Skip to main content

Full text of "Opis ziem zamieszkanych przez Polaków : pod wzgldem geograficznym, etnograficznym, historycznym, artystycznym, przemysowym, handlowym i statystycznym"

See other formats


v^ 


D7^ 


'3 

OPIS  ZIEM 

ZAMIESZKANYCH  PRZEZ  POLAKÓW 

POD  WZGLĘDEM  GEOGRAFICZNYM,  ETNOGRAFI- 
CZNYM,HISTORYCZNYM,  ARTYSTYCZNYM,  PRZE- 
MYSŁOWYM, HANDLOWYM  I  STATYSTYCZNYM. 


TOM  I. 


ZIEMIE  POLSKIE  W  PRUSACH. 


WARSZAWA. 

NAKŁADEM    „GAZETY  POLSKIEJ". 

DRUK'  .1.  SIKORSKIEGO,  WARECKA    14. 
1904. 


ZIEMIE  POLSKIE  W  PRUSACH. 


PRUSY  WSCHODNIE  I  ZACHODNIE 


*  -^  ^=  W.  KSIĘSTWO  POZNAŃSKIE  *  * 

ŚLĄSK  PRUSKI 


orr.AcowAL 

Aleksander  Czechowski. 


WE  WSTĘPIE    -  ^  :     -^^ 
ILU  JEST  NA  ŚWIECIE  POLARÓW? 

TRZEZ  ]].  KOSKOW.SKIEGO 

0KA7. 

RYS  LUDOZNAWCZY    -^=^^^_ 


i-KZKZ  JANA  KARŁOWICZA 


VSl\Ł  Il.LSrUACyjiiY  roD  kikuuniukm  EDWARDA  NICZA. 


WARSZAWA. 

NAKŁADEM   „GAZETY   POLSKIEJ" 

DRUK  J.  SIKORSKIEGO,  WARECKA  U. 
1904 


403J30.1E110  Il,EH:3yP0K) 
Biipmaua,  U  Mapia  H)04  j'. 


SPIS  RZECZY. 


ILU  JEST  NA  ŚWIECIE  P0LAK(3w?  Napisał  Bolesław  Koskoickki,  str.  3-30. 
Uwagi  wstępne,  str.  3—5.  Obrachunek  szczegółowy:  I.  Państwo  Niemieckie,  str.  6 — 10. 
II.  Państwo  Rosyjskie.  Królestwo  Polskie.  Kraj  Zachodni.  W  innych  częściach  Państwa 
Rosyjskiego,  str.  10—17.  III.  Państwo  Anstryackie.  Galicya.  śląsk  austryacki,  str.  17  -  21. 
Polacy  w  innych  krajach:  W  Stanacli  Zjednoczonycli.  W  Brazylii,  str.  21— 2B.  Ołłrachunek 
ogólny,  str.  '2G— 27.     Rzut  oka  wstecz,  str.  27 — 30. 

RYS  LUDOZNAWCZY,  str.  31  —  55.  Napisał /om  ZorłoMuz.  I.  Stanowisko  Polaków 
w  szczepie  aryjskim.  (Wstęp.  Cztery  rasy.  Plemiona  aryjskie.  Słowianie),  str.  31— 42. 
II.  Rys  ludozuawstAva  polskiego.  (Wstęp.  Budowa  cielesna.  Wiedza  ludowa.  Wierzenia), 
str.  43 — 55. 

Ziemie  polskie  w  Prusach.  (Prusy  Wschodnie  i  Zachodnie,  W.  Ks.  Poznańskie, 
Śląsk).  Opracował  Aleksander  Czechowski.    Str.  56     509. 

RZUT  OKA  WSTECZ.  Zdobycze  niemieckie  w  Slowiauszczyznie  zachodniej,  str. 
56  —  65. 

ZARYS  GEOGRAFICZNY,  str.  66— 117.  Uwagi  wstępne,  str.  66— 70.  A.  I'ojezie- 
rze  Pruskie  i  Pomorskie,  str  71  —  90.  Gleba.  Płody  mineralne,  str  90—91.  B.  Dolina 
Warty  i  Noteci,  str.  91 — 101,  Gleba.  Płody  mineralne,  str.  102  —  103.  C,  Wyżyna  i  zatoka 
Śląska,  str.  103  — 114.  Gleba.  Płody  mineralne,  str.  114—116.  Stosunki  klimatyczne, 
str.  116-117. 

W.  KSIĘSTWO  POZNAŃSKIE,  str.  119-260. 

1.  Tog-ląd  historyczny,  str.  119— 128.  Położenie  i  granice,  str.  119—121.  Od  Mie- 
czysława I  do  upadku  państwa  Polskiego,  str.  122- 126.  Od  końca  w.  XVni  do  na'?zych 
czasów,  str.  127—128. 

2.  Ustrój  administracyjny  i  polityczny,  str.  129—145.  Obwody  regencyjne, 
str.  130.  Powiaty,  str.  130-134.  Samorząd  gminny,  powiatowy  i  prowincyonalny,  str. 
135— 139.  Sądownictwo,  str.  139— 141.  Stosunki  wojskowe,  str  ]41-14'2.  Udział  w  sejmie 
pruskim  i  parlamencie  niemieckim,  str.  142 — 145. 

3.  Topografia.  Opis  kraju  i  ważniejszych  miejscowości  według  powiatów,  str. 
145-177. 

4.  Ludność,  str.  177—207.  Uwagi  ogólne  o  statystyce  ludności,  str.  177  —  380.  Ge- 
■stość  zaludnienia  dawniej  i  obecnie,  str.  180—181.  Gminy  wiejskie  i  miejskie,  str.  181  —  183. 
Statystyka  według  płci  i  wieku,  str.  184-  185  Statystyka  urodzin  i  śmierci,  str.  185.  Wy- 
chodżtwo  i  imigracya.  str.  186— 189.  Statystyka  według  wyznania,  str.  190— 191.  Polacy 
i  Niemcy,  str.  193— 199.  .  Stosunek  narodowości  do  wyznania,  str.  199— 2< '2.  Ludność  nie- 
miecka, str.  202-204.     Żydzi,  str.  204.     Ludność  polska,  str.  204  -  207. 

5.  Rolnictwo,  przemysł,  handel,  środki  komiinikacyi,  str.  207— 237.  Uwagi 
ogólne,  str.  207— 210.  Rolnictwo,  str.  210-218.  Wła.sność  polska  i  niemiecka,  .str.  219  — 
224.  Przemysł  i  handel,  str.  224—237.  Środki  komunikacyi.  str.  231-  234.  Banki  i  spółki 
zarobkowe  polskie,  str.  236—7. 

6.  Stosunki  kościelne,  szkolnictwo,  oświata,  instytiicye  społeczne,  prasa,  str. 
237-260.  Stosunki  kościelne,  str.  237— 243.  Szkolnictwo,  str.  243—249.  Instytucye  na- 
ukowe. (Muzea  niemieckie.  Muzeum  Mielźyuskich,  Biblioteka  Raczyńskich,  Tow.  Przyjaciół 
Nauk),  str.  250-252.  Tow.  Czytelni  ludowych,  str.  253— 4.  Stowarzyszenia  polskie,  str. 
254—5.  Tow.  Pomocy  Naukowej  K.  Marcinkowskiego,  str.  255— 6.  Teatr  polski,  str.  256 — 
258.     Dziennikarstwo,  str.  258—260. 

POMORZE  I  ZIEMI.V  PRUSKA.  (Prusy  Wschodnie  i  Zachodnie),  str.  261—416. 

I.  Pog-lsjd  historyczny,  str.  261— 280.  Pomorze  zachodnie  i  wschodnie  aż  do  naj- 
ścia Krzyżaków,  str.  261- 2G7.     Państwo    Krzyżackie,   str.  267— 271.     Grunwald  i  jego  na- 


ii 

stępstwa.  str.  271-273.     IlolienzoUeruowic  w  Prusacli  Książęcych,  str.  274—278.  Od  końca 
w.  XVIII  do  naszych  czasów,  str.  278 — 280. 

2.  Stosunki  administracyjne  i  polityczne,  str.  2Sl— 292.  Ustrój  centralistyczny 
i  autonomiczny,  str  281  —  285.  Prusy  Wscliodaie.  Podział  na  obwody  regencyjne  i  po- 
Aviaty,  str.  285—287.  Sądownictwo,  str.  287-8.  Sprawy  wojskowe,  str.  288.  Udział  w  sej- 
mie i  parlamencie,  str.  288.  Prusy  Zachodnie:  Podział  na  obwody  regencyjne  i  powiaty, 
str.  288—290.  Sądownictwo,  str.  290.  Sprawy  wojskowe,  str.  291.  Udział  w  sejmie  i  par- 
lamencie, str.  291—  2. 

3.  Topografia.  Opis  kraju  i  ważniejszych  miejscowości  według  powiatów,  str. 
293— .331.  Pru.sy  Zachodide,  str.  295-318.  Warmia,  str.  318— 320.  Mazowsze  pruskie, 
str.  320—328      Powiaty  niemieckie  i  litewskie  Prus  Wschodnich,  str.  328  -331. 

4.  Ludność,  str.  331  -  359.  Liczba  i  gęstość  zaludnienia,  str.  331— 3.56.  Gminy  wiej- 
skie i  miejskie,  str.  336—338.  Statystyka  urodzin  i  śmierci,  str.  338—340;  według  pici 
i  wieku.  str.  340 — 1  Wychodztwo  i  imigracya,  str.  342  -3.  Wygnania,  str.  343—4.  Staty- 
styka ludności  polskiej  w  Prusach  Zachodnich,  str.  346— 35 1;  w  powiatach  pomerańskich 
IJytowskim  i  Lęborskim,  str.  351  —  2;  na  Warmii  i  Mazowszu  prusldm,  str.  353 — 5.  Kaszubi 
i  Mazurzy,  str.  355 — 7. 

5.  Rolnictwo,  przemysł,  handel,  środki  komunikacyi,  str.  359—386.  Rolnictwo, 
str.  361.  Własność  polska  w  liu-sach  Wschodnich,  str  365;  w  Prusach  Zach  ,  str.  365—368. 
Komisya  kolonizacyjna,  str.  368—370.  Przemysł  i  handel  w  Prusach  Zachodnich,  str.  370 — 
372.  Banki  i  spółki  zarobkowe  polskie,  str  372—376.  Środki  komunikacyjne  w  Prusach 
Zachodnicii,  str.  377  —  9.  łluch  na  Wiśle,  str.  379—383;  ruch  kolejowy,  380  i  383—4;  handel 
zamorski  Gdańska,  str.  38 J.  Handel,  przemysł  i  stosunki  komunikacyjne  w  Prusach  Wscho- 
dnich, str.  385—6. 

6.  Stosunki  kościelne,  szkolnictwo,  oświata,  instytucye  społeczne,  prasJi,  str. 
387—416.  Stosunki  kościelne,  str.  387— 392  i  398—399  Stronnictwo  katolickie  (centrum) 
i  Polacy,  str.  392-398.  Stosunki  szkolne,  str.  400-406.  Kozwój  ludności  polskiej  a  dzien- 
nikarstwo, str.  406—413.  Stowarzyszenia  polskie,  str.  413 — 14.  Polslde  instytucye  nau- 
kowe, str.  415 — 16,     Muzea,  str.  410. 

GÓENY  ŚLĄSK.     Str.  417—509. 

1.  Pogfląd  historyczny,  str.  416-437.  Uwagi  wstępne,  str.  417-419.  Śląsk  pod 
książętami  Piastowskimi,  str.  420—431  Zajęcie  Śląska  przez  Prusaków,  str.  429— 434. 
Śląsk  pod  władzą  pruską,  str.  434—437. 

2.  Topojjrrafia.     Opis  kraju  i  ważniejszych  miejscowości,  str.  437—455. 

3.  Stosunki  administracyjne  i  polityczne,  str.  455—462.    Podział  na  powiaty, 
str.  457.     Stosunki  sądowe,  str.  458—9.     Sprawy  wojskowe,  str.  4ń9.  Udział  w  sejmie  i  par 
lamencie,  str.  459—462. 

4.  Ludność,  str.  462— 481.  Liczba  i  gęstość  zaludnienia,  str.  462 —466.  Statystyka 
według  płci,  str.  467.  Wychodztwo  i  imigracya,  str.  467—469.  Statystyka  urodzin  i  śmierci, 
str.  470.  Statystyka  wyznań,  str.  470—473.  Polacy  i  Niemcy,  str.  473—479.  Protestanci 
polscy,  str.  479.     Lud  górnośląski,  480— 1. 

5.  Rolnictwo,  przemysł,  liandel,  środki  komunikacyi.  str.  482  —  496.  liolnictwo. 
str.  IS2— 486.  Polska  własność  ziemska,  str.  487.  Przemysł,  górnictwo  i  handel,  str.  489  — 
19ij.     .-rodki  komunikacyi,  str.  496.     l$anki  polskie,  patrz  w  „Uzupełnieniach"  str.  52(». 

6.  Stosunki  kościelne,  szkolnictwo,  oświata,  instytucye  społeczne,  ju-asa, 
str.  496 — 509.  Stosunki  kościelne,  str.  496  —  7  i  501.  Stronnictwo  katolickie  (centrum)  a  lud 
polski,  str.  497— 501.  Stosunki  szkolne,  str.  501-  503.  Kuch  narodowy  a  dziennikarstwo 
polskie,  str.  503— 5l'9. 

POLACY  NA  WYClłODZTWIE  W  Nł]^::\lCZECłI.  Kapis&ł  Aleksander  Czeclmcski. 
Pogląd  statystyczny,  str.  510—512. 

Wykaz  alfabetyczny  miejscowości,  nazw  geograficznych,  wybitniejszych  instytucyi 
i  osobistości  na. obszarze  ziem  polskich  w  Prusach,  str.  513—519. 
Sprostowania  i  uzupełnienia,  str.  520. 
Spis  map  i  ilustracyi,  umieszczonych  w  tomie  I,  str.  111— lY. 


SPIS  MAI'  I  ILUSTRACYI 

UMIESZCZONYCH   W   TOMTE    PIERWSZYM. 


Mapy. 

Zdobycze  niemleekie  na  zachodzie  sło- 
wiański m  61 

Pojezierze  Pruskie  i  Pomorskie    68  -  69 

Dolina  Warty  i  Noteci  92, 

Wyżyna  i  zatoka  oląska  108—9. 

W.  Ks.  Poznańskie  132—3. 

Mapa  liiduości  "W.  Ks.  Pozn.  188. 

Tablica  porównawcza  ludności  polskiej 
w  W.  Ks.  Poznańskiem  w  latach  1890 
i  1900-ym     192 

Własność  ziemska  według  narodowości 
w  W.  Ks.  Poznańskiem  212. 

Prusy  Zachodnie  300. 

Prusy  AV'schodnie  325. 

3Iapa  ludności  w  Prusach  Zach.  336. 

„      ,  ,.  Wschód.  348. 

Część  polska  Slą.^ka  pruskiego  444. 

31apa  ludności  na  G.  Śląsku  472. 

Portrety. 

Chociszewski  Józef  407. 

Cieszkowski  August  244. 

Czarliński  Leon  414. 

Erzepki  l^olesław  247. 

Gółkowski  Józef  407. 

Jackowski  Maksymilian  216. 

Korfanty  Wojciech  508. 

Likowski,  biskup  239. 

Łyskowski  Ignacy  41 1. 

Miarka  Karol  592. 

Mielżyński  Seweryn  243. 

Napieralski  Adam  504. 

Stablewski  Floryan,  arcybiskup  23S. 

Śląski  Ludwik  415. 

Wawrzyniak  Piotr  372. 

Typy  ludowe. 

z  pod  Lubartowa  (tabl.  kolor.). 
Gospodarz  z  Mokrej  Wsi,  pow.  Radzy- 

miński  (tabl.  kolor.). 
z  okolic  Skalmierza  i  Działoszyc  'tabL 

kolor.). 


Ks.  Łowickie.  Dziewczyna  ze  Swiryżu 

(kolor.). 
Włościanie  poznańscy  179. 
Muzykanci  wiejscy  z  pod  Buku  182. 
Bamberka  183. 
Mazurka  338. 

Kaszubi  z  wybrzeża  bałtyckiego  340. 
l'lisacv  na  Wiśle  359. 
Tow.  katol    robotników  w  Michał kowi- 

cach  na  G   Śląsku  488, 
Typy  górnośląskie  463,466,469,474,  480. 

Widoki  miast,  gmachów,  ruin 
it.  p. 

BolkiJw,  ruiny  zamku  433. 
Brzeg,  zamek  piastowski  419. 
•     „       ratusz  423. 

„       widok  ogólny  449. 
Bydgoszcz,  Fara  127. 

widok  z  mostu  kolejowego 
136. 
„         Gdańskiego 
140, 
„  nad  portem  230. 

nad  Brdą  232. 
Bydgoski  kanał,  trzecia  śluza  146. 
Bytom,  brama  starożytna  478. 
Chełmno,  klasztor  na  wzgórzu  80. 
„         Brama  Grudziądzka  273. 
łiatusz  i  kościół  katol.  23.3. 
Copoty  291. 
Cranz  327. 

Elbląskie  Góry:  Yogelsang  78. 
Frombork  82. 

Gdańsk,  widok  z  góry  Biskupiej  262. 
„       nad  l^adunią  263. 
..Długi  Most"  279. 
„       Dora  Artusa  289  i  296. 

„Długi  Eynek"  302. 
„       Katusz  304. 
„       Arsenał  305. 
„       starożytna  winda  307. 
„       port  366. 
„       synagoga  397. 
„       kościół  Ś-tej  Katarzyny  -102. 
„       Ikfuzeum  403  i  405. 


IV 


Głojrowa  113. 

katedra  428. 
Gniezno  138. 

.,        katedra  148. 
Golub,  rainy  zamku  3:8. 
Gopło  pod  Kruświcą  94. 
Greifenstein.  ruiny  zamku  432. 
Grodziec,  ruiny  zamku  431. 
Grodzisk  220.  " 
Grudziądz,  Góra  Zamkowa  79. 

„  widok  z  Góry  Zamkowej 

„  widok  ogólny,  37G. 

„  widok  od  strony  Wisły 

Hela  294. 

Heuscheuer,  góry  102,  104  i  105. 
Huty  Laury  i  Królewska  446. 
Inowrocław,  były  ratusz  150. 

„  nowy  kościół  N.  P.  M 

Kamieniec,  zamek  426. 
Karlsberg  pod  Oliwą  76. 
Klucze,  kościół  starożytny  440. 
Kłajpeda,  latarnia  morska  330. 
Kórnik,  pałac  161. 
Krasnobór,  klasztor  429. 
Królewiec,  zamek  królewski  282. 
„l^ybaki"  284. 
„  port  286. 

,,  uniwersytet  400. 

Kruświcą,  Slysia  wieża  120. 
Kynsburg,  ruiny  zamku  435. 
Lec  384. 
Leżnica  490. 

Lignica,  zamek  Piastowski  418, 
Locbstaedt,  zamek  323. 
Ludgierzowice  484. 
Łeba,  jezioro,  widoki  74.  89,  293. 
3Ialbork,  zamek  krzyżacki  264  i  31 

„  rynek  27  l' 

Mierzeja  Kurońska:  piaski  wędrując* 
„  ,,  cmentarz  drzew 

Miłosław,  pałac  159. 
Mogilno,  kościół  pobenedyktyński 
Nisa  448. 

Nowy  Port,  latarnia  morska  86. 
,,         „      kościół  katolicki  308. 
okręty  w  porcie  310. 
Oliwa  277  i  295^ 

„       klasztor  299  i  395. 
Opole  438. 
„      zamki  Piastowskie  421  i  458. 
„      wyspa  Bolka  456. 
Piekary  Niemieckie  498. 
Piła,  dom  Staszica  152. 
Plehnsdorf,  śluza  367. 
Poznań  129. 

„        katedra  122. 

„        pałac  DziałyńskicU  123. 

„         kościół  N.  P.  Maryi  125. 


275. 

37S. 


240. 


73. 
l.>7. 


l^oznań  nad  Wartą  228. 

,.         widok  z  mostu  Cliwalis/.cw- 

skiego  163. 
„         „Ł)om  robotniczy"  165. 

,.łiazar"  166. 
,,        Katusz  i  Stary  Eynek  235. 
„        iJom  Przemysłowców  polskich 

222. 
.,  liiblioteka  Kaczyńskich  242. 
„         Gmacli  Tow.  Przyj.  Nauk  245. 

Teatr  polski  251 
„        Zakład  Garczyńskiego  25.3. 
„        pomnik  Kochanowskiego  255. 
Racibórz,  kaplica  Ś-tego  Grobu  442. 
liauschen  321. 
Eogaliu,  pałac  168. 
Rogoźno,  kościół  170. 
Rydzyna,  zamek  174. 
Sambia,  wybrzeże  84. 
Śnieżka  (Schneekoppe)  101. 
Sobótka,  kaplica  107. 
Środa,  kościół  144. 

Strzelno,  kościół  i  klasztor   Norberta- 
nek 151. 
Szamotuły.  Baszta  Czarnej  Księżniczki 

172. 
Tczew,  mosty  na  Wiśle  298. 
Toruń,  widok  z  nad  Wisły  268. 
„       ruiny  zamku  Dybowa  266. 
.,      ratusz  270. 
,,      kościół  S-go  Jakuba  314. 
„      Brama  Mostowa  316. 
,       most  na  Wiśle  364. 
„       „Dausker'"  369. 
,,       kościół  Zwiast.  N.  P.  Maryi  388. 
„  ,,       K -tego  Jana  Chrzciciela 

390  i  392. 
,.       pomnik  Kopernika  409 
Wą;^rówiec,  kościół  N.  P.  ilaryi  142. 
Wenecya  pod  Gąsawą  97. 
Wielki  Kamień.  Zamek  Odrowążów  460. 
Wisła  pod  Toruniem  81 
Wrocław  w  połowie  av.  XVII  436. 
„         widok  ogólny  452. 
„        Ratusz  424.  j 
,,         Wielki  Rynek  454. 
Wystruć  287. 
Zackeu,  wodospad  110. 
Zatoka  Pucka,  wybrzeże  70. 
Złotorya,  ruiny  zamku  319. 
uin,  Fara  155. 


Dwór  wiejski  pod  l'oznauiem  208. 
Kościółek  Filiponów  344. 
Płuczkarnia  rudy  486. 
Nad  Cybiną  99. 


WŁOŚCIANIE  Z  POD  LUBARTOWA. 


Z  dzieła  Kolberga. 


ddając  dziś  do  rąk  czytelników  pierwszy  zeszyt  ,,Opisłi 
ziem  zamieszJcaui/cJi  przez  PoIaJców",  uważamy  za  wła- 
ściwe nadmienić  tu  parę  słów  o  cłiarakterze  i  planie  tego 
wydawnictwa. 

Jakie  pobudki  skłoniły  nas  do  podjęcia  go,  to  staraliśmy  sie 
określić  w  prospekcie. 

„Dzieła  takiego  —  mówiliśmy  tam  —  któreby  było  zarazem 
i  zbiorem  interesujących  opisów,  i  źródłem  dokładnycłi  informacyi, 
literatura  nasza  dotycticzas  nie  posiada,  a  brak  jego  uczuwać  sie 
daje  powszectinie.  Czy  zajdzie  mowa  o  Polakacti  w  Poznańskiem, 
czy  o  Polakacłi  w  Ameryce,  czytelnik  z  innycti  okolic  nie  ma  pod 
ręką  książki,  z  której  mógłby  zasięgnąć  wiadomości,  ilu  tycti  Pola- 
ków tam  jest,  w  jakicti  warunkacłi  żyją  i  pracują,  w  jakim  kierun- 
ku rozwija  sie  ich  działalność  ekonomiczna  i  kulturalna.  Informa- 
cyi takich  brak  mu  nawet  co  do  miejscowości  bliższych,  we  wła- 
snym kraju  zamieszkania.  I  toż  samo  dotyczy  wszystkich  stron 
życia  ludności  polskiej,  gdziekolwiek  ma  ona  siedlisko.  Osądzili- 
śmy za  rzecz  użyteczną  brakowi  temu  zaradzić  i  przystępujemy  do 
wydania  dzieła,  któreby  czyniło  zadość  potrzebie". 

,,Z  dzieła  tego — pisaliśmy  dalej  —  czytelnik  dowie  sie,  jak  wy- 
gląda ta  okolica,  która  go  w  danej  chwili  interesuje,  jakie  są  jej  bo- 
gactwa przyrodzone,  i  jakie  są  tam  instytucye  publiczne,  jakie  oby- 
czaje i  stosunki  towarzyskie,  i  przemysł,  i  handel,  i  rolnictwo, 
i  sztuka.  Wszystko  zilustrowane  będzie  z  jednej  strony  rycinami 
i  tablicami  kolorowanemi,  z  drugiej  cyframi  statystycznemi". 


Ten  zarys  ogólny  treści  wskazuje  już  dostatec/Jiie.  jak  rozle- 
gły jest  materyal  naukowy  i  opisowy,  który  obja^ć  zamierzamy. 
Uwzględni  on  wszystkie  kraje  Europy,  Ameryki  i  innych  części 
świata,  w  których  zamieszkują  Polacy,  choćby  w  małych  grupach. 
Powinien  też  dać  w  całości  dokhidny  obraz  życia  rodaków  na- 
szych na  początku  XX  stulecia. 

W  myśl  tego  zamiaru,  opis  każdego  obszaru  ziemi,  zamieszka- 
nej przez  Polaków,  zawierać  będzie:  a)  geografie  fizyczną  i  poli- 
tyczną h)  ludność,  jej  kulturę  i  obyczaje,  c)  historye  i  urządzenia 
państwowe  i  administracyjne,  d)  produkcyc  ogólną  e)  rolnictwo 
f)  przemysł  i  -handel  ^)  komunikacye  //)  oświatę  (dział  ten  obejmie 
statystyką  szkół  rządowych  i  prywatnych,  wydawnictwa,  prasę, 
instytucye  naukowe  i  artystyczne  i  t.  p.)  ?')  życie  społeczne  (wszel- 
kiego rodzaju  instytucye  filantropijne,  towarzyskie,  ekonomiczne, 
sportowe  i  t.  p.)  Je)  zabytki  historyczne  1)  zabytki  artystyczne  i  t.  p. 

Wstęp  do  ,,Opisu  ziem  za/i/icszlcdz/i/ch  przez  PolaJiów''  zawierać 
będzie  statystykę  ogólną  Polaków  na  kuli  ziemskiej  oraz  zarys  etno- 
grafii polskiej. 

Ułożenie  dzieła,  zakreślonego  na  tak  obszerną  skale,  połączo- 
ne jest  z  niemałemi  trudnościami,  płynącemi  głównie  ztąd,  że  brak 
jest  jednolity  cli  i  według  jednego  planu  opracowywanych  mate- 
ryałów  zasadniczych.  Trudności  te  jednak  postaramy  sic  prze- 
zwyciężyć i  nie  wątpimy,  że  wobec  wielkiego  zainteresowania,  ja- 
kie wzbudziło  to  wydawnictwo,  pomyślnie  nam  sie  to  uda. 

Cześć  ilustracyjna  będzie  zawierała  wizerunki  miast,  budowli 
pamiątkowych,  ludzi  zasłużonych,  typów  etnograficznych,  scen 
obyczajowych,  historycznych  i  t.  p. 


Ilu  jest  na  świecie  Polaków? 

Uwagi  wstępne. 

Dosyć  trudno  będzie  odpowiedzieć  na  pytanie,  postawio- 
ne w  nagłówku.  Trudność  polega  nie  na  tem,  żeby  statystyki 
odpowiedniej  nie  było,  tylko  że  ona  jest  bądź  fałszowana,  bądź 
nieumiejętnie  robiona.  Do  fałszowania  przyczyniają  sie  względy 
polityczne,  nakazujące  np.  w  Niemczech  lub  Brazylii  zmniejszać 
ilość  Polaków  jak  można  najbardziej;  do  nieumiejętności  zaś  zali- 
czyć trzeba  długoletnie  kwestye:  na  czem  oprzeć  kwalifikowanie 
narodowościowe  ludności?  Dopiero  w  ostatnich  czasach,  i  to  nie 
wszędzie,  pytanie  to  rozwiązane  zostało  w  zasadzie  pomyślnie. 

Jak  mianowicie? 

Oto  tak,  że  o  przynależności  narodowej  stanowi  ostatecznie 
wola  i  świadomość  jednostki.  A  język?  a  pochodzenie?  a  kultura? 
Są  to  niewątpliwie  cechy  bardzo  doniosłe,  przeważnie  decydują- 
ce, jednak  niezawsze.  Mamy  naprzykład  Belgijczyków  i  Kana- 
dyjczyków, używających  wyłącznie  języka  francuskiego,  a  uwa- 
żających się  za  naród  odrębny;  mamy  znów  Alzatczyków  lub 
Bretończyków,  mówiących  mało,  lub  wcale  nie  mówiących  po  fran- 
cusku, a  przejież  Francuzów  z  przekonania  i  z  woli.  Podobnie 
rzecz  się  ma  ze  Szwajcarami.  Więc  chociaż  z  cech  zewnętrznych 
jednostki  można  prawie  zawsze  wyrozumieć  jej  przynależność  na- 
rodową, należy  wszakże  zachować  pod  tym  względem  ostrożność. 

Dlaczego  o  tem  mówimy? 

Dlatego,  że  uwagi  nasze  powinny  w  pewnej  mierze  wytłuma- 
czyć czytelnikowi  i  trudność  statystyki  narodowościowej  wogóle 
i  fakt  fałszowania  naszej  statystyki  np.  przez  Niemców.     Opierając 


—    4    — 

sią  na  drobnych  różnicach  językowych,  natworzyli  oni  różnych 
,,Wasser-polaków",  „Górnoszlązaków"  i  t.  p.,  kiedy  tu  chodziło 
o  jeden  jedyny  w  swym  składzie  plemiennym  naród  polski.  A  póź- 
niej od  ,,wasser-polaków"  łatwo  było  przejść...  do  Niemców.  Dla- 
tego takiej  statystyce  ufać  nie  możemy,  dlatego  mamy  prawo 
o  niej  mówić,  że  jest  tendencyjnie  na  naszą  niekorzyść  dokony- 
wana. 

Z  tych  i  wielu  innych  powodów  dotychczas  nie  mieliśmy  i — 
nie  mamy  dokładnej  statystyki  Polaków  na  świecie.  Pod  tym 
względem  i  obecnie  jeszcze  cyfry  są  niezupełnie  ścisłe,  a  w  wy- 
dawnictwach obcych  nawet  zgoła  fantastyczne.  W  jednej  np. 
z  popularnych  encyklopedyi  niemieckich  czytałem  niedawno,  że 
Polaków  jest  aż...  9  milionów;  Larousse  podaje  20  milionów,  wie- 
deński TascJien- Atlas  Hickmana  12  mil.  i  t.  d.  Zupełnie  jak  gdyby 
chodziło  o  czarnych  z  państwa  Kongo! 

Pierwszym,  który  podjął  trud  obliczenia  wszystkich  Polaków 
według  metody  naukowej,  był  Filip  Sulimierski,  twórca  Siowinlca 
Geograficznego.  Ogłosił  on  w  r.  1883  w  Ognislcii  rozprawę  staty- 
styczną, której  wnioskiem  było,  że  Polaków  jest  ,,z  górą  12  milio- 
nów". Wyrażenie  to  pozwala  odrazu  na  domniemanie,  że  Suli- 
mierskiemu  brakło  cyfr  pewnych  i  dokładnych.  Tak  też  rzeczy- 
wiście było.  Później  pojawiały  się  różne  drobne  rozprawki,  do- 
tyczące bądź  całości  narodu  (Szymańskiego  w  Orędownilcu),  bądź 
jego  części  [Ekonomista  z  r.  1882),  i  one  jednak  szwankowały  na 
wielu  punktach.  Dopiero  Edward  Czyński  rozprawą  swoją  p.  t. 
,,Etnograficzno-staty styczny  zarys  liczebności  i  zasiedlenia  ludności 
polskiej"  {Wisła,  1887,  zeszyt  I  do  VI)  rozpoczyna  szereg  prac  po- 
ważnych i  ściślejszych.  I  on  jednak  z  góry  zastrzega  sie,  że  nie 
ma  nadziei  rozwiązania  tak  trudnego  zadania,  ,,brak  bowiem  do- 
kładnych cyfr  etnograficznych,  albo,  co  jeszcze  gorsze,  brak  ziipel- 
ny  wszelkich  danych  statystycznych  kładą  temu  tamje".  Przy  tern 
ostrożność  tego  badacza — aby  nie  okazać  przesady  w  obliczaniach 
na  naszą  korzyść — była  tak  wielka,  że  uwierzył  zbyt  ślepo  statysty- 
ce urzędowej,  nie  znającej  np.  Polaków  w  Gdańsku,  w  po  w.  elblą- 
skim i  wałeckim  i  t.  d.  i  t.  d.  Wskutek  tego  cyfry  ogólne  musiały 
wypaść  zbyt  skromnie,  jak  to  w  następstwie  częściowo  stwierdzo- 
ne zostało. 


w  roku  1898  dokonał  nowych  obliczeń  p.  Franciszek  Olszew- 
ski. Wartykule,  drukow^anym  w/u^r^ć^rze  WarszaicsJctm,  {iw  Kalen- 
darzu Katolickim  z  r.  1901),  bierze  on  za  podstawę  liczby  Czyń- 
skiego  i  uzupełnia  je  obrachunkiem  przyrostu  naturalnego  tudzież 
nową  statystyką  rosyjską.  W  dwa  łata  później  podejmuje  te  samą 
pracę  w  Miesięcznilm  Kuryera  Folslciego  p.  Ludwik  Straszewicz, 
ale  już  na  podstawie  lepszych  materyałów.  Wreszcie  w  lipcu 
1902  r.  prof.  Wt.  Czerkawski  przedstawił  wydziałowi  historyczno- 
fiłozoficznemu  Ak.  Umiejętności  w  Krakowie  prace  swoją  p.  t.  „Ba- 
dania nad  ilością  Polaków  i  ich  ugrupowaniem  w  krajach  zagra- 
nicznych". Rozprawy  tej,  spoczywającej  dotychczas,  jeżeli  sienie 
mylimy,  w  rękopisie,  nie  mieliśmy  pod  ręką  w  chwili  pisania  ni- 
niejszego. Tylko  cyfry  ogólne  zakomunikowane  zostały  w  spra- 
wozdaniach i  te  przytoczymy  na  właściwem  miejscu. 

Czy  autor  niżej  podpisany  przychodzi  do  czytelnika  z  nowym 
i  lepszym  dokumentem  statystycznym: 

Niestety,  nie  mogę  tego  o  sobie  powiedzieć;  przeciwnie,  odra- 
zu  mówię,  że  nie  mam  zamiaru  pisać  rozprawy  naukowej;  pragnę 
tylko  dać  czytelnikowi  wyobrażenie  mniej  więcej  dokładne  o  sta- 
nie kwestyi.  Natomiast  niech  mi  w^olno  będzie  zapewnić  go,  że 
starałem  się  w  miarę  możności  zapoznać  się  bezpośrednio  z  mate- 
ryałem  surowym  i  fragmentarycznym,  że  usiłowałem  uwzględnić 
wszystkie  najnowsze  dane  statystyczne,  że  wreszcie  spożytkowałem 
niektóre  cyfry,  świeżo  ujawnione  i  publikacyom  wymienionych 
wyżej  autorów  nieznane.  Te  ostatnie  dotyczą  między  innemi  Po- 
laków w  Stanach  Zjednoczonych  i  w  Brazyhi. 

Powtórzę  tu  jeszcze  za  Czyńskim,  że  byłoby  rzeczą  bardzo 
ciekawą  poznać  liczebność  ludności  polskiej  nietylko  w  stanie  sta- 
tycznym, lecz  i  dynamicznym,  poznać  fluktuacye  tej  liczebności 
IV  ciągu  czasu  pod  wpływem  różnych  okoliczności.  Atoli  brak 
materyału  porównawczego  stoi  temu  w  najwyższym  stopniu  na 
zawadzie.  Swoją  drogą,  gdzie  będzie  można,  uczynimy  odpo- 
wiednie zestawienia,  sięgając  nawet  odleglejszych  czasów. 


6    — 


Obrachunek  szczegółowy. 


I.    Państwo  Memleckie. 

Trzy  rozbiory  Rzeczypospolitej,  a  następnie  traktat  wiedeński 
przyłączyły  do  Prus  około  54.300  km.^  z  ludnością  paromilionową. 
Z  krajów  polskicli  rząd  pruski  utworzył  dwie  prowincye:  W.  Ks, 
Poznańskie  i  Prusy  Zactiodnie.  Oprócz  tego  Polacy  żyją  je:izcze 
na  terytoryacłi,  dawniej  już  przyłączonych  do  Prus:  na  Szląsku 
i  Mazuracti  pruskicłi.  Ludność  ta  prawie  na  całym  obszarze  jest 
uświadomiona,  poczuwa  sie  do  narodowości  polskiej  i  daje  tego 
niezliczone  dowody. 

W  początkowycli  latacli  po  rozbiorze  Polski  przy  spisach  od- 
różniano tylko  w  prowincyach  polskich  wyznanie  i  na  podstawie 
tego  obliczano  dopiero  poszczególne  narodowości.  Zrazu  było  to 
możhwe,  dopóki  prąd  kolonizacyjny  nie  naniósł  do  dzielnic  pol- 
skich liczebnie  dość  silnej  warstwy  Niemców  katolików.  W  latach 
1827  i  1828  wstawiono  w  regencyi  opolskiej  i  gumbińskiej  nową 
rubrykę  ..jeżyka  kościelnego".  Zdawałoby  sie  —  pisze  Komoro- 
wski— że  język,  w  jakim  ktoś  odmawia  pacierz,  może  dać  najlep- 
szą wskazówkę  czyjejś  narodowości.  Tymczasem  wiadomo,  że 
na  Szląsku  do  ostatnich  czasów  ludność  powszechnie  używała 
książek  czeskich  do  modlenia  się,  podobnie  jak  u  Kabatków,  Mazu- 
rów pruskich  przeważnie  niemieckie  są  w  użyciu.  Zaprzestano 
zatem  tej  nieudanej  próby,  a  przystąpiono  do  bezpośredniego  roz- 
działu ludności  na  podstawie  własnego  przeświadczenia,  dając 
kategoryczną  odpowiedź  na  zapytanie:  Polak  czy  Niemiec:  Była 
to  jednak  zawczesna  jeszcze  próba. 

Zwrócono  się  zatem  po  r.  1830  do  języka,  rozmaicie  pojmo- 
wanego, a  od  r.  1843  zaczęto  już  przechylać  się  na  stronę  ..języka 
rodzinnego'".  W  r.  1890  wprowadzono  rubrykę  ,, języka  ojczyste- 
go'",  w  r.  1895  znowu   jej    nie  było,   w  r.  1900   uwzględniono   ją. 


Komorowski  słusznie  zwraca  uwagc,  że  rubryka  taka  nie  wystar- 
cza, że  przedstawia  ona  pole  do  znacznych  nadużyć  politycznycii, 
zwłaszcza  tam,  gdzie  lud  niedokładnie  rozumie  podrzędne  znacze- 
nie dyalektów:  kaszubskiego,  mazurskiego,  szląskiego  i  t.  p.  Z  tego 
powodu  cyfry,  sporządzone  przez  niemiecki  urząd  statystyczny, 
powinny  podledz  kontroli  i  korekturze. 

Ogłoszony  w  połowie  r.  1902  wynik  spisu  ludności  z  roku 
1900-go  przedstawia  cyfry  następujące: 

Jeżyk  polski  podało  jako  jeżyk  ojczysty  osób  3.086.489 
(1.495.374  mężczyzn  i  1.591.115  kobiet). 

Jeżyk  ,, mazurski"  jako  jeżyk  ojczysty  142.049 
Język  ,, kaszubski"    ,,        ,,  ,,  100.213. 

Oprócz  tego  znalazło  sic  sporo  osób,  które  mówiły  ,, dwoma 
jeżykami".  Jakim  sposobem  można  posiadać  jednocześnie  dwa 
jeżyki  ojczyste? — tego,  oczywiście,  urzędowa  statystyka  niemiecka 
nie  wyjaśnia.     Tak  wiec  mówiły: 

Po  niemiecku  i  po  polsku 169.634  osoby 

Po  niemiecku  i  ,,po  mazursku"  .     .     ,        10.898      ,, 
Po  niemiecku  i  ,,po  kaszubsku"  .     .     .  1.052      ,, 

Statystyka  ta  staje  sic  niedokładną,  o  ile  ctiodzi  o  oznaczenie 
narodowości  przez  stworzenie  rubryki  ,,mówiącycti  po  niemiecku 
i  obcym  jeżykiem",  przez  co  cliciano  obniżyć  liczbę  osób  pocłiodze- 
nia  nie  niemieckiego,  a  równocześnie  zwiększyć  liczbę  niezdecydo- 
wanycli  pod  względem  narodowościowym.  W  rzeczywistości  zaś 
statystyka  ta  wykazuje  tylko  liczbą  tych,  którzy  z  jakiejkolwiek 
przyczyny,  głównie  z  powodu  zależności  służbowej  lub  urzędni- 
czej, nie  śmieli  przyznać  sic  otwarcie  do  narodowości  ,,obcej". 

Nadto  rozdzielono  Polaków  zupełnie  dowolnie,  według  po- 
wiatów, które  zamieszkują,  na  Polaków,  Mazurów  i  Kaszubów. 
Z  uwzględnieniem  tego  wszystkiego,  ze  statystyki  urzędowej  wyni- 
ka, że  w  r.  1900  w  granicach  państwa  niemieckiego  mieszkało  Po- 
laków: 3.086.489-1-142.049  („Mazurów")  +  100.213  (,,Kaszubów") 
+  189.634  (,,niemieckicli  Polaków") -j- 10.898  (,, niemieckich  Ma- 
zurów") +  1.052  (,, niemieckich  Kaszubów"),  czyli  ogółem 

było  w  r.  1900  w  Państwie  niemieckiem,  według  urzędowej 
statystyki  niemieckiej, 

3.510.335  Polaków. 


—    8 


I  ta  cyfra  jest  zapewne  raczej  jeszcze  za  niska,  niz  za  wysoka. 
Przypuszczenie  bowiem,  że  którykolwiek  Niemiec  pod  koniec  ro- 
ku 1900,  wobec  urzcdow^ej  akcyi  i  agitacyi  antypolskiej  miałby 
przyznać  sic  do  używ^ania  jeżyka  polskiego  obok  niemieckiego 
w  stosunkach  domowych,  jest  zupełnie  wyłączone.  Z  drugiej  stro- 
ny zaś  stwierdzono,  źe  w  Prusacli  i  na  Pomorzu  urzędnicy,  mimo 
protestów^,  zapisywali  jako  ,, Niemców"  wielką  liczbę  Polaków 
z  nazwiskami  niemieckiemi. 

Ze  statystyki  powyższej  okazuje  się,  że  dotychczasowe  obli- 
czenia, dokonywane  przez  Polaków^  a  będące  zwwkle  popraw^kami 
spisów  urzędowych,  przedsiębrane  były  pod  hasłem  nadmiernej 
ostrożności.  Komornicki  na  podstawie  głównie  statystyki  szkolnej 
dawał  cyfry  takie  (dla  r.  1890) 

W.  Ks.  Poznańskie  .  .  .  1.098.455 
Prusy  Zachodnie  ....  526.841 
Prusy  Wschodnie   .     .     .     .        377.122 

Szląsk 1.130.603 

Inne  prowincye  pruskie  około        100.000 
Razfem  Kr.  Pruskie  .     3.233.021 
Straszew^icz  dla  r.  1900  podniósł  ją  do  3.400.000. 
Olszewski  znalazł  tylko  3.160.000. 

Widzimy,  że  naw^et  statystyka  urzędowa  przyznaje  ilość  dale- 
ko większą,  cliociaż,  jak  to  podnosiły  w  swoim  czasie  pisma  po- 
znańskie, niew^olna  ona  była  od  tendencyi  politycznych. 

Czy  żywioł  polski  w  Państwie  Niemieckiem  stosunkow^o  wzma- 
ga sie  liczebnie  lub  opada,  na  to  odpowiedzieć  stanowczo  jeszcze 
nie  można.  Oczywiście,  bezwzględnie  biorąc,  cyfra  ludności  w^zra- 
sta.     Według  Tetznera  {T)ie  Slaueu  vi  Deutschlaml)  w  r.  1858  było 

Polaków  (wraz  z  Mazurami  i  Kaszubami) 2.009.816 

W  r.  1861     ,,         ,,      2.265.042 

„  1864     „         „      2.356.800 

„  1867     „         „      2.436.800 

„  1B90     „         ,,      2.977.951 

Dodajmy  do  tego  cyfrę  obecną 3-510.335 

a  przekonamy  sic,  że  żywioł  polski  rośnie  tam  stosunkow^o  szybko. 
Inaczej  natomiast  przedstawiają  sic  rzeczy,  gdy  weźmiemy  je  w  po- 
równaniu z  rozwojem  żywiołu  niemieckiego. 


Według  Komornickiego,  w  latach  1816 — 1S49 
Polacy  wzrośli  o    .     .     .     55 -SS^ 


,    zatem      .     .     =t37.<)T?, 
Niemcy      ,.       93-299o 

1    A     "       M  1        /c.  ,--  I       ^       Polacy  —  13.0790 

Ludność  oąołem  \yzrosla  o  (^>>.l^%  {    zatem  ^^.      -      ,         _ 

1  Niem.    -j- 24.^4'^ 

W  latach   późniejszych   stosunek   ten   znacznie  sie  zmienia  na 

korzyść  Polaków,   tak  że  przy  porównaniu  np.  procentów  ludności 

polskiej  z  r.  1890  z  procentami  z  r.  1867   okazał  sic  taki  udziałowy 

przyrost  tej  ludności: 

W  regencyi  gdańskiej     .     .     .     -f  1.18^ 
kwidzyńskiej    .     .     +  2.47^ 
W  Prusach  zachodnich .     .     .     +1.86'^' 
Niemcy  starają  sic  osłabić   znaczenie  tych  cyfr  dowodzeniem, 
że  ..spis  z  r.  1867  podawał  mniej   Polaków,   niż  było  w  rzeczywi- 
stości".    Starajmyż  sic  wice  zapamiętać  to  zdanie  i...  zachowywać 
na  przyszłość  odpowiednią  ostrożność. 

Jeszcze  kilka  słów  o  geograjiczniirn  rozdziale  ludności.  Spo- 
glądając na  mapc  wraz  z  Czyńskim.  widzimy,  że 

1)  W  W.  Ks.  Poznańskiem  i  Prusach  Zachodnich  ludność 
przeważnie  polska  zamieszkuje  przede  wszy  stkiem  dwie  tery  tory  al- 
ne  grupy:  a)  Jedną  w  formie  nieregularnego  czworokąta,  oparte- 
go podstawą  o  granice  Królestwa,  pomiędzy  Wieruszowem,  Wscho- 
wą, Międzychodem  i  Toruniem:  />)  drugą  w  formie  półwyspu  etno- 
graficznego na  lewym  brzegu  W^isły,  pasem,  ciągnącym  sic  od  sa- 
mego morza  Bałtyckiego  (Polacy  w  Pucku,  dawnym  porcie  za 
Władysława  IV,  dotykają  morza)  5 — 10  mil  szerokości,  około  20 
mil  długości,  aż  do  granic  Królestwa  koło  Torunia,  przyczem  pas 
ten  koło  Chełmna  przekracza  Wisłę.  Na  prawym  brzegu  Wisły 
znajduje  sią  też  polska  wyspa  etnograficzna  koło  Sztumu.  Podług 
Bockh'a  terytoryum  przeważnie  polskie  zajmuje  w  Prusach  Zacho- 
dnich 110  mil  kw.  i  1400  osad.  Obie  powyższe  grupy  rozdzielają 
kolonie  niemieckie,  założone  przez  P>yderyka  II  nad  Notecią  i  cią- 
gnące sie  aż  do  Torunia. 

2)  Na  Szląsku  niema  tak  silnego  zmieszania  dwu  narodowo- 
ści, jak  w  Poznańskiem  i  Prusach  Zachodnich.  Mniej  więcej  pro- 
sta linia,   przeprowadzona  od  Krotoszyna   na  Brzeg   do   Prądnika 

2 


—  ]()  — 

i  potem  do  granicy  austryackiej  w  Morawskiej  Ostrawie  odgrani- 
cza terytoryum  polskie  od  niemieckiego.  Pierwsze,  podług  Bóckha, 
zajmuje  175  mil.  kw.  i  2.795  osad. 

3)  Na  Mazurach  ciągnie  sią  ludność  polska  pasem  równole- 
głym do  granicy  Królestwa,  na  południe  linii  od  Olecka  az  do  Lu- 
bawy; pas  ten  ma  szerokości  H — 10  mil. 

Wogóle,  podług  Bockti'a,  ludność  polska  przeważa  na  teryto- 
ryum 923  mil  kw.  z  11.488  osadami. 

II.    Państwo  Rosyjskie. 

Traktaty  z  r.  1772.  1793.  1795  przyłączyły  do  Rosyi  Litwę. 
Białoruś  i  Małoruś,  stanowiące  dzisiaj  9  gubernii  kraju  Zacłiodnie- 
go,  który  wTaz  z  obwodem  Białostockim,  przyłączonym  w  r.  1807, 
przedstawia  powierzclmie  49S.543  km.'  (8.504  mil  kw.j  i  z  górą 
20.000.000  ludności.  Traktat  wiedeński  (i'Si5)  przyłączył  do  Ro- 
syi jeszcze  większą  cześć  b.  Księstwa  Warszawskiego,  która  dzisiaj 
stanowi  10  gubernii  Królestwa  Polskiego  o  powierzctini  1 26.945 
km.^  (2.305  mil  kw.)  i  9*  milionacłi  ludności.  Oba  te  kompleksy 
terytoryalne  rozpatrzymy  oddzielnie. 

Królestwo  Polskie. 

Dane  statystyczne,  dotyczące  obcliodzącej  nas  kwesty  i.  są  tutaj 
bardzo  niepewne.  Obrachunek  nie  może  być  przeprowadzony 
z  cyfr  bezpośrednich,  bo  ich  dotychczas  niema:  rezultatów  spisu  je- 
dnodniowego z  r.  1897  iiic  ogłoszono  jeszcze  w  działach,  uwzglę- 
dniających narodowości.  Oczywiście,  te  ołMiczenia  pośrednie  nie 
mogą  za^vic^ać  zbyt  wielkich  błędów,  w  l^ażdym  jednak  razie  mu- 
szą być  traktowane  jako  niezupełnie  ścisłe. 

P.  Straszewicz  oparł  sic  na  urzędowej  statystyce  ludności  z  r. 
1892,  sporządzonej  przez  warszawski  Komitet  Statystyczny.  Jest 
tam  podział  mieszkańców  na  wyznania  na  zasadzie  ksiąg  ludności. 
Wyznanie  nie  może  stanowić,  jak  to  pisaliśmy  już  we  wstępie. 
w  ostatniej  instancyi  o  narodowości,  przeto  oparcie  to  nie  jest  zu- 
pełnie pewne.  Bądź  co  bądź  atoli,  nie  mając  innej  drogi,  musimy 
go  użyć. 


1 1 


Komitet  statystyczny  catą  ludność  Królestwa  w  r,  1892  obra- 
chowal  na  8.808.969  głów.     W  tern  było: 


Prawosławnycłi 
Katolików  .     . 
Luteran  . 
Kalwinów  . 
Żydów  .     .     . 


441.846^)  czyli  5,0,  7o 
•     6.653.694         „  75,,3   „ 

470.139         ,.     5.34  - 

10.386         .,     0,^2   ,, 

.     1.224.652         .,   13.3,  „ 

Cytowany  wyżej  autor  tak  dalej  rozumuje:  Do  narodowości 
polskiej  zaliczyć  należy  przedewszystkiem  katolików,  odtrąciwszy 
tylko  ludność  litewską  powiatów:  Władysławowskiego,  Maryam- 
polskiego.  Kalwaryjskiego,  Sejneńskiego,  Wyłkowyskiego  w  gub. 
Suwalskiej.  Cała  wiejska  ludność  katolicka  tycti  powiatów  wyno- 
siła 332.415  głów.  co  stanowi  3.77"/o  całej  ludności  Królestwa. 
Tym  sposobem  ludność  polsko-katolicka  zredukowałaby  się  do 
72  7o-  Należy  jednak  pamiętać,  że  w  owycłi  okolicacti  mieszka 
również  sporo  Polaków  przy  dworach,  a  nawet  są  wsie  prawie 
całkowicie  polskie.  Do  narodowości  polskiej  należą  też  wszyscy 
niemal  Kalwini  i  naturalnie  pewien  procent  (może  znaczny)  ewan- 
gelików i  żydów.  Można  tedy  uznać,  że  w  Królestwie  Polacy 
tworzą  757o  ogółu  ludności. 

Ponieważ  ludność  Królestwa  Polskiego  wynosiła  w  początku 
1897  roku  9.455.943  głów  (według  spisu  jednodniowego),  więc 
wtedy  było  Polaków  7.091.958.  Doliczywszy  do  tego  przyrost 
w  stosunku  i7o  '^a  lat  4,   otrzymamy  na   koniec  1900  r.  przeszlo 

7.300.000  Polaków  w  Królestwie  Polskiem. 

P.  Straszewicz.  czyniąc  powyższe  obliczenia,  nie  był  jeszcze 
w  posiadaniu  danycłi  spisu  jednodniowego  z  r.  1897,  dotyczącycłi 
wyznań.  My  je  mamy  już  pod  ręką  i  widzimy,  że  mimo  pewnycłi 
drobnych  niezgodności  cyfrę  powyższą  można  przyjąć  za  najbliż- 
szą prawdy.  Według  rzeczonego  spisu,  katolików  w  Królestwie 
w  r.  1897  było  6.987.467,  t.  j.  74.3270?  ^  więc  nieco  mniej,  niż  pan 
Str.  wyrachował.  Natomiast  przyrost  naturalny  wzięty  został  nie- 
właściwie w  wysokości  i7o-  kiedy  naprawdę  wynosi  on  i.57o- 
Zaleski   przytacza,   że  w  r.  1872   Królestwo  liczyło  6Ą   milionów 

';     Z  tej  liczby  na  gub.  Siedlecką  i  Lubelską  dawni  Unici  :U9.02_'  osób. 


mieszkańców,  a  w  r.  1897 — 9Ą  mil.  Powiększenie  wynosi  pra- 
wie 457o  (44-857o)'  co  daje  na  roczne  powiększenie  i.57o.  Ten 
ostatni  zatem  procent  przyrostu  w  Królestwie  musimy  uwzględniać 
przy  wszelkich  obliczeniach:  nie  mamy  żadnego  powodu  bawić  sią 
tutaj  w  skromność.  Dodam  jeszcze,  że  i  p.  Olszewski  doszedł  do 
takiej  samej  prawie  cyfry  ludności  polskiej  w  Królestwie:  opierając 
sie  na  obliczeniach  Czyńskiego  i  na  normie  przyrostu  rocznego, 
znalazł  on  w^  r.  1897  ilość  '^^•yo^-OSS  Polaków  w  Królestwie.  Gdy 
uwzględnimy  cztery  lata  ubiegłe,  t.  j.  do  stycznia  r.  1900,  do  któ- 
rego wszystkie  nasze  obliczenia  pragniemy  sprowadzić,  to  otrzy- 
mamy różnice  miedzy  naszym  a  p.  Ol.  obrachunkiem  stosunkowo 
nieznaczną. 

Zanim  przejdziemy   do   dalszego   ciągu   naszych  poszukiwań, 
zatrzymajmy    sie    jeszcze    na    obliczeniu    ludności    prawosławnej 
w  Królestwie  Polskiem.     Z  zestawień   danych  urzędowych  z  ,, Ka- 
lendarza astronomicznego-  możemy  ułożyć  tabele,  przedstawiającą 
wzrost  liczebny  tej  ludności  w  Królestwie,  a  mianowicie: 
W  roku  i8.-)5     ...         4.318 
1859     .     .     .         4.836 
..       1893     ..     .     442.011 
w  Warszawie  zaś  wzrost  ten  tak  sic  przedstawia: 
W  roku  1857     .     .     .        !.,"/>") 
1859     .     .     .        i.5(;o 
..       1874     .     .     .       7.674 
1893     .     .     .     18.096 

Kraj  Zachodni. 

Krajem  Zachodnim  nazywają  sie  gubernie:  Kowieńska,  Wi- 
leńska, Grodzieńska.  Mińska.  Mohilewska.  Witebska  oraz  Kijowska. 
Podolska  i  Wołyńska.  Polacy  w  tych  guberniach  stanowią  tylko 
mniej  lub  więcej  silne  nawarstwowienie.  jakkolwiek  kulturalne 
i  ekonomiczne  ich  znaczenie  jest  poważne.  Ludność  włościańska, 
stanowiąca  główną  cześć  zaludnienia  tego  kraju,  należy  do  naro- 
dowości litewskiej  (gub.  Kowieńska  i  cześć  Wileńskiej),  białoruskiej 
(pozostała  część  gub.  Wileńskiej,  gub.  Grodzieńska.  Mińska,  Mohi- 
lewska i  część  Witebskiej)  i  maloruskiej  (gub.  Kijowska.    Podolska. 


Wołyńska  oraz  południowa  cześć  Mińskiej  i  Grodzieńskiej).  Pół- 
nocne cząści  gub.  Witebskiej  zamieszkane  są  przez  Łotyszów. 

Co  sic  tyczy  źródeł,  z  którycłi  możnaby  zaczerpnąć  danycłi 
ctnograficzno-statystycznycti,  to  one  są  w  stanie  opłakanym.  Jedy- 
ny sposób  określenia  mniej  więcej  przybliżonego  ludności  polskiej 
w  tych  dzielnicach  spoczywałby  w  obliczeniu  ilości  katolików.  Ale 
trzeba  pamiętać,  że  w  Kraju  Zachodnim,  oprócz  Polaków,  miedzy 
katolikami  są  jeszcze  Litwini  ze  Zmudzinami  i  Łotysze,  oraz  tu 
i  owdzie  Niemcy.  Z  drugiej  strony  jest  też  tutaj  pewna  liczba  Po- 
laków-kalwinów.  Niepodobna  wiec  marzyć  nawet  o  tern.  aby  sic 
na  tej  podstawie  dało  przedstawić  jako  tako  dokładny  obraz  licze- 
bności naszej  w  tych  guberniach,  jakkolwiek  jest  to.  powtarzamy, 
jedyna  podstawa  do  podobnej  statystyki. 

Najsumienniejsze  studya  obliczeniu  Polaków  w  Kraju  Za- 
chodnim poświecił  Czyński.  Zużytkował  on  bardzo  duże  mate- 
ryały,  odwołał  sic  do  najrozmaitszych  metod  i  rozumowań.  Na 
nim  też,  zupełnie  słusznie,  oparli  sic  następnie  autorowie,  piszący 
o  statystyce  Polaków. 

Zanim  przytoczymy  wyniki  tych  badań,  zwrócić  należy  uwa- 
gę, że  w  gub.  Grodzieńskiej  dwa  poAviaty  posiadają  większość 
mieszkańców  narodowości  polskiej:  Sokolski  (l~).-,')'J  i  białostocki 
'^^^.')^//o)•  W  14  powiatach  ludność  polska  stanowi  ^viecej  niż  7-. 
ludności  ogólnej.  Są  tu  mniejszości  przeważnie  bardzo  poważ- 
ne: pow.  Wilejski  (4o,g7j,  Bialski  (:]~J.J,  Dziśnieński  i  Dry.seński 
(po  'M^J,  Wyłkowwski  (37,2),  Lidzki  (37,0)  i  t.  d.  Te  części  gub. 
Grodzieńskiej  należą  jeszcze  do  etnograficznego  obszaru  polskiego. 

P.  Olszewski,  wziąwszy  liczby  procentowe  Czyńskiego.  a  ogól- 
ną ludność  gubernii  ze  spisu  jednodniowego,  ułożył  taką  tabelkę: 


ogółem 

Polaków 

';;  Poiai<(')\v 

Gub. 

Podolska    .     . 

3.031  .040 

304.619 

10.05 

Wołyńska .     . 

2.999.346 

316.230 

1 0.6 1 

Kijowska  . 

3.,-)64.433 

1  ^^>-537 

3-55 

Wileńska   . 

i.-)9i.()rj 

37r)-^^9i 

23.60 

Grodzieńska   . 

1  .()l,~).Si  5 

471.817 

29.20 

*  j 

Mińska .     .     . 

-'•i5^>-343 

■j  88.949 

13.40 

Mohilewska    . 

1.707.613 

7^>-359 

4.46 

—  14  — 

ogółem  Polaków  %  Polaków 

Gub.  Witebska  .     .     .     1.502.895  100.840  6.71 

..      Kowieńska     .     .      i.54().072  49-754  3-2  1 


19  719  3  »9     '2.100.796        10.60 
P.  Straszewicz  dolicza  do  tego  przyrost  ('lYo)   ^^  1'^^  cztery 
i  otrzymuje  ogółem  około  2.200.000  Polak(3w  w  9  guberniacti  Za- 
cłiodnicli,  pod  koniec  r.  1900. 

Podobno  obliczenia  p.  Grendyszyńskiego.  oparte  również  na  ru- 
brycelacłi  kościelnych  (z  r.  1895)  i  zestawione  z  cyframi  statystyki 
poborowej,  prowadzą  do  tej  samej  prawie  liczby  ogólnej.  Nieste- 
ty, pracy  tej  nie  mamy  pod  ręką,  a  ze  znanych  nam  wyciągów 
trudno  rozpoznać,  jaką  metodę  autor  dla  sw^ego  celu  zastosował. 

Pozostaje  nam  jeszcze  zapisać,  że,  według  spisu  jednodniowe- 
go z  r.  1^97.  katolików  było  w  Kraju  Zachodnim  3.803.757, 
a  w^  szczególności: 


mężcz3-zn 

kobiet 

%  ogólnej 
ludności 

W  gub 

Wileńskiej      .     . 

460.606 

475-221 

58.81 

Witebskiej 

1  75.620 

1-Si  /)M6 

23-99 

Wołyńskiej     . 

•     i47-27r) 

149-559 

9.93 

Grodzieńskiej 

190.349 

194.085 

23-99 

Kijowskiej      .     . 

54-844 

54-558 

3.07 

Kowieńskiej  . 

r)7i47i 

614.907 

-().()2 

Mińskiej    .     .     .     . 

i()().6o6 

109.852 

10.22 

Mohilewskiej 

2  5-' )<  >2 

25-50 1 

3-04 

Podolskiej      .     . 

i3^>-2  79 

"32.43^' 

S.70 

Razem  W  Kraju  Zachodnim   1.865.952     1.937 '^05       2  4.(.)2 
To  jest  w  Kraju  Zachodnim  mieszkało  w  i(Sc;7  roku  3.803.757 
katolików  stanowiących  24.270  ogółu  ludności.     Dodawszy  do  te- 
go   i7o    przyrostu   naturalnego   za    .ztery   lata,   otrzymamy   cyfrą 
3-955-oo(.)  katolików. 

Od  tej  cyfry  ogólnej  odliczywszy  ludność  litewsko-żmudzką 
oraz  łotewską,  a  dodawszy  do  niej  kilkunasto-tysieczny  zastęp  \^o- 
laków  wyznania  protestanckiego  i  mahometańskiego  (na  zasadzie 
badań  Czyńskiego),  otrzymamy  cyfrę  bardzo  przybliżoną  do  wy- 
prowadzonej poprzednio.  Ilość  w^c^c  Polaków  w  gub.  Zachodnich, 
obliczoną  na  ^/lon.ooo.    uważać  możemy  nietylko  za  wielce  praw- 


dopodobną.    ale  zarazem  za  mniejszą   raczej,   niź  większą  od  aktu- 
alnej. 

W  innych  częściacli  Państwa  Rosyjskiego. 

Wiemy  wszyscy  o  tem.  że  w  pozostałych  częściach  Państwa 
Rosyjskiego  mieszka  dużo  Polaków,  że  w  niektórych  miejscowo- 
ściach tworzą  oni  nawet  główny  zastęp  inteligencyi  i  siły  przemy- 
słowej, nikt  jednak  nie  zrobił  dotychczas,  wobec  braku  wszelkich 
danych  ściślejszych,  chociażby  przybliżonego  rachunku.  Istotnie 
trudności  pod  tym  względem  były  i  są  ogromne,  a  jedyna  podsta- 
wa, z  której  wykombinować  można  jakąkolwiek  cyfrę,  mianowi- 
cie: wyznanie,  także  nie  przedstawiała  sic  w  statystyce  zbyt  pew- 
nie. W  tym  względzie  dopiero  spis  jednodniowy  rzuca  pewne 
światło,  z  którego  też  skorzystamy.  Przedewszystkiem  jednak  za- 
notujmy, że  praca  p.  Grendyszyńskiego  zawiera  także  obliczenia 
katolików,  mieszkających  po  za  Królestwem  i  Krajem  Zachodnim: 

miasto  Petersburg 3^^-o5(J 

gub.  Petersburska ^>-05l 

miasto  Moskwa 14.112 

reszta  Arch.  Mohilew^skiej     ....  30.868 

miasta  Metropolitalne 70.000 

Dyecezya  Tyraspolska 2^)1.975 

Po  za  parafiami  i  w  wojsku  .     ,  ■  .     .  181.886 

Ormianie  katolicy 28.940 

Razem  .  .  630.389 
Ponieważ  w  ogólnej  liczbie  katolików  w  Państwie  Rosyjskiem 
Polacy  stanowią  przeszło  74-  ^i  są  żywiołem  ruchliwszym,  łatwiej 
emigrują,  niż  Litwini,  wiec  z  liczby  630  tys.  katolików^  należałoby 
za  Polaków  wziąć  4,")() — ,")00  tysięcy.  P.  Str.,  aby  mieć  pewność 
uniknięcia  pomyłki,  wziął  300.000. 

Zobaczymy  teraz,  co  mówi  spis  jednodniowy.  Według  niego, 
w  r.  1897  było  katolików: 

inężcz.  knh.  mężcz.  kob. 

Gub.  .Archangielska  ...          504  124  Gub.  Wologodzka      ...  467  163 

,.     Astrachańska    ...          936  586  „     Woroneska   ....  1.492  660 

„     Bessarabska.     .     .     .     11.217  7.397             „     Wiacka 355  256 

„     Włodzimierska,     .     .       1.224  352  Okręg  wojska  Dońskiego  .  5.410  4,344 


]h 


Gub. 


mężcz. 

kob. 

mężcz 

Ekateryiu)  sławska 

.     16.04H 

1 2.956 

Gub.  Razańska 1.456 

Kazańska      .     . 

1.Ó12 

433 

.,     Samarska 

28.994 

Kałiiska    .... 

1.662 

.502 

„     Petersburska 

39.689 

Kostromska.     .     . 

676 

163 

„     .Saratowska  . 

17.984 

Kurlandzka  .     . 

37.980 

36.921 

„     -Simbirska 

643 

Kurska      .... 

2.129 

'X)4 

„     Smoleńska    . 

5.867 

Inflancka .     .     .     . 

16.758 

12.833 

,.     Taur\'cka. 

16.945 

Moskiewska . 

8.949 

5.852 

„     Tambowslca  . 

1.462 

Niżegorodzka    .     . 

991 

477 

,.     Twerska  . 

1.340 

Nowgorodzka    .     . 

3.811 

749 

..     Tulska       .     . 

722 

Ołonecka .... 

228 

167 

Ufimska    . 

671 

Orenburska  .     , 

2.318 

1.521 

„     Charkowska 

5.291 

Orłowska 

3.055 

844 

,.     Chersońska  . 

53.506 

Penzeńska     .          . 

809 

328 

..     Czernihowska 

2.853 

Fermska  

1.502 

896 

,.     listlandzka    . 

1.389 

Poltawska     .'    .     . 

3.398 

2.203 

,.     Jarosławska . 

1.364 

1'skowska 

3.253 

2.219 

Razem  w  Rosyi  Europejskiej  jest  katolików  ~)~/) 


()'j 


Oprócz  tego  na  Kaukazie: 

mężcz.         kob. 
W  gub.  Bakińskiej    ....     1.620 


Dagestańskiej  . 
Elizawetpolskiej 
Karskiej  .     . 
Kubańskiej  .     . 
Kutaiskiej    .     . 


2  046 
567 
4.286 
4  330 
3.004 


619 

115 

1 611 

87 

3.102 

1.119 


W  gub.  Stawropolskiej 
'Perskiej   .     . 
Tyfliskiej       .     , 
("zarnomorskiej 
,.       lirywańskiej 


mężcz 
1.32() 
4.537 
8.100 
1.479 
1.994 


Razem  na  Kaukazie  43.952  katolików. 
Na  Syheryi: 


luężcz. 

kob. 

w  gub.  Amurskiej    .     . 

313 

110 

„       Jenisejskiej  .     . 

.     4.561 

1.607 

Zabajkalskiej    . 

.     1.44C) 

455 

„       Irkuckiej  .     . 

.     2.990 

1 .042 

Przymorskiej     . 

.     3.379 

312 

mężcz. 

W  gub.  Tobolskiej    ....     4.378 

„       Tomskiej      .  .     .     5.388 

Jakuckiej 348 

Na  Sachalinie 1.392 


Razem  na  Syberyi  34.152  katolików. 


W  Azy  i  środkowej: 

w  obw.  .^kmolińskim    . 
Zakaspijskim  . 
Samarkandzkim 
Semipałatińskim 
„        Scmireczeńskim 


mężcz. 

kob. 

mężcz. 

997 

707 

W  ubw 

Svr-Uar    . 

.     2.563 

.     4.445 

■2')'> 

Turhajskiiii 

.     .         105 

.     1.463 

125. 

Uralskim 

.     .        226 

153 

■    78 

■ 

Fergańskini 

.     .      1.513 

141 

54 

Razem  w  Azyi  środkowej  13. 128  katolików. 

Wreszcie  znajdujemy  w  Państwie  Rosyjskiem  katolików 
W  Finlandyi  {poddi(?i//c/t /us^Jslich)  .     .     2.049 
W  Bucharze 1.1 66 


"X, 


z  POWIATU  RADZIMIŃSKIEGO.     GOSPODARZ  Z  MOKREJ  Wei. 


w  Chiwie 3 

Marynarzów  na  statkach  wojennych      .         30;] 

Og(3łem  wiec.  po  za  Królestwem  i  krajem  Zachodnim,  650.775. 
Do  liczby  tej,  jak  widzimy,  bardzo  zbliżonej  do  ustanowionej 
przez  p.  (irendvszvńskieg().  należy  dołączyć  przyrost  naturalny  i"/^ 
(co  wydaje  nam  sie  więcej  niż  umiarkowanem,  bo  emigracya  ka- 
tolików w  gtąb  Rosyi  jest  duża),  wskutek  czego  otrzymamy  cyfrę 
okoto  675  tysięcy.  Trzy  czwarte  z  niej  zaliczyć  na  rzecz  Polaków 
nie  byłoby  przesadą:  gdy  weźmiemy  400.000,  będziemy  pewni,  że 
nie  zwiększamy  świadomie  liczby  swych  rodak(')w. 
Zestawiamy  wszystkie  pozycye: 

W  Królestwie  Polskiem 7. 3( )().()()() 

W  Kraju  Zachodnim j.joo.ooo 

W  innych  częściach  Państwa  Rosyjskiego       .        400.000 

Razem  .     .     9.900-000 

Tyle  było  w  Państwie  Rosyjskiem  Polaków  na  początku  ujoi 
roku. 

jeszcze  słówko  usprawiedliwienia:  ostatnie  obliczenia  były 
szczeg(')łowe.  mogły  sic  wydać  za  szczegółowe,  lecz  uczyniliśmy  to 
tylko  dlatego,  że  cyfry  te  po  raz  pierwszy  są  publikowane  w  ten 
sposób  ścisły  i  niepodlegający  zakwestyonowaniu. 

111.    Paiislwo  Aus(rvackie. 

« 

Rozbiory  Rzeczypospolitej,  rok  1815  oraz  zajęcie  Krakowa 
w  r.  1846  przyłączyły  do  Austryi  ziemie,  stanowiące  dzisiejszą  Ga- 
łicye,  t.  j.  około  78.500  km.-  powierzchni  i  z  górą  7  milionów  lu- 
dności. Po  za  tem  terytoryum  Polacy  mieszkiiją  jeszcze:  na  zie- 
miach etnograficznie  polskich  w  Księstwie  Cieszyńskiem  (Szląsk 
Austryacki)  i  na  Spiżu  (Węgry),  oraz  w  nawarstwowieniu  lub  roz- 
proszeniu: na  Bukowinie,  Morawach,  w  Dolnej  Austryi  i  po  więk- 
szych miastacli  Państwa. 

Badania  statystyczne  prowadzone  są  w  Austryi  bardzo  po- 
rządnie, to  też  tutaj  obchodzące  nas  cyfry  będą  pewne  i  ścisłe.  Bę- 
dziemy może  mieli  nieco  kłopotu  z  ludnością  żydowską  w  Galicyi, 

3 


—  IM  — 

kt()ra  przypisuje  sic  do  narodowości  polskiej,  czego  brać  poważnie 
nie  możemy,  tudzież  ze  Szląskiem  i  Spiżem,  gdzie  spisy  dokonywa- 
ne sa  nie  bez  pewnej  tendencyjności.  Ale  że  ludność  tych  krajów 
jest  oświeccjna,  że  kontrola  inteligencyi  przodującej  nad  funkcyona- 
ry uszami  rządowymi  jest  znaczna,  wiec  różnice  mogą  dotyczyć 
tylko  bardzo  drobnych  pozycyi. 

Galicya. 

Ludność  (ialicyi.  używająca  mowy  polskiej,  jest  w  takim  sto- 
sunku do  mówiącej  po  rusińsku.  jak  i..,  do  i.  Ludność  polska  gę- 
sto mieszka  w  części  zachodniej  kraju,  rusińska  we  wschcjidniej. 
Granica  etnograiiczna  pomiędzy  temi  dwoma  plemionami  rozpo- 
czyna sie  od  Ulanowa,  przy  ujściu  Tanwi  do  Sanu  na  prawym 
brzegu;  następnie,  przekroczywszy  San.  posuwając  się  na  południe, 
zbacza  coraz  bardziej  ku  zachodowi  na  Leżajsk  i  Brzozów:  od 
Iwonicza  biegnie  wprost  ku  zachodowi  na  Żmigród,  Gorlice.  Gry- 
bów i  dochodzi  doliną  Popradu  do  Leluchowa.  Rzuciwszy  więc 
okiem  na  mapę.  widzimy,  że  polska  część  etnograficzna  stanowi 
mniej  więcej  czwartą  część  Galicy  i.  a  tymczasem  ludność  polska 
przeszło  o  pół  miliona  jest  większa  od  rusińskiej.  Wprawdzie  Ga- 
licya zachodnia  ma  o  wiele  gęstszą  ludność  od  wschodniej,  to 
wszakże  nie  tłumaczy  jeszcze  ogromnej  przewagi  liczebnej  mówią- 
cych po  polsku.  Przewagę  tę  jednak  zrozumiemy,  jeżeli  przypo- 
mnimy sobie,  że  w  Galicyi  wschodniej  są  liczne  wioski  i  osady 
mazurskie,  że  miasta  w^iększe  przeważnie  są  polskie,  że  właściciele 
większych  posiadłości  i  liczna  intełigencya  mówią  po  polsku.  (Li- 
manowski j. 

Cała  ludność  Galicyi  wynosiła: 

W  r.  1880(31  grudnia)     .     r)-958.9o7 
..      i8^S7  ..  .     0.403.572 

l8(;()  ..  .       r)/)07.8l6 

,,     19(X>  -  •     7-31. "^-CS^ 

Średni  przyrost  roczny  w^ynosi  więc  i.oV' o- 
Ludność  obecna  Galicyi  ir.  1900).  podług  jęzvkn  towarzyskie- 
go, przedstawia  cyfry  takie: 


—    19  — 

Jeżyka  polskiego używa  3.988.702   głów 

rusińskiego .,        3.074.449      ., 

niemieckiego    ....  ..  211.752       ,, 

czesk.,  moraw.,  słowack.        .,  9.014      ., 

.,       słoweńskiego   ....  ..  127       ., 

Inny  cli  jeżyków ,,  659      ,, 

Xa  100  mieszkańców  Gałicyi  jeżyka  połskiego  używa  54. 70. 
Ludno.ść  obecna  Gałicyi  podług  wyznania: 

Rzymsko-katołików 3.352.044 

Grecko-katołików 3.104.103 

,,      -wsctiodnicłi  .     .     .     .     .     .  '--35- 

Protestantów 45-331 

Wyznania  mojżeszowego  .     .     .     .        811.371 

Innego 738 

W  procentacłi  wypada  na  rz. -katolików  45.3  "/o?  n^  grecko- 
katołików  42.//y,  na  żydów  11 -//o,  na  protestantów^  <^^-6°/o- 

Z  wykazów  powyższycłi  widać,   że  Polaków  w  Gałicyi  jest 
blizko  o  650.000  więcej,   niż  katolików.     Natomiast  Rusinów  jest 
o  jakieś  30.000  mniej,  niż  grecko-katołików. 
Co  to  znaczy? 

A  no  nic  innego,  tyłko  że  ogromna  cześć  żydów  przypisała  sie 
do  jeżyka  towarzyskiego  polskiego,  oraz  uczyniła  to  pewna  cześć 
osób  wyznania  grecko-katołickiego. 

Otóż  tego  pierwszego  daru  bez  zastrzeżeń  przyjąć  nie  może- 
my, nie  dlatego,  żebyśmy  nie  chcieli,  tyłko  że  nie  wierzymy 
w  szczerość  tej  dekłaracyi.  Polacy  sa  bądź  co  bądź  w  Gałicyi  na- 
rodowością  przodującą  i  rządzącą,  wiec  nic  dziwnego,  że  Żydzi 
pragną  wobec  niej  zachowywać  wszelkie  niekosztowne  pozory 
prawomyślności.  Wiemy  jednak  z  doświadczenia,  a  Galicya  mo- 
głaby to  łatwo  stwierdzić  cyframi,  jak  taki  łatwo  zaiste  pozyskany 
akces  do  narodo\yości  rządzącej  jest  niepewny  i  nawet  zgoła  znikomy. 
Piszemy  o  tern  dlatego,  że  pragniemy  odpowiedzieć  na  pyta- 
nie ..ilu  nas  jest?"  jak  można  najdokładniej,  a  do  tegcj  musimy  pe- 
wne cyfry  oświetlać  logicznie  i  historycznie. 

Pamiętając  o  powyższych  zastrzeżeniach,  cyfrę  ludności  pol- 
skiej (ialicyi  możem}^  złożyć  w  ten  sposób: 


—    2(J    — 

Rz. -katolików,  po  odliczeniu  pewnej  liczby  na  Niemców  i  inne 

narodowości 3.300.()(xj 

(jrecko-katolików 30.000 

Protestantów 5.000 

Wyznania  żydowskiego 20.000 

,,  grecko-wschodniego  (ormian)   .     .  2.000 

Razem     .      .   ir357.000 

1  tyle,  wedkig  nas,  jest  P(jlak(')W  w  (ialicyi. 

Szląsk  austryacki. 

Szląsk  austryacki  dzieli  sie  na  dwie  terytoryalnie  niepołączone 
z  sobą  połowy:  zacłiodnią  czyli  opawską,    zamieszkaną   przez  lud- 
ność  niemiecką  i  czeską,  i  wschodnią   czyli   Księstwo   Cieszyńskie, 
zamieszkane  w  ogromnej  przewadze  przez  ludność  polską. 
Ogólna  ludność  Szląska  wynosiła: 

W  r.  i-SNo ~/\)Al~) 

,,      1  N(j( ) ()0,~).()49 

,.       1900 ()<S().42  2 

Średni  przyrost  roczny  wynosi  i..;,//o. 

Według  narodowości  było  31  grudnia  i</)o  r. 

Polaków 220.472 

Czechów  i  t.  p 146.26,"') 

Niemców. 296. -jyi 

l"rzeba  jednak  pamiętać,  że  wzięto  tu  Szląsk  w  cal(jści.  Ale 
w  zachodniej,  opawskiej  jego  części  Polaków  niema,  natomiast 
w  Cieszyńskiem  siedzą  zwartą  masą.  przedstawiając  stosunek  licze- 
bny taki: 

Według  spisu  z  r.  ] -SSo  było  w  lvs.  (^.ieszyńskiem  ludności 
262.412.  Według  narodowości  z  liczłw  tej  przypada  na  Polaków 
i,")3.724.  Czech(')W  7  1 .7'SS,  Niemców  36. (S67).  Spis  ludności  z  ro- 
ku 1890  wykazał  w  calem  Księstwie  już  177.403  Polaków,  74.879 
Czechów  i  41. '"^7)6  Niemców.  P<')źniejsze  sprostowania  podnoszą 
te  liczł^y  do  ogólnej  cyfry  300.  if^o.  'l^ik  Aviec  ^/^  ogółu  mieszkań- 
cć)w  w  Cieszyńskiem  jest  pochodzenia  polskiego,  a  cyfra  ta,  wobec 


'J 1     — 


stwierdzonej    tendencyjności    urzędników    czeskich   i    niemieckich 
przy  sporządzaniu  spisów,  jest  bezwarunkowo  minimahia. 


Po  za  granicami  dziehiic  powyższych  mieszkają  jeszcze  Pola- 
cy w  monarchii  Austro- Węgierskiej  w  następujących  krajach:  (we- 
dług spisu  31  grudnia  1900  r.) 

Na  Bukowinie 26.857 

,,    Spiżu 8.000 

,,    Morawach      ...           ....  15.560 

W  Czechach 1-915 

,,    Austryi  dohiej 4.981 

.,         ,,       górnej 110 

„    Salzburgu 10 

,,    Tyrolu  i  Yoralbergu 98 

„    Styryi 97 

„    Karyntyi 35 

,,    Krainie 25 

Na  Wybrzeżu 194 

W  Dalmacyi 96 

Na  Węgrzech  około 30.000 

Doliczając  do  powyższego  ludność  pol- 
ską w  Galicy  i 3-357 -Cm^o 

i  ludność  polską  na  Szłąsku    .     .     .  220.472 

Otrzymamy,   że  te  Fn/f sinic  Jn.\f/-i)-Wrf/ie?\sJi-icjff  byłO  W  końCU 

1900  roku  3.665.450  Polaków. 

IV,   Polacy  w  iniiycłi  krajach. 

Oprócz  krajów  wyżej  wymienionych,  Polacy :  zamieszkują 
jeszcze  w  wielu  innych  miejscowościach.  Wszędzie  tam  statysty- 
ka nas  dotycząca  jest  bardzo  ułomna,  niekiedy  naw^et  wcale  jej  nie- 
podobna otrzymać.  Wiemy  np.,  że  po  r.  1890  utworzyły  się  licz- 
ne kolonie  robotnicze  polskie  w  Budapeszcie  i  Wiedniu,   gdzie  pra- 


CLije  przeważnie  przy  robotach  budowlanych  około  20.000  Pola- 
k(')\v:  że  powsiah  również,  nieliczne  zresztą,  kolonie  polskie  w  Bo- 
śnii  i  Rumunii,  a  nawet  na  Węgrzech  ( w  Nitz-Vajos);  że  niebrak 
nas  i  w  Kanadzie,  i  na  niektórych  Avyspach  holenderskich  i  nie- 
mieckich, i  w  Londynie,  i  w  Paryżu,  i  t.  d.  i  t.  d.  Nikt  jednak  nie 
podjął  sie  obliczenia  dokładnego  wychodżc(')W,  tak  że  nawet  trudno 
ich  w  bilansie  ogólrym  brać  pod  uwagę. 

Wszełak)  w  dwu  krajach  zamorskich,  w  Stanach  Zjednoczo- 
nych Amer\  ki  Póln(jcnej  i  ^v  Brazylii,  wychodźtwo  nasze  przybra- 
ło takie  rozmiary  liczebne,  że  niepodobna  nie  zwrócić  na  nie  szcze- 
gólnej uwagi,  nietylko  w  sensie  spcjłeczno-kulturalnym,  ale  i  sta- 
tystycznym. 

W  Stanach  Zjednoczonych. 

Polakó\y  w  Stanach  jest  bardzo  dużo,  bo  około  1  h  miliona. 
Są  oni  rozproszeni,  istnieją  jednak  i  większe  skupienia,  dochodzące 
do  150  tys.  ludzi,  jak  w  Chicago,  lub  40.000,  jak  w  Buttalo.  O  ży- 
ciu ich  przez  długi  czas  nie  posiadaliśmy  bliższych  bezstronnych 
informacyi.  Dopiero  av  ostatnich  czasach  ukazało  sic  parć  publi- 
kacyi,  Avśr(')d  których  wyróżniły  sie  pp.  Panka  i  Stefana  Bar- 
szczewskieg(j.  Obadwaj  autorowie  przez  dłuższy  czas  mieszkali 
w  Stanach  i  w  życiu  tamtej szycłi  rodakcny  czynniej szy  brali 
udział. 

Wychodźtwo  nasze  Ay  Stanach  nie  ma  przNs/lości.  w  znacze- 
niu ostania  sic  narodowego.  Ogromna  przewaga  kultury  amery- 
kańskiej z  jednej  strony,  a  brak  właśnie  wszelkiej  kultury  u  naszych 
wychodźcó\y  z  drugiej, — oto  co  tworzy  położenie  prawie  bez  wyj- 
ścia. Wobec  tego  zdawałoby  sie.  że  zajmowanie  sic  Polakami 
w  Stanach  jest  zbyteczne;  tembardziej  byłoby  takiem  wciąganie  icłi 
do  ogólnego  bilansu  ilościowego.  Ot(')ż  nie.  Zajmowanie  sie  ni- 
mi jest  niezbędne  po  pier\ys/e  dlatego,  że  nigdy  nie  należy  rezy- 
gnować ze  swoich  praw  \  tradycyi  narodowych  i  nigdy  pisać 
ostatniego  wyroku  w  rzeczach  tak  mętnych,  jak  r()zw(')j  historycz- 
ny, a  następnie  ponieważ  ci  ł^olacy  potężnie  zasilają  kraj  macie- 
rzysty   swemi    oszczędnościami,    sa    wice   poważnym  czynnikiem 


ekonomicznym  nawet  na  terytoryum  etnograficznie  polskiem. 
Wreszcie  zdarza  sie,  i  to  dość  często,  ze  wychodźcy  nasi  powraca- 
ją do  kraju.  Tak  wiec  Polacy  amerykańscy  przedstawiają  żywy 
element  narodowy,  godny  poważnego  traktowania,  którego  od  ser- 
ca narodowego  i  od  wszelkich  rachub  odtrącać  nie  można. 

I>iczba  wychodźc(')w  polskich,  osiedlonych  obecnie  w  Stanach, 
nie  jest  dokładnie  ^viadoma,  aczkolwiek  ostatni  spis  ludności  tam- 
tejszej, dokonany  w  r.  i()oo,  podaje  cyfrę  ludności  pochodzenia 
polskiego  na  1.264.000.  Cyfra  ta,  zdaniem  p.  Barszczewskiego,  jest 
stanowczo  za  mała,  ponieważ  wielu  wychodźców,  pochodzących 
z  państwa  rosyjskiego,  austryackiego  lub  niemieckiego,  przynależ- 
ność państwową  identyfikuje  z  ogólną  narodowością  tych  krajów, 
czy  to  w  skutek  niewiadomości.  czy  też  z  obawy,  że  przyznanie  sie 
do  polskości  nie  będzie  przyjęte  przychylnie  przez  Amerykanów. 
Wobec  tego  p.  B.  sądzi,  iż  należy  liczbę  wychodźców  polskich 
w  Stanach  przyjąć  na  conajmniej  i4  mihona  gtów.  Tak  samo 
utrzymuje  drugi  z  wymienionych  autorów,  p.  Panek. 

Dokładniejsze  cyfry,  ale  także  ułamkowe,  nadesłał  redakcyi 
..Głosu'- p.  Władysław  Jarzebski  z  Waszyngtonu.  W  raporcie  z  ostat- 
niego (dwunastego)  spisu  ludności  Stanów  Zjednoczonych  znalazł 
on  pod  rubryką  ,,spis  osób,  których  rodzice  urodzeni  w  Polsce" 
cyfry  następujące: 

Stany  Zjednoczone  (całość)  668.,")36: 
Poszczególne  stany  i  terytorya: 

Alabama 
Alaska  . 
Arizona . 
Arkansas 
California 


Colorado 

Connecticut 

Delaware 

District  of  Columbia 

Fłorida  .... 

Georgia .... 

Hawaii  . 


214 
19 

-'4 
644 

2-135 

1 .006 

14.202 

1-783 

224 

2  2 

75 


Idaho      .     .     .     . 
Illinois    .     .     .     . 
Indiana  .     .     . 
Indian  Territory  . 

low^a 

Kansas   .     .     .     . 
Kentucky     . 
Louisiana    . 
Maine     .     .     .     . 
Maryland    . 
Massachussets . 
iMichigan     .     . 


123.S8S 

12.104 

343 

i-37<'> 

1-358 

1-143 

304 

514 

5-7-'7 

29.099 

59-075 


—  -M 


Minnesota  . 
Mississipi     . 
Missouri 
Montana 
Nebraska     . 
Nevada  . 
New  Hampshii 

Jersey 

Me\ico 
..     York . 
North  Carolina 

,,      Dakota 
Ohio .     .     . 
Oklahoma  . 

Miedzy  ()()><. 

jach  polskich,  znajduje  sie  osób  urodzonych  w  Stanach  Zjednoczo- 
nych •_>  90.91  2. 

Czyli  43--") 7o- 

Mieszane  pokolenie,   napcM  pierwsze,   napól   drtii^ie,   przedsta- 
wia sie  liczebnie  w  sposób  następujący: 

Osób  z  ojców  urodzonych  w  kraju  i  matek  urodzonych  w  Ame- 
ryce ]  5.7  44- 

Osób  z  matek  urodzonych  w  kraju  i  ojców  urodzonych  w  Ame- 
ryce 3.431. 

Wielkie  miasta  wykazują  następujące  liczby  przybysz(')w  z  kra- 
jów polskich: 


),). ) 


'-^4-7'U 

Oregon  .     . 

537 

14L> 

Pensylwania 

1  18.204 

(^■-/K) 

Rhode  Island 

-'-.yM 

331 

South  (>ar()lini 

2C)2 

r).(/)7 

,,      Dakota 

1 .039 

31 

Tennessee  . 

r)3r) 

(/)'_' 

1  exas     .      . 

7--'37 

LM  .  1  1 0 

Utah  .      .      . 

'^4 

93 

Yermont 

43'^ 

ir,.o4^ 

Yirginia . 

24'S 

70 

Washington 

«79 

1  •9:),") 

West  Yirginia 

804 

31-13^' 

Wi.sconsin  . 

70.584 

-'77 

Wyoming    . 

128 

)bami.   kt(' 

rvch  rodzice    ur 

odzili 

sie  w  kra- 

Chicago  . 
New  York 
Buffalo  . 
Milwaukee 


r)9.7i3 

3^-^73 

l8.N4(> 

i7-^>33 


Detroit 13-<^>31 

Pittsburg 1 1.184 

Philadelphia .     .      .     .        7-554 


Dalszych  pokoleń  spis  ludności  nie  uwzględnia,  p.  Jarzebski 
jednak  sądzi,  tak  samo,  jak  wyżej  cytowani  autorowie,  że  cyfra 
ostatniego  spisu  nie  wyraża  wcale  cyfry  istotnej  ludności  pc^lskiej 
w  Stanach.  Należałoby  ją  podwoić,  a  może  i  potroić.  Tak  wiec 
możemy  przyjąć,  że 

W  Stanach  Zjednoczonych  mieszka  1.500.000  Polaków. 


w  Brazylii. 

Wychodźtwo  polskie  w  Brazylii  znajduje  się  pod  każdym 
względem  w  warunkach  najpomyślniejszych  i  dlatego  zasługuje  na 
szczególnie  baczną  uwagę.  Chłop  nasz  przenosi  sie  bowiem 
w  stosunki  klimatyczno-geograficzne  prawie  takie  same,  ma  mo- 
żność zastosowania  swych  umiejętności  w  sposc3b  korzystny  i  wre- 
szcie nie  wynaradawia  sic.  bo  otoczenie  obce  i  nie  zmierza  do  te- 
go i  nie  posiada  na  to  sit.  To  też  niedaw^io  trwa  emigracya  pol- 
ska do  Brazylii,  a  już  wytworzyła  tam  potężny  zaród  nowego  spo- 
łeczeństwa, które  przy  odpowiedniej  pomocy  z  zewnątrz  i  wzro- 
ście zasobów  intelektualnych  wewniątrz  może  się  pomyślnie  i  trwa- 
le rozwinąć. 

Sporo  osób  przyszło  do  przekonania,  że  warto  się  emigracya 
brazylijską  szczerze  zainteresować,  i  wskutek  tego  niezłe  już  mamy 
o  niej  wiadomości.  Ale  jednej  z  najważniejszych  kwestyi  przed- 
wstępnych, mianowicie  ilości  mieszkańców  polskich  w  Brazylii,  nie 
rozstrzygnięto  dotąd  dokładnie.  Trzeba  przyznać,  że  próby  je- 
dnostek były  i  będą  zaw^sze  mniej  w^ięcej  niefortunne,  bo  spis  lu- 
dności przekracza  granice  ich  możności.  A  tymczasem  statystyka 
państwowa  w  Brazylii  jest  rów^nie  niedokładna,  jak  w  wielu  kra- 
jach europejskich,  i  równie  tendencyjna. 

Może  najsumienniejsze  były  pod  tym  względem  badania  p. 
Leona  Bieleckiego.  Według  niego,  mieszkało  przed  2  laty  w  Pa- 
ranie 30  do  35  tysięcy  Polaków^  Cyfra  ta  uległa  później  popraw- 
ce: mianowicie  tenże  p.  Bielecki  i  p.  Kazimierz  Warchałowski 
sprawdzali  powtórnie  powyższe  Uczby  i  uznali,  że,  bardzo  ostroż- 
nie licząc,  można  je  podnieść  do  50.000  (w  Paranie).  Oprócz  tego 
jest  w  stanie  S-ta  Catharina  około  5.000  Polaków  i  w  stanie  Rio 
Grandę  do  Sul,  "według  p.  Zdanowskiego,  księgarza  z  Porto-Alłe- 
gre,  około  15.000.  Nadto  rozproszonych  po  Brazylii  wypadnie 
pewnie  co  najmniej  5.000.  Ogółem  więc,  według  wymienionych 
wyżej  podróżników^  w  Brazylii  jest  około  75.000  Polaków. 

Według  Siemiradzkiego  (,,Polacy  za  morzem",  str.  13)  jest 
nas  w  Paranie  60.000,  w  Rio  Grandę  do  Sul  (,, Szlakiem  wychodż- 

4 


26    — 

ców"  t.  u,  str.  22)  30.000.  w  St.  Catharina  5.000,  razem  95.000. 
Są  to  dane  urzędowe,  ale  niepewne. 

Oprócz  tego  jest  jeszcze  około  10.000  Polaków  w  Argentynie 
i.").().  H)  W  Mjssioiics  i  5  t\>.  w  innych  stanach)  i  z  5  tysięcy  w  in- 
nych państwach  Ameryki  Południowej,  szczególnie  w  Chili,  Peru, 
Eąuador.  Boliwii  i  Wenezueli. 

Razem  więc.  według  pp.  Bieleckiego  i  Warchałowskiego,   jest 

w  Ameryce  południowej 95.000  Polaków 

a  według  Siemiradzkiego ii5.()()() 

Zastosowawszy  tu  krakowski  targ.  możemy  przyjąć,  ze 

W  Ameryce  Południowej  jest  105.000  Polaków. 


Obrachunek  ogólny 


Zanim  przystąpimy   do  zbilansowania   cyfr,   zdoł\vtych   przez 
nas  powyżej,  przypomnijmy,  że 

Czyński  (r.  1887)  obliczał  Polaków  (bez  wy- 

chodźtwa)  na 12.500.000  gł. 

Olszewski  (r.  1897)  na 15.600.000  .. 

Straszewicz  (r.  1901)  na 18  do  K)   mil. 

Prof.  Czerkawski  (r.  1902)  na 21.1 1 1 .347  gł. 

Ten  ostatni  w^szakże  obliczał  nas  razem  z  Litwinami. 
Cytra  nas/a.   po   doliczeniu   tych   Polaków,   którzy  mieszkają 
w  rozproszeniu  w  Anglii.   l^Yancyi,   Egipcie,   Afryce   Południowej. 
Azyi  Mniejszej   i  t.  d..   a   których   ilość   bez   najmniejszej   przesady 
można  przyjąć  na  jakieś  50.000.  przedstawi  sie  tak: 

W  Państwie  Niemieckiem .')-5i<'-335 

,,  Rosyjskiem: 

w  Królestwie  Polskiem 

,,  kraju  Zachodnim  . 

,,  innych  częściach  P.  Ros. 

..  Austrvackiem 

W  Stanach  Zjednoczonych 

,,  Ameryce  Południowej 

,,  innych  krajach 


Razem 


7.300.000 
2.200.000 
40(^.000 
3.96,-). 4-)0 
1 .50(^.000 
io5.ocx) 
50.000 
18.730.785 


-  / 


Tvle  było  Polaków  z  końcem  r.  i()oo.  Gdybyśmy  teraz  doli- 
czyli i7o  przyrostu  naturalnego  za  dwa  lata  (do  stycznia  1903),  to 
otrzymalibyśmy  cyfrę: 

19.105.000   Polaków. 

Z  początkiem  roku  bieżącego,  1903,  tylu  nas  właśnie  jest  na 
świecie. 


Dla  porÓAYnania  przytoczymy  jeszcze  tutaj  ludność  niektórycłi 
państw  europejskich  w  r.  1^97. 

Rosya  Eurcjpejska  z  Kr()l.  Pol.    .     .  103/)  mil. 

Niemcy 51^.3  .. 

Austro-Wegry 43.3  ,. 

W.  Brytania 3V>.''^  -. 

r^rancya 3'S.;)  ,, 

Wiochy 31-.3  „ 

Belgia 6.3  „ 

Szwecya 5.0  ,, 

Serbia --3  ^• 

Dania '--3  ■■ 

Turcya  europ T)-'"^  •■ 

Bulgarya 


o-o     5; 


RZUT  OKA  WSTECZ. 

Powiedzieliśmy  w^yżej,  źe  brak  wszelkiego  materyału  porów- 
nawczego, dotyczącego  statystyki  polskiej  w  jej  ruchu,  czyni  nie- 
możliwemi  głębsze  wnioski  naukowe  i  polityczne,  jakie  kiedyindziej 
dałyby  sie  z  takiego  materyału  wyciągnąć.  W  dziele  Korzona 
,, Wewnętrzne  dzieje  i  t.  d.'-  (a  także  u  Pawińskiego  i  Kleczy ńskiego) 


—    28    — 

znajdujemy  wszelako  próby  odcyfrowania  przeszłości  pod  tym 
względem. 

W  Polsce  natrafiamy  na  ślady  popisów  w  X\'I  wieku,  ale 
w  XVII  o  żadnych  próbach  nie  słyszymy,  —  pisze  prof.  Korzon  — 
a  za  czasów  Saskich  bezrząd  czynił  już  je  niemożliwemi.  upadek 
zaś  oświaty  sprawił  to,  żeśmy  nie  mieli  bodaj  ani  jednego  pisarza, 
któryby  sie  o  przypuszczalne  obliczenie  ludności  pokusił,  aż  do 
czasów  Stanisława  Augusta.  Senator,  wojewoda  poznański  Grzy- 
mułtowski,  mówił  w  r.  1667:  ,,Pogłównego  nie  życzę  z  tych  racyi, 
z  których  i  pierwszemu  fpopisowij  byłem  zawsze  przeciwny,  bom 
w  nich  widział  dcdeeus  z  porównania  wolnych  capH/un  cnni  seniili- 
h?{,s-  widziałem  pcnriilum.  bo  nas  policzyć  z  niego  jiarodv  mogą". 
Nie  policzyły  też  ..narody"  głów  szlachty  polskiej  — dodaje  prof. 
K.  —  ani  jej  chłopów,  ani  nawet  Żydów  polskich,  ani  mieszczan; 
nad  likiem  ludności  Rzeczypospolitej  przedrozbiorowej  zawisła  ta- 
jemnicza zasłona,  której  już  nikt  zedrzeć  nie  zdoła;  można  ją  tylko 
uchylić  nieco  i  w  półmroku  mniej  więcej  prawdopodobne  tworzyć 
obrazy. 

Dopiero  w  trzeciej  ćwierci  XVIII  wieku  napotykamy  pierwszą 
podobną  hypotezę  Niemca  Sussmilcha;  podług  niej,  Polska  miała 
posiadać  12  milionów  ludzi,  ale  niewiadomo,  na  jakich  podstawach 
było  dokonane  obliczenie.  Później  zabierali  sie  do  tej  pracy  Sta- 
szyc,  Czacki  i  Lelewel.  Według  Staszyca,  w  r.  1776  Polska  cała 
liczyła  14.000.000  ludności;  Czacki  podaje  raz  16  milionów,  drugi 
raz  tylko  14;  Lelewel  znalazł  dla  r.  1764  cyfrę  12.289.000,  dość 
zbliżoną  do  prawdy,  jakkolwiek  wadliwie  zebraną,  co  dotyczy  tak- 
że i  badań  poprzednich  uczonych. 

Korzon  po  mozolnych  i  drobiazgowych  poszukiwaniach  uło- 
żył statystykę,  według  której  Polska  w  r.  1771  posiadała  1 1.420.000 
głów  ludności.  Na  terytoryum  tem  dzisiaj  mieszka  blizko  50  mi- 
lionów głów. 

Ludność  owa  dzieliła  się  (w  r.  1791)  podług  wyznań  tak: 


Katohków  rzymskich 
Greko-unitów  .... 

Dyzunitów 

Protestantów   .... 
Starozakonnych  (Żydów) 


4.660.000  głów.  czyli  53.3  7o 
2.600.000       ..  ..      2(;.~,   .. 

300.000      ..         ..        ;]-4  ■• 

150.000  ..  ..  1.7       :, 

900.000  .,.  ;;  10.-,         ,, 


—   L>9  — 

Roskolników loo.ooo  głów,  czyli     i.i  "/^^ 

Ormian 30.000      ,,         ,.        0.5  ,, 

Mahometan ,~)0.ooo      ,,         ,,        0.6  ,, 

Podług  stanów: 

Szlacłity 725.000      ,,  „        H.o  ., 

Mieszczan 500.000      ,,         ,,        5-7  ,, 

Żydów 900.000      ,,         ,,      10.2   ,, 

Włościan 6.365.000      ,,         ,,      72.0  ,, 

U  prof.  Kleczyńskiego  znalazłem  zliczone:  ludność  dyecezyi 
krakowskiej  z  r.  17H7  i  dyecezyi  płockiej  z  r.  1778.  Wobec  po- 
wyższych  cyfr  ogólnycłi  dane  prof.  Kleczyńskiego  mniej  nas  na 
tem  miejscu  mogą  ohctiodzić,  zanotuje  wiec  tylko  szczegół,  że 
w  dyecezyi  pierw^szej  wykaz  stwierdza  93"/^  katolików  i  7.1  i'V'o 
Żydów,  w  dyecezyi  drugiej  92.H*7o  katolików^  i  5.77o  Żydów.  To 
znaczyłoby,  że  jak  dzisiaj,  tak  i  dawniej  w  granicacłi  dawnej  Rze- 
czypospolitej Żydzi  mniej  gęsto  zamieszkiwali  dzielnice  etnograficz- 
nie polskie;  chętniej  natomiast  sadowili  sic  i  sadowią  na  ziemiach 
ruskich. 


Prz\'  pisaniu  niniejszego  szkicu  korzj-staliśmy  z  następujących  rozpraw  i  źródeł: 

Cz3'ński  Edward.  „Etnograficzno-statystj^czn}'  zar3's  liczebności  i  rozsiedlenia  ludno- 
ści polskiej"  {Wisła.  1887,  zeszyt  I— VI). 

Andrzej  S.     „Z  powodu  artykułu  p.  Cz3'nskiego"  (Wisła,  tom  II,  1888). 

Stefan  Ramułt.     „Statystyka  ludności  kaszubskiej".     Kraków,  1899. 

Stefan  Komornicki.     „Polska  na  Zachodzie".     Część  I.     Lwów,  1894. 

Dr.  Franz  Tetzner.     Dic  Slatcen  in  DeiitschUnid.     Braunschweig,  1902. 

Dr.  Nadmorski.  „Ludność  polska  w  Prasach  Zachodnich".  ,  (Pamiętnik  Fizi/ograficz- 
mj,  tom  IX,  1889). 

Tadeusz  Korzon.    ^Wewnętrzne  dzieje  Polski  za  Stanisława  Augusta".  Warszawa,  1897. 

Witold  Załęski.  „Królestwo  Polskie  pod  względem  statj'styczn3^m".  Część  I,  War- 
szawa, 1900, 

Franc.  Olszewski.     „Ilu  na  jest?"     („Kalendarz  katolicki",  r.  1901). 

Ludw.  Straszewicz.  „Ilu  nas  jest?"  („Miesięcznik  Kuryera  Polskiego",  Warszawa,  190(^). 

R.  Dmowski.     „Wychodżtwo  i  osadnictwo".     Część  I.     Lwów,  1900, 

P.  Panek.     „Polacy  w  Stanach  Zjednoczonych  Amer3fki  Północnej".     Lwtiw,  1899. 

Stefan  Barszczewski.     „Polac3'  w  Ameryce".  ■  Warszawa,  19<12. 

.1.  Siemiradzki.     „Szlakiem  w3'chodźców".     Warszawa,  1899.  (\.Bihl.  dzieł.  w\bor."). 

Harwot  Jerz\' prof.     „Ciesz3'n  i  ziemia  cicsz3Tisl<a".     Przemyśl.  1S');<. 

H.  K.  Swida.     „Od'rodzenic  Szląska".     Cieszyn,  1894. 


—  30  — 

Józef  Kleczyński.     „Spisy  ludności  w  Rzpltej  Polskiej"  („Rozprawy  Akad.  Um.,  wydzia 
historyczno-filozof.     Serya  II,  tom  V,  Kraków  1894). 
„  „  „Pogłówne  generalne  w  Polsce"  (1.  c). 

Wielka  Encyklopedya  Ilustrowana  Sikorskiego  (art.  p.  t   „Galicya"). 
Rezultaty  spisu  jednodniowego  w  P.  Rosyjskiem  (po  rosyjsku). 
Gozeia  Polska,  S'J  217  i  232,  r   1902. 
Głos,  i\a  50,  r.  1902. 

„Prace  warsz.  Komitetu  statystj-cznego"  z  różnych  lat. 
L.  Bielecki.     „Listy  z  Brazylii"  (Gazeta  Polska,  r.  1900). 
Biblioteka  Warszawska  październik,    1902     (Raport  Ak.  Um.  w  Krakowie   o  badaniach 

prof.  Czerkawskiego). 
Podręcznik  statystyki  Galicyi,  tom  YIl,  1902. 
B.  Limanowski.     „Galicya",  Warszawa,  1892. 


^oCesfaw  ^osRowsRi. 


— ^^^^^ 


jJlM 


Rys  ludoznawczy. 


I.     STANOWISKO  POLAKÓW  W  SZCZEPIE 
ARYJSKIM. 

Wstęp.     Cztery  rasy.     Plemiona  aryjskie.     Słowianie. 


Jt^etki  milionów  ludzi  zamieszkują  kule  ziemską,  a  taka  wśród 
f^'  nich  panuje  rozmaitość  budowy  cielesnej,  mowy  i  obyczaju, 
że  dotychczas,  pomimo  wytężone  usiłowania  uczonych,  nie  zdoła- 
no wynaleźć  zasady  podziału  plemion  i  języków  na  pewne  jasno 
wyodrębniające  sie  skupienia.  Kilka  tylko  gromad,  bliżej  z  nami 
dziejowo,  duchowo  i  cieleśnie  spokrewnionych,  poznano  bliżej 
i  opisano:  reszta,  jak  np.  plemiona  amerykańskie,  afrykańskie 
i  australskie,  pozostaje  dotąd  bez  ściślejszego  określenia,  jeżeli  nie 
budowy  cielesnej,  to  warunków  języków,  pochodzenia,  powino- 
wactwa i  t.  p. 

Najmniej  może  dokładnym,  ale  dla  nie-specyalistów  najdo- 
godniejszym jest  podział  całej  ludzkości  na  cztery  rasy  według 
barwy  skóry;  podział  to  raczej   mechaniczny,   oparty  na  znamio- 


—  32  — 

nach  nieistotnych,  jak  klasyfikacya  roślin  Lineusza,  ale  zato  oczy- 
wisty i  poglądowy. 

Otóż  wedle  barwy  skóry  całe  człowieczeństwo  daje  sie  po- 
dzielić na  rasy:  czui-iki  czyli  murzyńską,  do  której  należą  krajowcy 
Afryki,  południowo-wschodniej  części  Azyi.  Australii  i  Polinezyi, 
oraz  rozrodzeni  w  Ameryce  przybysze  z  Afryki,  Murzyni  amery- 
kańscy; do  rasy  czerwo/iej  czyli  miedzianej  należą  tak  zwani  Czer- 
wonoskórcy.  tubylcy  amerykańscy:  do  żółtej  należą  plemiona  mon- 
L^olskie.  chińskie  i  japońskie;  do  hialr}  wreszcie  szczepy  aryjskie 
i  chamicko-semickie.  o  których  nieco  obszerniej  wypadnie  nam  po- 
mówić. 

Plemiona  rasy  czarnej  i  czerwonej  małą  role  grały  w  r(;zwo- 
ju  ludzkości,  z  naszym  szczepem  słowiańskim  nie  miały  styczności, 
wiec  o  nich  rozwodzić  sie  nie  będziemy.  Rasa  żółta  bliżej  nas 
obchodzi,  bo  z  należącemi  do  niej  plemionami  Słowianie  od  wie- 
ków sąsiadowali,  czasowo  im  ulegali  (i  ulegają,  jak  np.  Słowacy 
i  Chorwaci  na  Węgrzech),  z  obyczaju  i  mowy  dużo  od  nich  prze- 
jeji,  miejscami  z  niemi  sie  zleli;  to  też  mówiąc  poniżej  o  Słowia- 
nach poszczególnie,  wspomnimy  raz  jeszcze  o  styczności  słowiań- 
sko-fińskiej. 

Ze  do  rasy  białej  należymy  sami,  a  że  nadto  stała  ona  i  stoi 
na  czele  dziejowego  postępu  łudzkości,  godzi  sie  wiec,  abyśmy  bar- 
dziej szczegółowo  jej  sie  przyjrzeli  i  stanowisko  w^  niej  nasze  okre- 
ślili. Nazywa  sie  też  ona  rasąjofecJcr/^  według  dawnego  podziału 
łudzi  na  Jafetydów,  Semitów  i  Chamitów,  niby  potomków  synów 
Noego.  Oprócz  szczepu  indo-europejskiego,  do  laórego  należą 
i  Słowianie,  zaliczają  sie  do  rasy  tej  Chamici  i  Semici.  Chamita- 
mi  nazywamy  kilka  dzisiaj  żyjących  plemion  afrykańskich,  potom- 
ków dawnej  ludności  libijskiej  i  etyopskiej,  oraz  Koptów,  pocho- 
dzących od  Egipcyan  starożytnych. 

Semici  bliżej  nas  dotyczą,  należą  bowiem  do  nich  Żydzi,  tak 
ściśle  z  nami  dziejowo,  a  dziś  już  w  części  i  rodzinnie  spleceni;  na- 
leży wiec  kilku  słowami  skład  szczepu  semickiego  zarysować. 

Należeli  do  niego  wygaśli  już  dzisiaj  Asyryjczycy,  Chaldej- 
czycy, Syryjczycy,  Hebrajczycy,  Samarytanie,  Fenicyanie  oraz  po- 
tomkowie ich  Kartagińczycy;  z  dzisiaj  żyjących:  Arabowie,  kilka 
drobnych  plemion  w  Afryce  i  Żydzi,   potomkowie  Hebrajczyków^ 


z   OKOLIC  SZKALMIERZA  I  DZIAŁOSZYC. 


Wszystkie  te  plemiona  semiclcic  i  cieleśnie  i  językowo  wcale  są 
blizkie  siebie.  Odegrały  one  w  dziejach  cywilizacyi  ważną  role: 
wspomnijmy  astronomie  chaldejską,  ustrój  społeczny  i  księgi  świę- 
te Hebrajczyków,  kolonizacye  świata  starego  przez  Fenicyan,  wresz- 
cie olbrzymie  zasługi  naukowe  Arabów;  dzisiaj  jeszcze  Żydzi  waż- 
ne stanowisko  w  przemyśle  i  handlu  całego  świata  zajmują: 

Ale  najszczytniejsze  i  najzaszczytniejsze  znaczenie  w  dziejacli 
cywilizacyi  los  przeznaczył  naszemu  aryjskiemu  szczepowi.  Prze- 
dziwna harmonia  wzlotów  idealnych  z  niezapieraniem  sie  warun- 
ków realnych  żywota,  szczęśliwie  ustosunkowanie  marzyciełstwa 
z  trzeźwą  krytyką,  oraz  praw^  jednostki  z  prawami  zbiorowości, 
brak  zapędów  fanatycznych  w  jakimkolwiek  kierunku,  wielkie  za- 
miłowanie prawdy  i  wolności,  wszystkie  te  zalety  (które  w  staro- 
żytności najwidoczniej  uwydatniły  sie  w  narodzie  greckim,  a  w  cza- 
sach nowożytnych  w  plemieniu  angielskiem)  przyczyniły  sic  do 
zjednania  szczepowi  naszemu  pierwszorzędnego  w  dziejach  miej- 
sca. 

Które  okolice  ziemi  były  kolebką  jego,  o  to  do  dziśdnia  toczą  sie 
spory  pomiędzy  uczonymi.  Najwięcej  prawdopodobieństwa  ma 
pogląd,  wywodzący  Aryjczyków  z  wyżyn  średnioazyatyckich  Mus- 
tagu  i  Belurtagu.  Ztamtąd  rozeszli  sie  zapew^ne  oni  do  wszyst- 
kich dzisiejszych  siedzib  swoich.  Kiedy?  Na  to  odpowiedzieć 
można  na  pewnych  tylko  kombinacyach  opartem  przypuszczeniem: 
na  lat  2000  do  1500  przed  erą  naszą. 

Wszędzie,  dokąd  tylko  przywędrowały  plemiona  aryjskie,  znaj- 
dowały już  ludzi;  do  jakiej  rasy  należeli  oni,  dzisiaj  orzec  trudno; 
rzecz  pewna  jednak,  że  Indowie  zastali  w  nowej  ojczyźnie  sw^ojej 
ludy  innego  szczepu,  których  potomkowie  dotychczas  szczyty  pasm 
górskich  w  Indyach  zamieszkują;  Grecy  znaleźli  w  przyszłych  sie- 
dzibach swoich  Pelazgów,  Rzymianie  Etrusków,  a  plemiona,  zale- 
wające przestrzenie  średnioeuropejskie,  zastały  Basków  (o  których 
powinowactwie  z  jakiemkolwiek  znanem  plemieniem  po  dziśdzień 
nic  niewiadomo)  i  popchnejy  ich  aż  na  krawędź  oceanu  Atlan- 
tyckiego. 

Nazwę  Aryjczijlcóic  wzięto  niedawno  z  sanskrytu;  w  jeżyku 
tym  arya  znaczy  szlachetny,  a  także  należący  do  plemienia  nasze- 
go szczepu,  w  przeciwieństwie  do  przedaryjskich  krajowców  Indyi. 


—   WA   — 

Nazywają  też  szczep  nasz  iiii]orii}-(ipi'jsi;ini .  a  Niemcy  używają  wca- 
le niewłaściwej  nazwy  iiidogicrmańskr.  dawniej  to  samo  prawie 
wyrażano  nazwiskami  szczepti  hyinlcdskicgo  lub  jafecl-ieyo. 

Plemiona  aryjskie. 

Niema  na  to  wskaz(')wek  dziejowych,  ale  z  różnych  komhina- 
cyi  językowych,  archeoloi^ncznych  i  i^^ieograficznych  wywniosko- 
wać sic  daje  pewien  porządek  wyhmiania  sie  kolejnei^o  plemion 
z  gniazda  przeddziejowei^o  .\ry(')w.  Zdaje  sic  wiec,  że  z  kolebki 
tej.  w  której  m(')wiono  jeszcze  jakini>  wsp(')ln\"m.  pradawnym  jeży- 
kiem aryjskim,  wynurzyli  sie  najpierw  Aryowie  azyatyccy.  t.  j.  Indo- 
wie  i  Persowie,  bardzo  bli/.ko  jc/Nkowo  i  kulturalnie  z  sobą  .spo- 
krewnieni; pierwsi  zajęli  zachodni  p(')lwysep  indyjski,  po.stępując 
zwolna  od  północy  ku  południowi;  przynieśli  /  sobą  już  do  pewne- 
go stopnia  rozwiniętą  kulturę,  jak  to  widać  z  por('>wnania  wyra- 
zów kulturalnych  ich  jeżyka  z  mowami  innych,  a  zwłaszcza  per- 
skich ^vspółplemieńc(')W. 

Przez  ciąg  kilkotysiącletniego  pobytu  swego  na  nowych  sie- 
dzibach Indowie  ^vyrobili  bogatą  literaturę,  głównie  w  jeżyku  san- 
skryckim.  wysnuli  bujne  pasmo  cwolucyi  religijnej  i  artystycznej, 
ale  politycznie,  ugrzązłszy  w  niewoli,  w  przesądach  kastowwch 
i  apatyi,  nie  odznaczyli  sie  postępem  społecznym  i  do  dziśdnia 
z  odrętwienia  wiekowego  obudzić  sie  nie  mogą.  Sanskryt  jest  już 
dzisiaj  jeżykiem  umarłym,  jak  np.  łacina  i  starosłowiańszczyzna; 
poszło  od  niego  kilka  dzisiaj  żyjących  odnóg  jezyko^vych.  zwa- 
nych kaszmirską.  pendżabską.  hindostańską,  bengalską  i  t.  d. 

Jednocześnie  z  praojcami  lnd(')w.  z  gniazda  aryjskiego  wyszli 
i  osiedlili  sic  ^v  Iranie  przodkowie  Pers<AV  dzisiejszych;  mówili  oni 
i  pisali  w  dwóch  jeżykach,  bardzo  blizkich  siebie  i  sanskrytu:  w  sta- 
roperskim i  starobaktryjskim  czyli  zendzkim;  nazywają  ich  Erań- 
czykami,  a  siedliska  ich  Eranem  (Iran  dzisiejszy).  Potomkami  ich 
są  Persowie  dzisiejsi,  a  najbliższymi  powinowatymi  łwii  starożytni 
mieszkańcy  Frygii  i  Licyi,  oraz  koczujący  nad  północnemi  brzega- 
mi morza  Czarnego  Scytowie  i  Sauromaci,  a  także  żyjący  dzisiaj 
Kurdowie,  Ormianie  i  Oseto^vie  kaukascy.     Przez  Scytów  dostały 


—   3.")  — 

sic  do  dziedzin  słowiańskich  takie  wyrazy,  jak  np.  moc/iła^  chatci^ 
Icurhan  i  t.  p. 

Z  wyliczonych  tu  gahizck  staroperszczyzny.  oprócz  Sarmatów, 
których  poczytywano  za  praszczLir(AV  naszych,  obchodzą  nas  bli- 
żej Ormianie,  jako  wcieleni  do  narodowości  naszej  i  stanowiący 
dodatni  w  niej  żywioł.  Właściwa  ich  nazwa  jest  Armeńczycy,  od 
krainy  zakaukaskiej  Armenii,  ich  kolebki:  pod  ciąi^lym  naciskiem 
najazdów,  ludność  jej  wielokrotnie  emii^rowala  do  Anatolii.  Svrvi. 
Rosvi  i  1\ircvi.  a  także  do  Siedmiogrodu  i  Polski.  Odznaczała  sie 
zaAYsze  kulturą,  zabiegli wością  i  zdolnością  do  handlu:  wMworzy- 
ła  dość  pokaźną  literaturę,  sięgająca^  I\'  wieku  po  Chr.  Dzisiaj 
tylko  w  Kutach  w  (jalicvi  przechował  sie  jeżyk  ormiański  wśród 
Polaków  i  ten  jest  na  wymarciu. 

Dwie  te  odnogi  szczepu  indo-europejskiego  osiadły  w  Azyi 
i  dlatego  składające  je  plemiona  nazywamy  Aryami  azyatyckiemi. 
a  niektórzy  mianują  je  poprostu  Aryami  czy  też  Aryjczykami.  Po 
nich  z  matecznika  rasy  naszej  wyszło  plemię  greckie,  wędrowało 
przez  Azye  mniejszą,  gdzie  znaczna  cześć  jego  osiadła,  zajęło  po- 
tem wyspy  Archipelagu  i  półwysep  Bałkański,  a  z  czasem  rozpo- 
starło sic  ku  zachodowi,  zaludniając  sobą  Sycylie  i  Włochy  połu- 
dniowe (W^ielka  Grecy  a)  i  zakładając  osady  aż  po  Gibraltar.  Wia- 
domo jak  potężną  role  odegrał  Hellenizm  w  cywiłizacyi  \vszech- 
światowej:  rozwinaj  sie:  w  nim  po  raz  pierwszy  ^\'  dziejach  szcze- 
ry typ  aryjski,  ze  w^zystkiemi  zaletami  swojemi  i  wadami,  a  z  ta- 
ką przytem  mocą  i  z  takim  urokiem,  że  zawładnął  całym  światem, 
jako  przodownik  i  chorąży  ludzkości  i  po  dziśdzień  na  czele  postę- 
pu człowieczeństwa  kroczy. 

Najbliższym  zdaje  sie  (jreków  odłamem  rodziny  aryjskiej  byli 
l'rako\yie  i  Ilirowie  starożytni,  zaludniający  niegdyś  cześć  północ- 
ną półwyspu  Bałkańskiego,  cześć  Włoch  północnych  (Wenetowie, 
Liburnowiej  i  pt)łudniowych  (Mesapiowie.  Japigowie);  należeli  do 
nich  też  Macedończycy:  ulegli  oni  wszyscy  wplywH:)m  greckim 
i  rzymskim  i  zleli  sie  z  ich  narodowością;  potomkami  ich  jest  garst- 
ka dzisiaj  żyjących,  wojowniczych,  mało  ucywilizowanych  Albań- 
czyków,  zwanych  też  Arnautami  i  Szkipetarami;  mowa  ich  prze- 
siąknięta jest  nawskroś  wpływem  łaciny  i  włoszczyzny;  literatura 
bardzo  uboga. 


"    36    - 

Po  Grekach  na  grunt  europejski  przybyli  Rzymianie,  których 
rola  w  dziejach  świata  zaznaczyła  się  niezatartym  i  przemożnym 
po  nasze  czasy  wpływem.  Byl  on  niezmiernie  obszerny,  bo  ogar- 
niał cały  świat  ówczesny:  był  ze  względu  uspołecznienia  ludów 
potężny,  bo  rozpowszechnia!  jasno  sformułowane  a  jednolite  poję- 
cia prawne  i  polityczne;  łącząc  się  zaś  z  zachodnią  postacią  kościo- 
ła, przeniknął  w  najciemniejsze  plemiona,  ogarniając  nietylko  ich 
umysły,  lecz  i  serca. 

Rzymianami  nazywamy  właściwie  pierwotnych  mieszkańców 
ziemi  Latyńskiej  od  ich  wszechświatowej  stolicy.  Rzymu:  oprócz 
nich  osiedli  we  Włoszech  i  zleli  się  z  Latynami  blisko  im  pokrewni 
Samnici  (mowę  ich  zwano  oską)  i  Umbrowie.  Mowa  łacińska 
wyAvarla  przeważny  wpływ  na  wszystkie  ję/vkJ  Europy,  a  av  tej 
liczbie  i  na  polski,  jako  język  przez  długi  czas  literacki  i  do  dziś- 
dnia  kościelny.  Po  zamarciu  jego.  puściły  się  ze  starego  pnia  rzym- 
skiego odrośle  językowe  i  plemienne:  wioska,  hiszpańska,  portugal- 
ska, francuska  i  rumuńska,  nie  Avspominając  o  drobnych  gałązkach 
w  postaci  gwar  romańskich  we  Francyi,  Belgii  i  Szwajcaryi. 

Przez  Rumunów,  osiadłych  w  Węgrzech  i  wędrujących  po 
różnych  krainach  ościennych,  dostały  się  wpływy  rzymskie  aż  do 
Galicy  i:  Huculi  niewątpliwie  są  pochodzenia  wołoskiego,  a  od 
nich  i  bezpośrednio  od  przybyszów  rumuńskich  Górale  nasi  prze- 
jęli pewną  ilość  wyraz(')w  romańskich;  są  to  jedyne  echa  świata 
rzymskiego,  odbijające  się  bezpośrednio  o  Tatry  nasze  i  stanowią 
mniejszy  kanał  wpływów  łacińskich,  gdy  większy  przyniósł  nam 
drogą  literacką  i  kościelną  daleko  liczniejsze  ich  okazy.  Wylicza- 
my tu  ze  dwadzieścia  ciekawszych  wyrazów  góralskich,  wziętych 
z  ust  pasterzy  rumuńskich:  bryndza,  bunda,  czetyna,  dział  (w  zna- 
czeniu pagórka),  ferecyna.  frombija,  fujara,  gieleta,  gron,  klag,  kur- 
nuty,  Magura  (kilka  gór  tak  nazwanych),  mirenda.  mosur,  putnią, 
redyk,  sichła.  siuty.  strąga  iskąd  Strążyska),  trombita,  urda  i  t.  d. 
Wyliczać  w\  ra/(')W  pochodzenia  łacińskiego,  będących  w  po- 
wszechnem  u  nas  użyciu,  nie  ł-»edziemv.  bo  czytelnik  z  łatwością 
sam  je  sobie  przypomni. 

Niektórzy  uczeni  upatry\yali  najbliższe  podobieństwo  mowy 
Celtów  z  łacińską  i  z  tego  powodu  przypuszczali  prawie  jednocze- 
sne przybycie  do  F!iirop\-  praojców   Rzymian  i  Celtów.     Inni    zno- 


—   .3/    — 

wLi.  Z  wiekszem  podobno  prawdopodobieństwem,  mnit-mają.  że  ci 
ostatni  najpierwsi  ze  szczepu  aryjskiego  przywędrowali  do  naszej 
części  świata,  jakoż  z  czasem  znaleźli  sie  na  zachodniej  jej  połaci, 
parci  będąc  przez  inne  plemiona  od  wschodu.  Wiadomo,  że  za- 
mieszkiwali Hiszpanię  i  Portugalię,  Francyę,  Belgię,  Brytanię  i  pół- 
noc Włoch,  a  także  częściowo  Szwajcaryę.  Niemcy  południowe. 
Iliryę  a  nawet  Azyę  Mniejszą  (Galatowie).  Dzisiaj  liczebnie  zma- 
lało potężne  to  niegdyś  plemię,  zlawszy  się  z  odroślami  gromad 
romańskich  i  giermańskich;  czystej  krwi  Celtów  spotykamy  (obecnie 
tylko  w  Irlandyi,  na  brzegu  zachodnim  Szkocyi.  na  Avyspie  Man, 
w  Walii  i  Bretanii.  Zabytki  dawnej  mowy  Celtów  sięgają  wieku 
IX  ery  naszej:  za  naszych  czasów  żyją  jeszcze  dwa  jej  narzecza: 
cymryjskie  w  Walii  i  Bretanii,  oraz  gaelickie  w  Irlandyi.  Szkocyi. 
i  na  wyspie  Man. 

Po  Celtach  przybyli  do  Europy  środkowej  Giermanie.  ale  nie 
wprost  z  Azyi.  lecz.  jak  się  zdaje,  ze  Szwecyi  południowej,  dokąd 
przedtem  ze  wspólnej  kolebki  aryjskiej  byli  przywędrowali.  Dzie- 
lą ich  na  wschodnich  i  zachodnich;  do  pierwszych  należą  Skandy- 
nawowie (Szwedzi,  Norwegowie  i  Duńczycy),  oraz  wymarli  dzi- 
siaj Gotowie,  którzy  koczowali  po  wschodniej  Europie,  wynurzali 
się  to  nad  Dunajem,  to  w  Azyi  Mniejszej  i  osiedli  wreszcie  jako 
Wizygoci  (zachodnij  pomiędzy  Dunajem.  Karpatami  a  Dniestrem, 
a  jako  Ostrogoci  (wschodni)  pomiędzy  Dniestrem  a  Donem.  Pod 
koniec  wieku  IV  biskup  Wulfila  przełożył  biblię  na  język  gocki;  sta- 
nowi ona  jedyny  zabytek  tej  wygasłej  dziś  mowy.  Wkrótce  Hun- 
nowie  wygnali  Gotów  z  ich  siedlisk:  zachodni  zawędrowali  aż  za 
Pireneje,  wschodni  osiedli  we  Włoszech  północnych  i  podpadli 
pod  władzę  wschodniego  państwa  rzymskiego;  oba  plemiona  za- 
traciły swój  język  i  zlały  się  z  krajowcami. 

Giermanowie  zachodni  rozszczepili  się  na  Niemców,  Flaman- 
dów.  Holendrów  i  Anglików.  Niemcy  zaś  mową,  budową  ciała  i  oby- 
czajem dzielą  się  na  północnych  i  południowych:  pierwsi  wchłonęli 
w  siebie  wielką  liczbę  Słowian,  PrusÓAN'  i  Litwinów,  w  drugich 
rozpłynęli  się  Celtowie.  Sasi,  praojcowie  Anglików  dzisiejszych, 
zleli  się  z  Celtami  i  z  sfrancuziałymi  Normandami;  a  język  ich. 
będący  mieszaniną  giermańsko-romańską,  świadczy  o  zlaniu  się 
dwóch  plemion  w  jedno,  ^\■^^(')d  szczepu  aryjskiego  najpotężniejsze. 


-  38  - 

Niemców  czyli  Giernian(')\v  starożytni  już  znali  pod  rozmaite- 
mi  nazwami  plemiennemi:  oprócz  miana  ogólnego  Giermanów, 
wspominani  sa  u  pisarzy  starożytnych  Hermundiirowie,  Markoma- 
ni.  F>y zowie.  Chaukowie,  Chattowic,  Swewi.  Longobardzi  i  inni. 
Za  naszych  czasów  w.śród  Niemców  wyróżniają^  sic  następne  gwa- 
rowe odcienie:  Frankowie.  Alemani.  Szwaby.  Sasi.  Fryzowie. 
Westfalczycy.  Bawarowie  i  'i  uryngowie. 

Na  początku  d/Ac]ń\v  Polski  sąsiedzt\N'()  z  \\'\żcj  nieco  ucywi- 
lizowanymi Niemcami  dobroczynnie  wpływało  na  świeżo  do  gro- 
na chrześcijańskiego  wcielone  dziedziny;  ale  jak  Łużyczanom.  Cze- 
chom, tak  i  nam  i  braciom  naszym  Nadelbianom  nauczyciel  teutoń- 
ski  zb}t  drogo  płacić  sobie  kazał  za  natike.  w\dzicrając  ziemie 
i  wynaradawiając  ich  mieszkańc(')W:  to  też  w  ciągu  tysiącletnich 
zapasów  setki  tysięcy  Słowian  zachodnich  zgineto  w  walce,  albo 
sie  niemcz}  ło.  a  granica  niemiecko-slowiańska  o  kilkadziesiąt  mil 
posunęła  sic  ku  wschodowi.  Po  dziśdzień  zapasy  te  nie  ustały  i  nie 
prędko  zapewne  sie  skończą. 

Jednym  ze  skutków  odwiecznego  stosLinku  z  sąsiadem  nie- 
mieckim jest  wcielenie  d(j  jeżyka  czeskiego,  łużyckiego  i  naszego 
wielkiej  ilości  wyrazów  niemieckich  najpowszedniejszego  użycia, 
jak  np.  biorąc  tylko  słowa  od  c/,  h:  alkierz,  antaba,  bal  i  belka,  ban- 
hof.  barwa,  bawełna,  bermyca,  betv,  bigos,  blacha,  blat.  bławat, 
bosak,  bretnal,  browar,  bryftregier,  brytfanna,  buchalter,  buda.  bu- 
dować, bukszpan,  bunt,  burgrabia,  burmistrz,  bursztyn  i  t.  d.  i  t.  d. 

Niektórym  uczonym  zdawało  sie  (i  nie  bezpodstawnie),  że  po- 
między Giermanami,  Słowianami  a  Litwinami  zachodzi  pewne 
bliższe  powinowactwo  plemienne  i  językowe:  m(')wiłi  \\'iec  o  gałęzi 
giermańsko-litewsko-slowiańskiej.  wydzielając  ją.  jako  pewne  sku- 
pienie odrębne,  z  gromady  aryjskiej.  Jakkolwiekbądź,  pewnem 
jest.  że  grupa  słowiańsko-litewska  niewątpliwie  stanowi  taką  ca- 
łostke.  wyodrębnioną  od  innych  plemion  wielkiem  stosunkowo  po- 
dobieństwem jeżyków,  podań,  wier/eń.  zwyczajów,  nie  mówiąc 
już  o  odwiecznem  blizkiem  sąsiedztwie,  l^onieważ  gałąź  litewska 
osiadła  bardziej  ku  morzu  i  wydaje  sie  jakgdyby  była  tam  po- 
pchnięta przez  Słowian,  a  także  ponieważ  litewszczyzna  starsze  ma 
formy  językowe  i  bliższa  jest   sanskrytu  i  zendu   od   jeżyków   sło- 


—  39  — 

wiańskich,  przypuszczać  tedy  wolno,  że  Litwini  nieco  wcześniej 
od  Słowian  z  gniazda  azyatyckiego  wyruszyli. 

Mówiąc  o  plemieniu  litewskiem.  ma  sie  na  myśli  całość  jego; 
ta  zaś  składała  sie  z  wymarłycli  już  dzisiaj  Prusów  (od  których 
Prusacy  niemieccy  nazwę  dostali)  i  Jadźwingów,  oraz  z  żyjącycłi 
obecnie  Litwinów  i  Lotyszów.  Prusowie  mieszkali  na  wscłiód  od 
dolnej  Wisły,  w  części  Prus  książecycłi;  mowa  icłi,  przekazana 
nam  w  szczupłych  okazach,  wzł^^ogacona  licznemi  wyrazami  pol- 
skiemi.  wygasła.  p(^d  naciskiem  niemczyzny,  w  wieku  XVII.  Ja- 
dźwingowie  siedzieli  w  lasach  podlaskich,  niepokojąc  polskich 
i  ruskich  sąsiadów;  wyginęli  pod  ich  przewagą  w  wieku  Xin, 
a  mowa  ich  wygasła  bez  śladu. 

Litwini  mieszkają  w  części  Prus  książęcych,  na  północy  Kró- 
lestwa Polskiego  (w  powiatach  Władysławowskim,  Maryampol- 
skim.  Kalwaryjskim  i  Sejneńskim)  i  w  guberniach  Kowieńskiej  i  Wi- 
leńskiej Cesarstwa  Rosyjskiego.  Jeżyk  ich,  jak  powiedzieliśmy, 
odznacza  sie  wielką  dawnością  form  i  blizko'>cią  ze  słowiańskiemi. 
Literatura  litewska  ma  zabytki  z  w.  XVI,  treści  przeważnie  kościel. 
nej,  a  dzisiaj  powoli  rozwija  się.  zwłaszcza  w  dzielnicy  pod  ber- 
łem niemieckiem.  Skutkiem  małego  jej  wpływu  na  ludność,  język 
podzielił  się  na  gwary:  dołno-litewską  czyli  żmujdzką  i  górno-litew- 
ską,  czyli  właściwie  litewską,  nie  mówiąc  już  o  drot^niejszych  od- 
cieniach podgwarowych. 

Łotysze  mieszkają  w  Ktirlandyi  i  w  powiatach  Dźwińskim, 
Lucyńskim  i  Rzeżyckim  gub.  Witebskiej,  czyli  w  tak  zwanych 
Inflantach  polskich.  Mowa  ich  wcale  jest  blizka  litewszczyzny, 
tak  może,  jak  czeska  polszczyzny.  Ubogie  ich  piśmiennictwo  ru- 
sza się  dzisiaj  głównie  w  Kurlandyi. 

Języki  litewski  i  łotewski  bardzo  się  zasilały  żywiołami  sło- 
wiańskiemi. zwłaszcza  polskim;  obliczono,  że  w  litewskim  zapoży- 
czenia polskie  stanowią  jedną  trzecią  część  słownika.  Takież 
wpływy  polskie  widać  u  Litwinów  i  pod  względem  kulturalnym. 

Słowianie. 

Słowianie,  przybywając  ostatni  z  Aryjczyków  do  Europy,  za- 
jęli wschodnią  część  jej.  osiadając  początkowo  na  niezbyt  rozległej 


—    ĄO    — 

przestrzeni,  pomiędzy  Karpatami,  g(3rną  Odrą,  g(3nią  połową  bie- 
gu Wisty,  /.rodłami  Niemna,  ujściem  Berezyny  i  Desny  do  Dniepru, 
górną  połową  biegu  Dniepru.  Bołiu,  Dniestru  i  Prutu,  ł^rzypusz- 
czać  wolno,  że  w  tycłi  dziedzinacłi  zarysował  się  już  gieograficz- 
nie  i  języłcowo  podział  Słowian  na  zacliodnich,  wsctiodnich  i  po- 
łudniowych. 

Ze  wskazówek  dziejowych  i  starożytniczych  wynika,  iż  mniej 
więcej  w  W  wieku  po  Chr.  rozpoczął  się  wśród  Słowian  ruch  od- 
środkowy. Zachodni  podąży łi  dwoma  szlakami  na  północo-za- 
cliód  i  południo-zachód:  południowi  przekroczyli  góry  i  powędro- 
wali daleko  za  Dunaj;  północni  zaś  posuwali  się  ku  wschodowi 
i  północy,  torując  sobie  drogę  wśród  rzadko  przez  Finnów  zalud- 
nionych równin. 

Plemię  polskie  zajmowało  wyjątkowe  wśród  pobratymców 
położenie:  siedząc  od  wieków  w  sercu  Słowiańszczyzny,  gdy  się 
rozpoczęło  promieniowanie  jej  na  trzy  strony,  nie  uczestniczyło 
w  ruchu  rozlewnym,  lecz  za  to  posunęło  na  wszystkie  strony  gra- 
nice swoje  i  zajęło  prawie  cały  ten  obszar,  na  którym  siedzieli  pier- 
wotnie ^vszyscy  Słow^ianie.  Ta  środkowość  plemienia  naszego 
wyraziła  się  i  w  mowie  polskiej:  gdy  inne  języki  słowiańskie  wy- 
odrębniły i  ustaliły  pewne  formy  językowe  każdy  w  jednym  kie- 
runku, w  naszej  mowie,  niby  echem  przeddziejowej  wspólno.ści 
gniazdowej,  przechowała  się  nieznana  innym  językom  słowiań- 
skim rozmaitość  postaci  brzmień  i  odmian,  skupiająca  w  sobie  po- 
niekąd wszystkie  znamiona  odrębności  innych  narzeczy. 

Uzupełniając  powyżej  uczynioną  wzmiankę  o  podziale  Sło- 
wian na  trzy  gromady,  wyliczamy  tu  w  skład  ich  wchodzące  na- 
rody. Do  zachodniej  tedy  grupy  należały  przedewszystkiem  licz- 
ne, nieistniejące  d/isiaj  rzesze  SloNyian  tak  zwanych  Nadłabskich, 
Połabskich  czyli  Nadelbiańskich.  zamieszkujących  niegdyś  północ- 
ną część  dzisiejszego  państwa  niemieckiego,  na  zachód  od  ostatnich 
dzisiejszych  siedzib  kaszubskich  aż  po  Wezerę,  zgnębionych  przez 
Niemców  i  ostatecznie  w  wieku  XVII  wymarłych,  czy  raczej  wy- 
narodowionych. Ci  Lutycy,  Obotryci,  Drzewianie  i  t.  d.  mówili 
językiem  bardzo  do  naszego  zbliżonym,  może  nawet  gwarą  mo- 
wy naszej;  znamy  go  ze  szczupłych  zabytków,  spisanych  w  w. 
XMI  przez  Niemców,  bardzo  więc  niedokładnie  i  bałamutnie. 


__  41    — 

Niektórym  uczonym  zagranicznym  i  naszym,  mniej  obezna- 
nym  z  gramatyką  historyczną  i  gwarami  jeżyka  polskiego,  wydaje 
sic,  ze  żyjący  dziś  Kaszubi  i  Słowińcy  m(3wią  jeżykiem  połabskim. 
Nie  przesądzając  zagadnienia,  czy  mowa  potabska  była  gwarą  pol- 
szczyzny, czy  nie,  trudno  jednak  nie  uwierzyć,  na  zasadzie  dowo- 
dów oczywistych,  że  narzecze  kaszubko-slowińskie  jest  bardzo  cie- 
kawą, ze  względu  na  starożytność  swych  postaci  gramatycznych, 
gwarą  jeżyka  polskiego. 

Oprócz  wymarłego  plemienia  Nadelbian,  do  odiamu  zachod- 
niego Słowian  należą:  Łużyczanie,  Słowacy  i  Czesi.  Łużyczan 
żyje  już  tylko  garstka,  siedząca  pod  panowaniem  saskiem  i  pru- 
skiem;  z  ogromnego  i  potężnego,  szeroko  rozsiadłego  narodu  pozo- 
stało dzisiaj  zaledwie  tyle,  ile  liczy  Praga  Warszawska.  Mowa 
Łużyczan  najbliższa  jest  naszej  ze  w\szystkich  słowiańskich,  zwłasz- 
cza w  postaci  dolno-łużyckiej.  Piśmiennictwo  ich  szczyci  sic  licz- 
nemi  zabytkami  od  w^  XVI  i  dzisiaj  starannie  jest  krzewione. 

Słowacy,  osiedli  na  południe  Karpat,  ulegający  silnemu  ucis- 
kowi narodowościowemu  ze  strony  Węgrów,  mówią  językiem 
bardzo  zbliżonym  do  czeskiego  i  posiadają  coraz  świetniej  rozwi- 
jającą sic  literaturę;  liczba  ich  przechodzi  2  miliony. 

Liczba  Czecliów^  w  królestw^ie  czeskiem,  na  Morawacli  i  Szlą- 
sku  dochodzi  6  milionów.  Naród  to  najwyżej  ucywilizow^any 
i  najstarszą  literaturę  posiadający  ze  wszystkich  słowiańskich.  Gra- 
nice jego  znacznie  uszczuplił  ży\yioł  niemiecki;  wdarł  sic  on  nawet 
w  środek  dziedzin  czeskich,  tak  iż  w  królestwie  stanowi  ^'.  ludności 
ogólnej,  a  na  Morawach  Ya- 

Najliczniejszem  w  rzędzie  plemion  zachodnio-słowiańskich 
jest  nasze,  liczące  przeszło  21  milionów;  szczegóły  o  niem  są  przed- 
miotem dzieła  tego,  wiec  tutaj  tylko  pobieżnie  i  w  najogólniejszym 
zarysie  je  podamy,  pomówiwszy  w^przód  o  składzie  odłamu 
wschodniego  i  południowego  Słowiańszczyzny. 

Dział  wscłiodni  czyli  ruski  największy  jest  łiczebnie  i  teryto- 
ryalnie  ze  słowiańskich.  Mow^a  działu  tego  składa  się  z  trzech  na- 
rzeczy: wielkoruskiego,  małoruskiego  i  białoruskiego.  Pierwszym 
mówi  około  60  milionów,  drugim  około  25,  trzecim  około  6  mi- 
lionów\  Literatura  wielkoruska  dzisiaj  najbogatsza  jest  z  ruskich; 
małoruska  przeciwnie  dość  jest  uboga,   a  białoruska  bardzo  mało 

6 


ma  okazów  i  prawie  sic  nic  rozwija.  Wielkorosyanic  zamieszkują^ 
północne  i  środkowe'  gubernie  cesarstw^a  Rosyjskiego;  Małorusini 
siedzą  w  południowych,  oraz  w  Galicyi  wschodniej,  w  małej 
ilości  na  Bukowinie  i  Węgrzech:  Białorusini,  jako  lud  wiejski, 
mieszkają  w  gub.  Mińskiej.  Mohiłewskiej,  w  większej  części  Wi- 
tebskiej i  Grodzieńskiej,  w  części  Wileńskiej  i  Smoleńskiej. 

Do  Słowian  południowych  zaliczają  sie  Serbo-Chorwaci,  Sło- 
wieńcy  i  Bułgarowie.  Serbowie  z  Chorwatami  mówią  prawie  je- 
dnym jeżykiem:  rozdział  pomiędzy  nimi  jest  raczej  polityczny 
i  religijny.  Mieszkają  w^  królestwie  Serbskiem,  częściowo  w  Bul- 
garyi  i  Macedonii,  na  Węgrzech  i  w  Austryi;  liczba  ich  przechodzi 
7  milionów.  •  Piśmiennictwo  od  końca  wieków  średnich  pilnie 
uprawiane,  w  w.  XIX,  po  dluższcm  odrętwieniu,  odrodzone,  roz- 
wija sie  bujnie  i  wszechstronnie. 

Słowieńcy,  których  liczą  przeszło  półtora  miliona,  mają  język 
najbardziej  do  chorwackiego  zbliżony,  zamieszkują  prowincye 
austryackie:  Styryę,  Chorutany  i  Krainę;  naród  oświecony,  zabiegliww 
w  handlu  i  rolnictwie,  posiada  wcale  obfitą  i  oryginalną  literaturę. 

Bułgarowie  noszą  nazwę  od  zdobywców  swej  krainy  pod  ko- 
niec VII  wieku,  pochodzących  z  Azyi  i  będących  nie-aryjskiego  po- 
chodzenia.    Język  ich  przodków  zmienił  się  pod  wpływem  stosun- 
ku z  dzikimi   najezdcami   oraz  z  Grekami  tak  dalece,  że  za  naszych 
czasów  mogły  się  toczyć  spory,   czy  istotnie   był  mową  przodków 
dzisiejszych  Bułgarów,   czy   też   Słow^ieńców,   lub  też  wymarłych 
mieszkańców  zdobytej  przez  Węgrów  Pannonii.     Język  ten.  posia- 
dający liczne  zabytki  treści   kościelnej,   sięgające  VIII  wieku,   nazy- 
wają starobulgarskim,    starosłowiańskim,   cerkiewnym   lub  popro- 
stu    słowiańskim:    jest    on    mową    liturgiczną    Słowian    obrządku 
wschodniego   (a  w  małej    części   i   zachodniego)   i  był  u  nich  języ- 
kiem prawa  i  nauki  w  wiekach  średnich;  w  nim  to  (ze  znaczną  do- 
mieszką słów  miejscowych)   pisano  na   Litwie  i  Rusi   dokumenty 
prawne  aż  do  początku  w.  XVII,   kiedy  natomiast  poczęto  używać 
łaciny.     Język  nowo-bułgarski   uległ   znacznemu  wpływowi  turec- 
kiego i  greckiego;  Hter.  podobnież  jak  serbski,  używa  starosłowiań- 
skich (cyrylicy).     Bułgarów  w  Księstwie  i  w  Macedonii  hczą  prze- 
szło f)^  milionów.     Oświata   do.ć  nizko  u  nich  stoi,   jako  w  kraju 
niedawno  z  pod  zaboru  Turcyi  wyswobodzonym,  ale  czyni  znacz- 
ne postępy  i  pewno  wkrótce  zrówna  się  z  europej.ską. 


43 


II.     RYS   LUDOZNAWSTWA   POLSKIEGO. 

Wstęp.     Budowa  cielesna.     Mowa.     Wiedza  ludowa.     Wierzenia. 

Ku  końcowi  pierwszego  tysiąclecia  po  Chrystusie  plemię  pol- 
skie rozsiadło  się  już  na  rozleglej  przestrzeni;  od  zachodu  opierało 
się  o  dziedziny  morawsko-czeskie,  łużyckie  i  połabskie;  na  północy 
zajmowało  ziemię  aż  po  Bałtyk,  siedząc  na  brzegu  morskim  od  uj- 
.ścia  Wisły  daleko  ku  zachodowi  i  stykając  się  tu  z  pobratymcami 
połabskimi;  brzeg  na  w^schód  Wisły  zajmowali  Prusowie,  oddzie- 
lając nas  od  morza;  dalej  na  wschód,  aż  ku  średniemu  Niemno- 
wi, mieszkali  Litwini,  a  potem,  za  Narwią  i  Bugiem,  Rusini. 
aż  po  ujście  Sanu  do  Wisły;  na  południe  plemię  nasze  opierało 
się  o  Karpaty,  miejscami  przeskakując  te  góry  i  zaludniając  połu- 
dniowe ich  stoki,  gdzie  się  stykało  ze  Słowakami.  Polacy  przeto 
zaludniali  cały  Szląsk,  tak  austryacki,  jak  pruski,  całe  księstwo  Po- 
znańskie, wschodnią  część  Pomorza,  Malborskie,  Warmię,  ziemię 
Chelmińsko-Michatowską  i  tak  zwane  Mazury  pruskie,  dzisiejsze 
Królestwo  Polskie  foprócz  kilku  powiatów  litewskich  i  ruskich), 
kilka  powiatów  gub.  Grodzieńskiej,  Galicyę  zachodnią  i  cząstkę 
podgórza  Zakarpackiego. 

Lecz  bieg  historyi  inaczej  granice  te  ułożył.  Silne  i  nieprze- 
rwane parcie  Niemców  ku  wschodowi  poszczerbiło  kresy  zachodu 
naszego;  to  niemcząc.  to  kolonizując,  częściej  przemocą  niż  spokoj- 
nie, Niemcy  wcisnęli  się  w  dziedziny  szląskie  i  większą  część  ich 
od  północy  zgiermanizowali;  wgryźli  się  też  klinami  i  wyspami 
w  zachodnio-północne  krainy  nasze,  niemcząc  przedewszystkiem 
miasta;  Krzyżacy  ztijęli  tak  zwane  później  Prusy  Książęce,  ujarz- 
miając Litwinów  i  Mazurów,  a  potem  zmuszając  ich  do  przyjęcia 
protestantyzmu.  Zachodnia  przeto  granica  plemienia  naszego,  pod 
naciskiem  Niemców,  usunęła  się  znacznie  na  wschód,  a  kliny  nie- 
mieckie oddzieliły  nas  od  bratnich  plemion  czeskich  i  łużyckich; 
najbliższych  zaś  pobratymców  naszych,  Połabian,  nawała  giermań- 
ska  do  szczętu  wytępiła,  lub  zniemczyła. 


—  44  — 

Inaczej  się  działo  na  granicy  wschodniej.  Z  początku  skut- 
kiem wojen  pomyślnych,  a  później  przez  połączenie  sic  z  Litwą, 
przodkowie  nasi  daleko  na  wschód  posuneji  przewagę  swoją,  osia- 
dając pomiędzy  plemionami  ruskiemi,  Litwinami  i  Łotyszami 
jako  szlachta  i  mieszczanie,  albo  też  polszcząc  ich.  Tym  sposo- 
bem żywioł  polski  rozlał  sic  aż  po  Dźwine  Zachodnią  i  po  Dniepr 
środkowy.  Ślady  wpływu  tego,  po  upadku  państwa  polskiego, 
pozostały  niezatarte  w  tak  zwanym  kraju  zabranym  (czyH  w  dzie- 
więciu zachodnich  guberniach  cesarstwa  rosyjskiego),  a  mowa  pol- 
ska brzmi  dotąd  w  kościołach  tamecznych  i  w  ustach  znacznej 
ilości  mieszkańców. 

Zanim  przystąpimy  do  kolejnego  przeglądu  wszystkich  okolic, 
zamieszkanych  przez  plemię  nasze,  musimy  się  przyjrzeć  tym  zna- 
mionom cielesnym  i  duchowym,  które  nas  wiążą  w  jedną  całość 
plemienną  i  narodową,  a  odróżniają  od  innych.  Przestaliśmy  ist- 
nieć jako  państwo  niezależne,  ale  nie  przestaliśmy  żyć  i  czuć  się 
jednym  narodem,  posiadającym  podobną  budowę  ciała,  wspólną 
przeszłość  tysiącletnią,  wspólne  siedziby,  jedną  mowę,  podobny 
ustrój  myśli,  jednaki  obyczaj,  jednakie  zalety  i  wady,  wspólne  pie- 
śni i  podania,  podobne  domy  i  szaty,  wspólne  cele  i  nadzieje,  a  co 
najważniejsza,  wiąże  nas  wspólność  losów  i  miłość  niespożyta, 
wyrażająca  się  w  wzajemnem  uczuwaniu  i  odczuwaniu  doli  i  nie- 
doli najdalszych  nawet  ogniw  plemienia  naszego. 

O  wspólności  siedzib,  o  wyglądzie  i  naturze  każdej  dziedziny 
naszej  opowiada  gieografia  Polski;  o  wspólnie  przeżytych  dziesię- 
ciu stuleciach  przeszłości  naszej  prawią  dzieje  Polski.  O  tem  zaś, 
jaka  jest  budowa  ciała  i  w  czem  od  innych  ludzi  nas  różni,  jak  du- 
sza wyraża  się  w  mowie  i  z  jakiemi  innemi  językami  mowa  ta  się 
krewni;  co  przeszłość  przekazała  nam  w  utworach  myśli  i  wyo- 
braźni ludowej,  w  pojęciach  o  świecie  i  człowieku,  o  rzeczach 
i  istotach  nadprzyrodzonych,  w  pieśniach  i  przysłowiach;  jak  na- 
ród nasz  się  ubiera,  jak  mieszka,  jak  się  bawi,  pracuje,  jak  wita 
nowonarodzonego  i  żegna  zmarłego,  jak  się  modli,  w  co  wierzy, — 
o  tem  wszystkiem  mówi  etnografia  czyli  ludoznawstwo  polskie. 

Przypatrzmy  się  tedy  kolejno  budowie  cielesnej  Polaków,  po- 
tem mowie  ich,  zwyczajom,  wierzeniom  i  obrzędom,  pieśniom, 
melodyom  i  tańcom,  podaniom  i  przysłowiom,  wreszcie  warun- 


—  45  — 

kom  życia  codziennego,  wsi,  domom,  gospodarstwu,  ubiorowi 
i  pożywieniu.  Rozpoczniemy  od  tych  właściwości,  które  sie  sto- 
sują do  całego  plemienia  naszego  (jak  ustrój  cielesny,  jeżyk,  wspól- 
ne wierzenia  i  zabobony,  obrzędy  i  t.  d.).  a  w^  dalszym  ciągu  za- 
glądniemy do  wszystkicti  okolic  kolejno  i  nadmienimy,  czem  jedna 
od  drugiej  sie  różni  (w  mowie,  wierzeniacti,  zwyczajach,  stro- 
jach i  t.  d.). 


Budowa  cielesna. 

Wzfost  średni  człowieka  określają  na  165  centymetrów.  Co 
do  wzrostu  Polaków,  nie  posiadamy  dokładnych  pomiarów  ze 
wszystkich  okolic  i  z  tego,  co  dotąd  dostrzeżono,  zdaje  sie,  że  prze- 
ciętnie wzrost  rodaków  naszych  chwieje  sie  pomiędzy  160  a  169 
cent.,  więc  nazwany  być  może  średnim  i  niewiele  niższy  jest  od 
wzrostu  Malorusinów,  Litwinów,  Białorusinów  i  Wielkorosyan. 

Co  do  harwi/  slcórij^  to  w  plemieniu  naszem  panuje  znaczna 
rozmaitość;  zauważono,  że  ku  południowi  zwiększa  się  jej  ciem- 
ność; naogót  przeważa  jasna,  ale  w  mniejszym  stopniu,  niż  u  Ma- 
lorusinów i  Wielkorosyan,  w  równym,  jak  u  Malorusinów  ga- 
licyjskich. 

Barica  itłosów  u  Polaków  najczęstsza  jest  kasztanowata  (sza- 
tynowa), 40  do  7 4 ''/o;  jasnowłosych  i  czarnowłosych  mniej  więcej 
równa  ilość  wszędzie  się  spotyka;  ku  południowi  przeważa  jaśniej- 
sza, ku  północy  ciemniejsza  barwa.  Naogół  Polacy  mają  ciemniej- 
sze włosy  od  Malorusinów,  Białorusinów,  a  zwłaszcza  Litwinów 
i  Wielkorosyan,  ale  nieco  jaśniejsze  od  Rusinów  galicyjskich. 

Oczt/  w  plemieniu  naszem  najczęściej  bywają  szaro-niebieskie 
(40  do  60^ /q),  po  nich  idą  czarne  (19  do  41^0)'  spotykane  bardziej 
ku  południowi  siedzib  naszych. 

Przechodząc  teraz  do  wymiarów  czaszki,  nadmieniamy,  że  im 
dalej  w  przeszłość,  tem  więcej  u  Słowian  znajduje  się  czaszek  dłu- 
gogłowych    ^);    dlaczego  przodkowie  nasi  w  tem  się  od  nas  różnili. 


')     Za  m-arę  czaszek  przyjęto  tak  zwany  wskaźnik  (indeks),  t.  j.  liczbę,  wypadającą  ze 
stosunku  szerokości  czaszki  do  jej  długości,  przyjętej  za   1(X).     Jeżeli  jip,  czaszka  ma  bez- 


-  46  - 

różni  różnie  tłumaczą;  najpodobniejszem  do  prawdy  wyjaśnieniem 
jest  przypuszczenie,  że  praojcowie  nasi,  osiadając  w  przyszłej  swej 
ojczyźnie,  zastali  już  niewiadomej  nam  rasy  ludność  o  czaszkacłi 
długicli,  lecz  że  stopniowo  krótkogłowość  słowiańska  zwyciężała 
i  dzisiaj  już  zapanowała. 

Średni  wskaźnik  czaszek  polskicłi  jest  80  do  82;  Polacy  prze- 
to należą  do  krótkogłowców,  jak  i  inni  Słowianie  (południowi 
średnio  82 — 83,  Słowacy  i  Czesi  834,  Ctiorwaci  84),  acz  w  mniej- 
szym stopniu.  Krótkogłowość  w  dziedzinacłi  polskicłi  zwiększa 
sie  stopniowo  ku  południowi,  wraz  z  ciemniej szem  zabarwieniem 
oczu  i  skóry. 


Mowa. 

Najważniejszym  i  najwidoczniejszym  łącznikiem,  wiążącym 
w  całość  naród,  jest  jego  mowa:  ale  nie  zawsze  i  nie  w^szedzie  jest 
ona  u  jednego  nawet  narodu  jednostajna:  ma  swoje  dzieje,  zmienia 
sie  z  biegiem  wieków,  a  także  brzmi  nieco  inaczej  w  różnych  dziel- 
nicach. Najmniej  ulega  zmianom  mowa  pisana,  t.  j.  literacka, 
używana  w  księgach,  w  sądzie  i  w  kościele;  najwięcej  zaś  prze- 
kształca sic  i  zmienia  w  ustach  ludzi  niepiśmiennych,  a  jak  mówią, 
że  ,,co  wieś,  to  inna  pieśń",  to  i  o  jeżyku  powiedzieć  można,  że  co 
okolica,  to  inna  gwara.  Mówiąc  poniżej  o  każdej  dzielnicy  zosob- 
na,  powiemy  i  o  jej  gwarze;  tymczasem  zastanowimy  się  nad  jeży- 
kiem polskim  wogóle  i  nad  głównemi  jego  odcieniami. 

Wiemy  już.  że  szczep  polski  zajmował  i  zajmuje  środkowe 
miejsce  w  Słowiańszczyznie;  skutkiem  tego  i  jeżyk  polski  ma  pew- 
ne właściwości,  wynikające  ze  środkowości  położenia  jego.  Rzecz 
oczywista,  że  jeżeli  nie  ulega  wątpliwości,  iż  jeżyki  słowiańskie 
poszły  z  jednego,  dziś  nam  nieznanego,  to  ślady  języka  tego  najwi- 
doczniejsze być  muszą  u  tego  plemienia,  które  od  wieków  zajmo- 
wało miejsce  środkowe  i  nie  oddzielało  się  od  bratnich  pokoleń, 
zostając  dłużej  od  nich  na  jednem  miejscu.     Jakoż  w  istocie  mowa 


względnej  diugości  180  centymetrów,  a  szerokości  140  cm.,  to  wskaźnik  będzie  77,7,  a  wy- 
niknie z  równania  x  :  100  =  140 :  180.  Długiemi  nazywają  głowy  o  wskaźniku  do  75,  średnie- 
mi  o  wskaźniku  75  do  80,  a  krótkiemi  o  wskaźniku  ponad  80. 


p 


—  47  — 

polska  obńlujc  w  taką  rozmaitość  brzmień  i  form  wyrazowych,  ja- 
kiej nie  okazuje  żadna  inna  słowiańska:  można  powiedzieć,  że 
w  przeszłości  jeżyka  naszego  i  w  dzisiejszycti  gwaracłi  jego  odbi- 
jają sie  brzmienia  i  formy  wszystkicłi  jeżyków  słowiańskicli. 

Gieograficznie  i  historycznie  na  całej  przestrzeni,  zajętej  przez 
plemię  nasze,  wyróżniły  sic  dwa  obszary:  zachodni  i  wschodni. 
Pierwszy  obejmował  Szląsk,  Poznańskie,  Prusy  krółewskie  i  Po- 
morze; drugi  Małopolskę  i  Mazowsze.  W  tamtym  rozpoczęły  sie 
dzieje  narodu  naszego,  to  też  od  wieków  Wielkopolską  albo  Star- 
szą Polską  go  nazywano.  Dlaczego  w  nim  wcześniej  zjednocze- 
nie narodowe  nastąpiło:  Naprzód  dlatego,  że  nacisk  niemiecki 
poprzez  bratnie  plemiona  nas  już  tam  dochodził;  powtóre  dlatego, 
że  dzielnice  te  łatwiej  kulturze  sic  poddawały,  jako  przeważnie  gó- 
rzyste, bardziej  suche  na  południu,  a  mniej  od  wschodnich  lesiste 
na  północy. 

Poczucie  wspólności  jeżyka  musiało  iść  w  parze  z  ustaleniem 
sie  jedności  i  z  rozbudzeniem  świadomości  narodowej;  musiała 
więc  w  państwie  polskiem  zwyciężyć  i  zapanować  gwara  części 
zachodniej,  jako  najpierwej  do  żywota  samodzielnego  powołanej; 
jakoż  to,  co  nazywamy  dzisiaj  językiem  ogólnopolskim,  mowa 
ksiąg  naszych,  naszego  kościoła,  sejmu  i  sądu,  jest  właśnie  wyni- 
kiem zespolenia  gwar  szląskich,  wielkopolskicłi  i  kaszubskich,  które 
bliżej  poznamy  później,  przeglądając  każdą  okolicę  zosobna. 

We  wschodniej  połowie  obszaru  polskiego,  w  dziedzinach  Ma- 
zurów i  Małopolan,  bardziej  od  zacłiodniej  lesistej  i  niedostępnej, 
bardziej  oddalonej  od  wpływów  zachodnich,  skazanej  na  cięższą 
walkę  z  przyrodą,  przez  ciąg  wieko w%  skutkiem  mniejszego  ześrod- 
kowania  i  ustalenia  języka  w  życiu  publicznem,  rozwinęły  się 
w  mowie  pewne  odrębności  miejscowe  (głównie  mazurzenie  t.  j. 
wymawianie  sz,  cz,  z  jak  ^,  c,  z,  zatrata  różnicy  w^  wymawianiu  6,  e, 
u,  y  {i)  i  zamiana  a  nosowego  {lui,  am)  na  inne  brzmienia  nosowe); 
odrębności  te  ułożyły  się  różnie  w  różnych  okolicach;  przypatrzy- 
my się  im,  przeglądając  kolejno  krainy  mazowieckie  i  małopolskie. 

Wiadomo  już,  że  język  polski  należy  do  gromady  zachodniej 
w  szeregu  słowiańskich;  różni  się  on  od  wszystkich  żyjących  tem, 
że  posiada  brzmienia  nosowe  {a,  ę),  które  miały  też  nieżyjące  dzi- 
siaj języki:  starobulgarski  i  nadelbiański  (połabski)'. 


-  4^  - 

Jak  każda  inna  mowa.  tak  i  polska  zmieniała  sic  z  czasem. 
W  dziejach  jeżyka  naszego  odróżniamy  trzy  okresy:  najstarszy, 
przed  wiekiem  XV,  średni,  do  końca  w.  XVIII  i  now^ożytny,  od  po- 
czątku w.  XIX.  Porównywając  zmiany,  które  zaszły  przez  lat 
około  tysiąca  w  naszym  i  np.  w  niemieckim  języku,  można  pow^ie- 
dzieć,  że  u  nas  były  one  Avcale  nieznaczne:  pieśń  ,, Bogarodzica" 
(ułożona  podobno  \v  połowie  w.  XIII)  zrozumiała  nam  jest  i  dzi- 
siaj, gdy  np.  zabytków  starogórnoniemieckicłi  i  średniogórnonie- 
mieckicłi  Niemiec  dzisiejszy  bez  pewaiego  przygotowania  pojmo- 
wać nie  może. 

Niema  jązyka,  któryby  nie  przybrał  pewnej  iłości  wyrazów 
obcycłi,  zwłaszcza  od  sąsiadów;  to  też  i  nasz,  skutkiem  wpływu  ła- 
ciny, jako  mowy  kościoła  i  szkoły  średniowiecznej,  oraz  jeżyków 
plemion  sąsiednicłi,  wv.bogacił  sie  znaczną  ilością  wyrazów^  i  zwro- 
tów łacińskicli,  niemieckich,  czeskich,  ruskich,  a  później,  gdy  za- 
częły działać  wpływy  romańskie,  włoskich  i  francuskich. 


Wiedza  ludowa  (folklor). 

Naród  nasz.  osiadając  na  ziemiach,  które  po  dziśdzień  zajmu- 
je, przyniósł  z  sobą  nietylko  mowc,  ale  i  pewien  zasób  pojęć 
i  wiadomości,  które  nazwać  można  wiedzą  ludową  (z  angielska 
folklor),  literaturą  niepisaną,  tradycyjną,  ustną,  albo  rzeczami  łudo- 
wemi.  Składa  się  ona:  z  pojęć  o  świecie  zmysłowym  i  nadzmy- 
słowym  t.  j.  z  wiadomości  o  wszy stkicli  przedmiotach,  nas  otacza- 
jących, o  początku  i  stosunku  wszechrzeczy,  o  siłach  i  istotach 
nadprzyrodzonych,  wTeszcie  o  nas  samych,  o  ciele  i  duszy;  pojęcia 
te  o  ile  nie  są  nam  podane  przez  szkołę  i  kościół,  lecz  przekazane 
ustnie  przez  starsze  pokolenia,  nazywają  się  wierzeniami,  jeżeli  się 
odnoszą  do  rzeczy  nadprzyrodzonych,  a  nauką  ludową,  ile  się  sto- 
sują do  rzeczy  naturalnych.  Tak  więc  np.  opowiadanie  o  Płanet- 
nikach,  którzy  mają  ciągnąć  chmury,  jest  wierzeniem,  bo  prawi 
nam  o  istocie  nadprzyrodzonej;  zwyczaj  zaś  zawiadamiania  pszczół 
o  śmierci  gospodarza  jest  okazem  nie  wy  rozumowanego  wpraw- 
dzie, ale  wyraźnego  już  wnioskowania  zoologicznego  i  psycholo- 
gicznego.    Tę  część  pierwszą  wiedzy  ludowej  można  nazwać  filo- 


Zo  zbiorów^ip.  J.  R.  Barabasza. 
DZIEWCZYNA  ZE  SWIRYŻU.  —  KSIĘSTWUi^LOWICKlE. 


-  49  — 

zofią  i  wiedzą  pierwotną.  Wobec  światła  nauki  rzeczywistej, 
resztki  tych  pojęć  przeddziejowych  obniżyły  sie  dzisiaj  do  rzędu 
zabobonów  i  przesądów:  mimo  to  jednak  są  nader  zajmujące  i  pou- 
czające, gdyż  wyjaśniają  nam  bieg  myśli  ludzkiej  od  błednycłi, 
dziecinnych  pojęć,  do  coraz  to  bardziej  wy  rozumowanych. 

Pojęcia  pierwotne  odbiły  sie  w  zwyczajach  i  obrzędach  pra- 
starych; cześć  ich,  pomimo  wprowadzenia  chrześciaństwa,  dotąd 
u  nas  sie  spotyka;  stanowią  one  ważny  i  ciekawy  dział  rzeczy  lu- 
dowych, jako  dziś  jeszcze  żyjące  świadectwo  pojęć  i  żywota  nie- 
zmiernie dawnych  przodków  naszych. 

Ważnym  działem  zwyczajów  są  zwyczaje  prawne:  przed  ko- 
deksami pisanemi,  ludzie  rządzili  się  obyczajami,  przekazywanemi 
z  pokolenia  w  pokolenie;  niektóre  z  nich  przetrwały  u  nas  po  dziś- 
dzień  i  zasługują  na  baczną  uwagę,  jako  zabytki  żywota  dziś  już 
zgoła  przebrzmiałego. 

Nie  mając  ksiąg  pisanych,  ludzie  pierwotni  ogarniali  pamięcią 
te  prawidła  i  przepisy,  których  trzymać  się  w  życiu  należało, 
a  wiele  ich  ułożyli  w  krótkie  a  dobitne  zdania,  przechodzące  z  po- 
kolenia w  pokolenie;  mówimy  tu  o  przysłowiach,  które  nazywają 
, .mądrością  narodów".  Otóż  mnóstwo  ich  brzmi  jeszcze  w  ustach 
naszych,  jako  pamiątka  prastarycti  czasów,  kiedy  jeszcze  były  waż- 
nemi  prawidłami,  kierującemi  żywotem  ludzkim. 

Człowiek  najdawniejszy  czuł  już  pociąg  do  piękna,  wyrażają- 
cego się  w  słowie  i  w  utworach  ręki  ludzkiej.  W  grotach  Ojcow- 
skich znajdowano  próby  naśladowania  kształtów  ludzkich  i  zwie- 
rzęcych rzeźbą  z  kości  i  wszędzie,  na  całym  świecie,  w  najdaw- 
niejszych wykopaliskach  i  znaleziskach  napotykano  początki  rzeźb 
i  rysunków.  Ta  chęć  osłodzenia  żywota  pięknemi  słowami,  pięk- 
nemi  kształtami  i  pięknemi  dźwiękami  wyraziła  się  jak  wszędzie, 
tak  i  u  nas  przyozdabianiem  domostw  i  kościołów,  rzeźbą  na  drzewie 
i  kruszczu,  zdobieniem  sprzętów  domowych,  wystrzyganiem,  ma- 
lowaniem na  sprzętach,  domach,  pisankach,  wyszywaniem  na 
ubiorach,  dobieraniem  barw  i  krojów  na  szaty;  dźwięk  wreszcie 
umilał  życie  naprzód  w  pieśni,  przy  tańcu  i  w  muzyce,  a  najwięcej 
w  mowie  wiązanej  i  niewiązanej,  malującej  świat  wyobraźni  i  my- 
śli, czyli  w  pieśniach  i  baśniach.  Skupienie  wszystkich  tych  prze- 
jawów piękna  człowiek  znalazł  w  kościele,   bo  tam  i  budownictwo 

7 


i  rzeźba  i  poezya  i  muzyka  łączyły  sic  w  całość  i  działały  na 
wszystkie  władze  ciała  i  umysłu  razem: 

Jednem  przeto  z  zadań  ludoznawstwa  czyii  etnografii  jest  po- 
znanie tycłi  wszystkicli  utworów  myśli  i  reki  ludu.  kt(3re  powstały 
z  dążenia  do  piękności,  a  zatem  opisanie  zdobnictwa  w  najszer- 
szem  rozumieniu,  t.  j.  w  zastosowaniu  do  budownictwa,  rzeźby, 
kowalstwa,  ciesielstwa,  stolarstwa,  ubiorów  i  t.  d.;  a  także  przyj- 
rzenie sie  tańcom,  pieśniom  i  baśniom,  takim  mianowicie,  które  od 
wieków  z  ust  do  ust  sobie  podawano. 

Strona  materyalna  żywota  narodowego  wctiodzi  także  do  za- 
kresu ludoznawstwa.  Domy  przeto  i  wogóle  zabudowania,  po- 
mieszkania, sprzQty  domowe,  kuchenne  i  t.  d.  muszą  być  opisane 
i  rysunkami  oddane  nie  tylko  ze  strony  ozdób,  ale  i  pod  wszyst- 
kiemi  względami.  Etnografia  musi  też  wiedzieć,  jak  lud  sie  ubiera, 
jak  i  czem  sie  żywi,  jak  potrawy  swoje  i  wogóle  żywność  przy- 
rządza; które  rzeczy  robi  w  domu.  a  co  kupuje,  jakie  rzemiosła 
częściej  sic  po  wsiacti,  a  które  po  miastacli  spotykają.  Szczegóło- 
wy opis  gospodarstwa,  .sposobu  gospodarzenia,  uprawy  roli,  na- 
rzędzi rolniczycłi,  gospodarstwa  kobiecego  i  t.  d.  wszystko  to 
wctiodzi  też  do  zadań  ludoznawstwa.  Zajmuje  sic  też  ono  wyglą- 
dem i  rozmieszczeniem  wsi,  miast  i  miasteczek,  naturą  dróg,  lasów, 
opisem  wód,  rolą  ich  w  żywocie  narodu,  stanem  i  sposobem  han- 
dlu i  t.  d.  i  t.  d.  słowem  całą  charakterystyką  zewnętrzną  i  opiso- 
wą życia  ekonomicznego  narodu. 

Poznanie  wszystkich  tych  rzeczy  ludowych  połączone  być 
musi  z  zapoznaniem  sie  z  takiemiż  utworami  ludów  pokrewnych 
i  dalszych.  Wielu  uczonych  tern  sie  już  zajmowało  i  przekonało 
się,  że  plemiona  szczepu  aryjskiego  posiadają  nie  tylko  języki  po- 
dobne, ale  też  wspólne  mają  podstawy  wierzeń,  bardzo  blizkie 
wątki  pieśni  i  podań,  podobne  melodye  i  tańce.  Te  poszukiwania 
porównawcze,  zwane  ludoznawstwem  porównawczem,  nie  tylko 
wyświetlają  wiele  ciemnych  rzeczy  w  utworach  niepisanych,  ale 
i  tę  mają  ważną  zaletę,  że  okazują,  co  który  naród  ma  własnego, 
a  co  zapożyczonego  od  sąsiadów  lub  z  ksiąg  starożytnych.  To 
zaś,  co  jest  czystą  własnością  pewnego  narodu,  co  mu  jest  znane 
od  najdawniejszych  czasów  i  nie  powtarza  sic  u  innych  ludów,   to 


właśnie  stanowi  znamię  jego  odrębności  i  nazywa  się  cechą  naro- 
dową, swojską,  charakterystyczną. 

Do  rzędu  najdawniejszych  zabytków  osiadłości  naszej  na  zie- 
miach polskich  i  zarazem  do  najstarszy  cli  okazów  zbiorowej  twór- 
czości narodu  należą  nazww  miejsc  i  ludzi,  ta  niewyczerpana  ko- 
palnia skarbów  językowych,  stanowiąca  obok  tego  wiecznie  żywe 
świadectwo  naszej  własności  ziemi:  gdyby  dziedziny  nasze  ktoś 
inny  przed  nami  zajmował,  to  z  pewnością  pewna  cześć  nazw 
miejscowych  brzmiałaby  z  cudzoziemska. 

Niektóre  nazwy  wiej;szych  rzek  i  gór  nie  dają  sie  wprawdzie 
z  jeżyków  słowiańskich  wytłumaczyć  (np.  Karpaty,  Tatry,  Beski- 
dy, Pieniny,  Wisła,  Odra,  Elba  i  t.  p.),  ale  też  nie  wywodzą  sie 
one  z  żadnego  ze  znanych  nam  jeżyków  i  są  zabytkami  niezmier- 
nie dawnych  czasów  i  nieznanego  jakiegoś  jeżyka,  z  epoki,  która 
poprzedziła  osiadłość. 

Inne  znowu  nazwy  na  ziemiach  naszych  są  widocznie  nie- 
mieckie, jak  np.  Olkusz,  Wolbrom,  Czorstyn,  Melsztyn  i  t.  p.;  ale 
pochodzenie  ich  dobrze  nam  jest  znane:  nadali  je  Niemcy,  wezwa- 
ni do  Polski  w  wieku  XIII  przez  Piastowiczów,  po  pogromie  Tatar- 
skim, aby  wyludnione  okoHce  copredzej  do  dawnego  stanu  uprawy 
przywróci. 

