, nadto zaś zawiera 3 rubryki osób,
używających dwóch języków ojczystych: niemieckiego i polskiegO;i
niem. i kaszubskiego, niem. i mazurskiego. My tego podziału na
3 grupy, używające odrębnych gwar, zatrzymać nie możemy. Ni(.
— 347 —
ulega bowiem wątpliwości, iż wszystkie zaliczają sią do ludności
polskiej. Z drugiej zaś strony niepodobna wątpić o tern, że żaden
Niemiec nie przyzna się w teraźniejszych czasach do polskiego ję-
zyka ojczystego, obok niemieckiego. Czyni to tylko część żydów,
nadto być może, że tu i owdzie zapisywano służbę niemiecką w do-
mach polskich jako „polsko-niemiecką", wreszcie zaś są w niektó-
rych okohcach Prus Zachodnich Polacy tak dalece zniemczeni, że
nie zdają już sobie sami sprawy ze swej narodowości. Wpraw-
dzie liczba takich osób nie jest wielką. Dla pewności jednak zali-
czymy z tych „dwujęzycznych" tylko połowę do narodowości pol-
skiej. W powiatach pomerańskich, na Warmii i Mazowszu pru-
skiem jest inaczej. Tam większość ludu jest pod względem naro-
dowym zupełnie obojętna. Jest dopiero materyałem, z którego
może będzie coś w przyszłości. Tam też język niemiecki jest
oznaką wyższości kulturalnej, i żaden Polak, przechylający się na
stronę Niemców, nie przyzna się już do polskiego języka ojczys-
tego, choćby tylko w drugiej linii. „Dwujęzyczni" oznaczają więc
tam tylko grupę osób, które znają dwa języki, a nie takich, które
nie wiedzą, do jakiego grona narodowego czy politycznego należą.
Wreszcie zaś w tych trzech dzielnicach istnieje nadal dążność do
zmniejszania liczby Polaków. Nie pokrzywdzimy więc Niemców
napewno, jeżeli wszystkich dwujęzycznych na Mazowszu, Warmii
i w powiatach pomerańskich zaliczymy do narodowości polskiej,
a zapewne zbliżylibyśmy się jeszcze więcej do prawdy, gdybyśmy
zwiększyli liczbę Polaków tamtejszych o kilka procent.
Tłómacząc tak wyniki spisu ludności w r. 1900, otrzymamy
cyfry następujące:
W roku tym naliczono:
W Frusach Zachodnich.
Polaków 437,916
Kaszubów 99j357
Mazurów 252
„Dwujęzycznych": Suma 537,525
niemieckich Polaków . 16,130
„ Kaszubów. i,349
„ Mazurów . 114
17,593: 2 =:z 8,796
Ogółem . h4:Q,m
I I
— 349 —
W powiatach Bytowskim i Lęborskim.
Polaków 5^367
Kaszubów 292
„Dwujęzycznych" .... . . . 389
Ogółem 6fi4:S
Na Mazowszu i Warmii.
Polaków 155,281
Mazurów 130,866
„Dwujęzycznych^ .... . ■ . 25,595 __
Ogółem ni,742
W całym pasie nadbałtyckim jest więc conajmniej: 546,321
+ 6,048 + 31 1,742 = 864,111 Polaków.
Sposób rozmieszczenia tej ludności polskiej w pojedynczych
powiatach w latach 1885 i 1900 podajemy w tablicy poniższej. Cy-
fry w r. 1900 są wynikami spisu urzędowego, opracowanemi
w sposób określony wyżej; cyfry z r. 1885 natomiast polegają na
obliczeniach d-ra Nadmorskiego w pracy „Ludność polska w Pru-
sach Zachodnich". Obok cyfr ludności polskiej w r. 1900 poda-
jemy liczbę katohków. Powiaty czysto niemieckie opuszczamy.
. Trusy Zachodnie.
Liczba Polaków
Liczba ka-
Nazwa powiatu
wr. 1885
w r. 1 900
tolików
C Nad morski)
(Spis urzęd.)
w r. 1900
Puck
18,000
17,431
19,548
Wejherowo .
24,000
25,897
35,421
Kartuzy . .
4 1 ,000
43,405
47,724
Kościerzyna .
25,300
27,019
30,040
Tczew ....
17,066
15,937
24,986
Starogard . . .
37,165
42,541
45,284
Gdańsk wyżynny
4,188*
6,391
29,018
Gdańsk miasto
2,988*
3,986
44,230
Malbork . . .
1,545*
1,462
21,436
*) Cyfry te są wynikiem spisu urzędowego w r. l890. Nadmorski" łączy ze sobą
oba wiejskie powiaty Gdańskie i liczy w nich 7,352 Polaków. Tak 'samo łączy "ze sobą
powiaty: Gdańsk miasto, Malbork i Elbląg miasto i wieś, w których, według jego źródeł,
było około r. 1885 razem 6,400 Polaków.
— 350 —
Liczba Polaków
Liczba ka-
Nazwa powiatu
wr. 1885
w r. 1900
tolików
(Nadmors i)
(Spis ufzęd.)
w r. 1900
Sztum ....
19,550
13,728
23-357
Kwidzyn . . .
24,261
24,225
30,671
Susz
7,000
3985
6,767
Lubawa
43,000
44,155
45,244
Grudziądz .
19,807
22,134
31,395
Brodnica . . .
35,873
37,665
39,101
Wąbrzeźno
23,335
24,562
26,043
Toruń m. i wieś .
33,686
42,240
49,456
Chełmno .
24,900
25,779
27,896
rwiecie ....
40,974
45,089
48,550
Tuchola . . .
20,158
19,117
23,189
Chojnice . . .
27,522
31,574
46,080
Człuchów . . .
10,500
9,526
29,935
Złotów ....
1 8 000
18,201
26,450
Wałcz ....
1,000
340
26,035
W stosunku procentowym stan rzeczy przedstawiał się we-
dług tych samych źródeł, jak następuje: *)
Na
1,000 mieszkańców
Po\viflt
było Polaków
wr. 1885
w r. 1900
(Nadmorski)
(Spis urzęd.)
Puck
729
691
Wejherowo
600
530
Kartuzy ....
697
691
Kościerzyna
546
544
Tczew ....
470
412
Starogard . . .
760
731
Gdańsk wyżynny .
100**)
118
„ miasto
1
26***)
28
Malbork. . . .
J
24
Sztum ....
521
378
*) Na mapce, umieszczonej na str, 336, cyfry są w kilku powiatach obwodu reg.
Kwidzyńskiego cokolwiek mniejsze, z powodu pominięcia „dwujęzycznych".
**) Gdańsk wyżynny wraz z niemieckim nizinnym.
***) Gdańsk miasto wraz z powiatami Malborskim i obu Elbląskiemi.
— 351 —
Na 1,000 mieszi^ańców
Powiat
było Polalców
w r. 1885
W r. 1900
(Nadmorski)
(Spis urzęd.)
Kwidzyn . . .
379
363
Susz . . .
141
76
Lubawa . .
815
805
Grudziądz .
326
288
Brodnica .
693
659
Wąbrzeźno
594
578
Toruń . .
433
439
Chełmno
537
537
Świecie .
538
544
Tuchola . .
726
653
Chojnica
543
545
Człuchów .
162
144
Złotów . .
274
277
Wałcz . .
15
! 1 _ ^ '
5
Ze statystyki tej zdaje się wynii^ać, że ludność polska w ciągu
15 lat XIX stulecia zwiększyła się bezwzględnie w większej części
powiatów zachodnio-pruskich, procentowo zaś zmniejszyła się
prawie we wszystkich powiatach. W rzeczywistości jednak tych
nierównomiernych obliczeń tak samo porównywać ze sobą nie
można, jak spisów urzędowych z lat 1890 i 1900, które zdają się
dowodzić, że liczba Polaków zwiększyła się także w stosunku pro-
centowym. Wobec niemożliwości dojścia do wniosków, któreby
nie ulegały wątpliwości, zadowolimy się stwierdzeniem, że z wy-
mienionych w naszem zestawieniu 24 okręgów, Polacy tylko w je-
dnym stanowili więcej, niż 75^, w 12 więcej niż 50^, Niemcy zaś
w 6 więcej niż 75, a w 12 więcej niż 50^ mieszkańców. Dodać
trzeba, że trzy powiaty, nie wymienione w naszem zestawieniu:
Gdański nizinny i oba Elbląskie, posiadają ludność prawie czysto
niemiecką.
W obliczeniach, dotyczących dwóch powiatów prow. Pome-
rańskiej, oraz Warmii i Mazowsza odstępujemy zupełnie od przyto-
czenia cyfr porównawczych z lat dawniejszych. Wymienimy tylko
liczbę Polaków i katolików i podamy procentowy stosunek ludności
— 352 —
polskiej w r. 1900, przypominając, że tam wszystkich „dwujęzy-
cznych" zaliczamy do Polaków.
Powiaty FomerańsMe.
Powiat
Liczba
Na 1,000 mieszk.
przypadało
Katolików | Polaków
w r. 1900 Polaków
Bytowski ....
Lęborski ....
5,728
4,330
3,865
2,550
148
56
W rzeczywistości jest w obu tych powiatach Polaków za-
pewne więcej. Uprawnia do tego przypuszczenia okoliczność, że
te powiaty, posiadające w części ludność polską, są też jedynemi
w całym obwodzie Koszalińskim, w których mieszka znaczny pro-
cent katolików. We wszystkich innych, oprócz dwóch wymienio-
nych, statystyka urzędowa liczy katolików tylko po kilkuset; tylko
miasto Kołobrzeg ma ich 1 ,006. Byłby to zupełnie dziwny i nie-
wytłómaczony przypadek, że właśnie tylko te dwa powiaty, w któ-
rych obok Niemców mieszkają Polacy, posiadają też znaczną licz-
bę ludności katolickiej niepolskiej: Bytowski 1,863, Lęborski zaś
1,780. Przypuszczać więc należy, że pewną część tamtejszego
ciemnego, nieuświadomionego ludu zapisano w rubryce niemieckiej.
Przypuszczenie to potwierdza porównanie spisu urzędowego z r.
1890 ze spisem ostatnim. Wykazuje ono bowiem, że w ciągu
tych kilku lat liczba Polaków zwiększyła się np. w powiecie By-
towskim o 3^. Można to rozumieć tylko tak, że w ciągu ostat-
niego dziesięciolecia znaczna liczba Polaków tamtejszych, skutkiem
agitacyi, rozwiniętej zwłaszcza przez „Gazetę Grudziądzką", uświa-
domiła się pod względem narodowym. Na podstawie wymienio-
nych faktów, jesteśmy skłonni do wniosku, że w Bytowskim mie-
szka conajmniej 5,000, a w Lęborskim około 4,000 Polaków;
w pierwszym z nich więc ludność polska stanowi nie 14,8, lecz i
19,0, w drugim zaś nie 5,6 lecz 8,5^ mieszkańców. Dowodów na '
to twierdzenie nie mamy; sądzimy, że dostarczy ich przyszły spis
ludności w r. 1910.
— 353 ~
y^armia i Mazowsze.
L i c
z b a
Na 1.000 mieszk.
Powiat
przypadało
Katolików
Polaków
w r. 1900 Polaków
Olsztyn ....
69,498
41,822
507
Reszel .
45,065
7,814
155
Ostróda
7,461
34.332
478
Nidbork
7,738
39,411
713
Szczytno
6,811
52,590
770
Jańsbork
568
36,068
747 •
Ełk . .
1,195
31,666
584
Olecko .
436
14,573
379
Lec . .
512
19 160
473
Ządzbork
2.761
2 7-554
5<'^9
Rastembork .
3,060
646
14
Węgoborek
98
1,898
55
Gołdapią .
449
907
20
Podajemy te cyiry, ponieważ innycti niema. Nie posiadamy
też danych, na którycti możnaby oprzeć próbę poprawienia staty-
styki urzędowej, jak to uczyniliśmy w powiatacli pomerańskichi.
To tylko widzimy, że te liczby, polegające na wynikach spisu z r.
1900, nie zgadzają się z rzeczywistym stanem rzeczy. Nie przypi-
sujemy zupełnej ścisłości twierdzeniu jednego z najlepszych znaw-
ców stosunków pruskich, Ignacego Danielewskiego, który podał
liczbę Polaków w Prusach Wschodnich na około 600,000. Nie
wiemy też, na czem opierają się cyfry, podane w opisie Mazowsza
w „Wiśle" z r. 1900, przez G. Smólskiego, który twierdzi, że w po-
wiecie Jańsborskim Polacy stanowią 97^, w Leckim 88^, w Lesz-
czynieckim 83^, w Nidborskim 78%, w Ostródzkim 74^, w Ządz-
borskim 63^, w Oleckim 52^, w Rastemborskim 34^, w Węgobor-
skim 17^, a zatem kilkanaście procent więcej, niż wynika ze spisu
urzędowego. Mamy jednak obliczenia niemieckie, które dowo-
dzą, że statystyk urzędowy okroił znacznie liczbę Polaków w Pru-
sach Wschodnich. Z obliczeń tych zasługuje zwłaszcza na uwagę
dokonane przez Hartknocha, a za nim przez Fr. Tetznera („Die
Slavenin Deutschland", Brunświk, 1902\ według parafii prote-
stanckich. Według tego obliczenia, jest w Prusach Mazurów pro-
4.5
- 35ł —
łestiuiclcich 279,000, czyli ()0?ó ogólnej liczby mieszkańców. Ze-
stawmy tQ cyfrą z naszą, polegającą na spisie urzędowym. Do-
szliśmy do wyniku, że w Prusach Wschodnich mieszka ogółem
31 1,742 Polaków. Od sumy tej trzeba odliczyć Polaków katoli-
ków w powiatach warmińskich: Olsztyńskim i Reszelskim, w licz-
bie 49,000. Pozostaje na resztę powiatów wschodnio-pruskich
okoto 262,000 Polaków. Ale nie są to sami Mazurzy protestanccy.
Wiemy, iż w powiatach Ostródzkim i Nidborskim mieszka pewna
liczba Polaków katolików, z tablicy zaś na str. 353 widzimy, że tak-
że wszystkie inne powiaty posiadają mniejszy lub większy procent
katolików, o których nie mamy żadnego pow^odu przypuszczać, że
należą bez wyjątku do narodowości niemieckiej. Dochodzimy za-
tem do wniosku, że Polaków (Mazurów) protestantów jest znacz-
nie mniej, niż 262,000. Tymczasem Tetzner podaje za Hartkno-
chem cyfrę daleko większą, a mianowicie 279000, a ponieważ
obaj są zaciętymi germanizatorami, więc i oni wyliczyli niewąt-
pliwie raczej jeszcze zamało, niż zawiele „Mazurów." Statystyka
tych dwóch Niemców przekonywa nas, że cyfra maksymalna,
którą zdołaliśmy wyliczyć na podstawie ostatniej statystyki urzę-
dowej, jest w rzeczywistości cyfrą minimalną, że mniej niż 31 1,742
Polaków w Prusach Wschodnich niema; ilu jednak jest ich więcej,
tego wobec niepewności i niezgodności ze sobą istniejących źródeł,
obliczyć niepodobna.
Tem samem nie możemy dać zadawalającej odpowiedzi na
pytanie, czy liczba Polaków zmniejsza lub też zwiększa się w tej
dzielnicy. Według wykazów Biura Statystycznego w Berlinie,
liczba Polaków zmniejszyła się w ostatniem dziesięcioleciu w. XIX.
Mianowicie zaś naliczono w Prusach Wschodnich osób umieją-
cych i^y/^^o j90 ^o/^/a^ w r. 1890-ym 316,148, w r. 1900 zaś tylko
286,160. Cyfry te, jak już zaznaczono, są zapewne fałszywe; na-
tomiast można przypuszczać, że system liczenia był w obu latach
ten sam, a więc stosunek obu cyfr zbliża się do prawdy, i liczba
Polaków zmniejszyła się rzeczywiście. Przyczyną jest tłumne wy-
chodźtwo w celach zarobkowych do dzielnic przemysłowych i gór-
niczych Zachodu. W r. 1890 naliczono samych ^^Maznrów^
w dzielnicacli czysto niemieckich 2,486, a w r. 1900-ym 10,84^:
wiemy zaś z tejże statystyki, że z ogólnej liczby protestantów pol-
— Sol-
skich w Prusach Wschodnich, tylko pewna część przyznaje si^^ do
„n-arodowości mazurskiej", a mniej więcej połowa uważa się za
Polaków. Czynią to zwłaszcza ci iMazurzy, którzy spotykają się
stale z Polakami z innych okolic i skutkiem tego nabierają świado-
mości narodowej. Takich zaś jest najwięcej z jednej strony
w powiatach Ostródzkim i Nidborskim, a z drugiej na wychodź-
twie. Chcąc więc dowiedzieć się, ilu właśnie Polaków wschodnio-
pruskich znajduje się w dzielnicach czysto niemieckich, trzebał^y
liczbę Mazurów tamtejszych podwoić, a może nawet potroić.
W każdym razie nie ulega wątpliwości, że w ciągu ostatniego
lo-lecia wyprow^adziło się z Prus Wschodnich na Zachód co naj-
mniej 20,000 Polaków, a więc blisko 10.^ tamtejszej ludności pol-
skiej. To wystarczy na wytłómaczenie twierdzenia urzędowego,
że zmniejszyła się, liczba tej ludności. Czy i o ile zmniejszyła się
ponadto jeszcze skutkiem germanizacyi, tego, wobec niepewności
i niedokładności obliczeń statystycznych, stwierdzić nie umiemy.
W obliczeniach naszych, a tak samo na mapkach, dołączo-
nych do tekstu, ludność polska w obu prowincyach pruskich wy-
stępuje jako żywioł jednolity. Niemcy rozróżniają skrupulatnie
Polaków, Kaszubów i Mazurów^ jako trzy odrębne narodowości,
bądź to pod wpływem stałej dążności do zmniejszania liczby lud-
ności polskiej, bądź to dla nieznajomości rzeczy. Wiadomo, że
różniczkowanie to opiera się na pewnych różnicach historycznych
i językowych, które dziś jednak zacierają się coraz więcej. Mazu-
rzy wschodnio-pruscy są rzeczywistymi Polakami, którzy przybyli
do ziem ongi krzyżackich z Mazowsza, sprotestantyzowali się
i, odcięci od pnia, zachowali wiele starożytnych form językowych,
nadto zaś przyswoili sobie pojedyncze zwroty i wyrażenia nie-
mieckie. Kaszubi zachodnio-pruscy zaś są potomkami dawnych
Pomorzan, którzy byh blisko spokrewnieni z Polakami, ale róż-
nili się od nich cokolwiek językiem, czego dowodzi przedewszy-
stkiem akcent, spoczywający nie na przedostatniej, lecz trzeciej
z końca zgłosce — jak u Czechów. Posiadają oni także znaczną
liczbę odrębnych form językowych, dowodzących, że już w owych
czasach, z których pochodzą najstarsze zabytki naszego języka,
miedzy nim a kaszubskim istniały pewne różnice. Pcd względem
- 35^ -
narodowym jednak Kaszubi uważają sic zupełnie za l^olaków; za-
mieszkane przez nich powiaty są najsilniejszemi warowniami pol-
skości w Prusach Zachodnich po lewej stronie Wisły, a i w cza-
sach dawniejszych żadnych przeciwieństw narodowych nie było —
przynajmniej od upadku księstwa wschodniego pomorskiego.
W czasach obecnych też zacierają się, w miarę szerzenia się
oświaty, resztki różnic językowy eh; językiem piśmiennym Kaszubów
jest polski, a także w potocznym formy polskie zastępują coraz
częściej kaszubskie, zwłaszcza w powiatach południowych.
Nie możemy pozwolić sobie tu na dokładniejsze scharaktery-
zowanie gwary ludowej kaszubskiej i jej odcieni, jak i gwary ma-
zurskiej, lecz musimy odesłać czytelników do prac specyalnych,
jak: Fankidejskiego (Słownik geograficzny). Nadmorskiego, Ra-
mułta. Kętrzyńskiego i t. d. Tam też znajdą bliższe szczegóły,
dotyczące charakteru, sposobu życia, zwyczajów i podań Kaszu-
bów i Mazurów i przekonają się, że głębokich różnic między nimi
a innymi Polakami pod żadnym względem niema. Od siebie do-
damy tylko jeszcze, że wszelkie próby obliczenia, ilu właściwie
Mazurów i Kaszubów mieszka w pruskim pasie nadbałtyckim, były
nadaremne. Każdy ze statystyków umiał wprawdzie podać dość
ściśle określoną liczbę Kaszubów, —Mazurami zajmowano się do-
tąd niewiele — ale każdy dochodzi w swoich obliczeniach do innego
rezultatu. Pochodzi to poprostu stąd, że w rzeczywistości nie-
podobna dziś już pociągnąć dokładniejszej granicy między Kaszu-
bami i Polakami i stwierdzić, do której grupy pojedyncze osoby
należą. Najwięcej Kaszubów wyliczył Stefan Ramułt, a miano-
wicie 155,000 w Prusach Zachodnich, 15,000 w prowincyi Pome-
rańskiej, a 72,000 na wychodźtwie w Niemczech i Ameryce. Ogó-
łem około 242,000 w r. 1890. Cyfra ta wydaje się Stefanowi Ko-
mornickiemu za wysoka, autor ten nie wdaje się jednak we własne
obliczenia. Ks. F. Fankidejski wyliczył na rok 1867-y tylko 120,000
Kaszubów. A statystyka urzędowa? Z tej najmniej jeszcze można
się dowiedzieć, bo cyfry jej zmieniają się radykalnie przy każdym
spisie ludności. Tak np. w r. 1890 naliczono urzędownie w obwo-
dzie regencyjnym Gdańskim 50,787, a w Kwidzyńskim 2,011 Ka-
szubów. Dziesięć lat później zaś było ich, według tegoż źródła,
— 3:)7 —
w obwodzie Gdańskim 88,685, w Kwidzyńskim 10,492, ogółem
wi^c liczba ich wzrosła z 52,798 na 99,357, czyli o 88,^, co oczy-
wiście jest zupełnie niemożliwe. Taką samą ścisłością odznaczają
sie zresztą i obliczenia, dotyczące ^Mazurów", którycłi liczba
w obwodzie Gąbińskim wzrosła rzekomo od r. 1890 do 1900
z 66,491 do 75.531, a w obwodzie Królewieckim z 33,635 do 55,335,
gdy równocześnie zmalała w obu obwodacłi ogromnie liczba „Po-
laków". Dążenie do zmniejszania ludności polskiej na korzyść
Kaszubów i Mazurów jest w statystyce urzędowej zbyt widoczne,
aby można przypisywać jej jakiekolwiek znaczenie. Musimy wiąc
zadowolić sią stwierdzeniem, że z ludu polskiego w Prusacłi
Wscłiodnich, którego siedziby określiliśmy wyżej, ogromna więk-
szość uży wanarzecza, zwanego mazurskiem; z Polaków zactiodnio-
pruskicti zaś mniej więcej czwarta część mówi gwarą kaszubską.
Jest ona najwięcej rozpowszectiniona w powiatach północno-za-
chodnich, a mianowicie: Puckim, Kartuskim, Gdańskim nizinnym
i Wejherowskim, mniej już w Kościerzyńskim, Chojnickim, Człu-
chowskim, Tczewskim i Tucholskim.
W otwartem ku północnemu wschodowi półkolu, zamieszka-
nem przez ludność polską w pruskim pasie nadbałtyckim, Kaszubi
i Mazurzy stanowią ogniwa zewnętrzne. W pośrodku mieszkają
Polacy, którzy nigdy nie utracili związków i poczucia jedności
z resztą narodu; ale i ten żywioł nie jest jednolity. Po prawej
stronie Wisły, w powiatach Toruńskim, Chełmińskim, Wąbrze-
skim, Brodnickim i Lubawskim, Polacy są tubylcami, zamieszkują
te ziemie od zarania dziejów. Po lewej stronie Wisły ludność
powiatów południowych: Świeckiego, Złotowskiego i Wałec-
kiego, z których dwa ostatnie należały niegdyś do Wielkopol-
ski, siedzi od wielu wieków na ziemi niegdyś pomorskiej. Po-
lacy w innych powiatach to żywioł napływowy z różnych cza-
sów i z rozmaitych części b. Rzeczypospolitej. Zdaje się, że do
tej grupy należą także Polacy w powiatach pomerańskich: Bytow-
skim i Lęborskim. Tubylcami bowiem być nie mogą, a z Kaszubów
zdają się nie pochodzić. Pomimo różnicy pochodzenia, wszystek
ten lud, nie wyłączając Kaszubów i Mazurów, przedstawia się pod
względem charakteru, temperamentu i pozorów zewnętrznych,
- 35H -
jako całość dość jednolita. Wszystkie różnice zrównoważyły i wy-
równały dwa wpływy: ostrego klimatu, długiego współżycia i czę-
ściowego zmieszania się z żywiołem niemieckim. Jest to lud
twardy, surowy, stanowczy, bardzo rozważny, a mało lotny, kon-
serwatywny z przekonań i temperamentu i dlatego niebardzo
przedsiebierczy, za to wytrwały i pracowity. Z ludności W. Ks.
Poznańskiego zbliżają sią do niego najwięcej Krajczanie. Wielko-
polan przypominają najwięcej jeszczemieszkańcyb. ziemi Chełmiń-
skiej i Micłiałowskiej, pocłiodzący z tego samego gniazda i ży-
jący w podobnycti warunkacłi bytu. Mówiąc o charakterze „ludu"
polskiego w Prusach Zachodnich i Wschodnich, nie mamy na my-
śli tylko ludności wiejskiej. Spotykamy to samo we wszystkich
warstwach i stanach, zarówno u włościan drobnych i zamożnych
„gburów", jak i u nielicznej już teraz szlachty, inteligencyi i mie-
szczaństwa.
Niemcy w obu prowincyach są wyłącznie żywiołem napły-
wowym, bardzo niejednolitym pod względem pochodzenia, języka,
temperamentu i zwyczajów. Spot} kamy tam wszystkie przeci-
wieństwa, jakie tylko istnieją między rozlicznemi szczepami nie-
mieckiemi, a są one tak silne, tak znacznie większe od różnic mię-'
dzy Polakami z rozmaitych okolic, że nie zdołały ich dotąd zatrzeć
wspólne warunki życia i pracy. Tylko pod względem narodo-|
wym i politycznym istnieje obecnie jedność zupełna. Z Niemcami)
łączą się też w Prusach Zachodnich, tak samo jak w Poznańskiem. I
żydzi. Utrzymali oni dawny przyjazny stosunek z Polakami tylkoi
tam, gdzie są zagrożeni poważnie antysemityzmem niemieckim. ,
— 359
ROLNICTWO, PRZEMYSŁ, HANDEL, ŚRODKI
^^^ KOMUNIKACYI.
iw
[Mrusj Zachodnie i Wschodnie należą do krajów bardzo skąpo
W' wyposażonych przez naturą. Nie posiadają one skarbów mi-
^ "neralnych, ani też gleby, któraby zapewniała większe zyski
rolnictwu. Ogromną część kraju zajmują jałowe piaski, torfowi-
ska, moczary i lasy, a pojedyncze skrawki ziemi lepszej zostały,
z wyjątkiem niewielkiego obszaru ziemi Chełmińskiej, dopiero
Fiisaey na Wiśle.
W czasach niezbyt dawnych wydarte wodzie i przystosowane
przez sztuczne osuszenie do potrzeb rolnictwa. Stwierdziliśmy
już, że temi właśnie stosunkami tłómaczy sie stosunkowo słabe
zaludnienie obu prowincyi. Wobec riemożliwoścł rozwinięcia
się przemysłu na większą skalę, głównem źródłem wyżywienia
ludu pozostał tam i pozostanie zapewne jeszcze bardzo długo zie-
mia, dająca na ogół skąpe plony. Z całego obszaru nadaje się do
uprawy zboża niewiele więcej, niż połowa, a z tej połowy tylko
36o
niezbyt wielka cząść posiada glebę średnio i wiącej niż średnio
urodzajną. W tablicy poniższej dajemy pogląd na podział ziemi,
według jej użyteczności, w obu prowincyach pruskich:
Pola i ogrody
Łąki . . .
Pastwiska
Lasy . . .
Zabudowania
Nieużytki
Wody i drogi
Prusy Zachodnie
Prusy Wschodnie
1,404,645 ha
1,990,997 ha
163,934 „
440,814 „
i79,3'-^3 „
270,272 „
543,280 „
647,663 „
19,076 „
30,164 „
106,440 „
100,070 ,,
153,077 „
218,823 „
W obu prowincyach ze zbóż najwięcej uprawiane są żyto
i owies, z okopowizn — kartofle. Z roślin, których uprawa przy-
nosi większe korzyści, znajdujemy w Prusach Zachodnich lylko
buraki cukrowe i tytuń. W Prusach Wschodnich tytuń już nie
rośnie, a buraki cukrowe udają się tylko wyjątkowo na niemiec-
kich obszarach. Na rok 1895 statystyka urzędowa podaje cyfry
następujące :
Obsza?' ohsiani/ w r. 1895.
Prusy Zachodnie
Prusy Wschodnie
Żyto
365,494 ha
424,870 ha
Pszenica ....
72,968 „
101,153 ^
Jęczmień ....
66,093 „
92,588 „
Owies
153,693 „
302,957 „
Kartofle ....
<
170,609 „
sprzęt w r. 1895.
158,795 .,
Prusy Zachodnie
Prusy Wschodnie
Żyto
311,777 tonn
400,437 tonn
Pszenica ....
111,523 „
111,740 „
Jęczmień ...
93-137 „
86,501 „
Owies ....
170,774 „
282,470 „
— 36i
Prusy Zachodnie
Prusy Wschodnie
Groch
36,044
tonn
33,375 tonn
Buraki cukrowe
671,999
11
64,839 „
„ pastewne .
247,610
n
279,569 „
Brukiew .' . . .
206,420
,7
123,868 „
Marchew . .
29,667
,5
10,047 „
Kartofle . . . .
1,706,628
71
1,416,776 „
Koniczyna (na siano)
288,640
?)
437,810 .„ .
Seradela . . . .
12,928
n
42,224 „
Trawy (na siano) .
367,153
»
723,225 „
„ (na ziarno)
26,342
11
- 34,385 V
Tytuń .....
1,492
?:
w obu prowincyach więc urodzaje są niewielkie. W Pru-
sach Zachodnich sprzątnięto z 1 hektara żyta i owsa nie wiele po-
nad 1 tonnę, z 1 hektara pszenicy i jęczmienia około U tonny
ziarna, w Prusach Wschodnich zaś tylko pszenicy, której sieją tam
niewiele, sprzątnięto z 1 hektara więcej niż 1 t.; wszystkie inne
zboża wydały plon znacznie mniejszy.
W obu prowincyach pruskich odgrywa bardzo ważną rolę
uprawa roślin pastewnych, obie nadto posiadają rozległe łąki i pa-
stwiska. Możnaby stąd wnosić, że prowincye te odznaczają się
szczególnem bogactwem inwentarza żywego. W rzeczywistości
jednak tylko w Prusach Wschodnich kwitnie hodowla koni („Tra-
keny"), bydła rogatego i owiec. W Prusach Zachodnich nato-
miast spotykamy tylko wielkie stada owiec na tamtejszych olbrzy-
mich pustkowiach; konie i bydło są liczniejsze, niż przeciętnie
w Niemczech, jedynie w okolicach urodzajnych (ziemia Chełmiń-
ska) i na mokrych nizinach nadwiślańskich. W zestawieniu po-
niższem podajemy cyfry, dotyczące inwentarza żywego w obu
prowincyach na podstawie spisu z r. 1892. W roku tym naliczono:
Koni .
Bydła . . .
Owiec
Nierogacizny
Kóz . . .
Rojów pszczół
W Pr. Zachód.
W Pr. Wschód.
221,274
553,600
952,025
424,908
78,808
101,127
423,792
958,288
937,039
699,971
25,545
146,657
46
— 362 —
W stosunku procentowym przypadało
W Prusacti Zacłiod.
W Prusacti Wsctiod.
na 1 km.
kwadr.
na loo
mieszk.
na 1 km.
kwadr.
na 100
mieszk.
Koni
Bydła
Owiec
Nierogacizny . .
Kóz
Rojów pszczół . .
8,7
21,3
33,4
i6,6
3,1
4,0
14,8
37,0
6i,5
28,4
5,3
7,0
11,5
25,6
25,1
19,0
0,7
3,9
21,1
47,7
46,7
34,8
1,3
7,3
Jak wszystkie prowincye wscłiodnie państwa pruskiego i cały
pas nadbałtycki, tak też Prusy Wscłiodnie i Zactiodnie są krajem
wielkiej własności ziemskiej, pozostającej w rękacti liczebnie nie
bardzo silnej szlactity rodowej. W obu ty cli prowincyach jednak
przewaga własności wielkiej nad małą jest mniej uderzająca, niż
w W. Ks. Poznańskiem, natomiast przesuwanie się stosunków na
korzyść posiadłości drobnej następuje tam znacznie wolniej, zwła-
szcza w Prusach Wschodnicti. W tablicach poniższych dajemy
pogląd na rozwój tych stosunków, od r. 1882—1895.
Liczba go
s p 0 d a
L r s t w
Wielkość
w Prusach Wschodnich
W Prusach Zachodnich
gospodarstw
r. 1882
r. 1895 j:
r. 1882
r. 1895
+
1 — 2 ha .
2—5 „ .
5—10 „ .
10-20 „ .
20—50 „ .
19,824
26,146
15,881
15,523
20,588
20,428
30,666
21,013
16,612
19,911
4- Ó04
+ 4,520
+ 5,132
+ 1,089
- 677
14,358
15,491
10,864
10,458
10,261
15,632
18,844
14,726
13,048
10,732
+ 1,274
+ 3,353
+ 3,862
+ 2,590
+ 471
Gospod, małe
50 — 100 ha
100 — 200 „
97,962
5,479
1,552
108,630
5,777
1,680
+ 10,668
+ 298
+ 128
61,432
3,245
1,123
72,982
3,174
1,094
+ 11,550
- 71
- 29
Włości średnie
200 — 500 ha
500 — 1000 „
1 000 i więcej
7,031
1,214
369
64
7,457
1,268
410
73
+ 426
+ 54
+ 41
+ 9
4,368
890
376
51
4,268
818
361
56
_ 90
- 72
- 15
+ 5
Włości wiellde
1,647
1,751
+ 104
1,317
1,235
_ 82
363
Te same stosunki przedstawiają się, z uwzglądnieniem ogól-
nego obszaru włości wymienionych kategoryi, jak następuje:
'Prusy Wschodnie.
Wielkość
Obszar
w tysiącach hekt.
gospodarstw
w r. 1882 w r. 1895
+
1 — 2 ha . .
2—5 » • •
5 10 „ . .
10—20 „ . .
10-50 „ . .
26,8
84,8
112,7
225,0
648,6
27,2
98,5
146,7
235,5
624,7
+ 0,4
+ 13,7
-H 34,0
+ 10,5
- 23,9
Gospodar. małe
50— 100 ha .
100 — 200 „ .
1097,9
361,6
212,8
1132,6
380,5
231,3
+ 68,7
+ 18,9
+ 18.5
Wiości śred?iie
200 — 500 ha .
500 — 1000 „ .
1000 i więcej .
574,4
383,7
245,1
91,1
611,8
402,0
275^
99,7
+ 37,4
+ 18,3
-f 30,0
+ 8,6
Włości wielkie .
719,9
776,8
+ 56,9
Prusf/ ZacJwd/iie.
i — 2 ha . .
2—5 „ • •
5—10,, . .
10 — 20 „ . .
20—50 „ . .
19,6
49,9
148,6
319,6
21,0
70,0
103,5
182,9
330,6
+ 1,4
-ł- 21,1
+ 26,3
+ 34,3
-f 11,0
Gospoda7\ małe
50 — 100 ha .
100—200 „ .
614,9
215,2
152,5
708,0
213.4
150,0
+ 94,1
- 1,8
- 2,5
Włości średnie
200—500 ha .
500—1000 „ .
1000 i więcej .
367,7
290,0
246,8
69,^
363,4
263,5
237,0
75,6
- 4,3
- 26,5
- 9,8
4- 6,3
Włości wielkie
606,1
576,1
— 30,0
— 364 —
Widzimy wiąc, że w obu prowincjach zwiększyła się w ciągu
tych lat 13 zarówno liczba gospodarstw małych, jak i obszar ich
ogólny. Rozwój ten w kierunku rozdrobnienia posiadłości ziem-
skiej jest w Prusach Zachodnich wiele wiącej widoczny, niż we
Wschodnich. Cyfry końcowe w obu obliczeniach nie zgadzają sią
ze sobą, tak samo i z tych samych przyczyn, jak w W. Ks. Po-
znańskiem (por. str. 218). Mianowicie zaś ta statystyka urzędowa
mogłaby doprowadzić do fałszywego wniosku, że ogólny obszar
zwiększył się od r. 1882 — 1895 w Prusach Zachodnich o 64,100,
a w Prusach Wschodnich nawet o 163,000 hektarów. Różnica
^HC-LVJ>'vl
i
.. ,
^--.^ — .-^>--
Most na Wiśle pod Toruniem.
polega z jednej strony na nieścisłości i nierównomierności obliczeń, 1
z drugiej zaś na rzeczy wistem zwiększeniu się obszarów rolnych,!
kosztem wód, nieużytków i t. d.
W obliczeniach naszych dotychczasowych uwzględnialiśmy
równomiernie obie prowincye. W dalszej części tego, rozdziału ,
zadowolimy się scharakteryzowaniem stosunków t}rlko w Prusachj
Zachodnich. Tę prowincye bowiem tylko możemy uważać jakoj
całość, zamieszkaną przez ludność polską, która stanowi tam zna-
czną większość w wielu powiatach, w innych jest reprezentow^ana
dość silnie, a tylko w kilku nie wchodzi już wcale w rachubę. |
Z Prus Wschodnich natomiast należą do interesującego nas obszaru.
— 3^>5 —
tylko powiaty południowe; ogromna większość kraju ma charakter
czysto niemiecki lub niemiecko-litewski i cyfry, dotyczące całej
prowincyi lub też pojedyńczycti obwodów regencyjnych, nie
uprawniają zgoła do żadnych wniosków o stosunkach w powia-
tach polskich. Cyfr zaś, któreby dotyczyły rolnictwa, prze-
mysłu i handlu w pojedynczych powiatach, nie posiadamy. Mo-
żemy więc zaznaczyć tylko tyle, że ludność polska w Prusach
Wschodnich zajmuje się prawie wyłącznie rolnictwem, bądź to
w charakterze właścicieli, bądź robotników. Własność wielka
i średnia znajduje się w powiatach, posiadających ludność polską,
wyłącznie w rękach szlachty niemieckiej. Szlachta polska wygi-
nęła tam zupełnie, skutkiem scharakteryzowanego wyżej manewru
Schona. Natomiast własność mniejsza w południowych powia-
tach wschodnio-pruskich jest polska i zajmuje około połowy ca-
łego obszaru rolnego. Pośród gospodarzy mazurskich jest zna-
czna liczba takich, którzy posiadają gospodarstwa dość obszerne,
po loo i więcej morgów magdeburskich. Większość stanowią
jednak gospodarze drobni. Przemysłem i handlem Mazurzy trud-
nią się tylko wyjątkowo, przedsiebierstw własnych nie posiadają;
znaczna ich liczba pracuje tylko w przemyśle drzewnym, rozwi-
niętym bardzo w tej prowincyi. Także w ruchu komunikacyjnym
nie biorą udziału wybitnego.
Inaczej jest w Prusach Zachodnich. Tam zastajemy Polaków
we wszystkich bez wyjątku gałęziach zarobkowania zarówno na
roli, jak i w przemyśle, w handlu, jak i w ruchu komunikacyjnym
na lądzie i wodzie. Tam więc ogólna charakterystyka stosunków
i do nich się odnosi; trudno tylko ogromnie, a nawet niepodobna
określić bliżej, jaki jest ich udział na każdem polu pracy. Spot-
kaliśmy się z tą trudnością już w W. Ks. Poznańskiem. Tam je-
dnak mieliśmy dane statystyczne, które pozwoliły nam obliczyć
przynajmniej w przybliżeniu, ile ziemi, ile przedsiebierstw prze-
mysłowych znajduje się w rękach polskich, czy rozwój odbywa
się na korzyść lub na niekorzyść Polaków. W Prusach Zachod-
nich natomiast musimy odstąpić zupełnie od podania jakichkol-
wiek cyfr, mających pretensyę do ścisłości, nawet gdy chodzi
o podział własności ziemskiej między ludność polską i niemiecką.
W początkach XIX stulecia z obszaru rolnego w Prusach Zachód-
- 3^>^^ —
nich znaczna większość, conajmniej ^1^, znajdowała sią w rakach
polskich. Dziś z całej prowincji Polacy posiadają zaledwie ^3,
i tylko w niektórych powiatach przewaga jest jeszcze po ich stro-
nie. Strata jest następstwem przechodzenia włości wielkich w reee
niemieckie. W r. 1886 z 550,829 hektarów wielkiej własności
ziemskiej w obw. reg. Kwidzyńskim, rząd posiadał 30,177, Niem-
cy 366,536, a Polacy 84,155 hektarów. Gorszy jeszcze był sto-
sunek w reg. Gdańskiej. Tam w tymże roku z 315,852 hektarów,
w rękach rządu i Niemców znajdowało się 297,424, a w polskich
Gdańsk. Port.
tyłko 18,428 ha. Od tej pory komisya kolonizacyjna wykupiła
z rąk polskich znaczne obszary, zwłaszcza w ziemi Chełmińskiej
i osiedliła na nich kolonistów niemieckich, a jakkolwiek w kilku
wypadkach i Polacy nabyli większe dobra[od Niemców, i namno-
żyło się zamożnych „gburów" w Prusach Zachodnich, to jednak nie
zdaje się, aby nowe nabytki polskie wystarczały na wyrównanie
strat. W jaki sposób rozdziela się między Polaków i Niemców
drobna własność ziemska, na to zupełny brak danych statystycz-
nych nie pozwala odpowiedzieć. Wiemy tylko, że istnieją po-
wiaty, w których włościanie polscy posiadają stanowczą prze-
— 36? —
wagą. Są to mianowicie powiaty: Wejherowski, Kartuski, Ko-
ścierzyński, Tucholski, Kwidzyński po lewej stronie Wisły, Cheł-
miński, Toruński, Brodnicki i Lubawski. W Sztumskim drobna
polska własność ziemska stanowi zwartą całość, równającą się
połowie powiatu, w Grudziądzkim wynosi mniej więcej Yg,
w Świeckim połową; w Chojnickim i Złotowskim obszar własności
polskiej jest już stosunkowo szczupły, w Puckim, Tczewskim i Sta-
rogrodzkim nie wynosi więcej niż Ys- Inne powiaty, jak Wałecki,
Człuchowski, Gdański nizinny. Elbląski, Malborski i Suski są zu-
Szluza pod Plehnsdoif. Obecnie główny port przed Gdańskiem
pełnie opanowane przez Niemców. W Gdańskim wyżynnym znaj-
dujemy jeszcze kilkadziesiąt gospodarstw polskich. Dodamy, że
w pomerańskim powiecie Bytowskim cały kąt południowo-wschod-
ni, wciśnięty między powiaty Kościerzyński i Człuchowski, znajduje
się w rękach polskich. O ile można wnosić z podawanych przez
prasę codzienną, a niestety nie regestrowanych dokładnie przez
nikogo, wiadomości o przechodzeniu włości z rąk jednych w dru-
gie, oraz urzędowych i prywatnych skarg niemieckich, drobna
własność polska zwiększa się od pewnego czasu stale skutkiem
parcelacyi dóbr, zarówno polskich jak i niemieckich, i bezpośred-
— 368 —
niego nabywania małych skrawków gruntu przez oszczędnych ro-
botników. Według sprawozdania urzędowego, odczytanego w sej-
mie pruskim przez hr. Biilowa, Polacy nabyli od r. 1897 — 1900
w Prusach Zachodnich z rąk niemieckich 31,054 hektary, gdy
Niemcy wykupili w tym czasie z rąk polskich 16,434 ha. Zysk po
stronie polskiej wynosił 1,154 posiadłości, obejmujące 14,630 ha,
czyli blisko 60,000 morgów magdeburskich. Cyfr tych sprawdzić
nie możemy. Ze jednak chłop polski w Prusach Zachodnich,
tak samo jak w Poznańskiem, paraliżuje częściowo działalność
komisyi kolonizacyjnej, to nie ulega żadnej wątpUwości.
W uzupełnieniu uwag o komisyi kolonizacyjnej, umieszczonych
w opisie W. Ks. Poznańskiego, podajemy tu ogólny pogląd na wy-
niki działalności tej instytucyi antypolskiej, z uwzględnieniem
liczby i obszaru włości, zakupionych od Niemców i Polaków,
Hczby utworzonych przez nią osad i osiedlonych kolonistów nie-
mieckich, od czasu jej powstania do końca roku 1901.
Włości zakupione.
Rok
Od
N i e m
:: ó w
Od
Polak
ó w
Wł. wiel.
Drobne
ubszar
Wł. wiel.
Drobne
Obszar
1887
2
1
1,915 ha
25
12
13,486 ha
1888
—
—
19
10
10,126 „
1889
—
8
4
4,849 „
1890
3
1,474 .
9
2
6,301 „
1891
2
1,287 „
16
7,243 .
1892
3
—
3,822 „
5
1
4,601 „
1893
7
3,565 „
6
1
4,859 .
1894
3
2,571 „
5
—
3,693 •
1895
8
6,656 „
3
1
910 ..
1896
4
1,715 „
3
—
1,805 »
1897
4
5
1,946 „
8
2
3,019 «■
1898
22
4
12,808 „
2
5
2,02-D „
1899
24
1
16,058 „
4
6
2,450 ,.
1900
21
4
11,595 „
8
6
4,980 „
Razem
103
15
65,412 ha
121
50
70,342 ha
^(^9 —
Do roku 1901 więc komisya wykupiła ogółem z rąk polskicłi
blisko 300,000 morgów magdeburskicti, a z rąk niemieckicłi cokol-
wiek mniej. Mogła zaś zakupić bez porównania więcej ziemi,
gdyby nie trudność znalezienia osadników. Ofiarowano jej bo-
wiem w przecięciu rocznie na sprzedaż: z rąk niemieckicłi 90 wło-
ści wielkicłi, a 30 go-
spodarstw chłopskich,
z rąk polskich zaś 43
włości wielkie, a 35
chłopskich. Włości pol-
skich ofiaro wano jej
wogóle do r. 1901 -go
608, to znaczy, że komi-
sya mogła była wykupić
do tego czasu mniej
więcej połowę wszy-
stkiej wielkiej własności
polskiej. Fakt ten rzuca
bardzo charakterystycz-
ne światło na usposo-
bienie polskich więk-
szych właścicieU ziem-
skich.
Z ogólnego obszaru,
zakupionego przez komi-
syę od Niemców i Po-
laków od r. 1886 — 1890
włącznie, przypada na
W. Ks. Poznańskie
105,328, na Prusy Za-
chodnie 42,137 hekta-
rów. Z przestrzeni tej część tylko zdołano obsadzić koloni-
stami niemieckimi, mianowicie zaś osiedlono kolonistów do końca
r. 1900 w Ks. Poznańskiem 3,141 (2,899 protestantów i 242 katoli-
ków),a w Prusach Zachodnich 1,136 (1,129 protestantów i 7 katoli-
ków), ogółem zatem 4,277 (4,028 protestantów i 249 katolików).
