This is a digital copy of a book that was preserved for generations on library shelves before it was carefully scanned by Google as part of a project
to make the world's books discoverable online.
It has survived long enough for the copyright to expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one that was never subject
to copyright or whose legał copyright term has expired. Whether a book is in the public domain may vary country to country. Public domain books
are our gateways to the past, representing a wealth of history, culture and knowledge that's often difficult to disco ver.
Marks, notations and other marginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the
publisher to a library and finally to you.
Usage guidelines
Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to
prevent abuse by commercial parties, including placing technical restrictions on automated ąuerying.
We also ask that you:
+ Make non-commercial use of the file s We designed Google Book Search for use by individuals, and we reąuest that you use these files for
personal, non-commercial purposes.
+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automated ąueries of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę
translation, optical character recognition or other areas where access to a large amount of text is helpful, please contact us. We encourage the
use of public domain materials for these purposes and may be able to help.
+ Maintain attribution The Google "watermark" you see on each file is essential for informing people about this project and helping them find
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it.
+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can't offer guidance on whether any specific use of
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner
any where in the world. Copyright infringement liability can be ąuite severe.
About Google Book Search
Google's mission is to organize the world's Information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps readers
discover the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli text of this book on the web
at |http : //books . google . com/
Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznych pólkach, zanim została troskliwie zeska-
nowana przez Google w ramach projektu światowej biblioteki sieciowej.
Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy.
Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając
długą podróż tej książki od wydawcy do biblioteki, a wreszcie do Ciebie.
Zasady użytkowania
Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych
pokoleń. Niemniej jednak, prace takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostarczać te materiały, podjęliśmy środki,
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów
komercyjnych.
Prosimy również o:
• Wykorzystywanie tych plików jedynie w celach niekomercyjnych
Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w niekomercyjnych
celach prywatnych.
• Nieautomatyzowanie zapytań
Prosimy o niewysyłanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia
badań nad tłumaczeniami maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest
dostęp do dużych ilości tekstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni.
• Zachowywanie przypisań
Znak wodny "Google w każdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowych
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać.
• Przestrzeganie prawa
W każdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że
skoro dana książka została uznana za część powszechnego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam
sposób traktowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych krajów, a
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej używać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe.
Informacje o usłudze Google Book Search
Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem http : //books . google . com/
I/-
S 5^ ■ ' ^
a^'
/■'
/'
p"- -■■
c^
r
PAMIITNIKI
PUŁKOWNIKA
JOIEFA DOMIHIEl 64SIM0WSSIE60
* t. 1793 — 1794.
w K0MI8|^yBiA;^A WILDA
4861.
PAMIĘTNIKI J. D. G4SIAN0WSKIEG0.
PRZEDMOWA.
Rękopism, który obecnie oglassamy drukiem » jest
własnością pana M. Kunaszowskiego, właściciela Łuki^ kola
Wojniłowa, na którego nalegania Józef Dominik Gąsia^
nowski spisał go w r. 1836, w 71. roku iycia swego.
Autor opisuje w nim przygotowania do powstania
Kościuszkowskiego w r. 1794, swój udział w tych przy-
gotowaniach, swoje missję na Podole i Ukrainę, i tę
częśó wojny ówczesnej, w której sam brał udział.
Jóżel Dominik G^sianowski urodził się na Litwie
około roku 1764. W młodym wieku słuiył w wojsku
ordynackiem ks. Karola Radziwiłła, jako porucznik a
później jako adjutant księcia Panie Kochanku. Ranny w
wojnie r. 1792, przebywał na kuracyi u Bosiackiego,
Dfiennik llleraoki Nr. M. Pamiętniki X D. CąiUmawikUęo. i
i
n
Łowczego królewskiego puszcz Biafowiejskiej i Kozieni-
ckiej. Później bawił na dworze Hetmanowej Ogińskiej.
Kotoiuszko wysiał go w missyi wspomnionej na Wołyń,
Podole i Ukrainę. W r. 4794 mianowany został przez
naczelnego wodza pułkownikiem <za waine, ojczy-
źnie oddane zasługi' jak się Kościuszko w nomi-
nacyi wyraził. Obywatele podlascy ofiarowali wtedy puł-
kownikowi GąsianoWskiemu pałasz honorowy wraz z pi-
smem, w którem się wyrazili, ii to czynią za oczyszcze-
nie ich okolicy od nieprzyjaciół.
Po upadku powstania Kościuszkowskiego Gąsianowski
IwAronił się do GaKcyi , gdzie przebywał na dwcM^ze arcy- ^
bbkupa Kickiego, i przez tegoż byl wspierany. 24 wrze-
ilńa iSOa olenił się z Teklą Wręeką, a ślufo mu d»^
wał "S. lan Poteozki, późniejszy biskup przemyski, w ko-
ściele 00. Franciszkanów na ś. Stanisławie koło Halicza.
W flsrticżu posiadafi Gąsianowscy realność przy dicy
senatorskiej pod 1. 211 , z której utrzymywali się, a
którą ijpk się zdaje) wniosła mu żona w posagu. Sam
Gfsianowski umarł 29 lutego 1840 w lym domu, a żona
w dziesięć lat później 14 grudnia 1850. Dzieci nie zo-
stawili żadnych. Posiadłość w skutek testamentu bez- j
dzietnej wdowy, przeszła w ręce obce.
W r. 1817 Gąsianowski jeździł do Warszawy w cehi
m
wyjednania sobie emerytury jako dawny wojskowy i wszy-
stkie dotyczące papiery doiyl do r;k jenerała Niesiotow-o
skiego. Ale nic nie uzyskał. Kopie tych papierów czytał
pan Kunaszowski równiei jak i kilkanaście tomów fl»m
starego pułkownika. Były tam między innemi: opisanie
dworu nieświezkiego i AlbańczyJiów pod tytułem : Alba
longa^ dalej: Parchatki^ czyli opis dworu Puławskiego.
O ile pan Kunaszowski dowiedzieć się mógł, wszy-
stkie po pułkowniku pozostałe papiery miał zabrać do
Uścia (w Stanisławowskiem) hrabia Ferdynand Bąkowski ,
który przed 8 laty umarł w Wiedniu.
Kodzina pozostała po ś. p. Bąkowskim powinnaby
odszukać te rękopisma i albo złożyć je do biblioteki
Ossolińskich albo ogłosić drukiem.
W rękopismie , który teraz ogłaszamy, ani w stylu ,
ani w sposobie opowiadania i zapatrywania się autora na
czasy jego młodości , nic nie zmieniamy. Gąśianowski
miał widać wrodzony talent pisarski, jak również słynął
w swoim czasie z daru przyjemnego opowiadania o mi-
nionych czasach, co ostatnie było i powodem, że pan
Kunaszowski przysłuchując się mu , uprosił go , aby eo
tak pięknie z przeszłości naszej opowiada , i na papier
przelał.
Tylko w niektórych miejscach zmieniliśmy porządek
IT
rzeczy, gdyż staruszek odstępował czasem od następstwa
rzeczy, wspominał wydarzenia, które wprzód lub później
opowiedzieć był powinien, zupełnie jak gawędziarz ko-
minkowy.
(Po KAMPANII R. 1792. Pan Łowczy Bosiacki. Państwo
Stolnikowstwo Łuskinowie).
Rannego przestrzałem w bok i kontuzją w obiedwie
nogi od kuli armatniej, zawieziono mnie do stojącego na
skraju puszczy Białowiejskiej domu, w którym rezydował
pan Bosiacki , łowczy lasów królewskich puszczy Białowiej-
skiej i kozienickiej.
Bosiacki b;ł człowiek uczony i w szkolnych naukach
doskonale wyćwiczony, był mocnym teologiem, ale (jak
sam w poufałych rozmowach ze mną wynurzał się) nie był
na wielkim świecie. Był synem szlachetnie urodzonych ro-
dziców, ale przez krajowe wypadki, zubożałych. Rodzice
jego przez związek krwi byli z dostojnemi w kraju połą-
czeni familiami. On zaś w ubogim domku rodziców wy-
chowany, od wszelkiego społeczeństwa ludzi światłych był
wyjęty. Dla tego przez nieobcowanie z światłemi osobami
nie miał wykształconego serca. Dostawszy się zaś w 30tym
roku życia do służby puszczowej , przestawał tylko z prostymi
strzelcami puszczowymi i zwierzętami przez IScielat. Przez
te IScie lat mieszkania jego w puszczy, odosobniony od
wszelkich przyjacielskich związków, nie ubiegał się o żadne
zaznajomienie się z sąsiadami i żadnej nie zabierał z nikim
przyjaźni. O zdrowie tylko swoje dużo był troskliwym,
dla * tego przybrał sobie doktora i chirurga nadwornych ,
których dobrze opłacał, mając donośną pensyę jako prze-
łożony łowczy nad królewskiemi puszczami Białowiejską
i Kozieniecką.
Przez umiarkowaną w życiu oszczędność, zebrał zna-
6
czny grosz, i zakupił dwie wsie. A tak procenta z tych
wsi i donośna pensya jego utworzyły rau na nowo znaczny
kapitał. Przez te odludne mieszkanie rozum jego i nauki
zupełnie w nim przytłumione zostały i niezgrabnym go
zrobiły, tak jak i przymioty duszy jego, zgoła, że miał
wyobrażenia nader wielkiego i dzikiego prostaka. Z roz-
porządzenia opatrzności , gdy ten poczciwy Bosiacki wziął
mnie do siebie na kuracyę, najtroskliwsze i najczulsze o
zdrowie moje i wygody życia miał staranie. I wtenczas
dopiero (jak sam przyznawał) obudziła si^ w nim jakaś
czułość i tkliwość. Wiele bawieniu przy mnie poświęcał
czasu I wiele mi wynurzał swojej nademną czułości, której
skutkiem dowodził. Z maleńkiego puszczowego odgłosu,
rozniesiona była wieść , że u pana Łowczego jakiś oficer
jest na kuracyi. Tę wieść bliżsi jego sąsiedzi udzielali dal-
szym a wszyscy niewymownie ubolewali, żem do takiego
nieczułego człowieka dostał się na nieszczęśliwą kuracyę ,
która prędzej mię do grobu złoży, niż zdrowie powróci.
Nie mogli kilka dni zdeterminować się odwiedzić mię
z przyczyny wielkiego grubiaństwa Łowczego, nareszcie ba-
zardownie, kilkanaście osób obojej płci i różnego wieku
niespodzianie najecliało dom Łowczego zaraz popołudniu*
Łowczy nie mógł zgłębić przyczyny tego najazdu, więc
skrył się na razie na widok kilku pojazdów, przybywają-
cych na jego podwórze , naładowanych obojej płci osobami
i ich służącemi. Powy siada wszy z pojazdów, przybyli ba-
dać: Jeżeli jest tu jaki oficer na kuracyi? Ukazano im po-
kój, w którym byłem złożony.^^L Weszli do przedpokoju
i nie ujrzawszy w nim chorego oficera, znowu o niego
badali. Odpowiedziano im, że w trzecim pokoju leży i wła-
śnie teraz doktor robi mu swoją usługę. Więc to ich za*
trzymało i w tych dwóch przedpokojach pozostali. Pytali
w tym czasie o pana Łowczego, gospodarza domu, któ-
F6tttt ni^pierwej pragnęilby oddać swoją wizytę. Nikt nie
umiał powiedzieć o nim dostatecznie, gdzieby się znajdo-
wał. Czekali na niego, cłicąc odebrać od niego pozwolenie
odwiedzania chorego oficera, Tym czasem doktor skońi^zył
swoją powinność i wyszedłszy odemnie, powitał przylo-
ninych gości, którzy go uwiadomili o celu przybycia swego,
1 -pytali doktora jakim sposobem i gdzie jestem raniony?
Doktor opowiedział i uczynił nadzieję wyleczenia
z dodatkiem, że przydłuższego potrzeba czasu. Udał się
potem do wyszukania poczciwego Łowczego 1 wynalazłszy
go, opowiedział mu powód przybycia gości, i że żądają
zapoznać się z nim. Poczciwy Łowczy nie robiąc sobie ża-
dnej subjekcyi , tak jak był udał się do gości 1 przyjmował
od nich powitania, a zezwoliwszy im na odwiedzenie cho-
rego, chciał z niemi obcesowo najść na mnie. Lecz doktor
zrobił uwagę, że potrzeba uprzedzić pierwej o tem pacy-
enta, jpoże osłabiony to nie będzie w stanie przyjęcia
odwiedzin.
Wszedł więc do mnie 1 oznajmił , że goście chcą mnie
odwiedzić. Prosiłem ich przez doktora. Weszli wszyscy z
smutnei^i twarzami, powitali mnie i ja ich, i rozpoczęły
się ubolewania tych szanownych osób. Poznoszono kilką
stołków prostych drewnianych i zydle jakie były, do mego
pokoju, ale te, niebyły wystarczające dla gości. Uważali
goście, że moje łóżko na kształt obozowego a pokoje za-
kurzone i pajęczyną osnute; podłogi nigdy podobno nie
myte, nieprzyjemny im widok sprawiały.
Oświadczyły niektóre osoby z gości, iż jutro rano
przyszłą tu kilka swych kobiet, dla oczyszczenia tych pokojów
i ubrania ich. Szanowny gospodarz zezwolił na to. Kazali
popraynoslć z powozów swoich różne pieczyste , bułki, ba-
by, pierogi, kawę, limoniadę, cytryny i t. d, i na to wszy-
stko zaprosili szanownego gospodarza. Podziwiał się go-
spodarz, że goście wszystkie porządki stołowe mieli z so-
bą, Jadł 9Ł nimi smaczno, podawano i mnie niektóre baby
8
i pieczyste. Doktor pozwalał mi Jeść i sam smaczno uży-
wał ; mieli przybysze kilka butelek nienajgorszego wina, więc
wypijali zdrowie gospodarza i moje , a my nawzajem gości.
Zostawili mi parę butelek lemoniady i tyleż wina. Po kil-
kugodzinnym, rozczulającym się i wesołym pobycie swo-
im , pożegnawszy się zobopólnie , i zamówiwszy sobie jene-
ralne gospodarza pozwolenie , odwiedzania mię każdego
czasu, odjechali wszyscy do domu.
Po odjeździe gości, poczciwy Bosiacki pojąć sienie
mógł, że na jeden raz tak wiele osób miał w domu swo-
im odwiedzających mnie, nigdy im przedtym nieznajomego.
I jako mocny teolog , przyznał to najwyższego Stwórcy roz-
, porządzeniu, a jako prostego i otwartego serca człowiek,
bawiąc przy mnie, otwarcie się tłumaczył, powiadając: że
przez wszystkie IScle lat zamieszkania jego w tej puszczy,
nikt go nie odwiedzał, ani on nikogo, a teraz na jeden
raz , miał tyle w domu swoim osób ; co z niejakiem ukon-
tentowaniem swojem wewnętrznem opowiadał.
Robiłem mu uwagi, że bardzo pożyteczna jest rzecz,
żyć w społeczeństwie ludzi poczciwych, i przyjacielskie
mieć z niemi związki, i rozliczne przywodziłem przykłady
z odczytanych różnych pism i doświadczeń. I o tem późno
w noc prowadziliśmy rozmowę.
Nazajutrz rano, jedna pani z odwiedzających mię
wczoraj , przyjechała , a z nią kilka prostych kobiet ; i z
moim doktorem weszła do mnie. Po zrobionym grzecznym
komplemencie, zapytała mię, jeżelibym jej pozwolił, roz*
jgospodarować się w moim pokoju? Najgrzeczniej oświad-
czyłem jej moją powolność.
Przyniesiono kawę, w domu szanownego Bosiackiego
przez jej służącą uwarzoną. Podała mi ją owa szanowna
pani, wraz z sucharkami, i doktorowi, nie przepominając
i siebie. Po takiem smacznem i gustownem śniadaniu, uca-
łowałem jej rękę. Rzekła ona , w gnecznych wyrazach , iż-
9
bym pozwolił oczyści<5 z nieochędostwa mój pokój. Upnoj*
mie uwolnić ją chciałem od tej fatygi, różne dając przy-
czyny. Lecz ta czuła, ta dobroczynna, ta troskliwa o zdro-
wie moje pani, żadnych moich przywiedzionych nie przyj-
mując przyczyn, wezwała armię swoich kobiet, i najostró-
żniej z obozowem łóżkiem mojem, kazała mię wynieść do
przedpokoju. Poczem owe kobiety z swemi narzędziami,
do ochędożenia pokoju przygotowanemi , zaczęły za jej roz-
porządzeniem , swoją wykonywać robotę. Ona zaś przywo-
ławszy -przywiezioną z sobą kucharkę, za porozumieniem
się ze mną i doktorem, zadysponowała jej śniadanie i obiad,
do czego wszystkie artykuły żywności , wszystkie naczynia
stołowe, J3ieliznę i naczynia kuchenne miała z sobą.
Poczem usiadła przy mnie, i moje cierpienia przy-
jemną rozmową najusilniej starała się łagodzić. Była to
dama przytomna i rozsądna, wieku około dwadzieścia ośm
lat , powabnemi od natury wdziękami obdarzona. Przymioty
jej duszy, mimo innych były szczególniejsze, czułość, tkli-
wość, łagodność, pokora, ludzkość. Była żoną Łuskiny,
stolnika Witebskiego, gorliwego obrońcy wiary i ojczyzny.
Majątek ich był ograniczony. Intrata 5ciu wiosek miernie
zaludnionych , ale pracowitemi włościanami , tudzież przez
dobre zarządzenie w nich ekonomiczne, jakoteż umiarko-
wane wydatki , i uregulowany porządek domowy, była do-
starczającą na uczciwe, wygodne życie, edukacją dwojga
dzieci , uczciwe przyjęcie częstych gości , opłacanie służby
domowej i ekonomicznych oficjalistów ; a ci wszyscy, w ba-
cznej i ścisłej karności utrzymywani, byli moralni, naj-
skrzętniej powinności swoje, w przyzwoitym czasie dopeł-
niali, z przyzwoilem dla państwa swego uszanowaniem,
szczerością i przekonywającą miłością i przywiązaniem ku
nim. Dom ich wygodnie zabudowany, ozdobnie, pięknie
ale nieprzesadnie ubrany, wesoły i przyjemny wydawał wi-
dok, a uprzejmość i otwarta szczerość gospodarzy, Jednała
Id
im powszecbfiy szacunek i pn^yj^iń. Nie zbywało im nigdy
na kilku iysięeaeh zapąaawego grosza; tego używali w nie-
jakiej ozęści, dla złagodzenia losu nieszczęśliwych. Byli
oni najbliższemi sąsiadami poczciwego Bosiackiego, ale nie
mieli z. nim zni^JomioicL Przypadek mój zaznajomił ich
wzajemnie , zbliżył i^zaprzyjaźnił ich lak , jak wielu innych.
Szanowna stolniho^wa » na przygotowane śniadanie zaprosiła
poczciwego gospodarza i doktora.
W towarzystwie szanownej stolnikowy, jedliśmy wy-
bornie i gustownie zrobione przez jej kucharkę śniadanie »
i zapiliśmy go jedi^ym kieliszkiem wina. Zbliżyła się go-
dzina prtnienta powinnoś^?! doktora, względem mnie. Do-
ktor mi ją oznajmił. Pani Stolnlkowa żądała, aby była
przytomna. Nie mogłem ją odprosie od tego, i zostawiłem
jej do woli. Łeez gdy ujrzała nabrzmiałość nóg moich,
grubości konewek , a kplor ich brunatny, załamią ręce
i rozczuloiia wyszła z pokoju. Doktor tymczasem skończył
swoją służbę. Stolnikowa przyszła do pokoju, i niezmiernie
podziwiała moją cifjrpliwość , że żadnego nawet syknienia
niewydałem. Na to rzekłem uśmiechając się:
— Żołnierz każdy determinowany jest, nie tylko rany
ale i śmierć samą ponieść w obronie ojczyzny swojej , a
gdy la go minie, to odniesione rany służą mu za chlubne
piętna nadgrody swojąj , i powinien je znosić cierpliwie,
Stoliiikowa ud^a się do swoich robotnic, które nie
ukończyły jeszcze roboty ocbędostwa tego pokoju , gdyż
cały ten budynek był zbudowany z tartych dębowych
dylów, dlatego nietylko podłoga ale ściany i sufity musiały
być myte , a wszelako smutny zawsze przedstawiały widok,
bo nie były pobielane.
Dano obiad w tym pokoju gdziem leżał, mnie do
łóżka podawano potrawy. Szanowny gospodarz domu jadł
sma(»łno zrobione potrawy, jakich on nigdy nie jadał, nie
przez skąpstwo, bo on nie oszczędzał na wygodne życie
11
wydatków, jak tylko , że nie umiał urządzić kuchni , i nie
roiał kucharka. Ku.charzeni jego był prosty, poczciwy strze*
l€c, który ledwie ordynaryjne potrawy zdołał zrobić. Spi-
żarnia jego obfita była, ale to w ordynaryjne tegominy.
Zwierzyny różnej obfitość. Nabiału podostatek po czterdzie-
stu krowach , ale to wszystko w ordynaryjnym sposobie
było używane.
Czasu obiadu, znowu wypiliśmy po kieliszku wina,
a po skończonym obiedzie kawę. Gospodarz podziwiał za-
stawę stoła , piękną bieliznę stołową , srebra , farfury, szkło,
i zręczną usługę hajduka stolnikowej. To wszystko uderzało
w oczy jego.
Pokój , jeden z trzech przeznaczony dla mnie , lubo
już był wymyty, ale nie osechł jeszcze z wilgoci. Z tego
względu szanowna stolnikowa uprzediiła mię, że w tym
pokoju , do którego przenieść mię kazała , będę musiał no-
cować. Przyjąłem te jej uwagi. Ona zaś stosowne do mego
gustu zadysponowawszy kucharce na kolację potrawy, przy
przyjemnem ze mną , gospodarzem i doktorem pożegnaniu,
zostawiwszy mi swego do usługi hajduka, oddaliła się do
domu swego.
Poczciwy gospodarz aż do późna w noc rozmawiał ze
mną. Uważałem z jego rozmowy, że już się poczynał otwie-
rać rozum jego, przytłumiony odludną dzikością. Naprowa-
dziłem go na drogę , któraby jednała mu zaufanych przy-
jaciół , przez koniecznie potrzebne stowarzyszenie stę z oso-
bami uczciwemi, mającemi poważanie i zakredytowanie
obywatelskie, osobami moralnemi, rozsądnemi, obojej płci,
a przez częste towarzystwo z podobnemi osobami , posila się
przytłumiony odludną dzikością rozum , i kształci się serce,
które chociaż może być z natury najlepsze, a że jest nie
ukształcone, więc niema władzy działalnej. Dalej robiłem
uwagi, potrzebnego związku małżeńskiego i przybrania so-
bie za towarzyszkę życia osoby, stosownie do swego wieku »
12
któraby była nie przesadnej edukacyi, 1 nie wykwintnego
światowego tonu, ale uczciwa, moralna, bogobojna, cno-
tliwa, rozsądna i umiarkowanego tęperamentUi tak: iżby
była wierną żoną , dobrą matką , rozsądną gospodynią i przy-
jemną sąsiedztwu. Wybór takowej osoby powinien z na-
tężoną robić się uwagą , i użyć trzeba rady zaufanych przy-
jaciół, i wnętrznego instynktu, wzywając pomocy oświece-
nia Stwórcy, i woli jego.
Na to odparł mi Bosiacki: — Trudne i niepodobne
jest, ożenić się dla mnie, bo którażby kobieta chciała być
żoną takiego prostaka , jakim ja jestem ? Odpowiedziałeui
mu: — Stowarzyszenie się z ludźmi światłami, prędko
cię przekształcić może na przyjemnego człowieka, gdy
obud/i w tobie przytłumione władze rozumu, i uczucia du-
szy. Bosiacki : dobranoc ! i oddalił się.
Nazajutrz, nie bardzo rano, Stolnikowa z szanownym
mężem swoim odwidzili mię, i po przyjemnem powitaniu
zapytywali mię: czy dobrze spałem, jak się ma zdrowie
moje , i czy gustowne miałem śniadanie ? A powziąwszy
odemnie odpowiedź, przywołała kucharlię i zadysponowała
obiad.
Stolnik udał się do poczciwego gospodarza. Powitał
go i wszedł z nim w rozmowę. Najprzód uwielbiał jego
cnotę , względem przyjęcia mię do domu swego na kura-
cyą; potem rozpoczynał mówić o innycb różnych materyach,
okazując najprzyjemniejszą względem niego delikatność ,
i niejakie uszanowanie.
Szanowna zaś Stolnikowa, zajęła się skrzętnie upo-
rządkowaniem oczyszczonego z brudu mego pokoju, i tę
czynność swoją chciała mieć ukrytą przedemną. Dlatego
przywiezione z sobą rekwizyta, oknami wchodziły do tego
pokoju.
Wezwała hajduka swego (który mi nie był w tym cza-
sie potrzebnym do służby a jej użytecznym) , a tak z nim
13
i przywiezioną z sobą pokojówką, niebawnie pokój ten
urządziła. Stolnik po krótkiem bawieniu u gospodarza ra-
zem z nim powrócił do mnie, a chcąc równie ukryć prze-
demną, krzątanie się żony swojej w moim pokoju, uda-
wał, jakby ona udała się na przechadzkę do gaju. Acz
lekkie uderzenie młotków obijało się o moje uszy, niemo-
gtem wszelako pomyśleć o tem , aby te uderzenia młotków
użyte były z przyczyny uporządkowania tego mego pokoju
Stolnik o wydarzeniach teraźniejszych wojennych rozma-
wiał ze mną, i tym sposobem zal)awiał mię. Szanowny go-
spodarz nic nie wiedział, co się tam w tym pokoju moim
robiło, podobnie jak i ja.
Po ukończonej robocie , Stolnlkową wysadzono oknem ,
klóra przyszedłszy do nas, udawała, jakoby najprzyjemniej-
szą w gaju miała przechadzkę. Potem weszła do tamtego
pokoju, z którego powróciwszy, rzekła, że już mogę prze-
nieść się do niego. Wezwała swego hajdaka i kilku innycb
ludzi, którzy wziąwszy moje obozowe łóżko wraz ze mną,
najostrożniej wnieśli mię do tego pokoju, i złożyli do
łóżka, piękną i wygodną pościelą wysłanego i pawilonem
osłonionego. Pojąć się nie mogłem z niespodziewanej przy-
jemności. Uczucia mojej wdzięczności, wycisnęły strumie-
nie łez, które zalały źrenice moje. Dobroczyńcy moi ściskali
moją rękę a ja ich. Wszyscy byliśmy rozczuleni.
Przyjemna wonność pięknych kwiatów, w wazonach
rozstawionych, orzeźwiła mię; piękne i gustowne przybra-
nie pokoju mego, który dotąd wyobrażał widowisko nie-
szczęśliwego nędzarza, przyjemną miało postać, jak gdy-
by parnasową. Ocuciwszy się nieco , z rozczulającego uczu-
cia mego, dobroczynną rękę szanownej Stolnikowej serde-
cznie ucałowałem, a męża jej uściskałem. Czuli oni we-
wnętrzne ukontentowanie ż szlachetnego czynu swego i mo-
jej czułej im wdzięczności, jaką byłem przejęty, bo wypo-
godzone twarze ich dały to poznawać. Ta szanowna pani,
14
nte poprzestała na przyjemnem upiększeniu tego pokoju,
w którym byłem złożony, ale zajęta się zaraz ochędostwem
przedpokoju mego , w takim sposobie jak i tamtego. Roz-
kazała przybyłym z nią kobietom wymycie dwóch przed-
pokojów moich , które robotę swoją rozpocz^y, a my tym-
czasem w moim pokoju obiadowali Oboje ci szanowni
gościa;, z iiajwiększą grzecznością i delikatnością znajdowali
się względem poczciwego Bosiackiego , mimo tego , źe .opi-
nią mieli o nim, że wielki jest skąpiec i nieużyly. Pr^y
koiicu obiadu, nadjechało kilka pojazdów gości obojej płci,
właśnie tych samych , które przed trzema dniami odwie-
dzali mię. Wszedłszy do pokoju , wszyscy zdziwili się , że
tak smutny przed trzema dniami, nader przyjemny teraz
przedstawia widok. Poznali meble szańowiiej Stolnikowej,
które w jej pałacu bawialny jej pokój zdc^iły, a który ooa
obnażywszy, przeniosła je do mego pokoju. Wymawiali
Stolnikowej, że ich plan uprzedziła, Stolnikowa bardzo
grzecznie im tłumaczyła się. Wreszcie pomówiwszy z sobą
na stronie, te dwa moje przedpokoje, przez inne panie,
mimo moją wiadomość pięknie ubrano w dniach następu-
jących. Bawili się dość wesoło przybyli goście, dla których
szanowna Stolnikowa niby jako gospodyni trzech moich
pokojów, gustowny podwieczorek przygotować kazała. Przy
podwieczorku , toczyły się wesołe rozmowy, gdzie i poczci-
wy Bosiacki był obecny. Skromne żarty, anegdoty, uprzy-
jemniały biegące godziny.
Dla poczciwego Bosiackiego wszelka delikatność od
wszystkich była zachowana. Niekiedy, niektóre osoby zapy-
tywały go, dlaczego sienie żeni? tylko jak odludny puslel-
nik w puszczy z samemi tylko dzikiemi zwierzętami żyje ? . .
Bosiacki. Jeszcze nie przyszedł czas.
Wszyscy. My pana Łowczego będziem swatać.
Bosiacki niskim ukłonem odpowiedział, i po chwili
oddalił się.
n
Wszyscy okrxyc2«li go po jego oddalMln »ię , ic jo»t
wielki skąpiec, żona byłaby nieszczęifiwa. Ja, który przez
częstsze t nim rozmowy, zdawałem się z$^ia£ sposób jego
inyiśłenla, poznawałem, że on nie j^t skąpiec, iylko tą
odladnoscią przytłumione ma rozum i szlachetne uczueie
duszy. Ntewie tedy, jakim sposobem użyć tych pieniędr^,
jakich miał podostalek. Trzeba go przez waorowe przykła-
dy grzeczności, ludzkości, oswajać z ludźmi światłetti
ł wyprowadzić go z tej puszczy na otwarte pole, aby mu
otworzyć drogę do społeołności z lutiźmi ,- trzeba go choć
potifewolnłe wciągać do stowarzyszenia się z ludźmi, aby
uczuł smak z takowego stowarzyszenia się; a « czasem we-
iemie on sam wstręt od teraźniejszego d^iego życia swego.
Tym i podobnym &posoł)em wymawiałem poczciwego Bo-
siackiego. Aie niektóre osoby utrzymywały, że żadnemi
sposobami z defektu skąpstwa uleczyć go niemożna, gdyż
len defekt jego już jest zadawniony, już przesi^edł w naturę
jego, a zatem już jest nieuleczony.
Stolnik. A można spróbować ; szkoda człowieka !
Doktor uwiadomił mię, że już przyszła godzina peł*
nienia jego powinności , i prosił gości do oddalenia się na
moment z tego pokoju. Wszyscy żądali być przytomnemi
jego czynności. Odrzefkł^doktor: to zawisło od pacycnta mo-
jego. Wszyscy zatem prosili mię , abym przyjął przyjacielskie
ich żądania. Nic nie pomogły mocna wypraszania się moje
i przełożenia im , że widok moich Hin sprawi im nieprzy-
jemność. Zezwoliłem przeto na ioh żądania. Po odjęciu
przez doktora kataplazmów, ukazały się nogi moje jak ka-
wałki kloców, w nadzwyczajnej nabrzmiałości brunatnego
koloru od kolan aż do palców, a któremi nic władać nie
mogłem i nie czułem żadnej boleści. Ran żadnych jeszcze
nie było na nich. Nieprzyjemny ten widok wszystkich raził.
Twarze ich zasępiły się. wszelako, aż do końca działań
doktorskich około nóg moich, byli przytomni, ale zaraz
1«
wnyscy oddalili się do pnedpokoja, i tam i dokforam
pnei dłoiszy csas mieli dysputę, względem nóg moich,
nie mogącydi być wyleczonyeh. I lubo ten poczciwy do-
ktor najmocniej zapewniał wszystkich, że dostatecznie wy-
leczony być mogę przez niego, nie nfali ma; owszem kon-
kludowali, że niezadługo życie skończę. Mimoto jednak,
obligowali doktora , iżby nie zaniedbywał swojej okcrfo mnie
posługi. O czem ja później zawiadomiony zostałem.
Powrócili goście do mego pokoju i poczciwy Bosiacki
z niemi. Udawali wesołych, alei»twarze ich zasępione oka-
zywały wymuszoną wesołość. Zabawiwszy chwilę, wyrzekł
poważny Stolnik :
— Proszę yina Łowczego i obecnych tu przyjaciół
moich na jutro do mnie na obiadek szlachecki
Wszyscy przyjęli grzecznie żądanie Stolnika. Sam tyl-
ko poczciwy Bosiacki bardzo się wymawiał i przepraszała
że żądania Stolnika dopełnić nie może , udając różne ^le
bardzo słabe przyczyny, między któremi i tę, że (wskazur
jąc na mnie) ma gościa w domu swoim, któregoby nie-
chciał zostawiać samego.
— Ja z wdzięcznością przyjmuję Wpana Dobrodzieja
troskliwość względem mnie, ale nie chcę go pozbawiać tej
satysfakcyi, jaką bezwątpliwie znajdziesz w domie szano-
wnych Stolnika.
Słolnikawa, Ha! otgit^ już niema żadnej wymówki, a my
innemi z między nas d^obami, zastąpimy nieobecność pana
Łowczego przy choryo) gościu jego. Inaczej to my wszy-
scy zapraszamy się do pana Łowczego jutro na obiad. «
Wszyscy, Brawo!
Poczciwy Bosiacki był w ambarasach, i zdetermino*
wał się dopełnić żądania Stolnika.
Z tych gości, jedno małżeństwo oświadcza mi. swoją
grzeczność, bawienia przy mnie następującego dnia pod
nieobecność poczciwego Bosiackiego. Podziękowałem im
4
17
uprzejmie za lę ludzkość, i uwolniłem ich od tego obo-
wiązku. Prosiłem obecnych, aby mi udzielili jakich książek
do czytania. Pożegnali gospodarza i mnie, a doktorowi
polecili w przyjemnych wyrazach, pilne staranie około mnie,
i oddalili się.
Poczciwy Bosiacki, po oddaleniu się gości, został w
ambarasach. W poufałych wyrazach, powierzał mi się z
wewnętrznemi swemi uczuciami, i żądał mojej rady, jakby
odbyć jutrzejszy obiad. Udzieliłem mu się najwierniej,
podług mego pojęcia teraźniejszych i następnych okoliczno-
ści. Wystawiłem mu, że urząd Łowczego królewskiego jest
wielce poważany u ludzi śwlalłych i rozsądnych, jako też
i osoby, tym urzędem zaszczycone, jeżeli swemi przymio-
tami, rozumem, delikatnością, ludzkością umią sobie ująć
serca przyjaciół.
Bosiacki. Dlatego to ja wiele odbierałem grzeczności
od przyjeżdżających i bawiących tu gości, czego ja nigdy
wart nie jestem. Mnie się zdawało , że oni kpią ze mnie.
Odpowiedziałem mu: Nie są to tacy ludzie, aby taką
podłością plamili uczciwe uczucia swoje. Są to ludzie świa-
tli, uczciwi, edukowani, z których, niektórzy mniejszych
i większych włości dziedzice, niektórzy dóbr stołowych
królewskich godni posesorowie, którzy życzyliby sobie być
jego przyjaciołami , i wywikłać go z czasem z teraźniejszej
jego puszczowej dzikości. Więc radz^ i życzę, jako wielce
obowiązany przyjaciel, abyś był jutro na obiedzie u sza-
nownych Stolników, i był śmiały, wesoły ; a najwięcej bądź
uprzejmej grzeczności dla wszystkich kobiet i panien , to ci
największy u wszystkich zjedna szacunek.
Poczciwy Bosiacki , ożywiony takierai memi maiyma-
mi, był wesół; przez co okazał, że je przyjaźnie przyjął
i statecznie wykona. Jedliśmy smacznie wyborną kolacyę,
napiliśmy się oszczędnie wina. Używaliśmy lemoniady, or-
szady, jakich nam poczciwi i przyjaźni go.Ńcie podostatek
Dziennik literacki Nr. 56. Pamiętniki J. D. Gąńanowikiego. 2
I
18
zostawOi, a cytrynami i pomarańczami hojnie przybrali mój
pcAój.
W dalszycłi naszych rozmowach, uczyniłem uwagę
poczciwemu Eosiaokiemu, iżby zdało się, z jakiąj zwierzy-
ny na jutrzejszy obiad, zrobić grzecznos'ć szanownym Stol-
nikostwom. Bosiacki , jak gdyby elektryczną mocą ruszony,
rzefkł: acłi, prawda! 1 natychmiast surowo rozkazał strzel-
com , którzy przy jego budynku w małej odległości mieli
mieszkalne chaty, aby dziś jeszcze jakiego grubego zwierza
dostali i jemu przystawili, choćby w noc późną. Strzelcy
za odebraniem takiego rozkazu od swego wysokiego zwierz*
chnika, uzbroili się natychmiast w narzędzia śmierci zwie-
rzęcej , wzięli kilka dowodnych psów z psiarni i udali się
w puszczę do znajomych im miejsc, gdzie pewni byli zdo-
byczy takowego zwierza. Jakoż przy zapadającym już zmro-
ku, przywieźli ogromnego jelenia i sarnę. Za moim in-
stynktem, natychmiast w nocy, odesłał Bosiacki tę zwie-
rzynę na kuchnię Stolnikostwa , przyłączywszy w grzecznym
sposobie z niejakiemi przyjemnemi facecyami napisany bilet
i z moim przypiskiem, zalecając najsurowiej strzelcom,
konwojującym te okazałe trupy, aby nie robiąc ża-
dnego w pałacu hałasu, w najcichszej spokojności oddali
tę zwierzynę do kuchni z przyłączonym biletem , i sami nic
nie zatrzymując się, ztamtąd oddalili się Strzelcy ten roz-
kaz najściślej wypełnili i powróciwszy, swego pana Łow-
czego uwiadomili, który z mego instynktu później zrobio-
nego, rozkazał tym strzelcom, iżby delikatnej zwierzyny z
ptasząt na godzinę siódmą zrana, bez żadnej wymówki po-
starali się. Strzelcy i to dopełnili, a szanowny łowczy
Bosiacki nic nie zwlekając czasu , z napisanym (jak pier-
wszy) biletem, przez strzelca puszczowego odesłał i tę
zwierzynę drobną na kuchnię Stolnikostwa, zkąd powrócił
strzelec bez żadnego odpisu.
Przed godziną dziewiątą przyjechała Stolnikowa po-
.19
rządnym sześciokonnyjn koczem z słażbą jednego hajduka
i strzelca , porządnie przybranych , i zaraz udała się do po-
koju pana Łowczego, gdzie po grzecznem powitaniu sig,
oddając mu bilet, rzekła:
— Mąż mój, przez wyrazy w tym bilecie, oświadcza
swoje przyjacielskie uczucia, za grzeczności pana Łowczego,
W obdarzeniu kuchni naszej zwierzyną, a ja takież same
uczucia słownie mu wynurzam.
I nie bawiąc oświadczyła: spieszę odwiedzić gościa
pana Łowczego i powziąć wiadomość o jego zdrowiu.
Pan Łowczy. Tak jak wczoraj jest chory. Odwiedzałem
go o godzinie piątej. Jest spokojny; pił kawę i jadł śnia-
danie. Właśnie teraz powróciłem od niego.
— A ja go teraz odwiedzę.
Pan Łowczy. Ja służę pani.
Wchodzą z panem Łowczym do mnie. Pani Slolni-
kowa uśmiechając się: Jak się masz szanowny bohaterze?!
Ja z podobnym uśmiechem odpowiadam: Jestem zdrów tak
jak wczoraj ; spałem dobrze , piłem z gustem kaw^ę , i sma-
czno jadłem śniadanie, z łaski pani i mego szanownego
opiekuna (wskazując na p&na Łowczego) , który z takim jak
nigdy dotąd zapałem, odpowiada: Bóg najwyższym nas
wszystkich jest opiekunem a to wszystko co około nas
się dzieje, jest dziełem niezbadanej jego opatrzności.
Proszę o rękę szanownej Stolnikowej i tę serdecznie
całuję. W tern jakieś ogarnęło mię rozczulenie się i przy-
tomnych.
Utłumiając we mnie to rozczulenie się i obecnych
pragnąc uspokoić, powiadam anegdotę: że wczoraj już pó-
źnym wieczorem, przyprowadzono do domu pana Łowcze-
go dwóch puszczowych gości, i bawiącemu u mnie panu
Łowczemu oznajmiono o przybyciu onych. Łaskawy pan
Łowczy, dla mojej właśnie satysfakcyi , kazał ich zaprosić
do mego przedpokoju i oświecić go kilku świecami, iżbym
20
mógł z łóżka mego pokoju, przypatrzeć się im doskonale.
Wprowadzono tedy ich z zwykłą etykietą. Były to: piękny
i wspaniały jeleń i śliczna sarneczka. Oświadczyły nam ,
że chciałyby najuprzejmiej być jutro na obiedzie u szano-
wnych Stolnikowstwa , ile, że to państwo rodzinie ich bar-
dzo często pozwalają być u siebie na obiadach i kolacjach.
My zaś, nie śmiejąc tara same wciskać się, prosimy o re-
komondacyjne za nami pismo. Pan Łowczy dopełnił ich żą-
dania, dał im pismo i konwój do zaprowadzenia ich na
miejsce.
Dziś zaś bardzo rano, niektóre puszczowe ptaszęta
przybyły z takiemże żądaniem, pan Łowczy i tym nie od-
mówił, powiadając im, że i sam będzie dziś u tego pań-
stwa na obiedzie.
Pan Łowczy. Nie mówiłem tego.
Ja, Ale pan tak myślał!
Szanowna Stolnikowa uśmiawszy się, rzekła: Właśnie
przybyłam tu w tym zamiarze, abym panu Łowczemu to-
warzyszyła w podróży do naszego domu. Wtem podała mi
kilka książek, i rzekła: Mąż itiój z swojej biblioteki le
książki udziela, dla zabawy choremu. Bardzo grzecznie po-
dziękowałem, i wziąłem najpierwej z nich jedne książkę
(których było podobnych dwie a te miały tytuł: Gustaw
Waza, czyli rewolucja szwedzka, innych zaś książek, jakie-
by były, nie przepatrywałem.
Słoinikowa. Jak mąż mój zgadł ? bo dając te książki po-
wiedział do mnie, że z między tych wszystkich, pewnie,
iż te zaostrzą najpierwej ciekawość czytelnika. Ucałowałem
jej rękę i oświadczyłem szanownemu Stolnikowi wdzię-
czność, że mi takie przyjemne towarzystwo przysłał dla
mojej zabawy. Stolnikowa zadysponowawszy kucharce obiad
i kolacyę a hajduków*! swemu, będącemu priy mnie, pilne
usługi, pożegnała mię i rzekła do pana Łowczego: Proszę
pana do pojazdu. Pan Łowczy już był ubrany, choć nie
21
stosownie do swojej rangi. Wsiadł z Stolnikową i oboje
udali się w podróż.
Po ich odjeździe, z natężoną uwagą rozmawiałem cały
len dzień z szanownym Gustawem Wazą. Doktor opatru-.
jąc moje nogi, opowiadał mi o wczorajszej dyspucie z te-
mi gośćmi, które mię odwiedzały, i konkluzyi icłi, jakoby
ja nie mógł już być wyleczonym, gdyż la nieczułość nóg,
wyraźnie przekonywa o gangrenie w nich. Żałowali mię
wszyscy, i już o pogrzebie moim zbliżającym się układali
plany. Lubo ja podług mojej wiadomości, najuroczyściej
zaręczałem im doskonałe wyleczenie pańskie , one przy swo-
jem zostały uprzedzeniu. Odpowiedziałem doktorowi, że
na to wszystko, co się dziać będzie z memi nogami, je-
stem bardzo obojętny i zupełnie przygotowany. Doktor za-
ręczył mi, że będę wyleczony zupełnie, ale nie tak prędko.
Wieczorem późnym powrócił z obiadu poczciwy Bo-
siacki , a wszedłszy do mnie , serdecznie mnie ściskał i ca-
łował powielekroć powtarzając: Tyś mój anioł, rozporzą-
dzeniem najwyższej opatrzności mnie przydany. Rzęsiste łzy
zalewały źrenice jego. Potem do doktora: Panie doktorze,
miej najtroskliwsze staranie około wyleczenia go, bo to
jest i twój anioł. Wspaniale będziesz wynadgrodzony. A je-
żeli nie ufasz sobie, powiedz otwarcie. Najbieglejszycb do-
ktorów sprowadzę na radę. Nie oszczędzaj proszę (ię wy-
datków moich.
Doktor uspokoił poczciwego Bosiackiego, zaręczając
mu najuroczyściej, że bez rady innych doktorów, sam mię
wyleczy. Poczciwy Bosiacki serdecznie uściskał doktora ,
i powiedziawszy dobranoc, udał się na spoczynek.
Tę fantazję Bosiackiego, przypisywaliśmy z doktorem
skutkom wina. Zabawiliśmy się trochę, i również udaliśmy
się na spoczynek
Rano powziąwszy szanowny Bosiacki wiadomość, że
już nie śpię, odwiedził mię i te same powtórzył wyrazy,
które wciBoraj wieczór względem mnie oświadczał, ale juz
z mniejszym zapałem. Opowiadał nam , jak był dobrze od
gospodarzów domu przyjęty, i od całego towarzystwa przy-
tomnych tam przyjaciół, jak się wesoło bawili; jak zwie-
rzynę od niego przysłaną smacznie i gustownie przyprawną,
używali ; jak spełniali kielichy, jak pokoje pięknie były
przybrane, jakie piękne grono było dam różnego wieku
i jak go wiele zachwycało i t. d. Opowiadał dalej , że
z wielu osobami dotąd mu nieznajomemi, a tam obecnemi
zapoznał się. Bardzo uwielbiał księdza kanonika, rodzonego
brała księdza Sufragana Linczeskiego , a którego tylko wi-
dywał w kościele jako proboszcza. Chwalił go z głębokiej
edukacyi, nauk, przyjemnej postaci, uprzedzającej grzeczno-
ści, i że miał własne swoje dwie wsie. Że ja byłem tam
lakże, najprzyjemniej przez gospodarzy domu i od znajo-
mych wspomniany, i że za moje zdrowie spijali wino. Co
mu to bardzo wydawało się przeciwnem, iż ja byłem cho-
ry, a oiii za zdrowie moje wino pili, tak jak za innych
zdrowych. Wspomniał i to , że on i cała tam przytomna
kompania , od jednych z I ych gości na dzień przeznaczony
zaproszeni zostali na obiad; dodając, że on tam nie będzie,
gdyż nie ma porządnego powozu do wyjechania, a widząc
jak tam obecni pięknemi przyjechali pojazdami i z pięknie
przybranemi ludźmi.
Z takowego opowiadania poczciwego Bosiackiego, po-
znać było można , że dotąd przytłumiony dziką odludnością
rozum jego i uczucia szlachetne duszy jego, już poczęły się
rozwijać. Zrobiłem mu uwagę, że nie będąc na obiedzie
będąc zaproszonym, możnaby osoby zapraszające go obrazić ,
i wzięto by to za wzgardę; czego bardzo chronić się po-
trzeba, aby niczem nie zrażać przyjaciół. Szanowni Stolni-
kowstwo ułatwią mu podróż do tego domu , gdzie jest na
obiad zaproszony. Zdaje mi się, iżby można tamtemu do-
mowi, gdzie pan Łowczy na obiad jest zaproszony, podo-
23
bną t zwienyny jakiej zrobić uprzedBio grzeczność, jaką
zrobiłeś Stolnikowstwora podług wyrazów pisma świętego :
Z mamony róbcie sobie przyjaciół.
Bosiacku Bardzo ci obligowany jeslem za takie przy-
pomnienie. Ja sam pomyśliłem sobie, że tak zrobić trzeba,
ale byłbym może i zapomniał. I zaraz przywoławszy strzel-
eów, zalecił im na kiedy i jakiej zwierzyny przysposobić
mają« Strzelcy wykonali rozkaz, a szanowny Bosiacki swoją
grzecwieść w przesyłaniu zwierzyny.
Tego dnia, niebawnie po obiedzie naszym, ukazało
się kilka pojazdów na dziedzińca poczciwego Bosiackiego,
z przybyłem! gośćmi; między klóremi i ksiądz kanonik
Linczeski znajdował się. Najpierwej etykietalną wizytę do-
pełnili gospodarjŁowi , a ztamląd udali się do mnie, którym
mój szanowny opiekun Bosiacki przewodniczył. Gdzie naj-
pierwej szanowni Stolnłkowstwo przedstawili mi księdza
kanonika, a potem mnie jemu. Ten poważmy i przyjemny
z powterzehownej postawy prałat, z grzecznem ułożeniem
i niejakim przymiieniem zbliżywszy się do mego łóżka,
poważnym tonem rzekł do mnie: Dopełniam ci szanowny
bołiaterze , tego uszanowania , jakie ci sprawiedliwie od
wszystkich gorliwych o powszechny byt ojczyzny i najle*
psze jej powodzenie należy. Winszuję ci oraz tych ran ,
które w gorliwej obronie ojczyzny twojej i naszej odebra-
łeś, i masz je za chlubne piętna.
A do poczciwego Bosiackiego: Tobie panie Łowczy,
ze wszech miar szanowny mężu , żeś spowodowany instyn-
ktem najwyższej opatrzności, przyjąłeś do domu twego,
tęgo szanownego bohatera, i najtroskliwszem około niego
zajmujesz się pielęgnowaniem , aby odzyskał zdrowie i utrzy-
mał życie, na dalsze usługi ojczyzny. Bóg za ten czyn
okazanej twojej ludzkości, już ci obfitą w niebie przezna-
czył nadgrodę. Doświadczający twojej ludzkości l>ohater,
wdzięcznym ci się zawsze okaże , a najpóźniejsza potomność
24
głosnem uwielbianiem cnoty twojej , za przykład podawać
będzie.
To wyrzekłszy, ścisnął rękę moją a ja jego , i rzekłem
do niego: Te odwiedziny mnie i te twoje szanowny pra-
łacie grzeczności dla mnie, w pełnych wyrazach czułości
oświadczone, nie biorę ja za żadną powinność, jak tylko
za dowód szczególnej łaski twojej i uznaję w tera niepojęte
dzieło najwyższej Opatrzności, że mnie nieznajomego tobie,
i nigdy niczem nie zasłużonego, odwiedzasz, i z taką czu-
łością serca twego przemawiasz do mnie. Bogu najwyż-
szemu nieustanne niech będą dzięki, a tobie najwyższa
wdzięczność moja. Odwiedzasz mię teraz w przyjacielskim
sposobie, odwiedź- że ranie za parę dni w sposobie ducho-
wnym, proszę cię. I uściskałem rękę jego.
Praiał. Bard/o dobrze, dopełnię to.
Przytomni, którzy w tym zamiarze sprowadzili do
mnie kanonika, aby podług ich mniemania, przed dwoma
dniami doktorowi memu objawionego, przygotował mnie
do przyjęcia sakramentów świętych, gdy usłyszeli, że za-
praszam kanonika, aby mię w duchownym sposobie odwi-
dził, utwierdzili się w swojem moiemaniu , a obstąpiwszy
łóżko moje, najtroskliwiej zapytywali mię, jeżeli nie jestem
słabszym jak przed trzema dniami byłem? Odpowiedziałem ,
że nie. Ale człowiek zdrowy spodziewa się choroby, a cho-
ry śmierci, więc należy wcześnie choremu usprawiedliwić
się Bogu i oczyścić sumienie przez wyznanie grzechów
swoich i przeciwko nieprzyjaciołom duszy uzbroić się sa-
kramentami świętemi.
Ksiądz kanonik przyjął życzliwie moje uwagi. Podzię-
kowałem Stolnikowi za książki i oświadczyłem, że Gustaw
Waza najwięcej mnie zajął. Inni przyjaciele ponawozili rai
książek w różnych materiach. Ksiądz kanonik. Stolnik i in-
ni posiadali przy mnie i wesoło rozmawiali o wczorajszych
w domie Stolnikostwa przyjemnych zabawach, gdy tym-
25
czasem inne osoby obojej płci na osobności powierzały so-
bie swoje mniemania o mnie , że jut muszę się czuć słab-
szym , a przez to zbliżonym do śmierci , kiedy prosiłem
księdza kanonika o usługę ducbowną. Ja to za^^łyszałem
nieco , i dla facecyi odezwałem się na głos do pań :
— Obaczycie mnJe panie jeszcze na ukochanym moim
koniu z pałaszem w ręku, gromiącego nieprzyjaciół ojczy-
zny mojej.
Wszyscy zaklaskali w dłonie, i wyrzekli: brawo! Oso-
bliwsza wszystkich serca zajęła wesołość.
Stolnik. Daj wina i kielicha.
Pękło kilka butelek wina. Mój poczciwy doktor bar-
dzo był konłent z mego oświadczenia. Niektóre osoby py-
tały się z ciekawością o mego konia, gdzieby był? Odpo-
wiedziałem: że już siedm dni jak go nie widzę, co mu
bardzo żałośnie być musi. Zajęły się niektóre osoby skrzę-
tnem o niego dopytywaniem się, kazały go wyprowadzić
na dziedziniec, potem zbMżyły go do okien mego pokoju.
Koń wyłożył przez okno głowę do pokoju.
Patrzałem czu'e na niego, przemawiałem do niego
znajome mu wyrazy- w pieszczonym tonie. Koń mi powta-
rzanem żałośnie rżeniem odpowiadać się zdawał. Widząc
przytomne osoby najczulsze nasze i wzajemne ku sobie przy-
wiązanie, zaprojektowały mi, iżbym zezwolił wprowadzić
go do mego pokoju. Ja najchętniej przystałbym na to,
ale delikatność nieobrażenia dam tym postępkiem, usu-
wała moje zezwolenie.
Zalecałem jego obyczajność, grzeczność, delikatność,
więc wszystkie damy były zatem, aby go zbliżyć do po-
koju. Poszły na dziedziniec i niektóre odważne wprowadzi-
ły konia do pokoju. Wszyscy zastanawiali się nad niepo-
JC*^ jego czułością i nad jego mocnem do mnie przywiązaniem.
Wprowadzony do pokoju stanął przy samych drzwiach,
rozpatrywał się, niby z jakiems podziwieniem. Wszyscy
aft
młIcseH. Spojriał m moje łóiko, i którego gdym go za-
wołał po ifiiteiilir: Sokolcin! wyrwał się z trzymającej go
l^kko ręki jednej pani, pędem pnybiegł do łóika, obwą-
ehał, zariał, zniżył głowę na poduszki, całował mię w
twarz, w ręce, gtlym mtt^ chleba podawał. Westchnął i po-
łożył się na podłogę priy łóżku, mile zawsze na mnie po-
gl^ając. WsCal nie bawiąc, obwąchał łóżko wzdłuż postę-
P^j^<^* gdzie w nogach łóżka był jego ubiór i ten obwą>
cfiał, i zwrócił ftię do mnie. Znowusmy się z sot>ą popie-
ścili trochę. Nakoniec przemówiłem do niego:
— Idź już Sokolciu, JQtro obaczymy się z sobą.
Oi> pol żył sit n^^u koło łóżka. Ja do niego już
nic nie mówiłem. Wstał i znowu skłonił głowę na podu-
sztl, całował mnie i ja jego, ugłaskałem go« przytulałem
głowę jego do mojej piersi I znowu powtórzyłem: idź So-
kolciu, jutro obaczym; się z sobą. Obrócił się od łóżka,
dama jedna ujęła go za cugle i be£ żadnego oporu poszedł
z nią, która go przy licznej asystencyi ciekawych gości, do
stajni zaprowadziła I oddała dozorcy jego, a odchodząc,
pogłaskała go i riekła: bądi zdrów Sokolciu. On przy-
jemnem na nią wejrzeniem , zdawał się wyrażać jej wdzię-
czność za jej fatygę.
Wtem kiedy się wszyscy zajęli widzeniem konia me-
go ł podziwieniem jego ku mnie czułości , szanowna Stol-
nlkowa zajęła się zadysponowaniem podwieczorku dla go-
ści i usiftwieiriem siołu wjednym dużym pokoju Bosiackie-
go, a jemu szepnęła, gdy będzie przyrządzony podwieczo-
rek, al^y gości zaprosił do urządzonego swego pokoju, do
zastłnvionego stołu. Boslacki, chciał się w niejakim spo-
soł^ie uchylać od lego, lecz Stolnikowa powiedziała mu
pnyjaźnie :
— Zrób tak panie Łowczy* to jest między nami » a
o tem nikt więcej wiedzieć nie będzie, prócz nas, przyja
cioł twoich.
27
Stolnikowa bawiła się w kompanii, a Bosiaoki uda*-
wał zatrudnionego czymsić. Podczas pobytu tycłl gości,
opowiadanienri o różnych raaterjach i anegdotach przecho-
dził czas, i wszyscy wesoło dosyć bawili się
Prosiłem księdza kanonika o pozwolenie mi biblii do^
czytania pisma świętego. Przyrzekł i wypełnił. Rzekł do mnie
w poufałym tonie: Przyszłe ci lu jednego światłego i wiel-
kiego patryotę kapucyna, ten może tu bawić tyle, ilebyi
żądał. Przyjemne z nim będziesz miał obcowanie i świeckie
i duchowne.
Bardzo uprzejmie podziękowałem. Jakoż we dwa d»i
przysłał mi przyrzeczoną biblię i historyę zdobycia i abu-
rzenia Jerozolimy, przez obiecanego kapucyna , który mi
bardzo stał się dogodnym i przyjemnym. Wszedł Bosiacki
i zaprosił do swoich pokoi gości na podwieczorek, gdzie
wszyscy udali się za nim , a ja z moim poczciwym dokto-
rem jadłem podwieczorek. Po podwieczorku zabawili nieco
goście w moim pokoju i rozjechali się.
Bósiackiemu już nieco przytłumiony rozum i wewnę-
trzne uczucia przymiotów duszy jego, poazęły się otwie-
rać. Powierzał mi się poufnie w swoich myślach i żądał
przyjacielskich odemnie uwag, gdyż przez tę ciągłą odlu-
dność jego, nie mógł jeszcze obejmować powinności i wzglę-
dów, jakie w towarzystwie innych osób zachowywać ma-
my. Bolało go, że on niema czem przyjąć odwiedzających
go gości, że niewie, jak te ich liczne na dom jego wy-
datki wynadgrodłić. Rad był jakiś porządek lepszy w do-
mu zrobić , a nie wiedział jak się wziąć do tego. Ja mu
radziłem, aby wprost i otwarcie prosił Stolnikostwa o
urządzenie jego domu i jego gospodarstwa. Tak poczciwi
i uprzejmi sąsiedzi najchętniej się tem zajmą. Wynadgro-
dzić zaś to im w delikatny sposób zawsze wypada. Oto,
rzekłem , pani Stolnikowa zbliża się do słabości. Zaproś
się zręcznie sam za kuma i ojca chrzestnego, a wtedy bę-
dxie$z:mógł jakiś prezent nowonarodzonemu chrzestnemu
synowi uczynić. Tym sposobem wynadgrodzić się mogą
ich wydatki. Tym sposobem i z innemi postąpić.
Poczciwy mój opiekun, przyjął wdzięcznie moje zro-
bione mu uwagi. Powierzył się ze wszystkiem szanownym
Stolnikostwom , którzy tę jego otwartość czule przyjęli ,
i najskrzętniej zajęli się oporządzeniem , urządzeniem i ozdo-
bieniem jego pomieszkania, przyjęciem ludzi moralnych do
usług, do utrzymania rządu domowego, i do urządzenia
ekonomicznego tych dwóch wiosek poczciwego Bosiackiego.
Co wszystko Stolnik, na wzór i podług swojej metody
urządził, na korzyść znaczną Bosiackiego.
Sama pani Stolnikowa z zboża p. Bosiackiego w mły-
nach swoich, we wszystkie rekwizyta opatrzonych, przez
swoje zręczne sługi różnej delikatnej kazawszy narobić le-
gominy, spiżarnię jego (dotąd pustą) znacznie zaludniła.
Pan Stolnik interesami swemi będąc powołany do
Warszawy, wyjazd swój udeterminował. Przyjechał do mnie
w odwiedziny i razem na pożegnanie na parę tygodni. Pan
Łowczy wręczył mu kilka tysięcy czerwonych złotych na
różne potrzebne sprawunki; czego Stolnik dopełnił.
Bosiacki ośmielił się przymówić Siolnikowej, iż ży-
czyłby sobie być chrzestnym ojcem spodziewanemu dziecię-
ciu. Stolnikowa to oświadczenie grzecznie przyjęła, i mnie
za kuma zamówiła. Odpowiedziałem:
— Właśnie ja zdatny na kuma
Stolnikowa. Będziesz walny, bo już zdrów będziesz.
Ja, Albo prędzej
Stolnikowa. Cóż prędzej?
— Żyć już wtenczas niebędę.
Stolnikowa. Oj nie! żyć będziesz, i będziesz naszym
kumem.
Stało się, że poczciwy Bosiacki i ja byliśmy kumami.
I wtenczas poczciwy Bosiacki odznaczył się wspaniale swoją
ludzkością zrobieniem pięknego prezentu dla chrzestnego
syna swego tym sposobem:
Znaczna kwota dukatów, w kartach kilku do gry uży-
wanych przezemnie ułożona w kształcie listu, jak się zwy-
kle komu pocztą przesyła, w kopertę włożonych, i opie-
czętowanych z adresem : ^Synu szanownych i zacnych w kraju
Rodziców, i mój chrzestny! Przyjmij ten odemnie i)jca twe-
go chrzestnego mały upominek , mego ku tobie przywiąza-
nia i wysokiego szacunku i uszanowania mego dla twoich
godnych rodziców"*. Takowy list po spełnieniu ceremonii
chrztu, kiedy dziecię w obecności matki swojej było w ką
pieli, Bosiacki włożył mu w maleńkie rączki jego. Aku-
szerce dał do ręki w papier zawinięte kilkanaście dukatów,
a matki dziecięcia rękę ucałowawszy, skłonił się i wyszedł
z pokoju tego
Oprócz tego i mnie Okazał wspaniałą ludzkość swoją,
za pomocą której zrobiłem niejaki prezent synowi chrzest-
nemu i akuszerce, podobnym jak on sposobem; a podług
ówczesnego zwyczaju, księdzu kanonikowi Linczeskiemu ,
dopełniającemu ceremonię chrztu, także znaczną kwotę du-
katów w papier obwinionych Bosiacki złożył na tacy jak
i inni kumowie. Prócz tego, całą służbę dworską Stolnika
uczciwie obdarował.
Po niejakiej chwili , Stolnik wszedłszy na pokoje mię-
dzy bawiące się goście, a trzymając w ręku koperty, rze-
cze: Syn nasz Józio przed trzema tygodniami przyszedłszy
na świat, już odebrał od kochanych ojców swoich chrzest-
nych , niejakie korespondencje. I ukazuje koperty tych ko-
respondencji. Wszyscy zajęci ciekawością, od kogo. Z rąk
do rąk przechodziły te koperty, aż wszystkich obeszły. I lubo
wszyscy zajęli się tą mozolną pracą dochodzenia, dojść
wszelako nie mogły uspakającej ich ciekawość , wiadomości.
Aż dopiero niektóre z paii udały się do akuszerki; ale i ta
niemogła je więcej zawiadomię, (bo nas nie znała) tylko
opowiedziała, że jeden na kuladi a drugi z nim, przyszli
i dali dziecięciu w rączki listy, każdy od siebie , i mnie pre-
zent zrobUi wymieniając, ile który dał jej pieniędzy. Z cze-
go dochodziły, że to^Bosiacki był ze mną; a powróciwszy
do kompanii, wiadomość tę rozniosły. Szanowny Stolnik
wymienił autorów tych korespondencji, zamilczał tylko
sprawdzenia wewnętrznych treści onych, zachowując deli-
katność, tak względem autorów, jak i (^ecnych osób. Lecz
obecne osoby z ogromnej koperty Bosiackiego koresponden-
c}\ dodiodziły, że w tej kopercie znaczna była korespon-
dencja. Z rozgłoszonej od służących wiadomości, o uczci-
wych im dar {inkach, przez Bosiackiego spełnionych, ustała
mylnie o skąpstwie Bosiackiego i nieludzkości jego dotąd
utrzymywana opinia , a przybrała postać uczciwości i ludz-
kości jego, którą on później w każdem zdarzeniu skutkiem
utwierdzał.
Kielichy wiwatowe pękały rzęsistemi W7strzałami tak .
że niektórych mniej, a niektórych więcej, przez kontuzje
osłabionych, na polu przyjaźni złożyły w domie Stolnika.
Mój opiekun i ja powróciliśmy do domu wieczorem , z przy-
czyny opatrzenia przez doktora nóg moich.
Po pierwszem odwiedzeniu mię księdza kanonika i in-
nych osób, w dni kilka przesłał ten prałat Bosiackiemu
uzyskany w konsystorzu indult na kaplicę w jego pcnue-
szkaniu, z pozwoleniem odprawiania w niej każdego dnia
jednej , a podług potrzeby dwóch , do trzech mszy ; oświad-
czając, że niebawnie przyjedzie dla poświęcenia pokoju, na
kaplicę przeznaczonego. Przyjaciele za zezwoleniem wła-
ściciela, obrali i przeznaczyli na kaplicę mój przedpokój,
w którym ustawili i przyozdobili ołtarz, a w nim umieścili
obraz Matki bożej. Ten pokój zawsze był na potem kaplicą.
Przyjaciele , sąsiedzi powziąwszy wiadomość od ka-
nonika o dniu poświęcenia kaplicy, ile tylku mogli któ-
rzy, zjechali się do domu Bosiackiego, aby hyc przy-
31
Łoinnemi tej rzadkiej ceremonii Stolnike^wa aajęła «ię urzą^
dzeniem kuclini i stołu ^ a gospodarz zajął się muzyką,
z dobranych głosów, obojąj płci, której przewodniczył w
odśpiewaniu liymnów kościeln^cli, czasu odprawiania mszy
w tej kaplicy.
Zrana, około godziny siódmej przyjechał ksiądz ka-
nonik z dwoma księżami. O godzinie ósmej rozpoczął ka-
nonik ceremonię poświęcenia kaplicy, a o dziewiątej mszę
śpiewaną przy asystencyi dalmatyk. Kapucyn, bawiący w
domu Bosiackiego, miał piękną przemowę, w której imie-
niem gospodarza domu tego, uprzejmą księdzu kanonikowi
oświadczył wdzięczność, za troskliwe wyjednanie indultu
na kaplicę, teraz ufundowaną w tym donnie; przemówił
i do szanownego gospodarza » winszując mu ufundowania
w domie jego kaplicy, wyrażając, że kościół święly tym
domom tylko udziela pozwolenia na ustanowienie kaplicy
z przywiązaniem niejakiej łaski boskiej , które są gorliwemi
wyznawcami religii Chrystusowej, i oświeceni łaski darem
Ducha świętego do pełnienia rozlicznych cnot chrześcijań-
skich, zlewając na nie obfite błogosławieństwa nieba. Za-
kończył mowę swoją, uwielbiając gorliwość religijną przy-
byłych licznie dostojnych osób, na tę ceremonię poświęce-
nia tej kaplicy.
Gospodarz z dobraną swoją orkiestrą , której przewo-
dniczył, czasu odprawiania się mszy świętej, śpiewał hy-
mny kościelne. Ja korzystając z okoliczności ceremonii po-
święcenia kaplicy, ułożyłem sobie, odprawić spowiedź je-
neralną , i uprzedziłem o tern zacnego kapucyna , poufnego
mego przyjaciela, i doktora, wkładając na nich obydwóch
obowiązek sekretu, iżby nikt z domowych nie wiedział o
moim zamiarze. Dniem przed poświęceniem kaplicy zapro-
siłem w wieczór do mnie tego zacnego kapucyna, i przed
nim spowiedź odprawiłem. Nazajutrz, dałem za przyczynę
niestrawność, i tym sposobem uwolniłem się od kawy
I
i śniadania. Przybyłemu iLsiędza kanonikowi w sekrecie po-
wierzyłem się, żem się spowiadał, i prosiłem go, aby cza-
su mszy dał mi komunię świętą i sakrament ostatniego
pomazania, po skończonej mszy. Ksiądz kanonik spodzie-
wając się, że kto się będzie spowiadał, wziął z sobą kilka
komunikantów, z których jeden tylko dla mnie konsekro-
wał, gdy nie było nikogo więcej do spowiedzi. Po swojej
we mszy komunii, poprzedzony zapalonemi świecami assy-
śtujących mu kapłanów, udał się z icomunią świętą do mego
pokoju, którą z rąk jego przyjąłem; a po skończonej mszy,
udzielił zaraz Sakramentu ostatniego pomazania olejem
świętym z religijną przemową.
Te obydwie ceremonie i zachwyciły i rozczuliły wszy-
stkich przytomnych, i w obłąd wprawiły ich względem
zdrowia mego, mniemania.
Taki bowiem dotąd u wszystkich klas niektórych lu-
dzi wykorzenić nie mogący się przesąd , że gdy tylko chory
opatruje duszę swoją Sakramentami świętem!, już jest nie-
bezpieczny życia. Więc takim i mnie być uznali. Tern bar-
dziej , że ja intencji mojej nikomu nie objawiłem. Ja byłem
dosyć wesół i spokojny, a obecni pomawiali mię, że ja to
wszystko udaję, i że muszę być i czuć się blizkim grobu.
Tego ich błędnego mniemania, ani ja, ani nikt wyperswa-
dować im nie mógł. Udali się wszyscy, będąc proszeni od
gospodarza domu , do jego pokojów na obiad. Ja tylko sam
pozostałem na łóżku, i przypatrywałem się ozdobom ołta-
rza, który tak był postawiony, że z mego łóżka mogłem
wygodnie mszy świętej słuchać. Po skończonym stole, wszy-
scy mię odwiedzili, bawiliśmy się wesoło. Ja podziękowa-
łem zacnemu prałatowi za Biblię i za żałosne zdoby-
cie i okropne zburzenie Jerozolimy.
Gospodarz udarował Prałala pielonym i kosztownym
pierścieniem, z pomiędzy przywiezionych mu przez Stolnika
1 Warszawy Prosiłem o mierny kieliszek , który napełniwszy
33
winem , spełniłem zdrowie gospodarza i wymienieniem jego
krajowego tytułu : rotmistrza województwa Brzeskiego.
A po mnie wszyscy. I odtąd tytułowano go tym tytułem.
Drugie zdrowie szanownego Prałata. Trzecie duchowieństwa.
Czwarte przytomnych szanownych gości, i nieprzytomnych
moich łaskawych przyjaciół. Piąte i osohnie poczciwego me-
go doktora. Kieliszek ten tylko w czwartej części , był przez
mego doktora nalewany.
Goście ubawiwszy się, przed wieczorem oddalili się.
Ja z szanownym gospodarzem , kapucynem i doktorem ,
jeszcze przez dłuższy czas rozmawialiśmy, ile, że kochany
mój opiekun w nader wesołym był humorze; poczem
udaliśmy się na spoczynek.
W północ uczułem jakieś odmienne mojej słabości
symptomata: boleści w żołądku, nadętość, ból piersi, gło-
wy, rznięcie w kiszkach i gorączkę. Utracone czucie w no-
gach , którego dotąd nie miałem , tylko jak dwa kloce nieru-
chome być zdawały się, odżywiać się zaczęło przez lekkie
świerzbienie i strzykanie. To wszystko stopniami powię-
kszało się przez dni kilka. Doktor przez te dnie wszystkie ,
aplikował mi lekarstwa rozwalniające. Nic więcej na po-
karm , jak tylko z jarząbków i gołębi lekkie i czyste rosoły,
a na ugaszenie pragnienia z gorączki najwięcej prszady i le-
moniady używać kazał. Dla zaspokojenia mego, tłómaczył
mi przyczyny tej choroby i następne z niej najlepsze skutki.
Jako% przez te dnie, twarda jak drzewo, nabrzmiałość nóg,
zmieniała się stopniami w pulchną miękkość. Porobiły się
na nich plamy czarnego i żółtego koloru, różnej wielkości,
i pootwierały się meaty. przez które brunatnego koloru
najwięcej odchodziła materya nader nieprzyjemnego odoru.
Doktor z tych małych meatów otworzył duży otwór-, przez
który materya nawet kawałkami spieczona , z krwią czarną ,
obliciej odchodziła. Wewnętrzne boleści ustały, a wolny
ruch w nogach stopniami zwiększał się, i za kilka dni już
Dsiennik literooki Nr. K8. Pamiętniki J. D. Gąsianowtkiego, 3
34
mogłem siedzieć na łóżku z spuszczonemi do ziemi nogami.