Ogromna  większość  nazwisk  miejsc  (wsi,  miasteczek,  gór,  la- 
sów, pól  i  t.  d.)  jest  u  nas  szczeropolska,  nadzwyczaj  ciekawa 
i  pouczająca,  ale,  niestety,  nie  dość  jeszcze  naukowo  opracowana. 


Dlaczego  ludoznawstwo  najwięcej  poznawaniem  ludu  wiej- 
skiego sie  zajmuje?  Dla  tego,  że  klasy  tak  zwane  inteligentne  mniej 
pod  każdym  względem  zachowują  odrębności  narodowej  w  mo- 
wie, ubiorze,  mieszkaniu,  w  zwyczajach  i  pojęciach;  lud  zaś  wiej- 
ski, oddalony  od  miast,  które  nadzwyczaj  ujednostajniają  ludzi 
wewnętrznie  i  zewnętrznie,  przechowuje  wiele  cech  prastarych, 
wyróżniających  plemię  od  innych. 

Wierzenia. 

Jak  w  językach,  tak  i  w  przeddziejowych  wierzeniacli  szcze- 
pów aryjskich  wiele  było  wspólności,   a  ślady  jej  dotychczas  prze- 


trwały  w  postaci  zabytków  pogaństwa  w  pojęciach,  podaniach 
i  obrzędach. 

Głownem  znamieniem  wiary  aryjslvie)  był  talv  zwany  dualizm, 
to  jest  przel<:onanie,  że  we  wszechświecie  działają  dwie  wrogie  so- 
bie potęgi:  dobra,  jasna,  słoneczna,  niebiesl^a,  gromowładna — Pio- 
run, i  zła,  ciemna,  szkodliwa,  kryjąca  słońce  w  mroku  chmur  i  no- 
cy— Bies,  Czart,  Złe,  Licho,  zwane  później  Dyabłem,  Szatanem. 

Bóstwo  światłości  prowadzi  wieczną  wojnę  z  władcą  ciemno- 
ści, rażąc  go  pociskami  gromów,  ale  nigdy  nie  zdoła  zniszczyć  na 
zawsze.  Oprócz  niego  wiele  jest  istot  nadziemskich,  władających 
różnemi  częściami  ziemi  i  świata:  w  wodach  mieszkają  duchy  wod- 
ne, Topielce  i  .Topielice,  mające  własnego  pana— Wodnika,  czy 
Króla  Morskiego.  Pokrewne  z  niemi  są  Smok-Tecza,  pijący  w^o- 
dy  ziemskie,  aby  z  nich  chmury  wytworzyć;  Płanetnicy  ciągają  je, 
na  rozkaz  Boga  (Pioruna),  po  niebie,  a  stary  Mróz  ściska  wody 
w  kryształy  lodowe  i  w  puchy  śnieżyste. 

W  latach  pełno  jest  także  istot  nadludzkich,  nieśmiertelnych, 
czasami  szkodliwych,  czasami  życzliwych  człowiekowi.  Najstar- 
szy jest  tam  Leśnik,  albo  Duch  leśny,  udający  czasami  głos  ludzki, 
aby  wędrowca  w  gąszcze  zwabić;  przytrzymujący  wóz  czyjś  tak, 
że  konie  za  nic  go  ruszyć  nie  mogą;  mszczący  sie  nieraz  srodze  za 
ścinanie  starych  drzew  bez  potrzeby.  W  lasach  też  przebywają 
czasami  złośliwe  Dziwożony  (to  jest  dzikie  niewiasty).  Południce, 
Boginki  i  Wilkołaki. 

Pod  ziemią  w^  norach  i  kopalniach  mieszkają  duchy  przeważ- 
nie przychylne  człowiekowi.  Żyją  tam  Krasnalki  czyli  Krasnolud- 
ki, istoty  drobne,  w^  rodzaju  Paluchów,  Karzełków,  Podziomków. 
W  kopalniach  gospodaruje  Skarbnik,  w  niektórych  okolicach  Szląs- 
ka  zwany  z  niemiecka  Bergajstem. 

Na  polach  i  lakach  kraża  Wiły,  Jędze,  Południce,  Dziwożo- 
ny.  Marzanny,  Boginki,  Strzygonie:  w  powietrzu  latają  Latawce 
i  Latawice,  Skrzaty;  w  domach  mieszkają  razem  z  ludźmi  duchy 
Domowe,  Gospodarczyki,  Chowańce,  pod  podłogą  czasami  Pod- 
ziomki i  Krasnalki. 

Na  cmentarzach  i  polach  błądzą  dusze  zmarłych,  lecą  powie- 
trzem duszyczki  dzieci  niechrzczonych.  wołając:  ..chrztu-'.  Na 
drodze  dawniej  spotkać   można   Iwło   l^ana  Jezusa  ze  Św.  l^iotrem, 


—  53  — 

a  i  Najświętsza  Panna  wędrowała  po  kraju  naszym;  dzisiaj  leży 
czasami  pod  płotem  Dola,  a  człowiek  swoją  budzić  musi;  czasami 
trzy  siostry  Febry  albo  Nędze  gwarzą  z  sobą  tak  głośno,  że  je 
człek  podsłucha.  Bieda  włóczy  sie  po  drogach,  a  od  czasu  do 
czasu  pojawia  sie  Zaraza,  czyli  Morowa  dziewica,  a  wówczas  bia- 
da ludziom,  śmierć  grasuje  po  okolicy.  I  sama  Śmierć  uosobiona 
wędruje  od  wsi  do  wsi;  udawało  sie  śmiałkom  łapać  ją  i  więzić 
na  drzewie,  w  kości  i  t.  d.,  a  wówczas  ludzie  wcale  nie  umierali. 


Tak  więc  wyobraźnia  człowieka  dawnego  zaludnia  cały  świat 
mnóstwem  istot  nadprzyrodzonych,  nieśmiertelnych,  życzliwych 
lub  nieżyczliwych  człowiekowi.  Inni  Słowianie  prawie  takież  ma- 
ją wierzenia,  przekazywane  z  pokolenia  av  pokolenie.  Wiara 
chrześciańska,  pomimo,  że  od  tysiąca  lat  u  nas  panuje,  nie  zdołała 
przyćmić  tych  przez  liczne  wieki  wpojonych  w  pamięć  tradycyi. 

Prace  naukowe  w  zakresie  mitologii  słowiańskiej  nie  dość  są 
wykończone,  aby  można  było  z  pewnością  wyrzec,  że  ten  a  ten 
mit  lub  zabobon  jest  wyłącznie  czeski,  lub  polski  i  dla  tego  nie  mo- 
żemy się  jeszcze  zdobyć  na  obraz  mitologii  czysto  polskiej,  to  jest 
takiej,  któraby  opisywała  nam  wierzenia  tylko  w  Polsce  znane. 
To  samo  powiedzieć  można  i  o  mitologii  słowiańskiej  wogóle. 
To  jednak  jest  pewne,  żeśmy  nie  wszystko  od  innycłi  plemion  lub 
z  ksiąg  starych  (greckich  i  łacińskicli)  zapożyczyli;  owszem,  mnóst- 
wo podań  mitycznych  i  wierzeń  wynieśliśmy  naprzód  ze  wspólne- 
go gniazda  aryjskiego,  a  potem  ze  wspólnych  siedzib  słowiańskich 
i  po  dziśdzień  w  czystości  przechowaliśmy. 

Lecz  obok  tego  odróżnić  można  niejedną  postać  mityczną 
i  niejeden  obrząd  cudzy,  zapożyczony  od  sąsiadów,  bo  i  pojęcia 
tak  samo  krążą  z  kraju  do  kraju,  jak  wyrazy.  I  tak  np.  od  Rus- 
kich wzięliśmy  opowiadania  o  Rusałkach,  Wiedźmach,  nazwę  Ku- 
palnocki,  baśni  o  Wernyhorze  i  t.  p.;  od  Niemców  (może  przez 
Słowaków  i  Czechów)  przy \vędro wały  do  nas  powieści  o  Krasno- 
ludkach, o  Chobołdzie,  Skrzacie,  Bergajście  i  t.  d.,  a  także  obrzędy, 
jak  dyngus,  śmigus,  choinka  i  t.  p.  Chociaż  zauważyć  należy,  iż 
nie  zawsze  to,  co  się  nazywa  z  cudzoziemska,  jest  nazwą  zapoży- 
czonego pojęcia  lub  zwyczaju:   nieraz   odwieczny  obrzęd  kryje  się 


—  r)4  — 

pod  przypadkowo  nadanem  mu  obcem  mianem;  tak  np.  topienie 
Marzanny  na  Szląsku  nie  ma  związku  z  Najświętszą  Panną,  chociaż 
Marzanna  jest  spolszczeniem  imienia  Maryanna;  a  Kupalnocka,  co 
niby  z  nazwy  sądząc,  miałaby  być  ruskiego  pochodzenia,  jest  od- 
wieczną naszą  sobótką,  starszą  zapewne  od  obcej  nazwy. 


Mityczny  pogląd  na  świat  człowieka  pierwotnego  wyraził  si^| 
nie  tylko  wiarą  w  istnienie  i  ciągłe  działanie  istot  nadludzkich,  ale 
zabarwił  sobą  wszystkie  pojęcia  o  otaczającej  nas  przyrodzie 
i  o  nas  samych.  Dlatego  to  powiedzieć  można,  iż  w  okresie  przed- 
dziejowym  każda  nauka  była  mniej  lub  więcej  mityczna;  była  taką 
astronomia,  zoologia,  botanika,  gieografia,  chemia  i  t.  d. 

Oto  nieco  przykładów,  wziętych  z  wierzeń  ludu  naszego.  Co 
do  astronomii,  wspominaliśmy  już  o  walce  piorunowej  bóstwa  do- 
brego ze  złem:  otóż  mityczne  objaśnienie  piorunu.  Mówihśmy  też 
o  Płanetnikach,  zastępujących  dzisiejsze  nasze  objaśnienia  meteoro- 
logiczne. Botanika  pierwotna  napełniona  była  mnóstwem  legiend 
o  cudownych  roślinach,  jak  np.  o  drzewie  krwawiącem  sie  i  prze- 
mawiającem  pod  uderzeniem  siekiery,  o  krzyczącej  mandragorze, 
o  cudownym  kwiecie  paproci  i  t.  d.  Zoologia  prastara  znała  zwie- 
rzęta i  ptaki  niebywałe:  smoka,  jednorożca,  wilkołaka,  żarptaka, 
latawca,  bazyliszka  i  t.  d.  Słowem  każda  nauka  zabarwiała  się 
cudownością,  która  się  nam  dzisiaj  wydaje  niepodobną  do  wiary 
naiwnością,  ale  w  swoim  czasie  była  jedyną  wiedzą  człowieka. 

Cudowną  też  była  Gieografia:  początek  gór,  jezior,  osad  i  t.  d. 
przypisywano  jakimś  nadzwyczajnym  wypadkom:  miasto  zapadło, 
a  na  miejscu  jego  znalazło  się  jezioro;  rzeka  powstała  z  łez  nieutu- 
lonej w  żalu  kobiety;  góry  się  pojawiły  po  przejściu  olbrzymiego 
pługa,  którym  wielkolud  równe  niegdyś  pole  przeorał  i  t.  d.,  i  t.  d. 
Nazwiska  też  miejscowe  tłumaczono  sobie  w  zupełnie  mityczny 
sposób:  Iłża  miała  oznaczać  ,,jej  łza",  Lublin  wywodzono  od  mi- 
tycznego frazesu  ,, szczupak  lub  lin''  i  t.  p.  Cały  kraj  osnuto  paję- 
czyną podań  tak  zwanych  miejscowych,  które  nam  się  wydają  ni- 
by poetycznem  ubarwieniem  gleby,  ale  w  przekonaniu  przodków 
naszych  uchodziły  za  niezbite  prawdy. 


,)0 


Dzieje  również  pełne  były  legiend  i  najnieprawdopodobniej- 
szych  baśni.  Prawiono  o  zjedzeniu  króla  Popiela  przez  myszy. 
o  utopionej  Wandzie,  o  pogromcy  Smoka,  Kraku  i  t.  p.:  nawet  po- 
stacie prawdziwe,  historyczne,  jak  np.  Łokietka,  Kazimierza  Wiel- 
kiego i  innych  przystrajano  w  piórka  bajeczne.  Utworzył  sic  tym 
sposobem  cały  dział  podań  czy  też  legiend  dziejowych,  czyli  histo- 
rycznych, u  nas  zresztą  wcale  nie  obfity.  Wiąże  sie  on  z  poda- 
niami miejscowemi,  ponieważ  legiendy  historyczne  zwykle  do 
miejsc  są  przywiązane. 

Wierzenia  i  podania  wogóle  nie  są  zupełnie  jednostajne  we 
wszystkich  zakątkach  kraju  naszego:  każda  dzielnica  ma  swoje 
uprzywilejowane  pieśni,  tańce,  bajki  i  zabobony,  tak  jak  ma  od- 
rębne stroje,  inną  gwarę  i  nieco  różny  obyczaj.  Tak  naprzyklad 
Szląsk  ma  swoją  Marzannę  i  ,,nowe  latko",  ma  pieśń  o  drzewie 
gadaj ącem.  ma  w  kopalniach  Berga j sta;  Kraków  w^spomina  smoka 
w  jamie  pod  Wawelem  i  Twardowskiego;  Łęczyca  opowiada 
o  Borucie;  Kaszuba  i  Poznańczyk  prawią  nam  o  ..drobnych  (drem- 
nychj  ludziach-.  Krasnoludkach  i  t.  d.,  i  t.  d. 

J)an  JQjirfow{cz, 


^^^^^^^^^ 


5-:;?;—-;^.-— ^pf^— =TV-  ^-^    ^^    ^;>.    ^    ^^    ^  ^  ^-.    ^[s.    ^>.    .^    •js.    ^    -7~.    ^[>.    •j^ 


ZIEMIE  POLSKIE  W  PRUSACH. 

(Prusy    Wschodnie   i   Zachodnie,    W.    Księstwo    Poznańskie,    Szląsk). 


I. 


RZUT  OKA  WSTECZ. 


U/ dy  spojrzymy  na  mapc  fizyczną  Europy,  to  rzuci  nam  sic  w  oczy 
*^^  zasadnicza  różnica  w  ukształtowaniu  wschodniej  a  zacliodniej 
polowy  tej  części  świata.  Na  zachodzie  widzimy  kraj  z  bogato 
rozwiniętą  linią  wybrzeży,  wybitnie  górzysty,  przedzielony  na  dwie 
nierówne  części  kanałem  La  Manche,  morzem  Niemieckiem  i  Bał- 
tykiem. Po  stronie  północnej  tej  mokrej  granicy  wznoszą  sie  tyl- 
ko wyżyny  wysp  wielkobrytańskich  i  szeroki  łańcuch  gór  skandy- 
nawskich. Więcej  urozmaicona  jest  cześć  południowa.  Środek 
jej  zajmują  potężne  pasma  Alp,  a  naokoło  nich  grupują  sie,  zwią- 
zane z  niemi  organicznie,  lub  też  tylko  zewnętrznie,  wyniosłości 
mniejsze  i  wypełniają  wszystkie  trzy  półwyspy  południowe  oraz 
prawie  całą  Europę  środkową. 


Ku  temu  labiryntowi  gór  biegnie  od  wschodu,  od  Uralu  i  Kau- 
kazu, lekko  tylko  miejscami  sfałdowana,  olbrzymia  nizina,  obejmu- 
jąca większą  polowe  kontynentu.  Wypełnia  ona  Rosye  europej- 
ską na  całej  długości  od  oceanu  Lodow^atego  do  morza  Czarnego, 
i  na  całej  szerokości,  od  Uralu  do  Karpat.  Spotkawszy  się  z  tym 
łańcucliem  gór,  okrąża  go  i  łączy  się  na  południu  z  doliną  Woło- 
ską, na  północy  zaś  wrzyna  się  znacznie  ścieśnioną  i  zwężającą  się 
coraz  w^ięcej  smugą  między  północne  stoki  gór  środkow^oeuropej- 
skich  a  morze  Bałtyckie,  przeskakuje  Wisłę.  Odrę  i  Elbę.  Tu  dc- 
piero  traci  swój  cliarakter  rozległej  równiny.  Za  rzeką  Saale, 
Harz,  a  za  nim  w^zgórza  W^ezery  zastępują  jej  drogę.  Wciśnięta 
między  góry  a  morze  Niemieckie,  zwężona  nagle  o  połowę,  ciąg- 
nie się  ona  zaledwie  kilkanaście  mil  już  tylko  szerokim  pasem 
wzdłuż  wybrzeża,  skręca  z  niem  ku  południowi  i  łączy  się  tam 
z  niziną  Renu. 

Tą  Wielką  Niziną  Europejską,  czyli,  jak  zwano  ją  dawniej 
pow^szechnie.  Sarmacką,  przybyły  w  czasie,  nie  dającym  oznaczyć 
się  dokładnie,  z  Azyi  do  Europy  ludy  słowiańskie,  rozproszywszy 
się  po  niej  zajęły  ją  do  wieku  VI  po  N.  Cłir.,  na  północy  mniej  wię- 
cej do  57"  szerokości  geograficznej,  a  na  zacłiodzie  aż  do  wspc3- 
mnianego  załamania  się  niziny  za  Elbą  i  Saalą.  Niektóre  szczepy, 
południowo-słownańskie.  przedostały  się  przez  nizinę  Wołoską 
w  głąb  kraju  górzystego  i  rozlały  się  po  półwyspie  Bałkańskim  oraz 
południowej  części  ziem,  tworzącycłi  dziś  monarcłiię  austryackc- 
węgierską.  Reszta  rozdzieliła  się  w  ten  sposób,  że  szczepy  wsclio- 
dnio-słow^iańskie  obrały  sobie  za  siedzibę  szeroką  część  Wielkiej 
Niziny  Europejskiej,  przyczem  linia  graniczna  znajdowała  się  oko- 
ło 42"  długości  geogr.  (Ferro).  Z  szczepów^  zacliodnio  słowiań- 
skicti,  część  mniejsza  wyruszyła,  zapew^ne  Bramą  Morawską,  ku  po- 
łudniowi i  zajęła  północne  kraje  dzisiejszej  Austryi,  część  większa 
zaś  objęła  w  posiadanie  wąski  pas  niziny,  pomiędzy  stokami  gór 
a  Bałtykiem,  nie  wypierając  jednak  Litwinów,  którzy  poprzednio 
już  osiedlili  się  na  północno-w^schodniem  wybrzeżu  tego  morza. 
Wszystkie  te  szczepy  należały  do  rodziny  ludów  polskich,  a  przy- 
najmniej były  z  niemi  bardzo  blisko  spokrewnione,  o  ile  wmosić  mo- 
żna ze  zwyczajów  i  języka  niewytępionych  dotąd  resztek. 


-  5^  - 

Jest  to  objaw  charakterystyczny,  że  ludy  te,  wyruszywszy  ze 
swoich  siedzib  pierwotnych,  nie  podążyły  za  innemi  na  południe, 
nie  szukały,  jak  np.  rozmaite  szczepy  germańskie,  łupu  czy  lepszych 
warunków  bytu  we  wszystkich  częściach  Europy,  nawet  po  za 
Alpami  i  morzem,  lecz  osiedliły  sie  znowu  na  niskiej,  błotnej,  lesi- 
stej i  zimnej,  chociaż  miejscami  bardzo  urodzajnej  równinie,  nie 
zaludniły  nawet  gór,  które  ją  otaczają,  lecz  zatrzymały  sie  zarów- 
no przed  Karpatami,  Sudetami  i  górami  Kruszcowemi.  jak  i  przed 
Harzem.  Były  to  widocznie  ludy,  zamieszkujące  od  wielu  wieków 
takie  ponure  niziny,  żyjące  z  rolnictwa,  pasterstwa  i  rybołówstwa, 
mało  przedsiebiercze  i  usposobione  pokojowo. 

W  swoich  nowych  siedzibach  Słowianie  zachodni  znaleźli  sic 
w  bezpośrednicm  sąsiedztwie  Germanów,  mianowicie  zaś  grani- 
czyli na  północnym  zachodzie  z  Sasami,  którzy  zamieszkiwali  lesi- 
ste niziny  nad  Wezera  i  Ems.  od  Elby  aż  niemal  do  Renu,  a  na 
południowym  zachodzie  z  szczepami  turyngskiemi.  Sąsiedztwo 
tych  ludów,  a  zwłaszcza  Sasów,  nie  było  widocznie  wygodne,  sko- 
ro Słowianie  nadelbiańscy  („Połabianie")  dopomagali  pod  koniec 
wieku  VIII  Karolowi  Wielkiemu  gorliwie  do  podbicia  tego  potęż- 
nego a  wojowniczego  szczepu.  Nie  było  ono  jednak  zbyt  niebez- 
pieczne, dopóki  także  Germanie  byli  rozdwojeni  i  nie  posiadali  je- 
dnolitej organizacyi  państwowej.  Przynajmniej  niema  w  dziejach 
śladu  przesunięcia  sic  granicy  do  wieku  IX  na  niekorzyść  Słowian. 
Stan  rzeczy  zmienił  sie  zupełnie,  gdy  Karol  Wielki  pokonał  Sasów, 
zmusił  ich  do  przyjęcia  chrześciaństwa  i  zjednoczył  wszystkie  ludy 
germańskie,  a  połączywszy  państwo  Longobardów  z  frankońskiem, 
przyjął  z  rąk  Papieża  koronę  cesarstwa  rzymskiego.  Od  tej  pory 
Słowianie  pogańscy,  rozdzieleni  na  liczne,  waśniące  sic  ze  sobą 
szczepy,  pozbawieni  poczucia  jedności  plemiennej,  stanęli  wobec 
potężnego,  silnie  zorganizowanego  państwa,  które  posiadało  nieza- 
przeczenie  wyższą  kulturę  i  doskonalsze  środki  walki,  a  poczuwało 
sic  do  obowiązku  krzewienia  chrześciaństwa.  StosLinki  pogorszyły 
sie  jeszcze  dla  Słowian,  gdy  po  śmierci  Ludwika  S-go  (814 — 840) 
rozpadło  sic  wielkie  państwo  Karolingów,  i  utworzyło  sie  w  ciągu 
IX  stulecia  osobne  królestwo  niemieckie,  w  którem  niebawem  wła- 
dze objęli  Sasi  (w  r.  919).  W  umyśle  wojowniczych  władzców 
tego,  w  porównaniu  z  dawnem,  karolingowskiem,  bardzo  uszczuplo- 


—  59  — 

ncgo  państwa,  połączyła  sic  stara  dążność  do  szerzenia  wiary 
cłirześciańsl^iej  wśród  pogańskicłi  sąsiadów  z  nowem  pragnieniem 
rozszerzenia  granic  lvrólestwa.  Talv  rozpoczęła  sic  systematyczna, 
starannie  zorganizowana  działalność  zaborcza  i  germanizacyjna 
przy  pomocy  oręża,  podstępu,  namowy  i  Kościoła.  Głównemi  orga- 
nami tej  politylci  zdobywczej  były  stworzone  już  przez  Karola  Wiel- 
Iciego  a  pod  rządami  Sasów  wysunięte  daleko  ku  wscłiodowi  posterun- 
ki graniczne,  t.  zw.  .,marcł"iie",  którycłi  kierow^nicy  otrzymywali  bar- 
dzo rozległe  pełnomocnictwa  wojskow^e  i  sądownicze,  z  praw^em 
władania  ziemią  zdobytą.  Właściwym  twórcą  tych  marchii  na  po- 
graniczu zacliodnio-słowiańskiem  był  drugi  z  królów  niemieckich 
pochodzenia  saskiego,  Otton  I  (936 — 973).  Powołani  przez  niego 
do  pełnienia  straży  nad  Elbą  książę  saski  Hermann  Biłłung,  i  wo- 
jowniczy margrabia  Gero,  rozwineji  tak  energiczną,  i  wobec  nie- 
zgody d  wTJszcie  i  kulturalnej  oraz  wojennej  niższości  plemion 
słowiańskich,  tak  skuteczną  działalność,  że  w  ciągu  lat  kilkunastu 
opanow^ali  prawie  całą  dolinę  miedzy  Elbą  i  Saalą,  a  Odrą  i  Bo- 
brem. Przeszło  trzy  czwarte  tego  całego  obszaru  zdobył  dla  pań- 
stwa niemieckiego  margrabia  Gero  i  utworzył  prowincye  tak  wiel- 
ką, że  po  jego  śmierci  podzielono  ją  na  trzy  osobne  marchie,  a  mia- 
nowicie: północną,  wscliodnią  i  Miśnie. 

Dalszemu  posuwaniu  sie  Niemców  ku  wschodowi  położyło  na 
czas  pewien  zaporę  silnie  zorganizowane  przez  Bolesława  Chro- 
brego państwo  polskie.  Wielki  ten  wojownik  i  śmiały,  ogarniają- 
cy szerokie  horyzonty  polityk  umyślił  zjednoczyć  bezsilne  w^  swai- 
jem  rozdwojeniu,  a  spokrewnione  bardzo  bUsko  z  Polakami  szczepy 
zachodnio-słowiańskie,  i  ceł  ten  w  znacznej  części  osiągnął.  Zmusił 
nawet  w  pokoju  Budziszyńskim  (w  r.  1018),  cesarstwo  rzymsko- 
niemieckie  do  zwrotu  większej  połoww  ziem  zdobytych  przez  Gero- 
na.  Po  śmierci  Bolesławca  jednak  fala  niemiecka  popłynęła  na 
nowo  ku  w^schodowi.  Już  następca  wielkiego  króla,  Mieczy- 
sław II.  nie  potrafił  utrzymać  owocu  działalności  swego  ojca, 
lecz  oddał  Konradowi  II  marchie.  Granica  niemiecka  dosieg- 
neja  znowuż  Odry,  ale  nie  zatrzymała  sic  na  tej  rzece.  W^praw- 
dzie  cesarstwo  rzymsko  niemieckie  utraciło  w  wiekach  następ- 
nych z  jedrnością  organizacyi  i  znaczną  cześć  swej  potęgi  w  wy- 
stępowaniu  na   zewnątrz.     Władze    rozdzielili  miedzy  siebie  ksią- 


—  6o  — 

zeta,  mało  zależni  od  cesarza,  zwalczający  sic:  cząsto,  niejedno- 
krotnie w  krwawych  nawet  bojach.  Ale  i  państwo  polskie  roz- 
padło sie  w  tym  samym  czasie  na  drobniejsze  organizmy,  któ- 
rych władzcy  żyli  z  sobą  w  niezgodzie,  wydzierali  sobie  nawza- 
jem skrawki  ziemi  i  w  walce  wzajemnej  odwoływali  się  czę- 
sto do  pomocy  książąt  niemieckich,  a  zwłaszcza  samego  cesarza. 
Następstwa  braku  władzy  centralnej  i  jednolitej  polityki  w  rozdar- 
łem na  strzępy  państwie  polskiem,  niemożliwości  energicznego  wy- 
stępowania na  zewnątrz  i  kokietowania  pojedynczych  książąt  z  ce- 
sarstwem niemieckiem  uwydatniły  się  niebawem.  Zwabieni  bla- 
skiem wyższej  kultury  zachodniej,  olśnieni  tytułem  cesarza  rzym- 
skiego, namaszczonego  przez  głowę  Kościoła,  niektórzy  książęta, 
sąsiadujący  bezpośrednio  z  Niemcami,  uważali  sobie  za  zaszczyt 
należenie  do  wasalów  cesarza,  starali  się  o  zaliczenie  w  poczet 
książąt  rzeszy  niemieckiej,  przyjmowali  zwyczaj  i  język  niemiecki, 
ściągali  szczególnemi  przywilejami  osadników  niemieckich  z  zacho- 
du i  pracowali  systematycznie  nad  zgermanizowaniem  swoich  kra- 
jów. W  ten  sposób,  nie  drogą  podboju  —  chociaż  zapewne  w  tym 
wypadku  odgrywała  pewną  rolę  obawa  przed  wojowniczym  księ- 
ciem saskim.  Henrykiem  Lwem  —  lecz  dobrowolnego  poddawania 
się  urokowi  cesarstwa  i  wyższej  kultury  zachodniej,  Pomorze 
zachodnie  czyli  szczecińskie  zamieniło  sie  już  około  roku  1181  na 
prowincyę  niemiecką  i  w  ciągu  wieko av  następnych  zniemczyło 
się  tak  zupełnie,  że  dziś  tylko  nazwy  niektórych  miejscowości 
świadczą  jeszcze  o  pierwotnym  charakterze  słowiańskim  tego  kra- 
ju. Ten  sam  los  spotkał  większą  część  Szląska,  który  po  śmierci 
Bolesława  Krzywoustego  odpadł  od  Polski  i  następnie  pod  swymi 
książętami  Piastowskimi  przyłączył  się  do  cesarstwa  niemieckiego. 
Tak  więc  granica  posiadłości  niemieckich  przekroczyła  rychło  Odrę 
i  posunęła  się  na  północy  aż  do  Persanty,  a  na  południu  do  górnej 
Prosny,  Przemszy  i  górnej  Wisły. 

Zanim  jeszcze  Szląsk  został  utracony  ostatecznie,  na  pół- 
nocy granica  uległa  nowej  zmianie:  całe  wybrzeże  Bałtyku,  aż 
daleko  w  głąb  ziem  litewskich,  dostało  się  w  ręce  niemieckie, 
tym  razem  nie  tyle  przez  poddawanie  się  tamtejszych  władz- 
ców  urokowi  niemieckiego  zachodu,  ile  przez  nieostrożność 
księcia  mazowieckiego  Konrada  i  zaborczość   przybyszów,    wpu- 


6i 


lii 


—    62    — 

szczonych  nicoglednie  do  kraju.  Nic  mogąc  dać  sobie  rady 
z  pogańskim  szczepem  Prusaków  litewskich,  Konrad  Mazowiecki 
zawezwał  do  Pomocy  zakon  rycerski  Panny  Maryi,  który  po  utra- 
cie Ziemi  S-tej  nie  miał  odpowiedniego  poła  działania,  i  oddał  mu 
(w  r.  1228)  w  dzierżawę  ziemie  Cłiełmińską.  Zakon  rozpoczął 
swoją  działałność  od  rozszerzenia  nadanycłi  sobie  ziem  przez  nii- 
tychmiastowe  zajęcie  obszerny cłi  lubawskich  posiadłości  Braci  Do- 
brzyńskich, a  następnie  zabrał  sie  z  taką  energią  do  pracy,  że  w  cza- 
sie niespełna  60  lat  opanował  całe  wybrzeże  po  prawnej  stronie 
Wisły,  aż  po  za  Niemen,  przyczem  wprawdzie  nie  tyle  nawrócił, 
ile  wytępił  Prusaków  pogańskich.  Wkrótce  po  dokonaniu  tego 
krwawego  dzieła,  znalazła  się  dla  zakonu  pożądana  sposobność  do 
rozszerzenia  swych  posiadłości  i  po  stronie  zachodniej.  Ostatni 
z  książąt  Pomorza  wscłiodniego,  czyli  gdańskiego,  Mścisław  II,  nie 
posiadając  potomstwa,  zapisał  swe  ziemie  ks.  Przemysławowi  wiel- 
kopolskiemu. Margrabiowie  brandenburscy,  panujący  w  rozsze- 
rzonej znacznie  i  zaokrąglonej  dawnej  „Marchii  północnej",  któ- 
rzy rościli  sobie  prawdo  do  tej  ziemi,  postarali  się  jednak  o  to,  aby 
Przemysław  nie  mógł  objąć  spuścizny — przez  usunięcie  go  przy  po- 
mocy wynajętych  morderców.  Gdy  zaś  spadkobierca  jego,  Wła- 
dysław Łokietek,  przyłączył  Pomorze  do  państwa  polskiego,  mar- 
grabia brandenburski  wkroczył  z  siłą  zbrojną  do  kraju.  Zatrudnio- 
ny w^alką  o  utwierdzenie  swego  tronu,  Łokietek  odwołał  się  do  po- 
mocy Krzyżaków — z  tym  skutkiem,  że  zakon  wypędził  wprawdzie 
Brandenburczyka  z  Pomorza,  ale  zabrał  kraj  dla  siebie.  Tak 
nastąpiło  połączenie  tery  tory  alne  najdalej  na  wschód  w^y  sunięty  eh 
zdobyczy  z  krajami,  opanowanemi  już  poprzednio  przez  Niemców. 
Raz  jeszcze  Polacy,  przy  pomocy  Litwinów,  zdobyli  się  na 
odepchnięcie  groźnej  fali  germańskiej.  W  bitwie  pod  Grunwal- 
dem (1410),  została  złamana  potęga  Krzyżaków,  a  pół  wieku  póź- 
niej, w  drugim  pokoju  toruńskim  (1466),  wszystkie  ziemie  krzy- 
żackie zostały  przyłączone  do  Polski:  Pomorze  gdańskie,  zie- 
mie Chełmińska  i  Michałowska,  oraz  Malbork  bezpośrednio,  a  resz- 
ta (część  wschodnia)  jako  lenno.  Przez  okrągłe  200  lat  utrzymał 
się  ten  stan  rzeczy,  z  tą  tylko  zmianą,  że  Krzyżacy  pod  rządami 
mistrza  Alberta  Hohenzollerna,  margrabiego  brandenburskiego, 
przeszli  na  protenstantyzm,  i  lenno  ich  przybrało  charakter  świecki, 


—  63  — 

pod  nazwą  Prus  Książęcych.  W  czasie  tych  dwustu  lat  jednak 
państwo  polskie,  przekroczyw^szy  szczyt  swej  potęgi,,  osłabło  bardzo, 
i  w  epoce  walk  na  wszystkie  strony  oraz  rozstroju  wewnętrznego, 
nie  znalazło  sił  do  utrzymania  owocu  dawnych  zwycięstw.  Poto- 
mek margrabiów  brandenburskich,  elektor  Fryderyk  Wilhelm,  zwa- 
ny Wielkim,  skorzystał  z  trudnego  położenia  państwa,  aby  przez 
podstępną  i  wiarołomną  politykę  zmusić  je  do  uznania  samodziel- 
ności Prus  Książęcych.  Było  to  ustępstwo  na  razie  tylko  formal- 
ne, ale  w  skutkach  swych  nieobhczone.  Samodzielne  Prusy  Ksią- 
żęce stały  sie  w  rekach  Hohenzollernów  silnym  punktem  oparcia 
w  polityce  na  wschodzie  i  podstawą  ich  potęgi.  Elektor  branden- 
burski Fryderyk  przybrał  tytuł  króla  pruskiego,  mianując  now^e 
państwo  i  nowy,  tworzący  sie  na  zwaliskach  słowiańskich  naród, 
imieniem  wytępionego  szczepu  litewskiego.  Państwo  w^zrastało 
szybko  w  siły  i  wpływy  polityczne,  a  trzeci  z  królów,  Fryderyk  II, 
zwany  również  Wielkim,  mógł  odważyć  sie  już  na  wojnę  z  cesar- 
stwem Habsburgów  i  powiększył  królestwo  pruskie  zdobyciem 
zniemczonego  już  w  większej  polowie  Szląska.  Jeszcze  lat  kilka, 
a  rozpocznie  układy  o  zajęcie  ziem  polskich,  rozdzielających  jego 
posiadłości.  Skutkiem  pierwszego  rozbioru  Polski,  w  r.  1773,  Po- 
morze wschodnie,  bez  Gdańska  i  Torunia,  ale  z  okręgiem  nadno- 
teckim,  dostało  sic  ponownie  w  ręce  niemieckie.  Linia  graniczna 
zdobyczy  niemieckich  powróciła  mniej  więcej  na  to  samo  miejsce, 
na  którem  znajdowała  sie  przed  drugim  pokojem  toruńskim.  Prze- 
kroczyła ją  tylko  cokolwiek  nad  Notecią.  Ale  niebawem,  w  roku 
1793,  Prusacy  zajeji  całe  dorzecze  Warty,  a  przy  rozbiorze  trzecim, 
wr.  1795,  terytoryum  przytykające  do  Prus  Książccycłi.  Austrya  zaś, 
która  wówczas  była  także  państwem  —  jako  czynnik  polityczny  — 
czysto  niemieckiem.  opanowawszy  już  Galicye,  zajęła  w  r.  1795 
resztę  ziem  etnograficznie  polskich.  Był  to  punkt  kulminacyjny 
w  posuwaniu  sie  fali  germańskiej  ku  wschodowi.  Granica  zdoby- 
czy niemieckicli  zrównała  sie  zupełnie  z  granicą  słowiańszczyzny 
zachodniej,  którą  określiliśmy  wyżej  42  st.  długości  geograficznej 
(Ferro).  Pruska  biegła  od  Prus  Książecycli  wzdłuż  Niemna  aż 
pod  Grodno,  stąd  zakrzywionym  ku  zachodowi  łukiem  do  Nurca, 
wzdłuż  Bugu,  aż  pod  Modlin,  dalej  do  Wisły  pod  Warszawą, 
wzdłuż  W^isly  do  Pilicy,   brzegiem  tej    rzeki  aż  do  źródeł,  i  łączyła 


—  64  — 

się  z  Szląskiem.  Zdobycze  austryacko-nicmieckie  po  za  Galicyą 
określały  rzeki  Pilica,  Wisła  i  Bug. 

Ten  stan  rzeczy  nie  utrzymał  się  długo.  Wojny  napoleońskie 
odepctineły  granice  znowu  ku  zacłiodowi,  na  to  miejsce,  na  którem 
znajduje  sie  obecnie.  Sięga  ona  jednak  znacznie  jeszcze  dalej,  niż 
za  czasów  największego  rozszerzenia  się  państwa  niemieckiego  na 
przełomie  średniowiecza.  Prusy  zatrzymały  na  Kongresie  Wie- 
deńskim część  zachiodnią  zdobyczy  z  wieku  XVIII,  którą  można  okre- 
ślić linią,  sięgającą  od  Wisły  powyżej  Torunia  przez  Gopło  do 
ujścia  Prosny  i  brzegiem  tej  rzeki  aż  do  granicy  szląskiej. 

Dobiegamy  do  końca.  Wynikiem  rozwoju  dziejowego  w  cza- 
sie dziesięciu -wieków,  od  Karola  Wielkiego  do  cłiwili  obecnej,  jest 
zupełna  zmiana  stosunków  politycznycłi  i  bardzo  wielka  w  stosun- 
kacli  etnograficznychi  na  całej  zacłiodniej  części  Wielkiej  Niziny 
Europejskiej,  od  Elby  i  Saali  aż  do  źródeł  Wisły  na  południe,  a  pra- 
wie 41"  dł.  geogr.  na  północy.  Zmiana  jest  tak  radykalna,  że  cała 
ta  część  niziny  nosi  dziś  nazwę  „niziny  północno-niemieckiej". 
Z  szczepów  zacłiodnio-słowiańskich.  które  zamieszkiwały  ją  da- 
wniej, pozostały  między  Odrą  i  Elbą  tylko  resztki  Serbów  łużyc- 
kich., garstka  Polaków,  Czecłiów  i  Morawian  na  Szląsku,  po  pra- 
wej stronie  Odry  zaś  tylko  te  szczepy,  które  należały  od  samego 
początku  lub  też  przyłączyły  się  wcześnie  do  państwa  Polskiego, 
a  więc  Polacy  oraz  Kaszubi,  i  nad  jeziorem  Eeba  zamieszkujące  re- 
sztki bardzo  blisko  z  nimi  spokrewniony cłi  Słowińców.  Reszta  zosta- 
ła wytępiona  albo  pocłiłonięta  przez  żywioł  niemiecki,  a  na  miejscu 
dawnycli  ludów  słowiańskich  utworzył  sie  mieszany  nowy  naród 
Prusaków,  różniący  się  charakterem  znacznie  od  szczepów  czy- 
sto niemieckich,  a  nienawidzący  namiętnie  Słowian,  zwłaszcza 
Polaków,  niewątpliwie  pod  wpływem  wielowiekowej  tradycyi 
dziejowej.  Ziemie  polskie,  przyłączone  do  Królestwa  Pruskie- 
go, stanowią  jego  część  wscłiodnią  na  całej  rozciągłości  Bał- 
tyku do  źródeł  Wisły,  a  ponieważ  postać  ich  zewnętrzna  była 
wynikiem  wojen  i  starć  nieustannych,  wypełniających  całe  wieki, 
nie  posiadają  one  żadnych  granic  naturalnych.  Można  oddzielić 
je  od  ziem  niepolskich  tylko  dawną  granicą  polityczną,  (obecnie  ad- 
ministracyjną), ale  i  tego  podziału  nie  można  zastosować  na  Pomo- 
rzu i  na  Szląsku.     Ziemie  te  składają  się,   według  dzisiejszego  po- 


-  65  - 

działu  administracyjnego,  z  Prus  Wschodnich  i  Zachodnich,  wąskie- 
go skrawka  we  wschodniej  części  Pomeranii,  z  Wielkiego  Księstwa 
Poznańskiego  i  wschodniej  części  Sziąska,  zamkniętej  między  gra- 
nicą a  Unią -przechodzącą  od  Rawicza  do  Prądnika  (niemieckie 
Neustadt  O.  Schl.)*\  Reszta  jest  już  ziemią  czysto  niemiecką,  z  wy- 
jątkiem dwóch  wysepek  łużyckich  nad  górną  Szpreą.  Zaznaczyć 
jednak  trzeba,  że  i  na  tym,  określonym  wyżej,  obszarze  łudność  pol- 
ska nie  wszędzie  już  mieszka  zwartą  masą,  lecz  jest  mocno  prze- 
rzedzona w  niektórych  okolicach,  zwłaszcza  na  zachodnim  skraju 
Poznańskiego  i  w  dolinie  Noteci,  a  w  pośrodku  niej,  w  Prusach 
Wschodnich  i  Zachodnich,  między  Wisłą  a  Niemnem,  nad  wybrze- 
żem morskiem,  znajduje  się  wielka  wyspa  czysto  niemiecka,  na  któ- 
rą składają  się  północne  części  Warmii  i  Prus  Książęcych. 

Wyspa  ta  obejmuje  północno-wschodnią  część  Prus  Zachod- 
nich z  Gdańskiem,  Malborkiem  i  Elblągiem,  oraz  północną  połowę 
Prus  Wschodnich  i  sięga  na  południe  do  Goldapu,  niemal  do  je- 
ziora Mamry,  Olsztyna,  Miłomłynu,  Iławy  i  Grudziądza*).  Pomię- 
dzy Iławą  i  Grudziądzem  wrzyna  się  w  nią  obszar,  zamieszkany 
przez  Polaków,  a  mianowicie  okręg  sztumski,  luźno  tylko  związany 
z  ziemią  Chełmską  i  Michałowską. 


Wychodzimy  w  pracy  tej  ze  stanowiska  etnograficznego,  nie 
zaś  historycznego.  Szczegółowy  opis  ziem  polskich  w  Prusach 
nie  zatrzyma  się  więc  na  granicach  Rzeczypospolitej  z  końca  wieku 
XVIII,  ani  też  nie  obejmie  wszystkich  dzielnic,  które  należały  do 
Polski  Bolesławowej,  lecz  wyłącznie  tery  tory  um,  na  którem  mieszka 


*)  Na  mapce,  umieszczonej  na  str.  61,  posunięto  tę  granicę  zanadto  ku  wscho- 
dowi, oznaczając  mylnie  obszar,  na  któr}'m  Polacy  stanowią  mniejszość  zaludnienia,  jako 
ziemię  zupełnie  zniemczoną.  Taką  samą  omyłkę  popełniono  przy  oznaczaniu  obszaru 
polskiego  w  Prusach  Wschodnich  i  Zachodnich  po  prawej  stronie  Wisły,  przez  co  gra- 
nica ludności  polskiej  posunęła  się  zanadto' ku  południowi.  Natomiast  rozszerzono 
nieco  obszar  polski  nad  południowo  -  zachodnią  granicą  W.  Ks  Poznańskiego, 
w  nizinie  zgniłej  Obry  i  Baryczy.  W  tych  stronach  ludność  polska  nie  sięga  już  nigdzie 
do  Odry. 

9 


—  66  — 

w  naszych  czasach  tubylcza  ludność  polska,  a  wiec:  W.  Ks.  Po- 
znańskie, Prusy  Wschodnie  i  Zachodnie,  bez  wspomnianej  wyspy- 
niemieckiej  nad  Bałtykiem,  oraz  cześć  wschodnią  Pomeranii 
i  Szląska.  Ograniczenie  to  nie  dotyczy  jednak  zarysu  geografii  fizy- 
cznej, przy  którym  rozstrzygają,  oczywiście,  względy  czysto  geo- 
graficzne. 


^■-c- 


II. 

ZARYS  GEOGRAFICZNY. 

(bszar  ziem,  zamieszkanych  przez  zwartą  masę  ludności  polskiej, 
wypełnia  prawie  dokładnie  dorzecza  Wisły  i  Warty.  Tylko 
na  północy  granica  etnograficzna  posunęła  sic  dalej,  docierając  do 
Niemna.  Ziemie  polskie  w  Prusach  stanowią  wschodnią  cześć  tego 
obszaru,  na  całej  długości  od  południa  do  północy,  obejmują  więc 
dorzecza  dolnej  Wisły  i  dolnej  Warty,  pierwszej  od  ujścia  Drwęcy, 
drugiej  od  ujścia  Prosny.  Określenie  to  nie  jest  jednak  ścisłe.  Na 
południu  bowiem  wazki  pas  ziemi,  zaludnionej  przez  Polaków, 
sięga  jeszcze  daleko  po  za  źródła  Prosny,  w  dorzecze  górnej  Wi- 
sły, a  w  dwóch  miejscach  przekracza  Odrę;  na  północnym  wscho- 
dzie zaś  rozszerza  się  znacznie,  zajmując  część  południową  dorze- 
cza Pregoły. 

Obszar  ten  należy  w  całości  do  niziny  Bałtyckiej.  Tak  na- 
zwiemy zwężający  się  między  stokami  gór  środko>vo-europejskich 
a  Bałtykiem  wylot  zachodni  wielkiej  niziny  europejskiej  aż  do  Elby, 
nie  mogąc  nazwać  go  „niziną  północno-niemiecką",  jak  to  czynią 
Niemcy,  ani  też  oznaczyć  granicy  między  jego  częścią  niemiecką, 
a  polską.     Nizina  ta,   obejmująca    wszystkie    ziemie,    zamieszkane 


-  67  - 

przez  Polaków,  oraz  siedziby  wytępionych  lub  zniemczonych  szcze- 
pów zachodnio-słowiańskich,  stanowi  pod  względem  budowy  swego 
podłoża  skalistego,  ukształtowania  powierzchni,  rozmieszczenia 
i  charakteru  wyżyn,  a  także  układu  rzecznego  (z  wyjątkiem  części 
wschodniej)  całość  jednolitą,  odrzynającą  się  zarówno  do  ni- 
ziny niemieckiej  po  lewej  stronie  Elby,  jak  i  od  niziny  wschodnio- 
europejskiej, jakkolwiek  wyraźnej  linii  granicznej  przeciągnąć  tu 
niepodobna.  Jej  podłoże  skaliste  tworzy  zagłębienie  z  bardzo 
urozmaiconą  powierzchnią,  pokryte  i  znacznie  wyrównane  osadami 
diluwialnemi  (piaski,  gliny,  głazy)  i  aluwi'alnemi  (namuły  rzeczne 
i  morskie,  osady  jeziorowe).  Zbliża  się  ona  pod  tym  względem  do 
niziny  niemieckiej,  a  różni  się  znacznie  od  w^schodnio-europej- 
skiej,  gdzie  pod  osadami  diluwialnemi  i  namułami  (które  jednak 
występują  tu  daleko  rzadziej,  niż  na  zachodzie),  spoczywają  nie- 
wzruszone od  najdawniejszych  czasów  stare  formacye  geologiczne 
w  warstwach  niemal  zupełnie  poziomych.  Tylko  południowo- 
wschodnia  część  naszej  niziny  posiada  podłoże  skaliste,  właściwe 
wschodowi.  Najwięcej  charaktery .stycznem  znamieniem  niziny  Bał- 
tyckiej jest  jej  rozpadanie  się  na  trzy  smugi,  ciągnące  się  na  całej  prze- 
strzeni od  wschodu  do  zachodu.  Część  środkową  zajmuje  szeroka 
dolina  z  łożyskami  starych  rzek.  Była  to  niegdyś  dolina  Wisły, 
która  w  epoce  lodowcowej  nie  zwracała  się  w  biegu  dolnym 
ku  północy,  lecz  płynęła  wzdłuż  wału  lodowego,  dohną  No- 
teci ku  zachodowi,  zabierała  ze  sobą  Odrę,  łączyła  się  dolinami 
Szprei  i  Haweli  z  Elbą  i  wylewała  swe  wody  do  morza  Niemiec- 
kiego w  nizinie  Renu.  Drogę  tę  jeszcze  w  czasach  historycznych 
oznaczały  bardzo  wyraźnie  rozległe  bagniska,  obecnie  zaś  kanały, 
łączące  ze  sobą  wymienione  rzeki.  Dopiero  po  ustąpieniu  lodowców, 
Wisła  i  Odra  wyłamały  sobie  przez  wzgórza  drogę  do  Bałtyku. 
Wzdłuż  tej  wielkiej  doliny  „Prawisły"  ciągną  się  po  obu  stronach 
pasma  niskich  wzgórz:  na  północy  pasmo  Bałtyckie  (Uralsko-Baltyc- 
kie),  na  południu  Graniczne.  Pierwsze  przytyka  do  morza,  tworzy 
całość  jednolitą,  przerwaną  tylko  łożyskami  rzek,  ma  charakter  wy- 
bitnie morenowy  i  odznacza  się  szczególną  obfitością  wód,  które 
powstały  w  zamkniętych  kotlinach  po  ustąpieniu  lodowca.  Stąd 
pojedyncze  części  tego  pasma  otrzymały  nazwę  „Pojezierzy".  Pa- 
smo drugie  jest  mniej  jednolite,   składa  się  z  luźno  ze  sobą  związa- 


Pojezierze  Pomorsk 


Zachodnie  i  Wschodnie). 


fO 


nych  grup,  nie  posiada  jezior,   a  przytykając  miejscami  do  stoków  i 
gór    środkowo-europejskich,    miejscami   zaś  oddalając  sią  od  nich, 
pozostawia  po  swej  stronie  południowej  kotliny  nizinne,  tak  zwane 
„Zatoki":  saską,  szląską,  podkarpacką. 

Wąski  pas  ziemi  polskich  w  Prusach,  ciągnący  się  w  poprzek 
całej  niziny  Bałtyckiej,  rozpada  się  oczywiście  również  na  trzy  wy- 
mienione wyżej  części,  przyczem  podział  administracyjny  (i  histo- 
ryczny) kraju  zgadza  sie   w    głównych    zarysach  z  geograficznym. 


Strome  wybrzeże  Zatoki  PucŁłej. 

Cześć  Środkowa,  W.  Ks.  Poznańskie,  obejmuje  niziny  starych  łożysk 
rzecznych;  jest  to  dolina  Warty  i  Noteci.  Część  północną,  Prusy 
Wschodnie  i  Zachodnie,  wraz  ze  skrawkiem  Pomeranii  polskiej, 
wypełniają  wzgórza  i  jeziora  pasma  Bałtyckiego,  sięgające  na  po- 
łudnie aż  do  Noteci  w  W.  Ks.  Poznańskiem.  Szląsk  polski  w  Pru- 
sach należy  prawie  zupełnie  do  pasma  Granicznego.  Główną  jego 
część  zajmuje  wyżyna  Szląska. 

A.  Pojezierze  Pomorskie  i  Pruskie.  Wyżyna  Bałtycka  to- 
warzyszy wybrzeżom  morskim  na  całej  rozległości,  od  półwyspu 
Jutlandzkiego    aż  po  za  Dźwinę,  i  łączy  się  tam,  w  okolicy  jeziora 


-  71   — 

Pejpus,  z  wzgórzami,  które  ciągną  sie  przez  całą  Rosyc  europejską 
do  północnego  Uralu.  Stanowi  ona,  jak  już  wspomnieliśmy,  pas- 
mo jednolite,  rozerwane  tylko  zewnętrznie  dolinami  rzek,  spływają- 
cycłi  do  morza,  i  jeziorami  (w  Meklemburgii),  na  części,  t.  zw.  Poje- 
zierza, które  otrzymały  swe  nazwy  odrębne  od  podziału  politycz- 
nego kraju  (Pojezierze  szlezwickie,  łiolsztyńskie,  zacłiodnio  i  wsctiod- 
nio  -  meklemburskie,  pomorskie,  pruskie  i  t.  d.).  Ziemie  polskie 
w  Prusach  obejmują  znaczną  część  Pojezierzy  pomorskiego  i  prus- 
kiego, przedzielonych!  rozszerzającą  się  na  północy    doliną   Wisły. 

Cały  ten  pas  nadbrzeżny  zawdzięcza  swój  odrębny  cłiarakter 
tej  okoliczności,  że  tam  utrzymała  się  (z  powodu  położenia  północ- 
nego) najdłużej  pokrywa  lodowa,  która  okrywała  niegdyś  całą  ni- 
zinę Bałtycką,  aż  do  gór  środkowo-europejskich.  Posiada  on  nie- 
równe podłoże  skaliste,  na  którem  zebrały  się  w  wielkiej  ilości 
osady  morenow^e,  żwiry,  gliny  piasczyste,  skały  narzutowe,  i  potwo- 
rzyły się  w  kotlinacłi — pierwotnycłi,  wyżłobionycłi  przez  wody  lo- 
dowcowe lub  usypanycłi  przez  moreny — liczne,  wielkie,  nieregularne 
jeziora.  I  na  południu  niziny  Bałtyckiej  wielki  lodowiec  skandy- 
nawski pozostawił  ślady  swego  istnienia;  ale"'  tam  osady  dilu- 
wialne  spoczęły  na  podłożu  mniej  nieregularnem  i  uległy  w  ciągu 
długicti  wieków  znacznym  przeobrażeniom,  skutkiem  zwietrzenia 
i  działalności  rzek,  a  w  znacznej  części  pokryły  się  pyłem  stepo- 
wym („loessem"),  który  przez  swą  żyzność  wpłynął  bardzo  na 
wegetacyę  i  wygląd  kraju.  Pas  nadbrzeżny  zaś,  uwolniwszy  się 
daleko  później  od  lodowxów%  zacłiował  daleko  więcej  cłiarakter 
morenowy.  I  on  jednak  uległ  już  znacznym  przeobrażeniom,  skut- 
kiem działalności  wód  słodkicti,  które  miejscami  powyrywały 
w  osadacti  diluwialnycłi  głębokie  łożyska,  nadając  krajobrazowi 
wygląd  malowniczy,  miejscami  zaś  osadziły  wielkie  ilości  mułu 
i  potworzyły  rozległe,  nizkie  a  żyzne  równiny,  i  skutkiem  spływa- 
nia oraz  zarastania  jezior,  przez  co  z  jednej  strony  wyłaniają  się 
obszary  żyznej  gliny  marglowej,  wypłókanej  z  gliny  dyluwial- 
nej,  z  drugiej  zaś  tworzą  się  torfowiska. 

Pojezierza  pomorskie  i  pruskie  różnią  się  od  od  zacłiodnicti 
części  pasma  bałtyckiego,  głównie  tylko  nadzwyczajną  obfitością 
i  wielkością  swycti  jezior,  oraz  większą  wysokością  wzgórz.  Wzgó- 
rza te,  jak  wogóle  na    całej   wyżynie,    zajmują   przeważnie  część 


/-' 


środkową  kraju  i  opadają  łagodnie  zarówno  ku  południowi,  jak 
i  ku  północy.  Sięgają  tylko  na  niektórycłi  miejscacłi  do  samego 
morza;  daleko  częściej  pozostawiają  miedzy  sobą  a  Bałtykiem 
wazki,  rozszerzający  sie  tylko  przy  ujściu  większych  rzek,  pas  ni- 
zinny. Niziny  te  są  jednak  nowotworami  aluwialnemi  i  pocliodzą 
albo  z  namułów  rzecznych,  albo  też  składają  się  z  lotnych  piasków, 
wymielonych  przez  fale  morskie  i  usypanych  przez  wiatry.  Te 
wydmy  piasczyste,  otaczające  niemal  całe  wybrzeże,  wypierają  po- 
woli morze,  powiększając  ląd  stały;  miejscami  tylko  wdzierają  się 
na  ląd  i  zasypują  go  zupełnie,  niszcząc  wszelką,  bardzo  ubogą  zwy- 


'TorfrrsT^r-^w 


\  T^l 


..-śfc.i,.o. 


"Wędrujące  piaski  morskie  na  wjbrzeżii  korońskiem. 

kle  W  tych  okolicach,  wegetacyę.  Rycina  na  str.  73  wyobraża  taki 
„cmentarz  drzew",  las  zasypany  i  wyniszczony  przez  latające  piaski 
morskie.  Te  wydmy  piasczyste  Niemcy  oznaczają  wyrazem  Bune: 
Wyrażenia  polskiego  niema.  Bardzo  charakterystycznym  obja- 
wem zbierania  się  piasków  na  wybrzeżu  baltyckiem,  są  zatoki  nad 
ujściami  większych  rzek,  zamknięte  prawie  zupełnie  lub  częściowo 
długiemi  a  bardzo  wązkiemi  smugami  piasków,  mierzejami — po  nie- 
miecku ,,Nehru7i(j'' .  Zatoki  te  Niemcy  nazywają  hafami  („Haff"). 
Zatok  takich  istnieje  na  wybrzeżach  tej  części  pasma  Bałtyckiego, 
która  interesuje  nas,    jako   zamieszkana  przez  Polaków,  trzy.    Mia- 


/v) 


nowicie  zaś:  nad  ujściem  Niemna  zatoka  Kurońska,  zamknięta  mie- 
rzeją Kurońską,  nad  ujściem  Pregoły  i  Nogatu  zatoka  Fryska,  albo 
Świeża,  zamknięta  mierzeją  tej  samej  nazwy,  wreszcie  nad  ujściem 
Wisty  Gdańskiej,  zatoka  albo  odnoga  Gdańska  z  zatoką  Pucką,  do 
połowy  tylko,  po  stronie  wschodniej,  oddzieloną  od  pełnego  morza 
mierzeją  Hel.  Czwarta  taka  zatoka,  Szczecińska,  znajduje  sie  nad 
ujściem  Odry,  nie  jest  jednak  oddzielona  od  morza  mierzeją,  lecz 
dwoma  wyspami  piasczystemi,  Usedom  i  Wolin.  Skutkiem  na- 
pływu piasków  morskich,  porty,  nie  leżące  nad  ujściami  większych 
rzek,  zatracają  coraz  więcej  swoje  znaczenie,  zwłaszcza,  że  z  bie- 
giem czasu   zwiększyły  sie  znacznie   rozmiary  okrętów.     Obecnie 


„Cmentarz  drzew"  na  mierzei  Kurońskiej. 

jeszcze  tylko  Królewiec,  Elbląg,  Gdańsk,  Szczecin,  Lubeka  i  Kieł 
należą  do  portów  wielkich  i  są  dostępne  dla  wszystkich  okrętów. 

Przyjrzyjmy  sie  bliżej  powierzchni  interesujących  nas  Poje- 
zierzy. 

Fojezierze  Fomorslcie  ciągnie  sie  szerokim  grzbietem  z  południo- 
wego zachodu  ku  północnemu  w^schodowi,  od  Odry  do  Wisły. 
Grzbiet  opada  zwolna  po  stronie  południowej  do  Warty  i  Noteci,  po 
północnej  do  Bałtyku.  Wyniosłość  wzgórz  zwiększa  się  stopniowo 
ku  wschodowi,  i  pasmo    dosięga  swego    najwyższego   punktu    już 

10 


"4  — 


w  pobliżu  Wisły,  pod  Kościerzyną  w  Wieżycy  (Turmberg),  w  gc3- 
racli  Szembarskich  (331  m.).  Przeciętna  wysokość  wynosi  150 — 
200  m.  Ponad  200  metrów  wznosi  sie  tylko  kilka  wzgórz  w  czę- 
ści wschodniej  Pojezierza:  w  pobliżu  Piły  (Sclineidemuhl)  207,  pod 
Fryłądem  (Markisch  Friedland)  211,  po  stronie  zachodniej  Szcze- 
cinka (Neu  Stettin)  203  i  214,  w  pobliżu  Człuchowa  (Schlochau)  223, 
na  południe  od  Bytowa  227  i  256,  pod  Lauenburgiem  210,  na  brze- 
gu zacliodnim  jez.  Raduńskiego  272,  miedzy  Kościerzyną  (Behrent) 
i  Tczewem  (Dirschau)  271,  na  południe  Wejherowa  (Neustadt)  201. 
Okolica  W^ieżycy,  zwłaszcza  na  północy,  w  pobliżu  Kartuz,  ze  swe- 


'3^t^ 


bil^ś^tó^ 


Nad  jeziorem  Łeba. 

mi  kotlinami,  głęboko  w^yżłobionemi  łożyskami  rzek  i  strumyków, 
obfita  w  łąki  zielone  i  piękne  jeziora,  w  których  toni  przeglądają 
sie  strome,  zalesione  wzgórza,  ma  wygląd  prawie  górski  i  nosi  na- 
zwę „Szwajcaryi  Kaszubskiej".  Niemniej  piękną  jest  „Szwajcarya 
Pomorska",  w  południowo-wschodniej  części  prowincyi  pomerań- 
skiej,  w  okolicach  Szczecinka.  Wogólności  jednak  jest  to  kraj  mało 
urozmaicony,  nużący  jednostajnością  rzadko  zalesionych  wzgórz 
piasczystych,  chudych,  nieurodzajnych  pól,  licznych  a  nie  wielkich 
jezior,  grzęznących  w  piaskach   i  torfowiskach.     Tylko  skraj  polu- 


/,) 


dniowy  tego  obszaru,  należący  już  do  W.  Ks.  Poznańskiego,  zwła- 
szcza nad  rzeką  Brdą,  wyróżnia  sic  na  swoją  korzyść  od  reszty, 
jakkolwiek  nie  może  mierzyć  się  pod  wzglądem  piękności  z  „Szwaj- 
caryą  Kaszubską."  Tam  też  tylko,  tuż  u  granicy  noteckiej  Pojezie- 
rza, zdarzają  sie  grunta  lepsze,  żyźniejsze.  Zresztą  cały  ten  obszar, 
nie  wyłączając  i  piękny cti  pod  względem  zewnętrznego  wyglądu 
okolic  Kartuz,  jest  pustkowiem,  nadającem  się  zaledwie  w  lepszycłi 
swycłi  częściach  do  uprawy  żyta,  owsa  i  kartofli,  a  część  środkową, 
naokoło  Tucłioli,  zajmuje  prawdziwa  pustynia,  porośnięta  lasem 
sosnowym  i  wrzosem,  zapewniająca  tylko  nędzne  utrzymanie  czło- 
wiekowi. Na  północy,  wzdłuż  wybrzeża,  ciągną  się  nieprzejrzane 
piaski  i  torfowiska,  wśród  którycłi  drzemią  płytkie  przeważnie  je- 
ziora, zawdzięczające  swój  byt  działalności  morza,  w  okresie  ostat- 
nim, aluwialnym.  Osady  dyluwialne,  z  których  składają  się  wzgó- 
rza, miejscami  tylko  sięgają  do  morza,  tworząc  porysowane,  zaro- 
śnięte słabo  krzewami,  rzadziej  lasem,  strome  wybrzeża.  Nie  są 
to  oczywiście  wybrzeża  skaliste,  lecz  gliniasto-piaskowe,  z  wielką 
domieszką  głazów,  naniesionych  przez  lodowiec  skandynawski. 
Starsze  formacyc  geologiczne  wyjątkow^o  tylko  występują  na  po- 
wierzchnię, jak  np.  na  wyspie  Rugii.  Z  263  kilometrów  wybrzeża, 
mała  tylko  część  składa  się  z  osadów^  dyluwialnych;  ogromną  więk- 
szość, 212  kilometrów,  stanowią  białe,  po  części  ruchome,  piaski 
morskie,  tw^orząc  rozległe  niziny,  ówdzie  dość  wysokie  wzgórza, 
i  odcinając  ląd  na  całej  przestrzeni  od  morza.  Na  niektórych  miej- 
scach ławy  piasczyste  (Dunen)  dosięgają  znacznej  wysokości,  zwła- 
szcza w  okolicy  jeziora  Łeba,  po  stronie  zachodniej  do  56  metrów, 
po  stronie  wschodniej  do  45  metrów^  wysokości.  Jeziora,  które 
ciągną  się  łańcuchem  wzdłuż  teraźniejszych  wybrzeży,  powstały 
skutkiem  osadzania  się  piasków  w  pewnej  odległości  od  ówczes- 
nego lądu.  Są  to  właściwie  zatoki,  odgrodzone  rozszerzającemi 
się  coraz  więcej  mierzejami  zupełnie  od  morza,  i  wypełnione  z  bie- 
giem wieków  słodką  wodą  rzeczną.  Mierzeja  Hel,  wrzynająca  się 
od  północnego  krańca  Pojezierza  w  kierunku  południowo-wschod- 
nim w  odnogę  Gdańską,  i  odcinająca  od  niej  zatokę  Pucką,  składa 
się  również  z  piasków  morskich,  naniesionych  przez  fale.  Ma  ona 
36  kilometrów  długości;  szerokość  jej  zwiększa  się  ku  końcowi  po- 
łudniowemu; miejscami,  zwłaszcza  w  części  północnej,  wynosi  ona 


-  -G  - 

zaledwie  400  m.  Cześć  południowa  jest  okryta  lasem  sosnowym. 
Przed  falami  morskiemi  broni  jej  potrójny  łańcuch  ław  piasczy- 
stycłi,  wznoszący  cli  sie  miejscami  do  25  metrów  ponad  poziom 
morza. 

Pojezierze  Pomorskie  jest,  jak  całe  pasmo  Bałtyckie,  obfite 
w  wody.  Jeziora  są  wogółności  mniejsze,  niż  w  innycłi  cześciacłi 
pasma.  Na  wymienienie  zasługują,  oprócz  wspomnianego  już  je- 
ziora Łeba,  Żarnowieckie  nad  Bałtykiem,  Raduńskie  w  pobliżu  Ko- 


Karlsberg  pod  Oliwą. 


ścierzyny,  Cłiojnickie  i  Złotowskie.  Nie  w^iełkie  też,  ale  za  to  liczne 
są  rzeki.  Linia  działu  wód  ciągnie  się  przez  środek  wyżyny,  nie- 
mal równołegle  do  wybrzeża.  Rzeki,  uctiodzące  do  morza,  płyną 
wszystkie  w  kierunku  północno-zachodnim,  są  spławne,  ale  nie 
mają  wielkiego  znaczenia  dla  żeglugi.  Do  w^iekszych  należą:  Rega, 
Persante,  niegdyś  granica  miedzy  Pomorzem  wschodniem  i  za- 
chodniem,  Wipper  (Wieprz),  Stołpe  (Słupna),  Lupow  i  Łeba, 
przepływająca  przez  jezioro  tej  samej  nazwy.     Rzeki  stoku   polu- 


/  / 


Idniowego  są  dopływami  Odry,  Warty,  Noteci  i  Wisły.  Dopływy 
jOdry  i  Warty  są  maleńkie.  Do  Noteci  wpadają:  pod  Krzyżem 
jDrawa  (niem.  Dragę),  pod  Ujściem  Głda  (Kuddow),  w  pobliżu  Wy- 
Irzyska  Łobżonka.  Kierunek  wszystkicłi  jest  południowy.  Do  rzek 
tego  samego  stoku  należą  dopływy  Wisły:  Brda  (Brałie),  Czarna- 
woda  (Scłiwarzwasser)  i  Wierzenica  (Ferse).  Płyną  one  początkowo 
w  kierunku  południowo  wscłiodnim,  następnie  zwracają  sie  wprost 
ku  południowi.  Brda  zwraca  się  w  swym  biegu  dolnym,  pod  Byd- 
goszczą, jeszcze  ku  wscłiodowi  i  wpada  do  Wisły  w  pobliżu  Ford- 
run,  łukiem,  otwartym  ku  północy.  Ujście  Czarnej  wody  znaj- 
duje się  pod  Świeciem;  W^ierzenicy  pod  Gniewem.  Dopływ  ostatni 
o  tyle  różni  się  od  poprzednicłi,  że  płynie  na  całej  przestrzeni  w  kie- 
runku południowo-wsctiodnim.  Ostatni  z  lewych  dopływów  W^i- 
sły,  Motława  (Mottlau),  ma  kierunek  północny  i  wpada  do  Wisły 
pod  Gdańskiem,  gdzie  łączy  się  z  Radunią. 

Nizina  Wisłij.  Pojezierze  Pomorskie  dzieli  od  Pruskiego  W^isła, 
wrzynająca  się  szeroką  doliną  między  wzgórza.  Na  innem  miej- 
scu znajdzie  się  sposobność  do  szczegółowego  scłiarakteryzowania 
tej  rzeki  i  jej  dopływów.  Tutaj  wspominamy  tylko  o  jej  części, 
przepływającej  ziemie  polskie  w  Prusacłi,  t.  j.  o  biegu  dolnym  od 
ujścia  Drwęcy  pod  Toruniem,  aż  do  morza.  W  epoce  lodowej, 
jak  już  wspomniano,  Wisła,  opuściwszy  granice  dzisiejszego  Kró- 
lestwa Polskiego,  płynęła  innem  zupełnie  łożyskiem;  nie  zwracała 
się  ku  północy,  lecz  ku  zacłiodowi,  przedostawała  się  doliną  Brdy 
i  nizinami,  przez  które  obecnie  przecłiodzi  kanał  Bydgoski,  w  do- 
linę Noteci  i  płynęła  wzdłuż  południowej  krawędzi  lodów  do  mo- 
rza Niemieckiego,  zabierając  ze  sobą  wody  wszystkicłi  innycłi  rzek. 
Po  ustąpieniu  lodów,  wyłamała  sobie  przez  wzgórza,  albo  też  zna- 
lazła wyżłobioną  już  przez  wody  lodowcowe,  drogę  ku  północy 
i  odtąd  zatrzymała  ten  kierunek,  zmieniając  jednak  miejscami  swe 
łożysko.  Dolina  jej  jest  silnie  wystrzępiona  i  wałia  się  między  2^ 
a  12  kilometrami  szerokości.  Miejscami  pasmo  Bałtyckie  sięga 
swym  wzniosłym  grzbietem  niemal  do  rzeki,  tworząc  strome  wy- 
brzeża, jak  pod  Cłiełmnem,  Świeciem,  Grudziądzem  i  Kwidzyna; 
gdzieindziej  oddala  się  znacznie  od  doliny,  opadając  ku  niej  powoli 
nizkiemi  pagórkami.  Spadek  jest  niewielki,  znacznie  jednak  silniej- 
sza^, niż  u  innyctiwielkicłi  rzek,    przepływającycłi  nizinę  Bałtycką, 


-  78 


u  Odry  i  Elby.  PoJ  Toruniem  dolina  wystaje  jeszcze  na  35  me- 
trów po  nad  poziom  morza,  pod  Grudziądzem  19,  pod  Tczewem  5. 
Po  za  miastem  Gniew  (Mewę),  w  pobliżu  starożytnej  miejscowości 
Mątwy,  Wista  rozszczepia  sie  na  dwa  ramiona,  z  których  zachodnie, 
po  nazwą  Wisły,  płynie  dalej  ku  północy,  w^schodnie  zaś,  pod  na- 
zwą Nogat  zwraca  sie  w  kierunku  północno-wschodnim  do  Mal- 
borka i  wpada  pod  Elblągiem  rozgałęzioną   deltą  do  za  zatoki  Fry- 

skiej.  Wisła  Stara 
lub  Leniwa,  w  po- 
bliżu morza,  skraca 
dość  ostrym  łu- 
kiem ku  zachodo- 
wi i,  przepłynąwszy 
przez  Gdańsk,  wpa- 
da pod  Nowym 
Portem  ( Neufahr- 
wasser)  do  Zatoki 
Gdańskiej,  prze- 
rwawszy jednak  po- 
przednio jeszcze, 
przed  Gdańskiem , 
na  dwóch  miejscach 
wazki  pas  niziny, 
oddzielający  ją  od 
Bałtyku.  Cała  doli- 
na, od  Torunia  aż 
do  ujścia,  składa  się 
z  żyznych  osadów 
rzecznych ,  nanie- 
sionych w  ciągu  wieków  przez  potężny  strumień.  Poniżej  przy- 
lądka Mątowskiego  nizina  rozszerza  się  trójkątem  miedzy  ramio- 
nami Wisły  i  sięga  po  obu  stronach  po  za  nie,  na  wschodzie  aż 
do  jeziora  Drużno  (Drausensee),  na  zacliodzie  po  za  Mołtawę. 
Największa  jej  szerokość  wynosi  50  kilometrów.  Przez  całą 
nizinę  ciągną  się  po  obu  stronach^  rzeki  olbrzymie  tamy, 
wzniesione  dla  obrony  urodzajnych  pól,  ogrodów  i  żyznych  pa- 
stwisk przed  powodziami.     Wezbrane  fale  Wisły  jednak   zrywają 


Dolina  Vog-elsang  w  g-óraeli  ElbL-jskieh. 


—  79  — 

czQsto  potążnc  okowy  i  zalewają  rozlegle    przestrzenie,   wyrządza- 
jąc nieobliczone  szkody  kolonistom  niemieckim. 

Dopływy  Wisły  w  obrębie  państwa  pruskiego  są  nieznaczne. 
O  lewych  wspominaliśmy  już  wyżej;  prawe  spływają  wszystkie 
z  Pojezierza  Pruskiego.  Największym  z  nicti  jest  Drwęca  (Dre- 
wenz).  Płynie  ona  z  jeziora  Ostródzkiego  początkowo  w  kierunku 
południowym,  zwraca  sic  powyżej  Brodnicy  (Strasburg  W.  P.)  na 
południowy  zachód,  tworzy  granice  miedzy  Prusami  a  Królestwem 
Polskiem  i  wpada  powyżej  Torunia  do  Wisły.  Daleko  mniejsza 
Ossa,  przepłynąwszy  kilka  mil  w  kierunku  poludniowo-zachodnim, 
skręca  następnie  pod  kątem  prawym  ku  północnemu  zachodowi. 
Ujście  jej  znajduje  się  poniżej  Grudziądza.  Rzeczka  ta  ma  tylko 
znaczenie  historyczne,  jako  granica  Polski  Bolesławowej.  W  łoży- 
sko jej  wielki  wojownik  kazał  wbić  słup    żelazny    dla   oznaczenia 


Góra  zamkowa  w  G  radzi  ad /.u. 

kresów  państwa.  Trzecim,  również  maleńkim  dopływem,  jest 
Liwna  (Liebe),  wypadająca  do  Wisły  tuż  przed  rozdzieleniem  sie  jej 
dwa  ramiona.  Płynie  ona  początkowo  w  kierunku  poludniowo- 
zachodnim,  następnie  jednak  zwraca  sie  wprost  ku  północy,  zamy- 
kając w  wydłużonem  kolanie  Kwidzyna  (Marienwerder). 

Pojezierze  Fruskie  jest  pod  każdym  względem  dalszym  ciągiem 
Pomorskiego,  różni  sie  jednak  od  niego  ogromną  obfitością  wiel- 
kich jezior,  pokrywających  gęstą  siecią,  zwłaszcza  południowo- 
wschodnią  część  kraju.     Na  całem  paśmie  Baltyckiem  wszystkie 


—  8c)  — 

rozmiary  zwiększają  się  lvu  wschodowi.  Uwydatnia  się  to  już  bar-j 
dzo  na  Pojezierzu  Pomorskiem,  więcej  jeszcze  na  Pruskiem.  Nie-' 
tylko  jeziora  są  tam  liczniejsze  i  większe,  ale  i  rzeki  obfitsze  w  wo- 
dę, torfowiska  rozleglejsze,  wzgórza  wyższe,  osady  piasków  mor-' 
skich  potężniejsze,  a  piaski  same  ruchliwsze.  Pojezierze  to  sięga  poi 
za  granice  Prus,  na  wschodzie  do  Niemna,  obejmując  całą  gubernię  i 
Suwalską,  na  południu  do  nizin  w  Królestwie  Polskiem,  między  le- 
wemi  dopływami  Narwi.     Tam  też,    między    Janowem  a  Mławą, 


Wzijórze  pod  Chełmnem. 

znajduje  się  jego  szczyt  najwyższy,  wznoszący  się,  według  Kieperta, 
345  m.  ponad  poziom  morza,  według  „Słownika  Geogr."  351  m. 
(1152  st.),  a  więc  wyższy  od  Wieżycy.  Ponad  300  m.  Pojezierze 
Pruskie  wznosi  się  tylko  na  5  miejscach:  oprócz  wspomnianego,  po 
wschodniej  stronie  Lubawy  (Lóbau)  313  m.,  na  południe  od  Goł- 
dapu  309,  pod  Gołubiem  309  i  na  południe  od  Mławy  316.  Wzgó- 
rza po  nad  200  m.  są  liczne,  rozrzucone  na  całej  przestrzeni  Poje- 
zierza, zwłaszcza  w  części  południowej.  Najwyższe  z  nich  znaj- 
dują sic  po  za  granicami  Prus,  w  pobliżu  Przerosła  w  gub.  Suwał- 


kiej  (283)-  Na  północy  wyżyny 
y  kilku  miejscach  sięgają  do  sa- 
'nego  morza,  tworząc  strome,  nie- 
|aedy — skutkiem  ścisłego  spojenia 
j.ią  głazów  narzutowycłi,  glin 
i  piasków  dyluwialnycłi — niemal 
likaliste  wybrzeża.  Wybrzeże  ta- 
kie znajduje  sie  pod  Tolkemitem, 
qa  północ  od  Elbląga,  nad  zatoką 
;Fryską,  między  rzeczułką  Elbing 
!a  Frauenbergiem,  sławną  niegdyś 
stolicą  biskupów  warmińskicłi  (ryc. 
str.  82).  W  niewielkiej  odległości 
od  morza  wzgórza  dosięgają  tam 
182  m.;  a  milę  dalej  ku  południo- 
wi, w  słynącej  pięknością  swycłi 
okolic  górze  „Maślanej"  (Butter- 
berg)  (ryc.  str.  78),  200  metrów 
wysokości.  Na  większej  przestrze- 
ni diluwium  styka  się  bezpośred- 
nio z  morzem  w  półwyspie  Sam- 
bijskim.  Półwysep  ten  tworzy  pra- 
wie regularny,  wydłużony  czwo- 
robok, zamknięty  między  rzekami 
Pregołą  i  Dejmą,  zatoką  Kuroń- 
ską,  Bałtykiem  i  zatoką  Fryską. 
Wzgórza  jego  są  znacznie  niższe 
od  Elbląskich  (najwyższe  1 10  m.), 
wybrzeża  natomiast,  opadające 
często  zupełnie  pionowo,  wy-  ^ 
szczerbione  głęboko,  miejscami 
zlepione  w  twardą  skalistą  opokę, 
zasypane  z  dołu  wypłókanemi 
z  osadów,  olbrzymiemi  głazami 
narzutowemi,  o  które  z  hukiem 
rozbijają  się  spienione  fale,  na- 
leżą do  najpiękniejszych  nad  Bal- 


na 

o 
o. 


11 


—   <S'_>   — 

tykiem  (patrz  ryc.  na  str.  84).  Tu  i  owdzie  wżerające  sie  w  ląd 
fale  morskie  odsłoniły  tam  nawet  starsze  formacye,  na  którycłi 
spoczywa  diluwium. 

Po  za  temi  dwoma  wyskokami  diluwialnemi  i  szerokim  pasem 
osadów  rzecznycti  przy  ujściu  Niemna,  całe  wybrzeże  składa  się 
z  piasków^  wymielonycli  przez  morze  i  ułożonych  w  dwóch  smu- 
gach  po  za  sobą.  Smuga  pierwsza,  to  ostatni  dziś  skrawek  stałego 
lądu;  druga  ciągnie  sie  dwoma  łukami,  otwartemi  ku  północnemu 
zachodowi,    w    znacznej    odległości   od   lądu  i  tworzy  tak   zwane 


Fnuieaberg.  ', 

mierzeje:  na  zachodzie,  od  ujścia  Wisły  do  południowego  cypla 
Sambii  —  Fryską,  od  północnego  wybrzeża  Sambii  do  Kłaj- 
pedy fMemel) — Kurońską.  Każdą  mierzeje  odgradza  od  morza  za- 
toka tej  samej  co  ona  nazwy.  Każda  z  nich  posiada  tylko  jeden 
otwór  u  swego  końca  północno-wscliodniego,  pierwsza  pod  Piławą 
(Pillau),  druga  pod  Kłajpedą.  Mierzeja  Pryska  nie  różni  sią  zasa- 
dniczo od  scharakteryzowanej  już  mierzei  Hel,  zamykającej  zatoką 
Pucką,  przewyższa  ją  tylko  długością  (około  60  km.).  Ciągnie  się 
ona  niemal  równolegle  z  Avybrzeżem.  Zatoka  Fryska  jest  bardzo 
wazka  i  płytka.     Jej  głębokość  przeciętna  wynosi  5  metrów.  Część 


'^3 


i',achodnia,  przy  ujściu  Nogatu,  zabagnia  sie  zupełnie  lawami  pia- 
liku  i  kępami,  które  coraz  więcej  utrudniają  żeglugę.  Mierzeja  Ku- 
I  -ońska  ma  97  kilometrów  długości  i  watia  się  pod  względem  sze- 
rokości między  ^  do  4  km.  Piaski  morskie  osadziły  się  tam  praw- 
dopodobnie pierwotnie  na  wyspach  diluwialnych.  Przynajmniej 
|w  południowo-zachodniej  jej  połowie,  w  okolicy  wsi  Rositten,  znaj- 
duje się  taka  wyspa,  wyróżniająca  się  od  innych  części  mierzei 
iurodzajniejszym  gruntem,  i  skutkiem  tego  gęściej  zaludniona.  Zre- 
kztą  mierzeja  składa  się  z  martwych,  przeważnie  ruchomych  pia- 
sków. Po  stronie  północno-zachodniej  wystają  one  niskim  grzbie- 
tem z  morza,  wznoszą  się  łagod;iie  ku  wschodowi,  dosięgają  czę- 
;Sto  60  metrów  wysokości  i  opadają  nagle  wystrzępionym  nieregu- 
larnie brzegiem  do  zatoki.  Podczas  wiatru  nad  całą  mierzeją 
unoszą  się  ogromne  obłoki  lotnego  piasku,  przebiegają  zatokę  i,  osa- 
idzając  się  w  niej,  tworzą  mielizny.  Na  mierzei  samej  piaski  znaj- 
dują się  w  nieustannym  ruchu,  „wędrują"  ku  wschodowi,  zalewają 
powoli  zamieszkane  osady,  oraz  rzadkie  lasy,  rosnące  miejscami, 
ji  niewstrzymanie  posuwają  się  naprzód  ku  zatoce  (p.  rycina  na  str.73 
I  „cmentarz  drzew"  na  wybrzeżu  Kurońskiem).  Kilka  miejscowości 
' uległo  już  w  ten  sposób  zniszczeniu;  w  Kunzen  piasek,  około  r.  1800, 
[dotarł  do  miejscowego  kościółka,  pokrył  go  zupełnie  z  biegiem  lat 
i  pod  koniec  wieku  XIX  posunął  się  tak  daleko,  że  pozostawił  poza 
sobą  na  powierzchni  szczątki  zburzonej  świątyni.  Usiłowano  od- 
dawna  uchronić  się  od  niszczącej  działalności  ruchomych  ław, 
ale  bez  powodzenia.  Dopiero  w  czasach  ostatnich  wynaleziono 
środek  skuteczny.  Wznosi  się  wzdłuż  wybrzeża  morskiego  (po 
stronie  północno-zachodniej)  gęste  parkany,  które  powstrzymują 
piasek;  za  niemi  sadzi  się  w  małych  kwadracikach,  oparkanionych 
i  nawiezionych  gliną,  drzewa  i  krzewy  iglaste,  zazwyczaj  Pinus 
silvestris  i  Pinuś  montana.  W  taki  sposób  unieruchomiono  już  zu- 
pełnie niektóre  ławy  i  uchroniono  od  zagłady  zagrożone  wioski. 
Zatoka  Kurońska  jest  największa  i  najszersza  ze  wszystkich,  zam- 
kniętych mierzejami;  nie  odznacza  się  jednak,  tak  samo  jak  Pryska, 
wielką  głębokością,  w  przeciwieństwie  do  Gdańskiej.  Głębokość  jej 
nie  wynosi  nigdzie  więcej,  niż  10  metrów.  U  swego  wylotu,  pod  Kłaj- 
pedą, zatoka  Kurońska  wżera  się,  skutkiem  działalności  prądu  Nie- 
mna, coraz  więcej  w  ląd  i  posuwa  się  co  rok  O  2  metry  ku  wscho- 


-  84  - 

dowi.  Żegluga  na  niej,  jak  wogóle  nad  wybrzeżami  Bałtyku, 
a  zwłaszcza  na  zatokacli,  zamkniętych  mierzejami,  jest  podczas  bu- 
rzy lub  mgły  połączona  z  wielkiem  niebezpieczeństwem,  z  powodu 
licznycłi  a  zmieniających  swe  położenie  mielizn.  Dla  okrętów 
wielkich  odgrywa  przytem  bardzo  ważną  rolę  ta  okoliczność,  że 
zanurzają  się  one  zbyt  głęboko  w  słodkich  wodach,  które  wypeł- 
niają zatoki.  Na  punktach  najczęściej  odwiedzanych  i  szczególnie 
niebezpiecznych,  wskazują  żeglarzom  drogę  latarnie  morskie,  wznie- 
sione na  wysokich  wieżach  tuż  nad  wybrzeżem.  Zatoka  Kuroń- 
śka  posiada  ich  kilka:   u   swego   połączenia  z  morzem,  w  pobliżu 


Wybrzeże  Sambijskie  w  pobliżu  Warniken. 


Kłajpedy;  na  wrzynającym  się  ostro  w  zatokę  przylądku,  naprzeciw 
ujścia  Niemna  (Rus)  i  pod  wspomnianą  wyżej  miejscowością  Ro- 
sitten.  Ważna  latarnia,  przestrzegająca  okręty  przed  zbytniem  zbli- 
żeniem się  do  wybrzeża,  znajduje  się  na  północno-zachodnim  rogu 
półwyspu  Sambijskiego.  Z  innych  wymienimy:  latarnię  w  Piławie, 
nad  otworem  zatoki  Kryskiej,  pod  Frauenburgiem,  Tolkemitem  i  El- 
blągiem, w  Nowym  Porcie  (Neufahrwasser)  w  pobliżu  Gdańska 
(rycina  na  str.  86);  na  południowo-wschodnim  końcu  mierzei  Hel. 
w  pobliżu  miejscowości  Hela;  naprzeciw,  na  stałym  lądzie  pod 
Oxhc)ftem;  na   północno-wschodnim   wybrzeżu    mierzei  Hel  i  pod 


-  85  - 

Rixhóftem,  na  północnej  krawędzi  wybrzeża,  tam,  gdzie  skręca  na- 
gie w  kierunku  południowo-wschodnim  ku  mierzei. 

Układowi  rzecznemu  pojezierza  nadaje  właściwy  cłiarakter 
ta  okoliczność,  ze  dział  wodny  oddala  sic  tam  znacznie  od  wy- 
tjrzeźa,  nie  znajduje  sie  w  pośrodku,  lecz  blizko  krawędzi  południo- 
wej i  wscłiodniej  pasma  wzgórz  i  nie  tworzy  jednolitej  linii,  lecz 
kilka  węzłów  tiydrograficznycłi.  Skutkiem  tego,  system  rzeczny 
pojezierza  jest  zawikłany,  i  istnieje  przeciwieństwo  między  jego 
Częścią  północną  a  południową.  Rzeki,  spływające  ku  południowi, 
należą  tylko  swemi  źródłami  do  pojezierza,  i,  dążąc  wprost  w  do- 
linę Wisły,  Bugu  i  Narwi,  mają  prawie  wszystkie  ten  sam  kieru- 
nek— południowo-wsctiodni.  Są  to  mianowicie,  licząc  od  wschodu 
do  zachodu,  dopływy  Biebrzy:  Łyk  i  Wisa,  dopływy  Narwi:  Pisa, 
Szkwa,  Rosoga,  Omule  w,  Orzyc,  oraz  dopływ  Bugu:  Wkra.  Ostat- 
nia, Wkra,  różni  się  swym  górnym  biegiem  od  innych,  skręca  kilka 
mil  za  swem  źródłem,  łukiem  otwartym  na  północ,  ku  zachodowi, 
tworząc  granicę  między  Królestwem  Polskiem  a  Prusami,  i  następ- 
nie dopiero,  opuściwszy  linię  graniczną,  powraca  do  swego  pier- 
wotnego kierunku,  południowo-wschodniego.  Niemcy  nazywają 
tę  rzekę  na  swojem  terytoryum  Neide  albo  Soldau.  Dwie  tylko 
rzeki,  spływające  z  pojezierza,  wyłamują  się  zupełnie  z  tego  kie- 
runku: na  wschodzie  Biebrza  (dopływ  Narwi),  na  zachodzie  wspo- 
mniana już  wyżej  Drwęca.  Obie  płyną  w  kierunku  południowo- 
zachodnim. 

Między  źródłami  Omulewa,  Wkry  i  Drwęcy  znajduje  się  naj- 
ważniejszy węzeł  hydrograficzny  pojezierza  Pruskiego  w  t.  zw.  gó- 
rach Szeskich  (Kernsdorfer  Berge),  między  Lubawą  (Lóbau),  Ostró- 
dą (Osterode),  Olsztynkiem  (Hohenstein)  i  Niborkiem  (Neiden- 
burg).  Mniej  więcej  w  pośrodku  tej  wyżyny,  w  pobliżu  źródeł 
Wkry,  znajduje  się  pamiętna  bitwą  z  r.  1410  miejscowość  Tannen- 
berg.  Z  tej  grupy  wzgórz  spływa  większa  połowa  rzek  pojezie- 
rza Pruskiego;  oprócz  wymienionych  już:  ku  zachodowi  do  Wi- 
sły— Osa,  ku  północy,  do  morza — Pasarga,  ku  północnemu  wscho- 
dowi do  Pregoły — Łyna  (Alle).  Pasarga  wpada  poniżej  Bruns- 
bergi  do  zatoki  Kryskiej,  Łyna,  największa  z  zachodnich  rzek  po- 
jezierza, łączy  się  pod  Welawą  (Wehlau)  z  Pregołą.  Otrzymuje 
ona  po  stronie  wschodniej  kilka   małych   dopływów  z  grupy  wieJ- 


—  8()  ^ 

kich  jezior  mazurskich.  Jeziora  te  stanowią  drugi  wt^zeł  hydrogra- 
ficzny pojezierza  Pruskiego.  Z  rzek  już  wymienionych,  mają  tam 
swoje  źródła  Łyk  i  Pisa;  ku  póhiocnemu  zachodowi  spływają  do 
Łyny:  Guber,  Omet  i  Świnia  (Schweine),  a  ku  północy  Wq- 
gorapa  (Angerap),  należąca  tak  samo,  jak  Łyna,  do  systemu 
Pregoły.  Pregoła  (Pregel)  jest  największą  rzeką  pojezierza  Prus- 
kiego. Powstaje  ona  ze  zlewiska  czterech  strumieni,  z  których 
jeden,  Wegorapa,  wypływa  z  jezior  mazurskich,  a  mianowicie  je- 
ziora Mamry,  a  trzy:  Rominta,  Pisai  Wystruć  (Inster),  z  północno- 
wschodniej   grupy  wzgórz  pojezierza.     Źródło   Rominty   znajduje 


Latarnia  morska  w  Nowym  Porcie. 

sie  W  okolicy  Przerosła,  nad  granicą  Królestwa  Polskiego  i  Prus; 
Pisy — w  jeziorze  Wisztynieckiem,położonem  I74m.  nad  powierzch- 
nią morza,  Wystruci — w  bagnach  u  północnego  stoku  wzgórz.  Ro- 
mita  łączy  sie  z  Pisą  pod  Gąbinem  (Gumbinnen),  z  Wegorapa  powy- 
żej miasta  Wystruć  (Insterburg).  Pod  samem  miastem  Wystruć 
wpada  do  wspólnego  łożyska  trzech  połączonych   rzek  strumień 


-^   87  — 

Wystruć.  Punkt  ten  znajduje  się  już  tylko  12  metrów  ponad  po- 
ziomem morza.  Odtąd  rzeka  ma  nazwę  Pregoły  i  płynie  leniwo 
ku  zachodowi,  przyjmuje  pod  Welawą  Łynę,  która  dorównywa 
jej  zupełnie  obfitością  wód,  i  wpada  poniżej  Królewca  do  zatoki 
Kurońskiej.  Okolica,  w  której  powstają  Rominta,  Pisa  i  Wystruć, 
jest  trzecim  węzłem  tiydrograficznym  pojezierza.  Rozcłiodzą  się 
stąd  większe  i  mniejsze  strumienie  na  wszystkie  strony.  Oprócz 
wymienionych!  już,  ku  zacliodowi  spływa  do  Węgorapy  Gołdapa, 
ku  południowi  Biebrza.  ku  północnemu  wscliodowi  do  Niemna 
Czarna  Hańcza,  ku  północy  do  Niemna  Szeszupa,  z  swemi  licznemi 
dopływami.  Liczne  małe  strumyki  pomijamy.  Wypływają  one 
prawie  wszystkie  z  jezior,  które  pokrywają  gęstą  siecią  całą  oko- 
licę. Niemen  należy  do  pojezierza  Pruskiego  tylko  jako  jego  gra- 
nica północna  i  wsctiodnia.  Cłiarakterystyka  tej  rzeki  i  jej  dopły- 
wów znajdzie  się  na  innem  miejscu.  Tutaj  wspomnimy  tylko  o  jej 
ujściu').  Niemen  przypomina  swym  dolnym  biegiem  pod  niejednym 
względem  Wisłę.  Przepłynąwszy  kilka  mil  na  terytoryum  prus- 
kiem  i  przyjąwszy  z  południa  Szeszupę,  a  z  północy  Jurę  z  Szeszu- 
wą,  wstępuje  on  w  szeroką  nizinę  aluwialną  i  niebawem  rozdziela 
się  poza  miastem  Tylżą  (Tilsit)  na  dwa  ramiona,  tworząc  deltę. 
Ramię  główne  płynie  pod  nazwą  Rus  w  kierunku  północno-zacłio- 
dnim  i,  wysławszy  przez  niziny  jeszcze  kilka  odnóg  do  morza, 
wpada  do  zatoki  Kurońskiej  w  pobliżu  miasteczka  Russ,  drugie  zaś, 
pod  nazwą  Gilia  (Gilge),  skręca  łukiem,  otwartym  na  południe,  ku 
południowemu  zacliodowi,  łączy  się  tuż  przy  ujściu  kanałem  Frie- 
dricłisgraben  i  rzeką  Dejmą  z  Pregołą  i  wpada  do  zatoki  pod  miej- 
scowością Gilge.  Nizina  Niemna  składa  się,  tak  samo,  jak  nizina 
Wisły,  z  osadów  rzecznycli,  wystającycti  tylko  5  metrów  nad  po- 
wierzclinię  morza,  i  jest  bardzo  urodzajna,  ale  z  powodu  braku  ka- 
nałów i  tam  w  znacznej  części  zabagniona  i  zaniedbana. 


O  Zaznaczamy  przy  tej  sposobności,  że  mapka,  umieszczona  na  str.  68—9,  jest 
na  tern  miejscu  bardzo  niedokładna  i  daje  mylny  obraz  stosunków  wodnych.  Między 
innemi  Szeszupa  tworzy  na  kilkumilowej  przestrzeni  granicę  między  Królestwem  Pol- 
skiem  a  Prusami.  Szeszuwa  nie  wpada  do  Niemna,  lecz  jest  dopływem  rzeki  Jura,  której 
ujście  znajduje  się  naprzeciw  ujścia  Szeszupy.  Przestawiono  też  nazwy  zatok:  Kuroń- 
skiej i  Fryskiej.  Zatoka  nad  ujściem  Niemna  nazywa  się  Kurońską,  a  nad  ujściami  No- 
gatu,  Pasargi  i  Pregoły — Fryską.  Mapę  dokładniejszą  podamy  przy  szczegółowym  opi- 
sie Prus  Wschodnicti. 


—  8«  — 

Większa  cząść  rzek,  spływających  z  pojezierza  Pruskiego,  czer- 
pie swe  wody  z  jezior,  zapełniających  w  wielkiej  obfitości  kotliny 
południowej  i  wschodniej  części  pasma  Bałtyckiego.  W  pobliżu 
morza  znajduje  sie  tylko  jedno  większe,  a  mianowicie  wspomniane 
już  kilkakrotnie  jezioro  Druzno  (Drausensee)  w  okolicy  Elbląga. 
Jeziora,  leżące  pośród  wzgórz,  znajdują  się  na  znacznej  wysokości 
ponad  poziomem  morza,  przyczem  wyniesienie  ich  zwiększa  się 
wogólności  ku  wschodowi.  Grupa  jezior  wschodnich  (Jezierzyce 
(Geserich),  Miłomłynu  (Liebensmiihl),  Drwęckie  albo  Ostródzkie 
(Drewenzsee)  i  sąsiednie)  znajduje  się  na  wysokości  95 — 100  me- 
trów, grupa  środkowa  jezior  mazurskich,  od  jez.  Mamry  (Mauersee) 
poza  Śniardwy  (Spirdingsee),  na  wysokości  117  m.  Położone  dalej 
ku  wschodowi  jezioro  Laśmiady  wznosi  się  125  m.,  Łęckie  130  m. 
ponad  poziom  morza.  Najwyżej  leżą  jeziora  w  gub.  Suwalskiej: 
Wisztynieckie  174  m.,  Wigry  przeszło  200  m.  Znajdują  się  jednak 
pojedyncze  wyższe  jeziora  także  w  pośrodku  pasma.  Głębokość 
ich  jest  nierówna;  w^aha  się  między  kilkunastu  a  kilkudziesięciu  me- 
trami. Największe  znajdują  się  w  grupie  mazurskiej.  Są  to  je- 
ziora Śniardwy  (Spirdingsee)  i  Mamry  (Mauersee).  Pierwsze  wy- 
pełnia ogromną  kotlinę,  zbliżoną  kształtem  do  owalu,  wystrzępio- 
nego i  obciętego  po  stronie  północnej,  ciągnie  się  dwie  mile  ze 
wschodu  na  zachód  i  bhzko  i|  mih  z  południa  ku  północy.  Po- 
wierzchnia jego  obejmuje  przeszło  dwie  mile  kwadratowe.  Nie- 
spełna dwie  mile  kwadratowe  zalewa  jezioro  Mamry.  Ma  ono 
kształt  nieregularnego  stojącego  krzyża  i  składa  się  z  4  jezior  pół- 
milowych. Północne  z  nich  nazywa  się  Mamry  Węgoborskie  (Mau- 
ersee), wschodnie  Dargejmy  (Dargeinensee),  zachodnie  jez.  Dobskie 
(Dobischesee),  południowe  Kisajno  (Lótzener  Kisainsee).  Z  ostat- 
nią częścią  jeziora  Mamry  łączy  się  wielkie  jezioro  Niewocin  albo 
Lewencińskie  (Lewentinsee),  obejmujące  pół  mili  kwadratowej. 
Nie  ustępują  mu  pod  względem  wielkości:  jezioro  Wigry  w  po- 
bliżu Suwałk,  rozlewające  się  na  obszarze  20,9  wiorst  kwadrato- 
wych (niespełna  pół  mili),  a  na  zachodzie,  między  źródłami  Liwny 
i  Ossy  z  jednej,  a  Drwęcy  z  drugiej  strony,  wydłużone  nieregular- 
nie jezioro  Jezierzyce  (Geserichsee),  trzy  mile  długie,  a  miejscami 
do  pół  mih  szerokie.  Inne,  jak  j.  Druzno,  pod  Elblągiem,  Warsz 
na  północy  od  Jańsborka  (Johannesburg),    Selment  i  Laśmiady,  na 


-  89  - 

południu  i  na  północy  od  EtlvU  (Lyclv),  Rajgrodzlcie,  na  granicy, 
w  pobliżu  miasta  Rajgród  w  Kr.  Polsliiem,  Wisztynieclcie  pod  Wisz- 
tyńcem,  na  granicy  Prus  i  gub.  Suwalsl^iej,  są  już  znacznie  mniej- 
sze. Jezior  małych  i  średnicti,  od  ^ — lo  l^ilometrów  j^wadrato- 
wycti  rozległości,  są  tysiące;  w  samej  gubernii  Suwalskiej,  na  wscho- 
dniem  pograniczu  Pojezierza,  jest  icli,  według  „Słown.  Geogr.", 
około  500.  Nie  podaliśmy  umyślnie  rozmiarów  wymienionych 
wielkich  jezior  w  cyfrach  szczegółowych,  ponieważ  z  jednej  strony 
pomiary  są  niepewne  (także  na  terytoryum  pruskiem),  z  drugiej  zaś, 


r. 


z  piasezystych  okolic  jeziora  Łeba. 

przestrzeń,  zalana  wodą,  zmniejsza  sią  nieustannie,  niekiedy  nagle, 
skutkiem  spływania  jezior  i  ich  zarastania.  Proces  ten,  trwający 
już  od  niepamiętnych  czasów,  sprawia,  że  naokoło  jezior  i  między 
niemi  tworzą  się  rozległe  torfowiska,  a  miejscami  wyłaniają  się 
smugi  wymytej  gliny  marglowej,  które  niebawem,  z  powodu  swej 
żyzności,  zamieniają  się  na  urodzajne,  starannie  uprawiane  pola. 
Na  wzgórzach,  otaczających  kotliny  jezior,  rosną  wspaniałe  lasy, 
przeważnie  iglaste,  opadające  krawędziami  często  do  samego  zwier- 
ciadła wód.  To  ścisłe  połączenie  wyniosłych  wzgórz,  poprzerzyna- 
nych  głębokiemi   jarami,   ogromnych,   niemal   dziewiczych  lasów, 

12 


—  90  — . 

i  rozległych  przestrzeni  wodnych,  nadaje  krajowi  szczególne( 
uroku  dzikiej,  ponurej  piękności.  Pięknością  krajobrazu  słyi 
zwłaszcza  okolica  między  jeziorami  Mamry  i  Śniardwy.  Jest  to" 
tak  zwana  „Szwajcarya  Mazurska",  odwiedzana  chętnie  i  często 
przez  turystów  niemieckich.  Nadzwyczajna  obfitość  jezior,  łączą- 
cych się  ze  sobą  bezpośrednio,  moczarów  i  torfowisk,  utrudnia  tam 
bardzo  komunikacyę  lądową  i  zmusza  do  powszechnego  używania 
drogi  wodnej.  Związek  między  jeziorami,  oddzielonemi  od  siebie 
smugą  lądu,  stanowią  liczne  kanały,  przeprowadzone  najczęściej 
łożyskami  strumyków,  rzadziej  wprost  przez  moczary.  Dzięki  te- 
mu połączeniu,  można  z  jezior  południowych,  znajdujących  się 
w  okolicach,  Jańsborka,  dostać  się  wygodnie  przez  Śniardwy  i  Nie- 
gocin  do  jeziora  Mamry.  Jeziora  południowo-w^schodnie:  Selment, 
Łęckie  i  Laśmiady  nie  są  jeszcze  ze  sobą  połączone.  Najlepszą  je- 
dnak komunikację  wodną  posiada  część  zachodnia  pojezierza, 
dzięki  wielkim  i  długim  kanałem,  które  łączą  jeziora,  leżące  w  głębi 
kraju,  ze  sobą  i  z  morzem.  Punktem  środkowym  jest  tam  małe 
jezioro  Miłomłynu  (Liebesmiihl).  Posiada  ono  wygodny  związek 
z  jednej  strony  z  jeziorem  Drwęckiem,  z  drugiej  z  Jezierzycami,  na 
północy  zaś  łączy  się  za  pomocą  kanałów  z  jeziorem  Druzno,  No- 
gatem  i  zatoką  Fryską.  Związek  między  wielkiemi  jeziorami  ma- 
zurskiemi  jest,  po  większej  części,  naturalny, — kanały  są  tam  dość 
liczne,  ale  niewielkie;  między  jeziorami  zachodniemi  a  zatoką  Fry- 
ską natomiast  sztuczny.  „Szwajcarya  Mazurska"  zawdzięcza  udo- 
skonalenie swych  dróg  wodnych  głównie  piękności  swoich  okolic 
i  ruchowi  turystów,  północno-zachodnia  część  pojezierza  zaś — uro- 
dzajności gleby,  rozwojowi  rolnictwa  i  połączonego  z  niem  prze- 
mysłu. 

Gleha  pasma  Bałtyckiego  należy  wogólności,  jak  zaznaczyliśmy 
już  wyżej,  do  gorszych.  Zarówno  na  pojezierzu  Pomorskiem,  na 
całej  przestrzeni  od  Odry  do  Wisły  i  od  Bałtyku  do  Noteci,  jak 
i  w  środkowej  części  pojezierza  Pruskiego,  od  zatoki  Fryskiej  do 
południowej  krawędzi  wzgórz  i  od  Pregoły  do  górnej  Drwęcy— 
przeważają  jałowe  piaski,  pokryte  lasami  sosnowemi  i  nadające  się 
(nawet  nie  wszędzie)  tylko  do  uprawy  owsa,  żyta  i  kartofli,  oraz 
mokre  torfowiska,  zamienione  miejscami  z  wielkim  trudem  na  zie- 
mię uprawną.     Po  lewej  stronie  Wisły  znajdują  się   grunta  lepsze 


__  91   _ 

tylko  w  kącie  południowo-wschodnim  miedzy  dolną  Brdą  i  Note- 
cią, oraz  w  okolicy  Pucka.  Po  lewej  stronie  są  znacznie  większe 
obszary  ziemi  urodzajnej.  Takie  rozległe  pustkowia,  nie  nadające 
sie  prawie  wcale  do  uprawy,  jakiemi  są  lasy  Tucliolskie,  okolice  Lau- 
enburga  i  Bytowa,  lub  szeroki  pas  wybrzeża  nad  jeziorem  Łeba  (ryc. 
str.  89),  można  znaleźć  na  pojezierzu  Pruskiem  tylko  w  moczaracti 
nad  zatoką  Kurońską.  Wielka  „Puszcza  Jańsborska"  miedzy  jezio- 
rami Śniardwy  a  granicą  Kr.  Polskiego,  jest  tylko  pokryta  lasem, 
ale  posiada  ziemie  nie  najgorszą.  Wewnątrz  kraju,  w  określonej 
wyżej  części  środkowej  pojezierza,  można  też  spotkać  miejscami 
wyspy  urodzajne,  nadające  sie  nawet  do  uprawy  pszenicy.  Cała 
zaś  cześć  zacłiodnia,  między  dolną  Drwęcą  a  morzem,  i  Wisłą 
a  górną  Drwęcą  i  kanałem,  łączącym  jeziora  zacłiodnie  z  zatoką 
Kryską,  odznacza  się  glebą  dobrą.  Obszar  ten  obejmuje  starą  zie- 
mię Ctiełmińską  oraz  Pomezanię  i  łączy  się  na  północnym  zaclio- 
dzie  z  żuławami  w  nizinie  Wisły.  Nizina  ta  jest  najurodzajniejszą 
częścią  całego  obszaru.  Nizina  przy  ujściu  Niemna  nie  ustępuje 
jej  pod  względem  dobroci  gleby,  ale  nie  jest  jeszcze  dostatecznie 
skanalizowana  i  brak  jej  jeszcze  wiele  do  tego  rozwoju,  którym  za- 
dziwiają żuławy  nadwiślańskie. 

Fłodów  mineraliiijcli  pojezierze  Pomorskie  i  Pruskie,  z  powodu 
grubości  osadów  diluwialnycłi,  pokrywaj ącycti  starsze  formacye 
geologiczne,  nie  posiada.  Na  zacłiodzie  tylko,  przy  ujściu  Odry, 
występuje  na  powierzchnię  kreda.  W  południowej  części  pojezie- 
rza Pruskiego  istnieją  pokłady  węgla  brunatnego,  dotąd  zaniedbane 
prawie  zupełnie.  Jedyną  kopaliną,  oprócz  torfu,  jest  bursztyn. 
Wydobywają  go  z  ziemi,  częściej  wyławiają  z  morza,  zwłaszcza 
na  wybrzeżu  Sambijskiem. 

Pod  względem  klimatycznym  pojezierza  nie  różnią  się  zasad- 
niczo od  W.  Ks.  Poznańskiego  i  Szląska.  Podamy  więc  ogólną 
charakterystykę  stosunków  klimatycznych  na  całym  obszarze  ziem 
polskich  w  Prusach  na  końcu  tego  rozdziału. 

B.  Dolina  Warty  i  Noteci.  Jeżeli  z  pojezierza  Pomorskiego 
zwrócimy  się  ku  południowi  i  przekroczymy  Noteć,  to  wstąpimy 
w  kraj,  różniący  się  znacznie  od  omawianego  powyżej, — z  po- 
wierzchnią lekko  falistą,  na  której  wyjątkowo  tylko  zarysowują  się 
większe  wzniesienia,    miejscami  zupełnie  równy,  z  rzeczkami,  pły- 


~w 


OBJAŚ/V/£A//A 


/    ^1? 


*T — ( >     ii    ,•'  '  "^ 3^ 


.^^--Ą- "    ... 


(UJM 


^-"r. "" 


~w 


i\    Bucl7.j/n 


''ii,it 


no 


(e/lica^ 


ton-aj 


41       '--^ 
n\-., . 


"'^, 

/   ^gS^  ^.Leszno  ^''  '• 

/  X    i    , ,   x^ 


■,^    ^GtG^OIA/A 


^<    ^y/(     / 


— 'A^  ..T'^^  ^  Ji\i,. — "-r : 


"^  W 


torO^' 


H09 


,'''ir 


"'^'^i^ i'"'*^    }/      •''"'-Si/.. 


52 


MUicx 
230 


%? 
I?  '-. 

J"    L>cfalanoiD  l?^jy^~" 
•'i>\      J<,  ;  *        Ja 


'■'I,,,,,,'*' 


-^sk. 


L*. 


■zdi% 


m 


3  H  (fffffio; 


36 


Dolina  Warty  i  Noteci  (W.  Ks.  Poznańskie). 


—  93  — 

nącemi  leniwie  w  zabagnionych  i  płytkich  łożyskach,  długiemi 
smugami  łąk  niskich  i  zarośniętych  bujnie  moczarów  i  małemi 
a  licznemi  skrawkami  lasów  wśród  pól  rozległych  i  starannie  upra- 
wionych. Jest  to  cześć  wielkiej  doliny  starych  łożysk  rzecznych, 
którą  scharakteryzowaliśmy  już  ogólnikowo  w  uwagach  wstępnych 
tego  rozdziału.  Wycinek  z  tej  wielkiej  całości,  należący  do 
ziem  polskich  w  Prusach,  można  określić  jako  dolinę  Warty  i  No- 
teci. Posiada  on  na  trzech  stronach  granicę  naturalną:  na  północy 
sięga  do  pojezierza  Pomorskiego,  na  zachodzie  do  Odry,  na  połud- 
niu do  krawędzi  wyżyny  Szląskiej  w  okolicacli  Baryczy.  Na  wscho- 
dzie granicy  naturalnej  niema;  istnieje  tylko  granica  polityczna,  cią- 
gnąca się  krętą,  złamaną  ku  zachodowi  linią,  przez  bagna  Bacho- 
rzy  i  jezioro  Gopto  ku  ujściu  Prosny,  a  następnie  nad  Prosną  aż 
do  jej  kolana,  powyżej  Bolesławia.  Po  za  tę  granicę  pylityczną 
nizina  Warty  sięga  jeszcze  daleko  w  głąb  Królestwa  Polskiego,  aż 
do  ostatnich  wylotów  wyżyny  małopolskiej,  po  prawej  stronie 
Warty,  i  łączy  się  z  niziną  Pilicy.  Tutaj  zajmiemy  się  tylko  tą  jej 
częścią,  która  należy  do  ziem  polskich  w  Prusach,  a  mianow^icie 
do  W.  Ks.  Poznańskiego.  Obszar  ten  tworzy  bardzo  niskie  płas- 
kowzgórze,  urozmaicone  pasmami  pagórków,  ciągnących  się  głów- 
nie nad  brzegami  rzek  i  opadające  zwolna  zarówno  z  północy,  jak 
i  z  południa  ku  środkowi,  a  w  całości  swej  ze  wschodu  na  zachód. 
Wzgórza  północne,  ciągnące  się  nad  Notecią,  stanowią  niejako  dal- 
szy ciąg  wzgórz  pojezierza  Pomorskiego,  ostatnią  krawędź  skali- 
stego podłoża,  na  którem  ułożyły  się  osady  diluwialne.  Miejscami 
spotykamy  tam  jeszcze  stosunkow^o  znaczne  wyniosłości,  w  okoli- 
cach Chodzieżą  (po  niem.  Kolmar)  191  m.,  na  północ  od  Kcyni 
(Exin)  162  i  136,  pod  Łabiszynem  152  m.  Ta  grupa  wzgórz  ciąg- 
nie się  w  kierunku  południowo-wschodnim,  ku  Gnieznu  i  Trzeme- 
sznu. Pod  Trzemesznem  najwyższe  wzgórze  wznosi  się  141,  pod 
Gnieznem  127  m.  nad  poziom  morza.  Kąt  północno-zachodni  ma 
wzgórza  niższe:  pod  Bydgoszczą  101,  pod  Inowrocławiem  109  m. 
Po  za  Gnieznem  i  Trzemesznem  wzgórza  zniżają  się  ku  południo- 
wemu wschodowi:  pod  Witkowem  mamy  już  tylko  113,  pod  Wrze- 
śnią 100,  pod  Miłosławiem  90  metrów.  Ku  Poznaniowi  natomiast 
pasmo  wyżyn  zatrzymuje  swą  dotychczasową  wysokość  i  przekracza 
Warte.     Najwyższe  wzgórze  na  prawym  brzegu  Warty,  w  pobliżu 


Q 


t^ 


—  95  — 

Owińsk,  ma  143,  naprzeciw,  po  lewej  stronie  rzeki,  pod  Złotnikami, 
154  m.  wysokości.  Na  południu  wkraczają  w  dolinę  wzgórza  wy- 
żyny Szląskiej.  Należą  do  niej  zupełnie  jeszcze  południowe  po- 
wiaty W.  Ks.  Poznańskiego,  aż  do  źródeł  Baryczy.  Wysokość 
przeciętna  wynosi  tam  około  200  m.,  pojedyncze  wzgórza  wznoszą 
sią  do  247  m.,  pod  Ostrzeszowem  (Sctiildberg).  Po  północnej  stronie 
Baryczy  wzgórza  nie  dosięgają  już  nigdzie  200  m.,  wznoszą  się 
rzadko  ponad  150,  ale  powierzchnia  nie  opada  w  części  wschodniej 
nigdzie  poniżej  100  m.  Natomiast  bardzo  widoczne  jest  opadanie 
terenu  ku  zachodowi,  zarówno  po  lewej,  jak  i  po  prawej  stronie 
Warty.  Na  północy  z  wyżyn,  pod  Gnieznem,  Trzemesznem  i  Kcy- 
nią, schodzimy  niebawem  do  100  m.  w  okolicach  Wągrowca,  71 
pod  Ryczywołem,  56  pod  Piłką;  na  południu  pod  Ostrowem  wzgó- 
rza dosięgają  186  m.,  pod  Dolskiem  149,  pod  Mosiną  132,  pod  Gro- 
dziskiem nizina  opada  już  do  85,  Wolsztynem  63,  Babimostem,  nad 
granicą  brandenburską,  59  m.  Pojedyncze  wzgórza  rzadko  tylko 
wznoszą  sie  ponad  100  m.  nad  poziom  morza.  Mimo  bardzo  ma- 
łego urozmaicenia  powierzchni,  niektóre  okolice,  w  których  wzgó- 
rza zbliżają  sic  bezpośrednio  do  łożysk  rzek,  jak  pod  Mosiną,  lub 
otaczają  jeziora,  jak  pod  Gnieznem  i  Trzemesznem,  odznaczają  się 
pięknością  krajobrazu.  Zwłaszcza  Mosina  jest  z  tego  powodu  ulu- 
bionym celem  wycieczek,  i  wobec  namiętności  Niemców  do  two- 
rzenia rozmaitych  „Szwajcaryi"  w  miniaturze,  może  doczekać  się 
jeszcze  nazwy  „Szwajcaryi  Poznańskiej".  ,      :   . 

Kraj,  położony  tak  nisko,  przez  który  niegdyś 'przepływały 
fale  olbrzymiej,  szeroko  rozgałęzionej  Wisły,  i  dziś  jeszcze  odznacza 
się  znaczną  obfitością  wód,  jakkolwiek  po  zwróceniu  się  Wisły  ku  pół- 
nocy, skutkiem  wytrzebienia  lasów,  spłynięcia  i  zarośnięcia  jezior, 
oraz  skanalizowania  moczarów,  utracił  już  bardzo  wiele  ze  swego 
pierwotnego  charakteru.-  Jeszcze  w  czasach  historycznych,  prawie 
połowa  dzisiejszego  W.  Ks.  Poznańskiego  była  pokryta  wodą,  w  po- 
staci szeroko  rozlanych  rzek,  obszernych  jezior  i  olbrzymich,  nie- 
dostępnych bagien.  Zwłaszcza  bagien  była  obfitość  wielka.  Cią- 
gnęły się  one  smugą  milowej,  a  miejscami  i  kilkumilowej,  szerokości 
po  obu  stronach  Noteci,  sięgając  na  wschodzie  aż  do  Brdy,  i  łą- 
czyły się  na  południowym  wschodzie,  w  okolicach  Gopła,  z  wiel- 
kiem  bagniskiem  Bachorzy.     Druga  wielka,  bez  porównania  jeszcze 


—    C/)    - 

szersza,  smuga  moczarów  ciągnęła  sią  przez  południową  część 
kraju,  nad  Wartą,  w  jej  biegu  ku  zacłiodowi,  od  Koła  do  Śremu, 
i  rozszerzając  sią  za  kolanem  Warty  pod  Śremem,  wypełniała 
prawie  cały  kąt  południowo-zacłiodni  kraju.  Środowiskiem  tych 
bagien  była  z  jednej  strony  Mogilnica,  z  drugiej,  rozpadająca  sic 
na  dziesiątki  leniwycti  strumyków,  Obra.  Za  pośrednictwem  Obry 
moczary  te  łączyły  się  z  rozlegtemi  bagnami  Baryczy  i  jej  dopły- 
wów:  Polskiej   i  Szląskiej   Kopanicy,  oraz  ,^Orli.     Obecnie  z  tego, 


Jezioro  Trzeraeszeńskie. 


W  przybliżeniu  200  milowego,  obszaru  bagien,  istnieją  tylko  szczątki 
w  postaci  zarośniątycli  przeważnie  olszyną  trzęsawisk  nad  wymie- 
nionemi  rzekami;  reszta  zamienia  się  na  rozległe  łąki,  a  miejscami 
nawet  na  rolę  orną.  Zmniejszyły  się  także  bardzo  jeziora,  z  tej  sa- 
mej przyczyny,  dla  której  zaniknęły  moczary.  Z  Gopła,  które  nie- 
gdyś, jeszcze  w  czasacli  historycznycłi,  zalewało  ogromną  prze- 
strzeń, łączyło  się  z  jednej  'strony  bezpośrednio  z  Wisłą,  z  drugiej 
z  Notecią,  z  trzeciej  z  Wartą  (pomiędzy  Kołem  a  Koninem),  pozo- 


-  97  — 

stały  tylko  strz(?py,  w  postaci  dzisiejszego  wydłużonego  Gopła  (ryc. 
str.94)  i  leżący  chi  w  jego  przedłużeniu  ku  południowi  jezior  w  Króle- 
stwie Polskiem:  Skulskiego,  Broniszewskiego,  Śleszyńskiego,  Gosła- 
wickiego  i  innycti  mniejszycłi.  Jak  daleko  sięgało  dawne  Gopło  ku  za- 
chodowi,  tego  dziś  już  rozstrzygnąć  niepodobna.  Związek  jego  z  Wi- 
słą i  Wartą  został  przerwany  zupełnie.  Stan  dawny  oznaczają  dziś 
jeszcze  na  północy  bagna  i  kanał  Bactiorzy,  a  na  południu  moczary, 


Krajobraz  l  okolic  Wenecyi  (pod  Giiifznem). 


ciągnące  sią  od  wymienionycti  jezior  ku  Warcie.  Pomimo  swego 
znacznego  zmniejszenia,  Gopło  pozostało  najwiekszem  z  jezior,  tego 
kraju.  Ciągnie  sią  ono  na  przestrzeni  30  kilometrów  z  północy  na 
południe  i  docliodzi  do  4  km.  szerokości.  Z  innych  większych 
wymienimy:  w  części  północno-wschodniej  jezioro  graniczne  Po- 
widzkie  (Giwartowskie)  i  Skorzęcińskie  (na  linii  od  Gopła  do 
Wrześni),  Trzemeszeńskie,  Wiecanowskie  (pod  Mogilnem),  wązkie, 

13 


—  9^  — 

ale  długością  dorównywające  niemal  Gopłu,  Triąskie,  pr^ez  które 
przepływa  Noteć,  Znińskie,  Rogowskie.  Bardzo  liczne  są  w  tej 
okolicy  jeziora  małe,  obejmujące  kilka  lub  kilkanaście  włók.  W  środ- 
kow^ej  części  kraju  jezior  większych  wcale  niema.  Największe  sto- 
sunkow^o  znajduje  sie  pod  Strykowem  (miedzy  Opalenicą  i  Mosiną) 
i  pod  Bninem  (na  północny  wscłiód  od  Śremu).  Liczne  nato- 
miast jeziora  średniej  wielkości  pozostały  w  zachodniej  części  kraju. 
nad  Wartą  (między  Poznaniem,  Obornikami  i  Skwierzyną)  i  w  do- 
rzeczu, Obry.  Do  większych  należą  Zbąszyńskie  i  Wolsztyńskie. 
Wreszcie  istnieje  grupa  mniejszych  jezior  w  okolicy  źródeł  Baryczy, 
między  Ostrowem  i  Ostrzeszowem. 

Układ  rzeczny  kraju  jest  prosty  i  jednostajny.  Wobec  łagod- 
nego pochylania  się  powierzchni  ku  zachodowi,  wszystkie  ważniej- 
sze rzeki  (Noteć,  Warta,  Obra  i  Barycz)  płyną  w  tym  samym  kie- 
runku. Inny  kierunek  mają  tylko  mniejsze  dopływy  i  rzeki  gra- 
niczne. Wisła,  która  niegdyś  była  główną  rzeką  tego  kraju,  obec- 
nie dotyka  tylko  jego  granicy  północno-wschodniej,  na  przestrzeni 
6  mil.  Nie  otrzymuje  ona  z  tej  niziny  żadnego  większego  dopływu, 
tylko  małą  strugę,  zwaną  Rzeką  Zieloną,  której  źródła  znajdują  się 
w  pobliżu  wsi  Dąbrówki,  na  linii  między  Inowrocławiem  a  Byd- 
goszczą, naprzeciw  wygiętego  ostro  ku  wschodowi  kolana  Noteci. 
Główne  łożysko  dolnej  Wisły  z  epoki  lodowej  zajmuje  obecnie  No- 
teć. Wypływa  ona  pod  nazwą  Mątwy  z  Gopla  (niektórzy  geogra- 
fowie uważają  za  jej  źródło  odpływ  jezior  Skorzecińskiego  i  Kamie- 
nieckiego), przepływa  długie  jezioro  Triąskie  i  leżące  w  jego  prze- 
dłużeniu mniejsze  Mielno,  zwraca  się  następnie  ku  zachodowi,  a  po 
za  jeziorem  Barcińskiem  ku  północnemu  wschodowi.  Za  Łabiszy- 
nerń  Noteć  zbliża  się  na  odległość  niespełna  2  mil  do  Wisły  i  praw-j 
dopodobnie  łączyła  się  z  nią  niegdyś  bagnami  i  spływającą  z  nich 
Rzeką  Zieloną.  Obecnie  związku  żadnego  niema.  Noteć  zwraca 
się  za  Łabiszynem  bardzo  ostrym  łukiem  ku  północnemu  zacho- 
dowi i,  spotkawszy  się  pod  Naklem  z  południową  krawędzią  wy-  Ą 
żyny  Bałtyckiej^  płynie  odtąd  wzdłuż  niej,  w  kierunku  wschodnim. 
Wyłamuje  się  z  niego  dopiero  za  Ujściem  (nad  ujściem  rzeki  Głdy) . 
i  zwraca  się  ku  południowi;  Powraca  jednak  do  niego  pod  Czarn- 
kowem i  zatrzymuje  kierunek  zachodni  aż  do  swego  ujścia  do." 
Warty,  pod  Santokiem.     Jest  ona    spławna   na    całej    przestrzeni.. 


99  — 


od  Gopła  do  ujścia.;  dla  statków  większych  (125  tonri)  od  Nakła. 
Pod  temże  miastem  łączy  sie  ona  z  kanałem  Bydgoskim,  a  za  jego 
pośrednictwem  z  Brdą  i  Wisłą.     Spadek  jej   jest   nieznaczny    (pod 


Nad  Cybinij.  (pod  Poznaniem). 

Pokością  uwyjścia  jeziora  Tfląskiego  75,  pod  Nakłem  57,  pod  San- 
tokiem 20  m.).  Otrzymuje  ona  większe  dopływy  .  tylko  ż  prawej 
strony,  z  pojezierza  Pomorskiego,  mianowicie  żaś:  Łobżonke,  Głdię^ 
(Kuddow)  i  Drawę  (Dragę).     Spławną  jest  z  riicłi  tylko  Drawa  na- 


lOO    

przestrzeni  4-milowej.  Dopływy  z  lewej  strony  są  maleńkie.  Warta 
przepływa  ł^raj,  Ictóry  nas  tu  zajmuje,  tylko  swym  biegiem  dolnym, 
od  Pyzdr  do  Skwierzyny  (Scłiwerin).  Powstaje  ona  na  wyżynie 
Małopolskiej  i  płynie  bardzo  krętem  łożyskiem  początkowo  wśród 
wzgórz,  następnie  w  szerokiej  dolinie  ku  północy,  aż  do  Koła.  Tam 
zwraca  się  ku  zacłiodowi,  przecina  granicę  za  Pyzdrami  i  zatrzy- 
muje swój  kierunek  zacłiodni  do  Śremu.  Od  Śremu  do  Murowa- 
nej Gośliny  płynie  przez  Mosinę  i  Poznań  ku  północy,  następnie 
skręca  łagodnym  łukiem  znowu  ku  zacłiodowi,  przyjmuje  na  krót- 
kiej przestrzeni,  między  Skwierzyną  i  Santokiem,  po  raz  trzeci  kie- 
runek północny  i,  powróciwszy  do  zacłiodniego  kierunku,  wpada 
pod  Kistrzynem,  w  prowincyi  Brandenburskiej,  do  Odry.  Spadek 
jej  w  górnym  biegu  jest  dość  silny,  w  dolnym  niewielki.  Poziom 
wody  wynosi  nad  granicą  W.  Ks.  Poznańskiego  70,  pod  Śremem 
60,  Poznaniem  51,  Skwierzyną  23,  Santokiem  20,  Kistrzynem  13  m. 
Jest  spławna  dla  średnicti  statków  na  całej  przestrzeni  w  W.  Ks. 
Poznańskiem.  Dopływy  jej  po  prawej  stronie  są  małe.  Do  więk- 
szy cłi  należą:  Ner  w  Królestwie  Polskiem  (ujście  powyżej  Koła), 
Września,  powstająca  w  okolicacti  Gniezna  (ujście  powyżej  Pyzdr) 
i  Wełna,  wypływająca  z  jezior  między  Gnieznem  a  Trzemesznem 
(ujście  pod  Obornikami).  Pod  Poznaniem  wpadają  do  Warty  dwie 
małe  strugi:  Cybina  i  Główna.  Większe  są  lewe  dopływy  Warty. 
Największy  z  nicłi,  Prosną,  płynie  w  kierunku  północnym,  tworząc 
granicę  między  Królestwem  Polskiem  a  Szląskiem  i  W.  Ks.  Poznań- 
skiem. Tylko  pod  Kaliszem  granica  oddala  się  na  małej  przestrzeni 
od  rzeki,  ku  zacłiodowi.  Obra  stanowi  w  swym  stanie  teraźniej- 
szym sieć  kanałów,  ciągnącycłi  się  w  rozmaitycłi  kierunkacli  wśród 
bagien  i  łąk  niskicłi.  Powstaje  ona  na  niewyraźnym  dziale  wod- 
nym w  południowo-wschodniej  części  kraju,  w  pobliżu  Koźmina 
i  płynie  jako  samodzielna  rzeka  w  kierunku  południowo-zacłiod- 
nim,  ku  Odrze.  Z  moczarów  tycłi  wydobywają  się  ostatecznie 
dwie  rzeki.  Jedna  z  nicłi  wpada  pod  nazwą  Zgniłej  Obry  do  Odry, 
w  pobliżu  miejscowości  Tschirzig,  druga  zwraca  się  ku  północy, 
przepływa  szereg  jezior:  Cłiobienickie,  Zbąszyńskie  i  Trzcielskie, 
i  ucłiodzi  pod  Skwierzyną  do  Warty.  Jest  ona  spławna  od  Zbą- 
szynia aż  do  ujścia.  Jeden  z  kanałów  obrzańskicłi  łączy  ją  z  Wart? 
pod  Mosiną,  przyjąwszy  spływającą  z  północnego  zactiodu  Mogił- 


U)l      — 

I; 

1'nice.  Barycz  należy  tylko  swemi  źródłami  do  W.  Ks.  Poznań- 
skiego. Tworzy  ona  południową  granicę  niziny.  Powstaje 
na  bardzo  niewyraźnym  dziale  wodnym  w  pobliżu  Prosny,  pod 
Ostrowem,  płynie  w  bagnacłi  ku  zachodowi  i,  przyjąwszy  po  pra- 
wej stronie  Orlą,  uchodzi  do  Odry  przy  kolanie,  powyżej  Głogowy. 

Gleha  doliny  Warty  i  Noteci  odznacza  się  wielką  różnorod- 
nością. Wogólności  niziny  posiadają  glebę  urodzajną,  wyżyny  zaś 
składają  się  z  mniej  lub  więcej  jałowych,  niekiedy  lotnych  piasków, 


Góry  Olbrzymie.     Schneekoppe. 

oraz  gliny  czerwonej,  z  wielką  domieszką  przeważnie  drobnych 
głazów  narzutowych.  Te  piaski  i  gliny  zajmują  większą  połowę 
kraju  i  tworzą  dwa  pasy,  ciągnące  się  między  Wartą  i  Notecią 
i  wzdłuż  Obry  i  łączące  się  ze  sobą  na  zachodzie,  nad  granicą  bran- 
denburską. Najlepszą  glebę  posiada  równina  w  północno-wschod- 
niej części  kraju,  w  pobliżu  Gopła.  Są  to  t.  zw.  Kujawy.  Spoty- 
kamy tam  czarnoziem,  który  powstał  ze  szczątków  gnijącej  przez 
długie  wieki  roślinności.  Bardzo  urodzajna  jest  takżedolina  Warty, 


—      102     — 

wypełniona  glina  żółtą,  oraz  dolina  Obry,  o  ile  została  zupełnie 
osuszona.  Położone  niżej  części  doliny  nadobrzańskiej,  oraz  cała 
doliną  Noteci,  które  nie  nadają  się  do  uprawy  zboża',  zostały  za- 
mienione na  żyzne  łąki.  Tylko  na  miejscacłi  najniższycti- lub  nie- 
dostatecznie skanalizowanych,  zarówno  niad  temi  dwoma  rzekami; 
jak  i  w  pobliżu  Gopła,  nad  Bachorza  i  w- północno-zachodniej  czc- 
.ści  kraju,  w  pobliżu  Obrzycka,  wreszcie  nad  -Baf-yczą;  pozostały 
dotąd  grzezkie  moczary. 


z  gór  Ileusfheuer.    Labirynt  piaskowcowy  ['oJ  Adei>bacheni. 

W phdi/  miner alim  W.  Ks.  Poznańskie  jest  tak  samo  ubogie, 
jak  pojezierze  Pruskie  i  Pomorskie.  Posiada  ono  tylko  rudy  błotne^ 
nie  wyzyskiwane  od  dziesiątek  lat  wcale,  z  powodu  swej  małej 
wydajności,  sól  i  gips  w  Inowrocławiu  i  wapno,  wydobywaną 
zwłaszcza  w  okolicach  Barcina,  nad  Notecią.  Obfitsze  są  kopaliny 
pochodzenia  roślinnego.  Nad  Wartą  znajdują  sie  znaczne  pokłady 
węgla  brunatnego,  w  północnej  części  kraju  bursztyn,  naniesiony; 
prawdopodobnie  przez  rzeki,  a  wreszcie   w   nizinach   torf  w  wiel-/ 


—    loJ   — 

kiej  obfitości.  Z  tych  trzech  kopalin  wydobywają  w  wielkiej  ilości 
tylko  torf.  Pokłady  węgla  brunatnego  są  dotąd  zaniedbane  pra- 
wie zupełnie  z  powodu  blizkości  Szląska.  który  dostarcza  krajowi 
tanich  a  dobrych  węgli  kamiennych.  Wydobywanie  bursztynu 
nie  opłaca  sie  wcale. 

C-  Wyżyna  i  zatoka  Szląska.  Po  stronie  południowej  krainy 
wielkich  dolin,  których  częścią  jest  dolina  Warty  i  Noteci,  ciągnie 
sie  z  południowego  wscłiodu  ku  północnemu  zachodowi  pasmo 
wzgórz,  zwane  Granićznem,  w  tern  zrozumieniu,  że  stanowi  ono 
południową,  graniczną  cześć  wielkiej  niziny.  Składa  sie  ono  tak 
samo,  jak  pasmo  Bałtyckie,  w  części  z  piasków  diluwialnych,,  gliny 
i  gazów  narzutowych,  jest  od  niego  na  ogół  wyższe,  ale  ponieważ 
spoczywa  na  wyższej  podstawie,  opada  łagodniej  na  wszystkie 
stronyi  jest  mniej  rozdarte  głębokiemi  dolinami,  nie  nadaje  ono 
krajowi  tak  górzystego  charakteru,  jaki  posiadają  pojezierza  nad- 
bałtyckie. Nie  dotyka  ono  wszędzie  do  stoków  gór  skahstych,  które 
zamykają  z  południa  nizinę,  lecz  pozostawia  miejscami  pomiędzy 
sobą  a  niemi  wązkie  doliny,  zwane  „latokami".  Są  to:  na  wscho- 
dzie zatoka  Podkarpacka  (w  dolinie  Wisły  i  Sanu),  w  pośrodku 
zatoka  Szląska  {w  dolinie  Odry),  na  zachodzie  zatoka  Sask*a  (w  do- 
linie Elby). 

Do  ziem,  zamieszkanych  przez  Polaków  w  Prusach,  należy 
tylko  cześć  wschodnia  wyżyny  i  zatoki  Szląskiej.  Nie  mogąc  je- 
dnak rozrywać  całości  geograficznej,  musimy  przyjrzeć  sie  bfiżej 
całemu  obszarow^i  i  poświęcić  także  kilka  uwag  systemowi  gór, 
które  wpraw^dzie  nie  należą  do  tego  obszaru,  ale  ograniczają  go 
z  południa  i  sięgają  w  głąb  jego  pojedyńczemi  odnogami  i  szczy- 
tami. Góry  te  noszą  w^spólną  nazwę  „Sudetów"  i  stanowią  część 
północnego  w^ału  Czeskiego.  Nie  tworzą  one  jednak  ani  wraz 
z  niemi,  ani  same  w  sobie,  całości  organicznej,  łecz  składają  sic 
z  kilku  łączących  się  ze  sobą  grup  rozmaitego  pochodzenia,  budowy 
i  składu  geologicznego.  Sięgają  one  od  Nisy  Łużyckiej  na  zacho- 
dzie, do  Odry  i  Beczwy  (na  Morawach)  na  wschodzie.  Część  za- 
chodnia jest  najwyższa  i  nosi  nazwę  „Gór  Olbrzymich".  Ciągną 
się'one  kilkoma,  zrośniętemi  ze  sobą,  pasmami  od  źródeł  Nisy  Łu- 
życkiej do  źródeł  Bobru.  Grupa  zachodnia  posiada  Avłasną  nazwę 
„Grzebienia  Izerskiego"  (Iserkamm).     Najwyższy  jej  szczyt  (Tafel- 


104    -- 


fichte)  wznosi  sią  1,123  ^-  ^^^  poziom  morza.  Znacznie  wyższe 
są  właściwe  góry  Olbrzymie,  składające  się  z  równoległycti  grzbie- 
tów :  czeslciego  i  pruslciego.  Czeski  docliodzi  w  Kessełkoppe  do 
1,426,  pruski  w  Scłineekopp2  (ryc.  str.  011)  do  1,605  metrów  wyso- 
kości.    Po  stronie  północnej  tego  podwójnego  pasma   ciągną   się, 

równoległe  do  nich, 
oddzielone  doliną  Bo- 
bru, daleko  już  niższe 
(do  730  m.)  Góry  Kac- 
bacłiu.  Środkowa 
czQŚć  Sudetów,  sięga- 
jąca od  źródeł  Bobru 
do  źródeł  Nizy  Kładz- 
kiej,  składa  się  z  łicz- 
nycłi  grup  rozmaitej 
f ormacy i.  Są  one 
znacznie  niższe  od 
Gór  Olbrzymicłi.  Na 
północnym  zacłiodzie, 
w  przedłużeniu  Gór 
Kacbacliu,  ciągną  się 
od  Bystrzycy  do  Nisy 
Kładzkiej,  Góry  S  o- 
wie,  z  najwyższym 
szczytem  „Wysoką 
Sową"  (1,014  ni-)» 
a  w  icłi  przedłużeniu 
pasmo  Gór  Reicłien- 
steinu.  Od  tycłi  dwócli 
pasm  oddziela  dolina 
Kładzka  podwójny 
grzbiet  południowy , 
zwany  „Habelschwerter"  i  „Adler  Gebirge".  Dolina  ta  jest  zamknięta 
na  zacłiodzie  górami  „Heuscłieuer"  (ryc.  str.  102,  104  i  105),  two- 
rzącemi  labirynt,  dziwacznie  wyszczerbionych!  przez  wody  płynące, 
skał  piaskowcdwycłi,  na  wschodzie  zaś  „Górami  Śnieżnemi".  Góry 
Reichenstein  i  Śnieżne  należą   już    do  trzeciej   grupy  Sudetów,  do 


z  gór  Heuseheuer.     Labirynt  pod  Adersbacliem. 


—      lO- 


[JesioniJca  (Mahrisches  Gesenke),  który  sięga  w  dw0.ch  grupach  od 
[Nisy  Kładzkiej  do  Odry  i  Beczwy.  Pasmo  główne  ciągnie  sie  od 
Igor  Sowich  ku  południowemu  wschodowi,  jako  góry  Reichensteinu, 
[następnie  „Góry  Śnieżne",  wreszcie  pasmo  Dziadka  (Altvater),  a  na- 
stępnie skręca  nagle  pod  prostym  kątem  ku  południowemu  zacho- 
dowi. Pasmu  głów- 
[nemu  towarzyszy 
,  kilka  bocznych,  roz- 
I  chodzących  sic 
i  w  rozmaitych  kie- 
runkacli.  Góry  te, 
posiadające  ogóhią 
nazwę  wyższego 
Jesionika,  odzna- 
czają sie  znaczną 
wysokością  i  nie 
wiele  ustępują  Ol- 
brzymim. Najwyż- 
szym szczytem  Gór 
Śnieżnych  jest  wiel- 
ki Schneeberg 
(1,425  m.),  najwyż- 
szym w  paśmie 
Dziadka — Dziadek 
(1,490  m.).  Północ- 
ną krawędź  wyso- 
kiego Jesionika 
tworzy,  wkraczają- 
ca już  w  zatokę 
S  z  1  ą  s  k  ą,  sławna 
z  pięknych  wido- 
ków grupa  gór 
Zuckmantel.  Szczyt  jej  wznosi  sie  890  m.  nad  poziom  morza, 
a  około  600  m.  ponad  sąsiednią  nizinę.  Zakończenie  Sudetów  sta- 
nowi niższy  Jesionik,  ciągnący  sie  szeroką,  rozdartą  głebokiemi  do- 
linami, wyżyną  na  południowym  wschodzie  od  wysokiego  Jesio- 
nika. Grupa  ta-  jest  znacznie  niższa  od  innych  i  tylko  pojedyńczemi 

u 


Ilciischeuer. 


•^    jo6   — 

szczytami  wznosi  sią  ponad  800  m.  Ku  temu  systemowi  gór  j 
biegnie  od  wschodu  potążne,  wydłużone  pasmo  karpat.  Nie  styka 
sią  jednak  z  Sudetami,  lecz  wymija  je,  skracając  łagodnym  łukiem 
ku  południowemu  zactiodowi.  Pomiędzy  obu  pasrtiami  pozostaje 
nad  Odrą,  Beczwą  i  Morawą  dolina,  zwana  Bramą  Morawską, 
tworząc  wygodne  przejście  z  niziny  północno-europejskiej  ku  po- 
łudniowi. Opis  Karpat  podamy  w  całości  przy  opisie  Galicyi 
i  Ksiąstwa  Cieszyńskiego.  Tu  zaznaczamy  tylko,  że  ostatnie  stoki 
gór  Karpackich  tworzą  na  wschodzie  granice  południową  wyżyny 
Szląskiej. 

Wzdłuż  Sudetów  ciągnie  sie  po  obu  stronach  Odry  niezbyt 
szeroka  dojina,  zwana  zatoką  Szląską.  Powstała  ona  prawdopo- 
dobnie przez  zapadnięcie  sie  powierzchni  i  odznacza  sie  wielką 
urodzajnością,  dzięki  pokładom  loessu  i  zwietrzałych  produktów 
wulkanicznych.  Grzbiety  Sudetów  opadają  ku  niej  stromo,  a  silne 
pochylenie  uwydatniło  sie  jeszcze  więcej,  skutkiem  częściowego 
spłókania  stoków  przez  w^ody.  Jest  to  widoczne  zwłaszcza  na  pół- 
nocnym zachodzie,  między  Zgorzelicami  (Górlitz)  a  Świdnicą 
(Schweidnitz),  gdzie  z  pierwotnego  podnóża  gór  pozostały  tylko 
pojedyncze  skały  bazaltowe  w  postaci  bardzo  stromych  szczytów. 
Najwyższy  z  nich,  Szpicberg  pod  Goldbergiem  (między  Lignicą 
a  Hirschbergiem),  wznosi  się  500  m.  nad  poziom  morza;  Landes- 
krone  pod  Zgorzelicami  ma  419  m.  wysokości.  Wzdłuż  pół- 
nocnych stoków  gór  Kacbachu,  Sowich  i  Reichensteinu  ciągnie 
się  od  północnego  zachodu  ku  południowemu  wschodowi  wazka 
kotlina,  oddzielona  od  właściwej  zatoki  Szląskiej  grupami  wzgórz 
granitowych,  pokrytych  przeważnie  bazaltem.  Są  to:  między  Kac- 
bachem  a  Bystrzycą  góry  Strzygłowskie  (Striegauer  Berge),  docho- 
dzące do  354  m  wysokości;  między  Bystrzycą  a  Ślęzą,  w  półkolu 
utworzonem  przez  dolinę  wody  Sobeckiej — Sobótka  (Zobtenberg). 
nosząca  na  swym  szczycie  (725  m.)  odwiedzaną  tłumnie  przez  pąt- 
ników kaplicę  (ryc.  str.  107);  wreszcie,  między  Ślęzą  a  Nisą 
Kładzką,  rozdzielone  Oławą,  góry  Strzeleckie,  które  w  swej  części 
wschodniej  dosięgają  390  m.  Poza  ten  szereg  wzgórz,  zatoka  Szląska 
sięga  ku  północy  do  wzgórz  Dałkowskich  (w  pobliżu  Głogowy), 
na  północnym  wschodzie,  po  prawej  stronie  Odry,  przechodzi 
w  wyżynę  Szląską,  a  na  południu  łączy  się  z  Bramą  Morawską. 


—    loy    — 

Wyżyna  Szląska  łączy  się  na  południu  bezpośrednio  ze  sto- 
kami Karpat,  tak  że  przejście  jest  prawie  niewidoczne.  Różni  się 
ona  jednak  zarówno  od  Karpat,  jak  i  od  Sudetów,  od  którycłi  od- 
dziela je  dolina  Odry,  zasadniczo  swoją  budową  i  składem  geolo- 
gicznym. Gdy  Sudety  są  pasmem  bardzo  starem,  składającem 
się  z  najstarszycłi  skał  krystalicznycłi,  zmienionem  wielokrotnie 
w  ciągu   wieków   skutkiem   zapadnięć,    przesunięcia    $ię   warstw 


Kaplica  na  Sobóke 

i  wybuctiów  wulkanicznych,  Karpaty  zaś  stanowią  grzbiet  przeważ- 
nie piaskowcowy,  utworzony  przez  sfałdowanie  w  czasacli  daleko 
późniejszycłi, — wyżyna  Szląska  składa  się  z  ułożonycłi  na  sobie  pra- 
wie zupełnie  poziomo  pokładów,  od  najstarszycłi  do  najmłodszycłi, 
i  przypomina  pod  tym  względem  formacyę  równiny  wscłiodnio- 
europejskiej.  Podstawę  jej  tworzy  kamień  węglowy,  pokryty  dość 
grubemi  warstwami,  przeważnie  trzeciorzędowemi,  pstrym  piasków- 


—    no   — 

cem  i  wapniem  muszlowym,  na  których  znowu  spoczywają  prawie 
wszędzie  osady  dyluwialne.  Tylko  na  wschodzie  warstwy  te  ule- 
gły sfałdowaniu,  tworząc  jurajskie  pasmo  wzgórz  krakowsko-wie- 
luńskich.  Formacya  starsza,  węglowa,  w  nielicznych  miejscach 
tylko  została  odsłonięta  przez  działanie  wód.  Nastąpiło  to  zwłasz- 
cza na  południowym  wschodzie,  u  źródeł  Kłodnicy,  w  okolicy  Tar- 
nowie, Bytomia  i  Katowic.  Wzgórza  krakowsko-wieluńskie  można 
uważać  za  naturalną  granicą  wschodnią  wyżyny  Szląskiej.  Na 
południu   granicę  stanowią.'stoki  Karpat;  na  północy  dolina  Bary- 


WoilosjJad  rzeki  Zacken. 

czy,  na  zachodzie  zatoka  Szląska.  Na  północnym  zachodzie  wy- 
żyna przechodzi  po  lewej  stronie  Odry  do  prowincyi  Brandenbur-, 
skiej.  Nie  posiada  ona  charakteru  górzystego,  robi  raczej  wrażeni( 
falistej  równiny,  wśród  której  ciągną  się  od  wzgórz  krakowskc 
wieluńskich  dwa  pasma  niskich  pagórków  ku  północnemu  zacho- 
dowi. Południowe  noszą  nazwę  Gór  Tarnowickich,  tworzą  sze- 
roką grupę  nad  źródłami  Kłodnicy  i  dosięgają  tam  360  m.  wyso- 
kości.    Stąd  ciągną  się  pod  nazwą  Gór  Chełmskich  wzdłuż  północ- 


---    111    — 

nego  brzegu  Kłodnicy  ku  Odrze  i  kończą  si^  tuż  nad  tą  rzeką  ba- 
zaltową górą  S-tej  Anny  (380  m.).  Pasmo  drugie  rozpoczyna  sie  po 
prawej  stronie  Małapanwi  i  biegnie  szerokim  a  niskim  grzbietem  rów- 
nolegle do  Odry  i  granicy  Królestwa  Polskiego.  Najwyższy  szczyt 
(308  m.)  znajduje  się  w  okolicach  źródeł  Stobrawy,  w  pobliżu  Olesna 
(Rosenberg).  Poza  Stobrawą  pasmo  to  sięga  jedną  odnogą  do  W.  Ks. 
Poznańskiego  (wzgórza  pod  Ostrzeszowem);  drugą,  zniżając  sie 
coraz  więcej,  zwraca  się  ku  zachodowi  i  uwydatnia  sie  dopiero 
pod  Trzebnicą  wyraźniej,  w  wydłużonych  dyluwialnych  Górach 
Kocich  albo  Trzebnickich  (260  m.)-  Smuga  wzgórz  sięga  pod 
Lubiążem  (Leubus)  i  Kothen  szerokim  grzbietem  do  Odry,  która 
przerywa  je,  tworząc  tam  strome,  picjcne  wybrzeża,  i  rozdziela 
sie  znowu  na  dwie  odnogi.  Jedna  zwraca  się  ku  południowi 
i  dosięga  niemal  gór  Kacbachu,  druga  ciągnie  się  w  kierunku  pół- 
nocno-zachodnim pod  nazwą  wzgórz  Dałkowskich,  w  okolicach 
Głogowy  (230  m.)  i  łączy  się  z  wzgórzami  dolno-łużyckiemi. 

System  rzeczny  tego  całego  obszaru  jest  zupełnie  jednolity. 
Zarówno  zatoka,  jak  i  wyżyna  Szłąska  stanowią  dorzecze  śre- 
dniej Odry.  Rzeka  ta  przerzyna  kraj  na  całej  długości,  z  połud- 
niowego wschodu  ku  zachodniej  północy,  i  przyjmuje  wody  prawie 
wszystkich  rzek  mniejszych,  spływających  zarówno  z  północnego 
stoku  Sudetów,  jak  i  wzgórz  Granicznych.  Odra  powstaje  na  Mo- 
rawach wśród  gór  Jesionika,  na  wysokości  przeszło  600  m.,  w  po- 
bliżu Ołomuńca,  i  płynąc  łukiem  ku  północnemu  wschodowi,  łączy 
się  na  granicy  pruskiej  z  większą  od  siebie  Opawicą,  a  pod  Bogu- 
minem  (Oderberg)  przekracza  granicę,  Przy  tejże  miejscowości 
zwraca  się  ku  północy,  a  niebawem,  między  Raciborzem  a  Ko- 
źlem ku  zachodniej  północy  i  zatrzymuje  ten  kierunek  niemal  w  ca- 
łym biegu  średnim,  odstępując  od  niego  tylko  miejscami.  Opu- 
ściwszy Szląsk,  przepływa  Brandenburgię  i  prowincyę  Pomerańską 
i  uchodzi  do  zatoki  Szczecińskiej.  Poziom  jej  wynosi  pod  Bogu- 
minem  200,  pod  Koźlem  172,  pod  Opolem  153,  pod  Brzegiem  135, 
pod  Wrocławiem  113,  pod  Głogową  72,  pod  Krosnem  43,  pod 
Frankfurtem  22,  pod  Kistrzynem  13  m.  Po  stronie  lewej  otrzy- 
muje ona  wszystkie  dopływy  z  północnego  stoku  Sudetów,  bystre 
i  obfite  w  wody  potoki  górskie.  Wymienimy  tylko  większe:  Pod 
Krapkowicami  (Krappitz)   wpada  do  niej   Prudnik,  wypływający 


—      112 


Z  gór  Zuckmantel  i  przebiegający  miasto  Prudnik  (Ncustadt  O.  Schl.i. 
Daleko  większą  jest  Nisa  Kładzka,  pochodząca  z  gór  Śnieżnych. 
Przepływa  ona  kotliną  Kładzką  w  kierunku  północnym,  zwraca  sic 
za  Kładzkiem  (Glatz)  ku  wschodowi,  za  Nisą  (Neisse)  znowu  ku 
północy  i  uchodzi  do  Odry  powyżej  Brzegu  (Brieg).  Oława  albo 
Ola  (Ohlau)  spływ^a  z  ostatnich  stoków  gór  Reichensteinu;  płynąc 
ku  północnemu  zachodowi,  zbliża  sie  pod  miastem  Oławą  (Ohlau) 
do  Odry,  ale  nie  wpada  do  niej,  lecz  towarzyszy  jej,  korzystając 
z  jej  starego  łożyska,  na  przestrzeni  kilku  mil,  aż  do  Wrocławia, 
i  tam  dopiero  łączy  sic  z  nią.  Objaw  ten  powtarza  sic  kilkakrot- 
w  dorzeczu  Odry.  W  pobliżu  Wrocławia  ucliodzi  do  Odry  nie- 
wielka rzeka,-  która  nadała  nazwę  Szlązkowi,  Ślęza  (Lohe),  spły- 
w^ająca  ze  wzgórz  u  podnóża  Gór  Sowich.  Z  najwyższych  szczy- 
tów tych  gór  spływa  do  Odry  Bystrzyca  (Weistritz).  Dopływem 
jej  po  prawej  stronie  jest  woda  Sobócka,  pochodząca  z  Sobótki 
(Zobtenberg).  Pod  Lubiążem  wpada  do  Odry,  przepłynąwszy  Li- 
gnicą,  najbystrzejsza  z  bystrych  rzek  szląskich,  wstawiony  bitwami 
Kacbach,  z  jeszcze  bystrzejszym  od  siebie  dopływem  prawym,  Sza- 
loną Nisą.  Obie  spływają  z  gór  Kacbachu.  Z  Gór  Olbrzymich  Odra 
otrzymuje  największy  ze  swych  dopływów  po  lew^j  stronie.  Bober 
z  Kwisą  i  małą  rzeczką  Zacken,  słynącą  pięknością  swego  wodo- 
spadu (ryc.  str.  no).  Ujście  Bobru  znajduje  się  pod  Krosnem,  już 
poza  granicą Szląska.  Ostatni  większy  dopływ  z  tej  strony,  Nisa  Łu- 
życka, na  niewielkiej  tylko  przestrzeni  przepływa  Szląsk.  nie  należy 
do  niego  ani  źródłami  (Góry  Łużyckie),  ani  ujściem  (w  prow.  Bran- 
denburskiej). Wszystkie  wymienione  rzeki,  z  wyjątkiem  Prudnika 
i  zmieniającej  kilkakrotnie  swój  kierunek  Nisy  Kładzkiej,  spadają 
z  wysokich  stoków  gór  wprost  ku  północy  i  także  w  dalszym  biegu 
mało  oddalają  się  od  tego  kierunku.  Płyną  one  w  skalistych,  waż- 
kich, głęboko  wyżłobionych  łożyskach.  Prawe  szląskie  dopływy 
Odry  są  znacznie  mniejsze,  mniej  obfite  w  wody  i  bez  porównania 
spokojniejsze,  pochodząc  z  niskich  tylko  wzgórz  pasma  Granicznego. 
Najważniejszym  z  nich  jest  skanalizowana  niemal  od  źródeł,  aż  do 
ujścia,  Kłodnica  (Klodnitz),  jako  droga  wodna  z  okręgu  górni- 
czego do  Odry.  Źródło  jej  znajduje  się  w  pobliżu  Katowic,  ujście 
pod  Koźlem  (Kosel).  Z  północnego  pasma  wyżyn  spływają  do 
Odry:  Malapanwia,   Stobrawa  (Stober)  i  Widawa  (Weide).    Mała-.- 


—    113    — 

panwia  powstaje  nad  granicą,  już  w  Królestwie  Polskiem,  i  wpada 
do  Odry  poniżej  Opola  (Oppeln);  Stobrawa  spływa  z  wzgórz  Ole- 
sińskłch  (Rosenberg),  Widawa  z  pagórków  w  pobliżu  Sycowa 
(P.  Wartenberg)  i  w  swym  biegu  dolnym  tow^arzyszy,  podobnie 
jak  Oława,  na  znaczniej  przestrzeni  Odrze,  w  niespełna  milowej 
od  niej  odległości.  Ostatnim  dopływem  prawym,  przepływającym 
Szląsk,  jest  wymieniona  już  wyżej  Barycz,  pochodząca  z  bagien 
w  W.  Ks.  Poznańskiem.  Wszystkie  te  rzeki  trzymają  się  wogól- 
ności  kierunku  zachodniego  lub  północno-zachodniego.  Wyjątek 
stanowi  tylko  Widawa,  która  od  źródeł  aż  do   kolana  pod  Namy- 


Głogowa. 

słowem,  płynie  ku  południowi.  Do  systemu  Odry  należą  także 
pośrednio,  przez  Wdarte,  Prosną  i  Liswarta,  które  na  małej 
przestrzeni  stanowią  wschodnią  granice  Szląska.  Na  południowym 
wschodzie  granicę  tworzą,  również  na  niewielkiej  przestrzeni,  Wi- 
sła, i  jej  dopływ  Czarna  Przemsza  z  Brynicą.  W  wody  stałe  wy- 
żyna i  zatoka  Szląska  nie  są  bogate.  Jeziora  są  bardzo  liczne, 
ale  niewielkie.  Największe  należą  właściwie  już  do  krainy  wiel- 
kich dolin  i  znajdują  się  tuż  nad  granicą  poznańską.  Są  to  miano- 
wicie jeziora:  Sławskie,  pod  miastem  Sława  (Schlawe),  spływające 
do  Obry,  i  jeziora  w  dorzeczu  Baryczy.  W  zatoce  i  na  wyżynie 
Szląskiej  znajdują  się  tylko  stawy,  objętości  rzadko  większej,  niż 
kilkamorgowej . 

15 


—     114    — 

GU'h(i.  Powierzchnią  wyżyny  i  znacznej  czc\4ci  zatoki  Szląs- 
kiej  tworzą  znane  nam  już  jałowe  osady  dyluwialne,  gliny,  piaski, 
żwiry  i  głazy  narzutowe.  Są  to  pozostałości  tego  samego  lodowca 
skandynawskiego,  który  później,  cofnąwszy  sie  ku  północy,  po  za 
krainę  wielkicłi  dolin,  usypał  swemi  morenami  wzgórza  pojezierzy 
nadbaltyckicłi.  Na  wyżynie  Szląskiej  takim  wyraźnym  nasypem 
morenowym  jest  szeroki  wał  gór  Kocicłi  czyli  Trzebnickicłi,  prze- 
dłużający sie  po  lewej  stronie  Odry  aż  do  Flemingu.  Te  osady  dy- 
luwialne uległy  w  ciągu  wieków  rozmaitym  zmianom,  zostały  zrów- 
nane i  wypłókane  przez  wody,  użyźnione  szczątkami  gnijącycti  ro- 
ślin, pokryły  sie  na  miejscacti  niskicli  torfowiskami,  w  dolinacli 
rzek  osadami  aluwialnemi,  tu  i  owdzie  żyznym  loessem,  ale  wogól- 
ności  nie  utr^iciły  swego  pierw^otnego  cłiarakteru.  Wyżyna  i  za- 
toka Szląska  po  prawej  stronie  Odry  posiadają  glebę  nierówną,  ale 
przeważają  grunty  lictie,  piasczyste,  nadające  się  tylko  częściowo  do 
uprawy  zboża.  Zyto  i  owies  są  tam  obok  kartofli  najw^ażniejszemi 
płodami  rolniczemi.  Nie  brak  jednak  na  tej  rozległej  przestrzeni 
oaz  urodzaj nycti,  na  którycłi  uprawiają  z  powodzeniem  pszenicę, 
jęczmień,  len,  a  nawet  tytuń  i  wino.  Znajdują  się  one  w  doli- 
nacli,  wypełnionyćli  namułami  rzecznemi,  oraz  tam,  gdzie  wyło- 
niła się  warstwa  gliny  marglowej  lub  osadził  się  loess.  Po  lewej 
stronie  Odry,  zwłaszcza  na  wyżynie  w  północnej  części  zatoki 
Szląskiej,  gleba  jest  wogólności  jeszcze  gorsza,  niż  po  prawej  stro- 
nie rzeki.  Prawie  połowę  kraju  zajmują  tam  jałowe  wrzosowiska, 
porośnięte  częściowo  lasami,  poprzerywane  torfowiskami,  wśród 
których  utrzymały  się  niezliczone,  małe  stawy  (głównie  na  zaclio- 
dzie)  i  sączą  się  maleńkie  strumyki.  Na  obszarze  tym,  obejmują- 
cym około  150  mil  kwadratowych,  rzadko  rozsiedlona  ludność  zaj- 
muje się  głównie  hodowlą  ryb  i  przemysłem,  opartym  na  naturze 
kraju  (huty  szklane,  górnictwo,  pędzenie  smoły  i  t.  p.).  Najważniej- 
szemi  produktami  rolniczemi  są  tam  kartofle,  żyto  i  tatarka.  Wrzo- 
sowiska te  ciągną  się  szerokim  pasem  od  Odry  ku  zachodowi  i  się- 
gają od  Lignicy  i  Bolesławia  (Bunzlau)  na  południu,  do  wzgórz 
Dałkowskich  i  ich  przedłużenia  na  północy.  Poza  temi  wzgórzami, 
w  okolicy  Głogowy,  Bytomia  (który  należy  odróżniać  od  Bytomia 
górnoszląskiego,  w  okręgu  węglowym,  po  prawej  stronie  Odry) 
i  Zielonogóry  (Griinberg),   znajduje    się   kilkunastomilowy    obszar, 


posiadający  lepszą  glebę,  słynący  hodowlą  owoców  i  winnicami, 
które  pokrywają  zwłaszcza  wzgórza  naokoło  Zielonogóry  i  do- 
starczają rocznie  kilkudziesięciu  tysięcy  łiektolitrów  drętkiego  wina 
oraz  około  miliona  funtów  winogron.  Także  po  stronie  południo- 
wej, wrzosowiska  graniczą  z  obszarem  bardzo  urodzajnym,  ciągną- 
cym się  wzdłuż  Sudetów,  od  Odry  do  Zgorzelic,  i  zwężającym  się 
ku  zacłiodowi.  Jest  to  południowa  część  zatoki  Szląskiej,  pokryta 
warstwą  żyznego  loessu.  Uprawniają  tam,  oprócz  wszystkich  ga- 
tunków zboża,  także  na  wielką  skalę  warzywa,  tytuń,  buraki  cu- 
krowe, a  miejscami,  na  słonecznych,  zasłoniętych  przed  zimnym 
wiatrem  stokach  wzgórz  szczep  winny,  który  jednak  i  tam,  tak 
samo  jak  w  okolicy  Zielonogóry,  z  powodu  braku  słońca  w  okresie 
dojrzewania,  wydaje  wino  drętkie. 

Płody  mineralne.  Wyżyna  Szląska,  stoki  i  przedgórza  Sude- 
tów, a  w  części  także  zatoka,  obfitują  w  metale  i  inne  pożyteczne 
minerały.  Kruszczów  szlachetnych  Szląsk  nie  posiada,  przynaj- 
mniej nie  w  takiej  ilości,  aby  opłacało  się  ich  wydobywanie. 
Największem  bogactwem  kraju  jest  wyborny  węgiel  kamienny 
i  żelazo.  Węgiel  tworzy,  jak  już  zaznaczono,  fundament  wy- 
żyny Szląskiej;  wydobywają  go  jednak  tylko  tam,  gdzie  znaj- 
duje się  blizko  powierzchni  lub  został  odsłonięty  przez  działanie 
wód  (erozyę).  Pokład  jest  miejscami  bardzo  gruby  i  sięga  poza 
granicę  pruską  do  Szląska  austryackiego,  Galicyi  i  Królestwa  Pol- 
skiego. Na  Szląsku  pruskim  największe  kopalnie  znajdują  się 
u  źródeł  Kłodnicy,  w  okolicach  Mikołowa  (Nikolai),  Królew- 
skiej Huty  (Kónigshutte)  i  Bytomia.  W  mniejszych  ilościach  wy- 
dobywają go  na  zachodzie,  u  podnóża  Gór  Sowich,  oraz  nad  gór- 
nym Bobrem  i  Kwissą.  Obok  węgla  kamiennego,  Szląsk  posiada 
w  dolinie  Odry  i  prawie  wszystkich  jej  dopływów  lewych,  także 
brunatny.  Kopalnie  największe  znajdują  się  w  okolicy  Zielono- 
góry (Griinberg).  Także  torfu  znajdują  się  tam  znaczne  pokłady, 
zwłaszcza  na  wrzosowiskach  po  lewej  stronie  Odry.  Z  kruszców 
najważniejsze  jest  żelazo,  leżące  na  wyżynie  Szląskiej,  miejscami 
tuż  nad  węglem  kamiennym  wśród  wapnia  muszlo wego.  W  mniej- 
szych ilościach  wydobywają  ołów,  cynk  i  mangan  w  górach 
Tarnowskich,  nikel  pod  Neurode  (między  górami  Heuscheuer 
i  Śowiemi),  grafit  w  pobliżu    Ziembie  (Mimsterberg)    nad    Oławą. 


—    ii6    — 

Nadto  góry  dostarczają  rozmaitych  pożytecznych  kamieni,  uży- 
wanych do  budowy,  jak  i  do  przemysłu.  Łomy  granitu  znaj- 
dują siQ  na  Sobótce  (Zobtenberg)  w  górach  Strzygłowskich, 
Strzeleckich,  pod  Zgorzelicami;  szarego  piaskowca  w  górach  Heu- 
scheuer,  w  kotlinie  Kładzkiej,  nad  Bobrem  pod  Lwowem  (Loewen- 
berg),  Bolesławiem  (Bunzlau),  oraz  na  Górnym  Szląsku  po  prawej 
stronie  Odry;  bazaltu  i  porfiru  na  górze  Św.  Anny  i  w  rozma- 
itych okolicach  Sudetów;  czerwonego  piaskowca  pod  Neurode. 
Oprócz  tych  kamieni  najpospolitszych,  Szląsk  posiada  marmur 
w  przedgórzach  po  lewej  stronie  Odry,  kamień  wapienny  w  pół- 
nocnej, gips  w  południowej  części  wyżyny  Szląskiej,  łupek  do  po- 
krywania dachów  w  górach  pod  Zuckmantlem  i  nad  Kwissą,  glinkę 
porcelanową  w  kothnie  Kładzkiej  i  pod  Hirszbergiem,  serpentyn 
i  chryzopras  pod  Ząbkowicami  i  Niemczynem  (Nimptsch)  nad 
Ślęzą,  fluspat  w  kotlinie  Kładzkiej  nad  górną  Nisą,  oraz  liczne 
a  różnorodne  źródła  mineralne  u  podnóża  Sudetów. 

Stosunld  atmosferyczne.  Wazki  pas  ziem  polskich  w  Prusach 
posiada  klimat  środkowo-europejski,  wogólności  więcej  zbliżony 
do  zachodniego  morskiego,  niż  do  wschodniego  kontynentalnego. 
Przeciętna  temperatura  roczna  wynosi  6 — 8",  różnica  między 
najwyższą  a  najniższą  temperaturą  20  —  23°  Celsiusza,  przewa- 
żają wiatry  zachodnie  i  północno-zachodnie,  w  połowie  maja  na- 
stępuje wszędzie  nagłe  obniżenie  się  temperatury  o  kilka  stopni, 
skutkiem  przeważania  wiatrów  północnych  (S-ty  Mamert,  Pankracy, 
Serwacy,  Bonifacy);  opady  atmosferyczne  są  rozłożone  dość  rów- 
nomiernie na  wszystkie  pory  roku,  częstsze  w  półroczu  zimowem, 
obfitsze  w  letniem.  Na  100  dni  przypada  przeciętnie  37 — 45  desz- 
czowych. Różnice  uwydatniają  się  tylko  o  tyle,  o  ile  pojedyncze 
części  tego  obszaru  są  mniej  lub  więcej  oddalone  od  morza  (Atlan- 
tyku), sięgają  mniej  łub  więcej  ku  północy,  posiadają  mniejsze  lub 
większe  wzniesienie  po  nad  poziom  morza.  Tylko  wschodnia  część 
pojezierza  Pruskiego  posiada  klimat,  zbliżający  się  już  znacznie  do 
kontynentalnego.  (Bałtyk  jako  morze  nie  wywiera  wielkiego  wpły- 
wu na  stosunki  klimatyczne,  odgrywa  rolę  zamkniętego  jeziora). 
Przeciętna  temperatura  roczna  wynosi  na  wschodzie  pojezierza 
Pruskiego  nie  wiele  więcej,  niż  5*'  Cels.,  w  Królewcu  5,  37,  w  Tylży 
5, 10,  a  w  Orzyszu,  w  powiecie  Jańsborskim  (Johannisburg)  spada  do 


—    117    — 

4.85-  Na  pojezierzu  Pomorskiem  temperatura  przeciętna  jest  o  i 
stopień  wyższa:  w  Gdańsku  6,22°,  na  półwyspie  Hel  6,01";  miej- 
scami jednak  zbliża  sie  do  5",  jak  w  Chojnicach  (5,35).  Wogól- 
ności  zima  jest  na  wschodzie  daleko  mroźniejsza,  niż  na  zachodzie, 
lato  zaś  na  południu  cieplejsze,  niż  na  północy.  Różnice  te  nie 
wyrównywają  się  jednak  zupełnie,  i  stąd  pochodzi,  że  w  środkowej 
i  południowej  części  ziem  polskich  w  Prusach  z  powodu  ich  poło- 
żenia zachodniego  (w  porównaniu  z  pojezierzem  Pruskiem)  roczna 
temperatura  przeciętna  jest  znacznie  wyższa.  Wynosi  ona  w  Byd- 
goszczy 7,6",  w  Poznaniu  8*^,  we  Wrocławiu  8°,  w  Bramie  Moraw- 
skiej 9 — 10"  Cels.  Okolice  górzyste  mają  oczywiście  temperaturę 
niższą:  Śnieżka  (Schneekoppe)  o*',  kotlina  Kładzka7".  Także  dni  zim- 
ne majowe  przesuwają  się  cokolwiek.  Najzimniejszy  z  nich  przypada 
na  pojezierzu  Pruskiem  i  w  W.  Ks.  Poznańskiem  na  dzień  11 ,  na  poje- 
zierzu Pomorskiem  na  12,  na  Szląsku  na  13  maja.  Opady  atmo- 
sferyczne są  największe  (w  stosunku  rocznym)  na  południu,  w  gó- 
rach Szląskich  600 — 800  milimetrów,  (na  Śnieżce  1500  mm.),  na 
wyżynie  i  w  północnej  części  zatoki  Szląskiej  600,  w  W.  Ks.  Po- 
znańskiem 500,  w  Prusach  Zachodnich  480  milimetrów.  Nato- 
miast dni  deszczowych  posiadają  najwięcej  w  roku  okolice  północ- 
ne: pojezierza,  oraz  W.  Ks.  Poznańskie  45,  góry  Szląskie  39,  nizina 
Szląska  37  na  lo^)  dni.  Najwięcej  deszczowym  miesiącem  jest 
wszędzie  marzec  (na pojezierzach  49,  w  Poznańskiem  52,  w  dolinie 
Szląskiej  42,  na  górach  Szląskich  43  na  100  dni),  najmniej  deszczów 
pada  na  pojezierzach  w  październiku  (39),  w  Poznańskiem  we  wrze- 
śniu (38),  w  dolinie  Szląskiej  w  październiku  (31),  w  górach  Szlą- 
skich we  wrześniu  (30  na  100  dni).  Burze,  oraz  towarzyszące  im 
często  grady,  są  na  południu  liczniejsze,  niż  na  północy,  najczęst- 
sze w  czerwcu  i  lipcu.  Burze  zimowe  jednak  zdarzają  się  na  pół- 
nocy, nad  morzem,  daleko  częściej,  niż  na  południu. 


Obszar,  zamieszkany   przez   ludność   polską  w  Prusach,  obej- 
muje W.  Ks.  Poznańskie  oraz    znaczne   części    Prus   Wschodnich, 


—     ii8    — 

Zachodnich  i  Szląska.  Wszystkie  te  prowincye  posiadają  na  ogół 
te  same  warunki  geograficzne,  klimatyczne  i  etnograficzne,  a  jako 
cześć  państwa  pruskiego,  tę  samą  administracyę,  prawodawstwo, 
stosunki  komunikacyjne,  wspólne  warunki  życia  publicznego  i  eko- 
micznego.  Obok  tych  licznych  cech  wspólnych  istnieją  jednak  bar- 
dzo znaczne  różnice  zewnętrzne  i  wewnętrzne,  rzucające  sie  odrazu 
w  oczy  przejeżdżającemu  przez  te  kraje,  i  takie,  które  można  zauwa- 
żyć dopiero  przy  bliższem  rozpatrzeniu  się  w  stosunkach  i  zetknię- 
ciu się  z  ludem.  Są  to  różnice,  wynikające  z  dziejów  tego  kraju. 
Każda  z  tych  teraźniejszych  pro wincy i  państwa  pruskiego  przecho- 
dziła inne  koleje.  Jedne  wcześniej,  drugie  później  wzięły  udział 
w  ogólnem  życiu  narodu,  dłużej  lub  krócej  były  z  nimi  połączone, 
wcześniej  lub  później  przeszły  pod  panowanie  Krzyżaków  i  Prus,  po- 
znały tylko  rządy  pruskie  lub  też  pozostawały  przez  czas  dłuższy 
pod  władzą  Czechów  i  katolickiej  Austryi,  wreszcie  jedne  z  nich 
posiadają  od  niepamiętnych  czasów  ludność  rdzennie  polską,  w  in- 
nych Polacy  dzisiejsi  są  potomkami  szczepu  bardzo  spokrewnio- 
nego (Kaszubi),  lub  żywiołem  przynajmniej  w  części  napływowym, 
mają  w  swych  żyłach  mniej  lub  więcej  krwi  niemieckiej,  a  może 
i  litewskiej. 

Wszystkie  te  okoliczności  wpłynęły  znacznie  na  charakter  i  spo- 
sób myślenia  ludności  polskiej,  na  kulturę  i  ogólne  stosunki  kraju, 
przynajmniej  o  tyle,  że  chcąc  dać  jasny  obraz  tych  stosunków,  naj- 
bezpieczniej będzie  uwzględnić  uwydatniające  się  różnice  i  podzie- 
lić całość  na  te  części,  na  które  rozpada  się  pod  względem  admini- 
stracyjnym, zwłaszcza,  że  podział  ten  opiera  się  wogólności  na  roz- 
woju historycznym.  Rozpoczniemy  ten  przegląd  szczegółowy  cha- 
rakterystyką stosunków  w  W.  Ks.  Poznańskiem,  jako  tej  dzielnicy, 
która  najwcześniej  występuje  w  dziejach  i  do  tej  pory  najwybitniej- 
szą odgrywa  rolę  na  obszarze  ziem  polskich  w  Prusach. 


^P^^kp^^^- 


w.  KSIĘSTWO   POZNAŃSKIE. 


POGLĄD  HISTORYCZNY. 


lielkic  Księstwo  Poznańskie  jest  tą  częścią  b.  Rzeczypospolitej 
Polskiej,  która  po  upadku  Księstwa  Warszawskiego  została 
na  kongresie  wiedeńskim  w  r.  1815  oddana  pod  zarząd  Prus  jako 
księstwo  autonomiczne,  niebawem  jednak  pozbawiona  głównych 
znamion  samorządu,  zrównana  wbrew  woli  ludności  polskiej  z  pro- 
wincyami  pruskiemi  i  ostatecznie  przyłączona  wTaz  z  niemi,  pod  na- 
zwą „prowincyi  Poznańskiej",  do  cesarstwa  niemieckiego.  Obszar 
ten  mieści  się  między  51"  a  53"  30'  szerokości  geograficznej  i  32^30' 
a  36^30'  stopniem  długości  (Ferro)  i  obejmuje,  według  obliczeń  urzę- 
dowycłi  (Gemeindelexicon  fur  die  Provinz  Posen,  1898)  28,963,  36 
kilometrów  kwadratowych,  czyli  niespełna  515  mil  geograficz- 
nych. Jako  część,  wykrojona  dowolnie  z  większej  całości,  nie  po- 
siada on  granic  naturalnych  i  nie  wszędzie  nawet  historyczne.  Jest 
to  mniej  więcej  dolina  Noteci,  dolnej  Warty  i  Obry,  ale  w  szcze- 
gółach określenie  to  nie  jest  wcale  ścisłe.  Granica  nie  trzyma  się 
wogólności  ani  działów  wodnych,  ani  łożysk  rzecznych.  Biegnie 
ona  wyzębioną,  pozaginaną  linią,  na  północy  od  Wisły  poprzez 
pojezierze  Pomorskie,  między  działem  wodnym  a  Notecią,  przeska- 
kując wszystkie  lewe  dopływy  tej  rzeki;  na  zachodzie  i  południu 
towarzyszy  Odrze,  to  oddalając  się  od  niej  na  kilkadziesiąt,  to  zbli- 
żając się  na  parę  kilometrów,  dobiega  kolana  Prosny  powyżej  Bo- 


p^ 


—      121      — 

lesławia,  skręca  tam  ku  północy,  idzie  wzdłuż  rzeki  aż  do  jej  ujścia, 
omijając  jednak  Kalisz,  następnie  zaś  zwraca  sie  w  kierunku  półno- 
cno-wscłiodnim  przez  jeziora  ku  rzece  Zielonej  i  Wiśle.  Na  wscłio- 
dzie  W.  Ks.  Poznańskie  graniczy  z  Królestwem  Polskiem,  na  pół- 
nocnym wscłiodzie  i  północy  z  Prusami  Zactiodniemi,  na  północ- 
nym zacliodzie  i  południu  z  Szląskiem. 