Z tej liczby jednak znaczna część pochodzi z tych samych dzielnic,
47
.Dansker", wykusz w murze zamku kizyżaokiego
w Toruniu.
— 370 —
w których zobtali osiedleni, mianowicie zaś: z W. Ks. Poznańskie-
go 830, a z Prus Zachodnich 732, razem 1,562. Liczba rodzin
niemieckich, sprowadzonych przez komisyą do tych dwóch dziel-
nic wynosi zatem tylko 2,715. Licząc na rodzinę 5 głów, docho-
dzimy do wniosku, że liczba Niemców w obu prowincyach zwięk-
szyła się skutkiem działalności komisyi kolonizacyjnej o i 3^575
głów, czyli niespełna 0,4%' ogólnej liczby ludności. Ponieważ zaś
o charakterze narodowym kraju stanowi nie posiadłość, lecz lud-
ność, przyznać trzeba, że wyniki, osiągnięte przez komisyę, kosztem
olbrzymich sum, nie są imponujące.
Jak juź zaznaczono, Prusy Zachodnie są krajem przeważnie
rolniczym. I tam jednak w latach ostatnich przemysł i handel
występuje do współzawodnictwa z rolnictwem i zatrudnia coraz
większą liczbę rąk. Podział ludności na 3 główne grupy zawo-
dowe i rozwój stosunków od r. 1882 do 1895 unaoczniają cyfry
następujące:
Gałąź
zarobko-
wania
LICZBA OSO H
Żyjących z zawodu,
wymienionego
w kolumnie I
w r.
1882
w r.
18'^5
pracujących w za-
wodzie, wymienio-
nym w kolumnie I
w r 1882 w i\ 1895
Na 1000 osób zarobku-
jfjcych, pracowało w z;i-
wodzie, wymienionym
\v kolumnie 1
W r. 18S2 w r 1893
Rolnictwo
Przemysł.
Handel .
832,155
265,906
95>645
822,666
317,906
112,062
294,723
98,952
33.931
297,059
116,619
41,726
690
195
67
653
203
73
Widzimy więc, że liczba osób pracujących w rolnictwie |
zwiększyła się cokolwiek, a ogólna liczba osób, żyjących z roi--
nictwa i procent zatrudnionych w rolnictwie, zmniejszyły siej
znacznie;, natomiast zwiększyły się wszystkie cyfry, dotyczącej
handlu i przemysłu.
Podział pracujących w przemyśle i handlu (wraz z ruchem
komunikacyjnym) na pojedyncze grupy zawodowe był w r. 180-
następujący :
371 —
Gałąź zarobkowania
Wyrób odzieży, obuwia, pranie . . . .
Budownictwo
Wyrób środków spożywczych, tytuniu itd.
Wyroby metalowe (oprócz maszyn)
Wyroby drzewne
Wyrób maszyn
Kamieniołomy, liuty szklane, cegielnie itp.
Wyroby skórzane
Tkactwo i przędzalnictwo
Drukarstwo i litografia
Przemysł cłiemiczny
Papiernie i introligatornie
Wyrób smoły, oleju, mydła, gazu
Górnictwo i łiutnictwo
Przemysł artystyczny ,
Bez określonego zawodu
Przemysł
Handle i banki
Ubezpieczenia
Hotele i oberże
Komunikacya
Handel i komunikacya .
Liczba osób
zatrudnio
nycłi
28,487
26,332
16,454
14,133
10,198
8,153
5,796
1,842
1,442
1,080
771
549
551
312
67
452
116,619
20,481
220
10,936
10,089
41,726
Na 1,000
zarobku-
jący cłi
49,6
45,8
28,6
24,6
17,8
14,2
10,1
3,2
2,5
1,9
1,3
1,0
0,9
0,6
0,1
0,8
203,0
35,6
0,4
19,9
17,6
72,6
Zarówno w przemyśle, jak i łiandlu zachodnio-pruskim, olbrzy-
mia przewaga jest po stronie przedsiebierstw małycti, zatru-
[idniających tylko po kilka osób. Przemysł wielki rozwija się
[j powoli, jeszcze wolniej niż w W. Ks. Poznańskiem, jakkolwiek
Prusy Zacłiodnie posiadają kilka zakładów olbrzymieli, na jakie
Księstwo nie zdobyło się dotąd. W r. 1895 było w Prusacłi Zacłi.
zakładów: zatrudniających tylko właściciela i członków jego ro-
dziny: 30,751; 2 — 5 osób 19,032; 6— 10 osób 2,oi2; 11 — 50 osób
^■^43; 51 — 200 osób 167; więcej niż 200 osób 35. Do najwięk-
szych zakładów należą 4 warsztaty okrętowe (2,658 osób), 1 fa-
li bryka broni (1,016 osób), 2 fabryki maszyn parowych (2,648
'osób), 1 fabryka tytuniu (1,441 osób). Mniejsze zakłady pomija-
o / -
my. Przedsiebierstw większych budowlanych było w Prusach w r.
1885 ogółem 61 (6,521 osób), cukrowni większych 19 (5,776 osób),
oraz 2 małe, gorzelni 345, zakładów mleczarskich i fabryk sera
296 (1,171 osób), młynów 1,406 (3,078 osób), tartaków 313 (3,217
osób), stolarni 2,363 (4,476 osób), garbarni 54 (164 osoby). Wogóle
przemysł zachodnio-pruski opiera sią tak samo, jak poznański,
przeważnie na rolnictwie; polega na przerabianiu produktów ro-
ślinnych ziemi oraz dostar-
czaniu narzędzi rolnictwu
i związanemu z nim przemy-
słowi. Nadto sąsiedztwo mo-
rza sprawiło, że rozwinął
się tam przemysł budowy
okrętów na wielką skalę,
a w połączeniu z nim wyrób
broni.
O ile w tym przemyśle
i handlu bierze udział ludność
polska, tego określić cyframi
niepodobna. To tylko wia-
domo, że jest ona reprezen-
towana we wszystkich gałę-
ziach zarobkowania, a z dru-
giej strony wszystkim dostar-
cza wielkiej liczby rąk robo-
czych. Po zatem można stwierdzić, że w latach ostatnich ruch
przemysłowy i handlowy uwydatnia się coraz silniej wśród ludno-
ści polskiej, dzięki ogólnemu ożywieniu, którego źródła spoczywają j
w stosunkach politycznych, i skutecznym usiłowaniom, aby zorga- ;
nizować się celem wspólnej pracy. Jednym z najważniejszych i
objawów a równocześnie czynnikiem energii przemysłowej i han- j
dlowej w społeczeństwie polskiem w Prusach Zachodnich są, tak i
samo jak w Poznańskiem, banki ludowe i spółki zarobkowe, pozo-
stające pod kierownictwem „patrona", ks. Piotra Wawrzyniaka, ,
i „wicepatrona" d-ra Rzepnikowskiego z Lubawy. Sprawozda- -
nia z działalności związku spółek są też jędynem pewnem źródłem,
które upoważnia do jakichkolwiek wniosków o ruchu zarobkowym
Ks. Piotr Wawizyniak.
Patron zwijjzku spółek zarobkowyeli.
— 3
/o
wśród ludności polskiej i udziale w nim pojedynczych stanów.
W tablicy poniższej zestawiamy ze sobą cyfry, charakteryzujące
działalność i znaczenie spółek poznańskich i zachodnio-pruskich,
według sprawozdania za rok 1902.
Wyszczególnienie
W. Księstwo
Poznańskie
Prusy
Zachodnie
Liczba ludności
polskiej w r. 1900 .
1,156,866
546,321
T)
spółek w
r. 1902 ....
103
34
V
członków spółek wogóle . .
44,913
17,222
)i
77
właśc. ziemskich .
805
151
)ł
n
gospodarzy . . .
23,128
8,617
yy
)?
dzierżawców .
946
176
)i
n
ogółem rolników .
24,879
8,944
)i
11
przemysł, z włas-
nością nieruchomą
5,040
1-653
;i
,1
przemysł, bez wła-
sności nieruchomej
3^037
727
n
n
przemysłowców
ogółem ....
8,097
2.380
11
n
z innych zawodów
z własn. nieruch. .
2,660 -^
615
11
)i
z innych zawodów
bez własn. nieruch.
2,369
584
»
n
z innych zawodów
wogóle ....
5,029
1,199
n
n
których zawodu
nie oznaczono . .
6,657
4,750
Suma
„udziałów"
7,489,450 mk
1,729,220 mk
n
oszczędności („depozytów") .
39,413,522 „
9,864,766 „
Wśród spółek zachodnio-pruskich, jak i poznańskich, stanowią
ogromną większość banki ludowe i kasy oszczędności. Spółek
zarobkowych i spożywczych, należących do związku, jest stosun-
kowo niewiele, ogółem 15, z tych 2 w Prusach Zachodnich. Nadto
istnieje w Prusach Zachodnich 7 spółek, nie należących do związku,
w tej liczbie 2 banki ludowe, 1 spółka budowlana, 2 rolniczo-par-
celacyjne, 1 rolniczo-spożywcza, 1 kupiecka.
— 374 —
Dołączamy do uwag o działalności Związku spółek zarobko-
wyćłi w W. Ks. Poznańskiem i Prusacli Zacłiodnicti pogląd na
rozwój tycłi pożytecznycli instytucyi od powstania związku do
r. 1902. Podajemy w tym celu zestawienie liczby spółek i człon-
ków, nałeżącycti do związku, oraz ważniejsze cyfry z bilansów
w odstępacłi piącioletnicti.
Rok
Liczba
Liczba
spółek
członków
1873
43
7,660
1875
50
9,599
1880
57
13,440
1885
60
20,435
1890
71
26,553
1895
93
32,282
1900
126
53,505
1902
138
62,135
Rok
Udziały
Fundusze
zapasowe
Oszczt^dno-
ści („Depo-
zyty")
Zyski
Suma
bilansowa
1873
1875
1880
1885
1890
1895
1900
1902
623,486
816,462
1,249,107
1,961,275
2,683,444
3,928,7?!
7,354.505
9,218,770
74,296
111,115
357,034
847,647
1,177,635
1,548,344
2,869,579
3,613,269
2,600,869
3,414,437
5,219,266
8,676,014
12.523,183
16,774,448
37,787.516
49,282,288
53,946
32,948
26,523
28,583
38,106
76,128
561,518
871,620
3,739.302
4 664,842
7,218,109
11,890,342
16,980,741
24,379.509
53,559,698
68,594,954
Porównywując ze sobą te cyfry, widzimy, że w kilkunastu
pierwszych latach istnienia związku, spółki rozwijały się bardzo
powoli, a także zaufanie do nich, wyrażające się sumą powierza-
nych im oszczędności, było niewielkie. W latach ostatnich nato-
miast nastąpiło wielkie ożywienie, co oczywiście pozostaje w bez-
pośrednim związku z ruchem, który w następstwie polityki gcrma-
nizacyjnej uwydatnił się w społeczeństwie polskiem na wszystkich
— 375 —
polach pracy. Bardzo ważnym czynnikiem w tym rozwoju jest
utworzony w r. 1890 „Bank związku spółek zarobkowych" z sie-
dzibą w Poznaniu. Bank ten nie jest spółką, lecz towarzystwem
akcyjnem, do którego spółki pojedyncze przystępują jako akcyo-
naryusze. Instytucya ta pozwala na systematyczne zorganizowa-
nie ogólnej działalności spółek, pośredniczy miądzy niemi, regu-
luje odpływ i dopływ kapitałów, słowem, jest środowiskiem ca-
łego ruchu finansowego w społeczeństwie polskiem. W ostatnim
roku sprawozdawczym, 1902-gim, ogólny obrót tego banku wyno-
sił 161,179,69'-! marki.
Porównanie cyfr, umieszczonych w tablicy na str. 373, prowa-
dzi do wniosku, że udział ludności, żyjącej z przemysłu i handlu,
w spółkach zarobkowych, jest w Prusach Zachodnich znacznie
mniejszy, niż w W. Ks. Poznańskiem, a różnica rzucałaby się jesz-
cze więcej w oczy, gdyby zawód wszystkich członków był ozna-
czony. Z drugiej zaś strony widzimy z ostatniego sprawozdania
Patronatu, że z ogólnej liczby 34 spółek zachodnio-pruskich, blisko
potowa, a mianowicie 16, ma swą siedzibę po wsiach, gdy w Po-
znańskiem na 103 spółki jest tylko 14 wiejskich. Oba te fakty
zgadzają się zupełnie ze sobą i dowodzą, że polski stan przemy-
słowy i handlowy jest w Prusach Zachodnich stosunkowo slaby,
i Ż€ w rękach polskich znajdują się przeważnie drobne przedsię-
biorstwa po wsiach i małych miasteczkach, gdy przemysł i handel
na większą skalę jest opanowany przez Niemców. Uwydatniają
to jeszcze wyraźniej cyfry szczegółowe. Spółka polska w Gdań-
sku, w którym skupia się cały ruch handlowy prowincyi, posiada
wogóle tylko 62 członków. Dwie spółki w rozwijającym się po-
tężnie Grudziądzu, liczą razem 490 członków, a w tej liczbie 175
rolników, 164 przemysłowców i rzemieślników i 151 zatrudnio-
nych w „innych zawodach". Zaznaczyć zaś trzeba, że według
nomenklatury, przyjętej w sprawozdaniach spółek, do przemy-
słowców i rzemieślników bywają zaliczani także kupcy, a rubryka
..innych zawodów" obejmuje wszystkie osoby, stojące poza rol-
nictwem, handlem i przemysłem, a więc urzędników, osoby zatruci'
- 376 -
nione w luchu komunikacyjnym, intcligcncyę i t. d. W rozwija-
jącej siQ szybko Chełmży z 230 członków jest tylko 22 przemy-
słowców i rzemieślników i jeden członek, żyjący z „innego za-
wodu". Natomiast w miastacłi, które zatrzymały się w swym roz-
woju, udział przemysłowców i rzemieślników jest znaczny:
w Chełmnie, cierpiącem bardzo skutkiem swego położenia między
Toruniem a Grudziądzem, wśród 504 członków znajdujemy w 2
spółkach 187 przemysłowców i rzemieślników, w Czersku na Ka-
szubach na 510 członków jest ich 119, w Golubiu na 327 członków
82, w Lubawie na 1984 członków — 380, w Nowem na 347 człon-
ków— 90, w Starogardzie na 414 członków — 105, we wsi Starym-
Grudziadz. Widok ogólny.
targu na 328 członków — 86, w Wąbrzeźnie na 619 członków — 133.
W Brodnicy na 334 członków zajmuje się przemysłem i rzemio-
słem 95. Z ważnych środowisk ruchu przemysłowego i handlo-
wego tylko Toruń posiada znaczną liczbę kupców i przemysłow-
ców polskich. Niestety w sprawozdaniu Patronackiem zawód
członków spółek tamtejszych nie został oznaczony.
Kończymy na tem nasze uwagi o roli, jaką odgrywa ludność
polska w przemyśle i handlu zachodnio-pruskim i przystępujemy
do charakterystyki stosunków komunikacyjnych i ogólno-handlo-
wych tej prowincyi. Jeżeh spojrzymy na mapę Prus Zachodnich,
to rzucą nam się przede wszy stkiem w oczy trzy szczegóły: morze
— 377 —
z bogato rozwiniątą linią wybrzeży zatoki Gdańskiej, szeroka
wstQga Wisły, przepływającej całą prowincyą z południa ku pół-
nocy, od Torunia do Gdańska, i rzadka sieć torów kolejowycłi,
z którycti jedne biegną wzdłuż Wisły, inne przerzynają kraj w kie-
runkacti północno-wsctiodnim i pólnocno-zacłiodnim, a prawie
wszystkie zbiegają w mieście Tczewie i tam łączą się w jedną linię,
zmierzającą do Gdańska. Wszystko wskazuje na to, że Gdańsk,
położony nad morzem, nad Wisłą i w pobliżu wielkiego wązła ko-
lejowego, jest głównem środowiskiem całego ructiu komunikacyj-
nego i handlowego, sercem całej prowincyi. Oprócz Gdańska,
znajdują się w korzystnycłi warunkacti tylko miasta, położone nad
Wisłą i te, w którycłi, z przyczyn często tylko przypadkowycli,
krzyżują się tory kolei żelaznycti, a więc z jednej strony Toruń,
Grudziądz i Tczew, a z drugiej Cłiojnice. Reszta kraju posiada
komunikacyę albo niewygodną, albo zupełnie niedostateczną, co
odbija się oczywiście bardzo silnie na rozwoju jego stosunków.
Gdy patrzymy na mapę, mamy wrażenie, jakoby jedynym celem
budowania linii kolejowycłi było wytworzenie jaknajprostszego
; związku między dalszemi środowiskami handlowemi, a Gdańskiem,
I z zupełnem pominięciem interesów kraju położonego w pośrodku.
i Biegną więc do Gdańska prawie prostolinijnie tory z Berlina przez
I Krzyż, Piłę i Chojnice, z Szczecina przez Szczecinek i Chojnice,
z Bydgoszczy przez puste pola, gdzie tor kolejowy na przestrzeni
paruset kilometrów nie dotyka żadnego miasta, z Torunia przez
Grudziądz, Kwidzyn i Malbork z zupełnem pominięciem bardzo
ważnego niegdyś środowiska handlowego, Chełmna, WTeszcie
z Warszawy przez Mławę, Iławę i Malbork, z pominięciem Lu-
bawy. Wszystkie te tory zbiegają się w Tczewie i stąd zmierzają
razem do Gdańska, oddalonego o 4 mile, zabierając ze sobą po
drodze drugorzędne linie kolejowe z Kościerzyny i Kartuz. Wresz-
cie zaś łączy się Gdańsk torem, ciągnącym się początkowo wzdłuż
wybrzeży, z Wejherowem, a następnie z Lęborkiem, Słupskiem
i innemi miastami na wybrzeżu pomerańskiem. Gdy w kierunku
północnym komunikacya jest bardzo dobra, pomiędzy wschodem
a zachodem po lewej stronie Wisły niema prawie żadnej. Na
ogromnej przestrzeni, od granicy W. Ks. Poznańskiego aż do Ko-
ścierzyny, istnieje tylko jeden tor, przerzynający linie, które bie-
43
- 378 -
gną w stroną Gdańska, a mianowicie z Szczecina przez Chojnice
do Grudziądza. Skrzyżowaniu się tych linii kolejowych zawdzią-
czają swój stosunkowo wielki rozwój Chojnice. Po prawej stro-
nie Wisły tory poprzeczne są liczniejsze. Przedewszystkiem z To-
runia wychodzi bardzo ważna linia przez Wąbrzeźno i Iławę do
Ostródy, a stąd w głąb Prus Wschodnich; nadto z Grudziądza
przez Brodnicą do Lidzbarku i Mławy, z Kowalewa przez Chełmżę
i Unisław do Fordonu, a stąd do Bydgoszczy, i z Kornatowa (nad
drogą toruńsko-gdańską) do Chełmna. Nadto istnieje związek
bezpośredni między Malborkiem a Elblągiem. Długość wszyst-
kich torów kolejowych w Prusach Zachodnich wynosi 1,469 kilo-
Griidziądz. Od stroiij' Wisły.
metrów, a więc znacznie mniej, niż w Ks. Poznańskiem, jakkol-
wiek obszar Prus Zachodnich jest znacznie większy. Na 1,000
kilometrów kwadratowych przypada w Prusach Zachodnich 58,8,
a na 100,000 mieszkańców 97,9 kim. toru.
Zaprowadzenie kolei żelaznych ułatwiło komunikacyę między
wielkiemi środowiskami handlowemi a resztą kraju i dalszemi
okolicami, ale nie wywołało żadnego przewrotu w stosunkach
handlowych zachodnio-pruskich. Głównemi arteryami i podsta-
wami ruchu handlowego pozostały, jak były od wieków, Wisła
i morze,— Wisła, znosząca na swym szerokim grzbiecie do Prus,
Zachodnich produkty swego rozległego a urodzajnego dorzecza,
— 379 —
morze, zapewniające najprostszy i najtańszy związek z najważ-
niejszemi rynkami całego świata. Wprawdzie zaprowadzenie
kolei żelaznych miało ten skutek, że część zboża z Królestwa Pol-
skiego bywa wywożona na zachód krótszą drogą lądową, ale ruch
na Wiśle nie zmniejszył sią mimo to, lecz przeciwnie, ożywił się
bardzo. Równocześnie bowiem zwiększył się wywóz innych ar-
tykułów i wzrosło zapotrzebowanie towarów zamiejscowych w do-
rzeczu Wisły, nadto zaś przez zbudowanie kanału Bydgoskiego
nastąpiło połączenie między Wisłą a Notecią, Wartą i górną Odrą,
co oczywiście przyczyniło się ogromnie do ożywienia ruchu na
Wiśle.
Rzecz prosta, że na wymianie towarów korzystają przede-
wszystkiem Gdańsk, jako port pośredniczący między dorzeczem
Wisły a rynkami zamorskiemi, i Toruń, jako pierwszy port na
Wiśle na terytoryum pruskiem. Chcąc też zoryentować się w roz-
miarach tego ruchu handlowego, musimy przyjrzeć się dowozowi
i wywozowi w obu wymienionych portach. O ruchu na Wiśle
pod Toruniem, tamtejsza izba handlowa podaje w swem sprawo-
zdaniu za rok 1901 cyfry następujące.
W r. 1901 przepłynęło przez port toruński, oprócz statków
pustych i osobowych:
WT A A StatKow
w drodze
z towarami
Parowców
z towarami
Tratw
z Krół. Polskiego . .
do „
/ Prus w górę Wisły .
„ w dół Wisty
774
421
126
133
12
20
148
147
1705
79ł
Razem . .
1454
327
17841
Z statków tych tylko część zatrzymała się w Toruniu lub wy-
płynęła z tego miasta. Dowóz do samego Torunia wynosił ogó-
łem: ze strony Gdańska 146 statków i 148 parowców, z Królestwa
Polskiego i od granicy 307 statków i 5 parowców: wywieziono
zaś z Torunia rozmaitych towarów: w stronę Gdańska 133 statki
i 147 parowców, do Król. Polskiego i ku granicy 33 statki i 3 pa-
rowce.
— 38o
W szczegółach ten dowóz i wywóz przedstawiał się jak na-
stępuje :
Oznaczenie towaru
Dowóz w tonnach
(1,000 kg.)
od Gdańska
I z Król. Polsk
1 i od granicy
Wywóz W tonnach
(1,000 kg.)
do Gdańska
do Król. Polsk.
i ku granicy
Cukier .
Pszenica
Zyto . .
Owies .
Jęczmień
Inne zboża
Siemię lniane
Drzewo na opał
Gałęzie i faszyny
Wyroby drzewne
Maszyny . . .
Ryby
Makucłiy i otręby
Kamienie i wyroby
kamienne
Węgle ....
Cegły, dactiówki itd
Wyr. gliniane, porcel
Płaty . . .
Cement i wapno
Inne towary .
Razem
901,440
581,870
630,360
78,270
20,240
700,410
3,150
294,280
52,430
922,780
114,2901
1 535,550!
4114,5001
3430,460
0,940
3,810
3,240
4125,040
2706,060
99,940
204,140
55,310
12,140
760,560
2054,810
95,700
1,710
0,150
15238,340
4301,000
244,690
372,350
17493,280125946,900
10231,410
99,450
458,050
170,570
11 18,040
13,150
1,000
150,000
0,780
2,060
2,680
3329,170
570,000
103,300
4400,630
4.300
10,800
1412,000
1,480
247,870
960,000
24,350
21450,290! 2660,800
Koleją żelazną przewieziono do Torunia w r. 1901 rozmai-
tycli produktów i towarów ogółem 251.530,7 tonn, oraz 249.209
sztuk bydła i rozmaitego ptactwa, wywieziono zaś z Torunia
310.007,5 tonn towarów oraz 298.499 sztuk bydła i ptactwa.
W dowozie kolejowym największe pozycye stanowią: żelazo i stal
(3.107,5 tonn), wyroby stalowe i żelazne, maszyny itd. (3,682 t.),
zboża (26.930 t.), drzewo (60.104 t.), otręby (107.885), makucłiy
(20.255 t.), węgle (60.949 t.), cukier surowy (2.952 t.), w wywozie
zaś żelazo (1.633 t.), zboże (20.854 t.), drzewo (12.858 t.), otręby
(121.975 t.), makucłiy (19.269 t.).
— 38i —
Widzimy wiąc, że transporty kolejowe zarówno w dowozie, jak
i wywozie są w Toruniu większe, niż transporty drogą wodną.
Ogromna większość towarów, spławianych Wisłą, nie bywa bo-
wiem wyładowywana w Toruniu, lecz mija port tamtejszy, przy-
czem jednak ructi ten odbija się bardzo silnie a korzystnie na sto-
sunkacti zarobkowycli miasta i jego mieszkańców. W głównem
środowisku handlowem, Gdańsku, przewaga jest po stronie komu-
nikacyi wodnej.
Gdańsk jest z natury swego położenia najważniejszym por-
tem morskim dla całego obszaru etnograficznie polskiego. Otrzy-
muje on za pośrednictwem Wisły i jej dopływów znaczną część
wywozu z Królestwa Polskiego, Galicyi i Prus Zacłiodnicti, a za
pośrednictwem kanału Bydgoskiego, Noteci, Warty i Odry część
wywozu z W. Ks. Poznańskiego i Górnego Szląska. Najważniej-
szymi artykułami tego wywozu są, jak były od wieków, zboże
i drzewo. Dowóz zboża, którego największa część pocliodzi z Kró-
lestwa Polskiego, zmniejszył się w ciągu lat ostatnich znacznie,
skutkiem otworzenia wygodnej drogi z gubernii północnych do
portu Libawskiego. Mimo to, jest on jeszcze bardzo pokaźny.
Gdy w latach 1870 — 1890 dowóz tego artykułu do Gdańska drogą
wodną wynosił rocznie w przecięciu przeszło 160,000 tonn (po
1,000 kilogramów), w dziesięcioleciu ostatniem (1890 — 1900) suma
ta zmalała do 100,818 tonn rocznie *). Najwięcej spławiono do
Gdańska pszenicy (9,700 — 24,500 tonn), drugie miejsce zajmowały
nasiona oleiste (3,400—7,300 tonn), trzecie żyto (2,400 — 8,400t.),
dalej jęczmień (1,000—1,600 t.). Nadto otrzymywał Gdańsk drogą
wodną mąki 4,100 — 6,600 tonn rocznie. Ze zboża tego, jako też
otrzymywanego drogą lądową, większą część Gdańsk wysyła do
krajów zamorskich. Tak więc wywieziono w r. 1900: do Holan-
^yi 35'400, do Szwecyi 28,300, do Anglii 25,000, do Danii 19,900,
do Belgii 8,361, do Norwegii 3,263 tonny. Niewielką ilość wy-
słano okrętami do Rosyi — 2,168 tonn. Wywóz zboża do prowin-
*) Cyfry, dotyczące handlu Gdańska, wyjęliśmy z dziełka D-ra J. B. Marchlew-
skiego: „Stosunki społeczno-ekonomiczne pod panowaniem pruskiem". Lwów-War-
szawa, 1903, przyczem obliczyliśmy wszędzie podwójne centnary na tonny (I tonna=
10 podw. ccntn.).
— 382 —
cyi niemieckich, które sprowadzają ten artykuł przeważnie bezpo-
średnio koleją żelazną, był stosunkowo mniejszy. Prowincya
pomerańska otrzymała w r. 1900 z Gdańska drogą wodną 15,735,
Nadrenia 7,208, Brema 6,508, Lubeka 3,744, Hamburg 3,679 tonn.
Nadto Gdańsk zatrzymuje u siebie znaczną część dowiezionego
zboża i przerabia w swoicłi młynacłi na mąkę, którą następnie
sprzedaje z dobrym zyskiem. W r. 1900 wywóz mąki z Gdańska
wynosił ogółem ogromną ilość 81,200 tonn, a mianowicie: koleją
żelazną 60,300, morzem 16,400, a Wisłą 4,500 tonn.
Olbrzymi jest również łiandel drzewny Gdańska, jak wyka-
zują cyfry następujące: W r. 1891 sprowadzono do Gdańska 434
tratwy, obejmujące 359,940 metrów sześciennycti drze^wa, warto-
ści 9,814,100 marek, w r. 1895-ym 464 tratwy =. 368,606 metrów
sześcienny cłi, wartości 10,556,400 mk, a w r. 1900-ym 552 tratwy
= 429,153 metrów sześć, wartości 12,756,600 mk. Z drzewa tego
większa część pozostaje w Gdańsku i bywa tam zużywana w war-
sztatacłi okrętowycłi, fabrykacti stolarskicli i t. d.
Z innycłi artykułów, spławianycti do Gdańska Wisłą, wymie-
nimy: spirytus (800 — 2,600 tonn rocznie), piwo 2,500 — 3, 200 tonn),
cukier (86 — 112 tonn), żelazo (1,700 — 2,200 tonn), soda (900 —
1,600 tonn), cegła (26,800 — 54,100 t.), beczki (1,000 — 2,000 ton).
Węgiel otrzymuje Gdańsk drogą morską, zarówno z Westfalii, jak
i z Anglii (dowóz z Anglii wynosił w r. 1900 blisko 275,000 tonn).
Węgiel szląski, z powodu stosunkowo kosztownego dowozu drogą
rzeczną i kanałami, nie dostaje się do Gdańska.
Odpowiednio do scłiarakteryzowanego wyżej dowozu, jest też
olbrzymi wywóz z Gdańska w górę Wisły. Składają się nań z je-
dnej strony rozmaite artykuły kolonialne, z drugiej materyały bu-
dowlane, a wreszcie wyroby olbrzymich warsztatów gdańskich.
W zestawieniu poniższem podajemy najważniejsze artykuły, spła-
wione Wisłą w głąb kraju w ostatniem dziesięcioleciu w cyfrach
maksymalnych i minimalnych.
Wywóz Wywóz
najmniejszy. największy.
Cement ....... 10,000 tonn 88,000 tonn
Węgiel 95,500 „ 108,000 „
Smoła, asfalt i t. p. . . . 8,900 „ 11,000 „
Wywóz Wywóz
najmniejszy. największy.
Kamienie 1,000 tonn 1 1,700 tonn
Żelazo surowe i obrobione . 16,800 „ 29,300 „
Kora dobowa 19,000 „ 95,000 „
Drzewa farbierskie . . , 1,500 „ 2,800 „
Skóry wyprawione . . . 2,000 „ 4,000 „
Ryby 4,000 „ 6,800 „
Cukier 10,800 „ 13,700 „
Kawa 1,400 „ 2,000 „
Ryz , • 3,000 „ 4,500 „
Nafta 20,000 „ 25,000 „
Ogółem ruch na Wiśle przedstawiał się w ostatnich 15 latacti
w. XIX jak następuje:
Rok Przybyło do Gdańska. Wypłynęło z Gdańska.
1885 10,219 statków 707 tratw 10,193 statków
1890 7,655 „ 747 n 7,719 „
1895 7,885 „ 464 „ 7,927
1900 6,095 „ 552 „ 6,172
Dołączymy do tego kilka cyfr dla scharakteryzowania handlu
morskiego, który również jest imponujący, W czasie od r. 1895
do 1900 przybywały do Gdańska przeciętnie rocznie 1,572 okręty,
pojemności 662,000 tonn regestrowych (1 tonna reg. = 2,8 metr.
sześć); odpowiednią też była liczba i pojemność okrętów, które
wypływały z portu gdańskiego. Według swej wartości, zarówno
dowóz jak przywóz bywał nierówny. Tak więc wartość dowozu
morskiego wynosiła w roku 1885-ym 52, w r. 1890-ym 63, w r.
1895-ym 76, w r. 1900-ym 68 milionów marek. Znacznie większa
była wartość artykułów wysyłanych z Gdańska drogą morską.
Wynosiła ona w r. 1885-ym 73, w r. 1890-ym 109, w r. 1895-ym
93, a w r. 1900-ym 114 milionów marek.
Dodamy jeszcze kilka słów o ruchu kolejowym Gdańska. Jak
już wskazuje sam scharakteryzowany wyżej widok zewnętrzny
sieci dróg żelaznych w Prusach Zachodnich, ruch ten musi być
bardzo wielki. Wynika jednak z natury rzeczy, że korzystają
- 3B4 -
z niego przedewszystkiem bliższe okolice Gdańska, a wiąc Prusy
Zachodnie i Wschodnie, oraz prowincya Pomerańska. Z ogólnego
dowozu do Gdańska drogą kolejową, wynoszącego w r. 1900-ym
865,142 tonny, pochodziły z trzech wymienionych prowincyi okrą-
gło 735 ^ mianowicie 579,300 tonn; z wywozu zaś, który wynosił
w tymże roku 666,575 tonn, te trzy prowincye otrzymały przeszło
7,, a mianowicie 470,841 tonn. Drugie miejsce zajmuje cesarstwo
Rosyjskie ze 184,145 tonnami dowozu, a 99.500 tonnami wywozu
r *^•^:^i_/^^ .■-;Tr:v_i- ;:"' ;-^^*«ł^
Lec.
do Gdańska. Obrót handlowy drogą kolejową między Gdańskiem
a ziemiami etnograficznie polskiemi przedstawiał się jak następuje:
Król. Polskie wysłało do Gdańska 26,251 t., a otrzym. stąd 97,959 1.
W. Ks. Pozn. „ „ „ 11,900 „ „ „ 62,093 „
Szląsk . . „ „ „ 37,900 „ „ „ 22,631,,
Galicya . . „ „ „ 12,856 „ „ „ 21 „
Głównemi przedmiotami wywozu do Królestwa Polskiego
drogą kolejową są; żelazo surowe i obrobione (5,500 tonn), kotły,
maszyny i t. p. (.4,100 t.), rudy (10.300 t.). ryby (6,400 t.), wę^le
- 3B5 -
(24,50*^ ^O' wełna (2,600 t.), ryż (2,300 t.), kora dąbowa garbarska
(i,óoo t.), nawozy sztuczne (1,900 t.). Do W. Ks. Poznańskiego
wywozi Gdańsk nawozy sztuczne (7,700 tonn), oleje, trany
(1,270 t.), węgle do powiatów północnych W. Księstwa (5,500 t.),
na Szląsk maszyny angielskie, rudę szwedzką, len i wełnę. Wywóz
do Galicyi jest maleńki.
Przytoczyliśmy szczegółowe cyfry, dotyczące liandlu gdań-
skiego, aby wykazać ogromne znaczenie tego portu dla ziem etno-
graficznie polskicłi. Przypomnimy tylko jeszcze, że cały ten ol-
brzymi rucłi łiandlowy, przynoszący milionowe zyski, spoczyw^a
wyłącznie w rękach niemieckicłi, względnie niemiecko-żydowskich.
Istnieje w tym porcie tylko jedno większe przedsiębiorstw^o polskie;
zresztą Polacy biorą udział w tym ruchu i korzystają z niego prze-
ważnie tylko jako robotnicy i flisacy. W Toruniu stosunki są
cokolwiek lepsze, ale i tam Niemcy posiadają w handlu ogromną
przewagę. Trzecie miasto handlowe, rozwijające się szybko, Gru-
dziądz, jest tak samo jak Gdańsk, prawie zupełnie niemieckie.
Drugi port bałtycki, położony w pobliżu ujścia Nogatu, El-
bląg, który niegdyś występował do współzawodnictwa z Gdań-
skiem, traci coraz więcej swe znaczenie z powodu stałego zamula-
j nia się zatoki Fryskiej. Z artykułów handlowych, spławianych
! Wisłą, nie otrzymuje on prawie nic. Jest obecnie portem pod-
rzędnym, dla zachodniej części Prus Wschodnich, a po części i Ma-
j zowsza, połączonych z nim siecią starannie utrzymywanych ka-
nałów.
Stosunkami handlowemi Prus Wschodnich zajmować się
szczegółowo nie będziemy. Cały tamtejszy handel bowiem spo-
czywa w rękach niemieckich, zatrudnia wyłącznie Niemców; opiera
I się na produkcyi i potrzebach ludności niemieckiej. Oba porty
północne, Królewiec i Kłajpeda, posiadają nadto ożywiony handel
z pogranicznemi guberniami Ces. Rosyjskiego. Ogólny dowóz
Królewca wynosił w r. 1897-ym 1,471,769 tonn i 373,612 metrów
sześciennych drzewa, wywóz 823,873 tonn i 239,855 m. sześcien-
nych drzewa. Wartość całego dowozu obliczyła tamtejsza izba
handlowa na 225, a wywozu 167 milionów marek.
Stosunki komunikacyjne w Prusach Wschodnich są na ogół,
o ile chodzi o celowość w planie dróg, lepsze niż w Prusach Zą-
49
- 386 -
chodnich, jakkolwiek sieć kolejowa jest tam jeszcze mniej gęsta.
Ogółem prowincya ta posiada 1887 kilometrów toru kolejowego,
czyli 94,4 km. na 100,000 mieszkańców, a 51 km. na 1,000 km.
kwadratowych obszaru. Głównym węzłem kolejowym jest Wy-
struć (Insterburg) nad Pregołą. Wyctiodzą stąd tory: 1) do Kró-
lewca, 2) przez Tylżę do Kłajpedy, 3) przez Gąbin do Wierzbo-
łowa, 4) w okrąg przez całe Mazowsze niemal równolegle do gra-
nicy przez miasta: Gołdapią, Margrabowa, Ełk, Biała, Jańsbork,
Rudczany, Szczytno, Pasym, Olsztyn i dalej, do Gdańska i Elbląga,
5) przez Gerdawy, Olsztyn, Ostródę do Torunia. Nadto istnieje
bezpośrednie połączenie kolejowe między Elblągiem a Królewcem,
między Rudczanami przez Ządzbork i Lecbork z Brunsbergą, i mię-
dzy Królewcem przez Iławę, Rastembork, Lec i Ełk, a Grajewem
w Kr. Polskiem. Wreszcie kolej Warszawsko-Mławsko-Gdańska
przerzyna południowo - zacłiodnią część prowincyi i łączy się
w Działdowie (Soldau) z torem, idącym przez Nidbork do Olszty-
na. Jeżeli rozejrzymy się w tej sieci dróg żelaznycti, to przekona-
my się, że zwłaszcza powiaty mazurskie posiadają bardzo wy-
godną komunikacyę na wszystkie strony, zarówno wzdłuż granicy,
jak w poprzek tego obszaru, zamieszkanego przez ludność polską.
Nadto ten sam obszar odznacza się bogactwem starannie utrzymy-
wanych dróg wodnych, z których, dla swej piękności, zasługuje na
szczególną uwagę droga z Jańsborka i Rudczan przez Mikołajki
do Lecu, a stąd przez jezioro Mamry do Węgoborka. Niestety,
wśród licznych turystów, którzy korzystają rok rocznie z tych wy-
godnych związków, dla zwiedzenia pięknych okolic, nie widzi się
nigdy Polaków, jakkolwiek przez Mławę i Grajewo, a wreszcie
przez Wierzbołowo, bardzo łatwo dostać się do tego kraju lasów
i jezior.
3^7
STOSUNKI KOŚCIELNE, SZKOLNICTWO, OŚWIATA,
INSTYTUCYE SPOŁECZNE, PRASA.
rusy Wschodnie i Zachodnie należą pod wzglądem kościelnym
do dwóch dyecezyi katolickich, Chełmińskiej i Warmińskiej, i są
podzielone na 4 okręgi konsystoryalne protestanckie : Gdański,
Kwidzyński, Królewiecki i Gąbiński. Organizacya kościoła pań-
stwowego protestanckiego, do którego należy olbrzymia większość
ewangelików, opiera się na podziale administracyjnym, i granice
wymienionych okręgów konsystoryalnych zgadzają się zupełnie
z granicami obwodów regencyjnych. Z okręgów tych Gdański
liczył w r. 1900, według spisu urzędowego, 329,611, Kwidzyński
401,074, Królewiecki 930,833, a Gąbiński 767,732 dusz. Jak już
wspomniano wyżej, w Prusach Wschodnich protestanci mieszkają
zwartą masą i stanowią przeszło 90^ ogółu mieszkańców, z wy-
jątkiem czterech powiatów warmińskich, które znowu posiadają
ludność prawie czysto katolicką. Z powiatów protestanckich
mniej niż 90^ protestantów ma tylko powiat Nidborski. W Pru-
sach Zachodnich protestanci stanowią wogóle mniejszość ludności.
Najgęściej przez nich zaludnione są powiaty północno-wschodnie:
Gdański nizinny. Suski, oba Elbląskie, Gdański miejski i Grudziądz-
ki miejski — ponad 66%. Więcej niż 50^ protestantów posiadają
powiaty: Toruński miejski. Wałecki, Złotowski, Człuchowski, Gru-
dziądzki wiejski i Kwidzyński. Powiatów z mniejszością prote-
.stancką jest, na ogólną liczbę 29-ciu, 16. Najmniej jest ich w po-
wiatach Lubawskim (17^), oraz Chojnickim i Tucholskim (20^).
Zarząd spraw kościelnych protestanckich spoczywa wyłącznie
w rękach Niemców i językiem kościelnym jest niemiecki, z wyjąt-
kiem tych gmin, w których protestanci Polacy i Litwini posiadają
stanowczą przewagę. Tak więc odprawia się w kościołach pro-
testanckich nabożeństwa polskie we wszystkich powiatach połu-
dniowych prowincyi wschodnio-pruskiej. Według Tetznera (Die
Slaven in Deutschland), granica północna obszaru, zamieszkanego
388
przez „Mazurów", idzie od Młynu nad Liwną (LiebsmOhl) przez
Olsztyn, Biskupiec (Blschofsburg), Rastembork 1 Węgoborek, a stąd
niemal prostą linią na wschód aż do granicy. ' Ale nie wszędzie
na tym obszarze jest używany jeżyk polski w kościele protestanc-
kim. Mianowicie zaś zgermanizowano już zupełnie kościoły na
całym skraju pół-
nocnym, z wyjąt-
tkiem obszaru mię-
dzy Olsztynem
a Młynem nad Liw-
ną. Pozatem pra-
wie we wszystkich
kościołach mazur-
skich bywają od-
prawiane nabożeń-
stwa i wygłaszane
nauki w języku pol-
skim i niemieckim.
Na północy jednak,
gdzie Mazurzy są
w mniejszości, pa-
storowie występują
chętnie w roli ger-
manizatorów i usu-
wają systematycz-
nie coraz więcej ję-
zyk polski. Dodać
trzeba, że i w gmi-
nach czysto mazur-
skich pastorowie
władają zazwyczaj
bardzo niedostatecznie językiem polskim, kaleczą go straszliwie
i zaprawiają germanizmami, tak dalece, że nauki ich są często dla
Polaka, nieprzyzwyczajonego do specyalnej gwary pastora, pra-
wie niezrozumiałe. Lud polski na Mazowszu pruskiem, przeciąg-
nięty przez swoich władzców na mocy zasady „cujus regio ejus
religio" w początkach waeku XVI do kościoła protestanckiego, jest
,1,1
u
'iTlI II _j^m^^^^
Toruń. Kościół Zwiastowania N. P. Maiyi.
— 3<^9 —
obecnie przywiązany fanatycznie do swojej wiary; zachował je-
dnak z czasów przedreformacyjnycli wiele tradycyi i zwyczajów
katolickich, miądzy innemi cześć dla N. P. Maryi, i w świata Matki
Boskiej napełnia w niektórych okolicach tłumnie sąsiednie kościoły
katolickie. Aby uczynić zadość pragnieniom i tradycyjnym zwy-
czajom religijnym tego ludu i powstrzymać go od powrócenia do
katolicyzmu, pastorowie miejscami robią mu ustępstwa, zaprowa-
dzając nabożeństwa według wzorów katolickich, jak np. wieczor-
ne, zastępujące nieszpory i t. d.
Obie dyecezye katolickie w swej postaci teraźniejszej są no-
wotworami. Ciężkie burze polityczne, które przechodziły ziemie
Pruska i Pomorska, odbiły się bardzo silnie na icti stosunkach ko-
ścielnych. Obszar nadbałtycki, zamieszkany obecnie częściowo
przez ludność polską, podlegał niegdyś jurysdykcyi pięciu bisku-
pów katolickich. Po lewej stronie Wisły istniał archidyakonat
pomorski, jako oddzielna prowincya dyecezyi Kujawskiej; obszar
po prawej stronie podzielił legat papieski, Wilhelm z Modeny, w r.
1248 na 4 dyecezye: Chełmińską, Pomezańską, Warmińską i bam-
bijską. Chełmińska obejmowała ziemię Chełmińską wraz z Mi-
chałowską i Lubawską. Między nią, Wisłą i Nogatem leżała dye-
cezya Pomezańska, obejmowała więc północno-wschodni kąt Prus
Zachodnicti i północno-zacliodni Prus Wschodnicti, nadto zaś te-
raźniejsze powiaty Ostródzki i Nidborski. Na wscłiodzie stykała
się z nią dyecezya Warmińska, sięgająca do Pregoły, Węgorapy,
jeziora Mamry i „aż do ziemi Litwinów". Dyecezya czwarta,
Sambijska, obejmowała resztę, t. j. północno-wschodnią część te-
raźniejszej prowincyi wschodnio-pruskiej. Każdą z tycti dyecezyi
znowu podzielono na 3 części, z którycłi dwie podlegały bezpo-
średnio władzy Krzyżaków, a trzecia była własnością biskupów.
Części biskupie były wyjęte z pod jurysdykcyi Krzyżaków i stano-
wiły księstewka samodzielne, obowiązane tylko do stawienia nie-
wielkiego oddziału wojska w razie wojny. Z księstewek tycłi naj-
więcej znane i interesujące nas najwięcej było Księstwo Warmiń-
skie. Było to jedyne z wymienionycłi czterech, które utrzymało
się przez kilka wieków, do końca stulecia XIX. Biskup chełmiń-
ski utracił prawa księcia udzielnego po przyłączeniu swej dyecezyi
do Rptej Polskiej. Dyecezya Pomezańska została w tymże czasie
— 30O —
podzielona na cząść polską i krzyżacką. Część polska podlegała ju-
rysdykcji biskupa chełmińskiego; krzyżacka zatrzymała swego bis-
kupa. W okresie reformacyi biskup Erhard Queiss przeszedł na
protestantyzm i w następstwie tego zrzekł się władzy świeckiej.
Toruń. Kościół Ś-tego Jana Chrzciciela.
Widok z rynku.
Stolica Apostolska przyłączyła biskupstwo pomerańskie, obecnie
już „in partibus infidelium" do dyecezyi chełmińskiej. Także bi-
skup sambijskiej, Jerzy Polenz, przyjął w r. 1525 protestantyzm
— 391 —
i zrzekt sie władzy świeckiej na korzyść ks. Albrechta, a sprote-
stantyzowana jego dyecezya, w której pozostała tylko garstka ka-
tolików, została oddana pod jurysdykcyą biskupa warmińskiego.
Tak wiąc z 4 biskupstw po prawej stronie Wisły pozostały osta-
tecznie dwa, po lewej stronie zaś utrzymał się arcłiidyakonat po-
morski. W r. 1825 nastąpiła, na mocy bulli „De salute animarum",
reorganizacya stosunków kościelnycłi w dzielnicacli polskicti.
