Skip to main content

Full text of "Pamiętniki pułkownika Józefa Dominika Gąsianowskiego z r. 1793-1794"

See other formats


This is a digital copy of a book that was preserved for generations on library shelves before it was carefully scanned by Google as part of a project 
to make the world's books discoverable online. 

It has survived long enough for the copyright to expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one that was never subject 
to copyright or whose legał copyright term has expired. Whether a book is in the public domain may vary country to country. Public domain books 
are our gateways to the past, representing a wealth of history, culture and knowledge that's often difficult to disco ver. 

Marks, notations and other marginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the 
publisher to a library and finally to you. 

Usage guidelines 

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the 
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to 
prevent abuse by commercial parties, including placing technical restrictions on automated ąuerying. 

We also ask that you: 

+ Make non-commercial use of the file s We designed Google Book Search for use by individuals, and we reąuest that you use these files for 
personal, non-commercial purposes. 

+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automated ąueries of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę 
translation, optical character recognition or other areas where access to a large amount of text is helpful, please contact us. We encourage the 
use of public domain materials for these purposes and may be able to help. 

+ Maintain attribution The Google "watermark" you see on each file is essential for informing people about this project and helping them find 
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it. 

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just 
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other 
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can't offer guidance on whether any specific use of 
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner 
any where in the world. Copyright infringement liability can be ąuite severe. 

About Google Book Search 

Google's mission is to organize the world's Information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps readers 
discover the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli text of this book on the web 



at |http : //books . google . com/ 




Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznych pólkach, zanim została troskliwie zeska- 
nowana przez Google w ramach projektu światowej biblioteki sieciowej. 

Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego 
dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego 
dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony 
dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy. 

Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając 
długą podróż tej książki od wydawcy do biblioteki, a wreszcie do Ciebie. 

Zasady użytkowania 

Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich 
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych 
pokoleń. Niemniej jednak, prace takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostarczać te materiały, podjęliśmy środki, 
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów 
komercyjnych. 

Prosimy również o: 

• Wykorzystywanie tych plików jedynie w celach niekomercyjnych 

Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w niekomercyjnych 
celach prywatnych. 

• Nieautomatyzowanie zapytań 

Prosimy o niewysyłanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia 
badań nad tłumaczeniami maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest 
dostęp do dużych ilości tekstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym 
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni. 

• Zachowywanie przypisań 

Znak wodny "Google w każdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowych 
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać. 

• Przestrzeganie prawa 

W każdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że 
skoro dana książka została uznana za część powszechnego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam 
sposób traktowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych krajów, a 
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność 
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej używać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za 
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe. 

Informacje o usłudze Google Book Search 

Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book 
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst 



tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem http : //books . google . com/ 



I/- 






S 5^ ■ ' ^ 



a^' 



/■' 



/' 



p"- -■■ 



c^ 



r 



PAMIITNIKI 



PUŁKOWNIKA 



JOIEFA DOMIHIEl 64SIM0WSSIE60 



* t. 1793 — 1794. 



w K0MI8|^yBiA;^A WILDA 
4861. 



PAMIĘTNIKI J. D. G4SIAN0WSKIEG0. 



PRZEDMOWA. 



Rękopism, który obecnie oglassamy drukiem » jest 
własnością pana M. Kunaszowskiego, właściciela Łuki^ kola 
Wojniłowa, na którego nalegania Józef Dominik Gąsia^ 
nowski spisał go w r. 1836, w 71. roku iycia swego. 

Autor opisuje w nim przygotowania do powstania 
Kościuszkowskiego w r. 1794, swój udział w tych przy- 
gotowaniach, swoje missję na Podole i Ukrainę, i tę 
częśó wojny ówczesnej, w której sam brał udział. 

Jóżel Dominik G^sianowski urodził się na Litwie 
około roku 1764. W młodym wieku słuiył w wojsku 
ordynackiem ks. Karola Radziwiłła, jako porucznik a 
później jako adjutant księcia Panie Kochanku. Ranny w 
wojnie r. 1792, przebywał na kuracyi u Bosiackiego, 

Dfiennik llleraoki Nr. M. Pamiętniki X D. CąiUmawikUęo. i 



i 



n 

Łowczego królewskiego puszcz Biafowiejskiej i Kozieni- 
ckiej. Później bawił na dworze Hetmanowej Ogińskiej. 
Kotoiuszko wysiał go w missyi wspomnionej na Wołyń, 
Podole i Ukrainę. W r. 4794 mianowany został przez 
naczelnego wodza pułkownikiem <za waine, ojczy- 
źnie oddane zasługi' jak się Kościuszko w nomi- 
nacyi wyraził. Obywatele podlascy ofiarowali wtedy puł- 
kownikowi GąsianoWskiemu pałasz honorowy wraz z pi- 
smem, w którem się wyrazili, ii to czynią za oczyszcze- 
nie ich okolicy od nieprzyjaciół. 

Po upadku powstania Kościuszkowskiego Gąsianowski 
IwAronił się do GaKcyi , gdzie przebywał na dwcM^ze arcy- ^ 

bbkupa Kickiego, i przez tegoż byl wspierany. 24 wrze- 
ilńa iSOa olenił się z Teklą Wręeką, a ślufo mu d»^ 
wał "S. lan Poteozki, późniejszy biskup przemyski, w ko- 
ściele 00. Franciszkanów na ś. Stanisławie koło Halicza. 

W flsrticżu posiadafi Gąsianowscy realność przy dicy 
senatorskiej pod 1. 211 , z której utrzymywali się, a 
którą ijpk się zdaje) wniosła mu żona w posagu. Sam 
Gfsianowski umarł 29 lutego 1840 w lym domu, a żona 
w dziesięć lat później 14 grudnia 1850. Dzieci nie zo- 
stawili żadnych. Posiadłość w skutek testamentu bez- j 
dzietnej wdowy, przeszła w ręce obce. 

W r. 1817 Gąsianowski jeździł do Warszawy w cehi 



m 

wyjednania sobie emerytury jako dawny wojskowy i wszy- 
stkie dotyczące papiery doiyl do r;k jenerała Niesiotow-o 
skiego. Ale nic nie uzyskał. Kopie tych papierów czytał 
pan Kunaszowski równiei jak i kilkanaście tomów fl»m 
starego pułkownika. Były tam między innemi: opisanie 
dworu nieświezkiego i AlbańczyJiów pod tytułem : Alba 
longa^ dalej: Parchatki^ czyli opis dworu Puławskiego. 

O ile pan Kunaszowski dowiedzieć się mógł, wszy- 
stkie po pułkowniku pozostałe papiery miał zabrać do 
Uścia (w Stanisławowskiem) hrabia Ferdynand Bąkowski , 
który przed 8 laty umarł w Wiedniu. 

Kodzina pozostała po ś. p. Bąkowskim powinnaby 
odszukać te rękopisma i albo złożyć je do biblioteki 
Ossolińskich albo ogłosić drukiem. 

W rękopismie , który teraz ogłaszamy, ani w stylu , 
ani w sposobie opowiadania i zapatrywania się autora na 
czasy jego młodości , nic nie zmieniamy. Gąśianowski 
miał widać wrodzony talent pisarski, jak również słynął 
w swoim czasie z daru przyjemnego opowiadania o mi- 
nionych czasach, co ostatnie było i powodem, że pan 
Kunaszowski przysłuchując się mu , uprosił go , aby eo 
tak pięknie z przeszłości naszej opowiada , i na papier 
przelał. 

Tylko w niektórych miejscach zmieniliśmy porządek 



IT 



rzeczy, gdyż staruszek odstępował czasem od następstwa 
rzeczy, wspominał wydarzenia, które wprzód lub później 
opowiedzieć był powinien, zupełnie jak gawędziarz ko- 
minkowy. 



(Po KAMPANII R. 1792. Pan Łowczy Bosiacki. Państwo 
Stolnikowstwo Łuskinowie). 

Rannego przestrzałem w bok i kontuzją w obiedwie 
nogi od kuli armatniej, zawieziono mnie do stojącego na 
skraju puszczy Białowiejskiej domu, w którym rezydował 
pan Bosiacki , łowczy lasów królewskich puszczy Białowiej- 
skiej i kozienickiej. 

Bosiacki b;ł człowiek uczony i w szkolnych naukach 
doskonale wyćwiczony, był mocnym teologiem, ale (jak 
sam w poufałych rozmowach ze mną wynurzał się) nie był 
na wielkim świecie. Był synem szlachetnie urodzonych ro- 
dziców, ale przez krajowe wypadki, zubożałych. Rodzice 
jego przez związek krwi byli z dostojnemi w kraju połą- 
czeni familiami. On zaś w ubogim domku rodziców wy- 
chowany, od wszelkiego społeczeństwa ludzi światłych był 
wyjęty. Dla tego przez nieobcowanie z światłemi osobami 
nie miał wykształconego serca. Dostawszy się zaś w 30tym 
roku życia do służby puszczowej , przestawał tylko z prostymi 
strzelcami puszczowymi i zwierzętami przez IScielat. Przez 
te IScie lat mieszkania jego w puszczy, odosobniony od 
wszelkich przyjacielskich związków, nie ubiegał się o żadne 
zaznajomienie się z sąsiadami i żadnej nie zabierał z nikim 
przyjaźni. O zdrowie tylko swoje dużo był troskliwym, 
dla * tego przybrał sobie doktora i chirurga nadwornych , 
których dobrze opłacał, mając donośną pensyę jako prze- 
łożony łowczy nad królewskiemi puszczami Białowiejską 
i Kozieniecką. 

Przez umiarkowaną w życiu oszczędność, zebrał zna- 



6 

czny grosz, i zakupił dwie wsie. A tak procenta z tych 
wsi i donośna pensya jego utworzyły rau na nowo znaczny 
kapitał. Przez te odludne mieszkanie rozum jego i nauki 
zupełnie w nim przytłumione zostały i niezgrabnym go 
zrobiły, tak jak i przymioty duszy jego, zgoła, że miał 
wyobrażenia nader wielkiego i dzikiego prostaka. Z roz- 
porządzenia opatrzności , gdy ten poczciwy Bosiacki wziął 
mnie do siebie na kuracyę, najtroskliwsze i najczulsze o 
zdrowie moje i wygody życia miał staranie. I wtenczas 
dopiero (jak sam przyznawał) obudziła si^ w nim jakaś 
czułość i tkliwość. Wiele bawieniu przy mnie poświęcał 
czasu I wiele mi wynurzał swojej nademną czułości, której 
skutkiem dowodził. Z maleńkiego puszczowego odgłosu, 
rozniesiona była wieść , że u pana Łowczego jakiś oficer 
jest na kuracyi. Tę wieść bliżsi jego sąsiedzi udzielali dal- 
szym a wszyscy niewymownie ubolewali, żem do takiego 
nieczułego człowieka dostał się na nieszczęśliwą kuracyę , 
która prędzej mię do grobu złoży, niż zdrowie powróci. 
Nie mogli kilka dni zdeterminować się odwiedzić mię 
z przyczyny wielkiego grubiaństwa Łowczego, nareszcie ba- 
zardownie, kilkanaście osób obojej płci i różnego wieku 
niespodzianie najecliało dom Łowczego zaraz popołudniu* 
Łowczy nie mógł zgłębić przyczyny tego najazdu, więc 
skrył się na razie na widok kilku pojazdów, przybywają- 
cych na jego podwórze , naładowanych obojej płci osobami 
i ich służącemi. Powy siada wszy z pojazdów, przybyli ba- 
dać: Jeżeli jest tu jaki oficer na kuracyi? Ukazano im po- 
kój, w którym byłem złożony.^^L Weszli do przedpokoju 
i nie ujrzawszy w nim chorego oficera, znowu o niego 
badali. Odpowiedziano im, że w trzecim pokoju leży i wła- 
śnie teraz doktor robi mu swoją usługę. Więc to ich za* 
trzymało i w tych dwóch przedpokojach pozostali. Pytali 
w tym czasie o pana Łowczego, gospodarza domu, któ- 
F6tttt ni^pierwej pragnęilby oddać swoją wizytę. Nikt nie 



umiał powiedzieć o nim dostatecznie, gdzieby się znajdo- 
wał. Czekali na niego, cłicąc odebrać od niego pozwolenie 
odwiedzania chorego oficera, Tym czasem doktor skońi^zył 
swoją powinność i wyszedłszy odemnie, powitał przylo- 
ninych gości, którzy go uwiadomili o celu przybycia swego, 
1 -pytali doktora jakim sposobem i gdzie jestem raniony? 

Doktor opowiedział i uczynił nadzieję wyleczenia 
z dodatkiem, że przydłuższego potrzeba czasu. Udał się 
potem do wyszukania poczciwego Łowczego 1 wynalazłszy 
go, opowiedział mu powód przybycia gości, i że żądają 
zapoznać się z nim. Poczciwy Łowczy nie robiąc sobie ża- 
dnej subjekcyi , tak jak był udał się do gości 1 przyjmował 
od nich powitania, a zezwoliwszy im na odwiedzenie cho- 
rego, chciał z niemi obcesowo najść na mnie. Lecz doktor 
zrobił uwagę, że potrzeba uprzedzić pierwej o tem pacy- 
enta, jpoże osłabiony to nie będzie w stanie przyjęcia 
odwiedzin. 

Wszedł więc do mnie 1 oznajmił , że goście chcą mnie 
odwiedzić. Prosiłem ich przez doktora. Weszli wszyscy z 
smutnei^i twarzami, powitali mnie i ja ich, i rozpoczęły 
się ubolewania tych szanownych osób. Poznoszono kilką 
stołków prostych drewnianych i zydle jakie były, do mego 
pokoju, ale te, niebyły wystarczające dla gości. Uważali 
goście, że moje łóżko na kształt obozowego a pokoje za- 
kurzone i pajęczyną osnute; podłogi nigdy podobno nie 
myte, nieprzyjemny im widok sprawiały. 

Oświadczyły niektóre osoby z gości, iż jutro rano 
przyszłą tu kilka swych kobiet, dla oczyszczenia tych pokojów 
i ubrania ich. Szanowny gospodarz zezwolił na to. Kazali 
popraynoslć z powozów swoich różne pieczyste , bułki, ba- 
by, pierogi, kawę, limoniadę, cytryny i t. d, i na to wszy- 
stko zaprosili szanownego gospodarza. Podziwiał się go- 
spodarz, że goście wszystkie porządki stołowe mieli z so- 
bą, Jadł 9Ł nimi smaczno, podawano i mnie niektóre baby 



8 

i pieczyste. Doktor pozwalał mi Jeść i sam smaczno uży- 
wał ; mieli przybysze kilka butelek nienajgorszego wina, więc 
wypijali zdrowie gospodarza i moje , a my nawzajem gości. 
Zostawili mi parę butelek lemoniady i tyleż wina. Po kil- 
kugodzinnym, rozczulającym się i wesołym pobycie swo- 
im , pożegnawszy się zobopólnie , i zamówiwszy sobie jene- 
ralne gospodarza pozwolenie , odwiedzania mię każdego 
czasu, odjechali wszyscy do domu. 

Po odjeździe gości, poczciwy Bosiacki pojąć sienie 
mógł, że na jeden raz tak wiele osób miał w domu swo- 
im odwiedzających mnie, nigdy im przedtym nieznajomego. 
I jako mocny teolog , przyznał to najwyższego Stwórcy roz- 
, porządzeniu, a jako prostego i otwartego serca człowiek, 
bawiąc przy mnie, otwarcie się tłumaczył, powiadając: że 
przez wszystkie IScle lat zamieszkania jego w tej puszczy, 
nikt go nie odwiedzał, ani on nikogo, a teraz na jeden 
raz , miał tyle w domu swoim osób ; co z niejakiem ukon- 
tentowaniem swojem wewnętrznem opowiadał. 

Robiłem mu uwagi, że bardzo pożyteczna jest rzecz, 
żyć w społeczeństwie ludzi poczciwych, i przyjacielskie 
mieć z niemi związki, i rozliczne przywodziłem przykłady 
z odczytanych różnych pism i doświadczeń. I o tem późno 
w noc prowadziliśmy rozmowę. 

Nazajutrz rano, jedna pani z odwiedzających mię 
wczoraj , przyjechała , a z nią kilka prostych kobiet ; i z 
moim doktorem weszła do mnie. Po zrobionym grzecznym 
komplemencie, zapytała mię, jeżelibym jej pozwolił, roz* 
jgospodarować się w moim pokoju? Najgrzeczniej oświad- 
czyłem jej moją powolność. 

Przyniesiono kawę, w domu szanownego Bosiackiego 
przez jej służącą uwarzoną. Podała mi ją owa szanowna 
pani, wraz z sucharkami, i doktorowi, nie przepominając 
i siebie. Po takiem smacznem i gustownem śniadaniu, uca- 
łowałem jej rękę. Rzekła ona , w gnecznych wyrazach , iż- 



9 

bym pozwolił oczyści<5 z nieochędostwa mój pokój. Upnoj* 
mie uwolnić ją chciałem od tej fatygi, różne dając przy- 
czyny. Lecz ta czuła, ta dobroczynna, ta troskliwa o zdro- 
wie moje pani, żadnych moich przywiedzionych nie przyj- 
mując przyczyn, wezwała armię swoich kobiet, i najostró- 
żniej z obozowem łóżkiem mojem, kazała mię wynieść do 
przedpokoju. Poczem owe kobiety z swemi narzędziami, 
do ochędożenia pokoju przygotowanemi , zaczęły za jej roz- 
porządzeniem , swoją wykonywać robotę. Ona zaś przywo- 
ławszy -przywiezioną z sobą kucharkę, za porozumieniem 
się ze mną i doktorem, zadysponowała jej śniadanie i obiad, 
do czego wszystkie artykuły żywności , wszystkie naczynia 
stołowe, J3ieliznę i naczynia kuchenne miała z sobą. 

Poczem usiadła przy mnie, i moje cierpienia przy- 
jemną rozmową najusilniej starała się łagodzić. Była to 
dama przytomna i rozsądna, wieku około dwadzieścia ośm 
lat , powabnemi od natury wdziękami obdarzona. Przymioty 
jej duszy, mimo innych były szczególniejsze, czułość, tkli- 
wość, łagodność, pokora, ludzkość. Była żoną Łuskiny, 
stolnika Witebskiego, gorliwego obrońcy wiary i ojczyzny. 
Majątek ich był ograniczony. Intrata 5ciu wiosek miernie 
zaludnionych , ale pracowitemi włościanami , tudzież przez 
dobre zarządzenie w nich ekonomiczne, jakoteż umiarko- 
wane wydatki , i uregulowany porządek domowy, była do- 
starczającą na uczciwe, wygodne życie, edukacją dwojga 
dzieci , uczciwe przyjęcie częstych gości , opłacanie służby 
domowej i ekonomicznych oficjalistów ; a ci wszyscy, w ba- 
cznej i ścisłej karności utrzymywani, byli moralni, naj- 
skrzętniej powinności swoje, w przyzwoitym czasie dopeł- 
niali, z przyzwoilem dla państwa swego uszanowaniem, 
szczerością i przekonywającą miłością i przywiązaniem ku 
nim. Dom ich wygodnie zabudowany, ozdobnie, pięknie 
ale nieprzesadnie ubrany, wesoły i przyjemny wydawał wi- 
dok, a uprzejmość i otwarta szczerość gospodarzy, Jednała 



Id 

im powszecbfiy szacunek i pn^yj^iń. Nie zbywało im nigdy 
na kilku iysięeaeh zapąaawego grosza; tego używali w nie- 
jakiej ozęści, dla złagodzenia losu nieszczęśliwych. Byli 
oni najbliższemi sąsiadami poczciwego Bosiackiego, ale nie 
mieli z. nim zni^JomioicL Przypadek mój zaznajomił ich 
wzajemnie , zbliżył i^zaprzyjaźnił ich lak , jak wielu innych. 
Szanowna stolniho^wa » na przygotowane śniadanie zaprosiła 
poczciwego gospodarza i doktora. 

W towarzystwie szanownej stolnikowy, jedliśmy wy- 
bornie i gustownie zrobione przez jej kucharkę śniadanie » 
i zapiliśmy go jedi^ym kieliszkiem wina. Zbliżyła się go- 
dzina prtnienta powinnoś^?! doktora, względem mnie. Do- 
ktor mi ją oznajmił. Pani Stolnlkowa żądała, aby była 
przytomna. Nie mogłem ją odprosie od tego, i zostawiłem 
jej do woli. Łeez gdy ujrzała nabrzmiałość nóg moich, 
grubości konewek , a kplor ich brunatny, załamią ręce 
i rozczuloiia wyszła z pokoju. Doktor tymczasem skończył 
swoją służbę. Stolnikowa przyszła do pokoju, i niezmiernie 
podziwiała moją cifjrpliwość , że żadnego nawet syknienia 
niewydałem. Na to rzekłem uśmiechając się: 

— Żołnierz każdy determinowany jest, nie tylko rany 
ale i śmierć samą ponieść w obronie ojczyzny swojej , a 
gdy la go minie, to odniesione rany służą mu za chlubne 
piętna nadgrody swojąj , i powinien je znosić cierpliwie, 

Stoliiikowa ud^a się do swoich robotnic, które nie 
ukończyły jeszcze roboty ocbędostwa tego pokoju , gdyż 
cały ten budynek był zbudowany z tartych dębowych 
dylów, dlatego nietylko podłoga ale ściany i sufity musiały 
być myte , a wszelako smutny zawsze przedstawiały widok, 
bo nie były pobielane. 

Dano obiad w tym pokoju gdziem leżał, mnie do 
łóżka podawano potrawy. Szanowny gospodarz domu jadł 
sma(»łno zrobione potrawy, jakich on nigdy nie jadał, nie 
przez skąpstwo, bo on nie oszczędzał na wygodne życie 



11 

wydatków, jak tylko , że nie umiał urządzić kuchni , i nie 
roiał kucharka. Ku.charzeni jego był prosty, poczciwy strze* 
l€c, który ledwie ordynaryjne potrawy zdołał zrobić. Spi- 
żarnia jego obfita była, ale to w ordynaryjne tegominy. 
Zwierzyny różnej obfitość. Nabiału podostatek po czterdzie- 
stu krowach , ale to wszystko w ordynaryjnym sposobie 
było używane. 

Czasu obiadu, znowu wypiliśmy po kieliszku wina, 
a po skończonym obiedzie kawę. Gospodarz podziwiał za- 
stawę stoła , piękną bieliznę stołową , srebra , farfury, szkło, 
i zręczną usługę hajduka stolnikowej. To wszystko uderzało 
w oczy jego. 

Pokój , jeden z trzech przeznaczony dla mnie , lubo 
już był wymyty, ale nie osechł jeszcze z wilgoci. Z tego 
względu szanowna stolnikowa uprzediiła mię, że w tym 
pokoju , do którego przenieść mię kazała , będę musiał no- 
cować. Przyjąłem te jej uwagi. Ona zaś stosowne do mego 
gustu zadysponowawszy kucharce na kolację potrawy, przy 
przyjemnem ze mną , gospodarzem i doktorem pożegnaniu, 
zostawiwszy mi swego do usługi hajduka, oddaliła się do 
domu swego. 

Poczciwy gospodarz aż do późna w noc rozmawiał ze 
mną. Uważałem z jego rozmowy, że już się poczynał otwie- 
rać rozum jego, przytłumiony odludną dzikością. Naprowa- 
dziłem go na drogę , któraby jednała mu zaufanych przy- 
jaciół , przez koniecznie potrzebne stowarzyszenie stę z oso- 
bami uczciwemi, mającemi poważanie i zakredytowanie 
obywatelskie, osobami moralnemi, rozsądnemi, obojej płci, 
a przez częste towarzystwo z podobnemi osobami , posila się 
przytłumiony odludną dzikością rozum , i kształci się serce, 
które chociaż może być z natury najlepsze, a że jest nie 
ukształcone, więc niema władzy działalnej. Dalej robiłem 
uwagi, potrzebnego związku małżeńskiego i przybrania so- 
bie za towarzyszkę życia osoby, stosownie do swego wieku » 



12 

któraby była nie przesadnej edukacyi, 1 nie wykwintnego 
światowego tonu, ale uczciwa, moralna, bogobojna, cno- 
tliwa, rozsądna i umiarkowanego tęperamentUi tak: iżby 
była wierną żoną , dobrą matką , rozsądną gospodynią i przy- 
jemną sąsiedztwu. Wybór takowej osoby powinien z na- 
tężoną robić się uwagą , i użyć trzeba rady zaufanych przy- 
jaciół, i wnętrznego instynktu, wzywając pomocy oświece- 
nia Stwórcy, i woli jego. 

Na to odparł mi Bosiacki: — Trudne i niepodobne 
jest, ożenić się dla mnie, bo którażby kobieta chciała być 
żoną takiego prostaka , jakim ja jestem ? Odpowiedziałeui 
mu: — Stowarzyszenie się z ludźmi światłami, prędko 
cię przekształcić może na przyjemnego człowieka, gdy 
obud/i w tobie przytłumione władze rozumu, i uczucia du- 
szy. Bosiacki : dobranoc ! i oddalił się. 

Nazajutrz, nie bardzo rano, Stolnikowa z szanownym 
mężem swoim odwidzili mię, i po przyjemnem powitaniu 
zapytywali mię: czy dobrze spałem, jak się ma zdrowie 
moje , i czy gustowne miałem śniadanie ? A powziąwszy 
odemnie odpowiedź, przywołała kucharlię i zadysponowała 
obiad. 

Stolnik udał się do poczciwego gospodarza. Powitał 
go i wszedł z nim w rozmowę. Najprzód uwielbiał jego 
cnotę , względem przyjęcia mię do domu swego na kura- 
cyą; potem rozpoczynał mówić o innycb różnych materyach, 
okazując najprzyjemniejszą względem niego delikatność , 
i niejakie uszanowanie. 

Szanowna zaś Stolnikowa, zajęła się skrzętnie upo- 
rządkowaniem oczyszczonego z brudu mego pokoju, i tę 
czynność swoją chciała mieć ukrytą przedemną. Dlatego 
przywiezione z sobą rekwizyta, oknami wchodziły do tego 
pokoju. 

Wezwała hajduka swego (który mi nie był w tym cza- 
sie potrzebnym do służby a jej użytecznym) , a tak z nim 



13 

i przywiezioną z sobą pokojówką, niebawnie pokój ten 
urządziła. Stolnik po krótkiem bawieniu u gospodarza ra- 
zem z nim powrócił do mnie, a chcąc równie ukryć prze- 
demną, krzątanie się żony swojej w moim pokoju, uda- 
wał, jakby ona udała się na przechadzkę do gaju. Acz 
lekkie uderzenie młotków obijało się o moje uszy, niemo- 
gtem wszelako pomyśleć o tem , aby te uderzenia młotków 
użyte były z przyczyny uporządkowania tego mego pokoju 
Stolnik o wydarzeniach teraźniejszych wojennych rozma- 
wiał ze mną, i tym sposobem zal)awiał mię. Szanowny go- 
spodarz nic nie wiedział, co się tam w tym pokoju moim 
robiło, podobnie jak i ja. 

Po ukończonej robocie , Stolnlkową wysadzono oknem , 
klóra przyszedłszy do nas, udawała, jakoby najprzyjemniej- 
szą w gaju miała przechadzkę. Potem weszła do tamtego 
pokoju, z którego powróciwszy, rzekła, że już mogę prze- 
nieść się do niego. Wezwała swego hajdaka i kilku innycb 
ludzi, którzy wziąwszy moje obozowe łóżko wraz ze mną, 
najostrożniej wnieśli mię do tego pokoju, i złożyli do 
łóżka, piękną i wygodną pościelą wysłanego i pawilonem 
osłonionego. Pojąć się nie mogłem z niespodziewanej przy- 
jemności. Uczucia mojej wdzięczności, wycisnęły strumie- 
nie łez, które zalały źrenice moje. Dobroczyńcy moi ściskali 
moją rękę a ja ich. Wszyscy byliśmy rozczuleni. 

Przyjemna wonność pięknych kwiatów, w wazonach 
rozstawionych, orzeźwiła mię; piękne i gustowne przybra- 
nie pokoju mego, który dotąd wyobrażał widowisko nie- 
szczęśliwego nędzarza, przyjemną miało postać, jak gdy- 
by parnasową. Ocuciwszy się nieco , z rozczulającego uczu- 
cia mego, dobroczynną rękę szanownej Stolnikowej serde- 
cznie ucałowałem, a męża jej uściskałem. Czuli oni we- 
wnętrzne ukontentowanie ż szlachetnego czynu swego i mo- 
jej czułej im wdzięczności, jaką byłem przejęty, bo wypo- 
godzone twarze ich dały to poznawać. Ta szanowna pani, 



14 

nte poprzestała na przyjemnem upiększeniu tego pokoju, 
w którym byłem złożony, ale zajęta się zaraz ochędostwem 
przedpokoju mego , w takim sposobie jak i tamtego. Roz- 
kazała przybyłym z nią kobietom wymycie dwóch przed- 
pokojów moich , które robotę swoją rozpocz^y, a my tym- 
czasem w moim pokoju obiadowali Oboje ci szanowni 
gościa;, z iiajwiększą grzecznością i delikatnością znajdowali 
się względem poczciwego Bosiackiego , mimo tego , źe .opi- 
nią mieli o nim, że wielki jest skąpiec i nieużyly. Pr^y 
koiicu obiadu, nadjechało kilka pojazdów gości obojej płci, 
właśnie tych samych , które przed trzema dniami odwie- 
dzali mię. Wszedłszy do pokoju , wszyscy zdziwili się , że 
tak smutny przed trzema dniami, nader przyjemny teraz 
przedstawia widok. Poznali meble szańowiiej Stolnikowej, 
które w jej pałacu bawialny jej pokój zdc^iły, a który ooa 
obnażywszy, przeniosła je do mego pokoju. Wymawiali 
Stolnikowej, że ich plan uprzedziła, Stolnikowa bardzo 
grzecznie im tłumaczyła się. Wreszcie pomówiwszy z sobą 
na stronie, te dwa moje przedpokoje, przez inne panie, 
mimo moją wiadomość pięknie ubrano w dniach następu- 
jących. Bawili się dość wesoło przybyli goście, dla których 
szanowna Stolnikowa niby jako gospodyni trzech moich 
pokojów, gustowny podwieczorek przygotować kazała. Przy 
podwieczorku , toczyły się wesołe rozmowy, gdzie i poczci- 
wy Bosiacki był obecny. Skromne żarty, anegdoty, uprzy- 
jemniały biegące godziny. 

Dla poczciwego Bosiackiego wszelka delikatność od 
wszystkich była zachowana. Niekiedy, niektóre osoby zapy- 
tywały go, dlaczego sienie żeni? tylko jak odludny puslel- 
nik w puszczy z samemi tylko dzikiemi zwierzętami żyje ? . . 

Bosiacki. Jeszcze nie przyszedł czas. 

Wszyscy. My pana Łowczego będziem swatać. 

Bosiacki niskim ukłonem odpowiedział, i po chwili 
oddalił się. 



n 

Wszyscy okrxyc2«li go po jego oddalMln »ię , ic jo»t 
wielki skąpiec, żona byłaby nieszczęifiwa. Ja, który przez 
częstsze t nim rozmowy, zdawałem się z$^ia£ sposób jego 
inyiśłenla, poznawałem, że on nie j^t skąpiec, iylko tą 
odladnoscią przytłumione ma rozum i szlachetne uczueie 
duszy. Ntewie tedy, jakim sposobem użyć tych pieniędr^, 
jakich miał podostalek. Trzeba go przez waorowe przykła- 
dy grzeczności, ludzkości, oswajać z ludźmi światłetti 
ł wyprowadzić go z tej puszczy na otwarte pole, aby mu 
otworzyć drogę do społeołności z lutiźmi ,- trzeba go choć 
potifewolnłe wciągać do stowarzyszenia się z ludźmi, aby 
uczuł smak z takowego stowarzyszenia się; a « czasem we- 
iemie on sam wstręt od teraźniejszego d^iego życia swego. 
Tym i podobnym &posoł)em wymawiałem poczciwego Bo- 
siackiego. Aie niektóre osoby utrzymywały, że żadnemi 
sposobami z defektu skąpstwa uleczyć go niemożna, gdyż 
len defekt jego już jest zadawniony, już przesi^edł w naturę 
jego, a zatem już jest nieuleczony. 

Stolnik. A można spróbować ; szkoda człowieka ! 

Doktor uwiadomił mię, że już przyszła godzina peł* 
nienia jego powinności , i prosił gości do oddalenia się na 
moment z tego pokoju. Wszyscy żądali być przytomnemi 
jego czynności. Odrzefkł^doktor: to zawisło od pacycnta mo- 
jego. Wszyscy zatem prosili mię , abym przyjął przyjacielskie 
ich żądania. Nic nie pomogły mocna wypraszania się moje 
i przełożenia im , że widok moich Hin sprawi im nieprzy- 
jemność. Zezwoliłem przeto na ioh żądania. Po odjęciu 
przez doktora kataplazmów, ukazały się nogi moje jak ka- 
wałki kloców, w nadzwyczajnej nabrzmiałości brunatnego 
koloru od kolan aż do palców, a któremi nic władać nie 
mogłem i nie czułem żadnej boleści. Ran żadnych jeszcze 
nie było na nich. Nieprzyjemny ten widok wszystkich raził. 
Twarze ich zasępiły się. wszelako, aż do końca działań 
doktorskich około nóg moich, byli przytomni, ale zaraz 



1« 

wnyscy oddalili się do pnedpokoja, i tam i dokforam 
pnei dłoiszy csas mieli dysputę, względem nóg moich, 
nie mogącydi być wyleczonyeh. I lubo ten poczciwy do- 
ktor najmocniej zapewniał wszystkich, że dostatecznie wy- 
leczony być mogę przez niego, nie nfali ma; owszem kon- 
kludowali, że niezadługo życie skończę. Mimoto jednak, 
obligowali doktora , iżby nie zaniedbywał swojej okcrfo mnie 
posługi. O czem ja później zawiadomiony zostałem. 

Powrócili goście do mego pokoju i poczciwy Bosiacki 
z niemi. Udawali wesołych, alei»twarze ich zasępione oka- 
zywały wymuszoną wesołość. Zabawiwszy chwilę, wyrzekł 
poważny Stolnik : 

— Proszę yina Łowczego i obecnych tu przyjaciół 
moich na jutro do mnie na obiadek szlachecki 

Wszyscy przyjęli grzecznie żądanie Stolnika. Sam tyl- 
ko poczciwy Bosiacki bardzo się wymawiał i przepraszała 
że żądania Stolnika dopełnić nie może , udając różne ^le 
bardzo słabe przyczyny, między któremi i tę, że (wskazur 
jąc na mnie) ma gościa w domu swoim, któregoby nie- 
chciał zostawiać samego. 

— Ja z wdzięcznością przyjmuję Wpana Dobrodzieja 
troskliwość względem mnie, ale nie chcę go pozbawiać tej 
satysfakcyi, jaką bezwątpliwie znajdziesz w domie szano- 
wnych Stolnika. 

Słolnikawa, Ha! otgit^ już niema żadnej wymówki, a my 
innemi z między nas d^obami, zastąpimy nieobecność pana 
Łowczego przy choryo) gościu jego. Inaczej to my wszy- 
scy zapraszamy się do pana Łowczego jutro na obiad. « 

Wszyscy, Brawo! 

Poczciwy Bosiacki był w ambarasach, i zdetermino* 
wał się dopełnić żądania Stolnika. 

Z tych gości, jedno małżeństwo oświadcza mi. swoją 
grzeczność, bawienia przy mnie następującego dnia pod 
nieobecność poczciwego Bosiackiego. Podziękowałem im 

4 



17 

uprzejmie za lę ludzkość, i uwolniłem ich od tego obo- 
wiązku. Prosiłem obecnych, aby mi udzielili jakich książek 
do czytania. Pożegnali gospodarza i mnie, a doktorowi 
polecili w przyjemnych wyrazach, pilne staranie około mnie, 
i oddalili się. 

Poczciwy Bosiacki, po oddaleniu się gości, został w 
ambarasach. W poufałych wyrazach, powierzał mi się z 
wewnętrznemi swemi uczuciami, i żądał mojej rady, jakby 
odbyć jutrzejszy obiad. Udzieliłem mu się najwierniej, 
podług mego pojęcia teraźniejszych i następnych okoliczno- 
ści. Wystawiłem mu, że urząd Łowczego królewskiego jest 
wielce poważany u ludzi śwlalłych i rozsądnych, jako też 
i osoby, tym urzędem zaszczycone, jeżeli swemi przymio- 
tami, rozumem, delikatnością, ludzkością umią sobie ująć 
serca przyjaciół. 

Bosiacki. Dlatego to ja wiele odbierałem grzeczności 
od przyjeżdżających i bawiących tu gości, czego ja nigdy 
wart nie jestem. Mnie się zdawało , że oni kpią ze mnie. 

Odpowiedziałem mu: Nie są to tacy ludzie, aby taką 
podłością plamili uczciwe uczucia swoje. Są to ludzie świa- 
tli, uczciwi, edukowani, z których, niektórzy mniejszych 
i większych włości dziedzice, niektórzy dóbr stołowych 
królewskich godni posesorowie, którzy życzyliby sobie być 
jego przyjaciołami , i wywikłać go z czasem z teraźniejszej 
jego puszczowej dzikości. Więc radz^ i życzę, jako wielce 
obowiązany przyjaciel, abyś był jutro na obiedzie u sza- 
nownych Stolników, i był śmiały, wesoły ; a najwięcej bądź 
uprzejmej grzeczności dla wszystkich kobiet i panien , to ci 
największy u wszystkich zjedna szacunek. 

Poczciwy Bosiacki , ożywiony takierai memi maiyma- 
mi, był wesół; przez co okazał, że je przyjaźnie przyjął 
i statecznie wykona. Jedliśmy smacznie wyborną kolacyę, 
napiliśmy się oszczędnie wina. Używaliśmy lemoniady, or- 
szady, jakich nam poczciwi i przyjaźni go.Ńcie podostatek 

Dziennik literacki Nr. 56. Pamiętniki J. D. Gąńanowikiego. 2 



I 



18 

zostawOi, a cytrynami i pomarańczami hojnie przybrali mój 
pcAój. 

W dalszycłi naszych rozmowach, uczyniłem uwagę 
poczciwemu Eosiaokiemu, iżby zdało się, z jakiąj zwierzy- 
ny na jutrzejszy obiad, zrobić grzecznos'ć szanownym Stol- 
nikostwom. Bosiacki , jak gdyby elektryczną mocą ruszony, 
rzefkł: acłi, prawda! 1 natychmiast surowo rozkazał strzel- 
com , którzy przy jego budynku w małej odległości mieli 
mieszkalne chaty, aby dziś jeszcze jakiego grubego zwierza 
dostali i jemu przystawili, choćby w noc późną. Strzelcy 
za odebraniem takiego rozkazu od swego wysokiego zwierz* 
chnika, uzbroili się natychmiast w narzędzia śmierci zwie- 
rzęcej , wzięli kilka dowodnych psów z psiarni i udali się 
w puszczę do znajomych im miejsc, gdzie pewni byli zdo- 
byczy takowego zwierza. Jakoż przy zapadającym już zmro- 
ku, przywieźli ogromnego jelenia i sarnę. Za moim in- 
stynktem, natychmiast w nocy, odesłał Bosiacki tę zwie- 
rzynę na kuchnię Stolnikostwa , przyłączywszy w grzecznym 
sposobie z niejakiemi przyjemnemi facecyami napisany bilet 
i z moim przypiskiem, zalecając najsurowiej strzelcom, 
konwojującym te okazałe trupy, aby nie robiąc ża- 
dnego w pałacu hałasu, w najcichszej spokojności oddali 
tę zwierzynę do kuchni z przyłączonym biletem , i sami nic 
nie zatrzymując się, ztamtąd oddalili się Strzelcy ten roz- 
kaz najściślej wypełnili i powróciwszy, swego pana Łow- 
czego uwiadomili, który z mego instynktu później zrobio- 
nego, rozkazał tym strzelcom, iżby delikatnej zwierzyny z 
ptasząt na godzinę siódmą zrana, bez żadnej wymówki po- 
starali się. Strzelcy i to dopełnili, a szanowny łowczy 
Bosiacki nic nie zwlekając czasu , z napisanym (jak pier- 
wszy) biletem, przez strzelca puszczowego odesłał i tę 
zwierzynę drobną na kuchnię Stolnikostwa, zkąd powrócił 
strzelec bez żadnego odpisu. 

Przed godziną dziewiątą przyjechała Stolnikowa po- 



.19 

rządnym sześciokonnyjn koczem z słażbą jednego hajduka 
i strzelca , porządnie przybranych , i zaraz udała się do po- 
koju pana Łowczego, gdzie po grzecznem powitaniu sig, 
oddając mu bilet, rzekła: 

— Mąż mój, przez wyrazy w tym bilecie, oświadcza 
swoje przyjacielskie uczucia, za grzeczności pana Łowczego, 
W obdarzeniu kuchni naszej zwierzyną, a ja takież same 
uczucia słownie mu wynurzam. 

I nie bawiąc oświadczyła: spieszę odwiedzić gościa 
pana Łowczego i powziąć wiadomość o jego zdrowiu. 

Pan Łowczy. Tak jak wczoraj jest chory. Odwiedzałem 
go o godzinie piątej. Jest spokojny; pił kawę i jadł śnia- 
danie. Właśnie teraz powróciłem od niego. 

— A ja go teraz odwiedzę. 
Pan Łowczy. Ja służę pani. 

Wchodzą z panem Łowczym do mnie. Pani Slolni- 
kowa uśmiechając się: Jak się masz szanowny bohaterze?! 
Ja z podobnym uśmiechem odpowiadam: Jestem zdrów tak 
jak wczoraj ; spałem dobrze , piłem z gustem kaw^ę , i sma- 
czno jadłem śniadanie, z łaski pani i mego szanownego 
opiekuna (wskazując na p&na Łowczego) , który z takim jak 
nigdy dotąd zapałem, odpowiada: Bóg najwyższym nas 
wszystkich jest opiekunem a to wszystko co około nas 
się dzieje, jest dziełem niezbadanej jego opatrzności. 

Proszę o rękę szanownej Stolnikowej i tę serdecznie 
całuję. W tern jakieś ogarnęło mię rozczulenie się i przy- 
tomnych. 

Utłumiając we mnie to rozczulenie się i obecnych 
pragnąc uspokoić, powiadam anegdotę: że wczoraj już pó- 
źnym wieczorem, przyprowadzono do domu pana Łowcze- 
go dwóch puszczowych gości, i bawiącemu u mnie panu 
Łowczemu oznajmiono o przybyciu onych. Łaskawy pan 
Łowczy, dla mojej właśnie satysfakcyi , kazał ich zaprosić 
do mego przedpokoju i oświecić go kilku świecami, iżbym 



20 

mógł z łóżka mego pokoju, przypatrzeć się im doskonale. 
Wprowadzono tedy ich z zwykłą etykietą. Były to: piękny 
i wspaniały jeleń i śliczna sarneczka. Oświadczyły nam , 
że chciałyby najuprzejmiej być jutro na obiedzie u szano- 
wnych Stolnikowstwa , ile, że to państwo rodzinie ich bar- 
dzo często pozwalają być u siebie na obiadach i kolacjach. 
My zaś, nie śmiejąc tara same wciskać się, prosimy o re- 
komondacyjne za nami pismo. Pan Łowczy dopełnił ich żą- 
dania, dał im pismo i konwój do zaprowadzenia ich na 
miejsce. 

Dziś zaś bardzo rano, niektóre puszczowe ptaszęta 
przybyły z takiemże żądaniem, pan Łowczy i tym nie od- 
mówił, powiadając im, że i sam będzie dziś u tego pań- 
stwa na obiedzie. 

Pan Łowczy. Nie mówiłem tego. 

Ja, Ale pan tak myślał! 

Szanowna Stolnikowa uśmiawszy się, rzekła: Właśnie 
przybyłam tu w tym zamiarze, abym panu Łowczemu to- 
warzyszyła w podróży do naszego domu. Wtem podała mi 
kilka książek, i rzekła: Mąż itiój z swojej biblioteki le 
książki udziela, dla zabawy choremu. Bardzo grzecznie po- 
dziękowałem, i wziąłem najpierwej z nich jedne książkę 
(których było podobnych dwie a te miały tytuł: Gustaw 
Waza, czyli rewolucja szwedzka, innych zaś książek, jakie- 
by były, nie przepatrywałem. 

Słoinikowa. Jak mąż mój zgadł ? bo dając te książki po- 
wiedział do mnie, że z między tych wszystkich, pewnie, 
iż te zaostrzą najpierwej ciekawość czytelnika. Ucałowałem 
jej rękę i oświadczyłem szanownemu Stolnikowi wdzię- 
czność, że mi takie przyjemne towarzystwo przysłał dla 
mojej zabawy. Stolnikowa zadysponowawszy kucharce obiad 
i kolacyę a hajduków*! swemu, będącemu priy mnie, pilne 
usługi, pożegnała mię i rzekła do pana Łowczego: Proszę 
pana do pojazdu. Pan Łowczy już był ubrany, choć nie 



21 

stosownie do swojej rangi. Wsiadł z Stolnikową i oboje 
udali się w podróż. 

Po ich odjeździe, z natężoną uwagą rozmawiałem cały 
len dzień z szanownym Gustawem Wazą. Doktor opatru-. 
jąc moje nogi, opowiadał mi o wczorajszej dyspucie z te- 
mi gośćmi, które mię odwiedzały, i konkluzyi icłi, jakoby 
ja nie mógł już być wyleczonym, gdyż la nieczułość nóg, 
wyraźnie przekonywa o gangrenie w nich. Żałowali mię 
wszyscy, i już o pogrzebie moim zbliżającym się układali 
plany. Lubo ja podług mojej wiadomości, najuroczyściej 
zaręczałem im doskonałe wyleczenie pańskie , one przy swo- 
jem zostały uprzedzeniu. Odpowiedziałem doktorowi, że 
na to wszystko, co się dziać będzie z memi nogami, je- 
stem bardzo obojętny i zupełnie przygotowany. Doktor za- 
ręczył mi, że będę wyleczony zupełnie, ale nie tak prędko. 

Wieczorem późnym powrócił z obiadu poczciwy Bo- 
siacki , a wszedłszy do mnie , serdecznie mnie ściskał i ca- 
łował powielekroć powtarzając: Tyś mój anioł, rozporzą- 
dzeniem najwyższej opatrzności mnie przydany. Rzęsiste łzy 
zalewały źrenice jego. Potem do doktora: Panie doktorze, 
miej najtroskliwsze staranie około wyleczenia go, bo to 
jest i twój anioł. Wspaniale będziesz wynadgrodzony. A je- 
żeli nie ufasz sobie, powiedz otwarcie. Najbieglejszycb do- 
ktorów sprowadzę na radę. Nie oszczędzaj proszę (ię wy- 
datków moich. 

Doktor uspokoił poczciwego Bosiackiego, zaręczając 
mu najuroczyściej, że bez rady innych doktorów, sam mię 
wyleczy. Poczciwy Bosiacki serdecznie uściskał doktora , 
i powiedziawszy dobranoc, udał się na spoczynek. 

Tę fantazję Bosiackiego, przypisywaliśmy z doktorem 
skutkom wina. Zabawiliśmy się trochę, i również udaliśmy 
się na spoczynek 

Rano powziąwszy szanowny Bosiacki wiadomość, że 
już nie śpię, odwiedził mię i te same powtórzył wyrazy, 



które wciBoraj wieczór względem mnie oświadczał, ale juz 
z mniejszym zapałem. Opowiadał nam , jak był dobrze od 
gospodarzów domu przyjęty, i od całego towarzystwa przy- 
tomnych tam przyjaciół, jak się wesoło bawili; jak zwie- 
rzynę od niego przysłaną smacznie i gustownie przyprawną, 
używali ; jak spełniali kielichy, jak pokoje pięknie były 
przybrane, jakie piękne grono było dam różnego wieku 
i jak go wiele zachwycało i t. d. Opowiadał dalej , że 
z wielu osobami dotąd mu nieznajomemi, a tam obecnemi 
zapoznał się. Bardzo uwielbiał księdza kanonika, rodzonego 
brała księdza Sufragana Linczeskiego , a którego tylko wi- 
dywał w kościele jako proboszcza. Chwalił go z głębokiej 
edukacyi, nauk, przyjemnej postaci, uprzedzającej grzeczno- 
ści, i że miał własne swoje dwie wsie. Że ja byłem tam 
lakże, najprzyjemniej przez gospodarzy domu i od znajo- 
mych wspomniany, i że za moje zdrowie spijali wino. Co 
mu to bardzo wydawało się przeciwnem, iż ja byłem cho- 
ry, a oiii za zdrowie moje wino pili, tak jak za innych 
zdrowych. Wspomniał i to , że on i cała tam przytomna 
kompania , od jednych z I ych gości na dzień przeznaczony 
zaproszeni zostali na obiad; dodając, że on tam nie będzie, 
gdyż nie ma porządnego powozu do wyjechania, a widząc 
jak tam obecni pięknemi przyjechali pojazdami i z pięknie 
przybranemi ludźmi. 

Z takowego opowiadania poczciwego Bosiackiego, po- 
znać było można , że dotąd przytłumiony dziką odludnością 
rozum jego i uczucia szlachetne duszy jego, już poczęły się 
rozwijać. Zrobiłem mu uwagę, że nie będąc na obiedzie 
będąc zaproszonym, możnaby osoby zapraszające go obrazić , 
i wzięto by to za wzgardę; czego bardzo chronić się po- 
trzeba, aby niczem nie zrażać przyjaciół. Szanowni Stolni- 
kowstwo ułatwią mu podróż do tego domu , gdzie jest na 
obiad zaproszony. Zdaje mi się, iżby można tamtemu do- 
mowi, gdzie pan Łowczy na obiad jest zaproszony, podo- 



23 

bną t zwienyny jakiej zrobić uprzedBio grzeczność, jaką 
zrobiłeś Stolnikowstwora podług wyrazów pisma świętego : 
Z mamony róbcie sobie przyjaciół. 

Bosiacku Bardzo ci obligowany jeslem za takie przy- 
pomnienie. Ja sam pomyśliłem sobie, że tak zrobić trzeba, 
ale byłbym może i zapomniał. I zaraz przywoławszy strzel- 
eów, zalecił im na kiedy i jakiej zwierzyny przysposobić 
mają« Strzelcy wykonali rozkaz, a szanowny Bosiacki swoją 
grzecwieść w przesyłaniu zwierzyny. 

Tego dnia, niebawnie po obiedzie naszym, ukazało 
się kilka pojazdów na dziedzińca poczciwego Bosiackiego, 
z przybyłem! gośćmi; między klóremi i ksiądz kanonik 
Linczeski znajdował się. Najpierwej etykietalną wizytę do- 
pełnili gospodarjŁowi , a ztamląd udali się do mnie, którym 
mój szanowny opiekun Bosiacki przewodniczył. Gdzie naj- 
pierwej szanowni Stolnłkowstwo przedstawili mi księdza 
kanonika, a potem mnie jemu. Ten poważmy i przyjemny 
z powterzehownej postawy prałat, z grzecznem ułożeniem 
i niejakim przymiieniem zbliżywszy się do mego łóżka, 
poważnym tonem rzekł do mnie: Dopełniam ci szanowny 
bołiaterze , tego uszanowania , jakie ci sprawiedliwie od 
wszystkich gorliwych o powszechny byt ojczyzny i najle* 
psze jej powodzenie należy. Winszuję ci oraz tych ran , 
które w gorliwej obronie ojczyzny twojej i naszej odebra- 
łeś, i masz je za chlubne piętna. 

A do poczciwego Bosiackiego: Tobie panie Łowczy, 
ze wszech miar szanowny mężu , żeś spowodowany instyn- 
ktem najwyższej opatrzności, przyjąłeś do domu twego, 
tęgo szanownego bohatera, i najtroskliwszem około niego 
zajmujesz się pielęgnowaniem , aby odzyskał zdrowie i utrzy- 
mał życie, na dalsze usługi ojczyzny. Bóg za ten czyn 
okazanej twojej ludzkości, już ci obfitą w niebie przezna- 
czył nadgrodę. Doświadczający twojej ludzkości l>ohater, 
wdzięcznym ci się zawsze okaże , a najpóźniejsza potomność 



24 

głosnem uwielbianiem cnoty twojej , za przykład podawać 
będzie. 

To wyrzekłszy, ścisnął rękę moją a ja jego , i rzekłem 
do niego: Te odwiedziny mnie i te twoje szanowny pra- 
łacie grzeczności dla mnie, w pełnych wyrazach czułości 
oświadczone, nie biorę ja za żadną powinność, jak tylko 
za dowód szczególnej łaski twojej i uznaję w tera niepojęte 
dzieło najwyższej Opatrzności, że mnie nieznajomego tobie, 
i nigdy niczem nie zasłużonego, odwiedzasz, i z taką czu- 
łością serca twego przemawiasz do mnie. Bogu najwyż- 
szemu nieustanne niech będą dzięki, a tobie najwyższa 
wdzięczność moja. Odwiedzasz mię teraz w przyjacielskim 
sposobie, odwiedź- że ranie za parę dni w sposobie ducho- 
wnym, proszę cię. I uściskałem rękę jego. 

Praiał. Bard/o dobrze, dopełnię to. 

Przytomni, którzy w tym zamiarze sprowadzili do 
mnie kanonika, aby podług ich mniemania, przed dwoma 
dniami doktorowi memu objawionego, przygotował mnie 
do przyjęcia sakramentów świętych, gdy usłyszeli, że za- 
praszam kanonika, aby mię w duchownym sposobie odwi- 
dził, utwierdzili się w swojem moiemaniu , a obstąpiwszy 
łóżko moje, najtroskliwiej zapytywali mię, jeżeli nie jestem 
słabszym jak przed trzema dniami byłem? Odpowiedziałem , 
że nie. Ale człowiek zdrowy spodziewa się choroby, a cho- 
ry śmierci, więc należy wcześnie choremu usprawiedliwić 
się Bogu i oczyścić sumienie przez wyznanie grzechów 
swoich i przeciwko nieprzyjaciołom duszy uzbroić się sa- 
kramentami świętemi. 

Ksiądz kanonik przyjął życzliwie moje uwagi. Podzię- 
kowałem Stolnikowi za książki i oświadczyłem, że Gustaw 
Waza najwięcej mnie zajął. Inni przyjaciele ponawozili rai 
książek w różnych materiach. Ksiądz kanonik. Stolnik i in- 
ni posiadali przy mnie i wesoło rozmawiali o wczorajszych 
w domie Stolnikostwa przyjemnych zabawach, gdy tym- 



25 

czasem inne osoby obojej płci na osobności powierzały so- 
bie swoje mniemania o mnie , że jut muszę się czuć słab- 
szym , a przez to zbliżonym do śmierci , kiedy prosiłem 
księdza kanonika o usługę ducbowną. Ja to za^^łyszałem 
nieco , i dla facecyi odezwałem się na głos do pań : 

— Obaczycie mnJe panie jeszcze na ukochanym moim 
koniu z pałaszem w ręku, gromiącego nieprzyjaciół ojczy- 
zny mojej. 

Wszyscy zaklaskali w dłonie, i wyrzekli: brawo! Oso- 
bliwsza wszystkich serca zajęła wesołość. 

Stolnik. Daj wina i kielicha. 

Pękło kilka butelek wina. Mój poczciwy doktor bar- 
dzo był konłent z mego oświadczenia. Niektóre osoby py- 
tały się z ciekawością o mego konia, gdzieby był? Odpo- 
wiedziałem: że już siedm dni jak go nie widzę, co mu 
bardzo żałośnie być musi. Zajęły się niektóre osoby skrzę- 
tnem o niego dopytywaniem się, kazały go wyprowadzić 
na dziedziniec, potem zbMżyły go do okien mego pokoju. 
Koń wyłożył przez okno głowę do pokoju. 

Patrzałem czu'e na niego, przemawiałem do niego 
znajome mu wyrazy- w pieszczonym tonie. Koń mi powta- 
rzanem żałośnie rżeniem odpowiadać się zdawał. Widząc 
przytomne osoby najczulsze nasze i wzajemne ku sobie przy- 
wiązanie, zaprojektowały mi, iżbym zezwolił wprowadzić 
go do mego pokoju. Ja najchętniej przystałbym na to, 
ale delikatność nieobrażenia dam tym postępkiem, usu- 
wała moje zezwolenie. 

Zalecałem jego obyczajność, grzeczność, delikatność, 
więc wszystkie damy były zatem, aby go zbliżyć do po- 
koju. Poszły na dziedziniec i niektóre odważne wprowadzi- 
ły konia do pokoju. Wszyscy zastanawiali się nad niepo- 
JC*^ jego czułością i nad jego mocnem do mnie przywiązaniem. 

Wprowadzony do pokoju stanął przy samych drzwiach, 
rozpatrywał się, niby z jakiems podziwieniem. Wszyscy 



aft 

młIcseH. Spojriał m moje łóiko, i którego gdym go za- 
wołał po ifiiteiilir: Sokolcin! wyrwał się z trzymającej go 
l^kko ręki jednej pani, pędem pnybiegł do łóika, obwą- 
ehał, zariał, zniżył głowę na poduszki, całował mię w 
twarz, w ręce, gtlym mtt^ chleba podawał. Westchnął i po- 
łożył się na podłogę priy łóżku, mile zawsze na mnie po- 
gl^ając. WsCal nie bawiąc, obwąchał łóżko wzdłuż postę- 
P^j^<^* gdzie w nogach łóżka był jego ubiór i ten obwą> 
cfiał, i zwrócił ftię do mnie. Znowusmy się z sot>ą popie- 
ścili trochę. Nakoniec przemówiłem do niego: 

— Idź już Sokolciu, JQtro obaczymy się z sobą. 

Oi> pol żył sit n^^u koło łóżka. Ja do niego już 
nic nie mówiłem. Wstał i znowu skłonił głowę na podu- 
sztl, całował mnie i ja jego, ugłaskałem go« przytulałem 
głowę jego do mojej piersi I znowu powtórzyłem: idź So- 
kolciu, jutro obaczym; się z sobą. Obrócił się od łóżka, 
dama jedna ujęła go za cugle i be£ żadnego oporu poszedł 
z nią, która go przy licznej asystencyi ciekawych gości, do 
stajni zaprowadziła I oddała dozorcy jego, a odchodząc, 
pogłaskała go i riekła: bądi zdrów Sokolciu. On przy- 
jemnem na nią wejrzeniem , zdawał się wyrażać jej wdzię- 
czność za jej fatygę. 

Wtem kiedy się wszyscy zajęli widzeniem konia me- 
go ł podziwieniem jego ku mnie czułości , szanowna Stol- 
nlkowa zajęła się zadysponowaniem podwieczorku dla go- 
ści i usiftwieiriem siołu wjednym dużym pokoju Bosiackie- 
go, a jemu szepnęła, gdy będzie przyrządzony podwieczo- 
rek, al^y gości zaprosił do urządzonego swego pokoju, do 
zastłnvionego stołu. Boslacki, chciał się w niejakim spo- 
soł^ie uchylać od lego, lecz Stolnikowa powiedziała mu 
pnyjaźnie : 

— Zrób tak panie Łowczy* to jest między nami » a 
o tem nikt więcej wiedzieć nie będzie, prócz nas, przyja 
cioł twoich. 



27 

Stolnikowa bawiła się w kompanii, a Bosiaoki uda*- 
wał zatrudnionego czymsić. Podczas pobytu tycłl gości, 
opowiadanienri o różnych raaterjach i anegdotach przecho- 
dził czas, i wszyscy wesoło dosyć bawili się 

Prosiłem księdza kanonika o pozwolenie mi biblii do^ 
czytania pisma świętego. Przyrzekł i wypełnił. Rzekł do mnie 
w poufałym tonie: Przyszłe ci lu jednego światłego i wiel- 
kiego patryotę kapucyna, ten może tu bawić tyle, ilebyi 
żądał. Przyjemne z nim będziesz miał obcowanie i świeckie 
i duchowne. 

Bardzo uprzejmie podziękowałem. Jakoż we dwa d»i 
przysłał mi przyrzeczoną biblię i historyę zdobycia i abu- 
rzenia Jerozolimy, przez obiecanego kapucyna , który mi 
bardzo stał się dogodnym i przyjemnym. Wszedł Bosiacki 
i zaprosił do swoich pokoi gości na podwieczorek, gdzie 
wszyscy udali się za nim , a ja z moim poczciwym dokto- 
rem jadłem podwieczorek. Po podwieczorku zabawili nieco 
goście w moim pokoju i rozjechali się. 

Bósiackiemu już nieco przytłumiony rozum i wewnę- 
trzne uczucia przymiotów duszy jego, poazęły się otwie- 
rać. Powierzał mi się poufnie w swoich myślach i żądał 
przyjacielskich odemnie uwag, gdyż przez tę ciągłą odlu- 
dność jego, nie mógł jeszcze obejmować powinności i wzglę- 
dów, jakie w towarzystwie innych osób zachowywać ma- 
my. Bolało go, że on niema czem przyjąć odwiedzających 
go gości, że niewie, jak te ich liczne na dom jego wy- 
datki wynadgrodłić. Rad był jakiś porządek lepszy w do- 
mu zrobić , a nie wiedział jak się wziąć do tego. Ja mu 
radziłem, aby wprost i otwarcie prosił Stolnikostwa o 
urządzenie jego domu i jego gospodarstwa. Tak poczciwi 
i uprzejmi sąsiedzi najchętniej się tem zajmą. Wynadgro- 
dzić zaś to im w delikatny sposób zawsze wypada. Oto, 
rzekłem , pani Stolnikowa zbliża się do słabości. Zaproś 
się zręcznie sam za kuma i ojca chrzestnego, a wtedy bę- 



dxie$z:mógł jakiś prezent nowonarodzonemu chrzestnemu 
synowi uczynić. Tym sposobem wynadgrodzić się mogą 
ich wydatki. Tym sposobem i z innemi postąpić. 

Poczciwy mój opiekun, przyjął wdzięcznie moje zro- 
bione mu uwagi. Powierzył się ze wszystkiem szanownym 
Stolnikostwom , którzy tę jego otwartość czule przyjęli , 
i najskrzętniej zajęli się oporządzeniem , urządzeniem i ozdo- 
bieniem jego pomieszkania, przyjęciem ludzi moralnych do 
usług, do utrzymania rządu domowego, i do urządzenia 
ekonomicznego tych dwóch wiosek poczciwego Bosiackiego. 
Co wszystko Stolnik, na wzór i podług swojej metody 
urządził, na korzyść znaczną Bosiackiego. 

Sama pani Stolnikowa z zboża p. Bosiackiego w mły- 
nach swoich, we wszystkie rekwizyta opatrzonych, przez 
swoje zręczne sługi różnej delikatnej kazawszy narobić le- 
gominy, spiżarnię jego (dotąd pustą) znacznie zaludniła. 

Pan Stolnik interesami swemi będąc powołany do 
Warszawy, wyjazd swój udeterminował. Przyjechał do mnie 
w odwiedziny i razem na pożegnanie na parę tygodni. Pan 
Łowczy wręczył mu kilka tysięcy czerwonych złotych na 
różne potrzebne sprawunki; czego Stolnik dopełnił. 

Bosiacki ośmielił się przymówić Siolnikowej, iż ży- 
czyłby sobie być chrzestnym ojcem spodziewanemu dziecię- 
ciu. Stolnikowa to oświadczenie grzecznie przyjęła, i mnie 
za kuma zamówiła. Odpowiedziałem: 

— Właśnie ja zdatny na kuma 

Stolnikowa. Będziesz walny, bo już zdrów będziesz. 

Ja, Albo prędzej 

Stolnikowa. Cóż prędzej? 

— Żyć już wtenczas niebędę. 

Stolnikowa. Oj nie! żyć będziesz, i będziesz naszym 
kumem. 

Stało się, że poczciwy Bosiacki i ja byliśmy kumami. 
I wtenczas poczciwy Bosiacki odznaczył się wspaniale swoją 



ludzkością zrobieniem pięknego prezentu dla chrzestnego 
syna swego tym sposobem: 

Znaczna kwota dukatów, w kartach kilku do gry uży- 
wanych przezemnie ułożona w kształcie listu, jak się zwy- 
kle komu pocztą przesyła, w kopertę włożonych, i opie- 
czętowanych z adresem : ^Synu szanownych i zacnych w kraju 
Rodziców, i mój chrzestny! Przyjmij ten odemnie i)jca twe- 
go chrzestnego mały upominek , mego ku tobie przywiąza- 
nia i wysokiego szacunku i uszanowania mego dla twoich 
godnych rodziców"*. Takowy list po spełnieniu ceremonii 
chrztu, kiedy dziecię w obecności matki swojej było w ką 
pieli, Bosiacki włożył mu w maleńkie rączki jego. Aku- 
szerce dał do ręki w papier zawinięte kilkanaście dukatów, 
a matki dziecięcia rękę ucałowawszy, skłonił się i wyszedł 
z pokoju tego 

Oprócz tego i mnie Okazał wspaniałą ludzkość swoją, 
za pomocą której zrobiłem niejaki prezent synowi chrzest- 
nemu i akuszerce, podobnym jak on sposobem; a podług 
ówczesnego zwyczaju, księdzu kanonikowi Linczeskiemu , 
dopełniającemu ceremonię chrztu, także znaczną kwotę du- 
katów w papier obwinionych Bosiacki złożył na tacy jak 
i inni kumowie. Prócz tego, całą służbę dworską Stolnika 
uczciwie obdarował. 

Po niejakiej chwili , Stolnik wszedłszy na pokoje mię- 
dzy bawiące się goście, a trzymając w ręku koperty, rze- 
cze: Syn nasz Józio przed trzema tygodniami przyszedłszy 
na świat, już odebrał od kochanych ojców swoich chrzest- 
nych , niejakie korespondencje. I ukazuje koperty tych ko- 
respondencji. Wszyscy zajęci ciekawością, od kogo. Z rąk 
do rąk przechodziły te koperty, aż wszystkich obeszły. I lubo 
wszyscy zajęli się tą mozolną pracą dochodzenia, dojść 
wszelako nie mogły uspakającej ich ciekawość , wiadomości. 
Aż dopiero niektóre z paii udały się do akuszerki; ale i ta 
niemogła je więcej zawiadomię, (bo nas nie znała) tylko 



opowiedziała, że jeden na kuladi a drugi z nim, przyszli 
i dali dziecięciu w rączki listy, każdy od siebie , i mnie pre- 
zent zrobUi wymieniając, ile który dał jej pieniędzy. Z cze- 
go dochodziły, że to^Bosiacki był ze mną; a powróciwszy 
do kompanii, wiadomość tę rozniosły. Szanowny Stolnik 
wymienił autorów tych korespondencji, zamilczał tylko 
sprawdzenia wewnętrznych treści onych, zachowując deli- 
katność, tak względem autorów, jak i (^ecnych osób. Lecz 
obecne osoby z ogromnej koperty Bosiackiego koresponden- 
c}\ dodiodziły, że w tej kopercie znaczna była korespon- 
dencja. Z rozgłoszonej od służących wiadomości, o uczci- 
wych im dar {inkach, przez Bosiackiego spełnionych, ustała 
mylnie o skąpstwie Bosiackiego i nieludzkości jego dotąd 
utrzymywana opinia , a przybrała postać uczciwości i ludz- 
kości jego, którą on później w każdem zdarzeniu skutkiem 
utwierdzał. 

Kielichy wiwatowe pękały rzęsistemi W7strzałami tak . 
że niektórych mniej, a niektórych więcej, przez kontuzje 
osłabionych, na polu przyjaźni złożyły w domie Stolnika. 
Mój opiekun i ja powróciliśmy do domu wieczorem , z przy- 
czyny opatrzenia przez doktora nóg moich. 

Po pierwszem odwiedzeniu mię księdza kanonika i in- 
nych osób, w dni kilka przesłał ten prałat Bosiackiemu 
uzyskany w konsystorzu indult na kaplicę w jego pcnue- 
szkaniu, z pozwoleniem odprawiania w niej każdego dnia 
jednej , a podług potrzeby dwóch , do trzech mszy ; oświad- 
czając, że niebawnie przyjedzie dla poświęcenia pokoju, na 
kaplicę przeznaczonego. Przyjaciele za zezwoleniem wła- 
ściciela, obrali i przeznaczyli na kaplicę mój przedpokój, 
w którym ustawili i przyozdobili ołtarz, a w nim umieścili 
obraz Matki bożej. Ten pokój zawsze był na potem kaplicą. 