Przyjaciele moi odwiedzali mię i w tej mojej zmienionej
słabości, bo żadnego dnia nie było bez odwiedzin przyja-
cielskich. Mój dobroczynny opiekun, ile był o zdrowie
i życie moje troskliwy, tyle w przyjęciu gości uprzejmy,
zwłaszcza, kiedy dom jego, przez troskliwe zajęcie się
szanownych Stolnikostwa , we wszystko był opatrzony. Nie-
bawiąc, już za pomocą rozstawionych w pokoju krzesełek,
zacząłem się uczyć chodzić; i niekiedy przybywający goście
zastali mię na tej przechadzce, i dali mi tytuł małego Ju-
zia, który już zaczyna chodzić. Lecz Stolnik, który każde-
go dnia mię albo sam, albo przez szanowną żonę swoją nie
zaniedbał odwiedzać, uznał ten tytuł za nieprzyzwoity,
i zniósł go, zachowując mój właściwy. I gdy pewnego dnia
przyjechawszy, wszedł do mego pokoju ; wsparty na dwóch
drewnianych kulach, nowym aksamitem obszytych, widok
ten uderzył mię w oczy i przeraził. Stolnik z małym ru-
chem, skłoniwszy się przytomnym gościom, zbliża się do
mego łóżka , dobywa z pod swoich pach kule i rzecze do
mnie:
— Przyjacielu! Z największą wprawdzie boleścią serca
mego daję ci ten prezent (kule) smutny ale w teraźniej-
szym czasie potrzebny tobie, abyś za pomocą tych kul,
mógł prędszą odzyskać moc nóg twoich, na dalsze ojczyzny
usługi bardzo potrzebnych. Z tą jednak kondycyą , gdy już
pomocy ich potrzebować nie będziesz, abyś mi je wrócił,
które jak relikwie w domie moim na zawsze pozostaną.
Podziękowałem Stolnikowi- za ten prezent, i zaraz
użyłem tych kul do mojej pokojowej , a później i dalszej
przechadzki, a po ustałej potrzebie używania ich, podług
żądania szanownego fundatora , zwróciłem onemu z podzię-
kowaniem.
Później ten szanowny fundator kul, przesłał mi ka-
ryolkę swoją wygodną z zaprzęgiem spokojnych koni do
35
przejazdu, którą odbywałem przejazdkę do wszyslkich do-
mów tych łaskawych przyjaciół moich, którzy mię z tro-
skliwością odwiedzali.
Domów takich było trzynaście w obwodzie dziesięciu
mil od pomieszkania mego łaskawego opiekuna, a mój
Sokół wierny, przybrany w swój ubiór, zawsze mi towa-
rzyszył , a przed karyolką sam idąc , różne wesołe wyrabiał
wybryki. Doktor mój poczciwy był zawsze ze mną w tych
przejazdkach i zawsze mi robił swoją usługę około jeszcze
nie .wyleczonych nóg moich, których za pomocą kul, mo-
głem do przechadzki używać. We wszystkich domach , któ-
re odwiedzałem , od przyjaciół moich byłem najuprzejmiej
przyjmowany wraz z doktorem moim.
Gdy pierwszy raz wyjeżdżałem z domu mego opie-
kuna , w zamiarze odwiedzenia moich przyjaciół , Sokół
mój wierny, wyprowadziwszy mię za bramę, wrócił się na
dziedziniec, i stanąwszy w bramie frontem ku mnie, rżał;
a gdym go po imieniu jego zawołał, przybiegł do karyol-
ki, wsparł głowę na mnie, spoglądał na dziedziniec. Ka-
załem jechać, i tylko co kilka kroków zrobiłem. Sokół
znowu wrócił się , i tak jak pierwej stojąc w bramie rżał.
Furman i hajduk wnosili z tego postępku Sokoła, zły
prognostyk mojej podróży, więc radzili mi, abym się wró-
cił, do czego i mój poczciwy doktor przychylił się; więc
wróciłem się.
Po wysadzeniu mnie z karyolki , udałem się do mego
pokoju , gdzie i mój Sokół przyszedł za mną , i zaraz z naj-
większą chciwością poszedł w koniec łóżka mego, obwą-
chał swój ubiór, i z lekka kilka razy zarżał, stojąc przy
nim i spoglądając na mnie. Za pomocą doktora, ubrałem
go w ten jego ubiór, on stał cały czas spokojnie, a gdy
już był ubrany, zarżał wesoło, poszedł z pokoju, przebie-
gał się po dziedzińcu, i stanął w jednem oknie pokoju
mego , i raz po raz rżał lekko. Wyszedłem z pokoju na
36
dłiedziniec; Sokół zbliżył się do mnie, pieścił się ze mną,
eidował mnie w ręce i riał z \e\ksL radośnie. Potem w ga-
lopie pobiegł Ilu bramie, stanął w niej frontem ka dro-
dze, i wyniosłym głosem zarżał i powrócił do mnie. Mój
opiekun i cały dwór jego patrzali na te Sokoła mego obroty.
Furman ten , który mi przed godziną radził , abym się wró-
cił z podróży, nic nie mówiąc nikomu, zaprzągł do kary-
olki konie i zajecbał przed pokój , mówiąc do mnie :
— Może pan teraz jechać. Ten Sokół jest to bardzo
rozumny; szkoda wielka, że gadać nie może.
Wsadzono mię do karyolki, sokół naprzód pobiegł,
zatrzymał się w bramie , a gdym się zbliżał , wybiegł za
bramę i udał się drogą, którą jechać miałem. Dojeżdżając
do bramy pałacu szanownych Stolnikostwa , Sokół mój pę-
dem wpadł na dziedziniec pałacowy i wyniośle zarżał. Sza-
nowny gospodarz i domownicy jego ujrzawszy Sokoła, ła-
two domyśleli się , że on poprzedził raoje tam przybycie ;
zbliżyli się do niego, głaskali go, i pieścili się z nim.
Nadjechałem ; wysadzono mię z karyolki , z którą fur-
man odjechał do stajni i Sokół poszedł za nią. Ja zaś uda-
łem się do pokojów, gdzie opowiadałem mego Sokoła chy-
mery, przez co spóźniłem moje przybycie. W tem powia-
dają , że Sokół jest w sieni pałacowej , i często z lekka od-
zywa się. Wyszliśmy prawie wszyscy do sieni; Sokół zbli-
żył się do ranie, przykładał do mojej piersi głowę i wol-
nym głosem odzywał się. Ja tylko jeden doszedłem jego
żądania. Ugłaskałem go za pomocą szanownego gospodarza ,
zdjąłem z niego ubiór jego, a gdym tylko zdjął z niego
musztuk , wesołym odezwał się głosem , i z wybrykiem po-
biegł do stajni. Ubiór jego złożono w pokoju. Ten jego
postępek i gospodarzy i wszystkie gościnne osoby jakie tam
zastałem, mocno ubawił. Szanowni gospodarze ułożyli
plan, że gdy będę od nich wyjeżdżał, aby Sokoła nie
ubierać. Stało się, gdy karyolka stanęła przed gankiem i so-
37
koł był przy niej , przechadzał się po przed okna , wpatry-
wał się do pokojów i niekiedy lekko odzywał się.
Kiedym już wyszedł z pokojów, zastałem go w sieni ,
ugłaskałem go, ucałowałem i rzekłem: Pojedziem dalej
sokole. On przeraźliwie wrzeszczał. Wsadzono mię do ka-
ryolki ; on wracał się do sieni , wszędzie bystry wzrok rzu-
cał, wąchał, zdawał się szukać swego ubioru. Odjechałem
od ganku, a jadąc z wolna przez dziedziniec, wołałem go.
Szedł za karyolką pr/ez cały dziedziniec, i przeraźliwie
wrzeszczał, a gdy już za bramę wyjechałem, on stał w bra-
mie i bardzo rżał żałośnie. Nakoniec wrócił się i pędem
wpadł do ganku i rżał nieustannie. Szanowni gospodarze
kazali wynieść jego ubiór do sieni. Obwąchał go, zarżał
radośnie , spoglądał mile na państwo ; a tak szanowny Stol-
nik ubrał go sam, ugłaskał, włożył na niego musztnk,
i jak tylko założył cugle na siodło, koń rzucił miły wzrok
na pana, zarżał wesoło, i z wybrykiem biegł przez dzie-
dziniec za bramę; dopędziwszy mię zrównał się z karyol-
ką , razy kilka radośnie zarżał , i poszedł drogą przed końmi.
I odtąd wszędzie go rozbierano przy wjeździe, a ubierano
przed wyjazdem.
Powróciwszy z przejazdki mojej do domu opiekuna
mego, opowiadałem mu, jak od wszystkich przyjaciół mo-
ich z najpoufalszą otwartością byłem przyjmowany. Życzy-
łem mu, aby on przedsięwziął należące i potrzebne sąsia-
dów odwiedziny. Co w kilka dni w towarzystwie z kapu-
cynem i ze mną dopełnił, i od wszystkich najprzyjemniej,
szczerze, poufale i otwarcie był przyjmowany.
Po niejakim krótkim cza«ie całe sąsiedztwo zaprosił
do siebie na obiad. Czasu tegoż zjazdu, najczulsze moje
oświadczyłem podziękowanie Stolnikowi, za troskliwą jego
pomoc i złagodzenie nader przykrej trudności , w używaniu
potrzebne] wiele dla mnie przechadzki, schorzałemi noga-
mi memi przez ofiarowane od niego kule , które bardzo
38
były pomocne, do prędkiego odzyskania pierwszej wła-
dzy scliorzałym nogom moim ; kule podług jego żądania
powróciłem mu i do domu jego odwiozłem. Równie za
karyolkę pozwoloną mi ńa długi czas do przejazdki, jako
też za danycli mi na usługę liajduka i kucłiarkę, gdyż to
wszystko już miałem od mego opiekuna, który rzeczoną
kucharkę i hajduka wspaniale wynagrodził.
Czasu mojej kuracji, gdym już zaczął być zdrowszym,
przez zpoufalenie się z często odwiedzającemi mię osobami,
mianowałem w sposobie żartu i facecji niektóre panienki
memi żonkami, a te mnie swoim mężem. Ztąd urosły swa-
tania mnie i poczciwego mego opiekuna ; to wszystko działo
się dla zabawki, ale z czasem i w istotne swaty zamieniło się.
Stolnikostwo przez nieograniczoną swoją przyjaźń dla
mnie często i publicznie i samotnie skłaniali mię, abym
wojskowy stan mój zamienił na cywilny, co i wszyscy po-
wtarzali. Ja to za facecje przyjmowałem i facecjami zbywa-
łem, a na swatania odpowiedziałem (wskazując na mój pa-
łasz): to jest żona moja najulubieńsza, i to jest cały los mój
przyszłości*
A Stolnikowa: albo śmierć- wczesna i grób.
Nareszcie proponowali mi korzystne ożenienie się z ich
kuzyna, panienką pięknie od natury utworzoną i rzadkiemi
przymiotami duszy i talentami ozdobioną. Chętnie przyją-
łem szczerą i przyjacielską ich propozycją, i najuprzejmiej
podziękowałem im. Prosiłem ich , iżby zezwolili mi czasu ,
abym dosłużyć się mógł stopnia jenerała, w usługach oj-
czyzny mojej. Ale oni byli za tera, abym opuścił stan woj-
skowy, od którego mię odwieść nie mogli.
Mój opiekun , będąc zawsze dla mnie szczery i otwarty
w poufałych ze mną rozmowach, powierzył mi się, iż ma
w gotowiźnie złożonych 48 tysięcy czerwonych złotych.
Radziłem mu szczerze, aby trzy części tego martwego ka-
pitału użył na kupienie jakich jeszcze z parę wiosek , z do-
3gf
chodu których przy rządnej ekonomice , mógłby mieć i wy-
godne życie i nowy składać kapltalik, tak aby z gotowego
grosza nigdy się nie wyniszczał. Życzyłem mu koniecznie
potrzebne mu ożenienie się. Radziłem , aby choć jeden dom
z sąsiedztwa swego miał zaufany przyjaźnią, a tem naj-
bliższy szanownych Stolnikostwa , którymby się najotwarciej
we wszystkim powierzał, jako osobom rozsądnym, uczci-
wym, moralnym, i żadnych własnych zysków z przyjaźni
jego nie szukającym , prócz wzajemności. Te moje uwagi
bardzo wdzięcznie przyjął i dopełnił, za co zawsze mi był
obligowany.
Zbliżał się nareszcie czas, gdy przychodząc do zupeł-
nego zdrowia postanowiłem udać się do Warszawy i zgło-
sić się do mojej komendy, a po drodze miałem wstąpić do
Sielec, do hetmanowej Ogińskiej. Przez cztery dni wyjeżdża-
łem od Bosiackiego, a nie wyjechałem. Wzajemne rozczu-
lenia się nasze przy pożegnaniu, jego przyjaźń dla mnie,
moje , najwyższej mu wdzięczności rozprzestrzeniające w du-
szy mojej obowiązki, usta nam zamykały. Wiedział on,
wiedział i ja , że koniecznie nam rozstać się z sobą , później
lub prędzej potrzeba. Ale cóż! kiedy wygórowane nasze
wzajemne uczucia, jednego przyjaźni, drugiego wdzięczno-
ści, odebrały nam były męstwo pokonania ich. Wynajdo-
waliśmy obydwa plany, jakiemi by można było utrzymać
nad sobą panowanie, koniecznie nam obydwom potrzebne.
Oba nie byliśmy skłonni do zbytnego napoju wina, które
obu nam , szkodliwe na zdrowiu robiło skutki. Mnie jednak
zawsze większe. Taki tedy przeżeranie ułożony plan upicia
się doskonałego i w tem rozłączenia się z sobą , przyjął
poczciwy Bosiacki.
Wszystko do przedsięwzięcia i wykonania podróży
mojej przez poprzednicze a nie dopełnione wyjazdy przy-
gotowane było. Dzień wyjazdu mego zdeterminowany zo-
stał nieodzownie. Na szczęście nasze, przybyło tego dnia
II.
(Dwór hetmanowej Ogińskiej. Wizyta Szczęsnego Potockiego.]
Przyjechawszy do Sielców, przedstawiłem się sam
hetmanowej Ogińskiej , siostrze królewskiej (n. b. że same-
go hetmana Ogińskiego nie było). Ta szanowna pani, z
wrodzoną sobie ludzkością, bardzo grzecznie i czule przy-
jęła mię, otoczona obojej płci osobami pierwszego rzędu;
obligowała mię , abym zabawił przy niej klika dni , i uwia-
domiła mię, że w tych dniach przybędzie do Sielców za-
proszony przez nią Szczęsny Potocki , i kazała przeznaczyć
dla mnie w bliskich oficynach pałacu, na kwaterę dwa
pokoje.
Nie odmówiłem jej żądaniu. Bawiąc przy niej dzień
cały, poznałem, które z otaczających ją osób, najpoufań-
szemi u niej były, a to: wiekowi Kasztelan Mścisławski
Chrapowicki, wraz z żoną swoją, Szambelanowa Zawiszy-
na, piękna i młoda rozwódka; jakoteż dwunastolelna kuch-
mistrzówna , Kurdy wanowska , piękna i szykowna panienka ,
w opiece hetmanowej I>ędąca. Niemniej marszałek jej roz-
sądny, wraz z żoną swoją, z rzędu obywatelskiego, Wojni-
łowicz, przyozdobiony orderem ś. Stanisława. Hetmanowa
i całe otaczające ją grono, tchnęło największym zapałem
ojczystym , ale polityka i roztropność kazały im wszystkim
ówczesnym, acz przykrym ulegać okolicznościom.
Hetmanowa najpoufalej przez dwa dni, przed przy-
jazdem Szczęsnego , w przytomności otaczającego ją grona ,
rozmawiała ze mną. Żądała wiadomości , o zaszłych bitwach
43
z nieprzyjacielem, i o korzyściach zobopólnych. Opowia-
dałem jej z największą dokładnością, począwszy od naj-
pierwszej pod Mirem wielkiej stoczonej bitwie, i o okru-
cieństwie Jegrów i Duriców, pomordowanych przez nich na
grobli Zuchowieckiej przeszło trzystu kobiet różnego wie-
ku , i dzieci żołnierskich, najwięcej niemowląt; o zabraniu
tamże przez nieprzyjaciela wszystkich nam bagażów ; o rej-
teradzie zasadzki naszej z opustoszałego zamku Mirskiego ,
i o małej naszej stracie w tej rejteradzie , przez groblę Mir-
ska, gdzie z 200 set naszych, straciliśmy w zabitych i ran-
nych tylko 85ciu od kartaczów konnej artylerył nieprzyja-
cielskiej; o zabraniu nieprzyjacielowi tamże czterech kon-
nych armatek, i temiż, jako i swemi ośmio-funtowemi ca-
łego karablnierskiego pułku znacznem porażeniu, i o dal-
szych pod Zelwą , Swisłoczą , Dereczynem , Brześciem litew-
skim wypadkach. O ucieczce z pod Mira, naczelnie dowo-
dzącego jenerała Judyckiego, i objęcia po nim dowództwa
jenerała Bielaka, pod Brześciem litewskim, przysłanemu
z Warszawy, jenerałowi Zabielle, później hetmanowi pol-
nemu litewskiemu.
Gdym opowiadał wymordowanie kobiet i dzieci , po
większej części niemowląt na grobli Zuchowieckiej , Hetma-
nowa i wszyscy obecni najczulej rozrzewnieni zostali tak
dalece, że blisko dwóch godzin trwała pauza dalszego
opowiadania.
W tych rozmowach zapytany zostałem przez Hetma-
nowe, gdzie byłem ranny i leczony? A gdy opowiadałem,
że na kontuzją armatnią w obydwie nogi odniesioną i prze-
strzał w boku; tudzież najtroskliwsze Bosiackiego, do-
tąd mi nieznajomego pielęgnowanie i leczenie przez swego
nadwornego lekarza, jako też ludzkie przyjmowanie od-
wiedzających mię obojej płci osób , także nigdy mi niezna-
jomych, z tą otwartością serca oświadczającego się, że przez
szesnastoletnie w lem miejscu .zamieszkanie, nie był tak
44
szcięśliwym , aby go tyle odwiedzało osób, jak czasu le-
czenia się mego , jednego dnia odwiedza dom jego. Nielctó-
rzy z przytomnych znali go i powiadali, że niewymownie
był skąpym, nie mając żony, dzieci, i żadnej przy sobie
familii, a tę jego ludzkość dla mnie, za jedyny cud opa-
trzności Boskiej nademną uważali, i wszyscy tysiącznemi
błogosławieństwy Boskiemi obsypywali go.
Gdy drugiego kończącego się dnia po kolacji , żegna-
łem szanowną Hetmanowe, i o zamiarze podróży mojej do
Warszawy uwiadomiłem ją, odebrałem uprzejme jej życze-
nia , abym jeszcze przy niej zabawił i był obecnym przy-
byciu Szczęsnego, co i otaczające Hetmanową osoby po-
wtórzyły. Przyjąłem te szanownej pani życzenia.
Nazajutrz przed obiadem , zjechał i pan Szczęsny z li-
cznym konwojem karabinierów Moskiewskich i natłokiem
(jak wyżej nadmieniłem). Stabwach główny honorowy mo-
skiewski dla Szczęsnego, na dziedzińcu pałacowym pod
gołem niebem uformowany, i wartą dwóchset moskalów z
chorągwiami i muzyką janczarską został obsadzony.
Przybycie jego do Sielców poprzedziło tego dnia wielu
jenerałów sztabowych i różnych stopni oficerów, tak kra-
jowego jak i sprzymierzonego wojska. Wielu urzędników
krajowych, wiele dam pierwszego rzędu. Z tych wszystkich
po przywitaniu szanownej Hetmanowej, jedni, obojej płci,
zostali na pokojach przy hetmanowej , a inni udali się na
dziedziniec, oczekując przybycia Szczęsnego.
Po małej chwili przybył ten bałwan moskiewski. Sza-
nowna Hetmanowa z olaczającemi ją osobami , udała się do
sali, do której Szczęsny, otoczony jenerałami, ministrami,
senatorami i t. d. został wprowadzony przy wielkim hała-
sie muzyki Janczarskiej Moskiewskiej. Powitała go z po-
wagą , przyzwoitą jej stopniom i wysokiemu urodzeniu , bę-
dąc siostrą królewską, i z wymuszoną grzecznością. Szczę-
sny, jako dumny bałwan i podły hołdownik Moskwy, na-
45
dęty udawanym blaskiem mniemanej wielltoici swojej, le-
dwie kiwnął głupią głową swoją i zaraz usadowił się na
przygotowanem dla niego dużem, ale niczem ozdobnie nie-
pokryiem krześle , którego otoczyli wyżej wspomnień! urzę-
dnicy, i stali z największem uszanowaniem majeslalycznem.
Szczęsny do siedzącej naprzeciw niego szanownej go-
spodyni domu, przemówił kilka słów w majestatycznym
tonie z zapytaniem , jeżeli już wykonała wcielenie się do
Targowickiej Jeneralnoścl ?
Odpowiedziała Hetmanowa: Właśnie do lego czasu
wstrzymałam się z tym aktem. Poczem jeden z ministrów
Szczęsnego , zbliżył się do Hetmanowej i podał jej do pod-
pisania akt wcielenia się już ułożony i napisany.
Hetmanowa nie czytając tego podanego sobie aktu.
— Właśnie oszczędzając mozolnej pracy pana Ministra
w ułożeniu tego aktu, samam go ułożyła i już podpisany,
oddaję mu.
Minister przeczytawszy go, rzekł: tu formalność jest
opuszczona.
Hetmanowa. Forma, czyli wzór aktu wcielenia się, nie
jest od jeneralnoścl publikowana ; dla tego każdy z współ-
rodaków moicli jakoż i ja sama, stosownie do teraźniej-
szych okoliczności krajowych , akt ten ułożyłam , podpisa-
łam , i oddałam go panu Ministrowi.
Minister ukazał ten akt Szczęsnemu, który po odczy-
taniu oddał go Ministrowi, i na tem ukończony został ten
interes.
Dano śniadanie w czterech salach, po którem rozpo-
częły się różne gry kartowe. Szczęsny z Hetmanową grał
taroka przy jej stoliku, naprzemian z kasztelanową Clira-
powicką, szambeianową Zawiszyną i z Wojniłowiczową ,
żoną nadwornego marszałka Hetmanowej, zawsze w towa-
rzystwie Hetmanowej będącemi, jako poufne jej przyja-
ciółki. Z tych ostatnie dwie . pięknością i powabami wdzię-
I
r
46
\U*m od Miary upoi atone , szczególnłejsaą Szczęsnego zwró-
4łjr IM dlebie uwagę. Przy powierzchownej swojej piękno-
(t€\, miały pięknie ukszlałcone serca, przez nieprzesadną
i^ttkai^ę i rozwinięty rozum, przez towarzystwo z osobami
moralnemi, rozumnemi, prawa religii ściśle dopełniającemi
f ((wiatowej podłości ściśle sŁrzegqcemi się.
Szczęiny grając z niemi w jaką bądź grę w karty,
naumyślnie przegrywał do nich znaczną ilość dukatów, któ-
remi wszystkie jego kieszenie napełnione były, bez żadnych
sakiewek, lub woreczków; przeto garścią brał z kieszeni
dukaty, i bez rachuby płacił im przegrane. Co postrzegł-
izy owe damy, podziękowały mu za grę, dając jakieś po-
zorne przyczyny. Wszelako Szczęsny ustawnie je porywał
do gry, i zawsze przegrywał do nich znaczną kwotę duka-
tów, co skromność tych dam wielce obrażało.
Szczęsny miał w pałacu przeznaczone dla siebie cztery
pokoje, oprócz których pokój sypialny, pokój na gabinet
sessji, inny na expedycje i audyencjonalną salę. Wszystkie
te pokoje, skromnie były ozdobione. Rozdawał tam urzę-
dy cywilne, wojskowe, aa różne stopnie patenta, najwię-
cej swemu Targo wiekiem u motłochowi. Byli tam i gorliwi
ojczyzny patryoci, i kadzili temu bałwanowi, unikając uci-
sku i prześladowania.
Zabawy na pokojach zamykała dziesiąta w nocy go-
dzina , a jedynasta przed południem godzina , odmykała po-
koje przybyciem szanownej Hetmanowej.
Te zabawy unudzały Hetmanowe, i niekiedy zaraz po
kolacji, czyli po ósmej godzinie, pod pozorem słabości
opuszczała je, iw swoim gabinecie z poufnemi swemi,
czasem i po jedenastej godzinie przyjemnie rozmawiała.
Pierwszego wieczora a drugiego dnia pobytu Szczęsnego,'
gdy po kolacji nie widziałem przytomnej już na pokojach
szanownej gospodyni, udałem się natychmiast do mojej
kwatery, gdzie w połowie rozebrany, czytałem książkę ma-
47
jącą tytuł: Wyprawa do ziemi świętej, którą prasy wpro-
wadzeniu się , zastałem w jednym polioju. Po małej chwili
wcliodzi tam jeden z paziów szanownej Hetmanowej i oświad-
cza mi, że od pana kasztelana Chrapowickiego j^st przy-
słany, który zaprasza mię do siebie.
Wziąłem na siebie mundur i z nim raiem udałem się
do pałacu , który wskazał mi pokoje pana Kasztelana i sam
oddalił się.
Wszedłszy do pokoju zrobiłem grzeczny komplement
do kasztelana , on mi nawzajem i rzekł : że on żądania sza-
nownej gospodyni dopełnił.
I w tern prosił mię do pokojów Hetmanowej , gdzie
w towarzystwie z nim przybywszy, zastałem tam cztery
osoby obce, które widziałem na pokojach. Hetmanowa w
nader przyjemnych wyrazach przedstawia mię tym niezna-
jomym osobom , wymieniając ich nazwiska i urzędy, a te
były: kasztelan Brzeski, Bystry, i starosta Łukoski, Dłuski,
z swemi żonami. Kasztelanowa Chrapowiecka robi mi miej-
sce do siedzenia, między sobą a szambelanową Zawiszyną.
Wstrzymałem się nieco od przyjęcia tego -miejsca, ile że
było wyżej od miejsca, przez kasztelana Cbffipowickiego
zajętego. Kasztelan i Hetmanowa powiadają « że to miejsce
przed przybyciem tu jeszcze jego, już przet te damy było
dla niego przeznaczone. Ucałowawszy rękę Hetmanowej ,
zbliżyłem się do przeznaczonego dla mnie miejsca, gdzie
w najprzyjemniejszych wyrazach mojej dla (ych dam wdzię-
czności i mego nadspodziewanego szczęścia^ wynurzywszy
uczucia i ręce ich ucałowawszy, zająłem przeznaczone miej-
sce. Dano wina i dobrego wina. Starosta I|iuski był przy-
jacielem dobrego wina , spijał go dosyć , lefz my pomieniie
go używali Z początku smutne widoki kr(ju, niepolicio-
he klęski, okropne prześladowania, mordkstwa, zajm0">
wały rozmowy nasze i wszystkich nas grubym i ciężkim
smutkiem przywaliły. i
48
Chcąc tedy ten smutek przerwać, wtrąciłem kilka
anegdotek wesołych, w różnych materjach: wyjątki z ka-
zań dowcipnych kaznodziejów , zdarzane dowcipne podstępy
niektórych wojskowych i L d. W kolej tedy każda osoba
z przytomnych coś dowcipnego powiedziała, a tym spo-
sobem Hetmanowe wyplątaliśmy z grubej melancholii i przy-
wrócili jej humor wesoły. W takich i podobnych zaba-
wach , prędko uchodziły nam godziny. Nikt z nas nie uwa-
żał wybijających zegarów. Dano herbatę, i wtenczas zegary
pokojowe wyj)iły dwónastą godzinę. Wszyscy podziwia-
liśmy tak prędkie ujście godzin. Szanowna hetmanowa od-
rzekła: podobnym sposobem życie nasze ulatuje i zbliża
nasze istoty dd grobu a dusze do błogosławionej i nieprze-
żytej wieczności. Rzekła potem : że od jutra będzie żądać
pozwolenia od pana Szczęsnego, aby pod pozorem sła-
bości , uwolnft ją od pokojów popołudniu. Przyjemniej wo-
lę, dodała, przepędzać ten czas z poufnemi memi przy-
jaciołami, niż dumą jego i słyszanemi klęskami ojczyzny
mojej, rozrzewniać czułe serce moje. Dobranoc wam zau-
fani moi przyjaciele. Odwiedźcie mię jutro przynajmniej na
godzin dwie przed pokojami.
Nawzajem oddawszy dobranoc szanownej goi^podyni
i szanownym domownikom jej, udaliśmy się każdy do no-
wego spoczynku.
Nie mogąc zaraz zwabić snu na oczy moje, rozbiera-
łem postępowanie Szczęsnego , zgłębiałem myślą skutki
najnlepomyślniejsze dla ojczyzny mojej, i w tem usnąłem.
Ocuciwsay się ze snu o godzinie siódmej, najpierwej
podniosłem n^śli i uczucia moje do Stwórcy mego i z głę-
bokiem ukorz^iiem się przed nim, złożyłem mu powinne
dzięki za wszdakie dobrodziejstwa jego i zachowanie mnie
tej nocy od nagłej śmierci i nieszczęścia i przypadku jakiego.
Poleciłem mu wszystkie moje dnia tego myśli , słowa
i uczynki, wzjwając jego boskiej opieki. Wypiłem przynie-
49
sioną mi kawę, ubrałem się i poszedłem na prywatne po-
koje Hetmanowej, gdzie już ją zastałem, i wczorajszej za-
bawy osoby. Oddawszy dzień dobry Hetmanowej i przy-
tomnym, opowiadaliśmy sobie nawzajem sny. Hetmanowa
mówiła, że tę noc dobrze spała. Była wesołego bumoru.
Po różnycb pogadankach dano śniadanie, przy którem po-
wtarzaliśmy niektóre wczorajsze anegdoty. Dłuski Starosta,
będąc zawsze wesołego temperamentu, bufonował nieco,
wziął się do kielicha i rzekł:
— Wypijam kielich gorzkiej męki ojczyzny mojej.
Kasztelanowa Chrapowicka. Nie truj nam panie Starosto
słodkich momentów naszego przyjacielskiego towarzystwa!
Hetmanowa. Wśród słodkich na pozór przyjacielskich
zabaw naszych, trudno jest utłumić czułości serca nad nie-
szczęśliwą ojczyzną naszą.
I to wyrzekłszy wesoły w smutny zaraz zmieniła hu-
mor.
Starosta chcąc zreparować humor Hetmanowej, po-
wiada: wart jestem sto pytek. Bierze chustkę, robi z niej
pytkę, i dając ją w ręce kuchmistrzównie Kurdywanowskiej,
rzecze : Ty piękna nimfo ! masz pierwszeństwo do rozpoczę-
cia exekwowania na mnie wydanego przezemnie wyroku.
Do mnie: Pan adjutant, jako przyjaciel nas wszystkich i
członek towarzystwa naszego, raczy mieć baczność, aby to-
warzystwo bezwzględnie ten wyrok spełniło* Wszakże od
osobistego spełnienia na mnie tego wyroku JW. Hetmano-
wą dobrodzijkę uwalniam ; może go spełnić przez plenipo-
tenta swego, na którego żonę moją przedstawiam.
Stawia na śród pokoju krzesełko i kładzie się na nim.
Zaczęło się pytkowanie. ; Każda osoba towarzystwa, podług
swojej dobrej chęci, mniej lub więcej kładzie pytek na sta-
rostę a najwięcej żona jego, jako plenipotentka Hetmanowej
i kończąca spełnienie wyroku , aż ją głos Hetmanowej , aby
już skończyła swoją robotę , skłania i kończy. Starosta uda-
Diien&ik liUracki Nr. 60. Pamiftniki /. D. GąHamwikiego* 4
50
je jako podnieić się i wstać z krzesła nie może. Podno-
simy go wszyscy, on robi ukłon wszystkim i dziękuje za
wypełnienie przez nich na siebie wydanego wyroku. Opiera
się na sofie i stęka, powiadając, że mocną bardzo przyło-
żono mu wizykatoryę.
Zawkzyna. Wszakże . podług wydanej recepty samego P.
Starosty.
Starosta. Oj moja Pani! Wy przez swoją zbytnią tro-
skliwość o moje zdrowie przydałyście więcej jak 4 dozys
do mojej recepty.
Wojniiomczowa. Jeżeliby tak było, to wszystko na zdro-
wie pana Starosty. Wszak pan Starosta dobrowolnie i roz-
myślnie wydał receptę.
Starosta. Dobrowolnie moja Pani! wiele ten czyni, co
musi; a wskazując na usta swoje: Język to świergotliwy.
Śmiech powszechny. Ja biorę kielich i wyrażam się: Szla-
chetny wyrok pana Starosty. Szlachetne, cnotliwe i deter-
minowane przyjęcie go. Śmiech powszechny.
Starosta. To mnie orzeźwia. Bierze kielich: Szlachetne
spełnienie na mnie wyroku, przezemnie samego wydanego,
przez towarzystwo przyjacielskie.
Wszyscy. Brawo! — Hetmanowa w dobrym humorze.
Starosta na stronie cichym głosem: Bogu dzięki » że przy*
wróciłem szanownej Hetmanowej dobry humor. Siadamy.
W tem kasztelan Chrapowicki : Przypomnieć sobie nie
^ogą , gdzie podobna fizyonomja (wskazując na mnie) przed
kilku laty była mi znajoma.
Diushi. Ja przypomnę panu Kasztelanowi. W Nieświe-
żu czasu pobytu króla. — Wszyscy wpatrując się we mnie:
prawda.
Zawiszyna, Ja tam nie byłam. Byłam wtenczas zamknięta
dobrowolnie w cieniach murów klasztornych Dominikanek
Mińskich, gdzie prócz ścian tego gmachu i zakonnic niko-
gom nie znała. A to z wiadomych okoliczności mego pro-
SI
cesu. Teraz (cahijąe kolana Hetmanowej) rok trzeci jak przy
łaskawej mojej mamie dobrodzijoe mam swobodne życie.
Dłuski. A gdybyś była tam kochana Szambelanowo I
widziałabyś go wszędzie między młodemi i pięknem! kobie-
tami i panienkami, jak im robił grzeczności i uprzedzenia.
Ja. Przecie nie wyrównywające ich wartości.
Chrapowicki, Nie miał pan adjutant wiele zbywającego
czasu dla robienia ofert kobietom i panienkom, bo jak
uważałem go, te bardzo bywał zatrudniony pełnieniem obo-
wiązków służby swojej i wielkie posiadał zaufanie xeia Ka-
rola , Szefa i Jenerała swego.
Dłuski. Ja to tylko dla facecji powiadam, ale to by-
najmniej nie krzywdzi i nie obraża delikatności P. Adjaian-
ta. Gdyż prawdziwie wiele był czynny i pilny co do peł-
nienia swoich powinności. Że posiadał wiele zaufania sza-
nownego swego Jenerała Xcia Karola, to przez swoją apli-
kacyą i zdolność. Wszak byliśmy naocznemi, jak na odby-
wanych tam sesjach patrjotycznych pod prezydencją króla,
p. Adjutant miał powierzony sobie przez Xcia Karola pro-
tokół tych sekretnych sesyj, i z jaką on zręcznością dopeł-
niał urzędu dość mozolnego Sekretarza , przyczem i powin-
ności adjutanta dopełniał z największą pilnością Często go
od przyjemnego towarzystwa kobiet powoływano : natych-
miast tedy opuszczał to przyjemne mu towarzystwo, a biegł
w zawody dopełniać, do czego go powinność służby je-
go powoływała.
Hetmanowa. I mnie niekiedy pozwalały okoliczności być
świadkiem tego, co pan Starosta opowiada względem pana
Adjutanta. I to jest, co mu jedna to zaufanie Xcia Karola.
Nie znałam w ówczas pana Adjutanta, tylko z pełnienia
służby jego. Wiele mu teraz wdzięczną jestem, że mi dał
spososobność poznania siebie obecnie.
Zbliżyła się godzina 11. Hetmanowa udała się na ety-
kietalne pokoje, a my jej towarzyszyli.
4»
52
Przed 12 godziną przybył na pokoje Szczęsny z swo-
im motłochem, a poczciwi ó kwandrans później. Po zobd-
pólnem elykietalnem przywitaniu się, zapytał Szczęsny He-
tmanowe o zdrowie.
Hetmanowa. Nie ze wszystkiem, słaba nieco jestem , ale
obecność pana Marszałka orzeźwia mię i mogę być zdrowszą.
Szczany. Bardzo sobie winszuję, że moja obecność mo-
że panią uczynić zdrowszą.
Siada i rozpoczyna grę taroko z Hetmanową, wzią-
wszy od niej poprzednio zezwolenie. Skończywszy tę grę,
zaprasza osoby, będące przy Hetmanowej do faraona Do-
bywa z kieszeni swojej 4 garście dukatów i zakłada bank,
który jego ponityery między siebie rozebrali, najwięcej Za-
wiszyna, która wyzwała wabank i zabrała go do siebie. Jak
później obliczyli się ponityery, to siedmset dukatów z tego
banku wygrali z przewyżką.
Nadeszła godzina pierwsza, która zawsze była przezna-
czoną do rozpoczęcia obiadu, tak jak 3cia do kończenia sto-
łu. Po stole zaraz prosiła Hetmanowa Szczęsnego, iżby jej
pozwolił oddalić się do swoich pokojów, dając za przyczy-
nę słabość. Szczęsny uczynił to. Hetmanowa niezmiernie
kontenta, pożegnała obecnych gości ; a my odprowadzali ją
do jej pokojów. Inni pozoztali. Rzekła Hetmanowa:
— Udajmy się na spoczynek, a na godzinę 6tą proszę
odwiedzić mię.
Pożegnaliśmy ją i oddalili się.
Około 5tej godziny odebrałem list od mego dobro-
dzieja Bosiackiego gońcem o 19 mil do mnie nadesłanego,
który od godziny expedyowania listu tego w iScie godzin
odebrałem w Sielcach, albowiem 9ciu strzelców puszczo-
wych rozstawił na kresach , aby ta expedycya jego rychlej
do mnie doszła. Zwracając bowiem Bosiackiemu pojazd,
który mię do Brześcia odwiózł, wyraziłem się w liście mo-
im do niego, że zabawiwszy z parę dni w Brześciu, udam
się do Warszawy, gdzie w przejeździe moim odwidzę Słel-
ce , a w nich szanownej Hetmanowej Ogińskiej złożę moje
uszanowanie. Więc Bosiacki znając dobrze Hetmanowe, jak
jest uprzejmą i gościnną dla odwiedzający cli ją, spodziewał
się , jakoż się nie zawiódł, że list jego zastanie mię w Siel-
cach. Z powoda odebranej expedycyi, nie mogłem być na
pokojach w towarzystwie przyjacielskiem na przeznaczoną
(5tą godzinę. Więc ułożyłem pismo tłumaczące mię, i w
kształcie noty przesłałem temuż towarzystwu. Z natężoną
wszystkich ciekawością odebrano to pismo i przeczytano, a
ja tymczasem zająłem się odpowiedzią na list Bosiackiego.
List jego pełen był najczulszych wyrazów , które jeszcze
miał za nieobejmujące całego jego uczucia przyjaźni dla
mnie. Wyraził, że przy moim rozłączeniu się z nim, roz-
czulenie jego nie pozwoliło mu wynurzyć całkowitej wzglę-
dem mnie przyjaźni.
Nazajutrz na pokojach opisanie mego pobytu na ku-
racyi u poczciwego Bosiackiego, na żądanie Hetmanowej
w przytomności Towarzystwa przyjacielskiego powtórzy-
łem. Przyczyną żądania Hetmanowej był list Bosiackiego,
który Towarzystwu za alegat, iż dnia poprzedniego musia-
łem absentować się na zebraniu, załączyłem. Za odebraniem
i przeczytaniem listu Bosiackiego przez Towarzystwo, przy-
niesiono mi bilet przez Szambelanowę Zawiszynę napisany,
że szanowna Hetmanowa obliguje mnie przez nią, abym
gońca szanownego Bosiackiego zatrzymał, pókibym się z nią
nie widział. Nazajutrz, o właściwej przeznaczonej dla To-
warzystwa godzinie , udałem się na pokoje Hetmanowej,
gdzie już Towarzystwo powiększone wielu przybyłem! do
niego osobami obojej płci zastałem.
Rzekła Hetmanowa: Wczorajszego wieczora powiększy-
ło się nasze Towarzystwo przyjacielskie zacnemi osobami,
odpowiadającemi naszym uczuciom.
Skłoniłem się Hetmanowej i wszystkim. Hetmanowa
M
wskasała mi do nedsenla knuesło, sara« pny niej z lewej
strony próżne, klóre jej kasyna, Kuchmislrzówna Kurdywa-
nowska, pierwej zasiadała, a która pod niebytnoić moją na
wczorajszej wieezornej sesji moje krzesło zajęła. Nie pokwa-
piłem się zajmować tego krzesła, ale skłoniwszy się Hetma-
nowej , zrobiłem krok do tycb krzeseł, które niebyły przez
nikogo jeszeze zajęte. Hetmanowa wstrzymała mój krok
mówiąc, że od wczoraj moja Znzia (imię Knclmiistrzówny)
za mojem zezwoleniem zamieniła się z Waćpanem na miej-
sca, i od wczoraj ^to krzesło jest dla niego przeznaczone.
Więc proszę go zająć. Ucałowałem rękę Hetmanowej i pię-
iuiej Zuzi i zasiadłem to krzesło. Szanowna Hetmanowa
rzekła :
— Wczoraj P. Starosta o mało że nic odbierał pytki
za p. Bosiackiego, gdyby ten szanowny człowiek w kores-
pondencyi swojej nie przyznał lego, co P. Starosta opowia-
dał o nim.
Starosta. Wczoraj , gdy czytałem korespondencyę jego
do Pana, długo pojąć się nie mogłem z podziwienia nad
odmianą obyczajów jego , przed tym tak grubych , tak dzi-
kich. Ale rzekłem nakoniec, że Bóg cuda robi.
Hetmanowa wzięła do ręki list Bosiackiego], i w głos
go czytała, robiła przytomnym swoje uwagi z każdego jego
wyrazu. Lisi ten jego do mnie zawierał w ogólności naj-
czulsze wyrazy przyjaźni jego dla mnie tak, że niektóre
osoby rozczulał. Z przybyłych nowych osób do zgromadze-
nia przyjacielskiego, niektóre znały poczciwego Bosiackiego,
ale jeszcze w stanie grubych jego obyczajów. Podziwiały
się także nad ukształceniem teraźniejszych jego obyczajów.
Wiele kobiet otaczających Hetmanowe od niejakiego czasu
i jakoby jej domownice, przekopjowały sobie ten list Bo-
siackiego, Hetmanowa przeczytawszy Ust, zapytała mnie:
Czylim już odpisał Bosiackiemu? Odpowiedziałem: Juzem
odpisał. Rzekła dalej: Tam to musi być pełno najczulszych
56
wyrazów przyjaźni i wdzięczności. Poznawszy że szanowna
Hetmanowa chciałaby i mój list przeczytać, mając go przy
sobie, jalco i listy do Stołnikostwa i do księdza kanonika
Linczeskiego , dobyłem go, otworzyłem kopertę i podałem
Hetmanowej.
Rzekła Hetmanowa: Ja nie dla dogodzenia próżnej
mojej ciekawości, ale dla obznajomienia się z stosunkami i
uczuciami przyjacielskiemi godnych i zacnych osób, powie-
rzony mi list Wpana od pana Bosiackiego przeczytałam.
I zajęła się czytaniem cichym listu mego do poczciwego
Bosiackiego, który odczytawszy rzekła :
— To jest rzadkie w tych czasach zdarzenie, aby tak
czułemi uczuciami wzajemnej przyjaźni i szacunku zajęci
byli, jak ci dwaj zacni i godni mężowie!
Kasztelanowa Chrapowicka : A czy mi wolno list ten prze-
czytać ?
Rzekłem : Niema żadnej w nim tajemnicy , i list jej
podałem.
Zawiszyna: To i mnie pan Adjutant pozwoli przeczy-
tania tego listu. — Wszyscy, I nam. Zezwoliłem.
Zawiszyna w głos go czytała. Ale że początek jego w
nader czułych oświadczeniach wdzięczności mojej i szacun-
ku dla mego dobroczynnego opiekuna wyrażał się, rozczu-
liła się, list na stoliku złożyła i odeszła. Starosta Dłuski
zastąpił jej miejsce i cały ten list w głos odczytał, który
wiele osób rozczulił. W liście swoim Bosiacki przesłał mi
znaczny zasiłek pieniężny dla ułatwienia wygodnego moich
podróży i pobytu w Warszawie, A w moim odpowiadają-
cym mu liście doczytali się , że ja go najuprzejmiej proszę
o przyjęcie tego przesłanego mi zasiłku na powrót, tłuma-
cząc mu się, że mam jeszcze z udziału jego przy moim od
niego wyjeździe tyle pieniędzy, że mi i na wygodne po-
dróże moje, i na pobyt mój w Warszawie są dostarczające.
Hetmanowa, Do kogoś jeszcze p. Adjutant dwa Ijsty pi-
i
86
sał, które ujnałam , jaklelmi list do Boslacklego podawał.
Rzekłem: Do molcli uprzejmych przyjaciół: Stolnika Łu-
skiny i księdza kanonika Linczeskiego, którzy mi także cza-
su mojej kuracji wiele dobrodziejstwa robili. Otworzyłem
koperty tych obydwóch listów, i podałem je Hetmanowej;
przeczytała i rzekła:
— Prawdziwie, ie wielka Opatrzność Boska zrządziła
ci.tak czułych i tak poczciwych przyjaciół w jego nieszczę-
ściu. Nie znam tych obydwóch osobUcie, jak tylko z od-
głosu publicznego, i z teraźniejszej Wp. korespondcncyi do
nich, a jn* ich szacuję wielce. Stolnik musi być 1 P Bosla-
cklego przyjacielem, kiedy on go w liście swoim wymawia
łe obojga ich nie było wtenczas w domu, jak on kores-
pondencyę swoją wysłał do Wpana.
StarosU Dłuski i inni niektórzy odezwaU się, że tych
obydwóch znają osobiście, dając właściwe im zalety odzna-
czające ich w obywatelstwie z usług publicznych krajowych
ktoiych z największą gorUwością o najlepszy byt ojczyzny
swojej dopełniali. Zaproponowała mi Hetmanowa iżbym
gońca Boslacklego do popołudnia zatrzymał, nie objawia
jąc przyczyny. "•
Osoby towarzystwa naszego przyjacielskiego, w wszy
slkich trzech Ustach moich poprzyłączały grzeczne i uprzej-
me przypiski swoje. Popołudniu szanowna Hetmanowa wre
czyła mi listy do tych osób. do których ja pisałem, 1 oświad-
czyła: że zaprasza je, aby ją odwiedziły, w celu zapoznania
8ię z niemi, i aczczenia ich cnoty.
Odprawiłem gońca, a we dwa dni odebrałem od „ich
T^riT: K "'"'"* P«w«*a"«go żądania Hetmanów^
w krótkich dniach dopełni,. Ukazałem te listy Hetmano^T
na co wesoła rzekła: P™,z„aczyć bym dla „L ka^rpo-'
koje w pałacu, ale te nie będ, dla nich dogodne bóbr r^
biły im przedział od ich przyjaciela (wska^jąc na 1^^
więc w oficynach kilka nie zamieszkałych poko/ów 7^^
57
cych komunikację z moją kwaterą, kazała przeznaczyć, i te
pięknie i gustownie przyozdobić. Do czego kasztelanowę
Chrapowicką i Szambel. Zawiszynę, — jako swoje poufne
przyjaciółki zobligowała, które tego najtroskliwiej dopełniły.
Bałwan Potocki i zdrajca ojczyzny, poprzedzającego wieczo-
ra pożegnał Hetmanowe, a dziś równo z dniem wzięli go
czarci z całą jego świtą i poprowadzili do Litwy, gdzie z
drugim podobnym zdrajcą, Kossakowskim, złączył się w Wil-
nie, gdzie na przemian i w Grodnie kilka miesięcy przepę-
dził, a do Warszawy nie ukazał oka. Hetmanowa wielce by-
ła kontenta, że się pozbyła tego nieprzyjemnego jej gościa.
Nabyła wolnych myśli i wesołego humoru. Przybyłe nowe
osoby do towarzystwa .przyjacielskiego, zatrzymała przy
sobie.
W kilka dni przybyli do Sielca szanowni goście : Bo-
siacki, Stolnik z żoną, dziećmi i kuzyna swoją, i ksiądz
kanonik bardzo rano , i zajechali do mojej kwatery , którą
ina strzelec, będący przed kilku dniami gońcem do mnie,
ukazał. Po najczulsżem wzajemnem powitaniu się, otworzy-
łem przeznaczone dla nich pokoje, i wprowadziłem ich do
nich. Z tych każdy obrał dla siebie pokoje, a mój szano-
wny dobroczyńca Bosiacki, najbliższe przy mnie. Gdzie spo-
cząwszy trochę z podróży, przebierali się. Biletefi moim
przez kasztelanowę uwiadomiłem Hetmanowe o przybyłych
na jej żądanie gościach, którzy już z łaslu Hetmanowej
przeznaczone zajęli pokoje, i spoczywają z podróży. Uwia-
domiona od kasztelanowej Hetmanowa, która jeszcze była
w łóżku , okazała swoje ukontentowanie. O czem ja przez
bilet na odwrót od kasztelanowej byłem uwiadomiony , a
który ukazałem przybyłym gościom. Około godziny lOtej
dwoma landarami a jednym 4konnym Bosiacldego pojazdem
z pięknie przybraną służbą, udali się goście do pałacu,
gdzie w jednej sali całe zgromadzenie przyjacielskie powi-
tało ich i wprowadziło na pokoje. Szanowna Hetmanowa
58
wstała z swego knesła, i kilka kroków iroblła ku gościom.
Pocaąwszj od mego dobroczyńcy Bosia^iego, przedstawi-
łeoi wszystkich Hetmanowej , jako moich osobliwych przy-
jadcA; każdemu i nich w pełnych wyrazach oświadczyła
swój szacnn^ i najbliższe przy sobie wskazała im miejsca.
Stoluk z powierzchownej pięknej postawy, w narodowym
gustownym ubiorze, przyozdobiony krajowemi orderami,
tudzież uprzejmą względem każdego grzecznością, roztro-
pnością, łagodnością, otwartością serca, wyszczególniał się
nad wszystkich. Toż samo i żona jego, tak dalece, że wszy-
stkich ujęli serca , osobUwszą względem siebie przyjaźnią i
szacunidem.
Mój dobroczyńca Bosiacki chociaż nie posiadał wyso-
kiej światowej edukacji, ale przy otwartości rozumu swego,
częstem obcowaniem z Stolnikiem, dość wykształcił się w
obyczajność , był ugrzecznionym , uprzejmym , szczerym ,
przyjacielskim, i powierzchowna postawa jego dość była
przyjemna. Do tego jeszcze rozliczne cnoty jednały mu po-
wszechny szacunek. Ksiądz kanonik prawdziwie był szano-
wny, rozumny, roztropny, rozsądny, moralny, nie ubliżają-
cy nilKomu powinnej grzeczności, która mu większego bla-
sku powagi dodawała. Światły, oczytany, wesoły w posie-
dzeniach towarzysldch , bardzo przyjemny , obyczajny , do
każdego wieku stosujący się. Przez czas pobytu swego w
Stekach w kaplicy pałacowej miewał codziennie Mszę śtą;
dla Hetmanowej po niejakiem zabawieniu się z przybyłemi
gośćmi dano wyborne śniadanie i napoje. Po śniadaniu
przyjemnemi zabawami zajmowali się do obiadu, a po obie-
dzie pauza do godziny 6tej. Po godzinie 6tej zeszło się To-
warzystwo przyjacielskie, opowiadała Hetmanowa pobyt w
Sielcaeh zdn^oy Potockiego i swoje nieukontentowanie z
pobytu jego. Toczyły się potem smutne uwagi nad nieszczę-
' ^"tm krajowem, które rozsądny i roztropny kanonik przy-
ni żartiHDi, anegdotami zamienił w wesołe. Hetmano-
59
wa z czułością uwielbiała ich troskliwość luddią, którą
zajmowali się czasu mojej ku racy! , powtarzając niektóre
wyjątki z tej mojej relacyi], jaką na jej żądanie po wypra-
wie gońca Bosiackiego opowiedziałem, a którą wyżej opi^
sałem. Co wszyscy bardzo skromnie przyjęli.
Przybyli goście pierwszego dnia poprzyjaźniły się za-
raz z temi osobami, które towarzystwo przyjacielskie skła-
dały i spoufaliły się tak dalece, że jakby już oddawna zna-
jome sobie były.
Drugiego dnia pobytu w Sielcacb przybyłych goścL
ułożyła Hetmanowa plan, oddać im etykietalną wizytę. Na-
stępnego dnia bardzo rano powierzyła się swoim zaufanym
domownikom, kasztelanowej, kasztelanowi i szambelanowej.
O czem Szambelanowa poufale mię uwiadomiła tegoż wie-
czora, a ja moich sąsiadów. Po zwykłych wieczornych za-
bawach na pokojach, i po kolacyi o godzinie Otej udali się
wszyscy na spoczynek. Nazajutrz bardzo rano goście przy*
byli usposobili się do przyjęcia Hetmanowej w galowych
ubiorach. O samej godzinie Tmej przybyła Hetmanowa pa-
radną karetą w galowym gustownym i bogatym ubiorze z
suto przybraną służbą w towarzystwie wyż wspomnionych
domowników swoich. U wschodów powitały ją osoby, do
których przedsięwzięła wizytę, i wprowadziły ją nąjpierwej
(podług jej żądania) do pomieszkania stolnika. Zrobiła grze-
czny i uprzejmy komplement wszystkim, a później każde-
mu z osobna. Źe Hetmanowa nader lubiła kawę i wiele jej
używała , stolnikowa prosiła ją o pozwolenie służenia jej
kawą. Zezwoliła i kazała przynieść duże pudło z sucharka-
mi, jakich jej nadworny cukiernik każdego poranku dostar-
czał. Piła kawę, rozmawiała z wszystkiemi przyjemnie i
otwarcie. Zapytywała każdego z osobna , jeżeliby miał wy-
godne pomieszkanie gościnne. Ujrzawszy usługującą pannę i
garderobianę Stolnikowej , zapytała, jakiejby były kondycyi?
Ssdacheokicj , odrzekła Stolnikowa, i przy innych zaletach,
80
jakie im dawała , powiadała , jak są jej wierne , szczere i
przychylne. Obie osierociałe z rodziców, i już lat kilka są
a niej w obowiązkach. Hetmanowa pochwalając ich przy-
wiązanie i przychylność ku państwa, dała każdej pudełko
srebrne obleczone pokrowcami aksamitnemi ponsowemi ,
a w nich kilka sznurków kosztownych pereł i zausznice
brylantowe, przemawiając do nich grzecznie:
— Będziecie miały sieroty pamiątkę odemnie , ale
bądźcie zawsze względem waszych państwa takiemi, jakie-
mi dotąd jesteście, a Bóg was błogosławić będzie.
Chciały owe panienki ucałować nogi osobliwszej do-
brodziejki swojej , ale Hetmanowa nie dozwoliła im tego.
Więc jej ręce ucałowały z mocnem rozczuleniem się. Potem
rzekła do dwóch małych córeczek Stolnikostwa, które mia-
ły każda sylwetki matki swojej w złoto oprawne, maleń-
kiemi brylancikami osadzone , na złotych łańcuszkach na
szyi zawieszone.
— Dzieci, pomieniajcie się ze mną na sylwetki.
Natychmiast zdjęły z siebie owe sylwetki, i przy uca-
łowaniu ręki Hetmanowej złożyły jej. Ona je w głowy uca-
łowała. W tem podała Hetmanowej szambelanowa Zawiszy-
na pudełko srebrne w aksamicie, które otworzywszy He-
tmanowa, wyjęła z niego dwie swoje sylwetki w złoto opra-
wne, suto brylantowane, na grubych łańcuszkach złotych, a
rzekłszy do nich : oto ja wam daję na zamian , założyła im
na szyję a ich sobie założyła. I zaraz wzięła z tego pudeł-
ka trzecią większą sylwetkę, ozdobnie ubrylantowaną z zło-
tym grubym łańcuchem, kamieniami drogiemi ozdobionym
i na stolnikowę założyła.
Stolnikowa z dziećmi swemi chciała ucałować kolana
Hetmanowej, ale ta je uwolniła od tego. Więc oboje ro-
dzice z dziećmi swemi ucałowali jej rękę, Zaraz kasztela-
nowa Chrapowicka podała inne pudełko srebrne i w takim
jak pierwsze pokrowcu, które Hetmanowa wręczyła kuzynie
ei
stolnikostwa z grzecznem przymówieniem się, aby go w
dowód jej przyjaźni przyjęła. I zaraz podała szambelanowa
większe od tamtycłi pudełko , a to podając Hetmanowa
Stolnikowej rzekła:
— Proszę przyjąć za dowód mojej szczerej przyjaźni
i szacunku dla niej.
A kasztelan Clirapowicki coś w kabłąk środkiem za-
krzywionego, długiego, w aksamitnym pąsowym pokrowcu,
taśmą złotą u wierzcliu ściągnionym, podał Hetmanowej a
ta dając to Stolnikowi rzekła:
— To jest znak zaszczytny wolności, poczciwego i do-
brze myślącego Polaka , wiernego ojczyźnie swojej , który
może być użyty na pogromienie nieprzyjaciół jej. I zaraz
wręczając mu małe pudełeczko srebrne w pokrowcu rzekła:
Proszę przyjąć w dowód mojej przyjaźni i szacunku dla
niego.
Osoby odbierające dary ucałowały z czułością rękę He-
tmanowej.
Ztamtąd udała się Hetmanowa z wszystkiemi do po*
mieszkania księdza kanonika Linczeskiego ; tam także piła
kawę, przyjemnie rozmawiała, nakoniec dobywszy z kieszon-
ki pudełko podobne pierwszym, otworzyła go, wyjęła z
niego dyplom królewski na order św. Stanisława, oddała
mu i zaraz założyła na niego order i gwiazdę suto brylan-
towaną, z pomocą kasztelanowej i szambelanowej przypięła
mu i rzekła:
— Doczyta się w tym dyplomacie ksiądz kanonik, że
najjaśniej:^zy król, pan nasz, zawdzięczając imieniem ojczy-
zny gorliwe krajowe usługi jego, na wielorakich publicznych
deputackich urzędach z nadwerężeniem majątku jego świe-
tnie dopełnione, przez ręce moje wręcza mu tę ozdobę
sprawiedliwie mu przynależną. Ja nader jestem szczęśliwa,
że jestem tłumaczem szczerych chęci królewskich.
Zamyka pudełko, oddaje go księdzu kanonikowi i rze-
•s
cze: Ten maleńki dar proszę przyjąć na dowód mojej przy-
jaźni i szacunku dla niego. Ksiądz kanonik rzecze:
— Usługi moje, pełnione dla kraju, są to powinnością
obywatelską, więc nie zasługują żadnej nadgrody, bo ja te-
go nie liczę między żadne zasługi, a że odbieram za nie
nagrodę, poczytuję to za szczególny dowód łaski Jego kró-
lewskiej mości pana mego najmiłościwszego i twojej JW.
pani Dobrodzijko. Składam najgłębsze dzięki najjaśniąjszemu
królowi, panu memu i tobie JW. pani Dobrodzijko z naj-
czulszem uczuciem dozgonnej mojej wdzięczności.
Pożegnawszy księdza kanonika, udała się ze wszystkie-
mi do mego dobroczyńcy P. Bosiackiego, gdzie po grze-
cznym komplemencie dobyła pudełko z kieszonki, otwo-
rzyła i wyjęła z niego podobny dyplom jak dla księdza ka-
nonika, oddała mu go i rzekła:
— -Najjaśn. król i t. d. wynadgradzając ośmnastołetnie
wierne i gorliwe usługi jego przez pilny dozór powierzo-
nych mu puszcz królewskich jako publicznego dobra Rze-
czypospolitej , łaską swoją królewską wręcza mu tę ozdobę
honorową przez moje ręce.
Bierze z pudełka order św. Stanisława, wkłada na
niego i gwiazdę taką jak dla księdza kanonika, przypina mu
przemawiając w podobnych wyrazach jak do księdza kano-
nika. Zamyka pudełko i oddaje mu go a biorąc z ręki ka-
sztelana w takim kształcie i w takim pokrowcu jak dla
Stolnika, podaje mu z wyrażeniem się : proszę przyjąć. Bę-
dziesz Wpan umiał użyć tego na poskromienie nieprzyjaciół
ojczyzny naszej, którzy są drapieżniejsi nad wszelkie pu-
szczowe zwierza. Bierze potem z ręki kasztelana jakąś pa-
czkę w pokrowcu aksamitnym, a oddając ją p. Bosiackiemu
rzecze: na dowód uczczenia cnoty jego, i mojej przyjaźni 1
szacunku dla niego: proszę przyjąć! Szanowny Bosiacki po-
jąć się nie mógł na takie rzadkie zdarzenia szczęścia, jakie
go spotkały nad wszelkie jego spodziewania. Nie bardzo w
68
wygórowanych ale roitropnych i cniłyoh wyrasadi Wytłu-
maczył się szanowny Bosiacki z swoich uczuć głębokiego
dla króla i Hetmanowej uszanowania i powioneg wdzię-
czności za odebrane łaski, i ucałował rękę Hetmanowej,
która rzekła: Tak to Bóg z nieograniczonej Opatrzności
swojej zwykł wynadgradzać cnoty.
Pożegnała Hetmanowa p. Bosiackiego , a wychodząc
od niego rzekła: A jeszcze i pustelnika odwiedzę (wskazu-
jąc na mnie). Otworzyłem drzwi, weszła, powitałem ją z
uszanowaniem ; zastała na stoliku kilka książek różnych dzie-
jów i książkę do modlenia się, papier, kałamarz, kilka piór,
pałasz, ładownicę i mierny kuferek z memi sprzętami.
Książki przejrzała i przeczytała ich tytuły i rzekła:
— Prawdziwy pustelnik, bo i ten pokój wyobraża
pustelniczą chatkę.
Siamhelanowa: Ma tu p. Adjutant rozrywkę z drugim
pustelnikiem; swoim wiernym Sokołem.
Hetmanowa : Wiele razy myślałam widzieć tego Sokoła,
o którym wiele powiadano mi do podziwienia.
Przytomni zalecali jego przychylność ku mnie, jego
osobliwszą zmyślność, jego łagodność, a nadewszystko oso-
bliwszy gust w ubieraniu się.
Hetmanowa tym więcej zaostrzyła ciekawość swoją do
poznania go.
Szambelanowa: Jeźli pani pozwoli, to jago tu wprowa-
dzę do pokoju; jest on bardzo spokojny i tak ułaskawiony,
że nikomu żadnej przykrości nie uczyni.
Hetmanowa: Gdzież on jest?
Odpowiedziałem: P. Murgrabia był lak grzeczny, że
tu na dole przeznaczył dla niego jeden pokoik, a p. Ko-
niuszy żywność i usługę.
Hetmanowa: To dobrze, ale ciekawam go poznać.
Szambelanowa : Ja pójdę po niego , i on tu przyjdzie.
Hetmanowa: To dobrze.
04
Poszła Szambelanowa i powraca » a za nią postępuje
Sokół bardzo uważnie. Stanął na progu pokój a, rzucił wzrok
na wszystkich, odezwał się radosnym ale cichym głosem,
i do pokoju nie zrobił kroku. Dzieci Stolnikowej z ukon-
tentowaniem wołały go po imieniu, zbliżyły się do niego,
dawały mu bułeczki, które bardzo ostrożnie brał z rąk ich,
i całował je w rączki.
Hetmanowa: Dla czego on nie idzie do pokoju?
Stambelanowa : Przez uszanowanie.
Hetmanowa: Niech p. Adjutant zawoła go.
Zawołałem go po imieniu; bardzo ostrożnie postępo-
wał, zbliżył się do mnie, wydał głos radosny, przytulił
głowę swoją do mojej, całował mię w twarz i ręce; ja go
ugłaskałem. Postał moment przed lustrem , udał się potem
do miejsca, gdzie był ubiór jego złożony. Obwąchał go,
rzucał znowu wzrok radosny po wszystkich. Stolnikowa i
dzieci dawały mu bułkę, brał delikatnie i jadł, i często na
swój ubiór spoglądał, a zbliżywszy się zdjął z niego przy*
krycie.
Stolnikowa: On chce, aby go ubrać.
Hetmanowa: Bardzo ciekawa jestem, jeżeli pani Stolni-
kowa trafia w jego myśli.
Ja: Bardzo trafia. Wziąłem jego ubiór, włożyłem na
niego, dzieci Stolnikowej stały przed nim, głaskały go,
przemawiały do niego, i on bardzo spokojnie zachował się,
do ochełzania podał głowę, otworzył pysk do włożenia mu
musztuka; a gdy już cugle przypięte do siodła zostały, tu-
lił głowę swoją do moich piersi i w ręce mnie całował.
Hetmanowa: Jak można i srogie zwierzęta łagodnością
ułaskawić, i przez częste z niemi obcowanie ludzi łagodnych
otworzyć w nich uczucia przywiązania, przychylności i
wdzięczności !
Sokół ubrany stał w miejscu, rzucając po wszystkich
łagodnym wzrokiem, a gdy Hetmanowa, zrobiwszy mi grze-
czne pożegnanie, miała wychodzić, rzekłem do niego: no
idź Sokolciu! Bardzo uważnym krokiem wyszedł z pokoją.
Hetmanowa ciekawa, jak on po schodach iść będzie na dół,
zatrzymała się na wierzchu schodów i z wielką satysfakcją
widziała szykowne jego po schodach stąpanie. Zszedłszy
na dół Hetmanowa: Ja do pani Stolnikowej karety siadam
razem z nią i dziećmi. I kazała pierwej dzieci usadowić
do karety razem z panną przy nich, a potem z Stolnikową
wsiadła i pojechała i wszyscy za nią. Sokół mój w lansa-
dach, w podskokach' szedł przy karecie, radosnym odzy-
wając się głosem.
Wtenczas kiedy Hetmanowa bawiła w moim mieszkał*
nym pokoju. Kasztelan Ghrapowiecki z zlecenia jej, między
liberją gościnną rozdał każdemu po dwa czer. złt. imieniem
Hetmanowej.
Godzina była lOta, jak Hetmanowa powróciła z wi-
zyty do pałacu; dano śniadanie, Hetmanowa w bardzo we-
sołym była humorze, pieściła się z dziećmi Stolnikostwa ;
wszyscy bawiliśmy się dobrze do obiadu, gdzie przy stole
spełniono zdrowie kawalerów orderu św. Stanisława. Po
obiedzie udali się wszyscy zwyczajnym sposobem na spo-
czyne]^.
Powróciwszy moi sąsiedzi z pałacu, wzięli się do
przeglądania pudełek, paczek, odebranych w prezencie od
szanownej Hetmanowej, jakich pod bytność Hetmanowej
nie miały sposobności przeglądania. Stolnikową otworzy-
wszy swoje pudełko , znalazła w nim kilkanaście sznurków
pereł drogich różnej wielkości', naszyjnik i brasoletkę per-
łową, suto brylantowane. Dużą paczkę drogich koronek, 4
pierścienie brylantowe, z których jeden większego szacun-
ku od innych 3ch i zausznice piękne i kosztowne brylan-
towe. Kuzyna jej w swojem pudełku podobny naszyjnik z
krzyżykiem brylantowym, brasoletki, zausznice, paczkę dro-
gich koronek, kilka sznurków pereł i pierścień brylantowy.
Dziennik literaclii Nr. 63. Pamiętniki J. D. Gątianowikiego. 5
j
06
Td wszystko mniejszego szacanku od ppezenła 84ohiikowej.
W padełku dziecinnem podd^nież Hbiory, stosowne do ieh
^ekn, 1 sylwetka Hetmanowej brylantowana, na łańeaszku
ftlotym małemi brylancikami ozdobionym , z przypiętą kar-
teczką: Bla małego Józia. Wziął się i szanowny Stolnik do
pnsegtądnnitt ofiarowanych dla niego darów, i najpierwej
wydobył ji pokrowca karalielę w złoto oprawną , której rę-
kojeść drogiemi kamieniami wysadzana; w pudełku zaś
swojem znalazł paski z złotych nici w kształcie taśmy na
dwa całe szerokiej, dla przypasywania do boku karabeli,
z złotemi lanemi sztuczkami, małemi brylantami ozdobione -
mi. Balej dwie gwiazdy orderowe, kosztownie brylantowa-
ne, pierścień kosztowny brylantowy i łańcuch gruby złoty,
drogiemi kamieniami i perłami ozdobiony, który mógł być
używany do orderu. Ksiądz kanonik podobnyż łańcuch,
pierścień 1 gwiazdę jednę orderową. Szanowny Bosiacki
wydobył' [i pokrowca podobnąż karabelę jak Stolnik , a z
paczki jemu ofiarowanej pas lity złoty i w nim osobno
uwinięte paski do karabeli takie jak dla Stolnika, łańeuch,
gwiazdę orderową i pierścień, takie jak dla kanonika^ Obej-
rzawszy te dary, upadli na kolana i w głębokiej pokorze
s szczerem uniesieniem ducha składały winne dzięki Bogu
za tak kosztowne dary, z opatrzności Jego najświętszej ode-
brane, i błagali wszelkich błogosławieństw dla łaskawej do-
brodzijki swojej.
Nie wypadało im tedy podług ułożonego ich planu
opuszczać dnia tego Hetmanowe, więc jeszcze dni 4 zaba-
wili.
Tego zaś dnia w godzinach spoczynku, oddali wizytę
etykietalną marszałkowi dworu Hetmanowej, i koniuszemu.
Pierwszy Wojniłowicz, ozdobiony orderem św. Stanisławia ;
drugi Wudzbun, zaszczycony stopniem rotmistrza kawalerji
narodowej. Oba i żony ich wiele u Hetmanowej byli zakre-
-*»-*— »nl 1 wielce uważani ; każdy z niob miał swoją dsie-
v^
61
*
diiczną włóskę, a prócz tych, każdy dwie wioski prawem
dożywocia od Hetmanowej. Miał każdy swoje oddziel-
ne pokoje w pałacu i usługę. Prócz tego, doiiO:;ną pobie-
rali pensję roczną, przy częstych od Helmanowej pobiera-
nycli prezentach. Nazajutrz w podobnych godzinach oddali
rewizytę gościom.
Czwartego dnia po wizycie Hetmanowej, moi sąsiedzi
prosili o pozwolenie Helmanowej powrócenia do domów
swoich. Która z uwagi, że każdy mieć może swoje domo-
we zatrudnienia i jakieś jeszcze inleresa zadomowc, zezwo-
liła w szczerych i otwartych wyrażeniach , ile przyjemny
dianiej był ich pobyt. Obligowała, aby ją częściej odwiedzali,
prosiła Stolnika , aby ją obznajomil z maleńkim Juziem
swoim; p. Bosiackiemu radziła, aby pustelnicze życie za-
mienił na światowe, przybrawszy sobie wierną jaką towa-
rzyszkę światowego życia, i aby ją o lem uwiadomił. Nota-
bene w dniu tym, kiedy snsiedzi moi oddawali clykielalną
wizytę wyż wyrażonym dworzanom Helmanowej, oddali ją
pierwej Kasztel. Chrapowieckim i Szambelanowej Zawiszy-
nie , którzy w pałacu mieli oddzielne swoje pokoje i wy-
godną niepłatną usługę kosztem Helmanowej, i jako jej
poufni przyjaciele na jej żgdanie bawili przy niej, mając
swoje dobra ; tak kasztel. Ci^rapowieccy jak i szambelano-
wa Zdwiszyna, były to osoby moralne, rozsądne, eduko-
wane, oczytane, wiatiomości dziejów światowych grunto-
wnie posiadające, a prócz tego co się tyczy Szambelanowej
Zawiszyny, bjła wesoła, skoczna, przytomna, dowcipna,
bardzo ugrzeczniona, łagodna, pr/yjenma, uprzedzająca w
grzeczności każdego, wszyslko gruntownie obejmująca, i
wielce z Hetmanową spoufalona. iLasztelanowa i szambela-
nowa prosili także Hetmanowe o pozwolenie odprowadze-
nia podróżnych do pierwszej stacji.
Hetmanowa: A pan Kasztelan?
j
68
Ten spolltykował, wymawiając się grzecznie, żeby dla
Hetmanowej nie uczynił jaltiej przylirości.
Hetmanowa: Owszem proszę pana Kasztelana moje za-
stąpić miejsce wraz z przyjaciółliami memi (wskazując na
Kasztelanowę i Szambelanowę).
Moi sąsiedzi i wyż wyrażone osoby ucałowali rękę
Hetmanowej , poczem i ja o podobne pozwolenie prosiłem
Hetmanowej.
Na co Hetmanowa: Ja często spoglądam na p. Adju-
tanta, ale przez delikatność nie chciałam go uprzedzać w
jego żądaniach.
Po obiedzie moi sąsiedzi zrobili do Hetmanowej krok
pożegnawczy, która uprzedzając ich obligowała, iżby jeszcze
na kolacji byli u niej, a tak w godzinach zostawionych dla
spoczynku, oddali pożegnawczą wizytę w pałacu osobom
wyżej wyrażonym; powróciwszy zaś do siebie, zaprosili p.
podkoniuszego z służbą slajenną, grzecznie go przyjęli, ł
zrobili mu prezent z zegarków złotych, a stajennemu ka-
żdy dał po dukacie, liberji zaś pałacowej po dwa dukaty.
Kuchennym i cukierni podręcznym także dwa dukaty. Kuch-
mistrzowi do siebie zaproszonemu i grzecznie przyjętemu
zawdzięczając, że każdego dnia, przez czas ich pobytu,
śniadania i podwieczorki dla dzieci przysyłał, Stolnikowa
ofiarowała w prezencie pierścionek brylantowy, a stolnik,
ksiądz kanonik i Bosiacki po 10 dukatów; kuchmistrz od-
chodząc, dał w prezencie ich kucharzowi trzy dukaty. Cu-
kiernik, który także każdego dnia przysyłał pudełko, su-
charkami makaranowemi i różnemi delikatnemi ciasteczkami
napełnione dla dzieci, podobnyż dostał prezent jak i kuch-
mistrz, który także dał 3 dukaty ich kucharzowi. Kuch-
mistrz później trochę przysłał na podróż wypakowane pu-
dło pieczystem, z różnych delikatnych ptaszków dzikich,
zajęcze udźce, jelenie i sarnie pieczenie, kapłony, kaczki i
' męczone ;^ a cukiernik przysłał także pudło duże ró-
69
żnemł delikatnemi wypakowane ciasteczkami i cukierkami.