Podzielono wtedy cały obszar nadbałtycki pruski między dwie
stare dyecezye, z cząściowem tylko zactiowaniem tradycyi tiisto-
rycznycłi. Od tego czasu dyecezya Cłiełmińska, której Stolicą
przeniesiono w r. 182 1 z Cłiełmży (między Toruniem a Cłiełmnem)
do Peplłna (inaczej Pelplina), osady cysterskiej w powiecie Staro-
gardzkim, składa się z części następuj ącycti: 1) z pierwotnej dye-
cezyi Chełmińskiej, 2) archidyakonatu Pomorskiego, 3) archidyako-
natu Karńieńskiego, który należał dawniej do dyecezyi Gnieźnień-
skiej, 4) dekanatu Górznieńskiego, który do tej pory był częścią
dyecezyi Płockiej, 5) części południowej dawnego biskupstwa Po-
mezańskiego. Dyecezya warmińska zaś składa się: 1) z pierwot-
nej dyecezyi Warmińskiej, 2) b. dyecezyi Sambijskiej i 3) północnej
części b. dyecezyi Pomezańskiej.
Dyecezya Chełmińska w swym stanie teraźniejszym obejmuje
prowincyę zachodnio-pruską, bez obu powiatów elbląskich, mal-
borskiego i sztumskiego, należących do dyecezyi Warmińskiej, oraz
powiatu wałeckiego i części toruńskiego, należących do archidye-
cezyi Gnieźnieńsko-poznańskiej, nadto zaś większą część powiatów
wschodnio-pruskich, nidborskiego i ostródzkiego, powiat bydgoski
wiejski i oba niegdyś polskie powiaty dzisiejszej prowincyi pome-
rańskiej: bytowski i lęborski. Według statystyki urzędowej, dye-
cezya liczyła w r. 1900-ym 769,166 dusz. Należy do niej 26 de-
kanatów, a mianowicie: 1) chełmińskie: Chełmno, Chełmża, Golub,
Lidzbark, Łasin, Lubawa, Brodnica, Toruń, Wąbrzeźno, Radzyń
i Nowe Miasto; 2) pomorskie: Gdańsk, Tczew, Puck, Lębork, Ko-
ścierzyna, Starogard, Gniew, Nowe, Świecie i Fordon; 3) kamień-
skie: Kamień (Kammin), Tuchola, Człuchów; 4) niegdyś płocki:
Górzno; 5) pomezański. Biskup (obecnie Rosentreter) rezyduje
w Peplinie; starożytny tamtejszy wspaniały klasztor cystersów,
służy za kościół katedralny. Kapituła składa się z proboszcza.
— 39-* —
dziekana, 8 kanoników gremialnych i 2 honorowych. Przy kate-
drze istnieje seminaryum duchowne z kursem czteroletnim, oraz
progimnazyum biskupie pod nazwą „Collegium Marianum".
Dyecezya Warmińska obejmuje Prusy Wschodnie bez powia-
tów nidborskiego i ostródzkiego, oraz powiaty elbląskie: malbor-
ski i sztumski prowincyi zachodnio-pruskiej. Liczyła w r. 1900
317,719 dusz. Składa się na nią 16 dekanatów: olsztyński, bruns-
berski, elbląski, do-
bromiejski, lecbar-
ski, litewsko- sam-
bijski, malborski,
mazowiecki, mel-
zacki, ny tyski, re-
szelski, ządzborski,
sztumski, 'wartem-
borski, ornecki. Bi-
skup (obecnie Thiel)
rezyduje w From-
borku (dawną sto-
licą biskupów war-
mińskich był Lec-
bork). Kapituła
składa sią z 2 pra-
łatów , 8 kanoni-
ków gremialnych i 4
honorowych. Se-
minaryum duchow-
ne znajduje się
w Brunsberdze;
tamże istnieje zało-
żony przez kardynała Hozyusza biskupi zakład naukowy, niegdyś
jezuicki, jego imienia.
Toruń.
Kościół Śtego Jana Chrzciciela.
Od strony Wisły.
Zrozumieć łatwo, że Warmia, gdzie rządy duchowne są od-
wieczną trądy cyą historyczną, gdzie szlachta wiejska nie odgry-
wała nigdy roli wybitnej, a rozwijające się słabo miasteczka nie
— 393 —
zdobyła się na wytworzenie silnego stanu inteligencyi mieszczań-
skiej, kierownikiem społeczeństwa we wszystkicłi sprawacli było
z dawien dawna i pozostało dotąd ducłiowieństwo, jako jedyny
stan inteligentny, wpływowy i stykający się nieustannie bezpośred-
nio z szerokiemi warstwami ludu. W teraźniejszej dyecezyi Ctieł-
mińskiej rozwój stosunków łiistorycznycli był, jak wiadomo, inny.
Zarówno pod rządami pomorskiemi, jak krzyżacki emi i polskiemi,
szlactita zajmowała tu zawsze pierwsze miejsce, jako stan rycer-
ski, obok niego zaś istniało w szczęśliwie połoźonycłi nad Wisłą
miastach tiandlowycti zamożne mieszczaństwo, z którego mogła
wyrosnąć w czasacli naszycłi inteligencya świecka. Duchowień-
stwo cieszyło sią oczywiście także w pierwotnej dyecezyi Chełmiń-
skiej i obu archidyakonatach, tak samo jak gdzieindziej, wielkiem
poważaniem i niemałemi wpływami, ale musiało dzielić się temi
wpływami z innemi stanami. Obecnie jednak stosunki w dyecezyi
Chełmińskiej nie różnią się zasadniczo od warmińskich. Mieszczań-
stwo zamożniejsze jest prawie wszędzie niemieckie, a tem samem
i wpośród inteUgencyi miejskiej Niemcy posiadają wielką prze-
wagę. Szlachta zaś, niegdyś liczna i zamożna, utraciła w ciągu
wieku XIX grunt pod nogami, pozbyła się z konieczności, czy w na-
stępstwie swej lekkomyślności, ziemi, zeszczuplała liczebnie i składa
się tylko z kilkunastu rodów, które posiadają niewielką część ogól-
nego obszaru własności ziemskiej. Tak więc i tu pozostało du-
chowieństwo katohckie jedynym stanem, który mógł pod koniec
wieku XIX rościć sobie pretensye do kierowania ludem, a wy-
konywając to kierownictwo, porozumiewało się stale z resztkami
szlachty.
Trzeba uprzytomnić sobie rozwój stosunków politycznych
i stan umysłów, aby zrozumieć, jak duchowieństwo to pojmowało
swoje zadanie względem ludu polskiego. W okresie powszechnej
ospałości, która nastała po przyłączeniu ziem niegdyś polskich do
Królestwa Pruskiego i wojnach napoleońskich, zacierało się nie-
tylko w Prusach, ale nawet w Poznańskiem, coraz więcej poczucie
przeciwieństw narodowych. Władze pruskie prowadziły dzieło
germanizacyi stale, ale oględnie, wystrzegając się jaskrawych na-
dużyć, które mogłyby rozgoryczyć ludność, ludność niemiecka zaś
w stosunku z Polakami zachowywała się biernie i stykała się z nimi
50
— 394 —
czQsto i nie okazując im na ogół niecliąci. W takich warunkach
obie narodowości zbliżyły się do siebie, a następstwem tego było,
że Polacy poddawali sią nieznacznie prądowi asymilicyjnemu.
W licznych polskich domach szlacheckich używano wtedy języka
niemieckiego, wśród mieszczaństwa objaw ten był jeszcze częstszy.
1 ostatecznie dochodziło do tego, że dość liczne jednostki nie zda-
wały już sobie wcale sprawy z tego, do jakiej właściwie narodo-
wości należą, a nie mniej liczne zniemczyły się zupełnie. I wśród
duchowieństwa ten prąd asymilacyjny uwydatniał się silnie, a przy-
czyniła się jeszcze do jego wzmocnienia t. zw. w^alka „kulturna",
która zespoliła wszystkich katolików bez różnicy narodowości do
obrony zagrożonych praw wspólnego kościoła. Równocześnie
jednak ta sama walka wytworzyła, a przynajmniej uprzytomniła
wszystkim silne przeciwieństwa między katolikami a władzami
antykościelnemi i popierającą je intełigencyą wolnomyślną nie-
miecką. Zacieśniły się stosunki między katolikami Polakami i Niem-
cami, pod hasłami „centrum katolickiego", a walka z przeciwni-
kami religijnemi zachęciła do bezpośredniego odwołania się do
wieizącego ludu, do zainteresowania go sprawami kościelnemi
i do szukania w nim oparcia. Usiłowano osiągnąć to przez wyda-
wanie pism w języku zrozumiałym dla ludu, a więc przedewszyst-
kiem w języku polskim, którym przemawia przeszło 75^ tamtejszej
ludności katolickiej. Rzecz oczywista, że wpływ, który wywierały
te pisma, wychodził przedewszystkiem na umocnienie przewagi
duchowieństwa, kierującego całą walką. Duchowieństwo to było
w większej części pochodzenia polskiego, ale, jak już zaznaczono,
nie zdawało sobie dostatecznie sprawy ze swojej narodowości.
Głównym jego celem była obrona praw kościoła i swojego stanu;
walczyło ono nie pod sztandarem polskim albo niemieckim, lecz
pod sztandarem centrum katolickiego. Tymczasem centrum było
bądź co bądź stronnictwem niemieckiem i dochodziło zwolna do
uprzytomnienia sobie swego charakteru narodowego, a duchowień-
stwo, opierające się na niem, nie zawsze umiało odróżnić względy
kościelne od narodowych i występowało często w duchu germani-
zacyjnym w sposób podobny, jak to jeszcze dziś widzimy na Gór-
nym Szląsku. Zapewne te dążności germanizacyjne nie zawsze
były świadome, ale bądź co bądź istniały i uwydatniały się silnie,
— 395 —
zarówno w seminaryum peplińskiem, jak w zarządzie dyecezyi
i działalności pojedynczych księży. Tłómaczy siQ to poprostu
pragnieniem, aby nie osłabiać stronnictwa katolickiego przez wytwo-
rzenie sie w nim przeciwieństw narodowycli, które wówczas już,
właśnie pod wpływem walki „kulturnej" i w następstwie wydawania
pism polskich, zacząły uwydatniać się silnie. Przytem zaś ducho-
wieństwu chodziło także o utrzymanie w swoich rękach wyłącz-
nego kierownictwa nad ludem, zagrożonego przez wzrastające
wpływy kierowników narodowych; władza duchowna zaś nie-
Klasztor w Oliwie. (Według rys. Andriolliego).
wątpliwie, zwłaszcza pod rządami biskupa Rednera, dążyła zupeł-
nie świadomie do germanizacyi.
Na Warmii polskiej ten stan rzeczy trwa dotąd. Tam cen-
trum i katolicyzm do tej pory są równoznacznikami. Inteligencya
świecka, która mogłaby objąć kierownictwo, nie wytworzyła się,
a księża polscy, świadomi swojej narodowości i dążący do zacho-
wania jej ludow^i, są nieliczni. Tam też walka narodowa do tej
pory nie rozwinęła się na szerszej przestrzeni i nie objęła szerokich
warstw ludności, ale za to centrowcy, z udziałem księży pocho-
dzenia polskiego, pracują z wielką gorliw^ością nad zgermanizowa-
— 396 —
niem ludu, aby zapobiedz zawczasu niemiłej sobie zmianie stosun-
ków. O ile można wierzyć statystyce urzędowej, polskość cofa
się tam szybko, i usiłowania jedynego pisemka rzeczywiście pol-
skiego, „Gazety Olsztyńskiej", aby powstrzymać pochód germani-
zacyi, są mało skuteczne. W Prusach Zachodnich natomiast na-
stąpił w czasach ostatnich zwrot zupełny, pod wpływem polityki
germanizacyjnej. Walka, wypowiedziana przez rząd pruski ko-
ściołowi katolickiemu, mogła przyczynić się tylko do przyspiesze-
nia procesu asymilacyjnego, walka wypowiedziana narodowości
polskiej, musiała przerwać ten proces i wywołać zasadniczy, świa-
domy opór przeciw usiłowaniom germanizacyjnym. Na czele tego
ruchu stanęła nieliczna szlachta i poczynające się rozwijać miesz-
czaństwo, a pierwszem jego następstwem było, że język niemiecki
zniknął z domów polskich, nadto zaś liczne jednostki, wychowane
już zupełnie po niemiecku, uświadomiły sobie swoje polskie po-
chodzenie, nauczyły się po polsku i wystąpiły do walki z germani-
zacyą. Tak np. najruchliwszy dziś agitator polski w Prusach Za-
chodnich, znany wydawca „Gazety Grudziądzkiej", "Wiktor Ku-
lerski, jest synem zaciekłego szowinisty niemieckiego, który, po-
chodząc z rodziny polskiej, zniemczył się zupełnie w scharaktery-
zowanym wyżej okresie zacierania się przeciwieństw narodowych.
I^uch narodowy zwrócił się oczywiście przedewszystkiem przeciw
duchowieństwu, sprzyjającemu świadomie czy nieświadomie ger-
manizacyi, i w niektórych kołach zatrzymał ten charakter do tej
pory. Są to koła radykalne, grupujące się naokoło wspomnianej
co dopiero „Gazety Grudziądzkiej", która posiada większą połowę
wszystkich czytelników pism polskich w Prusach Zachodnich. Pod
wpływem tego ruchu jednak znaczna część, a bodaj większość du-
chowieństwa zmieniła swoje zapatrywania polityczne i, nie zry-
wając z centrum, wystąpiła również stanowczo przeciw germani-
zacyi, a nawet stanęła na czele wałki. Właśnie wśród księży znaj-
dują się dziś najgorliwsi i najzręczniejsi obrońcy interesów ludu
polskiego w Prusach Zachodnich, jakkolwiek działalność ich jest
mało głośną i mało znaną ogółowi społeczeństwa. Także w za-
rządzie dyecezyi Chełmińskiej prąd germanizacyjny od kilku lat
osłabł znacznie, a przynajmniej nie uwydatnia się tak bardzo, jak
dawniej, na zewnątrz. Natomiast znaczna część księży niemiec-
— 397 —
kich zapisała sią do tak zwanego „hakatyzmu" i popiera Niemców
w walce z Polakami. Następstwem tego jest, ze w wyborach d©
parlamentu w tych okręgach ^ w których siły obu stron są mniej
Synagoga w Gdańsku.
więcej równe, zwyciężają obecnie stale kandydaci niemieccy, po-
pierani otwarcie, czy też tajnie przez centrowców. Zwrot, który
wykonało duchowieństw^o polskie, oświadczając się stanowczo
— 398 —
przeciw germanizacyi, nie zakończył, jak już zaznaczono, walki
miedzy niem, a gorącymi nowymi kierownikami ludu; ale walka
ta rozgrywa się już na tle innem — stronniczo-politycznem. Ducho-
wieństw^o i łącząca się z niem szlactita, a także znaczna część inte-
ligencyi miejskiej, pragnie utrzymać w swoicli rękacti nadal, jak
w dawnycti czasacłi, kierownictwo we wszystkicti sprawacłi pu-
blicznych i w tycti dążnościacłi spotyka się ze stanowczym opo-
rem demokratycznych! przywódców ructiu, którzy głoszą zasadę,
że lud sam powinien dbać o swoje sprawy i rozstrzygać sam o kie-
runku swojej polityki, a nie poddawać się na ślepo wskazówkom
drobnej liczebnie grupy inteligencyi ductiownej i świeckiej. W walce
tej cłiodzi jednak w gruncie rzeczy mniej o zasady, niż o ambicye
osobiste, nie tyle o kierunek polityki, ile o władzę nad ludem.
Wspominamy o niej tylko dlatego, że walka ta między Wiktorem
Kulerskim i jego potężnym organem „Gazetą Grudziądzką", a du-
chowieństwem i inteligencyą świecką, zwłaszcza ziemiańską, jest
obecnie ogromnie głośna i stanowi główną treść życia publicznego
ludności polskiej w Prusach Zachodnich.
O trzeciej grupie wyznaniowej, żydach, niewiele jest do po-
wiedzenia. Jest to grupa liczebnie mała, topniejąca z rokiem każ-
dym, skutkiem wyprowadzania się do wielkich środowisk handlo-
wych i finansowych zachodu, a zwłaszcza do Berlina, skutkiem za-
wierania małżeństw z chrześcianami, —prawie wyłącznie prote-
stantami, przyczem 76^ dzieci bywa wychowywanych w religii
chrześciańskiej, i bezpośredniego przechodzenia na protestantyzm.
Gdy w roku 1871 w Prusach Zachodnich było ogółem 26,632
żydów, w roku 1900 nahczono ich tylko 18,226. W Prusach
Wschodnich ubytek jest mniejszy, ponieważ tam miastem, przycią-
gającym najwięcej żywioł żydowski, jest stolica prowincyi, Kró-
lewiec. Ale i ■tam~liczba~żydo'w zmniejszyła się od r. 1871 do 1900
z 14,425 na 13,877. Jaskrawiej jeszcze uwydatnia się objaw zmniej-
szania się liczby żydów w W. Ks. Poznańskiem (p. str. 190 — 191).
Natomiast w Berlinie hczba żydów wzrosła odr. 1871 do 1900
z 36,020 na 92,207, a w prow. Brandenburskiej (bez Berlina)
z 1 1,469 na 25,766.
— 399 —
Jak wszędzie w państwie niemieckiem i wogóle na zachodzie,
tak i w obu prowincjach pruskich, wiąkszo^ć żydów — zwłaszcza
wielkomiejskich — należy do kierunku liberalnego, zachowuje się
w sprawach religijnych mniej lub więcej obojętnie lub zadawala się
formalnem, powierzchownem zachowywaniem ważniejszych prze-
pisów zakonu, czem też tłómaczy się dość częste przechodzenie ży-
dów na protestantyzm i jeszcze częstsze zawieranie małżeństw
z osobami wyznania chrześciańskiego. Znaczny procent żydów
wielkomiejskich różni się od bezwyznaniowców tylko ideowcm'
poszanowaniem dla tradycyi i poczuciem solidarności rasowej.
W miastach małych, prowincyonalnych, w miarę zacieśniania się
widnokręgu, poszanowanie dla przepisów zakonu jest znacznie
większe, wykonywanie ich ściślejsze, a gminy są więcej zwarte
i jednolite. Wspólnej organizacyi kościelnej żydzi nie mają. Pa-
nuje u nich decentralizacya; gminy pojedyncze są zupełnie samo-
dzielne. Tak też tylko mogły wytworzyć się wielkie przeciwień-
stwa w pojmowaniu spraw religijnych, śmieszące jednych, napeł-
niające oburzeniem i zgrozą drugich— przeciwieństwa nie mniej-
sze, niż między skromnemi domami modlitw w ubogich miastecz-
kach prowincyonalnych, a w^spaniałemi synagogami stołecznemi,
wzniesionemi kosztem milionowym. Ponad temi przeciwieństwa-
■mi łączy jednak wszystkich silne poczucie wspólności rasowej
i obejmuje nawet tych, którzy dawno już wypisali się z gmin izra-
idickich, przechodząc na protestantyzm.
Obok tych trzech grup wyznaniowych istnieje w obu prowin-
:yach pruskich znaczna liczba sekciarzy protestanckich, babtystów,
inababtystów, menonitów, rozmaitych „braci Chrystusowych'^
t. d. W Prusach Zachodnich dostarczają ich najwięcej stare ko-
onie niemieckie, założone jeszcze przez Krzyżaków. "W Prusach
vVschodnich najwięcej sekciarzy jest między polskim ludem prote-
stanckim, niezadowolonym widocznie z praktyk religijnych ko-
cioła urzędowego. To też widzimy, że w Prusach Zachodnich
iczba tych „dysydentów" zwiększa się tylko w tym samym sto-
unku, jak ogólna liczba ludności, od r. 1871 do 1900 z 12,827 na
4,308, w Prusach Wschodnich natomiast wzrosła w tymże czasie
' przeszło 100 procent, a mianowicie z 6,125 na 14,995-
— 400 —
Stosunki szkolne w Królestwie Pruskiem są uregulowane jed-
nolicie ogólnem prawem krajowem. W następstwie tego, we
wszystkich dzielnicach istnieją te same typy szkół, z tym samym
ściśle określonym programem nauk i obowiązują te same przepisy,
dotyczące zakładania i wyposażania zakładów naukowych, mia-
nowania nauczycieli, nadzoru i t. d. Ogólna charakterystyka
szkolnictwa, którą podaliśmy w opisie W. Księstwa Poznańskiego,
odnosi się więc także do Prus Zachodnich i Wschodnich.
Znamiennym objawem, na który zwróciliśmy uwagę, pisząc
o W. Ks. Poznańskiem, jest systematyczne zaniedbywanie przez
Uniwersytet w Królewcu.
rząd pruski ziem z ludnością polską pod względem szkolnictwa
wyższego. Tłómaczy się to obawą, aby wyższe zakłady nauko-
we w tych dzielnicach nie stały się środowiskiem ruchu umysło-
wego polskiego i nie oddziaływały w sposób odpowiedni na oko-
hcę, z drugiej zaś mniemaniem, że młodzież polska, uczęszczająca
do uniwersytetów, znajdujących się w miastach czysto niemiec-
kich, podda się wpływowi swego otoczenia, przejmie się zapatry-
waniami swych profesorów i zbliży się przekonaniami do narodu
niemieckiego. To też mimo dotkliwego braku uniwersytetu we
— 401 —
wschodnich dzielnicach, oddalonych zarówno od Królewca, jak
od Wrocławia i Berhna, rząd pruski nietylko nic nie uczynił dla
zaspokojenie tej potrzeby, ale zniósł nawet jedyny zakład z kursem
akademickim, który istniał w tych ziemiach przed ich przyłączeniem
do państwa pruskiego. Zakładem tym była Akademia Chełmiń-
ska, założona przez w. mistrza krzyżackiego Winryka von Knip-
rode i wyposażona w r. 1387 przez papieża Urbana VII prawami
rzeczywistej akademii „na wzór bolońskiej". W rzeczywistości
jednak zakład ten pozostał do połowy wieku XVII szkołą średnią,
z kursem, odpowiadającym teraźniejszym gimnazyalnym. Dopiero
w r. 1756 ustanowiono obok ówczesnego „studium particulare"
w Chełmnie dwa wydziały akademickie, filozofii i prawa. Od
tego czasu też dopiero kierow-nicy zakładu używali urzędowego
tytułu akademickiego „rector magnificus". Po upadku Rptej pol-
skiej Akademia Chełmińska podupadła. Rząd pruski nie postarał się
o jej utrzymanie i rozwój, lecz przekształcił ją ostatecznie, po roz-
maitych zmianach, w r. 1825 na gimnazyum realne.
Natomiast utrzymały się do tej pory oba wyższe zakłady na-
ukowe w okolicach czysto niemieckich b. ziemi Pruskiej, a teraź-
niejszych Prus Wschodnich, a mianowicie uniwersytet w Królewcu
i Lyceum Hosianum w Brunsberdze, zwanej dawniej i obecnie
także znowu coraz częściej przez ludność polską Braniewem. Uni-
wersytet w Królewcu został założony w r. 1 544 przez ówczesnego
księcia pruskiego Albrechta i został nazwany jego imieniem „Col-
legium Albertinum". Miał en od samego początku charakter pro-
testancki (pierwszym rektorem był zięć Melanchtona, Jerzy Sabi-
nus). Kiedy Prusy Książęce były lennem polskiem i między nimi
a krajem zwierzchniczym istniały dość blizkie stosunki, Polacy
protestanci uczęszczali chętnie do uniwersytetu królewieckiego.
Największej liczby słuchaczów^ polskich dostarczał jednak lud nie-
szlachecki z samego Mazowsza pruskiego. Tak np. w r. 1744
było w tym uniwersytecie 119 Polaków pochodzenia nieszlachec-
kiego, z których większa część kształciła się na pastorów prote-
stanckich. I dziś nie jest inaczej, tylko że młodzież mazurska,
która wstępuje do uniwersytetu, jest już bez wyjątku zupełnie
zniemczona, wstydzi się swego pochodzenia i przeważnie mówi
tylko bardzo słabo po polsku. Dla obeznania przyszłych pastorów
51
— 4^2 —
na Mazowszu z językiem polskim, istnieje przy uniwersytecie kró-
lewieckim lektorat języka polskiego (założony w r. 1723), a dla
pastorów litewskich lektorat jeżyka litewskiego. Od początków
wieku XIX uniwersytet królewiecki, niegdyś bardzo głośny i ścią-
gający młodzież nawet z dalszych stron, upada coraz więcej.
Ostatnim okresem tego rozkwitu były czasy, kiedy działał tam naj-
większy z filozofów niemieckich, Imanuel Kant. W r. 1898 było
w tym uniwersytecie, na ogromną liczbę 1 19 profesorów i docen-
tów, tylko 671 studentów i 58 wolnych słuchaczów. W połowie
Gdańsk. Kościół Ś-tej Katarzyny.
wieku XVII natomiast zakład ten, przy znacznie mniejszej liczbie
profesorów, posiadał przeszło 2,000 studentów.
„Liceum Hosianum" w Brunsberdze na Warmii niemieckiej
nie jest pełnym uniwersytetem, lecz akademią z dwoma fakulte-
tami, teologicznym katolickim i filozoficznym. Założył je w r.
1569 kardynał Hozyusz, biskup warmiński, sprowadzając do niego
Jezuitów z Wilna. W r. 1818 rząd pruski przekształcił ten sławny
dawniej zakład na akademię z 2 wydziałami, pozostawiając mu
charakter katolicki. Obecnie „Lyceum Hosianum", wraz z semi-
naryum duchownem w Brunsberdze, ©dgrywa na Warmii katolic-
kiej mniej więcej tę samą rolę, co uniwersytet królewiecki w pro-
testanckich Prusach Wschodnich: służy przedcwszystkiem dla wy-
— 403 —
kształcenia duchowieństwa. Znaczenie jego naukowe jest nie-
wielkie.
Także pod wzglądem wyposażenia w specyalne zakłady nau-
kowe z kursem wyższym Prusy Wscliodnie są, w przeciwieństwie
do Zactiodnicli, uprzywilejowane. W Prusacłi Zacłiodnlcti istnieje
obok seminaryum katolickiego w Peplinie tylko jeszcze akademia
tiandlowa w Gdańsku. Wsctiodnie zaś posiadają, oprócz semina-
ryum katolickiego, akademię sztuk picjknycti, konserwatoryum mu-
zyczne, 2 wyższe szkoły rolnicze i szkołę weterynaryjną — wszyst-
kie w Królewcu. Natomiast są rozdzielone dość równomiernie
f
^M
m
1
f^B
H
^n
■iiiifE|li
W
1
u 1^
Gdańsk. Muzeum. (B. klasztor franciszkański).
Średnie i niższe szkoły specyalne. Tak więc w Prusacłi Zacłiod-
nicłi znajdujemy: 6 seminaryów dla nauczycieli i 8 dla nauczycie-
lek, 4 zakłady dla preparandów (patrz str. 249), 1 szkołę liandlową
i 1 przemysłową dla kobiet w Gdańsku, 2 rolnicze stałe, 3 rolnicze
zimowe, szkołę dla akuszerek, szkołę żeglugi, szkołę rzemieślniczą,
szkołę przemysłu ©zdobniczego, 4 zakłady dla głucłioniemycłi i je-
den dla niewidomycti. W Prusacłi Wscliodnicłi zaś istnieje 8 se-
minaryów dla nauczycieli, 4 zakłady dla preparandów, 1 1 niższycłi
szkół rolniczycłi, 2 szkoły żeglugi, 4 zakłady dla głucłioniemycłi,
jeden dla niewidomycti, 2 szkoły dla akuszerek, 1 szkoła budowla-
na, 1 przemysłowa i 1 rzemieślnicza.
— 404 —
Gimnazyów i t. p. zakładów średnich Prusy Zachodnie posia-
dają 28, a mianowicie: trzynaście gimnazyów klasycznych (kato-
lickie w Chełmnie, Chojnicach, Wałczu i Wejherowie; protestanc-
kie w Gdańsku (2), w Elblągu, Grudziądzu, Malborku, Kwidzynie
i Toruniu; mieszane w Starogardzie i Brodnicy), 4 gimnazya re-
alne (w Gdańbku (2), Elblągu i Chełmnie), 6 progimnazyów klasy-
cznych (w Pephnie, Kościerzynie, Frylądzie, Lubawie, Nowem
Mieście i Szczecinie) i 5 progimnazyów realnych (w Tczewie, To-
runiu, Jankowie, Prabutach i Chełmnie). W Prusach Wschodnich
istnieje szkół średnich ogółem również 28, gimnazyów klasycz-
nych 16, realnych 3, progimnazyów klasycznych 1, realnych 1,
nadto 1 wyższa szkoła realna, 2 zwykłe realne i 4 wyższe dla
chłopców, zwane krótko „średniemi". W interesujących nas czę-
ściach prowincyi wschodnio-pruskiej, a mianowicie na Warmii
i Mazowszu, znajdujemy gimnazya: w Olsztynie, Bartoszycach,
Brunsberdze, Olsztynku, Ełku, Rastemborku i Reszlu. Średnie
szkoły żeńskie istnieją prawie w każdem mieście. Plan i system
nauk w gimnazyach i t. p. szkołach średnich jest ten sam, co w W.
Ks. Poznańskiem. Językiem wykładowym jest wyłącznie nie-
miecki. W kilku gimnazyach, do których uczęszczają przeważnie
Polacy, jak w Chełmnie, Starogardzie i Brodnicy, a także w Bruns-
berdze na Warmii niemieckiej, udzielano także nauki języka i lite-
ratury polskiej. Obecnie jednak, w związku z systemem germani-
zacyjnym, naukę tę ograniczono, a w niektórych gimnazyach znie-
siono zupełnie „dla braku nauczycieh polskich", a bogate w nie-
których miastach bibhoteki gimnazyalne polskie zamknięto, tak, że
uczniowie z nich korzystać nie mogą.
W szkołach ludowych, których każda z prowincyi pruskich
posiada około 2,000, język polski nie jest przedmiotem nauki i uży-
wanie jego jest stanowczo zakazane, co jednak w praktyce, zwłasz-
cza wobec dzieci małych, nie umiejących jeszcze wcale po nie-
miecku, oczywiście "nie zawsze daje się przeprowadzić. Stosunki
szkolne w Prusach Zachodnich o tyle zresztą różnią się od poznań-
skich, że tam także nauka religii odbywa się w języku niemieckim,
gdy w Poznańskiem, skutkiem protestów polskich, popartych ener-
gicznie przez centrum katolickie, zachowano jeszcze język polski.
Dopóki wśród nauczycieli szkół początkowych znajdowała się
— 405 —
znaczna liczba Polaków, którzy w razie koniecznej potrzeby mogli
porozumiewać się z dziećmi, nie umiejącemi zgoła nic po niemiecku,
w języku ojczystym, germanizacyjny system szkolny nie odbijał się
w sposób zbyt szkodliwy na wychowaniu młodzieży. Obecnie
jednak liczba nauczycieli polskicłi maleje bardzo szybko, z powodu
trudności, jakie robią im władze szkolne. Ponieważ zaś Niemcy
hiebardzo garną się do tego licłio opłacającego się, a trudnego za-
wodu, w Prusacłi Zacliodnich, tak samo zresztą jak i w Poznań-
skiem, uwydatnia się coraz większy brak nauczycieli wogóle; że
zaś liczba ludności wzrasta nieustannie, szkoły są ogromnie
Gdańsk. Muzeum. (Krużganek).
przepełnione, co w związku z niezrozumiałym wykładem niemiec-
kim oddziaływa bardzo szkodliwie na wykształcenie młodzieży.
Obecnie rząd, pragnąc przyspieszyć germanizacyę, zamierza po-
większyć liczbę szkół i nauczycieli, i w tym celu zakłada w Pru-
sacłi Zachodnich (a także na Górnym Szląsku) kilkanaście nowych
zakładów dla preparandów i seminaryów nauczycielskich, przy-
rzekając wielkie ulgi rodzicom niemieckim, którzy zdecydują się
na przeznaczenie swych synów do zawodu nauczycielskiego.
Nadto zaś usiłuje ściągnąć nauczycieli niemieckich z innych stron
do dzielnic polskich, przez przyznawanie im wyższej pensyi i premii
za gorliwą działalność germanizacyjną.
— 4o6 —
O ile można wnosić ze statystyki, szczegółów, przechodzących
do wiadomości publicznej, i ogólnego rozwoju stosunków, ten sy-
stem germanizacyjny wydaje pewne owoce tylko na Mazowszu,
a bodaj także na Warmii polskiej. Zdaje si^, że tam część dzieci
polskich niemczy się rzeczywiście i część młodzieży zapomina zu-
pełnie o swej narodowości. W Prusach Zachodnich natomiast
skutków żadnych tej akcyi germanizacyjnej w szkole początkowej
nie widać, a o ile je widać, nie świadczą one o jej powodzeniu.
Dzieci, opuszczające szkoły, w których uczono je w języku mniej
lub więcej niezrozumiałym, nie posiadają oczywiście żadnych wia-
domości pozytywnych, nie nauczyły się dostatecznie po niemiecku,
a po polsku' nie umieją ani czytać, ani pisać. Uczą się tego jed-
nak widocznie w czasie pozaszkolnym. Tak bowiem tylko można
zrozumieć ogromny rozwój prasy ludowej polskiej w kilkunastu
latach ostatnich, właśnie od czasu rozwinięcia się polityki germa-
nizacyjnej. Jak już zaznaczyliśmy, pisząc o W. Ks. Poznańskiem,
prasa ludowa zastępuje ludowi polskiemu w Prusach w czasach
obecnych szkołę i zaopatruje go w wiadomości, potrzebne w życiu
prywatnem i zarobkowem, uświadamiając go równocześnie pod
względem pohtycznym.
Zwłaszcza w Prusach Zachodnich związek między rozwojem
dziennikarstwa polskiego a polityką germanizacyjną jest uderza-
jący. Początki tego dziennikarstwa były tam bardzo słabe. Pierw-
szem pismem polskiem był w Prusach tygodnik p. t. „Szkoła Na-
rodowa", założony w r. 1848 w Chełmnie przez Józefa Gółkow-
skiego. W roku następnym 'tenże Gółkowski założył drugi tygod-
nik pod nazwą „Katolik dyecezyi Chełmińskiej". Doznawszy
z obu wydawnictwami niepowodzenia, założył w r. 1 850 trzeci ty-
godnik „Nadwiślanin", z dodatkiem „Gospodarz", a później za-
mienił go na pismo wychodzące trzy razy na tydzień i dodał do
niego tygodnik „Przyjaciel Ludu". Redakcyę tego wydawnictwa
objął Ignacy Danielewski, obecnie nestor dziennikarzów polskich
w Prusach, zięć Gółkowskiego, i stanął po śmierci swego teścia
na czele ruchu wydawniczego. Przeniósł on „Nadwiślanina"
z Chełmna do Torunia (w r. 1 865) i począł wydawać go codziennie
pod nazwą „Gazeta Toruńska". W Chełmnie zaś pozostał dawny
dodatek tygodniowy do „Nadwiślanina" — „Przyjaciel Ludu", jako
— 407
Józef Gółkowski.
tygodaik samodzielny. Takie były pierwsze początki dziennikar-
stwa w prowincyi zachodnio-pruskiej. Jakkolwiek innych pism
nie było w tej dziełnicy, widocznie potrzeba czytania była tak
mała, że oba te wydawnictwa roz-
wijały się początkowo bardzo słabo.
Dopiero po kilkunastu latacli „Przy-
jaciel Ludu" zdobył sobie kilka ty-
sięcy czytelników, gdy „Gaz. To-
ruńska" nie miała ani tysiąca.
Tymczasem przykład Gółkowskiego
i Danielewskiego zachęcił innych.
Ruch wydawniczy począł się cokol-
wiek ożywiać i do roku 1870 po-
wstało kilka pisemek, z których
większość jednak szybko upadła:
w Pelplinie tygodniki „Pielgrzym"
i „Rolnik" (oba w roku 1869),
a w Chełmnie tygodnik „Piast"
(1869) i założony przez zasłużonego pisarza ludowego Józefa Cho-
ciszewskiego, drugi „Katolik", przeniesiony później do Bytomia.
„Piast" i „Rolnik" niebawem upa-
dły, „Pielgrzym" natomiast utrzymał
się do dziś dnia i wychodzi od roku
1 877 trzy razy na tydzień. W r. 1 875
Danielewski założył w Chełmnie za-
miast „Przyjaciela Ludu", przenie-
sionego do Poznania, nowy tygodnik
„Przyjaciel", z dodatkiem dla dzieci.
Do tych pism starych przybyło
w ostatniej ćwierci wieku tylko parę:
„Gazeta Gdańska", założona w roku
1890 przez drukarza Milskiego (3 ra-
zy na tydzień), „Gazeta Grudziądz-
ka" (3 razy na tydzień), wydawana
od roku 1894 przez Wiktora Kulerskiego, i „Gazeta Codzienna"
w Toruniu, założona w r. 1895 przez Jana Brejskiego, który
w tymże czasie objął wydawnictwo „Gazety Toruńskiej",, a w roku
Józef Choeiszewski.
— 4o8 —
1899 „Przyjaciela". Pod wzglądem liczby pism wiąc dorobek nie
jest wielki; natomiast pod względem rozwoju czytelnictwa ogromny.
Scharakteryzujemy go najlepiej przez podanie kilku cyfr, dotyczą-
cych najpoczytniejszego dziś pisma, wspomnianej już wyżej,
w uwagach o stosunku duchowieństwa katolickiego do ludu —„Ga-
zety Grudziądzkiej". W r. 1894 pisemko to miało 900 prenume-
ratorów, w r. 1897-ym 3,500; trzy lata później już 13,200, w roku
1901 przeszło 24,000, w następnym przeszło 38,000, a w styczniu
roku bieżącego (1903) 52,000. Niewątpliwie ten olbrzymi rozwój
tłómaczy się w znacznej części ruchliwością wydawcy, jego zdol-
nościami organizacyjnemi i krzykliwością pisma, ale łatwo zrozu-
mieć, że wszystko to na nicby się nie zdało, gdyby wśród ludu
nie obudziło się gwałtowne pragnienie czytania. Widzimy zresztą,
że także inne pisma, redagowane w tonie mniej krzykliwym, roz-
winęły się w czasie ostatnim i zdobyły znaczną liczbę prenumera-
torów. Ogólny stan dziennikarstwa w Prusach Zachodnich przed-
stawia się jak następuje:
Nazwa pisma
Wychodzi
Liczba
prenumer.
Gazeta Codzienna
Gazeta Toruńska . .
Gazeta Grudziądzka .
Gazeta Gdańska . .
Przyjaciel ....
Pielgrzym ....
Toruń
71
Grudziądz
Gdańsk
Toruń
Peplin
1,550
1,500
52,000
4,000
6,000
1,500
Razem .
66,550
Nadto wychodzi cały szereg dodatków i drobnych wydaw-
nictw peryodycznych. Z pism tych olbrzymia większość rozcho-
dzi się w samych Prusach Zachodnich, niektóre tylko, jak „Gaz.
Grudziądzka", wysyłają znaczną liczbę egzemplarzy poza granice
prowincyi, do Prus Wschodnich, Poznańskiego, na G. Szląsk i emi-
gracyę; ale z drugiej strony dochodzą do Prus Zachodnich pisma,
wydawane w innych dzielnicach. Można więc przypuszczać, że
w prowincyi tej istnieje około 60,000 osób, które prenumerują
jedno z pisemek polskich. Ponieważ zaś naliczyliśmy w Prusach
^ 400 -^
Zachodnich 546,321 Polaków, więc dochodzimy do wniosku, że
na 9 głów przypada tam jeden egzemplarz pisma polskiego.
Z wszystkich pism wymienionych, tylko Gazety „Codzienna" i „To-
ruńska" są zastosowane do średniego poziomu oświaty i przezna-
czone dla stanów inteligentniejszych. Wszystkie inne mają cha-
rakter ludowy. Co się tyczy kierunku, to „Pielgrzym" pepliński
jest organem duchowieństwa, sprzyjającego centrum katolickiemu;
wszystkie inne są katolickie, mniej lub więcej demokratyczne. Naj-
więcej na lewo posuwa się „Gazeta
Grudziądzka". „Gazeta Gdańska" do
niedawna (r. 1902) była, pod redakcyą
swego założyciela Milskiego, pismem,
zbliżonem przekonaniami w części do
„Pielgrzyma", w części do poznań-
skich pism zachowawczych, uprawia-
ła politykę porozumiewania się z rzą-
dem pruskim i broniła kierownictwa
warstw inteligentnych, głównie zie-
mian i duchowieństwa w życiu publi-
cznem. Obecnie zachowuje z daw-
nego programu tylko punkt drugi,
a w stosunku do Niemców i rządu nie
różni się od innych pism t. z w. „ludo-
wych", czyli, jak dziś mówią coraz
częściej, „ludowcowych".
Daleko gorzej przedstawiają się
stosunki na Warmii, a na Mazurach są
wprost opłakane. Nie wiele to zna-
czy, że tamtejszy lud polski, zajmujący zwartą masą cały skraj po-
-łudniowy prowincyi wschodnio-pruskiej, sąsiaduje bezpośrednio
z Polakami w Ziemi Chełmińskiej i wogóle styka się ze wszystkich
stron, z wyjątkiem północy, z Polakami. Tradycye historyczne
są tam znacznie silniejsze od. wspólności języka. Mazurzy, pozo-
'.stający od wielu wieków pod władzą Krzyżaków, a później Ho-
henzollernów brandenburskich, odgrodzeni od rodaków granicą
'polityczną, nie utrzymywali z nimi nigdy bliższych stosunków,
a także udzielne biskupie księstwo warmińskie stanowiło zawsze
52
Pomnik M. Kopernika w Toruuiu.
^^ 410 -^
całość dla siebie i także w czasie należenia do Rzptej Polskiej
związek miądzy niem a resztą państwa był tylko formalny. Waż-
niejsze bodaj jeszcze od tych stosunków politycznycli były wyzna-
niowe, a zachowały one swoje znaczenie do tej pory, jakkolwiek już
od przeszło 100 lat zniknęły stare granice polityczne. Mazurów od-
dzielają od katolików Polaków w ziemiach Chełmińskiej, Micha-
łowskiej i Lubawskiej różnice religijne, a Warmiaków od rodaków
katolickich Mazurzy protestantcy. Tak wi^c, miądzy trzema gru-
pami ludności polskiej w Prusach po prawej stronie Wisły niema
do dziś dnia prawie żadnych związków. Każda żyje własnem ży-
ciem, i ruch, uwydatniający się w jednej, nie przechodzi na drugie.
Nadto na Warmii i wśród Mazurów nie było tego żywiołu, który
w b. Prusach Królewskich i W. Ks. Poznańskiem bądź co bądź
pierwszy obudził się z uśpienia i zabrał się do pracy nad ludem,
zajął się jego oświatą, uświadomieniem i organizacyą. Niema
tam szlachty, a w czasach nowszych drugiego, jeszcze więcej
ruchliwego żywiołu — intehgencyi miejskiej. Gdy więc w Poznań-
skiem i Prusach Zachodnich ostatecznie wszczął się ruch i ogarnął
w ostatnich dziesiątkach lat w. 5<IX najszersze warstwy ludu,
Warmia i Mazow^sze nie potrafiły nic wydobyć z siebie i pozo-
stały w uśpieniu, a próby przeniesienia tam ruchu politycznego
z innych dzielnic były mało owocne, zwłaszcza że robiono je tylko
dorywczo, bez wytrwałości i konsekw encyi.
Na Warmii najważniejszą z tych prób było założenie w r.
1886 „Gazety Olsztyńskiej". Krok ten wywołał jednak wielkie
obawy wśród duchowieństwa katolickiego, przywiązanego, jak już
wspomniano wyżej, do haseł centrowych. Gdy zaś „Gaz. Olszt.",
wydawana pierwotnie raz na tydzień, poczęła nawoływać to du-
chowieństwo— w znacznej części polskie-— do udziału w pracy
i ganić jego oporne zachowanie się. Księża przeciwstawili jej pi-
semko własne, wydawane w języku polskim, ale duchu centro-
wym, zakładając w r. 1890 w Olsztynie „Nowiny Warmińskie",
a po ich upadku nowy organ p. t. , Warmiak" (w r. 1893). Nie
jest to bynajmniej pismo germanizacyjne, ale usypiające, a raczej
utrzymujące lud w uśpieniu, odwracające jego uwagę od spraw
publicznych, usiłujące zapobiegać rozbudzeniu się ruchu samo-
dzielnego. Otrzymawszy takiego współzawodnika, „Gazeta 01-
- 411
sztyńska", która od r. 1890-gi wychodzi dwa razy na tydzień, nie
może rozwijać się pomyślnie i zdobyć większej liczby prenumera-
torów (obecnie około 1,000), stanąć o własnych siłach i rozwinąć
działalności na większą skalę. Bądź co bądź, za jej staraniem po-
wstało na Warmii kilkadziesiąt biblioteczek ludowych i parę sto-
warzyszeń polskich, które przyczyniają się skutecznie do powstrzy-
mania pochodu germanizacyi. Była chwila, kiedy zdawało się,
iż na Warmii naprawdę obudzi się życie, i ruch, rozbudzony przez
„Gaz. Olszt.", ogarnie szerokie warstwy ludu. Było to okrągło
przed dziesięciu laty, w r. i8c3, kiedy po raz pierwszy i dotąd
ostatni, w wyborach do parlamentu zwyciężył tam kandydat pol-
ski, ks. Wolszlegier z Dąbrowny. Od-
tąd jednak stosunki pogorszyły się
znacznie. Poseł, któremu lud powie-
rzył obronę swoich interesów, zado-
wolił się zdobyciem mandatu, a nie
myślał o spełnianiu swoich obowiąz-
ków, nie pokazał się ani razu swoim
wyborcom, a tem mniej jeszcze starał
się o rozwinięcie odpowiedniej dzia-
łalności wśród ludu. Nie dziw, że lud
ten utracił zaufanie do niego a rów-
nocześnie i do haseł, których poseł
polski miał być przedstawicielem. Sku-
tek był ten, że w wyborach następ-
nych, w r. 1898 i 1903, kandydat pol-
ski poniósł stanowczą klęskę, a mandat
z polskiego okręgu warmińskiego powrócił do rąk centrowców
niemieckich.
Na Mazurach najruchliwszym i mimo niepowodzeń najwy-
trwalszym wydawcą polskim jest rząd pruski, korzystający z chęt-
nej choć niezręcznej pomocy umiejących po polsku pastorów pro-
testanckich. Pastorowie ci odgrywają tam zupełnie tę samą rolę,
co na Warmii księża centrowcy: obawiają się utraty swoich wpły-
wów na lud, w razie rozwinięcia się ruchu narodowego wśród
Mazurów, i usiłują mu zapobiegać. Nadto znaczna ich część dąży
otwarcie i świadomie do germanizacyi i popiera energicznie usi-
]g-naey Łyskowski.
— 412 —
łowania władz wyższych i niższych urządników, wśród których
najważniejszą pod tym wzglądem rolą odgrywają nauczyciele
szkół początkowych, pełniący zazwyczaj równocześnie funkcye
„kantorów". Wydawanie pisemek germanizacyjnych w języku
polskim sięga początków drugiej połowy w. XIX. Pierwszym ta-
kim organem był „Kurek Mazurski", wydawany przez rząd kró-
lewiecki. W kilka lat po jego upadku założył prezes naczelny pi-
semko nowe pod nazwą „Nowe ewangielickie głosy" (r. 1884),
redagowane przez pastora Klaudyusza, które również nie utrzy-
mało się długo. Władze jednak nie zniechęciły się, i gdy na Ma-
zurach począł pod wpływem „Gazety Ludowej", wydawanej
w Ełku od r. 1896 — 1902 budzić się ruch żywszy, przeciwstawio-
no jej trzeci organ germanizacyjny p t. „Pruski Przyjaciel Ludu"
(r. 1899), który wychodzi dotąd. Wszystkie te pisma odznaczają
się bardzo lichą polszczyzną, a raczej gwarą, w której niemczyzna
kłóci się nieustannie z polszczyzną i archaicznem narzeczem ma-
zurskiem. Mają one charakter religijny i patryotyczno-pruski,
a głównym ich celem jest odstraszenie ludu mazurskiego od łącze-
nia się z Polakami „papistami" i „wrogami państwa". Wpływ
ich nie był nigdy wielki, bo Mazurzy, jakkolwiek są gorliwymi pro-
testantami i w swej większości przywiązani do tradycyi państwo-
wych pruskich, nie mają zaufania do pism mało zajmujących, a na-
rzucanych gwałtem przez policyę.