Przyjaciele , sąsiedzi powziąwszy wiadomość od ka- 
nonika o dniu poświęcenia kaplicy, ile tylku mogli któ- 
rzy, zjechali się do domu Bosiackiego, aby hyc przy- 



31 

Łoinnemi tej rzadkiej ceremonii Stolnike^wa aajęła «ię urzą^ 
dzeniem kuclini i stołu ^ a gospodarz zajął się muzyką, 
z dobranych głosów, obojąj płci, której przewodniczył w 
odśpiewaniu liymnów kościeln^cli, czasu odprawiania mszy 
w tej kaplicy. 

Zrana, około godziny siódmej przyjechał ksiądz ka- 
nonik z dwoma księżami. O godzinie ósmej rozpoczął ka- 
nonik ceremonię poświęcenia kaplicy, a o dziewiątej mszę 
śpiewaną przy asystencyi dalmatyk. Kapucyn, bawiący w 
domu Bosiackiego, miał piękną przemowę, w której imie- 
niem gospodarza domu tego, uprzejmą księdzu kanonikowi 
oświadczył wdzięczność, za troskliwe wyjednanie indultu 
na kaplicę, teraz ufundowaną w tym donnie; przemówił 
i do szanownego gospodarza » winszując mu ufundowania 
w domie jego kaplicy, wyrażając, że kościół święly tym 
domom tylko udziela pozwolenia na ustanowienie kaplicy 
z przywiązaniem niejakiej łaski boskiej , które są gorliwemi 
wyznawcami religii Chrystusowej, i oświeceni łaski darem 
Ducha świętego do pełnienia rozlicznych cnot chrześcijań- 
skich, zlewając na nie obfite błogosławieństwa nieba. Za- 
kończył mowę swoją, uwielbiając gorliwość religijną przy- 
byłych licznie dostojnych osób, na tę ceremonię poświęce- 
nia tej kaplicy. 

Gospodarz z dobraną swoją orkiestrą , której przewo- 
dniczył, czasu odprawiania się mszy świętej, śpiewał hy- 
mny kościelne. Ja korzystając z okoliczności ceremonii po- 
święcenia kaplicy, ułożyłem sobie, odprawić spowiedź je- 
neralną , i uprzedziłem o tern zacnego kapucyna , poufnego 
mego przyjaciela, i doktora, wkładając na nich obydwóch 
obowiązek sekretu, iżby nikt z domowych nie wiedział o 
moim zamiarze. Dniem przed poświęceniem kaplicy zapro- 
siłem w wieczór do mnie tego zacnego kapucyna, i przed 
nim spowiedź odprawiłem. Nazajutrz, dałem za przyczynę 
niestrawność, i tym sposobem uwolniłem się od kawy 



I 



i śniadania. Przybyłemu iLsiędza kanonikowi w sekrecie po- 
wierzyłem się, żem się spowiadał, i prosiłem go, aby cza- 
su mszy dał mi komunię świętą i sakrament ostatniego 
pomazania, po skończonej mszy. Ksiądz kanonik spodzie- 
wając się, że kto się będzie spowiadał, wziął z sobą kilka 
komunikantów, z których jeden tylko dla mnie konsekro- 
wał, gdy nie było nikogo więcej do spowiedzi. Po swojej 
we mszy komunii, poprzedzony zapalonemi świecami assy- 
śtujących mu kapłanów, udał się z icomunią świętą do mego 
pokoju, którą z rąk jego przyjąłem; a po skończonej mszy, 
udzielił zaraz Sakramentu ostatniego pomazania olejem 
świętym z religijną przemową. 

Te obydwie ceremonie i zachwyciły i rozczuliły wszy- 
stkich przytomnych, i w obłąd wprawiły ich względem 
zdrowia mego, mniemania. 

Taki bowiem dotąd u wszystkich klas niektórych lu- 
dzi wykorzenić nie mogący się przesąd , że gdy tylko chory 
opatruje duszę swoją Sakramentami świętem!, już jest nie- 
bezpieczny życia. Więc takim i mnie być uznali. Tern bar- 
dziej , że ja intencji mojej nikomu nie objawiłem. Ja byłem 
dosyć wesół i spokojny, a obecni pomawiali mię, że ja to 
wszystko udaję, i że muszę być i czuć się blizkim grobu. 
Tego ich błędnego mniemania, ani ja, ani nikt wyperswa- 
dować im nie mógł. Udali się wszyscy, będąc proszeni od 
gospodarza domu , do jego pokojów na obiad. Ja tylko sam 
pozostałem na łóżku, i przypatrywałem się ozdobom ołta- 
rza, który tak był postawiony, że z mego łóżka mogłem 
wygodnie mszy świętej słuchać. Po skończonym stole, wszy- 
scy mię odwiedzili, bawiliśmy się wesoło. Ja podziękowa- 
łem zacnemu prałatowi za Biblię i za żałosne zdoby- 
cie i okropne zburzenie Jerozolimy. 

Gospodarz udarował Prałala pielonym i kosztownym 
pierścieniem, z pomiędzy przywiezionych mu przez Stolnika 
1 Warszawy Prosiłem o mierny kieliszek , który napełniwszy 



33 

winem , spełniłem zdrowie gospodarza i wymienieniem jego 
krajowego tytułu : rotmistrza województwa Brzeskiego. 
A po mnie wszyscy. I odtąd tytułowano go tym tytułem. 
Drugie zdrowie szanownego Prałata. Trzecie duchowieństwa. 
Czwarte przytomnych szanownych gości, i nieprzytomnych 
moich łaskawych przyjaciół. Piąte i osohnie poczciwego me- 
go doktora. Kieliszek ten tylko w czwartej części , był przez 
mego doktora nalewany. 

Goście ubawiwszy się, przed wieczorem oddalili się. 
Ja z szanownym gospodarzem , kapucynem i doktorem , 
jeszcze przez dłuższy czas rozmawialiśmy, ile, że kochany 
mój opiekun w nader wesołym był humorze; poczem 
udaliśmy się na spoczynek. 

W północ uczułem jakieś odmienne mojej słabości 
symptomata: boleści w żołądku, nadętość, ból piersi, gło- 
wy, rznięcie w kiszkach i gorączkę. Utracone czucie w no- 
gach , którego dotąd nie miałem , tylko jak dwa kloce nieru- 
chome być zdawały się, odżywiać się zaczęło przez lekkie 
świerzbienie i strzykanie. To wszystko stopniami powię- 
kszało się przez dni kilka. Doktor przez te dnie wszystkie , 
aplikował mi lekarstwa rozwalniające. Nic więcej na po- 
karm , jak tylko z jarząbków i gołębi lekkie i czyste rosoły, 
a na ugaszenie pragnienia z gorączki najwięcej prszady i le- 
moniady używać kazał. Dla zaspokojenia mego, tłómaczył 
mi przyczyny tej choroby i następne z niej najlepsze skutki. 
Jako% przez te dnie, twarda jak drzewo, nabrzmiałość nóg, 
zmieniała się stopniami w pulchną miękkość. Porobiły się 
na nich plamy czarnego i żółtego koloru, różnej wielkości, 
i pootwierały się meaty. przez które brunatnego koloru 
najwięcej odchodziła materya nader nieprzyjemnego odoru. 
Doktor z tych małych meatów otworzył duży otwór-, przez 
który materya nawet kawałkami spieczona , z krwią czarną , 
obliciej odchodziła. Wewnętrzne boleści ustały, a wolny 
ruch w nogach stopniami zwiększał się, i za kilka dni już 

Dsiennik literooki Nr. K8. Pamiętniki J. D. Gąsianowtkiego, 3 



34 

mogłem siedzieć na łóżku z spuszczonemi do ziemi nogami. 
Przyjaciele moi odwiedzali mię i w tej mojej zmienionej 
słabości, bo żadnego dnia nie było bez odwiedzin przyja- 
cielskich. Mój dobroczynny opiekun, ile był o zdrowie 
i życie moje troskliwy, tyle w przyjęciu gości uprzejmy, 
zwłaszcza, kiedy dom jego, przez troskliwe zajęcie się 
szanownych Stolnikostwa , we wszystko był opatrzony. Nie- 
bawiąc, już za pomocą rozstawionych w pokoju krzesełek, 
zacząłem się uczyć chodzić; i niekiedy przybywający goście 
zastali mię na tej przechadzce, i dali mi tytuł małego Ju- 
zia, który już zaczyna chodzić. Lecz Stolnik, który każde- 
go dnia mię albo sam, albo przez szanowną żonę swoją nie 
zaniedbał odwiedzać, uznał ten tytuł za nieprzyzwoity, 
i zniósł go, zachowując mój właściwy. I gdy pewnego dnia 
przyjechawszy, wszedł do mego pokoju ; wsparty na dwóch 
drewnianych kulach, nowym aksamitem obszytych, widok 
ten uderzył mię w oczy i przeraził. Stolnik z małym ru- 
chem, skłoniwszy się przytomnym gościom, zbliża się do 
mego łóżka , dobywa z pod swoich pach kule i rzecze do 
mnie: 

— Przyjacielu! Z największą wprawdzie boleścią serca 
mego daję ci ten prezent (kule) smutny ale w teraźniej- 
szym czasie potrzebny tobie, abyś za pomocą tych kul, 
mógł prędszą odzyskać moc nóg twoich, na dalsze ojczyzny 
usługi bardzo potrzebnych. Z tą jednak kondycyą , gdy już 
pomocy ich potrzebować nie będziesz, abyś mi je wrócił, 
które jak relikwie w domie moim na zawsze pozostaną. 

Podziękowałem Stolnikowi- za ten prezent, i zaraz 
użyłem tych kul do mojej pokojowej , a później i dalszej 
przechadzki, a po ustałej potrzebie używania ich, podług 
żądania szanownego fundatora , zwróciłem onemu z podzię- 
kowaniem. 

Później ten szanowny fundator kul, przesłał mi ka- 
ryolkę swoją wygodną z zaprzęgiem spokojnych koni do 



35 

przejazdu, którą odbywałem przejazdkę do wszyslkich do- 
mów tych łaskawych przyjaciół moich, którzy mię z tro- 
skliwością odwiedzali. 

Domów takich było trzynaście w obwodzie dziesięciu 
mil od pomieszkania mego łaskawego opiekuna, a mój 
Sokół wierny, przybrany w swój ubiór, zawsze mi towa- 
rzyszył , a przed karyolką sam idąc , różne wesołe wyrabiał 
wybryki. Doktor mój poczciwy był zawsze ze mną w tych 
przejazdkach i zawsze mi robił swoją usługę około jeszcze 
nie .wyleczonych nóg moich, których za pomocą kul, mo- 
głem do przechadzki używać. We wszystkich domach , któ- 
re odwiedzałem , od przyjaciół moich byłem najuprzejmiej 
przyjmowany wraz z doktorem moim. 

Gdy pierwszy raz wyjeżdżałem z domu mego opie- 
kuna , w zamiarze odwiedzenia moich przyjaciół , Sokół 
mój wierny, wyprowadziwszy mię za bramę, wrócił się na 
dziedziniec, i stanąwszy w bramie frontem ku mnie, rżał; 
a gdym go po imieniu jego zawołał, przybiegł do karyol- 
ki, wsparł głowę na mnie, spoglądał na dziedziniec. Ka- 
załem jechać, i tylko co kilka kroków zrobiłem. Sokół 
znowu wrócił się , i tak jak pierwej stojąc w bramie rżał. 

Furman i hajduk wnosili z tego postępku Sokoła, zły 
prognostyk mojej podróży, więc radzili mi, abym się wró- 
cił, do czego i mój poczciwy doktor przychylił się; więc 
wróciłem się. 

Po wysadzeniu mnie z karyolki , udałem się do mego 
pokoju , gdzie i mój Sokół przyszedł za mną , i zaraz z naj- 
większą chciwością poszedł w koniec łóżka mego, obwą- 
chał swój ubiór, i z lekka kilka razy zarżał, stojąc przy 
nim i spoglądając na mnie. Za pomocą doktora, ubrałem 
go w ten jego ubiór, on stał cały czas spokojnie, a gdy 
już był ubrany, zarżał wesoło, poszedł z pokoju, przebie- 
gał się po dziedzińcu, i stanął w jednem oknie pokoju 
mego , i raz po raz rżał lekko. Wyszedłem z pokoju na 



36 

dłiedziniec; Sokół zbliżył się do mnie, pieścił się ze mną, 
eidował mnie w ręce i riał z \e\ksL radośnie. Potem w ga- 
lopie pobiegł Ilu bramie, stanął w niej frontem ka dro- 
dze, i wyniosłym głosem zarżał i powrócił do mnie. Mój 
opiekun i cały dwór jego patrzali na te Sokoła mego obroty. 
Furman ten , który mi przed godziną radził , abym się wró- 
cił z podróży, nic nie mówiąc nikomu, zaprzągł do kary- 
olki konie i zajecbał przed pokój , mówiąc do mnie : 

— Może pan teraz jechać. Ten Sokół jest to bardzo 
rozumny; szkoda wielka, że gadać nie może. 

Wsadzono mię do karyolki, sokół naprzód pobiegł, 
zatrzymał się w bramie , a gdym się zbliżał , wybiegł za 
bramę i udał się drogą, którą jechać miałem. Dojeżdżając 
do bramy pałacu szanownych Stolnikostwa , Sokół mój pę- 
dem wpadł na dziedziniec pałacowy i wyniośle zarżał. Sza- 
nowny gospodarz i domownicy jego ujrzawszy Sokoła, ła- 
two domyśleli się , że on poprzedził raoje tam przybycie ; 
zbliżyli się do niego, głaskali go, i pieścili się z nim. 

Nadjechałem ; wysadzono mię z karyolki , z którą fur- 
man odjechał do stajni i Sokół poszedł za nią. Ja zaś uda- 
łem się do pokojów, gdzie opowiadałem mego Sokoła chy- 
mery, przez co spóźniłem moje przybycie. W tem powia- 
dają , że Sokół jest w sieni pałacowej , i często z lekka od- 
zywa się. Wyszliśmy prawie wszyscy do sieni; Sokół zbli- 
żył się do ranie, przykładał do mojej piersi głowę i wol- 
nym głosem odzywał się. Ja tylko jeden doszedłem jego 
żądania. Ugłaskałem go za pomocą szanownego gospodarza , 
zdjąłem z niego ubiór jego, a gdym tylko zdjął z niego 
musztuk , wesołym odezwał się głosem , i z wybrykiem po- 
biegł do stajni. Ubiór jego złożono w pokoju. Ten jego 
postępek i gospodarzy i wszystkie gościnne osoby jakie tam 
zastałem, mocno ubawił. Szanowni gospodarze ułożyli 
plan, że gdy będę od nich wyjeżdżał, aby Sokoła nie 
ubierać. Stało się, gdy karyolka stanęła przed gankiem i so- 



37 

koł był przy niej , przechadzał się po przed okna , wpatry- 
wał się do pokojów i niekiedy lekko odzywał się. 

Kiedym już wyszedł z pokojów, zastałem go w sieni , 
ugłaskałem go, ucałowałem i rzekłem: Pojedziem dalej 
sokole. On przeraźliwie wrzeszczał. Wsadzono mię do ka- 
ryolki ; on wracał się do sieni , wszędzie bystry wzrok rzu- 
cał, wąchał, zdawał się szukać swego ubioru. Odjechałem 
od ganku, a jadąc z wolna przez dziedziniec, wołałem go. 
Szedł za karyolką pr/ez cały dziedziniec, i przeraźliwie 
wrzeszczał, a gdy już za bramę wyjechałem, on stał w bra- 
mie i bardzo rżał żałośnie. Nakoniec wrócił się i pędem 
wpadł do ganku i rżał nieustannie. Szanowni gospodarze 
kazali wynieść jego ubiór do sieni. Obwąchał go, zarżał 
radośnie , spoglądał mile na państwo ; a tak szanowny Stol- 
nik ubrał go sam, ugłaskał, włożył na niego musztnk, 
i jak tylko założył cugle na siodło, koń rzucił miły wzrok 
na pana, zarżał wesoło, i z wybrykiem biegł przez dzie- 
dziniec za bramę; dopędziwszy mię zrównał się z karyol- 
ką , razy kilka radośnie zarżał , i poszedł drogą przed końmi. 
I odtąd wszędzie go rozbierano przy wjeździe, a ubierano 
przed wyjazdem. 

Powróciwszy z przejazdki mojej do domu opiekuna 
mego, opowiadałem mu, jak od wszystkich przyjaciół mo- 
ich z najpoufalszą otwartością byłem przyjmowany. Życzy- 
łem mu, aby on przedsięwziął należące i potrzebne sąsia- 
dów odwiedziny. Co w kilka dni w towarzystwie z kapu- 
cynem i ze mną dopełnił, i od wszystkich najprzyjemniej, 
szczerze, poufale i otwarcie był przyjmowany. 

Po niejakim krótkim cza«ie całe sąsiedztwo zaprosił 
do siebie na obiad. Czasu tegoż zjazdu, najczulsze moje 
oświadczyłem podziękowanie Stolnikowi, za troskliwą jego 
pomoc i złagodzenie nader przykrej trudności , w używaniu 
potrzebne] wiele dla mnie przechadzki, schorzałemi noga- 
mi memi przez ofiarowane od niego kule , które bardzo 



38 

były pomocne, do prędkiego odzyskania pierwszej wła- 
dzy scliorzałym nogom moim ; kule podług jego żądania 
powróciłem mu i do domu jego odwiozłem. Równie za 
karyolkę pozwoloną mi ńa długi czas do przejazdki, jako 
też za danycli mi na usługę liajduka i kucłiarkę, gdyż to 
wszystko już miałem od mego opiekuna, który rzeczoną 
kucharkę i hajduka wspaniale wynagrodził. 

Czasu mojej kuracji, gdym już zaczął być zdrowszym, 
przez zpoufalenie się z często odwiedzającemi mię osobami, 
mianowałem w sposobie żartu i facecji niektóre panienki 
memi żonkami, a te mnie swoim mężem. Ztąd urosły swa- 
tania mnie i poczciwego mego opiekuna ; to wszystko działo 
się dla zabawki, ale z czasem i w istotne swaty zamieniło się. 

Stolnikostwo przez nieograniczoną swoją przyjaźń dla 
mnie często i publicznie i samotnie skłaniali mię, abym 
wojskowy stan mój zamienił na cywilny, co i wszyscy po- 
wtarzali. Ja to za facecje przyjmowałem i facecjami zbywa- 
łem, a na swatania odpowiedziałem (wskazując na mój pa- 
łasz): to jest żona moja najulubieńsza, i to jest cały los mój 
przyszłości* 

A Stolnikowa: albo śmierć- wczesna i grób. 

Nareszcie proponowali mi korzystne ożenienie się z ich 
kuzyna, panienką pięknie od natury utworzoną i rzadkiemi 
przymiotami duszy i talentami ozdobioną. Chętnie przyją- 
łem szczerą i przyjacielską ich propozycją, i najuprzejmiej 
podziękowałem im. Prosiłem ich , iżby zezwolili mi czasu , 
abym dosłużyć się mógł stopnia jenerała, w usługach oj- 
czyzny mojej. Ale oni byli za tera, abym opuścił stan woj- 
skowy, od którego mię odwieść nie mogli. 

Mój opiekun , będąc zawsze dla mnie szczery i otwarty 
w poufałych ze mną rozmowach, powierzył mi się, iż ma 
w gotowiźnie złożonych 48 tysięcy czerwonych złotych. 
Radziłem mu szczerze, aby trzy części tego martwego ka- 
pitału użył na kupienie jakich jeszcze z parę wiosek , z do- 



3gf 

chodu których przy rządnej ekonomice , mógłby mieć i wy- 
godne życie i nowy składać kapltalik, tak aby z gotowego 
grosza nigdy się nie wyniszczał. Życzyłem mu koniecznie 
potrzebne mu ożenienie się. Radziłem , aby choć jeden dom 
z sąsiedztwa swego miał zaufany przyjaźnią, a tem naj- 
bliższy szanownych Stolnikostwa , którymby się najotwarciej 
we wszystkim powierzał, jako osobom rozsądnym, uczci- 
wym, moralnym, i żadnych własnych zysków z przyjaźni 
jego nie szukającym , prócz wzajemności. Te moje uwagi 
bardzo wdzięcznie przyjął i dopełnił, za co zawsze mi był 
obligowany. 

Zbliżał się nareszcie czas, gdy przychodząc do zupeł- 
nego zdrowia postanowiłem udać się do Warszawy i zgło- 
sić się do mojej komendy, a po drodze miałem wstąpić do 
Sielec, do hetmanowej Ogińskiej. Przez cztery dni wyjeżdża- 
łem od Bosiackiego, a nie wyjechałem. Wzajemne rozczu- 
lenia się nasze przy pożegnaniu, jego przyjaźń dla mnie, 
moje , najwyższej mu wdzięczności rozprzestrzeniające w du- 
szy mojej obowiązki, usta nam zamykały. Wiedział on, 
wiedział i ja , że koniecznie nam rozstać się z sobą , później 
lub prędzej potrzeba. Ale cóż! kiedy wygórowane nasze 
wzajemne uczucia, jednego przyjaźni, drugiego wdzięczno- 
ści, odebrały nam były męstwo pokonania ich. Wynajdo- 
waliśmy obydwa plany, jakiemi by można było utrzymać 
nad sobą panowanie, koniecznie nam obydwom potrzebne. 
Oba nie byliśmy skłonni do zbytnego napoju wina, które 
obu nam , szkodliwe na zdrowiu robiło skutki. Mnie jednak 
zawsze większe. Taki tedy przeżeranie ułożony plan upicia 
się doskonałego i w tem rozłączenia się z sobą , przyjął 
poczciwy Bosiacki. 

Wszystko do przedsięwzięcia i wykonania podróży 
mojej przez poprzednicze a nie dopełnione wyjazdy przy- 
gotowane było. Dzień wyjazdu mego zdeterminowany zo- 
stał nieodzownie. Na szczęście nasze, przybyło tego dnia 



II. 

(Dwór hetmanowej Ogińskiej. Wizyta Szczęsnego Potockiego.] 



Przyjechawszy do Sielców, przedstawiłem się sam 
hetmanowej Ogińskiej , siostrze królewskiej (n. b. że same- 
go hetmana Ogińskiego nie było). Ta szanowna pani, z 
wrodzoną sobie ludzkością, bardzo grzecznie i czule przy- 
jęła mię, otoczona obojej płci osobami pierwszego rzędu; 
obligowała mię , abym zabawił przy niej klika dni , i uwia- 
domiła mię, że w tych dniach przybędzie do Sielców za- 
proszony przez nią Szczęsny Potocki , i kazała przeznaczyć 
dla mnie w bliskich oficynach pałacu, na kwaterę dwa 
pokoje. 

Nie odmówiłem jej żądaniu. Bawiąc przy niej dzień 
cały, poznałem, które z otaczających ją osób, najpoufań- 
szemi u niej były, a to: wiekowi Kasztelan Mścisławski 
Chrapowicki, wraz z żoną swoją, Szambelanowa Zawiszy- 
na, piękna i młoda rozwódka; jakoteż dwunastolelna kuch- 
mistrzówna , Kurdy wanowska , piękna i szykowna panienka , 
w opiece hetmanowej I>ędąca. Niemniej marszałek jej roz- 
sądny, wraz z żoną swoją, z rzędu obywatelskiego, Wojni- 
łowicz, przyozdobiony orderem ś. Stanisława. Hetmanowa 
i całe otaczające ją grono, tchnęło największym zapałem 
ojczystym , ale polityka i roztropność kazały im wszystkim 
ówczesnym, acz przykrym ulegać okolicznościom. 

Hetmanowa najpoufalej przez dwa dni, przed przy- 
jazdem Szczęsnego , w przytomności otaczającego ją grona , 
rozmawiała ze mną. Żądała wiadomości , o zaszłych bitwach 



43 

z nieprzyjacielem, i o korzyściach zobopólnych. Opowia- 
dałem jej z największą dokładnością, począwszy od naj- 
pierwszej pod Mirem wielkiej stoczonej bitwie, i o okru- 
cieństwie Jegrów i Duriców, pomordowanych przez nich na 
grobli Zuchowieckiej przeszło trzystu kobiet różnego wie- 
ku , i dzieci żołnierskich, najwięcej niemowląt; o zabraniu 
tamże przez nieprzyjaciela wszystkich nam bagażów ; o rej- 
teradzie zasadzki naszej z opustoszałego zamku Mirskiego , 
i o małej naszej stracie w tej rejteradzie , przez groblę Mir- 
ska, gdzie z 200 set naszych, straciliśmy w zabitych i ran- 
nych tylko 85ciu od kartaczów konnej artylerył nieprzyja- 
cielskiej; o zabraniu nieprzyjacielowi tamże czterech kon- 
nych armatek, i temiż, jako i swemi ośmio-funtowemi ca- 
łego karablnierskiego pułku znacznem porażeniu, i o dal- 
szych pod Zelwą , Swisłoczą , Dereczynem , Brześciem litew- 
skim wypadkach. O ucieczce z pod Mira, naczelnie dowo- 
dzącego jenerała Judyckiego, i objęcia po nim dowództwa 
jenerała Bielaka, pod Brześciem litewskim, przysłanemu 
z Warszawy, jenerałowi Zabielle, później hetmanowi pol- 
nemu litewskiemu. 

Gdym opowiadał wymordowanie kobiet i dzieci , po 
większej części niemowląt na grobli Zuchowieckiej , Hetma- 
nowa i wszyscy obecni najczulej rozrzewnieni zostali tak 
dalece, że blisko dwóch godzin trwała pauza dalszego 
opowiadania. 

W tych rozmowach zapytany zostałem przez Hetma- 
nowe, gdzie byłem ranny i leczony? A gdy opowiadałem, 
że na kontuzją armatnią w obydwie nogi odniesioną i prze- 
strzał w boku; tudzież najtroskliwsze Bosiackiego, do- 
tąd mi nieznajomego pielęgnowanie i leczenie przez swego 
nadwornego lekarza, jako też ludzkie przyjmowanie od- 
wiedzających mię obojej płci osób , także nigdy mi niezna- 
jomych, z tą otwartością serca oświadczającego się, że przez 
szesnastoletnie w lem miejscu .zamieszkanie, nie był tak 



44 

szcięśliwym , aby go tyle odwiedzało osób, jak czasu le- 
czenia się mego , jednego dnia odwiedza dom jego. Nielctó- 
rzy z przytomnych znali go i powiadali, że niewymownie 
był skąpym, nie mając żony, dzieci, i żadnej przy sobie 
familii, a tę jego ludzkość dla mnie, za jedyny cud opa- 
trzności Boskiej nademną uważali, i wszyscy tysiącznemi 
błogosławieństwy Boskiemi obsypywali go. 

Gdy drugiego kończącego się dnia po kolacji , żegna- 
łem szanowną Hetmanowe, i o zamiarze podróży mojej do 
Warszawy uwiadomiłem ją, odebrałem uprzejme jej życze- 
nia , abym jeszcze przy niej zabawił i był obecnym przy- 
byciu Szczęsnego, co i otaczające Hetmanową osoby po- 
wtórzyły. Przyjąłem te szanownej pani życzenia. 

Nazajutrz przed obiadem , zjechał i pan Szczęsny z li- 
cznym konwojem karabinierów Moskiewskich i natłokiem 
(jak wyżej nadmieniłem). Stabwach główny honorowy mo- 
skiewski dla Szczęsnego, na dziedzińcu pałacowym pod 
gołem niebem uformowany, i wartą dwóchset moskalów z 
chorągwiami i muzyką janczarską został obsadzony. 

Przybycie jego do Sielców poprzedziło tego dnia wielu 
jenerałów sztabowych i różnych stopni oficerów, tak kra- 
jowego jak i sprzymierzonego wojska. Wielu urzędników 
krajowych, wiele dam pierwszego rzędu. Z tych wszystkich 
po przywitaniu szanownej Hetmanowej, jedni, obojej płci, 
zostali na pokojach przy hetmanowej , a inni udali się na 
dziedziniec, oczekując przybycia Szczęsnego. 

Po małej chwili przybył ten bałwan moskiewski. Sza- 
nowna Hetmanowa z olaczającemi ją osobami , udała się do 
sali, do której Szczęsny, otoczony jenerałami, ministrami, 
senatorami i t. d. został wprowadzony przy wielkim hała- 
sie muzyki Janczarskiej Moskiewskiej. Powitała go z po- 
wagą , przyzwoitą jej stopniom i wysokiemu urodzeniu , bę- 
dąc siostrą królewską, i z wymuszoną grzecznością. Szczę- 
sny, jako dumny bałwan i podły hołdownik Moskwy, na- 



45 

dęty udawanym blaskiem mniemanej wielltoici swojej, le- 
dwie kiwnął głupią głową swoją i zaraz usadowił się na 
przygotowanem dla niego dużem, ale niczem ozdobnie nie- 
pokryiem krześle , którego otoczyli wyżej wspomnień! urzę- 
dnicy, i stali z największem uszanowaniem majeslalycznem. 

Szczęsny do siedzącej naprzeciw niego szanownej go- 
spodyni domu, przemówił kilka słów w majestatycznym 
tonie z zapytaniem , jeżeli już wykonała wcielenie się do 
Targowickiej Jeneralnoścl ? 

Odpowiedziała Hetmanowa: Właśnie do lego czasu 
wstrzymałam się z tym aktem. Poczem jeden z ministrów 
Szczęsnego , zbliżył się do Hetmanowej i podał jej do pod- 
pisania akt wcielenia się już ułożony i napisany. 

Hetmanowa nie czytając tego podanego sobie aktu. 

— Właśnie oszczędzając mozolnej pracy pana Ministra 
w ułożeniu tego aktu, samam go ułożyła i już podpisany, 
oddaję mu. 

Minister przeczytawszy go, rzekł: tu formalność jest 
opuszczona. 

Hetmanowa. Forma, czyli wzór aktu wcielenia się, nie 
jest od jeneralnoścl publikowana ; dla tego każdy z współ- 
rodaków moicli jakoż i ja sama, stosownie do teraźniej- 
szych okoliczności krajowych , akt ten ułożyłam , podpisa- 
łam , i oddałam go panu Ministrowi. 

Minister ukazał ten akt Szczęsnemu, który po odczy- 
taniu oddał go Ministrowi, i na tem ukończony został ten 
interes. 

Dano śniadanie w czterech salach, po którem rozpo- 
częły się różne gry kartowe. Szczęsny z Hetmanową grał 
taroka przy jej stoliku, naprzemian z kasztelanową Clira- 
powicką, szambeianową Zawiszyną i z Wojniłowiczową , 
żoną nadwornego marszałka Hetmanowej, zawsze w towa- 
rzystwie Hetmanowej będącemi, jako poufne jej przyja- 
ciółki. Z tych ostatnie dwie . pięknością i powabami wdzię- 



I 



r 



46 

\U*m od Miary upoi atone , szczególnłejsaą Szczęsnego zwró- 
4łjr IM dlebie uwagę. Przy powierzchownej swojej piękno- 
(t€\, miały pięknie ukszlałcone serca, przez nieprzesadną 
i^ttkai^ę i rozwinięty rozum, przez towarzystwo z osobami 
moralnemi, rozumnemi, prawa religii ściśle dopełniającemi 
f ((wiatowej podłości ściśle sŁrzegqcemi się. 

Szczęiny grając z niemi w jaką bądź grę w karty, 
naumyślnie przegrywał do nich znaczną ilość dukatów, któ- 
remi wszystkie jego kieszenie napełnione były, bez żadnych 
sakiewek, lub woreczków; przeto garścią brał z kieszeni 
dukaty, i bez rachuby płacił im przegrane. Co postrzegł- 
izy owe damy, podziękowały mu za grę, dając jakieś po- 
zorne przyczyny. Wszelako Szczęsny ustawnie je porywał 
do gry, i zawsze przegrywał do nich znaczną kwotę duka- 
tów, co skromność tych dam wielce obrażało. 

Szczęsny miał w pałacu przeznaczone dla siebie cztery 
pokoje, oprócz których pokój sypialny, pokój na gabinet 
sessji, inny na expedycje i audyencjonalną salę. Wszystkie 
te pokoje, skromnie były ozdobione. Rozdawał tam urzę- 
dy cywilne, wojskowe, aa różne stopnie patenta, najwię- 
cej swemu Targo wiekiem u motłochowi. Byli tam i gorliwi 
ojczyzny patryoci, i kadzili temu bałwanowi, unikając uci- 
sku i prześladowania. 

Zabawy na pokojach zamykała dziesiąta w nocy go- 
dzina , a jedynasta przed południem godzina , odmykała po- 
koje przybyciem szanownej Hetmanowej. 

Te zabawy unudzały Hetmanowe, i niekiedy zaraz po 
kolacji, czyli po ósmej godzinie, pod pozorem słabości 
opuszczała je, iw swoim gabinecie z poufnemi swemi, 
czasem i po jedenastej godzinie przyjemnie rozmawiała. 
Pierwszego wieczora a drugiego dnia pobytu Szczęsnego,' 
gdy po kolacji nie widziałem przytomnej już na pokojach 
szanownej gospodyni, udałem się natychmiast do mojej 
kwatery, gdzie w połowie rozebrany, czytałem książkę ma- 



47 

jącą tytuł: Wyprawa do ziemi świętej, którą prasy wpro- 
wadzeniu się , zastałem w jednym polioju. Po małej chwili 
wcliodzi tam jeden z paziów szanownej Hetmanowej i oświad- 
cza mi, że od pana kasztelana Chrapowickiego j^st przy- 
słany, który zaprasza mię do siebie. 

Wziąłem na siebie mundur i z nim raiem udałem się 
do pałacu , który wskazał mi pokoje pana Kasztelana i sam 
oddalił się. 

Wszedłszy do pokoju zrobiłem grzeczny komplement 
do kasztelana , on mi nawzajem i rzekł : że on żądania sza- 
nownej gospodyni dopełnił. 

I w tern prosił mię do pokojów Hetmanowej , gdzie 
w towarzystwie z nim przybywszy, zastałem tam cztery 
osoby obce, które widziałem na pokojach. Hetmanowa w 
nader przyjemnych wyrazach przedstawia mię tym niezna- 
jomym osobom , wymieniając ich nazwiska i urzędy, a te 
były: kasztelan Brzeski, Bystry, i starosta Łukoski, Dłuski, 
z swemi żonami. Kasztelanowa Chrapowiecka robi mi miej- 
sce do siedzenia, między sobą a szambelanową Zawiszyną. 
Wstrzymałem się nieco od przyjęcia tego -miejsca, ile że 
było wyżej od miejsca, przez kasztelana Cbffipowickiego 
zajętego. Kasztelan i Hetmanowa powiadają « że to miejsce 
przed przybyciem tu jeszcze jego, już przet te damy było 
dla niego przeznaczone. Ucałowawszy rękę Hetmanowej , 
zbliżyłem się do przeznaczonego dla mnie miejsca, gdzie 
w najprzyjemniejszych wyrazach mojej dla (ych dam wdzię- 
czności i mego nadspodziewanego szczęścia^ wynurzywszy 
uczucia i ręce ich ucałowawszy, zająłem przeznaczone miej- 
sce. Dano wina i dobrego wina. Starosta I|iuski był przy- 
jacielem dobrego wina , spijał go dosyć , lefz my pomieniie 
go używali Z początku smutne widoki kr(ju, niepolicio- 
he klęski, okropne prześladowania, mordkstwa, zajm0"> 
wały rozmowy nasze i wszystkich nas grubym i ciężkim 
smutkiem przywaliły. i 



48 

Chcąc tedy ten smutek przerwać, wtrąciłem kilka 
anegdotek wesołych, w różnych materjach: wyjątki z ka- 
zań dowcipnych kaznodziejów , zdarzane dowcipne podstępy 
niektórych wojskowych i L d. W kolej tedy każda osoba 
z przytomnych coś dowcipnego powiedziała, a tym spo- 
sobem Hetmanowe wyplątaliśmy z grubej melancholii i przy- 
wrócili jej humor wesoły. W takich i podobnych zaba- 
wach , prędko uchodziły nam godziny. Nikt z nas nie uwa- 
żał wybijających zegarów. Dano herbatę, i wtenczas zegary 
pokojowe wyj)iły dwónastą godzinę. Wszyscy podziwia- 
liśmy tak prędkie ujście godzin. Szanowna hetmanowa od- 
rzekła: podobnym sposobem życie nasze ulatuje i zbliża 
nasze istoty dd grobu a dusze do błogosławionej i nieprze- 
żytej wieczności. Rzekła potem : że od jutra będzie żądać 
pozwolenia od pana Szczęsnego, aby pod pozorem sła- 
bości , uwolnft ją od pokojów popołudniu. Przyjemniej wo- 
lę, dodała, przepędzać ten czas z poufnemi memi przy- 
jaciołami, niż dumą jego i słyszanemi klęskami ojczyzny 
mojej, rozrzewniać czułe serce moje. Dobranoc wam zau- 
fani moi przyjaciele. Odwiedźcie mię jutro przynajmniej na 
godzin dwie przed pokojami. 

Nawzajem oddawszy dobranoc szanownej goi^podyni 
i szanownym domownikom jej, udaliśmy się każdy do no- 
wego spoczynku. 

Nie mogąc zaraz zwabić snu na oczy moje, rozbiera- 
łem postępowanie Szczęsnego , zgłębiałem myślą skutki 
najnlepomyślniejsze dla ojczyzny mojej, i w tem usnąłem. 

Ocuciwsay się ze snu o godzinie siódmej, najpierwej 
podniosłem n^śli i uczucia moje do Stwórcy mego i z głę- 
bokiem ukorz^iiem się przed nim, złożyłem mu powinne 
dzięki za wszdakie dobrodziejstwa jego i zachowanie mnie 
tej nocy od nagłej śmierci i nieszczęścia i przypadku jakiego. 
Poleciłem mu wszystkie moje dnia tego myśli , słowa 
i uczynki, wzjwając jego boskiej opieki. Wypiłem przynie- 



49 

sioną mi kawę, ubrałem się i poszedłem na prywatne po- 
koje Hetmanowej, gdzie już ją zastałem, i wczorajszej za- 
bawy osoby. Oddawszy dzień dobry Hetmanowej i przy- 
tomnym, opowiadaliśmy sobie nawzajem sny. Hetmanowa 
mówiła, że tę noc dobrze spała. Była wesołego bumoru. 
Po różnycb pogadankach dano śniadanie, przy którem po- 
wtarzaliśmy niektóre wczorajsze anegdoty. Dłuski Starosta, 
będąc zawsze wesołego temperamentu, bufonował nieco, 
wziął się do kielicha i rzekł: 

— Wypijam kielich gorzkiej męki ojczyzny mojej. 

Kasztelanowa Chrapowicka. Nie truj nam panie Starosto 
słodkich momentów naszego przyjacielskiego towarzystwa! 

Hetmanowa. Wśród słodkich na pozór przyjacielskich 
zabaw naszych, trudno jest utłumić czułości serca nad nie- 
szczęśliwą ojczyzną naszą. 

I to wyrzekłszy wesoły w smutny zaraz zmieniła hu- 
mor. 

Starosta chcąc zreparować humor Hetmanowej, po- 
wiada: wart jestem sto pytek. Bierze chustkę, robi z niej 
pytkę, i dając ją w ręce kuchmistrzównie Kurdywanowskiej, 
rzecze : Ty piękna nimfo ! masz pierwszeństwo do rozpoczę- 
cia exekwowania na mnie wydanego przezemnie wyroku. 
Do mnie: Pan adjutant, jako przyjaciel nas wszystkich i 
członek towarzystwa naszego, raczy mieć baczność, aby to- 
warzystwo bezwzględnie ten wyrok spełniło* Wszakże od 
osobistego spełnienia na mnie tego wyroku JW. Hetmano- 
wą dobrodzijkę uwalniam ; może go spełnić przez plenipo- 
tenta swego, na którego żonę moją przedstawiam. 

Stawia na śród pokoju krzesełko i kładzie się na nim. 
Zaczęło się pytkowanie. ; Każda osoba towarzystwa, podług 
swojej dobrej chęci, mniej lub więcej kładzie pytek na sta- 
rostę a najwięcej żona jego, jako plenipotentka Hetmanowej 
i kończąca spełnienie wyroku , aż ją głos Hetmanowej , aby 
już skończyła swoją robotę , skłania i kończy. Starosta uda- 

Diien&ik liUracki Nr. 60. Pamiftniki /. D. GąHamwikiego* 4 



50 

je jako podnieić się i wstać z krzesła nie może. Podno- 
simy go wszyscy, on robi ukłon wszystkim i dziękuje za 
wypełnienie przez nich na siebie wydanego wyroku. Opiera 
się na sofie i stęka, powiadając, że mocną bardzo przyło- 
żono mu wizykatoryę. 

Zawkzyna. Wszakże . podług wydanej recepty samego P. 
Starosty. 

Starosta. Oj moja Pani! Wy przez swoją zbytnią tro- 
skliwość o moje zdrowie przydałyście więcej jak 4 dozys 
do mojej recepty. 

Wojniiomczowa. Jeżeliby tak było, to wszystko na zdro- 
wie pana Starosty. Wszak pan Starosta dobrowolnie i roz- 
myślnie wydał receptę. 

Starosta. Dobrowolnie moja Pani! wiele ten czyni, co 
musi; a wskazując na usta swoje: Język to świergotliwy. 
Śmiech powszechny. Ja biorę kielich i wyrażam się: Szla- 
chetny wyrok pana Starosty. Szlachetne, cnotliwe i deter- 
minowane przyjęcie go. Śmiech powszechny. 

Starosta. To mnie orzeźwia. Bierze kielich: Szlachetne 
spełnienie na mnie wyroku, przezemnie samego wydanego, 
przez towarzystwo przyjacielskie. 

Wszyscy. Brawo! — Hetmanowa w dobrym humorze. 
Starosta na stronie cichym głosem: Bogu dzięki » że przy* 
wróciłem szanownej Hetmanowej dobry humor. Siadamy. 

W tem kasztelan Chrapowicki : Przypomnieć sobie nie 
^ogą , gdzie podobna fizyonomja (wskazując na mnie) przed 
kilku laty była mi znajoma. 

Diushi. Ja przypomnę panu Kasztelanowi. W Nieświe- 
żu czasu pobytu króla. — Wszyscy wpatrując się we mnie: 
prawda. 

Zawiszyna, Ja tam nie byłam. Byłam wtenczas zamknięta 
dobrowolnie w cieniach murów klasztornych Dominikanek 
Mińskich, gdzie prócz ścian tego gmachu i zakonnic niko- 
gom nie znała. A to z wiadomych okoliczności mego pro- 



SI 

cesu. Teraz (cahijąe kolana Hetmanowej) rok trzeci jak przy 
łaskawej mojej mamie dobrodzijoe mam swobodne życie. 

Dłuski. A gdybyś była tam kochana Szambelanowo I 
widziałabyś go wszędzie między młodemi i pięknem! kobie- 
tami i panienkami, jak im robił grzeczności i uprzedzenia. 

Ja. Przecie nie wyrównywające ich wartości. 

Chrapowicki, Nie miał pan adjutant wiele zbywającego 
czasu dla robienia ofert kobietom i panienkom, bo jak 
uważałem go, te bardzo bywał zatrudniony pełnieniem obo- 
wiązków służby swojej i wielkie posiadał zaufanie xeia Ka- 
rola , Szefa i Jenerała swego. 

Dłuski. Ja to tylko dla facecji powiadam, ale to by- 
najmniej nie krzywdzi i nie obraża delikatności P. Adjaian- 
ta. Gdyż prawdziwie wiele był czynny i pilny co do peł- 
nienia swoich powinności. Że posiadał wiele zaufania sza- 
nownego swego Jenerała Xcia Karola, to przez swoją apli- 
kacyą i zdolność. Wszak byliśmy naocznemi, jak na odby- 
wanych tam sesjach patrjotycznych pod prezydencją króla, 
p. Adjutant miał powierzony sobie przez Xcia Karola pro- 
tokół tych sekretnych sesyj, i z jaką on zręcznością dopeł- 
niał urzędu dość mozolnego Sekretarza , przyczem i powin- 
ności adjutanta dopełniał z największą pilnością Często go 
od przyjemnego towarzystwa kobiet powoływano : natych- 
miast tedy opuszczał to przyjemne mu towarzystwo, a biegł 
w zawody dopełniać, do czego go powinność służby je- 
go powoływała. 

Hetmanowa. I mnie niekiedy pozwalały okoliczności być 
świadkiem tego, co pan Starosta opowiada względem pana 
Adjutanta. I to jest, co mu jedna to zaufanie Xcia Karola. 
Nie znałam w ówczas pana Adjutanta, tylko z pełnienia 
służby jego. Wiele mu teraz wdzięczną jestem, że mi dał 
spososobność poznania siebie obecnie. 

Zbliżyła się godzina 11. Hetmanowa udała się na ety- 
kietalne pokoje, a my jej towarzyszyli. 

4» 



52 

Przed 12 godziną przybył na pokoje Szczęsny z swo- 
im motłochem, a poczciwi ó kwandrans później. Po zobd- 
pólnem elykietalnem przywitaniu się, zapytał Szczęsny He- 
tmanowe o zdrowie. 

Hetmanowa. Nie ze wszystkiem, słaba nieco jestem , ale 
obecność pana Marszałka orzeźwia mię i mogę być zdrowszą. 

Szczany. Bardzo sobie winszuję, że moja obecność mo- 
że panią uczynić zdrowszą. 

Siada i rozpoczyna grę taroko z Hetmanową, wzią- 
wszy od niej poprzednio zezwolenie. Skończywszy tę grę, 
zaprasza osoby, będące przy Hetmanowej do faraona Do- 
bywa z kieszeni swojej 4 garście dukatów i zakłada bank, 
który jego ponityery między siebie rozebrali, najwięcej Za- 
wiszyna, która wyzwała wabank i zabrała go do siebie. Jak 
później obliczyli się ponityery, to siedmset dukatów z tego 
banku wygrali z przewyżką. 

Nadeszła godzina pierwsza, która zawsze była przezna- 
czoną do rozpoczęcia obiadu, tak jak 3cia do kończenia sto- 
łu. Po stole zaraz prosiła Hetmanowa Szczęsnego, iżby jej 
pozwolił oddalić się do swoich pokojów, dając za przyczy- 
nę słabość. Szczęsny uczynił to. Hetmanowa niezmiernie 
kontenta, pożegnała obecnych gości ; a my odprowadzali ją 
do jej pokojów. Inni pozoztali. Rzekła Hetmanowa: 

— Udajmy się na spoczynek, a na godzinę 6tą proszę 
odwiedzić mię. 

Pożegnaliśmy ją i oddalili się. 

Około 5tej godziny odebrałem list od mego dobro- 
dzieja Bosiackiego gońcem o 19 mil do mnie nadesłanego, 
który od godziny expedyowania listu tego w iScie godzin 
odebrałem w Sielcach, albowiem 9ciu strzelców puszczo- 
wych rozstawił na kresach , aby ta expedycya jego rychlej 
do mnie doszła. Zwracając bowiem Bosiackiemu pojazd, 
który mię do Brześcia odwiózł, wyraziłem się w liście mo- 
im do niego, że zabawiwszy z parę dni w Brześciu, udam 



się do Warszawy, gdzie w przejeździe moim odwidzę Słel- 
ce , a w nich szanownej Hetmanowej Ogińskiej złożę moje 
uszanowanie. Więc Bosiacki znając dobrze Hetmanowe, jak 
jest uprzejmą i gościnną dla odwiedzający cli ją, spodziewał 
się , jakoż się nie zawiódł, że list jego zastanie mię w Siel- 
cach. Z powoda odebranej expedycyi, nie mogłem być na 
pokojach w towarzystwie przyjacielskiem na przeznaczoną 
(5tą godzinę. Więc ułożyłem pismo tłumaczące mię, i w 
kształcie noty przesłałem temuż towarzystwu. Z natężoną 
wszystkich ciekawością odebrano to pismo i przeczytano, a 
ja tymczasem zająłem się odpowiedzią na list Bosiackiego. 
List jego pełen był najczulszych wyrazów , które jeszcze 
miał za nieobejmujące całego jego uczucia przyjaźni dla 
mnie. Wyraził, że przy moim rozłączeniu się z nim, roz- 
czulenie jego nie pozwoliło mu wynurzyć całkowitej wzglę- 
dem mnie przyjaźni. 

Nazajutrz na pokojach opisanie mego pobytu na ku- 
racyi u poczciwego Bosiackiego, na żądanie Hetmanowej 
w przytomności Towarzystwa przyjacielskiego powtórzy- 
łem. Przyczyną żądania Hetmanowej był list Bosiackiego, 
który Towarzystwu za alegat, iż dnia poprzedniego musia- 
łem absentować się na zebraniu, załączyłem. Za odebraniem 
i przeczytaniem listu Bosiackiego przez Towarzystwo, przy- 
niesiono mi bilet przez Szambelanowę Zawiszynę napisany, 
że szanowna Hetmanowa obliguje mnie przez nią, abym 
gońca szanownego Bosiackiego zatrzymał, pókibym się z nią 
nie widział. Nazajutrz, o właściwej przeznaczonej dla To- 
warzystwa godzinie , udałem się na pokoje Hetmanowej, 
gdzie już Towarzystwo powiększone wielu przybyłem! do 
niego osobami obojej płci zastałem. 

Rzekła Hetmanowa: Wczorajszego wieczora powiększy- 
ło się nasze Towarzystwo przyjacielskie zacnemi osobami, 
odpowiadającemi naszym uczuciom. 

Skłoniłem się Hetmanowej i wszystkim. Hetmanowa 



M 

wskasała mi do nedsenla knuesło, sara« pny niej z lewej 
strony próżne, klóre jej kasyna, Kuchmislrzówna Kurdywa- 
nowska, pierwej zasiadała, a która pod niebytnoić moją na 
wczorajszej wieezornej sesji moje krzesło zajęła. Nie pokwa- 
piłem się zajmować tego krzesła, ale skłoniwszy się Hetma- 
nowej , zrobiłem krok do tycb krzeseł, które niebyły przez 
nikogo jeszeze zajęte. Hetmanowa wstrzymała mój krok 
mówiąc, że od wczoraj moja Znzia (imię Knclmiistrzówny) 
za mojem zezwoleniem zamieniła się z Waćpanem na miej- 
sca, i od wczoraj ^to krzesło jest dla niego przeznaczone. 
Więc proszę go zająć. Ucałowałem rękę Hetmanowej i pię- 
iuiej Zuzi i zasiadłem to krzesło. Szanowna Hetmanowa 
rzekła : 

— Wczoraj P. Starosta o mało że nic odbierał pytki 
za p. Bosiackiego, gdyby ten szanowny człowiek w kores- 
pondencyi swojej nie przyznał lego, co P. Starosta opowia- 
dał o nim. 

Starosta. Wczoraj , gdy czytałem korespondencyę jego 
do Pana, długo pojąć się nie mogłem z podziwienia nad 
odmianą obyczajów jego , przed tym tak grubych , tak dzi- 
kich. Ale rzekłem nakoniec, że Bóg cuda robi. 

Hetmanowa wzięła do ręki list Bosiackiego], i w głos 
go czytała, robiła przytomnym swoje uwagi z każdego jego 
wyrazu. Lisi ten jego do mnie zawierał w ogólności naj- 
czulsze wyrazy przyjaźni jego dla mnie tak, że niektóre 
osoby rozczulał. Z przybyłych nowych osób do zgromadze- 
nia przyjacielskiego, niektóre znały poczciwego Bosiackiego, 
ale jeszcze w stanie grubych jego obyczajów. Podziwiały 
się także nad ukształceniem teraźniejszych jego obyczajów. 
Wiele kobiet otaczających Hetmanowe od niejakiego czasu 
i jakoby jej domownice, przekopjowały sobie ten list Bo- 
siackiego, Hetmanowa przeczytawszy Ust, zapytała mnie: 
Czylim już odpisał Bosiackiemu? Odpowiedziałem: Juzem 
odpisał. Rzekła dalej: Tam to musi być pełno najczulszych 



56 

wyrazów przyjaźni i wdzięczności. Poznawszy że szanowna 
Hetmanowa chciałaby i mój list przeczytać, mając go przy 
sobie, jalco i listy do Stołnikostwa i do księdza kanonika 
Linczeskiego , dobyłem go, otworzyłem kopertę i podałem 
Hetmanowej. 

Rzekła Hetmanowa: Ja nie dla dogodzenia próżnej 
mojej ciekawości, ale dla obznajomienia się z stosunkami i 
uczuciami przyjacielskiemi godnych i zacnych osób, powie- 
rzony mi list Wpana od pana Bosiackiego przeczytałam. 
I zajęła się czytaniem cichym listu mego do poczciwego 
Bosiackiego, który odczytawszy rzekła : 

— To jest rzadkie w tych czasach zdarzenie, aby tak 
czułemi uczuciami wzajemnej przyjaźni i szacunku zajęci 
byli, jak ci dwaj zacni i godni mężowie! 

Kasztelanowa Chrapowicka : A czy mi wolno list ten prze- 
czytać ? 

Rzekłem : Niema żadnej w nim tajemnicy , i list jej 
podałem. 

Zawiszyna: To i mnie pan Adjutant pozwoli przeczy- 
tania tego listu. — Wszyscy, I nam. Zezwoliłem. 

Zawiszyna w głos go czytała. Ale że początek jego w 
nader czułych oświadczeniach wdzięczności mojej i szacun- 
ku dla mego dobroczynnego opiekuna wyrażał się, rozczu- 
liła się, list na stoliku złożyła i odeszła. Starosta Dłuski 
zastąpił jej miejsce i cały ten list w głos odczytał, który 
wiele osób rozczulił. W liście swoim Bosiacki przesłał mi 
znaczny zasiłek pieniężny dla ułatwienia wygodnego moich 
podróży i pobytu w Warszawie, A w moim odpowiadają- 
cym mu liście doczytali się , że ja go najuprzejmiej proszę 
o przyjęcie tego przesłanego mi zasiłku na powrót, tłuma- 
cząc mu się, że mam jeszcze z udziału jego przy moim od 
niego wyjeździe tyle pieniędzy, że mi i na wygodne po- 
dróże moje, i na pobyt mój w Warszawie są dostarczające. 

Hetmanowa, Do kogoś jeszcze p. Adjutant dwa Ijsty pi- 



i 



86 



sał, które ujnałam , jaklelmi list do Boslacklego podawał. 
Rzekłem: Do molcli uprzejmych przyjaciół: Stolnika Łu- 
skiny i księdza kanonika Linczeskiego, którzy mi także cza- 
su mojej kuracji wiele dobrodziejstwa robili. Otworzyłem 
koperty tych obydwóch listów, i podałem je Hetmanowej; 
przeczytała i rzekła: 

— Prawdziwie, ie wielka Opatrzność Boska zrządziła 
ci.tak czułych i tak poczciwych przyjaciół w jego nieszczę- 
ściu. Nie znam tych obydwóch osobUcie, jak tylko z od- 
głosu publicznego, i z teraźniejszej Wp. korespondcncyi do 
nich, a jn* ich szacuję wielce. Stolnik musi być 1 P Bosla- 
cklego przyjacielem, kiedy on go w liście swoim wymawia 
łe obojga ich nie było wtenczas w domu, jak on kores- 
pondencyę swoją wysłał do Wpana. 

StarosU Dłuski i inni niektórzy odezwaU się, że tych 
obydwóch znają osobiście, dając właściwe im zalety odzna- 
czające ich w obywatelstwie z usług publicznych krajowych 
ktoiych z największą gorUwością o najlepszy byt ojczyzny 
swojej dopełniali. Zaproponowała mi Hetmanowa iżbym 
gońca Boslacklego do popołudnia zatrzymał, nie objawia 
jąc przyczyny. "• 

Osoby towarzystwa naszego przyjacielskiego, w wszy 
slkich trzech Ustach moich poprzyłączały grzeczne i uprzej- 
me przypiski swoje. Popołudniu szanowna Hetmanowa wre 
czyła mi listy do tych osób. do których ja pisałem, 1 oświad- 
czyła: że zaprasza je, aby ją odwiedziły, w celu zapoznania 
8ię z niemi, i aczczenia ich cnoty. 

Odprawiłem gońca, a we dwa dni odebrałem od „ich 
T^riT: K "'"'"* P«w«*a"«go żądania Hetmanów^ 
w krótkich dniach dopełni,. Ukazałem te listy Hetmano^T 
na co wesoła rzekła: P™,z„aczyć bym dla „L ka^rpo-' 
koje w pałacu, ale te nie będ, dla nich dogodne bóbr r^ 
biły im przedział od ich przyjaciela (wska^jąc na 1^^ 
więc w oficynach kilka nie zamieszkałych poko/ów 7^^ 



57 

cych komunikację z moją kwaterą, kazała przeznaczyć, i te 
pięknie i gustownie przyozdobić. Do czego kasztelanowę 
Chrapowicką i Szambel. Zawiszynę, — jako swoje poufne 
przyjaciółki zobligowała, które tego najtroskliwiej dopełniły. 
Bałwan Potocki i zdrajca ojczyzny, poprzedzającego wieczo- 
ra pożegnał Hetmanowe, a dziś równo z dniem wzięli go 
czarci z całą jego świtą i poprowadzili do Litwy, gdzie z 
drugim podobnym zdrajcą, Kossakowskim, złączył się w Wil- 
nie, gdzie na przemian i w Grodnie kilka miesięcy przepę- 
dził, a do Warszawy nie ukazał oka. Hetmanowa wielce by- 
ła kontenta, że się pozbyła tego nieprzyjemnego jej gościa. 
Nabyła wolnych myśli i wesołego humoru. Przybyłe nowe 
osoby do towarzystwa .przyjacielskiego, zatrzymała przy 
sobie. 

W kilka dni przybyli do Sielca szanowni goście : Bo- 
siacki, Stolnik z żoną, dziećmi i kuzyna swoją, i ksiądz 
kanonik bardzo rano , i zajechali do mojej kwatery , którą 
ina strzelec, będący przed kilku dniami gońcem do mnie, 
ukazał. Po najczulsżem wzajemnem powitaniu się, otworzy- 
łem przeznaczone dla nich pokoje, i wprowadziłem ich do 
nich. Z tych każdy obrał dla siebie pokoje, a mój szano- 
wny dobroczyńca Bosiacki, najbliższe przy mnie. Gdzie spo- 
cząwszy trochę z podróży, przebierali się. Biletefi moim 
przez kasztelanowę uwiadomiłem Hetmanowe o przybyłych 
na jej żądanie gościach, którzy już z łaslu Hetmanowej 
przeznaczone zajęli pokoje, i spoczywają z podróży. Uwia- 
domiona od kasztelanowej Hetmanowa, która jeszcze była 
w łóżku , okazała swoje ukontentowanie. O czem ja przez 
bilet na odwrót od kasztelanowej byłem uwiadomiony , a 
który ukazałem przybyłym gościom. Około godziny lOtej 
dwoma landarami a jednym 4konnym Bosiacldego pojazdem 
z pięknie przybraną służbą, udali się goście do pałacu, 
gdzie w jednej sali całe zgromadzenie przyjacielskie powi- 
tało ich i wprowadziło na pokoje. Szanowna Hetmanowa 



58 

wstała z swego knesła, i kilka kroków iroblła ku gościom. 
Pocaąwszj od mego dobroczyńcy Bosia^iego, przedstawi- 
łeoi wszystkich Hetmanowej , jako moich osobliwych przy- 
jadcA; każdemu i nich w pełnych wyrazach oświadczyła 
swój szacnn^ i najbliższe przy sobie wskazała im miejsca. 
Stoluk z powierzchownej pięknej postawy, w narodowym 
gustownym ubiorze, przyozdobiony krajowemi orderami, 
tudzież uprzejmą względem każdego grzecznością, roztro- 
pnością, łagodnością, otwartością serca, wyszczególniał się 
nad wszystkich. Toż samo i żona jego, tak dalece, że wszy- 
stkich ujęli serca , osobUwszą względem siebie przyjaźnią i 
szacunidem. 

Mój dobroczyńca Bosiacki chociaż nie posiadał wyso- 
kiej światowej edukacji, ale przy otwartości rozumu swego, 
częstem obcowaniem z Stolnikiem, dość wykształcił się w 
obyczajność , był ugrzecznionym , uprzejmym , szczerym , 
przyjacielskim, i powierzchowna postawa jego dość była 
przyjemna. Do tego jeszcze rozliczne cnoty jednały mu po- 
wszechny szacunek. Ksiądz kanonik prawdziwie był szano- 
wny, rozumny, roztropny, rozsądny, moralny, nie ubliżają- 
cy nilKomu powinnej grzeczności, która mu większego bla- 
sku powagi dodawała. Światły, oczytany, wesoły w posie- 
dzeniach towarzysldch , bardzo przyjemny , obyczajny , do 
każdego wieku stosujący się. Przez czas pobytu swego w 
Stekach w kaplicy pałacowej miewał codziennie Mszę śtą; 
dla Hetmanowej po niejakiem zabawieniu się z przybyłemi 
gośćmi dano wyborne śniadanie i napoje. Po śniadaniu 
przyjemnemi zabawami zajmowali się do obiadu, a po obie- 
dzie pauza do godziny 6tej. Po godzinie 6tej zeszło się To- 
warzystwo przyjacielskie, opowiadała Hetmanowa pobyt w 
Sielcaeh zdn^oy Potockiego i swoje nieukontentowanie z 
pobytu jego. Toczyły się potem smutne uwagi nad nieszczę- 
' ^"tm krajowem, które rozsądny i roztropny kanonik przy- 

ni żartiHDi, anegdotami zamienił w wesołe. Hetmano- 



59 

wa z czułością uwielbiała ich troskliwość luddią, którą 
zajmowali się czasu mojej ku racy! , powtarzając niektóre 
wyjątki z tej mojej relacyi], jaką na jej żądanie po wypra- 
wie gońca Bosiackiego opowiedziałem, a którą wyżej opi^ 
sałem. Co wszyscy bardzo skromnie przyjęli. 

Przybyli goście pierwszego dnia poprzyjaźniły się za- 
raz z temi osobami, które towarzystwo przyjacielskie skła- 
dały i spoufaliły się tak dalece, że jakby już oddawna zna- 
jome sobie były. 

Drugiego dnia pobytu w Sielcacb przybyłych goścL 
ułożyła Hetmanowa plan, oddać im etykietalną wizytę. Na- 
stępnego dnia bardzo rano powierzyła się swoim zaufanym 
domownikom, kasztelanowej, kasztelanowi i szambelanowej. 
O czem Szambelanowa poufale mię uwiadomiła tegoż wie- 
czora, a ja moich sąsiadów. Po zwykłych wieczornych za- 
bawach na pokojach, i po kolacyi o godzinie Otej udali się 
wszyscy na spoczynek. Nazajutrz bardzo rano goście przy* 
byli usposobili się do przyjęcia Hetmanowej w galowych 
ubiorach. O samej godzinie Tmej przybyła Hetmanowa pa- 
radną karetą w galowym gustownym i bogatym ubiorze z 
suto przybraną służbą w towarzystwie wyż wspomnionych 
domowników swoich. U wschodów powitały ją osoby, do 
których przedsięwzięła wizytę, i wprowadziły ją nąjpierwej 
(podług jej żądania) do pomieszkania stolnika. Zrobiła grze- 
czny i uprzejmy komplement wszystkim, a później każde- 
mu z osobna. Źe Hetmanowa nader lubiła kawę i wiele jej 
używała , stolnikowa prosiła ją o pozwolenie służenia jej 
kawą. Zezwoliła i kazała przynieść duże pudło z sucharka- 
mi, jakich jej nadworny cukiernik każdego poranku dostar- 
czał. Piła kawę, rozmawiała z wszystkiemi przyjemnie i 
otwarcie. Zapytywała każdego z osobna , jeżeliby miał wy- 
godne pomieszkanie gościnne. Ujrzawszy usługującą pannę i 
garderobianę Stolnikowej , zapytała, jakiejby były kondycyi? 
Ssdacheokicj , odrzekła Stolnikowa, i przy innych zaletach, 



80 

jakie im dawała , powiadała , jak są jej wierne , szczere i 
przychylne. Obie osierociałe z rodziców, i już lat kilka są 
a niej w obowiązkach. Hetmanowa pochwalając ich przy- 
wiązanie i przychylność ku państwa, dała każdej pudełko 
srebrne obleczone pokrowcami aksamitnemi ponsowemi , 
a w nich kilka sznurków kosztownych pereł i zausznice 
brylantowe, przemawiając do nich grzecznie: 

— Będziecie miały sieroty pamiątkę odemnie , ale 
bądźcie zawsze względem waszych państwa takiemi, jakie- 
mi dotąd jesteście, a Bóg was błogosławić będzie. 

Chciały owe panienki ucałować nogi osobliwszej do- 
brodziejki swojej , ale Hetmanowa nie dozwoliła im tego. 
Więc jej ręce ucałowały z mocnem rozczuleniem się. Potem 
rzekła do dwóch małych córeczek Stolnikostwa, które mia- 
ły każda sylwetki matki swojej w złoto oprawne, maleń- 
kiemi brylancikami osadzone , na złotych łańcuszkach na 
szyi zawieszone. 

— Dzieci, pomieniajcie się ze mną na sylwetki. 

Natychmiast zdjęły z siebie owe sylwetki, i przy uca- 
łowaniu ręki Hetmanowej złożyły jej. Ona je w głowy uca- 
łowała. W tem podała Hetmanowej szambelanowa Zawiszy- 
na pudełko srebrne w aksamicie, które otworzywszy He- 
tmanowa, wyjęła z niego dwie swoje sylwetki w złoto opra- 
wne, suto brylantowane, na grubych łańcuszkach złotych, a 
rzekłszy do nich : oto ja wam daję na zamian , założyła im 
na szyję a ich sobie założyła. I zaraz wzięła z tego pudeł- 
ka trzecią większą sylwetkę, ozdobnie ubrylantowaną z zło- 
tym grubym łańcuchem, kamieniami drogiemi ozdobionym 
i na stolnikowę założyła. 

Stolnikowa z dziećmi swemi chciała ucałować kolana 
Hetmanowej, ale ta je uwolniła od tego. Więc oboje ro- 
dzice z dziećmi swemi ucałowali jej rękę, Zaraz kasztela- 
nowa Chrapowicka podała inne pudełko srebrne i w takim 
jak pierwsze pokrowcu, które Hetmanowa wręczyła kuzynie 



ei 

stolnikostwa z grzecznem przymówieniem się, aby go w 
dowód jej przyjaźni przyjęła. I zaraz podała szambelanowa 
większe od tamtycłi pudełko , a to podając Hetmanowa 
Stolnikowej rzekła: 

— Proszę przyjąć za dowód mojej szczerej przyjaźni 
i szacunku dla niej. 

A kasztelan Clirapowicki coś w kabłąk środkiem za- 
krzywionego, długiego, w aksamitnym pąsowym pokrowcu, 
taśmą złotą u wierzcliu ściągnionym, podał Hetmanowej a 
ta dając to Stolnikowi rzekła: 

— To jest znak zaszczytny wolności, poczciwego i do- 
brze myślącego Polaka , wiernego ojczyźnie swojej , który 
może być użyty na pogromienie nieprzyjaciół jej. I zaraz 
wręczając mu małe pudełeczko srebrne w pokrowcu rzekła: 
Proszę przyjąć w dowód mojej przyjaźni i szacunku dla 
niego. 

Osoby odbierające dary ucałowały z czułością rękę He- 
tmanowej. 

Ztamtąd udała się Hetmanowa z wszystkiemi do po* 
mieszkania księdza kanonika Linczeskiego ; tam także piła 
kawę, przyjemnie rozmawiała, nakoniec dobywszy z kieszon- 
ki pudełko podobne pierwszym, otworzyła go, wyjęła z 
niego dyplom królewski na order św. Stanisława, oddała 
mu i zaraz założyła na niego order i gwiazdę suto brylan- 
towaną, z pomocą kasztelanowej i szambelanowej przypięła 
mu i rzekła: 

— Doczyta się w tym dyplomacie ksiądz kanonik, że 
najjaśniej:^zy król, pan nasz, zawdzięczając imieniem ojczy- 
zny gorliwe krajowe usługi jego, na wielorakich publicznych 
deputackich urzędach z nadwerężeniem majątku jego świe- 
tnie dopełnione, przez ręce moje wręcza mu tę ozdobę 
sprawiedliwie mu przynależną. Ja nader jestem szczęśliwa, 
że jestem tłumaczem szczerych chęci królewskich. 