Nazwa  W.  Ks.  Poznańskiego  powstała  r.  1815;  od  tego  też 
czasu  obszar  ten  stanowi  jednostkę  polityczną  i  administracyjną.- 
Złożyły  się  nań  części  sześciu  województw  b.  Rzeczypospolitej:^ 
Poznańskie  prawie  całe,  tylko  bez  powiatu  wałeckiego  i  skrawka 
na  zacliodzie,  oraz  utraconego  już  dawno  drogą  zastawu  starostwa, 
Drahimskiego,  całe  Gnieźnieńskie,  połowa  Kaliskiego  (69  mil),  część 
Inowrocławskiego  (41  mil),  część  Sieradzkiego  (17  mil),  część  Brze- 
sko-Kujawskiego  (1 1  mil  kwadratowych).  Należące  do  W.  Księ- 
stwa części  województwa  Poznańskiego  stanowią  większą  połowę 
całego  obszaru  (około  260  mil  kwadr.).  Podając  ten  podział  na; 
województwa,  uwzględniamy  stan  rzeczy  z  drugiej  połowy  wiekq 
XVIII.  W  ciągu  dziesięciu  wieków,  przez  które  istniało  państwd 
polskie,  obszar  ten  podlegał  rozmaitym  działom,  różne  przecłiodzil 
koleje,  i  każda  jego  część  posiada  własną  liistoryę,  z  której  możem}^ 
w  tym  przeglądzie  przytoczyć  tylko  najważniejsze  szczegóły. 

Początki  dziejów  narodu  polskiego  na  tej  ziemi  gubią  się 
w  mrokacli  przeszłości,  są  osnute  przędzą  podań  i  legend,  w  któ- 
rych trudno  odróżnić  rzeczywistość  od  poezyi.  To  jednak  wiemy, 
że  na  tym  obszarze,  a  mianowicie  w  okolicach  Gopła,  stała  kolebka 
narodu,  że  tam,  pod  Kruświcą,  powstała  pierwsza  organizacya, 
która  z  biegiem  lat  doprowadziła  do  utworzenia  się  państwa. 
Przywiązana  do  istniejącej  dziś  jeszcze  „Wieży  My szej"  legenda 
o  Popielu,  którego  zjadły  myszy,  jest  zaczerpnięta  z  niemiec- 
kiego zachodu:  natomiast  w  podaniu  o  rolniku  i  kołodzieju  Piaście, 
który  został  powołany  do  władzy  nad  ludem,  jest  pewno  odblask 
rzeczywistości.  Jeżeli  gdzie,  to  nad  Goplem,  ówczesnem  wielkiem 
Gopłem,  które  łączyło  się  z  Wisłą  i  Wartą,  przez  które  prowadziła 
najważniejsza  droga  handlowa  od  Bałtyku  do  doliny  Dunaju  i  dal- 
szego południa,  mogła,  skutkiem  zetknięcia  się  z  obcemł  żywiołami, 
obudzić  się  świadomość  potrzeby  organizacyi,  i  jeżeli  kto,  to  rolnik 
w  tej  urodzajnej  kujawskiej  krainie  czarnoziemu   mógł  przy  tej  or- 

16 


1  2  2    — 

ganizacyi  odegrać  role  przy^Yódzcy.  Nie  Kujawy  jednak  stały  sie 
środowiskiem  państwa,  utworzonego  przez  Piastowiczów.  Pierw- 
szy z  następców  legendowego  Piasta,  o  którym  posiadamy  zupeł- 
nie pewne  wiadomości,  Mieszko,  zakłada  pierwsze  na  ziemiacłi 
polskicłi  biskupstwo  w  Poznaniu  (968),  a  syn  jego,  Bolesław,  pierw- 
sze arcybiskupstwo  w  Gnieźnie  (1000),  co  dowodzi,  że  tam  znajdo- 
wał się  w  owych  czasacłi  punkt  ciężkości.  Kruświca  otrzymała 
katedrę  biskupią  dopiero  pod  rządami  Mieszka  II,  w  r.  1025.  Pod 
panowaniem  Bołesława  Ctirobrego  wszystkie  części  obszaru,  zwa- 
nego dziś  W.  Ks.  Poznańskiem,  nałeżały  już  do  państwa  polskiego. 


Katedra  w  Poznaniu. 

Kraj  do  Noteci  odziedziczył  już  po  ojcu  Mieszko  I;  Bolesław  zdobył 
na  Pomorzanacłi  ziemie  po  prawej  stronie  Noteci,  aż  do  Bałtyku. 
Po  jego  śmierci  kraj  zanotecki  został  utracony,  a  Wielkopolska  do- 
czekała się  najazdu  czeskiego  pod  dowództwem  ks.  Brzetysława. 
Część  ta  jednak  pozostała  w  całości  w  posiadaniu  następców  wiel- 
kiego króla,  a  piąty  z  nich,  Bolesław  Krzywousty,  potrafił  odzy- 
skać także  kraj  zanotecki.  Umierając  (w  r.  1 138),  Bolesław  Krzy- 
wousty podzielił  swe  państwo  między  synów,  i  przy  tym  podziale 
został  rozerwany  także  obszar  teraźniejszego  W.  Księstwa.  Część 
największą,  Wielkopolskę,  otrzymał  Mieczysław,  zwany  Starym, 
część   kujawską    Bolesław    Kędzierzawy,    Władysław   zaś   wraz 


123    -- 


z  Szląskiem  otrzyaiał  ziemie  Wschowską,  która  stanowiła  część 
teraźniejszego  powiatu  wschowskiego.  W  ciągu  następnych  dwóch 
wieków,  w  epoce  zupełnego  rozprzężenia  i  nieustannych  wałk  mię- 
dzy książętami  piastowskimi,  pojedyncze  części  tego  obszaru  prze- 
chodziły z  rąk  do  rąk,  łączyły  się  w  całość,  to  znowu  rozpadały 
się  na  małe  odłamy.  W  samych  początkach  tego  okresu  Wiełko- 
polska  widziała  w  swoich  granicach,  tuż  pod  Poznaniem,  zwycię- 
ską armię  niemiecką  Fryderyka  Rudobrodego  (w  r.  1157),  a  kilka- 
dziesiąt łat  później,  w  r.  1220,  ziemia  nadnotecka  przeszła  znowu 
pod  władzę  książąt  pomor- 
skich. Dopiero  Władysław  Ło- 
kietek (1306 —  1333)  połączył 
w  swoim  ręku  wszystkie  części 
W.  Księstwa,  oprócz  ziemi 
Wschowskiej ;  utracił  jednak 
w  ostatnich  łatacli  swego  pano- 
wania okręgi  Brzesko-Kujawski 
i  Inowrocławski,  które  mimo 
klęski  pod  Płowcami  (1331), 
zajęli  i  zatrzymali  Krzyżacy. 
Kazimierz  Wielki  (1333 — 1370) 
Kujawy  odzyskał,  ale  za  to 
pozostawił  w  rękach  krzyżac- 
kich cały  kraj  zanotecki  (pokój 
w  Kaliszu,  1343).  Z  drugiej 
strony  zrzekł  się  na  zawsze 
Szląska,  który  wtedy  ostatecz- 
nie oderwał  się  od  państwa  polskiego,  ale  zdobył  ziemię  Wschow^- 
ską.  Przez  cały  wiek  jeszcze  Krzyżacy  pozostawali  panami 
oderwanych  od  królestwa  ziem  zanoteckich.  Nie  wydali  ich  na- 
wet po  straszliwym  pogromie  w  bitwie  pod  Grunwaldem.  Na- 
stąpiło to  dopiero  pod  rządami  Kazimierza  Jagiellończyka,  po  trzy- 
nastoletniej, ciężkiej,  ostatecznej  rozprawie  z  wojowniczym  zako- 
nem. W  pokoju  toruńskim,  w  r  1466,  Krzyżacy  utracili  połowę 
swoich  dzierżaw,  i  części,  które  należały  dawniej  do  Wielkopolski, 
zostały  znowu  z  nią  połćiczone.  Na  dzisiejsze  W.  Ks.  Poznańskie 
składały    się   wtedy:    województwo   Poznańskie,    części  Brzesko- 


Pałac    Działyńskich  w  Poznaniu. 


—     124     — 

Kujawskiego,  Inowrocławskiego,  Kaliskiego  i  Sieradzkiego.  Szóste 
z  wymienionych  na  wstąpię  województw,  Gnieźnieńskie,  nie  istniało 
jeszcze.  Utworzono  je  w  r.  1768  z  powiatów:  gnieźnieńskiego, 
kcyńskiego  i  nakielskiego,  które  do  tej  pory  należały  do  wojewódz- 
twa Kaliskiego.  Z  pominięciem  tego  nowego  podziału,  od  pokoju 
w  Toruniu  w  r.  1466  do  r.  1772  stan  terytoryalny  obszaru,  który 
stanowi  W.  Ks.  Poznańskie,  nie  zmienił  się  w  niczem. 

Warunki  geograficzne,  położenie  na  zacłiodzie  i  nad  ważną 
drogą  łiandlową  od  Bałtyku  ku  południowi,  oraz  blizkie  sąsiedz- 
two Niemców,  oddziałały  bardzo  silnie  na  rozwój  stosunków  w  tej 
części  państwa.  Wszystkie  te  czynniki  złożyły  sie  na  to,  że  tam 
powstały  początki  organizacyi  państwowej,  w  czasacti  późniejszycłi 
zaś  zapewniały  tej  ziemi  stosunkowo  wielki  ructi  tiandlowy  i  roz- 
wój ekonomiczny.  Takie  wtedy,  gdy  skutkiem  zamulenia  się  Go- 
pła  i  spłynięcia  wód,  pierwotny  związek  wodny  z  Wisłą  został 
przerwany,  Wielkopolska  nie  utraciła  swego  znaczenia,  jako  kraj 
przectiodni  dla  handlu,  i  miasta  jej  utrzymywały  bardzo  rozległe 
stosunki  z  centrami  liandlowemi  na  zachodzie  i  południu.  Środo- 
wisko tego  ruchu  przeniosło  się  tylko  do  Poznania  i  do  miast  po- 
łudniowych dzisiejszego  W.  Księstwa,  leżących  nad  głównemi  trak- 
tami. Cały  handel  spoczywał  w  rękach  żydów  i  mieszczan  nie- 
mieckich, którzy  w  tym  kraju  odgrywaU  rolę  daleko  jeszcze  wy- 
bitniejszą, niż  w  innych  okolicach  państwa.  Sąsiedztwo  z  Niem- 
cami sprawiło,  że  tam,  zwłaszcza  w  epoce  podziału,  po  śmierci 
Krzywoustego,  -książęta,  odwołując  się  często  do  pomocy  cesarza, 
utrzymując  stale  stosunki  z  Niemcami,  więcej  niż  gdzieindziej 
(oprócz  Szląska)  ściągali  do  swoich  posiadłości  osadników  niemiec- 
kich. Ostatecznie  zapewne  tylko  połączenie  wszystkich  prawie 
ziem  polskich  w  ręku  Władysława  Łokietka,  mądre  rządy  Kazi- 
mierza Wielkiego  i  zwycięzkie  wojny  Jagiełły  z  Krzyżakami,  za- 
pobiegły wczesnemu  zniemczeniu  się  tych  okolic,  w  sposób  podo- 
bny, jak  się  to  stało  na  Szląsku.  W  epoce  wielkiego  rozwoju  pań- 
stwa polskiego  mieszczanie  niemieccy  przyswajali  sobie  język  pol- 
ski i  ostatecznie  polszczyli  się  zupełnie.  Napływ  nowych  przyby- 
szów z  zachodu  i  południa  nie  ustawał  jednak  nigdy,  a  czasami 
był  nawet  bardzo  silny,  jak  np.  w  czasie  reformacyi.  Tem  tłóma- 
czy  się  między  innemi  stosunkowo  bardzo  silny  rozwój  sekciarstwa 
w  Poznańskiem. 


Jako  czQŚć  Królestwa  Polskiego,  obszar  ten  nie  odgrywał  nigdy 
roli  szczególnie  ważnej.  Punkt  ciężkości  przeniósł  się  już  dawno 
do  Krakowa,  później  do  Warszawy.  Gniezno  pozostało  tylko  sto- 
licą prymasów.  W  życiu  politycznem  ziemie  te  mało  występowały 
na  zewnątrz.  Po  złamaniu  potęgi  krzyżackiej,  uwaga  powszecłina 
zwróciła  się  ku  wschodowi  i  południowi;  na  zacliodzie  panował 
spokój,  i  rycerstwo  tamtejsze  nie    brało   nawet   wielkiego   udziału 


Starożytny  kościół  N.  P.  Maryi  w  Pozaaniu. 

w  walkacti,  które  toczyły  się  nad  południowo-zacłiodniemi  grani- 
cami państwa.  Spokój  ten  został  zakłócony  pod  rządami  nieszczę- 
śliwemi  Jana  Kazimierza  wojną  z  Szwedami,  którzy,  nadcłiodząc 
z  północy,  nad  Notecią  spotkali  się  z  pierwszym  większym  zastę- 
pem wojsk  polskicli,  ale  skutkiem  zdrady  Krzysztofa  Opalińskiego 
zajęli  ten  kraj  bez  walki.  Niebawem  jednak  rządy  szwedzkie  dały 
się  we  znaki  ludności  spokojnej,  przyzwyczajonej  do  zupełnej  swo- 


—      126     — 

body.    Wobec    ogromnego    wyzysku,    łupiestwa    i    prześladowań, 
szlachta  poznańska  zdobyła  się  na  opór  i  wystąpiła  do  walki.  Pro- 
wadzono wojnę  partyzancką,    w   której    odznaczył   sią   zwłaszcza 
Krzysztof  Zegocki,  kasztelan  babimojski.     Od  tej  pory    ziemie  po- 
znańskie nie  zaznały  przez  półtora  wieku  trwałego  pokoju.  Za  Jana 
Kazimierza,  oprócz  Szwedów,  przecłiodziły  przez  ten  kraj    wojska 
sprzymierzonego  z  Karolem  Gustawem  elektora  Brandenburskiego, 
łupiąc  i  plądrując,  zabierając,  czego  jeszcze  zabrać  nie  zdążyli  Szwe- 
dzi. W  początkacłi  wieku  XVIII,  w  miarę  podupadania  Rzeczypo- 
spolitej, i   dla  ziem  W.  Ks.    Poznańskiego    nastały   bardzo    ciążkie 
czasy.     Pod  panowaniem  Stanisława   Leszczyńskiego   toczyli  tam 
walki,  szerząc  spustoszenia,  Sasi  z  Szwedami.     Podczas  tej   wojny 
wojska  rosyjskie  po  raz  pierwszy    wkroczyły   do  tego  kraju.    Od 
wstąpienia  na  tron  Augusta  II,  nie  było  już  prawie  roku,  w  którym- 
by  nie  przechodziły  przez  te  ziemie  wojska,  to  pruskie,  to  rosyjskie. 
Już  i  w  tym  czasie  Prusacy  zajmowali    nieznacznie  i  zatrzymywali 
dla  siebie  pojedyncze  miejscowości  graniczne,    aie  w  ogólności  da- 
wny terytoryalny  stan  rzeczy  utrzymał  sie  do  r.  1772.  W  tym  roku, 
przy  pierwszym  rozbiofze  Polski,  Prusy  zajęły  tę  cześć  kraju,  o  któ-i 
rą  w  początkach  państwa  Polskiego   najczęściej   toczyły  się  spory, ; 
Pomorze,  ale  wojska  króla  Fryderyka  II  nie  zatrzymały  się  nad  No- ^ 
tecią,  lecz  przekroczyły  rzekę  i  opanowały  cały  jej  brzeg  lewy,   aż : 
do  źródeł.     Obszar  ten  wynosił  85  mil  kwadratowych  i  składał  się 
z  części  województw:  Poznańskiego,  Gnieźnieńskiego  i  Inowrocław- 
skiego.    Położony  po  prawej  stronie  Noteci  powiat  Wałecki,  mię-,;i 
dzy  Głdą  a  Drawą,  został  wyrwany   z   dawnego   związku   (woje- 
wództwa Poznańskiego)  i  przyłączony  do  Prus   Zachodnich;  z  po- 
wiatów   nadnoteckich    utworzono    nowy   okręg   notecki     „Netz- 
district".     Przy    drugim  rozbiorze,   w  r.  1793,    Prusy  zajęły  resztę' 
teraźniejszego  W.  Księstwa,  a  przy  trzecim   rozbiorze  posunęły  sięf 
jeszcze  dalej  ku  wschodowi,  aż  do  Wisły  i  Pilicy.     Napoleon  I  nie' 
pozwolił  Prusom  utrzymać    się   przy   tej    zdobyczy.     Odebrał  im 
w  pokoju  Tylżyckim  (1807)   całe    dzisiejsze    W.  Księstwo  i  kraj  aż 
do  Wisły  i  przyłączył  do   Księstwa   Warszawskiego.     Ten  nowo- 
twór polityczny  istniał  tylko  do  roku    1815.     Po   upadku   Napole- 
ona I,  Księstwo  zostało  na  Kongresie  Wiedeńskim  podzielone  mię- 
dzy Rosyę  i  Prusy.     Część    większa,  wschodnia,  otrzymała   starą 


i 


]  2' 


nazwc  Królestwa  Polskiego,  część  zachodnia — W.  Ks.  Poznańskiego. 
Nowe  to  księstwo  weszło  w  skład  monarcłiii  pruskiej  jako  dziel- 
nica autonomiczna,  z  własnym  sejmem  i  rządem,  na  którego  czele 
stał  namiestnik  królewski.  Zgodnie  z  przepisami  traktatu  wiedeń- 
skiego, król  Fryderyk  Wiltielm  zagwarantował  ludności  wszystkie 
prawa  narodowe.  Miedzy  innemi  miała  być  utrzymana  nadal  nie- 
tylko  moralna,  ale  i  łiandlowa  i  komunikacyjna  łączność  z  innemi 
dzielnicami;  jeżyk  polski  miał  prawa  języka  państwowego  w  sądacti 
i  wszystkicłi  urzedacłi,  księstwo  posiadało  własne  wojsko,  barwy 
i  sztandary  i  było  tylko  unią  osobistą  połączone  z  Prusami.  Prze- 
pisów tycłi  rząd  prawie  nigdy  nie  przestrzegał  ściśle.  Od  samego 
początku  rozpoczął  akcyę  germanizacyjną.     Na  razie  jednak  usza- 


Stary  kościół  (Farny)  w  Bydgoszczy. 

nowano  prawa  zasadnicze.     Namiestnikiem  został  mianow^any  Po- 
;  lak,  ks.  Antoni   Radziwił;    sejm,    składający  się  z  4  członków'  dzie- 
!  dzicznycłi  i  46  wybieranycłi  przez    stan    rycerski,   miasta  i    gminy 
-  wiejskie,  zbierał  się  kilkakrotnie,  w   sądach  i  urzędach  język  polski 
!  był  równouprawniony.     Niebawem  jednak  zaczęto  ograniczać  au- 
tonomię.    Przede  wszy  stkiem  włączono  wojsko  poznańskie  do  pru- 
skiego, następnie,  po  śmierci  ks.  Antoniego   Radziwiłła,    zniesiono 
I  urząd   namiestnika.      Głową   rządu    stał    się    „naczelny  prezes", 
i  odkąd  urząd   ten   powierzono    namiętnemu    wrogowi    Polaków, 


—      128     — 

Flottvclowi,  okrawanie  praw  ludności  polskiej,  szczególne  protego- 
wanie Niemców  na  wszystkich  urzędach  i  cicha  germanizacja 
stały  się  systemem.  W  r.  1848,  w  chwili  powszechnego  wzburze- 
nia umysłów  w  Europie  zachodniej  i  środkowej,  także  w  W.  Ks. 
Poznańskiem  uwydatnił  sie  ruch  rewolucyjny  pod  hasłem  sumien- 
nego przeprowadzenia  przepisów  traktatu  wiedeńskiego.  Kierował 
tym  ruchem  Ludwik  Mierosławski.  Rząd  pruski,  zaskoczony  wy- 
buchem rewolucyi  w  Berhnie,  zgodził  się  na  ustępstwo,  na  naro- 
dowe zorganizowanie  W.  Księstwa.  Ludność  niemiecka  i  wojsko, 
załogujące  w  kraju,  oparły  sie  temu.  Wysłany  do  Księstwa  celem 
zaprowadzenia  tej  organizacyi,  gen.  WiUisen,  spotkał  się  tam  z  nie- 
chęcią władz  cywilnych  i  wojskowych.  Po  długich  układach  zgo- 
dzono się  na  rozgraniczenie  niemieckiej  i  polskiej  części  kraju,  ale 
umowy  nie  wykonano.  Gdy  wojska  rządowe  wystąpiły  groźnie 
przeciw  gwardyi  narodowej,  utworzonej  za  zezwoleniem  króla, 
nastąpiła  walka.  Po  kilku  potyczkach  ruch  został  zupełnie  stłu- 
miony. Pokonawszy  rewolucyę  w  Berhnie,  rząd  pruski  zniósł 
konstytucyę  liberalną,  a  wydał  nową;  układ  z  reprezentacyą  społe- 
czeństwa polskiego  utracił  przez  to  moc  obowiązującą.  W  tym 
samym  czasie  W.  Księstwo  zostało  wraz  z  innemi  częściami  pań- 
stwa pruskiego  wcielone  do  Związku  Niemieckiego.  Posłowie  po- 
znańscy protestowali  przeciw  temu  napróźno  w  sejmie  Frankfur- 
ckim. Ponieważ  jednak  uchwały  tego  sejmu  ostatecznie  nie  stały 
się  prawem,  więc  i  akt  wcielenia  W.  Księstwa  do  Związku  był  nie- 
ważny. Było  to  jednak  tylko  odroczenie,  a  nie  zaniechanie  tej 
sprawy.  Po  utworzeniu  cesarstwa  Niemieckiego  pod  przewodni- 
ctwem Prus,  W.  Księstwo  zostało  do  niego  włączone.  Obecnie 
i  "nazwa  „W.  Księstwo  Poznańskie"  urzędowo  już  nie  istnieje.  Dziel- 
nica ta  została  zrównana  z  prowincyami  państwa  pruskiego,  a  nadto 
wydano  dla  niej  ustawy  wyjątkowe,  które  mają  zapobiedz  rozwo- 
jowi ludności  polskiej,  a  przyczynić  się  do  wzmocnienia  żywiołu  i 
niemieckiego.  Akcya  germanizacyjna  uwydatnia  się  we  wszy-' 
stkich  dziedzinach  życia  publicznego,  wkracza  nawet  często  w  sto- 
sunki rodzinne  i  prywatne  i  wywołuje  namiętną  walkę,  w  której 
dotąd  zwycięztwo  nie  jest  po  stronie  rządu  pruskiego. 


Poznań.    Widok  ogólny  z  nad  Warty. 


USTRÓJ  ADMINISTRACYJNY  I  POLITYCZNY. 


ielkie  Księstwo  Poznańskie  jest  w  swym  stanie  teraźniejszym 
jedną  z  dwunastu  prowincyi  Królestwa  Pruskiego  i  nie  różni 
sie  zasadniczo  od  innych  formą  ustroju  administracyjnego  i  poli- 
tycznego. W  praktyce  jednak  istnieją  różnice  dość  znaczne.  Posiada 
ono  narówni  z  innemi  dzielnicami  państwa,  w  całości  i  w  swych 
częściach,  aż  do  gminy,  samorząd  wewnętrzny;  ale  samorząd  ten 
jest  ze  względów  germanizacyjnych  okrojony  przez  wydanie  prze- 
pisów odrębnych,  i  więcej,  niż  gdzieindziej,  ograniczony  skutkiem 
zwiększenia  władzy  organów  rządowych.  W  rzeczywistości 
istnieje,  zwłaszcza  w  gminach  wiejskich,  tylko  prawo  autonomicz- 
nego załatwiania  spraw  gospodarczych  i  komunikacyjnych.  Wszy- 
stkie inne  sprawy  bywają  regulowane  z  zewnątrz,  wczęści  przez 
autonomiczną  władzę  prowincyonalną  i  jej  organy,  częściej  przez 
urzędy,  otrzymujące  wskazówki  od  rządu  centralnego.  Najwyż- 
szym przedstawicielem  tego  rządu  w  prowincyi  jest  naczelny  prezes 

17 


—    13'^    — 

(Obcrpraesident),  mianowany  przez  króla,  zależny  bezpośrednio  od 
ministeryum.  Siedzibą  jego  jest  Poznań.  Reprezentuje  on  pro- 
wincyą  wobec  władzy  centralnej,  rozstrzyga  przy  pomocy  rady 
prowincyonalnej  (patrz  niżej)  sprawy,  dotyczące  zarządu  całej 
dzielnicy,  jest  prezesem  wydziałów  lekarskiego  i  szkolnego  i  komi- 
sarzem królewskim  w  sejmie  prowincyonalnym,  przedewszystkiem 
zaś  instancyą  pośredniczącą  miedzy  rządem  centralnym  a  urzęd- 
nikami, w  który cłi  rękacłi  spoczywa  w  praktyce  zarząd  kraju: 
prezesami  regencyjnymi  (Regierungspraesident),  Wogóle  urząd  na- 
czelnego prezesa  ma  przeważnie  charakter  reprezentacyjny  i  nad- 
zorczy. Prowincya  w  Prusacti  stanowi  całość  administracyjną 
właściwie  tylko  ze  stanowiska  autonomicznego..  Ze  stanowiska 
władzy  centralnej,  jest  to  raczej  jednostka  polityczna;  jednostką  ad- 
ministracyjną zaś  jest,  jak  już  wskazuje  nazwa,  ohwód  regencyjnu 
(Regierungsbezirk).  Prezes  naczelny  nie  zajmuje  sie  szczegółami 
zarządu  w  kraju,  powierzonym  jego  pieczy,  wydaje  tylko  ogólne 
rozporządzenia  i  rozstrzyga  w  wyższej  instancyi;  w  praktyce  za- 
łatwiają wszystkie  sprawy  władze  regencyjne  w  swoicłi  obwodach. 
Wielkie  Księstwo  Poznańskie  składa  sią  z  dwóch  takich  obwodów: 
Poznańskiego  i  Bydgoskiego.  Bydgoski,  z  stolicą  w  Bydgoszczy, 
obejmuje  11.449,35  kwadratow^ych  kilometrów  i  został  utworzony 
z  okręgu  Noteckiego,  zajętego  przez  Prusy  w  r.  1772,  oraz  z  pół- 
nocno-wschodniej części  ziem,  zdobytych  w  r.  1793.  Obwód  re- 
gencyjny Poznański,  z  siedzibą  władz  w  Poznaniu,  składa  sic 
z  reszty  powiatów,  zajętych  w  r.  1793,  i  obejmuje  17,514  kilome- 
trów kwadratowych.  Na  czele  każdego  obwodu  stoi  mianowany 
przez  ministeryum  prezes  regencyjny,  jako  głowa  rządu,  składają- 
cego się  z  dwóch  wydziałów:  „wydziału  dla  spraw  kościelnych 
i  szkolnych",  oraz  „wydziału  dla  podatków  bezpośrednich,  domen 
i  lasów".  Sprawy  wewnętrzne,  policyjne  i  t.  p.  załatwia  osobiście 
prezes  regencyjny,  przy  pomocy  „wydziału  obwodowego",  który 
jest  równocześnie  sądem  administracyjnem. 

Obwód  regencyjny  dzieli  się  na  powiaitj  (Kreis),  w  których  spra- 
wują władzę  landraci,  jako  bezpośredni  podwładni  presesa  regen- 
cyjnego. Pierwotnie  powiaty  w  Wielkiem  Ks.  Poznańskiem  od- 
powiadały mniej  więcej  powiatom  b.  województw.  Później,  gdy 
nastąpiła  reorgnnizacya  zarządu,  powiększono   znacznie  ich  liczbę, 


i:u 


aby  podzielić  kraj  na  części  mniejsze,  dające  sie  łatwiej  dozoro- 
wać i  kierować  w  duchu  polityki  germanizacyjnej.  Reorganiza- 
cya  ta  nastąpiła  w  r.  1887.  Ponieważ  w  dalszym  ciągu  tej  pracy, 
zwłaszcza  przy  statystyce  ludności,  będziemy  uwzględniać  także 
w  celacłi  porównawczycłi  dawniejszy  stan  rzeczy,  przyczem  trzeba 
będzie  trzymać  się  podziału  na  dawne  powiaty,  podajemy  i  tu- 
taj, obok  podziału  teraźniejszego  i  ten,  który  istniał  przed  r.  1887. 
Obwód  regencyjny  Bydgoski  tworzyły  dawniej  powiaty  na- 
stępujące: 


6)  Mogilnicki, 

7)  Szubiński, 

8)  Wągrowiecki, 

9)  Wyrzyski. 


1)  Bydgoski, 

2)  Chodzieski, 

3)  Czarnkowski, 

4)  Gnieźnieński, 

5)  Inowrocławski, 

W  r,  1887  powiaty:  Bydgoski,  Czarnkowski,  Gnieźnieński,  Ino- 
wrocławski i  Szubiński  podzielono  i  utworzono  w  ten  sposób 
z  dziewięciu  powiatów  14,  a  mianowicie: 


1)  Bydgoski  miejski, 

2)  „         wiejski, 

3)  Cłiodzieski, 

4)  Czarnkowski, 

5)  Wieleński, 

6)  Gnieźnieński, 

7)  Witkowski, 


8)  Inowrocławski, 

9)  Strzeliński, 

10)  Mogilnicki, 

11)  Szubiński, 

12)  Zniński, 

13)  Wągrowiecki, 


14)  Wyrzyski. 

Na  obwód  regencyjny    Poznański    składało  się  pierwotnie  1 7 
powiatów:. 


1)  Poznański, 

2)  Obornicki, 

3)  Szamotulski, 

4)  Międzychodzki, 

5)  Międzyrzecki, 

6)  Babimojski, 

7)  Bukowski, 

8)  Wscłiowski, 

9)  Kościańskij 


10)  Śremski, 

11)  Srodzki, 

12)  Wrzesiński, 

13)  Krobski, 

14)  Krotoszyński, 

15)  Pleszewski, 

16)  Odolanowski, 

17)  Ostrzcszow^ski. 


llJ 

co 


M 


O 

I- 
co 

co 

UJ 
lxi 


o 

O 

o  iC  o  <»,<^'.  ^, '~lCi^,'^„'^^^,'*^'^- 
oo'^o'"c^■^''(^o  O  r-'  lO  c>  od  ^f  M  ■*  20 

r-,0000^0-OCO--00^0  —  CCvO^ 

co  —  o  co  1^  o  o  1^  w'  vC  J^  i^"  "■' 

§> 

Ł. 

o 

«5 

Bydgoski  miejsk 
„        wiejsk 

Wyrzyski      .     . 

Chodzieski    .     . 
)  Czarnkowski     . 

Wieleński      .     . 

Wągrowiecki     . 

Szubiński 

Żniński     .     . 

Inowrocławski 
)  Strzeliński    . 
)  Mogilnicki     . 
)  Gnieźnieński 
1  Witkowski    . 

^  <M  co  ■*  ic  o  ł^  co 

o  o  —  -^ '  S2  ^ 

Tl-  t}-  o  o  lO  3r  iC^■^^^TJ•_^c^_c^.  '~^»^  °°. 

—ToC  •^'-^Ó'c^(D'^~-^C>0^  rt  O^  t-- 
Oł  ?5  —  O  Cl  lO  O  O^  O  00  r;  —  --■  >0 


O  

s»  ■  ■              . . .    . 

t    ■  ■ „  ..„  .2  . 

>c         J2       2        i" 

Cl  "S             —                        1ń  •-•  "uJ         -S 

C  <n    "    ■  -^  -r:  IS  'r?    ■  'C  -j^  |s  la  o 

2  Ł-^  ;5  :S  ,g  ^  .S  12  S  g  c  ^  S  -^ 


D 


«5 


O  O^ 


i^  O  00  r-  ^„^„'^„»^.^'^^'*^°''. ' 


o    u 

•  a!   ai 

.  N  is •    •    • 

r  12  

1.2,  s   ■    '- 

i  ^  15  "§  O  "^  ?    .  -  IS      - 

I    .  /c  o  ^  ^  S  "S  'Ń  I  ^  .s;  .2 
;         o  c^  S  S  tAi  z;  o  CQ  >«w  i4 


—    134    " 

Obecnie  istnieje,  skutkiem  nowego  podziału,  powiatów  jn. 
a  mianowicie: 

i)  Poznański  miejski,  15)  Leszczyński, 

2)  „         wiejski  wschodni,     16)  Sremski, 

3)  „  „      zachodni,       17)  Srodzki, 

4)  Obornicki,  18)  Wrzesiński, 

5)  Szamotulski,  19)  Jarociński, 

6)  Miądzychodzki,  20)  Koźmiński, 

7)  Międzyrzecki,  21)  Gostyński, 

8)  Skwierzyński,  22)  Ra  wieki, 

9)  Nowotomyski,  23)  Krotoszyński, 

10)  Grodziski,  24)  Pleszewski, 

1 1)  Babimojski,  (Wolsztyński)  25)  Odolanowski, 

12)  Wschowski.  26)  Ostrowski, 

13)  Śmigielski,  27)  Ostrzeszowski, 

14)  Kościański,  28)  Kępiński. 

Przedstawiciel  rządu  w  powiecie,  landrat,  jest  równocześnie 
głową  powiatowej  władzy  autonomicznej  i  posiada  skutkiem  tego 
bardzo  rozległe  pełnomocnictwa,  z  których  w  Poznańskiem  korzy- 
sta w  celach  germanizacyjnych.  Pod  względem  policyjnym  po- 
wiat w  W.  Ks.  Poznańskiem  dzieli  się  na  komisaryaty  okręgowe 
(Distriktskommissarien),  obejmujące  po  kilkanaście  gmin,  a  zależne 
zupełnie  od  landrata.  (W  innych  prowincyach  państwa  pruskiego 
są  to  organizacye  autonomiczne,  posiadające  inną  nazwę:  „Amt"). 
Najniższymi  organami  władzy  centralnej  są  dodani  komisarzom 
okręgowym  do  pomocy  i  rozdzieleni  na  gminy,  żandarmi. 

Zadaniem  wszystkich  tych  organów  władzy  centralnej  jest 
przestrzeganie  ogólnych  interesów  państwa  i  przepisów  prawa, 
nadzorowanie  i  popieranie  rządów  autonomicznych,  pośrednicze- 
nie między  niemi  a  rządem  państwowym.  System  samorządu 
jest  w  Prusach,  z  pominięciem  ograniczeń,  pochodzących  głównie 
ze  skojarzenia  wykonawczej  władzy  autonomicznej  i  centralnej 
w  jednem  ręku,  przeprowadzony  dość  konsekwentnie,  dotyczy  je- 
dnak w  praktyce  właściwie  tylko  wewnętrznych  spraw  gospodar- 
czych i  komunikacyjnych,  obok  kościelnych.  W  sprawach  szkol- 
nictwa i  policyi,  po  za  miastami,  autonomia   jest   prawie   zupełnie 


—    13")    — 

i  fikcyjna,  zwłaszcza  w  Poznańskiem,  gdzie  wchodzą  w  grc  względy 

!  germanizacyjne. 

Najniższą  formą  organizacyi  autonomicznej  jest^wm«  w  trzech 
postaciach:  jako  gmina  wiejska,  okrąg  dworski  (dominialny)  i  gmi- 
na miejska.  Gmina,  jako  ciało  samorządne,    stanowi  równocześnie 

!  związek  ekonomiczny  i  polityczny,  i  załatwia  swoje    sprawy   we- 

I  wnetrzne  samodzielnie,  za  pośrednictwem  swoich  własnych  orga- 
nów, pod  nadzorem  władzy  państwowej  i  wyższych  władz  auto- 
nomicznych. Organizacya  gmin  w  swej  formie  teraźniejszej  opiera 
się  na  ustawie  z  r.  1892;  ale  początki  jej  sięgają  pierwszej  połowy 
wieku  XIX.  Na  czele  gminy  wiejskiej  stoi  stołtys  (wójt)  (po  nie- 
miecku Schulze),  wybierany  na  6  łat  przez  członków  gminy,  za- 
twierdzany przez  rząd.  W  pracach  dopomagają  mu  wybierani 
również  ławnicy  (Schóffe),  nie  mają  jednak  prawa  miesza'ć  sie  do 
jego  rządów.  Do  udziału  w  wyborach  jest  uprawniony  każdy 
pełnoletni  członek  gminy,  nie  pozbawiony  sądownie  praw  obywa- 
telskich i  płacący  podatek  minimalny;  nie  wszyscy  jednak  posiadają 
równe  prawa  wyborcze.  Właściciele  gruntu  są  uprzywilejowani, 
a  mianoAvicie  posiadają  ^3  wszystkich  głosów.  Okręgi  dworskie 
nie  należą  zazwyczaj  do  gminy  wiejskiej,  mogą  jednak  być  z  nią 
połączone  na  życzenie  właścicieli  i  za  zgodą  zarządu  gminy. 
W  okręgu  samodzielnym  właściciel  posiada  wszystkie  prawa  i  po- 
nosi wszystkie  ciężary  gminne,  podatkowe,  szkolne,  drogowe  i  t.  d. 
Wójt  lub  właściciel  okręgu  dworskiego  posiada  władzę  policyjną 
na  swojem  terytoryum,  ale  tylko  w  zastępstwie  policyi  rządowej 
(żandarma).  Zupełnie  konsekwentnie  i  wszechstronnie  jest  prze- 
prowadzona zasada  autonomiczna  w  gminach  miejskich.  Posia- 
dają one  wszystkie  prawa  samorządu,  załatwiania  swoich  spraw 
wewnętrznych  gospodarczych,  nakładania  podatków,  utrzymywa- 
nia szkół  i  policyi.  Członkowie  gminy  w^ybierają  w^edług  systemu 
trzyklasowego  (plutokratycznego)  radę  miejską,  która  mianuje 
swego  przewodniczącego,  wybiera  burmistrza  i  członków  („rad- 
nych") magistratu.  Burmistrz  może  objąć  urząd  tylko  wledy,  je- 
żeli zyska  zatwierdzenie  rządu.  Wyboru  burmistrzów  polskich 
władza  państwowa  od  niedaw^nego  czasu  nie  zatwierdza  z  zasady. 
Wyższą  organizacya  autonomiczną,  a  zarazem  związkiem 
gospodarczym  i  politycznym,  jest  pou-iał.     Posiada  on  własną    re- 


—    13^^    — 

prezentacyą  pod  nazwą  sejmiku  powiatowego,  wybieranego  przez 
gminy.  Miasta  posiadają  ^'3 — 72  grosów,  reszta  dzieli  sic  między 
gminy  wiejskie  i  właścicieli  ziemskich,  którzy  opłacają  150  —  450 
marek  podatku  gruntowego  i  budynkowego.  Prezesem  sejmiku 
powiatow^ego  jest  landrat.  Sejmik  wybiera  na  6  lat  „wydział  po- 
wiatowy" (Kreisausschuss),  składający  sie  z  6  członków,  którym 
znowu  przewodniczy  landrat,  oraz  2  zastępców  landrata,  „deputo- 
wanych powiatowych"  (Kreisdeputirte).  Wydział  odgrywa  rolę 
rządu  powiatowego;  w  praktyce  jednak  rozstrzyga    o   wszystkiem 


Bydgoszcz.     Widok  ogólny  z  mostu  kolejowego. 

landrat  lub  jego  sekretarz  (sekretarz  powiatowy).  Księży  i  nau- 
czycieli nie  wolno  wybierać  do  wydziału  powiatowego.  Ordy- 
nacya  powiatowa  w  W.  Ks.  Poznańskiem  opiera  się  na  ustawie 
z  roku  1889  i  zawiera,  w  porównaniu  z  innemi,  znaczne  ograni- 
czenia. Miasta,  posiadające  więcej  niż  25,000  mieszkańców,  two- 
rzą lub  przynajmniej  mają  tworzyć  własną  organizacyę  powiato- 
wą, co  w  praktyce  znaczy  tyle,  że  są  niezależne  od  sejmików,  zło- 
żonych z  przedstawicieli  także  gmin  wiejskich.  Z  prawa  tego  ko- 
rzystają dotąd  w  W.  Ks.  Poznańskiem  tylko  miasta  Poznań  i  Byd- 
goszcz. Wydział  powiatowy  (w  powiatach  miejskich  wydział 
miejski)  jest  najniższym  sądem  administracyjnym.  Drugą  instan- 
cyą  tego  sądu  jest,  jak  już  wspomniano,  wydział  obwodowy.    Ob- 


—    137    — 

i  wody  regencyjne  jednak  nie  stanowią  organizacyi   autonomicznej, 
'  lecz  są  tylko  okręgami  władzy  centralnej.     W  systemie    autonomi- 
'  cznym  po   powiatach   następuje    zaraz   proicuicija.     Jest    ona  naj- 
I  wyższym  szczeblem  w  samorządzie  komunalnym  i  posiada  prawa 
:  korporacyjne.     Teraźniejszy  ustrój  autonomiczny  W.  Ks.  Poznań- 
[  skiego,  jako  całość,  opiera  sie  na  ustawie  z  r.  1889.     Przy  reorga- 
nizacyi  tej  zmieniono  jednak  tylko  niektóre  szczegóły;  w  głównycti 
[  zarysacti  utrzymał  sie  dawny  stan   rzeczy.     Dawny  sejm  W.  Ksie- 
j   stwa  miał  charakter  wybitnie  stanowy.     Składał  sie  on  z  50  człon- 
;.  ków,  wśród  którycli  posiadali  przew^ige  przedstawiciele  stanu  szla- 
I  cłieckiego.     Mianowicie  zaś  należało  do  sejmu   czterech  członków 
wysokie]  szlachty,  posiadających   głos   własny,  22  członków  stanu 
rycerskiego,  16  przedstawicieli  miast  i  8  reprezentantów  gmin  wiej- 
skich.    Posłowie  wybieralni,  t.  j.  wszyscy,  prócz  czterech,    posia- 
dających głos  własny,  byli  mianowani  na  zebraniach  powiatowych 
i  na  zgromadzeniach  miejskich.     Wybieralni  by  U  tylko  właściciele 
gruntu,  którzy   skończyli   lat  30.     Tak   złożony    sejm    zbierał   się 
w  Poznaniu  na  mocy  dekretu  królewskiego   pod   przewodnictwem 
marszałka,  naznaczonego  przez  króla   z   pośród   członków  sejmu, 
i  obradował  nad  sprawami,  przedstawionemi  przez  rząd,   oraz  po- 
siadał prawo  podawania  petycyi.     Ustawa  z  r.  1889  nie  zmieniła 
zasadniczo  składu  reprezentacyi  prowincyonalnej  ani  sposobu  wy- 
borów.    Ograniczyła  tylko  przewagę  wielkiej  własności  ziemskiej. 
Natomiast  rozszerzyła  bardzo  znacznie  prawa  tego    ciała  autono- 
micznego.    Posłowie  są  wybierani  na  sejmikach  powiatowych  pod 
przewodnictwem  łandrata,  a  w  powi^itach   miejskich   przez    radą 
miejską  wraz  z  magistratem.     Król  zwołuje  sejm  i  oznacza  termin 
sesyi.     Reprezentuje  go  wobec  sejmu    z    urzędu    prezes    naczelny, 
uprawniony  do   zabierania   głosu   każdej   chwili.     Sejm    mianuje 
swego  marszałka  i  obraduje   pod   jego   przewodnictwem,    układa 
budżet,  rozstrzyga  o  użyciu  dopłat  z  kasy  państwowej  i  własnycli 
dochodów  prowincyi,  jest  uprawniony  do    uchwalania   podatków 
i  pożyczek  za  zezwoleniem    ministeryum  spraw  wewnętrznych,  do 
przedstawiania  swych  wniosków  i  skarg  rządowi.     Przedewszyst- 
kiem  zaś  wybiera  organy,    powołane    do    załatwiania   wszystkich 
spraw  wewnętrznych  prowincyi  stosownie   do  postanowień  sejmu 
i  ogólnych  przepisów  prawda,  mianowicie  zaś:   1)  wydział  prowin- 

18 


-    138    - 

cyonalny,  2)  starostę  krajowego,  3)  członków  rady  prowincyonal- 
nej  i  4)  wydziały  obwodowe.  1)  Wydział  prowincyonalny  W.  Ks. 
Poznańskiego  (Provincialauscliuss)  składa  się  z  prezesa,  8  człon- 
ków i  tyluż  zastępców,  oraz  starosty  krajowego.  Zadaniem  jego 
jest  przygotowywanie  wniosków,  które  mają  być  przedstawione 
sejmowi,  przeprowadzanie  ucliwał  sejmu,  mianowanie  urzędników 
autonomicznycłi  prowincyonalnycti,  prowadzenie  całego  gospo- 
darstwa autonomicznego,  wydawanie  opinii  o  sprawacłi,  przedsta- 
wianych! przez  ministeryum  zarządowi  prowincyi.  2)  Starosta  krajo- 
wy (Landesdirektor)  jest  najwyższym  urzędnikiem  wykonawczym 
wydziału  prowincyonałnego.    Jest  Jon  wybierany  przez  sejm  i  musi 


Gniezno,    Widok  ogólny  z  nad  j\'złoia. 


być  zatwierdzony  przez  króla.  Reprezentuje  on  wydział  na  ze- 
wnątrz, kieruje  biurem  wydziału,  wykonywa  jego  postanowienia 
i  może  korzystać  przytem  z  pośrednictwa  i  pomocy  autonomicz- 
nycłi władz  po  wiato  wy  cłi  i  gminny  cłi,  ale  nie  jest  uprawniony  do 
udzielania  im  rozkazów.  Wydział  prowincyonalny  i  starosta  kra- 
jowy są  zupełnie  niezależni  od  przedstawiciela  władzy  centralnej, 
naczelnego  prezesa,  ale  oczywiście  muszą  porozumiewać  się  z  nim. 
3)  Rada  prowincyonalna  (Provincialratłi)  jest  organizacyą  mie- 
szaną. Składa  się  ona  z  naczelnego  prezesa,  dwóch  mianowanycłi 
przez  króla  (ministeryum)  radców  regencyjnych  i  5  członków,  wy- 
branych przez  sejm,  oraz  tyluż  zastępców.    Posiada   ona   głównie 


—     139    — 

pełnomocnictwa  polityczne  i  policyjne,  może  udzielać  pozwolenia 
na  wydanie  osobnych  rozporządzeń  policyjnych  dla  pojedynczych 
części  lub  całej  powincyi,  rozstrzyga  w  sprawach  organizacyi  po- 
licyjnej, a  wogólności  jest  organem  doradczym  naczelnego  prezesa. 
4)  Wydziały  obwodowe  (Bezirlisausschuss)  istnieją  w  każdym  ob- 
wodzie regencyjnym  (a  wiec  w  Poznaniu  i  Bydgoszczy),  są  orga- 
nami przybocznemi  prezesów  regencyjnych,  a  składają  sią  tak  sa- 
mo, jak  rada  prowincyonalna,  z  urzędników,  mianowanych  przez 
rząd,  i  członków,  wybranych  przez  sejm  prowincyonalny. 

Ogółem  wiec  podwójna  i  uzupełniająca  sie  nawzajem  admini- 
stracya  centralistyczna  i  autonomiczna  W.  Ks.  Poznańskiego  przed- 
stawia sie  jak  następuje: 

Wtad^a  r sadowa.        Wtadsa  mieszana.       Wiadra  autonomiczna. 
Frowincija:  Prezes  naczelny.  Sejm  prowincyonalny. 

Wydział  prowinc. 
Starosta  krajowy. 
Rada  prowincyonalna. 
Obwód  reg.:  Prezes  regenc. 

Wydział  obwodowy. 
Powiat:  Landrat.  Sejmik  powiatowy. 

Wydział  powiat,    (w  powiatach  miejsldch 
Komisarz  obwodowy  rada     miejska,    magi- 

(3—8  na  1  powiat;  strat,    burmistrz,    wy- 

tylko  policya).  dział  miejsld). 

Gmina:  Żandarm.  Sołtys. 

(1  na  kilka  gmin;  (w  miastach:    rada  miej- 

tylko  policya).  ska,  magistrat,  burmistrz). 


Pod  względem  sądów ijin  W.  Ks.  Poznańskie,  wraz  z  powiatem 
Wałeckim  (Deutschkrone),  który  niegdyś  należał  do  województwa 
Poznańskiego,  stanowi  własny  okrąg  sądu  nadziemiańskiego  (Ober- 
landesgericht).  Okrąg  ten  dzieli  się  (z  wyłączeniem  powiatu  wa- 
łeckiego) na  siedem  okręgów  sądu  ziemiańskiego  (Landgericht). 
Trybunały  ziemiańskie  znajdują  się:  1)  w  Poznaniu,  2)  Ostrowie, 
3)  Lesznie,  4)  Międzyrzeczu,  5)  Bydgoszczy,  6)  Pile,  7)  Gnieźnie.  Do 


—     14<)    — 

każdego  sądu  ziemiańskiego  należy  kilka  sądów  okręgowych  (Amts-   , 
gericht).     Jest  ich  w  W.  Ks.  Poznańskiem    ogółem  57.     Siedzibą  j 
sądów  okręgowych  są  wszystkie    miasta   powiatowe,  z  wyjątkiem  I 
Babimostu.     Oprócz  tego  zaś  znajdują  się  sądy    okręgowe  w  mia- 
stach następujących:  w  Rogoźnie,  Wronkach,  Zbąszynie,   Trzcielu, 
Pniewach,  Kargowie,  Wolsztynie    (zamiast   sądu    w   Babimoście), 
Jutrosinie,  Bojanowie,  Trzciance,  Margoninie,  Łobżenicy,  Pile,  Na-  ' 
kle,  Koronowie,  Łabiszynie,  Kcyni,  Trzemesznie  i  Pobiedziskach. 
Sąd  okręgowy  jest  najniższą  instancyą  dla  spraw  cywilnych  (objekt 


Byilgoszez.     Widok  z  mostu  Gdańskiego. 


poniżej  300  mk.),  dla  spraw  służbowych,  komunikacyjnych,  han- 
dlowych, organem  dla  spraw  sądownictwa  dobrowolnego  i  orga- 
nem przygotowawczym  w  niektórych  procesach  karnych  (śledztwo 
i  t.  d.).  Pod  przewodnictwem  sędziego  okręgowego  odbywają  się 
sądy  ławników  dla  drobnych  spraw  cywilnych  i  karnych.  Sąd  zie- 
miański jest  najniższym  sądem  kolegialnym,  składa  się  z  dwóch 
izb,  dla  spraw  ważniejszych  cywilnych  i  karnych.  Jest  drugą  in- 
stancyą w  sprawach  należących  do  kompetencyi  sądów  okręgo- 
wych. W  miejscowościach,  które  posiadają  sąd  ziemiański,  zbie- 
rają się  peryodycznie  pod   przewodnictwem    sędziego,    mianowa- 


—    141    — 

nego  przez  prezesa  sądu  nadziemiańskiego,  sądy  przysięgłych  dla 
spraw  kryminalnych.  Sąd  nadziemiański  jest  trzecią,  względnie 
drugą  instancyą  dla  spraw,  należących  do  kompetencyi  sądów 
okręgowych,  względnie  ziemiańskich.  Od  wyroku  sądu  nadzie- 
miańskiego w  drugiej  instancyi  można  odwołać  się  do  sądu  nad- 
ziemiańskiego w  Berlinie  (Kammergericht)  we  wszystkich  spra- 
wach, opartych  na  prawie  pruskiem  (Landrecht).  We  wszystkich 
innych  sprawcach  rozstrzyga  w  ostatniej  instancyi  trybunał  Rzeszy 
w  Lipsku.  Od  wyroku  sądów  przysięgłych  można  odwołać  się 
w  trzeciej  instancyi  tylko  do  trybunału  w  Lipsku. 

Pod  względem  ivoj sitowym  W.  Ks.  Poznańskie  nie  stanowi  od- 
rębnej całości.  Rząd  pruski  nie  wykonał  zobowiązań,  przyjętych 
na  kongresie  wiedeńskim,  lecz  po  krótkim  okresie  przejściowym 
włączył  wojska  poznańskie  do  armii  pruskiej.  Później,  gdy.germani- 
zacya  stała  się  systemem,  przeniesiono  powołanych  do  spełnienia 
powinności  wojskowej  poza  obręb  kraju,  do  pułków  załogujących 
w  okolicach  czysto  niemieckich,  i  pomieszano  w  ten  sposób  z  żoł- 
nierzami niemieckimi,  że  Polacy  nigdzie  nie  stanowią  większości 
w  batalionach.  W  kraju  pozostaje  tylko  maleńka  część  (około  5^/0) 
rekrutów.  Resztę  stanowią  Niemcy  z  innych  prowincyi.  Zapro- 
wadzono ten  system  nietylko  ze  względów  militarnych,  ale  i  poli- 
tycznych. Z  jednej  strony  żołnierze  polscy  mają  nauczyć  się  po 
niemiecku,  nietylko  mówić,  ale  i  czuć  i  myśleć.  Po  drugie  zaś  wia- 
domo z  doświadczenia,  że  część  żołnierzy  po  odbyciu  służby  woj- 
skowej osiedla  się  w  miejscu  garnizonowem  lub  okolicy.  Pragnie 
z  tego  korzystać  władza,  aby  powstrzymać  pewien  procent  Pola- 
ków od  powrotu  w  strony  rodzinne,  a  przyspieszyć  proces  germa- 
nizacyi  W.  Księstwa  przez  osiedlanie  się  tam  wysłużonych  żołnie- 
rzy niemieckich.  W  rzeczywistości  jednak  skutki  tego  systemu 
nie  są  wielkie,  bo  po  opuszczeniu  szeregów,  Polacy  powracają 
z  wcale  nie  hcznemi  wyjątkami  do  W.  Księstwa,  Niemcy  zaś  do 
okolic,  z  których  pochodzą.  Z  Polaków,  wysyłanych  w  głąb  Nie- 
miec, niemczą  się  tylko  ci,  którzy  służą  na  awans  (podoficerowie), 
a  z  Niemców,  pełniących  służbę  w  Poznańskiem,  również  tylko 
część  podoficerów,  po  wysłużeniu  swych  lat  9-u  lub  12-tu,  pozo- 
staje w  tym  kraju,  przew^ażnie  na  nizkich  stanowiskach  urzędo- 
wych (żandarmi,  niżsi  urzędnicy  celni,  kolejowi  i  sądowi).  Wojska, 


—    i4->    — 

stojące  załogą  w  W.  Ks.  Poznańskiem,  należą  do  II  i  V  korpusu 
armii,  a  mianowicie  tworzą  4  i  lo  dywizyą.  Dywizya  4-ta  jgst 
rozmieszczona  w  miastach  obwodu  regencyjnego  Bydgoskiego, 
lo-ta  w  obwodzie  reg.  Poznańskim.  Około  czwarta  cześć  wszy- 
stkicti  tycłi  wojsk  znajduje  sie  w  Poznaniu,  który  jest  najsilniejszą 
fortecą  nad  granicą  wschodnią. 

Udział  IV  sejmie  pruskim  i  parlamencie  niemiecldm.     Jako  cześć 
Królestwa  Pruskiego  i  Cesarstwa  Niemieckiego,  W.  Ks.  Poznańskie 


WyĄl*i~r 


^'      '-'^/illiWs 


"Wągrowiec.    Kościół  N.  P.  Maryi.     (Wiek  XIV). 
(Z  albumu  Nap.  Ordy). 


wysyła  odpowiednią  liczbę  posłów  do  ciał  prawodawczych  kró- 
lestwa i  cesarstwa.  W  Prusach  istnieje  dwuizbowy  system  re- 
prezentacyjny, który  jednak  nie  zapewnia  wielkich  praw  ludności. 
Konstytucya  pruska,  nadana  przez  króla  Fryderyka  Wilhelma  IV, 
w  r.  1 850,  zapewniła  przewagę  w  ciałach  prawodawxzych  stanom 
posiadającym,  zachowując  bardzo  rozległe  prerogatywy  koronie. 
Sejm  królestwa  składa  sie  z  dwóch  izb:  izby  niższej,  czyli  posel- 
skiej (Abgeordnetenhaus)  i  wyższej,  czyli  izby  panów  (Herrenhaus). 


—  143  — 

Izbę  poselską  tworzą  przedstawiciele  ludu,  wybierani  według  syste- 
mu trzyklasowego  (plutokratycznego)  w  taki  sposób,    że    ogromna 
większość  ludu  posiada  tylko  7,3  wszystkich  głosów,  a  rozstrzygają 
stany  posiadające.     Nadto  wybory  odbywają  sie  jawnie,  przez  co 
swoboda  głosowania  właśnie  dla  wyborców   niezamożnycłi  i  nie- 
samodzielnych jest   bardzo    ograniczona.     Wyborcy    nie   oddają 
swych   głosów   bezpośrednio   na  kandydata  poselskiego,  lecz  wy- 
bierają małemi   grupami    mezów   zaufania   (jednego  na  250  dusz) 
i  ci  dopiero    wybierają  posła.     Uprawniony    do    głosowania   jest 
każdy  obyw^atel,  który  ukończył  rok  24  życia,    mieszka   od  6  mie- 
sięcy w  danym  okręgu  wyborczym,  nie  jest  pozbawiony  sądownie 
praw  obywatelskich  i  nie  pobiera  jałmużny  z  funduszów  gminy.  Pra- 
wo wybieralności  przysługuje  oby watelom,  którzy  ukończyli  30  rok 
życia.     Wybory  odbywają  sie  na  lat  5.     W.  Ks.  Poznańskie   wy- 
syła do  izby  poselskiej  29  członków  (ogólna  liczba  433).     Wybory 
odbywają  sie  okręgami,    które    składają  się  zwykle  z  kilku  powia- 
tów. Izba  panów  (Herrenhaus)  przypomina  swym  składem  bardzo 
dawną  organizacyę  stanową.    Składa  sie  ona  z  pełnoletnich  człon- 
ków domu  królewskiego,  głowy  książęcego  domu  Hohenzollernów, 
103  przedstawicieli  starych  rodów,  które  posiadają   mandat   dzie- 
dziczny, 4  piastunów  urzędów   koronnych   przy    dworze   królew- 
skim, 45  członków  powołanych  przez   króla  i   1 70   mianowanych 
na  skutek  przedstawienia  przez   odpowiednie   instytucye  lub  grupy 
ludności.    Z  tych  170  członków  przedstawiają  królowi:  trzech  trzy 
„kapituły"  protestanckie,  9   senaty    uniwersytetów,   8   prowincyo- 
nalne  związki  hrabiów,  48  miasta,   które    uzyskały   ten   przywilej, 
90  związki  starej    wielkiej    własności    ziemskiej.     W.  Ks.  Poznań- 
skie jest  reprezentowane  w  izbie  panów  przez  19  członków,  w  czę- 
ści dziedzicznych,  w  części  mianowanych  przez  króla  bezpośrednio, 
w  części  wybieranych  przez  zw^iązek  hrabiów,  związki  starej  wiel- 
kiej własności  ziemskiej  i  miasta.  Konstytucya  Cesarstwa  Niemiec- 
kiego opiera  sie  na  zasadzie  demokratycznej.  Izba  poselska,  zwana 
parlamentem  (Reichstag),  składa  się  z  397  członków,  wybieranych 
bezpośrednio  w  głosowaniu  tajnem  (kartkami)  co  5  lat  przez  wszy- 
stkich obywateli  pełnoletnich,    którzy  nie  są  pozbawieni  wyrokiem 
sądowym  praw  obywatelskich,  bez  różnicy    stanowiska  i  majątku. 
Okręgi  wyborcze  obejmowały  pierwotnie  po  100,000  dusz;  ponieważ 


—    144    — 

jednak  od  czasu  zaprowadzenia  konstytucyi  liczba  ludności  wzrosła 
nierównomiernie  w  różnych  częściach  państwa,  obecnie  okręgi  nie 
są  równe,  i  stosunki  przesunęły  się  na  niekorzyść  okręgów  silnie  za- 
ludnionych (wielkich  miast  i  okręgów  przemysłowo-górniczych). 
Wychodzi  na  tem  dobrze  między  innemi  W.  Ks.  Poznańskie,  któ- 
rego ludność  powiększyła  się  stosunkowo  nieznacznie.  Wysyła 
ono  do  parlamentu  15  posłów,  wybieranych  w  okręgach,  z  których 
każdy  składa  się  z  kilku  powiatów.     Miejsce  izby  wyższej  w  Ces. 


środa.    Kościół  starożytny  (wiek  XV). 
(Z  albumu  Nap.  Ordy). 


Niemieckiem  zajmuje  rada  związkowa  (Bundesrath),  składająca  sic 
z  pełnomocników,  mianowanych  przez  '".:ądy  pojedynczych  państw 
związkowych.  Ludność,  a  w4ęc  i  ludność  W.  Ks.  Poznańskiego, 
nie  jest  reprezentowana  w  tem  zgromadzeniu.  Przedstawiciele  jej 
o  tyle  więc  tylko  mogą  oddziaływać  na  rozwój  stosunków  polity- 
cznych i  prawodawstwa,  o  ile  rada  związkowa  zatwierdza  uchwały 
parlamentu.  Z  drugiej  jednak  strony  rząd  cesarski  nie  może  uczy- 
nić żadnego  kroku,  na  który  nie   uzyska   zezwolenia   parlamentu. 


—    145    — 

W  takich  warunkach,  wobec  istnienia  licznych  stronnictw  w  par- 
lamencie, mała  grupa  posłów  polskich  może  niekiedy  przechylić 
zwycięstwo  na  jedną  lub  drugą  stronę  i  nabrać  chwilowo  wielkiego 
znaczenia  politycznego,  jak  np.  w  początkach  panowania  ces.  Wil- 
helma II,  pod  rządami  Caprivi'ego.  Natomiast  w  sejmie  pruskim, 
w  którym,  dzięki  plutokratycznemu  systemowi  wyborów,  szlachta 
niemiecka  i  sprzymierzeni  z  nią  przedstawiciele  wielkiego  przemy- 
słu (narodowcy  liberalni)  stanowią  zwartą  większość,  głosy  posłów 
polskich  wyjątkowo  tylko  mogą  zaważyć  na  szali. 


TOPOGRAFIA. 


Jy  Aanim  przystąpimy  do  szczegółów,  dotyczących  ludności  W.  Ks. 
^^  Poznańskiego,  jej  stosunków  narodowych  i  wyznaniowych, 
oraz  warunków^  wśród  których  żyje,  pracuje  i  walczy,  poświęcimy 
jeszcze  kilka  uwag  wyglądowi  zewnętrznemu  tego  kraju  i  wymienimy 
ważniejsze  osady,  jako  środowiska  ruchu  społecznego,  ekonomicz- 
nego czy  politycznego.  Odstępujemy  od  przyjętego  szematu,  we- 
dług którego  dane  o  ludności  powinny  poprzedzać  opis  siedzib 
ludzkich.  Czynimy  to  zaś  nie  tylko  dla  tego,  że  osady  są  na  ogół 
czynnikiem  stałym  w  zmieniających  się  warunkach  życia,  twora- 
mi historyi  i  kultury  odległej  i  bliższej  przeszłości,  naokoło  których 
grupuje  się  życie,  lecz  i  dlatego,  aby  czytelnik  przy  rozdziałach  sta- 
tystycznych nie  gubił  się  wśród  nazw  miejscowości,  których  poło- 
żenia i  znaczenia  jeszcze  nie  poznał. 


19 


—    14'^)    — 

Podróżny,  przejeżdżający  koleją  żelazną  przez  W.  Ks.  Poznań- 
skie, niewiele  wyniesie  wrażeń  z  tego  kraju.  Wiosną  jeszcze  lub 
w  początkach  lata,  kiedy  po  obu  stronach  toru  szumią  falujące  lany 
żyta  i  pszenicy,  ciągną  sie  nieprzejrzane  pola  burych  buraków  cu- 
krowych, młodych  kartofli  lub  gąszcze  rosłej  kukurydzy,  a  zdała 
śmieją  sie  w  słońcu  wioski  wśród  bujnej  zieleni  lub  białego 
kwiecia  drzew  owocowych,  krajobraz  jest  zajmujący  i  sympa- 
tyczny. Jesienią  jednak,  zimą  lub  wczesną  wiosną,  gdy  pociąg 
sunie  wśród  rozległych  nagicli  ściernisk,  długich  smug  czarnej, 
świeżo  zaoranej  roli,  płaszczyzn,  pokrytych  śniegiem  lub   zaledwie 


Kanał  Bydg-uski.     Trzecia  szluza. 


odrastającą  od  ziemi  oziminą,  widok  nuży  swą  jcdnostajnością. 
Mija  mila  za  milą,  godzina  za  godziną,  a  na  tej  płaszczyźnie  niema 
prawie  nic,  coby  zwracało  na  siebie  szczególną  uwagę.  Chwilami 
tylko  zaczerni  sie  na  widnokręgu  niebieskawy  grzebień  odległego 
lasu,  tu  i  owdzie  zabłyszczy  ołowiana  powierzchnia  małego  jeziora, 
przesunie  się  przed  oczami  grupa  niskich  nagicli  pagórków,  zary- 
suje sie  sylwetka  mieściny.  Szara  równina,  szare  chaty,  szare 
niebo  —  szara  jednostajność.  Tylko  na  małej  przestrzeni,  na  dro- 
dze z  Bydgoszczy  do  Nakła,  krajobraz  różni  sic  od  innych.  Po 
jednej  stronie,  północnej,  wznoszą  sią  tuż  nad  torem,  na  kilkadzic- 


—    147    — 

siat  metrów  strome  wzgórza,  porośnięte  gęstym  lasem,  poprzerzy- 
nane  głębokiemi  jarami  i  łożyskami  strumyków:  to  stoki  pasma 
Bałtyckiego.  Po  drugiej  stronie,  południowej,  zupełne  przeciwień- 
stwo: jak  dałeko  okiem  sięgnąć,  równa  jak  stół,  latem  szmaragdo- 
wa, płowa  jesienią,  nizina,  wśród  której  gdzieś  daleko  migocą  białe 
żagle.  Tedy  dawniej  łączyła  się  Wisła  z  Notecią;  obecnie  jest  tam 
bujna  olbrzymia  łąka,  przerżnięta  wzdłuż  kanałem  Bydgoskim. 
Pozatem  podróżnemu,  który  nie  interesuje  się  szczególnie  krajem, 
po  przebyciu  całego  W.  Księstwa  wzdłuż  i  wszerz,  zaledwie  kilka 
szczegółów  pozostanie  w  pamięci.  Może  uderzy  go  na  drodze 
z  Torunia  lub  Bydgoszczy  do  Poznania,  wielka  świątynia  w  maleń- 
kiem  miasteczku,  zbudowana  widocznie  na  wzór  S-tego  Piotra 
w  Rzymie:  to  kościół  Trzemeszeński.  Może  zauważy,  kilka  mil 
dalej,  po  prawej  stronie  toru,  potężny,  dwuwieżowy  kościół  nad 
jeziorem:  to  katedra  Gnieźnieńska  (ryc.  str.  148).  Jeszcze  dalej  zajmie 
go  Poznań  ze  swemi  rowami  i  wałami  fortecznemi,  cłiaosem  wież  i  ko- 
minów fabrycznycłi.  Wreszcie  może  utkwi  mu  w  pamięci  widok  wy- 
rastającego ogromnie  nad  małemi  domeczkami  kościoła  we  Wsctio- 
wie,  już  w  pobliżu  granicy  szląskiej.  Kto  jednak  interesuje  się 
tym  krajem  i  z  ciekawością  bada  napotykane  po  drodze  szczegóły, 
temu  nawet  taki  pospieszny  przejazd  przez  W.  Księstwo  powie 
bardzo  wiele.  Co  kilka  mil  zamigoce  mu  przed  oczami  grupa  ra- 
żąco czerwonycłi  domków,  pokrytycłi  rażąco  czerwoną  lub  pstro- 
katą polewaną  dachówką:  to  osady,  utworzone  przez  komisyę 
kolonizacyjną.  W  każdem  prawie  mieście  i  większycłi  wsiacłi,  le- 
żącycti  nad  torem,  zauważy  spiczaste,  brzydkie,  czerwone,  pozba- 
wione zazwyczaj  wszełkicłi  ornamentacyi  wieże  kościelne,  przypo^ 
minające  ogólną  postacią  gotyk:  to  strażnice  niemieckości  i  prote- 
stantyzmu, kościoły  protestanckie,  zbudowane  dziesiątkami  przez 
Fryderyka  Wilhelma  IV.  Wogóle,  prawie  każdy  większy  gmach 
czerwony,  to  gmach  rządowy  (oczywiście  z  wyjątkiem  fabryk), 
koszary,  szkoła  państw^owa,  urząd  pocztowy  i  t.  p.  Z  liczby  tych 
gmachów  można  wnosić  o  germanizacyi  i  protestantyzacyi  osady. 
Wogóle,  im  nowiej  wygląda  którakolwiek  osada,  im  więcej  tam  do- 
mów czerwonych  i  brzydkich  barokowych  lub  pseudogotyckich, 
z  dziwacznemi  spiczastemi  wieżyczkami,  tern  więcej  jest  zniem- 
czona; im  spokojniejsza,  im  mniej  rażąca  swą  architekturą,  im  star- 


-   148  - 

sze,  powszedniejsze  domy,  tern  silniejszy  jest  tam  żywioł  polski. 
Prawie  każdy  kościół  stary,  renesansowy  lub  barokowy  (rzadko 
gotycki  z  XIV  lub  XV  wieku)  jest  (lub  był)  katolicki.  Tylko 
miądzy  najnowszymi  są  małe  gotyki,  które  swą pzdobnością  różnią 
sią  od  sctiarakteryzowanych  wyżej  protestanckicłi;  tu  i  owdzie 
wzniesiono  też  nowe  kościoły  katolickie  w  stylu  romańskim,  prze- 
ważnie brzydkie. 

Takicłi  szczegółów,  które  pozwalają  uważnemu  podróżnikowi 
zoryentować  się  odrazu  w  stosunkacłi  politycznycli,  wyznanio- 
wycti,  urzędowycli,  a  po   części    i    ekonomicznych,    pojedyńczycłi 


Katedru  Gnieznieu^lJu. 

osad  i  okolic,  jest  więcej.  Wspomnimy  tylko  jeszcze  o  jednym, 
najważniejszym.  Równina  W.  Ks.  Poznańskiego  nie  zupełnie  jest 
podobna  do  innycli;  posiada  własny  cłiarakter,  który  rzuca  się 
w  oczy,  bez  względu  na  to,  czy  przybędziemy  tam  z  równiny 
Szląskiej  lub  Brandenburskiej.  Mniej  widoczna  jest  różnica  dla 
przybywaj ącycłi  bezpośrednio  z  Królestwa  Polskiego,  zwłaszcza 
gubernii,  sąsiada j ącycłi  bezpośrednio  z  Księstwem.  Swój  odrębny 
cłiarakter  zawdzięcza  Poznańskie  topoli.  Nie  w  tem  znaczeniu, 
jakoby  to  drzewo  było  tam  najwięcej  rozpowszecłinione.  Najczę- 
ściej spotykamy  się  w  Księstwie,  jak  i  gdzieindziej  z  w^ierzbą,— połowa 
dróg  połnycli  jest  niemi  wysadzona;  na  drogacłi  bitycłi  zaś  widzimy 


—    149    — 

tylko  jarzcbJnc,  pscudoakacye,  kasztan,  jesion,  drzewa  owocowe, 
niekiedy  także  lipy,  klony  lub  platany.  Ale  mimo  to  topola,  a  zwłasz- 
cza topola  czarna,  rzadziej  włoska,  nadaje  swoim  ogromem  i  ugru- 
powaniem krajobrazowi  właściwy  charakter.  Tu  pojedynczą  ko- 
roną wybiega  wysoko  ponad  wierzby  przydrożne,  ówdzie  tworzy 
wspaniałe  aleje,  gdzieindziej  w  grupacłi  pilnuje  kościołów  i  wej- 
ścia bram  cmentarnycłi,  długiemi  szeregami  okrąża  stawy  lub  towa- 
rzyszy rowom  i  wybrzeżom  jezior,  otacza  wieńcem  ctiaty  wieśnia- 
cze, liczne  zabudowania  dworskie,  pojedyncze  domy  i  całe  osady. 
Czy  znajdujemy  sie  na  czarnej  ziemi  kujaw^skiej  pod  Inowrocła- 
wiem, Strzelnem  lub  Kruświcą,  czy  na  piasczystycti  Pałukacli  pod 
Pakością  i  Żninem,  na  glinacti  Krajny  za  Nakłem  i  Bydgoszczą, 
czy  na  żyznych  nizinach  nadobrzańskicłi  pod  Kościanem  lub  Krzy- 
winem— wszędzie  przedewszystkiem  rzuca  sie  w  oczy  swoim  ogro- 
mem, świeci  latem  z  daleka  ciemną  zielenią  swych  liści,  zimą  do- 
daje ponurości  krajobrazowi,  wyciągając  ku  chmurnemu  niebu  na- 
gie, czarne  konary.  Gdzie  nad  dachami  strzech  lub  przy  kościele 
spotykamy  grupy  topoli,  możemy  przypuszczać,  że  to  wieś  polska 
i  kościół  katolicki.  We  wsiach  czysto  niemieckich  rzadziej  widu- 
jemy to  drzewo,  chociaż  i  Niemcy  nie  wyrzekają  sic  zupełnie  sa- 
dzenia topoli. 

Przystępujemy  po  tych  kilku  uwagach  ogólnych  do  szczegółów 
i  rozpoczynamy  przegląd  powiatów  i  ważniejszych  miejscowości 
W.  Księstwa,  od  dzielnicy  najstarszej,  od  Kujaw  i  jeziora  Gopła. 
Część  kujawska  W.  Księstwa  Poznańskiego  należała  dawniej  w  ca- 
łości do  powiatu  Inowrocławskiego.  Podzielono  go  w  r.  1887  na 
dwa  powiaty:  Inowrocławski  i  Strzeliński.  Cały  ten  kraj  jest  uro- 
dzajną równiną,  na  której  na  południu  tylko,  wśród  jezior,  wznoszą 
się  pojedyncze  wzgórza.  Pierwotna  stolica  Piastów,  Kruśiuica 
(Kruschwitz),  utraciła  od  wieków  swoje  znaczenie,  jest  dziś  ma- 
łem  niepozornem  miasteczkiem.  Tylko  stary  kościół  (ryc. 
str.  94),  niegdyś  katedra  biskupstwa  Kruszwickiego  oraz  „My- 
szą wieża"  (ryc.  str.  120),  szczątek  zburzonego  za  wojen  szwedz- 
kich zamku  książęcego,  świadczą  jeszcze  o  dawnej  świetno- 
ści. Kruświcą  posiada  niespełna  3,000  mieszkańców,  w  tej  Uczbie 
V3  katolików,  Polaków.  Większe  cokolwiek  jest  miasto  powiatowe 
Strzelno  (Strelno),  które  przy  ostatnim  powszechnym  spisie  ludno- 


-   ^i)0  — 

ści  w  r.  1900  posiadało  4378  mieszkańców  {^\ ^  katolików,  Polaków), 
prowadzi  dość  ożywiony  handel  i  zachowało  częściowo  jeszcze  \ 
stary  wygląd  i  kilka  gmachów  starożytnych,  między  któremi  wy-  | 
różnią  się  wielki  b.  klasztor  Norbertanek  (ryc.  str.  151).  Postępu- 
jąc ku  północy,  przechodzimy  częściowo  już  osuszone  bagna  Ba-  ^ 
chorzy  i  wkraczamy  do  powiatu  Inowrocławslciego.  Kraj,  tak  samo  ,i 
jakwpow.  Strzelińskim,  jest  równy,  prawie  bez  żadnych  wzgórz,  ale  | 
i  bez  jezior.     W  pobliżu  Noteci  (Mątew),  na  odosobnionem  wzgó- 


Inowrocław.   Rynek  i  stary  ratusz  (rozebrany  w  r.  1871). 
(Z  albumu  Napoleona  Ordy). 

rzu  wznosi  się  stara  stolica  województwa,  b.  kasztelania  i  staro- 
stwo, luoicroclaw,  miasto  co  do  wielkości  trzecie  w  W.  Ks.  Po- 
znańskiem, prawie  zupełnie  nowożytne,  schludne  ale  brzydkie. 
Z  przeszłości  prawie  nic  już  nie  pozostało.  Starożytny  ratusz  (ryc. 
str.  150)  rozebrano  w  r.  1871;  piękną  ruinę  kościoła  N.  P.  Maryi, 
przebudował  teraźniejszy  proboszcz,  zacierając  charakter  staro- 
żytny, i  zasłonił  nowym  wielkim  kościołem  romańskim.  Utrzy- 
mała się  tylko  stara,  brzydka  Fara,  a  miejscami  szczątki  dawnego 


—    1  .">  1 


muru  fortecznego.  Inowrocław  posiada  26,140  mieszkańców  C*/^ 
katolików,  przeszło  połowa  Polaków),  gimnazyum,  znaczną  załogę 
wojskową,  kopalnią  i  warzelnie  soli,  zakład  leczniczy  solankowy, 
ożywiony  przemysł  i  handel.  Drugie  miasto  powiatu  Inowrocław- 
skiego, Gnieiclcowo  (Argenau),  niegdyś,  w^  czasie  podziałów  po 
śmierci  Krzyw^oustego,  stolica  księstwa  tej  samej  nazwy,  dziś  niema 
żadnego  znaczenia.  Posiada  mieszkańców  3.121.  w  większej  po- 
łowie katolików,  w  polowie    Polaków.     W  okolicacłi  tej  mieściny 


Strz(3lno,     Kościół  i  klasztor  Norbertanek. 
(Z  albumu  Napoleona  Ordy). 

opuszczamy  czarnoziem  kujaw^ski.  Zaczynają  sie  piaski.  Ciągną 
się  one  długą,  początkowo  bardzo  wiązką  smugą,  od  wscłiodniej 
granicy  przez  północną  cześć  pow^iatu,  sięgają  Wisły  i  towarzyszą 
nam  do  powiatu  Bijdgosldcgo  (Bromberg).  Równocześnie  zmienia 
sie  i  zewnętrzny  wygląd  kraju.  Na  równinie  pokazują  sie  piasczy- 
ste  wzgórza,  coraz  rozleglejsze,  im  bliżej  Wisły  i  Bydgoszczy,  poro- 
śnięte lasem  sosnowym;  w  osadach  coraz  częściej  spotykamy  ży- 
wioł niemiecki,   aż  w  samej  Bijdgo^zczij  stajemy  w   mieście  z  cha- 


1^2 


rakterem  prawie  czysto  niemieckim.  Okolica  ta  była  przed  kilku- 
dziesięciu laty  jeszcze  przeważnie  polską;  zgermanizowała  ją  częścio- 
wo szlachta,  oddając  ziemię  Niemcom.  W  mieście  od  wieków  Niemcy 
odgrywali  rolę  wybitną.  Nabrało  ono  znaczenia  i  poczęło  rozwi- 
jać się  dopiero  pod  rządami  pruskiemi,  odkąd  z  rozporządzenia 
Fryderyka  II,  przekopano  nizinę  między  Brdą  i  Notecią  pod  Na- 
kłem  i  przez  zbudowanie  kanału  Bydgoskiego  (ryc.  str.  146)  utwo- 
rzono nową,  ważną   komunikacyę   wodną   między  Wisłą  a  Odrą. 


Tila     Dom  Staszica.     (Z  albumu  Nap.  Only). 

Bydgoszcz  stał  się  wtedy  środowiskiem  rucłiu  łiandlowego  i  rozwi- 
jał się  tem  szybciej,  że  władze  otoczyły  go  szczególną  protekcyą, 
jako  miasto  w  znacznej  części  niemieckie.  Dziś  już  język  polski 
słyszy  się  tam  nieczęsto  poza  kościołem  farnym  i  zaułkami,: 
zamieszkanymi  przez  robotników.  Jest  to  drugie  co  do  wielkości, 
miasto  w  Księstwie.  Posiada  52,154  mieszkańców  (około  7^  ka- 
tolików, 7^  Polaków).  Jest  stolicą  obwodu  regencyjnego  i  stanowi 
powiat  osobny,  miejski.  Posiada  wielką  załogę  wojskową,  wielki 
ruch  handlowy,  wielki  przemysł  (młyny,  obrabianie  drzewa),  kilka j 


oó 


wyższych  zakładów  naukowych  (seminaryum  nauczycielskie,  gi- 
mnazyum),  teatr  niemiecki.  Wygląd  miasta  jest  zupełnie  nowo- 
czesny, jakkolwiek  nie  zbywa  mu  na  gmachach  starych;  ważniejsze 
ulice  są  szerokie,  dobrze  brukowane,  na  starem  mieście  wązkie, 
ale  prawie  zupełnie  bez  śladów  dawniejszej  przeszłości.  Przez 
środek  miasta  przepływa  wartka  Brda  (Brahe),  przez  którą  prowa- 
dzi kilka  mostów.  Komunikacye  w  mieście  ułatwia  tramwaj  elek- 
tryczny. 

Poza  Bydgoszczą,  od  Wisły  aż  hen  ku  zachodowi,  ciągnie  sią 
kraj,  różniący  siQ  znacznie  od  reszty  W.  Księstwa.  Znajdujemy 
się  na  południowej  krawędzi  pojezierza  Pomorskiego.  Gliniaste 
pasma  wzgórz,  poprzedzielane  głąbokiemi  dolinami,  na  których 
spodzie  świecą  się  miejscami  piękne  jeziorka,  oprawione  w  zielone" 
ramy  bujnych  łąk,  wyrastają  z  równiny;  tu  i  owdzie  spotykamy 
silnie  sfałdowane  smugi  białych  lotnych  piasków.  Na  wschodzie 
i  południu  wyżyna  opada  stromo  ku  Wiśle,  kanałowi  Bydgoskiemu 
i  błotnej  nizinie  Noteci,  na  zachodzie,  ku  prowincyi  Brandenbur- 
skiej, rozsypuje  się  w  piasek.  Część  zachodnia  tego  obszaru  po- 
siada własną  nazwę  historyczną  „I&ajn//''.  Obejmuje  ona  półno- 
cną część  powiatu  wiejskiego  Bydgoskiego  i  część  Wyrzyskiego, 
a  na  północy  sięga  do  Prus  Zachodnich.  W  powiecie  Bydgoskim 
wiejskim  spotykamy  trzy  małe  mieściny.  Na  południu,  nad  Wisłą, 
wśród  piasków,  Solec  (Schulitz)  z  4,330  mieszkańcami,  miasteczko 
portowe,  z  wielkim  handlem  drzewnym,  prawie  zupełnie  niemiec- 
kie i  protestanckie;  na  wschodzie  od  Bydgoszczy,  również  nad  Wi- 
słą, Fordon,  z  2,387  mieszkańcami  \^l^  Niemców  protestantów);  na 
północy,  w  pięknem  położeniu,  nad  Brdą,  Koronowo  (po  niem.  Pol- 
nisch  Krone,  albo  Krone  an  der  Brahe),  z  3,800  mieszkańcami  (^3 
katolików,  cokolwiek  mniej  Polaków),  pamiętne  klęską  Krzyżaków 
w  r.  1410.  W  powiecie  'Wijrzfjsldm,  .największem  miastem  jest 
l^iakh  (Nakel)  nad  Notecią,  jedna  z  najstarszych  osad  W.  Księstwa, 
niegdyś  gród  warowny,  a  bodaj  i  stolica  jednego  z  książąt  pomor- 
skich. Posiada  7,782  mieszkańców  (%  Niemców,  większa  połowa 
protestantów),  bardzo  ożywiony  handel  i  znaczny  przemysł. 
Z  reszty  miast  powiatu,  żadne  nie  ma  większego  znaczenia.  Oto  ich 
nazwy:  Wyrzijslc  (Wirsitz),  z  2,094  n^-  (połowa  Niemców  protest.),^ 
ŁoJńe?iica  (Lobsens),  z  2,239  m.  (połowa  Niemców,  mniejsza   połór; 

20 


—    154    — 

wa  protest.);  Mrocza  (2,197  "i.,  potowa  Niemców  protest.);  Mni- 
steczko  (Friedheim,  1,023  m.,  ^3  Niemców  protest.);  Wysolca  (Wis- 
sek,  1,067  n^-j  V.^  katolików,  Polaków).  Powiat  Ghodziesld  (CoU 
mar)  mniejszą  tylko  połową  należy  do  pojezierza  Pomorskiego. 
Wzgórza  są  tam  (na  północy)  mniejsze,  piasków  więcej;  za  to  po 
lewej  stronie  Noteci,  naokoło  miasta  Chodzież,  znajduje  sie  grupa 
pagórków,  wystającycti  znacznie  nad  niziną.  Z  miast  powiatu 
największe  jest  Tiła  (Sctineidemułil)  nad  Głdą.  Posiada  ono 
19,656  mieszkańców  (prawie  sami  Niemcy,  Ys  katolików),  znaczny 
handel  i  przemysł  (wyprawianie  skór,  sukna).  Tu  urodził  sie  w  r. 
1755  Stanisław  Staszic  (ryc.  str.  142).  Z  miast  innych  powiatu 
żadne  pod  względem  liczby  mieszkańców,  znaczenia  handlowego 
i  przemysłowego,  z  Piłą  równać  się  nie  może.  Chodzież  liczy  5,026 
mieszk.  (-/j  katolików,  znacznie  mniej  Polaków);  Budzin  2,018  mie- 
szkańców (większa  połowa  katolików  Polaków);  Margomin  1,756 
m.  (połowa  katolików  Polaków);  Szamocin  1967  m.  (przeważnie 
niemieckie,  Polaków  74);  wreszcie  Ujście  (Usch),  pamiętne  zdradą 
Hieronima  Radziejowskiego  r.  1455,  przy  ujściu  Głdy  do  Noteci. 
Posiada  mieszkańców  2,287,  w  tej  liczbie  74  katolików,  72  Pola- 
ków). W  obu  zachodnich  powiatach  obwodu  reg.  Bydgoskiego, 
Czarnkowskim  i  Wieleńskim,  przeważają  piaski  i  błota.  Leżą  one 
po  obu  stronach  Noteci  i  tworzyły  do  r.  1887  jeden  powiat:  Czarn- 
kowski.  W  dzisiejszym  powiecie  Czarnkowslcim  istnieją  2  miasta: 
Czarnlców  z  4,830  i  Trzcianlca  (Schónlanke)  z  5,429  mieszkańcami. 
W  obu  Niemcy  posiadają  znaczną  przewagę.  Powiat  Wiele?islci 
(Filehne)  posiada  tylko  jedno  miasto:  Wieleii,  z  4,303  mieszk.  I  tu 
Polacy  stanowią  tylko  nieznaczny  procent  ludności.  Z  innych 
miejscowości  powiatu  zasługuje  na  uwagę  ważny  węzeł  kolejowy 
Krzyż  (Kreuz),  należący  do  czysto  niemieckiej  wielkiej  gminy  wiej- 
skiej Łokacz  (niem.  Lukatz). 

Z  tego  obszaru  nadnoteckiego,  zniemczonego  mniej  lub  więcej 
sztucznie  już  pod  rządami  Fryderyka  II,  przez  tłumne  osiedlanie 
kolonistów  niemieckich,  w  części  też  przez  niedbalstwo  i  nierząd 
szlachty  polskiej,  która  nie  potrafiła  utrzymać  w  swych  rękach 
ziemi  odziedziczonej,  powracamy  znowu  do  okolicy,  która  zacho- 
wała lepiej  swój  charakter  polski.  Okolica  ta,  leżąca  na  wschód 
od  powiatu  Chodzieskiego,  między  Notecią  i  Wełną,  posiada  starą 


DO 


nazwę:  „PaluJii''  i  sięga  aż  do  Kujaw,  z  któremi  styka  się  w  pobli- 
żu Pakości.  Pod  względem  administracyjnym  obszar  ten  nie  two- 
rzył od  wieków  odrębnej  całości,  lecz  wctiodził  w  skład  rozmai- 
tycli  okręgów.  Obecnie  stanowi  on  część  powiatów:  Wągrowiec- 
kiego,  Znińskiego,  Szubińskiego  i  Mogilnickiego.  Odznacza  się  on 
wielką  obfitością  małych  i  średnich  jezior,  powierzchnią  dość  silnie 
sfałdowaną,  gruntem  lekkim,  przeważnie  piasczystym,  średnio  uro- 
dzajnym.    Powiat  Wagrowiecld  składa   się  z  północno-zachodniej 


żnin.    Starożytna  Fara.    (Z  albumu  Nap.  Ordy). 


części  Pałuk  i  kilkomilowego  obszaru  po  lewej  stronie  Wełny.  Po- 
siada 4  miasta:  Wągrowiec  z  5,362  mieszkańcami  (niespełna  Yi  ka- 
tolików Polaków),  /SAro/tż  (Schokken)  z  1,284  niieszk.  (większa  po- 
łowa katolików  Polaków),  Mieścisko  z  1,136  mieszk.  prawie  sami 
Polacy  katolicy)  i  Gołańcz  z  1,093  niieszkańcami  (przeszło  "^l^  kato- 
lików Polaków).  Wszystkie  te  miasteczka  zachowały  jeszcze 
w  znacznej  części  swój  stary  wygląd.  Wągrowiec  posiada  kilka 
pięknych  gmachów  starożytnych,  jak  kościół  katolicki  (ryc.  str.  142) 


—    156    — 

i  dawny  kkisztor  Cystersów;  podGołańczą  znajdują  sią  zapuszczone 
ruiny  starego  zamku,  z  czasów  piastowskich.     Z  powiatem  wągro- 
wieckim  graniczy  na  północnym  wschodzie  Szubińsld.  Obejmuje  on 
obszar  zamknięty  podwójnem  kolanem  Noteci,  a  na  dwóch   miej- 
scach, sięgając  po  za  tę  rzekę,  wkracza  w  pow.  Bydgoski  i  Inowro- 
cławski.    Jest  on  mniej  bogaty  w  jeziora,  niż  reszta   Pałuk,   nato- 
miast posiada  dość  rozległe  moczary.     Miasteczka  powiatu  są  nie- 
wielkie, bez  znaczenia   handlowego  i  przemysłowego.     Szubin  po- 
siada 3,063,    Kcynia  (Exin)  3,086,    Łabiszyn   2,251,    Barcin    1,106, 
Bi/narzewo  813  mieszkańców.     We  wszystkich,    z    wyjątkiem  Ry- 
narzewa,  ludność  polska   i  katolicka   posiada   znaczną   przewagę. 
Łabiszyn  nad  Notecią  był  niegdyś,  w  XII  i  XIII  wieku  twierdzą  pol- 
ską, przeciwstawioną  pomorskiemu  Nakłu.     Kcynia    była   niegdyś 
miastem  handlowem  i  starostwem;  do  dziś  dnia  posiada  kilka  gma- 
chów starożytnych.     Dodamy  wreszcie,  że  część  powiatu   Szubiń- 
skiego, położona  po  prawej  stronie  Noteci,  w  okohcy  Barcina  i  Ła- 
biszyna, a  granicząca  z  pow.  Inowrocławskim,  zalicza   się   jeszcze 
do  Kujaw.     Dopiero  po  lewej  stronie  Noteci  zaczynają  się  Pałuki. 
Przy  nowym  podziale  w  r.  1887  utworzono  ze  skrawków  dawnych 
powiatów:  Wągrowieckiego,  Szubińskiego  i  Mogilnickiego,  powiat 
nowy  Znińslii.     Jest  to  najobfitszy  w  wody   powiat  W.  Księstwa. 
Z  miasteczek  najważniejszy  jest  Żnin,  bogaty  we  wspomnienia  hi- 
storyczne, sławny  jako  miejsce  urodzenia  kilku  wielkich  uczonych 
i  poetów,  między  innymi   Jana  i  Jędrzeja    Śniadeckich  i  Klemensa  , 
Janickiego.     Z  gmachów  starożytnych  pozostało  już  niewiele.    Na 
uwagę  zasługuje  kościół  katolicki,    jeden  ze  starszych  w  Księstwie 
(ryc.  str.  155).    Wr.  1900  Żnin  posiadał  4,005  mieszkańców  (prze- 
szło 73  katolików  Polaków).    Inne  miasteczka  są  maleńkie:  Gcisawa  ( 
posiada  828,    Janowiec   1,566,    Rogowo    1,811    mieszkańców.    We: 
wszystkich  Polacy  posiadają  znaczną  przewagę.  Gąsawa  pamiętna  ii 
jest  śmiercią   Leszka   Białego,    zamordowanego  w  pobhzkiej  wsi,  ^j 
Marcinkowie,  w  r.  1228  przez    siepaczów   pomorskich.     Opodal,  i 
pomiędzy  jeziorami,  leży  jedna   z   najpiękniejszych   miejscowości  I 
W.  Księstwa,  Wenecya  (ryc.  str.  97).  Dawne  miasta:  Żerniki,  nale-  I 
żące  do  Znińskiego  pow.,  oraz  Łekno  i  Łopiennu,  które  pozostały  I 
w  powiecie  Wągrowieckim,  utraciły  prawa   miejskie.     Okrojony 
przy  nowym  podziale  powiat   MogilmcM  należy  tylko  w  części  do  \ 


—    157    — 

Pałuk,  posiada  jednak  taki  sam  grunt  piaszczysty,  taką  samą  obfi- 
tość jezior  i  silnie  sfałdowaną  powierzchnią.  Najwiekszem  i  naj- 
ważniejszem  miastem  w  powiecie  jest  Trzemeszno  (Tremessen), 
pełne  pamiątek  i  wspomnień  łiistorycznycli,  niestety,  po  części  zni- 
szczonycłi  lub  przebudowanych  gmachów  starożytnych,  miedzy 
którymi  zasługuje  na  szczególną  wzmiankę  kościół,  nie  tyle  dla 
piękności  budowy,  zeszpeconej  przy  przebudowaniu,  ile  dla  swej 
wielkości  i  bogactwa  w  dzieła  sztuki  i  cenne   pamiątki.     Pod  rzą- 


Mogilno.    Kościół  i  b.  opactwo  Benedyktynów. 
(Z   albumu  Nap    Ordy). 

darni  pruskiemi,  zwłaszcza  w  latach  ostatnich,  Trzemeszno  utraciło 
swe  dawne  znaczenie,  jest  brudną,  odrapaną  mieściną,  pozbawioną 
ruchu  handlowego  i  przemysłowego.  Sławne  w  połowie  wieku 
XIX  gimnazyum  zostało  zwinięte  do  połowy  i  zamienione  na  pro- 
głmnazyum.  W  r.  1900  Trzemeszno  posiadało  5,030  mieszkań- 
ców, w  tej  liczbie  około  4,000  katolików  i  niewiele  mniej  Polaków. 
Miasto  stołeczne  powiatu,  Mogilno,  jest  znacznie  mniejsze  (3,530 
mieszkańców),  ale  daleko  ruchliwsze  i  rozwija  się  powoli,  ale  stale. 


—    15«    — 

Polacy  stanowią  tam  -/s  zaludnienia.  W  czasach  ostatnich  miasto 
nabiera  coraz  więcej  wyglądu  nowoczesnego,  skromne  stare  domki  ^ 
ustępują  miejsca  brzydkim  kamienicom  barokowym  i  „modernę*. 
Na  wzgórzu,  nad  jeziorem,  wznosi  się  potężny  gmach  dawnego  \ 
klasztoru  Benedyktyńskiego,  pochodzący  z  XI  wieku  (ryc.  str.  157).  ] 
Z  dawnych  maleńkich  mieścin  powiatu,  oprócz  dwóch  wymienio- 
nych, utrzymały  się  dotąd  tylko  Gemł)ice  (1,185)  i  Palcośó  (2,957 
mieszkańców).  Oba  posiadają  ludność  przeważnie  polską.  Pakość  ' 
nad  Notecią  słynie  w  okolicy  starą  Kalwaryą,  składającą  się  z  30 
kaplic.  Ze  starego  zamku  nie  pozostało  ani  śladu.  Natomiast  za- . 
chował  się  starożytny  piękny  klasztor  Reformatów.  Dawne  mia- 
steczka, Wilatowo  i  Kwieciszewo,  zostały  zrównane  z  wsiami. 
Między  powiaty  Mogilnicki,  Zniński  i  Wągrowiecki  wrzyna  się  tę- 
pym klinem  Gnieźnieński,  również  bogaty  w  jeziora,  ale  daleko 
mniej  pagórkowaty.  Obejmował  on  dawniej  znaczną  przestrzeń 
i  sięgał  do  granicy  Królestwa  Polskiego.  W  r.  1887  podzielono 
go  na  dwa  powiaty:  Gnieźnieński  i  Witkowski.  W  Gnieźnieńskim 
stolicą  powiatu  jest  Gniezno,  czwarte  co  do  wielkości  miasto 
w  Księstwie,  z  21,661  mieszkańcami.  Była  to  pierwsza  za  czasów 
Mieszków  i  Bolesławów  stolica  państwa,  a  i  później,  po  przenie- 
sieniu rezydencyi  do  Krakowa,  a  wreszcie  do  Warszawy,  Gniezno 
pozostało  stolicą  prymasów.  Do  początku  XIV  w.  tam  koronowali 
się  królowie.  Pod  ostatnimi  Jagiellonami  i  Sasami  miasto  podu- 
padło i  poczęło  podnosić  się  dopiero  w  wieku  XIX.  Dziś  posiada 
ono  charakter  zupełnie  nowożytny  i  należy  do  najpiękniejszych 
miast  Księstwa;  zniemczyło  się  jednak  już  prawie  do  połowy. 
Z  gmachów  starożytnych  pozostały  tylko  kościoły,  między  nimi 
katedra  arcybiskupia,  założona  w  r.  965,  od  tej  pory  jednak  kilka- 
krotnie już  przebudowana  (ryc.  str.  148).  Pojedyncze  części  się- 
gają jednak  najdawniejszych  czasów.  Niepodobna  nam  z  boga- 
tego skarbca  pamiątek  historycznych  wyhczyć  tu  ani  drobnej  czę- 
ści. Wspomnimy  tylko  o  grobie  królowej  Dąbrówki,  o  grobowcu 
Ś-tego  Wojciecha  i  spiżowych  drzwiach  katedry,  darze  Bolesława 
Chrobrego.  Na  cmentarzu  przy  kościele  spoczywa  długi  szereg 
mężów  wielkich  i  zasłużonych,  między  innymi  Zbigniew  Oleśnicki. 
Z  powodu  połączenia  arcybiskupstwa  gnieźnieńskiego  z  poznań- 
skiem, arcybiskupi  rezydują  w  Poznaniu.     Gniezno  jest  tylko  stałą 


—    159    — 

rczydencyą  biskupa  dyecezyi.  Pod  jego  zarządem  istnieje  tam 
praktyczne  seminaryum  duchowne  dla  kleryków,  którzy  ukończyli 
studya  w  seminaryum  teoretycznem  poznańskiem.  Miasto  posiada 
znaczny  handel  i  przemysł,  nie  dotrzymuje  jednak  w  rozwoju  eko- 
nomicznym kroku  innym  rozwijającym  się  miastom.  Dotąd  prze- 
ścignął je  już  Inowrocław;  za  lat  kilka  przewyższy  je  swem  zna- 
czeniem Piła,  a  może  i  Leszno  lub  Krotoszyn.  Drugie  miasto  po- 
wiatu, Kleclco,  liczy  1,734  mieszkańców  i  zachowało    dotąd  chara- 


Pdłae  w  Miłosławiu.     (Z  albumu  Nap.  Ordy), 

kter  prawie  czysto  polski.  Oddzielony  od  Gnieźnieńskiego  powiat 
WiiJcoiosJcł,  posiada  cztery  maleńkie  miasteczka,  zamieszkane  pra- 
wie przez  samych  Polaków.  Największe  z  nich  jest  Witlcowo 
(1,950  m.);  Czerniejewo  (Schwarzenau)  ma  1,324;  Poz^2C?2:  1,10'];  Miel- 
iyn  tylko  525  mieszkańców.  Byłe  miasta  powiatu  starego  Gnie- 
źnieńskiego, Kiszkowo  i  Zydowo,  zostały  zamienione  na  wsi. 

Jeżeli  z  powiatu  Witkowskiego  zwrócimy  sią  ku  południowi, 
to  przekroczymy  granicę  obwodu  regencyjnego  Poznańskiego.  Po- 
równywając  tą  południowca  część  W.  Księstwa  z  północną,  zauwa- 


—    i6o    — 

żymy,  mimo  ogólnej  jednolitości,  jednak  pewne  różnice,  zarówno 
w  budowie  powierzchni  i  rodzaju  gleby,  jak  i  stosunkach  narodo- 
wo-politycznych.  Wzgórza,  które  w  obwodzie  Bydgoskirn,  z  wy- 
jątkiem pow.  Witkowskiego  i  cząści  Gnieźnieńskiego  oraz  Kujaw, 
bądź  co  bądź  urozmaicają  krajobraz,  przerywając  nużącą  jedno- 
stajność  równiny,  zanikają  w  Poznańskiem.  Cały  ten  kraj,  z  wyjąt- 
kiem szerokiej  smugi  wzgórz,  ciągnących  się  z  południowego  wscho- 
du ku  póhiocnemu  zachodowi,  jest  niemal  tak  równy,  jak  Kujawy. 
W  glebie  i  tu  przeważa  piasek,  tak  samo  jak  w  Bydgoskim.  Ale 
piasek  ten  posiada  na  ogół  znacznie  większą  domieszką  gliny, 
jest  przerywany  często  wielkiemi  obszarami  urodzajnej  gliny,  a  nad 
Obrą  znajdujemy  osuszone  moczary,  przypominające  prawie  glebę 
Kujawską,  chociaż  skład  geologiczny  tej  ziemi  jest  inny.  Tylko  na 
zachodzie  zbiegają  się  oba  obwody  regencyjne  we  wspólnych  jało- 
wych piaskach.  Tak  samo  w  południowej,  jak  i  w  północnej  czę- 
ści Księstwa,  zdaleka  już  uwydatnia  się  sąsiedztwo  Brandenburgii. 
Dalszą  i  bardzo  widoczną  różnicę  stanowi  brak  jezior.  Są  one 
w  obwodzie  Poznańskim  stosunkowo  daleko  mniej  liczne  i  rozlegle, 
niż  w  Bydgoskim,  tworzą  wprawdzie  miejscami  także  grupy,  ale 
grupy  te  toną  przeważnie  w  piaskach  zachodu.  W^reszcie  pod 
względem  polityczno-narodowym,  w  Poznańskiem  daleko  mniej 
czuć  przewagę  niemczyzny;  nawet  w  powiatach  zachodnich,  sąsia- 
dujących z  Brandenburgią  (z  wyjątkiem  Skwierzyńskiego).  Pocho- 
dzi to  stąd,  że  Poznańskie  później  dostało  się  pod  panowanie  pru- 
skie i  tam  nie  rozpoczęto  odrazu,  zaraz  po  zajęciu,  akcyi  germani- 
zacyjnej  na  wielką  skalę.  Najmniej,  oczywiście,  ślady  germ^iniza- 
cyi  są  widoczne  na  wschodzie.  Znajdujemy  tam  jeszcze  licznej 
powiaty  (14),  w  których  Polacy  stanowią  przeszło  8o7„  ludności, 
gdy  w  Bydgoskim  jest  ich  już  tylko  2. 

Powracamy  do  tego  punktu,  na  którym  przerwaliśmy  swą  i 
wędrówkę  po  powiatach.  Z  Witkowskiego  przedostajemy  się  do  > 
Wrzesińsliego.  W  postaci  powierzchni,  naturze  gleby  i  ogólnych  l 
stosunkach  różnicy  nie  zauważymy  tam  żadnej.  Ta  sama  równina  i 
z  rzadko  rozsianemi  niskiemi  pagórkami,  te  same  chaty,  nawet  ta  ij 
sama  rzeka,  Września;  tylko  jezior,  które  w  pow.  Witkowskim  j 
zalewają  znaczny  obszar,  tam  niema.  Z  dwóch  miast  powiatu,  sto- 
łeczne, W>-^^^s7/7>/ (Wreschen),  posiada  5,517  mieszkańców,  MiJosIaic 


-    i6i    — 

2,484  m.  Oba  posiadają  ludność  przeważnie  polską,  rzemieślniczą. 
W  Miłosławiu  zasługuje  na  wzmianl^ę  piękny  pałac,  obecnie  po- 
siadłość znanego  polityka  Józefa  Kościelskiego  (ryc.  str.  159).  Są- 
siadujący z  Wrzesińskim  na  zacliodzie  powiat  Si-odzTci  posiada  4 
miasta,  z  których  tylko  powiatowe,  Środa,  odznacza  sie  większym 
ruchem  i  z  dawien  dawna  odgrywało  dość  wybitną  rolę  w  dzie- 
jach kraju.  Za  czasów  Piastowskich  była  to  silna  warownia, 
w  której  niejednokrotnie   przebywaU   książęta.     Tam  umarł  Wła- 


Zamek  w  Kurniku.     (Z  albumu  Napoleona  Oicly). 

dysław  Laskonogi;  dotąd  dotarli  w  r.  1331  Krzyżacy  i,  obiegłszy 
miasto,  zburzyli  zamek.  W  okresie  Jagiellońskim  Środa  stała  się 
środowiskiem  politycznem  okohcy.  Tam  odbywały  się  od  końca 
wieku  XVI  do  upadku  Rzeczypospolitej,  sejmiki  województw  Po- 
znańskiego, Kalińskiego,  a  wreszcie  i  Gnieźnieńskiego.  Z  świad- 
ków dawnej,  świetniejszej  przeszłości  miasta  utrzymał  się  do  tej 
pory  wielki  kościół  z  początków  wieku  XV  (ryc.  s.  144).  W  r.  1900 
Środa  posiadała  5,901  mieszkańców.  Polacy  katohcy  stanowią 
tam  ogromną  większość,   około  Ys    zaludnienia.     Inne   miasta    są 

21 


—    102    — 

daleko  mniejsze.  Tóbiedzislia  (Pudewitz),  położone  wśród  wzgórz, 
miało  w  r.  1900 — 2,836,  Kostrzyn — 2,339,  Zaniemyśl  (Santomi- 
sctiel)  1,253  mieszkańców.  We  wszystkicti  Polacy  stanowią  zna- 
czną większość.  Najwięcej  stosunkowo  zniemczone  są  Pobiedzi- 
ska, gdzie  Niemcy  protestanci  i  Żydzi  stanowią  7.-1  ludności.  Z  in- 
nycłi  miejscowości  wymienimy  wjeś  Winnogórę,  niegdyś  posia- 
dłość i  miejsce  śmierci  gen.  Dąbrowskiego,  oraz  starożytną  wieś 
Giecz,  posiadającą  stary  kościół,  ślady  dawnycłi  warowni  i  bardzo 
burzliwą  przeszłość.  Granicę  południową  obu  ostatnich  powiatów 
tworzy  Warta.  Płynąc  dalej  z  biegiem  rzeki,  dostajemy  się  w  po- 
środek  powiatu  Sremslciego.  Otacza  on  z  obu  stron  kolano  Warty, 
która  pod  miastem  Śremem  opuszcza  kierunek  zachodni  i  zwraca 
się  ku  północy,  ustępując  przed  wzgórzami,  ciągnącymi  się  przez 
środek  Księstwa.  Odpowiednio  do  tego.  wschodnia  część  powiatu 
stanowi  równinę,  tak  samo  jak  powiaty  Wrzesiński  i  Srodzki,  zacho- 
dnia zaś  ma  charakter  pagórkowaty  i  miejscami  odznacza  się  niepo- 
ślednią pięknością  krajobrazu,  zwłaszcza  w  okolicach  Mosiny  i  Dol- 
ska. Miast  powiat  ten  posiada  6 :  /Sr^w- (5,698),  Kurnik  {2, ^Sc)), 
Mosina  (1,793),  DolsJc  (1,626),  Bnin  (1,302)  i  Książ  (920  mieszkań- 
ców). Jak  cały  powiat,  tak  i  wszystkie  miasta,  zachowały  charak- 
ter polski;  w  żadnem  Niemcy  nie  stanowią  ani  trzeciej  części  mie- 
szkańców. Wszystkie  posiadają  mniej  lub  więcej  bogatą  prze- 
szłość historyczną.  W  Śremie  był  niegdyś  warowny  zamek,  póź- 
niej kasztelania  mniejsza;  Kurnik  był  również  warownią,  sławną 
siedzibą  Gorków,  którzy  wznieśli  tam  wspaniały  zamek,  istniejący 
dotąd,  ale  przebudowany  w  pierwszej  połowie  wieku  XIX  (ryc. 
str.  161).  Jest  on  obecnie  posiadłością  hr.  Działyńskich,  i  słynie 
bogatą  biblioteką,  którą  zarządza  znany  uczony  dr.  Zygmunt  Celi-  j 
chowski.  Z  innych  miejscowości  wymienimy  lXogalin,  własność  \ 
hr.  Raczyńskich  (ryc.  str.  168).  j 

Poza  Mosiną  pasmo  wzgórz,  ciągnących  się  od  wyżyny  Szlą-  \ 
skiej  w  kierunku  północno-zachodnim  przez  W.  Księstwo,  zwraca  1 
się  łagodnym  łukiem  ku  północnemu  wschodowi,  przekracza  Wartę 
i  łączy  się  z  systemem  pagórków,  wypełniających  większą  część 
obwodu  regencyjnego  Bydgoskiego.  W  dawnych  czasach,  kiedy  ; 
stan  wody  był  wyższy,  znaczną  część  tego  obszaru  zajmowały  ! 
grzęzkie  moczary  i  bagnista  dolina  Warty  stanowiła  ważną   prze- 


—    i63 


szkodą  w  komunikacyi,  ten  grzbiet  wzgórz  był  naturalnem  połącze- 
niem między  południową  i  północną  cząścią  kraju,  i  tedy  szła  sta- 
ra droga  liandlowa  z  doliny  Odry  do  doliny  Noteci  i  Wisły.  Tutaj 
też  musiało  powstać  główne  środowisko  handlowe  i  polityczne 
kraju.  Tej  okoliczności  zawdzięcza  Poznań  rolę,  którą  odegrał 
w   dziejacłi.     We- 

■  dług  pierwotnego 
podziału  prowin- 
cyij  cały  ten  grzbiet, 

,  łączący  wzgórza 
południowe  z  pół- 
nocnemi,  stanowił 
jednostkę  admini- 
stracyjną, pod  na- 
zwą pow.  Poznań- 
skiego. W  związku 
z  utworzeniem  no- 
w  e  j  organizacyi , 
Poznań,  jako  wiel- 
kie miasto,  został 
wyłączony  z  po- 
wiatu i  otrzymał 
prawa  powiatu 
miejskiego.  Następ- 
nie podzielono  i  po- 
wiat wiejski  Po- 
znański na  dwie 
części:  powiat  za- 
chodni i  powiat 
wschodni.  Wresz- 
cie zaś,  pod  sam  ko- 
niec wieku  XIX, 
przyłączono  z  obu  powiatów  wiejskich  gminy,  sąsiadujące  z  mia- 
stem, a  mianowicie:  Jerzyce,  Ś-ty  Łazarz  (i  Górczyn),  Wildę  i  Za- 
wady do  Poznania.  Istnieją  więc  obecnie  trzy  powiaty  Poznań- 
skie: i)  miejski,  2)  wiejski  wschodni  i  3)  wiejski  zachodni.  Siedzibą 
władz  dla  wszystkich   trzech   powiatów   pozostał  biadał   Poznań. 


Poznań.    "Widok  z  mostu  Cliwaliszewskiecro. 


—    104    — 

Miasto  Poznań  jest  jedną  z  najstarszych  osad  w  kraju  i  posiadał  już 
w  początkach  epoki  historycznej  charakter  stoHcy.    Tu  rezydował, 
przyjął  chrzest,  tu  też  umarł  i  został  pochowany  Mieszko  I,  a  także 
pod  rządami  jego  pierwszych  następców  Poznań   pozostał   stolicą 
państwa.   Musiało  to  być  już  w  X-tym  wieku  miasto  wielkie,  skoro 
mogło  dostarczyć  Chrobremu  w  r.  992-ym  5,300  zbrojnych,  a  więc 
armię,  jak  na  owe  czasy,   niemałą.     Po   przeniesieniu  stolicy   do 
Krakowa,  zmniejszyło  się  oczywiście  znaczenie   miasta;   pozostało 
ono  jednak  zawsze  jednem  z  najważniejszych  środowisk  politycz- 
nych aż  do  upadku  Rzeczypospolitej   i    do   chwili   obecnej.     Dziś 
Poznań  jest  stolicą  W.  Księstwa,  siedzibą  władz  centralnych  admi- 
nistracyjnych i  wojskowych,  głównym  ogniskiem   ruchu   politycz- 
nego, umysłowego  i  handlowego  w  tej  dzielnicy,    i   jedną  z  najsil- 
niejszych fortec  nietylko   w  państwie   niemieckiem,   lecz   wogóle 
w  Europie.    Posiadał  on  w  r.  1890-ym  73,239  mieszkańców,  w  tej 
liczbie  43,595  katolików,  23,745  protestantów  i  5,810  żydów.    Po- 
lacy stanowili,  według  obliczeń  urzędów  50,37^  zaludnienia.  Skut- 
kiem   przyłączenia   sąsiadujących  z    miastem   gmin  wiejskich  w  r. 
1900,  ludność  Poznania  zwiększyła  się  więcej,  niż  o  połowę,  a  rów- 
nocześnie zmienił  się  stosunek   narodowości  cokolwiek  na  korzyść 
Polaków.  W  dniu  1  grudnia  r.  1900  naliczono  w  Poznaniu  1 17,033 
osoby,  w  tej  liczbie  73,415  katolików,  a  okrągło  65,000,  czyli  55,3^, 
Polaków,  oprócz  1,020  osób,  które  przyznały  się  do  2  języków  oj-  ' 
czystych:  polskiego  i  niemieckiego.     W  tym    samym   dziesięciolet- 
nim okresie  zmienił  się  bardzo  wygląd  zewnętrzny    miasta.    Kosz- 
tem kilkunastu  milionów  marek  uregulowano  na  nowo   ulice,  wy- 
brukowano prawie  wszystkie  w  nowej  górnej  części  miasta  kamie- : 
niem  kostkowym,  zaprowadzono  tramwaj  elektryczny,  wzniesiono  i 
mnóstwo  gmachów  użyteczności  publicznej,    równocześnie  zaś  po-;' 
wstała  wielka  liczba  gmachów  prywatnych  i   przebudowano   zna- 1; 
czną  część  starych  kamienic.     Skutkiem  tego  górna   dzielnica  mia-ij 
sta  (po  lewej  stronie  Warty)    otrzymała   wygląd    zupełnie    nowo- ii 
czesny,  stereotypowo  wielkomiejski.     Ale  to  tylko   pierwsze  wra-i^ 
żenię,  które  odnosi  podróżny,  przybywający  z   głównego   dworca 
kolejow^ego  do  Poznania.    Przy  bliższem  rozejrzeniu  się  w  mieście, 
znajdzie  on  tam  jeszcze  bardzo  hczne  ślady   przeszłości,    mnóstwo 
gmachów  starych,  a  nawet  całe  dzielnice   starożytne.     Przeszłość, 


—    i65    — 

po  części  nawet  bardzo  odległa  przeszłość,  spotyka  się  tam  wszę- 
dzie z  najświeższą  teraźniejszą.  Nie  mogąc  podać  tu  szczegóło- 
wego opisu  miasta,  wymienimy  tyll^o  sumarycznie  najważniejsze 
gmacliy:  A)  starożytne  i  Mstoryezne.  Katedra  pod  wezwaniem 
Ś-tycti  Piotra  i  Pawła  na  Ctiwaliszewie  (starej  dzielnicy  po  prawej 
stronie  Warty),  założona  wr.  968,  przebudowana  od  tej  pory  kilka 
razy,  tak  dalece,  iż  z  budowy  pierwotnej  pozostały  tylko  fundamen- 
ty, pełna  pomników  i  pamiątek  łiistorycznycli  (ryc.  str.  122).  Obok 
kościółek  gotycki  N.  P.  Maryi,  jeden  z  najstarszycłi  zabytków  budo- 
wnictwa w  Poznańskiem  (z  pierwszej  połowy  wieku  XV  (ryc.  s.  1 25). 


Poznań.     Dom  spólkowy  dla  robotników. 


Naprzeciw  katedry  pałac  arcybiskupi.  Na  przedmieściu  Ś-go  Jana 
stary  kościół  romański  pod  wezwaniem  Ś-tego  Jana  Jerozolimskie- 
go, z  drugiej  połowy  wieku  XV.  Między  Chwaliszewcm  a  przed- 
mieściem S-tego  Jana,  na  Śródce,  kościół  Ś-tej  Małgorzaty  (Filipi- 
ny), również  z  wieku  XV.  Z  kościołów  po  lewej  stronie  rzeki  naj- 
starszym jest  prawdopodobnie  kościół  Ś-tego  Wojciecłia,  obecnie 
garnizonowy  (wiek  XV).  Sławny  cudami  i  legendą  o  pokłótycli 
Hostyach  kościół  Bożego  Ciała  (Karmelitański)  pocłiodzi  w  swej 
postaci  dzisiejszej  z  drugiej  połowy  wieku  XVII,  tak  samo,  jak  wielki 
kościół  S-tego   Marcina  przy  ulicy  tejże  nazwy.     Z  innych  zwraca 


—    i66    — 

na  siebie  uwagę  dwoma  wysmuklemi  wieżami  kościół  Bernardyń- 
ski, przebudowany  w  końcu  XVIII  wieku.  Byłe  koilegium  jezuic- 
kie, zajmujące  ogromny  czworobok  w  pośrodku  miasta,  zostało 
przerobione  na  rezydencyę  i  biura  naczelnego  prezesa.  Barokowa 
fara,  czyli  kościół  pojezuicki,  pochodzi  z  końca  XVII  wieku.  Z  gma- 
cłiów  świeckicłi  najstarszy  jest  Zamek  na  Górze  zamkowej,  z  końca 
w.  XIV,  odbudowany  po  pożarze,  pod  koniec  XVI  wieku.  Obecnie 
znajduje  się  tam  archiwum  i  muzeum  prowincyonalne.  Do  naj- 
wspanialszych gmachów  miasta  należy  ratusz,  zbudowany  w  po- 
łowic wieku  XVI  przez  Włocha  del  Quadro,  z  wysmukłą,  214  stóp 


Poznań.    Bazar. 


wysoką,  renesansową  wieżą,  zbudowaną  pod  koniec  wieku  XVIII. 
Także  domy,  przytykające  do  ratusza,  i  cały  stary  Rynek,  w  któ- 
rego pośrodku  stoi  ta  wspaniała  budowa,  zachowały  swój  dawny 
charakter.  Większość  tych  domów  pochodzi  z  i  XVII  wieku; 
starsze  zabytki  budownictwa  spotyka  się  rzadko,  można  odnaleźć 
ich  jednak  kilka  w  dzielnicy,  położonej  między  Starym  Rynkiem 
a  Wartą.  B)  Z  nowszijcli  gmacliów  polsldcli  zasługują  na  wymie- 
nienie: olbrzymi  Bazar,  zbudowany  w  pierwszej  połowie  w.  XIX 
za  staraniem  Karola  Marcinkowskiego  (ryc.  str.  166),  Bibhoteka 
Raczyńskich  przy   placu  Wilhelmowskim,    dom   Przemysłowców 


—    107    — 

polskich,  zbudowany  tuż  obok  Biblioteki  w  początkach  tego  wieku, 
Muzeum  Towarzystwa  Przyjaciół  Nauk,  Teatr  Polski  wraz  z  do- 
i  mem  dochodowym.  C)  Z  niemiecldcli  i  miejslich  wymienimy: 
'  piękny  kościół  gotycki  protestancki  S-tego  Pawła,  brzydki  nowy 
ratusz  neogotycki,  wystawiony  przed  kilkunastu  laty  tuż  obok  sta- 
:  rcgo,  olbrzymi  dom  robotniczy  (ryc.  str.  164),  nową  rzeźnie  cen- 
'  tralną,  teatr  niemiecki,  germanizacyjną  „Bibliotekę  Cesarza  Wil- 
helma" i  nowe  Muzeum  prowincyonalne.  Wreszcie  wspomnimy 
o  pięknym  i  starannie  utrzymywanym  „Ogrodzie  zoologicznym" 
\  w  pobliżu  głównego  dworca  kolejowego.  O  zakładach  naukowych, 
dobroczynnych  i  t.  p.  pomówimy  później,  w  odpowiednich  rozdzia- 
łach tej  pracy.  Swój  stosunkowo  wielki,  szybki  i  dość  wszech- 
stronny rozwój  w  czasach  ostatnich  zawdzięcza  Poznań  głównie 
walce,  która  toczy  się  między  rządem  i  Niemcami,  a  ludnością  Pol- 
ską. Miasto  stołeczne  prowincyi  stało  się  z  natury  rzeczy  dla  obu 
stron  środowiskiem  akcyi,  siedliskiem  głównego  sztabu  stron  wal- 
czących, a  ta  okoliczność  przyczyniła  się  bardzo  do  ożywienia  ru- 
chu. Zwłaszcza  Niemcy  dokładają  starań,  aby  opanować  przy- 
najmniej zewnętrznie  miasto,  nadać  mu  wygląd  i  charakter  nie- 
miecki, czyh  jak  się  wyrażają,  „otworzyć  je  dla  kultury  niemiec- 
kiej". Rząd  ze  swej  strony  popiera  w  tych  usiłowaniach  mieszczań- 
stwo, władze  prowincyonalne  i  miejskie,  wyznacza  fundusze  na 
budowę  gmachów  i  zakładów  germanizacyjnych,  na  popieranie 
niemieckiego  handlu  i  przemysłu,  wytwarza  dla  Niemców  dogodne 
warunki  wyrobu  i  zbytu.  Wobec  tego  i  Polacy,  zagrożeni  w  swej 
egzystencyi,  rozwijają  większą  energię,  przedsiębierczość  i  ruchli- 
wość, i  następstwem  tego  współzawodnictwa  jest  ogólny  przyśpie- 
szony rozwój.  Naturalnych  warunków  rozwoju,  które  niegdyś 
pozwoliły  zająć  miastu  temu  pierwsze  stanowisko  w  tym  kraju, 
Poznań  obecnie  już  niema.  Dziś  główne  drogi  handlowe  w  Euro- 
pie środkowej  idą  z  zachodu  na  wschód,  a  dla  Poznania  droga  ta 
jest  zamknięta.  Zarówno  żegluga  na  Warcie,  jak  i  tory  kolejowe 
urywają  się  przy  granicy  Królestwa  Polskiego.  Główna  droga 
idzie  dziś  przez  Toruń  i  Bydgoszcz.  Poznań  pozostaje  na  uboczu. 
Jest  on  tylko  najważniejszą  stacyą  na  starej  drodze  z  niziny  nad- 
wiślańskiej do  Odry,  ale  droga  ta  nie  ma  dziś  już  tego  znaczenia, 
co  w  dawnych  czasach.     Z  drugiej  zaś  strony  Poznań  nie  posiada 


—    i68    — 

naturalnych  warunków  wielkiego  rozwoju  przemysłowego.  Leży 
w  pośrodku  kraju  wybitnie  rolniczego,  nie  posiada  w  pobliżu  ma- 
teryałów  surowych,  ani  też  wągla,  lecz  musi  sprowadzać  je  z  da- 
leka, co  powiększa  znacznie  koszta  produkcyi.  Taki  przemysł  na- 
turalny, jak  np.  w  Bydgoszczy  drzewny  lub  młynarski,  w  Poznaniu 
rozwinąć  się  nie  może.  Jeżeli  mimo  to  jednak  miasto  posiada  za- 
równo przemysł,  jak  i  handel  znaczny,  to  tylko  w  zastosowaniu  do 
potrzeb  miejscowych,  bliższego  swego  otoczenia.     Szczegóły  znaj- 


Pałac  w  Rog-alinie.    (Z  alb.  Nap.  Ordy). 

dzie  czytelnik  w  dalszym  ciągu  dzieła,  w  rozdziale  o  handlu  i  prze- 
myśle W.  Księstwa. 

O  powiatach  wiejsldcli  Toznańskicli  nie  wiele  mamy  do  powie- 
dzenia. Sąsiedztwo  stolicy  kraju  nie  oddziaływa  bardzo  na  ich 
stosunki.  Oba  powiaty  mają  charakter  wyłącznie  rolniczy.  Każde 
z  nich  posiada  jedno  niewielkie  miasteczko  bez  znaczenia  handlo- 
wego i  przemysłowego.  Swarzędz  CSchwersenz)  w  powiecie  loscJiod- 
nm  Poznańskim,  posiada  3,029  mieszkańców,  w  połowie  Niemców 
i  Żydów.     Stęszewa,  w  powiecie  zacliodnim,  jest  o  połowę  mniej- 


—    169    — 

sze  (1,454  mieszk.),  zaludnione  prawie  wyłącznie  przez  Polaków. 
Z  innych  miejscowości  zasługuje  na  wymienienie  wieś  Owiusl'a,-po- 
łożona  w  pobliżu  Poznania  w  powiecie  wscliodnim  wiejskim, 
z  wielkim  zakładem  dla  obłąkanych. 

Płynąc  dalej  Wartą,  która  przepływa  wszystkie  trzy  powiaty 
poznańskie,  dostajemy  się  do  po  w.  Obornickiego.  Wzgórza  po  za 
Owińskami  już  maleją  i  zanikają;  przed  nami  rozciąga  sią  równina, 
a  w  północnej  części  powiatu  napotykamy  rozległe  bagna.  Miast 
,  posiada  powiat  ten  cztery:  Ohornihi  z  3,604,  Bogozno  z  5,020,  B.i/- 
I  czjjwół  z  1151  i  Murowaną  Goślinę  z  1,513  mieszkańcami.  W  Obor- 
nikach i  Rogoźnie  Niemcy  i  Żydzi  stanowią  polowe  mieszkańców, 
w  M.  Goślinie  i  Ryczywole  przeważają  Polacy.  Rogoźno  było 
niegdyś  kasztelanią  mniejszą,  jest  pamiętne  tragiczną  śmiercią  Prze- 
mysława II,  zamordowanego  tam  na  swym  zamku  w  r.  1 296  z  po- 
lecenia margrabiów  brandenburskich.  Z  zamku  tego  nie  ma  już 
śladu.  Pozostał  tylko  starożytny  kościół  katolicki  (ryc.  str.  170). 
Także  Oborniki  posiadały  niegdyś  warowny  zamek.  W  powiecie 
następnym,  Szamotulslcim,  spotykamy  się  już  z  piaskami,  zwiastują- 
cemi  bliskość  Brandenburgii.  Większa  jego  część  leży  po  lewej 
stronie  Warty.  Z  5  miast  powiatu,  największe  jest  stołeczne,  Sza- 
moiuljj  (Samter),  z  5,242  mieszkańcami  (około  połowa  Polaków). 
Z  gmachów  zasługują  na  wymienienie:  piękny  kościół,  wystawiony 
przez  wojewodę  poznańskiego,  Łukasza  Górkę,  z  ołtarzem  obozo- 
wym z  pod  Wiednia,  ofiarowanym  kościołowi  przez  Jana  III,  oraz 
zbudowany  również  przez  Górkę  zamek  z  basztą,  w  której,  jak 
twierdzi  legenda,  więziono  Halszkę  z  Ostroga  (ryc.  str.  172). 
We  wspomnienia  historyczne  jest  także  bogaty  Ostroróg  (Schar- 
fenort),  niegdyś  gniazdo  wielkiej  rodziny  Ostrorogów,  obecnie 
mała  mieścina  z  1,003  mieszk.,  przeważnie  jeszcze  polska.  Z  reszty 
rnmst,  OhrżycJco  (1,563  mieszk.)  jest  w  ^/g  niemieckie,  Pniewy  (Pinne) 
z  2,572  mieszk.,  w  75  polskie,  WronJci  z  4,672  mieszkańcami,  w  po- 
łowie polskie. 

Powiat  Szamotulski  jest  ostatni  nad  Wartą,  w  którym  Polacy 
posiadają  znaczną  przewagę.  W  następnym  już,  Między chodzkim, 
Niemcy  stanowią  połowę  zaludnienia.  Powiat  ten  obejmował  da- 
wniej zachodni  róg  kraju  aż  do  granicy  Brandenburskiej.  W  r.  1 887 
przepołowiono  go  na  dwie  części:  powiaty  Międzychodzki  i  Skwie- 

22 


170   — 


rzyńskr.  Jest  to  kraj  jałowych  piasków  i  jezior,  przerżnięty  wzdłuż 
Wartą.  Do  każdego  z  tycłi  dwóch  nowych  powiatów  przydzielono 
dwa  miasta.  Stolica  pow.  Międzychodzkiego,  Miedz?/ cJi ód  {Birnhaum), 
posiada  2,956  mieszk.  i  charakter  przeważnie  niemiecki;  w  drugiem 
mieście,  Steral^oww  (Zirke),  z  3,080  mieszk.,  Polacy  posiadają  jesz- 
cze przewagę.  Powiat  Slcuierzyjisli  jest  już  prawie  czysto  nie- 
miecki (5?6  Polaków).  Z  miast,  Sl:wierzyna  (Schwerin)  posiada 
7,316,  Bledzew  (Blesen)  1,704  mieszkańców. 


Rogoźno.    Kościół  starożytny. 
(Z  albumu  Nap.  Ordy). 

Jałowe  piaski,  które  zajmują  większą  część  powiatów  Miedzy- 
chodzkiego  i  Skwierzyńskiego,  towarzyszą  nam  w  dalszej  wędrówce 
wzdłuż  granicy  Brandenburskiej,  w  powiatach  Międzyrzeckim  i  Ba- 
bimojskim.  Przez  piaski  te  przerzyna  sie  krątym  biegiem,  tworząc 
rozległe  bagniska  i  liczne  jeziora,  rzeka  Obra.  W  pow.  Między- 
rzeckim znajdujemy  dwa  większe  i  trzy  małe  miasteczka:  Między- 
rzecz (Meseritz)  z  5,654,  7J)ąszyń  (Bentschen)  z  3,782,  Trzciel 
(Tirschtiegeł)  z  2,348,  Vszczew  (Betsche)  z  1,985  i  Brojce   (Braetz) 


—    171    — 

I  z  1,470  mieszkańcami.     We  wszystkich,  oprócz  Pszczewa,  Niemcy 
'  posiadają  wielką  przewagę,  Brojce  są  osadą   zupełnie   niemiecką. 
;  Międzyrzecz  i  Zbąszyń  miały  burzliwą  przeszłość  łiistoryczną,  były 
przedmiotem  zaciętycłi  walk  z  Pomorzanami,  Niemcami  i  Duńczy- 
i  kami.     W  Zbąszynie  istnieje  dotąd  piękny  starożytny  zamek,  Mie- 
!  dzyrzecki  leży   oddawna  w  gruzacłi.     Z  miejscowości  innycłi  po- 
\  wiatu  wymienimy   osadę  graniczną  Puradt/z,   wielkie   starożytne 
'  opactwo  Cystersów.     W  powiecie  następnym,  Bahtmojslim,  opusz- 
czamy granice  Brandenburską,  a  spotykamy  sie  z  Szląską.     Miasta 
I  są  liczne,  ale  małe.     Największe,  Wolsztpi,  posiada   3,438  miesz- 
'  kańców,  powiatowe  Babimost  (Bomst)  2,121,    RaTioiiiewice   (Rack- 
j  witz)  2,067,  Rostarzewo  (Rotłienburg)  1,193,  i^^^^^ożt^rt  (Unrułistadt) 
!  1,594,  Kopamca  (Kopnitz)  905  mieszkańców.    We  wszystkicłi  prze- 
ważają Niemcy,  Kargowa  jest  czysto   niemiecka.     Dawne  miasto 
K^hłóiD  (Kiebel)  zostało  zamienione   na   wieś,    jakkolwiek   posiada 
znacznie  więcej  ludności,  niż  niektóre  miasta  powiatu.     Pomiędzy 
Kcbłowem  a  Wolsztynem  leży  wielka  wieś   Ohi-a,   niegdyś   jedno 
z  naj  bogatszy cłi  opactw  Cysterskicłi   na   zicmiacłi  polskicti.     Nad 
wscłiodnią  granicą  pow.  Babimojskiego  rozpoczyna  sią  osuszona, 
w  znacznej   części  urodzajna   nizina   Obry.     Obejmuje  ona  b.  po- 
wiat Kościański,  podzielony  przy  nowej  organizacyi  na  dwa:    Ko- 
ściański i  Śmigielski.     Wzdłuż  Obry,  przepływającej   oba  powiaty, 
i  kanału,  przekopanego  do  Warty  pod  Mosiną,  ciągną  się   rozległe, 
bujne  łąki,  poprzedzielane  tu  i  owdzie   jeszcze   grzęskiem   bagnem 
i  kępami  olszyny.     W  pośrodku  i  po  obu  stronacti  tycłi  łąk   rozle- 
gają się  pola,    niewiele  ustępujące  pod  względem  urodzajności  Ku- 
jawom.    Powiat  Smigielsla  posiada   dwa   miasta:    Śmigiel  i  Wieli- 
cliowo.     W  pierwszem  naliczono  w  1900  r.  3,834,  w  drugiem  1,699 
mieszkańców.      Wielicłiowo  jest  osadą  prawie  czysto   katolicką, 
Polacy  stanowią  tam  większość  ludności.  Śmigiel  był  do  niedawna 
prawie  zupełnie  niemiecki,  w  latacłi  ostatnicłi  ludność  polska  zwięk- 
szyła się  tam  znacznie.     Prawie  zupełnie  polskie  są  miasta  powiatu 
Kościańskiego:  Kościan  (5,803),    Czempiń  (2,170)   i   Krzywin    (1,540 
mieszk.).     Kościan  już  w  czasacłi  Piastowskicli  odgrywał  wybitną 
rolę  w  dziejacti  tego  kraju,  był  ludną  osadą  i  silną  warownią,  z  któ- 
rej obecnie  zaledwie  tylko  ślady  pozostały.     W  wieku  XV  było  to 
drugie  co  do  wielkości  miasto  w  województwie  Poznańskiem  i  wo- 


gole  na  ziemiach  dzisiejszego  W.  Księstwa.  Utrzymało  się  tam  do 
tej  pory  kilka  gmachów  starożytnych,  między  innymi  kościół  (Fara), 
należący  do  najstarszych  w  Księstwie,  pochodzący  z  wieku  XIV. 
Także  Krzywin  posiada  kościół  bardzo  starożytny.  Powiat  Ko^ 
ściański  należy  wogóle  do  najbogatszych  w  pomniki  architektonicz- 
ne odległej  przeszłości.  Z  wielkiej  liczby  zabytków  wymienimy 
bardzo  stary  granitowy  kościół  w  Lubiniu  i  niemniej  starą  ruinę 
kościoła  w  Gryzynie,  znaną  z  pięknej  legendy  Morawskiego  o  nie- 


Szamotuly.    Baszta  „C/arnej  Księżniczki." 
(Z  albumu  Nap.  Ordy). 

istniejącej  obecnie  już  brzozie  Gryżyńskiej.  Z  powiatami  Kościań- 
skim i  Śmigielskim  graniczy  na  północy  były  pow.  Bukowski,  po- 
dzielony obecnie  na  dwa:  Grodziski  i  Nowotomyski.  Oba  posia- 
dają glebę  średnio  urodzajną,  powierzchnię  równą,  przez  oba  prze- 
pływa wazka  struga,  zwana  Mogilnicą  albo  Prutem.  Pow.  Nowo- 
tomysM  posiada  2  miasteczka:  Noicy  Tomyśl  (Neutomischel)  i  Ltcó- 
wek  (Neustadt  bel  Pinne).  Pierwsze  liczy  1,805,  drugie  2,641  mie- 
szkańców.    W  plerwszeni  Polacy  stanowią  drobny  tylko  ułamek 


—  173  — 

i  ludności,  w  drugiem  posiadają  przewagą.  Powiat  Grodziski  po- 
\  siada  miast  trzy:  Grodzisl'  (Graetz),  słynący  od  kilku  wieków  wa- 
'  rżeniem  wybornego  piwa  grodziskiego,  liczy  3,784,  Opale mca%o2H, 
'  ^1^^  3.55*^  mieszkańców.  Wszystkie  trzy  miasta  mają  charakter 
'-  polski.  Najwięcej  stosunkowo  zniemczony  jest  z  dawien  dawna 
Grodzisk.  Południowe,  graniczące  z  Szląskiem,  powiaty  W. 
\  Ksiąstwa,  posiadają  na  ogół  glebę  piasczystą,  z  wyjątkiem  tych  cze- 
'  ści,  które  należą  do  niziny  nadobrzańskiej  i  dorzecza  Prosny.  Nad- 
to posiadają  one  odrębny  cokolwiek  charakter  narodowy  i  wyzna- 
niowy. Tam  znajdowali  schronienie  protestanci,  wypędzani  z  ziem 
cesarstwa  niemieckiego,  najpierw  Bracia  Czescy,  później  Kalwini 
i  Luteranie.  Okoliczność  ta  oddziałała  bardzo  silnie  na  ułożenie 
się  stosunków  wyznaniowych,  a  w  czasach  nowszych  i  narodowych 
w  tej  części  W.  Księstwa.  Niektóre  tylko  powiaty  odzyskały  zu- 
pełnie charakter  katolicki  i  polski;  zachodnie  z  twierdz  protestan- 
tyzmu zamieniły  się  pod  rządami  pruskiemi  na  ziemie  w  połowie 
niemieckie,  we  wschodnich  natomiast,  gdzie  protestanci  nie  byli 
wygnańcami  z  stron  innych,  lecz  tubylcami,  do  dziś  dnia  znaczna 
część  ludności  polskiej  należy  do  wyznania  protestanckiego.  Ger- 
manizacya  skorzystała  z  tolerancyi  b.  rządów  polskich,  zwłaszcza 
w  teraźniejszych  powiatach:  Wschowskim,  Leszczyńskim  i  Rawic- 
kim.  Dwa  pierwsze  stanowiły  do  r.  1887  jeden  powiat:  Wschow- 
ski.  Rawicki,  wraz  z  teraźniejszym  Gostyńskim,  tworzył  dawniej 
powiat  Krobski.  Powiat  WsclwwsTci  posmda  dwa  miasta:  Wsclio- 
ivę  (Fraustadt)  i  SzlicMijfigowo  ^(ScliUchtingsheim).  Wschowa,  nie- 
gdyś miasto  kwitnące,  handlowe  i  fabryczne,  i  jedno  z  głównych 
ognisk  ruchu  protestanckiego,  obecnie  upada  powoli,  a  przynaj- 
mniej nie  rozwija  się  w  porównaniu  z  innemi  miastami.  Posiada 
7,457  mieszkańców,  w  tej  liczbie  większą  połowę  protestantów,  Po- 
laków niewielu.  Szlichtyngowo  jest  osadą  czysto  niemiecką,  liczą- 
cą w  r.  1900 — 724  mieszkańców.  W  powiecie  Leszczyńskim,  miasto 
stołeczne  Leszno  (Lissa)  posiada  lepsze  warunki  rozwoju  i  zacho- 
wało, dotąd  przynajmniej,  w  części  swoje  dawne  znaczenie.  Nie 
jest  ono  już  głównem  ogniskiem  ruchu  protestanckiego  w  tej  części 
kraju,  jak  niegdyś  za  czasów  Komeniusza  i  aż  do  upadku  Rzeczy- 
pospolitej Polskiej,  ale  zachowało  ruchliwość  handlową  i  przemy- 


—   174  — 

słowa.  W  r.  1900  naliczono  w  Lesznie  14,232  mieszkańców.  Pro- 
testanci stanowili  znaczną  większość;  z  katolików  niespełna  połowa 
przyznaje  sie  do  narodowości  polskiej.  Prawie  zupełnie  niemiecką 
osadą  jest  także  Hydzyna  (Reisen),  własność  ks.  Sułkowskich  (ryc. 
str,  174),  który cłi  przodkowie  w  w.  XVIII  zniemczyli  to  miasteczko 
zupełnie.  W  r.  1900  Rydzyna  posiadała  1,138  mieszkańców.  W  in- 
nycłi  miastacłi  powiatu :  Osiecznie  (Storcłinest)  i  Swięiochowie 
(Scłiwetzkau)  protestanci  stanowią  tylko  mały  procent  ludności,  za 


Rydzyna.    Zamek.     (Z  albumu  Nap.  Ordy). 


to  liczni  są  Niemcy  katolicy.  Osieczno  ma  1,590,  Świetochowa 
1,510  mieszkańców.  Powiat  i^ai^^Wa  obejmuje  czqść  do  połowy 
zniemczoną  b.  przeważnie  polskiego  powiatu  Krobskiego.  Miast 
w  tym  powiecie  jest  5:  JRaioicz,  prawie  zupełnie  niemiecki  i  w  ^3 
protestancki  (11,739  m.),  również  niemieckie  i  protestanckie  Boja- 
nowo (2,099  rn.);  w  połowie  protestanckie,  w  większości  niemieckie 
Sarnowo  (Sarnę)  z  1,529  mieszkańcami,  oraz  w  większej  połowie 
polskie  i  katolickie:  Jutrosin  (1,906)  i  G6rl:a    Miejska  (Górcłien), 


li) 


licząca  2,233  mieszkańców.  Druga  polowa  b.  powiatu  Krobskiego, 
stanowiąca  obecnie  powiat  osobny  Gostyński,  należy  częścią  do  ni- 
ziny nadobrzańskiej  i  posiada  skutkiem  tego  lepszą  glebą,  a  pod 
względem  narodowym  odznacza  się  wysokim  procentem  ludności 
polskiej.  Z  miast  tego  powiatu,  Gostyń  posiada  4,844,  KroMa  2,186, 
doniec  (Punitz)  2,200,  'Piaseczna  (Sandberg)  1,231  mieszkańców. 
Gostyń,  Krobia  i  Piaseczna  mają  ludność  polską,  w  Poniecu  prze- 
ważają Niemcy  protestanci.  Miasto  Gostyń  słynie  wspaniałym 
kościołem  gotyckim  z  wieku  XV-go  i  położonym  opodal  na  wzgórzu 
ogromnym  klasztorem  ks.  Filipinów.  Kościół  w  Krobi  należy  do 
najstarszycłi  w  Księstwie.  Graniczący  z  Gostyńskim  na  wscłiodzie 
powiat  Koźmińsh',  posiada  również  i  glebę  stosunkowo  dobrą  i  cha- 
rakter polski.  Ten  sam  cłiarakter  mają  i  miasta:  Koźmin  (4,655), 
Borelc  (^\ ,()'^())  \  Pogorzela  (1,615  mieszk.).  Powiat  ten  jest  także 
nowotworem  i  powstał  z  części  dawnego  pow.  Krotćszyńslciego. 
Pozostała  reszta,  pod  starą  nazwą,  posiada  glebę  piasczystą  i  zna- 
czny procent  ludności  niemieckiej.  Miasto  powiatowe  Krotoszyn 
odznacza  się  wielką  ruchliwością  handlową.  W  r.  1900  naliczono 
tam  12,578  mieszkańców,  w  tej  liczbie  połowę  katolików  Polaków. 
Inne  miasta  pow^iatu  upadają.  W  Ya  niemieckie  i  protestanckie 
Zduny  miały  w  r.  1900-ym  3,514,  w  ^'3  polska  JDotrrzyca  1,314, 
a  w  większości  polski  7^(y/>j///;^  2,214  mieszkańców.  Z  powiatami 
Koźmińskim  i  Krotoszyńskim  graniczy  na  północy  Jaronnshi.  Jest 
to  powiat  nowy,  utworzony  w  r.  1887  z  części  powiatu  Pleszew- 
skiego  i  skrawków  Wrzesińskiego  oraz  Śremskiego  i  obejmuje  ob- 
szar, położony  między  Wartą  i  Prosną.  Gleba  należy  do  lepszych 
w  Księstwie,  powierzchnia  jest  równa,  miejscami  tylko  wystają  nad 
równinę  nizkie  pagórki.  Miasta  są  niewielkie,  nie  odznaczają  się 
szczególnym  ruchem  przemysłowym  ani  handlowym.  Jarocin  po- 
siada 4,33-4,  ŻerMiv  1,724,  Noiue  Miasto  (Neustadt  an  der  Warthe) 
I5I355  Jaraczem  964  mieszkańców.  We  wszystkich  katolicy  Polacy 
posiadają  wielką  przewagę.  Reszta  dawnego  pow.  Pleszeicsldego 
zatrzymała  starą  nazwę.  Okrojony  ten  powiat  posiada  tylko  jedno 
miasto  handlowe  i  przemysłowe,  ale  rozwijające  się  wolno. 
Pleszew  (Pleschen).  W  r.  1900  naliczono  tam  6,35-6  mieszkańców. 
Polacy  stanowią  ^L  ludności. 


—   176  — 

Pozostaje  nam  jeszcze  wrzynający  się  między  Królestwo  Pol- 
skie i  Szląsk,  róg  południowo-wschodni  W.  Księstwa.  Jest  to  kraj 
pagórkowaty,  należący  pod  względem  fizyczno-geograficznym  do 
wyżyny  Szląskiej.  Posiada  w  części,  zbliżonej  do  Prosny,  glebę 
średnią,  w  części  zachodniej  piasczystą.  Obszar  ten  obejmował 
dawniej  dwa  powiaty:  Odolanowski  i  Ostrzeszowski.  W  r.  1887 
utworzono  z  nich  cztery:  Odolanowski  i  Ostrowski,  Ostrzeszowski 
i  Kępiński.  Z  tych  4  okręgów  tylko  Osti^owsM  nie  graniczy  z  Szlą- 
skiem  i  nie  posiada  scharakteryzowanych  wyżej  znamion  wyzna- 
niowych, które  są  wynikiem  imigracyi  protestantów  i  rozwoju  pro- 
testantyzmu w  kraju.  Posiada  on  ludność  polską  katolicką;  prote- 
stanci przyznają  się  wyłącznie  do  narodowości  niemieckiej.  Powiat 
ten  posiada  tylko  jedno  miasto:  Ostrów,  dość  ludne,  handlowe,  prze- 
mysłowe i  rozwijające  się  szybko.  Naliczono  w  nim  w  r.  1900 — 
11,803  mieszkańców;  Polacy  katolicy  stanowią  blizko  73  ludności. 
Trzy  pozostałe  powiaty  posiadają  wspólną  cechę,  którą  różnią  się 
bardzo  od  reszty  W.  Księstwa.  Polacy  stanowią  tam  bardzo  wy- 
soki procent  ludności,  ale  część  ich  należy  do  wyznania  protestanc- 
kiego, a  skutkiem  tego  nie  podlega  usiłowaniom  germanizacyjnym 
i  nie  bierze  żadnego  udziału  w  ruchu  politycznym  polskim.  Do- 
kładną liczbę  tych  protestantów  polskich  określić  trudno.  Obliczają 
ich  na  mniej-więcej  10,000.  Są  oni  najliczniejsi  w  powiatach  Odo- 
lanowskim  i  Ostrzeszowskim.  OdolanoiosM  posiada  4  miasteczka, 
prawie  czysto  polskie:  Odolanów  (Adelnau)  z  2,31 1,  Haszków  z  1,658 
i  Sulmierzyce  z  2,888  mieszkańcami.  W  miastach  pow.  Osiy^zeszow- 
sldego  również  Polacy  posiadają  wielką  przewagę.  W  Ostrzeszowie 
(Schildberg)  naliczono  w  i-.  1900 — 4,647,  w  Milcstacie  1,396,  w  Gra- 
howie  1,805  mieszkańców.  Ostrzeszów  posiada  starożytny  kościół 
z  wieku  XV,  oraz  ruiny  znacznie  starszego  zamku.  Powiat  K^piŃsJci 
stanowi  ostatnią  południową  cząstkę  W.  Księstwa.  Posiada  dwa 
miasta,  z  Ictórych  powiatowe.  Kęp/w,  niegdyś  i  jeszcze  w  pierwszej 
połowie  wieku  XIX  odznaczało  się  wielką  ruchliwością  handlową 
i  należało  do  naj  ludniej  szych  na  ziemiach  teraźniejszego  Księstwa, 
ale  obecnie,  skutkiem  zmiany  stosunków  komunikacyjnych,  upada 
powoli.  Naliczono  w  nim  w  r.  1900 — 5,707  mieszkańców.  Drugie 
miasteczko  powiatu,  Barmtów,  jest  maleńkie,  posiada  867  mieszkań- 
ców. W  obu  Polacy  stanowią  większość. 


177    — 


Kończymy  ten  przegląd  zestawieniem  miast,  posiadających 
wiącej,  niż  10,000  mieszkańców,  z  uwzględnieniem  liczby  ludności 
w  czasach  dawniejszych: 


,. 

Liczb 

a   m  i  e  s  z  k 

a  ń  c  ó  w    w    I 

-oku: 

Miasto 

1900 

1895 

1-837 

1811 

Poznań  .... 

117,033 

73,239 

32,45^) 

16,414 

Bydgoszcz  . 

52,154 

46,417 

7,390 

4,148 

Inowrocław 

26,140 

20,689 

4,761 

3,106 

Gniezno 

2 1 ,66 1 

20,489 

5,770 

3,114 

Piła   .     .     . 

19,656 

17,050 

3,385 

1,793 

Leszno   .     . 

14,282 

13,583 

8,667 

5,726 

Krotoszyn  . 

12,378 

11,547 

6,266 

4,275 

Ostrowo 

11,803 

10,327 

4,813 

1,662 

Rawicz  .     . 

11,739 

12,362 

8,316 

7,179 

LUDNOŚĆ. 


JITlokładne  dane  statystyczne,  dotyczące  ludności  W.  Ks.  Poznań- 
^^  skiego,  sięgają  roku  1840,  w  którym  po  raz  pierwszy  sporzą- 
dzono spis  na  podstawie  hst  jednolitych.  Liczenia  dawniejsze, 
uskuteczniane  przez  zarządy  gmin,  były  mniej  ścisłe,  a  wyniki  czte- 
rech pierwszych  w  latach,  1816 — 1819,  oddalały  sie  prawdopodob- 
nie znacznie  od  rzeczywistego  stanu  rzeczy.  Omyłka,  nie  wyno- 
sząca przypuszczalnie  wiele  więcej,  niż  \%,  nie  jest  jednak  tak 
wielką,  aby  miała  pozbawić  spisy  te  wszelkiego  znaczenia.  To 
samo  odnosi  sie  do  obliczenia  ludności  w  r.  1815.  Dawniejsze 
opierają  sią  tylko  na  rachunku  prawdopodobieństwa.  Cyfr  cho- 
ciażby tylko  w  przybhżeniu    dokładnych  już  z  tego  powodu  podać 

23 


-    178 


niepodobna,  że  ziemie,  wchodzące  w  skład  W.  Ks.  Poznańskiego, 
wówczas  nie  stanowiły  odrębnej  całości,  i  można  określić  liczbę  mie- 
szkańców jedynie  na  podstawie — także  przypuszczalnej  tylko — 
gęstości  zaludnienia.  Obliczenia  takie  doprowadzają  do  wniosku, 
że  pod  koniec  wieku  XVIII  na  obszarze  teraźniejszego  W.  Księstwa 
mieszkało  niewiele  ponad  pół  miliona  osób.  W  roku  swego  po- 
wstania, 1815,  Wielkie  Księstwo  posiadało,  według  Mayera  779,000 
mieszkańców.  W  roku  następnym,  1816,  przy  pierwszym  urzędo- 
wym powszechnym  spisie  ludności,  naliczono  820,176  głów.  Od 
tego  czasu  liczba  ludności  powiększyła  się  więcej  niż  o  100^  i  wy- 
nosiła dnia  1  grudnia  1900  roku  1,887,275  dusz.  Gdy  w  r.  1816 
na  1  kilometr  kwadratowy  przypadało  28,  to  w  r.  1900 — 65  mie- 
szkańców. Rozwój  ten  nie  był  w  pojedynczych  okresach  czasu 
równomierny,  z  przyczyn,  o  których  będzie  mowa  później.  Mia- 
nowicie zaś  liczba  mieszkańców  W.  Księstwa  w  pierwszych  kilku- 
dziesięciu latach  wzrastała  daleko  szybciej,  niż  w  ostatnich.  Dla 
scharakteryzowania  tego  ruchu,  przytaczamy  kilka  dat  statysty- 
cznych: 


Rok 

Liczba  mieszkańców  W.  Ks. 

Ogółem 

na  1  km.  kw. 

1816 

1855 
1871 
1900 

820,176 
1,392,636 
1,583,843 

1,887,275 

28,3 
48,1 
54,7 
65,1 

Przekonywamy  się  z  tego  zestawienia,  że  liczba  ludności 
zwiększała  się  w  okresie  od  r.  1816 — 1855  przeszło  dwa  razy  szyb- 
ciej, niż  w  okresie  następnym  do  końca  wieku  XIX,  mianowicie  zaś 
przyrost  roczny  wynosił: 

w  latach  1816 — 1855  —  13,7  na  1,000  mieszk. 
„       „        1855—1900  —    6,8   „ 
1816—1900—  10,0  „ 

Także  w  pojedynczych  częściach  przyrost  W.  Księstwa  nie  był 
równomierny.  Z  natury  rzeczy  najgęściej  były  zaludnione  pierwot- 
nie okolice,  posiadające  dobrą  glebę  i  przychylne  warunki  rozwoju 


—    179    — 

I  przemysłowego.  Ponieważ  zaś  obwód  reg.  Poznański  posiada  na 
;  ogół  glebą  lepszą  od  obwodu  reg.  Bydgoskiego,  jakkolwiek  nigdzie 
'■  nie  tak  dobrą,  jak  na  małym  skrawku  Kujaw,  a  z  drugiej  strony 
\  na  południu  Księstwa  skupiał  się  rucłi  przemysłowy  i  tiandlowy, 
;  więc  obwód  Poznański  wyróżniał  się  gęstością  zaludnienia.  Za- 
L  trzymał  on  do  tej  pory  przewagę  pod  tym  względem,  ale  stosunek 
I  gęstości  zaludnienia  zmienił  się  mimo  to  na  jego  niekorzyść,  bo  łud- 
.  ność  w  obwodzie  Bydgoskim  wzrastała  znacznie  szybciej  skutkiem 
kolonizacyi,  zwiększenia  rucłiu  łiandlowego  nad  Notecią  i  rozwoju 


Typy  włościan  poznańskich  z  fotografii. 


przemysłu  rolniczego  w  okolicy  Kujaw.     Dla  porównania  przyta- 
czamy kilka  dat  statystycznych: 


Obwód  regen- 

Liczba    mieszkańców 

cyjny 

r.  1815 

r.  1823 

r.  1849 

r.  1871 

r.  1900 

Poznański 
Bydgoski  .     . 

558,600 
239,400 

673,940 
311:415 

897,339 
454,675 

1,017,194 
566,649 

1,198,252 
689,023 

i8o 


Obwód  regen- 

Na 1  kilom,  kwadr,  przypadało  osób 

cyjny 

r.  1816 

r.  1823 

r.  1849 

r.  1871 

r.  1900 

Poznański     .     . 
Bydgoski .     .     . 

32 
21 

38 

27 

51 
40 

58 
49 

68 
60 

Większe  jeszcze  różnice  uwydatniają  sią  w  pojedyńczycłi  po- 
wiatacłi.  Porównanie  jest  o  tyle  bardzo  utrudnione,  że  dzisiejszy 
podział  administracyjny  jest  inny,  niż  przed  r.  1887,  a  przez  two- 
rzenie powiatów  miejskicłi  stan  rzeczy  zmienił  sie  także  po  reorga- 
nizacyi  administracyjnej.  Zamiast  tablicy  porównawczej  podamy 
wiec  tylko  zestawienie  powiatów  starych  z  r.  1837  (według  Hoff- 
manna) i  nowycłi  z  roku  1900  (według  Statystyki  ces.  Niemieckiego, 
Tom  150).  Hoffmann  oblicza  gęstość  zaludnienia  według  mil  ge- 
ograficzny cłi,  urząd  statystyczny  według  kilometrów  kwadratowych: 

Gęstość  zaludnienia  w  r.  1837,  według  powiatów: 


Powiat 


Poznański   . 
Krobski .     . 
Krotoszyński 
Ostrzeszowski 
Wscłiowski 
Odolan  o  wski 
Płeszewski  . 
Bukowski    . 
Wrzesiński . 
Sremski . 
Babimojski . 
Srodzki  . 
Kościański  . 


głów  na 
1  milcD 


3,738 
3,176 

3,034 
3,021 

2,890 
2,767 
2,625 

2v52  7 

2,519 

2,363 
2,217 

2,182 

1,988 


Powiat 


Szamotulski 
Gnieźnieński 
Obornicki   . 
Chodzieski  . 
Szubiński    . 
Wyrzyski  . 
Czarnkowski 
Mogilnicki  . 
Inowrocławski 
Wągrowiecki 
Bydgoski     . 
Międzyrzecki 
Międzycłiodzki 


głów  na 
1  milę  n 


1 ,967 

1,951 
1 ,906 
1.880 
1^868 
i,7r)9 
1,735 
1,715 
1,693 
1,692 

1,643 
1,569 
1,463 


Gęstość  zaludnienia  w  r.  1900,  według  powiatów 


Powiat 

głów  na 
1  klmD 

Powiat 

głów  na 
1  klmD 

Rawicki.     .     .     . 
Krotoszyński    .     . 

99,1 
90,3 

Ostrowski   .     .     . 
Grodziski    .     .     , 

90,3 
80,2 

iRi   — 


Powiat 

Głów  na 

i  kim  D 

Powiat 

Głów  na 
1  klmn 

Leszczyński 
Kępiński      .     .     . 
Gostyński    .     . 
Kościański  .     . 

76,8 

7r>5 
714 

7o,H 

Śremski  .... 
Poznański  zach.    . 
brodzki  .... 
Strzeliński  .     .     . 

57,5 
57/-^ 
56,0 

55,7 

Pleszewski  . 

70,0 

Szamotulski 

55,3 

Odoianowski  . 
Koźmiński  . 

69,9 
69,0 

Wyrzyski    .     .     . 

Szubiński    . 

53,3 
49,4 

Jarociński   .     . 

65,9 

Czarnkowski    .     . 

49,3 

Ostrzeszowski . 

^^5,5 

Zniński  .... 

48,5 

Nowotomyski  .     . 
Wrzesiński . 

Gnieźnieński  ^)     . 
hiowrocławski  -)  . 

48,0 
47,5 

Śmigielski    .     .     . 

61,6 

Obornicki   .     .     . 

46,0 

Chodzieski  .     .     . 

61,1 

Witkowski  .     .     . 

45,0 

Poznański  wsch.  . 
Bydgoski  wiejski  . 
Wschowski      .     . 
Mogilnicki  .     .     . 

59,7 
59/^ 
58,9 
58,9 

Wągrowiecki  .     . 
Międzyrzecki  .     . 
Miedzychodzki     . 
Wieleński    .     .     . 

44,1 
43/-^ 
4-'^9 
4'-^,4 

Bahimojski .     .     . 

57,6 

Skwierzyński  .     . 

34,0 

Dodamy,  że  na  całym  obszarze  cesarstwa  niemieckiego  na  1 
kilometr  kwadratowy  przypada  przeciętnie  104  mieszkańców,  ża- 
den z  powiatów  poznańskich  zatem  nie  dosięga  tej  liczby. 

Zestawienie  to  wykazuje,  że  do  najgęściej  zaludnionych  po- 
wiatów należą  te,  w  których  obrębie  znajdują  się  największe  mia- 
sta Księstwa.  Miasta  ponad  20,000  mieszkańców,  a  więc:  Poznań, 
Bydgoszcz,  Inowrocław  i  Gniezno  tworzą  oddzielne  powiaty  i  są 
wyłączone  z  powyższego  zestawienia.  Te  zaś,  które  nie  dosię- 
gnęly  jeszcze  cyfry  20,000  mieszkańców,  a  więc:  Rawicz,  Kroto- 
szyn, Ostrów,  Leszno,  Piła,  sprawiają,  że  powiaty,  do  których  one 
należą,  wysunęły  się  stosunkowo  naprzód  pod  względem  gęstości 
zaludnienia,  gdy  sąsiadujące  z  niemi,  a  nie  posiadające  miast  więk- 
szych, w  tył  się  cofnęły.  Z  samej  już  tej  okoliczności  można  wno- 
sić, że  w  W.  Księstwie  Poznańskiem,  tak  samo  jak  gdzieindziej, 
uwydatnia  się  znaczny  odpływ  ludności  ze  wsi  do  miast,  i  tak  jest 
rzeczywiście,  jak  wynika  z  zestawienia  następującego: 


O  Bez  Guiezna.     -)  Bez  Inowrocławia. 


1»2 


Muzykanci  wiejscy  z  pod  Buku. 


Obwód 

regencyjny 


Poznański 
Bydgoski . 


Liczba   ludności    w   roku: 


1837 


rt    <I>    c 

.S:go 


560,849 

292,308 


bo  o  <-^^ 


218,746 


1895 


rt   O)   C 


855488 


86,705  451,205 


1?a 


317,723 


1900 


CS  5?t: 


O 

CS 

C 

E 

bJD 


O  "-i 
O,  CM 


855,532 


204,242  458,458 


342,720 
230,650 


-   iR3  - 


Jeżeli  obliczymy  stosunek  ludności  wiejskiej  (w  gminach  po- 
niżej 2,000  mieszk.)  do  miejskiej  w  wymienionych  trzech  latach,  to 
otrzymamy  cyfry  następujące: 


Na  1000 

osób  przypadało 

w  roku 

Obwód 
regencyjny 

1837 

1895 

1900 

na  gminy 

poniżej 

2,000  m. 

na  gminy 
powyżej 
2,0C0  m. 

na  gminy 

poniżej 

2,000  m. 

na  gminy 
powyżej 
2,000  m. 

na  gminy 
poniżej 
2,000  m. 

na  gminy 
powyżej 
2,000  m. 

Poznański 
Bydgoski .  . 

719 
773 

281 
227 

729 

688 

271 
312 

7H 
665 

286 
335 

W  obw.  reg.  Poznańskim 
zatem  odpływ  ludności  wiej- 
skiej do  miast  uwydatnił  sie 
dopiero  w  ostatniem  pięcio- 
leciu, w  Bydgoskim  zaś  roz- 
począł się  wcześniej  i  jest 
znacznie  silniejszy.  Tłóma- 
czy  się  to  wielkim  stosunko- 
wo rozwojem  Bydgoszczy, 
Inowrocławia,  Gniezna  i  Pi- 
ły, gdy  w  obw.  reg.  Poznań- 
skim rzeczywiście  rozwdjasię 
szybko  tylko  Poznań,  inne 
zaś  miasta  wzrastają  znacz- 
nie wolniej.  Nie  bez  znacze- 
nia jest  przytem  ta  okolicz- 
ność, że  z  ludności  poznań- 
skiej, przeważnie  polskiej, 
znaczna  cześć  szuka  w  porze 
letniej  zarobku  po  za  granica- 
mi W.  Księstwa,  ludność  nie- 
miecka zaś,  która  przeważa 
w  obw.  reg.  Bydgoskim,  nie 
bierze  udziału  w  ruchu  „obie- 
żysaskim",    lecz   szuka    lep- 


Bamberl.a  (z  pod  Poznania). 


i84 


szych  warunków  bytu  w  miastach  okolicznych,  w  obu  zaś  obwo- 
dach regencyjnych  Niemcy  w  dość  znacznej  liczbie  wyprowadzają 
sic  z  miast  na  zachód. 

W  związku  z  wychodźtwem — w  tym  wypadku  jednak  robot- 
ników polskich  —  poza  granice  Księstwa,  pozostaje  objaw,  że 
w  dzielnicy  tej  zwiększa  sie  stale  udział  kobiet  w  ogólnej  liczbie 
ludności.  Spostrzegamy  to  samo  na  Szląsku  1  w  Prusach  Wschod- 
nich, które  również  dostarczają  zachodowi  wielkiej  Hczby  robot- 
ników górniczych  i  przemysłowych.  W  Poznańskiem  naliczono 
w  r.  1900-ym  na  901,835  osób  płci  mezki ej  985,422  płci  żeńskiej. 
W  r.  1871  na  100  mężczyzn  przypadało  w  tej  dzielnicy  106,6  ko- 
biet, w  r.  i8-75-ym  107,4;  w  r.  i88o-ym  107,1;  w  r.  1885-ym  108: 
w  r.  1890-ym  108,6;  w  r.  1895  stosunek  procentowy  zmniejszył  sie 
do  107,6;  z  końcem  w^ieku,  w  r.  1900,  podniósł  sie  na  109,3. 
W  całem  królestwie  Pruskiem  na  100  mężczyzn  przypada  103,1: 
w  ces.  Niemieckiem  zaś  103,2  kobiet. 

Wychodźtwem  też,  przynajmniej  w  cząści,  tłómaczy  sie  z  je- 
dnej strony  bardzo  wysoki  procent  dzieci  w  W.  Ks.  Poznańskiem. — 
chociaż  najważniejszą  role  w  tym  wypadku  odgrywa  wielka  płod- 
ność ludności  polskiej — z  drugiej  zaś  stosunkowo  niski  procent  lud- 
ności w  sile  wieku,  od  lat  15—40.     W^  r.  1900  było  na  1,000  osób: 


w  ces.  Niemieckiem    . 
w  W.  Ks.  Poznańskiem 


lat  o —  1 1 !   1 


-40 


348 

4()2 


395 
356 


40 ()0 


179 
165 


60  i  więcej 


78 

77 


Żadna  z  dzielnic,  należących  do  ces.  Niemieckiego,  ani  w  przy- 
bliżeniu nie  posiada  tak  wysokiego  procentu  osób  poniżej  lat  15. 
Po  W.  Ks.  Poznańskiem  z  402  osobami  tej  kategoryi,  następuje 
zaraz  księstwo  Lippe  z  391,  a  dalej  Prusy  Zachodnie  z  388  osoba- 
mi poniżej  lat  15.  Uderzający  przytem  jest  objaw,  że  gdy  wogól- 
ności,  jak  już  zaznaczono,  liczba  kobiet  jest  w  Poznańskiem  znacz- 
nie większa  od  mężczyzn,  wśród  dzieci  (1 — 15  lat)  płeć  męska  ma 
przewagę.  Mianowicie  zaś  przypada  na  1,000  chłopców  tylko  990 
dziewcząt,  gdy  w  ces.  Niemieckiem  stosunek  ten  wyraża  sie  licz- 
bami 1,000  i  995.  Dodamy  wreszcie,  że  W.  Ks.  Poznańskie  od- 
znacza   sie  także   najwyższym    procentem   osób   powyżej   lat  90, 


—  185  — 

W  r.  1900  naliczono  tam  osób  od  90 — 95  lat  688,  od  95 — 100-tu 
149,  powyżej  stu  10,  ogółem  529,  czyli  na  100,000  osób  44  (w  Kró- 
lestwie Pruskiem  19). 

Wspomnieliśmy  już,  że  nadzwyczajnie  wysoki  procent  osób 
młodocianych  (poniżej  lat  15)  w  W.  Ks.  Poznańskiem  tłómaczy  się 
nietylko  wychodztwem  osób  starszych  w  celach  zarobkowych  do 
prowincyi  zachodnich  państwa  pruskiego,  ale  przedewszystkiem 
wielką  płodnością  ludności  polskiej.  Prowincye,  zamieszkane  przez 
ludność  polską,  szczególnie  odznaczają  sią  wielką  liczbą  urodzin. 
Gdy  w  całem  państwie  niemieckiem  w  okresie  1890 — 1900  roku 
na  1,000  osób  przypadało  rocznie  36,6  urodzin,  to  w  Prusach  Za- 
chodnich 43,4,  w  W.  Ks.  Poznańskiem  43,3,  a  na  Szląsku  41,2. 
Prusy  Zachodnie  zajmują  pod  tym  względem  pierwsze,  Poznańskie 
drugie  miejsce,  trzecie  Szląsk.  W  dzielnicach  czysto  niemieckich 
procent  urodzin  jest  daleko  mniejszy  (tylko  Schaumburg  Lippe  do- 
ściga  Szląsk  z  41,2*^700  urodzin  rocznie),  co  dowodzi,  że  w  tej  spra- 
wie rzeczywiście  narodowość  odgrywa  bardzo  ważną  rolę.  Da- 
wniej płodność  ludności  polskiej  była  jeszcze  znacznie  większa,  jak 
wynika  z  zestawienia,  które  podajemy  poniżej.  W  zestawieniu 
tern  uwzględniamy  równocześnie  liczbę  i  stosunek  procentowy  ślu- 
bów, śmierci  i  przewyżkę  liczby  urodzin  nad  Hczbą  wypadków 
śmierci,  od  r.  1841 — 1860  w  odstępach  5-cio,  od  r.  1860 — 1900 
w  odstępach  dziesięcio-letnich. 


iczba  za- 
wartych 
ślubów 

Liczba 
urodzin 

1 

rf-^-p 

Na  ],<i(!)0  ludności  przypadało 

Rok 

czba  w 
Dadków 
śmierci 

rzewyżk, 
odzin  na 

ypadkan 
śmierci 

Xi 

_3 

•0  ._ 
^  0 

•^  c  s  — • 

?■-  -a  0 

^  N  03 ":: 

N  0  5^-<« 

hJ 

J 

0.  3  ^ 

-LH 

D 

^ 

Oh    3    ? 

1^41—45 

13,812 

59,823 

38,686 

21,137 

10,7 

46;5 

30,1 

16,4 

1^45—50 

12,625 

59,456 

51,145 

8,313 

9,3 

43,7 

37,6 

6,1 

1850—55 

12,661 

60,182 

54,616 

5,566 

9,1 

43,3 

39,3 

4,0 

1855—60 

13,531 

61,819 

46,508 

15,311 

9,5 

43,6 

32,8 

10,8 

1860    65 

14,077 

67,539 

44,884 

22,655 

9,4 

44,9 

29,8 

15.1 

1 865—70 

14,230 

70,667 

51,192 

19,475 

9,2 

45,6 

33,1 

12.6 

1870—80 

14^043 

74,983 

48,732 

26,252 

8,7 

46,2 

30,0 

16,2 

1880—90 

13,580 

75,445 

47,310 

28,135 

7,9  43,8 

27,5 

16.3 

1890—1900 

14,031 

78,^02 

43-42  1 

35-3''^  1 

7,7 

43:3 

23,8 

19,4 

24 


—    i86   — 

Z  zestawienia  tego  wynika,  że  w  W.  Ks.  Poznańskiem  zmniej- 
sza sią,  wprawdzie  nie  równomiernie,  ale  dość  stale,  zarówno  pro- 
centowy stosunek  ślubów,  jak  i  urodzin  i  śmierci.  Ten  rozwój  jest 
zwłaszcza  widoczny  w  ostatniem  trzydziestoleciu.  Liczba  wypad- 
ków śmierci  zmniejsza  się  jednak  szybciej,  niż  urodzin,  a  następ- 
stwem jest  zwiększanie  się  przyrostu  naturalnego  ludności.  Od  dzie- 
sięciolecia i(S4i — 1850  do  1890 — 1900  przyrost  ten  wzrósł  z  11,4 
na  19,4$.  Jeżeli  zestawimy  cyfry  rubryki  ostatniej  (przyrost  natu- 
ralny) z  cyframi,  wyrażającemi  bezwzględny  przyrost  ludności 
w  W.  Ks.  Poznańskiem  (tab.  str.  178),  to  przekonamy  się,  że  liczba 
ludności  tej  dzielnicy  zwiększa  się  w  rzeczywistości  znacznie  wol- 
niej, niżby  należało  wnosić  z  przewyżki  urodzin  nad  liczbą  wypad- 
ków śmierci,  czyli  że  znaczna  część  ludności,  urodzonej  w  W.  Ks. 
Poznańskiem,  odpływa  za  granicę  tej  dzielnicy.  Odpływ  ten  jest 
bardzo  znaczny  i  jakkolwiek  naodwrót  do  Księstwa  napływa  ludność 
z  innycłi  prowincyi  państwa,  to  strata  jest  tak  wielką,  że  gdyby  nie 
nadzwyczajny  procent  urodzin,  prowincyi  tej  groziłoby  z  czasem 
wyludnienie.  Dla  bliższego  scłiarakteryzowania  tego  przypływu 
i  odpływu  ludności,  podajemy  zestawienie  z  lat  1890  i  1900.  Dwie 
pierwsze  rubryki  wykazują  odpływ  ludności  z  W.  Księstwa  do  in- 
nycłi dzielnic  państwa,  dwie  ostatnie  dopływ  z  innych  dzielnic  do 
W.  Księstwa. 


Nazwa  dzielnicy 


Wycłiodztwo  z  W.  Ks, 


z  osób,  urodzonych  w  Poznań 

skiem,  mieszkało  w  wymieiro- 

nych  w  rubryce  pierwszej 

prowincyach  państwa 


W  r.  1890  I  W  r.  1900 


Imigracya  do  W.  Ks. 


z  osób,  mieszkających  w  Po- 
znańskiem, pochodziło  z  wy- 
mienionych w  rubryce  pierw- 
szej dzielnic 


W  r.  1890    w  r.  1900 


Prusy  Wschodnie 
Prusy  Zachodnie . 
W.  Ks.  Poznańskie    . 

Szląsk 

Prow.  Pomorska  . 
W.  Ks.  Meklemburskie 
Szlezwik  Holsztyn     . 
Hamburg    .... 
Brandenburgia     .     . 


3.95-^ 

27,566 

1,606,234 

49;274 
12,420 

3,13-^ 

6,818 

3-543 
i3^.^>57 


3i/-'74 
,709,422 

09,134 
16,081 

4,413 

8,586 

4,79<^ 
180,850 


7,092 

3^,119 

1,606,234 

39,828 

11,41,") 

768  I 

1 ,503 
214 


8,479 

46.855 

1,709.422 

40,792 

12,762 

1,289 

2.226 

622 

26,359 


lH7    — 


Wychodztwo  z  W.  Ks. 

Imigracya 

do  W.  Ks. 

z  osób,  urodzonych  w  Poznań- 

z osób,  mieszkających  w  Po- 

Nazwa dzielnicy 

skiem,  mieszkało  w  wymienio- 

znańskiem, pochodziło  z  wy- 

J 

nych  w  rubryce  pierwszej 

mienionych  w 

rubrj^ce  picrw- 

prowincyach  państwa 

szej  dzielnic. 

W  r.  1890 

w  r.  1900 

w  r.  1 890 

w  r.  1900 

Hanower  i  Lippe 

9,293 

17,010 

1,479 

3.536 

Oldenburg  .... 

607 

1,124 

103 

391 

Brema 

744 

1,583 

62 

193 

Pr.  Saska,  Brunświk. 

Anhalt     .... 

36,236 

43^913 

4.837 

8,242 

Kr.  Saskie  .... 

6,444 

11,487 

877 

1 ,660 

Państewka  Turyng- 

skie     ..... 

1,486 

2,447 

524 

753 

Pr.  Heska  i  Waldeck 

1,978 

3,163 

691 

929 

Westfalia    .... 

13,875 

57,347 

1,346 

4.911 

Nadrenia     .... 

7-562 

28,269 

1,111 

1,865 

W.  Ks.  Heskie      .     . 

512 

952 

142 

279 

Palatynat    .... 

92 

296 

54 

85 

Alzacya  i  Lotaryngia 

2,312 

4,429 

303 

337 

Badenia      .... 

489 

1,072 

217 

284 

Wirtemberg  i  hołien- 

zollern     .... 

240 

388 

164 

550 

Bawarya  po  prawej 

stronie  Renu     . 

714 

1.015 

194 

334 

Ogółem 

1,927,553 

2,195,257 

1,742,362 

1,873,155 

Jeżeli  odciągniemy  liczbę  urodzonych  i  mieszkających  w  Księ- 
stwie od  ogólnej  liczby  urodzonych  w  tej  dzielnicy,  a  z  drugiej 
strony  liczbę  urodzonych  w  Księstwie  mieszkańców  tej  dzielnicy 
od  ogólnej  liczby  mieszkańców,  urodzonych  w  Niemczech,  to  otrzy- 
mamy cyfry  następujące: 

Urodzonych  w  W.  Ks.  osób  1890  1900 

było  ogółem. 1,927,553         2,195,257 

mieszkało  w^  W.  Księstwie 1,606,234         1,709,922 


Liczba  wychodźców  z  W.  Ks.  do  innych 
dzielnic  ces.  Niem.  wynosiła      .     .     . 


321,319 


485:83- 


w.  KS.  POZNAŃSKIE. 

tJ(ki;ił  procentów}^  ludności  polskiej  według  powiatów,  w  r.  1900. 


-f  4-  4- 

-t-+.+. 