Ze strony polskiej zrobiono do tej pory na Mazurach niewiele.
Dla ogółu społeczeństwa był to zawsze kraj niemal egzotyczny,
którego stosunków prawie wcale nie znano, którym nie intereso-
wano się wiele. Przecież i dziś jeszcze jest to w oczach wielu
kraj „rdzennie niemiecki". Nieliczne pisemka polskie, które wy-
chodziły tam z wielkiemi przerwami, jak „Gazeta Laska" i „Ma-
zur w Ostródzie", były redagowane nie lepiej od rządowych, mało
zastosowane do rzeczywistych potrzeb ludu, i dlatego też nie zdo-
były sobie w trudnych warunkach bytu większego grona czytelni-
ków. Niewiele lepsze było i ostatnie pismo, wspomniana już „Ga-
zeta Ludowa", którą wydawano 3 razy na tydzień w Ełku, wciągu
lat 6. Pierwszy jej redaktor, Karol Bahrke, zabrał się do pracy
dość zręcznie i wywołał znaczne zainteresowanie, przenosząc dy-
sku syę z pola wyłącznie narodowego na społeczne, przeciwstawia.
— zia-
jąc systematycznie ubogim robotnikom i niezamożnym włościa-
nom mazurskim butnych właścicieli ziemskicłi — „majątkarzy" nie-
mieckicti, rządzącycłi krajem i popieranycłi przez władze. Roz-
winął też dość ożywioną agitacye i obudził w szczupłem co prawda
gronie czytelników pisma rucłi dość ożywiony. Nie była to je-
dnak osobistość, która mogłaby budzić zaufanie szerszycłi kół ludu,
ani osób, popierającycti pismo. Po jego przy musowem usunięciu
kierowali „Gazetą Ludową" Neutiaus - Nowodworski i Bałirke
młodszy, brat pierwszego redaktora. Żaden z nicłi jednak nie po-
dołał swemu zadaniu. Pod icłi nieudolną redakcyą pożyteczne
pisemko upadało coraz więcej i nareszcie, po przeniesieniu z Ełku
do Szczytna, upadło zupełnie w r. 1902. Odtąd jedynem pismem,
przeznaczonem dla Mazurów, jest germanizacyjny „Pruski Przyja-
ciel Ludu". Garstka uświadomiony cti Mazurów po utracie swego
organu nie daje znaku życia; niewątpliwie też wielu z nicłi znie-
cłiąciło sie zupełnie, zarówno niepowodzeniem, jak i sposobem wy-
stępowania łudzi, którzy mieli służyć im za przywódców i nau-
czycieli. Założenie nowego pisma polskiego, któreby powstrzy-
mywało skutecznie germanizacyę, podniosło poziom umysłowy,
przyczyniło się do podniesienia dobrobytu i uświadomienia Ma-
zurów pruskich, do tej pory (grudzień, r. 1903) pozostaje w sferze
życzeń i projektów.
Drugim, bardzo ważnym czynnikiem w rozwoju ludności pol-
skiej w Prusach, jak już zaznaczono w pierwszej cząści tej pracy,
są stowarzyszenia. Na Mazowszu instytucyi takich polskich nie-
ma wcale. Istnieją tam tylko stowarzyszenia niemieckie, do któ-
rych jednak Mazurzy zazwyczaj nie należą, i stowarzyszenia „wo-
jackie" (wysłużonych żołnierzy), które posiadają organizacyę woj-
) -skową i kierunek narodowo-niemiecki i są dla Mazurów, należą-
j icych do nich w bardzo wielkiej liczbie, środkiem germanizacyj-
' -nym. Na Warmii polskiej stowarzyszenia polskie rozwinęły się
w latach ostatnich, głównie za staraniem redaktora ,, Gazety Ol-
sztyńskiej", Pieniężnego, i kilku księży, ale liczba ich jest jeszcze
j -Jsardzo mała. Charakter ich jest przeważnie religijny. Natomiast
w Prusach Zachodnich stowarzyszenia najróżniejsze, towarzyskie,
zawodowe, śpiewackie, gimnastyczne, robotnicze, mające często
charakter kościelny — są liczne i odgrywają tę samą rolę wy-
— 414 —
chowawczą i organizacyjną, jak w W. Ks. Poznańskiem, a w miarą
rozwijania się stowarzyszeń polskich, maleją zastępy niemieckich
stowarzyszeń wojackich, do których dawniej należała bardzo
wielka część dorosłej polskiej ludności męzkiej. I dziś jednak jesz-
cze Polacy stanowią w tych stowarzyszeniach, które od lat kilku
mają wyraźny charakter germanizacyjny, znaczny procent człon-
ków, zwłaszcza w okohcach, gdzie lud jest mniej uświadomiony,
lub więcej zależny materyalnie od Niemców. Dość rozpowszech-
nione są też w Prusach Zachodnich polskie biblioteczki ludowe,
dostarczające spragnionym czytania, bez opłaty, książeczek treści
pouczającej, historycznej, beletry-
stycznej i religijnej.
Dzięki tym trzem głównym
środkom oświaty: prasie ludowej,
stowarzyszeniom i czytelniom bez-
płatnym, a wreszcie i gorliwej pra-
cy ze strony inteligencyi, zarówno
miejskiej jak wiejskiej, i duchowień-
stwa, wśród których, obok wymie-
nionych już wyżej, zwracają na sie-
bie przedewszystkiem uwagę zasłu-
żony pisarz rolniczy, poseł i orga-
nizator, nieżyjący dziś już Ignacy
Łysko wski (portret str. 411), nie-
strudzony w swych zabiegach ne-
stor obywatelstwa zachodnio pruskiego, Ludwik Śląski (portret
str. 415), oraz znany powszechnie także poza granicami Prus ener-
giczny i śmiały obrońca praw ludu w sejmie i parlamencie, Leon
Czarhński (portret str. 414), — ogólny stan oświaty i poziom umy-
słowy, mimo osłabiającej ducha szkoły germanizacyjnej, podnosi
się nieustannie, a szybko. Pod tym względem ludność zachodnio-
pruska na ogół nie ustępuje poznańskiej, a przewyższa ją często
umiejętnością spożytkowania nabytych wiadomości w życiu prak-
tycznem, w stosunkach zarobkowych. Tak więc dziś o zgerma-
nizowaniu tego ludu, który w okresie spokoju poHtycznego przed
ćwiercią wieku zlewał się już z niemieckim i zatracał świa-
domość swojej odrębności, mowy być nie może, a ruch, roz-
Leoa Czarliński.
415 —
pierający silnie społeczeństwo, posuwa się dalej i wciąga w swe
krągi także oderwane grupy ludności polskiej, które od paru wie-
ków już nie utrzymywały żadnycłi stosunków z resztą narodu, jak
resztki Kaszubów i Polaków w prowincyi Pomerańskiej. Na
Warmii natomiast, a zwłaszcza na Mazuracti, niebezpieczeństwo
germanizacyi jest groźne i groźniejsze z każdym rokiem.
Instytucyi naukowycłi i kulturalnycti, zakrojonycłi na większą
skale i odpowiadający cli większym wymaganiom, jak łatwo osą-
dzić z uwag powyższycti, Polacy na Warmii i Mazuracłi nie mają.
W Prusacti Zachodnicłi natomiast
istnieją dwie takie instytucye, odpo-
wiadające poznańskim, wymienio-
nym w pierwszej części tej pracy,
mianowicie zaś: Towarzystwo Po-
mocy Naukowej w Ctiełmnie i To-
warzystwo Naukowe , połączone
z Muzeum, w Toruniu. Zacliodnio-
pruskie Towarzystwo Pomocy Na-
ukowej, założone w r. 1849, ma tak
samo, jak poznańskie, na celu do-
starczanie pomocy materyalnej mło-
dzieży niezamożnej, uczęszczającej
do szkół średnicłi i wyższycli. Ogra-
niczone fundusze, wynoszące tylko
kilka tysięcy marek rocznie, nie po-
zwalają jednak towarzystwu temu
na rozwinięcie rozległej działalno-
ści. Może to też jest jeden z powodów, dla którycłi inteligencya
polska po miastacłi nie zwiększa się w Prusacli Zacłiodnicli tak
widocznie i szybko, jak w Poznańskiem, jakkolwiek w czasacli
ostatnich można zauważyć pod tym względem znaczny postęp.
Toruńskie Towarzystwo Naukowe powstało w r. 1875 za stara-
niem zasłużonego Zygmunta Działowskiego, obywatela ziemskiego
z Mgowa. Dzieli się ono na trzy wydziały: teologiczny, lekarsko-
przyrodniczy i łiistoryczno arcłieologiczny, i wydaje „Roczniki",
zawierające bardzo cenne przyczynki do dziejów i stosunków tej
dzielnicy. Prezesem Towarzystwa jest znany z gruntownycłi roz-
Ludwik Śląski.
— 4^6 —
praw historycznych ksiądz Kujot. Muzeum, należące do Towa-
rzystwa, jest bogate w wykopaliska i zabytki historyczne, zebrane
przeważnie na b. Ziemi Pomorskiej i Chełmińskiej. Na szczególną
uwagQ zasługuje piękny zbiór po cząści bardzo rzadkich typów
urn. Z Towarzystwem jest połączona cenna biblioteka, obfita
zwłaszcza w dzieła historyczne i teologiczne.
Istnieje w Toruniu jeszcze drugie muzeum, założone przez
wspomnianego wyżej Zygmunta Działowskiego, pozostające pod
zarządem miasta i oczywiście opanowane zupełnie przez Niemców.
I tam znajduje slą wiele cennych zabytków z przeszłości teraźniej-
szej prowincyi zachodnio-pruskiej. Największy zbiór tego ro-
dzaju, niestety jednak nie uporządkowany dostatecznie, znajduje
się w Muzeum prowincy ona lnem w Gdańsku, któremu służy za
pomieszczenie wspaniały starożytny gmach b. klasztoru Francisz-
kanów (ryc. str. 403 i 405). Mniejsze, zebrane dorywczo, istnieją
w rozmaitych miastach prowincyi.
'■'"^^!^ą(?9^^
GÓRNY ŚLĄSK.
POGI.AD HISTORYCZNY.
W.
JlIJ iąksza cześć rozległego kraju, noszącego nazwę Śląska, ma
*$® dziś charakter czysto niemiecki. Tylko na wyżynie po pra-
wej stronie Odry spotykamy sic jeszcze z typową strzechą polską,
zastajemy, zwłaszcza po wsiach, lud polski i słyszymy jeżyk polski.
Po lewej stronie Odry dziś już prawie wsządzie witają podróż-
nika twarze niemieckie, panują JQzyk niemiecki i kultura niemiecka.
Z niemiecka brzmią nazwy rzek, gór i osad, niemieckie legendy
wieszają sią wyszczerbionych baszt, wieńczących szczyty wzgórz,
niemiecki bożek pogański chadza po Górach Olbrzymich (Karko-
noszach), straszy złych, dopomaga dobrym, leczy chorych, płata
złośliwe ligle lekkomyślnym. Trzeba wsłuchać się w gwarę, którą
mówi lud tamtejszy, aby zauważyć w niej wpływ języka polskiego.
Trzeba zastanowić się nad nazwami, aby odkryć w nich pod po-
włoką niemczyzny źródłosłowy polskie. Trzeba przejrzeć zapłe-
śniałe akty historyczne, aby przekonać się, że tam kiedyś władali,
polscy Piastowicze nad ludem polskim, że oni są twórcami tych
dumnych zamków, z których pozostały tylko ruiny. Trzeba za-
wiłych badań nad mitologią, aby stwierdzić, że królujący w gó-
rach. ,iRubezahl" niemiecki, — to ślad liistoryczny Światowita-
czczonego niegdyś przez lud polski w owych stronach. Także
nazwa tego kraju jest niezawodnie polska. Niemcy napróżno silą
się na wykazanie rodowodu niemieckiego. Można twierdzić
z wszelką pewnością, że „Śląsk" — to rozszerzona na całe dorzecze
dolnej i środkowej Odry nazwa okr(^gu nad rzeczką Slązą (zwaną
przez Niemców Lobe), który dzięki powstaniu środowiska polity-
cznego i biskupstwa we Wrocławiu, wysunął sią przed innymi.
Dlatego też nazwa prawidłowa tego kraju brzmi Śląsk, a nie
Szląsk i tak też mówią i piszą sami Ślązacy.
^^'
Zaiutók Piastowski w Liy:uicy.
Czy kiedykolwiek w czasach przedhistorycznych plemiona
niemieckie zamieszkiwały te ziemie, to próżne pytanie, na które
odpowiedzi niema. Faktem jest, że w starych nazwach gór i rzek
nie zachował sią żaden ślad języka niemieckiego i że w począt-
kach epoki historycznej cały ten kraj aż do Bobrowy był zalud-
niony przez plemię, które nie różniło się niczem od Polan nad-
wartańskich i nadnoteckich. W zaraniu dziejów lud ten nie two-
rzył jednak zwartej catościj lecz dzielił się na kilka grup, z których
jedne nalcznły do państwa pohkiego, drugie zaś do morawskiego,
a następnie czeskiego. Za rządów Bolesława Chrobrego nastą-
piło połączenie całego obszaru z Polską; ten stan rzeczy utrzymał
się do śmierci Krzywoustego. Próby odzyskania go przez Cze-
cłiów i opanowania przez Niemców zostały odparte zwycięsko
(legenda o bitwie na Psiem Polu pod Wrocławiem), a sł^utkiem
Zamek Piastowski w Brze^-ii.
poddania biskupstwa wrocławskiego pod władzę biskupów gnie-
źnieńskich i pod sprężystemi rządami Bolesława III stare związki
między Śląskiem a resztą ziem polskich zacieśniły się bardzo. Był
to widocznie już w owycli czasach kraj gęsto zaludniony i za-
możny, skoro wielki bojownik, dzieląc przy swej śmierci państwo
pomiędzy swych synów, najstarszemu, Władysławowi, właśnie
Śląsk oddał w posiadanie (r. 1139).
— 420 —
• ■ Ten podział, fatalny w swych następstwach dla całego pnń-
śtwa, stał si^ dla Śląska przyczyną jego zupełnego oderwania od
Teszty ziem polskich. Wielkopolska, Małopolska i Mazowsze po
długoletnich walkach i rozmaitych przejściach, połączyły się osta-
tecznie znowu w jedną całość pod rządami Władysława Łokietka
•r Kazimierza Wielkiego; Śląsk zaś, położony na uboczu, w są-
siedztwie Czechów i Niemców, zachował przez paręset lat for-
malnie swą niepodległość pod swymi licznymi książętami Pia-
stowskimi, ale z biegiem czasu poddał sie zupełnie wpływom cze-
skim i niemieckim i ostatecznie wszedł w skład królestwa czes-
kiego i cesarstwa niemieckiego. Równocześnie zaś ten piękny
i bogaty kraj zapełniał się ccraz więcej kolonistami niemieckimi,
sprowadzanymi przez książąt z zachodu i obdarzonych szczegól-
nemi przywilejami, i zatracał coraz więcej swój pierwotny chara-
kter polski.
Ten rozwój stosunków tłumaczy się w znacznej części mał-
żeństwem najstarszego syna Bolęsławowego, Władysława, z księż-
niczką niemiecką, próżną wnuczką cesarza Henryka IV, Agnieszką.
Niezadowolona z działu księżna marzyła o opanowaniu całego
państwa Bolęsławowego i dążyła do osiągnięcia tego celu sposo-
bami, które ściągnęły na nią i jej męża gniew wszystkich braci,
nadto zaś zniechęciła do siebie stan rycerski przez systematyczne
protegowanie Niemców i wykraczanie przeciw zwyczajom pol-
skim. Następstwem tego była zmowa krzywdzonych braci. Wła-
dysław został wygnany ze Śląska i schronił się z Agnieszką na
dwór cesarza Konrada, a rządy na ziemiach śląskich objął brat
jego, Bolesław Kędzierzawy. Wyprawa niemiecka do Polski,
jakkolwiek skończyła się klęską Bolesława Kędzierzawego, nie
miała dla Agnieszki skutków pożądanych. Dopiero po śmierci
Władysława (1159 r.) Śląsk został w r. 1163 zwrócony jego sy-
nom i przy tej sposobności podzielony po raz pierwszy na 3 czę-
ści. Część północną z Głogową otrzymał ks. Konrad (Śląsk Dol-
ny), część środkową z Wrocławiem i Lignicą —Bolesław Wysoki,
część południowa (Górny Śląsk) z Raciborzem przypadła w udziale
Mieczysławowi. Wychowani na dworze cesarza niemieckiego
przez matkę Niemkę, trzej Piastowicze śląscy prowadzili dalej kon-
sekwentnie dzieło germanizacyjne Agnieszki, sprowadzali w wiel-
— 421 —
kicj liczbie osadników niemieckich, powierzali Niemcom najwyż-
sze Lirządy i stali swemi sympatyami po stronie cesarza, a nic szu-
kali związków z książętami polskimi i odwoływali się do ich po-
mocy tylko wtedy, gdy tego wymagały ich interesy i potrzeba po-
mocy w nieustannych sporach wzajemnych.
Po śmierci Bolesława Wysokiego, który bezprawnie zajął po
swoim bracie Konradzie Głogowe, nastąpił w r. 1202 między jego
Zamek Piastowski w Opolu.
synem Henrykiem a Mieczysławem Raciborskim nowy podział
kraju, na Śląsk Górny i Dolny. Śląsk Górny niebawem, po śmierci
Mieczysława (w r. 121 1), rozpadł się na trzy części: księstwo Ra-
ciborskie, Bytomskie i Opolskie, które w miarę rozradzania się ro-
dziny rozdrabniały się w latach następnych coraz więcej. Śląsk
Dolny natomiast stanowił jeszcze przez lat kilkadziesiąt całość je-
dnolitą i rozwijał się pomyślnie pod rządami energicznego i roz-
tropnego Henryka Brodatego. Pod panowaniem jego syna. Hen-
— 4-2 —
ryka Pobożnego, spadla na kraj straszliwa kieska w postaci na-
jazdu tatarskiego. Pod Lignicą książę poległ, walcząc mqżnie,
w nierównej walce (w^ r. 1241), a po śmierci jego państwo jego
rozpada się wbrew testamentowi S-tej Jadwigi (żony Bolesława
Brodatego), która domagała się następstwa tronu tylko dla synów
pierworodnych, gdy młodsi mieli poświęcać się stanowi ductiow-
nemu. Trzej synowie Henryka Pobożnego, Henryk, Bolesław
i Konrad, podzielili między siebie spuściznę ojcowską, i w ten spo-
sób powstały także na Dolnym Śląsku trzy księstewka: Wrocław-
skie, Lignickie i Głogowskie. Nie skończyło się jednak na tern.
Książęta nie ustawali w działacłi, a w następstwie tego Śląsk roz-
drobnił się -na wielką liczbę maleńkicłi państewek, niezdolnycłi do
rozwoju samodzielnego i obrony przed nieprzyjacielem zewnętrz-
nym, a zwalczającycłi się często nawzajem. W r. 1335 było ich
na całym Śląsku ogółem jedenaście, a pod koniec wieku XlV-go
17 na samym Dolnym Śląsku. Istniały więc stolice książęce
w Brzegu, Bytomiu, Cieszynie, Karniowie, Głogowie, Gurowie,
Jaworzn (Jauer), Ścinowie (Steinau), Świdnicy, Lwowie (Lówen-
berg), Koźlu, Oleśnicy, Lignicy, Niemodlinie (Falkenberg), Wro-
cław^iu, Opolu, Ziembicach (Miinsterberg), Źeganiu (Sagan), Raci-
borzu, strzelnie, Zatorze, Opawi'e.
Łatw^o zrozumieć, że książątka śląscy, w poczuciu swej sła
bości, uznawali potrzebę oparcia sic o silniejszy organizm pań-
stwowy, a nie znajdując takiego oparcia w rozdrobnionem wów-
czas także państwie polskiem, zwracali się do pobliskiej Pragi cze-
skiej, do której przyciągała ich nadto kwitnąca tam, a sympaty-
czna im z tradycyi, kultura niemiecka. Tak więc już w wieku
XIII poczęły wytwarzać się ścisłe związki między królami czeskimi
a książętami śląskimi. W r. 1246 Czesi zagarnęli po śmierci ks.
Mieczysława Opawie i Karniów, a w r. 1289 książęta bytomski
i opolski uznali zwierzchnictwo króla Wacława W. W pierwszej
połowie wieku następnego nastąpiło połączenie wszystkich ziem
śląskich z koroną czeską. Energiczny król Jan umiał skłonić
w r. 1327 prawie wszystkich książąt do uznania swego zwierzch-
nictwa. Uczynili to najpierw książęta Bolko Niemodhńśki i Wła-
dysław Kozielski, a niebaw^em także Kazimierz Cieszyński i Jan
Oświęcimski. W ich ślady wstąpili książęta dolnośląscy z Hen-
— 423 —
rykiem VI wrocławskim na czele. Tu i owdzie tylko uwydatniał
się opór przeciw ogólnemu prądowi. Bolesław III na Lignicy
i Brzegu porozumiał sic z panami na Głogowie, Ścinowie, Zeganiu
i Oleśnicy, aby przy pomocy Władysława Łokietka uniknąć wcie-
lenia do Królestwa Czeskiego i równocześnie odzyskać zabrane
przez króla Jana księstwo wrocławskie. Król czeski wkroczył je-
Ratusz w Brzegu,
dnak Z znaczną siłą zbrojną do kraju i zmusił opierającycłi się
książąt szybko do uległości (r. 1329). Ze sprzymierzonych tylko
Przemko Głogowski umiał bronić energicznie swych praw i swej
niepodległości. „Wolę opuścić Śląsk z kijem- żebraczym, jako
książę i pan samodzielny — oświadczył potężnemu zdobywcy,—^
niż sprzedać swą swobodę i wysługiwać się obcemu krylowi!""
— 4-^4 —
Rychła śmierć jego, w r. 1331, przerwała wałki i układy. Lek-
komyśini jego synowie, Jan i Henryk, oddali w tymże jeszcze roku
spuścizną ojcowską krółowi czeskiemu. Niezależność zacłiowaly
tylko jeszcze księstewka Świdnickie, Jaworskie i Ziąbickie. Tym-
czasem umarł Władysław Łokietek, a następca jego, Kazimierz
Wielki, zawarł z Janem umowę, w której król czeski zrzekł sic na-
zawsze pretensyi do tronu polskiego, a Kazimierz praw do Śląska
(w r. 1335). Układ ten, zawarty bez pilnej potrzeby, tylko pod
Katusz we Wrochiwiii.
wpływem usposobienia pokojowego, rozstrzygnął ostatecznie o lo-
sacti Śląska, rozerwał na zawsze związki między nim, a resztą
ziem polskich i wydał go na pastwę zupełnej germanizacyi. Na-
próżno następcy Kazimierza przemyśli wali nad odzyskaniem bo-
gatego kraju i pracowali nad tern niezniemczeni jeszcze książęta ij
śląscy. Od tej pory Śląsk pozostał przy Czechach, a po wy mar- :
ciu Piastowiczów został wcielony jako zwykła prowincya do tego ^
państwa, stanowiącego część cesarstwa niemieckiego, później zaś
zdobyty przez Prusaków.
— 425' —
Jak zaznaczono juz wyżej, po upfldku Głogowy w T. 13;]! za-
chowali niezależność tylko jeszcze książęta: Bolko llZiębicki. Bol-
ko II Świdnicki i Henryk Jaworski. Jan czeski skorzystał skwa-
pliwie z umowy z Kazimierzem Wielkim, wyruszył zaraz w roku
następnym do Ziębic i zmusił księcia do uległości. Świdnicki
i Jaworski natomiast utrzymali się nadal przy swych dzierżawach,
jako książęta niezależni.
W tymże czasie powstało nowe księstewko lennicze na Śląsku,
biskupie wroclaw^skie. Król Jan, dążący do zupełnego opanowa-
nia kraju, zajął bezprawnie gród Milicz, położony w pobliżu gra-
nicy poznańskiej, a należący wówxzas do biskupstwa wrocław-
skiego. Gdy biskup Nanker rzucił klątwę na króla, Jan zemścił
się zagarnięciem wszystkich dochodów z dóbr kościelnych w księ-
stwie wrocławskiem, które tymczasem, wskutek śmierci ostatniego
księcia Henryka VI, przeszło zupełnie w jego ręce. Następca
Nankera, Przecław z Pogorzeli, pogodził się z królem, a nabywszy
miasto Grotków wraz z okręgiem, uznał się w tej posiadłości len-
nikiem króla. Jan zatwierdził to lenno i tytuł książęcy, którego
od tej pory używają biskupi wrocławscy. Zatarg z obu ostatnimi
książętami niepodległymi został załatwiony już po śmierci króla
Jana, pod rządami Karola IV, przez małżeństwo. Owdowiawszy
wcześnie, król czeski zgłosił się o rękę 14-letniej księżniczki Anny,
córki zmarłego Henryka Jaworskiego i spadkobierczyni jego brata,
bezdzietnego Bolka Świdnickiego. Za zgodą Bolka i Kazimierza
W., małżeństwo to doszło do skutku i tem samem królowie czescy
weszli w prawo posiadania obu ostatnicłi księstw niezależnych
(wr, 1335).
Warunki, pod jakiemi książęta śląscy poddawali się dobro-
wolnie czy pod przymusem zwierzchnictwu królów czeskich, nie
były bardzo uciążliwe. Zachowywali oni w^szelkie prawa wład-
ców udzielnych, utrzymywania wojska, bicia monety, nadawania
praw i przywilejów, wymierzania sprawiedliwości, a nawet za-
stawiania swoicłi dzierżaw, a byli obowiązani jedynie do czyn-
nego popierania króla w razie wojny. Sam jednak bliski związek
z dworem królewskim, który miał charakter mniej lub więcej |iie-
miecki, zachęcał do dalszej działalności germanizacyjnej. Nadto,
W razie śmierci ostatniego z książąt w linii prostej, ziemie ich prze-
64
426
Zamek w Kamiu^^u.
• _ 427 —
chodziły zupełnie na własn( ść Icorony czeskiej, a w następstwie
domu austryackiego i zamieniały się na prowircye, rządzone cen-
tralistycznie, z wyłącznem uwzględnieniem interesów dynastycz-
nych lub ogólno-państwowych. Rządy te były obliczone na to,
aby zespolić ziemie nowo zdobyte jaknajściślej z innemi posiadło-
ściami, a zerwać do reszty związki z państwem polskiem. W tym
celu już król Jan zniósł w opanowanem w r. 1335 księstwie wro-
cławskiem sądownictwo polskie, ponadawał stanom przywileje
niemieckie i ustanowił swego namiestnika dla zarządu krajem.
Następca jego, Karol IV, który jednocześnie piastował godność
cesarską, połączył księstewka śląskie wraz ze swemi własnemi
marchiami formalnie z koroną czeską i usiłował, jakkolwiek skut-
kiem oporu Kazimierza Wielkiego bezskutecznie, wyzwolić dye-
cezyę wrocławską z pod zwierzchnictwa biskupów gnieźnieńskich,
a wcielić ją do arcybiskupstwa praskiego.
Do zgermanizowania Śląska przyczyniły się też bardzo z je-
dnej strony sprzedawanie łub zastawianie pojedynczych księstw
lub iwh części przez potrzebujących pieniędzy cesarzów szlachcie
oraz książętom niemieckim, z drugiej zaś reformacya, którą ksią-
żęta niemieccy pcpierali energicznie, a której także duchowień-
stwo zniemczone poddawało się bez oporu. Charakterystycznym
objawem zachowania się tego duchowieństwa jest fakt, że gdy
książę Lignicki, Fryderyk II, wydał rozkaz zaprowadzenia nauki
luterskiej w 4 dzielnicach: Brzegu, Niemczynie, Oławie i Strzelnie,
znalazło się tylko trzech księży, którzy zdobyli się na opór i wo-
leli opuścić kraj, niż przejść na protestantyzm.
W miarę rozluźniania się stosunków w cesarstwie niemiec-
kiem, a wzrastania potęgi państwa polskiego i wskutek zmian
i związków dynastycznych między Czechami (i Węgrami) z dyna-
styą Jagiellońską, Śląsk, pomimo swej formalnej zależności od
Czech, począł zbliżać się znowu do Polski i były czasy, kiedy po-
zostawał bezpośrednio pod władzą polską. Niestałość rozwoju
historycznego i zatargi czesko-polsko węgierskie nie pozwalały je-
dnak na wyzyskanie tego stosunku. Po śmierci Kazimierza Wiel-
kiego, wnuk jego, książę Władysław Opolski, posiadający z łaski
króla Ludwika kilka zamków w Małopolsce i na Rusi i znaczne
obszary w Wielkopolsce, przemyśliwał nad połączeniem w swoim
- 428 - .
ręku ziem polskich i śląskich. Zamiary jego pokrzyżowało wstą-
pienie na tron Władysława Jagiełły, który obezwładnił go, ale ze
swej strony objął w posiadanie małą część Śląska. Kazimierz Ja-
giellończyk posunął się krok dalej, nabywając na własność księ-
stwo oświęcimskie i przyjmując hołd od księcia Zatorskiego. Syn
•jego, Władysław, powołany na tron czeski, wywalczył sobie ko-
ronę przy pomocy ojca i książąt górnośląskich i nadał bratu Jano-
Katedra w Gło.crowie.
wi Olbrachtowi, a później Zygmuntowi, księstwa Opowskie i Gło-
gowskie tytułem lenna. Związki te jednak nie były trwałe i po-
zostały ostatecznie bez skutków. Po śmierci króla Ludwika (syna
Władysławowego) w bitwie pod Mohaczem w r. 1526 objął na
Węgrzech i w Czechach władzę Ferdynand austryacki. Książęta
śląscy uznali go, jakkolwiek niechętnie, nie ufając swym siłom.
Od tego czasu do r. 1740 Śląsk pozostawał własnością Habsbur-
gów i przechodził pod temi rządami ciężkie chwile, najpierw skut-
kiem reformacyi, następnie gwałtownego przywracania katoli-
•— 4^9 —
cyzmu, później straszliwej 30-letniej wojny religijnej (1618 — 1648)
i zarazy morowej, wreszcie po zawarciu pokoju westfalskiego
znowu walk religijnych. Raz jeszcze, ostatni, podczas wojny 30-
letniej nawiązały się bliższe stosunki między Śląskiem a państwem
polskiem. Władysław IV wystąpił w obronie prześladowanycli
przez Ferdynanda II protestantów śląskicłi, a następca tego cesa-
rza, Ferdynand I^, oddał temu-^ król^^^^i w nastaw k^^ięstwa 'Opol-
Klasztor w Krasoborze z grobami książąt.
skie i Raciborskie (w r. 1645), wykupił je jednak od Jana Kazi-
mierza w r. 1666.
Kilka lat później, w r. 1675, zmarł ostatni z Piastowiczów
śląskich, książę Lignicki, Wrocławski i Brzeski, Jerzy Wilhelm
i cały Śląsk został przyłączony do posiadłości austryackich. Nie
na długo jednak. W r. 1740, gdy po śmierci cesarza Karola VI
na tron wstąpiła jego córka Marya Teresa, wobec słabej, niedo-
świadczonej kobiety wystąpił nagle z pretensyami do Śląska młody,
spragniony czynu, a rozporządzający silną armią, wyćwiczoną
— 43^) — .
przez jego ojca, młody król pruski, Fryderyk II. Pretensye jego
opierały sią na umowie, zawartej w r. 1537, między jednym z jego
przodków, elektorem brandenburskim, Joactiimem II, a Frydery-
kiem II, księciem na Lignicy. Brandenburczycy od dawna już
spoglądali lakomem okiem na bogate kraje śląskie, graniczące z icli
piasczystą marchią i korzystając z kłopotów książąt tamtejszycli,
przygotowywali sobie grunt do przyszłycłi zdobyczy, równocześ-
nie zaś, występując w obronie Niemców protestantów na Śląsku,
usiłowali zjednać sobie przychiylność ludu tamtejszego. Słabe
rządy małoletniego Ludwika w Czechach i na Śląsku (1516— 1526)
właśnie w czasie rozszerzania się reformacyi, sprzyjały tym za-
biegom. Margrabia Jerzy Brandenburski porozumiał się z ksią-
żętami na Opolu i Raciborzu i zawarł z nimi umowę, według któ-
rej w razie wymarcia ich rodu dzierżawy ich miały przypaść
w udziale elektorom, wrazie zaś wcześniejszego wygaśnięcia dy-
nastyi elektorskiej, Piastowicze mieli objąć posiadłości branden-
burskie. Równocześnie wyrobił sobie prawa, drogą zastawu, do
księstwa Karniowskiego (po niem. Jagerndorff) (w r. 1523), oraz
do ziem Bytomskiej i Bogumińskiej (1526), które były dawniej po-
łączone z Opolem. Wreszcie zaś przygotował układ spadkowy
ze swoim szwagrem, księciem na Brzegu i Lignicy.
Gdy po śmierci wczesnej Ludwika rządy w Czechach i na
Śląsku objął książę autryacki Ferdynand i począł występować ener-
gicznie przeciw szerzącej się reformacyi, doszło do ostatecznego
sformułowania przygotowanych od dawna układów. Protestancki
książę Lignicki, Fryderyk II, dał skłonić się do zawarcia traktatu,
który rzekomo miał zapobiedz przywróceniu katolicyzmu w jego
posiadłościach, i tak stanęła w r. 1537 między nim a wspomnia-
nym już elektorem brandenburskim Joachimem II, umowa tej tre-
ści: Jeżeli Piastowicze Ligniccy wymrą wcześniej, to księstwa i
Lignickie, Brzeskie i Wołowskie będą przyłączone do Branden- 1^
burgii, jeżeli natomiast wymrą wcześniej Hohenzollernowie Bran- ji
denburscy, to Piastowicze Lignicy otrzymają w spuściźnie część 9
ich posiadłości. Była to więc umowa zupełnie podobna do tej, :
którą Jerzy brandenburski zawarł już wcześniej z książętami na i
Opolu i Raciborzu. Rzecz oczywista, że umowy te pozostawały j
w sprzeczności ze stosunkiem lenniczym książąt śląskich względem |
— 431 —
królestwa Czeskiego. Wedtug pojt^ć o lennictwie, ziemie ich były
w rzeczywistości posiaJłościami królów czeskich, powierzonerńi
książętom Piastowskim, i po wygaśnięciu linii, uprawnionej do
sprawowania władzy, miały powracać już jako rzeczywista wła-
sność do rąk królewskich. Dlatego też Ferdynand I, dowiedziaw-
szy się o umowie między Joachimem Brandenburskim, a panem na
Lignicy, unieważnił ją, i przez długie lata żaden z elektorów bran-
denburskich nie śmiał odzywać się ze swoimi pretensvami. Gdy
Ruiaa zumku Grodzisko.
umarł ostatni książę Lignicki (Jerzy Wilhelm), cesarz, jak już wspo-
mniano, objął bez żadnego protestu w posiadanie jego spuściznę
i przez 35 lat nie było wcale mowy o tem, aby Brandenburgia po-
siadała jakiekolwiek prawa do tych księstewek.
Przedsiebierczy Fryderyk II, już nie elektor brandenburski,
lecz król pruski, postanowił skorzystać z trudnego położenia, w ja-
kiem znajdowała się wstępująca na tron ojca młoda monarchini
austryacka, aby wytargować na niej część ziemi śląskiej. Karól^
— 432 —
VI ustanowił swą córką Maryc Teresę w sankcyi pragmatycznej
(w r. 1713) jedyną spadkobierczynią we wszystkicti ziemiach au-
stryackich, ale to nowe prawo domowe spotkało si^ ze znacznym
oporem. Z koroną austryacką była wówczas połączona korona
cesarstwa niemieckiego 1 Marya Teresa pragnęła, aby korona ta
spoczeja na głowie jej mąża, Franciszka. Tymczasem jednak wy-
stępował z pretensyami do obu godności ełektor Karol Albrecht
bawarski, popierany przez Francyę, Hiszpanię i Saksonię. W ta-
riiiiiia isaiuku Greifenstein.
kich warunkach młody król pruski zwrócił się do cesarzowej z pio-
pozycyą następującą: Powołując się na traktaty z r. 1537, oświad-
czył, że właściwie ma prawo do księstw śląskich: Lignickiego.
Brzeskiego, Wołowskiego i Karniowskiego; że jednak zadowoliłby
się Głogową i Zeganiem, ponieważ graniczą z jego posiadłościami
brandenburskiemi. Jeżeli jednak cesarzowa zechce odstąpić mu
cały Śląsk, to król stanie po jej stronie, poprze kandydaturę jej
małżonka przy wyborze cesarza, a nadto wypłaci jej 2 miliony
— 433 —
talarów. Marya Teresa oczywiście odrzuciła z oburzeniem tę
propozycję, zwłaszcza, że król pruski, nie czekając wcale na jej
odpowiedź, wkroczył na Śląsk, aby go opanować. W wojnie na
dwie strony, z królem pruskim (1741— 2) i z pretendentem do tronu,
Karolem Albrecłitem bawarskim, Marya Teresa, popierana ener-
gicznie tylko przez ludy swoicłi ziem dziedzicznych, a zwłaszcza
Węgrów, nie zdołała obronić swoich praw. Fryderyk II opano-
wał Śląsk i otrzymał w pokoju wrocławskim w r. 1742 prawie
#
Ruiny zamku Bolkowa (Bolkoburg).
cały ten bogaty kraj wraz z hrabstwem Kładzkiem, ale bez Cie-
szyna, Opawy i Karniowa. Poniosła także klęskę w wojnie suk-
cesyjnej, o tyle, że cesarzem został wybrany pretendent bawarski,
Karol Albrecht, jako Karol VII. Dopiero po śmierci Karola VII
korona cesarska spoczęła na głowie małżonka Maryi Teresy, Fran-
ciszka I; natomiast dwie wojny, przeprowadzone przez cesarzową
celem odzyskania Śląska (1744 — 5 i 1756 — 1763) pozostały bez re-
zultatu. W pokoju w Hubertsburgu (1763) zatwierdzono warunki
— 434 —
pokoju wrocławskiego — i Śląsk pozostał własnością królów pru-
skicłi.
Zajmując w roku 1742 ziemię śląską, Fryderyk II zastał kraj
w znacznej już części zniemczony. Wszystko złożyło sic na to,
aby pozbawić Śląsk charakteru pierwotnego, wyprzeć ludność pol-
ską z jej odwiecznych siedzib lub oddać ją na pastwę germaniza-
cyi, napełnić kraj Niemcami, zapewnić obcym przybyszom wpływy
i przewagę materyalną. Germanizowałi systematycznie prawie
wszyscy książęta Piastowcy przez sprowadzanie licznych osadni-
ków niemieckich, nadawanie im rozmaitych przywilejów, powo-
ływanie ich do urzędów i oddawanie im rozległych obszarów
ziemi, tytułem darowizny, zastawu lub sprzedaży. Germanizowałi
królowie czescy i cesarzowie niemieccy, aby zerwać wszelkie
związki historyczne i narodowe między tym krajem a państwem
polskiem. Germanizowało duchowieństwie, zwłaszcza zakonne,
pochodzące z Niemiec lub wychowane w tradycyach niemieckich;
niemało też przyczyniła się do zniemczenia kraju reformacya. Nie
jest to zapewne przypadek tylko, że właśnie ta część Śląska, w któ-
rej przyjęły się nauki Lutra, Kalwina i innych reformatorów,
zniemczyła się zupełnie, a na obszarach prawie czysto katolickich
utrzymała się dotąd zwycięzko narodowość polska; w każdym zaś
razie związek między reformacya i germanizacyą jest bardzo wi-
doczny. Tam, gdzie Polacy mieszkali zwartą masą, a tem samem
i duchowieństwo świeckie było polskie, nowe nauki nie znalazły
liczniejszych wyznawców. Gdzie natomiast już w czasach refor-
macyi siedzieli w większej liczbie Niemcy, prąd nowy ogarnął
miasta i wioski, i z biegiem czasów wyginęły resztki ludności pol-
skiej. I nie dziw; reformacya przyniesiona z Niemiec, opierająca
się na bibhi niemieckiej, głoszona przez predykantów niemieckich
i wprowadzająca język niemiecki do kościołów i wogóle do prak-
tyk religijnych, była na Śląsku sama z siebie czynnikiem germani-
zacyjnym. Łączyła wszystkich wyznawców nowej wiary, bez
różnicy narodowości, w gminy, w których przewodzili Niemcy,
nadała językowi niemieckiemu przewagę nad polskim i wytwo-
rzyła wśród ludu sympatye dla ościennych książąt niemieckich,
którzy występowah w roli obrońców protestantyzmu i ułatwiali
— 435 —
roztopienie się żywiołu polskiego z niemieckim, silniejszym praw-
dopodobnie wówczas już zarówno liczebnie, jak i materyalnie.
Jaki był narodowy stan rzeczy na Śląsku w chwili opanowa-
nia go przez Brandenburczyków, wobec braku szczegółowych da-
nych historycznych, określić trudno. Wiadomo, że już kilka wie-
ków wcześniej znaczna część dolnego Śląska była zaludniona przez
Niemców i stąd szła kolonizacya niemiecka do Wielkopolski; wia-
domo też, że pod rządami ostatnich książąt na Śląsku środkowym
Ruiuy zamku Kynsburg pod Świdnicą.
kraj ten uchodził za niemiecki, a na zamkach i włościach siedzieli
oddawna już panowie niemieccy, którzy bezustannie ściągali swo-
ich rodaków z zachodu. Nie ulega wątpliwości, że w połowie
wieku XVIII obie te dzielnice. miały już charakter naogół niemiecki,
ale to pewna, że ludność polska sięgała wtedy jeszcze znacznie
dalej ku zachodowi, niż obecnie. Jeszcze przed kilkudziesięciu
laty Wrocław był ze strony wschodniej otoczony wioskami polskie-
mi i w mieście samem można było spotkać się często z językiem pol-
— 436 —
skim, także w okolicach Głogowy z jednej a Niemodlina z drugiej
strony, niezbyt dawno jeszcze, mieszkali w większej liczbie Polacy,
a nawet w głębi dziś zupełnie niemieckiego kraju, poza Lignicą
i Lwowem (Lówenberg) są jeszcze widoczne resztki tubylczej lud-
ności polskiej. Zważywszy na pracę germanizacyjną systematy-
czną, a prowadzoną bardzo energicznie przez Prusaków, można
stąd wnosić, że przed 150 laty także na Śląsku dolnym i środko-
wym ludność polska była przynajmniej w niektórych okolicach
jeszcze dość silnie reprezentowana, ale odtąd zatonęła w otacza-
jącej ją zewsząd niemczyźnie. Przyczyniła się do tego równocześ-
nie gorliwie uprawiana agitacya protestantyzacyjna, jak i skaso-
Wrocław ze strony Odry (w połowie w. XVI U).
wanie klasztorów i dóbr kościelnych, obowiązkowa niemiecka
szkoła ludowa, obojętność i bezmyślność nielicznych zapewne już
od wieków mieszczan polskich i rozproszonych właścicieli średniej
posiadłości ziemskiej. Dziś w północnej części Śląska ludność
polska nigdzie już nie sięga do Odry, w części południowej tworzy
tylko pojedyncze większe wyspy wzdłuż lewego brzegu tej rzeki,
nie dochodząc do Nisy Kładzkiej. Bez porównania większa część
kraju, położona na zachód od linii, przeciągniętej od miasta Nisy
— 437 —
przez Brzeg do Oleśnicy, jest zaludniona przez samych Niemców,
wśród których nieliczni Polacy żyją w rozproszeniu tylko, jako
przychodni robotnicy. Około 20,000 kilometrów kwadratowych
ziemi śląskiej, tej ziemi, która niegdyś stanowiła najrdzenniejszą
część państwa Bolesławowego, dziś jest ziemią rdzennie niemiecką,
a na pozostałej części tubylcza ludność polska jest proletaryatem
robotniczym i drobnowłościańskim, zmuszonym do wysługiwania
się zbogaconym przybyszom niemieckim.
TOPOGRAFIA.
X7ląsk pruski obejmuje 40.302,5 kilometrów, czyli okrągło 730
mil kwadratowych, które rozdzielają się w równych prawie czę-
ściach na trzy okręgi administracyjne: Opolski, Wrocławski i Lig-
nicki. Z okręgów tych, czyli według terminologii urzędowej, „ob-
wodów regencyjnych", położony najdalej ku zachodowi, Lignicki,
jest już zniemczony zupełnie. Można spotkać i tam wszędzie Po-
laków, ale tylko w liczbie bardzo nieznacznej. Jedynie w powie-
cie Głogowskim (Glogau), graniczącym bezpośrednio z W. Ks. Po-
znańskiem, a zwłaszcza w okolicy miasta Sławy (Schlawa), istnieją
całe wsi zamieszkane przez ludność polską. W okręgu środkowym,
wrocławskim zastajemy Polaków w większej liczbie tylko na skraju
wschodnim, a mianowicie w powiatach: Strzelińskim (Strehlen),
Brzeskim (Brieg), Namysłowskim (Namslau) i Sycowskim (Gross
Wartenberg), nadto zaś w mieście Wrocławiu. Natomiast trzeci
obwód regencyjny, Opolski, zajmujący południowo-wschodnią
część prowincyi, jest zaludniony gęsto przez Polaków. Posiadają
Oni we wszystkich powiatach wiejskich po prawej stronie Odry
znaczną prze\vagę liczebną. Z 7 zaś powiatów, położonych całko-
wicie łub większą częścią po lewej stronie tej rzeki, jeden, Kozielski,
jest w -/s polski, w Prudnickim (Neustadt) Polacy stanowią blisko
— 438 -
połową ludności, w Raciborskim jedną trzecią (Ya Morawianie
i Ys Niemcy), Tylko w Głupczyckim i trzech powiatach, położo-
nych nad Nissą Kładzką: Niskim, Grotkowskim i Niemodlińskim
(Falkenberg), Niemcy siedzą zwartą masą, a osady polskie są nie-
liczne i rozproszone. Odpowiednio do tego stanu rzeczy nie bę-
dziemy zajmować sią całą ziemią Śląską, lecz ograniczymy się po-
glądem na stosunki w tej części kraju, która zachowała do tej pory
charakter polski, albo przynajmniej nie jest jeszcze zupełnie zniem-
^^^?^^V?
^^^
Opole.
czona. Należy do niej cały obwód regencyjny Opolski i wymie-
nione już powiaty wschodnie obwodu wrocławskiego, wraz z sa-
mym Wrocławiem.