Zamyka pudełko, oddaje go księdzu kanonikowi i rze- 



•s 

cze: Ten maleńki dar proszę przyjąć na dowód mojej przy- 
jaźni i szacunku dla niego. Ksiądz kanonik rzecze: 

— Usługi moje, pełnione dla kraju, są to powinnością 
obywatelską, więc nie zasługują żadnej nadgrody, bo ja te- 
go nie liczę między żadne zasługi, a że odbieram za nie 
nagrodę, poczytuję to za szczególny dowód łaski Jego kró- 
lewskiej mości pana mego najmiłościwszego i twojej JW. 
pani Dobrodzijko. Składam najgłębsze dzięki najjaśniąjszemu 
królowi, panu memu i tobie JW. pani Dobrodzijko z naj- 
czulszem uczuciem dozgonnej mojej wdzięczności. 

Pożegnawszy księdza kanonika, udała się ze wszystkie- 
mi do mego dobroczyńcy P. Bosiackiego, gdzie po grze- 
cznym komplemencie dobyła pudełko z kieszonki, otwo- 
rzyła i wyjęła z niego podobny dyplom jak dla księdza ka- 
nonika, oddała mu go i rzekła: 

— -Najjaśn. król i t. d. wynadgradzając ośmnastołetnie 
wierne i gorliwe usługi jego przez pilny dozór powierzo- 
nych mu puszcz królewskich jako publicznego dobra Rze- 
czypospolitej , łaską swoją królewską wręcza mu tę ozdobę 
honorową przez moje ręce. 

Bierze z pudełka order św. Stanisława, wkłada na 
niego i gwiazdę taką jak dla księdza kanonika, przypina mu 
przemawiając w podobnych wyrazach jak do księdza kano- 
nika. Zamyka pudełko i oddaje mu go a biorąc z ręki ka- 
sztelana w takim kształcie i w takim pokrowcu jak dla 
Stolnika, podaje mu z wyrażeniem się : proszę przyjąć. Bę- 
dziesz Wpan umiał użyć tego na poskromienie nieprzyjaciół 
ojczyzny naszej, którzy są drapieżniejsi nad wszelkie pu- 
szczowe zwierza. Bierze potem z ręki kasztelana jakąś pa- 
czkę w pokrowcu aksamitnym, a oddając ją p. Bosiackiemu 
rzecze: na dowód uczczenia cnoty jego, i mojej przyjaźni 1 
szacunku dla niego: proszę przyjąć! Szanowny Bosiacki po- 
jąć się nie mógł na takie rzadkie zdarzenia szczęścia, jakie 
go spotkały nad wszelkie jego spodziewania. Nie bardzo w 



68 

wygórowanych ale roitropnych i cniłyoh wyrasadi Wytłu- 
maczył się szanowny Bosiacki z swoich uczuć głębokiego 
dla króla i Hetmanowej uszanowania i powioneg wdzię- 
czności za odebrane łaski, i ucałował rękę Hetmanowej, 
która rzekła: Tak to Bóg z nieograniczonej Opatrzności 
swojej zwykł wynadgradzać cnoty. 

Pożegnała Hetmanowa p. Bosiackiego , a wychodząc 
od niego rzekła: A jeszcze i pustelnika odwiedzę (wskazu- 
jąc na mnie). Otworzyłem drzwi, weszła, powitałem ją z 
uszanowaniem ; zastała na stoliku kilka książek różnych dzie- 
jów i książkę do modlenia się, papier, kałamarz, kilka piór, 
pałasz, ładownicę i mierny kuferek z memi sprzętami. 
Książki przejrzała i przeczytała ich tytuły i rzekła: 

— Prawdziwy pustelnik, bo i ten pokój wyobraża 
pustelniczą chatkę. 

Siamhelanowa: Ma tu p. Adjutant rozrywkę z drugim 
pustelnikiem; swoim wiernym Sokołem. 

Hetmanowa : Wiele razy myślałam widzieć tego Sokoła, 
o którym wiele powiadano mi do podziwienia. 

Przytomni zalecali jego przychylność ku mnie, jego 
osobliwszą zmyślność, jego łagodność, a nadewszystko oso- 
bliwszy gust w ubieraniu się. 

Hetmanowa tym więcej zaostrzyła ciekawość swoją do 
poznania go. 

Szambelanowa: Jeźli pani pozwoli, to jago tu wprowa- 
dzę do pokoju; jest on bardzo spokojny i tak ułaskawiony, 
że nikomu żadnej przykrości nie uczyni. 

Hetmanowa: Gdzież on jest? 

Odpowiedziałem: P. Murgrabia był lak grzeczny, że 
tu na dole przeznaczył dla niego jeden pokoik, a p. Ko- 
niuszy żywność i usługę. 

Hetmanowa: To dobrze, ale ciekawam go poznać. 

Szambelanowa : Ja pójdę po niego , i on tu przyjdzie. 

Hetmanowa: To dobrze. 



04 

Poszła Szambelanowa i powraca » a za nią postępuje 
Sokół bardzo uważnie. Stanął na progu pokój a, rzucił wzrok 
na wszystkich, odezwał się radosnym ale cichym głosem, 
i do pokoju nie zrobił kroku. Dzieci Stolnikowej z ukon- 
tentowaniem wołały go po imieniu, zbliżyły się do niego, 
dawały mu bułeczki, które bardzo ostrożnie brał z rąk ich, 
i całował je w rączki. 

Hetmanowa: Dla czego on nie idzie do pokoju? 

Stambelanowa : Przez uszanowanie. 

Hetmanowa: Niech p. Adjutant zawoła go. 

Zawołałem go po imieniu; bardzo ostrożnie postępo- 
wał, zbliżył się do mnie, wydał głos radosny, przytulił 
głowę swoją do mojej, całował mię w twarz i ręce; ja go 
ugłaskałem. Postał moment przed lustrem , udał się potem 
do miejsca, gdzie był ubiór jego złożony. Obwąchał go, 
rzucał znowu wzrok radosny po wszystkich. Stolnikowa i 
dzieci dawały mu bułkę, brał delikatnie i jadł, i często na 
swój ubiór spoglądał, a zbliżywszy się zdjął z niego przy* 
krycie. 

Stolnikowa: On chce, aby go ubrać. 

Hetmanowa: Bardzo ciekawa jestem, jeżeli pani Stolni- 
kowa trafia w jego myśli. 

Ja: Bardzo trafia. Wziąłem jego ubiór, włożyłem na 
niego, dzieci Stolnikowej stały przed nim, głaskały go, 
przemawiały do niego, i on bardzo spokojnie zachował się, 
do ochełzania podał głowę, otworzył pysk do włożenia mu 
musztuka; a gdy już cugle przypięte do siodła zostały, tu- 
lił głowę swoją do moich piersi i w ręce mnie całował. 

Hetmanowa: Jak można i srogie zwierzęta łagodnością 
ułaskawić, i przez częste z niemi obcowanie ludzi łagodnych 
otworzyć w nich uczucia przywiązania, przychylności i 
wdzięczności ! 

Sokół ubrany stał w miejscu, rzucając po wszystkich 
łagodnym wzrokiem, a gdy Hetmanowa, zrobiwszy mi grze- 



czne pożegnanie, miała wychodzić, rzekłem do niego: no 
idź Sokolciu! Bardzo uważnym krokiem wyszedł z pokoją. 
Hetmanowa ciekawa, jak on po schodach iść będzie na dół, 
zatrzymała się na wierzchu schodów i z wielką satysfakcją 
widziała szykowne jego po schodach stąpanie. Zszedłszy 
na dół Hetmanowa: Ja do pani Stolnikowej karety siadam 
razem z nią i dziećmi. I kazała pierwej dzieci usadowić 
do karety razem z panną przy nich, a potem z Stolnikową 
wsiadła i pojechała i wszyscy za nią. Sokół mój w lansa- 
dach, w podskokach' szedł przy karecie, radosnym odzy- 
wając się głosem. 

Wtenczas kiedy Hetmanowa bawiła w moim mieszkał* 
nym pokoju. Kasztelan Ghrapowiecki z zlecenia jej, między 
liberją gościnną rozdał każdemu po dwa czer. złt. imieniem 
Hetmanowej. 

Godzina była lOta, jak Hetmanowa powróciła z wi- 
zyty do pałacu; dano śniadanie, Hetmanowa w bardzo we- 
sołym była humorze, pieściła się z dziećmi Stolnikostwa ; 
wszyscy bawiliśmy się dobrze do obiadu, gdzie przy stole 
spełniono zdrowie kawalerów orderu św. Stanisława. Po 
obiedzie udali się wszyscy zwyczajnym sposobem na spo- 
czyne]^. 

Powróciwszy moi sąsiedzi z pałacu, wzięli się do 
przeglądania pudełek, paczek, odebranych w prezencie od 
szanownej Hetmanowej, jakich pod bytność Hetmanowej 
nie miały sposobności przeglądania. Stolnikową otworzy- 
wszy swoje pudełko , znalazła w nim kilkanaście sznurków 
pereł drogich różnej wielkości', naszyjnik i brasoletkę per- 
łową, suto brylantowane. Dużą paczkę drogich koronek, 4 
pierścienie brylantowe, z których jeden większego szacun- 
ku od innych 3ch i zausznice piękne i kosztowne brylan- 
towe. Kuzyna jej w swojem pudełku podobny naszyjnik z 
krzyżykiem brylantowym, brasoletki, zausznice, paczkę dro- 
gich koronek, kilka sznurków pereł i pierścień brylantowy. 

Dziennik literaclii Nr. 63. Pamiętniki J. D. Gątianowikiego. 5 



j 



06 

Td wszystko mniejszego szacanku od ppezenła 84ohiikowej. 
W padełku dziecinnem podd^nież Hbiory, stosowne do ieh 
^ekn, 1 sylwetka Hetmanowej brylantowana, na łańeaszku 
ftlotym małemi brylancikami ozdobionym , z przypiętą kar- 
teczką: Bla małego Józia. Wziął się i szanowny Stolnik do 
pnsegtądnnitt ofiarowanych dla niego darów, i najpierwej 
wydobył ji pokrowca karalielę w złoto oprawną , której rę- 
kojeść drogiemi kamieniami wysadzana; w pudełku zaś 
swojem znalazł paski z złotych nici w kształcie taśmy na 
dwa całe szerokiej, dla przypasywania do boku karabeli, 
z złotemi lanemi sztuczkami, małemi brylantami ozdobione - 
mi. Balej dwie gwiazdy orderowe, kosztownie brylantowa- 
ne, pierścień kosztowny brylantowy i łańcuch gruby złoty, 
drogiemi kamieniami i perłami ozdobiony, który mógł być 
używany do orderu. Ksiądz kanonik podobnyż łańcuch, 
pierścień 1 gwiazdę jednę orderową. Szanowny Bosiacki 
wydobył' [i pokrowca podobnąż karabelę jak Stolnik , a z 
paczki jemu ofiarowanej pas lity złoty i w nim osobno 
uwinięte paski do karabeli takie jak dla Stolnika, łańeuch, 
gwiazdę orderową i pierścień, takie jak dla kanonika^ Obej- 
rzawszy te dary, upadli na kolana i w głębokiej pokorze 
s szczerem uniesieniem ducha składały winne dzięki Bogu 
za tak kosztowne dary, z opatrzności Jego najświętszej ode- 
brane, i błagali wszelkich błogosławieństw dla łaskawej do- 
brodzijki swojej. 

Nie wypadało im tedy podług ułożonego ich planu 
opuszczać dnia tego Hetmanowe, więc jeszcze dni 4 zaba- 
wili. 

Tego zaś dnia w godzinach spoczynku, oddali wizytę 
etykietalną marszałkowi dworu Hetmanowej, i koniuszemu. 
Pierwszy Wojniłowicz, ozdobiony orderem św. Stanisławia ; 
drugi Wudzbun, zaszczycony stopniem rotmistrza kawalerji 
narodowej. Oba i żony ich wiele u Hetmanowej byli zakre- 
-*»-*— »nl 1 wielce uważani ; każdy z niob miał swoją dsie- 



v^ 



61 

* 

diiczną włóskę, a prócz tych, każdy dwie wioski prawem 
dożywocia od Hetmanowej. Miał każdy swoje oddziel- 
ne pokoje w pałacu i usługę. Prócz tego, doiiO:;ną pobie- 
rali pensję roczną, przy częstych od Helmanowej pobiera- 
nycli prezentach. Nazajutrz w podobnych godzinach oddali 
rewizytę gościom. 

Czwartego dnia po wizycie Hetmanowej, moi sąsiedzi 
prosili o pozwolenie Helmanowej powrócenia do domów 
swoich. Która z uwagi, że każdy mieć może swoje domo- 
we zatrudnienia i jakieś jeszcze inleresa zadomowc, zezwo- 
liła w szczerych i otwartych wyrażeniach , ile przyjemny 
dianiej był ich pobyt. Obligowała, aby ją częściej odwiedzali, 
prosiła Stolnika , aby ją obznajomil z maleńkim Juziem 
swoim; p. Bosiackiemu radziła, aby pustelnicze życie za- 
mienił na światowe, przybrawszy sobie wierną jaką towa- 
rzyszkę światowego życia, i aby ją o lem uwiadomił. Nota- 
bene w dniu tym, kiedy snsiedzi moi oddawali clykielalną 
wizytę wyż wyrażonym dworzanom Helmanowej, oddali ją 
pierwej Kasztel. Chrapowieckim i Szambelanowej Zawiszy- 
nie , którzy w pałacu mieli oddzielne swoje pokoje i wy- 
godną niepłatną usługę kosztem Helmanowej, i jako jej 
poufni przyjaciele na jej żgdanie bawili przy niej, mając 
swoje dobra ; tak kasztel. Ci^rapowieccy jak i szambelano- 
wa Zdwiszyna, były to osoby moralne, rozsądne, eduko- 
wane, oczytane, wiatiomości dziejów światowych grunto- 
wnie posiadające, a prócz tego co się tyczy Szambelanowej 
Zawiszyny, bjła wesoła, skoczna, przytomna, dowcipna, 
bardzo ugrzeczniona, łagodna, pr/yjenma, uprzedzająca w 
grzeczności każdego, wszyslko gruntownie obejmująca, i 
wielce z Hetmanową spoufalona. iLasztelanowa i szambela- 
nowa prosili także Hetmanowe o pozwolenie odprowadze- 
nia podróżnych do pierwszej stacji. 

Hetmanowa: A pan Kasztelan? 



j 



68 

Ten spolltykował, wymawiając się grzecznie, żeby dla 
Hetmanowej nie uczynił jaltiej przylirości. 

Hetmanowa: Owszem proszę pana Kasztelana moje za- 
stąpić miejsce wraz z przyjaciółliami memi (wskazując na 
Kasztelanowę i Szambelanowę). 

Moi sąsiedzi i wyż wyrażone osoby ucałowali rękę 
Hetmanowej , poczem i ja o podobne pozwolenie prosiłem 
Hetmanowej. 

Na co Hetmanowa: Ja często spoglądam na p. Adju- 
tanta, ale przez delikatność nie chciałam go uprzedzać w 
jego żądaniach. 

Po obiedzie moi sąsiedzi zrobili do Hetmanowej krok 
pożegnawczy, która uprzedzając ich obligowała, iżby jeszcze 
na kolacji byli u niej, a tak w godzinach zostawionych dla 
spoczynku, oddali pożegnawczą wizytę w pałacu osobom 
wyżej wyrażonym; powróciwszy zaś do siebie, zaprosili p. 
podkoniuszego z służbą slajenną, grzecznie go przyjęli, ł 
zrobili mu prezent z zegarków złotych, a stajennemu ka- 
żdy dał po dukacie, liberji zaś pałacowej po dwa dukaty. 
Kuchennym i cukierni podręcznym także dwa dukaty. Kuch- 
mistrzowi do siebie zaproszonemu i grzecznie przyjętemu 
zawdzięczając, że każdego dnia, przez czas ich pobytu, 
śniadania i podwieczorki dla dzieci przysyłał, Stolnikowa 
ofiarowała w prezencie pierścionek brylantowy, a stolnik, 
ksiądz kanonik i Bosiacki po 10 dukatów; kuchmistrz od- 
chodząc, dał w prezencie ich kucharzowi trzy dukaty. Cu- 
kiernik, który także każdego dnia przysyłał pudełko, su- 
charkami makaranowemi i różnemi delikatnemi ciasteczkami 
napełnione dla dzieci, podobnyż dostał prezent jak i kuch- 
mistrz, który także dał 3 dukaty ich kucharzowi. Kuch- 
mistrz później trochę przysłał na podróż wypakowane pu- 
dło pieczystem, z różnych delikatnych ptaszków dzikich, 
zajęcze udźce, jelenie i sarnie pieczenie, kapłony, kaczki i 

' męczone ;^ a cukiernik przysłał także pudło duże ró- 



69 

żnemł delikatnemi wypakowane ciasteczkami i cukierkami. 
Podróżni zajęli się z służącemi swemi upakowaniem się na 
podróż. Murgrabiemu zrobili prezent w pieniądzach 12 du- 
katów, stróżowi dali 6 dukatów. Hajdukowi przy mnie na 
usługach będącemu 6 dukatów, i tyleż masztalerzowi, do- 
zór mającemu około mego Sokoła. 

Szanowna Stolnikowa w grzecznem ułożeniu się w 
obecności męża swego, księdza kanonika i poczciwego Bo- 
siackiego, prosiła mię o przyjęcie ofiarowanego mi przez 
nią i jej ręką na amarantowym aksamicie suto haftowane- 
go Suvenira, który z jednej strony na blasze złotej miał 
jej mały wizerunek i cyfry brylantowane , na drugiej mój 
podobnież mały i z cyfrą moją także brylantowaną, pod jej 
wizerunkiem i cyfrą w literach haftowanych wyraz: Szano- 
wnemu kumowi i naszego domu przyjacielowi. Podobnież 
Suvenir i kuzyna jej ofiarowała mi, opuszczając w literach 
haftowanych słowo: kumowi. Szanowny stolnik dał mi 
prawo własności tych książek, jakie mi był do czytania po- 
zwolił. Ksiądz kanonik zrobił mię właścicielem biblji i Hi- 
storji, opisującej zdobycie i zburzenie Jerozolimy, jakie mi 
był do czytania także udzielił, i prócz tego krucyfiks złoty 
miernemi brylantami ozdobiony, brzegami w heban opra- 
wny, z skówkami i łańcuszkiem złotym do noszenia na 
szyi, jakiego sam używał; a szanowny mój i dobroczynny 
opiekun dał mi wizerunek najświętszej Matki Boskiej cu- 
downej w Sokalu, na miernej wielkości blasze złotej ryty, 
w bogatym haftowanym pokrowcu , z wstęgą do noszenia 
na szyi. Ja zaś z dwunastu piór do pisania, ozdobnie nić- 
mi złotemi ubranych, z różnemi grzecznemi przyjacielskie 
rai w złotych literach wyrazami, z przyjaznych rąk odebra- 
nych, zrobiłem wzajemny prezent moim przyjaciołom , któ- 
ry bardzo mile był od nich przyjęty. Chcieli mi oni zrobić 
znaczny zasiłek pieniężny, ale zostawiłem to na czas po- 
trzebniejszy. 



j 



70 

Po wieczerzy pożegnali moi sąsiedzi Hetmanowe ł ea- 
łe przyjacielskie towarzystwo w najczulszych wyrazach, a 
nazajutrz bardzo rano opuścili Sielce, to najprzyjemniejsze 
dla nich miejsce. Wyż wyrażone osoby pałacowe Hetmano- 
wej, w paradnych karetach, zaprzęgiem paradnych cagów i 
suto przybraną libcrją towarzyszyły im do pierwszej stacji 
podróżnej, gdzie zastawszy już sporządzone śniadanie przez 
podróżnego ich kucharza, smacznieśmy spożywali, a zaba- 
wiwszy kilka godzin, w najczulszych pożegnaniach rozstali- 
śmy się z niemi i powróciliśmy do Sielców jeszcze przed 
obiadem. Hetmanowa mile zawsze ich wspominała i cały 
dwór jej. 

Towarzystwo przyjacielskie od dnia do dnia przez 
przybycie nowych osób dobrze my>lących pomnażało się na 
pokojach. Zabawy były i statystyczne , gry niewinne , jako 
to pierścionka, gotowalni i 1. d. w których brano fanty od 
tych, którzy w czem chybiali. Fanly te odbierała Szambe- 
lanowa a Hetmanowa wyrokowała kary. Przyszło i na mnie, 
że kilka fantów wzięto u mnie, między któremi był klu- 
czyk od mego kuferka, Sznmbelanowa zdawszy urząd swój 
Kasztelanowej, sama udała się do mojej kwatery i kluczy- 
kiem w ręku jej będącym jako fant, otworzyła mój kufe- 
rek i przejrzała całą moją garderobę a mianowicie kasę, 
która tak była szczupła, że ledwie na podróż do Warsza- 
wy wystarczyć mogła. Przyczyna jej ciekawości była, że na 
pierwszą Bosiackiego korespondencję odpowiadając , wyra- 
ziłem się, ze na teraz przysłanego mi od niego znacznego 
w pieniądzach zasiłku na moje podróże, nie jestem potrze- 
bny, gdyż jeszcze mam len, który mi był udzielił przy od- 
jeździe moim z domu jego, i ten mu powróciłem. List 
Bosiackiego i mój czytała Szambelanowa i chciała się upe- 
wnić, jaki mam na podróże moje fundusz. Zrobiwszy prze- 
gląd powróciła na pokoje i objęła swój urząd, a po wyda- 
nym wyroku kluczyk mój powróciła mi, co później dwa 



71 

razy powtarzała, raz po odjeździe Bosiackiego z Sielca, kie- 
dy ją wzięła ciekawość , czy i teraz nie wymówiłem sig 
od przyjęcia zasiłku pieniężnego, od Bosiackiego pewnie mi 
ofiarowanego, o czem chciała się przekonać i przekonała 
się, kiedy podobnym sposobem jak pierwej kuferek mój 
przeglądała i nie znalazła żadnego zasiłku pieniężnego no- 
wego, prócz dawniejszych i to już w niejakiej ilości zmniej- 
szonych. Widziała Suyenirki, krucyfis i obrazek, jakich 
pierwej nie było i domyślała się, że te były mi teraz od 
przyjaciół moich w prezencie ofiarowane. 

W kilka dni na posiedzeniu towarzystwa, pewnego 
dnia krzesło Szambelanowej stało opróżnione. Niektóre oso* 
by zajęły się badaniem o nią i powzięły wiadomość, ż& 
jest nieco słaba, co i Hetmanowa potwierdziła. Tego& dnia 
w godzinach spoczynkowych odwiedziłem ją z innemi oso- 
bami; jej słabość nie była zatrważająca, bawiła się wesoło 
a niekiedy przypomniawszy sobie, ż« jest słałm, odmieniała 
humor. Tymczasem przybyłe ze mną osoby, pożegnawszy 
słabą, oddaliły się, a ja na jej żądanie zostałem przy niej. 
Rozmawialiśmy poufale o pobycie w Sielcach moioh pi^y- 
jadół, o mocnym szacunku Hetmanowej względem ka- 
żdego z nich , o jej przyjaźni dla nich » jak ona ich często 
wspomina troskliwie, żeby podróż swoją szczęśliwie odpra- 
wili, potem o naszej wzajemnej przyjaźni najczulszej. Dalej 
o prezentach Hetmanowej wielce kosztownych. Szambela- 
nowa uwielbiała ich wspaniałość, ich wyższość, jaką oka- 
zali dla sług Hetmanowej przy wyjściu swoim s Sielca^ a 
ja opowiedziałem jej uczciwość kuchmistrza i cukiernika 
Hetmanowej względem zrobienia prezentu dla kucharza, oo 
Hetmanowe, jak się dowie o tern, wielce będzie kontento- 
wało. Powiedziałem, że to są upominki przyjacielskie dla 
zjednania sobie przyjaźni albo wzmocnienia jąj, 

Siamhelanowa: Tak to zwykło się robić między uczci- 
wemi przyjaciółmi Bo jakże można uczucia sero jed&ycb 



i 



72 

względem dnigicb przekonać, jeili nie powienchownemi 
dowodamL Przyjaciele twoi w nieszczęścia twoim dali ci 
przekonywające dowody swojej czałości, swojej Indzkośct, 
tem więcej, ie nie spodziewali się od niego żadnej nagro- 
dy, ani żadnej wymagali od niego wdzięczności — Czułeś 
ją, ale nie miałeś sposobności udowodnić im swoją czu- 
łość i wdzięczność, i to cię najwięcej dręczyło. Bóg nie- 
skończony w dziełacti swoich i rozporządzeniach! Hetma- 
nowa ani znała twoich przyjaciół, ani wiedziała jeżeli exy- 
stoją gdzieś na świecie, a opatrzność przeznaczyła i obrała 
ją za instrument do zawdzięczenia im ich czułości , ich 
ludzkości, około troskliwego pielęgnowania zdrowia i życia 
twego, przez tak wspaniałe i hojne jej dla nich dary. 

W dalszych poufałych rozmowach rzekła szambela- 
nowa: 

— Przyjaciele jego musieli mu pewnie zostawić jakieś 
upominki przyjaźni swojej i wzajemnie przyjęli od niego? 

Opowiedziałem jej, jakie od przyjaciół moich odebra- 
łem przyjacielskie ich upominki*, i że ja im po dwa pióra 
z tych 12ta piór ozdobnych pięknych i jakie mi piękne i 
przyjazne ręce ofiarowały) dałem w upominku , i ręce jej 
ucałowałem. 

— Ale teraz pewnie nie mogłeś się wymówić poczci- 
wemu Bosiackiemu od nieprzyjęcia zasiłku pieniędzy, od 
czego pierwej wymówiłeś się, boby tego poczciwego czło- 
wieka i twego szczerego przyjaciela wielce nie ukontento- 
wało, rzekła Szambelanowa, — na co odpowiedziałem: 

— Każdy z moich przyjaciół ofiarował mi znaczny 
pieniężny zasiłek, nie -przyjąłem go, ale wytłumaczy wszy im 
przyczynę nieprzyjęcia go, zostawiłem ich spokojnych, któ- 
rzy oświadczyli mi się, że na każdą moją do nich odezwę, 
nie odmówią mi swojej przyjacielskiej usługi. 

Obligowała mnie Szambelanowa, iżbym jej otwarcie 
powierzył, jaki mam zapas pieniężny na moje podróże i na 



73 

dalsze utrzymanie się? Powiedziałem jej rzetelnie nie wie- 
dząc, że ona już pierwej skontrowała moją kasę. 

— A to bardzo szczupły, rzekła. 

Jai Dosyć dostarczający na podróż do Warszawy, do- 
kąd w tych dniacli chciałbym ją przedsięwziąć. 

Ona : Uważam , że pobyt jego w Sielcach jest mu nu- 
dnym i nieprzyjemnym , chociaż szanowna Hetmanowa sta- 
rała się wrodzoną swoją dobrocią i wspaniało>cią bawią- 
cym przy niej najprzyjemniejsze zrobić chwile. 

Ja: Jeżeli komu to dla mnie są one najprzyjemniej- 
sze. Doświadczam wiele dobroci, łaski ludzkiej i wspaniało- 
ści tej dobroczynnej pani, na co nigdy nie zasłużyłem , do- 
znawam także podobnej łaski w udzielaniu mi się otwartej 
swojej przyjaźni od tych dostojnych osób, które najbliższe 
są zaufania szanownej Hetmanowej a z tych najpierwszą 
panią być uznaję; i ucałowałem jej rękę, a ona moją ści- 
snęła i ochłonęła z swojej żywpścL 

Potem usprawiedliwiałem się z zbliżenia i przedsię* 
wzięcia podróży mojej do Warszawy, dla widzenia się z 
tymi towarzyszami broni, których śmierć marsowa i nie- 
wola nieprzyjacielska minęła, a nadewszystko pognać boha- 
tera Kościuszkę i powinne złożyć mu uszanowanie. 

Szambelanowa : To wszystko prócz KościuFzki można 
przez wzajemne korespondencje ułatwić. Bohater Kościuszko 
bawi jeszcze w Puławach, tak jak pan Adjutant G. w Siel- 
cach ; spieszyć się więc do Warszawy niema nagłej potrze- 
by, nie mając zwłaszcza zapasu potrzebnego do wygodne- 
go i uczciwego życia , stosownego do jego wychowania i 
rangi. 

Ja: Przyjechawszy do Warszawy, zaprzyjaźnię się ści- 
śle z potrzebną oszczędnością^ za jej tedy powodem najmę 
u szanownych i poczciwych Kapucynów dwie cele, jedną 
dla mnie , drugą dla mego wiernego Sokoła , i wikt. To 
wszystko będzie mię nie wiele kosztować. 



i 



14 

<httt: I wdąść kaptur kapuoyiiski. 

Ja : To wszystko być noże. 

Ona z nadzwyczajną lywością: A już jak tylko będę 
zdrowa, publicznie na pokojacb powiem pani Hetmanowej 
te jego dziwactwa. 

Ja prosząc o zamilczenie w rękę ją całcyę — ona: 
powiem, powiem, i diociaź ją opuścił paroksyzm, zawsze 
powtarzała przecie, że powie i dotrzymała słowa. 

Nareszcie zapytała mię, czyli kwatera moja jest za- 
mieniona? a gdy odpowiedziałem, że nie, i pytałem o przy- 
czynę zamiany, rzekła: 

-— Hetmanowej wydała się być smutną twoja kwate* 
ra, dla tego nazwała ją smutną, pustelniczą chatką. Dziś p. 
Margrabia dostał rozkaz, aby ci oddał klucze od tych po- 
kojów, gdzie Stolnikowie czasu swego tu pobytu mieszkali. 
. Odpowiedziałem, że dotychczasowa kwatera z łaski 
szanownej Hetmanowej dla mnie pozwolona, dosyć jest mi 
dogodna. 

&na: Ale tamta będzie ci przyjemniejsza. 

Ja: Nie wiem jak się wywdzięczę tej łaskawej, tej 
dobroczynnej pani. 

Ona: Dla niej to jest wszystko niezem. Najweselsza 
jest wtenczas, kiedy komu skrycie może co wyświadczyć; 
możesz wierzyć z jej powierzchownego obejścia się, jak ona 
wiele czuje nad twojem poniesionem nieszczęściem, wiele 
względem ciebie jest troskliwa i wiele cię szacuje , tak % 
mocnych twoich uczuć względem ojczyzny, jak i... 

Ja: Już upłynęła godzina Towarzystwa. 

Ona: Spiesz się, będą cię tam mną sekować, a oso- 
bliwie wesoły i poczciwy starosta. Ty nawzajem sekuj go 
Wojnlłowłczową. Hetmanowa będzie wam towarzyszyć. Ja 
jeszcze kilka dni będę chora, proszę mię odwiedzać. 

Rzekłem: Jafc uważani ,^ że choroba pani jest pod jej 
rozkazem. 



uśmiechnęła się , uderzyła mię % lekka po r^u i fze« 
kła: Chwytasz mię za słowa. 

Pożegnałem cborą i udałem się na pokoje, gdzie za* 
raz na wslępie powitany zostałem od starosty przepowie- 
dzianą sekatura w grzecznych wyrazach. Odpowiedziałem 
mu wzajemnością, co niejaki czas zajęło wesołością przy- 
tomnych. 

Hetmanowa to jednej to drugiej pomagała stronie 
przyjemnemi swemi przymówkami. Bystry, kasztelan brze- 
ski, mąż poważny i wielce ugrzeczniony , odezwał się z 
uśmiechem : 

— Krzesło w tern towarzystwie widzę czyjeś opró- 
żnione. 

Odpowiedziałem mu: To krzesło jest JW. Szambela- 
nowej Zawłszyny, które przez chwilową jej słabość jest 
teraz opróżnione. Ja mam powierzoną inspekcję nad niem 
od posiadającego go; mocą której może JW. kasztelan za- 
jąć go. 

Hetmanowa klasnęła w dłonie : Brawo ! i wszyscy : 
Brawo ! 

Kasztelan podniósłszy się z swego krzesła, skłonił mi 
się grzecznie i opuścił swoje , a zajął Szambelanowej krze- 
sło. Starosta wniósł, iż potrzebne jest zawierzy lelnienie po- 
siadającej pierwej to krzesło osoby, względem danej in- 
spekcyi panu Adjutaniowi G. Więc w tym względzie po- 
trzebna jest deputacja, z grona towarzystwa wybrana, w 
poselstwie do JW. Szambelanowej. Hetmanowa delegowała 
trzy słuszne damy z towarzystwa i wysłała je do Szambe- 
lanowej, które powróciwszy, złożyły w piśmie opieczęto- 
wanem jej zawierzy telnienie inspekcji mojej, i w temże pi- 
śmie załączony grzeczny komplement Szambelanowej dla 
kasztelana. 

Hetmanowa odebrawszy to pismo , zaraz je Staroście 
wręczyła , który otworzywszy go, w głos przeezytał Towa- 



j 



76 

njstwa i oddał go kasztelanowi. A tak z (ej okoliczności 
powstały dowcipne i bawiące facecje, które przez Hetma- 
nowe kuijerami przesyłane były do słabej Szambelanowej, 
i nie tylko abawiły wesołe towarzystwo, ale i słabą Szam- 
belanowę. 

Mając uprzedzenie od Szambelanowej, abym ją po 
wieczerzy odwiedził, udałem się do niej, gdzie nieco za- 
bawiwszy przy wesołych i przyjemnych rozmowach}, posze- 
dłem do nowej mojej kwatery, od której miałem od mar- 
grabiego klucz oddany. 

Odwiedzałem często prócz Szambelanowej zaufane He- 
tmanowej osoby, w pałacu mieszkające, i z niemi w przy- 
jacielskim sposobie konwersował. Niekiedy i one mię wza- 
jemnie odwiedzały, i mego wiernego Sokoła. 

Powziąwszy wiadomość o niektórych przyjaciołach 
moich i towarzyszach broni bawiących w Warszawie, ko- 
respondowałem z niemi , mianowicie z Majorem Kawaleryi 
Narodowej Krasnodębskim, szczególnym moim przyjacielem. 
Obligowałem go o uwiadomienie do Sielców o bohaterze 
Kościuszce , jak tylko przybędzie z Puław do Warszawy. 
Korespondencji moich przed zaufanymi przyjaciółmi nie 
ukrywałem. 

Pewnego dnia obligowała mię Szambelanowa , abym 
jej pozwolił widzieć upominki przyjacielskie moich prsRjja- 
ciół. Ukazałem jej dobywszy z woreczka pięknego, w któ- 
rym mi były ofiarowane, nie wiedząc, że ona nie tylko sa- 
ma już je pierwej oglądała , ale Hetmanowej i przyjaznym 
mi osobom w sekrecie ukazywała. Obejrzała je, pochwala- 
ła, które przez cały czas bawienia się mego u niej rozło- 
żone na stoliku leżały. A gdym miał oddalać się, zebrała 
je, do woreczka zapakowała i oddała mi, które na sam 
spód w kuferku moim złożyłem i nie przeglądałem, aż po 
niejakim czasie w Warszawie. Jakżem się zdziwił, kiedy za- 
miast SouYenira panny Wołczackiej, kuzyny Stolnikowej, 



77 

dał mi się widzieć inny, na materji morowej purpurowej, 
suto i pięknie złotem baftowany, obwódką złotą suto bry- 
lantowaną brzegiem obwiedziony, kosztownemi perłami ob- 
sadzony, po obudwu stronach sylwetkami białej emalii i 
cyframi bogato brylantowanemi , z romansowemi i przyja- 
cielskiemi wyrazami złotem haftowanych literach ubrany. 
Domyśliłem się, że ta zamiana nastąpiła wtenczas, kiedy te 
Souyeniry na stoliku złożone były, i kiedy mimo mojej 
uwagi zapakowane i oddane mi zostały , i których ja nie 
oglądając do kuferka mego schowałem. Poznałem sylwetki, 
z których jedna była z moim wyobrażeniem i moją cyfrą, 
druga i cyfra były mi znajome. W innym rogu mego ku- 
ferka ujrzałem spory pakiecik , w moją chustkę jedwabną 
obwiniony, w papierze białym, który rozpakowawszy, uka- 
zała mi się kieska, na materji bogato i pięknie haftowana, 
z zameczkiem złotym, z moją i z znajomą mi cyfrą, a w 
niej znaczny zasiłek pieniężny w dukatach i kosztownym 
brylantowym pierścieniu, z karteczką przyjemnych nader 
wyrazów. Złożyłem powinne dzięki najwyższemu Bogu za 
Jego Najświętszą Opatrzność. 

Po niejakim czasie mówiłem na posiedzeniu towarzy* 
stwa , że trzeba mi odwiedzić Warszawę a w niej oddać 
uszanowanie szanownemu bohaterowi Kościuszce;, dotąd mi 
nieznajomemu, i z przyjaciółmi memi a najwięcej towarzy- 
szami broni obaczyć i serdecznie uściskać się. 

Hetmanowa odezwała się : Będzie jeszcze czas. 

A gdy po kilku dniach prosiłem wyraźnie Hetmano 
wę o pozwolenie mi wyjechania do Warszawy, rzekła : 

— Nie mam mocy i prawa zabronienia mu wyjazdu 
do Warszawy. Ale jeszcze proszę przez 4 dni zabawić z 
nami. 

Ucałowałem jej rękę i poprzestałem na tem. 

Dniem przed udeterminowanym moim wyjazdem , ra- 
no około godziny 8mej hetmanowa i zaufane jej osoby , 



J 



78 

karyolami przybyły na dzicKitiniec ofleyn, o czem ja byłem 
już uprzedzony. — Pospieszyłem do karyolki hetmanowej, 
uczyniłem jej grzeczny z uszanowaniem komplement, po* 
mogłem jej wysiąść, z karyolki wprowadziłem wraz ił innc- 
mi na wschody, klóra rzekła: 

— Przyjechałam Cu z memi przyjaciółmi odwiedzie 
Wpana. 

Otworzyłem mój pokój, weszła; powitałem ją tabżfi 
1 uszanowaniem. Przyniesiono kawę i sucharki, rzekła :- 

Pozwolisz mi Wpan , być ta na len moment gospody- 
nią w twej kwaiyrze. 

Skłoniłem się z uszanowaniem i odpowiedziałem: 

— Ta kwatera je-t własnością JWpani, pozwolona 
mi z nieograniczonej jej łaski, do tymczasowego mego 
zamieszkania. Honor jaki mi JWpani robi, odwiedzając mię 
ł rozliczne jej dobrodziejstwa, ugruntowały we mnie na- 
zawsze , obowiązaną grzeczność bez granic, 

Skłoniłem się i ucałowałem jej rękę. A hetmanowa 
podała ml i»^ama napełnioną przez siebie filiżankę kawy, 1 
rzekła : 

— Proszę pić z gustem tę kawę od swojej przyjaznej 
mu gospodyni. 

Nalała polem dla siebie, a przytomne osoby nalewa- 
ły sobie same, i piły z w\bornenu sucharkami. Po kawie 
podany sobie przez kasztelana pałasz, w złoto oprawny, 
wysadzany drouiemi kamieniami » z pokrowca aksamitnego 
dobywając , rzekła : 

— Panie adjutanoie; len pałasz jest to dawnych bo- 
haterów Polaków, ucinał on karki hardym Bisurmanom, 
napadającym i pustoszącym ojc/yznę naszą, przez sławnego 
bohatera Żółkiewskiego Tkliwa Polka potomków krwi 
Żółkiewskiego, na terainiejsze nieszczęścia ojczyzny mojej 
i twojej panie adjutancie, daję ci ten pałasz w macierzyń- 
skim upominku, niechcąc go dłuiej w cieniach skarbca me* 



go beiużyteoznie ukrywać, w nadziei twajej tnwuflwi <Uli 
ojczyzny energii, i twego męeliwii, że gp na poskro- 
mienie teraźniejszych nieprzyjaciół ojczyzny, U)ftji€ii^z z ta- 
kiem męztwem, jsk poprzedni właściciel iej^ b>roni, Żdłkie* 
wski. 

A w&kazując na pakę spofą w płótno białe owiniętą, 
przy niej na kanapie złożoną: 

— To jest ubiór wojskowy , stosowny do twego sto- 
pnia panie adjutancie. 

Dając zaś pudełko w aksarailnym pokrowcu, rzekła: 

— Prosaę i to przyjąć szanowny adjutancie, eo ci 
przyjaiii moja i prawdziwy dla niego szacunek sizczerze 
ofiavuje. 

Rozczuliłem się, łzy moje które mi zrosiły twarz mo*- 
ją tłómaczyły uczucia wielkiej mojej wdzięczności dla tak 
łaskawej , lak ludzkiej , wspaniałej dobrodziejki mojej. 
Ucałowałem jej ręce i kolana. Przytomne osoby wszystkie 
rozczulone zostały. Rzekła dalej hetmanowa: 

— Wygodny do podróży będziesz miał mój pojazd , z 
kuchnią podróżną i usługą, a w Wars^zawie w pałacu mo- 
im, przyjmiesz szanowny przyjacielu, przeznaczone dla cie- 
bie pokoje wygodne, o co pisałam już do poczciwego me- 
go pałacowego dozorcy. Jestto człowiek bardzo rozsądny, 
patryota, i dla mnie i przyjaciół moich bardzo szczery i 
przychylny, któremu wiele obowiązana jestem. Ten hajduk 
jaki tu jest do usługi twojej, przeznaczony, jeśli tylko jest 
ci przychylny i zręczny w usłudze , będzie i w Warszawie 
do twoich usług, jako też i masztalerz dla twego wierne- 
go sokoła. Wygodny stół będziesz miał w pałacu, a ta po- 
dróżna kuchnia pozostanie w Warszawie. Wierny twój so- 
kół wygodne będzie miał utrzymanie. Proszę często kores- 
pondować ze mną, poufale i po przyjacielsku. Ja się wy- 
Wi^jemniać będę. Proszę odwiedzać Sielce, a w nich swo- 



J 



80 

ich przyjaciół, ile ma okoliczności dozwalać będą. Przyto- 
mne osoby i my, prosimy o to. 

Nareszcie rzekła szanowna belmanowa: żegnam cię 
poczciwy i szanowny adjutancie, polecam mię twojej pa* 
mięci i przyjaźni. 

Ucałowałem z rozczuleniem jej ręce I kolana. 

A zbliżając się ku scbodom rzekła: 

— Jeszcze obaczę się z twoim wiernym sokołem i 
pożegnam się z nim. 

Sprowadzona z schodów zatrzymała się, a masztalerz 
otworzył pokój mojego wiernego sokoła, z którego wyszedł 
przybrany w kapę pąsową z materyi bawełnianej, taśmami 
jedwabnem! pomarańczowego koloru, pięknie obszywaną i 
lamowaną z herbami i cyframi memi, z dobranych kolo- 
rów jedwabiem pięknie haftowanemi. To wszystko bez mo • 
jej zrobiono wiadomości. Podszycie tej kapy, było kitajowe 
granatowe, lamowane jedwabnemi taśmami paso wemi, tak- 
że z herbami i cyframi memi, tak że na obydwie strony 
można było używać tej kapy. 

Stanął sokół na progu, rzucił wzrok bystry po wszy- 
stkich, i zarżał cichym głosem radośnie. 

Hetmanowa : jak wygodny masz płaszcz sokolciu ; i na- 
stawiła mu swoją rękę z sucharkami. 

Brał delikatnie i jadł. Zniżył głowę i hetmanowa gła- 
skała go. On ją w rękę całował. I tak z wszystkiemi przy- 
tomnemi obchodził się. Nakoniec rzekła hetmanowa: 

— No bądź zdrów sokolciu, niezadługo będzież z two- 
im panem w Warszawie. 

Zarżał razy kilka, zrobił piękne lansady, i wesołe 
skoki, jak gdyby przez rogatki przesadzał. 

, Czem ubawił wielce hetmanową', i przytomnych. 

Wsadziliśmy do karyolki hetmanowe, a ja podzięko- 
wałem jej uprzejmie, że nie tylko mię, ale i mego sokoła 
raczyła łaskawie^ odwiedzieć. 



81 

— Jakto, rzekła Hetmanowa , kto pana jest pnyjacie- 
lem, ten i sługi jego nawiedzi, a zwłaszcza wiernycłi i 
poczciwych, tak jak Sokół. 

Wskazując ręką w karyolce rzekła: 

— Oto jest miejsce, siadaj proszę ze mną. 
Usiadłem i pojechaliśmy do pałacu, a mój wierny So- 

kot ciągle w lansadach i skokach poprzedzał karyolkę. Przy- 
tomne osoby niezmiernie były kontente z (ak przyjacielskie- 
go i przyjemnego pożegnania się ze mną szanownej Hetma- 
nowej. Sokół niejaki czas robił swoje sztuki na dziedzińcu 
pałacowym, co wszystkich ciekawość zaostrzyło i ubawiło 
Potem udał się do swego pokoju. 

Ja stojąc na boku z moimi pałacowemi przyjaciółmi, 
mówiłem z cicha: 

— Nie wiem ktoby był fundatorem tak pięknego i 
wspaniałego płaszcza dla mojego Sokoła ? i komubym mógł 
oświadczyć moją wdzięczność za taką łaskawą pamięć o 
moim wiernym Sokole? 

Nikt z obecnych nie przyznał się. Kasztelan szepnął 
mi do ucha: kobiety; i przez pantominę wskazał na nie, 
dodając , że za wiedzą Hetmanowej. Nie czepiałem się ich ; 
poprzestałem na tern, że się nie przyznały. 

Po obiedzie odwiedziłem Szambelanowę , która i na 
pokojach Hetmanowej i w swoich okazała się być nudną. 

Zapytałem : Może pani rozkazała słabości, aby ją od- 
wiedziła ? Ale nie puszczę ją , odpędzę i rozkażę , aby ra- 
czej opanowała zdrajcę Szczęsnego w Wilnie. 

Uśmiechnęła się od niechcenia i przemówiła : 

— To masz widzę prawo rozkazywania mojej słabo- 
ści? kto ci go nadał? 

— Uszanowanie, wdzięczność i wysoki szacunek dla 
ciebie Pani. 

Ująłem jej rękę i ucałowałem , ona moją silnie ści- 
snęła 1 jeszcze nie wesoła. Aż niektóre anegdoty wróciły 

Diiennik liluraeki Nr. 64. Pamiętniki /. D. Gąsianowskiego, 6 



i 



82 

je} humor wesoły. A lak, wesoło przepędiiliśmy jakąś 
eliwllę. 

Pożegnałem ją i udałem się do mojej kwatery. Gdsie 
zamknąwszy się, rozpakowałem pakę , przez łaskawą Hetma- 
nowe mnie ofiarowaną. W której nie tylko znalazłem ko- 
sztownie ozdobiony mój ubiór wojskowy, szubę aksamitną, 
kosztownym futrem podszytą, ale i pudełko srebrne, a w 
nłm dwa kosztowne pierścienie, zegarek złoty repetjer du- 
ży z takimźe łańcuszkiem, a na nim wyobrażenie emalią ró- 
żową Hetmanowej, cały w kosztowne perły i brylanty ubra- 
ny; kieskę z bogatej materyi, z zamkiem złotym i moją cy- 
frą, a w niej donośny zapas dukatów. Ubiór bogaty na 
mego wiernego Sokoła, to jest czaprak aksamitny granato- 
wy, w laury haftowany złotem i srebrem, herb Litewski 
Pogonią, i cyfry na nim królew skie brylantowane, na pier- 
siach z złotym pośrodku medaljonem dużym z cyfrą króle- 
wską , brylantowaną , (akiż i na krzyżach, — galonami masif 
i bulonami obszyty. Rzęd cały turecki bogaty. Siatka zbia- 
, łych nici jedwabnych z złotemi pomięszanyah, pięknie wią- 
zana z dużemi na tyle kutasami złotemi i takiemłż małemi 
krajami. 

Oddałem najwyższe dzięki Opatrzności za te odebra- 
ne jej dary , i błagałem najwyższego Boga o wszelkie bło- 
gosławieństwo dla mojej dobroczynnej i łaskawej Dobro- 
dzijki. 

Ponapisywałem li«:ty do moich przyjaciół Bo£:iackiego 
i t. d. Uwiadomiłem ich o determinowanym dniu mego 
odjazdu do Warszawy, zkąd zdeklarowałem mu moją ko- 
respondencyą , tak jak i z Sielca. Ponapisy wałem moje po- 
żegnania do łaskawej Helmanowej, za jej dary, za jej łaski, 
i do zaufanych jej osób a mnie przyjaznych , w których 
przyjemny mój pobyt w Sielcach dla mnie dowcipneroi 
wierszami opisałem , dla szanownej Hetmanowej i dla ka- 
żdej oddzielnie osoby. Napisałem pożegnanie imieniem mo- 



83 

legę ^ierpego Sokoła, oświadczył^n ^nle pochięliowAilif 
xa odebrane gustowne i bogate ubranie; jako też damom 
godnym, szanownym , wymieniając każde właściwym jej ty- 
tijikmi , za przyodzianie go płaszczem , dowcipnym także 
wierszem napisałem. I takowe opisania, w oddzielnych za- 
pieciętowanycłi kopertacl^, do każdej osoby zaadresowane, 
przez ujętych odemnie sekretnie pokojowych, na stolikach, 
przy łóżkach stojących, ostatniego wieczora przed wyjazdem 
moim nieznacznie złożone zostały. 

Dworskim szanownej Hetmanowej 2giej i 3ciej klasy, 
poro^biłem 'mierno uproporcjonowane w pieniądzach prezen- 
ta. Zobligowałem pana podkoniuszego , abym mógł jutro 
rano przed 6tą godziną przedsięwziąć podróż moją. Udałem 
się do pałacu, tam odwiedziłem każdego i każdą z moich 
przyjaciół, pożegnałem się z niemi, zaręczając sobie nawza- 
jem stałą nieodmienną przyjaźń i szacunek, niemniej od- 
wiedzenie Sielców. 

Z temi osobami udałem się na pokoje, gdzie do ko- 
ląeyl wesoło bawiliśmy się. Po kolacyi pożegnałem łaska- 
wą i szanowną Hetmanowe i wszystkich obecnych i uda- 
łam się do mojej kwatery. Moment ten pożegnąwczy był 
dużo dla mnie tkliwy, tak jak u łaskawego mego opiekuna 
Bosiacklego. Ale cóż! kiedy okoliczności moje wymagały 
koniecznie zbliżenia się mego do stolicy. 

Nazajutrz o godzinie 5tej rano, kareta podróżna ła- 
skawej Hetmanowej z Okonną postylionką zajechała przed 
moją kwaterę. Pocztyliony przez trąbki ogłosili się. Ja by- 
łem już gotów do podróży. Szczupłe moje bagaże w mo- 
mencie zapakowane zostały , a tak napiwszy się podróżnej 
kawy, (którą mi grzeczny i uczciwy p. cukiernik przesłał;, 
w^iadłemt do pojazdu i po Smiesięcznym nader dla mnie 
przyjemnym pobycie opuściłem Sielce, a w nich moich ła- 
sliawych, moich poufałych przyjaciół. 

Jadąc zdrzymałem się w pojeździe, a potem dobrze 

6« 



J 



84 

usnąłem i spałem aż do stacji. Gdzie wjechawszy do sieni 
austerji, głos trąbek pocztyljońsklch obudził mię i ujrzałem 
się już być na miejscu stacji. 

Wysiadłem z pojazdu i wchodzę do izby, gdzie zasta- 
ję kasztelanową Chrapowiecką , Wojniłowiczowę i Wudz- 
bunowę, które mnie jako gospodynie domu witają. Zdzi- 
wiłem się mocno ujrzawszy je, a po przywitaniu się z nie- 
mi zapytałem, kiedy przyjechały i gdzie jadą? 

Rzekły: Do Warszawy. 

Zapytałem o ich mężów. 

Odpowiedziały: Zostawiłyśmy ich w łóżkach dobrze 
śpiących. 

— A, to panie dezerterowały od mężów! Więc podług 
rozkazu rządu mogą być panie jako dezerierki odprowa- 
dzone pod strażą do ich mężów. 

One udają strwożonych i uchodzą do drugiego po- 
koju, zkąd po małej pauzie* wychodzą z swoimi mężami, 
klaskając w dłonie : brawo ! 

Przywitaliśmy się i dopiero opowiadają , że nie zasta- 
wszy mię na kwaterze, udali się za mną, i za porozumie- 
niem się ich z mojemi pocżtyljonami, przez wiadome im 
sygnały wyprzedzili mię i tu pierwej przyjechali. 

Ja udałem się do dragiego pokoju przepatrzeć, czyli 
tam jeszcze niema kogo. 

Wszyscy: Niema — niema! 

I w teni oddaje mi Kasztelanowa opieczętowany bilet 
od Szambelanowej , w dowcipnych facecyach 'do mnie na- 
pisany, na który z podobnemi facecyami odpowiedziałem. 

Wskazały mi te panie 4 pudełka , powiadając , że te 
do mojej podróży należą, napakowane sucharkami, prze- 
dniemi konfiturami i cukrami. Wdzięcznie podziękowałem 
im za nie Dano nam gustowne ale lekkie śniadanie, dla 
tego uprosiłem gości , że pozostały na obiad podróżny. Ba- 
wiliśmy się wesoło , jedliśmy obiad smaczno , po którym 



85 

przy poiegnawcsych kielichach uściskaliśmy się serdecznie 
i rozjechali. Oni napowrót do Sielca a ja do Warszawy. 

Przybywszy do Warszawy, poczciwy dozorca pałacu 
szanownej Hetmanowej wprowadził mię do 4 pokojów, 
pięknie i ozdobnie przybranych, przez łaskawą dobrodzijkę 
moją Hetmanową dla mnie przeznaczonych , i złożył mi 
klacze od nich. Równie i dla mego wiernego Sokoła jeden 
pokój na dole. 

Starałem się natychmiast zasięgnąć wiadomość o sza- 
nownym bohaterze Kościuszce, który przed kilku dniami 
przybył z Puław do Warszawy, i o Majorze Krasnodębskim, 
któremu nazajutrz oddałem wizytę wojskową, należną jego 
stopniowi. Poczem poufale rozmawialiśmy w rożnych ma- 
terjach. Obligowałem Majora, iżby mnie przedstawił szano- 
wnemu bohaterowi Kościuszce, co zaraz drugiego dnia na- 
stąpiło. 

Przyjechaliśmy do jenerała Kościuszki szarf, zastawszy 
go rano o godzinie 7mej samego — - i odraeldowawszy się 
jemu podług służby. 

Poczem Major przedstawił mię jemu w bardzo skro- 
mnych ale korzystnych dla mnie wyrazach, nadmieniając o 
moich zasługach najpierwszych w korpusach litewskich — 
artylerji, u inżynierów i minierów. Dalej w regimencie 8ym 
Grenadjerów, szefostwa Xcia Karola Radziwiłła, gdzie z 
chorążego artylerji postąpiłem na porucznika i adjutanta 
sztabowego , jako też komendanta placu , i do tego przez 
Xcia Karola jako Generała porucznika wojska litewskiego, 
przybranym był za Jenerał-adjutanta do boku jego , i miał 
sobie powierzony urząd sekretarza protokołu sesyj patrjo- 
tycznych, jakie len szanowny książę tak w Nieświeżu rezy- 
dencji swojej , jak i w innych miejscach, z dobrze myślące- 
mi dla ojczyzny swojej patrjotami miewał, na korzyść Rze- 
czypospolitej. 

Kościuszko zadawał mi wiele pytań o korpusie lite- 



j 



86 

wskim , o jenerałach , o energji powszechnej wojslft i mie- 
szkańców, o męstwie wojsk obojga narodów, o staczanych 
bitwach korzystnych i niekorzystnychjz nieprzyjacielem itd., 
labo o tem wszystkiem już od wielu był uwiadomionym. 

Odpowiedziałem mu z wszystkiemi detaljami, w myjl 
jego żądania. Co trwało do godziny blisko 9 tej. 

Kościuszko miał być tego ^nia u króla. Obligował, 
abyśmy po dwóch dniach odwiedzili go, o tej samej jak 
dzisiaj godzinie, po przyjacielska i bez wszelkiej etykiety 
wojskowej. Pożegnaliśmy go i oddalili się. Taką miałem 
rozkosz z poznania Kościuszki, jak gdybym cały był nabal- 
samowany. Cały ten dzień przebyłem a Majora, rozbierając 
rzadkie przymioty duszy tego wielkiego bohatera. 

Po upłynionych 2ch dniach odwiedziliśitay Kościuszkę 
podług jego żądania, w postawie przyjacielskiej, ale jeszcze 
przed godziną 7mą , kiedy był jeszcze w szlafroku Okazał 
niejakie ukontentowanie z wczesnego jak pierwej przybycia 
naszego i rzekł: 

— Wielce wam koledzy wdzięczny jestem, żeście zbli- 
żyli odwiedzenie mię przed 7raą godziną. Więcej będziem 
mieli czasu do mówienia , gdyż ja dziś oddalać się z mojej 
kwatery nigdzie nie mam potrzeby. Pozwólcie mi tak, jak 
jestem negliż, bawić się z wami. 

Zostawiliśmy to woli jego. 

Opowiadał z ubolewaniem i narzekaniem zdrady ma- 
łej liczby podłych i zakupionych przez Moskwę zdrajców 
Polaków, a najpryncypalniej Szczęsnego Potockiego, Rzewu- 
skiego i Branickiego, korzystne i niekorzystne wypadki bi- 
tew z nieprzyjacielem; energją ogólną całego korpusu woj- 
ska koronnego , i całego w tych prowincych narodu , gdzie 
się bitwy z nieprzyjacielem toczyły ; odznaczenie się mę- 
stwem i odwagą niektórych jenerałów sztabowych , i ró- 
żnych stopni oficerów, podoficerów i żołnierzy. 

Mnjorowi Krasnodębsklemu, obecnemu w tej wyprą- 



87 

wie, wsEystkie opowiadane pr^ez Kościuszkę szczegóły, by- 
ły dostatecznie wiadome; więc Kościuszko lem opowiada- 
niem zdawał się dla mnie robić satysfakcją. Dla tego rze- 
kłem: 

— Szanowny jenerale, uwolnij się proszę od fatygi 
opowiadania szczegółów zdarzeń lej wojny, przed oficerem 
niskiego stopnia , jakim ja jestem , bo p. Majorowi (wska- 
żując na Krasnodębskiego) jako obecnemu tej wyprawy, to 
wszystko jest wiadomo. 

Kościuszko na to: Ja mam w lem moją satysfakcją; i 
dalej opowiadał. Skończywszy rzekł: 

. — Kolega Major Krasnodębski zawiadomił mię przy 
pierwszym wstępie, żeś kolego mimo twoicb stopni woj- 
skowych, był sekretarzem tajnych patrjotycznycii sesji, przet 
Xcia Karola Radziwiłła składanych. Miałem hornor poznać 
Xcia Karola, ale to jeszcze wtenczas, kiedy on i ja byli- 
imy prawie w młodych lalach. Książę przyprowadził zna- 
czny korpus swego wojska ordynackiego (w którym i ja 
byłem w jednym z połączonych oddziałów przyjacielskich 
małego stopnia oficerem) do Częstochowy, i poddał go pod 
najwyższe dowództwo Puławskiego , natenczas marszałka 
konfederacji Radomskiej » gdzie cuda waleczności i odwagi, 
z wojskiem swojem doskonale w rzemiośle wojennem wy- 
ćwiczonem, dokazywał, ścigając i znosząc korpusy nieprzy* 
jaeielskie moskiewskie. Znałem go być rozsądnego, przed- 
sięwzięcia swoje z wytrwałością przezornie wykonywająoe^ 
go. AV czem więc w następnych latach mógł więcej mieć 
doświadczenia. Musiał więc Xżę Karol jakiś czas przekony- 
* wać się o twoifn kolego charakterze i sposobie uczciwego 
myślenia, nim cię powołał na sekretarza ważnego przed- 
miotu i adjutanta swego. 

Odpowiedziałem , że więcej łaska Xcia Korola , niżeli 
moje zasługi lub zdatność tego zaszczytu zrobiła mię ucze- 
stnikiem. 



i 



88 

Koieiunko: Jak długi cias kolego byłeś pny księdn 
adjutanlem i sekrelanem? 

— Do śmierci jego ciyli lat 5. 

Kości iiizLt: Pozwól mi kolego uwiadomić się od cie- 
bie najdokładniej o wszelkich Xcia Karola zamiarach , tak 
względem ojczyzny, jak i Moskałów i ościennjdi państw. 
Gdy dziś cały dzień będę w kwaterze mojej, a zatem 
będę miał czas wolny do posłnchania. 

W lem nadchodzi Ola godzina i dano wyborne śnia- 
danie, na kiórem przewodniczył znany Polakom i Polkom 
narodowy bigos hultajski, i kasza z grabych krup hrycza- 
nych z Szwedami czyli słoniną. Przed śniadaniem wypili- 
śmy po sporej lampce dobrego wytrawnego Węgrzyna, i 
jedliśmy smaczno to wyborne śniadanie i zaleliśmy go dra- 
gą lampeczką takiegoż Węgrzyna. 

Wtem wchodzi paź królewski i oddaje eipedycję Ko- 
ściaszce. Skłonił się, wyszedł, wsiadł na konia i odjechał. 
Wiadomo nam było, że król expedycje swoje przez paziów 
rozseła, więc domyśleliśmy się, że i ta była od króla. Ko- 
ściuszko postąpiwszy do okna, otworzył tę expedycję, a 
wsparty głową na jednej ręce, czytał ją. Przeczytawszy, we- 
stchnął i rzekł do nas^ 

— Koledzy! oto przed dwoma więcej tygodniami, 
meldowałem się królowi do abszytu i trzykroć powtórzy- 
łem moje meldowanie się. Król dobry i łaskawy, do tego 
uciśniony ^eraźniejszemi nieszczęściami krajowemi, każdego 
mego meldowania się , robił mi najusilniejsze uwagi swoje, 
iżbym nie opuszczał wojska, ale gdy tego wymódz na mnie 
nie mógł, oto przesłał mi teraz mój abszyt. Przyjmuję go, 
ale nie bez uczucia najdotkliwszej boleści serca mego . że 
waleczne szeregi wojska ojczystego zdradą i przemocą shań- 
bione, a razem i ojczyznę moją (do której, przez naród 
powołany będąc, z za morza, walcząc z srogiemi bałwana- 
mi morskiemi, przybyłem i stanąłem na ojczystej ziemi 



89 



mojej, abym jako wierny s^yn ojciyzny mojej, wraz z inne- 
mi walecinemi współzawodnikami memi, za religią , wolność 
cdłość i niepodległość walcząc z nieprzyjacioły, utrzymywał 
sławę narodową) opuszczać muszę. Muszę bo nie chcę być 
tułaczem w mojej ojczystej ziemi. Waszej , i wszystkich 
roołch walecznego wojska Rzeczypospolitej, towarzyszów 
broni . niezmiennej polecam się miłości, ufności braterskiej 
i drogiej dla mnie przyjaźni. 

Rozczulił się. I my z nim, I staliśmy wszyscy trzej 
osłnpiali, jak posągi Pigmaleona. Nareszcie Kościuszko, jak 
gdyby ze snu zbudzony rzekł: 

— Koledzy ! zjedzcie ze mną obiad. A tym czasem ko" 
lega— wskazując najmnie— opowie nam maxymy tego szano- 
wnego kcia Karola Radziwiłła. Tylko proszę, abyś to wszy- 
stko, co tylko możesz obiąć skłopotaną teraz pamięcią swo- 
ją, najdokładniej nam opowiedział. 

Zacząłem opowiadać , a Kościuszko z wielkiem natę- 
żeniem ciekawości słuchał, i niekiedy z tego opowiadania 
robił niejakie adnotacye. Godzina obiadowa przerwała dal- 
szy ciąg mowy. Dano obiad, który był bardzo skromny, 
i 4ch potraw, nie wybornych, ale gustownie przyrządzo- 
nych. Jedliśmy smacznie i do sytości, i po półkwartowej 
szklance, wypiliśmy wytrawnego Węgrzyna. Przy obiedzie, 
w różnych krajowych materyach , loczyły się smutne roz- 
mowy. Kościuszko* głębokim smutkiem rysy twarzy swojej 
miał odznaczone. 

Po obiedzie , gdy miałem dalszy ciąg opowiadań mo- 
ich, obiadem przerwanych, kontynuować, weszło do Kościu- 
szki kilku jenerałów, killiu sztabowych różnej broni ofice- 
rów korpusów koronnego i litewskiego , w sposobie odwie- 
dzenia go. Między któremi Bielak i Pankowski , jenerał ma* 
jofowie korpusu, którym i z osoby, i z postępów moich 
wojennych , dobrze byłem znany. Przemówili do mnie w 
korzystnych dla mnie wyrazach. Kościuszko do nich: 



J 



1 



do 

-- Koledzy! nie zapominajcie o poczciwych patryotacb, i 
walecznych oficerach, wskazując na mnie. 

Powiedział im o abszycie swoim, o powodach doma- 
gania go $ię , i oświadczył im pożegnanie się z nimi w po • 
dobnych wyrazach czułości, jak- przed nami był się wynu- 
rzył. Kazał dać wina; wypili po szklance półkwartowej. Obli- 
gowali go najmocniej, iżby nie osierocał walecznego a wiel- 
ce do niego przywiązanego i szanującego go wojska. Ko- 
jcinszko odrzekł: 

— Nie uwierzycie szanowni koledzy, jak mnie to wie- 
le kosztuje, dopełnienie tego mego przedsięwzięcia, które 
odmienione być nie może. 

Rzekł Bielak: Wszak to w twojej mocy jest, szano- 
wny jenerale! 

Kościuszko: Dla tego też. 

Pożegnali Kościuszkę wspólnem serdecznem uściska- 
niem się i oddalili się. 

Kościaszko zajął się wysławieniem energji i osobliwe- 
go męstwa Bielaka. W tern słychać prezentowanie broni 
szyldwachów jego. 

Kościuszko: Ktoś mię znowu odwiedza. 

Daje się słyszeć w przedpokoju szelest i brzęk pała- 
szów. Wtem wchodzi Kochoski, naczelny wódz Moskałów, 
i z nim 7 jego wyższych stopni jenerałów — wszyscy szarf. 
Kochowski rzekł: 

— Przychodzę z memi jenerałami złożyć ci szanowny 
jenerale Kościaszko moje uszanowanie i oświadczyć ci mój 
stacunek , należny osobie i rzadkim talentom , nie jako ad- 
wersarzowi memu na polu krwawych bitew, ale jako sza- 
nownemu rywalowi i bohaterowi, jak już teraz przyjacielo- 
wi. Starałem się zawsze pirzez najsurowsze moje rozkazy 
do armii mojej wydawane, czasu toczonej między nami 
wojny, ocalać twoje posiadłości. 

Kościuszko przerywa dalszy ciąg mowy: 



91 

— Nie mam żadnych moich ziemskich posiadłości, 
prócz pałasza mego, i ten zawsze był ocalony i nietykalny 
czasu wojny pnez niepnyjacłół ojczyzny mojej. Były takie 
jak zwykle czasu wojny wypadki, że pomuszały mię dawał 
pozwolenie pałaszowi memu, nie ochraniać, ale dotykaó 
się nieprzyjaciół ojczyzny mojej. Ale to wszystko już si$ 
ukończyło. Teraz wzajemna przyjaźń i szacunek. 

Rzekł jeden z jenerałów Kochowskiego : To posiadło- 
ści P. Majora Krasnodębskiego (wskazując na Majora) były 
ocalone. 

Major: Prawda, że posiadłości moje w sam dzień za- 
wieszenia broni pod Krzemieńcem, ciężko przez Dońców 
zrabowane zostały. 

Kochowski: Czy to pan Major Krasnodębski ? 

Major: Tak jest , ja jestem. 