■ 


Tolaków  80—90^' 
«  70-  80^ 
V        iiO-70% 

„     bo-eo% 


objaS/V/£;ma 

Polaków  40-50^ 
„  30-40%' 
«  20-30^ 
«        10-20^ 


Polaków  C— 10% 


Liczby  w  powiatach  oznaczają 
dokładny  procent  ludności  pol- 
skiej. 


—    i89    — 

W  Poznańskiem  mieszkało  w  r.  1890  w  r.  1900 

Osób  urodzonych  w  Niemczech    .     .     .  1,742,362  1  ■^'73,155 

„            w  W.  Ksiąstwie     .     .  1,606,128  1.709,422 

Z  innych  dzielnic  pochodziło    ....  136,128  163,733 

Strata  ogólna  wynosiła  zatem:  w  r.  1890  w  r.  1900 

Liczba  wychodźców  z  Księstwa  .     .     .  — 321,319  — 485,835 
Liczba  przybyłych  do  Księstwa  z  inn)  cii 

dzielnic  ces.  Niemieckiego    ....  +136,128  +163,422 

Strata — 185,191  — 322,413 

Cyfry  te  dotyczą  tylko  osób  urodzonych  i  mieszkających  w  obrę- 
bie cesarstwa  Niemieckiego,  a  nie  osób  urodzonych  lub  mie- 
szkających po  za  jego  granicami. 

w  r.  1890         w  r.  1900 
Ogółem  było  w  W.  Ks.  mieszkańców     .     1,771,642  1,887,275 

Z  tej  liczby  urodziło  sic  w  Niemczech    .      1,742,362  1,873.155 

Pochodziło  zatem  z  zagranicy  osób    .     .  9,280  14,120 

W  tych  liczbach  mieszczą  sic  zarówno  obcy  poddani,  jak 
i  poddani  niemieccy,  urodzeni  za  granicami  Niemiec.  Stosunek 
pierwszych  do  drugich  jest  ]a\  1:2.  W  r.  1900  naliczono  obcych 
poddanych  w  W.  Ks.  4,190.  Z  tej  liczby  pochodziło  z  Królestwa 
Polskiego  niespełna  2,000. 

Na  tem  kończymy  pogląd  na  ogólny  ruch  ludności  w  W.  Ks. 
Poznańskiem.  Pozostaje  nam  jeszcze  scharakteryzowanie  stosun- 
ków wyznaniowych  i  narodowych. 

Pod  względem  wyznaniowym  ludność  W.  Ksiąstwa  rozpada 
sie  na  trzy  grupy:  katoUków,  protestantów  różnych  wyznań  i  ży- 
dów. Katolicy  stanowili  niegdyś  ogromną  większość  i  dziś  jesz- 
szcze  znacznie  większą  połowę;  liczba  ich  zmniejszyła  się  w  pierw- 
szej połowie  w.  XIX  o  kilka  procent,  później  wzrosła  znowu. 
Bardzo  zmniejszył  się  udział  procentowy  Żydów,  którzy  od  połowy 
wieku  XIX  w  dość  wielkiej  liczbie  wyprowadzają  się  do  miast 
wielkich  w  głębi  Niemiec.  Zysk  przypadł  w  udziale  protestantom, 
wśród  których  luteranie  i  reformowani  stanowią  olbrzymią  więk- 
szość, tak  dalece,  że  w  danych  statystycznych,  dotyczących  wy- 
znań, możemy  bez  wykrzywienia  obrazu  stosunków  pominąć  zu- 


—    1 90    — 

pełnie  małe  sekty  protestanckie.  Zwiększenie  się  liczby  protestan- 
tów było  wynikiem  napływu  obcycłi  żywiołów  do  W.  Księstwa. 
Napływu  tego  nie  zdołało  zrównoważyć  przecłiodzenic  niezbyt 
licznycli  Połaków  protestantów  na  łono  kościoła  katolickiego. 

Dla  scłiaralcteryzowania  rozwoju  stosunków,  podajemy  udział  1 
procentowy  członków  trzecti  wymienionych  wyznań  w  r.  1816, 1 
1849,  1871,  1880,  1890  i  1900.  W  obliczeniu  tern  pomijamy,  jak 
już  zaznaczono,  drobne  sekty  protestanckie,  stanowiące  mniej  wię- 
cej i^^/oo  ogólnej  liczby  ludności. 

Na  1,000  osób  było: 


W  roku 

Katolików 

Protestantów 

Żydów 

1816 

654 

2.S2 

63 

1849 

636 

3^  ^7 

57 

1871 

637 

323 

39 

1880 

653 

313 

33 

1 890 

665 

309 

25 

1 900 

678 

302 

19 

Z  zestawienia  tego  wynika,  że  liczba  protestantów  w  W.  Ks. 
Poznańskiem  wzrastała  bardzo  szybko  w  pierwszej  połowie  wieku 
XIX,  i  aż  do  r.  1871,  w  ostatniej  ćwierci  wieku  zaś  dopływ  prote- 
stantów z  innych  okolic  także  po  utworzeniu  komisyi  kolonizacyj- 
nej,  która  osiedla  na  dobrach,  wykupionych  z  rąk  polskich,  prawie 
tylko  protestantów,  nie  był  dość  silny,  aby  zrównoważyć  naturalny 
przyrost  ludności  katolickiej.  Udział  procentowy  Żydów  zaś  zmniej- 
szał się  stale. 

Inny  obraz  otrzymamy,  jeżeli  zestawimy  nie  udział  procento- 
wy, lecz  liczbę  członków  pojedynczych  wyznań  z  lat  kilku: 


W  roku 

Katolików 

Protestantów 

Żydów 

1819 

1849 
1871 
1900 

574,977 

847,665 

1,009,491 

1,280,172 

253,224 
409,286 
511,292 
569,564 

55771 
76,757 
61,982 

35327 

91    — 


Widzimy  więc,  ze  zarówno  liczba  katolików  jak  i  protestan- 
tów w  ciągu  całego  wieku  XIX  wzrastała  stale,  cłiociaż  nie  równo- 
miernie, pierwszych  wolniej  na  początku,  drugiej  na  końcu  wieku, 
liczba  Żydów  natomiast  zwiększała  się  w  pierwszej,  a  malała  szybko 
w  drugiej  połowie  wieku.  Ze  to  początkowe  zwiększanie  się  lud- 
ności żydowskiej  nie  uwydatniło  się  wcale  w  rubryce  poprzedniej, 
pochodzi  stąd,  że  była  ona  zawsze  stosunkowo  nieliczna,  a  więc 
i  przyrost  jej  był  wiele  mniejszy,  niż  u  katoHków  i  protestantów, 
liczących  nie  dziesiątki,  lecz  setki  tysięcy  głów.  Największa  liczba 
Żydów  istniała  w  W.  Księstwie  w  r.  1846,  jak  wynika  z  następu- 
jącego zestawienia: 


Rok 

Liczba  Żydów 

Rok 

Liczba  Żydów 

1816 

51,040 

1867 

65,508 

1825 

^^5,131 

1871 

61,982 

1831 

69,681 

1875 

62,438 

1837 

74,196 

1880 

56,609 

1846 

81,249 

1885 

50,866 

1849 

76,757 

1890 

44,346 

1858 

72,075 

1895 

40,019 

1864 

70,008 

1900 

35,327 

Statystyka  urzędowa  ogólnego   ruchu   ludności  i  wyznań  jest, 
I  z  pominięciem  4  pierwszych  lat  (1816 — 19),  zupełnie  ścisła,  a  w  każ- 
r  dym  razie  nie  zawiera  tak  wielkich  omyłek,  aby  dawała  fałszywy 
\  obraz  stosunków.  Statystyka  narodowości  natomiast  nie  budzi  za- 
\  ufania,  bo  spis  taki,    nawet  przy  dobrych  chęciach,  przeprowadzić 
'  ściśle  trudniej,  a  władze  pruskie  przeprowadzały  go   tendencyjnie, 
starając  się  zazwyczaj  w  celach   politycznych   zmniejszyć   według 
możności  hczbę  mieszkańców  narodowości  polskiej.  Gdyby  w  cią- 
gu całego  wieku  spisy  uskuteczniali  ci  sami  urzędnicy  i  dążność  do 
zmniejszania  liczby  ludności  polskiej  uwydatniała  się  zawsze  rów- 
nomiernie, to  i  z  tych  spisów  tendencyjnych  możnaby  wysnuć  dość 
pewne  wnioski  o  zmniejszaniu  czy  zwiększaniu  się  udziału  procen- 
i  towego  tej  ludności.     Ale  jak  zmieniali  się  ludzie,  tak  zmieniały  się 
i  prądy  w  polityce  pruskiej,  a  wobec  tego  jedne  spisy  były  sporzą- 
dzone w  duchu  mniej,    drugie    więcej    przychylnym  dla  Polaków. 


Powiat 

1 

o 

4S 

TT 

T 

ex 

Cl 

1 

te 

o 

O 

T 

o 

co 
C 

O 

1 

1 

c 

3S 

Ol 

j 
5? 

T 

Cl 
Cl 

c-i 
o 

o 

ir 
C' 

Cl 

1 

o 

1 

! 

Cl 

I 

5 

1 

1 

o,  'V,~dbrlJ^ 
1    ]                      ^ 

Odoianowski 

K- 

11 

-  :±:" 

--    '    '     taK 

Ostrzeszowski 

r^ 

<w 

ii  -T? 

Kościański 

k 

Srodzki 

r 

>.. 

Poznański  zach. 

i-r 

Gostyński 



\.-.|.. 

Pleszewski 



-^ 

Kępiński 

-- .   .  f 

Wrzesiński 

...  y 

....  .. 

Witkowski 

--  -•■  -1 

Jarociński 

1 

-■■<■ 

Koźmiński 

s- .  ... 

Strzelińskj 

\ 

.  . . .  . 

■> 

Śmigielski 

-(■■■■ 

Grodziski 

1/ 

. .  1  ,.  , ., 

Srcmski 

f 



7 

Ostrowski 

j 

. . . . 

J 

Żniński 

r 

.1 

<:■■■ 

--• 

Wągrou-icck. 

r 

...>>, 

... 

Jlogiinicki 

,!' 

.. . .  j. 

S.  L  ,.  .  .. 

Szamolulski 

^i 

\^^. .. 

Poznański  w^ch 

1 

r 

i 

.  .     .>> 

Gnieźnieński 

• - 

Krotoszyński 

i 



S^.... 

Inowrocławski 

i 

r 



.-1 ' 

Obornicki 

J 



..  ł 

Szubiński 

\f 



Poznański  miejs 

ff 

.  .^>.. 

Kawicki 

i 

- ^>;^' 

Międzychodzki 

r 

/ 

-;S 

Nowotoniyski 

j 

r 

— 

..,.-.. 

Babrmojskt 

j 

■""■"'■ 

...\.   . 

Wj/rzyski 

i 

r 



y        ■ 

Bydgoski  wiejsKi 

. 

i 

..... 

^..         .. 

Leszczyński 

Jr 

....... 

•  y...  1 

Wieleński 

Wschowski 

...._. 

1 

Czarnkowski 

Si 

Międzyrzecki 

I 

^ 

. . , .- 

/-"  -'-t 

Chodzicski 

Jf 

^ 

i, ' 

Bydgoski  miejski 

A 

si 

f 

— 

■/■^ 

Skwierzyński 

r 

"' 

■■■-"/. 

th-1 

pi»oj 

3«, 

I 

o 

T 

O' 

\ 

o 

O 

i 

Ol 

0*. 

1 

co 

Cl 

CO 

c 

1 

o 

4V 
O 
1 

c 

1 

Ol 

o 

o* 

C 
Cl 

1 

Ci 

o 

1 

Oi 
Cl 

I 

O 

U 

c 

i 

en 

Cl 

1 

I 

a 

c 

1 

a 

oc 

t' 

■o 

CO 
f 

c 

1 
1 

Ą.l 

^4- 

—  193  — 

Odkąd  zaś  zaprowadzono  w  spisach  rubrykę  jązyka  ojczystego,  za- 
miast rubryki  narodowości,  przyłączył  sią  do  dawny  cli  nowy  szcze- 
gół, utrudniający  rozpatrzenie  sią  w   stosunkacli.     Stworzono  bo- 
wiem obok  kategoryi  mówiących  po  polsku  łub  po  niemiecku,    ka- 
tegoryą  osób  dwujęzycznych — połsko-niemieckich,    jakkołwiek  jest 
rzeczą  oczywistą,  że  jeżełi  istnieją  osoby,   które  nie  potrafią  zdecy- 
dować sią  na  wyraźne  oznaczenie  swej   narodowości,  to  liczba  ich 
jest  bardzo  mała,  gdy  rubryka  dwujęzycznych  posiada  zawsze  bar- 
dzo poważne  pozycye.     Sposób  wypełnienia  tej  rubryki  zależy  zu- 
pełnie od  samowoli  wypełniającego,  o   ile    osoba   zapisywana  nie 
posiada  dostatecznego  uświadomienia   narodowego  i  nie  może  lub 
nie  śmie  protestować  przeciw  zapisaniu  jej  w  tej  rubryce.    W  rze- 
czywistości, dwujęzyczni  czyli  raczej  dwunarodowi  są  w  Poznań- 
skiem  właściwie   tylko  wcale    nieliczni  Żydzi,   którzy  jeszcze  nie 
zdecydowali  sic  na  zupełne  przejście  do  obozu  niemieckiego.    Inni, 
zapisywani  w  tej  rubryce,   to   przeważnie   Polacy,    ludzie   prości, 
łvtórzy  na  uwagę  sporządzającego  spis,  że  przecież  umieją  także  po 
niemiecku,  przyznają,  że  tak  jest  rzeczywiście  i  nie  umieją  lub  nie 
mają  odwagi  wytłómaczyć,  że  nie  chcą,    aby   zapisano  ich  do  ru- 
bryki mieszanej.     Statystycy    nasi  przyjmują  zazwyczaj,  że  z  osób 
tej  kategoryi   należy   zaliczyć   połową   do   narodowości   polskiej, 
a  drugą  do  niemieckiej.     Jest  to,  przynajmniej  w  Poznańskiem,  po- 
dział mylny.  Należy  tam  zaliczyć  do  Polaków  conajmniej  ^j^  ogól- 
nej liczby  dwujęzycznych.     NaSzłąsku,    w   Prusach  Wschodnich, 
Zachodnich  i  w  Poznaniu  jest  inaczej.  Tam  może  podział  na  dwie 
równe  połowy  jest  uzasadniony.     Także    używany   przez   niektó- 
rych statystyków  system  obliczania  liczby  ludności  polskiej  na  pod- 
stawie statystyki  szkolnej,    która  jest  przeprowadzona  na  zasadzie 
narodowej,  nie  prowadzi  do  wyników,    budzących  zaufanie.     Po- 
mijamy już  tą  okoliczność,  że  statystyki  te  są  sporządzone  również 
w  sposób  niejednostajny,  i  że  istnieje  dążność   do   uważania    tych 
dzieci  za  niemieckie,  które  posiadają  nazwiska  pierwotnie  niemiec- 
kie, jak:  Szulc,  Miler  i  t.  p.     Ale  przypuśćmy  nawet,  że    spisy  te  są 
mniej  więcej  ścisłe,  to  i  wtedy  wniosków  o  jako  tako  dokładnej  liczbie 
ludności  polskiej  opierać  na  nich  nie  można.  Byłoby  to  tylko  wów- 
czas możliwe,  gdyby  ludność  polska  rozmnażała  się  w  tym  samym 
stosunku,  co  niemiecka.  Tymczasem  wiemy,  że  rozmnaża  się  szyb- 

25 


—    194    — 

ciej,  że  w  rodzinach  polskich  jest  przeciętnie  więcej  dzieci,  niż 
w  niemieckich,  ale  nie  wiemy,  jaki  jest  dokładny  stosunek  procen- 
towy przyrostu  naturalnego  u  Polaków^  i  Niemców,  bo  w  statystyce 
urodzeń  istnieją  tylko  rubryki  wyznaniowe,  a  nie  narodowe.  Wszel- 
kie wnioski,  opierające  się  na  statystykach  szkolnych,  mają  tylko 
wartość  przypuszczeń,  a  w  każdym  razie  nie  są  ściślejsze,  chociaż 
dają  inne  wyniki,  niż  spisy  urzędowe.  Słowem,  trzeba  pogodzić 
się  z  tem,  że  wszelkie  próby  dokładnego  obliczenia  ludności  pol- 
skiej w  Prusach  mają  wartość  bardzo  problematyczną,  i  że  liczbę 
tej  ludności  można  obhczyć  tylko  w  przybHżeniu,  przyczem  błąd, 
wynoszący  prawdopodobnie  nie  więcej,  niż  i%  przy  każdorazowym 
spisie,  przy  porównywaniu  spisów  z  dłuższego  okresu  może  uro- 
snąć do  kilku  procent.  Dlatego  też  wysnuwanie  z  tych  spisów 
wniosków  o  zmniejszaniu  lub  zwiększaniu  się  ludności  polskiej  jest 
niebezpieczne  i  może  doprowadzić  do  zupełnie  mylnych  poglądów. 
Za  fakt,  nie  ulegający  żadnej  wątpUwości  przyjąć  trzeba,  że  od 
czasu  utworzenia  W.  Ks.  Poznańskiego,  udział  procentowy  ludno- 
ści polskiej  zmniejszył  się  cokolwiek.  Wynika  to  już  stąd,  że  do 
dzielnicy  tej  napływają  nieustannie  w  dość  znacznej  liczbie  Niem- 
cy, z  których  pewna  część  tylko  przyjęła  w  drugiem  lub  trzeciem 
pokoleniu  narodowość  polską,  nadto  zaś,  że  Żydzi,  którzy  pierwot- 
nie uważali  się  za  Polaków,  dziś  z  małemi  tylko  wyjątkami  przy- 
zna wają  się  do  narodowości  niemieckiej. 

Z  powyższemi  zastrzeżeniami  co  do  ścisłości  danych  statysty- 
cznych, zestawiamy  ze  sobą  liczbę  i  udział  procentowy  ludności 
polskiej  W.  Księstwa,  z  początku,  połowy  i  końca  wieku  XIX.  Dwie 
pierwsze  cyfry,  z  początku  roku  1816  i  końca  r.  1849,  są  wynikiem 
obliczeń  Stefana  Komornickiego  w  jego  dziele  „Zabory  i  koloniza- 
cya  niemiecka".  Dwie  ostatnie  z  lat  1890  i  1900  są  wynikiem  spi- 
sów urzędowych.  Podajemy  cyfry  wyrachowane  przez  Komor- 
nickiego, jakkolwiek,  z  przyczyn  już  wymienionych,  nie  uważamy 
ich  wcale  za  ścisłe,  ponieważ  bądź  co  bądź  budzą  one  więcej  zau- 
fania, niż  dawne  spisy  urzędowe  i  obliczenia  statystyków  pruskich. 
Komornicki  podaje  liczbę  ludności  bez  wojska,  urząd  statystyczny 
w  Berlinie — wraz  z  wojskiem. 


—  195 


Rok 


1816 
1849 
1890 
1900 


Liczba  ogól- 
na ludności 


791,772 
1,333,708 
1,751,642 

1,887,275 


Liczba 
Polaków 


517,809 

804,165 

1,047,409 

1,156,866 


Udział  procen- 
towy ludności 
polskiej 


65,4 
60,3 

59,8 

61,3 


Z  zestawienia  tego,  gdyby  dane   statystyczne  były  ścisłe,  wy- 
nikałoby, że  liczba  ludności  polskiej  zmniejszyła  się  w  stosunku  do 
ogólnej  liczby  mieszkańców  W.  Ks.,  od  r.  1816 — 1849   o  przeszło 
5^,  od  r.  1849 — 1890  o   Ya^,    w    ostatniem   dziesięcioleciu    zaś 
zwiększyła  się  o  i^%.     Dość  spojrzeć  na  te  cyfry,    aby  uznać  je  za 
bardzo  podejrzane.     Bardzo  jest  prawdopodobne,  że  w  początkacli 
wieku  XIX  zmniejszył  się  skutkiem  silnego   napływu    Niemców^  do 
W.  Księstwa  udział  procentowy  ludności  polskiej.     Natomiast  dal- 
sze obniżanie  się  udziału  procentowego  ludności  polskiej  do  r.  1890 
jest  wcale  nieprawdopodobne,    bo  napływ  Niemców   zmalał  zna- 
cznie, a  wycłiodźtwo  Polaków  nie  było  zbyt  silne.     Mniej  jeszcze 
zaufania   budzi   cyfra  ostatnia,  +  U^,   za  czas  od  r.   1890 — 1900. 
W  tym  bowiem  właśnie   czasie    zwiększył   się   zarówno    napływ 
Niemców  do  Księstwa,  w  związku  z  polityką  germanizacyjną,   jak 
i  odpływ  ludności  polskiej  do  innycłi  dzielnic   państwa   pruskiego. 
Wprawdzie  i  Niemcy  wyprowadzają  siew  czasacłi  ostatnicłi  z  Księ- 
stwa w  znacznej  liczbie  na  zactiód,   ale   odpływ  ich  nie  mógł  być 
w  ostatniem  dziesięcioleciu  tak  wielki,   ażeby   tem   tłómaczyło  się 
znaczne  zwiększenie  się  udziału   procentowego   ludności   polskiej. 
Przekonywamy  się  o  tem,  porównywaj ąc  ogólną  liczbę  wycłiodz- 
ców  z  Księstwa  z  liczbą   wycliodzców   młodocianycłi  (poniżej  lat 
16).    Ogółem  naliczono  w  r.  1900    osób,    urodzony cłi  w  W.  Księ- 
stwie,  a  mieszkającycłi  w   innycłi    dzielnicacłi   państwa,  okrągło 
488,000,  a  w  tej  liczbie  tylko  okrągło  52,000  poniżej  lat  16.  Liczba 
młodocianycłi  wycłiodźców  wynosi  więc  niespełna  1 1%,  gdy  w  ca- 
łem  państwie  jest  icłi  okrągło  35,  a  w  Poznańskiem  40^.     Wynika 
z  tego,  że  z  osób  urodzonycłi  w  Księstwie,    a  mieszkającycłi  w  in- 
nycłi dzielnicacłi,  znaczna  większość    wyprowadziła  się  z  Księstwa 


—    1 96    — 

w  latach  dawniejszych,  a  nie  dopiero  w  ostatniem  dziesięcioleciu, 
bo  dzieci  ich  są  już  zapisane  w  rubryce   urodzin  innych  prowincyi. 

Tłómaczymy  sobie  nieprawdopodobny  wynik  obliczeń  tą  oko- 
licznością, że  przy  spisie  w  r.  1890  istniała  jeszcze  dążność  do  wy- 
kazania jaknajmniejszej  liczby  Polaków.  Spis  w  Księstwie^)  z  r. 
1900  zaś  uważamy  za  dość  ścisły  (z  pominięciem  rubryki  „dwuję- 
zycznych"). Rządowi  bowiem  chodziło  wtedy  o  to,  aby  wykazać 
niebezpieczeństwo  ruchu  polskiego  dla  państwa,  i  dlatego  nie  zapi- 
sywano na  ogół  Polaków  jako  Niemców.  Z  drugiej  zaś  strony  przy- 
puszczać nie  można,  aby  urzędnicy  zapisywali  świadomie  Niem- 
ców w  rubryce  polskiej.  Dodamy,  że  liczba  „dwujęzycznych" 
w  spisie  z  roku  1900  jest  stosunkowo  mała,  tak,  że  prawie  wcale 
nie  wchodzi  w  rachubę  przy  obliczeniu  udziału  procentowego 
narodowości.  Naliczono  w  tym  roku  w  calem  W.  Księstwie  osób, 
„mówiących  niemieckim  i  polskim  (mazurskim,  kaszubskim)  języ- 
kiem ojczystym",  10,593,  czyli  zaledwie  0,6^  ogółu  mieszkańców. 
Dawniej  rubryka  ta  zawierała  ogromne  cyfry.  Wr.  i849np.  naliczo- 
no w  W.  Księstwie  „dwujęzycznych"  258,582,  czyU  19,4%  ludności! 

Przyjmując  za  podstawę  obliczeń  cyfry,  wymienione  na  str. 
195,  dochodzimy  do  wniosku,  że  od  r.  1816  do  1900  liczba  Pola- 
ków w  W.  Księstwie  zwiększyła  się  w  przybliżeniu  o  630,000, 
liczba  Niemców  o  450,000,  czyH  procentowo:  liczba  Polaków  o  223^, 
hczba  Niemców  o  266,^.  Ludność  niemiecka  wzrastała  więc  w  każ- 
dym razie,  skutkiem  imigracyi  z  innych  dzielnic,  szybciej  niż  pol- 
ska. I  ten  fakt  jednak  nie  uprawnia  do  żadnych  wniosków  o  roz- 
woju stosunków  w  przyszłości.  Jakkolwiek  bowiem  nie  można 
ufać  cyfrom  statystyki  urzędowej,  według  których  udział  procento- 
wy Niemców  zmniejszył  się  od  r.  1890  do  1900  o  i|^,  a  więc  zna- 
cznie, to  jednak  nie  ulega  żadnej  wątpliwości,  że  odpływ  żywiołu 
niemieckiego  jest  od  pewnego  czasu,  mimo  polityki  germanizacyj- 
nej  i  komisyi  kolonizacyjnej,  nie  mniejszy  od  dopływu  z  innych 
dzielnic  państwa,  gdy  ludność  polska  rozmnaża  się  tak  szybko,  że, 
mimo  wychodztwa,  w  kraju  pozostaje  zawsze  jeszcze  znaczny  przy- 


1)  Dla  uniknięcia  nieporozumień,  zaznaczymy  tu  zaraz,  że  wszystko  to  nie  od- 
nosi się  do  innych  dzielnic,  a  zwłaszcza  G.  Szląska.  Tam  rozstrzygały  względy  natury 
wręcz  przeciwnej,  i  spis  z  r.  1890  był  dla  ludności  polskiej  korzystniejszy,  niż  w  r.  1900. 
Uzasadnimy  to  obszerniej  w  rozdziale  o  ludności  G.  Szląska. 


—  197  — 

rost.  Wreszcie  zaś  z  wychodźców  polskich  wielka  cząść  powraca 
po  kilkoletniej  pracy  na  zachodzie  z  pieniędzmi  do  kraju,  gdy  emi- 
grantów niemieckich  nic  już  nie  ciągnie  do  Księstwa.  Bardzo 
być  więc  może,  że  fikcyjny  prawdopodobnie  przyrost  ludności 
polskiej,  wykazany  przez  spis  z  r.  1900,  w  latach  następnych  stanie 
się  rzeczywistym. 

Jak  już  zaznaczono  w  rozdziale  topograficznym,  udział  pro- 
centowy ludności  polskiej  nie  jest  równomierny  w  pojedynczych 
częściach  kraju:  o  wiele  mniejszy  na  zachodzie,  niż  na  wschodzie, 
znacznie  mniejszy  w  obwodzie  regencyjnym  Bydgoskim,  niż  w  Po- 
znańskim. Podajemy  w  tablicach  poniższych  obraz  stosunków  na- 
rodowościowych w  pojedynczych  obwodach  regencyjnych  i  po- 
wiatach, przytaczając  dla  porównania  także,  jakkolwiek  niebardzo 
wiarogodne,  urzędowe  dane  statystyczne  z  r.  1890-go.  Graficzny 
obraz  tych  stosunków  umieściliśmy  już  na  str.  192. 


Obwód 

Rok  1900 

Rok  1890 

regencyjny 

Liczba  ludn. 
polskiej 

Udział 
procentowy 

Liczba  ludn. 
polskiej 

Udział 

procentowy 

Poznański     .     . 
Bydgoski .     .     . 

805  893 
350,973 

67,3 
50,9 

736,134 
311,275 

65,3 
49,8 

Ni 


3 
4 
5 
6 

7 
8 

9 
10 

U 

12 


Powiat 


Odolanów. 
Ostrzeszów     . 
Kościan     .... 

Środa    

Poznań  wiejski  zach. 

Gostyń 

Pleszew      .... 

Kępno   

Września  .... 
Witkowo    .... 

Jarocin 

Koźmin 


Udział  procentowy 
ludności  polskiej 


wr.  1900  wr.  1890 


90,0 
89,6 
89,0 

87,7 
87,2 
86,6 
84,6 
84,2 
83,8 
83,0 
83,0 
82,5 


92,9 

88,6 

88,7 
82,3 
87,2 
85,9 
83,4 
84,9 

85,6 
83,8 
85,4 


—  198  — 


Udział  procentowy 
ludności  polskiej 


wr.  1900 1  w  r.  1890 


13 
14 
15 

16 

17 
18 
19 
20 
21 
22 

23 
24 

25 
26 

27 
28 
29 
30 
31 
32 
33 
34 
35 
36 
37 
38 

39 

40 

41 
42 


Strzelno 

bmigiel 

Grodzisk 

5)rem 

Ostrowo 

Żnin 

Wągrowiec    .... 

Mogilno 

Szamotuły 

Poznań  wiejski  wscliodni 

Gniezno 

Krotoszyn 

Inowrocław    .... 

Oborniki 

Szubin 

Poznań  miasto    . 

Rawicz 

Międzychód   .... 
Nowy  Tomyśl    .     .     . 

Babimost 

Wyrzysk 

Bydgoszcz,  wieś .     .     . 

Leszno 

Wieleń 

Wschowa 

Czarnków 

Międzyrzecz   .... 

Chodzież 

Bydgoszcz,  miasto   . 
Skwierzyna    .... 


82,4 
81,7 
81,6 

81,5 
79,7 
77,4 
76,9 
75,0 
73,2 
72,0 
66,7 
64,9 

63,7 
60,8 

56,4 
55,3 
54,5 
53,0 
51,0 

48,7 
46,8 

38,2 
35,6 
27,7 
27,5 
27,0 
20,2 

17,7 

15,8 

5,2 


78,9 
80,4 

79,3 
79,7 
79,3 
82,5 
77,6 
74,0 

71,3 
64,4 

67,0 
62,4 
61,6 
57,8 
54,3 
50,3 
51,2 
45,5 
48,1 

44,3 
43,6 

37,5 
34,7 
25,2 
25,9 
25,7 
19,2 

17,3 
14,1 

5,3 


Na  42  powiaty  W.  Księstwa,  Polacy  stanowili  zatem  w  r.  1900-ym 
w  20-tu  więcej  niż  ^4,  w  31  więcej,  niż  połowę  ludności.  Niemcy 
posiadali  przewagę  tylko  w  11,  a  stanowili  więcej,  niż  7*  ludności 
w  4  powiatach.  Gdybyśmy  wciągnęli  do  obrachunku  „dwu- 
języcznych", z  których  większość  należy  zaliczyć  do  narodo- 
wości polskiej,  to  w  kilku  powiatach,   jak  Bydgoskim  wiejskim 


—    199    — 

i  miejskim,  Chodzieskim,  Wyrzyskim,  Poznańskim  miejskim,  Mię- 
dzyrzeckim, Śremskim,  Kępińskim  i  Leszczyńskim,  otrzymalibyśmy 
cyfry  o  ^,  a  nawet  i%  wyższe.  Najwięcej  „dwujęzycznych"  nali- 
czono w  mieście  Poznaniu — i,oi2;  drugie  miejsce  zajmuje  Byd- 
goszcz z  919,  trzecie  powiat  Chodzieski  z  831,  czwarte  i  piąte  po- 
wiaty: Bydgoszcz,  wieś  (628)  i  Wyrzyski  (628).  W  następnym, 
Babimojskim,  naliczono  osób  tej  kategoryi  już  tylko  454.  Naj- 
mniej, bo  tylko  2,  ma  ich  powiat  Nowotomyski. 

Jeżeli  zestawimy  liczbę  Polaków  z  wykazaną  wyżej  (str.  190) 
liczbą  katolików  w  calem  Księstwie  i  pojedynczych  jego  powia- 
tach, to  przekonamy  sie,  że  katohków  jest  znacznie  więcej,  czyli  że 
w  Księstwie  mieszka  stosunkowo  wielka  liczba  katohków  Niemców. 
Odgrywają  oni  tam  o  tyle  dość  wybitną  rolę  poUtyczną,  że  do  tej 
pory  łączyli  się  prawie  wszędzie  z  Polakami,  obecnie  zaś  przecho- 
dzą na  stronę  germanizatorów.  Przez  to  w  powiatach,  posiada- 
jących znaczny  procent  niemieckiej  ludności  katolickiej,  stosunek 
stronnictw  politycznych  zmienił  się  na  niekorzyść  Polaków.  Z  dru- 
giej strony  mieszka  w  powiatach  południowo-wschodnich,  grani- 
czących z  Szląskiem,  kilka  tysięcy  Polaków  w^yznania  ewangelic- 
kiego, którzy  nie  porzucają  wprawdzie  swej  narodowości,  ale  za- 
chowują się  mniej  lub  więcej  biernie  w  sprawach  politycznych. 
Dla  scharakteryzowania  stosunku  między  narodowością  i  wyzna- 
niem, przytoczymy  spis  powiatów  z  oznaczeniem  z  jednej  strony 
liczby  katolików,  z  drugiej  Hczby  Polaków,  według  spisu  z  r.  1900. 


Powiat 

Liczba 
katolików 

Liczba 
Polaków 

Odolanów    . 

26,704 

30,126 

Ostrzeszów  . 

26,581 

30,470 

Kościan    . 

38,961 

38,250 

Środa .     . 

39,557 

38,952 

Poznań  zach 

32,374 

31,786 

Gostyń 

37,907 

37,097 

Kępno 

28,332 

29,128 

Pleszew    . 

29,010 

28,465 

Września 

30,653 

29,701 

Witkowo 

22,321 

22,002 

Jarocin     . 

40,778 

39,435 

200   — 


Powiat 

Liczba 
katolików 

Liczba 
Polaków 

Koźmin    .... 

26,067 

25,779 

Strzelno    .     . 

28,608 

28,224 

bmigiel     .     . 

29,724 

27,968 

Grodzisk  .     . 

28,738 

28,088 

C5rem   . 

44,587 

41,560 

Ostrowo  . 

29,908 

29,808 

Anin    . 

28,192 

27,758 

Wągrowiec  . 

36,410 

35,178 

Mogilno   .     . 

33,225 

32,433 

Szamotuły    . 

45,652 

44,205 

Poznań  wsch. 

29.380 

28,175 

Gniezno   .     . 

33,640 

32,218 

Krotoszyn     . 

31,219 

29,388 

Inowrocław  . 

49,138 

47,382 

Oborniki  . 

32,894 

30,606 

Szubin      .     . 

26,709 

25497 

Poznań  miasto 

73,415 

64,737 

Rawicz     .     . 

30,465 

26,783 

Miedzycłic3d  . 

15,817 

14,175 

N.  Tomyśl    . 

18,631 

16,915 

Babimost . 

37,111 

29,065 

Wyrzysk .     .     . 

32,239 

28,955 

Bydgoszcz,  wic 

s 

37,221 

3 1 ,600 

Leszno     . 

24,021 

14,360 

Wieleń     .     .     . 

10,937 

8,960 

Wscłiowa     . 

17,044 

7,713 

Czarnków     .     . 

17,803 

10,700 

Międzyrzecz 

23,578 

10,041 

Chodzież .     .     . 

26,219 

11,798 

Bydgoszcz,  miasto . 

15,662 

8,283 

Skwierzyna  .     . 

• 

12,645 

1,157 

W  trzech  powiatach  zatem,  a  mianowicie  Odolanowskim,  j 
Ostrzeszowskim  i  Kąpińskim,  mieszka  więcej,  we  wszystkich  innych  j 
mniej  Polaków,  niż  katolików.  W  8  powiatach,  Leszczyńskim,  I 
Wschowskim,  Czarnkowskim,  Międzyrzeckim,  Chodzieskim,  Byd- 1! 
goskim  wiejskim  i  miejskim,  oraz  w  Skwierzyńskim,  mieszka  po  I 
kilka  a  nawet  kilkanaście  tysięcy  Niemców  katolików.  Nie  bez  zna- ' 
czenia  jest  okoliczność,   że  są  to  właśnie  powiaty  najwięcej    zger- 


—    201    — 

manizowane,  znajdujące  się  na  samym  końcu  rubryki  narodowo- 
ściowej na  str.  195  Oprócz  wymienionych,  tylko  jeszcze  w  trzech, 
a  mianowicie:  Wieleńskim,  Wyrzyskim  i  Babimojskim,  Niemcy 
posiadają  przewagę.  Objaw  ten  tłómaczy  się  przedewszystkiem 
położeniem  tych  powiatów.  Na  pograniczu  tem  Niemcy,  zarówno 
protestanci  jak  i  katolicy,  osiedlali  się  od  wieków  w  wielkiej  liczbie, 
a  posiadając  w  sąsiedniej  Brandenburgii  i  zniemczonym  Dolnym 
Szląsku  narodowy  punkt  oparcia,  nie  polszczyli  się  tak  szybko  i  zu- 
pełnie, jak  gdzieindziej.  Z  tych  zaś,  którzy  przyswoili  sobie  naro- 
dowość polską,  po  zajęciu  tego  kraju  przez  Prusy,  znaczna  część 
połączyła  się  znowu  z  Niemcami.  Wreszcie  na  pograniczu  tem, 
zwłaszcza  w  obwodzie  reg.  Poznańskim,  znajduje  się  pewna  liczba 
zniemczonych  Polaków.  Wszyscy  ci  Woitschke'owie,  Wuttcke'wie 
i  t.  d.,  których  spotykamy  tam  dość  często,  wsiąknęli  tak  samo 
w  swoje  otoczenie  katolicko-niemieckie,  jak  w  innych  częściach 
Księstwa  Niemcy  katolicy  przyjęli  narodowość  swoich  polskich 
współwyznawców. 

Wogóle,  aż  niemal  do  końca  wieku  XIX,  religia  była  w  Księ- 
stwie spójnią  daleko  silniejszą  od  narodowości.  Na  kresach  sko- 
rzystali na  tem  Niemcy,  wewnątrz  kraju  w  daleko  wyższym  stop- 
niu, Polacy.  Liczba  Polaków  zniemczonych  jest  ogółem  niezbyt 
wielka;  przynajmniej  niewiele  stosunkowo  jest  Niemców  z  pol- 
skiem  nazwiskiem  rodowem,  z  wyjątkiem  oficerów,  wyższych 
urzędników  i  żydów,  którzy  jednak  coraz  częściej  przezywają  się 
z  Poznańskich,  Warszawskich,  Wrzesińskich  —  Posnerami,  War- 
schauerami,  Wreschnerami  i  t.  d.  Natomiast  wśród  ludności  pol- 
skiej procent  nazwisk  niemieckich  jest  ogromny,  tak  dalece,  że  nie 
obeznanemu  z  krajem  nieraz  trudno  wyrobić  sobie  pogląd  na  sto- 
sunki narodowe,  zwłaszcza  w  niektórych  miastach.  Klasycz- 
nym przykładem  jest  „Bazar"  polski  w  mieście  Poznaniu  (ryc. 
str.  166).  Parter  tego  potężnego  gmachu  zajmują  sklepy,  wy- 
dzierżawiane z  zasady  tylko  Polakom,  a  nazwiska  ich  brzmią:  Eich- 
stedt,  Droste,  Rosę,  Szulc,  Karge...  W  Poznaniu  procent  na- 
zwisk niemieckich  jest  większy,  niż  gdzieindziej.  Spolszczyło  się 
tam  nietylko  stare  mieszczaństwo,  pochodzące  pierwotnie  z  Nie- 
miec, ale  i  kilka  tysięcy  „Bambrów"  (Bamberger)  bawarskich,  ka- 
tolickich,   którzy    osiedlili    się   pod    Poznaniem   w   wieku   XVII 

26 


2(32 


i  XVIII.  Z  tych  kolonistów  bodaj  kilku  tylko  zachowało  na- 
rodowość niemiecką,  ogromna  większość  spolszczyła  się  około 
połowy  wieku  XIX,  a  zbogaciwszy  się,  skutkiem  wielkiego 
rozwoju  miasta  i  podniesienia  się  ceny  gruntów  podmiej- 
skich, stanowi  dziś  najrdzenniejszy  pień  mieszczaństwa  pol- 
skiego. Jedynym  śladem  niedawnej  przeszłości  jest  zachowy- 
wany dotąd  na  przedmieściach  bawarski  strój  kobiecy,  wiel- 
ki biały  fantastyczny  czepiec  i  szerokie,  niemal  krynolinowe,  spód- 
nice w  jaskrawych  kolorach,  jedwabny  wyszywany  fartuszek 
i  sznurowany  staniczek  (Mieder)  z  szerokiemi  rękawami  (ryc.  str 
183).  Wogóle  niemal  wszyscy  koloniści  niemieccy  religii  katolic- 
kiej, osiedleni  w  Księstwie  (z  wyjątkiem  pogranicza)  pod  koniec 
XVIII  i  w  początkach  XIX  wieku,  spolszczyli  się  zupełnie,  łącząc 
się  małżeństwami  z  ludnością  miejscową.  Można  spotkać  całe 
wsie,  zamieszkane  przez  polskich  Szulców,  Szmitów,  Majerów  itd., 
np.  w  okolicy  Trzemeszna,  gdzieindziej  znowu  dawni  Niemcy, 
spolszczywszy  się,  zmieszali  się  z  Polakami.  Polszczyli  się  jednak 
tylko  katolicy.  Koloniści  protestanccy,  z  małemi  wyjątkami,  zacho- 
wali narodowość  niemiecką,  zwłaszcza  ci,  których  sprowadzono 
z  dolnych  Niemiec,  t.  zw.  „Kaszubi",  tępi,  ciemni,  fanatyczni  lute- 
ranie, mówiący  gwarą  niebardzo  zrozumiałą  nawet  dla  innych 
Niemców  w  Księstwie. 

Wogóle  ludność  niemiecka  w  Księstwie,  to  zbieranina,  składa- 
jąca się  z  żywiołów  najróżniejszych  pod  względem  języka,  charak- 
teru i  stopnia  oświaty.  Bardzo  ważny  jest  ten  szczegół,  że  z  przy- 
byszów niemieckich,  najwięcej  kulturalni,  pochodzący  z  zachodnich 
i  południowych  Niemiec,  byli — z  wyjątkiem  bystrych  i  ruchliwych 
Sasów  i  Wirtemberczyków — katolikami  i  spolszczyli  się  szybko. 
a  narodowość  niemiecką  zachowali  głównie  imigranci  protestanccy 
z  Niemiec  północnych,  zwłaszcza  z  Brandenburgii,  Pomeranii, 
ociężali,  mało  rozwinięci  umysłowo  i — rzecz  dziwna,  także  fizycz- 
nie, w  przeciwieństwie  do  przeciętnego  Brandenburczyka  1  „Pom- 
rą". Widocznie  do  W.  Księstwa  sprowadzali  się  z  tych  dzielnic  ci. 
którzy  na  własnym  gruncie  skutkiem  ujemnych  warunków  osobi- 
stych czuli  się  upośledzonymi  lub  nie  mieli  wystarczających  środ- 
ków utrzymania^  i  Stąd  zapewne  pochodzi,  iż  przeciętny  chłop 
niemiecki  w  Księstwie  prawie  pod  każdym  względem  ustępuje  pol- 


—     203     — 

skicmu,  zarówno  pod  względem  wzrostu  i  siły,  jak  i  umiejętności 
gospodarowania,  przedsitjbierczości  i  pojętności.  Nie  odnosi  sią 
to  oczywiście  do  wszystkich,  ale  do  większej  części  osadników  nie- 
mieckich, zarówno  dawnych,  jak  i  sprowadzonych  dopiero  w  cza- 
sach ostatnich.  Przytem  może  i  darowizna  częściowa  lub  zupełna 
przy  nadawaniu  gruntów  działa  demorahzująco.  Także  po  mia- 
stach naogół  Niemcy  nie  przewyższają  zdolnością,  śmiałością  i  zna- 
jomością pracy  Polaków,  a  często  nie  dorównywają  im  nawet, 
zwłaszcza  w  rzemiośle,  co  uwydatnia  się  praktycznie  tem,  że  nie 
wytrzymują  współzawodnictwa  polskiego.  Są  to  na  ogół  ludzie 
spokojni,  dobroduszni  i  dopiero  od  lat  kilkunastu,  pod  wpływem 
agitacyi  antypolskiej,  poczynają  okazywać  buńczuczność  drażniącą, 
ale  wobec  bezsilności  w  czynie,  mało  bolesną.  Obok  tych  po- 
spolitych mieszczan,  istnieje  jeszcze  kategorya  druga,  niesym- 
patyczna od  dawna,  urzędników  i  karyerowiczów,  przejętych 
uczuciem  ogromnej  swej  wyższości  nad  „barbarzyństwem  pol- 
skiem".  Jest  to  grupa  nieliczna,  składająca  się  głównie  z  świeżych 
przybyszów  z  innych  prowincyi  pruskich,  ale  wpływowa;  jej  dzie- 
łem jest  powszechny  zwrot  ku  polityce  germanizacyjnej.  Wresz- 
cie wymienimy  szlachtę  niemiecką  rodową,  osiadłą  oddawna 
w  Księstwie,  i  dorobkiewiczów,  posiadających  rozległe  włości.  Do 
niezbyt  dawna  szlachta  rodowa  utrzymywała  z  polską  znośne  sto- 
sunki, jakkolwiek  spoglądała  na  nią  cokolwiek  z  góry,  i  nie  odzna- 
czała się  wogólności  szczególną  niechęcią  do  Polaków,  nawet  jesz- 
cze pod  koniec  rządów  Bismarckowskich.  Zwrot  do  otwartej  nie- 
przyjaźni  nastąpił  dopiero  po  upadku  Caprivi'ego.  Dorobkiewicze 
wiejscy  należą  do  tego  samego  typu,  co  karyerowicze  w  miastach. 
Jest  ich  niewielu,  ale  odznaczają  się  oni  wielką  rzutkością  z  jednej, 
a  pogardą  dla  „gospodarki  polskiej"  z  drugiej  strony.  Uważają 
się  za  powołanych  pionierów  „kultury  niemieckiej"  i  obrońców 
niemieckości,  a  w  ich  działalności  publicznej  główną  bodaj  sprę- 
żyną jest  ambicya,  aby  odznaczyć  się,  odegrać  rolę  wybitną,  do- 
równać szlachcie  starej  i  prześcignąć  ją.  Nie  jest  to  przypadek 
tylko,  że  owa  sławna  trójka,  której  przypisują  autorstwo  najnow- 
szej polityki  antypolskiej,  składa  się  z  dwóch  dorobkiewiczów,  Han- 
semanna  i  Kennemanna,  i  jednego  członka  rodziny  urzędniczej — 
Tiedemanna,  i  że  przeciw  tej  poUtyce  protestowali  naj energiczniej 


—     204     — 

Willamowitze — Móllendorlfy,  Treskowowie  i  inni  członkowie 
szlachty.  Dziś  różnicy  takiej  w  poglądach  już  niema.  Prąd  ger- 
manizacyjny  uniósł  wszystkich. 

Do  Niemców  należy  zaliczyć  w  Poznańskiem  prawie  wszyst- 
kich żydów.  Takich,  którzy  uważają  się  jeszcze  za  Polaków,  mo- 
żnaby  policzyć  na  palcach;  ci  którzy  podają  się  za  „dwujęzycz- 
nych", lepiej  oddać  dobrowolnie  Niemców,  bo  liczyć  na  nich  nie 
można.  Należą  oni  pod  wzglądem  politycznym  do  stronnictwa 
wolnomyślnego,  i  niemal  do  końca  w.  XIX,  dopóki  nie  zwyciężył 
w  kraju  i  rządzie  prąd  hakatystowski,  porozumiewali  się  w  wybo- 
rach stale  z  Polakami.  Dziś  należą  do  gorliwych  germanizatorów. 
Są  to,  z  wcale  nielicznemi  wyjątkami  ludzie  mniej  lub  więcej  za- 
możni, mieszkają  w  miastach,  nie  różnią  się  strojem  od  innych 
mieszkańców.  Dawniej,  mniej  więcej  do  r.  1880,  znaczna  ich  część 
utrzymywała  sklepiki  i  szynki  po  wsiach,  uprawiając  lichwę.  Po 
wydaniu  nowego  prawa  przeciw  lichwie,  powyprowadzali  się  do 
miast,  tak,  że  obecnie  rzadko  tylko  spotyka  się  żyda  na  wsi.  Zaj- 
mują się  oni  wyłącznie  handlem,  bankierstwem  i  wielkim  przemy- 
słem, gardzą  rolnictwem  i  rzemiosłem,  oprócz  złotnictwa  i  zegar- 
mistrzowstwa.  Dawniej  było  między  nimi  wielu  krawców  i  szew- 
ców. Wielkie  zbiorowiska  ludzi  i  rynki  handlowe  przyciągają  ich 
bardzo  silnie.  Stąd  ich  nieustanny  odpływ  z  miasteczek  powiato- 
wych do  Poznania  i  Bydgoszczy,  a  z  tych  miast  do  Berlina.  Od- 
pływ ten  jest  tak  silny,  że,  jak  już  zauważono,  liczba  żydów  w  W. 
Księstwie  zmniejsza  się  stale  i  szybko. 

U  ludności  polskiej  zachowały  się  dotąd,  mimo  zbliżającego 
wpływu  udoskonalonych  środków  komunikacyjnych,  częstego 
przesiedlania  i  łączenia  się  przez  małżeństwa,  stare  różnice  histo- 
ryczne— wprawdzie  już  nie  w  strojach  ludowych,  które  ustępują 
powszechnie  i  coraz  więcej  przed  stereotypowym  mieszczańskim, 
nawet  u  kobiet,  zazwyczaj  więcej  konserwatywnych  pod  tym  wzglę- 
dem od  mężczyzn,  ale  w  postawie,  typie  głowy,  charakterze,  zwy- 
czajach i  języku.  Nie  miejsce  tu  na  szczegółową  charakterystykę 
ludności  wiejskiej  w  pojedynczych  okolicach  kraju.  Nie  pozwa- 
lają na  to  ramy  tej  pracy.  Zadowolimy  się  więc  tylko  wymienie- 
niem grup  ważniejszych,  posiadających  wybitnie  odrębne  znamiona. 
]Lud  wiejski  w  Księstwie  jest  na  ogół  rosły,  silny,  bystry,  pracowi' 


—    20'- 


ty,  oszcządny,  odżywiający  się  stosunkowo  dobrze,  i — trzeźwy,  od- 
kąd zwiększyła  się  wśród  niego  oświata,  a  zmalała  liczba  szynków 
żydowskicłi  po  wsiach.  Nigdzie  jednak  w  tej  dzielnicy  nie  spoty- 
kamy się  z  typem  tak  pięknym,  zarówno  u  mężczyzn  jak  i  kobiet, 
jak  na  Kujawacłi,  w  okolicy  Inowrocławia,  Strzelna  i  Kruświcy. 
Chłop  tamtejszy  wyróżnia  się  od  innych  na  swoją  korzyść  wzro- 
stem i  szlachetnością  postawy,  wyrazistością  twarzy,  fantazyą  i  pe- 
wnością siebie,  co  wszystko  niewątpliwie  pozostaje  w  ścisłym 
związku  z  odwiecznym  dobrobytem  na  urodzajnej  glebie.  Szcze- 
gólnych właściwości  językowych  na  Kujawach  poznańskich  niema. 
Nigdzie  tylko  w  Księstwie  tak  konsekwentnie  i  powszechnie,  jak 
tam,  nie  wymawiają  a  i  e  przez  pochylenie:  pon,  mom,  chlib,  syr, 
pyrka  (perka — kartofel);  nigdzie  tak  często  nie  słyszy  się  starej  for- 
my podwójnej:  słyszyta,  idźta,  rzadziej  już  teraz:  idźma.  Pod 
względem  wzrostu  i  pewności  siebie,  ale  nie  urody,  zbliżają  się  do 
Kujawiaków  mieszkańcy  Krajny,  między  Koronowem,  Nakłem 
i  Wyrzyskiem,  oraz  lud  powiatów  południowo-wschodnich,  poło- 
żonych w  pobliżu  Szląska:  Ostrowskiego,  Ostrzeszowskiego,  Odo- 
lanowskiego.  Gdy  jednak  na  Kujawach  wieśniak  jest  przeważnie 
smukły,  jak  topola,  w  obu  wymienionych  okolicach  odznacza  się 
więcej  barczystością,  a  posiada  rysy  twarzy  grubsze,  wyraz  tward- 
szy, w  przeciwieństwie  zaś  do  postawy  i  wyrazu  twarzy,  wymo- 
wę miększą,  prawie  śpiewną.  Język  Krajczan  różni  się  znacznie 
od  używanego  w  innych  częściach  Księstwa,  zbliża  się  cokolwiek 
do  zachodnio-pruskiego,  a  odznacza  się  nadto  szczególnym  sposo- 
bem wymawiania  dźwięków  nosowych,  zwłaszcza  ę,  które  w  ustach 
krajczan  brzmi  jak  przedłużone  francuskie  e7i  (je/^czmień,  b^^^de  itp.). 
Sąsiadający  z  Kujawiakami  Pałuczanie  (od  Pakości  i  Łabiszyna  po 
za  Wągrowiec)  są  na  ogół  drobniejsi,  mniej  pokaźni  pod  względem 
wyglądu  zewnętrznego,  z  chytrzejszym  wyrazem  twarzy,  językiem 
więcej  zbliżonym  do  literackiego.  Pochylenie  samogłoski  a  i  e  nie 
jest  tam  powszechne  i  mniej  wyraźne,  formy  podwójne  słyszy  się 
rzadko,  język  wogóle  uboższy.  Za  odrębne  typy  uchodzą,  oprócz 
wymienionych,  jeszcze  Pleszewiacy  i  Kościaniacy  z  niziny  nado- 
brzańskiej.  Różnice  są  jednak  nie  bardzo  wyraźne,  uwydatniają 
się  najwięcej  w  charakterze,  stroju  u  kobiet,  zwłaszcza  formie  czep- 
ca, niektórych  zwyczajach  i  pojedynczych  wyrażeniach. 


—    2o6    — 

Ludność  miejska  nie  posiada  żadnego  wyraźnego  typu,  stano- 
wi mieszaninę,  w  której  zlewają  sie  ze  sobą  potomkowie  starych 
mieszczan,  spolszczonych  Niemców,  niedawni  przybysze  ze  wsi 
i  szlachta  podupadła,  zmuszona  do  szukania  zarobku  na  bruku  miej- 
skim. Każdy  z  tych  żywiołów  przyczynia  się  ze  swej  strony  do  na- 
dania charakteru  mieszczaństwu  i  każdy  wnosi  coś  innego,  a  róż- 
nice nie  zdążyły  się  jeszcze  wyrównać  i  zrównoważyć.  Dzisiejsze 
mieszczaństwo  w  Poznańskiem  jest,  jako  całość,  wytworem  roz- 
woju stosunków  w  ostatniej  ćwierci  wieku,  składa  się  z  grup,  które 
nie  zżyły  i  nie  zespoliły  się  ze  sobą  jeszcze.  Najwybitniejszym  ty- 
pem jest  stary  mieszczanin-rzemieślnik,  ruchliwy,  krzykliwy,  obrot- 
ny, zręczny,  samolubny,  mało  przedsiębierczy,  ostrożny,  dobry 
pracownik,  lichy  kupiec.  Spotykamy  takich  najwięcej  w  małych 
miasteczkach.  W  większych  i  samym  Poznaniu  wysuwa  się  co- 
raz więcej  żywioł  nowy — obok  mieszczan  pochodzenia  niemieckie- 
go— fantazyjny,  śmiały  szlachcic  i  nie  mniej  śmiały,  ale  przebieg- 
lejszy  syn  chłopa  i  wychowanego  w  wielkiem  środowisku  mało- 
mieszczanina.  Zamknięcie  prawie  wszystkich  stanowisk  urzędo- 
wych dla  Polaków,  sprawia,  że  wielu  zdolnych  ludzi  z  wszystkich 
stanów  spływa  do  miast,  wytwarza  sobie  tam  egzystencyę,  i  w  cięż- 
kiej walce  o  byt,  wyrabia  się  na  dzielnych  kupców  i  przemysłow- 
ców. Stąd  też  pochodzi,  że  dopiero  od  niedawnego  czasu  rozwija 
się  bardzo  silnie  polski  handel  i  przemysł,  Niemcy  nie  zdołają,  mi- 
mo pomocy  urzędowej,  sprostać  nowemu  współzawodnictwu,  i  mia- 
sta nabierają  coraz  więcej  wyglądu  polskiego.  Z  tych  samych 
przyczyn,  które  złożyły  się  na  szybki  i  wielki  rozwój  mieszczań- 
stwa, zwiększa  się  stale  liczba  inteligencyi  polskiej  po  miastach. 
Młodzież  wykształcona,  o  ile  nie  wstępuje  do  stanu  duchownego, 
niema  nadziei  na  objęcie  w  spuściznie  własności  ziemskiej,  ani 
ochoty  do  handlu  i  przemysłu,  garnie  się,  wobec  systematycznego 
wysyłania  wyższych  urzędników,  a  nawet  nauczycieli  gimnazyal- 
nych,  jeżeli  są  Polakami,  w  okolice  czysto  niemieckie,  od  laty  kil- 
kunastu do  zawodów  uczonych,  dostępnych  dla  wszystkich,  a  za- 
dawalając się  z  konieczności  skromnemi  warunkami  życia,  wypiera 
powoli,  ale  stale,  adwokatów,  lekarzy,  aptekarzy  niemieckich.  Ze 
znacznem  zwiększeniem  się  liczby  wzrasta  znacznie  i  wpływ  tej  in- 
teligencyi miejskiej  w  kraju,  i  punkt  ciężkości  w  kierownictwie  po 


I 


—     207     — 

',  litycznem  przenosi  sie  z  dworów  szlacheckich  i  plebanii  do  miast, 
zwłaszcza  do  Poznania.  Wynika  z  tego,  że  te  dwa  stany,  które 
wcale  niedawno  jeszcze  trzymały  w  swem  raku  ster  spraw  polity- 
cznych, szlachta  i  duchowieństwo,  tracą  swoje  wpływy;  jest  to 
zaś  nietylko  następstwem  scharakteryzowanego  wyżej  rozwoju  in- 
:  teligencyi  miejskiej,  lecz  i  coraz  większego  uświadomienia  polity- 
[  cznego  prostego  ludu  wiejskiego,    niepopularnej    polityki  Koła  pol- 

I  skiego  w  latach   ostatnich   i    szybkiego  zmniejszania  sie   obszaru 
[wielkiej  własności  ziemskiej. 

Należałoby  zakończyć  rozdział  ten  wykazaniem,  w  jaki  sposób 
miądzy  scharakteryzowaną  wyżej  ludność  rozdziela  sią   własność 
,  miejska  i  wiejska  w  W.  Księstwie.     Ścisły  obrachunek  taki,   z  po- 
wodu braku  szczegółowych  materyałów  statystycznych,  przepro- 
[  wadzić  trudno,  a  w  miastach  wcale  niepodobna.  Przybliżone  cyfry 
I  o  podziale  własności  wiejskiej  podamy  przy  opisie  stosunków  rolni- 
.  czych.     Co  do  miast,  musimy  zadowolić  sią  stwierdzeniem  faktu, 
'  że  w  większej  ich  części,  a  mianowicie  też  największych,   jak  Po- 
znaniu, Bydgoszczy,   Inowrocławiu,  Gnieźnie,  Pile,  Niemcy  (wraz 
j  z  żydami)  posiadają    ogromną    przewagę   materyalną.      Jedyną 
pewną,  ale  ogólnikową,  wskazówką  pod  tym  względem  są  wybory 
do  rad  miejskich,  a  dowodzą  one,  że  we  wszystkich  wymienionych 
;  miastach  majątek,  względnie  suma  dochodów  i  podatków,  opłaca- 
nych od  nich,  jest  u  Niemców  znacznie  większa,  niż  u  Polaków. 


-"H*— ł"ł-^-«-4' 


ROLNICTWO,  PRZEMYSŁ,  HANDEL,    ŚRODKI 
KOMUNIKACYI. 


^ielkie  Ks.  Poznańskie  jest  z  swej  natury  krajem  czysto  rolni- 
czym. Nie  posiada  ono  żadnych  skarbów  mineralnych, 
oprócz  pokładów  soli  pod  Inowrocławiem,  ani  węgla  kamiennego, 
który  jest  dziś  podstawą  Wszelkiego  wielkiego  przemysłu,  ani  wresz- 
cie szczególnie  dogodnych  naturalnych  środków  komunikacyjnych, 


—     209    — 

któreby  ułatwiały  dowóz  materyałów  surowycti  i  zbyt  wyrobów. 
Od  niepamietnycti  czasów  też  głównym  środliiem  utrzymania  mie- 
szlcańców  tej  ziemi  było  rolnictwo.  Głównym,  ale  nie  wyłącznym. 
Jalco  Icraj  przejściowy  dla  liandlu  miedzy  wybrzeżem  Bałtyku  a  ni- 
ziną Dunaju,  później  zaś  także  między  wsctiodem  a  zacłiodem, 
dzielnica  ta  brała  niegdyś  bardzo  silny  udział  w  rucłiu  tiandłowym, 
a  w  związku  z  tem  i  napływem  przedsiebierczycłi  wyctiodźców 
z  Niemiec  (i  Czecti)  powstał  na  tem  pograniczu  także  kwitną- 
cy i,  jak  na  owe  czasy,  wielki  przemysł.  Przemysł  ten  i  liandel 
upadły  jednak  w  pierwszej  połowie  wieku  XIX,  skutkiem  utworze- 
nia granicy  politycznej  i  celnej  na  wsctiodzie,  zmienionycłi  rady- 
kalnie warunków  wyrobu  i  zbytu  i  przekształcenia  środków  komu- 
nikacyjnych,  a  niewątpliwie  także  nieumiejętności  zastosowania  sią 
mieszkańców  do  nowego  stanu  rzeczy,  oraz  dla  braku  przedsiebier- 
czości  u  szlachty  polskiej.  Szlachta  ta  zajmowała  się  od  wieków 
wyłącznie  rolnictwem,  pozostawiając  przemysł  i  handel  w  rekach 
mieszczan,  przeważnie  cudzoziemców  i  żydów,  i  ani  nie  pomyślała 
o  tem,  aby  skorzystać  z  chwili  przełomowej,  kiedy  zachwiały  się 
stare  podstawy  przemysłu,  aby,  dzięki  swej  sile  kapitalistycznej, 
opanować  tę  gatęż  zarobkowania.  Czy  to  było  możliwe,  dziś  roz- 
strzygnąć trudno.  Faktem  jest,  że  nie  zrobiono  nawet  próby.  Wo- 
bec ciężkich  zarzutów,  robionych  tej  szlachcie  przez  niektórych 
ekonomistów  (ostatnio  przez  dr.  J.  B.  Marchlewskiego  w  dziele 
„Stosunki  społeczno-ekonomiczne  pod  panowaniem  pruskiem", 
Lwów- Warszawa,  1903),  zaznaczyć  jednak  trzeba,  że  ten  brak 
przedsiebierczości  tłómaczy  się  głównie  warunkami  przyrodzonemi 
i  stosunkami  komunikacyjnemi  kraju.  W.  Księstwo  nie  posiada 
tych  surowców,  na  których  oparł  się  nowy  przemysł:  ani  metalów, 
ani  węgla  kamiennego;  nie  było  więc  dla  mieszkańców  bezpośred- 
niej podniety  do  wkroczenia  na  drogę  przemysłu.  Co  zaś  daleko 
ważniejsze,  po  przebiciu  kanału  Bydgoskiego,  utworzeniu  granicy 
celnej  na  wschodzie  i  przeprowadzeniu  torów  kolei  żelaznej,  W. 
Księstwo  znalazło  się  niejako  w  „martwym  kącie"  ruchu  handlo- 
wego na  większą  skalę.  Ruch  ten  faluje  między  wschodem  i  za- 
chodem, gdy  między  północą  a  południem  zmalał  ogromnie  w  cią- 
gu wieku  XIX.  Z  w^ażniej szych  zaś  arteryi  komunikacyjnych, 
biegnących  w  tym   kierunku,   jedne   omijają   zupełnie  granice  W. 

27 


—     210     — 

Ksiąstwa,  inne  dotykają  tylko  jego  krańców  północnych  (Wisła — 
kanał  Bydgoski — Noteć — Warta — Odra  i  tor  kolejowy,  towarzy- 
szący tej  drodze  wodnej).  Wielkiemu  Księstwu  pozostała  tylko  je- 
dna arterya  komunikacyjna,  łącząca  je  bezpośrednio  ze  wsctiodem, 
ale  bardzo  podrzędna,  bo  pozbawiona  wszelkich  związków  z  dro- 
gami, sięgającemi  dalej  na  wschód — Warta.  Wobec  tego,  o  więk- 
szym rozwoju  handlowym  mowy  być  nie  mogło,  a  zupełny  zastój 
handlowy  hamował  przedsiebierczość  przemysłową,  zwłaszsza,  że 
w  samym  kraju  do  wytworzenia  przemysłu  na  wielką  skale  niema 
żadnej  podniety.  To  też  widzimy,  że  nietylko  ludność  polska,  ale 
także  przemyślniej si  od  niej  żydzi  i  popierani  przez  władze  Niemcy 
w  W.  Księsrtwie  nie  zdobyli  się  na  żaden  większy  wysiłek  w  kie- 
runku przemysłowym.  Tłumny  odpływ  żydów  i  dość  znaczny 
Niemców  poznańskich  do  dzielnic  środkowych  i  zachodnich  pań- 
stwa jest  najlepszą  ilustracyą  tych  stosunków.  Temi  stosunkami 
tłómaczy  się,  że  mimo  zasadniczej  zmiany  warunków  ekonomicz- 
ny cli  i  społecznych,  W.  Księstwo  Poznańskie  pozostało  dotąd  kra- 
jem przeważnie  rolniczym,  a  o  ile  posiada  przemysł  wielki  i  kwit- 
nący, to  tylko  przemysł  związany  ściśle  z  rolnictwem. 


Wielkie  Ks.  Poznańskie  ma  2,895,770  *)  hektarów  obszaru. 
Z  tej  ogólnej  sumy,  miasta  zajmują  143,834,  gminy  wiejskie 
1,132,960,  a  okręgi  dworskie  1,616,042  ha.  Jak  już  zaznaczono, 
W.  Księstwo  posiada  glebę  stosunkowo  dobrą;  nieużytków  jest  nie- 
wiele, obszary  zalesione,  przeważnie  piasczyste,  zajmują  niespełna 
czwartą,  niskie  łąki  niespełna  dziesiątą  część  kraju.  Stosunek  roli 
ornej  do  łąk  i  lasów  jest  następujący: 


Ogółem  . 
Roli  ornej 
Łąk  .  . 
Lasów     . 


W  obw.  reg.     W  obw.  reg. 
Poznańskim      Bydgoskim 


W  W.  Ks. 

Poznańskiem 


k    t    a 


o    w 


1,750,889 
1,088,797 

138,759 
356,664 


1,144,881 

672,042 

98,927 

236,296 


2,895.770 

1,760,839 

237,686 

592,940 


*)     Według  „Handbuch  der  Grundbesitzes  im  Deutschen  Reicha.   VJI       Prowinz 
Posen."     Berlin,  1902. 


—     211     — 


Na  loo  hektarów  przypada,  przy   podziale    na   większą  ilość 


grup 


W  obw.  reg. 

W  obw.  reg. 

W  W.  Ks. 

Poznańskim 

Bydgoskim 

Poznańskiem 

Roli  ornej  .     .     •.     . 

61,3 

57,0 

59,6 

Ogrodów  . 

0,5 

0,4 

0,5 

Łąk  .     .     . 

8,1 

8,6 

8,3 

Pastwisk    . 

4,2 

6,5 

5,1 

Lasów  .     . 

21,3 

22,2 

21,6 

Wody   .     . 

1,3 

2,1 

1,6 

Nieużytków 

0,1 

0,2 

0,1 

Pod  względem  dobroci  gleby,  W.  Księstwo  posiada:  gleby  gli- 
niastej 9,4^0,  mieszanej  piasczysto-gliniastej  48,0^,  piasczystej  33,6^, 
torfiastej  "1,0%.     Resztę,  2,0^,  zajmują  wody  i  grzęzkie  moczary. 

Dochód  czysty  z  hektara  (Grundsteuer-Reinertrag)  obliczono 
od  ziemi  ornej  w  obwodzie  Poznańskim  na  10,18,  w  Bydgoskim 
na  10,97,  w  calem  Księstwie  na  10,28  mk.;  od  łąk:  w  Poznańskim 
na  12,53,  w  Bydgoskim  na  14,88,  w  całem  Księstwie  na  13,32  mk.; 
od  lasów:  w  Poznańskim  na  2,74,  w  Bydgoskim  na  2,35,  w  ca- 
łem Księstwie  na  2,74  mk.  Liczby  te  odnoszą  się  oczywiście  do 
całości,  a  nie  do  pojedynczych  części  kraju.  Najwyżej  oszacowa- 
no dochód  czysty  z  ziemi  w  powiecie  inowrocławskim — na  17,23 
mk.;  drugie  miejsce  zajmuje  strzeliński — z  16,06  mk.,  trzecie  ra- 
wicki — z  13,71  mk.;  ostatnie  wieleński  z  5,87,  przedostatnie  mię- 
dzy chodzki,  międzyrzecki  i  ostrzeszowski  z  6,27  mk.  od  hektara. 
Dodamy,  że  przeciętny  czysty  dochód  z  1  hektara  ziemi  ornej  w  ca- 
łem państwie  niemieckiem  oszacowano  na  17,1  mk.;  z  wszystkich 
powiatów  poznańskich  zatem  tylko  w  jednym,  inowrocławskim,  do- 
chód z  ziemi  jest  większy.  Tłómaczy  się  to  oczywiście  nietylko 
rodzajem  gleby,  lecz  i  kulturą,  w  której  znajduje  się  ziemia,  wresz- 
cie i  klimatem,  który  pozwala  w  niektórych  częściach  państwa  na 
uprawę  rośhn,  zapewniających  dochód  bez  porównania  więk- 
szy, jak  np.  wina,  tytoniu,  chmielu.  Z  tych  trzech  roślin  upra- 
wiają w  W.  Ks.  Poznańskiem  z  powodzeniem  tylko  chmiel  na 
niewielkim  obszarze  między  miastami :  Grodziskiem,  Wolszty- 
nem  i   Zbąszyniem     Środowiskiem  tego  okręgu  jest  Nowy   To- 


w.  KS.   POZNAŃSKIE. 

Własność  ziemska  według  narodowości,  w  r.  1900. 


Jj  J*  JS  Jo 

Miejsca  kreskowane  oznaczaj,^  obszary,  znajdujące  się  w  rękach  niemieckich. 


—  213  — 


myśl.  Plantacje  tytoniu  są  niewielkie,  liście  nadają  się  tyl- 
ko do  wyrobu  cygar  najgorszego  gatunku  i  do  własnego  użytku 
chłopów  niemieckicti.  Winnice  obejmują  ogółem  126,3  hektarów 
obszaru  i  dostarczają  niewielkiej  ilości  winogron,  które  nie  dojrze- 
wają nigdy  zupełnie  i  nie  nadają  się  do  wyrobu  wina,  lecz  tylko 
do  spożycia  w  stanie  surowym.  Z  roślin,  przynoszących  większe 
zyski,  uprawiają  w  Księstwie  na  większą  skalę  tylko  buraki  cukro- 
we, zwłaszcza  na  Kujawach  i  w  powiatach  południowo-wschod- 
nich, grodziskim,  kościańskim,  gostyńskim,  wschowskim,  szamotul- 
skim, srodzkim.  Najważniejszemi  produktami  rolniczemi  pozo- 
stały nadal,  jak  dawniej,  zboża  i  rośliny  pastewne.  Pod  względem 
obszaru  i  zbioru,  produkcya  ta  przedstawiała  się  w  r.  1900,  według 
sprawozdania  urzędowego,  jak  następuje: 


Pszenica 
z-yto    . 
Jęczmień 
Owies . 
Kartofle 
Siano  . 


Obszar 

obsiany 

94,338  ha 

601,035   „ 

107,794    » 

142,967    „ 

284,367    „ 

228,618   „ 

Zbiór  w  pod- 
wójnych cen- 
tnarach 


Zebrano  wpodw.centn. 

(=  250  funtów  p.) 

z  1  hektara 


w  r.  1900      w  1.  1893—9 


158,400 
707,189 
162,923 
181,425 
2,865,000 
509,893 


16,8 
11,8 

15,1 
12,7 

100,7 

22,3 


15,3 
12,9 

15,0 

12,7 

120,3 

31,9 


Lasy  pokrywają  w  W.  Księstwie  ogółem  573,402  hektary. 
Z  obszaru  tego,  173,760  ha  jest  własnością  korony  i  rządu,  11,409 
ha  własnością  gmin,  5,233  własnością  stowarzyszeń  i  zakładów, 
^  376,970  znajduje  się  w  posiadaniu  osób  prywatnych.  Przewa- 
żają lasy  iglaste,  obejmujące  506,466  ha;  liściastych  jest  tylko 
66,936  ha.     Z  całego  obszaru  zalesionego  przypada  na : 

sosny 491,831  ha 

brzozy  i  olchy 25,502    „ 

^^^y •    .    19,325  „ 

jodły  i  świerki 9,448   ., 

buki .  4,522   „ 

modrzewie 1,141    „ 

wierzby  i  inne  t.  p.  sadzonki 10,393   „ 


—     214     — 

w  ciągu  ostatniej  ćwierci  wieku  zerwano  w  W.  Księstwie  zu- 
pełnie z  ekstensywnym  systemem  gospodarstwa.  Zniesiono  ugory 
i  pastwiska  letnie,  a  zaprowadzono  gospodarstwo  płodozmienne; 
w  mniejszych  włościach  używany  jest  jeszcze  często  system  trzy- 
polowy.  Wobec  wielkiego  obniżenia  się  cen  zboża  i  okopowizn, 
a  podniesienia  się  cen  mięsa  i  nabiału,  zwrócono  uwagę  główną 
na  hodowlę  bydła  i  nierogacizny.  Rolnicy  polscy  nadto  upra- 
wiają z  szczególnem  zamiłowaniem  i  powodzeniem  hodowlę  koni. 
Owce,  których  chów  z  powodu  obniżenia  się  ceny  wełny  bardzo 
mało  się  opłaca,  skasowano  w  wielu  dobrach  zupełnie,  w  innych 
ograniczono  znacznie  stada.  Zniesienie  ugorów  pozostaje  w  ści- 
słym związku  z  tą  zmianą. 

W  zestawieniu  poniższem  podajemy  liczby,  dotyczące  inwen- 
tarza żywego  w  W.  Ks.  Poznańskiem,  według  kilku  ostatnich  spi- 
sów urzędowych,  a  dla  porównania,  dołączamy  do  tego  wykaz 
z  pierwszej  połowy  wieku  XIX,  z  r.  1837: 


Naliczono 
w  Księstwie 

Koni 

Bydła 

Owiec 

Nieroga- 
cizny 

Kóz 

Wr.  1837 

134,124 

476,308 

2,165,020 

222,320 

3,324 

„      1873 

197,083 

570,760 

2,629,399 

310,835 

48,494 

»      1883 

211,291 

<'^25,732 

1,892,336 

469,043 

71,353 

„      1892 

231,43^^ 

752,746 

1,001,489 

548,871 

104,172 

„      1897 

249,609 

836,869 

695,558 

665,102 

— 

„      1900 

263,284 

867,795 

609,816 

772,402 

112,493 

Widzimy  więc,  że  liczba  koni,  bydła,  nierogacizny  i  kóz " 
zwiększała  się  w  W.  Księstwie  stale  i  bardzo  szybko,  natomiast:, 
liczba  owiec  zmalała  od  r.  1873  o  przeszło  74-  W  porównaniu  ; 
z  innemi  dzielnicami,  należącemi  do  państwa  Niemieckiego,  W.  Ks. ;; 
Poznańskie  odznacza  się  dość  wielkiem  bogactwem  inwentarza  ży- 11 
wego,  zarówno  wtedy,  gdy  uwzględnimy  stosunek  inwentarza  do  j 
hczby  mieszkańców  jak  i  do  obszaru. 

Według  spisu  powszechnego  z  roku  1897,  przypadało; 


—     215 


Koni 

Bydła 

Owiec 

Nierogacizny     .... 
Kóz  (rok  1892)      .     .     . 


Na  1  kilometr  D 


WW.  Ks. 

Pozn. 


8,6 
28,9 
24,0 
23.0 

3,6 


W  Ces. 

Niem. 


7,5 
34-2 
20,1 
26,4 

5,7 


Na  100  mieszk. 


WW.  Ks 

Pozn. 


13,6 

45,8 
38,0 

36,4 
5,9 


W  Ces. 

Niem. 


7,7 
35,4 
20,8 

27,3 
6,3 


Zaznaczyliśmy  powyżej,  że  W.  Ks.  Poznańskie  jest  do  tej  pory 
jeszcze,  jak  dawniej,  krajem  przeważnie  rolniczym,  t.  j.  że  rolni- 
ctwo jest  tam  głównem  źródłem  utrzymania  ludności.  I  w  tej  dziel- 
nicy jednak  uwydatnia  się,  ctiociaż  powoli,  ale  stale,  zwrot  w  kie- 
runku przemysłowym.  Nie  zmniejsza  się  oczywiście  obszar  ziemi 
uprawionej,  ale  zmniejsza  sie  liczba  ludzi  pracującycli  na  niej 
i  czerpiącycti  z  niej  swe  utrzymanie.  Gdy  w  r.  1882,  na  ogólną 
liczbę  1,739,617  mieszkańców,  1,077,137,  czyli  61,9%,  żyło  z  rol- 
nictwa, przy  spisie  w  roku  1895-tym,  otrzymano  już  liczby 
absolutne  i  stosunkowe  daleko  mniejsze.  Liczba  mieszkańców 
W.  Księstwa  zwiększyła  się  i  dosięgnęła  sumy  i  ,774,046,  ale 
liczba  żyjący cłi  z  rolnictwa  zmalała:  wynosiła  już  tylko  1,053,351 
dusz,  czyli  59,3%  ludności.  Do  tego  samego  wyniku  docłiodzimy, 
jeżeli  porównamy  liczbę — nie  żyjącycłi  z  rolnictwa,  lecz  pracującycli 
na  roli  z  ogólną  liczbą  zarobkującycłi.  W  r.  1882  pracującycli  na 
swe  utrzymanie  w  rolnictwie,  łiąndłu  i  przemyśle,  było  w  Księ- 
stwie 533,151,  w  r.  1895  zaś  581,154  osób;  zarobkującycłi  w  rol- 
nictwie natomiast:  w  r.  1882-gim  395,392,  a  w  r.  1895-tym  404,893. 
Zwiększyła  się  więc  wprawdzie  nieco  liczba  osób  pracującycli  na 
roli,  ale  nie  w  tym  stosunku,  co  liczba  zarobkującycłi  wogóle. 
W  r.  1882  było  pracujących  na  roli  74,2,  w  r.  1895  zaś  tylko  69,8^. 
Znaczy  to,  że  coraz  większa  liczba  osób  szuka  zarobku  w  zawo- 
dacłi  przemy sło wy cłi  i  łiandłowych,  a  rola  wyżywia  coraz  mniejszą 


—    2l6   — 

czQŚć  ludności.  Stosunki  te  tłómaczą  sią  głównie  warunkami  za- 
robkowemi,  które  są  w  rolnictwie  mniej  korzystne,  niż  w  zawo- 
dach przemysłowych  i  handlowych,  zaprowadzeniem  maszyn,  więk- 
szą intensywnością  roboty  w  zawodzie  rolniczym,  skutkiem  czego 
mniej  potrzeba  rąk,  niż  dawniej  do  wykonania  tej  samej  pracy, 
wreszcie  zaś  specyalizacyi,  dziąki  której  ci  sami  robotnicy  wykony- 


Maksymilian  Jackowski.     Patron  kółek  włościańskich. 


wają  obecnie  w  kilku  miejscowościach  tą  samą  pracą,  do  której  za- 
łatwienia dawniej  każda  włość  wiąksza  posiadała  własnych  ludzi. 

Stosunki  te  sprawiają,  że  zmniejsza  sią  tylko  liczba  osób  nie- 
samodzielnych, robotników,  pracujących  na  roli.  Natomiast 
wzrasta  liczba  samodzielnych,  właścicieli  gospodarstw  rolnych. 
W  czasach  ostatnich  przyrost  ten  był  nawet  bardzo  znaczny,  jak 
wynika  z  nastąpującego  zestawienia: 


—     2  17    — 
w  W.  Ks.  Poznańskiem  było: 


Osób  pracujących  na  roli 

w  r.  1882 

wr.  1895 

+ 

Samodzielnych      .... 

Pomocników 

Robotników 

56,834 

4,390 

233,499 

72,298 

5,718 
219,043 

+  15,464 
+    1,328 
-  14,456 

Razem     . 

294,723 

297,059 

+    2,336 

W  ciągu  lat  trzynastu  zatem  liczba  rolników  samodzielnych, 
t.  j.  posiadających  grunt  własny,  zwiększyła  się  o  15,464,  czyli 
o  przeszło  27,^.  Mogło  to  nastąpić  tylko  skutkiem  wielkiego  roz- 
drobnienia posiadłości  ziemskiej.  Proces  ten,  uwydatniający  się 
niemal  wszędzie,  w  W.  Ks.  Poznańskiem  został  bardzo  przyśpie- 
szony przez  systematyczną  parcelacye,  zarówno  ze  strony  niemiec- 
kiej jak  i  polskiej.  Dajemy  w  tablicy  poniższej  pogląd  na  rozwój 
tych  stosunków,  zestawiając  ze  sobą  liczbę  pojedynczych  kategoryi 
gospodarstw  według  spisów  z  lat  1882  i  1895: 


Liczba     gospodarstw 
w  obw.  reg.  Poznańskim     w  obw.  reg.  By 


Wielkość 
gospodarstw 


1 — 2     ha 

2—5      „ 

5—10    „ 

10—20    „ 

■-0-50    „ 

Gospod,  małe 


50 — 100  ha 
100 — 200   „ 
Whściśredme 

200—500    ha 
500 — 1000   „ 
1000  i  więcej 
M''łości  icielbie 


r.  1 


8,729 
13,320 
13,961 
13,518 

5^587 


1895 


11,764 
15,972 

14,869 
14,678 


^,' 


55,115 

709 
327 


63,165 

679 
316 


1,036 

708 

403 

81 


995 

646 

380 

93 


+ 


+  3,035 
+  2,652 

4-  908 
+ 1,160 
-f  295 


-\- 8,050 


30 
1 1 


w  obw.  reg.  Bydgoskim 
r.  1882  r.  1895 


5^176 
7,004 

4,458 
4,665 
4,656 


5,602 
7,706 

5,914 
5,664 
5,087 


+ 


+  426 
+  702 
+  1,456 
+  999 
+  431 


!5,959 

933 

430 


29,973  -i- 4,014 


990 
437 


+  57 

+   7 


41       1,363 


—  62 

—  23 
+  12 


I  1,192  I   1,1 19  I  —  73 


491 

236 

48 

775 


1,427 

459 

231 

43 

733 


+  64 


—  b^ 

—  5 

—  5 


42 


28 


—     2l8     — 

Te  same  stosunki   przedstawiają    się   w   calem  W.  Księstwie, 
z  uwzględnieniem  nie  liczby  włości,  lecz  obszaru,  jak  następuje: 


Wielkość 

Obszar 

w  1000  hektarów 

gospodarstwa 

w  r.  1882 

w  r.  1895 

4- 

1—2  ha  .     . 

2      5     »     .      • 
5— lo  „    .     . 

lO— 20  „     .       . 

20—50  „  .    . 

21,0 

67,5 
133.9 
257,1 
295-9 

23,8 

76,7 

149.4 

285,5 

315,6 

+     2,8 

+    9,2 

+  15,5 
+  28,4 

4-  19,7 

Gospod,  mule  . 

50 — 100  ha  . 
100 — 200   „    . 

775,4 

1  11,2 
106,8 

851,0 

1 12,2 
105.4 

-f  75,6- 

+  1,0 
—    1,4 

Wiości  średnie 

200 — 500    ha 
500 — 1000   „ 
1000  i  więcej 

2  1«,0 

404,1 

430,5 
192,6 

217,6 

365,4 
4153 
203.5 

-  0,4 

-38,7 

—  15.2 
+  10,9 

Włości  iciellcie 

1,027,2    1 

984,2 

—  43,0 

Z  zestawienia  tych  cyfr  urzędowych  wynika,  że  nie  są  one 
bynajmniej  ścisłe.  Obszar  gospodarstw  małych  bowiem  zwiększył 
się,  według  tej  statystyki  o  75,6,  a  włości  średnich  i  wielkich 
zmniejszył  się  tylko  o  43,4  tysięcy  hektarów.  Wynikałoby  stąd, 
że  obszar  rolny  W.  Ks.  Poznańskiego  w  ciągu  tych  lat  13  zwięk- 
szył się  o  32,2  tysięcy  liektarów,  co  niebardzo  jest  prawdopodobne. 
Widocznie  spis  jeden  lub  drugi,  lub  też  oba,  nie  są  wolne  od  omy- 
łek. Nadto  nie  uwzględniono  w  nich  wcale  lasów  i  pastwisk,  lecz  : 
tylko  ziemię  orną  i  łąki.  Statystyka  ta  daje  więc  tylko  przybliżo- 
ny obraz  rozwoju  stosunków  włościańskich  w  Księstwie. 

Jeżeli  nawet  takie  obliczenia  urzędowe,  uskutecznione  za  po- 
mocą olbrzymiego  aparatu  administracyjnego,  nie  są  zupełnie  ści- 
słe, to  tem  mniej  budzą  zaufania  obliczenia  nieurzędowe  lub  do- 
raźne, dotyczące  podziału  własności  ziemskiej  między  ludność  pol- 
ską i  niemiecką.  Stosunek  między  polską  a  niemiecką  wielką  wła- 
snością można  jeszcze  jako  tako  określić  na  podstawie  wykazu  pól- 


—     219     — 

urzędowego  w  przytoczonem  już  wyżej  dziele  „Handbuch  des 
Grundbesitzes";  w  jaki  sposób  własność  mniejsza  i  drobna  roz- 
dziela sią  miądzy  obie  narodowości,  o  tern  istnieją  właściwie  tylko 
domysły,  opierające  siana  ogólnikowem  szacowaniu  według  powia- 
tów. Taką  wartość  tyłko  ma  też  graficzny  obraz  stosunków,  umie- 
szczony na  str.  212,  według  mapki,  opracowanej  przez  dr.  E.  Stump- 
fe  w  jego  dziełku  „Połenfriige  und  Ansiedlungskommission",  Ber- 
lin, 1902.  Z  wielką  pewnością  można  tylko  twierdzić  tyle,  że  eo- 
nu j  mniej  połowa  ziemi  znajduje  sie  w  rekacłi  niemieckicłi. 

Próby  obliczeń  ogółnycli,  robione  ze  strony  polskiej,  w  cyfracli 
szczegółowycłi,  ale,  jak  już  zaznaczono,  nie  mającycti  pretensyi  do 
zupełnej  ścisłości,  dały  pod  koniec  w.  XIX  wyniki  następujące: 

Polska  wielka  własność  ziemska  wraz 

z  dobrami  kościełnemi 2,409,359  mórg.  magd. 

Polska  drobna  własność  ziemska      .     .  2,992,958      „  „ 

Własność  polska  ogółem    .     .  5,402,317      „  „ 

Niemiecka  wielka  własność  ziemska  wraz 
z  krółewszczyznami  i  własnością  rzą- 
dową       4,392,912      „ 

Niemiecka  drobna  własność  ziemska    .     .     1,496,479      „  „ 

Własność  niemiecka  ogółem      .     5,879,391  mórg.  magd. 

Nie  znając  dokładnie  teraźniejszego  stanu  posiadania,  tem 
mniej  możemy  obliczyć  ścisłe,  o  iłe  w  czasacti  ostatńicti  stosunek 
przesunął  sic  na  korzyść  łub  niekorzyść  łudności  polskiej.  Żadnej 
wątpliwości  nie  ułega,  że  od  cłiwiłi  przyłączenia  tycli  ziem  do  pań- 
stwa Pruskiego,  polska  własność  ziemska  zmniejszyła  się  o  kilka- 
dziesiąt procent.  Co  do  łat  ostatnicli  zestawiamy  kilka  obliczeń, 
z  powyższemi  zastrzeżeniami  co  do  ścisłości,  dodając,  że  cyfry 
z  roku  1880  polegają  na  obliczeniacti  Eugeniusza  Bergmanna  i  Fry- 
deryka Neumanna  w  dziełacti:  „Zur  Gescłiicłite  der  Entwickelung 
deutsclier,  polniscłier  und  judiscłier  Bevolkerung  in  d.  Prov.  Posen, 
seit  1824"  i  „Germanisirung  oder  Połonisirung";  cyfry  z  r.  1892 
zaś  na  obliczeniach  Stefana  Komornickiego  w  dziele  „Zabory  i  ko- 
lonizacya  niemiecka". 


220 


Własność  ziemska 
polska  .  .  .  . 
niemiecka    .     .     . 

polska  .  .  .  . 
niemiecka    .     .     . 


r.  1880  r.  1892  r.  1899 

5,379,200  mórg.  4,859,200  mg.  5,402,317  mg. 
5,383,200     „        5,903,200     „     5,879,391    „ 


A9SVÓ 
50,03^ 


45,15^ 
54,84^ 


47,82^ 
52,11^ 


Wynikałoby  z  tego  zestawienia,  że  do  r.  1892  własność  pol- 
ska zmniejszała  się,  a  w  czasacłi  ostatnicłi  zwiększyła  się  o  parę 
procent.  Wnioski  są  jednak  o  tyle  zawodne,  że  cyfry,  dotyczące 
ogólnego  obszaru  W.  Księstwa,  nie  są  równe   przy    pojedyńczycłi 


!  Grodzisk. 

spisacti,  jak  już  zaznaczono  powyżej,  i  w  r.  1899  mamy  sumę  łiek- 
tarów  znacznie  większą,  niż  w  latacłi  poprzednicti.  Niezależnie  od 
tego  jednak,  zwiększenie  się  własności  polskiej  w  ostatnicłi  latacti  ii 
jest  bodaj  faktem.  Uprawnia  do  tego  przypuszczenia  okoliczność,  \ 
że  do  podobnycłi  rezultatów  doszły  władze  pruskie  w  swo-  \ 
icti  obliczeniach,  nie  mających  nic  wspólnego  z  powyższem,  nie  \ 
opierających  się  na  ogólnej  statystyce,  lecz  na  wykazach  włości  i 
sprzedanych. 

Na  pierwszy  rzut  oka  trudno  to  pogodzić  z  istnieniem  komisyi  : 
kolonizacyjnej,  która  przy  pomocy  olbrzymich  funduszów  wy  ku-  ' 
puje  w  celach  germanizacyjnych  ziemię  z  rąk  polskich,   aby   osie- 


—     221     — 

dlać  na  niej  kolonistów  niemieckich.  Instytucya  ta  germanizacyjna 
nabyła  do  końca  r.  1 900  w  W.  Ks.  Poznańskiem  ogółem  105,328 
tiektarów,  czyli  przeszło  400,000  morgów,  w  większej  części  z  rąk 
polskicli  *).  Strata  wydaje  sią  olbrzymią.  Działalność  komisyi 
paraliżują  jednak  skutecznie  z  jednej  strony  banki  parcelacyjne  pol- 
skie, z  drugiej  zaś  przedsiebicrczość  prywatna,  dzięki  czemu  wiele 
ziemi  niemieckiej  przecłiodzi  w  race  polskie.  Banków  takicłi  jest 
w  Poznańskiem  trzy,  a  mianowicie:  „Bank  ziemski"  (od  r.  1888), 
„Bank  parcelacyjny"  (od  r.  1896)  i  „Spółka  rolników  parcelacyjna" 
(odr.  1894).  Żadna  z  tych  instytucyi  nie  rozporządza  wielkiemi 
funduszami,  największemi  jeszcze  „Bank  ziemski"  (pierwotnie  1.  2, 
obecnie  4  miliony  mk.}.  Posiadają  one  jednak  daleko  lepszy  sy- 
stem pracy,  obracają  umiejętniej  swemi  kapitałami,  a  wreszcie 
mają  więcej  nabywców  na  parcele,  niż  im  potrzeba,  gdy  komisya 
kolonizacyjna,  dla  braku  osadników  niemieckich,  jest  zmuszona  do 
wielkiego  ograniczania  swej  działalności.  Wyniki  ich  pracy  są 
pokaźne.  Bank  ziemski  rozparcelował  w  ciągu  swego  13-letniego 
istnienia,  do  r.  1902,  ogółem  19,928  hektarów,  a  Spółka  rolników 
parcelacyjna,  która  posiada  zaledwie  pół  miliona  marek  własnego 
majątku,  w  ciągu  9  lat  (1894—1902)  8,712  hektarów.  Są  to  je- 
dnak bądź  co  bądź,  w  porównaniu  z  działalnością  komisyi  koloni- 
zacyjnej,  obszary  niewielkie.  Jeżeli,  mimo  usiłowań  germanizacyj- 
nych,  nie  zmniejszył,  lecz  nawet  zwiększył  się  obszar  ziemi,  znaj- 
dującej się  w  rękach  polskich,  pochodzi  to  głównie  stąd,  że  wło- 
ścianie i  robotnicy  polscy  wykupują  bardzo  wiele  ziemi  z  rąk  nie- 
mieckich, pierwsi  dla  powiększenia  swych  włości,  drudzy  dla  zdo- 
bycia skrawka  własnej  ziemi  za  pieniądze,  zdobyte  ciężką  pracą  — 
po  części  na  zachodzie  niemieckim.  Stosunki  można  scharaktery- 
zować krótko  w  ten  sposób,  że  chłop  poznański  nabywa  daleko 
więcej  ziemi,  niż  traci  szlachcic  polski.  Cyfr  dokładnych,  dotyczą- 
cych tego  ruchu,  jak  już  powiedziano,  niema.  Także  władze  pru- 
skie posiadają  takie  obliczenia  tylko  z  4  lat  ostatnich  (1897—1900). 


*)  Szczegółowy  pogląd  na  działalność  komisyi,  która  rozciąga  swą  działal- 
ność zarówno  na  Poznańskie,  jak  i  Prusy  Zachodnie  i  w  swoich  sprowozdaniach 
daje  tylko  wykazy  ogólne,  nie  zaś  według  prowincyi,  umieścimy  przy  opisie  Prus  Za- 
chodnich. 


One  też  najpierw  zwróciły  uwagą  na  ten  rozwój,  pomyślny  dla 
ludności  polskiej,  a  ponieważ  stwierdzenie  tego  faktu  jest  przyzna- 
niem zupełnego  niepowodzenia  polityki  kolonizacyjnej,  niema  po- 
wodu powątpiewać  o  prawdzie  ogłoszonych  szczegółów.  Rzecz 
oczywista,  że  rząd  pruski  wołałby  poctiwalić  się  pomyślnemi  wy- 
nikami swycłi  usiłowań,  zwłaszcza  wtedy,  gdy  chodziło  mu  o  wy- 
znaczenie nowych  milionów  na  polityką  kolonizacyjną.  Szczegóły 
zaś,  podane  do  wiadomości  publicznej  przez  prezesa  ministrów, 
hr.  Bułowa,  a  opierające  sią  na  obHczeniach  władz   prowincyonal- 


Doiu  rrzemysłowy  polski  w  Poznaniu. 

nych  poznańskich,  są  takie:  W  ciągu  4  lat  (1897— 1900)  Polacy 
wykupili  w  W.  Ksiąstwie  z  rąk  niemieckich  ogółem  1,910  posia- 
dłości ziemskich,  obejmujących  32,260  hektarów,  Niemcy  zaś  na- 
byli z  rąk  polskich  w  tymże  czasie  158  wiąkszych  włości  i  gospo- 
darstw, obejmujących  16,263  ha.  W  sumie  tej  mieszczą  sią  już 
nabytki  komisy  i  kolonizacyjnej.  Czysty  zysk  po  stronie  polskiej 
wynosił  zatem  w  ciągu  tych  4  lat  15,997  ha,  czyli  62,698  morgów 
magdeburskich.  Niema  zaś  powodu  przypuszczać,  że  ruch  ten  po 
stronie  polskiej  rozpoczął  sią  dopiero  z  rokiem  1897.  Bardzo  jest 
prawdopodobne,  że  także  przedtem,  chociaż  może  nie  w  tej  mierze, 


— »^     22^^     — 

mimo  usiłowań  komisyi  kolonizacyjnej,  zwiąkszała    sie  mała   pol- 
ska posiadłość  ziemska.     Zresztą   rdamy    dowód  na  to,  że  w  cią- 
gu Iciłkunastu   lat   ostatnicłi  liczba  małycłi  i  średnicłi   gospodarstw 
polskicłi    wzrastała  daleko  szybciej,  niż  niemieckicti.    Według  sta- 
tystyki,   przytoczonej   na  str.  217,  liczba  włości  małych,  od  1  —  50 
łiektarów,  wzrosła  w  W.  Księstwie  Poznańskiem  od  r.  1882 — 1895 
o  12,064,  a  obszar  tej  własności  o    75,600  łia.     W  tym  czasie  zaś 
komisya  kolonizacyjna   utworzyła   gospodarstw   wkjskicłi   około 
1,780*),  z  którycłi  tylko  część  sprzedano  kolonistom  niemieckim. 
Komisya  rentowa  w  Bydgoszczy  zaś  utworzyła  w  Poznańskiem 
i  Prusacli  Zachodnicłi  do  r.  1895-go  włości  rentowych  4,952,  w  tej 
liczbie  1,719  polskich,  a  3,233  niemieckich.  Ile  ich  było  w  Poznań- 
skiem, nie  wiemy  dokładnie,  w  każdym  razie  większa  część,  około 
I  2,000  niemieckich.     Ogółem  więc  powstało  od  r.  1886-go  w  Ksic- 
!  stwie,  za  staraniem  i  przy  pomocy  władz  rządowych  1,780+2,000, 
=  conajwyżej  3.800  gospodarstw  niemieckich.    Ponieważ  komisya 
kolonizacyjna   używała   bezskutecznie   wszelkich    sposobów,    aby 
!  przyciągnąć  więcej  osadników  niemieckich,   ofiarując  im  warunki 
I  bardzo  korzystne,  więc  można  przypuszczać,   że  pomiędzy  r.  1886 
I  a  1895,  poza  wyliczonymi,  nie  wielu  już  Niemców  w  Księstwie  na- 
\  było  grunt  własny.  Może  tylko  jeszcze  chodzić  o  to,  ilu  okupiło  się 
I  przed  r.  1886.     Nie  mamy  powodu  przypuszczać,  że  było  ich  wię- 
cej, niż  Polaków;  prawdopodobnie  nawet  było   ich  mniej.     Jeżeli 
podzielimy  ogólną  sumę  nowych  gospodarstw  (12,064)  przez  liczbę 

•  lat  (13),  to  przypadnie  na  1  rok  928,    a  na  4  lata  (1882 — 6)  3,712 
■  gospodarstw.  Ogólny  rachunek  więc  przedstawia  się  tak: 

'  Liczba  gospodarstw  zwiększyła  się  od  r.  1882 — 18950  12,064 

„              „                     ^           V     "        i882--i886  o  —  3,712 

„     „        1886-1895  o  8,352 

•  Niemieckich  utworzono  w  tym  czasie  co  najwyżej    .     .  3, 800 
[Polskich  powstało  zatem  od  r.  1886 — 1895  około     .     .  4,552 

I  to  obliczenie  więc,   przeprowadzone   jaknajkorzystniej   dla 
Niemców,  doprowadziło  do  wniosku,   że  liczba   nowych   gospo- 


■*)  w  sprawozdaniu  z  lat  1894  i  189.5  wjMiczono  tylko  ogólną  liczbę  osad,  bez 
wyszczególnienia,  ile  ich  było  w  Poznańskiem  i  Prusach  Dlatego  zupełnie  dokładnej 
^yf'"y  podać  nie  możemy.  W  obliczeniu  naszem  doliczyliśmy  z  tych  lat  większą  część 
osad  do  Poznańskiego. 


—     224     — 

darstw  polskich  zwiększyła  sie  znaczniej,  ni/  niemieckich.  Dodać 
zaś  trzeba,  że  włościanie  i  robotnicy  połscy  wykupują  bardzo  czę- 
sto gospodarstwa  i  parcele  wprost  od  włościan  niemieckich,  że  wice 
i  poza  tern  obliczeniem  jeszcze  pewien  zysk  jest  po  stronie  polskiej. 
Naprzykład  faktem  jest,  że  spolszczyły  sic  w  latach  ostatnich  czą- 
ściowo  lub  zupełnie,  niektóre  wsie  gospodarskie,  do  niedawna  czy- 
sto niemieckie,  zarówno  na  pograniczu  Szląska,  jak  i  w  nizinie  nad- 
noteckiej. 

Ten  rozwój  stosunków  odpowiada  zupełnie  scharakteryzowa- 
nej powyżej  wyższości  chłopa  polskiego  w  Poznańskiem  nad  nie- 
mieckim. Jest  on  naogół  lepszym  gospodarzem,  wiącej  przedsie- 
bierczy,  zdolniejszy,  przewyższa  go  cząsto  nawet  pilnością 
i  oszczędnością.  Jest  to  nie  w  najmniejszej  części  następstwo  gorli- 
wej działalności  kółek  włościańskich,  które  z  jednej  strony  starają  się 
o  ogólne  podniesienie  poziomu  oświaty  u  swoich  członków,  z  dru- 
giej zaś  udzielają  im  pożytecznych  wskazówek  w  zakresie  wszyst- 
kich gałęzi  gospodarstwa,  przyuczają  do  popierania  się  wzajem- 
nego i  zaprowadzania  ulepszeń  wspólnemi  siłami,  wreszcie  zaś 
przyczyniają  się  do  wyrobienia  oszczędności  i  tłumienia  niskich  in- 
styktów,  które  dawniej  oddziaływały  bardzo  ujemnie  na  rozwój 
włościaństwa.  Istnieje  ich  około  250  z  ogólną  liczbą  11,000  człon- 
ków. Zorganizowanie  ich  jest  nieocenioną  zasługą  „Patrona", 
Maksymiliana  Jackowskiego  (ryc.  str.  216),  który  przez  kilkadzie- 
siąt lat  z  niezłomną  energią  i  bodaj  bezprzykładną  wytrwałością 
wszystek  swój  czas  i  swe  siły  poświęcał  na  utworzenie  sieci  tych 
pożytecznycłi  stowarzyszeń,  na  systematyczne  pouczanie,  można 
niemal  powiedzieć  wycliowanie,  włościaństwa  poznańskiego. 


Znaczny  rozwój  rolnictwa  poznańskiego  w  latach  ostatnich 
odbił  się  w  sposób  bardzo  dodatni  na  stosunkach  przemysłowych 
kraju.  Wraz  z  zamożnością  wzrosły  potrzeby  szerszych  warstw, 
ludu,  a  skutkiem  tego  nastąpiło,  mimo  dążności  zamiejscowych  fa-J 
bryk  niemieckich  do  zalania  rynków  poznańskich  swemi   wyroba-i 


—    225    — 

mi  znaczne  ożywienie  się  licznych  gałęzi  przemysłu,  a  zwłaszcza 
rzemiosł.  Z  drugiej  zaś  strony  powstała  wielka  liczba  zakładów 
przemy  słowy  cli,  związanych  bezpośrednio  z  rolnictwem,  przera- 
biających produkty  ziemi  z  bliższej  okolicy  lub  też  przeznaczonych 
do  zaspakajania  potrzeb  nowych,  wytworzonych  przez  gospodar- 
stwo intensywne  rolne.  Z  pierwszych  najważniejszemi  są:  cukrow- 
nie, gorzelnie,  browary,  krochmalnie,  zakłady  mleczarskie  i  fabryki 
cykoryi;  z  drugich:  fabryki  maszyn  rolniczych,  gorzelniczych  it.  p., 
fabryki  nawozów  sztucznych,  cegielnie  i  przedsiąbierstwa  dre- 
narskie. 

Pod  względem  gorzelnictwa  W.  Ks.  Poznańskie  zajmuje  pierw- 
sze, pod  względem  cukrownictwa  jedno  z  ważniejszych  miejsc  mię- 
dzy prowincyami  państwa  pruskiego.  Cukrowni  było  w  Księstwie 
w  r.  1900-ym  ogółem  20,  a  mianowicie:  na  Kujawach  6  (Kruświ- 
ca,  Pakość,  Amsee,  Tuczno,  Szymborze  i  Wierzchosławice),  na 
Krajnie  2  (Rudka  i  Nieżychowo),  w  innych  częściach  obw.  reg. 
Bydgoskiego  2  (Gniezno  i  Żnin),  w  obw.  reg.  Poznańskim  10 
(Września,  Jarocin,  Środa,  Zduny,  Gostyń,  Górka,  Wschowa,  Koś- 
cian, Opalenica  i  Szamotuły).  Z  akcyi  Niemcy  posiadają  znaczną 
większość.  Udział  polski  określić  trudno.  Prawdopodobnie  nie 
wynosi  on  więcej,  niż  ^4  sumy  ogólnej.  Gorzelni  istniało  w  Księ- 
stwie w  r.  1900  ogółem  485.  Z  liczby  tej  okrągło  czwarta  część 
znajduje  się  w  rękach  polskich.  Daleko  już  mniejsze  od  cukrowni 
i  gorzelni,  ale  bądź  co  bądź  niepoślednie  miejsce  zajmują  browary, 
krochmalnie  i  zakłady  mleczarskie.  Liczba  browarów  zmniejszyła 
się  cokolwiek.  Jest  ich  ogółem  150.  Wielką  sławą  cieszy  się  piwo 
grodziskie,  wyrabiane  w  4  browarach  w  maleńkiej  mieścinie  Gro- 
dzisku (ryc.  str.  220).  Z  browarów  tych  tylko  jeden  jest  własno- 
ścią polskiej  spółki  akcyjnej.  Wogóle  z  58  większych  browarów, 
wyliczonych  w  ostatniem  wydaniu  dzieła  „Handbuch  des  Grund- 
besitzes",  w  rękach  polskich  znajduje  się  1 1.  Jak  rozdziela  się 
między  narodowości  reszta  browarów  w  Księstwie,  określić  nie 
umiemy.  Zestawienia  ogólne  urzędowe  nie  podają  bowiem  na- 
zwiska właścicieli.  Zakładów  mleczarskich,  połączonych  z  fabry- 
kami sera,  było  w  Poznańskiem  w  r.  1900 — 126.  ^ą  to,  z  nielicz- 
1  nemi  wyjątkami,  podobnie  jak  cukrownie,  przedsiębiorstwa  akcyj- 
i    ne,  z  których  obligacyi  większą  część  posiadają  Niemcy.    To  samo 

29 


—     226    — 

dotyczy  trzech  fabryk  cykoryi  (w  Inowrocławiu,  Kościanie  i  Czem- 
pinie). Krochmalni  jest  w  Księstwie  57,  z  których  12  znajduje  się 
w  rękach  polskich. 

Znaczenie  ważniejszych  gałęzi  tego  przemysłu,  opartego  na 
rolnictwie,  charakteryzują  cyfry  następujące:  W  roku  1896/7  go- 
rzelnie poznańskie  przerobiły  410,596  tonn  kartofli  i  16,360  tonn 
zboża.  Produkcya  spirytusu  wynosiła  468,404  hektolitry  i  była 
znacznie  większa,  niż  w  którejkolwiek  innej  prowincyi  Królestwa 
Pruskiego.  Cukrownie  zużyły  1,431.529  tonn  buraków  cukro- 
wych na  wyrób  185,107  ton  cukru  surowego.  Mniejsze  już  jest 
znaczenie  browarów.  Zużyły  one  w  r.  1897-ym  ogółem  10,579 
tonn  słodu  i  152  tonny  surogatów  i  wyrobiły  632,892  hektolitry 
piwa,  czyli  34  litry  na  głowę  ludności. 

Ogólnej  statystyki  przemysłowej  z  r.  1900  nie  posiadamy. 
Takie  spisy  ogólne,  jednodniowe,  bywają  urządzane  w  większych 
odstępach  czasu,  poraź  ostatni  dnia  14  czerwca  r.  1895.  2  tego  też 
roku  przytoczymy  cyfry,  dotyczące  innych  ważniejszych  gałęzi  prze- 
mysłu w  W.  Ks.  Poznańskiem,  z  uwzględnieniem  tylko  większych 
przedsiebierstw,  zatrudniających  conajmniej  50  ludzi.  Korzystamy 
przytem  z  zestawienia  w  cytowanem  już  wyżej  dziele  d-ra  J.  B. 
Marchlewskiego  „Stosunki  społeczno-ekonomiczne  pod  panowa- 
niem pruskiem". 


Zakłady,  zatrudniające  więcej 
niż  50  osób 


Liczba 
zakładów 


Ogólna  licz- 
ba osób  za- 
trudnionych 


Przedsiebierstwa  budowlane 

Cegielnie 

Cukrownie 

Fabryki  tytoniu     .... 

Tartaki 

Fabryki  krochmalu    .     .     . 
Fabryki  wyrobów  żelaznych 
Drukarnie  i  litografiie     .     . 
Fabryki  maszyn  rolniczych 


109 

33 

16 

14 
8 
6 
6 
5 
3 


10,962 

2,913 

7,437 

1,113 
663 

627 

600 

401 

416 


OO  -7 


Zakłady,  zatrudniające  więcej 
niż  50  osób 


Liczba 
zakładów 


Młyny 

Kopalnie  soli 

Piece  wapienne 

Fabryki  szkła 

Gazownie 

Garbarnie 

Stolarnie 

Browary 

Torfiarnie 

Kopalnie  żwiru 

Fabryki  cementu 

„       wyrobów  garncarskicli    , 

„       fajansu 

„       przetworów  ctiemicznycti 

„       sztucznycłi  nawozów .     . 

„       lakierów 

„       pończocłi 

Introligatornie 

Fabryki  bednarskie 

^       koszykarskie      .... 

Gorzelnie 

Fabryki  obuwia 

„       kapeluszy 

„       konfekcyi 


Ogólna  licz- 
ba osób  za- 
trudnionycti 


212 
212 
246 
289 
220 

133 

220 

132 

171 

65 

53 

54 

360 

181 

212 

51 
276 

78 
74 
64 

71 
140 
140 
134 


Jest  to  oczywiście  tylko  mała  część  ogólnej  liczby  zakładów 
przemysłowycłi.  Przemysł  wielki  nie  rozwinął  się  jeszcze  bardzo 
w  W.  Księstwie.  Większość  przedsiebierstw  stanowią  średnie,  za- 
trudniające kilkudziesięciu  lub  kilku  tylko  ludzi,  a  najwięcej  jest 
drobnych,  w  których  pracuje  tylko  sam  właściciel  przy  pomocy 
swej  rodziny.  Odpowiednio  jednak  do  ogólnego  ruchu,  objawia- 
jącego się  wszędzie,  także  w  W.  Ks.  Poznańskiem  liczba  przedsie- 
bierstw najdrobniejszych  zmniejsza  się,  gdy  natomiast  wzrasta 
liczba  średnich  i  większych,  jak  dowodzi  następujące  zestawienie 
wyników  spisów  z  lat  1882  i  1895.  W  W,  Księstwie  było  w  prze- 
myśle i  handlu; 


—     228 


Zakładów  za- 
trudniających 
ludzi 

w  roku 

1882 

w  roku 

1895 

1 

2—5 

5 — lo 
lo     50 
50 — 200 
200  i  więcej 

37,675 
23,246 

897 
625 

95 
17 

31,518 

25,371 

2,203 

1,110 

205 

32 

Ogółem 

62,555 

60,439 

Ogólna  liczba  przedsiębiorstw  przemysłowych  i  handlowych 
zmniejszyła  się  zatem  o  przeszło  2,000  w  ciągu  tych  lat  13.  Nato- 
miast wzrosła  liczba  zakładów  średnich  i  większych,  a  równoczcś- 


Warta  w  Poznaniu. 


nie  i  liczba  osób  zatrudnionych  w  przemyśle  i  handlu.  Na  1,000  <| 
osób  zarobkujących  było  zatrudnionych  w  przemyśle  w  r.  1892 — i 
168,9,  w  r.  1895  zaś  186,8.  W  cyfrach  absolutnych  zaś  stosunek' 
przedstawia  się  tak:  w  r.  1882  pracowało  w  zawodach  przemysło- , 
wych  104,162,  w  r.  1895  zaś  131,051  ludzi.  (Cyfry,  dotyczące  han-:; 
dlu,  znajdzie  czytelnik  poniżej).  Ta  ogólna  liczba  131,052  osób,] 
zarabiających  na  utrzymanie  w  przemyśle,  rozdzielała  się  na  poje- j 
dyńcze  zawody  w  sposób  następujący:  ' 


229     — 


Wyrób  odzieży,  obuwia,  pranie  i  t.  p.  .     .     . 

Budownictwo 

Wyrób  środków  spożywczych 

Wyroby  metalowe  oprócz  maszyn  .... 

„        drzewne 

Kamieniołomy,  huty  szklane,  cegielnie,  garn- 

carnie  i  t.  d 

Wyrób  maszyn 

W^yroby  skórzane 

Tkactwo  i  przedzielnictwo      ...... 

Drukarstwo  i  litografia 

Przemysł  chemiczny 

Górnictwo,  hutnictwo  i  dobywanie  torfu  . 
Wyrób  papieru  i  introligatorstwo     .... 
Wyrób  oleju,  mydlą,  smoły,  gazu  i  t.  d.     .     . 

Przemysł  artystyczny  i  sztuka 

Bez  określonego  zawodu 


Osób  za- 

Na 1,000 

trudnio- 

zarobku- 

nych 

jących 

33,200 

47,3 

31,752 

45,3 

20,578 

29,3 

12,692 

18,1 

10,805 

15,4 

7,689 

11,0 

6,196 

8,8 

2,466 

3,5 

1,474 

2,1 

1,095 

1,6 

901 

1,3 

816 

1,2 

579 

0,8 

318 

0,4 

98 

0,1 

393 

0,6 

Ogółem  pracowało  w  przemyśle  osób 


131,051   I    186,8 


Cyfry,  dotyczące  handlu  i  komunikacyi,  są  daleko  mniejsze, 
jakkolwiek  rozwój  tych  gałęzi  zarobkowania  jest  szybszy.  Miano- 
wicie zaś  było; 

wr.  1882     wr.  1895 
Pracujących  w  handlu  i  komunikacyi  ,     .     .     34,197         45,209 
Na  1,000  osób  zarobkujących 54,5  64,4 

Podział  na  pojedyncze  zawody  przedstawia  sic  jak  następuje: 


Handel  towarami  i  bankierstwo 

Komunikacya 

Hotele,  oberże  i  t.  d 

Ubezpieczenia 


Osób  zatru- 
dnionych 

21,641 

12,420 

10,852 

296 


Na  1 ,000  za- 
robkujących 


30,8 

17,7 

15,5 

0,4 


Zwróciliśmy  już  uwagę  na  wielką  zależność  handlu  i  przemy- 
słu od  stosunków  komunikacyjnych   i   stwierdziliśmy,  że  pod  tym 


—     230     — 

względem  W.  Ks.  Poznańskie  nie  należy  do  krajów  uprzywilejo- 
wanych. Jest  ono  prawie  zupełnie  odcięte  od  związków  ze  wscho- 
dem. Z  wielkich  dróg  handlowych  prowadzi  przez  nie  tylko  je- 
dna: Wisła — Brda — Noteć,  ale  i  ta  droga  dotyka  tylko  jego  kra- 
wędzi północnej,  niema  wygodnego  połączenia  z  wnętrzem  kraju, 
a  zwłaszcza  z  drugą  drogą  wodną,  Wartą,  i  dlatego  nie  przyczynia 
się  szczególnie  do  ożywienia  ruchu,  bo  handel  na  niej  jest  prze- 
ważnie tranzitowy.  Z  drugiej  zaś  strony  W.  Księstwo  niema  połą- 
czenia naturalnego  z   najbliższym   krajem,    produkującym   węgiel 


Bydgoszcz.    Nad  portem. 


i  Żelazo.  Skutkiem  tego  dowóz  tych  materyałów,  na  których  opiera 
się  głównie  przemysł  dzisiejszy,  odbywa  się  koleją  żelazną,  a  tran- 
sport ten  jest  tak  drogi,  że  np.  przy  węglu  wynosi  więcej,  niż  jego 
cena  na  miejscu.  W  takich  warunkach,  pomimo  względnej  tanio- 
ści robotnika,  Poznańskie  nie  może  w  wielkim  przemyśle  współ- 
zawodniczyć z  krajami,  które  posiadają  własne  materyały  surowe 
albo  mogą  przynajmniej  sprowadzać  je  tanią  drogą  wodną.  Mógł 
tam  rozwinąć  się  tylko  przemysł,  polegający  na  przerabianiu  pro- 
duktów miejscowych,  t.  j.  rolniczych,  i  obliczony  na  zaspokojenie 
potrzeb  bliższej  okolicy.  Próby  zakładania  wielkich  fabryk,  obliczę- 


—   231   — 

nych  także  na  wywóz,  jak  np.  fabryka  maszyn  rolniczych  H.  Ce- 
gielskiego (obecnie  własność  polskiej  spółki  akcyjnej)  dowiodły,  że 
takie  przedsiębiorstwa  nie  mają  tam  warunków  rozwoju.  Koszta 
produkcyi  są  nie  mniejsze,  niż  na  zacłiodzie,  a  możność  zbytu  bar- 
dzo ograniczona.  Na  zachodzie  i  w  środkowych  częściach  Niemiec 
nikt  nie  kupi  wyrobów  poznańskich,  bo  miejscowe  są  tańsze — 
o  cenc  transportu,  a  skutkiem  ogromnej  specyalizacyi,  niekiedy 
i  lepiej  wykończone.  Na  wschodzie  zaś  wielkie  fabryki  zachodu, 
na  jakie  Poznańskie  wcale  zdobyć  sic  nie  może,  są  wiącej  znane, 
dzięki  reklamie,  odpowiadającej  ogromowi  tych  przedsiebierstw, 
i  budzą  wiącej  zaufania.  Wreszcie  zaś  w  W.  Księstwie  samem  po- 
pyt na  wyroby  miejscowe  jest  znacznie  ograniczony  przez  to,  że 
Niemcy  zaspakajają  chętnie  swoje  potrzeby  poza  granicami  kraju, 
sprowadzają  wprost  z  Berlina,  Lipska,  Hamburga  i  t.  d.  tysiączne 
przedmioty,  nie  tylko  maszyny,  lecz  także  meble,  artykuły  spożyw- 
cze, cygara,  bieliznę,  konfekcyę  damską  i  t.  d.,  a  tem  samem  od- 
bierają przemysłowi  miejscowemu  możność  większego  rozwoju. 
Władze  i  urzędnicy  czynią  to  dlatego,  że  wyroby  te  są  na  zacho- 
dzie, w  wielkich  centrach  fabrycznych  tańsze,  a  transport  nie  wiele 
ich  kosztuje;  osoby  prywatne  z  przekonania,  że  wyroby  tamtejsze 
są  lepsze  od  miejscowych. 

Kraj,  który  nie  posiada  wielkiego  przemysłu,  ani  też,  skutkiem 
zamknięcia  z  jednej  strony,  niema  charakteru  kraju  przejściowego, 
nie  może  oczywiście  posiadać  także  wielkiego  handlu.  Tak  też  ruch 
handlowy  W.  Księstwa  ogranicza  się  wywozem  niezbyt  licznych 
produktów  i  wyrobów  miejscowych  na  zachód  i  dowozem  arty- 
kułów, przeznaczonych  wyłącznie  na  zaspokajanie  potrzeb  miej- 
scowych. Głównemi  przedmiotami  wywozu  są:  zboże,  spirytus 
i  cukier  surowy;  na  dowóz  składają  się:  węgiel,  metale,  kamienie, 
drzewo,  wielkie  maszyny,  artykuły  żelazne  do  codziennego  użyt- 
ku, wino,  piwo,  cygara,  delikatesy,  towary  kolonialne,  wyroby  luk- 
susowe, materyały  wełniane,  płótno,  jedwabie,  skóry,  wyroby  pa- 
pierowe, konfekcya  damska,  szkła,  wyroby  drzewne.  Dla  tego  ru- 
chu handlowego  kraju  wystarczają  zupełnie  środki  komunikacyjne: 
drogi  wodne.  Warta,  Noteć,  Kanał  Bydgoski,  Brda,  Obra  i  Prosną, 
oraz  dość  gęsta  sieć  kolei  żelaznych.  Wodą  bywają  spławiane 
tylko  materyały  surowe,  artykuły  ciężkie,   wielkie,  nie    ulegające 


[OO      


zepsuciu,  a  więc  niemal  cały  wywóz  z  Poznańskiego:  zboże,  cu- 
kier i  spirytus,  a  z  dowozu  metale,  drzewo,  kamienie,  nawozy 
sztuczne,  nafta.  Z  innych  artykułów  dowozu,  większa  czqść  bywa 
sprowadzana  koleją  żelazną.  Z  obu  główny cłi  dróg  wodnych,  wiek- 


B|^^'^;            Itil 

I 

^Sr'j^^E-.       ■  ■' 

^^^^^HpHj^^^^^ 

|j|ljjjjj^[^j^j|^jg|^-^:„..  ,>...j|>-^jW^^^^^J 

HP 

Brda  w  m.  Bydgoszczy. 

sze  znaczenie  dla  Księstwa  ma  oczywiście  Warta,  jak  wynika  z  po- 
niższej statystyki  ruchu: 

Kanałem  Bydgoskim  spławiono: 


Ku      Noteci 

Ku     Wiśle 

W  roku 

Towarów 
oprócz  drzewa 

Drzewa 
w  tratwach 

Towarów 
oprócz  drzewa 

Drzewa 
w  tratwach 

1891 
1895 
1899 

45,500  tonn 
60,600     „ 
115,000     „ 

302,400  tonn 
343,900     „ 
373,100     „ 

16,000  tonn 
15,200     „ 
80,500     ,; 

1 ,000  tonn 
4,200     „ 
4,500     „ 

Wartą  spławiono: 


Do  Kistrzynia  (w  dół) 

Z  Kistrzynia  (w  górę) 

W  roku 

Towarów 
bez  drzewa 

Drzewa 
w  tratwach 

Towarów 
bez  drzewa 

Drzewa 
w  tratwach 

1891 
1895 
1899 

234,400  tonn 
285,900     „ 
469,800     „ 

223,100  tonn 
148,900     „ 
225,200     „ 

90,400  tonn 
105,000     „ 
149,800     „ 

— 

—  233  — 

Drzewo,  spławiane  Wartą  i  Notecią,  pochodzi  z  Królestwd 
Polskiego,  na  Noteci  w  cząści  także  z  Galicyi.  W  innych  transpor- 
tach na  kanale  Bydgoskim,  zarówno  w  kierunku  ku  Noteci,  jak 
i  ku  Wiśle,  mieści  się  z  jednej  strony  wywóz  z  Księstwa,  z  drugiej 
zaś  artykuły  tranzitowe.  Na  Warcie  natomiast  artykułem  tranzi- 
towym  jest  prawie  wyłącznie  tylko  drzewo,  pochodzące  z  Króle- 
stwa Polskiego.  Wszystkie  inne  towary  albo  pochodzą  z  Księstwa, 
albo  są  przeznaczone  na  zaspokojenie  potrzeb  ludności.  W  ruchu 
handlowym  na  Warcie  bierze  bardzo  wybitny  udział  miasto  Po- 
znań.    Mianowicie  zaś  wynosił: 

Wywóz  z  Poznania         Dowóz  do  Poznania 
wr.  1895  69,575  tonn  43.073  tonn 

w  r.  1900         146,278      „  72,540      „ 

Ruch  na  innych  rzekach  W.  Księstwa,  Brdzie  powyżej  Byd- 
goszczy, Głdzie,  Prośnie  i  Obrze  jest  niewielki.  Dodać  trzeba,  że 
także  Noteć  w  swym  biegu  górnym,  powyżej  kanału  Bydgoskiego, 
posiada  jako  arterya  komunikacyjna  niezbyt  wielkie  znaczenie.  Na 
przestrzeni  od  Kruświcy  do  Nakła  mogą  bowiem  kursować  tylko 
statki  o  małej  pojemności. 

Ogółem  więc  komunikacya  wodna  w  Księstwie  jest  wcale  nie- 
dostateczna; natomiast  nie  można  tego  powiedzieć  o  komunikacyi 
kolejowej.  Sieć  kolei  żelaznych  w  Poznańskiem  jest  rozgałęziona, 
długość  ogólna  toru,  w  stosunku  do  obszaru,  niewiele  mniejsza, 
a  w  stosunku  do  ludności,  większa,  niż  przeciętnie  w  Prusach.  W  r. 
1900  linie  kolejowe  o  torze  normalnym  obejmowały  2,069  kilome- 
trów. Na  1,000  kilometrów  kwadratowych  przypadało:  w  Po- 
znańskiem 71,4,  w  Królestwie  Pruskiem  84,5;  na  100,000  mieszkań- 
ców: w  Poznańskiem  177,9,  w  Prusach  87,5  kilometrów  toru.  Wiel- 
ka ta  różnica  tłómaczy  się  tem,  że  W.  Księstwo  jest  stosunkowo 
słabo  zaludnione.  Punktem  środkowym  całego  ruchu  kolejowego 
jest  oczywiście  Poznań.  Stąd  rozchodzą  się  najważniejsze  linie  na 
wszystkie  strony:  przez  Zbąszyń  do  Berlina,  Drezna  i  Lipska;  przez 
Krzyż  do  Berlina  i  Szczecina,  przez  Gniezno-Inowrocław  do  Byd- 
goszczy i  Torunia,  a  stąd  z  jednej  strony  do  Gdańska,  z  drugiej  do 
Królewca;  przez  Leszno  do  Inowrocławia,  przez  Jarocin-Kluczbork 
do  szląskiego  zagłębia  węglowego.     Nadto  istnieje  bardzo   ważna 


—  234  — 

linia,  łącząca  Bydgoszcz  z  jednej  strony  z  Toruniem,  z  drugiej  przez 
Piłe-Krzyż-Kistrzyń  z  Berlinem.  Połączenie  miedzy  temi  głównemi 
torami  i  miejscowościami,  położonemi  na  uboczu,  tworzą  liczne 
tory  drugo-  i  trzecio-rzedne.  Miejscami  istnieją  też  kolejki  wązko- 
torowe,  znajdujące  się  w  posiadaniu  osób  prywatnycłi.  Z  linii 
drugo  i  trzeciorzędnych  znaczna  cześć  jest  zbudowana  i  utrzymy- 
wana przez  powiaty.  Z  linii  w^ymienionych,  największe  znaczenie 
dla  ruchu  osobowego  mają:  z  Poznania  do  Berlina,  Torunia  i  Byd- 
goszczy, z  Torunia  i  Bydgoszczy  przez  Krzyż  do  Berlina,  i  z  Po- 
znania przez  Leszno  do  Wrocławia.  Na  tych  samych  liniach  też, 
oraz  poznańsko-kluczborskiej,  odbywa  się  największy  ruch  towa- 
rowy. Torem  kluczborskim  odbywa  się  przeważnie  dowóz  węg!a 
z  zagłębia  szląskiego  do  W.  Księstwa.  Dowóz  ten  wynosił  w  r. 
1895-ym  1,064,006,  a  w  r.  1900-ym  1,475,400  tonn.  Dla  wywozu 
z  Poznańskiego  najważniejsza  jest  linia,  łącząca  W.  Księstwo  przez 
Bydgoszcz  z  Gdańskiem.  Drogą  tą  wywieziono  w  r.  1900  620,935 
podwójnych  centnarów,  przeważnie  zboża.  Dowóz  z  Gdańska 
zaś  wynosił  w  tymże  roku  119,000  podw.  centnarów  (po  100  kilo- 
gramów). 


Jak  już  zaznaczono,  w  przemyśle  i  handlu  poznańskim  posia- 
dają dotąd  znaczną  przewagę  Niemcy  (i  Żydzi),  pomimo  że  sto- 
sunki w  latach  ostatnich  zmieniły  się  już  znacznie  na  ich  nieko- 
rzyść. Widzieliśmy  wyżej,  że  w  rękach  ich  znajduje  się  conaj- 
mniej  czwarta  część  przedsiebierstw  przemysłowych,  opartych  na 
rolnictwie.  Nie  lepiej  przedstawiają  się  stosunki  w  innych  gałę- 
ziach wielkiego  przemysłu.  Z  514  cegielni  polskich  było  w  roku 
1900-ym  1 14,  z  wielkich  młynów  parowych  i  wodnych  (największe 
rządowe  w  Bydgoszczy)  w  rękach  polskich  znajdują  się  tylko  2, 
z  kilku  większych  fabryk  żelaza  1,  z  fabryk  wyrobów  chemicznych 
i  nawozów  sztucznych  1,  i  t.  d.  Słowem,  nie  dopuścimy  się  prze- 
sady, twierdząc,  że  wielki  przemysł  jest  opanowany  przez  Niem- 
ców, handel  na  wielką  skalę  przez  Żydów.  Natomiast  Polacy  zdo- 
byli w  czasach  ostatnich  przewagę  w  przemyśle  i  handlu  średnim 
i  drobnym,  które  dawniej  (oprócz  rzemiosł)  były  także  niejako  mo- 


—    235    — 

nopolem  nicmiccko-żydowskim.  Zarówno  po  miastach,  jak  i  po 
wsiach  mnożą  się  przedsiebierstwa  polskie  i  rozwijają  się  tak  po- 
myślnie, że  Niemcy  nie  wytrzymują  współzawodnictwa,  i  miasta 
nabierają  coraz  więcej  wyglądu  polskiego.  Rzadziej  zdarza  się, 
że  przedsiebiercy  polscy  wytwarzają  niebezpieczną  konkurencyę 
wielkim  zakładom  handlowym  niemieckim  i  żydowskim.  I  takich 
jednak  wypadków  możnaby  wyliczyć  kilka,  zwłaszcza  w  samym 
Poznaniu.  Wyłącznym  monopolem  Żydów  pozostał  z  dawien  da- 
wna handel  drzewem  i  zbożem;  pierwszy  jednak   utracił   już    swe 


Poznań.     Katusz  i  Stary  Rjnek. 


dawne  ogromne  znaczenie,  skutkiem  wytrzebienia  lasów.  Lasy, 
istniejące  obecnie,  wystarczają  tylko  na  zaspokojenie  potrzeb  kra- 
wych. 

Na  szybki  rozwój  polskiego  przemysłu  i  handlu  składa  się 
długi  szereg  przyczyn,  z  których  kilka  już  wymieniliśmy.  A  więc: 
stosunki  polityczne,  które  zmuszają  generacyę  młodą  do  szukania 
zarobku  w  zawodach  niezależnych;  działalność  komisyi  koloniza- 
cyjnej,  skutkiem  której  spływają  do  miast  kapitały,   pozostałe  wła- 


—    236    — 

ścicielom  polskim  po  utracie  ziemi;  napływ  żywiołów  nowycłi 
i  przedsiebierjzycti,  włościaństwa  i  szlaclity,  do  miast;  ogólne  pod- 
niecenie umysłów,  sprzyjające  wytężeniu  wszystkicłi  sił  w  walce 
konkurencyjnej  z  Niemcami;  coraz  powszecłiniejsze  zwracanie  sią 
publiczności  polskiej  do  łiandlów  i  zakładów  przemysłowycli  pol- 
skicłi;  wreszcie,  bardzo  widoczne  osłabnięcie  moralne  żywiołu  nie- 
mieckiego, właśnie  skutkiem  szczególnej  protekcyi  władz  miejsco- 
wycłi  i  centralnych,  oraz  wychodźstwo  Żydów.  Dodać  do  tego 
jeszcze  należy  świetną  organizacyą  finansową  ludności  polskiej, 
dzięki  której  ubogie  w  gruncie  rzeczy  społeczeństwo  zdobywa  sie 
na  kapitały,  względnie  kredyt  wygodni  a  tani,  bez  którego  ani  po- 
wstający handel,  ani  też  przemysł  ostać  by  się  nie  mógł.  Organi- 
zacyą tą  jest  Związek  polskich  spółek  zarobkowych  i  kas  oszczęd- 
ności, który  za  pomocą  banku  centralnego  (Bank  Związku  spółek 
zarobkowych  w  Poznaniu)  reguluje  dopływ  i  odpływ  kapitałów 
w  pojedynczych  częściach  kraju,  pozwala  pojedynczym  spółkom 
na  śmiałe  obracanie  powierzonemi  funduszami  (są  to  przeważnie 
depozyty),  dając  im  gwarancyę  pomocy  w  razie  nagłej  potrzebie, 
wreszcie  zaś  przez  zręczne  wyzyskiwanie  swego  kredytu  w  Banku 
Państwa,  przyczynia  się  do  wytworzenia  bardzo  dogodnych  wa- 
runków kredytu  dla  przemysłowców  i  kupców  polskich.  Spółek, 
należących  do  Związku,  było  pod  koniec  r.  1901:  w  Poznańskiem 
102,  w  Poznańskiem  i  Prusach  Zachodnich  134  z  57,266  członkami. 
Posiadały  one  kapitału  własnego  (udziałów)  8,275,867,  kapitałów 
rezerwowych  3,243,324,  depozytów  okrągło  60  milionów  marek. 
W  portfelu  znajdowało  się  weksU  na  sumę  48,451,192  mk.  Dla 
scharakteryzowania  działalności  spółek,  przytoczymy  szczegół,  że 
największa  z  nich,  „Bank  Przemysłowców  w  Poznaniu",  posiada 
przy  bilansie  6  milionowym  obrót  roczny  przeszło  20  milionów 
marek.  Zorganizowanie  tych  banków  i  kas  jest  zasługą  „Patrona" 
ks.  Piotra  Wawrzyniaka,  obecnie  proboszcza  w  Mogilnie,  który, 
może  niekiedy  zbyt  despotycznie,  ale  za  to  z  wielką  świadomością 
celu  i  umiejętnością  oryentowania  się  w  stosunkach  finansowych 
i  trudnościach  prawnych,  bezinteresownie  nadaje  od  lat  wielu  kie- 
runek ogólny  tym  pożytecznym  instytucyom,  dozoruje  je  i  broni 
przed  powtarzaj ącemi  się  coraz  więcej  zamachami  władzy  germa- 
nizacyjnej.     Jeżeli  ten  nasz  pogląd  na  stosunki  materyalne  i  zarób- 


—    237    — 

kowe  ludności  polskiej  w  W.  Ks.  Poznańskiem  wypadł,  chociaż  nie 
bardzo  dodatnio,  ale  też  nie  rozpaczliwie,  mogliśmy  stwierdzić  zna- 
czny postęp  w  czasach  ostatnich  i  istnieją  widoki  na  dalszy  rozwój 
w  przyszłości,  to  głównie  dzięki  temu,  że  znaleźli  się  tam  ludzie, 
którzy  z  jasno  określonym  celem  przed  oczyma,  niezrażeni  żadnemi 
przeciwieństwami,  mimo  surowej  a  niesprawiedliwej  często  krytyki 
swej  działalności,  nie  zbaczając  ani  na  chwilę  z  wytkniętej  drogi, 
pracowali  przez  całe  swe  życie  niestrudzenie  i  bezinteresownie  nad 
zrealizowaniem  swoich  idei  i  szukali  zapłaty  jedynie  w  zadowole- 
niu, że  trudy  ich  nie  były  bezowocne.  Rozwój  włościaństwa  pol- 
skiego w  Poznańskiem  jest  dziełem  Maksymiliana  Jackowskiego; 
jedną  z  najważniejszych  podstaw  handlu  polskiego  stworzył  ks. 
Piotr  Wawrzyniak,  a  zasług  ich  nie  zmniejsza  ta  okoliczność,  że 
każdy  z  nich  znalazł  chętnych  i  pracowitych  pomocników  w  swej 
pożytecznej  działalności  obywatelskiej. 


0t(S 


■-f 


ry  o- 


STOSUNKI  KOŚCIELNE,   SZKOLNICTWO,  OŚWIATA, 
INSTYTUCYE  SPOŁECZNE,  PRASA. 


ielkie  Ks.  Poznańskie  stanowi  pod  względem  administracyj- 
no-kościeinym  całość  odrębną,  pod  nazwą  archidyecezyi 
gnieźnieńskiej  i  poznańskiej.  Arcy biskupstwo  to  jest  nowotworem. 
Powstało  w  początkach  wieku  XIX,  w  następstwie  zmian  polity- 
cznych, z  części  b.  dyecezyi  poznańskiej,  części  archidyecezyi  gnie- 
źnieńskiej i  2  b.  dekanatów  dyecezyi  wrocławskiej.  Granice  ar- 
chidyecezyi jednak  nie  zgadzają  się  zupełnie  z  granicami  W.  Księ- 
stwa. Mianowicie  zaś  nie  należy  do  niej  kilka  parafii  w  północ- 
nej części  powiatu  bydgoskiego,   a  natomiast   wchodzi  w  jej  skład 


—    238    — 


dekanat  wałecki,  który  był  niegdyś  cząścią  województwa  i  biskup- 
stwa poznańskiego.  Nowa  ta  organizacya  została  zatwierdzona 
przez  Stolicą  Apostolską  w  r.  1821  bulłą  papieską  „De  salute  ani- 
marum." 

Na  czełe  tej  prowincyi  kościelnej  stoi  arcybiskup  z  stałą  sie- 
dzibą w  Poznaniu,  a  drugą  rezydencyą  w  Gnieźnie.  Arcybiskup 
teraźniejszy,  Floryan  Stablewski,  zasiada  na  stolicy  Ś-tego  Wojcie- 
cha od  r.  1891.  Wstąpił  na  nią  po  śmierci  arcybiskupa  niemiec- 
kiego Dindera,  w  okresie 
rządów  gen.  Caprivi'ego, 
j  ako  na  j  wy  bitnie  j  szy  wśród 
księży  polskich  przedsta- 
wiciel stronnictwa,  szuka- 
jącego porozumienia  z  rzą- 
dem, w  ówczesnem  Kole 
Polskiem  w  Berlinie.  Kon- 
systorz  arcybiskupi  znaj- 
duje się  w  Poznaniu  i  skła- 
da sie  z  1  prałata,  4  kano- 
ników i  kilku  urzędników. 
Archidyecezya  dzieli 
się  na  2  dyecezye,  gnie- 
źnieńską i  poznańską,  z  któ- 
rej każda  posiada  sufraga- 
na,  biskupa  in  partibus  in- 
lidelium.  Biskupem  po- 
znańskim jest  obecnie  ener- 
giczny, uczony  ks.  Edward 
Likowski ,  gnieźnieńskim 
ks.  Andrzejewicz.  Kapitu- 
ły gnieźnieńska  i  poznańska  są  niezależne  od  siebie.  Mają  one  pra- 
wo mianowania  kandydatów  na  arcybiskupa.  Wybór  jednego  z  po- 
leconych kandydatów  przysługuje  Stolicy  Apostolskiej,  która  porozu- 
miewa się  z  rządem  pruskim.  Kapitułę  poznańską  tworzy  2  infułatów 
i  8  kanoników,  gnieźnieńską  1  infułat  i  6  kanoników.  W  Poznaniu 
istnieje  pod  kierownictwem  ogólnym  biskupa  sufragana  seminaryum 
duchowne  teoretyczne  z  kursem  3-letnim,  w  Gnieźnie  pod  kierowni- 


Ks.  Floryan  Stablewski. 
Aivyliskup  gnieźnieński  i  poznański. 


239    — 


ctwem  tamtejszego  sufragana,  praktyczne,  z  kursem  i -rocznym.  Dye- 
cezya  poznańska  składa  się  z  24,  gnieźnieńska  15  dekanatów.  Przy- 
taczamy ich  nazwy.  W  dyec.  poznańskiej :  Borek,  Buk,  Czarnków,  Gro- 
dzisk, Jutrosin,  Kąpno,  Kościan,  Kostrzyn,  Koźmin,  Krobia,  Leszno, 
Lwówek,  Miłosław,  Nowe  Miasto,  Oborniki,  Ostrzeszów,  Poznań, 
Śmigiel,  Śrem,  Środa,  Wałcz,  Wschowa,  Zbąszyń.  W  dyec.  gnie- 
źnieńskiej: Bydgoszcz,  Gniewkowo,  Gniezno,  Inowrocław,  Kcynia, 
Krotoszyn,  Kruświca,  Łekno,    Nakło,    Ołobok,    Płeszew,   Powidz, 

Rogowo,    Trzemeszno ,  

Żnin.  Jak  widać  z  tych 
nazw  miejscowości,  po- 
dział na  dyecezye  jest 
zupełnie  inny,  niż  na  ob- 
wody regencyjne. 

Skutkiem  historycz- 
nego zatargu  miedzy 
państwem  a  kościołem, 
pod  rządami  księcia  Bi- 
smarcka, arcybiskup  po- 
znański— jak  zresztą  i  in- 
ni— utracił  cześć  swych 
prerogatyw  na  korzyść 
rządu.  Mianowicie  zaś 
nie  od  niego  wyłącznie 
juz  zależy  mianowanie 
kanoników  i  obsadzanie 
probostw.  (Inne  zmiany, 
może  więcej  uciążliwe 
dla  arcybiskupa,  lecz 
mniej  widoczne  na  zewnątrz  i  nie  oddziaływające  tak  silnie  na 
układanie  się  stosunków,  pomijamy).  Po  długiej  walce  zawarto 
ugodę  tej  treści,  że  prawo  mianowania  kanoników  przysługuje 
w  jednym  miesiącu  arcybiskupowi,  w  drugim  zaś  rządowi,  w  po- 
rozumieniu z  arcybiskupem;  probostwa  zaś  podzielono  na  rządowe 
i  arcybiskupie.  Na  rządowych  arcybiskupowi  nie  wolno  ustano- 
wić proboszcza  bez  zezwolenia  rządu.  Skutkiem  tej  ugody  rząd 
przeprowadza  niekiedy  nominacyę  kanoników   narodowości  nie- 


Ks.  biskup  E'1waid  Likowski. 
Prezes  Tow.  Trzyjaciół  Nauk  w  Poznaniu. 


—    240 


mieckiej.  Natomiast  scharakteryzowany  wyżej  podział  probostw 
w  praktyce  niema  wielkiego  znaczenia.  Arcybiskup  bowiem  może 
umieścić  na  wszystkich  probostwach  książy,  którym  władze  pań- 
stwowe odmawiają  zatwierdzenia,  z  tytułem  i  prawami  administra- 
tora lub  komendarza.  Różnica  jest  tylko  ta,  że  proboszcza  nie  mo- 
żna usunąć  wbrew  jego  woli  z  probostwa  bez  procesu  kanonicznego, 
administratora  zaś  lub  komendarza  arcybiskup  może  usunąć  każdej 
chwili.     W  praktyce  jednak  zdarza  sią  to  tylko  wyjątkowo. 

Odpowiednio  do  narodowości  ludu  katolickiego,  wśród  księży 
poznańskich  Polacy  stanowią  ogromną  większość.  Niemieckich, 
t.  j.  prawdziwych  Niemców,  jest  tylko  kilkunastu,  w  parafiach  nie- 
miecko-katolickich.  W  parafiach  polskich,  księża  pochodzenia  nie- 
mieckiego polszczą  się  mniej  lub  więcej,  najczęściej  zupełnie.  Ta- 
ki sam  objaw  widzimy 
w  kapitułach  katedral- 
nych .  Kanonicy  nie- 
mieccy, nie  mianowani 
samodzielnie  przez  ar- 
cybiskupa, lecz  w  poro- 
zumieniu z  rządem,  albo 
przyjmują  narodowość 
polską,  albo  też  są  pod 
względem  narodowym 
bezbarwni.  Jest  to  nieu- 
niknionem  następstwem 
tego,  że  kościół  katolicki 
w  Poznańskiem  jest  bądź  co  bądź  polski.  Stąd  też  pochodzi,  że 
arcybiskup  Dinder  (poprzednik  Stablewskiego),  Niemiec,  przysłany 
umyślnie  z  Królewca,  z  zamiarami  germanizacyjnemi,  początkowo 
pozwalał  zastępować  się  wszechstronnie  biskupowi  Likowskiemu, 
a  po  pewnym  czasie,  gdy  rozejrzał  się  w  stosunkach  i  zżył  się  z  du- 
chowieństwem, nie  różnił  się  językiem,  zapatrywaniami  i  polityką 
wcale  od  arcybiskupów  Polaków,  a  nawet  okazywał  wielkie  nie- 
zadowolenie, gdy  księża,  chcący  mu  się  przypodobać,  chcieli  prze- 
mawiać do  niego  po  niemiecku.  Mniej  podejrzany  o  dążności  an- 
typaństwowa, arcyb.  Dinder  występował  nawet  wiele  energiczniej 
i  skuteczniej  od  swego   polskiego    następcy,    przeciw    dążnościom 


Nowy  kościół  N.  P.  Maryi  w  Inowrocławiu. 


—     241     — 

^ermanizacyjnym  w  kościele.  Za  jego  czasów  jeszcze  wszędzie, 
^dzie  tylko  lud  polski  stanowił  znaczną  większość,  nabożeństwa 
odbywały  się  wyłącznie  w  języku  polskim.  Dopiero  pod  rządami 
:łiorowitego  i  mało  energicznego  arcyb.  Stablewskiego,  przepro- 
A^adzono  w  parafiacti,  w  których  mieszka  maleńka  tylko  liczba 
Niemców  katolików,  raz  na  dwa  tygodnie  lub  co  tydzień  nabożeń- 
itwa  i  kazania  niemieckie  po  lub  przed  polskiemi.  Wprawdzie 
nacisk  ze  strony  tych  rozproszonych  Niemców  katolików,  nasy- 
anych  do  Księstwa  w  celach  germanizacyjnych,  a  z  nielicznemi 
A^yjątkami  zupełnie  obojętnych  pod  względem  religijnym,  jest  obec- 
ne daleko  większy,  niż  dawniej.  Od  wcale  niedawna  też  dopiero 
yychodzą  z  seminaryów  poznańskiego  i  gnieźnieńskiego  młodzi 
isięża  pochodzenia  niemieckiego,  którzy  uważają  się  za  Niemców 
są  przejęci  dążnościami  germanizacyjnemi.  Liczba  ich  nie  jest 
ednak  wielka,  jak  wogóle  niewielu  tylko  Niemców  katolików  po- 
.więca  się  stanowi  duchownemu. 

Pod  względem  materyalnym  księża  poznańscy  są  na  ogół  do- 

)rze  uposażeni.     Według  przepisów  ustawy,  ksiądz  w  pięć  lat   po 

)trzymaniu  święceń  ma  prawo  do  co  najmniej  800  talarów  (2,400 

narek)  dochodu   rocznego.     W  ogromnej    większości   wypadków 

lochód  ten  jest  daleko  większy.     Po  5  latach  prawie  każdy  ksiądz 

)Osiada  już  probostwo  (jako  proboszcz  lub  komendarz),  do  którego 

ą  przywiązane  zazwyczaj  znaczny  obszar  ziemi  i  procenty  od  ka- 

utałów  kościelnych  (legatów  itd.),  oprócz  akcydensów.   Probostw, 

^tóreby  nie  dawały  800  talarów,  jest  tylko  kilka;  dochód  przeciętny 

nożna  obliczyć  na  5 — 6,000  marek,  a  jest  kilkadziesiąt  takich,  które 

łają  10 — 12,  a  nawet  20  tysięcy  marek   dochodu    rocznego.     Do- 

hody  wikaryuszów  są  oczywiście  mniejsze,  od  1,200  —  3,000  mk. 

siektóre  wikaryaty  jednak  przynoszą  więcej  niż  średnie  probostwa. 

'nacznie  gorzej  od  proboszczów  są  na  ogół   uposażeni   kanonicy 

atedralni.     Pobierają  oni  800  talarów  pensyi  i  mszalne,  które  wy- 

osi  mniej  więcej    drugie  lub  też  dwa  razy  tyle.    Dobra   kapitulne, 

tóre    niegdyś    obejmowały  kilkadziesiąt   włości  w   każdej  dye- 

ezyi,   zostały   w  r.    1796  skonfiskowane  przez  rząd,   który  osta- 

^cznie  w,  r.  1821,  zobowiązał  się  do   wypłacania  od  nich  procen- 

Jw  w  sumie  ogólnej — 14,441  talarów.     Arcybiskup  pobiera  nadto 

i(),ooo  marek  pensyi  rocznej. 

31 


I 


—    242    — 

Statystyka  obu  dyecezyi  z  r.  1902  wykazuje:  546  kościołów; 
parafialnych,  134  filialnych,  148  kaplic,  43  altaryi;  księży  było  771,* 
kleryków  114,  zakonnic  395,  wiernych  1,311,568. 

Ogólne  stosunki  wyznaniowe  w  Poznańskiem  scharakteryzo- 
waliśmy już  w  rozdziale  o  ludności.  Do  wielkiej  liczby  rycin  naj 
ważniejszych  kościołów  w  Księstwie,  które  umieściliśmy  już  w  ciągi 
tego  opisu,  dodajemy  tylko  jeszcze  jedną — wielkiego  kościoła  roi 
mańskiego  w  Inowrocławiu  (ryc.  str.  240),  który,  niezupełnie  słusz 
nie,  uchodzi  za  najwspanialszą  i  najpiękniejszą  z  świątyń  nowycl 
w  Poznańskiem.  ,, 

Ogromna  większość  ewangelików  w  W.  Księstwie  należy  df 
kościoła  zreformowanego,  utworzonego  pod  rządami  króla  Fryde 


Poznań.     Biblioteka  Raczyńskich. 

ryka  Wilhelma  IV,  przez  połączenie  wyznania  luterańskiego  z  ki 
wińskiem.  Luteranów  jest  w  W.  Księstwie,  jak  wogóle  w  Pr 
sach,  niewielu,  kalwinów  jeszcze  mniej.  Z  wyznań  innych,  najwi 
cej  rozpowszechniony  jest  anababtyzm,  posiadający  zwolennik^ 
zwłaszcza  wśród  kolonistów  niemieckich.  Organizacya  koście 
zreformowanego  opiera  się  na  stosunkach  hierarchicznych  katol 
kich,  z  zastosowaniem  do  organizacyi  państwowej.  W  Pozno 
skiem  na  czele  kościoła  ewangelickiego  stoi  generalny  superinte 
dent,  któremu  podlegają  superintendenci,  posiadający  mniej  więc  I 


—  243 


ttaki  sam  zakres  władzy,  jak  w  kościele  katolickim  dziekani,  z  tą  je- 
dnak różnicą,  że  okręgi,  powierzone  ich  pieczy  i  nadzorowi,  są 
iznacznie  większe.  Najniższy  szczebel  samorządu  kościelnego  zaj- 
"muje,  jak  w  kościele  katolickim  proboszcz,  tak  w  ewangelickim  pa- 
stor. Językiem  kościelnym  jest  oczywiście  niemiecki.  W  powiatach 
południowo-wschodnich,  w  których  mieszka  znaczna  liczba  prote- 
stantów Polaków,  w  kościołach  odbywają  się  nabożeństwa  po  pol- 
aku i  po  niemiecku.  W  początkach  wieku  XIX  istniała  w  Księstwie 
znaczna  liczba  kościołów  protestanckich,  w  których  odbywały 
się  tylko  nabożeństwa  polskie. 
Obecnie  jest  ich  tylko  kilka.  Pa- 
istorzy  dla  ludności  polskiej  pro- 
:estanckiej  w  Poznańskiem 
jiształcą  się  w  uniwersytecie 
królewieckim,  który  dostarcza 
:akże  duchowieństwa  Mazurom 
Wschodnio-pruskim. 

Żydzi  poznańscy  posiadają 
liemal  we  wszystkich  miastach 
synagogi  lub  domy  modlitw, 
lie  odznaczające  się  ani  archi- 
iekturą,  ani  urządzeniem  we- 
vvnętrznem.  Językiem  liturgi- 
:znym  jest  hebrajski,  urzędo- 
iA^ym  i  potocznym  niemiecki. 
.  i^Largonu  żydzi  poznańscy  nie 
jżywają  wcale. 

Szkolnictwo  w  Poznań- 
kiem,  jak  wogóle  w  Prusach 
!  ces.  Niemieckiem,  opiera  się  na  zasadzie  przymusowego  naucza- 
na. Każde  dziecko,  z  wyjątkiem  głuchoniemych  i  ślepych,  jest 
obowiązane  do  uczęszczania  do  szkoły  ludowej  od  7  (względnie  8) 
lo  skończonego  14  roku  życia,  o  ile  nie  pobiera  nauki  w  zakładzie 
yyższym,  prywatnym,  lub  u  nauczyciela  domowego.  Według  no- 
.^ej  interpretacyi  ustawy,  od  obowiązku  uczęszczania  do  szkoły  lu- 
dowej nie  zwalnia  pobyt  w  zagranicznym  zakładzie  naukowym, 
^owe  to  tłómaczenie  przepisów  szkolnych  bywa  stosowane  tylko 


Hr.  Seweryn  Mielżyński. 
Ze  zbiorów  Tow.  Przyj.  Nauk  w  Poznaniu. 


244    — 


do  dzieci  polskich.  Wykład  w  szkołach  ludowych  jest,  od  czasów 
bismarckowskich,  wyłącznie  niemiecki.  Dawniej  używano  w  szko- 
łach, w  których  uczyły  sią  dzieci  polskie,  JQzyka  polskiego.  Obecnie 
jest  to  zabronione  surowo,  nawet  wobec  dzieci  małych,  które  do- 
piero rozpoczęły  naukę,  nie  umieją  jeszcze  ani  czytać,  ani  pisać, 
i  nie  rozumieją  nic  po  niemiecku.  Dosłowne  trzymanie  się  tego 
przepisu  jest  jednak  oczywiście  niemożliwe.  Nauka  języka  pol- 
skiego w  szkołach  ludowych  jest  zniesiona  zupełnie.  Tylko  w  nauce 
religii  językiem  wykładowym  jest  język  polski,  ale   tylko  dla  tych 

dzieci,  które  nie  uczyły  się  już 
w  innej  szkole  religii  po  nie- 
miecku. W  szkołach  polskich 
ewangelickich  przepisy  ogólne, 
dotyczące  języka  polskiego,  nie 
obowiązują,  a  przynajmniej 
nie  bywają  wykonywane. 

Prywatnie  udzielać  nau- 
ki bez  wyraźnego  zezwolenia 
władz  nikomu  nie  wolno,  pod 
grozą  kary  pieniężnej,  a  w  da- 
nych okolicznościach  i  więzien- 
nej. Zakaz  ten  nie  dotyczy  je- 
dnak oczywiście  rodziców,  któ- 
rzy też  korzystają  dość  po- 
wszechnie z  przysługującego 
sobie  prawa  i  uczą  dzieci  swe 
czytać  i  pisać  po  polsku.  Nie 
małe  znaczenie  pod  tym  wzglę- 
dem ma  też  kościelna  nauka  religii.  Jest  ona  zupełnie  niezależną 
od  władz  szkolnych  i  odbywa  się  przy  pomocy  podręczników  pol- 
skich. Uczyć  w  kościele  języka  polskiego  niewolno,  ale  ksiądz, 
przygotowujący  dzieci  do  spowiedzi,  ma  prawo  i  musi  wymagać, 
aby  mogły  korzystać  z  swoich  podręczników  polskich,  a  w  ten  spo- 
sób nauka  kościelna  religii  staje  się  pośrednio  szkołą  języka  pol- 
skiego. Znajomość  języka,  którą  nabywają  dzieci  w  sposób  tu 
określony,  jest  naturalnie  na  ogół  niedostateczną.  Mianowicie  zaś 
mała  tylko  część  młodzieży   umie   pisać   poprawnie.     Większość, 


August  Cieszkowski. 
Ze  zbioru  Tow.  Przyj.  Nauk  w  Poznaniu. 


—  245  — 


a  przynajmniej  bardzo  znaczna  cząść,  nie  tylko  miesza  głoski  łaciń- 
skie (antikwa)  z  niemieckiemi  (frakturą),  ale  używa  też  form  nie- 
mieckicti  na  określenie  dźwięków  polskich,  pisze  więc  często  scli 
zamiast  sz,  en  zamiast  ^  i  t.  d. 

Nie  jest  to  jednak  jedyny  skutek  nowego  systemu,  zaprowa- 
dzonego w  szkołacłi  poznańskicli.  Cierpi  na  nim  ogólne  wykształ- 
cenie dzieci.  Program  szkół  ludowycłi  w  Prusacłi  jest  dość 
obszerny,  obejmuje,  oprócz  czytania  i  pisania:  w  racłiunkacli  trzy 
działania,  ułamki  zwyczajne 
i  dziesiętne,  w  geografii  opis 
własnej  prowincyi,  Prus  i  ces. 
Niemieckiego,  dość  szczegóło- 
wy pogląd  na  stosunki  geogra- 
ficzne Europy  i  ogólnikowy  na 
geografię  innych  części  świata; 
historyę  państwa  Pruskiego , 
z  szczególnem  uwzględnieniem 
domu  Hohenzollernów,  w  re- 
ligii katechizm  średni  i  historyę 
biblijną;  w  języku  niemieckim, 
łatwiejsze  samodzielne  wypra- 
cowania na  temat  opisowy  lub 
historyczny,  nadto  kaligrafię, 
rysunki,  śpiew,  gimnastykę,  dla 
dziewcząt  szycie,  hafty  i  t.  p. 
Gdy  się  zważy,  że  wszystkiego 
tego  mają  nauczyć  się  w  języ- 
ku niemieckim  dzieci,  które, 
wstępując  do  szkoły  znają  do- 
piero bardzo  niedostatecznie  swój  własny  język  i  pobierają  od  sa- 
mego początku  naukę  w  języku  zupełnie  sobie  obcym,  to  łatwo  zro- 
zumieć, że  owoce  takiego  nauczania  nie  mogą  być  wielkie.  Dziecko 
polskie  uczy  się  w  szkole  pruskiej  wyrazów,  o  których  treści  ma 
wyobrażenie  niejasne,  których  często  wogóle  wcale  nie  rozumie, 
uczy  się  przytem  niechętnie,  z  powodu  nadzwyczajnych  utrudnień 
i  częstych  a  surowych  kar,  i  w  ostatecznym  rezultacie  wynosi  ze 
szkoły  zapas  wiedzy  wcale  niewielki, — właściwie  tylko  bardzo  nie- 


Gmach  Tow.  Przyjaciół  Nauk  w  Poznaniu. 


—  246  — 

dostateczną  znajomość  języka  niemieckiego,  cokolwiek  rachunków, 
chaos  wyuczonych  na  pamięć  zwrotów  i  niechęć  do  szkoły. 
W  ogromnej  większości  wypadków,  w  rok,  dwa  po  opuszczeniu 
szkoły,  młodzież  ma  już  tylko  bardzo  niejasne  wyobrażenie  o  tem, 
czego  się  uczyła.  Dziewczęta,  kilka  lat  później,  wychodząc  za 
mąż,  często  nawet  już  nie  umieją  podpisać  się  pod  aktem  ślubu  cy- 
wilnego; chłopcy  zaś  dopiero  w  czasie  pozaszkolnym  nabierają 
wiadomości  potrzebnych  im  w  życiu.  Jako  szczegół,  charaktery- 
zujący drastycznie  używany  obecnie  system  szkolny,  przytaczamy 
fakt,  że  z  młodzieży,  wstępującej  do  wojska,  dobra  połowa  nie  ma 
już  żadnego  wyobrażenia  o  języku  niemieckim,  którego  uczyła  się 
i  którym  z  konieczności  musiała  rozmawiać  z  nauczycielem  przez 
7  lat  pobytu  w  szkole  ludowej,  a  0,43^  nie  umie  ani  czytać,  ani 
pisać. 

Wychowanie  publiczne  należy  w  ces.  Niemieckiem  do  prero- 
gatyw gminy,  ale  tylko  gminy  miejskie  korzystają  w  praktyce 
z  praw  autonomii  pod  tym  względem,  utrzymują  szkoły  własnym 
kosztem,  ustanawiają  nauczycieli  i  regulują  płacę  w  granicach  okre- 
ślonych prawem.  Władze  centralne  mają  wszakże  prawo  zatwier- 
dzania nauczycieli,  przepisywania  planu  nauk  i  nadzorowania  szkół 
miejskich.  Gminy  wiejskie,  z  praw  autonomicznych  w  dziedzinie 
szkolnictwa  posiadają  w  praktyce  tylko  jedno:  ponoszenia  kosztów 
utrzymania  szkoły,  i  mają  głos  rozstrzygający  w  sprawach,  doty- 
czących gospodarstwa  finansowego  szkolnego.  Nauczycieli  nad- 
syła rząd,  nie  pytając  się  o  życzenia  gminy;  on  też  rozstrzyga  sa- 
modzielnie o  wszystkich  wewnętrznych  sprawach  szkolnych.  Za- 
zwyczaj kilka  wsi  posiada  wspólną  szkołę.  Obywatele,  płacący 
podatki,  wybierają  dozór  szkolny,  instytucyę  autonomiczną,  która 
zbiera  się  kilka  razy  na  rok  dla  ustanowienia  budżetu  szkolnego  lub 
uchwalenia  niezbędnych,  nakazanych  przez  władzę,  reparacyi.  Ko- 
szta utrzymania  szkoły  rozdzielają  się  drogą  „repartycyi"  na  wszy- 
stkich obywateli,  stosownie  do  opłacanego  przez  nich  podatku  do- 
chodowego i  gruntowego.  W  największej  liczbie  wypadków  je- 
dnak gminy  szkolne  otrzymują  zapomogę  z  kasy  państwo- 
wej, rząd  też  ponosi  zazwyczaj  większą  część  kosztów  budowy 
szkół  nowych.  W  W.  Ks.  Poznańskiem  rząd  z  ogólnego  budżetu 
szkól  ludowych,    wynoszącego  12,129,000  marek   rocznie,   ponosi 


I 


—    247    — 


większą  połową,  a  mianowicie  6, 339jOOO.  Wyższe  zapomogi  po- 
bierają tylko  jeszcze  Prusy  Wschodnie,  Szląsk  i  prowincya  Nad- 
reńska.  Natomiast  budżet  szkół  ludowycłi  w  Poznańskiem  należy 
do  najniższycti.  Mniej  wydają  na  oświatę  tylko  2  prowincye  Kró- 
lestwa Pruskiego:  Pomorze  i  Prusy  Zactiodnie;  najwięcej  zaś  prow. 
Nadreńska,  a  mianowicie  48,774,000  marek  rocznie.  Drugie  miej- 
sce zajmuje  Szląsk  z  31 
milionami  marek.  Szkół 
ludowych  (klas)  jest 
w  Poznańskiem  ogółem 
okrągło  2,400.  Do  jednej 
szkoły  (klasy)  uczęszcza 
przeciętnie  74  uczniów. 
Jest  to  liczba  stosun- 
kowo bardzo  wielka. 
W  Hamburgu  uczęszcza 
do  jednej  szkoły  (klasy) 
przeciętnie  38,  w  Alza- 
cyi  43,  w  Berlinie  47 
uczniów.  Większą  frek- 
wencyą  niż  w  Poznań- 
skiem odznaczają  się 
tylko  szkoły  ludowe 
w  obu  księstwach  Lippe 
(92—95)-  Szkoły  po 
wsiach  mają  charakter 
wyznaniowy.  Istnieją 
oddzielne  dla  katolików 
i  protestantów.  Po  mia- 
stach, obok  szkół  wy- 
znaniowych istnieją  tak- 
że mieszane,  t.  z  w.  „sy- 

multanne".  Na  wsi  nauczyciel  posiada  zazwyczaj,  oprócz  pensyi 
i  mieszkania  urzędowego,  kilku  morgów  roli  lub  ogrodu.  Dochód 
wynosi  dla  nauczycieli  młodych  około  1,200,  po  25  latach  2,000 
marek.  Nauczyciele  miejscy  pobierają  zazwyczaj  wyższe  pensye. 
Bezpośrednim  przełożonym  nauczycieli,  w  szkołach  małych,  jedno 
lub  dwuklasowych,  które  nie   posiadają    „rektora",   jest   inspektor 


Dr.  Boles^aw  Eizepki. 
Konserwator  zbiorów  Tow.  Przyj.  Mauk  w  Poznaniu. 


—    248   — 

powiatowy.  Dawniej  każdy  nauczyciel  posiadał  jeszcze  bliższego 
przełożonego,  „inspektora  lokalnego",  którym  był  zazwyczaj  pro- 
boszcz (względnie  pastor)  parafii,  do  której  szkoła  należała.  Urząd 
ten  zniesiono  w  następstwie  walki  kulturnej.  Obecnie  „inspektor 
powiatowy"  pełni  równocześnie  obowiązki  „miejscowego".  Księża 
katolicy  mają  tylko  prawo  nadzorowania  nauki  religii,  ale  zazwy- 
czaj nie  korzystają  z  niego.  Władzą  wyższą  jest  urzędujący  przy 
każdym  prezesie  regencyjnym  wydział  dla  spraw  szkolnycłi  i  ko- 
ścielnych, najwyższą  w  obrębie  prowincyi — prowincyonalna  rada 
szkolna,  która  jednak  zajmuje  się  tylko  wyjątkowo  sprawami  szkół 
ludowycłi. 

Szkół  średnicli  istnieje  w  W.  Księstwie  44.  Dzielą  się  one  na 
3  typy,  „szkoły  średnie"  (Mittelschulen),  szkoły  realne  i  gimna- 
zya.  „Szkół  średnicłi"  jest  24.  Są  one  niejako  wyższym  stopniem 
szkoły  ludowej,  zbliżają  się  pod  względem  planu  nauk  do  więk- 
szy cli  szkół  miejskich.  Program  jest  zastosowany  do  potrzeb  sta- 
nów średnich,  kupców,  przemysłowców,  lepszych  rzemieślników, 
techników  i  t.  d.  Z  języków,  uwzględniają  te  szkoły  tylko  nowo- 
żytne, a  zwłaszcza  francuski  i  angielski.  Kurs  jest  6 — 8-letni.  Gi- 
mnazya  są  typem  szkół  klasycznych.  Mimo  reform,  zaprowadzo- 
nych w  latach  ostatnich,  głównemi  przedmiotami  nauki  pozostały 
tam  języki  łaciński  i  grecki.  Nauka  języka  francuskiego  jest  czysto 
teoretyczna,  nie  zastosowana  wcale  do  wymagań  życia  praktycz- 
nego. Z  innych  przedmiotów  nauki  są  najważniejsze:  język  nie- 
miecki, historya,  geografia,  geometrya  konstrukcyjna,  początki  ste- 
reometryi  i  arytmetyka,  aż  do  nauki  o  logarytmach  włącznie.  Na- 
uki przyrodnicze  są  zaniedbane.  Kurs  jest  9-letni  w  6  klasach  (naj- 
wyższa „pryma",  najniższa  „seksta'^).  Pryma,  sekunda  i  tercya 
mają  kursy  2 -letnie  i  są  podzielone  na  oddziały  „wyższy"  i  „niższy". 
Przy  każdem  prawie  gimnazyum  istnieje  szkoła  przygotowawcza, 
składająca  się  z  2  klas,  „septymy"  i  „oktawy".  Gimnazyów  peł- 
nych jest  w  Księstwie  15;  nadto  istnieją  2  progimnazya,  obejmujące 
tylko  klasy  niższe  i  średnie,  od  „seksty"  do  „sekundy  niższej". 
Szkoły  realne,  w  liczbie  3,  stanowią  ogniwo  przejściowe  między 
.,szkołami  średniemi"  a  gimnazyami.  Plan  nauk  jest  mniej  więcej 
ten  sam,  co  w  gimnazyach.  Języki  klasyczne  odgrywają  tam  je- 
dnak rolę  mniejszą,  a  natomiast  jest  zaprowadzona   nauka   języka 


—    249    — 

angielskiego  i  nauki  przyrodnicze  bywają  tam  więcej  uwzględniane. 
Ukończenie  kursu  szkoły  realnej  i  gimnazyum  klasycznego  upraw- 
nia do  studyów  uniwersyteckich,  ukończenie  kursu  „sekundy  niż- 
szej" do  jednorocznej  służby  wojskowej. 

Oprócz  tycłi  zakładów  istnieje  w  Księstwie  znaczna  liczba 
wyższycti  szkół  żeńskicti  i  kilka  szkół  zawodowycli  oraz  specyal- 
nych,  mianowicie  zaś  2  katolickie,  dwa  ewangelickie  i  jedno  mie- 
szane seminaryum  dla  nauczycieli  ludowycłi,  5  zakładów  przygo- 
towawczy cti  do  seminaryum,  t.  z  w.  „zakładów  dla  preparandów" 
(Praeparandenanstalten),  2  seminarya  dla  nauczycielek,  3  zakłady 
dla  głuclioniemycłi,  1  dla  niewidomycłi,  1  szkoła  agronomiczna, 
2  rolnicze  (niższe),  2  ogrodnicze  i  1  zakład  dla  akuszerek.  Do 
szkół  wyższycti  można  już  zaliczyć  tecłinikę  poznańską,  semina- 
ryum dla  szkół  uczonycti  (dla  kandydatów  na  nauczycieli  gimna- 
zyalnycłi  i  realnycłi),  oraz  2  seminarya  ducliowne,  w  Poznaniu 
i  Gnieźnie.  Uniwersytetu  W.  Księstwo  nie  posiada.  Mimo  usil- 
nycłi  starań  ze  strony  posłów  polskicłi  w  czasacti  dawniejszych, 
rząd  nie  zgodził  się  na  jego  założenie.  Pod  koniec  wieku  XIX  po- 
ruszyli sprawę  tę  Niemcy,  ze  skutkiem  daleko  lepszym.  Ostatecz- 
nie jednak  przemogły  obawy,  aby  uniwersytet  poznański  nie  stał 
się  środowiskiem  ruchu  polskiego,  i  z  tych  względów  projekt  został 
I  ponownie  pogrzebany.  Natomiast  rząd  postanowił  utworzyć  w  Po- 
znaniu rodzaj  uniwersytetu  ludowego,  który  będzie  na  razie  posia- 
dał rektora,  2  profesorów  i  kilku  lektorów.  Akademia  ta — taka  jest 
nazwa  urzędowa — ma  służyć  tylko  celom  ogólnej  oświaty,  przede- 
wszystkiem  zaś  dostarczać  strawy  umysłowej  obywatelstwu  nie- 
mieckiemu i  urzędnikom  i  by(^  rozsadnikiem  „kultury  niemieckiej 
na  kresach  wschodnich".  Utworzenie  zakładu  naukowego  z  ta- 
kim charakterem  tłómaczy  się  w  części  tem,  że  Polacy  zdobyli  się 
przed  kilku  laty  na  utworzenie  podobnej  instytucyi,  mianowicie  zaś 
na  regularne  urządzanie  seryi  wykładów  popularnych  treści  nau- 
kowej. Akademia  niemiecka  ma  być,  jak  władze  przyznają  otwar- 
cie, „środkiem  germanizacyjnym",  zapewne  w  tem  znaczeniu,  że 
głównym  jej  celem  będzie  uprzyjemnienie  Niemcom,  zwłaszcza 
urzędnikom,  pobytu  w  Poznaniu  i  dostarczenie  im  zajęć  umysło- 
wych. Taki  sam  charakter  ma  już  kilka  innych  zakładów,  utwo- 
rzonych w  ciągu  kilku  lat  ostatnich,   a  zwłaszcza  „Biblioteka  cesa- 

32 


2.^.0 


rza  [Wilhelma"  i  nowe  Muzeum  prowincyonalne.  W  budżecie 
państwowym  figurują  one  jako  zakłady  antypolskie.  Oczywi- 
ście jednak  korzystają  z  nich  także  Polacy,  z  wielkim  dla  siebie  po- 
żytkiem. W  nastąpstwie  walki  politycznej,  także  istniejące  od  da- 
wna już  zaktady  i  instytucye,  służące  celom  nauki,  nabrały  chara- 
kteru jednostronnie  narodowego.  Te,  które  powstały  przy  po- 
mocy władz  lub  z  udziałem  obywatelstwa  niemieckiego,  mają 
dziś  charakter  wybitnie  niemiecki  i  nie  posiadają  członków  w  spo- 
łeczeństwie polskiem.  Z  drugiej  strony  zaś  Niemcy  unikają  insty- 
tucyi,  które  były  i  pozostały  polskiemi.  Porozumiewania  się  i  współ- 
pracownictwa  na  polu  nauki  niema,  chociaż  każda  ze  stron,  w  ra- 
zie potrzeby,  korzysta  ze  zbiorów  i  publikacyi  strony  przeciwnej. 
Tak  więc  Niemcy  posiadają  osobne  Towarzystwa  historyczne,  ar- 
cheologiczne i  t.  p.,  rządzą  w  Muzeum  prowincyonalnem  zarówno 
nowem,  jak  i  starem,  w  archiwum  i  wydają  własne  czasopisma 
naukowe.  Polacy  natomiast  mają  własne  Muzeum  i  połączone 
z  niem  Towarzystwo  Przyjaciół  Nauk  z  4  wydziałami  (historyczno- 
literackim, arcłieologicznym,  lekarskim  i  przyrodniczo-technicznym), 
które  wydaje  corocznie  obszerny  tom  „Roczników"  i  12  zeszytów 
„Nowin  lekarskich",  a  nadto  bardzo  cenne  publikacye  archeologi- 
czne w  nierównych  odstępach  czasu.  Rozdział  w  sferze  nauko- ^ 
wej  przenosi  się  także  na  pole  zawodowe  i  filantropijne.  Tak  np.j 
lekarze  polscy  posiadają  swoje  własne  stowarzyszenie  „Pomoc  ko-j 
leżeńska"  dla  popierania  wdów  i  sierot  po  lekarzach.  Instytucyą 
naukową,  pierwotnie  polską,  obecnie  już  zupełnie  zgermanizowa- 
ną,  jest  Biblioteka  Raczyńskich,  założona  w  roku  1829  przez  hr., 
Edwarda  Raczyńskiego  i  podarowana  przez  niego  wraz  z  pięknymj 
gmachem  (ryc.  str.  242)  miastu.  Według  woli  ofiarodawcy,  język; 
niemiecki  miał  być  w  tej  instytucyi  równouprawniony  z  polskim. 
a  prawo  mianowania  urzędników  przysługuje  wydziałowi,  zlov 
żonemu  z  kilku  urzędników.  W  razie  przekroczenia  przepi-|i 
sów  statutu,  spadkobierca  ma  prawo  odebrać  Bibliotekę  miastu| 
Skutkiem  zajść  familijnych  w  rodzinie  hr.  Raczyńskich  stosunki 
ułożyły  się  jednak  w  taki  sposób,  że  teraźniejszy  posiadacz  tegc 
prawa  nie  może  powoływać  się  na  nie,  a  Niemcy  skorzystali  z  te 
go,  aby  mianować  bibliotekarza  Niemca  i  usunąć  język  polski  zu 
pełnie.     Sprawa  jest  zbyt  zawiła,    abyśmy   mieli   tłómaczyć  ją  ti 


2ru 


obszernie,  a  nadto  niezupełnie  jeszcze  skończona.  Nadzieja  na  od- 
zyskanie dla  społeczeństwa  polskiego  tego  cennego  zbioru,  obejmu- 
jącego przeszło  50,000  tomów,  i  gmachu,  w  którym  mieści  sie  Bi- 
blioteka, opiera  sie  jednak  na  bardzo  słabych  podstawach. 

Z  dwóch  wielkich  fundacyi  naukowych  pozostaje  sią  społe- 
czeństwu polskiemu  tylko  jedna:  Muzeum  imienia  Mielżyńskich. 
Muzeum  to  powsta- 
ło przy  wspomnia- 
nem  już  To  warzy- 
wie Przyjaciół  Na- 
uk, które  utworzo- 
no w  r.  1  857 ,  w  myśl 
istnienia  b.  Towa- 
rzystwa Przyj.  Na- 
uk w  Warszawie. 
Naokoło  tej  insty- 
tucyi  ugrupowali  się 
wszyscy  wybitniej- 
si przedstawiciele  i 
miłośnicy  nauki 
i  sztuki,  których  po- 
dówczas w  Poznań- 
skiem znajdowała 
sią  znaczna  liczba, 
jak  znani  filozofo- 
wie August  Ciesz- 
kowski (długoletni 
prezes)  i  Karol  Li- 
belt, arcybiskup  Le- 
on Przyłuski,  hr. 
Tytus    Działyński , 

hr.  Rogier  Raczyński,  ks.  Malinowski,  Bentkowski  i  t.  d 
rzystwo  wraz  z  swemi  zbiorami  i  biblioteką  mieściło  sią 
nie  w  jednem  skrzydle  pałacu  (Biblioteki)  Raczyńskich, 
zarząd  tej  instytucyi,  składający  sią  już  w  owych  czasach  z  samych 
Niemców,  wymówił  lokal  towarzystwu,  hr.  Seweryn  Mielżyński 
nabył  dla  niego  (w  r.  1871)  dom  osobny  (ryc.  str.  245),  w  którym 


Teatr  polski  w  Poznaniu. 