Obwód regencyjny Opolski, obejmujący 13.216,7 kilometrów,
czyli niespełna 240 mil kwadratowych, tworzy nieregularny czwo-
robok, wciśnięty między W. Ks. Poznańskie, Królestwo Polskie,
Galicyę i Śląsk austryacki. Obszar ten stanowi płaskowzgórze,
przez które przewija się krętym biegiem z południowego wschodu
~ 439 —
ku północnemu zachodowi Odra, zasilana z lewej strony wart-
kiemi potokami górskiemi, z lewej szeregiem rzek, spływających
wolno z wyżyny. Nazwa Górnego Śląska, którą nosi ten kraj już
od wielu wieków, ma swoje uprawnienie fizyczno-geograficzne,
ale zgadza się mało z jego wyglądeni zewnętrznym. Gór tam
niema. Jest to dość jednostajna wyżyna, wznosząca się około
200 metrów ponad poziom morza, wśród której tylko miejscami
wyróżniają się niskie pasma piasczystych pagórków. Ogólny przy-
rodzony charakter tego obszaru nie różni się znacznie od znanego
nam już poznańskiego; tylko takich rozległych bagnistych nizin,
jak nad Notecią i Obrą, ani labiryntu jezior — tam niema, a nato-
miast lasy pokrywają daleko większe obszary.
Górny Śląsk łączy się z W. Ks. Poznańskiem na niewielkiej
przestrzeni, przypierając jednym tylko powiatem, Kluczborskim,
do południowej krawędzi powiatu Kluczborskiego. Granica na
tem miejscu jest odwieczną, ale tylko przypadkowa, nie uzasad-
niona żadnemi względami fizyczno-geograficznemi ani etnograficz-
nemi. To też podróżny, przybywający z W. Ks. Poznańskiego do
powiatu Kluczborskiego koleją kluczborską, nie zauważy żadnej
różnicy. Jest to zupełnie ten sam kraj i ta sama zamieszkuje go
ludność. Wielowiekowy rozdział polityczny nie wytworzył róż-
nic, rzucających się w oczy. Zaraz na samym wstępie, w odle-
głości 1 mili od granicy poznańskiej, spotykamy się z ma lenkiem
miasteczkiem, które upamiętniło się w dziejach wielkiem zwycię-
stwem Polaków nad Austryakami: z Byczyną (po niem. Pietschen),
pod której murami Zamoyski w r. 1587 pobił na głowę popiera-
nego przez część szlachty polskiej pretendenta do korony arcyksię-
cia Maksymiliana i po krótkiem oblężeniu zabrał do niewoli. Obec-
nie jest to nędzna, zamieszkana przeważnie przez Niemców, mie-
ścina, z 2,183 mieszk., nad torem kolejowym kluczborskim. Poło-
żona kilka mil dalej ku południowi stolica powiatu Kluczhor^Tc, nad
sączącą się przez piaski rzeczką Stobrawą, podniosła się w czasach
ostatnich, jako ważny węzeł kolejowy. Krzyżują się tam tory przez
Zawadzki do Oleśnicy i przez Olesno i Lubliniec do Tarnowskich
Gór. W r. 1900 naliczono tam 10,236 mieszkańców. Trzecie
miasteczko powiatu, również niemieckie, położone nad torem Oleś-
nicko-kluczborskim, Wołczyn (Konstadt), posiada 3,523 mieszkań-
— 440 —
ców. Wśród ludności wiejskiej, uprawiającej przeważnie chude,
piasczyste pola, Polacy mają wielką przewagę. Blizko połowa
ich należy do wyznania ewangielickiego. Powiat kluczborski
wrzyna się większą częścią swego obszaru w powiat Olesli (Ro-
senberg), sięgający z jednej strony, nad Stobrawą, niemal granicy
obwodu Wrocławskiego, z drugiej, nad Prosną graniczący, z Kró-
lestwem Polskiem. Ogólny charakter kraju jest ten sam, co w po-
Starożytiiy kościół drewniany w Khiczacli pod Opolem.
wiecie kluczborskim. Miast posiada powiat ten dwa: Olesno (Ro-
senberg), nad torem kolejowym kluczborsko-lublinieckim (4,846*m.)
i Gorzów (Landsberg) nad Prosną, tuż nad granicą Królestwa
Polskiego (1,069 mieszk.). Mieścina ta graniczna jest połączona
z Olesnem koleją drugorzędną. Druga droga żelazna z Kluczborka
do Tarnowskich Gór, na całej swej rozległości, aż do tego miasta,
ani w powiecie Oleskim, ani w dalszych, nie spotyka sic z żadnem
miastem.
— 44^ —
Z obu wymienioncmi już powiatami graniczy na zachodzie
'Opolslti, zajmujący wielki obszai^ po obu strbnach Małapiany, na
'prawym 'brzegu Odry, i kilka mil po lewej stronie tej rzeki. I w tym
powiecie gleba jest na ogół piasczysta, widski" rzadkie, a lasy po-
krywają znaczne przestrzenie. Powiat ten posiada dwa miasta:
^ Opól 6 (Oppeln) nad Odrą, ńiespełna^dwie mile*^ powyżej ujścia Ma-
^\a^^\'Qńy ;^r Ki-apliGwice (Krappitz)rrównidż riad OdrąVp6 lewej stro-
nie tej rzeki, nad kolanem, tam, gdzie, wyszedłszy z powiatu Ko-
'zielskiego', zwraca się ku północy. Opole, miasto pięknej z^imożne,
■pełne pamiątek historycznyctr, z pśru -starożytnemi-'' kościołami
i szczątkami 2 zamkóW piastowskich, niegdyś stolica .księstwa
opolskiego, obecnie obwodu regencyjnego, miało w r. 1900-ym
30, 1 15 -mieszkańców, w-tej-liczble-bii-zko- 6, aoo "Polaków, J.est
ważnym węzłem kolejowym, z którego rozchodzą się tory: do
Wrocławia, Nisy, Bogumina, Katowic, Lublińca, Oleśnicy. W Ii?'ap-
Icowicacli naliczono w r. 1900-ym 2,290 mieszk. Miasteczko łączy
się torami kolejow^emi z Prudnikiem (Neustadt) i torem bpolsko-
bogumińskim. Z mniejscowości innych wymienimy osadę Prnsz-
Tcowo (Prostkau) z szkolą ogrodniczą i leśną, oraz wieś Elucze
(Klitsch) z sławnym kościółkiem drewnianym, pamiętającym bar-
dzo dawne czasy.
Posuwając się z Opola ku południowi, dostajemy się do po-
wiatu Wiellco- Strzeleckiego (Gross-Strelitz), zamkniętego między
Odrą a Małapianą. Spotykamy tam trzy miasta. Wiellde Strzelce
nad torem opolsko-katowickim, niegdyś stolicę książąt Piastow-
skich, miała w r. 1900-ym 5,779 mieszkańców. Siady przeszłości
są tam jeszcze dość liczne. Między innymi zachował się staro-
'zytny zamek. Na południe od W. Strzelc opuszczamy lekko tylko
sfałdowaną równinę, która towarzyszyła nam dotąd od granic
W. Ks. Poznańskiego, i spotykamy łańcuch odznaczających się
znacznie pagórków^ zwanych Górami Chełmskiemi. Najwyższy
szczyt tego pasma, ciągnącego się od Gór Tarnowskich w kierunku
zachodnim ku Odrze, znajduje się w pobliżu tej rzeki i nosi nazwę
Góry Ś-tej Anny (385 rńetrów. nad poziomem morza). Na szczy-
cie tej góry bazaltowej wznosi się" kościół, cel pielgrzymek naboż-
nego ludu polskiego. U stoku południowego tej góry leży, rhia-
•stcczko Leznica (Leschnirz) z 1677 mieszk., a cokolwiek dalej ku
— 442 ~
południowemu wschodowi, wśród wzgórz, nad brzegiem Kłodnicy,
Ujazd, z wspaniałym zamkiem (2,348 mieszk.). Ani Ujazd, ani
Leżnica nie posiadają związku kolejowego, leżą jednak w pobliżu
torów : pierwszy — kozielsko-gliwickiego, drugi — opolsko-bogu-
mińskiego.
W Górach Chełmskich opuszczamy dość jednolitą, lekko tylko
sfatdowaną, piasczystą na ogół równiną wyżyny śląskiej, a wstę-
pujemy w kraj, nie górzysty wprawdzie, ale urozmaicony pod
wzglądem powierzchni i gleby i bogaty w różnorodne skarby mi-
neralne. Gdy w północnej cząści Górnego Śląska miejscami tylko
można spotkać sią ze skrawkiem gleby urodzajnej, nadającej sią
1 ■■
1
\mia^ ' s^Bfl^J^^Bii^^b0>
^u ^
1 ^^^^<^-^^^;;-,^ ^rM
HS^^^Bmi.^ i ^
t \x
■ tti^R^ssiam
; -\#?fl2^^^^K^«S».--^
r ■
^H^^^HHHj^HHB^'^'
-i
m^m
-*.."—
^
Kaplica grobu 8- tefjj-o w Kaciborzu.
do uprawy wiącej wymagających roślin, niż żyto i kartofle, w czq-:
ści południowej obszary takie występują częściej, bywają rozleg-
lejsze, chociaż na ogół gleba po prawej stronie Odry jest daleko
gorsza, niż po lewej. Natomiast wyżyna po prawej stronie Odry
odznacza się wielką obfitością cennych kopalin, począwszy odi
węgla i żelaza, a kończąc na rozmaitych rodzajach kamieni, uży-'
wanych w budownictwie i przemyśle. Cenne pokłady zalegają
wiąkszą cząść całego południowego obszaru G. Śląska, ale są do-
tąd wyzyskiwane tylko na małym obszarze, tam, gdzie dobywanie
minerałów jest ułatwione ich położeniem tuż pod powierzchnią.
~ 443 —
Obszar ten znajduje się na północ od źródeł Kłodnicy i zajmuje
powiaty: Bytomski, Zabrski, część Katowickiego, Tarnogórskiego
i Gliwickiego, t. j. wsctiodnią część pasma wzgórz, zwanego Gó*
rami Tarnowskiemi, którycłi zacliodnim wylotem są wspomniane
już Góry Chełmskie. W innycłi okolicach, tak samo nad Kłod-
nicą, jak i w powiatach południowych Górnego Śląska, dobywają
minerały tylko miejscami, gdy większa część pokładów spoczywa
jeszcze nienaruszona pod warstwą osadów dyluwialnych.
Tak też jest w zachodniej części powiatu TosTco -GliwicMego,
który graniczy na zachodzie z wspi mnianym już Wielko-Strze-
leckim. Tylko sam skraj wschodni, w pobliżu miasta Gliwice,
należy jeszcze do obszaru górniczo-fabrycznego. Ogromna więk-
szość tego powiatu ma charakter czysto rolniczy. Powiat GliicicM
posiada 4 miasta: Gliwice (Gleiwitz) nad Brynicą, pięknie zbudo-
wane, nowoczesne, z 52,879 mieszk. W pobliżu, ku zachodniemu
południowi Sośniczoicice (Kieferstraedtel) z 1,025 mieszk. Na pół-
noc od Gliwic, w wzgórzach, Fi/slcoiuice (Peiskretscham), nad drogą
żelazną opolsko-katowicką, z 4,224 mieszk.; wreszcie nad tymże
torem kolejowym, w pobliżu granicy powiatu Wielkostrzeleckiego,
Toszelc (Tost), niegdyś stolica księstewka Piastowskiego, z 2,350
mieszkańcami. Do powiatów czysto rolniczych należy położony
między Gliwickim, Wielkostrzeleckim, Oleskim, a granicą Króle-
stwa Polskiego, powiat Lihliniecki, przerżnięty torami kolejowymi
z Kluczborka do Tarnowskich Gór i z Opola do stacyi granicznej
Herby (2 mile od Częstochowy). Oba te tory krzyżują się w mia-
steczku powiatowem Z?^&/ź>«>ć?(Lublinitz), położonem wśród wzgórz
nad małym strumykiem (3,490 mieszk.). Powiat ten posiada jesz-
cze 2 miasteczka na północy: Dobrodzień (Gutentag), na skraju po-
łudniowym wielkich lasów dobrodzieńskich (2,660 mieszk.), a na
południu, w pobliżu źródeł Małapiany, tuż nad granicą Król Pol-
skiego, T7oi7^źXY (Woischnik) z 1,457 mieszk.
Rzeka Małapiana oddziela pow. Lubliniecki od Tarnogórskie-
go (Tarnowitz), najwięcej górzystego z wszystkich górnośląskich
po prawej stronie Odry. Część północna słabo zaludniona, z mia-
steczkiem Miasteczko, po niem. Georgenberg (1,840 mieszk.), ma
charakter rolniczy. Część południowo-wschodnia, w której leży
w okolicy górzystej miasto powiatowe Tarnowskie Góry (Tarno-
-^w
^^
-^ł.
30
.~^. ii
OBJAŚNIENIA
Prusk/ego
• Grsnicd obwodu reg.
Opolskiego
M/asta D odkres/one-sto/łce
pOPv/atotve.
istny ktjrvw^ 7*"^
!s>&»A»T&ć~
Wi^r%ithiAr
7nĄ ^ -
.Sigmhoafio* l^
'y goi "^-f'^'^
M''V^
^aJcMi^c
\ -Boaacu^ '"
S«n
i* s"jP?*r1
1 1 'A. °Ji:s<kr3/3kis
'•"'\<~^
ScAioiriA
Ti^r
■'(JfSlr<tJ:M
\ToySi:ei.^"~"/jft^;^a,>
I
^-^:łf^^^-
lie zffwe*ioJ^Nra?H^#^ ^
kt - J •
£i^
,fV'
^..-__., ii.
Część polska Śląska pruskiego
-7 445 —
witz), należy do obszaru górniczo-fabrycznego. Charakter kraju
zmienia się tu zupełnie. Znikają ciche małe wioski z słomianemi
strzechami i długie łany pól uprawnych; z ziemi wyrastają długie,
nieregularne, wyglądające dziko nasypy— ziemi wydobytej z ko-
palni, kominy fabryczne, osady murowane, krzyżują się gęste linie
torów kolejowych, a im więcej zbliżamy się do środka tego stosun-i
kowo niewielkiego okręgu górniczo-przemysłowego, do Bytomia
i Huty Królewskiej, tem więcej mnożą sic kominy i elewatory,
olbrzymie gmachy górnicze, hutnicze, tym gęściej zasiany jest kraj
murowanemi osadami. Cały ten obszar rozrasta się coraz więcej
w jedno olbrzymie miasto górniczo-fabryczne, poprzedzielane tylko
niewielkiemi smugami gruntów, po części nieuprawianych, po
przez która biegną krzyżujące się na wszystkie strony liczne tory
kolejowe. Pod względem administracyjnym obszar ten jest po-
dzielony, o ile nie należy do wymienionych już powiatów, na kilka
maleńkich okręgów, a mianowicie powiaty: Bi/iomshie, miejski
i miejski (Beuthen), liróleioslzonucld (Kónigshiitte), Zahrski, liaio-
; loiclci i Mijs/oiiicki. Z gmin miejskich, znajdujących się na tym
; skrawku ziemi, posiadały w r. 1900: Królewska Huta 57,875, By-
\ tom. 51,409, Katowice 31,745, Mysłowice 13,365, Tarnowslńe Góry
i 11,854 mieszkańców;. z gmin wiejskich zaś: Zahorze 27,738, Stare
YAibrze I9,57(j, ll>ida 14,793. Boguszyee 14,595, Bata Laury 13,573,
t Świętochłowice 13,071, Siemianowice 12,175, .'^dięze 11,813, Małe
'Librze 10,006, Choczów 8,488, Szopie?iice 7,712, Bislzupice 9,806,
Bietszowice 7,393, Mikidczyce 7,629, Szarley 8,008 mieszkańców
i t. d. Większa część tych osad powstała lub rozwinęła się do-
piero w ciągu kilkudziesięciu lat ostatnich. " Bogatą przeszłość hi-
storyczną ma tylko Bytom,' riićgdyś. stolica księstwa tejże nazwy.
i Do miast bardzo starych należą także- Tarnowskie Góry i Gliwice.
Mysłowice cieszą sic szczególną sławą jako miasto położone nad
stykającemi się granicami trzech cesarstw: Niemieckiego, Rosyj-
skiego i Austr.yackiego (niemieckie „Dreikaiserecke"). W kopal-
niach tego bogatego okręgu górniczo-przemysłowego wydobywają
głównie: węgiel kamienny, rudy żelazne,- cynkowe,, ołów, srebro
i.galman. Wszystkie te metale by wają- przetapiane i przerabiane
w licznych fabrykach na miejscu. ^ . * . • " -
— 446 —
Rzeka Kłodnica, skanalizowana na wielkiej przestrzeni i zao-
patrująca w wodą znaczną część z wymienionych miejscowości,
stanowi granicę południową tego okręgu górniczo-przemysłowego.
Na południowym jej brzegu rozpoczynają się znowu rozległe pola,
wśród którycti tylko tu i owdzie spotykamy się z kopalnią lub
fabryką.
Południowo-wschodni kąt Górnego Śląska, zamknięty między
Kłodnica, Czarną Przemszą i Wisłą, wypełnia powiat Pszczyński.
Obszar ten należy prawie w całości już do dorzecza Wisły, a nie
Zjedaoczoae hutj-: Laury i Królewska.
Odry, odznacza się wielką obfitością lasów, które zajmują mniej
więcej Ya część całego powiatu, i bardzo licznemi stawami, zwła-
szcza w swej części południowej. Graniczy on na wschodzie
i południowym wschodzie z Galicyą, od której odcinają go Wisła
i jej dopływ, Czarna Przemszą. Po stronie południowej Wisła, po-
wyżej dopływu lewego Białej, oddziela go od Śląska austryackiego.
W pięknej dolinie nadwiślańskiej znajduje się szereg letnisk, z któ-
rych najwięcej znane są miejscowość Wisła i położona w pobliżu
stacya kuracyjna Goczałkowice, z źródłami jodowo-ługowemi. Po-
— 447 —
wiat Pszczyński posiada trzy małe miasteczka. Najwiąksze z nich
Mikołów (Nicolai), położone w pobliżu Kłodnicy, nad torem kole-
jowym rybnicko-katowickim, liczyło w r. icoo-ym 6,631 miesz-
kańców. Miasto powiatowe Tszczyna (Piess), z pięknym zamkiem
książęcym, leży nad torem katowicko-bielskim, który przechodzi
także przez wspomnianą wyżej miejscowość kuracyjną Goczałko-
wice. W r. 1900-ym naliczono tam 4,940 mieszkańców. Mia-
steczko trzecie, Beruii (Berum), z 2,081 mieszkańcami, jest stacyą
graniczną nad drogą żelazną mysłowicko-oświecimsko-krakowską.
Powiat następny, ByMicld, należy już znowu do dorzecza
Odry, której dopływ prawy, Olsza, oddziela go na niewielkiej
przestrzeni od Śląska austryackiego. I tam lasy zajmują znaczną
część obszaru, natomiast stawy są mniej liczne. Przez cały po-
wiat przepływa wśród wzgórz prawy dopływ Odry, Ruda. Nad
strumykiem tym leży w okolicy pagórkowatej miasto powiatowe
EiflniJc (tak samo po niemiecku), z 7,224 mieszk. Posiada ono ko-
munikacyę kolejową z okręgiem górniczo-przemysłowym, z Raci-
borzem i Boguminem (Oderberg). Nad torem rybnicko-bogumiń-
skim leży miasteczko Wodzisław (Loslau) z 2,701 mieszk. Między
obu temi miastami znajdują się znaczne kopalnie węgla i fabryki
żelaza. Oprócz wymienionych, powiat Rybnicki posiada jeszcze
dwa miasteczka: Zóraw (Sohrau), u źródeł strumyka Rudy, w po-
bliżu granicy pow Pszczyńskiego (4,314 mieszk.) i Pilchowice (Pil-
chowitz) nad rzeką Berawką, na skraju wielkich lasów Racibor-
skich, w którycłi łączą się ze sobą powiaty Rybnicki, Raciborski,
Gliwicki i Kozielski. Wreszcie zasługuje na wzmiankę stacya ką-
pielowa i klimatyczna Jastrzchów, w południowej części powiatu.
Z pow. Rybnickim graniczy na zachodzie KaciborsJci, oddzie-
lony rzekami Olszą, Odrą i Opawicą od Śląska austryackiego.
Odra przepływa go z południa ku północy, tak, że większa część
powiatu leży po lewej stronie tej rzeki. Powierzchnia tego ob-
szaru jest bardzo urozmaicona. Po prawej stronie Odry spoty-
kamy kilka wielkich jezior, na północy wspomniany już wielki las
Raciborskie; po lewej stronie rzeki kraj jest górzysty, poprzerzyna-
ny licznymi strumykami, z którycłi największy, spływający do
Odry, Cynna, odznacza się pięknemi brzegami. Milę poniżej uj-
ścia tej rzeki leży nad Odrą b. stolica książąt Piastowskich, Baci-
- 448 -
hórz (Ratizbor), piękne miasto z starożytnym zaniedbanym zam-
kiem i kilkoma pięknemi kościołami, wśród których cieszy sią
"szczególną s1:awą kopia kaplicy S-tego Grobu w Jerozolimie. W po-
bliżu miasta zbiegają się tory kolejowe z Bogumina, Opawy (Trpp-
pau), Głupczyc (Leobschiitz) i Opola. W r. 1900 naliczono w Ra-
ciborzu 25,236 mieszkańców. Inne miasteczka i osady targowe,
Hiilczyn (Hultschin), Beiiiszeuo (Benischau), Krzanowice (Krano-
witz) i Saihice (Sanditz), są maleńkie. Największe z nich, Hul-
Nisa. '
czyn, posiadał w r. 1900-ym .3,013 mieszkańców. Powiat Raci- ii
borski posiada glebę po' części bardzo urodzajną, zwłaszcza po !
lewej stronie Odry. Ludność jest silnie mieszana, w miastach nie- ,^
miecka, po wsiach polska i morawska. Tuż nad granicą tego po-^
wiatu leżą trzy większe miasta Śląska austryackiego: nad Odrą*
Bogumin (Oderberg); cokolwiek dalej na południe, w pośrodku
okręgu górniczego; Ostrawa Morawska; na zachodzie, nad rzeką
Opawicą, — Opawa (Troppau).
— 449 —
Postępując z Odrą ku północy, dostajemy sią do powiatu Ko-
zielsldego. Jest on położony również po obu stronacli tej rzeki.
Cząść zacłiodnia posiada powlerzcłinią silnie sfałdowaną i odzna-
cza sie dobrą glebą, część wscłiodnią zajmują lasy: po lewej stro-
nie Birawki wspomniany już Raciborski, między Birawką a Kłod-
nicą lasy ks. Hohenlotiego. Nad samą Kłodnicą spotykamy wzgó-
rza, a wśród nicłi kilka miejscowości fabrycznycłi. Pół mili poni-
B r z e ff.
żcj ujścia Kłodnicy do Odry, leży jedyne miasto powiatu, starożytne
Koźle (Cosel), niegdyś stolica udzielnego księstwa Piastowskiego,
później silna forteca (7,087 mieszk.); nad Kłodnicą, w pobliżu uj-
ścia, ważny węzeł kolejowy, Kędzierzyn (Kandrzin), gdzie krzyżują
się tory wrocławsko bogumiński i kozielsko-gliwicki.
Z pow. Kozielskim graniczy na małej przestrzeni na południo-
wym zacłiodzie, ciągnący się daleko w kierunku zacłiodnim, Frud-
nicJu^ ostatni z powiatów obwodu Opolskiego, w którym Polacy
stanowią bardzo znaczną cześć ludności. Cząść jego północną zaj-
muje: wielki las sosnowy Szelicki: wiąksza, południowa, posiada
glebę urodzajną i odznacza sic dość wielkim ruchem fabrycznym.
Miast posiada powiat ten kilka: Fr/id/nk albo Prądnik (Neustadt),
położony nad skrajem południowym, posiadał w r. 1900-ym 20,139
mieszkańców i jest połączony torami kolejowymi z Nisą, z drogą
wrocławsko-bogumińską przez Krapkowice, z Koźlem i Raciborzem
przez Głupczyce. Na drodze do Krapkowic leży Z/iJz (2,860 m.),
na drodze do Koźla Gloguwelc (Ober Glogau), z 5,624 m., nadto
dwie osady, w których odbywają sie targi: Małe Strzelce (KI. Stre-
litz) w pobliżu Krapkowic i Scinaica (Steinau), wśród wzgórz nad
granicą powiatu Niskiego.
Między powiatami Prudnickim, Kozielskim i Raciborskim
a Śląskiem austryackim leży nad górną Opawicą powiat Ghipczyclci,
który pominęliśmy w swej wędrówce dotychczasowej, jako prze-
ważnie niemiecki. Odznacza sic on tak samo, jak wszystkie po-
wiaty okoliczne, silnie sfałdowaną powierzchnią, glebą urodzajną
i bogactwem skarbów mineralnych. Miasto powiatowe, Gl/ipczijce
(Leobschutz), połączone kolejami żelaznemi z Raciborzem, Koźlem
i Prudnikiem, oraz Karniowem (Jagerndorf) na Śląsku austryackim,
posiadało w r. 1900-ym 12,627 mieszkańców. Baioroic (Bauern-
witz) nad drogą do Raciborza miał w tymże roku 2,705; położony
dalej na południe luelrz (Katscher) 4,801 mieszk.
Pozostały nam jeszcze trzy zachodnie powiaty obwodu reg.
Opolskiego: Niski, Niemodliński i Grotkowski. Różnią się one od
wymienionych poprzednio tem, że posiadają ludność prawie czy-
sto niemiecką. Polacy są w tych powiatacłi tubylcami, a nie przy-
cliodnłmi robotnikami, jak w większej liczbie powiatów środkowo
i dolno śląskich, ale stanowią ty 1-ko niewielki ułamek ogólnej liczby
mieszkańców. Najwięcej zniemczony jest i był już od wieków po-
wiat X'(sJci, graniczący na wschodzie z Prudnickim, na południu
z Śląskiem austryackim. Obszar ten był od początków XIII wieku
własnością biskupów wrocławskich, którzy tytułem posiadania tego
kraju zostali zaliczeni w poczet książąt śląskich. Rządami duchow-
nemi tłómaczy się wczesne zgermanizowanie ziemi Niskiej. Leży
ona u stoków północnych gór Sudeckich, po obu stronach Nisy
Kładzkiej. Nad tą rzeką jest też położone miasto powiatowe, po-
— 451 —
tcżna forteca Nisa (Neisse), ż 24,271 mieszk. Ku zachodowi, rów-
nież nad Nisą, leżą miasteczka Otmuchów (Ottmachon) z 3,674
i Fączkóiu (Patschkau) z 5,897 m., w południowej cząści powiatu,
w pobliżu granicy austryackiej, Ziegenliah, z 8,243 mieszk.
Poza miastem Nisą, Nisa Kładzka zwraca sią ku północy i,
opuściwszy pow. Niski, tworzy granicą miądzy powiatami Niemo-
dlińskim i Grotkowskim. Pow. Xiemodli?ish\ położony po prawej
stronie rzeki, posiada powierzcłinię dość równą, liczne jeziora,
a nad granicą pow. Opolskiego wielkie lasy Tylowickie. Z miast,
l^iemodliu {Falkanhtr^) miał w r. 1900-ym 2,103, S ekur (/as f nad
Nisą, milQ powyżej jej ujścia, 700, Fryląd (Friedland) nad rzeczką
Ścinawą, która, dążąc ku północy do Nisy Kładzkiej, przepływa
cały ten powiat, 2,078 mieszk. Położony po lewej stronie Nisy
powiat Groiliuwslci wkracza swą częścią zacłiodnią w pasmo
wzgórz strzelińskicłi, i tworzy nad rzeką płaszczyznę, poprzerzy-
naną prawdziwym labiryntem strumyków. Jedyne miasto po-
wiatu, Grolków (Grottkau) miało w r. 1900-ym 4,140 mieszkańców.
Jest ono połączone koleją żelazną z Brzegiem, Strzelnem i Nisą,
która ze swej strony leży nad ważnym torem kolejowym z Opola
do Kladzka i przez Świdnicę do Lignicy.
Z obwodu regencyjnego Wrocłauslat^go należy do obszaru,
który nas interesuje, tylko parę powiatów, graniczących z obwo-
dem reg. Opolskim i W. Ks. Poznańskiem, mianowicie zaś powiaty:
Brzeski, Namysłowski i Sycowski. Do znacznej liczby innych od-
nosi się to samo, cośmy powiedzieli o trzech zachodnich powia-
tach obwodu Opolskiego. Tu i owdzie znajduje się jeszcze lud-
ność tubylcza polska, ale jest jej już tak niewiele, że pod względem
liczebnym ustępuje przed przychodnią, rozproszoną \^ poszukiwa-
niu za robotą po całym obszarze Niemiec. Do obszaru zupełnie
już prawie zniemczonego, w którym utrzymały się zaledwie ślady
tubylczej ludności polskiej, należą też okolice rzeki Ślęzy (Lohe),
która nadała nazwę całemu krajowi. W pobliżu jednego z ra-
mion tej rzeki, Małej Ślęzy, w pow. Strzelińskim, istnieją wpraw-
dzie osady słowiańskie, ale nie polskie, lecz czeskie. l^olakóvv za-
stajemy w większej liczbie dopiero znacznie dalej ku wschodowi,
w powiecie Brzesldm. Powiat ten, położony nad ujściem Nisy
Kładzkiej i Stobrawy, po obu stronach Odry, jest płaszczyzną,
— 452 —
z której tylka na połudaiu wyrasta grupa pagórków. Część pół-
nocną zajmują wielkie i piąkne lasy Rogelwitz i Peisterwitz, się-
gające daleko w głąb sąsiedniego powiatu Oławskiego. Miasto
główne, Brzeg (Brieg) nad Odrą, niegdyś stolica księstwa, miało
w r. 1900-ym 24,114, drugie miasteczko, L6ice?ł, nad ujściem Ści-
nawy do Nisy Kładzkiej, 3;249 mieszkańców. Daleko więcej, niż
w po w. Brzeskim spotykamy Polaków w sąsiednim Namt/siouslim,
zraszanym na wsctiodzie przez rz. Stobrawę, na zacłiodzie przez
Widawę, i graniczącym na niewielkiej przestrzeni z pow. Kępiń-
Wroclaw. Widok ogóluy,
skim W. Ks. Poznańskiego. Obszar ten posiada powierzctmię dość
równą, glebę mniej niż średnio urodzajną. Miasto głów^ne, Na-
mi/słów (Namslau) nad Widawą, miało w r. 1900-ym 6,361 m., jest
połączone koleją żelazną z Oleśnicą, Kluczborkiem i Opolem. Dru-
gie miasteczko, Ryclital (Reichthal), w pobliżu granicy poznańskiej,
miało w tymże roku 1,222 m. Postępując wzdłuż granicy W. Księ-
stwa ku zacłiodowi, wkraczamy w ostatni powiat śląski, który mo-
żna jeszcze zaliczyć do polskich: Si/cousli. Powierzctinia jest tu
więcej falista, zwłaszcza w środkowej części powiatu, u źródeł
Widawy; w tejże okolicy, tuż nad granicą poznańską, oraz na za-
— 453 —
chodzie w pobliżu rz. Baryczy, znajdują sie wielkie grupy jezior,
rozdzielone wzgórzami Miądzyborskiemi. W pobliżu grupy
wschodniej jezior leży miasto powiatowe Sijcólc (po niemiecku
Polnisch albo Gross Wartenberg), nad torem wrocławsko-oleśnicko-
kępińskim. W r. 1900-ym naliczono tam 2,381 mieszkańców.
Jeszcze mniejsze są dwa inne miasteczka powiatu: Międzyhorz
(Neumittelwalde) wśród wzgórz na północnym zachodzie i Twar-
dagóru (Fastenberg) nad granicą zachodnią.
Wszystkie inne powiaty obw. regenc. Wrocławskiego, są, jak
już zaznaczono, zupełnie zniemczone. Znajdujemy wprawdzie
wszędzie jeszcze Polaków, tu i owdzie nawet nie przychodnich,
lecz szczątki ludności tubylczej, ale jest ich conajwyżej 2% ogólnej
liczby mieszkańców. Najliczniejsi stosunkowo jeszcze są Polacy
w powiatach graniczących z W. Ks. Poznańskiem, a więc: MUic-
lci?n (Militsch), Gurowslim (Guhrau), GJogoaslim (Glogau), należą-
cym już do obw. regencyjnego Lignickiego, dalej zaś w powiatach,
otaczających miasto Wrocław, a wiąc Wi'ociaa8Jcim wiejskim,
Trzeh/riclcnn, Oleśnickim, Nowotarshim (Neumarkt) i Swid?iieJcim
(bchweidnitz). Są to jednak już posterunki zupełnie stracone,
o których odzyskaniu przez ludność polską w danych warunkach
mowy być nie może. Odstąpimy wiąc od szczegółowego opisu
tych ziem. Zatrzymamy sią tylko przy Wrocław^iu, jako stolicy
całego kraju i mieście, w którem ludność połska jest stosunkowo
liczna (przeszło 8,000 dusz).
W/-(jc/(iiL' leży wśród rozległej równiny po obu stronach Odry,
która w tem miejscu, przyjąwszy Olawc, rozszczepia sią na dwa
ramiona, tworząc parę wysepek, gdy ramie trzecie, martwe, zwane
„Starą Odrą", okrąża miasto na północy. Początki jego giną
w mrokach przeszłości. Niewątpliwie istniała tam osada od nie-
pamiętnych czasów. Około r. 1000 występuje Wrocław już jako
stolica ziemi śląskiej i stolica biskupów śląskich. Później, w epoce
działów, był stolicą księstwa udzielnego. Z tych czasów utrzy-
niała się do tej pory wielka liczba pięknych gmachów urzędowych,
kościelnych i prywatnych. Otaczają one zwłaszcza wielki Rynek,
w którego pośrodku wznosi się starożytny piękny ratusz z wieku
XIV, w stylu gotyckim. W gmachu tym, pełnym pamiątek histo-
rycznych, odbywały się zjazdy książąt śląskich. Z innych gma-
— -15 4- ~
chów historycznych wymienimy tak zwany „stary ratusz", dom
prywatny, po wschodniej stronie Rynku, w którym stawali prze-
jeżdżający przez Wrocław królowie polscy z domu saskiego, staro-
żytny dom pod „Złotym puharem", na południowej «;tronie Ryn-
ku, i dom pod „Siedmiu elektorami", pokryty od góry do dołu
malaturami „al fresco". Z 37 kościołów zasługuje na uwagę ka-
tedra, położona wraz z zabudowaniami biskupiemi na wyspie.
Wielki iJyiieic we \Vi-ciei;i\viii.
Jako stolica kraju i biskupstwa, a później jednego z najwięk-
szych ksiąstw udzielnych, Wrocław rozwijał sie szybko i już w wie-
kach średnich był wiełkiem miastem handlowem. Zajęcie Śląska
przez Prusaków, — przyczem Wrocław zdobyto zdradą, wbrew
umowie, zawartej z radą miejską, — oddziałało na razie niekorzyst-
nie na rozwój miasta, ponieważ stare, wyrobione związki han-
dlowe z ziemiami austryackiemi zostały zerwane, a miasto samo
— 4r)5 —
utraciło swą dawną samodzielność. Świetne polo/cnie w pośrod-
ku bogatego kraju, nad główną arteryą komunikacyjną, sprawiło
jednak, źc zastój nic trwał długo. W r. 1900-ym Wrocław po-
siadał 422,738 mieszkańców i byt pod wzgł^dem zaludnienia 2-em
miastem w Prusacłi, a piatem w cesarstwie niemieckiem. Jest on
siedzibą władz prowincyonałnych i regencyjnycli, naczełnego do-
wództwa korpusu armii, posiada uniwersytet i jest głównym wę-
złem kolejowym prowincyi, w którym zbiegają się tory: z Berlina
przez Frankfurt i Guben. z Szczecina przez Kistrzyń i GłcgowQ,
z Gdańska i Królewca przez Pozna ń-Leszno i Gniezno- Oleśnice,
z Kluczborka, z Krakowa i Wiednia przez Opole i Bogu min,
z Wiednia przez Kładzko, z Pragi przez Świdnicą i z Lipska przez
Lignicą.
STOSUNKI AD-MIMSTRAC^JNE I POLITYCZNE.
y^.
t,J ląsk pruski jest podzielony pod względem administracym na
trzy obwody regencyjne: Lignicki, Wrocławski i Opolski, które od-
powiadają dawnemu podziałowi na Śląsk Dolny, Średni i Górny.
Każdy obwód regencyjny dzieli sic, jak wszędzie w Prusacłi, na
powiaty, składające się z większej liczby gmin miejskich, wiejskicli
i dworskicłi. Miasta, posiadające więcej niż 20,000 mieszkańców,
są wyłączone z otaczającego je obszaru i tworzą osobne, autono-
miczne powiaty miejskie.
W poniższem zestawieniu podajemy nazwę pojedynczych po-
wiatów w brzmieniu polskiem i niemieckiem, z oznaczeniem ob-
szaru w kilometrach, przyczem powiaty miejskie pomijamy. Ponie-
waż chodzi nam tylko o obszar zamieszkany przez ludność polską,
uwzględniamy w tem zestawieniu tylko obwód regencyjny Opól-
— 457 —
ski, a z Wrocławskiego jedynie powiaty wschodnio-pófnocne,
w których zwartą masą lub w rozproszeniu żyje znaczniejsza
liczba Polaków.
Oh w ód regencyjny Opolslc-i.
Nazwa poLsk
1
niemiecka
Obszar
Opole
Oppeln
1425,68 km- n
Niemodlin
Falkenberg
602,50 „
Grotków
Grottkau
519,27 ,,
Nisa
Neisse
711,41 .
Prudnik
Neustadt O. S.
798,38 „
Glupczyce
Leobscłiiitz
^^90,32 „
Koźle
Cosel
'^'74v~)7 „
Racibórz
Ratłbor
857,94 „
Rybnik
Rybnik
852,50 „
Pszczyna
Pless
1062,42 „
Tarnowskie
Góry
Tarnowitz
324,75 »
Bytom
Beutłien
126,61
Katowice
Kattowitz
186,49 „
Zabrze
Zabrze
121,34 „
Toszek-Gliwice
Tost-Gleiwitz
906,09 „
Wielkie Strzelce
Gross-Strelitz
895^15 „ ^
Lubliniec
Lublinitz
1009,93 „ •
Olesno
Rosenberg O. S.
898.58 „
Kluczbork
Kreuzberg
552,78 . ^^
Oh/ród
y('!l<'>i('ilj iiy ^Xy'>cla a
Nazwa pols
va
niemiecka
Obszar
Brzeg
Brieg
606,9 km. n
Namysłów
Namslau
583,9 „
Syców
Wartenberg
. 812,8 ,
Milicz
Militscłi
932,0 „
Trzebnica
Trebnitz
819,7 „
Gurów
.Guhrau
679,0 „
Oleśnica
Oels
899,0 „
Wrocław miasto
Breslau
30,1 i,
wieś
»
750,9 »
58
— 458 —
Siedzibą władz prowincyonalnych, naczelnego prezesa i jego
organów pomocniczych, oraz miejscem zebrań sejmu prowincyo-
nalnego (patrz str. 129— 30 i 137) jest Wrocław. Tamże rezy-
dują władze Wrocławskiego obwodu regencyjnego. Siedzibą
władz regencyjnych! Opolslcicłi jest b. zamek książęcy na wyspie
Pasiece w Opolu. Landraci i podwładne im „wydziały po\viato^
we" (patrz str. 136 — 7) urzędują w miastacłi powiatowych. Osob-
ne powiaty miejskie, niezależne od landratów, stanowią na Gór-
starszy zamek Piastowski w Ojiolii.
nym Śląsku miasta: Opole, Gliwice, Bytom, Królewska Huta, Ka-
towice, Zaborze, Prudnik i Nisa.
Jak każda prowincya pruska, tak i Śląsk stanowi pod wzglą-
dem sądowniczym okręg odrębny, z trybunałem najwyższym,
zwanym „sądem nadziemiańskim" lub „senatem" we Wrocławiu.
Z kilkunastu sądów niższych, ziemiańskich (por. str. 140—141),
w okolicach, zamieszkanych przez ludność polską, znajduje się
siedem, z tej liczby pięć w obwodzie regencyjnym Opolskim, mia-
— 459 —
nowicie zaś w miastach: Opolu, Gliwicach, Bytomiu, Raciborzu
i Nisie. Z powiatów polskich obwodu regencyjnego Wrocław-
skiego, Brzeski należy do sądu ziemiańskiego w Brzegu, a Namy-
słowski i Sycowski do sądu ziemiańskiego w Oleśnicy (Oels). Sądy
najniższe, „okręgowe", znajdują sią w licznych miastach, między
jnnemi we wszystkich powiatowych.
Pod względem wojskowym obwody regencyjne, Wrocławski
i Opolski, tworzą okręg VI korpusu armii, z dowództwem naczel-
nem we Wrocławiu. Obwód Lignicki zaś należy wraz z obwodem
regencyjnym Poznańskim, do okręgu \' korpusu, którego naczelna
komenda urzęduje w Poznaniu. Ważnej drogi w dolinie Odry
bronił niegdyś szereg fortec na pograniczu i nad samą rzeką. Obec-
nie pozostały z nich tylko: na południu Nisa i Kładzko (w obwo-
dzie reg. Wrocławskim), a na północnym zachodzie Głogowa nad
Odrą (w obw. reg. Lignickim). Fortyfikacye w Koźlu, broniące
drogi do Opola, zniesiono przed ćwiercią wieku.
Stosunki polityczne na Górnym Śląsku są dla ludności polskiej
jaknajniepomyślniejsze. Wiadomo, że w Prusach samorząd jest
oparty na systemie plutokratycznym, a nie na zasadzie równou-
prawnienia. Wszystką władzę złożono w ręce stanów zamożnych
i średnich, a szerokie w^arstwy prostego ludu są pozbawione
w praktyce niemal wszelkich praw pohtycznych. Widzieliśmy już
przy opisie W. Ks. Poznańskiego, że wychodzi to na niekorzyść
ludności polskiej. Na Górnym Śląsku stosunki są jeszcze gorsze,
niż w Prusach Zachodnich. Tam w stanach rządzących Polacy
nie są wcale reprezentowani. W miastach Niemcy posiadają wszę-
dzie olbrzymią przewagę materyalną; w ich rękach znajdują się
wszystkie wielkie przedsiebierstwa handlowe i przemysłowe. Po
wsiach jest niewiele inaczej. Tam nieliczni magnaci niemieccy są
właścicielami olbrzymich dóbr, równających się niejednokrotnie
objętością małym księstewkom cesarstwa niemieckiego, a lud polski
należy prawie wyłącznie do stanu robotniczego i drobnowłościań-
skiego. (Jedyny wyjątek stanowi znany poseł Szmula, pan dość zna-
cznej fortuny). Stosunki po wsiach są o tyle lepsze od miejskich, że
tam prawie wszędzie włościanie polscy należą do drugiej klasy wy-
borczej, a więc w porozumieniu z również polskim ludem robot-
niczym mogliby wywierać pewne wpływy i miejscami odnieść
— 46o —
zwycięztwo nad magnateryą niemiecką. W rzeczywistości jednak
włościanie ci są po części zależni od panów okolicznych i nie mo-
Wielkł Kaiuiiiń. Zamek Odrowążów (miejsce urodzunia S-tego Jacka).
gą bez niebezpieczeństwa występować przeciw nim w obronie
swoich praw; nadto zaś są na ogół tak mało jeszcze uświadomieni,
że nawet nie próbują zrobić użytku z praw sobie przysługujących.
— 4^1 —
W takich warunkach w samorządzie powiatowym Polacy nic od-
grywają prawie żadnej roli i nie zdołali też dotąd przeprowadzić
ani jednego posła do sejmu pruslciego, a ten stan rzeczy prawdopo-
dobnie nie rychło zmieni sią na lepsze.
Inaczej jest, gdy chodzi o wyb(3r reprezentantów w parlamen-
cie. Wybory do parlamentu odbywają się na zasadzie zupełnego
równouprawnienia wszystliich, bez względu na majątek łub zaro-
bek, a nadto głosowanie jest tajne, występowanie więc przeciw
magnateryi niemieckiej nie jest połączone bezpośrednio z niebez-
pieczeństwem utraty zarobku i prześladowań. Ponieważ zaś Po-
lacy prawie we wszystkich okręgach stanowią znaczną większość,
mogliby przy dobrej organizacyi zdobyć na G. Śląsku kilka man-
datów poselskich. Dotąd posiadają tylko jeden, w okręgu Kato-
wickim; wszystkie inne zaś znajdują się w rękach centrowców,
którzy jednak, uznając z konieczności prawa ludu wyborczego, zga-
dzają się na wybieranie kilku kandydatów pochodzenia polskiego.
Takich posłów polskich, wybranych pod hasłami centrowymi i na-
leżących do stronnictwa centrum, jest obecnie (styczeń, 1904)
trzech: właściciel ziemski Szmula, górnik Królik i włościanin
Strzoda.
Dla szczegółowego scharakteryzowania tych stosunków, po-
dajemy w zestawieniu poniższem wykaz okręgów wyborczych
z oznaczeniem ogólnej liczby ludności oraz ludności polskiej, przy-
czcm opieramy się na statystyce urzędowej z r. 1900.
Obwód rcijeHcijjiiij Opohld.
0 kręg wyborczy
(liczba mieszkań-
I Jczba
'' " 1
Polaków
*- C J J
co w w ogolę
1) Kluczbork-Oleśno . . .
98,29'-^
7 1 ,000
2) Opole
137,972
9 1 ,000
3) W. Strzelce-Koźle ....
142,668
11-2,000
4) Lubhniec-Ghwice ....
173,509
1 1 8,000
5) Tarnowskie Góry - Bytom -
Królewska Huta . . . . .
309,439
1 90,000
6) Zabrze-Katowice ....
299,007
154,000
7) Pszczyna-Rybnik ....
199,533
1 7 1 ,000
46:
Okręg wyborczy
Liczba mieszkań-
Liczba
ców wogóle
Polaków
174,328
65,000
i 50,000 Czechów
98,3'-M
46,000
78,617
4,500
'^4,147
3,800
99,310
1,300
' Wi-oclawsli.
63,077
13,000
112,404
23,000
8) Racibórz . . . .
9) Prudnik . . . .
10) Niemodlin-Grotków
1 1) Głupczyce . . .
12) Nisa
Ohic
13) Namyslów-Brzeg
14) Oleśnica-Syców .
Ludność polska posiada wiąc przy wyborach do parlamentu
bezwzględną przewagę liczebną w 7 okręgach wyborczych obwo-
du reg. Opolskiego, w ósmym mogłaby zwyciężyć w porozumie-
niu z Czechami, a w dziewiątym, Prudnickim, brak jej tylko kilka
tysięcy głosów do większości. Natomiast w obu okręgach pół-
nocnych obw. reg. Wrocławskiego Polacy są liczebnie tak słabi, że
o zwycięstwie mowy być nie może. Dalsze szczegóły o tych sto-
sunkach znajdzie czytelnik w jednym z rozdziałów następnych,
przy uwagach o roli, jaką duchowieństwo odgrywa na Górnym
śląsku.
LUDNOŚĆ.
ak już zaznaczono, tylko część wschodnia Śląska pruskiego po-
siada jeszcze ludność polską. Większa, zachodnia część tego kraju,
obejmująca cały obwód regencyjny Lignicki i prawie cały Wro-
cławski, ma obecnie już charakter czysto niemiecki. Wobec tego
— 4^4 —
nie będziemy podawali danych statystycznych o stosunkach
w całej prowincyi, lecz zadowolimy się scharakteryzowaniem
stanu rzeczy tylko na Górnym Śląsku, czyli, według okreśłe-
nia urzędowego, w obwodzie reg. Opolskim, a z obw. Wro-
cławskiego uwzględnimy tylko te trzy powiaty północno-wschod-
nie, w których Polacy stanowią jeszcze znaczny procent ludności.