Kochowski: Postępy p. Majora były mi znane, zdarze- 
nie miłe dla mnie , że i osobę jego poznaję tu teraz. 

Major: I ja walecznego wodza rosyjskiego. 

Kochowski (wskazując na mnie) : A to kto jest ? 

Major uprzedza: Jest to przyboczny adjatant szano- 
wnego i wielkiego księcia Karola Radziwiłła ; i wylicza sto* 
pnie i godności księcia. 

Kochowski: Ale ten Xżę Karol Radziwiłł już nic żyje, 
już umarł. 

Na to ja: Żyje w sercach narodu swego. 

Kochowski: Książę Karol Radziwiłł na głowę był nic* 
przyjacielem Rossji. 

Mojor (tv'skazując na mnie): Takirti jest i adjutant 

jego. 

Kochowski: Długoż Wpan byłeś adjutantem przy XcHi 
Karolu Radziwille? 

Odpowiedziałem : Do śmierci jego, czyli lat 5. 

Jeden z jenerałów Kochowskiego odezwał się : Jcdcii 
nicptzyjaciel znaczy tyle co żaden. 



j 



Odpowiedziałem: Takich jak ja jest 32 miliony w oj- 
ezyinie mojej. 

Kockowtkl: A to Wpan racliujesz dzieci i kobiety? 

— Tak jest, odpowiedziałem, bo cnotliwych i wier- 
nych ojczyźnie rodziców, równie są cnotliwe i wierne oj- 
czyźnie swojej i dzieci i kobiety. 

Kocliowski: A przecie nie wszystkie. 

— Prawda, odpowiedziałem, jest z pomiędzy tych, 
ale mała liczba podłych i przez Rosyą zakupionych zdraj- 
ców, z których każdego palcem wskazać można. 

Kościuszko przeszedł w dobry i wesoły humor, kazał 
dać dobrego tokajskiego wina, spełnił toast Kochowskiego 
i obecnych oddzielnie jenerałów jego. I my. Kochowski 
nawzajem z jenerałami swymi Kościaszki i nasze. Poczem 
wesołe anegdoty, żarty z obydwu stron nastąpiły. Nareszcie 
wniósł Kochowski toast: 

— Pobratymstwa dwóch walczących pierwej narodów, 
skojarzona przyjaźń i szacunek! 

Po spełnieniu którego zapraszał Kochowski Kościuszkę 
i nas do siebie. A pożegnawszy w słodkich nader i przyja- 
cielskich wyrazach Kościuszkę i nas , z swemi jenerałami 
odjechał. 

Po odjeździe Kochowskiego, Kościuszko w nader do- 
brym był humorze. Powtarzaliśmy nasze pogadanki z Ko- 
cbowskim i jego jenerałami. Nareszcie Kościuszko żądał 
kontynuowania przerwanej naszej powieści, która już trwa- 
ła do godziny lOtej w noc. Obligował mię Kościuszko, 
abym dla niego essencjonalnie opisał tę powieść*, powiada- 
jąc, że te mocne i nadzwyczajne uczucia energii Xcia Ka- 
rola Radziwiłła i te jego dla dobra i wzrostu ojczyzny swo- 
jej wywnętrzania się, warto jest do publicznej podać wia- 
domości, w pomyślniejszych czasach ojczyzny, iżby późna 
potomność , uwielbiając jego patryotyzm, naśladować mogła 
jego cnoty, i być wzorowym przykładem jego gorliwości 



93 

TeligijneJ ; bó gdy upada religia , upada i państwo. Religia 
jest to najmocniejsza podstawa Państwa, i zbawienia nie* 
śmiertelnej duszy każdego człowieka. I wiele w tej materyi 
mówił do godziny litej w noc Kościuszko. Przy naszem s 
nim pożegnaniu się , zamówił nas , iżbyśmy go zaraz naza- 
jutrz odwiedzili po południu. 

Powracając od Kościuszki, zaprojektował mi major 
Krasnodębski , abym mógł być z nim, jutro z rana o go- 
dzinie 8ej u księcia Józefa Poniatowskiego, jenerała 1 na- 
czelnego wodza wojsk koronnych. Zezwoliłem : pojechaliśmy 
więc do niego. 

Zastaliśmy go jeszcze nieubranego, i bardzo pomiesza* 
nego humoru, któremu przedstawił mię major, Opowiedział 
mu major, że dzień wczorajszy, cały przepędziliśmy u je- 
nerała Kościuszki, i że go w naszej przytomności odwie- 
dził Kochowski. Książę zapytał: 

— Jakiż wstęp zrobił do Kościuszki Kochowski? 
Major: Bardzo grzeczny. 

— A Kościuszko? 

— Podobnyż. Ale odebrał tam Kochowski kilka sma- 
cznych przegryzków i od jenerała Kościuszki i od nas. 

Hsiąze: A to niegrzecznie. 

Major: Byłoby niegrzecznie, gdyby Kochowski nie drf- 
był sam do tego powodu. I całą rzecz opowiedział. 

Książe : A to słusznie. Jakież było przyjęcie Kochowskie- 
go, przez jenerała Kościuszkę, i jakie rozstanie się? 

Major opowiedział. 

Kisiajq: To pewnie i jenerał Kościuszko odwiedzi Ko- 
chówskiego ? 

Major: Tego nie wiem. 

K$iąze: Będę i ja dzisiaj przed południem u jenerała 
Kościuszki. 

Major: Jenerał Kościuszko będzie dziś z rana u króla,' 
dla zameldowania się, że odebrał żądany przez niego abszyt. 



J 



94 

Ksiąif: To pa południa hędą. I odebrał Koć^tasdpo^ 
abssyt ? 

Major: Wczoraj przed południem w naszej obe.CMi4<^ 
przez pazia. 

Ksiązq : Cóź Kościuszko na to ? 

Major odpowiedział. 

Książe: I ja także przed dwoma dniami odebrałem 
żądany mój abszyt , ale jeszcze u króla nie byłem. 

Na kanapie u księcia 4 duże stosy leżało drukowa- 
nych ćwiartkowych kartek, z których książę bierze w oby^ 
dwie ręce po kilkanaście i podaje nam mówiąc : że wekto- 
ra) już późno przyniesiono mu je z prasy. Przeczytawszy 
jedne z tych , w której , tak jak we wszystkich , zawierał 
się list poźegnawczy księcia do wojska, któremu przewo- 
dniczył, rzekłem: 

— Pozwoli W. Ks. Mość, aby te kartki, które mam 
w ręku, przy mnie zostały. 

Książe : Chętnie . gdyż ^ tym zamiarze drukować je 
kazałem. 

Wtem wchodzą koronni i litewscy jenerałowie i wyż- 
si sztabowi oficerowie. Między koronnymi jenerałami byli : 
Kniaziewicz, Dąbrowski, Madaiiński, Byszewski i Zajączek, 
brygadjerowie : Kublicki , Kołysko i inni , których pamięcią 
objąć nie mogę. Litewscy: Bielak, Hetkiewicz, Xżę Michał 
Radziwiłł, Morawski i brygadjerów kilku. 

Ksiąią (wskazując na mnie): Koledzy! Oto jest adju- 
tant regimentu 8, sztabowy i przyboczny niegdy Xcia Karo- 
la Radziwiłła jenerała. 

Ja skłoniłem się księciu i wszystkim. 1 zaraz powiada 
im: że Kochowski wczoraj odwiedził naszego kolegę Ko- 
śisittszkę w przytomności tych kolegów (wskazując na nas). 

Bielak: I Ja miałem wczoraj jego odwiedziny; i ręką 
kiwnął. 



Ktiąif: Akt tam jak przez rózgi był przepusaczanj 
Kechowski. 

Dc^r&wski: Jakimże sposobem? 

Ksiązą: Koledzy przytomni wczoraj niech powiedz-; a 
wskazując na nas: koledzy! powiedzcie. 

Major opowiada i ja , co się mnie tyczyło. Wszyscy 
bez przerwy słuchali. Poozem Zajęczek z zapałem odezwał 
się: 

— Takie jak słyszę odpowiedzi adjutanla Radziwił- 
łowskiego wielkiemu wodzowi sprzymierzonego z nami 
wojska, były nadto zuchwałe, ubliżające powinnego uszano- 
wania wodzowi , ile slopieii jego bardzo jest względem 
pierwszego maleńki. Więc powinien być sądzony i przykła^ 
dnie ukarany za tę swoją zuchwałość. Lecz jeżeli delika- 
tność tego wielkiego wodza przebaczyła mu , to jedynie ze 
względu grubej nieroztropności jego i hardosci , podobnej 
jego jenerałowi, Xciu Karolowi Radziwiłłowi. 

Takie rozumowanie Zajączka wielce oburzyło księcia 
Józefa i wszystkich przytomnych. Książę ten stał się moim 
najgorliwszym obrońcą, więc ja i wszyscy zostawiliśmy mu 
pierwszeństwo. 

Między innemi wyrazami książę mówił: 

— Szanowny ten oficer, adjutant niegdy Xcia Karola 
Radziwiłła jenerała , bardzo roztropnie i rozsądnie znalazł 
śię w odpowiedziach swoich Kochowskiemu i jenerałom 
jego, bo wynurzył to usty przy wydarzonej okoliczności, 
ozem serce jego przepełnione było. Okazał nie tyllio swoje 
szlachetne uczucia mocnego i przychylnego zapału do oj- 
czyzny swojej , ale i całego narodu swego. Jakże koledzy 7 

Wszyscy przytomni (prócz Zajączka) potaknęli. 

A ja najpierwej księciu z oznaką uszanowania i wszy- 
stkim przytomnym oświadczyłem moją wdzięczność za obro- 
nę mojej niewinności. I zaraz rzekłem do Zajączka: 

— Ja pana jenerała poznałem, kiedy jeszcze w cywil- 



96 

nej służbie zostawał przy W. Hetmanie Branicldm w Wa- 
ręia, gdzie ja, czasu zagnieżdżonego w tamtycb okolicach 
liultajstwa, pod dowództwem przytomnego tu jenerała Bie- 
laka, w okolicach Waręża na 12 mil kwadratowych miałem 
sobie polecony przegląd lasów, z pewnym oddziałem woj- 
ska mnie dodanego, w których z rozbitej przezemnie kupy 
hultajów 6 ranionych, 4 ubitych a 2 zdrowych hultajów 
pojmanych , pod strażą do Waręża odprowadzić kazałem, i 
kiedy JW. Hetman Branicki za ubitego podemną konia 
przez zbrojnych hultajów , rozkazał mi dać z stajni swojej 
pięknego konia z rzędem wojskowym. A będąc 2 razy na 
obiedzie u JW. Hetmana Branickiego, byłem, naocznym 
świadkiem , jak p. jenerał ówczesnej służby swojej cywilną 
z największą pilnością dopełniał.*) Później trochę widzia- 
łem w Łucku, na sejmiliach obieralnych deputackich partję 
hetmańską, która za przewodnictwem pańskim wszystkie 
inne partje pokonywała. (Te ostatnie moje wyrazy wróciły 
przytomność Zajączkowi, bo kiedym mówił początkowie, 
jak on służbę swoją ówczesną z największą pilnością wy- 
konywał , Zajączek tak był pomieszany ^ że twarz jego wy- 
dawała go). 

Zajączek: A przypominam sobie cokolwiek pana adju- 
tanta. 

A zwracając się do księcia rzekł: To oburzenie się 
moje przeciwko panu adjutantowi G. nie było z żadnej 
mojej niechęci osobistej ku niemu , bo słysząc (jak sobie 
przypominam) o talentach jego i energji patrjotycznej jego, 
zawsze czułem mój szacunek dla niego , a jeśli okazałem 
teraz moje przeciwko niemu niby oburzenie się, to jedynie 
dla tego, jak W. Ks. Mość i przytomni koledzy rozbierać 



*) Zajęczek byt Leibhusarem u Hetmana Branickiego. Gdy hetman 
jechat, 00 stał za karetę, a jak byt u sto/u, za krzesłem z farfurką. CzflMi 
sal sejmików przebrany w kontusz, przewodniczył parŁji hetmańskiej. 



9T 

go będą? Ja powtarzam, że szacuję P. adjatania G. i je* 
Stern jego przyjacielem. 

Kiiąi^: Tak tak wart on zawsze szacunku. Ja jenera* 
ła Kościuszkę , i jego odpowiedzie Kochowskiemu i jego je- 
nerałom , jak apostoł wszędzie powtarzać będę. Ale przez 
pana jenerała jest pan adjutant G. obrażony. Więc aby to 
między temi ścianami ukończyło się, w celu wynagrodzenia 
jego obrazy, wypijem kielich za jego zdrowie i honor. Daj- 
cie wina i kielich! 

Wszyscy brawo! 

Bierze książę kielich, napełnia go winem, i w przy- 
jemnych dla mnie wyrazach, rzecze: 

-- Do ciebie jenerale Zajączku i wypił. 

Zajączek odebrał kielich, i powtarzając księcia wyra- 
zy wypił; toż samo i wszyscy przytomni. 

Potem ja oddzielnie księcia, po wyrażeniu mego 
uszanowania dla niego, i mojej najczulszej wdzięczności, a 
drugi, ogólnie wszystkich przytomnych, jako łaskawych 
moich przyjaciół, wypiłem. 

Książę pozwolił wszystkim, ile kto chciał, nabrać 
kartek drukowanych poźegnawczego listu jego. Pożegnali 
księcia i odjechali. Po oddaleniu się ich, rzecze książę: 

— Ależ koledzy! jak wy wczoraj u jenerała Kościu- 
szki , przepędziliście przez rózgi Kochowskiego, tak my dzi- 
siaj Zajączka. Poznał on sam że zanadto chybił, i już się 
wykręcał z swego chybienia, ale odebrał za swoje. 

Dalej zapytał mię książę : 

— Powiedz mi kolego panie adjutancie, jak i co my- 
ślałeś względem Zajączka, za twoją obrazę? 

— Po tak gorliwej i łaskawej obronie i obstawaniu za 
samą sprawiedliwością, miałem zamiar zaprosić pana je- 
nerała Zajączka, pod Powązki na pałasze, lub na pistolety, 
za moją obelgę. Ale w. ks mość, przez swoją delikatność 
i mądrość, oszczędziłeś panu jenerałowi Zajączkowi, ko- 

Dxi«anik litoraeki Nr. 66. Pamiętniki J, D, GąHanowtkiego, ^ 



J 



salóW po4fótj Jego pod Powązki » kilku buielkMni W«gr&y- 
na , i mnie łaską swoją książęcą zrobiłeś honor , i Wjrmh 
grodłlłeś krzywdę, obrazy mojej osoby. 

Książe : Na honor jenerałski , powiadam wam» koledzy^ 
i» lik ttiyśli^eai. Lecz zwróciłem uwagę moją na leraźni^ 
aze okoliczności krajowe. Dla tego żądałem, aby to między 
soiafnami tych mutów ukończyć się mogło , zawsze z honorem 
dła pana adjutanta. Ale gdyby był przebiegły Zajączek i dumny 
nie przyjął mojej propozycyi, i nie dopełnił jej, iedy za* 
wsze byłbym zatem, aby pod Powązki był zaproszony, i 
w oczach publiczności wynagrodził krzywdę honoru oso- 
bistą panu adjutaniowi G. jako godnemu o&oerowi. 

Podziękowałem księciu uprzejmie za jego łaskawe 
uczucia względem mnie, niczem mu nie zasłużonego. Poże- 
gnaliśmy księcia i odjechali. 

Tego dnia byłem na obiedzie u majora; a po obie- 
dzie udaliśmy się do Kościuszki. Zastaliśmy go^ łeaąceg^ 
na sofie, i drzymającego. Na przybycie nasze wstał i rzekł: 

— Koledzy! Byłem u króla, i po odmeldowaniu się 
mojem^ rzekłem z uniesieniem: najjaśniejszy Panie ! odtąd pa- 
łttiz mój już zapieczętowałem, i niedobędę go, aż chyba na po«^ 
myślifrejaze czasy Ojczyzny mojej. Kwadrans bawiłem u kró- 
la, któfy terainiejszemi wypadkami krajówemi bardzo jest 
uciśniony, i rady sobie dać nie może, bo go wszyscy od- 
stąpili. 

Major oświadczył Kościuszce , żeśmy dziś rano odwie- 
dzili księcia Józefa, i wyszczególnił tych którzy przy nas 
takowego odwiedzili, ale o zajściu ze mną Zajączka, 
zamilczał. 

Ja oznajmiłem Kościuszce , że książę Józttf deklarował 
odwiedzić go dzisity. 

Kościuszko: Nie jestem dziś w stanie przyjęcia go — 

ale- . . ' 

Zo«lawili»n^y Koietuszce kilka druk4>wanych kartek, 



M 

poiegnawczego Usta kolęda Józefa do wojska, awidząa BA'' 
śduszkę w niewesołym bumorze , pożegnaliśmy go , pa 
półgodzinnej rozmowie. 

Kościuszko: Odwiedźcie mnie jutro rano koledzy! a 
Ad mnie: przypominam koledze, wiadome opisanie, t>o ja 
niezadługo opuszczę Warszawę, Adieu! 

Olo jest dosłowny pożegnawczy list , księcia Józefa 
PfMiiatowskiego , synowca królewskiego, naczelnie dowo- 
dzącego korpusem wojska koronnego Rzeczypospolitej, do 
wojska tegoż i narodu, po odebranej dymissyi 1792 r. w 
Warszawie napisany, i przez druk publicznie ogłoszony. 

w Zdawałoby mi się uchybić wdzięczności, i zaręcze- 
nia, które wam szanowni i odważni koledzy moi uczyni- 
łem, gdybym wam nie doniósł, i nie dał sprawy z postęp- 
ku mojego. 

^Otrzymałem od N. Pana , najłaskawszą dymisyę moje. 
Shiłyć przestałem , lecz kochać was i waszą przyjaźnią chlu« 
bić się, nigdy nie przestanę. 

.3yła to wojna święta, bo żołnierz nie za dumę swojego 
króla walczył, lecz za swobody ojców swoich, i całośe 
ziemi, w której się urodził. 

„Okoliczności , zatruły nadzieje nasze. Obca przraioe , 
duma kilku obywateli, którzy w osobach swoich przywy- 
kł! uważać szczęście lub nieszczęście kraju , przyprowadź* 
ły rzeczy do dawnej postaci. 

„Zatem, lubo nie podbici, lubo nie zwyciężeni, błą- 
kać się musimy, i obcej szukać ziemi. 

„Mundur nasz, stanie się odtąd smutnem odzieniem, 
bo nie jest więcej prawdziwego powołania, sławy i obrony 
ojezyzny znamieniem. 

„Trudno jest w społeczeństwie żyć ludzi, z którydi 
jedni, z krwie swoich rodaków, pysze i ambicyi swojej 
podłej czyniąc ofiarę, słodycz znajdują. Drudzy wiecznej 



7» 



100 

niesławy za pnewinienia, okryci zostali cechą. A których 
czystość powołania żołnierskiego, znosić nie może. 

^To czucie moje, śmiało i głośno zaręczam ; prześlado- 
wania bowiem , wzgardę tylko na siebie ściągają ; tej zaś 
zemsty, która na szlachetnem i uczciwem gruntuje się prze- 
konaniu, niezmrużonem czekam okiem. 

-Przykład niepodległości, nieposłuszeństwa, który nam 
zostawili, bynajmniej dusz naszych nie kazi. Jest to truci- 
zna w powołaniu naszem. 

,, leżeliśmy ramieniem naszem , ojczyzny zbawić nie mo- 
gli, przynajmniej tej zbrodni, ojczyzna nam nie wynucL 

^Ostatni raz zalecam wam tę cnotę, przyjaźni, którą 
mi przyrzekliście, przypominam. Rozbrat z niemi, a nie-^ 
śmiertelny dla was szacunek, i przywiązanie zaręczam. Jó- 
zef książę Poniatowski."* 

Podług żądania Kościuszki, odwiedziliśmy go nazajutrz 
Ja opowiedziałem moje wczorajsze z Zajączkiem zdarzenie, 
i gorliwość księcia Józefa za mną , jako też pojednanie mnie 
z Zajączkiem , przez księcia Józefa wykoncypowane. Na co 
Kościuszko: 

— Książę Józef, przez delikatność swoją, oszczędził Za- 
jączka od najgorszej względem niego u publiczności opi^ 
nii , gdyby był pod Powązki na bal , przez ciebie kolego 
zaproszony, bo cała publiczność wiedziałaby w kilku minu- 
tach o przyczynie tego publicznego balu, przez coby Zają- 
czek wiele stracił na swojej reputacyi. acz bardzo dotąd 
ograniczonej. A twoja kolego do najwyższego doszłaby sto- 
pnia. Ale i tym sposobem, jak się stało , honor twój przez 
Zajączka został wynagrodzony , przy tyeh zaszczytnych kole- 
gach, przy których był nadwerężony. Ręczę; że jeżeli już 
nie jest, to dziś pewnie cała stolica, o twej szlachetnej de- 
terminacyi, będzie uwiadomiona. Bo sam Książę Józef po 
wielkich domach i kompaniach, jako też przytomni kole- 
dzy nie zamilczą tego. 



101 

Jakoż w samej neczy ukazało się po ulicach \ tea* 
trach , gmachach rządowych , pałacach , wiele dowcipnych 
kartek 9 na korzyść moją poprzylepianych , a to w podo* 
bnych wyrazach : że jakoby Gąsior , będąc od podłego Za< 
jąca obrażony , zaprosił Zająca pod Powązki , na bal pała- 
szowy i pistoletowy. Zając zaś czując się, że takowy bal 
byłby dla jego żołądka niestrawny, i szkodliwą mógłby go 
zarazić obstrukcyą, uszedł, i do jaskiniowej swojej sekre- 
tnej skrył się komórki. 

Mógł Zajączek, dla jakowychś innych okoliczności, 
wyjechać wtedy właśnie z Warszawy, kiedy to zdarzenie 
między mną a nim zaszło było: tym czasem wzięto to na 
jego sekaturę. Zajączek wyjechawszy wtenczas z Warszawy, 
całą zimę i wiosnę przepędzał w Litwie , z zdrajcami , tu- 
łając się przy nich, razem z ich pieczeniarzami. 

Kościuszko czasu naszego pobytu u niego , najwięcej 
zajmował się nieszczęściem' i klęskami krajowemi. Rzekł 
potem : 

— Chciałbym jutro odwiedzić Kochowskiego. Wiele 
mię to kosztować będzie, ale cóż, trzeba politykę świata 
zachować. Koledzy! Proszę was ze mną. Wszakże jesteście 
przez Kochowskiego zaproszeni. Moźeby kto i więcej z ko- 
legów chciał mi towarzyszyć, powiedźcie im za obaczeniem 
się z nimi. Ale trzeba świetnie, i jak można z powierz- 
chowną okazałością wystąpić, aby dać poznać nieprzyjacio- 
łom ojczyzny naszej , że nie z łupiestwa wojennego , ale z 
zabytków ojców naszych mamy bogactwa, które na dźwi- 
gnienie ojczyzny naszej , wraz z osobistością naszą poświę* 
cać gotowi jesteśmy. 

Zawiadomiliśmy niektórych jenerałów sztabowych 
wyższych o intencji Kościuszki, odwiedzenia Kochowskie- 
go w towarzystwie z nimi. A tak towarzyszyło Kościuszce 
9 jenerałów koronnych i Litewskich , 2 brygadyerów , ma- 
jor Krasnodębski i ja. Wszyscy i konie nasze wierzchowe » 



j 



102 

bogato i ozdobnie, przybrani byliśmy, i lowarsyMyliśmy 
Kosoiuszce do Kochowskiego. Gdzie zdalelia sztabwach So- 
chowskiego , ujrzawszy liczny orszak jenerałów polskich , i 
na czele nich Kościuszkę, zrobił hałas do broni, a zblliają- 
eym się na dzielnym i bogato ubranych koniach robił ho- 
nory wojskowe przy odgłosie muzyki janczarskiej. 

Zastaliśmy u Kochowskiego kilku jego jenerałów , a 
na odgłos muzyki sztabwaohowej, więcej ich przybyło. 

Eochoski najuprzejmiej Kościuszkę i wszystkich przy* 
witał. Traktował czajem, podług swojej etykiety, a potem 
kazał dać najlepszego wina, i naj pierwej Kościuszki, a na- 
stępnie wszystkich z nim będących spełnił zdrowie. Kościu- 
szko i my nawzajem. Wszyscy byliśmy szarf. Major Krasno- 
dębski i ja podłag stopni służby , byliśmy przy ładownlcairih, 
brylantami i drogiemi kamieniami ozdobionych. Nasz ubiór 
bogaty ćmił oczy Kochowskiego i jenerałów jego, iak jak 
ubiór koni naszych na dziedzińcu mnóstwo zćbranych toh 
datów, i różnych stopni oficerów moskiewskich. 

Wizyta Kościuszki u Kochowskiego zajęła godzinę cza- 
su, gdzie w obojętnych materyach przechodziły pogadanki 

Pożegnał Kościuszko Kochowskiego, a gdy wsiadaliśmy 
na konie, rzekł jeden z jenerałów Kochowskiego: 

— Nie znać tego, że panowie byliście na wojnie, 60 
te ich kosztowne ubiory poświadczają. 

Na to jenerał Byszeski odpowiadając: 

— Owszem na wojnie wzbogacają się żołnierze i oftcero- 
wie, przez łupy wojenne, ale my nie. Jeżeli posiadamy 
jakie bogactwa, to te są ojców naszych zabytki. Wojsko Rze- 
czypospolitej naszej , wziąwszy od dobosza aż do najwyższe- 
go' stopnia jenerałów, służy za żołd, ale ma przedniejsze 
uczucia zawodu swego wojskowego , miłości ojczyzny swo- 
jej, bronienia jej praw, wolności, niepodległości, całości, a 
zatem o żadne łupy nie ubiega się. 

W^nem stąpaniem koni przyjechaliśmy ęo pnod 



iOS 

tlakwmeb moskiewski. Komę jakoby okaiywały szlao)iel»ą 
limię % unosBenia na sobie bohaterów wojennych Kościp- 
sfice towarzyszących. Koledzy odprowadzili go do jego kwa- 
tery, którym podziękował uprzejmie za ich przyjaźń, i 
wypi) kielich za ich zdrowie, a oni za jego. Był wespłp 
i liiciskał serdecznie jenerała Byszeskiego za szlachetną od- 
powiedź jego. Pożegnaliśmy Kościuszkę i rozjechaliśmy sif. 

Odtąd przez kilka diii nie odwldzałem Kościuszki, 
ale zająłem się opisaniem wyłej wspomnionem, które za 
dni kilka «koiiczywssy, .zawiadomiłem majora i żądałem, 
abyśmy odwiedzili Kościuszkę. Major był chory, więc ja 
sera pojechałem do Kościuszki. 

Zastałem tam jenerałów Bielaka, fiyszewskiego, Kniar 
ziewicza, jako też kilku brygadyerów i pułkowników. Od- 
dałem Kościuszce żądane opisanie, które Kościuszko przej- 
nawszy rzekł do przytomnych: 

— Koledzy! oto jest krótkie w treśd opisanie maxym 
księda Karola Radziwiła, wojewody wileńskiego, przez kole- 
gę naszego-* wskazując na mnie— p. adjutanta G. który był 
pfiez 5 lat przy tym księciu jego jenerał-adjmtantem ; opł- 
smie to wielce interesujące. Ręczę wam koledzy: gdyby ten 
książę dożył lat teraźniejszych, nie poważałaby się Moskwa 
ani żeden z ościennych stąpić zbrojno na naszą ziemię, 
bo ten mając tyle prawie wojska swego ordynackiego, co 
cała nasza Rzeczpospolita, wojska w taktyce wojennej ddsko» 
nale wyćwiczonego , a do niego wielce przywiązanego , ma- 
jąc poczciwych i doskonałych taktyków, jenerałów, i ofice- 
rów, Mając podocktutek armat i ręcznej broni, amunioyą, 
artyleryą doskonałą , magazyny zapasowe żywności , pienię- 
dzy poddostatek, skarbiec ogromnemi bogactwy napełnio- 
ny, sam w taktyce wojennej doskonały, odważny i mę- 
żny, do tego zaufanie całego narodu posiadający, a dła 
efezysny swojej dla utrzymania w niej w(dności, całości I 
niepodległości, nie tylko ogromne swoje bogactwa, ale i 



104 

osobę swoją poświęcający, w takim przypadku, jak teras 
ojczyzna nasza zostaje, gdyby tylko zrobił do narodu ode- 
zwę, na głos jego cała ludność krajowa rzuciłaby się do 
broni, i nie tylko żeby pobił nieprzyjaciela na ziemi swo* 
jej ojczystej ale splondrowałby jego kraj , odebrałby da* 
wne zabory, upokorzyłby cbciwego łupu Polski nieprzyja- 
ciela , i uczyniłby go hołdownikiem Rzeczypospolitej Pol- 
skiej. Tak, tak, szanowni koledzy! 

Odezwali się wszyscy: Byliśmy w Nieświeżu czasu 
pobytu króla, widzieliśmy to waleczne i doskonale wyćwi- 
czone wojsko ordynackie Xcia Karola Radziwiłła, odbywali- 
śmy z niem kilka rewji', przekonaliśmy się o jego jenera- 
łów odwadze , męstwie i jego samego. Obyśmy go teraz 
wskrzesić mogli i uratować ojczyznę naszą. 

Kościuszko: Wojsko jego i jego samego widzieliście 
czasu rewji koledzy, ale jam go widział w formalnych krwa- 
wych bojach z nieprzyjacielem, czasu konfederacyj Radom- 
skiej i Barskiej , bo byłem w jego korpusie w małym na- 
tenczas stopniu oficera. Dokazywał on cudów waleczności z 
wojskiem swojem. Siostry jego mimo delikatną płeć i wy- 
chowanie swoje, były w szeregach wojska ordynackiego, 
począwszy zawód swój od szeregowych, i te wszędzie w 
bojach krwawych z nieprzyjacielem odznaczały się męstwem 
i walecznością swoją. Nawet olelni brat jego . . . (nie pa- 
miętam imienia.) 

Ja: Xżę Hieronim. 

— I ten był szeregowym, a matka ich dowodziła tym 
bitnem i licznem wojskiem , pod najwyższem naczelnictwem 
Marszałka Puławskiego, w Częstochowskiej fortecy znajdują- 
cego się. Go więcej, świta księżnej i księżniczek z kilkuset 
osób składająca się, cała była po wojskowemu ubrana i 
uzbrojona na koniach. Taki to wielki zapał ojczysty w szla- 
chetnej i bohaterskiej krwi książąt Radziwiłłów! Wtenczas 



105 

to Moskwa majątek tych książąt znacznie złupiła. Ale Bóg 
opatrzny wynagradzał im to z licznych źródeŁ 

Gdy Kościuszko, po takiej gorliwej przemowie swojej, 
uściskał się z kolegami, i ci go pożegnali, a jam się został, 
czytał wtedy to opisanie, zastanawiał uwagę swoją, i rzekł; 
nakonłec : 

— O! gdyby mi dozwalały okoliczności, tobym zaras 
kazał to wydrukować, kiedy jeszcze ten najszkodliwszy nie« 
przyjaciel Polski grasuje w ojczyźnie naszej. 

Potem zapytywał mię, gdziem przebywał po.kuraoyi 
mojej i gdzie bawić będę? 

Opowiedziałem mu, że przy szanownej Hetmanowej 
Ogińskiej w Sielcach, i o osobliwszych jej dla mnie wzg^- 
dach uwiadomiłem go. 

Rzekł Kościuszko: Rzadko takich domów i osób, z 
taką czułością , z taką ludzkością i takim ojczystym ząpąr 
łem. Więc nie opuszczaj tego domu i tej szanownej pani, 
bo teraz jesteśmy tułaczami w naszej własnej ziemi. Bę- 
dziesz miał czas wolny, a choć skłopotany masz umysł nier 
szczęściami ojczyzny naszej, to samo ci doda gorliwej zrę- 
czności do szczegółowego opisania uczuć, -zamiarów i po- 
stępowań tego szanownego Xcia Karola Radziwiłła wzgl§r 
dem ojczyzny naszej, ile że posiadając jego zaufanie, masi 
o tem wszystkiem bliższe i pewniejsze wiadomości, niż dal- 
si. To opisanie, jeżeli nie my, to ktoś z ziomków naszych* 
mających szlachetne uczucia i wyobrażenia o cnotach tego szla- 
chetnego księcia względem dobra ojczyzny, późnej poda 
potomności, za jedyny przykład do naśladowania gorliwo- 
ści ojczystej. 

Dalej otworzyłem myśl moją, że chciałbym być w 
Grodnie, tak dla przypatrzenia się postępom mającego się 
tam odbywać sejmu walnego, jak dla'pozyskania 18miesięcz- 
nej zaległej gaży mojej. 

Kośelutzko: Sejm teraźniejszy nic dobrego dla ojczysuj 



J 



łOf 

16(1, nic Błiawiennego nie pnyniesie, luk pnewidaję. 
Przemoc, intrygę, podłość, te będę pnewodiiiciyć na tym 
affmie. Metoe być tern wszelako i przekonywać się z bliska, 
jak wyrodni synowie frymarczyć będą tą nteszezęśliwą 
naftą. 

To mówiąc', łzy czułości zastąpiły czyste źrenice jego. 
Zatrzymał mię na obiad u siebie Kośoiaszko. Cliełał jeszcze 
i tądał dowiedzieć się dokładnie z wsaelkieml szcz^ółaint 
o pobycie króla w Nieświeżu, o przyjęein go przez lisięola 
Karola , i o korzyściach dla ojczyzny czasu pobytu króla. 

Opowiadałem mu ; czego z wielkiem natętoniem umy* 
stu słucbał, i nikt nam tej rozmowy nie przerwał. 

Odselając mię Kościuszko karetą swpń • ^^U przy 
pożegnaniu : 

— Odwiedzajcie mię częściej, zaufoni koledzy moi, 
gdyt za kilka dni opuszczę Warszawę, a nim to nastali, 
fadłiym śię jeszcze ucieszyć z wami. 

Jadąc, odwiedziłem majora i opowiedeiałem mu nasie 
rozmowy i iądanie Kościuszki. 

Kie miał Kościuszko odtąd tadnego dnia prótnego, łia, 
godziny (prócz obiadowych) , aby go tak wojskowi różnej 
broni i różnych stopni, jako też cywilni, duchowni, wyae- 
kieh rang krajowi obywatele, niemniej poczciwi Warsza- 
wianie różnych klas nie odwiedzali , ci szczególnie , którzy 
nad klęskami ojczyzny iswojej z czułością i patryotyeznym 
zapf^em ubolewaH , poznawszy naJszłacfaetnSejsfty 'spoaób 
myślenia tego cnotliwego obywatela. A odwiedzając Kośda- 
szhę , nie taili przed nim swoich bolesnych uczuć I wyrae- 
kań na podłych zdrajców ojczyzny. 

Kościuszko powiadid odwiedzającym go , że za kilka 
dni opuśtl Warszawę, dla tego żegnał się z nimi. 

Wojskowi fratryoci i przyjaciele wierni Koćeiuszki* 
rożnych stopni i różnej broni, zamówili nąjpterwszej war- 
SĘĘgm^^Ufi trafklyernfi właśeicieła, fżby na pierwszej stacji do 



lOT 

Puław pnygoUmał świetny abiftd poiegmwesy 41a teg« 
szanownego bohatera, na który zaliczyli mu podług ufoiy 
pieniądze, zkoiidyq'ą, iż go dniem pierwej przed wyjazdem 
Kośeiuszki uwiadomić mieli. 

A gdy z pewnością zasiągnęli wiadomość o udetei«ii<- 
ndwanym dniu wyjazdu jego, onego podług kondyeyi uwla-* 
domili. 

Sami zaś w dniu wyjazdu , na godzinę prsed wyja- 
zdem szanownego bohatera Kośeiuszld , konno na dzMhlA- 
cu jego kwatery ukazali się, a za nimi pojazdy luźne. 

Szanowny ten bohater domyślił się ich zamiaru. Pro- 
sił ieh, aby nie robili sobie tej przykrości ; ale gdy od nloh 
nawzajem proszony, i^y ich usługę przyjacifdską {Mrzyjąć 
raczył , zezwolił , pra^emawiając wszakże : 

— Szanowni koledzy ! pośegnaliśray fię w^czoraj , ain 
kiedy taka jest wasza intencja, przyjmuję ją z npnnjnmm 
uczuciem przyjaznego zawsze dla was serca. Oiciatem w 
zamłtn^tym powozie opuścić Warszawę , a tak musnę ikOn- 
no wam towarzyszyć. 

Kazał podać sobie JŁonIa, wsiadł i razem ^ diĄedziiiea 
jego wyjechaliśmy o godzinie 6tej z rana, i aż sa rogKtisŁ 
wszyscy jecbaliśmy konno, potem do pojazdów, jadąoydr 
za nami laino, przesiedliśmy ślę i jelshali do stacji. Gdrie 
prz^ybywszy, zastaliśmy już zastawione stoły wybornem 
śniadaniem i rozgrzewającemi nai^jami. 

Szanowny bohater poznawszy, że ta Ma jest szosa- 
golnie dla niego przez przytomnych jego przyjaciół zrobio- 
na, rozczulił się i rzekł: 

— Bóg najwyższy, niech wam i waszym potomkom tę 
prsyjaźń waszą dla mnie wynadgradza. 

Py tidi niektórzy : jak długo zabawi w Puławach ? 

— Tyte, ile imi okoliczności dozwołą. Teraz pnm ztMf . 
zające się święta Bożego Narodaenia będę w Mtewash^ 



108 

gdzie jeszcze może z parę tygodni po świętach zabawię , a 
dalej nie wiem. 

RzelLł dalej: Odwiedźcie mnie w Puławacb szanowni 
koledzy i wierni przyjaciele moi. Ten dom i serca właści- 
cieli jego nie są zamknięte dla poczciwie myślącycti i mo- 
ich osobistych przyjaciół, tem więcej wojskowych. O czem 
przekonacie się. 

Dano obiad gustowny i wspaniały, z wybornemi na- 
pojami. Spełniano kielichy patryotyzmu, osobistej przyjaźni 
i t. d. nakoniec pożegnawcze. 

Po których wzajemne . serdeczne i rozczulające uści- 
skania się, rozłączyły nas z szanownym naszym bohaterem. 
Oji do Puław pojechał, a my powrócili do Warszawy. 
Trzynastu jenerałów, i 5 tu sztabowych a 19 różnej broni i 
różnych stopni oflcerów, ogólnie 47 osób, odprowadzało 
tego szanownego bohatera. 

Po oddaleniu się Kościuszki z Warszawy, smutne prze- 
pędzaliśmy godziny. Zdawało się nam z Majorem Krasno- 
dębskim , że Warszawa niema już żadnego poufałego dla 
nas przyjaciela, jakim względem nas był Kościuszko. Major 
Krasnodębski na zbliżające się święta Bożego Narodzenia, 
miał do włości swoich, kilkanaście mil od Warszawy, od- 
dalić się , a ja do Sielców, lub z nim do włości jego. 

Tym czasem zmienił się plan , a my obadwa do Siel- 
ców wyjechali, dokąd wzięliśmy z sobą 27 oficerów, różnej 
broni i różnych stopni, ułatwiając im potrzeby tej podró- 
ży. W sam dzień wilii przybyliśmy do Sielców, gdzie po- 
czciwy murgrabia przyjął mię z wszystkimi podróżnemi , 
do mojej dawnej kwatery, z kąd udaliśmy się do pałacu. 
Powitaliśmy z powinnem uszanowaniem łaskawą hetmano- 
we, i przedstawiliśmy jej naszych poczciwych kolegów, i 
jako biednych tułaczów w swojej ojczystej ziemi. Ta szano- 
wna, eiuła i ludzkości pełna pani, nie z zmyślonem ukon- 



100 

tentowaitiem , nas 1 naszych kolegów w przyjemnych wy- 
razach nawzajem powitała. 

Przy powitaniu się z zaufanemi godnemi domownika- 
mi hetmanowej , a memł poufnemi przyjaciółmi , przedsta* 
wiłem im przybjłych ze mną kolegów moich. 

Szanowna Hetmanowa dla przybyłych oficerów zady- 
sponowała wygodne na kwatery pokoje w oficynach. 

Obcych gości było mało na świętach w Sielcach ale 
na Nowy rok wiele zjechało się, pierwszych i średnich 
klas osób. 

Gdzie i moi zacni przyjaciele, Bosiacki stolnik i ksiądz 
kanonik przybyli , i zajęli swoje pokoje, na pierwszą ich by^ 
tność przeznaczone dla nich» których szanowna Hetmanowa 
i jej zaufani domowi przyjaciele najuprzejmiej przywitali. 

Przyjechało nieco pieczeniarzów zdrajcy Szczęsnego, 
ale ci od Hetmanowej źle przyjęci, i od poczciwych 
patrjotów jak przez rózgi przepuszczani, niebawiąc oddalili się. 

Przybyłych z nami do Sielców oficerów, znajdu* 
jacy się w Sielcach goście, po kilku do swoich do- 
mów pozapraszali, i rozebrali, chociaż im przedtem nłd-* 
znajomych. Nowy rok świetne bardzo w Sielcach otworzył 
pokoje. Przepych w ubiorach, a osobliwie damskich, ko- 
sztowne perty, brylanty, i drogie koronki, ubiory ichzdo* 
biły, ale niektórych pyszno ambitny ton nie tylko że za* 
ciemniał blask ich ubiorów, ale wdzięki ich urody i ton 
powagi, tak dalece, że w liczno zebranej kompanii, takie 
osoby mało były uważane. 

Przeciwnie ugrzecznione osoby obojejpłci, wielce by- 
ły lubione, szacowane i szanowane. Nawet ich rywalki 
i rywale szukali okazyi spoufalenia się z niemi. 

Osoby, w wszystkie kosztowne upominki przyjacielskie' 
szanownej hetmanowej, im ofiarowane dawniej, przybra- 
wszy się: ukazały się na pokojach, które wszystkich oczy 
zazdrosci, i podziwienia zwróciły na siebie. 



i 



110 

Saanowna Hetmanowa wiele lem ujęta została. Oka-* 
lywała jawnie dla nich poufałą swoją przyjazd i szaraneit. 
IHU z przytomnych magna tek i magnatów, nie był (ak bo- 
gglo, tak giistównie przybrany, jak te oaoby, którym wtę- 
kszej świetności dodawała uwdzięczniona i rozsądna ich po- 
wierzchowność. Osoby wysokiego tonu ob ojej płci, będące 
domownikami i poafałemi przyjaciółmi szanownej Hetma- 
nbwej, pierwej nieco z niemi zapoznane, okazywały im po- 
USałą awoją przyjaźń. 

Szanowna Hetmanowa , przybyłym z nami ofieeroaa , 
kaidetnu oddzielnie, udzieliła jakiego podarku, z wspaniałej 
swojej ludzkości. 

fioścle po trzech dniach rozjechali się. 

My z Majorem od wilii Bożego Narodzenia, ciągle ba- 
wiąc w Sielcach , przy łaskawej Hetmanowej , dnia 4go sty- 
cania pożegnaliśmy ją i do Puław odjechali; 

Tam odwiedziliśmy szanownego bohatera naszego Ko- 
sotusakę, z którym przybyliśmy na pokoje. 

Kościuszko przy korzystnych dla mnie wyrazach , przed- 
stawił mię Księciu Adamowi , księżnie i całej ich familii. 

Na Trzech Króli zwykła zawsze bywać wielka gała w 
Puławach, na którą dużo zjechało się gości. 

Pokoje były świetne, zabawy przyjemne. Szanowny 
Gospodarz książę, będąc wesołego temperamentu, i księżna, 
pomagali i dodawali wesołości uprzyjemnioną grzecznością 
awoją, tak że zniewalali wszystkich do kochania siebie z 
uszanowaniem. 

Porobiono towarzystwa zabaw, podług wieku i geniu- 
szu; każde miało swoje oddzielne pokoje. Prezeskami i pre- 
zesami tych towarzystw, były osoby familijne książąt anie- 
tiedy i sam książę. 

Pisano załamywane wiersze o piękności, o taientach, 
naukach, ludzkości, grzeczności, obyczajności, moralnoaci 
itd. jednych przez drugich. 



III 

Grana vat jnliidi^kto luniał łnsItunmiltaA. Spławy % 
dobranych głosów, na cteśa Boga^ maCki jfigc^, i róAiijNb 
śwlf lyeh. Po tiieh pasterskie, romansoliFe i tey tologiotAe Ud. 
Takie towarsys&wo odwiedzały na przemian osoby leAba^ 
go wiektt 1 tonu , obojej płei , przypatrywały się i pnysłu- 
dUwały. 

Daląj towarzystwo moralne: to zajmowało $ię ćSBh 
ohow0o-morałnemi materyami. Względem eiystenayi iią|* 
wyższej islnośei^ chwały powinne} oddawairia Bogu, jaka 
stwórcy eałtgo świata, nieśmiertelności du«zy, s^a ostate* 
cznego y gorliwości religi|nej , i mocnego zaebowywairit 
przykazań boskich i kościelnych; potrzebnej koniecznie mo- 
ralności, niezaniedbywania pobożności, dopełniania ludaiuo* 
śei^ taułości i dobroczynności podług możności każdego. 

3ćie TowwBysiwo polilyeśfio - rycerskie Ożyli aiatystr-* 
czne. 

W tern towarzystwie prezydował Kościusizko, a W 
poprzedniczym , czyli duchowno moralnym^ kstąiei, na prae- 
mian t ksii^ną, albo który z przytomnych biskupów, ja- 
ko to książę biskup krakowski, Turski , IHskttp łuaki, Naror 
ssewicz, także na przemian. 

Toczyły się rozprawy o prawie naturaliiem, poUty- 
cziUem, cy Wilnem, kryminalnem, dyplomaty^znem itd« Przy- 
wodzili różnych dawnych autorów, czytali dawne dalą{e 
polskie o rycerstwie » o mf&twie wojska» o sposobach pra 
wadzenia wojny, tak w swoim jak i w obcych krajach, sif « 
gając Rzymian i greckich wojen, z jaką energią ojcaystą, 
małą garstką wojowników, krocie nieprzyjaciół znosilL 
O dyplomatycą o polityce krajowej; o urządzeniach i eM- 
kiicyach praw krajowych itd. 

Potem tańce: polonez, masur, kozak a kręconych tań- 
ców nie używano wcale na żadnych zabawach. 

Gry kartowe jako to: maryaaz, taroko, gołka, tryszak. 

Między młodemi wiekiem gry kartowe: burdy, gółkl, 



fI2 

i inne zabawne Jako to: gotowalni, cenzorowanego w deli- 
katnych i nieebraiających cenzurach itd. 

Takowe tedy zabawy nie tinadzały żadnego wieku. 
Fosiiały rozum, kształciły serce, zaostrzały geniusze. 

Czwartego dnia , po Trzech królach , przyniesiono mi 
expedycyę z poczty do mnie z Sielców adresowaną, w któ- 
rej uwiadamiają mnie przyjazne osoby, że Książę Józef Po- 
niatowski przybył do Sielców w zamiarze odwiedzenia 
swojej ciotki, szanownej Hetmanowej. I więcej nic. 

To zawiadomienie zdawało się żądać przybycia nasze- 
go z Majorem do Sielców. Ukazałem ją Majorowi i otwo- 
rzyłem myśl moją opuścić Puławy, a udać się do Sielców 
wraz z nim. 

Lecz major, zajęty romansami, odmówił mi swojej po- 
dróży do Sielców. Ale zreflektowany uwagami memi, przy- 
jął mój plan. A tak pożegnawszy książąt, ich familję i ko- 
chanego naszego bohatera Kościuszkę, wyjechaliśmy i tegoż 
samego dnia stanęli w Sielcach. 

Szanowna Hetmanowa i książę niewymownie byli kon- 
tenci z naszego przybycia, fio książę będąc wesołego tem- 
peramentu , miał z sobą oficera, wielkiego tetryka. My oba- 
dwa z majorem równego księciu byliśmy temperamentu. 

Powitała nas grzecznie Hetmanowa, a książę serde- 
cznie nas uściskał. I zaraz w wesołym humorze opowiadał 
Hetmanowej i wszystkim przytomnym, zdarzenie moje z 
Zajączkiem na jego pokojach, tudzież gorliwą swoją za 
mną obronę, czyli upomnienie się o krzywdę moją, jako 
też sposób pojednania mię z Zajączkiem , a w przeciwnym 
razie, gdyby te się były nie udały, o determinacji mojej 
rewanżowania krzywdy mojej czyli obrazy na Zajączku, 
przez zaproszenie go pod Powązki na bal pałaszowy lub 
pistoletowy. 

Obligował nas, abyśmy opowiedzieli o odwiedzinach 



tn 

Kokiunki przez Kocbowddego i odpowiediiaeh KoMusski 
i nAszyefa Eochowskłemu na jego uniesienia. 

Więc Major Kosciuszkowe i swoje, a ja moje odpo- 
wiedzi powtórzyliśmy. 

Hetmanowa i wszyscy przytomni niezmiernie byli kon- 
tenci z takich determinowanych i śmiałych naszych i Ko- 
ściuszkowskiej odpowiedzi. 

Ucałowała serdecznie księcia, a nas uściskała. 

Żądał dalej ksiąie uwiadomić Hetmanowe przez nas, 
o wzajemnych odwiedzinach Kościuszkowych u Kocboskie- 
go. Więc i to ze wszystkiemi detaljami opowiedzieliśmy. 

Hetmanowa: Abym kiedy obaczyła Jenerała Byszew- 
skiego, nie ujdzie, abym go serdecznie nie uściskała, za 
jego wspaniałą odpowiedź. 

Książe Józef jeszcze przy nas dwa dni zabawił w Siel- 
cach, obligował nas, abyśmy mu towarzyszyli do Dereczy- 
na, do księcia Sapiehy, kanclerza i jenerała artyleryi lit 
gdzie i kasztelanowie Chrapowiccy, i szambelanowa Zawi- 
szyna jechać miały; i pojechaliśmy, gdyż 14go stycznia 
przypadała tam gala. 

Zastaliśmy w Dereczynie już nieco gości. Książe Józef 
Poniatowski , księżnie i księciu przedstawił ^ mię w dosyć 
pochlebnych , na korzyść moją wyrazach , a ja przypomnia- 
łem się księciu jenerałowi, że to ten jestem, któr^o ksią- 
żę przed kilku laty polecił był łasce królewskiej, na cho- 
rążego w korpusach artyleryi , który stopień uzyskałem był. 

Z tej okazy i zapytał mię książę, jak długo byłem w 
artyleryi , i jak dawno przestawiłem się do regimentu 8go 
grenadyerów i w jakim stopniu ? 

Opowiedziałem. 

Major w skromnych na korzyść moją wyrazach , przy- 
mówił się, a książę Józef całe moje zdarzenie z Zajączkiem 
i Kochoskim opowiedział. Książe Sapieha przyjął to bardzo 
dobrze. 

DsiMnik litortoki Nr. SS. Pamifiniki /. D. GąrianowHtiego. 8 



j 



It4 

Pq Htołifeieh wnreaby i sBichy do gry były pamiste* 
wiane, wzięliśmy się ^ nieh* Szcasęście wygranej , naprze- 
noiąn jednaj i drugiej stronie słożyło. Żadna nie była po- 
konaną. Książe Józef wyzwał gospodarza w szachy, i dwa 
razy go pokons^. Gospodarz innycb i w warcaby i szacby wy- 
zywał, i każdego pokonał. Na czem kilka godzin upłyn^. 

Tego dnia od obiadu do kolacyi kilkadziesiąt pojazdów 
przywiozło licznych gości, między kfóremi znajdowało się 
3 stany: duchowny, wojskowy i cywilny. 

Utworzono cztery towarzystwa: pierwsze podobne jak 
w Puławach , drugie duchowne , trzecie wojskowe, czwarte 
cywilne. 

Prezesami każdego towarzystwa nie były osoby wie- 
kiem lub godnością jaką zaszczycone, ale jeniuszem. W ka- 
żdera towarzystwie z wszystkich trzech sianów, pomieszane 
były osoby. 

Każde towarzystwo swojego siana robiło rozprawy, 
przywodząc dzieje od stworzenia świala , aż do teraźniej- 
szych czasów. 

Te posiedzenia towarzyskie, przerywały na przemian 
inne zabawy potoczne, popularne, wesołe, gry w karty, 
warcaby, szachy, tańce, śpiewy, muzyka, romanse i t. d. 
i żadnego wieku i płci nie unudzały. Kto jak chciał, tak 
się bawił. 

Major Krasnodębski zabawiwszy kilka dni, udał się 
do swoich posiadłości w swoich ważnych interesach. Książe 
Józef któremu towarzyszyłem , do Sielca powrócił. 

Przyjaciele domowi Hetmanowej oświadczyli mi ży* 
czenia swoje, abym pozostał w Sielcach, co zgadzało się 
z mojem życzeniem, bo Warszawa była już dla mnie smutna. 
I jednego czasu szanowna Hetmanowa przemówiła do mnie , 
że moja kwatera w Sielcach jest smutna bezemnie. 

Ucałowałem rękę Hetmanowej i oświadczyłem , że jak 



IM 

tylko odprowadź księeia Imei do Warssaw?, <Uiry o to 
mnie obligował) natyebmiaat słutjć pani będę w Sieltalii. 

ffemanowa: Daj ręlt;. 

Dałem, a iisiąże przybił. 

Rzekłem: pod najłaskawszą opieką JWPani i najosih 
błiwssej mojej dobrodziejki , nie jestem w UH^^j liemi tu- 
łaczem , jak innjch wielu moich kolegów nieszczęśliwych. . • . 

Hetmanowa : Jakim powiedz wćpan śmiało , że znajdą 
dom mój i serce moje otwarte. 

Skłoniłem się i rzekłem : Ależ bo to wiele jest taUeh 
nieszczęśliwych, którzy poświęciwszy swoją młodość zawo* 
dowi wojskowemu w obronie ojczyzny, utracili zdrowie, 
majątki ; pokaleczeni , oddaleni od swoich rodziców, familii, 
przyjaciół, z wszystkiego obnażeni, bez żadnego zostają 
sposobu utrzymania jakiegokolwiek życia. 

Mówiąc to, rozczuliłem się, Hetmanowa i wszysey 
przytomni. Obecny książę Józef potaknął: 

~ Oj prawda, że wiele jest godnych oficerów bardzo 
biednych. 

Hetmanowa: Takich to, takich proszę bardzo do mnie 
skierować. Z opatrzności Boskiej mam tyle chleba ^ że będę 
idi mogła wyżywić i utrzymać przystojnie; a gdyby mi za* 
brakło funduszu , kwestować wstydzić się nie będę dla niob. 
Owszem, poczytam to sobie za powinność chraeściańską , 
ratować i nie dać zaginąć biednym. 

Książę Józef zabawiwszy kilka dni w Sielcach, odje- 
chał do Warszawy i ja z nim. Przy odjeździe moim , po- 
nowfia szanowna Hetmanowa komis swój, względem spro- 
wadzenia do Sielc biednych oficerów. 

Uskuteczniłem go i trzydziestu dwóch oficerów różnej 
broni i różnych stopni , przywiozłem z sobą , którzy w ofi- 
cynach wygodnie uplacowani zostali. Z między tyc^ ośmiu 
tylko miało jakkcrfwiek przystojne mundury, reszta całkiem 
byli obniżeni. 



110 

z pierwssemi udałem się się na pokoje, i przedsta- 
wiłem ich obecnej szanownej Hetmanowej, tamtych pole- 
ciłem jej macierzystej łasce, powiedziawszy przyczyny, dla 
iLtórych nie mogą się jej obecnie stawić. Szanowna Hetma- 
nowa oświadczyła mi wdzięczność uprzejmą, za przywie- 
zienie tych biednych oficerów, dla których rozkazała kuchnię 
w oficynach, poleciła czułemu marszałkowi swemu, poczci- 
wemu Wojniłowiczowi, sprawienie dla każdego z nich przy- 
stojnych cywilnych ubiorów, a później poczciwe obmun- 
durowanie. 

Gdy już po cywilnemu ubranych przedstawiłem Het- 
manowej , z mianowaniem każdego , w jakim który zosta- 
wał stopniu, z niewymowną ludzkością przyjęła ich, lito- 
wała się nad ich nieszczęściem. Którzy nie byli. jeszcze z 
odniesionych w bojach ran zupełnie uleczeni , takowych po- 
leciła swojemu nadwornemu lekarzowi, i ten ich zupełnie 
wyleczył. Zdrowi i ubrani oficerowie stół mieli w pałacu 
razem z Hetmanową , chorzy w oficynach. 

Między temi biednemi oficerami, po większej części 
byli z zwiniętych przez zdrajcę Szczęsnego pułków, i zre- 
dukowanych przez niego , w różnych pułkach i regimentach 
liczby oficerów. Byli i tacy, których zatrzymane były ich 
stopnie w exystujących pułkach lub regimentach, ale czasu 
wojny obdarci, i za kilkanaście miesięcy niepłatni, zosta- 
wali bez żadnego sposobu utrzymania życia, i opędzenia 
koniecznych potrzeb swoich i dostania się do swoich pułków. 

Za zbliżeniem się łagodnej wiosny po ostrej zimie , 
ile który z tych żądał oddalić się, do rodziców albo fami- 
lii, lub przyjaciół, każdemu ułatwiła podróż przez swoje 
wygodne pojazdy i zasiłki pieniężne. 

Rzadko który obywatelski dom na Podlaskiem i Po- 
lesiu, jakoteż poczciwych Warszawianów był. któryby nie 
miał tych godnych oficerów, i nie dopełniał dla nich z czu- 
łością praw gościnności i ludzkości. W Warszawie w pa« 



117 

łacn tej to łaskawej Hetmanowej, było ośmnastu oficerów, 
otrzymywanych jej kosztem, z taką czułością i ludzkością 
pielęgnowanycłi , obmundurowanych, i zasiłkami pienięine- 
mł opatrzonych , jak i ci , którzy gościli w Sielcach ; do 
czego marszałek poczciwy Wojniłowicz , i równie poczciwy 
dozorca pałacu, pierwszy do oświadczenia woli pani swo« 
jej , drugi do ścisłego tejże woli exekwowania byli upo- 
ważnieni.' 

Różnemi czasy, małemi oddziałami, goszczący w Siel- 
cach i w Warszawie , w pałacu szanownej Hetmanowej ofice- 
rowie, do ostatniego kwietnia opuścili najprzyjemniejszą 
dla nich gościnność, pożegnawszy swoją najłaskawszą, naj* 
dobrotliwszą matkę , łzami najczulszej wdzięczności. 

Ta łaskawa pani długi czas nie przestawała się z naj- 
czulszą zajmować troskliwością o przyszłym losie tych go- 
dnych swoich gości , zawsze ubolewając nad ich .nieszczęściem. 

Ja przez zimę bawiąc w Sielcach , zajmowałem się opi- 
saniem , poleconem mi przez bohatera Kościuszkę , czynności 
patryotycznych księcia Karola Radziwiłła, jego wewnę- 
trznych urządzeń w włościach swoich; pobytu króla w Nie- 
świeżu i dalszych, a dnia 18go maja 1703 r. opuściłem 
Sielce i udałem się do Grodna, dokąd od najłaskawszej 
mojej dobrodziejki, szanownej Hetmanowej, tak byłem wy- 
prawiony w lę podróż i zaopatrzony, jak do Warszawy, 
pozwalającej mi nawet uplasowania się w jej pałacu i za- 
jęcia tych pokoi, jakie ukaże mi jej pałacowy dozorca. 

Ucałowałem dobroczynne jej ręce i wyjechałem. 

Zacni i godni domownicy jej i zaufani przyjaciele, 
przeprowadzili mi^ do pierwszej stacji , gdzie przy najczul- 
szem wzajemnem pożegnaniu, rozstaliśmy się. 

Przybywszy do pałacu szanownej Hetmanowej w Gro- 
dnie, pan dozorca pałacowy, przeczytawszy bilel swojej pa- 
ni , wprowadził mię do pałacu i ukazał mi 3 pokoje , wspa- 
niale i gustownie przybrane, na moje mieszkanie przez 



11< 

siffidowną Hetmanowe jakoby pneinacflone. Wypraszaleis 
mn »ię , aby ml inne^ aie tak wspaniale ubrane , dwa tylko 
pnaitiaozył pokoje. Lecz on tłumacząc mi się, towolt»wo- 
je} pani przeistaczać nie może, ukazał mi bHei szanownej 
Hetmanowej, w którym wyczytałem, te te same pokoje, 
kt4i« mi dozorca pokazał, l>yły istotnie dla mnie przezna- 
czone. Więc zająłem je na moje pomieszkanie. 

Zaraz pierwszą pocztą napisałem list do szanownej 
Hetmanowa} , donosząc jej , o mojej pomyślnie odbytej po- 
dróży, przybyciu do Grodna , i niektóre interesujące ją zro- 
biłem doniei^enia. A przy tem upraszałem ją , aby mi po 
zwoliła w pałacu swoim wybrać dwa tylko pokoje na po- 
mieszkanie moje, upatrzone przezemnie. 

Szanowna Hetmanowa w odpowiedniej do mnie ko- 
respondeneyi swojej, tak mi napisała: że położyła tamę ml 
datezego ją o to molestowania , zostawując przyczyny pryik- 
eypahie, do osobistego z nią obaczenia się w Grodnie. 

Po niejakim czasie przybył do Grodna książę Józef 
Prniiaiowski, i w pałacu Hetmanowej zajął pokoje na kfl- 
kudniowy pobyt swój w Grodnie. 

Przez czas bawienia się jego , każdego dnia bywałem 
u niego, a niekiedy i on odwiedzał mię. W różnycb sn»i- 
tnych i napnemian wesołych przypowieściach czas nam 
schodził. 

Każdego dnia robił przejazdkę na przedmieście Horo- 
dnica , gdzie był pałac króleski z ogrodem , z niektóremi 
sklepionemi szpalerami. Tam przechadzki odbywał. 

W dnie zaś nieprzyjemnego powietrza , warcaby, sza- 
chy i kości rzucanie, były naszą zabawą. Żadnych teatral* 
nych w tem mieście nie było widowisk, które dopiero na 
nicgaki czas przed przybyciem króla do Grodna z Warsza- 
wy pojawiły się. 

Dwa tygodnie oczekiwał książę na przybycie do Gro- 
d&a Hetmanowej , ciotki swojej , której przybycie gdy od- 



119 

'wI^kaM aię, on wjjeebał z Grodna. Ja blisko dwa mtesłą^* 
ce w Grodnie zajmowałem się wzmiankowafiem wyżej 
opisaniem. 

Aż i szanowna Hetmanowa z swemi poufałemi dor 
mownikami przybyła , którą poprzedziły rozmaite transporta 
wiktuałów, z Sielc do Grodna. Zjeżdżali się województw 
i powiatów posłowie, na zbliżający się sejm walny w tem 
mieście. Nakoniec i król zjecbał z dypipmatycznem ciałem 
zagranicznycb posłów. 

Natenczas zdrajca Szczęsny z drugim podobnym sobie 
zdrajcą, Kossakowskim, który sam ogłosił się Jietmanem 
wielkim litewskim , w Wilnie bawiący, jako marszałek je- 
neralności konfederacyi Targowickiej , w trzech osobach za- 
wiązanej , wydał i rozesłał po całym kraju wicie , czyli uni- 
wersały do wszystkich stanów, iżby do pospolitego powsta- 
nia jak najspieszniej usposobiły się , a to na obronę praw 
rzeczypospolitej , religii i całości kraju utrzymania. 

Rosyjski ambasador Siwers, przytomny w Grodnie, 
jak tylko o takowym postępku zdrajcy Szczęsnego już po- 
dwójnym , bo i polskim pierwej , a teraz moskiewskim prze- 
konał się, wezwał go do Grodna. Tam zagroziwszy mu 
szubienicą zniewolił go, że ten wydane przez siebie wicie 
Odwołał, a złożywszy go z urzędu marszałka konfederacyi 
Targowickiej, uchylił ją, na miejsce której Grodzieńską kon- 
federacyą zawiązać zalecił. Na marszałka tej konfederacyi 
wybrał naród księcia Sapiehę , referendarza czyli kanclerza. 
Do tej konfederacyi Grodzieńskiej król i cały naród wcielił 
się , a zdrajca Szczęsny, po takowem siebie sprofanowaniu , 
> Grodna i całego kraju wyjechał za granicę. 

W tym czasie major Krasnodębski przybył także do 
Gi^Oidna, jako poseł z księstwa Mazowieckiego, na sejm 
iDAJ^cy 9iC w Grodnie odbywać , którego często odwiedzałem. 

Jednego wieczora- jut późno , ujrzałem w mojem po- 
młeszkaniu majora Kracnodębskiego i jenerała ByszcAiego, 



IM 

niespodiiaiiie priybyłycb ; ladsiw&a mię nieco ich bytność 
w takiej pone. Rsekł zaraz do mnie jenerał: 

— Oto w moim połliu zawalLOwał pned liilka dniami 
stopień majora 2go przez śmierć posiadającego go dotąd, 
zapytał: jeślibym go przyjął, to mi ofiamje cbętnie. 

Odpowiedziałem : jeśli JW. Jenerał jest przekonany o 
mojej zdatności posiadania tego stopnia, jako też o moich 
zasługach, więc proszę o niego; a wdzięczność moja bę- 
dzie nazawsze obowiązująca mnie, do powinnej Jemu 
z uszanowaniem uległości. 

— Zgoda, daj rękę kolego. 

Zaleciwszy mi najściślej sekret, oddalili się. 

Nazajutrz odwiedziłem majora i posła mazowieckiego 
Krasnodębskiego. Pytałem go , zkąd taka łaska jenerała By- 
szeskiego, ie sam szukał mię z dobrodziejstwem swojem? 

Major: Z własnego instynktu uznał w tobie talenta 
i przymioty duszy, które ci wszędzie jednały względy i sza- 
cunek , więc i on w tym sposobie chce ci okazać swój sza- 
cunek. Wczoraj oddalając się odemnie powiedział, że cały 
dzień dzisiejszy krzątać się będzie o napisanie i przez króla 
podpisanie dla ciebie patentu, i jeśli jeszcze nie dziś pó- 
źniej, to pewnie jutro odda ci patent na majora, zrobiwszy 
eipedycyą do publikowania cię majorem w całem wojsku 
tak koronnym, jako i litewskiem. 

Jakoż tego dnia wieczorem jak wczoraj, przybył do 
mnie Jenerał z Majorem, wręczył mi patent, i żejużordy- 
nans królewski wydany, w tyra samym czasie z kancelaryi 
gabinetowej królewskiej , do publikowania mię jako Majora 
w całem wojsku przesłany został. 

— A zatem' możesz już kochany mój Majorze , ubrać 
się jutro w mundur mego pułku, z znakami stopniowi 
twemu należnemi , i ukazać się wszędzie. O ! jakże to sza- 

— Hetmanowa i przyjaciele jej domowi, a razem 



ttl 

i twoi » zachwyceni będą ukonteDtowaniem , gdy cię ujrią 
znakami Majora zaszczyconego. 

Kazałem dać dobrego wina z piwnicy Helmanowej 
przygotowanego, wypiłem zdrowie Jenerała i Szefa mego, 
jako Łeż posła Krasnodębskiego , ile przyjaciela mego , a oni 
moje nawzajem. Poczem rozstaliśmy się. 

Przyzwać kazałem rano do mnie krawca , i dawszy mu 
jeden z moich mundurów, kazałem odmienić podszewkę 
białą na pąsową i takie wyłogi, a złotnikowi zrobić czte^ 
ry belki, które na szlifach po 2 na każdej przyprawione, 
były znane każdemu jako znamiona stopnia Majora. Tak ie* 
dy przybrany, udałem się na pokoje łaskawej Hetmanowej, 
która, i wszyscy przytomni jej przyjaciele, ujrzawszy mię 
w odmiennym wyłogami mundurze i znakami stopnia Ma? 
jora przybranego, zastanowili się. 