Towa- 
pierwot- 
Gdy  zaś 


—     252     — 

dotąd  znajduje  się  biblioteka.  Spadkobierca  Seweryna,  hr,  Józef 
Mielżyński,  wzniósł  własnym  kosztem  na  dziedzińcu  starego  domu 
nowy  gmacti  na  umieszczenie  zwie^kszającycłi  się  nieustannie  zbio- 
rów. Z  wdzięczności  za  ten  czyn  obywatelski  całe  Muzeum  otrzy- 
mało w  następstwie  nazwę  „Muzeum  imienia  Mielżyńskich".  Zbiory 
składają  się  z  kilku  działów:  biblioteki,  liczącej  przeszło  50,000  to- 
mów, 2)  galeryi  obrazów  malarzów  polskicłi  i  przebywającycłi  w  Pol- 
sce, 3)  galeryi  malarzów  obcych,  4)  wielkiego  zbioru  stało-  i  mie- 
dziorytów, 4)  gabinetu  numizmatycznego,  6)  muzeum  tiistorycznego, 
7)  muzeum  przyrodniczego,  8)gabinetuJ.  I.  Kraszewskiego,  9)  jedne- 
go z  najbogatszych  na  północnym  wschodzie  Europy  muzeum  ar- 
cheologicznego. Obie  galerye  obrazów  są  darem  hr.  Mielżyńskich; 
utworzenie  muzeum  archeologicznego  jest  głównie  dziełem  teraź- 
niejszego konserwatora,  głośnego  w  świecie  naukowym  d-ra  Bo- 
lesława Krzepkiego  (ryc.  str.  247)  i  lekarza  d-ra  Kohlera.  Jak  już 
zaznaczono,  Muzeum  połączone  jest  ściśle  z  Towarzystwem  Przy- 
jaciół Nauk  i  posiada  wspólny  zarząd.  Prezesem  Towarzystwa 
jest  obecnie  uczony  biskup  sufragan  poznański,  dr.  Edward  Likow- 
ski  (ryc.  str.  239),  bezsprzecznie  jedna  z  najwybitniejszych  osobi- 
stości na  polu  naukowem  w  Poznańskiem.  W  praktyce  zarządza 
zbiorami  dr.  B.  Erzepki,  który  też  nadaje  kierunek  wydziałowi  hi- 
storyczno-literackiemu. Oprócz  tego  Muzeum  polskiego  istnieje 
w  Poznaniu  jeszcze  drugie  mniejsze  i  mniej  znane,  obejmujące  za- 
bytki kościelne.  Zorganizował  je  arcybiskup  teraźniejszy  dr.  Flo- 
ryan  Stablewski,  chcąc  uchronić  od  rozproszenia  i  zniszczenia  cenne 
stare  paramenty  i  przybory,  znajdujące  się  po  kościołach  archidye- 
cezyi.  Zarządcą  tego  muzeum  jest  ks.  Józef  Zalewski,  hine  zbiory 
polskie  znajdują  się  w  rękach  prywatnych  w  małych  mieścinach 
prowincyonalnych,  a  nawet  wsiach,  i  dlatego  są  niedostępne  dla 
kół  szerszych.  Wyróżniają  się  z  nich:  wielka,  obfita  w  stare  wy- 
dawnictwa i  rękopisy  biblioteka  hr.  Zamojskiego  w  Kórniku,  którą 
zarządza  znany  uczony  dr.  Zygmunt  Celichowski,  i  wspaniały  zbiór 
artystyczno-historyczny  hr.  Działyńskiej  (obecnie  ks.  Czartoryskie- 
go) w  Gołuchowie  pod  Pleszewem.  Zbiór  ten  jest  szczególnie 
bogaty  w  stare,  kosztowne  tkaniny  i  wyroby  ceramiczne  z  wszy- 
stkich czasów. 


—    253    — 

Wobec  scharakteryzowanych  wyżej  stosunków  szkolnych 
i  walki  narodowej  wogóle,  w  której  także,  po  przeniesieniu  jej  na 
pole  ekonomiczne,  najważniejszym  środkiem  zaczepnym  i  odpor- 
nym jest  oświata,  w  społeczeństwie  polskiem  utworzył  sie  szereg 
stowarzyszeń,  które,  opierając  sią  na  konstytucyi  i  prawie  krajowem 
pruskiem,  usiłują  uzupełnić  dla  ludu  polskiego  naukę  szkolną,  zao- 
patrzyć go  w  wiadomości,  potrzebne  w  życiu  zawodowem  i  publi- 
cznem,  zaznajomić  go  z  historyą  i  literaturą,  zachęcić  do  pracy  nad 
własnem  wykształceniem,  wreszcie  połączyć  rozproszone  usiłowa- 


Zaklad  imienia  Gałczyńskich  w  Poznania. 


nia  samopomocy  i  nadać  im  kierunek  jednolity.  Do  najważniej- 
szych instytucyi  tego  rodzaju  należy  Towarzystwo  Czytelni  Ludo- 
wych, które  zakłada  w  całym  kraju,  po  wsiach  i  miastach,  biblio- 
teczki, dostarczające  chętnym  czytania,  bez  opłaty,  dzieł  popular- 
nych, treści  pouczającej,  historycznej  i  t.  d.  Prowadzeniem  tych 
czytelni  zajmują  się  najczęściej  po  wsiach  księża,  organiści,  lub 
światłej si  gospodarze,  po  miastach  osoby  z  stanów  średnich.  Po- 
pyt na  książki  jest  tak  wielki,  że  zarząd  czytelni,  który  rozporządza 
tylko  szczupłemi  środkami,  w  małej  części  tylko  może  zaspokoić 
istniejące  potrzeby.     Czytywane  są  najchętniej  dziełka  historyczne, 


—    254    — 

powieści  historyczne  i  obyczajowe,  opisy  podróży  i  t.  p.  Po  mia- 
stach drugim  bardzo  ważnym  czynnikiem  oświaty  są  liczne  stowa- 
rzyszenia, towarzyskie,  zawodowe  i  gimnastyczne.  Istnieje  przy- 
słowie, według  którego:  jeżeli  spotka  sią  gdzieśkolwiek  na  świecie 
trzech  Niemców,  to  przedewszystkiem  zakładają  stowarzyszenie. 
Możnaby  je  zastosować  i  do  Polaków  w  Poznańskiem.  Niema 
miasteczka,  w  którem  nie  byłoby  przynajmniej  jednego  towarzy- 
stwa; w  większych  jest  ich  po  kilka,  w  Poznaniu  kilkanaście.  Z  na- 
zwy są  to  najczęściej  instytucye  zawodowe:  Przemysłowców,  Rze- 
mieślników, Robotników;  ale  w  rzeczywistości  mała  tylko  ich  cząść 
zajmuje  się.  poważnie  sprawami  zawodowemi  i  zarobkowemi. 
Za  to  podnoszą  one  bardzo  ogólny  poziom  oświaty  swych  człon- 
ków, wywołują  współzawodnictwo  na  polu  umysłowem,  szerzą 
znajomość  literatury  i  historyi,  rozszerzają  widnokrąg  myśli,  wresz- 
cie zaś  przyuczają  członków  do  solidarności,  do  zgodnej  i  wspól- 
nej pracy  w  jakimkolwiek  kierunku:  słowem  wyrywają  jednostki 
z  ciasnego  kółka  życia  domowego,  wychowują  obywateli,  obezna- 
nych z  ogólnemi  potrzebami  społeczeństwa,  z  jego  prawami  i  obo- 
wiązkami, otrzaskanych  w  ogniu  krzyżujących  się  zdań,  a  skutkiem 
tego  pewnych  siebie,  nie  dających  zastraszyć  się  pierwszym  lep- 
szym argumentem  i  chętnych  do  udziału  w  życiu  publicznem.  Ta 
dodatnia  działalność  stowarzyszeń  polskich  tłómaczy  się  w  zna- 
cznej części  tem,  że  należą  do  nich,  bez  względu  na  ich  nazwę,  za- 
zwyczaj członkowie  różnych  stanów,  od  inteligencyi  miejskiej  do 
robotników.  Takie  współpracownictwo  żywiołów  różnorodnych, 
zrównanych  ze  sobą  statutem  towarzystwa,  bez  względu  na  stano- 
wiska społeczne,  stosunki  materyalne  i  poziom  oświaty,  musi  oczy- 
wiście zbliżać  je  do  siebie,  wytwarzać  świadomość  wspólności 
interesów,  a  tem  samem  poczucie  solidarności,  i  oddziaływać  ko- 
rzystnie na  rozwój  umysłowy  mniej  wykształconych.  Inteligencya 
odgrywa  tam  mimowolnie  i  niespostrzeżenie  rolę  nauczycieli,  sama 
zaś  zdobywa,  przez  zetknięcie  się  z  przedstawicielami  szerokich 
warstw  ludu,  podstawę  dla  swej  działalności  i  urabia  sobie  pogląd 
na  ogólne  położenie  i  potrzeby  ludu.  Liczba  tej  inteligencyi  wzrosła, 
jak  zaznaczyliśmy  już  w  innym  rozdziale,  bardzo  w  ciągu  kilku- 
dziesięciu lat  ostatnich.  Jest  to  nietylko  następstwo  rozwoju  sto- 
sunków ekonomicznych  i  politycznych,  lecz  także  wynik  działalno- 


2r, 


bO 


id  instytucyi,  która  pragnącym  nauki  dostarcza  odpowiednich  środ- 
ków materyainycli.  Instytucyą  tą  jest  Towarzystwo  Pomocy  Nauko- 
wej w  Poznaniu.  Zawdzięcza  ono  swe  istnienie  Karolowi  Marcin- 
kowskiemu, lekarzowi,  który  w  czasie,  kiedy  w  społeczeństwie  po- 
znańskiem mało  kto  jeszcze  troszczył  sie  o  warunki  jego  przyszłego 
rozwoju,  przewidział,  iż  byt  jego  będzie  zależeć  przedewszystkiem 
od  stopnia  jego  oświaty,  umiejętności  zastosowania  się  do  nowycti 
warunków  życia  ekonomicznego,  i  usiłował  dostarczyć  mu  środ- 
ków do  rozwoju  umysłowego,  a  z  drugiej  strony  stworzyć  środo- 


Poznań     Pomnik  Jana  Kochanowskiego. 

wisko  rucliu  przemysłowego.  W  tym  celu  stworzył  wspomniany 
już  poprzednio  „Bazar"  poznański  i  założył  Towarzystwo  Pomocy 
Naukowej  (wr.  1841).  Towarzystwo  to  dało  w  ciągu  kilkudziesięciu 
lat  swego  istnienia  kilku  tysiącom  młodzieży  możność  zdobycia  wie- 
dzy i  wyższycłi  stanowisk  społecznycłi,  przez  udzielanie  bezzwrot- 
nych stypendyi,  lub  też  bezprocentowych  pożyczek,  na  naukę  w  gi- 
mnazyach,  uniwersytetach  i  rozmaitych  szkołach  zawodowych. 
Z  inteligencyi  poznańskiej  conajmniej  trzecia  część  korzystała  stale 
lub  chwilowo  w  czasie  swych  studyów  z  pomocy  tej  istytucyi. 
Dochody  i  wydatki  Towarzystwa  na  cele  oświaty   podlegają   wa- 


—  256  — 

haniom,  odpowiednio  do  napływu  składek  i  legatów,    a   wynoszą 
obecnie  przeciątnie   50,000   marek   rocznie.     Ogromną  większość 
docliodu    stanowią   procenty  od  kapitałów  własnycti  tej  istytucyi. 
Wynosiły  one  pod  koniec  roku  zeszłego  (1902)  blisko  milion  marek. 
Wspomnimy  jeszcze  o  teatrze  polskim  w  Poznaniu,  jako  waż- 
nym czynniku    w    życiu    kulturalnem    społeczeństwa   tamtejszego. 
Osobna  scena  polska  istnieje  w  Poznaniu   dopiero  od  roku    1870. 
Dawniej  gościły  tam  tylko  trupy  przejezdne  z  Warszawy  i  Krako- 
wa i  dawały  przedstawienia  w  starym  teatrze  miejskim.    Na  utwo- 
rzenie stałego  teatru  polskiego  nie  pozwalały  władze  pruskie.  Prze- 
szkody usunęła  dopiero  ordynacya  procederowa  dla  Związku  pół- 
nocno-niemieckiego,  z  roku  1869.     Na  mocy  jej    też   w  roku  na- 
stępnym osiedliła  się  w  Poznaniu  trupa  polska,  która  grywała  stale 
w  teatrze  niemieckim,  a  równocześnie    utworzył   się   komitet   dla 
popierania  sceny  polskiej  i  wzniesienia  dla  niej  gmachu   własnego. 
Zbudowano  go  do  roku  1875,  kosztem  niespełna  pół  miliona  marek 
i  otwarto  uroczyście  w  czerwcu  tegoż  roku  przedstawieniem  ama- 
torskiem.  Gmacli  ten  (ryc.  str.  251)  mieści  się  na  dziedzińcu  dwócli 
wielkicłi  domów  przy  jednej  z  ulic  pryncypalnycti  miasta,   Berliń- 
skiej.    Sala  może  pomieścić  600  osób,    rozmiary   sceny  są  odpo- 
wiednio do  tego  niewielkie:  7,65  metrów  szerokości,  8,80  głęboko- 
ści, 6,30  wysokości.     Ponieważ  scena  polska  w  Poznaniu  bez  zna- 
cznej zapomogi  utrzymać  się  nie  może,  pomyślano  wcześnie  o  do- 
starczeniu odpowiednicli  funduszów,  ale  dopiero  pod  koniec  wieku 
XIX  sprawa  ta  doczekała  się  ostatecznego  rozwiązania.  W  r.  1890 
utworzyła  się  spółka  budowlana  „Pomoc",  do   której    przystąpiło 
przeszło  200  osób,  i  wspólnemi  siłami  wzniesiono  na  miejscu  2  sta- 
rycti  kamienic  przed  teatrem  dwie  wspaniałe  nowe,  tworzące  liar- 
monijną  całość  arctiitektoniczną.   Docłiód  z  tycłi  dwócłi  gmachów, 
wynoszący  około  10,000  marek,  przeznaczono  wyłącznie  na  potrze- 
by teatru,   względnie  na  zapomogę  dla  przedsiebiercy  teatralnego. 
Sceną  poznańską  kierowali:  od  r.  1875 — 1881   Karol  Doroszyński, 
następnie,  od  r.  1881 — 2  Lucyan  Kościelecki,  od  r.  1882 — 3  Al.  Pod- 
wyszyński,  a  od  tego  czasu,  aż  do  swej  śmierci  (w  r.  1896),  reda- 
ktor naczelny  ^Dziennika  Poznańskiego",  Franciszek  Dobrowolski. 
Po  śmierci  Dobrowolskiego,  oddano  teatr    „w  dzierżawę"  artyście 


-    257    — 

sceny  krakowskiej,  Edwardowi  Rygierowi,  który  kieruje  nią  do  tej 
pory.  Przekonawszy  sic,  że  teatr,  mimo  subwencyi  towarzystwa 
„Pomoc",  nie  może  się  utrzymać,  Rygier  w  paru  latach  ostatnich 
stara  się  oprzeć  byt  tej  instytucyi  na  szerokich  warstwach  ludu 
i  wystawia  w  tym  celu  przeważnie  sztuki  popularne  po  cenach  zni- 
żonych. Słowem,  zdemokratyzował  on  teatr  i  uczynił  go,  wpraw- 
dzie przez  obniżenie  poziomu  artystycznego,  ważnym  czynnikiem 
kultury  dla  warstw  średnich  i  niższych.  Zmiana  ta  jest  o  tyle  uza- 
sadniona stosunkami,  że  publiczność  wykształcona  i  posiadająca 
wyrobiony  smak  artystyczny,  zaniedbywała  teatr  coraz  "Więcej, 
tak,  że  na  połowie  przedstawień  sala  świeciła  zupełną  pustką.  Teatr 
polski,  ubogi  w  artystów  wybitnych  i  rekwizyty  nie  zadawalniał 
jej.  Przeciwstawiała  mu  ona  bogaty,  pobierający  od  miasta 
blisko  50,000  inarek  zapomogi,  teatr  niemiecki,  chociaż  rzadko 
uczęszczała  do  niego.  Dopiero  teraz,  gdy  dyr.  Rygier  ściąga  do 
teatru  przez  w^idowiska  popularne  szerokie  warstwy  ludności  śred- 
nio zamożnej  i  uboższej  z  miasta  i  przedmieść,  byt  sceny  jest  jako 
tako  zapewniony. 

Zdemokratyzowanie  teatru  poznańskiego  jest  jednym  z  cha- 
rakterystycznych objawów  rozwoju  stosunków  politycznych  i  spo- 
łecznych w  Poznańskiem  w  ostatniej  ćwierci  wieku.  Przed  25  laty, 
a  nawet  jeszcze  za  czasów  Franciszka  Dobrowolskiego,  nikomu  na 
myśl  nie  przyszło,  że  trzeba  i  można  będzie  oprzeć  byt  teatru  na 
szerokich  warstwach  ludu.  Popieranie  sceny  polskiej  było  „nobile 
officium".  stanów  zamożnych,  inteligencyi  miejskiej  i  szlachty  w^iej- 
skiej.  Te  dwa  stany  stworzyły  teatr  i  utrzymywały  go  przez  dłu- 
gie lata,  jak  wogóle  w  owych  czasach  były,  obok  duchowieństwa, 
jedynemi  czynnikami,  które  poczuwały  się  do  obowiązku  przestrze- 
gania interesów  społeczeństwa,  i  kierowały  też  niem  niepodzielnie, 
btosunki  te  zmieniły  się  zupełnie  pod  koniec  wieku  XIX,  skutkiem 
polityki  germanizacyjnej  rządu  i  przebudzenia  się  najszerszych 
warstw  ludu.  Szlachta,  czyh  raczej  ziemiaństwo,  w  miarę  pozby- 
wania się  ziemi,  traci  coraz  więcej  swoje  wpływy,  inteligencya  zaś 
miejska,  a  w  czasach  ostatnich  także  część  duchowieństwa,  łączy 
się  do  wspólnej  pracy  z  nowymi  żywiołami,  które  dopiero  od  nie- 
dawna wystąpiły  na  widownię  polityczną:  ludem  miejskim  i  wlo- 
ściaństwem.    W  następstwie  tego  rozwoju  okazało  się,  że  losy  spo- 

33 


—  258  — 

łeczeństwa  nie  zależą  bynajmniej  od  losów  większej  własności 
ziemskiej,  że  potrafi  ono  bronić  swych  interesów  także  bez  dotych- 
czasowych kierowników,  energiczniej  nawet  i  skuteczniej.  Ten 
przewrót  w  stosunkach  wewnętrzno-politycznych  poznańskich  jest 
dziełem,  a  równocześnie  przyczyną,  ogromnego  rozwoju  prasy  lu- 
dowej. Małe,  tanie,  popularne  dzienniki  poruszyły  lud  uśpiony 
i  przygotowały  do  działalności  politycznej,  a  im  szersze  warstwy 
ruch  ten  ogarniał,  tem  więcej  odczuwano  potrzebę  takich  tanich 
wydawnictw,  i  tem  więcej  mnożyła  się  ich  liczba.  Dziś  już  ta  prasa 
ludowa  jest  najważniejszym  czynnikiem  politycznym  w  W.  Ks. 
Poznańskirn  i  wyparła  z  stanowisk  uprzywilejowanych  pisma  wiel- 
kie, przeznaczone  dla  inteh"gencyi  i  stanów  zamożniejszych.  Z  dru- 
giej zaś  strony  jest  ona  najpoważniejszym  czynnikiem  oświaty,  za- 
stępuje szerokim  warstwom  ludu  szkołę,  zachęca  do  nauki  i  uła- 
twia ją,  dostarcza  swoim  czytelnikom  tysiącznych  wiadomości, 
niezbędnych  w  życiu  prywatnem  i  publicznem,  których  w  szkole 
germanizacyjnej  nabyć  nie  można.  Rozmiary  tej  pracy  nie  po- 
zwalają nam  na  szczegółowe  scharakteryzowanie  rozwoju  dzien- 
nikarstwa w  Poznańskiem  i  określenia  charakteru  i  działalności 
pism  pojedynczych.  Zadowolimy  się  więc  wyliczeniem  ważniej- 
szych czasopism,  wychodzących  obecnie,  z  podaniem  liczby  pre- 
numeratorów każdego  z  nich,  zwłaszcza,  że  sam  taki  wykaz  wy- 
starczy do  wyrobienia  sobie  sądu  o  roli,  jaką  w  społeczeństwie 
tamtejszem  odgrywa  dziennikarstwo. 


Tytuł  pisma 

Charakter 

Wychodzi 

Liczba 

prenum. 

Dziennik  Poznański 
Kuryer  Poznański 

Organ  inteligencyi 

zachowawczej 
Organ  duchowień- 
stwa 

6  razy  na  tydzień 

11                  n 

2,6oo 

1 ,200  < 

Orędownik 
Postęp 

Organ  centralny 
ruchu  ludowego 
Ludowy,  antyse- 
micki 

n                     VI 
11                      11 

3.500 . 

5>5oo 

Wielkopolanin 
Goniec  Wielkopolski 
Dziennik  Kujawski 

Ludowy,  zachow. 

Demokr.-narod. 

Ludowy,  zachow. 

11                    n 
11                 n 
11                 11 

12,000 

3,ooo' 
4,000 

—  259  — 


Tytuł  pisma 

Przyjaciel  Ludu 

Praca 

Przewodnik  Katolicki 

Ziemianin 

Poradnik  gospodarski 


Charakter 


Ludowy,  zachow. 
Ludowy, radykalny 
Ludowy,  zachow. 
Rolniczy 


Wychodzi 

6  razy  na  tydzień 
raz  na  tydzień 


Liczba 

prenum. 

2,000 

13,000 

64,000 

800 

2,500 


Wszystkie  wymienione  tu  czasopisma,  z  wyjątkiem  ,, Dzienni- 
ka Kujawskiego",  wydawanego  w  Inowrocławiu,  wychodzą  w  Po- 
znaniu. Maleńkie  pisma  prowincyonalne  i  poznańskie,  nie  posia- 
dające większego  wpływu,  jak  „Gazeta  Bydgoska",  „Gazeta  Ko- 
ściańska", „Lech"  i  t.  p.,  oraz  wydawnictwa  beletrystyczne  i  czy- 
sto kościelne,  pomijamy,  tak  samo  naukowe,  z  których  ważniejsze 
wymieniliśmy  już  na  początku  tego  rozdziału.  Jak  z  zestawienia 
powyższego  wynika,  ogółem  rozchodzą  sią  w  W.  Ks.  Poznańskiem 
dzienniki  w  liczbie  34,000,  tygodniki  w  liczbie  80,000  egzemplarzy, 
na  ogólną  liczbę  1,200,000  mieszkańców  polskich.  Na  35  Pola- 
ków przypada  zatem  1  egz.  dziennika,  na  15  Polaków  1  egz.  ty- 
godnika, na  10  Polaków  1  egzemplarz  czasopisma  wogóle. 

Niemcy  prasy  ludowej  w  tem  zrozumieniu,  jak  Polacy,  nie  po- 
siadają. Przeważają  u  nich  pisma  wielkie,  wychodzące  2 — 3  razy 
dziennie,  rozpowszechnione  mało  między  prostym  ludem  wiejskim. 
Najwięcej  czytywane  są  „Posener  Zeitung",  organ  wolnomyślny 
hakatystowski;  „Posener  Tageblatt",  półurzędowy  organ  zacho- 
wawczy, a  równocześnie  organ  centralny  stowarzyszenia  hakaty- 
stowskiego,  „Posener  Neueste  Nachrichten",  dziennik  wolnomyśl- 
ny, zachowujący  neutralność  w  sprawach  politycznych,  wreszcie 
wychodząca  w  Bydgoszczy  „Ostdeutsche  Rundschau",  od  pewnego 
czasu  hakatystowska.  Oba  dzienniki  ostatnie  mają  charakter  bru- 
kowy. Pisma,  wydawane  w  miastach  mniejszych  Księstwa,  po- 
siadają stosunkowo  niewielu  czytelników  i  nie  odgrywają  wielkiej 
roli.     Uprawiają  one  wszystkie  agitacyę  antypolską. 

Rozdział  narodowy  uwydatnia  się  naturalnie  głównie  na  tych 
polach,  które  są  przedmiotem  walki,  a  zatem  w  dziedzinie  oświaty, 
kultury  i  zarobkowości.  Natomiast  zakłady  i  instytucye,  służące 
celom  humanitarnym,  hygienicznym,  społecznym  i  t.  p.,    słowem 


—  26o  — 

te  wszystkie,  które  nie  mogą  rozwijać  się  bez  współdziałania  ca- 
łej ludności  i  opieki  władz,  są  wspólne.  Udział  władz  i  ludności 
niemieckiej  w  ich  zarządzie  sprawia  jednak,  że  nabierają  one  coraz 
więcej  charakteru  niemieckiego.  Nawet  instytucje,  założone  przez 
Polaków,  a  podlegające  nadzorowi  władz,  zniemczono  w  czasach 
ostatnich  zupełnie.  Bibhoteka  Raczyńskich  w  Poznaniu  nie  stanowi 
wyjątku.  Ten  sam  los  spotkał,  skutkiem  braku  przezorności  testa- 
tora,  bogate  schronisko  dla  osób  stanu  szlacheckiego,  założone  na 
Wildzie  pod  Poznaniem  w  b.  klasztorze  Sercanek,  przez  Garczyń- 
skiego  (ryc.  str.  252),  i  niektóre  inne  zakłady.  Instytucye  hygieni- 
czne,  humanitarne,  społeczne  i  dobroczynne  (z  wyjątkiem  katolic- 
kiego Tow.  *S-tego  Wincentego  a  Paulo)  można  podzielić  na  3  typy. 
Jedne  znajdują  się  pod  bezpośrednim  zarządem  sejmu,  względnie 
starosty  krajowego,  jak  zakłady  dla  obłąkanych  (wOwińskach  pod 
Poznaniem  i  Dziekance  pod  Gnieznem)  i  dom  poprawy  dla  młodo- 
cianych przestępców;  drugie  są  instytucyami  miejskiemi,  jak  więk- 
szość szpitali;  trzecie  są  kierowane  przez  komitety  mieszane,  na 
których  czele  stoi  urzędnik  państwowy,  np.  Towarzystwo  dla  zwal- 
czania gruźlicy.  W  sejmie  prowincyonalnym  i  w  zarządach  miast, 
nawet  tych,  w  których  Polacy  stanowią  większość  ludności,  Niem- 
cy posiadają  przewagę  i  troszczą  się  zazwyczaj  mało  o  życzenia 
reprezentantów  polskich.  To  też  we  wszystkich  wymienionych 
zakładach  język  niemiecki  jest  urzędowym,  a  polski  dozwolony 
tylko  o  tyle,  o  ile  używanie  jego  nie  da  się  uniknąć.  Nie  inaczej 
jest  zresztą  w  Towarzystwie  dla  zwalczania  gruźlicy,  jedynej 
w  Księstwie  instytucyi,  w  której  Polacy  łączą  się  chętnie  do  współ- 
działania z  Niemcami.  I  tam  język  polski  nie  jest  równoupraw- 
niony z  niemieckim,  lecz  używany  tylko  w  odezwach,  zwracają- 
cych się  wprost  do  ludu. 

Kończymy  na  tem  pogląd  na  stosunki  w  W.  Ks.  Poznańskiem 
i  zwracamy  się  do  innych  dzielnic,  które  dłużej,  niż  Poznańskie, 
znajdują  się  pod  panowaniem  pruskiem  i  wykazują  wyraźniejsze 
jeszcze  ślady  usiłowań  germanizacyjnych,  ale  nie  zatraciły  swego 
charakteru  polskiego  i  w  czasach  ostatnich  zaznaczają  coraz  ener- 
giczniej swą  łączność  z  mieszkańcami  W.  Księstwa. 


POMORZE  I  ZIEMIA  PRUSKA. 

(PEUSY  ZACHODNIE  I  WSCHODNIE). 


POGLĄD  HISTORYCZNY. 

^3i;£5ączymy  ze  sobą  pod  wspólnym  nagłówkiem  dwie  dzielnice, 
=^  które  pierwotnie,  oprócz  warunków  geograficznych,  nie 
I  miały  ze  sobą  nic  wspólnego,  a  i  dziś  różnią  sią  znacznie, 
zarówno  pod  względem  etnograficznym,  jak  i  kulturalnym,  społe- 
cznym i  politycznym.  Jedna  z  nicli  była  zamieszkana  od  wieków 
przez  szczep  polski  lub  conajmniej  bardzo  blisko  spokrewniony 
z  Polakami,  druga  przez  szczep  litewski,  z  którego  zacłiowała  się 
tylko  nazwa.  Jedna  brała  od  wieków  udział  w  rozwoju,  któremu 
podlegały  ziemie,  należące  do  b.  państwa  polskiego,  i  pozostawała 
tylko  przejściowo,  na  scłiyłku  wieków  średnichi,  pod  władzą  nie- 
miecką; druga  była  zawojowana  zupełnie  przez  zakon  niemiecki 
Krzyżaków  i  zaludniona  przez  mieszaninę  narodów,  w  której  Po- 
lacy, Litwini  i  Niemcy  stanowili  mniej  więcej  równe  części;  była 
państwem  niemieckiem,  wysuniętem  daleko  ku  wsctiodowi,  nie- 
przerwanie, od  wieku  XIII,  a  przez  czas  krótki  stosunkowo  tylko 
podlegała  władzy  polskiej;  brała  udział  w  rozwoju,  właściwym 
krajom  protestanckim  niemieckim.  Obie  te  dzielnice  połączyły 
się  jednak  w  ciągu  wieków  węzłami  łiistoryi  tak  silnie,  że  już 
w  wieku  Xy  otrzymały  wspólną  nazwę,   przyczem   Pomorze   na- 


—    202    — 

zwano  Prusami  Króle wskiemi,  a  Prusy  właściwe  Książęcemi,  i  za- 
chowały je  po  dziś  dzień  w  formie  zmienionej,  yako  Prusy  Zactiod- 
nie  i  Wscłiodnie.  Ta  nazwa  wspólna  jest  następstwem  wspólnego 
pozostawania  ich  pod  panowaniem  Krzyżaków  w  ciągu  lat  stu- 
pięćdziesiąciu,  od  zajęcia  Pomorza  wschodniego  przez  zakon  wojo- 
wniczy, w  r.  1308,  aż  do  drugiego  pokoju  toruńskiego  w  r.  1466. 
Oprócz  dwóch  wymienionych  już  dzielnic,  należał  do  ówczesnego 
państwa  krzyżackiego  niewielki  obszar,  położony  w  czworokącie 
między  Osą,  Drwęcą  i  kolanem  Wisły,  a  zwany  Ziemiami  Cheł- 
mińską i  Michałowską.    Obszar  ten,  sąsiadujący  z  siedzibami  litew- 


Gdańsk.    "Widok  z  góry  Biskupiej. 


skich  Prusaków,  nie  był  jednak  nigdy  przez  nich  zamieszkany,  lecz 
posiadał  od  wieków  ludność  polską  i  należał  do  państwa  Mieczy- 
sławów i  Bolesławów.  Dostał  się  on  po  upadku  państwa  polskie- 
go ponownie  pod  władzę  niemiecką  i  został  połączony  z  b.  Pomo- 
rzem pod  wspólną  nazwą  prowincyi  zachodnio-pruskiej. 

Każda  z  tych  3  części  teraźniejszych  dwóch  prowincyi  pru- 
skich posiada  swoje  własne  dzieje,  których  nici,  jak  już  wynika 
z  uwag  powyższych,  plączą  się  często  ze  sobą. 

Nazwą  Pomorze  oznaczano  pierwotnie  cały  pas  nadbałtycki, 
zamieszkany  przez  Słowian,  sięgający  od  Wisły  do  półwyspu  Jut- 
landzkiego, w  epoce  Piastowskiej   zaś  obszar,   zamknięty   między 


—    263    — 

Wisłą  i  Odrą,  Notecią  i  Bałtykiem.  Ludność  tamtejsza,  spokrew- 
niona, jak  już  zaznaczono,  bardzo  blisko  z  Polakami,  znajdowała 
się  w  zaraniu  dziejów  na  wyższym  stopniu  oświaty,  niż  inne  szcze- 
py słowiańskie,  posiadała  rozwinięty  łiandel  i  przemysł  i  znaczne 
miasta  portowe,  z  którycłi  wielkiego  znaczenia  zachowały  się  tylko 
głucłie  ectia  w  podaniach.  Pierwsza  wiadomość  o  tym  kraju  po- 
chodzi z  r.  968,  w  którym  Mieczysław  I  zdobył  go,  według  opo- 
wiadań kronikarzy,  i  przyłączył  do  swego  państwa.  Pomimo  za- 
prowadzenia chrześciaństwa  i  ustanowienia  biskupstwa  pomorskie- 


"k  "ł 

111' 

1 

ą  li%¥^'  ''ś  ■  ;liP^^^^ii^  l^im^^.  ■.  .^^^^^- 

Gdańsk-.    Nad  Wiśłjj. 

go,  celem  ściślejszego  zespolenia  tego  kraju  z  innemi  dzielnicami 
państwa,  oraz  licznych  wypraw  wojennych,  wpływy  polskie  nie 
były  nigdy  silne  na  Pomorzu.  Dopiero  pod  panowaniem  Bolesła- 
wa Krzywoustego  nastąpiło  w  rzeczywistości  połączenie  i  zrów- 
nanie tej  dzielnicy  z  innemi,  ale  po  śmierci  tego  przedsiebierczego 
monarchy,  gdy  skutkiem  podziału  państwo  polskie  rozpadło  się  na 
małe  księstewka,  Pomorze  odzyskało  zupełną  samodzielność,  a  nie- 
bawem rozpadło  się  na  dwie  części,  które  przedzielała  rzeka  Per- 
santa.  Książęta  części  zachodniej,  zwanej  Pomorzem  Zachodniem 
lub    Szczecińskiem,     poddali    się   szybko  wpływom   niemieckim, 


—    204    — 

uznali  sie  za  wasalów  cesarza  rzymsko-niemicckiego  (w  r.  1181) 
i  pracowali  tak  gorliwie  nad  germanizacyą  kraju,  że  obecnie  tylko 
jeszcze  nazwy  miejscowości  przypominają  jego  przeszłość  słowiań- 
ską. Dziś  Pomorze  Szczecińskie  stanowi  większą  część  prowincyi 
pruskiej,  zwanej  Pomeranią (Pommern).  Książęta  Pomorza  Wscłiod- 
niego  czyli  Gdańskiego  natomiast  utrzymywali  nadal  dość  ścisłe 
stosunki  z  książętami  polskimi,  łączyli  się  z  nimi  i  czasami  uznawali 
icti  zwierzcłinictwo,  co  jednak  nie  przeszkadzało  im  spierać  sie 
z  nimi  i  walczyć,  tak  samo,  jak  zwalczali  się  nawzajem  książęta 
Piastowscy.  Pierwszym  z  książąt  gdańskich,  którego  imię  zapisało 
się  w  dziejącłi,  był  Sambor  I  (1 178 — 1207),  krewny  wojewody  ma- 


Zamek  krzyżacki  w  Malborku,    Strona  Zdchodnia. 

łopolskiego  Zyrosława,    lennik  Kazimierza  Sprawiedliwego,  który 
zatwierdził  go  na  tronie  i  obdarzył  licznemi  prawami.    Książę  ten, 
którego  władzy  podlegała  pierwotnie  tylko   mała   część  Pomorza 
Wscliodniego,  usunął  z  biegiem  czasu  wszystkicłi  słabszycli  władz^. 
ców  i  zjednoczywszy  pod  swem  berłem  kraj,  oddał  go  synowi  Mest- 
winowi,  czyli  Mszczugowi  I  (1207 — 1220).  Syn  Mszczuga,  Święto-: 
pełk  (1210 — 1266),  zasłynął  jako  wielki  wojownik.    Uznawszy  siei 
pierwotnie  lennikiem  Leszka  Białego,  usiłował   później  wyzwolić  i 
się  z  pod  tego  zwierzctinictwa,  a  gdy  Leszek  zawezwał  go   przed-: 
swój  sąd  do  Gąsawy,  stawił  się   z   silną   armią,   rozbił  nieprzygo-=j 
towane  na  zaczepkę  wojska  polskie,    dognał  i  zabił   uciekającego! 
Leszka  pod  wsią  Marcinkowem.     W  następstwie  tego  zwycięstwa, 


—    205   — 

Pomorze  uzyskało  w  rzeczywistości  zupełną  samodzielność;  nieba- 
wem jednak  znalazło  groźnych  nieprzyjaciół  w  Krzyźakacłi,  osie- 
dlony cti  przez  Konrada  Mazowieckiego  w  r.  1228   w  ziemi  Cłieł- 
mińskiej  nad  Wisłą.  Światopełk  zdawał  sobie  bodaj  sprawą  z  nie- 
bezpieczeństwa, którem  groziło  jego  państwu  to  nowe  sąsiedztwo, 
i  rozpoczął  z   Krzyżakami,   przy   pomocy   Prusaków    litewskicti, 
w  r.  1238,  walkę,  która  przeciągnęła  się  do  r.  1253  i  skończyła  się 
ostatecznie  uznaniem  Wisły  za  granicę  obustronnych  posiadłości. 
W  tym  samym  czasie  powaśnił  się  Światopełk   z   synami  Włady- 
sława Odonicza,  któremu  w  początkach  swych  rządów  oddał  swą 
■  siostrę  Jadwigę  za  żonę,   aby  zapewnić   sobie   jego   przychylność 
I  w  walce  z  Leszkiem  Białym   o  pogranicze   Nadnoteckie.     Rozpo- 
'.częła  się  kilkoletnia  wojna,  w  któref  ze  strony  polskiej  brali  udział 
Przemysław,  Kazimierz  Kujawski,    Bolesław   Wstydliwy  i  Ziemo- 
;  wit  Mazowiecki.     Książęta  polscy  odnieśli  wprawdzie  kilka  zwy- 
cięstw, wkroczyli  do  Pomorza  i  dotarli  aż  do    warownego   zamku 
Raciąża  pod  Tucholą,  ale  głównej    warowni   pomorskiej,   Nakła, 
zdobyć  nie  mogli.     Ostatecznie  nastąpiła  za  pośrednictwem  w.  mi- 
istrza  krzyżackiego  ugoda,  w  której  Pomorzanie  zrzekli  się   Nakła 
'wraz  z  okolicą.  Syn  Światopełka,  Mestwin  II  (1256 — 1295),  otrzy- 
^mawszy  od  ojca  księstwo  Świeckie,  wypędził  młodszego  brata  War- 
jścisława  z  Gdańska  i  zjednoczył  znowu  w  swem  ręku  całe  państwo. 
iRządy  jego  były  wypełnione  walką  z  Krzyżakami.  Szukając  sprzy- 
mierzeńców, a  nie  posiadając  własnego  potomstwa,  Mestwin  zapi- 
sał Pomorze  Gdańskie  w  r.  1264  księciu  szczecińskiemu,  Barnimo- 
wi; gdy  zaś  tenże  odmówił  mu  pomocy,  zniósł  ten  zapis  i  upoważ- 
;nił  do  objęcia  swej  spuścizny  margrabiów  brandenburskich  (1 269  r.). 
Skorzystał  też  niebawem  z  ich  poparcia  w  walce  z  bratem  Warci- 
sławem,   który    odzyskał    przemocą    odebrany    mu    bezprawnie 
Gdańsk.     Brandenburczycy  jednak,  opanowawszy  to   miasto,   nie 
myśleli  ustąpić  z  niego  także  wtedy,  gdy  Warcisław  umarł  (1271  r.), 
a  tem  samem  skończyła  się  wojna.     Wobec   tego   Mestwin   unie- 
ważnił traktat,  zawarty  z  Konradem  brandenburskim,  pozbawił  go 
[prawa  dziedzictwa,  a  porozumiał   się   z   księciem   Przemysławem 
"wielkopolskim  i  zapisał  jemu   swe   państwo.     Tymczasem   jednak 
stryjowie  jego  (bracia  Światopełka  Wielkiego),   Sambor   i   Rości- 
sław,  umierając,  odstąpili  Krzyżakom  swoje  posiadłości,  i  Mestwin, 

34 


—    266    — 

skutkiem  wyroku,  wydanego  przez  Papieża,  musiał  zgodzić  się  na 
odstąpienie  im  ziemi  Gniewskiej  (1282  r.).  Była  to  pierwsza  zdo- 
bycz Krzyżaków  na  Pomorzu.  Ale  nie  skończyło  się  na  tern.  Za- 
targi, które  powstały  po  śmierci  ostatniego  z  książąt  pomorskicti, 
i  nieostrożność  Władysława  Łokietka,  pozwoliły  im  niebawem 
zagarnąć  kraj  cały  i  utrzymać  sią  w  nim  przez  półtora  wieku. 
Mestwin  II  umarł  w  r.  1294,  a  po  nim  objął  rządy  na  Pomorzu 
książę  Przemysław  wielkopolski,  uznany  już  poprzednio  przez 
szlaclitę  i  ducliowieństwo.  Margrabia  brandenburski,  Waldemar, 
który  na  podstawie  wspomnianej  wyżej  umowy  z  Mestwinem  II, 
pomimo,  że  książę  unieważnił   ją  niebawem, — rościł  sobie  preten- 


Ruiny  zamku  krzyżackieg-o  Dybowa  pod  Toruniem. 


sye  do  ziemi  pomorskiej,  usunął  Przemysława  w  r.  1296  za  pomocj 
najętycłi  morderców  i  przez  tQ  zbrodnię  omal  nie  osiągnął  swegj 
celu.  W  latacłi  następnych,  pod  rządami  zmieniających  się  co  k\ 
kilka  królów:  Władysława  Łokietka,  Wacława  II  i  Wacława  II; 
na  Pomorzu  panował  wielki  zamęt,  wśród  którego  w  kraju  utwieiij 
dziła  się  władza  możnego  rodu  Święców.  Władysław  Łokietel^' 
który  w  r.  1 306  doszedł  znowu  do  rządów,  postarał  się  szybki 
o  przywrócenie  stosunków  prawidłowych  i  upokorzył  Swięcóv; 
ale  nie  odsunął  ich  zupełnie  od  udziału  w  zarządzie  kraju.  Ambitii 
możnowładzcy  usiłowali  odzyskać  utraconą  władzę  zwierzchnic2i 
i  porozumieli  się  w  tym  celu  z  Brandenburczykami,  którzy  też  ni 


—    207    — 

bawem  przybyli  z  znacznem  wojskiem  do  Pomorza  i  obiegli  Gdańsk. 
Zajęty  walką  o  swój  tron,  Władysław  Łokietek  nie  mógł  przyjść 
na  pomoc  obląźonej  załodze;  posłucłiał  natomiast  rady  jej  dowódz- 
cy,  Bogusza,  i  zawarł  z  Krzyżakami  umowę,  według  której  mieli 
wyprzeć  Brandenburczyków  i  zatrzymać  w  swycłi  rękacli  połowę 
zamku  gdańskiego,  dopóki  koszta  wojny  nie  będą  im  zwrócone.  Po- 
tężny zakon  w  krótkim  czasie  zmusił  wojska  margrabiego  do  odwro- 
tu, nie  myślał  jednak  wcale  o  oddaniu  kraju  prawowitemu  władcy. 
Rozgościwszy  się  na  zamku,  Krzyżacy  niebawem  wystąpili  prze- 
ciw słabej  załodze  polskiej,  wyparli  ją  z  miasta  i  urządzili  wśród 
ludności  polskiej,  która  z  powodu  jarmarku  w  dzień  S-tego  Domi- 
nika zebrała  się  w  znacznej  liczbie,  rzeź  straszliwą  (w  r.  1308). 
Pamięć  jej  do  dziś  dnia  przectiowała  się  w  podaniach  mazurskicłi. 
Nie  zadawalając  się  zdobyciem  Gdańska,  Krzyżacy  wyruszyli 
w  głąb  kraju,  opanowali  go  w  ciągu  kilku  miesięcy  i  przyłączyli 
do  swego  państwa,  podzieliwszy  go  na  6  komturstw:  Gdańsk,  Mal- 
bork, Gniew,  Świecie,  Tucłiola,  Człuchów.  Aby  zaś  upozorować 
zabór  i  ubezpieczyć  się  przed  skargami  u  Stolicy  Apostolskiej,  od- 
kupili w  r.  1 309  od  margrabiów  brandenburskich  ich  rzekome  pra- 
wa do  kraju  za  sumę  10,000  grzywien  srebrnych.  Łokietek,  utwier- 
dziwszy się  na  tronie,  pomyślał  o  odzyskaniu  ważnej  prowincyi 
i  przeprowadził  o  nią  wojnę,  która  skończyła  się  świetnem  zwy- 
cięstwem pod  Płowcami  (r.  1331),  ale  nie  potrafił  wyzyskać  powo- 
dzenia orężnego,  i  Pomorze  pozostało  przy  Krzyżakach. 

Wojowniczy  ten  zakon  „Rycerzy  niemieckich  Panny  Maryi" 
powstał,  jak  wiadomo,  w  Ziemi  S-tej  w  r.  1191,  podczas  oblężenia 
Akry,  z  celem  podwójnym:  walki  z  niewiernymi  i  pielęgnowania 
chorych,  i  został  sprowadzony,  po  utracie  Jerozolimy,  nad  Wisłę 
przez  księcia  mazowieckiego  Konrada,  znużonego  nieszczęśliwemi 
walkami  z  pogańskim  szczepem  Prusów  czyli  Prusaków.  Właści- 
wa ziema  Pruska  obejmowała  część  zachodnią  obszaru,  który 
w  zarysie  geograficznym,  umieszczonym  na  początku  tej  pracy, 
nazwaliśmy  „pojezierzem  Pruskiem",  a  mianowicie  dorzecza  Pa- 
sargi  (Pasłęki)  i  Pregoły  dolnej  z  Łyna.  Z  dzisiejszych  posiadło- 
ści pruskich  po  »lewej  stronie  Wisły  nie  należały  do  niego:  ziemia 
Chełmińska,  dorzecze  górnej  Pregoły  i  kraj  nadniemeński.  Ziemię 
Chełmińską  zamieszkiwaU  od  czasów  niepamiętnych  Polacy,  dwa 


—    268    — 

inne  z  wymienionych  obszarów  spokrewnione  z  Prusakami  szczepy 
litewskie.  Zamknięci  w  swych  niedostępnych  puszczach  i  mocza- 
rach, Prusacy  nie  zdobyli  się  na  wytworzenie  jednolitej  organiza- 
cyi  państwowej,  lecz  podlegali  władzy  licznych  panów,  którzy  je- 
dnak w  silnem  poczuciu  solidarności  rasowej  popierali  sie  zazwy- 
czaj wzajemnie  w  walce  z  nieprzyjacielem.  Chciwi  łupów,  a  bar- 
dzo bitni,  byli  oni  dla  Polaków  bardzo  niewygodnymi  sąsiadami, 
i  na  pograniczu  toczyły  się  nieustannie  krwawe  walki.  Zaprowa- 
dzeniu chrześciaństwa  stawiali  zacięty  i  skuteczny  opór.  S-ty  Woj- 
ciech poniósł  z  ich  rąk  śmierć  męczeńską,  misya  Brunona  spełzła 
na  niczem,  wielkie  wyprawy  zbrojne  Bolesława  Chrobrego,  Krzy- 


Toruń.    Widok  z  nad  Wisły. 

woustego  i  Kędzierzawego  nie  wydały  trwałego  skutku.  Pobici, 
cofali  się  w  głąb  puszczy  i  otrząsali  się  szybko  ze  skutków  porażki;- 
Bolesławowi  Kędzierzawemu  zadali  stanowczą  klęskę.  DopierOj 
w  początkach  wieku  XIII  chrześciaństwo,  głoszone  przez  zakonni-ii 
ków  z  klasztoru  cysterskiego  w  Łeknie,  zaczęło  zdobywać  sobie 
grunt  w  ziemi  pruskiej,  i  doszło  do  utworzenia  osobnego  biskup- 
stwa dla  nawróconych  Prusaków.  Niebawem  jednak  nastąpiła 
reakcya.  Biskup  Filip  został  zamordowany,  następca  jego  Kry-j 
styan  wypędzony,  a  krucyata,  ogłoszona  przez  Papieża,  skończyła 
się  klęską  i  zupełnem  spustoszeniem  ziemi  Chełmińskiej.  Ksiązq 
mazowiecki,  Konrad,  wynagrodził  wypędzonego  z   Prus   biskupa 


209, — 

Krystyana  przez  przyłączenie  ziemi  Chełmińskiej  do  jego  dyecezyi — 
in  partibusinfidelium — i  utworzył  zakon  braci  Dobrzyńskicti  do  walki 
z  Prusakami.  Niebawem  zaś,  przekonawszy  sie,  że  zakon  ten  nie  zdoła 
walczyć  skutecznie  z  potężnym  nieprzyjacielem,  zawezwał  do  pomo- 
cy zakon  niemiecki  Panny  Maryi,  oddając  mu  w  posiadanie  ziemię 
Chełmińską  z  prawem  odebrania  jej.  Krzyżacy  przybyli  nad  Wi- 
słę w  r.  1228,  a  popierani  przez  młodzież  rycerską  z  całych  Nie- 
miec, w  stosunkowo  krótkim  czasie,  do  roku  1283,  opanowali  całą 
ziemię  pruską,  wojując  nie  krzyżem,  lecz  mieczem.  Z  hcznego  nie-. 
gdyś  szczepu  pruskiego  pozostały  po  tej  55-letniej  walce  tylko  nie- 
dobitki, i  nowi  panowie  kraju  rozpoczeji  na  wielką  skalę  dzieło  ko- 
łonizacyjne,  aby  zaludnić  nowymi  mieszkańcami  zbroczone  krwią 
pustkowia.  Na  północnym  wschodzie,  nad  Pregołą,  osiedlali  prze- 
ważnie Litwinów,  na  południu  i  w  pośrodku  kraju  Polaków, 
zwłaszcza  Mazurów.  Pas  nadmorski  natomiast  zaludniU  przy- 
byszami ze  wszystkich  stron  państwa  niemieckiego.  Rozproszone 
miedzy  temi  żywńolami  napływowemi  resztki  pierwotnych  mie- 
szkańców kraju  przyjęły  z  biegiem  czasu  narodowość  swego  oto- 
czenia. Ściągając  do  swego  państwa  przywilejami  osadników  pol- 
skich i  litewskich,  Krzyżacy  łudzih  się  nadzieją,  że  zdołają  zgerma- 
nizować  ich,  usiłowali  skłonić  ich  do  używ^ania  języka  niemiec- 
kiego, odmawiając  wszelkich  praw  politycznych,  a  w  części 
i  społecznych  tym,  którzy  mówili  po  polsku  lub  htewsku,  w  każ- 
dym zaś  razie  nie  dopuszczah  ich  do  żadnego  udziału  we  władzy. 
Dumny,  bogaty,  silnie  zorganizowany,  rozporządzający  dziesiąt- 
kami tysięcy  mieczów  zakon  niemiecki  trzymał  z  swych  potężnych 
zamków,  rozsianych  gęsto  po  kraju,  w  ślepem  posłuszeństwie  rze- 
szę prostego  obcoplemiennego  ludu,  korzystając  z  jego  czynnych 
usług,  z  owoców  jego  pracy,  i  popychany  niepohamowaną  żądzą 
zdobyczy  parł  nieustannie  naprzód,  dążąc  do  rozszerzenia  granic 
swego  państwa  we  wszystkich  kierunkach.  WidzieUśmy  już,  jak 
umiał  skorzystać  z  zatargów  między  Łokietkiem  a  margrabią  bran- 
denburskim, aby  opanować  Gdańsk  i  posunąć  swą  władzę  aż  do 
Noteci  i  Głdy;  wiadomo  też,  jak  energicznie  i  wytrwale,  nie  licząc 
się  z  żadnemi  względami  etycznemi,  dążył  do  rozpostarcia  swej 
władzy  na  północnym  wschodzie,  w  ziemiach  litewskich.  Nieza- 
leżnie od  sądu  o  moralnej  wartości  tego  wojowniczego  zakonu,  nie- 


—     270     — 

podobna  nie  zdumiewać  się  dziełem  rąk  jego,  potęgą  i  sprawnością 
jego  organizacji,  skutecznością,  z  jaką  pracował  nad  zwiększeniem 
wydajności  materyalnej  kraju,  umiejętnością  wyzyskiwania  wszy- 
stkicłi  wypadków  i  pozorów  na  swoją  korzyść.  Niewątpliwie, 
ogromny  rozwój  tej  nowej  potęgi,  która  powstała  w  ciągu  jednego 
wieku  nad  wscłiodniem  wybrzeżem  Bałtyku,  byłby  niemożłiwy  bez 
nieustannego  napływu  żywiołów  śmiałycłi,  przedsiebierczych, 
a  wykształconycłi  z  wszystkicłi  stron  cesarstwa   niemieckiego,  bez 


Toruń.    Ratusz. 


poparcia  cesarza  i  papieża;  ale  to  nie  wystarcza  jeszcze  na  wytłó- 
maczenie  nadzwyczajnej  roli,  którą  w  bezpośredniem  sąsiedztwie 
potężnego  wrogiego  państwa  odgrywali  Krzyżacy.  Dzieje  ich  za- 
konu są  dowodem,  co  może  zapał  świadomy  celu,  wytrwałość, 
karność  i  dobra  organizacya. 

Dopiero  wtedy,  gdy  pod  wpływem  powodzenia   i   dobrobytu 
rozluźniły  się  w  zakonie  węzły  karności,    wykrzywiła  się  organi- 


—     271     — 

zacya,  miejsce  cnót  rycerskich  zajęła  wyuzdana  rozpusta,  a  śmiała 
pewność  siebie  zamieniła  się  w  próżność,  równocześnie  zaś  połą- 
czyły się  ze  sobą  przez  ślub  Jagiełły  z  Jadwigą  dwa  sąsiednie  wro- 
gie zakonowi  a  potężne  narody,  wybiła  dla  mnicłiów  rycerskich 
chwila  up*okorzenia.  W  r.  1410,  w  wojnie,  rozpoczętej  formalnie 
z  powodu  sporu  o  kilka  wsi  nadnoteckich,  poległ  na  równinach 
Grunwaldu  kwiat  rycerstwa  niemieckiego,  i  tylko  brak  energii  Ja- 
giełły uchronił  zakon  od  nagłego  upadku.  Następstwa  doraźne 
tej  olbrzymiej  klęski  były  niewielkie.  Krzyżacy  zatrzymali  w  prak- 


Malbork.    Rynek  z  starożjtneiLi  „altanami"  i  ratuszem. 


tyce  wszystkie  swoje  dotychczasowe  posiadłości,  oprócz  Żmudzi, 
którą  oddali  Witoldowi;  nie  zwrócili  nawet  bezprawnie  zajętej  zie- 
mi pomorskiej.  Ale  klęska  zdemoralizowała  ich  do  reszty,  a  do- 
dała otuchy  szlachcie,  która  oddawna  już  sarkała  na  ucisk  i  nadu- 
życia, i  zachęciła  ją  do  stanowczego  kroku  celem  zrzucenia  ciężkiego 
jarzma.  Już  pod  koniec  wieku  XIV,  w  r.  1397,  powstał  za  stara- 
niem Fryderyka  i  Mikołaja  braci  Kitnowskich  oraz  Mikołaja  i  Jana 
braci  Ryńskich,  związek,  zwany  „jaszczurczym",  którego  jawnem 
zadaniem  było  popieranie  się  wzajemne  w  sprawach  materyalnych 


z  I  z 


i  osobistych,  tajnym  zaś  nawiązanie  bliższych  stosunków  z  pań- 
stwem polskiem.  Po  nieszczęśliwej  dla  zakonu  wojnie  przystąpiły 
do  związku  także  miasta,  niezadowolone  z  twardych  i  niesprawie- 
dliwych rządów  krzyżackich.  Sprzysieżeni  zwrócili  się  w  r.  1453 
do  króla  Kazimierza  Jagiellończyka  z  prośbą,  aby  przyjął  ich  pod 
swą  opiekę  i  złożyli  mu  w  Toruniu  hołd  wiernopoddańczy  w  imie- 
niu całego  kraju.  Następstwem  tego  była  trzynastoletnia  wojna, 
która  skończyła  się  w  r.  1466  zawarciem  drugiego  pokoju  w  To- 
runiu. Zwyciężeni,  mimo  rozpaczliwej  obrony,  i  zupełnie  wyczer- 
pani walką  Krzyżacy  zgodzili  się  na  wydanie  wszystkich  ziem  za- 
jętych, względnie  zatrzymanych  bezprawnie,  i  części  kraju,  zdoby- 
tego na  Prusakach.  Utracili  mianowicie  całe  Pomorze  Gdańskie, 
ziemię  Chełmińską  z  powiatami  chełmińskim,  grudziądzkim,  toruń- 
skim, radzyńskim  i  kowalewskim,  ziemię  Michałowską  z  powiatami 
brodnickim  i  nowomiejskim,  ziemię  Malborską  z  powiatami  mal- 
borskim,  sztumskim  i  elbląskim,  oraz  Warmię.  Resztę  zatrzymali 
jako  lenno,  z  obowiązkiem  składania  hołdu.  Z  ziem  zdobytych 
utworzono  3  województwa  polskie,  a  mianowicie:  malborskie,  po- 
morskie i  chełmińskie.  Posiadały  one  prawa  odrębne  od  innych 
województw,  tworzyły  całość  pod  nazwą  Prus  królewskich  z  War- 
mią, i  posiadały,  oprócz  sejmików,  rodzaj  własnego  sejmu,  t.  zw. 
„generał  pruski",  który  zbierał  się  w  Malborku  lub  Grudziądzu. 
Sejm  ten  składał  się  z  dwóch  izb:  poselskiej  i  senatu,  i  obradował 
w  obecności  komisarza  królew^skiego.  Uchwały  zapadały  jedno- 
głośnie. Obrady  toczyły  się  w  języku  polskim;  deputowanym 
miejskim  jednak  wolno  było  przemawiać  po  łacinie.  Uchwały, 
powzięte  na  tych  zebraniach,  miały  znaczenie  instrukcyi  dla  po- 
słów na  sejm  walny  w  Warszawie.  Wyżsi  urzędnicy  i  senatoro- 
wie musieli  posiadać  indygenat  pruski,  lub  uzyskać  obyw^atelstwo 
pruskie,  jeżeli  pochodzili  z  innych  województw.  Szlachtę  pruską 
obowiązywało  polskie  prawo  ziemskie,  nadane  przez  Kazimierza 
Jagiellończyka  i  uzupełnione  t.  zw.  korekturą  pruską.  Miasta  rzą- 
dziły się  prawem  chełmińskiem.  Pospolite  ruszenie  było  obowią- 
zane tylko  do  obrony  granic  województw  pruskich  i  szlachta 
pruska  korzystała  z  tego  prawa  często,  odmawiając  pomocy  królom. 
Zakon  Krzyżacki  nie  podniósł  się  już  po  dwukrotnej  klęsce. 
Usiłował  dodać  sobie  powagi,  zwiększyć  swe  wpływy  i  zdobyć  po- 


—  '^73  — 

moc  książąt  cesarstwa  niemieckiego,  powierzał  im  godność  wiel- 
kich mistrzów,  ale  tern  samem  przyznawał  się  do  braku  wiary 
w  siły  własne,  do  zupełnego  bankructwa  politycznego.  Składając 
w  r.  1498  władzę  w  ręce  landgrafa  saskiego,  Fryderyka,  Krzyżacy 
zerwali  ze  swoją  przeszłością.     Państwo   icłi   przestało   być   tem. 


Chełmno.    Brama  Grudziądzka. 

czem  było  od  swego  powstania  i  w  epoce  rozkwitu,  — silnie  zorga- 
nizowaną, centralistyczną,  wolną  republiką  uzbrojonycti  mnicliów, 
a  zamieniło  się  na  rodzaj  prowincyi  autonomicznej,  podwładnej 
obcemu  monarsze.  Powrót  od  tych  stosunków  do  dawnych  tra- 
dycyi  był  niemożliwy,  ostateczny  upadek  zakonu  stał  się  nieuni- 
kniony.    Mogło  tylko  chodzić  o  to,  kto  obejmie  w  posiadanie  jego 

35 


—    274    — 

ziemie;  czy  będą  przyłączone  do  państwa  polskiego,  którego  zwierzch- 
nictwu podlegały  już  od  r.  1466,  lub  też  wyłamią  się  przy  pomocy 
książąt  cesarstwa  niemieckiego  z  tej  zależności  i  staną  się  częścią 
innego  organizmu  państwowego. 

Nieustanne  ciężkie  walki  na  wschodzie  i  południu,  zatargi  re- 
ligijno-polityczne,  wywołane  przez  reformacyę,  i  brak  przezorności 
u  władców  polskich,  sprawiły,  że  zagadnienie  to   zostało  ostatecz- 
nie rozwiązane  na  niekorzyść  Polaków.     Zaraz  pierwszy  książęcy 
wielki  mistrz  zakonu,  Fryderyk  saski,  nie  zastosował  się   do  obo- 
wiązków, wynikających  z  traktatu  toruńskiego,  odmawiając  hołdu 
trzem  następującym  po  sobie  królom:  Olbrachtowi,    Aleksandrowi 
i  Zygmuntowi  I.     Każdy  z  tych  monarchów    zdawał   sobie  bodaj 
sprawę  z  niebezpieczeństwa,  jakiem  groził  państwu  ten  opór,    ale 
żaden  nie  zdobył  się  na  jego    stanowcze   złamanie.     Wojowniczy 
Olbracht  przygotował  wyprawę  przeciw   Krzyżakom,   ale  umarł, 
zanim  zdołał  ją  rozpocząć,    w  Toruniu,  w  r.  1501 ;  Aleksander  za- 
dowolił się  umocnieniem    uczuć   wiernopoddańczych  w  miastach 
pomorskich  (zachodnio-pruskich);     Zygmunt  rozpoczął   z  Krzyża- 
kami wojnę  i  przeprowadził  ją  zwy ciężko,  ale  nie  potrafił  jej  wy- 
zyskać.    W  ziemiach  krzyżackich   panował   wówczas   już  (od  r. 
1511)  drugi  wielki  mistrz,  który  był  równocześnie  księciem  cesar- 
stwa niemieckiego,  margrabia  brandenburski,  Albrecht,  siostrzeniec 
króla  (syn  siostry  Zygmuntowej,  Zofii),  i,  wstępując  w  ślady  swego 
poprzednika,    odmówił   Zygmuntowi   hołdu.     Wojna,  rozpoczęta 
w  r.  1520,  skończyła  się  zupełną  porażką   Krzyżaków  i  Branden- 
burczyka.     Gdy  jednak  ks.   Albrecht   przeszedł   na   protestantyzm 
w  zamiarze   przekształcenia   posiadłości   zakonnych  na   państwo ', 
świeckie,  król  nie  sprzeciwił  się  temu.     Pragnął  ze  względów  po- i 
stronnych   zakończyć  jaknajszybciej  wojnę,   a   obawiał  się,   aby  ] 
książę  nie  porozumiał  się  ze  zbuntowanymi  wówczas,   również  ze  I 
względów  religijnych.  Gdańszczanami  i    nie    wciągnął  do  wojny  '] 
religijnej  województw  prusko-pomorskich.     Zrezygnował  więc  ze  ;j 
sposobności  wcielenia  ziem  krzyżackich  do    swego  państwa,  i  za-  j 
warł  z  ks.  Albrechtem  w  Krakowie,  w  r.  1525,  umowę,  mocą  któ-j 
rej  państwo  krzyżackie  zamieniło  się  na  księstwo    świeckie,  a  do- 
tychczasowy wielki  mistrz   został    uznany   księciem    dziedzicznym ! 
tej  ziemi,   z    obowiązkiem    składania   hołdu.     Od  tej  pory  ziemie, 


—    275    — 

niegdyś  krzyżackie,  nosiły  nazwę  „Prus  Książęcych",  gdy  woje- 
wództwa, odebrane  w  r.  1466,  zwano  „Prusami  Króle wskiemi". 
Nieprzezorność  Zygmunta  Starego  była  do  naprawienia.  Umowa 
z  roku  1525  zapewniała  prawo  następstwa  w  lennie  pruskiem  tylko 
młodszej  linii  brandenburskiej,  zwanej  frankońską,  a  zwłaszcza  księ- 
ciu Albrectitowi  i  jego  potomstwu,  oraz  trzem  jego  braciom:  Jerze- 
mu, Kazimierzowi  i  Janowi.  Z  książąt  tycłi  tylko  Albrecht  i  .Terzy 
mieli  po  jednym  synu;  syn  Albrechta  nadto,  Albrecht  Fryderyk,  był 
chory  na  umyśle  i  bezpotomny.  Po  jego  śmierci,  która  nastąpiła 
w  r.  1618,  lenno  pruskie  powinno  było,  w  myśl  umowy  z  r.  1525, 


Grudziądz.  Widok  z  Góry  Zamkowej. 

przypaść  w  udziale  państwu  polskiemu.  Tymczasem  starsza  linia 
brandenburska,  panująca  w  Brandenburgii,  umiała  skłonić  Zy- 
gmunta Augusta  do  rozszerzenia  praw  dziedzictwa.  Mianowicie 
zaś  Joachim  II,  ożeniony  z  córką  Zygmunta  I,  uzyskał  w  r.  1563 
akt,  który  upoważniał  do  objęcia  lenna  pruskiego  jego  potomków, 
po  wygaśnięciu  linii  frankońskiej,  i  po  śmierci  Albrechta  (1568) 
przedstawiciele  obu  linii  złożyli  hołd  królowi.  Na  to  wielkie  i  fa- 
,  talne  w  skutkach  ustępstwo  zgodził  się  Zygmunt  August  zarówno 
i  ze  względów  pokrewieństwa,  jak  też  z  powodu   kłopotów  wojen- 


—    276    — 

nych,  w  których  pragnął  zapewnić  sobie  pomoc  dość  potężnych 
już  wówczas  elektorów  brandenburskich.  Stefan  Batory  nie  posta- 
rał sią  o  unieważnienie  tej  umowy,  i  po  śmierci  obłąkanego  Al- 
brechta Fryderyka,  prawnuk  Joachima  II  i  Jadwigi  Jagiellonki, 
elektor  brandenburski,  Jan  Zygmunt,  objął  lenno  pruskie  (1618). 
Niespełna  50  lat  później  wnuk  tego  Jana  Zygmunta,  elektor  bran- 
denburski Fryderyk  Wilhelm,  zwany  Wielkim,  skorzystał  z  cięż- 
kich wojen,  które  zwaliły  się  na  nieszczęśliwego  Jana  Kazimierza, 
i,  złamawszy  wierność,  najpierw  kazał  sobie  nadać  Prusy  na  wła- 
sność Karolowi  Gustawowi,  wzamian  za  czynną  pomoc  w  wojnie 
z  Polakami,  następnie  zaś,  gdy  odwróciła  się  karta  i  Austrya  zobo- 
wiązała się  do  wystąpienia  przeciw  Szwedom,  opuścił  Gustawa 
Karola,  a  przyrzekł  popierać  Jana  Kazimierza,  i  w  nagrodę  za  to 
podwójne  wiarołomstwo,  został  uwolniony  z  obowiązku  składania 
hołdu.  (Traktat  w  Welawie  w  r.  1657  i  pokój  w  Oliwie  w  r.  1660). 
Równocześnie,  w  r.  1657,  znękany  wojnami  Jan  Kazimierz,  oddał 
traktatem  w  Bydgoszczy  elektorowi  w  lenno  dwa  zachodnie  po- 
wiaty województwa  pomorskiego:  Bytów  i  Lembork  (Lauenburg), 
za  dostarczenie  6,000  żołnierzy  przeciw  Szwedom.  Powiaty  te,  j 
należące  obecnie  do  prowincyi  pomerańskiej,  nigdy  już  nie  wró-  • 
ciły  do  państwa  polskiego  i  uległy  zupełnej  germanizacyi.  Z  ludu 
tamtejszego,  mazurskiego,  pozostały  tylko  szczątki  w  niegościnnych 
okolicach  jeziora  Łeba  i  wzdłuż  teraźniejszej  granicy  zachodnio-  j 
pruskiej. 

Otrzymawszy  Prusy  Książęce  na  własność,  Hohenzollernowie  , 
brandenburscy  zdobyli  podstawę  do  szerszej,  samodzielnej  polityki. 
Stali  się  na  tym  skrawku  ziemi  nawet  formalnie  niezależni  od  ce- 
sarstwa niemieckiego,  osłabionego  przez  wojnę  trzydziestoletnią,  i  za- 
pragnęli niebawem  skorzystać  ze  swego  wyjątkowego  stanowiska. 
Sposobność  znalazła  się  podczas  wojny  północnej,  za  czasów  Au-ij 
gusta  II.     Elektor  Fryderyk  przyjął  w  r.  1701  tytuł  króla  pruskie-f| 
go,  zatrzymując  elektorstwo  brandenburskie,  a  król  August,  mimon 
protestów  szlachty  przeciw  tej    uzurpacyi,    uchybiającej    prawom 
państwa  polskiego  do  Prus  Królewskich,  zgodził  się  jako  pierwszy, 
z  książąt  i  bez  zastrzeżeń  na  tę  zmianę  tytułu.     W  rzeczywistości- 
było  to  jednak  wiele  więcej.     Król  pruski  pojmował  swe  zadaniei ' 
polityczne  inaczej,  niż  książę  udzielny,  dla  którego   ziemie  pruskie 


—    277    — 

były  tylko  dodatkiem  do  elektorstwa  brandenburskiego.  Nie  Bran- 
denburgia, lecz  byłe  państwo  Krzyżaków  stało  sią  teraz  punktem 
ciężkości  w  monarcłiii  Holienzollernów  i  podstawą  dynastyi.  Jeżeli 
podstawa  ta  nie  miała  kiedyś  usunąć  się  z  pod  nóg  Hotienzoller- 
nom,  to  trzeba  było  zorganizować  nowe  królestwo  w  sposób  od- 
powiedni, a  przedewszystkiem  zapewnić  w  nim  przewagę  żywio- 
łowi niemieckiemu.  Wspomnieliśmy  już  wyżej,  że  za  czasów 
krzyżackich  Polacy  stanowili  mniej  więcej  trzecią  część  ludności 
tego  kraju;  w  latacli  późniejszych  stosunki  zmieniły  się  jeszcze  zna- 
cznie na  ich  korzyść.  Składały  się  na  to:  bezpośrednie  sąsiedztwo 
państwa  polskiego,  blizkie  związki  polityczne,  wpływ  naturalny  po- 


Oliwa  pod  Gdańskiem, 

tężnego  organizmu  państwowego  na  słaby  a  zależny  od  niego, 
wreszcie  i  wychodztwo  z  okręgów  granicznych.  Pod  koniec  wie- 
ku XVII  Polacy  wraz  z  Litwinami  stanowili  większą  połową  lud- 
ności wiejskiej,  zamieszkiwali  w  zwartej  masie  wszystkie  powiaty, 
położone  nad  granicą  wschodnią  i  południową,  a  tylko  wewnątrz 
kraju,  w  szerokim  pasie  nadbrzeżnym,  Niemcy  posiadali  przewagę 
liczebną.  I  w  tej  części  ówczesnego  księstwa  pruskiego  jednak 
żyli  Polacy  w  rozproszeniu  lub  w  większych  osadach  i  stanowili 
znaczny  procent  ludności  miejskiej.  Nie  brak  tam  także  było 
szlachty  polskiej  lub  spolszczonej,  posiadającej  rozległe  włości. 
Zamienienie  Prus  Książęcych  na  królestwo,  z  równoczesnem  osła- 
bieniem państwa  polskiego,  usunęło    samo   przez   się  jeden  z  naj- 


—    278    — 

ważniejszych  powodów  powolnego  polszczenia  się  kraju,  bo  zmniej- 
szyło blask,  a  tern  samem  i  wpływ  kulturalny  polskiego  sąsiada. 
Napływowi  z  zagranicy  zaś  usiłował  Fryderyk  zapobiedz  przez 
wydanie  surowego  zakazu  osiedlania  się  Polaków,  Żmudzinów 
i  Litwinów  w  królestwie.  Mimo  to  żywioł  polski  utrzymał  się 
w  Prusacłi  w  dawnej  sile,  przynajmniej  po  wsiach,  aż  do  upadku 
Rzptej  polskiej.  Dopiero  od  początków  wieku  XIX  germanizacya 
poczynała  robić  postępy. 

Z  pominięciem  odstąpienia  Bytowa  oraz  Lemborka  elektorowi 
brandenburskiemu,  stosunki  terytoryalne  ziemi  pomorskiej  i  pru- 
skiej nie  uległy  żadnej  zmianie  od  roku  1466  do  końca  wieku  XVIII, 
pomimo,  że  te  kraje,  a  zwłaszcza  Prusy  Królewskie,  były  od  po- 
łowy wieku  XVII  polem  licznych  a  ciężkich  walk  z  Brandenbur- 
czykami  i  Szwedami,  widziały  i  wojny  domowe  i  bunty  niebez- 
pieczne. Zmiany  terytoryalne  nastąpiły  dopiero  pod  koniec  wieku 
XVIII,  kiedy  państwo  polskie  nie  znalazło  już  sił  do  odparcia  nie- 
przyjaciół zewnętrznych.  Przy  pierwszym  podziale,  państwo  pru- 
skie, które  do  tej  pory  z  małych  początków  doszło  do  wielkiej  po- 
tęgi i  zamieniło  się  pod  rządami  Fryderyka  II  na  mocarstwo  euro- 
pejskie, zagarnęło  całe  Prusy  Królewskie,  z  wyjątkiem  Gdańska 
i  Torunia.  Przy  drugim  podziale  i  te  dwa  miasta  dostały  się  pod 
panowanie  Hohenzollernów.  Cały  ten  obszar,  wraz  ze  staremi 
posiadłościami  Hohenzollernów  w  Prusach,  został  podzielony  na 
dwie  prowincye,  pod  nazwą  Prus  Zachodnich  i  Wschodnich.  Prusy 
Zachodnie  składały  się  z  b.  Prus  Królewskich  bez  Warmii,  a  za  to 
z  Kwidzyna,  Prabutami,  Suszem  i  Iławą,  które  należały  dawniej  do 
Prus  Książęcych,  oraz  okręgu  nadnoteckiego,  oderwanego  od  Wiel- 
kopolski. W  skład  prowincyi  wschodnio  -  pruskiej  wchodziły  b. 
Prusy  Książęce,  bez  wymienionych  4  miast  z  okręgami,  oraz  b. 
księstwo  warmińskie.  W  r.  1803,  przy  zaprowadzaniu  nowej  or- 
ganizacyi,  oddzielono  od  Prus  Zachodnich  ostatecznie  powiaty  lem- 
borski  i  bytomski,  a  przyłączono  je  do  prowincyi  pomerańskiej. 

Wojny  napoleońskie  odbiły  się  silnie  na  stosunkach  obu  pro- 
wincyi pruskich.  Zadawszy  Prusakom  straszliwą  klęskę  pod  Jena 
(r.  1806),  Napoleon  posunął  się  na  wschód,  zajął  Poznań  i  dotarł 
do  Warszawy,  która  wtedy  podlegała  władzy  Hohenzollernów, 
a  wiosną  roku  następnego  (1807)  wyruszył  ku  północy,  aby  zadać 


—    279    — 

cios  ostateczny  państwu  pruskiemu.  Nastąpiły  krwawe  bitwy  pod 
Iłowem  (Eylau)  i  Friedlandem;  wojska  francuskie  rozlały  się  po 
całym  kraju  i  obiegły  Gdańsk,  Grudziądz  i  inne  fortece  w  ziemi 
niegdyś  pomorskiej.  Pokój  w  Tylży,  zawarty  w  r.  1807  za  stara- 
niem ces.  Aleksandra  I,  zakończył  tę  wojnę.  Król  pruski  utracił 
połowę  swyełi  posiadłości,  cały  obszar,  zabrany  przy  trzecim  po- 
dziale państwa  polskiego.  Poznańskie  oraz  część  Prus  Zacłiodnicti. 
Z  prowincyi  tej,  przyłączono  ziemię  Ctiełmińską  i  Micłiałowską  bez 
Grudziądza  i  prawie  cały  okręg  nadnotecki,  a  mianowicie  powiaty 
inowrocławski  i  bydgoski  oraz  większą  część  wałeckiego  i  kamień- 
skiego do  nowo    utworzonego   Księstwa  Warszawskiego,  Gdańsk 


Gdańsk.    Przystań  z  windą  starożytną. 

zaś  z  okręgiem  dwumilowym  został  uznany  za  wolne  miasto.  Klę- 
ski Napoleona  w  latacłi  1813  i  1814  zniweczyły  owoce  jego  daw- 
ny cli  zwycięstw.  Na  kongresie  wiedeńskim,  w  r.  1815,  nastąpił 
nowy  podział  ziem,  które  należały  niegdyś  do  Rzptej  polskiej.  Po- 
znańskie, okrąg  nadnotecki,  ziemie  Cłiełmińska  i  Micłiałowską  oraz 
Gdańsk,  powróciły  do  Prus.  Z  ziem  wielkopolskicłi,  aż  do  Prosny, 
i  nadnoteckiej  części  Księstwa  Warszawskiego,  utworzono  nową 
dzielnicę  autonomiczną,  pod  nazwą  W.  Ks.  Poznańskiego;  Gdańsk 
i  ziemia  Cłiełmińska  z  Micłiałowską  zostały  wcielone  napowrót  do 
prowincyi  zacłiodnio-pruskiej. 

W  roku  1824  obie  prowincye  pruskie  zostały  połączone,  ze 
względów   germanizacyjnych,    w   jedną   całość   administracyjną. 


-—  28o  — 

a  w  r.  1878  z  tych  samych  względów  znowu   rozdzielone,  z  przy- 
wróceniem granic  z  r.  1815.     Ten  powrót  do  podziału  ziemi,  za- 
mieszkanej w  części  przez  ludność  polską,  na  mniejsze  okręgi  admi- 
nistracyjne, jest  dowodem,    że  rząd   pruski    nie   był   zadowolony 
z  wyniku  swych  usiłowań  germanizacyjnych.     Niezależnie  od  tego 
jednak,  straty,  które  ponieśli  Polacy  w  obu  prowincyach  od  końca 
wieku  XVIII,  są  bardzo  wielkie.     W  Prusach  Zachodnich   najsku- 
teczniej i  naj radykalniej  pracował  nad  zniemczeniem  kraju  Fryde- 
ryk II,  który  zaraz  po  zajęciu  b.  województw  polskich,  nasyłał  tam 
systematycznie  w  wielkiej  liczbie  kolonistów   niemieckich,  otaczał 
Niemców  szczególną  opieką  a  ograniczał  możność  rozwoju  ludno- 
ści polskiej.     W  Prusach  Wschodnich   największą   klęskę   poniósł 
żywioł  polski  po  wojnach  napoleońskich.     Rząd   pruski   nietylko 
usunął  język  polski  zupełnie  z  urzędów,  sądów  i  szkół,   ale  podko- 
pał jednem  pociągnięciem    pióra  byt  szlachty  polskiej,   dość   licz- 
nej wówczas  w  tej  dzielnicy,  wywłaszczając  tych  polskich  właści- 
cieli ziemskich,  którzy  z  powodu  wojny  zalegali   z   opłatą  procen- 
tów od  pożyczek,  zaciągniętych  w  landszafcie  królewskiej.     Rów- 
nocześnie zaś  udzielał  zaliczek  Niemcom,  sprowadzanym  z  innych 
prowincyi,  aby  ułatwić  im  nabycie  dóbr   polskich,   wystawionych 
na  sprzedaż.     Skutek  był  ten,  że  szlachta   polska   przerzedziła  się 
bardzo  w  Prusach  Wschodnich,  i  obecnie  parę  tylko  włości  wiek-  | 
szych  znajduje  się  w  rękach  polskich.  Prosty  lud  wiejski  natomiast  ■ 
zachował  wprawdzie  do  tej  pory  swój  język,  ale,  pozostając  już  od 
wieków  pod  władzą  pruską  i  związany   nadto    z  Prusami    religią  .'^ 
protestancką,  przejął  się  tradycyami   narodowemi  pruskiemi  i  do-  j 
piero  od  niedawnego  czasu   zaczyna   wolno   budzić   się  z  swego  (• 
uśpienia.  W  Prusach  Zachodnich  lud  wiejski  katolicki,  polski  i  ka-  i 
szubski,  nie  poddał  się  germanizacyi;  w  miastach  jednak,  wskutek  spo-  ! 
koj nego  współżycia  z  Niemcami,  zapanowała   wielka   obojętność  ^ 
narodowa,  a  następstwem  tego  było  używanie  języka  niemieckiego  | 
i  powolna,  nieznaczna  germanizacya.     Stosunki  poczęły   zmieniać! 
się  dopiero,  gdy  Bismarck  wypowiedział  stanowczą  walkę  ludności ;! 
polskiej,  a  utworzone  pod  jego  protektoratem  stowarzyszenie  haka- ^ 
tystowskie  przeniosło  ją  na  wszystkie  dziedziny  życia  publicznego. 
Od  tego  czasu  dopiero  istnieje  silny  ruch  polski  w  Prusach  Zacho- 
dnich i  ogarnia  szerokie  warstwy  ludności. 


—    28l    — 


STOSUNKI  ADMINISTRACYJNE  I  POLITYCZNE. 


bszar,  zamieszkany  przez  ludność  polską  w  pasie  nadbaltyc- 

^^ff  kim,  należy  do  trzech  prówincyi  państwa  pruskiego:  do  Po- 
<ó  meranii,  Prus  Zachodnich  i  Wschodnich.  Stosunki  admi- 
nistracyjne tych  prówincyi  nie  różnią  sią  zasadniczo  od  poznań- 
skich, które  scharakteryzowaliśmy  już  na  str.  129 — 145.  Obok 
władzy  centralistycznej  w  prowincyach,  obwodach  regencyjnych 
i  powiatach,  istnieje  ustrój  samorządny  w  prowincyach,  powia- 
tach i  gminach,  a  zgodne  współdziałanie  tych  dwu  systemów  jest 
zapewnione  przez  połączenie  władzy  centralistycznej  i  autonomicz- 
nej w  rękach  landratów  i  prezesów  naczelnych.  Niezależnie  od 
ogólnej  jednohtości  ustroju  administracyjnego  w  Prusach,  W.  Ks. 
Poznańskie  zajmuje  jednak  stanowisko  pod  pewnym  względem 
odrębne,  posiada  samorząd  znacznie  ograniczony  w  obrębie  po- 
wiatów i  gmin  wiejskich.  Stwierdziliśmy  już,  że  przyczyną  tego 
są  względy  germanizacyjne.  Względy  te  odgrywają  wprawdzie 
bardzo  ważną  rolę  także  w  Prusach  Zachodnich  i  Wschodnich 
(w  Pomeranii  żywioł  polski  uchodzi  już  za  wytępiony,  a  w  każ- 
dym razie  jest  tak  słaby,  że  rząd  nie  uznaje  tam  potrzeby  stosowa- 
nia środków  germanizacyjnych),  ale  stosunki  ekonomiczne  i  naro- 
dowościowe są  tam  inne,  niż  w  Poznańskiem,  i  dlatego  rząd  przy 
reformie  administracyjnej  uznał,  że  można,  bez  niebezpieczeństwa 
dla  niemczyzny,  zrównać  te  dzielnice  zupełnie  z  innemi  prowin- 
cyami  państwa.  Ustrój  autonomiczny  w  Prusach  opiera  się  na 
zasadzie  klasowej  i  plutokratycznej.  Największe  prawa  posia- 
dają stan  rycerski  i  osoby  zamożne,  płacące  największe  po- 
datki. W  Poznańskiem,  w  stanie  rycerskim  w  czasie  uregulo- 
wania stosunków  administracyjnych,  posiadała  przewagę  szlachta 
polska,  która  i  dziś  jeszcze  odgrywa  tam  rolę  dość  znaczną  i  wy- 
wiera  niemałe   wpływy,    i    ziemianie   polscy  byli  też  stanem  naj- 

36 


—     282     — 

zamożniejszym  w  prowincyi.  W  Prusach  Wschodnich  natomiast 
szlachty  polskiej  nie  było  już  prawie  wcale,  w  Zachodnich  zaś  jest 
ona  bardzo  przerzedzona.  Przewagę  posiadają  „junkrowie"  prus- 
cy, a  stanem  najzamożniejszym  obok  nich  są   fabrykanci  i  kupcy 


Królewiec.    Zamek  królewski. 

niemieccy.  Gdy  wiec  w  Poznańskiem  istniała  możliwość,  że  Po-^ 
lacy,  dzięki  systemowi  klasowo-plutokratycznemu,  zdobędą  wielkie 
wpływy  w  instytucyach  autonomicznych,  w  obu  prowincyach  pru-^ 
skich  to  niebezpieczeństwo  nie  groziło  niemczyźnie.  Następstwem' 
tego  rozumowania — w  pewnej  części  także  wynikiem  rozwoju  hii 


—    283    — 

f  storycznego — było,  że  Prusy  Zachodnie  i  Wschodnie  zostały  zrów- 
"  nane  z  innymi  prowincyami  państwa,    w  Poznańskiem  zaś  ograni- 
czono samorząd.   Różnica  jest  najwięcej  widoczna  w  urządzeniach 
autonomicznych  powiatowych.  W  Prusach  Wschodnich  i  Zachod- 
nich landraci  są  „wybierani"  przez  sejmiki  powiatowe,  co  w  prakty- 
ce znaczy,  że  władza  centralna  nie  może  narzucić  powiatowi  land- 
rata  niemiłego;  w  Poznańskiem  rząd  mianuje  landrata,   nie  pytając 
I  się  wcale  o  życzenie  sejmiku   powiatowego.     Landrat   wybierany 
musi  oczywiście  liczyć  się  też  w  swojem   urzędowaniu    skrupulat- 
niej z  wolą  reprezentacyi  powiatowej,    niż   mianowany,  i  posiada 
mniejsze  pełnomocnictwa,  a  natomiast  jest  rozszerzony  zakres  dzia- 
,  łalności  władzy  autonomicznej.     Łatwo  zrozumieć,  że  przy  takiem 
rozróżnianiu  stosunków  w   Poznańskiem   i   innych   prowincyach 
;  państwa,   nie   zapomniano   też    o    odrębnem  zorganizowaniu  po- 
!  licyi  w  Poznańskiem.     Jak   zaznaczyliśmy   w   odpowiednim  roz- 
:  dziale,  dotyczącym  tej  dzielnicy,  powiat  dzieh  się  na  kilka  okręgów 
■  policyjnych,  które  w  Poznańskiem  pozostają  pod  władzą  „komisa- 
;  rzów  obwodowych"  (Districtscommissarius).   Są  to  zazwyczaj  wy- 
j  służeni  oficerowie  niższych  stopni,  urzędnicy,  zależni  bezpośrednio 
\  od  landrata,  a  nie  od   autonomicznej    władzy   powiatowej.     We 
'  wszystkich  innych  prowincyach,  a  więc  także  w  Prusach  Zachod- 
i  nich  i  Wschodnich,  miejsce  komisarzów  zajmują  urzędnicy,   pod- 
władni sejmikowi  i  wydziałowi   powiatowemu,  zwani   po   polsku 
I  „komisarzami"  lub  „amtowymi",  po  niemiecku  „Amtmann".   Róż- 
^nica  w  ustroju  administracyjnym  W.  Ks.   Poznańskiego  i  obu  pro- 
1  wincyi  pruskich  polega  więc  głównie  na  tem,    że  w  Poznańskiem 
i  prawa  najniższych  organizmów  autonomicznych,  powiatów  i  gmin 
I  wiejskich,  których  zależność  od  najbhższej  władzy  politycznej  i  po- 
licyjnej jest  oczywiście  w  praktyce  bardzo  wielka,   uległy  znaczne- 
mu ograniczeniu. 

Myliłby  się  jednak,  ktoby  przypuszczał,  że  ludność  polska  obu 
pro  wincyi  pruskich  znajduje  się,  dzięki  szerszej  autonomii,  w  lep- 
szem  położeniu,  niż  poznańska.  W  rzeczywistości  jest  nawet  prze- 
iciwnie.  Szersza  autonomia  w  tych  dzielnicach  wychodzi  na  nie- 
korzyść żywiołu  polskiego,  bo  ułatwia  władzom  i  ludności  niemiec- 
kiej pracę  germanizacyjną.  Sejmiki  powiatowe  składają  się  z  trzech 
^ównych  grup  reprezentantów,     wybieranych   przez   trzy    stany: 


—    284    — 

miejski,  ziemiański  i  wiejski.  Miasta  w  Prusach  Wschodnich  i  Za- 
chodnich są  mniej  lub  więcej  niemieckie,  a  wśród  ziemiaństwa  Niem- 
cy posiadają  olbrzymią  przewagi;  polski  jest  tylko  lud  wiejski  i  ro- 
botnicy. Skutek  tego  jest  ten,  że  Polacy  nawet  w  tych  powiatach, 
w  których  stanowią  znaczną  większość  ludności,  wybierają  tylko 
jedną  trzecią  członków  sejmiku  powiatowego,  i  władza  autonomi- 
czna znajduje  sią  w  rękach  niemieckich.  Gdy  więc  w  sejmikach 
powiatowych  poznańskich  można  niekiedy  przeprowadzić  uchwałę 


Królewiec.    Rybaki. 


korzystną  dla  ludności  polskiej  lub  oprzeć  się  skutecznie  zarządze- 
niom germanizacyjnym  przez  odebranie  pełnomocnictwa  wydzia- 
łowi  powiatowemu,  jak  się  to  stało  np.  w  r.  bieżącym  (1903)  w  pow. 
kościańskim,  w  Prusach  wypadek  taki  nastąpić  wcale  nie  może. 
Tam  tylko  drogą  kompromisu  można  czasami  jeszcze  osiągnąć 
cośkolwiek.  Także  w  sejmie  i  wydziale  prowincyonalnym  po- 
znańskim zasiada  znaczna  liczba  Polaków,  dzięki  przewadze  re- 
prezentatów  polskich  w  niektórych  sejmikach  powiatowych.  Sejmy 
i  wydziały  prowincyonalne  pruskie  natomiast  są  zupełnie  niemiec- 


—    285    — 

kie,  i  Polacy,  o  ile  wogóle  jeszcze  dostają  się  do  sejmu  zachodnio- 
pruskiego,  nie  mają  tam  żadnego  wpływu. 

Po  za  wykazanemi  wyżej  różnicami,  ustrój  r.dministracyjno- 
polityczny  Prus  Wschodnich  i  Zachodnich  oraz  Pomeranii  nie  różni 
się  od  Poznańskiego.  Każda  prowincya  dzieli  się  na  obwody  re- 
gencyjne, każdy  obwód  regencyjny  na  powiaty,  składające  się 
z  gmin  wiejskich,  dworskich  i  miejskich. 

Prusy  Wschodnie  są  podzielone  na  2  obwody  regencyjne:  Kró- 
lewiecki i  Gąbiński.  Królewiecki,  z  siedzibą  władz  w  Królewcu 
(niem.  Kónigsberg),  gdzie  równocześnie  rezydują  władze  prowin- 
cyonalne  (prezes  naczelny,  wydział  prowincyonalny,  starosta  kra- 
jowy) obejmuje  zachodnią  część  prowincyi  i  połączony  z  nią  mie- 
rzeją Kurońską  powiat  północny,  kłajpedzki.  Obszar  ogólny  tego  ob- 
wodu regencyjnego  wynosi  21,109  kilometrów  kwadratowych.  Skła- 
da się  on  z  20  powiatów,  które  wyliczamy  poniżej,  z  wymienieniem 
nazw   polskich   obok  urzędowych   niemieckich,  o  ile  są  używane: 


Nazwa  poIsJca 

niemiecka 

obszar 

1; 

)  Kłajpeda 

Memel 

814 

kil.  kwadr 

2] 

)  Rybaki 

Fischhausen 

1,062 

), 

» 

3~ 

1  Królewiec  miastc 

)  Kónigsberg 

20 

n 

n 

4; 

„          wieś 

» 

1,051 

» 

n 

5; 

)  Labiewo 

Labiau 

1,062 

li 

n 

6' 

i  Welawa 

Wehlau 

1,063 

n 

n 

7; 

)  Gerdawy 

Gerdaunen 

848 

n 

n 

8' 

)  Rastembork 

Rastenburg 

874 

» 

,1 

9] 

Fryląd 

Friedland 

880 

» 

» 

10; 

Iława 

Pr.  Eylau 

1,232 

71 

T) 

11) 

Heiligenbeił 

908 

,) 

n 

12) 

Brunsberga 

Braunsberg 

946 

n 

n 

13) 

Licbark 

Heilsberg 

1,095 

» 

n 

14) 

Reszel 

Róssel 

852 

n 

» 

15) 

Olsztyn 

Allenstein 

1,356 

n 

n 

16) 

Szczytno 

Ortelsburg 

1,708 

7ł 

,5 

17) 

Nidbork 

Neidenburg 

1,632 

n 

}? 

18) 

Ostróda 

Osterode 

1,553 

r) 

n 

19) 

Mohrungen 

1,265 

n 

,1 

20) 

Pr.  Holland 

860 

T) 

J) 

—  286  — 

Obszar  regencyjny  Gąbiński  ze  stolicą  w  Gąbinie,  obejmuje 
15,873  kil.  kwadratowe  i  stanowi  wschodnią  część  prowincyi. 
Składa  się  on  z  powiatów  następujących: 


Nazwa  polska 

niemiecka 

obszar 

1)  Szyłokarczma 

Heydekrug 

802 

kil.  kwadr. 

2)  Nizina 

Niederung 

893 

>i          11 

3)  Tylża 

Tilsit 

815 

»          )i 

4)  Ragneta 

Ragnit 

1,217 

??          11 

5)  Pitkała 

Pillkallen 

1,060 

n               n 

6)  Stołupiany 

Stallupónen 

703 

H                 » 

Królewiec.    Port. 

7)  Gąbin 

Gumbinnen 

729 

8)  Wystruć 

Insterburg 

1,200 

9)  Darkejmy 

Darkehmen 

759 

10)  Wegoborek 

Angerburg 

925 

11)  Gołdapią 

Gołdap 

994 

12)  Olecko 

Oletzko 

841 

13)  Ełk 

Lyck 

1,120 

14)  Lec 

Lótzen 

894 

15)  Ządzbork 

Sensburg 

1,234 

16)  Jańsbork 

Johannisburg 

1,678 

—  287  — 

Powiaty  są  oznaczone  nazwami  miast,  w  których  urzędują 
landraci  i  zbierają  się  sejmiki  powiatowe.  Wyjątek  stanowią  tyl- 
ko powiaty:  Niederung  i  Olecko.  ,,Niederung"  oznacza  nizinę. 
Jest  to  powiat,  położony  między  dolnym  biegiem  Niemna  i  zatoką 
Kurońską.  Siedziba  władz  znajduje  się  w  mieście  Heinrichswalde. 
Powiat  Olecki  otrzymał  swą  nazwę  od  miejscowości  Olecko,  która 
podupadła  zupełnie  i  nie  posiada  już  praw  miejskicti.  Miastem  po- 
wiatowem  jest  obecnie  Margrabowa. 

Nas  interesuje  tylko  południowa  część  obu  obwodów  regen- 
cyjnycti,  zamieszkana  przez  ludność  polską.    Część  tę  można  okre- 


Wystruć.    Widok  ogólny. 

ślić  ogólnikowo  przez  pociągnięcie  linii  przez  Gołdapie  i  Węgobo- 
rek  ku  granicy  zacłiodnio-pruskiej.  Poniżej  tej  linii  mieszkają  Po- 
lacy i  stanowią  w  niektórycłi  powiatacli  większość,  w  innycłi  przy- 
najmniej znaczną  część  ludności.  Na  północ  od  tej  linii  mieszkają 
Niemcy,  a  nad  granicą  wschodnią  Litwini.  Szczegółowe  dane  o  roz- 
mieszczeniu ludności  polskiej  podamy  w  odpowiednim  rozdziale. 

Pod  względem  sądowym,  prowincya  wschodnio-pruska  two- 
rzy własny  okrąg  sądu  nadziemiańskiego,  z  trybunałem  w  Królewcu. 


—  288  — 

Do  okrągu  tego  należy  8  sądów  ziemiańskich,  a  mianowicie:  w  Ol- 
sztynie, Bartenstein,  Brunsberdze,  Wystruciu,  Królewcu,  Ełku, 
Kłajpedzie  i  Tylży.  Sądy  okręgowe  znajdują  się  w  każdem  mie- 
ście powiatowem.  (Ogólną  charakterystykę  sądownictwa  zamieści- 
liśmy już  w  opisie  W.  Ks.  Poznańskiego,  str.  140 — 1). 

Pod  wzglądem  wojskowym,  Prusy  Wschodnie  należą  do  I-go 
korpusu  armii,  składającego  się  z  2  dywizyi  (1  i  2)  piechoty,  1  bry- 
gady konnicy  i  1  brygady  artyleryi  polnej.  Naczelne  dowództwo 
znajduje  się  w  Królewcu.  Większość  wojsk  obozuje  w  powiatach 
granicznych,  zwłaszcza  poludniowo-zachodnich.  Z  fortów  najsil- 
niejsze są:  Królewiec  i  położony  w  okolicy  bardzo  trudno  dostęp- 
nej, Lec,  naprzesmyku  między  jeziorami  Lewencińskiem  a  odnogą 
południową  jeziora  Mamry.  Wogóle  jeziora  i  moczary  odgry- 
wają w  obronie  tego  kraju  rolę  bardzo  poważną. 

Do  parlamentu  niemieckiego  prowincya  ta  wysyła  ogółem  17 
posłów.  Okręgi  wyborcze  są  następujące:  1)  Kłajpeda — Szyło- 
karczma;  2)  Labiewo — Welawa;  3)  Królewiec  miasto;  4)  Królewiec 
wieś — Rybaki;  5)  Iława— Heihgenbeil;  6)  Brunsberg — Licbark; 
7)  Pr.  Holland — Mohrungen;  8)  Ostróda — Nidbork;  9)  Olsztyn— 
Reszel;  10)  Rastenburg — Fryląd;  11)  Tylża — Niziny;  i2)Ragneta — 
Piłkała;  13)  Gąbin — Wystruć;  14)  Stołupiany — Gołdapią — Darkej- 
my;  15)  Węgoborek — Lec;  16)  Olecko — Ełk — Jańsbork;  17)  Ządz- 
bork  —  Szczytno.  Z  17  tych  okręgów,  16  reprezentują  Niem- 
cy, jeden  (Kłajpeda — Szyłokarczma)  wybiera  posła  litewskiego. 
Polacy,  którzy,  stosownie  do  swej  liczby,  powinniby  posiadać  conaj- 
mniej  3  posłów,  nie  wybierają  dotąd  ani  jednego.  O  wyborze  po- 
słów polskich  z  tej  prowincyi  do  sejmu  pruskiego,  wobec  schara- 
kteryzowanych wyżej  stosunków  narodowo-ekonomicznych,  mowy 
być  nie  może,  bo  w  tych  wyborach  system  trzyklasowy  zapewnia 
wszędzie  olbrzymią  przewagę  zamożnym  stanom  niemieckim. 
Prusy  Wschodnie  posiadają  w  pruskiej  izbie  poselskiej  32,  a  w  pru- 
skiej izbie  panów  25  przedstawicieli.  Wobec  małego  znaczenia 
tych  wyborów  dla  ludności  polskiej,  oszczędzimy  sobie  wyliczenia 
okręgów  wyborczych. 

Prusy  Zachodnie  są  podzielone  również  na  dwa  obwody  re- 
gencyjne: Gdański  i  Kwidzyński.  Obwód  regencyjny  Gdański,  z  sie- 
dzibą władz  w  Gdańsku,  który  jest  równocześnie   stolicą   prowin- 


—  289  — 

cyonalną,  obejmuje  mniejszą  północną  czqść  prowincyi,  położoną 
po  obu  stronacti  Wisły.  Obszar  ten,  wynoszący  7,953  Icilometry 
kwadratowe,  sl^łada  się  z  12  powiatów,  l^tóre  wymieniamy  poni- 
żej, z  oznaczeniem  nazw  polsliicłi  i  niemiecliicti : 


Gdańsk.    „Dwór  Artusa*  (Giełda). 


Nazwa  polska 

1)  Elbląg  miasto 

2)  „      wieś 

3)  Malbork 


niemiecka 
Elbing  Stadt 
Elbing 
Marienburg 


obszar 
13  kil.  kw. 

608    „     „ 
811     „     „ 


37 


—    290   — 

Nazica  polska  niemieclca  obszar 

4)  Gdańsk  miasto  Danzig  Stadt  20  kil.  kw. 

5)  Pow.  gdański  nizinny  DanzigerNiederung  478    „     „ 


6)      „           „       wyższy 

Danziger  Hóhe 

437 

,1 

7)  Tczew 

Dirschdu 

466 

?, 

8)  Starogarda 

Pr.  Stargard 

1,058 

Tl 

9)  Kościerzyna 

Behrent 

1,238 

Tl 

10)  Kartuzy 

Karthaus 

1,396 

Tl 

1 1)  Wejherowo 

Neustadt  W.  Pr. 

851 

:i 

12)  Puck 

Putzig 

582 

T! 

Obwód  regencyjny  Kwidzyński,  ze  stolicą 

w  Kwidzynie,  obcj 

muje  17,570  kil.   kwadratowych  i  składa   sią 

z   powiatów   nastQ 

pu  jacy eh: 

Naziva  polska 

niemiecka 

obszar 

1)  Sztum 

Stuhm 

641 

kil. 

kw. 

2)  Kwidzyn 

Marienwerder 

954 

Tl 

77 

3)  Susz 

Rosenberg 

1,040 

Tl 

j? 

4)  Lubawa 

Lobau 

970 

,1 

77 

5)  Brodnica 

Strasburg  W  Pr. 

1,060 

77 

77 

6)  Wąbrzeźno 

Briesen 

705 

)7 

77 

7)  Toruń  miasto 

Thorn  Stadt 

12 

77 

77 

-    8)        „      wieś 

Thorn 

903 

77 

77 

9)  Chełmno 

Culm 

725 

7' 

77 

10)  Grudziądz  miasto 

Graudenz  Stadt 

19 

77 

77 

11)           „          wieś 

Graudenz 

778 

77 

,7 

12)  Świecie 

Schwetz 

1,669 

,7 

Tl 

13)  Chojnice 

Konitz 

1,416 

77 

77 

14)  Tuchola 

Tuchel 

857 

77 

77 

15)  Człuchów 

Schlochau 

2,137 

77 

77 

16)  Złotów 

Fiatów 

1,527 

77 

77 

17)  Wałcz 

Deutsch  Krone 

2,158 

77 

77 

Pod  względem  sądowym  Prusy  Zachodnie  stanowią  odrębny 
okrąg  sądu  nadziemiańskiego,  z  trubunałem  w  Kwidzynie.  Do 
okręgu  tego  należy  5  sądów  ziemiańskich:  w  Gdańsku,  Elblągu, 
Grudziądzu,  Chojnicach  i  Toruniu.  Sądy  okręgowe  znajdują  się 
we  wszystkich  miastach  powiatowych. 


—     291     — 

Pod  względem  wojskowym  prowincya  ta  należy  do  17  kor- 
pusu armii,  której  główna  komenda  urzęduje  w  Gdańsku.  Doliny 
Wisły  strzeże  kilka  potężnych  fortec:  Toruń,  Grudziądz,  Gdańsk. 
Nadto  port  gdański  jest  ubezpieczony  silnemi  fortyfikacyami  w  Wi- 
słoujściu  (Weicłiselmiinde).  Zatoka  Fryska,  z  portami  w  Elblągu 
i  Gdańsku,  jest  obroniona  fortecą  w  Piławie  (Pillau),  na  cyplu  połu- 
dniowym półwyspu  Sambijskiego,  który  pod  wzglądem  administra- 
cyjnym i  wojskowym  należy  do  Prus  Wschodnicłi. 


^^^ 

1^   ^m 

1^^^ 

y 

'¥m^           '   ^ 

*N. 

^< 

^^^^. 

'-■■^'.  ^-. ^^ 

:P^    jg^ 

Copoty.    "Widok  ogólny. 

Do  parlamentu  niemieckiego  wysyłają  Prusy  Zacłiodnie  13 
posłów,  wybieranycli  w  okręgach  następujących:  1)  Malbork-El- 
bląg,  2)  Gdańsk  miasto,  3)  Gdańskie  powiaty  wiejskie,  4)  Kartuzy- 
Wejherowo,  5)  Kościerzyna- Starogarda,  6)  Sztum  -  Kwidzyna, 
7)  Susz-Lubawa,  8)  Grudziądz-Brodnica,  9)  Chelmno-Toruń- Wą- 
brzeźno, 10)  Chojnica-Tuchola,  11)  Świecie,  12)  Człuchow-Złotów, 
13)  Wałcz.  Z  trzynastu  tych  okręgów  Polacy  reprezentują  stale 
tylko  trzy,  a  mianowicie:  wejherowsko-kartuski,  kośclerzyńsko-sta- 
rogardzki  i  chojnicko-tucholski.  W  okręgach:  sztumsko-kwidzyń- 
skim,  susko-lubawskim,   grudziądzko-brodnickim,   świeckim  i  cheł- 


—     292     — 

mińsko-toruńskim  Polacy  stanowią  mniej  więcej  połowę  ludności, 
ale  skutkiem  niedostatecznej  organizacyi  i  urządzania  wyborów 
w  porze  letnej,  kiedy  znaczna  część  ludu  polskiego  przebywa  na 
zachodzie  niemieckim,  zwyciężają  ^zazwyczaj  Niemcy  maleńką 
większością  głosów.  Reszta  okręgów,  a  mianowicie:  gdański  miej- 
ski, gdański  wiejski,  malborsko- elbląski,  człuctiowsko-złotowski 
i  wałecki,  jest  opanowana  zupełnie  przez  Niemców.  W  pruskiej 
izbie  poselskiej  Prusy  Zachodnie  są  reprezentowane  przez  22, 
a  w  izbie  panów  przez  1 1  posłów.  Skutkiem  plutokratycznego  sy- 
stemu wyborów  i  tendencyjnego  podziału  okręgów  wyborczych, 
Polacy  posiadają  z  22  tylko  3  mandaty:  z  okręgu  wejherowsko-kar- 
tuskiego  dw^,  a  z  lubawskiego  jeden. 

Oddzielone  od  dawnych  Prus  Królewskich  powiaty  bytomski 
i  lęborski,  należą  obecnie  do  prowincyi  Pomerańskiej,  która  dzieli 
się  na  3  obwody  regencyjne:  Szczeciński,  Stralsundzki  i  Koszaliński. 
Miastem  stołecznem  prowincyi  tej  jest  Szczecin  nad  Odrą.  Powiaty 
lęborski  i  bytomski  tworzą  część  północno-wschodnią  obwodu  re- 
gencyjnego Koszalińskiego  (po  niem.  Kóslin).  Każdy  z  nich  jest  po- 
łączony z  powiatem  czysto  niemieckim:  lęborski  ze  słupskim  (Stolpe), 
a  bytowski  ze  sławskim  (Schlawe),  w  okręg  wyborczy  do  parla- 
mentu. W  każdym  z  tych  okręgów  Polacy  stanowią  tylko  drobny 
ułamek  ogólnej  liczby  wyborów.  Dodamy,  że  do  prowincyi  Po- 
merańskiej, obwodu  regenc.  Koszalińskiego,  należy  także  b.  staro- 
stwo Drahimskie,  obecnie  powiat  (nazwa  niemiecka  Dramburg),  od- 
dane Brandenburczykom  w  zastaw  w  r.  1657,  za  sumę  120,000 
talaróWj^a  nie  wykupione  i  zniemczone  obecnie  zupełnie.  Przy  ostat- 
nim spisie  powszechnym,  w  r.  1900,  naliczono  tam  na  ogólną  liczbę 
35,863  mieszkańców  tylko  80  Polaków, 


=^ 


—  293  — 


TOPOGRAFIA. 


opisie  W.  Ks.  Poznańskiego  rozpoczęliśmy  rozdział  topogra- 
ficzny ogólną  charakterystyką  zewnętrznego  wyglądu  kraju.  Pas 
nadbałtycki  jest  pod  względem  fizyczno-geograficznym  nie  mniej 
.  jednolity  od  W.  Księstwa,  ale  mimo  to  posiada  powierzchnię  tak 
urozmaiconą,  a  nadto  pojedyncze  jego  części  przechodziły  tak  od- 
mienne koleje,  i  ślady  odmiennych  kultur  tak  plączą  się  ze  sobą,  że 
niepodobna  wyszukać  wybitnych  rysów,   któreby    były   właściwe 


t^rf^^fi^.^^^^.^^^lsyaC-E^- 


Nad  jeziorem  Łeba. 

całemu  temu  obszarowi.  Tej  nużącej  jednostajności,  którą  odzna- 
cza się  nizina  Warty  i  Noteci,  w  pasie  nadbałtyckim  niema.  Co 
kilka,  kilkanaście  mil,  krajobraz  zmienia  się  zupełnie;  jaskrawe  prze- 

Mciwieństwa  leżą  często  tuż  obok  siebie.  Rozległe  urodzajne  rów- 
niny, poprzecinane  pasmami  łagodnych  pagórków,  przypominające 
Poznańskie  długiemi  sznurami  i  malowniczemi  grupami  topoli,  ciąg- 
ną się  obok  jałowych  piasków,  porośniętych  rzadkim  owsem  i  li- 
chem  żytem;  ze  stromych  wzgórz,  wyszczerbionych   i   porysowa- 

:  inych  ulewami,  spoglądamy  w  urocze  doliny,  świecące  bujną  ziele- 
;nią  łąk,  schodzimy  w   nieprzejrzane   wrzosowiska,   porośnięte  kę- 


~  294  — 

parni  karłowatej  sośniny,  w  torfowiska  i  grzązkie  moczary;  mijamy 
olbrzymie,  niemal  dziewicze  lasy  sosnowe,  bukowe,  dębowe,  plan- 
tacye  drzew  owocowych  na  milowych  przestrzeniach,  nicdające 
sią  ogarnąć  okiem  równe  jak  stół  niziny,  poprzerzynane  potężnemi 
tamami,  pokryte  szachownicą  pól  i  smugami  łąk,  gubiących  sie  hen 
na  szarym  widnokręgu,  majestatyczne  rzeki,  toczące  spokojnie  ogro- 
my wód  do  Bałtyku,  i  rącze  strumyki,  spadające  w  głęboko  wy- 
żłobionych łożyskach  w  uśmiechnięte  doliny;  spotykamy  po  dro- 
dze szare  typowe  zagrody  polskie,  murowane  schludne  wioski  nie- 
mieckie, chaty  drewniane  kolonistów  nadwiślańskich,  dumne  zam- 


Hela. 

ki  krzyżackie,  romantyczne  ruiny  olbrzymich  warowni  z  131  14 
wieku,  smukłe  gotyki,  ponure  świątynie  romańskie,  ozdobne  ba- 
roki z  16  i  17  wieku,  całe  miasta,  jakby  zakrzepnięte,  zasłuchane 
w  dawno  minioną  przeszłość.  Nie  jest  to  kraj  piękny  w  pospoli- 
tem  znaczeniu  tego  słowa,  ale  bardzo  ciekawy  i  godny  zwiedzenia, 
a  Polakom  z  innych  okolic  prawie  wcale  nieznany,  jakkolwiek 
setki  i  tysiące  ich  mijają  go  rocznie,  dążąc  do  letnisk  kąpielowych 
nad  Bałtykiem,  do  Kranzu,  Copot  i  t.  d. 

Rozpoczniemy  swoją  wędrówkę  po  tym  kraju  od  strony  za- 
chodniej, od  należących  do  prowincyi  Pomerańskiej  powiatów  by- 


—    295    — 

towskiego  i  lęborskiego.  Jest  to  bodaj  najniegościnniejsza  część 
pasa  wybrzeżnego.  Od  morza,  aż  hen  ku  południowi,  ciągną  sią 
szczere,  nieurodzajne  i  w  części  nieuprawiane  piaski,  wśród  któ- 
rych są  rozsiane  rzadko  małe  wiosczyny  i  niewielkie  miasta. 
Nad  morzem  piaski  te  niewiele  wystają  ponad  poziom  wód  Bał- 
tyku, i  tworzą  lekko  sfałdowaną  równinę,  otaczając  olbrzymie  je- 
ziora, a  raczej  zatoki,  wypełnione  wodą  słodną,  a  na  brzegach  na 
milowych  przestrzeniach  zarośnięte  torfem.  Z  jezior  tych  naj- 
większe jest  jezioro  Łeba,  nad  którego  brzegami  utrzymały  się  do 
tej  pory  resztki  „wytępionego  szczepu"   „Słowińców".    Są  to  wła- 


Oliwa.     Widok  ogólny. 

ściwie  Kaszubi,  sami  też  najczęściej  tak  się  nazywają,  a  różnią  się 
od  innych  głównie  tem,  że  śą  protestantami.  To  też  jest  najważniej- 
szy powód,  dla  którego  Niemcy  odróżniają  ich  od  Kaszubów  kato- 
lickich, mieszkających  bUżej  granicy  zachodnio-pruskiej  i  w  Prusach 
Zachodnich.  W  języku,  o  ile  go  zdołano  zbadać,  niema  prawie 
żadnej  różnicy.  Siedziby  tych  Kaszubów  protestanckich  znajdują 
się  poza  granicą  powiatu  lęborskiego.  W  lęborskim  i  bytowskim 
mieszkają  tylko  Kaszubi  katolicy,  w  liczbie  około  10,000.  Ogromna 
ich  większość  nie  posiada  żadnej  świadomości  narodowej.  Trud- 
nią się  oni  rolnictwem,  a  nad  morzem  także  rybołówstwem.  W  po- 


—    296   — 

wiecie  lęborskim  znajdują  się  2  miasta:  powiatowe  LcJjoi^h  (Lau- 
enburg;  z  10,436  mieszkańcami,  i  Łeha,  w  pobliżu  jeziora  tejże  na- 
zwy, z  1,966  mieszkańcami.  W  obu  miastach  ludność  kaszubska 
stanowi  tylko  drobny  ułamek  mieszkańców.  Także  stolica  powiatu 
bytowskiego,  Bytów,  jest  prawie  czysto  niemiecka.  W  r.  1900  nali- 
czono w  tem  mieście  6,487  mieszkańców. 

Z  powiatem  lęborskim  graniczy  na  zachodzie  pucki,   należący 
już  do  Prus  Zachodnich.     Posiada  on  ludność   przeważnie  polską 


Gdańsk.    Wnętrze  „Dworu  Artusa". 

(kaszubską),  żyjącą  z  rolnictwa  i  lybołówstwa.  Gleba  jest  tam  co- 
kolwiek lepsza,  niż  w  Pomeranii,  miejscami  nawet  bardzo  uro- 
dzajna. Jedynem  miastem  powiatu  jest  Tucl<:  (Putzig)  z  9,092  mie- 
szkańcami. Do  powiatu  tego  należy  część  półwyspu  Hel,  sięgające- 
go w  Zatokę  Gdańską.  Jest  to  właściwie  „mierzeja",  usypana  przez 
fale  z  piasków  morskich.  Znajduje  się  na  niej  kilka  osad,  z  któ- 
rych największą  jest  Hela,  na  południowym  końcu  mierzei,  naprze- 
ciw Gdańska.     Z  innych  wymienimy  często  odwiedzane  przez  tu- 


—    297  — ' 

rystów  Jastarnie  (niem.  Heisternest)  Gdańską  i  Pucką.  Hela  i  Ja- 
starnia Gdańska  należą  do  powiatu  Gdańskiego  miejskiego.  Lud- 
ność mierzei  jest  polska  (nie  kaszubska);  tylko  Hela  posiada  lud- 
ność niemiecką.  Założona  przez  Gdańszczan  i  pierwotnie  czysto 
protestancka  i  niemiecka  Jastarnia  Gdańska  spolszczyła  się  z  bie- 
giem czasów  zupełnie.  Mieszkańcy  półwyspu  trudnią  się  wyłącz- 
nie rybołówstwem.  Ziemia  jest  niezdatna  do  uprawy.  W  znacz- 
nej części  zalesiona,  gdzieindziej  porośnięta  rzadką  i  cliudą  trawą, 
służy  ona  tylko  za  pastwisko  dla  nielicznych  krów  i  owiec  lictiego 
gatunku.  Zatoka,  odcięta  mierzeją  od  Bałtyku,  nosi  nazwę  Zatoki 
Puckiej.  Ludność  miejscowa  polska  zwie  ją  „Małem  morzem", 
Niemcy  „Putziger  Wiek". 

Powiat  Pucki  posiada  powierzchnię  dość  równą,  wznoszącą 
się  nie  wysoko,  przeciętnie  niespełna  loo  metrów,  nad  poziom  mo- 
rza, do  którego  na  wschodzie  spada  brzegami  stromemi,  na  pół- 
nocy bardzo  łagodnie.  Wzgórz  większych  w  tym  powiecie  nie- 
ma. Im  dalej  jednak  posuwamy  się  na  południe,  tem  więcej  krajo- 
braz nabiera  charakteru  górzystego.  Strome,  piasczyste  pagórki 
wyrastają  z  płaskowzgórza,  zamykając  między  sobą  piękne  doliny 
i  liczne  stawy  oraz  średnie  jeziora,  aż  w  powiecie  Kartuskim  do- 
sięgamy najwyższych  szczytów  wyżyny,  spotykamy  śliczny  krajo- 
braz górski,  urozmaicony  rozległemi  jeziorami, — miniaturową 
„Szwajcaryę  Kaszubską".  Wzgórza  te,  w  znacznej  części  pokryte 
lasami  sosnowemi,  wypełniają  trzy  powiaty  północno-zachodnie 
Prus  Zachodnich:  stykający  się  bezpośrednio  z  Puckim — Wejhe- 
rowski,  Kartuski  i  Kościerski.  Znajdują  się  tam  źródłowiska 
wszystkich  rzek,  spływających  do  Bałtyku,  aż  do  Słupny,  oraz  do 
dolnej  Wisły.  Powstają  tam:  Słupna,  Lupowa,  Łeba,  Reda,  Ra- 
dunia,  Motława,  Wierzyca  i  Czarnawoda.  Cały  tan  obszar  ma- 
lowniczy, ale  mało  urodzajny,  jest  zaludniony  przez  Kaszubów, 
wśród  których  Niemcy  toną  prawie  zupełnie.  Wioski  są  schludne, 
niewielkie,  rzadko  rozsiane,  miasta  nieliczne,  małe,  z  ludnością  sil- 
nie mieszaną.  W  powiecie  Wejher ows'ki7n  jedynem  miastem  jest 
położone  w  pięknej  okolicy,  nad  maleńką  rzeczką  Redą,  Wejhero- 
100  (Neustadt  W.  Pr.),  z  prześlicznemi  parkami,  z  kościołem  Refor- 
matów z  wieku  XVII  i  wielką  Kalwaryą.  W  r.  1900  naliczono 
tam  6,719  mieszkańców.     Daleko   mniejsza   jest   stolica   powiatu 

38 


—    298   — 

Kartuskiego,  Kartuzy,  z  2,652  mieszkańcami.  Za  to  mieścina  ta  od- 
znacza się  przepysznem  położeniem  w  uroczej  dolinie,  otoczonej 
wieńcem  wyżyn,  porośniętych  lasem  dębowym  i  bukowym.  Była 
to  niegdyś  osada  Kartuzów,  którzy  osiedlili  sie  tu  pod  koniec  wie- 
ku XIV.  Z  zabudowań  klasztornych  utrzymał  się  do  tej  pory 
tylko  kościół,  wspaniały  z  zewnątrz,  ale  nie  posiadający  żadnych 
pamiątek  historycznych.  Olbrzymie  dobra  skonfiskował  rząd  pru- 
ski. Powiat  Koś cier siei  posiada  dwa  miasteczka:  Kościerzynę 
(Berent)  i  Schóneolc.  W  pierwszem  naliczono  w  r.  1900 — 5,468, 
w  drugiem  3,086  mieszkańców.  W  połowie  drogi  między  Koście- 
rzyną  a   Kartuzami    leży    najwyższy  szczyt  pojezierza  Baltyckie- 


Mosty  na  Wiśle  w  Tczewie.    (Po  lewej  stronie  stary,  po  prawej  nowy). 

go  na  tcrytoryum  pruskiem,  Wieżyca  (Turmberg),  wznosząca  sią 
331  metrów  nad  poziom  morza. 

Z  powiatem  Kościerskim  graniczy  na  wschodzie  Star  ogar  dzli. 
położony  po  obu  brzegach  Wierzycy.  Posiada  on  powierzchnie 
znacznie  mniej  górzystą,  glebę  ma  lepszą  od  wymienionych  wyżci 
powiatów;  od  strony  potudniowo-zachodniej  jednak  wkracza  ul 
wrzosowiska  i  lasy  puszczy  tucholskiej.  Ludność  jest  przeważnit 
polska.  Powiat  ten  posiada  jedno  miasto:  Starogardę  (Preussisch 
Stargard)  z  9,690  mieszkańcami.  I  tu,  jak  we  wszystkich  innych 
wymienionych  wyżej  miastach,  stany  posiadające  są  niemieckie 
a  wśród  Polaków  przeważają  robotnicy.  Jeżeli  posuniemy  się  jesz 
cze  dalej  ku  wschodowi,   to  spotkamy  się  w  następnym   powiecie 


._M 


i 


—    299    — 

\\Tczewskim,  z  Wisłą.  Wchodzimy  tu  już  w  kraj  w  znacznej  czq- 
.ści,  bo  w  75?  zniemczony,  co  zwłaszcza  jest  widoczne  w  pobliżu 
iWisły.  Przewagę  w  całym  powiecie  zapewnia  Niemcom  miasto 
i Tczeż^  (Dirscłiau),  prawie  czysto  niemieci^ie,  z  12,800  micszl^ań- 
,cami.  Jest  to  najważniejszy  wązeł  Icołejowy  w  Prusach  Zachod- 
nich. Najwiąłj-szą  osobliwością  miasta,  które  zresztą  posiada  jesz- 
cze kilka  gmachów  z  czasów  pomorskich  i  krzyżackich,  miądzy  in- 
nemi  wielki  kościół  z  1226  r.,  są  dwa  olbrzymie  mosty  na  Wiśle, 
największe  we  wschodniej  połowie  cesarstwa  niemieckiego.  Dłu- 
gość ich  wynosi  784  metry.  Na  granicy  powiatów  Starogardzkiego 


Klasztor  w  Oliwie.    Eefektarz  letni. 

I  i  Tczewskiego  leży  nad  rzeką  Wierzycą  'Pelplm,  stara  osada  Cyster- 
isów,  osiedlonych  tam  przez  księcia  pomorskiego  Mestwina  II  w  r. 
,1274.  Posiada  ona  wspaniałą,  olbrzymią  katedrę  (286  stóp  dłu- 
gości, 83  szerokości  i  tyleż  wysokości)  w  stylu  gotyckim,  z  licznemi 
pamiątkami  historycznemi.  Klasztor  Cystersów  zamknięto  rów- 
nocześnie z  kartuskim,  w  r.  1823.  Od  r.  1821  wioska  ta,  Hcząca 
3,158  mieszkańców,  jest  stohcą  dyecezyi  chełmińskiej,  z  którą 
w  tymże  roku  połączono  dawny  archidyakonat  pomorski. 

W  powiecie  Tczewskim  wkraczamy  w  wielką  nizinę,  która 
rozszerza  się  po  obu  stronach  Wisły,  od  przylądka  Mątowskiego 
do  morza.     Krajobraz  zmienia  się  zupełnie.     Nizina  ta  jest  pocho- 


—  301  — 

dzenia  nowszego,  niż  otaczające  ją  wzgórza,  posiada  charakter 
aluwialny  (napływowy),  składa  się  z  mułu,  naniesionego  w  ciągu 
lat  tysięcy  przez  Wisłę,  na  skraju  północnym  zaś  z  piasków,  wy- 
mielonycłi  przez  fale  Bałtyku.  Główne  ramię  Wisły  rozdziela  tę 
nizinę  na  dwie  nierówne  części:  Przez  wscłiodnią,  daleko  więk- 
szą, przepływa  Nogat,  przez  zacłiodnią,  mniejszą,  dopływ  Wisły 
Motława.  Dolina  Motławy  należy  swą  częścią  południową  do 
powiatu  Tczewskiego;  północna  tworzy  powiat  Gdański  nizinny 
(Danziger  Niederung).  Jest  to  obszar,  jak  wogóle  ta  cała  nizina 
(z  wyjątkiem  piasczystycłi  wybrzeży  morskicti),  bardzo  urodzajny, 
ale  mokry,  narażony  skutkiem  swego  niskiego  położenia  na  częste 
wylewy.  Ludność  jest  prawie  czysto  niemiecka.  Są  to  koloniści 
z  różnycti  stron  niemieckicłi,  osiedleni  w  części  już  przez  Krzyża- 
ków, w  części  też  przez  rząd  pruski.  Miast  w  powiecie  gdańskim 
nizinnym  niema.  Władze  powiatowe  urzędują  w  Gdańsku.  Ni- 
zina Motławy  sięga  swym  wylotem  zacłiodnim  do  powiatu  Gdari- 
skiego  wyżynnego  (Danziger  Hólie),  stanowi  jednak  tylko  małą  jego 
część.  Większość  tego  powiatu,  jak  wskazuje  jego  nazwa,  ma  ctia- 
rakter  pagórkowaty,  należy  do  obszaru  diluwialnego.  Na  wyży- 
nacłi  tycti,  przez  które  przedziera  się  Radunia,  spiesząc  do  Mołta- 
wy,  spotykamy  znowu  Polaków,  Kaszubów.  Stanowią  oni  jed- 
nak tylko  małą  część  ludności  powiatu.  Wielkie  miasto,  obecnie 
prawie  czysto  niemieckie,  Gdańsk,  oddziaływa  na  stosunki  naro- 
dowe swego  otoczenia.  I  ten  powiat  nie  posiada  żadnego  miasta, 
natomiast  dwie  wielkie  osady,  z  którycłi  jedna  jest  bardzo  bogata 
we  wspomnienia  liistoryczne,  druga  bardzo  uczęszczanem  letni- 
skiem kąpielowem.  Oliwa,  pamiętna  zawarciem  pokoju,  w  któryrri 
Prusy  Książęce  wyzwoliły  się  ostatecznie  z  pod  zwierzcłinictwa 
polskiego  (w  r.  1660),  posiada  wspaniały  klasztor  Cystersów,  spro- 
wadzonycli  w  r.  1 178  przez  księcia  pomorskiego  Sambora.  W  kla- 
sztorze tym  toczyły  się  w  r.  1660  układy  pokojowe  między  pełno- 
mocnikami polskimi,  szwedzkimi  i  pruskimi,  przy  udziale  austryac- 
kicti  i  francuskicłi.  Liczne  napisy,  zacłiowane  dotąd,  są  jeszcze 
^  pamiątką  tego  łiistorycznego  wypadku.  Obok  klasztoru  znajduje 
się  wspaniały  kościół,  z  portretami  książąt  pomorskicłi  i  Stefana 
Batorego,  który  zmusił  Gdańszczan  w  r.  1577  do  wypłacenia  za- 
konowi znacznej  sumy  za  spalenie  starej  świątyni.   Obecnie  Oliwa 


—   302    — 

jest  osadą  czysto  niemiecką.  Liczyła  w  r.  1900 — 5,656  mieszkań- 
ców. W  odległości  jednej  miii  od  Oliwy,  leży  nad  brzegiem  mo- 
rza na  stoku  wzgórz,  które  tam  sięgają  do  samego  Bałtyku,  miejsce 
kąpielowe  Copoti/,  odwiedzane  rocznie  przez  liczne  tysiące  kura- 
cy uszów.  I  ta  osada  posiada  ludność  przeważnie  niemiecką.  Na- 
tomiast już  jej  najbliższa  okolica  jest  zamieszkana  przez  Kaszubów. 
Pamiątek  łiistorycznycti  ani  godnycli  uwagi  gmactiów  ta  osada  nie 
posiada.     W  r.  1900  naliczono  tam  9,283  mieszkańców.  Tuż  pod 


Gdańsk.     „Długi  Rynek". 

Copotami,  nad  morzem,  na  drodze  do  Oliwy,  leży  wioska  Karli- 
howo,  ulubiona  rezydencya  letnia  Jana  Sobieskiego  i  Maryi  Kazi- 
miery, a  odwiedzana  także  często  już  przedtem  przez  Wazów. 
Pamiątki  żadne  z  bytności  królów  w  tej  miejscowości  nie  utrzy- 
mały się.     Pozostało  tylko  samo  wspomnienie. 

Pomiędzy  granicą  powiatów  Gdańskiego  wyżynnego  i  nizin- 
nego, tam,  gdzie  Motława,  przyjąwszy  Radunię,  wpada  do  Wisły, 
leży  w  odległości  2  mil  od  morza  stolica  prowincyi,  niegdyś  wolne 


—    303    — 

miasto,  za  czasów  Rzeczypospolitej    główny   port  polski,    jeszcze 
dawniej  stolica  książąt  pomorskich,  Gdańsk.     Zajęte  już  w  począt- 
kach wieku  XIV  przez  Krzyżaków,  związane   stosunkami   handlo- 
wymi  z  Hansa  niemiecką,  sprotestantyzowane  bardzo   wcześnie, 
miasto  to  nie  miało  właściwie  nigdy  charakteru  polskiego.  Od  cza- 
sów krzyżackich  rządziło  w  nim  bogate  kupiectwo  niemieckie,  które 
później,  strzegąc  zazdrośnie  praw  odrąbnych  miasta,  stawiało  czę- 
sto energiczny  opór  władzom  polskim.     Żywioł  polski  był  tam  je- 
dnak dawniej  bardzo  silny,  pod  wzglądem  liczebnym  niewątpliwie 
silniejszy  od  niemieckiego,  co  i  dziś  jeszcze   można   zauważyć  po 
setkach  szyldów  kupieckich   z    nazwiskami,    zdradzającemi,  mimo 
wykrętnej  pisowni  niemieckiej,  bardzo  wyraźnie  swoje   pochodze- 
nie polskie.     Osób  z  nazwiskami  polskiemi  są  w  Gdańsku  jeszcze 
dziesiątki  tysięcy,  ale  przyznających  się  do   narodowości   polskiej 
niewiele  ponad  trzy  tystiące,  na  ogólną  liczbę  140,539  mieszkańców. 
Pod  względem  swego  wyglądu  zewnętrznego,   Gdańsk  jest  je- 
dnem  z  najoryginalniejszych  i  najwięcej  zajmujących  miast  w  pół- 
nocnej połowie  Europy.     Niemcy,  którzy  mają  szczególne  upodo- 
banie do  nazw  bombastycznych,  nazywają   to   miasto    „Wenecyą 
północy".     Nazwa  ta  nie  odpowiada  jednak   wcale   charakterowi 
miasta.     Nie  przypomina  ono  Wenecyi   ani   obfitością  ulic  wod- 
nych, ani  też  swą  architekturą.     Jest  to  miasto   lądowe,   otoczone 
tylko  pod  wojną  bardzo  szeroką  fosą  forteczną  i  przecięte  dwoma  ra- 
mionami Motławy  oraz  niewielką  liczbą  kanałów.  Ulice  nadrzeczne 
mają  charakter  wybitnie  północny,  zwłaszcza  najsławniejsza  z  nich, 
t.  zw.  „Długi  Most"  (Lange  Briicke),  ciągnąca  się  nad  lewym  brze- 
giem  zachodniego  ramienia   Motławy.     Takie   ulice   spotykamy 
tylko  w   miastach   portowych   nadbałtyckich,  w  Lubece,  lub  Kró- 
lewcu.    Są  to  bardzo  wązkie  bulwarki  nad  rzeką,  a  charakter  na- 
daje im  oczywiście  architektura  domów.     Jest  to  zaś  architektura 
wcale  nie  wenecka,  ani  wogóle  nie  włoska,   lecz  przeważnie  gotyk 
z  odcieniem,  właściwym  obszarowi  baltycko-nadwiślańskiemu.  Tem 
też  Gdańsk  różni  się  zasadniczo  od  podobnej  na  pierwszy  rzut  oka 
Lubeki  i  innych  miast  portowych  nad  zachodnią  częścią  wybrzeża 
bałtyckiego.     Ten  gotyk  baltycko-nadwiślański  spotykamy  w  poje- 
dynczych okazach  w  całem  dorzeczu  Wisły,    a   zwłaszcza  w  obu 
prowincyach  pruskich.     Gdańsk  różni  się  od   innych   miast  tego 


—    304    — 

obszaru  tern,  że  jest  pod  wzglądem  architektonicznym  prawie  zu- 
pełnie jednolity.  Tam  dom  przy  domu  posiada  ten  sam  charakter, 
są  całe  ulice,  w  których  niema  ani  jednego  gmachu  w  stylu  od- 
miennym, nawet  domy  nowe,  zbudowane  w  wieku  XIX  i  w  latach 


Gdańsk.    Ratusz. 


ostatnich,  są  zastosowane  pod  wzglądem  architektonicznym  do 
starych  budowli.  Gmachy  w  stylu  nowoczesnym  możnaby  poli- 
czyć niemal  na  palcach.  Ogromna  większość  domów  starych, 
a  jest  to  mniej  więcej  połowa  wszystkich,  pochodzi  z  wieku  XVI, 


XVII  i  XVIII.  Jeszcze  starsze  są  nieliczne.  Większość  tych  buJo- 
wli  pochodzi  więc  z  czasów  powszechnego  panowania  stylu  odro- 
dzenia i  baroka.  a  okoliczność  ta  oddziałała  bardzo  silnie  na  ich 
architekturę.  Gotyk  uwydatnia  się  głównie  w  wyglądzie  ogólnym, 
w  charakterystycznem  parciu  wzwyż  i  zamiłowaniu  do  form  spi- 
czastych; w  szczegółach  ornamentacyi,konstrukcyi  wieżyczek  i  t.  d. 
przeważają  motywy    renesansowe  i  barokowe.     Możnaby  krótko 


Gdańsk.     Arsenał. 

scharakteryzować  architekturę  Gdańska  w  taki  sposób,    że  jest  to 
idea  gotyku,  wtłoczona  w  formy  renesansu  i  baroka. 

Wyhczenie  pamiątek  historycznych  tego  miasta  zaprowadzi- 
łoby nas  za  daleko.  Prawie  każdy  z  tych  starych  domów  patry- 
cyatu  gdańskiego  posiada  swą  własną  historyę,  był  świadkiem 
ważnych  lub  pamiętnych  wypadków  dziejowych,  a  to  samo  od- 
nosi się  w  wyższym  jeszcze  stopniu  do  licznych  gmachów  publi- 
cznych. Zadowolimy  się  więc  wymienieniem  tylko  najwybitniej- 
szych, najsławniejszych  i  najstarszych.  Z  kościołów  zasługują  na 
szczególną  wzmiankę:  olbrzymi  kościół  gotycki  P.  Maryi,   obecnie 

39 


—  3o6  — 

protestancki,  wspaniały  gotyk  z  niedokończoną  wieżą,  z  przepysz- 
nie sklepioną  nawą  główną,  licznemi  pamiątkami  łiistorycznemi 
i  arcydziełami  sztuki,  z  którycli  najwięcej  znany  jest  tryptyk,  wyo- 
brażający sąd  ostateczny,  dzieło  Memlinga,  z  połowy  wieku  XV. 
Budowę  tego  kościoła  rozpoczął  w.  mistrz  krzyżacki,  Ludwik  Kó- 
nig  von  Waitz  na  miejscu  kaplicy,  zbudowanej  przez  książąt  po- 
morskicłi,  w  r.  1343.  Ukończono  ją  w  r.  1502.  Starszy  znacznie, 
i  prawdopodobnie  najstarszy  z  wszystkicli  gmacliów  gdańskicłi, 
jest  kościół  S-tej  Katarzyny,  obecnie  również  protestancki,  wysta- 
wiony podobno  przez  księcia  Sambora  w  r.  1186.  Z  niewiele  póź- 
niejszycti  czasów,  bo  z  r.  1227,  pochodzą  szczyt  i  ośmiokątna  wieża 
największego  i  najpiękniejszego  z  kościołów  katolickich  pod  we- 
zwaniem Ś-tego  Mikołaja.  Główny  gmach  kościoła  jest  znacznie 
późniejszy.  Do  najstarszych  kościołów  należy  też  katolicki  pod 
wezwaniem  Ś-tego  Wojciecha,  na  przedmieściu  tejże  nazwy,  po- 
chodzący z  wieku  XIII.  Z  gmachów  świeckich  publicznych  wy- 
mienimy wspaniały  ratusz  gotycki  z  r.  131 1,  z  wysmukłą,  wysoką 
wieżą  renesansową,  dobudowaną  w  r.  1560.  W  pobliżu,  na  tejże 
ulicy,  zwanej  „Długim  Rynkiem",  znajduje  się  najklasyczniejszy 
gotyk  gdański,  t.  z  w.  „Dwór  Ai^tusa'-^  (Artushof),  niegdyś  miejsce 
zebrań  patrycyatu  gdańskiego,  obecnie  giełda  (ryc.  str.  289).  Gmach 
ten  składa  się  z  jednej  wielkiej,  bardzo  wysokiej  sali,  z  przepysz- 
nem  sklepieniem,  spoczywającem  na  4  wysmukłych  kolumnach 
granitowych.  Zbudowano  go  w  początkach  wieku  XVL  Wreszcie 
wspomnimy  o  pięknych  starożytnych  bramach  miejskich,  z  których 
najokazalsza,  zwana  „Wysoką",  uległa  niestety  w  części  przebu- 
dowaniu, o  odwiecznej  windzie  nadMotławą,  zbrojowni  barokowej 
z  r.  1605  i  starożytnym  olbrzymim  młynie  nad  Radunią,  pocho- 
dzącym z  r.  1349. 

Gdańsk  leży  na  ostatnim  skraju  północnym  niziny  nadwiślań- 
skiej. Tuż  za  nim  rozpoczyna  się  milowy  pas  piasków,  który  to- 
warzyszy brzegom  morskim.  Za  port  morski  służy  miastu  mała 
osada  przy  samem  ujściu  martwego  ramienia  Wisły  gdańskiej:' 
Nowi/  Tort  (Neufahrwasser)  z  wielką  latarnią  morską  na  końcu 
szerokiej  tamy  kamiennej,  sięgającej  daleko  w  morze.  Jest  to  osa- 
da stosunkowo  nowa,  założona  w  początkach  wieku  XVII.  Po  stra- 


—    307    — 

nie  wschodniej  portu  znajduje  się  mała,  ale  ważna  forteca  Wtslo- 
ujście  (Weichselmtinde),  znana  z  dziejów  jako  więzienie  polityczne. 
Pozostaje  nam  jeszcze  wschodnia  część  niziny  nadwiślańskiej, 
przerżnięta  Nogatem.  Składa  się  ona  z  dwóch  powiatów:  Malhor- 
skiego  i  Elhląs'kiego.  Oba  mają  ludność  czysto  niemiecką,  osiedloną 
tam  przez  Krzyżaków,  którym  Malhorlc  (Marienburg)  służył  przez 
długie  lata  za  stolicę.  O  świetnej  przeszłości  historycznej  tego 
miasteczka,    liczącego    obecnie    niespełna     11,000   mieszkańców. 


Gdańsk.  Starożytna  winda. 

Świadczy  jeszcze  zamek  wielkich  mistrzów,  położony  nad  Noga- 
tem, odnowiony  w  części  przez  rząd  pruski.  Jest  to  najwspanial- 
szy z  zabytków  architektonicznych  w  dorzeczu  Wisły,  i  jeden  z  naj- 
wspanialszych na  obszarze  dzisiejszego  cesarstwa  niemieckiego. 
Za  czasów  książąt  pomorskich  znajdowała  się  na  tem  miejscu  silna 
twierdza  Sambor,  po  której  zburzeniu  Krzyżacy  zbudowali  tam 
trzy  forty  i  założyli  miasto  (w  r.  1274).  Z  tych  czasów  pochodzi 
najstarsza  część  zamku,  zwana  „zamkiem  górnym"  (Oberschloss). 
iZamek  główny,  wspanialszy,  zbudowano  w  r.  1309,  po  przeniesie- 


—    3o8    — 

niu  stolicy  krzyżackiej  do  tej  miejscowości.  Nadto  istniał  tuż  nad 
Nogatem  jeszcze  zamek  trzeci  z  charakterem  czysto  fortecznym, 
który  rozebrano  za  czasów  polskich.  W  b.  rezydencyi  Krzyżaków 
urzędował  po  r.  1466  wojewoda  malborski  i  od  tego  czasu,  aż  do 
zajęcia  ziemi  pruskiej  przez  Prusaków,  utrzymywano  zamek  w  da- 
wnej postaci.     Rząd  Fryderyka  II  i  jego  następców  obchodził  się 


lllllWbŁt.ri 

;i'^»%1i"i  ^ 

Nowy  Po;-t.    Kościół  katolicki. 

Z  tem  arcydziełem  architektonicznem  po  barbarzyńsku;  utworzono 
na  dole  stajnie  i  warsztaty  rzemieślnicze,  u  góry  salę  musztry,  osta- 
tecznie zaś  postanowiono  rozebrać  gmach  cały,  i  tylko  nieszczęśliwe 
dla  Prus  wojny  napoleońskie  uchroniły  go  od  zburzenia.  Po  woj- 
nach tych  odezwały  się  w  kołach  prywatnych  protesty  przeciw 
wandalizmowi  władz,  i  ostatecznie  zdecydowano  się  na  odnowie- 
nie głównego  zamku,  t.  j.   właściwej   rezydencyi  w.  mistrzów,  nie 


—  309  — 

zachowano  jednak  przytem  zupełnie  pierwotnego  charakteru  bu- 
dowy, lecz  zeszpecono  ją  nieodpowiedniemi  ornamentami  i  mala- 
turami.  Pod  koniec  wieku  XIX  przystąpiono  też  do  odnowienia 
kościoła  i  zamku  górnego.  Potrwa  jednak  zapewne  jeszcze  długo, 
zanim  roboty  bądą  ukończone.  Zamek  maiborski  odznacza  się 
zarówno  ogromem  swych  rozmiarów,  jak  artystycznem  wykończe- 
niem w  najdrobniejszych  szczegółach.  Jest  to  gotyk  z  cegły, 
z  przepysznemi  sklepieniami,  opartemi  na  niewielu,  niekiedy  tylko 
na  jednej  wysmukłej  kolumnie  granitowej,  lekkiemi  arkadami  i  fili- 
granową ornamentacyą  w  kamieniu,  na  zewnątrz  ogromny,  po- 
nury, groźny,  wewnątrz  zadziwiający  śmiałością  i  lekkością  archi- 
tektury, ogromem  światła,  przepychem  całego  urządzenia.  Z  wiel- 
ką salą  w.  mistrza  (des  Meisters  grosser  Remter),  lub  jadalną  (Con- 
wentsremter)  zamku  malborskiego,  ani  sławna  sala  ratuszowa 
w  Gdańsku  ze  sklepieniem,  wyrastającem  z  jednego  filaru,  ani  nie 
mniej  sławna  sala  „Dworu  Artusa"  mierzyć  sie  nie  może,  i  nie 
wiele  znalazłoby  sie  wogóle  w  architekturze  gotyckiej  gmachów, 
któreby  pod  względem  lekkości  struktury  dorównywały  b.  rezy- 
dencyi  mistrzów  krzyżackich.  Dotyczy  to  jednak  tylko  zamku  no- 
wego, a  mianowicie  jego  górnego  pietra.  Zamek  stary  (Ober- 
schloss)  i  dolna  cząść  nowego  uderzają  tylko  ogromem  rozmiarów, 
mają  ten  sam  charakter  ponury  i  wygląd  ciężki,  jak  postać  ze- 
wnętrzna tej  budowy.  Różnica  tłómaczy  się  tem,  że  części  te  są 
znacznie  starsze  od  piętra  górnego  głównej  rezydencyi,  które  zbu- 
dowano w  epoce  największego  rozkwitu  zakonu. 

Miasto  Malbork,  położone  u  stóp  zamku,  posiada  tylko  dwa 
gmachy  z  czasów  krzyżackich,  wielki  kościół  katolicki  w  stylu  go- 
tyckim i  takiż  ratusz  z  wieku  XIV.  Reszta  spłonęła  w  r.  1410  pod- 
czas oblężenia  zamku.  Miasteczko  to,  liczące  10,732  mieszkańców, 
ma  obecnie  charakter  nowoczesny.  Pamiątką  przeszłości  jest  tylko, 
oprócz  ciasnych  uliczek  w  starej  dzielnicy,  szczególny  sposób  bu- 
dowy domów  na  ulicy  głównej,  t.  z  w.  Rynku.  (Rynków  właści- 
wych miasta  północno-niemieckie  nie  mają).  Wszystkie  te  do- 
my posiadają  na  parterze  12  stóp  szerokie  wystawki  (Yorlauben), 
otwarte  z  3  stron,  na  filarach,  na  których  opierają  się  górne  piętra. 
Wystawki  te,  łącząc  się  ze  sobą  bezpośrednio,  tworzą  po  obu  stro- 
nach ulicy  obszerne  kryte  ganki,  na   których   koncentruje    się  cały 


—    310    — 

ruch  handlowy.     Pozatem   styl   domów  na  rynku  malborskim  jest 
pospolity,  nowoczesny. 

Z  powiatem  malborskim  graniczy  na  wschodzie  Elbląskie  po- 
łożony nad  ujściem  Nogatu  do  zatoki  Kryskiej.  Wkracza  on  swą 
częścią  zachodnią  w  urodzajną  nizinę  nadwiślańską.  Część  wschod- 
nia natomiast  jest  górzysta  i  odznacza  się  bardzo  pięknemi  wido- 
kami; posiada  za  to  glebę  mniej  urodzajną.  Jedynem  miastem  po- 
wiatowem  jest  Elbląg  (Elbing)  nad  rzeczką  tejże  nazwy,  połączoną 
z  Nogatem  i  zatoką  licznemi  kanałami.  Jest  to  miasto,  tak  samo 
jak  cały  powiat,  czysto   niemieckie,    fabryczne  i  handlowe.     Port 


Novry  Port.     Okręty  wojenne  w  porcie. 


elbląski  utracił  w  czasach  ostatnich  swoje  dawne  znaczenie  z  po- 
wodu zapełniania  się  zatoki  mułem  wiślanym  i  piaskiem  morskim, 
naniesionym  przez  wiatr  z  mierzei  Kryskiej.  W  r.  1900  naliczono 
w  Elblągu  52,510  mieszkańców.  Z  innych  miejscowości  wymie- 
nimy Tolkemicko  (Tolkemit)  na  stoku  wzgórz,  spadających  stromo 
do  zatoki. 

Wymienione  dotąd  powiaty  tworzą  okręg  regencyjny  Gdański. 
Okręg  Kwidzyński  jest  rozłożony  po  obu  stronach  Wisły,  od  To- 
runia aż  do  przylądka  Mątowskiego,  i  obejmuje  oprócz  reszty  daw- 
nych ziem  pomorskich  po  lewej  stronie  Wisły,  powiat  Wałecki, 
który  zaliczał  się  niegdyś  do  województwa   Poznańskiego,  rdzeń* 


—    311    — 

nie   polskie  ziemie   Chełmińską  i  Michałowską  i  Lubawską,  oraz 
dorzecze  Liwny. 

Obszar  po  lewej  stronie  Wisły  ma  charakter  właściwy  Poje- 
zierzu Pomorskiemu.  Jest  to  płaskowzgórze,  poprzerywane  miej- 
scami pasmami  niskich  pagórków,  obfite  w  wody,  z  glebą  piasczy- 
stą,  mniej  lub  więcej  nieurodzajną,  pokryte  w  znacznej  części  la- 
sem. Ludność  wiejska  jest  kaszubska:  w  miastach  przeważają 
Niemcy.  Trzy  powiaty  wschodnie:  Wałecki,  Złotowski  i  Czlu- 
chowski,  są  zniemczone  w  wiąkszej  połowie.  Powiat  Wałecli, 
wciśnięty  między  W.  Ks.  Poznańskie,  Brandenburgię  i  Pomeranię, 
posiada  5  miast:  stołeczne  Wałcz  (DeutschKrone)  z  7,982,  Słopano- 
wo  (Schloppe)  z  2,247,  Tuczno  (Tiitz)  z  2,112,  Fryląd  (Markisch 
Friedland)  z  2,233  i  Jastroicie  z  5,416  mieszkańcami.  Powiat  7Jo- 
łoioshi,  oddzielony  od  Wałeckiego  dopływem  Noteci,  Głdą,  jest 
również  bogaty  w  małe  mieściny.  7Jotuiv  (Fiatów)  posiada  4,023, 
Kraje?ilca  3,411,  Kamień  1,522,  Sępolno  (Zempelburg)  3,472,  Więc- 
l)orl{;  2,148  mieszkańców.  Powiat  ten  oddziela  dopływ  Głdy,  Do- 
brzynka,  od  Człucliowskiego,  z  miastami  Człucliow  (Schlochau) 
z  3,306,  Landelc  z  886,  Fryląd  (Preuss.  Friedland)  z  3,758,  Balden- 
liurg  z  2,451  iHamersztijn  z  3,083  mieszkańcami.  Powiat  Człuchow- 
ski  graniczy  na  północnym  wschodzie  z  puszczą,  zajmującą  środek 
Prus  Zachodnich  po  lewej  stronie  Wisły,  t.  z  w.  Z^^^i-^w^'  Tucliolslcie^ni. 
Puszcza  ta,  ciągnąca  się  wzdłuż  wartkiej  Brdy  i  Czarnejwody,  aż 
niemal  do  ich  ujścia,  obejmuje  ogółem  35  mil  kwadratowych,  z  któ- 
rych 23  pokrywa  gęsty  las  sosnowy.  Tylko  miejscami,  zwłaszcza  na 
wzgórzach  nadrzecznych,  można  spotkać  dęby,  buki  i  świerki;  w  po- 
bliżu Miechowa  nad  torem  kolejowym,  między  Tucholą  a  Laskowi- 
cami, utrzymał  się  też  niewielki  lasek  cisowy,  wielka  osobliwość  na 
ziemiach  pruskich.  Między  temi  lasami  ciągną  się,  zazwyczaj 
wzdłuż  rzek  i  jezior,  wązkie  smugi  roli  uprawnej,  bardzo  niewdzię- 
cznej, bo  składającej  się  w  części  z  lotnego  piasku,  i  łąk,  zra- 
szanych po  części  sztucznie.  Lud,  zamieszkujący  te  lasy,  jest  pol- 
ski (kaszubski).  Zajmują  one  cały  powiat  Tucholski  i  część  powia- 
tów Chojnickiego,  Świeckiego,  Starogardzkiego  i  Kościerskiego. 
Postępując  z  Brdą,  która  powstaje  na  granicy  Pomeranii  i  powiatu 
Człuchowskiego,  i  krętym  biegiem,  zabierając  liczne  jeziora,  prze- 


—   312 


pływa  cały  ten  powiat,  dostajemy  się  do  powiatu  Chojniclciego. 
Część  jego  północna  należy  do  puszczy  tucłiolskiej,  mniejsza,  połu- 
dniowa, jest  piasczystą  nagą  równiną.  Na  skraju  lasów  leży  mia- 
sto powiatowe  Chojnice  (Konitz)  z  ludnością  przeważnie  niemiecką, 
niegdyś  twierdza  pomorska,  później  bardzo  warowny  gród  krzy- 
żacki, znany  z  wojen  w  wieku  XV,    obecnie   miasto   handlowe 

z  10,704  mieszkańca- 
mi. Drugie  miastecz- 
ko powiatu  Czerslc,  po- 
łożone u  północnego 
skraju  puszczy,  liczyło 
w  r.  1900-ym  5,370 
mieszkańców.  Powiat 
Tucholslci  posiada  tyl- 
ko jedno  miasto:  Tu- 
cliolę  (Tuchel),  poło- 
żone w  pobliżu  Brdy. 
W  r.  1900  naliczono 
tam  3,048  mieszkań- 
ców. W  powiecie  Tu- 
cholskim opuszczamy 
Brdę,  która  tu,  wydo- 
bywszy się  z  lasów, 
przechodzi  do  W.  Ks. 
Poznańskiego.  Powiat 
następny,  Swwcli, 
ostatni  po  lewej  stro- 
nie Wisły,  leży  po  obu 
stronach  Czarnejwo- 
dy  i,  jak  już  zazna- 
czono, należy  swą  częścią  północno-wschodnią  do  puszczy  tuchol- 
skiej. Część  zachodnia  posiada  glebę  cokolwiek  lepszą,  miejscami 
nawet,  nad  Wisłą,  bardzo  urodzajną.  Tu  też  spotykamy  znowu 
w  większej  liczbie  Niemców.  Z  miast,  powiatowe.  Świecie 
(Schwetz),  z  szczątkami  zamku  i  wieżą  z  czasów  pomorskich,  nad 
ujściem  Czarnejwody  do  Wisły,  posiada  7,020,  iSfoiue  (Neuenburg) 
nad  Wisłą  5,008  mieszkańców. 


Zamek  krzyżacki  w  Malborku.  „Meisters  Sommerreniter. 


—    313    — 

Obszar  po  prawej  stronie  Wisły  ma   charakter   zupełnie    od- 
mienny. Na  północy,  w  powiatacti  Sztumsiiim,  Kwidzyńskim  i  Su- 
skim, znajdujemy  kraj  dość   równy,    z   glebą   średnio   urodzajną, 
obfity  w  jeziora  i  małe  strumyki,  na  południu,  w  powiatacłi:  Cłieł- 
mińskim,  Toruńskim,  Wąbrzeskim  i  Brodnickim,  kraj  z  powierzch- 
nią silnie  sfałdowaną,  i  glebą,  jak  na  Prusy  Zachodnie,  bardzo  uro- 
dzajną.    Obszar  ten,  zamknięty  między  podwójnem  kolanem  Wi- 
sły a  Drwęcą  i  Osą,  stanowi  pod  względem  fizyczno-geograficznym 
całość  jednolitą,  zwartą  grupę  wzgórz,  odciętą  głębokiemi  dolina- 
mi od  swego  otoczenia,  i  nosił  niegdyś    nazwę    YJemi  Chełmińskiej . 
Jest  to  ziemia  rdzennie  polska,  dziś  prawie  do  połowy  zniemczona. 
Była  ona  pierwszym  punktem  oparcia  dla  Krzyżaków,  sprowadzo- 
nych przez  Konrada  mazowieckiego,  którzy  w   Chełmnie   założyli 
pierwotnie  swoją  stolicę.     Miasto  to,  obecnie  stolica  powiatu  Cheł- 
mińsldego,  ciągnącego  się  wzdłuż  Wisły  od  ujścia  Brdy  do  kolana 
powyżej  Grudziądza,  istniało  już  za  czasów  Chrobrego,  który  obok 
niego  założył  zamek  Starogardę.     Nabrało  ono  jednak   znaczenia 
dopiero  za  czasów  krzyżackich,  stało  się  ważną  warownią  i  kwitną- 
cem  miastem  handlowem.  O  rządach  krzyżackich  świadczą  jeszcze 
resztki  potężnych  baszt  obronnych.     Z  pięknych  i  wielkich  kościo- 
łów, któremi  odznacza  się  Chełmno,   dwa  pochodzą  z  czasów  da- 
wniejszych jeszcze,  zostały  jednak  przebudowane  pod  rządami  krzy- 
żackiemi.     W  czasach  ostatnich  Chełmno  utraciło  swe  dawne  zna- 
czenie, skutkiem  groźnej  konkurencyi  Torunia  i  Grudziądza.    W  r. 
1900  naliczono  w  tem  mieście   11,080   mieszkańców.     W  połowie 
drogi  między  Chełmnem  i  Toruniem,   już  w  powiecie  ToruńsTcim, 
leży   dawna   stolica   dyecezyi    Chełmińskiej,    Chełmża   (Culmsee), 
z  wspaniałą  katedrą  z  r.  1422.     Liczyło   ono  w  r.  1900-ym  8,981 
mieszkańców.     Nad  Wisłą,  poniżej  ujścia  Drwęcy,    leży'  silna  for- 
teca, stolica  powiatu,    Torti?i   (Thorn),   miasto    starożytne,    zwane 
niegdyś  Tarnowem,  bardzo   bogate  w  pamiątki  historyczne  z  cza- 
sów krzyżackich  i  polskich,  z  pięknym  mostem  na   Wiśle.     Z  bu- 
dowli starożytnych  zasługują  na  wymienienie:  kościół  gotycki  Ś-go 
Jakóba  z  r.  1300  (ryc;  str.  314),  kościół  Ś-go  Jana  Chrzciciela  z  w. 
XIV,  z  licznemi  pamiątkami   historycznemi,   kościół   Panny  Maryi 
z  tego  samego  czasu,  wspaniały  gotyk   z   pięknem   sklepieniem  na 
wysmukłych  filarach,  z  licznemi  pomnikami,   między  któremi  wy- 


—  3i4  — 

różnią  sie  swą  pięknością  pomnik  Anny  Wazówny,  wzniesiony 
przez  Władysława  IV.  Z  budowli  świeckicli  zasługuje  na  wzmianką 
starożytna  potążna  brama  krzyżacka  (ryc.  str.  316).  Ratusz  na 
rynku  zwraca  na  siebie  tylko  uwagę  swoim  ogromem.  Pocliodzi 
on  z  końca  wieku  XVIII.     Stojący  przed  nim  pomnik  Mikołaja  Ko- 


- 

M. 

-■'"■■       i                              *  - 
^-^  *         i            .                   1 

■i^gg 

S^  .     . 

■     ._;.-" 

Toruń.    Kościół  Ś-teg-o  Jakóba. 


pernika,  który  urodził  sią  w  tem  mieście,  a  kształcił  się  w  szkołach 
cliełmińskich,  nie  odznacza  się  pięknością.  Powstał  on  ze  składek 
w  r.  1839.  Mieszkańców  liczył  Toruń  w  r.  1900-ym  29,626.  Do 
powiatu  Toruńskiego  należy  niewielki  obszar  po  lewej  stronie  Wis 


-    315    — 

sły  z  osadą  Podgórze  (3,158  mieszkańców)  i  stacyą  kolejową  Otło- 
czynem. 

Z  powiatami  Chełmińskim  i  Toruńskim  graniczy  na  wscho- 
dzie Wąbi^zeslai^  z  miasteczkami  Wąhrzeżfiem  (Briesen)  i  Goluhiem 
Pierwsze  liczyło  w  r.  1900-ym  6,081,  drugie  2,867  mieszkańców. 
W  Golubiu,  naprzeciw  Dobizynia,  siedziby  braci  Dobrzyńskich, 
którzy  przed  Krzyżakami  podjąli  walkę  z  pogańskimi  Prusakami, 
wznoszą  się  nad  Drwęcą  potężne  ruiny  starego  zamku  krzyżac- 
kiego (ryc.  str.  318).  Ruin  takich  jest  nad  Drwęcą,  która  oddzie- 
lała posiadłości  krzyżackie  od  polskich,  więcej,  jak  w  Złotoryi, 
tuż  przy  ujściu  Drwęcy  do  Wisły  (ryc.  str.  319)  i  t.  d.  Do  Ziemi 
Chełmińskiej  należą,  oprócz  wymienionych  powiatów,  jeszcze 
część  Grudziądzkiego  i  Brodnickiego.  Grudziądzki,  położony  po 
obu  stronach  rzeczki  Usy,  pamiętnej  wbiciem  słupów  Bolesławo- 
wych,  posiada,  w  przeciwieństwie  do  trzech  wymienionych  wyżej, 
ludność  przeważnie  niemiecką.  Stolica  powiatu,  Grudziądz  (Grau- 
denz),  położona  nad  Wisłą  u  stóp  stromego  wzgórza,  z  szczątkami 
starego  zamku,  z  ślicznym  widokiem  na  miasto  i  nizinę  po  drugiej 
stronie  Wisły,  jest  miastem  prawie  czysto  niemieckiem.  W  r.  1900 
liczyło  ono  32,800  mieszkańców.  Z  dziejów  jest  Grudziądz  znany 
z  wojen  napoleońskich,  jako  jedna  z  tych  nielicznych  fortec,  które 
nie  poddały  się  zwycięzkiemu  cesarzowi  Francuzów.  Obecnie 
forteca  Grudziądzka  utraciła  swoje  znaczenie.  Dwa  inne  miastecz- 
ka tego  powiatu,  Łasi?Ł  (Lessen)  i  B-cidzyii  (Rehden)  z  piękną  i  do- 
brze zachowaną  ruiną  zamku  krzyżackiego,  mają  również  ludność 
prawie  czysto  niemiecką.  W  pierwszem  z  nich  naliczono  z  r.  1900 
2,587,  w  drugiem  2,017  mieszkańców.  Powiat  Brodnicld  należy 
częścią  do  Ziemi  Chełmińskiej,  częścią  obejmuje  dawną  Ziemię 
Michałowską,  zastawioną  w  r.  1303  przez  Leszka  mazowieckiego 
Krzyżakom  i  w  r.  1317  przyłączoną  do  posiadłości  Zakonu.  Po- 
wiat ten  posiada  glebę  znacznie  gorszą  od  czterech  wymienionych 
wyżej,  natomiast  odznacza  się  wielką  pięknością  krajobrazów, 
zwłaszcza  na  swej  krawędzi  południowej  w  okolicach  miasteczka 
Górzna.  Żałować  należy,  że  ten  uroczy  zakątek,  nie  ustępujący 
pod  względem  malowniczości  wcale  górom  środkowo-niemieckim, 
jest  turystom  polskim,  którzy  szukają  wytchnienia  i  wrażeń  we 
wszystkich  częściach   Europy,   zupełnie   nieznany.     Ludność  tego 


—    3i6    — 

powiatu  jest  w  znacznej  większości  polska.  Także  w  miastach  Po- 
lacy posiadają  przewagę.  Miast  posiada  powiat  Brodnicki  3:  Bród- 
nicę  (Strasburg  W.  Pr.)  z  7,254,  Lidzbark  (Lauterburg)  z  3,592 
i  wspomniane  już  Gół^z?io  z  1,6^0  mieszkańcami.  Jeszcze  mniej 
urodzajny  jest  graniczący  z  Brodnickim  na   północy,   powiat  Lu- 


Toruń.    Brama  mostowa. 


bowsJcz,  obejmujący  większą  część  dawnej  Ziemi  Lubawskiej.  Two- 
rzy on  wysokie  płaskowzgórze,  wystawione  na  zimne  wiatry  pół- 
nocne, z  pojedyńczemi  szczytami,  doctiodzącemi  do  200  metrów 
wysokości.     Ludność   jest    7^   polska.     Z  miast,  Luhawa  (Lóbau) 


—  317  — 

miała  w  r.  1900-ym  4,453,  Nowe  Miasto  (Neumark)  3,142,  Kurzęt- 
nilc  (Kauernik)  844  mieszkańców. 

Zwracając  się  z  ziemi  Chełmińskiej,  Micliałowskiej  i  Lubaw- 
skiej ku  północy,  wstępujemy  na  obszar  prawie  czysto  niemiecki. 
Wypełnia  on  część  wspomnianego  już  powiatu  Grudziądzkiego, 
część  Kwidzyńskiego  i  cały  Suski.  Dopiero  poza  Liwną,  między 
tą  rzeczką  a  Nogatem,  w  powiecie  Sztumskim,  spotykamy  się  znowu 
ze  zwartą  ludnością  połską.  Cały  ten  obszar,  od  Osy  i  Drwęcy  do 
Nogatu,  jest  lekko  sfałdowanem  płasko  wzgórzem,  opadaj  ącem  ła- 
godnie ku  północnemu  zacłiodowi.  Powiaty  Suski  i  Kwidzyński 
przepływa  rzeczka  Liwna.  Snslci  posiada  5  miasteczek:  Susz  (Ro- 
senberg z  3,102.  Iłaicę  (Deutsch  Eylau)  z  8,073,  Biskupiec  (Bis- 
cłiofswerder)  z  2,058,  Trabidij  (Riesenburg)  z  4,761  i  Kisielice 
(Freistadt)  z  2,422  mieszkańcami.  Nie  większe  są  miasta  po- 
wiatu KwidzyusMego.  Stolica  obwodu  regencyjnego,  Kwidzyn 
(Marienwerder),  posiada  tylko  9,686  mieszkańców.  Na  zewnątrz, 
z  daleka,  mieścina  ta  wygląda  bardzo  okazale,  dzięki  licznym  bu- 
dowlom z  czasów  krzyżackich,  i  wielkim  gmachom  nowym,  miesz- 
czącym w  sobie  urzędy  regencyjne.  Z  gmachów  starych  zasłu- 
guje na  szczególną  wzmiankę  piękny  kościół  gotycki  z  pierwszych 
czasów  krzyżackich,  z  trzema  wieżami  i  krużgankami  na  skarpach 
południowych,  które  niegdyś  służyły  do  ustawiania  armat.  Jest 
to,  po  kościele  N.  P.  Maryi  w  Gdańsku,  największa  i  jedna  z  najoka- 
zalszych świątyń  w  Prusach  Zachodnich.  Powiat  Kwidzyński 
sięga  poza  Wisłę  kilkunastomilowym  obszarem,  położonym  po 
obu  stronach  Wierzycy.  U  ujścia  tej  rzeki  leży  prastara  twierdza 
książąt  pomorskich,  później  jedna  z  silnych  warowni  krzyżackich: 
Gniew  (Mewę),  obecnie  miasteczko,  liczące  4,106  mieszkańców. 
Pozostały  tam  jeszcze  liczne  ślady  dawnych  czasów,  między  in- 
nemi  wspaniały  zamek  krzyżacki  i  część  zameczka,  wystawionego 
przez  Jana  Sobieskiego,  który  za  lat  młodych  był  starostą  gniew- 
skim. Obszar  ten  ma,  w  przeciwieństwie  do  części  powiatu  Kwi- 
dzyńskiego po  prawej  stronie  Wisły,  ludność  przeważnie  polską, 
która  tu  zamieszkuje  w  zwartej  masie  pas  nadrzeczny,  od  Nowego 
w  pow.  Świeckim,  aż  pod  Tczew.  Gdzieindziej  Niemcy  prawie 
wszędzie,  jak  już  zaznaczono,  odparli  Polaków  od  Wisły.  Trze- 
cie miasteczko  tego  powiatu,    Gardeja  (Garnsee),  na  drodze  z  Kwi- 


—    3i8    — 

dzyna  do  Grudziądza,  jest  również  pełne  pamiątek  z  przeszłości 
krzyżaclciej.  W  r.  1900  naliczono  tam  1,034  mieszkańców.  Po- 
wiat Sztumski,  którego  czaić  południowa  tworzy  odosobnioną  wy- 
spą polską  w  morzu  niemieckiem,  posiada  dwa  miasteczka:  Sztum 
i  Dzierzgoń  (Christburg).  Pierwsze  miało  w  r.  1900-ym  2,358, 
drugie  3,136  mieszkańców. 


Z  b.  Prusami  Królewskiemi,  które  zajmowały   wiąkszą  cząść 
dzisiejszycłi  „Prus  Zachodnich",  stykała  się  na  północnym  wscho- 


Ruiny  zamku  krzyżackiego  w  Golubiu  nad  Drwęcą. 

dzie,  otoczona  z  trzech  stron  posiadłościami  krzyżackiemi,  a  póź- 
niej brandenburskiemi,  Wm^mia.  Obszar  ten,  położony  po  prawej 
stronie  rzeczki  Pasargi,  nad  górną  Łyna,  był  pod  względem  poli- 
tycznym połączony  z  Prusami  Królewskiemi,  a  mianowicie  woje- 
wództwem Malborskiem,  pod  wzglądem  administracyjnym  zaś  sta- 


—    319    — 

nowił  oddzielne  księstwo,  podwładne  biskupom  warmińskim.  Był 
on  oddzielony  od  posiadłości  polskicti  dzisiejszymi  powiatami  za- 
cłiodnio-pruskimi:  Kwidzyńskim  i  Suskim,  oraz  wscliodnio-pru- 
skimi:  Holandzkim  i  Morąskim.  Do  r.  1466  Warmia  podlegała 
władzy  Krzyżaków,  a  ówcześni  biskupowie  niemieccy  sprowadzali 
do  wyludnionego  wojnami  kraju  osadników  z  zacłiodu  i  osiedlali 
icli,  zwłaszcza  w  północnej  i  środkowej  części  księstwa.  W  części 
południowej  natomiast  rozpoczęła  się  równocześnie  kolonizacya 
polska,  a  napływ  Polaków  stał  się  bardzo  silny  po  przyłączeniu 
tego  kraju  do  Rzeczypospolitej.  Część  północna  i  środkowa  księ- 
stwa zachowały  jednak  nadal   ctiarakter   niemiecki,  i  do  dziś  dnia 


Ruiuy  zaiuku  krzyżackiego  w  Złotoryi. 


Stosunki  narodowościowe  w  księstwie  Warmińskiem  nie  uległy 
zmianie  zasadniczej.  Z  czterecłi  powiatów,  na  które  jest  obecnie 
podzielona  Warmia,  dwa  północne,  Brunsberski  i  Licbarski,  posia- 
dają ludność  niemiecką  katolicką;  w  południowo-zacłiodnim,  Olsz- 
tyńskim, Polacy  mają  przewagę,  w  południowo- wscłiodnim,  Re- 


—  320  — 

szelskim,  na  południu  mieszkają  Polacy,  na  północy  Niemcy.  Cały 
ten  obszar  posiada  glebę  urodzajną.  Stosunkowo  najgorzej  jest  wy- 
posażony przez  naturą  Olsztyński.  Jest  to  równocześnie  powiat 
najbogatszy  w  wody  i  wzgórza. 

Powiat  Brunsberski,  położony  nad  zatoką  Fryską,  po  obu  stro- 
nacłi  Pasargi,  posiada  4  miasta:  Br^unshergę  (Braunsberg)  nad  Pa- 
sargą  z  12,497  rnieszkańcami,  stolicę  biskupstwa  From'bor'k  (Frau- 
enburg),  z  piękną  katedrą,  w  której  spoczywają  zwłoki  Mikołaja 
Kopernika  (2,493  rnieszk.),  Melzdk  (Melilsack)  z  4,155  i  Ornetę 
(Wormdit)  z  5,247  mieszk.  Powiat  Licbarslii  jest  położony  po 
oku  stronach  Łyny  (Alle).  Z  miast  posiadają:  Licbarlc  (Heilsberg) 
nad  Łyna  5,512,  a  Gutstadt,  również  nad  Łyna,  4,592  mieszkańców. 
Powiat  Beszelsld  ma  4  miasta:  Reszel  (Róssel)  z  4,345,  Bisztyniec 
(Biscłiof Stein)  z  5,250,  Bislcupiec  (Biscłiołsburg)  z  3,150  i  Zehorli 
(Seeburg)  z  3,008  mieszkańcami.  Powiat  Olsziyńsld  obejmuje  źró- 
dłowiska  Pasargi  i  Łyny  i  posiada  kilka  miast,  w  których  także 
żywioł  polski  jest  dość  silnie  reprezentowany.  Stolica  tego  po- 
wiatu, Olsztyn  (Allenstein),  nad  Łyna,  liczyła  w  r.  1900-ym  24,307 
mieszkańców,  z  których  przeszło  7.3  stanowili  Polacy.  Miasto  to 
odznacza  się  pięknym  zamkiem  krzyżackim  z  wieku  XIV  i  wspa- 
niałym kościołem  gotyckim  (S-tego  Jakóba)  z  tegoż  czasu.  Drugie 
miasteczko  powiatu,  Warfe?;«&orA;,  nad  maleńkim  dopływem  Pasargi, 
Piszą,  posiada  4,588  mieszkańców. 

Z  powiatów,  oddzielających  ziemię  warmińską  od  Prus  Za- 
chodnich, dwa  północne,  Holandzki  i  Morąski,  są  również  czysto 
niemieckie,  ale  w  przeciwieństwie  do  Warmi  północnej,  prote- 
stanckie. W  Holandzkim  znajdujemy  miasteczka:  Br.  Holland 
(4,982  mieszk.)  i  Milhlhausen  (2,323  m.);  w  Morąskim:  Morągi,  po 
niem.  Mohrungen  (4,025),  Liehstadt  (2,125)  i  Sacdfeld  (2,586).  Na- 
tomiast powiaty  południowe,  graniczące  z  ziemią  Chełmińską  i  Lu- 1 
bawską,  a  mianowicie  Ostródzki  i  Nidborski,  mają  ludność  polską. 
W  obu  katoHcy  stanowią  większość,  ale  na  granicach  spotykamy; 
się  już  z  Mazurami  protestanckimi.  Powiat  Osiródzld,  obejmujący 
wielką  grupę  jezior,  połączonych  kanałami  z  Nogatem  i  zatoką 
Fryską,  i  stromych  wzgórz,  z  których  spływają  na  wszystkie  strony 
hczne  wartkie  potoki,  posiada  glebę  mało  urodzajną  i  jest  w  części 
pokryty  lasami.     Na  wyżynie,  w  południowej  części  tego  powiatu, j 


—  321  — 

odbyła  się  pod  miejscowością  Tannenherg  w  r.  1410  pamiętna  bi- 
twa, w  której  została  złamana  potęga  Krzyżaków.  Jest  to  dziś 
wieś  kościelna  nad  drogą  bitą  między  Dąbrównem  (Gilgenburg), 
a  Olsztynkiem  (Holienstein),  parę  kilometrów  na  prawo  od  toru 
kolejowego  z  Ostródy  do  Olsztynka.  Stolica  powiatu,  Ostróda 
nad  wielkiem  jeziorem  Ostródzkiem  (pó  hiem.  Drewenzsee),  miała 
w  r.  1900-ym  13,163  mieszkańców.  Milkę  dalej  ku  północy  leży 
Mil/n  nad  Liw?tą  {LiobGmuhl)  nad  maleńkiem  jeziorkiem,  w  któ- 
rem,  jak  już  zaznaczyliśmy  w  rozdziale  fizyczno-geograficznym, 
zbiegają  się  wszystkie  drogi  wodne  tej  okolicy.  W  miasteczku  tem 


Ransclien. 

naliczono  w  r.  1900-ym  2,400  mieszk.  Nie  większe  są  dwa  inne 
miasteczka  powiatu:  Bąhrowno  (Gilgenburg)  nad  jeziorem  tejże  na- 
'  zwy  (1,593)  i  Olsztynek  (Hohenstein)  (2,457  m.).  Dodamy,-  że  po- 
wiat Ostródzki  oddziela  Lubawski  od  Olsztyńskiego,  stanowi  więc 
^cznik  między  polsko-katolicką  Ziemią  Lubowską  a  polską  War- 
mią. Na  południu  powiat  Olsztyński  graniczy  z  również  pol- 
skim 'Nidhorsldm^  położonym  po  obu  stronacti  Wkry,  którą  Niem- 
cy nazywają  Neide  albo  Soldau.  Nad  tą  rzeczką  leżą  też  oba 
miasteczka  powiatu:  u  źródeł  l^^idbork  (Neidenburg)  z  4,461;  poni- 
żej, w  pobliżu  granicy,  Działdów  (Soldau)  z  3,745  mieszkańcami. 