Podróżni zajęli się z służącemi swemi upakowaniem się na
podróż. Murgrabiemu zrobili prezent w pieniądzach 12 du-
katów, stróżowi dali 6 dukatów. Hajdukowi przy mnie na
usługach będącemu 6 dukatów, i tyleż masztalerzowi, do-
zór mającemu około mego Sokoła.
Szanowna Stolnikowa w grzecznem ułożeniu się w
obecności męża swego, księdza kanonika i poczciwego Bo-
siackiego, prosiła mię o przyjęcie ofiarowanego mi przez
nią i jej ręką na amarantowym aksamicie suto haftowane-
go Suvenira, który z jednej strony na blasze złotej miał
jej mały wizerunek i cyfry brylantowane , na drugiej mój
podobnież mały i z cyfrą moją także brylantowaną, pod jej
wizerunkiem i cyfrą w literach haftowanych wyraz: Szano-
wnemu kumowi i naszego domu przyjacielowi. Podobnież
Suvenir i kuzyna jej ofiarowała mi, opuszczając w literach
haftowanych słowo: kumowi. Szanowny stolnik dał mi
prawo własności tych książek, jakie mi był do czytania po-
zwolił. Ksiądz kanonik zrobił mię właścicielem biblji i Hi-
storji, opisującej zdobycie i zburzenie Jerozolimy, jakie mi
był do czytania także udzielił, i prócz tego krucyfiks złoty
miernemi brylantami ozdobiony, brzegami w heban opra-
wny, z skówkami i łańcuszkiem złotym do noszenia na
szyi, jakiego sam używał; a szanowny mój i dobroczynny
opiekun dał mi wizerunek najświętszej Matki Boskiej cu-
downej w Sokalu, na miernej wielkości blasze złotej ryty,
w bogatym haftowanym pokrowcu , z wstęgą do noszenia
na szyi. Ja zaś z dwunastu piór do pisania, ozdobnie nić-
mi złotemi ubranych, z różnemi grzecznemi przyjacielskie
rai w złotych literach wyrazami, z przyjaznych rąk odebra-
nych, zrobiłem wzajemny prezent moim przyjaciołom , któ-
ry bardzo mile był od nich przyjęty. Chcieli mi oni zrobić
znaczny zasiłek pieniężny, ale zostawiłem to na czas po-
trzebniejszy.
j
70
Po wieczerzy pożegnali moi sąsiedzi Hetmanowe ł ea-
łe przyjacielskie towarzystwo w najczulszych wyrazach, a
nazajutrz bardzo rano opuścili Sielce, to najprzyjemniejsze
dla nich miejsce. Wyż wyrażone osoby pałacowe Hetmano-
wej, w paradnych karetach, zaprzęgiem paradnych cagów i
suto przybraną libcrją towarzyszyły im do pierwszej stacji
podróżnej, gdzie zastawszy już sporządzone śniadanie przez
podróżnego ich kucharza, smacznieśmy spożywali, a zaba-
wiwszy kilka godzin, w najczulszych pożegnaniach rozstali-
śmy się z niemi i powróciliśmy do Sielców jeszcze przed
obiadem. Hetmanowa mile zawsze ich wspominała i cały
dwór jej.
Towarzystwo przyjacielskie od dnia do dnia przez
przybycie nowych osób dobrze my>lących pomnażało się na
pokojach. Zabawy były i statystyczne , gry niewinne , jako
to pierścionka, gotowalni i 1. d. w których brano fanty od
tych, którzy w czem chybiali. Fanly te odbierała Szambe-
lanowa a Hetmanowa wyrokowała kary. Przyszło i na mnie,
że kilka fantów wzięto u mnie, między któremi był klu-
czyk od mego kuferka, Sznmbelanowa zdawszy urząd swój
Kasztelanowej, sama udała się do mojej kwatery i kluczy-
kiem w ręku jej będącym jako fant, otworzyła mój kufe-
rek i przejrzała całą moją garderobę a mianowicie kasę,
która tak była szczupła, że ledwie na podróż do Warsza-
wy wystarczyć mogła. Przyczyna jej ciekawości była, że na
pierwszą Bosiackiego korespondencję odpowiadając , wyra-
ziłem się, ze na teraz przysłanego mi od niego znacznego
w pieniądzach zasiłku na moje podróże, nie jestem potrze-
bny, gdyż jeszcze mam len, który mi był udzielił przy od-
jeździe moim z domu jego, i ten mu powróciłem. List
Bosiackiego i mój czytała Szambelanowa i chciała się upe-
wnić, jaki mam na podróże moje fundusz. Zrobiwszy prze-
gląd powróciła na pokoje i objęła swój urząd, a po wyda-
nym wyroku kluczyk mój powróciła mi, co później dwa
71
razy powtarzała, raz po odjeździe Bosiackiego z Sielca, kie-
dy ją wzięła ciekawość , czy i teraz nie wymówiłem sig
od przyjęcia zasiłku pieniężnego, od Bosiackiego pewnie mi
ofiarowanego, o czem chciała się przekonać i przekonała
się, kiedy podobnym sposobem jak pierwej kuferek mój
przeglądała i nie znalazła żadnego zasiłku pieniężnego no-
wego, prócz dawniejszych i to już w niejakiej ilości zmniej-
szonych. Widziała Suyenirki, krucyfis i obrazek, jakich
pierwej nie było i domyślała się, że te były mi teraz od
przyjaciół moich w prezencie ofiarowane.
W kilka dni na posiedzeniu towarzystwa, pewnego
dnia krzesło Szambelanowej stało opróżnione. Niektóre oso*
by zajęły się badaniem o nią i powzięły wiadomość, ż&
jest nieco słaba, co i Hetmanowa potwierdziła. Tego& dnia
w godzinach spoczynkowych odwiedziłem ją z innemi oso-
bami; jej słabość nie była zatrważająca, bawiła się wesoło
a niekiedy przypomniawszy sobie, ż« jest słałm, odmieniała
humor. Tymczasem przybyłe ze mną osoby, pożegnawszy
słabą, oddaliły się, a ja na jej żądanie zostałem przy niej.
Rozmawialiśmy poufale o pobycie w Sielcach moioh pi^y-
jadół, o mocnym szacunku Hetmanowej względem ka-
żdego z nich , o jej przyjaźni dla nich » jak ona ich często
wspomina troskliwie, żeby podróż swoją szczęśliwie odpra-
wili, potem o naszej wzajemnej przyjaźni najczulszej. Dalej
o prezentach Hetmanowej wielce kosztownych. Szambela-
nowa uwielbiała ich wspaniałość, ich wyższość, jaką oka-
zali dla sług Hetmanowej przy wyjściu swoim s Sielca^ a
ja opowiedziałem jej uczciwość kuchmistrza i cukiernika
Hetmanowej względem zrobienia prezentu dla kucharza, oo
Hetmanowe, jak się dowie o tern, wielce będzie kontento-
wało. Powiedziałem, że to są upominki przyjacielskie dla
zjednania sobie przyjaźni albo wzmocnienia jąj,
Siamhelanowa: Tak to zwykło się robić między uczci-
wemi przyjaciółmi Bo jakże można uczucia sero jed&ycb
i
72
względem dnigicb przekonać, jeili nie powienchownemi
dowodamL Przyjaciele twoi w nieszczęścia twoim dali ci
przekonywające dowody swojej czałości, swojej Indzkośct,
tem więcej, ie nie spodziewali się od niego żadnej nagro-
dy, ani żadnej wymagali od niego wdzięczności — Czułeś
ją, ale nie miałeś sposobności udowodnić im swoją czu-
łość i wdzięczność, i to cię najwięcej dręczyło. Bóg nie-
skończony w dziełacti swoich i rozporządzeniach! Hetma-
nowa ani znała twoich przyjaciół, ani wiedziała jeżeli exy-
stoją gdzieś na świecie, a opatrzność przeznaczyła i obrała
ją za instrument do zawdzięczenia im ich czułości , ich
ludzkości, około troskliwego pielęgnowania zdrowia i życia
twego, przez tak wspaniałe i hojne jej dla nich dary.
W dalszych poufałych rozmowach rzekła szambela-
nowa:
— Przyjaciele jego musieli mu pewnie zostawić jakieś
upominki przyjaźni swojej i wzajemnie przyjęli od niego?
Opowiedziałem jej, jakie od przyjaciół moich odebra-
łem przyjacielskie ich upominki*, i że ja im po dwa pióra
z tych 12ta piór ozdobnych pięknych i jakie mi piękne i
przyjazne ręce ofiarowały) dałem w upominku , i ręce jej
ucałowałem.
— Ale teraz pewnie nie mogłeś się wymówić poczci-
wemu Bosiackiemu od nieprzyjęcia zasiłku pieniędzy, od
czego pierwej wymówiłeś się, boby tego poczciwego czło-
wieka i twego szczerego przyjaciela wielce nie ukontento-
wało, rzekła Szambelanowa, — na co odpowiedziałem:
— Każdy z moich przyjaciół ofiarował mi znaczny
pieniężny zasiłek, nie -przyjąłem go, ale wytłumaczy wszy im
przyczynę nieprzyjęcia go, zostawiłem ich spokojnych, któ-
rzy oświadczyli mi się, że na każdą moją do nich odezwę,
nie odmówią mi swojej przyjacielskiej usługi.
Obligowała mnie Szambelanowa, iżbym jej otwarcie
powierzył, jaki mam zapas pieniężny na moje podróże i na
73
dalsze utrzymanie się? Powiedziałem jej rzetelnie nie wie-
dząc, że ona już pierwej skontrowała moją kasę.
— A to bardzo szczupły, rzekła.
Jai Dosyć dostarczający na podróż do Warszawy, do-
kąd w tych dniacli chciałbym ją przedsięwziąć.
Ona : Uważam , że pobyt jego w Sielcach jest mu nu-
dnym i nieprzyjemnym , chociaż szanowna Hetmanowa sta-
rała się wrodzoną swoją dobrocią i wspaniało>cią bawią-
cym przy niej najprzyjemniejsze zrobić chwile.
Ja: Jeżeli komu to dla mnie są one najprzyjemniej-
sze. Doświadczam wiele dobroci, łaski ludzkiej i wspaniało-
ści tej dobroczynnej pani, na co nigdy nie zasłużyłem , do-
znawam także podobnej łaski w udzielaniu mi się otwartej
swojej przyjaźni od tych dostojnych osób, które najbliższe
są zaufania szanownej Hetmanowej a z tych najpierwszą
panią być uznaję; i ucałowałem jej rękę, a ona moją ści-
snęła i ochłonęła z swojej żywpścL
Potem usprawiedliwiałem się z zbliżenia i przedsię*
wzięcia podróży mojej do Warszawy, dla widzenia się z
tymi towarzyszami broni, których śmierć marsowa i nie-
wola nieprzyjacielska minęła, a nadewszystko pognać boha-
tera Kościuszkę i powinne złożyć mu uszanowanie.
Szambelanowa : To wszystko prócz KościuFzki można
przez wzajemne korespondencje ułatwić. Bohater Kościuszko
bawi jeszcze w Puławach, tak jak pan Adjutant G. w Siel-
cach ; spieszyć się więc do Warszawy niema nagłej potrze-
by, nie mając zwłaszcza zapasu potrzebnego do wygodne-
go i uczciwego życia , stosownego do jego wychowania i
rangi.
Ja: Przyjechawszy do Warszawy, zaprzyjaźnię się ści-
śle z potrzebną oszczędnością^ za jej tedy powodem najmę
u szanownych i poczciwych Kapucynów dwie cele, jedną
dla mnie , drugą dla mego wiernego Sokoła , i wikt. To
wszystko będzie mię nie wiele kosztować.
i
14
<httt: I wdąść kaptur kapuoyiiski.
Ja : To wszystko być noże.
Ona z nadzwyczajną lywością: A już jak tylko będę
zdrowa, publicznie na pokojacb powiem pani Hetmanowej
te jego dziwactwa.
Ja prosząc o zamilczenie w rękę ją całcyę — ona:
powiem, powiem, i diociaź ją opuścił paroksyzm, zawsze
powtarzała przecie, że powie i dotrzymała słowa.
Nareszcie zapytała mię, czyli kwatera moja jest za-
mieniona? a gdy odpowiedziałem, że nie, i pytałem o przy-
czynę zamiany, rzekła:
-— Hetmanowej wydała się być smutną twoja kwate*
ra, dla tego nazwała ją smutną, pustelniczą chatką. Dziś p.
Margrabia dostał rozkaz, aby ci oddał klucze od tych po-
kojów, gdzie Stolnikowie czasu swego tu pobytu mieszkali.
. Odpowiedziałem, że dotychczasowa kwatera z łaski
szanownej Hetmanowej dla mnie pozwolona, dosyć jest mi
dogodna.
&na: Ale tamta będzie ci przyjemniejsza.
Ja: Nie wiem jak się wywdzięczę tej łaskawej, tej
dobroczynnej pani.
Ona: Dla niej to jest wszystko niezem. Najweselsza
jest wtenczas, kiedy komu skrycie może co wyświadczyć;
możesz wierzyć z jej powierzchownego obejścia się, jak ona
wiele czuje nad twojem poniesionem nieszczęściem, wiele
względem ciebie jest troskliwa i wiele cię szacuje , tak %
mocnych twoich uczuć względem ojczyzny, jak i...
Ja: Już upłynęła godzina Towarzystwa.
Ona: Spiesz się, będą cię tam mną sekować, a oso-
bliwie wesoły i poczciwy starosta. Ty nawzajem sekuj go
Wojnlłowłczową. Hetmanowa będzie wam towarzyszyć. Ja
jeszcze kilka dni będę chora, proszę mię odwiedzać.
Rzekłem: Jafc uważani ,^ że choroba pani jest pod jej
rozkazem.
uśmiechnęła się , uderzyła mię % lekka po r^u i fze«
kła: Chwytasz mię za słowa.
Pożegnałem cborą i udałem się na pokoje, gdzie za*
raz na wslępie powitany zostałem od starosty przepowie-
dzianą sekatura w grzecznych wyrazach. Odpowiedziałem
mu wzajemnością, co niejaki czas zajęło wesołością przy-
tomnych.
Hetmanowa to jednej to drugiej pomagała stronie
przyjemnemi swemi przymówkami. Bystry, kasztelan brze-
ski, mąż poważny i wielce ugrzeczniony , odezwał się z
uśmiechem :
— Krzesło w tern towarzystwie widzę czyjeś opró-
żnione.
Odpowiedziałem mu: To krzesło jest JW. Szambela-
nowej Zawłszyny, które przez chwilową jej słabość jest
teraz opróżnione. Ja mam powierzoną inspekcję nad niem
od posiadającego go; mocą której może JW. kasztelan za-
jąć go.
Hetmanowa klasnęła w dłonie : Brawo ! i wszyscy :
Brawo !
Kasztelan podniósłszy się z swego krzesła, skłonił mi
się grzecznie i opuścił swoje , a zajął Szambelanowej krze-
sło. Starosta wniósł, iż potrzebne jest zawierzy lelnienie po-
siadającej pierwej to krzesło osoby, względem danej in-
spekcyi panu Adjutaniowi G. Więc w tym względzie po-
trzebna jest deputacja, z grona towarzystwa wybrana, w
poselstwie do JW. Szambelanowej. Hetmanowa delegowała
trzy słuszne damy z towarzystwa i wysłała je do Szambe-
lanowej, które powróciwszy, złożyły w piśmie opieczęto-
wanem jej zawierzy telnienie inspekcji mojej, i w temże pi-
śmie załączony grzeczny komplement Szambelanowej dla
kasztelana.
Hetmanowa odebrawszy to pismo , zaraz je Staroście
wręczyła , który otworzywszy go, w głos przeezytał Towa-
j
76
njstwa i oddał go kasztelanowi. A tak z (ej okoliczności
powstały dowcipne i bawiące facecje, które przez Hetma-
nowe kuijerami przesyłane były do słabej Szambelanowej,
i nie tylko abawiły wesołe towarzystwo, ale i słabą Szam-
belanowę.
Mając uprzedzenie od Szambelanowej, abym ją po
wieczerzy odwiedził, udałem się do niej, gdzie nieco za-
bawiwszy przy wesołych i przyjemnych rozmowach}, posze-
dłem do nowej mojej kwatery, od której miałem od mar-
grabiego klucz oddany.
Odwiedzałem często prócz Szambelanowej zaufane He-
tmanowej osoby, w pałacu mieszkające, i z niemi w przy-
jacielskim sposobie konwersował. Niekiedy i one mię wza-
jemnie odwiedzały, i mego wiernego Sokoła.
Powziąwszy wiadomość o niektórych przyjaciołach
moich i towarzyszach broni bawiących w Warszawie, ko-
respondowałem z niemi , mianowicie z Majorem Kawaleryi
Narodowej Krasnodębskim, szczególnym moim przyjacielem.
Obligowałem go o uwiadomienie do Sielców o bohaterze
Kościuszce , jak tylko przybędzie z Puław do Warszawy.
Korespondencji moich przed zaufanymi przyjaciółmi nie
ukrywałem.
Pewnego dnia obligowała mię Szambelanowa , abym
jej pozwolił widzieć upominki przyjacielskie moich prsRjja-
ciół. Ukazałem jej dobywszy z woreczka pięknego, w któ-
rym mi były ofiarowane, nie wiedząc, że ona nie tylko sa-
ma już je pierwej oglądała , ale Hetmanowej i przyjaznym
mi osobom w sekrecie ukazywała. Obejrzała je, pochwala-
ła, które przez cały czas bawienia się mego u niej rozło-
żone na stoliku leżały. A gdym miał oddalać się, zebrała
je, do woreczka zapakowała i oddała mi, które na sam
spód w kuferku moim złożyłem i nie przeglądałem, aż po
niejakim czasie w Warszawie. Jakżem się zdziwił, kiedy za-
miast SouYenira panny Wołczackiej, kuzyny Stolnikowej,
77
dał mi się widzieć inny, na materji morowej purpurowej,
suto i pięknie złotem baftowany, obwódką złotą suto bry-
lantowaną brzegiem obwiedziony, kosztownemi perłami ob-
sadzony, po obudwu stronach sylwetkami białej emalii i
cyframi bogato brylantowanemi , z romansowemi i przyja-
cielskiemi wyrazami złotem haftowanych literach ubrany.
Domyśliłem się, że ta zamiana nastąpiła wtenczas, kiedy te
Souyeniry na stoliku złożone były, i kiedy mimo mojej
uwagi zapakowane i oddane mi zostały , i których ja nie
oglądając do kuferka mego schowałem. Poznałem sylwetki,
z których jedna była z moim wyobrażeniem i moją cyfrą,
druga i cyfra były mi znajome. W innym rogu mego ku-
ferka ujrzałem spory pakiecik , w moją chustkę jedwabną
obwiniony, w papierze białym, który rozpakowawszy, uka-
zała mi się kieska, na materji bogato i pięknie haftowana,
z zameczkiem złotym, z moją i z znajomą mi cyfrą, a w
niej znaczny zasiłek pieniężny w dukatach i kosztownym
brylantowym pierścieniu, z karteczką przyjemnych nader
wyrazów. Złożyłem powinne dzięki najwyższemu Bogu za
Jego Najświętszą Opatrzność.
Po niejakim czasie mówiłem na posiedzeniu towarzy*
stwa , że trzeba mi odwiedzić Warszawę a w niej oddać
uszanowanie szanownemu bohaterowi Kościuszce;, dotąd mi
nieznajomemu, i z przyjaciółmi memi a najwięcej towarzy-
szami broni obaczyć i serdecznie uściskać się.
Hetmanowa odezwała się : Będzie jeszcze czas.
A gdy po kilku dniach prosiłem wyraźnie Hetmano
wę o pozwolenie mi wyjechania do Warszawy, rzekła :
— Nie mam mocy i prawa zabronienia mu wyjazdu
do Warszawy. Ale jeszcze proszę przez 4 dni zabawić z
nami.
Ucałowałem jej rękę i poprzestałem na tem.
Dniem przed udeterminowanym moim wyjazdem , ra-
no około godziny 8mej hetmanowa i zaufane jej osoby ,
J
78
karyolami przybyły na dzicKitiniec ofleyn, o czem ja byłem
już uprzedzony. — Pospieszyłem do karyolki hetmanowej,
uczyniłem jej grzeczny z uszanowaniem komplement, po*
mogłem jej wysiąść, z karyolki wprowadziłem wraz ił innc-
mi na wschody, klóra rzekła:
— Przyjechałam Cu z memi przyjaciółmi odwiedzie
Wpana.
Otworzyłem mój pokój, weszła; powitałem ją tabżfi
1 uszanowaniem. Przyniesiono kawę i sucharki, rzekła :-
Pozwolisz mi Wpan , być ta na len moment gospody-
nią w twej kwaiyrze.
Skłoniłem się z uszanowaniem i odpowiedziałem:
— Ta kwatera je-t własnością JWpani, pozwolona
mi z nieograniczonej jej łaski, do tymczasowego mego
zamieszkania. Honor jaki mi JWpani robi, odwiedzając mię
ł rozliczne jej dobrodziejstwa, ugruntowały we mnie na-
zawsze , obowiązaną grzeczność bez granic,
Skłoniłem się i ucałowałem jej rękę. A hetmanowa
podała ml i»^ama napełnioną przez siebie filiżankę kawy, 1
rzekła :
— Proszę pić z gustem tę kawę od swojej przyjaznej
mu gospodyni.
Nalała polem dla siebie, a przytomne osoby nalewa-
ły sobie same, i piły z w\bornenu sucharkami. Po kawie
podany sobie przez kasztelana pałasz, w złoto oprawny,
wysadzany drouiemi kamieniami » z pokrowca aksamitnego
dobywając , rzekła :
— Panie adjutanoie; len pałasz jest to dawnych bo-
haterów Polaków, ucinał on karki hardym Bisurmanom,
napadającym i pustoszącym ojc/yznę naszą, przez sławnego
bohatera Żółkiewskiego Tkliwa Polka potomków krwi
Żółkiewskiego, na terainiejsze nieszczęścia ojczyzny mojej
i twojej panie adjutancie, daję ci ten pałasz w macierzyń-
skim upominku, niechcąc go dłuiej w cieniach skarbca me*
go beiużyteoznie ukrywać, w nadziei twajej tnwuflwi <Uli
ojczyzny energii, i twego męeliwii, że gp na poskro-
mienie teraźniejszych nieprzyjaciół ojczyzny, U)ftji€ii^z z ta-
kiem męztwem, jsk poprzedni właściciel iej^ b>roni, Żdłkie*
wski.
A w&kazując na pakę spofą w płótno białe owiniętą,
przy niej na kanapie złożoną:
— To jest ubiór wojskowy , stosowny do twego sto-
pnia panie adjutancie.
Dając zaś pudełko w aksarailnym pokrowcu, rzekła:
— Prosaę i to przyjąć szanowny adjutancie, eo ci
przyjaiii moja i prawdziwy dla niego szacunek sizczerze
ofiavuje.
Rozczuliłem się, łzy moje które mi zrosiły twarz mo*-
ją tłómaczyły uczucia wielkiej mojej wdzięczności dla tak
łaskawej , lak ludzkiej , wspaniałej dobrodziejki mojej.
Ucałowałem jej ręce i kolana. Przytomne osoby wszystkie
rozczulone zostały. Rzekła dalej hetmanowa:
— Wygodny do podróży będziesz miał mój pojazd , z
kuchnią podróżną i usługą, a w Wars^zawie w pałacu mo-
im, przyjmiesz szanowny przyjacielu, przeznaczone dla cie-
bie pokoje wygodne, o co pisałam już do poczciwego me-
go pałacowego dozorcy. Jestto człowiek bardzo rozsądny,
patryota, i dla mnie i przyjaciół moich bardzo szczery i
przychylny, któremu wiele obowiązana jestem. Ten hajduk
jaki tu jest do usługi twojej, przeznaczony, jeśli tylko jest
ci przychylny i zręczny w usłudze , będzie i w Warszawie
do twoich usług, jako też i masztalerz dla twego wierne-
go sokoła. Wygodny stół będziesz miał w pałacu, a ta po-
dróżna kuchnia pozostanie w Warszawie. Wierny twój so-
kół wygodne będzie miał utrzymanie. Proszę często kores-
pondować ze mną, poufale i po przyjacielsku. Ja się wy-
Wi^jemniać będę. Proszę odwiedzać Sielce, a w nich swo-
J
80
ich przyjaciół, ile ma okoliczności dozwalać będą. Przyto-
mne osoby i my, prosimy o to.
Nareszcie rzekła szanowna belmanowa: żegnam cię
poczciwy i szanowny adjutancie, polecam mię twojej pa*
mięci i przyjaźni.
Ucałowałem z rozczuleniem jej ręce I kolana.
A zbliżając się ku scbodom rzekła:
— Jeszcze obaczę się z twoim wiernym sokołem i
pożegnam się z nim.
Sprowadzona z schodów zatrzymała się, a masztalerz
otworzył pokój mojego wiernego sokoła, z którego wyszedł
przybrany w kapę pąsową z materyi bawełnianej, taśmami
jedwabnem! pomarańczowego koloru, pięknie obszywaną i
lamowaną z herbami i cyframi memi, z dobranych kolo-
rów jedwabiem pięknie haftowanemi. To wszystko bez mo •
jej zrobiono wiadomości. Podszycie tej kapy, było kitajowe
granatowe, lamowane jedwabnemi taśmami paso wemi, tak-
że z herbami i cyframi memi, tak że na obydwie strony
można było używać tej kapy.
Stanął sokół na progu, rzucił wzrok bystry po wszy-
stkich, i zarżał cichym głosem radośnie.
Hetmanowa : jak wygodny masz płaszcz sokolciu ; i na-
stawiła mu swoją rękę z sucharkami.
Brał delikatnie i jadł. Zniżył głowę i hetmanowa gła-
skała go. On ją w rękę całował. I tak z wszystkiemi przy-
tomnemi obchodził się. Nakoniec rzekła hetmanowa:
— No bądź zdrów sokolciu, niezadługo będzież z two-
im panem w Warszawie.
Zarżał razy kilka, zrobił piękne lansady, i wesołe
skoki, jak gdyby przez rogatki przesadzał.
, Czem ubawił wielce hetmanową', i przytomnych.
Wsadziliśmy do karyolki hetmanowe, a ja podzięko-
wałem jej uprzejmie, że nie tylko mię, ale i mego sokoła
raczyła łaskawie^ odwiedzieć.
81
— Jakto, rzekła Hetmanowa , kto pana jest pnyjacie-
lem, ten i sługi jego nawiedzi, a zwłaszcza wiernycłi i
poczciwych, tak jak Sokół.
Wskazując ręką w karyolce rzekła:
— Oto jest miejsce, siadaj proszę ze mną.
Usiadłem i pojechaliśmy do pałacu, a mój wierny So-
kot ciągle w lansadach i skokach poprzedzał karyolkę. Przy-
tomne osoby niezmiernie były kontente z (ak przyjacielskie-
go i przyjemnego pożegnania się ze mną szanownej Hetma-
nowej. Sokół niejaki czas robił swoje sztuki na dziedzińcu
pałacowym, co wszystkich ciekawość zaostrzyło i ubawiło
Potem udał się do swego pokoju.
Ja stojąc na boku z moimi pałacowemi przyjaciółmi,
mówiłem z cicha:
— Nie wiem ktoby był fundatorem tak pięknego i
wspaniałego płaszcza dla mojego Sokoła ? i komubym mógł
oświadczyć moją wdzięczność za taką łaskawą pamięć o
moim wiernym Sokole?
Nikt z obecnych nie przyznał się. Kasztelan szepnął
mi do ucha: kobiety; i przez pantominę wskazał na nie,
dodając , że za wiedzą Hetmanowej. Nie czepiałem się ich ;
poprzestałem na tern, że się nie przyznały.
Po obiedzie odwiedziłem Szambelanowę , która i na
pokojach Hetmanowej i w swoich okazała się być nudną.
Zapytałem : Może pani rozkazała słabości, aby ją od-
wiedziła ? Ale nie puszczę ją , odpędzę i rozkażę , aby ra-
czej opanowała zdrajcę Szczęsnego w Wilnie.
Uśmiechnęła się od niechcenia i przemówiła :
— To masz widzę prawo rozkazywania mojej słabo-
ści? kto ci go nadał?
— Uszanowanie, wdzięczność i wysoki szacunek dla
ciebie Pani.
Ująłem jej rękę i ucałowałem , ona moją silnie ści-
snęła 1 jeszcze nie wesoła. Aż niektóre anegdoty wróciły
Diiennik liluraeki Nr. 64. Pamiętniki /. D. Gąsianowskiego, 6
i
82
je} humor wesoły. A lak, wesoło przepędiiliśmy jakąś
eliwllę.
Pożegnałem ją i udałem się do mojej kwatery. Gdsie
zamknąwszy się, rozpakowałem pakę , przez łaskawą Hetma-
nowe mnie ofiarowaną. W której nie tylko znalazłem ko-
sztownie ozdobiony mój ubiór wojskowy, szubę aksamitną,
kosztownym futrem podszytą, ale i pudełko srebrne, a w
nłm dwa kosztowne pierścienie, zegarek złoty repetjer du-
ży z takimźe łańcuszkiem, a na nim wyobrażenie emalią ró-
żową Hetmanowej, cały w kosztowne perły i brylanty ubra-
ny; kieskę z bogatej materyi, z zamkiem złotym i moją cy-
frą, a w niej donośny zapas dukatów. Ubiór bogaty na
mego wiernego Sokoła, to jest czaprak aksamitny granato-
wy, w laury haftowany złotem i srebrem, herb Litewski
Pogonią, i cyfry na nim królew skie brylantowane, na pier-
siach z złotym pośrodku medaljonem dużym z cyfrą króle-
wską , brylantowaną , (akiż i na krzyżach, — galonami masif
i bulonami obszyty. Rzęd cały turecki bogaty. Siatka zbia-
, łych nici jedwabnych z złotemi pomięszanyah, pięknie wią-
zana z dużemi na tyle kutasami złotemi i takiemłż małemi
krajami.
Oddałem najwyższe dzięki Opatrzności za te odebra-
ne jej dary , i błagałem najwyższego Boga o wszelkie bło-
gosławieństwo dla mojej dobroczynnej i łaskawej Dobro-
dzijki.
Ponapisywałem li«:ty do moich przyjaciół Bo£:iackiego
i t. d. Uwiadomiłem ich o determinowanym dniu mego
odjazdu do Warszawy, zkąd zdeklarowałem mu moją ko-
respondencyą , tak jak i z Sielca. Ponapisy wałem moje po-
żegnania do łaskawej Helmanowej, za jej dary, za jej łaski,
i do zaufanych jej osób a mnie przyjaznych , w których
przyjemny mój pobyt w Sielcach dla mnie dowcipneroi
wierszami opisałem , dla szanownej Hetmanowej i dla ka-
żdej oddzielnie osoby. Napisałem pożegnanie imieniem mo-
83
legę ^ierpego Sokoła, oświadczył^n ^nle pochięliowAilif
xa odebrane gustowne i bogate ubranie; jako też damom
godnym, szanownym , wymieniając każde właściwym jej ty-
tijikmi , za przyodzianie go płaszczem , dowcipnym także
wierszem napisałem. I takowe opisania, w oddzielnych za-
pieciętowanycłi kopertacl^, do każdej osoby zaadresowane,
przez ujętych odemnie sekretnie pokojowych, na stolikach,
przy łóżkach stojących, ostatniego wieczora przed wyjazdem
moim nieznacznie złożone zostały.
Dworskim szanownej Hetmanowej 2giej i 3ciej klasy,
poro^biłem 'mierno uproporcjonowane w pieniądzach prezen-
ta. Zobligowałem pana podkoniuszego , abym mógł jutro
rano przed 6tą godziną przedsięwziąć podróż moją. Udałem
się do pałacu, tam odwiedziłem każdego i każdą z moich
przyjaciół, pożegnałem się z niemi, zaręczając sobie nawza-
jem stałą nieodmienną przyjaźń i szacunek, niemniej od-
wiedzenie Sielców.
Z temi osobami udałem się na pokoje, gdzie do ko-
ląeyl wesoło bawiliśmy się. Po kolacyi pożegnałem łaska-
wą i szanowną Hetmanowe i wszystkich obecnych i uda-
łam się do mojej kwatery. Moment ten pożegnąwczy był
dużo dla mnie tkliwy, tak jak u łaskawego mego opiekuna
Bosiacklego. Ale cóż! kiedy okoliczności moje wymagały
koniecznie zbliżenia się mego do stolicy.
Nazajutrz o godzinie 5tej rano, kareta podróżna ła-
skawej Hetmanowej z Okonną postylionką zajechała przed
moją kwaterę. Pocztyliony przez trąbki ogłosili się. Ja by-
łem już gotów do podróży. Szczupłe moje bagaże w mo-
mencie zapakowane zostały , a tak napiwszy się podróżnej
kawy, (którą mi grzeczny i uczciwy p. cukiernik przesłał;,
w^iadłemt do pojazdu i po Smiesięcznym nader dla mnie
przyjemnym pobycie opuściłem Sielce, a w nich moich ła-
sliawych, moich poufałych przyjaciół.
Jadąc zdrzymałem się w pojeździe, a potem dobrze
6«
J
84
usnąłem i spałem aż do stacji. Gdzie wjechawszy do sieni
austerji, głos trąbek pocztyljońsklch obudził mię i ujrzałem
się już być na miejscu stacji.
Wysiadłem z pojazdu i wchodzę do izby, gdzie zasta-
ję kasztelanową Chrapowiecką , Wojniłowiczowę i Wudz-
bunowę, które mnie jako gospodynie domu witają. Zdzi-
wiłem się mocno ujrzawszy je, a po przywitaniu się z nie-
mi zapytałem, kiedy przyjechały i gdzie jadą?
Rzekły: Do Warszawy.
Zapytałem o ich mężów.
Odpowiedziały: Zostawiłyśmy ich w łóżkach dobrze
śpiących.
— A, to panie dezerterowały od mężów! Więc podług
rozkazu rządu mogą być panie jako dezerierki odprowa-
dzone pod strażą do ich mężów.
One udają strwożonych i uchodzą do drugiego po-
koju, zkąd po małej pauzie* wychodzą z swoimi mężami,
klaskając w dłonie : brawo !
Przywitaliśmy się i dopiero opowiadają , że nie zasta-
wszy mię na kwaterze, udali się za mną, i za porozumie-
niem się ich z mojemi pocżtyljonami, przez wiadome im
sygnały wyprzedzili mię i tu pierwej przyjechali.
Ja udałem się do dragiego pokoju przepatrzeć, czyli
tam jeszcze niema kogo.
Wszyscy: Niema — niema!
I w teni oddaje mi Kasztelanowa opieczętowany bilet
od Szambelanowej , w dowcipnych facecyach 'do mnie na-
pisany, na który z podobnemi facecyami odpowiedziałem.
Wskazały mi te panie 4 pudełka , powiadając , że te
do mojej podróży należą, napakowane sucharkami, prze-
dniemi konfiturami i cukrami. Wdzięcznie podziękowałem
im za nie Dano nam gustowne ale lekkie śniadanie, dla
tego uprosiłem gości , że pozostały na obiad podróżny. Ba-
wiliśmy się wesoło , jedliśmy obiad smaczno , po którym
85
przy poiegnawcsych kielichach uściskaliśmy się serdecznie
i rozjechali. Oni napowrót do Sielca a ja do Warszawy.
Przybywszy do Warszawy, poczciwy dozorca pałacu
szanownej Hetmanowej wprowadził mię do 4 pokojów,
pięknie i ozdobnie przybranych, przez łaskawą dobrodzijkę
moją Hetmanową dla mnie przeznaczonych , i złożył mi
klacze od nich. Równie i dla mego wiernego Sokoła jeden
pokój na dole.
Starałem się natychmiast zasięgnąć wiadomość o sza-
nownym bohaterze Kościuszce, który przed kilku dniami
przybył z Puław do Warszawy, i o Majorze Krasnodębskim,
któremu nazajutrz oddałem wizytę wojskową, należną jego
stopniowi. Poczem poufale rozmawialiśmy w rożnych ma-
terjach. Obligowałem Majora, iżby mnie przedstawił szano-
wnemu bohaterowi Kościuszce, co zaraz drugiego dnia na-
stąpiło.
Przyjechaliśmy do jenerała Kościuszki szarf, zastawszy
go rano o godzinie 7mej samego — - i odraeldowawszy się
jemu podług służby.
Poczem Major przedstawił mię jemu w bardzo skro-
mnych ale korzystnych dla mnie wyrazach, nadmieniając o
moich zasługach najpierwszych w korpusach litewskich —
artylerji, u inżynierów i minierów. Dalej w regimencie 8ym
Grenadjerów, szefostwa Xcia Karola Radziwiłła, gdzie z
chorążego artylerji postąpiłem na porucznika i adjutanta
sztabowego , jako też komendanta placu , i do tego przez
Xcia Karola jako Generała porucznika wojska litewskiego,
przybranym był za Jenerał-adjutanta do boku jego , i miał
sobie powierzony urząd sekretarza protokołu sesyj patrjo-
tycznych, jakie len szanowny książę tak w Nieświeżu rezy-
dencji swojej , jak i w innych miejscach, z dobrze myślące-
mi dla ojczyzny swojej patrjotami miewał, na korzyść Rze-
czypospolitej.
Kościuszko zadawał mi wiele pytań o korpusie lite-
j
86
wskim , o jenerałach , o energji powszechnej wojslft i mie-
szkańców, o męstwie wojsk obojga narodów, o staczanych
bitwach korzystnych i niekorzystnychjz nieprzyjacielem itd.,
labo o tem wszystkiem już od wielu był uwiadomionym.
Odpowiedziałem mu z wszystkiemi detaljami, w myjl
jego żądania. Co trwało do godziny blisko 9 tej.
Kościuszko miał być tego ^nia u króla. Obligował,
abyśmy po dwóch dniach odwiedzili go, o tej samej jak
dzisiaj godzinie, po przyjacielska i bez wszelkiej etykiety
wojskowej. Pożegnaliśmy go i oddalili się. Taką miałem
rozkosz z poznania Kościuszki, jak gdybym cały był nabal-
samowany. Cały ten dzień przebyłem a Majora, rozbierając
rzadkie przymioty duszy tego wielkiego bohatera.
Po upłynionych 2ch dniach odwiedziliśitay Kościuszkę
podług jego żądania, w postawie przyjacielskiej, ale jeszcze
przed godziną 7mą , kiedy był jeszcze w szlafroku Okazał
niejakie ukontentowanie z wczesnego jak pierwej przybycia
naszego i rzekł:
— Wielce wam koledzy wdzięczny jestem, żeście zbli-
żyli odwiedzenie mię przed 7raą godziną. Więcej będziem
mieli czasu do mówienia , gdyż ja dziś oddalać się z mojej
kwatery nigdzie nie mam potrzeby. Pozwólcie mi tak, jak
jestem negliż, bawić się z wami.
Zostawiliśmy to woli jego.
Opowiadał z ubolewaniem i narzekaniem zdrady ma-
łej liczby podłych i zakupionych przez Moskwę zdrajców
Polaków, a najpryncypalniej Szczęsnego Potockiego, Rzewu-
skiego i Branickiego, korzystne i niekorzystne wypadki bi-
tew z nieprzyjacielem; energją ogólną całego korpusu woj-
ska koronnego , i całego w tych prowincych narodu , gdzie
się bitwy z nieprzyjacielem toczyły ; odznaczenie się mę-
stwem i odwagą niektórych jenerałów sztabowych , i ró-
żnych stopni oficerów, podoficerów i żołnierzy.
Mnjorowi Krasnodębsklemu, obecnemu w tej wyprą-
87
wie, wsEystkie opowiadane pr^ez Kościuszkę szczegóły, by-
ły dostatecznie wiadome; więc Kościuszko lem opowiada-
niem zdawał się dla mnie robić satysfakcją. Dla tego rze-
kłem:
— Szanowny jenerale, uwolnij się proszę od fatygi
opowiadania szczegółów zdarzeń lej wojny, przed oficerem
niskiego stopnia , jakim ja jestem , bo p. Majorowi (wska-
żując na Krasnodębskiego) jako obecnemu tej wyprawy, to
wszystko jest wiadomo.
Kościuszko na to: Ja mam w lem moją satysfakcją; i
dalej opowiadał. Skończywszy rzekł:
. — Kolega Major Krasnodębski zawiadomił mię przy
pierwszym wstępie, żeś kolego mimo twoicb stopni woj-
skowych, był sekretarzem tajnych patrjotycznycii sesji, przet
Xcia Karola Radziwiłła składanych. Miałem hornor poznać
Xcia Karola, ale to jeszcze wtenczas, kiedy on i ja byli-
imy prawie w młodych lalach. Książę przyprowadził zna-
czny korpus swego wojska ordynackiego (w którym i ja
byłem w jednym z połączonych oddziałów przyjacielskich
małego stopnia oficerem) do Częstochowy, i poddał go pod
najwyższe dowództwo Puławskiego , natenczas marszałka
konfederacji Radomskiej » gdzie cuda waleczności i odwagi,
z wojskiem swojem doskonale w rzemiośle wojennem wy-
ćwiczonem, dokazywał, ścigając i znosząc korpusy nieprzy*
jaeielskie moskiewskie. Znałem go być rozsądnego, przed-
sięwzięcia swoje z wytrwałością przezornie wykonywająoe^
go. AV czem więc w następnych latach mógł więcej mieć
doświadczenia. Musiał więc Xżę Karol jakiś czas przekony-
* wać się o twoifn kolego charakterze i sposobie uczciwego
myślenia, nim cię powołał na sekretarza ważnego przed-
miotu i adjutanta swego.
Odpowiedziałem , że więcej łaska Xcia Korola , niżeli
moje zasługi lub zdatność tego zaszczytu zrobiła mię ucze-
stnikiem.
i
88
Koieiunko: Jak długi cias kolego byłeś pny księdn
adjutanlem i sekrelanem?
— Do śmierci jego ciyli lat 5.
Kości iiizLt: Pozwól mi kolego uwiadomić się od cie-
bie najdokładniej o wszelkich Xcia Karola zamiarach , tak
względem ojczyzny, jak i Moskałów i ościennjdi państw.
Gdy dziś cały dzień będę w kwaterze mojej, a zatem
będę miał czas wolny do posłnchania.
W lem nadchodzi Ola godzina i dano wyborne śnia-
danie, na kiórem przewodniczył znany Polakom i Polkom
narodowy bigos hultajski, i kasza z grabych krup hrycza-
nych z Szwedami czyli słoniną. Przed śniadaniem wypili-
śmy po sporej lampce dobrego wytrawnego Węgrzyna, i
jedliśmy smaczno to wyborne śniadanie i zaleliśmy go dra-
gą lampeczką takiegoż Węgrzyna.
Wtem wchodzi paź królewski i oddaje eipedycję Ko-
ściaszce. Skłonił się, wyszedł, wsiadł na konia i odjechał.
Wiadomo nam było, że król expedycje swoje przez paziów
rozseła, więc domyśleliśmy się, że i ta była od króla. Ko-
ściuszko postąpiwszy do okna, otworzył tę expedycję, a
wsparty głową na jednej ręce, czytał ją. Przeczytawszy, we-
stchnął i rzekł do nas^
— Koledzy! oto przed dwoma więcej tygodniami,
meldowałem się królowi do abszytu i trzykroć powtórzy-
łem moje meldowanie się. Król dobry i łaskawy, do tego
uciśniony ^eraźniejszemi nieszczęściami krajowemi, każdego
mego meldowania się , robił mi najusilniejsze uwagi swoje,
iżbym nie opuszczał wojska, ale gdy tego wymódz na mnie
nie mógł, oto przesłał mi teraz mój abszyt. Przyjmuję go,
ale nie bez uczucia najdotkliwszej boleści serca mego . że
waleczne szeregi wojska ojczystego zdradą i przemocą shań-
bione, a razem i ojczyznę moją (do której, przez naród
powołany będąc, z za morza, walcząc z srogiemi bałwana-
mi morskiemi, przybyłem i stanąłem na ojczystej ziemi
89
mojej, abym jako wierny s^yn ojciyzny mojej, wraz z inne-
mi walecinemi współzawodnikami memi, za religią , wolność
cdłość i niepodległość walcząc z nieprzyjacioły, utrzymywał
sławę narodową) opuszczać muszę. Muszę bo nie chcę być
tułaczem w mojej ojczystej ziemi. Waszej , i wszystkich
roołch walecznego wojska Rzeczypospolitej, towarzyszów
broni . niezmiennej polecam się miłości, ufności braterskiej
i drogiej dla mnie przyjaźni.
Rozczulił się. I my z nim, I staliśmy wszyscy trzej
osłnpiali, jak posągi Pigmaleona. Nareszcie Kościuszko, jak
gdyby ze snu zbudzony rzekł:
— Koledzy ! zjedzcie ze mną obiad. A tym czasem ko"
lega— wskazując najmnie— opowie nam maxymy tego szano-
wnego kcia Karola Radziwiłła. Tylko proszę, abyś to wszy-
stko, co tylko możesz obiąć skłopotaną teraz pamięcią swo-
ją, najdokładniej nam opowiedział.
Zacząłem opowiadać , a Kościuszko z wielkiem natę-
żeniem ciekawości słuchał, i niekiedy z tego opowiadania
robił niejakie adnotacye. Godzina obiadowa przerwała dal-
szy ciąg mowy. Dano obiad, który był bardzo skromny,
i 4ch potraw, nie wybornych, ale gustownie przyrządzo-
nych. Jedliśmy smacznie i do sytości, i po półkwartowej
szklance, wypiliśmy wytrawnego Węgrzyna. Przy obiedzie,
w różnych krajowych materyach , loczyły się smutne roz-
mowy. Kościuszko* głębokim smutkiem rysy twarzy swojej
miał odznaczone.
Po obiedzie , gdy miałem dalszy ciąg opowiadań mo-
ich, obiadem przerwanych, kontynuować, weszło do Kościu-
szki kilku jenerałów, killiu sztabowych różnej broni ofice-
rów korpusów koronnego i litewskiego , w sposobie odwie-
dzenia go. Między któremi Bielak i Pankowski , jenerał ma*
jofowie korpusu, którym i z osoby, i z postępów moich
wojennych , dobrze byłem znany. Przemówili do mnie w
korzystnych dla mnie wyrazach. Kościuszko do nich:
J
1
do
-- Koledzy! nie zapominajcie o poczciwych patryotacb, i
walecznych oficerach, wskazując na mnie.
Powiedział im o abszycie swoim, o powodach doma-
gania go $ię , i oświadczył im pożegnanie się z nimi w po •
dobnych wyrazach czułości, jak- przed nami był się wynu-
rzył. Kazał dać wina; wypili po szklance półkwartowej. Obli-
gowali go najmocniej, iżby nie osierocał walecznego a wiel-
ce do niego przywiązanego i szanującego go wojska. Ko-
jcinszko odrzekł:
— Nie uwierzycie szanowni koledzy, jak mnie to wie-
le kosztuje, dopełnienie tego mego przedsięwzięcia, które
odmienione być nie może.
Rzekł Bielak: Wszak to w twojej mocy jest, szano-
wny jenerale!
Kościuszko: Dla tego też.
Pożegnali Kościuszkę wspólnem serdecznem uściska-
niem się i oddalili się.
Kościaszko zajął się wysławieniem energji i osobliwe-
go męstwa Bielaka. W tern słychać prezentowanie broni
szyldwachów jego.
Kościuszko: Ktoś mię znowu odwiedza.
Daje się słyszeć w przedpokoju szelest i brzęk pała-
szów. Wtem wchodzi Kochoski, naczelny wódz Moskałów,
i z nim 7 jego wyższych stopni jenerałów — wszyscy szarf.
Kochowski rzekł:
— Przychodzę z memi jenerałami złożyć ci szanowny
jenerale Kościaszko moje uszanowanie i oświadczyć ci mój
stacunek , należny osobie i rzadkim talentom , nie jako ad-
wersarzowi memu na polu krwawych bitew, ale jako sza-
nownemu rywalowi i bohaterowi, jak już teraz przyjacielo-
wi. Starałem się zawsze pirzez najsurowsze moje rozkazy
do armii mojej wydawane, czasu toczonej między nami
wojny, ocalać twoje posiadłości.
Kościuszko przerywa dalszy ciąg mowy:
91
— Nie mam żadnych moich ziemskich posiadłości,
prócz pałasza mego, i ten zawsze był ocalony i nietykalny
czasu wojny pnez niepnyjacłół ojczyzny mojej. Były takie
jak zwykle czasu wojny wypadki, że pomuszały mię dawał
pozwolenie pałaszowi memu, nie ochraniać, ale dotykaó
się nieprzyjaciół ojczyzny mojej. Ale to wszystko już si$
ukończyło. Teraz wzajemna przyjaźń i szacunek.
Rzekł jeden z jenerałów Kochowskiego : To posiadło-
ści P. Majora Krasnodębskiego (wskazując na Majora) były
ocalone.
Major: Prawda, że posiadłości moje w sam dzień za-
wieszenia broni pod Krzemieńcem, ciężko przez Dońców
zrabowane zostały.
Kochowski: Czy to pan Major Krasnodębski ?
Major: Tak jest , ja jestem.
Kochowski: Postępy p. Majora były mi znane, zdarze-
nie miłe dla mnie , że i osobę jego poznaję tu teraz.
Major: I ja walecznego wodza rosyjskiego.
Kochowski (wskazując na mnie) : A to kto jest ?
Major uprzedza: Jest to przyboczny adjatant szano-
wnego i wielkiego księcia Karola Radziwiłła ; i wylicza sto*
pnie i godności księcia.
Kochowski: Ale ten Xżę Karol Radziwiłł już nic żyje,
już umarł.
Na to ja: Żyje w sercach narodu swego.
Kochowski: Książę Karol Radziwiłł na głowę był nic*
przyjacielem Rossji.
Mojor (tv'skazując na mnie): Takirti jest i adjutant
jego.
Kochowski: Długoż Wpan byłeś adjutantem przy XcHi
Karolu Radziwille?
Odpowiedziałem : Do śmierci jego, czyli lat 5.
Jeden z jenerałów Kochowskiego odezwał się : Jcdcii
nicptzyjaciel znaczy tyle co żaden.
j
Odpowiedziałem: Takich jak ja jest 32 miliony w oj-
ezyinie mojej.
Kockowtkl: A to Wpan racliujesz dzieci i kobiety?
— Tak jest, odpowiedziałem, bo cnotliwych i wier-
nych ojczyźnie rodziców, równie są cnotliwe i wierne oj-
czyźnie swojej i dzieci i kobiety.
Kocliowski: A przecie nie wszystkie.
— Prawda, odpowiedziałem, jest z pomiędzy tych,
ale mała liczba podłych i przez Rosyą zakupionych zdraj-
ców, z których każdego palcem wskazać można.
Kościuszko przeszedł w dobry i wesoły humor, kazał
dać dobrego tokajskiego wina, spełnił toast Kochowskiego
i obecnych oddzielnie jenerałów jego. I my. Kochowski
nawzajem z jenerałami swymi Kościaszki i nasze. Poczem
wesołe anegdoty, żarty z obydwu stron nastąpiły. Nareszcie
wniósł Kochowski toast:
— Pobratymstwa dwóch walczących pierwej narodów,
skojarzona przyjaźń i szacunek!
Po spełnieniu którego zapraszał Kochowski Kościuszkę
i nas do siebie. A pożegnawszy w słodkich nader i przyja-
cielskich wyrazach Kościuszkę i nas , z swemi jenerałami
odjechał.
Po odjeździe Kochowskiego, Kościuszko w nader do-
brym był humorze. Powtarzaliśmy nasze pogadanki z Ko-
cbowskim i jego jenerałami. Nareszcie Kościuszko żądał
kontynuowania przerwanej naszej powieści, która już trwa-
ła do godziny lOtej w noc. Obligował mię Kościuszko,
abym dla niego essencjonalnie opisał tę powieść*, powiada-
jąc, że te mocne i nadzwyczajne uczucia energii Xcia Ka-
rola Radziwiłła i te jego dla dobra i wzrostu ojczyzny swo-
jej wywnętrzania się, warto jest do publicznej podać wia-
domości, w pomyślniejszych czasach ojczyzny, iżby późna
potomność , uwielbiając jego patryotyzm, naśladować mogła
jego cnoty, i być wzorowym przykładem jego gorliwości
93
TeligijneJ ; bó gdy upada religia , upada i państwo. Religia
jest to najmocniejsza podstawa Państwa, i zbawienia nie*
śmiertelnej duszy każdego człowieka. I wiele w tej materyi
mówił do godziny litej w noc Kościuszko. Przy naszem s
nim pożegnaniu się , zamówił nas , iżbyśmy go zaraz naza-
jutrz odwiedzili po południu.
Powracając od Kościuszki, zaprojektował mi major
Krasnodębski , abym mógł być z nim, jutro z rana o go-
dzinie 8ej u księcia Józefa Poniatowskiego, jenerała 1 na-
czelnego wodza wojsk koronnych. Zezwoliłem : pojechaliśmy
więc do niego.
Zastaliśmy go jeszcze nieubranego, i bardzo pomiesza*
nego humoru, któremu przedstawił mię major, Opowiedział
mu major, że dzień wczorajszy, cały przepędziliśmy u je-
nerała Kościuszki, i że go w naszej przytomności odwie-
dził Kochowski. Książę zapytał:
— Jakiż wstęp zrobił do Kościuszki Kochowski?
Major: Bardzo grzeczny.
— A Kościuszko?
— Podobnyż. Ale odebrał tam Kochowski kilka sma-
cznych przegryzków i od jenerała Kościuszki i od nas.
Hsiąze: A to niegrzecznie.
Major: Byłoby niegrzecznie, gdyby Kochowski nie drf-
był sam do tego powodu. I całą rzecz opowiedział.
Książe : A to słusznie. Jakież było przyjęcie Kochowskie-
go, przez jenerała Kościuszkę, i jakie rozstanie się?
Major opowiedział.
Kisiajq: To pewnie i jenerał Kościuszko odwiedzi Ko-
chówskiego ?
Major: Tego nie wiem.
K$iąze: Będę i ja dzisiaj przed południem u jenerała
Kościuszki.
Major: Jenerał Kościuszko będzie dziś z rana u króla,'
dla zameldowania się, że odebrał żądany przez niego abszyt.
J
94
Ksiąif: To pa południa hędą. I odebrał Koć^tasdpo^
abssyt ?
Major: Wczoraj przed południem w naszej obe.CMi4<^
przez pazia.
Ksiązq : Cóź Kościuszko na to ?
Major odpowiedział.
Książe: I ja także przed dwoma dniami odebrałem
żądany mój abszyt , ale jeszcze u króla nie byłem.
Na kanapie u księcia 4 duże stosy leżało drukowa-
nych ćwiartkowych kartek, z których książę bierze w oby^
dwie ręce po kilkanaście i podaje nam mówiąc : że wekto-
ra) już późno przyniesiono mu je z prasy. Przeczytawszy
jedne z tych , w której , tak jak we wszystkich , zawierał
się list poźegnawczy księcia do wojska, któremu przewo-
dniczył, rzekłem:
— Pozwoli W. Ks. Mość, aby te kartki, które mam
w ręku, przy mnie zostały.
Książe : Chętnie . gdyż ^ tym zamiarze drukować je
kazałem.
Wtem wchodzą koronni i litewscy jenerałowie i wyż-
si sztabowi oficerowie. Między koronnymi jenerałami byli :
Kniaziewicz, Dąbrowski, Madaiiński, Byszewski i Zajączek,
brygadjerowie : Kublicki , Kołysko i inni , których pamięcią
objąć nie mogę. Litewscy: Bielak, Hetkiewicz, Xżę Michał
Radziwiłł, Morawski i brygadjerów kilku.
Ksiąią (wskazując na mnie): Koledzy! Oto jest adju-
tant regimentu 8, sztabowy i przyboczny niegdy Xcia Karo-
la Radziwiłła jenerała.
Ja skłoniłem się księciu i wszystkim. 1 zaraz powiada
im: że Kochowski wczoraj odwiedził naszego kolegę Ko-
śisittszkę w przytomności tych kolegów (wskazując na nas).
Bielak: I Ja miałem wczoraj jego odwiedziny; i ręką
kiwnął.
Ktiąif: Akt tam jak przez rózgi był przepusaczanj
Kechowski.
Dc^r&wski: Jakimże sposobem?
Ksiązą: Koledzy przytomni wczoraj niech powiedz-; a
wskazując na nas: koledzy! powiedzcie.
Major opowiada i ja , co się mnie tyczyło. Wszyscy
bez przerwy słuchali. Poozem Zajęczek z zapałem odezwał
się:
— Takie jak słyszę odpowiedzi adjutanla Radziwił-
łowskiego wielkiemu wodzowi sprzymierzonego z nami
wojska, były nadto zuchwałe, ubliżające powinnego uszano-
wania wodzowi , ile slopieii jego bardzo jest względem
pierwszego maleńki. Więc powinien być sądzony i przykła^
dnie ukarany za tę swoją zuchwałość. Lecz jeżeli delika-
tność tego wielkiego wodza przebaczyła mu , to jedynie ze
względu grubej nieroztropności jego i hardosci , podobnej
jego jenerałowi, Xciu Karolowi Radziwiłłowi.
Takie rozumowanie Zajączka wielce oburzyło księcia
Józefa i wszystkich przytomnych. Książę ten stał się moim
najgorliwszym obrońcą, więc ja i wszyscy zostawiliśmy mu
pierwszeństwo.
Między innemi wyrazami książę mówił:
— Szanowny ten oficer, adjutant niegdy Xcia Karola
Radziwiłła jenerała , bardzo roztropnie i rozsądnie znalazł
śię w odpowiedziach swoich Kochowskiemu i jenerałom
jego, bo wynurzył to usty przy wydarzonej okoliczności,
ozem serce jego przepełnione było. Okazał nie tyllio swoje
szlachetne uczucia mocnego i przychylnego zapału do oj-
czyzny swojej , ale i całego narodu swego. Jakże koledzy 7
Wszyscy przytomni (prócz Zajączka) potaknęli.
A ja najpierwej księciu z oznaką uszanowania i wszy-
stkim przytomnym oświadczyłem moją wdzięczność za obro-
nę mojej niewinności. I zaraz rzekłem do Zajączka:
— Ja pana jenerała poznałem, kiedy jeszcze w cywil-
96
nej służbie zostawał przy W. Hetmanie Branicldm w Wa-
ręia, gdzie ja, czasu zagnieżdżonego w tamtycb okolicach
liultajstwa, pod dowództwem przytomnego tu jenerała Bie-
laka, w okolicach Waręża na 12 mil kwadratowych miałem
sobie polecony przegląd lasów, z pewnym oddziałem woj-
ska mnie dodanego, w których z rozbitej przezemnie kupy
hultajów 6 ranionych, 4 ubitych a 2 zdrowych hultajów
pojmanych , pod strażą do Waręża odprowadzić kazałem, i
kiedy JW. Hetman Branicki za ubitego podemną konia
przez zbrojnych hultajów , rozkazał mi dać z stajni swojej
pięknego konia z rzędem wojskowym. A będąc 2 razy na
obiedzie u JW. Hetmana Branickiego, byłem, naocznym
świadkiem , jak p. jenerał ówczesnej służby swojej cywilną
z największą pilnością dopełniał.*) Później trochę widzia-
łem w Łucku, na sejmiliach obieralnych deputackich partję
hetmańską, która za przewodnictwem pańskim wszystkie
inne partje pokonywała. (Te ostatnie moje wyrazy wróciły
przytomność Zajączkowi, bo kiedym mówił początkowie,
jak on służbę swoją ówczesną z największą pilnością wy-
konywał , Zajączek tak był pomieszany ^ że twarz jego wy-
dawała go).
Zajączek: A przypominam sobie cokolwiek pana adju-
tanta.
A zwracając się do księcia rzekł: To oburzenie się
moje przeciwko panu adjutantowi G. nie było z żadnej
mojej niechęci osobistej ku niemu , bo słysząc (jak sobie
przypominam) o talentach jego i energji patrjotycznej jego,
zawsze czułem mój szacunek dla niego , a jeśli okazałem
teraz moje przeciwko niemu niby oburzenie się, to jedynie
dla tego, jak W. Ks. Mość i przytomni koledzy rozbierać
*) Zajęczek byt Leibhusarem u Hetmana Branickiego. Gdy hetman
jechat, 00 stał za karetę, a jak byt u sto/u, za krzesłem z farfurką. CzflMi
sal sejmików przebrany w kontusz, przewodniczył parŁji hetmańskiej.
9T
go będą? Ja powtarzam, że szacuję P. adjatania G. i je*
Stern jego przyjacielem.
Kiiąi^: Tak tak wart on zawsze szacunku. Ja jenera*
ła Kościuszkę , i jego odpowiedzie Kochowskiemu i jego je-
nerałom , jak apostoł wszędzie powtarzać będę. Ale przez
pana jenerała jest pan adjutant G. obrażony. Więc aby to
między temi ścianami ukończyło się, w celu wynagrodzenia
jego obrazy, wypijem kielich za jego zdrowie i honor. Daj-
cie wina i kielich!
Wszyscy brawo!
Bierze książę kielich, napełnia go winem, i w przy-
jemnych dla mnie wyrazach, rzecze:
-- Do ciebie jenerale Zajączku i wypił.
Zajączek odebrał kielich, i powtarzając księcia wyra-
zy wypił; toż samo i wszyscy przytomni.
Potem ja oddzielnie księcia, po wyrażeniu mego
uszanowania dla niego, i mojej najczulszej wdzięczności, a
drugi, ogólnie wszystkich przytomnych, jako łaskawych
moich przyjaciół, wypiłem.
Książę pozwolił wszystkim, ile kto chciał, nabrać
kartek drukowanych poźegnawczego listu jego. Pożegnali
księcia i odjechali. Po oddaleniu się ich, rzecze książę:
— Ależ koledzy! jak wy wczoraj u jenerała Kościu-
szki , przepędziliście przez rózgi Kochowskiego, tak my dzi-
siaj Zajączka. Poznał on sam że zanadto chybił, i już się
wykręcał z swego chybienia, ale odebrał za swoje.
Dalej zapytał mię książę :
— Powiedz mi kolego panie adjutancie, jak i co my-
ślałeś względem Zajączka, za twoją obrazę?
— Po tak gorliwej i łaskawej obronie i obstawaniu za
samą sprawiedliwością, miałem zamiar zaprosić pana je-
nerała Zajączka, pod Powązki na pałasze, lub na pistolety,
za moją obelgę. Ale w. ks mość, przez swoją delikatność
i mądrość, oszczędziłeś panu jenerałowi Zajączkowi, ko-
Dxi«anik litoraeki Nr. 66. Pamiętniki J, D, GąHanowtkiego, ^
J
salóW po4fótj Jego pod Powązki » kilku buielkMni W«gr&y-
na , i mnie łaską swoją książęcą zrobiłeś honor , i Wjrmh
grodłlłeś krzywdę, obrazy mojej osoby.
Książe : Na honor jenerałski , powiadam wam» koledzy^
i» lik ttiyśli^eai. Lecz zwróciłem uwagę moją na leraźni^
aze okoliczności krajowe. Dla tego żądałem, aby to między
soiafnami tych mutów ukończyć się mogło , zawsze z honorem
dła pana adjutanta. Ale gdyby był przebiegły Zajączek i dumny
nie przyjął mojej propozycyi, i nie dopełnił jej, iedy za*
wsze byłbym zatem, aby pod Powązki był zaproszony, i
w oczach publiczności wynagrodził krzywdę honoru oso-
bistą panu adjutaniowi G. jako godnemu o&oerowi.
Podziękowałem księciu uprzejmie za jego łaskawe
uczucia względem mnie, niczem mu nie zasłużonego. Poże-
gnaliśmy księcia i odjechali.
Tego dnia byłem na obiedzie u majora; a po obie-
dzie udaliśmy się do Kościuszki. Zastaliśmy go^ łeaąceg^
na sofie, i drzymającego. Na przybycie nasze wstał i rzekł:
— Koledzy! Byłem u króla, i po odmeldowaniu się
mojem^ rzekłem z uniesieniem: najjaśniejszy Panie ! odtąd pa-
łttiz mój już zapieczętowałem, i niedobędę go, aż chyba na po«^
myślifrejaze czasy Ojczyzny mojej. Kwadrans bawiłem u kró-
la, któfy terainiejszemi wypadkami krajówemi bardzo jest
uciśniony, i rady sobie dać nie może, bo go wszyscy od-
stąpili.
Major oświadczył Kościuszce , żeśmy dziś rano odwie-
dzili księcia Józefa, i wyszczególnił tych którzy przy nas
takowego odwiedzili, ale o zajściu ze mną Zajączka,
zamilczał.
Ja oznajmiłem Kościuszce , że książę Józttf deklarował
odwiedzić go dzisity.
Kościuszko: Nie jestem dziś w stanie przyjęcia go —
ale- . . '
Zo«lawili»n^y Koietuszce kilka druk4>wanych kartek,
M
poiegnawczego Usta kolęda Józefa do wojska, awidząa BA''
śduszkę w niewesołym bumorze , pożegnaliśmy go , pa
półgodzinnej rozmowie.
Kościuszko: Odwiedźcie mnie jutro rano koledzy! a
Ad mnie: przypominam koledze, wiadome opisanie, t>o ja
niezadługo opuszczę Warszawę, Adieu!
Olo jest dosłowny pożegnawczy list , księcia Józefa
PfMiiatowskiego , synowca królewskiego, naczelnie dowo-
dzącego korpusem wojska koronnego Rzeczypospolitej, do
wojska tegoż i narodu, po odebranej dymissyi 1792 r. w
Warszawie napisany, i przez druk publicznie ogłoszony.
w Zdawałoby mi się uchybić wdzięczności, i zaręcze-
nia, które wam szanowni i odważni koledzy moi uczyni-
łem, gdybym wam nie doniósł, i nie dał sprawy z postęp-
ku mojego.
^Otrzymałem od N. Pana , najłaskawszą dymisyę moje.
Shiłyć przestałem , lecz kochać was i waszą przyjaźnią chlu«
bić się, nigdy nie przestanę.
.3yła to wojna święta, bo żołnierz nie za dumę swojego
króla walczył, lecz za swobody ojców swoich, i całośe
ziemi, w której się urodził.
„Okoliczności , zatruły nadzieje nasze. Obca przraioe ,
duma kilku obywateli, którzy w osobach swoich przywy-
kł! uważać szczęście lub nieszczęście kraju , przyprowadź*
ły rzeczy do dawnej postaci.
„Zatem, lubo nie podbici, lubo nie zwyciężeni, błą-
kać się musimy, i obcej szukać ziemi.
„Mundur nasz, stanie się odtąd smutnem odzieniem,
bo nie jest więcej prawdziwego powołania, sławy i obrony
ojezyzny znamieniem.
„Trudno jest w społeczeństwie żyć ludzi, z którydi
jedni, z krwie swoich rodaków, pysze i ambicyi swojej
podłej czyniąc ofiarę, słodycz znajdują. Drudzy wiecznej
7»
100
niesławy za pnewinienia, okryci zostali cechą. A których
czystość powołania żołnierskiego, znosić nie może.
^To czucie moje, śmiało i głośno zaręczam ; prześlado-
wania bowiem , wzgardę tylko na siebie ściągają ; tej zaś
zemsty, która na szlachetnem i uczciwem gruntuje się prze-
konaniu, niezmrużonem czekam okiem.
-Przykład niepodległości, nieposłuszeństwa, który nam
zostawili, bynajmniej dusz naszych nie kazi. Jest to truci-
zna w powołaniu naszem.
,, leżeliśmy ramieniem naszem , ojczyzny zbawić nie mo-
gli, przynajmniej tej zbrodni, ojczyzna nam nie wynucL
^Ostatni raz zalecam wam tę cnotę, przyjaźni, którą
mi przyrzekliście, przypominam. Rozbrat z niemi, a nie-^
śmiertelny dla was szacunek, i przywiązanie zaręczam. Jó-
zef książę Poniatowski."*
Podług żądania Kościuszki, odwiedziliśmy go nazajutrz
Ja opowiedziałem moje wczorajsze z Zajączkiem zdarzenie,
i gorliwość księcia Józefa za mną , jako też pojednanie mnie
z Zajączkiem , przez księcia Józefa wykoncypowane. Na co
Kościuszko:
— Książę Józef, przez delikatność swoją, oszczędził Za-
jączka od najgorszej względem niego u publiczności opi^
nii , gdyby był pod Powązki na bal , przez ciebie kolego
zaproszony, bo cała publiczność wiedziałaby w kilku minu-
tach o przyczynie tego publicznego balu, przez coby Zają-
czek wiele stracił na swojej reputacyi. acz bardzo dotąd
ograniczonej. A twoja kolego do najwyższego doszłaby sto-
pnia. Ale i tym sposobem, jak się stało , honor twój przez
Zajączka został wynagrodzony , przy tyeh zaszczytnych kole-
gach, przy których był nadwerężony. Ręczę; że jeżeli już
nie jest, to dziś pewnie cała stolica, o twej szlachetnej de-
terminacyi, będzie uwiadomiona. Bo sam Książę Józef po
wielkich domach i kompaniach, jako też przytomni kole-
dzy nie zamilczą tego.
101
Jakoż w samej neczy ukazało się po ulicach \ tea*
trach , gmachach rządowych , pałacach , wiele dowcipnych
kartek 9 na korzyść moją poprzylepianych , a to w podo*
bnych wyrazach : że jakoby Gąsior , będąc od podłego Za<
jąca obrażony , zaprosił Zająca pod Powązki , na bal pała-
szowy i pistoletowy. Zając zaś czując się, że takowy bal
byłby dla jego żołądka niestrawny, i szkodliwą mógłby go
zarazić obstrukcyą, uszedł, i do jaskiniowej swojej sekre-
tnej skrył się komórki.
Mógł Zajączek, dla jakowychś innych okoliczności,
wyjechać wtedy właśnie z Warszawy, kiedy to zdarzenie
między mną a nim zaszło było: tym czasem wzięto to na
jego sekaturę. Zajączek wyjechawszy wtenczas z Warszawy,
całą zimę i wiosnę przepędzał w Litwie , z zdrajcami , tu-
łając się przy nich, razem z ich pieczeniarzami.
Kościuszko czasu naszego pobytu u niego , najwięcej
zajmował się nieszczęściem' i klęskami krajowemi. Rzekł
potem :
— Chciałbym jutro odwiedzić Kochowskiego. Wiele
mię to kosztować będzie, ale cóż, trzeba politykę świata
zachować. Koledzy! Proszę was ze mną. Wszakże jesteście
przez Kochowskiego zaproszeni. Moźeby kto i więcej z ko-
legów chciał mi towarzyszyć, powiedźcie im za obaczeniem
się z nimi. Ale trzeba świetnie, i jak można z powierz-
chowną okazałością wystąpić, aby dać poznać nieprzyjacio-
łom ojczyzny naszej , że nie z łupiestwa wojennego , ale z
zabytków ojców naszych mamy bogactwa, które na dźwi-
gnienie ojczyzny naszej , wraz z osobistością naszą poświę*
cać gotowi jesteśmy.
Zawiadomiliśmy niektórych jenerałów sztabowych
wyższych o intencji Kościuszki, odwiedzenia Kochowskie-
go w towarzystwie z nimi. A tak towarzyszyło Kościuszce
9 jenerałów koronnych i Litewskich , 2 brygadyerów , ma-
jor Krasnodębski i ja. Wszyscy i konie nasze wierzchowe »
j
102
bogato i ozdobnie, przybrani byliśmy, i lowarsyMyliśmy
Kosoiuszce do Kochowskiego. Gdzie zdalelia sztabwach So-
chowskiego , ujrzawszy liczny orszak jenerałów polskich , i
na czele nich Kościuszkę, zrobił hałas do broni, a zblliają-
eym się na dzielnym i bogato ubranych koniach robił ho-
nory wojskowe przy odgłosie muzyki janczarskiej.
Zastaliśmy u Kochowskiego kilku jego jenerałów , a
na odgłos muzyki sztabwaohowej, więcej ich przybyło.
Eochoski najuprzejmiej Kościuszkę i wszystkich przy*
witał. Traktował czajem, podług swojej etykiety, a potem
kazał dać najlepszego wina, i naj pierwej Kościuszki, a na-
stępnie wszystkich z nim będących spełnił zdrowie. Kościu-
szko i my nawzajem. Wszyscy byliśmy szarf. Major Krasno-
dębski i ja podłag stopni służby , byliśmy przy ładownlcairih,
brylantami i drogiemi kamieniami ozdobionych. Nasz ubiór
bogaty ćmił oczy Kochowskiego i jenerałów jego, iak jak
ubiór koni naszych na dziedzińcu mnóstwo zćbranych toh
datów, i różnych stopni oficerów moskiewskich.
Wizyta Kościuszki u Kochowskiego zajęła godzinę cza-
su, gdzie w obojętnych materyach przechodziły pogadanki
Pożegnał Kościuszko Kochowskiego, a gdy wsiadaliśmy
na konie, rzekł jeden z jenerałów Kochowskiego:
— Nie znać tego, że panowie byliście na wojnie, 60
te ich kosztowne ubiory poświadczają.