Do cyfr, dotyczących całej prowincyi, odwoływać się będziemy
tylko w celach porównawczych, oraz tam, gdzie najważniejsze na-
sze źródło, statystyka urzędowa, nie uwzględnia podziału kraju na
mniejsze okręgi administracyjne.
Obwód reg. Opolski jest najludniejszym i najgęściej zamiesz-
kanym okręgiem Śląska pruskiego. Gdy przy równej prawie obję-
tości (przeszło 13,000 kilometrów) wszystkich 3 okręgów, Wro-
cławski posiadał w r. Igoo-ym 1,697,719, a Lignicki tylko 1,102,992
mieszkańców, w Opolskim naliczono w tymże roku 1,868,146 dusz,
czyli 141.3 na 1 kilometr kwadratowy. (Na całym Śląsku gęstość
zaludnienia wynosi 115,8, w Królestwie Pruskiem 98,9 dusz na 1
km. kw.). Tłómaczy się to ogromnym rozwojem przemysłu gór-
niczego i fabrycznego w tym obwodzie regencyjnym, i połączo-
nym z tcm napływem robotników z bliższych i dalszych okolic.
Gdy w całej prowincyi śląskiej liczba ludności zwiększyła się
w ciągu ostatnich 10 lat XIX stulecia, od r. 1890—1901, w okrą-
głych tysiącach: z 4,220 na 4,651, to w obwodzie regencyjnym
Opolskim z 1,578 na 1,868 tysięcy. Na całym Śląsku więc przy-
rost dziesięcioletni wynosił 431 tysięcy, a z liczby tej 290,000 czyli
67:^ przypadało na samą regencyę Opolską.
Nie we wszystkich częściach Górnego Śląska jednak gęstość
zaludnienia jest równomierna, i nie wszystkie korzystają z wspo-
mnianego rozwoju. Uwydatnia się on tylko w okręgach górni-
czo-przemysłowych południowo-wschodnich: w czysto rolniczycłi
zaś liczba ludności zwiększa się powoli, miejscami nawet zmniej-
sza się zarówno procentowo jak i bezwzględnie. Dla scharakte-
ryzowania tego rozwoju podajemy w zestawieniu poniższem
liczbę ludności w pojedynczych powiatach w latacli 1890, 1895
i 1900, z oznaczeniem gęstości zaludnienia w ostatnim roku:
— 465
Liczba mieszkańców
Na 1 km. k\v
Nazwa powiatu
przypadało
wr.i 900 dusz
w r. 1890 w r. 1895
w r. 1900
Bytom wieś .....
\ 121,763
109,462
137,839
1399,8
Królewska Huta
i
44,697
57,919
Bytom miasto .
36,905
42,343
51,404
Katowice wieś .
V 120,762
122,466
151,660
833,9
„ miasto
22,757
31,738
Zabrze wieś . .
\ 73.717
\ 91,137
93,022
808,1
Gmina Zaborze .
i
/
22,587
Tarnowskie Góry
52,024
57,546
62,277
190,1
Racibórz wieś .
1134,872
1 141,476
122,078
143,2
„ miasto
/
25,250
Głupczyce . .
86,948
86,210
84,147
121,8
Rybnik . . .
80,919
87,557
96,248
112,9
Nisa wieś
) 98,922
\ 100,286
75,043
106,7
„ miasto . .
/
24,267
Koźle ....
68,978
70,606
71,146
105,4
Prudnik wieś
( 97,061
\ 98,764
78,185
99,9
„ miasto .
i
/
20,139
Pszczyna . .
96,266
101,979
103,275
97,0
Kluczbork
44,043
46,339
48,243
87,3
Gliwice wieś
\ 100.687 : 73,422
73,944
84,1
„ miasto .
/
38,916
52,362
Wielkie Strzelce
67,391
69,666
71.522
79,9
Grotków . . .
43,167
42,065
40,566
78,1
Opole wieś . .
^22,415
104,690
107,911
76,6
„ miasto
24,491
30,112
Niemodlin . .
39,387
38,816
38,000
62,9
Olesno . . .
47,650
49,105
50,049
55,7
Lubliniec . . .
43,854
46,259
47,213
46.7
Widzimy więc, że w okręgu górniczym liczba mieszkańców
wzrasta nieustannie, tak dalece, że zwiększa się ludność powiatów
Bytomskiego, Katowickiego i Zabrskiego, pomimo, że wyłączono
z nich gminy, posiadające po kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców:
z Bytomskiego— Królewską Hutę, z Zabrskiego— gminę Zaborze,
a z Katowickiego — miasto Katowice. Natomiast zmniejszyła się
bezwzględnie, chociaż nieznacznie, ludność powiatów po lewej
stronie Odry: Glupczyckiego o 2,800, Niskiego (wraz z miastem)
59
466
o i,ooo, Grotkowskiego o 2,600, Niemodlińskiego o 1,400 miesz-
kańców. Zasługuje na uwag^, że wszystkie te powiaty, z wyjąt-
kiem Prudnickiego, mają ludność przeważnie niemiecką i należą,
z wyjątkiem Niemodlińskiego, do powiatów średnio zaludnionych.
Natomiast w powiatach czysto rolniczych, po prawej stronie Odry,
gdzie ludność jest pol-
ska, liczba mieszkań-
ców nie zmniejsza sią,
lecz zwiększa. Powia-
ty te jednak, a zwła-
szcza Lubliniecki,
Oleśnicki i Opolski,
należą do najsłabiej
zaludnionych. Dowód
to, że ludność polska
osiadła na roli
w mniejszym stopniu,
niż niemiecka, z po-
wiatów zachodnich
wyprowadza się do
okręgu górniczo-prze-
mysłowego.
Wogólności zaś,
zarówno u Polaków,
jak i Niemców, wy-
chodzą w poszukiwa-
niu lepszego zarobku
z swoich miejsc ro-
dzinnych nie całe ro-
dziny, lecz tylko mło-
dzież męska. Po prawej stronie Odry zaś Niemcy wogóle nie ru-
szają się z miejsca. Stąd pochodzi, że w tych powiatacłi tylko
wśród ludności polskiej uwydatnia się wielka przewaga liczebna
kobiet nad mężczyznami, po lewej stronie Odry natomiast widzi-
my ten sam objaw zarówno u Polaków, jak i u Niemców.
Przytaczamy w zestawieniu poniższem kilka charakterysty-
cznych przykładów tego ruchu robotniczego:
n-
f -yS
W "śk
.^fpliW '
j^^H
M
^^^v /
1
Ml
^
Typy górnośląskie (z Galuszyna poJ Cytomiem).
467 —
Nazwa powiatu
Kluczbork . .
Olesno . . .
Opole wieś . .
W. Strzelce . ,
Gliwice wieś
Tarnowskie Góry
Pszczyna . .
Rybnik . . .
Racibórz .
Koźle ....
12,891
19,311
39>o65
26,314
28,35«
21,444
41,652
37,861
29,399
23,647
Natomiast po lewej
Polacy
Liczba
mężczyzn
Liczba
kobiet
I 15,124
\ 22,334
i 45,828
29,980
i 31,467
! 23,038
I 47,721
! 41,578
34,998
28,762
stronie Odry:
Niemcy
Liczba
mężczyzn
Liczba
kobiet
9,411
3,377
8,753
5,943
5,779
6,815
5,542
7,202
14,639
7,443
Głupczyce
Prudnik .
Niemodlin
Nisa . .
Grotków .
1,461
1,560
31,449
19,753
24,151
24,483
1,683
1,948
15,921
823
216
47,000
178
79
18,441
9,384
3,571
9,712
5,856
6,413
7,243
6,054
7,401
16,165
6,365
39,348
27,399
17,859
50,825
21,757
[ Należałoby mniemać, że wobec tak znacznej przewagi liczeb-
* nej kobiet nad mężczyznami w tylu powiatach Górnego Śląska,
' polegającej widocznie na wychodztwie, czego dowodzi fakt, że
przewaga ta uwydatnia się tylko u osób ponad lat 14, okręgi prze-
mysłowe powinny posiadać ogromną przewagę liczebną męż-
: czyzn nad kobietami. W rzeczywistości tak nie jest. W powie-
1 cie Króle wsko-huckim mężczyzn jest więcej niż kobiet tylko o 1,100,
I w Bytomskim wiejskim o 1,400, w Zabrskim o 2,100, w Kato-
t wickim wiejskim o 2,000, miejskim o 400. Widocznie więc tylko
część robotników męskich z powiatów rolniczych, zarówno Pola-
1 ków jak i Niemców, szuka zarobku w okręgu górniczo-fabrycz-
nym, górnośląskim, większość zaś udaje się na zachód niemiecki.
Nie jest to tylko przypuszczenie. Przekonywa o tem staty-
styka wychodztwa, z której podajemy kilka cyfr, dotyczących Gór-
nego Śląska w zestawieniu następującem, opartem na wynikach
spisu powszechnego z r. 1900. W tablicy poniższej zestawiamy
I ze sobą liczbę osób urodzonych na G. Śląsku (w obwodzie regen-
' cyjnym Opolskim), a mieszkających poza obrębem tego kraju, oraz
— 468 —
liczbę tych mieszkańców Górnego Śląska, którzy urodzili się w in-
nych częściach państwa niemieckiego.
I. Nazwa dzielnicy
Obwód reg. Wrocławski
„ „ Lignicki .
Berlin
Brandenburgia . .
Kr. Saskie
Westfalia
Pr. Saska
Nadrenia
W. Ks. Poznańskie . .
Hanower
Szlezwik i Holsztyn .
Pomerania
Alzacya i Lotaryngia
Prow. Heska ....
Prusy Zachodnie . . .
Brunświk
Hamburg
Anhalt
Prusy Wschodnie . . .
Bawarya . . . . .
Księstwa Meklemburskic
Oldenburg
Ks. Heskie
Brema .......
Badenia . . . . . .
Ks. Sasko- We j marskie .
„ „ Altenburskie . .
„ Reuss starszej linii .
Wirtembergia
Lubeka
Ks. Lippe
Innne części ces. Niemieck.
Obcokrajowcy
Razem
II. Odpływ
Liczba osób urodzo-
nych na G, Śląsku,
a mieszkających
w dzielnicy, wymie-
nionej w rubryce I
104,266
24,876
20,832
16,417
14,560
12,244
10,057
7,788
4,515
2,357
2,114
2,046
1,831
1,762
1,645
1,605
1,391
1,228
862
669
585
532
478
473
398
362
213
170
148
108
218
III. Dopływ
Liczba mieszkańców
G. Śląska, urodzo-
nych w dzielnicy,
wymienionej w ru-
fo r3'ce I
58,524
1,855
3,567
1,859
1,332
2,395
1,250
8,435
881
379
1,444
223
405
1,702
247
187
215
1,588
425
252
95
138
78
209
138
96
56
151
37
60
246
236,752
88,465
28,691
— ąG) —
Ogółem wiec przebywało poza granicami obwodu reg. Opoł-
slciego 236,752 Górnośłązałców, a dopływ do Górnego Siąslia wy-
nosił z innycłi części cesarstwa niemiecl^iego 88,465, z zagranicy
28,691, razem 117,156 osób. Strata w ludziacłi wynosiła zatem
bezwzględnie 119,596 dusz, a po odliczeniu osób przybyłych z za-
:-F3.- r^
--^
■^^^''-
--.^-==r==^
r^~^^^
-
-JE£-^'
— ^ -—7^
-_- ~ ~-:Sz
--
^^
S=S^=ri-^=^
--— -
-^^^^^
■ . ^
_____
.-^-^rcr
-c^-;^.^.
T^
-4* \
A,v
Typy górnośląskie.
granicy, litóre nie posiadają praw obywatelskicłi w ces. Niemiec-
kiem, 148,287 dusz.
Jeżeli zestawimy te stosunkowo ogromną stratę z faktem, za-
znaczonym w początku tego rozdziału, że obwód regencyjny Opol-
ski wykazuje największ:y przyrb^^t ludności z wszystkich trzech
— 470 —
dzielnic śląskich, to dojdziemy do wniosku, że ludność tamtejsza
musi rozmnażać sic daleko szybciej, niż w innych częściach tego
kraju. Niestety, statystyka urzędowa w tym wypadku zawodzi.
Urząd statystyczny w Berlinie ogłasza tylko cyfry, dotyczące ca-
łych prowincyi, a nie mniejszych okręgów administracyjnych. Ze
statystyki tej dowiadujemy sią wiec tylko, że w ciągu ostatniego
dziesięciolecia w. XIX (1890 — 1900) urodziło się na całym Śląsku
pruskim w przecięciu rocznem 162,622 dzieci, przyrost naturalny
wynosił więc 41,2^ ludności. Jest to cyfra stosunkowo bardzo
wysoka. Wyższy procent znajdujemy tylko jeszcze w W. Ks. Po-
znańskiem (43,3^) i Prusach Zachodnich (43,4^). Niewątpliwie
jednak stosunek procentowy urodzin w obw. reg. Opolskim był
znacznie wyższy i dorównywał mniej więcej wykazanemu w obu
innych dzielnicach z ludnością polską, a cała prowincya śląska
tylko wskutek zaliczenia do niej obw. reg. Opolskiego, znalazła się
na trzeciem miejscu między dzielnicami Królestwa Pruskiego.
Wszędzie, gdzie Polaków niema w większej liczbie, procent uro-
dzin w ciągu lat 10-ciu waha się między 32 a 37^. Natomiast
i w tych rdzennie niemieckich częściach państwa, w których żyje
wielu wychodźców polskich, znajdujemy również wysoki procent
urodzin: w Ks. Reuss linii starszej 42,3, w Westfalii 41,2, Nad-
renii 38,6, Kr. Saskiem ąo,S%. Także liczby stosunku procento-
wego wypadków śmierci w obw. reg. Opolskim nie określa staty-
styka urzędowa. Zadowolimy się więc przytoczeniem cyfr, doty-
czących całego Śląska. Umierało tam w ostatniem dziesięcioleciu
w. XIX rocznie przeciętnie 186,622 osób, czyli 23,8^ ludności
w okresie dziesięcioletnim. W Królestwie Pruskiem procent ten
wynosił 23,1, w całem ces. niemieckiem 23,5,
Pod względem wyznania na Górnym Śląsku posiadają ogrom-
ną przewagę katolicy, w przc'ciwieństwie do obu innych obwodów
regencyjnych. Gdy w obw. Wrocławskim protestanci stanowią
58,3^, a w obwodzie Lignickim nawet 82,5^ ogólnej liczby ludno-
ści chrześciańskiej,to w Opolskim tylko g%. Z wszystkich powiatów
tamtejszych tylko w jednym kluczborskim, który posiada znaczna
liczbę protestantów Polaków, protestanci mają przewagę liczebną,
a poza tem tylko w jednym jeszcze, Niemodlińskim, stanowią więcej,
niż 7^ ludności. Poniżej przytaczamy spis powiatów ob. reg. Opól-
— 471 —
skiego i tych 3 obw. reg. Wrocławskiego, w których mieszka zna-
czniejsza liczba Polaków, z oznaczeniem: a) ogólnej liczby miesz-
kańców;, h) katolików, c) protestantów, d) stosunku procentowego
ludności katolickiej.
a) Liczba
b) Liczba
c) Liczba
d) Na 100 miesz-
Powiat
miesz-
katoli-
prote-
kańców przypa-
kańców
ków
stantów
dało katolików
Kluczbork ....
48,243
15,225
32,505
32
Olesno ....
.
50,049
43,723
5,980
87
Opole miasto . .
30,112
22,546
6,865
75
„ wieś . .
107,911
99,944
10,633
90
Wielkie Strzelce
71,522
67,879
3,122
95
Lubliniec . .
47,913
44,770
1,842
97
Gliwice miasto
52,362
42,129
8,112
81
„ wieś .
73,944
72,085
1,390
98
Bytom miasto
51,404
43,163
5,622
84
Królewska Huta
57,919
50,316
6,665
87
Bytom wieś .
137,839
131,725
5,387
91
Zabrze . . .
115,609
109,754
4,593
91
Katowice miasto
31,738
23,183
6,263
73
„ wieś
151,660
142,590
7,414
94
Tarnowskie Gon
f
62,277
58,108
3,374
93
Pszczyna . .
103,275
93,607
8,662
91
Rybnik . .
96,248
91,715
3,649
95
Racibórz .
147,328
140,895
5,307
96
Koźle
71,146
67,423
3,243
96
Głupczyce .
84,147
76,531
7,222
91
Prudnik
98,324
90,214
7,731
91
Niemodlin
38,000
26.987
10,921
71
Nisa . .
99,310
91,701
7,151
92
Grotków .
40,566
38,161
2,308
94
Obw. reg. Op
olsl
ci
1,868,146
1,681,374
165,971
90
Obwód regencyjny Wrocławski:
Namysłów . . .
34,548
15,489
18,459
46
Syców
48,014
18,942
28,865
39
Brzeg
63,077
12,836
49,632
20
OBJAS/Y/i/A^/A
I Jwięoej niż 80^ Polaków
Ludność polska na Śląsku.
— 473 —
W statystyce tej zasługuje na uwagę ten szczegół, ze, poza po-
wiatami Kluczborskim i Niemodlińskim katolicy stanowią najmniej-
szy procent ludności w powiatach miejskich, a wiec w miastach:
Katowicach, Opolu, Gliwicach i Bytomiu. Przekonamy się póź-
niej, ze podobnie ma się rzecz pod względem narodowym. W mia-
stach Niemcy są stosunkowo najUczniejsi.
Wyznawcy innych religii chrześciańskich stanowią na G.
Śląsku tak drobny ułamek ludności, że wcale nie wchodzą w ra-
chubę przy obliczeniu procentowem. Obok katolików i protestan-
tów zastajemy tam tylko jeszcze w większej liczbie żydów. Liczbę
ich w pojedynczych powiatach otrzymamy więc, jeżeli od ogólnej
liczby mieszkańców odciągniemy liczbę katolików i ewangiehków.
Ogółem jest ich w obw. reg. Opolskim 20,000, stanowią oni zatem
1^0 mieszkańców.
Ogólną charakterystykę stosunków narodowych podahśmy
już wyżej. Pozostaje nam tylko uzupełnienie jej przez podanie
szczegółowej statystyki ludności polskiej według powiatów i do-
rzucenie kilku uwag o rozwoju liczebnym tej ludności w latach
ostatnich. Powiemy tu zaraz, że zestawienie wykazu statystycz-
nego, któryby odpowiadał rzeczywistemu stanowi rzeczy, jest nie-
możliwe. Jedyne źródło, na którem musimy się opierać— staty-
styka urzędowa — jest pod względem narodowościowym bardzo
mało wiarogodna, jak to już w^ykazywaliśmy w rozdziałach po-
przednich tej pracy. Nie jest ono wolne od dążności germaniza-
cyjnych, które uwydatniają się usiłowaniem, aby zmniejszyć jak-
najwięcej liczbę Polaków. Być może, a nawet jest prawdopodob-
ne, że w spisach nie zaliczano świadomie Polaków do Niemców —
przynajmniej mogło to zdarzać się tylko wyjątkowo. Natomiast
nie ulega najmniejszej wątpliwości, że działo się to częstokrotnie
nieświadomie. Nadto zaś zaprowadzono celem zmniejszenia liczby
ludności polskiej rubrykę t. zw. „dwujęzycznych" i umieszczono
w niej ogromną liczbę osób. (Dwujęzycznych polsko- niemieckich
naliczono w r. 1900 w całych Niemczech nie mniej jak 182,194!).
Niezawodnie istnieje w Prusach znaczna liczba osób, zwłaszcza
na Śląsku, w Prusach Zachodnich i na Mazurach, które nie zdają
sobie dokładnie sprawy z swej narodowości, lub też pod wpływem
tradycyi i sympatyi dla niemieckości, przyznają się do „ojczyste-
go
— 474 —
go" JQzyka niemieckiego, obok polskiego. Żeby ich jednak miało
być przeszło 180,000, jak twierdzi statystyka urządowa, w to może
uwierzyć cliyba tylko nieobeznany wcale ze stosunkami. Niema
atoli żadnego sposobu podzielenia tych licznych tysięcy na rzeczy-
Typy górnoślij^skie.
wiście wahających się i Polaków, wciągniętych tendencyjnie do
rubryki „dwujęzycznych". Każdy podział, na który zdecydujemy
się, będzie dowolny, krzywdzący jedną albo drugą stronę. Wobec
braku wszelkiej miary, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko
— 473 —
zwrócić uwagę na ten szczególny system liczenia ludności, a poza
tem podzielić „dwujęzycznych" na dwie połowy, i jedną z nich
zaliczyć do Polaków, a drugą do Niemców. Powtarzamy, że ten
podział nie odpowiada rzeczywistości, a jeżeli trzymamy go się
w tym wypadku, to głównie dlatego, że jest dość powszechnie
używany, a także każdy inny mógłby opierać się tak samo, jak ten,
tylko na przypuszczeniach.
Z temi zastrzeżeniami podajemy poniżej wykaz pojedynczych
okręgów, z oznaczeniem liczby ludności polskiej, a dla porówna-
nia także katolickiej, w r. 1900.
L i c
z b a
Na 1000 miesz-
Nazwa okręgu
kańców było w
r. 1900 Polaków
Katolików
Polaków
Kluczbork
15,225
28,722
595
Olesno ....
43,723
42,356
846
Opole miasto . .
22,546
6,531
217
„ wieś. . ,
96,944
86,257
799
„ razem . .
119,490
92,788
698
Wielkie Strzelce .
67,879
57:578
805
Lubliniec . .
44,770
39,214
831
Gliwice miasto
42,129
15,814
302
„ wieś . .
72,085
60,763
834
„ razem
114,214
76,577
606
Tarnowskie Góry
58,108
46,270
743
Bytom miasto
43,163
21,316
415
„ wieś . .
131,325
104,119
755
Królewska Huta .
50,316
28,095
485
Katowice miasto .
23,183
7,962
251
„ wieś .
142,590
111,351
734
Zabrze ....
109,754
82,154
711
Gały okręg górniczy
500,731
354^997
650
Pszczyna . . .
93,607
90,498
876
Rybnik ....
91,715
80,360
835
Racibórz *) . .
140,895
65,231
443
Koźle ....
67,423
54,832
770
Prudnik. . . .
90,214
45,143
459
^) w pow. Raciborskim żyje, oprócz 6ó,OuO Polaków, jeszcze 50,000 Morawian.
476 -
Nazwa okręgu
Liczba
Na 1000 miesz-
kańców było w r.
1900 Polaków
Katolików
Polaków
Głupczyce
Niemodlin
Nisa .......
Grotków
76,531
26,987
91,701
38,161
3,471
3,912
1,192
295
41
103
12
7
Obw. reg. Opolski . .
1,681,374
1,082,716
580
Obwód reg Wrocławski:
15,849
10,367
300
18,942
20,958
436
12,836
2,512
39
157,050
6,935
16
Namysłów. ' .
Syców . . . .
Brzeg ....
Wrocław miasto .
Do scharakteryzowania stosunku liczebnego ludności polskie
do niemieckiej na Górnym Śląsku cyfry, ogłoszone przez urząd
statystyczny, w braku dokładniejszycłi, mogą wystarczyć. Ogólny
obraz stosunków bowiem nie zmienia się przez to, że kilka lub na-
wet kilkadziesiąt tysięcy Polaków zaliczono do Niemców. Ogrom-
na przewaga ludności polskiej w większości powiatów tak czy
owak jest bardzo widoczna. Natomiast cyfry urzędowe nie wy-
starczają wcale, gdy cłiodzi o stwierdzenie, w jakim kierunku od-
bywa się rozwój stosunków narodowościowych! w tej dzielnicy,
czy wycłiodzi on na korzyść Niemców lub też Polaków. Tu bo-
wiem tylko zupełnie dokładne cyfry pozwalałyby na porównanie
stanu rzeczy w pojedyńczycli latacłi spisowycli. Urząd statystycz-
ny w Berlinie wprawdzie ogłasza takie zestawienia, ale wartości
rzeczywistej przypisać im nie można, właśnie dlatego, że cyfry są
niedokładne i całe spisy są wykonywane z widoczną dążnością
do zmniejszenia ludności polskiej. W W. Ks. Poznańskiem, jak za-
znaczyliśmy wyżej, dążność ta ustąpiła już miejsca innej: poznaniu
rzeczywistego stanu rzeczy. Na Śląsku jednak utrzymała się do-
tąd. Biuro statystyczne porównywa ze sobą tylko liczbę ósÓb.
które podały język polski jako ojczysty, z zupełnem pominięciem
dwujęzycznych, i na podstawie takich swoich obliczeń dochodzi do
wniosku, że stosunek ludności polskiej do niemieckiej na Górnym
477
Śląsku zmienił się od r. 1890 do 1900 znacznie na niekorzyść Po-
laków. Mianowicie zaś sprawa przedstawia się według tej staty-
styki w sposób następujący:
Nazwa powiatu
Pszczyna
Olesno
Rybnik
Lubliniec
Wielkie Strzelce .
Koźle
Tarnowskie Góry
Zabrze
Opole miasto i wieś .
Bytom wieś . . . .
Huta Królewska .
Katowice miasto i wieś
Kluczbork
Gliwice miasto i wieś .
Prudnik
Racibórz
Bytom miasto . . . .
Niemodlin . . . . .
Obw. reg. Opolski
Namysłów
Syców .
Obw. reg Wrocławski
Na 1000 mieszkańców
przypadało Polaków
wr. 1890! w r. 1900
865
832
825
801
787
737
714
687
657
644
621
581
580
447
437
375
96
598
284
418
31
-'/
Według tej statystyki więc niema ani jednego powiatu, w któ-
rym stosunki narodowościowe rozwinęły się na korzyść ludności
polskiej. Wszędzie, tak samo w pojedyńczycłi powiatacli, jak
w cdłycłi obwodachi regencyjnych, zwiększył się procent ludności
niemieckiej. Możnaby znaleźć także argument na uzasadnienie
tego objawu: miane zaśowici wykazane wyżej wyctiodztwo lud-
ności —w znacznej części polskiej — za zarobkiem do dzielnic nie-
mieckict\. W rzeczywistości jednak stosunek procentowy, wbrew
- 478- -
twierdzeniom biura statystycznego, mimo tego wychodztwa, nie
zmniejszył się prawdopodobnie wcale, a dowód na to znajdujemy
w statystyce „dwujęzycznych". Na tych cyfrach, z których sko-
rzystało biuro statystyczne, możnaby oprzeć się tylko wtedy, gdyby
spisy z lat 1890 i 1900 były robione równomiernie, a zwłaszcza
gdyby owa sztuczna rubryka dwujęzycznych była wypełniana
zawsze w ten sam sposób. Tymczasem tak nie było. Gdy w r.
1890 naliczono na Górnym Śląsku „dwujęzycznych" 31,746, to
w r. 1900 obdarzono dwoma językami „ojczystemi" 70,107 osób.
Rzecz naturalna, że po wyłączeniu takiej ogromnej liczby osób,
należących przeważnie do narodowości polskiej, z obliczeń, po-
równanie musiało wypaść na korzyść Niemców. Jeżeli usuniemy
tę zupełnie dowolną kalkulacyę i poprawimy wyniki spisu z r. 1900
tak, aby można go porównywać z poprzednim, t. j. zmniejszymy
odpowiednio liczbę „dwujęzycznych", to dojdziemy do zupełnie
starożytna brama drewniana w Bytomiu.
— 479 —
innego rezultatu, niż biuro statystyczne. Rachunek ten będzie
przedstawiał sie tak:
Wyłączono z obliczeń osób „dwujęzycznych" w r. 1900: 70,107
„ w r. 1890: 31,746
Należy wiec włączyć do obliczenia w r. 1900 osób
38,351
Nie ulega zaś najmniejszej wątpliwości, że wszystkich tych
trzeba zaliczyć do ludności polskiej, Niemcy bowiem ni^ bywają
zapisywani w rubryce „dwujęzycznych". Tak więc otrzymujemy
Polaków w r. 1900:
Zapisanych jako Polaków 1,048,230
Zaliczonych tendencyjnie do „dwujęzycznych"' 38,351
Razem 1,086,581 Polaków,
oprócz odliczonych wyżej 31,746 dwujęzycznych.
Teraz dopiero możemy porów^nać wyniki spisu z r. 1 890 z wy-
nikami spisu ostatniego, i otrzymujemy cyfry następujące:
Rok
Ogólna liczba
ludności
G bląska
Liczba
Polaków
Na 1000 miesz-
kańców przypa-
da Polaków
1890
1900
1,577,731
1,868,146
918,728
1,086,581
582
582
Stosunki narodowościowe, według tego obliczenia, nie zmie-
niły się więc na Górnym Śląsku w ostatnich 10 latacli wieku XIX,
ani na korzyść Niemców, ani Polaków, a zysk niemiecki, obliczony
przez biuro statystyczne na 1,5^, tłómaczy się jedynie ogromną
liczbą osób, zapisanych w sztucznej rubryce „dwujęzycznych".
Pod względem wyznaniowym olbrzymia większość śląskiej
ludności polskiej należy do kościoła katolickiego. Tylko w powia-
tach Kluczborskim i Sycowskim mieszka znaczna liczba Polaków
protestantów, jak to łatwo poznać z zestawienia, umieszczonego
na str. 475. Dokładnych cyfr podać niepodobna. W przybliże-
niu jest Polaków^ protestantów w pow. Kluczborskim niespełna
20,000, a Sycowskim około 5,000, razem mniej więcej 25,000.
Ą^n
Lud górnośląski przypomina pod niejednym wzglądem ma-
/Airski w Prusach Wschodnich. Tu i tam znajdujemy te same ro-
sie, barczyste postacie mężczyzn z wygolonemi twarzami, o suro-
wych rysach, te same opiekle rumiane kobiety, tą samą zachowaw-
czość i nieufność względem wszystkiego, co nowe, wreszcie po-
dobny język, pełen archaizmów, a obok tego zwrotów i wyrażeń-
niemieckich. Widocznie wielowiekowe odosobnienie i podlega-
nie wpływom kultury niemieckiej w obu dzielnicach oddziaływało
w sposób podobny na
dwie grupy ludu, które
niegdyś prawdopodob -
nie niewiele różniły się
od siebie. (Na szcze-
gólną uwagę zasługuje,
że także na G. Śląsku,
przynajmniej w jego'
części północnej, aż do
granicy galicyjskiej, lud
wymawia spółgłoski sz,
rz, z z mazurska, w prze-
ciwieństwie do swoich
sąsiadów z W. Ks. Po-
znańskiego i Królestwa
Polskiego). Wogólności
wpływy niemieckie są
na Śląsku w języku wię-
cej widoczne, niż na
Mazowszu pruskiem.
Liczba zwrotów oraz
pojedynczych wyrazów
niemieckich jest tam znacznie większa, a nawet w najpierwotniej-
szej formie rozmowy lud górnośląski posługuje się zwrotem nie-
mieckim, przetłómaczonym na polskie, mówiąc; „o?ii dają, pójdą"'
(niem. Sie geben, gehen), zamiast: wy dacie, pójdziecie, — ^gdy na
Mazowszu zachowała się do dziś dnia archaiczna forma icaści.
Z drugiej strony archaizmy śląskie są po części starsze od mazur-
skich, CQ tłómaczy się wcześniejszem zerwaniem związków z resztą
1
i
^
I^Ei^^\
^
J
\^i 1
ii
^^Bf V' 1
Lr
^Hm \ •' '1
\ ■•■■^^'
*M
^ ^^^
HI' '^iJ
fc
A
jk
■• *.
i
.^;i
"".< 'i^^^H^^^^HHKi
t - '"
^
w^
►.:"■' ""1
2vV^'^
Typy góiiiośl%skie.
-- \^l -^
narodu. W ubiorach natomiast wpływ niemiecki jest więcej wi-
doczny na Mazowszu pruslviem. Tam stare stroje ludowe zarzu-
cono juz prawie zupełnie, mężczyźni ubierają się z kusa po nie-
miecku, a i u kobiet nie często już można spotkać się z resztkami
starego stroju. Na Górnym Śląsku w życiu powszedniem nie jest
inaczej. Zachowała się jednak pamięć tradycyi i poszanowanie
dla niej, i w święta lub przy szczególnie uroczystych okoliczno-
ściach, np. przy weselu, zarówno mężczyźni jak i kobiety przy-
wdziewają tradycyjny strój ludowy, odmienny niemal w każdej
okolicy. O ile te stroje są zabytkiem dawnych polskich lub uwy-
datniają się w nich stare wpływy niemieckie, to pozostaje jeszcze
do wyjaśnienia.
Podziału na stany wśród ludności polskiej na Górnym Śląsku
niema, o ile zaś uwydatnia się miejscami, jest zupełnie świeżej
daty. Szlachta zniemczyła sic oddawna bez wyjątku, mieszczań-
stwo wstąpiło w jego ślady; pozostał tylko lud, pierwotnie rolni-
czy, na ogół ubogi, zależny i teraz jeszcze mniej lub więcej od nie-
mieckiej magnateryi wiejskiej. Rozwój górnictwa i hutnictwa
w zagłębiu Bytomsko-Katowickim popędził ten lud z bliższych
i dalszych okolic do pracy w kopalniach, hutach i fabrykach, i tak
wytwarza się stan nowy górniczo-robotniczy, skutkiem stykania
się z rozmaitemi żywiołami i pod wpływem zrzeszenia się, więcej
rozwinięty pod względem umysłowym, lotniejszy, śmielszy i pew-
niejszy siebie. Poza tem jednak nie wytwarzają się różnice za-
sadnicze, już dla tego, że ta rzesza robotników uzupełnia się nie-
ustannie przez dopływ ludności rolniczej, gdy na odwrót, część ro-
botników, pracujących zarówno w okręgu przemysłowym Gór-
nego Śląska, jak i na zachodzie niemieckim, powracając na rolę,
w strony rodzinne, wyrównywa powoli poczynające się wytwa-
rzać przeciwieństwa.
61
- 4'^2
ROLNICTWO, PRZEMYSŁ, HANDEL, ŚRODKI
KOM UNIKAĆ YI.
m
ówiąc o Górnym Śląsku jako kraju górniczo-przemysłowym,
mamy zawsze na myśli tylko okręg mniej więcej 400-kilome-
trowy, położony u źródeł Kłodnicy, w trójkącie między Gliwicami,
Tarnowskiemi Górami i Mysłowicami. Jest to jednak tylko ma-
leńka część kraju, zaledwie ^% całego obszaru obwodu regencyj-
nego Opolskiego. Znacznie większy jest obszar o cłiarakterze mie-
szanym, rolniczo-przemysłowym, stanowiący południową część
G. Śląska, po lewej stronie Kłodnicy. Niema tam tego ruchu,
który znajdujemy w zagłębiu Bytomsko-Katowickim. Bez porów-
nania większa część tego obszaru jest pokryta lasami, olbrzymiemi
włościami magnatów niemieckich i osadami drobno-włościańskie-
mi, ale wśród tego kraju rolniczego są rozproszone, przynajmniej
w niektórycli okolicacli, małe kopalnie, liczne fabryki i zakłady
przemysłowe. Natomiast cała północna część obwodu Opolskie-
go, zarówno po prawej jak i po lewej stronie Odry, ma cłiarakter
prawie czysto rolniczy, a część ta stanowi przeszło ^4 całego
obwodu regencyjnego.
Jak we wszystkich innych dzielnicach wschodnich państwa
pruskiego, tak i na Górnym Śląsku stosunkom rolniczym nadaje
szczególny charakter ta okoliczność, że bardzo wielka część ziemi
znajduje się w posiadaniu pod względem liczebnym drobnej sto-
sunkowo grupy szlachty i magnateryi wiejskiej. Na Górnym
Śląsku uwydatnia się to jeszcze silniej, niż gdzieindziej. Wpraw-
dzie tamtejsza wielka własność ziemska przedstawia się w stosun-
ku procentowym mniej imponująco, niż w innych dzielnicach, ale
za to pojedyncze włości, znajdujące się w jednem ręku, są olbrzy-
mie, a niektóre z nich przewyższają swą objętością mniejsze księ-
stwa udzielne cesarstwa niemieckiego. W statystyce urzędowej,
z której kilka ważniejszych cyfr podajemy niżej, nie uwydatnia się
- 483 -
to należycie, ponieważ tam policzono tylko jedncstki gospodarcze
według wielkości, a nie obszary, stanowiące własność pojedyn-
czych właścicieli, gdy tymczasem zaznaczyć należy, że na te for-
tuny magnackie składają się niejednokrotnie dziesiątki jednostek
gospodarczycti, począwszy od wielkich włości, aż do gospodarstw
i małych parcel. Słowem, statystyka urzędowa nie uprawnia
jeszcze do pewnych wniosków o rzeczywistym stanie rzeczy, o po-
dziale ziemi miądzy pojedyncze kategorye ludności rolniczej. We-
dług tej statystyki stosunki na Górnym Śląsku przedstawiały się
w obu ostatnich latach popisowych, 1882 i 1895, jak następuje:
Wielkość
gospodarstw
Naliczono gospo
darstw
wr. 1882 , wr. 1895
Obszar ogólny gospodarstw
wynosił
w r. 1;
w r. 1895
mniej niż 2 ha
2—5 ha. .
^ — 20
Gospod, małe
Gospod, średnie
(20—100 ha)
100 — 500 ha
500 i więcej
W7ości iciellcie
Razem
83,510
32,063
'-'7.258
89,240
34,856
29,558
63,665 ha
109,918 „
282,877 „
142. 831
4,447
592
130
153^654
4^156
555
142
456,460 ha
145,985 „
209,670 „
164,648 „
722
697
374^318 ha
67,656 ha
122,344 „
300,322 „
490,322 ha
148,658
234,402 „
167,859 „
402^261 ha
148,000! 158,507
976.763 ha j 1,041,241 ha
Porówny wając cyfry z obu łat, przekonywamy się, że według
tej statystyki ogólny obszar rolny powiększył się od r. 1882 do
1895 o blizko 65,000 hektarów, co nie może zgadzać się z rzeczy-
wistym stanem rzeczy. Spisy nie odbywały się więc według nor-
my równomiernej w obu latach, mianowicie zaś policzono w r.
1895 dokładniej ogrody i rozmaite podmiejskie skrawki gruntu,
z drugiej zaś strony zaliczono do włości lasy, stanowiące całość
dla siebie. Skutkiem tego statystyka ta nie uprawnia do wnios-
ków o zwiększeniu się liczby i obszaru drobnych osad rolnych.
- 484 -
Według niej bowiem zwiąkszyl się zarówno obszar gospodarstw
wielkich, jak i małych, aż do najmniejszych parcel.
Bądź co bądź w statystyce tej uderza ogromna liczba maleń-
kich jednostek gospodarczych, parcel nie wystarczających wcale
na utrzymanie rodziny, obejmujących mniej niż 2 hektary (3,56
morgów pol.) i od 2 — 5 hektarów (3,56 — 8,9 morgów p ). Te dwie
kategorye stanowią przeszło 75^ wszystkich gospodarstw górno-
śląskich, i nie wiele to znaczy, że w dość licznych wypadkach parę
z posiadłości mag-nackich na Górnjiu Śląsku. (Ludgierzowice).
lub kilka takich parcel jest zjednoczonych w jednem ręku. To też
widzimy, że bardzo wielka część właścicieli rolnych nie zadawala
się dochodem z swej ziemi, lecz szuka jeszcze dodatkowego za-
robku, przeważnie w przemyśle i przez pracę robotniczą na sąsied-
nich wielkich włościach. Takich włościan, zarabiających pobocz-
nie na swe utrzymanie, było w r. 1 895 na ogólną liczbę 84,596 rol-
ników samodzielnych 20,710, czyli okrągło 24^. Z drugiej strony
statystyka wykazuje, że posiadaczami, względnie dzic-TŻawcami,
- 485 - •
znacznej liczby maleńkich parceli nie są włościanie, lecz najmici
rolni i przemysłowi, którzy pod wpływem znanej u ludu polskiego
dążności do posiadania choćby najmniejszego skrawka gruntu, za-
kupują lub wydzierżawiają obszary, dostępne dla ich kieszeni. Ta-
kich najmitów rolnych, uprawiających grunt własny, nie tytułem
deputatu, lecz własności lub dzierżawy, było w r. 1895-ym 14,498,
najmitów zatrudnionych w przemyśle i handlu zaś jeszcze znacz-
nie więcej, bo 30,751. Do kategoryi drugiej należy zwłaszcza
bardzo wielu górników i robotników fabrycznych z zagłębia By-
tomsko-Katowickiego. Ogółem więc stosunki rolnicze na Górnym
Śląsku przedstawiały się w r. 1895 w sposób następujący. Samo-
dzielnych gospodarzy, utrzymujących się wyłącznie z dochodu
z swej roli było 61,786, gospodarzy samodzielnych, zarabiających
postronnie— 20,710, najmitów rolnych i przemysłowych, uprawia-
jących małe skrawki własnego gruntu — 45,259. Ogółem zatem
było posiadaczy obszaru ziemi 127,754. Ponieważ zaś liczba
jednostek gospodarczych wynosiła w tymże roku ogółem 158,507,
więc na 100 posiadaczy przypadało 125 gospodarstw względ-
nie parcel, co znaczy, że bardzo wielka ich liczba łączyła w swo-
jem ręku po dwa lub więcej gospodarstw.
Wobec ogromnej różnorodności gleby górnośląskiej, tak
wielkiej, że w licznych wypadkach 5-morgowa parcela przed-
stawia większą wartość i przynosi większe dochody, niż loo-mor-
gowe gospodarstwo, cyfry dotyczące przeciętnego sprzętu poje-
dynczych gatunków zbóż i roślin uprawnych nie uprawniają do
zgoła żadnych wniosków. Natomiast nie jest pozbawiona znacze-
nia statystyka żywego inwentarza, według kategoryi włości. Rzuca
ona bowiem pewne światło na zamożność włości małych i śred-
nich i stosunek ich do wielkich. Mianowicie naliczono na Gór-
nym Śląsku:
W gospo-
darstwach
Koni
Bydła rogat.
Owiec
Świń
0 obszarze
hektarów
w r. ! w r.
1882 ! i8q5
w r.
1882
w r.
i8()5
w r. w r.
1882 1895
w r. w r.
1882 1895
5 — 20 ha
20—100 „
100 i więcej
42466
20583
20100
45515
19249
21569
160168
64206
70818
163954
61389
85659
1 108 639
62381 816
29842892620
1
5828892841
22832'30i53
6287,12854
~ 48Ó —
Na 100 hektarów obszaru uprawnego przypadało wi^c:
We włościach
Koni
Bydła rog.
Owiec
Świń
0 obszarze
w r. , w r
1882 ' i8g5
w r.
1882
w r.
1895
w r. w r,
1882 i8().:s
w r.
1 882
w r.
1 Sg^
5 —20 ha .
20 — 100 „
100 i wiącej .
16 16
15 16
8 8
61
48
27
59
50
33
4 —
115 1 3Ó
') ')
17
2
32
24
5
Widzimy wi(jc, że zamożność małych gospodarstw pod wzglę-
dem inwentarza jest znaczna; zaznaczyć jednalc trzeba, że Iconie są
Płuczkaniia rudy.
tam raczej ciężarem, niż bogactwem, a wszysteli inwentarz, z wyjąt-
kiem trzody chlewnej, pod wzgłędem jakości jest bezwarunkowo
gorszy, niż we włościach średnich, a zwłaszcza wielkich. W po-
równaniu z W. Ks. Poznańskiem i Prusami Zachodniemi, gospo-
darstwa małe na Górnym Śląsku są na ogół bogatsze w inwentarz
żywy, natomiast uboższe pod wzglądem trzody chlewnej, która je-
dynie przynosi większe zyski.
- 4^7 -
.Tak na Górnym Śląsku przedstawia sią pod/.iał ziemi miedzy
Polaków i Niemców, tego nikt jeszcza dotąd nie obliczał i podanie
cyfr, choćby najogólniejszych, jest bardzo utrudnione. Za fakt nie
ulegający żadnej wątpliwości można przyjąć, że wszystkie włości
wiąksze, obejmujące loo i więcej hektarów, są własnością nie-
miecką. Jedyny wyjątek stanowi poseł Szmula, który posiada
dość rozległe włości, nie mogące sie jednak równać z fortunami
magnatów niemieckich. Z własności średniej (20 — 100 ha) Polacy
posiadają pewną cząść, ale niezbyt wielką. Natomiast mają oni
wielką przewagę wśród włościan małorolnych, właścicieli parcel
i gospodarstw nie przenoszących 20 ha. W powiatach po prawej
stronie Odry prawie cała ludność drobnowłościańska jest polską,
po lewej stronie Odry natomiast Niemcy mają przewagę, a trzy
powiaty są, jak wiadomo, prawie czyste niemieckie. W braku
ścisłych danych statystycznych, można przyjąć za prawdopodobne,
że obszar małorolny niemiecki po lewej stronie Odry jest niewiele
tylko większy od obszaru polskich włości średnich po prawej stro-
nie rzeki. Tak więc dochodzilibyśmy do wniosku, że w rękach
polskich na Górnym Śląsku znajduje się obszar, równający sic
prawie sumie drobnych gospodarstw aż do 20 hekt. Gospodar-
stwa te i parcele zajmują przestrzeń 490,322 ha; przy najostroż-
niejszem obliczeniu więc wypadnie nam na obszar polski około
400 tysięcy hektarów, czyli 1,600,000 morgów magdeburskich.
Stanowi to przeszło 30^ całego obwodu reg. Opolskiego.
Nie jest to wiele, zwłaszczagdy się zważy, że większa część naj-
urodzajniejszych gruntów znajduje się w rękach niemieckich. W każ-
dym razie udział Polaków w rolnictwie górnośląskiem przedstawia
się daleko lepiej niż w górnictwie, przemyśle i handlu. W rolnictwie
bądź co bądź włościanin polski odgrywa rolę pokaźną i mógłby na
podstawie tego zdobyć odpowiednie wpływy w życiu publicznem;
w kopalniach, fabrykach i handlu rządzą prawie wszechwładnie
Niemcy, a Polak jest tam tylko robotnikiem. Jest to zaś tam waż-
niejsze, że górnictwo, przemysł i handel z dnia na dzień staje się
większą potęgą na G. Śląsku. Jeżeli wyżej wskazaliśmy na prze-
ważnie rolniczy charakter tego kraju, dotyczyło to tylko wyglądu
i wyzyskiwania ogromnej większości jego powierzchni. Jeżeli je-
dnak za podstawę obliczeń przyjmiemy nie obszar, lecz zatrud-
- 489 -
nienie ludności, to musimy uznać wybimie przemysłowy charakter
tej dzielnicy. Nie rolnictwo już bowiem, lecz górnictwo, przemysł
i liandel są dla większej cząści ludu środkami zarobku i utrzyma-
nia. W cyfracłi stosunki przedstawiają sie jak następuje:
w r. 1882 w r. 1895
Liczba mieszkańców wynosiła 1,432,836 1,664,161
Żyło z rolnictwa osób ... 687,436 634,463
„ z przemysłu . . ...
, z łiandlu . . . . .
Było czynnych wogóle osób
Było czynnych w rolnictwie
„ „ w przemyśle
w handlu
505,001 698,255
95,406 126,418
501,681 . 570,287
288,000 (55^) 278,363 (49^)
184,464 (23^) 247,800(37^)
29,217 (5^) 44.118' {-]%)
Od r. 1882 do ostatniego spisu stosunki przesunęły się więc
na niekorzyść rolnictwa. W r. 1895 już na 278,363 osoby, zara-
biające na swe utrzymanie przez pracę na roli, było 291,918 za-
robkujących w przemyśle i handlu, a nadto widzimy, że rodziny
osób pracujących w przemyśle i handlu są liczniejsze, niż rodziny
rolnicze. Przemysł i handel dostarczał środków do życia 824,673,
a rolnictwo już tylko 634,463 mieszkańcom Górnego Śląska, i nie
trudno przewidzieć, że stosunki zmienią się z czasem jeszcze więcej
na niekorzyść rolnictwa.