I 


4L 


w  obu  ostatnich  powiatach  wkraczamy  na  Mazowsze  prus- 
kie, kraj  prawie  czysto  polski,  kraj  jezior  i  lasów,  pełen  przedziw- 
nego, posępnego  uroku,  godny  zwiedzenia  i  zwiedzany  pilnie  przez 
Niemców,  nam  prawie  nieznany.  Szeroką  smugą  ciągnie  się  ten 
obszar  wzdłuż  granicy  południow^ej  Prus  Wschodnich,  styka  się 
z  Warmią  polską,  obejmuje  wielkie  zbiorowiska  wód  w  środkowej 
części  kraju  i  sięga  do  granic  gubernii  Suwalskiej,  słowem  styka  się 
z  trzech  stron  z  obszarem,  zamieszkanym  przez  ludność  polską. 
Pas  ten,  pokryty  i  dziś  jeszcze  lasami,  pełen  torfowisk  i  grzązkich 
moczarów,  poza  któremi  ciągnie  się  łańcuch  rozlewających  się 
szeroko  i  często  połączonych  ze  sobą  jezior,  odgraniczał  niegdyś 
ziemie  polskie  od  pruskich  i  był  dla  Prusaków  pogańskich  natu- 
ralną osłoną  przed  sąsiadem  południowym.  Krzyżacy,  tępiąc  nie- 
miłosiernie Prusaków,  zamienili  go  na  zupełne  pustkowie,  a  na- 
stępnie, skutkiem  wielkiego  napływu  osadników  z  sąsiedniego  Ma- 
zowsza, kraj  ten  przybrał  charakter  polski.  Z  Prusaków  pozostały 
tylko  tu  i  owdzie  ślady  w  nazwach  jezior  i  strumyków;  miejsco- 
wości, zwłaszcza  wiejskie,  mają  do  dziś  dnia  nazwy  czysto  polskie, 
z  pisownią  i  końcówkami  niemieckiemi,  jak  np.:  Dombrowken,  Ja- 
godnen,  Strzelczen,  Gurra,  Wiersba,  Trzonken,  Wielken,  Piskor- 
szewen  i  t.  d.  Jak  daleko  za  czasów  krzyżackich  sięgała  ku  pół- 
nocy ludność  polska,  trudno  określić.  Zasłużony  historyk  tej  dziel- 
nicy, W.  Kętrzyński,  zapewnia,  że  w  r.  1600  jeszcze  powiat  Wy- 
strucki  (Insterburg)  posiadał  ludność  mazurską,  która  w  takim  ra- 
zie dosięgałaby  do  Pregoły.  Dziś  jest  tam  Polaków  zaledwie  kil- 
kadziesiąt. Rozpatrując  się  jednak  w  nazwach  miejscowości  tego 
powiatu,  przekonywamy  się,  że  polskich  niema  tam  wxale,  lecz 
tylko  same  niemieckie  i  litewskie.  Ponieważ  zaś  ani  Krzyżacy, 
ani  później  Brandenburczycy,  nie  germanizowali  systematycznie  ( 
nazw  miejscowości,  a  trudno  przypuszczać,  żeby  Polacy  właśnie ; 
w  tym  powiecie  zamieszkiwali  miejscowości  z  nazwami  obcemi,  -. 
więc  stoimy  tu  przed  zagadką.  W  każdym  razie  nie  jest,  wobec  j 
wspomnianego  faktu,  prawdopodobne,  żeby  ludność  polska  mie-^' 
szkała  w  tej  okolicy  zwartą  masą,  tak  samo,  jak  na  południu.  Na- 
tomiast wiemy,  że  pojedyncze,  miejscami  nawet  dość  wielkie  osady 
polskie  były  rozproszone  po  całych  Prusach  Książęcych  aż  do  mo- 1 
rza.     Ogromny  konserwatyzm   chłopa   mazurskiego,   w    związku { 


—    323    — 

z  jego  wyznaniem  protestanckiem  i  brakiem  systematycznej  germa- 
nizacyi  aż  do  niedawnych  czasów,  uprawnia  do  przypuszczeń,  że 
wogólności  stan  narodowy  posiadania  nie  uległ  znacznym  zmia- 
nom. Wypłoszono  tylko  z  całej  prowincyi  wsctiodnio-pruskiej 
szlaclitę  polską  przez  wspomniany  już  wyżej  manewr  prezydenta 
Scłióna,  niewątpliwie  też  zniemczyli  sie  włościanie  polscy,  otoczeni 
przez  Niemców,  w  dzielnicacłi  północnycti  prowincyi;  ale  w  pasie 
południowym  dziś  jeszcze  Polacy  posiadają  wielką  przewagę 
liczebną.  W  pasie  środkowym  zaś,  gdzie  Mazurów  jest  znacznie 
mniej,  spotykamy  sią  już  bardzo    często    z   niemieckimi   nazwami 


1,               ,111^ 

^ 

.rf^ 

^ 

-■^^ 

^<yt^lKH 

m^^ 

J 

i-^ 

ml 

- 

i 

^^^^■^  !■ 

1 

^^^^Hk" 

tili 

U  Ay     ^1 

1 

1 

ff 

•  ^ 

:if& 

.isC^^^I 

^^ttH|S 

MM 

Zamek  krzyżacki  w  Loelistaedt. 

miejscowości — co  można  uważać  za   dowód,  że   tam  i  w  czasacłi 

I  dawniejszycłi  byli  osiedleni  Niemcy— a  niekiedy  i  z  osadami  łitew- 

'  'skiemi,  którycłi  ludność  z  biegiem   czasów   zniemczyła  sią  prawie 

zupełnie.     Obecnie  obszar,  zamieszkany  przez  ludność  mazurską, 

obejmuje  ii  powiatów,   a   mianowicie:    Szczycieński,   Jańsborski, 

Nidborski,  Ządzborski,  Łęcki,  Lecki,  Ostródzki,  Olecki,  Wągobor- 

^ki.  Gołdapski  i  Rastenborski.     Z  nielicznemi  dziesiątkami  rozpro- 

>zonycti  Mazurów,  względnie  Polaków,   spotykamy  się  prawie  we 

\vszystkicłi  innycłi   powiatacłi   prowincyi.     Nie   stanowią  oni  tam 

ednak  nigdzie  więcej,  niż  \%  ludności. 


—    324    — 

O  powiatach  Ostródzkim  i  Nidborskim  mówiliśmy  już  wyżej. 
Z  Nidborskim  graniczy  na  wschodzie,  wciśnięty  miedzy  granicą 
a  Warmię,  Szczycieńsld,  w  części  swej  północnej  górzysty  i  obfity 
w  jeziora,  w  południowej  pełen  moczarów,  z  których  spływają 
ku  południowi  liczne  strumyki  do  Narwi.  Miast  posiada  powiat 
ten  trzy:  Szczytno  (Ortelsburg),  wsławione  powieścią  H.  Sienkiewi- 
cza, nad  maleńkiem  jeziorkiem  z  szczątkami  zamku  krzyżackie- 
go,— które  zresztą  posiada  prawie  każda  z  mieścin  wschodnio-pru- 
skich, — i  3,569  mieszkańcami;  na  północy  w  wieńcu  jezior  Fasym 
(Passenheim),  z  2,132  mieszkańcami,  wśród  których  Polacy  mają 
znaczną  przewagę;  na  południu  w  bagnach  nad  Omulewem  Wiel- 
harlc  (Willenberg),  miasteczko  niemieckie  z  2,281  mieszkańcami. 
Powiat  następny,  Jafishoj^sM,  należy  już  do  obwodu  regencyjnego 
Gąbińskiego.  Jest  to  powiat  najbogatszy  w  lasy,  które  zajmują 
całą  jego  część  południowo-zachodnią  (Puszcza  Jańsborska),  obej- 
mujący prawie  całe  wielkie  jezioro  Śniardwy  (Spirding),  a  w  czę- 
ści południowo-środkowej  bardzo  rozległe  moczary  nad  Pisą,  wy- 
pływającą z  pięknego  jeziora  Waszno  albo  Warsz.  Nad  brzegiem 
południowym  tegoż  jeziora  leży  w  prześlicznej  okolicy  stolica  po-  j| 
wiatu  Jańsborlc  (Johannisburg),  maleńka  mieścina  niemiecka  z  3,440  ; 
mieszkańcami.  Drugie  miasteczko  powiatu,  Biała  (Biella),  położone 
wśród  bagien  w  pobliżu  granicy,  miało  w  r.  1900-ym  1,916,  trzecie 
Orzysz  (Arys),  nad  jeziorem  tejże  nazwy,  1,616  mieszkańców. 

Jańsbork  leży  na  południowym  skraju  obszaru,  który  Niemcy] 
w  swem  znanem  zamiłowaniu  do  nazw  szumnych,  nazwali  „Szwaj-  ^ 
caryą  Mazurską".     Jest  to  wprawdzie   „Szwajcarya"    bardzo   mi- 
niaturowa, ale  szczęśliwe  połączenie  lasów,  wzgórz  silnie  zgarbić- 1 
nych  i  jezior  pod  surowem  niebem  północy   nadaje   kraj  obrazowi. I 
rzeczywiście  urok  niezwykły,  wyciska  na  niem  piętno  ponurej,  nie- 
mal groźnej  piękności.     Obszar  ten  ciągnie  się  od  Jańsborka  z  je- 
dnej a  Rudczan,  maleńkiej  osady  nad  granicą  zachodnią  powiatu,; 
z  drugiej  strony,  wzdłuż  jezior  Waszno,  Seksty,  Sniadrwy,   Tałty,; 
Jagodne  i  Niegocin  aż  do  Lecą,  na  przesmyku    między   jeziorami 
Lewencińskiem  a  Kisajno,  obejmuje  więc  stykające  się  ze  sobą  czę- 
ści powiatów:    Jańsborskiego,  Ządzborskiego  i  Łęckiego.     Środo- 
wiskiem jego  jest  położone   prześlicznie   nad  jeziorem  Tałty  mia- 
steczko Mil^-oiajU  (Nikolajken)  w  powiecie    Ządzhorskim-,  z  2,2701 


PRUSY  WSCHODNIE. 


—  326  — 

mieszkańcami.  Stolica  tego  powiatu,  obfitego,  tak  samo  jak  Jańs- 
borski,  w  lasy,  a  nadto  w  bardzo  liczne,  ale  niewielkie  jeziora, 
Tjądzborlc  (Sensburg),  leży  na  uboczu,  w  pobliżu  granicy  warmiń- 
skiej, w  okolicy  prawie  czysto  niemieckiej,  i  posiadała  w  r.  1900 
4,587  mieszk.  Powiat  Lecld  różni  siQ  od  dwóch  poprzednich  bra- 
kiem większych  lasów  i  obejmuje  kilka  wielkich  jezior,  miedzy 
nimi  Lewencińskie  i  Kisajno,  które  jest  właściwie  odnogą  połud- 
niową największego  z  jezior  mazurskich,  t.  j.  Mamry.  Kraj  ten  jest 
znacznie  równiejszy  od  poprzednich,  więcej  urodzajny,  w  połowie 
niemiecki.  Stolica  Lec  (Lótzen),  położona,  jak  już  wspomniano, 
na  przesmyku  miedzy  jeziorami,  posiadała  w  r.  1900-ym  5,827 
mieszkańców.  Przesmyk  jest,  ze  wzglądu  na  swe  wielkie  znacze- 
nie strategiczne,  silnie  owarowany.  Główna  warownia,  położona 
po  wschodniej  stronie  miasta,  nosi  nazwę  fortu  Boyen.  Powiat 
ten  posiada  jeszcze  1  miasteczko:  Rijilsh  (Rhein)  z  2,022  mieszkań- 
cami, nad  północnem  wybrzeżem  długiego  jeziora  Tałty.  Powiat 
Wrgoho7\sl:ł,  graniczący  na  północy  z  Leckim  i  obejmujący  większość 
jeziora  Mamry,  ma  już  charakter  prawie  czysto  niemiecki.  W  na- 
zwach miejscowości— i  tam  jednak  jeszcze  przeważają  polskie — 
znak,  że  niegdyś  ludność  mazurska  była  tam  silniejsza,  a  bodaj  na- 
wet stanowiła  znaczną  większość.  Jedyne  miasto  powiatu,  Węgo- 
horelc  (Angerburg),  leży  u  wypływu  Wegorapy  z  jeziora  Mamry. 
Naliczono  w  niem  w  r.  1900-ym  5,034  mieszkańców.  Między  po- 
wiatami Węgoborskim  a  Reszelskim  leży,  należący  do  obwodu  reg. 
Królewieckiego,  powiat  Rastemhorslci,  który  zalicza  się  zwykle  tak- 
że jeszcze  do  Mazowsza  pruskiego,  jakkolwiek  Mazurzy  prote- 
stanccy są  tam  nieliczni,  a  ludność  polska  przybyła  do  niego  praw- 
dopodobnie z  Warmii.  Powiat  ten  różni  się  swym  charakterem 
fizyczno-geograficznym  stanowczo  od  wymienionych  poprzednio, 
jest  płaskowzgórzem,  pozbawionem  zupełnie  jezior  większych,  a  na- 
wet średnich.  W  nazwach  miejscowości  są  liczne  ślady  języka, 
spokrewnionego  z  litewskim, — może  staropruskiego.  Miast  posiada 
powiat  ten  dwa:  Rastemlorlc  z  11,108  i  Brengfurili  z  1,513  mieszk. 
Powracamy  po  tej  wycieczce  do  obwodu  Królewieckiego, 
znowu  na  szczere  Mazowsze,  posiadające  po  dziś  dzień  charakter 
polski,  a  mianowicie  do  powiatów  nadgranicznych,  które  opuści- 
liśmy w  Jańsborskim.     Z  powiatem   tym   graniczy  na  północnym 


wschodzie  Łcclci.  Jest  to  wysokie  plaskowzgórze,  z  powierzchnią 
słabo  sfałdowaną,  bardzo  obfite  w  jeziora.  W  nazwach  miejsco- 
wości panuje  dość  powszechnie  żywioł  polski.  Jedyne  miasteczko, 
YAk  (Lyck),  nad  jeziorem  tejże  nazwy,  ma  charakter  niemiecki; 
liczyło  w  r.  1900-ym  14,419  mieszkańców\  Znacznie  mniej  obfity 
w  jeziora  jest  powiat  nastąpny,  Oleclci,  zniemczony  już  w  większej 
połowie,  niegdyś  zapewne  prawie  czysto  polski,  jak  świadczą  na- 
zwy miejscowości.  Powiat  ten  posiada  tylko  jedno  miasteczko: 
Margrahowa  z  5,875  mieszkańcami.    Dawną  stolicę  powiatu,  Olec- 


Cranz.    Nad  inoizeiii. 

/i'o,  położoną  w  pobhżu  Margrabowy,  zamieniono  na  wieś.  Ostat- 
nim z  powiatów,  które  można  dziś  jeszcze  zaliczać  do  Mazowsza, 
jest  Gołdapski,  położony  po  obu  stronach  rzeki  tejże  nazwy,  do- 
pływu Węgorapy.  Nazwy  miejscowości  świadczą,  że  w  połud- 
niowej części  tego  powiatu  Mazurzy  mieszkali  niegdyś  zwartą 
masą.  Obecnie  jest  ich  tam  niespełna  1,000.  W  części  północnej 
nazwy  są  już  litewskie.  Ludność  tamtejsza  litewska  zniemczyła 
się  jednak  już  dawno  zupełnie.  Powierzchnia  tego  powiatu  jest 
w  części  południowej  bardzo  górzysta,  na  północy  nad  rzeką  Ro- 


-    3-'8    - 

minta,  rozlega  się  zalesiona  płaszczyzna — Puszcza  Romnicka.  Je- 
dyne miasto  powiatu  Gołdapią  (Gołdap)  nad  rzeką  tejże  nazwy, 
miało  w  r.  1900-ym  8,365  mieszkańców. 


Wyliczyliśmy  wszystkie  powiaty,  interesujące  nas,  jako  za- 
mieszkane zupełnie  lub  częściowo  przez  ludność  polską.  Reszta 
prowincyi  nie  posiadała  nigdy  ludności  polskiej.  Rozproszone 
w  niej  osady  i  włości  polskie,  tonęły  w  morzu  niemieckiem  lub 
były  położone  w  okolicach  litewskicłi.  Dziś  niema  icti  wcale.  Za- 
dowolimy się'  więc  prostem  wyliczeniem  powiatów  i  miast,  z  ozna- 
czeniem liczby  icti  mieszkańców. 

Do  obwodu  regencyjnego  7rro76^^t7<?<?7i7>^o  należą  jeszcze,  oprócz 
już  wymienionych  powiatów: 

Heiligenbe^l  z  miastami:  Heiligenbeił  (4,544  m.)  i  Zinten  (3,585). 
Ludność  niemiecka. 

Iława  (Preusisch  Eylau)  z  miastami:  Iława  (3,249)  i  Landsberg 
(2,430).     Ludność  niemiecka. 

Fryląd  (Friedland)  z  miastami:  Fryląd  (2,828  m.),  Domnau 
(1,930),  Bartenstein  (6,779)  i  Schippenbeil  (2,438).  Ludność  nie- 
miecka. 

Gerdawi)  (Gerdauen)  z  miastami:  Gerda  wy  (2,936  m.)  i  Nor- 
denburg)  (2,205).     Ludność  niemiecka. 

Welaica  (Wehlau)  z  miastami:  Welawa  (5,138  m.),  Tapiewo 
(Tapiau)  z  4312  m.  i  Allenburg  (1,749  m.).     Ludność  niemiecka. 

Labiewo  (Labiau)  z  miastem:  Labiewo  (4,456  m.).  Ludność: 
89,2^  Niemców,  10,8^  Litwinów. 

Królewiec  miasto  (Kónigsberg).  187,897  mieszkańców.  Lud- 
ność niemiecka.  Polaków  i  Litwinów  po  kilkaset.  Stolica  obwodu 
regencyjnego  i  prowincyi,  silna  forteca,  miasto  z  wyglądem  staro- 
żytnym,  przypominające  pod  niejednym  względem  Gdańsk  i  kilka 
budowli  z  czasów  krzyżackich;  stolica  Krzyżaków  po  r.  1466,  nie- 
gdyś środowisko  ruchu  umysłowego  polskiego  w  Prusach  Książę- 
cych. Uniwersytet  z  lektoratem  języka  polskiego  dla  teologów  pro- 
.testanckich  mazurskich.     Miasto  handlowe  i  portowe. 

Królewiec  wieś.     Miast  niema.  Ludność  niemiecka. 


—    329    — 

Ri/haTci  (Fischausen).  Obejmuje  półwysep  Sambijski.  Miasta: 
Rybaki  (2,747  ni-)^  ^  pobliżu  miejsce  śmierci  S-tego  Wojciecha, 
oznaczone  pięknym  krzyżem,  wystawionym  przez  hr.  Wielopolską 
w  r.  1831,  Piława  (Pillau),  port  i  forteca  morska  (2,922  m.).  Nadto 
liczre  miejscowości  kąpielowe:  Cranz,  Neutiausen,  Rauscłien  i  t.  d. 
Na  wybrzeżu  morskiem  kilka  piękny cłi  zamków  krzyżackicti,  z  któ- 
rycli  najlepiej  zacłiował  sią  Lochstaedt,  w  pobliżu  Rybaków.  Lud- 
ność niemiecka. 

Kłajpeda  (Memel).     Powiat  ten  obejmuje  północną  część  pro- 
wincyi,  jest  połączony  z  obwodem  reg.   Królewieckim   tylko    mie- 
rzeją Kurońską.     Jedyne  miasto:  Kłajpeda,  ważny  port  i  silna  for- 
teca (20,174  ni)-     Ludność:  53,5%  Niemców,  46,5%'  Litwinów. 
Obwód  regencyjny  GąhińsM: 

Szi/łol^arczma  (Heydekrug),  z  miasteczkiem  Szyłokarczma  (500 
mieszkańców.     Ludność:  Litwinów  57,  Niemców  43^. 

Powiat  Nizrn?tij  (Niederung)  z  miasteczkiem  Heinricłiswałde 
(2,262  m.).     Ludność:  Niemców  85,  Litwinów  15^. 

Ti/lza  (Memel)  z  miastem  Tylżą  (20,174  mieszkańców).  Lud- 
ność: Niemców  56,  Litwinów  43^. 

Hagneta  (Ragnit)  z  miasteczkiem  Ragnetą  (4,736  m.).  Ludność: 
Niemców  82,5,  Litwinow  17,5^. 

Piłlcała  (Pillkallen)  z  miasteczkami:  Piłkała  (3,855)  i  Szirwint 
(1,224  m.).     Ludność:  Niemców  91,2,  Litwinów  8,8^. 

Siolupianij  (Stallupónen)  z  miasteczkiem  Stolupiany  (5,061  m.). 
Ludność  niemiecka.     Litwinów  około  1,000  {2%). 

Gąhin  (Gumbinnen)  z  miastem  Gąbin,  stolicą  obwodu  regen- 
cyjnego nad  połączeniem  Pisy  i  Rominty  (14,003  mieszkańców). 
Ludność  niemiecka. 

Wystnió  (Insterburg)  z  miastem  Wystruć  nad  ujściem  Wystruci 
do  Pregoły  (27,788  mieszk.).  Ludność  niemiecka.  Litwinów  około 
600,  Polaków  325,  wyłącznie  robotników,  pocłiodzącycłi  ze  stron 
innycti. 

BarTciejmy  (Darkelimen)  z  miasteczkiem  Darkiejmy  nad  Wę- 
gorapą  (3,534  mieszk.).     Ludność  niemiecka. 

We  wszystkicłi  wymienionycli  w  tem  zestawieniu  powiatacli, 
zarówno  obwodu  regencyjnego  Królewieckiego  jak  i  Gąbińskiego," 
spotykamy  się  prawie  wszędzie  z  litewskiemi  nazwami  miejscowo- 

42 


330  — 


ści.  Najmniej  jest  ich  stosunkowo  w  powiatach,  położonych  nad 
Łyna  i  zatoką  Fryską,  a  więc  w  Gerdawskim,  Frylądzkim,  Iław- 
skim, Heiligenbeii,  Tapiewskim  i  Królewieckim.  Ale  i  tam  miej- 
scowości  litewskie   stanowią   przeszło   trzecią  cząść  wszystkich. 

Z  ludu  litewskiego, 
który  zamieszkiwał 
ten  obszar,  pozo- 
stały tylko  jeszcze 
szczątki  w  kilku  po- 
wiatach. Ogromna 
większość  zniem- 
czyła się  zupełnie, 
a  pozostałe  resztki 
nłemczą  się  w  dal- 
szym ciągu,  pomi- 
mo, że  w  latach 
ostatnich  rozbudził 
się  wśród  nich  dość 
silny  ruch  narodo- 
wy. Jeżeli  wyo- 
drębnimy na  mapie 
obszary  z  nazwami 
przeważnie  polskie- 
mi  i  przeważnie  li- 
tewskiemi,  a  z  dru- 
giej strony  obszary, 
zamieszkane  obec- 
nie przez  Polaków, 
Litwinów  i  Niem- 
ców, to  przekony- 
wamy się,  że  Pola- 
cy (Mazurzy)  sta- 
wiają germanizacyi  daleko  silniejszy  opór,  niż  Litwini.  Z  obszaru 
niegdyś  etnograficznie  litewskiego,  Niemcy  opanowali  już  przeszło 
75;  natomiast  na  obszarze  z  polskiemi  nazwami  miejscowości  do 
dziś  jeszcze  ludność  polska  posiada  wielką  przewagę.  Germaniza- 
cyi prawie  zupełnej  uległy  tylko  powiat  Węgoborski  i  część  polu- 


Latarnia  morska  pod  Kłajpedą. 


—  331  — 

dniowa  Gołdapskiego  (w  części  północnej  nazwy  są  litewskie), 
a  w  powiatach  Oleckim  i  Leckim  Niemcy  są  obecnie  silniejsi  liczeb- 
nie od  Polaków. 

Zadowolimy  się  tą  uwagą  ogólnikową  o  stosunkach  narodo- 
wościowych w  powiatach  niegdyś  litewskich.  Bliższe  szczegóły, 
dotyczące  powiatów  z  ludnością  polską,  podamy  w  rozdziale  na- 
stępnym. 


LUDNOŚĆ. 


W^Tranice  obszaru  polskiego  w  pruskim  pasie  nadbałtyckim  nie 
^^  zgadzają  się  z  granicami  prowincyi  ani  regencyjnych  okrę- 
^^  gów  administracyjnych,  ubszar  ten  okrąża  szerokiem  niere- 
gularnem  półkolem  nizinę  przy  ujściu  Wisły,  wkracza  na  północ- 
nym zachodzie  do  prowincyi  Pomerańskiej,  omija  na  południowym 
zachodzie  wielkopolski  niegdyś  powiat  Wałecki  i  przedłuża  się  na 
południowym  wschodzie  ku  granicy  KrólestAva  Polskiego,  pozosta- 
wiając w  pośrodku,  między  ujściami  Wisły  i  Pregoły,  waelką  wy- 
spę niemiecką,  która  nad  Pregołą  i  Niemnem  zlewa  się  z  obszarem 
litewskim.  Do  obszaru,  który  nas  w  tej  pracy  interesuje,  należy 
z  29  powiatów  zachodnio-pruskich  24,  a  mianowicie: 


1) 

Pucki 

13)  Toruński  miejski 

2) 

3) 
4) 
5) 

Wejherowski 
Kościerzyński 
Gdański  wyżynny 
Tczewski 

14)  „         w^iejski 

15)  Brodnicki 

16)  Wąbrzeski 

17)  Lubawski 

6) 

Starogardzki 

18)  Suski 

7) 

Kartuski 

19)  Chełmiński 

8) 

9) 

10) 

11) 

Chojnicki 
Tucholski 
Człuchowski 
Złotowski 

20)  Grudziądzki  wiejski 

21)  „           miejski 

22)  Kwidzyński 

23)  Sztumski 

12) 

Świecki 

24)  Malborski 

» 


—    332    — 

Z  36  powiatów  wschodnio-pruskich   posiada   ludność  polską 

tylko  13  południowych,  a  mianowicie: 

1)  Ostródzki  8)  Leckl 

2)  Nidborski  9)  Ządzborski 

3)  Olsztyński  10)  Reszelski 

4)  Szczycieński  11)  Rastemborski 

5)  Jańsborski  12)  Wągoborski 

6)  Łęcki  13)  Gołdapski 

7)  Olecki 

Nadto  zaś  należą  częściowo  do  obszaru  polskiego  dwa  powiaty 
północno-wschodnie  prowincyi  Pomerańskiej:  Bytomski  i  Ląborski. 

Temi  też  tylko  powiatami  będziemy  zajmować  się  przy  opisie 
stosunków  narodowościowych  w  pasie  nadbałtyckim.  Gdy  nato- 
miast chodzi  o  scharakteryzowanie  ogólnego  ruchu  ludności,  na- 
turalnego jej  przyrostu,  dopływu  i  odpływu,  i  rozwoju  tych  stosun- 
ków w  ciągu  wieku  XIX,  będziemy  trzymać  się  podziału  na  wiel- 
kie okręgi  administracyjne,  ponieważ  urzędowe  publikacye  staty- 
styczne, na  których  musimy  opierać  swe  obliczenia,  nie  uwzględ- 
niają pojedynczych  powiatów,  lecz  zawierają  tylko  pogląd  na  ruch 
ogólny  w  prowincyach  lub  obwodach  regencyjnych.  Powiaty  po- 
merańskie,  Bytowski  i  Lęborski,  pominiemy  w  niektórych  działach 
zupełnie,  ponieważ  obraz  ruchu  ludności  w  całej  prowincyi  Pome- 
rańskie-j  łub  też  obwodzie  regencyjnym  Koszalińskim  nie  uprawnia 
jeszcze  do  żadnych  wniosków  o  rozwoju  stosunków  pośród  garstki 
Polaków,  zamieszkujących  niektóre  okolice  obu  pow^iatów  północ- 
no-wschodnich prowincyi. 

Zarówno  Prusy  Zachodnie,  jak  i  Wschodnie,  należą  i  nale- 
żały zawsze  do  najsłabiej  zaludnionych  prowincyi  państwa  prus- 
kiego i  cesarstwa  niemieckiego,  i  przewyższają  gęstością  zaludnie- 
nia tylko  jeszcze  Pomeranię,  księstwo  Meklemburskie,  księstwo 
Waldeck  i  gniazdo  rodu  Hohenzollernowskiego,  okręg  administra- 
cyjny Hohenzollern.  Tłómaczy  się  to  oczywiście  warunkami  przy- 
rodzonemi  obu  dzielnic,  niewielką  urodzajnością  gleby,  niekorzy- 
stnym klimatem  i  brakiem  podstaw  dla  wytworzenia  się  wielkiego 
przemysłu.  Przyrost  rzeczywisty  ludności  w  tych  prowincyach  od 
początku  do  końca  wieku  XIX  oraz  gęstość  zaludnienia  w  pojedyn- 
czych okresach  czasu,  unaoczniają  cyfry  następujące: 


333 


Liczba    mieszkańców 

Rok 

W  Prusach  Wschodnich 

Ogółem             1    na  1  kim.  kwadr. 

W  Prusach  Zachodnich 

Ogółem 

na  1  kim.  kwadr. 

1816 

I855 
1871 
1900 

876,174 
1,542,434 
1,822,934 
1,996,626 

24,0 
41,7 

49,3 
54,0 

571,081 

1,094,332 
1,314,611 
2,465.658 

22,4 

42,9 

51,5 
61,2 

E" 


Chełmno.    Ratusz  i  kościół  katoHeki. 


W  obu  prowincjach  rozwój  był  wiąc  nierównomierny.  Mia- 
nowicie zaś  przyrost  był  w  pierwszej  połowie  stulecia  dość  zna- 
czny, w  drugiej  niewielki.  W  cyfrach  stosunek  ten  przedstawia 
si^  tak: 


334    — 


W  latach 

Przeciętny  przyrost  roczny  na  1 ,000  głów  wynosił 

W  Prusacti  Wschodnicti 

W  Prusacti  Zachodnich 

1816 — 1855 
1855—1900 
1816 — 1900 

14,3 

5,8 

12,5 

16,8 

8,0 

12,1 

Z  tablicy  pierwszej  wynika,  że  Prusy  Wschodnie  były  w  r. 
1816  gęściej  zaludnione  od  Prus  Zachodnich,  w  ciągu  wieku  jednak 
stosunki  zmieniły  się  na  ich  niekorzyść.  Pozostaje  to  w  ścisłym 
związku  z  rozwojem  rolniczym,  przemysłowym  i  handlowym  obu 
dzielnic.  Pi  usy  Zachodnie  posiadają  nietylko  w  szeregu  powia- 
tów bardzo  dobrą  glebę,  ale  zdobyły  się  także  na  wytworzenie  pe- 
wnych gałęzi  przemysłu  i  zyskały  bardzo  przez  ożywienie  się  rucłiu 
handlowego  w  zatoce  Gdańskiej,  gdy  natomiast  żyzne  niziny  nad- 
niemeńskie  w  Prusach  Wschodnich  leżą  jeszcze  w  znacznej  części 
odłogiem,  przemysłu  w  tej  prowincyi  niema,  a  handel  Królewca 
upada.  Ten  związek  między  rozwojem  ekonomicznym,  a  gęsto- 
ścią zaludnienia,  uwydatnia  się  jeszcze  więcej,  gdy  zestawimy  ze 
sobą  pojedyncze  powiaty.  W  wykazie  poniższym  opuszczamy  po- 
wiaty miejskie,  jako  nienadające  się  wcale  do  porównania  z  wiej- 
skiemi,  a  powiaty,  zamieszkane  wyłącznie  przez  żywioł  niepolski, 
oznaczamy  drukiem  drobnym,  dla  odróżnienia  od  powiatów,  po- 
siadających mniejszy  lub  większy  procent  ludności  polskiej.  Cyfry 
poniższe  są  wynikiem  spisu  urzędowego  ludności  z  r.  1900. 


'Prusy  'Wschodnie. 


Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Gąbin 

Stołupiany   .     . 
Nizinny   .     .     . 
Tylża  .... 
Królewiec     .     . 

Reszel   .    . 

Brunsberga  .     . 
Szyłokarczma  . 

Rastembork 

Rybaki     .     .     . 
Heiligenbeil .     . 

Ełk.    ... 

Labiewo  .     .     . 

69,7 
63,0 
62,0 
59,8 
59,3 

59,0 

57,0 
53,3 

52,8 

49,8 
48,9 

48,1 
48,0 

Kłajpeda .... 
Lębork     ... 
Fryląd      .... 
Pr.  Holland . 

Ostróda .   .   . 
Olecko   .   .   . 

Lec 

Gołdapią  .    . 
Olsztyn  .   .   . 

Ragneta  .... 
Piłkała     .... 
Welawa  .... 

47,8 

47,1 
46,5 
46,5 

46,3 

45,7 

45,2 

45,1 

44,4 
44,4 
43,9 
43,6 

—    335 


Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Darkiejmy    .     .     . 
Morągi    .... 

Iława 

Wystruć .... 

Szczytno   .   . 
Ządzbork  .   . 

43,2 
42,2 
4i  1 
40,4 

40,1 

39,2 

Gerda  wy      .     .     . 

Węgoborek  . 
Nidbork    .   . 
Jańsbork   .   . 

39,1 

37,7 
33,8 

28,7 

Frusij  Tjacliodnie. 


Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Powiat 

głów  na 
1  km.  kw. 

Gdański  wyż 
Tczew 
Malbork  . 

Gdański  nizinn}' 

Toruń 
Kwidzyn  . 

Elbląg       .       . 

Wąbrzeźno 
Wejherowo 
Sztum .     . 
Grudziądz 
Lubawa  . 

122,9 
83,0 
75,6 

75,5 

73,9 
70,0 

63,2 
61,1 

57,6 
56,7 
56,7 
56,5 

Starogarda 
Brodnica . 
Susz     .     . 
kwiecie    . 
Kartuzy    . 
Puck    .     . 
Złotów     . 
Chojnica  . 
Kościerzyna 
Tuchola   . 
Człuchów 

Wałcz       .       . 

55,0 
54,2 
50,0 

49,6 
45,1 
43,3 
43,0 
40,9 
40,2 
34.2 
30,9 

29,7 

Z  wszystkich  powiatów  obu  prowincyi  pruskich  jeden  tylko 
Gdański  wyżynny,  posiadający  glebą  urodzajną,  liczne  letniska 
i  kilka  miejsc  kąpielowych,  jest  gęściej  zamieszkany  niż  cesarstwo 
niemieckie  w  przecięciu  (104  mieszk.  na  1  km.  kw.).  W  porów- 
naniu z  W.  Ks.  Poznańskiem  zaś,  gdzie  na  1  kilometr  kwadratowy 
przypada  przeciętnie  65,1  mieszkańców,  tylko  6  powiatów  zachod- 
nio-pruskich,  a  jeden  wschodnio -pruski  posiada  gęstsze  zalud- 
nienie. 

Jak  we  wszystkich  krajach  z  charakterem  rolniczym,  a  nie  po- 
siadających wielkiego  i  rozwijającego  się  szybko  przemysłu,  tak  też 
w  Prusach  Wschodnich  i  Zachodnich  znaczna  większość  ludności 
żyje  w  rozproszeniu  po  wsiach.  I  w  tych  prowincyach  jednak 
uwydatnia  się,  zwłaszcza  w  latach  ostatnich,  odpływ  ludności  ze 
wsi  do  miast  i  większych  osad,  jak  wynika  z  zestawień  nastę- 
pujących : 


^      r^    o 

rf 

T      P    •< 

O    O    _L 
■O   O  sr,-r 

^ 

2.  3    O    ^ 

p    3 

TT  —  3    ^ 

S.N.- 

powi 
aczaj 

iei. 

-0 

ś 


o 

© 

1 

O* 

o 

» 

i>«t 

» 

13 

h-> 

Rok 


Liczba     ludności 


w  Prusach  Zactiodnich 


w  gminach 

poniżej 
2,000  mieszk. 


w  gminach 

powyżej 
2,000  mieszk. 


w  Prusach  Wschodnich 


w  gminach 

poniżej 
2,000  mieszk. 


w  gminach 

powyżej 

2,000  mieszk. 


1871 
1880 
I890 
1900 


982,702 

1,000,224 

975,546 

997,692 


331,909 
405,674 

454,135 
565,966 


1,444,332 
1,492,084 
1,460,312 
1,408,650 


378,602 
441,852 

498,351 
587,976 


W  każdej  z  tych  prowincyi  więc  ludność  miejska  zwiększyła 
się  w  ciągu  lat  29  o  przeszło  200,000  dusz,  ludność  wiejska  zaś 
utrzymała  się  mniej  więcej  w  dawnej  liczhde. 

Jeżeli  obliczymy  stosunek  ludności  wiejskiej  do  miejskiej 
w  wymienionych  4  latach,  to  dojdziemy  do  rezultatów  następu- 
jących: 


Na  1,000  mieszkańców  przypadało 

w  Prusach  Zachodnich 

w  Prusach  Wschodnich 

Rok 

na  gminy 

poniżej 

2,000  mieszk. 

na  gminy 
powyżej 
2,000  m. 

na  gminy 

poniżej 

2,000  m. 

na  gminy 
powyżej 
2,000  m. 

1871 
1880 
1890 
1 900 

748 
711 
683 
638 

252 
289 

317 
362 

792 
772 
746 
706 

208 
228 

254 
294 

Dla  porównania  dodamy,  że  w  całem  państwie  pruskiem  sto- 
sunek ludności  wiejskiej  do  miejskiej  wyrażał  się  w  r.  1871  cy- 
frami 628  :  372,  w  r.  1900  zaś  445  :  555. 

Mała  gęstość  zaludnienia  obu  prowincyi  pruskich  nie  tłómaczy 
się  bynajmniej  słabym  naturalnym  przyrostem  ludności,  lecz  wy- 
łącznie tłumnem  wychodztwem  z  ubogiego  kraju  rolniczego  do 
okręgów  przemysłowych  i  górniczych  zachodu.  Jak  już  wykaza- 
liśmy w  rodziale  o  ludności  W.  Ks.  Poznańskiego,  lud  polski  mnoży 
się  daleko  szybciej,  niż  niemiecki,  a  w  następstwie  tego  dzielnice 
z  ludnością  polską  mają  najwyższy  procent  urodzin.   Jak  obecność 


33<^ 


ludności  polskiej  wpływa  na  zwiększenie  się  tego  procentu,  tego 
jaskrawym  przykładem  jest  Westfalia,  pocliłaniająca  prawie  po- 
łowę wycliodźców  polskicti.  Gdy  za  czas  od  r.  1841 — 50  przy- 
padało w  tej  prowincyi  rocznie  na  1,000  mieszkańców  35,4  wy- 
padków urodzin,  to  po  rozpoczęciu  się  imigracyi  liczba  ta  wzrosła 
w  ostatniem  dziesięcioleciu  (1890 — 1900)  do  41,2,  tak  że  prowin- 

cya  ta  pod  tym  wzglę- 
dem zajmuje  obecnie 
czwarte  miejsce  w  pań- 
stwie pruskiem.  Wyni- 
ka z  tego,  że  w  tycti  pro- 
wincyach,  z  który  cli  zna- 
czna liczba  Polaków  wy- 
prowadza się  z  rodzi- 
nami na  zachód,  pro- 
cent urodzin  musiał  się 
zmniejszyć.  Dotyczy  to 
zwłaszcza  Prus  Wsctio- 
dnich.  W  Prusacłi  Za- 
cłiodnicłi  natomiast, 
z  który cti  tak  samo,  jak 
z  Poznańskiego,  wyclio- 
dzą  na  robotę  do  dziel- 
nic zacłiodnicli  głównie 
mężczyźni  i  dziewczyny 
niezamężne,  z  których 
większość  powraca  na 
zimę  do  kraju,  różnica 
jest  mniej  widoczna. 
W  okresie  1891 — 1900 
r.  przypadało  w  Prusach 
Zachodnich  na  1,000  mieszkańców  jeszcze  43,4  wypadków  uro- 
dzin (najwyższy  procent  w  państwie  pruskiem);  Prusy  Wschodnie 
zaś,  z  39,4°^/oo  urodzin,  zajmują  już,  po  Westfalii,  piąte  miejsce 
w  szeregu  prowincyi  z  wielkim  naturalnym  przyrostem  ludności. 
Dla  scharakteryzowania  rozwoju  stosunków  w  obu  dzielnicach 
pruskich,  podajemy  ogólny  obraz  naturalnego   ruchu   ludności   od 


Stara  Mazurka  w  chaiakttM}st3'cznjm  ezejiku. 


—    339    — 


r.  1841,  w  cyfrach,    wyrażających   przeciętną   z   dziesięcioletnich 
okresów  czasu. 


i 

Prusy   Wschodnie 

Prusy  Zachodnie 

Roi 

zba 
dżin 

zba 

dków 

erci 

wyżka 
zin  nad 
adkami 
lierci 

zba 
dżin 

zba 

dków 

erci 

wyżka 
zin  nad 
ddkami 
lierci 

0  0       (j  <^  "^ 

0  0 

0   Cd  •- 

•-u      -t  Cl.  S 

OJ  T3  a.  t: 

••-  t- 

"^    ^B 

a>  XI  o-  d 

J  =5      J  >^^^. 

^  0  >^^^ 

J  D 

J      >^^^ 

t^  0  >.^55 

^ 

£  ^  ^ 

^ 

£  ^  ^ 

1841- 

-50 

60,824 

49,697 

11,131 

45,286 

33,153 

12,132 

1851- 

-60 

69,929 

56,131 

13,797 

50,751 

39,927 

10,823 

1861- 

-70 

74,846 

56.356 

18,490 

57,707 

40,668 

17,040 

1871- 

-80 

76,572 

55,697 

20,875 

61,821 

41,495 

20,325 

1881- 

-90 

81,380 

57,823 

23,557 

63,263 

40,654 

22,609 

1891- 

- 1 900 

78,583 

51,434 

27,149 

64,811 

38,098 

26,713 

w  tablicy  tej  zasługują  na  szczególną  uwagę  cyfry,  dotyczące 
Prus  Wschodnich  w  okresie  1891  — 1900  r.  "Widzimy,  że  liczba 
wypadków  urodzin  i  śmierci  zmniejszyła  się  tam  znacznie  w  tym 
okresie,  gdy  do  tej  pory  wzrastała  stale.  Jest  to  wynik  tłumnego 
wychodztwa  Mazurów  na  zachód.  Zwracamy  na  to  szczególną 
uwagę,  ponieważ  tern  jedynie  można  wytłómaczyć  znaczne  zmniej- 
szenie się  ludności  polskiej  w  tej  dzielnicy,  o  czem  będzie  mowa 
później. 

Stosunek  procentowy  wypadków  urodzin  i  śmierci  w  obu 
prowincyach  wykazuje  zestawienie  poniższe: 


Prusy  Wschodnie 

PrL 

isy  Zachodnie 

Na  1,000  m.  pr2 

wypadało 

Na  1,000  m.  przypadało 

Rok 

a 

'N    C    Cd    0 

a 

3'^ 

'N   C!   Cd   0 

N 

^  h 

^  c  -^  ir 

N! 

^  h 

>-.  fi  -^   *- 

^3 
0 
u, 

T3 
0 

5rS 

D 

^  0  ^^c/3 

P 

Cd    0    >~,^^ 

1841 — 50 

42,0 

34,3 

7,7 

45,7 

33,4 

1  0  0 

1    _  ,w 

1851—60 

44,7 

35,9 

8,8 

45,9 

36,1 

9,8 

1861 — 70 

42,5 

32,0 

10,5 

46,1 

32,5 

13,6 

1871—80 

41,1 

29,9 

11,2 

45,8 

30,7 

15,1 

1881—90 

41,6 

29,6 

12,1 

44,8 

28,8 

16,0 

1891  —  1900 

39,4 

25,8 

13,6 

43,4 

25:5 

17,9 

—  340  — 

Dodamy,  że  w  ziemiach,  należących  do  teraźniejszego  cesar- 
stwa niemieckiego,  procent  urodzin  wynosił  w  okresie  1841 — 50  r. 
37,6,  a  w  okresie  ostatnim  (r.  1891  — 1900)  37,3;  procent  wypad- 
ków śmierci:  w  pierwszym  okresie  28,2,  w  ostatnim  23,5;  nad- 
wyżka urodzin  nad  wypadkami  śmierci:  w  okresie  pierwszym  9,4, 
w  ostatnim  zaś  13,9  na  1,000  mieszkańców.  W  Niemczech  więc 
przyrost  roczny  zwiększył  się  od  r.  1841 — 1900  o  4,5,  w  Prusach 


Kaszubi  z  wybrzeża  balfyekieg-o. 


Wschodnich  o  5,9,  w  Prusach  Zachodnich  o  5,7,  w  W.  Ks.  Po- 
znańskiem o  8,3  na  1,000  mieszkańców. 

Wreszcie  zaznaczamy,  że  tak  samo  jak  W.  Ks.  Poznańskie, 
obie  prowincye  pruskie  posiadają,  wskutek  wychodztwa,  stosun- 
kowo bardzo  wielki  procent  dzieci  w  wieku  lat  o — 15,  a  bardzo 
niski  procent  osób  w  sile  wieku  lat  15 — 40,  z  drugiej  zaś  strony 
większą,  niż  przeciętnie  w  Niemczech,  przewyżkę  kobiet  nad  męż- 
czyznami. 

Mianowicie  zaś  przypadało  w  r.  1900  na  1,000  m.; 


—  341 


Na  1,000  mieszkańców 

Na  1,000 
mężczyzn 

osób  w  wieku  osób  w  wieku 
0 — 15  lat         15 — 40  lat 

372 

388 
348 

348 
366 

395 

1077 
1036 
1032 

W  Prusach  Wschód. 
W  Prusach  Zachód. 
W  Niemczech 


Jak  silny  jest  odpływ  ludności  poza  granice  obu  dzielnic,  prze- 
konywamy si^,  gdy  zestawimy  ze  sobą  rzeczywisty  przyrost  lud- 
ności z  przewyżką  urodzin  nad  wypadkami  śmierci. 


Prusy  Wschodnie 

Prusy  Zachodnie 

Rok 

Przyrost 
rzeczywisty 

00/ 

'00 

Nadwyżka 
urodzin  nad 

wyp.  śmierci 

00/ 
'00 

Przyrost 
rzeczywisty 

00/ 

/on 

Nadwyżka 
urodzin  nad 

wyp.  śmierci 

00/ 

/oO 

1841—50 
1851 — 60 

6,1 
11,0 

7,7 
6,8 

13,4 
11,0 

12,2 

9,8 

1861—70 
1871     80 

9,4 
6,3 

10,5 
11,2 

11,1 

7,3 

13>6 
15,1 

1881—90 

iv3 

12,1 

2,0 

16,0 

1891 — 1900 

1,8 

13,6 

8,6 

17,9 

Zwiększenie  się  rzeczywistego  przyrostu  w  Prusach  Zachod- 
nich w  ostatniem  dziesięcioleciu  tłómaczy  się  tak  samo,  jak  w  Ks. 
Poznańskiem,  z  jednej  strony  rozwojem  i  ożywieniem  się  ruchu 
przemysłowego  i  handlowego,  z  drugiej  zaś  działalnością  komisyi 
kolonizacyjnej  i  powrotem  wychodźców  polskich  celem  stałego 
osiedlenia  się  w  prowincyi  rodzinnej.  W  Prusach  Wschodnich 
natomiast,  gdzie  żaden  z  tych  czynników  nie  odgrywa  roli,  przy- 
rost rzeczywisty  jest  także  w  ostatniem  dziesięcioleciu  maleńki. 
Do  tych  uwag  ogólnikowych  dołączamy  w  tablicy  poniższej  szcze- 
gółowy pogląd  na  odpływ  ludności  z  obu  interesujących  nas  tu 
dzielnic  do  innych  prowincyi  i  na  odwrót,  dopływ  z  innych  pro- 
wincyi do  Prus  Wschodnich  i  Zachodnich.  Cyfry  poniższe  są 
wynikiem  spisu  ludności  w  r.  1900. 


342 


I.    Nazwa  dzielnicy 


II.   Prusy  Wschodnie 


z  osób, urodzo- 
nych w  Prusach 
Wsch.,  mieszka- 
ło w  prowin- 
cyach,  wymie- 
nionych w  ru- 
bryce I 


Z  osób,  miesz- 
kających w  Pr. 
Wsch.,  urodziło 
się  w  prowincyi, 
wymienionej 
w  rubryce  I 


III.   Prusy  Zachodnie 


z  osób, urodzo- 
nych w  Prusach 
Zach.,  mieszka- 
ło w  prowin- 
cyach,  wymie- 
nionych w  ru- 
ryce  I 


Z  osób,  miesz- 
kających w  Pr. 
Zach.,  urodziło 
się  w  prowincyi, 
wymienionej 
w  rubr\ ce  I 


Prusy  Wschodnie 
Prusy  Zachodnie. 
W.  Ks.  Poznańskie 
Szląsk     .... 
Prow.  Pom.orska  . 
W\  Ks.  Meklemburskie 
Szlezwik  Holsztyn 
Hamburg    . 
Brandenburgia 
Hanower  i  Lippe 
Oldenburg  . 
Brema    .... 
Pr.  Saska,  Brunświk 

Anhalt  .  .  . 
Kr.  Saskie  .  .  . 
Państewka  Turyng- 

skie     .... 
Pr.  Heska  i  Waldeck 
Westfalia    . 
Nadrenia     .     . 
W.  Ks.  Heskie      . 
Palatynat    .     .     , 
Alzacya  i  Lotaryngia 
Badenia .... 
Wirtemberg  i  Hohen 

zollern  .  .  . 
Bawarya  po  prawej 

stronie  Renu     . 


Ogółem 


1,909,201 

68,737 

8,479 

6,667 

12,718 
4,227 

24,547 

12,428 

152,232 

20,689 

1,416 

2,152 

21,810 
5,900 

1,606 

3,618 

102,244 

64,489 

1,359 

520 

4,960 

1,187 

531 

1,320 


1,909,201 

26,818 

5,762 

4,790 

5,301 

823 

1,697 

615 

11,803 

1,855 
172 

224 

3,538 
1,176 

579 
.592 

3,245 

1,718 

180 

64 

255 

226 

188 
305 


26,818 

1,382,485 

46,855 

7,295 

33,391 

4,250 

8,611 

6,424 

1 2 1 ,609 

7,920 

637 

1,238 

15,066 
4,604 

5,648 
2.590 

33,832 
22,248 

839 
292 

2,765 
847 

333 

1,027 


68,737 
1,382,485 

31,274 
6,416 

28,578 

1,225 

1,301 

439 

13,389 

1,834 

131 

175 

6,171 
1,119 

654 
710 

4,304 
2,012 

173 

71 

249 

187 

249 
.-^81 


I  2,433,037  I  1,981,121  I  1,737,624  I  1,552,264 


W  r.  1900  naliczono  zatem: 

Urodzonych  

Mieszkaj  ących  w  prowincyi  rodzinnej 


w  Pr.  Wsch. 

2,433,037 
1,909,201 


w  Pr.  Zach. 

1,737,624 
1,382,485 


Wychodztwo  było  wi^c 


523,836 


355,139 


—  343 


Mieszkało  w  r.  1900: 

Osób,  urodzonych  w  Niemczech 
„  „  w  tejże  prowincyi 


w  Pr.  Wsch. 

1,981,121 
1,909,201 


w  Pr.  Zach. 

1,552,264 
1,382,485 


Dopływ  z  innych  prowincyi  wynosił  7 1 ,920 


169,779 


Strata  wynosiła  zatem: 


Odpływ 
Dopływ 


w  Prusach  Wsch. 

523,836 

71,920 


w  Prusach  Zach. 

355,139 
169,779 


Strata 


451,916 


185,360 


Pod  wzglądem  wyznaniowym  obie  dzielnice  różnią  się  od 
siebie  stanowczo.  W  Prusach  Wschodnich  protestanci  posiadają 
ogromną  przewagę,  w  Zachodnich  obecnie  katolicy  stanowią  więk- 
szość, żydzi  w  obu  tworzą  tylko  mały  procent  ludności,  znacznie 
mniejszy,  niż  w  Poznańskiem.  W  obu  prowincyach  bezwzględna 
liczba  członków  wyznań  chrześcijańskich  zwiększa  się  stale  w  sto- 
sunku procentowym,  jednak,  zarówno  w  Prusach  Wschodnich  jak 
i  Zachodnich,  stosunki  zmieniają  się  na  niekorzyść  protestantyzmu. 
Liczba  żydów  zmniejsza  się  i  bezwzględnie  i  procentowo.  Przy- 
taczamy dla  porównania  cyfry  odpowiednie  z  dwóch  lat,  1871 
i  1900  r. 


Wyznanie 

Prusy  Wschodnie 

Prusy  Zachodnie 

r.  1871        r.  1900 

r.  1871 

r.  1900 

Katolicy    .... 
Protestanci     .     .     . 
Drobne  sekty      .     . 
Żydzi 

233,007 

1,569,365 
6,125 

14,425 

269,196 
1,698,465 

14,995 
13,877 

641,572 

633^548 

12,825 

26,632 

800,395 

730,685 

14,308 

18,226 

Na  1 ,000  osób  pn 

wypadało: 

Wyznanie 

W  Prusach  Wschód. 

W  Prusach  Zachód. 

w  r.  1871 

wr.  1900 

w  r.  1871  1  w  r.  1900 

Katolików      .     .     . 
Protestantów      .     . 
Sekciarzy  .... 
/.ydów 

118 

861 

3,4 
7,9 

135 

851 

7,3 

7,0 

488 
482 
9,8 
20 

512 

467 
9,1 
12 

—    344    — 

Nie  będziemy  zapuszczali  sią  w  szczegóły,  dotyczące  staty- 
styki wyznań.  Liczbą  katolików  w  pojedynczych  powiatach  znajdzie 
czytelnik  poniżej,  przy  opisie  stosunków  narodowościowych,  obok 
liczby  Polaków,  gdzie  cyfry  te  zestawimy  ze  sobą  w  celach  po- 
równawczych. 

Przystępując  do  statystyki  narodowościowej,  opuszczamy 
grnnt  pewny,  na  którym  staliśmy  dotąd.  Wyniki  spisów  urzędo- 
wych są  z  przyczyn,  które  wymieniliśmy  już,  mówiąc  o  stosunkach 
w  W.  Ks.  Poznańskiem,  pod  wzglądem   narodowościowym   mało 


Kościółek  drewniany  Filiponów. 


wiarogodne,  zwłaszcza  w  obu  prowincyach  pruskich,  gdzie  lud  jest 
mało  uświadomiony  i  znaczna  liczba  prostych  ludzi  zna  za- 
równo język  polski  jak  i  niemiecki,  gdy  oczywiście  może  posiadać 
tylko  jedną  narodowość.  Tu  zła  wola,  pragnienie,  aby  zmniej- 
szyć liczbę  ludności  polskiej,  może  odgrywać  przy  spisach  ważną 
rolę,  a  gdzieniegdzie  i  przy  dobrej  woli  urzędnikom  i  osobom  wy- 
pełniającym listy  spisów,  trudno  dojść  do  ładu.  Co  do  Prus  Za- 
chodnich istnieje  kilka  statystyk  nieurzędowych,  jak:  Ramułta,  Nad-  I 


—  345  — 

morskiego,  Fankidejskiego,  Komornickiego,  Czerkawskiego  i  t.  d., 
którzy  usiłowali  obliczyć  ludność  polską  za  pomocą  rozmaitych  spo- 
sobów, przy  pomocy  statystyki  szkolnej,  wyznań,  wykazów  kościel- 
nych, statystyki  wyborczej  i  t.  d.  Można  przypuszczać,  a  nawet  jest 
bardzo  prawdopodobne,  że  obliczenia  te  zbliżają  się  wiącej  do 
prawdy,  niż  urzędowe  pruskie,  ale  pewności  żadnej  nie  mamy,  bo 
brak  nam  sprawdzianu,  nie  ulegającego  żadnej  wątpliwości. 

Na  ocenę  pojedynczych  obliczeń,  dokonanych  przez  statysty- 
ków naszych,  nie  pozwalają  ani  rozmiary,  ani  cele  pracy  niniej- 
szej. Zadaniem  naszem  jest  wykazanie,  ilu  Polaków  mieszka  obec- 
nie w  pruskim  pasie  nadbałtyckim,  jakie  jest  rozmieszczenie  tego 
ludu  w  pojedynczych  częściach  kraju,  jaki  jest  jego  stosunek  liczeb- 
ny do  ludności  niemieckiej  i  czy  stosunek  zmienia  się  na  jego  ko- 
rzyść lub  niekorzyść. 

Na  trzy  pierwsze  pytania  musimy  poszukać  odpowiedzi  w  ostat- 
niem  źródle  statystycznem,  t.  j.  w  wynikach  urzędowego  spisu  lud- 
ności w  r.  1900.  Ze  spisu  tego  zaś  można  korzystać  z  pewnemi 
zastrzeżeniami,  przynajmniej  o  ile  dotyczy  Prus  Zachodnich.  Jak 
bowiem  zaznaczyliśmy  już  w  rozdziale  o  ludności  W.  Ks.  Poznań- 
skiego, uważamy  spis  ten  za  ściślejszy  od  dawniejszych,  z  tej  pro- 
stej przyczyny,  że  władzom  chodziło  tym  razem  o  wykazanie  jak- 
naj większej  liczby  ludności  polskiej,  w  celach  polityki  germaniza- 
cyjnej.  Zniknął  więc  dawny  powód  tendencyjnego  zmniejszania 
liczby  Polaków,  gdy  z  drugiej  strony  ani  na  chwilę  przypuszczać 
nie  można,  że  zapisywano  Niemców  w  rubryce  polskiej.  Dotyczy 
to  jednak  tylko  tych  dzielnic,  w  których  istnieje,  według  .utartego 
wyrażenia  urzędowego,  „niebezpieczeństwo  polskie",  a  więc  W. 
Ks.  Poznańskiego  i  Prus  Zachodnich.  Na  Mazowszu  pruskiem,  na 
Warmii  i  w  powiatach  wschodnich  prow.  Pomerańskiej  natomiast, 
gdzie  ruch  narodowy  jest  bardzo  slaby  i  obawy  przed  „niebezpie- 
czeństwem polskiem"  są  małe,  albo  też  wcale  nie  istnieją,  wreszcie 
zaś  na  G.  Szląsku,  gdzie  stronnictwo  rządzące,  centrum  katolickie, 
do  początków  r.  b.  (1903)  nie  przewidywało  również  żadnego  nie- 
bezpieczeństwa dla  siebie,  dążność  do  zmniejszenia  liczby  ludności 
polskiej  uwydatniła  się  zapewne  także  jeszcze  w  spisie  ostatnim. 
O  ile  to  wyszło  na  szkodę  Polaków,  tego  oczywiście  sprawdzić 
niepodobna. 

44 


—    346    — 

Na  pytanie  czwarte:  czy  i  o  ile  zmienił  sie  z  biegiem  czasu 
stosunek  ludności  polskiej  do  niemieckiej,  odpowiedzi,  któraby  jako 
tako  mogła  zadowolić,  niema.  Statystyki  urzędowe  pruskie  się- 
gają wprawdzie  do  początków  wieku  XIX,  ale  dość  zestawić  ze 
sobą  te  ctiwiejące  się  nieustannie  cyfry,  aby  zrozumieć,  iż  na  nicłi 
zgoła  żądny cłi  wniosków  opierać  nie  można.  Także  obliczenia 
polskie  nie  nadają  się  do  robienia  porównań.  Starsze  bowiem  po- 
legają na  domysłacłi  i  ogólnem  szacowaniu,  albo  też  na  niewiaro- 
godnych  spisacłi  urzędowych,  nowe  zaś  są  z  pewnością  ściślejsze 
od  statystyk  pruskich,  ale  prawie  każdy  z  autorów  posiada  własną 
metodę  obliczania  i  czerpie  z  innych  źródeł.  Musimy  więc  zado- 
wolić się  wyrażeniem  przypuszczenia,  które  zapewne  zgadza  się 
z  prawdą,  że  od  przyłączenia  tych  ziem  do  państwa  pruskiego  sto- 
sunek ludności  polskiej  do  niemieckiej  zmienił  się  znacznie  na  nie- 
korzyść Polaków.  Nadto  zaś,  przyjmując  szczegółowe  obliczenia 
Nadmorskiego  lub  Komornickiego  za  trafne,  możemy  w  przybliże- 
niu scharakteryzować  zmiany,  które  dokonały  się  w  Prusach  Za- 
chodnich w  ostatniem  dziesięcioleciu  w  wieku  XIX.  Co  się  zaś 
tyczy  Mazowsza,  Warmii  i  powiatów  pomerańskich,  to  musimy, 
chcąc  nie  chcąc,  oprzeć  się  na  statystyce  urzędowej,  ponieważ  in- 
nych szczegółowych  obliczeń  z  czasów  dawniejszych  niema,  lub 
też  nie  są  takie,  aby  mogły  budzić  zaufanie.  Zresztą  dążności 
i  względy  polityczne  nie  ulegały  w  tych  dzielnicach  nigdy  zmia- 
nom zasadniczym,  co  uprawnia  do  wniosku,  że  system  liczenia  był 
zawsze  ten  sam.  Otrzymamy  więc  tam  wprawdzie  fałszywe,  zbyt^ 
niskie,  cyfry  ludności  polskiej,  ale  więcej  zbhżony  doprawdy  ogól-j 
ny  obraz  rozwoju  stosunków  narodowościowych,  względnie  wy-t 
ników  polityki  germanizacyjnej. 

Przystępujemy  do   szczegółów:     Ilu  Polaków  mieszka  w  pru-| 
skim  pasie  nadbałtyckim?  i 

Zaznaczyliśmy,  że,  co  się  tyczy  Prus  Zachodnich,  można  opie-j 
rać  się  na  ostatniej  statystyce  urzędowej.  Ale  nie  ślepo.  Staty- 
styka td  rozróżnia  przedewszystkiem  trzy  narodowości  polskie:^ 
polską,  kaszubską  i  mazurską,  nadto  zaś  zawiera  3  rubryki  osób, 
używających  dwóch  języków  ojczystych:  niemieckiego  i  polskiegO;i 
niem.  i  kaszubskiego,  niem.  i  mazurskiego.  My  tego  podziału  na 
3  grupy,  używające  odrębnych  gwar,  zatrzymać  nie  możemy.   Ni(. 


—    347    — 

ulega  bowiem  wątpliwości,  iż  wszystkie  zaliczają  sią  do  ludności 
polskiej.  Z  drugiej  zaś  strony  niepodobna  wątpić  o  tern,  że  żaden 
Niemiec  nie  przyzna  się  w  teraźniejszych  czasach  do  polskiego  ję- 
zyka ojczystego,  obok  niemieckiego.  Czyni  to  tylko  część  żydów, 
nadto  być  może,  że  tu  i  owdzie  zapisywano  służbę  niemiecką  w  do- 
mach polskich  jako  „polsko-niemiecką",  wreszcie  zaś  są  w  niektó- 
rych okohcach  Prus  Zachodnich  Polacy  tak  dalece  zniemczeni,  że 
nie  zdają  już  sobie  sami  sprawy  ze  swej  narodowości.  Wpraw- 
dzie liczba  takich  osób  nie  jest  wielką.  Dla  pewności  jednak  zali- 
czymy z  tych  „dwujęzycznych"  tylko  połowę  do  narodowości  pol- 
skiej. W  powiatach  pomerańskich,  na  Warmii  i  Mazowszu  pru- 
skiem  jest  inaczej.  Tam  większość  ludu  jest  pod  względem  naro- 
dowym zupełnie  obojętna.  Jest  dopiero  materyałem,  z  którego 
może  będzie  coś  w  przyszłości.  Tam  też  język  niemiecki  jest 
oznaką  wyższości  kulturalnej,  i  żaden  Polak,  przechylający  się  na 
stronę  Niemców,  nie  przyzna  się  już  do  polskiego  języka  ojczys- 
tego, choćby  tylko  w  drugiej  linii.  „Dwujęzyczni"  oznaczają  więc 
tam  tylko  grupę  osób,  które  znają  dwa  języki,  a  nie  takich,  które 
nie  wiedzą,  do  jakiego  grona  narodowego  czy  politycznego  należą. 
Wreszcie  zaś  w  tych  trzech  dzielnicach  istnieje  nadal  dążność  do 
zmniejszania  liczby  Polaków.  Nie  pokrzywdzimy  więc  Niemców 
napewno,  jeżeli  wszystkich  dwujęzycznych  na  Mazowszu,  Warmii 
i  w  powiatach  pomerańskich  zaliczymy  do  narodowości  polskiej, 
a  zapewne  zbliżylibyśmy  się  jeszcze  więcej  do  prawdy,  gdybyśmy 
zwiększyli  liczbę  Polaków  tamtejszych  o  kilka  procent. 

Tłómacząc  tak  wyniki  spisu   ludności  w  r.  1900,  otrzymamy 
cyfry  następujące: 

W  roku  tym  naliczono: 

W  Frusach  Zachodnich. 

Polaków 437,916 

Kaszubów 99j357 

Mazurów 252 

„Dwujęzycznych":  Suma    537,525 

niemieckich  Polaków    .     16,130 
„  Kaszubów.       i,349 

„  Mazurów    .  114 

17,593:  2  =:z       8,796 
Ogółem  .     h4:Q,m 


I      I 


—    349    — 


W  powiatach  Bytowskim  i  Lęborskim. 

Polaków 5^367 

Kaszubów 292 

„Dwujęzycznych"  ....     .     .     . 389 


Ogółem         6fi4:S 

Na  Mazowszu  i  Warmii. 

Polaków 155,281 

Mazurów 130,866 

„Dwujęzycznych^  ....     .     ■     .  25,595  __ 

Ogółem  ni,742 

W  całym  pasie  nadbałtyckim  jest  więc  conajmniej:  546,321 
+  6,048  +  31 1,742  =  864,111  Polaków. 

Sposób  rozmieszczenia  tej  ludności  polskiej  w  pojedynczych 
powiatach  w  latach  1885  i  1900  podajemy  w  tablicy  poniższej.  Cy- 
fry w  r.  1900  są  wynikami  spisu  urzędowego,  opracowanemi 
w  sposób  określony  wyżej;  cyfry  z  r.  1885  natomiast  polegają  na 
obliczeniach  d-ra  Nadmorskiego  w  pracy  „Ludność  polska  w  Pru- 
sach Zachodnich".  Obok  cyfr  ludności  polskiej  w  r.  1900  poda- 
jemy liczbę  katohków.     Powiaty  czysto  niemieckie  opuszczamy. 

.    Trusy  Zachodnie. 


Liczba  Polaków 

Liczba  ka- 

Nazwa powiatu 

wr.  1885 

w  r.  1 900 

tolików 

C  Nad  morski) 

(Spis  urzęd.) 

w  r.  1900 

Puck 

18,000 

17,431 

19,548 

Wejherowo     . 

24,000 

25,897 

35,421 

Kartuzy      .     . 

4 1 ,000 

43,405 

47,724 

Kościerzyna    . 

25,300 

27,019 

30,040 

Tczew    .... 

17,066 

15,937 

24,986 

Starogard   .     .     . 

37,165 

42,541 

45,284 

Gdańsk  wyżynny 

4,188* 

6,391 

29,018 

Gdańsk  miasto 

2,988* 

3,986 

44,230 

Malbork      .     .     . 

1,545* 

1,462 

21,436 

*)  Cyfry  te  są  wynikiem  spisu  urzędowego  w  r.  l890.  Nadmorski" łączy  ze  sobą 
oba  wiejskie  powiaty  Gdańskie  i  liczy  w  nich  7,352  Polaków.  Tak  'samo  łączy  "ze  sobą 
powiaty:  Gdańsk  miasto,  Malbork  i  Elbląg  miasto  i  wieś,  w  których,  według  jego  źródeł, 
było  około  r.  1885  razem  6,400  Polaków. 


—    350    — 


Liczba  Polaków 

Liczba  ka- 

Nazwa powiatu 

wr.  1885 

w  r.  1900 

tolików 

(Nadmors  i) 

(Spis  ufzęd.) 

w  r.  1900 

Sztum    .... 

19,550 

13,728 

23-357 

Kwidzyn     .     .     . 

24,261 

24,225 

30,671 

Susz 

7,000 

3985 

6,767 

Lubawa 

43,000 

44,155 

45,244 

Grudziądz  . 

19,807 

22,134 

31,395 

Brodnica     .     .     . 

35,873 

37,665 

39,101 

Wąbrzeźno 

23,335 

24,562 

26,043 

Toruń  m.  i  wieś  . 

33,686 

42,240 

49,456 

Chełmno     . 

24,900 

25,779 

27,896 

rwiecie  .... 

40,974 

45,089 

48,550 

Tuchola      .     .     . 

20,158 

19,117 

23,189 

Chojnice      .     .     . 

27,522 

31,574 

46,080 

Człuchów   .     .     . 

10,500 

9,526 

29,935 

Złotów  .... 

1 8  000 

18,201 

26,450 

Wałcz    .... 

1,000 

340 

26,035 

W  stosunku  procentowym  stan   rzeczy   przedstawiał  się  we- 
dług tych  samych  źródeł,  jak  następuje:  *) 


Na 

1,000  mieszkańców 

Po\viflt 

było  Polaków 

wr.  1885 

w  r.  1900 

(Nadmorski) 

(Spis  urzęd.) 

Puck 

729 

691 

Wejherowo 

600 

530 

Kartuzy  .... 

697 

691 

Kościerzyna 

546 

544 

Tczew    .... 

470 

412 

Starogard    .     .     . 

760 

731 

Gdańsk  wyżynny  . 

100**) 

118 

„      miasto 

1 

26***) 

28 

Malbork.     .     .     . 

J 

24 

Sztum     .... 

521 

378 

*)     Na  mapce,  umieszczonej  na  str,  336,  cyfry  są  w  kilku  powiatach  obwodu  reg. 
Kwidzyńskiego  cokolwiek  mniejsze,  z  powodu  pominięcia  „dwujęzycznych". 
**)     Gdańsk  wyżynny  wraz  z  niemieckim  nizinnym. 
***)     Gdańsk  miasto  wraz  z  powiatami  Malborskim  i  obu  Elbląskiemi. 


—   351    — 


Na  1,000  mieszi^ańców 

Powiat 

było  Polalców 

w  r.  1885 

W  r.  1900 

(Nadmorski) 

(Spis  urzęd.) 

Kwidzyn      .     .     . 

379 

363 

Susz   .     .     . 

141 

76 

Lubawa .     . 

815 

805 

Grudziądz    . 

326 

288 

Brodnica     . 

693 

659 

Wąbrzeźno 

594 

578 

Toruń     .     . 

433 

439 

Chełmno 

537 

537 

Świecie  . 

538 

544 

Tuchola .     . 

726 

653 

Chojnica 

543 

545 

Człuchów    . 

162 

144 

Złotów   .     . 

274 

277 

Wałcz     .     . 

15 

!  1     _    ^         ' 

5 

Ze  statystyki  tej  zdaje  się  wynii^ać,  że  ludność  polska  w  ciągu 
15  lat  XIX  stulecia  zwiększyła  się  bezwzględnie  w  większej  części 
powiatów  zachodnio-pruskich,  procentowo  zaś  zmniejszyła  się 
prawie  we  wszystkich  powiatach.  W  rzeczywistości  jednak  tych 
nierównomiernych  obliczeń  tak  samo  porównywać  ze  sobą  nie 
można,  jak  spisów  urzędowych  z  lat  1890  i  1900,  które  zdają  się 
dowodzić,  że  liczba  Polaków  zwiększyła  się  także  w  stosunku  pro- 
centowym. Wobec  niemożliwości  dojścia  do  wniosków,  któreby 
nie  ulegały  wątpliwości,  zadowolimy  się  stwierdzeniem,  że  z  wy- 
mienionych w  naszem  zestawieniu  24  okręgów,  Polacy  tylko  w  je- 
dnym stanowili  więcej,  niż  75^,  w  12  więcej  niż  50^,  Niemcy  zaś 
w  6  więcej  niż  75,  a  w  12  więcej  niż  50^  mieszkańców.  Dodać 
trzeba,  że  trzy  powiaty,  nie  wymienione  w  naszem  zestawieniu: 
Gdański  nizinny  i  oba  Elbląskie,  posiadają  ludność  prawie  czysto 
niemiecką. 

W  obliczeniach,  dotyczących  dwóch  powiatów  prow.  Pome- 
rańskiej,  oraz  Warmii  i  Mazowsza  odstępujemy  zupełnie  od  przyto- 
czenia cyfr  porównawczych  z  lat  dawniejszych.  Wymienimy  tylko 
liczbę  Polaków  i  katolików  i  podamy  procentowy  stosunek  ludności 


—  352  — 

polskiej  w  r.  1900,  przypominając,  że  tam  wszystkich    „dwujęzy- 
cznych" zaliczamy  do  Polaków. 

Powiaty  FomerańsMe. 


Powiat 

Liczba 

Na  1,000  mieszk. 
przypadało 

Katolików  |   Polaków 

w  r.  1900  Polaków 

Bytowski   .... 
Lęborski    .... 

5,728 
4,330 

3,865 
2,550 

148 
56 

W  rzeczywistości  jest  w  obu  tych  powiatach  Polaków  za- 
pewne więcej.  Uprawnia  do  tego  przypuszczenia  okoliczność,  że 
te  powiaty,  posiadające  w  części  ludność  polską,  są  też  jedynemi 
w  całym  obwodzie  Koszalińskim,  w  których  mieszka  znaczny  pro- 
cent katolików.  We  wszystkich  innych,  oprócz  dwóch  wymienio- 
nych, statystyka  urzędowa  liczy  katolików  tylko  po  kilkuset;  tylko 
miasto  Kołobrzeg  ma  ich  1 ,006.  Byłby  to  zupełnie  dziwny  i  nie- 
wytłómaczony  przypadek,  że  właśnie  tylko  te  dwa  powiaty,  w  któ- 
rych obok  Niemców  mieszkają  Polacy,  posiadają  też  znaczną  licz- 
bę ludności  katolickiej  niepolskiej:  Bytowski  1,863,  Lęborski  zaś 
1,780.  Przypuszczać  więc  należy,  że  pewną  część  tamtejszego 
ciemnego,  nieuświadomionego  ludu  zapisano  w  rubryce  niemieckiej. 
Przypuszczenie  to  potwierdza  porównanie  spisu  urzędowego  z  r. 
1890  ze  spisem  ostatnim.  Wykazuje  ono  bowiem,  że  w  ciągu 
tych  kilku  lat  liczba  Polaków  zwiększyła  się  np.  w  powiecie  By- 
towskim  o  3^.  Można  to  rozumieć  tylko  tak,  że  w  ciągu  ostat- 
niego dziesięciolecia  znaczna  liczba  Polaków  tamtejszych,  skutkiem 
agitacyi,  rozwiniętej  zwłaszcza  przez  „Gazetę Grudziądzką",  uświa- 
domiła się  pod  względem  narodowym.  Na  podstawie  wymienio- 
nych faktów,  jesteśmy  skłonni  do  wniosku,  że  w  Bytowskim  mie- 
szka conajmniej  5,000,  a  w  Lęborskim  około  4,000  Polaków; 
w  pierwszym  z  nich  więc  ludność  polska  stanowi  nie  14,8,  lecz  i 
19,0,  w  drugim  zaś  nie  5,6  lecz  8,5^  mieszkańców.  Dowodów  na  ' 
to  twierdzenie  nie  mamy;  sądzimy,  że  dostarczy  ich  przyszły  spis 
ludności  w  r.  1910. 


—    353    ~ 
y^armia  i  Mazowsze. 


L  i  c 

z  b  a 

Na  1.000  mieszk. 

Powiat 

przypadało 

Katolików 

Polaków 

w  r.  1900  Polaków 

Olsztyn      .... 

69,498 

41,822 

507 

Reszel    . 

45,065 

7,814 

155 

Ostróda 

7,461 

34.332 

478 

Nidbork 

7,738 

39,411 

713 

Szczytno 

6,811 

52,590 

770 

Jańsbork 

568 

36,068 

747    • 

Ełk  .     . 

1,195 

31,666 

584 

Olecko  . 

436 

14,573 

379 

Lec  .     . 

512 

19  160 

473 

Ządzbork 

2.761 

2  7-554 

5<'^9 

Rastembork    . 

3,060 

646 

14 

Węgoborek 

98 

1,898 

55 

Gołdapią   . 

449 

907 

20 

Podajemy  te  cyiry,  ponieważ  innycti  niema.  Nie  posiadamy 
też  danych,  na  którycti  możnaby  oprzeć  próbę  poprawienia  staty- 
styki urzędowej,  jak  to  uczyniliśmy  w  powiatacli  pomerańskichi. 
To  tylko  widzimy,  że  te  liczby,  polegające  na  wynikach  spisu  z  r. 
1900,  nie  zgadzają  się  z  rzeczywistym  stanem  rzeczy.  Nie  przypi- 
sujemy zupełnej  ścisłości  twierdzeniu  jednego  z  najlepszych  znaw- 
ców stosunków  pruskich,  Ignacego  Danielewskiego,  który  podał 
liczbę  Polaków  w  Prusach  Wschodnich  na  około  600,000.  Nie 
wiemy  też,  na  czem  opierają  się  cyfry,  podane  w  opisie  Mazowsza 
w  „Wiśle"  z  r.  1900,  przez  G.  Smólskiego,  który  twierdzi,  że  w  po- 
wiecie Jańsborskim  Polacy  stanowią  97^,  w  Leckim  88^,  w  Lesz- 
czynieckim  83^,  w  Nidborskim  78%,  w  Ostródzkim  74^,  w  Ządz- 
borskim  63^,  w  Oleckim  52^,  w  Rastemborskim  34^,  w  Węgobor- 
skim  17^,  a  zatem  kilkanaście  procent  więcej,  niż  wynika  ze  spisu 
urzędowego.  Mamy  jednak  obliczenia  niemieckie,  które  dowo- 
dzą, że  statystyk  urzędowy  okroił  znacznie  liczbę  Polaków  w  Pru- 
sach Wschodnich.  Z  obliczeń  tych  zasługuje  zwłaszcza  na  uwagę 
dokonane  przez  Hartknocha,  a  za  nim  przez  Fr.  Tetznera  („Die 
Slavenin  Deutschland",  Brunświk,  1902\  według  parafii  prote- 
stanckich.    Według  tego  obliczenia,  jest  w  Prusach  Mazurów  pro- 

4.5 


-    35ł    — 

łestiuiclcich  279,000,  czyli  ()0?ó  ogólnej  liczby  mieszkańców.  Ze- 
stawmy tQ  cyfrą  z  naszą,  polegającą  na  spisie  urzędowym.  Do- 
szliśmy do  wyniku,  że  w  Prusach  Wschodnich  mieszka  ogółem 
31 1,742  Polaków.  Od  sumy  tej  trzeba  odliczyć  Polaków  katoli- 
ków w  powiatach  warmińskich:  Olsztyńskim  i  Reszelskim,  w  licz- 
bie 49,000.  Pozostaje  na  resztę  powiatów  wschodnio-pruskich 
okoto  262,000  Polaków.  Ale  nie  są  to  sami  Mazurzy  protestanccy. 
Wiemy,  iż  w  powiatach  Ostródzkim  i  Nidborskim  mieszka  pewna 
liczba  Polaków  katolików,  z  tablicy  zaś  na  str.  353  widzimy,  że  tak- 
że wszystkie  inne  powiaty  posiadają  mniejszy  lub  większy  procent 
katolików,  o  których  nie  mamy  żadnego  pow^odu  przypuszczać,  że 
należą  bez  wyjątku  do  narodowości  niemieckiej.  Dochodzimy  za- 
tem do  wniosku,  że  Polaków  (Mazurów)  protestantów  jest  znacz- 
nie mniej,  niż  262,000.  Tymczasem  Tetzner  podaje  za  Hartkno- 
chem  cyfrę  daleko  większą,  a  mianowicie  279000,  a  ponieważ 
obaj  są  zaciętymi  germanizatorami,  więc  i  oni  wyliczyli  niewąt- 
pliwie raczej  jeszcze  zamało,  niż  zawiele  „Mazurów."  Statystyka 
tych  dwóch  Niemców  przekonywa  nas,  że  cyfra  maksymalna, 
którą  zdołaliśmy  wyliczyć  na  podstawie  ostatniej  statystyki  urzę- 
dowej, jest  w  rzeczywistości  cyfrą  minimalną,  że  mniej  niż  31 1,742 
Polaków  w  Prusach  Wschodnich  niema;  ilu  jednak  jest  ich  więcej, 
tego  wobec  niepewności  i  niezgodności  ze  sobą  istniejących  źródeł, 
obliczyć  niepodobna. 

Tem  samem  nie  możemy  dać  zadawalającej  odpowiedzi  na 
pytanie,  czy  liczba  Polaków  zmniejsza  lub  też  zwiększa  się  w  tej 
dzielnicy.  Według  wykazów  Biura  Statystycznego  w  Berlinie, 
liczba  Polaków  zmniejszyła  się  w  ostatniem  dziesięcioleciu  w.  XIX. 
Mianowicie  zaś  naliczono  w  Prusach  Wschodnich  osób  umieją- 
cych i^y/^^o  j90  ^o/^/a^  w  r.  1890-ym  316,148,  w  r.  1900  zaś  tylko 
286,160.  Cyfry  te,  jak  już  zaznaczono,  są  zapewne  fałszywe;  na- 
tomiast można  przypuszczać,  że  system  liczenia  był  w  obu  latach 
ten  sam,  a  więc  stosunek  obu  cyfr  zbliża  się  do  prawdy,  i  liczba 
Polaków  zmniejszyła  się  rzeczywiście.  Przyczyną  jest  tłumne  wy- 
chodźtwo  w  celach  zarobkowych  do  dzielnic  przemysłowych  i  gór- 
niczych Zachodu.  W  r.  1890  naliczono  samych  ^^Maznrów^ 
w  dzielnicacli  czysto  niemieckich  2,486,  a  w  r.  1900-ym  10,84^: 
wiemy  zaś  z  tejże  statystyki,  że  z  ogólnej  liczby    protestantów  pol- 


—  Sol- 
skich w  Prusach  Wschodnich,  tylko  pewna  część  przyznaje  si^^  do 
„n-arodowości  mazurskiej",  a  mniej  więcej  połowa  uważa  się  za 
Polaków.  Czynią  to  zwłaszcza  ci  iMazurzy,  którzy  spotykają  się 
stale  z  Polakami  z  innych  okolic  i  skutkiem  tego  nabierają  świado- 
mości narodowej.  Takich  zaś  jest  najwięcej  z  jednej  strony 
w  powiatach  Ostródzkim  i  Nidborskim,  a  z  drugiej  na  wychodź- 
twie.  Chcąc  więc  dowiedzieć  się,  ilu  właśnie  Polaków  wschodnio- 
pruskich  znajduje  się  w  dzielnicach  czysto  niemieckich,  trzebał^y 
liczbę  Mazurów  tamtejszych  podwoić,  a  może  nawet  potroić. 
W  każdym  razie  nie  ulega  wątpliwości,  że  w  ciągu  ostatniego 
lo-lecia  wyprow^adziło  się  z  Prus  Wschodnich  na  Zachód  co  naj- 
mniej 20,000  Polaków,  a  więc  blisko  10.^  tamtejszej  ludności  pol- 
skiej. To  wystarczy  na  wytłómaczenie  twierdzenia  urzędowego, 
że  zmniejszyła  się, liczba  tej  ludności.  Czy  i  o  ile  zmniejszyła  się 
ponadto  jeszcze  skutkiem  germanizacyi,  tego,  wobec  niepewności 
i  niedokładności  obliczeń  statystycznych,  stwierdzić  nie  umiemy. 

W  obliczeniach  naszych,  a  tak  samo  na  mapkach,  dołączo- 
nych do  tekstu,  ludność  polska  w  obu  prowincyach  pruskich  wy- 
stępuje jako  żywioł  jednolity.  Niemcy  rozróżniają  skrupulatnie 
Polaków,  Kaszubów  i  Mazurów^  jako  trzy  odrębne  narodowości, 
bądź  to  pod  wpływem  stałej  dążności  do  zmniejszania  liczby  lud- 
ności polskiej,  bądź  to  dla  nieznajomości  rzeczy.  Wiadomo,  że 
różniczkowanie  to  opiera  się  na  pewnych  różnicach  historycznych 
i  językowych,  które  dziś  jednak  zacierają  się  coraz  więcej.  Mazu- 
rzy wschodnio-pruscy  są  rzeczywistymi  Polakami,  którzy  przybyli 
do  ziem  ongi  krzyżackich  z  Mazowsza,  sprotestantyzowali  się 
i,  odcięci  od  pnia,  zachowali  wiele  starożytnych  form  językowych, 
nadto  zaś  przyswoili  sobie  pojedyncze  zwroty  i  wyrażenia  nie- 
mieckie. Kaszubi  zachodnio-pruscy  zaś  są  potomkami  dawnych 
Pomorzan,  którzy  byh  blisko  spokrewnieni  z  Polakami,  ale  róż- 
nili się  od  nich  cokolwiek  językiem,  czego  dowodzi  przedewszy- 
stkiem  akcent,  spoczywający  nie  na  przedostatniej,  lecz  trzeciej 
z  końca  zgłosce — jak  u  Czechów.  Posiadają  oni  także  znaczną 
liczbę  odrębnych  form  językowych,  dowodzących,  że  już  w  owych 
czasach,  z  których  pochodzą  najstarsze  zabytki  naszego  języka, 
miedzy  nim  a  kaszubskim  istniały  pewne  różnice.     Pcd  względem 


-    35^    - 

narodowym  jednak  Kaszubi  uważają  sic  zupełnie  za  l^olaków;  za- 
mieszkane przez  nich  powiaty  są  najsilniejszemi  warowniami  pol- 
skości w  Prusach  Zachodnich  po  lewej  stronie  Wisły,  a  i  w  cza- 
sach dawniejszych  żadnych  przeciwieństw  narodowych  nie  było — 
przynajmniej  od  upadku  księstwa  wschodniego  pomorskiego. 
W  czasach  obecnych  też  zacierają  się,  w  miarę  szerzenia  się 
oświaty,  resztki  różnic  językowy  eh;  językiem  piśmiennym  Kaszubów 
jest  polski,  a  także  w  potocznym  formy  polskie  zastępują  coraz 
częściej  kaszubskie,  zwłaszcza  w  powiatach  południowych. 

Nie  możemy  pozwolić  sobie  tu  na  dokładniejsze  scharaktery- 
zowanie gwary  ludowej  kaszubskiej  i  jej  odcieni,  jak  i  gwary  ma- 
zurskiej, lecz  musimy  odesłać  czytelników  do  prac  specyalnych, 
jak:  Fankidejskiego  (Słownik  geograficzny).  Nadmorskiego,  Ra- 
mułta.  Kętrzyńskiego  i  t.  d.  Tam  też  znajdą  bliższe  szczegóły, 
dotyczące  charakteru,  sposobu  życia,  zwyczajów  i  podań  Kaszu- 
bów i  Mazurów  i  przekonają  się,  że  głębokich  różnic  między  nimi 
a  innymi  Polakami  pod  żadnym  względem  niema.  Od  siebie  do- 
damy tylko  jeszcze,  że  wszelkie  próby  obliczenia,  ilu  właściwie 
Mazurów  i  Kaszubów  mieszka  w  pruskim  pasie  nadbałtyckim,  były 
nadaremne.  Każdy  ze  statystyków  umiał  wprawdzie  podać  dość 
ściśle  określoną  liczbę  Kaszubów,  —Mazurami  zajmowano  się  do- 
tąd niewiele — ale  każdy  dochodzi  w  swoich  obliczeniach  do  innego 
rezultatu.  Pochodzi  to  poprostu  stąd,  że  w  rzeczywistości  nie- 
podobna dziś  już  pociągnąć  dokładniejszej  granicy  między  Kaszu- 
bami i  Polakami  i  stwierdzić,  do  której  grupy  pojedyncze  osoby 
należą.  Najwięcej  Kaszubów  wyliczył  Stefan  Ramułt,  a  miano- 
wicie 155,000  w  Prusach  Zachodnich,  15,000  w  prowincyi  Pome- 
rańskiej,  a  72,000  na  wychodźtwie  w  Niemczech  i  Ameryce.  Ogó- 
łem około  242,000  w  r.  1890.  Cyfra  ta  wydaje  się  Stefanowi  Ko- 
mornickiemu za  wysoka,  autor  ten  nie  wdaje  się  jednak  we  własne 
obliczenia.  Ks.  F.  Fankidejski  wyliczył  na  rok  1867-y  tylko  120,000 
Kaszubów.  A  statystyka  urzędowa?  Z  tej  najmniej  jeszcze  można 
się  dowiedzieć,  bo  cyfry  jej  zmieniają  się  radykalnie  przy  każdym 
spisie  ludności.  Tak  np.  w  r.  1890 naliczono  urzędownie  w  obwo- 
dzie regencyjnym  Gdańskim  50,787,  a  w  Kwidzyńskim  2,011  Ka- 
szubów.    Dziesięć  lat  później  zaś  było  ich,  według    tegoż   źródła, 


—  3:)7  — 

w  obwodzie  Gdańskim  88,685,  w  Kwidzyńskim  10,492,  ogółem 
wi^c  liczba  ich  wzrosła  z  52,798  na  99,357,  czyli  o  88,^,  co  oczy- 
wiście jest  zupełnie  niemożliwe.  Taką  samą  ścisłością  odznaczają 
sie  zresztą  i  obliczenia,  dotyczące  ^Mazurów",  którycłi  liczba 
w  obwodzie  Gąbińskim  wzrosła  rzekomo  od  r.  1890  do  1900 
z  66,491  do  75.531,  a  w  obwodzie  Królewieckim  z  33,635  do  55,335, 
gdy  równocześnie  zmalała  w  obu  obwodacłi  ogromnie  liczba  „Po- 
laków". Dążenie  do  zmniejszania  ludności  polskiej  na  korzyść 
Kaszubów  i  Mazurów  jest  w  statystyce  urzędowej  zbyt  widoczne, 
aby  można  przypisywać  jej  jakiekolwiek  znaczenie.  Musimy  wiąc 
zadowolić  sią  stwierdzeniem,  że  z  ludu  polskiego  w  Prusacłi 
Wscłiodnich,  którego  siedziby  określiliśmy  wyżej,  ogromna  więk- 
szość uży  wanarzecza,  zwanego  mazurskiem;  z  Polaków  zactiodnio- 
pruskicti  zaś  mniej  więcej  czwarta  część  mówi  gwarą  kaszubską. 
Jest  ona  najwięcej  rozpowszectiniona  w  powiatach  północno-za- 
chodnich, a  mianowicie:  Puckim,  Kartuskim,  Gdańskim  nizinnym 
i  Wejherowskim,  mniej  już  w  Kościerzyńskim,  Chojnickim,  Człu- 
chowskim,  Tczewskim  i  Tucholskim. 

W  otwartem  ku  północnemu  wschodowi  półkolu,  zamieszka- 
nem  przez  ludność  polską  w  pruskim  pasie  nadbałtyckim,  Kaszubi 
i  Mazurzy  stanowią  ogniwa  zewnętrzne.  W  pośrodku  mieszkają 
Polacy,  którzy  nigdy  nie  utracili  związków  i  poczucia  jedności 
z  resztą  narodu;  ale  i  ten  żywioł  nie  jest  jednolity.  Po  prawej 
stronie  Wisły,  w  powiatach  Toruńskim,  Chełmińskim,  Wąbrze- 
skim, Brodnickim  i  Lubawskim,  Polacy  są  tubylcami,  zamieszkują 
te  ziemie  od  zarania  dziejów.  Po  lewej  stronie  Wisły  ludność 
powiatów  południowych:  Świeckiego,  Złotowskiego  i  Wałec- 
kiego, z  których  dwa  ostatnie  należały  niegdyś  do  Wielkopol- 
ski, siedzi  od  wielu  wieków  na  ziemi  niegdyś  pomorskiej.  Po- 
lacy w  innych  powiatach  to  żywioł  napływowy  z  różnych  cza- 
sów i  z  rozmaitych  części  b.  Rzeczypospolitej.  Zdaje  się,  że  do 
tej  grupy  należą  także  Polacy  w  powiatach  pomerańskich:  Bytow- 
skim  i  Lęborskim.  Tubylcami  bowiem  być  nie  mogą,  a  z  Kaszubów 
zdają  się  nie  pochodzić.  Pomimo  różnicy  pochodzenia,  wszystek 
ten  lud,  nie  wyłączając  Kaszubów  i  Mazurów,  przedstawia  się  pod 
względem  charakteru,    temperamentu    i   pozorów   zewnętrznych, 


-  35H  - 

jako  całość  dość  jednolita.  Wszystkie  różnice  zrównoważyły  i  wy- 
równały dwa  wpływy:  ostrego  klimatu,  długiego  współżycia  i  czę- 
ściowego zmieszania  się  z  żywiołem  niemieckim.  Jest  to  lud 
twardy,  surowy,  stanowczy,  bardzo  rozważny,  a  mało  lotny,  kon- 
serwatywny z  przekonań  i  temperamentu  i  dlatego  niebardzo 
przedsiebierczy,  za  to  wytrwały  i  pracowity.  Z  ludności  W.  Ks. 
Poznańskiego  zbliżają  sią  do  niego  najwięcej  Krajczanie.  Wielko- 
polan przypominają  najwięcej  jeszczemieszkańcyb.  ziemi  Chełmiń- 
skiej i  Micłiałowskiej,  pocłiodzący  z  tego  samego  gniazda  i  ży- 
jący w  podobnycti  warunkacłi  bytu.  Mówiąc  o  charakterze  „ludu" 
polskiego  w  Prusach  Zachodnich  i  Wschodnich,  nie  mamy  na  my- 
śli tylko  ludności  wiejskiej.  Spotykamy  to  samo  we  wszystkich 
warstwach  i  stanach,  zarówno  u  włościan  drobnych  i  zamożnych 
„gburów",  jak  i  u  nielicznej  już  teraz  szlachty,  inteligencyi  i  mie- 
szczaństwa. 

Niemcy  w  obu  prowincyach  są  wyłącznie  żywiołem  napły- 
wowym, bardzo  niejednolitym  pod  względem  pochodzenia,  języka, 
temperamentu  i  zwyczajów.  Spot}  kamy  tam  wszystkie  przeci- 
wieństwa, jakie  tylko  istnieją  między  rozlicznemi  szczepami  nie- 
mieckiemi,  a  są  one  tak  silne,  tak  znacznie  większe  od  różnic  mię-' 
dzy  Polakami  z  rozmaitych  okolic,  że  nie  zdołały  ich  dotąd  zatrzeć 
wspólne  warunki  życia  i  pracy.  Tylko  pod  względem  narodo-| 
wym  i  politycznym  istnieje  obecnie  jedność  zupełna.  Z  Niemcami) 
łączą  się  też  w  Prusach  Zachodnich,  tak  samo  jak  w  Poznańskiem. I 
żydzi.  Utrzymali  oni  dawny  przyjazny  stosunek  z  Polakami  tylkoi 
tam,  gdzie  są  zagrożeni  poważnie  antysemityzmem  niemieckim.      , 


—    359 


ROLNICTWO,  PRZEMYSŁ,  HANDEL,  ŚRODKI 
^^^  KOMUNIKACYI. 

iw 

[Mrusj  Zachodnie  i  Wschodnie  należą  do  krajów  bardzo  skąpo 
W'  wyposażonych  przez  naturą.  Nie  posiadają  one  skarbów  mi- 
^  "neralnych,  ani  też  gleby,  któraby  zapewniała  większe  zyski 
rolnictwu.  Ogromną  część  kraju  zajmują  jałowe  piaski,  torfowi- 
ska, moczary  i  lasy,  a  pojedyncze  skrawki  ziemi  lepszej  zostały, 
z  wyjątkiem  niewielkiego    obszaru    ziemi    Chełmińskiej,    dopiero 


Fiisaey  na  Wiśle. 

W  czasach  niezbyt  dawnych  wydarte  wodzie  i  przystosowane 
przez  sztuczne  osuszenie  do  potrzeb  rolnictwa.  Stwierdziliśmy 
już,  że  temi  właśnie  stosunkami  tłómaczy  sie  stosunkowo  słabe 
zaludnienie  obu  prowincyi.  Wobec  riemożliwoścł  rozwinięcia 
się  przemysłu  na  większą  skalę,  głównem  źródłem  wyżywienia 
ludu  pozostał  tam  i  pozostanie  zapewne  jeszcze  bardzo  długo  zie- 
mia, dająca  na  ogół  skąpe  plony.  Z  całego  obszaru  nadaje  się  do 
uprawy  zboża  niewiele   więcej,    niż    połowa,  a  z  tej  połowy  tylko 


36o 


niezbyt  wielka  cząść  posiada  glebę  średnio  i  wiącej  niż  średnio 
urodzajną.  W  tablicy  poniższej  dajemy  pogląd  na  podział  ziemi, 
według  jej  użyteczności,  w  obu  prowincyach  pruskich: 


Pola  i  ogrody 
Łąki    .     .     . 
Pastwiska 
Lasy    .     .     . 
Zabudowania 
Nieużytki 
Wody  i  drogi 


Prusy  Zachodnie 

Prusy  Wschodnie 

1,404,645  ha 

1,990,997  ha 

163,934    „ 

440,814    „ 

i79,3'-^3    „ 

270,272    „ 

543,280    „ 

647,663    „ 

19,076    „ 

30,164    „ 

106,440    „ 

100,070    ,, 

153,077    „ 

218,823    „ 

W  obu  prowincyach  ze  zbóż  najwięcej  uprawiane  są  żyto 
i  owies,  z  okopowizn — kartofle.  Z  roślin,  których  uprawa  przy- 
nosi większe  korzyści,  znajdujemy  w  Prusach  Zachodnich  lylko 
buraki  cukrowe  i  tytuń.  W  Prusach  Wschodnich  tytuń  już  nie 
rośnie,  a  buraki  cukrowe  udają  się  tylko  wyjątkowo  na  niemiec- 
kich obszarach.  Na  rok  1895  statystyka  urzędowa  podaje  cyfry 
następujące : 

Obsza?'  ohsiani/  w  r.  1895. 


Prusy  Zachodnie 

Prusy  Wschodnie 

Żyto 

365,494  ha 

424,870  ha 

Pszenica  .... 

72,968    „ 

101,153    ^ 

Jęczmień  .... 

66,093    „ 

92,588     „ 

Owies 

153,693    „ 

302,957     „ 

Kartofle   .... 
< 

170,609    „ 
sprzęt  w  r.  1895. 

158,795    ., 

Prusy  Zachodnie 

Prusy  Wschodnie 

Żyto 

311,777  tonn 

400,437  tonn 

Pszenica  .... 

111,523     „ 

111,740     „ 

Jęczmień       ... 

93-137     „ 

86,501      „ 

Owies      .... 

170,774     „ 

282,470     „ 

—  36i 


Prusy  Zachodnie 

Prusy  Wschodnie 

Groch 

36,044 

tonn 

33,375  tonn 

Buraki  cukrowe 

671,999 

11 

64,839     „ 

„      pastewne    . 

247,610 

n 

279,569     „ 

Brukiew  .'    .     .     . 

206,420 

,7 

123,868     „ 

Marchew      .     . 

29,667 

,5 

10,047     „ 

Kartofle    .     .     .     . 

1,706,628 

71 

1,416,776     „ 

Koniczyna  (na  siano) 

288,640 

?) 

437,810    .„  . 

Seradela  .     .     .     . 

12,928 

n 

42,224     „ 

Trawy  (na  siano)  . 

367,153 

» 

723,225     „ 

„       (na  ziarno) 

26,342 

11 

-  34,385      V 

Tytuń  ..... 

1,492 

?: 

w  obu  prowincyach  więc  urodzaje  są  niewielkie.  W  Pru- 
sach Zachodnich  sprzątnięto  z  1  hektara  żyta  i  owsa  nie  wiele  po- 
nad 1  tonnę,  z  1  hektara  pszenicy  i  jęczmienia  około  U  tonny 
ziarna,  w  Prusach  Wschodnich  zaś  tylko  pszenicy,  której  sieją  tam 
niewiele,  sprzątnięto  z  1  hektara  więcej  niż  1  t.;  wszystkie  inne 
zboża  wydały  plon  znacznie  mniejszy. 

W  obu  prowincyach  pruskich  odgrywa  bardzo  ważną  rolę 
uprawa  roślin  pastewnych,  obie  nadto  posiadają  rozległe  łąki  i  pa- 
stwiska. Możnaby  stąd  wnosić,  że  prowincye  te  odznaczają  się 
szczególnem  bogactwem  inwentarza  żywego.  W  rzeczywistości 
jednak  tylko  w  Prusach  Wschodnich  kwitnie  hodowla  koni  („Tra- 
keny"),  bydła  rogatego  i  owiec.  W  Prusach  Zachodnich  nato- 
miast spotykamy  tylko  wielkie  stada  owiec  na  tamtejszych  olbrzy- 
mich pustkowiach;  konie  i  bydło  są  liczniejsze,  niż  przeciętnie 
w  Niemczech,  jedynie  w  okolicach  urodzajnych  (ziemia  Chełmiń- 
ska) i  na  mokrych  nizinach  nadwiślańskich.  W  zestawieniu  po- 
niższem  podajemy  cyfry,  dotyczące  inwentarza  żywego  w  obu 
prowincyach  na  podstawie  spisu  z  r.  1892.  W  roku  tym  naliczono: 


Koni    . 
Bydła  .     .     . 
Owiec 

Nierogacizny 
Kóz  .  .  . 
Rojów  pszczół 


W  Pr.  Zachód. 

W  Pr.  Wschód. 

221,274 
553,600 
952,025 
424,908 
78,808 
101,127 

423,792 
958,288 

937,039 
699,971 

25,545 
146,657 

46 


—    362    — 
W  stosunku  procentowym  przypadało 


W  Prusacti  Zacłiod. 

W  Prusacti  Wsctiod. 

na  1  km. 
kwadr. 

na  loo 
mieszk. 

na  1  km. 
kwadr. 

na  100 
mieszk. 

Koni 

Bydła 

Owiec 

Nierogacizny      .     . 

Kóz 

Rojów  pszczół  .     . 

8,7 

21,3 

33,4 
i6,6 

3,1 
4,0 

14,8 
37,0 
6i,5 
28,4 

5,3 

7,0 

11,5 
25,6 

25,1 
19,0 

0,7 
3,9 

21,1 

47,7 

46,7 

34,8 

1,3 

7,3 

Jak  wszystkie  prowincye  wscłiodnie  państwa  pruskiego  i  cały 
pas  nadbałtycki,  tak  też  Prusy  Wscłiodnie  i  Zactiodnie  są  krajem 
wielkiej  własności  ziemskiej,  pozostającej  w  rękacti  liczebnie  nie 
bardzo  silnej  szlactity  rodowej.  W  obu  ty  cli  prowincyach  jednak 
przewaga  własności  wielkiej  nad  małą  jest  mniej  uderzająca,  niż 
w  W.  Ks.  Poznańskiem,  natomiast  przesuwanie  się  stosunków  na 
korzyść  posiadłości  drobnej  następuje  tam  znacznie  wolniej,  zwła- 
szcza w  Prusach  Wschodnicti.  W  tablicach  poniższych  dajemy 
pogląd  na  rozwój  tych  stosunków,  od  r.  1882—1895. 


Liczba    go 

s  p  0  d  a 

L  r  s  t  w 

Wielkość 

w  Prusach  Wschodnich 

W  Prusach  Zachodnich 

gospodarstw 

r.  1882 

r.  1895    j: 

r.  1882 

r.  1895 

+ 

1 — 2     ha  . 

2—5       „    . 

5—10    „    . 
10-20    „    . 
20—50    „    . 

19,824 
26,146 

15,881 

15,523 

20,588 

20,428 
30,666 

21,013 

16,612 

19,911 

4-     Ó04 
+  4,520 
+  5,132 
+  1,089 
-     677 

14,358 

15,491 
10,864 
10,458 
10,261 

15,632 
18,844 
14,726 

13,048 
10,732 

+  1,274 
+  3,353 
+  3,862 
+  2,590 
+     471 

Gospod,  małe 

50 — 100  ha 
100 — 200     „ 

97,962 

5,479 
1,552 

108,630 

5,777 
1,680 

+  10,668 

+     298 
+     128 

61,432 

3,245 
1,123 

72,982 

3,174 
1,094 

+  11,550 

-  71 

-  29 

Włości  średnie 

200 — 500  ha 
500 — 1000  „ 
1 000  i  więcej 

7,031 
1,214 

369 
64 

7,457 

1,268 

410 

73 

+     426 

+       54 
+       41 
+         9 

4,368 

890 

376 

51 

4,268 

818 

361 

56 

_    90 

-  72 

-  15 

+      5 

Włości  wiellde 

1,647 

1,751 

+     104 

1,317 

1,235 

_     82 

363 


Te  same  stosunki  przedstawiają  się,  z   uwzglądnieniem  ogól- 
nego obszaru  włości  wymienionych  kategoryi,  jak  następuje: 

'Prusy  Wschodnie. 


Wielkość 

Obszar 

w  tysiącach  hekt. 

gospodarstw 

w  r.  1882  w  r.  1895 

+ 

1 — 2  ha     .     . 

2—5    »      •     • 
5     10  „     .     . 

10—20  „     .     . 

10-50  „     .     . 

26,8 

84,8 

112,7 

225,0 

648,6 

27,2 

98,5 
146,7 

235,5 
624,7 

+  0,4 
+  13,7 
-H  34,0 
+  10,5 
-  23,9 

Gospodar.  małe 

50—  100  ha    . 
100 — 200    „     . 

1097,9 

361,6 
212,8 

1132,6 

380,5 
231,3 

+  68,7 

+  18,9 
+  18.5 

Wiości  śred?iie 

200 — 500  ha    . 
500 — 1000  „     . 
1000  i  więcej    . 

574,4 

383,7 

245,1 

91,1 

611,8 

402,0 
275^ 

99,7 

+  37,4 

+  18,3 
-f  30,0 

+     8,6 

Włości  wielkie  . 

719,9 

776,8 

+  56,9 

Prusf/  ZacJwd/iie. 


i  —  2  ha     .     . 

2—5    „      •     • 
5—10,,      .     . 

10 — 20  „      .     . 

20—50  „      .     . 

19,6 
49,9 

148,6 
319,6 

21,0 
70,0 

103,5 

182,9 

330,6 

+  1,4 
-ł-  21,1 
+  26,3 

+  34,3 
-f  11,0 

Gospoda7\  małe 

50 — 100  ha    . 
100—200    „     . 

614,9 

215,2 
152,5 

708,0 

213.4 
150,0 

+  94,1 

-  1,8 

-  2,5 

Włości  średnie 

200—500  ha    . 
500—1000  „      . 
1000  i  więcej    . 

367,7 

290,0 

246,8 

69,^ 

363,4 

263,5 

237,0 

75,6 

-  4,3 

-  26,5 

-  9,8 
4-    6,3 

Włości  wielkie 

606,1 

576,1 

—  30,0 

—  364  — 

Widzimy  wiąc,  że  w  obu  prowincjach  zwiększyła  się  w  ciągu 
tych  lat  13  zarówno  liczba  gospodarstw  małych,  jak  i  obszar  ich 
ogólny.  Rozwój  ten  w  kierunku  rozdrobnienia  posiadłości  ziem- 
skiej jest  w  Prusach  Zachodnich  wiele  wiącej  widoczny,  niż  we 
Wschodnich.  Cyfry  końcowe  w  obu  obliczeniach  nie  zgadzają  sią 
ze  sobą,  tak  samo  i  z  tych  samych  przyczyn,  jak  w  W.  Ks.  Po- 
znańskiem (por.  str.  218).  Mianowicie  zaś  ta  statystyka  urzędowa 
mogłaby  doprowadzić  do  fałszywego  wniosku,  że  ogólny  obszar 
zwiększył  się  od  r.  1882 — 1895  w  Prusach  Zachodnich  o  64,100, 
a  w  Prusach  Wschodnich  nawet  o    163,000   hektarów.     Różnica 


^HC-LVJ>'vl 

i 

.. , 

^--.^ — .-^>-- 

Most  na  Wiśle  pod  Toruniem. 


polega  z  jednej  strony  na  nieścisłości  i  nierównomierności  obliczeń,  1 
z  drugiej  zaś  na  rzeczy  wistem  zwiększeniu  się  obszarów  rolnych,! 
kosztem  wód,  nieużytków  i  t.  d. 

W  obliczeniach    naszych    dotychczasowych    uwzględnialiśmy 
równomiernie  obie  prowincye.     W  dalszej  części   tego,  rozdziału  , 
zadowolimy  się  scharakteryzowaniem  stosunków  t}rlko  w  Prusachj 
Zachodnich.     Tę  prowincye  bowiem  tylko  możemy  uważać  jakoj 
całość,  zamieszkaną  przez  ludność  polską,  która  stanowi  tam  zna- 
czną większość  w  wielu  powiatach,  w  innych  jest  reprezentow^ana 
dość  silnie,  a  tylko  w  kilku  nie  wchodzi   już   wcale   w   rachubę.  | 
Z  Prus  Wschodnich  natomiast  należą  do  interesującego  nas  obszaru. 


—  3^>5  — 

tylko  powiaty  południowe;  ogromna  większość  kraju  ma  charakter 
czysto  niemiecki  lub  niemiecko-litewski  i  cyfry,  dotyczące  całej 
prowincyi  lub  też  pojedyńczycti  obwodów  regencyjnych,  nie 
uprawniają  zgoła  do  żadnych  wniosków  o  stosunkach  w  powia- 
tach polskich.  Cyfr  zaś,  któreby  dotyczyły  rolnictwa,  prze- 
mysłu i  handlu  w  pojedynczych  powiatach,  nie  posiadamy.  Mo- 
żemy więc  zaznaczyć  tylko  tyle,  że  ludność  polska  w  Prusach 
Wschodnich  zajmuje  się  prawie  wyłącznie  rolnictwem,  bądź  to 
w  charakterze  właścicieli,  bądź  robotników.  Własność  wielka 
i  średnia  znajduje  się  w  powiatach,  posiadających  ludność  polską, 
wyłącznie  w  rękach  szlachty  niemieckiej.  Szlachta  polska  wygi- 
nęła tam  zupełnie,  skutkiem  scharakteryzowanego  wyżej  manewru 
Schona.  Natomiast  własność  mniejsza  w  południowych  powia- 
tach wschodnio-pruskich  jest  polska  i  zajmuje  około  połowy  ca- 
łego obszaru  rolnego.  Pośród  gospodarzy  mazurskich  jest  zna- 
czna liczba  takich,  którzy  posiadają  gospodarstwa  dość  obszerne, 
po  loo  i  więcej  morgów  magdeburskich.  Większość  stanowią 
jednak  gospodarze  drobni.  Przemysłem  i  handlem  Mazurzy  trud- 
nią się  tylko  wyjątkowo,  przedsiebierstw  własnych  nie  posiadają; 
znaczna  ich  liczba  pracuje  tylko  w  przemyśle  drzewnym,  rozwi- 
niętym bardzo  w  tej  prowincyi.  Także  w  ruchu  komunikacyjnym 
nie  biorą  udziału  wybitnego. 

Inaczej  jest  w  Prusach  Zachodnich.  Tam  zastajemy  Polaków 
we  wszystkich  bez  wyjątku  gałęziach  zarobkowania  zarówno  na 
roli,  jak  i  w  przemyśle,  w  handlu,  jak  i  w  ruchu  komunikacyjnym 
na  lądzie  i  wodzie.  Tam  więc  ogólna  charakterystyka  stosunków 
i  do  nich  się  odnosi;  trudno  tylko  ogromnie,  a  nawet  niepodobna 
określić  bliżej,  jaki  jest  ich  udział  na  każdem  polu  pracy.  Spot- 
kaliśmy się  z  tą  trudnością  już  w  W.  Ks.  Poznańskiem.  Tam  je- 
dnak mieliśmy  dane  statystyczne,  które  pozwoliły  nam  obliczyć 
przynajmniej  w  przybliżeniu,  ile  ziemi,  ile  przedsiebierstw  prze- 
mysłowych znajduje  się  w  rękach  polskich,  czy  rozwój  odbywa 
się  na  korzyść  lub  na  niekorzyść  Polaków.  W  Prusach  Zachod- 
nich natomiast  musimy  odstąpić  zupełnie  od  podania  jakichkol- 
wiek cyfr,  mających  pretensyę  do  ścisłości,  nawet  gdy  chodzi 
o  podział  własności  ziemskiej  między  ludność  polską  i  niemiecką. 
W  początkach  XIX  stulecia  z  obszaru   rolnego  w  Prusach  Zachód- 


-    3^>^^    — 

nich  znaczna  większość,  conajmniej  ^1^,  znajdowała  sią  w  rakach 
polskich.  Dziś  z  całej  prowincji  Polacy  posiadają  zaledwie  ^3, 
i  tylko  w  niektórych  powiatach  przewaga  jest  jeszcze  po  ich  stro- 
nie. Strata  jest  następstwem  przechodzenia  włości  wielkich  w  reee 
niemieckie.  W  r.  1886  z  550,829  hektarów  wielkiej  własności 
ziemskiej  w  obw.  reg.  Kwidzyńskim,  rząd  posiadał  30,177,  Niem- 
cy 366,536,  a  Polacy  84,155  hektarów.  Gorszy  jeszcze  był  sto- 
sunek w  reg.  Gdańskiej.  Tam  w  tymże  roku  z  315,852  hektarów, 
w  rękach  rządu  i  Niemców  znajdowało  się  297,424,    a  w  polskich 


Gdańsk.     Port. 


tyłko  18,428  ha.  Od  tej  pory  komisya  kolonizacyjna  wykupiła 
z  rąk  polskich  znaczne  obszary,  zwłaszcza  w  ziemi  Chełmińskiej 
i  osiedliła  na  nich  kolonistów  niemieckich,  a  jakkolwiek  w  kilku 
wypadkach  i  Polacy  nabyli  większe  dobra[od  Niemców,  i  namno- 
żyło się  zamożnych  „gburów"  w  Prusach  Zachodnich,  to  jednak  nie 
zdaje  się,  aby  nowe  nabytki  polskie  wystarczały  na  wyrównanie 
strat.  W  jaki  sposób  rozdziela  się  między  Polaków  i  Niemców 
drobna  własność  ziemska,  na  to  zupełny  brak  danych  statystycz- 
nych nie  pozwala  odpowiedzieć.  Wiemy  tylko,  że  istnieją  po- 
wiaty, w  których   włościanie   polscy   posiadają   stanowczą   prze- 


—  36?  — 

wagą.  Są  to  mianowicie  powiaty:  Wejherowski,  Kartuski,  Ko- 
ścierzyński,  Tucholski,  Kwidzyński  po  lewej  stronie  Wisły,  Cheł- 
miński, Toruński,  Brodnicki  i  Lubawski.  W  Sztumskim  drobna 
polska  własność  ziemska  stanowi  zwartą  całość,  równającą  się 
połowie  powiatu,  w  Grudziądzkim  wynosi  mniej  więcej  Yg, 
w  Świeckim  połową;  w  Chojnickim  i  Złotowskim  obszar  własności 
polskiej  jest  już  stosunkowo  szczupły,  w  Puckim,  Tczewskim  i  Sta- 
rogrodzkim  nie  wynosi  więcej  niż  Ys-  Inne  powiaty,  jak  Wałecki, 
Człuchowski,  Gdański    nizinny.    Elbląski,   Malborski  i  Suski  są  zu- 


Szluza  pod  Plehnsdoif.    Obecnie  główny  port  przed  Gdańskiem 


pełnie  opanowane  przez  Niemców.  W  Gdańskim  wyżynnym  znaj- 
dujemy jeszcze  kilkadziesiąt  gospodarstw  polskich.  Dodamy,  że 
w  pomerańskim  powiecie  Bytowskim  cały  kąt  południowo-wschod- 
ni, wciśnięty  między  powiaty  Kościerzyński  i  Człuchowski,  znajduje 
się  w  rękach  polskich.  O  ile  można  wnosić  z  podawanych  przez 
prasę  codzienną,  a  niestety  nie  regestrowanych  dokładnie  przez 
nikogo,  wiadomości  o  przechodzeniu  włości  z  rąk  jednych  w  dru- 
gie, oraz  urzędowych  i  prywatnych  skarg  niemieckich,  drobna 
własność  polska  zwiększa  się  od  pewnego  czasu  stale  skutkiem 
parcelacyi  dóbr,  zarówno  polskich  jak  i  niemieckich,  i  bezpośred- 


—    368    — 

niego  nabywania  małych  skrawków  gruntu  przez  oszczędnych  ro- 
botników. Według  sprawozdania  urzędowego,  odczytanego  w  sej- 
mie pruskim  przez  hr.  Biilowa,  Polacy  nabyli  od  r.  1897 — 1900 
w  Prusach  Zachodnich  z  rąk  niemieckich  31,054  hektary,  gdy 
Niemcy  wykupili  w  tym  czasie  z  rąk  polskich  16,434  ha.  Zysk  po 
stronie  polskiej  wynosił  1,154  posiadłości,  obejmujące  14,630  ha, 
czyli  blisko  60,000  morgów  magdeburskich.  Cyfr  tych  sprawdzić 
nie  możemy.  Ze  jednak  chłop  polski  w  Prusach  Zachodnich, 
tak  samo  jak  w  Poznańskiem,  paraliżuje  częściowo  działalność 
komisyi  kolonizacyjnej,  to  nie  ulega  żadnej  wątpUwości. 

W  uzupełnieniu  uwag  o  komisyi  kolonizacyjnej,  umieszczonych 
w  opisie  W.  Ks.  Poznańskiego,  podajemy  tu  ogólny  pogląd  na  wy- 
niki działalności  tej  instytucyi  antypolskiej,  z  uwzględnieniem 
liczby  i  obszaru  włości,  zakupionych  od  Niemców  i  Polaków, 
Hczby  utworzonych  przez  nią  osad  i  osiedlonych  kolonistów  nie- 
mieckich, od  czasu  jej  powstania  do  końca  roku  1901. 


Włości  zakupione. 


Rok 

Od 

N  i  e  m 

::  ó  w 

Od 

Polak 

ó  w 

Wł.  wiel. 

Drobne 

ubszar 

Wł.  wiel. 

Drobne 

Obszar 

1887 

2 

1 

1,915  ha 

25 

12 

13,486  ha 

1888 

— 

— 

19 

10 

10,126  „ 

1889 

— 

8 

4 

4,849  „ 

1890 

3 

1,474   . 

9 

2 

6,301    „ 

1891 

2 

1,287   „ 

16 

7,243  . 

1892 

3 

— 

3,822    „ 

5 

1 

4,601   „ 

1893 

7 

3,565   „ 

6 

1 

4,859  . 

1894 

3 

2,571    „ 

5 

— 

3,693  • 

1895 

8 

6,656   „ 

3 

1 

910  .. 

1896 

4 

1,715   „ 

3 

— 

1,805  » 

1897 

4 

5 

1,946   „ 

8 

2 

3,019  «■ 

1898 

22 

4 

12,808   „ 

2 

5 

2,02-D    „ 

1899 

24 

1 

16,058   „ 

4 

6 

2,450    ,. 

1900 

21 

4 

11,595  „ 

8 

6 

4,980    „ 

Razem 

103 

15 

65,412  ha 

121 

50 

70,342  ha 

^(^9  — 


Do  roku  1901  więc  komisya  wykupiła  ogółem  z  rąk  polskicłi 
blisko  300,000  morgów  magdeburskicti,  a  z  rąk  niemieckicłi  cokol- 
wiek mniej.  Mogła  zaś  zakupić  bez  porównania  więcej  ziemi, 
gdyby  nie  trudność  znalezienia  osadników.  Ofiarowano  jej  bo- 
wiem w  przecięciu  rocznie  na  sprzedaż:  z  rąk  niemieckicłi  90  wło- 
ści wielkicłi,  a  30  go- 
spodarstw chłopskich, 
z  rąk  polskich  zaś  43 
włości  wielkie,  a  35 
chłopskich.  Włości  pol- 
skich ofiaro  wano  jej 
wogóle  do  r.  1901 -go 
608,  to  znaczy,  że  komi- 
sya mogła  była  wykupić 
do  tego  czasu  mniej 
więcej  połowę  wszy- 
stkiej wielkiej  własności 
polskiej.  Fakt  ten  rzuca 
bardzo  charakterystycz- 
ne światło  na  usposo- 
bienie polskich  więk- 
szych właścicieU  ziem- 
skich. 

Z  ogólnego  obszaru, 
zakupionego  przez  komi- 
syę  od  Niemców  i  Po- 
laków od  r.  1886 — 1890 
włącznie,  przypada  na 
W.  Ks.  Poznańskie 
105,328,  na  Prusy  Za- 
chodnie 42,137  hekta- 
rów. Z  przestrzeni  tej  część  tylko  zdołano  obsadzić  koloni- 
stami niemieckimi,  mianowicie  zaś  osiedlono  kolonistów  do  końca 
r.  1900  w  Ks.  Poznańskiem  3,141  (2,899  protestantów  i  242  katoli- 
ków),a  w  Prusach  Zachodnich  1,136  (1,129  protestantów  i  7  katoli- 
ków), ogółem  zatem  4,277  (4,028  protestantów  i  249  katolików). 
Z  tej  liczby  jednak  znaczna  część  pochodzi  z  tych  samych  dzielnic, 

47 


.Dansker",  wykusz  w  murze  zamku  kizyżaokiego 
w  Toruniu. 


—  370  — 

w  których  zobtali  osiedleni,  mianowicie  zaś:  z  W.  Ks.  Poznańskie- 
go 830,  a  z  Prus  Zachodnich  732,  razem  1,562.  Liczba  rodzin 
niemieckich,  sprowadzonych  przez  komisyą  do  tych  dwóch  dziel- 
nic wynosi  zatem  tylko  2,715.  Licząc  na  rodzinę  5  głów,  docho- 
dzimy do  wniosku,  że  liczba  Niemców  w  obu  prowincyach  zwięk- 
szyła się  skutkiem  działalności  komisyi  kolonizacyjnej  o  i 3^575 
głów,  czyli  niespełna  0,4%'  ogólnej  liczby  ludności.  Ponieważ  zaś 
o  charakterze  narodowym  kraju  stanowi  nie  posiadłość,  lecz  lud- 
ność, przyznać  trzeba,  że  wyniki,  osiągnięte  przez  komisyę,  kosztem 
olbrzymich  sum,  nie  są  imponujące. 

Jak  juź  zaznaczono,  Prusy  Zachodnie  są  krajem  przeważnie 
rolniczym.  I  tam  jednak  w  latach  ostatnich  przemysł  i  handel 
występuje  do  współzawodnictwa  z  rolnictwem  i  zatrudnia  coraz 
większą  liczbę  rąk.  Podział  ludności  na  3  główne  grupy  zawo- 
dowe i  rozwój  stosunków  od  r.  1882  do  1895  unaoczniają  cyfry 
następujące: 


Gałąź 
zarobko- 
wania 


LICZBA        OSO  H 


Żyjących  z  zawodu, 

wymienionego 

w  kolumnie  I 


w  r. 


1882 


w  r. 


18'^5 


pracujących  w  za- 
wodzie, wymienio- 
nym w  kolumnie  I 


w  r   1882     w  i\  1895 


Na  1000  osób  zarobku- 

jfjcych,  pracowało  w  z;i- 

wodzie,  wymienionym 

\v  kolumnie  1 


W  r.  18S2  w  r  1893 


Rolnictwo 
Przemysł. 
Handel     . 


832,155 
265,906 

95>645 


822,666 
317,906 
112,062 


294,723 
98,952 
33.931 


297,059 

116,619 

41,726 


690 

195 

67 


653 
203 

73 


Widzimy  więc,  że  liczba  osób  pracujących  w  rolnictwie  | 
zwiększyła  się  cokolwiek,  a  ogólna  liczba  osób,  żyjących  z  roi-- 
nictwa  i  procent  zatrudnionych  w  rolnictwie,  zmniejszyły  siej 
znacznie;, natomiast  zwiększyły  się  wszystkie  cyfry,  dotyczącej 
handlu  i  przemysłu. 

Podział  pracujących  w  przemyśle  i  handlu  (wraz  z  ruchem 
komunikacyjnym)  na  pojedyncze  grupy  zawodowe  był  w  r.  180- 
następujący : 


371    — 


Gałąź     zarobkowania 


Wyrób  odzieży,  obuwia,  pranie   .     .     .     . 

Budownictwo 

Wyrób  środków  spożywczych,  tytuniu  itd. 
Wyroby  metalowe  (oprócz  maszyn) 

Wyroby  drzewne 

Wyrób  maszyn 

Kamieniołomy,  liuty  szklane,   cegielnie  itp. 

Wyroby  skórzane 

Tkactwo  i  przędzalnictwo 

Drukarstwo  i  litografia 

Przemysł  cłiemiczny 

Papiernie  i  introligatornie 

Wyrób  smoły,  oleju,  mydła,  gazu 

Górnictwo  i  łiutnictwo 

Przemysł  artystyczny      , 

Bez  określonego  zawodu 

Przemysł 

Handle  i  banki 

Ubezpieczenia 

Hotele  i  oberże 

Komunikacya 

Handel  i  komunikacya  . 


Liczba  osób 

zatrudnio 

nycłi 


28,487 

26,332 

16,454 

14,133 
10,198 

8,153 
5,796 
1,842 
1,442 
1,080 
771 
549 

551 
312 

67 
452 


116,619 

20,481 

220 

10,936 

10,089 


41,726 


Na  1,000 
zarobku- 
jący cłi 


49,6 
45,8 
28,6 
24,6 
17,8 
14,2 
10,1 
3,2 

2,5 

1,9 
1,3 
1,0 
0,9 
0,6 
0,1 
0,8 


203,0 

35,6 
0,4 

19,9 
17,6 


72,6 


Zarówno  w  przemyśle,  jak  i  łiandlu  zachodnio-pruskim,  olbrzy- 
mia przewaga    jest    po    stronie    przedsiebierstw    małycti,  zatru- 
[idniających   tylko   po  kilka    osób.      Przemysł   wielki    rozwija  się 
[j powoli,   jeszcze  wolniej    niż  w  W.  Ks.    Poznańskiem,    jakkolwiek 
Prusy  Zacłiodnie  posiadają  kilka   zakładów   olbrzymieli,    na  jakie 
Księstwo  nie  zdobyło  się  dotąd.    W  r.  1895  było  w  Prusacłi  Zacłi. 
zakładów:  zatrudniających  tylko  właściciela  i  członków   jego    ro- 
dziny: 30,751;  2 — 5  osób  19,032;   6— 10  osób  2,oi2;    11 — 50  osób 
^■^43;  51 — 200  osób  167;    więcej   niż  200  osób  35.     Do   najwięk- 
szych zakładów  należą  4  warsztaty  okrętowe  (2,658  osób),    1  fa- 
li bryka   broni   (1,016   osób),    2    fabryki    maszyn    parowych  (2,648 
'osób),  1  fabryka  tytuniu  (1,441  osób).     Mniejsze  zakłady  pomija- 


o  /  - 


my.  Przedsiebierstw  większych  budowlanych  było  w  Prusach  w  r. 
1885  ogółem  61  (6,521  osób),  cukrowni  większych  19  (5,776  osób), 
oraz  2  małe,  gorzelni  345,  zakładów  mleczarskich  i  fabryk  sera 
296  (1,171  osób),  młynów  1,406  (3,078  osób),  tartaków  313  (3,217 
osób),  stolarni  2,363  (4,476  osób),  garbarni  54  (164  osoby).  Wogóle 
przemysł  zachodnio-pruski  opiera  sią  tak  samo,  jak  poznański, 
przeważnie  na  rolnictwie;  polega  na  przerabianiu  produktów  ro- 
ślinnych ziemi  oraz  dostar- 
czaniu narzędzi  rolnictwu 
i  związanemu  z  nim  przemy- 
słowi. Nadto  sąsiedztwo  mo- 
rza sprawiło,  że  rozwinął 
się  tam  przemysł  budowy 
okrętów  na  wielką  skalę, 
a  w  połączeniu  z  nim  wyrób 
broni. 

O  ile  w  tym    przemyśle 
i  handlu  bierze  udział  ludność 
polska,  tego  określić  cyframi 
niepodobna.     To  tylko  wia- 
domo, że  jest  ona   reprezen- 
towana we  wszystkich  gałę- 
ziach zarobkowania,  a  z  dru- 
giej strony  wszystkim  dostar- 
cza wielkiej  liczby  rąk  robo- 
czych.    Po  zatem   można   stwierdzić,  że  w  latach  ostatnich  ruch 
przemysłowy  i  handlowy  uwydatnia  się  coraz  silniej  wśród  ludno- 
ści polskiej,  dzięki  ogólnemu  ożywieniu,  którego  źródła  spoczywają  j 
w  stosunkach  politycznych,  i  skutecznym  usiłowaniom,  aby  zorga-   ; 
nizować  się  celem  wspólnej    pracy.     Jednym   z  najważniejszych  i 
objawów  a  równocześnie  czynnikiem  energii  przemysłowej  i  han-  j 
dlowej  w  społeczeństwie  polskiem  w  Prusach  Zachodnich  są,   tak  i 
samo  jak  w  Poznańskiem,  banki  ludowe  i  spółki  zarobkowe,  pozo- 
stające pod   kierownictwem    „patrona",  ks.  Piotra  Wawrzyniaka,  , 
i  „wicepatrona"    d-ra   Rzepnikowskiego  z  Lubawy.     Sprawozda-  - 
nia  z  działalności  związku  spółek  są  też  jędynem  pewnem  źródłem, 
które  upoważnia  do  jakichkolwiek  wniosków  o  ruchu  zarobkowym 


Ks.  Piotr  Wawizyniak. 
Patron  zwijjzku  spółek  zarobkowyeli. 


—  3 


/o 


wśród  ludności  polskiej  i  udziale  w  nim  pojedynczych  stanów. 
W  tablicy  poniższej  zestawiamy  ze  sobą  cyfry,  charakteryzujące 
działalność  i  znaczenie  spółek  poznańskich  i  zachodnio-pruskich, 
według  sprawozdania  za  rok  1902. 


Wyszczególnienie 

W.  Księstwo 
Poznańskie 

Prusy 

Zachodnie 

Liczba  ludności 

polskiej  w  r.  1900  . 

1,156,866 

546,321 

T) 

spółek  w 

r.  1902     .... 

103 

34 

V 

członków  spółek  wogóle  .     . 

44,913 

17,222 

)i 

77 

właśc.  ziemskich   . 

805 

151 

)ł 

n 

gospodarzy .     .     . 

23,128 

8,617 

yy 

)? 

dzierżawców    . 

946 

176 

)i 

n 

ogółem  rolników  . 

24,879 

8,944 

)i 

11 

przemysł,   z  włas- 

nością nieruchomą 

5,040 

1-653 

;i 

,1 

przemysł,  bez  wła- 

sności nieruchomej 

3^037 

727 

n 

n 

przemysłowców 

ogółem  .... 

8,097 

2.380 

11 

n 

z  innych  zawodów 

z  własn.  nieruch.  . 

2,660  -^ 

615 

11 

)i 

z  innych  zawodów 

bez  własn.  nieruch. 

2,369 

584 

» 

n 

z  innych  zawodów 

wogóle    .... 

5,029 

1,199 

n 

n 

których   zawodu 

nie  oznaczono  .     . 

6,657 

4,750 

Suma 

„udziałów" 

7,489,450  mk 

1,729,220  mk 

n 

oszczędności  („depozytów")  . 

39,413,522   „ 

9,864,766  „ 

Wśród  spółek  zachodnio-pruskich,  jak  i  poznańskich,  stanowią 
ogromną  większość  banki  ludowe  i  kasy  oszczędności.  Spółek 
zarobkowych  i  spożywczych,  należących  do  związku,  jest  stosun- 
kowo niewiele,  ogółem  15,  z  tych  2  w  Prusach  Zachodnich.  Nadto 
istnieje  w  Prusach  Zachodnich  7  spółek,  nie  należących  do  związku, 
w  tej  liczbie  2  banki  ludowe,  1  spółka  budowlana,  2  rolniczo-par- 
celacyjne,  1  rolniczo-spożywcza,  1  kupiecka. 


—  374  — 

Dołączamy  do  uwag  o  działalności  Związku  spółek  zarobko- 
wyćłi  w  W.  Ks.  Poznańskiem  i  Prusacli  Zacłiodnicti  pogląd  na 
rozwój  tycłi  pożytecznycli  instytucyi  od  powstania  związku  do 
r.  1902.  Podajemy  w  tym  celu  zestawienie  liczby  spółek  i  człon- 
ków, nałeżącycti  do  związku,  oraz  ważniejsze  cyfry  z  bilansów 
w  odstępacłi  piącioletnicti. 


Rok 

Liczba 

Liczba 

spółek 

członków 

1873 

43 

7,660 

1875 

50 

9,599 

1880 

57 

13,440 

1885 

60 

20,435 

1890 

71 

26,553 

1895 

93 

32,282 

1900 

126 

53,505 

1902 

138 

62,135 

Rok 

Udziały 

Fundusze 
zapasowe 

Oszczt^dno- 
ści  („Depo- 
zyty") 

Zyski 

Suma 
bilansowa 

1873 
1875 
1880 

1885 
1890 

1895 
1900 
1902 

623,486 

816,462 

1,249,107 

1,961,275 
2,683,444 
3,928,7?! 

7,354.505 
9,218,770 

74,296 
111,115 
357,034 
847,647 

1,177,635 
1,548,344 
2,869,579 
3,613,269 

2,600,869 

3,414,437 
5,219,266 
8,676,014 
12.523,183 
16,774,448 
37,787.516 
49,282,288 

53,946 
32,948 
26,523 
28,583 
38,106 
76,128 
561,518 
871,620 

3,739.302 

4  664,842 

7,218,109 

11,890,342 

16,980,741 

24,379.509 
53,559,698 
68,594,954 

Porównywując  ze  sobą  te  cyfry,  widzimy,  że  w  kilkunastu 
pierwszych  latach  istnienia  związku,  spółki  rozwijały  się  bardzo 
powoli,  a  także  zaufanie  do  nich,  wyrażające  się  sumą  powierza- 
nych im  oszczędności,  było  niewielkie.  W  latach  ostatnich  nato- 
miast nastąpiło  wielkie  ożywienie,  co  oczywiście  pozostaje  w  bez- 
pośrednim związku  z  ruchem,  który  w  następstwie  polityki  gcrma- 
nizacyjnej  uwydatnił  się  w  społeczeństwie  polskiem  na  wszystkich 


—    375    — 

polach  pracy.  Bardzo  ważnym  czynnikiem  w  tym  rozwoju  jest 
utworzony  w  r.  1890  „Bank  związku  spółek  zarobkowych"  z  sie- 
dzibą w  Poznaniu.  Bank  ten  nie  jest  spółką,  lecz  towarzystwem 
akcyjnem,  do  którego  spółki  pojedyncze  przystępują  jako  akcyo- 
naryusze.  Instytucya  ta  pozwala  na  systematyczne  zorganizowa- 
nie ogólnej  działalności  spółek,  pośredniczy  miądzy  niemi,  regu- 
luje odpływ  i  dopływ  kapitałów,  słowem,  jest  środowiskiem  ca- 
łego ruchu  finansowego  w  społeczeństwie  polskiem.  W  ostatnim 
roku  sprawozdawczym,  1902-gim,  ogólny  obrót  tego  banku  wyno- 
sił 161,179,69'-!  marki. 


Porównanie  cyfr,  umieszczonych  w  tablicy  na  str.  373,  prowa- 
dzi do  wniosku,  że  udział  ludności,  żyjącej  z  przemysłu  i  handlu, 
w  spółkach  zarobkowych,  jest  w  Prusach  Zachodnich  znacznie 
mniejszy,  niż  w  W.  Ks.  Poznańskiem,  a  różnica  rzucałaby  się  jesz- 
cze więcej  w  oczy,  gdyby  zawód  wszystkich  członków  był  ozna- 
czony. Z  drugiej  zaś  strony  widzimy  z  ostatniego  sprawozdania 
Patronatu,  że  z  ogólnej  liczby  34  spółek  zachodnio-pruskich,  blisko 
potowa,  a  mianowicie  16,  ma  swą  siedzibę  po  wsiach,  gdy  w  Po- 
znańskiem na  103  spółki  jest  tylko  14  wiejskich.  Oba  te  fakty 
zgadzają  się  zupełnie  ze  sobą  i  dowodzą,  że  polski  stan  przemy- 
słowy i  handlowy  jest  w  Prusach  Zachodnich  stosunkowo  slaby, 
i  Ż€  w  rękach  polskich  znajdują  się  przeważnie  drobne  przedsię- 
biorstwa po  wsiach  i  małych  miasteczkach,  gdy  przemysł  i  handel 
na  większą  skalę  jest  opanowany  przez  Niemców.  Uwydatniają 
to  jeszcze  wyraźniej  cyfry  szczegółowe.  Spółka  polska  w  Gdań- 
sku, w  którym  skupia  się  cały  ruch  handlowy  prowincyi,  posiada 
wogóle  tylko  62  członków.  Dwie  spółki  w  rozwijającym  się  po- 
tężnie Grudziądzu,  liczą  razem  490  członków,  a  w  tej  liczbie  175 
rolników,  164  przemysłowców  i  rzemieślników  i  151  zatrudnio- 
nych w  „innych  zawodach".  Zaznaczyć  zaś  trzeba,  że  według 
nomenklatury,  przyjętej  w  sprawozdaniach  spółek,  do  przemy- 
słowców i  rzemieślników  bywają  zaliczani  także  kupcy,  a  rubryka 
..innych  zawodów"  obejmuje  wszystkie  osoby,  stojące  poza  rol- 
nictwem, handlem  i  przemysłem,  a  więc  urzędników,  osoby  zatruci' 


-    376   - 

nione  w  luchu  komunikacyjnym,  intcligcncyę  i  t.  d.  W  rozwija- 
jącej siQ  szybko  Chełmży  z  230  członków  jest  tylko  22  przemy- 
słowców i  rzemieślników  i  jeden  członek,  żyjący  z  „innego  za- 
wodu". Natomiast  w  miastacłi,  które  zatrzymały  się  w  swym  roz- 
woju, udział  przemysłowców  i  rzemieślników  jest  znaczny: 
w  Chełmnie,  cierpiącem  bardzo  skutkiem  swego  położenia  między 
Toruniem  a  Grudziądzem,  wśród  504  członków  znajdujemy  w  2 
spółkach  187  przemysłowców  i  rzemieślników,  w  Czersku  na  Ka- 
szubach na  510  członków  jest  ich  119,  w  Golubiu  na  327  członków 
82,  w  Lubawie  na  1984  członków — 380,  w  Nowem  na  347  człon- 
ków— 90,  w  Starogardzie  na  414  członków — 105,  we  wsi  Starym- 


Grudziadz.    Widok  ogólny. 


targu  na  328  członków — 86,  w  Wąbrzeźnie  na  619  członków — 133. 
W  Brodnicy  na  334  członków  zajmuje  się  przemysłem  i  rzemio- 
słem 95.  Z  ważnych  środowisk  ruchu  przemysłowego  i  handlo- 
wego tylko  Toruń  posiada  znaczną  liczbę  kupców  i  przemysłow- 
ców polskich.  Niestety  w  sprawozdaniu  Patronackiem  zawód 
członków  spółek  tamtejszych  nie  został  oznaczony. 

Kończymy  na  tem  nasze  uwagi  o  roli,  jaką  odgrywa  ludność 
polska  w  przemyśle  i  handlu  zachodnio-pruskim  i  przystępujemy 
do  charakterystyki  stosunków  komunikacyjnych  i  ogólno-handlo- 
wych  tej  prowincyi.  Jeżeh  spojrzymy  na  mapę  Prus  Zachodnich, 
to  rzucą  nam  się  przede  wszy  stkiem  w  oczy  trzy  szczegóły:  morze 


—  377  — 

z  bogato  rozwiniątą  linią  wybrzeży  zatoki  Gdańskiej,  szeroka 
wstQga  Wisły,  przepływającej  całą  prowincyą  z  południa  ku  pół- 
nocy, od  Torunia  do  Gdańska,  i  rzadka  sieć  torów  kolejowycłi, 
z  którycti  jedne  biegną  wzdłuż  Wisły,  inne  przerzynają  kraj  w  kie- 
runkacti  północno-wsctiodnim  i  pólnocno-zacłiodnim,  a  prawie 
wszystkie  zbiegają  w  mieście  Tczewie  i  tam  łączą  się  w  jedną  linię, 
zmierzającą  do  Gdańska.  Wszystko  wskazuje  na  to,  że  Gdańsk, 
położony  nad  morzem,  nad  Wisłą  i  w  pobliżu  wielkiego  wązła  ko- 
lejowego, jest  głównem  środowiskiem  całego  ructiu  komunikacyj- 
nego i  handlowego,  sercem  całej  prowincyi.  Oprócz  Gdańska, 
znajdują  się  w  korzystnycłi  warunkacti  tylko  miasta,  położone  nad 
Wisłą  i  te,  w  którycłi,  z  przyczyn  często  tylko  przypadkowycli, 
krzyżują  się  tory  kolei  żelaznycti,  a  więc  z  jednej  strony  Toruń, 
Grudziądz  i  Tczew,  a  z  drugiej  Cłiojnice.  Reszta  kraju  posiada 
komunikacyę  albo  niewygodną,  albo  zupełnie  niedostateczną,  co 
odbija  się  oczywiście  bardzo  silnie  na  rozwoju  jego  stosunków. 
Gdy  patrzymy  na  mapę,  mamy  wrażenie,  jakoby  jedynym  celem 
budowania  linii  kolejowycłi  było  wytworzenie  jaknajprostszego 
;  związku  między  dalszemi  środowiskami  handlowemi,  a  Gdańskiem, 
I  z  zupełnem  pominięciem  interesów  kraju  położonego  w  pośrodku. 
i  Biegną  więc  do  Gdańska  prawie  prostolinijnie  tory  z  Berlina  przez 
I  Krzyż,  Piłę  i  Chojnice,  z  Szczecina  przez  Szczecinek  i  Chojnice, 
z  Bydgoszczy  przez  puste  pola,  gdzie  tor  kolejowy  na  przestrzeni 
paruset  kilometrów  nie  dotyka  żadnego  miasta,  z  Torunia  przez 
Grudziądz,  Kwidzyn  i  Malbork  z  zupełnem  pominięciem  bardzo 
ważnego  niegdyś  środowiska  handlowego,  Chełmna,  WTeszcie 
z  Warszawy  przez  Mławę,  Iławę  i  Malbork,  z  pominięciem  Lu- 
bawy. Wszystkie  te  tory  zbiegają  się  w  Tczewie  i  stąd  zmierzają 
razem  do  Gdańska,  oddalonego  o  4  mile,  zabierając  ze  sobą  po 
drodze  drugorzędne  linie  kolejowe  z  Kościerzyny  i  Kartuz.  Wresz- 
cie zaś  łączy  się  Gdańsk  torem,  ciągnącym  się  początkowo  wzdłuż 
wybrzeży,  z  Wejherowem,  a  następnie  z  Lęborkiem,  Słupskiem 
i  innemi  miastami  na  wybrzeżu  pomerańskiem.  Gdy  w  kierunku 
północnym  komunikacya  jest  bardzo  dobra,  pomiędzy  wschodem 
a  zachodem  po  lewej  stronie  Wisły  niema  prawie  żadnej.  Na 
ogromnej  przestrzeni,  od  granicy  W.  Ks.  Poznańskiego  aż  do  Ko- 
ścierzyny, istnieje  tylko  jeden  tor,  przerzynający  linie,   które   bie- 

43 


-    378    - 

gną  w  stroną  Gdańska,  a  mianowicie  z  Szczecina  przez  Chojnice 
do  Grudziądza.  Skrzyżowaniu  się  tych  linii  kolejowych  zawdzią- 
czają  swój  stosunkowo  wielki  rozwój  Chojnice.  Po  prawej  stro- 
nie Wisły  tory  poprzeczne  są  liczniejsze.  Przedewszystkiem  z  To- 
runia wychodzi  bardzo  ważna  linia  przez  Wąbrzeźno  i  Iławę  do 
Ostródy,  a  stąd  w  głąb  Prus  Wschodnich;  nadto  z  Grudziądza 
przez  Brodnicą  do  Lidzbarku  i  Mławy,  z  Kowalewa  przez  Chełmżę 
i  Unisław  do  Fordonu,  a  stąd  do  Bydgoszczy,  i  z  Kornatowa  (nad 
drogą  toruńsko-gdańską)  do  Chełmna.  Nadto  istnieje  związek 
bezpośredni  między  Malborkiem  a  Elblągiem.  Długość  wszyst- 
kich torów  kolejowych  w  Prusach  Zachodnich  wynosi  1,469  kilo- 


Griidziądz.    Od  stroiij'  Wisły. 


metrów,  a  więc  znacznie  mniej,  niż  w  Ks.  Poznańskiem,  jakkol- 
wiek obszar  Prus  Zachodnich  jest  znacznie  większy.  Na  1,000 
kilometrów  kwadratowych  przypada  w  Prusach  Zachodnich  58,8, 
a  na  100,000  mieszkańców  97,9  kim.  toru. 

Zaprowadzenie  kolei  żelaznych  ułatwiło  komunikacyę  między 
wielkiemi  środowiskami  handlowemi  a  resztą  kraju  i  dalszemi 
okolicami,  ale  nie  wywołało  żadnego  przewrotu  w  stosunkach 
handlowych  zachodnio-pruskich.  Głównemi  arteryami  i  podsta- 
wami ruchu  handlowego  pozostały,  jak  były  od  wieków,  Wisła 
i  morze,— Wisła,  znosząca  na  swym  szerokim  grzbiecie  do  Prus, 
Zachodnich  produkty  swego  rozległego  a   urodzajnego   dorzecza, 


—    379    — 


morze,  zapewniające  najprostszy  i  najtańszy  związek  z  najważ- 
niejszemi  rynkami  całego  świata.  Wprawdzie  zaprowadzenie 
kolei  żelaznych  miało  ten  skutek,  że  część  zboża  z  Królestwa  Pol- 
skiego bywa  wywożona  na  zachód  krótszą  drogą  lądową,  ale  ruch 
na  Wiśle  nie  zmniejszył  sią  mimo  to,  lecz  przeciwnie,  ożywił  się 
bardzo.  Równocześnie  bowiem  zwiększył  się  wywóz  innych  ar- 
tykułów i  wzrosło  zapotrzebowanie  towarów  zamiejscowych  w  do- 
rzeczu Wisły,  nadto  zaś  przez  zbudowanie  kanału  Bydgoskiego 
nastąpiło  połączenie  między  Wisłą  a  Notecią,  Wartą  i  górną  Odrą, 
co  oczywiście  przyczyniło  się  ogromnie  do  ożywienia  ruchu  na 
Wiśle. 

Rzecz  prosta,  że  na  wymianie  towarów  korzystają  przede- 
wszystkiem  Gdańsk,  jako  port  pośredniczący  między  dorzeczem 
Wisły  a  rynkami  zamorskiemi,  i  Toruń,  jako  pierwszy  port  na 
Wiśle  na  terytoryum  pruskiem.  Chcąc  też  zoryentować  się  w  roz- 
miarach tego  ruchu  handlowego,  musimy  przyjrzeć  się  dowozowi 
i  wywozowi  w  obu  wymienionych  portach.  O  ruchu  na  Wiśle 
pod  Toruniem,  tamtejsza  izba  handlowa  podaje  w  swem  sprawo- 
zdaniu za  rok  1901  cyfry  następujące. 

W  r.  1901  przepłynęło  przez  port  toruński,  oprócz  statków 
pustych  i  osobowych: 


WT  A      A                           StatKow 
w  drodze 

z  towarami 

Parowców 
z  towarami 

Tratw 

z  Krół.  Polskiego     .     . 
do    „ 

/  Prus  w  górę  Wisły    . 
„      w  dół  Wisty 

774 
421 
126 
133 

12 

20 

148 

147 

1705 
79ł 

Razem     .     . 

1454 

327 

17841 

Z  statków  tych  tylko  część  zatrzymała  się  w  Toruniu  lub  wy- 
płynęła z  tego  miasta.  Dowóz  do  samego  Torunia  wynosił  ogó- 
łem: ze  strony  Gdańska  146  statków  i  148  parowców,  z  Królestwa 
Polskiego  i  od  granicy  307  statków  i  5  parowców:  wywieziono 
zaś  z  Torunia  rozmaitych  towarów:  w  stronę  Gdańska  133  statki 
i  147  parowców,  do  Król.  Polskiego  i  ku  granicy  33  statki  i  3  pa- 
rowce. 


—  38o 


W  szczegółach  ten  dowóz  i  wywóz   przedstawiał  się  jak  na- 
stępuje : 


Oznaczenie  towaru 


Dowóz  w  tonnach 
(1,000  kg.) 


od  Gdańska 


I  z  Król.  Polsk 
1    i  od  granicy 


Wywóz  W  tonnach 
(1,000  kg.) 


do  Gdańska 


do  Król.  Polsk. 
i  ku  granicy 


Cukier   . 
Pszenica 
Zyto .     . 
Owies    . 
Jęczmień 
Inne  zboża 
Siemię  lniane 
Drzewo  na  opał 
Gałęzie  i  faszyny 
Wyroby  drzewne 
Maszyny     .     .     . 

Ryby 

Makucłiy  i  otręby 
Kamienie  i  wyroby 

kamienne 
Węgle    .... 
Cegły,  dactiówki  itd 
Wyr.  gliniane,  porcel 
Płaty     .     .     . 
Cement  i  wapno 
Inne  towary    . 


Razem 


901,440 

581,870 

630,360 

78,270 

20,240 

700,410 

3,150 


294,280 

52,430 

922,780 

114,2901 

1 535,550! 

4114,5001 

3430,460 
0,940 
3,810 
3,240 

4125,040 


2706,060 

99,940 

204,140 

55,310 

12,140 

760,560 

2054,810 

95,700 

1,710 

0,150 

15238,340 

4301,000 

244,690 


372,350 


17493,280125946,900 


10231,410 

99,450 

458,050 

170,570 

11 18,040 

13,150 

1,000 

150,000 

0,780 

2,060 

2,680 

3329,170 

570,000 

103,300 


4400,630 


4.300 
10,800 


1412,000 

1,480 

247,870 

960,000 

24,350 


21450,290!    2660,800 


Koleją  żelazną  przewieziono  do  Torunia  w  r.  1901  rozmai- 
tycli  produktów  i  towarów  ogółem  251.530,7  tonn,  oraz  249.209 
sztuk  bydła  i  rozmaitego  ptactwa,  wywieziono  zaś  z  Torunia 
310.007,5  tonn  towarów  oraz  298.499  sztuk  bydła  i  ptactwa. 
W  dowozie  kolejowym  największe  pozycye  stanowią:  żelazo  i  stal 
(3.107,5  tonn),  wyroby  stalowe  i  żelazne,  maszyny  itd.  (3,682  t.), 
zboża  (26.930  t.),  drzewo  (60.104  t.),  otręby  (107.885),  makucłiy 
(20.255  t.),  węgle  (60.949  t.),  cukier  surowy  (2.952  t.),  w  wywozie 
zaś  żelazo  (1.633  t.),  zboże  (20.854  t.),  drzewo  (12.858  t.),  otręby 
(121.975  t.),  makucłiy  (19.269  t.). 


—    38i    — 

Widzimy  wiąc,  że  transporty  kolejowe  zarówno  w  dowozie,  jak 
i  wywozie  są  w  Toruniu  większe,  niż  transporty  drogą  wodną. 
Ogromna  większość  towarów,  spławianych  Wisłą,  nie  bywa  bo- 
wiem wyładowywana  w  Toruniu,  lecz  mija  port  tamtejszy,  przy- 
czem  jednak  ructi  ten  odbija  się  bardzo  silnie  a  korzystnie  na  sto- 
sunkacti  zarobkowycli  miasta  i  jego  mieszkańców.  W  głównem 
środowisku  handlowem,  Gdańsku,  przewaga  jest  po  stronie  komu- 
nikacyi  wodnej. 

Gdańsk  jest  z  natury  swego  położenia  najważniejszym  por- 
tem morskim  dla  całego  obszaru  etnograficznie  polskiego.  Otrzy- 
muje on  za  pośrednictwem  Wisły  i  jej  dopływów  znaczną  część 
wywozu  z  Królestwa  Polskiego,  Galicyi  i  Prus  Zacłiodnicti,  a  za 
pośrednictwem  kanału  Bydgoskiego,  Noteci,  Warty  i  Odry  część 
wywozu  z  W.  Ks.  Poznańskiego  i  Górnego  Szląska.  Najważniej- 
szymi artykułami  tego  wywozu  są,  jak  były  od  wieków,  zboże 
i  drzewo.  Dowóz  zboża,  którego  największa  część  pocliodzi  z  Kró- 
lestwa Polskiego,  zmniejszył  się  w  ciągu  lat  ostatnich  znacznie, 
skutkiem  otworzenia  wygodnej  drogi  z  gubernii  północnych  do 
portu  Libawskiego.  Mimo  to,  jest  on  jeszcze  bardzo  pokaźny. 
Gdy  w  latach  1870 — 1890  dowóz  tego  artykułu  do  Gdańska  drogą 
wodną  wynosił  rocznie  w  przecięciu  przeszło  160,000  tonn  (po 
1,000  kilogramów),  w  dziesięcioleciu  ostatniem  (1890 — 1900)  suma 
ta  zmalała  do  100,818  tonn  rocznie  *).  Najwięcej  spławiono  do 
Gdańska  pszenicy  (9,700 — 24,500  tonn),  drugie  miejsce  zajmowały 
nasiona  oleiste  (3,400—7,300  tonn),  trzecie  żyto  (2,400 — 8,400t.), 
dalej  jęczmień  (1,000—1,600  t.).  Nadto  otrzymywał  Gdańsk  drogą 
wodną  mąki  4,100 — 6,600  tonn  rocznie.  Ze  zboża  tego,  jako  też 
otrzymywanego  drogą  lądową,  większą  część  Gdańsk  wysyła  do 
krajów  zamorskich.  Tak  więc  wywieziono  w  r.  1900:  do  Holan- 
^yi  35'400,  do  Szwecyi  28,300,  do  Anglii  25,000,  do  Danii  19,900, 
do  Belgii  8,361,  do  Norwegii  3,263  tonny.  Niewielką  ilość  wy- 
słano okrętami  do  Rosyi — 2,168  tonn.     Wywóz  zboża  do  prowin- 


*)  Cyfry,  dotyczące  handlu  Gdańska,  wyjęliśmy  z  dziełka  D-ra  J.  B.  Marchlew- 
skiego: „Stosunki  społeczno-ekonomiczne  pod  panowaniem  pruskiem".  Lwów-War- 
szawa,  1903,  przyczem  obliczyliśmy  wszędzie  podwójne  centnary  na  tonny  (I  tonna= 

10  podw.  ccntn.). 


—    382    — 

cyi  niemieckich,  które  sprowadzają  ten  artykuł  przeważnie  bezpo- 
średnio koleją  żelazną,  był  stosunkowo  mniejszy.  Prowincya 
pomerańska  otrzymała  w  r.  1900  z  Gdańska  drogą  wodną  15,735, 
Nadrenia  7,208,  Brema  6,508,  Lubeka  3,744,  Hamburg  3,679  tonn. 
Nadto  Gdańsk  zatrzymuje  u  siebie  znaczną  część  dowiezionego 
zboża  i  przerabia  w  swoicłi  młynacłi  na  mąkę,  którą  następnie 
sprzedaje  z  dobrym  zyskiem.  W  r.  1900  wywóz  mąki  z  Gdańska 
wynosił  ogółem  ogromną  ilość  81,200  tonn,  a  mianowicie:  koleją 
żelazną  60,300,  morzem  16,400,  a  Wisłą  4,500  tonn. 

Olbrzymi  jest  również  łiandel  drzewny  Gdańska,  jak  wyka- 
zują cyfry  następujące:  W  r.  1891  sprowadzono  do  Gdańska  434 
tratwy,  obejmujące  359,940  metrów  sześciennycti  drze^wa,  warto- 
ści 9,814,100  marek,  w  r.  1895-ym  464  tratwy  =.  368,606  metrów 
sześcienny cłi,  wartości  10,556,400  mk,  a  w  r.  1900-ym  552  tratwy 
=  429,153  metrów  sześć,  wartości  12,756,600  mk.  Z  drzewa  tego 
większa  część  pozostaje  w  Gdańsku  i  bywa  tam  zużywana  w  war- 
sztatacłi  okrętowycłi,  fabrykacti  stolarskicli  i  t.  d. 

Z  innycłi  artykułów,  spławianycti  do  Gdańska  Wisłą,  wymie- 
nimy: spirytus  (800 — 2,600  tonn  rocznie),  piwo  2,500 — 3, 200  tonn), 
cukier  (86 — 112  tonn),  żelazo  (1,700 — 2,200  tonn),  soda  (900 — 
1,600  tonn),  cegła  (26,800 — 54,100  t.),  beczki  (1,000 — 2,000  ton). 
Węgiel  otrzymuje  Gdańsk  drogą  morską,  zarówno  z  Westfalii,  jak 
i  z  Anglii  (dowóz  z  Anglii  wynosił  w  r.  1900  blisko  275,000  tonn). 
Węgiel  szląski,  z  powodu  stosunkowo  kosztownego  dowozu  drogą 
rzeczną  i  kanałami,  nie  dostaje  się  do  Gdańska. 

Odpowiednio  do  scłiarakteryzowanego  wyżej  dowozu,  jest  też 
olbrzymi  wywóz  z  Gdańska  w  górę  Wisły.  Składają  się  nań  z  je- 
dnej strony  rozmaite  artykuły  kolonialne,  z  drugiej  materyały  bu- 
dowlane, a  wreszcie  wyroby  olbrzymich  warsztatów  gdańskich. 
W  zestawieniu  poniższem  podajemy  najważniejsze  artykuły,  spła- 
wione Wisłą  w  głąb  kraju  w  ostatniem  dziesięcioleciu  w  cyfrach 
maksymalnych  i  minimalnych. 

Wywóz  Wywóz 

najmniejszy.        największy. 

Cement      .......     10,000  tonn     88,000  tonn 

Węgiel 95,500     „       108,000     „ 

Smoła,  asfalt  i  t.  p.      .     .     .       8,900     „        11,000     „ 


Wywóz  Wywóz 

najmniejszy.        największy. 

Kamienie 1,000  tonn  1 1,700  tonn 

Żelazo  surowe  i  obrobione  .  16,800  „  29,300  „ 

Kora  dobowa 19,000  „  95,000  „ 

Drzewa  farbierskie      .     .     ,  1,500  „  2,800  „ 

Skóry  wyprawione     .     .     .  2,000  „  4,000  „ 

Ryby 4,000  „  6,800  „ 

Cukier 10,800  „  13,700  „ 

Kawa 1,400  „  2,000  „ 

Ryz ,    •  3,000  „  4,500  „ 

Nafta 20,000  „  25,000  „ 

Ogółem  ruch  na  Wiśle  przedstawiał  się  w  ostatnich  15  latacti 
w.  XIX  jak  następuje: 

Rok  Przybyło  do  Gdańska.  Wypłynęło  z  Gdańska. 

1885  10,219  statków     707  tratw         10,193  statków 
1890  7,655       „  747     n  7,719       „ 

1895  7,885       „  464     „  7,927 

1900  6,095       „  552     „  6,172 

Dołączymy  do  tego  kilka  cyfr  dla  scharakteryzowania  handlu 
morskiego,  który  również  jest  imponujący,  W  czasie  od  r.  1895 
do  1900  przybywały  do  Gdańska  przeciętnie  rocznie  1,572  okręty, 
pojemności  662,000  tonn  regestrowych  (1  tonna  reg.  =  2,8  metr. 
sześć);  odpowiednią  też  była  liczba  i  pojemność  okrętów,  które 
wypływały  z  portu  gdańskiego.  Według  swej  wartości,  zarówno 
dowóz  jak  przywóz  bywał  nierówny.  Tak  więc  wartość  dowozu 
morskiego  wynosiła  w  roku  1885-ym  52,  w  r.  1890-ym  63,  w  r. 
1895-ym  76,  w  r.  1900-ym  68  milionów  marek.  Znacznie  większa 
była  wartość  artykułów  wysyłanych  z  Gdańska  drogą  morską. 
Wynosiła  ona  w  r.  1885-ym  73,  w  r.  1890-ym  109,  w  r.  1895-ym 
93,  a  w  r.  1900-ym  114  milionów  marek. 

Dodamy  jeszcze  kilka  słów  o  ruchu  kolejowym  Gdańska.  Jak 
już  wskazuje  sam  scharakteryzowany  wyżej  widok  zewnętrzny 
sieci  dróg  żelaznych  w  Prusach  Zachodnich,  ruch  ten  musi  być 
bardzo  wielki.     Wynika   jednak  z  natury  rzeczy,   że   korzystają 


-    3B4    - 

z  niego  przedewszystkiem  bliższe  okolice  Gdańska,  a  wiąc  Prusy 
Zachodnie  i  Wschodnie,  oraz  prowincya  Pomerańska.  Z  ogólnego 
dowozu  do  Gdańska  drogą  kolejową,  wynoszącego  w  r.  1900-ym 
865,142  tonny,  pochodziły  z  trzech  wymienionych  prowincyi  okrą- 
gło 735  ^  mianowicie  579,300  tonn;  z  wywozu  zaś,  który  wynosił 
w  tymże  roku  666,575  tonn,  te  trzy  prowincye  otrzymały  przeszło 
7,,  a  mianowicie  470,841  tonn.  Drugie  miejsce  zajmuje  cesarstwo 
Rosyjskie  ze  184,145  tonnami  dowozu,  a  99.500  tonnami  wywozu 


r  *^•^:^i_/^^  .■-;Tr:v_i-  ;:"'  ;-^^*«ł^ 


Lec. 

do  Gdańska.  Obrót  handlowy  drogą  kolejową  między  Gdańskiem 
a  ziemiami  etnograficznie  polskiemi  przedstawiał  się  jak  następuje: 

Król.  Polskie  wysłało  do  Gdańska  26,251  t.,  a  otrzym.  stąd  97,959 1. 
W.  Ks.  Pozn.       „         „         „        11,900  „  „  „     62,093  „ 

Szląsk      .     .       „         „         „        37,900  „  „  „     22,631,, 

Galicya    .     .       „         „         „        12,856  „  „  „  21  „ 

Głównemi  przedmiotami  wywozu  do  Królestwa  Polskiego 
drogą  kolejową  są;  żelazo  surowe  i  obrobione  (5,500  tonn),  kotły, 
maszyny  i  t.  p.  (.4,100  t.),  rudy  (10.300  t.).  ryby  (6,400  t.),  wę^le 


-    3B5    - 

(24,50*^  ^O'  wełna  (2,600  t.),  ryż  (2,300  t.),  kora  dąbowa  garbarska 
(i,óoo  t.),  nawozy  sztuczne  (1,900  t.).  Do  W.  Ks.  Poznańskiego 
wywozi  Gdańsk  nawozy  sztuczne  (7,700  tonn),  oleje,  trany 
(1,270  t.),  węgle  do  powiatów  północnych  W.  Księstwa  (5,500  t.), 
na  Szląsk  maszyny  angielskie,  rudę  szwedzką,  len  i  wełnę.  Wywóz 
do  Galicyi  jest  maleńki. 

Przytoczyliśmy  szczegółowe  cyfry,  dotyczące  liandlu  gdań- 
skiego, aby  wykazać  ogromne  znaczenie  tego  portu  dla  ziem  etno- 
graficznie polskicłi.  Przypomnimy  tylko  jeszcze,  że  cały  ten  ol- 
brzymi rucłi  łiandlowy,  przynoszący  milionowe  zyski,  spoczyw^a 
wyłącznie  w  rękach  niemieckicłi,  względnie  niemiecko-żydowskich. 
Istnieje  w  tym  porcie  tylko  jedno  większe  przedsiębiorstw^o  polskie; 
zresztą  Polacy  biorą  udział  w  tym  ruchu  i  korzystają  z  niego  prze- 
ważnie tylko  jako  robotnicy  i  flisacy.  W  Toruniu  stosunki  są 
cokolwiek  lepsze,  ale  i  tam  Niemcy  posiadają  w  handlu  ogromną 
przewagę.  Trzecie  miasto  handlowe,  rozwijające  się  szybko,  Gru- 
dziądz, jest  tak  samo  jak  Gdańsk,  prawie  zupełnie  niemieckie. 

Drugi  port  bałtycki,  położony  w  pobliżu  ujścia  Nogatu,  El- 
bląg, który  niegdyś  występował  do  współzawodnictwa  z  Gdań- 
skiem, traci  coraz  więcej  swe  znaczenie  z  powodu  stałego  zamula- 

j    nia  się  zatoki  Fryskiej.     Z    artykułów   handlowych,    spławianych 

!  Wisłą,  nie  otrzymuje  on  prawie  nic.  Jest  obecnie  portem  pod- 
rzędnym, dla  zachodniej  części  Prus  Wschodnich,  a  po  części  i  Ma- 

j  zowsza,  połączonych  z  nim  siecią  starannie  utrzymywanych  ka- 
nałów. 

Stosunkami  handlowemi  Prus  Wschodnich  zajmować  się 
szczegółowo  nie  będziemy.  Cały  tamtejszy  handel  bowiem  spo- 
czywa w  rękach  niemieckich,  zatrudnia  wyłącznie  Niemców;  opiera 

I  się  na  produkcyi  i  potrzebach  ludności  niemieckiej.  Oba  porty 
północne,  Królewiec  i  Kłajpeda,  posiadają  nadto  ożywiony  handel 
z  pogranicznemi  guberniami  Ces.  Rosyjskiego.  Ogólny  dowóz 
Królewca  wynosił  w  r.  1897-ym  1,471,769  tonn  i  373,612  metrów 
sześciennych  drzewa,  wywóz  823,873  tonn  i  239,855  m.  sześcien- 
nych drzewa.  Wartość  całego  dowozu  obliczyła  tamtejsza  izba 
handlowa  na  225,  a  wywozu  167  milionów  marek. 

Stosunki  komunikacyjne  w  Prusach  Wschodnich  są  na  ogół, 
o  ile  chodzi  o  celowość  w  planie  dróg,    lepsze  niż  w  Prusach  Zą- 

49 


-    386    - 

chodnich,  jakkolwiek  sieć  kolejowa  jest  tam  jeszcze  mniej  gęsta. 
Ogółem  prowincya  ta  posiada  1887  kilometrów  toru  kolejowego, 
czyli  94,4  km.  na  100,000  mieszkańców,  a  51  km.  na  1,000  km. 
kwadratowych  obszaru.  Głównym  węzłem  kolejowym  jest  Wy- 
struć  (Insterburg)  nad  Pregołą.  Wyctiodzą  stąd  tory:  1)  do  Kró- 
lewca, 2)  przez  Tylżę  do  Kłajpedy,  3)  przez  Gąbin  do  Wierzbo- 
łowa,  4)  w  okrąg  przez  całe  Mazowsze  niemal  równolegle  do  gra- 
nicy przez  miasta:  Gołdapią,  Margrabowa,  Ełk,  Biała,  Jańsbork, 
Rudczany,  Szczytno,  Pasym,  Olsztyn  i  dalej,  do  Gdańska  i  Elbląga, 
5)  przez  Gerdawy,  Olsztyn,  Ostródę  do  Torunia.  Nadto  istnieje 
bezpośrednie  połączenie  kolejowe  między  Elblągiem  a  Królewcem, 
między  Rudczanami  przez  Ządzbork  i  Lecbork  z  Brunsbergą,  i  mię- 
dzy Królewcem  przez  Iławę,  Rastembork,  Lec  i  Ełk,  a  Grajewem 
w  Kr.  Polskiem.  Wreszcie  kolej  Warszawsko-Mławsko-Gdańska 
przerzyna  południowo  -  zacłiodnią  część  prowincyi  i  łączy  się 
w  Działdowie  (Soldau)  z  torem,  idącym  przez  Nidbork  do  Olszty- 
na. Jeżeli  rozejrzymy  się  w  tej  sieci  dróg  żelaznycti,  to  przekona- 
my się,  że  zwłaszcza  powiaty  mazurskie  posiadają  bardzo  wy- 
godną komunikacyę  na  wszystkie  strony,  zarówno  wzdłuż  granicy, 
jak  w  poprzek  tego  obszaru,  zamieszkanego  przez  ludność  polską. 
Nadto  ten  sam  obszar  odznacza  się  bogactwem  starannie  utrzymy- 
wanych dróg  wodnych,  z  których,  dla  swej  piękności,  zasługuje  na 
szczególną  uwagę  droga  z  Jańsborka  i  Rudczan  przez  Mikołajki 
do  Lecu,  a  stąd  przez  jezioro  Mamry  do  Węgoborka.  Niestety, 
wśród  licznych  turystów,  którzy  korzystają  rok  rocznie  z  tych  wy- 
godnych związków,  dla  zwiedzenia  pięknych  okolic,  nie  widzi  się 
nigdy  Polaków,  jakkolwiek  przez  Mławę  i  Grajewo,  a  wreszcie 
przez  Wierzbołowo,  bardzo  łatwo  dostać  się  do  tego  kraju  lasów 
i  jezior. 


3^7 


STOSUNKI  KOŚCIELNE,  SZKOLNICTWO,  OŚWIATA, 
INSTYTUCYE  SPOŁECZNE,  PRASA. 


rusy  Wschodnie  i  Zachodnie  należą  pod  wzglądem  kościelnym 
do  dwóch  dyecezyi  katolickich,  Chełmińskiej  i  Warmińskiej,  i  są 
podzielone  na  4  okręgi  konsystoryalne  protestanckie :  Gdański, 
Kwidzyński,  Królewiecki  i  Gąbiński.  Organizacya  kościoła  pań- 
stwowego protestanckiego,  do  którego  należy  olbrzymia  większość 
ewangelików,  opiera  się  na  podziale  administracyjnym,  i  granice 
wymienionych  okręgów  konsystoryalnych  zgadzają  się  zupełnie 
z  granicami  obwodów  regencyjnych.  Z  okręgów  tych  Gdański 
liczył  w  r.  1900,  według  spisu  urzędowego,  329,611,  Kwidzyński 
401,074,  Królewiecki  930,833,  a  Gąbiński  767,732  dusz.  Jak  już 
wspomniano  wyżej,  w  Prusach  Wschodnich  protestanci  mieszkają 
zwartą  masą  i  stanowią  przeszło  90^  ogółu  mieszkańców,  z  wy- 
jątkiem czterech  powiatów  warmińskich,  które  znowu  posiadają 
ludność  prawie  czysto  katolicką.  Z  powiatów  protestanckich 
mniej  niż  90^  protestantów  ma  tylko  powiat  Nidborski.  W  Pru- 
sach Zachodnich  protestanci  stanowią  wogóle  mniejszość  ludności. 
Najgęściej  przez  nich  zaludnione  są  powiaty  północno-wschodnie: 
Gdański  nizinny.  Suski,  oba  Elbląskie,  Gdański  miejski  i  Grudziądz- 
ki miejski — ponad  66%.  Więcej  niż  50^  protestantów  posiadają 
powiaty:  Toruński  miejski.  Wałecki,  Złotowski,  Człuchowski,  Gru- 
dziądzki wiejski  i  Kwidzyński.  Powiatów  z  mniejszością  prote- 
.stancką  jest,  na  ogólną  liczbę  29-ciu,  16.  Najmniej  jest  ich  w  po- 
wiatach Lubawskim  (17^),  oraz  Chojnickim  i  Tucholskim  (20^). 
Zarząd  spraw  kościelnych  protestanckich  spoczywa  wyłącznie 
w  rękach  Niemców  i  językiem  kościelnym  jest  niemiecki,  z  wyjąt- 
kiem tych  gmin,  w  których  protestanci  Polacy  i  Litwini  posiadają 
stanowczą  przewagę.  Tak  więc  odprawia  się  w  kościołach  pro- 
testanckich nabożeństwa  polskie  we  wszystkich  powiatach  połu- 
dniowych prowincyi  wschodnio-pruskiej.  Według  Tetznera  (Die 
Slaven  in  Deutschland),  granica  północna  obszaru,    zamieszkanego 


388 


przez  „Mazurów",  idzie  od  Młynu  nad  Liwną  (LiebsmOhl)  przez 
Olsztyn,  Biskupiec  (Blschofsburg),  Rastembork  1  Węgoborek,  a  stąd 
niemal  prostą  linią  na  wschód  aż  do  granicy. '  Ale  nie  wszędzie 
na  tym  obszarze  jest  używany  jeżyk  polski  w  kościele  protestanc- 
kim.    Mianowicie  zaś  zgermanizowano   już  zupełnie   kościoły  na 

całym  skraju  pół- 
nocnym, z  wyjąt- 
tkiem  obszaru  mię- 
dzy Olsztynem 
a  Młynem  nad  Liw- 
ną. Pozatem  pra- 
wie we  wszystkich 
kościołach  mazur- 
skich bywają  od- 
prawiane nabożeń- 
stwa i  wygłaszane 
nauki  w  języku  pol- 
skim i  niemieckim. 
Na  północy  jednak, 
gdzie  Mazurzy  są 
w  mniejszości,  pa- 
storowie występują 
chętnie  w  roli  ger- 
manizatorów  i  usu- 
wają systematycz- 
nie coraz  więcej  ję- 
zyk polski.  Dodać 
trzeba,  że  i  w  gmi- 
nach czysto  mazur- 
skich pastorowie 
władają  zazwyczaj 
bardzo  niedostatecznie  językiem  polskim,  kaleczą  go  straszliwie 
i  zaprawiają  germanizmami,  tak  dalece,  że  nauki  ich  są  często  dla 
Polaka,  nieprzyzwyczajonego  do  specyalnej  gwary  pastora,  pra- 
wie niezrozumiałe.  Lud  polski  na  Mazowszu  pruskiem,  przeciąg- 
nięty przez  swoich  władzców  na  mocy  zasady  „cujus  regio  ejus 
religio"  w  początkach  waeku  XVI  do  kościoła  protestanckiego,  jest 


,1,1 

u 

'iTlI  II       _j^m^^^^ 

Toruń.    Kościół  Zwiastowania  N.  P.  Maiyi. 


—    3<^9    — 

obecnie  przywiązany  fanatycznie  do  swojej  wiary;  zachował  je- 
dnak z  czasów  przedreformacyjnycli  wiele  tradycyi  i  zwyczajów 
katolickich,  miądzy  innemi  cześć  dla  N.  P.  Maryi,  i  w  świata  Matki 
Boskiej  napełnia  w  niektórych  okolicach  tłumnie  sąsiednie  kościoły 
katolickie.  Aby  uczynić  zadość  pragnieniom  i  tradycyjnym  zwy- 
czajom religijnym  tego  ludu  i  powstrzymać  go  od  powrócenia  do 
katolicyzmu,  pastorowie  miejscami  robią  mu  ustępstwa,  zaprowa- 
dzając nabożeństwa  według  wzorów  katolickich,  jak  np.  wieczor- 
ne, zastępujące  nieszpory  i  t.  d. 

Obie  dyecezye  katolickie  w  swej  postaci  teraźniejszej  są  no- 
wotworami. Ciężkie  burze  polityczne,  które  przechodziły  ziemie 
Pruska  i  Pomorska,  odbiły  się  bardzo  silnie  na  icti  stosunkach  ko- 
ścielnych. Obszar  nadbałtycki,  zamieszkany  obecnie  częściowo 
przez  ludność  polską,  podlegał  niegdyś  jurysdykcyi  pięciu  bisku- 
pów katolickich.  Po  lewej  stronie  Wisły  istniał  archidyakonat 
pomorski,  jako  oddzielna  prowincya  dyecezyi  Kujawskiej;  obszar 
po  prawej  stronie  podzielił  legat  papieski,  Wilhelm  z  Modeny,  w  r. 
1248  na  4  dyecezye:  Chełmińską,  Pomezańską,  Warmińską  i  bam- 
bijską.  Chełmińska  obejmowała  ziemię  Chełmińską  wraz  z  Mi- 
chałowską i  Lubawską.  Między  nią,  Wisłą  i  Nogatem  leżała  dye- 
cezya  Pomezańska,  obejmowała  więc  północno-wschodni  kąt  Prus 
Zachodnicti  i  północno-zacliodni  Prus  Wschodnicti,  nadto  zaś  te- 
raźniejsze powiaty  Ostródzki  i  Nidborski.  Na  wscłiodzie  stykała 
się  z  nią  dyecezya  Warmińska,  sięgająca  do  Pregoły,  Węgorapy, 
jeziora  Mamry  i  „aż  do  ziemi  Litwinów".  Dyecezya  czwarta, 
Sambijska,  obejmowała  resztę,  t.  j.  północno-wschodnią  część  te- 
raźniejszej prowincyi  wschodnio-pruskiej.  Każdą  z  tycti  dyecezyi 
znowu  podzielono  na  3  części,  z  którycłi  dwie  podlegały  bezpo- 
średnio władzy  Krzyżaków,  a  trzecia  była  własnością  biskupów. 
Części  biskupie  były  wyjęte  z  pod  jurysdykcyi  Krzyżaków  i  stano- 
wiły księstewka  samodzielne,  obowiązane  tylko  do  stawienia  nie- 
wielkiego oddziału  wojska  w  razie  wojny.  Z  księstewek  tycłi  naj- 
więcej znane  i  interesujące  nas  najwięcej  było  Księstwo  Warmiń- 
skie. Było  to  jedyne  z  wymienionycłi  czterech,  które  utrzymało 
się  przez  kilka  wieków,  do  końca  stulecia  XIX.  Biskup  chełmiń- 
ski utracił  prawa  księcia  udzielnego  po  przyłączeniu  swej  dyecezyi 
do  Rptej  Polskiej.     Dyecezya  Pomezańska  została  w  tymże  czasie 


—    30O    — 

podzielona  na  cząść  polską  i  krzyżacką.  Część  polska  podlegała  ju- 
rysdykcji biskupa  chełmińskiego;  krzyżacka  zatrzymała  swego  bis- 
kupa. W  okresie  reformacyi  biskup  Erhard  Queiss  przeszedł  na 
protestantyzm  i  w  następstwie  tego  zrzekł    się   władzy  świeckiej. 


Toruń.    Kościół  Ś-tego  Jana  Chrzciciela. 
Widok  z  rynku. 