Na to jenerał Byszeski odpowiadając:
— Owszem na wojnie wzbogacają się żołnierze i oftcero-
wie, przez łupy wojenne, ale my nie. Jeżeli posiadamy
jakie bogactwa, to te są ojców naszych zabytki. Wojsko Rze-
czypospolitej naszej , wziąwszy od dobosza aż do najwyższe-
go' stopnia jenerałów, służy za żołd, ale ma przedniejsze
uczucia zawodu swego wojskowego , miłości ojczyzny swo-
jej, bronienia jej praw, wolności, niepodległości, całości, a
zatem o żadne łupy nie ubiega się.
W^nem stąpaniem koni przyjechaliśmy ęo pnod
iOS
tlakwmeb moskiewski. Komę jakoby okaiywały szlao)iel»ą
limię % unosBenia na sobie bohaterów wojennych Kościp-
sfice towarzyszących. Koledzy odprowadzili go do jego kwa-
tery, którym podziękował uprzejmie za ich przyjaźń, i
wypi) kielich za ich zdrowie, a oni za jego. Był wespłp
i liiciskał serdecznie jenerała Byszeskiego za szlachetną od-
powiedź jego. Pożegnaliśmy Kościuszkę i rozjechaliśmy sif.
Odtąd przez kilka diii nie odwldzałem Kościuszki,
ale zająłem się opisaniem wyłej wspomnionem, które za
dni kilka «koiiczywssy, .zawiadomiłem majora i żądałem,
abyśmy odwiedzili Kościuszkę. Major był chory, więc ja
sera pojechałem do Kościuszki.
Zastałem tam jenerałów Bielaka, fiyszewskiego, Kniar
ziewicza, jako też kilku brygadyerów i pułkowników. Od-
dałem Kościuszce żądane opisanie, które Kościuszko przej-
nawszy rzekł do przytomnych:
— Koledzy! oto jest krótkie w treśd opisanie maxym
księda Karola Radziwiła, wojewody wileńskiego, przez kole-
gę naszego-* wskazując na mnie— p. adjutanta G. który był
pfiez 5 lat przy tym księciu jego jenerał-adjmtantem ; opł-
smie to wielce interesujące. Ręczę wam koledzy: gdyby ten
książę dożył lat teraźniejszych, nie poważałaby się Moskwa
ani żeden z ościennych stąpić zbrojno na naszą ziemię,
bo ten mając tyle prawie wojska swego ordynackiego, co
cała nasza Rzeczpospolita, wojska w taktyce wojennej ddsko»
nale wyćwiczonego , a do niego wielce przywiązanego , ma-
jąc poczciwych i doskonałych taktyków, jenerałów, i ofice-
rów, Mając podocktutek armat i ręcznej broni, amunioyą,
artyleryą doskonałą , magazyny zapasowe żywności , pienię-
dzy poddostatek, skarbiec ogromnemi bogactwy napełnio-
ny, sam w taktyce wojennej doskonały, odważny i mę-
żny, do tego zaufanie całego narodu posiadający, a dła
efezysny swojej dla utrzymania w niej w(dności, całości I
niepodległości, nie tylko ogromne swoje bogactwa, ale i
104
osobę swoją poświęcający, w takim przypadku, jak teras
ojczyzna nasza zostaje, gdyby tylko zrobił do narodu ode-
zwę, na głos jego cała ludność krajowa rzuciłaby się do
broni, i nie tylko żeby pobił nieprzyjaciela na ziemi swo*
jej ojczystej ale splondrowałby jego kraj , odebrałby da*
wne zabory, upokorzyłby cbciwego łupu Polski nieprzyja-
ciela , i uczyniłby go hołdownikiem Rzeczypospolitej Pol-
skiej. Tak, tak, szanowni koledzy!
Odezwali się wszyscy: Byliśmy w Nieświeżu czasu
pobytu króla, widzieliśmy to waleczne i doskonale wyćwi-
czone wojsko ordynackie Xcia Karola Radziwiłła, odbywali-
śmy z niem kilka rewji', przekonaliśmy się o jego jenera-
łów odwadze , męstwie i jego samego. Obyśmy go teraz
wskrzesić mogli i uratować ojczyznę naszą.
Kościuszko: Wojsko jego i jego samego widzieliście
czasu rewji koledzy, ale jam go widział w formalnych krwa-
wych bojach z nieprzyjacielem, czasu konfederacyj Radom-
skiej i Barskiej , bo byłem w jego korpusie w małym na-
tenczas stopniu oficera. Dokazywał on cudów waleczności z
wojskiem swojem. Siostry jego mimo delikatną płeć i wy-
chowanie swoje, były w szeregach wojska ordynackiego,
począwszy zawód swój od szeregowych, i te wszędzie w
bojach krwawych z nieprzyjacielem odznaczały się męstwem
i walecznością swoją. Nawet olelni brat jego . . . (nie pa-
miętam imienia.)
Ja: Xżę Hieronim.
— I ten był szeregowym, a matka ich dowodziła tym
bitnem i licznem wojskiem , pod najwyższem naczelnictwem
Marszałka Puławskiego, w Częstochowskiej fortecy znajdują-
cego się. Go więcej, świta księżnej i księżniczek z kilkuset
osób składająca się, cała była po wojskowemu ubrana i
uzbrojona na koniach. Taki to wielki zapał ojczysty w szla-
chetnej i bohaterskiej krwi książąt Radziwiłłów! Wtenczas
105
to Moskwa majątek tych książąt znacznie złupiła. Ale Bóg
opatrzny wynagradzał im to z licznych źródeŁ
Gdy Kościuszko, po takiej gorliwej przemowie swojej,
uściskał się z kolegami, i ci go pożegnali, a jam się został,
czytał wtedy to opisanie, zastanawiał uwagę swoją, i rzekł;
nakonłec :
— O! gdyby mi dozwalały okoliczności, tobym zaras
kazał to wydrukować, kiedy jeszcze ten najszkodliwszy nie«
przyjaciel Polski grasuje w ojczyźnie naszej.
Potem zapytywał mię, gdziem przebywał po.kuraoyi
mojej i gdzie bawić będę?
Opowiedziałem mu, że przy szanownej Hetmanowej
Ogińskiej w Sielcach, i o osobliwszych jej dla mnie wzg^-
dach uwiadomiłem go.
Rzekł Kościuszko: Rzadko takich domów i osób, z
taką czułością , z taką ludzkością i takim ojczystym ząpąr
łem. Więc nie opuszczaj tego domu i tej szanownej pani,
bo teraz jesteśmy tułaczami w naszej własnej ziemi. Bę-
dziesz miał czas wolny, a choć skłopotany masz umysł nier
szczęściami ojczyzny naszej, to samo ci doda gorliwej zrę-
czności do szczegółowego opisania uczuć, -zamiarów i po-
stępowań tego szanownego Xcia Karola Radziwiłła wzgl§r
dem ojczyzny naszej, ile że posiadając jego zaufanie, masi
o tem wszystkiem bliższe i pewniejsze wiadomości, niż dal-
si. To opisanie, jeżeli nie my, to ktoś z ziomków naszych*
mających szlachetne uczucia i wyobrażenia o cnotach tego szla-
chetnego księcia względem dobra ojczyzny, późnej poda
potomności, za jedyny przykład do naśladowania gorliwo-
ści ojczystej.
Dalej otworzyłem myśl moją, że chciałbym być w
Grodnie, tak dla przypatrzenia się postępom mającego się
tam odbywać sejmu walnego, jak dla'pozyskania 18miesięcz-
nej zaległej gaży mojej.
Kośelutzko: Sejm teraźniejszy nic dobrego dla ojczysuj
J
łOf
16(1, nic Błiawiennego nie pnyniesie, luk pnewidaję.
Przemoc, intrygę, podłość, te będę pnewodiiiciyć na tym
affmie. Metoe być tern wszelako i przekonywać się z bliska,
jak wyrodni synowie frymarczyć będą tą nteszezęśliwą
naftą.
To mówiąc', łzy czułości zastąpiły czyste źrenice jego.
Zatrzymał mię na obiad u siebie Kośoiaszko. Cliełał jeszcze
i tądał dowiedzieć się dokładnie z wsaelkieml szcz^ółaint
o pobycie króla w Nieświeżu, o przyjęein go przez lisięola
Karola , i o korzyściach dla ojczyzny czasu pobytu króla.
Opowiadałem mu ; czego z wielkiem natętoniem umy*
stu słucbał, i nikt nam tej rozmowy nie przerwał.
Odselając mię Kościuszko karetą swpń • ^^U przy
pożegnaniu :
— Odwiedzajcie mię częściej, zaufoni koledzy moi,
gdyt za kilka dni opuszczę Warszawę, a nim to nastali,
fadłiym śię jeszcze ucieszyć z wami.
Jadąc, odwiedziłem majora i opowiedeiałem mu nasie
rozmowy i iądanie Kościuszki.
Kie miał Kościuszko odtąd tadnego dnia prótnego, łia,
godziny (prócz obiadowych) , aby go tak wojskowi różnej
broni i różnych stopni, jako też cywilni, duchowni, wyae-
kieh rang krajowi obywatele, niemniej poczciwi Warsza-
wianie różnych klas nie odwiedzali , ci szczególnie , którzy
nad klęskami ojczyzny iswojej z czułością i patryotyeznym
zapf^em ubolewaH , poznawszy naJszłacfaetnSejsfty 'spoaób
myślenia tego cnotliwego obywatela. A odwiedzając Kośda-
szhę , nie taili przed nim swoich bolesnych uczuć I wyrae-
kań na podłych zdrajców ojczyzny.
Kościuszko powiadid odwiedzającym go , że za kilka
dni opuśtl Warszawę, dla tego żegnał się z nimi.
Wojskowi fratryoci i przyjaciele wierni Koćeiuszki*
rożnych stopni i różnej broni, zamówili nąjpterwszej war-
SĘĘgm^^Ufi trafklyernfi właśeicieła, fżby na pierwszej stacji do
lOT
Puław pnygoUmał świetny abiftd poiegmwesy 41a teg«
szanownego bohatera, na który zaliczyli mu podług ufoiy
pieniądze, zkoiidyq'ą, iż go dniem pierwej przed wyjazdem
Kośeiuszki uwiadomić mieli.
A gdy z pewnością zasiągnęli wiadomość o udetei«ii<-
ndwanym dniu wyjazdu jego, onego podług kondyeyi uwla-*
domili.
Sami zaś w dniu wyjazdu , na godzinę prsed wyja-
zdem szanownego bohatera Kośeiuszld , konno na dzMhlA-
cu jego kwatery ukazali się, a za nimi pojazdy luźne.
Szanowny ten bohater domyślił się ich zamiaru. Pro-
sił ieh, aby nie robili sobie tej przykrości ; ale gdy od nloh
nawzajem proszony, i^y ich usługę przyjacifdską {Mrzyjąć
raczył , zezwolił , pra^emawiając wszakże :
— Szanowni koledzy ! pośegnaliśray fię w^czoraj , ain
kiedy taka jest wasza intencja, przyjmuję ją z npnnjnmm
uczuciem przyjaznego zawsze dla was serca. Oiciatem w
zamłtn^tym powozie opuścić Warszawę , a tak musnę ikOn-
no wam towarzyszyć.
Kazał podać sobie JŁonIa, wsiadł i razem ^ diĄedziiiea
jego wyjechaliśmy o godzinie 6tej z rana, i aż sa rogKtisŁ
wszyscy jecbaliśmy konno, potem do pojazdów, jadąoydr
za nami laino, przesiedliśmy ślę i jelshali do stacji. Gdrie
prz^ybywszy, zastaliśmy już zastawione stoły wybornem
śniadaniem i rozgrzewającemi nai^jami.
Szanowny bohater poznawszy, że ta Ma jest szosa-
golnie dla niego przez przytomnych jego przyjaciół zrobio-
na, rozczulił się i rzekł:
— Bóg najwyższy, niech wam i waszym potomkom tę
prsyjaźń waszą dla mnie wynadgradza.
Py tidi niektórzy : jak długo zabawi w Puławach ?
— Tyte, ile imi okoliczności dozwołą. Teraz pnm ztMf .
zające się święta Bożego Narodaenia będę w Mtewash^
108
gdzie jeszcze może z parę tygodni po świętach zabawię , a
dalej nie wiem.
RzelLł dalej: Odwiedźcie mnie w Puławacb szanowni
koledzy i wierni przyjaciele moi. Ten dom i serca właści-
cieli jego nie są zamknięte dla poczciwie myślącycti i mo-
ich osobistych przyjaciół, tem więcej wojskowych. O czem
przekonacie się.
Dano obiad gustowny i wspaniały, z wybornemi na-
pojami. Spełniano kielichy patryotyzmu, osobistej przyjaźni
i t. d. nakoniec pożegnawcze.
Po których wzajemne . serdeczne i rozczulające uści-
skania się, rozłączyły nas z szanownym naszym bohaterem.
Oji do Puław pojechał, a my powrócili do Warszawy.
Trzynastu jenerałów, i 5 tu sztabowych a 19 różnej broni i
różnych stopni oflcerów, ogólnie 47 osób, odprowadzało
tego szanownego bohatera.
Po oddaleniu się Kościuszki z Warszawy, smutne prze-
pędzaliśmy godziny. Zdawało się nam z Majorem Krasno-
dębskim , że Warszawa niema już żadnego poufałego dla
nas przyjaciela, jakim względem nas był Kościuszko. Major
Krasnodębski na zbliżające się święta Bożego Narodzenia,
miał do włości swoich, kilkanaście mil od Warszawy, od-
dalić się , a ja do Sielców, lub z nim do włości jego.
Tym czasem zmienił się plan , a my obadwa do Siel-
ców wyjechali, dokąd wzięliśmy z sobą 27 oficerów, różnej
broni i różnych stopni, ułatwiając im potrzeby tej podró-
ży. W sam dzień wilii przybyliśmy do Sielców, gdzie po-
czciwy murgrabia przyjął mię z wszystkimi podróżnemi ,
do mojej dawnej kwatery, z kąd udaliśmy się do pałacu.
Powitaliśmy z powinnem uszanowaniem łaskawą hetmano-
we, i przedstawiliśmy jej naszych poczciwych kolegów, i
jako biednych tułaczów w swojej ojczystej ziemi. Ta szano-
wna, eiuła i ludzkości pełna pani, nie z zmyślonem ukon-
100
tentowaitiem , nas 1 naszych kolegów w przyjemnych wy-
razach nawzajem powitała.
Przy powitaniu się z zaufanemi godnemi domownika-
mi hetmanowej , a memł poufnemi przyjaciółmi , przedsta*
wiłem im przybjłych ze mną kolegów moich.
Szanowna Hetmanowa dla przybyłych oficerów zady-
sponowała wygodne na kwatery pokoje w oficynach.
Obcych gości było mało na świętach w Sielcach ale
na Nowy rok wiele zjechało się, pierwszych i średnich
klas osób.
Gdzie i moi zacni przyjaciele, Bosiacki stolnik i ksiądz
kanonik przybyli , i zajęli swoje pokoje, na pierwszą ich by^
tność przeznaczone dla nich» których szanowna Hetmanowa
i jej zaufani domowi przyjaciele najuprzejmiej przywitali.
Przyjechało nieco pieczeniarzów zdrajcy Szczęsnego,
ale ci od Hetmanowej źle przyjęci, i od poczciwych
patrjotów jak przez rózgi przepuszczani, niebawiąc oddalili się.
Przybyłych z nami do Sielców oficerów, znajdu*
jacy się w Sielcach goście, po kilku do swoich do-
mów pozapraszali, i rozebrali, chociaż im przedtem nłd-*
znajomych. Nowy rok świetne bardzo w Sielcach otworzył
pokoje. Przepych w ubiorach, a osobliwie damskich, ko-
sztowne perty, brylanty, i drogie koronki, ubiory ichzdo*
biły, ale niektórych pyszno ambitny ton nie tylko że za*
ciemniał blask ich ubiorów, ale wdzięki ich urody i ton
powagi, tak dalece, że w liczno zebranej kompanii, takie
osoby mało były uważane.
Przeciwnie ugrzecznione osoby obojejpłci, wielce by-
ły lubione, szacowane i szanowane. Nawet ich rywalki
i rywale szukali okazyi spoufalenia się z niemi.
Osoby, w wszystkie kosztowne upominki przyjacielskie'
szanownej hetmanowej, im ofiarowane dawniej, przybra-
wszy się: ukazały się na pokojach, które wszystkich oczy
zazdrosci, i podziwienia zwróciły na siebie.
i
110
Saanowna Hetmanowa wiele lem ujęta została. Oka-*
lywała jawnie dla nich poufałą swoją przyjazd i szaraneit.
IHU z przytomnych magna tek i magnatów, nie był (ak bo-
gglo, tak giistównie przybrany, jak te oaoby, którym wtę-
kszej świetności dodawała uwdzięczniona i rozsądna ich po-
wierzchowność. Osoby wysokiego tonu ob ojej płci, będące
domownikami i poafałemi przyjaciółmi szanownej Hetma-
nbwej, pierwej nieco z niemi zapoznane, okazywały im po-
USałą awoją przyjaźń.
Szanowna Hetmanowa , przybyłym z nami ofieeroaa ,
kaidetnu oddzielnie, udzieliła jakiego podarku, z wspaniałej
swojej ludzkości.
fioścle po trzech dniach rozjechali się.
My z Majorem od wilii Bożego Narodzenia, ciągle ba-
wiąc w Sielcach , przy łaskawej Hetmanowej , dnia 4go sty-
cania pożegnaliśmy ją i do Puław odjechali;
Tam odwiedziliśmy szanownego bohatera naszego Ko-
sotusakę, z którym przybyliśmy na pokoje.
Kościuszko przy korzystnych dla mnie wyrazach , przed-
stawił mię Księciu Adamowi , księżnie i całej ich familii.
Na Trzech Króli zwykła zawsze bywać wielka gała w
Puławach, na którą dużo zjechało się gości.
Pokoje były świetne, zabawy przyjemne. Szanowny
Gospodarz książę, będąc wesołego temperamentu, i księżna,
pomagali i dodawali wesołości uprzyjemnioną grzecznością
awoją, tak że zniewalali wszystkich do kochania siebie z
uszanowaniem.
Porobiono towarzystwa zabaw, podług wieku i geniu-
szu; każde miało swoje oddzielne pokoje. Prezeskami i pre-
zesami tych towarzystw, były osoby familijne książąt anie-
tiedy i sam książę.
Pisano załamywane wiersze o piękności, o taientach,
naukach, ludzkości, grzeczności, obyczajności, moralnoaci
itd. jednych przez drugich.
III
Grana vat jnliidi^kto luniał łnsItunmiltaA. Spławy %
dobranych głosów, na cteśa Boga^ maCki jfigc^, i róAiijNb
śwlf lyeh. Po tiieh pasterskie, romansoliFe i tey tologiotAe Ud.
Takie towarsys&wo odwiedzały na przemian osoby leAba^
go wiektt 1 tonu , obojej płei , przypatrywały się i pnysłu-
dUwały.
Daląj towarzystwo moralne: to zajmowało $ię ćSBh
ohow0o-morałnemi materyami. Względem eiystenayi iią|*
wyższej islnośei^ chwały powinne} oddawairia Bogu, jaka
stwórcy eałtgo świata, nieśmiertelności du«zy, s^a ostate*
cznego y gorliwości religi|nej , i mocnego zaebowywairit
przykazań boskich i kościelnych; potrzebnej koniecznie mo-
ralności, niezaniedbywania pobożności, dopełniania ludaiuo*
śei^ taułości i dobroczynności podług możności każdego.
3ćie TowwBysiwo polilyeśfio - rycerskie Ożyli aiatystr-*
czne.
W tern towarzystwie prezydował Kościusizko, a W
poprzedniczym , czyli duchowno moralnym^ kstąiei, na prae-
mian t ksii^ną, albo który z przytomnych biskupów, ja-
ko to książę biskup krakowski, Turski , IHskttp łuaki, Naror
ssewicz, także na przemian.
Toczyły się rozprawy o prawie naturaliiem, poUty-
cziUem, cy Wilnem, kryminalnem, dyplomaty^znem itd« Przy-
wodzili różnych dawnych autorów, czytali dawne dalą{e
polskie o rycerstwie » o mf&twie wojska» o sposobach pra
wadzenia wojny, tak w swoim jak i w obcych krajach, sif «
gając Rzymian i greckich wojen, z jaką energią ojcaystą,
małą garstką wojowników, krocie nieprzyjaciół znosilL
O dyplomatycą o polityce krajowej; o urządzeniach i eM-
kiicyach praw krajowych itd.
Potem tańce: polonez, masur, kozak a kręconych tań-
ców nie używano wcale na żadnych zabawach.
Gry kartowe jako to: maryaaz, taroko, gołka, tryszak.
Między młodemi wiekiem gry kartowe: burdy, gółkl,
fI2
i inne zabawne Jako to: gotowalni, cenzorowanego w deli-
katnych i nieebraiających cenzurach itd.
Takowe tedy zabawy nie tinadzały żadnego wieku.
Fosiiały rozum, kształciły serce, zaostrzały geniusze.
Czwartego dnia , po Trzech królach , przyniesiono mi
expedycyę z poczty do mnie z Sielców adresowaną, w któ-
rej uwiadamiają mnie przyjazne osoby, że Książę Józef Po-
niatowski przybył do Sielców w zamiarze odwiedzenia
swojej ciotki, szanownej Hetmanowej. I więcej nic.
To zawiadomienie zdawało się żądać przybycia nasze-
go z Majorem do Sielców. Ukazałem ją Majorowi i otwo-
rzyłem myśl moją opuścić Puławy, a udać się do Sielców
wraz z nim.
Lecz major, zajęty romansami, odmówił mi swojej po-
dróży do Sielców. Ale zreflektowany uwagami memi, przy-
jął mój plan. A tak pożegnawszy książąt, ich familję i ko-
chanego naszego bohatera Kościuszkę, wyjechaliśmy i tegoż
samego dnia stanęli w Sielcach.
Szanowna Hetmanowa i książę niewymownie byli kon-
tenci z naszego przybycia, fio książę będąc wesołego tem-
peramentu , miał z sobą oficera, wielkiego tetryka. My oba-
dwa z majorem równego księciu byliśmy temperamentu.
Powitała nas grzecznie Hetmanowa, a książę serde-
cznie nas uściskał. I zaraz w wesołym humorze opowiadał
Hetmanowej i wszystkim przytomnym, zdarzenie moje z
Zajączkiem na jego pokojach, tudzież gorliwą swoją za
mną obronę, czyli upomnienie się o krzywdę moją, jako
też sposób pojednania mię z Zajączkiem , a w przeciwnym
razie, gdyby te się były nie udały, o determinacji mojej
rewanżowania krzywdy mojej czyli obrazy na Zajączku,
przez zaproszenie go pod Powązki na bal pałaszowy lub
pistoletowy.
Obligował nas, abyśmy opowiedzieli o odwiedzinach
tn
Kokiunki przez Kocbowddego i odpowiediiaeh KoMusski
i nAszyefa Eochowskłemu na jego uniesienia.
Więc Major Kosciuszkowe i swoje, a ja moje odpo-
wiedzi powtórzyliśmy.
Hetmanowa i wszyscy przytomni niezmiernie byli kon-
tenci z takich determinowanych i śmiałych naszych i Ko-
ściuszkowskiej odpowiedzi.
Ucałowała serdecznie księcia, a nas uściskała.
Żądał dalej ksiąie uwiadomić Hetmanowe przez nas,
o wzajemnych odwiedzinach Kościuszkowych u Kocboskie-
go. Więc i to ze wszystkiemi detaljami opowiedzieliśmy.
Hetmanowa: Abym kiedy obaczyła Jenerała Byszew-
skiego, nie ujdzie, abym go serdecznie nie uściskała, za
jego wspaniałą odpowiedź.
Książe Józef jeszcze przy nas dwa dni zabawił w Siel-
cach, obligował nas, abyśmy mu towarzyszyli do Dereczy-
na, do księcia Sapiehy, kanclerza i jenerała artyleryi lit
gdzie i kasztelanowie Chrapowiccy, i szambelanowa Zawi-
szyna jechać miały; i pojechaliśmy, gdyż 14go stycznia
przypadała tam gala.
Zastaliśmy w Dereczynie już nieco gości. Książe Józef
Poniatowski , księżnie i księciu przedstawił ^ mię w dosyć
pochlebnych , na korzyść moją wyrazach , a ja przypomnia-
łem się księciu jenerałowi, że to ten jestem, któr^o ksią-
żę przed kilku laty polecił był łasce królewskiej, na cho-
rążego w korpusach artyleryi , który stopień uzyskałem był.
Z tej okazy i zapytał mię książę, jak długo byłem w
artyleryi , i jak dawno przestawiłem się do regimentu 8go
grenadyerów i w jakim stopniu ?
Opowiedziałem.
Major w skromnych na korzyść moją wyrazach , przy-
mówił się, a książę Józef całe moje zdarzenie z Zajączkiem
i Kochoskim opowiedział. Książe Sapieha przyjął to bardzo
dobrze.
DsiMnik litortoki Nr. SS. Pamifiniki /. D. GąrianowHtiego. 8
j
It4
Pq Htołifeieh wnreaby i sBichy do gry były pamiste*
wiane, wzięliśmy się ^ nieh* Szcasęście wygranej , naprze-
noiąn jednaj i drugiej stronie słożyło. Żadna nie była po-
konaną. Książe Józef wyzwał gospodarza w szachy, i dwa
razy go pokons^. Gospodarz innycb i w warcaby i szacby wy-
zywał, i każdego pokonał. Na czem kilka godzin upłyn^.
Tego dnia od obiadu do kolacyi kilkadziesiąt pojazdów
przywiozło licznych gości, między kfóremi znajdowało się
3 stany: duchowny, wojskowy i cywilny.
Utworzono cztery towarzystwa: pierwsze podobne jak
w Puławach , drugie duchowne , trzecie wojskowe, czwarte
cywilne.
Prezesami każdego towarzystwa nie były osoby wie-
kiem lub godnością jaką zaszczycone, ale jeniuszem. W ka-
żdera towarzystwie z wszystkich trzech sianów, pomieszane
były osoby.
Każde towarzystwo swojego siana robiło rozprawy,
przywodząc dzieje od stworzenia świala , aż do teraźniej-
szych czasów.
Te posiedzenia towarzyskie, przerywały na przemian
inne zabawy potoczne, popularne, wesołe, gry w karty,
warcaby, szachy, tańce, śpiewy, muzyka, romanse i t. d.
i żadnego wieku i płci nie unudzały. Kto jak chciał, tak
się bawił.
Major Krasnodębski zabawiwszy kilka dni, udał się
do swoich posiadłości w swoich ważnych interesach. Książe
Józef któremu towarzyszyłem , do Sielca powrócił.
Przyjaciele domowi Hetmanowej oświadczyli mi ży*
czenia swoje, abym pozostał w Sielcach, co zgadzało się
z mojem życzeniem, bo Warszawa była już dla mnie smutna.
I jednego czasu szanowna Hetmanowa przemówiła do mnie ,
że moja kwatera w Sielcach jest smutna bezemnie.
Ucałowałem rękę Hetmanowej i oświadczyłem , że jak
IM
tylko odprowadź księeia Imei do Warssaw?, <Uiry o to
mnie obligował) natyebmiaat słutjć pani będę w Sieltalii.
ffemanowa: Daj ręlt;.
Dałem, a iisiąże przybił.
Rzekłem: pod najłaskawszą opieką JWPani i najosih
błiwssej mojej dobrodziejki , nie jestem w UH^^j liemi tu-
łaczem , jak innjch wielu moich kolegów nieszczęśliwych. . • .
Hetmanowa : Jakim powiedz wćpan śmiało , że znajdą
dom mój i serce moje otwarte.
Skłoniłem się i rzekłem : Ależ bo to wiele jest taUeh
nieszczęśliwych, którzy poświęciwszy swoją młodość zawo*
dowi wojskowemu w obronie ojczyzny, utracili zdrowie,
majątki ; pokaleczeni , oddaleni od swoich rodziców, familii,
przyjaciół, z wszystkiego obnażeni, bez żadnego zostają
sposobu utrzymania jakiegokolwiek życia.
Mówiąc to, rozczuliłem się, Hetmanowa i wszysey
przytomni. Obecny książę Józef potaknął:
~ Oj prawda, że wiele jest godnych oficerów bardzo
biednych.
Hetmanowa: Takich to, takich proszę bardzo do mnie
skierować. Z opatrzności Boskiej mam tyle chleba ^ że będę
idi mogła wyżywić i utrzymać przystojnie; a gdyby mi za*
brakło funduszu , kwestować wstydzić się nie będę dla niob.
Owszem, poczytam to sobie za powinność chraeściańską ,
ratować i nie dać zaginąć biednym.
Książę Józef zabawiwszy kilka dni w Sielcach, odje-
chał do Warszawy i ja z nim. Przy odjeździe moim , po-
nowfia szanowna Hetmanowa komis swój, względem spro-
wadzenia do Sielc biednych oficerów.
Uskuteczniłem go i trzydziestu dwóch oficerów różnej
broni i różnych stopni , przywiozłem z sobą , którzy w ofi-
cynach wygodnie uplacowani zostali. Z między tyc^ ośmiu
tylko miało jakkcrfwiek przystojne mundury, reszta całkiem
byli obniżeni.
110
z pierwssemi udałem się się na pokoje, i przedsta-
wiłem ich obecnej szanownej Hetmanowej, tamtych pole-
ciłem jej macierzystej łasce, powiedziawszy przyczyny, dla
iLtórych nie mogą się jej obecnie stawić. Szanowna Hetma-
nowa oświadczyła mi wdzięczność uprzejmą, za przywie-
zienie tych biednych oficerów, dla których rozkazała kuchnię
w oficynach, poleciła czułemu marszałkowi swemu, poczci-
wemu Wojniłowiczowi, sprawienie dla każdego z nich przy-
stojnych cywilnych ubiorów, a później poczciwe obmun-
durowanie.
Gdy już po cywilnemu ubranych przedstawiłem Het-
manowej , z mianowaniem każdego , w jakim który zosta-
wał stopniu, z niewymowną ludzkością przyjęła ich, lito-
wała się nad ich nieszczęściem. Którzy nie byli. jeszcze z
odniesionych w bojach ran zupełnie uleczeni , takowych po-
leciła swojemu nadwornemu lekarzowi, i ten ich zupełnie
wyleczył. Zdrowi i ubrani oficerowie stół mieli w pałacu
razem z Hetmanową , chorzy w oficynach.
Między temi biednemi oficerami, po większej części
byli z zwiniętych przez zdrajcę Szczęsnego pułków, i zre-
dukowanych przez niego , w różnych pułkach i regimentach
liczby oficerów. Byli i tacy, których zatrzymane były ich
stopnie w exystujących pułkach lub regimentach, ale czasu
wojny obdarci, i za kilkanaście miesięcy niepłatni, zosta-
wali bez żadnego sposobu utrzymania życia, i opędzenia
koniecznych potrzeb swoich i dostania się do swoich pułków.
Za zbliżeniem się łagodnej wiosny po ostrej zimie ,
ile który z tych żądał oddalić się, do rodziców albo fami-
lii, lub przyjaciół, każdemu ułatwiła podróż przez swoje
wygodne pojazdy i zasiłki pieniężne.
Rzadko który obywatelski dom na Podlaskiem i Po-
lesiu, jakoteż poczciwych Warszawianów był. któryby nie
miał tych godnych oficerów, i nie dopełniał dla nich z czu-
łością praw gościnności i ludzkości. W Warszawie w pa«
117
łacn tej to łaskawej Hetmanowej, było ośmnastu oficerów,
otrzymywanych jej kosztem, z taką czułością i ludzkością
pielęgnowanycłi , obmundurowanych, i zasiłkami pienięine-
mł opatrzonych , jak i ci , którzy gościli w Sielcach ; do
czego marszałek poczciwy Wojniłowicz , i równie poczciwy
dozorca pałacu, pierwszy do oświadczenia woli pani swo«
jej , drugi do ścisłego tejże woli exekwowania byli upo-
ważnieni.'
Różnemi czasy, małemi oddziałami, goszczący w Siel-
cach i w Warszawie , w pałacu szanownej Hetmanowej ofice-
rowie, do ostatniego kwietnia opuścili najprzyjemniejszą
dla nich gościnność, pożegnawszy swoją najłaskawszą, naj*
dobrotliwszą matkę , łzami najczulszej wdzięczności.
Ta łaskawa pani długi czas nie przestawała się z naj-
czulszą zajmować troskliwością o przyszłym losie tych go-
dnych swoich gości , zawsze ubolewając nad ich .nieszczęściem.
Ja przez zimę bawiąc w Sielcach , zajmowałem się opi-
saniem , poleconem mi przez bohatera Kościuszkę , czynności
patryotycznych księcia Karola Radziwiłła, jego wewnę-
trznych urządzeń w włościach swoich; pobytu króla w Nie-
świeżu i dalszych, a dnia 18go maja 1703 r. opuściłem
Sielce i udałem się do Grodna, dokąd od najłaskawszej
mojej dobrodziejki, szanownej Hetmanowej, tak byłem wy-
prawiony w lę podróż i zaopatrzony, jak do Warszawy,
pozwalającej mi nawet uplasowania się w jej pałacu i za-
jęcia tych pokoi, jakie ukaże mi jej pałacowy dozorca.
Ucałowałem dobroczynne jej ręce i wyjechałem.
Zacni i godni domownicy jej i zaufani przyjaciele,
przeprowadzili mi^ do pierwszej stacji , gdzie przy najczul-
szem wzajemnem pożegnaniu, rozstaliśmy się.
Przybywszy do pałacu szanownej Hetmanowej w Gro-
dnie, pan dozorca pałacowy, przeczytawszy bilel swojej pa-
ni , wprowadził mię do pałacu i ukazał mi 3 pokoje , wspa-
niale i gustownie przybrane, na moje mieszkanie przez
11<
siffidowną Hetmanowe jakoby pneinacflone. Wypraszaleis
mn »ię , aby ml inne^ aie tak wspaniale ubrane , dwa tylko
pnaitiaozył pokoje. Lecz on tłumacząc mi się, towolt»wo-
je} pani przeistaczać nie może, ukazał mi bHei szanownej
Hetmanowej, w którym wyczytałem, te te same pokoje,
kt4i« mi dozorca pokazał, l>yły istotnie dla mnie przezna-
czone. Więc zająłem je na moje pomieszkanie.
Zaraz pierwszą pocztą napisałem list do szanownej
Hetmanowa} , donosząc jej , o mojej pomyślnie odbytej po-
dróży, przybyciu do Grodna , i niektóre interesujące ją zro-
biłem doniei^enia. A przy tem upraszałem ją , aby mi po
zwoliła w pałacu swoim wybrać dwa tylko pokoje na po-
mieszkanie moje, upatrzone przezemnie.
Szanowna Hetmanowa w odpowiedniej do mnie ko-
respondeneyi swojej, tak mi napisała: że położyła tamę ml
datezego ją o to molestowania , zostawując przyczyny pryik-
eypahie, do osobistego z nią obaczenia się w Grodnie.
Po niejakim czasie przybył do Grodna książę Józef
Prniiaiowski, i w pałacu Hetmanowej zajął pokoje na kfl-
kudniowy pobyt swój w Grodnie.
Przez czas bawienia się jego , każdego dnia bywałem
u niego, a niekiedy i on odwiedzał mię. W różnycb sn»i-
tnych i napnemian wesołych przypowieściach czas nam
schodził.
Każdego dnia robił przejazdkę na przedmieście Horo-
dnica , gdzie był pałac króleski z ogrodem , z niektóremi
sklepionemi szpalerami. Tam przechadzki odbywał.
W dnie zaś nieprzyjemnego powietrza , warcaby, sza-
chy i kości rzucanie, były naszą zabawą. Żadnych teatral*
nych w tem mieście nie było widowisk, które dopiero na
nicgaki czas przed przybyciem króla do Grodna z Warsza-
wy pojawiły się.
Dwa tygodnie oczekiwał książę na przybycie do Gro-
d&a Hetmanowej , ciotki swojej , której przybycie gdy od-
119
'wI^kaM aię, on wjjeebał z Grodna. Ja blisko dwa mtesłą^*
ce w Grodnie zajmowałem się wzmiankowafiem wyżej
opisaniem.
Aż i szanowna Hetmanowa z swemi poufałemi dor
mownikami przybyła , którą poprzedziły rozmaite transporta
wiktuałów, z Sielc do Grodna. Zjeżdżali się województw
i powiatów posłowie, na zbliżający się sejm walny w tem
mieście. Nakoniec i król zjecbał z dypipmatycznem ciałem
zagranicznycb posłów.
Natenczas zdrajca Szczęsny z drugim podobnym sobie
zdrajcą, Kossakowskim, który sam ogłosił się Jietmanem
wielkim litewskim , w Wilnie bawiący, jako marszałek je-
neralności konfederacyi Targowickiej , w trzech osobach za-
wiązanej , wydał i rozesłał po całym kraju wicie , czyli uni-
wersały do wszystkich stanów, iżby do pospolitego powsta-
nia jak najspieszniej usposobiły się , a to na obronę praw
rzeczypospolitej , religii i całości kraju utrzymania.
Rosyjski ambasador Siwers, przytomny w Grodnie,
jak tylko o takowym postępku zdrajcy Szczęsnego już po-
dwójnym , bo i polskim pierwej , a teraz moskiewskim prze-
konał się, wezwał go do Grodna. Tam zagroziwszy mu
szubienicą zniewolił go, że ten wydane przez siebie wicie
Odwołał, a złożywszy go z urzędu marszałka konfederacyi
Targowickiej, uchylił ją, na miejsce której Grodzieńską kon-
federacyą zawiązać zalecił. Na marszałka tej konfederacyi
wybrał naród księcia Sapiehę , referendarza czyli kanclerza.
Do tej konfederacyi Grodzieńskiej król i cały naród wcielił
się , a zdrajca Szczęsny, po takowem siebie sprofanowaniu ,
> Grodna i całego kraju wyjechał za granicę.
W tym czasie major Krasnodębski przybył także do
Gi^Oidna, jako poseł z księstwa Mazowieckiego, na sejm
iDAJ^cy 9iC w Grodnie odbywać , którego często odwiedzałem.
Jednego wieczora- jut późno , ujrzałem w mojem po-
młeszkaniu majora Kracnodębskiego i jenerała ByszcAiego,
IM
niespodiiaiiie priybyłycb ; ladsiw&a mię nieco ich bytność
w takiej pone. Rsekł zaraz do mnie jenerał:
— Oto w moim połliu zawalLOwał pned liilka dniami
stopień majora 2go przez śmierć posiadającego go dotąd,
zapytał: jeślibym go przyjął, to mi ofiamje cbętnie.
Odpowiedziałem : jeśli JW. Jenerał jest przekonany o
mojej zdatności posiadania tego stopnia, jako też o moich
zasługach, więc proszę o niego; a wdzięczność moja bę-
dzie nazawsze obowiązująca mnie, do powinnej Jemu
z uszanowaniem uległości.
— Zgoda, daj rękę kolego.
Zaleciwszy mi najściślej sekret, oddalili się.
Nazajutrz odwiedziłem majora i posła mazowieckiego
Krasnodębskiego. Pytałem go , zkąd taka łaska jenerała By-
szeskiego, ie sam szukał mię z dobrodziejstwem swojem?
Major: Z własnego instynktu uznał w tobie talenta
i przymioty duszy, które ci wszędzie jednały względy i sza-
cunek , więc i on w tym sposobie chce ci okazać swój sza-
cunek. Wczoraj oddalając się odemnie powiedział, że cały
dzień dzisiejszy krzątać się będzie o napisanie i przez króla
podpisanie dla ciebie patentu, i jeśli jeszcze nie dziś pó-
źniej, to pewnie jutro odda ci patent na majora, zrobiwszy
eipedycyą do publikowania cię majorem w całem wojsku
tak koronnym, jako i litewskiem.
Jakoż tego dnia wieczorem jak wczoraj, przybył do
mnie Jenerał z Majorem, wręczył mi patent, i żejużordy-
nans królewski wydany, w tyra samym czasie z kancelaryi
gabinetowej królewskiej , do publikowania mię jako Majora
w całem wojsku przesłany został.
— A zatem' możesz już kochany mój Majorze , ubrać
się jutro w mundur mego pułku, z znakami stopniowi
twemu należnemi , i ukazać się wszędzie. O ! jakże to sza-
— Hetmanowa i przyjaciele jej domowi, a razem
ttl
i twoi » zachwyceni będą ukonteDtowaniem , gdy cię ujrią
znakami Majora zaszczyconego.
Kazałem dać dobrego wina z piwnicy Helmanowej
przygotowanego, wypiłem zdrowie Jenerała i Szefa mego,
jako Łeż posła Krasnodębskiego , ile przyjaciela mego , a oni
moje nawzajem. Poczem rozstaliśmy się.
Przyzwać kazałem rano do mnie krawca , i dawszy mu
jeden z moich mundurów, kazałem odmienić podszewkę
białą na pąsową i takie wyłogi, a złotnikowi zrobić czte^
ry belki, które na szlifach po 2 na każdej przyprawione,
były znane każdemu jako znamiona stopnia Majora. Tak ie*
dy przybrany, udałem się na pokoje łaskawej Hetmanowej,
która, i wszyscy przytomni jej przyjaciele, ujrzawszy mię
w odmiennym wyłogami mundurze i znakami stopnia Ma?
jora przybranego, zastanowili się.
Ja opowiedziałem rzecz całą. Szanowna Hetmanowa
i jej godni domownicy witali mię z niewymownem ukon-
tentowaniem jako Majora. Łaskawa moja Dobrodziejka uści-
skała mię z niewymowną radością. Mówiła poufale:
— Grdyś mię pierwszą rażą odwiedził w Sielcach i po-
zwoliłeś jakiś czas bytności przy mnie , talenta jego i rzad-
kie przymioty duszy jego. a to z każdym dniem okazując
się świetniejszemi , zjednały mu moją przyjaźń i szacunek ,
co więcej miłość u wszystkich moich domowników. Mówi-
łam nieraz do moich poufnych przyjaciół, że ten godny
oflcei* wyjdzie na wysoki stopień godności. Już się spraw-
dza po części przepowiednia moja. Obym jeszcze dożyła,
aby cała przepowiednia moja pozwoliła mi oglądać szczę-
ście i sławę twoją w narodzie.
Kazała zwołać wszyslkich domowników swoich do je-
dnej sali , do której wszedłszy z poufnemi swemi i ze mną ,
rzekła do nich:
— Oto wasz przyjaciel, któregoście zawsze słodko wspo-
minali, został teraz Majorem w pułku Jenerała Byszewskiego.
^
tS2
Dał się ucsać wraysikidi jeden gtos radośd. Eaiała
łm dać konsolacyą , a na jutro na obiad własnorfezatmi bi*
letant zaprosiła jenerała Byszewskiego i posła Krasnodęb-
sMego, któryełi fetowała % niewypowiedzianą uprzepBOŚcią.
Odtąd nie używała ta łaskawa pani innych do mnie
wyrazów, jak tylko poezciwy allio godny Majorze! Podo*
kAego do mnie wyrazu i poufni jej przyjaciele używali.
Niektórzy z moich przyjaciół duchownych, wojsko*
wydi i cywilnych , do Grodna przybyłych , odwiedzali mme.
Ifo uczciwe przyjęcie tych , łaskawa la pani nic nie osiesę**
diała dla mnie. Wolno mi było nie tylko w m^ojem po*
miCMkaniu ich przyjmować, ale i do stołu Hetmanowej za*
praszaó, gdzie ich najuprzejmiej przyjmowała, oświadczając
mł w przytomności ich , jakoby wdzięczność , żem jej pozwo^
lił ukontentowania, okazania im oznaki swojej przyjaini
I ssttounka. Nadto policzyła mię pomiędzy swoich godnych ,
poufnych, domowych przyjaciół.
Około ostatnich dni sierpnia, pod obcym nazwiskiem
i bardzo prywatnie, pojawił się w Grodnie szanowny bo-
łiater, Kościuszko, i sekretnie udał się da pomieszkania po-
sła Mazowieckiego, przez którego zaproszeni do niego nie*
Ufezy poufni jenerałowie, sztabowi i różnych stopeł ofi*
ceniwłe, i różnych broni, jako też dobrze myślący cywilni ,
gdzie i ja też byłem zaproszony.
Kościuszko otworzył wszystkim chęć ratowania ejeay-
zny, której wiele prowincji przez Moskwę i Prusaka były
jui niejako w pocdadanie zajętych. Konferencya ledwie nie
ptzez całą noc trwała; naradzano się nad ułożeniem planu«
Kościuszko podał projekt, że trzeba w cały kraj ro-
zesłać Emisaryuszów, goriiwych o dobro ojczyzny, moral-
nych, roztropnych, determinowanych na wszelkie wypadki,
łagodnych jak gdyby missyonarzów z patryotyczną misyą,
pejedwszy im najbaczniejszą ostrożność w mówieniu i dzia-
A takiemi ni^przyzwoiciej mojpą być lrej»kowi vó-
H8
żnycb stopni, mający religią i dopefaiii^ący prawa Boże.
Pfzytem znanych z dobrej konduity, gdyż tea walny tnte*
res nie można nieprzeświadczonym o tych wszystkieb ma*
xyma«h, na oślep powierzać, boby mogli wieła nieftz6»ę«
sliwemi zrobić, i całą machinę planu obalić, a ojczymf
na«zą bez żadnego już ratttnku » pogrążyć w przepaść.
Zaraz przytomni jenerałowie rozpisali i lozesMf ordy«
nanse do Szefów lub komendantów pułków, regimentów,
izby ci znanych sobie dobrze oficerów, którzyby wyżej wy-
rażone przymioty posiadali, natychmiast ordynansami swe-
mi wykimienderowałi ,. i onych pocztą na koszt pułku lub
regimentu do Grodna przesłali , którzy, za przybyciem^ swo^*
jem do Grodna, natychmiast jenerałom swmm odm;ddowali
się; że zai takich przeznaczonych misyonarzów żailiidmł
odezwami publicanemi do narodu, pod czyjembądź imi^
niem wydanemi, upoważniać, przezorna ostrożność nie eto*
zwala , bez których ciż Mysyonarze nie mieliby u narodu
kredytu i zaufania ich działań , przeto trzeba od niektórych
magnatów, znanych z dobrej reputacyi w kraju , i gorliwyek
o dobro i byt ojczyzny swojej , wyjednać allegoryczne, otwarto
listy do narodu dla każdego z Misyonarzów, któreby im
robiły kredyt i zaufanie narodowe. Ułożeniem takowyck
listów sam Kościuszko się zajął, które podobnej były tre^
soi, jak do mnie:
Szanowni Ziomkowie ludzkości i sprawiedliwości!
Oto godny Major, pułku lekkiej kawaleryi Jenenałs
Byszewskiego , Wny G . . . . w interesach familii udaje się
w województwa Podolskie, Kijowskie i Bracławskie, w za-
miarze aby wydarty jej majątek w znacznej części , prze-
mocą łakomych i chciwych nieprzyjaciół, i przez nich nf«*
prawnie i niesprawiedliwie w posiadanie swoje zajęiy^
mógł dla familii swojej odzyskać i podźwignąć ją z tera*
źniejszej nędzy. Lecz chociaż w tak prostym i sprawiedli*
wym interesie znacznie upadłej familii swojej » mimowszel*
124
kie natęśenia asiłowań swoich , czując się być niemoinym ,
prosił mię o inleresowanie się moje do Was, szanowni
moi bracia ZiomlLOwie ! Zastanawiając uwagę moją , że wpra-
wdzie dokonać tego interesu bez pomocy waszej Szanowni
bracia ziomkowie moi , nie może , więc polegając ufnie na
szczerej i bezinteresownej Waszej Szanowni Bracia, przy-
jaźni dla mnie, tyle razy w różnych zdarzeniach z wszelką
powolnością Waszą okazanej , śmiało do Was odzywam się
głosem wzajemnej mojej dla Was przyjaźni, zaręczając j
Wam » moje przyjacielskie wywdzięczenie się , ogólnie lab \
szczególnie w waszych wszelkich zdarzeniach. Więc kocha-
ni bracia moi! wspierajcie tego godnego Majora, prostemi,
a zawsze wiernemi radami waszemi, choćby nawet i po-
święceniem jakiejś części majątku waszego, na usunięcie
intryg, jeżeliby te do sądowniczych instancyów dla potłu-
mienia sprawiedliwości, wcisnąć się miały. Wszakże za
pomocą i interesowaniem się Waszym kochani bracia, gdy
ta świetna i w ojczyźnie wielce zasłużona familia, podźwi-
gniona zostanie , nietylko że w prawnukach prawnuków jej
trwała dla Was zawsze będzie wdzięczność, ale i w naro-
dzie wystawiona głośno brzmiąca ludzkość Wasza, chlubną
dla Was będzie nagrodą. Dan w Puławach d. 2go wrze-
śnia 1793 r. Adam książę Czartoryjski , wojewoda ruski
W laklej samej treści własnoręcznie były napisane
listy, szanownej hetmanowej Ogińskiej, i księcia Sapiehy
kanclerza, z ich podpisami, pod różnemi datami.
Prosiłem w konferencyi, aby mi Wielko - Polska jako
ojców moich i moja rodzinna siedziba, gdzie miałem liczną
familię , i żyjących jeszcze rodziców moich , była mi na mi-
syą przeznaczona. Lecz zrobiono mi uwagę , że ta prowincya
niewiele potrzebuje pracy misyonarskiej , i ta jest już dla
jednego przeznaczona. Musiałem tedy przyjąć Ruskie zie-
mie do zmisyonarzowania.
Kościuszko obligował mię, abym uprzedził szanowną
125
Hetmanowe, że on odda jej swoje poszanowanie. Dopeł-
niłem tego. Więc późno w wieczór, Kościuszko z posłem ma-
zowieckim przybyli sekretnie do mego pomieszkania , i zno-
wu Kościuszko obligował mię , abym Hetmanowe uprzedził ,
iż on przy złożeniu jej winnego uszanowania , ma mieć wa-
żną konferencyą i uwiadomić się o jej zezwoleniu.
Udałem się w tym zamiarze do szanownej Hetmano-
wej i uzyskałem od niej konsens, a powróciwszy, uwiado-
miłem Kościuszkę o jej zezwoleniu.
Po uwiadomieniu mojem, Hetmanowa udała się do
swego gabinetu gdzie sama jedna pozostała ; a Kościuszko
z posłem i ze mną wszedłszy do jej gabinetu . powitał ją
najczulszemi wyrazami powinnego dla niej uszanowania.
I nawzajem od niej był powitany.
Oznajmił jej , że ważne okoliczności ojczyzny zbliżyły
go do Grodna sekretnie i pod obcem imieniem , i że obe-
cność jego w tem mieście tylko dobrze myślącym obywa-
telom jest nie tajna. I zaraz opowiedział, że od dobrze
sprzyjającycli ojczyźnie do uratowania jej , jest powoływany.
Otworzył cały plan , na konferencyi z poczciwemi ułożony
i przyjęty, który pod jej wysoką i roztropną rozwagę poddaje.
Poseł przeczytał ten plan, a Kościuszko kopią ułożo-
nego, w tym interesie otwartego listu.
Hetmanowa dawała niektóre . zapytania podług swojej
uwagi , Kościuszko zaspakajał je stosownemi odpowiedziami.
Hetmanowa zostawiła przy sobie kopią wzmiankowanego
wyżej listu, który swoją ręką przepisała i podpisała na
osobę moją.
Kościuszko powróciwszy od Hetmanowej , zaraz pocztą
do Puław wyjechał, i mnie wziął z sobą. Oba byliśmy
ubrani po cywilnemu. Ja ledwie tyle miałem czasu, że po-
ufnej przyjaciółce mojej w pałacu oznajmiłem, że do Pu-
ław jadę.
Po dwudziestu godzinnej podróży, obaczyliśmy się w
vn
PUłiiWicht gdxi0 na rozpiflanie iistów« dla rozesłać się mn^
jących nisyonanew i to nie wszystkich dziewięć godzin
zatrzymaliśmy się, zlcąd napowrót do Grodna powrócilićmy.
Oikaie zastał jitż Kośaiiiszlco przez ordynans jenerałów po*
wołanycłi, a przez komendantów wybranycłi a&cerów.
Tych przyprowadzili jenerałowie. Kościaszko z kaidym
pojedynczo rozmawiając, wyrozumiewał zdatność każdego
do misyonarzowania. Z tycłi zdatniejszych wjbrawszy zo-
stawił w Grodnie, inni na swoje miejsca powrócili.
Zostawionych w Grodnie oficerów spisała się lista
imienna i na 3 exemplarze przepisana, przesłała się jedna
dla Hetmanowej , draga do Puław, trzeeia dla księcia Sa-
pietky kamolerza, który jako obrany marszałek jeneralnoici
konfederacyi Grodzieńskiej w tern mieście mieszkał. U któ-
rego był skrycie Kościuszko, a z nim poseł i ja.
Listy wzmiankowane podług opisania, do którego
województwa był który oficer przeznaczony i w jakim był
stopniu , książę ponapisywał tak jak i Hetmanowa i książę
Adam , które do posła były pod jego adresem przesłane.
A tak Kościuszko porolHwszy potrzebne na przyszłość
urządzenia, wyjechał z Grodna w Krakowskie. Rozesłanie
zaś misyonarzy poruczył posłowi.
Książe Adam przesyłając otwarte swoje listy na ręce
posła do Grodna, załąezjj; list także do rządzcy dóbr swo-
ich » w Podolskim i Bracławskim będących, z obligacyą.
ahym ja jemu wręczył.
Bządzca dóbr jego był to jeden zacny, z rzędu oby-
watelów, Wójcicki , który mając swój nieruchomy majątek ,
z jednej wioski składający się, a od księcia miał dobrą
wieś w dożywociu swojem, był bardzo poczciwy i przy-
chylny ojczyźnie i księciu. W tym do siebie od księcia liście
był upoważniony, wszelkie przyzwoite wygody dla mnie
i służących moich, jako też furaż dla koni, podręcznym
swoim zadysponować 9 i czy to przejazdem przez włości
jego, cftyłi tei, jfislibym iOd csaidielał «alMwtiS wŁtófiPip
bądź z folwarków jego , aby mi mie C(toóvtoBfsia nia bylfl«
Na^wet gdybym żądał Jakiej kwoty i^ieni^^j , 1 ta t>y mi
odmówioną nie była, a kwity przacemnie ojbyskanę, bfdfl
na skarb prayjęle. O czeai ja dopiero przy oddaniu listą
książęcego od rządzoy był uwiadoaUony, przez ukazanie mi
liftlu książęcego. Taka lo gorliwość tego szanownego Usl^
oia byb o dobro ojazyzny swojej i ufne szlachciekiej i9<;z<4r
wości mojej zakredytowanie , że tych darów |egQ nie uż^yjt
roertulnie, na żaden mój prywatny interes*
Ma konfereneyi Kościuszk^wej dla mniie i dita wsft|-
stkich misyonarsów sporządzono od familii każdego petnor
ntoetie plenipoteneye do odzyskimia icb majątków, i !» w
aktach ahlatowano, czyli intabulowano. Ponapisywano tm^
ograniczające czasu urlopy, prząz je^^erała swoj^' dywizyi
podpisane, i z temi misyonarze pojedynczo lub więoąj^^
udali się do ambasadorów: Rosyjskiego Siwersa i Pniski^
go Lukizynyago, w Grodnie obecnych. Ci takowe urlopy
widymowali, i sto^wne do nich wydawali swoje paszpor-
ta, które urlopy pierw«g książę Sapieha > jako marszałek
jeneralnoiei Grodzieńskiej, zawidymowanieyi swojem upp^
ważnił. Do którego gdy i ja z posłem w tymże interesie
przyszedłem, będąo książę w dobrym humorze, wyzwał
mię w warcaby,.! 3 razy pokonałpo go. Rzucił się poiecm
do szaphów, i bami zwyoiężyłem go. Poczem ksi,^6 wd*
skawszy mię, rzekł:
— Itisya twoja dobrze ci się u4a. W tej myśli wy-
zwałem cię na warcaby i szachy, będąc w tych ^ach dosya
przezornym i biegłym (jak powszechnie nazywają mif)gra6zea^
Zaupoważnił mój urlop^ kt<órego polecdws^y się łasce,
razem z posłem odszedłem.
W pałacu szanownej Hetma«ow«j » ona sam,a i poufni
jej przyjaciele , tytułowali wę Ruskim Misyonarzem. I
ifą^KąWi^ woja fłOi|^odzjk(]M.B9tmiMM)wa » któią oiwiad- 1
1S6
ezyłem dzień mego odjazdn , chciała mi jeszcie ostatni dae
dowód nieprzebranej łaski swojej.
Dwoma dniami przed moim wyjazdem , dała świetny
obiad , na klóry kśfęcia Sapiehę marszałka , i tych wszy-
stkich, którzy byli ńa konferencji Kościaszkowej , zaprosiła.
Czasa obiadu wynurzała się szanowna Hetmanowa, te
to pożegnawczy jest obiad dia naszego Ruskiego Misjona-
rza. Niech go Bóg szczęśliwie prowadzi, i dopomaga jego
świętym zamiarom.
I więcej czasu stołu w tej materyi nikt nic nie mówił ,
sfachowując ostrożność względem usługujących u stołu. Aż
po stole , gdy już nie było kogo się wystrzegać , różne czy-
niono uiTiagi, tyczące się tej misyi. Nakoniec zaproszeni
rozjechali się.
Szanowna Hetmanowa będąc sama z swemi wiernemi
domownikami, upewniła mię, abym żadną wyprawą na
podróż moją nie zajmował się. Ofiarowała mi piękny i wy-
godny kocz z zaprzęgiem cztero - konnym , i troje ludzi do
posługi mojej , a na wydatki podróży znacznym obdarzyła
mię funduszem , od przyjęcia którego , gdy prosiłem , aby
mię uwolniła , taką mi dała odpowiedź , że zmusiła mię
przyjąć.
W ostatni wieczór przed moim wyjazdem, po skoń-
czonej kolacyi, gdy szanowna Hetmanowa jeszcze zabawić
się chciała , ja uklęknąłem przed nią , i prosiłem o błogo-
sławieństwo macierzyńskie.
Szanowna Hetmanowa i przytomni rozczuleni, a po-
łożywszy na głowie mojej ręce swoje, najczulsze wynurza-
ła błogosławieństwo swoje.
Ucałowałem jej kolana i ręce , i łzami najczulszej mo-
jej wdzięczności oblałem.
Podniosłem się na nogi , przytuliła mię do siebie ,
pocałowała mię w głowę i rzekła:
— fcdź synu prawy ojczyzny swojej , a błogosławień
129
stwa łaskawego nieba nłech ci przewodniczą we wszystkich
dziełach i zamiarach twoich. Zgłaszaj się do mnie, ile cł
okoliczności pozwalać będą.
Podniósłszy się z krzesła, jeszcze przemówiła: Bądi
zdrów i uścisnąwszy mię za rękę, oddaliła się do gabinetu
swego.
Ja z przytomnemi przyjaciołami i przyjaciółkami memi
lubo pożegnałem się na pokojach, jeszczem ich w pomie-
szkaniach ich z osobna pożegnał, i wzajemnie serdecznie
uściskaliśmy się i ucałowali. A powróciwszy do mego po-
mieszkania, każdemu z dworskich, tytułem odjezdnego ,
jakiś dar udzieliłem.
Kazałem przywołać ludzi , przeznaczonych dla mnie ,
1 zapowiedziałem im mój wyjazd o godzinie czwartej , cho-
ciaż o piątej wyjechałem, opuszczając ten pałac, który dla
mnie zdawał się być rajem ziemskim, jedynym w całym
świecie.
Wyjeżdżając zostawiłem w pomieszkaniu mojem wy-
znanie, Jakich łask i dobrodziejstw od szanownej Hetmano-
wej doznawałem, czułym wierszem opisane. Drugie poże-
gnanie dla poufnych domowych przyjaciół szanownej Hetma-
nowej i moich , także wierszem napisane. Moja popularność
i łagodna dla każdego z dworskich uprzejmość, w całym
dworze szanownej Hetmanowej , powszechną zjednała mi
miłość. Obrachowałem , że dziewięć miesięcy bawiłem przy
Hetmanowej w Sielcach i Grodnie. Przecież zdawało mi
się, żem tylko 9 godzin bawił. Tak to dobroć i łaskawość
lej pani, osobliwsza dla mnie, najprzyjemniejsze robiła mi
chwile. Opuściłem Grodno dnia Ogo września 1793 r.
W przejeździe moim , nic mi podróży mojej nie tamo-
wało. Jedynie tylko pięć mil zboczyłem, do mego łaska-
wego opiekuna Bosiackiego, który był autorem uratowania
zdrowia i życia mego. Zastałem go już ożenionego: pojął
sobie za żonę kuzynkę Stolnika, tę, która mnie za żonę
PziesDik literacki Nr. 70. Pamiętniki /. D, Gątianowikiego, 9
94aTO^c^ było. Była to panienka piękna, i pięknycli pny-
igiolów. 'jakiej właśnie dla niego potrzeba było iony, któ-
ra rozsądna , swoją łagodnością , cuda z nim robiła. O z ja-
l^ą^ nieiyymowną ani pojętą radością byłem od tegot mał-
^eóątwa powitany, uściskany, ucałowany i przyjęty. Bawi-
łem z niemi dwa dni, dwa dni u szanownych Stolników,
ą ^z\ę\i jeden u równie ązanownego kanonik^a , od których
tąlf:^ równie powitany i przyjęty byłem.
Nie taiłem przed niemi mojej misyi, jako przed gor-
Uwemi patryotau^i ; ci towarzyszyli mi do Bosiackiego. Ztąd
przeprowadzili mię o sześć mil. Tam. przy serdecznych uści-
skaniach rozstaliśmy się.
Dnia 19go września przeprawiłem się przez rzeczkę
Zbrucz, Lstanąłeną już na ziemi województwa Podolskiego,
g/^zie zajechajtem do mego ziomka , ufnego przyjaciela i gor-
liw^go patryoty, Wiktora Kamieńskiego , sędziego ziemskie-
go kamienieckiego, nad samym Zbruczem w swojej posia-
dłości mieszkającego.
Chcąc się tedy istotnie zapewnić o tern, co mi do
mego ppwołania. szczególnie było potrzebnem, zapytałem
go o rządzie, o duchu, jaki w tem województwie exysta-
je? Z westchnieniem rzekł poczciwy Kamieński:
— Rząd jest na teraz wojskowy, absolutny, wszystkie
Uasy luda wielce uciążający, łupieźny i t. d. Religia kato-
licko rzymska gwałcona. Nierząd bezwstydny i t, d. Duch
praw:ie jednostajny, do wolności Polskiej unoszący się*
Odpowiedziałem : To wszystko jest bardzo dobrze.
Zadziwił się poczciwy sędzia na taką moją odpowiedź,
a ja mu zaraz odkryłem w samotności moje powołanie ,
i sekretną z. nim konferencyą przedsięwziąłem ; z której wy-
padło , te ja pojechałem do Kamieńca , gdzie I poczciwy
sędzia, za kilka dni miał przybyć.
Jadąc zatrzymała mię zbliżająca się noc w jednej wsi
na. nocleg, lecz bardzo w niej nikczemna karczemka nie
m
nfOgitf pTtfifd ml% na lidcteg. Fro^^io tWj ikjMiieA Af
patłtf UkóWótarf t^j ^io^i, któfai ń^la jSrfn^ ź ]^8siaa!o<^
ptfna waf^wóa3f podolskiego, S%wejkoxł^skiego.
Paii EEonoifii nie ódiiiówif mlludzkości swojej , ó^'^^
X wielką upi^jtćjmóicłą dał rii! nocleg. Nlo ód niego' Mp^6**'
trtftfbowałein, tylko obligowałem go o fu^aź dfla ifi^Mio*-'
ni 1^ gatowe pieniądze. S^afarnia Moja podróżna, którą
pooteiwy marszałek szanownej Hetmanowej jłtzy ^yje^iiiie*
mMlfi z Grodna, w wszelkie wygodnie zaópalrzeć kaiw
vrtkt\x^łj na moją podróż , a w której szanowna Bośitófia'
ubyte z niej wiktuały zapełniła , miała dostarczającą źy^n^J^
dra' mnie i dla moich ludzi.
Praeto iucharz mój podróżny, od jianl' rfet&alA^łl-
Wej liihie dany, sporządził wieczerzę, na którH i jJbbzb^-
wych- Ekonómstwa zaprósiłerti. W rozmowie liiojej z panem
Ekonomem, który tylko gospodarską poisiadał^ edakacy^V
l>tł' pltostego serca , dowiedziałem się , że dopiero cztery* ty ^ó^-
dńU ńiinęły, jak pojął sobie zd żóhę córkę jednej' dóktoro-
wef, bogattej, która poszedłszy za mąż , za bógatdgó^dolftitóf
jćrż starego, ż^yła z nim tylko półtora' roku , z któryni dtaW
córkę, 8f jc^go teraźniejszą żonę, piętnasty rók mającą. I że'
ten doktbr, ojciec jego żony, dwie wsie jakie był dla sla-
bie kupił, testamentem swojej żonie legował.
Przymfeszała się do tej naszej rozmowy i żortk pana
Ekonoma. Nie miała ona tylko ufczciwą domową edukacją?
Żyvlra w miarę wieku swego, rozsądna, piękna i kształtna.
MIrż zaś jej cały był zajęły gospodarstwem, nieokrzesaity
i niekształtny.
Żona jego w rozmowie ze mną, dosyć okazała się^ by8
skromną, mówiła roztropnie, rzeczy obejmowała, a odpo-
wiedzi jej były uważne i zwięzłe. Nareszcie udiililmy się
do spoczynku.
Rano pan Ekonom przyszedłszy do mnie, ofiarował
mi gościnność s^oją , ab^ym jeszcze ten dzień zabawił i spó-
9»
133
ciął z takiej odległej podróży mojej , dając i to za przyczy-
nę, ie powietrze nie jest łagodne , dżdżyste. Podziękowałem
mu za tę jego ludzkość , i oświadczyłem mój wyjazd. Przy-
szli polem obydwoje do mnie z odnowieniem proźby, abym
ten dzieJi pozostał u nich; wreszcie zezwoliłem z uwagi »
ta poczciwy Sędzia za dni kilka miał przybyć do Kamieńca.
Kazałem zrobić obiad, miałem bowiem poddostatkiem
zwierzyny, ptaków i grubego zwierza, jako to: jelenie,
łosie, pieczenie marynowane, wędzone, tudzież sarnie,
i parę zająców, któremi mię Bosiaccy udarowali. Wreszcie I
pani Ekonomowa z domowego plastwa coś udzieliła. '
Przed samym obiadem przyjechało dwie panie, z któ*^
rych jedna była matka pani Ekonomowej , a druga jej przy-
jaciółka. Córka witając matkę, rzekła z niejakiemś uniesieniem:
— Mamo ! mamy zacnego gościa u nas (wskazując na
mnie) z odległego kraju przejeżdżającego, którego zaledwie
uprosiliśmy, że przez dziś zdeklarował się zabawić z nami.
Grzeczny komplement zrobiłem do matki i jej przyja-
ciółki. Dano obiad. Czasu stołu rozmawialiśmy o świeżem
małżeństwie, a w tych rozmowach napomknęła matka, że
jest kuzyna wojewody Szwejkowskiego, i opowiadała pro-
cedencyą swoją. Potem o podróży mojej, jak daleko mam
ją jeszcze odbywać !
Odpowiedziałem , że jadę do pułku jenerała Byszew-
skiego, z którego byłem urlopowany.
Matka: A to jeszcze pan masz daleką podróż, można
więcej jak jeden dzień spocząć , po tak odległej odbytej po-
dróży, i przed przedsięwzięciem następnej. — Prosiłabym
pana, abyś i mój domek odwiedzić raczył, ztąd o milę
drogi odległy.
Wymawiałem się jej, ale tylko ceremonialnie, myślą
skłaniałem się do jej żądania, czekałem tylko aby je
powtórzyła. A gdy powtórzyła obojętnie odpowiedziałem.
Nareszcie wyjeżdżając, przy pożegnaniu się rzekła:
13S
— Czekać pana jutro a mnie będę z obiadem, i od-
jechała.
Po wyjeździe matki córka w proźby do mnie, abym
jeszcze u nich zabawił , użalając się , że mqż jej jedzie bar-
dzo rano w pole na łany, i tam do późna w wieczór bawi ,
a ją samą jedne w domu zostawia, więc się nudzi, nie
mając do kogo słowa przemówić.
Wymawiałem się jej , ale ona tego nie przyjmowała.
Nareszcie oświadczyłem, że mąż jej możeby nie życzył,
utrzymywać mię w domu . swoim dłużej , jak tylko przez
dzień dzisiejszy.
Odpowiedziała : On jeszcze dzisiejszego wieczora jak
powróci z pola, będzie pana usilnie prosić, abyś jeszcze
nie opuszczał nas. On wszystko dla mnie uczyni , co ja tyl
ko żądać u niego będę.
Odpowiedziałem : Tern bardziej nie uczyni i nie fe-
zwoli na to, i może mieć jakieś porozumienie o pani.
• — Nie, nie będzie. On jest nieuważający. Zrób się
pan dziś chorym , nim on przyjedzie z pola , a do mamy
mojej napisz pan bilet dzisiaj, żeś chory. Jutro bardzo ra-
no będzie on oddany mamie.
Zezwoliłem na to , a ona wszystkiego dokazała u męża.
Radziła mi, abym się przebrał w szlafrok, jako zwykły
ubiór chorego. A tak kiedy mąż unużał się pracą w polu ,
my bawili się w domu.
Pan Ekonom późnym zmrokiem powróciwszy z pola,
zastał mię słabego , a pomówiwszy na osobności z żoną ,
oświadczył, że mię z domu swego nie wypuści, póki nie
wyzdrowieję. Podziękowałem mu za tę jego czułość i oświad-
czyłem , że jutro koniecznie przedsięwezmę podróż moją.
Tem bardziej powtarzał swoje proźby, a ja do jutra odro-
czyłem zdeterminowanie się moje. Nareszcie gdy mąż rano
o to molestował , zezwoliłem. Obiad swoim zwyczajem żona
posłała mu w pole, a my w domu jedli i bawili się.
m
Tr^CPlPg9 dnia j^odiiękowawszy z« icb gpśdnnosć,
odjechałem do maiki, gdzie bardzo uprzejmie byłem pny-
l^ij od jniej , i klóra ^araz mię obligowała , abym zabawił
u jjiej.
Wyciiąwiałeip się, że moje iiiteresą nie pozwalają mi
^yy^oki c^asu. Wj^s^elako len dzień jeden na jej łądani^ zde-
klarowałem, zabawić u niej. W obcowaniu z nią rozpo*
zpąlcoi, że naturalny miała rozsądek i nieprzesadną, domo*
wą cdukft<)yą. Przjtem dosyć była ugrzeczniona , piękna*
^ąj;9(|na , uprzedzająca. Ja z mojej strony tyle jakoś poti a-
fiłem ją ująć dla siebie w tym dniu, że niekiedy, oatro-
ij[^ j^d^ą^, powierzała mi swoje wewnętrzne uezuoia do
igjjjLe. Ja to wszystko brałem za facecye.
R^ękł^) ^6 ni<^ jest z liczby tych kobiet, które łudzić
zwykły mężczyzn.
^cąło\yąłem jftj rękę, oświadczyłem wiele dla niej
grzeczi)pści.
Opowiadała ipi żę jest \yłaścicielką tych wsi , pnez
tecf^ent męża jej zapisanych. Ukazywała mi drogb klej^
no^y, wszell^ie mobilia, których także jest właścicielką,
i mocna jest tem wszyslkiem rozrządzić podług woli i upo-
dobania swego. Nareszcie, że życzyłaby sobie mieć za mę-
ża podobnego mnie , albo i
Za te jęj grzeczne oświadczenia , bardzo skromnie por
dziękowałem. Ja mając zawsze przedemną dopełnienie oho-
wi^zliów mego powołania, te miałem za pierwsze, niżli
moje własne.
Wprowadziłem ją w rozmowę względem wojewody,
którego ona mianuje się być kuzynką, jaki on jest wzglę-
dem niej? czy bywa u niego? jakim jest względem tera-
źn^ęjjszeęę rządu?
Odpowiedziała mi, że posiada u niego zaufanie, że
by^ą^ ij, n|ego familiarnie , i że rządu moskiewskiego na
głowj^Je^ nicprzyJA(4elę^ L cała jegQ familia. I dodała, że
m
wszyscy Jesteśmy ogromni^ aciśnteni , nielltoseiwie i abso-
lutnie obdzierani i t. d.
Wyrozumiawszy to od niej , ułożyłem sobie plan być
u wojewody. Gdy ta zacna, ta uczciwa kobieta obligowała,
abym więcej nad ten dzień zabawił u niej, zdecydowałem
się, powtarzając jej moje przyjazne dla niej uczucia. Spo-
ufaliliśmy się wzajemnie, i gdym już wyrozumiał, źe ona
nie zmyślonem , ale szczerem przywiązaniem jest względem
itmie , powierzyłem jej w części moje powołanie , zakląws^z j
ją wprzód na wszelkie świętości, na jej sumienie, na je)
uczciwość, o zachowanie najściślejszego sekretu. Przyrze&ła
i zachowała sekret.
Poczem obligowałem ją, aby przyjęła odemnie dele-
gacyą w tym interesie do wojewody. Zrobiłem to w tem
przekonaniu , że kobietom rozsądnym , przystojnemi roman-
sami zajętym , można najważniejsze polecać interesa. Przy-
jęła ta zacna dama moją delegacyą.
Udała się do wojewody natychmiast, z poleconą sło-
wną moją instrukcyą. Była dobrze przyjęła, wysłuchana,
i przyniosła mi pomyślną odpowiedź, że wojewoda zapra-
sza mię do siebie. Zaraz napisałem bilet do szanownego
Sędziego , donosząc mu , źe ja nie w Kamieńcu , ale w do-
mu szanownej doktorowej Rozenfeldowej bawię i tam cze-
kam na niego, zkąd mamy być u wojewody.