Ja opowiedziałem rzecz całą. Szanowna Hetmanowa 
i jej godni domownicy witali mię z niewymownem ukon- 
tentowaniem jako Majora. Łaskawa moja Dobrodziejka uści- 
skała mię z niewymowną radością. Mówiła poufale: 

— Grdyś mię pierwszą rażą odwiedził w Sielcach i po- 
zwoliłeś jakiś czas bytności przy mnie , talenta jego i rzad- 
kie przymioty duszy jego. a to z każdym dniem okazując 
się świetniejszemi , zjednały mu moją przyjaźń i szacunek , 
co więcej miłość u wszystkich moich domowników. Mówi- 
łam nieraz do moich poufnych przyjaciół, że ten godny 
oflcei* wyjdzie na wysoki stopień godności. Już się spraw- 
dza po części przepowiednia moja. Obym jeszcze dożyła, 
aby cała przepowiednia moja pozwoliła mi oglądać szczę- 
ście i sławę twoją w narodzie. 

Kazała zwołać wszyslkich domowników swoich do je- 
dnej sali , do której wszedłszy z poufnemi swemi i ze mną , 
rzekła do nich: 

— Oto wasz przyjaciel, któregoście zawsze słodko wspo- 
minali, został teraz Majorem w pułku Jenerała Byszewskiego. 



^ 



tS2 

Dał się ucsać wraysikidi jeden gtos radośd. Eaiała 
łm dać konsolacyą , a na jutro na obiad własnorfezatmi bi* 
letant zaprosiła jenerała Byszewskiego i posła Krasnodęb- 
sMego, któryełi fetowała % niewypowiedzianą uprzepBOŚcią. 

Odtąd nie używała ta łaskawa pani innych do mnie 
wyrazów, jak tylko poezciwy allio godny Majorze! Podo* 
kAego do mnie wyrazu i poufni jej przyjaciele używali. 

Niektórzy z moich przyjaciół duchownych, wojsko* 
wydi i cywilnych , do Grodna przybyłych , odwiedzali mme. 
Ifo uczciwe przyjęcie tych , łaskawa la pani nic nie osiesę** 
diała dla mnie. Wolno mi było nie tylko w m^ojem po* 
miCMkaniu ich przyjmować, ale i do stołu Hetmanowej za* 
praszaó, gdzie ich najuprzejmiej przyjmowała, oświadczając 
mł w przytomności ich , jakoby wdzięczność , żem jej pozwo^ 
lił ukontentowania, okazania im oznaki swojej przyjaini 
I ssttounka. Nadto policzyła mię pomiędzy swoich godnych , 
poufnych, domowych przyjaciół. 

Około ostatnich dni sierpnia, pod obcym nazwiskiem 
i bardzo prywatnie, pojawił się w Grodnie szanowny bo- 
łiater, Kościuszko, i sekretnie udał się da pomieszkania po- 
sła Mazowieckiego, przez którego zaproszeni do niego nie* 
Ufezy poufni jenerałowie, sztabowi i różnych stopeł ofi* 
ceniwłe, i różnych broni, jako też dobrze myślący cywilni , 
gdzie i ja też byłem zaproszony. 

Kościuszko otworzył wszystkim chęć ratowania ejeay- 
zny, której wiele prowincji przez Moskwę i Prusaka były 
jui niejako w pocdadanie zajętych. Konferencya ledwie nie 
ptzez całą noc trwała; naradzano się nad ułożeniem planu« 

Kościuszko podał projekt, że trzeba w cały kraj ro- 
zesłać Emisaryuszów, goriiwych o dobro ojczyzny, moral- 
nych, roztropnych, determinowanych na wszelkie wypadki, 
łagodnych jak gdyby missyonarzów z patryotyczną misyą, 
pejedwszy im najbaczniejszą ostrożność w mówieniu i dzia- 
A takiemi ni^przyzwoiciej mojpą być lrej»kowi vó- 



H8 

żnycb stopni, mający religią i dopefaiii^ący prawa Boże. 
Pfzytem znanych z dobrej konduity, gdyż tea walny tnte* 
res nie można nieprzeświadczonym o tych wszystkieb ma* 
xyma«h, na oślep powierzać, boby mogli wieła nieftz6»ę« 
sliwemi zrobić, i całą machinę planu obalić, a ojczymf 
na«zą bez żadnego już ratttnku » pogrążyć w przepaść. 

Zaraz przytomni jenerałowie rozpisali i lozesMf ordy« 
nanse do Szefów lub komendantów pułków, regimentów, 
izby ci znanych sobie dobrze oficerów, którzyby wyżej wy- 
rażone przymioty posiadali, natychmiast ordynansami swe- 
mi wykimienderowałi ,. i onych pocztą na koszt pułku lub 
regimentu do Grodna przesłali , którzy, za przybyciem^ swo^* 
jem do Grodna, natychmiast jenerałom swmm odm;ddowali 
się; że zai takich przeznaczonych misyonarzów żailiidmł 
odezwami publicanemi do narodu, pod czyjembądź imi^ 
niem wydanemi, upoważniać, przezorna ostrożność nie eto* 
zwala , bez których ciż Mysyonarze nie mieliby u narodu 
kredytu i zaufania ich działań , przeto trzeba od niektórych 
magnatów, znanych z dobrej reputacyi w kraju , i gorliwyek 
o dobro i byt ojczyzny swojej , wyjednać allegoryczne, otwarto 
listy do narodu dla każdego z Misyonarzów, któreby im 
robiły kredyt i zaufanie narodowe. Ułożeniem takowyck 
listów sam Kościuszko się zajął, które podobnej były tre^ 
soi, jak do mnie: 

Szanowni Ziomkowie ludzkości i sprawiedliwości! 
Oto godny Major, pułku lekkiej kawaleryi Jenenałs 
Byszewskiego , Wny G . . . . w interesach familii udaje się 
w województwa Podolskie, Kijowskie i Bracławskie, w za- 
miarze aby wydarty jej majątek w znacznej części , prze- 
mocą łakomych i chciwych nieprzyjaciół, i przez nich nf«* 
prawnie i niesprawiedliwie w posiadanie swoje zajęiy^ 
mógł dla familii swojej odzyskać i podźwignąć ją z tera* 
źniejszej nędzy. Lecz chociaż w tak prostym i sprawiedli* 
wym interesie znacznie upadłej familii swojej » mimowszel* 



124 

kie natęśenia asiłowań swoich , czując się być niemoinym , 
prosił mię o inleresowanie się moje do Was, szanowni 
moi bracia ZiomlLOwie ! Zastanawiając uwagę moją , że wpra- 
wdzie dokonać tego interesu bez pomocy waszej Szanowni 
bracia ziomkowie moi , nie może , więc polegając ufnie na 
szczerej i bezinteresownej Waszej Szanowni Bracia, przy- 
jaźni dla mnie, tyle razy w różnych zdarzeniach z wszelką 
powolnością Waszą okazanej , śmiało do Was odzywam się 
głosem wzajemnej mojej dla Was przyjaźni, zaręczając j 

Wam » moje przyjacielskie wywdzięczenie się , ogólnie lab \ 

szczególnie w waszych wszelkich zdarzeniach. Więc kocha- 
ni bracia moi! wspierajcie tego godnego Majora, prostemi, 
a zawsze wiernemi radami waszemi, choćby nawet i po- 
święceniem jakiejś części majątku waszego, na usunięcie 
intryg, jeżeliby te do sądowniczych instancyów dla potłu- 
mienia sprawiedliwości, wcisnąć się miały. Wszakże za 
pomocą i interesowaniem się Waszym kochani bracia, gdy 
ta świetna i w ojczyźnie wielce zasłużona familia, podźwi- 
gniona zostanie , nietylko że w prawnukach prawnuków jej 
trwała dla Was zawsze będzie wdzięczność, ale i w naro- 
dzie wystawiona głośno brzmiąca ludzkość Wasza, chlubną 
dla Was będzie nagrodą. Dan w Puławach d. 2go wrze- 
śnia 1793 r. Adam książę Czartoryjski , wojewoda ruski 

W laklej samej treści własnoręcznie były napisane 
listy, szanownej hetmanowej Ogińskiej, i księcia Sapiehy 
kanclerza, z ich podpisami, pod różnemi datami. 

Prosiłem w konferencyi, aby mi Wielko - Polska jako 
ojców moich i moja rodzinna siedziba, gdzie miałem liczną 
familię , i żyjących jeszcze rodziców moich , była mi na mi- 
syą przeznaczona. Lecz zrobiono mi uwagę , że ta prowincya 
niewiele potrzebuje pracy misyonarskiej , i ta jest już dla 
jednego przeznaczona. Musiałem tedy przyjąć Ruskie zie- 
mie do zmisyonarzowania. 

Kościuszko obligował mię, abym uprzedził szanowną 



125 

Hetmanowe, że on odda jej swoje poszanowanie. Dopeł- 
niłem tego. Więc późno w wieczór, Kościuszko z posłem ma- 
zowieckim przybyli sekretnie do mego pomieszkania , i zno- 
wu Kościuszko obligował mię , abym Hetmanowe uprzedził , 
iż on przy złożeniu jej winnego uszanowania , ma mieć wa- 
żną konferencyą i uwiadomić się o jej zezwoleniu. 

Udałem się w tym zamiarze do szanownej Hetmano- 
wej i uzyskałem od niej konsens, a powróciwszy, uwiado- 
miłem Kościuszkę o jej zezwoleniu. 

Po uwiadomieniu mojem, Hetmanowa udała się do 
swego gabinetu gdzie sama jedna pozostała ; a Kościuszko 
z posłem i ze mną wszedłszy do jej gabinetu . powitał ją 
najczulszemi wyrazami powinnego dla niej uszanowania. 
I nawzajem od niej był powitany. 

Oznajmił jej , że ważne okoliczności ojczyzny zbliżyły 
go do Grodna sekretnie i pod obcem imieniem , i że obe- 
cność jego w tem mieście tylko dobrze myślącym obywa- 
telom jest nie tajna. I zaraz opowiedział, że od dobrze 
sprzyjającycli ojczyźnie do uratowania jej , jest powoływany. 
Otworzył cały plan , na konferencyi z poczciwemi ułożony 
i przyjęty, który pod jej wysoką i roztropną rozwagę poddaje. 

Poseł przeczytał ten plan, a Kościuszko kopią ułożo- 
nego, w tym interesie otwartego listu. 

Hetmanowa dawała niektóre . zapytania podług swojej 
uwagi , Kościuszko zaspakajał je stosownemi odpowiedziami. 
Hetmanowa zostawiła przy sobie kopią wzmiankowanego 
wyżej listu, który swoją ręką przepisała i podpisała na 
osobę moją. 

Kościuszko powróciwszy od Hetmanowej , zaraz pocztą 
do Puław wyjechał, i mnie wziął z sobą. Oba byliśmy 
ubrani po cywilnemu. Ja ledwie tyle miałem czasu, że po- 
ufnej przyjaciółce mojej w pałacu oznajmiłem, że do Pu- 
ław jadę. 

Po dwudziestu godzinnej podróży, obaczyliśmy się w 



vn 

PUłiiWicht gdxi0 na rozpiflanie iistów« dla rozesłać się mn^ 
jących nisyonanew i to nie wszystkich dziewięć godzin 
zatrzymaliśmy się, zlcąd napowrót do Grodna powrócilićmy. 
Oikaie zastał jitż Kośaiiiszlco przez ordynans jenerałów po* 
wołanycłi, a przez komendantów wybranycłi a&cerów. 

Tych przyprowadzili jenerałowie. Kościaszko z kaidym 
pojedynczo rozmawiając, wyrozumiewał zdatność każdego 
do misyonarzowania. Z tycłi zdatniejszych wjbrawszy zo- 
stawił w Grodnie, inni na swoje miejsca powrócili. 

Zostawionych w Grodnie oficerów spisała się lista 
imienna i na 3 exemplarze przepisana, przesłała się jedna 
dla Hetmanowej , draga do Puław, trzeeia dla księcia Sa- 
pietky kamolerza, który jako obrany marszałek jeneralnoici 
konfederacyi Grodzieńskiej w tern mieście mieszkał. U któ- 
rego był skrycie Kościuszko, a z nim poseł i ja. 

Listy wzmiankowane podług opisania, do którego 
województwa był który oficer przeznaczony i w jakim był 
stopniu , książę ponapisywał tak jak i Hetmanowa i książę 
Adam , które do posła były pod jego adresem przesłane. 

A tak Kościuszko porolHwszy potrzebne na przyszłość 
urządzenia, wyjechał z Grodna w Krakowskie. Rozesłanie 
zaś misyonarzy poruczył posłowi. 

Książe Adam przesyłając otwarte swoje listy na ręce 
posła do Grodna, załąezjj; list także do rządzcy dóbr swo- 
ich » w Podolskim i Bracławskim będących, z obligacyą. 
ahym ja jemu wręczył. 

Bządzca dóbr jego był to jeden zacny, z rzędu oby- 
watelów, Wójcicki , który mając swój nieruchomy majątek , 
z jednej wioski składający się, a od księcia miał dobrą 
wieś w dożywociu swojem, był bardzo poczciwy i przy- 
chylny ojczyźnie i księciu. W tym do siebie od księcia liście 
był upoważniony, wszelkie przyzwoite wygody dla mnie 
i służących moich, jako też furaż dla koni, podręcznym 
swoim zadysponować 9 i czy to przejazdem przez włości 



jego, cftyłi tei, jfislibym iOd csaidielał «alMwtiS wŁtófiPip 
bądź z folwarków jego , aby mi mie C(toóvtoBfsia nia bylfl« 
Na^wet gdybym żądał Jakiej kwoty i^ieni^^j , 1 ta t>y mi 
odmówioną nie była, a kwity przacemnie ojbyskanę, bfdfl 
na skarb prayjęle. O czeai ja dopiero przy oddaniu listą 
książęcego od rządzoy był uwiadoaUony, przez ukazanie mi 
liftlu książęcego. Taka lo gorliwość tego szanownego Usl^ 
oia byb o dobro ojazyzny swojej i ufne szlachciekiej i9<;z<4r 
wości mojej zakredytowanie , że tych darów |egQ nie uż^yjt 
roertulnie, na żaden mój prywatny interes* 

Ma konfereneyi Kościuszk^wej dla mniie i dita wsft|- 
stkich misyonarsów sporządzono od familii każdego petnor 
ntoetie plenipoteneye do odzyskimia icb majątków, i !» w 
aktach ahlatowano, czyli intabulowano. Ponapisywano tm^ 
ograniczające czasu urlopy, prząz je^^erała swoj^' dywizyi 
podpisane, i z temi misyonarze pojedynczo lub więoąj^^ 
udali się do ambasadorów: Rosyjskiego Siwersa i Pniski^ 
go Lukizynyago, w Grodnie obecnych. Ci takowe urlopy 
widymowali, i sto^wne do nich wydawali swoje paszpor- 
ta, które urlopy pierw«g książę Sapieha > jako marszałek 
jeneralnoiei Grodzieńskiej, zawidymowanieyi swojem upp^ 
ważnił. Do którego gdy i ja z posłem w tymże interesie 
przyszedłem, będąo książę w dobrym humorze, wyzwał 
mię w warcaby,.! 3 razy pokonałpo go. Rzucił się poiecm 
do szaphów, i bami zwyoiężyłem go. Poczem ksi,^6 wd* 
skawszy mię, rzekł: 

— Itisya twoja dobrze ci się u4a. W tej myśli wy- 
zwałem cię na warcaby i szachy, będąc w tych ^ach dosya 
przezornym i biegłym (jak powszechnie nazywają mif)gra6zea^ 

Zaupoważnił mój urlop^ kt<órego polecdws^y się łasce, 
razem z posłem odszedłem. 

W pałacu szanownej Hetma«ow«j » ona sam,a i poufni 
jej przyjaciele , tytułowali wę Ruskim Misyonarzem. I 

ifą^KąWi^ woja fłOi|^odzjk(]M.B9tmiMM)wa » któią oiwiad- 1 



1S6 

ezyłem dzień mego odjazdn , chciała mi jeszcie ostatni dae 
dowód nieprzebranej łaski swojej. 

Dwoma dniami przed moim wyjazdem , dała świetny 
obiad , na klóry kśfęcia Sapiehę marszałka , i tych wszy- 
stkich, którzy byli ńa konferencji Kościaszkowej , zaprosiła. 

Czasa obiadu wynurzała się szanowna Hetmanowa, te 
to pożegnawczy jest obiad dia naszego Ruskiego Misjona- 
rza. Niech go Bóg szczęśliwie prowadzi, i dopomaga jego 
świętym zamiarom. 

I więcej czasu stołu w tej materyi nikt nic nie mówił , 
sfachowując ostrożność względem usługujących u stołu. Aż 
po stole , gdy już nie było kogo się wystrzegać , różne czy- 
niono uiTiagi, tyczące się tej misyi. Nakoniec zaproszeni 
rozjechali się. 

Szanowna Hetmanowa będąc sama z swemi wiernemi 
domownikami, upewniła mię, abym żadną wyprawą na 
podróż moją nie zajmował się. Ofiarowała mi piękny i wy- 
godny kocz z zaprzęgiem cztero - konnym , i troje ludzi do 
posługi mojej , a na wydatki podróży znacznym obdarzyła 
mię funduszem , od przyjęcia którego , gdy prosiłem , aby 
mię uwolniła , taką mi dała odpowiedź , że zmusiła mię 
przyjąć. 

W ostatni wieczór przed moim wyjazdem, po skoń- 
czonej kolacyi, gdy szanowna Hetmanowa jeszcze zabawić 
się chciała , ja uklęknąłem przed nią , i prosiłem o błogo- 
sławieństwo macierzyńskie. 

Szanowna Hetmanowa i przytomni rozczuleni, a po- 
łożywszy na głowie mojej ręce swoje, najczulsze wynurza- 
ła błogosławieństwo swoje. 

Ucałowałem jej kolana i ręce , i łzami najczulszej mo- 
jej wdzięczności oblałem. 

Podniosłem się na nogi , przytuliła mię do siebie , 
pocałowała mię w głowę i rzekła: 

— fcdź synu prawy ojczyzny swojej , a błogosławień 



129 

stwa łaskawego nieba nłech ci przewodniczą we wszystkich 
dziełach i zamiarach twoich. Zgłaszaj się do mnie, ile cł 
okoliczności pozwalać będą. 

Podniósłszy się z krzesła, jeszcze przemówiła: Bądi 
zdrów i uścisnąwszy mię za rękę, oddaliła się do gabinetu 
swego. 

Ja z przytomnemi przyjaciołami i przyjaciółkami memi 
lubo pożegnałem się na pokojach, jeszczem ich w pomie- 
szkaniach ich z osobna pożegnał, i wzajemnie serdecznie 
uściskaliśmy się i ucałowali. A powróciwszy do mego po- 
mieszkania, każdemu z dworskich, tytułem odjezdnego , 
jakiś dar udzieliłem. 

Kazałem przywołać ludzi , przeznaczonych dla mnie , 
1 zapowiedziałem im mój wyjazd o godzinie czwartej , cho- 
ciaż o piątej wyjechałem, opuszczając ten pałac, który dla 
mnie zdawał się być rajem ziemskim, jedynym w całym 
świecie. 

Wyjeżdżając zostawiłem w pomieszkaniu mojem wy- 
znanie, Jakich łask i dobrodziejstw od szanownej Hetmano- 
wej doznawałem, czułym wierszem opisane. Drugie poże- 
gnanie dla poufnych domowych przyjaciół szanownej Hetma- 
nowej i moich , także wierszem napisane. Moja popularność 
i łagodna dla każdego z dworskich uprzejmość, w całym 
dworze szanownej Hetmanowej , powszechną zjednała mi 
miłość. Obrachowałem , że dziewięć miesięcy bawiłem przy 
Hetmanowej w Sielcach i Grodnie. Przecież zdawało mi 
się, żem tylko 9 godzin bawił. Tak to dobroć i łaskawość 
lej pani, osobliwsza dla mnie, najprzyjemniejsze robiła mi 
chwile. Opuściłem Grodno dnia Ogo września 1793 r. 

W przejeździe moim , nic mi podróży mojej nie tamo- 
wało. Jedynie tylko pięć mil zboczyłem, do mego łaska- 
wego opiekuna Bosiackiego, który był autorem uratowania 
zdrowia i życia mego. Zastałem go już ożenionego: pojął 
sobie za żonę kuzynkę Stolnika, tę, która mnie za żonę 

PziesDik literacki Nr. 70. Pamiętniki /. D, Gątianowikiego, 9 



94aTO^c^ było. Była to panienka piękna, i pięknycli pny- 
igiolów. 'jakiej właśnie dla niego potrzeba było iony, któ- 
ra rozsądna , swoją łagodnością , cuda z nim robiła. O z ja- 
l^ą^ nieiyymowną ani pojętą radością byłem od tegot mał- 
^eóątwa powitany, uściskany, ucałowany i przyjęty. Bawi- 
łem z niemi dwa dni, dwa dni u szanownych Stolników, 
ą ^z\ę\i jeden u równie ązanownego kanonik^a , od których 
tąlf:^ równie powitany i przyjęty byłem. 

Nie taiłem przed niemi mojej misyi, jako przed gor- 
Uwemi patryotau^i ; ci towarzyszyli mi do Bosiackiego. Ztąd 
przeprowadzili mię o sześć mil. Tam. przy serdecznych uści- 
skaniach rozstaliśmy się. 

Dnia 19go września przeprawiłem się przez rzeczkę 
Zbrucz, Lstanąłeną już na ziemi województwa Podolskiego, 
g/^zie zajechajtem do mego ziomka , ufnego przyjaciela i gor- 
liw^go patryoty, Wiktora Kamieńskiego , sędziego ziemskie- 
go kamienieckiego, nad samym Zbruczem w swojej posia- 
dłości mieszkającego. 

Chcąc się tedy istotnie zapewnić o tern, co mi do 
mego ppwołania. szczególnie było potrzebnem, zapytałem 
go o rządzie, o duchu, jaki w tem województwie exysta- 
je? Z westchnieniem rzekł poczciwy Kamieński: 

— Rząd jest na teraz wojskowy, absolutny, wszystkie 
Uasy luda wielce uciążający, łupieźny i t. d. Religia kato- 
licko rzymska gwałcona. Nierząd bezwstydny i t, d. Duch 
praw:ie jednostajny, do wolności Polskiej unoszący się* 

Odpowiedziałem : To wszystko jest bardzo dobrze. 

Zadziwił się poczciwy sędzia na taką moją odpowiedź, 
a ja mu zaraz odkryłem w samotności moje powołanie , 
i sekretną z. nim konferencyą przedsięwziąłem ; z której wy- 
padło , te ja pojechałem do Kamieńca , gdzie I poczciwy 
sędzia, za kilka dni miał przybyć. 

Jadąc zatrzymała mię zbliżająca się noc w jednej wsi 
na. nocleg, lecz bardzo w niej nikczemna karczemka nie 



m 

nfOgitf pTtfifd ml% na lidcteg. Fro^^io tWj ikjMiieA Af 
patłtf UkóWótarf t^j ^io^i, któfai ń^la jSrfn^ ź ]^8siaa!o<^ 
ptfna waf^wóa3f podolskiego, S%wejkoxł^skiego. 

Paii EEonoifii nie ódiiiówif mlludzkości swojej , ó^'^^ 
X wielką upi^jtćjmóicłą dał rii! nocleg. Nlo ód niego' Mp^6**' 
trtftfbowałein, tylko obligowałem go o fu^aź dfla ifi^Mio*-' 
ni 1^ gatowe pieniądze. S^afarnia Moja podróżna, którą 
pooteiwy marszałek szanownej Hetmanowej jłtzy ^yje^iiiie* 
mMlfi z Grodna, w wszelkie wygodnie zaópalrzeć kaiw 
vrtkt\x^łj na moją podróż , a w której szanowna Bośitófia' 
ubyte z niej wiktuały zapełniła , miała dostarczającą źy^n^J^ 
dra' mnie i dla moich ludzi. 

Praeto iucharz mój podróżny, od jianl' rfet&alA^łl- 
Wej liihie dany, sporządził wieczerzę, na którH i jJbbzb^- 
wych- Ekonómstwa zaprósiłerti. W rozmowie liiojej z panem 
Ekonomem, który tylko gospodarską poisiadał^ edakacy^V 
l>tł' pltostego serca , dowiedziałem się , że dopiero cztery* ty ^ó^- 
dńU ńiinęły, jak pojął sobie zd żóhę córkę jednej' dóktoro- 
wef, bogattej, która poszedłszy za mąż , za bógatdgó^dolftitóf 
jćrż starego, ż^yła z nim tylko półtora' roku , z któryni dtaW 
córkę, 8f jc^go teraźniejszą żonę, piętnasty rók mającą. I że' 
ten doktbr, ojciec jego żony, dwie wsie jakie był dla sla- 
bie kupił, testamentem swojej żonie legował. 

Przymfeszała się do tej naszej rozmowy i żortk pana 
Ekonoma. Nie miała ona tylko ufczciwą domową edukacją? 
Żyvlra w miarę wieku swego, rozsądna, piękna i kształtna. 
MIrż zaś jej cały był zajęły gospodarstwem, nieokrzesaity 
i niekształtny. 

Żona jego w rozmowie ze mną, dosyć okazała się^ by8 
skromną, mówiła roztropnie, rzeczy obejmowała, a odpo- 
wiedzi jej były uważne i zwięzłe. Nareszcie udiililmy się 
do spoczynku. 

Rano pan Ekonom przyszedłszy do mnie, ofiarował 
mi gościnność s^oją , ab^ym jeszcze ten dzień zabawił i spó- 

9» 



133 

ciął z takiej odległej podróży mojej , dając i to za przyczy- 
nę, ie powietrze nie jest łagodne , dżdżyste. Podziękowałem 
mu za tę jego ludzkość , i oświadczyłem mój wyjazd. Przy- 
szli polem obydwoje do mnie z odnowieniem proźby, abym 
ten dzieJi pozostał u nich; wreszcie zezwoliłem z uwagi » 
ta poczciwy Sędzia za dni kilka miał przybyć do Kamieńca. 

Kazałem zrobić obiad, miałem bowiem poddostatkiem 
zwierzyny, ptaków i grubego zwierza, jako to: jelenie, 
łosie, pieczenie marynowane, wędzone, tudzież sarnie, 
i parę zająców, któremi mię Bosiaccy udarowali. Wreszcie I 
pani Ekonomowa z domowego plastwa coś udzieliła. ' 

Przed samym obiadem przyjechało dwie panie, z któ*^ 
rych jedna była matka pani Ekonomowej , a druga jej przy- 
jaciółka. Córka witając matkę, rzekła z niejakiemś uniesieniem: 

— Mamo ! mamy zacnego gościa u nas (wskazując na 
mnie) z odległego kraju przejeżdżającego, którego zaledwie 
uprosiliśmy, że przez dziś zdeklarował się zabawić z nami. 

Grzeczny komplement zrobiłem do matki i jej przyja- 
ciółki. Dano obiad. Czasu stołu rozmawialiśmy o świeżem 
małżeństwie, a w tych rozmowach napomknęła matka, że 
jest kuzyna wojewody Szwejkowskiego, i opowiadała pro- 
cedencyą swoją. Potem o podróży mojej, jak daleko mam 
ją jeszcze odbywać ! 

Odpowiedziałem , że jadę do pułku jenerała Byszew- 
skiego, z którego byłem urlopowany. 

Matka: A to jeszcze pan masz daleką podróż, można 
więcej jak jeden dzień spocząć , po tak odległej odbytej po- 
dróży, i przed przedsięwzięciem następnej. — Prosiłabym 
pana, abyś i mój domek odwiedzić raczył, ztąd o milę 
drogi odległy. 

Wymawiałem się jej, ale tylko ceremonialnie, myślą 
skłaniałem się do jej żądania, czekałem tylko aby je 
powtórzyła. A gdy powtórzyła obojętnie odpowiedziałem. 
Nareszcie wyjeżdżając, przy pożegnaniu się rzekła: 



13S 

— Czekać pana jutro a mnie będę z obiadem, i od- 
jechała. 

Po wyjeździe matki córka w proźby do mnie, abym 
jeszcze u nich zabawił , użalając się , że mqż jej jedzie bar- 
dzo rano w pole na łany, i tam do późna w wieczór bawi , 
a ją samą jedne w domu zostawia, więc się nudzi, nie 
mając do kogo słowa przemówić. 

Wymawiałem się jej , ale ona tego nie przyjmowała. 
Nareszcie oświadczyłem, że mąż jej możeby nie życzył, 
utrzymywać mię w domu . swoim dłużej , jak tylko przez 
dzień dzisiejszy. 

Odpowiedziała : On jeszcze dzisiejszego wieczora jak 
powróci z pola, będzie pana usilnie prosić, abyś jeszcze 
nie opuszczał nas. On wszystko dla mnie uczyni , co ja tyl 
ko żądać u niego będę. 

Odpowiedziałem : Tern bardziej nie uczyni i nie fe- 
zwoli na to, i może mieć jakieś porozumienie o pani. 

• — Nie, nie będzie. On jest nieuważający. Zrób się 
pan dziś chorym , nim on przyjedzie z pola , a do mamy 
mojej napisz pan bilet dzisiaj, żeś chory. Jutro bardzo ra- 
no będzie on oddany mamie. 

Zezwoliłem na to , a ona wszystkiego dokazała u męża. 
Radziła mi, abym się przebrał w szlafrok, jako zwykły 
ubiór chorego. A tak kiedy mąż unużał się pracą w polu , 
my bawili się w domu. 

Pan Ekonom późnym zmrokiem powróciwszy z pola, 
zastał mię słabego , a pomówiwszy na osobności z żoną , 
oświadczył, że mię z domu swego nie wypuści, póki nie 
wyzdrowieję. Podziękowałem mu za tę jego czułość i oświad- 
czyłem , że jutro koniecznie przedsięwezmę podróż moją. 
Tem bardziej powtarzał swoje proźby, a ja do jutra odro- 
czyłem zdeterminowanie się moje. Nareszcie gdy mąż rano 
o to molestował , zezwoliłem. Obiad swoim zwyczajem żona 
posłała mu w pole, a my w domu jedli i bawili się. 



m 

Tr^CPlPg9 dnia j^odiiękowawszy z« icb gpśdnnosć, 
odjechałem do maiki, gdzie bardzo uprzejmie byłem pny- 
l^ij od jniej , i klóra ^araz mię obligowała , abym zabawił 
u jjiej. 

Wyciiąwiałeip się, że moje iiiteresą nie pozwalają mi 
^yy^oki c^asu. Wj^s^elako len dzień jeden na jej łądani^ zde- 
klarowałem, zabawić u niej. W obcowaniu z nią rozpo* 
zpąlcoi, że naturalny miała rozsądek i nieprzesadną, domo* 
wą cdukft<)yą. Przjtem dosyć była ugrzeczniona , piękna* 
^ąj;9(|na , uprzedzająca. Ja z mojej strony tyle jakoś poti a- 
fiłem ją ująć dla siebie w tym dniu, że niekiedy, oatro- 
ij[^ j^d^ą^, powierzała mi swoje wewnętrzne uezuoia do 
igjjjLe. Ja to wszystko brałem za facecye. 

R^ękł^) ^6 ni<^ jest z liczby tych kobiet, które łudzić 
zwykły mężczyzn. 

^cąło\yąłem jftj rękę, oświadczyłem wiele dla niej 
grzeczi)pści. 

Opowiadała ipi żę jest \yłaścicielką tych wsi , pnez 
tecf^ent męża jej zapisanych. Ukazywała mi drogb klej^ 
no^y, wszell^ie mobilia, których także jest właścicielką, 
i mocna jest tem wszyslkiem rozrządzić podług woli i upo- 
dobania swego. Nareszcie, że życzyłaby sobie mieć za mę- 
ża podobnego mnie , albo i 

Za te jęj grzeczne oświadczenia , bardzo skromnie por 
dziękowałem. Ja mając zawsze przedemną dopełnienie oho- 
wi^zliów mego powołania, te miałem za pierwsze, niżli 
moje własne. 

Wprowadziłem ją w rozmowę względem wojewody, 
którego ona mianuje się być kuzynką, jaki on jest wzglę- 
dem niej? czy bywa u niego? jakim jest względem tera- 
źn^ęjjszeęę rządu? 

Odpowiedziała mi, że posiada u niego zaufanie, że 
by^ą^ ij, n|ego familiarnie , i że rządu moskiewskiego na 
głowj^Je^ nicprzyJA(4elę^ L cała jegQ familia. I dodała, że 



m 

wszyscy Jesteśmy ogromni^ aciśnteni , nielltoseiwie i abso- 
lutnie obdzierani i t. d. 

Wyrozumiawszy to od niej , ułożyłem sobie plan być 
u wojewody. Gdy ta zacna, ta uczciwa kobieta obligowała, 
abym więcej nad ten dzień zabawił u niej, zdecydowałem 
się, powtarzając jej moje przyjazne dla niej uczucia. Spo- 
ufaliliśmy się wzajemnie, i gdym już wyrozumiał, źe ona 
nie zmyślonem , ale szczerem przywiązaniem jest względem 
itmie , powierzyłem jej w części moje powołanie , zakląws^z j 
ją wprzód na wszelkie świętości, na jej sumienie, na je) 
uczciwość, o zachowanie najściślejszego sekretu. Przyrze&ła 
i zachowała sekret. 

Poczem obligowałem ją, aby przyjęła odemnie dele- 
gacyą w tym interesie do wojewody. Zrobiłem to w tem 
przekonaniu , że kobietom rozsądnym , przystojnemi roman- 
sami zajętym , można najważniejsze polecać interesa. Przy- 
jęła ta zacna dama moją delegacyą. 

Udała się do wojewody natychmiast, z poleconą sło- 
wną moją instrukcyą. Była dobrze przyjęła, wysłuchana, 
i przyniosła mi pomyślną odpowiedź, że wojewoda zapra- 
sza mię do siebie. Zaraz napisałem bilet do szanownego 
Sędziego , donosząc mu , źe ja nie w Kamieńcu , ale w do- 
mu szanownej doktorowej Rozenfeldowej bawię i tam cze- 
kam na niego, zkąd mamy być u wojewody. 

Sędzia po przeczytanym moim bilecie natychmiast przy- 
był, a ztamtąd udaliśmy się do wojewody, któremu przi^z 
Sędziego byłem przedstawiony. Prosiliśmy wojewodę o sa- 
motną konferencyą, na której ukazałem mu moje wierzy- 
lelhe dokumenta , opowiedziałem kpnferencyą B^ościuszki 
sekretną w Grodnie, o planie jego do powstania narodo- 
wego powszechnego. 

Wojewoda wysłuchał i przyjął to z zapałem ojczystym. 
Wypadło z tej konferencyi, że wojewoda sprosi do słebfó' 
wojewódzkich obywatelów na bal , gdzie i ja abym się 



130 

snąjdował. Bal fen miał być w Kamieiica dany, aby zjasd 
obywateli do wojewody na wieś , nie bił w oczy moskalów. 

Do zaproszenia i zjazdu kilka dni potrzeba było. Więc 
ja abym tych dni na próżno nie marnował, przedsięwziąłem 
udać się w głąb województwa, odwiedzić rządzcę księcia 
Adama, z nim się zapoznać, i zapoznać się także z puł- 
kiem gdzie byłem majorem, a potem wrócić do Kamieńca. 
Co wszystko mojej poczciwej Marcysi powierzyłem, albo- 
wiem nic już przed nią nie taiłem. Zapewniłem ją o wza- 
jemnych moich względem niej uczuciach. Przełożyłem jej 
i zrobiłem uwagi, że związek nasz małżeński nie może po- 
dług jej żądania przyjść teraz do skutku, aż po ukończeniu 
tak ważnych, a całkiem już przed nią odkrytych interesów. 

Poczciwa i rozsądna Marcysia przyjęła to wszystko, 
albowiem była przekonana, o uczciwym moim charakterze. 
Oświadczyłem jej otwarcie przy mojem z nią rozstaniu się , 
że ani jej bogactwa, ani jej majątek, nie wiążą serca mego 
do niej, tylko rzadkie przymioty pięknej jej duszy. 

A tak upewniwszy się o wzajemnych naszych serde- 
cznych uczuciach, i dawszy sobie wzajemne na nezabud 
pierścienie, przy serdecznem uściskaniu się, rozstaliśmy się. 

Przybywszy do poczciwego rządzcy księcia Adama, 
wręczyłem mu list lego księcia, który przeczytawszy, uka- 
zał mi. Przyjął mię z największą uprzejmością i opowiedział 
mi , jaki teraz powszechny jest w tym kraju ucisk ; oznaj- 
miłem mu, że teraz jadę do pułku, abym się z nim ob- 
znajomił. Żądałem aby mi za golowe pieniądze wydać ka- 
zał dwie beczki miodu, tyleż piwa, a sto garncy gorzałki 
na konsolacyą dla pułku. Niemniej cztery woły, cztery wie- 
prze, nieco drobiu i innych artykułów na kuchnię, dla ofi- 
cerów na obiad , i antałek wina. 

Poczciwy rządzca chciał rai to wszystko dać bezpła- 
tnie , na mocy listu księcia Adama ; lecz ja mu wytłuma- 
czyłem, że to jest osobisty mój interes, którego list ten 



137 

księcia nie obejmuje. Więc podłag taxy to wszystko goto* 
wemi pieniędzmi zapłaciłem. Rządzca w miesięcznym swo- 
im raporcie do księcia umieścił to i odebrał odpowiedź 
księcia, aby mi wzięte pieniądze powrócił, a to wszystko 
na skarb zarachował .za moim kwitem, i aby się stosował 
do poprzedniczej dyspozycyi księcia. 

Pojechałem do sztabu, który w Międzyborzu mieścte, 
włości księcia Adama konsystował , gdzie i bagaże żywności 
przyszły za mną. Tara podług służby odmeldowałem się 
sztabowi. 

Pułkownik rozkazał, iżby oficerowie podług służby 
przyszli do mnie z raportem. Przybyłych , przyjąłem z wszel- 
ką grzecznością. Kazałem dać śniadanie, rozmawiałem z nie* 
rai popularnie i uważałem , że rotmistrz , któremu wziąłem 
stopień majora, bardzo był nie ukontentowany. Po oblu^ie 
warty zaprosiłem tego rotmistrza do mnie, tłumaczyłem 
mu się otwarcie, że nie żądałem tego stopnia w tym puł^ 
ku, a że mi go dano, przyjąłem. Kojąc jego żal, odstąpi- 
łem mu moją gażę na piśmie, przez co go zaspokoiłepa 
i przybliżyłem jego przyjaźń dla mnie , a przez niego i in- 
nych. Oświadczyłem pułkownikowi , że chociaż jestem urlo- 
powany, chciałbym przez kilka dni robić moją służbę, 
i abym się zapoznał z pułkiem , żądałbym zacząć ją od ćwi- 
czeń wojennych; zezwolił pułkownik, kazał pościągać z po- 
sterunków naddniestrzańskich Towarzystwo i szeregowych, 
zostawiwszy tam małą liczbę. 

Pierwszego dnia z rana i popołudniu robiłem mniejsze 
obroty wojenne, w przytomności pułkownika i przybyłych 
niektórych oficerów sztabowych Moskiewskich. 

Za porozumieniem się z pułkownikiem , zalecił puł- 
kownik na jutro rewię pułkową, na której przeznaczył 
siebie zaczepnym, a mnie odpornym. Zrobiłem pułkowni- 
kowi propozycyą , aby korpus odporny wpław przez Dniestr 
rejterował się , co miało być punktem ukończenia rewii , 



X 



1*8 

Uby konie i iołniene pnyzwyczajali się do pirepfawy wo- 
dnef., Przyjął pułkownik moją propozycją i stosowny do 
niej wydał rozkaz. A jako ten pułk i inne wojska Polskie 
jni były zajęte w służbę Rosyjską, i władzom wojskowym 
Rosyjskim ulegały, więc pułkownik uwiadomił o tej rewii 
Rosyjskie w sąsiedztwie stojące pułki, iżby kanonady rę- 
cznej broni na rewii, nie zrobiły jakiegoś w ich pułkach 
obłąkanego zamieszania, i przez sąsiedzką przyjaźń zaprosił 
na rewią swoją Rosyjskich oficerów. 

Nazajutrz podług ułożonego planu odbyła się rewia, 
na której kilku oficerów Rosyjskich było przytomnych. 

Ja postawiwszy nad brzegiem Dniestru pewny oddział 
dla wstrzymania nieprzyjaciela i zasłonienia rejterady, prze- 
prawiłem się przez rzekę z małą stratą i na powrót wró- 
ciłem. Ja przewodniczyłem żołnierzom , a mój śmiały Sokół 
koniom ich. 

Żołnierze niezmiernie klęli tę rewią, bo pomokli jak 
flisy, ale potem dostawszy odemnie konsolacyą (którą pod 
zarząd pułkownika byłem oddał) zapomnieli swoich przy- 
krości , byli weseli , śmieli się i przypowiadali sobie , jakie 
który w tej rewii miał zdarzenia. 

Sztab, oficerów pułkowych i namiestników, jako też 
Rosyjskich przytomnych oficerów, zaprosiłem do mnie na 
obiad , gdzie pułkowa kapela dodawała apetytu do jedzenia. 

Po obiedzie udaliśmy się wszyscy na plac na którym 
bawili się żołnierze, i przypatrywaliśmy się ich zabawom, 
gdzie także muzyka wojskowa przygrywała. Wszedłem mię- 
dzy nich z kilku oficerami, wypiłem ich zdrowie, a oni 
nawzajem moje. Rozmawiałem z niemi poufale , stosownie 
do ich wychowania i do ich wojskowego powołania. 

Pożegnałem ich i oddaliłem się, a nazajutrz rano 
wyjechałem. 

Przyjechałem do poczciwego Wójcickiego; z nim po- 
^wiałem , zasięgając od niego wiadomości wzgię- 



K 



dem duchu niassych klas ludzi, włościan, nlaebty, panów, 
duchowieństwa i jego substytutem misyi ustanowiłem, któ- 
ry włożony na niego obowiązek bardzo roztropide kierował , 
i przydatnych zasięgał wiadomości , o których mnie uwia- 
damiał. 

Puściłem się napowrót do ntojej zacnej poczciwej Har- 
cysi, a zabawiwszy z nią godzin kilka, udałem się do Sę- 
dziego. Tam ułożyliśmy przygotowania do akta powstania, 
i sam akt ułożyliśmy. Z tem pojechaliśmy do Wojewody, 
ukazali mu. Akt ten z wielką gorliwością ojczystą był 
napisany. 

Sędzia mając bliższe stosunki z obywatelami różnych 
klas województwa tego, dawał o każdym swoją opinią, 
z podanej sobie przez Wojewodę Hsty zaproszonych mi 
oMad obywatelów. Wojewoda nie uniieścił na tej liście ta- 
kich, o których z złej strony, albo z obojętnej był przeko* 
nany. A takich nie wielu było. 

Dzień tylko jeden było do przeznaczonego w Kamień- 
cu balu, więc Sędzia do swego odjechał domu, a ja d0 
poczciwej mojej Marcysi. Gdzie po ktlkudniowem niewi- 
dzeniu się, serdecznie uściskaliśmy się i ucłrfowali. Bawi* 
liśmy się słodko i przyjemnie z wszelk4 skromnością. Po- 
leciłem jej substytucyą mego działania, jako rozsądneji 
i uczciwej kobiecie , zalecając jej , iżby pod niebytność moj% 
porozumiewała się zawsze z szanownym Sędzią, i radom 
jego zdrowym powodowała się. Stała się ona później gor* 
liwą misyonarką między płcią swoją, a przez nią i między 
płcią męską. Była tak dzielną, wyobrażając najżywszemi 
czucia wyrazami, powinności każdego krajowego mieszkań- 
ca, ratowania ojczyzny swojej, choćby z największem nie* 
bezpieczeństwem zdrowia, majątku i nawet życia, że ko- 
biety obojętne na nieszczęścia i klęski krajowe, poszły, za^ 
jej powodem , i jedne drugich zagrzewały do powszechnej 
miłości Ojczyzny, I ohwyxsenia się środków ratowania jej. 



r 



/ 



140 

Następnego dnia udaliśmy się do Kamieńca. Gdite 
przybywszy* poznawaliśmy oboje dacba mieszkańców tego 
miasta. Twarze tycb mieszkańców głęboki wyobrażały smnlek. 

Przechodząc zwróciłem się do jednego korzennego 
sklepu , nie żebym potrzebował co w nim kupić , tylko abym 
od tego, wydawającego się dość słusznym kupca, mógł 
zasięgnąć wiadomości o przyczynie powszechnego ich smutku. 

Zapłaciłem dwie pomarańcze i wszedłem z kupcem 
Ormianinem w rozmowę, który tysiączne złorzeczenia wy- 
rzucał na zdrajców, którzy moskalów w kraj wprowadzili. 
I opowiadał mi nieprzeliczone nieszczęścia, jakich od mo- 
skiewskiego rządu doznają. 

Odszedłszy od niego , udałem się do wszystkich ko- 
ściołów, i w każdym ponajmywałem wotywyoDuchu śtym, 
aby te jutro o godzinie 9tej były odśpiewane na tę inten- 
cyą, aby przedsiębrany interes ojczyzny, za pomocą Ducha 
świętego pomyślnym skutkiem był uwieńczony. 

Powracając dowiedziałem się, że Wojewoda przyje- 
chał. Udałem się do niego i zawiadomiłem o moim przy- 
byciu. Przypomniałem Wojewodzie, jeżeli dyecezyalny bi- 
skup tutejszy Dębowski i tytularny Cieszkowski są^zaproszeni ? 

Wojewoda: Ah! wprawdzie o nich przepomniałem ! — 
I zaraz jednemu z synów swoich kazał napisać i posłać do 
obudwóch bilety, a mnie grzecznie podziękował za przy- 
pomnienie. Wojewoda u xz. Trynitarzó w lokował się , gdzie 
obszerny refektarz mógł zająć stoły dla zaproszonych gości. 

Zawiadomiłem Wojewodę, że jutro o godzinie 9tej 
po wszystkich kościołach przezemnie zakupione wotywy o 
Duchu świętym odśpiewane będą na otrzymanie pomyślne- 
go skutku interesów ojczyzny naszej. 

— I to dobrze, rzekł Wojewoda. — Kto od Boga 
poczyna, Bóg błogosławi takie czynności. 

Nadjechał i Sędzia. Zaraz pospieszyłem do niego. 
^ -1 mu, te widziałem się już z Wojewodą, do 



14t 

którego i Sędzia udał się, a ja do mojej Uarcysi. Widać 
było że zaproszeni zjeżdżali się, i niektórzy zaraz oddawali 
wizyty Wojewodzie. Oddawających mu wiiyty zawiadomił, 
że jutro o godzinie 9 tej we wszystkich kościołach, będą 
odśpiewane wotywy o Duchu śtym , i że będziemy na niob. 

Nazajutrz, gdzie kio chciał, był im if^^otywie, a Wo- 
jewoda z niektóremi był w katedrze. 

Po nabożeństwie wszyscy udali się do Wojewody, 
gdzie po śniadaniu, zaczęła się za zamkniętemi drzwiami 
sekretna konferencya. Wojewoda przemówił do wszystkich 
w nader czułych wyrazaclitf Po nim szanowny Sędzia , przed- 
stawiając moje hazardowne poświęcenie się dla podi^ignie- 
nia i ratowania ojczyzny, poświęcenie się wielkich ludzi, 
w kraju wiele znaczących, jak z dokumentów oryginalnych 
mnie powierzonych, okaże się. 

Złożyłem na stole moje dokumenta, które pojedynczo 
Sędzia czytał, a ja cały plan konferencyi Kościuszkowej , 
sekretnie w Grodnie odprawionej, opowiedziałem i rzekłem: 

— Oto szanowni Ziomkowie, w całym kraju rzeczy- 
pospolitej podobna już odprawia się misya , do której wszy- 
sikie klasy ludu bez oporu ubiegają się. Pochlebiam sobie, 
że gorliwa wasza o przywrócenie pierwszego bytu ojczyzny 
czułość, uwieńczy skutkiem tak wielkie przedsięwzięcia, 
przez jednomyślne podpisanie aktu świętego powstania, ja- 
ki wam szanowny Sędzia K . . . . przeczyta. 

Wizysey : Słuchamy go ! 

Sędzia czytał akt powstania , który wielu rozczulił , 
i pomyślne skutki na umyśle ich zrobił. Dwa razy jeszcze 
czytanie aktu było, gdyż biskupi Kamieniecki z dwoma 
kanonikami, Obarzankoskim i Czarnkowskim , a tytularny 
Cieszkowski z kanonikiem Posiadalskim , już czasu rozpo- 
czętej konferencyi przybyli, do których z zapałem przemó- 
wiłem , że ci będąc naczelnikami religii Rzymsko katolickiej, 
aby byli gorliwemi tejże religii obrońcami , którą sekta Fo- 



i 



f40 

cytMza, pnes swoiób po^łngaczów, hailbi, ót^iióo' 9&9i^ 
W' zniszczyć usiłuje, prawych misyonaraów t^) ^6Hgtł Wy- 
pędza, własno Jć ich zabierai, ieh z łicznemi fomiitami^ ńsi 
ostatnią nędzę i niepoiiezone prześladowania wystawia. A z^^ 
ta religia Rzymsko-batolićka nie może inaczej być óhtońkh 
mf od prześladowania , tylko przez poprzednicze uratowa- 
nie, zgnębionej haniebnie ojczyzny naszej, \vięc Wy gbrliwi' 
Naczelnicy Religii, z krwi Polskiej, i wysokiej dostojności 
wa^^ej duchownej, połączonej z cywilną, czujecie, Jak 
wspólna ojczyzna nasza , zdradą i przemocą tozerwat^a i 
ujarzmiona została. Czujecie i powinność waszą , oswobo- 
dzenia jej. Oto dostojne osoby, przytomnych tu obywateli, 
prześwietne Wojewódistwo Polskie reprezentujące , na 
{^os ojczyzny zebrane , dla uratowania i dźwignienia jiej z 
jarzma niewoli despotycznego rządu, i powMćenia jej na 
łono swoich braci, zwracają na was, jako na świętych na- 
czełników religii oczy, i czułością przetiiknione , czyste i gor- 
liwe serca swoje, abyście im swoją cnotą, sWoją ojczjirtą 
gorliwością, przewodniczyli do przyjęcia i stwierdzenia po- 
wszechnego aktu jeneralnego powstania, jaki już jest wy- 
gotowany. 

Objawiłem im tajne konferencye Kościuszkowe w Gro- 
dnie, z wymienieniem osób, które miały tajny wpływ do 
tych konferencyi, a z tych ułożenie wierzy telnych otwar- 
tych listów, paszportów i innych dokumentów, które przed 
niemi złożyłem, i o planie, jaki teraz pod ich rozwagą zo- 
staje, jako jedynym środku do dźwignienia ujarzmionej 
ojczyzny. 

Każdy z biskupów i prałatów odczytali te listy, a sza- 
nowny Sędzia przeczytał trzeci raz akt powstania; biskupi, 
a za niemi wymienieni prałaci najpierwsi ściągnęli tekę do 
podpisania aktu , a po nich obywatele , a na ostatku Wo* 
jewoda. I podano mnie do zawidymowania , jako w mojej 
przytomności był ułożony i podpisany. Potem opieczęto- 



143 

^kb; duobownemi i obywatelskiemł kitkii pieczęciami » do 
mnie zaadresowany i przez Wojewodę oddany. To zrebio^ 
no Jakoby dla mojej powagi, ale ja miałem zawsze moc 
otworzenia go. 

Ten święty wówczas akt powstania , dnia 2go paździer- 
nika 1793 r. o godzinie 2giej po południu, w konwencie 
XX. Trynitarzy w Kamieńcu , jako w dzień obchodzenia ufO* 
czystości Najśw. Panny Różańcowej był podpisany. 

Poczem biskupi z będącemi przy nich prałatami, za* 
konnikami Trynitarzami , i z całem Zgromadzeniem, udali 
się do kościoła konwentu tego, i tam na podziękowanie 
najwyższemu Bogu , za udzielenie daru łaski jego jedno- 
n^iyślności, biskupi odśpiewali Te Deum. Poczem udali się 
wszyscy do Wojewody na obiad, w tymże konwencie dany* 

Wszyscy najprzyjemniej ze mną rozmawiali, z podzi- 
wianiem się wielkiej mojej determinacyi. Zapraszali mię 
najuprzejmiej , abym przynajmniej af)rzejazdem odwiedidł 
ich domy. 

Obligowałem ich, aby przyjęli substytucy4 misyl mo- 
jej i chwiejących się uiwierdzali, a innych nawracali. 

Biskup Dębowski zalecił duchowieństwu miejscowemu , 
iżby nazajutrz o godzinie 9tej każdy w swoim kościele od- 
śpiewał wotywę, Te Deum i suplikacye, przy wytawieniu 
w Monstrancyach przenajświętszej Eucharystyi. Co miało 
tytuł dziękczynnego i błagalnego nabożeństwa ; i o tern 
uwiadomił obywatelskie zgromadzenie. 

Ja poznawszy się z prałatami Obarzankoskim , Czar- 
kowskim i Posladalskim , obligowałem ich, iżby przyjęli 
substytucyą misyi do miejscowych mieszkańców, do pale«^ 
stry, do uczniów i ich nauczycieli. Wszelako uznałem^ po- 
trzebę , dać się poznać osobiście uczniom wszystkich klas 
i ich nauczycielom, jako też i ich rozpoznać. 

Więc nazajutrz rano o godzinie ósmej najpierw od- 
wiedziłem prefekta, w sposobie oddania mu mego uszano- 






144 

wania, a s nim zwiedziłem wszystkie klasy i icli nauczy- 
delów. Każda klasa nie wiele miała uczniów. 

Zapytałem Prefekta: dla czego szkoły te, gdzie przed- 
tem przepełnione były uczniami, teraz tak mało icli mają? 
Prefekt odpowiedział: 

— Z odmianą nieprzyjemnego wszystlum rządu, oby- 
watele stracili cbęe dawania synów swoicli do publicznych 
szkół. W domu prywatnie się uczą. 

Dałem mu pytanie: A gdyby rząd Polski powrócił? 

Prefeki: Daj Boże ! Ale to bardzo trudno o to. 

Powiedziałem : miejcie ufność w Boga , a to być może. 

Prefekt: Daj Bożel w Nim nadzieja! 

Obligowałem Prefekta o dwudniową rekreacyą dla 
wszystkich uczniów, ale podkondycyą, iżby dziś w kościele 
katedralnym o godzinie 9tej byli na woty wie i suplikacyach. 

Prefekt zezwolił i oznajmił każdej szkole , że na moją 
obligacyą, mają dwudniową rekreacyą z kondycyą, iżby za- 
raz prosto z szkół udali się do katedry i tam nabożnie słu- 
chali wotywy i suplikacye odśpiewali. Czego z swemi pro- 
fesorami dopełnili, również i sam Prefekt. 

Biskup Demboski celebrował wotywę pontyfikalnie , 
odśpiewał z duchowieństwem i wszystkiemi Te Deum i su- 
plikacye. Po czem Wojewoda z wszystkiemi obywatelami, 
którzy z nim byli, oddał mu wizytę i prałatom będącym 
z nim na obiedzie u Wojewody. 

Powrócił z wszystkiemi do siebie. Dał dla nich śnia- 
danie , po którym pożegnali go, i on ich . i rozjechali się. 

A Wojewoda odjeżdżając do swego wiejskiego pomie- 
szkania, obligował Sędziego i mnie , iżbyśmy z nim na obiad 
do niego pojechali. Sędzia zaraz pojechał, ale ja pozosta- 
łem się jeszcze w Kamieńcu, dla wzięcia od Gubernatora 
podorożnej na płatne stójki wojskowe, gdyż na swoje konie 
i pojazd było mi za trudno, odbywać wiele podróży w mo- 

'^resaclL Odebrawszy żądaną podorożną, i poczciwą 



14S 

Marcysię uściskawszy (która przez ten czas pobytu swego 
w Kamieńcu, między płcią swoją korzystnie misyonarzowała) 
pojechałem na obiad do Wojewody, a ona do swego domu. 

U Wojewody cała nasza rozmowa była o dalszych 
moich działaniach. Wytknął mi niektórych , znanych mu 
z sposobu myślenia, tak w Kijowskim, jak i Bracławskim 
województwach, i tych radził mi się wystrzegać, i prze- 
ciwnie, poczciwie myblących, którym można poufać. Toż 
samo i Sędzia z swojej strony. Ja otworzyłem myśl moją, 
że ztąd najpierwej udam się w Kijowskie, a potem w Bra- 
cławskie. Wojewoda obligował mię , abym z nim korespon- 
dował , jak mi tam udawać się będą interesa , toż samo 
i Sędzia. 

Pożegnałem Wojewodę i % szanownym Sędzią udałem 
się do domu jego. Tam przenocowawszy i pomówiwszy, 
co potrzebnego w interesach , pożegnałem go na długi czas , 
i na obiad do poczciwej Marcysi przyjechałem. Tam dopiero 
serdecznie ją uściskałem i ona mnie nawzajem , bo w Ka- 
mieńcu oboje byliśmy zajęci misyą. Dwa dni bawiłem przy 
niej, a trzeciego dnia pożegnałem ją, iw dalszą podróż 
udałem się. Czuliśmy oboje nasze rozstanie się , ale intere- 
sa wielkiego mego powołania, zaspakajały wzajemne nasze 
czucia. Przyrzekłem jej , że po ułatwieniu tych interesów, 
nie tylko rękę moją i serce , ale i całego mnie oddam jej. 
Odpowiedziała mi jako rozsądna kobieta, i publiczne do- 
bro ojczyzny nad swój własny przekładająca interes: 

— Jedź! rób interesa ojczyzny. Niech Bóg ubłogosła- 
wia twoje zamiary i twoje czyny, a będziesz mi milszy gdy 
zostaniesz uwieńczony sławą narodową. 

I tak uściskawszy się serdecznie, rozstaliśmy się. 

Przyjechałem do poczciwego Wójcickiego , od którego 
powziąłem niemylną wiadomość , że jenerał Byszewski przy- 
był do Międzyborza , gdzie pułk jego był na leżach. Natych- 
miast udałem się do niego. 

Dsi«imik mruki Nr. 73. Pamiftniki J. D, GątUmwtkUgo. 10 



{ 



Opowiedziałem mu , ;ie akt powstania Ppdolanów joi 
Jest podpisany bez żadnycli dysertacji, i ukazałem^. Nie- 
zmiernie był kontent Jenerał z tak szybkiego mego dzia- 
łania. Przedstawiłem mu, że byłoby to dobrze, gdyby on 
odwiedził Wojewodę, Sędziego, Biskupów i przynajmniej 
niektóryeb obywatelów Podolanów. Przyjął to Jenerał , i pó- 
źniej dopełnił. Poleciłem mu moją poczciwą Marcysię , kon- 
syliarzowę J. K. Mości , a kuzynkę Wojewody, i to przyjął. 
Dalej uznałem za rzecz polrzebną (co i Jenerał potwierdził) 
aby z tycb tnech listów, dużo porobić kopij i te między 
obywatelów rozdać, iżby oni czytając je, i sami i innych 
utwierdzali i utrzymywali ducha gorliwości ojczystej. A tak 
w tym zamiarze, rozkazał Jenerał zaraz te listy kopiować, 
i z tych kopij , do tysiąca p'obić kopij. Wojskowi pułku 
jego. którzy byli z dobremi charakterami, zajęli się tą 
czynnością. 

Prosiłem Jenerała , iżby kazał urlopować jednego sze- 
regowego, któregobym sobie wybrał z mego szwadronii* 
zręcznego do usługi mojej w podróżach. Jenerał polecił to 
pułkownikowi, a on dopełnił. 

Oznajmiłem Jenerałowi osobliwsze względy na mnie 
księcia Adama,, przez wydanie dyspozycyi (mimo mojej wia- 
domością do poczciwego rządzcy swego Wójcickiego, do 
utrzymania mię przystojnego kosztem skarbu jego , i upe- 
wniłem o goiliwości względem ojczyzny tegoż Wójcickiego. 
Szybkie działania interesów nie dozwoliły mi dłużej cieszyć 
się z moim Jenerałem, jak tylko godzin pięć. Zabrałem 
nieco kopij z listów, a więcej deklarował mi Jenerał przy- 
słać przez kresy wojskowe, gdziebym się znajdował. 

Przedstawiłem Jenerałowi, że najpierwej udam się 
do województwa Kijowskiego (które cztery albo pięć razy 
większe było aniżeli Podolskie) i powiatami działać będę. 
Stojąc w tern województwie na konsystencyi pierwszej słu- 
żby mojej grenadyerów przeszło lat dwa, zapoznałem się 



tam , i z«prz|]ainił^m z niektóremi witkraomL i mntejnw^ 
obywatelaini i daohownemL Wyrozumiem łch dacba» pmyt* 
pomnę się ictk świeżej pamięci Listy instancyonalne nłbf 
za moją familią, zdawało mi się, aby z nieti zrobić loif* 
tek, na wszelki przyszły wypadelc, porozumiawszy się z nie- 
któremi obywatelami (ale aż po podpisaniu aktu powsta- 
nia) zapozwaó icb formalnie, o powrócenie przynajmnią| 
niektórycb , posiadanych przez fiich , do mojej familii niby 
uależących włości. Co Jenerał aprobował. 

Przedstawiłem także Jenerałowi moje uwagi, iż jeżeli 
nie we wszystkich powiatach, to przynajmniej w niektó- 
rych , mógłby być obecnym konferencyom o podpisanie aktu 
powstania, za wczesnem przezemnie uwiadomieniem. 

Zdeklarował się Jenerał, ale podkondyeyą, jeżeli mu 
okoliczności dozwolą. Wybrał się Jenerał w podróż, i ra- 
zem ze mną wyjechał z Międzyborza, a po drodze odwie- 
dził szanownego Wójcickiego i innych odwiedzał obywale* 
tó.w, aż do Wojewody i Sędziego. 

Podołanie po podpisaniu aktu powstania, tym biednym 
wojskowym, którzy po zwinięciu kilku pułków Jazdy przez 
zdrajcę Szczęsnego, a przez rząd Katarzyny kilku regimentów 
pieszych, pozostali bez chleba, okazali ludzkość, których pod 
różnemi tytułami służby swojej dworskiej, każdy w miarę 
możności swojej, w domach swoich uplasowali z wszelkiem dla 
nich opatrzeniem, w nadiiei, iż kilka tysięcy wojska z nieb 
ojczyzna w pogotowiu mieć będzie , swego przyszłego czascu 

Przenocowawszy u poczciwego Wójcickiego, o utrzy- 
manie dwóch moich ludzi i koni pięciu jego zobligowawaafy, 
(który tak był troskliwy względem dalszego mego bez ko- 
sztu utrzymania się, iż napisał list do rządzcy włości księ- 
cia Adama w Bracławskim, jeżeli on miałby od księcia 
względem utrzymania mnie jakie dyspozycye ? Rządzca od- 
pisał że ma; wyjechałem w podróż moją do Kijowskiego , 
dnia 8go października 1793 r. stójką wojskową, a ujecha- 



148 

W8ZJ milę drogi, wstąpiłem przejazdem do jednego z po- 
znanycli obywateli, od którego mile byłem przyjęty, na 
obiad czekać nie mogłem, lubo byłem proszony, dla spó- 
źnienia czasu podróży mojej. 

Ów obywatel widząc, że ja prostym wozem i końmi 
stojkowemi odbywam podróż, ofiarował mi porządny i wy- 
godny swój kocz z zaprzęgiem czterokonnym , do pewnego 
obywatela o dwie mile drogi. 

Uprzejmie przyjąłem tę ofiarę, pożegnałem się i po- 
jechałem. Stanąłem u drugiego obywatela przed obiadem. 
Dano obiad, jadłem smaczno. 

Opowiedziałem mu, że dla bardzo utrudzonych po- 
dróżami koni moich , i nieco porujnowanego pojazdu, przed- 
sięwziąłem podróż moją w Kijowskie odbywać stójkami. 

Ale łaskawy jego sąsiad uwolnił mię od niewygodnej 
stójkowej podróży, i dał mi swój pojazd i konie do tego 
miejsca, a ztąd znowu stójką pojadę. 

Obywatel: Alboż ja nie jestem w stanie zrobienia panu 
podobnej usługi? 

Odpowiedziałem: nie jest przyzwoitą rzeczą, aby za- 
cni obywatele dla mnie niczem im niezasłużonego, takie 
robili ofiary. Ja żołnierz, przyzwyczajony wszystkie znosić 
niewygody, mogę i tę małą przenieść. 

Lecz zacny obywatel grzecznie tłumacząc się, nie od- 
stąpił swojej ofiary, i jeszcze skrycie napisał niby jak po- 
doróżnią do obywalelów i dał swemu furmanowi , zainfor- 
mowawszy go, aby temu panu, do którego mnie odwiezie, 
tajemnie oddał. 

A lak ja z domu do domu obywatelskiego, wygo- 
dnemi poczwórnemi a niekiedy i poszóslnemi pojazdami, 
zajechałem w powiat Owrucki, do znajomego mi pierwej 
księdza Ochockiego, opata Bazylianów Owruckich, już w 
województwie Kijowskini leżący. 

Stanąwszy lOgo października u szanownego tego pra* 



149 

łata księdza • Ochockiego , jako poprzedni jego przyjaciel , 
najuprzejmiej od niego byłem przyjęty. A znając jego aczci^ 
wy charakter i patryotyzm, odkryłem przed nim cały plan 
mojej podróży. Ukazałem mu moje wierzytelne dokumenta, 
i akt powstania szanownych Podolanów. 

Z największem ukontentowaniem i zapałem to wszy^ 
stko odczytał. 

Pomówiwszy otwarcie z opatem do późna w noc* 
nazajutrz rano pojazdem opata udałem się do Stolnikowej 
Pru^^zyńskiej , także mi znajomej , miernomajętnej ale wielce 
rozsądnej , roztropnej , śmiałej , każdą rzecz obejmującej , 
patryotce wielkiej , pięknej mężatki , żony dużo wiekowego 
męża , wymową oratorską , Cyceronowi wyrówny wającą , 
która niekiedy bywała i romansowa; znając ją tedy dobrze 
poprzednio , powitałem ją w romansowych grzecznych wy- 
razach i ona mnie , i komplement mój najuprzejmiej przyjęła. 

Pytała mię, czy mój pojazd? 

Odpowiedziałem, że opata Ochockiego. 

Żądała , abym pojazd odesłał napowrót , a ona mnie 
swojem odwieść deklarowała. Wahałem się to wykonać 
z względu, aby mię długi czas w domie swoim nie utrzy- 
mała, przez co wieleby mi zmarnowała czasu. Wszelako 
za jej naleganiem , zezwoliłem na odesłanie pojazdu , wy- 
mawiając sobie , że dłużej nad jeden dzień służyć jej nie 
mogę. 

— Co? nad jeden dzień! odrzekła Stolnikowa , to jest 
jak gdyby jedna godzina. Lat trzy z górą nie widziałam cię 
panie Majorze , i mnie , twojej przyjaciółce , jeden dzień tyl- 
ko poświęcasz bytność swoją. To być nie może. Przynaj- 
mniej trzy tygodnie. 

Tłumaczyłem się, że mam ważne interesa , które pręd^ 
kiej działalności mojej wymagają. 

— Pruszyńska to ci wszystko wynagrodzi , odpo- 
wiedziała. 



I 



IM 

Ledwie na tneeb dniaełi przestała. A tak narpisałem 
bflet do Opala, i pojatd odesłałem. 

Od romansów tedy zacząłem interes, i zwołna sblf- 
ifłem Jq do pryncy palnego mego interesu, ale to aż dro- 
giego dnia , bo wyrozumiewałem Ją, JeielijeJ serce nie zmfe- 
niło czucia zapała ojczystego. A tak wyrozuibiawszy, od- 
kryłem Jej cały plan interesu, który ona z największym 
idptlłem przyjęła. Odczytała moje depesze i akt powstania 
Podolanów, 1 rzekła: 

— A czemut nie był pierwszym akt powstania Owru- 
oianów ? 

Odpowiedziałem: Tak róine okoliczności zrządziły. 

Poczem znowuśmy przeszli do romansu , i tak na prze- 
mian szły interesa. 