Z zawodów przemysłowych zatrudnia na G. Śląsku najwięcej
rąk górnictwo, a mianowicie 92,673 osoby (w r. 1895). Drugie
miejsce zajmowało budownictwo (37,1 12 osób), trzecie wyrób,
odzieży, obuwia, pranie i t. p. (30,595), czwarte wyrób środków
spożywczych (20,125), piąte fabryki metalowe, oprócz fabryk ma-
szyn, (17,879), szóste kamieniołomy, huty szklane i t. p. (15,276
osób). Następują: wyroby drzewne (1 1,708 osób), przędzalnictwo
i tkactwo (9,206), wyrób maszyn i aparatów (5,289), przemysł
chemiczny (2,001), wyroby skórzane (1,997), wyrób papieru (1,801).
Inne zawody przemysłowe dostarczają zatrudnienia znacznie mniej-
szej już liczbie robotników.
W handlu towarami i w bankach było w r. 1895 zatrudnionych
19,908 osób, w komunikacyi 13,806, w hotelach, oberżach i t. d.
10,290, wreszcie w zakładach ubezpieczeń 116 osób.
62
— 490 —
Jak wynika z cyfr powyższych, największej liczbie osób do-
starczają zajęcia kopalnie, a drugie miejsce zajmuje przemysł,
oparty na górnictwie miejscowem. Z kopalni najważniejszy jest
węgiel kamienny, znajdujący s:ę w ogromnych i nadzwyczajnie
grubych pokładach w określonym już wyżej okręgu górniczym
i sięgający stąd z jednej strony do Królestwa Polskiego (Dąbrowa)
i Galicyi (Jaworzno), a z drugiej do Raciborza. Wyzyskiwane na
wielką skalę są na G. Śląsku tylko pokłady najgrubsze w okolicy
Bytomia, Zabrza, Gliwic 1 Mikułowa. W powiatach południowych
i zachodnich, a mianowicie w Pszczyńskim i Rybnickim, istnieją
tylko nieliczne kopalnie małe. Podobnie ma się rzecz z metalami.
W W W W
^ ff ff 1
Leżniea.
Wydobywają na G. Śląsku: rudę żelazną, rudy cynkowe (galman
i blendę), ołów i cokolwiek srebra, prawie wyłącznie w okręgu
Bytomsko-Katowickim. Najobfitsza w pokłady rud cynkowych,
ołów i srebro jest część południowa pow. Tarnogórskiego, której
punktem środkowym jest sławna ze swoich kościołów osada Nie-
mieckie Piekary. Rozumie się, że huty i fabryki, przerabiające te
metale, znajdują się w najbliższej okolicy kopalni. Koncentracya
pod tym względem nie jest jednak tak wielka, jak pod względem
górniczym. Spotykamy bowiem wielką liczbę fabryk wyrobów
żelaznych, cynkowych i ołowianych także poza obrębem okręgu
górniczego, zarówno na południu, jak i na zachodzie, aż do Opola.
— 491 —
Z kopalin innych zasługują na wymienienie wapno i gips, zwłasz-
cza pod Rybniliiem i w Krapkowicacli (po lewej stronie Odry) i łu-
pek gliniany (pod Ziegentials). Z kamieniołomów największe znaj-
dują się na G. Śląsku na górze S-tej Anny, pod Leżnicą. Doby-
wają tu głównie bazalt. Z fabryk, przerabiaj ącycti minerały kra-
jowe, wymienimy wreszcie rozproszone po całym kraju liuty
szklane, fabryki cementu, fabryki cegły, wyrobów garncarskicli
i porcelany. W zestawieniu poniższem podajemy pogląd na
ważniejsze gałęzie przemysłu górniczo - fabrycznego z wymie-
nieniem liczby zakładów i robotników w r. 1898.
Liczba Liczba
zakładów robotników
Kopalnie węgla 54 59,4 16
„ rudy żelaznej 42 2,886
„ gałmanu, ołowiu, srebra .... 47 10,882
Huty żelazne, odlewnie i walcownie ... 46 39,292
„ cynkowe 27 7,77^>
„ ołowiu i srebra 1 565
Koksownie 11 3,522
Fabryki wyrobów żelazny cti 133 13,812
cynkowycłi 5 750
Kamieniołomy, kopalnie wapna i t. d. . . 229 2,342
Kopalnie i fabryki gipsu i marmuru ... 44 3,1 13
Fabryki cementu i wyrobów cementowycłi 86 6,168
Piece wapienne 594 10,063
Fabryki wyrobów z gliny (cegielnie i t. d.) . 23 1-965
„ porcelany 1 3^5
Huty szklane 20 637
Z innycłi zakładów przemyciło wych wymienimy:
Młyny 979 2,102
Cukrownie 13 2,787
Browary 170 i,59i
Gorzelnie 230 870
Fabryki cygar i papierosów 71 3,591
Tartaki 188 4,510
Fabryki wyrobów z drzewa ...... 24 842
— 492 —
IJczba Liczba
zakładów robotników
Tokarnie, stolarnie i t. d 81 i,-362
Fabryki wyrobów lnianych, przędzalnie i t. d. 9 3,604
„ pończoch 22 905
„ celulozy 12 1,701
smoły 12 1,153
„ kwasu siarcz, i nawozów sztucznych 14 1,203
Mydlarnie 21 121
Gazownie 25 450
Fabryki dynamitu . 5 398
„ zapałek 4 254
Jakie jest rozmieszczenie tych kopalń i fabryk i ustrój stosun-
ków w pojedynczych powiatach, można osądzić z następującego
zestawienia *) liczby zakładów i robotników:
Powiat
Liczba robotników
przemysłowych
wr. 1896! w r. 1898
Wzrost
liczebny od
r. 189Ó— 8
Na 100 miesz-
kańców było
w r. 1898 robot-
ników przem.
Bytom . .
Katowice
Zabrze
Gliwice .
Racibórz .
Rybnik
Opole . . .
W. Strzelce .
Prudnik . .
Pszczyna
Tarn. Góry .
Nisa . . .
Koźle . . .
Niemodlin
Lubliniec
47,169
56,498
31,759
34,020
19,735
23,215
8,833
10,742
6,796
9,512
5,591
9,861
5,022
7,391
4,877
5,335
4,407
5,119
4,301
4,966
3,925
7,798
3,580
4,132
1,585
2,212
907
1,352
793
980
19,8.^
7,1^
17,7.^
21,7^
40,0,^
76,4^
47,2.^
9,2^
i6,29ś
15,5%'
98,7-^^
15,4.^
39,6%'
49,0.%
23,6^
289
234
255
96
67
113
57
77
52
49
136
41
31
35
21
*) Korzystamy tu, jak wogóle w opisie stosunków przemysłowych i handlo-
wych, głównie z cyfr, przytoczonych w dziele J. B. Marchlewskiego „Stosunki społecz-
no-ekonomiczne pod panowaniem pruskiem".
— 493 —
Inne powiaty, które nie odznaczają sią ani bezwzględnie wielką
liczbą robotników przemysłowych, ani też nadzwyczajnem zwiąk-
szeniem się ich liczby w stosunku procentowym, opuszczamy. Z ze-
stawienia wyższego widzimy, że olbrzymia większość robotników
jest zatrudniona w okręgu Bytomsko-Katowickim, ale także w kilku
innych powiatach poczyna uwydatniać nadzwyczajnie gorączkowy
ruch przemysłowy. W Tarnogórskim liczba robotników w ciągu
2 lat zwiększyła się blisko o 100%', w Rybnickim o 76, w Niemo-
dlińskim o 49, w Opolskim o 47 %•
Jak już zaznaczono, wszystkie kopalnie i większe zakłady
przemysłowe znajdują się w rękach niemieckich, a Polacy odgry-
wają prawie wyłącznie rolę robotników. Ogółem samodzielnych
przedsiebierców przemysłowych naliczono w obw. reg Opolskim
w r. 1895-ym 40,050 (i6,i67o), pomocników 8,020 (3,24 7o), ro-
botników zaś 199,339 (8o,6o7o)- ^ tej stosunkowo pokaźnej liczby
„przemysłowców samodzielnych" olbrzymią większość stanowią
rzemieślnicy, wśród których jest także znaczny procent Polaków;
a wielkie kopalnie i fabryki, przynoszące milionowe zyski, są włas-
nością maleńkiej tylko garstki ludzi— przeważnie tej samej magna-
teryi niemieckiej, która skupia w swych rękach olbrzymie włości
górnośląskie. Przytoczymy tylko jeden przykład; Rodzina Hen-
ckel-Donnermarck posiada 7 kopalń węgla, 1 1 kopalń rudy żelaz-
nej, 7 kopalń rudy cynkowej, 6 hut cynkowych, 2 fabryki kwasu
siarczanego, 6 cegielni, 1 fabrykę celulozy i 1 tartak, a w przed-
siebierstwach tych pracuje przeszło 12,000 robotników. Takich
magnatów jest na Górnym Śląsku więcej, jak ks. Hohenlohe-Oeh-
ringen, ks. Pszczyny (Pless), hrabina Schaffgotsch, znany polityk
hr. Ballestrem i t. d. Do ich kieszeni spływają miliony, wydoby-
wane w postaci w^ęgla i metalów z łona ziemi, Polacy zaś korzy-
stają z tych niezmierzonych bogactw tylko jako bardzo licho płatni
robotnicy. Płaca na G. Śląsku jest daleko niższa, niż w innych
krajach górniczo-przemysłowych, np. Westfalii i Nadrenii, nie mó-
wiąc już wcale o Anglii lub Francyi. W r. 1900 robotnik górno-
śląski zarabiał przeciętnie: w kopalniach węgla 1018,2 mk., w ko-
palniach rudy żelaznej 652,6, w kopalniach rudy cynkowej 813,4 mk,
w zakładach hutniczych 985,7, w walcowniach żelaza 930,4, w od-
lewniach żelaza 862,8, w fabrykach drutu 930,6, w hutach cynko-
— 494 —
wych 984,9 mk rocznie. Należy przytem uwzględnić, że są to za-
robki przeciętne. Robotnicy i górnicy więcej uzdolnieni i zajmujący
wyższe stanowiska, zarabiają wiec znacznie więcej, a ogromna
rzesza robotników zwyczajnych daleko mniej, niż wypada z po-
wyższego zestawienia.
Na zakończenie podajemy jeszcze kilka cyfr, przedstawiają-
cych ogólny obraz ruchu górniczego i fabrycznego na Górnym
Śląsku, pod względem produkcyi, jej wartości i zarobków robotni-
czych z dwóch lat: 1890 i 1900:
Węgiel 1camie?ini/
Liczba robotników . .
Suma pracy roboczej
Produkcya
Wartość całej produkcyi
Sprzedano węgla za .
Żelazo
Liczba robotn. w kopalniach
Płaca robocza „
Produkcya „
Wartość produkcyi „
Liczba robotn. w hutach i t. d
Płaca robocza „ ...
Wartość produkcyi walcowni
i odlewni 56,527,000
Cyiik
Liczba robotn. w kopalniach .
Płaca robocza „
Wartość produkcyi „
Liczba robotn. w walcowniach
Płaca robocza „
Wartość produkcyi „
Ołów i srelji^o
Liczba robotników ....
Płaca robocza
Wartość produkcyi ....
r. 1890 r. 1900
49,708 70,147
36,584,591 mk. 66,400,710 mk.
16,862,878 tonn 24,815,041 tonn
80,971,688 mk. 177,002,456 mk.
78,i27,c)o6 „ 170,772,541 „
3,288
1,549,211 mk.
769,742 tonn
3,855,087 mk.
18,893
13,630,000 mk.
6,770
4,584,096 mk.
46,191,456 „
647
415,085 mk.
14,874,241 „
724
481,320 mk.
6,718,781 „
2,044
1,418,807 mk.
406,839 tonn
2,897,567 mk.
27,506
23,683,000 mk.
103,625,000 „
7,862
6,539,622 mk,
39,405,115 „
711
602,360 mk.
17,984,463 „
707
547,765 mk.
10,136,835 „
— 495 —
Zrozumieć łatwo, że w kraju z tak ogromnym ruchem górni-
czo-przemysłowym, a posiadającym nadto glebę mało urodzajną
i szerokie warstwy ludu ubogie, a więc niezdolne do wielkiej kon-
sumcyi, kopalnie i fabryki nadają cłiarakter całemu rucłiowi hian-
dlowemu. Produkty rolnicze starczą wogólności tylko na potrze-
by miejscowe, wywóz ich zatem nie jest wielki, dowóz zaś składa
się głównie z artykułów kolonialnych i galanteryjnych, pozatem
zaś z materyałów, potrzebnych fabrykom, anie dostarczanym przez
kopalnie miejscowe, głównie więc wyborowej rudy, która bywa
sprowadzana w wielkich ilościach z Westfalii, Anglii i Skandy-
nawii. Szczegółem, charakteryzującym bardzo wymownie sto-
sunki handlowe na Górnym Śląsku, jest statystyka ruchu na Odrze
w porcie wrocławskim. Na ogólną sumę 2,023,000 tonn dowozu
i wywozu, węgiel kamienny stanowił blisko połowę. W położo-
nych bliżej kopalń miastach obwodu Opolskiego przewaga węgla
w ruchu handlowym jest oczywiście jeszcze jaskrawszą. Tak np.
w najważniejszym porcie Koźlu, w r. 1900 na ogólną sumę 813,000
tonn transportów rzecznych, było 680,000 tonn węgla. Wogólno-
ści wywóz węgla z Górnego Śląska przedstawiał się w r. 1900 jak
następuje. Wysłano poza granice obw. reg. Opolskiego na Śląsk:
2,848,900 tonn, do W, Ks. Poznańskiego 1,475,400 tonn, do Ber-
lina 951,200 t., na zachód niemiecki, oprócz Berlina, 1,671,140 t.,
do Prus Wschodnich i Zachodnich 994,000 tonn, do portów Bał-
tyckich 706,200 t., do Gałicyi 523,609, do Czech 587,521, do in-
nych dzielnic Austryi 563,521, na Węgry 2,940,9861., do Króle-
stwa Polskiego 874,522 tonn. Daleko mniejszy odbyt ma żelazo
śląskie z powodu współzawodnictwa daleko lepszego żelaza west-
falskiego, angielskiego i szwedzkiego. Większa jego część bywa
zużywana w fabrykach górnośląskich i środkowo-niemieckich; zna-
czne ilości półfabrykatów i maszyn dostają się do Ces. Rosyjskiego.
W pięcioleciu 1 896 — 1900 wywożono w przecięciu rocznem do
Rosyi z G. Śląska półfabrykatów żelaznych 71,000 tonn, maszyn
i części maszyn 49,000, surowego żelaza i stali około 500 tonn.
Dawniej wywóz surowca do Rosyi był znacznie większy. Naj-
większą sumę wywozu wykazuje rok 1886 — 64,000 tonn. Obecnie
żelazo surowe i stal bywają zużywane prawie wyłącznie na Gór-
nym Śląsku i w sąsiednich dzielnicach środkowych państwa niemiec-
— 49^^^ —
kiego. Natomiast cynk górnośląski odgrywa bardzo ważną rolę
w wszechświatowym ruchu handlowym. Większa cześć produk-
cyi tamtejszej rozchodzi sie na wszystkie strony świata, a wynosiła
ona w r. 1900-ym 103,333 tonn. Ołów bywa przerabiany głów-
nie na miejscu w fabrykach rządowych i pozostaje w kraju.
Stosunki komunikacyjne G. Śląsku, wystarczające zupełnie dla
okoUc rolniczych, są dla okręgu górniczo-przemysłowego dość
niekorzystne. Główna arterya, Odra, jest oddalona od tego okrę-
gu o 50 kilometrów; Wisła i jej dopływ, Czarna Przemsza, nie bar-
dzo wchodzą w rachubę. Na obu tych rzekach spławia się do
Galicyi węgla tylko kilkadziesiąt tonn rocznie. Dla ułatwienia ko-
munikacyi z Odrą skanalizowano rzekę Kłodnicę, przepływającą
na pograniczu okręgu górniczego, przez Gliwice. Droga ta jednak
nie wystarcza dla ogromnego ruchu. Spławiają nią do Odry rocz-
nie około 600,000 tonn węgla, co stanowi tylko małą część całego
wywozu. Głównym środkiem przewozowym są koleje żelazne,
rozchodzące się we wszystkich kierunkach: do Królestwa Polskiego
przez Katowice i Sosnowiec, do Galicyi i Wiednia przez Bogumin,
na Śląsk środkowy i dolny i na zachód niemiecki przez Opole
i Wrocław, wreszcie do W. Ks. Poznańskiego, Prus i portów bał-
tyckich zarówno przez Opole i Wrocław, a dalej Leszno, Poznań,
jak i wprost przez Kluczbork-Oleśnicę- Jarocin.
N-<-
STOSUNKI KOŚCIELNE, SZKOLNICTWO, OŚWIATA,
INSTYTUCYE SPOŁECZNE, PRASA.
stosunkach administracyjnych kościoła katolickiego na Slą-
"^ sku są jeszcze widoczne ślady dawnego rozwoju historycz-
nego. Śląsk był od wieków jabłkiem niezgody między Polakami
a Czechami; większa jego część północna należała w zaraniu dzie-
jów do państwa Chrobrych i Krzywoustych, mała, południowa, po-
— 497 —
zostawała pod władzą czeską. Odbiło sią to i na stosunkacli ko-
ścielny cti. Gdy większa c.ząść Śląska uzyskała około r. looo wła-
snego biskupa z siedzibą w Wrocławiu, oddano go pod zwierzcłi-
nictwo arcybiskupa gnieźnieńskiego. Z obszaru południowego zaś,
gdzie Czesi miełi podówczas przewagą, część przyłączono do ar-
cybiskupstwa praskiego, a inną do morawskiego, z siedzibą w Oło-
muńcu. Ten podział utrzymał sic także po zajęciu większej części
Śląska przez Prusaków. Ta tylko nastąpiła zmiana, że w począt-
kacłi w. XIX uwolniono biskupa wrocławskiego z pod władzy ar-
cybiskupa gnieźnieńskiego. Obecnie stan rzeczy jest następujący:
większa część powiatów Głupczyckiego i Raciborskiego z 132,628
katolikami (w r. 1900) należy do arcybiskupstwa ołomunieckiego;
powiaty Neurode, Kladzko i Habelsctiwert z 159,761 katolikami,
do arcybiskupstwa praskiego; reszta Śląska pruskiego wraz z księ-
stwem Cieszyńskiem tworzy biskupstwo wrocławskie. W dekana-
tach pruskicti tego biskupstwa naliczono w r. 1900-ym 2,274,954
wiernycłi. Dodamy, że do biskupstwa wrocławskiego przyłączono
później jeszcze całą prowincyę Brandenburską, wraz z Berlinem,
i l^omerańską, bez powiatów, które należały niegdyś do państwa
polskiego, a więc Dracłiimia, Szczecinka, Bytowa i Lęborka Bis-
kupstwem wrocławskiem zarządza od r. 1887 książę biskup kar-
dynał Jerzy Kopp, arcy biskupstwem praskiem od r. 1899 arcybi-
skup kardynał Leon Skrbenski, ołomunieckiem od r. 1893 arcybi-
skup Teodor Kotin.
Z tycti trzecłi biskupstw interesuje nas w tej pracy jedynie
wrocławskie. Do praskiego należą tylko części Śląska zupełnie
już zniemczonego. Z katolickiej ludności obw. reg. Opolskiego, któ-
rej władza kościelna znajduje się w Ołomuńcu, Czesi i Morawia-
nie stanowią połowę, a Niemcy blizko jedną trzecią; polskich pod-
władnych arcybiskupa ołomunieckiego jest na Śląsku pruskim
tylko dwaddeścia kilka tysięcy. Zresztą zaś stosunek tego ludu do
władzy ducliownej jest na ogół prawidłowy.
W dyecezyi wrocławskiej tak nie jest. Tam duchowieństwo
katolickie od wieków podlegało wpływom niemieckim i odgry-
wało rolę germanizatorów. Odznaczały się pod tym względem
zakony, i jeżeli dziś cały dolny i średni Śląsk jest zniemczony, jest
to przede wszy stkiem ich dziełem. Duchowieństwo świeckie, ży-
(5 4
E
^
— 499 —
jące pośród ludu polskiego, zbliżało sic więcej do niego, liczyło sią
więcej z jego zwyczajami i potrzebami i uwzględniało w większym
stopniu jego język ojczysty. Zdarzały się niewątpliwie wyjątki,
ale na ogól temu ducłiowieństwu zarzutu świadomej i systematy-
cznej germanizacyi w czasacli dawniejszycti robić nie można. Dziś
jest inaczej. Do stosunków między władzą kościelną a ludem pol-
skim na G. Śląsku można odnieść wszystko to, cośmy powie-
dzieli wyżej o stosunkacłi w Prusach Zachodnich, a zwłaszcza na
Warmii. Władza duchowna spoczywa tam wyłącznie w rękach
Niemców, którzy, przejmując się coraz więcej patryotyzmem pru-
skim, przyczyniają się chętnie do germanizowania ludu polskiego
za pomocą środków kościelnych. Dążność ta uwydatniła się
w szczególnie jaskrawy sposób, odkąd zarząd dyecezyi spoczął
w rękach zupełaie sprusaczonego, a energicznego i bezwzględnego
w wyborze środków biskupa Jerzego Koppa. W miarę nacisku
i budzącej się równocześnie świadomości narodowej wśród ludu,
stosunki między tym ludem a władzą duchowną i księżmi, uległymi
jej życzeniom politycznym, zaostrzały się powoli, ale nieustannie,
i ostatecznie doszło do gwałtownego wybuchu. Warunki, sprzy-
jające rozbudzeniu się świadomości narodowej wytworzył sam
rząd pruski przez swą walkę z kościołem katolickim w epoce Bis-
marckowskiej (t. zw. „walkę kulturną"). Wówczas jeszcze lud
ten, z wcale nielicznemi wyjątkami, był pod względem narodowym
zupełnie obojętny; jedyną ideą, która go ożywiała, była idea reli-
gijna. Gdy więc Bismarck wystąpił przeciw duchowieństwu ka-
tolickiemu, lud górnośląski stanął po stronie sług kościoła i wtedy
po raz pierwszy uświadomił sobie przeciwieństwo między sobą
a rządem i ideą państwową pruską. Kamień, strącony z wyżyn
niezręczną ręką „żelaznego kanclerza", pociągnął za sobą lawinę,
której powstrzymaniem dziś próżno trudzą sic Prusacy. Nieba-
wem jednak drogi ludu pol«ikiego i stronnictwa katolickiego, które
powstało dla odparcia zamachów Bismarckowskich, rozeszły się.
Rząd, jeszcze za czasów Bismarcka, dał za wygraną i zawarł pokój
z kościołem, a stronnictwo katolickie, t. zw. ^centrum", nabrało
wpływów w ciałach prawodawczych, poczęło powoli zamieniać
się na stronnictwo rządowe, przejmować się dążnościami rządu
i odczuwać z przykrością budzący się ruch antyniemiecki na Śląsku.
Zresztą, wcale niezależnie od dążności narodowych pruskich, ruch
wśród ludu polskiego na Śląsku jest dla centrum katolickiego nie-
pożądany, bo wytwarza nową potęgę, która wprawdzie pod pe-
wnym względem współdziała ze stronnictwem katolickiem, ale
występuje jako czynnik samodzielny, niezależny od organizacyi
stronnictwa centrowego, a tern samem ograniczający jego wpływy
polityczne. Powstało nietylko pytanie, czy lud górnośląski ma być
ludem pruskim, mówiącym po polsku lub też ludem polskim, lecz
i drugie: kto ma rządzić na Górnym Śląsku i korzystać z wpływów
konstytucyjnych ludności: centrum katolickie, czy Polacy? Oczy-
wiście centrum chce utrzymać się w dotychczasowym „stanie po-
siadania", a ponieważ zagraża mu ruch polski, usiłuje stłumić go
i, o ile się da, usunąć zupełnie przez zgermanizowanie szerokich
warstw ludu — i tu spotyka się z podobnemi dążnościami rządu prus-
kiego. Wie ono jednak, że przez bezwzględne i jawne zwalczanie
i usuwanie języka polskiego wywołałoby tylko opór tam, gdzie go
jeszcze niema: kryje się więc ze swemi celami, pragnąc pozyskać
lub zachować sobie zaufanie ludności polskiej przez występowanie
publiczne w obronie jej języka, równocześnie zaś zorganizować
ten lud w stowarzyszeniach katolickich, kierowanych przez księży
w duchu mniej lub więcej asymilacyjnym, wreszcie zaś ograniczać
powoli używanie języka polskiego w kościele. Władza duchowna
w Wrocławiu, z kardynałem Koppem na czele, kieruje całą tą po-
lityką, w ścislem porozumieniu z wybitnymi członkami świeckimi
stronnictwa — magnateryą górnośląską, udziela wskazówek ducho-
wieństwu, a przedewszystkiem stara się o to, aby nie dopuścić na
Śląsk księży, którzy sprzyjają ruchowi polskiemu. Zapobiedz temu
zupełnie oczywiście niepodobna, choćby już dlatego, że przekona-
nia polityczne młodych księży nie zawsze są znane, a po kanonicz-
nem ustanowieniu ich na probostwach, biskup nie może usuwać
ich dowolnie. W każdym jednak razie władza duchowna nie
ustanawia na Górnym Śląsku żadnego księdza, który zdradził się
ze swymi dążnościami polskiemi, lecz wysyła ich na liche stanowi-
ska w rozległej delegaturze brandenburskiej, berlińskiej i pomerań-
skiej. Mimo to jednak między księżmi górnośląskimi bywali za-
wsze i są do dziś dnia gorący obrońcy narodowości polskiej, nie
wahający się występować publicznie ze swemi przekonaniami.
'^C\
Liczba ich jednak nie jest wielka. Większość duchowieństwa tam-
tejszego popiera umiarkowanie politykę germanizacyjną biskupa,
a znaczna cześć bierze z wielką namiętnością i nie przebierając
w środkach, udział w walce przeciw wzmagającemu sic coraz
więcej ruchowi polskiemu. Nabożeństwa bywają oczywiście we
wszystkich parafiach czysto polskich odprawiane w jeżyku polskim;
gdzie jednak Niemcy stanowią choćby tylko niewielki procent pa-
rafian, tam odbywają się także nabożeństwa niemieckie i występuje
dążność do ograniczania polskich. W miastach prawie wszystkich
uprzywilejowanym językiem kościelnym jest niemiecki. W nie-
mieckim także odbywa się korcspondencya z władzą duchowną.
Organizacya kościoła protestanckiego na Śląsku opiera się, jak
wszędzie w Prusach, na organizacyi administracyjnej państwowej.
Prowincya Śląska stanowi więc równocześnie prowincyę kościelną
protestancką, na której czele stoi konsystorz we Wrocławiu. Ję-
zykiem kościelnym jest niemiecki. W parafiach z ludnością pol-
ską nabożeństwa odbywają się w języku polskim, w mieszanych
w polskim i niemieckim. W większej części parafii polsko-prote-
stanckich odbywa się systematyczna praca germanizacyjną, bez
żadnego oporu ze strony ludu. Są jednak także nieliczni pastoro-
wie, którzy dbają o utrzymanie języka polskiego. Ogółem Pola-
ków protestantów jest na Śląsku w obw. reg. Opolskim i Wrocław-
skim niewiele ponad 25,000.
Organizacya wyznaniowa żydów na G. Śląsku jest tak samo
luźna, jak gdzieindziej. Wszystko, cośmy powiedzieli wyżej o ży-
dach w W. Ks. Poznańskiem i Prusach Zachodnich, odnosi się
także do żydów górnośląskich.
Stosunki szkolne na G. Śląsku nie różnią się prawie niczem od
scharakteryzowanych wyżej zachodnio-pruskich, a od poznańskich
tylko tem, że na Śląsku także nauka religii odbywa się w^yłącznie
w języku niemieckim. Nieszczerych żądań centrum katolickiego,
aby wykładano w szkołach początkowych naukę religii w języku
polskim, władze pruskie nie uwzględniają. W średnie zakłady na-
ukowe G. Śląsk jest bogaty. Gimnazya i wyższe szkoły realne są
liczne, między innymi w Opolu, W. Strzelcach, Tarnowskich Gó-
rach, Bytomiu, Królewskiej Hucie, Katowicach, Gliwicach, Pszczy-
nie, Raciborzu, Głupczycach, Prudniku, Nisie, Brzegu i Kluczborku;
— m02 —
seminarya nauczycielskie znajdują sią w Opolu, Sośniczowicach,
Raciborzu, Kluczborku; szkoły górnicze i techniczno-hutnicze w Tar-
nowskich Górach i Gliwicach; przemysłowe w Bytomiu, Głupczy-
cach i Nisie; rolnicze w Prostkowie (wielki instytut rolniczo-leśno-
pomologiczny), Nisie, Brzegu; zakład dla akuszerek w Opolu, dla
głuchoniemych w Raciborzu i t. d. Uniwersytet dla Śląska znaj-
Karol Miarka.
duje się w Wrocławiu. Posiada on 4 wydziały: filozoficzno-filo-
logiczno-historyczny, prawniczy, medyczny i teologiczny. Istnieje
przy nim osobna katedra dla jeżyków słowiańskich, z szczególnem
uwzględnieniem polskiego, którą zajmuje od wielu lat zasłużony
prof. Nehring (Polak); w dziale historycznym zasługują na szcze-
gólną wzmianką gruntowne badania tamtejszych historyków nad
— 503 —
dziejami Polski (prof. Rospell i jego następca Caro). Niegdyś uni-
wersytet wrocławski przyciągał do siebie większą część młodzieży
polskiej z W. Ks. Poznańskiego i Prus Zacliodnicłi. Obecnie liczba
studentów polskicli jest tam stosunkowo niewielka; większą siłę
przyciągającą wywiera Berlin ze swemi licznemi zakładami i róż-
norodnemi pomocniczemi środkami naukowemi.
Wszystkie zakłady wycliowawcze i publiczne instytucye spo-
łeczne, który cłi wyliczenia oszczędzimy sobie, mają na Górnym
Śląsku nietylko ctiarakter niemiecki, lecz i germanizacyjny, nie
tylko nie uwzględniają potrzeb ludności polskiej, lecz zajmują
względem niej wprost wrogie stanowisko — jak np. kasy chorycłi.
Wszędzie wszystko obliczone jest na to, aby utrzymać lud polski
w dawnej bierności, zależności moralnej, politycznej i materyal-
nej od władz świeckich i kościelnych, przedsiebierców i magnatów
niemieckich, odstraszyć go od udziału w ruchu, który uwydatnia
się silnie w całym kraju. Nie trudno zrozumieć, że właśnie ten
system pogłębia coraz więcej ujawniające się przeciwieństwa,
uświadamia je coraz szerszym warstwom ludu, prowadzi do coraz
ściślejszego odgraniczania się Polaków od Niemców. W okręgu
górniczo-przemysłowym dziś już rozdział ten jest prawie zupełny
i sięga do wszystkich dziedzin życia publicznego. Polacy tworzą
nietylko własną organizacyę polityczną, lecz zakładają także wła-
sne stowarzyszenia i własne instytucye samopocy, finansowe, kul-
turalne.
Wykazaliśmy wyżej związek między rozbudzeniem się tego
ruchu a „walką kulturną" i polityką centrum katolickiego. Pierw-
sze jego początki sięgają jednak znacznie dalej, uwydatniły się
w czasach, kiedy lud śląski w oczach władz i Niemców był ludem
pruskim, używającym tylko odmiennej gwary („wasserpolnisch"),
kiedy germanizacya nie była jeszcze ujęta w system, przeprowa-
dzany z wytężeniem przez wszystkie organy władzy, a centrum
katolickie jeszcze nie istniało. Hasło narodowe, które w epoce
kwitnącego demokratyzmu obiegło całą Europę, znalazło oddźwięk
także na ziemi górnośląskiej. Nie wywołało ono tam na razie
żadnych przewrotów, ani nawet silniejszego ruchu, lecz tylko prag-
nienie oddziaływania na lud i oświecenia go przez zwrócenie się
do niego w jego własnym języku. Pierwszą próbą był bodaj „Ty-
— 504 —
godnik Polski", wydawany od r. 1842 — 1846 w Pszczynie przez
Szemela. Później głównem środowiskiem ruchu wydawniczego
polskiego stały się Piekary, jako sławne na cały Śląsk i zwiedzane
przez liczne rzesze ludu miejsce pielgrzymek. Wydawane w tej
miejscowości tygodniki miały chiarakter wyłącznie religijny lub
pouczający. W ton narodowy uderzył pierwszy na G. Śląsku mie-
szczanin, organista, nauczyciel, pisarz sądowy, Józef Lompa
(1797 — 1863). Liczne jego prace rozctiodziły się w tysiącacli
eg-^emplarzy między łudem, rzucając tu i owdzie ziarno uświado-
mienia, zacłięcając do czytania,
do zajmowania się swojemi spra-
wami. Obok Lompy zasługują
w tym okresie na wymienienie
księgarz Nawrocki w Mikułowie,
proboszcz mikułowski , Antoni
Stabik, Haneczek, Fryderyk Ros-
talski, nauczyciel w Kluczborku,
a zwłaszcza poeta górnośląski,
ks. Damrotłi, ukrywający się pod
pseudonimem Czesława Lubiń-
skiego.
Próby te i usiłowania nie
były pozbawione znaczenia, ale
skutek icli nie był wielki. Ruch
polski na Śląsku obudził dopiero
Karol xMiarka(i824 — 1882), pier-
wotnie nauczyciel ludowy w Piel-
grzymowicach, następnie obrotny wydawca i redaktor pierwszego
pisma, które rozchodziło się w wielkiej liczbie egzemplarzy i po-
siadało wpływy. Zachętę do działalności publicystycznej w du-
chu narodowym otrzymał Miarka od Pawła Stalmacha w Cieszy-
nie. Nauczywszy się w dojrzałym już wieku pisać po polsku, wy-
dał kilka broszurek, w których scharakteryzował trafnie położenie
ludu górnośląskiego, później objął redakcyę „Zwiastuna Górno-
śląskiego", wydawanego w Piekarach przez Heneczka, przeniósł-
szy redakcyę do Huty Królewskiej. Owoce tych pierwszych usi-
łowań były niewielkie. Warunki, sprzyjające działalności ruch-
Adam Na])ieralski.
I
~ 505 —
liwego pisarza i wydawcy, wytworzyła dopiero parę lat później
„walka kulturnd", wyrywająca lud górnośląski z wielowiekowej
sennej obojętności. Miarka był wówczas kierownikiem przenie-
sionego z Królewskiej Huty do Mikutowa czasopisma „Katolik",
o którego początkach chełmińskich wspominaliśmy przy opisie
Prus Zachodnich. Pisemko, prowadzone żywo i śmiało, stawające
energicznie w obronie kościoła i ludu, znalazło licznych czytelni-
ków i zdobyło znaczne wpływy. Rozpoczęła sic teraz systematy-
czna praca nad rozbudzeniem ludu, doprowadzeniem go do świa-
domości i zorganizowaniem do walki o swój język, prawa przy-
rodzone i konstytucyjne. Po usunięciu się Miarki do Cieszyna,
skutkiem prześladowania ze strony rządu' pruskiego, objął po nim
spuściznę proboszcz bytomski, ks. Radziejewski, który też przeniósł
„Katolika" do Bytomia; następnie zaś objął redakcyę tego pisma,
rozwinął je w sposób niespodziewany i zapewnił mu olbrzymie
wpływy Adam Napieralski. W miarę rozwijania się pisma, postę-
powała naprzód i praca organizacyjna, prowadzona na wielką skalę.
Tymczasem w centrum katolickiem nastąpił zwrot. Coraz liczniejsi
członkowie stronnictwa poczęli przechylać się na stronę rządu, a dla
wszystkich powstanie nowej potęgi politycznej na G. Śląsku stało
się niewygodne. Nastąpiły częste i gwałtowne starcia. Napie-
ralski jednak, nie wierząc jeszcze w siłę ruchu, do którego rozbu-
dzenia sam się znakomicie przyczynił, z temperamentu więcej prze-
zorny, niż śmiały, liczący się skrupulatnie z materyalnemi intere-
sami ludu, zależnego od magnateryi niemiecko-katolickiej, usiło-
wał, mimo nieustannych nieporozumień i zatargów, utrzymać na-
dal sojusz ze stronnictwem katolickiem, aby pod jego osłoną pra-
cować nad uświadomieniem najszerszych warstw ludu. Ruch pol-
ski na Śląsku zogniskował się prawie wyłącznie w powiatach po-
łudniowo-wschodnich, a zwłaszcza w okręgu górniczym, którego
środow^iskiem był, a poniekąd pozostał dotąd. Bytom. Tam uświa-
domienie zrobiło znaczne postępy. W okolicach czysto rolniczych
natomiast, zarówno nad Wisłą i Odrą, jak na północnym wscho-
dzie, nad granicą W. Ks. Poznańskiego i stąd aż do Gór Tarnow-
skich, lud pozostał w uśpieniu. Na usiłowaniach, aby wciągnąć
go do udziału w życiu publicznem, nie zbywało. Już Lompa wy-
dawał pisemko w kącie północno-wschodnim, w Oleśnie (1848—9)
66
— 5o6 —
a w tym samym czasie wychodziło pismo polskie w Opolu. Po za-
łożeniu „Gazety Opolskiej" zaś rozpoczęła się usilna praca syste-
matyczna nad rozbudzeniem i uświadomieniem ludu tamtejszego.
Pismo to zdobyło z czasem, pod redakcyą Bronisława Koraszew-
skiego, poważanie i wpływy, ale szerokie warstwy ludu rolniczego
i dziś jeszcze trzymają się z dala od rucłiu narodowego i w prak-
tyce poddają się wskazówkom duchowieństwa centrowego i ma-
gnateryi niemieckiej. Wobec głuchej obojętności tego ludu, a jest
to blisko połowa całej ludności górnośląskiej, i jego zależności ma-
teryalnej od Niemców, stająca się coraz więcej nieuniknioną
walka z centrum katolickiem, budziła poważne i uzasadnione oba-
wy. Nie było pewności, czy lud pójdzie za głosem swoich kierow-
ników polskich, a istniało niebezpieczeństwo, że prześladowania ze
strony magnateryi i księży, które byłyby nieuniknionem następ-
stwem walki, i łączące się z nią straty materyalne, odstręczyłyby
znaczną część zależnych włościan i robotników od współpracowa-
nia z Polakami, a popchnęłyby ich w ramiona germanizacyi. Za-
mierzano więc działać ostrożnie, przedewszystkiem utrzymać wśród
ludu przywiązanie do języka, oświecać go, dopomódz mu do na-
prawy warunków ekonomicznych, co wszystko można było uczy-
nić, jakkolwiek nie bez przeszkód, w zgodzie z centrum katolic-
kiem, i przewidywano, że lud oświecony i usamodzielniony pod
względem materyalnym prędzej, czy później sam znajdzie właściwą
drogę postępowania.
Tymczasem w okręgu przemysłowo-górniczym usiłowania
Miarków, Radziejewskich, Napieralskich wydały owoce. Tamtej-
sza ludność górnicza, hutnicza i fabryczna przejęła się hasłami, gło-
szonemi w pismach i broszurach, zorganizowała się częściowo
w towarzystwach, a równocześnie wytworzyła się grupa młodej
inteligencyi. Gorętszym z tej młodzieży praca, jaką uprawiał
„Katolik" wraz z zależnemi od siebie pismami, wydawała się zbyt
powolną i bojaźliwą; niecierpliwiły ją nadużycia i wybryki, któ-
rych dopuszczało się względem ludności polskiej coraz częściej du-
chowieństwo, przejmujące się dążnościami germanizacyjnemi,
i z kół tych wydano pod koniec r. 1902 hasło stanowczego zerwa-
nia z centrum katolickiem. Duszą tego nowego ruchu stał się
śmiały, zapalony, wymowny, ambitny Wojciech Korfanty, a orga-
— 507 —
nem —redagowany przez niego, przy pomocy Jana Kowalczyka,
dziennik katowicki „Górnoślązak". Nowe stronnictwo zorganizo-
wało sie bardzo szybko, a znalazłszy poparcie w niektórycti kołacli
robotniczycłi oraz inteligencyi, utworzyło pierwszy na G. Śląsku
polski komitet wyborczy, z zamiarem stawiania własnycłi kandy-
datów w wyboracłi do parlamentu niemieckiego. Gdy dotyclicza-
sowi nieliczni posłowie polscy na G. Śląsku byli polecani przez
komitet centrowy, do którego także należał Adam Napieralski,
i wstępowali do stronnictwa centrum katolickiego, komitet wybor-
czy „Górnoślązaka" ogłosił zasadą, że posłowie mają być wybierani
pod liasłem narodowem, a nie centrowem, i przystępować do Kola
polskiego w Berlinie. Napieralski tym zamiarom oparł się sta-
nowczo, i nastąpiła między obu stronnictwami polskiemi zacięta
walka, wśród której wzrastały sympatye dla „Górnoślązaka", a naj-
wybitniejszy obok Napieralskiego publicysta obozu „Katolikowego",
Józef Siemianowski, zerwał ze swojem stronnictwem i założył
w Gliwicach własny organ p. t. „Głos Śląski", popierający „Gór-
noślązaka". Dwa te pisma, do którycłi przyłączyło się później
trzecie, „Straż nad Odrą", zajęły się, w porozumieniu z „Towarzy-
stwem wyborczem", rączo przygotowaniem do wyborów w r. 1903
i stawiły we wszystkicli okręgacłi własnycłi kandydatów. Stron-
nictwo ^Katolikowe" natomiast tern energiczniej popierało centrow-
ców. Wynik walki był taki, że w Katowicacłi wybrano posłem
Wojciectia Korfantego, w Bytomiu zaś popieranego przez centrow-
ców kandydata „Katolikowego", górnika, nazwiskiem Królik.
W Opolskim, gdzie dotąd zawsze wybierano Polaka Szmulę, walki
nie było. We wszystkicli innycłi okręgach kandydaci „Górnoślą-
zaka" przepadli. Ogółem jednak padło na nich około 45,000 gło-
sów, co dowodzi, że hasła, rzucone przez to pismo, znalazły
bardzo silny oddźwięk w kraju.
W czasie tych wyborów utworzyło się na Śląsku towarzystwo
pod nazwą ludowego, które stawiło sobie za cel pracę nad oświatą,
a równocześnie pogodzenie obu zwaśnionych obozów polskich.
Na czele jego stanęło grono umiarkowanej inteligencyi i paru księ-
ży polskich, między innymi poważany powszechnie proboszcz Sko-
wroński. Za staraniem tego towarzystwa i osób postronnych
ostatecznie doszło do zgody. Napieralski, przekonawszy się pod-
— .r^o8 —
czas przygotowań do wyborów sejmowych, że centrum, korzysta-
jąc z jego pomocy, nie chce robić Polakom żadnych ustępstw, wy-
stąpił z komitetu centrowego i przyrzekł nie sprzeciwiać się wybo-
rowi kandydatów niecentrowych. Przez połączenie delegatów
dawnego „Towarzystwa wyborczego" i „Towarzystwa ludowego"
utworzył sią uznany przez wszystkie pisma polski komitet wyborczy,
który, zgodnie z hasłami „Górnoślązaka", stawił wszędzie włas-
nych kandydatów. Jak można było przewidzieć, wobec plutokra-
tycznego systemu wyborów, żaden z tych kandydatów nie został
wybrany. Natomiast Niemcy protestanci i żydzi, sprzymierzyw-
szy sie z katolickimi zwolennika-
mi germanizacyi, zapobiegli tym
razem wyborowi opolskiego po-
sła polsko -centrowego, majora
Szmuli.
Taki. był w najogólniejszych
zarysach rozwój stosunków poli-
tycznych i dziennikarstwa pol-
skiego na Śląsku. Dodamy do
tego jeszcze wykaz ważniejszych
pism, wydawanych w tej dziel-
nicy. Niestety w tym wypadku
liczbę prenumeratorów możemy
określić tylko w przybliżeniu. Nie-
tylko bowiem liczba ich w teraź-
niejszem stadyum przełomowem
zmienia sic nieustannie, ale istnieje też dążność konkurencyjna do
obniżenia przeciwników, a podniesienia samego siebie, i dlatego
każde źródło podaje inne zupełnie cyfry. Najpoczytniejszem
w każdym razie i najwięcej wplywowem pismem jest i dziś jesz-
cze „Katolik" bytomski, wychodzący 3 razy na tydzień, wydawany
przez spółkę akcyjną, a redagowany przez Adama Napieralskiego.
Liczba prenumeratorów wynosi conajmniej 20,000. W tej samej
oficynie i nakładem tej samej spółki wydawniczej wycliod?i w By.
tomiu pismo codzienne „Dziennik Śląski", mające około 6,000 pre-
numeratorów, i tygodnik „Praca", służący interesom zorganizowa-
nych górników, hutników i robotników fabrycznych polskich.
Wojciech Koifanty.
— s^^o —
Liczba prenumeratorów tego tygodnika wynosi około 10,000.
Wszystkie te 3 pisma podlegają w ostatniej instancyi kierownictwu
Adama Napieralskiego. Nadto w oficynie „Katolikowej" wychodzą
liczne broszury treści pouczającej, historycznej i religijnej, rozcho-
dzące sie w dziesiątkach tysiący egzemplarzy po całym Śląsku,
a nawet poza jego granicami.
Po cząści zależne od „Katolika", ale rozważniejsze od niego,
jest pismo wychodzące 3 razy na tydzień w Opolu, pod redakcyą
Bronisława Koraszewskiego, „Gazeta Opolska". Rozchodzi sie ona
wśród ludności rolniczo-robotniczej powiatu Opolskiego i przyle-
głych w liczbie niespełna 3,000 egzemplarzy. Zależne również od
„Katolika" „Nowiny Raciborskie" w Raciborzu utraciły dawne
znaczenie i wpływy wśród okolicznej ludności rolniczej.
Z pism drugiego kierunku najpoczytniejszy jest dziennik „Gór-
noślązak", wychodzący w Katowicach pod redakcyą Wojciecha
Korfantego i Jana Kowalczyka. Ma on około 10,000 prenumera-
torów. „Głos Śląski", wydawany w Gliwicach przez Józefa Sie-
mianowskiego 6 razy na tydzień, jest znacznie mniej poczytny
fokoło 3,000 pren.) i niema jeszcze zapewnionego bytu. Wreszcie
wychodzi w Katowicach przeniesiony tam z Berlina polski organ
spoleczno-demokratyczny p. t. „Gazeta Robotnicza", mający około
1,600 prenumeratorów.
Obok tych pism politycznych, do których możnaby dodać jesz-
cze parę małych, nie posiadających szerszego grona czytelników,
wychodzi na Śląsku kilka wydawnictw peryodycznych treści pou-
czającej, religijnej i belletry stycznej. Większość ich jest wydawana
w postaci dodatków tygodniowych do wspomnianych wyżej pism
politycznych. Próby założenia tygodników samodzielnych z cha-
rakterem politycznym, wychowawczym i literackim były podej-
mowane kilkakrotnie bez powodzenia. W miarę szerzenia się
oświaty, wytwarzają sie jednak coraz więcej warunki sprzyjające
takiemu przedsięwzięciu, i ostatni z tych tygodników, wydawany
od niedawnego czasu w Bytomiu p. t. „Gwiazda", może już li-
czyć na większe poparcie.