Sędzia po przeczytanym moim bilecie natychmiast przy-
był, a ztamtąd udaliśmy się do wojewody, któremu przi^z
Sędziego byłem przedstawiony. Prosiliśmy wojewodę o sa-
motną konferencyą, na której ukazałem mu moje wierzy-
lelhe dokumenta , opowiedziałem kpnferencyą B^ościuszki
sekretną w Grodnie, o planie jego do powstania narodo-
wego powszechnego.
Wojewoda wysłuchał i przyjął to z zapałem ojczystym.
Wypadło z tej konferencyi, że wojewoda sprosi do słebfó'
wojewódzkich obywatelów na bal , gdzie i ja abym się
130
snąjdował. Bal fen miał być w Kamieiica dany, aby zjasd
obywateli do wojewody na wieś , nie bił w oczy moskalów.
Do zaproszenia i zjazdu kilka dni potrzeba było. Więc
ja abym tych dni na próżno nie marnował, przedsięwziąłem
udać się w głąb województwa, odwiedzić rządzcę księcia
Adama, z nim się zapoznać, i zapoznać się także z puł-
kiem gdzie byłem majorem, a potem wrócić do Kamieńca.
Co wszystko mojej poczciwej Marcysi powierzyłem, albo-
wiem nic już przed nią nie taiłem. Zapewniłem ją o wza-
jemnych moich względem niej uczuciach. Przełożyłem jej
i zrobiłem uwagi, że związek nasz małżeński nie może po-
dług jej żądania przyjść teraz do skutku, aż po ukończeniu
tak ważnych, a całkiem już przed nią odkrytych interesów.
Poczciwa i rozsądna Marcysia przyjęła to wszystko,
albowiem była przekonana, o uczciwym moim charakterze.
Oświadczyłem jej otwarcie przy mojem z nią rozstaniu się ,
że ani jej bogactwa, ani jej majątek, nie wiążą serca mego
do niej, tylko rzadkie przymioty pięknej jej duszy.
A tak upewniwszy się o wzajemnych naszych serde-
cznych uczuciach, i dawszy sobie wzajemne na nezabud
pierścienie, przy serdecznem uściskaniu się, rozstaliśmy się.
Przybywszy do poczciwego rządzcy księcia Adama,
wręczyłem mu list lego księcia, który przeczytawszy, uka-
zał mi. Przyjął mię z największą uprzejmością i opowiedział
mi , jaki teraz powszechny jest w tym kraju ucisk ; oznaj-
miłem mu, że teraz jadę do pułku, abym się z nim ob-
znajomił. Żądałem aby mi za golowe pieniądze wydać ka-
zał dwie beczki miodu, tyleż piwa, a sto garncy gorzałki
na konsolacyą dla pułku. Niemniej cztery woły, cztery wie-
prze, nieco drobiu i innych artykułów na kuchnię, dla ofi-
cerów na obiad , i antałek wina.
Poczciwy rządzca chciał rai to wszystko dać bezpła-
tnie , na mocy listu księcia Adama ; lecz ja mu wytłuma-
czyłem, że to jest osobisty mój interes, którego list ten
137
księcia nie obejmuje. Więc podłag taxy to wszystko goto*
wemi pieniędzmi zapłaciłem. Rządzca w miesięcznym swo-
im raporcie do księcia umieścił to i odebrał odpowiedź
księcia, aby mi wzięte pieniądze powrócił, a to wszystko
na skarb zarachował .za moim kwitem, i aby się stosował
do poprzedniczej dyspozycyi księcia.
Pojechałem do sztabu, który w Międzyborzu mieścte,
włości księcia Adama konsystował , gdzie i bagaże żywności
przyszły za mną. Tara podług służby odmeldowałem się
sztabowi.
Pułkownik rozkazał, iżby oficerowie podług służby
przyszli do mnie z raportem. Przybyłych , przyjąłem z wszel-
ką grzecznością. Kazałem dać śniadanie, rozmawiałem z nie*
rai popularnie i uważałem , że rotmistrz , któremu wziąłem
stopień majora, bardzo był nie ukontentowany. Po oblu^ie
warty zaprosiłem tego rotmistrza do mnie, tłumaczyłem
mu się otwarcie, że nie żądałem tego stopnia w tym puł^
ku, a że mi go dano, przyjąłem. Kojąc jego żal, odstąpi-
łem mu moją gażę na piśmie, przez co go zaspokoiłepa
i przybliżyłem jego przyjaźń dla mnie , a przez niego i in-
nych. Oświadczyłem pułkownikowi , że chociaż jestem urlo-
powany, chciałbym przez kilka dni robić moją służbę,
i abym się zapoznał z pułkiem , żądałbym zacząć ją od ćwi-
czeń wojennych; zezwolił pułkownik, kazał pościągać z po-
sterunków naddniestrzańskich Towarzystwo i szeregowych,
zostawiwszy tam małą liczbę.
Pierwszego dnia z rana i popołudniu robiłem mniejsze
obroty wojenne, w przytomności pułkownika i przybyłych
niektórych oficerów sztabowych Moskiewskich.
Za porozumieniem się z pułkownikiem , zalecił puł-
kownik na jutro rewię pułkową, na której przeznaczył
siebie zaczepnym, a mnie odpornym. Zrobiłem pułkowni-
kowi propozycyą , aby korpus odporny wpław przez Dniestr
rejterował się , co miało być punktem ukończenia rewii ,
X
1*8
Uby konie i iołniene pnyzwyczajali się do pirepfawy wo-
dnef., Przyjął pułkownik moją propozycją i stosowny do
niej wydał rozkaz. A jako ten pułk i inne wojska Polskie
jni były zajęte w służbę Rosyjską, i władzom wojskowym
Rosyjskim ulegały, więc pułkownik uwiadomił o tej rewii
Rosyjskie w sąsiedztwie stojące pułki, iżby kanonady rę-
cznej broni na rewii, nie zrobiły jakiegoś w ich pułkach
obłąkanego zamieszania, i przez sąsiedzką przyjaźń zaprosił
na rewią swoją Rosyjskich oficerów.
Nazajutrz podług ułożonego planu odbyła się rewia,
na której kilku oficerów Rosyjskich było przytomnych.
Ja postawiwszy nad brzegiem Dniestru pewny oddział
dla wstrzymania nieprzyjaciela i zasłonienia rejterady, prze-
prawiłem się przez rzekę z małą stratą i na powrót wró-
ciłem. Ja przewodniczyłem żołnierzom , a mój śmiały Sokół
koniom ich.
Żołnierze niezmiernie klęli tę rewią, bo pomokli jak
flisy, ale potem dostawszy odemnie konsolacyą (którą pod
zarząd pułkownika byłem oddał) zapomnieli swoich przy-
krości , byli weseli , śmieli się i przypowiadali sobie , jakie
który w tej rewii miał zdarzenia.
Sztab, oficerów pułkowych i namiestników, jako też
Rosyjskich przytomnych oficerów, zaprosiłem do mnie na
obiad , gdzie pułkowa kapela dodawała apetytu do jedzenia.
Po obiedzie udaliśmy się wszyscy na plac na którym
bawili się żołnierze, i przypatrywaliśmy się ich zabawom,
gdzie także muzyka wojskowa przygrywała. Wszedłem mię-
dzy nich z kilku oficerami, wypiłem ich zdrowie, a oni
nawzajem moje. Rozmawiałem z niemi poufale , stosownie
do ich wychowania i do ich wojskowego powołania.
Pożegnałem ich i oddaliłem się, a nazajutrz rano
wyjechałem.
Przyjechałem do poczciwego Wójcickiego; z nim po-
^wiałem , zasięgając od niego wiadomości wzgię-
K
dem duchu niassych klas ludzi, włościan, nlaebty, panów,
duchowieństwa i jego substytutem misyi ustanowiłem, któ-
ry włożony na niego obowiązek bardzo roztropide kierował ,
i przydatnych zasięgał wiadomości , o których mnie uwia-
damiał.
Puściłem się napowrót do ntojej zacnej poczciwej Har-
cysi, a zabawiwszy z nią godzin kilka, udałem się do Sę-
dziego. Tam ułożyliśmy przygotowania do akta powstania,
i sam akt ułożyliśmy. Z tem pojechaliśmy do Wojewody,
ukazali mu. Akt ten z wielką gorliwością ojczystą był
napisany.
Sędzia mając bliższe stosunki z obywatelami różnych
klas województwa tego, dawał o każdym swoją opinią,
z podanej sobie przez Wojewodę Hsty zaproszonych mi
oMad obywatelów. Wojewoda nie uniieścił na tej liście ta-
kich, o których z złej strony, albo z obojętnej był przeko*
nany. A takich nie wielu było.
Dzień tylko jeden było do przeznaczonego w Kamień-
cu balu, więc Sędzia do swego odjechał domu, a ja d0
poczciwej mojej Marcysi. Gdzie po ktlkudniowem niewi-
dzeniu się, serdecznie uściskaliśmy się i ucłrfowali. Bawi*
liśmy się słodko i przyjemnie z wszelk4 skromnością. Po-
leciłem jej substytucyą mego działania, jako rozsądneji
i uczciwej kobiecie , zalecając jej , iżby pod niebytność moj%
porozumiewała się zawsze z szanownym Sędzią, i radom
jego zdrowym powodowała się. Stała się ona później gor*
liwą misyonarką między płcią swoją, a przez nią i między
płcią męską. Była tak dzielną, wyobrażając najżywszemi
czucia wyrazami, powinności każdego krajowego mieszkań-
ca, ratowania ojczyzny swojej, choćby z największem nie*
bezpieczeństwem zdrowia, majątku i nawet życia, że ko-
biety obojętne na nieszczęścia i klęski krajowe, poszły, za^
jej powodem , i jedne drugich zagrzewały do powszechnej
miłości Ojczyzny, I ohwyxsenia się środków ratowania jej.
r
/
140
Następnego dnia udaliśmy się do Kamieńca. Gdite
przybywszy* poznawaliśmy oboje dacba mieszkańców tego
miasta. Twarze tycb mieszkańców głęboki wyobrażały smnlek.
Przechodząc zwróciłem się do jednego korzennego
sklepu , nie żebym potrzebował co w nim kupić , tylko abym
od tego, wydawającego się dość słusznym kupca, mógł
zasięgnąć wiadomości o przyczynie powszechnego ich smutku.
Zapłaciłem dwie pomarańcze i wszedłem z kupcem
Ormianinem w rozmowę, który tysiączne złorzeczenia wy-
rzucał na zdrajców, którzy moskalów w kraj wprowadzili.
I opowiadał mi nieprzeliczone nieszczęścia, jakich od mo-
skiewskiego rządu doznają.
Odszedłszy od niego , udałem się do wszystkich ko-
ściołów, i w każdym ponajmywałem wotywyoDuchu śtym,
aby te jutro o godzinie 9tej były odśpiewane na tę inten-
cyą, aby przedsiębrany interes ojczyzny, za pomocą Ducha
świętego pomyślnym skutkiem był uwieńczony.
Powracając dowiedziałem się, że Wojewoda przyje-
chał. Udałem się do niego i zawiadomiłem o moim przy-
byciu. Przypomniałem Wojewodzie, jeżeli dyecezyalny bi-
skup tutejszy Dębowski i tytularny Cieszkowski są^zaproszeni ?
Wojewoda: Ah! wprawdzie o nich przepomniałem ! —
I zaraz jednemu z synów swoich kazał napisać i posłać do
obudwóch bilety, a mnie grzecznie podziękował za przy-
pomnienie. Wojewoda u xz. Trynitarzó w lokował się , gdzie
obszerny refektarz mógł zająć stoły dla zaproszonych gości.
Zawiadomiłem Wojewodę, że jutro o godzinie 9tej
po wszystkich kościołach przezemnie zakupione wotywy o
Duchu świętym odśpiewane będą na otrzymanie pomyślne-
go skutku interesów ojczyzny naszej.
— I to dobrze, rzekł Wojewoda. — Kto od Boga
poczyna, Bóg błogosławi takie czynności.
Nadjechał i Sędzia. Zaraz pospieszyłem do niego.
^ -1 mu, te widziałem się już z Wojewodą, do
14t
którego i Sędzia udał się, a ja do mojej Uarcysi. Widać
było że zaproszeni zjeżdżali się, i niektórzy zaraz oddawali
wizyty Wojewodzie. Oddawających mu wiiyty zawiadomił,
że jutro o godzinie 9 tej we wszystkich kościołach, będą
odśpiewane wotywy o Duchu śtym , i że będziemy na niob.
Nazajutrz, gdzie kio chciał, był im if^^otywie, a Wo-
jewoda z niektóremi był w katedrze.
Po nabożeństwie wszyscy udali się do Wojewody,
gdzie po śniadaniu, zaczęła się za zamkniętemi drzwiami
sekretna konferencya. Wojewoda przemówił do wszystkich
w nader czułych wyrazaclitf Po nim szanowny Sędzia , przed-
stawiając moje hazardowne poświęcenie się dla podi^ignie-
nia i ratowania ojczyzny, poświęcenie się wielkich ludzi,
w kraju wiele znaczących, jak z dokumentów oryginalnych
mnie powierzonych, okaże się.
Złożyłem na stole moje dokumenta, które pojedynczo
Sędzia czytał, a ja cały plan konferencyi Kościuszkowej ,
sekretnie w Grodnie odprawionej, opowiedziałem i rzekłem:
— Oto szanowni Ziomkowie, w całym kraju rzeczy-
pospolitej podobna już odprawia się misya , do której wszy-
sikie klasy ludu bez oporu ubiegają się. Pochlebiam sobie,
że gorliwa wasza o przywrócenie pierwszego bytu ojczyzny
czułość, uwieńczy skutkiem tak wielkie przedsięwzięcia,
przez jednomyślne podpisanie aktu świętego powstania, ja-
ki wam szanowny Sędzia K . . . . przeczyta.
Wizysey : Słuchamy go !
Sędzia czytał akt powstania , który wielu rozczulił ,
i pomyślne skutki na umyśle ich zrobił. Dwa razy jeszcze
czytanie aktu było, gdyż biskupi Kamieniecki z dwoma
kanonikami, Obarzankoskim i Czarnkowskim , a tytularny
Cieszkowski z kanonikiem Posiadalskim , już czasu rozpo-
czętej konferencyi przybyli, do których z zapałem przemó-
wiłem , że ci będąc naczelnikami religii Rzymsko katolickiej,
aby byli gorliwemi tejże religii obrońcami , którą sekta Fo-
i
f40
cytMza, pnes swoiób po^łngaczów, hailbi, ót^iióo' 9&9i^
W' zniszczyć usiłuje, prawych misyonaraów t^) ^6Hgtł Wy-
pędza, własno Jć ich zabierai, ieh z łicznemi fomiitami^ ńsi
ostatnią nędzę i niepoiiezone prześladowania wystawia. A z^^
ta religia Rzymsko-batolićka nie może inaczej być óhtońkh
mf od prześladowania , tylko przez poprzednicze uratowa-
nie, zgnębionej haniebnie ojczyzny naszej, \vięc Wy gbrliwi'
Naczelnicy Religii, z krwi Polskiej, i wysokiej dostojności
wa^^ej duchownej, połączonej z cywilną, czujecie, Jak
wspólna ojczyzna nasza , zdradą i przemocą tozerwat^a i
ujarzmiona została. Czujecie i powinność waszą , oswobo-
dzenia jej. Oto dostojne osoby, przytomnych tu obywateli,
prześwietne Wojewódistwo Polskie reprezentujące , na
{^os ojczyzny zebrane , dla uratowania i dźwignienia jiej z
jarzma niewoli despotycznego rządu, i powMćenia jej na
łono swoich braci, zwracają na was, jako na świętych na-
czełników religii oczy, i czułością przetiiknione , czyste i gor-
liwe serca swoje, abyście im swoją cnotą, sWoją ojczjirtą
gorliwością, przewodniczyli do przyjęcia i stwierdzenia po-
wszechnego aktu jeneralnego powstania, jaki już jest wy-
gotowany.
Objawiłem im tajne konferencye Kościuszkowe w Gro-
dnie, z wymienieniem osób, które miały tajny wpływ do
tych konferencyi, a z tych ułożenie wierzy telnych otwar-
tych listów, paszportów i innych dokumentów, które przed
niemi złożyłem, i o planie, jaki teraz pod ich rozwagą zo-
staje, jako jedynym środku do dźwignienia ujarzmionej
ojczyzny.
Każdy z biskupów i prałatów odczytali te listy, a sza-
nowny Sędzia przeczytał trzeci raz akt powstania; biskupi,
a za niemi wymienieni prałaci najpierwsi ściągnęli tekę do
podpisania aktu , a po nich obywatele , a na ostatku Wo*
jewoda. I podano mnie do zawidymowania , jako w mojej
przytomności był ułożony i podpisany. Potem opieczęto-
143
^kb; duobownemi i obywatelskiemł kitkii pieczęciami » do
mnie zaadresowany i przez Wojewodę oddany. To zrebio^
no Jakoby dla mojej powagi, ale ja miałem zawsze moc
otworzenia go.
Ten święty wówczas akt powstania , dnia 2go paździer-
nika 1793 r. o godzinie 2giej po południu, w konwencie
XX. Trynitarzy w Kamieńcu , jako w dzień obchodzenia ufO*
czystości Najśw. Panny Różańcowej był podpisany.
Poczem biskupi z będącemi przy nich prałatami, za*
konnikami Trynitarzami , i z całem Zgromadzeniem, udali
się do kościoła konwentu tego, i tam na podziękowanie
najwyższemu Bogu , za udzielenie daru łaski jego jedno-
n^iyślności, biskupi odśpiewali Te Deum. Poczem udali się
wszyscy do Wojewody na obiad, w tymże konwencie dany*
Wszyscy najprzyjemniej ze mną rozmawiali, z podzi-
wianiem się wielkiej mojej determinacyi. Zapraszali mię
najuprzejmiej , abym przynajmniej af)rzejazdem odwiedidł
ich domy.
Obligowałem ich, aby przyjęli substytucy4 misyl mo-
jej i chwiejących się uiwierdzali, a innych nawracali.
Biskup Dębowski zalecił duchowieństwu miejscowemu ,
iżby nazajutrz o godzinie 9tej każdy w swoim kościele od-
śpiewał wotywę, Te Deum i suplikacye, przy wytawieniu
w Monstrancyach przenajświętszej Eucharystyi. Co miało
tytuł dziękczynnego i błagalnego nabożeństwa ; i o tern
uwiadomił obywatelskie zgromadzenie.
Ja poznawszy się z prałatami Obarzankoskim , Czar-
kowskim i Posladalskim , obligowałem ich, iżby przyjęli
substytucyą misyi do miejscowych mieszkańców, do pale«^
stry, do uczniów i ich nauczycieli. Wszelako uznałem^ po-
trzebę , dać się poznać osobiście uczniom wszystkich klas
i ich nauczycielom, jako też i ich rozpoznać.
Więc nazajutrz rano o godzinie ósmej najpierw od-
wiedziłem prefekta, w sposobie oddania mu mego uszano-
144
wania, a s nim zwiedziłem wszystkie klasy i icli nauczy-
delów. Każda klasa nie wiele miała uczniów.
Zapytałem Prefekta: dla czego szkoły te, gdzie przed-
tem przepełnione były uczniami, teraz tak mało icli mają?
Prefekt odpowiedział:
— Z odmianą nieprzyjemnego wszystlum rządu, oby-
watele stracili cbęe dawania synów swoicli do publicznych
szkół. W domu prywatnie się uczą.
Dałem mu pytanie: A gdyby rząd Polski powrócił?
Prefeki: Daj Boże ! Ale to bardzo trudno o to.
Powiedziałem : miejcie ufność w Boga , a to być może.
Prefekt: Daj Bożel w Nim nadzieja!
Obligowałem Prefekta o dwudniową rekreacyą dla
wszystkich uczniów, ale podkondycyą, iżby dziś w kościele
katedralnym o godzinie 9tej byli na woty wie i suplikacyach.
Prefekt zezwolił i oznajmił każdej szkole , że na moją
obligacyą, mają dwudniową rekreacyą z kondycyą, iżby za-
raz prosto z szkół udali się do katedry i tam nabożnie słu-
chali wotywy i suplikacye odśpiewali. Czego z swemi pro-
fesorami dopełnili, również i sam Prefekt.
Biskup Demboski celebrował wotywę pontyfikalnie ,
odśpiewał z duchowieństwem i wszystkiemi Te Deum i su-
plikacye. Po czem Wojewoda z wszystkiemi obywatelami,
którzy z nim byli, oddał mu wizytę i prałatom będącym
z nim na obiedzie u Wojewody.
Powrócił z wszystkiemi do siebie. Dał dla nich śnia-
danie , po którym pożegnali go, i on ich . i rozjechali się.
A Wojewoda odjeżdżając do swego wiejskiego pomie-
szkania, obligował Sędziego i mnie , iżbyśmy z nim na obiad
do niego pojechali. Sędzia zaraz pojechał, ale ja pozosta-
łem się jeszcze w Kamieńcu, dla wzięcia od Gubernatora
podorożnej na płatne stójki wojskowe, gdyż na swoje konie
i pojazd było mi za trudno, odbywać wiele podróży w mo-
'^resaclL Odebrawszy żądaną podorożną, i poczciwą
14S
Marcysię uściskawszy (która przez ten czas pobytu swego
w Kamieńcu, między płcią swoją korzystnie misyonarzowała)
pojechałem na obiad do Wojewody, a ona do swego domu.
U Wojewody cała nasza rozmowa była o dalszych
moich działaniach. Wytknął mi niektórych , znanych mu
z sposobu myślenia, tak w Kijowskim, jak i Bracławskim
województwach, i tych radził mi się wystrzegać, i prze-
ciwnie, poczciwie myblących, którym można poufać. Toż
samo i Sędzia z swojej strony. Ja otworzyłem myśl moją,
że ztąd najpierwej udam się w Kijowskie, a potem w Bra-
cławskie. Wojewoda obligował mię , abym z nim korespon-
dował , jak mi tam udawać się będą interesa , toż samo
i Sędzia.
Pożegnałem Wojewodę i % szanownym Sędzią udałem
się do domu jego. Tam przenocowawszy i pomówiwszy,
co potrzebnego w interesach , pożegnałem go na długi czas ,
i na obiad do poczciwej Marcysi przyjechałem. Tam dopiero
serdecznie ją uściskałem i ona mnie nawzajem , bo w Ka-
mieńcu oboje byliśmy zajęci misyą. Dwa dni bawiłem przy
niej, a trzeciego dnia pożegnałem ją, iw dalszą podróż
udałem się. Czuliśmy oboje nasze rozstanie się , ale intere-
sa wielkiego mego powołania, zaspakajały wzajemne nasze
czucia. Przyrzekłem jej , że po ułatwieniu tych interesów,
nie tylko rękę moją i serce , ale i całego mnie oddam jej.
Odpowiedziała mi jako rozsądna kobieta, i publiczne do-
bro ojczyzny nad swój własny przekładająca interes:
— Jedź! rób interesa ojczyzny. Niech Bóg ubłogosła-
wia twoje zamiary i twoje czyny, a będziesz mi milszy gdy
zostaniesz uwieńczony sławą narodową.
I tak uściskawszy się serdecznie, rozstaliśmy się.
Przyjechałem do poczciwego Wójcickiego , od którego
powziąłem niemylną wiadomość , że jenerał Byszewski przy-
był do Międzyborza , gdzie pułk jego był na leżach. Natych-
miast udałem się do niego.
Dsi«imik mruki Nr. 73. Pamiftniki J. D, GątUmwtkUgo. 10
{
Opowiedziałem mu , ;ie akt powstania Ppdolanów joi
Jest podpisany bez żadnycli dysertacji, i ukazałem^. Nie-
zmiernie był kontent Jenerał z tak szybkiego mego dzia-
łania. Przedstawiłem mu, że byłoby to dobrze, gdyby on
odwiedził Wojewodę, Sędziego, Biskupów i przynajmniej
niektóryeb obywatelów Podolanów. Przyjął to Jenerał , i pó-
źniej dopełnił. Poleciłem mu moją poczciwą Marcysię , kon-
syliarzowę J. K. Mości , a kuzynkę Wojewody, i to przyjął.
Dalej uznałem za rzecz polrzebną (co i Jenerał potwierdził)
aby z tycb tnech listów, dużo porobić kopij i te między
obywatelów rozdać, iżby oni czytając je, i sami i innych
utwierdzali i utrzymywali ducha gorliwości ojczystej. A tak
w tym zamiarze, rozkazał Jenerał zaraz te listy kopiować,
i z tych kopij , do tysiąca p'obić kopij. Wojskowi pułku
jego. którzy byli z dobremi charakterami, zajęli się tą
czynnością.
Prosiłem Jenerała , iżby kazał urlopować jednego sze-
regowego, któregobym sobie wybrał z mego szwadronii*
zręcznego do usługi mojej w podróżach. Jenerał polecił to
pułkownikowi, a on dopełnił.
Oznajmiłem Jenerałowi osobliwsze względy na mnie
księcia Adama,, przez wydanie dyspozycyi (mimo mojej wia-
domością do poczciwego rządzcy swego Wójcickiego, do
utrzymania mię przystojnego kosztem skarbu jego , i upe-
wniłem o goiliwości względem ojczyzny tegoż Wójcickiego.
Szybkie działania interesów nie dozwoliły mi dłużej cieszyć
się z moim Jenerałem, jak tylko godzin pięć. Zabrałem
nieco kopij z listów, a więcej deklarował mi Jenerał przy-
słać przez kresy wojskowe, gdziebym się znajdował.
Przedstawiłem Jenerałowi, że najpierwej udam się
do województwa Kijowskiego (które cztery albo pięć razy
większe było aniżeli Podolskie) i powiatami działać będę.
Stojąc w tern województwie na konsystencyi pierwszej słu-
żby mojej grenadyerów przeszło lat dwa, zapoznałem się
tam , i z«prz|]ainił^m z niektóremi witkraomL i mntejnw^
obywatelaini i daohownemL Wyrozumiem łch dacba» pmyt*
pomnę się ictk świeżej pamięci Listy instancyonalne nłbf
za moją familią, zdawało mi się, aby z nieti zrobić loif*
tek, na wszelki przyszły wypadelc, porozumiawszy się z nie-
któremi obywatelami (ale aż po podpisaniu aktu powsta-
nia) zapozwaó icb formalnie, o powrócenie przynajmnią|
niektórycb , posiadanych przez fiich , do mojej familii niby
uależących włości. Co Jenerał aprobował.
Przedstawiłem także Jenerałowi moje uwagi, iż jeżeli
nie we wszystkich powiatach, to przynajmniej w niektó-
rych , mógłby być obecnym konferencyom o podpisanie aktu
powstania, za wczesnem przezemnie uwiadomieniem.
Zdeklarował się Jenerał, ale podkondyeyą, jeżeli mu
okoliczności dozwolą. Wybrał się Jenerał w podróż, i ra-
zem ze mną wyjechał z Międzyborza, a po drodze odwie-
dził szanownego Wójcickiego i innych odwiedzał obywale*
tó.w, aż do Wojewody i Sędziego.
Podołanie po podpisaniu aktu powstania, tym biednym
wojskowym, którzy po zwinięciu kilku pułków Jazdy przez
zdrajcę Szczęsnego, a przez rząd Katarzyny kilku regimentów
pieszych, pozostali bez chleba, okazali ludzkość, których pod
różnemi tytułami służby swojej dworskiej, każdy w miarę
możności swojej, w domach swoich uplasowali z wszelkiem dla
nich opatrzeniem, w nadiiei, iż kilka tysięcy wojska z nieb
ojczyzna w pogotowiu mieć będzie , swego przyszłego czascu
Przenocowawszy u poczciwego Wójcickiego, o utrzy-
manie dwóch moich ludzi i koni pięciu jego zobligowawaafy,
(który tak był troskliwy względem dalszego mego bez ko-
sztu utrzymania się, iż napisał list do rządzcy włości księ-
cia Adama w Bracławskim, jeżeli on miałby od księcia
względem utrzymania mnie jakie dyspozycye ? Rządzca od-
pisał że ma; wyjechałem w podróż moją do Kijowskiego ,
dnia 8go października 1793 r. stójką wojskową, a ujecha-
148
W8ZJ milę drogi, wstąpiłem przejazdem do jednego z po-
znanycli obywateli, od którego mile byłem przyjęty, na
obiad czekać nie mogłem, lubo byłem proszony, dla spó-
źnienia czasu podróży mojej.
Ów obywatel widząc, że ja prostym wozem i końmi
stojkowemi odbywam podróż, ofiarował mi porządny i wy-
godny swój kocz z zaprzęgiem czterokonnym , do pewnego
obywatela o dwie mile drogi.
Uprzejmie przyjąłem tę ofiarę, pożegnałem się i po-
jechałem. Stanąłem u drugiego obywatela przed obiadem.
Dano obiad, jadłem smaczno.
Opowiedziałem mu, że dla bardzo utrudzonych po-
dróżami koni moich , i nieco porujnowanego pojazdu, przed-
sięwziąłem podróż moją w Kijowskie odbywać stójkami.
Ale łaskawy jego sąsiad uwolnił mię od niewygodnej
stójkowej podróży, i dał mi swój pojazd i konie do tego
miejsca, a ztąd znowu stójką pojadę.
Obywatel: Alboż ja nie jestem w stanie zrobienia panu
podobnej usługi?
Odpowiedziałem: nie jest przyzwoitą rzeczą, aby za-
cni obywatele dla mnie niczem im niezasłużonego, takie
robili ofiary. Ja żołnierz, przyzwyczajony wszystkie znosić
niewygody, mogę i tę małą przenieść.
Lecz zacny obywatel grzecznie tłumacząc się, nie od-
stąpił swojej ofiary, i jeszcze skrycie napisał niby jak po-
doróżnią do obywalelów i dał swemu furmanowi , zainfor-
mowawszy go, aby temu panu, do którego mnie odwiezie,
tajemnie oddał.
A lak ja z domu do domu obywatelskiego, wygo-
dnemi poczwórnemi a niekiedy i poszóslnemi pojazdami,
zajechałem w powiat Owrucki, do znajomego mi pierwej
księdza Ochockiego, opata Bazylianów Owruckich, już w
województwie Kijowskini leżący.
Stanąwszy lOgo października u szanownego tego pra*
149
łata księdza • Ochockiego , jako poprzedni jego przyjaciel ,
najuprzejmiej od niego byłem przyjęty. A znając jego aczci^
wy charakter i patryotyzm, odkryłem przed nim cały plan
mojej podróży. Ukazałem mu moje wierzytelne dokumenta,
i akt powstania szanownych Podolanów.
Z największem ukontentowaniem i zapałem to wszy^
stko odczytał.
Pomówiwszy otwarcie z opatem do późna w noc*
nazajutrz rano pojazdem opata udałem się do Stolnikowej
Pru^^zyńskiej , także mi znajomej , miernomajętnej ale wielce
rozsądnej , roztropnej , śmiałej , każdą rzecz obejmującej ,
patryotce wielkiej , pięknej mężatki , żony dużo wiekowego
męża , wymową oratorską , Cyceronowi wyrówny wającą ,
która niekiedy bywała i romansowa; znając ją tedy dobrze
poprzednio , powitałem ją w romansowych grzecznych wy-
razach i ona mnie , i komplement mój najuprzejmiej przyjęła.
Pytała mię, czy mój pojazd?
Odpowiedziałem, że opata Ochockiego.
Żądała , abym pojazd odesłał napowrót , a ona mnie
swojem odwieść deklarowała. Wahałem się to wykonać
z względu, aby mię długi czas w domie swoim nie utrzy-
mała, przez co wieleby mi zmarnowała czasu. Wszelako
za jej naleganiem , zezwoliłem na odesłanie pojazdu , wy-
mawiając sobie , że dłużej nad jeden dzień służyć jej nie
mogę.
— Co? nad jeden dzień! odrzekła Stolnikowa , to jest
jak gdyby jedna godzina. Lat trzy z górą nie widziałam cię
panie Majorze , i mnie , twojej przyjaciółce , jeden dzień tyl-
ko poświęcasz bytność swoją. To być nie może. Przynaj-
mniej trzy tygodnie.
Tłumaczyłem się, że mam ważne interesa , które pręd^
kiej działalności mojej wymagają.
— Pruszyńska to ci wszystko wynagrodzi , odpo-
wiedziała.
I
IM
Ledwie na tneeb dniaełi przestała. A tak narpisałem
bflet do Opala, i pojatd odesłałem.
Od romansów tedy zacząłem interes, i zwołna sblf-
ifłem Jq do pryncy palnego mego interesu, ale to aż dro-
giego dnia , bo wyrozumiewałem Ją, JeielijeJ serce nie zmfe-
niło czucia zapała ojczystego. A tak wyrozuibiawszy, od-
kryłem Jej cały plan interesu, który ona z największym
idptlłem przyjęła. Odczytała moje depesze i akt powstania
Podolanów, 1 rzekła:
— A czemut nie był pierwszym akt powstania Owru-
oianów ?
Odpowiedziałem: Tak róine okoliczności zrządziły.
Poczem znowuśmy przeszli do romansu , i tak na prze-
mian szły interesa.
Po trzech dniach pojechaliśmy do Opata, Stolnlkowa
i Ja . i trafiliśmy przed obiadem Jeszcze , i zaraz rozpocz^
się sekretne konferencye. Z których wypadło, że Opat do-
brze myślących Owruczanów taprosił do konwentu Owru-
cklego na dzień 18go października przez rozesłane listy pod
pozorem narad religijnych. Jenerał Byszewski będąc ode-
mnie uwiadomiony, przybył do Opata, a ztamtąd do Owru-
eza udał się
Uroczystość ta odbyła się podobnym sposobem jak w
Kamieńcu. Jenerał przywiózł z sobą dużo kopij listów, któ-
re patryoci rozebrali. Ja porozumiawszy się z Sędzią , Opa-
tem i Stolnlkowa, pozwałem ich o posiadanie niektórych
włości, familii mojej należących. Jenerał odwiedzał nie-
których obywateli w Owruckiem, a ja udałem się w Mo-
zerski powiat; gdzie odwiedziłem najpierwej dobrze mi
znajomą brygadyerowę Wyszczyńską , wdowę, która miała
wielką powagę w obywatelstwie; potem Oskierkę, strażni-
ka polnego litewskiego , także mi znanego , i Jellńskiego sta-
rostę i kas2teltoa Mozerskiego, wszystkich i z osób^ i z spo-
151
80bu dobrego mylenia , jako też gorliwości ojczystej dobrze I
mi znanych. i
Tym wszystkim objawiłem plan bez obawy mojej mi- !
syi, i wszyscy z żywem uczuciem przyjęli. Obywatelów do !
Mozerza zaprosili, i tam święty akt powstania, na wzór j
Kamienieckiego i Owruckiego w przytomności jenerała By-
szewskiego podpisali , i mnie wręczyli dnia 4go listopada
1793 roku.
W tym i poprzedniczych aktach powstania, jako też i
i następnych, wyrazili się obywatele, że każdy z nich trzy
części majątku swego ofiaruje dobrowolnie na podźwignte- '
nie i uratowanie ojczyzny swojej. Kopije listów rozebrali.
Jenerał Byszewski z Mozerza powrócił do siebie, a ja
przeniosłem się z moją misyą w powiat Żytomirski; gdzie
odwiedziłem metropolitę ruskiego katolickiego Smogorzew- I
śkiego , w Radomyślu metropolitalnej włości mieszkającego,
potem w Żytomierzu księdza Pałuskiego, tytularnego bi-
skupa i oflcyała Kijowskiego, Pągoskiego , Skarbnika, Du- |
brawsklego wielkiego bogacza , Jakuboskich braci , Pruszyń-
skich, wszystkich i z osób, i z sposobu dobrego patryoty- |
cznego myślenia dobrze mi znanych. Z każdym z osobna !
zrobiłem tajną konferencją, i każdemu powierzyłem mój plan.
Metropolita Smogorzewski i oficjał Pałuski byli na- i
czelnikami przygotowania obywatelów do aktu powstania.
Jednych do siebie na prywatne konferencye zapraszali, in-
nych w ich domach odwiedzali. j
Óba ci prałaci wiele zakredytowani byli w całem oby-
watelstwie powiatu Żytomirskiego. Biskup Kijowski łaciń-
ski, Cieciszeski, któremu dobrze byłem znany kiedy on był
jeszcze oficyałem Warszawskim, i był zawsze jeszcze gor-
liwym patryotą Polskim , którego gdym odwiedził w Żyto-
mierzu, uprzejmie mię przyjął, z dawniejszą względem
mnie grzecznością. Ale kiedy mu odkryłem mój zawód,
uchylił się od wszelkiego wpływu do powstania, dając kar-
152
dynalne racye, które mu nie dozwalają przedsięwziąść tego
czyna. Wreszcie dla zabezpieczenia mojej obawy, z okazyi
odmówienia jego wpływa, zaręczył mię charakterem ka-
płańskim, że żadnej przeszkody moim patryotycznym dzia-
łaniom przez żadne tajemne, szkodliwe środki, robić nie
będzie, i że najściślejszą tego wszystkiego, com ma ustnie
powierzył, zachowa tajemnicę. Na stwierdzenie czego,
krzyż którym biskapi przyozdabiają się, wziął do ręki,
i acałował.
Przy pożegnaniu go mojem, cisnąc moją rękę rzekł:
— Panie Majorze, niech ta okoliczność którą wytłó-
maczyłem, nie rajnuje dawnej wzajemnej naszej przyjaźni.
Proszę być moim zawsze piDafałym przyjacielem, tak jak
ja jego jestem i będę , i proszę mieć dobrą o mnie opinią.
Niech wam Bóg błogosławi poczciwe wasze zamiary.
Pożegnał mię, w głowę pocałował, a ja go ucałowa-
łem w rękę i oddaliłem się.
Powtórzyłem moje odwiedzenia go, wyjeżdżając w Bra-
cławskie, uwiadomiłem go o pomyślnem dojściu aktu po-
wstania. Powtórzył pierwsze swoje życzenia, przeżegnał,
uściskał mię , ucałował w głowę , a ja go w rękę.
Dwoma dniami przed zjazdem obywateli do Żytomie-
rza dla podpisania aktu powstania, biskup wyjechał z Źy
tomierza, i aż drugiego dnia po ukończeniu dzieła powrócił.
Metropolita Smogorzewski z biskupem Pałuskim emu-
lowali o miejscu, gdzie obywatele zjechaćby się mieli, dla
podpisania aktu powstania. Pierwszy żądał do Radomyśla,
rezydencyonalnego jego miasta. Drugi do Żytomierza, i przy
swoich żądaniach obydwa upornie utrzymywali się. Nada-
remne były wszelkie moje usiłowania, aby się porozumieli
z sobą względem zezwolenia obrania jednego miejsca, do
tego świętego aktu. Na czem upłynęło kUka dni bezowo-
cnie, a ja od jednego do drugiego jak ptak latał, w nadziei,
że choć którego z nich nakłonię do jedności.
158
A gdy tego dokazać nie mogłem, wyrzekłem: niech
dwa będą zjazdy, pierwszy w Radomyślu, drugi w Żyto-
mierzu , o dwa dni później po pierwszym , gdyż ja nie mo-
głem (jak koniecznie powinienem) jednego dnia na oby-
dwóch zjazdach , jeden od drugiego o kilka mil odległych,
obecnym znajdować się.
Przyjęli ten plan i rozesłali listy na zjazd, za wspól-
nem porozumieniem się co do daty.
Ja przez ten czas nim zjazdy miały się zbliżyć, oble-
ciałem wojska polskie, w moskiewską służbę zajęte, jako to:
brygady z ich naczelnikami brygadyerami , Kublickiego.
Łaziiiskiego , Kołyski, Twardowskiego i Jerlicza. Tudzież
piesze regimenta Jeleńskiego , księcia Kaliksta i inne , któ-
rym ziarno misyi rzuciłem, i powróciłem do Radomyśla.
Gdzie metropolita Smogorzewski ruski (ale z urodzenia
mazur z Wielkopolski) swoją partyę obywatelów na dzień
28my października do Radomyśla, a biskup Pałuski swoją
na dzień Iszy listopada do Żytomierza zaprosili. Gdzie akt
powstania na wzór pierwszych ułożyli, w przytomności
mojej podpisali, i mnie opieczętowany, każdy z osobna ce-
remonialnie wręczyli. Kopije listo w* rozebrali, i po wielkim
a wspaniałym obiedzie rozjechali się.
Ja zwiedziłem szkoły w Żytomierzu, ich profesorów
i prefekta, gdzie także ziarno misyi rzuciłem. Zwiedziłem
kancelaryę Ziemską i Grodzką, niektórych mecenasów, iw
sposobie patryotycznym do nich przemówiłem.
Biskupa Pałuskiego pożegnałem , a porozumiawszy się
z Metropolitą i Dubrawskim sędzią, zapozwałem onych do
ziemstwa Żytomirskiego, w takim kształcie jak i innych.
Z Żytomierza do Metropolity Smogorzewskiego do Ra-
domyśla wyjecbałem, gdzie kilka dni dla słabości zdrowia
bawiłem. Zkąd porobiłem interesowne expedycye do woje-
wody Podolskiego, Sędziego i szanownej Konsyliarzowej.
Do poczciwego Bosiackiego, Stolnika i Kanonika, a pryn-
(
154
eypalnie do Hetmanowej , księcia Adama , księcia Marszałka
i posła Mazowieckiego, w nader ostrożnych wyrazach.
Odwiedzałem domy niektórych obywateli , sponfaliłem
się z niemi, i powróciłem znowu do Metropolity, któi^go
obligowałem, że mi dał kozaka na posłańca po mój ekwi-
paż, o trzydzieści kilka mil odemnie oddalony. Przez któ-
rego napisałem do szanownego rządzcy Wójcickiego o wy-
danie mego ekwipażu, i na wydatki podróży dałem koza-
kowi potrzebne pieniądze.. Przez którego napisałem i do
jenerała Byszewskiego , doniosłem mu o pomyślnem ukoń-
czeniu interesu , i o niejakiej mojej oziębłości i niechęci prze-
niesienia się w Bracławskie, gdzie nikogo znajomego nie
miałem.
Jenerał w odpowiedzi swojej na mój list, ile mógł,
umacniał ducha mego. Powierzyłem tę moją oziębłość, bę-
dąc w poufałej rozmowie Metropolicie i biskupowi Pału-
skiemu , z przyczyny, że lam nikogo nie miałem znajomego
a tem bardziej poufałego. Mówiłem, że nie wiem komu
mógłbym się poufać, i z kim zaczynać interes?
Metropolita zalecił mi Bazylianów Łatyczewskich i Umań-
skich z ich przełożonemi , a Biskup exjenerała, a na teraz
prowincyała Dominikanów Barskich , księdza Leduchowskie-
go, gorliwego w religii i wielkiego patryotę, który przez
kilkanaście lat sprawiał chwalebnie urząd Jenerała zakonu
swego w Rzymie i sam go zrezygnował, a na teraz jest
prowincyałem tegoż zakonu, i mieszka w konwencie Bar-
Aim. Jest światły, uczony, oczytany z dziejów różnych na-
rodów, przytym w towarzyskich posiedzeniach bardzo przy-
jemny i słodki.
Drugi , podobny jemu jest w Berdyczowie , prowincyał
i przeor Karmelitów bosych , ksiądz Janiszewski. Do tych
obydwóch ponapłsywał listy, abym był grzecznie od nich
^odobnie zrobił i Metropolita , do księdza Przyłuskie-
im
go, prowincyała Bazylianów Ufflańskich, i bi^iędza Czyie* i
sftiego, Łatyczeskich Bazylianów superiora. Ale cóż z tego. i
gdy ci w głębi województwa mieszkali, o 9 i o IS mil
odległości , do których jadąc , trzeba było wszystkich za so-
h% zostawić bez żadnego rachn, a od tamtych zaczynać moją
propagandę, co nie było mi dogodnie. Wreszcie nie mająe
dogodniejszego planu, pomuszony byłem i tego chwycić
się. Czekałem tylko na przybycie mego pojazdu, który do-
piero za 9 dni miał się połączyć ze mną.
Przez teii czas bawiłem nieco u Metropolity i zwie-
dzałem niektórych obywatelów, utwierdzając ich w ich
przedsięwzięciach.
Poleciłem ich ludzkości tych biednych wojskowych,
którzy przez zwinięcie niektórych pułków, zostali blednemi
w swojej ziemi tułaczami, doświadczając wielkiej nędzy;
i ieby wzorem Podolanów, dali im w domach swoich przy-
tułek, z których czasu potrzeby na poratowanie ojczyzny,
mieliby kilka tysięcy wojowników, okurzonych już dobrze
prochem bojowym. Chętnie przyjęli mój wniosek, i skwa-
pliwie ubiegali się do spełnienia onego.
Drugi mój wniosek , iżby ile tylko być może , uspo-
sabiali się dla tych wojowników w broń wszelkiego gatun-
ku, amunicyą, ale z najprzezorniejszą ostrożnością. Choctal
Rząd moskiewski na ten czas wojskowy, nie miał żadnego
złego porozumienia o Polakach, (ak cywilnych jako i woj-
skowych, któreby im nakazywało jakową obawę wzglę-
dem ich złamania wierności i wydobycia się na wolnołź
z pod ich rząda, gdyż każdy z wszelką powolnością ulegał
ich łupiestwu, ich tyranii, absolutnem swojcm postępowa-
niem dopełnianej.
Aż już później , kiedy wojska Polaków w masie opu-
ściły swoje leże i wyszły z kraju, natenczas obudziła się
w Moskalach ostrożność , ale tylko względem pojedynczych
i tó rtektórych wojsko Yi^cb, mundtifem Pblskim odzidnyicb.
156
Tych wojskowe ich komendy chwytały, i gdzieś bez wieści
posełały; a później trochę, już po Krakowskiem powsta-
niu, z jakiego najmniejszego pozoru, i cywilni niektórzy
takiemuż podlegali losowi.
Powróciłem nareszcie do Metropolity i tam na mój
pojazd czekałem, który gdy się zbliżył do mnie. Metropo-
lita obdarzył mię swojem pasterskiem błogosławieństwem,
i tak wyjechałem w dalszą moją podróż.
Po dwóch dniach podróżowania mego, stanąłem w
Bracławskiem , powiecie Winnickim , przez który jadąc dzień
cały, już późnym zmrokiem dostałem się do jednego porzą-
dnie zabudowanego miasteczka (którego nazwiska nie pa-
miętam) które bjło własnością księdza kanonika i oficyała
Bracłaskiego , Chołonieskiego i rezydencyą jego. Gdzie kon-
systorz Bracławski miał swoją siedzibę.
Zajechawszy do gospody, poszedłem do izby i roze-
brałem się z podróżnego mego .ubioru. Z jakiemż podzi-
wieniem ujrzałem tam mego niegdyś profesora matematyki,
księdza Ancypę , Ex - Jezuitę.
Rzuciłem się z ukontentowaniem na jego łono , uca-
łowałem ręce jego, który od czasu jak był w Poznaniu
moim nauczycielem przed kilkunastu laty, cały czas mię nie
widział i żadnej o mnie nie miał wiadomości, a przeto
mnie nie poznał. Objawiłem mu kto jestem i nazwisko moje. .
Wtenczas dopiero z niewypowiedzianą radością tulił mię
do swego łona, ściskał i całował serdecznie, oświadcza-
jąc liczbę uczniów swoich z matematyki i filozofii, jak
wiele już ma w zawodzie wojskowym, bitnych i odwa-
żnych bohaterów, między których i mnie policzył. Kaza*
łem dobrą i gustowną zrobić wieczerzę i dać podróżne-
go dobrego wina, jakim mię byli zaopatrzyli Metropolita
I Biskup, i tak po lampeczce kosztując i chwaląc dobroć
tego wina, wykosztowaliśmy jedne całą butelkę, a drugą
przy 1 po wieczerzy, rozmawiając o naszych wzajemnych
157
potocznych zdarzeniach, jakich który doświadczał, przez
upłynione lata naszej nieobecności wzajemnej.
Przyszliśmy zwolna do materyi rządu krajowego, do
ustanowienia i utworzenia nowych juryzdykcyi wojskowych
i cywilnych, mocą konstytucyi 3go maja, gdzie i on w ko-
misyf cywilno wojskowej Bracławskiej , będąc wolnemi gło-
sami obrany, jako z stanu duchownego zasiadał i pełnił
swoje urzędowanie, aż do wkroczenia zbrojnego Moskwy
do kraju Polskiego , i okazywał czułość ojczystą z haniebnie
zabranych przez Moskwę tylu prowincyi Polskich. Utyski-
wał na absolutny rząd moskiewski, na prześladowanie re-
ligii, na obdzieranie nielitościwe , pod powagą tego hanie-
bnego rządu i t. d. Iw takich rozmowach uśpił nas ko-
chany przyjaciel Węgrzyn, bardzo snem przyjemnym do
godziny siódmej.
Obudziwszy się ze snu, życzył mój szanowny Profe-
sor abym odwiedził Oiicyała , zalecając rzadkie przymioty
duszy jego. Zezwoliłem na to. Dano nam kawę , Profesor
mój wymawiał się od niej , że chciałby mieć mszę pierwej.
Dyspensowałem go na kawę. Przyjął.
A tak napiwszy się kawy, udałem się z nim do pała-
cu , gdzie z największą czułością przedstawił mnie , w naj-
grzeczniejszej opinii o moich szkolnych naukach , i jako je-
dnego z uczniów jego w szkołach Poznańskich matematyka,
a teraz w zawodzie wojskowym Majora pułku Jenerała By-
szewskiego , wyrażając się jak wiele ma zaszczytu z uczniów
swoich (wymieniając ich liczbę) w zawodzie wojskowym.
Ofiófał dosyć grzecznie nas przyjął, po krótkiej wi-
zycie naszpj pożegnaliśmy go.
Zarm po kawie kazałem urządzić śniadanie, gdyż te-
go dnia sżinowny Proboszcz pokończywszy już swoje u Oii-
cyała interna , postanowił odjechać do swego probostwa
do Granów^, gdzie i mnie z sobą zaprosił.
Granóv od tego miejsca był odległy mil pięć tęgich
f»8
Ukraińskich, wifc nie moźnft było jednego doia odbyć tej
podróży, zwłaszcza nie rano z noclegu wyjechawszy.
Ułoiyliśoiy się tedy wysłać naprzód mojego kucharza
do przeznaczonego o mil trzy miej.^ca, aby nam tam obiad
razem i wieczerzę urządził, a my po dobrem śniadaniu pu-
sfiili się w podróż, gdzie w pr^eznaczonem na obiad miej-
sca przed zmrokiem .«tanęli$my, I obiad z wieczerzą zjadł-
$%y» obnocowallśmy się; a kucharzowi zapowiedziałem, iż-
by do dnia wyjechawszy, urządził nam o milę śniadanie.
Po kiórem stanęliśmy w Granowie na obiad.
W podróży uwiadomiłem się, że Granów miasteczko
partykularne, drewnianemi domami żydowskiemi zabudo-
wane, było własnością księcia Adama, i że tam jest pałac
książęcy drewniany z oficynami, w których Ekonom jene-
ralny kilku książęcych włości mieszka , a pałac przez nikogo
nie jest zamieszkały, ale zimową porą jest wypalany, dla
konserwowania ozdób pokojowych.
Ksiądz Proboszcz zimową porą zwykł niekiedy mie-
szkać na folwarku wioski kościelnej , w bliskości tylko przez
groblę od kościoła będącej, więc tam zajechaliśmy. .
Przez dwa dni będąc z nim , nie powierzałem mu się
z memi interesami, bo tego potrzebna ostrożność wyma-
gała. Wyrozumiewałem jego sposób myślenia, charakter,
uczciwość i energią ojczystą, gdyż o tem wszystkiem od
nikogo nie byłem uprzedzony.
W rozmowach o obywatelstwie sąsiedzkiem jego pa-
rafian i innych, o ich nazwiskach, nabierałem od niego wia*
domości, z czego dowiedziałem się, że dwaj bracia Jaro-
szyńscy od Granowa o półtory mili mają swe pcsiadłości,
i obadwa w miasteczku Kuna mieszkają. Jeden ; nich jest
marszałkiem, a drugi podkomorzym Bracławskiuu
Ci obydwa byli memi kondyscypułami na retoryce w
szkołach Pijarów Warszawskich , i ósobistemi pizyjaciołami.
O których Proboszcz co do religii, moralności, energii oj-
W9
I
czystej 1 obywatelskiej raputacyi najlepszą dawał opŁoie.
Wiele byłem uradowany powziętą o nich wiadomoicią.
Obligowałem Proboszcza, abym w towarzystwie jego
mógł ich odwiedzić. Pojechaliśmy do nich, od których
Proboszcz jako sąsiad , a ja jako szkolny jeszcze przyjaciel
ich, mile byliśmy przyjęci.
Początek rozmów naszych był o szkoloyeh naszych
obchodzeniach się , naukach, przyjaźniach, zabawach, skłon-
nościach, gdzie przypomnieli mi, iż skłonność we mnie
poznawali zawsze być do stanu wojskowego , kiedy po kil-
ksL armatek maleńkich mosiężnych starałem się mieć, i z
nich sekretnie w odległym jakiem miejscu robić huczne ka-
nonady i t. d. Potem o aplikowaniu się w paleslrze w ich
obywatelskim zawodzie i t. d.
Nareszcie przyszliśmy do materyi stanu, rządu kra*
jowego , konstytucyi 3go maja , świętej i jedynej dla utjggr-
mania porządku sprawiedliwości, wzniesienia sławy naro*
dowej i podźwignienia gnębionej przemocą ościennych oj-
czyzny naszej.
Tu dopiero wyrozumiewałem ducha każdego, ale po-
trzebowałem mocnych, przekonywających mię dowodów dla
ugruntowania we mnie opinii o ich sposol>ie myślenia,
względem uratowania Ojczyzny. Dla tego wziąłem na siebie
rolę do grania przeciw konstytucyi 3go maja.
Sprzeciwiałem się jej w niektórych materyach, oso-
bliwie w takich , w jakichby przez ich rezonowania mogłem
ubezpieczyć ufne powierzenie się moje, tak ważnego przed-
miotu.
Wszyscy trzej , to jest Proboszcz i dwaj bracia Jaro-
szyńscy, i przybyli jeszcze po obiedzie dwaj bracia Sobań-
scy, sąsiedzi pierwszych, byli przeciwko mnie, i z najwię^
kszem natężeniem starali się wszyscy przekonywać opijiŁę;
moją , bardzo słabemi argumentami a bardzie| oporem prze-
zemnie wspieraną, względem kmstytucyi 34(0 OMJa, wzglę-
160
dem zabora pnez Moskwę i Prusaka znacznych i najkorzy-
stniejszych prowincyi Polskich, względem najhaniebniejsze
go zjazdu i postępowania sejma Grodzieńskiego i t. d.
Ja te wszystkie acz zbrodnicze postępowania w prze-
konania mojem upoważniałem , a oni z największą zajadło-
ścią potępiali i wyraźne przeciwko mnie okazali swoje sen-
tymenta. Na co ja okazałem się być bardzo obojętnym.
Wypróiniliśmy kilka butelek dereniaku, który w tam-
tym kraju zastępuje najlepsze wino, jeili przyzwoitym spo-
sobem jest urządzony.
Odjeżdżając Proboszcz jako dawny sąsiad, a ja jako
przyjaciel i nowo przybyły sąsiad, prosiliśmy przytomnych
o wzajemne nas odwiedzenie. Przydeklarowali , i w kilka
dni sprawdzili.
Powróciwszy z tej wizyty, spędziliśmy niejakiś czas
wieczorny do późnej nocy na korrepetycyi argumentów Ja-
roszyńskich i Sobańskich, wszystkich wprawdzie grunto-
wnie uczonych , rozsądnie wszystkie rzeczy obejmujących ,
wiele wiadomości dziejów nie tylko różnych państw od stwo-
rzenia świata przed i po narodzeniu Chrystusa mających ,
ale i pisma świętego Biblii posiadających. Biblię, ten to
szacowny zbiór pisma świętego, ja ledwie tylko raz od-
czytałem ; ale wojny Greckie, Rzymskie, Szwedzkie, Gustaw
Waza, kilka razy odczytanie ich powtarzałem, i miałem
w iywtrj pamięci wszystkie ich wypadki.
Z (akiemi wielu wiadomościami swemi , nie wydawali
się przedemną Jaroszyńscy ani Sobańscy, niekiedy tylko przez
prędkość coś podobnego wybąknęli , ale zaraz spostrzegłszy
się. zamilkli. Proboszcz, który dobrze z nimi był obzna-
joinlony, o tych talentach ich powiadał mi. Gdyż prawdzi-
wie iir^eni mężowie trzymają się tych maxym roztropności,
te nigdy z talentami swemi przedwcześnie i niepotrzebnie
Wydcwn^ się nie zwykli, aż dopiero w czasie potrzebnym
jjąją one, osem wszystkich podziwiają.
161
Wieczora tego jakeśmy powrócili od Jaroszyńskich »
oświadczyłem Proboszczowi , iż chciałbym jutro rano zwie-
dzić jego pomieszkanie proboszczowskie , jakie było przy ko-
ściele, a to w celu, abym tam dla spokojnego i tajemne-
go działania interesów, za jego zezwoleniem mógł się upla-
sować, nie otwierając mu moich myśli.
Proboszcz zadysponował zaraz z wieczora wypalenie
pokojów probostwa, które przez nikogo nie były zamie-
szkałe, do których udaliśmy się zrana. Tam dopiero na
osobności, przy zamkniętych drzwiach i oddaleniu na folwark
służących, odkryłem mu cały plan działania mego. Ukaza-
łem akta powstania dwóch województw, z jaką gorliwością
obywatele tych województw one ułożyli, i z największą
determinacyą podpisali.
Zdumiał się ten szanowny Proboszcz nad tak hazar-
downym tym moim zawodem, i jak niby osłupiały bez
ruchu, bez mowy, siedział jakiś czas na krześle. Chcąc mu
przerwać to zamyślenie się jego, mogące mieć jaki szko-
dliwy wpływ na jego zdrowie , rzekłem do niego z zapałem :
— Szanowny mój przyjacielu! potrafiłeś w młodocia-
nym wieku moim przysposobić mnie do zawodu wojsko-
wego w jakim teraz zostaję , i do osiągnienia przez moje
usilne przykładanie się , ćwiczenie i udoskonalenie się w tern
rzemiośle, jakoteż przez moje zasługi stopnia sztabowego
oficera, który teraz posiadam, za co ci zawsze najczulszą
znam wdzięczność. Bądźże teraz najgorliwszym moim prze-
wodnikiem (jakim clę pierwszym obieram) w kierowaniu
tak ważnego interesu dźwignienia ojczyzny naszej z prze-
paści, w którą ją zdrajcy pogrążyli. Użyj całego twego
kredytu, jaki w obywatelstwie województwa tego posia-
dasz , przez zrobienie wpływu gorliwego na umysły i serca
tych przezacnych obywatelów tego województwa. Ty będąc
i sprawując lat kilka urząd komisarza cywilno - wojskowego,
w tern województwie obznajomiony jesteś z wszystkiemi
Dziennik Uteraoki Nr. 74. Pamiftniki J. D. Gątianowtkiego. i 1
I
i
t62
klasami ludu, 1 ledwie nie każdego znasz skłonności lub
dobre lab przeciwne względem ojczyzny naszej 1 t. d.
Proboszcz ocucony odpowiada mi: kochany mój nie-
gdy uczniu, a teraz zacny i szanowny Majorze! Usłysia-
wszy twoją prawdziwie gorliwą dla uratowania ojczyzny
działalność, i z okazanych mi dowodów przekonawszy się,
jak gdyby w letarg byłem zachwycony nad twojem wiel-
kiem niebezpieczeństwem zastanawiając się, jak cię z niego
uratować można.
Ja przerywając mu dalszą mowę jego, jako od matę-
ryl przedmiotu daleko zbaczającą, rzekłem z zapałem:
— Nie żądam ja sposobów uratowania się niby z ja-
kiegoś niebezpieczeństwa, które niczem jest dla mnie, ale
żądam szczególnie uratowania ojczyzny mojej z spełnionego
jhż na niej niebezpieczeństwa.
Proboszcz: Na to trzeba przydłuższego zastanowienia
się, bo porywczo tego działać nie mogę.
Powtórzyłem mu szybkie działanie poprzedniczych wo-
jewództw, któremi czysta energia powodowała.
Nareszcie zaprzestałem dalszego nakłaniania go do te-
go ważnego interesu, a obligowałem go jedynie, iżby obja-
wienie mu mego planu, pozostało w sercu jego skrytą ta-
jemnicą spowiedzi. Sam zaś najuroczyściej zapewniłem go,
ie jego obojętność nie będzie przezemnie ani patryotom ,
ani Rzeczypospolitej , na niekorzyść jego objawioną.
Upakowałem moje papiery, i uwolniliśmy drzwi od
zamknięcia. Proboszcz posłał po pojazd na folwark, a my
tymczasem zajęli się mową o potocznych interesach.
Wtem wchodzi pan Okół, ekonom jeneralny klucza
Granowskiego księcia Adama , i na mocy zalecenia księcia je-
mu danego, zaprasza mię do pałacu dla obrania pokojów
w nim, na moje ulokowanie się.
A choć mi na ten czas nie były potrzebne, ale gdy mo-
na przyszły czas użyteczne, po zrobieniu grzeczne-
I«l
go komplementu szanownemu Okółowi« udałem $ię z nim
w towanystwie Proboszcza do pałacu , w bardzo blisU^ od
kościoła odległości będącego, który za przybyciem uaszem
przez dozorcę pałacowego otworzony, zrobił nam wolny
wstęp na pokoje.
Przeszedłszy te, wybrałem sobie cztery pokoje do po-
mieszkania najprzydatniejsze dla mnie, w których uplaso-
wanie się moje późniejszemu zostawiłem czasowi.
Pożegnałem ich obudwóch i powróciłem na probo-
stwo , gdzie zastawszy już pojazd , odjechaliśmy na folwark
proboszczowski , gdzie resztę dnia tego i wieczór spędziliśmy
na obojętnych rozmowach, obydwa nie będąc w dobrym
łiumorze.
Oznajmiłem Proboszczowi jutrzejszy mój ranny wy-
jazd od niego , i uwiadomiłem o tern ludzi moich. Proboszcz
usiłował szczerze wstrzymać na dal mój wyjazd, ale ja
szczerzej jeszcze przedsięwziąłem nie zwlekać go.
W jednym nie wielkim pokoiku obadwa sypłaliśmy
z Proboszczem , i gdy już pokładliśmy się do łóżek na spo-
czynek nocny, rzekł Proboszcz:
— Nie pojedziesz jutro panie Majorze odemnie ; wszak-
że jutro trzeba nam się naradzić. Jakby można ten tak
wielki interes pomyślnie zakierować. Ja jeślim ci okazał
obojętność moją dzisiaj , ta tylko była pozorna , ale dudi
mój, ale czucia moje wewnętrzne są uczuciami twemi, są
uczuciami narodu. Nie jestem wyrodkiem mojej ojczyzny
i dam jej dowody, przez wszelkie natężenia gorliwości mo-
jej , że jestem jej prawym synem , że wszystko dla niej po-
święcam. Wstrzymaj i odmień twój dzisiejszy odemnie wy-
jazd. Prywatnie jako przyjaciele moglibyśmy się mieścić w
tej mojej chatce , ale okoliczności interesów twoich wyma-
gają osobnego, spokojnego i dogodniejszego dla cięcie po-
mieszkania, j^ie obrałeś właśnie dogodne w pałacu, bo
na probostwie widziałeś , jak są piece porujnowane , tam
11*
164
tylko letnie miewani pomieszkanie. Przeprowadź się do
pałacu, gdzie moiemy spokojnie odbywać nasze narady.
Taką swoją przemową pokrzepił wiele siły we mnie
ten poczciwy kapłan , bo tak byłem jego oziębłością zgry-
ziony, że możebym w ciężką jaką zapadł chorobę, któraby
mię i o śmierć przyprawiła.
Na żądanie moje przysposobiono herbatę, napiliśmy
się gwałtownie. Ja przejęły tera niespodziewanem oświad-
czeniem się szanownego mego niegdyś nauczyciela, wysko-
czyłem z łóżka i ucałowałem serdec/.nle ręce jego. I tak
długo w noc rozmawialiśmy poufale, a pazajutrz przenio-
słem się zrana na mieszkanie do pałacu.
Odwiedziłem szanownego Rządzcę , który oznajmił mi ,
że z woli księcia pana jego , czegobym tylko żądał dla wy-
godnego mego utrzymania się , wszystko to z folwarków
dóbr klucza Granoskiego dostarczono mi będzie.
Podziękowałem mu grzecznie za te oświadczenia i pro-
siłem go, iżby spiżarnie dla mnie potrzebnemi artykułami
zaopatrzeć kazał. Żądał podania sobie spisanego dysparty-
mentu potrzebnych artykułów, z wyrażeniem ilości każdego
miesięcznie czyli kwartalnie; a tymczasem nimby te urzą-
dzone i przysposobione być mogły, oświadczył, iż spiżarnia
Jego potrzeby kuchni mojej zastąpi.
Bardzo grzecznie przyjąłem tę jego dogodność i po-
żegnałem go obligując, aby on sam podług praktycznej
ekonomiki stosując się do okoliczności, iż niekiedy mógł-
bym miewać gości na obiadach i wieczorach .do kilkunastu
osób, i ich służących, jako też i koni, chciał zająć się uło-
żeniem dyspartymentu wszelkich artykułów tak kuchennych
jako i stajennych , za wzajemnem ze mną porozumieniem się.
Przyjął to i dopełnił ułożeniem kwartalnego dyspar-
tymentu, którym nad moją myśl objął wino, miód, piwo
i gorzałkę kwartalnie, jako też czterem moim służącym
Tf
T«5
kwartalną pensyę , podług mego poprzedniczo dla Icażdego
zrobionego rocznie postanowienia.
Napisałem list grzeczny do pełnomocnego tych dóbr
komisarza, pana Szczepkowskiego, który był także z rzędu
obywatelskiego i całe zaufanie księcia posiadał, dziękując
mu za jego grzeczność w dopełnieniu zlecenia księcia, a ra-
zem obligowałem go , iżby na przyszłość przyjmował i prze -
syłał moje expedycye do księcia z najprzezorniejszą ostro-
żnością. Przepraszałem go, że dla moich ważnych zatru-
dnień odwiedzić go teraz nie mam sposobności , chyba później.
List ten wręczyłem panu Okółowi do przesłania ; któ-
ry gdy przeczytał ten szanowny Rządzca, nie odpisując,
sam osobiście odwiedził mię w Granowie. Z którym ob-
znajomiwszy się i wyczerpnąwszy z serca jego maxymy re-
ligii i mocnej energii ojczystej, otworzyłem mu tajemnice
działań moich.
Ukazałem mu wszystkie papiery pokończonych już w
dwóch województwach inleresów, który największem uczu-
ciem i niejakiem rozczuleniem się przenikniony, oświadczył
mi pomoc swoją w tych interesach, iż całego użyje kredytu
jaki ma w obywatelstwie . do ugruntowania energii ojczy-
stej i przygotowania do przyjęcia i podpisania aktu powsta-
nia. Wziął odemnie kilka kopij listów rekomendacyjnych,
dyspartyment jako ograniczający potrzeby moje uchylił, zo-
slawując tylko opłacenie pensyi służącym moim miesięcznie,
a nowem urządzeniem swojem w myśl księcia , do wszy-
stkich jeneralnych rządców kluczowych dóbr księcia, w tern
województwie będących , do wszystkich pojedynczych eko-
nomów wydanem polecił , iż czegobym tylko żądał , bez
żadnej trudności to wszystko by mi wydanem było. O czem
mnie na piśmie uwiadomił.
Bawił dni kilka w Granowie, miał obok mnie w pa^
łacu pokoje. Nigdyśmy nie próżnowali, a z nami szanowny
Proboszcz; odbywaliśmy potrzebne narady, z których wy-
fM
Mkło, te len poesolwy nądzea Ssezepkowskł pnedfl]QWtłął
objechać wszystkie dobra ksi^a w tern województwie bf*
d|ee, i w tej podróży zwiedzać zaufanych swoich przyja-
etół, obywatelów, z niemi poufale o interesie potno wić,
i przygotować ich do aktu powstania. Nawet z podręczne**
mi swemi, którzy przez związek krwi z zacnemi obywate-
lami byli połączeni, i którzy sami byli gorliwi patryod,
aby i oni w Jakie] części mogli być uczestnikami tego czynu.
W dniach bawienia w Granowie poczciwego Szczep^
kowskiego, nadjechali pewnego dnia do Proboszcza Jaro-
szyńscy i Sobańscy, bardziej jemu niż mnie oddając od-
wiedziny, albowiem przeciwko mnie argumentami • memi
byli jakoby zrażeni.
Tam niezastawszy mię byli kontenci i pytali Probo-
szcza, kiedym wyjechał od niego i dokąd?
Proboszcz uprzedzony odemnie przy wykwaterowaniu
się moim od niego odpowiedział, że nigdzie nie odjecha-
łem , ale przed kilką dniami przeprowadziłem się do pałacu.
Ta wiadomość uderzyła ich mocno w oczy i zaostrzyła
ciekawość, pod jakim tytułem zająłem w pałacu książęcym
pokoje do pomieszkania. A nie mogąc się nic więcej Od
Proboszcza dowiedzieć, spieszyli co prędzej odwiedzić mnie,
którym i Proboszcz deklarował towarzyszyć.
la będąc uprzedzonym o przejeździe jakicbsić gości
przez miasto do proboszcza, domyśliłem się jacy to byU
goście. Więc porozumiawszy się z szanownym Rządzeą,
który kazał zaraz powiększyć kuchnię i zamyślił zaprosić
Ml na obiad Jako gospodarz, a do mnie urządzić śniadanie
gustowne dla nich i napoje.
Nie bawiąc zbliżyli się do mnie z Proboszczem laro-
sftyńscy i Sobańscy. Przyjąłem ich gustownem śniadaniem
i obojętnemi rozmowami.
Nie śmieli oni z etykiety zapytywać mnie pirzez deli-
107
katność, jaUm tytułem zająłem w pałacu kslątęoym pokoje
do pomieszkania, co ich wiele niespokojnemi czyniło.
Zawiadomieni odemnie , że rządzca włości księcia Je*
neralny pan Szczepkowski im dobrze znany, jest tu na te-
raz obecny i obok mnie ma swoje pokoje, oświadczyli
z ukontentowaniem, że go odwiedzą, i nie bawiąc udali
się do niego, zostawiwszy mnie pewność, ii napowrót bę-
dą n mnie.
Proboszcz kontent był z tych odwiedzin , spodziewając
się, te tu na obiedzie będą, gdyż on nie był przygotowa-
ny do przyjęcia ich jakoby należało. Bo chociaż miał dosyć
donośne dohody, ale pośród familii swojej miał jedne tak
niegodziwą bratowę, że go ze wszystkiego niemiłosiernie
obdzierała i oszukiwała.
Pan Szczepkowski przy zbliżającej się obiadowej po-
rze , obligował odwiedzających go gości na podróżny obiad
u niego, udając, jakoby po obiedzie miał już z Granowa
odjechać. Odwiedzający go nie mogli więcej o pr;(yczynie
pomieszkania mego w pałacu dowiedzieć się, jak tylko ifi
taką dyspozycyę księcia od dwóch miesięcy odebrał przez
własnoręczny list jego. Tem więcej to uderzało ich w oczy.
Wiedzieli oni z pewnością , z jakim entuzyazmem jest
ten książę dla ojczyzny, a mnie z argumentów moich pOr
czytywali być nieprzyjacielem tejże ojczyzny i najgorliwszym
partyzantem Moskiewskim. Rozmawiali o tem z poczciwym
patryotą Szczepkowskim i z Proboszczem , zgłębiali przyczy-
ny, ale dojść ich nie mogli , bo ci choć wszystkiego byU wia-
domi, na ten raz wszystko ukryli przed niemi do czasu
umówionego
Byłem i ja jako gość zaproszony na ten obiad , który
gustownie był zrobiony. Czasu stołu żadnej nie było mowy
o klęskach i nieszczęściach ojczyzny, tylko potoczne o go-
spodarstwie, o urodzajach ziemi i t. d.
Gospodan ptt zdrowie przybyłych gości, proboszcza.
IM
a na ostalka moje, i gośeie Cym sposcAem. Wreside ja
spełniłem zdrowie pnylomnjeli patryotów PolskieU Co jak
uwasałem, nie było do smaka pnybyłycli gości, gdyi oni
wzięli to za szyderstwo. Oddałem kielieli ProlH>saełOwi , a
ten marszałkowi Jaroszy ńsldema , któren dodał:
— Wszystkicłi Patryotów Polskicti !
Poczciwy i szanowny Okół, jeneralny elionom Granów-
ski, wiele z swojej gorliwością religii, poczciwości, uczd-
wego sposoba myślenia, przy wiązania do ojczyzny, odwszy-
stluch w obywatelstwie poważany, przytomny na tern obie-
dzie, pijąc zdrowie patryotów dodał:
— Obyśmy wszyscy takiemi byli!
Nakoniec , gdy już usłagający n sioła oddalili się z sali ,
poczciwy Gospodarz bierze kielich, napełnia go lepszem
jak dotąd winem, i ofiaruje go w ręce Marszałka i rzecze
(zwracając się kn mnie):
— Wiele szanownego i wiele gorliwego Pełnomocnika
najjaśniejszej naszej Rzeczypospolitej , obyśmy wszyscy na-
śladowali jego gorliwość !
Wypił i oddał Marszałkowi.