Po trzech dniach pojechaliśmy do Opata, Stolnlkowa 
i Ja . i trafiliśmy przed obiadem Jeszcze , i zaraz rozpocz^ 
się sekretne konferencye. Z których wypadło, że Opat do- 
brze myślących Owruczanów taprosił do konwentu Owru- 
cklego na dzień 18go października przez rozesłane listy pod 
pozorem narad religijnych. Jenerał Byszewski będąc ode- 
mnie uwiadomiony, przybył do Opata, a ztamtąd do Owru- 
eza udał się 

Uroczystość ta odbyła się podobnym sposobem jak w 
Kamieńcu. Jenerał przywiózł z sobą dużo kopij listów, któ- 
re patryoci rozebrali. Ja porozumiawszy się z Sędzią , Opa- 
tem i Stolnlkowa, pozwałem ich o posiadanie niektórych 
włości, familii mojej należących. Jenerał odwiedzał nie- 
których obywateli w Owruckiem, a ja udałem się w Mo- 
zerski powiat; gdzie odwiedziłem najpierwej dobrze mi 
znajomą brygadyerowę Wyszczyńską , wdowę, która miała 
wielką powagę w obywatelstwie; potem Oskierkę, strażni- 
ka polnego litewskiego , także mi znanego , i Jellńskiego sta- 
rostę i kas2teltoa Mozerskiego, wszystkich i z osób^ i z spo- 



151 

80bu dobrego mylenia , jako też gorliwości ojczystej dobrze I 

mi znanych. i 

Tym wszystkim objawiłem plan bez obawy mojej mi- ! 

syi, i wszyscy z żywem uczuciem przyjęli. Obywatelów do ! 

Mozerza zaprosili, i tam święty akt powstania, na wzór j 

Kamienieckiego i Owruckiego w przytomności jenerała By- 
szewskiego podpisali , i mnie wręczyli dnia 4go listopada 
1793 roku. 

W tym i poprzedniczych aktach powstania, jako też i 

i następnych, wyrazili się obywatele, że każdy z nich trzy 
części majątku swego ofiaruje dobrowolnie na podźwignte- ' 

nie i uratowanie ojczyzny swojej. Kopije listów rozebrali. 

Jenerał Byszewski z Mozerza powrócił do siebie, a ja 
przeniosłem się z moją misyą w powiat Żytomirski; gdzie 
odwiedziłem metropolitę ruskiego katolickiego Smogorzew- I 

śkiego , w Radomyślu metropolitalnej włości mieszkającego, 
potem w Żytomierzu księdza Pałuskiego, tytularnego bi- 
skupa i oflcyała Kijowskiego, Pągoskiego , Skarbnika, Du- | 
brawsklego wielkiego bogacza , Jakuboskich braci , Pruszyń- 
skich, wszystkich i z osób, i z sposobu dobrego patryoty- | 
cznego myślenia dobrze mi znanych. Z każdym z osobna ! 
zrobiłem tajną konferencją, i każdemu powierzyłem mój plan. 

Metropolita Smogorzewski i oficjał Pałuski byli na- i 

czelnikami przygotowania obywatelów do aktu powstania. 
Jednych do siebie na prywatne konferencye zapraszali, in- 
nych w ich domach odwiedzali. j 

Óba ci prałaci wiele zakredytowani byli w całem oby- 
watelstwie powiatu Żytomirskiego. Biskup Kijowski łaciń- 
ski, Cieciszeski, któremu dobrze byłem znany kiedy on był 
jeszcze oficyałem Warszawskim, i był zawsze jeszcze gor- 
liwym patryotą Polskim , którego gdym odwiedził w Żyto- 
mierzu, uprzejmie mię przyjął, z dawniejszą względem 
mnie grzecznością. Ale kiedy mu odkryłem mój zawód, 
uchylił się od wszelkiego wpływu do powstania, dając kar- 



152 

dynalne racye, które mu nie dozwalają przedsięwziąść tego 
czyna. Wreszcie dla zabezpieczenia mojej obawy, z okazyi 
odmówienia jego wpływa, zaręczył mię charakterem ka- 
płańskim, że żadnej przeszkody moim patryotycznym dzia- 
łaniom przez żadne tajemne, szkodliwe środki, robić nie 
będzie, i że najściślejszą tego wszystkiego, com ma ustnie 
powierzył, zachowa tajemnicę. Na stwierdzenie czego, 
krzyż którym biskapi przyozdabiają się, wziął do ręki, 
i acałował. 

Przy pożegnaniu go mojem, cisnąc moją rękę rzekł: 

— Panie Majorze, niech ta okoliczność którą wytłó- 
maczyłem, nie rajnuje dawnej wzajemnej naszej przyjaźni. 
Proszę być moim zawsze piDafałym przyjacielem, tak jak 
ja jego jestem i będę , i proszę mieć dobrą o mnie opinią. 
Niech wam Bóg błogosławi poczciwe wasze zamiary. 

Pożegnał mię, w głowę pocałował, a ja go ucałowa- 
łem w rękę i oddaliłem się. 

Powtórzyłem moje odwiedzenia go, wyjeżdżając w Bra- 
cławskie, uwiadomiłem go o pomyślnem dojściu aktu po- 
wstania. Powtórzył pierwsze swoje życzenia, przeżegnał, 
uściskał mię , ucałował w głowę , a ja go w rękę. 

Dwoma dniami przed zjazdem obywateli do Żytomie- 
rza dla podpisania aktu powstania, biskup wyjechał z Źy 
tomierza, i aż drugiego dnia po ukończeniu dzieła powrócił. 

Metropolita Smogorzewski z biskupem Pałuskim emu- 
lowali o miejscu, gdzie obywatele zjechaćby się mieli, dla 
podpisania aktu powstania. Pierwszy żądał do Radomyśla, 
rezydencyonalnego jego miasta. Drugi do Żytomierza, i przy 
swoich żądaniach obydwa upornie utrzymywali się. Nada- 
remne były wszelkie moje usiłowania, aby się porozumieli 
z sobą względem zezwolenia obrania jednego miejsca, do 
tego świętego aktu. Na czem upłynęło kUka dni bezowo- 
cnie, a ja od jednego do drugiego jak ptak latał, w nadziei, 
że choć którego z nich nakłonię do jedności. 



158 

A gdy tego dokazać nie mogłem, wyrzekłem: niech 
dwa będą zjazdy, pierwszy w Radomyślu, drugi w Żyto- 
mierzu , o dwa dni później po pierwszym , gdyż ja nie mo- 
głem (jak koniecznie powinienem) jednego dnia na oby- 
dwóch zjazdach , jeden od drugiego o kilka mil odległych, 
obecnym znajdować się. 

Przyjęli ten plan i rozesłali listy na zjazd, za wspól- 
nem porozumieniem się co do daty. 

Ja przez ten czas nim zjazdy miały się zbliżyć, oble- 
ciałem wojska polskie, w moskiewską służbę zajęte, jako to: 
brygady z ich naczelnikami brygadyerami , Kublickiego. 
Łaziiiskiego , Kołyski, Twardowskiego i Jerlicza. Tudzież 
piesze regimenta Jeleńskiego , księcia Kaliksta i inne , któ- 
rym ziarno misyi rzuciłem, i powróciłem do Radomyśla. 
Gdzie metropolita Smogorzewski ruski (ale z urodzenia 
mazur z Wielkopolski) swoją partyę obywatelów na dzień 
28my października do Radomyśla, a biskup Pałuski swoją 
na dzień Iszy listopada do Żytomierza zaprosili. Gdzie akt 
powstania na wzór pierwszych ułożyli, w przytomności 
mojej podpisali, i mnie opieczętowany, każdy z osobna ce- 
remonialnie wręczyli. Kopije listo w* rozebrali, i po wielkim 
a wspaniałym obiedzie rozjechali się. 

Ja zwiedziłem szkoły w Żytomierzu, ich profesorów 
i prefekta, gdzie także ziarno misyi rzuciłem. Zwiedziłem 
kancelaryę Ziemską i Grodzką, niektórych mecenasów, iw 
sposobie patryotycznym do nich przemówiłem. 

Biskupa Pałuskiego pożegnałem , a porozumiawszy się 
z Metropolitą i Dubrawskim sędzią, zapozwałem onych do 
ziemstwa Żytomirskiego, w takim kształcie jak i innych. 

Z Żytomierza do Metropolity Smogorzewskiego do Ra- 
domyśla wyjecbałem, gdzie kilka dni dla słabości zdrowia 
bawiłem. Zkąd porobiłem interesowne expedycye do woje- 
wody Podolskiego, Sędziego i szanownej Konsyliarzowej. 
Do poczciwego Bosiackiego, Stolnika i Kanonika, a pryn- 



( 



154 

eypalnie do Hetmanowej , księcia Adama , księcia Marszałka 
i posła Mazowieckiego, w nader ostrożnych wyrazach. 

Odwiedzałem domy niektórych obywateli , sponfaliłem 
się z niemi, i powróciłem znowu do Metropolity, któi^go 
obligowałem, że mi dał kozaka na posłańca po mój ekwi- 
paż, o trzydzieści kilka mil odemnie oddalony. Przez któ- 
rego napisałem do szanownego rządzcy Wójcickiego o wy- 
danie mego ekwipażu, i na wydatki podróży dałem koza- 
kowi potrzebne pieniądze.. Przez którego napisałem i do 
jenerała Byszewskiego , doniosłem mu o pomyślnem ukoń- 
czeniu interesu , i o niejakiej mojej oziębłości i niechęci prze- 
niesienia się w Bracławskie, gdzie nikogo znajomego nie 
miałem. 

Jenerał w odpowiedzi swojej na mój list, ile mógł, 
umacniał ducha mego. Powierzyłem tę moją oziębłość, bę- 
dąc w poufałej rozmowie Metropolicie i biskupowi Pału- 
skiemu , z przyczyny, że lam nikogo nie miałem znajomego 
a tem bardziej poufałego. Mówiłem, że nie wiem komu 
mógłbym się poufać, i z kim zaczynać interes? 

Metropolita zalecił mi Bazylianów Łatyczewskich i Umań- 
skich z ich przełożonemi , a Biskup exjenerała, a na teraz 
prowincyała Dominikanów Barskich , księdza Leduchowskie- 
go, gorliwego w religii i wielkiego patryotę, który przez 
kilkanaście lat sprawiał chwalebnie urząd Jenerała zakonu 
swego w Rzymie i sam go zrezygnował, a na teraz jest 
prowincyałem tegoż zakonu, i mieszka w konwencie Bar- 
Aim. Jest światły, uczony, oczytany z dziejów różnych na- 
rodów, przytym w towarzyskich posiedzeniach bardzo przy- 
jemny i słodki. 

Drugi , podobny jemu jest w Berdyczowie , prowincyał 
i przeor Karmelitów bosych , ksiądz Janiszewski. Do tych 
obydwóch ponapłsywał listy, abym był grzecznie od nich 

^odobnie zrobił i Metropolita , do księdza Przyłuskie- 



im 

go, prowincyała Bazylianów Ufflańskich, i bi^iędza Czyie* i 

sftiego, Łatyczeskich Bazylianów superiora. Ale cóż z tego. i 

gdy ci w głębi województwa mieszkali, o 9 i o IS mil 
odległości , do których jadąc , trzeba było wszystkich za so- 
h% zostawić bez żadnego rachn, a od tamtych zaczynać moją 
propagandę, co nie było mi dogodnie. Wreszcie nie mająe 
dogodniejszego planu, pomuszony byłem i tego chwycić 
się. Czekałem tylko na przybycie mego pojazdu, który do- 
piero za 9 dni miał się połączyć ze mną. 

Przez teii czas bawiłem nieco u Metropolity i zwie- 
dzałem niektórych obywatelów, utwierdzając ich w ich 
przedsięwzięciach. 

Poleciłem ich ludzkości tych biednych wojskowych, 
którzy przez zwinięcie niektórych pułków, zostali blednemi 
w swojej ziemi tułaczami, doświadczając wielkiej nędzy; 
i ieby wzorem Podolanów, dali im w domach swoich przy- 
tułek, z których czasu potrzeby na poratowanie ojczyzny, 
mieliby kilka tysięcy wojowników, okurzonych już dobrze 
prochem bojowym. Chętnie przyjęli mój wniosek, i skwa- 
pliwie ubiegali się do spełnienia onego. 

Drugi mój wniosek , iżby ile tylko być może , uspo- 
sabiali się dla tych wojowników w broń wszelkiego gatun- 
ku, amunicyą, ale z najprzezorniejszą ostrożnością. Choctal 
Rząd moskiewski na ten czas wojskowy, nie miał żadnego 
złego porozumienia o Polakach, (ak cywilnych jako i woj- 
skowych, któreby im nakazywało jakową obawę wzglę- 
dem ich złamania wierności i wydobycia się na wolnołź 
z pod ich rząda, gdyż każdy z wszelką powolnością ulegał 
ich łupiestwu, ich tyranii, absolutnem swojcm postępowa- 
niem dopełnianej. 

Aż już później , kiedy wojska Polaków w masie opu- 
ściły swoje leże i wyszły z kraju, natenczas obudziła się 
w Moskalach ostrożność , ale tylko względem pojedynczych 
i tó rtektórych wojsko Yi^cb, mundtifem Pblskim odzidnyicb. 



156 

Tych wojskowe ich komendy chwytały, i gdzieś bez wieści 
posełały; a później trochę, już po Krakowskiem powsta- 
niu, z jakiego najmniejszego pozoru, i cywilni niektórzy 
takiemuż podlegali losowi. 

Powróciłem nareszcie do Metropolity i tam na mój 
pojazd czekałem, który gdy się zbliżył do mnie. Metropo- 
lita obdarzył mię swojem pasterskiem błogosławieństwem, 
i tak wyjechałem w dalszą moją podróż. 

Po dwóch dniach podróżowania mego, stanąłem w 
Bracławskiem , powiecie Winnickim , przez który jadąc dzień 
cały, już późnym zmrokiem dostałem się do jednego porzą- 
dnie zabudowanego miasteczka (którego nazwiska nie pa- 
miętam) które bjło własnością księdza kanonika i oficyała 
Bracłaskiego , Chołonieskiego i rezydencyą jego. Gdzie kon- 
systorz Bracławski miał swoją siedzibę. 

Zajechawszy do gospody, poszedłem do izby i roze- 
brałem się z podróżnego mego .ubioru. Z jakiemż podzi- 
wieniem ujrzałem tam mego niegdyś profesora matematyki, 
księdza Ancypę , Ex - Jezuitę. 

Rzuciłem się z ukontentowaniem na jego łono , uca- 
łowałem ręce jego, który od czasu jak był w Poznaniu 
moim nauczycielem przed kilkunastu laty, cały czas mię nie 
widział i żadnej o mnie nie miał wiadomości, a przeto 
mnie nie poznał. Objawiłem mu kto jestem i nazwisko moje. . 
Wtenczas dopiero z niewypowiedzianą radością tulił mię 
do swego łona, ściskał i całował serdecznie, oświadcza- 
jąc liczbę uczniów swoich z matematyki i filozofii, jak 
wiele już ma w zawodzie wojskowym, bitnych i odwa- 
żnych bohaterów, między których i mnie policzył. Kaza* 
łem dobrą i gustowną zrobić wieczerzę i dać podróżne- 
go dobrego wina, jakim mię byli zaopatrzyli Metropolita 
I Biskup, i tak po lampeczce kosztując i chwaląc dobroć 
tego wina, wykosztowaliśmy jedne całą butelkę, a drugą 
przy 1 po wieczerzy, rozmawiając o naszych wzajemnych 



157 

potocznych zdarzeniach, jakich który doświadczał, przez 
upłynione lata naszej nieobecności wzajemnej. 

Przyszliśmy zwolna do materyi rządu krajowego, do 
ustanowienia i utworzenia nowych juryzdykcyi wojskowych 
i cywilnych, mocą konstytucyi 3go maja, gdzie i on w ko- 
misyf cywilno wojskowej Bracławskiej , będąc wolnemi gło- 
sami obrany, jako z stanu duchownego zasiadał i pełnił 
swoje urzędowanie, aż do wkroczenia zbrojnego Moskwy 
do kraju Polskiego , i okazywał czułość ojczystą z haniebnie 
zabranych przez Moskwę tylu prowincyi Polskich. Utyski- 
wał na absolutny rząd moskiewski, na prześladowanie re- 
ligii, na obdzieranie nielitościwe , pod powagą tego hanie- 
bnego rządu i t. d. Iw takich rozmowach uśpił nas ko- 
chany przyjaciel Węgrzyn, bardzo snem przyjemnym do 
godziny siódmej. 

Obudziwszy się ze snu, życzył mój szanowny Profe- 
sor abym odwiedził Oiicyała , zalecając rzadkie przymioty 
duszy jego. Zezwoliłem na to. Dano nam kawę , Profesor 
mój wymawiał się od niej , że chciałby mieć mszę pierwej. 

Dyspensowałem go na kawę. Przyjął. 

A tak napiwszy się kawy, udałem się z nim do pała- 
cu , gdzie z największą czułością przedstawił mnie , w naj- 
grzeczniejszej opinii o moich szkolnych naukach , i jako je- 
dnego z uczniów jego w szkołach Poznańskich matematyka, 
a teraz w zawodzie wojskowym Majora pułku Jenerała By- 
szewskiego , wyrażając się jak wiele ma zaszczytu z uczniów 
swoich (wymieniając ich liczbę) w zawodzie wojskowym. 

Ofiófał dosyć grzecznie nas przyjął, po krótkiej wi- 
zycie naszpj pożegnaliśmy go. 

Zarm po kawie kazałem urządzić śniadanie, gdyż te- 
go dnia sżinowny Proboszcz pokończywszy już swoje u Oii- 
cyała interna , postanowił odjechać do swego probostwa 
do Granów^, gdzie i mnie z sobą zaprosił. 

Granóv od tego miejsca był odległy mil pięć tęgich 



f»8 

Ukraińskich, wifc nie moźnft było jednego doia odbyć tej 
podróży, zwłaszcza nie rano z noclegu wyjechawszy. 

Ułoiyliśoiy się tedy wysłać naprzód mojego kucharza 
do przeznaczonego o mil trzy miej.^ca, aby nam tam obiad 
razem i wieczerzę urządził, a my po dobrem śniadaniu pu- 
sfiili się w podróż, gdzie w pr^eznaczonem na obiad miej- 
sca przed zmrokiem .«tanęli$my, I obiad z wieczerzą zjadł- 
$%y» obnocowallśmy się; a kucharzowi zapowiedziałem, iż- 
by do dnia wyjechawszy, urządził nam o milę śniadanie. 
Po kiórem stanęliśmy w Granowie na obiad. 

W podróży uwiadomiłem się, że Granów miasteczko 
partykularne, drewnianemi domami żydowskiemi zabudo- 
wane, było własnością księcia Adama, i że tam jest pałac 
książęcy drewniany z oficynami, w których Ekonom jene- 
ralny kilku książęcych włości mieszka , a pałac przez nikogo 
nie jest zamieszkały, ale zimową porą jest wypalany, dla 
konserwowania ozdób pokojowych. 

Ksiądz Proboszcz zimową porą zwykł niekiedy mie- 
szkać na folwarku wioski kościelnej , w bliskości tylko przez 
groblę od kościoła będącej, więc tam zajechaliśmy. . 

Przez dwa dni będąc z nim , nie powierzałem mu się 
z memi interesami, bo tego potrzebna ostrożność wyma- 
gała. Wyrozumiewałem jego sposób myślenia, charakter, 
uczciwość i energią ojczystą, gdyż o tem wszystkiem od 
nikogo nie byłem uprzedzony. 

W rozmowach o obywatelstwie sąsiedzkiem jego pa- 
rafian i innych, o ich nazwiskach, nabierałem od niego wia* 
domości, z czego dowiedziałem się, że dwaj bracia Jaro- 
szyńscy od Granowa o półtory mili mają swe pcsiadłości, 
i obadwa w miasteczku Kuna mieszkają. Jeden ; nich jest 
marszałkiem, a drugi podkomorzym Bracławskiuu 

Ci obydwa byli memi kondyscypułami na retoryce w 
szkołach Pijarów Warszawskich , i ósobistemi pizyjaciołami. 
O których Proboszcz co do religii, moralności, energii oj- 



W9 

I 

czystej 1 obywatelskiej raputacyi najlepszą dawał opŁoie. 
Wiele byłem uradowany powziętą o nich wiadomoicią. 

Obligowałem Proboszcza, abym w towarzystwie jego 
mógł ich odwiedzić. Pojechaliśmy do nich, od których 
Proboszcz jako sąsiad , a ja jako szkolny jeszcze przyjaciel 
ich, mile byliśmy przyjęci. 

Początek rozmów naszych był o szkoloyeh naszych 
obchodzeniach się , naukach, przyjaźniach, zabawach, skłon- 
nościach, gdzie przypomnieli mi, iż skłonność we mnie 
poznawali zawsze być do stanu wojskowego , kiedy po kil- 
ksL armatek maleńkich mosiężnych starałem się mieć, i z 
nich sekretnie w odległym jakiem miejscu robić huczne ka- 
nonady i t. d. Potem o aplikowaniu się w paleslrze w ich 
obywatelskim zawodzie i t. d. 

Nareszcie przyszliśmy do materyi stanu, rządu kra* 
jowego , konstytucyi 3go maja , świętej i jedynej dla utjggr- 
mania porządku sprawiedliwości, wzniesienia sławy naro* 
dowej i podźwignienia gnębionej przemocą ościennych oj- 
czyzny naszej. 

Tu dopiero wyrozumiewałem ducha każdego, ale po- 
trzebowałem mocnych, przekonywających mię dowodów dla 
ugruntowania we mnie opinii o ich sposol>ie myślenia, 
względem uratowania Ojczyzny. Dla tego wziąłem na siebie 
rolę do grania przeciw konstytucyi 3go maja. 

Sprzeciwiałem się jej w niektórych materyach, oso- 
bliwie w takich , w jakichby przez ich rezonowania mogłem 
ubezpieczyć ufne powierzenie się moje, tak ważnego przed- 
miotu. 

Wszyscy trzej , to jest Proboszcz i dwaj bracia Jaro- 
szyńscy, i przybyli jeszcze po obiedzie dwaj bracia Sobań- 
scy, sąsiedzi pierwszych, byli przeciwko mnie, i z najwię^ 
kszem natężeniem starali się wszyscy przekonywać opijiŁę; 
moją , bardzo słabemi argumentami a bardzie| oporem prze- 
zemnie wspieraną, względem kmstytucyi 34(0 OMJa, wzglę- 



160 

dem zabora pnez Moskwę i Prusaka znacznych i najkorzy- 
stniejszych prowincyi Polskich, względem najhaniebniejsze 
go zjazdu i postępowania sejma Grodzieńskiego i t. d. 

Ja te wszystkie acz zbrodnicze postępowania w prze- 
konania mojem upoważniałem , a oni z największą zajadło- 
ścią potępiali i wyraźne przeciwko mnie okazali swoje sen- 
tymenta. Na co ja okazałem się być bardzo obojętnym. 

Wypróiniliśmy kilka butelek dereniaku, który w tam- 
tym kraju zastępuje najlepsze wino, jeili przyzwoitym spo- 
sobem jest urządzony. 

Odjeżdżając Proboszcz jako dawny sąsiad, a ja jako 
przyjaciel i nowo przybyły sąsiad, prosiliśmy przytomnych 
o wzajemne nas odwiedzenie. Przydeklarowali , i w kilka 
dni sprawdzili. 

Powróciwszy z tej wizyty, spędziliśmy niejakiś czas 
wieczorny do późnej nocy na korrepetycyi argumentów Ja- 
roszyńskich i Sobańskich, wszystkich wprawdzie grunto- 
wnie uczonych , rozsądnie wszystkie rzeczy obejmujących , 
wiele wiadomości dziejów nie tylko różnych państw od stwo- 
rzenia świata przed i po narodzeniu Chrystusa mających , 
ale i pisma świętego Biblii posiadających. Biblię, ten to 
szacowny zbiór pisma świętego, ja ledwie tylko raz od- 
czytałem ; ale wojny Greckie, Rzymskie, Szwedzkie, Gustaw 
Waza, kilka razy odczytanie ich powtarzałem, i miałem 
w iywtrj pamięci wszystkie ich wypadki. 

Z (akiemi wielu wiadomościami swemi , nie wydawali 
się przedemną Jaroszyńscy ani Sobańscy, niekiedy tylko przez 
prędkość coś podobnego wybąknęli , ale zaraz spostrzegłszy 
się. zamilkli. Proboszcz, który dobrze z nimi był obzna- 
joinlony, o tych talentach ich powiadał mi. Gdyż prawdzi- 
wie iir^eni mężowie trzymają się tych maxym roztropności, 
te nigdy z talentami swemi przedwcześnie i niepotrzebnie 
Wydcwn^ się nie zwykli, aż dopiero w czasie potrzebnym 

jjąją one, osem wszystkich podziwiają. 



161 

Wieczora tego jakeśmy powrócili od Jaroszyńskich » 
oświadczyłem Proboszczowi , iż chciałbym jutro rano zwie- 
dzić jego pomieszkanie proboszczowskie , jakie było przy ko- 
ściele, a to w celu, abym tam dla spokojnego i tajemne- 
go działania interesów, za jego zezwoleniem mógł się upla- 
sować, nie otwierając mu moich myśli. 

Proboszcz zadysponował zaraz z wieczora wypalenie 
pokojów probostwa, które przez nikogo nie były zamie- 
szkałe, do których udaliśmy się zrana. Tam dopiero na 
osobności, przy zamkniętych drzwiach i oddaleniu na folwark 
służących, odkryłem mu cały plan działania mego. Ukaza- 
łem akta powstania dwóch województw, z jaką gorliwością 
obywatele tych województw one ułożyli, i z największą 
determinacyą podpisali. 

Zdumiał się ten szanowny Proboszcz nad tak hazar- 
downym tym moim zawodem, i jak niby osłupiały bez 
ruchu, bez mowy, siedział jakiś czas na krześle. Chcąc mu 
przerwać to zamyślenie się jego, mogące mieć jaki szko- 
dliwy wpływ na jego zdrowie , rzekłem do niego z zapałem : 

— Szanowny mój przyjacielu! potrafiłeś w młodocia- 
nym wieku moim przysposobić mnie do zawodu wojsko- 
wego w jakim teraz zostaję , i do osiągnienia przez moje 
usilne przykładanie się , ćwiczenie i udoskonalenie się w tern 
rzemiośle, jakoteż przez moje zasługi stopnia sztabowego 
oficera, który teraz posiadam, za co ci zawsze najczulszą 
znam wdzięczność. Bądźże teraz najgorliwszym moim prze- 
wodnikiem (jakim clę pierwszym obieram) w kierowaniu 
tak ważnego interesu dźwignienia ojczyzny naszej z prze- 
paści, w którą ją zdrajcy pogrążyli. Użyj całego twego 
kredytu, jaki w obywatelstwie województwa tego posia- 
dasz , przez zrobienie wpływu gorliwego na umysły i serca 
tych przezacnych obywatelów tego województwa. Ty będąc 
i sprawując lat kilka urząd komisarza cywilno - wojskowego, 
w tern województwie obznajomiony jesteś z wszystkiemi 

Dziennik Uteraoki Nr. 74. Pamiftniki J. D. Gątianowtkiego. i 1 



I 

i 



t62 

klasami ludu, 1 ledwie nie każdego znasz skłonności lub 
dobre lab przeciwne względem ojczyzny naszej 1 t. d. 

Proboszcz ocucony odpowiada mi: kochany mój nie- 
gdy uczniu, a teraz zacny i szanowny Majorze! Usłysia- 
wszy twoją prawdziwie gorliwą dla uratowania ojczyzny 
działalność, i z okazanych mi dowodów przekonawszy się, 
jak gdyby w letarg byłem zachwycony nad twojem wiel- 
kiem niebezpieczeństwem zastanawiając się, jak cię z niego 
uratować można. 

Ja przerywając mu dalszą mowę jego, jako od matę- 
ryl przedmiotu daleko zbaczającą, rzekłem z zapałem: 

— Nie żądam ja sposobów uratowania się niby z ja- 
kiegoś niebezpieczeństwa, które niczem jest dla mnie, ale 
żądam szczególnie uratowania ojczyzny mojej z spełnionego 
jhż na niej niebezpieczeństwa. 

Proboszcz: Na to trzeba przydłuższego zastanowienia 
się, bo porywczo tego działać nie mogę. 

Powtórzyłem mu szybkie działanie poprzedniczych wo- 
jewództw, któremi czysta energia powodowała. 

Nareszcie zaprzestałem dalszego nakłaniania go do te- 
go ważnego interesu, a obligowałem go jedynie, iżby obja- 
wienie mu mego planu, pozostało w sercu jego skrytą ta- 
jemnicą spowiedzi. Sam zaś najuroczyściej zapewniłem go, 
ie jego obojętność nie będzie przezemnie ani patryotom , 
ani Rzeczypospolitej , na niekorzyść jego objawioną. 

Upakowałem moje papiery, i uwolniliśmy drzwi od 
zamknięcia. Proboszcz posłał po pojazd na folwark, a my 
tymczasem zajęli się mową o potocznych interesach. 

Wtem wchodzi pan Okół, ekonom jeneralny klucza 
Granowskiego księcia Adama , i na mocy zalecenia księcia je- 
mu danego, zaprasza mię do pałacu dla obrania pokojów 
w nim, na moje ulokowanie się. 

A choć mi na ten czas nie były potrzebne, ale gdy mo- 
na przyszły czas użyteczne, po zrobieniu grzeczne- 






I«l 

go komplementu szanownemu Okółowi« udałem $ię z nim 
w towanystwie Proboszcza do pałacu , w bardzo blisU^ od 
kościoła odległości będącego, który za przybyciem uaszem 
przez dozorcę pałacowego otworzony, zrobił nam wolny 
wstęp na pokoje. 

Przeszedłszy te, wybrałem sobie cztery pokoje do po- 
mieszkania najprzydatniejsze dla mnie, w których uplaso- 
wanie się moje późniejszemu zostawiłem czasowi. 

Pożegnałem ich obudwóch i powróciłem na probo- 
stwo , gdzie zastawszy już pojazd , odjechaliśmy na folwark 
proboszczowski , gdzie resztę dnia tego i wieczór spędziliśmy 
na obojętnych rozmowach, obydwa nie będąc w dobrym 
łiumorze. 

Oznajmiłem Proboszczowi jutrzejszy mój ranny wy- 
jazd od niego , i uwiadomiłem o tern ludzi moich. Proboszcz 
usiłował szczerze wstrzymać na dal mój wyjazd, ale ja 
szczerzej jeszcze przedsięwziąłem nie zwlekać go. 

W jednym nie wielkim pokoiku obadwa sypłaliśmy 
z Proboszczem , i gdy już pokładliśmy się do łóżek na spo- 
czynek nocny, rzekł Proboszcz: 

— Nie pojedziesz jutro panie Majorze odemnie ; wszak- 
że jutro trzeba nam się naradzić. Jakby można ten tak 
wielki interes pomyślnie zakierować. Ja jeślim ci okazał 
obojętność moją dzisiaj , ta tylko była pozorna , ale dudi 
mój, ale czucia moje wewnętrzne są uczuciami twemi, są 
uczuciami narodu. Nie jestem wyrodkiem mojej ojczyzny 
i dam jej dowody, przez wszelkie natężenia gorliwości mo- 
jej , że jestem jej prawym synem , że wszystko dla niej po- 
święcam. Wstrzymaj i odmień twój dzisiejszy odemnie wy- 
jazd. Prywatnie jako przyjaciele moglibyśmy się mieścić w 
tej mojej chatce , ale okoliczności interesów twoich wyma- 
gają osobnego, spokojnego i dogodniejszego dla cięcie po- 
mieszkania, j^ie obrałeś właśnie dogodne w pałacu, bo 
na probostwie widziałeś , jak są piece porujnowane , tam 

11* 



164 

tylko letnie miewani pomieszkanie. Przeprowadź się do 
pałacu, gdzie moiemy spokojnie odbywać nasze narady. 

Taką swoją przemową pokrzepił wiele siły we mnie 
ten poczciwy kapłan , bo tak byłem jego oziębłością zgry- 
ziony, że możebym w ciężką jaką zapadł chorobę, któraby 
mię i o śmierć przyprawiła. 

Na żądanie moje przysposobiono herbatę, napiliśmy 
się gwałtownie. Ja przejęły tera niespodziewanem oświad- 
czeniem się szanownego mego niegdyś nauczyciela, wysko- 
czyłem z łóżka i ucałowałem serdec/.nle ręce jego. I tak 
długo w noc rozmawialiśmy poufale, a pazajutrz przenio- 
słem się zrana na mieszkanie do pałacu. 

Odwiedziłem szanownego Rządzcę , który oznajmił mi , 
że z woli księcia pana jego , czegobym tylko żądał dla wy- 
godnego mego utrzymania się , wszystko to z folwarków 
dóbr klucza Granoskiego dostarczono mi będzie. 

Podziękowałem mu grzecznie za te oświadczenia i pro- 
siłem go, iżby spiżarnie dla mnie potrzebnemi artykułami 
zaopatrzeć kazał. Żądał podania sobie spisanego dysparty- 
mentu potrzebnych artykułów, z wyrażeniem ilości każdego 
miesięcznie czyli kwartalnie; a tymczasem nimby te urzą- 
dzone i przysposobione być mogły, oświadczył, iż spiżarnia 
Jego potrzeby kuchni mojej zastąpi. 

Bardzo grzecznie przyjąłem tę jego dogodność i po- 
żegnałem go obligując, aby on sam podług praktycznej 
ekonomiki stosując się do okoliczności, iż niekiedy mógł- 
bym miewać gości na obiadach i wieczorach .do kilkunastu 
osób, i ich służących, jako też i koni, chciał zająć się uło- 
żeniem dyspartymentu wszelkich artykułów tak kuchennych 
jako i stajennych , za wzajemnem ze mną porozumieniem się. 

Przyjął to i dopełnił ułożeniem kwartalnego dyspar- 
tymentu, którym nad moją myśl objął wino, miód, piwo 
i gorzałkę kwartalnie, jako też czterem moim służącym 



Tf 



T«5 

kwartalną pensyę , podług mego poprzedniczo dla Icażdego 
zrobionego rocznie postanowienia. 

Napisałem list grzeczny do pełnomocnego tych dóbr 
komisarza, pana Szczepkowskiego, który był także z rzędu 
obywatelskiego i całe zaufanie księcia posiadał, dziękując 
mu za jego grzeczność w dopełnieniu zlecenia księcia, a ra- 
zem obligowałem go , iżby na przyszłość przyjmował i prze - 
syłał moje expedycye do księcia z najprzezorniejszą ostro- 
żnością. Przepraszałem go, że dla moich ważnych zatru- 
dnień odwiedzić go teraz nie mam sposobności , chyba później. 

List ten wręczyłem panu Okółowi do przesłania ; któ- 
ry gdy przeczytał ten szanowny Rządzca, nie odpisując, 
sam osobiście odwiedził mię w Granowie. Z którym ob- 
znajomiwszy się i wyczerpnąwszy z serca jego maxymy re- 
ligii i mocnej energii ojczystej, otworzyłem mu tajemnice 
działań moich. 

Ukazałem mu wszystkie papiery pokończonych już w 
dwóch województwach inleresów, który największem uczu- 
ciem i niejakiem rozczuleniem się przenikniony, oświadczył 
mi pomoc swoją w tych interesach, iż całego użyje kredytu 
jaki ma w obywatelstwie . do ugruntowania energii ojczy- 
stej i przygotowania do przyjęcia i podpisania aktu powsta- 
nia. Wziął odemnie kilka kopij listów rekomendacyjnych, 
dyspartyment jako ograniczający potrzeby moje uchylił, zo- 
slawując tylko opłacenie pensyi służącym moim miesięcznie, 
a nowem urządzeniem swojem w myśl księcia , do wszy- 
stkich jeneralnych rządców kluczowych dóbr księcia, w tern 
województwie będących , do wszystkich pojedynczych eko- 
nomów wydanem polecił , iż czegobym tylko żądał , bez 
żadnej trudności to wszystko by mi wydanem było. O czem 
mnie na piśmie uwiadomił. 

Bawił dni kilka w Granowie, miał obok mnie w pa^ 
łacu pokoje. Nigdyśmy nie próżnowali, a z nami szanowny 
Proboszcz; odbywaliśmy potrzebne narady, z których wy- 



fM 

Mkło, te len poesolwy nądzea Ssezepkowskł pnedfl]QWtłął 
objechać wszystkie dobra ksi^a w tern województwie bf* 
d|ee, i w tej podróży zwiedzać zaufanych swoich przyja- 
etół, obywatelów, z niemi poufale o interesie potno wić, 
i przygotować ich do aktu powstania. Nawet z podręczne** 
mi swemi, którzy przez związek krwi z zacnemi obywate- 
lami byli połączeni, i którzy sami byli gorliwi patryod, 
aby i oni w Jakie] części mogli być uczestnikami tego czynu. 

W dniach bawienia w Granowie poczciwego Szczep^ 
kowskiego, nadjechali pewnego dnia do Proboszcza Jaro- 
szyńscy i Sobańscy, bardziej jemu niż mnie oddając od- 
wiedziny, albowiem przeciwko mnie argumentami • memi 
byli jakoby zrażeni. 

Tam niezastawszy mię byli kontenci i pytali Probo- 
szcza, kiedym wyjechał od niego i dokąd? 

Proboszcz uprzedzony odemnie przy wykwaterowaniu 
się moim od niego odpowiedział, że nigdzie nie odjecha- 
łem , ale przed kilką dniami przeprowadziłem się do pałacu. 

Ta wiadomość uderzyła ich mocno w oczy i zaostrzyła 
ciekawość, pod jakim tytułem zająłem w pałacu książęcym 
pokoje do pomieszkania. A nie mogąc się nic więcej Od 
Proboszcza dowiedzieć, spieszyli co prędzej odwiedzić mnie, 
którym i Proboszcz deklarował towarzyszyć. 

la będąc uprzedzonym o przejeździe jakicbsić gości 
przez miasto do proboszcza, domyśliłem się jacy to byU 
goście. Więc porozumiawszy się z szanownym Rządzeą, 
który kazał zaraz powiększyć kuchnię i zamyślił zaprosić 
Ml na obiad Jako gospodarz, a do mnie urządzić śniadanie 
gustowne dla nich i napoje. 

Nie bawiąc zbliżyli się do mnie z Proboszczem laro- 
sftyńscy i Sobańscy. Przyjąłem ich gustownem śniadaniem 
i obojętnemi rozmowami. 

Nie śmieli oni z etykiety zapytywać mnie pirzez deli- 



107 

katność, jaUm tytułem zająłem w pałacu kslątęoym pokoje 
do pomieszkania, co ich wiele niespokojnemi czyniło. 

Zawiadomieni odemnie , że rządzca włości księcia Je* 
neralny pan Szczepkowski im dobrze znany, jest tu na te- 
raz obecny i obok mnie ma swoje pokoje, oświadczyli 
z ukontentowaniem, że go odwiedzą, i nie bawiąc udali 
się do niego, zostawiwszy mnie pewność, ii napowrót bę- 
dą n mnie. 

Proboszcz kontent był z tych odwiedzin , spodziewając 
się, te tu na obiedzie będą, gdyż on nie był przygotowa- 
ny do przyjęcia ich jakoby należało. Bo chociaż miał dosyć 
donośne dohody, ale pośród familii swojej miał jedne tak 
niegodziwą bratowę, że go ze wszystkiego niemiłosiernie 
obdzierała i oszukiwała. 

Pan Szczepkowski przy zbliżającej się obiadowej po- 
rze , obligował odwiedzających go gości na podróżny obiad 
u niego, udając, jakoby po obiedzie miał już z Granowa 
odjechać. Odwiedzający go nie mogli więcej o pr;(yczynie 
pomieszkania mego w pałacu dowiedzieć się, jak tylko ifi 
taką dyspozycyę księcia od dwóch miesięcy odebrał przez 
własnoręczny list jego. Tem więcej to uderzało ich w oczy. 

Wiedzieli oni z pewnością , z jakim entuzyazmem jest 
ten książę dla ojczyzny, a mnie z argumentów moich pOr 
czytywali być nieprzyjacielem tejże ojczyzny i najgorliwszym 
partyzantem Moskiewskim. Rozmawiali o tem z poczciwym 
patryotą Szczepkowskim i z Proboszczem , zgłębiali przyczy- 
ny, ale dojść ich nie mogli , bo ci choć wszystkiego byU wia- 
domi, na ten raz wszystko ukryli przed niemi do czasu 
umówionego 

Byłem i ja jako gość zaproszony na ten obiad , który 
gustownie był zrobiony. Czasu stołu żadnej nie było mowy 
o klęskach i nieszczęściach ojczyzny, tylko potoczne o go- 
spodarstwie, o urodzajach ziemi i t. d. 

Gospodan ptt zdrowie przybyłych gości, proboszcza. 



IM 

a na ostalka moje, i gośeie Cym sposcAem. Wreside ja 
spełniłem zdrowie pnylomnjeli patryotów PolskieU Co jak 
uwasałem, nie było do smaka pnybyłycli gości, gdyi oni 
wzięli to za szyderstwo. Oddałem kielieli ProlH>saełOwi , a 
ten marszałkowi Jaroszy ńsldema , któren dodał: 

— Wszystkicłi Patryotów Polskicti ! 

Poczciwy i szanowny Okół, jeneralny elionom Granów- 
ski, wiele z swojej gorliwością religii, poczciwości, uczd- 
wego sposoba myślenia, przy wiązania do ojczyzny, odwszy- 
stluch w obywatelstwie poważany, przytomny na tern obie- 
dzie, pijąc zdrowie patryotów dodał: 

— Obyśmy wszyscy takiemi byli! 

Nakoniec , gdy już usłagający n sioła oddalili się z sali , 
poczciwy Gospodarz bierze kielich, napełnia go lepszem 
jak dotąd winem, i ofiaruje go w ręce Marszałka i rzecze 
(zwracając się kn mnie): 

— Wiele szanownego i wiele gorliwego Pełnomocnika 
najjaśniejszej naszej Rzeczypospolitej , obyśmy wszyscy na- 
śladowali jego gorliwość ! 

Wypił i oddał Marszałkowi. 

Marszałek i z nim będący połapać się nie mogli w 
myślach swoich, usłyszawszy taką o mnie opinią, a która 
całkiem różniła się od ich. Stali zadamieni wszyscy prócz 
Proboszcza i Gospodarza. 

Gospodarz do Marszałka: 

— Proszę pana Marszałka i wszystkich wypić to zdro- 
wie bez żadnego^zastanowienia się , a w moment całą od- 
kryję tajemnicę. . 

Wypili wszyscy, których zaprosiłem do moich poko- 
j.ów, gdzie przygotowaną już dali kawę. po której za za- 
mkniętemi drzwiami odbyliśmy konferencyą , na której uka- 
załem im porządkiem wszystkie moje papiery i wszystkie 
spełnione już dotąd czynności. 

Pojąć się nie mogli, że ich tak daleko wprawiłem w 



y^ 



169 

obłąkanie najgorszej względem mnie opinii , w jakie] do 
tego momentu utrzymywali się, znosząc ich wyraźne, oka- 
zywane z bytności mojej w ich domie, nieukontentowanie. 
Przyznali nakoniec, że przezorna ostrożność w tak ważnych 
czynnościach, wymagała po mnie takiej roztropności. Wy- 
słowić nie mogli mojej wielkiej determinacyi , w kierowa- 
niu tak wielkim interesem ojczyzny,- tak ważnym i potrze- 
bnym dla uszczęśliwienia i oswobodzenia całego narodu. 
Nazywali mię Janem, procursorem Chrystusa, który opo- 
wiadał narodom przyjście jego na ten świat i t. d. 

Ja obowiązywałem ich, aby oni byli także procurso- 
rami, przyspasabiąjącemi serca obywatelów do świętego 
przyjęcia powstania narodowego , i żeby to przysposobienie 
szybką działalnością za ich wpływem , skutkiem pomyślnym 
uwieńczone, jak najrychlej być mogło, ile w tak rozległem 
województwie. 

Wypadło zatem z tej konferencyi naszej , iż szanowny 
Pro)ioszcz Granowski, który odebrał dekret z konsystorza 
jenel'alnego , na archi - prezbitera to jest dziekana Granow- 
skieffo i Machnowickiego , jakoteż gremialnego kanonika 
Latyczewskiego , przedsięwziął zaraz podróż do zwiedzenia 
tych swoich dekanatów i w nich mieszkających, a dobrze 
myślących odwiedzał obywatelów, i przysposabiał ich do 
powitania narodowego całą swoją gorliwością ojczystą, jako 
też i duchownych w tych dekanatach, którychby rozumiał 
być godnemi tego uczestnictwa. 

Jaroszyńscy wzięli na siebie powiat Bracławski , a So- 
bańscy razem z Ostowskiemi powiat Winnicki. Mnie zaś 
został się powiat Latyczewski, iżbym przez wpływ tych 
przełożonych duchownych w konwentach, do których mia- 
łem od Biskupów expedycye w tym interesie, przysposa- 
biał serca obywatelów. 

Szanowny zaś Szczepkowski zobowiązał się, w wszy- 
stkich trzech powiatach misyonarzować tych , z któremi ma 



ITO 

rMne iwląski pnjjaini, pokrewieństwa, BnąłomoJd i i. d- 
Rosebrali kopie listów, dla pomnoicnia tych kopij i roz- 
dania icli między dobrze myślących. I z tern rozjechali się. 

Nazajatrz odwiedziłem Sobańskich, a z niemi i Jaro- 
szyńskiemi Ostrowskich, gdzie po krótkich naradach po- 
wrósłem do siebie. 

Jaroszyńscy wyrobili u gubernatora Bracławskiego na 
imię moje podoroinię, dla prędkiego odbywania podróiy 
mojej, I pozwolili mi do podróży swoich porządnych kry- 
tych sani. A tak zaopatrzywszy służących moich w zimowe 
odzienia i obuwie z wilków swojskich, które są bardzo 
otrzymujące ciepło , poleciałem w powiat Łatyczewski , gdzie 
wjeżdżając do Łatyczewa zasti^em piękny widok, jak stu- 
denci tameczni pod zarządem naukowym Bazylianów w ko- 
legium Po -Jezuickim mieszkających zostający, wypędzali 
świecami z ołtarzów zebranemi , protopopów, popów z ko- 
ścioła, którzy ten kościół chcieli na schyzmę gwałtownie 
pny asystencji Moskałów wojskowej odebrać. 

Proto-po|^, popi, Moskale, eo żywo z kościoła ucie^ 
kali z przewalonemi pyskami, głowami, krwią zbroczeni, 
a te żaki aż w miasto gnali za niemi, i zawsze ich świe- 
cami okładali, póki im tylko świec w ręku pozostawało. 
Ten widok wiele mię ubawił. Mieli nie bawiąc Bazylianie 
ł atudenei o to komisyę miitam , ale ta na iitczem spełzła. 

Z przyczyny takowego zdarzenia, nie wypadało mi 
być u Bazylianów, więc zanocowałem. 

Nazajutrz po wysłuchaniu mszy, odwiedziłem przeło- 
żonego tego konwentu, oddałem mu espedycyę od Metro- 
polity, po przeczytaniu której , rozmówiłem się z nim kró- 
tko, i zdeklarowałem się być u niego na powrót. 

Udałem się do Baru , gdzie odwiedzając Prowincyała 
Dominikanów tamecznych, wręczyłem mu ezpedyeyą bi* 
skopa Pałuskiego. Przeczytał ją, westchnął, zastanowił się 
nieco i rzekł: 



ni 

— To jest wielkie poświęeenie iię! ale wprawdtle 
wszystkośmy powinni poświęcać w sprawie tak świętej , tajt 
zbawiennej , dźwignienia i uratowania Ojczyzny naszej. . . . 

Ja przerywając mu: 

— Gdzie religia tak cierpi, kościoły katolickie 6pro- 
fanowane, złupione, zgwałcone syzmą, administralorowie 
religii kalolicliiej wypędzeni, z majątków ichzłnpieni, stali 
się tułaczami, bez żadnego sposobu utrzymania tycia i li* 
csnemi swemi familiami. Podobnież i Ojczyzna nasza złtt- 
piona, pozbawiona świętycb praw wolności, okuta w kjij^ 
dany haniebnej niewoli, może jefizcze w tych początkowych 
zarodkach od dalszych lueszczęśe przez jedność i gorliwość 
obywatelską być uratowaną i od przepaści zatracenia co- 
fnioną, a do pierwszej świetności narodowej powróeoną. 
I powiadam mu o wczorajszej batalii studentów Latyczew- 
skich, jak protopopów, popów syzmatyckioh i sołdaiów 
świecami z kościoła wygnali , i jeszcze uciekających w mie** 
ście nawet ścigali , pyski i głowy im porozwalali i pokrwaw 
wili. A kościół od ich świętokradzkiego łupiestwa ocalili 
i uratowali. Otóż tak i my, nieustraszonem męstwem i od** 
wagą naszą, możemy Ojczyznę naszą dźwignąć i uratować, 
kiedy nam rozpacz kładzie oręż do ręki, a ufność w Opa- 
trzność błogosławić będzie świętej naszej sprawie. 

Szanowny Prowifłryał: Cała nadzieja w Opatrzności! 

Otworzyłem się z całym planem przed nim, ukai^a- 
łem akty powstania dwóch województw, z jaką gorliwością 
wyrazili się w nich obywatele. ^Oznajmiłem mu usiłowaniu 
marszałka Jaroszyńskiego , kanonika Ancypy i innych , z któ* 
remi naradzałem się. 

Prowincyał: (Ja nie uchylam się od mojej powinności, 
będę gorliwie to wszystko działać, coby najpomyślniej szym 
skutkiem święte uwiązało przedsięwzięcie. 

— Ale to trzeba szybko działać ; powiedziałen , ab; 
pme^ zwlekanie czasu, jakie nie wydarzyły się przeszkody, 



172 

któreby całą machinę , już w większej cięści unądzoną , zwa- 
lić mogły. 

Pfowincyai: Szybko działać ja sam aznaję być potrze- 
bą, ale do szybkiego działania trzeba natężonych usiłowań , 
trzeba forsy wielkiej , na co nie mam funduszu ani go mieć 
z nizkąd nie spodziewam się. Jest tu w tej okolicy do 
dziesięciu tysięcy szlachty takiej, którzy bardzo szczupłe 
mają swoje posiadłości, którzy nie posiadają żadnej nauki, 
żadnej edukacyi, ale do boju z natury są zręczni i wiele 
determinowani. 

Ja: Takich nam trzeba! 

Prowincyał: Jakże z takiemi ludźmi robić można po- 
śpiech traktowania i skłonienia ich do aktu powstania, jak 
tylko przez jakie ujęcie ich. Na co trzeba wydatków. 

Tu ja struchlał. Wreszcie postanowiłem w myśli mo- 
jej zaryzykować moje klejnoty, jakie miałem w darze od 
najłaskawszej mojej dobrodziejki Hetmanowej , a w tej na- 
dziei rzekłem do Prowincyała : 

— Rób Ojcze gorliwie i z pośpiechem interes , a ja 
się postaram o fundusz na forsę. 

Zapytałem jeszcze , w jakim kształcie trzeba tej forsy ? 

Odebrałem doniesienie , że trzebaby dać dla nich jakiś 
raz ucztę, i niektórym coś z pieniędzy. 

Tu zastanowiłem się. Na dziesięć tysięcy osób dać 
ucztę i niektórym jeszcze gotowych pieniędzy, to fundusz 
moich klejnotów nie będzie wystarczającym Więc zrobiłem 
Prowincyałowi moją uwagę : 

— Nie podobna, aby z pomiędzy tej nieedukowanej 
szlachty nie była i5zęść jaka, którzyby większe jakieś choć 
naturalne nie posiadali światło i większy nad innych mają- 
tek. Takich tedy wybrać po sześciu z tysiąca, im poufać 
i objaśnić interes, dla nich dać ucztę, i skłonić ich do 
przyjęcia i podpisania aktu powstania. Zrobić wpływ do 
oby watelów znacznych , znanych z dobrego sposobu myślę- 



173 

nia, zagnać ich gorliwie, przełożyć łm , że ich byt i ich 
potomków gruntuje się na szczęściu i dobrem powodzeniu 
Ojczyzny. A tacy obywatele mogą skuteczny zrobić wpływ 
na umysły i serca tej prostej szlachty. 

Obligowałem Prowincyała, aby w tym interesie po- 
rozumiał się z Superyorem Bazylianów Latyczewskich, 
i z nim wspólnie działał. Zapewniłem go o funduszu na 
forsę, ale zbyt ograniczoną. Obligowałem, aby całego użył 
swego wpływu i kredytu , jaki ma w obywatelstwie, wspól- 
nie z Superyorem Łatyczewskim. Oznajmiłem mu, że teraz 
przedsiębiorę podróż w tymże interesie do Berdyczowa, 
Humania i Białejcerkwi ; pożegnałem i odjechałem. 

W Humaniu najprzód gdym odkrył wszystko szano- 
wnemu Bazylianów Prowincyałowi , ten najdzielniej zajął 
się interesem nie tylko w okolicy rozległej Humania, ale 
i do Ła.tyczewa udał się , i tam między szlachtą , z których 
ledwie nie połowa była ruskiego katolickiego obrządka, 
razem z Superyorem i Prowincyałem Dominikańskim gorli- 
wie misyonarzował i utrzymywał mój plan , aby po sześciu 
z każdego tysiąca szlachty, do przyjęcia i podpisania aktu 
powstania było delegowanych. Miejsce zebrania przeznaczył 
konwent Łatyczewski Bazylianów. Czekali tylko na powrót 
mój z podróży. 

W Berdyczowie Prowłncyał Karmelitaiiski przedstawił 
mię dziedzicowi Berdyczowa z przyległościami , księciu Ra- 
dziwiłłowi. Ten książę wiele gorliwy o pomyślny byt Oj- 
czyzny swojej , zajął się z pomocą szanownego Prowincyała , 
nie tylko okolicę rozległą Berdyczowa (gdzie także wiele 
szlachty podobnej Latyczewskiej było zamieszkałej) , ale i Bia- 
łejcerkwi zmisyonarzować. 

Udał się ze mną do niektórych domów zaufanych 
obywatelskich, przedstawił mnie im jako pełnomocnego ^ 
plenipotenta Rzeczypospolitej , wołającej przezemnie do .r 
nów swoich o pomoc i uratowanie ją z przepaści , w kf 



174 

wyrodni synowie, tdrajcy pogrążyli. Zwiedziliiiny i ssIa- 
cheeliłe niektóre domy, w sposcAie przyjacielsitiiii. Z tyełi 
zaprosił Icsiąże do siebie, do wiejskiego pomieszkania na 
obiad celniejszycli obywatelów. Przyjął icłi grzecznie i uprzej* 
lUie. Tam tajemną odbyliśmy z niemi konferencyą, którą 
oni z zapałem przyjęli. 

Przeznaczyliśmy dzień pewny do podpisania akta po- 
wstania , w konwencie Bazylianów Latyczewskich. Na który 
zaprosiliśmy czyli zamówili obywatelów. To zrobiwszy po- 
biegłem w powiat Winnicki, gdzie zjechałem się przypa- 
dkowo w Jednym obywatelskim domie z Sobańskim misyo- 
ńarzem, przezemnie substytuowanym , któremu objawiłem, 
że powiat Latyczew^ki już jest zmisyonarzowany. On mnie 
nawzajem odpowiedział: iż powiaty Bracławski i Winnicki 
nie są jeszcze ze wszystkiem przygotowane, i że on w tym 
właśnie interesie w tym domu znajduje się. Zaczęliśmy 
obydwa misyonarzować , i pomyślnie ukończyli. 

Ztamtąd udałem się na powrót do Latyczewa i Bara, 
chcąc się uwiadomić , co tam moi misyonarze z tą szlachtą 
Barską zrobili. 

Odwiedziłem najprzód Superyora w Latyczewiei od 
którego pomyślną odebrałem wiadomość. Potem Prowincyała 
w Barze. I ten mię podobnie upewnił. Tę tylko dał mi 
kondycyą, że szlachta żąda, aby mię obecnie widziała. 

Ta kondycyą była dla mnie za twarda. Odwiedzać ich 
w ich domach, długiegoby potrzeba czasu, gdyż z każdym 
wypadałoby coś pomówić o interesie. Ale zaprojektowałem 
Prowincyałowi , aby tych których oni wybrali jakoby za 
reprezentantów, Prowincyał swojem imieniem zaprosił ich 
na mój obiad, czy do siebie, czy do Latyczewa na pewny 
dzień , a ja potrzebne na to wydatki zaraz załatwię goto- 
wemi pieniędzmi. Gdyż wszelako trzeba dla nich sporządzić 
plenipotencye , któreby przez podpisy szlachty upoważniały 
iefa do następnych czynności. 



175 

Prówincyał zgodził się na to. Obiad tdoklarował A% 
dać w konwencie swoim w Barze. Wypisał listę z nazwiska- 
mi, mającycli się na obiad zaprosić osób* dobrze jemii 
znanych z dobrego sposobu myślenia. Rozpisał listy do 
nich. Przeznaczył im dzień i miejsce. Obrachował wydatki 
na ten obiad, a ja mu gotowe zaliczył pieniądze. 

Posłałem moje bilety do Prowincyała Bazylianów do 
Humania i do Stiperyora do Latyezewa , zapraszając ich na 
tenie dzień do Baru na obiad. 

Obligowałem tych trzech prałatów, iżby oni gorłiwe- 
mi przemowami swemi, przybyłych w czasie reprezentan- 
tów przygotowali do przyjęcia mnie i tych zasad , jakie im 
wyobrażać będę. 

Stało się: Zjechali się wszyscy zaproszeni do Baru. 
Cdali się do konwentu, gdzie ich Prówincyał wszystkich 
zaprosił do refektarza. Dał im .śniadanie » potem gorliwie , 
stosownie do interesu przemówił do nich, zwszelkiem za- 
ufaniem ich sumieniu , ich uczciwości , i ich ojczystemu za- 
pałowi, zawiadamiając ich, że Ja stanę w pośrodku nich, 
aby mi nic nie uchybiali i przyjęli to wszystko , co im po- 
dług religii, sumienia i uczciwości przekładać będę. 

Podobnież i Bazylianie przemówili, i wprowadzili młę 
do refektarza. 

Stanąwszy w pośrodku nich, przemówiłem do nich 
po bratersku, gorliwie, wytłómaczyłem im ich powinności 
względem Boga, religii katolicko - Rzymskiej i Ojczyzny. 
Zapytałem ich, czy i jakie posiadają zaufanie współbraci 
swoich, którycfaby imieniem mogli ten tak ważny robić in- 
teres? I czy im podpiszą do tego Interesu plenipotencye ? 
O czem upewniwszy się od nich , ukazałem im listy, których 
znaczenie duchowni tłumaczyli i wyobrażali im, że te są 
od wielkich magnatów, którzyby w niepewnem zaufaniu kh 
cnocie, nie ściągnęli ręki do napisania idi. 

€rdy to dobrze przyjęli, natenczas ukazałem łm akty 



176 

powstania poprzedniczycli województw i powiatów. Przej- 
rzeli je , odczytali , a widząc na niob podpisy wielkicb pa- 
nów i mniej8zy/3h , jako też duchownych, z wielką cbęclą 
oświadczyli się to samo dopełnić. 

Dałem im każdym sześciu sporządzone już plenipoten- 
cye, aby te bracia ich podpisali choćby nie wszyscy. Roz- 
dałem między nich kilka kopij listów. 

Ja i duchowni zaleciliśmy im największy sekret pod 
klątwą, i ostrożną przezorność, niepowierzania się takim 
osobom , o którychby cnocie nie byli przekonani. 

To porobiwszy zjedli obiad, napili się. pożegnali się 
ze mną i duchownemi, przy wzajemnem serdecznem uści- 
skaniu się i zapewnieniu o najczulszej swojej energii. Przy- 
tem wyznaczyłem im dzień do zjechania się do Latyczewa 
do konwentu Bazylianów, dla podpisania aktu powstania, 
polecając im , aby jak najprędzej starali się uzyskać podpisy 
plenipotencyów swoich. Duchowni pobłogosławili ich, i z tem 
odjechali. 

To zrobiwszy, wysłałem kuryera do Granowa z expe- 
dycyą do kanonika o moich postępach , żądając uwiadomie- 
nia o ich działaniach. Doniosłem o przeznaczonym dniu do 
Latyczewa , gdzie książę Radziwiłł będzie na czele. Zastrze- 
głem, iżby takie termina do Winnickiego i Bracławskiego 
powiatów były ułożone , aby mi nie trudniły przyjazdu me- 
go do nich, i kto będzie przewodniczyć w Winnickim po- 
wiecie i gdzie? bobym i tam księcia zaprosił. 

Pobiegłem do Berdyczowa, abym księcia zawiadomił 
o moich działaniach , i nawzajem od niego był uwiadomio- 
nym o jego. Nakoniec abym też moje klejnociki utopił, bo 
już wielki był przy mnie pizus. 

Uwiadomiliśmy się nawzajem z księciem o naszych 
postępach. Zaprosiłem go do Latyczewa , książę rozpisał li- 
sty, a ja odjechałem do Berdyczowa , gdzie u pewnego ma- 
jętnego kupca złożyłem w depozyt moje klejnociki , na które 



177 

wyliczył mi 500 dukatów bez procenta, do roka z taką 
kondycyą, iż jeżeliby na lerminie opisanym wzięte od nie- 
go 500 dukatów, nie były mu powrócono przezemnie lub 
mego pełnomocnika, tedy miał mi dopłacić 800 dukatów, 
i stać się właścicielem tego depozytu. 

Zrobiwszy sobie fundusz zapasowy, powróciłem do 
księcia. Tam przygotowaliśmy akt powstania. 

W rozmowie o tej czynności natraciłem nieznacznie, 
jak wojewoda Podolski w Kamieńcu, ksiądz opat Bazylia- 
nów w Owruczu, a kasztelan i starosta w Mozyrze, Me* 
tropolita w Radomyślu, a ksiądz biskup Pałuski w Żyto- 
mierzu dali obiad , dla przybyłych do podpisania aktu osób. 

Ksiązq: A na mnie wypada dać w Latyczewie. 

Ja rzekłem : Tak z porządku wypada. Bo ja dałem 
obiad przed kilku dniami w Barze , dla reprezentantów 
szlachty Barskiej. 

Książę: A ksiądz prowłncyał Leduchowski? 

— To też tó prowincyał dał obiad, ale za moje pie- 
niądze. 

Książę: Musiało to wiele kosztować pana Majora? 

— Nie. Bardzo dyskretnie prowincyał polikwidował 
wydatki. 

Książe: Przecież wiele? 
Opowiedziałem. 

— Prawda, rzekł książę, bo też to ubogi konwent, 
a prowincyał jest bardzo uczciwy, więc musiał on coś 
i swego dołożyć. 

Przez czas bawienia mego ii księcia , niektórzy odwie- 
dzali go obywatele, z klóremi wspólnie naradzaliśmy się 
i rozmawiali o przyszłym losie Ojczyzny najpomyślniejszym 
i najświetniejszym. Bo nikt nie przejrzał tych nieszczęśli- 
wych wypadków, jakie przez zagnieżdżoną pomiędzy wszy- 
stkiemi stanami, podłą i haniebną zdradę, były dla niej 
przygotowane przez swoich własnych rodaków. 

Diiennik Utoracki Nr. 70. Pamittniki J. D, GąHanowskiego, 12 



178 

Kiląftę zalecił, itby w Jego włoici pnedwesesnłe po- 
itAtotio transporta potrzebnych wiktuałów do Latyczewa, 
dokąd i sam przed dniem zjazdu przybył. 

Nazajutn po zwykłem rannem nabożeństwie, otwo- 
rzyło się posiedzenie, i w dwóch godzinach najspokojniej 
ukończyło się. Pożegnałem księcia i duchowieństwo , i uda- 
łem się do Granowa , gdzie mnie żądano. 

Przybywszy do Granowa, nic zasiałem kanonika , więc 
w ten moment udałem się do Marszałka. Tam dowiedzia- 
łem się, że już rzeczy całkiem ułatwione zostały, szło tyl- 
ko o przeznaczenie na zjazd miejsca. Albowiem powiatowe 
miasto Winnica , nie zdawało się być bezpiecznem , z przy- 
czyny bliskiego od lego miasta pomieszkania gubernator- 
skiego, jakim na tenczas był Bergman. Więc zkonkludo- 
wali, że powiat Winnicki będzie w Kunie, u podkomorze- 
go Jaroszyńskiego, a Bracławski w mieście tegoż imienia, 
pod przewództwem marszałka Jaroszyńskiego. Stosownie do 
tegoż rozpisali listy i przeznaczyli dzień. 

Z wielką niespokojnością oczekiwaliśmy tych dni albo 
błogosławionych , albo przeklętych. Nadeszły. I lak w dwóch 
tych miejscach oddzielnie, jeden po drugim z największą 
jednomyślnością, zgodą i ufnością, te święte akta podpi- 
sane zostały. 

Wtenczas dziękczynne nabożeństwo Reformaci w Kunie 
wyprawili, a my najpokornlejsze dzięki złożyliśmy Stwór- 
cy, za skuteczne i pomyślne uwieńczenie mozolnych prae 
i trudów naszych. 

Odpocząwszy kilka dni, zająłem się ułożeniem rapor- 
tów do Puław, Sielców, Dereżyna i Posła. Zrobiłem zapy- 
tanie, czy już powracać, czy zostać? kiedy już wszystko 
było dokończone. Przesłałem te raporla poczciwemu Szczep- 
kowskiemu, a on każdego tygodnia przez nadwornych ko- 
zaków, posełając swoje ekonomiczne i te przesłał. 

Wyraziłem w raportach , że żadnego nie mąfąc fon- 



m 

gntfem długo 9W i^kąt^w i nit ofłwr^tm ppdirói I;a4wi9 

O(łi»owiaaaj«e m na iOMja rąporia z my^y^ęl^aid ^ęiw 
g^ powiaa^łano , śę m>tka moja pnę^ le i^w^^ l^i^ 
jest teraz zubożała, ale jak tylfco ją p4»y|5ka, I f iia^wj;^^^ 
je ^Eapłaei. Matka ż%qUi. a)i»; tao) ję^^cz^ pp^o^ta^ ^łużej, 
jak okoliczności wymagać będą. 

Porpbione kroki do o4zysk«9ia awulsów WA^f^ ^ <»u- 
łQiB^Q przyjęła, i przesyła swoje ł)togp^ławięń$|.wo, 

Porobiłem i rozesłałem e^pedyeye moj^ dp ną^y^ij^ 
kpw województw poprzednich, względem pomyślnego i^pń? 
cseBia po przyjacielska przedugodoycb umóWi dp o^js}^ 
nif awulsów familijnych. 

Wyobraziłem Marszałkowi i innym obywątęlpin n^A^f 
nędzny stan tych żołnierzy i ofiperów, którzy po zwinięty/Q}| 
pułkapb i regimentach słali się tułaczami , i kawałka fii^Uf^ 
ba M utrzymania jakiegokolwiek życia pie ^ają i ?& ^ędfy 
giną* Bównie są bez żadi^go odziania; i uwiadoo^Uai^ |cl), 
jaką łfiddto^ najpi^fwfd Podołanie im oka^li, a po fi^^ 
Kijowianie. Jako też i duchowni greckiego unickiagp wj^ 
znania, przez azalbierzpw Focyuszowej piekielnej na\iki z pa- 
raflów awoich wygnani, z pająlków złupiepi^ nęd;cii^/Qfn| 
siali się tułaczami, pośjuiewiskiem i szyderstwem )(l (ypł^ 
huitajów, i z licznenii swemi familiami, z głodu 1 ziiPW 
ćyde skracają, jedynie dla tego, ^e prawej nai^ki ewange- 
licznej i kościoła Chrystusowego iote odstąpili, łych pojp- 
całem wazystkich czułej ludzkości. 

To polecenie przyjęli, i z zwykłą czułoś,cią dppełntfi. 

Zaprojektowałem także kollekty zebranie o4 wszysme)^ 
stanów, pałających miłością Ojczyzny, która w jakowej gwał- 
townej potrzebie mogłaby byi£ na prędce i pożyteą^ie użytki. 
Taką ŁoUektą znaczni obywatele, mierniejsi i duchowpi^ 
a nąjwięcąj piękna płeć, mogliby się ^ąć w katdyab tp- 



180 

wanyskich kompaniach i pojedynczo. Spodziewać się, ie 
kałdy nie wymówiłby się od powinnej ludzkości. Składanie 
lebranycli kollekt powierzyć ludziom sumiennym, którzyby 
do jednego klórego przeznaczonego obywatela w każdej pa- 
rafii wnosili miesięcznie z przyłączeniem konsygnacyi, jak 
wiele im złoiono i przez kogo? 