Stolica  Apostolska  przyłączyła  biskupstwo  pomerańskie,  obecnie 
już  „in  partibus  infidelium"  do  dyecezyi  chełmińskiej.  Także  bi- 
skup sambijskiej,  Jerzy  Polenz,  przyjął  w  r.  1525   protestantyzm 


—    391    — 

i  zrzekt  sie  władzy  świeckiej  na  korzyść  ks.  Albrechta,  a  sprote- 
stantyzowana  jego  dyecezya,  w  której  pozostała  tylko  garstka  ka- 
tolików, została  oddana  pod  jurysdykcyą  biskupa  warmińskiego. 
Tak  wiąc  z  4  biskupstw  po  prawej  stronie  Wisły  pozostały  osta- 
tecznie dwa,  po  lewej  stronie  zaś  utrzymał  się  arcłiidyakonat  po- 
morski. W  r.  1825  nastąpiła,  na  mocy  bulli  „De  salute  animarum", 
reorganizacya  stosunków  kościelnycłi  w  dzielnicacli  polskicti. 

Podzielono  wtedy  cały  obszar  nadbałtycki  pruski  między  dwie 
stare  dyecezye,  z  cząściowem  tylko  zactiowaniem  tradycyi  tiisto- 
rycznycłi.  Od  tego  czasu  dyecezya  Cłiełmińska,  której  Stolicą 
przeniesiono  w  r.  182  1  z  Cłiełmży  (między  Toruniem  a  Cłiełmnem) 
do  Peplłna  (inaczej  Pelplina),  osady  cysterskiej  w  powiecie  Staro- 
gardzkim, składa  się  z  części  następuj ącycti:  1)  z  pierwotnej  dye- 
cezyi  Chełmińskiej,  2)  archidyakonatu  Pomorskiego,  3)  archidyako- 
natu  Karńieńskiego,  który  należał  dawniej  do  dyecezyi  Gnieźnień- 
skiej, 4)  dekanatu  Górznieńskiego,  który  do  tej  pory  był  częścią 
dyecezyi  Płockiej,  5)  części  południowej  dawnego  biskupstwa  Po- 
mezańskiego. Dyecezya  warmińska  zaś  składa  się:  1)  z  pierwot- 
nej dyecezyi  Warmińskiej,  2)  b.  dyecezyi  Sambijskiej  i  3)  północnej 
części  b.  dyecezyi  Pomezańskiej. 

Dyecezya  Chełmińska  w  swym  stanie  teraźniejszym  obejmuje 
prowincyę  zachodnio-pruską,  bez  obu  powiatów  elbląskich,  mal- 
borskiego  i  sztumskiego,  należących  do  dyecezyi  Warmińskiej,  oraz 
powiatu  wałeckiego  i  części  toruńskiego,  należących  do  archidye- 
cezyi  Gnieźnieńsko-poznańskiej,  nadto  zaś  większą  część  powiatów 
wschodnio-pruskich,  nidborskiego  i  ostródzkiego,  powiat  bydgoski 
wiejski  i  oba  niegdyś  polskie  powiaty  dzisiejszej  prowincyi  pome- 
rańskiej:  bytowski  i  lęborski.  Według  statystyki  urzędowej,  dye- 
cezya liczyła  w  r.  1900-ym  769,166  dusz.  Należy  do  niej  26  de- 
kanatów, a  mianowicie:  1)  chełmińskie:  Chełmno,  Chełmża,  Golub, 
Lidzbark,  Łasin,  Lubawa,  Brodnica,  Toruń,  Wąbrzeźno,  Radzyń 
i  Nowe  Miasto;  2)  pomorskie:  Gdańsk,  Tczew,  Puck,  Lębork,  Ko- 
ścierzyna, Starogard,  Gniew,  Nowe,  Świecie  i  Fordon;  3)  kamień- 
skie: Kamień  (Kammin),  Tuchola,  Człuchów;  4)  niegdyś  płocki: 
Górzno;  5)  pomezański.  Biskup  (obecnie  Rosentreter)  rezyduje 
w  Peplinie;  starożytny  tamtejszy  wspaniały  klasztor  cystersów, 
służy  za  kościół  katedralny.     Kapituła    składa   się   z   proboszcza. 


—  39-*  — 


dziekana,  8  kanoników  gremialnych  i  2  honorowych.  Przy  kate- 
drze istnieje  seminaryum  duchowne  z  kursem  czteroletnim,  oraz 
progimnazyum  biskupie  pod  nazwą  „Collegium  Marianum". 

Dyecezya  Warmińska  obejmuje  Prusy  Wschodnie  bez  powia- 
tów nidborskiego  i  ostródzkiego,  oraz  powiaty  elbląskie:  malbor- 
ski  i  sztumski  prowincyi  zachodnio-pruskiej.  Liczyła  w  r.  1900 
317,719  dusz.     Składa  się  na  nią  16  dekanatów:  olsztyński,  bruns- 

berski,  elbląski,  do- 
bromiejski,  lecbar- 
ski,  litewsko- sam- 
bijski,  malborski, 
mazowiecki,  mel- 
zacki,  ny tyski,  re- 
szelski,  ządzborski, 
sztumski,  'wartem- 
borski,  ornecki.  Bi- 
skup (obecnie  Thiel) 
rezyduje  w  From- 
borku (dawną  sto- 
licą biskupów  war- 
mińskich był  Lec- 
bork).  Kapituła 
składa  sią  z  2  pra- 
łatów ,  8  kanoni- 
ków gremialnych  i  4 
honorowych.  Se- 
minaryum duchow- 
ne znajduje  się 
w  Brunsberdze; 
tamże  istnieje  zało- 
żony przez  kardynała  Hozyusza  biskupi  zakład  naukowy,  niegdyś 
jezuicki,  jego  imienia. 


Toruń. 


Kościół  Śtego  Jana  Chrzciciela. 
Od  strony  Wisły. 


Zrozumieć  łatwo,  że  Warmia,  gdzie  rządy  duchowne  są  od- 
wieczną trądy cyą  historyczną,  gdzie  szlachta  wiejska  nie  odgry- 
wała nigdy  roli  wybitnej,  a  rozwijające  się   słabo   miasteczka  nie 


—    393    — 

zdobyła  się  na  wytworzenie  silnego  stanu  inteligencyi  mieszczań- 
skiej, kierownikiem  społeczeństwa  we  wszystkicłi  sprawacli  było 
z  dawien  dawna  i  pozostało  dotąd  ducłiowieństwo,  jako  jedyny 
stan  inteligentny,  wpływowy  i  stykający  się  nieustannie  bezpośred- 
nio z  szerokiemi  warstwami  ludu.  W  teraźniejszej  dyecezyi  Ctieł- 
mińskiej  rozwój  stosunków  łiistorycznycli  był,  jak  wiadomo,  inny. 
Zarówno  pod  rządami  pomorskiemi,  jak  krzyżacki emi  i  polskiemi, 
szlactita  zajmowała  tu  zawsze  pierwsze  miejsce,  jako  stan  rycer- 
ski, obok  niego  zaś  istniało  w  szczęśliwie  połoźonycłi  nad  Wisłą 
miastach  tiandlowycti  zamożne  mieszczaństwo,  z  którego  mogła 
wyrosnąć  w  czasacli  naszycłi  inteligencya  świecka.  Duchowień- 
stwo cieszyło  sią  oczywiście  także  w  pierwotnej  dyecezyi  Chełmiń- 
skiej i  obu  archidyakonatach,  tak  samo  jak  gdzieindziej,  wielkiem 
poważaniem  i  niemałemi  wpływami,  ale  musiało  dzielić  się  temi 
wpływami  z  innemi  stanami.  Obecnie  jednak  stosunki  w  dyecezyi 
Chełmińskiej  nie  różnią  się  zasadniczo  od  warmińskich.  Mieszczań- 
stwo zamożniejsze  jest  prawie  wszędzie  niemieckie,  a  tem  samem 
i  wpośród  inteUgencyi  miejskiej  Niemcy  posiadają  wielką  prze- 
wagę. Szlachta  zaś,  niegdyś  liczna  i  zamożna,  utraciła  w  ciągu 
wieku  XIX  grunt  pod  nogami,  pozbyła  się  z  konieczności,  czy  w  na- 
stępstwie swej  lekkomyślności,  ziemi,  zeszczuplała  liczebnie  i  składa 
się  tylko  z  kilkunastu  rodów,  które  posiadają  niewielką  część  ogól- 
nego obszaru  własności  ziemskiej.  Tak  więc  i  tu  pozostało  du- 
chowieństwo katohckie  jedynym  stanem,  który  mógł  pod  koniec 
wieku  XIX  rościć  sobie  pretensye  do  kierowania  ludem,  a  wy- 
konywając  to  kierownictwo,  porozumiewało  się  stale  z  resztkami 
szlachty. 

Trzeba  uprzytomnić  sobie  rozwój  stosunków  politycznych 
i  stan  umysłów,  aby  zrozumieć,  jak  duchowieństwo  to  pojmowało 
swoje  zadanie  względem  ludu  polskiego.  W  okresie  powszechnej 
ospałości,  która  nastała  po  przyłączeniu  ziem  niegdyś  polskich  do 
Królestwa  Pruskiego  i  wojnach  napoleońskich,  zacierało  się  nie- 
tylko  w  Prusach,  ale  nawet  w  Poznańskiem,  coraz  więcej  poczucie 
przeciwieństw  narodowych.  Władze  pruskie  prowadziły  dzieło 
germanizacyi  stale,  ale  oględnie,  wystrzegając  się  jaskrawych  na- 
dużyć, które  mogłyby  rozgoryczyć  ludność,  ludność  niemiecka  zaś 
w  stosunku  z  Polakami  zachowywała  się  biernie  i  stykała  się  z  nimi 

50 


—  394  — 

czQsto  i  nie  okazując  im  na  ogół   niecliąci.     W  takich  warunkach 
obie  narodowości  zbliżyły  się  do  siebie,  a  następstwem  tego   było, 
że  Polacy   poddawali    sią    nieznacznie   prądowi   asymilicyjnemu. 
W  licznych  polskich  domach  szlacheckich  używano  wtedy  języka 
niemieckiego,  wśród  mieszczaństwa  objaw  ten  był  jeszcze  częstszy. 
1  ostatecznie  dochodziło  do  tego,  że  dość  liczne  jednostki  nie  zda- 
wały już  sobie  wcale  sprawy  z  tego,  do  jakiej    właściwie   narodo- 
wości należą,  a  nie  mniej  liczne  zniemczyły  się  zupełnie.     I  wśród 
duchowieństwa  ten  prąd  asymilacyjny  uwydatniał  się  silnie,  a  przy- 
czyniła się  jeszcze  do  jego  wzmocnienia  t.  zw.  w^alka  „kulturna", 
która  zespoliła  wszystkich  katolików  bez  różnicy   narodowości  do 
obrony  zagrożonych  praw   wspólnego   kościoła.     Równocześnie 
jednak  ta  sama  walka  wytworzyła,   a  przynajmniej    uprzytomniła 
wszystkim  silne  przeciwieństwa  między   katolikami   a   władzami 
antykościelnemi  i  popierającą   je   intełigencyą  wolnomyślną   nie- 
miecką. Zacieśniły  się  stosunki  między  katolikami  Polakami  i  Niem- 
cami, pod  hasłami  „centrum  katolickiego",    a  walka  z  przeciwni- 
kami religijnemi   zachęciła   do  bezpośredniego   odwołania  się  do 
wieizącego   ludu,    do   zainteresowania   go  sprawami  kościelnemi 
i  do  szukania  w  nim  oparcia.     Usiłowano  osiągnąć  to  przez  wyda- 
wanie pism  w  języku  zrozumiałym  dla  ludu,  a  więc  przedewszyst- 
kiem  w  języku  polskim,  którym  przemawia  przeszło  75^  tamtejszej 
ludności  katolickiej.    Rzecz  oczywista,  że  wpływ,  który  wywierały 
te  pisma,  wychodził   przedewszystkiem   na   umocnienie   przewagi 
duchowieństwa,  kierującego  całą  walką.     Duchowieństwo  to  było 
w  większej  części  pochodzenia  polskiego,  ale,  jak  już  zaznaczono, 
nie  zdawało  sobie  dostatecznie   sprawy   ze   swojej   narodowości. 
Głównym  jego  celem  była  obrona  praw  kościoła  i  swojego  stanu; 
walczyło  ono  nie  pod  sztandarem  polskim    albo   niemieckim,   lecz 
pod  sztandarem  centrum  katolickiego.     Tymczasem  centrum  było 
bądź  co  bądź  stronnictwem  niemieckiem   i  dochodziło   zwolna  do 
uprzytomnienia  sobie  swego  charakteru  narodowego,  a  duchowień- 
stwo, opierające  się  na  niem,  nie  zawsze  umiało  odróżnić  względy 
kościelne  od  narodowych  i  występowało  często  w  duchu  germani- 
zacyjnym  w  sposób  podobny,  jak  to  jeszcze  dziś  widzimy  na  Gór- 
nym Szląsku.     Zapewne  te   dążności  germanizacyjne    nie    zawsze 
były  świadome,  ale  bądź  co  bądź  istniały  i  uwydatniały  się  silnie, 


—    395    — 

zarówno  w  seminaryum  peplińskiem,  jak  w  zarządzie  dyecezyi 
i  działalności  pojedynczych  księży.  Tłómaczy  siQ  to  poprostu 
pragnieniem,  aby  nie  osłabiać  stronnictwa  katolickiego  przez  wytwo- 
rzenie sie  w  nim  przeciwieństw  narodowycli,  które  wówczas  już, 
właśnie  pod  wpływem  walki  „kulturnej"  i  w  następstwie  wydawania 
pism  polskich,  zacząły  uwydatniać  się  silnie.  Przytem  zaś  ducho- 
wieństwu chodziło  także  o  utrzymanie  w  swoich  rękach  wyłącz- 
nego kierownictwa  nad  ludem,  zagrożonego  przez  wzrastające 
wpływy  kierowników  narodowych;   władza   duchowna   zaś  nie- 


Klasztor  w  Oliwie.     (Według  rys.  Andriolliego). 

wątpliwie,  zwłaszcza  pod  rządami  biskupa  Rednera,  dążyła  zupeł- 
nie świadomie  do  germanizacyi. 

Na  Warmii  polskiej  ten  stan  rzeczy  trwa  dotąd.  Tam  cen- 
trum i  katolicyzm  do  tej  pory  są  równoznacznikami.  Inteligencya 
świecka,  która  mogłaby  objąć  kierownictwo,  nie  wytworzyła  się, 
a  księża  polscy,  świadomi  swojej  narodowości  i  dążący  do  zacho- 
wania jej  ludow^i,  są  nieliczni.  Tam  też  walka  narodowa  do  tej 
pory  nie  rozwinęła  się  na  szerszej  przestrzeni  i  nie  objęła  szerokich 
warstw  ludności,  ale  za  to  centrowcy,  z  udziałem  księży  pocho- 
dzenia polskiego,  pracują  z  wielką  gorliw^ością  nad  zgermanizowa- 


—  396  — 

niem  ludu,  aby  zapobiedz  zawczasu  niemiłej  sobie  zmianie  stosun- 
ków. O  ile  można  wierzyć  statystyce  urzędowej,  polskość  cofa 
się  tam  szybko,  i  usiłowania  jedynego  pisemka  rzeczywiście  pol- 
skiego, „Gazety  Olsztyńskiej",  aby  powstrzymać  pochód  germani- 
zacyi,  są  mało  skuteczne.  W  Prusach  Zachodnich  natomiast  na- 
stąpił w  czasach  ostatnich  zwrot  zupełny,  pod  wpływem  polityki 
germanizacyjnej.  Walka,  wypowiedziana  przez  rząd  pruski  ko- 
ściołowi katolickiemu,  mogła  przyczynić  się  tylko  do  przyspiesze- 
nia procesu  asymilacyjnego,  walka  wypowiedziana  narodowości 
polskiej,  musiała  przerwać  ten  proces  i  wywołać  zasadniczy,  świa- 
domy opór  przeciw  usiłowaniom  germanizacyjnym.  Na  czele  tego 
ruchu  stanęła  nieliczna  szlachta  i  poczynające  się  rozwijać  miesz- 
czaństwo, a  pierwszem  jego  następstwem  było,  że  język  niemiecki 
zniknął  z  domów  polskich,  nadto  zaś  liczne  jednostki,  wychowane 
już  zupełnie  po  niemiecku,  uświadomiły  sobie  swoje  polskie  po- 
chodzenie, nauczyły  się  po  polsku  i  wystąpiły  do  walki  z  germani- 
zacyą.  Tak  np.  najruchliwszy  dziś  agitator  polski  w  Prusach  Za- 
chodnich, znany  wydawca  „Gazety  Grudziądzkiej",  "Wiktor  Ku- 
lerski,  jest  synem  zaciekłego  szowinisty  niemieckiego,  który,  po- 
chodząc z  rodziny  polskiej,  zniemczył  się  zupełnie  w  scharaktery- 
zowanym wyżej  okresie  zacierania  się  przeciwieństw  narodowych. 
I^uch  narodowy  zwrócił  się  oczywiście  przedewszystkiem  przeciw 
duchowieństwu,  sprzyjającemu  świadomie  czy  nieświadomie  ger- 
manizacyi,  i  w  niektórych  kołach  zatrzymał  ten  charakter  do  tej 
pory.  Są  to  koła  radykalne,  grupujące  się  naokoło  wspomnianej 
co  dopiero  „Gazety  Grudziądzkiej",  która  posiada  większą  połowę 
wszystkich  czytelników  pism  polskich  w  Prusach  Zachodnich.  Pod 
wpływem  tego  ruchu  jednak  znaczna  część,  a  bodaj  większość  du- 
chowieństwa zmieniła  swoje  zapatrywania  polityczne  i,  nie  zry- 
wając z  centrum,  wystąpiła  również  stanowczo  przeciw  germani- 
zacyi,  a  nawet  stanęła  na  czele  wałki.  Właśnie  wśród  księży  znaj- 
dują się  dziś  najgorliwsi  i  najzręczniejsi  obrońcy  interesów  ludu 
polskiego  w  Prusach  Zachodnich,  jakkolwiek  działalność  ich  jest 
mało  głośną  i  mało  znaną  ogółowi  społeczeństwa.  Także  w  za- 
rządzie dyecezyi  Chełmińskiej  prąd  germanizacyjny  od  kilku  lat 
osłabł  znacznie,  a  przynajmniej  nie  uwydatnia  się  tak  bardzo,  jak 
dawniej,  na  zewnątrz.     Natomiast  znaczna  część   księży   niemiec- 


—  397  — 

kich  zapisała  sią  do  tak  zwanego  „hakatyzmu"  i  popiera  Niemców 
w  walce  z  Polakami.  Następstwem  tego  jest,  ze  w  wyborach  d© 
parlamentu  w  tych  okręgach ^  w  których   siły    obu   stron  są  mniej 


Synagoga  w  Gdańsku. 


więcej  równe,  zwyciężają  obecnie  stale  kandydaci  niemieccy,  po- 
pierani otwarcie,  czy  też  tajnie  przez  centrowców.  Zwrot,  który 
wykonało   duchowieństw^o   polskie,    oświadczając    się   stanowczo 


—    398    — 

przeciw  germanizacyi,  nie  zakończył,  jak  już  zaznaczono,  walki 
miedzy  niem,  a  gorącymi  nowymi  kierownikami  ludu;  ale  walka 
ta  rozgrywa  się  już  na  tle  innem — stronniczo-politycznem.  Ducho- 
wieństw^o  i  łącząca  się  z  niem  szlactita,  a  także  znaczna  część  inte- 
ligencyi  miejskiej,  pragnie  utrzymać  w  swoicli  rękacti  nadal,  jak 
w  dawnycti  czasacłi,  kierownictwo  we  wszystkicti  sprawacłi  pu- 
blicznych i  w  tycti  dążnościacłi  spotyka  się  ze  stanowczym  opo- 
rem demokratycznych!  przywódców  ructiu,  którzy  głoszą  zasadę, 
że  lud  sam  powinien  dbać  o  swoje  sprawy  i  rozstrzygać  sam  o  kie- 
runku swojej  polityki,  a  nie  poddawać  się  na  ślepo  wskazówkom 
drobnej  liczebnie  grupy  inteligencyi  ductiownej  i  świeckiej.  W  walce 
tej  cłiodzi  jednak  w  gruncie  rzeczy  mniej  o  zasady,  niż  o  ambicye 
osobiste,  nie  tyle  o  kierunek  polityki,  ile  o  władzę  nad  ludem. 
Wspominamy  o  niej  tylko  dlatego,  że  walka  ta  między  Wiktorem 
Kulerskim  i  jego  potężnym  organem  „Gazetą  Grudziądzką",  a  du- 
chowieństwem i  inteligencyą  świecką,  zwłaszcza  ziemiańską,  jest 
obecnie  ogromnie  głośna  i  stanowi  główną  treść  życia  publicznego 
ludności  polskiej  w  Prusach  Zachodnich. 


O  trzeciej  grupie  wyznaniowej,  żydach,  niewiele  jest  do  po- 
wiedzenia. Jest  to  grupa  liczebnie  mała,  topniejąca  z  rokiem  każ- 
dym, skutkiem  wyprowadzania  się  do  wielkich  środowisk  handlo- 
wych i  finansowych  zachodu,  a  zwłaszcza  do  Berlina,  skutkiem  za- 
wierania małżeństw  z  chrześcianami,  —prawie  wyłącznie  prote- 
stantami, przyczem  76^  dzieci  bywa  wychowywanych  w  religii 
chrześciańskiej,  i  bezpośredniego  przechodzenia  na  protestantyzm. 
Gdy  w  roku  1871  w  Prusach  Zachodnich  było  ogółem  26,632 
żydów,  w  roku  1900  nahczono  ich  tylko  18,226.  W  Prusach 
Wschodnich  ubytek  jest  mniejszy,  ponieważ  tam  miastem,  przycią- 
gającym najwięcej  żywioł  żydowski,  jest  stolica  prowincyi,  Kró- 
lewiec. Ale  i  ■tam~liczba~żydo'w  zmniejszyła  się  od  r.  1871  do  1900 
z  14,425  na  13,877.  Jaskrawiej  jeszcze  uwydatnia  się  objaw  zmniej- 
szania się  liczby  żydów  w  W.  Ks.  Poznańskiem  (p.  str.  190 — 191). 
Natomiast  w  Berlinie  hczba  żydów  wzrosła  odr.  1871  do  1900 
z  36,020  na  92,207,  a  w  prow.  Brandenburskiej  (bez  Berlina) 
z  1 1,469  na  25,766. 


—  399  — 

Jak  wszędzie  w  państwie  niemieckiem  i  wogóle  na  zachodzie, 
tak  i  w  obu  prowincjach  pruskich,  wiąkszo^ć  żydów — zwłaszcza 
wielkomiejskich — należy  do  kierunku  liberalnego,  zachowuje  się 
w  sprawach  religijnych  mniej  lub  więcej  obojętnie  lub  zadawala  się 
formalnem,  powierzchownem  zachowywaniem  ważniejszych  prze- 
pisów zakonu,  czem  też  tłómaczy  się  dość  częste  przechodzenie  ży- 
dów na  protestantyzm  i  jeszcze  częstsze  zawieranie  małżeństw 
z  osobami  wyznania  chrześciańskiego.  Znaczny  procent  żydów 
wielkomiejskich  różni  się  od  bezwyznaniowców  tylko  ideowcm' 
poszanowaniem  dla  tradycyi  i  poczuciem  solidarności  rasowej. 
W  miastach  małych,  prowincyonalnych,  w  miarę  zacieśniania  się 
widnokręgu,  poszanowanie  dla  przepisów  zakonu  jest  znacznie 
większe,  wykonywanie  ich  ściślejsze,  a  gminy  są  więcej  zwarte 
i  jednolite.  Wspólnej  organizacyi  kościelnej  żydzi  nie  mają.  Pa- 
nuje u  nich  decentralizacya;  gminy  pojedyncze  są  zupełnie  samo- 
dzielne. Tak  też  tylko  mogły  wytworzyć  się  wielkie  przeciwień- 
stwa w  pojmowaniu  spraw  religijnych,  śmieszące  jednych,  napeł- 
niające oburzeniem  i  zgrozą  drugich— przeciwieństwa  nie  mniej- 
sze, niż  między  skromnemi  domami  modlitw  w  ubogich  miastecz- 
kach prowincyonalnych,  a  w^spaniałemi  synagogami  stołecznemi, 
wzniesionemi  kosztem  milionowym.  Ponad  temi  przeciwieństwa- 
■mi  łączy  jednak  wszystkich  silne  poczucie  wspólności  rasowej 
i  obejmuje  nawet  tych,  którzy  dawno  już  wypisali  się  z  gmin  izra- 
idickich,  przechodząc  na  protestantyzm. 

Obok  tych  trzech  grup  wyznaniowych  istnieje  w  obu  prowin- 
:yach  pruskich  znaczna  liczba  sekciarzy  protestanckich,  babtystów, 
inababtystów,    menonitów,    rozmaitych    „braci   Chrystusowych'^ 
t.  d.     W  Prusach  Zachodnich  dostarczają  ich  najwięcej  stare  ko- 
onie  niemieckie,  założone  jeszcze  przez   Krzyżaków.    "W  Prusach 
vVschodnich  najwięcej  sekciarzy  jest  między  polskim  ludem  prote- 
stanckim,   niezadowolonym   widocznie    z   praktyk  religijnych  ko- 
cioła urzędowego.     To  też  widzimy,  że  w  Prusach   Zachodnich 
iczba  tych  „dysydentów"  zwiększa  się  tylko   w   tym  samym   sto- 
unku,  jak  ogólna  liczba  ludności,   od  r.  1871  do  1900  z  12,827  na 
4,308,  w  Prusach  Wschodnich  natomiast  wzrosła  w  tymże  czasie 
'  przeszło  100  procent,  a  mianowicie  z  6,125  na  14,995- 


—  400  — 

Stosunki  szkolne  w  Królestwie  Pruskiem  są  uregulowane  jed- 
nolicie ogólnem  prawem  krajowem.  W  następstwie  tego,  we 
wszystkich  dzielnicach  istnieją  te  same  typy  szkół,  z  tym  samym 
ściśle  określonym  programem  nauk  i  obowiązują  te  same  przepisy, 
dotyczące  zakładania  i  wyposażania  zakładów  naukowych,  mia- 
nowania nauczycieli,  nadzoru  i  t.  d.  Ogólna  charakterystyka 
szkolnictwa,  którą  podaliśmy  w  opisie  W.  Księstwa  Poznańskiego, 
odnosi  się  więc  także  do  Prus  Zachodnich  i  Wschodnich. 

Znamiennym  objawem,  na  który  zwróciliśmy  uwagę,  pisząc 
o  W.  Ks.  Poznańskiem,    jest   systematyczne   zaniedbywanie  przez 


Uniwersytet  w  Królewcu. 

rząd  pruski  ziem  z  ludnością  polską  pod  względem  szkolnictwa 
wyższego.  Tłómaczy  się  to  obawą,  aby  wyższe  zakłady  nauko- 
we w  tych  dzielnicach  nie  stały  się  środowiskiem  ruchu  umysło- 
wego polskiego  i  nie  oddziaływały  w  sposób  odpowiedni  na  oko- 
hcę,  z  drugiej  zaś  mniemaniem,  że  młodzież  polska,  uczęszczająca 
do  uniwersytetów,  znajdujących  się  w  miastach  czysto  niemiec- 
kich, podda  się  wpływowi  swego  otoczenia,  przejmie  się  zapatry- 
waniami swych  profesorów  i  zbliży  się  przekonaniami  do  narodu 
niemieckiego.     To  też  mimo  dotkliwego  braku  uniwersytetu  we 


—  401  — 

wschodnich  dzielnicach,  oddalonych  zarówno  od  Królewca,  jak 
od  Wrocławia  i  Berhna,  rząd  pruski  nietylko  nic  nie  uczynił  dla 
zaspokojenie  tej  potrzeby,  ale  zniósł  nawet  jedyny  zakład  z  kursem 
akademickim,  który  istniał  w  tych  ziemiach  przed  ich  przyłączeniem 
do  państwa  pruskiego.  Zakładem  tym  była  Akademia  Chełmiń- 
ska, założona  przez  w.  mistrza  krzyżackiego  Winryka  von  Knip- 
rode  i  wyposażona  w  r.  1387  przez  papieża  Urbana  VII  prawami 
rzeczywistej  akademii  „na  wzór  bolońskiej".  W  rzeczywistości 
jednak  zakład  ten  pozostał  do  połowy  wieku  XVII  szkołą  średnią, 
z  kursem,  odpowiadającym  teraźniejszym  gimnazyalnym.  Dopiero 
w  r.  1756  ustanowiono  obok  ówczesnego  „studium  particulare" 
w  Chełmnie  dwa  wydziały  akademickie,  filozofii  i  prawa.  Od 
tego  czasu  też  dopiero  kierow-nicy  zakładu  używali  urzędowego 
tytułu  akademickiego  „rector  magnificus".  Po  upadku  Rptej  pol- 
skiej Akademia  Chełmińska  podupadła.  Rząd  pruski  nie  postarał  się 
o  jej  utrzymanie  i  rozwój,  lecz  przekształcił  ją  ostatecznie,  po  roz- 
maitych zmianach,  w  r.  1825  na  gimnazyum  realne. 

Natomiast  utrzymały  się  do  tej  pory  oba  wyższe  zakłady  na- 
ukowe w  okolicach  czysto  niemieckich  b.  ziemi  Pruskiej,  a  teraź- 
niejszych Prus  Wschodnich,  a  mianowicie  uniwersytet  w  Królewcu 
i  Lyceum  Hosianum  w  Brunsberdze,  zwanej  dawniej  i  obecnie 
także  znowu  coraz  częściej  przez  ludność  polską  Braniewem.  Uni- 
wersytet w  Królewcu  został  założony  w  r.  1 544  przez  ówczesnego 
księcia  pruskiego  Albrechta  i  został  nazwany  jego  imieniem  „Col- 
legium Albertinum".  Miał  en  od  samego  początku  charakter  pro- 
testancki (pierwszym  rektorem  był  zięć  Melanchtona,  Jerzy  Sabi- 
nus).  Kiedy  Prusy  Książęce  były  lennem  polskiem  i  między  nimi 
a  krajem  zwierzchniczym  istniały  dość  blizkie  stosunki,  Polacy 
protestanci  uczęszczali  chętnie  do  uniwersytetu  królewieckiego. 
Największej  liczby  słuchaczów^  polskich  dostarczał  jednak  lud  nie- 
szlachecki  z  samego  Mazowsza  pruskiego.  Tak  np.  w  r.  1744 
było  w  tym  uniwersytecie  119  Polaków  pochodzenia  nieszlachec- 
kiego,  z  których  większa  część  kształciła  się  na  pastorów  prote- 
stanckich. I  dziś  nie  jest  inaczej,  tylko  że  młodzież  mazurska, 
która  wstępuje  do  uniwersytetu,  jest  już  bez  wyjątku  zupełnie 
zniemczona,  wstydzi  się  swego  pochodzenia  i  przeważnie  mówi 
tylko  bardzo  słabo  po  polsku.     Dla  obeznania  przyszłych  pastorów 

51 


—     4^2     — 

na  Mazowszu  z  językiem  polskim,  istnieje  przy  uniwersytecie  kró- 
lewieckim lektorat  języka  polskiego  (założony  w  r.  1723),  a  dla 
pastorów  litewskich  lektorat  jeżyka  litewskiego.  Od  początków 
wieku  XIX  uniwersytet  królewiecki,  niegdyś  bardzo  głośny  i  ścią- 
gający młodzież  nawet  z  dalszych  stron,  upada  coraz  więcej. 
Ostatnim  okresem  tego  rozkwitu  były  czasy,  kiedy  działał  tam  naj- 
większy z  filozofów  niemieckich,  Imanuel  Kant.  W  r.  1898  było 
w  tym  uniwersytecie,  na  ogromną  liczbę  1 19  profesorów  i  docen- 
tów, tylko  671  studentów  i  58  wolnych  słuchaczów.     W  połowie 


Gdańsk.     Kościół  Ś-tej  Katarzyny. 


wieku  XVII  natomiast   zakład  ten,  przy  znacznie  mniejszej    liczbie 
profesorów,  posiadał  przeszło  2,000  studentów. 

„Liceum  Hosianum"  w  Brunsberdze  na  Warmii  niemieckiej 
nie  jest  pełnym  uniwersytetem,  lecz  akademią  z  dwoma  fakulte- 
tami, teologicznym  katolickim  i  filozoficznym.  Założył  je  w  r. 
1569  kardynał  Hozyusz,  biskup  warmiński,  sprowadzając  do  niego 
Jezuitów  z  Wilna.  W  r.  1818  rząd  pruski  przekształcił  ten  sławny 
dawniej  zakład  na  akademię  z  2  wydziałami,  pozostawiając  mu 
charakter  katolicki.  Obecnie  „Lyceum  Hosianum",  wraz  z  semi- 
naryum  duchownem  w  Brunsberdze,  ©dgrywa  na  Warmii  katolic- 
kiej mniej  więcej  tę  samą  rolę,  co  uniwersytet  królewiecki  w  pro- 
testanckich Prusach  Wschodnich:  służy  przedcwszystkiem  dla  wy- 


—  403  — 

kształcenia    duchowieństwa.     Znaczenie    jego  naukowe   jest   nie- 
wielkie. 

Także  pod  wzglądem  wyposażenia  w  specyalne  zakłady  nau- 
kowe z  kursem  wyższym  Prusy  Wscliodnie  są,  w  przeciwieństwie 
do  Zactiodnicli,  uprzywilejowane.  W  Prusacłi  Zacłiodnlcti  istnieje 
obok  seminaryum  katolickiego  w  Peplinie  tylko  jeszcze  akademia 
tiandlowa  w  Gdańsku.  Wsctiodnie  zaś  posiadają,  oprócz  semina- 
ryum katolickiego,  akademię  sztuk  picjknycti,  konserwatoryum  mu- 
zyczne, 2  wyższe  szkoły  rolnicze  i  szkołę  weterynaryjną — wszyst- 
kie w  Królewcu.     Natomiast  są  rozdzielone    dość   równomiernie 


f 

^M 

m 

1 

f^B 

H 

^n 

■iiiifE|li 

W 

1 

u  1^ 

Gdańsk.     Muzeum.     (B.  klasztor  franciszkański). 

Średnie  i  niższe  szkoły  specyalne.  Tak  więc  w  Prusacłi  Zacłiod- 
nicłi  znajdujemy:  6  seminaryów  dla  nauczycieli  i  8  dla  nauczycie- 
lek, 4  zakłady  dla  preparandów  (patrz  str.  249),  1  szkołę  liandlową 
i  1  przemysłową  dla  kobiet  w  Gdańsku,  2  rolnicze  stałe,  3  rolnicze 
zimowe,  szkołę  dla  akuszerek,  szkołę  żeglugi,  szkołę  rzemieślniczą, 
szkołę  przemysłu  ©zdobniczego,  4  zakłady  dla  głucłioniemycłi  i  je- 
den dla  niewidomycti.  W  Prusacłi  Wscliodnicłi  zaś  istnieje  8  se- 
minaryów dla  nauczycieli,  4  zakłady  dla  preparandów,  1 1  niższycłi 
szkół  rolniczycłi,  2  szkoły  żeglugi,  4  zakłady  dla  głucłioniemycłi, 
jeden  dla  niewidomycti,  2  szkoły  dla  akuszerek,  1  szkoła  budowla- 
na, 1  przemysłowa  i  1  rzemieślnicza. 


—    404    — 

Gimnazyów  i  t.  p.  zakładów  średnich  Prusy  Zachodnie  posia- 
dają 28,  a  mianowicie:  trzynaście  gimnazyów  klasycznych  (kato- 
lickie w  Chełmnie,  Chojnicach,  Wałczu  i  Wejherowie;  protestanc- 
kie w  Gdańsku  (2),  w  Elblągu,  Grudziądzu,  Malborku,  Kwidzynie 
i  Toruniu;  mieszane  w  Starogardzie  i  Brodnicy),  4  gimnazya  re- 
alne (w  Gdańbku  (2),  Elblągu  i  Chełmnie),  6  progimnazyów  klasy- 
cznych (w  Pephnie,  Kościerzynie,  Frylądzie,  Lubawie,  Nowem 
Mieście  i  Szczecinie)  i  5  progimnazyów  realnych  (w  Tczewie,  To- 
runiu, Jankowie,  Prabutach  i  Chełmnie).  W  Prusach  Wschodnich 
istnieje  szkół  średnich  ogółem  również  28,  gimnazyów  klasycz- 
nych 16,  realnych  3,  progimnazyów  klasycznych  1,  realnych  1, 
nadto  1  wyższa  szkoła  realna,  2  zwykłe  realne  i  4  wyższe  dla 
chłopców,  zwane  krótko  „średniemi".  W  interesujących  nas  czę- 
ściach prowincyi  wschodnio-pruskiej,  a  mianowicie  na  Warmii 
i  Mazowszu,  znajdujemy  gimnazya:  w  Olsztynie,  Bartoszycach, 
Brunsberdze,  Olsztynku,  Ełku,  Rastemborku  i  Reszlu.  Średnie 
szkoły  żeńskie  istnieją  prawie  w  każdem  mieście.  Plan  i  system 
nauk  w  gimnazyach  i  t.  p.  szkołach  średnich  jest  ten  sam,  co  w  W. 
Ks.  Poznańskiem.  Językiem  wykładowym  jest  wyłącznie  nie- 
miecki. W  kilku  gimnazyach,  do  których  uczęszczają  przeważnie 
Polacy,  jak  w  Chełmnie,  Starogardzie  i  Brodnicy,  a  także  w  Bruns- 
berdze na  Warmii  niemieckiej,  udzielano  także  nauki  języka  i  lite- 
ratury polskiej.  Obecnie  jednak,  w  związku  z  systemem  germani- 
zacyjnym,  naukę  tę  ograniczono,  a  w  niektórych  gimnazyach  znie- 
siono zupełnie  „dla  braku  nauczycieh  polskich",  a  bogate  w  nie- 
których miastach  bibhoteki  gimnazyalne  polskie  zamknięto,  tak,  że 
uczniowie  z  nich  korzystać  nie  mogą. 

W  szkołach  ludowych,  których  każda  z  prowincyi  pruskich 
posiada  około  2,000,  język  polski  nie  jest  przedmiotem  nauki  i  uży- 
wanie jego  jest  stanowczo  zakazane,  co  jednak  w  praktyce,  zwłasz- 
cza wobec  dzieci  małych,  nie  umiejących  jeszcze  wcale  po  nie- 
miecku, oczywiście  "nie  zawsze  daje  się  przeprowadzić.  Stosunki 
szkolne  w  Prusach  Zachodnich  o  tyle  zresztą  różnią  się  od  poznań- 
skich, że  tam  także  nauka  religii  odbywa  się  w  języku  niemieckim, 
gdy  w  Poznańskiem,  skutkiem  protestów  polskich,  popartych  ener- 
gicznie przez  centrum  katolickie,  zachowano  jeszcze  język  polski. 
Dopóki   wśród   nauczycieli   szkół   początkowych   znajdowała  się 


—  405  — 

znaczna  liczba  Polaków,  którzy  w  razie  koniecznej  potrzeby  mogli 
porozumiewać  się  z  dziećmi,  nie  umiejącemi  zgoła  nic  po  niemiecku, 
w  języku  ojczystym,  germanizacyjny  system  szkolny  nie  odbijał  się 
w  sposób  zbyt  szkodliwy  na  wychowaniu  młodzieży.  Obecnie 
jednak  liczba  nauczycieli  polskicłi  maleje  bardzo  szybko,  z  powodu 
trudności,  jakie  robią  im  władze  szkolne.  Ponieważ  zaś  Niemcy 
hiebardzo  garną  się  do  tego  licłio  opłacającego  się,  a  trudnego  za- 
wodu, w  Prusacłi  Zacliodnich,  tak  samo  zresztą  jak  i  w  Poznań- 
skiem, uwydatnia  się  coraz  większy  brak  nauczycieli  wogóle;  że 
zaś    liczba    ludności     wzrasta   nieustannie,     szkoły  są  ogromnie 


Gdańsk.     Muzeum.   (Krużganek). 

przepełnione,  co  w  związku  z  niezrozumiałym  wykładem  niemiec- 
kim oddziaływa  bardzo  szkodliwie  na  wykształcenie  młodzieży. 
Obecnie  rząd,  pragnąc  przyspieszyć  germanizacyę,  zamierza  po- 
większyć liczbę  szkół  i  nauczycieli,  i  w  tym  celu  zakłada  w  Pru- 
sacłi Zachodnich  (a  także  na  Górnym  Szląsku)  kilkanaście  nowych 
zakładów  dla  preparandów  i  seminaryów  nauczycielskich,  przy- 
rzekając wielkie  ulgi  rodzicom  niemieckim,  którzy  zdecydują  się 
na  przeznaczenie  swych  synów  do  zawodu  nauczycielskiego. 
Nadto  zaś  usiłuje  ściągnąć  nauczycieli  niemieckich  z  innych  stron 
do  dzielnic  polskich,  przez  przyznawanie  im  wyższej  pensyi  i  premii 
za  gorliwą  działalność  germanizacyjną. 


—  4o6  — 

O  ile  można  wnosić  ze  statystyki,  szczegółów,  przechodzących 
do  wiadomości  publicznej,  i  ogólnego  rozwoju  stosunków,  ten  sy- 
stem germanizacyjny  wydaje  pewne  owoce  tylko  na  Mazowszu, 
a  bodaj  także  na  Warmii  polskiej.  Zdaje  si^,  że  tam  część  dzieci 
polskich  niemczy  się  rzeczywiście  i  część  młodzieży  zapomina  zu- 
pełnie o  swej  narodowości.  W  Prusach  Zachodnich  natomiast 
skutków  żadnych  tej  akcyi  germanizacyjnej  w  szkole  początkowej 
nie  widać,  a  o  ile  je  widać,  nie  świadczą  one  o  jej  powodzeniu. 
Dzieci,  opuszczające  szkoły,  w  których  uczono  je  w  języku  mniej 
lub  więcej  niezrozumiałym,  nie  posiadają  oczywiście  żadnych  wia- 
domości pozytywnych,  nie  nauczyły  się  dostatecznie  po  niemiecku, 
a  po  polsku'  nie  umieją  ani  czytać,  ani  pisać.  Uczą  się  tego  jed- 
nak widocznie  w  czasie  pozaszkolnym.  Tak  bowiem  tylko  można 
zrozumieć  ogromny  rozwój  prasy  ludowej  polskiej  w  kilkunastu 
latach  ostatnich,  właśnie  od  czasu  rozwinięcia  się  polityki  germa- 
nizacyjnej. Jak  już  zaznaczyliśmy,  pisząc  o  W.  Ks.  Poznańskiem, 
prasa  ludowa  zastępuje  ludowi  polskiemu  w  Prusach  w  czasach 
obecnych  szkołę  i  zaopatruje  go  w  wiadomości,  potrzebne  w  życiu 
prywatnem  i  zarobkowem,  uświadamiając  go  równocześnie  pod 
względem  pohtycznym. 

Zwłaszcza  w  Prusach  Zachodnich  związek  między  rozwojem 
dziennikarstwa  polskiego  a  polityką  germanizacyjną  jest  uderza- 
jący. Początki  tego  dziennikarstwa  były  tam  bardzo  słabe.  Pierw- 
szem  pismem  polskiem  był  w  Prusach  tygodnik  p.  t.  „Szkoła  Na- 
rodowa", założony  w  r.  1848  w  Chełmnie  przez  Józefa  Gółkow- 
skiego.  W  roku  następnym 'tenże  Gółkowski  założył  drugi  tygod- 
nik pod  nazwą  „Katolik  dyecezyi  Chełmińskiej".  Doznawszy 
z  obu  wydawnictwami  niepowodzenia,  założył  w  r.  1 850  trzeci  ty- 
godnik „Nadwiślanin",  z  dodatkiem  „Gospodarz",  a  później  za- 
mienił go  na  pismo  wychodzące  trzy  razy  na  tydzień  i  dodał  do 
niego  tygodnik  „Przyjaciel  Ludu".  Redakcyę  tego  wydawnictwa 
objął  Ignacy  Danielewski,  obecnie  nestor  dziennikarzów  polskich 
w  Prusach,  zięć  Gółkowskiego,  i  stanął  po  śmierci  swego  teścia 
na  czele  ruchu  wydawniczego.  Przeniósł  on  „Nadwiślanina" 
z  Chełmna  do  Torunia  (w  r.  1 865)  i  począł  wydawać  go  codziennie 
pod  nazwą  „Gazeta  Toruńska".  W  Chełmnie  zaś  pozostał  dawny 
dodatek  tygodniowy  do  „Nadwiślanina" — „Przyjaciel  Ludu",  jako 


—    407 


Józef  Gółkowski. 


tygodaik  samodzielny.  Takie  były  pierwsze  początki  dziennikar- 
stwa w  prowincyi  zachodnio-pruskiej.  Jakkolwiek  innych  pism 
nie  było  w  tej    dziełnicy,    widocznie   potrzeba   czytania  była  tak 

mała,  że  oba  te  wydawnictwa  roz- 
wijały się  początkowo  bardzo  słabo. 
Dopiero  po  kilkunastu  latacli  „Przy- 
jaciel Ludu"  zdobył  sobie  kilka  ty- 
sięcy czytelników,  gdy  „Gaz.  To- 
ruńska" nie  miała  ani  tysiąca. 
Tymczasem  przykład  Gółkowskiego 
i  Danielewskiego  zachęcił  innych. 
Ruch  wydawniczy  począł  się  cokol- 
wiek ożywiać  i  do  roku  1870  po- 
wstało kilka  pisemek,  z  których 
większość  jednak  szybko  upadła: 
w  Pelplinie  tygodniki  „Pielgrzym" 
i  „Rolnik"  (oba  w  roku  1869), 
a  w  Chełmnie  tygodnik  „Piast" 
(1869)  i  założony  przez  zasłużonego  pisarza  ludowego  Józefa  Cho- 
ciszewskiego, drugi  „Katolik",  przeniesiony  później  do  Bytomia. 
„Piast"  i  „Rolnik"  niebawem  upa- 
dły, „Pielgrzym"  natomiast  utrzymał 
się  do  dziś  dnia  i  wychodzi  od  roku 
1 877  trzy  razy  na  tydzień.  W  r.  1 875 
Danielewski  założył  w  Chełmnie  za- 
miast „Przyjaciela  Ludu",  przenie- 
sionego do  Poznania,  nowy  tygodnik 
„Przyjaciel",  z  dodatkiem  dla  dzieci. 
Do  tych  pism  starych  przybyło 
w  ostatniej  ćwierci  wieku  tylko  parę: 
„Gazeta  Gdańska",  założona  w  roku 
1890  przez  drukarza  Milskiego  (3  ra- 
zy na  tydzień),  „Gazeta  Grudziądz- 
ka" (3  razy  na  tydzień),  wydawana 
od  roku  1894  przez  Wiktora  Kulerskiego,  i  „Gazeta  Codzienna" 
w  Toruniu,  założona  w  r.  1895  przez  Jana  Brejskiego,  który 
w  tymże  czasie  objął  wydawnictwo  „Gazety  Toruńskiej",, a  w  roku 


Józef  Choeiszewski. 


—  4o8  — 

1899  „Przyjaciela".  Pod  wzglądem  liczby  pism  wiąc  dorobek  nie 
jest  wielki;  natomiast  pod  względem  rozwoju  czytelnictwa  ogromny. 
Scharakteryzujemy  go  najlepiej  przez  podanie  kilku  cyfr,  dotyczą- 
cych najpoczytniejszego  dziś  pisma,  wspomnianej  już  wyżej, 
w  uwagach  o  stosunku  duchowieństwa  katolickiego  do  ludu  —„Ga- 
zety Grudziądzkiej".  W  r.  1894  pisemko  to  miało  900  prenume- 
ratorów, w  r.  1897-ym  3,500;  trzy  lata  później  już  13,200,  w  roku 
1901  przeszło  24,000,  w  następnym  przeszło  38,000,  a  w  styczniu 
roku  bieżącego  (1903)  52,000.  Niewątpliwie  ten  olbrzymi  rozwój 
tłómaczy  się  w  znacznej  części  ruchliwością  wydawcy,  jego  zdol- 
nościami organizacyjnemi  i  krzykliwością  pisma,  ale  łatwo  zrozu- 
mieć, że  wszystko  to  na  nicby  się  nie  zdało,  gdyby  wśród  ludu 
nie  obudziło  się  gwałtowne  pragnienie  czytania.  Widzimy  zresztą, 
że  także  inne  pisma,  redagowane  w  tonie  mniej  krzykliwym,  roz- 
winęły się  w  czasie  ostatnim  i  zdobyły  znaczną  liczbę  prenumera- 
torów. Ogólny  stan  dziennikarstwa  w  Prusach  Zachodnich  przed- 
stawia się  jak  następuje: 


Nazwa  pisma 

Wychodzi 

Liczba 
prenumer. 

Gazeta  Codzienna 
Gazeta  Toruńska  .     . 
Gazeta  Grudziądzka  . 
Gazeta  Gdańska    .     . 
Przyjaciel    .... 
Pielgrzym    .... 

Toruń 

71 

Grudziądz 
Gdańsk 
Toruń 
Peplin 

1,550 
1,500 
52,000 
4,000 
6,000 
1,500 

Razem  . 

66,550 

Nadto  wychodzi  cały  szereg  dodatków  i  drobnych  wydaw- 
nictw peryodycznych.  Z  pism  tych  olbrzymia  większość  rozcho- 
dzi się  w  samych  Prusach  Zachodnich,  niektóre  tylko,  jak  „Gaz. 
Grudziądzka",  wysyłają  znaczną  liczbę  egzemplarzy  poza  granice 
prowincyi,  do  Prus  Wschodnich,  Poznańskiego,  na  G.  Szląsk  i  emi- 
gracyę;  ale  z  drugiej  strony  dochodzą  do  Prus  Zachodnich  pisma, 
wydawane  w  innych  dzielnicach.  Można  więc  przypuszczać,  że 
w  prowincyi  tej  istnieje  około  60,000  osób,  które  prenumerują 
jedno  z  pisemek  polskich.     Ponieważ  zaś  naliczyliśmy  w  Prusach 


^  400  -^ 


Zachodnich  546,321  Polaków,  więc  dochodzimy  do  wniosku,  że 
na  9  głów  przypada  tam  jeden  egzemplarz  pisma  polskiego. 
Z  wszystkich  pism  wymienionych,  tylko  Gazety  „Codzienna"  i  „To- 
ruńska" są  zastosowane  do  średniego  poziomu  oświaty  i  przezna- 
czone dla  stanów  inteligentniejszych.  Wszystkie  inne  mają  cha- 
rakter ludowy.  Co  się  tyczy  kierunku,  to  „Pielgrzym"  pepliński 
jest  organem  duchowieństwa,  sprzyjającego  centrum  katolickiemu; 
wszystkie  inne  są  katolickie,  mniej  lub  więcej  demokratyczne.  Naj- 
więcej na  lewo  posuwa  się  „Gazeta 
Grudziądzka".  „Gazeta  Gdańska"  do 
niedawna  (r.  1902)  była,  pod  redakcyą 
swego  założyciela  Milskiego,  pismem, 
zbliżonem  przekonaniami  w  części  do 
„Pielgrzyma",  w  części  do  poznań- 
skich pism  zachowawczych,  uprawia- 
ła politykę  porozumiewania  się  z  rzą- 
dem pruskim  i  broniła  kierownictwa 
warstw  inteligentnych,  głównie  zie- 
mian i  duchowieństwa  w  życiu  publi- 
cznem.  Obecnie  zachowuje  z  daw- 
nego programu  tylko  punkt  drugi, 
a  w  stosunku  do  Niemców  i  rządu  nie 
różni  się  od  innych  pism  t.  z  w.  „ludo- 
wych", czyli,  jak  dziś  mówią  coraz 
częściej,  „ludowcowych". 

Daleko  gorzej    przedstawiają   się 
stosunki  na  Warmii,  a  na  Mazurach  są 
wprost  opłakane.     Nie  wiele    to  zna- 
czy, że  tamtejszy  lud  polski,  zajmujący  zwartą  masą  cały  skraj  po- 
-łudniowy  prowincyi  wschodnio-pruskiej,    sąsiaduje   bezpośrednio 
z  Polakami  w  Ziemi  Chełmińskiej  i  wogóle  styka  się  ze  wszystkich 
stron,  z  wyjątkiem  północy,  z  Polakami.     Tradycye   historyczne 
są  tam  znacznie  silniejsze  od.  wspólności  języka.     Mazurzy,  pozo- 
'.stający  od  wielu  wieków  pod  władzą   Krzyżaków,  a  później  Ho- 
henzollernów brandenburskich,  odgrodzeni   od   rodaków   granicą 
'polityczną,  nie  utrzymywali  z  nimi   nigdy   bliższych   stosunków, 
a  także  udzielne  biskupie  księstwo   warmińskie   stanowiło   zawsze 

52 


Pomnik  M.  Kopernika  w  Toruuiu. 


^^    410    -^ 

całość  dla  siebie  i  także  w  czasie  należenia  do  Rzptej  Polskiej 
związek  miądzy  niem  a  resztą  państwa  był  tylko  formalny.  Waż- 
niejsze bodaj  jeszcze  od  tych  stosunków  politycznycli  były  wyzna- 
niowe, a  zachowały  one  swoje  znaczenie  do  tej  pory,  jakkolwiek  już 
od  przeszło  100  lat  zniknęły  stare  granice  polityczne.  Mazurów  od- 
dzielają od  katolików  Polaków  w  ziemiach  Chełmińskiej,  Micha- 
łowskiej i  Lubawskiej  różnice  religijne,  a  Warmiaków  od  rodaków 
katolickich  Mazurzy  protestantcy.  Tak  wi^c,  miądzy  trzema  gru- 
pami ludności  polskiej  w  Prusach  po  prawej  stronie  Wisły  niema 
do  dziś  dnia  prawie  żadnych  związków.  Każda  żyje  własnem  ży- 
ciem, i  ruch,  uwydatniający  się  w  jednej,  nie  przechodzi  na  drugie. 
Nadto  na  Warmii  i  wśród  Mazurów  nie  było  tego  żywiołu,  który 
w  b.  Prusach  Królewskich  i  W.  Ks.  Poznańskiem  bądź  co  bądź 
pierwszy  obudził  się  z  uśpienia  i  zabrał  się  do  pracy  nad  ludem, 
zajął  się  jego  oświatą,  uświadomieniem  i  organizacyą.  Niema 
tam  szlachty,  a  w  czasach  nowszych  drugiego,  jeszcze  więcej 
ruchliwego  żywiołu — intehgencyi  miejskiej.  Gdy  więc  w  Poznań- 
skiem i  Prusach  Zachodnich  ostatecznie  wszczął  się  ruch  i  ogarnął 
w  ostatnich  dziesiątkach  lat  w.  5<IX  najszersze  warstwy  ludu, 
Warmia  i  Mazow^sze  nie  potrafiły  nic  wydobyć  z  siebie  i  pozo- 
stały w  uśpieniu,  a  próby  przeniesienia  tam  ruchu  politycznego 
z  innych  dzielnic  były  mało  owocne,  zwłaszcza  że  robiono  je  tylko 
dorywczo,  bez  wytrwałości  i  konsekw  encyi. 

Na  Warmii  najważniejszą  z  tych  prób  było  założenie  w  r. 
1886  „Gazety  Olsztyńskiej".  Krok  ten  wywołał  jednak  wielkie 
obawy  wśród  duchowieństwa  katolickiego,  przywiązanego,  jak  już 
wspomniano  wyżej,  do  haseł  centrowych.  Gdy  zaś  „Gaz.  Olszt.", 
wydawana  pierwotnie  raz  na  tydzień,  poczęła  nawoływać  to  du- 
chowieństwo— w  znacznej  części  polskie-— do  udziału  w  pracy 
i  ganić  jego  oporne  zachowanie  się.  Księża  przeciwstawili  jej  pi- 
semko własne,  wydawane  w  języku  polskim,  ale  duchu  centro- 
wym, zakładając  w  r.  1890  w  Olsztynie  „Nowiny  Warmińskie", 
a  po  ich  upadku  nowy  organ  p.  t.  , Warmiak"  (w  r.  1893).  Nie 
jest  to  bynajmniej  pismo  germanizacyjne,  ale  usypiające,  a  raczej 
utrzymujące  lud  w  uśpieniu,  odwracające  jego  uwagę  od  spraw 
publicznych,  usiłujące  zapobiegać  rozbudzeniu  się  ruchu  samo- 
dzielnego.    Otrzymawszy  takiego  współzawodnika,    „Gazeta  01- 


-    411 


sztyńska",  która  od  r.  1890-gi  wychodzi  dwa  razy  na  tydzień,  nie 
może  rozwijać  się  pomyślnie  i  zdobyć  większej  liczby  prenumera- 
torów (obecnie  około  1,000),  stanąć  o  własnych  siłach  i  rozwinąć 
działalności  na  większą  skalę.  Bądź  co  bądź,  za  jej  staraniem  po- 
wstało na  Warmii  kilkadziesiąt  biblioteczek  ludowych  i  parę  sto- 
warzyszeń polskich,  które  przyczyniają  się  skutecznie  do  powstrzy- 
mania pochodu  germanizacyi.  Była  chwila,  kiedy  zdawało  się, 
iż  na  Warmii  naprawdę  obudzi  się  życie,  i  ruch,  rozbudzony  przez 
„Gaz.  Olszt.",  ogarnie  szerokie  warstwy  ludu.  Było  to  okrągło 
przed  dziesięciu  laty,  w  r.  i8c3,  kiedy  po  raz  pierwszy  i  dotąd 
ostatni,  w  wyborach  do  parlamentu  zwyciężył  tam  kandydat  pol- 
ski, ks.  Wolszlegier  z  Dąbrowny.  Od- 
tąd jednak  stosunki  pogorszyły  się 
znacznie.  Poseł,  któremu  lud  powie- 
rzył obronę  swoich  interesów,  zado- 
wolił się  zdobyciem  mandatu,  a  nie 
myślał  o  spełnianiu  swoich  obowiąz- 
ków, nie  pokazał  się  ani  razu  swoim 
wyborcom,  a  tem  mniej  jeszcze  starał 
się  o  rozwinięcie  odpowiedniej  dzia- 
łalności wśród  ludu.  Nie  dziw,  że  lud 
ten  utracił  zaufanie  do  niego  a  rów- 
nocześnie i  do  haseł,  których  poseł 
polski  miał  być  przedstawicielem.  Sku- 
tek był  ten,  że  w  wyborach  następ- 
nych, w  r.  1898  i  1903,  kandydat  pol- 
ski poniósł  stanowczą  klęskę,  a  mandat 
z  polskiego  okręgu  warmińskiego  powrócił  do  rąk  centrowców 
niemieckich. 

Na  Mazurach  najruchliwszym  i  mimo  niepowodzeń  najwy- 
trwalszym  wydawcą  polskim  jest  rząd  pruski,  korzystający  z  chęt- 
nej choć  niezręcznej  pomocy  umiejących  po  polsku  pastorów  pro- 
testanckich. Pastorowie  ci  odgrywają  tam  zupełnie  tę  samą  rolę, 
co  na  Warmii  księża  centrowcy:  obawiają  się  utraty  swoich  wpły- 
wów na  lud,  w  razie  rozwinięcia  się  ruchu  narodowego  wśród 
Mazurów,  i  usiłują  mu  zapobiegać.  Nadto  znaczna  ich  część  dąży 
otwarcie  i  świadomie  do  germanizacyi  i  popiera   energicznie  usi- 


]g-naey  Łyskowski. 


—    412    — 

łowania  władz  wyższych  i  niższych  urządników,  wśród  których 
najważniejszą  pod  tym  wzglądem  rolą  odgrywają  nauczyciele 
szkół  początkowych,  pełniący  zazwyczaj  równocześnie  funkcye 
„kantorów".  Wydawanie  pisemek  germanizacyjnych  w  języku 
polskim  sięga  początków  drugiej  połowy  w.  XIX.  Pierwszym  ta- 
kim organem  był  „Kurek  Mazurski",  wydawany  przez  rząd  kró- 
lewiecki. W  kilka  lat  po  jego  upadku  założył  prezes  naczelny  pi- 
semko nowe  pod  nazwą  „Nowe  ewangielickie  głosy"  (r.  1884), 
redagowane  przez  pastora  Klaudyusza,  które  również  nie  utrzy- 
mało się  długo.  Władze  jednak  nie  zniechęciły  się,  i  gdy  na  Ma- 
zurach począł  pod  wpływem  „Gazety  Ludowej",  wydawanej 
w  Ełku  od  r.  1896 — 1902  budzić  się  ruch  żywszy,  przeciwstawio- 
no jej  trzeci  organ  germanizacyjny  p  t.  „Pruski  Przyjaciel  Ludu" 
(r.  1899),  który  wychodzi  dotąd.  Wszystkie  te  pisma  odznaczają 
się  bardzo  lichą  polszczyzną,  a  raczej  gwarą,  w  której  niemczyzna 
kłóci  się  nieustannie  z  polszczyzną  i  archaicznem  narzeczem  ma- 
zurskiem.  Mają  one  charakter  religijny  i  patryotyczno-pruski, 
a  głównym  ich  celem  jest  odstraszenie  ludu  mazurskiego  od  łącze- 
nia się  z  Polakami  „papistami"  i  „wrogami  państwa".  Wpływ 
ich  nie  był  nigdy  wielki,  bo  Mazurzy,  jakkolwiek  są  gorliwymi  pro- 
testantami i  w  swej  większości  przywiązani  do  tradycyi  państwo- 
wych pruskich,  nie  mają  zaufania  do  pism  mało  zajmujących,  a  na- 
rzucanych gwałtem  przez  policyę. 

Ze  strony  polskiej  zrobiono  do  tej  pory  na  Mazurach  niewiele. 
Dla  ogółu  społeczeństwa  był  to  zawsze  kraj  niemal  egzotyczny, 
którego  stosunków  prawie  wcale  nie  znano,  którym  nie  intereso- 
wano się  wiele.  Przecież  i  dziś  jeszcze  jest  to  w  oczach  wielu 
kraj  „rdzennie  niemiecki".  Nieliczne  pisemka  polskie,  które  wy- 
chodziły tam  z  wielkiemi  przerwami,  jak  „Gazeta  Laska"  i  „Ma- 
zur w  Ostródzie",  były  redagowane  nie  lepiej  od  rządowych,  mało 
zastosowane  do  rzeczywistych  potrzeb  ludu,  i  dlatego  też  nie  zdo- 
były sobie  w  trudnych  warunkach  bytu  większego  grona  czytelni- 
ków. Niewiele  lepsze  było  i  ostatnie  pismo,  wspomniana  już  „Ga- 
zeta Ludowa",  którą  wydawano  3  razy  na  tydzień  w  Ełku,  wciągu 
lat  6.  Pierwszy  jej  redaktor,  Karol  Bahrke,  zabrał  się  do  pracy 
dość  zręcznie  i  wywołał  znaczne  zainteresowanie,  przenosząc  dy- 
sku syę  z  pola  wyłącznie  narodowego  na  społeczne,  przeciwstawia. 


—  zia- 
jąc systematycznie  ubogim  robotnikom  i  niezamożnym  włościa- 
nom mazurskim  butnych  właścicieli  ziemskicłi — „majątkarzy"  nie- 
mieckicti,  rządzącycłi  krajem  i  popieranycłi  przez  władze.  Roz- 
winął też  dość  ożywioną  agitacye  i  obudził  w  szczupłem  co  prawda 
gronie  czytelników  pisma  rucłi  dość  ożywiony.  Nie  była  to  je- 
dnak osobistość,  która  mogłaby  budzić  zaufanie  szerszycłi  kół  ludu, 
ani  osób,  popierającycti  pismo.  Po  jego  przy musowem  usunięciu 
kierowali  „Gazetą  Ludową"  Neutiaus  -  Nowodworski  i  Bałirke 
młodszy,  brat  pierwszego  redaktora.  Żaden  z  nicłi  jednak  nie  po- 
dołał swemu  zadaniu.  Pod  icłi  nieudolną  redakcyą  pożyteczne 
pisemko  upadało  coraz  więcej  i  nareszcie,  po  przeniesieniu  z  Ełku 
do  Szczytna,  upadło  zupełnie  w  r.  1902.  Odtąd  jedynem  pismem, 
przeznaczonem  dla  Mazurów,  jest  germanizacyjny  „Pruski  Przyja- 
ciel Ludu".  Garstka  uświadomiony cti  Mazurów  po  utracie  swego 
organu  nie  daje  znaku  życia;  niewątpliwie  też  wielu  z  nicłi  znie- 
cłiąciło  sie  zupełnie,  zarówno  niepowodzeniem,  jak  i  sposobem  wy- 
stępowania łudzi,  którzy  mieli  służyć  im  za  przywódców  i  nau- 
czycieli. Założenie  nowego  pisma  polskiego,  któreby  powstrzy- 
mywało skutecznie  germanizacyę,  podniosło  poziom  umysłowy, 
przyczyniło  się  do  podniesienia  dobrobytu  i  uświadomienia  Ma- 
zurów pruskich,  do  tej  pory  (grudzień,  r.  1903)  pozostaje  w  sferze 
życzeń  i  projektów. 

Drugim,  bardzo  ważnym  czynnikiem  w  rozwoju  ludności  pol- 
skiej w  Prusach,  jak  już  zaznaczono  w  pierwszej   cząści  tej  pracy, 
są  stowarzyszenia.     Na  Mazowszu  instytucyi  takich  polskich  nie- 
ma wcale.     Istnieją  tam  tylko   stowarzyszenia  niemieckie,  do  któ- 
rych jednak  Mazurzy  zazwyczaj  nie  należą,  i  stowarzyszenia  „wo- 
jackie"  (wysłużonych  żołnierzy),  które  posiadają  organizacyę  woj- 
)  -skową  i  kierunek  narodowo-niemiecki  i  są  dla  Mazurów,   należą- 
j  icych  do  nich  w  bardzo   wielkiej   liczbie,  środkiem  germanizacyj- 
'  -nym.     Na  Warmii  polskiej  stowarzyszenia   polskie  rozwinęły  się 
w  latach  ostatnich,   głównie  za  staraniem  redaktora  ,,  Gazety  Ol- 
sztyńskiej", Pieniężnego,  i  kilku  księży,  ale  liczba  ich   jest   jeszcze 
j  -Jsardzo  mała.     Charakter  ich  jest  przeważnie  religijny.    Natomiast 
w  Prusach  Zachodnich  stowarzyszenia  najróżniejsze,  towarzyskie, 
zawodowe,    śpiewackie,   gimnastyczne,    robotnicze,  mające  często 
charakter   kościelny — są   liczne   i   odgrywają  tę    samą  rolę  wy- 


—    414    — 


chowawczą  i  organizacyjną,  jak  w  W.  Ks.  Poznańskiem,  a  w  miarą 
rozwijania  się  stowarzyszeń  polskich,  maleją  zastępy  niemieckich 
stowarzyszeń  wojackich,  do  których  dawniej  należała  bardzo 
wielka  część  dorosłej  polskiej  ludności  męzkiej.  I  dziś  jednak  jesz- 
cze Polacy  stanowią  w  tych  stowarzyszeniach,  które  od  lat  kilku 
mają  wyraźny  charakter  germanizacyjny,  znaczny  procent  człon- 
ków, zwłaszcza  w  okohcach,  gdzie  lud  jest  mniej  uświadomiony, 
lub  więcej  zależny  materyalnie  od  Niemców.  Dość  rozpowszech- 
nione są  też  w  Prusach  Zachodnich  polskie  biblioteczki  ludowe, 
dostarczające  spragnionym  czytania,  bez  opłaty,  książeczek  treści 

pouczającej,    historycznej,    beletry- 
stycznej i  religijnej. 

Dzięki  tym  trzem  głównym 
środkom  oświaty:  prasie  ludowej, 
stowarzyszeniom  i  czytelniom  bez- 
płatnym, a  wreszcie  i  gorliwej  pra- 
cy ze  strony  inteligencyi,  zarówno 
miejskiej  jak  wiejskiej,  i  duchowień- 
stwa, wśród  których,  obok  wymie- 
nionych już  wyżej,  zwracają  na  sie- 
bie przedewszystkiem  uwagę  zasłu- 
żony pisarz  rolniczy,  poseł  i  orga- 
nizator, nieżyjący  dziś  już  Ignacy 
Łysko wski  (portret  str.  411),  nie- 
strudzony w  swych  zabiegach  ne- 
stor obywatelstwa  zachodnio  pruskiego,  Ludwik  Śląski  (portret 
str.  415),  oraz  znany  powszechnie  także  poza  granicami  Prus  ener- 
giczny i  śmiały  obrońca  praw  ludu  w  sejmie  i  parlamencie,  Leon 
Czarhński  (portret  str.  414), — ogólny  stan  oświaty  i  poziom  umy- 
słowy, mimo  osłabiającej  ducha  szkoły  germanizacyjnej,  podnosi 
się  nieustannie,  a  szybko.  Pod  tym  względem  ludność  zachodnio- 
pruska  na  ogół  nie  ustępuje  poznańskiej,  a  przewyższa  ją  często 
umiejętnością  spożytkowania  nabytych  wiadomości  w  życiu  prak- 
tycznem,  w  stosunkach  zarobkowych.  Tak  więc  dziś  o  zgerma- 
nizowaniu  tego  ludu,  który  w  okresie  spokoju  poHtycznego  przed 
ćwiercią  wieku  zlewał  się  już  z  niemieckim  i  zatracał  świa- 
domość   swojej    odrębności,  mowy  być  nie  może,  a  ruch,    roz- 


Leoa  Czarliński. 


415  — 


pierający  silnie  społeczeństwo,  posuwa  się  dalej  i  wciąga  w  swe 
krągi  także  oderwane  grupy  ludności  polskiej,  które  od  paru  wie- 
ków już  nie  utrzymywały  żadnycłi  stosunków  z  resztą  narodu,  jak 
resztki  Kaszubów  i  Polaków  w  prowincyi  Pomerańskiej.  Na 
Warmii  natomiast,  a  zwłaszcza  na  Mazuracti,  niebezpieczeństwo 
germanizacyi  jest  groźne  i  groźniejsze  z  każdym  rokiem. 

Instytucyi  naukowycłi  i  kulturalnycti,  zakrojonycłi  na  większą 
skale  i  odpowiadający  cli  większym  wymaganiom,  jak  łatwo  osą- 
dzić z  uwag  powyższycti,  Polacy  na  Warmii  i  Mazuracłi  nie  mają. 
W  Prusacti  Zachodnicłi  natomiast 
istnieją  dwie  takie  instytucye,  odpo- 
wiadające poznańskim,  wymienio- 
nym w  pierwszej  części  tej  pracy, 
mianowicie  zaś:  Towarzystwo  Po- 
mocy Naukowej  w  Ctiełmnie  i  To- 
warzystwo Naukowe ,  połączone 
z  Muzeum,  w  Toruniu.  Zacliodnio- 
pruskie  Towarzystwo  Pomocy  Na- 
ukowej, założone  w  r.  1849,  ma  tak 
samo,  jak  poznańskie,  na  celu  do- 
starczanie pomocy  materyalnej  mło- 
dzieży niezamożnej,  uczęszczającej 
do  szkół  średnicłi  i  wyższycli.  Ogra- 
niczone fundusze,  wynoszące  tylko 
kilka  tysięcy  marek  rocznie,  nie  po- 
zwalają jednak  towarzystwu  temu 
na  rozwinięcie  rozległej  działalno- 
ści. Może  to  też  jest  jeden  z  powodów,  dla  którycłi  inteligencya 
polska  po  miastacłi  nie  zwiększa  się  w  Prusacli  Zacłiodnicli  tak 
widocznie  i  szybko,  jak  w  Poznańskiem,  jakkolwiek  w  czasacli 
ostatnich  można  zauważyć  pod  tym  względem  znaczny  postęp. 
Toruńskie  Towarzystwo  Naukowe  powstało  w  r.  1875  za  stara- 
niem zasłużonego  Zygmunta  Działowskiego,  obywatela  ziemskiego 
z  Mgowa.  Dzieli  się  ono  na  trzy  wydziały:  teologiczny,  lekarsko- 
przyrodniczy  i  łiistoryczno  arcłieologiczny,  i  wydaje  „Roczniki", 
zawierające  bardzo  cenne  przyczynki  do  dziejów  i  stosunków  tej 
dzielnicy.     Prezesem  Towarzystwa  jest  znany  z  gruntownycłi  roz- 


Ludwik  Śląski. 


—    4^6    — 

praw  historycznych  ksiądz  Kujot.  Muzeum,  należące  do  Towa- 
rzystwa, jest  bogate  w  wykopaliska  i  zabytki  historyczne,  zebrane 
przeważnie  na  b.  Ziemi  Pomorskiej  i  Chełmińskiej.  Na  szczególną 
uwagQ  zasługuje  piękny  zbiór  po  cząści  bardzo  rzadkich  typów 
urn.  Z  Towarzystwem  jest  połączona  cenna  biblioteka,  obfita 
zwłaszcza  w  dzieła  historyczne  i  teologiczne. 

Istnieje  w  Toruniu  jeszcze  drugie  muzeum,  założone  przez 
wspomnianego  wyżej  Zygmunta  Działowskiego,  pozostające  pod 
zarządem  miasta  i  oczywiście  opanowane  zupełnie  przez  Niemców. 
I  tam  znajduje  slą  wiele  cennych  zabytków  z  przeszłości  teraźniej- 
szej prowincyi  zachodnio-pruskiej.  Największy  zbiór  tego  ro- 
dzaju, niestety  jednak  nie  uporządkowany  dostatecznie,  znajduje 
się  w  Muzeum  prowincy  ona  lnem  w  Gdańsku,  któremu  służy  za 
pomieszczenie  wspaniały  starożytny  gmach  b.  klasztoru  Francisz- 
kanów (ryc.  str.  403  i  405).  Mniejsze,  zebrane  dorywczo,  istnieją 
w  rozmaitych  miastach  prowincyi. 


'■'"^^!^ą(?9^^ 


GÓRNY  ŚLĄSK. 


POGI.AD  HISTORYCZNY. 


W. 


JlIJ  iąksza  cześć  rozległego  kraju,  noszącego  nazwę  Śląska,  ma 
*$®  dziś  charakter  czysto  niemiecki.  Tylko  na  wyżynie  po  pra- 
wej stronie  Odry  spotykamy  sic  jeszcze  z  typową  strzechą  polską, 
zastajemy,  zwłaszcza  po  wsiach,  lud  polski  i  słyszymy  jeżyk  polski. 
Po  lewej  stronie  Odry  dziś  już  prawie  wsządzie  witają  podróż- 
nika twarze  niemieckie,  panują  JQzyk  niemiecki  i  kultura  niemiecka. 
Z  niemiecka  brzmią  nazwy  rzek,  gór  i  osad,  niemieckie  legendy 
wieszają  sią  wyszczerbionych  baszt,  wieńczących  szczyty  wzgórz, 
niemiecki  bożek  pogański  chadza  po  Górach  Olbrzymich  (Karko- 
noszach), straszy  złych,  dopomaga  dobrym,  leczy  chorych,  płata 
złośliwe  ligle  lekkomyślnym.  Trzeba  wsłuchać  się  w  gwarę,  którą 
mówi  lud  tamtejszy,  aby  zauważyć  w  niej  wpływ  języka  polskiego. 
Trzeba  zastanowić  się  nad  nazwami,  aby  odkryć  w  nich  pod  po- 
włoką niemczyzny  źródłosłowy  polskie.  Trzeba  przejrzeć  zapłe- 
śniałe  akty  historyczne,  aby  przekonać  się,  że  tam  kiedyś  władali, 
polscy  Piastowicze  nad  ludem  polskim,  że  oni  są  twórcami  tych 
dumnych  zamków,  z  których  pozostały  tylko  ruiny.  Trzeba  za- 
wiłych badań  nad  mitologią,  aby  stwierdzić,  że  królujący  w  gó- 
rach. ,iRubezahl"  niemiecki,  —  to  ślad  liistoryczny  Światowita- 
czczonego  niegdyś   przez   lud  polski  w    owych    stronach.     Także 


nazwa  tego  kraju  jest  niezawodnie  polska.  Niemcy  napróżno  silą 
się  na  wykazanie  rodowodu  niemieckiego.  Można  twierdzić 
z  wszelką  pewnością,  że  „Śląsk" — to  rozszerzona  na  całe  dorzecze 
dolnej  i  środkowej  Odry  nazwa  okr(^gu  nad  rzeczką  Slązą  (zwaną 
przez  Niemców  Lobe),  który  dzięki  powstaniu  środowiska  polity- 
cznego i  biskupstwa  we  Wrocławiu,  wysunął  sią  przed  innymi. 
Dlatego  też  nazwa  prawidłowa  tego  kraju  brzmi  Śląsk,  a  nie 
Szląsk  i  tak  też  mówią  i  piszą  sami  Ślązacy. 


^^' 


Zaiutók  Piastowski  w  Liy:uicy. 

Czy  kiedykolwiek  w  czasach  przedhistorycznych  plemiona 
niemieckie  zamieszkiwały  te  ziemie,  to  próżne  pytanie,  na  które 
odpowiedzi  niema.  Faktem  jest,  że  w  starych  nazwach  gór  i  rzek 
nie  zachował  sią  żaden  ślad  języka  niemieckiego  i  że  w  począt- 
kach epoki  historycznej  cały  ten  kraj  aż  do  Bobrowy  był  zalud- 
niony przez  plemię,  które  nie  różniło  się  niczem  od  Polan  nad- 
wartańskich  i  nadnoteckich.  W  zaraniu  dziejów  lud  ten  nie  two- 
rzył jednak  zwartej  catościj  lecz  dzielił  się  na  kilka  grup,  z  których 


jedne  nalcznły  do  państwa  pohkiego,  drugie  zaś  do  morawskiego, 
a  następnie  czeskiego.  Za  rządów  Bolesława  Chrobrego  nastą- 
piło połączenie  całego  obszaru  z  Polską;  ten  stan  rzeczy  utrzymał 
się  do  śmierci  Krzywoustego.  Próby  odzyskania  go  przez  Cze- 
cłiów  i  opanowania  przez  Niemców  zostały  odparte  zwycięsko 
(legenda  o  bitwie  na  Psiem  Polu  pod   Wrocławiem),   a   sł^utkiem 


Zamek  Piastowski  w  Brze^-ii. 


poddania  biskupstwa  wrocławskiego  pod  władzę  biskupów  gnie- 
źnieńskich i  pod  sprężystemi  rządami  Bolesława  III  stare  związki 
między  Śląskiem  a  resztą  ziem  polskich  zacieśniły  się  bardzo.  Był 
to  widocznie  już  w  owycli  czasach  kraj  gęsto  zaludniony  i  za- 
możny, skoro  wielki  bojownik,  dzieląc  przy  swej  śmierci  państwo 
pomiędzy  swych  synów,  najstarszemu,  Władysławowi,  właśnie 
Śląsk  oddał  w  posiadanie  (r.  1139). 


—     420     — 

•  ■  Ten  podział,  fatalny  w  swych  następstwach  dla  całego  pnń- 
śtwa,  stał  si^  dla  Śląska  przyczyną  jego  zupełnego  oderwania  od 
Teszty  ziem  polskich.  Wielkopolska,  Małopolska  i  Mazowsze  po 
długoletnich  walkach  i  rozmaitych  przejściach,  połączyły  się  osta- 
tecznie znowu  w  jedną  całość  pod  rządami  Władysława  Łokietka 
•r  Kazimierza  Wielkiego;  Śląsk  zaś,  położony  na  uboczu,  w  są- 
siedztwie Czechów  i  Niemców,  zachował  przez  paręset  lat  for- 
malnie swą  niepodległość  pod  swymi  licznymi  książętami  Pia- 
stowskimi, ale  z  biegiem  czasu  poddał  sie  zupełnie  wpływom  cze- 
skim i  niemieckim  i  ostatecznie  wszedł  w  skład  królestwa  czes- 
kiego i  cesarstwa  niemieckiego.  Równocześnie  zaś  ten  piękny 
i  bogaty  kraj  zapełniał  się  ccraz  więcej  kolonistami  niemieckimi, 
sprowadzanymi  przez  książąt  z  zachodu  i  obdarzonych  szczegól- 
nemi  przywilejami,  i  zatracał  coraz  więcej  swój  pierwotny  chara- 
kter polski. 

Ten  rozwój  stosunków  tłumaczy  się  w  znacznej  części  mał- 
żeństwem najstarszego  syna  Bolęsławowego,  Władysława,  z  księż- 
niczką niemiecką,  próżną  wnuczką  cesarza  Henryka  IV,  Agnieszką. 
Niezadowolona  z  działu  księżna  marzyła  o  opanowaniu  całego 
państwa  Bolęsławowego  i  dążyła  do  osiągnięcia  tego  celu  sposo- 
bami, które  ściągnęły  na  nią  i  jej  męża  gniew  wszystkich  braci, 
nadto  zaś  zniechęciła  do  siebie  stan  rycerski  przez  systematyczne 
protegowanie  Niemców  i  wykraczanie  przeciw  zwyczajom  pol- 
skim. Następstwem  tego  była  zmowa  krzywdzonych  braci.  Wła- 
dysław został  wygnany  ze  Śląska  i  schronił  się  z  Agnieszką  na 
dwór  cesarza  Konrada,  a  rządy  na  ziemiach  śląskich  objął  brat 
jego,  Bolesław  Kędzierzawy.  Wyprawa  niemiecka  do  Polski, 
jakkolwiek  skończyła  się  klęską  Bolesława  Kędzierzawego,  nie 
miała  dla  Agnieszki  skutków  pożądanych.  Dopiero  po  śmierci 
Władysława  (1159  r.)  Śląsk  został  w  r.  1163  zwrócony  jego  sy- 
nom i  przy  tej  sposobności  podzielony  po  raz  pierwszy  na  3  czę- 
ści. Część  północną  z  Głogową  otrzymał  ks.  Konrad  (Śląsk  Dol- 
ny), część  środkową  z  Wrocławiem  i  Lignicą  —Bolesław  Wysoki, 
część  południowa  (Górny  Śląsk)  z  Raciborzem  przypadła  w  udziale 
Mieczysławowi.  Wychowani  na  dworze  cesarza  niemieckiego 
przez  matkę  Niemkę,  trzej  Piastowicze  śląscy  prowadzili  dalej  kon- 
sekwentnie dzieło  germanizacyjne  Agnieszki,  sprowadzali  w  wiel- 


—  421    — 

kicj  liczbie  osadników  niemieckich,  powierzali  Niemcom  najwyż- 
sze Lirządy  i  stali  swemi  sympatyami  po  stronie  cesarza,  a  nic  szu- 
kali związków  z  książętami  polskimi  i  odwoływali  się  do  ich  po- 
mocy tylko  wtedy,  gdy  tego  wymagały  ich  interesy  i  potrzeba  po- 
mocy w  nieustannych  sporach  wzajemnych. 

Po  śmierci  Bolesława  Wysokiego,  który  bezprawnie  zajął  po 
swoim  bracie  Konradzie  Głogowe,  nastąpił  w  r.  1202  między  jego 


Zamek  Piastowski  w  Opolu. 


synem  Henrykiem  a  Mieczysławem  Raciborskim  nowy  podział 
kraju,  na  Śląsk  Górny  i  Dolny.  Śląsk  Górny  niebawem,  po  śmierci 
Mieczysława  (w  r.  121 1),  rozpadł  się  na  trzy  części:  księstwo  Ra- 
ciborskie, Bytomskie  i  Opolskie,  które  w  miarę  rozradzania  się  ro- 
dziny rozdrabniały  się  w  latach  następnych  coraz  więcej.  Śląsk 
Dolny  natomiast  stanowił  jeszcze  przez  lat  kilkadziesiąt  całość  je- 
dnolitą i  rozwijał  się  pomyślnie  pod  rządami  energicznego  i  roz- 
tropnego Henryka  Brodatego.     Pod  panowaniem  jego  syna.  Hen- 


—    4-2    — 

ryka  Pobożnego,  spadla  na  kraj  straszliwa  kieska  w  postaci  na- 
jazdu tatarskiego.  Pod  Lignicą  książę  poległ,  walcząc  mqżnie, 
w  nierównej  walce  (w^  r.  1241),  a  po  śmierci  jego  państwo  jego 
rozpada  się  wbrew  testamentowi  S-tej  Jadwigi  (żony  Bolesława 
Brodatego),  która  domagała  się  następstwa  tronu  tylko  dla  synów 
pierworodnych,  gdy  młodsi  mieli  poświęcać  się  stanowi  ductiow- 
nemu.  Trzej  synowie  Henryka  Pobożnego,  Henryk,  Bolesław 
i  Konrad,  podzielili  między  siebie  spuściznę  ojcowską,  i  w  ten  spo- 
sób powstały  także  na  Dolnym  Śląsku  trzy  księstewka:  Wrocław- 
skie, Lignickie  i  Głogowskie.  Nie  skończyło  się  jednak  na  tern. 
Książęta  nie  ustawali  w  działacłi,  a  w  następstwie  tego  Śląsk  roz- 
drobnił się -na  wielką  liczbę  maleńkicłi  państewek,  niezdolnycłi  do 
rozwoju  samodzielnego  i  obrony  przed  nieprzyjacielem  zewnętrz- 
nym, a  zwalczającycłi  się  często  nawzajem.  W  r.  1335  było  ich 
na  całym  Śląsku  ogółem  jedenaście,  a  pod  koniec  wieku  XlV-go 
17  na  samym  Dolnym  Śląsku.  Istniały  więc  stolice  książęce 
w  Brzegu,  Bytomiu,  Cieszynie,  Karniowie,  Głogowie,  Gurowie, 
Jaworzn  (Jauer),  Ścinowie  (Steinau),  Świdnicy,  Lwowie  (Lówen- 
berg),  Koźlu,  Oleśnicy,  Lignicy,  Niemodlinie  (Falkenberg),  Wro- 
cław^iu,  Opolu,  Ziembicach  (Miinsterberg),  Źeganiu  (Sagan),  Raci- 
borzu, strzelnie,  Zatorze,  Opawi'e. 

Łatw^o  zrozumieć,  że  książątka  śląscy,  w  poczuciu  swej  sła 
bości,  uznawali  potrzebę  oparcia  sic  o  silniejszy  organizm  pań- 
stwowy, a  nie  znajdując  takiego  oparcia  w  rozdrobnionem  wów- 
czas także  państwie  polskiem,  zwracali  się  do  pobliskiej  Pragi  cze- 
skiej, do  której  przyciągała  ich  nadto  kwitnąca  tam,  a  sympaty- 
czna im  z  tradycyi,  kultura  niemiecka.  Tak  więc  już  w  wieku 
XIII  poczęły  wytwarzać  się  ścisłe  związki  między  królami  czeskimi 
a  książętami  śląskimi.  W  r.  1246  Czesi  zagarnęli  po  śmierci  ks. 
Mieczysława  Opawie  i  Karniów,  a  w  r.  1289  książęta  bytomski 
i  opolski  uznali  zwierzchnictwo  króla  Wacława  W.  W  pierwszej 
połowie  wieku  następnego  nastąpiło  połączenie  wszystkich  ziem 
śląskich  z  koroną  czeską.  Energiczny  król  Jan  umiał  skłonić 
w  r.  1327  prawie  wszystkich  książąt  do  uznania  swego  zwierzch- 
nictwa. Uczynili  to  najpierw  książęta  Bolko  Niemodhńśki  i  Wła- 
dysław Kozielski,  a  niebaw^em  także  Kazimierz  Cieszyński  i  Jan 
Oświęcimski.     W  ich  ślady   wstąpili    książęta    dolnośląscy  z  Hen- 


—  423  — 

rykiem  VI  wrocławskim  na  czele.  Tu  i  owdzie  tylko  uwydatniał 
się  opór  przeciw  ogólnemu  prądowi.  Bolesław  III  na  Lignicy 
i  Brzegu  porozumiał  sic  z  panami  na  Głogowie,  Ścinowie,  Zeganiu 
i  Oleśnicy,  aby  przy  pomocy  Władysława  Łokietka  uniknąć  wcie- 
lenia do  Królestwa  Czeskiego  i  równocześnie  odzyskać  zabrane 
przez  króla  Jana  księstwo  wrocławskie.     Król  czeski  wkroczył  je- 


Ratusz  w  Brzegu, 

dnak  Z  znaczną  siłą  zbrojną  do  kraju  i  zmusił  opierającycłi  się 
książąt  szybko  do  uległości  (r.  1329).  Ze  sprzymierzonych  tylko 
Przemko  Głogowski  umiał  bronić  energicznie  swych  praw  i  swej 
niepodległości.  „Wolę  opuścić  Śląsk  z  kijem-  żebraczym,  jako 
książę  i  pan  samodzielny — oświadczył  potężnemu  zdobywcy,—^ 
niż  sprzedać  swą   swobodę  i   wysługiwać   się  obcemu   krylowi!"" 


—    4-^4    — 

Rychła  śmierć  jego,  w  r.  1331,  przerwała  wałki  i  układy.  Lek- 
komyśini  jego  synowie,  Jan  i  Henryk,  oddali  w  tymże  jeszcze  roku 
spuścizną  ojcowską  krółowi  czeskiemu.  Niezależność  zacłiowaly 
tylko  jeszcze  księstewka  Świdnickie,  Jaworskie  i  Ziąbickie.  Tym- 
czasem umarł  Władysław  Łokietek,  a  następca  jego,  Kazimierz 
Wielki,  zawarł  z  Janem  umowę,  w  której  król  czeski  zrzekł  sic  na- 
zawsze  pretensyi  do  tronu  polskiego,  a  Kazimierz  praw  do  Śląska 
(w  r.  1335).     Układ  ten,  zawarty  bez  pilnej   potrzeby,  tylko  pod 


Katusz  we  Wrochiwiii. 


wpływem  usposobienia  pokojowego,  rozstrzygnął  ostatecznie  o  lo- 
sacti  Śląska,  rozerwał  na  zawsze   związki   między  nim,  a  resztą 
ziem  polskich  i  wydał  go  na  pastwę   zupełnej    germanizacyi.    Na- 
próżno  następcy  Kazimierza  przemyśli  wali  nad   odzyskaniem  bo- 
gatego kraju  i  pracowali  nad   tern  niezniemczeni   jeszcze  książęta ij 
śląscy.     Od  tej  pory  Śląsk  pozostał  przy  Czechach,  a  po  wy  mar- : 
ciu  Piastowiczów  został  wcielony  jako  zwykła  prowincya  do  tego  ^ 
państwa,  stanowiącego  część  cesarstwa  niemieckiego,    później   zaś 
zdobyty  przez  Prusaków. 


—  425'  — 

Jak  zaznaczono  juz  wyżej,  po  upfldku  Głogowy  w T.  13;]!  za- 
chowali niezależność  tylko  jeszcze  książęta:  Bolko  llZiębicki.  Bol- 
ko II  Świdnicki  i  Henryk  Jaworski.  Jan  czeski  skorzystał  skwa- 
pliwie z  umowy  z  Kazimierzem  Wielkim,  wyruszył  zaraz  w  roku 
następnym  do  Ziębic  i  zmusił  księcia  do  uległości.  Świdnicki 
i  Jaworski  natomiast  utrzymali  się  nadal  przy  swych  dzierżawach, 
jako  książęta  niezależni. 

W  tymże  czasie  powstało  nowe  księstewko  lennicze  na  Śląsku, 
biskupie  wroclaw^skie.  Król  Jan,  dążący  do  zupełnego  opanowa- 
nia kraju,  zajął  bezprawnie  gród  Milicz,  położony  w  pobliżu  gra- 
nicy poznańskiej,  a  należący  wówxzas  do  biskupstwa  wrocław- 
skiego. Gdy  biskup  Nanker  rzucił  klątwę  na  króla,  Jan  zemścił 
się  zagarnięciem  wszystkich  dochodów  z  dóbr  kościelnych  w  księ- 
stwie wrocławskiem,  które  tymczasem,  wskutek  śmierci  ostatniego 
księcia  Henryka  VI,  przeszło  zupełnie  w  jego  ręce.  Następca 
Nankera,  Przecław  z  Pogorzeli,  pogodził  się  z  królem,  a  nabywszy 
miasto  Grotków  wraz  z  okręgiem,  uznał  się  w  tej  posiadłości  len- 
nikiem króla.  Jan  zatwierdził  to  lenno  i  tytuł  książęcy,  którego 
od  tej  pory  używają  biskupi  wrocławscy.  Zatarg  z  obu  ostatnimi 
książętami  niepodległymi  został  załatwiony  już  po  śmierci  króla 
Jana,  pod  rządami  Karola  IV,  przez  małżeństwo.  Owdowiawszy 
wcześnie,  król  czeski  zgłosił  się  o  rękę  14-letniej  księżniczki  Anny, 
córki  zmarłego  Henryka  Jaworskiego  i  spadkobierczyni  jego  brata, 
bezdzietnego  Bolka  Świdnickiego.  Za  zgodą  Bolka  i  Kazimierza 
W.,  małżeństwo  to  doszło  do  skutku  i  tem  samem  królowie  czescy 
weszli  w  prawo  posiadania  obu  ostatnicłi  księstw  niezależnych 
(wr,  1335). 

Warunki,  pod  jakiemi  książęta  śląscy  poddawali  się  dobro- 
wolnie czy  pod  przymusem  zwierzchnictwu  królów  czeskich,  nie 
były  bardzo  uciążliwe.  Zachowywali  oni  w^szelkie  prawa  wład- 
ców udzielnych,  utrzymywania  wojska,  bicia  monety,  nadawania 
praw  i  przywilejów,  wymierzania  sprawiedliwości,  a  nawet  za- 
stawiania swoicłi  dzierżaw,  a  byli  obowiązani  jedynie  do  czyn- 
nego popierania  króla  w  razie  wojny.  Sam  jednak  bliski  związek 
z  dworem  królewskim,  który  miał  charakter  mniej  lub  więcej  |iie- 
miecki,  zachęcał  do  dalszej  działalności  germanizacyjnej.  Nadto, 
W  razie  śmierci  ostatniego  z  książąt  w  linii  prostej,  ziemie  ich  prze- 

64 


426 


Zamek  w  Kamiu^^u. 


•     _  427  — 

chodziły  zupełnie  na  własn(  ść  Icorony  czeskiej,  a  w  następstwie 
domu  austryackiego  i  zamieniały  się  na  prowircye,  rządzone  cen- 
tralistycznie, z  wyłącznem  uwzględnieniem  interesów  dynastycz- 
nych lub  ogólno-państwowych.  Rządy  te  były  obliczone  na  to, 
aby  zespolić  ziemie  nowo  zdobyte  jaknajściślej  z  innemi  posiadło- 
ściami, a  zerwać  do  reszty  związki  z  państwem  polskiem.  W  tym 
celu  już  król  Jan  zniósł  w  opanowanem  w  r.  1335  księstwie  wro- 
cławskiem sądownictwo  polskie,  ponadawał  stanom  przywileje 
niemieckie  i  ustanowił  swego  namiestnika  dla  zarządu  krajem. 
Następca  jego,  Karol  IV,  który  jednocześnie  piastował  godność 
cesarską,  połączył  księstewka  śląskie  wraz  ze  swemi  własnemi 
marchiami  formalnie  z  koroną  czeską  i  usiłował,  jakkolwiek  skut- 
kiem oporu  Kazimierza  Wielkiego  bezskutecznie,  wyzwolić  dye- 
cezyę  wrocławską  z  pod  zwierzchnictwa  biskupów  gnieźnieńskich, 
a  wcielić  ją  do  arcybiskupstwa  praskiego. 

Do  zgermanizowania  Śląska  przyczyniły  się  też  bardzo  z  je- 
dnej strony  sprzedawanie  łub  zastawianie  pojedynczych  księstw 
lub  iwh  części  przez  potrzebujących  pieniędzy  cesarzów  szlachcie 
oraz  książętom  niemieckim,  z  drugiej  zaś  reformacya,  którą  ksią- 
żęta niemieccy  pcpierali  energicznie,  a  której  także  duchowień- 
stwo zniemczone  poddawało  się  bez  oporu.  Charakterystycznym 
objawem  zachowania  się  tego  duchowieństwa  jest  fakt,  że  gdy 
książę  Lignicki,  Fryderyk  II,  wydał  rozkaz  zaprowadzenia  nauki 
luterskiej  w  4  dzielnicach:  Brzegu,  Niemczynie,  Oławie  i  Strzelnie, 
znalazło  się  tylko  trzech  księży,  którzy  zdobyli  się  na  opór  i  wo- 
leli opuścić  kraj,  niż  przejść  na  protestantyzm. 

W  miarę  rozluźniania  się  stosunków  w  cesarstwie  niemiec- 
kiem,  a  wzrastania  potęgi  państwa  polskiego  i  wskutek  zmian 
i  związków  dynastycznych  między  Czechami  (i  Węgrami)  z  dyna- 
styą  Jagiellońską,  Śląsk,  pomimo  swej  formalnej  zależności  od 
Czech,  począł  zbliżać  się  znowu  do  Polski  i  były  czasy,  kiedy  po- 
zostawał bezpośrednio  pod  władzą  polską.  Niestałość  rozwoju 
historycznego  i  zatargi  czesko-polsko  węgierskie  nie  pozwalały  je- 
dnak na  wyzyskanie  tego  stosunku.  Po  śmierci  Kazimierza  Wiel- 
kiego, wnuk  jego,  książę  Władysław  Opolski,  posiadający  z  łaski 
króla  Ludwika  kilka  zamków  w  Małopolsce  i  na  Rusi  i  znaczne 
obszary  w  Wielkopolsce,  przemyśliwał  nad  połączeniem  w  swoim 


-  428  -  . 

ręku  ziem  polskich  i  śląskich.  Zamiary  jego  pokrzyżowało  wstą- 
pienie na  tron  Władysława  Jagiełły,  który  obezwładnił  go,  ale  ze 
swej  strony  objął  w  posiadanie  małą  część  Śląska.  Kazimierz  Ja- 
giellończyk posunął  się  krok  dalej,  nabywając  na  własność  księ- 
stwo oświęcimskie  i  przyjmując  hołd  od  księcia  Zatorskiego.  Syn 
•jego,  Władysław,  powołany  na  tron  czeski,  wywalczył  sobie  ko- 
ronę przy  pomocy  ojca  i  książąt  górnośląskich  i  nadał  bratu  Jano- 


Katedra  w  Gło.crowie. 


wi  Olbrachtowi,  a  później  Zygmuntowi,  księstwa  Opowskie  i  Gło- 
gowskie tytułem  lenna.  Związki  te  jednak  nie  były  trwałe  i  po- 
zostały ostatecznie  bez  skutków.  Po  śmierci  króla  Ludwika  (syna 
Władysławowego)  w  bitwie  pod  Mohaczem  w  r.  1526  objął  na 
Węgrzech  i  w  Czechach  władzę  Ferdynand  austryacki.  Książęta 
śląscy  uznali  go,  jakkolwiek  niechętnie,  nie  ufając  swym  siłom. 
Od  tego  czasu  do  r.  1740  Śląsk  pozostawał  własnością  Habsbur- 
gów i  przechodził  pod  temi  rządami  ciężkie  chwile,  najpierw  skut- 
kiem reformacyi,   następnie   gwałtownego   przywracania    katoli- 


•—    4^9    — 

cyzmu,  później  straszliwej  30-letniej  wojny  religijnej  (1618 — 1648) 
i  zarazy  morowej,  wreszcie  po  zawarciu  pokoju  westfalskiego 
znowu  walk  religijnych.  Raz  jeszcze,  ostatni,  podczas  wojny  30- 
letniej  nawiązały  się  bliższe  stosunki  między  Śląskiem  a  państwem 
polskiem.  Władysław  IV  wystąpił  w  obronie  prześladowanycli 
przez  Ferdynanda  II  protestantów  śląskicłi,  a  następca  tego  cesa- 
rza, Ferdynand  I^,  oddał  temu-^  król^^^^i  w  nastaw  k^^ięstwa 'Opol- 


Klasztor  w  Krasoborze  z  grobami  książąt. 

skie  i  Raciborskie  (w  r.  1645),  wykupił  je  jednak  od   Jana   Kazi- 
mierza w  r.  1666. 

Kilka  lat  później,  w  r.  1675,  zmarł  ostatni  z  Piastowiczów 
śląskich,  książę  Lignicki,  Wrocławski  i  Brzeski,  Jerzy  Wilhelm 
i  cały  Śląsk  został  przyłączony  do  posiadłości  austryackich.  Nie 
na  długo  jednak.  W  r.  1740,  gdy  po  śmierci  cesarza  Karola  VI 
na  tron  wstąpiła  jego  córka  Marya  Teresa,  wobec  słabej,  niedo- 
świadczonej kobiety  wystąpił  nagle  z  pretensyami  do  Śląska  młody, 
spragniony  czynu,   a  rozporządzający    silną   armią,    wyćwiczoną 


—    43^)    — . 

przez  jego  ojca,  młody  król  pruski,  Fryderyk  II.  Pretensye  jego 
opierały  sią  na  umowie,  zawartej  w  r.  1537,  między  jednym  z  jego 
przodków,  elektorem  brandenburskim,  Joactiimem  II,  a  Frydery- 
kiem II,  księciem  na  Lignicy.  Brandenburczycy  od  dawna  już 
spoglądali  lakomem  okiem  na  bogate  kraje  śląskie,  graniczące  z  icli 
piasczystą  marchią  i  korzystając  z  kłopotów  książąt  tamtejszycli, 
przygotowywali  sobie  grunt  do  przyszłycłi  zdobyczy,  równocześ- 
nie zaś,  występując  w  obronie  Niemców  protestantów  na  Śląsku, 
usiłowali  zjednać  sobie  przychiylność  ludu  tamtejszego.  Słabe 
rządy  małoletniego  Ludwika  w  Czechach  i  na  Śląsku  (1516—  1526) 
właśnie  w  czasie  rozszerzania  się  reformacyi,  sprzyjały  tym  za- 
biegom. Margrabia  Jerzy  Brandenburski  porozumiał  się  z  ksią- 
żętami na  Opolu  i  Raciborzu  i  zawarł  z  nimi  umowę,  według  któ- 
rej w  razie  wymarcia  ich  rodu  dzierżawy  ich  miały  przypaść 
w  udziale  elektorom,  wrazie  zaś  wcześniejszego  wygaśnięcia  dy- 
nastyi  elektorskiej,  Piastowicze  mieli  objąć  posiadłości  branden- 
burskie. Równocześnie  wyrobił  sobie  prawa,  drogą  zastawu,  do 
księstwa  Karniowskiego  (po  niem.  Jagerndorff)  (w  r.  1523),  oraz 
do  ziem  Bytomskiej  i  Bogumińskiej  (1526),  które  były  dawniej  po- 
łączone z  Opolem.  Wreszcie  zaś  przygotował  układ  spadkowy 
ze  swoim  szwagrem,  księciem  na  Brzegu  i  Lignicy. 

Gdy  po  śmierci   wczesnej   Ludwika   rządy    w    Czechach  i  na 
Śląsku  objął  książę  autryacki  Ferdynand  i  począł  występować  ener- 
gicznie przeciw  szerzącej  się  reformacyi,   doszło    do    ostatecznego 
sformułowania  przygotowanych  od  dawna  układów.  Protestancki 
książę  Lignicki,  Fryderyk  II,  dał  skłonić  się  do  zawarcia   traktatu, 
który  rzekomo  miał  zapobiedz  przywróceniu  katolicyzmu  w  jego 
posiadłościach,  i  tak  stanęła  w  r.  1537   między  nim  a  wspomnia- 
nym już  elektorem   brandenburskim  Joachimem  II,  umowa  tej  tre- 
ści: Jeżeli   Piastowicze   Ligniccy   wymrą   wcześniej,  to   księstwa  i 
Lignickie,  Brzeskie  i  Wołowskie    będą   przyłączone   do  Branden-  1^ 
burgii,  jeżeli  natomiast  wymrą  wcześniej   Hohenzollernowie  Bran-  ji 
denburscy,  to  Piastowicze  Lignicy  otrzymają   w   spuściźnie  część  9 
ich  posiadłości.     Była  to  więc  umowa  zupełnie  podobna  do  tej,  : 
którą  Jerzy  brandenburski  zawarł  już    wcześniej  z  książętami  na  i 
Opolu  i  Raciborzu.     Rzecz  oczywista,  że  umowy  te  pozostawały  j 
w  sprzeczności  ze  stosunkiem  lenniczym  książąt  śląskich  względem  | 


—    431    — 

królestwa  Czeskiego.  Wedtug  pojt^ć  o  lennictwie,  ziemie  ich  były 
w  rzeczywistości  posiaJłościami  królów  czeskich,  powierzonerńi 
książętom  Piastowskim,  i  po  wygaśnięciu  linii,  uprawnionej  do 
sprawowania  władzy,  miały  powracać  już  jako  rzeczywista  wła- 
sność do  rąk  królewskich.  Dlatego  też  Ferdynand  I,  dowiedziaw- 
szy się  o  umowie  między  Joachimem  Brandenburskim,  a  panem  na 
Lignicy,  unieważnił  ją,  i  przez  długie  lata  żaden  z  elektorów  bran- 
denburskich nie  śmiał  odzywać  się  ze  swoimi  pretensvami.     Gdy 


Ruiaa  zumku  Grodzisko. 


umarł  ostatni  książę  Lignicki  (Jerzy  Wilhelm),  cesarz,  jak  już  wspo- 
mniano, objął  bez  żadnego  protestu  w  posiadanie  jego  spuściznę 
i  przez  35  lat  nie  było  wcale  mowy  o  tem,  aby  Brandenburgia  po- 
siadała jakiekolwiek  prawa  do  tych  księstewek. 

Przedsiebierczy  Fryderyk  II,  już  nie  elektor  brandenburski, 
lecz  król  pruski,  postanowił  skorzystać  z  trudnego  położenia,  w  ja- 
kiem znajdowała  się  wstępująca  na  tron  ojca  młoda  monarchini 
austryacka,  aby  wytargować  na  niej  część  ziemi    śląskiej.     Karól^ 


—    432    — 

VI  ustanowił  swą  córką  Maryc  Teresę  w  sankcyi  pragmatycznej 
(w  r.  1713)  jedyną  spadkobierczynią  we  wszystkicti  ziemiach  au- 
stryackich,  ale  to  nowe  prawo  domowe  spotkało  si^  ze  znacznym 
oporem.  Z  koroną  austryacką  była  wówczas  połączona  korona 
cesarstwa  niemieckiego  1  Marya  Teresa  pragnęła,  aby  korona  ta 
spoczeja  na  głowie  jej  mąża,  Franciszka.  Tymczasem  jednak  wy- 
stępował z  pretensyami  do  obu  godności  ełektor  Karol  Albrecht 
bawarski,  popierany  przez  Francyę,  Hiszpanię  i  Saksonię.     W  ta- 


riiiiiia  isaiuku  Greifenstein. 


kich  warunkach  młody  król  pruski  zwrócił  się  do  cesarzowej  z  pio- 
pozycyą  następującą:  Powołując  się  na  traktaty  z  r.  1537,  oświad- 
czył, że  właściwie  ma  prawo  do  księstw  śląskich:  Lignickiego. 
Brzeskiego,  Wołowskiego  i  Karniowskiego;  że  jednak  zadowoliłby 
się  Głogową  i  Zeganiem,  ponieważ  graniczą  z  jego  posiadłościami 
brandenburskiemi.  Jeżeli  jednak  cesarzowa  zechce  odstąpić  mu 
cały  Śląsk,  to  król  stanie  po  jej  stronie,  poprze  kandydaturę  jej 
małżonka  przy  wyborze  cesarza,  a  nadto  wypłaci  jej  2  miliony 


—    433    — 

talarów.  Marya  Teresa  oczywiście  odrzuciła  z  oburzeniem  tę 
propozycję,  zwłaszcza,  że  król  pruski,  nie  czekając  wcale  na  jej 
odpowiedź,  wkroczył  na  Śląsk,  aby  go  opanować.  W  wojnie  na 
dwie  strony,  z  królem  pruskim  (1741—  2)  i  z  pretendentem  do  tronu, 
Karolem  Albrecłitem  bawarskim,  Marya  Teresa,  popierana  ener- 
gicznie tylko  przez  ludy  swoicłi  ziem  dziedzicznych,  a  zwłaszcza 
Węgrów,  nie  zdołała  obronić  swoich  praw.  Fryderyk  II  opano- 
wał Śląsk  i  otrzymał  w   pokoju  wrocławskim  w  r.    1742    prawie 


# 


Ruiny  zamku  Bolkowa  (Bolkoburg). 


cały  ten  bogaty  kraj  wraz  z  hrabstwem  Kładzkiem,  ale  bez  Cie- 
szyna, Opawy  i  Karniowa.  Poniosła  także  klęskę  w  wojnie  suk- 
cesyjnej, o  tyle,  że  cesarzem  został  wybrany  pretendent  bawarski, 
Karol  Albrecht,  jako  Karol  VII.  Dopiero  po  śmierci  Karola  VII 
korona  cesarska  spoczęła  na  głowie  małżonka  Maryi  Teresy,  Fran- 
ciszka I;  natomiast  dwie  wojny,  przeprowadzone  przez  cesarzową 
celem  odzyskania  Śląska  (1744 — 5  i  1756 — 1763)  pozostały  bez  re- 
zultatu.    W  pokoju  w  Hubertsburgu  (1763)  zatwierdzono  warunki 


—    434    — 

pokoju  wrocławskiego — i  Śląsk  pozostał  własnością  królów  pru- 
skicłi. 

Zajmując  w  roku  1742  ziemię  śląską,  Fryderyk  II  zastał  kraj 
w  znacznej  już  części  zniemczony.  Wszystko  złożyło  sic  na  to, 
aby  pozbawić  Śląsk  charakteru  pierwotnego,  wyprzeć  ludność  pol- 
ską z  jej  odwiecznych  siedzib  lub  oddać  ją  na  pastwę  germaniza- 
cyi,  napełnić  kraj  Niemcami,  zapewnić  obcym  przybyszom  wpływy 
i  przewagę  materyalną.  Germanizowałi  systematycznie  prawie 
wszyscy  książęta  Piastowcy  przez  sprowadzanie  licznych  osadni- 
ków niemieckich,  nadawanie  im  rozmaitych  przywilejów,  powo- 
ływanie ich  do  urzędów  i  oddawanie  im  rozległych  obszarów 
ziemi,  tytułem  darowizny,  zastawu  lub  sprzedaży.  Germanizowałi 
królowie  czescy  i  cesarzowie  niemieccy,  aby  zerwać  wszelkie 
związki  historyczne  i  narodowe  między  tym  krajem  a  państwem 
polskiem.  Germanizowało  duchowieństwie,  zwłaszcza  zakonne, 
pochodzące  z  Niemiec  lub  wychowane  w  tradycyach  niemieckich; 
niemało  też  przyczyniła  się  do  zniemczenia  kraju  reformacya.  Nie 
jest  to  zapewne  przypadek  tylko,  że  właśnie  ta  część  Śląska,  w  któ- 
rej przyjęły  się  nauki  Lutra,  Kalwina  i  innych  reformatorów, 
zniemczyła  się  zupełnie,  a  na  obszarach  prawie  czysto  katolickich 
utrzymała  się  dotąd  zwycięzko  narodowość  polska;  w  każdym  zaś 
razie  związek  między  reformacya  i  germanizacyą  jest  bardzo  wi- 
doczny. Tam,  gdzie  Polacy  mieszkali  zwartą  masą,  a  tem  samem 
i  duchowieństwo  świeckie  było  polskie,  nowe  nauki  nie  znalazły 
liczniejszych  wyznawców.  Gdzie  natomiast  już  w  czasach  refor- 
macyi  siedzieli  w  większej  liczbie  Niemcy,  prąd  nowy  ogarnął 
miasta  i  wioski,  i  z  biegiem  czasów  wyginęły  resztki  ludności  pol- 
skiej. I  nie  dziw;  reformacya  przyniesiona  z  Niemiec,  opierająca 
się  na  bibhi  niemieckiej,  głoszona  przez  predykantów  niemieckich 
i  wprowadzająca  język  niemiecki  do  kościołów  i  wogóle  do  prak- 
tyk religijnych,  była  na  Śląsku  sama  z  siebie  czynnikiem  germani- 
zacyjnym.  Łączyła  wszystkich  wyznawców  nowej  wiary,  bez 
różnicy  narodowości,  w  gminy,  w  których  przewodzili  Niemcy, 
nadała  językowi  niemieckiemu  przewagę  nad  polskim  i  wytwo- 
rzyła wśród  ludu  sympatye  dla  ościennych  książąt  niemieckich, 
którzy  występowah  w  roli   obrońców   protestantyzmu  i  ułatwiali 


—    435    — 

roztopienie  się  żywiołu  polskiego  z  niemieckim,  silniejszym  praw- 
dopodobnie wówczas  już  zarówno  liczebnie,  jak  i  materyalnie. 

Jaki  był  narodowy  stan  rzeczy  na  Śląsku  w  chwili  opanowa- 
nia go  przez  Brandenburczyków,  wobec  braku  szczegółowych  da- 
nych historycznych,  określić  trudno.  Wiadomo,  że  już  kilka  wie- 
ków wcześniej  znaczna  część  dolnego  Śląska  była  zaludniona  przez 
Niemców  i  stąd  szła  kolonizacya  niemiecka  do  Wielkopolski;  wia- 
domo też,  że  pod  rządami  ostatnich  książąt  na  Śląsku  środkowym 


Ruiuy  zamku  Kynsburg  pod  Świdnicą. 

kraj  ten  uchodził  za  niemiecki,  a  na  zamkach  i  włościach  siedzieli 
oddawna  już  panowie  niemieccy,  którzy  bezustannie  ściągali  swo- 
ich rodaków  z  zachodu.  Nie  ulega  wątpliwości,  że  w  połowie 
wieku  XVIII  obie  te  dzielnice. miały  już  charakter  naogół  niemiecki, 
ale  to  pewna,  że  ludność  polska  sięgała  wtedy  jeszcze  znacznie 
dalej  ku  zachodowi,  niż  obecnie.  Jeszcze  przed  kilkudziesięciu 
laty  Wrocław  był  ze  strony  wschodniej  otoczony  wioskami  polskie- 
mi  i  w  mieście  samem  można  było  spotkać  się  często  z  językiem  pol- 


—  436  — 

skim,  także  w  okolicach  Głogowy  z  jednej  a  Niemodlina  z  drugiej 
strony,  niezbyt  dawno  jeszcze,  mieszkali  w  większej  liczbie  Polacy, 
a  nawet  w  głębi  dziś  zupełnie  niemieckiego  kraju,  poza  Lignicą 
i  Lwowem  (Lówenberg)  są  jeszcze  widoczne  resztki  tubylczej  lud- 
ności polskiej.  Zważywszy  na  pracę  germanizacyjną  systematy- 
czną, a  prowadzoną  bardzo  energicznie  przez  Prusaków,  można 
stąd  wnosić,  że  przed  150  laty  także  na  Śląsku  dolnym  i  środko- 
wym ludność  polska  była  przynajmniej  w  niektórych  okolicach 
jeszcze  dość  silnie  reprezentowana,  ale  odtąd  zatonęła  w  otacza- 
jącej ją  zewsząd  niemczyźnie.  Przyczyniła  się  do  tego  równocześ- 
nie gorliwie  uprawiana   agitacya   protestantyzacyjna,   jak  i  skaso- 


Wrocław  ze  strony  Odry  (w  połowie  w.  XVI  U). 

wanie  klasztorów  i  dóbr  kościelnych,  obowiązkowa  niemiecka 
szkoła  ludowa,  obojętność  i  bezmyślność  nielicznych  zapewne  już 
od  wieków  mieszczan  polskich  i  rozproszonych  właścicieli  średniej 
posiadłości  ziemskiej.  Dziś  w  północnej  części  Śląska  ludność 
polska  nigdzie  już  nie  sięga  do  Odry,  w  części  południowej  tworzy 
tylko  pojedyncze  większe  wyspy  wzdłuż  lewego  brzegu  tej  rzeki, 
nie  dochodząc  do  Nisy  Kładzkiej.  Bez  porównania  większa  część 
kraju,  położona  na  zachód  od  linii,   przeciągniętej  od  miasta  Nisy 


—  437  — 

przez  Brzeg  do  Oleśnicy,  jest  zaludniona  przez  samych  Niemców, 
wśród  których  nieliczni  Polacy  żyją  w  rozproszeniu  tylko,  jako 
przychodni  robotnicy.  Około  20,000  kilometrów  kwadratowych 
ziemi  śląskiej,  tej  ziemi,  która  niegdyś  stanowiła  najrdzenniejszą 
część  państwa  Bolesławowego,  dziś  jest  ziemią  rdzennie  niemiecką, 
a  na  pozostałej  części  tubylcza  ludność  polska  jest  proletaryatem 
robotniczym  i  drobnowłościańskim,  zmuszonym  do  wysługiwania 
się  zbogaconym  przybyszom  niemieckim. 


TOPOGRAFIA. 

X7ląsk  pruski  obejmuje  40.302,5  kilometrów,  czyli  okrągło  730 
mil  kwadratowych,  które  rozdzielają  się  w  równych  prawie  czę- 
ściach na  trzy  okręgi  administracyjne:  Opolski,  Wrocławski  i  Lig- 
nicki.  Z  okręgów  tych,  czyli  według  terminologii  urzędowej,  „ob- 
wodów regencyjnych",  położony  najdalej  ku  zachodowi,  Lignicki, 
jest  już  zniemczony  zupełnie.  Można  spotkać  i  tam  wszędzie  Po- 
laków, ale  tylko  w  liczbie  bardzo  nieznacznej.  Jedynie  w  powie- 
cie Głogowskim  (Glogau),  graniczącym  bezpośrednio  z  W.  Ks.  Po- 
znańskiem, a  zwłaszcza  w  okolicy  miasta  Sławy  (Schlawa),  istnieją 
całe  wsi  zamieszkane  przez  ludność  polską.  W  okręgu  środkowym, 
wrocławskim  zastajemy  Polaków  w  większej  liczbie  tylko  na  skraju 
wschodnim,  a  mianowicie  w  powiatach:  Strzelińskim  (Strehlen), 
Brzeskim  (Brieg),  Namysłowskim  (Namslau)  i  Sycowskim  (Gross 
Wartenberg),  nadto  zaś  w  mieście  Wrocławiu.  Natomiast  trzeci 
obwód  regencyjny,  Opolski,  zajmujący  południowo-wschodnią 
część  prowincyi,  jest  zaludniony  gęsto  przez  Polaków.  Posiadają 
Oni  we  wszystkich  powiatach  wiejskich  po  prawej  stronie  Odry 
znaczną  prze\vagę  liczebną.  Z  7  zaś  powiatów,  położonych  całko- 
wicie łub  większą  częścią  po  lewej  stronie  tej  rzeki,  jeden,  Kozielski, 
jest  w  -/s  polski,  w  Prudnickim  (Neustadt)  Polacy  stanowią  blisko 


—  438  - 

połową  ludności,  w  Raciborskim  jedną  trzecią  (Ya  Morawianie 
i  Ys  Niemcy),  Tylko  w  Głupczyckim  i  trzech  powiatach,  położo- 
nych nad  Nissą  Kładzką:  Niskim,  Grotkowskim  i  Niemodlińskim 
(Falkenberg),  Niemcy  siedzą  zwartą  masą,  a  osady  polskie  są  nie- 
liczne i  rozproszone.  Odpowiednio  do  tego  stanu  rzeczy  nie  bę- 
dziemy zajmować  sią  całą  ziemią  Śląską,  lecz  ograniczymy  się  po- 
glądem na  stosunki  w  tej  części  kraju,  która  zachowała  do  tej  pory 
charakter  polski,  albo  przynajmniej  nie  jest  jeszcze  zupełnie  zniem- 


^^^?^^V? 


^^^ 


Opole. 

czona.  Należy  do  niej  cały  obwód  regencyjny  Opolski  i  wymie- 
nione już  powiaty  wschodnie  obwodu  wrocławskiego,  wraz  z  sa- 
mym Wrocławiem. 

Obwód  regencyjny  Opolski,  obejmujący  13.216,7  kilometrów, 
czyli  niespełna  240  mil  kwadratowych,  tworzy  nieregularny  czwo- 
robok, wciśnięty  między  W.  Ks.  Poznańskie,  Królestwo  Polskie, 
Galicyę  i  Śląsk  austryacki.  Obszar  ten  stanowi  płaskowzgórze, 
przez  które  przewija  się  krętym  biegiem  z  południowego  wschodu 


~    439  — 

ku  północnemu  zachodowi  Odra,  zasilana  z  lewej  strony  wart- 
kiemi  potokami  górskiemi,  z  lewej  szeregiem  rzek,  spływających 
wolno  z  wyżyny.  Nazwa  Górnego  Śląska,  którą  nosi  ten  kraj  już 
od  wielu  wieków,  ma  swoje  uprawnienie  fizyczno-geograficzne, 
ale  zgadza  się  mało  z  jego  wyglądeni  zewnętrznym.  Gór  tam 
niema.  Jest  to  dość  jednostajna  wyżyna,  wznosząca  się  około 
200  metrów  ponad  poziom  morza,  wśród  której  tylko  miejscami 
wyróżniają  się  niskie  pasma  piasczystych  pagórków.  Ogólny  przy- 
rodzony charakter  tego  obszaru  nie  różni  się  znacznie  od  znanego 
nam  już  poznańskiego;  tylko  takich  rozległych  bagnistych  nizin, 
jak  nad  Notecią  i  Obrą,  ani  labiryntu  jezior — tam  niema,  a  nato- 
miast lasy  pokrywają  daleko  większe  obszary. 

Górny  Śląsk  łączy  się  z  W.  Ks.  Poznańskiem  na  niewielkiej 
przestrzeni,  przypierając  jednym  tylko  powiatem,  Kluczborskim, 
do  południowej  krawędzi  powiatu  Kluczborskiego.  Granica  na 
tem  miejscu  jest  odwieczną,  ale  tylko  przypadkowa,  nie  uzasad- 
niona żadnemi  względami  fizyczno-geograficznemi  ani  etnograficz- 
nemi.  To  też  podróżny,  przybywający  z  W.  Ks.  Poznańskiego  do 
powiatu  Kluczborskiego  koleją  kluczborską,  nie  zauważy  żadnej 
różnicy.  Jest  to  zupełnie  ten  sam  kraj  i  ta  sama  zamieszkuje  go 
ludność.  Wielowiekowy  rozdział  polityczny  nie  wytworzył  róż- 
nic, rzucających  się  w  oczy.  Zaraz  na  samym  wstępie,  w  odle- 
głości 1  mili  od  granicy  poznańskiej,  spotykamy  się  z  ma  lenkiem 
miasteczkiem,  które  upamiętniło  się  w  dziejach  wielkiem  zwycię- 
stwem Polaków  nad  Austryakami:  z  Byczyną  (po  niem.  Pietschen), 
pod  której  murami  Zamoyski  w  r.  1587  pobił  na  głowę  popiera- 
nego przez  część  szlachty  polskiej  pretendenta  do  korony  arcyksię- 
cia  Maksymiliana  i  po  krótkiem  oblężeniu  zabrał  do  niewoli.  Obec- 
nie jest  to  nędzna,  zamieszkana  przeważnie  przez  Niemców,  mie- 
ścina, z  2,183  mieszk.,  nad  torem  kolejowym  kluczborskim.  Poło- 
żona kilka  mil  dalej  ku  południowi  stolica  powiatu  Kluczhor^Tc,  nad 
sączącą  się  przez  piaski  rzeczką  Stobrawą,  podniosła  się  w  czasach 
ostatnich,  jako  ważny  węzeł  kolejowy.  Krzyżują  się  tam  tory  przez 
Zawadzki  do  Oleśnicy  i  przez  Olesno  i  Lubliniec  do  Tarnowskich 
Gór.  W  r.  1900  naliczono  tam  10,236  mieszkańców.  Trzecie 
miasteczko  powiatu,  również  niemieckie,  położone  nad  torem  Oleś- 
nicko-kluczborskim,   Wołczyn  (Konstadt),  posiada  3,523  mieszkań- 


—    440    — 

ców.  Wśród  ludności  wiejskiej,  uprawiającej  przeważnie  chude, 
piasczyste  pola,  Polacy  mają  wielką  przewagę.  Blizko  połowa 
ich  należy  do  wyznania  ewangielickiego.  Powiat  kluczborski 
wrzyna  się  większą  częścią  swego  obszaru  w  powiat  Olesli  (Ro- 
senberg), sięgający  z  jednej  strony,  nad  Stobrawą,  niemal  granicy 
obwodu  Wrocławskiego,  z  drugiej,  nad  Prosną  graniczący,  z  Kró- 
lestwem Polskiem.     Ogólny  charakter  kraju  jest  ten  sam,  co  w  po- 


Starożytiiy  kościół  drewniany  w  Khiczacli  pod  Opolem. 


wiecie  kluczborskim.  Miast  posiada  powiat  ten  dwa:  Olesno  (Ro- 
senberg), nad  torem  kolejowym  kluczborsko-lublinieckim  (4,846*m.) 
i  Gorzów  (Landsberg)  nad  Prosną,  tuż  nad  granicą  Królestwa 
Polskiego  (1,069  mieszk.).  Mieścina  ta  graniczna  jest  połączona 
z  Olesnem  koleją  drugorzędną.  Druga  droga  żelazna  z  Kluczborka 
do  Tarnowskich  Gór,  na  całej  swej  rozległości,  aż  do  tego  miasta, 
ani  w  powiecie  Oleskim,  ani  w  dalszych,  nie  spotyka  sic  z  żadnem 
miastem. 


—  44^   — 

Z  obu  wymienioncmi  już   powiatami   graniczy   na   zachodzie 
'Opolslti,  zajmujący  wielki   obszai^  po  obu   strbnach  Małapiany,  na 
'prawym 'brzegu  Odry,  i  kilka  mil  po  lewej  stronie  tej  rzeki.  I  w  tym 
powiecie  gleba  jest  na  ogół  piasczysta,  widski"  rzadkie,  a  lasy  po- 
krywają znaczne  przestrzenie.     Powiat  ten  posiada  dwa  miasta: 
^ Opól 6  (Oppeln)  nad  Odrą,  ńiespełna^dwie  mile*^ powyżej  ujścia  Ma- 
^\a^^\'Qńy ;^r  Ki-apliGwice  (Krappitz)rrównidż  riad  OdrąVp6  lewej  stro- 
nie tej  rzeki,  nad  kolanem,  tam,  gdzie,  wyszedłszy  z  powiatu  Ko- 
'zielskiego',  zwraca  się  ku  północy.  Opole,  miasto  pięknej  z^imożne, 
■pełne  pamiątek   historycznyctr,    z   pśru  -starożytnemi-'' kościołami 
i  szczątkami    2    zamkóW   piastowskich,   niegdyś   stolica  .księstwa 
opolskiego,   obecnie   obwodu    regencyjnego,    miało  w  r.  1900-ym 
30, 1 15  -mieszkańców,  w-tej-liczble-bii-zko-  6, aoo  "Polaków,     J.est 
ważnym  węzłem   kolejowym,   z    którego  rozchodzą   się   tory:  do 
Wrocławia,  Nisy,  Bogumina,  Katowic,  Lublińca,  Oleśnicy.  W Ii?'ap- 
Icowicacli  naliczono  w  r.  1900-ym  2,290  mieszk.     Miasteczko  łączy 
się  torami  kolejow^emi  z  Prudnikiem   (Neustadt)  i  torem  bpolsko- 
bogumińskim.     Z  mniejscowości  innych  wymienimy  osadę  Prnsz- 
Tcowo   (Prostkau)  z  szkolą  ogrodniczą  i   leśną,    oraz   wieś   Elucze 
(Klitsch)  z  sławnym  kościółkiem  drewnianym,  pamiętającym  bar- 
dzo dawne  czasy. 

Posuwając  się  z  Opola  ku  południowi,  dostajemy  się  do  po- 
wiatu Wiellco- Strzeleckiego  (Gross-Strelitz),  zamkniętego  między 
Odrą  a  Małapianą.  Spotykamy  tam  trzy  miasta.  Wiellde  Strzelce 
nad  torem  opolsko-katowickim,  niegdyś  stolicę  książąt  Piastow- 
skich, miała  w  r.  1900-ym  5,779  mieszkańców.  Siady  przeszłości 
są  tam  jeszcze  dość  liczne.  Między  innymi  zachował  się  staro- 
'zytny  zamek.  Na  południe  od  W.  Strzelc  opuszczamy  lekko  tylko 
sfałdowaną  równinę,  która  towarzyszyła  nam  dotąd  od  granic 
W.  Ks.  Poznańskiego,  i  spotykamy  łańcuch  odznaczających  się 
znacznie  pagórków^  zwanych  Górami  Chełmskiemi.  Najwyższy 
szczyt  tego  pasma,  ciągnącego  się  od  Gór  Tarnowskich  w  kierunku 
zachodnim  ku  Odrze,  znajduje  się  w  pobliżu  tej  rzeki  i  nosi  nazwę 
Góry  Ś-tej  Anny  (385  rńetrów.  nad  poziomem  morza).  Na  szczy- 
cie tej  góry  bazaltowej  wznosi  się"  kościół,  cel  pielgrzymek  naboż- 
nego ludu  polskiego.  U  stoku  południowego  tej  góry  leży,  rhia- 
•stcczko   Leznica  (Leschnirz)  z    1677  mieszk.,  a  cokolwiek  dalej  ku 


—  442  ~ 

południowemu  wschodowi,  wśród  wzgórz,  nad  brzegiem  Kłodnicy, 
Ujazd,  z  wspaniałym  zamkiem  (2,348  mieszk.).  Ani  Ujazd,  ani 
Leżnica  nie  posiadają  związku  kolejowego,  leżą  jednak  w  pobliżu 
torów :  pierwszy  —  kozielsko-gliwickiego,  drugi  —  opolsko-bogu- 
mińskiego. 

W  Górach  Chełmskich  opuszczamy  dość  jednolitą,  lekko  tylko 
sfatdowaną,  piasczystą  na  ogół  równiną  wyżyny  śląskiej,  a  wstę- 
pujemy w  kraj,  nie  górzysty  wprawdzie,  ale  urozmaicony  pod 
wzglądem  powierzchni  i  gleby  i  bogaty  w  różnorodne  skarby  mi- 
neralne. Gdy  w  północnej  cząści  Górnego  Śląska  miejscami  tylko 
można  spotkać  sią  ze  skrawkiem  gleby   urodzajnej,   nadającej  sią 


1    ■■ 

1 

\mia^          '  s^Bfl^J^^Bii^^b0> 

^u  ^ 

1  ^^^^<^-^^^;;-,^               ^rM 

HS^^^Bmi.^        i     ^ 

t       \x 

■  tti^R^ssiam 

;  -\#?fl2^^^^K^«S».--^ 

r  ■ 

^H^^^HHHj^HHB^'^' 

-i 

m^m 

-*.."— 

^ 

Kaplica  grobu  8- tefjj-o  w  Kaciborzu. 

do  uprawy  wiącej  wymagających  roślin,  niż  żyto  i  kartofle,  w  czq-: 
ści  południowej  obszary  takie  występują  częściej,  bywają  rozleg- 
lejsze,  chociaż  na  ogół  gleba  po  prawej  stronie  Odry  jest  daleko 
gorsza,  niż  po  lewej.  Natomiast  wyżyna  po  prawej  stronie  Odry 
odznacza  się  wielką  obfitością  cennych  kopalin,  począwszy  odi 
węgla  i  żelaza,  a  kończąc  na  rozmaitych  rodzajach  kamieni,  uży-' 
wanych  w  budownictwie  i  przemyśle.  Cenne  pokłady  zalegają 
wiąkszą  cząść  całego  południowego  obszaru  G.  Śląska,  ale  są  do- 
tąd wyzyskiwane  tylko  na  małym  obszarze,  tam,  gdzie  dobywanie 
minerałów  jest  ułatwione  ich  położeniem  tuż  pod  powierzchnią. 


~  443  — 

Obszar  ten  znajduje  się  na  północ  od  źródeł  Kłodnicy  i  zajmuje 
powiaty:  Bytomski,  Zabrski,  część  Katowickiego,  Tarnogórskiego 
i  Gliwickiego,  t.  j.  wsctiodnią  część  pasma  wzgórz,  zwanego  Gó* 
rami  Tarnowskiemi,  którycłi  zacliodnim  wylotem  są  wspomniane 
już  Góry  Chełmskie.  W  innycłi  okolicach,  tak  samo  nad  Kłod- 
nicą,  jak  i  w  powiatach  południowych  Górnego  Śląska,  dobywają 
minerały  tylko  miejscami,  gdy  większa  część  pokładów  spoczywa 
jeszcze  nienaruszona  pod  warstwą  osadów  dyluwialnych. 

Tak  też  jest  w  zachodniej  części  powiatu  TosTco  -GliwicMego, 
który  graniczy  na  zachodzie  z  wspi  mnianym  już  Wielko-Strze- 
leckim.  Tylko  sam  skraj  wschodni,  w  pobliżu  miasta  Gliwice, 
należy  jeszcze  do  obszaru  górniczo-fabrycznego.  Ogromna  więk- 
szość tego  powiatu  ma  charakter  czysto  rolniczy.  Powiat  GliicicM 
posiada  4  miasta:  Gliwice  (Gleiwitz)  nad  Brynicą,  pięknie  zbudo- 
wane, nowoczesne,  z  52,879  mieszk.  W  pobliżu,  ku  zachodniemu 
południowi  Sośniczoicice  (Kieferstraedtel)  z  1,025  mieszk.  Na  pół- 
noc od  Gliwic,  w  wzgórzach,  Fi/slcoiuice  (Peiskretscham),  nad  drogą 
żelazną  opolsko-katowicką,  z  4,224  mieszk.;  wreszcie  nad  tymże 
torem  kolejowym,  w  pobliżu  granicy  powiatu  Wielkostrzeleckiego, 
Toszelc  (Tost),  niegdyś  stolica  księstewka  Piastowskiego,  z  2,350 
mieszkańcami.  Do  powiatów  czysto  rolniczych  należy  położony 
między  Gliwickim,  Wielkostrzeleckim,  Oleskim,  a  granicą  Króle- 
stwa Polskiego,  powiat  Lihliniecki,  przerżnięty  torami  kolejowymi 
z  Kluczborka  do  Tarnowskich  Gór  i  z  Opola  do  stacyi  granicznej 
Herby  (2  mile  od  Częstochowy).  Oba  te  tory  krzyżują  się  w  mia- 
steczku powiatowem  Z?^&/ź>«>ć?(Lublinitz),  położonem  wśród  wzgórz 
nad  małym  strumykiem  (3,490  mieszk.).  Powiat  ten  posiada  jesz- 
cze 2  miasteczka  na  północy:  Dobrodzień  (Gutentag),  na  skraju  po- 
łudniowym wielkich  lasów  dobrodzieńskich  (2,660  mieszk.),  a  na 
południu,  w  pobliżu  źródeł  Małapiany,  tuż  nad  granicą  Król  Pol- 
skiego, T7oi7^źXY  (Woischnik)  z  1,457  mieszk. 

Rzeka  Małapiana  oddziela  pow.  Lubliniecki  od  Tarnogórskie- 
go (Tarnowitz),  najwięcej  górzystego  z  wszystkich  górnośląskich 
po  prawej  stronie  Odry.  Część  północna  słabo  zaludniona,  z  mia- 
steczkiem Miasteczko,  po  niem.  Georgenberg  (1,840  mieszk.),  ma 
charakter  rolniczy.  Część  południowo-wschodnia,  w  której  leży 
w  okolicy  górzystej  miasto  powiatowe    Tarnowskie  Góry  (Tarno- 


-^w 


^^ 


-^ł. 


30 


.~^.  ii 


OBJAŚNIENIA 

Prusk/ego 

•  Grsnicd  obwodu  reg. 

Opolskiego 
M/asta  D  odkres/one-sto/łce 
pOPv/atotve. 


istny ktjrvw^         7*"^ 


!s>&»A»T&ć~ 


Wi^r%ithiAr 


7nĄ  ^  - 


.Sigmhoafio*  l^ 


'y     goi        "^-f'^'^ 


M''V^ 


^aJcMi^c 


\  -Boaacu^  '" 


S«n 


i*  s"jP?*r1 


1 1  'A.  °Ji:s<kr3/3kis 


'•"'\<~^ 


ScAioiriA 


Ti^r 


■'(JfSlr<tJ:M 


\ToySi:ei.^"~"/jft^;^a,> 


I 


^-^:łf^^^- 


lie  zffwe*ioJ^Nra?H^#^  ^ 


kt    -   J  • 


£i^ 


,fV' 


^..-__.,      ii. 


Część  polska  Śląska  pruskiego 


-7    445    — 

witz),  należy  do  obszaru  górniczo-fabrycznego.  Charakter  kraju 
zmienia  się  tu  zupełnie.  Znikają  ciche  małe  wioski  z  słomianemi 
strzechami  i  długie  łany  pól  uprawnych;  z  ziemi  wyrastają  długie, 
nieregularne,  wyglądające  dziko  nasypy—  ziemi  wydobytej  z  ko- 
palni, kominy  fabryczne,  osady  murowane,  krzyżują  się  gęste  linie 
torów  kolejowych,  a  im  więcej  zbliżamy  się  do  środka  tego  stosun-i 
kowo  niewielkiego  okręgu  górniczo-przemysłowego,  do  Bytomia 
i  Huty  Królewskiej,  tem  więcej  mnożą  sic  kominy  i  elewatory, 
olbrzymie  gmachy  górnicze,  hutnicze,  tym  gęściej  zasiany  jest  kraj 
murowanemi  osadami.  Cały  ten  obszar  rozrasta  się  coraz  więcej 
w  jedno  olbrzymie  miasto  górniczo-fabryczne,  poprzedzielane  tylko 
niewielkiemi  smugami  gruntów,  po  części  nieuprawianych,  po 
przez  która  biegną  krzyżujące  się  na  wszystkie  strony  liczne  tory 
kolejowe.  Pod  względem  administracyjnym  obszar  ten  jest  po- 
dzielony, o  ile  nie  należy  do  wymienionych  już  powiatów,  na  kilka 
maleńkich  okręgów,  a  mianowicie  powiaty:  Bi/iomshie,  miejski 
i  miejski  (Beuthen),  liróleioslzonucld  (Kónigshiitte),  Zahrski,  liaio- 
;  loiclci  i  Mijs/oiiicki.  Z  gmin  miejskich,  znajdujących  się  na  tym 
;  skrawku  ziemi,  posiadały  w  r.  1900:  Królewska  Huta  57,875,  By- 
\  tom.  51,409,  Katowice  31,745,  Mysłowice  13,365,  Tarnowslńe  Góry 
i  11,854  mieszkańców;. z  gmin  wiejskich  zaś:  Zahorze  27,738,  Stare 
YAibrze  I9,57(j,  ll>ida  14,793.  Boguszyee  14,595,  Bata  Laury  13,573, 
t  Świętochłowice  13,071,  Siemianowice  12,175,  .'^dięze  11,813,  Małe 
'Librze  10,006,  Choczów  8,488,  Szopie?iice  7,712,  Bislzupice  9,806, 
Bietszowice  7,393,  Mikidczyce  7,629,  Szarley  8,008  mieszkańców 
i  t.  d.  Większa  część  tych  osad  powstała  lub  rozwinęła  się  do- 
piero w  ciągu  kilkudziesięciu  lat  ostatnich.  "  Bogatą  przeszłość  hi- 
storyczną ma  tylko  Bytom,' riićgdyś.  stolica  księstwa  tejże  nazwy. 
i  Do  miast  bardzo  starych  należą  także- Tarnowskie  Góry  i  Gliwice. 
Mysłowice  cieszą  sic  szczególną  sławą  jako  miasto  położone  nad 
stykającemi  się  granicami  trzech  cesarstw:  Niemieckiego,  Rosyj- 
skiego i  Austr.yackiego  (niemieckie  „Dreikaiserecke").  W  kopal- 
niach tego  bogatego  okręgu  górniczo-przemysłowego  wydobywają 
głównie:  węgiel  kamienny,  rudy  żelazne,-  cynkowe,,  ołów,  srebro 
i.galman.  Wszystkie  te  metale  by wają- przetapiane  i  przerabiane 
w  licznych  fabrykach  na  miejscu. ^         .  *         .  •        "    - 


—    446    — 

Rzeka  Kłodnica,  skanalizowana  na  wielkiej  przestrzeni  i  zao- 
patrująca w  wodą  znaczną  część  z  wymienionych  miejscowości, 
stanowi  granicę  południową  tego  okręgu  górniczo-przemysłowego. 
Na  południowym  jej  brzegu  rozpoczynają  się  znowu  rozległe  pola, 
wśród  którycti  tylko  tu  i  owdzie  spotykamy  się  z  kopalnią  lub 
fabryką. 

Południowo-wschodni  kąt  Górnego  Śląska,  zamknięty  między 
Kłodnica,  Czarną  Przemszą  i  Wisłą,  wypełnia  powiat  Pszczyński. 
Obszar  ten  należy  prawie  w  całości  już  do  dorzecza  Wisły,  a  nie 


Zjedaoczoae  hutj-:  Laury  i  Królewska. 

Odry,  odznacza  się  wielką  obfitością  lasów,  które  zajmują  mniej 
więcej  Ya  część  całego  powiatu,  i  bardzo  licznemi  stawami,  zwła- 
szcza w  swej  części  południowej.  Graniczy  on  na  wschodzie 
i  południowym  wschodzie  z  Galicyą,  od  której  odcinają  go  Wisła 
i  jej  dopływ,  Czarna  Przemszą.  Po  stronie  południowej  Wisła,  po- 
wyżej dopływu  lewego  Białej,  oddziela  go  od  Śląska  austryackiego. 
W  pięknej  dolinie  nadwiślańskiej  znajduje  się  szereg  letnisk,  z  któ- 
rych najwięcej  znane  są  miejscowość  Wisła  i  położona  w  pobliżu 
stacya  kuracyjna  Goczałkowice,  z  źródłami  jodowo-ługowemi.  Po- 


—    447    — 

wiat  Pszczyński  posiada  trzy  małe  miasteczka.  Najwiąksze  z  nich 
Mikołów  (Nicolai),  położone  w  pobliżu  Kłodnicy,  nad  torem  kole- 
jowym rybnicko-katowickim,  liczyło  w  r.  icoo-ym  6,631  miesz- 
kańców. Miasto  powiatowe  Tszczyna  (Piess),  z  pięknym  zamkiem 
książęcym,  leży  nad  torem  katowicko-bielskim,  który  przechodzi 
także  przez  wspomnianą  wyżej  miejscowość  kuracyjną  Goczałko- 
wice. W  r.  1900-ym  naliczono  tam  4,940  mieszkańców.  Mia- 
steczko trzecie,  Beruii  (Berum),  z  2,081  mieszkańcami,  jest  stacyą 
graniczną  nad  drogą  żelazną  mysłowicko-oświecimsko-krakowską. 

Powiat  następny,  ByMicld,  należy  już  znowu  do  dorzecza 
Odry,  której  dopływ  prawy,  Olsza,  oddziela  go  na  niewielkiej 
przestrzeni  od  Śląska  austryackiego.  I  tam  lasy  zajmują  znaczną 
część  obszaru,  natomiast  stawy  są  mniej  liczne.  Przez  cały  po- 
wiat przepływa  wśród  wzgórz  prawy  dopływ  Odry,  Ruda.  Nad 
strumykiem  tym  leży  w  okolicy  pagórkowatej  miasto  powiatowe 
EiflniJc  (tak  samo  po  niemiecku),  z  7,224  mieszk.  Posiada  ono  ko- 
munikacyę  kolejową  z  okręgiem  górniczo-przemysłowym,  z  Raci- 
borzem i  Boguminem  (Oderberg).  Nad  torem  rybnicko-bogumiń- 
skim  leży  miasteczko  Wodzisław  (Loslau)  z  2,701  mieszk.  Między 
obu  temi  miastami  znajdują  się  znaczne  kopalnie  węgla  i  fabryki 
żelaza.  Oprócz  wymienionych,  powiat  Rybnicki  posiada  jeszcze 
dwa  miasteczka:  Zóraw  (Sohrau),  u  źródeł  strumyka  Rudy,  w  po- 
bliżu granicy  pow  Pszczyńskiego  (4,314  mieszk.)  i  Pilchowice  (Pil- 
chowitz)  nad  rzeką  Berawką,  na  skraju  wielkich  lasów  Racibor- 
skich, w  którycłi  łączą  się  ze  sobą  powiaty  Rybnicki,  Raciborski, 
Gliwicki  i  Kozielski.  Wreszcie  zasługuje  na  wzmiankę  stacya  ką- 
pielowa i  klimatyczna  Jastrzchów,  w  południowej  części  powiatu. 

Z  pow.  Rybnickim  graniczy  na  zachodzie  KaciborsJci,  oddzie- 
lony rzekami  Olszą,  Odrą  i  Opawicą  od  Śląska  austryackiego. 
Odra  przepływa  go  z  południa  ku  północy,  tak,  że  większa  część 
powiatu  leży  po  lewej  stronie  tej  rzeki.  Powierzchnia  tego  ob- 
szaru jest  bardzo  urozmaicona.  Po  prawej  stronie  Odry  spoty- 
kamy kilka  wielkich  jezior,  na  północy  wspomniany  już  wielki  las 
Raciborskie;  po  lewej  stronie  rzeki  kraj  jest  górzysty,  poprzerzyna- 
ny  licznymi  strumykami,  z  którycłi  największy,  spływający  do 
Odry,  Cynna,  odznacza  się  pięknemi  brzegami.  Milę  poniżej  uj- 
ścia tej  rzeki  leży  nad  Odrą  b.  stolica  książąt  Piastowskich,  Baci- 


-    448    - 

hórz  (Ratizbor),  piękne  miasto  z  starożytnym  zaniedbanym  zam- 
kiem i  kilkoma  pięknemi  kościołami,  wśród  których  cieszy  sią 
"szczególną  s1:awą  kopia  kaplicy  S-tego  Grobu  w  Jerozolimie.  W  po- 
bliżu miasta  zbiegają  się  tory  kolejowe  z  Bogumina,  Opawy  (Trpp- 
pau),  Głupczyc  (Leobschiitz)  i  Opola.  W  r.  1900  naliczono  w  Ra- 
ciborzu 25,236  mieszkańców.  Inne  miasteczka  i  osady  targowe, 
Hiilczyn  (Hultschin),  Beiiiszeuo  (Benischau),  Krzanowice  (Krano- 
witz)  i  Saihice  (Sanditz),   są   maleńkie.     Największe  z  nich,  Hul- 


Nisa.  ' 

czyn,  posiadał  w  r.  1900-ym  .3,013  mieszkańców.  Powiat  Raci- ii 
borski  posiada  glebę  po'  części  bardzo  urodzajną,  zwłaszcza  po  ! 
lewej  stronie  Odry.  Ludność  jest  silnie  mieszana,  w  miastach  nie-  ,^ 
miecka,  po  wsiach  polska  i  morawska.  Tuż  nad  granicą  tego  po-^ 
wiatu  leżą  trzy  większe  miasta  Śląska  austryackiego:  nad  Odrą* 
Bogumin  (Oderberg);  cokolwiek  dalej  na  południe,  w  pośrodku 
okręgu  górniczego;  Ostrawa  Morawska;  na  zachodzie,  nad  rzeką 
Opawicą, — Opawa  (Troppau). 


—    449    — 

Postępując  z  Odrą  ku  północy,  dostajemy  sią  do  powiatu  Ko- 
zielsldego.  Jest  on  położony  również  po  obu  stronacli  tej  rzeki. 
Cząść  zacłiodnia  posiada  powlerzcłinią  silnie  sfałdowaną  i  odzna- 
cza sie  dobrą  glebą,  część  wscłiodnią  zajmują  lasy:  po  lewej  stro- 
nie Birawki  wspomniany  już  Raciborski,  między  Birawką  a  Kłod- 
nicą  lasy  ks.  Hohenlotiego.  Nad  samą  Kłodnicą  spotykamy  wzgó- 
rza, a  wśród  nicłi  kilka  miejscowości  fabrycznycłi.     Pół  mili  poni- 


B  r  z  e  ff. 


żcj  ujścia  Kłodnicy  do  Odry,  leży  jedyne  miasto  powiatu,  starożytne 
Koźle  (Cosel),  niegdyś  stolica  udzielnego  księstwa  Piastowskiego, 
później  silna  forteca  (7,087  mieszk.);  nad  Kłodnicą,  w  pobliżu  uj- 
ścia, ważny  węzeł  kolejowy,  Kędzierzyn  (Kandrzin),  gdzie  krzyżują 
się  tory  wrocławsko  bogumiński  i  kozielsko-gliwicki. 

Z  pow.  Kozielskim  graniczy  na  małej  przestrzeni  na  południo- 
wym zacłiodzie,  ciągnący  się  daleko  w  kierunku  zacłiodnim,  Frud- 
nicJu^  ostatni  z  powiatów  obwodu  Opolskiego,   w   którym   Polacy 


stanowią  bardzo  znaczną  cześć  ludności.  Cząść  jego  północną  zaj- 
muje: wielki  las  sosnowy  Szelicki:  wiąksza,  południowa,  posiada 
glebę  urodzajną  i  odznacza  sic  dość  wielkim  ruchem  fabrycznym. 
Miast  posiada  powiat  ten  kilka:  Fr/id/nk  albo  Prądnik  (Neustadt), 
położony  nad  skrajem  południowym,  posiadał  w  r.  1900-ym  20,139 
mieszkańców  i  jest  połączony  torami  kolejowymi  z  Nisą,  z  drogą 
wrocławsko-bogumińską  przez  Krapkowice,  z  Koźlem  i  Raciborzem 
przez  Głupczyce.  Na  drodze  do  Krapkowic  leży  Z/iJz  (2,860  m.), 
na  drodze  do  Koźla  Gloguwelc  (Ober  Glogau),  z  5,624  m.,  nadto 
dwie  osady,  w  których  odbywają  sie  targi:  Małe  Strzelce  (KI.  Stre- 
litz)  w  pobliżu  Krapkowic  i  Scinaica  (Steinau),  wśród  wzgórz  nad 
granicą  powiatu  Niskiego. 

Między  powiatami  Prudnickim,  Kozielskim  i  Raciborskim 
a  Śląskiem  austryackim  leży  nad  górną  Opawicą  powiat  Ghipczyclci, 
który  pominęliśmy  w  swej  wędrówce  dotychczasowej,  jako  prze- 
ważnie niemiecki.  Odznacza  sic  on  tak  samo,  jak  wszystkie  po- 
wiaty okoliczne,  silnie  sfałdowaną  powierzchnią,  glebą  urodzajną 
i  bogactwem  skarbów  mineralnych.  Miasto  powiatowe,  Gl/ipczijce 
(Leobschutz),  połączone  kolejami  żelaznemi  z  Raciborzem,  Koźlem 
i  Prudnikiem,  oraz  Karniowem  (Jagerndorf)  na  Śląsku  austryackim, 
posiadało  w  r.  1900-ym  12,627  mieszkańców.  Baioroic  (Bauern- 
witz)  nad  drogą  do  Raciborza  miał  w  tymże  roku  2,705;  położony 
dalej  na  południe  luelrz  (Katscher)  4,801  mieszk. 

Pozostały  nam  jeszcze  trzy  zachodnie  powiaty  obwodu  reg. 
Opolskiego:  Niski,  Niemodliński  i  Grotkowski.  Różnią  się  one  od 
wymienionych  poprzednio  tem,  że  posiadają  ludność  prawie  czy- 
sto niemiecką.  Polacy  są  w  tych  powiatacłi  tubylcami,  a  nie  przy- 
cliodnłmi  robotnikami,  jak  w  większej  liczbie  powiatów  środkowo 
i  dolno  śląskich,  ale  stanowią  ty  1-ko  niewielki  ułamek  ogólnej  liczby 
mieszkańców.  Najwięcej  zniemczony  jest  i  był  już  od  wieków  po- 
wiat X'(sJci,  graniczący  na  wschodzie  z  Prudnickim,  na  południu 
z  Śląskiem  austryackim.  Obszar  ten  był  od  początków  XIII  wieku 
własnością  biskupów  wrocławskich,  którzy  tytułem  posiadania  tego 
kraju  zostali  zaliczeni  w  poczet  książąt  śląskich.  Rządami  duchow- 
nemi  tłómaczy  się  wczesne  zgermanizowanie  ziemi  Niskiej.  Leży 
ona  u  stoków  północnych  gór  Sudeckich,  po  obu  stronach  Nisy 
Kładzkiej.     Nad  tą  rzeką  jest  też  położone  miasto  powiatowe,  po- 


—  451   — 

tcżna  forteca  Nisa  (Neisse),  ż  24,271  mieszk.  Ku  zachodowi,  rów- 
nież nad  Nisą,  leżą  miasteczka  Otmuchów  (Ottmachon)  z  3,674 
i  Fączkóiu  (Patschkau)  z  5,897  m.,  w  południowej  cząści  powiatu, 
w  pobliżu  granicy  austryackiej,  Ziegenliah,  z  8,243  mieszk. 

Poza  miastem  Nisą,  Nisa  Kładzka  zwraca  sią  ku  północy  i, 
opuściwszy  pow.  Niski,  tworzy  granicą  miądzy  powiatami  Niemo- 
dlińskim i  Grotkowskim.  Pow.  Xiemodli?ish\  położony  po  prawej 
stronie  rzeki,  posiada  powierzcłinię  dość  równą,  liczne  jeziora, 
a  nad  granicą  pow.  Opolskiego  wielkie  lasy  Tylowickie.  Z  miast, 
l^iemodliu  {Falkanhtr^)  miał  w  r.  1900-ym  2,103,  S ekur (/as f  nad 
Nisą,  milQ  powyżej  jej  ujścia,  700,  Fryląd  (Friedland)  nad  rzeczką 
Ścinawą,  która,  dążąc  ku  północy  do  Nisy  Kładzkiej,  przepływa 
cały  ten  powiat,  2,078  mieszk.  Położony  po  lewej  stronie  Nisy 
powiat  Groiliuwslci  wkracza  swą  częścią  zacłiodnią  w  pasmo 
wzgórz  strzelińskicłi,  i  tworzy  nad  rzeką  płaszczyznę,  poprzerzy- 
naną  prawdziwym  labiryntem  strumyków.  Jedyne  miasto  po- 
wiatu, Grolków  (Grottkau)  miało  w  r.  1900-ym  4,140  mieszkańców. 
Jest  ono  połączone  koleją  żelazną  z  Brzegiem,  Strzelnem  i  Nisą, 
która  ze  swej  strony  leży  nad  ważnym  torem  kolejowym  z  Opola 
do  Kladzka  i  przez  Świdnicę  do  Lignicy. 

Z  obwodu  regencyjnego  Wrocłauslat^go  należy  do  obszaru, 
który  nas  interesuje,  tylko  parę  powiatów,  graniczących  z  obwo- 
dem reg.  Opolskim  i  W.  Ks.  Poznańskiem,  mianowicie  zaś  powiaty: 
Brzeski,  Namysłowski  i  Sycowski.  Do  znacznej  liczby  innych  od- 
nosi się  to  samo,  cośmy  powiedzieli  o  trzech  zachodnich  powia- 
tach obwodu  Opolskiego.  Tu  i  owdzie  znajduje  się  jeszcze  lud- 
ność tubylcza  polska,  ale  jest  jej  już  tak  niewiele,  że  pod  względem 
liczebnym  ustępuje  przed  przychodnią,  rozproszoną  \^  poszukiwa- 
niu za  robotą  po  całym  obszarze  Niemiec.  Do  obszaru  zupełnie 
już  prawie  zniemczonego,  w  którym  utrzymały  się  zaledwie  ślady 
tubylczej  ludności  polskiej,  należą  też  okolice  rzeki  Ślęzy  (Lohe), 
która  nadała  nazwę  całemu  krajowi.  W  pobliżu  jednego  z  ra- 
mion tej  rzeki,  Małej  Ślęzy,  w  pow.  Strzelińskim,  istnieją  wpraw- 
dzie osady  słowiańskie,  ale  nie  polskie,  lecz  czeskie.  l^olakóvv  za- 
stajemy w  większej  liczbie  dopiero  znacznie  dalej  ku  wschodowi, 
w  powiecie  Brzesldm.  Powiat  ten,  położony  nad  ujściem  Nisy 
Kładzkiej  i  Stobrawy,   po   obu   stronach    Odry,   jest   płaszczyzną, 


—    452    — 

z  której  tylka  na  połudaiu  wyrasta  grupa  pagórków.  Część  pół- 
nocną zajmują  wielkie  i  piąkne  lasy  Rogelwitz  i  Peisterwitz,  się- 
gające daleko  w  głąb  sąsiedniego  powiatu  Oławskiego.  Miasto 
główne,  Brzeg  (Brieg)  nad  Odrą,  niegdyś  stolica  księstwa,  miało 
w  r.  1900-ym  24,114,  drugie  miasteczko,  L6ice?ł,  nad  ujściem  Ści- 
nawy do  Nisy  Kładzkiej,  3;249  mieszkańców.  Daleko  więcej,  niż 
w  po  w.  Brzeskim  spotykamy  Polaków  w  sąsiednim  Namt/siouslim, 
zraszanym  na  wsctiodzie  przez  rz.  Stobrawę,  na  zacłiodzie  przez 
Widawę,  i  graniczącym  na  niewielkiej    przestrzeni  z  pow.  Kępiń- 


Wroclaw.     Widok  ogóluy, 

skim  W.  Ks.  Poznańskiego.  Obszar  ten  posiada  powierzctmię  dość 
równą,  glebę  mniej  niż  średnio  urodzajną.  Miasto  głów^ne,  Na- 
mi/słów (Namslau)  nad  Widawą,  miało  w  r.  1900-ym  6,361  m.,  jest 
połączone  koleją  żelazną  z  Oleśnicą,  Kluczborkiem  i  Opolem.  Dru- 
gie miasteczko,  Ryclital  (Reichthal),  w  pobliżu  granicy  poznańskiej, 
miało  w  tymże  roku  1,222  m.  Postępując  wzdłuż  granicy  W.  Księ- 
stwa ku  zacłiodowi,  wkraczamy  w  ostatni  powiat  śląski,  który  mo- 
żna jeszcze  zaliczyć  do  polskich:  Si/cousli.  Powierzctinia  jest  tu 
więcej  falista,  zwłaszcza  w  środkowej  części  powiatu,  u  źródeł 
Widawy;  w  tejże  okolicy,  tuż  nad  granicą  poznańską,  oraz  na  za- 


—    453    — 

chodzie  w  pobliżu  rz.  Baryczy,  znajdują  sie  wielkie  grupy  jezior, 
rozdzielone  wzgórzami  Miądzyborskiemi.  W  pobliżu  grupy 
wschodniej  jezior  leży  miasto  powiatowe  Sijcólc  (po  niemiecku 
Polnisch  albo  Gross  Wartenberg),  nad  torem  wrocławsko-oleśnicko- 
kępińskim.  W  r.  1900-ym  naliczono  tam  2,381  mieszkańców. 
Jeszcze  mniejsze  są  dwa  inne  miasteczka  powiatu:  Międzyhorz 
(Neumittelwalde)  wśród  wzgórz  na  północnym  zachodzie  i  Twar- 
dagóru  (Fastenberg)  nad  granicą  zachodnią. 

Wszystkie  inne  powiaty  obw.  regenc.  Wrocławskiego,  są,  jak 
już  zaznaczono,  zupełnie  zniemczone.  Znajdujemy  wprawdzie 
wszędzie  jeszcze  Polaków,  tu  i  owdzie  nawet  nie  przychodnich, 
lecz  szczątki  ludności  tubylczej,  ale  jest  ich  conajwyżej  2%  ogólnej 
liczby  mieszkańców.  Najliczniejsi  stosunkowo  jeszcze  są  Polacy 
w  powiatach  graniczących  z  W.  Ks.  Poznańskiem,  a  więc:  MUic- 
lci?n  (Militsch),  Gurowslim  (Guhrau),  GJogoaslim  (Glogau),  należą- 
cym już  do  obw.  regencyjnego  Lignickiego,  dalej  zaś  w  powiatach, 
otaczających  miasto  Wrocław,  a  wiąc  Wi'ociaa8Jcim  wiejskim, 
Trzeh/riclcnn,  Oleśnickim,  Nowotarshim  (Neumarkt)  i  Swid?iieJcim 
(bchweidnitz).  Są  to  jednak  już  posterunki  zupełnie  stracone, 
o  których  odzyskaniu  przez  ludność  polską  w  danych  warunkach 
mowy  być  nie  może.  Odstąpimy  wiąc  od  szczegółowego  opisu 
tych  ziem.  Zatrzymamy  sią  tylko  przy  Wrocław^iu,  jako  stolicy 
całego  kraju  i  mieście,  w  którem  ludność  połska  jest  stosunkowo 
liczna  (przeszło  8,000  dusz). 

W/-(jc/(iiL'  leży  wśród  rozległej  równiny  po  obu  stronach  Odry, 
która  w  tem  miejscu,  przyjąwszy  Olawc,  rozszczepia  sią  na  dwa 
ramiona,  tworząc  parę  wysepek,  gdy  ramie  trzecie,  martwe,  zwane 
„Starą  Odrą",  okrąża  miasto  na  północy.  Początki  jego  giną 
w  mrokach  przeszłości.  Niewątpliwie  istniała  tam  osada  od  nie- 
pamiętnych czasów.  Około  r.  1000  występuje  Wrocław  już  jako 
stolica  ziemi  śląskiej  i  stolica  biskupów  śląskich.  Później,  w  epoce 
działów,  był  stolicą  księstwa  udzielnego.  Z  tych  czasów  utrzy- 
niała  się  do  tej  pory  wielka  liczba  pięknych  gmachów  urzędowych, 
kościelnych  i  prywatnych.  Otaczają  one  zwłaszcza  wielki  Rynek, 
w  którego  pośrodku  wznosi  się  starożytny  piękny  ratusz  z  wieku 
XIV,  w  stylu  gotyckim.  W  gmachu  tym,  pełnym  pamiątek  histo- 
rycznych, odbywały  się  zjazdy  książąt  śląskich.     Z    innych    gma- 


—    -15  4-    ~ 

chów  historycznych  wymienimy  tak  zwany  „stary  ratusz",  dom 
prywatny,  po  wschodniej  stronie  Rynku,  w  którym  stawali  prze- 
jeżdżający przez  Wrocław  królowie  polscy  z  domu  saskiego,  staro- 
żytny dom  pod  „Złotym  puharem",  na  południowej  «;tronie  Ryn- 
ku, i  dom  pod  „Siedmiu  elektorami",  pokryty  od  góry  do  dołu 
malaturami  „al  fresco".  Z  37  kościołów  zasługuje  na  uwagę  ka- 
tedra, położona  wraz  z  zabudowaniami  biskupiemi  na  wyspie. 


Wielki  iJyiieic  we  \Vi-ciei;i\viii. 

Jako  stolica  kraju  i  biskupstwa,  a  później  jednego  z  najwięk- 
szych ksiąstw  udzielnych,  Wrocław  rozwijał  sie  szybko  i  już  w  wie- 
kach średnich  był  wiełkiem  miastem  handlowem.  Zajęcie  Śląska 
przez  Prusaków, — przyczem  Wrocław  zdobyto  zdradą,  wbrew 
umowie,  zawartej  z  radą  miejską,  — oddziałało  na  razie  niekorzyst- 
nie na  rozwój  miasta,  ponieważ  stare,  wyrobione  związki  han- 
dlowe z  ziemiami  austryackiemi  zostały  zerwane,   a  miasto  samo 


—  4r)5  — 

utraciło  swą  dawną  samodzielność.  Świetne  polo/cnie  w  pośrod- 
ku bogatego  kraju,  nad  główną  arteryą  komunikacyjną,  sprawiło 
jednak,  źc  zastój  nic  trwał  długo.  W  r.  1900-ym  Wrocław  po- 
siadał 422,738  mieszkańców  i  byt  pod  wzgł^dem  zaludnienia  2-em 
miastem  w  Prusacłi,  a  piatem  w  cesarstwie  niemieckiem.  Jest  on 
siedzibą  władz  prowincyonałnych  i  regencyjnycli,  naczełnego  do- 
wództwa korpusu  armii,  posiada  uniwersytet  i  jest  głównym  wę- 
złem kolejowym  prowincyi,  w  którym  zbiegają  się  tory:  z  Berlina 
przez  Frankfurt  i  Guben.  z  Szczecina  przez  Kistrzyń  i  GłcgowQ, 
z  Gdańska  i  Królewca  przez  Pozna ń-Leszno  i  Gniezno- Oleśnice, 
z  Kluczborka,  z  Krakowa  i  Wiednia  przez  Opole  i  Bogu  min, 
z  Wiednia  przez  Kładzko,  z  Pragi  przez  Świdnicą  i  z  Lipska  przez 
Lignicą. 


STOSUNKI  AD-MIMSTRAC^JNE  I  POLITYCZNE. 


y^. 


t,J  ląsk  pruski  jest  podzielony  pod  względem  administracym  na 
trzy  obwody  regencyjne:  Lignicki,  Wrocławski  i  Opolski,  które  od- 
powiadają dawnemu  podziałowi  na  Śląsk  Dolny,  Średni  i  Górny. 
Każdy  obwód  regencyjny  dzieli  sic,  jak  wszędzie  w  Prusacłi,  na 
powiaty,  składające  się  z  większej  liczby  gmin  miejskich,  wiejskicli 
i  dworskicłi.  Miasta,  posiadające  więcej  niż  20,000  mieszkańców, 
są  wyłączone  z  otaczającego  je  obszaru  i  tworzą  osobne,  autono- 
miczne powiaty  miejskie. 

W  poniższem  zestawieniu  podajemy  nazwę  pojedynczych  po- 
wiatów w  brzmieniu  polskiem  i  niemieckiem,  z  oznaczeniem  ob- 
szaru w  kilometrach,  przyczem  powiaty  miejskie  pomijamy.  Ponie- 
waż chodzi  nam  tylko  o  obszar  zamieszkany  przez  ludność  polską, 
uwzględniamy  w  tem  zestawieniu  tylko  obwód  regencyjny   Opól- 


—    457   — 

ski,  a  z  Wrocławskiego  jedynie  powiaty  wschodnio-pófnocne, 
w  których  zwartą  masą  lub  w  rozproszeniu  żyje  znaczniejsza 
liczba  Polaków. 

Oh  w  ód  regencyjny  Opolslc-i. 


Nazwa  poLsk 

1 

niemiecka 

Obszar 

Opole 

Oppeln 

1425,68  km-  n 

Niemodlin 

Falkenberg 

602,50     „ 

Grotków 

Grottkau 

519,27      ,, 

Nisa 

Neisse 

711,41      . 

Prudnik 

Neustadt  O.  S. 

798,38     „ 

Glupczyce 

Leobscłiiitz 

^^90,32     „ 

Koźle 

Cosel 

'^'74v~)7     „ 

Racibórz 

Ratłbor 

857,94     „ 

Rybnik 

Rybnik 

852,50     „ 

Pszczyna 

Pless 

1062,42      „ 

Tarnowskie 

Góry 

Tarnowitz 

324,75     » 

Bytom 

Beutłien 

126,61 

Katowice 

Kattowitz 

186,49     „ 

Zabrze 

Zabrze 

121,34     „ 

Toszek-Gliwice 

Tost-Gleiwitz 

906,09     „ 

Wielkie  Strzelce 

Gross-Strelitz 

895^15     „         ^ 

Lubliniec 

Lublinitz 

1009,93     „               • 

Olesno 

Rosenberg  O.  S. 

898.58     „ 

Kluczbork 

Kreuzberg 

552,78     .              ^^ 

Oh/ród 

y('!l<'>i('ilj iiy  ^Xy'>cla a 

Nazwa  pols 

va 

niemiecka 

Obszar 

Brzeg 

Brieg 

606,9  km.  n 

Namysłów 

Namslau 

583,9         „ 

Syców 

Wartenberg 

.       812,8         , 

Milicz 

Militscłi 

932,0         „ 

Trzebnica 

Trebnitz 

819,7         „ 

Gurów 

.Guhrau 

679,0         „ 

Oleśnica 

Oels 

899,0        „ 

Wrocław  miasto 

Breslau 

30,1         i, 

wieś 

» 

750,9         » 

58 


—  458  — 

Siedzibą  władz  prowincyonalnych,  naczelnego  prezesa  i  jego 
organów  pomocniczych,  oraz  miejscem  zebrań  sejmu  prowincyo- 
nalnego  (patrz  str.  129— 30  i  137)  jest  Wrocław.  Tamże  rezy- 
dują władze  Wrocławskiego  obwodu  regencyjnego.  Siedzibą 
władz  regencyjnych!  Opolslcicłi  jest  b.  zamek  książęcy  na  wyspie 
Pasiece  w  Opolu.  Landraci  i  podwładne  im  „wydziały  po\viato^ 
we"  (patrz  str.  136 — 7)  urzędują  w  miastacłi  powiatowych.  Osob- 
ne powiaty  miejskie,  niezależne  od  landratów,   stanowią   na   Gór- 


starszy  zamek  Piastowski  w  Ojiolii. 


nym  Śląsku  miasta:  Opole,  Gliwice,  Bytom,  Królewska  Huta,   Ka- 
towice, Zaborze,  Prudnik  i  Nisa. 

Jak  każda  prowincya  pruska,  tak  i  Śląsk  stanowi  pod  wzglą- 
dem sądowniczym  okręg  odrębny,  z  trybunałem  najwyższym, 
zwanym  „sądem  nadziemiańskim"  lub  „senatem"  we  Wrocławiu. 
Z  kilkunastu  sądów  niższych,  ziemiańskich  (por.  str.  140—141), 
w  okolicach,  zamieszkanych  przez  ludność  polską,  znajduje  się 
siedem,  z  tej  liczby  pięć  w  obwodzie  regencyjnym  Opolskim,  mia- 


—    459    — 

nowicie  zaś  w  miastach:  Opolu,  Gliwicach,  Bytomiu,  Raciborzu 
i  Nisie.  Z  powiatów  polskich  obwodu  regencyjnego  Wrocław- 
skiego, Brzeski  należy  do  sądu  ziemiańskiego  w  Brzegu,  a  Namy- 
słowski i  Sycowski  do  sądu  ziemiańskiego  w  Oleśnicy  (Oels).  Sądy 
najniższe,  „okręgowe",  znajdują  sią  w  licznych  miastach,  między 
jnnemi  we  wszystkich  powiatowych. 

Pod  względem  wojskowym  obwody  regencyjne,  Wrocławski 
i  Opolski,  tworzą  okręg  VI  korpusu  armii,  z  dowództwem  naczel- 
nem  we  Wrocławiu.  Obwód  Lignicki  zaś  należy  wraz  z  obwodem 
regencyjnym  Poznańskim,  do  okręgu  \'  korpusu,  którego  naczelna 
komenda  urzęduje  w  Poznaniu.  Ważnej  drogi  w  dolinie  Odry 
bronił  niegdyś  szereg  fortec  na  pograniczu  i  nad  samą  rzeką.  Obec- 
nie pozostały  z  nich  tylko:  na  południu  Nisa  i  Kładzko  (w  obwo- 
dzie reg.  Wrocławskim),  a  na  północnym  zachodzie  Głogowa  nad 
Odrą  (w  obw.  reg.  Lignickim).  Fortyfikacye  w  Koźlu,  broniące 
drogi  do  Opola,  zniesiono  przed  ćwiercią  wieku. 

Stosunki  polityczne  na  Górnym  Śląsku  są  dla  ludności  polskiej 
jaknajniepomyślniejsze.  Wiadomo,  że  w  Prusach  samorząd  jest 
oparty  na  systemie  plutokratycznym,  a  nie  na  zasadzie  równou- 
prawnienia. Wszystką  władzę  złożono  w  ręce  stanów  zamożnych 
i  średnich,  a  szerokie  w^arstwy  prostego  ludu  są  pozbawione 
w  praktyce  niemal  wszelkich  praw  pohtycznych.  Widzieliśmy  już 
przy  opisie  W.  Ks.  Poznańskiego,  że  wychodzi  to  na  niekorzyść 
ludności  polskiej.  Na  Górnym  Śląsku  stosunki  są  jeszcze  gorsze, 
niż  w  Prusach  Zachodnich.  Tam  w  stanach  rządzących  Polacy 
nie  są  wcale  reprezentowani.  W  miastach  Niemcy  posiadają  wszę- 
dzie olbrzymią  przewagę  materyalną;  w  ich  rękach  znajdują  się 
wszystkie  wielkie  przedsiebierstwa  handlowe  i  przemysłowe.  Po 
wsiach  jest  niewiele  inaczej.  Tam  nieliczni  magnaci  niemieccy  są 
właścicielami  olbrzymich  dóbr,  równających  się  niejednokrotnie 
objętością  małym  księstewkom  cesarstwa  niemieckiego,  a  lud  polski 
należy  prawie  wyłącznie  do  stanu  robotniczego  i  drobnowłościań- 
skiego.  (Jedyny  wyjątek  stanowi  znany  poseł  Szmula,  pan  dość  zna- 
cznej fortuny). Stosunki  po  wsiach  są  o  tyle  lepsze  od  miejskich,  że 
tam  prawie  wszędzie  włościanie  polscy  należą  do  drugiej  klasy  wy- 
borczej, a  więc  w  porozumieniu  z  również  polskim  ludem  robot- 
niczym mogliby  wywierać   pewne  wpływy   i   miejscami    odnieść 


—  46o  — 

zwycięztwo  nad  magnateryą  niemiecką.    W  rzeczywistości  jednak 
włościanie  ci  są  po  części  zależni  od  panów  okolicznych  i  nie  mo- 


Wielkł  Kaiuiiiń.    Zamek  Odrowążów  (miejsce  urodzunia  S-tego  Jacka). 

gą  bez  niebezpieczeństwa  występować  przeciw  nim  w  obronie 
swoich  praw;  nadto  zaś  są  na  ogół  tak  mało  jeszcze  uświadomieni, 
że  nawet  nie  próbują  zrobić  użytku  z  praw  sobie  przysługujących. 


—  4^1   — 

W  takich  warunkach  w  samorządzie  powiatowym  Polacy  nic  od- 
grywają prawie  żadnej  roli  i  nie  zdołali  też  dotąd  przeprowadzić 
ani  jednego  posła  do  sejmu  pruslciego,  a  ten  stan  rzeczy  prawdopo- 
dobnie nie  rychło  zmieni  sią  na  lepsze. 

Inaczej  jest,  gdy  chodzi  o  wyb(3r  reprezentantów  w  parlamen- 
cie. Wybory  do  parlamentu  odbywają  się  na  zasadzie  zupełnego 
równouprawnienia  wszystliich,  bez  względu  na  majątek  łub  zaro- 
bek, a  nadto  głosowanie  jest  tajne,  występowanie  więc  przeciw 
magnateryi  niemieckiej  nie  jest  połączone  bezpośrednio  z  niebez- 
pieczeństwem utraty  zarobku  i  prześladowań.  Ponieważ  zaś  Po- 
lacy prawie  we  wszystkich  okręgach  stanowią  znaczną  większość, 
mogliby  przy  dobrej  organizacyi  zdobyć  na  G.  Śląsku  kilka  man- 
datów poselskich.  Dotąd  posiadają  tylko  jeden,  w  okręgu  Kato- 
wickim; wszystkie  inne  zaś  znajdują  się  w  rękach  centrowców, 
którzy  jednak,  uznając  z  konieczności  prawa  ludu  wyborczego,  zga- 
dzają się  na  wybieranie  kilku  kandydatów  pochodzenia  polskiego. 
Takich  posłów  polskich,  wybranych  pod  hasłami  centrowymi  i  na- 
leżących do  stronnictwa  centrum,  jest  obecnie  (styczeń,  1904) 
trzech:  właściciel  ziemski  Szmula,  górnik  Królik  i  włościanin 
Strzoda. 

Dla  szczegółowego  scharakteryzowania  tych  stosunków,  po- 
dajemy w  zestawieniu  poniższem  wykaz  okręgów  wyborczych 
z  oznaczeniem  ogólnej  liczby  ludności  oraz  ludności  polskiej,  przy- 
czcm  opieramy  się  na  statystyce  urzędowej  z  r.  1900. 

Obwód  rcijeHcijjiiij   Opohld. 


0  kręg     wyborczy 

(liczba  mieszkań- 

I Jczba 

''                            "  1 

Polaków 

*-    C                          J                                                J 

co  w  w  ogolę 

1)  Kluczbork-Oleśno          .     .     . 

98,29'-^ 

7 1 ,000 

2)  Opole 

137,972 

9 1 ,000 

3)  W.  Strzelce-Koźle   .... 

142,668 

11-2,000 

4)  Lubhniec-Ghwice    .... 

173,509 

1 1 8,000 

5)  Tarnowskie  Góry  -  Bytom  - 

Królewska  Huta  .     .     .     .     . 

309,439 

1 90,000 

6)  Zabrze-Katowice      .... 

299,007 

154,000 

7)  Pszczyna-Rybnik     .... 

199,533 

1 7 1 ,000 

46: 


Okręg     wyborczy 


Liczba  mieszkań- 

Liczba 

ców  wogóle 

Polaków 

174,328 

65,000 

i  50,000  Czechów 

98,3'-M 

46,000 

78,617 

4,500 

'^4,147 

3,800 

99,310 

1,300 

'  Wi-oclawsli. 