Marszałek i z nim będący połapać się nie mogli w
myślach swoich, usłyszawszy taką o mnie opinią, a która
całkiem różniła się od ich. Stali zadamieni wszyscy prócz
Proboszcza i Gospodarza.
Gospodarz do Marszałka:
— Proszę pana Marszałka i wszystkich wypić to zdro-
wie bez żadnego^zastanowienia się , a w moment całą od-
kryję tajemnicę. .
Wypili wszyscy, których zaprosiłem do moich poko-
j.ów, gdzie przygotowaną już dali kawę. po której za za-
mkniętemi drzwiami odbyliśmy konferencyą , na której uka-
załem im porządkiem wszystkie moje papiery i wszystkie
spełnione już dotąd czynności.
Pojąć się nie mogli, że ich tak daleko wprawiłem w
y^
169
obłąkanie najgorszej względem mnie opinii , w jakie] do
tego momentu utrzymywali się, znosząc ich wyraźne, oka-
zywane z bytności mojej w ich domie, nieukontentowanie.
Przyznali nakoniec, że przezorna ostrożność w tak ważnych
czynnościach, wymagała po mnie takiej roztropności. Wy-
słowić nie mogli mojej wielkiej determinacyi , w kierowa-
niu tak wielkim interesem ojczyzny,- tak ważnym i potrze-
bnym dla uszczęśliwienia i oswobodzenia całego narodu.
Nazywali mię Janem, procursorem Chrystusa, który opo-
wiadał narodom przyjście jego na ten świat i t. d.
Ja obowiązywałem ich, aby oni byli także procurso-
rami, przyspasabiąjącemi serca obywatelów do świętego
przyjęcia powstania narodowego , i żeby to przysposobienie
szybką działalnością za ich wpływem , skutkiem pomyślnym
uwieńczone, jak najrychlej być mogło, ile w tak rozległem
województwie.
Wypadło zatem z tej konferencyi naszej , iż szanowny
Pro)ioszcz Granowski, który odebrał dekret z konsystorza
jenel'alnego , na archi - prezbitera to jest dziekana Granow-
skieffo i Machnowickiego , jakoteż gremialnego kanonika
Latyczewskiego , przedsięwziął zaraz podróż do zwiedzenia
tych swoich dekanatów i w nich mieszkających, a dobrze
myślących odwiedzał obywatelów, i przysposabiał ich do
powitania narodowego całą swoją gorliwością ojczystą, jako
też i duchownych w tych dekanatach, którychby rozumiał
być godnemi tego uczestnictwa.
Jaroszyńscy wzięli na siebie powiat Bracławski , a So-
bańscy razem z Ostowskiemi powiat Winnicki. Mnie zaś
został się powiat Latyczewski, iżbym przez wpływ tych
przełożonych duchownych w konwentach, do których mia-
łem od Biskupów expedycye w tym interesie, przysposa-
biał serca obywatelów.
Szanowny zaś Szczepkowski zobowiązał się, w wszy-
stkich trzech powiatach misyonarzować tych , z któremi ma
ITO
rMne iwląski pnjjaini, pokrewieństwa, BnąłomoJd i i. d-
Rosebrali kopie listów, dla pomnoicnia tych kopij i roz-
dania icli między dobrze myślących. I z tern rozjechali się.
Nazajatrz odwiedziłem Sobańskich, a z niemi i Jaro-
szyńskiemi Ostrowskich, gdzie po krótkich naradach po-
wrósłem do siebie.
Jaroszyńscy wyrobili u gubernatora Bracławskiego na
imię moje podoroinię, dla prędkiego odbywania podróiy
mojej, I pozwolili mi do podróży swoich porządnych kry-
tych sani. A tak zaopatrzywszy służących moich w zimowe
odzienia i obuwie z wilków swojskich, które są bardzo
otrzymujące ciepło , poleciałem w powiat Łatyczewski , gdzie
wjeżdżając do Łatyczewa zasti^em piękny widok, jak stu-
denci tameczni pod zarządem naukowym Bazylianów w ko-
legium Po -Jezuickim mieszkających zostający, wypędzali
świecami z ołtarzów zebranemi , protopopów, popów z ko-
ścioła, którzy ten kościół chcieli na schyzmę gwałtownie
pny asystencji Moskałów wojskowej odebrać.
Proto-po|^, popi, Moskale, eo żywo z kościoła ucie^
kali z przewalonemi pyskami, głowami, krwią zbroczeni,
a te żaki aż w miasto gnali za niemi, i zawsze ich świe-
cami okładali, póki im tylko świec w ręku pozostawało.
Ten widok wiele mię ubawił. Mieli nie bawiąc Bazylianie
ł atudenei o to komisyę miitam , ale ta na iitczem spełzła.
Z przyczyny takowego zdarzenia, nie wypadało mi
być u Bazylianów, więc zanocowałem.
Nazajutrz po wysłuchaniu mszy, odwiedziłem przeło-
żonego tego konwentu, oddałem mu espedycyę od Metro-
polity, po przeczytaniu której , rozmówiłem się z nim kró-
tko, i zdeklarowałem się być u niego na powrót.
Udałem się do Baru , gdzie odwiedzając Prowincyała
Dominikanów tamecznych, wręczyłem mu ezpedyeyą bi*
skopa Pałuskiego. Przeczytał ją, westchnął, zastanowił się
nieco i rzekł:
ni
— To jest wielkie poświęeenie iię! ale wprawdtle
wszystkośmy powinni poświęcać w sprawie tak świętej , tajt
zbawiennej , dźwignienia i uratowania Ojczyzny naszej. . . .
Ja przerywając mu:
— Gdzie religia tak cierpi, kościoły katolickie 6pro-
fanowane, złupione, zgwałcone syzmą, administralorowie
religii kalolicliiej wypędzeni, z majątków ichzłnpieni, stali
się tułaczami, bez żadnego sposobu utrzymania tycia i li*
csnemi swemi familiami. Podobnież i Ojczyzna nasza złtt-
piona, pozbawiona świętycb praw wolności, okuta w kjij^
dany haniebnej niewoli, może jefizcze w tych początkowych
zarodkach od dalszych lueszczęśe przez jedność i gorliwość
obywatelską być uratowaną i od przepaści zatracenia co-
fnioną, a do pierwszej świetności narodowej powróeoną.
I powiadam mu o wczorajszej batalii studentów Latyczew-
skich, jak protopopów, popów syzmatyckioh i sołdaiów
świecami z kościoła wygnali , i jeszcze uciekających w mie**
ście nawet ścigali , pyski i głowy im porozwalali i pokrwaw
wili. A kościół od ich świętokradzkiego łupiestwa ocalili
i uratowali. Otóż tak i my, nieustraszonem męstwem i od**
wagą naszą, możemy Ojczyznę naszą dźwignąć i uratować,
kiedy nam rozpacz kładzie oręż do ręki, a ufność w Opa-
trzność błogosławić będzie świętej naszej sprawie.
Szanowny Prowifłryał: Cała nadzieja w Opatrzności!
Otworzyłem się z całym planem przed nim, ukai^a-
łem akty powstania dwóch województw, z jaką gorliwością
wyrazili się w nich obywatele. ^Oznajmiłem mu usiłowaniu
marszałka Jaroszyńskiego , kanonika Ancypy i innych , z któ*
remi naradzałem się.
Prowincyał: (Ja nie uchylam się od mojej powinności,
będę gorliwie to wszystko działać, coby najpomyślniej szym
skutkiem święte uwiązało przedsięwzięcie.
— Ale to trzeba szybko działać ; powiedziałen , ab;
pme^ zwlekanie czasu, jakie nie wydarzyły się przeszkody,
172
któreby całą machinę , już w większej cięści unądzoną , zwa-
lić mogły.
Pfowincyai: Szybko działać ja sam aznaję być potrze-
bą, ale do szybkiego działania trzeba natężonych usiłowań ,
trzeba forsy wielkiej , na co nie mam funduszu ani go mieć
z nizkąd nie spodziewam się. Jest tu w tej okolicy do
dziesięciu tysięcy szlachty takiej, którzy bardzo szczupłe
mają swoje posiadłości, którzy nie posiadają żadnej nauki,
żadnej edukacyi, ale do boju z natury są zręczni i wiele
determinowani.
Ja: Takich nam trzeba!
Prowincyał: Jakże z takiemi ludźmi robić można po-
śpiech traktowania i skłonienia ich do aktu powstania, jak
tylko przez jakie ujęcie ich. Na co trzeba wydatków.
Tu ja struchlał. Wreszcie postanowiłem w myśli mo-
jej zaryzykować moje klejnoty, jakie miałem w darze od
najłaskawszej mojej dobrodziejki Hetmanowej , a w tej na-
dziei rzekłem do Prowincyała :
— Rób Ojcze gorliwie i z pośpiechem interes , a ja
się postaram o fundusz na forsę.
Zapytałem jeszcze , w jakim kształcie trzeba tej forsy ?
Odebrałem doniesienie , że trzebaby dać dla nich jakiś
raz ucztę, i niektórym coś z pieniędzy.
Tu zastanowiłem się. Na dziesięć tysięcy osób dać
ucztę i niektórym jeszcze gotowych pieniędzy, to fundusz
moich klejnotów nie będzie wystarczającym Więc zrobiłem
Prowincyałowi moją uwagę :
— Nie podobna, aby z pomiędzy tej nieedukowanej
szlachty nie była i5zęść jaka, którzyby większe jakieś choć
naturalne nie posiadali światło i większy nad innych mają-
tek. Takich tedy wybrać po sześciu z tysiąca, im poufać
i objaśnić interes, dla nich dać ucztę, i skłonić ich do
przyjęcia i podpisania aktu powstania. Zrobić wpływ do
oby watelów znacznych , znanych z dobrego sposobu myślę-
173
nia, zagnać ich gorliwie, przełożyć łm , że ich byt i ich
potomków gruntuje się na szczęściu i dobrem powodzeniu
Ojczyzny. A tacy obywatele mogą skuteczny zrobić wpływ
na umysły i serca tej prostej szlachty.
Obligowałem Prowincyała, aby w tym interesie po-
rozumiał się z Superyorem Bazylianów Latyczewskich,
i z nim wspólnie działał. Zapewniłem go o funduszu na
forsę, ale zbyt ograniczoną. Obligowałem, aby całego użył
swego wpływu i kredytu , jaki ma w obywatelstwie, wspól-
nie z Superyorem Łatyczewskim. Oznajmiłem mu, że teraz
przedsiębiorę podróż w tymże interesie do Berdyczowa,
Humania i Białejcerkwi ; pożegnałem i odjechałem.
W Humaniu najprzód gdym odkrył wszystko szano-
wnemu Bazylianów Prowincyałowi , ten najdzielniej zajął
się interesem nie tylko w okolicy rozległej Humania, ale
i do Ła.tyczewa udał się , i tam między szlachtą , z których
ledwie nie połowa była ruskiego katolickiego obrządka,
razem z Superyorem i Prowincyałem Dominikańskim gorli-
wie misyonarzował i utrzymywał mój plan , aby po sześciu
z każdego tysiąca szlachty, do przyjęcia i podpisania aktu
powstania było delegowanych. Miejsce zebrania przeznaczył
konwent Łatyczewski Bazylianów. Czekali tylko na powrót
mój z podróży.
W Berdyczowie Prowłncyał Karmelitaiiski przedstawił
mię dziedzicowi Berdyczowa z przyległościami , księciu Ra-
dziwiłłowi. Ten książę wiele gorliwy o pomyślny byt Oj-
czyzny swojej , zajął się z pomocą szanownego Prowincyała ,
nie tylko okolicę rozległą Berdyczowa (gdzie także wiele
szlachty podobnej Latyczewskiej było zamieszkałej) , ale i Bia-
łejcerkwi zmisyonarzować.
Udał się ze mną do niektórych domów zaufanych
obywatelskich, przedstawił mnie im jako pełnomocnego ^
plenipotenta Rzeczypospolitej , wołającej przezemnie do .r
nów swoich o pomoc i uratowanie ją z przepaści , w kf
174
wyrodni synowie, tdrajcy pogrążyli. Zwiedziliiiny i ssIa-
cheeliłe niektóre domy, w sposcAie przyjacielsitiiii. Z tyełi
zaprosił Icsiąże do siebie, do wiejskiego pomieszkania na
obiad celniejszycli obywatelów. Przyjął icłi grzecznie i uprzej*
lUie. Tam tajemną odbyliśmy z niemi konferencyą, którą
oni z zapałem przyjęli.
Przeznaczyliśmy dzień pewny do podpisania akta po-
wstania , w konwencie Bazylianów Latyczewskich. Na który
zaprosiliśmy czyli zamówili obywatelów. To zrobiwszy po-
biegłem w powiat Winnicki, gdzie zjechałem się przypa-
dkowo w Jednym obywatelskim domie z Sobańskim misyo-
ńarzem, przezemnie substytuowanym , któremu objawiłem,
że powiat Latyczew^ki już jest zmisyonarzowany. On mnie
nawzajem odpowiedział: iż powiaty Bracławski i Winnicki
nie są jeszcze ze wszystkiem przygotowane, i że on w tym
właśnie interesie w tym domu znajduje się. Zaczęliśmy
obydwa misyonarzować , i pomyślnie ukończyli.
Ztamtąd udałem się na powrót do Latyczewa i Bara,
chcąc się uwiadomić , co tam moi misyonarze z tą szlachtą
Barską zrobili.
Odwiedziłem najprzód Superyora w Latyczewiei od
którego pomyślną odebrałem wiadomość. Potem Prowincyała
w Barze. I ten mię podobnie upewnił. Tę tylko dał mi
kondycyą, że szlachta żąda, aby mię obecnie widziała.
Ta kondycyą była dla mnie za twarda. Odwiedzać ich
w ich domach, długiegoby potrzeba czasu, gdyż z każdym
wypadałoby coś pomówić o interesie. Ale zaprojektowałem
Prowincyałowi , aby tych których oni wybrali jakoby za
reprezentantów, Prowincyał swojem imieniem zaprosił ich
na mój obiad, czy do siebie, czy do Latyczewa na pewny
dzień , a ja potrzebne na to wydatki zaraz załatwię goto-
wemi pieniędzmi. Gdyż wszelako trzeba dla nich sporządzić
plenipotencye , któreby przez podpisy szlachty upoważniały
iefa do następnych czynności.
175
Prówincyał zgodził się na to. Obiad tdoklarował A%
dać w konwencie swoim w Barze. Wypisał listę z nazwiska-
mi, mającycli się na obiad zaprosić osób* dobrze jemii
znanych z dobrego sposobu myślenia. Rozpisał listy do
nich. Przeznaczył im dzień i miejsce. Obrachował wydatki
na ten obiad, a ja mu gotowe zaliczył pieniądze.
Posłałem moje bilety do Prowincyała Bazylianów do
Humania i do Stiperyora do Latyezewa , zapraszając ich na
tenie dzień do Baru na obiad.
Obligowałem tych trzech prałatów, iżby oni gorłiwe-
mi przemowami swemi, przybyłych w czasie reprezentan-
tów przygotowali do przyjęcia mnie i tych zasad , jakie im
wyobrażać będę.
Stało się: Zjechali się wszyscy zaproszeni do Baru.
Cdali się do konwentu, gdzie ich Prówincyał wszystkich
zaprosił do refektarza. Dał im .śniadanie » potem gorliwie ,
stosownie do interesu przemówił do nich, zwszelkiem za-
ufaniem ich sumieniu , ich uczciwości , i ich ojczystemu za-
pałowi, zawiadamiając ich, że Ja stanę w pośrodku nich,
aby mi nic nie uchybiali i przyjęli to wszystko , co im po-
dług religii, sumienia i uczciwości przekładać będę.
Podobnież i Bazylianie przemówili, i wprowadzili młę
do refektarza.
Stanąwszy w pośrodku nich, przemówiłem do nich
po bratersku, gorliwie, wytłómaczyłem im ich powinności
względem Boga, religii katolicko - Rzymskiej i Ojczyzny.
Zapytałem ich, czy i jakie posiadają zaufanie współbraci
swoich, którycfaby imieniem mogli ten tak ważny robić in-
teres? I czy im podpiszą do tego Interesu plenipotencye ?
O czem upewniwszy się od nich , ukazałem im listy, których
znaczenie duchowni tłumaczyli i wyobrażali im, że te są
od wielkich magnatów, którzyby w niepewnem zaufaniu kh
cnocie, nie ściągnęli ręki do napisania idi.
€rdy to dobrze przyjęli, natenczas ukazałem łm akty
176
powstania poprzedniczycli województw i powiatów. Przej-
rzeli je , odczytali , a widząc na niob podpisy wielkicb pa-
nów i mniej8zy/3h , jako też duchownych, z wielką cbęclą
oświadczyli się to samo dopełnić.
Dałem im każdym sześciu sporządzone już plenipoten-
cye, aby te bracia ich podpisali choćby nie wszyscy. Roz-
dałem między nich kilka kopij listów.
Ja i duchowni zaleciliśmy im największy sekret pod
klątwą, i ostrożną przezorność, niepowierzania się takim
osobom , o którychby cnocie nie byli przekonani.
To porobiwszy zjedli obiad, napili się. pożegnali się
ze mną i duchownemi, przy wzajemnem serdecznem uści-
skaniu się i zapewnieniu o najczulszej swojej energii. Przy-
tem wyznaczyłem im dzień do zjechania się do Latyczewa
do konwentu Bazylianów, dla podpisania aktu powstania,
polecając im , aby jak najprędzej starali się uzyskać podpisy
plenipotencyów swoich. Duchowni pobłogosławili ich, i z tem
odjechali.
To zrobiwszy, wysłałem kuryera do Granowa z expe-
dycyą do kanonika o moich postępach , żądając uwiadomie-
nia o ich działaniach. Doniosłem o przeznaczonym dniu do
Latyczewa , gdzie książę Radziwiłł będzie na czele. Zastrze-
głem, iżby takie termina do Winnickiego i Bracławskiego
powiatów były ułożone , aby mi nie trudniły przyjazdu me-
go do nich, i kto będzie przewodniczyć w Winnickim po-
wiecie i gdzie? bobym i tam księcia zaprosił.
Pobiegłem do Berdyczowa, abym księcia zawiadomił
o moich działaniach , i nawzajem od niego był uwiadomio-
nym o jego. Nakoniec abym też moje klejnociki utopił, bo
już wielki był przy mnie pizus.
Uwiadomiliśmy się nawzajem z księciem o naszych
postępach. Zaprosiłem go do Latyczewa , książę rozpisał li-
sty, a ja odjechałem do Berdyczowa , gdzie u pewnego ma-
jętnego kupca złożyłem w depozyt moje klejnociki , na które
177
wyliczył mi 500 dukatów bez procenta, do roka z taką
kondycyą, iż jeżeliby na lerminie opisanym wzięte od nie-
go 500 dukatów, nie były mu powrócono przezemnie lub
mego pełnomocnika, tedy miał mi dopłacić 800 dukatów,
i stać się właścicielem tego depozytu.
Zrobiwszy sobie fundusz zapasowy, powróciłem do
księcia. Tam przygotowaliśmy akt powstania.
W rozmowie o tej czynności natraciłem nieznacznie,
jak wojewoda Podolski w Kamieńcu, ksiądz opat Bazylia-
nów w Owruczu, a kasztelan i starosta w Mozyrze, Me*
tropolita w Radomyślu, a ksiądz biskup Pałuski w Żyto-
mierzu dali obiad , dla przybyłych do podpisania aktu osób.
Ksiązq: A na mnie wypada dać w Latyczewie.
Ja rzekłem : Tak z porządku wypada. Bo ja dałem
obiad przed kilku dniami w Barze , dla reprezentantów
szlachty Barskiej.
Książę: A ksiądz prowłncyał Leduchowski?
— To też tó prowincyał dał obiad, ale za moje pie-
niądze.
Książę: Musiało to wiele kosztować pana Majora?
— Nie. Bardzo dyskretnie prowincyał polikwidował
wydatki.
Książe: Przecież wiele?
Opowiedziałem.
— Prawda, rzekł książę, bo też to ubogi konwent,
a prowincyał jest bardzo uczciwy, więc musiał on coś
i swego dołożyć.
Przez czas bawienia mego ii księcia , niektórzy odwie-
dzali go obywatele, z klóremi wspólnie naradzaliśmy się
i rozmawiali o przyszłym losie Ojczyzny najpomyślniejszym
i najświetniejszym. Bo nikt nie przejrzał tych nieszczęśli-
wych wypadków, jakie przez zagnieżdżoną pomiędzy wszy-
stkiemi stanami, podłą i haniebną zdradę, były dla niej
przygotowane przez swoich własnych rodaków.
Diiennik Utoracki Nr. 70. Pamittniki J. D, GąHanowskiego, 12
178
Kiląftę zalecił, itby w Jego włoici pnedwesesnłe po-
itAtotio transporta potrzebnych wiktuałów do Latyczewa,
dokąd i sam przed dniem zjazdu przybył.
Nazajutn po zwykłem rannem nabożeństwie, otwo-
rzyło się posiedzenie, i w dwóch godzinach najspokojniej
ukończyło się. Pożegnałem księcia i duchowieństwo , i uda-
łem się do Granowa , gdzie mnie żądano.
Przybywszy do Granowa, nic zasiałem kanonika , więc
w ten moment udałem się do Marszałka. Tam dowiedzia-
łem się, że już rzeczy całkiem ułatwione zostały, szło tyl-
ko o przeznaczenie na zjazd miejsca. Albowiem powiatowe
miasto Winnica , nie zdawało się być bezpiecznem , z przy-
czyny bliskiego od lego miasta pomieszkania gubernator-
skiego, jakim na tenczas był Bergman. Więc zkonkludo-
wali, że powiat Winnicki będzie w Kunie, u podkomorze-
go Jaroszyńskiego, a Bracławski w mieście tegoż imienia,
pod przewództwem marszałka Jaroszyńskiego. Stosownie do
tegoż rozpisali listy i przeznaczyli dzień.
Z wielką niespokojnością oczekiwaliśmy tych dni albo
błogosławionych , albo przeklętych. Nadeszły. I lak w dwóch
tych miejscach oddzielnie, jeden po drugim z największą
jednomyślnością, zgodą i ufnością, te święte akta podpi-
sane zostały.
Wtenczas dziękczynne nabożeństwo Reformaci w Kunie
wyprawili, a my najpokornlejsze dzięki złożyliśmy Stwór-
cy, za skuteczne i pomyślne uwieńczenie mozolnych prae
i trudów naszych.
Odpocząwszy kilka dni, zająłem się ułożeniem rapor-
tów do Puław, Sielców, Dereżyna i Posła. Zrobiłem zapy-
tanie, czy już powracać, czy zostać? kiedy już wszystko
było dokończone. Przesłałem te raporla poczciwemu Szczep-
kowskiemu, a on każdego tygodnia przez nadwornych ko-
zaków, posełając swoje ekonomiczne i te przesłał.
Wyraziłem w raportach , że żadnego nie mąfąc fon-
m
gntfem długo 9W i^kąt^w i nit ofłwr^tm ppdirói I;a4wi9
O(łi»owiaaaj«e m na iOMja rąporia z my^y^ęl^aid ^ęiw
g^ powiaa^łano , śę m>tka moja pnę^ le i^w^^ l^i^
jest teraz zubożała, ale jak tylfco ją p4»y|5ka, I f iia^wj;^^^
je ^Eapłaei. Matka ż%qUi. a)i»; tao) ję^^cz^ pp^o^ta^ ^łużej,
jak okoliczności wymagać będą.
Porpbione kroki do o4zysk«9ia awulsów WA^f^ ^ <»u-
łQiB^Q przyjęła, i przesyła swoje ł)togp^ławięń$|.wo,
Porobiłem i rozesłałem e^pedyeye moj^ dp ną^y^ij^
kpw województw poprzednich, względem pomyślnego i^pń?
cseBia po przyjacielska przedugodoycb umóWi dp o^js}^
nif awulsów familijnych.
Wyobraziłem Marszałkowi i innym obywątęlpin n^A^f
nędzny stan tych żołnierzy i ofiperów, którzy po zwinięty/Q}|
pułkapb i regimentach słali się tułaczami , i kawałka fii^Uf^
ba M utrzymania jakiegokolwiek życia pie ^ają i ?& ^ędfy
giną* Bównie są bez żadi^go odziania; i uwiadoo^Uai^ |cl),
jaką łfiddto^ najpi^fwfd Podołanie im oka^li, a po fi^^
Kijowianie. Jako też i duchowni greckiego unickiagp wj^
znania, przez azalbierzpw Focyuszowej piekielnej na\iki z pa-
raflów awoich wygnani, z pająlków złupiepi^ nęd;cii^/Qfn|
siali się tułaczami, pośjuiewiskiem i szyderstwem )(l (ypł^
huitajów, i z licznenii swemi familiami, z głodu 1 ziiPW
ćyde skracają, jedynie dla tego, ^e prawej nai^ki ewange-
licznej i kościoła Chrystusowego iote odstąpili, łych pojp-
całem wazystkich czułej ludzkości.
To polecenie przyjęli, i z zwykłą czułoś,cią dppełntfi.
Zaprojektowałem także kollekty zebranie o4 wszysme)^
stanów, pałających miłością Ojczyzny, która w jakowej gwał-
townej potrzebie mogłaby byi£ na prędce i pożyteą^ie użytki.
Taką ŁoUektą znaczni obywatele, mierniejsi i duchowpi^
a nąjwięcąj piękna płeć, mogliby się ^ąć w katdyab tp-
180
wanyskich kompaniach i pojedynczo. Spodziewać się, ie
kałdy nie wymówiłby się od powinnej ludzkości. Składanie
lebranycli kollekt powierzyć ludziom sumiennym, którzyby
do jednego klórego przeznaczonego obywatela w każdej pa-
rafii wnosili miesięcznie z przyłączeniem konsygnacyi, jak
wiele im złoiono i przez kogo?
Tę propozycyę ża polrzebną uznano, przyjęto z po-
śpiechem, exekwowano, i dosyć pomyślnie.
Porobiwszy to zdawało się , że już swobodnie spoczy-
wać będę po tylu moich ledwie nie krwawych znojach.
Ale nie! Zajęła mię przyszłość, Jakbym mógł ubezpieczyć
moją osobę, i ochronić od nastąpić mającego prześladowa-
nia, a razem ocalić te ważne przygotowania. Różne nawijały ml
się plany, ale zawsze niedogodne i dużo wątpliwe. Nare-
szcie przyszła mi piękna i właściwie dogodna i stosowna
myśl do moich okoliczności. Oto ubrać się ceremonialnie
za księdza w obec wojska Moskiewskiego i różnych stopni
oficerów, i udać, że stan światowego żołnierza odmieniłem
na duchownego. Taką moją myśl powierzyłem poufnemu
kanonikowi, potem Jaroszyńskim , Sobańskim, Ostrowskim,
Gołębiowskim , i innym moim zaufanym.
Znało mię wielu Moskiewskich jenerałów, sztabowych,
i różnych stopni oficerów, że jestem pułku Byszewskie-
go jenerała, już w Moskiewskiej służbie będącego, majo-
rem , którzy nie ubliżali mi w oddawaniu powinnych wojsko-
wych honorów, stopniowi memu należnych , które mię nie-
kiedy i unudzały, że unikałem ich.
Puściłem tedy przedwcześnie w kurs pogadankę moją ,
tak z oficerami Moskiewskiemi , jak i cywilnemi, że zamie-
nię stan żołnierza cywilnego na duchownego.
Wszyscy mi odradzali , bo niewiadomi byli okoliczno-
ści. Osobliwie major Moskiewski, Chryśeinicz, kurlandczyk,
stojący z pułkiem Kozłowa w Granowie, bardzo ze mną
zaprzyjainiony, poczciwy, dobry, prostego serca, tak Jak
tsi
1 łona Jego Rosyanka, mię najwlęoej odołągali od stanu
duchownego. Może to i ta była przyczyna, ie córka ich
dziewczyna młoda, dość piękna, skromna, Rosyjskiej do-
mowej edukacyi , z ich insŁynkta weszła była ze mną w ro-
manse. Odwiedzali mię często rodzice jej wraz z nią. Za-
wsze grzecznie i uprzejmie byli odemnie przyjmowani i na-
wzajem ja od nich, wielem razy ich odwiedzał.
Te romanse nie chwytały się głowy mojej , tem bar-
dziej serca. Ija swoje zawsze powtarzałem, że będę księdzem.
Może i osoba moja, może i kosztowne klejnoty moje,
z parę razy widziane na mnie, (a których już później nie
było) wabiły ich oczy, abym był ich zięciem. Ale to wszy-
stko było na próżno.
Ja około księstwa swego krzątałem się najskrzętniej.
Sprawiłem sobie mierną , ale okazałą garderobę księską .w
sekrecie, udałem się do Humania, gdzie łacińskim próbo-
szczem był ksiądz sufragan przemyski. Sierakowski, biskup
tytularny, który tylko 800 złp. miał rocznego dochodu.
Tam odwiedzając prowincyała Bazylianów (klóremu odkry-
łem myśl moją i powody) odwiedziłem i księdza biskupa
Sierakowskiego.
Przyjął mię dość grzecznie jako proboszcz , ale nie
jako biskup, bo wielki cierpiał deflcit. W rozmowach
z nim, poznałem go być wielkiego geniuszu męża. Uczony,
roztropny, przytomny, otwarty, bystro przenikliwy, tempe-
ramentu wesołego. Ludzki, uprzejmy, przyjacielski, popu-
larny, ale przy tem bardzo biedny, że podług dostojności
swojej nie miał odpowiedniego funduszu. Ale on przecie
rezonem narabiał.
Zatrzymał mię na obiad, a nim ten dano, wy-
zwał mię do gry w karty w kwindecza albo Faraona. A
upewniwszy się odemnie, że w te gry nie grywam, chyba
niekiedy Maryasza i to bardzo słabo, więc zaczęliśmy grę
Maryaszową.
i
IM
6nr|ą0 potiMem, ie iłaby jest gnn Harymowr. co
ł On aflin pfly znrt. Wsselako dla Jego satysfakcyi , pnśettral
do nisgo dwa dnkaly , eo go bardzo ujęło. Prsyznał mi lAę
p(mfal0« to nad jednego pół mbla więcej nie miii wawo-
Dano obiad bardzo gustownie zrobiony t cstereeb po^
traw. On przedziwnie znał się na kncbarskłej profesji , i sam
zaiwlzo przednie sosy zaprawiał do potraw.
Gtasn obiadu zaproponował ml, czy nie zezwoliłbym
ni przejaidtkf z nim do jednego przyjacielskiego domu , o
mHę drogi odległego. Choć mi to było niedogodni« , w»e-
Iffko adeklarowałem się. A tak zaraz po obiedzie pojechaliśmy.
Tam Biskup jako poufny przyjaciel bardzo uprzejmie
powitany od gospodarzy i przyjęty, a przy nim i ja nie-
znajomy, gdyż rekomendował mię jako swego przyjaciela.
Ck^ipodarz tego domu był to rjak łam powszechnie nazy-
wano) Gal)ernator nad kilku ekonomami fołwarcznemi , w
dobraeh Szczęsnego Potockiego , który jak i każdy z podo-
bfiyeh Gubernatorów iył wygodnie, okazale, z wystawą
wcale pańskości Jeidził karetą poszóstną, przy asystenoyi
czterech kozaków. Lokaje, kucharze, panny stołowe, gar^
diroblane, pokojówki* dwór ich składały. Ekonomowie
Bili na jednej wsi , do 500 albo więcej numerów zamieszka-
łą} « i tylko 100 złp. pensyi i sto korcy ordynaryi rocznie
pobierający, iyją bardzo wygodnie. Jeżdżą porządnemi kc^
eiami poczwórnemi z dwoma kozakami, bo z spekulaoyl
ogromnych pasiek , z ukarmienia wieprzów, najmniej kaśde-
go roku sto » a z nich przysposobioną połciami słoninę i sa-
dła spieniężenie, razem z pszonem, z prosa wyrobionem
w ilości najmniej 100 korcy; dotego sprzedaż owiec, wełny
1 nleii> do 1000 situk; jako też młodych byków, kohiitd.
ddBOine robią kapitały. A pisane idi, ekoncmniką skarbo-
wą utrudniający się, mają także niektóre swoje spekulacye.
Jest tam dużo wsiów, miast i miasteczek , t^go Saai#^
18S
snego Potockiego » a osobliwie w HumaAszciyfnłe » wtfo
Jest dnio także ekonomów i gabernatorów, a wszyscy naj-
wygodniej i najokazalej żyją , w wzajemnej przyjaźni od-
wiedzają się, robią sobie ochoty i wesoło bawią się.
Ci są wszyscy szczeremi przyjaciółmi Biskupa Siera-
kowskiego, którego i pieniędzmi i wszystkiemi artykułami
żywności hojnie zaopatrują. A szczególnie żony tych rządi-
ców, osobliwsze swoje osobiste mają do tego Bisliupa na-
bożeństwo, i z swojej sirony, co której pobożność może , w
skrytości ducha hojnie go na memento uposażają. Źe Bi-
skup wielką ma pasyę do gry w karty, więc naumyślnie
puszczają do niego dużo pieniędzy, tytułem wygranych. I ta-
kich to swoich przyjaciół Biskup odwiedzając do dwócli
tygodni, i mnie przy sobie zatrzymał.
Wszędzie bawiliśmy się wesoło , przyjemnie i poufale.
Biskup w posiedzeniach przyjacielskich był popularny, we-
soły, przyjemny, i ja dopomagałem mu, i tym sposobem
ogólną u wszystkich potrafiłem zjednać sobie przyjaiA.
Wszelako kobiety nie dawały mi nic na memento.
Widząc tak majętnych, a przytem dużo uczciwych
ty6h panów Oficyalistów, zrobiłem im projekt ludzkości,
itbj zajęli się kolektą dla tych biednych wojskowych , któ-
rzy przez zwinięcie pułków i regimentów, bez żadnego spo-
sobu utrzymania życia zostają w ostatniej nędzy. Jal^o tei
i dla tych duchownych, którym syzma powydzierała para-
fie, i z wszelkiego złupiła ich majątku, a ich z lioznemi
familiami na urąganie, różne prześladowania i okropną nę-
dzę wystawiła.
Wszyscy bardzo czule to przyjęli, a Biskup najgorli-
wiej popierał to moje wniesienie, i sam najpierwszy kilka
grubo wygranych puli w ćwika, ofiarował i złożył do rąk
jednej kolektantki.
Zaraz bardzo wielu a najwięcej kobiet , zajęło się zbie-
ranimi kolekty, i tak pomyślnie, że w krótkim oiasie zm«
184
eiiią snmt lebrano. A gdy czasu proposyoji mojej ^sglf-
dem zbierania kolelity zajmowali się, komuby w czasie ze-
brane z iLOlelLty pieniądze złoiyć mogli? odpowiedziałem:
łe nąjprzyzwoiciej złoiyć je można w ręce JWgo BislLopa
SieralKOwsliiego , a ten przesłałby je marszałkowi Goberskie-
ma JWmu Jaroszyńskiemu, Jako naczelnemu w wojewódz-
twie gospodarzowi.
Lecz biskup Sierakowski uwalniał się od przyjęcia ta-
kowych , powiadając niby przez facecye ale szczerą prawdę :
— Alboż nie wiecie Państwo, te biskup Sierakowski
Jest głównym nieprzyjacielem pieniędzy, a wielkim miło-
śnikiem Ćwika, Faraona i Kwindecza. Toby to jednego dnia
puścił precz te pieniądze od siebie, a ci dla których ta
zebranaby była kolekta, jak są teraz, lak i na potem zo-
staliby w nędzy. A wy zaśpiewalibyście wtenczas: Siera-
kowskiego i wozy i konie, i nasza kolekta w dnie Faraona
tonie. Najlepiej oddajcie ją prowincyałowi Bazylianów Hu-
mańskicb , ten pewnie nie wypuści ją z za klauzury zakon-
nej i odda ją Marszałkowi.
I tak zrobili.
Powróciłem z nim do Humania, obligowałem go aby
odwiedził mię w Granowie. Deklarował i w kilka dni od-
wiedził mię, którego uprzejmie przyjąłem z przyzwoitą go-
dności jego grzecznością. Bawił u mnie półtora dnia. Od
wiedził proboszcza.
Uderzało go to w oczy, że ja w pałacu książęcym mam
swoją lokacyą.
Tłómaczyłem się , że pan Okół pozwolił mi na niejaki
czas pomieszkania, w tym przez nikogo niezamieszkałym
pałacu.
Pochwalał moją kuchnię, że dosyć gustowne wydała
potrawy, co u niego najpryncypalniejszą było rzeczą. Wszedł-
szy w poufałą ze mną rozmowę, użalał się, że pan Szczę-
sny za jego mozolne trądy bardzo źle mu się wywdzięczył,
185
dawszy mu tylko HumaiłsUe gałgańskie probostwo , gdito
ledwie ksiądz prosty wikary mógłby się utrzymać , a wpadł-
szy w żywość wyrzekł: Oszukał mnie.
A ja dodałem : I cały kraj.
Biskup: Bo głupiec dumny ; przywidziało mu się , te ko-
rona na głupiej głowie jego usadowi się ; tymczasem i sam
siebie zdradził.
Uważając taką poufałą Biskupa rozmowę, zbliżyłem
się 1 z moją poufałą do niego rozmową i rzekłem :
— Rząd w tym kraju jak teraz absolutny, wojskowy,
dotąd niechętnym wzrokiem spogląda na Polskich oficerów,
lubo ci z swemi pułkami weszli już w służbę Rosyjską
i przyjęli wszelką uległość zwierzchnim komendom Rosyj-
skim. Wszelako, jak niekiedy uważałem, że wyższych sto-
pniów oficerowie Rosyjscy imponować zwykli Polskim , z cze-
go może w czasie zdarzyć się jaka awantura , która mogłaby
albo ogólnie, albo pojedynczo, ściągnąć prześladowania na
z Polaków składające się wojska. Albo mimo to wszystko,
rząd wojskowy Rosyjski byłby mocny, wojska te w głąb Rosyi
posunąć , coby było dla wielu , a bardziej dla mnie wielką
nieprzyjemnością i niedogodnością interesom moim, a bar-
dziej familii mojej , o które porozpoczynałem już w drodze
prawa, w tutejszych województwach. Owoż aby uchronić
się wszelkich niedogodności, umyśliłem na wszelki wypa-
dek odmienić pozornie stan mój teraźniejszy wojskowy na
duchowny, przez wzięcie primam Tonsnram. Do czego JW.
P^a Dobrodzieja prosiłbym , aby to mogło w krótkim tym
czasie nastąpić. Wszelako za jego mądrą radą i przyjaźnem
dla mnie życzeniem, chciałbym to przedsięwziąć.
Biskup: Bardzo można wziąć minores, to nic nie sprze-
ciwia się prawom kanonicznym: Minores ducunt uxores.
Ale ja nie jestem teraz w mojej dyecezyi. Ja tu jestem pry-
watny tylko, jako proboszcz Humaiiski ulegam dyecezyal-
nemu Biskupowi, którego zastępi^e miejsce oficyał Cboło-*
180
nlewfkl Do ntogo slf nieoli pan uda, d>7 ucMelił mu po-
zwolenie, a Ja oię prędko oiięię, ołioeiai w niepnepisanym
kanonami czasie. Tego tu nikt zgłębiać nie będzie , a tein
bardziej głapcy Moskale.
Za €0 grzecznie mu podziękowałem.
Choeiai biskiip Sierakowski okazał się być moim ufnym
przyjacielem, wszelako przezorna roztropność niepozwalała
olwierać przed nim tajemnicy skrytych powszechnych inte-
resów, z tego względu, ie go zdrajca Szczęsny ujął był
do haniebnego związku Targowickiego , na zgubę Ojczyzny
uknutego. Bo ministeryalny rozum Sierakowskiego, zastę-
pował i pokrywał głupią głowę Szczęsnego.
Sierakowski biskup najpierwszym , r jako najrozumniej-
szy) był przy nim Ministrem. Wszystkie urządzenia w kraju ,
wszystkie pisma, odezwy, wszystkie potępiające prawych
rządów święte czynności, wyroki Szczęsnego, przez niego
były układane, które zdrajca Szczęsny haniebnym podpisem
swoim upoważniał. Słowem, że mozolnie pracował, a w
ttadgrodę tych mozolnych prac swoich, dostał od zdrajcy
probostwo Humańskie. A tak Sierakowski, że był posługa-
caem zdrajcy Szczęsnego (który Ojczyznę swoją w niepoli-
czone nieszczęścia pogrążył, i był nie tylko od swoich
ziomków, ale i od tych, których do kraju sprowadził, nie-
przyjaciół wzgardzonym) nie śmiał ukazywać się między
poczciwemi obywatelami krajowemi , tylko prywatnie mie-
szkał w Humaniu przy swojem probostwie, a przez swoją
popularność i uprzedzającą grzeczność, miał tylko z ofl-
oyalistami Szczęsnego związki przyjacielskie.
Dręczył się tem nieznośnie Sierakowski , że wszyscy
czy to dobrze czy źle myślący obywatele krajowi opuścili
go « a on sumienie swoje, odzywające się w pośród niego,
brudnemi usługami swemi mając okute, nie był śmiały,
narażać się na s^noszenie publicznej między obywatelami
wi^ardy. Więc wolał poprzestać na tem, co czuł , niż coby
187
mógł doświadczać. Go ml to sam Słerakow»kł, bairląc u
mfńe w Granowie, najpoufalej wyznał, wtenczas, kiedym
mu zaproponowała i^by ze mną odwiedził Jaroazyńskioli ,
niegdyś moicli kondyscypułów, a szkolnyćli równie i terał
najpoufalszycli moich przyjaciół, zaręczając za wszelką z stro-
ny ich delikatnoić i uszanowanie dla niego. lakiem ttiojem
apewnieniem zdeterminował się Biskup , i pojechaliśmy mi
obiad do Jaroszyńskich, gdzie bardzo grzecznie był przyjmy.
W rozmowach rozsądny, w obcowaniu towarzyskim słodki ^
miły i otwarty, zbliżył przyjaźń i szacunek Jaroszyńskieb
dla fiiiebie. Prosili go aby zanocował; wymawiał się, żenię
jest tak wybrany aby mógł tam nocować, i róbió nieprzy-
jemny ambaras dla szanownych gospodarzów. Wreszcie zde-
klarował się, przekonawszy się, że sz<»erze na nocleg był
zaproszony.
Umówiłem się na osobności z Jaroszyńskiemi, aby
można nazajutrz odwiedzić Sobańskich, i uwiadomiłem o
tern Biskupa. Co on chętnie przyjął, zasiągnąwszy odemnitf
upewnienie, że i w tamtym domie tak gtzecznie będzie
przyjęty, jak i u Jaroszyńskich. A iak po kawie zrana po-
jechaliśmy łącznie z Jaroszyńskiemi do Sobańskich na obiad ,
gdzie Biskup przekonał się sprawdzeniem mego upewnieniau
Robiłem mu wstęp do tych moich przyjaciół dla przy-
sl^ych moich widoków, a on ujął onycb dla siebie swojf
gnecznością, że zobopólnie stali się względem siebie pny-
jaciMami.
Biskup zaprosił ich do siebie , ale tylko jako proboszea
Humański. Przyrzekli mu odwiedziny swoje razem ze mną,
i spełnili.
Po obiedzie od Sobańskich powróciliśmy do Granowa*
Biskup niewymownie był mi obligowany, że otworzyłem
mu wstęp do tych domów obywatelskich. Wiele ml oświad*
esał grzeczności i przyjaźni swojej zapewniał, a na atwier«
d0ni0 tef» jgMoi^ daień następny nabawił u mnde.
188
Poosoiwego Okolą, rządzeę dóbr Granowa , (który
czasu pobyto Biskupa u mnie, zawsze odemnie na obiady
i wieczerze wraz z żoną swoją był zapraszany) z prostoty
serca Jego i uczciwego sposobu myślenia wiele szacował,
i odwiedzał go w jego 'pomieszkania.
Te dwa domy obywatelskie, do których wprowadzi-
łem był Biskupa , otworzyły mu wiele innych obywatelskich
domów, i sprzyjainiły z nim. Odjeżdżającemu odemnie Bi-
skupowi towarzyszyłem do Humania, gdzie odwiedziwszy
szanownego Prowincyała Bazyliańskiego , i otworzywszy mu
myśl moją pozornego oiiężenia się, udałem się do oficyała
Chołoniewskiego.
Uzyskałem u niego bez żadnej trudności pozwolenie
dla biskupa Sierakowskiego odbycia ceremonii względem
oxiężenia mnie w Granowie, i rozkaz do niektórych kano-
ników i księży, na asystencyę Biskupowi.
Z tem powróciłem do Biskupa i oddałem mu przez
moje ręce wręczone pozwolenie, które przyjął z ukonten-
towaniem i rzekł:
— Zaproszę ja wiele gości na tę ceremonię do Gra-
nowa, ale to cię kochany Majorze nic kosztować nie bę-
dzie , owszem ochroni ci wszelkich wydatków ; bo spiżarnię
twoją, kuchnię i piwnicę, te goście w wszystkie potrzebne
artykuły hojnie napełnią. A mówiąc rzetelnie, że ja od za-
proszenia ich wstrzymam się. Oni na taką ceremonię , której
jeszcze nie widzieli, sami przezemnie zapraszać się będą.
Ja zaś niby upoważniony od pana, imieniem jego przyjmo-
wać będę ich zapraszania się i upewniać, że te od pana
przyjęte grzecznie będą. A przytem dam im do zrozumie-
nia, że pan nie jesteś usposobiony w żadne zapasy do przy-
jęcia gości licznych, prócz niektórych kilku osób z poufnych
przyjaciół swoich. Dażo będziesz miał osób z oflcyalistów
pana Szczęsnego. Są to wszyscy godni , uczciwi ladzie , ma-
jętni, mający związki familijne z zacnemi krąjowemi oby-
watelami, którycb ciekawość pnypatrzenia się odprawiać
mającej się ceremonii, której nie widzieli, zaostrzać będzie
icli clięci przybycia do Granowa. A z niemi przybędzie
obfite opatrzenie spiżarni i kuchni w wszystkie najdelika-
tniejsze artykuły. Będą tam doskonałe i gustowne napoje «
światło , bielizna stołowa , kredens porządny. Słowem wszy-
stko. Tylko tyle, aby ich ile można będzie, uplasować w
oficynach i niektórych przynajmniej w niezamieszkałych pa-
łacowych pokojach.
Takowy projekt przyjąłem, a to co Biskup przepo-
wiadał, wszystko się sprawdziło.
Porozumiawszy się z Biskupem, obraliśmy dzień 2gi
lutego, w który przypadała uroczystość Najświętszej Panny
Gromnicznej, do spełnienia tej ceremonii. Zaprosiłem oso-
biście na ten dzień do Granowa przełożonych Bazylianów
Humańskich i Latyczewskich. Tudzież Prowincyała Barskich
Dominikanów i drugiego Karmelitów^ bosych z Berdyczowa.
Prowincyał Dominikanów ofiarował powiedzieć na tej cerę*
monii kazanie, a Biskup uwiadomił na ten dzień asysten-
cyę dla siebie do Granowa.
Pojechałem do szanownego Szczepkowskiego, opowie-
działem mu wszystko , z jakiego źródła zapewniony miałem
fundusz. Poczciwy Szczepkowski chciał aby ten był skar-
bowy książęcy, ate odwiodłem go od tego. Obligowałem
go o pozwolenie pokojów w pałacu i oficynie niezamieszka-
łych, jako też na przypadek o furaż dla koni gościnnych.
I jego z żoną i familią zaprosiłem. Równie i bliższych mo-
ich przyjaciół, a ci znowu dalszych. Obligowałem o ozdo*-
bne jakie ubiory do kościoła na ten dzień i na przybranie
gustowne tronu dla Biskupa.
Oficyaliści dóbr klucza Granowskiego pierwszego i dru-
giego rzędu, na swój koszt sprowadzili muzykę kościelną,
a oficyaliści tacyż Szczęsnego dużo jarzącego i ozdobnego
światła kościelnego i pokojowego.
/
tttką ihuaBri prMd lermiaMi, Mdtrtrii obyt^iltle wm
kofdoła i tiom dla Siskupa pi^uM i kosatowa^
aakalf, pawilmiy, kobierce, dywaof i t d. PnylNriiufBi
koMirt» i trona biskupiego sianowoy ProwłMyAł Ooipłiii*
kański ia|4 aę.
Na kilka dni przed temiinein sjeehał do &nnowa asa*
aoway nądzca Siezepkowaki s faoulią, a xa nim saproase-
ni pnex niego pnyjadele. Z odleglejazyeb okolic od kra-
nowa zjeżdżały się niejakiemi oddziałami, na lulka dni żo-
ny zacne, zacnydi oftcyallstów Szoęsnego z swemi kucha-
rzami i wszelkiemi zaopatrzeniami spiżami , kncbni i piwni-
cy. Odwiedziły mnie w grzecznym tonie, i odwinie grze-
cinie przyjęte, prosiły, abym im pozwcdił rozgospodarowa^
się w pałacu lab oficynie, i przeznaczyć jaki pokój na skład
wiktuałów przez kilka dnL Odwołałem się do rządzcy przy-
tomnego w Granowie, i z mojej strony prosiłem go o żą-
dane pozwolenie, które jako już pierwej umówione, łalwo
uzyskałem.
Uplasowano je w pałacu w niektórych pokojacb je*
dnego pawilonu. Tamże dano im pokój na spiżarnię i ku-
dinię jedną do ich zarządzenia. Gdzie one zaraz rozpoczęły
dtiałania różaych ciast i cukrów. Przybywające później , łą«
ciyły się z niemL Wszystkiego mnóstwo nawiozły.
Miały z sobą dobrych i doskonałycłr paszteiników i ou*
kiernika. Wszystko co one robiły, to dla swego tonu i do-
gadsąfąo gustowi księdza biskupa Sierakowskiego, który
lubił wszelką okazałość tak co do wygodnego życia, jako
też i powagi swojej hrabiowskiej i biskupiej , a zwłaszcza
kiedy to jego nic niekosztowało.
Biskup przed poprzedzającym dnlemi dla tej ceremonii
przeznaczonym t zjediał na noc do Granowa z całą swoją
asystencyą , karetą piękną poszustną i liberyą pięknie przy-
łnraną, którą miał od pewnego wyższego urzędnika Szczę-
snoffo. sobie na ten raz poawoloną. Szanowny Aządzca prze-
m
znaczył mu pięknie oińc^ne pokoje i dla asystencyi jego ,
która także pojazdami urzędników ekonomieznyełi przyjeehała.
Kościół, tron biskupi jut były ozdobione. Te zacne
ekonomiczne urzędniczki podzieliły między siebie uttnidaie^
nia szafami, kuchni, kawiarni, piwnicy, zastawy stołów i i. 4.
Dniem pierwej przed ceremonią dalsi, a w sam dsień
bliżsi obywatele przyjaciele moi zjechali się. Przez poprse*
dnicze dwa dnie już były stoły na obiad i wieczerze pię-
knie i gustownie zastawiane. W wilią ceremonii obiad i wie*
czerza z większą wystawą były dane. Już było dużo gośęi.
Czasu stołu muzyka przygrywała. Tegoż dnia po obiedri*
i wieczerzy młodsze osoby w oddzielnej sali obojej płd
tańcami zatrudniały się, inne grą w karty i rozmowami
Z mego instynktu , za porozumieniem się z naajorem
Chryścynitz , moim przyjacielem , Biskupowi jak tylko przy»
był do Granowa, dana była warta honorowa z grenadye*
rów tamże stojących. Za co mi Biskup wielce był obllgo*
wany. A w dzień ceremonii gdy Biskup po kazaniu jesieit
nie zszedł z tronu, ubliżyli się do niego jenerałowie i inni
wyżsi i niżsi oficerowie Rosyjscy, prosząc od niego przy
schylenia ku niemu głów, każdy w szczególnosei o błogo*
sławieństwo, podług swojej rosyjskiej etykiety w wyraaaeb^
„Błogosławyi Władyko I"* On każdego przeżegnał , a każdy
pocałował go w rękę i odeszli.
W poprzedzającym dniu mojej obłóczyny, zrobił mi
Biskup prezent z jednej swojej pięknej rokiety zobligaeyą,
abym się w nią przebrał do ceremonii. Ja mu nawzajem
zrobiłem prezent z pięknego i kosztownego pierścienia z po»
dobnąż obligacyą. A za jego fatygę znaczną mu remunera*'
cyę w dukatach ofiarowałem , z których tylko trzecią częić
przyjął, 1 to tłumaczył się, żel tego niepowinien był przy-
jąć, ale potrzebował na zrobienie prezentów asystującema
mu duebowieństwu, podług swego tonu.
Frowhieyałowi DominikińsUemu oflarowiA ^ieiif<
I9S
dukatów^ który gdy się wypraszał od pnjjęcia ich, pne-
mówił gnecznie do niego temi 54owy:
— Szanowny Prowincyąle! Słowa twoje, szanownemi
ustami dziś do mnie z amiH)ny pr/emówiooe, niezgasły do
śmierci, omieśdły w serca mcjem wysoki dla ciebie sza-
eonek. Tymczasem przyjm proszę tę małą bagalel, którą ci
szczery przyjaciel z iyczliwego serca ofiaruje.
Prowincyał przyjął. Każdema z asystujących mu poro-
bił większe lob mniejsze prezenta , którym i ja z mojej stro-
ny porobiłem prezenta. Zaprosił wszystkich asystentów,
prowincyałów. Dominikańskiego , Bazjliaóskiego i Superiora
Łatyczewskiego razem z sobą do Humania, i tam ich naj-
uprzejmiej przyjął.
Zacne i szanowne kobiety zrobiły mi tegoż dnia pre-
zent z dużej jarzącej świecy, fontaziami pięknych wstążek
i bukietami kwiatowemi ubranej , która mi była potrzebna
do mojej ceremonii, i przy grzecznych i przyjemnych wy-
razach wręczyły mi ją.
Dziś na jutro w trzech salach stoły jaż były ubrane
w piękne kwiaty, a to z tego względu, że zatrudniające się
gospodarskim zarządzeniem osoby, życzyły sobie być w ko-
ściele na całej jutrzejszej ceremonii.
Dzień ceremonii.
Zrana» przybrany w suknię księżą, udałem się do ko-
ścioła. Odprawiłem spowiedź i przyjąłem komunię świętą.
Powróciłem do mego pomieszkania, odwiedziłem Biskupa
i uwiadomiłem go, żem odprawił spowiedź. Pomówiliśmy
nieco z Biskupem , oddaliłem się. Biskup miał się już udać
do kościoła , więc ja uprzedziłem przybycie jego.
Zaraz po godzinie lOtej przyjechał paradnie Biskup
do kościoła z dwoma kanonikami , i wysiadł przed wielkie-
mi kościelnemi drzwiami, gdzie go honorowa warta z sze*
ś«tu gienadyerów składająca się, a nie tamiąjąca nikomu
198
wejścia do kościoła, powitała prezentowaniem broni, a we-
wnątrz kościoła przy drzwiach przyjęło go ducliowieństwo.
Idąc środkiem przez kościół, żegnał ludzi zgromadzonych
po obydwóch stronach. Pomodlił się przed Sanctissimum ,
zasiadł swój tron, i do mnie stojącego przed nim przemó-
wił duchownie, objaśniając powinności stanu mego, do
którego się zabieram. Poczem opuścił tron , ubrał się i za-
czął mszę śpiewaną, przy przyjemnym odgłosie muzyki.
Kościół acz niemały, zupełnie bjł zapełniony ludem
różnych klas, który nie tak dla nabożeństwa, jak dla cie-
kawości ceremonii, nigdy od nich niewidzianej, jako też
oglądania Biskupa, którego także może nigdy odprawują-
cego w tem kościele religijne nabożeństwo, lud ten nle-
widział.
Gdy przyszedł czas spełnienia tej ceremonii, uklękną-
łem na ostatnim nizkim stopniu , a Biskup zapaloną świecę ,
dla mnie do tej ceremonii przeznaczoną, wziąwszy do ręki
podał mi ją, i przepisaną odmówił modlitwę. Podano mu
święconą wodę. Pokropił mnie i przeżegnał, a umaczawszy
trzy palce w święconej wodzie, dotknął się środka głowy
mojej i potarł ją temi palcami.
Szanowny Prowincyał Dominikański , ks. Leduchowski ,
lubo z poprzedniczej dostojności swojej , jenerała swego za-
konu, był równy dostojności biskupiej, atoli ulegając de-
likatności , tę zrobił grzeczność dla biskupa Sierakowskiego,
chociaż nie był do tego ceremonią kościelną obligowany,
że idąc na ambonę ukląkł przed nim siedzącym na tronie,
i prosił o błogosławieństwo. Toż samo i z ambony czasu
kazania. Tę grzeczność jego umiał biskup Sierakowski czuć ,
i gdy został dyecezyalnym Kamienieckim Biskupem , nie za-
pomniał wywdzięczać mu się swoją przyjaźnią i wysokim
dla niego szacunkiem, w każdych jego sprawiedliwych
i uczciwych żądaniach. Umiał tenże biskup Sierakowski
i moją dla niego ocenić przyjaźń. Czego później w moich
Dtitnnik Utenoki Hr. 78. Pamiętniki J, D, Gąiian^wikiego. 13
IM
anłeniODyob okolioznośełach pnekonywająoe dawał mi ma-
gle dowody »wojej szczerej pnjjaini i szacunku. Tę bo-
wiem Hikł cnotę , ie kiedy czyim stał się raz przyjacielem ,
nigdy być nim nie przestał, chociaż szczęście zwykło od-
mieniać ładzi, on tego nie doświadczał. I kiedy mnie uj-
rzał w Kamieńca pierwszy raz w konsystoryalnej izbie w
w zmienionym przykrym moim losie , ~ rzucił się na mnie »
i z całą czułością serca swego przytulał mnie do siebie,
śdskid, całował, i w przytomności wielu osób w najprzy-
jemniejszych szczerych przyjacielskich wyrazach witał mnie ,
i najgorętsze czynił Bogu dzięki , te mi ocalił życie w woj-
nie, z nieprzyjacielem Ojczyzny toczonej. Zaprosił mnie do
siebie, i tam z opowiadania mego zainformowawszy się o
przykrych moich natenczas okolicznościach, otworzył mi
drogę do konsystorza Kamienieckiego (gdzie on był dyece-
zyałnym już Biskupem) uczynił mnie domownikiem swoim
i poufnym przyjacielem. Nastręczał mi niektóre korzystne
sprawy rodowodowe i fiskalne duchowne, takie które pe-
wne były do wygrania. A zatem i innemi sposobami wy-
wdzięczał mi się, za początkową moją względem niego
przyjaźń.
Hiał jeszcze ten dar , że gdy mówił z kim , owa jego
łagodność , roztropność , uprzejmość , grzeczność każdego
chwytała za serce, a najzaciętszych nieprzyjaciół jego w
najpoufalszych zamieniała przyjaciół dla niego, tak dalece,
że go lubili, kochali i szanowali.
Nie postrzegłem się jakem zboczył od materyi, więc
zwracam się do niej. Mowa była gdy szedł na ambonę ksiądz
Prowincyał Dominikański i brał błogosławieństwo Biskupa.
Wszedłszy len zacny prałat na ambonę , w dwojakiej
materyi miał kazanie. W pierwszej o uroczystości Najśw.
Panny Gromnicznej, w drugiej o ceremonii księstwa mego.
W obydwóch bardzo gruntownie się wytłómaczył. Do mnie
rellgUnie przemówił, i winszował mi tego stanu, jakim so-
180
bi6 Obra).* Do Bisłupa, mi tak W9^atiitty fmi ji%ó
się tą ceremonią , odemnie oświadczył wd^iceinoiie. Do ta<&
branego lioznie lodu do^ tej świątyni : życajpł błogoMiwień-
stwa nieba.
Po t^ońcfeofieili kazaniu uwładomif , te Bi^np MenF
mowaó będzie tych , którzyby jeszcze nie bjrli Meratto^anl /
i że zaraz tego dnia popołudniu i przez następne dnifr srff-
na i popołudniu będzie nauka w kc^ctele o priy)Hio%aniu
Sakramentu bierzmowania, i kapłani do silnchartai spowie-
dzi będą w konfesyonałaeh.
Po skończonem nałK)żeńdtwie kaldy do śwbgo udał
się pomieszkania. Ja w mojem pomieszkaniu od' rótnych
osób obo)e| płci , liczile odbierałem powinszowania z okaiyi:
Ołiięienia się mego, a od księdzfk Biskupa, gdym przys^eAł
z etykietalnem podziękowaniem za fefiygę je§(>:
Nasiąpił ebiad w ich salach , gd^ wsiystkl» stoły
gośolntiemi osobami txyły zapełnione. OMatf liył pr^pylsztry,-
potrawy gustowne i smaczne, i wystawa slołói^ okasała
i piękna, derenlaku i wina dobrego podostatók. Usługa śiń^
łowa zręczna i doskonała. Muzyka Wyborna. Wesołość pO»-
wszeobna.
Po stote zabawy jakie kto dnoiar, przetisi^iM, tańlDe,
gry w karty, rozmowy. Szanowna Marszałkohira< zajęła^ się ko-
lektą i dla biednych żołnierzy i oficerów, jakoteż <tta dncho^
wnych ufiitów wypędzonych z parafiów. Kc^kta ta* bardzo
korzystnie udała się. Nikt od niej^ z przytomnych nie uchyteł
się, lecz każdy przez wzgląd na tak szano^^^nąs dam^V zaj-
mującą się wspaniale tą potrzebną kolektą , uiiosząo sięr s«lli*
chętną asifoicyą, hojnie ofiary swoje z sbmych dtokatów
robiŁ Urzędnicy ekonomiczni Szczęsnego i ich żohy, Wyi<ó^
wnywali ofiarom najzacniejszych magnatów. Kcriiektantka
skończywszy swoją usłiigę (którą w towarzystwie dwóch
urzędniczek ekonomicznych Szczęsnego robiła), obraehowa-
wszy dochód na kilkai^ei dukatów, podfog' pielrwsfeeji da- J
15*
100
wniejnej uchwały, złoiyła go pny świadkach w ręce Har-
SBrika, męła swego.
Biskup , usposobionych do przyjęcia Sakramentu bien-
mowania osób , różnego wieku i stanu , przez dwa dnie
rano i popołudniu bierzmował, i do kilkaset osób ubierz-
mował. Poczem będąc dużo ufatygowanym , dwa dni spo-
czywał.
Przez te wszystkie dnie bawienia jego w Granowie,
stoły w pałacu dość wybornemi i gustownemi potrawami
zastawione, zawsze były zapełnione gościnnemi osobami.
Bo choć jedni odjeżdżali, to inni przybywali na ich miejsce.
Biskup z własnego instynktu następnego dnia po ukoń-
czonem bierzmowaniu , odprawił z całem duchowieństwem
żałobne nabożeństwo, pontyfikalnie' celebrował, a Prowin-
cyał z Humania Bazylianów, stosowne powiedział kazanie.
Czasu nabożeństwa, jedna z urzędniczek ekonomi-
cznych Granowskich, w towarzystwie dragiej urzędniczki
i marszałkowej Jaroszyńskiej , zajęła się była zbieraniem ko-
lekty w kościele dla ubogich miejscowych i takich którzy
ręki wyciągać nie śmieją. Zaprosiła tych do siebie na obiad ,
gdzie i Marszałkowa sama się wprosiła. Dała im uczciwą
ucztę. Posługę dla nich stołową sama wraz z Marszałkowa
i innemi osobami najprzyjemniej dopełniała, i między nich
zebraną znaczną kwotę rozdała, a zacniejszym do ich do-
mów ;9(^raz z Marszałkowa odniosła. Ten czyn ludzkości po-
wszechnie od wszystkich był uwielbiany.
Gdy już Biskup nieodzownie dzień wyjazdu swego
udeterminował , i towarzystwo zacnych pań, zajmujące się
poprzedniczych dni zarządzeniem kuchni i wystawą stołów,
jedynie tylko powodując się grzecznością, postanowiło w
poprzedzający dzień wyjazdu Biskupa dać wielki poże-
gnawczy obiad razem z wieczerzą. Dla tego obligowało mnie,
abym przytomne i przybyć mające osoby gościnne , zatrzymać
mógł do dnia wyjazdu Biskupa. Co ja dopełniłem.
197
Towarzystwo wyżej wspomnione w dniu tym, kiedy
pożegnawczy obiad miał być dany, dało podwójną kawę
i podwójne śniadanie gustowne i z gustownemi napojami.
Obiad zaś razem z wieczerzą o godzinie siódmej , był dany
^ dwóch salach, podług obrachowanych osób. Zastawa
stołów była pańska, z cukrów, pasztetów, konfitur, gala-
retów, pomarańczy i t. d. Potrawy wszystkie bardzo gu-
stownie i smaczno przyprawne , zwierzyny różnej mnóstwo,
napoje przewybome.
Przy stole żegnali się rzęsistemi kielichami, do któ-
rych nalewano przednich dereniaków i na przemian wina
bardzo dobrego. Po wieczerzy tańce i inne zabawy, prze-
ciągnęły czas do godziny litej. Po tem spoczynek nowy.
Nazajutrz Biskup po kawie i rannem śniadaniu opu-
ścił Granów z całą swoją świtą. Niektóre gościnne osoby
przeprowadzały go, i wróciły na obiad do Granowa. To-
warzystwo przededniem jeszcze wyprawiło swoją kuchnię ,
aby Biskupowi w drodze był obiad sporządzony.
Towarzystwo po wyjeździe Biskupa, przyniosło mi
klucze od spiżarni z tem uprzedzeniem, że co tam pozo-
stało w spiżami , na mój użytek wziąć mogę. Oświadczyłem
im grzeczny komplement za to , ale razem wytłumaczyłem ,
że ta towarzystwa grzeczność należy rządzcy dóbr Granowa,
szanownemu Szczepkowskiemu , przytomnemu w Granowie.
Poznosiły więc do mnie nieco cukrów, przewy bornych ciast,
konfitur, wina, dereniaku i innych napojów, a szanownemu
Szczepkowskiemu oddały klucze z podobnym jak mnie kom-
plementem , gdzie jeszcze znaczne ukazały się wszystkiego
restancye.
Szanowny Szczepkowski dał pożegnawczy obiad dla
Towarzystwa i pozostałych gości z tych restancyów, i prze-
cie jeszcze ich dużo pozostało, które przeznaczył na mój
użytek. A tak tego dnia wszystkie osoby rozjechały się i opu-
ściły Granów. My tylko z szanownym Szczepkowskim pozo-
1«
ptall ł podslwłaUJmy ńę taidej duio eipensowanej wysta-
wie , ijum^dników ekonomłcznycłi SzcŁęsnego.
W kUka dni i szanowny Ssozepkowski opuś^ Granów,
i 4o lW9go wiajddego mieszkania powrócił.
|ą kilka dni strawiłem na obznąjomieniii się z mojem
iitAsHYi^m* i zawsze spędzałem czas zabaw z moim szano-
iirnym Profesorem* Potem wybrałem się w podrói odwie-
^idć m^\k przyjaciół, w Latyczewie, Barze, Humaniu
i Berdyczowie, a odwiedzając ich, zawsze dumaliśmy iro-
zmiwiali o pomyśUiem dojściu naszych zamiar<łw, i jeden
AfKgieaiii podziwiał tak hazardownego , tak niepewnego,
ą później uwieńczonego skutkiem pomyślnym działania.
UkłaidAliśiny na wszelkie wypadki ochraniające sposoby osób
i)l^9^yolłt i w związku powstania będących. Utajenie i za-
))99|)iec9.eni9 wszystkich papierów działań naszych, przez
skrycie ich w pewne jakie miejsce , które najl>ezpieczniejsze
pl^^ączył^m w konwencie Hamańskich Bazylianów, i pod
opiekę szane^wnogo Prowincyała tegoi zakonu oddałem ,
który b(l9I^9P9ne dla nich znalazł schronienie.
Nim przybyłem do Berdyczowa , odwiedziłem po dro-
d?i^ księcia RadziwUła , właściciela tego miasta , w zimowym
9W0jl|i pałacu na wsi mieszkającego, ale nie w księżym
^ibiorae, tylko w księżym kołnierzyku. Książę nie był wia-
domy mego ozięienia się, dla tego ten kołnierzyk uderzył
gC^ W oczy> i dał mu przyczynę zapytania mnie, co by len
kołnierzyk znaczył?
Powiedziałem mu , iż księdzem zostałem , i że biskup
Sierakowski przed tygodniem oiiężył mnie w Granowie.
Książa: A interesa jak?
Odpowiedziidiem: W pomyślnym są stanie, i objaśni-
łemi ws^y&lko.
Księżna obligowała, aby mogła mnie widzieć w so-
loAmh. księżych. Uczyniłem to dla niej. Księżna i wszysoy
tam fr«yUm«i pftdiiwió aię nie mogli, memu oxięńmiu się.
IM
Księtna czy myląc się etyli t umysłu, mówiąc ze mną,
mianowała mnie księże Majorze, i różne faceoye z przycsy^
ny mego osiężenia się przypowiadała. Bawiłem taiń dwa
dni bardzo przyjemnie , a odjeżdżając do Berdyczowa , księ^
żna i książę obligowali mnie , abym na powrót nie minął ich.
Odwiedziłem w Berdyczowie Prowincyała i z nim pa-
rę dni zabawiłem , a powracając z Berdyczowa odwiedziłem
znowu księcia , dopełniając ich obligacyi i mego przyrzecze-
nia ; gdzie kilka dni byłem zatrzymany przy wesołych kom-
paniach i zabawach.
Księżniczki, dwie córki tych książąt, oddzielne miały
dla siebie pokoje. Panienki te 15 i 17 lat mające, piękiie,
żywe , skoczne , wesołe , z których młodsza Izabella , wśród
wesołych zabaw zebranej kompanii na mdłości zachorowała.
Wzięto ją do jej pokoju, gdzie i wiele osób z kompanii
udało się, osobliwie kobiet i panien. Złożono ją na łóżku
za pawilonem, a do mego pokoju kilka pań z impetem
wpadło, udawających wielkie pomieszanie z tej nagłej sła-
bości księżniczki, i proszą abym przybył do jej pokoju,
gdyż niebezpiecznie jest chora i żąda spowiedzi. Tłumaczy-
lem się im, że ja nie jestem jeszcze do spowiedzi słucha-
nia upoważniony, a gdy pozbyć się ich nie mogłem z ich
proźbami, po ich ułożonym udającym smutku poznałem
i domyśliłem się, że to facecya samej księżnej^ Wziąłem
na siebie komżę i brewiarz dla formalności, i udałem się
razem z niemi do pokoju chorej , gdzie księżna matka jej
bardzo niby zmartwiona, prosi mnie o ratunek duszy cho-
rej. Zapewniłem księżnę, że w momencie będzie zdrowa.
Kazałem podać wody święconej , odmówiłem pr«y jej łóżku
modlitwę w łacińskim języku niby z brewiarza : „Oculi om-
nium** przeżegnałem, pokropiłem ją tą wodą niby święco-
ną i rzekłem:
— Księżniczko Izabello nie figluj , wstań z łóżka , pójd£
do kompanii i baw się.
i
i
MO
Sam skłoniwszy się księinle i wszystkim » oddaliłem
się i poszedłem na pokoje.
Tymczasem kobiety jedne utrzymywały żem niedoszedł
ioli facecyi, drugie że wyraźnie poznałem. Przyszły na po-
koje udając wesołycłi , i powiadały że księżniczka zdrowsza.
Nlebawiąc i księżniczlca chora ukazała się na pokojacli z księ-
żną matką swoją. Powitali ją wszyscy z radością, że już
wyzdrowiała. Ona wskaziyąc na mnie rzekła:
— Ksiądz Major uzdrowił mnie, pokropieniem wodą
prostą niby święconą i odczytaniem czegoś z swojej książki.
Odpowiedziałem od niechcenia, iż jaka była choroba
księżniczki, taka i moja modlitwa. Opowiedziałem księciu
i przytomnym mężczyznom , że odmówiłem nad chorą tę
modlitwę, która używać się zwykła przed obiadem lub wie-
czerzą, to jest: „Oculi omnium/' Wtenczas śmiech powsze-
chny, a damy zgryzły się a osobliwie księżna, że im face-
cya ich nie udała się, i księżna odkryła plan dalszy uło-
żony, iż gdyby mnie były skłoniły do słuchania chorej spo-
wiedzi, tedy ona będąc przygotowana od księżnej matki
swojej i innych pań , miała mi na spowiedzi prawić różne
figle o szpilkach i całej ubieralnej gotowalni.
Po kilkudniowych przyjemnych zabawach u tych ksią-
żąt, pożegnałem ich ido Humania odjechałem, dla odwie-
dzenia tam biskupa Sierakowskiego i obaczenia się z sza-
nownym Prowincyałem.
Odwiedziłem najpierwej Biskupa, który dniem pier-
wej powrócił z zabaw od urzędników ekonomicznych. Opo-
wiedziałem mu, że od księcia Radziwiłła powracam. Opo-
wiadaliśmy sobie poufałe nasze zabawy, a w tem opowia-
daniu skreśliłem rzadkie przymioty tych obojga książąt.
Doszedłem z jego rozmów chęci jego, że chciałby się za-
znajomić z książętami, ale nic mi wyraźnie z tem nie od-
krywał się. Ja też wszelkiega z mojej strony uprzedzenia
zaniechałem.