Tę propozycyę ża polrzebną uznano, przyjęto z po- 
śpiechem, exekwowano, i dosyć pomyślnie. 

Porobiwszy to zdawało się , że już swobodnie spoczy- 
wać będę po tylu moich ledwie nie krwawych znojach. 
Ale nie! Zajęła mię przyszłość, Jakbym mógł ubezpieczyć 
moją osobę, i ochronić od nastąpić mającego prześladowa- 
nia, a razem ocalić te ważne przygotowania. Różne nawijały ml 
się plany, ale zawsze niedogodne i dużo wątpliwe. Nare- 
szcie przyszła mi piękna i właściwie dogodna i stosowna 
myśl do moich okoliczności. Oto ubrać się ceremonialnie 
za księdza w obec wojska Moskiewskiego i różnych stopni 
oficerów, i udać, że stan światowego żołnierza odmieniłem 
na duchownego. Taką moją myśl powierzyłem poufnemu 
kanonikowi, potem Jaroszyńskim , Sobańskim, Ostrowskim, 
Gołębiowskim , i innym moim zaufanym. 

Znało mię wielu Moskiewskich jenerałów, sztabowych, 
i różnych stopni oficerów, że jestem pułku Byszewskie- 
go jenerała, już w Moskiewskiej służbie będącego, majo- 
rem , którzy nie ubliżali mi w oddawaniu powinnych wojsko- 
wych honorów, stopniowi memu należnych , które mię nie- 
kiedy i unudzały, że unikałem ich. 

Puściłem tedy przedwcześnie w kurs pogadankę moją , 
tak z oficerami Moskiewskiemi , jak i cywilnemi, że zamie- 
nię stan żołnierza cywilnego na duchownego. 

Wszyscy mi odradzali , bo niewiadomi byli okoliczno- 
ści. Osobliwie major Moskiewski, Chryśeinicz, kurlandczyk, 
stojący z pułkiem Kozłowa w Granowie, bardzo ze mną 
zaprzyjainiony, poczciwy, dobry, prostego serca, tak Jak 



tsi 

1 łona Jego Rosyanka, mię najwlęoej odołągali od stanu 
duchownego. Może to i ta była przyczyna, ie córka ich 
dziewczyna młoda, dość piękna, skromna, Rosyjskiej do- 
mowej edukacyi , z ich insŁynkta weszła była ze mną w ro- 
manse. Odwiedzali mię często rodzice jej wraz z nią. Za- 
wsze grzecznie i uprzejmie byli odemnie przyjmowani i na- 
wzajem ja od nich, wielem razy ich odwiedzał. 

Te romanse nie chwytały się głowy mojej , tem bar- 
dziej serca. Ija swoje zawsze powtarzałem, że będę księdzem. 

Może i osoba moja, może i kosztowne klejnoty moje, 
z parę razy widziane na mnie, (a których już później nie 
było) wabiły ich oczy, abym był ich zięciem. Ale to wszy- 
stko było na próżno. 

Ja około księstwa swego krzątałem się najskrzętniej. 
Sprawiłem sobie mierną , ale okazałą garderobę księską .w 
sekrecie, udałem się do Humania, gdzie łacińskim próbo- 
szczem był ksiądz sufragan przemyski. Sierakowski, biskup 
tytularny, który tylko 800 złp. miał rocznego dochodu. 
Tam odwiedzając prowincyała Bazylianów (klóremu odkry- 
łem myśl moją i powody) odwiedziłem i księdza biskupa 
Sierakowskiego. 

Przyjął mię dość grzecznie jako proboszcz , ale nie 
jako biskup, bo wielki cierpiał deflcit. W rozmowach 
z nim, poznałem go być wielkiego geniuszu męża. Uczony, 
roztropny, przytomny, otwarty, bystro przenikliwy, tempe- 
ramentu wesołego. Ludzki, uprzejmy, przyjacielski, popu- 
larny, ale przy tem bardzo biedny, że podług dostojności 
swojej nie miał odpowiedniego funduszu. Ale on przecie 
rezonem narabiał. 

Zatrzymał mię na obiad, a nim ten dano, wy- 
zwał mię do gry w karty w kwindecza albo Faraona. A 
upewniwszy się odemnie, że w te gry nie grywam, chyba 
niekiedy Maryasza i to bardzo słabo, więc zaczęliśmy grę 
Maryaszową. 



i 



IM 

6nr|ą0 potiMem, ie iłaby jest gnn Harymowr. co 
ł On aflin pfly znrt. Wsselako dla Jego satysfakcyi , pnśettral 
do nisgo dwa dnkaly , eo go bardzo ujęło. Prsyznał mi lAę 
p(mfal0« to nad jednego pół mbla więcej nie miii wawo- 

Dano obiad bardzo gustownie zrobiony t cstereeb po^ 
traw. On przedziwnie znał się na kncbarskłej profesji , i sam 
zaiwlzo przednie sosy zaprawiał do potraw. 

Gtasn obiadu zaproponował ml, czy nie zezwoliłbym 
ni przejaidtkf z nim do jednego przyjacielskiego domu , o 
mHę drogi odległego. Choć mi to było niedogodni« , w»e- 
Iffko adeklarowałem się. A tak zaraz po obiedzie pojechaliśmy. 

Tam Biskup jako poufny przyjaciel bardzo uprzejmie 
powitany od gospodarzy i przyjęty, a przy nim i ja nie- 
znajomy, gdyż rekomendował mię jako swego przyjaciela. 
Ck^ipodarz tego domu był to rjak łam powszechnie nazy- 
wano) Gal)ernator nad kilku ekonomami fołwarcznemi , w 
dobraeh Szczęsnego Potockiego , który jak i każdy z podo- 
bfiyeh Gubernatorów iył wygodnie, okazale, z wystawą 
wcale pańskości Jeidził karetą poszóstną, przy asystenoyi 
czterech kozaków. Lokaje, kucharze, panny stołowe, gar^ 
diroblane, pokojówki* dwór ich składały. Ekonomowie 
Bili na jednej wsi , do 500 albo więcej numerów zamieszka- 
łą} « i tylko 100 złp. pensyi i sto korcy ordynaryi rocznie 
pobierający, iyją bardzo wygodnie. Jeżdżą porządnemi kc^ 
eiami poczwórnemi z dwoma kozakami, bo z spekulaoyl 
ogromnych pasiek , z ukarmienia wieprzów, najmniej kaśde- 
go roku sto » a z nich przysposobioną połciami słoninę i sa- 
dła spieniężenie, razem z pszonem, z prosa wyrobionem 
w ilości najmniej 100 korcy; dotego sprzedaż owiec, wełny 
1 nleii> do 1000 situk; jako też młodych byków, kohiitd. 
ddBOine robią kapitały. A pisane idi, ekoncmniką skarbo- 
wą utrudniający się, mają także niektóre swoje spekulacye. 

Jest tam dużo wsiów, miast i miasteczek , t^go Saai#^ 



18S 

snego Potockiego » a osobliwie w HumaAszciyfnłe » wtfo 
Jest dnio także ekonomów i gabernatorów, a wszyscy naj- 
wygodniej i najokazalej żyją , w wzajemnej przyjaźni od- 
wiedzają się, robią sobie ochoty i wesoło bawią się. 

Ci są wszyscy szczeremi przyjaciółmi Biskupa Siera- 
kowskiego, którego i pieniędzmi i wszystkiemi artykułami 
żywności hojnie zaopatrują. A szczególnie żony tych rządi- 
ców, osobliwsze swoje osobiste mają do tego Bisliupa na- 
bożeństwo, i z swojej sirony, co której pobożność może , w 
skrytości ducha hojnie go na memento uposażają. Źe Bi- 
skup wielką ma pasyę do gry w karty, więc naumyślnie 
puszczają do niego dużo pieniędzy, tytułem wygranych. I ta- 
kich to swoich przyjaciół Biskup odwiedzając do dwócli 
tygodni, i mnie przy sobie zatrzymał. 

Wszędzie bawiliśmy się wesoło , przyjemnie i poufale. 
Biskup w posiedzeniach przyjacielskich był popularny, we- 
soły, przyjemny, i ja dopomagałem mu, i tym sposobem 
ogólną u wszystkich potrafiłem zjednać sobie przyjaiA. 
Wszelako kobiety nie dawały mi nic na memento. 

Widząc tak majętnych, a przytem dużo uczciwych 
ty6h panów Oficyalistów, zrobiłem im projekt ludzkości, 
itbj zajęli się kolektą dla tych biednych wojskowych , któ- 
rzy przez zwinięcie pułków i regimentów, bez żadnego spo- 
sobu utrzymania życia zostają w ostatniej nędzy. Jal^o tei 
i dla tych duchownych, którym syzma powydzierała para- 
fie, i z wszelkiego złupiła ich majątku, a ich z lioznemi 
familiami na urąganie, różne prześladowania i okropną nę- 
dzę wystawiła. 

Wszyscy bardzo czule to przyjęli, a Biskup najgorli- 
wiej popierał to moje wniesienie, i sam najpierwszy kilka 
grubo wygranych puli w ćwika, ofiarował i złożył do rąk 
jednej kolektantki. 

Zaraz bardzo wielu a najwięcej kobiet , zajęło się zbie- 
ranimi kolekty, i tak pomyślnie, że w krótkim oiasie zm« 



184 

eiiią snmt lebrano. A gdy czasu proposyoji mojej ^sglf- 
dem zbierania kolelity zajmowali się, komuby w czasie ze- 
brane z iLOlelLty pieniądze złoiyć mogli? odpowiedziałem: 
łe nąjprzyzwoiciej złoiyć je można w ręce JWgo BislLopa 
SieralKOwsliiego , a ten przesłałby je marszałkowi Goberskie- 
ma JWmu Jaroszyńskiemu, Jako naczelnemu w wojewódz- 
twie gospodarzowi. 

Lecz biskup Sierakowski uwalniał się od przyjęcia ta- 
kowych , powiadając niby przez facecye ale szczerą prawdę : 

— Alboż nie wiecie Państwo, te biskup Sierakowski 
Jest głównym nieprzyjacielem pieniędzy, a wielkim miło- 
śnikiem Ćwika, Faraona i Kwindecza. Toby to jednego dnia 
puścił precz te pieniądze od siebie, a ci dla których ta 
zebranaby była kolekta, jak są teraz, lak i na potem zo- 
staliby w nędzy. A wy zaśpiewalibyście wtenczas: Siera- 
kowskiego i wozy i konie, i nasza kolekta w dnie Faraona 
tonie. Najlepiej oddajcie ją prowincyałowi Bazylianów Hu- 
mańskicb , ten pewnie nie wypuści ją z za klauzury zakon- 
nej i odda ją Marszałkowi. 

I tak zrobili. 

Powróciłem z nim do Humania, obligowałem go aby 
odwiedził mię w Granowie. Deklarował i w kilka dni od- 
wiedził mię, którego uprzejmie przyjąłem z przyzwoitą go- 
dności jego grzecznością. Bawił u mnie półtora dnia. Od 
wiedził proboszcza. 

Uderzało go to w oczy, że ja w pałacu książęcym mam 
swoją lokacyą. 

Tłómaczyłem się , że pan Okół pozwolił mi na niejaki 
czas pomieszkania, w tym przez nikogo niezamieszkałym 
pałacu. 

Pochwalał moją kuchnię, że dosyć gustowne wydała 
potrawy, co u niego najpryncypalniejszą było rzeczą. Wszedł- 
szy w poufałą ze mną rozmowę, użalał się, że pan Szczę- 
sny za jego mozolne trądy bardzo źle mu się wywdzięczył, 



185 

dawszy mu tylko HumaiłsUe gałgańskie probostwo , gdito 
ledwie ksiądz prosty wikary mógłby się utrzymać , a wpadł- 
szy w żywość wyrzekł: Oszukał mnie. 

A ja dodałem : I cały kraj. 

Biskup: Bo głupiec dumny ; przywidziało mu się , te ko- 
rona na głupiej głowie jego usadowi się ; tymczasem i sam 
siebie zdradził. 

Uważając taką poufałą Biskupa rozmowę, zbliżyłem 
się 1 z moją poufałą do niego rozmową i rzekłem : 

— Rząd w tym kraju jak teraz absolutny, wojskowy, 
dotąd niechętnym wzrokiem spogląda na Polskich oficerów, 
lubo ci z swemi pułkami weszli już w służbę Rosyjską 
i przyjęli wszelką uległość zwierzchnim komendom Rosyj- 
skim. Wszelako, jak niekiedy uważałem, że wyższych sto- 
pniów oficerowie Rosyjscy imponować zwykli Polskim , z cze- 
go może w czasie zdarzyć się jaka awantura , która mogłaby 
albo ogólnie, albo pojedynczo, ściągnąć prześladowania na 
z Polaków składające się wojska. Albo mimo to wszystko, 
rząd wojskowy Rosyjski byłby mocny, wojska te w głąb Rosyi 
posunąć , coby było dla wielu , a bardziej dla mnie wielką 
nieprzyjemnością i niedogodnością interesom moim, a bar- 
dziej familii mojej , o które porozpoczynałem już w drodze 
prawa, w tutejszych województwach. Owoż aby uchronić 
się wszelkich niedogodności, umyśliłem na wszelki wypa- 
dek odmienić pozornie stan mój teraźniejszy wojskowy na 
duchowny, przez wzięcie primam Tonsnram. Do czego JW. 
P^a Dobrodzieja prosiłbym , aby to mogło w krótkim tym 
czasie nastąpić. Wszelako za jego mądrą radą i przyjaźnem 
dla mnie życzeniem, chciałbym to przedsięwziąć. 

Biskup: Bardzo można wziąć minores, to nic nie sprze- 
ciwia się prawom kanonicznym: Minores ducunt uxores. 
Ale ja nie jestem teraz w mojej dyecezyi. Ja tu jestem pry- 
watny tylko, jako proboszcz Humaiiski ulegam dyecezyal- 
nemu Biskupowi, którego zastępi^e miejsce oficyał Cboło-* 



180 

nlewfkl Do ntogo slf nieoli pan uda, d>7 ucMelił mu po- 
zwolenie, a Ja oię prędko oiięię, ołioeiai w niepnepisanym 
kanonami czasie. Tego tu nikt zgłębiać nie będzie , a tein 
bardziej głapcy Moskale. 

Za €0 grzecznie mu podziękowałem. 

Choeiai biskiip Sierakowski okazał się być moim ufnym 
przyjacielem, wszelako przezorna roztropność niepozwalała 
olwierać przed nim tajemnicy skrytych powszechnych inte- 
resów, z tego względu, ie go zdrajca Szczęsny ujął był 
do haniebnego związku Targowickiego , na zgubę Ojczyzny 
uknutego. Bo ministeryalny rozum Sierakowskiego, zastę- 
pował i pokrywał głupią głowę Szczęsnego. 

Sierakowski biskup najpierwszym , r jako najrozumniej- 
szy) był przy nim Ministrem. Wszystkie urządzenia w kraju , 
wszystkie pisma, odezwy, wszystkie potępiające prawych 
rządów święte czynności, wyroki Szczęsnego, przez niego 
były układane, które zdrajca Szczęsny haniebnym podpisem 
swoim upoważniał. Słowem, że mozolnie pracował, a w 
ttadgrodę tych mozolnych prac swoich, dostał od zdrajcy 
probostwo Humańskie. A tak Sierakowski, że był posługa- 
caem zdrajcy Szczęsnego (który Ojczyznę swoją w niepoli- 
czone nieszczęścia pogrążył, i był nie tylko od swoich 
ziomków, ale i od tych, których do kraju sprowadził, nie- 
przyjaciół wzgardzonym) nie śmiał ukazywać się między 
poczciwemi obywatelami krajowemi , tylko prywatnie mie- 
szkał w Humaniu przy swojem probostwie, a przez swoją 
popularność i uprzedzającą grzeczność, miał tylko z ofl- 
oyalistami Szczęsnego związki przyjacielskie. 

Dręczył się tem nieznośnie Sierakowski , że wszyscy 
czy to dobrze czy źle myślący obywatele krajowi opuścili 
go « a on sumienie swoje, odzywające się w pośród niego, 
brudnemi usługami swemi mając okute, nie był śmiały, 
narażać się na s^noszenie publicznej między obywatelami 
wi^ardy. Więc wolał poprzestać na tem, co czuł , niż coby 



187 

mógł doświadczać. Go ml to sam Słerakow»kł, bairląc u 
mfńe w Granowie, najpoufalej wyznał, wtenczas, kiedym 
mu zaproponowała i^by ze mną odwiedził Jaroazyńskioli , 
niegdyś moicli kondyscypułów, a szkolnyćli równie i terał 
najpoufalszycli moich przyjaciół, zaręczając za wszelką z stro- 
ny ich delikatnoić i uszanowanie dla niego. lakiem ttiojem 
apewnieniem zdeterminował się Biskup , i pojechaliśmy mi 
obiad do Jaroszyńskich, gdzie bardzo grzecznie był przyjmy. 
W rozmowach rozsądny, w obcowaniu towarzyskim słodki ^ 
miły i otwarty, zbliżył przyjaźń i szacunek Jaroszyńskieb 
dla fiiiebie. Prosili go aby zanocował; wymawiał się, żenię 
jest tak wybrany aby mógł tam nocować, i róbió nieprzy- 
jemny ambaras dla szanownych gospodarzów. Wreszcie zde- 
klarował się, przekonawszy się, że sz<»erze na nocleg był 
zaproszony. 

Umówiłem się na osobności z Jaroszyńskiemi, aby 
można nazajutrz odwiedzić Sobańskich, i uwiadomiłem o 
tern Biskupa. Co on chętnie przyjął, zasiągnąwszy odemnitf 
upewnienie, że i w tamtym domie tak gtzecznie będzie 
przyjęty, jak i u Jaroszyńskich. A iak po kawie zrana po- 
jechaliśmy łącznie z Jaroszyńskiemi do Sobańskich na obiad , 
gdzie Biskup przekonał się sprawdzeniem mego upewnieniau 

Robiłem mu wstęp do tych moich przyjaciół dla przy- 
sl^ych moich widoków, a on ujął onycb dla siebie swojf 
gnecznością, że zobopólnie stali się względem siebie pny- 
jaciMami. 

Biskup zaprosił ich do siebie , ale tylko jako proboszea 
Humański. Przyrzekli mu odwiedziny swoje razem ze mną, 
i spełnili. 

Po obiedzie od Sobańskich powróciliśmy do Granowa* 
Biskup niewymownie był mi obligowany, że otworzyłem 
mu wstęp do tych domów obywatelskich. Wiele ml oświad* 
esał grzeczności i przyjaźni swojej zapewniał, a na atwier« 
d0ni0 tef» jgMoi^ daień następny nabawił u mnde. 



188 

Poosoiwego Okolą, rządzeę dóbr Granowa , (który 
czasu pobyto Biskupa u mnie, zawsze odemnie na obiady 
i wieczerze wraz z żoną swoją był zapraszany) z prostoty 
serca Jego i uczciwego sposobu myślenia wiele szacował, 
i odwiedzał go w jego 'pomieszkania. 

Te dwa domy obywatelskie, do których wprowadzi- 
łem był Biskupa , otworzyły mu wiele innych obywatelskich 
domów, i sprzyjainiły z nim. Odjeżdżającemu odemnie Bi- 
skupowi towarzyszyłem do Humania, gdzie odwiedziwszy 
szanownego Prowincyała Bazyliańskiego , i otworzywszy mu 
myśl moją pozornego oiiężenia się, udałem się do oficyała 
Chołoniewskiego. 

Uzyskałem u niego bez żadnej trudności pozwolenie 
dla biskupa Sierakowskiego odbycia ceremonii względem 
oxiężenia mnie w Granowie, i rozkaz do niektórych kano- 
ników i księży, na asystencyę Biskupowi. 

Z tem powróciłem do Biskupa i oddałem mu przez 
moje ręce wręczone pozwolenie, które przyjął z ukonten- 
towaniem i rzekł: 

— Zaproszę ja wiele gości na tę ceremonię do Gra- 
nowa, ale to cię kochany Majorze nic kosztować nie bę- 
dzie , owszem ochroni ci wszelkich wydatków ; bo spiżarnię 
twoją, kuchnię i piwnicę, te goście w wszystkie potrzebne 
artykuły hojnie napełnią. A mówiąc rzetelnie, że ja od za- 
proszenia ich wstrzymam się. Oni na taką ceremonię , której 
jeszcze nie widzieli, sami przezemnie zapraszać się będą. 
Ja zaś niby upoważniony od pana, imieniem jego przyjmo- 
wać będę ich zapraszania się i upewniać, że te od pana 
przyjęte grzecznie będą. A przytem dam im do zrozumie- 
nia, że pan nie jesteś usposobiony w żadne zapasy do przy- 
jęcia gości licznych, prócz niektórych kilku osób z poufnych 
przyjaciół swoich. Dażo będziesz miał osób z oflcyalistów 
pana Szczęsnego. Są to wszyscy godni , uczciwi ladzie , ma- 
jętni, mający związki familijne z zacnemi krąjowemi oby- 



watelami, którycb ciekawość pnypatrzenia się odprawiać 
mającej się ceremonii, której nie widzieli, zaostrzać będzie 
icli clięci przybycia do Granowa. A z niemi przybędzie 
obfite opatrzenie spiżarni i kuchni w wszystkie najdelika- 
tniejsze artykuły. Będą tam doskonałe i gustowne napoje « 
światło , bielizna stołowa , kredens porządny. Słowem wszy- 
stko. Tylko tyle, aby ich ile można będzie, uplasować w 
oficynach i niektórych przynajmniej w niezamieszkałych pa- 
łacowych pokojach. 

Takowy projekt przyjąłem, a to co Biskup przepo- 
wiadał, wszystko się sprawdziło. 

Porozumiawszy się z Biskupem, obraliśmy dzień 2gi 
lutego, w który przypadała uroczystość Najświętszej Panny 
Gromnicznej, do spełnienia tej ceremonii. Zaprosiłem oso- 
biście na ten dzień do Granowa przełożonych Bazylianów 
Humańskich i Latyczewskich. Tudzież Prowincyała Barskich 
Dominikanów i drugiego Karmelitów^ bosych z Berdyczowa. 
Prowincyał Dominikanów ofiarował powiedzieć na tej cerę* 
monii kazanie, a Biskup uwiadomił na ten dzień asysten- 
cyę dla siebie do Granowa. 

Pojechałem do szanownego Szczepkowskiego, opowie- 
działem mu wszystko , z jakiego źródła zapewniony miałem 
fundusz. Poczciwy Szczepkowski chciał aby ten był skar- 
bowy książęcy, ate odwiodłem go od tego. Obligowałem 
go o pozwolenie pokojów w pałacu i oficynie niezamieszka- 
łych, jako też na przypadek o furaż dla koni gościnnych. 
I jego z żoną i familią zaprosiłem. Równie i bliższych mo- 
ich przyjaciół, a ci znowu dalszych. Obligowałem o ozdo*- 
bne jakie ubiory do kościoła na ten dzień i na przybranie 
gustowne tronu dla Biskupa. 

Oficyaliści dóbr klucza Granowskiego pierwszego i dru- 
giego rzędu, na swój koszt sprowadzili muzykę kościelną, 
a oficyaliści tacyż Szczęsnego dużo jarzącego i ozdobnego 
światła kościelnego i pokojowego. 



/ 



tttką ihuaBri prMd lermiaMi, Mdtrtrii obyt^iltle wm 
kofdoła i tiom dla Siskupa pi^uM i kosatowa^ 
aakalf, pawilmiy, kobierce, dywaof i t d. PnylNriiufBi 
koMirt» i trona biskupiego sianowoy ProwłMyAł Ooipłiii* 
kański ia|4 aę. 

Na kilka dni przed temiinein sjeehał do &nnowa asa* 
aoway nądzca Siezepkowaki s faoulią, a xa nim saproase- 
ni pnex niego pnyjadele. Z odleglejazyeb okolic od kra- 
nowa zjeżdżały się niejakiemi oddziałami, na lulka dni żo- 
ny zacne, zacnydi oftcyallstów Szoęsnego z swemi kucha- 
rzami i wszelkiemi zaopatrzeniami spiżami , kncbni i piwni- 
cy. Odwiedziły mnie w grzecznym tonie, i odwinie grze- 
cinie przyjęte, prosiły, abym im pozwcdił rozgospodarowa^ 
się w pałacu lab oficynie, i przeznaczyć jaki pokój na skład 
wiktuałów przez kilka dnL Odwołałem się do rządzcy przy- 
tomnego w Granowie, i z mojej strony prosiłem go o żą- 
dane pozwolenie, które jako już pierwej umówione, łalwo 
uzyskałem. 

Uplasowano je w pałacu w niektórych pokojacb je* 
dnego pawilonu. Tamże dano im pokój na spiżarnię i ku- 
dinię jedną do ich zarządzenia. Gdzie one zaraz rozpoczęły 
dtiałania różaych ciast i cukrów. Przybywające później , łą« 
ciyły się z niemL Wszystkiego mnóstwo nawiozły. 

Miały z sobą dobrych i doskonałycłr paszteiników i ou* 
kiernika. Wszystko co one robiły, to dla swego tonu i do- 
gadsąfąo gustowi księdza biskupa Sierakowskiego, który 
lubił wszelką okazałość tak co do wygodnego życia, jako 
też i powagi swojej hrabiowskiej i biskupiej , a zwłaszcza 
kiedy to jego nic niekosztowało. 

Biskup przed poprzedzającym dnlemi dla tej ceremonii 
przeznaczonym t zjediał na noc do Granowa z całą swoją 
asystencyą , karetą piękną poszustną i liberyą pięknie przy- 
łnraną, którą miał od pewnego wyższego urzędnika Szczę- 
snoffo. sobie na ten raz poawoloną. Szanowny Aządzca prze- 



m 

znaczył mu pięknie oińc^ne pokoje i dla asystencyi jego , 
która także pojazdami urzędników ekonomieznyełi przyjeehała. 

Kościół, tron biskupi jut były ozdobione. Te zacne 
ekonomiczne urzędniczki podzieliły między siebie uttnidaie^ 
nia szafami, kuchni, kawiarni, piwnicy, zastawy stołów i i. 4. 

Dniem pierwej przed ceremonią dalsi, a w sam dsień 
bliżsi obywatele przyjaciele moi zjechali się. Przez poprse* 
dnicze dwa dnie już były stoły na obiad i wieczerze pię- 
knie i gustownie zastawiane. W wilią ceremonii obiad i wie* 
czerza z większą wystawą były dane. Już było dużo gośęi. 
Czasu stołu muzyka przygrywała. Tegoż dnia po obiedri* 
i wieczerzy młodsze osoby w oddzielnej sali obojej płd 
tańcami zatrudniały się, inne grą w karty i rozmowami 

Z mego instynktu , za porozumieniem się z naajorem 
Chryścynitz , moim przyjacielem , Biskupowi jak tylko przy» 
był do Granowa, dana była warta honorowa z grenadye* 
rów tamże stojących. Za co mi Biskup wielce był obllgo* 
wany. A w dzień ceremonii gdy Biskup po kazaniu jesieit 
nie zszedł z tronu, ubliżyli się do niego jenerałowie i inni 
wyżsi i niżsi oficerowie Rosyjscy, prosząc od niego przy 
schylenia ku niemu głów, każdy w szczególnosei o błogo* 
sławieństwo, podług swojej rosyjskiej etykiety w wyraaaeb^ 
„Błogosławyi Władyko I"* On każdego przeżegnał , a każdy 
pocałował go w rękę i odeszli. 

W poprzedzającym dniu mojej obłóczyny, zrobił mi 
Biskup prezent z jednej swojej pięknej rokiety zobligaeyą, 
abym się w nią przebrał do ceremonii. Ja mu nawzajem 
zrobiłem prezent z pięknego i kosztownego pierścienia z po» 
dobnąż obligacyą. A za jego fatygę znaczną mu remunera*' 
cyę w dukatach ofiarowałem , z których tylko trzecią częić 
przyjął, 1 to tłumaczył się, żel tego niepowinien był przy- 
jąć, ale potrzebował na zrobienie prezentów asystującema 
mu duebowieństwu, podług swego tonu. 

Frowhieyałowi DominikińsUemu oflarowiA ^ieiif< 



I9S 

dukatów^ który gdy się wypraszał od pnjjęcia ich, pne- 
mówił gnecznie do niego temi 54owy: 

— Szanowny Prowincyąle! Słowa twoje, szanownemi 
ustami dziś do mnie z amiH)ny pr/emówiooe, niezgasły do 
śmierci, omieśdły w serca mcjem wysoki dla ciebie sza- 
eonek. Tymczasem przyjm proszę tę małą bagalel, którą ci 
szczery przyjaciel z iyczliwego serca ofiaruje. 

Prowincyał przyjął. Każdema z asystujących mu poro- 
bił większe lob mniejsze prezenta , którym i ja z mojej stro- 
ny porobiłem prezenta. Zaprosił wszystkich asystentów, 
prowincyałów. Dominikańskiego , Bazjliaóskiego i Superiora 
Łatyczewskiego razem z sobą do Humania, i tam ich naj- 
uprzejmiej przyjął. 

Zacne i szanowne kobiety zrobiły mi tegoż dnia pre- 
zent z dużej jarzącej świecy, fontaziami pięknych wstążek 
i bukietami kwiatowemi ubranej , która mi była potrzebna 
do mojej ceremonii, i przy grzecznych i przyjemnych wy- 
razach wręczyły mi ją. 

Dziś na jutro w trzech salach stoły jaż były ubrane 
w piękne kwiaty, a to z tego względu, że zatrudniające się 
gospodarskim zarządzeniem osoby, życzyły sobie być w ko- 
ściele na całej jutrzejszej ceremonii. 

Dzień ceremonii. 

Zrana» przybrany w suknię księżą, udałem się do ko- 
ścioła. Odprawiłem spowiedź i przyjąłem komunię świętą. 
Powróciłem do mego pomieszkania, odwiedziłem Biskupa 
i uwiadomiłem go, żem odprawił spowiedź. Pomówiliśmy 
nieco z Biskupem , oddaliłem się. Biskup miał się już udać 
do kościoła , więc ja uprzedziłem przybycie jego. 

Zaraz po godzinie lOtej przyjechał paradnie Biskup 
do kościoła z dwoma kanonikami , i wysiadł przed wielkie- 
mi kościelnemi drzwiami, gdzie go honorowa warta z sze* 
ś«tu gienadyerów składająca się, a nie tamiąjąca nikomu 



198 

wejścia do kościoła, powitała prezentowaniem broni, a we- 
wnątrz kościoła przy drzwiach przyjęło go ducliowieństwo. 
Idąc środkiem przez kościół, żegnał ludzi zgromadzonych 
po obydwóch stronach. Pomodlił się przed Sanctissimum , 
zasiadł swój tron, i do mnie stojącego przed nim przemó- 
wił duchownie, objaśniając powinności stanu mego, do 
którego się zabieram. Poczem opuścił tron , ubrał się i za- 
czął mszę śpiewaną, przy przyjemnym odgłosie muzyki. 

Kościół acz niemały, zupełnie bjł zapełniony ludem 
różnych klas, który nie tak dla nabożeństwa, jak dla cie- 
kawości ceremonii, nigdy od nich niewidzianej, jako też 
oglądania Biskupa, którego także może nigdy odprawują- 
cego w tem kościele religijne nabożeństwo, lud ten nle- 
widział. 

Gdy przyszedł czas spełnienia tej ceremonii, uklękną- 
łem na ostatnim nizkim stopniu , a Biskup zapaloną świecę , 
dla mnie do tej ceremonii przeznaczoną, wziąwszy do ręki 
podał mi ją, i przepisaną odmówił modlitwę. Podano mu 
święconą wodę. Pokropił mnie i przeżegnał, a umaczawszy 
trzy palce w święconej wodzie, dotknął się środka głowy 
mojej i potarł ją temi palcami. 

Szanowny Prowincyał Dominikański , ks. Leduchowski , 
lubo z poprzedniczej dostojności swojej , jenerała swego za- 
konu, był równy dostojności biskupiej, atoli ulegając de- 
likatności , tę zrobił grzeczność dla biskupa Sierakowskiego, 
chociaż nie był do tego ceremonią kościelną obligowany, 
że idąc na ambonę ukląkł przed nim siedzącym na tronie, 
i prosił o błogosławieństwo. Toż samo i z ambony czasu 
kazania. Tę grzeczność jego umiał biskup Sierakowski czuć , 
i gdy został dyecezyalnym Kamienieckim Biskupem , nie za- 
pomniał wywdzięczać mu się swoją przyjaźnią i wysokim 
dla niego szacunkiem, w każdych jego sprawiedliwych 
i uczciwych żądaniach. Umiał tenże biskup Sierakowski 
i moją dla niego ocenić przyjaźń. Czego później w moich 

Dtitnnik Utenoki Hr. 78. Pamiętniki J, D, Gąiian^wikiego. 13 



IM 

anłeniODyob okolioznośełach pnekonywająoe dawał mi ma- 
gle dowody »wojej szczerej pnjjaini i szacunku. Tę bo- 
wiem Hikł cnotę , ie kiedy czyim stał się raz przyjacielem , 
nigdy być nim nie przestał, chociaż szczęście zwykło od- 
mieniać ładzi, on tego nie doświadczał. I kiedy mnie uj- 
rzał w Kamieńca pierwszy raz w konsystoryalnej izbie w 
w zmienionym przykrym moim losie , ~ rzucił się na mnie » 
i z całą czułością serca swego przytulał mnie do siebie, 
śdskid, całował, i w przytomności wielu osób w najprzy- 
jemniejszych szczerych przyjacielskich wyrazach witał mnie , 
i najgorętsze czynił Bogu dzięki , te mi ocalił życie w woj- 
nie, z nieprzyjacielem Ojczyzny toczonej. Zaprosił mnie do 
siebie, i tam z opowiadania mego zainformowawszy się o 
przykrych moich natenczas okolicznościach, otworzył mi 
drogę do konsystorza Kamienieckiego (gdzie on był dyece- 
zyałnym już Biskupem) uczynił mnie domownikiem swoim 
i poufnym przyjacielem. Nastręczał mi niektóre korzystne 
sprawy rodowodowe i fiskalne duchowne, takie które pe- 
wne były do wygrania. A zatem i innemi sposobami wy- 
wdzięczał mi się, za początkową moją względem niego 
przyjaźń. 

Hiał jeszcze ten dar , że gdy mówił z kim , owa jego 
łagodność , roztropność , uprzejmość , grzeczność każdego 
chwytała za serce, a najzaciętszych nieprzyjaciół jego w 
najpoufalszych zamieniała przyjaciół dla niego, tak dalece, 
że go lubili, kochali i szanowali. 

Nie postrzegłem się jakem zboczył od materyi, więc 
zwracam się do niej. Mowa była gdy szedł na ambonę ksiądz 
Prowincyał Dominikański i brał błogosławieństwo Biskupa. 

Wszedłszy len zacny prałat na ambonę , w dwojakiej 
materyi miał kazanie. W pierwszej o uroczystości Najśw. 
Panny Gromnicznej, w drugiej o ceremonii księstwa mego. 
W obydwóch bardzo gruntownie się wytłómaczył. Do mnie 
rellgUnie przemówił, i winszował mi tego stanu, jakim so- 



180 

bi6 Obra).* Do Bisłupa, mi tak W9^atiitty fmi ji%ó 
się tą ceremonią , odemnie oświadczył wd^iceinoiie. Do ta<& 
branego lioznie lodu do^ tej świątyni : życajpł błogoMiwień- 
stwa nieba. 

Po t^ońcfeofieili kazaniu uwładomif , te Bi^np MenF 
mowaó będzie tych , którzyby jeszcze nie bjrli Meratto^anl / 
i że zaraz tego dnia popołudniu i przez następne dnifr srff- 
na i popołudniu będzie nauka w kc^ctele o priy)Hio%aniu 
Sakramentu bierzmowania, i kapłani do silnchartai spowie- 
dzi będą w konfesyonałaeh. 

Po skończonem nałK)żeńdtwie kaldy do śwbgo udał 
się pomieszkania. Ja w mojem pomieszkaniu od' rótnych 
osób obo)e| płci , liczile odbierałem powinszowania z okaiyi: 
Ołiięienia się mego, a od księdzfk Biskupa, gdym przys^eAł 
z etykietalnem podziękowaniem za fefiygę je§(>: 

Nasiąpił ebiad w ich salach , gd^ wsiystkl» stoły 
gośolntiemi osobami txyły zapełnione. OMatf liył pr^pylsztry,- 
potrawy gustowne i smaczne, i wystawa slołói^ okasała 
i piękna, derenlaku i wina dobrego podostatók. Usługa śiń^ 
łowa zręczna i doskonała. Muzyka Wyborna. Wesołość pO»- 
wszeobna. 

Po stote zabawy jakie kto dnoiar, przetisi^iM, tańlDe, 
gry w karty, rozmowy. Szanowna Marszałkohira< zajęła^ się ko- 
lektą i dla biednych żołnierzy i oficerów, jakoteż <tta dncho^ 
wnych ufiitów wypędzonych z parafiów. Kc^kta ta* bardzo 
korzystnie udała się. Nikt od niej^ z przytomnych nie uchyteł 
się, lecz każdy przez wzgląd na tak szano^^^nąs dam^V zaj- 
mującą się wspaniale tą potrzebną kolektą , uiiosząo sięr s«lli* 
chętną asifoicyą, hojnie ofiary swoje z sbmych dtokatów 
robiŁ Urzędnicy ekonomiczni Szczęsnego i ich żohy, Wyi<ó^ 
wnywali ofiarom najzacniejszych magnatów. Kcriiektantka 
skończywszy swoją usłiigę (którą w towarzystwie dwóch 
urzędniczek ekonomicznych Szczęsnego robiła), obraehowa- 
wszy dochód na kilkai^ei dukatów, podfog' pielrwsfeeji da- J 

15* 






100 

wniejnej uchwały, złoiyła go pny świadkach w ręce Har- 
SBrika, męła swego. 

Biskup , usposobionych do przyjęcia Sakramentu bien- 
mowania osób , różnego wieku i stanu , przez dwa dnie 
rano i popołudniu bierzmował, i do kilkaset osób ubierz- 
mował. Poczem będąc dużo ufatygowanym , dwa dni spo- 
czywał. 

Przez te wszystkie dnie bawienia jego w Granowie, 
stoły w pałacu dość wybornemi i gustownemi potrawami 
zastawione, zawsze były zapełnione gościnnemi osobami. 
Bo choć jedni odjeżdżali, to inni przybywali na ich miejsce. 

Biskup z własnego instynktu następnego dnia po ukoń- 
czonem bierzmowaniu , odprawił z całem duchowieństwem 
żałobne nabożeństwo, pontyfikalnie' celebrował, a Prowin- 
cyał z Humania Bazylianów, stosowne powiedział kazanie. 

Czasu nabożeństwa, jedna z urzędniczek ekonomi- 
cznych Granowskich, w towarzystwie dragiej urzędniczki 
i marszałkowej Jaroszyńskiej , zajęła się była zbieraniem ko- 
lekty w kościele dla ubogich miejscowych i takich którzy 
ręki wyciągać nie śmieją. Zaprosiła tych do siebie na obiad , 
gdzie i Marszałkowa sama się wprosiła. Dała im uczciwą 
ucztę. Posługę dla nich stołową sama wraz z Marszałkowa 
i innemi osobami najprzyjemniej dopełniała, i między nich 
zebraną znaczną kwotę rozdała, a zacniejszym do ich do- 
mów ;9(^raz z Marszałkowa odniosła. Ten czyn ludzkości po- 
wszechnie od wszystkich był uwielbiany. 

Gdy już Biskup nieodzownie dzień wyjazdu swego 
udeterminował , i towarzystwo zacnych pań, zajmujące się 
poprzedniczych dni zarządzeniem kuchni i wystawą stołów, 
jedynie tylko powodując się grzecznością, postanowiło w 
poprzedzający dzień wyjazdu Biskupa dać wielki poże- 
gnawczy obiad razem z wieczerzą. Dla tego obligowało mnie, 
abym przytomne i przybyć mające osoby gościnne , zatrzymać 
mógł do dnia wyjazdu Biskupa. Co ja dopełniłem. 



197 

Towarzystwo wyżej wspomnione w dniu tym, kiedy 
pożegnawczy obiad miał być dany, dało podwójną kawę 
i podwójne śniadanie gustowne i z gustownemi napojami. 
Obiad zaś razem z wieczerzą o godzinie siódmej , był dany 
^ dwóch salach, podług obrachowanych osób. Zastawa 
stołów była pańska, z cukrów, pasztetów, konfitur, gala- 
retów, pomarańczy i t. d. Potrawy wszystkie bardzo gu- 
stownie i smaczno przyprawne , zwierzyny różnej mnóstwo, 
napoje przewybome. 

Przy stole żegnali się rzęsistemi kielichami, do któ- 
rych nalewano przednich dereniaków i na przemian wina 
bardzo dobrego. Po wieczerzy tańce i inne zabawy, prze- 
ciągnęły czas do godziny litej. Po tem spoczynek nowy. 

Nazajutrz Biskup po kawie i rannem śniadaniu opu- 
ścił Granów z całą swoją świtą. Niektóre gościnne osoby 
przeprowadzały go, i wróciły na obiad do Granowa. To- 
warzystwo przededniem jeszcze wyprawiło swoją kuchnię , 
aby Biskupowi w drodze był obiad sporządzony. 

Towarzystwo po wyjeździe Biskupa, przyniosło mi 
klucze od spiżarni z tem uprzedzeniem, że co tam pozo- 
stało w spiżami , na mój użytek wziąć mogę. Oświadczyłem 
im grzeczny komplement za to , ale razem wytłumaczyłem , 
że ta towarzystwa grzeczność należy rządzcy dóbr Granowa, 
szanownemu Szczepkowskiemu , przytomnemu w Granowie. 
Poznosiły więc do mnie nieco cukrów, przewy bornych ciast, 
konfitur, wina, dereniaku i innych napojów, a szanownemu 
Szczepkowskiemu oddały klucze z podobnym jak mnie kom- 
plementem , gdzie jeszcze znaczne ukazały się wszystkiego 
restancye. 

Szanowny Szczepkowski dał pożegnawczy obiad dla 
Towarzystwa i pozostałych gości z tych restancyów, i prze- 
cie jeszcze ich dużo pozostało, które przeznaczył na mój 
użytek. A tak tego dnia wszystkie osoby rozjechały się i opu- 
ściły Granów. My tylko z szanownym Szczepkowskim pozo- 



1« 

ptall ł podslwłaUJmy ńę taidej duio eipensowanej wysta- 
wie , ijum^dników ekonomłcznycłi SzcŁęsnego. 

W kUka dni i szanowny Ssozepkowski opuś^ Granów, 
i 4o lW9go wiajddego mieszkania powrócił. 

|ą kilka dni strawiłem na obznąjomieniii się z mojem 
iitAsHYi^m* i zawsze spędzałem czas zabaw z moim szano- 
iirnym Profesorem* Potem wybrałem się w podrói odwie- 
^idć m^\k przyjaciół, w Latyczewie, Barze, Humaniu 
i Berdyczowie, a odwiedzając ich, zawsze dumaliśmy iro- 
zmiwiali o pomyśUiem dojściu naszych zamiar<łw, i jeden 
AfKgieaiii podziwiał tak hazardownego , tak niepewnego, 
ą później uwieńczonego skutkiem pomyślnym działania. 
UkłaidAliśiny na wszelkie wypadki ochraniające sposoby osób 
i)l^9^yolłt i w związku powstania będących. Utajenie i za- 
))99|)iec9.eni9 wszystkich papierów działań naszych, przez 
skrycie ich w pewne jakie miejsce , które najl>ezpieczniejsze 
pl^^ączył^m w konwencie Hamańskich Bazylianów, i pod 
opiekę szane^wnogo Prowincyała tegoi zakonu oddałem , 
który b(l9I^9P9ne dla nich znalazł schronienie. 

Nim przybyłem do Berdyczowa , odwiedziłem po dro- 
d?i^ księcia RadziwUła , właściciela tego miasta , w zimowym 
9W0jl|i pałacu na wsi mieszkającego, ale nie w księżym 
^ibiorae, tylko w księżym kołnierzyku. Książę nie był wia- 
domy mego ozięienia się, dla tego ten kołnierzyk uderzył 
gC^ W oczy> i dał mu przyczynę zapytania mnie, co by len 
kołnierzyk znaczył? 

Powiedziałem mu , iż księdzem zostałem , i że biskup 
Sierakowski przed tygodniem oiiężył mnie w Granowie. 

Książa: A interesa jak? 

Odpowiedziidiem: W pomyślnym są stanie, i objaśni- 
łemi ws^y&lko. 

Księżna obligowała, aby mogła mnie widzieć w so- 
loAmh. księżych. Uczyniłem to dla niej. Księżna i wszysoy 
tam fr«yUm«i pftdiiwió aię nie mogli, memu oxięńmiu się. 



IM 

Księtna czy myląc się etyli t umysłu, mówiąc ze mną, 
mianowała mnie księże Majorze, i różne faceoye z przycsy^ 
ny mego osiężenia się przypowiadała. Bawiłem taiń dwa 
dni bardzo przyjemnie , a odjeżdżając do Berdyczowa , księ^ 
żna i książę obligowali mnie , abym na powrót nie minął ich. 

Odwiedziłem w Berdyczowie Prowincyała i z nim pa- 
rę dni zabawiłem , a powracając z Berdyczowa odwiedziłem 
znowu księcia , dopełniając ich obligacyi i mego przyrzecze- 
nia ; gdzie kilka dni byłem zatrzymany przy wesołych kom- 
paniach i zabawach. 

Księżniczki, dwie córki tych książąt, oddzielne miały 
dla siebie pokoje. Panienki te 15 i 17 lat mające, piękiie, 
żywe , skoczne , wesołe , z których młodsza Izabella , wśród 
wesołych zabaw zebranej kompanii na mdłości zachorowała. 
Wzięto ją do jej pokoju, gdzie i wiele osób z kompanii 
udało się, osobliwie kobiet i panien. Złożono ją na łóżku 
za pawilonem, a do mego pokoju kilka pań z impetem 
wpadło, udawających wielkie pomieszanie z tej nagłej sła- 
bości księżniczki, i proszą abym przybył do jej pokoju, 
gdyż niebezpiecznie jest chora i żąda spowiedzi. Tłumaczy- 
lem się im, że ja nie jestem jeszcze do spowiedzi słucha- 
nia upoważniony, a gdy pozbyć się ich nie mogłem z ich 
proźbami, po ich ułożonym udającym smutku poznałem 
i domyśliłem się, że to facecya samej księżnej^ Wziąłem 
na siebie komżę i brewiarz dla formalności, i udałem się 
razem z niemi do pokoju chorej , gdzie księżna matka jej 
bardzo niby zmartwiona, prosi mnie o ratunek duszy cho- 
rej. Zapewniłem księżnę, że w momencie będzie zdrowa. 
Kazałem podać wody święconej , odmówiłem pr«y jej łóżku 
modlitwę w łacińskim języku niby z brewiarza : „Oculi om- 
nium** przeżegnałem, pokropiłem ją tą wodą niby święco- 
ną i rzekłem: 

— Księżniczko Izabello nie figluj , wstań z łóżka , pójd£ 
do kompanii i baw się. 



i 



i 



MO 

Sam skłoniwszy się księinle i wszystkim » oddaliłem 
się i poszedłem na pokoje. 

Tymczasem kobiety jedne utrzymywały żem niedoszedł 
ioli facecyi, drugie że wyraźnie poznałem. Przyszły na po- 
koje udając wesołycłi , i powiadały że księżniczka zdrowsza. 
Nlebawiąc i księżniczlca chora ukazała się na pokojacli z księ- 
żną matką swoją. Powitali ją wszyscy z radością, że już 
wyzdrowiała. Ona wskaziyąc na mnie rzekła: 

— Ksiądz Major uzdrowił mnie, pokropieniem wodą 
prostą niby święconą i odczytaniem czegoś z swojej książki. 

Odpowiedziałem od niechcenia, iż jaka była choroba 
księżniczki, taka i moja modlitwa. Opowiedziałem księciu 
i przytomnym mężczyznom , że odmówiłem nad chorą tę 
modlitwę, która używać się zwykła przed obiadem lub wie- 
czerzą, to jest: „Oculi omnium/' Wtenczas śmiech powsze- 
chny, a damy zgryzły się a osobliwie księżna, że im face- 
cya ich nie udała się, i księżna odkryła plan dalszy uło- 
żony, iż gdyby mnie były skłoniły do słuchania chorej spo- 
wiedzi, tedy ona będąc przygotowana od księżnej matki 
swojej i innych pań , miała mi na spowiedzi prawić różne 
figle o szpilkach i całej ubieralnej gotowalni. 

Po kilkudniowych przyjemnych zabawach u tych ksią- 
żąt, pożegnałem ich ido Humania odjechałem, dla odwie- 
dzenia tam biskupa Sierakowskiego i obaczenia się z sza- 
nownym Prowincyałem. 

Odwiedziłem najpierwej Biskupa, który dniem pier- 
wej powrócił z zabaw od urzędników ekonomicznych. Opo- 
wiedziałem mu, że od księcia Radziwiłła powracam. Opo- 
wiadaliśmy sobie poufałe nasze zabawy, a w tem opowia- 
daniu skreśliłem rzadkie przymioty tych obojga książąt. 
Doszedłem z jego rozmów chęci jego, że chciałby się za- 
znajomić z książętami, ale nic mi wyraźnie z tem nie od- 
krywał się. Ja też wszelkiega z mojej strony uprzedzenia 
zaniechałem. 



Ml 

Zatrzymał mnie Biskup dwa dni przy sobie, w któ- 
rym czasie odwiedziłem Prowincyała tamecznycłi Bazylia- 
nów. Zrobiłem mu propozycyą, aby można kogo roztro- 
pnego i zaufanego z słownym raportem moim wysłać przy- 
najmniej do Puław, zkąd mógłby być udzielony innym in- 
teresującym osobom, gdyż jakieś wewnętrzne przeczucia 
moje, zalecały mi ostrożność pisania w tamten kraj. Dla 
tego od kilku tygodni zaniechałem już był korespondencyi 
mojej przez szanownego Szczepkowskiego. Prowincyał zo- 
stawił to jakiemuś czasowi, równie i Prowincyał Domini- 
kanów w Barze takąż mi ^ dał odpowiedź później , gdym 
mu tę okoliczność proponował. 

Powróciłem od Prowincyała do Biskupa, gdzie po 
skończonym obiedzie kiedy wikary jego oddalił się do swe- 
go pomieszkania, wtrącił Biskup mowę o księciu Radzi- 
wille, powiadając, iżby chciał się z nim poznać, ale przez 
jakiś extraordynaryjny przypadek , i na tem skończył. Ja 
nic na to. 

Przed wyjazdem moim rzekł Biskup do mnie, że ma 
intencyą z nabożeństwa odwiedzieć cudowny obraz Najświę- 
tszej Panny Berdyczowskiej , a to niebawnie , i zapropono- 
wał , abym mu w tej podróży towarzyszył. A może tam 
i książę będzie na ten czas przypadkowo , tobyśmy się oso- 
biście zapoznali. 

Odpowiedziałem: że tylko osobistego zapoznania po- 
trzeba , gdyż książę już jest^ dobrze o panu uprzedzony, tak 
jak pan przezemnie o księciu. 

Biskup na to: No to może by teraz zdarzył przypa- 
dek zapoznania się wzajemnego osobiście. Ja napiszę do pa- 
na bilet kiedy bym mógł jechać, ale bardzo proszę, abym 
nie miał odmówionego towarzystwa jego. 

Jam przyrzekł że nie, i odjechałem. 

Myślałem jakimby sposobem zbliżyć biskupa z księ- 
ciem do zapoznania się. Więc podług przyrzeczenia mego 



danego ktiątętom, że jak tylko stanę w miejscu lokacyi 
mojej « zaraz do nich zgłoszę się, napisałem list do ksią- 
aąt , a w nadziei poufałego ze mną icłi obcowania , umie^ 
ściłem grzecznie niektóre facecye, któremibym icli spo- 
dziewał się ubawić. Nareszcie wyraziłem , te w krótkim cza- 
ale będę w Berdyczowie, towarzysząc ks. biskupowi Sie- 
rakowskiemu, który od niejakiego czasu zrobiwszy sobie 
dwa wota, pierwsze odwiedzić z pobożności cudowny obraz 
Matki Najświętszej Berdyczowskiej , drugie oddać powinna 
wizytę książętom ; otóż teraz te obydwa rota chce dopełnić. 

Zobligowałem pana Okoła, że pozwolił mi kozaka, 
przez którego tę expedycyę posłałem do księcia, na którą 
w bardzo grzecznych wyrazach odebrałem odpowiedź. 

Niebawiąc i od Biskupa odebrałem expedycyę, zaprą* 
ssającą mnie do podróży Berdyczowskiej. Wybrałem się 
1 pojechałem do Biskupa. Zastałem go przygotowanego już 
zupełnie do przedsięwziętej podróży. Kareta paradna , sześć 
koni do niej , liberya porządna do odbywania służby, ku* 
chnia wygodna i zapas pieniężny na podróż. O czem mnie 
Biskup poufale uwiadomił. Ukazałem mu list księcia Ra- 
dziwiłła na mój. odpowiadający. Z niepojętą radością kilka 
razy odczytał go Biskup, mnie serdecznie uściskał i cało- 
wał, wyrażając się, że zaciągnął nowy dług wdzięczności 
swojej dla mnie. 

Udaliśmy się w podróż, a odwiedziwszy pobożnie 
cudowny obraz Matki Boskiej w Berdyczowie , odwiedzili- 
śmy książąt w wiejskiem ich mieszkaniu, gdzie Biskup naj- 
grzeczniej był przyjęty; a po półgodzinnem etykietalnem 
zabawieniu, gdy chciał pożegnać książąt, z największą 
otwartością był od nich ujęty, że przez dwa dni tam bawił. 

W tych dniach pobytu Biskupa u książąt, obydwa 
przywykli do siebie, bo obydwa byU uczeni, edukowani 
podług swoich stopnió w, grzecznie ludzcy, uprzejmi, i prócz 
Ugo książ« będąc w urzędzie stolnika BradrawsUego , wiele 



♦ 

był w obywatelstwie powalany i lobłony. Wfęo bardftOfo* 
laMli się i poprzyjaźnili. Odwiedzający w tym czacie olry* 
watele książąt , zapoznali się i zaprzyjaźnili z Biskupem. 

Rozmawiając ze mną książęta w samotności poufale, 
wiele żałowali Biskapa , że się splamił podłą posługą swoją 
cHa zdrajcy. Wszelako poznane w nim przymioty jego i ro- 
Eum, każdego prawie zachwycały, do zaprzyjaźnienia si; 
z nim i szacunku dla niego. Przy oddaleniu się Biftupa 
od książąt oświadczył mu książę, że winien mu rewkytę 
i lej dopełni. Biskup najprzyjemniejszą cbę6 przyjęcia ksłę** 
cia oświadczył, a książę później oświadczenia swego dopełnił* 

Powróciwszy Biskup do Humania obligował mnie, 
abym zaraz udał się z nim i zwiedził urzędników ekono- 
micznych Szczęsnego, gdziebym zaraz z nim wesoło czasu 
zapust ubawił się, zaręczając mi ich przyjaźń i szacunek 
dla mnie. Ale ja mając na głowie ważniejsze interesa , wy- 
mówiłem się pozornie , że nie Jestem wybrany na jaki prze- 
dhiższy czas w obcych domach znajdowania się» ptzyrze- 
kając, że później chyba dopełnię tego, jeżeli mi jakie oko- 
liczności nie położą tamy, i z tern odjechałem. 

W Granowie miejsca mojej siedziby, z szanownym 
ProlMszczem miejscowym spędzałem moje godziny; prze- 
myślaliśmy, jakby można kogo z słownym moim raportem 
wysłać przynajmniej do Puław, aU>o do Dereczyna do kslę* 
cia Sapiehy, ale nie mogliśmy obmyśleć i wiernego i roz- 
tropnego jakiego człowieka , aby umiał wszystko roztropnie 
objąć i wytłumaczyć, tam gdzie potraeba. 

Pojechaliśmy do Jaroszyńskich, ale i tam bezskute- 
eziiio. Udałem się do poczciwego Szczepkowskiego t tymże 
projektem, lecz i tam nie mogliśmy załatwić tego interesu. 

Tyaiczaseni uchoduł czas, a zbliżała się pora wiosny 
do rozwinięcia tych mozolnych naszych działań. Wojska 
zańsyonowane w pojedynczych masach , najbezpieczniej 1 na}- 
poąpiesznięg! mogłyby przedsiięwziąć marsz przez rsekl to^ 



t04 

» 

dem umocnione, i wjjjć z kraju ale dokąd? gdyż jeszcze 
nie miały pewnego panktu; a zostawać w tym kraju, gdzie 
leże miały zimowe, żadnym sposobem nie wypadało, bo 
by ich pewnie w głąb kraju , może aż do Petersburga po- 
sunięto. Więc takie to były dla mnie zapustne zabawy. 

Powróciwszy od Szczepkowskiego , nigdziem już po 
drodze nie wstępował, a w Granowie tylkom odmienił 
stójkę i poleciałem do Humania, będąc dużo zgryzionym. 
Tam opowiedziałem Prowincyałowi moją niespokojność z 
okazyi niewynalezienia żadnego posłańca, z koniecznie po- 
trzebnym raportem słownym. 

Prowincyał widząc mnie dużo zgryzionego tą okoli- 
cznością, uczynił mnie nadzieję, wyprawienia przygotowa- 
nego już na posłańca jednego z swoich zakonników, po- 
bożnego, roztropnego, przezornego i ostrożnego, a przy- 
tem zaufanego swego przyjaciela, i o dobro Ojczyzny i re- 
ligii wielce gorliwego kapłana. 

Taką pożądaną wiadomością fizyczne siły moje wiele 
ukrzepiłem. Żądałem w ten moment widzieć tego poczci- 
wego zakonnika, abym go serdecznie uściskał. Prowincyał 
zaprosił go do swojej celi , przyszedł , a ja go z przygoto- 
wanym już zapałem serdecznie uściskałem i ucałowałem. 
Prosiłem Prowincyała o dwie butelki wina dobrego. Wy- 
piliśmy po lampce , i rozpoczęli naszą konferencyę z owym 
posłańcem. 

Za potrzebną rzecz uznałem, aby mu wszystkie pa- 
piery powierzyć do przeczytania, dla potrzebnej jego wia- 
domości i zainformowania się z nich o naszych działaniach. 
Prowincyał zgodził się na to. Dobył papiery z ukrytego 
miejsca, a ja mu podług porządku ułożyłem i podałem. 

Już było po silencium zakonnem. Furta zamknięta, 
klucze od niej u Prowincyała. Zakonnicy wszyscy w swoich 
celach. Spokojność zupełna wewnętrzna. Cela Prowincyała 
zamknięta. Okna aby niewydawały blasku światła na po- 



M6 

dworze, grubemi kobiercami były zapuszczone. Więc my 
ubezpieczeni wszelką ostrożnością noc całą na korepetycyach 
z posłańcem spędzili, tak że nie postrzegliśmy, jak noc 
minęła. 

Dla łatwego wyjednania u Gubernatora pasu, i uni' 
knienia na teraz i na przyszłość wszelkiego o tym zakon- 
niku podejrzenia, podałem plan aby go udać że jest obłą- 
kanego umysłu, i w obedyencyi jemu dać się mającej też 
wyrazić, że z przyczyny obłąkanego umysłu posyła się do 
klasztoru Bazylianów Włodzimierskich na mieszkanie , gdzie 
on z Włodzimierskiego powiatu będąc rodem, ma tam 
blizkich swoich krewnych , i że mu jako obłąkanemu trzeba 
dodać za socyusza jakiego choćby laika, ale jakiego głupie- 
go, prostego, lecz cnotliwego, bogobojnego, aby celu jego 
podróży nie dochodził. Posłaniec przyjął na siebie tę rolę 
i bardzo dowcipnie dopełniał, czego zdał przed nami próbę. 

Prowincyał zalecił mu, aby tego dnia udawał między 
zakonnikami swemi obłąkanego. Co on bardzo zręcznie wy- 
konał. A Prowincyał widząc jego dziwactwa w refektarzu 
czasu obiadu robione, rzekł do zakonników: 

— Co mu się stało ? Szkoda Zakonnika. Ja go tu trzy- 
mać nie mogę, aby ta choroba nie wygórowała. Odeszlę 
go zaraz do Włodzimierskiego klasztoru , on z Włodzimier- 
skiego jest rodem , ma tam swoich krewnych , mogą go 
wyleczyć. 

Napisał dla niego i laika obedyencyą czyli rozkaz uda- 
nia się do klasztoru Włodzimierskiego. Wziął ich obydwóch 
i udał się do gubernatora Bergmann, dla wyrobienia dla 
nich paszportu. Czego Gubernator nie trudnił. Paszporta 
podpisał- Obedyencyę zawidymował. 

W czasie kiedy Prowincyał przedstawił tych podró- 
żnych osobiście Gubernatorowi , ów zakonnik różne wyra- 
biał przed nim dziwactwa. Powiadał, że go Prowincyał 
zmusza do klasztoru Włodzimierskiego, gdzie same hultaje» 



pifiki miesakają, a <m diee óo Pelarslmrgt, gdsie bęAui 
u Imperaterowej Katanyny nadwornym ją kapelanem i pro- 
fesorem róinfydi silak flglankłch. 

Gubernator odpowiedział mu: ie tam takich doiaków 
nepotrebujut. 

Prowincyałowi pnyszła W moment my^ piękna: pr0^ 
^ Gubernatora, itby rozkazał dać mu jednego dońca^ 
Udryby go w drodze konwojował aż na miejsee do Wło- 
dzimiOTza, aby w drodze nie robił dziwactw i nie uciekł 
gdłie. 

Gubernator dał rozkaz, a tak Prowineyał ułatwiwszy 
tam wszystko, pomyślnie dnia 3go marca 1794 wyprawtt 
tego posłańca w podrót z laikiem i jednym dońcem , który 
pod pozorem pilnowania go, ułatwiał mu bezpiee&ną po- 
dróż. Fundusz na podróż jego uiatwiliJmy wspólnie z Pro- 
wiMyałeiD. 

Nim; jeszcze Prowineyał powrócił od Gubernflttora , 
jff przez trzy dni bawiłem u książąt, ale tak byłem nie- 
spokojny, że co ja pierwej moją wesołością wszystkich ba- 
wiłem , to wtenczas mnie musiano bawić^ Książęta wiedzieli 
przyczynę mojej melancbolli. Po trzech dniach pożegnałem 
kfli^^ąt i na powrót do Humania udałem się, gdzie jeszicze 
Prowineyał nie powrócił. Tu znowu nowy smutek różnego 
domyśłania się udręczył mnie, przecie przed wieczorem te- 
go dnia nadjechał Prowineyał, a powzięta od niego po- 
myślna wiadomość, orzeźwiła mnie. 

ZajęUśmy się stosowną instrukcyą dla posłańca , która 
te zawierała artykuły: Ażeby jadąc do Włodzimierza, od- 
wiedził po drodze sędziego Kamińskiego i moją szanowną 
Konsyliarzowę , im sekretnie opowiedział cel podróży mojej. 
Z Włodzimierza zara« wyjechał do Chełmna i będąc u bi- 
skupa tamecznego Ważyńskiego, jemu powierzył się. Ztam- 
tąd do PuDbiw, gdzie aby na osobności z samym Księciem 
w»ystiL0 mu opowiedział. Powziąwsiy pewną od Księcia wia- 



Wftt 

d€iiu>8€ O Kośctussee gdzieby sdę znajdowi^^ aby ną}icislej 
starał się, osobiście widzieć się z Kościuszką i wszystko 
ma najjaśniej opowiedział i najtajensniej. Jeżeliby jakie urzą- 
dzenia od Kościuszki pisemne, przez niego do nmiffi ndały 
być przesłane, a on czuł się być sposobnym najostrointe} 
ich do mnie przywiezienia , aby wziął one , i tak )e skrycie 
miał przy sobie , iż w przypadku jakiego mebespieczenstwa , 
mógł je zniszczeć , a mnie tylko słowną relacyą o mch uczy- 
nić. Podróż tam i napowrót dniem i noeą odbyć. JeżeUl^y 
uważał potrzebę, tedy dla bezpiecznego zasłondenia się w 
przejeździe odwrotnym może żądać u Superyora WłiMlai- 
mierskiego, aby postarał się dla niego u koaiendy dońca, 
tym spos(^em jak go miał z I^maania. Resztę przezomej 
roztropności jego poleciłem. 

Wyprawiwszy swą delegacyę, już byłem spokejny 
i weselszy. Napisałem list do książąt o tern wszystkiem- jdŁ 
się stało, wziąłem go z sobą i pojechałem wysiiukać gdaie 
między urzędnikami Biskupa. Wyszukałem g(K Grzecznie 
byłem przyjęty. Prosiłem gospodarza domu , u kłóregom się 
znajdował , iżby mi pozwolił kozaka do przesłama listu< do 
księcia, w którym po opisaniu inleiesu umieściłem do księ«- 
żniczek niektóre grzeczne facecye. Gtospodarz pozwolił mi 
kozakft, który odwiódł mój Ust i przywióeł mi od książąt 
list także z facecyami. 

Bawiliśmy się po przyjacielsku , poufale , zwiedsiliśmy 
prawie wszystkich urzędników, a do rządzcy generalnegcr 
dóbr czyli komisarza, wszyscy urzędnicy ekonomiczni z swe^ 
mi familiami zjechali się i nieco obywatelów. Ludność osób* 
była dość donośna. Uprzejmość i otwarła ludzkość gospo- 
darzów towarzyszyła przepychowi w przyjędu gości i uprzy- 
jemniała zabawy. Tam tedy ostatnie dnie poświęcone Ba- 
chusowi ukończyliśmy wesoło, a wielki post zaczęli. Bawi- 
liśmy do pierwszej niedzieli postu, potem rozjechali się 
każdy do swego domo* 



208 

Biskup Sierakowski , z którym w towarzystwie powró- 
ciłem do Humania, życzył mi i radził, abym kiedyś po- 
wiedział w Granowie lub gdzieindziej jakieś kazanie , iżby 
nie uważano mnie być jałowym księdzem. Radził, iżby z 
pisma Pawła św. ułożyć kazanie o posłuszeństwie wszelkiej 
zwierzchności, która od Boga jest dana, dać go swemu 
profesorowi do przeczytania, i jeźli potrzeba do poprawie- 
nia. Przyjąłem jego radę. Napisałem mowę czyli kazanie o 
pokorze i posłuszeństwie, cytując za wzór samego Chrystusa. 
Proboszcz przeczytał , a ja powiedział , i tęż samą w innych 
miejscach wiele razy powtarzał. 

Niespokojny zawsze byłem, niewiedząc co się z woj- 
skiem zmisyonowanem dzieje. Udałem się do brygadyera 
kawaleryi narodowej Kołyski, Jerlicza, Łazińskiego, oznaj- 
miłem im, żem wysłał posłańca zaufanego z stosownym 
raportem do Puław, i oznajmiłem sposób bezpieczny jego 
podróży. Zaleciłem mu, aby dotarł do samego Kościuszki 
i t. d. Uważali ten plan za doskonały. 

Zjechałem się w podróży z moim jenerałem , Byszew- 
skim w domie pewnego obywatela. Toż samo jemu powtó- 
rzyłem. On i wszyscy brygadyerowie zapewnili mnie o mo- 
cnej energii wojska i obywatelów. 

Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na powrót po- 
słańca, biedząc się lem, aby jeszcze mogli przez rzeki lo- 
dem umocowane, szybko przeprawić się i wyjść z tego 
kraju. Do czego wczesne porobili w wojsku tajemne przy- 
gotowania. Obywatele, ile mógł który, zaopatrzył się w broń 
różną i amunicyę. 