Polacy na wychodztwie w iemczech.
zwracaliśmy w ciągu tej pracy kilkakrotnie uwagę na chara-
rakterystyczne parcie ludności z prowincyi polskich ku za-
chodowi, uwydatniające się tłumnem wychodztwem, które
dopływ z głębi Niemiec, mimo systematycznej kolonizacyi, wy-
równywa tylko częściowo. Ruch ten jest wynikiem rozwoju sto-
sunków ekonomicznych w ces. Niemieckiem. Wielkie środowiska
górnicze, fabryczne, przemysłc we i handlowe przyciągają do sie-
bie widokami lepszych zarobków ludność rolniczą nietylko z oko-
lic sąsiednich, ale i z prowincyi wschodnich. Nadto rolnicy na
zachodzie niemieckim, pozbawieni rąk do uprawy roli, sprowa-
dzają sobie na sezon letni robotników ze wschodu, a to samo czy-
nią władze państwowe i przedsiebiercy prywatni, potrzebujący
wielkiej liczby robotników do robót ziemnych, kolejowych i t. p.
Wychodztwo na zachód jest więc podwójne: część ludu, zdolna
do prac trudniejszych w kopalniach, fabrykach i przemyśle, wy-
prowadza się na zawsze lub przynajmniej na czas dłuższy; inna
wychodzi za zarobkiem przez pracę na roli lub przy budowach
ziemnych tylko na miesiące letnie, a z początkami zimy powraca
do swoich stałych siedzib w prowincyach wschodnich. Nas inte-
resuje tu głównie wychodztwo na zawsze lub na czas dłuższy, bo
zmniejsza liczbę i gęstość ludności w dzielnicach polskich i wy-
twarza wolne miejsca dla nowych przybyszów.
Szczegółowe i wszechstronne scharakteryzowanie tego ruchu
wychodziłoby poza ramy tej pracy. Musimy jednak odpowiedzieć
na pytania: co dzieje się z ludnością polską, która wyprowadza się
na zachód niemiecki, a zwłaszcza, jak jest rozmieszczona w poje-
dynczych okręgach, i jak wychodztwo to oddziaływa na rozwój
stosunków narodowych w interesujących nas prowincyach.
~ 511 —
NAZWA DZIELNICY Liczba Polaków
Berlin 27,326
Brandenburgia bez Berlina ....... 29,888
Pomerania bez pow. Bytowskiego i Lęborskiego 9,559
Śląsk bez obw. reg. Opolskiego, oraz pow. Na-
mysłowskiego, Sycowskiego i Brzeskiego 30,012
Pr. Saska 30,910
Szlezwik i Holsztyn 5,122
Hanower 12,500
Westfalia 106,640
Hessen Nassau 2,333
Nadrenia . . 31,723
Królestwo Pruskie 286,013
Kr. Saskie 8,057
Inne państwa niemieckie . . . . . . . . 16.979
Razem na wychodztwie 311,049
Ogółem zatem żyje poza W. Ks. Poznańskiem, Prusami Za-
chodniemi i Wscłiodniemi i G. Śląskiem, oraz powiatami polskimi
Pomeranii i obw. reg. Wrocławskiego, w Niemczech 3 1 1 ,000 Po-
laków. Porównajmy teraz tę cyfrą z ogólną liczbą wychodźców
z prowincyi, posiadających tubylczą ludność polską. Jak wyka-
zaliśmy w^ tej pracy, wychodztwo, według spisu z r. 1900, przed-
stawiało się jak następuje. Wyprowadziło się:
z W. Ks. Poznańskiego . . . 485,835 osób
z Prus Zachodnich . . .
z Prus Wschodnich . .
z Górnego Śląska . . .
Razem . . 1,601,562 osób
W tej sumie są pohczone także te osoby, które wyprowadziły
się z jednej z tych 4 prowincyi do drugiej. Było ich ogółem
175,629. Jeżeli tę cyfrę odciągniemy od ogólnej liczby wychodź-
ców, to otrzymamy liczbę osób, które wyprowadziły się z 4 pro-
wincyi wschodnich na zachód niemiecki. Było ich razem w r.
1900-ym 1,601,562 — 1 75,629 = :/,45P, 555. Wychodźców polskich
było, według wykazu powyższego, 311,000. Nie ulega jednak żad-
nej wątpliwości, że nie są to wszyscy Polacy, którzy opuścili swoje
prowincye rodzinne. Pewna część wychodźców zniemczyła się,
355,139
523,836
236,752
— 512 —
przypuszczać nawet można, że cząść znaczna. Dla wszelkiej pew-
ności przyjmujemy bardzo wielki procent tych zmniemczonych,
a mianowicie 7*, czyli okrągło 110,000. Dodajmy ią cyfrQ do wy-
chodźców, wykazanych w spisie urzędowym z r. 1900, a otrzy-
mamy liczbą 420,000 Polaków, którzy wyprowadzili sią na zachód.
Resztę oczywiście stanowiU Niemcy, a było ich w takim razie
ogółem 1,459,933 — 420,000=1,039,933. Wychodztwo niemiec-
kie na zachód jest więc daleko silniejsze, niż polskie, i stąd też po-
chodzi, że mimo wszelkich sztuczek germanizacyjnych, procent
ludności polskiej zwiększył się, przynajmniej w W. Ks. Poznań-
skiem i Prusach Zachodnich. Objaw ten zaś uwydatnia się do-
dopiero w latach ostatnich wieku XIX, ponieważ dopiero pod ko-
niec wieku, w miarę uprzemysłowiania się zachodu niemieckiego, ^
wychodztwo przybrało wielkie rozmiary. ^
Jak wynika z określonego na wstępie charakteru ruchu wy-
chodczego, wśród Polaków na zachodzie niemieckim robotnicy
wszelkich kategoryi stanowią olbrzymią większość. Liczba samo-
dzielnych przedsiebierców i przedstawicieli inteligencyi jest wśród
nich maleńka. Właściwie znajdujemy ich tylko w Berlinie; pewną
liczbę także w Hamburgu i Dreźnie. Z robotników, znaczna część
po kilku latach pobytu na obczyźnie wraca z zaoszczędzonemi pie-
niędzmi w strony rodzinne, aby nabyć tam kawałek własnego
gruntu. Większość jednak sprowadza do siebie rodziny lub żeni
się, najczęściej z Polkami, na wychodztwie i pozostaje tam na
zawsze. Czy te tysiące zdołają w obcem otoczeniu zachować swą
narodowość, to wątpliwe. Wprawdzie powstały wszędzie ruch-
Hwe crganizacye celem obrony narodowości, w każdej już miej-
scowości, gdzie mieszka większa liczba Polaków, istnieją stowa-
rzyszenia polskie, najczęściej religijne, w Berlinie i Bochumie (West-
falia) wychodzą także pisemka („Dziennik Berliński" i „W^iarus
Polski"), pracujące nad rozbudzeniem świadomości i obroną ludu
przed germanizacyą. Ale usiłowania te wśród ludu, tonącego
w morzu niemieckiem, jakkolwiek nie bezskuteczne, nie wystar-
czają. Z wychodźców samych niewielu tylko niemczy się, ale
drugiemu i dalszym pokoleniom grozi wielkie niebezpieczeństwo
WYRAZ ALFABEIYCZSiY
nazw geograficznych, miejscowości, ważniejszych instytucyi i osobistości
na obszarze ziem polskich w Prusach.
[ Objaśnienia: g. = góra, o. = osada. m. = miasto, rz =rzeka, w.=wie8. Przy ua-
zwach podajemy wszędzie w nawiasach pisownię nrzędową niemiecką. Niemieckie nazwy
inia.st i osad z brzmieniem odmiennem od polskiego wymieniamy nadto osobno w wykazie.
Skrócenia przy nazwach niemieckich oznaczają: OS.=nber Schlesien, N. 8,r=Nieder Sclile-
sien, OPr.=(>st Preussen, WPr =\Vest Preusseu ].
Adelnau, p. Odolanów,
AUenbnrg m. 3-28.
AUenstein, p. Olsztyn.
Audrzejewicz, biskup 238.
Augerburg, p. Wegoborek.
Argenau, p Gniewkowo.
A rys, p. Orzysz.
l5abimost (Homst) m. 95, 171.
liaborów (Bauernwitz) m. 450,
Kachorza, bagna 95, 97.
liahrke 412—3.
ISaldenbiirg m. 311.
ISaltyckie pasmo G7, 77.
liambrzy 201 — 2.
Banki polskie 221, 230, 372— G, .")20.
Baranów m. 176.
Barcin (Bartschin) m, 102, 156.
liarciń-ikie jezioro 98.
Bartensteiu m. 288, 3-28.
Barycz rz. 95-6, 101, 113.
llaueruwitz, p. Baborów.
liazar poznański 225.
lieniszewo (Benischan) m. 4ł8.
lientschen, p. Zbąszyń.
Iterent, p. Kościerzyna.
lieruń CI5erniii) m. 447.
Betsche, p. Pszczew,
lieuthen OS , p. Bytom.
ISiała (iiiella) m. 324.
Biblioteka Raczyńskich 250-1.
Biebrza rz. 85, sT.
iiiella, p. Biała.
r.ielszowice (Bielschowitz) 445,
Birubanm, p. ^iiędzychód.
liiskiipiec (Bischofswerder) m. 317.
Biskupiec (Bischofsburg) m. 320.
liiskupice (Biskupitz) m. 445.
Bisztyniee (P.ischofstein) m. 320.
liledzew (Blesen) m. 170.
l.nin m. 162.
P.Ober rz. 112, 115.
Boguszyce (Boguschiitz) w. 445.
Itojanowo in. 174.
Bolesław (Bnuzlau) m. 1 14, 116.
ISomst, p. Babimost.
liorok 175,
Braetz, p. Brojce.
Brama ^lorawska 106, 117.
Brannsberg, p. lirunsberga.
P>rda (Brahe) rz. 75, 77, 91, 99,
Breslau, p. Wrocław.
Brieg, p. I.rzeg.
Briesen, p. Wąbrzeźno.
Brodnica (Strasburg W Pr.) 316.
Brojce (Braetz) m. 170.
Bromberg, p. Bydgoszcz.
Brunsberga (Brannsberg) ra 288,320,392
Brynicarz. 113. |40l— 2.
Brejski Jan 407.
Brzeg (Brieg) m. 452, 45!'.
Budzin o. 154.
Buk, m. 173.
Biitow, p. Bytów.
Byczyna (Pietschen) m. 439.
J5ydgoszcz ( Brombergj 111. 93, 117, i:'.!i,
l.-)2--,*l; 117.
Bydgoski kanał 77, 99, 232.
Bystrzyca (Weistritz) rz. 112.
Bytom I Beuthen N. S.) m. 114.
Bytom (Beuthen O. S.) m. 415, 409
Bytów (Biitow) m. 296.
Chelniża (Culmsee) m. 313
Chełmińska ziemia 91, 313 — 6.
Chełmno (Culm) m. 77, 3l3.
Chobieuickie jezioro 100.
Chociszewski .Józef 407.
Chodzież (Chodiesen.Colmar) ni. 9:;, l.M.
Chojnice (Konitz) in. 117, 290, 312.
Chojnickie jezioro 76.
Chorzów w. 445.
Christbnrg, p. Dzierzgoń.
Celichowski Zygm. "252.
Colmar. p. Chodzież.
Copoty (Zoppot) o. 302.
Cosel, p. Koźle.
Cranz o, 329.
Culm. p. Chełmno.
Culmsee, p. Chełmża.
Cybina rz. 100.
Czarliński Leon 414.
Czarna Hańcza rz. 87.
Czftrna {'rzemsza rz. 113.
— r)M
Czaraa-woda (Schwarz łrassei) rz. 11.
Czarnków CCzarnikau) m. 98, 154.
Czempiń m. 171.
Czerniejewo (Scliwarzcnau) m. UAK
Czersk m. 312.
Człuchów (Schlochau) m. 74, 311.
Dałkowskie wzgórza 111, 116.
Damroth, p. Lubiński.
Danielewski Ign. 40(>.
Darkiejmy (Darkehmen) m. 3-JSt.
Deutsch Eylau, p. Iława.
Deutsch Krone, p. Wałcz.
Dąbrówno (Głlgenburg) m. 321.
Dejma rz. 81, 87.
Dzierzgoń (Christburg) in 318.
Dinder, arcybiskup 238.
Dirschau, p Tczew.
Dobrodzień (Guteutag) m. 443.
Dobrowolski Franciszek 25t).
Dobrzyca (Dobberzyca) m. 175.
Dobskie jezioro (Dobische Seej 88.
Dolsk (Dolzig) ra. 9.5, 1«J2.
Domnau m. 328.
Drawa (Dragę) rz. 77, 99—100.
Drengfnrth m 326.
Drwęca (Drewenz) rz. 66, 77, 79, 8.ó.
Drwęskie jezioro 88, 90.
Druzno, jez. (Drausensee) 78, 88, 90.
Dziadek (Altwater) g. 105.
Działdów (Soldau) m. 321.
Działo wski Zygm 415.
Dziennikarstwo polskie 258—9, 396-8,
406 --13, 504—9.
Elba 67, 78.
Elbląg (Elbing) m. 7.{, 78, 84, 88, 290,
310.
Ełk (Lyck) m. 89, 288, 327.
Erzepki Bolesław 252.
Exin, p. Kcynia.
Falkenberg, p. Niemodlin.
Festenberg, p. Twarda góra.
Filehne, p. Wieleń,
Fischhansen, p. Rybaki.
Fiatów, p. Złotów.
Fleming, wzgórza 114.
Fordon ra. 77, 153.
Frankfurt n. Odrą m. 111.
Frauenburg, p. Frombork.
Fraustadt, p. Wschowa.
Freiland, p. Fryląd
Freistadt W. Pr., p. Kisielice.
Friedheim, p. Miasteczko.
Friedland OS , p. Fryląd.
Friedriehsgraben, kanał 87.
Frombork (Frauenburg) m. 81, 84, 320,
392.
Fryląd ((Friedland OS.) m. 451.
'„ (Markisch Friedland) m. 74,311.
Fryska mierzeja (Friesische Nehrung)
82.
„ zatoka (Frłesisehes Haff) 73,
78, 81—4, 90.
Gardeja (Garnsee) m. 317.
Gąbin (Gumbinnen) m. 86, 329.
Gąsawa (Gonsawa) m. 15G.
Gdań.sk (Dauzig) m. 73, :";. si, 117, 290,
303—6, 377, 380
(idaiiska zatoka ".i, 7.'). 7s, s.;.
Gembice (Gembit/.Mii. ió.s.
Georgenburg OS , p Miasteczko,
(ierdawy (Gcrrlauen) m. 328
• iilgenburg, p. Dąbrówno.
Gil ja rz. 84, 87.
Glatz, p. Kładzko.
Gliwice (Gleiwitz) m 443. 459.
Głda (Kiiddow) rz 77, 79.
(Tłogowa ((ilogau) lli, 114.
(iłogówek (Ober (Jlogaii) m. 450.
Główna, rz. 100.
Głupczyce (Leobschiitz) m. 45(».
Gniew (Meve) m 77, 78, 317.
Gniewkowo (Argenau) m. 151.
Gniezno (Gnesen) m. 93, 9."j, 12-2, 1 :!'.',
158 — 9, 177.
Goczałkowice w, 446.
Golub (Gollub) m. 80, 315.
Gołańcz (Gollantsch) m. 155 — 6.
(iołdapia (Gołdap) m. 80, 328,
Gołdapią rz. 87.
Gółkowski .Józef 406.
Gołuchów w. 252.
Gopło, jezioro 95 -8, 121.
(Jórka Miejska (Górchen) m. 174.
<ióry Adler 104.
„ Chełmskie 110—1.
„ llabelschwert 104.
„ Heuscheuer 116.
,, Kacbachu 104.
„ Kocie, p. Trzebnickie.
„ Olbrzymie 103—4.
„ lleichensteinu 104.
„ Śnieżne (Schnee (Jeb.) 104.
„ Sowie (Euleu (ieb.) 105, 115.
., Strzeleckie (Strelitzer B-ge) lOC,
„ IStrzyglowskie (Striegaiier H-ge)
]0(i. 115.
„ S/.e.skie (Kernsdorfer 15-ge) 85. lOCi.
„ Tarnowskie 110, 115.
,, Trzebnickie ali)0 Kocie 111, 114.
„ Zuckmautel 17()
(ióra S-tej Anny 111, 11(>.
Górzno m. 315 — ti.
Gorzów (Landsberg OS.) iii. 440.
Gostyń m 1 75.
Grabów m. 176.
Graniczne pasmo 67. 70, 103.
Graudenz, p. (irndziądz.
Grodzisk (Graetz) m. 95, 173.
Grotków(Grottkau) m 4ł1.
Gross Strelitz, p. W. Strzelce.
Gross AVartenberg, p. Syców.
Grudziądz (Graudenz) 77 — 9, 290, 315.
377.
Grunwald 62.
Grunberg, p. Zielonogóra.
Gryżyna w. 172.
Guber rz. 86.
Gnmbinnen, p. Gąbin.
Gurów (Guhran) m. 453.
Gntentag, p. I^obrodzioń.
1.^ —
o^o
Giitstadt m. .•)20.
Jlamersztyii (Hammersteiu) m 311.
Heili^enbeil ui. 328.
Heilsberf?, p. Licbark.
Ileiuriehswaltlc lu. 329.
lleisternest, p. Jastaruia.
Hel mierzeja (lJanzi<fer Neliriiiitr) 73,
75, 82, 84, 117.
Hela m. 84, 29G.
Heueczek 504.
Heytlenkrng, p. Szyjokaicznia
Hohensteiu, Olsztyuek.
Hosiauiiin. lieeniii 402.
Hiilczyu (Hultscliiii) 448.
Huta Laury (Lauiahutte) o. 44.'),
Iława (Deutseh Eylau) m. 317.
Iława (Preussisch Eylau) m. 328.
luowroclaw (Inowrazlaw^ m. 93, 102,
1.50, 177.
Insterburir. p Wy.struć.
.Jackowski Maksymiliau 224,237.
.lauowiec (Janowit'/5) TB. 156.
.Iaiisl)ork (Joliauuisburj,^ m. 88, 324.
Jaraczem (Jaratschewo) m. 175.
.laiocin (Jarotsciiiu) ra. 175.
.lastaruia (Heisteruest) o. 297.
.(astrów m. 311.
.lastrzębów w. 447,
.lesionik, j^óry (:\Iahr. Geseuke) 105.
.Jezierzyce, jezioro (Geserichsee; 88, 90.
.JohaDiiisburg-, p. .Jańsbork.
.Jura rz. 87.
•Jutrosiu (Jutroschin) m. 174.
Kacbacli (Katzbach) w. 112.
Kamień (Kammin) m. 311,
Kamienieckie jezioro 98.
Kandrziu, p. Kędzierzyn.
Karjrowa (Kar<,'e, Uuriilistadt) m. 171.
Karlikovvo w. 302.
Kartuzy (Karthaiis) m. 74—5, 298.
Kaszubi 295—8, 350.
Kaszubska Szwajcarya 74 - 5, 297.
Katowice (Kattowitz; m. 445.
Katscher, p. Kietrz.
Kauernick, p. Kurzętnik.
Kcynia (E.dn~) 93, 156.
Keuselkoppe g. 104.
Kębłów (Kiebel) m. 171.
Kędzierzyn (Kandrzin) w. 44'.'.
Kępno (Kempeu) m. 176.
Kiebel, p, Kębłów,
Kieferstaedtel, p. Sośniczowice.
Kietrz (Katscher) ra 450.
Kisajno jez. (liótzeuer Kisaiu.^ee) 88.
Kisielice (Freistadt W. Pr,) 317.
Kistrzyn (Kiistrin) m 100, 111.
Kiecko (Kletzko) m. 159.
Klein Strt4itz, p. Małe Strzelce.
Klucze (Klitsch) w. 441,
Kluczbork (Kreuzburg- OS.) m. 439.
Kłajpeda (Memel) m. 82 — 4, 288, 329.
Kłodnica rz. 112.
Kladzko (Glatz) m. 112.
Kobylin m. 17.').
Kohler dr, 252,
Kóuigsberg, p, Królewiec.
Konigshiitte, p. Ilnta Królewska.
Kohn Teodor, arcybiskup 497.
Komisya kolonizaeyjna 221—4,368 — 70.
Konitz, p. Chojnice.
Konstadt, p. Wołczyn.
Kopanica (Kopnitz) m. 171.
Kopp Jerzy, kardynał 497.
Koraszewski Bronisław 506.
Korfanty Wojciech 506 — 7.
Kórnik (Kurnik) m. 162, 252.
Koronowo (Krone a. d, Brahe albo I'ol-
nisch Kroue) m, 153.
Ko.ścian (Ivosten) m 171,205.
Kościerzyna (Berent) m. 74, 76, 298.
Kostrzyn (Kostschin) m, 162.
Kowalczyk Jan 507.
Koźle (Cosel) m, 111, 449.
Koźmin m. 100, 175.
Krajna 153, 205.
Kranowitz, p. Krzanowice.
Krapkowice (Krappitz) m. 111. 441.
Kreuz, p, Ivrzyź,
Kreuzburg, p, Kluczbork.
Kriewen, p. Krzywin.
Krobia (Kroben) m. 175.
Krone a d. Brahe, p. Koronowo.
Królewiec (Ko nigsberg) m. 73,87, 116,
288, 328.
Królewska Huta (Konigshiitte) m. 115,
445.
Krosno (Krossen) m. 111.
Krotoszyn (Krotoschin) m. 175, 177.
Kruświea (Kruschwitz) m. 121 — 2, 149.
Krzanowice (Kranowitz) m, 448.
Krzyż (Kreuz), stacya kol. 77, 1 54.
Krzywiń (Kriewen) m, 171,
Ksiaź (Xions) m. 162.
Kujawy 101, 149—51, 205.
Kujot ks. 416.
Kulerski Wiktor 396, 398, 407.
Kunzen w. 83.
Kurońska zatoka (Kurisches Hoff) 73,
81—4.
Kurońska mierzeja (Kurisches Nehrungi
83.
Kurzętnik (Kauernick) m. 317.
Ivwidzyn (Marieuwerder) m. 77, 79, 317.
Kwisa (Kweiss) rz. 112, 115.
Labiewo (Labiau) ra, 328.
I^andek (Landeck) m. 311,
Lamieskrone, g. 106.
Landsberg OS., p, Gorzów,
Landsberg O. Pr. 328.
Laśmiady, jezioro 88.
Lauenburg, p. Lębork.
Laurahiitte, p. Huta Laury,
Lauterburg, p. Lidzbark.
Lee (Lótzen) m. 326.
Leobschiitz, p. Głupczyce,
Leschuitz, p. Leźnica.
Lessen, p. Łasin.
Leszno (Lissa) m. 139, 173, 177.
Lewenciuskie jezioro, p. Niewocin.
Leźnica (I..eschnitz) m. 441.
5i6
Lębork (Lauenburg) m. 74, 91, 296.
Liebark (Ileilsberg) ra. 320, 392.
Lidzbark (Lauterburg) m. 310.
Liebstadt m. 320.
Lieberaulil, \). ^Iłyn uad Liwiui
Lignica (lii;,'iiitzi m 114.
Likowski biskup 238, 2.")2.
Lissa, p. Leszuo.
Liswarta rz. 113.
Liwna (Liebe) rz. 79.
liObsens, p. Łobżenica.
Loehstaedt ;>29.
Lobau, p. Lubawa.
Lotzeu, p. Lec.
Lowen m. 452.
Lompa Józff 504 5
Loslau, p. Wodzisław.
Lubawa (Lobau) 80, Só, .'JIC).
Lubin w. 172.
Lubiński Czesław (ks Dauirotli) 50 t.
Lubliniec (ł>ubliui4:z) m. 443.
l^upow rz. 70.
Lwów (Loweuberg) m. 1 10.
Lwówek (Neustadt bei Piuue) ni. 172.
Lyek, p Ełk.
ł^abiszyn (l^abischiu) m, 93, 98, 1 50.
Łasin (Lessen) m. 315.
Łeba jezioro 75—0, 91.
„ rz. 70.
„ (Łeba) m. 290.
l^eckie jezioro 88.
Łobżenica (I^obsens) ui. 15.!.
Lobźonka rz. 77, 99.
Łyk rz. 85 — 0.
l^yna (Alle) rz. 85 — 7.
Łyskowski l2:nacy 414.
IMiirkisch 1'riedland, p. Fryluil.
:Malbork (Marienburg) m. 78, 307 10.
Małapiaua (.^[aIa^)ane) rz. 112—3.
Małe Strzelce (Klein Strelitz) ni. 4.50.
Jlaniry jezioro (Mauer See) 80, 88, 9o.
^larcinkowski ICarol 255.
3rarienwerder, p. Kwidzyn.
Margonin m. 154,
Margrabowa m 327.
Maślana (ióra (Hutterberg) 81.
:\razurzy 320 - 8, 350—7. 411—1 3.
Mazurskie jeziora 86, 88.
Mazurska Szwajcarya 90, 324- 0.
Mątwy w. 78.
Mątowski przylądek (^lontauer Spitzc
78.
Melsak(Meiil8aek) 320.
Memel, p. I^łajpeda.
Meseritz. p. Międzyrzecz.
3Ieve, p. Gniew.
Miarka Karol 504—5.
Miasteczko (Friedbeim) m. 154.
Miasteczko (Georgenburg) ni. 443.
Mielno jezioro 98.
Mielżyński Seweryn 251.
Józef 252.
Mielżyn (Mieltschin) m. 159.
Mieścisko (Jlietschisko) m. 155.
Międzybórz (Nenmittelwalde) ni. 453.
Międzychód (ł5irnbaum) m. 170.
Międzyrzecz (^leseritz) m. 139, 170.
Mikołajki (Nikolajken) 324.
Mikulczyce w. 445.
."Mikułów (Nicolai) m. 115, 447.
:\[ikstat (^likstadt) m 1 76.
ililicz (.Militscli) m. 453.
Milski 407.
^liłomłyńskie jezioro 88, 90, 321.
Miłomłyn, p. ]\Iłyn nad Liwna.
:\Iiłosław m. 93, 160— 1.
Mugilaica rz. {)6, 100.
-AFogilno m. 150 — 8.
Morągi (Molirungen) ni. 320.
.Mosina iMoschin) m. 95, 100, 102.
^lotława rz. 77.
.Mrocza (^Irotsclien) m. 154.
^Iłyu nad Liwna (l>iebeniiilil) m. 321.
3Iiililhausen m 320.
^liinsterberg, p. Ziembice.
Murowana Goślina m. 100, li)9.
Mysłowice (Mislowitz) m, 445.
Nakło (Makel) m. 98 9, 153.
Namysłów (Namslau) ni. 452.
Napieralski .^dam 505, 507, 509.
Narew rz. 80, 85.
Nawrocki ksiądz 504.
Neidenburg, p. Nidbork.
N^eisse, p. Ńisa.
Ner rz. 100.
Neuenburg', p. Nowe.
Neufahrwasser, p. Aowy l*ort.
Neuhaus 41.3.
Neubausen m. 329.
Neumark, p. Nowe Miasto.
Neumarkt, p. Nowy Targ.
Neuniiltelwalde, p Międzybórz.
Neurode m. 115 — 0.
Neustadt W. Pr., p. Wejherowo.
Neustadt a d. Warthe. p. Nowe 31iasto.
b. IMnne, p. I^wówek.
Neutomischel, p. Nowy Tomy.śl.
Nicolai, p. Mikułów
Nidbork (Neidenburg) m. 85, 321.
Niemczyn (Nimptsch) m. IHi.
Niemen rz. 73, 80, 82—4, 87, 91.
Niemodlin (Falkenberg) m. 451.
Niewociu albo Lewencińskie jezioro 8^.
Nikolajken, p. Mikołiijki.
Nisa (Neisse) m. 112, 451, 459.
Nisa Fvładzka (Glatzer Neisse) rz. 112.
,, I.,uźycka(Łausitzer „ )rz. 112.
„ Szalona (Wiitende „ )rz. 112.
Nogat 73, 78, 83. 90.
Nordenburff m. 328
Noteć (Netze) rz. 67, 70, 77, 9i, 95 100
232.
Nowe (Neuenburg) m 312.
Nowe Miasto (Neustadt a d. WartliiM
m. 175.
„ „ (Neumark) ui 317.
Nowy Port (Neufahrwasser) iii. 78, 81,
30i).
Nowy l'arg allio Środa (Neumarkt) tn,
453.
— f)!? —
Nowy Tomyśl (Neutomisuhel) m. 172.
Ober (Uogaii, p. Głogówek
Oborniki (Obornik) m. 100, Ifii).
Obrarz Dtj, 100—1.
Obra w, 171
Obrzycko (Obersitzko) ni. lOU.
Odolanów (Adeluan) ni. ]7H.
Odra rz. 66 - 7, 73, 77— 8,i»l, 100— 1, 1 1 1.
Oels, p. Oleśnica.
Ola (Obie) rz. 112.
Olecko (Oletzko) o. 327.
Oleśnica (Oels) m. 4r)3, 4'i'.K
Olesno (Rosenberj,' O. 8.) m. 111, 4-10,
Oliwa o. 301.
Olsztyn (Allenstein) m. 320.
Olsztynek (Ilohenstein) ra 8.'), 321
Omet rz. 8().
Oinnlew rz. 85.
Opalenica (Opaleiiitza) ni. 173.
Opawica (Oppa) iz. 111.
Opole rOppeln) m 111,441,450
Orlarz !i6, 101.
Orneta (Wormdit) ni. 320.
Ortelsburg, p szczytno.
Orzyc rz. 85.
Orzysz (Arys) in. 11().
Osa rz. 70, s.').
O.sieczna (tStorchnest) in. 174.
Ostróda (Osterode) ni. 85, 321.
Ostr<^dzkie jez. 79, 88.
Ostroróg (Scharf^-nort) ni. 100.
Ostrowo ni. i»5, 130, 170, 177.
Ostrzeszów (Scliildbergi m. 05. 17().
Otmiicliów (Ottmachauj ni. 451.
O wińska w. 05, ItiO.
Oxlióft 84.
raczków (ratsclikaii) nu 451.
l'akość a^akoscii) m. oo, 158.
Taliiki 155—7, 207.
Piiradyż (Paradies) o. 171.
Tasarga rz. 85.
Pasyin (Passeniieim) m. 324.
ratsclikaii, j). Pa 'zków.
l'eiskretscliaiii. p. 1'y.skowice.
Pelplin (także i'epliu) 200,301.
Persa nta rz. 00, 76.
Piaseczno (Sandberg) ni. 175.
Pienię/ny 413.
IMetscben, p. Byczyna.
Piła (Scbueidenniiihl) m. 74, 130, 1 54, 177.
Piława CPillaiii in. 84, 320.
Piłka 05.
pukała (Pillkalen) m. 320.
Pinne, p. Pniewy.
Pisa rz. 85, 86, 87.
Pless p. Pszczyna.
Pleszew (Plescbeu) m. 175, 205.
Pniewy (IMnne) m. 169.
Pobiedziska (Pndewitz) m. 162.
Podgórze o. 315.
Pogorzela (Pogorschell^ ra. 175.
Polnisch Krone p. Kronowo.
„ Weichsel p. Wisła.
Wartenberg p. Syców.
Pomorska Szwajcarya 74,
]*omoc p. Teatr polski.
Poniec (Pnnitz) m. 175.
l*owidz m. 159.
Powidzkie .jezioro 97.
Poznań (Posen) 100,117,129,139, 163-8,
177, 233.
Poznańska Szwajcarya 95.
i^rabuty (Riesenbiirg) m. 317.
Pregoła rz. 73, 81, 85—8.
i'reHSSi8cb Eylau p. Iława.
„ Friedland p. Fryląd.
Holland m. 320.
„ Stargard p. Starogard.
I'rosna rz. iWy, 100, li 3.
Prnduik (także Prądnik^ ni. 111 — 2, 450.
Pruszków (Prostkau) o. 441.
Pszczew (Betsche) m. 170.
Pszczyna (Pless) in. 447.
Puck (Pntzig; m. 91, 296.
Pucka zatoka (Piitziger Wiek) 73, 75, 82.
Pndewitz p. Pobiedzinka.
Pyskowice (Peiskretsebam) m. 44-3.
liacibórz (Ratibor) m. 448, 450.
Radunia rz. 77.
Raduńskie jezioro <4, 76.
lladzyń (IJelideu) m. 315.
Radziejewski ksiądz .505.
Itagueta (Kagnit) ra. 320.
Eakoniewice (Rakwitz) m. 171.
Ifasterabork (Rastenburg) ra. 326.
liaszków ra. 176.
Ratibor p. Racibórz.
Ranscben w. 329.
Rawicz (Rawitsch) ra. 174, 177.
Reicbtal ]> Rychtal.
Reisen p. Rydzyna.
Rega rz. 76.
Rehden p. Radzyń.
Reszel (Riissel) m. 320.
Riesenbnrg p. i'rabuty.
Ritschenwalde p. Ryczywół.
R'ixbóft 85.
Rhein p. Ryńsk.
Róssel p. Reszel.
Rogalin w. 162.
Rogowo ni. 15(i.
Rogowskie jezioro 08.
Rogoźno (Rogasen) ni. 160.
Robrbrncb p. Rynarzewo.
Roiniuta rz. 86 — 7.
Rosenberg W. l'r. p. Susz.
Ifoseuberg O. S. p. Olesno.
Rosentreter, biskup, 391.
Rositten, o. 83—4.
Rosoga, rz. 85.
Rostalski Fryderyk 504.
Rostarzewo (Rothenborg) ra. 1 79.
l^zeka Zielona, 08.
Ruda, w. 445.
Rugi a 75.
Ru8 rz. 84, 87.
, ra. 87.
liybaki (Fischhausen) m. 329.
Rycbtal (Reicbtal) ra. 4 52.
Ryczywół (Ritscbeuwalde) ra. 05, 160.
5i8 —
IJydzyua (liciseu) 111. 171.
Kygicr Ediuuud 2ó7.
łiynarzewo (Rohrbriushj m. 15().
Ryńsk (Rhein) 320.
Saalfeld m. 320.
Sadzice (Saditz; 448.
iSambijski półwysep 81, 84, '.>1.
Samotseliiii p. Szamocin.
Samter p. S/.araotoły.
Sandber;,' p. Piaseczno.
Santok 98 100.
Santomischel p. Zaniemyśl.
Sarnów (Sarnę) m. 174.
Scbarfeiiort p. Ostroróg.
Schildberg p. Ostrzeszów.
Schippenbeil m. 328.
Scbirwiut p. Szirwint.
Sehlochau p. Człucliów.
Schloppe p Słopauowo.
Schmiegel p. Śmigiel.
Selmecberg, g. 105.
Schneekoppe p. Śnieżka.
Sehneidemiihl p. Piła.
Schoeken p. Skoki.
Sehóneck m. 293.
Sehónlanke p. Trzcianka.
Sehrimm p. f^rem.
Schroda p. Środa.
Sehulitz p. Solec.
Schnrgast m. 451 .
Schwarzeuau p , Czerniejewo.
Schweidnitz p. Świdnica.
Schwerin a d. Wartlie p. Skwierzyna.
Scbwersentz p. Swarzędz.
Schwetz p. Świecie.
Schwetzkau p. Swiętocliowo.
Ścinawa (Steinau) m 450.
Seeburg p. Zebork.
Selment, jezioro, 88.
Sensburg p. Ządzbork.
Sępolno (Zempelburg) m. 311.
Siemianowice w. 445.
Siemianowski Józef, 507.
Sierakowice (Zirke) m. 170.
Skoki (Schoeken) m. 155.
Skrbenski Leon, kardynał, 497.
Skwierzyna (Sciiwerin ad. W .) 100, 170.
Ślęza (I.ohe) rz. 112.
Sławskie jezioro 113.
Słopanowo (Schloppe) m. 311.
Słupna (Stolpe) rz. 76.
Śmigiel (Schmiegel) m. 171.
Śniardwy jez. (Spirdingsee) 88, 90.
Śnieżka (Schneekoppe) g. 104, 117.
Sobótka (Zobten) g. 106, 116.
Sobócka woda, rz 112.
Soldau p. Działdów.
Solec (Schulitz) m. 153.
Sohrau p. Zóraw.
Sośniczowice (Kieferstaedtel) ni. 413.
Śrem (Sehrimm) m. 96, 100, ItJ-J.
środa (Schroda) m. 161.
Środa p. Nowy targ.
Stabik Antoni .501.
Stablewski Floryan, arcb. 238-40, 252,
Stalliipóneii p. Stołiipiany.
Starogard (Pr. Stargard) m. 298.
Steinan p. Ścinawa.
Stęszewo (Stenscliewo) m. 168.
Stobrawa (Stober) rz. il2— 3.
Stołupiany (Stallnponen) ni. ."29.
Stoschnest p. Osieczna.
Strasburg W. ł'r. p. Brodnica.
Strykowskie jezioro 98.
Strzelno (Strelno) m. 149.
Stuhra p. Sztum.
Sudety 103 — 6.
Sulmierzyce m. 176.
Susz (Rosenberg W. Pr.) m. 317.
Swarzędz (Schwersenz) m. 108.
. widnica (Schweidnitz) m. 433.
Świecie (Scliwetzl. m. 77, 312.
Świętochłowice (SchAventochlowitz) w.
4+5.
Swiętochowo (Schwetzkau) m, 1 74.
Świnia (Schweine) rz. 86.
Syców (Polnisch albo Gros.s Warttn-
berg) m. 453.
Szamocin (Samotschin) m. Ij4.
Szamotuły (Samter) m ]t>9.
Szarley w. 445.
Szczytno (Ortelsburg) m. 324.
Szemel 504.
Szeszupa, rz. 87.
Szeszuwa, rz. 87.
Szirwint m. 329.
Szkwa, rz. 85.
Szlichtyngowo (Sehlichtingsheim) m.
173.
Szmula, poseł, 507.
Szopienice, w. 445.
Szpicberg g. 106.
Sztum (Stuhm) m. 318.
Szubin (Schubin) m. 156.
Szyłokarczma (lleydekrug) m. 329.
Tafelttclite g. 106.
Tannenberg w. 85, 321.
Tapiewo (Tapiau) 328.
Tarnowskie Góry (Taruowitz) m. 110.
443, 44.5.
Tczew (Dirschau) m. 74, 78, 299, 37 7.
Teatr polski w Poznaniu 256—7.
Thiel, biskup 392.
Thorn p. Toruń.
Tirschtigel p. Trzciel.
Tolkemicko (Tolkmitten) m 81, 8 i. .'iló.
Toruń (Thorn) m. 77—9, 290, 313—4,
377.
To.szek (Tost) m. 443.
Tow. Pomocy Naukowej, Poznańskie
255 - 6.
Tow. Pomocy Nauk. dla Prus Zach. 4irł.
Tow. Przyjaciół Nauk Pozn. 250 — 2.
Tow. Naukowe Toruńskie 4l5.
Tremeszen p. Trzemeszno.
Trląskie jezioro 98-9.
Trzcianka (Sehónlanke) m. 154.
Trzciel (Tirschtigel) m. 170.
Trzcielskie jezioro 100.
Trzebnica (Trebnitz) ni. 453.
— 519
Trzemeszno (Tremessen) m 93, 95, 157.
Trzemeszeńskie jezioro 96 — 7.
'J'iK'hola (Tiicliel) m. 75, 312.
Tucholskie lasy 91, 311—2.
Tuczno (Tutz)in, 311. \
Twardayróra (Festenber<?) m. 453.
Tylża (Tilsit) m. 87, IKi, 288, 329.
Ujazd (Cjest) in. 442.
Ujście (Uscli) m. 77, 98, 154.
Unrulistadt p. Kargowa.
Wałcz (Deutschkrone) m. 311.
Wan.sburg p. Więcbork.
Warmia t)5, 318—20, 389—91, 410 - 1.
A\"ar9z, jezioro 88.
Warta, rz. 6(>, 70, 77, 93, 96, 98—101,
232-3.
Wartenberg Poln. albo Gross p. Syców.
Wartenbork (Warteuberf^) m. 320.
Wawrzyniak Piotr 236—7.
Wąbrzeźno (Briesen) m 315.
Wągrowiec (Wongrowitz) m. 95, 155.
Weicliselmiinde p. Wisłoujście.
Wejherowo (Ndn.stadt W. Pr.) m. 74,
297.
Welawa (Welilau) m. 85, 87, 328.
Wełna, rz. 100.
Węgoborek (Angerburg) m. 326.
'Węgorapa (.^ngerapp) rz. 86—7.
Widawa (Weidej rz. 112-3.
Wiecanowskie jezioro 97.
Wielbark (Willenberg) m. 324.
Wcieleń (Filehne) m. 154.
Wielichowo m. 171.
Wielkie Strzelce (Gross Strelitz) m. 441 .
^^'ieprz (MMpper) rz. 70.
Wierzenica (Ferse) rz. 77.
Wieżyca (Turmberg) g. 74.
Więcbork (Wanslierg) m. 31 1.
Wigry, jezioro 88.
Willenberg p. Wielbark.
Wiraitz p. Wyrzysko.
Wisa, rz. 85.
NNisła, rz. (Weichsel) 0(5-7, 73, 77—9,
85, 91, 9.J, 98, 379-83.
Wisła fPolnisch AVeiehsel) w. 440.
Wisłoujście (Weichselmiinde) fort. 307.
Wissek p. Wysoka.
Wisztynieckie jezioro 80, 88 — 9.
Witkowo m. 9-^, 1.59.
Wkra (Ncide, Soldau) rz. 85.
Wodzisław (Loslau) m. 447.
Woischnik p. Woźniki.
W^olszlegier. poseł 41 1.
Wolsztyn (Wolstein) m. 95, 171.
Wolsztyńskie jez. 98.
Wołczyn (Konstadt) m, 439.
Wormdit p. Orneta.
Woźniki (Woischnik) m. 44i.
Września (Wreschen) m. 93, 160.
„ rz. 100.
Wrocław rHreslau) m. 111, 117, 453 - 4.
Wronki (Wronkę) m. 169.
Wyrzysko TWir-sitz) m. 77, 153.
Wschowa (Fraustadt) m. 173.
Wysoka (Wissek) m. 154.
AYysoka Sowa, g. 104.
Wystrue (Inster) rz. 86 — 7.
AYystruć (Insterburg) m, 80, 329.
Zaborze 445.
Zabrze Stare (Alt Zabrzel 445.
„ Małe (Klein „ ) 445.
Zacken, rz. 112.
Zalewski ks. 252.
Załęże (Zalenze) 445.
Zaniemyśl (Santomischel) m. 102,
Ząbkowice m. 110.
Ządzbork (Sensborg) m. 32(>.
Zbąszyń (lientschen) m. 100, 170.
Zbąszyńskie jezioro 98, 100.
Zduny m. I?.").
Zebork (Seebnrg) m. 320.
Zempelburg p. Sępolno.
Zgorzelice (Giirlitz) m. 115—6.
Ziegenhals m. 451.
Zielonogóra (Griinberg) m. 114-5.
Ziembice (^liinsterherg m. 115.
Ziuten ni. 328.
Zirke p. Sierakowice.
Zlotorya 315.
Złotów (Fiatów) m. 311.
Złotowskie jezioro 70.
Zoppot p. Copoty.
Ziilz m. 45(t.
Zarnowickie jezioro 70.
Żerków m. I 75.
Żnin m. 156.
ŻuińskJe jezioro 98.
Żóraw (Sohrau) m. 447.
Sprostowania i uzupełnienia.
Na str
10
wiersz
5 z góry należy czvtać:
od Margrabowy.
t;5
20 „
z ziemią Chclmińshą.
97
pod iliistracyji „
pod Gąsmra.
!>9
wiersz
4 / dołu ., ,, ■
pod Pakością.
136
,,
-" V ,.
nwi/ą tworzyć.
154
.,
1') 7, góry „
Margonin.
204
ri .,
fgch, którzy podajn się.
23y
9 z doili ., „
w l^oznańskiem I0f),-i.
23(1
i:> ..
40 milionów.
257
1 z góry „
Edmundoui llygierowi.
263
pod iliistracyą ,. „
nad Radunią.
267
wiersz
13 z dołu „ „
w podaniach kaszubskich.
309
,.
4 „ i niżrj ,,
12 stóp szerokie podcienia.
329
,,
]s z yóry ,. .,
Tylża— Tilsif.
357
,,
" •• .,
ilu nłaściicie.
367
„
8 11
W pow. Sfarngardzkim.
392
,.
ló z dołu ,, „
Licbark.
412
łi
i»
(iazeta Lcrka.
418
^.
-t „'
Bobr,wy.
418
ł'
-■> z góry „
Lohe.
431
11
6 z dołu ,, „
65 lat.
443
łł
16 z góry ,. „
Kiefersfardłel.
448
.,
11 11 11
Ratibor.
44S
11
8 1, ,1 „
Saditz.
Uzupetnienie do str. 324, w. 21 z góry: W r. 1903 było, według wykazu patronac-
kiego, kółek rolniczych 246, z 10,500 członkami.
Uzupełnienie do rozdziału: liolnictwo, przemysł, handelitd. na str. 482—496. Należy
dodać: W ciągu kilku ostatnich lat powstał na (iórnyui śląsku szereg polskich ł)auków lu-
dowych, opartych na systemie lieifteisenowskim, które rozwijają się bardzo pomy.śluie. Naj-
starszym i największym z tych banków jest bytomski, założony w r lH9ó za staraniem
osób grupujących się naokoło Katolika., według wskazówek ks. 1'iotra Wawrzyniaka. Po-
siadał on pod koniec r. 1902 przeszło I.OUO członków, majątku własnego 317.000 marek,
oszczędności 3.r)93.S03 mk, udzielił w tym roku pożyczek na i,.')15,000 marek. W portfelu
znajdowało się pod koniec roku 1902 weksli na 3.340,000 marek. Zysk wynosił 46,992 mk.
Wszystkie inne banki ludowe są zuacznie mniejsze, ale obracają także już poważnemi ka-
pitałami i działają z wielkim pożytkiem przez dostarczanie wygodnego i taniego kredytu
ludności polskiej. Jest ich ogółem (oprócz bytomskiego) siedem: W Opolu, odr. 1898 — liczba
członków przeszło 200; w Siemianowieacli, od r. 1 898— członków 231; w Katowicach, od roku
1S98 - członków 180; w Raciborzu, od r. 1900 — członków 240; w Gliwicach, od r. 1901— człon-
ków 200; w Królewskiej^Ilucie, od r. 1901- członków 50; w liybniku, od r. 1902— członków 50.
Nadto istnieje w Hytonsiu od r. 1900 „Spółka parcelacyjua". Miała ona w r. 1902-im 59
członków, bilans wynosił 361,685 mk. Uanki górnośląskie dotąd nie należą do „Związku
spółek zarobkowych", o którycli była mowa na str. 2.'ji) i 372 — 5,
Uzupełnienie do str. 497, w. 14 z dołu. .Vrc.\ biskup ołomuniecki, Ivohn, zrezygnował
w marcu w 1904 r. skutkiem zatargów z duchowieństwem, w których następstwie wytoczono
mu proces kanoniczny w Rzymie. Nowy arcybiskup do tej pory (koniec marca 1904) nie zo-
stał mianowany.
ii.
APR5 1976
PLEASE DO NOT REMOVE
CARDS OR SLIPS FROM THIS POCKET
UNIYERSITY OF TORONTO LIBRARY
DK
4045
094
t.l
Opis ziem zamieszkanych prze
Polaków
(■