Ml
Zatrzymał mnie Biskup dwa dni przy sobie, w któ-
rym czasie odwiedziłem Prowincyała tamecznycłi Bazylia-
nów. Zrobiłem mu propozycyą, aby można kogo roztro-
pnego i zaufanego z słownym raportem moim wysłać przy-
najmniej do Puław, zkąd mógłby być udzielony innym in-
teresującym osobom, gdyż jakieś wewnętrzne przeczucia
moje, zalecały mi ostrożność pisania w tamten kraj. Dla
tego od kilku tygodni zaniechałem już był korespondencyi
mojej przez szanownego Szczepkowskiego. Prowincyał zo-
stawił to jakiemuś czasowi, równie i Prowincyał Domini-
kanów w Barze takąż mi ^ dał odpowiedź później , gdym
mu tę okoliczność proponował.
Powróciłem od Prowincyała do Biskupa, gdzie po
skończonym obiedzie kiedy wikary jego oddalił się do swe-
go pomieszkania, wtrącił Biskup mowę o księciu Radzi-
wille, powiadając, iżby chciał się z nim poznać, ale przez
jakiś extraordynaryjny przypadek , i na tem skończył. Ja
nic na to.
Przed wyjazdem moim rzekł Biskup do mnie, że ma
intencyą z nabożeństwa odwiedzieć cudowny obraz Najświę-
tszej Panny Berdyczowskiej , a to niebawnie , i zapropono-
wał , abym mu w tej podróży towarzyszył. A może tam
i książę będzie na ten czas przypadkowo , tobyśmy się oso-
biście zapoznali.
Odpowiedziałem: że tylko osobistego zapoznania po-
trzeba , gdyż książę już jest^ dobrze o panu uprzedzony, tak
jak pan przezemnie o księciu.
Biskup na to: No to może by teraz zdarzył przypa-
dek zapoznania się wzajemnego osobiście. Ja napiszę do pa-
na bilet kiedy bym mógł jechać, ale bardzo proszę, abym
nie miał odmówionego towarzystwa jego.
Jam przyrzekł że nie, i odjechałem.
Myślałem jakimby sposobem zbliżyć biskupa z księ-
ciem do zapoznania się. Więc podług przyrzeczenia mego
danego ktiątętom, że jak tylko stanę w miejscu lokacyi
mojej « zaraz do nich zgłoszę się, napisałem list do ksią-
aąt , a w nadziei poufałego ze mną icłi obcowania , umie^
ściłem grzecznie niektóre facecye, któremibym icli spo-
dziewał się ubawić. Nareszcie wyraziłem , te w krótkim cza-
ale będę w Berdyczowie, towarzysząc ks. biskupowi Sie-
rakowskiemu, który od niejakiego czasu zrobiwszy sobie
dwa wota, pierwsze odwiedzić z pobożności cudowny obraz
Matki Najświętszej Berdyczowskiej , drugie oddać powinna
wizytę książętom ; otóż teraz te obydwa rota chce dopełnić.
Zobligowałem pana Okoła, że pozwolił mi kozaka,
przez którego tę expedycyę posłałem do księcia, na którą
w bardzo grzecznych wyrazach odebrałem odpowiedź.
Niebawiąc i od Biskupa odebrałem expedycyę, zaprą*
ssającą mnie do podróży Berdyczowskiej. Wybrałem się
1 pojechałem do Biskupa. Zastałem go przygotowanego już
zupełnie do przedsięwziętej podróży. Kareta paradna , sześć
koni do niej , liberya porządna do odbywania służby, ku*
chnia wygodna i zapas pieniężny na podróż. O czem mnie
Biskup poufale uwiadomił. Ukazałem mu list księcia Ra-
dziwiłła na mój. odpowiadający. Z niepojętą radością kilka
razy odczytał go Biskup, mnie serdecznie uściskał i cało-
wał, wyrażając się, że zaciągnął nowy dług wdzięczności
swojej dla mnie.
Udaliśmy się w podróż, a odwiedziwszy pobożnie
cudowny obraz Matki Boskiej w Berdyczowie , odwiedzili-
śmy książąt w wiejskiem ich mieszkaniu, gdzie Biskup naj-
grzeczniej był przyjęty; a po półgodzinnem etykietalnem
zabawieniu, gdy chciał pożegnać książąt, z największą
otwartością był od nich ujęty, że przez dwa dni tam bawił.
W tych dniach pobytu Biskupa u książąt, obydwa
przywykli do siebie, bo obydwa byU uczeni, edukowani
podług swoich stopnió w, grzecznie ludzcy, uprzejmi, i prócz
Ugo książ« będąc w urzędzie stolnika BradrawsUego , wiele
♦
był w obywatelstwie powalany i lobłony. Wfęo bardftOfo*
laMli się i poprzyjaźnili. Odwiedzający w tym czacie olry*
watele książąt , zapoznali się i zaprzyjaźnili z Biskupem.
Rozmawiając ze mną książęta w samotności poufale,
wiele żałowali Biskapa , że się splamił podłą posługą swoją
cHa zdrajcy. Wszelako poznane w nim przymioty jego i ro-
Eum, każdego prawie zachwycały, do zaprzyjaźnienia si;
z nim i szacunku dla niego. Przy oddaleniu się Biftupa
od książąt oświadczył mu książę, że winien mu rewkytę
i lej dopełni. Biskup najprzyjemniejszą cbę6 przyjęcia ksłę**
cia oświadczył, a książę później oświadczenia swego dopełnił*
Powróciwszy Biskup do Humania obligował mnie,
abym zaraz udał się z nim i zwiedził urzędników ekono-
micznych Szczęsnego, gdziebym zaraz z nim wesoło czasu
zapust ubawił się, zaręczając mi ich przyjaźń i szacunek
dla mnie. Ale ja mając na głowie ważniejsze interesa , wy-
mówiłem się pozornie , że nie Jestem wybrany na jaki prze-
dhiższy czas w obcych domach znajdowania się» ptzyrze-
kając, że później chyba dopełnię tego, jeżeli mi jakie oko-
liczności nie położą tamy, i z tern odjechałem.
W Granowie miejsca mojej siedziby, z szanownym
ProlMszczem miejscowym spędzałem moje godziny; prze-
myślaliśmy, jakby można kogo z słownym moim raportem
wysłać przynajmniej do Puław, aU>o do Dereczyna do kslę*
cia Sapiehy, ale nie mogliśmy obmyśleć i wiernego i roz-
tropnego jakiego człowieka , aby umiał wszystko roztropnie
objąć i wytłumaczyć, tam gdzie potraeba.
Pojechaliśmy do Jaroszyńskich, ale i tam bezskute-
eziiio. Udałem się do poczciwego Szczepkowskiego t tymże
projektem, lecz i tam nie mogliśmy załatwić tego interesu.
Tyaiczaseni uchoduł czas, a zbliżała się pora wiosny
do rozwinięcia tych mozolnych naszych działań. Wojska
zańsyonowane w pojedynczych masach , najbezpieczniej 1 na}-
poąpiesznięg! mogłyby przedsiięwziąć marsz przez rsekl to^
t04
»
dem umocnione, i wjjjć z kraju ale dokąd? gdyż jeszcze
nie miały pewnego panktu; a zostawać w tym kraju, gdzie
leże miały zimowe, żadnym sposobem nie wypadało, bo
by ich pewnie w głąb kraju , może aż do Petersburga po-
sunięto. Więc takie to były dla mnie zapustne zabawy.
Powróciwszy od Szczepkowskiego , nigdziem już po
drodze nie wstępował, a w Granowie tylkom odmienił
stójkę i poleciałem do Humania, będąc dużo zgryzionym.
Tam opowiedziałem Prowincyałowi moją niespokojność z
okazyi niewynalezienia żadnego posłańca, z koniecznie po-
trzebnym raportem słownym.
Prowincyał widząc mnie dużo zgryzionego tą okoli-
cznością, uczynił mnie nadzieję, wyprawienia przygotowa-
nego już na posłańca jednego z swoich zakonników, po-
bożnego, roztropnego, przezornego i ostrożnego, a przy-
tem zaufanego swego przyjaciela, i o dobro Ojczyzny i re-
ligii wielce gorliwego kapłana.
Taką pożądaną wiadomością fizyczne siły moje wiele
ukrzepiłem. Żądałem w ten moment widzieć tego poczci-
wego zakonnika, abym go serdecznie uściskał. Prowincyał
zaprosił go do swojej celi , przyszedł , a ja go z przygoto-
wanym już zapałem serdecznie uściskałem i ucałowałem.
Prosiłem Prowincyała o dwie butelki wina dobrego. Wy-
piliśmy po lampce , i rozpoczęli naszą konferencyę z owym
posłańcem.
Za potrzebną rzecz uznałem, aby mu wszystkie pa-
piery powierzyć do przeczytania, dla potrzebnej jego wia-
domości i zainformowania się z nich o naszych działaniach.
Prowincyał zgodził się na to. Dobył papiery z ukrytego
miejsca, a ja mu podług porządku ułożyłem i podałem.
Już było po silencium zakonnem. Furta zamknięta,
klucze od niej u Prowincyała. Zakonnicy wszyscy w swoich
celach. Spokojność zupełna wewnętrzna. Cela Prowincyała
zamknięta. Okna aby niewydawały blasku światła na po-
M6
dworze, grubemi kobiercami były zapuszczone. Więc my
ubezpieczeni wszelką ostrożnością noc całą na korepetycyach
z posłańcem spędzili, tak że nie postrzegliśmy, jak noc
minęła.
Dla łatwego wyjednania u Gubernatora pasu, i uni'
knienia na teraz i na przyszłość wszelkiego o tym zakon-
niku podejrzenia, podałem plan aby go udać że jest obłą-
kanego umysłu, i w obedyencyi jemu dać się mającej też
wyrazić, że z przyczyny obłąkanego umysłu posyła się do
klasztoru Bazylianów Włodzimierskich na mieszkanie , gdzie
on z Włodzimierskiego powiatu będąc rodem, ma tam
blizkich swoich krewnych , i że mu jako obłąkanemu trzeba
dodać za socyusza jakiego choćby laika, ale jakiego głupie-
go, prostego, lecz cnotliwego, bogobojnego, aby celu jego
podróży nie dochodził. Posłaniec przyjął na siebie tę rolę
i bardzo dowcipnie dopełniał, czego zdał przed nami próbę.
Prowincyał zalecił mu, aby tego dnia udawał między
zakonnikami swemi obłąkanego. Co on bardzo zręcznie wy-
konał. A Prowincyał widząc jego dziwactwa w refektarzu
czasu obiadu robione, rzekł do zakonników:
— Co mu się stało ? Szkoda Zakonnika. Ja go tu trzy-
mać nie mogę, aby ta choroba nie wygórowała. Odeszlę
go zaraz do Włodzimierskiego klasztoru , on z Włodzimier-
skiego jest rodem , ma tam swoich krewnych , mogą go
wyleczyć.
Napisał dla niego i laika obedyencyą czyli rozkaz uda-
nia się do klasztoru Włodzimierskiego. Wziął ich obydwóch
i udał się do gubernatora Bergmann, dla wyrobienia dla
nich paszportu. Czego Gubernator nie trudnił. Paszporta
podpisał- Obedyencyę zawidymował.
W czasie kiedy Prowincyał przedstawił tych podró-
żnych osobiście Gubernatorowi , ów zakonnik różne wyra-
biał przed nim dziwactwa. Powiadał, że go Prowincyał
zmusza do klasztoru Włodzimierskiego, gdzie same hultaje»
pifiki miesakają, a <m diee óo Pelarslmrgt, gdsie bęAui
u Imperaterowej Katanyny nadwornym ją kapelanem i pro-
fesorem róinfydi silak flglankłch.
Gubernator odpowiedział mu: ie tam takich doiaków
nepotrebujut.
Prowincyałowi pnyszła W moment my^ piękna: pr0^
^ Gubernatora, itby rozkazał dać mu jednego dońca^
Udryby go w drodze konwojował aż na miejsee do Wło-
dzimiOTza, aby w drodze nie robił dziwactw i nie uciekł
gdłie.
Gubernator dał rozkaz, a tak Prowineyał ułatwiwszy
tam wszystko, pomyślnie dnia 3go marca 1794 wyprawtt
tego posłańca w podrót z laikiem i jednym dońcem , który
pod pozorem pilnowania go, ułatwiał mu bezpiee&ną po-
dróż. Fundusz na podróż jego uiatwiliJmy wspólnie z Pro-
wiMyałeiD.
Nim; jeszcze Prowineyał powrócił od Gubernflttora ,
jff przez trzy dni bawiłem u książąt, ale tak byłem nie-
spokojny, że co ja pierwej moją wesołością wszystkich ba-
wiłem , to wtenczas mnie musiano bawić^ Książęta wiedzieli
przyczynę mojej melancbolli. Po trzech dniach pożegnałem
kfli^^ąt i na powrót do Humania udałem się, gdzie jeszicze
Prowineyał nie powrócił. Tu znowu nowy smutek różnego
domyśłania się udręczył mnie, przecie przed wieczorem te-
go dnia nadjechał Prowineyał, a powzięta od niego po-
myślna wiadomość, orzeźwiła mnie.
ZajęUśmy się stosowną instrukcyą dla posłańca , która
te zawierała artykuły: Ażeby jadąc do Włodzimierza, od-
wiedził po drodze sędziego Kamińskiego i moją szanowną
Konsyliarzowę , im sekretnie opowiedział cel podróży mojej.
Z Włodzimierza zara« wyjechał do Chełmna i będąc u bi-
skupa tamecznego Ważyńskiego, jemu powierzył się. Ztam-
tąd do PuDbiw, gdzie aby na osobności z samym Księciem
w»ystiL0 mu opowiedział. Powziąwsiy pewną od Księcia wia-
Wftt
d€iiu>8€ O Kośctussee gdzieby sdę znajdowi^^ aby ną}icislej
starał się, osobiście widzieć się z Kościuszką i wszystko
ma najjaśniej opowiedział i najtajensniej. Jeżeliby jakie urzą-
dzenia od Kościuszki pisemne, przez niego do nmiffi ndały
być przesłane, a on czuł się być sposobnym najostrointe}
ich do mnie przywiezienia , aby wziął one , i tak )e skrycie
miał przy sobie , iż w przypadku jakiego mebespieczenstwa ,
mógł je zniszczeć , a mnie tylko słowną relacyą o mch uczy-
nić. Podróż tam i napowrót dniem i noeą odbyć. JeżeUl^y
uważał potrzebę, tedy dla bezpiecznego zasłondenia się w
przejeździe odwrotnym może żądać u Superyora WłiMlai-
mierskiego, aby postarał się dla niego u koaiendy dońca,
tym spos(^em jak go miał z I^maania. Resztę przezomej
roztropności jego poleciłem.
Wyprawiwszy swą delegacyę, już byłem spokejny
i weselszy. Napisałem list do książąt o tern wszystkiem- jdŁ
się stało, wziąłem go z sobą i pojechałem wysiiukać gdaie
między urzędnikami Biskupa. Wyszukałem g(K Grzecznie
byłem przyjęty. Prosiłem gospodarza domu , u kłóregom się
znajdował , iżby mi pozwolił kozaka do przesłama listu< do
księcia, w którym po opisaniu inleiesu umieściłem do księ«-
żniczek niektóre grzeczne facecye. Gtospodarz pozwolił mi
kozakft, który odwiódł mój Ust i przywióeł mi od książąt
list także z facecyami.
Bawiliśmy się po przyjacielsku , poufale , zwiedsiliśmy
prawie wszystkich urzędników, a do rządzcy generalnegcr
dóbr czyli komisarza, wszyscy urzędnicy ekonomiczni z swe^
mi familiami zjechali się i nieco obywatelów. Ludność osób*
była dość donośna. Uprzejmość i otwarła ludzkość gospo-
darzów towarzyszyła przepychowi w przyjędu gości i uprzy-
jemniała zabawy. Tam tedy ostatnie dnie poświęcone Ba-
chusowi ukończyliśmy wesoło, a wielki post zaczęli. Bawi-
liśmy do pierwszej niedzieli postu, potem rozjechali się
każdy do swego domo*
208
Biskup Sierakowski , z którym w towarzystwie powró-
ciłem do Humania, życzył mi i radził, abym kiedyś po-
wiedział w Granowie lub gdzieindziej jakieś kazanie , iżby
nie uważano mnie być jałowym księdzem. Radził, iżby z
pisma Pawła św. ułożyć kazanie o posłuszeństwie wszelkiej
zwierzchności, która od Boga jest dana, dać go swemu
profesorowi do przeczytania, i jeźli potrzeba do poprawie-
nia. Przyjąłem jego radę. Napisałem mowę czyli kazanie o
pokorze i posłuszeństwie, cytując za wzór samego Chrystusa.
Proboszcz przeczytał , a ja powiedział , i tęż samą w innych
miejscach wiele razy powtarzał.
Niespokojny zawsze byłem, niewiedząc co się z woj-
skiem zmisyonowanem dzieje. Udałem się do brygadyera
kawaleryi narodowej Kołyski, Jerlicza, Łazińskiego, oznaj-
miłem im, żem wysłał posłańca zaufanego z stosownym
raportem do Puław, i oznajmiłem sposób bezpieczny jego
podróży. Zaleciłem mu, aby dotarł do samego Kościuszki
i t. d. Uważali ten plan za doskonały.
Zjechałem się w podróży z moim jenerałem , Byszew-
skim w domie pewnego obywatela. Toż samo jemu powtó-
rzyłem. On i wszyscy brygadyerowie zapewnili mnie o mo-
cnej energii wojska i obywatelów.
Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na powrót po-
słańca, biedząc się lem, aby jeszcze mogli przez rzeki lo-
dem umocowane, szybko przeprawić się i wyjść z tego
kraju. Do czego wczesne porobili w wojsku tajemne przy-
gotowania. Obywatele, ile mógł który, zaopatrzył się w broń
różną i amunicyę.
Smutne widoki między wojskowych z zwiniętych
pułków, przez rozebranie ich po domach obywatelskich
i zaopatrzenie ich potrzeb , jako też i duchownych uni-
tów juejaki czas prześladowanych i tułających się, już
ustały; którym obywatele i zw|erzchość duchowna Rzym-
sko-katolicka łacińskiego obrząAtu ,* dali w domach religij-
20ff
nych i oiirwalelskfch pnjtałek, tym sposobem, ie biskupi
łacińscy tych grecko -unickich duchownych, którzy. kojcioła
Rzymskiego nie odstąpili, przyjmowali ich na obrządek ła-
ciński, dyspensując ich, iżby tylko nauczyli się w łacińskim
języku odprawiania dwóch mszy, jednej o najświętszej Pan-
nie, drugiej żałobnej, i takich za wikarych przy kościołach
łacińskich umieszczali. Drugich obywatele za kapłanów brali
do swoich kaplic, które pr/.y domach swoich właśnie w
tym zamianę zabudowali, iżby tym prześladowanym du-
chownym przytułek i wsparcie dali, laopatrując ich do-
starczającym funduszem , albo jeźli ten nie był dostarcziyący,
więc Marszałkowie wojewódzcy z kolekt do nich wniesio-
nych, dopłacali im wyrachowaną kwotę.
Nudziłem się, oczekując powrotu posłańca. Osiedzieć
się nie mogłem na jediiem miejscu, więc zwiedzałem nie-
których obywatelów, wyrozumiewając ich ducha , jeżeli nie
jest osłabiony lub zmieniony. Ale wszędzie znalazłem dobrze
myślących. Pocieszałem ich i umacniałem pomyślną wiado-
mością za powrotem posłańca, lubo sam nie byłem pewny
jej pomyślności.
Tymczasem łudziłepi siebie i ich tą niepewną pomyśl-
nością. Aż nakoniec dnia 8go kwietnia powrócił szczęśliwie
posłaniec i przywiózł depeszę od Kościuszki. Był obecnym
powstaniu w Krakowie, a jako roztropny wszystko pojął
i wszystko z zapałem opowiadał.
Prowincyał przez umyślnego posłańca dnia 9go kwie-
tnia zawiadomił mnie w Granowie, że niebezpiecznie jest
chory i prosił, aby go odwiedzieć. Co było hasłeiiw wprzód
umówionym, że posłaniec powrócił.
Właśnie mniej więcej przed tygodniem proboszcz
i dziekan Granowski, a mój niegdyś profesor, był rekwiro-
wany od Gubernatora przez okrużnego SmotritelaT ^aby
wszystkie parafie w dekanatach swoicI\, GranowsUm i ]l|u-
chnowskim, zwiedził i naklizał>duchownym czyH proboszczom,
Diitnołk littri^ekt Nr. 80. Parni ftniki Jr»D. Gąnanowtkiego. 14
210
ilkr nftukami swami gorliwemi parafian swoich, do poahi-
aieństwa i wierności Innperatorowej Rosyjakiej , jako jtta w
tym krąjtt paaującej, sagnewalL
Proboszcz i dziekan Granowski tłumaczył się obecs^-
nm okrożnemu Smolrylelowi, że dla obowiązków parafti
swojej dopełnienia, niemoże od parafii oddalać się, gdyż
tyle w fozległej parafii jego jest chorycli w tym czasie, że
nie tylko dwóch wikarycli jego , ale częstokroć i on sam
jednego dnia do chorych z usługą duchowną rozjeżdżają s«ę.
Aie na miejscu swoim przedstawił mnie, zaręczając, że to
wszystko tak jakby on sam , w imieniu jego dopełnić mogę
najgorliwiej ; co Smotrytel przyjąwszy uwiadomił Guberna-
tora, od którego przywiózł na osobę moją dałegaoyę i su-
rowy rozkaz do wszelkich wojskowych komend , iżby mi w
praeyeździe moim, wyrażając: że „w tajnym^ osudarskim
dieli imiennym ukazom Imperatorowej' — stójki wojskowe
niepłatne i asystencya z Dońców lyle dana była, ilebym po-
trzebował, a to pod najsurowszą odpowiedzialnością: za
niedopełnienie tego.
Takową delegacyę dniem pierwej przed listem pro-
wincyalskim odebrałem wraz z załączonym ukazem komend
wojskowych. Zaraz tedy po przeczytanym liście prowincyal^
skim, poleciałem najpierwej do Humania. Tam odebrawszy
ocz^wane depesze, kilka z nich kopii z Prowincyiiłeni
i z tym poczciwym zakonnikiem zrobiliśmy.
Ztamtąd dniem i nocą poleciałem najpierw do wojska ,
ukazując mu , że już ma pewny punkt maszerowania w Kra-
kowskie. Lody jeszcze stały po nader mroźnej zimie, więc
wojska umówiwszy się, razem z leży zimowej jednej nocy
wymaszerowały i przeprawiły się jeszcze przez lody. Jedna
tylko brygada Kublickiego, stojąc wgłębi kraju, przy osta-
tku kwietnia wymaszerowała , i pośród Moskałów przepra-
wiła się z majorem Wyszkowskim do Polskiego krt^o.
W przejeździe moim odwiedzałem niektórych obywa*
telów w Bfacławskiein , Mljowskiem i Podolsti^ir , I nkmf-
wa^em im depesze Kaściuszki do mnie i^i^d^am , z )Li&^f(ńi
oni porobiwszy kopje, innyni. udzielali. Do ni^który^h w*
biłem moje expedycye i kopie depeszy przez Doiców, pod
mojemi rozkazami będącymi, rozesłałem.
Od każdego proboszcza, administratora lub wikarego
obrządku łacińskiego, od każdego przełożonego zakonników
unickich, od biskupów obudwóch obrządków, od każdego
parocha szyzmatyckiego, ich protopopów, ihumenow, bi-
skupów, brałem certifikata, którego dnia ich zwied5sałem
i w jakim sposobie , a to na mocy imiennego nka^u Impe-
ratrycy. Tudzież od każdego komendanta pułku lub jenerate',
którędy przejeżdżałem. Od okrużnego Smotriteła, od Ho-
rodnlczego, lub kapitana Sprawnika, także brałem ceftifl-
katata, a to naumyślnie, abym się dał poznaó w jakim j»-
stenii zKkredytowaniu u ich rządu.
Wszędzie odbierałem od tych największe uszanowani^e
i najpilniejsze spełnienie rozkazów moich. Jeżeli' gdsste w
którym obywatelskim domie obnocowałem się, rozkazałem
DoAcom nocną wartę utrzymywać przy tym domie, z czego
wielką miałem satysfakcyę i domownicy tego domu. A je-
żeli gdzie w takim miejscu obnocowałem się , gdiśie pułk ,
albo batalion, lub kompania były na leźfach, tedy dawailO^
mi honorową wartę.
Po wsiach, gdzie popi szyztnatycy zajmowali po wypę-
daeiiiu unickich duchownych parafie, zajechawszy do dwo-
ru , posyłałem Dońców do popa , aby się zaraz stawił do
mnie, a każdy z największą powolnością i uszanowanietti
rozkaz mój dopełniał. Gdy przyszedł, ukazałem mu imien-
ny ukaz Imperatrycy, a na mocy tego robiłem mu moje za-
lecenia słabym głosem.
Takim sposobem obleciałem sto mil z górą w jg^rte-
ciągu 22 dni, i moje kierowałam interesa. Pbwróciwsry
z tiej' podróży, zrobiłem zaraz raport do Gubernatora i za-
ir
S18
łączyłem certifikata w 12 arkuszaeh [zszytych, i ten przez
okrainego Smotrytela przesłałem. Za co wielką pochwałę
odebrałem od Gubernatora przez tegoż Smotrytela, żem
tych durniów wyprowadził w pole
Przyczyną takowego rozporządzenia Gubernatorskiego ,
była wiadomość o pow^staniu Krakowskiem; o którem mi
major Chriscinitz, mój przyjaciel, jako spodziewanemu zię-
ciowi swemu, w sekrecie oznajmił wtenczas właśnie, kiedy
mój posłaniec był już w drodze powracając z Krakowa, za
przybyciem jego sprawdziło się.
Tenże mój przyjaciel Major o dalszych obrotach wo-
jennych Kościuszki z Moskalami w Krakowskiem, zawsze
dla Kościuszki korzystnych, w sekrecie mnie uwiadamiał.
Zapraszałem ich obojga często do mnie na obiady i wie-
czerze, z któremi i jedynaczka ich bywała; także i u nich
bywałem, czyniąc im nadzieję, że ja się mogę jeszcze roz-
xiężyć. Ale oni nie dowierzając temu , że można mi się
rozxiężyć, zapytywali się proboszcza Granowskiego , który
powieść moją utwierdzał. A tak byli w nadziei, że żąda-
nia, czyli ich życzenia zaślubienia przezemnie ich córki,
przyjdą do skutku.
Oto dosłowna depesza naczelnika Kościuszki i list pe-
wnego mego przyjaciela z Krakowa:
Odezwa do Obywatelów.
„Po tylokrotnie od Was Szanowni Obywatele do ura-
towania ukochanej Ojczyzny wzywany, podług Waszej woli
stawam na czele , lecz obelżywego jarzma niewoli (jeżeli od
Was jak najprędszego i najdzielniejszego wsparcia nie znaj-
dę) skrócić nie potrafię. Wspomagajcie wnet więc całą
siłą Waszą, i spuśćcie się pod chorągwie Ojczyzny. W je-
dnym bowiem interesie, jedna wszystkich gorliwość serca
zajmować powinna. Poświęćcie dla kraju część majątków
Waszych, które dotąd nie były Wasze, lecz łupem żołnie*
SIS
rza despoty. Przystawiajcie do wojsk naszych ludzi zdatnych
z bronią. Nie odmawiajcie im żywności w mące , sucharach
i zsypkach zbożowych. Dostarczajcie koni , koszul , sukna ,
obuwia i sukna prostego, tudzież płótna na namioty, it. d.
Szlachetne te ofiary dla wolności Ojczyzny w wdzięczności
całego narodu, godną siebie mieć będą zapłatę.
Już jest ostatni moment, w którym rozpacz wpo-
śród wstydu i hańby oręż do rąk naszych wkłada. W po-
gardzie śmierci, jedna jest nadzieja naszego* i przyszłych
pokoleń polepszenia losu. Nie dajmy się zatrwożyć postra-
chom nieprzyjaciół, na zgubę naszą zmówionym. Pierwszy
krok do zrzucenia z nas niewoli , jest odważyć się być wol-
nym. Pierwszy krok do zwycięstwa, poznać się na wła-
snej sile.
Obywatele! Województwo Krakowskie dało Wam
piękny przykład. Ofiarowało Ojczyźnie kwiat młodzieży
swojej. Uchwaliło pobór pieniężny, przyrzekło wszelką po-
moe dla obrońców kraju. Przykład ten godny jest naślado-
wania Waszego. Nie wzdrygajcie się kredytować Ojczyźnie,
która się Wam wdzięcznością wypłaci. Palety przez Jene-
rałów, Majorów województw i komendantów wojskowych
wydane , w podatkach przyjęte będą , a w dalszym czasie
wypłacone zostaną.
Niechcę Was do tego zagrzewać, żebym się nie zda-
wał mniej ufać Obywatelstwu Waszemu. Doświadczenie
tylu przykrości od żołnierza Moskiewskiego , powinno Was
przekonać, iż lepiej to jest chętnie uczynić dla Ojczyzny,
co się pod groźbą dla jej nieprzyjaciół czynić musi. Kto
w takiej okoliczności na potrzeby kraju pokaże się być nie-
czułym , ten słusznie cechą niesławy naznaczony będzie.
Ale Obywatele! spodziewam się wszystkiego po gorli-
wości Waszej. Będziecie serca swe łączyć w ten śwjęly
związek, który nie obca intryga, nie chęć panowania, ieci
jedynie miłość wolności utworzyła.
J
S4
Kio nUf ifM t włoui., iesA pnnar«lia mma. Kto się me
hUIM « IjfMil. kUWij Mwr #i»^H,i!j dui (uyzpa? swejuj wy-
lMniili|«ł««m Nuroilowi socf sui p«««iefifiaej MBiarJ
k^\\\'U^v lMl«»h*<«i h1« uźjrć, lea Ch^wiadoas nca, ii kio-
^\'t\\(vV \\^\Ul^ (H) przeciw zwi^ikowi aasinKci cifMł, taki
li^ ^\U'\\s^ I ołi»|>MyJttcłel kraju do tądm krmiMilMfo, w
\i\v'^^^ ^u| M^^i\vlohi»KO , oddany bcdiie.
\vv-^ i^\U^U)r M nadlo poUaianiem. i dia lago ginie
\>-.N^ 4s< ^^<\h w lil«ij publiczna ibrodaia nkaianą nie
^ k ^^^v\-H*\ lvi\^t Inny sposób postępowania, cnotę
--V w V ^ •\\s' V4H^>^\^<^^^ , a zdrajców ścigać i zbrodnie karać.
w . \ yy ' *\\«w I^WN^i^M^t^ł \> Krwkowie dnia 24 marca 1194 r.
Tadeusz Kościusiko.'^
łV* f >\\ V ^M^ /Ol. MEKZY.
V,^ y* Vx V, ,r.vA>**. Nh ibit^lnej Narodowej, Wofska
\^ ^y^.^ry X ^ iv\\>Kw\<i\^ N^^wyiszy Naczelnik.
^^ \vVv vm\ KA?<N^ł\ ^w^^n Ojczyźnie naszej być
W »\ >\ ^ \ rnwvrr.\ >!- f,^i\N iio>xxHij\ dotrzymamy lej je-
' W, N-.^M^^ N V ^^.^tł ;v.x )NąT<^«uH\ nledosyo mając na
\ .^ -»%v-N^ >^.>,y. y^i^ivt \xxx)rx^' oręi, a rozbrojo-
VA -N ws ,» .s ,^ .^^^^-^"^ ^ >».\t'?^v|>xm wysławić. Obróćmy
»'>^ ' ^^ ' ^ - 'K.^^o.N^i y^,^M.\v>) \Vy<1j^.>ft1giiymy Ojczyznę
. ■'M\\Nvł> Vv\\N\V^\ v^^^^Sł^A^^ )ł>(ł^<^ł<^ij^t Polaka, a samo-
\\V>,VN\- \ \vNsvV\\-, ^y^,^ w jŁVx^tw^ km^toie Krakowie
^V^^T^ * ^>>^ v- ^ass ^ •< v t>4^s» Ko^uszko*''
UnV»Vi\^% ^NSN>.mw\>N N.)i^ ♦^^>sifVK^^ NawAimyi, Wojska
\NN >^^>s\>vi^. *^w ^ .^^l^^ |S>)U. 4j«j^ci« wiele
iis
^w niedawno toczone] z nieprzyjacielem wojnie, o wolnosó,
całość i niepodległość, tak świetnego , tak szlachetnego na-
roda Polskiego, dla braci Waszych, mężów lub synów, w
tej świętej sprawie Ojczyzny chlubnemi okrytych ranami ,
opatrywałyście hojnie lazarety nasze wojskowe szarpiami
i starą bielizną. Dajcie jeszcze i ten raz dowód ludzkości
i czułości Waszej, dla tychże współbraci Waszych. Nie od-
mawiajcie przysposobić i nadesłać do obozu naszego szarpi ,
lub bieli«iy starej na szarpie i na bandaże dla rannych.
Wszelka Wasza czuła usługa ludzkości nietylko od tych,
dla których tę ofiarę zrobicie, z czułością będzie przyjęta,
ale i Ojczyzna w późnej potomności tę cnotę Waszą uwiel-
biać będzie. Dafi w głównej kwaterze Krakowie dnia 24go
marca 1794 roku. Tadeusz Kościuszko.''
Odezwa do Wiernych kościołowi Rzymskiemu, Jako
matce swojej.
^Tadeusz Kościuszko i t. d.
Wierni w Bogu!
Oto Misyonarz nasz , w imieniu Kościoła matki naszej
i Waszej, gdy gorliwem i wiernem opowiadaniem swójem
prawd niezaprzeczonych, usiłował wyrwać Was z toni po-
grążenia w przepaść odwieczną. Wy wierni matce Waszej ,
przyjęliście głos jego do czułych serc Waszych , i jednym ,
mocnym a nierozdzielnym wierności , jedności i miłości ku
ukochanej Matce Waszej połączyliście się węzłem. O czem
ten cnotliwy i wierny malce swojej Misyonarz uwiado-
mił nas.
Miło nam jest słyszeć o tak gorliwych zamiarach i po-
święceniach się Waszych aż do przelania krwi Waszej,
Waszych synów, mężów, braci Waszych. Tak jest cnotliwi
i wierni , wszystkośmy winni matce naszej , więc wszystko
powinniśmy dla utrzymania jej poświęcać. Bądźcie wierni
zawsze Waszym obowiązkom. Utwierdzajcie się w cnocfe
216
Waszej, aby gdy sblliy się Matka Wasza do Was, zasiała
Was czuwających na przyjście Jej, i przyjęła Was na ło-
no swoje.
Wy cnotliwi i wierni, którym żadne pojedyncze nie
cięią obowiązki, zbierzcie się pod chorągiew krzyża świę-
tego przeciwko nieprzyjaciołom kościoła , to jest Matce Wa-
szej , i ndaJcŁe się z pośpiechem na jej macierzyńskie łono.
Matka (a przyjmie Was jako wierne i kochające Ją dzieci.
Pan w głównej k walerze Krakowie dnia 24go marca 1794 r.
Tadeusz Kościuszko.*^
I^IST PRZYJACIELSKI Z KrAKOWA.
dnia 25go marca 1794 r.
„W niedzielę wieczorem o godzinie lOtej przyjechał
Kościuszko z księdzem Dmuchowskim , a Moszyński kaszte-
lan Lubelski z Kołątajem , bratem Hugona, do jenerała Wo-
dzickiego. Zrana o godzinie 6tej w poniedziałek wszystkie
bramy miasta zamknięto, i nikogo z miasta nie wypu-
szczono. O godzinie 7mej przyszedł Kościuszko piechoto
przed habtwach. Odezwę do żołnierzy przeczytał, po której
najprzód Kościuszko, Wodzicki jenerał i wojsko tu przy-
tomne przysięgli. Poczem poszedł Kościuszko na ratusz .
gdzie Linowski, poseł, akt generalny powstania obywateli
mieszkańców województwa Krakowskiego czytał. Ten był
arkuszowy, który ile mogłem przepisać, posełam. Dalszych
10 artykułów ściąga się do rady doczesnej, któr**! Kościu-
szko ma ułożyć. Zapewne że Kościuszko sam jeden decydo-
wać będzie , a gdyby umarł , wtenczas Rada innego Naczel-
nika obierze, który jako już nie od Narodu obrany, tejże
Radzie podlegać będzie.
W mocy tej Rady jest podatki stanowić , pożyczki za-
ciągać, 1 dopóty ta władza trwać ma, póki nieprzyjaciel
łiędzie w kraju. Konstytucyi krajowej pod nieważnością usta-
nawiać nie ma, którą naród aż względnie do uszczęśliwię-
sn
nia swego ustanowić jest mocen. Sąd kryminalny jeden na
legalnych sejmikach z trzech osób obranych złożony, woje-
wódzki, a drugi w obozie Najwyższy będzie.
Po przeczytaniu tego aktu, Dębowski, kasztelan, pod-
pisał się, a za nim inni.
Po obiedzie przyjechał Kościuszko do domu naszego^
i tam wybór komisyi porządkowej zaproponował. Uczynio-
no mu zapytanie: Jaka jest bezpieczeństwa nadzieja? Od-
powiedział: Rozpacz i nadzieja w energii.
Dziś zrana przeczytana była Proklamacya do Obywa-
teli. Wotywa śpiewana , nakoniec Kościuszko rzekł:
— Kapłanie! chcę Ojczyznę obronić, mów do ludu,
że Bóg jest sprawiedliwy, winien dobrej sprawie błogo-
sławić.
Celebrujący mówił do ludu:
— Oto cnotliwy Naczelnik! Klęski są niepoliczone ,
rozpacz i w własnej sile ufność, jedyną dadzą nam radę
i t. d.
Poszliśmy potem na ratusz, tam przeczytano nam pro-
klamacyą do obywateli , podpisaliśmy ją. Komisya z połowy
szlachty a połowy mieszczan jest złożona. Ta dawać będzie,
rekruta i podatki wybierać.
W całej Polsce, małej Rusi i Szlązku, ma być In-
, surrekcya.
Ten cnotliwy, wierny i roztropny, posłannik z Huma-
nia do Kościuszki, odebrane w Krakowie wyżej wyrażone
od' Kościuszki depesze do mnie, chcąc je w całości prze-
wieźć, z własnego instynktu wynalazł bezpieczny sposób
przewiezienia ich. Kupił od pewnego Moskiews^kiego ofi-
cera szubę, wyprawnemi psiemi skórami podszytą, i wsiał
od niego attestat, jako on taką i taką szubę, za tyle i za
tyle kupił od niego, i należące się za nią pieniądze wy-
płacił mu, aby niltt go nie napastował o tę szubę. Zrobi-
wszy to, wziął tyle starego kawałek płótna, ile potrzeba
118
wymagała. Do tego płótna te wsiystkie papiery csyli de-
pesce pnyfaslrygował , i dołem do tych skór futra we
środka przyszył. A to na ten przypadek , że jeżeliby w lem
futrze wynalezione zostały te papiery, on wziętym attesia-
tern mógł się tłumaczyć, że tę szubę od oficera Moskiew-
skiego kupił, nie wiedząc nie, co się tam we środka znaj-
diye. Co mu się zupełnie udało, że te depesze bezpiecznie
przywiózł do mnie.
W odwrocie swoim z Krakowa, najkrótszą drogą
dniem i nocą spieszył do miejsca swego, iż w czternastu
dniach odbył tę podróż.
Zwiedzając domy obywatelskie z odeforanemi do mnie
depeszami, tym wojskowym, którzy w domach obywatel-
skich mieli przytułek , ukazując im odezwy Kościuszki , ra-
dziłem, aby ci udali się jak najspieszniej do tych brygad,
pułków i regimentów, które już zdeterminowały się opu-
ieii tajemnie ten kraj i pomaszerować w masie do Polski,
xcelem przyłączenia się do nich, i razem z niemi maszero-
wania. Go oni przyjęli i dopełnili.
Obywatel każdy w miarę swojej możności, robił dla
swoich rezydentów udział jakiś pieniężny i broni. Resztę
Marszałkowie wojewódzcy z kolekt u nich umieszczonych,
także jakiś robili im udział. A tak zmniejszył się ciężar
dla obywatelów pojedynczych , gdy ci ich rezydenci wyszli
z ich domów dla obrony Ojczyzny.
Ja zwiedziwszy pryncypalniejsze domy w Bracławskiem
i Ktjowskiem , jako to : zacnych i poczciwych Prowincyałów
i Superyorów, księcia Radziwiłła, Oskierkę strażnika, Je-
lińskiego kasztelana i starostę Mozerskiego, metropolitę
ruskiego Smogorzewskiego, biskupa Pałuskiegó, -księdasa
opata Ochockiego, biskupa Sierakowskiego i innych, po-
żegnałem się z niemi i powróciłem do Granowa. Gdzie
uwiadomiłem mego szanownego profesora niegdyś , a wten-
czas proboszcza i dziekana Granowskiego , kanonika Łaty-
819
cMwekiego, iż opuszczafli ten kraj i udam się do obozu.
I gdy już do lej przedsięwziętej podróży mojej przygoto-
wałem się , odebrałem niespodzianie expedycyą do mnie
biskupa Pałaskiego i oficyała Kijowskiego , że jego biskup
dyecezyalny Kijowski, Cieciszewski , zaprasza mnie do siebie
do Żytomierza, i abym akt powstania Kijowskiego, jako
też depesze od Kościuszki nadesłane, miał z sobą.
Zastanowiłem się nieco nad tą grzeczną polityką bi-
skupa Cieciszewskiego. Będąc ostatnią rażą u biskupa Pa-
łuskiego na pożegnaniu, chciałem podobną grzeczność do-
pełnić i Cieciszewskiemu, biskupowi Kijowskiemu, ale że
go wtenczas nie było w Żytomierzu , i powrót jego nie był
udeterminowany , obligowałem Pałuskiego biskupa , aby
oświadczył mu moją chęć dopełnienia mego dla niego
uszanowania i odebrania jego błogosławieństwa na podróż
moją. Co biskup Pałuski dopełniając, uwiadomił go, że ode-
brałem depesze od Kościuszki, i że powstanie w Krakow-
skiem już operuje.
Zdeterminowałem się i udałem się w podróż do Ży-
tomierza, 19 mil od Granowa odległego. Tam odwiedziłem
najpierw Pałuskiego biskupa, a rozmówiwszy się z nim,
udałem się do biskupa Cieciszewskiego. Bardzo grzecznie
byłem od niego przyjęty. Tłumaczyłem się, że przed kilka-
dniami byłem w Żytomierzu , celem dopełnienia mu win-
nego uszanowania, i odebrania od niego pasterskiego bło-
gosławieństwa na podróż moją do Polski.
Odpowiedział mi biskup, że ksiądz Pałuski, oficyał
jego, dopełnił moje żądanie, i że on nie był spokojny, iż
nie mógł się wtenczas ze mną widzieć ; dla tego obligował
Pałuskiego , oficyała swego , aby uwiadomił mnie o jego
niespokojności , i jeżeliby to nie robiło mi jakiej przykro-
ści, imieniem jego zaprosił mnie do niego.
Odpowiedziałem grzecznym moim komplementem bi-
skiq[K)wi ; obligował mnie ^ abym pozostał u niego na obiad.
MO
W dalszych rosmowach oznajmił mi , że bisliap Pała-
sili uwiadomił go , iż świeżo odebrałem depesze od Kościu-
sxl£i, i że powstanie w Krakowsluem jaż operuje. Naten-
czas całą depeszę Kościusziii uiiazałem mu. Czylał i zasta-
nowił się. Na1(oniec rzelił:
— Acli jałt tam wielki jest zapał!
Ja: I tu podobny.
Rzekł dalej: Ten wielki, ten szanowny bobater Ko-
ściuszko, jak wiele się hazarduje. Niech Bóg błogosławi
jego świętym zamiarom i dodaje męstwa, siły i środków do
wydźwignienia nieszczęśliwej Ojczyzny. Ależ i panu Majo-
rowi Bóg dopomógł, żeś tak szybko i szczęśliwie cały ten
kraj uorganizował i wojsko.
Jii: Bogu, temu to najwyższemu Panu, za lo wszy-
stko niech będą dzięki. On swoją wszecbmocnością skoja-
rzył serca obywalelów, miłością , jednością do przyjęcia zba-
wiennych środków dla podźwignienia Ojczyzny swojej.
Dalsze rozmowy nasze zobopólne w lej jednej były
materyi aż do obiadu. Przy stole było nas d^róch i trzeci
kapelan biskupi, więc inne mieliśmy rozmowy.
Po stole, gdy tylko sami byliśmy, Biskup tłómaczył
mi się, że nie mógł być obecnym na Zgromadzeniu naro-
dowym, kiedy akt powstania jednozgodnie był przyjęty
i został podpisany. Ale teraz jeżeliby to być mogło, akt
ten podpisać jest gotów.
Mając ten akt przy sobie, wręczyłem go Biskupowi.
On go odczytał i podpisał, poczem rzekł:
— Biłoby to wszystkim w oczy, gdyby Naczelnik re-
ligijny, biskup dyecezyalny,. odłączył się od całego narodu
przez niepodpisanie aktu tego, który jak teraz jest zba-
wienny dla uratowania Ojczyzny. Niech co chce dzieje' się
ze mną, na wszystko jestem przygotowany. Dopełniłem po-
winności mojej, i już jestem na sumieniu mojem spokojny.
Oddalił się na moment do drugiego pokoju, zkąd
iii
powróciwszy i pięknym woreczkiem jedwabnym , złotem
napakowanym, robił mi z niego ofiarę.
Podziękowałem grzecznie za tę ofiarę i tłumaczyłem
się, że jej przyjąć nie mogę, bo bym obcięźył sumienie
moje łakomstwem, ile że nie jestem potrzebnym. Owszem
mówiłem wyraźnie, że pożyteczniejszy z tej ofiary swojej
może zrobić użytek , przeznaczając ją dla Rzeczypospolitej ,
ile teraz na prowadzenie wojny niepoliczone mającej wyda-
tki , i tę dobroczynną ofiarę swoją w akcie powstania aby wy-
raził i denominował ilość jej^ którą na ręce moje przesyła.
Opierał się len szanowny Biskup memu wnioskowi,
dając przyczynę, że przez to zdawałby się szukać próżnej
dla siebie chluby, której on zawsze chronić stara się.
./a; Owszem, ta Jego Excellencyi wspaniale zrobiona
dla Rzeczypospolitej ofiara, będzie pięknym wzorem do
naśladowania dla innych.
Nie mogąc tedy Biskup skłonić mnie podług swojej
chęci, wpisał ją do aktu powstania, wymieniając, że przez
moje ręce przesyła tysiąc czerwonych złotych dla Rzeczy-
pospolitej^ na co ja mu mój dałem certiflkat. Obligował
mnie, abym do jutra zabawił, gdyż on na moją intencyę
odprawi jutro w kaplicy swojej msz^ę świętą, i udzieli mi
Papiezkiego błogosławieństwa, na szczęśliwą podróż i po-
myślne moje powodzenie. Przyjąłem to.
Tego dnia odwiedzali niektórzy duchowni dyecezyalni
Biskupa w swoich duchownycli potrzebach. Niektórym za-
raz rezolwował, a niektórym do jutra odroczył swoje re-
zoiucye , aby mu nie zajmowali czasu, który on tego dnia
dla mnie poświęcał ijak sam wyraził mi się poufale). Prze-
pędziliśmy ten dzień i wieczór grą w karty maryaszową
i różnemi rozmowami. Po lem udaliśmy się do spoczynku
nocnego.
Nazajutrz rano odprawił Biskup mszę świętą prywa-
tnie w kaplicy swojej pałacowej, po której ubrał się w Pon-
32S
tiflkalia i Papieską benedykeyf udzielił mi. Po msij karvra
i śniadanie, czasu którego uprzedził mnie Biskup, abym
jeszeze był u niego na oliiedzie.
Przed obiadem ukazuje mi lilskup piękny kosztowny
zegarek kieszonkowy, z pięknym i kosztownym łańcttszkiem
i tabakierkę niewielką złotą, piękną robotą, emalią różową
powlekaną, a po niej złotem tak sztucznie powleczoną, że
przez niego enudia odbijając się, przyjemny robiła widok.
Ob«|jrzałem te obydwie sztuki, robotę i wartość ich, po-
chwaliłem i na stoliku złożyłem.
Po niejakiej pauzie rzekł Biskup:
— Szanowny Majorze! czy wolno mi zapytać pamr,
jeżeli jesteś takim moim przyjacielem , jakim ja jego ?
A gdy upewnił się moją odpowiedzią, że jestem;
rzekł dalej (biorąc do ręki ukazywany mi zegarek i taba-
kierkę) :
— Przyjmże len mały udział od przyjaciela twego ,
który będzie rękojmią wzajemnej naszej przyjaźni.
— A odemnic najpowinniejszego dla Waszej £xcelien-
cji uszanowania.
Delikatność nie pozwalała mi nie przyjąć ofiarowanego
mi od Biskupa daru , ile przy takich jego grzecznych wy-
razach. Przyjąłem go. Biskup uściskał mnie serdecznie i uca-
łował. Widać było w twarzy jego nader wielkie ukonten-
towanie. Oświadczył mi, że swoim pojazdem odeszle mnie
do Granowa.
Podziękowałem mu za to jego oświadczenie, ale go
nie przyj^em ; dałem za przyczynę potrzebę prędkiego mego
do Granowa powrotu, który stójkami za dziewiętnaście go*
dżin ułatwię.
Uprowidował mnie na podróż kilkunastą butelkami
najprzedniejszego wina i tyleż najprzedniejszego także de-
reniaku, w co 1 biskup Pałuski również mnie uprowido-
wał. Przy wspólnych najserdeczniejszych wyrazach pożegna*
łen Biskupa, a na momeni udaton się ck) biakupa Palu-
skiego, gdzie uwiadomiwszy go o grz^znem przyjęciu mnie
przez biskupa Cieeiszewskiego i pomówiwszy nieieo o mo-
jej podróży, poiegnałeni i tego i poleciałem do Granowa,
gdzte pożegnawszy mego szanownego kanonika i poczciwe-
go Okoła, klóremu oświadczyłem uprzejmą wdzięczność za
udzielanie się jego dla mnie czasu mego pobytu, opuści-
łem Granów, gdzie jeszcze na żądanie kanonika powiedzia-
łem kazanie przed wyjazdem, o uszanowaniu dzieci dla
rodziców, o najczulszych powinnościach dla Ojczyzny swq}ej
i uległości panującym.
Szanowny Kanonik przeprowadził mnie do Jaroszyń-
skich , zkąd powrócił do siebie ; a ja odwiedziwszy Sobm-
skich i Ostrowskich, zabawiłem parę dni u Jaroszyńskieh.
Tam ulokowałem moje konie, pojazd, ludzi, garderobę
moją wojskową, garderobę mego Sokoła, i pozostałe je-
szcze szczątki brylancików moich. Marszałkowi Jaroszyiir
skiemu dałem plenipotencyę , do wykupienia brylantów mo-
ich w Berdyczowie, przezemnie zastawionych, i wzięcia ich
do siebie.
W tym zamiarze lokowałem tam moje rzeczy, że spo-
didewałem się niebawnie powrotu mego w tamte woje*
wództwa , dla operowania uorganizowanego piaezemnie po-
wstania. A choćby i nie to, to będąc w księżej sukni, nie
powinienem był na żaden^ wypadek , żadnych sprzętów woj
skowych mieć przy sobie.
Wszyscy ci, którzy utrzymywali generalny skład ko-
\ekij każdy resztującą od wydatków sumę obrachowawszy
wraz z rachunkami swemi do rąk moich za kwitami memi
złożyli. Cała suma do rąk moich z kolekt oddana, wyno
siła do 50.000 złp. w złocie.
Ułintwiwszy wszystkie inleresa, kią>iłem od Jaroszyii
skiego marszałka tęgie trzy konie z bryką krytą kupiecką
i puściłem się w podróż do oł>ozu, zostawiwszy w tych
t24
tnech wojewódzlwaob , przezemnleziuisyonarzowanycb, dożo
moich przyjaciół i gorliwych patryotów, którzy oczekiwali
powrotu mego niebawnego do nich , dla operacyi powstania.
W przejeździe moim odwiedziłem poczciwych Szczep-
kowskich, dałem kwil na to, co czasu pobytu mego w
Granowie z dyspozycyl księcia wydane było. Oświadczyłem
Im niezmienny nigdy mój szacunek dla nich i przyjaźń.
I z tamląd jadąc odwiedziłem Wójcickiego, równie poczci-
wego gubernatora klucza Niemirowskiego , któremu takie^
kwit dałem na wydalki skarbowe dla mnie, i pożegnałem
go serdecznie.
W dalszym moim przejeździe, wypadi mi nocleg w
jednej wsi dobrze zabudowanej, ale dom gościnny czyli
karczma , tak była opustoszona , że nie można w niej było
obnocować się, a zbliżający się późny wieczór, nie dozwa-
lał w dalszą zapuszczać się podróż. W takim przypadku
zajechałem wprost do p. Eiionoma i obligowałem go o no-
cleg , uprzedzając , że nic od niego nie potrzebuję , oprócz
owsa i siana dla koni i to za opłatą.
Uczciwy Elionom nie odmówił mi noclegu.
Już tedy rozgościłem się i kazałem zająć się przygo-
towaniem wieczerzy menm kucharzowi i furmanowi razem ,
albowiem poczciwa pani Szczepkowska zaopatrzyła mnie
na podróż różnemi wygodnemi produktami.
Pan Ekonom według zwyczaju, poszedł do pałacu
pana swego z uwiadomieniem ekonomicznem robocizny
dziennej, i tam oznaju)ił, że ma podróżnego księdza ja-
kiegoś , który nie mogąc gdzie zanocować , wprosił się do
niego na nocleg z oświadczeniem, że nic od niego prócz
owsa i siana za gotowe pieniądze, potrzebować nie będzie.
Kazał gotować wieczerzę, dla której wszystko ma swoje,
i mnie na wieczerzę swoją zaprosił , którą kucharz jego już
"oui^jurządzić.
Mekawi posłali sprytnego ze swoich sług,
22&
aby od moich wybadał wiadomości o mnie, który powró-
ciwszy opowiedział.
Zlecili natychmiast swemu koniuszemu, iżby imieniem
ich udał się do mnie na folwark i zaprosił do pałacu,
gdzie wygodniejszy mógłbym mieć nocleg.
P.^ Koniuszemu , dopełniającemu zlecenia swoich pań-
stwa, podziękowałem za jego fatygę, państwu zaś jego
oświadczyłem grzeczny komplement za ich grzeczność, da-
jąc za przyczynę niedopełnienia ich żądania, że mam pilną
podróż, dla tego bardzo rano wyjeżdżam zawsze z noclegu ,
ł z tem odprawiłem p. Koniuszego , który co moment po-
wracał do mnie z świeżym komplementem, że państwo je-
go proszą mnie na jutro bardzo rano do siebie na kawę,
i czekać będą na mnie.
Obojętną dałem odpowiedź delegowanemu, wyrażając
się» że nie chciałbym być przyczyną przerywania snu jego
państwu , który nade dniem zwykł bywać najprzyjemniejszym.
Po odejściu delegowanego, wdałem się w rozmowę
z Ekonomem. Ten mnie uwiadomił, że państwo jego są
bardzo aprzejmi i grzeczni, ludzcy, wesołego temperamen-
tu. Mają ośm wsi dużych, żyją z sąsiedztwem w przyjaźni.
Odwiedzających ich przyjmują uczciwie, wspaniale. Mają
swoją kapelę, bawią się wesoło. Dworskich tyle, ile do ich
tonu i wygodnej usługi potrzeba. Pan jego nazywa się Ka-
wiecki, ma urząd stolnika koronnego.
Grdy od tego p. Ekonoma dowiedziałem się o nazwi-
sku jego i^ana , zujrełny wstręt wziąłem od niego , z przy-
czyny, że na akcie powstania nie było podpisu jego, i po-
stanowiłem bardzo rano wyjechać z noclegu , abym uniknął
bytności mojej u nich.
Położywszy się na spoczynek, zapuściłem się w roz-
myślania o nim, że na akcie powstania nie był podpisany.
Wnosiłem tedy, albo że jest nieprzyjazny Ojczyźnie, albo
że był chory lub nie znajdował się w domu w ten czas ,
Diimmik liUraoki Nr. 82. Pamiętniki /. D. Gątiamwtkiego. 15
^
899
kiedy ten akt robił się. Nie wiedząc pryncypalnej przyczyny,
a cliciwy będąc wybadać jej, odmieniłem wieczorne posta-
nowienie moje , nie być , a zezwoliłem być , bo żal mi było
opuścić go jako dosyć majętnego obywatela, który w cza-
sie mógłby być pomocą w interesach krajowych. Dłożyłem
tedy względem niego taki plan. Jeżeli nie jest przychylny
Ojczyźnie, lub obojętny, aby go zmisyonarzować i skłonić
do podpisania aktu , a jeżeli był chory lub nieobecny w
(łomu czasu Zgromadzenia narodowego do podpisapia aktu
powstania, a był czułym patryotą, aby go teraz podpisał.
Bardzo rano wstawszy, w podróżnym ubiorze, czekałem
na wiadomość z pałacu, dokąd Ekonom był posłał dowie-
dzieć się czy państwo już wstali, a odebrawszy, że już
powstawali, udałem się z blizkiego od pałacu folwarku
pieszo , gdzie w samej rzeczy zastałem tak , jak byłem uwia-
domiony.
Przyjęty byłem od obojga Państwa dość grzecznie.
% mojej strony tłumaczyłem się im , dla jakich przyczyn
nie dopełniłem wczorajszego ich żądania , i razem prosiłem ,
aby nie byli na Ekonoma urażeni , że ten ofiarował mi no-
cleg: na ich folwarlcu. Na co sama Stolnikowa :
— Mąż mój naumyślnie zaniechał reparacyi karx;zmy,
aby podróżni, nie mogący w takiej dezelbwanej karczmie
popasać lub nocować, do nas udawali się. Co tak i bywa.
Po zobopólnych grzecznych komplementach, napiwszy
się kawy, gdy chciałem ich pożegnać , prosili mnie , abym
na podróżne śniadanie zatrzymał się. Nie wiele wymawia-
łem się od tego, tylko, ceremonialnie, bom jeszcze za-
miaru mego , zbadania ich sposobu myślenia , nie mpgł
uskutecznić.
Po śniadaniu zatrzymać pozwoliłem się na obiad, a
po obiedzie i na nocleg. Przeznaczono mi pokój przy kaplicy
w pałacu jako księdzu , gdzie i pan Skarbnik, człowiek wie-
^wy, obywatel i sąsiad , miał Już tam swąje łóilko.
2217
Śniadanie i obiad gustownie były 'zrobione, bez ża-
dnych zbytkujących przepychów. Czasu obiadu nadworną
muzyka, na balkonach w sali usadowiona, przygrywała. Po
obiedzie w godzin kilka był koncert muzykalny, śpiewalny
i fortepianowy. Ostatnie dwa sama Stolnikowa w towarzy-
stwie pięknej młodej blondynki, p. Dydyńskiej, świeżej roz-
wódki, w domie jej jako przyjaciółki bawiącej, pięknie
i przyjemnie exekwowała. NB. Tę panią Dydyńskę pozna-
łem był w domu jej rodziców na Wołyniu , dwunastoletnią
wówczas panienkę, która śmiertelnie rozkochawszy się w
pięknym nader chłopcu, miernie majętnym Dydyiiskim, w
piętnastym roku wieku swego stała się jego żoną , a w dwu-
dziestym rozwiodła się z nim , żadnego nie mając potomstwa ,
i jako przyjaciółka bawiła przy tej pani Stolnikowej , mając
poruczony sobie dozór dwunastu panienek szlacheckich i na-
uczania ich : pięknego haftowania w krosienkach gustownych
kobierców, obicia na szarym płótnie, grania na fortepianie
i innych robót ich płci właściwych. Te panienki były córki
obywatelów mniejszego majątku. Miały tytuł rezy(}ęntek ,
wikt wygodny, garderobę , pomieszkanie i edukacyę miały
bezpłatnie. W oddzielnej, na jednym dziedzińcu pałacowym
zabudowanej oficynie były lokowane razem z swoją mistrzy-
nią, panią Dydyńską.
Po koncercie zapytała mnie Stolnikowa, czy nie po-
zwoliłbym w towarzystwie z nią odwiedzić panią Dydyńskę
w oficynach, tikrywając przedemną, że tam wykonywają
się piękne roboty obić i kobierców.
Tu użyłem grzeczne odpowiedzi na korzyść pani Dydyń-
skiej, prosząc Stolnikowę, aby mnie uwolniła od odwie-
dzania p. Dydyńskiej , co wielce zastanowiło Stolnikowę ,
która porywczo rzekła:
— Dla czego ? Pani Dydyńską jest dama uczciwa i na-
szego domu przyjaciółka, wszyscy ją poważają.
Odpowiedziałem , że nic nie ujmuję jej , owszem sza-
15*
828
eaję i poważam ją równie jak inni, a moie i więcej, ale
się boję jej.
Siolnikowa: Zkąd ta bojaiń? Pani Dydfńska jest ko-
bieta łagodna » \%ielce ngrzeczniona , rozsądna i t. d.
Ja : Wszystko jej to przyznaję , ale wszelako boję się
jej, aby mnie nie oczarowała tą swoją grzecznością i łago-
dnością.
Dopiero Stolnikowa ucieszona powtórzyła swoje i moje
słowa mężowi, i udaliśmy się do oficyn. Tam zastaliśmy
panią Dydyńskę, zajmującą się rysunkami do kobierców,
która , szybko ukrywszy swoją robotę , powitała Stohiikowę
sposol>em poufałej przyjaciółki, i dla mnie grzeczny kom-
plement zrobiła, odpowiadający memu , jaki na wstępie zro-
biłem do niej.
Stolnikowa opowiedziała jej moje zdanie względem
niej ; poczem nastąpiły obopólne usprawiedliwienia się.
Wtenczas Stolnikowa odkryła się ze swojem powątpiewaniem
omojem księstwie, powiadając wyraźnie, że musi być tylko
pozorne , gdf ż ułożenie moje nie jest seminarzyckie , ale cał-
kiem wojskowe, co i pani Dydyiiska potaknęła.
Ja zawsze utrzymywałem się przy mojem księstwie.
Przyznałem , że byłem żołnierzem świeckim , ale teraz du-
cbownym zostałem żołnierzem. Przymuszałem się do uło-
żenia księżego , i to niekiedy dobrze exekwowałem tak , że
nie mogły Stolnikowa i Dydyńska połapać się w swoicb
o księstwie mojem mniemaniach , zapełnię je zaspakajających.
Wprowadziła nas pani Dydyńska do jednego z swoich
pokojów, który całkiem szytemi obiciami pięknemi był
ozdobiony. Obicia te były mitologiczne, na których bożek
Jowisz w wszystkich figarach swoich, dobranemi kolorami
i doskonałą robotą był wyobrażony. Rzekłem:
— Biedny Jowisz, bez towarzyszki swej Wenery!
Dydyńska: Towarzyszką jego jest Junona.
J^: Ale i tej nie ma ta przy nim,, i zaraz rzekłem:
229
Przepraszam, omyliłem się, jest Junona, wskazując na pa-
nią Dydyńskę. Co ona bardzo mile przyjęła.
Dojrzałem w niewielkiej szafie za szkłem nieco ksią-
żek w pięknej francuskiej oprawie. Zbliżyłem się do niej ,
i z wysztychowanych wielkiemi literami na nich tytułach
zawiadomiłem się , że był zbiór całej Mitologii w dwunastu
tomach. Także zbiór historyi Greckich, Rzymskich i Pol-
skich dawnych dziejów, i kilka książek rysunków.
Pani Dydyńska otworzyła tę szafkę, i zostawiła- mi
wolne przejrzenie tego zbioru. Przejrzałem cały ten zbiór.
W Mitologii każdego bożka i bogini, ich działania właści
we , pięknemi kolorowemi kopersztychami były odznaczone
Toż samo i w historyach staczane krwawe bitwy spólnych
narodów, gdzie i w którem miejscu, kolorowemi pięknemi
kopersztychami były wyobrażone, z napisami , gdzie, z kim
i przez kogo, z jakiemi korzyściami. Książki rysunkowe
także kolorowe, piękne i gustowne miały rysunki.
Ztamtąd wprowadziła mnie Stolnikowa razem z Dy
dyńską do wielkiej sali, która warsztacikami kobiercowemi
i obiciowemi była zastawiona; przy każdym warsztaciku
siedziała panienka skromnie, ale czysto przybrana, przy ka-
żdej na małym pulpicie znajdował się kolorowy wzór, dla
dobierania kolorów do tej roboty, jaką która zajmowała się.
Za przyjściem naszem wszystkie powstały, zrobiły grze-
czny ukłon, Stolnikowej rękę ucałowały, i zajęły swoje
miejsca przy robocie. Po środku sali stał warsztacik podobny,
na którym pani Dydyńska w zbywających od jąj zatrudnień
godzinach, podobną zajmowała się robotą. Każdej panienki
robotę przejrzała Stolnikowa. Ta robota obić i kobierców
była mitologiczna i historyczna, wyobrażająca osoby bogów
mitologicznych, i bitwy wojujących między sobą narodów,
z krótkiem opisaniem przez wyszywane litery, kto, z kim,
i gdzie, w których miejscach i w którym roku, jakie od-
prawiał bitwy i z jakiemi korzyściami.
230
Z tej sali wprowadziła mnie Stolnikowa do innej
mniejszej , gdzie był fortepian dla panienek tych , do brania
lekcyi grania, przez panią Dydyńskę dawanych, i kilka sto-
lików do innych robót ręcznych, ich płci właściwych.
W tej sali pożegnała Stolnikowa i ja panią Dydyńskę, a
przy pożegnaniu zapytała mnie Stolnikowa: czy jeszcze się
boję pani Dydyńskiej?
Odpowiedziałem: Więcej jak pierwej.
A Dydyńska wesoło:
— I ja wzajemnie.
Uśmieliśmy się z wzajemnych naszych oświadczeń. Po-
wróciwszy do pałacu, Stolnikowa opowiedziała to wszystko
mężowi swemu, z czego i on uśmiał się.
Ja nieznacznie oddaliłem się do mojej stancyi, wzią-
łem do ręki brewiarz, i zająłem się niby odmawianiem pa-
cierzy. Stolnikowa, która wszystkie moje postępowania dla
upewnienia się o mojem księstwie zdawała się śledzić , uwia-
domiona, że do mojej stancyi udałem się, kazała ostrożnie
wyśledzać mnie, czembym w stancyi mojej zajmował się?
Przysposobione do tego osoby, przechodzące się po przed
moje okna, które do wspaniałego ogrodu wydane były,
niby z jakowych potrzeb pilnie wpatrywały się przez okna
do mojej stancyi i dojrzały, że ja z brewiarzem w ręku
modliłem się. Co jej opowiedziały. Toż samo i pan Skar-
bnik, który w jednym ze mną pokoju był uplasowany,
utwierdzał i najmocniej utrzymywał moje księstwo.
Blizko " godzinę zabawiałem się brewiarzem, chociaż
nic z niego nie czytałem. Udałem się potem na pokoje,
gdzie pani Stolnikowa rzekła z niecierpliwością :
— Ach jakże pan długo klepał pacierze, jak gdyby
mnich klasztorny.
Odpowiedziałem , że jeszcze nie ukończyłem, bo i mnie
samemu już się uprzykrzyło.
Stolnik: Na jutro odłożyć resztę.
m
— Ja też tak i zrobię, odpowiedziałem.
Rozmawialiśmy w różnych przedmiotach, gdzie Stol-
nik osobliwszy przypadek pięcioletniej córeczki swojej opo-
wiadał mi. Na dwa tygodnie przed przyjazdem moim pio-
run uderzył w pałac ich, piastunkę, trzymającą na ręku
owe dziecko, ubił, a dziecięciu mowę odjął.
Radziłem , aby nie opaźniając się , dali dziecię elektry-
zować, co jak miałem później wiadomość, zrobili, i mowa
dziecięciu przywróconą została.
Nadszedł czas wieczerzy, a potem przechadzka po roz-
ległym i pięknie urządzonym ogrodzie. Czasu przechadzki
zakrawali oboje Kawieccy, abym jeszcze z domu ich nie od-
dalał się. Oświadczyłem z mojej strony, że bawić u nich
i z niemi jest mi najprzyjemniej, ale że mam takie okoli-
czności, które prędkiego powrotu mego wymagają.
I tak cały ten dzień zeszedł na szczególnej zabawie
z Stolnikową, w którym ani ona mego dociec nie mogła
księstwa, ani ja zbadać patryotyzmu Stolnika nie miałem '
sposobności. Z tej przyczyny wypadało mi koniecznie je-
szcze dzień jeden w domu ich zabawić, od czego ja cere-
monialnie tylko wymawiałem się.
Po przechadzce nader przyjemnej , rozeszliśmy się na
spoczynek nocny.
Nazajutrz bardzo rano wstawszy, udaliśmy się w ubio-
rze rannym z szanownym Skarbnikiem na przechadzkę do
pięknego i przyjemnego ogrodu, dla użycia świeżego po-
wietrza. W lej przechadzce wtrąciłem rozmowę o teraźniej-
szym rządzie Moskiewskim, o uciemiężeniu wszystkich klas
ludu, o prześladowaniu religii, o nędzy i szyderstwie du-
chownych katolickich, o ogólnych nieszczęściach pogrążonej
Ojczyzny naszej.
Pan Skarbnik westchnąwszy rzekł:
— O jakby wszyscy radzi się wydobyć z tej niewoli
Moskiewskiej ! ale nie ma już sposobu. Jakiś tu był zjazd
93S
obywatelów do Łatyczewa, na którym ja nie byłem ani
pan Stolnik. Byliśmy obadwa w Kamieńcu, gdzie p. Stol-
nik dla interesów swoich dwa tygodnie bawił, i dopiero
w kilka dni po tym zjeździe powrócił do domu. Nic tedy
nie wiemy z pewnością, na co był ten zjazd.
Wysłuchawszy talcie opowiadania Slcarbnika, człowie-
ka prostego bardzo serca, rzekłem:
— Może p. Stolnik i pan naumyślnie wyjechaliście
z domu, abyście uniknęli tego zjazdu i nie byli na nim.
Może dla panów rząd Moskiewski jest dogodniejszym, niż
był Polski, i dla tego sprzyjacie Moskalom, a o Ojczyźnie
swojej Polskiej , że jest rozerwana , w przepaść pogrążona ,
nic nie myślicie, ani chwytacie takich zbawiennych środ-
ków, przez które można ją jeszcze wydźwignąć z przepaści.
P, Skarbnik: Nie rozumiem, aby kto z Polaków oby-
watelów, na łonie Ojczyzny swojej wypielęgnowanych , mógł
temu niewolniczemu , barbarzyńskiemu , ohydnemu rządowi
sprzyjać. Wszyscy nawet krajowi Rusini nienawidzą go,
że ich pozbawił wiary katolickiej, wiary ich przodków.
Wysłuchawszy takowego szczerego tłumaczenia się
Skarbnil£a rzekłem:
— Że w sekrecie powiadano przedemną, iż na tym
zjeździe obywatelskim w Laiyczewie, podpisali jednomyśl-
nie i zgodnie wszyscy obywatele Akt powstania narodowe-
go , dla zrzucenia z siebie ohydnego jarzma niewolniczego
Moskiewskiego, a uratowania Ojczyzny swojej, i powróce-
nia Polakom narodowej wolności.
Oznajmiłem mu i to w sekrecie, że Województwo
krakowskie zrobiło już powstanie , na którego czele jest Ko-
ściuszko, i już operuje.
Taką wiadomością bardzo się uradował Skarbnik i rzekł:
— My nic o tem nie wiemy, powiem w sekrecie o
tem Stolnikowi , a on bardzo będzie kontent z takiej wia-
domości-
833
Ja powtórzyłem , aby tę wiadomość w najściślejszym
zachować sekrecie. Skarbnik przyrzekł dopełnić tego , i opo-
wiedział Stolnikowi.
Przechodząc się po ulicach tego pięknego ogrodu,
zbliżyliśmy na ulicę , która była blisko okien sypialnego po-
koju ; Stolnikowa z łóżka spostrzegła nas przez okno , i po-
wiedziała mężowi o naszej przechadzce. Stolnik wstał z łó-
żka, wziąwszy szlafrok, udał się do tegoż ogrodu, a spo-
tkawszy się z nami, powitał nas i rzekł:
— Otóż i ja przyszedłem towarzyszyć panom i zażyć
przyjemnego powietrza.
A' tak połączywszy się z nami i używając około pół-
godzinnej przechadzki, zbliżyliśmy się ku altanie, do któ-
rej Stolnik zaprosił nas na spoczynek.
Altana, jak z budowy swojej powierzchownej wyda-
wała widok wspaniały, tak wewnętrznie pięknie i gusto-
wnie była przyozdobiona obiciami i kobiercami mitologi-
cznemi swojej, domowej roboty, nader przyjemny robiła
widok. Lustra znacznej wielkości , mające . brzegi w perły
szlufowane z wyzłacanemi ramami, pająki krzyształowe ró-
żnej wielkości wyzłacane, materace i poduszki axamitne
różnych kolorów, z pięknem wyszywaniem kwiatów różnych
w wazonach, wewnętrzną okazywały jej wspaniałość. Tam
Stolnik kazał przynieść kawę, z którą i Stolnikowa z przy-
jaciółką swoją Dydyiiską przybyła.
Ja widząc z daleka idącą ku altanie Stolnikowę z Dy-
dyiiską, chciałem innym wychodem wymknąć się z altany
dla przyzwoitego ubrania się, lecz Stolnik ująwszy mnie
za rękę prosił , abym pozostał w tym ubiorze jak jestem ,
wymawiając żonę swoją , że jej byłoby to bardzo przykro ,
gdybym tę niepotrzebną względem niej zachował etykietę.