63,077 

13,000 

112,404 

23,000 

8)  Racibórz    .     .     .     . 

9)  Prudnik     .     .     .     . 

10)  Niemodlin-Grotków 

1 1)  Głupczyce       .     .     . 

12)  Nisa 


Ohic 

13)  Namyslów-Brzeg 

14)  Oleśnica-Syców  . 


Ludność  polska  posiada  wiąc  przy  wyborach  do  parlamentu 
bezwzględną  przewagę  liczebną  w  7  okręgach  wyborczych  obwo- 
du reg.  Opolskiego,  w  ósmym  mogłaby  zwyciężyć  w  porozumie- 
niu z  Czechami,  a  w  dziewiątym,  Prudnickim,  brak  jej  tylko  kilka 
tysięcy  głosów  do  większości.  Natomiast  w  obu  okręgach  pół- 
nocnych obw.  reg.  Wrocławskiego  Polacy  są  liczebnie  tak  słabi,  że 
o  zwycięstwie  mowy  być  nie  może.  Dalsze  szczegóły  o  tych  sto- 
sunkach znajdzie  czytelnik  w  jednym  z  rozdziałów  następnych, 
przy  uwagach  o  roli,  jaką  duchowieństwo  odgrywa  na  Górnym 
śląsku. 


LUDNOŚĆ. 


ak  już  zaznaczono,  tylko  część  wschodnia  Śląska  pruskiego  po- 
siada jeszcze  ludność  polską.  Większa,  zachodnia  część  tego  kraju, 
obejmująca  cały  obwód  regencyjny  Lignicki  i  prawie  cały  Wro- 
cławski, ma  obecnie  już  charakter  czysto  niemiecki.     Wobec  tego 


—    4^4    — 

nie  będziemy  podawali  danych  statystycznych  o  stosunkach 
w  całej  prowincyi,  lecz  zadowolimy  się  scharakteryzowaniem 
stanu  rzeczy  tylko  na  Górnym  Śląsku,  czyli,  według  okreśłe- 
nia  urzędowego,  w  obwodzie  reg.  Opolskim,  a  z  obw.  Wro- 
cławskiego uwzględnimy  tylko  te  trzy  powiaty  północno-wschod- 
nie, w  których  Polacy  stanowią  jeszcze  znaczny  procent  ludności. 
Do  cyfr,  dotyczących  całej  prowincyi,  odwoływać  się  będziemy 
tylko  w  celach  porównawczych,  oraz  tam,  gdzie  najważniejsze  na- 
sze źródło,  statystyka  urzędowa,  nie  uwzględnia  podziału  kraju  na 
mniejsze  okręgi  administracyjne. 

Obwód  reg.  Opolski  jest  najludniejszym  i  najgęściej  zamiesz- 
kanym okręgiem  Śląska  pruskiego.  Gdy  przy  równej  prawie  obję- 
tości (przeszło  13,000  kilometrów)  wszystkich  3  okręgów,  Wro- 
cławski posiadał  w  r.  Igoo-ym  1,697,719,  a  Lignicki  tylko  1,102,992 
mieszkańców,  w  Opolskim  naliczono  w  tymże  roku  1,868,146  dusz, 
czyli  141.3  na  1  kilometr  kwadratowy.  (Na  całym  Śląsku  gęstość 
zaludnienia  wynosi  115,8,  w  Królestwie  Pruskiem  98,9  dusz  na  1 
km.  kw.).  Tłómaczy  się  to  ogromnym  rozwojem  przemysłu  gór- 
niczego i  fabrycznego  w  tym  obwodzie  regencyjnym,  i  połączo- 
nym z  tcm  napływem  robotników  z  bliższych  i  dalszych  okolic. 
Gdy  w  całej  prowincyi  śląskiej  liczba  ludności  zwiększyła  się 
w  ciągu  ostatnich  10  lat  XIX  stulecia,  od  r.  1890—1901,  w  okrą- 
głych tysiącach:  z  4,220  na  4,651,  to  w  obwodzie  regencyjnym 
Opolskim  z  1,578  na  1,868  tysięcy.  Na  całym  Śląsku  więc  przy- 
rost dziesięcioletni  wynosił  431  tysięcy,  a  z  liczby  tej  290,000  czyli 
67:^  przypadało  na  samą  regencyę  Opolską. 

Nie  we  wszystkich  częściach  Górnego  Śląska  jednak  gęstość 
zaludnienia  jest  równomierna,  i  nie  wszystkie  korzystają  z  wspo- 
mnianego rozwoju.  Uwydatnia  się  on  tylko  w  okręgach  górni- 
czo-przemysłowych  południowo-wschodnich:  w  czysto  rolniczycłi 
zaś  liczba  ludności  zwiększa  się  powoli,  miejscami  nawet  zmniej- 
sza się  zarówno  procentowo  jak  i  bezwzględnie.  Dla  scharakte- 
ryzowania tego  rozwoju  podajemy  w  zestawieniu  poniższem 
liczbę  ludności  w  pojedynczych  powiatach  w  latacli  1890,  1895 
i  1900,  z  oznaczeniem  gęstości  zaludnienia  w  ostatnim  roku: 


—  465 


Liczba  mieszkańców 

Na  1  km.  k\v 

Nazwa  powiatu 

przypadało 
wr.i  900  dusz 

w  r.  1890  w  r.  1895 

w  r.  1900 

Bytom  wieś  ..... 

\  121,763 

109,462 

137,839 

1399,8 

Królewska  Huta 

i 

44,697 

57,919 

Bytom  miasto    . 

36,905 

42,343 

51,404 

Katowice  wieś  . 

V   120,762 

122,466 

151,660 

833,9 

„        miasto 

22,757 

31,738 

Zabrze  wieś  .     . 

\  73.717 

\  91,137 

93,022 

808,1 

Gmina  Zaborze . 

i 

/ 

22,587 

Tarnowskie  Góry 

52,024 

57,546 

62,277 

190,1 

Racibórz  wieś   . 

1134,872 

1 141,476 

122,078 

143,2 

„         miasto 

/ 

25,250 

Głupczyce     .     . 

86,948 

86,210 

84,147 

121,8 

Rybnik      .     .     . 

80,919 

87,557 

96,248 

112,9 

Nisa  wieś 

)  98,922 

\  100,286 

75,043 

106,7 

„     miasto  .     . 

/ 

24,267 

Koźle   .... 

68,978 

70,606 

71,146 

105,4 

Prudnik  wieś 

(  97,061 

\  98,764 

78,185 

99,9 

„        miasto  . 

i 

/ 

20,139 

Pszczyna  .     . 

96,266 

101,979 

103,275 

97,0 

Kluczbork 

44,043 

46,339 

48,243 

87,3 

Gliwice  wieś 

\  100.687 :   73,422 

73,944 

84,1 

„       miasto  . 

/ 

38,916 

52,362 

Wielkie  Strzelce 

67,391 

69,666 

71.522 

79,9 

Grotków  .     .     . 

43,167 

42,065 

40,566 

78,1 

Opole  wieś    .     . 

^22,415 

104,690 

107,911 

76,6 

„      miasto 

24,491 

30,112 

Niemodlin     .     . 

39,387 

38,816 

38,000 

62,9 

Olesno      .     .     . 

47,650 

49,105 

50,049 

55,7 

Lubliniec  .     .     . 

43,854 

46,259 

47,213 

46.7 

Widzimy  więc,  że  w  okręgu  górniczym  liczba  mieszkańców 
wzrasta  nieustannie,  tak  dalece,  że  zwiększa  się  ludność  powiatów 
Bytomskiego,  Katowickiego  i  Zabrskiego,  pomimo,  że  wyłączono 
z  nich  gminy,  posiadające  po  kilkadziesiąt  tysięcy  mieszkańców: 
z  Bytomskiego— Królewską  Hutę,  z  Zabrskiego— gminę  Zaborze, 
a  z  Katowickiego — miasto  Katowice.  Natomiast  zmniejszyła  się 
bezwzględnie,  chociaż  nieznacznie,  ludność  powiatów  po  lewej 
stronie  Odry:    Glupczyckiego  o  2,800,    Niskiego   (wraz  z  miastem) 


59 


466 


o  i,ooo,  Grotkowskiego  o  2,600,  Niemodlińskiego  o  1,400  miesz- 
kańców. Zasługuje  na  uwag^,  że  wszystkie  te  powiaty,  z  wyjąt- 
kiem Prudnickiego,  mają  ludność  przeważnie  niemiecką  i  należą, 
z  wyjątkiem  Niemodlińskiego,  do  powiatów  średnio  zaludnionych. 
Natomiast  w  powiatach  czysto  rolniczych,  po  prawej  stronie  Odry, 

gdzie  ludność  jest  pol- 
ska, liczba  mieszkań- 
ców nie  zmniejsza  sią, 
lecz  zwiększa.  Powia- 
ty te  jednak,  a  zwła- 
szcza Lubliniecki, 
Oleśnicki  i  Opolski, 
należą  do  najsłabiej 
zaludnionych.  Dowód 
to,  że  ludność  polska 
osiadła  na  roli 
w  mniejszym  stopniu, 
niż  niemiecka,  z  po- 
wiatów zachodnich 
wyprowadza  się  do 
okręgu  górniczo-prze- 
mysłowego. 

Wogólności  zaś, 
zarówno  u  Polaków, 
jak  i  Niemców,  wy- 
chodzą w  poszukiwa- 
niu lepszego  zarobku 
z  swoich  miejsc  ro- 
dzinnych nie  całe  ro- 
dziny, lecz  tylko  mło- 
dzież męska.  Po  prawej  stronie  Odry  zaś  Niemcy  wogóle  nie  ru- 
szają się  z  miejsca.  Stąd  pochodzi,  że  w  tych  powiatacłi  tylko 
wśród  ludności  polskiej  uwydatnia  się  wielka  przewaga  liczebna 
kobiet  nad  mężczyznami,  po  lewej  stronie  Odry  natomiast  widzi- 
my ten  sam  objaw  zarówno  u  Polaków,  jak  i  u  Niemców. 

Przytaczamy  w  zestawieniu   poniższem   kilka   charakterysty- 
cznych przykładów  tego  ruchu  robotniczego: 


n- 

f  -yS 

W  "śk 

.^fpliW ' 

j^^H 

M 

^^^v  / 

1 

Ml 

^ 

Typy  górnośląskie  (z  Galuszyna  poJ  Cytomiem). 


467    — 


Nazwa  powiatu 


Kluczbork     .     . 
Olesno      .     .     . 
Opole  wieś   .     . 
W.  Strzelce  .     , 
Gliwice  wieś 
Tarnowskie  Góry 
Pszczyna .     . 
Rybnik     .     .     . 
Racibórz  . 
Koźle  .... 


12,891 

19,311 
39>o65 
26,314 
28,35« 
21,444 
41,652 
37,861 
29,399 
23,647 
Natomiast  po  lewej 


Polacy 


Liczba 
mężczyzn 


Liczba 
kobiet 


I  15,124 
\  22,334 
i  45,828 
29,980 
i    31,467 

!  23,038 
I  47,721 

!  41,578 
34,998 
28,762 

stronie  Odry: 


Niemcy 


Liczba 
mężczyzn 


Liczba 
kobiet 


9,411 
3,377 
8,753 
5,943 
5,779 
6,815 

5,542 
7,202 

14,639 
7,443 


Głupczyce 
Prudnik  . 
Niemodlin 
Nisa     .     . 

Grotków  . 


1,461 

1,560 

31,449 

19,753 

24,151 

24,483 

1,683 

1,948 

15,921 

823 

216 

47,000 

178 

79 

18,441 

9,384 
3,571 
9,712 

5,856 

6,413 

7,243 
6,054 
7,401 
16,165 
6,365 

39,348 
27,399 
17,859 
50,825 

21,757 


[  Należałoby  mniemać,  że  wobec  tak  znacznej  przewagi  liczeb- 

*  nej  kobiet  nad  mężczyznami    w   tylu    powiatach   Górnego  Śląska, 
'  polegającej  widocznie   na  wychodztwie,    czego    dowodzi  fakt,  że 
przewaga  ta  uwydatnia  się  tylko  u  osób  ponad  lat  14,  okręgi  prze- 
mysłowe powinny    posiadać   ogromną  przewagę   liczebną   męż- 
:  czyzn  nad  kobietami.     W  rzeczywistości   tak  nie  jest.     W  powie- 
1  cie  Króle wsko-huckim  mężczyzn  jest  więcej  niż  kobiet  tylko  o  1,100, 
I  w  Bytomskim  wiejskim  o  1,400,  w  Zabrskim  o   2,100,   w  Kato- 
t  wickim  wiejskim  o  2,000,  miejskim  o  400.     Widocznie  więc  tylko 
część  robotników  męskich  z  powiatów  rolniczych,   zarówno  Pola- 
1  ków  jak  i  Niemców,  szuka  zarobku   w   okręgu   górniczo-fabrycz- 
nym,  górnośląskim,  większość  zaś  udaje  się  na  zachód  niemiecki. 

Nie  jest  to  tylko  przypuszczenie.     Przekonywa   o   tem   staty- 
styka wychodztwa,  z  której  podajemy  kilka  cyfr,  dotyczących  Gór- 
nego Śląska  w  zestawieniu  następującem,    opartem   na   wynikach 
spisu  powszechnego  z  r.  1900.     W  tablicy  poniższej    zestawiamy 
I   ze  sobą  liczbę  osób  urodzonych  na  G.  Śląsku  (w  obwodzie  regen- 
'    cyjnym  Opolskim),  a  mieszkających  poza  obrębem  tego  kraju,  oraz 


—  468  — 

liczbę  tych  mieszkańców  Górnego  Śląska,  którzy  urodzili  się  w  in- 
nych częściach  państwa  niemieckiego. 


I.     Nazwa  dzielnicy 


Obwód  reg.  Wrocławski 
„  „     Lignicki      . 

Berlin 

Brandenburgia  .     . 

Kr.  Saskie 

Westfalia 

Pr.  Saska 

Nadrenia 

W.  Ks.  Poznańskie    .     . 

Hanower 

Szlezwik  i  Holsztyn   . 

Pomerania 

Alzacya  i  Lotaryngia 
Prow.  Heska    .... 
Prusy  Zachodnie  .     .     . 
Brunświk 


Hamburg 

Anhalt 

Prusy  Wschodnie      .     .     . 
Bawarya      .     .     .     .  . 

Księstwa  Meklemburskic 

Oldenburg   

Ks.  Heskie 

Brema     ....... 

Badenia  .     .     .     .     .     . 

Ks.  Sasko- We j marskie   . 

„       „      Altenburskie  .     . 

„    Reuss  starszej  linii  . 

Wirtembergia 

Lubeka    

Ks.  Lippe 

Innne  części  ces.  Niemieck. 


Obcokrajowcy 


Razem 


II.   Odpływ 


Liczba  osób  urodzo- 
nych na  G,  Śląsku, 
a  mieszkających 

w  dzielnicy,  wymie- 
nionej w  rubryce  I 


104,266 

24,876 
20,832 
16,417 
14,560 
12,244 
10,057 
7,788 
4,515 

2,357 
2,114 

2,046 

1,831 
1,762 

1,645 
1,605 

1,391 

1,228 

862 

669 

585 
532 
478 
473 
398 
362 

213 
170 
148 
108 
218 


III.  Dopływ 


Liczba  mieszkańców 
G.  Śląska,  urodzo- 
nych w  dzielnicy, 
wymienionej  w  ru- 
fo r3'ce  I 


58,524 

1,855 
3,567 
1,859 
1,332 

2,395 
1,250 

8,435 
881 

379 

1,444 

223 

405 
1,702 

247 

187 

215 
1,588 

425 
252 

95 
138 

78 
209 

138 
96 
56 

151 
37 
60 

246 


236,752 


88,465 
28,691 


—    ąG)    — 

Ogółem  wiec  przebywało  poza  granicami  obwodu  reg.  Opoł- 
slciego  236,752  Górnośłązałców,  a  dopływ  do  Górnego  Siąslia  wy- 
nosił z  innycłi  części  cesarstwa  niemiecl^iego  88,465,  z  zagranicy 
28,691,  razem  117,156  osób.  Strata  w  ludziacłi  wynosiła  zatem 
bezwzględnie  119,596  dusz,  a  po  odliczeniu  osób  przybyłych  z  za- 


:-F3.-  r^ 


--^ 

■^^^''- 

--.^-==r==^ 

r^~^^^ 

- 

-JE£-^' 

— ^ -—7^ 

-_- ~      ~-:Sz 

-- 

^^ 

S=S^=ri-^=^ 

--— - 

-^^^^^ 

■ . ^ 

_____ 

.-^-^rcr 

-c^-;^.^. 

T^ 

-4*        \ 

A,v 

Typy  górnośląskie. 


granicy,  litóre  nie  posiadają  praw  obywatelskicłi  w  ces.  Niemiec- 
kiem,  148,287  dusz. 

Jeżeli  zestawimy  te  stosunkowo  ogromną  stratę  z  faktem,  za- 
znaczonym w  początku  tego  rozdziału,  że  obwód  regencyjny  Opol- 
ski wykazuje  największ:y  przyrb^^t   ludności    z   wszystkich   trzech 


—    470    — 

dzielnic  śląskich,  to  dojdziemy  do  wniosku,   że   ludność   tamtejsza 
musi  rozmnażać  sic  daleko  szybciej,  niż  w  innych   częściach   tego 
kraju.     Niestety,  statystyka    urzędowa  w  tym   wypadku  zawodzi. 
Urząd  statystyczny  w  Berlinie  ogłasza  tylko  cyfry,   dotyczące   ca- 
łych prowincyi,  a  nie  mniejszych  okręgów  administracyjnych.    Ze 
statystyki  tej  dowiadujemy  sią  wiec  tylko,    że  w  ciągu  ostatniego 
dziesięciolecia  w.  XIX  (1890 — 1900)  urodziło  się  na  całym  Śląsku 
pruskim  w  przecięciu  rocznem  162,622  dzieci,  przyrost  naturalny 
wynosił  więc  41,2^  ludności.     Jest   to   cyfra   stosunkowo   bardzo 
wysoka.     Wyższy  procent  znajdujemy  tylko  jeszcze  w  W.  Ks.  Po- 
znańskiem (43,3^)  i  Prusach   Zachodnich   (43,4^).     Niewątpliwie 
jednak  stosunek  procentowy   urodzin   w   obw.  reg.  Opolskim  był 
znacznie  wyższy  i  dorównywał  mniej  więcej  wykazanemu  w  obu 
innych  dzielnicach  z  ludnością  polską,   a   cała   prowincya  śląska 
tylko  wskutek  zaliczenia  do  niej  obw.  reg.  Opolskiego,  znalazła  się 
na   trzeciem   miejscu    między   dzielnicami    Królestwa   Pruskiego. 
Wszędzie,  gdzie  Polaków  niema  w  większej  liczbie,   procent   uro- 
dzin w  ciągu  lat   10-ciu   waha   się   między  32  a  37^.     Natomiast 
i  w  tych  rdzennie  niemieckich   częściach   państwa,  w  których  żyje 
wielu  wychodźców  polskich,  znajdujemy  również  wysoki  procent 
urodzin:  w  Ks.   Reuss    linii  starszej  42,3,   w  Westfalii  41,2,   Nad- 
renii 38,6,  Kr.  Saskiem  ąo,S%.     Także  liczby    stosunku   procento- 
wego wypadków   śmierci  w  obw.  reg.  Opolskim  nie  określa  staty- 
styka urzędowa.     Zadowolimy  się  więc  przytoczeniem  cyfr,  doty- 
czących całego  Śląska.     Umierało  tam  w  ostatniem  dziesięcioleciu 
w.  XIX  rocznie  przeciętnie    186,622   osób,    czyli    23,8^   ludności 
w  okresie  dziesięcioletnim.     W  Królestwie   Pruskiem   procent  ten 
wynosił  23,1,  w  całem  ces.  niemieckiem  23,5, 

Pod  względem  wyznania  na  Górnym  Śląsku  posiadają  ogrom- 
ną przewagę  katolicy,  w  przc'ciwieństwie  do  obu  innych  obwodów 
regencyjnych.  Gdy  w  obw.  Wrocławskim  protestanci  stanowią 
58,3^,  a  w  obwodzie  Lignickim  nawet  82,5^  ogólnej  liczby  ludno- 
ści chrześciańskiej,to  w  Opolskim  tylko  g%.  Z  wszystkich  powiatów 
tamtejszych  tylko  w  jednym  kluczborskim,  który  posiada  znaczna 
liczbę  protestantów  Polaków,  protestanci  mają  przewagę  liczebną, 
a  poza  tem  tylko  w  jednym  jeszcze,  Niemodlińskim,  stanowią  więcej, 
niż  7^  ludności.  Poniżej  przytaczamy  spis  powiatów  ob.  reg.  Opól- 


—  471   — 


skiego  i  tych  3  obw.  reg.  Wrocławskiego,  w  których  mieszka  zna- 
czniejsza liczba  Polaków,  z  oznaczeniem:  a)  ogólnej  liczby  miesz- 
kańców;, h)  katolików,  c)  protestantów,  d)  stosunku  procentowego 
ludności  katolickiej. 


a)  Liczba 

b)  Liczba 

c)  Liczba 

d)  Na  100  miesz- 

Powiat 

miesz- 

katoli- 

prote- 

kańców przypa- 

kańców 

ków 

stantów 

dało  katolików 

Kluczbork .... 

48,243 

15,225 

32,505 

32 

Olesno  .... 

. 

50,049 

43,723 

5,980 

87 

Opole  miasto .     . 

30,112 

22,546 

6,865 

75 

„      wieś     .     . 

107,911 

99,944 

10,633 

90 

Wielkie  Strzelce 

71,522 

67,879 

3,122 

95 

Lubliniec    .     . 

47,913 

44,770 

1,842 

97 

Gliwice  miasto 

52,362 

42,129 

8,112 

81 

„       wieś  . 

73,944 

72,085 

1,390 

98 

Bytom  miasto 

51,404 

43,163 

5,622 

84 

Królewska  Huta 

57,919 

50,316 

6,665 

87 

Bytom  wieś    . 

137,839 

131,725 

5,387 

91 

Zabrze  .     .     . 

115,609 

109,754 

4,593 

91 

Katowice  miasto 

31,738 

23,183 

6,263 

73 

„         wieś 

151,660 

142,590 

7,414 

94 

Tarnowskie  Gon 

f 

62,277 

58,108 

3,374 

93 

Pszczyna    .     . 

103,275 

93,607 

8,662 

91 

Rybnik .     . 

96,248 

91,715 

3,649 

95 

Racibórz    . 

147,328 

140,895 

5,307 

96 

Koźle 

71,146 

67,423 

3,243 

96 

Głupczyce . 

84,147 

76,531 

7,222 

91 

Prudnik 

98,324 

90,214 

7,731 

91 

Niemodlin 

38,000 

26.987 

10,921 

71 

Nisa       .     . 

99,310 

91,701 

7,151 

92 

Grotków    . 

40,566 

38,161 

2,308 

94 

Obw.  reg.  Op 

olsl 

ci 

1,868,146 

1,681,374 

165,971 

90 

Obwód  regencyjny  Wrocławski: 


Namysłów      .     .     . 

34,548 

15,489 

18,459 

46 

Syców 

48,014 

18,942 

28,865 

39 

Brzeg    

63,077 

12,836 

49,632 

20 

OBJAS/Y/i/A^/A 


I Jwięoej  niż   80^  Polaków 


Ludność  polska  na  Śląsku. 


—    473    — 

W  statystyce  tej  zasługuje  na  uwagę  ten  szczegół,  ze,  poza  po- 
wiatami Kluczborskim  i  Niemodlińskim  katolicy  stanowią  najmniej- 
szy procent  ludności  w  powiatach  miejskich,  a  wiec  w  miastach: 
Katowicach,  Opolu,  Gliwicach  i  Bytomiu.  Przekonamy  się  póź- 
niej, ze  podobnie  ma  się  rzecz  pod  względem  narodowym.  W  mia- 
stach Niemcy  są  stosunkowo  najUczniejsi. 

Wyznawcy  innych  religii  chrześciańskich  stanowią  na  G. 
Śląsku  tak  drobny  ułamek  ludności,  że  wcale  nie  wchodzą  w  ra- 
chubę przy  obliczeniu  procentowem.  Obok  katolików  i  protestan- 
tów zastajemy  tam  tylko  jeszcze  w  większej  liczbie  żydów.  Liczbę 
ich  w  pojedynczych  powiatach  otrzymamy  więc,  jeżeli  od  ogólnej 
liczby  mieszkańców  odciągniemy  liczbę  katolików  i  ewangiehków. 
Ogółem  jest  ich  w  obw.  reg.  Opolskim  20,000,  stanowią  oni  zatem 
1^0  mieszkańców. 

Ogólną  charakterystykę   stosunków   narodowych   podahśmy 
już  wyżej.     Pozostaje  nam  tylko  uzupełnienie    jej    przez   podanie 
szczegółowej  statystyki  ludności  polskiej    według   powiatów  i  do- 
rzucenie kilku  uwag  o  rozwoju    liczebnym   tej   ludności  w   latach 
ostatnich.     Powiemy  tu  zaraz,  że  zestawienie   wykazu    statystycz- 
nego, któryby  odpowiadał  rzeczywistemu  stanowi  rzeczy,  jest  nie- 
możliwe.    Jedyne  źródło,  na  którem  musimy    się   opierać— staty- 
styka urzędowa — jest  pod   względem   narodowościowym  bardzo 
mało  wiarogodna,  jak  to  już  w^ykazywaliśmy   w   rozdziałach   po- 
przednich tej  pracy.     Nie  jest  ono  wolne  od  dążności  germaniza- 
cyjnych,  które  uwydatniają  się  usiłowaniem,    aby   zmniejszyć  jak- 
najwięcej  liczbę  Polaków.     Być  może,  a  nawet  jest  prawdopodob- 
ne, że  w  spisach  nie  zaliczano  świadomie  Polaków  do  Niemców — 
przynajmniej  mogło  to  zdarzać  się  tylko   wyjątkowo.     Natomiast 
nie  ulega  najmniejszej  wątpliwości,  że  działo  się   to   częstokrotnie 
nieświadomie.  Nadto  zaś  zaprowadzono  celem  zmniejszenia  liczby 
ludności  polskiej   rubrykę   t.  zw.    „dwujęzycznych"  i  umieszczono 
w  niej  ogromną  liczbę  osób.    (Dwujęzycznych   polsko- niemieckich 
naliczono  w  r.  1900  w  całych  Niemczech  nie  mniej  jak  182,194!). 
Niezawodnie  istnieje  w  Prusach  znaczna  liczba   osób,   zwłaszcza 
na  Śląsku,  w  Prusach  Zachodnich  i  na  Mazurach,  które  nie   zdają 
sobie  dokładnie  sprawy  z  swej  narodowości,  lub  też  pod  wpływem 
tradycyi  i  sympatyi  dla  niemieckości,  przyznają  się   do    „ojczyste- 
go 


—    474    — 

go"  JQzyka  niemieckiego,  obok  polskiego.  Żeby  ich  jednak  miało 
być  przeszło  180,000,  jak  twierdzi  statystyka  urządowa,  w  to  może 
uwierzyć  cliyba  tylko  nieobeznany  wcale  ze  stosunkami.  Niema 
atoli  żadnego  sposobu  podzielenia  tych  licznych  tysięcy  na  rzeczy- 


Typy  górnoślij^skie. 


wiście  wahających  się  i  Polaków,  wciągniętych  tendencyjnie  do 
rubryki  „dwujęzycznych".  Każdy  podział,  na  który  zdecydujemy 
się,  będzie  dowolny,  krzywdzący  jedną  albo  drugą  stronę.  Wobec 
braku  wszelkiej  miary,  nie  pozostaje  nam   nic   innego,   jak  tylko 


—    473    — 

zwrócić  uwagę  na  ten  szczególny  system  liczenia  ludności,  a  poza 
tem  podzielić  „dwujęzycznych"  na  dwie  połowy,  i  jedną  z  nich 
zaliczyć  do  Polaków,  a  drugą  do  Niemców.  Powtarzamy,  że  ten 
podział  nie  odpowiada  rzeczywistości,  a  jeżeli  trzymamy  go  się 
w  tym  wypadku,  to  głównie  dlatego,  że  jest  dość  powszechnie 
używany,  a  także  każdy  inny  mógłby  opierać  się  tak  samo,  jak  ten, 
tylko  na  przypuszczeniach. 

Z  temi  zastrzeżeniami  podajemy  poniżej  wykaz  pojedynczych 
okręgów,  z  oznaczeniem  liczby  ludności  polskiej,  a  dla  porówna- 
nia także  katolickiej,  w  r.  1900. 


L    i    c 

z    b    a 

Na  1000  miesz- 

Nazwa okręgu 

kańców  było  w 
r.  1900  Polaków 

Katolików 

Polaków 

Kluczbork  

15,225 

28,722 

595 

Olesno   .... 

43,723 

42,356 

846 

Opole  miasto  .     . 

22,546 

6,531 

217 

„      wieś.     .     , 

96,944 

86,257 

799 

„      razem    .     . 

119,490 

92,788 

698 

Wielkie  Strzelce  . 

67,879 

57:578 

805 

Lubliniec    .     . 

44,770 

39,214 

831 

Gliwice  miasto 

42,129 

15,814 

302 

„       wieś  .     . 

72,085 

60,763 

834 

„       razem 

114,214 

76,577 

606 

Tarnowskie  Góry 

58,108 

46,270 

743 

Bytom  miasto 

43,163 

21,316 

415 

„      wieś     .     . 

131,325 

104,119 

755 

Królewska  Huta  . 

50,316 

28,095 

485 

Katowice  miasto . 

23,183 

7,962 

251 

„         wieś     . 

142,590 

111,351 

734 

Zabrze  .... 

109,754 

82,154 

711 

Gały  okręg  górniczy 

500,731 

354^997 

650 

Pszczyna    .     .     . 

93,607 

90,498 

876 

Rybnik  .... 

91,715 

80,360 

835 

Racibórz  *)      .     . 

140,895 

65,231 

443 

Koźle     .... 

67,423 

54,832 

770 

Prudnik.     .     .     . 

90,214 

45,143 

459 

^)    w  pow.  Raciborskim  żyje,  oprócz  6ó,OuO  Polaków,  jeszcze  50,000  Morawian. 


476   - 


Nazwa  okręgu 

Liczba 

Na  1000  miesz- 
kańców było  w  r. 
1900  Polaków 

Katolików 

Polaków 

Głupczyce 

Niemodlin 

Nisa  ....... 

Grotków 

76,531 
26,987 
91,701 
38,161 

3,471 
3,912 
1,192 

295 

41 

103 

12 

7 

Obw.  reg.  Opolski    .     . 

1,681,374 

1,082,716 

580 

Obwód  reg  Wrocławski: 


15,849 

10,367 

300 

18,942 

20,958 

436 

12,836 

2,512 

39 

157,050 

6,935 

16 

Namysłów.  '  . 
Syców   .     .     .     . 
Brzeg     .... 
Wrocław  miasto  . 


Do  scharakteryzowania  stosunku  liczebnego  ludności  polskie 
do  niemieckiej  na  Górnym  Śląsku  cyfry,  ogłoszone  przez  urząd 
statystyczny,  w  braku  dokładniejszycłi,  mogą  wystarczyć.  Ogólny 
obraz  stosunków  bowiem  nie  zmienia  się  przez  to,  że  kilka  lub  na- 
wet kilkadziesiąt  tysięcy  Polaków  zaliczono  do  Niemców.  Ogrom- 
na przewaga  ludności  polskiej  w  większości  powiatów  tak  czy 
owak  jest  bardzo  widoczna.  Natomiast  cyfry  urzędowe  nie  wy- 
starczają wcale,  gdy  cłiodzi  o  stwierdzenie,  w  jakim  kierunku  od- 
bywa się  rozwój  stosunków  narodowościowych!  w  tej  dzielnicy, 
czy  wycłiodzi  on  na  korzyść  Niemców  lub  też  Polaków.  Tu  bo- 
wiem tylko  zupełnie  dokładne  cyfry  pozwalałyby  na  porównanie 
stanu  rzeczy  w  pojedyńczycli  latacłi  spisowycli.  Urząd  statystycz- 
ny w  Berlinie  wprawdzie  ogłasza  takie  zestawienia,  ale  wartości 
rzeczywistej  przypisać  im  nie  można,  właśnie  dlatego,  że  cyfry  są 
niedokładne  i  całe  spisy  są  wykonywane  z  widoczną  dążnością 
do  zmniejszenia  ludności  polskiej.  W  W.  Ks.  Poznańskiem,  jak  za- 
znaczyliśmy wyżej,  dążność  ta  ustąpiła  już  miejsca  innej:  poznaniu 
rzeczywistego  stanu  rzeczy.  Na  Śląsku  jednak  utrzymała  się  do- 
tąd. Biuro  statystyczne  porównywa  ze  sobą  tylko  liczbę  ósÓb. 
które  podały  język  polski  jako  ojczysty,  z  zupełnem  pominięciem 
dwujęzycznych,  i  na  podstawie  takich  swoich  obliczeń  dochodzi  do 
wniosku,  że  stosunek  ludności  polskiej  do  niemieckiej   na   Górnym 


477 


Śląsku  zmienił  się  od  r.  1890  do  1900  znacznie  na  niekorzyść  Po- 
laków. Mianowicie  zaś  sprawa  przedstawia  się  według  tej  staty- 
styki w  sposób  następujący: 


Nazwa  powiatu 


Pszczyna 

Olesno 

Rybnik 

Lubliniec 

Wielkie  Strzelce  . 

Koźle 

Tarnowskie  Góry 

Zabrze 

Opole  miasto  i  wieś  . 
Bytom  wieś     .     .     .     . 
Huta  Królewska  . 
Katowice  miasto  i  wieś 

Kluczbork  

Gliwice  miasto  i  wieś    . 

Prudnik 

Racibórz 

Bytom  miasto .     .     .     . 
Niemodlin  .     .     .     .     . 


Obw.  reg.  Opolski 


Namysłów 

Syców   . 


Obw.  reg  Wrocławski 


Na  1000  mieszkańców 
przypadało  Polaków 


wr.  1890!  w  r.  1900 


865 
832 

825 
801 
787 
737 
714 
687 

657 
644 

621 

581 
580 

447 

437 

375 
96 


598 

284 
418 


31 


-'/ 


Według  tej  statystyki  więc  niema  ani  jednego  powiatu,  w  któ- 
rym stosunki  narodowościowe  rozwinęły  się  na  korzyść  ludności 
polskiej.  Wszędzie,  tak  samo  w  pojedyńczycłi  powiatacli,  jak 
w  cdłycłi  obwodachi  regencyjnych,  zwiększył  się  procent  ludności 
niemieckiej.  Możnaby  znaleźć  także  argument  na  uzasadnienie 
tego  objawu:  miane  zaśowici  wykazane  wyżej  wyctiodztwo  lud- 
ności —w  znacznej  części  polskiej — za  zarobkiem  do  dzielnic  nie- 
mieckict\.     W  rzeczywistości  jednak  stosunek  procentowy,  wbrew 


-    478-  - 

twierdzeniom  biura  statystycznego,  mimo  tego  wychodztwa,  nie 
zmniejszył  się  prawdopodobnie  wcale,  a  dowód  na  to  znajdujemy 
w  statystyce  „dwujęzycznych".  Na  tych  cyfrach,  z  których  sko- 
rzystało biuro  statystyczne,  możnaby  oprzeć  się  tylko  wtedy,  gdyby 
spisy  z  lat  1890  i  1900  były  robione  równomiernie,  a  zwłaszcza 
gdyby  owa  sztuczna  rubryka  dwujęzycznych  była  wypełniana 
zawsze  w  ten  sam  sposób.  Tymczasem  tak  nie  było.  Gdy  w  r. 
1890  naliczono  na  Górnym  Śląsku  „dwujęzycznych"  31,746,  to 
w  r.  1900  obdarzono  dwoma  językami  „ojczystemi"  70,107  osób. 
Rzecz  naturalna,  że  po  wyłączeniu  takiej  ogromnej  liczby  osób, 
należących  przeważnie  do  narodowości  polskiej,  z  obliczeń,  po- 
równanie musiało  wypaść  na  korzyść  Niemców.  Jeżeli  usuniemy 
tę  zupełnie  dowolną  kalkulacyę  i  poprawimy  wyniki  spisu  z  r.  1900 
tak,  aby  można  go  porównywać  z  poprzednim,  t.  j.  zmniejszymy 
odpowiednio  liczbę  „dwujęzycznych",  to   dojdziemy   do   zupełnie 


starożytna  brama  drewniana  w  Bytomiu. 


—    479    — 

innego  rezultatu,  niż   biuro   statystyczne.     Rachunek   ten   będzie 
przedstawiał  sie  tak: 

Wyłączono  z  obliczeń  osób   „dwujęzycznych"  w  r.   1900:     70,107 

„ w  r.   1890:     31,746 


Należy  wiec  włączyć  do  obliczenia  w  r.  1900  osób 


38,351 


Nie  ulega  zaś  najmniejszej  wątpliwości,  że  wszystkich  tych 
trzeba  zaliczyć  do  ludności  polskiej,  Niemcy  bowiem  ni^  bywają 
zapisywani  w  rubryce  „dwujęzycznych".  Tak  więc  otrzymujemy 
Polaków  w  r.  1900: 

Zapisanych  jako  Polaków 1,048,230 

Zaliczonych  tendencyjnie  do  „dwujęzycznych"'       38,351 


Razem    1,086,581  Polaków, 

oprócz  odliczonych  wyżej  31,746  dwujęzycznych. 

Teraz  dopiero  możemy  porów^nać  wyniki  spisu  z  r.  1 890  z  wy- 
nikami spisu  ostatniego,  i  otrzymujemy  cyfry  następujące: 


Rok 

Ogólna  liczba 
ludności 
G    bląska 

Liczba 

Polaków 

Na  1000  miesz- 
kańców przypa- 
da Polaków 

1890 
1900 

1,577,731 
1,868,146 

918,728 
1,086,581 

582 
582 

Stosunki  narodowościowe,  według  tego  obliczenia,  nie  zmie- 
niły się  więc  na  Górnym  Śląsku  w  ostatnich  10  latacli  wieku  XIX, 
ani  na  korzyść  Niemców,  ani  Polaków,  a  zysk  niemiecki,  obliczony 
przez  biuro  statystyczne  na  1,5^,  tłómaczy  się  jedynie  ogromną 
liczbą  osób,  zapisanych  w  sztucznej  rubryce  „dwujęzycznych". 

Pod  względem  wyznaniowym  olbrzymia  większość  śląskiej 
ludności  polskiej  należy  do  kościoła  katolickiego.  Tylko  w  powia- 
tach Kluczborskim  i  Sycowskim  mieszka  znaczna  liczba  Polaków 
protestantów,  jak  to  łatwo  poznać  z  zestawienia,  umieszczonego 
na  str.  475.  Dokładnych  cyfr  podać  niepodobna.  W  przybliże- 
niu jest  Polaków^  protestantów  w  pow.  Kluczborskim  niespełna 
20,000,  a  Sycowskim  około  5,000,  razem  mniej  więcej  25,000. 


Ą^n 


Lud  górnośląski  przypomina  pod  niejednym  wzglądem  ma- 
/Airski  w  Prusach  Wschodnich.  Tu  i  tam  znajdujemy  te  same  ro- 
sie, barczyste  postacie  mężczyzn  z  wygolonemi  twarzami,  o  suro- 
wych rysach,  te  same  opiekle  rumiane  kobiety,  tą  samą  zachowaw- 
czość i  nieufność  względem  wszystkiego,  co  nowe,  wreszcie  po- 
dobny język,  pełen  archaizmów,  a  obok  tego  zwrotów  i  wyrażeń- 
niemieckich.  Widocznie  wielowiekowe  odosobnienie  i  podlega- 
nie wpływom  kultury  niemieckiej  w  obu  dzielnicach  oddziaływało 

w  sposób  podobny  na 
dwie  grupy  ludu,  które 
niegdyś  prawdopodob  - 
nie  niewiele  różniły  się 
od  siebie.  (Na  szcze- 
gólną uwagę  zasługuje, 
że  także  na  G.  Śląsku, 
przynajmniej  w  jego' 
części  północnej,  aż  do 
granicy  galicyjskiej,  lud 
wymawia  spółgłoski  sz, 
rz,  z  z  mazurska,  w  prze- 
ciwieństwie do  swoich 
sąsiadów  z  W.  Ks.  Po- 
znańskiego i  Królestwa 
Polskiego).  Wogólności 
wpływy  niemieckie  są 
na  Śląsku  w  języku  wię- 
cej widoczne,  niż  na 
Mazowszu  pruskiem. 
Liczba  zwrotów  oraz 
pojedynczych  wyrazów 
niemieckich  jest  tam  znacznie  większa,  a  nawet  w  najpierwotniej- 
szej formie  rozmowy  lud  górnośląski  posługuje  się  zwrotem  nie- 
mieckim, przetłómaczonym  na  polskie,  mówiąc;  „o?ii  dają,  pójdą"' 
(niem.  Sie  geben,  gehen),  zamiast:  wy  dacie,  pójdziecie, — ^gdy  na 
Mazowszu  zachowała  się  do  dziś  dnia  archaiczna  forma  icaści. 
Z  drugiej  strony  archaizmy  śląskie  są  po  części  starsze  od  mazur- 
skich, CQ  tłómaczy  się  wcześniejszem  zerwaniem  związków  z  resztą 


1 

i 

^ 

I^Ei^^\ 

^ 

J 

\^i  1 

ii 

^^Bf  V'                1 

Lr 

^Hm  \                •'  '1 

\  ■•■■^^' 

*M 

^     ^^^ 

HI'             '^iJ 

fc 

A 

jk 

■•          *. 

i 

.^;i 

"".<  'i^^^H^^^^HHKi 

t  -    '" 

^ 

w^ 

►.:"■'  ""1 

2vV^'^ 

Typy  góiiiośl%skie. 


--  \^l  -^ 

narodu.  W  ubiorach  natomiast  wpływ  niemiecki  jest  więcej  wi- 
doczny na  Mazowszu  pruslviem.  Tam  stare  stroje  ludowe  zarzu- 
cono juz  prawie  zupełnie,  mężczyźni  ubierają  się  z  kusa  po  nie- 
miecku, a  i  u  kobiet  nie  często  już  można  spotkać  się  z  resztkami 
starego  stroju.  Na  Górnym  Śląsku  w  życiu  powszedniem  nie  jest 
inaczej.  Zachowała  się  jednak  pamięć  tradycyi  i  poszanowanie 
dla  niej,  i  w  święta  lub  przy  szczególnie  uroczystych  okoliczno- 
ściach, np.  przy  weselu,  zarówno  mężczyźni  jak  i  kobiety  przy- 
wdziewają tradycyjny  strój  ludowy,  odmienny  niemal  w  każdej 
okolicy.  O  ile  te  stroje  są  zabytkiem  dawnych  polskich  lub  uwy- 
datniają się  w  nich  stare  wpływy  niemieckie,  to  pozostaje  jeszcze 
do  wyjaśnienia. 

Podziału  na  stany  wśród  ludności  polskiej  na  Górnym  Śląsku 
niema,  o  ile  zaś  uwydatnia  się  miejscami,  jest  zupełnie  świeżej 
daty.  Szlachta  zniemczyła  sic  oddawna  bez  wyjątku,  mieszczań- 
stwo wstąpiło  w  jego  ślady;  pozostał  tylko  lud,  pierwotnie  rolni- 
czy, na  ogół  ubogi,  zależny  i  teraz  jeszcze  mniej  lub  więcej  od  nie- 
mieckiej magnateryi  wiejskiej.  Rozwój  górnictwa  i  hutnictwa 
w  zagłębiu  Bytomsko-Katowickim  popędził  ten  lud  z  bliższych 
i  dalszych  okolic  do  pracy  w  kopalniach,  hutach  i  fabrykach,  i  tak 
wytwarza  się  stan  nowy  górniczo-robotniczy,  skutkiem  stykania 
się  z  rozmaitemi  żywiołami  i  pod  wpływem  zrzeszenia  się,  więcej 
rozwinięty  pod  względem  umysłowym,  lotniejszy,  śmielszy  i  pew- 
niejszy siebie.  Poza  tem  jednak  nie  wytwarzają  się  różnice  za- 
sadnicze, już  dla  tego,  że  ta  rzesza  robotników  uzupełnia  się  nie- 
ustannie przez  dopływ  ludności  rolniczej,  gdy  na  odwrót,  część  ro- 
botników, pracujących  zarówno  w  okręgu  przemysłowym  Gór- 
nego Śląska,  jak  i  na  zachodzie  niemieckim,  powracając  na  rolę, 
w  strony  rodzinne,  wyrównywa  powoli  poczynające  się  wytwa- 
rzać przeciwieństwa. 


61 


-     4'^2 


ROLNICTWO,    PRZEMYSŁ,  HANDEL,   ŚRODKI 
KOM  UNIKAĆ  YI. 


m 


ówiąc  o  Górnym  Śląsku  jako  kraju  górniczo-przemysłowym, 
mamy  zawsze  na  myśli  tylko  okręg  mniej  więcej  400-kilome- 
trowy,  położony  u  źródeł  Kłodnicy,  w  trójkącie  między  Gliwicami, 
Tarnowskiemi  Górami  i  Mysłowicami.  Jest  to  jednak  tylko  ma- 
leńka część  kraju,  zaledwie  ^%  całego  obszaru  obwodu  regencyj- 
nego Opolskiego.  Znacznie  większy  jest  obszar  o  cłiarakterze  mie- 
szanym, rolniczo-przemysłowym,  stanowiący  południową  część 
G.  Śląska,  po  lewej  stronie  Kłodnicy.  Niema  tam  tego  ruchu, 
który  znajdujemy  w  zagłębiu  Bytomsko-Katowickim.  Bez  porów- 
nania większa  część  tego  obszaru  jest  pokryta  lasami,  olbrzymiemi 
włościami  magnatów  niemieckich  i  osadami  drobno-włościańskie- 
mi,  ale  wśród  tego  kraju  rolniczego  są  rozproszone,  przynajmniej 
w  niektórycli  okolicacli,  małe  kopalnie,  liczne  fabryki  i  zakłady 
przemysłowe.  Natomiast  cała  północna  część  obwodu  Opolskie- 
go, zarówno  po  prawej  jak  i  po  lewej  stronie  Odry,  ma  cłiarakter 
prawie  czysto  rolniczy,  a  część  ta  stanowi  przeszło  ^4  całego 
obwodu  regencyjnego. 

Jak  we  wszystkich  innych  dzielnicach  wschodnich  państwa 
pruskiego,  tak  i  na  Górnym  Śląsku  stosunkom  rolniczym  nadaje 
szczególny  charakter  ta  okoliczność,  że  bardzo  wielka  część  ziemi 
znajduje  się  w  posiadaniu  pod  względem  liczebnym  drobnej  sto- 
sunkowo grupy  szlachty  i  magnateryi  wiejskiej.  Na  Górnym 
Śląsku  uwydatnia  się  to  jeszcze  silniej,  niż  gdzieindziej.  Wpraw- 
dzie tamtejsza  wielka  własność  ziemska  przedstawia  się  w  stosun- 
ku procentowym  mniej  imponująco,  niż  w  innych  dzielnicach,  ale 
za  to  pojedyncze  włości,  znajdujące  się  w  jednem  ręku,  są  olbrzy- 
mie, a  niektóre  z  nich  przewyższają  swą  objętością  mniejsze  księ- 
stwa udzielne  cesarstwa  niemieckiego.  W  statystyce  urzędowej, 
z  której  kilka  ważniejszych  cyfr  podajemy  niżej,  nie  uwydatnia  się 


-  483  - 

to  należycie,  ponieważ  tam  policzono  tylko  jedncstki  gospodarcze 
według  wielkości,  a  nie  obszary,  stanowiące  własność  pojedyn- 
czych właścicieli,  gdy  tymczasem  zaznaczyć  należy,  że  na  te  for- 
tuny magnackie  składają  się  niejednokrotnie  dziesiątki  jednostek 
gospodarczycti,  począwszy  od  wielkich  włości,  aż  do  gospodarstw 
i  małych  parcel.  Słowem,  statystyka  urzędowa  nie  uprawnia 
jeszcze  do  pewnych  wniosków  o  rzeczywistym  stanie  rzeczy,  o  po- 
dziale ziemi  miądzy  pojedyncze  kategorye  ludności  rolniczej.  We- 
dług tej  statystyki  stosunki  na  Górnym  Śląsku  przedstawiały  się 
w  obu  ostatnich  latach  popisowych,   1882  i  1895,  jak  następuje: 


Wielkość 
gospodarstw 


Naliczono  gospo 
darstw 


wr.  1882  ,  wr.  1895 


Obszar  ogólny  gospodarstw 
wynosił 


w  r.  1; 


w  r.  1895 


mniej  niż  2  ha 
2—5    ha.     . 
^ — 20 
Gospod,  małe 

Gospod,  średnie 
(20—100  ha) 

100 — 500  ha 
500  i  więcej 
W7ości  iciellcie 


Razem 


83,510 
32,063 

'-'7.258 


89,240 
34,856 
29,558 


63,665  ha 
109,918   „ 

282,877   „ 


142. 831 
4,447 

592 
130 


153^654 


4^156 


555 

142 


456,460  ha 

145,985    „ 

209,670   „ 
164,648   „ 


722 


697 


374^318  ha 


67,656  ha 
122,344   „ 
300,322    „ 


490,322  ha 


148,658 


234,402    „ 
167,859   „ 


402^261  ha 


148,000!    158,507 


976.763  ha  j  1,041,241  ha 


Porówny wając  cyfry  z  obu  łat,  przekonywamy  się,  że  według 
tej  statystyki  ogólny  obszar  rolny  powiększył  się  od  r.  1882  do 
1895  o  blizko  65,000  hektarów,  co  nie  może  zgadzać  się  z  rzeczy- 
wistym stanem  rzeczy.  Spisy  nie  odbywały  się  więc  według  nor- 
my równomiernej  w  obu  latach,  mianowicie  zaś  policzono  w  r. 
1895  dokładniej  ogrody  i  rozmaite  podmiejskie  skrawki  gruntu, 
z  drugiej  zaś  strony  zaliczono  do  włości  lasy,  stanowiące  całość 
dla  siebie.  Skutkiem  tego  statystyka  ta  nie  uprawnia  do  wnios- 
ków o  zwiększeniu  się   liczby  i  obszaru   drobnych   osad   rolnych. 


-    484    - 

Według  niej  bowiem  zwiąkszyl  się  zarówno  obszar   gospodarstw 
wielkich,  jak  i  małych,  aż  do  najmniejszych  parcel. 

Bądź  co  bądź  w  statystyce  tej  uderza  ogromna  liczba  maleń- 
kich jednostek  gospodarczych,  parcel  nie  wystarczających  wcale 
na  utrzymanie  rodziny,  obejmujących  mniej  niż  2  hektary  (3,56 
morgów  pol.)  i  od  2 — 5  hektarów  (3,56 — 8,9  morgów  p  ).  Te  dwie 
kategorye  stanowią  przeszło  75^  wszystkich  gospodarstw  górno- 
śląskich, i  nie  wiele  to  znaczy,  że  w  dość  licznych  wypadkach  parę 


z  posiadłości  mag-nackich  na  Górnjiu  Śląsku.    (Ludgierzowice). 


lub  kilka  takich  parcel  jest  zjednoczonych  w  jednem  ręku.  To  też 
widzimy,  że  bardzo  wielka  część  właścicieli  rolnych  nie  zadawala 
się  dochodem  z  swej  ziemi,  lecz  szuka  jeszcze  dodatkowego  za- 
robku, przeważnie  w  przemyśle  i  przez  pracę  robotniczą  na  sąsied- 
nich wielkich  włościach.  Takich  włościan,  zarabiających  pobocz- 
nie na  swe  utrzymanie,  było  w  r.  1 895  na  ogólną  liczbę  84,596  rol- 
ników samodzielnych  20,710,  czyli  okrągło  24^.  Z  drugiej  strony 
statystyka  wykazuje,  że   posiadaczami,    względnie   dzic-TŻawcami, 


-    485    -      • 

znacznej  liczby  maleńkich  parceli  nie  są  włościanie,  lecz  najmici 
rolni  i  przemysłowi,  którzy  pod  wpływem  znanej  u  ludu  polskiego 
dążności  do  posiadania  choćby  najmniejszego  skrawka  gruntu,  za- 
kupują lub  wydzierżawiają  obszary,  dostępne  dla  ich  kieszeni.  Ta- 
kich najmitów  rolnych,  uprawiających  grunt  własny,  nie  tytułem 
deputatu,  lecz  własności  lub  dzierżawy,  było  w  r.  1895-ym  14,498, 
najmitów  zatrudnionych  w  przemyśle  i  handlu  zaś  jeszcze  znacz- 
nie więcej,  bo  30,751.  Do  kategoryi  drugiej  należy  zwłaszcza 
bardzo  wielu  górników  i  robotników  fabrycznych  z  zagłębia  By- 
tomsko-Katowickiego.  Ogółem  więc  stosunki  rolnicze  na  Górnym 
Śląsku  przedstawiały  się  w  r.  1895  w  sposób  następujący.  Samo- 
dzielnych gospodarzy,  utrzymujących  się  wyłącznie  z  dochodu 
z  swej  roli  było  61,786,  gospodarzy  samodzielnych,  zarabiających 
postronnie— 20,710,  najmitów  rolnych  i  przemysłowych,  uprawia- 
jących małe  skrawki  własnego  gruntu — 45,259.  Ogółem  zatem 
było  posiadaczy  obszaru  ziemi  127,754.  Ponieważ  zaś  liczba 
jednostek  gospodarczych  wynosiła  w  tymże  roku  ogółem  158,507, 
więc  na  100  posiadaczy  przypadało  125  gospodarstw  względ- 
nie parcel,  co  znaczy,  że  bardzo  wielka  ich  liczba  łączyła  w  swo- 
jem  ręku  po  dwa  lub  więcej  gospodarstw. 

Wobec  ogromnej  różnorodności  gleby  górnośląskiej,  tak 
wielkiej,  że  w  licznych  wypadkach  5-morgowa  parcela  przed- 
stawia większą  wartość  i  przynosi  większe  dochody,  niż  loo-mor- 
gowe  gospodarstwo,  cyfry  dotyczące  przeciętnego  sprzętu  poje- 
dynczych gatunków  zbóż  i  roślin  uprawnych  nie  uprawniają  do 
zgoła  żadnych  wniosków.  Natomiast  nie  jest  pozbawiona  znacze- 
nia statystyka  żywego  inwentarza,  według  kategoryi  włości.  Rzuca 
ona  bowiem  pewne  światło  na  zamożność  włości  małych  i  śred- 
nich i  stosunek  ich  do  wielkich.  Mianowicie  naliczono  na  Gór- 
nym Śląsku: 


W  gospo- 
darstwach 

Koni 

Bydła  rogat. 

Owiec 

Świń 

0  obszarze 
hektarów 

w  r.  !  w  r. 

1882 ! i8q5 

w  r. 

1882 

w  r. 

i8()5 

w  r.      w  r. 

1882     1895 

w  r.     w  r. 

1882    1895 

5  —  20    ha 
20—100   „ 

100  i  więcej 

42466 
20583 
20100 

45515 
19249 
21569 

160168 
64206 

70818 

163954 
61389 
85659 

1 108      639 

62381     816 

29842892620 

1 
5828892841 
22832'30i53 
6287,12854 

~  48Ó  — 

Na  100  hektarów  obszaru  uprawnego  przypadało  wi^c: 


We  włościach 

Koni 

Bydła  rog. 

Owiec 

Świń 

0  obszarze 

w  r.  ,  w  r 

1882  ' i8g5 

w  r. 

1882 

w  r. 
1895 

w  r.     w  r, 

1882     i8().:s 

w  r. 

1 882 

w  r. 

1  Sg^ 

5  —20    ha     . 
20  —  100  „ 
100  i  wiącej    . 

16        16 

15        16 

8         8 

61 
48 
27 

59 
50 

33 

4        — 

115  1   3Ó 

') ') 

17 
2 

32 

24 

5 

Widzimy  wi(jc,  że  zamożność  małych  gospodarstw  pod  wzglę- 
dem inwentarza  jest  znaczna;  zaznaczyć  jednalc  trzeba,  że  Iconie  są 


Płuczkaniia  rudy. 

tam  raczej  ciężarem,  niż  bogactwem,  a  wszysteli  inwentarz,  z  wyjąt- 
kiem trzody  chlewnej,  pod  wzgłędem  jakości  jest  bezwarunkowo 
gorszy,  niż  we  włościach  średnich,  a  zwłaszcza  wielkich.  W  po- 
równaniu z  W.  Ks.  Poznańskiem  i  Prusami  Zachodniemi,  gospo- 
darstwa małe  na  Górnym  Śląsku  są  na  ogół  bogatsze  w  inwentarz 
żywy,  natomiast  uboższe  pod  wzglądem  trzody  chlewnej,  która  je- 
dynie przynosi  większe  zyski. 


-    4^7    - 

.Tak  na  Górnym  Śląsku  przedstawia  sią  pod/.iał  ziemi  miedzy 
Polaków  i  Niemców,  tego  nikt  jeszcza  dotąd  nie  obliczał  i  podanie 
cyfr,  choćby  najogólniejszych,  jest  bardzo  utrudnione.  Za  fakt  nie 
ulegający  żadnej  wątpliwości  można  przyjąć,  że  wszystkie  włości 
wiąksze,  obejmujące  loo  i  więcej  hektarów,  są  własnością  nie- 
miecką. Jedyny  wyjątek  stanowi  poseł  Szmula,  który  posiada 
dość  rozległe  włości,  nie  mogące  sie  jednak  równać  z  fortunami 
magnatów  niemieckich.  Z  własności  średniej  (20 — 100  ha)  Polacy 
posiadają  pewną  cząść,  ale  niezbyt  wielką.  Natomiast  mają  oni 
wielką  przewagę  wśród  włościan  małorolnych,  właścicieli  parcel 
i  gospodarstw  nie  przenoszących  20  ha.  W  powiatach  po  prawej 
stronie  Odry  prawie  cała  ludność  drobnowłościańska  jest  polską, 
po  lewej  stronie  Odry  natomiast  Niemcy  mają  przewagę,  a  trzy 
powiaty  są,  jak  wiadomo,  prawie  czyste  niemieckie.  W  braku 
ścisłych  danych  statystycznych,  można  przyjąć  za  prawdopodobne, 
że  obszar  małorolny  niemiecki  po  lewej  stronie  Odry  jest  niewiele 
tylko  większy  od  obszaru  polskich  włości  średnich  po  prawej  stro- 
nie rzeki.  Tak  więc  dochodzilibyśmy  do  wniosku,  że  w  rękach 
polskich  na  Górnym  Śląsku  znajduje  się  obszar,  równający  sic 
prawie  sumie  drobnych  gospodarstw  aż  do  20  hekt.  Gospodar- 
stwa te  i  parcele  zajmują  przestrzeń  490,322  ha;  przy  najostroż- 
niejszem  obliczeniu  więc  wypadnie  nam  na  obszar  polski  około 
400  tysięcy  hektarów,  czyli  1,600,000  morgów  magdeburskich. 
Stanowi  to  przeszło  30^  całego  obwodu  reg.  Opolskiego. 

Nie  jest  to  wiele,  zwłaszczagdy  się  zważy,  że  większa  część  naj- 
urodzajniejszych  gruntów  znajduje  się  w  rękach  niemieckich.  W  każ- 
dym razie  udział  Polaków  w  rolnictwie  górnośląskiem  przedstawia 
się  daleko  lepiej  niż  w  górnictwie,  przemyśle  i  handlu.  W  rolnictwie 
bądź  co  bądź  włościanin  polski  odgrywa  rolę  pokaźną  i  mógłby  na 
podstawie  tego  zdobyć  odpowiednie  wpływy  w  życiu  publicznem; 
w  kopalniach,  fabrykach  i  handlu  rządzą  prawie  wszechwładnie 
Niemcy,  a  Polak  jest  tam  tylko  robotnikiem.  Jest  to  zaś  tam  waż- 
niejsze, że  górnictwo,  przemysł  i  handel  z  dnia  na  dzień  staje  się 
większą  potęgą  na  G.  Śląsku.  Jeżeli  wyżej  wskazaliśmy  na  prze- 
ważnie rolniczy  charakter  tego  kraju,  dotyczyło  to  tylko  wyglądu 
i  wyzyskiwania  ogromnej  większości  jego  powierzchni.  Jeżeli  je- 
dnak za  podstawę  obliczeń   przyjmiemy  nie  obszar,    lecz   zatrud- 


-  489  - 

nienie  ludności,  to  musimy  uznać  wybimie  przemysłowy  charakter 
tej  dzielnicy.  Nie  rolnictwo  już  bowiem,  lecz  górnictwo,  przemysł 
i  liandel  są  dla  większej  cząści  ludu  środkami  zarobku  i  utrzyma- 
nia.    W  cyfracłi  stosunki  przedstawiają  sie  jak  następuje: 

w  r.  1882  w  r.  1895 

Liczba  mieszkańców  wynosiła       1,432,836  1,664,161 

Żyło  z  rolnictwa  osób      ...        687,436  634,463 

„    z  przemysłu    .     .     ... 
,    z  łiandlu     .     .     .     .     . 
Było  czynnych  wogóle  osób 
Było  czynnych  w  rolnictwie 
„  „         w  przemyśle 

w  handlu 


505,001  698,255 

95,406  126,418 

501,681    .  570,287 

288,000  (55^)  278,363  (49^) 

184,464  (23^)  247,800(37^) 

29,217    (5^)  44.118'  {-]%) 

Od  r.  1882  do  ostatniego  spisu  stosunki  przesunęły  się  więc 
na  niekorzyść  rolnictwa.  W  r.  1895  już  na  278,363  osoby,  zara- 
biające na  swe  utrzymanie  przez  pracę  na  roli,  było  291,918  za- 
robkujących w  przemyśle  i  handlu,  a  nadto  widzimy,  że  rodziny 
osób  pracujących  w  przemyśle  i  handlu  są  liczniejsze,  niż  rodziny 
rolnicze.  Przemysł  i  handel  dostarczał  środków  do  życia  824,673, 
a  rolnictwo  już  tylko  634,463  mieszkańcom  Górnego  Śląska,  i  nie 
trudno  przewidzieć,  że  stosunki  zmienią  się  z  czasem  jeszcze  więcej 
na  niekorzyść  rolnictwa. 

Z  zawodów  przemysłowych  zatrudnia  na  G.  Śląsku  najwięcej 
rąk  górnictwo,  a  mianowicie  92,673  osoby  (w  r.  1895).  Drugie 
miejsce  zajmowało  budownictwo  (37,1 12  osób),  trzecie  wyrób, 
odzieży,  obuwia,  pranie  i  t.  p.  (30,595),  czwarte  wyrób  środków 
spożywczych  (20,125),  piąte  fabryki  metalowe,  oprócz  fabryk  ma- 
szyn, (17,879),  szóste  kamieniołomy,  huty  szklane  i  t.  p.  (15,276 
osób).  Następują:  wyroby  drzewne  (1 1,708  osób),  przędzalnictwo 
i  tkactwo  (9,206),  wyrób  maszyn  i  aparatów  (5,289),  przemysł 
chemiczny  (2,001),  wyroby  skórzane  (1,997),  wyrób  papieru  (1,801). 
Inne  zawody  przemysłowe  dostarczają  zatrudnienia  znacznie  mniej- 
szej już  liczbie  robotników. 

W  handlu  towarami  i  w  bankach  było  w  r.  1895  zatrudnionych 
19,908  osób,  w  komunikacyi  13,806,  w  hotelach,  oberżach  i  t.  d. 
10,290,  wreszcie  w  zakładach  ubezpieczeń  116  osób. 

62 


—    490    — 

Jak  wynika  z  cyfr  powyższych,  największej  liczbie  osób  do- 
starczają zajęcia  kopalnie,  a  drugie  miejsce  zajmuje  przemysł, 
oparty  na  górnictwie  miejscowem.  Z  kopalni  najważniejszy  jest 
węgiel  kamienny,  znajdujący  s:ę  w  ogromnych  i  nadzwyczajnie 
grubych  pokładach  w  określonym  już  wyżej  okręgu  górniczym 
i  sięgający  stąd  z  jednej  strony  do  Królestwa  Polskiego  (Dąbrowa) 
i  Galicyi  (Jaworzno),  a  z  drugiej  do  Raciborza.  Wyzyskiwane  na 
wielką  skalę  są  na  G.  Śląsku  tylko  pokłady  najgrubsze  w  okolicy 
Bytomia,  Zabrza,  Gliwic  1  Mikułowa.  W  powiatach  południowych 
i  zachodnich,  a  mianowicie  w  Pszczyńskim  i  Rybnickim,  istnieją 
tylko  nieliczne  kopalnie  małe.     Podobnie  ma  się  rzecz  z  metalami. 


W  W  W  W 


^  ff  ff  1 


Leżniea. 

Wydobywają  na  G.  Śląsku:  rudę  żelazną,  rudy  cynkowe  (galman 
i  blendę),  ołów  i  cokolwiek  srebra,  prawie  wyłącznie  w  okręgu 
Bytomsko-Katowickim.  Najobfitsza  w  pokłady  rud  cynkowych, 
ołów  i  srebro  jest  część  południowa  pow.  Tarnogórskiego,  której 
punktem  środkowym  jest  sławna  ze  swoich  kościołów  osada  Nie- 
mieckie Piekary.  Rozumie  się,  że  huty  i  fabryki,  przerabiające  te 
metale,  znajdują  się  w  najbliższej  okolicy  kopalni.  Koncentracya 
pod  tym  względem  nie  jest  jednak  tak  wielka,  jak  pod  względem 
górniczym.  Spotykamy  bowiem  wielką  liczbę  fabryk  wyrobów 
żelaznych,  cynkowych  i  ołowianych  także  poza  obrębem  okręgu 
górniczego,  zarówno  na  południu,  jak  i  na  zachodzie,  aż  do  Opola. 


—  491  — 

Z  kopalin  innych  zasługują  na  wymienienie  wapno  i  gips,  zwłasz- 
cza pod  Rybniliiem  i  w  Krapkowicacli  (po  lewej  stronie  Odry)  i  łu- 
pek gliniany  (pod  Ziegentials).  Z  kamieniołomów  największe  znaj- 
dują się  na  G.  Śląsku  na  górze  S-tej  Anny,  pod  Leżnicą.  Doby- 
wają tu  głównie  bazalt.  Z  fabryk,  przerabiaj ącycti  minerały  kra- 
jowe, wymienimy  wreszcie  rozproszone  po  całym  kraju  liuty 
szklane,  fabryki  cementu,  fabryki  cegły,  wyrobów  garncarskicli 
i  porcelany.  W  zestawieniu  poniższem  podajemy  pogląd  na 
ważniejsze  gałęzie  przemysłu  górniczo  -  fabrycznego  z  wymie- 
nieniem liczby  zakładów  i  robotników  w  r.  1898. 

Liczba         Liczba 
zakładów  robotników 

Kopalnie  węgla 54  59,4 16 

„         rudy  żelaznej 42  2,886 

„         gałmanu,  ołowiu,  srebra  ....  47  10,882 

Huty  żelazne,  odlewnie  i  walcownie    ...  46  39,292 

„      cynkowe 27  7,77^> 

„      ołowiu  i  srebra 1  565 

Koksownie 11  3,522 

Fabryki  wyrobów  żelazny cti 133  13,812 

cynkowycłi 5  750 

Kamieniołomy,  kopalnie  wapna  i  t.  d.      .     .  229  2,342 

Kopalnie  i  fabryki  gipsu  i  marmuru     ...  44  3,1 13 

Fabryki  cementu  i  wyrobów  cementowycłi  86  6,168 

Piece  wapienne 594  10,063 

Fabryki  wyrobów  z  gliny  (cegielnie  i  t.  d.)  .  23  1-965 

„        porcelany 1  3^5 

Huty  szklane 20  637 

Z  innycłi  zakładów  przemyciło wych  wymienimy: 

Młyny 979  2,102 

Cukrownie 13  2,787 

Browary 170  i,59i 

Gorzelnie 230  870 

Fabryki  cygar  i  papierosów 71  3,591 

Tartaki 188  4,510 

Fabryki  wyrobów  z  drzewa  ......  24  842 


—    492    — 

IJczba  Liczba 

zakładów  robotników 

Tokarnie,  stolarnie  i  t.  d 81  i,-362 

Fabryki  wyrobów  lnianych,  przędzalnie  i  t.  d.         9  3,604 

„       pończoch 22  905 

„       celulozy 12  1,701 

smoły 12  1,153 

„       kwasu  siarcz,  i  nawozów  sztucznych       14  1,203 

Mydlarnie 21  121 

Gazownie 25  450 

Fabryki  dynamitu .         5  398 

„        zapałek 4  254 

Jakie  jest  rozmieszczenie  tych  kopalń  i  fabryk  i  ustrój  stosun- 
ków w  pojedynczych  powiatach,  można  osądzić  z  następującego 
zestawienia  *)  liczby  zakładów  i  robotników: 


Powiat 


Liczba  robotników 
przemysłowych 


wr.  1896!  w  r.  1898 


Wzrost 
liczebny  od 
r.  189Ó— 8 


Na  100  miesz- 
kańców było 
w  r.  1898  robot- 
ników przem. 


Bytom      .     . 
Katowice 
Zabrze 
Gliwice    . 
Racibórz . 
Rybnik 
Opole .     .     . 
W.  Strzelce  . 
Prudnik    .     . 
Pszczyna 
Tarn.  Góry  . 
Nisa    .     .     . 
Koźle  .     .     . 
Niemodlin 
Lubliniec 


47,169 

56,498 

31,759 

34,020 

19,735 

23,215 

8,833 

10,742 

6,796 

9,512 

5,591 

9,861 

5,022 

7,391 

4,877 

5,335 

4,407 

5,119 

4,301 

4,966 

3,925 

7,798 

3,580 

4,132 

1,585 

2,212 

907 

1,352 

793 

980 

19,8.^ 

7,1^ 
17,7.^ 
21,7^ 
40,0,^ 

76,4^ 
47,2.^ 
9,2^ 
i6,29ś 
15,5%' 
98,7-^^ 
15,4.^ 
39,6%' 
49,0.% 
23,6^ 


289 

234 

255 

96 

67 

113 

57 

77 

52 

49 

136 

41 

31 

35 

21 


*)  Korzystamy  tu,  jak  wogóle  w  opisie  stosunków  przemysłowych  i  handlo- 
wych, głównie  z  cyfr,  przytoczonych  w  dziele  J.  B.  Marchlewskiego  „Stosunki  społecz- 
no-ekonomiczne  pod  panowaniem  pruskiem". 


—    493    — 

Inne  powiaty,  które  nie  odznaczają  sią  ani  bezwzględnie  wielką 
liczbą  robotników  przemysłowych,  ani  też  nadzwyczajnem  zwiąk- 
szeniem  się  ich  liczby  w  stosunku  procentowym,  opuszczamy.  Z  ze- 
stawienia wyższego  widzimy,  że  olbrzymia  większość  robotników 
jest  zatrudniona  w  okręgu  Bytomsko-Katowickim,  ale  także  w  kilku 
innych  powiatach  poczyna  uwydatniać  nadzwyczajnie  gorączkowy 
ruch  przemysłowy.  W  Tarnogórskim  liczba  robotników  w  ciągu 
2  lat  zwiększyła  się  blisko  o  100%',  w  Rybnickim  o  76,  w  Niemo- 
dlińskim o  49,  w  Opolskim  o  47 %• 

Jak  już  zaznaczono,    wszystkie    kopalnie   i   większe   zakłady 
przemysłowe  znajdują  się  w  rękach  niemieckich,  a  Polacy  odgry- 
wają prawie  wyłącznie  rolę  robotników.     Ogółem   samodzielnych 
przedsiebierców  przemysłowych  naliczono  w  obw.  reg    Opolskim 
w  r.  1895-ym  40,050  (i6,i67o),  pomocników   8,020  (3,24 7o),   ro- 
botników zaś  199,339  (8o,6o7o)-  ^  tej  stosunkowo  pokaźnej  liczby 
„przemysłowców  samodzielnych"  olbrzymią   większość    stanowią 
rzemieślnicy,  wśród  których  jest  także  znaczny   procent   Polaków; 
a  wielkie  kopalnie  i  fabryki,  przynoszące  milionowe  zyski,  są  włas- 
nością maleńkiej  tylko  garstki  ludzi— przeważnie  tej  samej  magna- 
teryi  niemieckiej,  która  skupia  w  swych  rękach   olbrzymie   włości 
górnośląskie.     Przytoczymy  tylko  jeden  przykład;    Rodzina   Hen- 
ckel-Donnermarck  posiada  7  kopalń  węgla,  1 1   kopalń  rudy  żelaz- 
nej, 7  kopalń  rudy  cynkowej,  6  hut  cynkowych,    2    fabryki  kwasu 
siarczanego,  6  cegielni,  1  fabrykę  celulozy  i  1  tartak,   a   w  przed- 
siebierstwach  tych  pracuje  przeszło    12,000   robotników.     Takich 
magnatów  jest  na  Górnym  Śląsku  więcej,  jak  ks.   Hohenlohe-Oeh- 
ringen,  ks.  Pszczyny  (Pless),    hrabina  Schaffgotsch,  znany   polityk 
hr.  Ballestrem  i  t.  d.     Do  ich  kieszeni  spływają  miliony,  wydoby- 
wane w  postaci  w^ęgla  i  metalów  z  łona  ziemi,   Polacy  zaś  korzy- 
stają z  tych  niezmierzonych  bogactw  tylko  jako  bardzo  licho  płatni 
robotnicy.     Płaca  na  G.  Śląsku  jest   daleko   niższa,   niż  w  innych 
krajach  górniczo-przemysłowych,  np.  Westfalii  i  Nadrenii,  nie  mó- 
wiąc już  wcale  o  Anglii  lub  Francyi.     W  r.  1900  robotnik   górno- 
śląski zarabiał  przeciętnie:  w  kopalniach  węgla  1018,2  mk.,  w  ko- 
palniach rudy  żelaznej  652,6,  w  kopalniach  rudy  cynkowej  813,4  mk, 
w  zakładach  hutniczych  985,7,  w  walcowniach  żelaza  930,4,  w  od- 
lewniach żelaza  862,8,  w  fabrykach  drutu  930,6,  w  hutach  cynko- 


—    494    — 


wych  984,9  mk  rocznie.  Należy  przytem  uwzględnić,  że  są  to  za- 
robki przeciętne.  Robotnicy  i  górnicy  więcej  uzdolnieni  i  zajmujący 
wyższe  stanowiska,  zarabiają  wiec  znacznie  więcej,  a  ogromna 
rzesza  robotników  zwyczajnych  daleko  mniej,  niż  wypada  z  po- 
wyższego zestawienia. 

Na  zakończenie  podajemy  jeszcze  kilka  cyfr,  przedstawiają- 
cych ogólny  obraz  ruchu  górniczego  i  fabrycznego  na  Górnym 
Śląsku,  pod  względem  produkcyi,  jej  wartości  i  zarobków  robotni- 
czych z  dwóch  lat:  1890  i  1900: 


Węgiel  1camie?ini/ 
Liczba  robotników     .     . 
Suma  pracy  roboczej 

Produkcya 

Wartość  całej  produkcyi 
Sprzedano  węgla  za  . 

Żelazo 

Liczba  robotn.  w  kopalniach 
Płaca  robocza  „ 

Produkcya  „ 

Wartość  produkcyi      „ 
Liczba  robotn.  w  hutach  i  t.  d 
Płaca  robocza         „       ... 
Wartość  produkcyi  walcowni 

i  odlewni 56,527,000 

Cyiik 

Liczba  robotn.  w  kopalniach   . 
Płaca  robocza  „ 

Wartość  produkcyi      „ 
Liczba  robotn.  w  walcowniach 
Płaca  robocza  „ 

Wartość  produkcyi      „ 
Ołów  i  srelji^o 

Liczba  robotników     .... 

Płaca  robocza 

Wartość  produkcyi     .... 


r.  1890       r.  1900 

49,708        70,147 
36,584,591  mk.  66,400,710  mk. 
16,862,878  tonn  24,815,041  tonn 
80,971,688  mk.  177,002,456  mk. 
78,i27,c)o6  „   170,772,541  „ 


3,288 
1,549,211  mk. 
769,742  tonn 
3,855,087  mk. 

18,893 
13,630,000  mk. 


6,770 
4,584,096  mk. 
46,191,456  „ 
647 
415,085  mk. 
14,874,241  „ 

724 
481,320  mk. 
6,718,781     „ 


2,044 
1,418,807  mk. 
406,839  tonn 
2,897,567  mk. 
27,506 
23,683,000  mk. 

103,625,000    „ 

7,862 
6,539,622  mk, 
39,405,115  „ 
711 
602,360  mk. 
17,984,463  „ 

707 
547,765  mk. 
10,136,835  „ 


—    495    — 

Zrozumieć  łatwo,  że  w  kraju  z  tak  ogromnym  ruchem  górni- 
czo-przemysłowym,  a  posiadającym  nadto  glebę  mało  urodzajną 
i  szerokie  warstwy  ludu  ubogie,  a  więc  niezdolne  do  wielkiej  kon- 
sumcyi,  kopalnie  i  fabryki  nadają  cłiarakter  całemu  rucłiowi  hian- 
dlowemu.  Produkty  rolnicze  starczą  wogólności  tylko  na  potrze- 
by miejscowe,  wywóz  ich  zatem  nie  jest  wielki,  dowóz  zaś  składa 
się  głównie  z  artykułów  kolonialnych  i  galanteryjnych,  pozatem 
zaś  z  materyałów,  potrzebnych  fabrykom,  anie  dostarczanym  przez 
kopalnie  miejscowe,  głównie  więc  wyborowej  rudy,  która  bywa 
sprowadzana  w  wielkich  ilościach  z  Westfalii,  Anglii  i  Skandy- 
nawii. Szczegółem,  charakteryzującym  bardzo  wymownie  sto- 
sunki handlowe  na  Górnym  Śląsku,  jest  statystyka  ruchu  na  Odrze 
w  porcie  wrocławskim.  Na  ogólną  sumę  2,023,000  tonn  dowozu 
i  wywozu,  węgiel  kamienny  stanowił  blisko  połowę.  W  położo- 
nych bliżej  kopalń  miastach  obwodu  Opolskiego  przewaga  węgla 
w  ruchu  handlowym  jest  oczywiście  jeszcze  jaskrawszą.  Tak  np. 
w  najważniejszym  porcie  Koźlu,  w  r.  1900  na  ogólną  sumę  813,000 
tonn  transportów  rzecznych,  było  680,000  tonn  węgla.  Wogólno- 
ści  wywóz  węgla  z  Górnego  Śląska  przedstawiał  się  w  r.  1900  jak 
następuje.  Wysłano  poza  granice  obw.  reg.  Opolskiego  na  Śląsk: 
2,848,900  tonn,  do  W,  Ks.  Poznańskiego  1,475,400  tonn,  do  Ber- 
lina 951,200  t.,  na  zachód  niemiecki,  oprócz  Berlina,  1,671,140  t., 
do  Prus  Wschodnich  i  Zachodnich  994,000  tonn,  do  portów  Bał- 
tyckich 706,200  t.,  do  Gałicyi  523,609,  do  Czech  587,521,  do  in- 
nych dzielnic  Austryi  563,521,  na  Węgry  2,940,9861.,  do  Króle- 
stwa Polskiego  874,522  tonn.  Daleko  mniejszy  odbyt  ma  żelazo 
śląskie  z  powodu  współzawodnictwa  daleko  lepszego  żelaza  west- 
falskiego, angielskiego  i  szwedzkiego.  Większa  jego  część  bywa 
zużywana  w  fabrykach  górnośląskich  i  środkowo-niemieckich;  zna- 
czne ilości  półfabrykatów  i  maszyn  dostają  się  do  Ces.  Rosyjskiego. 
W  pięcioleciu  1 896  — 1900  wywożono  w  przecięciu  rocznem  do 
Rosyi  z  G.  Śląska  półfabrykatów  żelaznych  71,000  tonn,  maszyn 
i  części  maszyn  49,000,  surowego  żelaza  i  stali  około  500  tonn. 
Dawniej  wywóz  surowca  do  Rosyi  był  znacznie  większy.  Naj- 
większą sumę  wywozu  wykazuje  rok  1886 — 64,000  tonn.  Obecnie 
żelazo  surowe  i  stal  bywają  zużywane  prawie  wyłącznie  na  Gór- 
nym Śląsku  i  w  sąsiednich  dzielnicach  środkowych  państwa  niemiec- 


—    49^^^    — 

kiego.  Natomiast  cynk  górnośląski  odgrywa  bardzo  ważną  rolę 
w  wszechświatowym  ruchu  handlowym.  Większa  cześć  produk- 
cyi  tamtejszej  rozchodzi  sie  na  wszystkie  strony  świata,  a  wynosiła 
ona  w  r.  1900-ym  103,333  tonn.  Ołów  bywa  przerabiany  głów- 
nie na  miejscu  w  fabrykach  rządowych  i  pozostaje  w  kraju. 

Stosunki  komunikacyjne  G.  Śląsku,  wystarczające  zupełnie  dla 
okoUc  rolniczych,  są  dla  okręgu  górniczo-przemysłowego  dość 
niekorzystne.  Główna  arterya,  Odra,  jest  oddalona  od  tego  okrę- 
gu o  50  kilometrów;  Wisła  i  jej  dopływ,  Czarna  Przemsza,  nie  bar- 
dzo wchodzą  w  rachubę.  Na  obu  tych  rzekach  spławia  się  do 
Galicyi  węgla  tylko  kilkadziesiąt  tonn  rocznie.  Dla  ułatwienia  ko- 
munikacyi  z  Odrą  skanalizowano  rzekę  Kłodnicę,  przepływającą 
na  pograniczu  okręgu  górniczego,  przez  Gliwice.  Droga  ta  jednak 
nie  wystarcza  dla  ogromnego  ruchu.  Spławiają  nią  do  Odry  rocz- 
nie około  600,000  tonn  węgla,  co  stanowi  tylko  małą  część  całego 
wywozu.  Głównym  środkiem  przewozowym  są  koleje  żelazne, 
rozchodzące  się  we  wszystkich  kierunkach:  do  Królestwa  Polskiego 
przez  Katowice  i  Sosnowiec,  do  Galicyi  i  Wiednia  przez  Bogumin, 
na  Śląsk  środkowy  i  dolny  i  na  zachód  niemiecki  przez  Opole 
i  Wrocław,  wreszcie  do  W.  Ks.  Poznańskiego,  Prus  i  portów  bał- 
tyckich zarówno  przez  Opole  i  Wrocław,  a  dalej  Leszno,  Poznań, 
jak  i  wprost  przez  Kluczbork-Oleśnicę- Jarocin. 


N-<- 


STOSUNKI  KOŚCIELNE,  SZKOLNICTWO,  OŚWIATA, 
INSTYTUCYE  SPOŁECZNE,  PRASA. 


stosunkach  administracyjnych  kościoła  katolickiego  na  Slą- 
"^  sku  są  jeszcze  widoczne  ślady  dawnego  rozwoju  historycz- 
nego. Śląsk  był  od  wieków  jabłkiem  niezgody  między  Polakami 
a  Czechami;  większa  jego  część  północna  należała  w  zaraniu  dzie- 
jów do  państwa  Chrobrych  i  Krzywoustych,  mała,  południowa,  po- 


—    497    — 

zostawała  pod  władzą  czeską.  Odbiło  sią  to  i  na  stosunkacli  ko- 
ścielny cti.  Gdy  większa  c.ząść  Śląska  uzyskała  około  r.  looo  wła- 
snego biskupa  z  siedzibą  w  Wrocławiu,  oddano  go  pod  zwierzcłi- 
nictwo  arcybiskupa  gnieźnieńskiego.  Z  obszaru  południowego  zaś, 
gdzie  Czesi  miełi  podówczas  przewagą,  część  przyłączono  do  ar- 
cybiskupstwa  praskiego,  a  inną  do  morawskiego,  z  siedzibą  w  Oło- 
muńcu. Ten  podział  utrzymał  sic  także  po  zajęciu  większej  części 
Śląska  przez  Prusaków.  Ta  tylko  nastąpiła  zmiana,  że  w  począt- 
kacłi  w.  XIX  uwolniono  biskupa  wrocławskiego  z  pod  władzy  ar- 
cybiskupa gnieźnieńskiego.  Obecnie  stan  rzeczy  jest  następujący: 
większa  część  powiatów  Głupczyckiego  i  Raciborskiego  z  132,628 
katolikami  (w  r.  1900)  należy  do  arcybiskupstwa  ołomunieckiego; 
powiaty  Neurode,  Kladzko  i  Habelsctiwert  z  159,761  katolikami, 
do  arcybiskupstwa  praskiego;  reszta  Śląska  pruskiego  wraz  z  księ- 
stwem Cieszyńskiem  tworzy  biskupstwo  wrocławskie.  W  dekana- 
tach  pruskicti  tego  biskupstwa  naliczono  w  r.  1900-ym  2,274,954 
wiernycłi.  Dodamy,  że  do  biskupstwa  wrocławskiego  przyłączono 
później  jeszcze  całą  prowincyę  Brandenburską,  wraz  z  Berlinem, 
i  l^omerańską,  bez  powiatów,  które  należały  niegdyś  do  państwa 
polskiego,  a  więc  Dracłiimia,  Szczecinka,  Bytowa  i  Lęborka  Bis- 
kupstwem wrocławskiem  zarządza  od  r.  1887  książę  biskup  kar- 
dynał Jerzy  Kopp,  arcy biskupstwem  praskiem  od  r.  1899  arcybi- 
skup kardynał  Leon  Skrbenski,  ołomunieckiem  od  r.  1893  arcybi- 
skup Teodor  Kotin. 

Z  tycti  trzecłi  biskupstw  interesuje  nas  w  tej  pracy  jedynie 
wrocławskie.  Do  praskiego  należą  tylko  części  Śląska  zupełnie 
już  zniemczonego.  Z  katolickiej  ludności  obw.  reg.  Opolskiego,  któ- 
rej władza  kościelna  znajduje  się  w  Ołomuńcu,  Czesi  i  Morawia- 
nie stanowią  połowę,  a  Niemcy  blizko  jedną  trzecią;  polskich  pod- 
władnych arcybiskupa  ołomunieckiego  jest  na  Śląsku  pruskim 
tylko  dwaddeścia  kilka  tysięcy.  Zresztą  zaś  stosunek  tego  ludu  do 
władzy  ducliownej  jest  na  ogół  prawidłowy. 

W  dyecezyi  wrocławskiej  tak  nie  jest.  Tam  duchowieństwo 
katolickie  od  wieków  podlegało  wpływom  niemieckim  i  odgry- 
wało rolę  germanizatorów.  Odznaczały  się  pod  tym  względem 
zakony,  i  jeżeli  dziś  cały  dolny  i  średni  Śląsk  jest  zniemczony,  jest 
to  przede  wszy  stkiem  ich  dziełem.     Duchowieństwo    świeckie,   ży- 

(5  4 


E 
^ 


—    499    — 

jące  pośród  ludu  polskiego,  zbliżało  sic  więcej  do  niego,  liczyło  sią 
więcej  z  jego  zwyczajami  i  potrzebami  i  uwzględniało  w  większym 
stopniu  jego  język  ojczysty.  Zdarzały  się  niewątpliwie  wyjątki, 
ale  na  ogól  temu  ducłiowieństwu  zarzutu  świadomej  i  systematy- 
cznej germanizacyi  w  czasacli  dawniejszycti  robić  nie  można.  Dziś 
jest  inaczej.  Do  stosunków  między  władzą  kościelną  a  ludem  pol- 
skim na  G.  Śląsku  można  odnieść  wszystko  to,  cośmy  powie- 
dzieli wyżej  o  stosunkacłi  w  Prusach  Zachodnich,  a  zwłaszcza  na 
Warmii.  Władza  duchowna  spoczywa  tam  wyłącznie  w  rękach 
Niemców,  którzy,  przejmując  się  coraz  więcej  patryotyzmem  pru- 
skim, przyczyniają  się  chętnie  do  germanizowania  ludu  polskiego 
za  pomocą  środków  kościelnych.  Dążność  ta  uwydatniła  się 
w  szczególnie  jaskrawy  sposób,  odkąd  zarząd  dyecezyi  spoczął 
w  rękach  zupełaie  sprusaczonego,  a  energicznego  i  bezwzględnego 
w  wyborze  środków  biskupa  Jerzego  Koppa.  W  miarę  nacisku 
i  budzącej  się  równocześnie  świadomości  narodowej  wśród  ludu, 
stosunki  między  tym  ludem  a  władzą  duchowną  i  księżmi,  uległymi 
jej  życzeniom  politycznym,  zaostrzały  się  powoli,  ale  nieustannie, 
i  ostatecznie  doszło  do  gwałtownego  wybuchu.  Warunki,  sprzy- 
jające rozbudzeniu  się  świadomości  narodowej  wytworzył  sam 
rząd  pruski  przez  swą  walkę  z  kościołem  katolickim  w  epoce  Bis- 
marckowskiej  (t.  zw.  „walkę  kulturną").  Wówczas  jeszcze  lud 
ten,  z  wcale  nielicznemi  wyjątkami,  był  pod  względem  narodowym 
zupełnie  obojętny;  jedyną  ideą,  która  go  ożywiała,  była  idea  reli- 
gijna. Gdy  więc  Bismarck  wystąpił  przeciw  duchowieństwu  ka- 
tolickiemu, lud  górnośląski  stanął  po  stronie  sług  kościoła  i  wtedy 
po  raz  pierwszy  uświadomił  sobie  przeciwieństwo  między  sobą 
a  rządem  i  ideą  państwową  pruską.  Kamień,  strącony  z  wyżyn 
niezręczną  ręką  „żelaznego  kanclerza",  pociągnął  za  sobą  lawinę, 
której  powstrzymaniem  dziś  próżno  trudzą  sic  Prusacy.  Nieba- 
wem jednak  drogi  ludu  pol«ikiego  i  stronnictwa  katolickiego,  które 
powstało  dla  odparcia  zamachów  Bismarckowskich,  rozeszły  się. 
Rząd,  jeszcze  za  czasów  Bismarcka,  dał  za  wygraną  i  zawarł  pokój 
z  kościołem,  a  stronnictwo  katolickie,  t.  zw.  ^centrum",  nabrało 
wpływów  w  ciałach  prawodawczych,  poczęło  powoli  zamieniać 
się  na  stronnictwo  rządowe,  przejmować  się  dążnościami  rządu 
i  odczuwać  z  przykrością  budzący  się  ruch  antyniemiecki  na  Śląsku. 


Zresztą,  wcale  niezależnie  od  dążności  narodowych  pruskich,  ruch 
wśród  ludu  polskiego  na  Śląsku  jest  dla  centrum  katolickiego  nie- 
pożądany, bo  wytwarza  nową  potęgę,  która  wprawdzie  pod  pe- 
wnym względem  współdziała  ze  stronnictwem  katolickiem,  ale 
występuje  jako  czynnik  samodzielny,  niezależny  od  organizacyi 
stronnictwa  centrowego,  a  tern  samem  ograniczający  jego  wpływy 
polityczne.  Powstało  nietylko  pytanie,  czy  lud  górnośląski  ma  być 
ludem  pruskim,  mówiącym  po  polsku  lub  też  ludem  polskim,  lecz 
i  drugie:  kto  ma  rządzić  na  Górnym  Śląsku  i  korzystać  z  wpływów 
konstytucyjnych  ludności:  centrum  katolickie,  czy  Polacy?  Oczy- 
wiście centrum  chce  utrzymać  się  w  dotychczasowym  „stanie  po- 
siadania", a  ponieważ  zagraża  mu  ruch  polski,  usiłuje  stłumić  go 
i,  o  ile  się  da,  usunąć  zupełnie  przez  zgermanizowanie  szerokich 
warstw  ludu — i  tu  spotyka  się  z  podobnemi  dążnościami  rządu  prus- 
kiego. Wie  ono  jednak,  że  przez  bezwzględne  i  jawne  zwalczanie 
i  usuwanie  języka  polskiego  wywołałoby  tylko  opór  tam,  gdzie  go 
jeszcze  niema:  kryje  się  więc  ze  swemi  celami,  pragnąc  pozyskać 
lub  zachować  sobie  zaufanie  ludności  polskiej  przez  występowanie 
publiczne  w  obronie  jej  języka,  równocześnie  zaś  zorganizować 
ten  lud  w  stowarzyszeniach  katolickich,  kierowanych  przez  księży 
w  duchu  mniej  lub  więcej  asymilacyjnym,  wreszcie  zaś  ograniczać 
powoli  używanie  języka  polskiego  w  kościele.  Władza  duchowna 
w  Wrocławiu,  z  kardynałem  Koppem  na  czele,  kieruje  całą  tą  po- 
lityką, w  ścislem  porozumieniu  z  wybitnymi  członkami  świeckimi 
stronnictwa — magnateryą  górnośląską,  udziela  wskazówek  ducho- 
wieństwu, a  przedewszystkiem  stara  się  o  to,  aby  nie  dopuścić  na 
Śląsk  księży,  którzy  sprzyjają  ruchowi  polskiemu.  Zapobiedz  temu 
zupełnie  oczywiście  niepodobna,  choćby  już  dlatego,  że  przekona- 
nia polityczne  młodych  księży  nie  zawsze  są  znane,  a  po  kanonicz- 
nem  ustanowieniu  ich  na  probostwach,  biskup  nie  może  usuwać 
ich  dowolnie.  W  każdym  jednak  razie  władza  duchowna  nie 
ustanawia  na  Górnym  Śląsku  żadnego  księdza,  który  zdradził  się 
ze  swymi  dążnościami  polskiemi,  lecz  wysyła  ich  na  liche  stanowi- 
ska w  rozległej  delegaturze  brandenburskiej,  berlińskiej  i  pomerań- 
skiej.  Mimo  to  jednak  między  księżmi  górnośląskimi  bywali  za- 
wsze i  są  do  dziś  dnia  gorący  obrońcy  narodowości  polskiej,  nie 
wahający  się  występować    publicznie    ze    swemi    przekonaniami. 


'^C\ 


Liczba  ich  jednak  nie  jest  wielka.  Większość  duchowieństwa  tam- 
tejszego popiera  umiarkowanie  politykę  germanizacyjną  biskupa, 
a  znaczna  cześć  bierze  z  wielką  namiętnością  i  nie  przebierając 
w  środkach,  udział  w  walce  przeciw  wzmagającemu  sic  coraz 
więcej  ruchowi  polskiemu.  Nabożeństwa  bywają  oczywiście  we 
wszystkich  parafiach  czysto  polskich  odprawiane  w  jeżyku  polskim; 
gdzie  jednak  Niemcy  stanowią  choćby  tylko  niewielki  procent  pa- 
rafian, tam  odbywają  się  także  nabożeństwa  niemieckie  i  występuje 
dążność  do  ograniczania  polskich.  W  miastach  prawie  wszystkich 
uprzywilejowanym  językiem  kościelnym  jest  niemiecki.  W  nie- 
mieckim także  odbywa  się  korcspondencya  z  władzą  duchowną. 

Organizacya  kościoła  protestanckiego  na  Śląsku  opiera  się,  jak 
wszędzie  w  Prusach,  na  organizacyi  administracyjnej  państwowej. 
Prowincya  Śląska  stanowi  więc  równocześnie  prowincyę  kościelną 
protestancką,  na  której  czele  stoi  konsystorz  we  Wrocławiu.  Ję- 
zykiem kościelnym  jest  niemiecki.  W  parafiach  z  ludnością  pol- 
ską nabożeństwa  odbywają  się  w  języku  polskim,  w  mieszanych 
w  polskim  i  niemieckim.  W  większej  części  parafii  polsko-prote- 
stanckich  odbywa  się  systematyczna  praca  germanizacyjną,  bez 
żadnego  oporu  ze  strony  ludu.  Są  jednak  także  nieliczni  pastoro- 
wie, którzy  dbają  o  utrzymanie  języka  polskiego.  Ogółem  Pola- 
ków protestantów  jest  na  Śląsku  w  obw.  reg.  Opolskim  i  Wrocław- 
skim niewiele  ponad  25,000. 

Organizacya  wyznaniowa  żydów  na  G.  Śląsku  jest  tak  samo 
luźna,  jak  gdzieindziej.  Wszystko,  cośmy  powiedzieli  wyżej  o  ży- 
dach w  W.  Ks.  Poznańskiem  i  Prusach  Zachodnich,  odnosi  się 
także  do  żydów  górnośląskich. 

Stosunki  szkolne  na  G.  Śląsku  nie  różnią  się  prawie  niczem  od 
scharakteryzowanych  wyżej  zachodnio-pruskich,  a  od  poznańskich 
tylko  tem,  że  na  Śląsku  także  nauka  religii  odbywa  się  w^yłącznie 
w  języku  niemieckim.  Nieszczerych  żądań  centrum  katolickiego, 
aby  wykładano  w  szkołach  początkowych  naukę  religii  w  języku 
polskim,  władze  pruskie  nie  uwzględniają.  W  średnie  zakłady  na- 
ukowe G.  Śląsk  jest  bogaty.  Gimnazya  i  wyższe  szkoły  realne  są 
liczne,  między  innymi  w  Opolu,  W.  Strzelcach,  Tarnowskich  Gó- 
rach, Bytomiu,  Królewskiej  Hucie,  Katowicach,  Gliwicach,  Pszczy- 
nie, Raciborzu,  Głupczycach,  Prudniku,  Nisie,  Brzegu  i  Kluczborku; 


—     m02      — 


seminarya  nauczycielskie  znajdują  sią  w  Opolu,  Sośniczowicach, 
Raciborzu,  Kluczborku;  szkoły  górnicze  i  techniczno-hutnicze  w  Tar- 
nowskich Górach  i  Gliwicach;  przemysłowe  w  Bytomiu,  Głupczy- 
cach  i  Nisie;  rolnicze  w  Prostkowie  (wielki  instytut  rolniczo-leśno- 
pomologiczny),  Nisie,  Brzegu;  zakład  dla  akuszerek  w  Opolu,  dla 
głuchoniemych  w  Raciborzu  i  t.  d.     Uniwersytet  dla  Śląska  znaj- 


Karol  Miarka. 

duje  się  w  Wrocławiu.  Posiada  on  4  wydziały:  filozoficzno-filo- 
logiczno-historyczny,  prawniczy,  medyczny  i  teologiczny.  Istnieje 
przy  nim  osobna  katedra  dla  jeżyków  słowiańskich,  z  szczególnem 
uwzględnieniem  polskiego,  którą  zajmuje  od  wielu  lat  zasłużony 
prof.  Nehring  (Polak);  w  dziale  historycznym  zasługują  na  szcze- 
gólną wzmianką  gruntowne  badania  tamtejszych   historyków  nad 


—    503    — 

dziejami  Polski  (prof.  Rospell  i  jego  następca  Caro).  Niegdyś  uni- 
wersytet wrocławski  przyciągał  do  siebie  większą  część  młodzieży 
polskiej  z  W.  Ks.  Poznańskiego  i  Prus  Zacliodnicłi.  Obecnie  liczba 
studentów  polskicli  jest  tam  stosunkowo  niewielka;  większą  siłę 
przyciągającą  wywiera  Berlin  ze  swemi  licznemi  zakładami  i  róż- 
norodnemi  pomocniczemi  środkami  naukowemi. 

Wszystkie  zakłady  wycliowawcze  i  publiczne  instytucye  spo- 
łeczne, który cłi  wyliczenia  oszczędzimy  sobie,  mają  na  Górnym 
Śląsku  nietylko  ctiarakter  niemiecki,  lecz  i  germanizacyjny,  nie 
tylko  nie  uwzględniają  potrzeb  ludności  polskiej,  lecz  zajmują 
względem  niej  wprost  wrogie  stanowisko — jak  np.  kasy  chorycłi. 
Wszędzie  wszystko  obliczone  jest  na  to,  aby  utrzymać  lud  polski 
w  dawnej  bierności,  zależności  moralnej,  politycznej  i  materyal- 
nej  od  władz  świeckich  i  kościelnych,  przedsiebierców  i  magnatów 
niemieckich,  odstraszyć  go  od  udziału  w  ruchu,  który  uwydatnia 
się  silnie  w  całym  kraju.  Nie  trudno  zrozumieć,  że  właśnie  ten 
system  pogłębia  coraz  więcej  ujawniające  się  przeciwieństwa, 
uświadamia  je  coraz  szerszym  warstwom  ludu,  prowadzi  do  coraz 
ściślejszego  odgraniczania  się  Polaków  od  Niemców.  W  okręgu 
górniczo-przemysłowym  dziś  już  rozdział  ten  jest  prawie  zupełny 
i  sięga  do  wszystkich  dziedzin  życia  publicznego.  Polacy  tworzą 
nietylko  własną  organizacyę  polityczną,  lecz  zakładają  także  wła- 
sne stowarzyszenia  i  własne  instytucye  samopocy,  finansowe,  kul- 
turalne. 

Wykazaliśmy  wyżej  związek  między  rozbudzeniem  się  tego 
ruchu  a  „walką  kulturną"  i  polityką  centrum  katolickiego.  Pierw- 
sze jego  początki  sięgają  jednak  znacznie  dalej,  uwydatniły  się 
w  czasach,  kiedy  lud  śląski  w  oczach  władz  i  Niemców  był  ludem 
pruskim,  używającym  tylko  odmiennej  gwary  („wasserpolnisch"), 
kiedy  germanizacya  nie  była  jeszcze  ujęta  w  system,  przeprowa- 
dzany z  wytężeniem  przez  wszystkie  organy  władzy,  a  centrum 
katolickie  jeszcze  nie  istniało.  Hasło  narodowe,  które  w  epoce 
kwitnącego  demokratyzmu  obiegło  całą  Europę,  znalazło  oddźwięk 
także  na  ziemi  górnośląskiej.  Nie  wywołało  ono  tam  na  razie 
żadnych  przewrotów,  ani  nawet  silniejszego  ruchu,  lecz  tylko  prag- 
nienie oddziaływania  na  lud  i  oświecenia  go  przez  zwrócenie  się 
do  niego  w  jego  własnym  języku.    Pierwszą  próbą  był  bodaj  „Ty- 


—    504    — 


godnik  Polski",  wydawany  od  r.  1842 — 1846  w  Pszczynie  przez 
Szemela.  Później  głównem  środowiskiem  ruchu  wydawniczego 
polskiego  stały  się  Piekary,  jako  sławne  na  cały  Śląsk  i  zwiedzane 
przez  liczne  rzesze  ludu  miejsce  pielgrzymek.  Wydawane  w  tej 
miejscowości  tygodniki  miały  chiarakter  wyłącznie  religijny  lub 
pouczający.  W  ton  narodowy  uderzył  pierwszy  na  G.  Śląsku  mie- 
szczanin, organista,  nauczyciel,  pisarz  sądowy,  Józef  Lompa 
(1797 — 1863).  Liczne  jego  prace  rozctiodziły  się  w  tysiącacli 
eg-^emplarzy  między  łudem,  rzucając  tu  i  owdzie  ziarno  uświado- 
mienia, zacłięcając  do  czytania, 
do  zajmowania  się  swojemi  spra- 
wami. Obok  Lompy  zasługują 
w  tym  okresie  na  wymienienie 
księgarz  Nawrocki  w  Mikułowie, 
proboszcz  mikułowski ,  Antoni 
Stabik,  Haneczek,  Fryderyk  Ros- 
talski,  nauczyciel  w  Kluczborku, 
a  zwłaszcza  poeta  górnośląski, 
ks.  Damrotłi,  ukrywający  się  pod 
pseudonimem  Czesława  Lubiń- 
skiego. 

Próby  te  i  usiłowania  nie 
były  pozbawione  znaczenia,  ale 
skutek  icli  nie  był  wielki.  Ruch 
polski  na  Śląsku  obudził  dopiero 
Karol  xMiarka(i824 — 1882),  pier- 
wotnie nauczyciel  ludowy  w  Piel- 
grzymowicach,  następnie  obrotny  wydawca  i  redaktor  pierwszego 
pisma,  które  rozchodziło  się  w  wielkiej  liczbie  egzemplarzy  i  po- 
siadało wpływy.  Zachętę  do  działalności  publicystycznej  w  du- 
chu narodowym  otrzymał  Miarka  od  Pawła  Stalmacha  w  Cieszy- 
nie. Nauczywszy  się  w  dojrzałym  już  wieku  pisać  po  polsku,  wy- 
dał kilka  broszurek,  w  których  scharakteryzował  trafnie  położenie 
ludu  górnośląskiego,  później  objął  redakcyę  „Zwiastuna  Górno- 
śląskiego", wydawanego  w  Piekarach  przez  Heneczka,  przeniósł- 
szy redakcyę  do  Huty  Królewskiej.  Owoce  tych  pierwszych  usi- 
łowań były  niewielkie.     Warunki,    sprzyjające  działalności  ruch- 


Adam  Na])ieralski. 


I 


~  505  — 

liwego  pisarza  i  wydawcy,  wytworzyła  dopiero  parę  lat  później 
„walka  kulturnd",  wyrywająca  lud  górnośląski  z  wielowiekowej 
sennej  obojętności.  Miarka  był  wówczas  kierownikiem  przenie- 
sionego z  Królewskiej  Huty  do  Mikutowa  czasopisma  „Katolik", 
o  którego  początkach  chełmińskich  wspominaliśmy  przy  opisie 
Prus  Zachodnich.  Pisemko,  prowadzone  żywo  i  śmiało,  stawające 
energicznie  w  obronie  kościoła  i  ludu,  znalazło  licznych  czytelni- 
ków i  zdobyło  znaczne  wpływy.  Rozpoczęła  sic  teraz  systematy- 
czna praca  nad  rozbudzeniem  ludu,  doprowadzeniem  go  do  świa- 
domości i  zorganizowaniem  do  walki  o  swój  język,  prawa  przy- 
rodzone i  konstytucyjne.  Po  usunięciu  się  Miarki  do  Cieszyna, 
skutkiem  prześladowania  ze  strony  rządu'  pruskiego,  objął  po  nim 
spuściznę  proboszcz  bytomski,  ks.  Radziejewski,  który  też  przeniósł 
„Katolika"  do  Bytomia;  następnie  zaś  objął  redakcyę  tego  pisma, 
rozwinął  je  w  sposób  niespodziewany  i  zapewnił  mu  olbrzymie 
wpływy  Adam  Napieralski.  W  miarę  rozwijania  się  pisma,  postę- 
powała naprzód  i  praca  organizacyjna,  prowadzona  na  wielką  skalę. 
Tymczasem  w  centrum  katolickiem  nastąpił  zwrot.  Coraz  liczniejsi 
członkowie  stronnictwa  poczęli  przechylać  się  na  stronę  rządu,  a  dla 
wszystkich  powstanie  nowej  potęgi  politycznej  na  G.  Śląsku  stało 
się  niewygodne.  Nastąpiły  częste  i  gwałtowne  starcia.  Napie- 
ralski jednak,  nie  wierząc  jeszcze  w  siłę  ruchu,  do  którego  rozbu- 
dzenia sam  się  znakomicie  przyczynił,  z  temperamentu  więcej  prze- 
zorny, niż  śmiały,  liczący  się  skrupulatnie  z  materyalnemi  intere- 
sami ludu,  zależnego  od  magnateryi  niemiecko-katolickiej,  usiło- 
wał, mimo  nieustannych  nieporozumień  i  zatargów,  utrzymać  na- 
dal sojusz  ze  stronnictwem  katolickiem,  aby  pod  jego  osłoną  pra- 
cować nad  uświadomieniem  najszerszych  warstw  ludu.  Ruch  pol- 
ski na  Śląsku  zogniskował  się  prawie  wyłącznie  w  powiatach  po- 
łudniowo-wschodnich, a  zwłaszcza  w  okręgu  górniczym,  którego 
środow^iskiem  był,  a  poniekąd  pozostał  dotąd.  Bytom.  Tam  uświa- 
domienie zrobiło  znaczne  postępy.  W  okolicach  czysto  rolniczych 
natomiast,  zarówno  nad  Wisłą  i  Odrą,  jak  na  północnym  wscho- 
dzie, nad  granicą  W.  Ks.  Poznańskiego  i  stąd  aż  do  Gór  Tarnow- 
skich, lud  pozostał  w  uśpieniu.  Na  usiłowaniach,  aby  wciągnąć 
go  do  udziału  w  życiu  publicznem,  nie  zbywało.  Już  Lompa  wy- 
dawał pisemko  w  kącie  północno-wschodnim,  w  Oleśnie  (1848—9) 

66 


—    5o6    — 

a  w  tym  samym  czasie  wychodziło  pismo  polskie  w  Opolu.  Po  za- 
łożeniu „Gazety  Opolskiej"  zaś  rozpoczęła  się  usilna  praca  syste- 
matyczna nad  rozbudzeniem  i  uświadomieniem  ludu  tamtejszego. 
Pismo  to  zdobyło  z  czasem,  pod  redakcyą  Bronisława  Koraszew- 
skiego,  poważanie  i  wpływy,  ale  szerokie  warstwy  ludu  rolniczego 
i  dziś  jeszcze  trzymają  się  z  dala  od  rucłiu  narodowego  i  w  prak- 
tyce poddają  się  wskazówkom  duchowieństwa  centrowego  i  ma- 
gnateryi  niemieckiej.  Wobec  głuchej  obojętności  tego  ludu,  a  jest 
to  blisko  połowa  całej  ludności  górnośląskiej,  i  jego  zależności  ma- 
teryalnej  od  Niemców,  stająca  się  coraz  więcej  nieuniknioną 
walka  z  centrum  katolickiem,  budziła  poważne  i  uzasadnione  oba- 
wy. Nie  było  pewności,  czy  lud  pójdzie  za  głosem  swoich  kierow- 
ników polskich,  a  istniało  niebezpieczeństwo,  że  prześladowania  ze 
strony  magnateryi  i  księży,  które  byłyby  nieuniknionem  następ- 
stwem walki,  i  łączące  się  z  nią  straty  materyalne,  odstręczyłyby 
znaczną  część  zależnych  włościan  i  robotników  od  współpracowa- 
nia z  Polakami,  a  popchnęłyby  ich  w  ramiona  germanizacyi.  Za- 
mierzano więc  działać  ostrożnie,  przedewszystkiem  utrzymać  wśród 
ludu  przywiązanie  do  języka,  oświecać  go,  dopomódz  mu  do  na- 
prawy warunków  ekonomicznych,  co  wszystko  można  było  uczy- 
nić, jakkolwiek  nie  bez  przeszkód,  w  zgodzie  z  centrum  katolic- 
kiem, i  przewidywano,  że  lud  oświecony  i  usamodzielniony  pod 
względem  materyalnym  prędzej,  czy  później  sam  znajdzie  właściwą 
drogę  postępowania. 

Tymczasem  w  okręgu  przemysłowo-górniczym  usiłowania 
Miarków,  Radziejewskich,  Napieralskich  wydały  owoce.  Tamtej- 
sza ludność  górnicza,  hutnicza  i  fabryczna  przejęła  się  hasłami,  gło- 
szonemi  w  pismach  i  broszurach,  zorganizowała  się  częściowo 
w  towarzystwach,  a  równocześnie  wytworzyła  się  grupa  młodej 
inteligencyi.  Gorętszym  z  tej  młodzieży  praca,  jaką  uprawiał 
„Katolik"  wraz  z  zależnemi  od  siebie  pismami,  wydawała  się  zbyt 
powolną  i  bojaźliwą;  niecierpliwiły  ją  nadużycia  i  wybryki,  któ- 
rych dopuszczało  się  względem  ludności  polskiej  coraz  częściej  du- 
chowieństwo, przejmujące  się  dążnościami  germanizacyjnemi, 
i  z  kół  tych  wydano  pod  koniec  r.  1902  hasło  stanowczego  zerwa- 
nia z  centrum  katolickiem.  Duszą  tego  nowego  ruchu  stał  się 
śmiały,  zapalony,  wymowny,  ambitny  Wojciech  Korfanty,  a  orga- 


—  507  — 

nem  —redagowany  przez  niego,  przy  pomocy  Jana  Kowalczyka, 
dziennik  katowicki  „Górnoślązak".  Nowe  stronnictwo  zorganizo- 
wało sie  bardzo  szybko,  a  znalazłszy  poparcie  w  niektórycti  kołacli 
robotniczycłi  oraz  inteligencyi,  utworzyło  pierwszy  na  G.  Śląsku 
polski  komitet  wyborczy,  z  zamiarem  stawiania  własnycłi  kandy- 
datów w  wyboracłi  do  parlamentu  niemieckiego.  Gdy  dotyclicza- 
sowi  nieliczni  posłowie  polscy  na  G.  Śląsku  byli  polecani  przez 
komitet  centrowy,  do  którego  także  należał  Adam  Napieralski, 
i  wstępowali  do  stronnictwa  centrum  katolickiego,  komitet  wybor- 
czy „Górnoślązaka"  ogłosił  zasadą,  że  posłowie  mają  być  wybierani 
pod  liasłem  narodowem,  a  nie  centrowem,  i  przystępować  do  Kola 
polskiego  w  Berlinie.  Napieralski  tym  zamiarom  oparł  się  sta- 
nowczo, i  nastąpiła  między  obu  stronnictwami  polskiemi  zacięta 
walka,  wśród  której  wzrastały  sympatye  dla  „Górnoślązaka",  a  naj- 
wybitniejszy obok  Napieralskiego  publicysta  obozu  „Katolikowego", 
Józef  Siemianowski,  zerwał  ze  swojem  stronnictwem  i  założył 
w  Gliwicach  własny  organ  p.  t.  „Głos  Śląski",  popierający  „Gór- 
noślązaka". Dwa  te  pisma,  do  którycłi  przyłączyło  się  później 
trzecie,  „Straż  nad  Odrą",  zajęły  się,  w  porozumieniu  z  „Towarzy- 
stwem wyborczem",  rączo  przygotowaniem  do  wyborów  w  r.  1903 
i  stawiły  we  wszystkicli  okręgacłi  własnycłi  kandydatów.  Stron- 
nictwo ^Katolikowe"  natomiast  tern  energiczniej  popierało  centrow- 
ców. Wynik  walki  był  taki,  że  w  Katowicacłi  wybrano  posłem 
Wojciectia  Korfantego,  w  Bytomiu  zaś  popieranego  przez  centrow- 
ców kandydata  „Katolikowego",  górnika,  nazwiskiem  Królik. 
W  Opolskim,  gdzie  dotąd  zawsze  wybierano  Polaka  Szmulę,  walki 
nie  było.  We  wszystkicli  innycłi  okręgach  kandydaci  „Górnoślą- 
zaka" przepadli.  Ogółem  jednak  padło  na  nich  około  45,000  gło- 
sów, co  dowodzi,  że  hasła,  rzucone  przez  to  pismo,  znalazły 
bardzo  silny  oddźwięk  w  kraju. 

W  czasie  tych  wyborów  utworzyło  się  na  Śląsku  towarzystwo 
pod  nazwą  ludowego,  które  stawiło  sobie  za  cel  pracę  nad  oświatą, 
a  równocześnie  pogodzenie  obu  zwaśnionych  obozów  polskich. 
Na  czele  jego  stanęło  grono  umiarkowanej  inteligencyi  i  paru  księ- 
ży polskich,  między  innymi  poważany  powszechnie  proboszcz  Sko- 
wroński. Za  staraniem  tego  towarzystwa  i  osób  postronnych 
ostatecznie  doszło  do  zgody.     Napieralski,  przekonawszy  się  pod- 


—    .r^o8    — 


czas  przygotowań  do  wyborów  sejmowych,  że  centrum,  korzysta- 
jąc z  jego  pomocy,  nie  chce  robić  Polakom  żadnych  ustępstw,  wy- 
stąpił z  komitetu  centrowego  i  przyrzekł  nie  sprzeciwiać  się  wybo- 
rowi kandydatów  niecentrowych.  Przez  połączenie  delegatów 
dawnego  „Towarzystwa  wyborczego"  i  „Towarzystwa  ludowego" 
utworzył  sią  uznany  przez  wszystkie  pisma  polski  komitet  wyborczy, 
który,  zgodnie  z  hasłami  „Górnoślązaka",  stawił  wszędzie  włas- 
nych kandydatów.  Jak  można  było  przewidzieć,  wobec  plutokra- 
tycznego  systemu  wyborów,  żaden  z  tych  kandydatów  nie  został 
wybrany.  Natomiast  Niemcy  protestanci  i  żydzi,  sprzymierzyw- 
szy sie  z  katolickimi  zwolennika- 
mi germanizacyi,  zapobiegli  tym 
razem  wyborowi  opolskiego  po- 
sła polsko -centrowego,  majora 
Szmuli. 

Taki.  był  w  najogólniejszych 
zarysach  rozwój  stosunków  poli- 
tycznych i  dziennikarstwa  pol- 
skiego na  Śląsku.  Dodamy  do 
tego  jeszcze  wykaz  ważniejszych 
pism,  wydawanych  w  tej  dziel- 
nicy. Niestety  w  tym  wypadku 
liczbę  prenumeratorów  możemy 
określić  tylko  w  przybliżeniu.  Nie- 
tylko  bowiem  liczba  ich  w  teraź- 
niejszem  stadyum  przełomowem 
zmienia  sic  nieustannie,  ale  istnieje  też  dążność  konkurencyjna  do 
obniżenia  przeciwników,  a  podniesienia  samego  siebie,  i  dlatego 
każde  źródło  podaje  inne  zupełnie  cyfry.  Najpoczytniejszem 
w  każdym  razie  i  najwięcej  wplywowem  pismem  jest  i  dziś  jesz- 
cze „Katolik"  bytomski,  wychodzący  3  razy  na  tydzień,  wydawany 
przez  spółkę  akcyjną,  a  redagowany  przez  Adama  Napieralskiego. 
Liczba  prenumeratorów  wynosi  conajmniej  20,000.  W  tej  samej 
oficynie  i  nakładem  tej  samej  spółki  wydawniczej  wycliod?i  w  By. 
tomiu  pismo  codzienne  „Dziennik  Śląski",  mające  około  6,000  pre- 
numeratorów, i  tygodnik  „Praca",  służący  interesom  zorganizowa- 
nych górników,    hutników   i    robotników    fabrycznych    polskich. 


Wojciech  Koifanty. 


—  s^^o  — 

Liczba  prenumeratorów  tego  tygodnika  wynosi  około  10,000. 
Wszystkie  te  3  pisma  podlegają  w  ostatniej  instancyi  kierownictwu 
Adama  Napieralskiego.  Nadto  w  oficynie  „Katolikowej"  wychodzą 
liczne  broszury  treści  pouczającej,  historycznej  i  religijnej,  rozcho- 
dzące sie  w  dziesiątkach  tysiący  egzemplarzy  po  całym  Śląsku, 
a  nawet  poza  jego  granicami. 

Po  cząści  zależne  od  „Katolika",  ale  rozważniejsze  od  niego, 
jest  pismo  wychodzące  3  razy  na  tydzień  w  Opolu,  pod  redakcyą 
Bronisława  Koraszewskiego,  „Gazeta  Opolska".  Rozchodzi  sie  ona 
wśród  ludności  rolniczo-robotniczej  powiatu  Opolskiego  i  przyle- 
głych w  liczbie  niespełna  3,000  egzemplarzy.  Zależne  również  od 
„Katolika"  „Nowiny  Raciborskie"  w  Raciborzu  utraciły  dawne 
znaczenie  i  wpływy  wśród  okolicznej  ludności  rolniczej. 

Z  pism  drugiego  kierunku  najpoczytniejszy  jest  dziennik  „Gór- 
noślązak", wychodzący  w  Katowicach  pod  redakcyą  Wojciecha 
Korfantego  i  Jana  Kowalczyka.  Ma  on  około  10,000  prenumera- 
torów. „Głos  Śląski",  wydawany  w  Gliwicach  przez  Józefa  Sie- 
mianowskiego 6  razy  na  tydzień,  jest  znacznie  mniej  poczytny 
fokoło  3,000  pren.)  i  niema  jeszcze  zapewnionego  bytu.  Wreszcie 
wychodzi  w  Katowicach  przeniesiony  tam  z  Berlina  polski  organ 
spoleczno-demokratyczny  p.  t.  „Gazeta  Robotnicza",  mający  około 
1,600  prenumeratorów. 

Obok  tych  pism  politycznych,  do  których  możnaby  dodać  jesz- 
cze parę  małych,  nie  posiadających  szerszego  grona  czytelników, 
wychodzi  na  Śląsku  kilka  wydawnictw  peryodycznych  treści  pou- 
czającej, religijnej  i  belletry stycznej.  Większość  ich  jest  wydawana 
w  postaci  dodatków  tygodniowych  do  wspomnianych  wyżej  pism 
politycznych.  Próby  założenia  tygodników  samodzielnych  z  cha- 
rakterem politycznym,  wychowawczym  i  literackim  były  podej- 
mowane kilkakrotnie  bez  powodzenia.  W  miarę  szerzenia  się 
oświaty,  wytwarzają  sie  jednak  coraz  więcej  warunki  sprzyjające 
takiemu  przedsięwzięciu,  i  ostatni  z  tych  tygodników,  wydawany 
od  niedawnego  czasu  w  Bytomiu  p.  t.  „Gwiazda",  może  już  li- 
czyć na  większe  poparcie. 


Polacy  na  wychodztwie  w  iemczech. 


zwracaliśmy  w  ciągu  tej  pracy  kilkakrotnie  uwagę  na  chara- 
rakterystyczne  parcie  ludności  z  prowincyi  polskich  ku  za- 
chodowi, uwydatniające  się  tłumnem  wychodztwem,  które 
dopływ  z  głębi  Niemiec,  mimo  systematycznej  kolonizacyi,  wy- 
równywa tylko  częściowo.  Ruch  ten  jest  wynikiem  rozwoju  sto- 
sunków ekonomicznych  w  ces.  Niemieckiem.  Wielkie  środowiska 
górnicze,  fabryczne,  przemysłc  we  i  handlowe  przyciągają  do  sie- 
bie widokami  lepszych  zarobków  ludność  rolniczą  nietylko  z  oko- 
lic sąsiednich,  ale  i  z  prowincyi  wschodnich.  Nadto  rolnicy  na 
zachodzie  niemieckim,  pozbawieni  rąk  do  uprawy  roli,  sprowa- 
dzają sobie  na  sezon  letni  robotników  ze  wschodu,  a  to  samo  czy- 
nią władze  państwowe  i  przedsiebiercy  prywatni,  potrzebujący 
wielkiej  liczby  robotników  do  robót  ziemnych,  kolejowych  i  t.  p. 
Wychodztwo  na  zachód  jest  więc  podwójne:  część  ludu,  zdolna 
do  prac  trudniejszych  w  kopalniach,  fabrykach  i  przemyśle,  wy- 
prowadza się  na  zawsze  lub  przynajmniej  na  czas  dłuższy;  inna 
wychodzi  za  zarobkiem  przez  pracę  na  roli  lub  przy  budowach 
ziemnych  tylko  na  miesiące  letnie,  a  z  początkami  zimy  powraca 
do  swoich  stałych  siedzib  w  prowincyach  wschodnich.  Nas  inte- 
resuje tu  głównie  wychodztwo  na  zawsze  lub  na  czas  dłuższy,  bo 
zmniejsza  liczbę  i  gęstość  ludności  w  dzielnicach  polskich  i  wy- 
twarza wolne  miejsca  dla  nowych  przybyszów. 

Szczegółowe  i  wszechstronne  scharakteryzowanie  tego  ruchu 
wychodziłoby  poza  ramy  tej  pracy.  Musimy  jednak  odpowiedzieć 
na  pytania:  co  dzieje  się  z  ludnością  polską,  która  wyprowadza  się 
na  zachód  niemiecki,  a  zwłaszcza,  jak  jest  rozmieszczona  w  poje- 
dynczych okręgach,  i  jak  wychodztwo  to  oddziaływa  na  rozwój 
stosunków  narodowych  w  interesujących  nas  prowincyach. 


~  511  — 

NAZWA     DZIELNICY  Liczba  Polaków 

Berlin 27,326 

Brandenburgia  bez  Berlina    .......       29,888 

Pomerania  bez  pow.  Bytowskiego  i  Lęborskiego         9,559 
Śląsk  bez  obw.  reg.  Opolskiego,  oraz  pow.  Na- 
mysłowskiego, Sycowskiego  i  Brzeskiego         30,012 

Pr.  Saska 30,910 

Szlezwik  i  Holsztyn 5,122 

Hanower 12,500 

Westfalia 106,640 

Hessen  Nassau 2,333 

Nadrenia .     .       31,723 

Królestwo  Pruskie 286,013 

Kr.  Saskie 8,057 

Inne  państwa  niemieckie  .     .     .     .     .     .     .     .       16.979 

Razem  na  wychodztwie 311,049 

Ogółem  zatem  żyje  poza  W.  Ks.  Poznańskiem,  Prusami  Za- 
chodniemi  i  Wscłiodniemi  i  G.  Śląskiem,  oraz  powiatami  polskimi 
Pomeranii  i  obw.  reg.  Wrocławskiego,  w  Niemczech  3 1 1 ,000  Po- 
laków. Porównajmy  teraz  tę  cyfrą  z  ogólną  liczbą  wychodźców 
z  prowincyi,  posiadających  tubylczą  ludność  polską.  Jak  wyka- 
zaliśmy w^  tej  pracy,  wychodztwo,  według  spisu  z  r.  1900,  przed- 
stawiało się  jak  następuje.     Wyprowadziło  się: 

z  W.  Ks.  Poznańskiego    .     .     .      485,835  osób 
z  Prus  Zachodnich .     .     . 
z  Prus  Wschodnich     .     . 
z  Górnego  Śląska    .     .     . 

Razem  .  .  1,601,562  osób 
W  tej  sumie  są  pohczone  także  te  osoby,  które  wyprowadziły 
się  z  jednej  z  tych  4  prowincyi  do  drugiej.  Było  ich  ogółem 
175,629.  Jeżeli  tę  cyfrę  odciągniemy  od  ogólnej  liczby  wychodź- 
ców, to  otrzymamy  liczbę  osób,  które  wyprowadziły  się  z  4  pro- 
wincyi wschodnich  na  zachód  niemiecki.  Było  ich  razem  w  r. 
1900-ym  1,601,562 — 1 75,629  =  :/,45P, 555.  Wychodźców  polskich 
było,  według  wykazu  powyższego,  311,000.  Nie  ulega  jednak  żad- 
nej wątpliwości,  że  nie  są  to  wszyscy  Polacy,  którzy  opuścili  swoje 
prowincye  rodzinne.     Pewna  część  wychodźców    zniemczyła  się, 


355,139 

523,836 
236,752 


—    512    — 

przypuszczać  nawet  można,  że  cząść  znaczna.  Dla  wszelkiej  pew- 
ności przyjmujemy  bardzo  wielki  procent  tych  zmniemczonych, 
a  mianowicie  7*,  czyli  okrągło  110,000.  Dodajmy  ią  cyfrQ  do  wy- 
chodźców, wykazanych  w  spisie  urzędowym  z  r.  1900,  a  otrzy- 
mamy liczbą  420,000  Polaków,  którzy  wyprowadzili  sią  na  zachód. 
Resztę  oczywiście  stanowiU  Niemcy,  a  było  ich  w  takim  razie 
ogółem  1,459,933 — 420,000=1,039,933.  Wychodztwo  niemiec- 
kie na  zachód  jest  więc  daleko  silniejsze,  niż  polskie,  i  stąd  też  po- 
chodzi, że  mimo  wszelkich  sztuczek  germanizacyjnych,  procent 
ludności  polskiej  zwiększył  się,  przynajmniej  w  W.  Ks.  Poznań- 
skiem i  Prusach  Zachodnich.  Objaw  ten  zaś  uwydatnia  się  do- 
dopiero  w  latach  ostatnich  wieku  XIX,  ponieważ  dopiero  pod  ko- 
niec wieku,  w  miarę  uprzemysłowiania  się  zachodu  niemieckiego,  ^ 
wychodztwo  przybrało  wielkie  rozmiary.  ^ 

Jak  wynika  z  określonego  na  wstępie  charakteru  ruchu  wy- 
chodczego,  wśród  Polaków  na  zachodzie  niemieckim  robotnicy 
wszelkich  kategoryi  stanowią  olbrzymią  większość.  Liczba  samo- 
dzielnych przedsiebierców  i  przedstawicieli  inteligencyi  jest  wśród 
nich  maleńka.  Właściwie  znajdujemy  ich  tylko  w  Berlinie;  pewną 
liczbę  także  w  Hamburgu  i  Dreźnie.  Z  robotników,  znaczna  część 
po  kilku  latach  pobytu  na  obczyźnie  wraca  z  zaoszczędzonemi  pie- 
niędzmi w  strony  rodzinne,  aby  nabyć  tam  kawałek  własnego 
gruntu.  Większość  jednak  sprowadza  do  siebie  rodziny  lub  żeni 
się,  najczęściej  z  Polkami,  na  wychodztwie  i  pozostaje  tam  na 
zawsze.  Czy  te  tysiące  zdołają  w  obcem  otoczeniu  zachować  swą 
narodowość,  to  wątpliwe.  Wprawdzie  powstały  wszędzie  ruch- 
Hwe  crganizacye  celem  obrony  narodowości,  w  każdej  już  miej- 
scowości, gdzie  mieszka  większa  liczba  Polaków,  istnieją  stowa- 
rzyszenia polskie,  najczęściej  religijne,  w  Berlinie  i  Bochumie  (West- 
falia) wychodzą  także  pisemka  („Dziennik  Berliński"  i  „W^iarus 
Polski"),  pracujące  nad  rozbudzeniem  świadomości  i  obroną  ludu 
przed  germanizacyą.  Ale  usiłowania  te  wśród  ludu,  tonącego 
w  morzu  niemieckiem,  jakkolwiek  nie  bezskuteczne,  nie  wystar- 
czają. Z  wychodźców  samych  niewielu  tylko  niemczy  się,  ale 
drugiemu  i  dalszym  pokoleniom  grozi  wielkie  niebezpieczeństwo 


WYRAZ  ALFABEIYCZSiY 

nazw  geograficznych,  miejscowości,   ważniejszych  instytucyi  i  osobistości 
na  obszarze  ziem  polskich  w  Prusach. 


[  Objaśnienia:  g.  =  góra,  o.  =  osada.  m.  =  miasto,  rz  =rzeka,  w.=wie8.  Przy  ua- 
zwach  podajemy  wszędzie  w  nawiasach  pisownię  nrzędową  niemiecką.  Niemieckie  nazwy 
inia.st  i  osad  z  brzmieniem  odmiennem  od  polskiego  wymieniamy  nadto  osobno  w  wykazie. 
Skrócenia  przy  nazwach  niemieckich  oznaczają:  OS.=nber  Schlesien,  N.  8,r=Nieder  Sclile- 
sien,  OPr.=(>st  Preussen,  WPr  =\Vest  Preusseu  ]. 


Adelnau,  p.  Odolanów, 

AUenbnrg  m.  3-28. 

AUenstein,  p.  Olsztyn. 

Audrzejewicz,  biskup  238. 

Augerburg,  p.  Wegoborek. 

Argenau,  p   Gniewkowo. 

A  rys,  p.  Orzysz. 

l5abimost  (Homst)  m.  95,  171. 

liaborów  (Bauernwitz)  m.  450, 

Kachorza,  bagna  95,  97. 

liahrke  412—3. 

ISaldenbiirg  m.  311. 

ISaltyckie  pasmo  G7,  77. 

liambrzy  201 — 2. 

Banki  polskie  221,  230,  372— G,  .")20. 

Baranów  m.  176. 

Barcin  (Bartschin)  m,  102,  156. 

liarciń-ikie  jezioro  98. 

Bartensteiu  m.  288,  3-28. 

Barycz  rz.  95-6,  101,  113. 

llaueruwitz,  p.  Baborów. 

liazar  poznański  225. 

lieniszewo  (Benischan)  m.  4ł8. 

lientschen,  p.  Zbąszyń. 

Iterent,  p.  Kościerzyna. 

lieruń  CI5erniii)  m.  447. 

Betsche,  p.  Pszczew, 

lieuthen  OS  ,  p.  Bytom. 

ISiała  (iiiella)  m.  324. 

Biblioteka  Raczyńskich  250-1. 

Biebrza  rz.  85,  sT. 

iiiella,  p.  Biała. 

r.ielszowice  (Bielschowitz)  445, 

Birubanm,  p.  ^iiędzychód. 

liiskiipiec  (Bischofswerder)  m.  317. 

Biskupiec  (Bischofsburg)  m.  320. 

liiskupice  (Biskupitz)  m.  445. 

Bisztyniee  (P.ischofstein)  m.  320. 

liledzew  (Blesen)  m.  170. 

l.nin  m.  162. 

P.Ober  rz.  112,  115. 

Boguszyce  (Boguschiitz)  w.  445. 

Itojanowo  in.  174. 

Bolesław  (Bnuzlau)  m.  1  14,  116. 

ISomst,  p.  Babimost. 

liorok  175, 


Braetz,  p.  Brojce. 

Brama  ^lorawska  106,  117. 

Brannsberg,  p.  lirunsberga. 

P>rda  (Brahe)  rz.  75,  77,  91,  99, 

Breslau,  p.  Wrocław. 

Brieg,  p.  I.rzeg. 

Briesen,  p.  Wąbrzeźno. 

Brodnica  (Strasburg  W  Pr.)  316. 

Brojce  (Braetz)  m.  170. 

Bromberg,  p.  Bydgoszcz. 

Brunsberga (Brannsberg) ra  288,320,392 

Brynicarz.  113.  |40l— 2. 

Brejski  Jan  407. 

Brzeg  (Brieg)  m.  452,  45!'. 

Budzin  o.  154. 

Buk,  m.  173. 

Biitow,  p.  Bytów. 

Byczyna  (Pietschen)  m.  439. 

J5ydgoszcz  (  Brombergj  111.  93,  117,  i:'.!i, 

l.-)2--,*l;  117. 
Bydgoski  kanał  77,  99,  232. 
Bystrzyca  (Weistritz)  rz.  112. 
Bytom  I  Beuthen  N.  S.)  m.  114. 
Bytom  (Beuthen  O.  S.)  m.  415,  409 
Bytów  (Biitow)  m.  296. 
Chelniża  (Culmsee)  m.  313 
Chełmińska  ziemia  91,  313  —  6. 
Chełmno  (Culm)  m.  77,  3l3. 
Chobieuickie  jezioro  100. 
Chociszewski  .Józef  407. 
Chodzież (Chodiesen.Colmar)  ni.  9:;,  l.M. 
Chojnice  (Konitz)  in.  117,  290,  312. 
Chojnickie  jezioro  76. 
Chorzów  w.  445. 
Christbnrg,  p.  Dzierzgoń. 
Celichowski  Zygm.  "252. 
Colmar.  p.  Chodzież. 
Copoty  (Zoppot)  o.  302. 
Cosel,  p.  Koźle. 
Cranz  o,  329. 
Culm.  p.  Chełmno. 
Culmsee,  p.  Chełmża. 
Cybina  rz.  100. 
Czarliński  Leon  414. 
Czarna  Hańcza  rz.  87. 
Czftrna  {'rzemsza  rz.  113. 


—  r)M 


Czaraa-woda  (Schwarz łrassei)  rz.  11. 

Czarnków  CCzarnikau)  m.  98,  154. 

Czempiń  m.  171. 

Czerniejewo  (Scliwarzcnau)  m.  UAK 

Czersk  m.  312. 

Człuchów  (Schlochau)  m.  74,  311. 

Dałkowskie  wzgórza  111,  116. 

Damroth,  p.  Lubiński. 

Danielewski  Ign.  40(>. 

Darkiejmy  (Darkehmen)  m.  3-JSt. 

Deutsch  Eylau,  p.  Iława. 

Deutsch  Krone,  p.  Wałcz. 

Dąbrówno  (Głlgenburg)  m.  321. 

Dejma  rz.  81,  87. 

Dzierzgoń  (Christburg)  in   318. 

Dinder,  arcybiskup  238. 

Dirschau,  p  Tczew. 

Dobrodzień  (Guteutag)  m.  443. 

Dobrowolski  Franciszek  25t). 

Dobrzyca  (Dobberzyca)  m.  175. 

Dobskie  jezioro  (Dobische  Seej  88. 

Dolsk  (Dolzig)  ra.  9.5,  1«J2. 

Domnau  m.  328. 

Drawa  (Dragę)  rz.  77,  99—100. 

Drengfnrth  m    326. 

Drwęca  (Drewenz)  rz.  66,  77,  79,  8.ó. 

Drwęskie  jezioro  88,  90. 

Druzno,  jez.  (Drausensee)  78,  88,  90. 

Dziadek  (Altwater)  g.  105. 

Działdów  (Soldau)  m.  321. 

Działo wski  Zygm  415. 

Dziennikarstwo  polskie  258—9,  396-8, 

406 --13,  504—9. 
Elba  67,  78. 
Elbląg  (Elbing)  m.   7.{,  78,  84,   88,  290, 

310. 
Ełk  (Lyck)  m.  89,  288,  327. 
Erzepki  Bolesław  252. 
Exin,  p.  Kcynia. 
Falkenberg,  p.  Niemodlin. 
Festenberg,  p.  Twarda  góra. 
Filehne,  p.  Wieleń, 
Fischhansen,  p.  Rybaki. 
Fiatów,  p.  Złotów. 
Fleming,  wzgórza  114. 
Fordon  ra.  77,  153. 
Frankfurt  n.  Odrą  m.  111. 
Frauenburg,  p.  Frombork. 
Fraustadt,  p.  Wschowa. 
Freiland,  p.  Fryląd 
Freistadt  W.  Pr.,  p.  Kisielice. 
Friedheim,  p.  Miasteczko. 
Friedland  OS  ,  p.  Fryląd. 
Friedriehsgraben,  kanał  87. 
Frombork  (Frauenburg)  m.   81,  84,  320, 

392. 
Fryląd  ((Friedland  OS.)  m.  451. 

'„       (Markisch  Friedland)  m.  74,311. 
Fryska  mierzeja  (Friesische   Nehrung) 

82. 
„      zatoka    (Frłesisehes   Haff)    73, 
78,  81—4,  90. 
Gardeja  (Garnsee)  m.  317. 
Gąbin  (Gumbinnen)  m.  86,  329. 
Gąsawa  (Gonsawa)  m.  15G. 


Gdań.sk  (Dauzig)  m.  73,  :";.  si,  117,  290, 

303—6,  377,  380 
(idaiiska  zatoka  ".i,  7.').  7s,  s.;. 
Gembice  (Gembit/.Mii.  ió.s. 
Georgenburg  OS  ,  p  Miasteczko, 
(ierdawy  (Gcrrlauen)  m.  328 
•  iilgenburg,  p.  Dąbrówno. 
Gil  ja  rz.  84,  87. 
Glatz,  p.  Kładzko. 
Gliwice  (Gleiwitz)  m   443.  459. 
Głda  (Kiiddow)  rz   77,  79. 
(Tłogowa  ((ilogau)  lli,  114. 
(iłogówek  (Ober  (Jlogaii)  m.  450. 
Główna,  rz.  100. 
Głupczyce  (Leobschiitz)  m.  45(». 
Gniew  (Meve)  m   77,  78,  317. 
Gniewkowo  (Argenau)  m.  151. 
Gniezno   (Gnesen)   m.    93,  9."j,  12-2,  1 :!'.', 

158  —  9,  177. 
Goczałkowice  w,  446. 
Golub  (Gollub)  m.  80,  315. 
Gołańcz  (Gollantsch)  m.  155 — 6. 
(iołdapia  (Gołdap)  m.  80,  328, 
Gołdapią  rz.  87. 
Gółkowski  .Józef  406. 
Gołuchów  w.  252. 
Gopło,  jezioro  95  -8,  121. 
(Jórka  Miejska  (Górchen)  m.  174. 
<ióry  Adler  104. 

„     Chełmskie  110—1. 

„  llabelschwert  104. 

„  Heuscheuer  116. 

,,  Kacbachu  104. 

„     Kocie,  p.  Trzebnickie. 

„     Olbrzymie  103—4. 

„     lleichensteinu  104. 

„     Śnieżne  (Schnee  (Jeb.)  104. 

„     Sowie  (Euleu  (ieb.)  105,  115. 

.,     Strzeleckie   (Strelitzer  B-ge)  lOC, 

„     IStrzyglowskie   (Striegaiier   H-ge) 
]0(i.   115. 

„     S/.e.skie  (Kernsdorfer  15-ge)  85.  lOCi. 

„     Tarnowskie  110,  115. 

,,    Trzebnickie  ali)0  Kocie  111,  114. 

„     Zuckmautel  17() 
(ióra  S-tej  Anny  111,  11(>. 
Górzno  m.  315  — ti. 
Gorzów  (Landsberg  OS.)  iii.  440. 
Gostyń  m   1 75. 
Grabów  m.  176. 
Graniczne  pasmo  67.  70,  103. 
Graudenz,  p.  (irndziądz. 
Grodzisk  (Graetz)  m.  95,  173. 
Grotków(Grottkau)  m  4ł1. 
Gross  Strelitz,  p.  W.  Strzelce. 
Gross  AVartenberg,  p.  Syców. 
Grudziądz  (Graudenz)   77 — 9,  290,  315. 

377. 
Grunwald  62. 
Grunberg,  p.  Zielonogóra. 
Gryżyna  w.  172. 
Guber  rz.  86. 
Gnmbinnen,  p.  Gąbin. 
Gurów  (Guhran)  m.  453. 
Gntentag,  p.  I^obrodzioń. 


1.^  — 


o^o 


Giitstadt  m.  .•)20. 

Jlamersztyii  (Hammersteiu)  m   311. 

Heili^enbeil  ui.  328. 

Heilsberf?,  p.  Licbark. 

Ileiuriehswaltlc  lu.  329. 

lleisternest,  p.  Jastaruia. 

Hel  mierzeja  (lJanzi<fer  Neliriiiitr)    73, 

75,  82,  84,  117. 
Hela  m.  84,  29G. 
Heueczek  504. 

Heytlenkrng,  p.  Szyjokaicznia 
Hohensteiu,  Olsztyuek. 
Hosiauiiin.  lieeniii  402. 
Hiilczyu  (Hultscliiii)  448. 
Huta  Laury  (Lauiahutte)  o.  44.'), 
Iława  (Deutseh  Eylau)  m.  317. 
Iława  (Preussisch  Eylau)  m.  328. 
luowroclaw  (Inowrazlaw^    m.   93,  102, 

1.50,  177. 
Insterburir.  p   Wy.struć. 
.Jackowski  Maksymiliau  224,237. 
.lauowiec  (Janowit'/5)  TB.  156. 
.Iaiisl)ork  (Joliauuisburj,^  m.  88,  324. 
Jaraczem  (Jaratschewo)  m.  175. 
.laiocin  (Jarotsciiiu)  ra.  175. 
.lastaruia  (Heisteruest)  o.  297. 
.(astrów  m.  311. 
.lastrzębów  w.  447, 
.lesionik,  j^óry  (:\Iahr.  Geseuke)  105. 
.Jezierzyce,  jezioro  (Geserichsee;  88,  90. 
.JohaDiiisburg-,  p.  .Jańsbork. 
.Jura  rz.  87. 

•Jutrosiu  (Jutroschin)  m.  174. 
Kacbacli  (Katzbach)  w.  112. 
Kamień  (Kammin)  m.  311, 
Kamienieckie  jezioro  98. 
Kandrziu,  p.  Kędzierzyn. 
Karjrowa  (Kar<,'e,  Uuriilistadt)  m.  171. 
Karlikovvo  w.  302. 
Kartuzy  (Karthaiis)  m.  74—5,  298. 
Kaszubi  295—8,  350. 
Kaszubska  Szwajcarya  74  -  5,  297. 
Katowice  (Kattowitz;  m.  445. 
Katscher,  p.  Kietrz. 
Kauernick,  p.  Kurzętnik. 
Kcynia  (E.dn~)  93,  156. 
Keuselkoppe  g.  104. 
Kębłów  (Kiebel)  m.  171. 
Kędzierzyn  (Kandrzin)  w.  44'.'. 
Kępno  (Kempeu)  m.  176. 
Kiebel,  p,  Kębłów, 
Kieferstaedtel,  p.  Sośniczowice. 
Kietrz  (Katscher)  ra  450. 
Kisajno  jez.  (liótzeuer  Kisaiu.^ee)  88. 
Kisielice  (Freistadt  W.  Pr,)  317. 
Kistrzyn  (Kiistrin)  m    100,  111. 
Kiecko  (Kletzko)  m.  159. 
Klein  Strt4itz,  p.  Małe  Strzelce. 
Klucze  (Klitsch)  w.  441, 
Kluczbork  (Kreuzburg-  OS.)  m.  439. 
Kłajpeda  (Memel)  m.  82  — 4,  288,  329. 
Kłodnica  rz.  112. 
Kladzko  (Glatz)  m.  112. 
Kobylin  m.  17.'). 
Kohler  dr,  252, 


Kóuigsberg,  p,  Królewiec. 
Konigshiitte,  p.  Ilnta  Królewska. 
Kohn  Teodor,  arcybiskup  497. 
Komisya  kolonizaeyjna  221—4,368 — 70. 
Konitz,  p.  Chojnice. 
Konstadt,  p.  Wołczyn. 
Kopanica  (Kopnitz)  m.  171. 
Kopp  Jerzy,  kardynał  497. 
Koraszewski  Bronisław  506. 
Korfanty  Wojciech  506  —  7. 
Kórnik  (Kurnik)  m.  162,  252. 
Koronowo  (Krone  a.  d,  Brahe  albo  I'ol- 

nisch  Kroue)  m,  153. 
Ko.ścian  (Ivosten)  m   171,205. 
Kościerzyna  (Berent)  m.  74,  76,  298. 
Kostrzyn  (Kostschin)  m,  162. 
Kowalczyk  Jan  507. 
Koźle  (Cosel)  m,  111,  449. 
Koźmin  m.  100,  175. 
Krajna  153,  205. 
Kranowitz,  p.  Krzanowice. 
Krapkowice  (Krappitz)  m.  111.  441. 
Kreuz,  p,  Ivrzyź, 
Kreuzburg,  p,  Kluczbork. 
Kriewen,  p.  Krzywin. 
Krobia  (Kroben)  m.  175. 
Krone  a  d.  Brahe,  p.  Koronowo. 
Królewiec  (Ko nigsberg)   m.  73,87,  116, 

288,  328. 
Królewska  Huta  (Konigshiitte)  m.  115, 

445. 
Krosno  (Krossen)  m.  111. 
Krotoszyn  (Krotoschin)  m.  175,  177. 
Kruświea  (Kruschwitz)  m.  121 — 2,  149. 
Krzanowice  (Kranowitz)  m,  448. 
Krzyż  (Kreuz),  stacya  kol.  77,  1 54. 
Krzywiń  (Kriewen)  m,  171, 
Ksiaź  (Xions)  m.  162. 
Kujawy  101,  149—51,  205. 
Kujot  ks.  416. 

Kulerski  Wiktor  396,  398,  407. 
Kunzen  w.  83. 
Kurońska  zatoka  (Kurisches  Hoff)    73, 

81—4. 
Kurońska  mierzeja  (Kurisches  Nehrungi 

83. 
Kurzętnik  (Kauernick)  m.  317. 
Ivwidzyn  (Marieuwerder)  m.  77,  79,  317. 
Kwisa  (Kweiss)  rz.  112,  115. 
Labiewo  (Labiau)  ra,  328. 
I^andek  (Landeck)  m.  311, 
Lamieskrone,  g.  106. 
Landsberg  OS.,  p,  Gorzów, 
Landsberg  O.  Pr.  328. 
Laśmiady,  jezioro  88. 
Lauenburg,  p.  Lębork. 
Laurahiitte,  p.  Huta  Laury, 
Lauterburg,  p.  Lidzbark. 
Lee  (Lótzen)  m.  326. 
Leobschiitz,  p.  Głupczyce, 
Leschuitz,  p.  Leźnica. 
Lessen,  p.  Łasin. 
Leszno  (Lissa)  m.  139,  173,  177. 
Lewenciuskie  jezioro,  p.  Niewocin. 
Leźnica  (I..eschnitz)  m.  441. 


5i6 


Lębork  (Lauenburg)  m.  74,  91,  296. 

Liebark  (Ileilsberg)  ra.  320,  392. 

Lidzbark  (Lauterburg)  m.  310. 

Liebstadt  m.  320. 

Lieberaulil,  \).  ^Iłyn  uad  Liwiui 

Lignica  (lii;,'iiitzi  m   114. 

Likowski  biskup  238,  2.")2. 

Lissa,  p.  Leszuo. 

Liswarta  rz.  113. 

Liwna  (Liebe)  rz.  79. 

liObsens,  p.  Łobżenica. 

Loehstaedt  ;>29. 

Lobau,  p.  Lubawa. 

Lotzeu,  p.  Lec. 

Lowen  m.  452. 

Lompa  Józff  504     5 

Loslau,  p.  Wodzisław. 

Lubawa  (Lobau)  80,  Só,  .'JIC). 

Lubin  w.  172. 

Lubiński  Czesław  (ks    Dauirotli)  50  t. 

Lubliniec  (ł>ubliui4:z)  m.  443. 

l^upow  rz.  70. 

Lwów  (Loweuberg)  m.  1 10. 

Lwówek  (Neustadt  bei  Piuue)  ni.  172. 

Lyek,  p  Ełk. 

ł^abiszyn  (l^abischiu)  m,  93,  98,  1 50. 

Łasin  (Lessen)  m.  315. 

Łeba  jezioro  75—0,  91. 

„      rz.  70. 

„      (Łeba)  m.  290. 
l^eckie  jezioro  88. 
Łobżenica  (I^obsens)  ui.  15.!. 
Lobźonka  rz.  77,  99. 
Łyk  rz.  85 — 0. 
l^yna  (Alle)  rz.  85 — 7. 
Łyskowski  l2:nacy  414. 
IMiirkisch  1'riedland,  p.  Fryluil. 
:Malbork  (Marienburg)  m.  78,  307     10. 
Małapiaua  (.^[aIa^)ane)  rz.  112—3. 
Małe  Strzelce  (Klein  Strelitz)  ni.  4.50. 
Jlaniry  jezioro  (Mauer  See)  80,  88,  9o. 
^larcinkowski  ICarol  255. 
3rarienwerder,  p.  Kwidzyn. 
Margonin  m.  154, 
Margrabowa  m  327. 
Maślana  (ióra  (Hutterberg)  81. 
:\razurzy  320  -  8,  350—7.  411—1 3. 
Mazurskie  jeziora  86,  88. 
Mazurska  Szwajcarya  90,  324-  0. 
Mątwy  w.  78. 
Mątowski  przylądek  (^lontauer  Spitzc 

78. 
Melsak(Meiil8aek)  320. 
Memel,  p.  I^łajpeda. 
Meseritz.  p.  Międzyrzecz. 
3Ieve,  p.  Gniew. 
Miarka  Karol  504—5. 
Miasteczko  (Friedbeim)  m.  154. 
Miasteczko  (Georgenburg)  ni.  443. 
Mielno  jezioro  98. 
Mielżyński  Seweryn  251. 

Józef  252. 
Mielżyn  (Mieltschin)  m.  159. 
Mieścisko  (Jlietschisko)  m.  155. 
Międzybórz  (Nenmittelwalde)  ni.  453. 


Międzychód  (ł5irnbaum)  m.  170. 

Międzyrzecz  (^leseritz)  m.  139,  170. 

Mikołajki  (Nikolajken)  324. 

Mikulczyce  w.  445. 

."Mikułów  (Nicolai)  m.  115,  447. 

:\[ikstat  (^likstadt)  m    1  76. 

ililicz  (.Militscli)  m.  453. 

Milski  407. 

^liłomłyńskie  jezioro  88,  90,  321. 

Miłomłyn,  p.  ]\Iłyn  nad  Liwna. 

:\Iiłosław  m.  93,  160— 1. 

Mugilaica  rz.  {)6,  100. 

-AFogilno  m.  150  —  8. 

Morągi  (Molirungen)  ni.  320. 

.Mosina  iMoschin)  m.  95,  100,  102. 

^lotława  rz.  77. 

.Mrocza  (^Irotsclien)  m.  154. 

^Iłyu  nad  Liwna  (l>iebeniiilil)  m.  321. 

3Iiililhausen  m    320. 

^liinsterberg,  p.  Ziembice. 

Murowana  Goślina  m.  100,  li)9. 

Mysłowice  (Mislowitz)  m,  445. 

Nakło  (Makel)  m.  98     9,  153. 

Namysłów  (Namslau)  ni.  452. 

Napieralski  .^dam  505,  507,  509. 

Narew  rz.  80,  85. 

Nawrocki  ksiądz  504. 

Neidenburg,  p.  Nidbork. 

N^eisse,  p.  Ńisa. 

Ner  rz.  100. 

Neuenburg',  p.  Nowe. 

Neufahrwasser,  p.  Aowy  l*ort. 

Neuhaus  41.3. 

Neubausen  m.  329. 

Neumark,  p.  Nowe  Miasto. 

Neumarkt,  p.  Nowy  Targ. 

Neuniiltelwalde,  p  Międzybórz. 

Neurode  m.  115 — 0. 

Neustadt  W.  Pr.,  p.  Wejherowo. 

Neustadt  a  d.  Warthe.  p.  Nowe  31iasto. 

b.  IMnne,  p.  I^wówek. 
Neutomischel,  p.  Nowy  Tomy.śl. 
Nicolai,  p.  Mikułów 
Nidbork  (Neidenburg)  m.  85,  321. 
Niemczyn  (Nimptsch)  m.  IHi. 
Niemen  rz.  73,  80,  82—4,  87,  91. 
Niemodlin  (Falkenberg)  m.  451. 
Niewociu  albo  Lewencińskie  jezioro  8^. 
Nikolajken,  p.  Mikołiijki. 
Nisa  (Neisse)  m.  112,  451,  459. 
Nisa  Fvładzka  (Glatzer  Neisse)  rz.  112. 
,,     I.,uźycka(Łausitzer      „      )rz.  112. 
„     Szalona  (Wiitende       „      )rz.  112. 
Nogat  73,  78,  83.  90. 
Nordenburff  m.  328 
Noteć  (Netze)  rz.  67,  70,  77,  9i,  95     100 

232. 
Nowe  (Neuenburg)  m  312. 
Nowe  Miasto   (Neustadt  a   d.  WartliiM 

m.  175. 

„  „         (Neumark)  ui   317. 

Nowy  Port  (Neufahrwasser)  iii.    78,  81, 

30i). 
Nowy  l'arg   allio    Środa  (Neumarkt)  tn, 

453. 


—     f)!?      — 


Nowy  Tomyśl  (Neutomisuhel)  m.  172. 
Ober  (Uogaii,  p.  Głogówek 
Oborniki  (Obornik)  m.  100,  Ifii). 
Obrarz  Dtj,  100—1. 
Obra  w,  171 

Obrzycko  (Obersitzko)  ni.  lOU. 
Odolanów  (Adeluan)  ni.  ]7H. 
Odra  rz.  66  -  7,  73,  77— 8,i»l,  100— 1, 1 1 1. 
Oels,  p.  Oleśnica. 
Ola  (Obie)  rz.  112. 
Olecko  (Oletzko)  o.  327. 
Oleśnica  (Oels)  m.  4r)3,  4'i'.K 
Olesno  (Rosenberj,'  O.  8.)  m.  111,  4-10, 
Oliwa  o.  301. 

Olsztyn  (Allenstein)  m.  320. 
Olsztynek  (Ilohenstein)  ra   8.'),  321 
Omet  rz.  8(). 
Oinnlew  rz.  85. 

Opalenica  (Opaleiiitza)  ni.  173. 
Opawica  (Oppa)  iz.  111. 
Opole  rOppeln)  m    111,441,450 
Orlarz  !i6,  101. 
Orneta  (Wormdit)  ni.  320. 
Ortelsburg,  p  szczytno. 
Orzyc  rz.  85. 
Orzysz  (Arys)  in.  11(). 
Osa  rz.  70,  s.'). 

O.sieczna  (tStorchnest)  in.  174. 
Ostróda  (Osterode)  ni.  85,  321. 
Ostr<^dzkie  jez.  79,  88. 
Ostroróg  (Scharf^-nort)  ni.  100. 
Ostrowo  ni.  i»5,  130,  170,  177. 
Ostrzeszów  (Scliildbergi  m.  05.   17(). 
Otmiicliów  (Ottmachauj  ni.  451. 
O  wińska  w.  05,  ItiO. 
Oxlióft  84. 

raczków  (ratsclikaii)  nu  451. 
l'akość  a^akoscii)  m.  oo,  158. 
Taliiki  155—7,  207. 
Piiradyż  (Paradies)  o.  171. 
Tasarga  rz.  85. 
Pasyin  (Passeniieim)  m.  324. 
ratsclikaii,  j).  Pa 'zków. 
l'eiskretscliaiii.  p.  1'y.skowice. 
Pelplin  (także  i'epliu)  200,301. 
Persa nta  rz.  00,  76. 
Piaseczno  (Sandberg)  ni.  175. 
Pienię/ny  413. 
IMetscben,  p.  Byczyna. 
Piła  (Scbueidenniiihl)  m.  74, 130,  1  54,  177. 
Piława  CPillaiii  in.  84,  320. 
Piłka  05. 

pukała  (Pillkalen)  m.  320. 
Pinne,  p.  Pniewy. 
Pisa  rz.  85,  86,  87. 
Pless  p.  Pszczyna. 
Pleszew  (Plescbeu)  m.  175,  205. 
Pniewy  (IMnne)  m.  169. 
Pobiedziska  (Pndewitz)  m.  162. 
Podgórze  o.  315. 
Pogorzela  (Pogorschell^  ra.  175. 
Polnisch  Krone  p.  Kronowo. 
„        Weichsel  p.  Wisła. 

Wartenberg  p.  Syców. 
Pomorska  Szwajcarya  74, 


]*omoc  p.  Teatr  polski. 

Poniec  (Pnnitz)  m.  175. 

l*owidz  m.  159. 

Powidzkie  .jezioro  97. 

Poznań  (Posen)  100,117,129,139,  163-8, 

177,  233. 
Poznańska  Szwajcarya  95. 
i^rabuty  (Riesenbiirg)  m.  317. 
Pregoła  rz.  73,  81,  85—8. 
i'reHSSi8cb  Eylau  p.  Iława. 

„  Friedland  p.  Fryląd. 

Holland  m.  320. 

„         Stargard  p.  Starogard. 
I'rosna  rz.  iWy,  100,  li 3. 
Prnduik  (także  Prądnik^  ni.  111 — 2,  450. 
Pruszków  (Prostkau)  o.  441. 
Pszczew  (Betsche)  m.  170. 
Pszczyna  (Pless)  in.  447. 
Puck  (Pntzig;  m.  91,  296. 
Pucka  zatoka  (Piitziger  Wiek)  73,  75,  82. 
Pndewitz  p.  Pobiedzinka. 
Pyskowice  (Peiskretsebam)  m.  44-3. 
liacibórz  (Ratibor)  m.  448,  450. 
Radunia  rz.  77. 
Raduńskie  jezioro   <4,  76. 
lladzyń  (IJelideu)  m.  315. 
Radziejewski  ksiądz  .505. 
Itagueta  (Kagnit)  ra.  320. 
Eakoniewice  (Rakwitz)  m.  171. 
Ifasterabork  (Rastenburg)  ra.  326. 
liaszków  ra.  176. 
Ratibor  p.  Racibórz. 
Ranscben  w.  329. 
Rawicz  (Rawitsch)  ra.  174,  177. 
Reicbtal  ]>   Rychtal. 
Reisen  p.  Rydzyna. 
Rega  rz.  76. 
Rehden  p.  Radzyń. 
Reszel  (Riissel)  m.  320. 
Riesenbnrg  p.  i'rabuty. 
Ritschenwalde  p.  Ryczywół. 
R'ixbóft  85. 
Rhein  p.  Ryńsk. 
Róssel  p.  Reszel. 
Rogalin  w.  162. 
Rogowo  ni.  15(i. 
Rogowskie  jezioro  08. 
Rogoźno  (Rogasen)  ni.  160. 
Robrbrncb  p.  Rynarzewo. 
Roiniuta  rz.  86 — 7. 
Rosenberg  W.  l'r.  p.  Susz. 
Ifoseuberg  O.  S.  p.  Olesno. 
Rosentreter,  biskup,  391. 
Rositten,  o.  83—4. 
Rosoga,  rz.  85. 
Rostalski  Fryderyk  504. 
Rostarzewo  (Rothenborg)  ra.  1 79. 
l^zeka  Zielona,  08. 
Ruda,  w.  445. 
Rugi  a  75. 
Ru8  rz.  84,  87. 

,    ra.  87. 
liybaki  (Fischhausen)  m.  329. 
Rycbtal  (Reicbtal)  ra.  4  52. 
Ryczywół  (Ritscbeuwalde)  ra.  05,  160. 


5i8  — 


IJydzyua  (liciseu)  111.   171. 

Kygicr  Ediuuud  2ó7. 

łiynarzewo  (Rohrbriushj  m.  15(). 

Ryńsk  (Rhein)  320. 

Saalfeld  m.  320. 

Sadzice  (Saditz;  448. 

iSambijski  półwysep  81,  84,  '.>1. 

Samotseliiii  p.  Szamocin. 

Samter  p.  S/.araotoły. 

Sandber;,'  p.  Piaseczno. 

Santok  98     100. 

Santomischel  p.  Zaniemyśl. 

Sarnów  (Sarnę)  m.  174. 

Scbarfeiiort  p.  Ostroróg. 

Schildberg  p.  Ostrzeszów. 

Schippenbeil  m.  328. 

Scbirwiut  p.  Szirwint. 

Sehlochau  p.  Człucliów. 

Schloppe  p  Słopauowo. 

Schmiegel  p.  Śmigiel. 

Selmecberg,  g.  105. 

Schneekoppe  p.  Śnieżka. 

Sehneidemiihl  p.  Piła. 

Schoeken  p.  Skoki. 

Sehóneck  m.  293. 

Sehónlanke  p.  Trzcianka. 

Sehrimm  p.  f^rem. 

Schroda  p.  Środa. 

Sehulitz  p.  Solec. 

Schnrgast  m.  451 . 

Schwarzeuau  p  , Czerniejewo. 

Schweidnitz  p.  Świdnica. 

Schwerin  a  d.  Wartlie  p.  Skwierzyna. 

Scbwersentz  p.  Swarzędz. 

Schwetz  p.  Świecie. 

Schwetzkau  p.  Swiętocliowo. 

Ścinawa  (Steinau)  m    450. 

Seeburg  p.  Zebork. 

Selment,  jezioro,  88. 

Sensburg  p.  Ządzbork. 

Sępolno  (Zempelburg)  m.  311. 

Siemianowice  w.  445. 

Siemianowski  Józef,  507. 

Sierakowice  (Zirke)  m.  170. 

Skoki  (Schoeken)  m.  155. 

Skrbenski  Leon,  kardynał,  497. 

Skwierzyna (Sciiwerin  ad.  W .)  100,  170. 

Ślęza  (I.ohe)  rz.  112. 

Sławskie  jezioro  113. 

Słopanowo  (Schloppe)  m.  311. 

Słupna  (Stolpe)  rz.  76. 

Śmigiel  (Schmiegel)  m.  171. 

Śniardwy  jez.  (Spirdingsee)  88,  90. 

Śnieżka  (Schneekoppe)  g.  104,  117. 

Sobótka  (Zobten)  g.  106,  116. 

Sobócka  woda,  rz    112. 

Soldau  p.  Działdów. 

Solec  (Schulitz)  m.  153. 

Sohrau  p.  Zóraw. 

Sośniczowice  (Kieferstaedtel)  ni.  413. 

Śrem  (Sehrimm)  m.  96,  100,  ItJ-J. 

środa  (Schroda)  m.  161. 

Środa  p.  Nowy  targ. 

Stabik  Antoni  .501. 

Stablewski  Floryan,  arcb.  238-40,  252, 


Stalliipóneii  p.  Stołiipiany. 

Starogard  (Pr.  Stargard)  m.  298. 

Steinan  p.  Ścinawa. 

Stęszewo  (Stenscliewo)  m.   168. 

Stobrawa  (Stober)  rz.   il2— 3. 

Stołupiany  (Stallnponen)  ni.  ."29. 

Stoschnest  p.  Osieczna. 

Strasburg  W.  ł'r.  p.  Brodnica. 

Strykowskie  jezioro  98. 

Strzelno  (Strelno)  m.   149. 

Stuhra  p.  Sztum. 

Sudety  103  —  6. 

Sulmierzyce  m.  176. 

Susz  (Rosenberg  W.  Pr.)  m.  317. 

Swarzędz  (Schwersenz)  m.  108. 

.  widnica  (Schweidnitz)  m.  433. 

Świecie  (Scliwetzl.  m.  77,  312. 

Świętochłowice  (SchAventochlowitz)  w. 

4+5. 
Swiętochowo  (Schwetzkau)  m,  1  74. 
Świnia  (Schweine)  rz.  86. 
Syców  (Polnisch   albo   Gros.s    Warttn- 

berg)  m.  453. 
Szamocin  (Samotschin)  m.  Ij4. 
Szamotuły  (Samter)  m    ]t>9. 
Szarley  w.  445. 
Szczytno  (Ortelsburg)  m.  324. 
Szemel  504. 
Szeszupa,  rz.  87. 
Szeszuwa,  rz.  87. 
Szirwint  m.  329. 
Szkwa,  rz.  85. 
Szlichtyngowo    (Sehlichtingsheim)   m. 

173. 
Szmula,  poseł,  507. 
Szopienice,  w.  445. 
Szpicberg  g.  106. 
Sztum  (Stuhm)  m.  318. 
Szubin  (Schubin)  m.   156. 
Szyłokarczma  (lleydekrug)  m.  329. 
Tafelttclite  g.  106. 
Tannenberg  w.  85,  321. 
Tapiewo  (Tapiau)  328. 
Tarnowskie  Góry  (Taruowitz)  m.    110. 

443,  44.5. 
Tczew  (Dirschau)  m.  74,  78,  299,  37  7. 
Teatr  polski  w  Poznaniu  256—7. 
Thiel,  biskup  392. 
Thorn  p.  Toruń. 
Tirschtigel  p.  Trzciel. 
Tolkemicko  (Tolkmitten)  m  81,  8  i.  .'iló. 
Toruń   (Thorn)   m.  77—9,   290,  313—4, 

377. 
To.szek  (Tost)  m.  443. 
Tow.   Pomocy    Naukowej,   Poznańskie 

255  -  6. 
Tow.  Pomocy  Nauk.  dla  Prus  Zach.  4irł. 
Tow.  Przyjaciół  Nauk  Pozn.  250  —  2. 
Tow.  Naukowe  Toruńskie  4l5. 
Tremeszen  p.  Trzemeszno. 
Trląskie  jezioro  98-9. 
Trzcianka  (Sehónlanke)  m.  154. 
Trzciel  (Tirschtigel)  m.  170. 
Trzcielskie  jezioro  100. 
Trzebnica  (Trebnitz)  ni.  453. 


—    519 


Trzemeszno  (Tremessen)  m  93,  95,  157. 

Trzemeszeńskie  jezioro  96 — 7. 

'J'iK'hola  (Tiicliel)  m.  75,  312. 

Tucholskie  lasy  91,  311—2. 

Tuczno  (Tutz)in,  311.     \ 

Twardayróra  (Festenber<?)  m.  453. 

Tylża  (Tilsit)  m.  87,  IKi,  288,  329. 

Ujazd  (Cjest)  in.  442. 

Ujście  (Uscli)  m.  77,  98,  154. 

Unrulistadt  p.  Kargowa. 

Wałcz  (Deutschkrone)  m.  311. 

Wan.sburg  p.  Więcbork. 

Warmia  t)5,  318—20,  389—91,  410  -  1. 

A\"ar9z,  jezioro  88. 

Warta,  rz.  6(>,  70,  77,   93,  96,  98—101, 

232-3. 
Wartenberg  Poln.  albo  Gross  p.  Syców. 
Wartenbork  (Warteuberf^)  m.  320. 
Wawrzyniak  Piotr  236—7. 
Wąbrzeźno  (Briesen)  m    315. 
Wągrowiec  (Wongrowitz)  m.  95,  155. 
Weicliselmiinde  p.  Wisłoujście. 
Wejherowo  (Ndn.stadt  W.  Pr.)  m.  74, 

297. 
Welawa  (Welilau)  m.  85,  87,  328. 
Wełna,  rz.  100. 

Węgoborek  (Angerburg)  m.  326. 
'Węgorapa  (.^ngerapp)  rz.  86—7. 
Widawa  (Weidej  rz.  112-3. 
Wiecanowskie  jezioro  97. 
Wielbark  (Willenberg)  m.  324. 
Wcieleń  (Filehne)  m.  154. 
Wielichowo  m.  171. 

Wielkie  Strzelce  (Gross  Strelitz)  m.  441 . 
^^'ieprz  (MMpper)  rz.  70. 
Wierzenica  (Ferse)  rz.  77. 
Wieżyca  (Turmberg)  g.  74. 
Więcbork  (Wanslierg)  m.  31  1. 
Wigry,  jezioro  88. 
Willenberg  p.  Wielbark. 
Wiraitz  p.  Wyrzysko. 
Wisa,  rz.  85. 
NNisła,  rz.  (Weichsel)  0(5-7,    73,  77—9, 

85,  91,  9.J,  98,  379-83. 
Wisła  fPolnisch  AVeiehsel)  w.  440. 
Wisłoujście  (Weichselmiinde)  fort.  307. 
Wissek  p.  Wysoka. 
Wisztynieckie  jezioro  80,  88 — 9. 
Witkowo  m.  9-^,  1.59. 


Wkra  (Ncide,  Soldau)  rz.  85. 
Wodzisław  (Loslau)  m.  447. 
Woischnik  p.  Woźniki. 
W^olszlegier.  poseł  41 1. 
Wolsztyn  (Wolstein)  m.  95,  171. 
Wolsztyńskie  jez.  98. 
Wołczyn  (Konstadt)  m,  439. 
Wormdit  p.  Orneta. 
Woźniki  (Woischnik)  m.  44i. 
Września  (Wreschen)  m.  93,  160. 

„         rz.  100. 
Wrocław  rHreslau)  m.  111,  117,  453  -  4. 
Wronki  (Wronkę)  m.  169. 
Wyrzysko  TWir-sitz)  m.  77,  153. 
Wschowa  (Fraustadt)  m.   173. 
Wysoka  (Wissek)  m.  154. 
AYysoka  Sowa,  g.  104. 
Wystrue  (Inster)  rz.  86 — 7. 
AYystruć  (Insterburg)  m,  80,  329. 
Zaborze  445. 

Zabrze  Stare  (Alt  Zabrzel  445. 
„       Małe  (Klein  „      )  445. 
Zacken,  rz.  112. 
Zalewski  ks.  252. 
Załęże  (Zalenze)  445. 
Zaniemyśl  (Santomischel)  m.  102, 
Ząbkowice  m.  110. 
Ządzbork  (Sensborg)  m.  32(>. 
Zbąszyń  (lientschen)  m.  100,  170. 
Zbąszyńskie  jezioro  98,  100. 
Zduny  m.  I?."). 
Zebork  (Seebnrg)  m.  320. 
Zempelburg  p.  Sępolno. 
Zgorzelice  (Giirlitz)  m.  115—6. 
Ziegenhals  m.  451. 
Zielonogóra  (Griinberg)  m.  114-5. 
Ziembice  (^liinsterherg  m.  115. 
Ziuten  ni.  328. 
Zirke  p.  Sierakowice. 
Zlotorya  315. 
Złotów  (Fiatów)  m.  311. 
Złotowskie  jezioro   70. 
Zoppot  p.  Copoty. 
Ziilz  m.  45(t. 
Zarnowickie  jezioro  70. 
Żerków  m.   I  75. 
Żnin  m.   156. 
ŻuińskJe  jezioro  98. 
Żóraw  (Sohrau)  m.  447. 


Sprostowania  i  uzupełnienia. 


Na  str 


10 

wiersz 

5  z  góry  należy  czvtać: 

od  Margrabowy. 

t;5 

20     „ 

z  ziemią  Chclmińshą. 

97 

pod  iliistracyji           „ 

pod   Gąsmra. 

!>9 

wiersz 

4  /  dołu      .,             ,,  ■ 

pod  Pakością. 

136 

,, 

-"            V                   ,. 

nwi/ą  tworzyć. 

154 

., 

1')  7,  góry      „ 

Margonin. 

204 

ri     ., 

fgch,  którzy  podajn  się. 

23y 

9  z  doili      .,            „ 

w  l^oznańskiem  I0f),-i. 

23(1 

i:>       .. 

40  milionów. 

257 

1  z  góry      „ 

Edmundoui  llygierowi. 

263 

pod  iliistracyą           ,.             „ 

nad  Radunią. 

267 

wiersz 

13  z  dołu       „            „ 

w  podaniach  kaszubskich. 

309 

,. 

4     „      i  niżrj          ,, 

12  stóp  szerokie  podcienia. 

329 

,, 

]s  z  yóry      ,.             ., 

Tylża— Tilsif. 

357 

,, 

"      ••            ., 

ilu  nłaściicie. 

367 

„ 

8      11 

W  pow.  Sfarngardzkim. 

392 

,. 

ló  z  dołu       ,,             „ 

Licbark. 

412 

łi 

i» 

(iazeta  Lcrka. 

418 

^. 

-t      „' 

Bobr,wy. 

418 

ł' 

-■>  z  góry      „ 

Lohe. 

431 

11 

6  z  dołu       ,,             „ 

65  lat. 

443 

łł 

16  z  góry      ,.            „ 

Kiefersfardłel. 

448 

., 

11           11            11 

Ratibor. 

44S 

11 

8      1,           ,1            „ 

Saditz. 

Uzupetnienie  do  str.  324,  w.  21  z  góry:  W  r.  1903  było,  według  wykazu  patronac- 
kiego, kółek  rolniczych  246,  z  10,500  członkami. 

Uzupełnienie  do  rozdziału:  liolnictwo,  przemysł, handelitd.  na  str.  482—496.  Należy 
dodać:  W  ciągu  kilku  ostatnich  lat  powstał  na  (iórnyui  śląsku  szereg  polskich  ł)auków  lu- 
dowych, opartych  na  systemie  lieifteisenowskim,  które  rozwijają  się  bardzo  pomy.śluie.  Naj- 
starszym i  największym  z  tych  banków  jest  bytomski,  założony  w  r  lH9ó  za  staraniem 
osób  grupujących  się  naokoło  Katolika.,  według  wskazówek  ks.  1'iotra  Wawrzyniaka.  Po- 
siadał on  pod  koniec  r.  1902  przeszło  I.OUO  członków,  majątku  własnego  317.000  marek, 
oszczędności  3.r)93.S03  mk,  udzielił  w  tym  roku  pożyczek  na  i,.')15,000  marek.  W  portfelu 
znajdowało  się  pod  koniec  roku  1902  weksli  na  3.340,000  marek.  Zysk  wynosił  46,992  mk. 
Wszystkie  inne  banki  ludowe  są  zuacznie  mniejsze,  ale  obracają  także  już  poważnemi  ka- 
pitałami i  działają  z  wielkim  pożytkiem  przez  dostarczanie  wygodnego  i  taniego  kredytu 
ludności  polskiej.  Jest  ich  ogółem  (oprócz  bytomskiego)  siedem:  W  Opolu,  odr.  1898 — liczba 
członków  przeszło  200;  w  Siemianowieacli,  od  r.  1 898— członków  231;  w  Katowicach,  od  roku 
1S98  -  członków  180;  w  Raciborzu,  od  r.  1900 — członków  240;  w  Gliwicach,  od  r.  1901— człon- 
ków 200;  w  Królewskiej^Ilucie,  od  r.  1901-  członków  50;  w  liybniku,  od  r.  1902— członków  50. 
Nadto  istnieje  w  Hytonsiu  od  r.  1900  „Spółka  parcelacyjua".  Miała  ona  w  r.  1902-im  59 
członków,  bilans  wynosił  361,685  mk.  Uanki  górnośląskie  dotąd  nie  należą  do  „Związku 
spółek  zarobkowych",  o  którycli  była  mowa  na  str.  2.'ji)  i  372 — 5, 

Uzupełnienie  do  str.  497,  w.  14  z  dołu.  .Vrc.\  biskup  ołomuniecki,  Ivohn,  zrezygnował 
w  marcu  w  1904  r.  skutkiem  zatargów  z  duchowieństwem,  w  których  następstwie  wytoczono 
mu  proces  kanoniczny  w  Rzymie.  Nowy  arcybiskup  do  tej  pory  (koniec  marca  1904)  nie  zo- 
stał mianowany. 


ii. 


APR5    1976 


PLEASE  DO  NOT  REMOVE 
CARDS  OR  SLIPS  FROM  THIS  POCKET 

UNIYERSITY  OF  TORONTO  LIBRARY 


DK 
4045 

094 
t.l 


Opis  ziem  zamieszkanych  prze 
Polaków 


(■