Wtem weszła Stolnikowa do altany i zastała męża
swego trzymającego w ujęciu swojem moją rękę , który opo-
wiedział jej przyczynę tego ujęcia.
234
Siolnikowa: Niepotrzebne etykiety względem mnie. Ja
1 mąt mój jesteśmy prostego, otwartego i szczerego serca,
co pan Skarbnik nasz sąsiad i nasz domowy od dawna
przyjaciel niech zaświadczy. Z przyjaciołami lubiemy pou-
fale przestawać.
Ujęła mnie Stolnikowa za rękę i usadowiła przy so-
bie na sofie, a z drugiej strony piękną i przyjemną Dy-
dyńskę. Ucałowałem ich ręce , i przypowiedziałem sam sobie :
— Błogosławiony jestem teraz między szanownemi
i pięknemi niewiastami.
Stolnikowa , podając mi filiżankę z kawą , rzekła :
— My twoje księstwo musiemy skruszyć.
Odpowiedziałem: Niewiele panie zadacie sobie pracy.
Stolnikowa. Otoż to tak to lubię, dowcipnie, poufale
rozmawiać, bawić się, żartować.
Ja przerywając:
— Ale JW. Stolnik co na to?
Stolnik. Zgadzam się z moją żoną.
— A Wna Dydyńska Dobrodziejka?
— I ja, rzekła Dydyńska.
— A kiedy tak, to i ja zgadzam się, rzekłem. Więc
szanowny Skarbnik Dobrodziej , zebrawszy wota , wyda nam
sentencyę swoją.
Skarbnik. Łączę się do wotów i potwierdzam je.
Wszyscy. Brawo!
Stolnik i Stolnikowa. Prosłemy więc księdza Kanonika ,
abyś nam nie odmówił na ten dzień jeden zabawienia się
w domu naszym.
Na co odpowiadając:
— A ja proszę Państwa, abyście rai pozwolili dwa
dni jeszcze bawić w domu waszym i przekonywać ich o
mojej przyjaźni i Wysokiem dla nich uszanowaniu.
Stolnikowa. Ótoż to tak lubię, szczerze, otwarcie,
poufale.
233
Uściskaliśmy się nawzajem , szczerze , przyjaźnie i po-
ufale. Dalej rzekła Stolnikowa:
— W tych ubiorach rannych jak teraz jesteśmy, bądź-
my przez cały dzień.
Zapytałem: A jak kto przyjedzie z sąsiedztwa państwa?
Stolnikowa. Niech się przekona, że przyjaciele prawdzi-
wi powinni być względem siebie poufali
Opuściliśmy altanę i udali się do pałacu. Pałac ten
o jednym piętrze,' w gotyckim guście wspaniale wymuro-
wany, sklepiony, miał do trzydzieści pokojów, na departa-
menta podzielonych. Malowania wewnętrzne gustowne , wło-
skiego pędzla , wyobrażały historyę Rzymską i Grecką. Ze-
wnątrz takież malowania. Otoczony posągami kamiennemł
sławnych Rzymian i Greków. Na piętrze gdzieniegdzie bal-
kony kamienne, gustownemi firankami i parasolami ozdo-
bione. Wewnątrz kaplica dośćnie mała , pięknie ozdobiona.
Dozorca pałacu otworzył wszystkie pokoje, które w
towarzystwie gospodarzów zwiedziłem. Każdy pokój pięknie
i gustownie bez żadnej przesady był ozdobiony. Posadzki
i kominki w niektórych pokojach były z kolorowych mar-
murów. W niektórych pokojach posadzki pięknemi ture-
ekiemi dywanami i kobiercami były pokryte.
Dwa pokoje miały zbiór różnych starożytności pię-
knych i kosztownych W jednym instrumenta muzyczne:
arfy, cytry, gęśle, flety, piszczałki, bębenki małe, na ścia-
nach pozawieszane. W bliskości kaplicy pokój obszerny, a
w nim szafy za szkłem zamykały zbiór różnych rękopiśmów
najdawniejszych, średnich i późniejszych. Greckich, Rzym-
skich , Polskich , jako też drukowane dzieje tych narodów,
w księgi i książki zebrane w różnych językach, tudzież hi-
storyę kościelną, rewolucye Polskie, napady na Polskę Tur-
ków, Tatarów, Kozaków, Szwedów, Moskałów i t. d. po-
rządnie ułożone i utrzymywane.
\V dolnych pomieszkaniach groty, każda w oddziel*
230
nym pokoja, świętych pustelników, jako to: ś. Onufrego,
Jana de Matba i razem Felixa Walezyusza, świętej Maryi
Magdaleny, stosownie do icli pustelniczego życia gustownie
ułoione. Ich statuy z kamienia doskonale wyrobione, wy-
obrażające ułożenie ich powierzchowne na modlitwie z przy-
zwoitemi ich ubiorami, tudzież fontanny przy każdej gro-
cie, czystą wodą nieustannie wy tryskujące , były urządzone.
Czasu zwiedzania pokojów, wszedłem z porządku do
jednego pokoju , który cały był ubrany w szyte obicia mi-
tologiczne i inne dwa obok niego będące, i takieraiż ko-
biercami wysłane. To rzadkie widowisko zastanowiło i za-
jęło mnie wiele, a chociaż byłem dobrze obznajomiony
z Mitologią i nieco z historyami, na tych obiciach wyobra-
żgjącemi się, wszelako żądałem objaśnienia onych, które
Stolnikowa z największą łatwością objaśniała; z czego do-
ciekłem, że Mitologia i historye nie były dla niej obcemi,
tak jak i dla pani Dydyńskiej.
W każdym z tych trzech pokojów, leżały w kilku sto-
sach przygotowane obicia i kobierce do ubierania innych
pokojów. Byłem ciekawy i te oglądać , więc kazano je otwie-
rać pojedynczo , a ja nasycić wzroku mego nie mogłem
piękną i gustowną ich robotą.
Stolnik i Stolnikowa uważali w których kobiercacti
najwięcej gustowałem , i te mi w prezencie ofiarowali. Na
jednym było : porażenie Turków pod Wiedniem przez Jana
Sobieskiego, króla Polskiego. Na drugim: porażenie Tata
rów i Turków w Polsce, przez hetmana Żółkiewskiego
i Chodkiewicza. Na trzecim ostatecznie : Zburzenie Jerozo-
limy. A zaś piękna pani Dydyriska ofiarowała mi bo^ię
Bellonę na kobiercu , z wszystkiemi jej bóstwa własnościa-
mi, pięknie i gustownie szyte. Kobierce te miały cztery
łokcie każdy długości, a trzy i pół szerokości. Ten prezent
wielkiego był u mnie szacunku.
Zwiedzanie pokojów, obić i kobierców zajęło czas aż
237
do obiadu. Nie było czasu przebrać się, więc w rannym
ubiorze byliśmy u stołu. Po stole oddaliła się Stolnikowa
do sypialni i tam usnęła, a pan Skarbnik: i ja zostaliśmy
z. Stolnikiem w jednym ubocznym pokoju.
Kiedy już byliśmy sami, pan Skarbnik powtórzył
przed Stolnikiem moją przed nim powieść względem zjazdu
Latyczewskiego i^ względem powstania obywatelów krakow-
skiego Województwa, jako też będącego na czele Kościu-
szki, kierującego operacyą wojenną przeciwko Moskalom.
Stolnik wielce się zadziwił i zdawał się być ukonten-
towany takową powieścią. Zapytał mnie z wielką chciwo-
ścią, zkąd bym miał tę wiadomość? A gdy oznajmiłem mu,
że od wielkiego mego poufnego przyjaciela , Majora Moskiew-
skiego, powątpiewał o rzetelności tej powieści. Ja go przy
tem zostawiłem na ten raz, wszelako Stolnik nie był spo-
kojnym, i różnie rozbierał te powieści. Ja nic na to. Pro-
siłem tylko, aby był sekret zachowany.
Stolnikowa , przebudziwszy się , zaprosiła nas na kawę
do innego pokoju, gdzie otwarcie wyraziła się, że ma w
wielkiem podejrzeniu moje księstwo i że podług jej mnie-
mania nie jestem księdzem, ale tylko gram dobrze rolę
księdza, i ostrożny w wymówieniu się, tak jak i służący
moi, wszelako rzekła: że dojdzie tej prawdy.
Odpowiedziałem: Cóż to tak JW. Panią zajmuje czy
jestem księdzem albo nie? Nie mam przyczyny przywła-
szczenia sobie stanu księdza, gdybym nim nie był.
Stolnikowa, Ja dojdę tego koniecznie.
Rzekłem: Cóż z tąd, jak JW. Pani wnosisz sobie, że
dojdziesz ?
Stolnikowa. O! to, to, że kobieta kiedy się na co usa-
dzi, musi swego dokazać.
Ja. A jak nie?
Stolnikowa. Dokażę swego! o zakład.
Rzekłem: Nie chcę z JW. Panią w żaden wchodzić.
j
838
i/iikła4» bo Jestem pewuy, że będzie pnegrany, co by to
dla JW. Pani wielką było przykrością, wszystkie kobierce
iesąfiie nie używane przegrać.
Stolnikowa. Kobierce? idę o nie w nakład.
Odpowiedziałem : Przyjmuję.
Uśmieliśmy się wszyscy. Nareszcie rzecze Stolnikowa
do mnie:
— A pan co na zakład dajesz?
Odpowiedziałem: Moje księstwo; a tak podw(Vjnie wy-
gnam i kobierce JW. Pani i moje księstwo.
Stolnikowa, Oboje przegrasz.
Ja. Nic nie przegram.
Stolnikowa. Obaczemy.
Stolnik przez facecye:
— Trzeba spis zrobić kobierców, aby je w porządku
oddać wygrywającemu.
I tak różne żarty szły na przemianę.
Stolnikowa robiąc ze mną przechadzkę po pokoju tam ,
gdzie piliśmy kawę , wprowadziła mnie nieznacznie do dru-
giego, a z tego do trzeciego pokoju. Tam dopiero robi do
mnie grzeczny komplement, powiadając, że jutrzejszy dzień
jest dniem imienin jej męża, i że ona na wiązanie mężowi
swemu ofiaruje wotywę, którą prosi abym odśpiewał w
kaplicy pałacowej i daje mi dukata na tę wotywę z tą obli-
gacyą, abym tej intencyi jej najściślejszy zacliował sekret,
nie tylko przed jej mężem, ale i przed Skarbnikiem.
Dukata przyjąłem i oświadczyłem , że dopełnię jej ży-
czenia. Domyśliłem się, że to jest łapka na docieczenie me-
go księstwa. Ułożyłem sobie plan na zniszczenie tego pod-
stępnego zamiaru szanownej Stolnikowej.
Stolnikowa w dobrym nader humorze kazała zakry-
styanowi uprzątnąć kaplicę, przyozdobić ołtarze nowemi
jarzącemi świecami. Marszałek dworu kazał umiatać dzie-
dziniec. Par).ny« garderobianny, pokojówki, skrzętnie zajęły
alę przysposobieniem ubiorów na jutrzejszą fetę. 2(aUaclały
do okien inne firanki w niektórych pokojach , a ja oddala-
łem się do mojej stancyi niby na pacierze; gdzie sam bg-
dąc, napisałem bilet do Prowincyała Łeduchowskiego do
Baru, opisałem w nim okoliczności i prosiłem go, aby ju-
tro l^ardzo rano przyjechał do Stolnikostwa ze mszą i za-
łączyłem mu tego dukata , jaki miałem od Stolnikowisj ą^
wotywę. Przywoławszy mego wiernego s):użącego, dałem
mu ten bilet i pieniądze na zapłacenie stójki, jaka w tej
wsi bjła.
Poleciał jak wiatr i jeszcze przed wieczerzą przywiózł
mi słowną odpowiedź Prowincyała, stosowną do mego
żądania.
Po wieczerzy udałem się zaraz na spoczynek razem
z panem Skarbnikiem, któremu oznajmiłem, że na żądan^^
Stolnikowej będę miał jutro w kaplicy wotywę, za kJLóy/ł
miałem danego sobie dukata od Stolnikowej.
Przy wieczerzy udawałem już nieco chorego, zmie^jr
łem mój humor , zachowałem dyetę w jedzeniu , a poło-
żywszy się do łóżka, około godziny jedynastej uskarżałem
się przed Skarbnikiem że jestem chory, że jakąś mafli^ M^r
strawność w żołądku, że do&wiadczam jakiegoś lekkie-
go holu.
Skarbnik radził mi , abym pił herbatę , którą on urzą-
dzić każe.
Podziękowałem mu za jego troskliwość powiadając,
że to samo uspokoi się. Nareszcie przed samą dwunasjtą
godziną wydałem stękanie. Skarbnik zapytał mnie, co mi ję^t?
Odpowiedziałem mu: że poisjt^iększa się bóL
Skarbnik. Każę herbatę urządzić.
Ja nie chciałejp, dając za przyczynę, M>y służąęycj^
spoczywających nie kłócić.
Skarbnik troskliwy o moje zdriowię, ^jifstał z łóżka,
a w ieą czas właśnie wybił zegar JMpUfizny dwunastą god^jinig.
i
240
Obligowałem najusilniej Skarbnika, aby nie kazał
urządzać herbaty, której Ja pić nie mogę , ile że jnż po dwu-
nastej godzinie, więc nie mógłbym mieć mszy, na którą
zaciągnąłem jut obligacyę.
Skarbnik nic na to nie uważając kazał urządzić her-
batę; przyniesiono ją do mnie, a ja długi czas wzbraniałem
się użyć jej. Aż nareszcie Skarbnik postraszył mnie, że
pójdzie do Stolnikowej, zbudzi ją i opowie jej moją chy-
merę. A tak ona sama przyjdzie i wyperswaduje mi i dy-
spensować mnie będzie ode mszy.
Natenczas skłonił mnie Skarbnik , żem pił herbatę , za-
wsze okazując mu moją troskliwość, żem zawiódł oblig
Stolnikowej. Nareszcie usnęliśmy.
Zbudziłem się bardzo rano: wstałem zaraz, ubrałem
się. Skarbnik obudzony ze snu zapytał mnie , dla czego tak
rano wstałem i czy mi jest lepiej?
Odpowiedziałem mu, że nie mam holu, ale osła-
biony jestem. Pójdę w ogród przejść się i użyć świeżego
powietrza, a przytem i pacierzy trochę odmówić.
Wziąłem tedy brewiarz i udałem się do ogrodu, a
z tamtąd wyszedłem na drogę idącą do Baru, gdzie na
przyjazd Prowincyała oczekiwałem.
Niebawem nadjechał i Prowincyał , któremu całą rzecz
opowiedziałem. Uśmieliśmy się serdecznie, a pomówiwszy
z Prowincyałem , aby on sekretnie samemu Stolnikowi od-
krył mnie kto jestem, jeźliby uważał korzystną dla Ojczy-
zny potrzebę. I z tera rozłączyliśmy się. Prowincyał poje-
chał do pałacu, a ja udałem się do ogrodu.
Prowincyał rozmawiając ze mną, upewnjł mnie, że
dziś nie są żadne imieniny Stolnika, ale tylko Stolnikowa
udała imieniny dla dopięcia swego zamiaru, względem do-
cieczenia mego księstwa.
Przyjechawszy Prowincyał, powitał Państwo, którzy
będąc już uprzedzeni od Skarbnika o nagłej mojej słabości
241
yv nocy, opowiadali ją przed Prowincyałem. A sama Stol*
nikowa z czułością, jej tkliwemu sercu właściwą, powiadała ,
jakie robiłem skrupuły względem uiycia herbaty, abym za-
kupionej przez nią mszy nie opuścił.
Prowincyał zapytał, jakiego mają w domu swoim
księdza? Z kąd? Jak się nazywa? Zakonnik czy Petrysta?
Slolnik opowiedział, że Petrysta podróżny, i wyraził
jakim sposobem poznali mnie, i że kilka dni jak goszczę
u nich; równie nazwisko moje mianował, dając mi podług
przekonania się, korzystne o mnie zalety. Toż i Stolniko-
wa potaknęła , ale zaraz dodała , że ma wątpliwość , abym
był księdzem, ile powierzchowne ułożenie moje bardziej
jest wojskowe niż księże.
Prowincyał, słuchając tego opowiadania,' mało sobie
języka nie pogryzł , wstrzymując się od śmiechu. Nareszcie
rzekł tonem poważnym:
— Jeżeli to ten , którego ja znam , to jest aktualnym
księdzem. Byłem nawet obecnym w Granowie na poświę-
ceniu jego i miałem kazanie.
Stolnikowa skreśliła przed nim moją iizyonomią.
Prowincyał. A to ten sam , gdzież jest , abym się z nim
powitał? ....
Powiedziano , że jeszcze nie powróciłem z przechadzki.
Stolnikowa, I kawy jeszcze nie pił. Poszukajcie w ogro-
dzie i prosić na kawę.
Stolnik. Jakże teraz będzie z kobiercami i obiciami?
Stolnikowa. Przegrałam i nie żałuję tego, dostaną się
w ręce takiego , który będzie umiał cenić wartość ich i zro-
bić z nich użytek , odpowiadający ich wartości. Ja będę je-
szcze miała podobne obicia i kobierce, póki moja przyja-
ciółka pani Dydyńska zostanie przy mnie.
Zaproszono mnie na kawę. Udając słabego, przyszedłem
na pokoje, gdzie Stolnikowa z wszelką czułością nad sła-
DiieDnik liUracki Nr. 84. Pamiętniki J. D. GąHanow9kieg9. 16
248
bOMią moją powitała nmie, radząc mi, abym pned kawą
napił się łierbaty.
Przyjąłem lo i okazaniem wdzięczności mcgej za jej
czułość , na klórą nie zasłużyłem. Piłem herbatę , a potem
kawę. W tern daje się słyszeć sygnaturka kapliczna.
Rzekłem, przepraszając bardzo Stolnikowę, że zakry-
slyan nie wie, że ja chory i że mszy mieć nie mogę, dla
tego sygnuje na mszę.
Stolnihowu. Wie, ale mszę będzie miał ksiądz Prowin-
cyał z Baru.
Niby zdziwiony zapytałem:
- Alboż jest tu ksiądz Prowincyał ?
Slolnikowa. Jest, więcej od godziny jak przyjechał.
Byłem .ucieszony.
Wchodzi pani Dydyńska do pokoju, i po grzecznem
powitaniu rzecze do niej Stolnikowa:
— Już nasze mozoły ukończył ksiądz Prowincyał —
i szepnęła jej do ucha.
Ja, niby nie uważający tego, rzekłem:
— Rad bym się widział z księdzem Prowincyałem.
Stolnikowa, Spodziewam się, że nadejdzie tu z moim
mężem.
Po niejakiej pauzie, gdy nie nadeszli, rzekła Stolnikowa:
— Pójdźmy, poszukajmy ich, zagadali się; a tymcza-
sem ksiądz Prowincyał jeszcze bez kawy.
Udaliśmy się szukać ich, iw jednem pokoju znaleźli-
śmy obydwóch.
Zbliżyłem się do Prowincyała z przyjacielskim uści-
śnieniem, powitaliśmy się, dziwując się, że przypadko-
wo do tego szanownego domu zjechawszy się, widzimy
się. Udaliśmy się do kaplicy, gdzie miał Prowincyał woty-
wę, a ja, wziąwszy na siebie piękną koronkową rokietę , od
biskupa Sierakowskiego w prezencie miana, i brewiarz do
ręki, usiadłem w konfesyonale, spodziewając się niby, że
243
kto t dworskiK^h przyjdzie do mnie do spowiedzi. Ałe nikt
nie pny^zedL
Podczas wolywy w najskromniejszem ułołenia pOwien*
chownem modliłam się z brewiarza. Prowincyał wiele Irył
roztargniony ile razy spojrzał na mnie , ste z brewiarza mo-
dliłem ńę.
Po skończonej wotywie, Prowincyał, napiwszy się ka-
wy, oświadczył: iż chce użyć przechadzki w ogrodzie, gdzie
Stolnik z ^Skarbnikiem towarzyszyli, a Ja, podług płafiu c
Prowincyałera zrobionego, zostałem się z Stolnikową i Dy-
dyńską.
Tego dnia jeszcze przed wotywą ubrałem się w po-
rządne suknie księże, które zniszczyły zupełnie podejrzenie
Stolnikowej o moim księstwie, Jak sama wyznała w tych
wyrazach :
— Gdybym pierwej widziała W. Pana Dobrodzieja
w tym ubiorze, nie miałabym żadnego o Jego księstwie
podejrzenia.
Toż samo i Dydyńska powtórzyła. Obydwom ten mój
ubiór przypadł był do gustu. Wszelako rzekła Stolnikową:
— Mundur Majora zawsze jest przyjemniejszy, zwła-
szcza, kiedy zaszczycony tym stopniem, piękne t)Osiada przy-
mioty duszy, talenta i edukacyę.
Rzekłem: Ja, tego wszystkiego nie posiadając, zamie-
nBem się w duchownego żołnierza , abym tylko był zdolny
odklepać pacierze z brewiarza i nasłuchać się różnych za-
bawnych , dowcipnych , a czasem i unudzających ciekawości ,
które do konfesyonału przynoszą, a najwięcej kobiety.
Stolnikową. A panu przytrafiły się podobne?
— Ja też to z własnego doświadczenia powiadam. —
I niektóre anegdoty zabawne wspomniałem.
Nareszcie spodziewając się , że Prowincyał Już odkrył
moje księstwo i przyczynę onego, pożegnałem Stolnikowę
i Dydyńskę, i pod pozorem niedokończonych Jeszcze pacie-
16*
244
ny, udałem się do mojej staneyi, gdzie przebrawszy się po
świecku, poszedłem wprost do altany, spodziewając się tam
zasiać Prowincyała z Stolnikiem i Skarbnikiem. Jakoż nie
omyliłem się. Powitany zostałem od Stolnika w najprzy-
jemniejszych wyrazach, a Prowincyał rzekł:
— Już J\V. Stolnik o wszystkiem przezemnie jest
uwiadomiony. Teraz tylko szanowny pan Major może bez-
piecznie powierzyć swoje dokumenta, upoważniając go do
działania tak zbawiennego, tak szlachetnego zamiaru, i de-
pesze Kościuszki świeżo odebrane. W. Skarbnik jest tak
gorliwy patryota, że taić przed nim nie mamy przyczyny.
Zaprosiłem wszystkich do mojej stancyi, i tam przy
zamkniętych drzwiach wszystkie dokumenta ukazałem. Za-
proponowałem, że JW. Stolnikowa może być przytomną.
Stolnik bardzo mile to przyjął. A ja udałem się do
Slolnikowej i z nią razem powróciłem do mojej stancyi,
gdzie przyszedłszy, całując jej rękę , rzekłem :
— Przyszedł czas, że JW. Pani wygrała obicia, ko-
Merce i moje księstwo.
Stolnikowa nie mogła się połapać , co by te moje wy-
razy znaczyły i zapytała z podziwieniem :
— Co to się stało?
Ja powtórzyłem: Tak, tak wszystko Pani wygrała. Oto
JW. Stolnik Dobrodziej i przytomni opowiedzą.
Stolnik opowiada, a przytomni stwierdzają.
Stolnikowa nie wierzy i powiada:
-—Wy mnie zwodzicie.
Natenczas rzekłem: Wszystkie omamienia, jakie dotąd
względem księstwa mego być mogły, już się w ten mo-
ment skończyły. Teraz tylko ta istotna pozostała prawda ,
że jestem Majorem kawaleryi lekkiego pułku jenerała By-
szewskiego. Ale ważne okoliczności krajowe dla bezpieczeń-
stwa osoby mojej i moich patryotycznych działań, wskaza-
ły mi potrzebę wzięcia (ej sukni, abym uszedł od wrogów
245
pnesladowania. O ciem przekona się JW. Pani t tyiA do-
kumentów, Jakie tu są złotone.
Prowincyał opowiailrt i»leres , a ja obJaśnialMi go
dokumentami.
Stolnikowa odczytała dokumenia i rzekła:
—• la na tycti aktach powstania nie widzę podpisu
ojca mego.
Odpowiedziałem: Ojciec JW. Pani J. O. Książę Wo-
jewoda Poznański , ma swoje dobra i swoje zamieszkanie w
Województwie Wołyńskiem , a moja działalność zajmowała
tylko Województwo Podolskie, Kijowskie i Bracławskie,
z mocy danego mi zlecenia.
Odczytano wszystkie dokumenta i odezwy ' Kościuszki
świeżo w Krakowie datowane. Po odczytaniu proklamacyj
Kościnszkowych mocna energia zajęła wszystkich tak dalece ,
że wszyscy radziby byli, aby w ten moment i w tym kra-
ju powstanie na wzór Krakowskiego operowało.
Zbliżył się czas obiadowy, który powołał nas do stołu.
Więc ukończenie naszych konferencyi odroczone zostało na
popołudnie.
Po obiedzie użyliśmy małej przechadzki po ogrodzie ,
po której , przyszedłszy do mojej stancyi , niecośmy jeszcze
pomówili; poczem Stolnik, Stolnikowa i Skarbnik podpi-
sali Akt Latyczewski, i z własnego domysłu Stolnik 400
dukatów a Skarbnik 50 dukatów w złocie wpisali do Aktu
jako patryotyczną ofiarę dla Rzeczypospolitej, i tę do rąk
moich złożyli za moim rewersem. Dla mnie inne przezna-
czono pokoje, nie już jako dla księdza ale dla Majora. Ale
to wszystko w najściślejszej tajemnicy, która • wszakże przed
panią Dydyńską jako poufną przyjaciółką nie była tajemnicą.
Dopiero poczęły się facecye z mego księstwa, wesołe
żarty, a Stolnikowa przy kawie powiadała swojej przyja-
ciółce Dydyńskiej, że nietylko obicia, kobierce, ale i moje
księstwo wygrała. Co ja sam potwierdziłem.
246
Prowincyał nie odmówił zanocowania u Slolnikostwa ,
więc wciąż bawiliśmy się wesoło.
Stolnikowa z podziwianiem rzekła, wskazując na mnie :
-- Acli jakiż to przytomny, ostrożny, w udawaniu
swego księstwa doskonały, że wszelkie nasze usiłowania
docieczenia go, zostały zniweczone. Ten zdawał nam się
za bardzo doskonały być wynalazek, zobligować go do od-
prawienia mszy, on i z tego się wykręcił i w taki wprawił
nas błąd, żeśmy mu uwierzyły, że jest księdzem. Z tego
wnosić mogę , że mało na niego fortelów najdowcipniejszych
stu kobiet, onby je wszystkie w błąd wprowadził. I gdy-
by był sam dla zachodzących okoliczności nie wyznał, że
nie jest księdzem , my byśmy zawsze jego mieli za aktual-
nego księdza. Tak umiał doskonale utrzymać rolę swoją.
Na co Prowincyał:
~r Takiegoż to męża osoby z wielkiemi geniuszami,
z przekonania się, wybrały i poruczyły mu tak wielki, tak
ważny interes Ojczyzny, który nie zawiódł ich zaufania i do-
pełnił gorliwie usługi swojej dla matki swojej Ojczyzny,
z własnem swojem niebezpieczeństwem; kiedy wśród nie-
pi*zyjaciół tak wielkie przedsięwziął i dokonał dzieło. Jest
to podług mnie więcej , jak sto wielkich z nieprzyjacielem
W otwartym polu odbyć zw7cięzkich batalii.
Co wszyscy potaknęli.
Proszono mnie, abym uwiadomił, jakim sposobem
byłeną przeznaczony do takowego działania, i jakem je gdzie
poczynał ?
Odpowiedziałem: Wszyscy przyznawali dzielność oso-
bliwszej mojej zręczności i dowcipowi. A ja powiedziałem
że \ai Pąn i Bóg mój to wszystko zrządził, bo gdyby nie
On, jabym tego sam z siebie nie mógł dokazać.
Co wszyscy przyznali.
Nazajutrz mieliśmy się z Pro wincyałem rozjechać , lecz
ludzka i uprzejma gościnność Stolnikostwa zatrzymała nas
847
na ieh żądanie w ich domie. Rzekłem : że dom ich jest
niejako czarodziejski, każdego przybysza lak mocno zachwy-
ca , że opuścić go nie może.
— Ja sam , gdyby wiadome okoliczności i interesa
nie wywoływały ranie z ich domu, pozostałbym w nim na
zawsze, i stałbym się uczniem warsztacikowym szanownej
Dydyiiskiej, a JW. Państwa najprzyjaźniejszym sługą i bo-
gomódlcą.
Ta konkluzya mego komplementu wszystkich uśmie-
szyła, a tak różne żarty, facecye dowcipne, zajęły nam czas
niejaki. Ksiądz Prowincyał udał się do kaplicy na pacierze ,
a Stolnikostwo rzekli:
— Przejdziem się po pokojach.
Przedsięwzięliśmy przechadzkę pokojową i zaszliśmy
do obiciowych pokojów, gdzie naj pierwej Stolnikowa a z nią
i Stolnik przemówili do mnie , że zawdzięczając moją u nich
gościnność , ofiarowali mi < trzy kobierce jakiebym sobie
wybrał, a to na dowód trwałej obopólnej przyjaźni.
Wypraszałem się od przyjęcia tego daru; poprzesta-
jąc na pierwszym. Ale gdy to wszystko było daremnem,
zostawiłem wybór kobierców dla mnie przeznaczonych im
samym. Nie mogłem i tego wymódz, więc wybrałem Jowi-
sza, Junonę i Minerwę , mitologiczne. Te zaraz do mego
pokoju, przeniesione zostały.
Z taką uprzejmością podziękowałem za len dar, z ja-
kiem wewnętrznem ukontentowaniem przyjąłem go. Był to
dar najbogatszy, bo rzadki w kraju naszym. Zaraz w przed-
sięwzięciu mojem przeznaczyłem go dla mojej najłaskawszej
dobrodziejki , hetmanowej Ogińskiej , której niepoliczonemi
dobrodziej siwy obsypany byłem.
Tego i następnego dnia , ile już ostatniego pobytu
mego w domie szanownych Stolnikostwa , uwalniałem się
niekiedy z pokojów do mojej stancyi, i tam zajmowałem
się opisaniem przybycia mego de domu Stolnikostwa , go-
1
S48
selnnośoł ich upnejmej ciasn mego pobyttf , ich kosztowafoh
dla mnie darów. A w poiegnaniu mojem wyraziłem dla nich
wyscdd mój gaae ii a c k , uszanowanie , wdzięczność i niezmien-
ną p r zyJtiA . Co dowcipnym wierszem ułożywszy, przy wy-
jeździe moim na sloliliu w polioju, w li tory m mieszkałem,
zostawiłem. Dla szanownej Dydyiiskiej także pożegnawcze
wiersze, z wyrażeniem dla niej winnego szacunku i przy-
jaźni, zostawiłem.
W dniach mego tam pobytu, zwiedzałem często ten
drogi instytut tak rzadkiej rękodzielni krajowej w tych wo-
jewództwach , jakiej w żadnym domie nie widziałem , a wia-
domość o niej w najodleglejsze prowincye krajowe rozniosę.
Zbliżył się dzień wyjazdu naszego razem z Prowin-
eyałem. A tak po mszy prowincyalskiej i po kawie przy
najczulszem pożegnaniu się , na czas krótki rozjechaliśmy się.
W przejeździe moim, odwiedziłem lubą moje Konsy-
liarzową , przedstawiając się jej w księżym ubiorze. Ubiór
mój raził jej wzrok, a przy serdecznem mojem z nią powi-
taniu się, nekła:
— Jakiś nieprzyjemny swąd wosku i kadzidła śmier-
telnego daje się tu czuć, i ozięble mnie powitała.
Poznałem, że to do mojej sukni przymówka. Odmie-
niłem ją na kapotę jasnego koloru i już swąd wosku ustał,
a ona grzecznie i uprzejmie powitała mnie. Zdałem jej spra-
wę o pomyślnych moich działaniach, a ona o skutkach
misyonarzowania swego.
Nazajutrz udałem się do Wojewody. Oznajmiłem mu
o pomyślnych obrotach moich. Ukazałem mu depesze Ko-
ściuszki, i sposób dostania się ich do mnie opowiedziałem.
Wojewoda kazał je synom swoim przekopjować.
Ztamtąd zaraz po obiedzie puściłem się do Kamieńca ,
gdzie odwiedziłem biskupa Dębowskiego i zaufanych pra-
łatów, którym także wszystko opowiedziałem i kopie depe-
szów Kościuszkowych zostawiłem, a sam do szanownej
249
Konsyłianowej powróciłem, gdzie zanocowawszy, dzień je-
den zabawiłem. Tam t« zaopatrzony przez nią w potrzebne
wiktuały, w dalszą udałem się podróż do sędziego Kamiń-
skiego, z kąd miałem się przeprawić do Galicyi, pod pa-
nowaniem Austryackiem będącej , której odznaczała granicę
rzeczka mała Zbrucz.
Nim tedy przeprawię się przez tę rzeczkę, postano-
wiłem przedsięwziąć opisanie szanownych Kawieckich.
JW. Kawiecki był jedynym synem Wojewody, wiele
w Ojczyźnie zasłużonego Senatora, który, wyszedłszy z lat
dziecinnych, oddany był do konwiktu Pijarów Międzyrzec-
kich. Tam kontynował nauki szkolne przy wszelkiej reli-
gijnej moralności.
Skończywszy wyższe szkoły i prawo, niejaki czas ba-
wił w domu przy religijno-moralnych rodzicach swoich.
Ojciec jego jako Wojewoda, każdego roku jako Senator
odwiedzał stolicę Państwa , Warszawę , gdzie niekiedy i przez
cały rok bawił przy królu. Czasu oddalenia się swego z do-
mu , powierzał mu zarządzanie dobrami swemi , które z
ośmiu wsi dobrze zaludnionych składały się , a powróciwszy
z Warszawy, zarządzanie syna swego znalazł dostatecznem.
Wysłał go z pewnym zaufanym przyjacielem swoim ,
który był obrany Deputatem , na Trybunał koronny do Lu-
blina i Piotrkowa , aby usposabiał się na usługi krajowe —
potem z książęciem Sanguszką , wojewodą Poznańskim , gdy
ten był wybrany na posła z województwa Wołyńskiego na
sejm walny Warszawski. A tym sposobem, obznajomiwszy
się z stolicą i obywatelami krajowymi, usposabiał się do
podobnych usług krajowych. Jakoż niebawnie ten młody
wojewodzie Kawiecki na sejmikach elekcyjnych obrany zo-
stał jednozgodnie posłem na sejm Warszawski, z woje-
wództwa Bracławskiego , gdzie chwalebnie tę usługę pu-
bliczną krajową dopełnił, i ozdobiony został od króla or-
derem ś. Stanisława.
]
Po skończonej fnnkcyi poselskiej za Deputata na Try*"
bonał koronny został wybrany. I tu z największą sumień-
noieią obowiązki sędziego przykładnie dopełniał. I nie tylko
w obywatelstwie wysoki zjednał dla siebie szacunek, ale
i królewską łaskę , że go orderem Orła białego ozdobił. A
książę Sanguszko, wojewoda Poznański, tak umiał oceniać
wysoki charakter i przymioty jego, ile będąc Marszałkiem
Trybunalskim wtenczas kiedy on był Deputatem , że nietyl-
ko zapraszał go zawsze do siebie na obiady i na wszelkie
obywatelskie zabawy, ale ukochawszy go, dał mu bez ża-
dnej trudności za żonę księżniczkę Pelagię, starszą córkę
swoją , a z nią 50 tysięcy dukatów w go.towiznie i szacowne
klejnoty, jako też bogate zabytki przodków swoich z skar-
bu swego. Młodszą zaś córkę swoją, księżniczkę Bogumiłę,
zaślubił z księciem Józefem Czartoryjskim , Stolnikiem Li-
tewskim. Rozległe zaś dobra swoje w równych dwóch czę-
ściach dla nich obydwóch przeznaczył i zapisał, nie mając
więcej żadnego potomstwa , równie i cały swój majątek ,
jakiby po śmierci jego pozostał.
Księżniczka Pelagia i siostra jej Bogumiła przez księ-
żnę matkę swoją religijno-moralnie od dzieciństwa były
wychowane, a światowej edukacyi nabrały w dojrzalszym
wieku, przez obcowanie z moralnemi osobami, odwiedza-
jąceml często dom ich rodziców książąt.
Posiadały doskonale języki polski i francuzki, grały
dobrze na fortepianie, arfle i gęśli. Śpiewały anielskim gło-
sem. Tańczyły pięknie polonesa, mazura i kozaka, tańce
narodowe. Robiły hafty i inne roboty płci ich właściwe.
Serca ich ukształcone były samą dobrocią , łaskawością , po-
korą, łagodnością, ludzkością i czułą tkliwością. Ich edu-
kaeyą sama księżna, matka ich , zajmowała się . niekiedy z po-
mocą dwóch zacnych pań, obywatelek krajowych. Księżna
matka ich, tego wszystkiego czego ich nauczała, wzorowym
była dla nich przykładem.
96ł
Po codzięnnem^, rannem , religijnem nabożeństwie, zaj-
mowały się w prz^ytomności księżnej maiki swojej , czytaniem
dziejów dawnych i nowszych kościelnych, rzymskich, grec-
kich i krajowych. Po obiedzie żywotów, Chrystusowego i Świę-
tych. W niektóre dnie czytały Biblię w przytomności księdza
Pijara , pobożnością i rozamem zaleconego , który każdy text
Biblii objaśniał. Po wieczerzy odmawiały klęcząc modlitwy
wieczorne , razem ż rodzicami swemi i całą służbą dworską ,
i w przeznaczonej godzinie szły na spoczynek.
Tym tedy porządkiem i sposobem księżniczki, czyli
Pelagia Kawiecka Stolnikowa i siostra jej, księżna Czartoryj-
ska, i swoje dzieci prowadziły i edukowały przy pomocy
mężów swoich, a osobliwie Kawiecka. Gdy mąż księżniczki
Bogumiły, książę Józef Czartoryjski, był zarażony jadem
Woltera i Russa, i pobożną żonę swoją, gorliwą w religii
katolickiej, zawsze martwił, wyśmiewał i prześladował —
co ona wszystko z największą cierpliwością znosiła i gorąco
zawsze modliła się, prosząc Boga o oświecenie rozumu mę*
ża swego , i zmiękczenie serca jego. Przez pięć lal cierpliwie
znosiła prześladowanie męża swego, i modliła się za niego.
Przyszedł czas, że modły jej wysłuchane zostały, ha
uaąż jej, zaprosiwszy ją do gabinetu swego, ukazał jej całe
dzieła tych zwodzicielów w kilkudziesiąt książkach na oso-
bności złożone , kazał je do ogrodu zanieść , tam ogień na-
niecić , a w przytomności swojej i księżnej rzucić je w ten
ogień, mówiąc:
— Taka wam, szelmy, zapłata należy!
Księżna padła do nóg księcia męża swego, i dzięko-
wała mu za len święty jego postępek. Udała się potem do
kaplicy zamkowej, gdzie najgorętsze Bogu dzięki złożyła,
iż Bóg przez miłosierdzie swoje zachował duszę męża jej
od wiecznego zatracenia.
Odtąd Książę zaczął życie swoje religijno - katolickie ,
i dzieci swoje podług tej religii wychowywał.
•I?'.
352
Teraz zaesynam się przeprawiać przez rzekę Zbnicz,
pnez którą mógłbym się był przeprawić z podwórza sę-
dziego Kamiiiskiego , jako po przy sam dwór jego płynącą.
Ale nic chcąc go w jakie wprawiać nieszczęście, ile że w
tej wsi jego stali Moskale, wolałem tedy innem choć odle*
glejszem miejscem tę przeprawę moją przedsięwziąć.
W Zbrzyziu , miasteczku , dwie mile od Sędziego odle-
głem, była komora Moskiew^ska przy moście na tej rzece,
a po drugiej stronie mostu Austryacka czyli Galicyjska.
Sędzia Kamiński z pisarzem komory Austryackiej był w do-
brem zaprzyjaźnieniu, więc udał się do niego, a ten zape-
wnił bezpieczne przeprowadzenie mnie przez most, mając
przyjaźń z Moskiewskiemi strażnikami. Takąż łatwość i przez
Gwardyana Kapucynów w Zbrzyziu otrzymać miałem.
Udałem się więc do Zbrzyzia, Gwardyana nie zasta-
łem w konwencie, a przeprowadzenie mnie przez pisarza
komory Austryackiej, nie zdawało się mi być bezpieczne.
Udałem się na brzeg Zbrucza, chcąc zbadać bród, czyby
można przejechać przez niego.
Kmiotek , nie daleko Zbrucza mieszkający, opowiedział
mi, że niemal każdego dnia z tej strony na tamtą przejeż-
dża kilka bryczek, a na nich po kilku panów z karabinka-
mi , pistoletami w ręku z odwiedzionemi kurkami ~ ale to
tylko w dzień. W nocy zaś , z obydwóch stron pikiety pil-
nują brodu, i ukazał mi bród, którym przejeżdżają.
Powróciłem do stancyi, a nie doczekawszy się żadnej
kompanii , z którą mógłbym się przeprawić , kazałem zbro-
dzić końmi bród, abym się przekonał jak jest głęboki.
Widać było na koniach że spłynęły, więc bród był dosyć
głęboki. Ufając w moc i zręczność koni, tudzież w mocny
i pewny zaprząg, kazałem do bryczki założyć konie i po-
jechałem.
Z małego pagórka był zjazd do brodu, więc konie
z impetem wpadły do wody i zrobiły silny łoskot. Doniec,
253
który na Auśtryackiej stronie pasł swoje konie, obudzony
łoskotem wody, wstaje, pokazuje się z wielką rudą brodą
i zawoła:
— Pastoj — wernysia!
Furman mój widokiem wielkiej brody i głosem Doń-
ca przestraszony, puszcza wolno koniom lejce, woda uno-
si konie. Ja furmana do budy wtrąciwszy, schwytałem za
lejce, skierowałem cokolwiek końmi do brzegu jakkol-
wiek łatwego do wyjazdu. Zaciąłem biczem konie, które
były ostre, te jak z piekła wyrwały brykę i na brzeg wy-
dobyły się. Doniec chciał zbliżyć się do bryki , ja mu za-
groziłem, ie kak sobaku ubiju. Doniec nazad cofnął się,
a ja stępo tylko jechałem, usadowiwszy furmana na jego
właściwem miejscu. Sam zaś na poprzek bryczki na pół-
drabku usiadłem , i nogi na slopniu sparłszy uważałem ,
aby z tyłu jakiego napadu nie było. Furmana strofowałem
o jego tchórzostwo i nieprzytomność, a do przytomnej od-
wagi zachęcałem go.
Gdym to mówił, ujrzałem dwóch jeźdźców w naj-
większym pędzie koni od Zbrzezia biegących drogą, którą
jechałem. Nie spodziewałem się aby to byli Dońce , ile na
Austryackiem terytorium. Ale to w samej rzeczy oni byli.
Poznałem ich , gdy już zbliżali się do bryczki mojej. Tentent
koni Dońskich dał się furmanowi słyszeć, pojrzał w tył bry-
czki, obaczył ich, i krzyknął: Dońce gonią! Uciekajmy!
Rzekłem do niego: Nie, nie uciekajmy bryczką przed
wierzchowemi końmi , a damy poznać że się ich nie boimy.
Kazałem stępo jechać , tak jak pierwej jechałem. Po-
sadziłem go na półdrabku bryczki po drugiej stronie ple-
cami do mnie , a przodem w pole , i zaleciłem pilną obser-
wacyę Dońców. Dałem mu grube kije tamowe, bo innej
żadnej nie miałem broni, aby te trzymając tęgo w ręku,
niekiedy zamierzał jiik gdyby fuzyę do wystrzału na Dońca,
jeśliby ten przedsiębrał zbliżać się do bryczki. Wziąłem lejce
854
od niego i lałośyłem sobie na rękę, i w podobne dwa
kye grabę tamowe uzbrojony, siedziałem na półdrabku.
Dońce, goniący za mną, nie zbliżali się do bryczki,
ani ją wyprzedzali , ale bokiem o kilkadziesiąt kroków ró-
wno z bryczką. Jeden na przeciw mnie, drugi na przeciw
fdrmana mego, postępowali. Z uformowanych na bryczce
dwóch frontów przeciwko nim, pewnie wnosili, że to mu-
szą być wojskowi , i może ich jest więcej w budzie bryczki
usadowionych , a trzymane przez nas w ręku dwa kije tar-
nowe , mniemali , że to są karabinki. Więc o podał od bry-
czki bokami postępowali i wołali:
— Wernysia, ne ujdiosz!
Niekiedy zapędzali się nacierać na bryczkę, ale za
przyłożeniem niby do wystrzału kijów, z największym pę-
dem uciekali. I (o ich musiało w bojaźii wprawiać, że nie
jechałem spieszno tylko stępo, i wołałem na nich kiwając
ręką , aby zbliżyli się do mnie. Zapewne z tego wnosili ,
że to muszą być wojskowi Polscy, i że ich więcej jest
skrytych w budzie.
Tak tedy około ćwierć mili ci Dońce konwojowali
mnie na Austryackiem terytorium w czyslem polu, aż na-
reszcie przy pasącej się w polu trzodzie bydła, ukazało się
trzech pasterzów chłopów. Tam dopiero Dońce pożegnali
mnie grabemi Moskiewskiemi wyrazami , i opuśclU mnie.
Bogu memu gorące uczyniłem dzięki za wybawienie
mnie z oczywistego niebezpieczeństwa śmierci , która byłaby
dla mnie najobojętniejszą. Ale tak ważne przy mnie znajdu-
jące się dokumenta, gdyby się dostały były w ręce wrogów,
nie tylko lak wielki plan dla uratowania Ojczyzny zrobiony,
nie tylko moje hazardowne i mozolne działania zostałyby
zniweczone , ale co największa , ze trzech Województw po-
czciwi Obywatele i mieszkance staliby się najstraszliwszej
zemsty nieubłagalną ofiarą, i ich majątki do szczętu byłyby
25S
znłsEczone. Więc słusi^nle miałem sa oo Bogu memu gorące
zasyłać dzięki.
Już tedy bardzo niebezpieczną przebywszy przeprawę
rzeki Zbrucza, i pozbywszy się niebezpiecznego dla mnie
konwoju Dońców, doslałem się na przykomorek Austryacki,
przeciw Zbrzyzia l)ędący, który przez przeprawianie się moje
Zbrucza , przyczynił mi dwie mile drogi.
Powitałem pisarza , który był Polak , i oznajmiłem mu ,
że ten sam jestem , któremu on za wstawieniem się sędzie-
go Kamińskiego przed kilką dniami, zdeklarował bezpie-
czne przeprowadzenie przez komorę Moskiewską. Powiedzia-
łem mu, że w bród przez rzekę przeprawiłem się ł>ez ża-
dnej ludzkiej pomocy, i że miałem za mną pogoń dwóch
Dońców, którzy mnie około ćwierć mili napastowali , a któ-
rych kijami tarnowemi odstraszyłem. Podziwiał się, że oni
terytorium jego pana zgwałcili. Tam dla późnego zmroku
zanocowałem.
Nazajutrz rano dał mi expedycyę do głównej komory
Husialyna , gdzie komisarz nazwiskiem Szturm był od swe-
go rządu upoważniony, wydawać paszporta tylko do Bro-
dów. Udałem się do Husiatyna i nie trudniący uzyskałem
paszport, za który poprzedniczo dobrze opłaciłem mu, eho^
ciąż on tego nie wymagał. Ztamtąd do Brodów, gdzie nie-
zastawszy komisarza, półtora dnia na niego oczekiwałem.
Pisarze jego już mi byli paszport napisali podług mego
żądania do Lublina , a będąc dobrze odemnie wynagrodzeni,
dali mi tytuł w paszporcie Kanonika, i tak mi przychylnie
usłużyli, że gdy tylko późno z wieczora nadjechał komi-
sarz , otworzyli mi natychmiast wstęp do niego , za poprze-
dniczem złożeniem mu dwóch dukatów odemnie , przez ręce
jednego z nich ofiarowanych. Przyjął mnie dość grzecznie,
i paszport dla mnie natychmiast podpisał, kazawszy przy-
łożyć na nim dużą pieczęć rządową, w którym paszporcie
przepisana była marszruta na Tarnopol i Zamość.
i
I
256
Nazajatrz bardzo rano wyjechałem. W Tarnopola jako
i Zamościu urzędy cyrkularne widymowały ten paszport
bez iadnej zwłoki, bo były odemnie dobrze ujęte, gdyż
radbym był najprędzej ten kraj opuście , a dostać się do
Polski i użyć oddechu wolnem powietrzem.
W Zamościu wszystkie moje papiery rozdzieliłem na
trzy części, i każdą w oddzielną kopertę włożywszy, opie-
czętowałem i napisałem adres do Kościuszki, unikając, aby
przy obrewidowaniu mnie, jak z ostrożności zwykło się
postępować, przez pierwsze Polskie komendy, tych papie-
rów nikt nie przetrząsał i nie czytał.
W bliskiej od Zamościa odległości wstąpiłem już z naj-
większą radością na ziemię wolną Polską, i wolnem ode-
tchnąłem powietrzem. Powitałem bfaci moich i serdecznie
ich uściskałem. Nie powierzałem się wszakże niliomu z nich
kto jestem, powiadałem że z Galicyi jadę do Lublina, jak
paszport mój z Brodów zaświadczał.
Przy rewizyt mnie naj pierwszej , nikt nie poważył się
opieczętowanych expedycyi do Kościuszki otwierać, badany
tylko byłem słownie, od kogo byłyby one?
Odpowiedziałem: Od duchowieństwa. I na tem prze-
stano.
Wszędzie bez żadnej obawy przejeżdżałem , widziałem
wszędzie ruch wojska ojczystego i groźną postać wojenną.
Zbliżyłem się na ostatek do Łukowa , gdzie Dłuski , starosta
tego miasta i mój poufny przyjaciel, w zamku tamecznym
mieszkał. Wprost do niego zajechałem. Ten ranie po przy-
jacielsku powitał i przyjął. A wiadomy będąc mojej wy-
prawy, z ciekawością badał, jak mi poszły interesa?
Odpowiedziałem: Bardzo poinyślnie, i ukazałem mu
całą moją depeszę.
Potem zwiedziliśmy obóz z powstańców złożony. Było
ich dużo, ale mało mieli zdatnych oficerów do ćwiczenia
wojennego. Subordynacya słaba , karność wojskowa nie do-
2A7
ała* ćwiczenia leniwe. Pułkownik z mecenasa ŁukoW'
[jiOy dobry iw działaniacli wojennych pilny, ustawał na
;h , bez ponoocy pilnych i dbałych o honor przynajmniej
sny, podręcznych. Pochodziło to z nieukontentowania
, że Mecenas czyli adwokat , którego nie pamiętam imle-
, był pułkownikiem , pod rozkazy którego byli oni prze-
.czeni, i że on bardzo łagodnie z nimi obchodził się.
J''^ Nie uważano nawet tego, że ten zacny Pułkownik
"""^ 5 przedsiębrał nic , coby jego odznaczało chlubę , ale
'^ największym ojczystym zapałem dopełniał powinności
>rliwego Obywatela i poczciwego Pułkownika. A lubo nie
*'i/»tf«^j obznajomiony z taklyką wojenną, naturalnym rozumem,
"lentem dowcipu, jako też zgłębiającą przezornością naj-
' ^^Walebniej działał.
'^''^' Dłuski, Starosta Łukowski, był na czele lego powsla-
' lia. Ale równie karności wojskowej, która konieczną jest
)otrzebą dla wojska, a lem więcej dla nowo formującego
'*' ''^''^ię z powstańców, nie mógł zachować. Z doradzenia więc
^^'"^ Wgo prosił Naczelnika, iżby przeznaczył do Łukowa któ-
rego z jenerałów, któryby karność wojskową zaprowadził
^^ I utrzymał. A tak Generał - Major Kwaśniewski został prze-
znaczonym. Pod jego tedy dowództwem zaraz inną postać
^^ wojsko to przybrało.
'' *^ Starosta Dłuski porwał mnie i zawiózł do Sielec , do
^' -^ szanownej Hetmanowej Ogińskiej , gdzie na pierwsze rapto-
JfflWDj wne przedstawienie mnie w ubiorze księżym, pod innem
^^^ nazwiskiem, jako kanonika Lubelskiego i jego dawnego
'1^1^ przyjaciela, nie byłem poznany. Przytomne a znające mnie
dobrze nie bardzo dawno osoby, upatrywały w twarzy mo-
^^ Jej podobieństwo do mnie samego, wszelako nie myślały
abym ja był.
' Starosta chciał jeszcze dłużej utrzymywać tę rolę ze mną,
1" lecz nie zgodziłem się z nim i objawiłem Hetmanowej pra-
^ f wdziwe moje nazwisko, całując jej ręce i przepraszając, za
Dcionnik literaeki Nr. 86. Pami^niki J. D. Gątianowtkiego. i 7
258
powodowanie się moje Staroście Dłnskiemu.
przyjęła to dol)rze , ale nie dochodziła czy aktiialvsyiii
księdzem, ani nikt z przytomnycli , którym byłem u I
Ja też nie objaśniałem tego przedmiotu , ani Starost3. ^i
szcie rzecze Starosta:
— Mości księże Kanoniku, powiesz kazanie ^^«7 Łj
wie, na obchodzenie uroczystości powstania, któro z^ /\
naście dni miało nastąpić.
Ja to za facecyę brałem i wymawiałem się <?cf ^e.j
ale Starosta serio żądał tego, do czego i szanowna Heli
nowa przyłączyła się. Ja zawsze wymawiałem się.
Szanowna Hetmanowa żądała, abym w Slelcacb
czasu tej nastąpić mającej uroczystości zabawił. Przyjąłem li
Odjechałem z Starostą napowrót do Łukowa, s^^^
Starosta i w podróży, i w domie swoim najusilniej skłaniał
mnie do zdeterminowania się na kazanie. Obojętnie ^^«fi<7<
odpowiadałem mu. Przenocowawszy u Starosty, odjechałem
rano do Sielec , i tam przeznaczone dla mnie w oficynie
zająłem pomieszkanie.
Zastanawiając się nad Starosty nalegającem żądaniem,
na przypadek napisałem mowę, z tem zawsze przed j>^' i
pisaniem jej przedsięwzięciem , jeżeli mi się uda napisać do-
brze. Wziąłem do niej lext z Nehemiasza proroka: ^Quare i
non mereat vultus meus, quia civitas mea est deserta.'
Odczytałem w Biblii jaką miałem z sobą , wszystkie fego
Proroka najczulej rozrzewniające mowy i gorliwe jego uczu-
cia, i z tych ułożyłem mowę, a pamięć, którą miałem wten-
czas jakkolwiek przytomną, objęła ją. Wymowa moja wów-
czas była gładka, głos przyjemny i donośny, gdyż piersi
moje były mocne i zdrowe.
Dopiero w październiku 1704. już po nieszczęśliwie
ukończonej rewolucyi i żałosnej stracie Ojczyzny mojej, w
księżym ubiorze , przejeżdżając Polską ziemię , na grobli v/
Uściługu przez Austryackie pikiety rozstawione , zatrzymany,
-^
-^^ 298
"^^ Dhij^ pałacu tameozn^o przed jenerała AnstryackiegO 'Si^riDIt
'"/zdlłflri^iony, praelrząśnłony , b wszelką elki nmit; dyotenetjrąt
}ch, klón'^^ i&got szanownego Jenerała Brygady okazaną, ari^sfel^-
'''■Iviu atf^J zostałem, i w oficynach tegoż pałacu księżnej Woje-
Mlziny Kijowskiej , Lubomirskiej , w jednym pokoju pod
v,ny^,^,:ażą ulokowany przez dwa dni, potem do miasta , do do-
0^'^Ud- ^ zajezdnego przeprowadzony, wartą z dwunastu dK)łiVi^-
.y Austryackich i jednego kaprala składającą się zaopatreo-
.rrj}} y» ^ P^ ^*^^^ dniach pod strażą tegoż wojska do Zamo-
^^ ^ cia przesłany, gdzie z rozkazu nieludzkiego i iyrańskiego
. '"eldmarszałka Arnekura do fortecy tamecznej pod liczną
;^ ^jskortą wojskową zaprowadzony, i tam do jamy w jednej
' kazamacyjnej izbie, krągło kamieniem zbudowanej, i mniej
/więcej na 12 sążni głębokiej jamy, po drabinach sprowa-
, j' dzony, na garści słomy mierzwiastej czyli bardziej śmieci,
^'kawałkiem jakiegoś brudnego bardzo kilimka zasłanej, zło-
żony zostałem; z kąd drabiny odjęto, a mnie przy najwięk'-
'/• '-!'
lid'
szych niewygodach blizko trzy miesiące tam więziono, jak
gdyby jakiego największego złoczyńcę, gdzie ciężko byłem
zachorował.
Żądałem księdza dla opatrzenia się Sakramentami świę-
temi. Spuszczono (am po drabinach księdza Bernardyna
z komunią świętą przy asystencyi dwóch żołnierzy z latar^
niami. Wyspowiadałem się i komunią świętą przyjąłem.
Żądałem przyjęcia Oleju ś.. ale przez niesposobność miej-
sca dać mi go nie można było. Sprowadzono lam do mnie
jakiegoś lekarza po drabinach , który przez kilka dni dawał
mi lekarstwa, ale zawsze mi mówił, że lekarstwa żadne-
go uzdrawiającego wpływu na zdrowie moje mieó nłe
mogą, dla szliodliwego tego miejsca, takiej okropnej loka-
cyi mojej. I już więcej nie przychodził do mnie. Tern (edy
okropnem więzieniem piersi moje mocno osłabione, na tę-
pą wymowę zmienione zostały.
Pierwszego tygodnia bawienia mego w Sielcach, Sta-
17*
{
260
losta Łukowski, co drogi dzień odwiedzając Hetmanowe,
od-^^i^HlBttł i nanic , eapytując się , jeżclłbym żądaną mOwę
napisał i pnygotowywał się onę powiedzieć. Zbywałem się
od tych obowiązków, powiadając , że nie myślę o tej mowie.
Zobligował on szanowną Hetmanowe, że ta obowiązywała
mnie , abym się nie uchylał od tak świetnej powinności.
Ukazałem nareszcie Staroście napisaną mowę , którą za mo«
jem zezwoleniem wziął był u mnie, a nazajutrz powrócił.
Przyjechawszy do Sielec z Łukowa, zdałem sprawę
Hetmanowej o moich misyonarskich działaniach, i wszystkie
dokumenta złożyłem jej , które przejrzała, odczytała i rzekła:
<- Daj fioże, aby (o najpomyślniejszyni skutkiem uwień-
czone zostało.
Odwiedzając Szambelanowę Zawiszynę , oznajmiłem
jej , że chciałbym zrobić przysługę szanownej Hetmanowej
i jej , z nader rzadkich i pięknie szytych kobierców, lecz
czy nie obraziłbym tą ofiarą moją szanownej Hetmanowej,
jako też i jej samej. Żądała je widzieć.
Odesłałem do niej wszystkie kobierce, a ona uprze-
dziła Hetmanowe o mojej intencyi, i te kobierce ukazała.
Za przybyciem mojem na pokoje, byłem uprzedzony
od Szambelanowej , iż Hetmanowa chętnie skłoniła się do
przyjęcia tej mojej ofiary, ile tak rzadkiej i pięknej , ale
nie wszystkich kobierców.
Zbliżywszy się do Hetmanowej, odebrałem od niej
samej zezwolenie przyjęcia z ofiarowanych jej trzy kobierce,
które sobie wybrała, resztę dla mnie zwróciła z grzecznem
nader oświadczeniem podziękowania za tak piękną ofiarę.
Obligowała mnie o udzielenie jej pewnej wiadomości, od
kogo miałbym te kobierce.
Opowiedziałem.
Z pozostałych czterech zrobiłem prezent Szambelano-
wej z jednego, jaki sobie wybrała, z drugiego kasztelano-
wej Chrapowickiej , a z trzeciego marszałkowej Wojniłowi-
261
ozowej, czwarty i ostatni mnie się dostał. Szambelanowa
nabrała gastu do podobnego zatrudnienia się wyszywaniem
podobnych kobierców, a będąc doskonałą w rysunkach
i haftowaniu, prosiła Hetmanowe o zaprowadzenie insty-
tutu robienia podobnych obić i kobierców pod jej dyrek-
cyą. Co łatwo otrzymała.
Zbliżył się dzień uroczystości obchodzenia powstania
Łukowskiego, na którą całego tego powiału Obywatele zje-
chali się, gdzie i szanowna Hetmanowa była przytomną.
Biskup Malinowski pontyflkalnie celebrował, a ja powie-
działem mowę z textu wyżej wyrażonego.
Po wielkim balu, przez Starostę Łukowskiego danym.
Hetmanowa powróciła do Sielec, gdzie i ja nazajutrz z Sta-
rostą przyjechałem. Wtenczas mniemane księstwo moje od-
kryłem szanownej Hetmanowej, która dotąd uznawała byd
mnie aktualnym księdzem. W tym jednak ubiorze i w Siel-
cach przez dwa dni utrzymałem się i do Warszawy uda-
łem się.
Bawiąc w Sielcach opowiedziałem Hetmanowej, że
cały mój ekwipaż ulokowałem z ludźmi , których od niej
do mojej usługi miałem, u marszałka Jaroszyńskiego, w
Bracławskiem , dokąd spodziewam się niebawnie dla opera-
cyi powstania powrócić.
Przyjechawszy do Warszawy, udałem się do obozu
naczelnika Kościuszki, któremu pod tytułem profesora z Win-
nicy przez pismo zameldowałem się. Odebrałem przeznaczo-
nej od niego audyencyi jutrzejszą dziesiątą z rana godzinę ,
za nadejściem której, przez dziennego jenerała Łazińskiego
do namiotu Kościuszki wprowadzony zostałem.
W namiocie był Kościuszko i Niemcewicz, minister.
Bardzo mile od Kościuszki byłem przyjęty, kazał mi usiąść
przy sobie na sofie i cichym głosem mówić, dając za przy-
czynę, iż ściany płócienne.
Opowiedziałem tyle, że wszystko pomyślnie w łych
Mt
wctfew^diŁ vacb , gdzie byłem wysiany^ possio, ikil-
htMesiąt lysl^ey złotych polskich w złode pnfwioileBi
ollarf obywalekkiej i akt powstania kałdego województwa.
Ko^eiuszko zadysponował mi , abym te pieniądze kaię-
dsift Eołłąlajowi, który do odbierania wszelkich ofiar od
Kościuszki był kwalifikowany, oddał, i w tej okolieznośei
Mpiiał Nienaeewicz bilet do księdza Kołłątaja, Kościuszko
ga podpisał,' Opftaczętował i rzekł: abym między trzecią a
czwartą godziną po poładnia był u księdza Kołłątaja w
Warszawie, gdzie i on mkA być, i tam cały mój operat
miał z sobą.
Przyszedłem do księdza Kołłątaja , oddałem mu bilet
oA Kośoiosaki , który przeczytawszy, rzekł: że niebawnie ł>ę-
daie tu Naczelnik. Przed czwartą przybył Naczelnik do Koł-
łąjU^a,. któremu wręczyłem mój operat cały.
Niemcewicz pozdejmował koperty przezemnie na tea
opspat dane*, i usiadłszy z Kościuszką przy stoliku czytał.
Kościuszko je przeglądał , a Kołłątaj obracłiowywał pienią-
dae, jfBkie mu złożyłem, konfrontował racliunki i dał mi kwit.
Kościusako żądał, abym mu opowiedział, jakim spo*
sobem w kużdem województwie i przez jakie osoby dosze-
dłem zwoływania obywatelów do podpisania aktu powstania.
Opowiedziałem mu porządkiem , wziąwszy od najpier-
wazego województwa Podolskiego z detaliaroi niekióremi
w składkach patryotycznych, o ulepszeniu losu nieszczęśli-
w<ycłii i' prześladowanych wojowników rozwiązanych pułków
i regimentów, podobnież i duchownych unickich, o nad-
zwyczajnej* energii ogólne} w hojnych ofiarach , przez kogo,
gdzie i kiedy zbieranych, na korzyść tych. O mlsyonowa-
nija mcgem między wąjskiem i między obywatelami, o po-
mocynikacbi moich celniejszych , o przezornej ostrożności
mojąi w samem działaniu a później postępowaniu, o prze-
zornej i ostrożnej wyprawie mojej razem z Prowincyałem
BiaayUafiów Hunaańskiah; posłaiica z słownym moim rapor-
2«8
•"'J' tern do Naczelnika i dania mn słownej instmkcyi, o p'o-.
•*' ? wrocie jego z depeszą Naczelnika i sposobie przywiezienia
. -' i oddania mi w całości, o rozdania jej między obywate-
-:-. lów i t. d. ^ Odpowiedziałem Naczelnikowi, że na opowie-
ij dzenie tego wszystkiego, przydłuższego poirzdbaby czasu.
' i. Oświadczyłem , że to wszystko w formie raporta opiszę
i li i podam.
:r • Keiciunko. To jest dobrze , ale przynajmniej o płer-
j • wszem województwie powiedz mi Obywatelu.
: Więc na żądania Naczelnika opowiedziałem. Poczem
Naczelnik :
r — Osobliwsza Opatrzność dała ci sposobność przez
przypadkowe zdarzenia i przez wpływ użycia słabego na-
czynia kobiety, że bez wszelkich i natężających usiłowań
otrzymałeś skutek świętych zamiarów kochanej Rzeczypo-
spolitej. Toż samo i dalsze opisz mi w raporcie twojem
Obywatelu.
Poczem o Krakowskiem powstaniu i Warszawskiem
opowiadał mi Kościuszko , przez kogo były usposabiane , i o
pobiciu Moskałów pod Racławicami, o pozycyi obopólnej
i t. d.
O godzinie 7mej oddalił się Kościuszko razem z Niem-
cewiczem do obozu , mnie zalecił , abym rano był u niego ;
a gdym przyszedł, rozkazał jednemu z adjutantów swoich,
porucznikowi Płaskowickiemu , iżby mi przeznaczony dla
mnie namiot a jemu wiadomy ukazał, wblizkości jego na-
miotu, i żebym na obiadach byA^ł u niego.
Po kilku dniach oddałem mu raport deklarowany prz«-
zemnie, po zakończeniu którego wyraziłem się, że te Wo-
jewództwa życzą sobie, żądają i proszą Naczelnika o nie-
zwłoczną operacyę powstania swego, gdzie wszyscy nad-
zwyczajną pałają energią. Oddawszy tatowy raport, odda-
liłem się z namiotu Naczelnika.
Czasu (ńerwszej bytności mojej u Kołłątaja ; uważałem
S84
go, choć nie mogłem z pewnością zgłębiać, że on ma
wielki wpływ do działań patryotycznycłi wojennych, więc
z własnego popędu, takiż raport działań moich, jaki da-
łem Naczelnikowi i jemu podałem , którym wiele go ują-
łem dla mnie tak dalece, że tego dnia zatrzymał mnie na
obiad u siebie, i nąjpoufalej ze mną rozmawiał. Co było
przeciwne dumie jego, którą względem innych wyższych
stopniów wojskowych jako i cywilnych , zwykł był okazywać.
Naczelnik, odczytawszy mój raport, rozkazał mi pe-
wnego dnia, abym o tej samej godzinie jak pierwszą rażą
znajdował się u Kołłątaja, gdzie i on miał przybyć.
Udałem się do Kołłątaja, gdzie warty mocne przy
gmachu jego mieszkania będące, nie tamowały mnie wej-
ścia do tego gmachu, i aż do pokoju jego wolno mnie
przepuszczały, za oznajmieniem kto jestem , a to z rozkazu
Kołłątaja ,. gdzie i Naczelnik z Niemcewiczem przybył. Tam
dopiero Naczelnik tłumaczył się, że operacyi wojennych w
tych województwach na żaden sposób teraz przedsiębrać
nie może , dla tego , że potrzebny jest tych jenerałów w tym
czasie, którychby do operacyi tych mógł użyć, i że około
Warszawy płatających się Moskałów trzeba wydusić i za-
bezpieczyć się od nich, oczyszczeniem z nich tych Woje-
wództw, które oni niepokoją, a wtenczas dopiero można
będzie przedsięwziąć operacyę powstania w tamtych Woje-
wództwach.
Przedstawiłem Naczelnikowi, iżby te Województwa
trzeba uwiadomić o zawieszeniu działania u nich i wytłu-
maczyć im przyczyny, oraz uwiadomić ich, że ja cały ope-
rat ich i pieniądze, z wyrażeniem ich ilości , złożyłem w ręce
Naczelnika , gdyż inaczej mogliby powątpiewać o tem wszy-
stkiem, jeźli doszło do Naczelnika.
Przyjęto ten projekt , i mnie samego chciano z depeszą
tam wysłać. Wymówiłem się od tego grontownemi argu-
mentami. Wypisałem jedną osobę w każdym Województwie,
265
do której espedycja ma być oddana, i do Saperyora Ba-
zylianów Włodzimierskich list napisałem, aby tego Bazy*
liana, który z Warszawy wysłany, zatrzymał w klasztorze
swoim, a swego wysłał do Humania z największą ostro-
żnos'cią do tamecznego Prowincyała swego , zkąd odebrawszy
rezolacyę, przez Warszawskiego Bazyliana przesłał do Na-
czelnika, przypominając mu owego Humańskiego Bazyliana,
który z depeszą słowną był do Krakowa wysłany i powró-
cił szczęśliwie.
Naczelnik ten list mój widymował, a expedycya do
Województw Naczelnika imieniem była zrobiona, przez
niego podpisana i Bazylianom wysłana, doszła na swoje
miejsce , a z tamtąd przesłana i Naczelnikowi oddana została.
A ja zrzuciwszy ubiór księży, a w przyzwoity mundur
wojskowy odziawszy się , do służby wojskowej powróciłem.
TRESC DZIEŁA.
101
Str.
Przedmowa ....... I.
Po kampanii r. 1792. Pan Łowczy Bosiacki. Państwo Stolni-
kostwo Łuskinowie ..... 1
Dwór helmanowej Ogińskiej. Wizyta Szczęsnego Potockiego . 4>2
Przyjazd do Warszawy. Wizyty u Kościuszki. Jenerał Kochow-
ski. Wizyta u księcia Józefa Poniatowskiego. Jenerał
Józef Zajączek ...... 85
Wizyta Kościuszki u Kochowskiego. Wyjazd Kościuszki z War-
szawy .......
Pobyt w PuJawach w styczniu na początku roku 1793. Powrót
do Sielec Ksiąię Józef Poniatowski w Sielcach. Pobyt
u księcia kanclerza Sapiehy w Dereczyoie . . 110
Grodno. Pierwszy plan powstania. Sekretny pobyt Kościuszki
w Grodnie. Projekt powstania Kościuszki. Emisarjusze
i listy polecające. Misjonarz ruski . . . 118
Wyjazd na emisarkę. Wiktor Kamieński. Doktorowa Rozenfel-
dowa. Wojewoda Szwejkowski. Międzybórz. Rewia puł-
kowa. Zjazd obywateli w Kamieńcu pod pozorem balu.
Podpisanie aktu powstania. Wizyta u prefekta szkół . 129
Jenerał Byszewski. Wyjazd w Kijowskie Województwo. Ksiądz
Ochocki, opat Bazylianów Owruckich. Zjazd szlachty w
klasztorze Owruckim. Zjazd szlachty i akt powstania w
Mozyrzu ....... 145
W akiach powstania obywatele ofiarują trzy czwarte części ma-
jątku dla podźwignienia ojczyzny. Metropolita ruski, Smo-
gorzewski, staje na czele szlachty i przygotowań do
powstania, biskup Kijowski Gieciszewski zaś od wszel-
kiego wpływu do powstania się usuwa, Radomyśl, re-
zydencyja metropolity. Bazylianie Latyczewscy i Umań-
acy, Dominikanie Barscy i Karmelici Berdyczowscy naj-
I
Str.
etynniej lajmaj) się prcygotowaDiami do powstonit. Pro-
wincjał BazyUaoów Przyluski i superior, Czyiewski 151
Ktiędz Ancypa w Granowie. Wizyta u Jaroszyńskich i Sobań*
skich. Rsiędz prowincjał Bazylianów Umańskich najczya-
niej się krzęta. Zjazd szlachty w Latyczewskim konwen-
cie Bazylianów. Zjazd w Barze. Podpisywanie aklu po-
wstania . 156
Zjazd w Kunie, Bracławiu, Berdyczowie 178
Pozorne wyświęcenie na księdza. Biskup Sierakowski . . 180
Dzień ceremonii wyświęcenia . . 192
Pobyt w Berdyczowie u ksi§i'4t Radziwiłłów i pustota księiniczki. 198
Bazyljan, udający obłąkanego, jedzie jako emisarjusz do Ko-
ściuszki ....... 204
G|sianowski» jako ksiądz, otrzymuje od Moskali misję nawra-
cania do wierności Carowej. Jego objaidiki w tej misyi 209
Wiadomości o powstaniu w Krakowie. Odezwy Kościuszki 212
Biskup Cieciszewski przystępuje do aktu powstania . 220
Wyjazd do obozu. Pobyt u stoloikostwa Kawieckich 224
Przejazd przez granicę rosyjską do Austryi. Husiatyn. Brody.
Zamość . 252
Starosta Dłuski; więzienie w Zamościu . 257
Kościuszko, Niemcewicz, Kołataj . . 261
Zawieszenie operacyi powstania w województwach ruskich i po-
wrót do słuiby wojskowej .... 264
W drukarni Zakł. nar. im. Ossolińskich.
i
-^,,
DK4343.Q318S1 ci
PmMnNd pukownluiJonta Do
3 6105 034 326 541
DATEDUE "
1 ,
4
STANFORD UNIYERSITY UBRARIiS
STAHFORO, CALIFORNIA 94305-6004