Smutne widoki między wojskowych z zwiniętych 
pułków, przez rozebranie ich po domach obywatelskich 
i zaopatrzenie ich potrzeb , jako też i duchownych uni- 
tów juejaki czas prześladowanych i tułających się, już 
ustały; którym obywatele i zw|erzchość duchowna Rzym- 
sko-katolicka łacińskiego obrząAtu ,* dali w domach religij- 



20ff 

nych i oiirwalelskfch pnjtałek, tym sposobem, ie biskupi 
łacińscy tych grecko -unickich duchownych, którzy. kojcioła 
Rzymskiego nie odstąpili, przyjmowali ich na obrządek ła- 
ciński, dyspensując ich, iżby tylko nauczyli się w łacińskim 
języku odprawiania dwóch mszy, jednej o najświętszej Pan- 
nie, drugiej żałobnej, i takich za wikarych przy kościołach 
łacińskich umieszczali. Drugich obywatele za kapłanów brali 
do swoich kaplic, które pr/.y domach swoich właśnie w 
tym zamianę zabudowali, iżby tym prześladowanym du- 
chownym przytułek i wsparcie dali, laopatrując ich do- 
starczającym funduszem , albo jeźli ten nie był dostarcziyący, 
więc Marszałkowie wojewódzcy z kolekt do nich wniesio- 
nych, dopłacali im wyrachowaną kwotę. 

Nudziłem się, oczekując powrotu posłańca. Osiedzieć 
się nie mogłem na jediiem miejscu, więc zwiedzałem nie- 
których obywatelów, wyrozumiewając ich ducha , jeżeli nie 
jest osłabiony lub zmieniony. Ale wszędzie znalazłem dobrze 
myślących. Pocieszałem ich i umacniałem pomyślną wiado- 
mością za powrotem posłańca, lubo sam nie byłem pewny 
jej pomyślności. 

Tymczasem łudziłepi siebie i ich tą niepewną pomyśl- 
nością. Aż nakoniec dnia 8go kwietnia powrócił szczęśliwie 
posłaniec i przywiózł depeszę od Kościuszki. Był obecnym 
powstaniu w Krakowie, a jako roztropny wszystko pojął 
i wszystko z zapałem opowiadał. 

Prowincyał przez umyślnego posłańca dnia 9go kwie- 
tnia zawiadomił mnie w Granowie, że niebezpiecznie jest 
chory i prosił, aby go odwiedzieć. Co było hasłeiiw wprzód 
umówionym, że posłaniec powrócił. 

Właśnie mniej więcej przed tygodniem proboszcz 
i dziekan Granowski, a mój niegdyś profesor, był rekwiro- 
wany od Gubernatora przez okrużnego SmotritelaT ^aby 
wszystkie parafie w dekanatach swoicI\, GranowsUm i ]l|u- 
chnowskim, zwiedził i naklizał>duchownym czyH proboszczom, 

Diitnołk littri^ekt Nr. 80. Parni ftniki Jr»D. Gąnanowtkiego. 14 



210 

ilkr nftukami swami gorliwemi parafian swoich, do poahi- 
aieństwa i wierności Innperatorowej Rosyjakiej , jako jtta w 
tym krąjtt paaującej, sagnewalL 

Proboszcz i dziekan Granowski tłumaczył się obecs^- 
nm okrożnemu Smolrylelowi, że dla obowiązków parafti 
swojej dopełnienia, niemoże od parafii oddalać się, gdyż 
tyle w fozległej parafii jego jest chorycli w tym czasie, że 
nie tylko dwóch wikarycli jego , ale częstokroć i on sam 
jednego dnia do chorych z usługą duchowną rozjeżdżają s«ę. 
Aie na miejscu swoim przedstawił mnie, zaręczając, że to 
wszystko tak jakby on sam , w imieniu jego dopełnić mogę 
najgorliwiej ; co Smotrytel przyjąwszy uwiadomił Guberna- 
tora, od którego przywiózł na osobę moją dałegaoyę i su- 
rowy rozkaz do wszelkich wojskowych komend , iżby mi w 
praeyeździe moim, wyrażając: że „w tajnym^ osudarskim 
dieli imiennym ukazom Imperatorowej' — stójki wojskowe 
niepłatne i asystencya z Dońców lyle dana była, ilebym po- 
trzebował, a to pod najsurowszą odpowiedzialnością: za 
niedopełnienie tego. 

Takową delegacyę dniem pierwej przed listem pro- 
wincyalskim odebrałem wraz z załączonym ukazem komend 
wojskowych. Zaraz tedy po przeczytanym liście prowincyal^ 
skim, poleciałem najpierwej do Humania. Tam odebrawszy 
ocz^wane depesze, kilka z nich kopii z Prowincyiiłeni 
i z tym poczciwym zakonnikiem zrobiliśmy. 

Ztamtąd dniem i nocą poleciałem najpierw do wojska , 
ukazując mu , że już ma pewny punkt maszerowania w Kra- 
kowskie. Lody jeszcze stały po nader mroźnej zimie, więc 
wojska umówiwszy się, razem z leży zimowej jednej nocy 
wymaszerowały i przeprawiły się jeszcze przez lody. Jedna 
tylko brygada Kublickiego, stojąc wgłębi kraju, przy osta- 
tku kwietnia wymaszerowała , i pośród Moskałów przepra- 
wiła się z majorem Wyszkowskim do Polskiego krt^o. 

W przejeździe moim odwiedzałem niektórych obywa* 



telów w Bfacławskiein , Mljowskiem i Podolsti^ir , I nkmf- 
wa^em im depesze Kaściuszki do mnie i^i^d^am , z )Li&^f(ńi 
oni porobiwszy kopje, innyni. udzielali. Do ni^który^h w* 
biłem moje expedycye i kopie depeszy przez Doiców, pod 
mojemi rozkazami będącymi, rozesłałem. 

Od każdego proboszcza, administratora lub wikarego 
obrządku łacińskiego, od każdego przełożonego zakonników 
unickich, od biskupów obudwóch obrządków, od każdego 
parocha szyzmatyckiego, ich protopopów, ihumenow, bi- 
skupów, brałem certifikata, którego dnia ich zwied5sałem 
i w jakim sposobie , a to na mocy imiennego nka^u Impe- 
ratrycy. Tudzież od każdego komendanta pułku lub jenerate', 
którędy przejeżdżałem. Od okrużnego Smotriteła, od Ho- 
rodnlczego, lub kapitana Sprawnika, także brałem ceftifl- 
katata, a to naumyślnie, abym się dał poznaó w jakim j»- 
stenii zKkredytowaniu u ich rządu. 

Wszędzie odbierałem od tych największe uszanowani^e 
i najpilniejsze spełnienie rozkazów moich. Jeżeli' gdsste w 
którym obywatelskim domie obnocowałem się, rozkazałem 
DoAcom nocną wartę utrzymywać przy tym domie, z czego 
wielką miałem satysfakcyę i domownicy tego domu. A je- 
żeli gdzie w takim miejscu obnocowałem się , gdiśie pułk , 
albo batalion, lub kompania były na leźfach, tedy dawailO^ 
mi honorową wartę. 

Po wsiach, gdzie popi szyztnatycy zajmowali po wypę- 
daeiiiu unickich duchownych parafie, zajechawszy do dwo- 
ru , posyłałem Dońców do popa , aby się zaraz stawił do 
mnie, a każdy z największą powolnością i uszanowanietti 
rozkaz mój dopełniał. Gdy przyszedł, ukazałem mu imien- 
ny ukaz Imperatrycy, a na mocy tego robiłem mu moje za- 
lecenia słabym głosem. 

Takim sposobem obleciałem sto mil z górą w jg^rte- 
ciągu 22 dni, i moje kierowałam interesa. Pbwróciwsry 
z tiej' podróży, zrobiłem zaraz raport do Gubernatora i za- 
ir 



S18 

łączyłem certifikata w 12 arkuszaeh [zszytych, i ten przez 
okrainego Smotrytela przesłałem. Za co wielką pochwałę 
odebrałem od Gubernatora przez tegoż Smotrytela, żem 
tych durniów wyprowadził w pole 

Przyczyną takowego rozporządzenia Gubernatorskiego , 
była wiadomość o pow^staniu Krakowskiem; o którem mi 
major Chriscinitz, mój przyjaciel, jako spodziewanemu zię- 
ciowi swemu, w sekrecie oznajmił wtenczas właśnie, kiedy 
mój posłaniec był już w drodze powracając z Krakowa, za 
przybyciem jego sprawdziło się. 

Tenże mój przyjaciel Major o dalszych obrotach wo- 
jennych Kościuszki z Moskalami w Krakowskiem, zawsze 
dla Kościuszki korzystnych, w sekrecie mnie uwiadamiał. 
Zapraszałem ich obojga często do mnie na obiady i wie- 
czerze, z któremi i jedynaczka ich bywała; także i u nich 
bywałem, czyniąc im nadzieję, że ja się mogę jeszcze roz- 
xiężyć. Ale oni nie dowierzając temu , że można mi się 
rozxiężyć, zapytywali się proboszcza Granowskiego , który 
powieść moją utwierdzał. A tak byli w nadziei, że żąda- 
nia, czyli ich życzenia zaślubienia przezemnie ich córki, 
przyjdą do skutku. 

Oto dosłowna depesza naczelnika Kościuszki i list pe- 
wnego mego przyjaciela z Krakowa: 

Odezwa do Obywatelów. 

„Po tylokrotnie od Was Szanowni Obywatele do ura- 
towania ukochanej Ojczyzny wzywany, podług Waszej woli 
stawam na czele , lecz obelżywego jarzma niewoli (jeżeli od 
Was jak najprędszego i najdzielniejszego wsparcia nie znaj- 
dę) skrócić nie potrafię. Wspomagajcie wnet więc całą 
siłą Waszą, i spuśćcie się pod chorągwie Ojczyzny. W je- 
dnym bowiem interesie, jedna wszystkich gorliwość serca 
zajmować powinna. Poświęćcie dla kraju część majątków 
Waszych, które dotąd nie były Wasze, lecz łupem żołnie* 



SIS 

rza despoty. Przystawiajcie do wojsk naszych ludzi zdatnych 
z bronią. Nie odmawiajcie im żywności w mące , sucharach 
i zsypkach zbożowych. Dostarczajcie koni , koszul , sukna , 
obuwia i sukna prostego, tudzież płótna na namioty, it. d. 
Szlachetne te ofiary dla wolności Ojczyzny w wdzięczności 
całego narodu, godną siebie mieć będą zapłatę. 

Już jest ostatni moment, w którym rozpacz wpo- 
śród wstydu i hańby oręż do rąk naszych wkłada. W po- 
gardzie śmierci, jedna jest nadzieja naszego* i przyszłych 
pokoleń polepszenia losu. Nie dajmy się zatrwożyć postra- 
chom nieprzyjaciół, na zgubę naszą zmówionym. Pierwszy 
krok do zrzucenia z nas niewoli , jest odważyć się być wol- 
nym. Pierwszy krok do zwycięstwa, poznać się na wła- 
snej sile. 

Obywatele! Województwo Krakowskie dało Wam 
piękny przykład. Ofiarowało Ojczyźnie kwiat młodzieży 
swojej. Uchwaliło pobór pieniężny, przyrzekło wszelką po- 
moe dla obrońców kraju. Przykład ten godny jest naślado- 
wania Waszego. Nie wzdrygajcie się kredytować Ojczyźnie, 
która się Wam wdzięcznością wypłaci. Palety przez Jene- 
rałów, Majorów województw i komendantów wojskowych 
wydane , w podatkach przyjęte będą , a w dalszym czasie 
wypłacone zostaną. 

Niechcę Was do tego zagrzewać, żebym się nie zda- 
wał mniej ufać Obywatelstwu Waszemu. Doświadczenie 
tylu przykrości od żołnierza Moskiewskiego , powinno Was 
przekonać, iż lepiej to jest chętnie uczynić dla Ojczyzny, 
co się pod groźbą dla jej nieprzyjaciół czynić musi. Kto 
w takiej okoliczności na potrzeby kraju pokaże się być nie- 
czułym , ten słusznie cechą niesławy naznaczony będzie. 

Ale Obywatele! spodziewam się wszystkiego po gorli- 
wości Waszej. Będziecie serca swe łączyć w ten śwjęly 
związek, który nie obca intryga, nie chęć panowania, ieci 
jedynie miłość wolności utworzyła. 



J 



S4 

Kio nUf ifM t włoui., iesA pnnar«lia mma. Kto się me 
hUIM « IjfMil. kUWij Mwr #i»^H,i!j dui (uyzpa? swejuj wy- 

lMniili|«ł««m Nuroilowi socf sui p«««iefifiaej MBiarJ 
k^\\\'U^v lMl«»h*<«i h1« uźjrć, lea Ch^wiadoas nca, ii kio- 
^\'t\\(vV \\^\Ul^ (H) przeciw zwi^ikowi aasinKci cifMł, taki 
li^ ^\U'\\s^ I ołi»|>MyJttcłel kraju do tądm krmiMilMfo, w 
\i\v'^^^ ^u| M^^i\vlohi»KO , oddany bcdiie. 

\vv-^ i^\U^U)r M nadlo poUaianiem. i dia lago ginie 

\>-.N^ 4s< ^^<\h w lil«ij publiczna ibrodaia nkaianą nie 

^ k ^^^v\-H*\ lvi\^t Inny sposób postępowania, cnotę 

--V w V ^ •\\s' V4H^>^\^<^^^ , a zdrajców ścigać i zbrodnie karać. 

w . \ yy ' *\\«w I^WN^i^M^t^ł \> Krwkowie dnia 24 marca 1194 r. 

Tadeusz Kościusiko.'^ 

łV* f >\\ V ^M^ /Ol. MEKZY. 

V,^ y* Vx V, ,r.vA>**. Nh ibit^lnej Narodowej, Wofska 

\^ ^y^.^ry X ^ iv\\>Kw\<i\^ N^^wyiszy Naczelnik. 

^^ \vVv vm\ KA?<N^ł\ ^w^^n Ojczyźnie naszej być 

W »\ >\ ^ \ rnwvrr.\ >!- f,^i\N iio>xxHij\ dotrzymamy lej je- 

' W, N-.^M^^ N V ^^.^tł ;v.x )NąT<^«uH\ nledosyo mając na 

\ .^ -»%v-N^ >^.>,y. y^i^ivt \xxx)rx^' oręi, a rozbrojo- 

VA -N ws ,» .s ,^ .^^^^-^"^ ^ >».\t'?^v|>xm wysławić. Obróćmy 

»'>^ ' ^^ ' ^ - 'K.^^o.N^i y^,^M.\v>) \Vy<1j^.>ft1giiymy Ojczyznę 

. ■'M\\Nvł> Vv\\N\V^\ v^^^^Sł^A^^ )ł>(ł^<^ł<^ij^t Polaka, a samo- 

\\V>,VN\- \ \vNsvV\\-, ^y^,^ w jŁVx^tw^ km^toie Krakowie 

^V^^T^ * ^>>^ v- ^ass ^ •< v t>4^s» Ko^uszko*'' 

UnV»Vi\^% ^NSN>.mw\>N N.)i^ ♦^^>sifVK^^ NawAimyi, Wojska 
\NN >^^>s\>vi^. *^w ^ .^^l^^ |S>)U. 4j«j^ci« wiele 






iis 

^w niedawno toczone] z nieprzyjacielem wojnie, o wolnosó, 
całość i niepodległość, tak świetnego , tak szlachetnego na- 
roda Polskiego, dla braci Waszych, mężów lub synów, w 
tej świętej sprawie Ojczyzny chlubnemi okrytych ranami , 
opatrywałyście hojnie lazarety nasze wojskowe szarpiami 
i starą bielizną. Dajcie jeszcze i ten raz dowód ludzkości 
i czułości Waszej, dla tychże współbraci Waszych. Nie od- 
mawiajcie przysposobić i nadesłać do obozu naszego szarpi , 
lub bieli«iy starej na szarpie i na bandaże dla rannych. 
Wszelka Wasza czuła usługa ludzkości nietylko od tych, 
dla których tę ofiarę zrobicie, z czułością będzie przyjęta, 
ale i Ojczyzna w późnej potomności tę cnotę Waszą uwiel- 
biać będzie. Dafi w głównej kwaterze Krakowie dnia 24go 
marca 1794 roku. Tadeusz Kościuszko.'' 

Odezwa do Wiernych kościołowi Rzymskiemu, Jako 
matce swojej. 

^Tadeusz Kościuszko i t. d. 

Wierni w Bogu! 

Oto Misyonarz nasz , w imieniu Kościoła matki naszej 
i Waszej, gdy gorliwem i wiernem opowiadaniem swójem 
prawd niezaprzeczonych, usiłował wyrwać Was z toni po- 
grążenia w przepaść odwieczną. Wy wierni matce Waszej , 
przyjęliście głos jego do czułych serc Waszych , i jednym , 
mocnym a nierozdzielnym wierności , jedności i miłości ku 
ukochanej Matce Waszej połączyliście się węzłem. O czem 
ten cnotliwy i wierny malce swojej Misyonarz uwiado- 
mił nas. 

Miło nam jest słyszeć o tak gorliwych zamiarach i po- 
święceniach się Waszych aż do przelania krwi Waszej, 
Waszych synów, mężów, braci Waszych. Tak jest cnotliwi 
i wierni , wszystkośmy winni matce naszej , więc wszystko 
powinniśmy dla utrzymania jej poświęcać. Bądźcie wierni 
zawsze Waszym obowiązkom. Utwierdzajcie się w cnocfe 



216 

Waszej, aby gdy sblliy się Matka Wasza do Was, zasiała 
Was czuwających na przyjście Jej, i przyjęła Was na ło- 
no swoje. 

Wy cnotliwi i wierni, którym żadne pojedyncze nie 
cięią obowiązki, zbierzcie się pod chorągiew krzyża świę- 
tego przeciwko nieprzyjaciołom kościoła , to jest Matce Wa- 
szej , i ndaJcŁe się z pośpiechem na jej macierzyńskie łono. 
Matka (a przyjmie Was jako wierne i kochające Ją dzieci. 
Pan w głównej k walerze Krakowie dnia 24go marca 1794 r. 

Tadeusz Kościuszko.*^ 

I^IST PRZYJACIELSKI Z KrAKOWA. 

dnia 25go marca 1794 r. 

„W niedzielę wieczorem o godzinie lOtej przyjechał 
Kościuszko z księdzem Dmuchowskim , a Moszyński kaszte- 
lan Lubelski z Kołątajem , bratem Hugona, do jenerała Wo- 
dzickiego. Zrana o godzinie 6tej w poniedziałek wszystkie 
bramy miasta zamknięto, i nikogo z miasta nie wypu- 
szczono. O godzinie 7mej przyszedł Kościuszko piechoto 
przed habtwach. Odezwę do żołnierzy przeczytał, po której 
najprzód Kościuszko, Wodzicki jenerał i wojsko tu przy- 
tomne przysięgli. Poczem poszedł Kościuszko na ratusz . 
gdzie Linowski, poseł, akt generalny powstania obywateli 
mieszkańców województwa Krakowskiego czytał. Ten był 
arkuszowy, który ile mogłem przepisać, posełam. Dalszych 
10 artykułów ściąga się do rady doczesnej, któr**! Kościu- 
szko ma ułożyć. Zapewne że Kościuszko sam jeden decydo- 
wać będzie , a gdyby umarł , wtenczas Rada innego Naczel- 
nika obierze, który jako już nie od Narodu obrany, tejże 
Radzie podlegać będzie. 

W mocy tej Rady jest podatki stanowić , pożyczki za- 
ciągać, 1 dopóty ta władza trwać ma, póki nieprzyjaciel 
łiędzie w kraju. Konstytucyi krajowej pod nieważnością usta- 
nawiać nie ma, którą naród aż względnie do uszczęśliwię- 



sn 

nia swego ustanowić jest mocen. Sąd kryminalny jeden na 
legalnych sejmikach z trzech osób obranych złożony, woje- 
wódzki, a drugi w obozie Najwyższy będzie. 

Po przeczytaniu tego aktu, Dębowski, kasztelan, pod- 
pisał się, a za nim inni. 

Po obiedzie przyjechał Kościuszko do domu naszego^ 
i tam wybór komisyi porządkowej zaproponował. Uczynio- 
no mu zapytanie: Jaka jest bezpieczeństwa nadzieja? Od- 
powiedział: Rozpacz i nadzieja w energii. 

Dziś zrana przeczytana była Proklamacya do Obywa- 
teli. Wotywa śpiewana , nakoniec Kościuszko rzekł: 

— Kapłanie! chcę Ojczyznę obronić, mów do ludu, 
że Bóg jest sprawiedliwy, winien dobrej sprawie błogo- 
sławić. 

Celebrujący mówił do ludu: 

— Oto cnotliwy Naczelnik! Klęski są niepoliczone , 
rozpacz i w własnej sile ufność, jedyną dadzą nam radę 
i t. d. 

Poszliśmy potem na ratusz, tam przeczytano nam pro- 
klamacyą do obywateli , podpisaliśmy ją. Komisya z połowy 
szlachty a połowy mieszczan jest złożona. Ta dawać będzie, 
rekruta i podatki wybierać. 

W całej Polsce, małej Rusi i Szlązku, ma być In- 
, surrekcya. 

Ten cnotliwy, wierny i roztropny, posłannik z Huma- 
nia do Kościuszki, odebrane w Krakowie wyżej wyrażone 
od' Kościuszki depesze do mnie, chcąc je w całości prze- 
wieźć, z własnego instynktu wynalazł bezpieczny sposób 
przewiezienia ich. Kupił od pewnego Moskiews^kiego ofi- 
cera szubę, wyprawnemi psiemi skórami podszytą, i wsiał 
od niego attestat, jako on taką i taką szubę, za tyle i za 
tyle kupił od niego, i należące się za nią pieniądze wy- 
płacił mu, aby niltt go nie napastował o tę szubę. Zrobi- 
wszy to, wziął tyle starego kawałek płótna, ile potrzeba 



118 

wymagała. Do tego płótna te wsiystkie papiery csyli de- 
pesce pnyfaslrygował , i dołem do tych skór futra we 
środka przyszył. A to na ten przypadek , że jeżeliby w lem 
futrze wynalezione zostały te papiery, on wziętym attesia- 
tern mógł się tłumaczyć, że tę szubę od oficera Moskiew- 
skiego kupił, nie wiedząc nie, co się tam we środka znaj- 
diye. Co mu się zupełnie udało, że te depesze bezpiecznie 
przywiózł do mnie. 

W odwrocie swoim z Krakowa, najkrótszą drogą 
dniem i nocą spieszył do miejsca swego, iż w czternastu 
dniach odbył tę podróż. 

Zwiedzając domy obywatelskie z odeforanemi do mnie 
depeszami, tym wojskowym, którzy w domach obywatel- 
skich mieli przytułek , ukazując im odezwy Kościuszki , ra- 
dziłem, aby ci udali się jak najspieszniej do tych brygad, 
pułków i regimentów, które już zdeterminowały się opu- 
ieii tajemnie ten kraj i pomaszerować w masie do Polski, 
xcelem przyłączenia się do nich, i razem z niemi maszero- 
wania. Go oni przyjęli i dopełnili. 

Obywatel każdy w miarę swojej możności, robił dla 
swoich rezydentów udział jakiś pieniężny i broni. Resztę 
Marszałkowie wojewódzcy z kolekt u nich umieszczonych, 
także jakiś robili im udział. A tak zmniejszył się ciężar 
dla obywatelów pojedynczych , gdy ci ich rezydenci wyszli 
z ich domów dla obrony Ojczyzny. 

Ja zwiedziwszy pryncypalniejsze domy w Bracławskiem 
i Ktjowskiem , jako to : zacnych i poczciwych Prowincyałów 
i Superyorów, księcia Radziwiłła, Oskierkę strażnika, Je- 
lińskiego kasztelana i starostę Mozerskiego, metropolitę 
ruskiego Smogorzewskiego, biskupa Pałuskiegó, -księdasa 
opata Ochockiego, biskupa Sierakowskiego i innych, po- 
żegnałem się z niemi i powróciłem do Granowa. Gdzie 
uwiadomiłem mego szanownego profesora niegdyś , a wten- 
czas proboszcza i dziekana Granowskiego , kanonika Łaty- 



819 

cMwekiego, iż opuszczafli ten kraj i udam się do obozu. 
I gdy już do lej przedsięwziętej podróży mojej przygoto- 
wałem się , odebrałem niespodzianie expedycyą do mnie 
biskupa Pałaskiego i oficyała Kijowskiego , że jego biskup 
dyecezyalny Kijowski, Cieciszewski , zaprasza mnie do siebie 
do Żytomierza, i abym akt powstania Kijowskiego, jako 
też depesze od Kościuszki nadesłane, miał z sobą. 

Zastanowiłem się nieco nad tą grzeczną polityką bi- 
skupa Cieciszewskiego. Będąc ostatnią rażą u biskupa Pa- 
łuskiego na pożegnaniu, chciałem podobną grzeczność do- 
pełnić i Cieciszewskiemu, biskupowi Kijowskiemu, ale że 
go wtenczas nie było w Żytomierzu , i powrót jego nie był 
udeterminowany , obligowałem Pałuskiego biskupa , aby 
oświadczył mu moją chęć dopełnienia mego dla niego 
uszanowania i odebrania jego błogosławieństwa na podróż 
moją. Co biskup Pałuski dopełniając, uwiadomił go, że ode- 
brałem depesze od Kościuszki, i że powstanie w Krakow- 
skiem już operuje. 

Zdeterminowałem się i udałem się w podróż do Ży- 
tomierza, 19 mil od Granowa odległego. Tam odwiedziłem 
najpierw Pałuskiego biskupa, a rozmówiwszy się z nim, 
udałem się do biskupa Cieciszewskiego. Bardzo grzecznie 
byłem od niego przyjęty. Tłumaczyłem się, że przed kilka- 
dniami byłem w Żytomierzu , celem dopełnienia mu win- 
nego uszanowania, i odebrania od niego pasterskiego bło- 
gosławieństwa na podróż moją do Polski. 

Odpowiedział mi biskup, że ksiądz Pałuski, oficyał 
jego, dopełnił moje żądanie, i że on nie był spokojny, iż 
nie mógł się wtenczas ze mną widzieć ; dla tego obligował 
Pałuskiego , oficyała swego , aby uwiadomił mnie o jego 
niespokojności , i jeżeliby to nie robiło mi jakiej przykro- 
ści, imieniem jego zaprosił mnie do niego. 

Odpowiedziałem grzecznym moim komplementem bi- 
skiq[K)wi ; obligował mnie ^ abym pozostał u niego na obiad. 



MO 

W dalszych rosmowach oznajmił mi , że bisliap Pała- 
sili uwiadomił go , iż świeżo odebrałem depesze od Kościu- 
sxl£i, i że powstanie w Krakowsluem jaż operuje. Naten- 
czas całą depeszę Kościusziii uiiazałem mu. Czylał i zasta- 
nowił się. Na1(oniec rzelił: 

— Acli jałt tam wielki jest zapał! 
Ja: I tu podobny. 

Rzekł dalej: Ten wielki, ten szanowny bobater Ko- 
ściuszko, jak wiele się hazarduje. Niech Bóg błogosławi 
jego świętym zamiarom i dodaje męstwa, siły i środków do 
wydźwignienia nieszczęśliwej Ojczyzny. Ależ i panu Majo- 
rowi Bóg dopomógł, żeś tak szybko i szczęśliwie cały ten 
kraj uorganizował i wojsko. 

Jii: Bogu, temu to najwyższemu Panu, za lo wszy- 
stko niech będą dzięki. On swoją wszecbmocnością skoja- 
rzył serca obywalelów, miłością , jednością do przyjęcia zba- 
wiennych środków dla podźwignienia Ojczyzny swojej. 

Dalsze rozmowy nasze zobopólne w lej jednej były 
materyi aż do obiadu. Przy stole było nas d^róch i trzeci 
kapelan biskupi, więc inne mieliśmy rozmowy. 

Po stole, gdy tylko sami byliśmy, Biskup tłómaczył 
mi się, że nie mógł być obecnym na Zgromadzeniu naro- 
dowym, kiedy akt powstania jednozgodnie był przyjęty 
i został podpisany. Ale teraz jeżeliby to być mogło, akt 
ten podpisać jest gotów. 

Mając ten akt przy sobie, wręczyłem go Biskupowi. 
On go odczytał i podpisał, poczem rzekł: 

— Biłoby to wszystkim w oczy, gdyby Naczelnik re- 
ligijny, biskup dyecezyalny,. odłączył się od całego narodu 
przez niepodpisanie aktu tego, który jak teraz jest zba- 
wienny dla uratowania Ojczyzny. Niech co chce dzieje' się 
ze mną, na wszystko jestem przygotowany. Dopełniłem po- 
winności mojej, i już jestem na sumieniu mojem spokojny. 

Oddalił się na moment do drugiego pokoju, zkąd 



iii 

powróciwszy i pięknym woreczkiem jedwabnym , złotem 
napakowanym, robił mi z niego ofiarę. 

Podziękowałem grzecznie za tę ofiarę i tłumaczyłem 
się, że jej przyjąć nie mogę, bo bym obcięźył sumienie 
moje łakomstwem, ile że nie jestem potrzebnym. Owszem 
mówiłem wyraźnie, że pożyteczniejszy z tej ofiary swojej 
może zrobić użytek , przeznaczając ją dla Rzeczypospolitej , 
ile teraz na prowadzenie wojny niepoliczone mającej wyda- 
tki , i tę dobroczynną ofiarę swoją w akcie powstania aby wy- 
raził i denominował ilość jej^ którą na ręce moje przesyła. 

Opierał się len szanowny Biskup memu wnioskowi, 
dając przyczynę, że przez to zdawałby się szukać próżnej 
dla siebie chluby, której on zawsze chronić stara się. 

./a; Owszem, ta Jego Excellencyi wspaniale zrobiona 
dla Rzeczypospolitej ofiara, będzie pięknym wzorem do 
naśladowania dla innych. 

Nie mogąc tedy Biskup skłonić mnie podług swojej 
chęci, wpisał ją do aktu powstania, wymieniając, że przez 
moje ręce przesyła tysiąc czerwonych złotych dla Rzeczy- 
pospolitej^ na co ja mu mój dałem certiflkat. Obligował 
mnie, abym do jutra zabawił, gdyż on na moją intencyę 
odprawi jutro w kaplicy swojej msz^ę świętą, i udzieli mi 
Papiezkiego błogosławieństwa, na szczęśliwą podróż i po- 
myślne moje powodzenie. Przyjąłem to. 

Tego dnia odwiedzali niektórzy duchowni dyecezyalni 
Biskupa w swoich duchownycli potrzebach. Niektórym za- 
raz rezolwował, a niektórym do jutra odroczył swoje re- 
zoiucye , aby mu nie zajmowali czasu, który on tego dnia 
dla mnie poświęcał ijak sam wyraził mi się poufale). Prze- 
pędziliśmy ten dzień i wieczór grą w karty maryaszową 
i różnemi rozmowami. Po lem udaliśmy się do spoczynku 
nocnego. 

Nazajutrz rano odprawił Biskup mszę świętą prywa- 
tnie w kaplicy swojej pałacowej, po której ubrał się w Pon- 



32S 

tiflkalia i Papieską benedykeyf udzielił mi. Po msij karvra 
i śniadanie, czasu którego uprzedził mnie Biskup, abym 
jeszeze był u niego na oliiedzie. 

Przed obiadem ukazuje mi lilskup piękny kosztowny 
zegarek kieszonkowy, z pięknym i kosztownym łańcttszkiem 
i tabakierkę niewielką złotą, piękną robotą, emalią różową 
powlekaną, a po niej złotem tak sztucznie powleczoną, że 
przez niego enudia odbijając się, przyjemny robiła widok. 
Ob«|jrzałem te obydwie sztuki, robotę i wartość ich, po- 
chwaliłem i na stoliku złożyłem. 

Po niejakiej pauzie rzekł Biskup: 

— Szanowny Majorze! czy wolno mi zapytać pamr, 
jeżeli jesteś takim moim przyjacielem , jakim ja jego ? 

A gdy upewnił się moją odpowiedzią, że jestem; 
rzekł dalej (biorąc do ręki ukazywany mi zegarek i taba- 
kierkę) : 

— Przyjmże len mały udział od przyjaciela twego , 
który będzie rękojmią wzajemnej naszej przyjaźni. 

— A odemnic najpowinniejszego dla Waszej £xcelien- 
cji uszanowania. 

Delikatność nie pozwalała mi nie przyjąć ofiarowanego 
mi od Biskupa daru , ile przy takich jego grzecznych wy- 
razach. Przyjąłem go. Biskup uściskał mnie serdecznie i uca- 
łował. Widać było w twarzy jego nader wielkie ukonten- 
towanie. Oświadczył mi, że swoim pojazdem odeszle mnie 
do Granowa. 

Podziękowałem mu za to jego oświadczenie, ale go 
nie przyj^em ; dałem za przyczynę potrzebę prędkiego mego 
do Granowa powrotu, który stójkami za dziewiętnaście go* 
dżin ułatwię. 

Uprowidował mnie na podróż kilkunastą butelkami 
najprzedniejszego wina i tyleż najprzedniejszego także de- 
reniaku, w co 1 biskup Pałuski również mnie uprowido- 
wał. Przy wspólnych najserdeczniejszych wyrazach pożegna* 



łen Biskupa, a na momeni udaton się ck) biakupa Palu- 
skiego, gdzie uwiadomiwszy go o grz^znem przyjęciu mnie 
przez biskupa Cieeiszewskiego i pomówiwszy nieieo o mo- 
jej podróży, poiegnałeni i tego i poleciałem do Granowa, 
gdzte pożegnawszy mego szanownego kanonika i poczciwe- 
go Okoła, klóremu oświadczyłem uprzejmą wdzięczność za 
udzielanie się jego dla mnie czasu mego pobytu, opuści- 
łem Granów, gdzie jeszcze na żądanie kanonika powiedzia- 
łem kazanie przed wyjazdem, o uszanowaniu dzieci dla 
rodziców, o najczulszych powinnościach dla Ojczyzny swq}ej 
i uległości panującym. 

Szanowny Kanonik przeprowadził mnie do Jaroszyń- 
skich , zkąd powrócił do siebie ; a ja odwiedziwszy Sobm- 
skich i Ostrowskich, zabawiłem parę dni u Jaroszyńskieh. 
Tam ulokowałem moje konie, pojazd, ludzi, garderobę 
moją wojskową, garderobę mego Sokoła, i pozostałe je- 
szcze szczątki brylancików moich. Marszałkowi Jaroszyiir 
skiemu dałem plenipotencyę , do wykupienia brylantów mo- 
ich w Berdyczowie, przezemnie zastawionych, i wzięcia ich 
do siebie. 

W tym zamiarze lokowałem tam moje rzeczy, że spo- 
didewałem się niebawnie powrotu mego w tamte woje* 
wództwa , dla operowania uorganizowanego piaezemnie po- 
wstania. A choćby i nie to, to będąc w księżej sukni, nie 
powinienem był na żaden^ wypadek , żadnych sprzętów woj 
skowych mieć przy sobie. 

Wszyscy ci, którzy utrzymywali generalny skład ko- 
\ekij każdy resztującą od wydatków sumę obrachowawszy 
wraz z rachunkami swemi do rąk moich za kwitami memi 
złożyli. Cała suma do rąk moich z kolekt oddana, wyno 
siła do 50.000 złp. w złocie. 

Ułintwiwszy wszystkie inleresa, kią>iłem od Jaroszyii 
skiego marszałka tęgie trzy konie z bryką krytą kupiecką 
i puściłem się w podróż do oł>ozu, zostawiwszy w tych 




t24 

tnech wojewódzlwaob , przezemnleziuisyonarzowanycb, dożo 
moich przyjaciół i gorliwych patryotów, którzy oczekiwali 
powrotu mego niebawnego do nich , dla operacyi powstania. 

W przejeździe moim odwiedziłem poczciwych Szczep- 
kowskich, dałem kwil na to, co czasu pobytu mego w 
Granowie z dyspozycyl księcia wydane było. Oświadczyłem 
Im niezmienny nigdy mój szacunek dla nich i przyjaźń. 
I z tamląd jadąc odwiedziłem Wójcickiego, równie poczci- 
wego gubernatora klucza Niemirowskiego , któremu takie^ 
kwit dałem na wydalki skarbowe dla mnie, i pożegnałem 
go serdecznie. 

W dalszym moim przejeździe, wypadi mi nocleg w 
jednej wsi dobrze zabudowanej, ale dom gościnny czyli 
karczma , tak była opustoszona , że nie można w niej było 
obnocować się, a zbliżający się późny wieczór, nie dozwa- 
lał w dalszą zapuszczać się podróż. W takim przypadku 
zajechałem wprost do p. Eiionoma i obligowałem go o no- 
cleg , uprzedzając , że nic od niego nie potrzebuję , oprócz 
owsa i siana dla koni i to za opłatą. 

Uczciwy Elionom nie odmówił mi noclegu. 

Już tedy rozgościłem się i kazałem zająć się przygo- 
towaniem wieczerzy menm kucharzowi i furmanowi razem , 
albowiem poczciwa pani Szczepkowska zaopatrzyła mnie 
na podróż różnemi wygodnemi produktami. 

Pan Ekonom według zwyczaju, poszedł do pałacu 
pana swego z uwiadomieniem ekonomicznem robocizny 
dziennej, i tam oznaju)ił, że ma podróżnego księdza ja- 
kiegoś , który nie mogąc gdzie zanocować , wprosił się do 
niego na nocleg z oświadczeniem, że nic od niego prócz 
owsa i siana za gotowe pieniądze, potrzebować nie będzie. 
Kazał gotować wieczerzę, dla której wszystko ma swoje, 
i mnie na wieczerzę swoją zaprosił , którą kucharz jego już 
"oui^jurządzić. 

Mekawi posłali sprytnego ze swoich sług, 



22& 

aby od moich wybadał wiadomości o mnie, który powró- 
ciwszy opowiedział. 

Zlecili natychmiast swemu koniuszemu, iżby imieniem 
ich udał się do mnie na folwark i zaprosił do pałacu, 
gdzie wygodniejszy mógłbym mieć nocleg. 

P.^ Koniuszemu , dopełniającemu zlecenia swoich pań- 
stwa, podziękowałem za jego fatygę, państwu zaś jego 
oświadczyłem grzeczny komplement za ich grzeczność, da- 
jąc za przyczynę niedopełnienia ich żądania, że mam pilną 
podróż, dla tego bardzo rano wyjeżdżam zawsze z noclegu , 
ł z tem odprawiłem p. Koniuszego , który co moment po- 
wracał do mnie z świeżym komplementem, że państwo je- 
go proszą mnie na jutro bardzo rano do siebie na kawę, 
i czekać będą na mnie. 

Obojętną dałem odpowiedź delegowanemu, wyrażając 
się» że nie chciałbym być przyczyną przerywania snu jego 
państwu , który nade dniem zwykł bywać najprzyjemniejszym. 

Po odejściu delegowanego, wdałem się w rozmowę 
z Ekonomem. Ten mnie uwiadomił, że państwo jego są 
bardzo aprzejmi i grzeczni, ludzcy, wesołego temperamen- 
tu. Mają ośm wsi dużych, żyją z sąsiedztwem w przyjaźni. 
Odwiedzających ich przyjmują uczciwie, wspaniale. Mają 
swoją kapelę, bawią się wesoło. Dworskich tyle, ile do ich 
tonu i wygodnej usługi potrzeba. Pan jego nazywa się Ka- 
wiecki, ma urząd stolnika koronnego. 

Grdy od tego p. Ekonoma dowiedziałem się o nazwi- 
sku jego i^ana , zujrełny wstręt wziąłem od niego , z przy- 
czyny, że na akcie powstania nie było podpisu jego, i po- 
stanowiłem bardzo rano wyjechać z noclegu , abym uniknął 
bytności mojej u nich. 

Położywszy się na spoczynek, zapuściłem się w roz- 
myślania o nim, że na akcie powstania nie był podpisany. 
Wnosiłem tedy, albo że jest nieprzyjazny Ojczyźnie, albo 
że był chory lub nie znajdował się w domu w ten czas , 

Diimmik liUraoki Nr. 82. Pamiętniki /. D. Gątiamwtkiego. 15 



^ 



899 

kiedy ten akt robił się. Nie wiedząc pryncypalnej przyczyny, 
a cliciwy będąc wybadać jej, odmieniłem wieczorne posta- 
nowienie moje , nie być , a zezwoliłem być , bo żal mi było 
opuścić go jako dosyć majętnego obywatela, który w cza- 
sie mógłby być pomocą w interesach krajowych. Dłożyłem 
tedy względem niego taki plan. Jeżeli nie jest przychylny 
Ojczyźnie, lub obojętny, aby go zmisyonarzować i skłonić 
do podpisania aktu , a jeżeli był chory lub nieobecny w 
(łomu czasu Zgromadzenia narodowego do podpisapia aktu 
powstania, a był czułym patryotą, aby go teraz podpisał. 

Bardzo rano wstawszy, w podróżnym ubiorze, czekałem 
na wiadomość z pałacu, dokąd Ekonom był posłał dowie- 
dzieć się czy państwo już wstali, a odebrawszy, że już 
powstawali, udałem się z blizkiego od pałacu folwarku 
pieszo , gdzie w samej rzeczy zastałem tak , jak byłem uwia- 
domiony. 

Przyjęty byłem od obojga Państwa dość grzecznie. 
% mojej strony tłumaczyłem się im , dla jakich przyczyn 
nie dopełniłem wczorajszego ich żądania , i razem prosiłem , 
aby nie byli na Ekonoma urażeni , że ten ofiarował mi no- 
cleg: na ich folwarlcu. Na co sama Stolnikowa : 

— Mąż mój naumyślnie zaniechał reparacyi karx;zmy, 
aby podróżni, nie mogący w takiej dezelbwanej karczmie 
popasać lub nocować, do nas udawali się. Co tak i bywa. 

Po zobopólnych grzecznych komplementach, napiwszy 
się kawy, gdy chciałem ich pożegnać , prosili mnie , abym 
na podróżne śniadanie zatrzymał się. Nie wiele wymawia- 
łem się od tego, tylko, ceremonialnie, bom jeszcze za- 
miaru mego , zbadania ich sposobu myślenia , nie mpgł 
uskutecznić. 

Po śniadaniu zatrzymać pozwoliłem się na obiad, a 
po obiedzie i na nocleg. Przeznaczono mi pokój przy kaplicy 
w pałacu jako księdzu , gdzie i pan Skarbnik, człowiek wie- 
^wy, obywatel i sąsiad , miał Już tam swąje łóilko. 



2217 

Śniadanie i obiad gustownie były 'zrobione, bez ża- 
dnych zbytkujących przepychów. Czasu obiadu nadworną 
muzyka, na balkonach w sali usadowiona, przygrywała. Po 
obiedzie w godzin kilka był koncert muzykalny, śpiewalny 
i fortepianowy. Ostatnie dwa sama Stolnikowa w towarzy- 
stwie pięknej młodej blondynki, p. Dydyńskiej, świeżej roz- 
wódki, w domie jej jako przyjaciółki bawiącej, pięknie 
i przyjemnie exekwowała. NB. Tę panią Dydyńskę pozna- 
łem był w domu jej rodziców na Wołyniu , dwunastoletnią 
wówczas panienkę, która śmiertelnie rozkochawszy się w 
pięknym nader chłopcu, miernie majętnym Dydyiiskim, w 
piętnastym roku wieku swego stała się jego żoną , a w dwu- 
dziestym rozwiodła się z nim , żadnego nie mając potomstwa , 
i jako przyjaciółka bawiła przy tej pani Stolnikowej , mając 
poruczony sobie dozór dwunastu panienek szlacheckich i na- 
uczania ich : pięknego haftowania w krosienkach gustownych 
kobierców, obicia na szarym płótnie, grania na fortepianie 
i innych robót ich płci właściwych. Te panienki były córki 
obywatelów mniejszego majątku. Miały tytuł rezy(}ęntek , 
wikt wygodny, garderobę , pomieszkanie i edukacyę miały 
bezpłatnie. W oddzielnej, na jednym dziedzińcu pałacowym 
zabudowanej oficynie były lokowane razem z swoją mistrzy- 
nią, panią Dydyńską. 

Po koncercie zapytała mnie Stolnikowa, czy nie po- 
zwoliłbym w towarzystwie z nią odwiedzić panią Dydyńskę 
w oficynach, tikrywając przedemną, że tam wykonywają 
się piękne roboty obić i kobierców. 

Tu użyłem grzeczne odpowiedzi na korzyść pani Dydyń- 
skiej, prosząc Stolnikowę, aby mnie uwolniła od odwie- 
dzania p. Dydyńskiej , co wielce zastanowiło Stolnikowę , 
która porywczo rzekła: 

— Dla czego ? Pani Dydyńską jest dama uczciwa i na- 
szego domu przyjaciółka, wszyscy ją poważają. 

Odpowiedziałem , że nic nie ujmuję jej , owszem sza- 

15* 



828 

eaję i poważam ją równie jak inni, a moie i więcej, ale 
się boję jej. 

Siolnikowa: Zkąd ta bojaiń? Pani Dydfńska jest ko- 
bieta łagodna » \%ielce ngrzeczniona , rozsądna i t. d. 

Ja : Wszystko jej to przyznaję , ale wszelako boję się 
jej, aby mnie nie oczarowała tą swoją grzecznością i łago- 
dnością. 

Dopiero Stolnikowa ucieszona powtórzyła swoje i moje 
słowa mężowi, i udaliśmy się do oficyn. Tam zastaliśmy 
panią Dydyńskę, zajmującą się rysunkami do kobierców, 
która , szybko ukrywszy swoją robotę , powitała Stohiikowę 
sposol>em poufałej przyjaciółki, i dla mnie grzeczny kom- 
plement zrobiła, odpowiadający memu , jaki na wstępie zro- 
biłem do niej. 

Stolnikowa opowiedziała jej moje zdanie względem 
niej ; poczem nastąpiły obopólne usprawiedliwienia się. 
Wtenczas Stolnikowa odkryła się ze swojem powątpiewaniem 
omojem księstwie, powiadając wyraźnie, że musi być tylko 
pozorne , gdf ż ułożenie moje nie jest seminarzyckie , ale cał- 
kiem wojskowe, co i pani Dydyiiska potaknęła. 

Ja zawsze utrzymywałem się przy mojem księstwie. 
Przyznałem , że byłem żołnierzem świeckim , ale teraz du- 
cbownym zostałem żołnierzem. Przymuszałem się do uło- 
żenia księżego , i to niekiedy dobrze exekwowałem tak , że 
nie mogły Stolnikowa i Dydyńska połapać się w swoicb 
o księstwie mojem mniemaniach , zapełnię je zaspakajających. 

Wprowadziła nas pani Dydyńska do jednego z swoich 
pokojów, który całkiem szytemi obiciami pięknemi był 
ozdobiony. Obicia te były mitologiczne, na których bożek 
Jowisz w wszystkich figarach swoich, dobranemi kolorami 
i doskonałą robotą był wyobrażony. Rzekłem: 

— Biedny Jowisz, bez towarzyszki swej Wenery! 

Dydyńska: Towarzyszką jego jest Junona. 

J^: Ale i tej nie ma ta przy nim,, i zaraz rzekłem: 



229 

Przepraszam, omyliłem się, jest Junona, wskazując na pa- 
nią Dydyńskę. Co ona bardzo mile przyjęła. 

Dojrzałem w niewielkiej szafie za szkłem nieco ksią- 
żek w pięknej francuskiej oprawie. Zbliżyłem się do niej , 
i z wysztychowanych wielkiemi literami na nich tytułach 
zawiadomiłem się , że był zbiór całej Mitologii w dwunastu 
tomach. Także zbiór historyi Greckich, Rzymskich i Pol- 
skich dawnych dziejów, i kilka książek rysunków. 

Pani Dydyńska otworzyła tę szafkę, i zostawiła- mi 
wolne przejrzenie tego zbioru. Przejrzałem cały ten zbiór. 
W Mitologii każdego bożka i bogini, ich działania właści 
we , pięknemi kolorowemi kopersztychami były odznaczone 
Toż samo i w historyach staczane krwawe bitwy spólnych 
narodów, gdzie i w którem miejscu, kolorowemi pięknemi 
kopersztychami były wyobrażone, z napisami , gdzie, z kim 
i przez kogo, z jakiemi korzyściami. Książki rysunkowe 
także kolorowe, piękne i gustowne miały rysunki. 

Ztamtąd wprowadziła mnie Stolnikowa razem z Dy 
dyńską do wielkiej sali, która warsztacikami kobiercowemi 
i obiciowemi była zastawiona; przy każdym warsztaciku 
siedziała panienka skromnie, ale czysto przybrana, przy ka- 
żdej na małym pulpicie znajdował się kolorowy wzór, dla 
dobierania kolorów do tej roboty, jaką która zajmowała się. 

Za przyjściem naszem wszystkie powstały, zrobiły grze- 
czny ukłon, Stolnikowej rękę ucałowały, i zajęły swoje 
miejsca przy robocie. Po środku sali stał warsztacik podobny, 
na którym pani Dydyńska w zbywających od jąj zatrudnień 
godzinach, podobną zajmowała się robotą. Każdej panienki 
robotę przejrzała Stolnikowa. Ta robota obić i kobierców 
była mitologiczna i historyczna, wyobrażająca osoby bogów 
mitologicznych, i bitwy wojujących między sobą narodów, 
z krótkiem opisaniem przez wyszywane litery, kto, z kim, 
i gdzie, w których miejscach i w którym roku, jakie od- 
prawiał bitwy i z jakiemi korzyściami. 



230 

Z tej sali wprowadziła mnie Stolnikowa do innej 
mniejszej , gdzie był fortepian dla panienek tych , do brania 
lekcyi grania, przez panią Dydyńskę dawanych, i kilka sto- 
lików do innych robót ręcznych, ich płci właściwych. 
W tej sali pożegnała Stolnikowa i ja panią Dydyńskę, a 
przy pożegnaniu zapytała mnie Stolnikowa: czy jeszcze się 
boję pani Dydyńskiej? 

Odpowiedziałem: Więcej jak pierwej. 

A Dydyńska wesoło: 

— I ja wzajemnie. 

Uśmieliśmy się z wzajemnych naszych oświadczeń. Po- 
wróciwszy do pałacu, Stolnikowa opowiedziała to wszystko 
mężowi swemu, z czego i on uśmiał się. 

Ja nieznacznie oddaliłem się do mojej stancyi, wzią- 
łem do ręki brewiarz, i zająłem się niby odmawianiem pa- 
cierzy. Stolnikowa, która wszystkie moje postępowania dla 
upewnienia się o mojem księstwie zdawała się śledzić , uwia- 
domiona, że do mojej stancyi udałem się, kazała ostrożnie 
wyśledzać mnie, czembym w stancyi mojej zajmował się? 
Przysposobione do tego osoby, przechodzące się po przed 
moje okna, które do wspaniałego ogrodu wydane były, 
niby z jakowych potrzeb pilnie wpatrywały się przez okna 
do mojej stancyi i dojrzały, że ja z brewiarzem w ręku 
modliłem się. Co jej opowiedziały. Toż samo i pan Skar- 
bnik, który w jednym ze mną pokoju był uplasowany, 
utwierdzał i najmocniej utrzymywał moje księstwo. 

Blizko " godzinę zabawiałem się brewiarzem, chociaż 
nic z niego nie czytałem. Udałem się potem na pokoje, 
gdzie pani Stolnikowa rzekła z niecierpliwością : 

— Ach jakże pan długo klepał pacierze, jak gdyby 
mnich klasztorny. 

Odpowiedziałem , że jeszcze nie ukończyłem, bo i mnie 
samemu już się uprzykrzyło. 

Stolnik: Na jutro odłożyć resztę. 



m 

— Ja też tak i zrobię, odpowiedziałem. 

Rozmawialiśmy w różnych przedmiotach, gdzie Stol- 
nik osobliwszy przypadek pięcioletniej córeczki swojej opo- 
wiadał mi. Na dwa tygodnie przed przyjazdem moim pio- 
run uderzył w pałac ich, piastunkę, trzymającą na ręku 
owe dziecko, ubił, a dziecięciu mowę odjął. 

Radziłem , aby nie opaźniając się , dali dziecię elektry- 
zować, co jak miałem później wiadomość, zrobili, i mowa 
dziecięciu przywróconą została. 

Nadszedł czas wieczerzy, a potem przechadzka po roz- 
ległym i pięknie urządzonym ogrodzie. Czasu przechadzki 
zakrawali oboje Kawieccy, abym jeszcze z domu ich nie od- 
dalał się. Oświadczyłem z mojej strony, że bawić u nich 
i z niemi jest mi najprzyjemniej, ale że mam takie okoli- 
czności, które prędkiego powrotu mego wymagają. 

I tak cały ten dzień zeszedł na szczególnej zabawie 
z Stolnikową, w którym ani ona mego dociec nie mogła 
księstwa, ani ja zbadać patryotyzmu Stolnika nie miałem ' 
sposobności. Z tej przyczyny wypadało mi koniecznie je- 
szcze dzień jeden w domu ich zabawić, od czego ja cere- 
monialnie tylko wymawiałem się. 

Po przechadzce nader przyjemnej , rozeszliśmy się na 
spoczynek nocny. 

Nazajutrz bardzo rano wstawszy, udaliśmy się w ubio- 
rze rannym z szanownym Skarbnikiem na przechadzkę do 
pięknego i przyjemnego ogrodu, dla użycia świeżego po- 
wietrza. W lej przechadzce wtrąciłem rozmowę o teraźniej- 
szym rządzie Moskiewskim, o uciemiężeniu wszystkich klas 
ludu, o prześladowaniu religii, o nędzy i szyderstwie du- 
chownych katolickich, o ogólnych nieszczęściach pogrążonej 
Ojczyzny naszej. 

Pan Skarbnik westchnąwszy rzekł: 

— O jakby wszyscy radzi się wydobyć z tej niewoli 
Moskiewskiej ! ale nie ma już sposobu. Jakiś tu był zjazd 



93S 

obywatelów do Łatyczewa, na którym ja nie byłem ani 
pan Stolnik. Byliśmy obadwa w Kamieńcu, gdzie p. Stol- 
nik dla interesów swoich dwa tygodnie bawił, i dopiero 
w kilka dni po tym zjeździe powrócił do domu. Nic tedy 
nie wiemy z pewnością, na co był ten zjazd. 

Wysłuchawszy talcie opowiadania Slcarbnika, człowie- 
ka prostego bardzo serca, rzekłem: 

— Może p. Stolnik i pan naumyślnie wyjechaliście 
z domu, abyście uniknęli tego zjazdu i nie byli na nim. 
Może dla panów rząd Moskiewski jest dogodniejszym, niż 
był Polski, i dla tego sprzyjacie Moskalom, a o Ojczyźnie 
swojej Polskiej , że jest rozerwana , w przepaść pogrążona , 
nic nie myślicie, ani chwytacie takich zbawiennych środ- 
ków, przez które można ją jeszcze wydźwignąć z przepaści. 

P, Skarbnik: Nie rozumiem, aby kto z Polaków oby- 
watelów, na łonie Ojczyzny swojej wypielęgnowanych , mógł 
temu niewolniczemu , barbarzyńskiemu , ohydnemu rządowi 
sprzyjać. Wszyscy nawet krajowi Rusini nienawidzą go, 
że ich pozbawił wiary katolickiej, wiary ich przodków. 

Wysłuchawszy takowego szczerego tłumaczenia się 
Skarbnil£a rzekłem: 

— Że w sekrecie powiadano przedemną, iż na tym 
zjeździe obywatelskim w Laiyczewie, podpisali jednomyśl- 
nie i zgodnie wszyscy obywatele Akt powstania narodowe- 
go , dla zrzucenia z siebie ohydnego jarzma niewolniczego 
Moskiewskiego, a uratowania Ojczyzny swojej, i powróce- 
nia Polakom narodowej wolności. 

Oznajmiłem mu i to w sekrecie, że Województwo 
krakowskie zrobiło już powstanie , na którego czele jest Ko- 
ściuszko, i już operuje. 

Taką wiadomością bardzo się uradował Skarbnik i rzekł: 

— My nic o tem nie wiemy, powiem w sekrecie o 
tem Stolnikowi , a on bardzo będzie kontent z takiej wia- 
domości- 



833 

Ja powtórzyłem , aby tę wiadomość w najściślejszym 
zachować sekrecie. Skarbnik przyrzekł dopełnić tego , i opo- 
wiedział Stolnikowi. 

Przechodząc się po ulicach tego pięknego ogrodu, 
zbliżyliśmy na ulicę , która była blisko okien sypialnego po- 
koju ; Stolnikowa z łóżka spostrzegła nas przez okno , i po- 
wiedziała mężowi o naszej przechadzce. Stolnik wstał z łó- 
żka, wziąwszy szlafrok, udał się do tegoż ogrodu, a spo- 
tkawszy się z nami, powitał nas i rzekł: 

— Otóż i ja przyszedłem towarzyszyć panom i zażyć 
przyjemnego powietrza. 

A' tak połączywszy się z nami i używając około pół- 
godzinnej przechadzki, zbliżyliśmy się ku altanie, do któ- 
rej Stolnik zaprosił nas na spoczynek. 

Altana, jak z budowy swojej powierzchownej wyda- 
wała widok wspaniały, tak wewnętrznie pięknie i gusto- 
wnie była przyozdobiona obiciami i kobiercami mitologi- 
cznemi swojej, domowej roboty, nader przyjemny robiła 
widok. Lustra znacznej wielkości , mające . brzegi w perły 
szlufowane z wyzłacanemi ramami, pająki krzyształowe ró- 
żnej wielkości wyzłacane, materace i poduszki axamitne 
różnych kolorów, z pięknem wyszywaniem kwiatów różnych 
w wazonach, wewnętrzną okazywały jej wspaniałość. Tam 
Stolnik kazał przynieść kawę, z którą i Stolnikowa z przy- 
jaciółką swoją Dydyiiską przybyła. 

Ja widząc z daleka idącą ku altanie Stolnikowę z Dy- 
dyiiską, chciałem innym wychodem wymknąć się z altany 
dla przyzwoitego ubrania się, lecz Stolnik ująwszy mnie 
za rękę prosił , abym pozostał w tym ubiorze jak jestem , 
wymawiając żonę swoją , że jej byłoby to bardzo przykro , 
gdybym tę niepotrzebną względem niej zachował etykietę. 

Wtem weszła Stolnikowa do altany i zastała męża 
swego trzymającego w ujęciu swojem moją rękę , który opo- 
wiedział jej przyczynę tego ujęcia. 



234 

Siolnikowa: Niepotrzebne etykiety względem mnie. Ja 
1 mąt mój jesteśmy prostego, otwartego i szczerego serca, 
co pan Skarbnik nasz sąsiad i nasz domowy od dawna 
przyjaciel niech zaświadczy. Z przyjaciołami lubiemy pou- 
fale przestawać. 

Ujęła mnie Stolnikowa za rękę i usadowiła przy so- 
bie na sofie, a z drugiej strony piękną i przyjemną Dy- 
dyńskę. Ucałowałem ich ręce , i przypowiedziałem sam sobie : 

— Błogosławiony jestem teraz między szanownemi 
i pięknemi niewiastami. 

Stolnikowa , podając mi filiżankę z kawą , rzekła : 

— My twoje księstwo musiemy skruszyć. 
Odpowiedziałem: Niewiele panie zadacie sobie pracy. 
Stolnikowa. Otoż to tak to lubię, dowcipnie, poufale 

rozmawiać, bawić się, żartować. 
Ja przerywając: 

— Ale JW. Stolnik co na to? 
Stolnik. Zgadzam się z moją żoną. 

— A Wna Dydyńska Dobrodziejka? 

— I ja, rzekła Dydyńska. 

— A kiedy tak, to i ja zgadzam się, rzekłem. Więc 
szanowny Skarbnik Dobrodziej , zebrawszy wota , wyda nam 
sentencyę swoją. 

Skarbnik. Łączę się do wotów i potwierdzam je. 

Wszyscy. Brawo! 

Stolnik i Stolnikowa. Prosłemy więc księdza Kanonika , 
abyś nam nie odmówił na ten dzień jeden zabawienia się 
w domu naszym. 

Na co odpowiadając: 

— A ja proszę Państwa, abyście rai pozwolili dwa 
dni jeszcze bawić w domu waszym i przekonywać ich o 
mojej przyjaźni i Wysokiem dla nich uszanowaniu. 

Stolnikowa. Ótoż to tak lubię, szczerze, otwarcie, 
poufale. 



233 

Uściskaliśmy się nawzajem , szczerze , przyjaźnie i po- 
ufale. Dalej rzekła Stolnikowa: 

— W tych ubiorach rannych jak teraz jesteśmy, bądź- 
my przez cały dzień. 

Zapytałem: A jak kto przyjedzie z sąsiedztwa państwa? 

Stolnikowa. Niech się przekona, że przyjaciele prawdzi- 
wi powinni być względem siebie poufali 

Opuściliśmy altanę i udali się do pałacu. Pałac ten 
o jednym piętrze,' w gotyckim guście wspaniale wymuro- 
wany, sklepiony, miał do trzydzieści pokojów, na departa- 
menta podzielonych. Malowania wewnętrzne gustowne , wło- 
skiego pędzla , wyobrażały historyę Rzymską i Grecką. Ze- 
wnątrz takież malowania. Otoczony posągami kamiennemł 
sławnych Rzymian i Greków. Na piętrze gdzieniegdzie bal- 
kony kamienne, gustownemi firankami i parasolami ozdo- 
bione. Wewnątrz kaplica dośćnie mała , pięknie ozdobiona. 

Dozorca pałacu otworzył wszystkie pokoje, które w 
towarzystwie gospodarzów zwiedziłem. Każdy pokój pięknie 
i gustownie bez żadnej przesady był ozdobiony. Posadzki 
i kominki w niektórych pokojach były z kolorowych mar- 
murów. W niektórych pokojach posadzki pięknemi ture- 
ekiemi dywanami i kobiercami były pokryte. 

Dwa pokoje miały zbiór różnych starożytności pię- 
knych i kosztownych W jednym instrumenta muzyczne: 
arfy, cytry, gęśle, flety, piszczałki, bębenki małe, na ścia- 
nach pozawieszane. W bliskości kaplicy pokój obszerny, a 
w nim szafy za szkłem zamykały zbiór różnych rękopiśmów 
najdawniejszych, średnich i późniejszych. Greckich, Rzym- 
skich , Polskich , jako też drukowane dzieje tych narodów, 
w księgi i książki zebrane w różnych językach, tudzież hi- 
storyę kościelną, rewolucye Polskie, napady na Polskę Tur- 
ków, Tatarów, Kozaków, Szwedów, Moskałów i t. d. po- 
rządnie ułożone i utrzymywane. 

\V dolnych pomieszkaniach groty, każda w oddziel* 



230 

nym pokoja, świętych pustelników, jako to: ś. Onufrego, 
Jana de Matba i razem Felixa Walezyusza, świętej Maryi 
Magdaleny, stosownie do icli pustelniczego życia gustownie 
ułoione. Ich statuy z kamienia doskonale wyrobione, wy- 
obrażające ułożenie ich powierzchowne na modlitwie z przy- 
zwoitemi ich ubiorami, tudzież fontanny przy każdej gro- 
cie, czystą wodą nieustannie wy tryskujące , były urządzone. 

Czasu zwiedzania pokojów, wszedłem z porządku do 
jednego pokoju , który cały był ubrany w szyte obicia mi- 
tologiczne i inne dwa obok niego będące, i takieraiż ko- 
biercami wysłane. To rzadkie widowisko zastanowiło i za- 
jęło mnie wiele, a chociaż byłem dobrze obznajomiony 
z Mitologią i nieco z historyami, na tych obiciach wyobra- 
żgjącemi się, wszelako żądałem objaśnienia onych, które 
Stolnikowa z największą łatwością objaśniała; z czego do- 
ciekłem, że Mitologia i historye nie były dla niej obcemi, 
tak jak i dla pani Dydyńskiej. 

W każdym z tych trzech pokojów, leżały w kilku sto- 
sach przygotowane obicia i kobierce do ubierania innych 
pokojów. Byłem ciekawy i te oglądać , więc kazano je otwie- 
rać pojedynczo , a ja nasycić wzroku mego nie mogłem 
piękną i gustowną ich robotą. 

Stolnik i Stolnikowa uważali w których kobiercacti 
najwięcej gustowałem , i te mi w prezencie ofiarowali. Na 
jednym było : porażenie Turków pod Wiedniem przez Jana 
Sobieskiego, króla Polskiego. Na drugim: porażenie Tata 
rów i Turków w Polsce, przez hetmana Żółkiewskiego 
i Chodkiewicza. Na trzecim ostatecznie : Zburzenie Jerozo- 
limy. A zaś piękna pani Dydyriska ofiarowała mi bo^ię 
Bellonę na kobiercu , z wszystkiemi jej bóstwa własnościa- 
mi, pięknie i gustownie szyte. Kobierce te miały cztery 
łokcie każdy długości, a trzy i pół szerokości. Ten prezent 
wielkiego był u mnie szacunku. 

Zwiedzanie pokojów, obić i kobierców zajęło czas aż 



237 

do obiadu. Nie było czasu przebrać się, więc w rannym 
ubiorze byliśmy u stołu. Po stole oddaliła się Stolnikowa 
do sypialni i tam usnęła, a pan Skarbnik: i ja zostaliśmy 
z. Stolnikiem w jednym ubocznym pokoju. 

Kiedy już byliśmy sami, pan Skarbnik powtórzył 
przed Stolnikiem moją przed nim powieść względem zjazdu 
Latyczewskiego i^ względem powstania obywatelów krakow- 
skiego Województwa, jako też będącego na czele Kościu- 
szki, kierującego operacyą wojenną przeciwko Moskalom. 

Stolnik wielce się zadziwił i zdawał się być ukonten- 
towany takową powieścią. Zapytał mnie z wielką chciwo- 
ścią, zkąd bym miał tę wiadomość? A gdy oznajmiłem mu, 
że od wielkiego mego poufnego przyjaciela , Majora Moskiew- 
skiego, powątpiewał o rzetelności tej powieści. Ja go przy 
tem zostawiłem na ten raz, wszelako Stolnik nie był spo- 
kojnym, i różnie rozbierał te powieści. Ja nic na to. Pro- 
siłem tylko, aby był sekret zachowany. 

Stolnikowa , przebudziwszy się , zaprosiła nas na kawę 
do innego pokoju, gdzie otwarcie wyraziła się, że ma w 
wielkiem podejrzeniu moje księstwo i że podług jej mnie- 
mania nie jestem księdzem, ale tylko gram dobrze rolę 
księdza, i ostrożny w wymówieniu się, tak jak i służący 
moi, wszelako rzekła: że dojdzie tej prawdy. 

Odpowiedziałem: Cóż to tak JW. Panią zajmuje czy 
jestem księdzem albo nie? Nie mam przyczyny przywła- 
szczenia sobie stanu księdza, gdybym nim nie był. 

Stolnikowa, Ja dojdę tego koniecznie. 

Rzekłem: Cóż z tąd, jak JW. Pani wnosisz sobie, że 
dojdziesz ? 

Stolnikowa. O! to, to, że kobieta kiedy się na co usa- 
dzi, musi swego dokazać. 

Ja. A jak nie? 

Stolnikowa. Dokażę swego! o zakład. 

Rzekłem: Nie chcę z JW. Panią w żaden wchodzić. 



j 



838 

i/iikła4» bo Jestem pewuy, że będzie pnegrany, co by to 
dla JW. Pani wielką było przykrością, wszystkie kobierce 
iesąfiie nie używane przegrać. 

Stolnikowa. Kobierce? idę o nie w nakład. 

Odpowiedziałem : Przyjmuję. 

Uśmieliśmy się wszyscy. Nareszcie rzecze Stolnikowa 
do mnie: 

— A pan co na zakład dajesz? 
Odpowiedziałem: Moje księstwo; a tak podw(Vjnie wy- 
gnam i kobierce JW. Pani i moje księstwo. 

Stolnikowa, Oboje przegrasz. 
Ja. Nic nie przegram. 
Stolnikowa. Obaczemy. 
Stolnik przez facecye: 

— Trzeba spis zrobić kobierców, aby je w porządku 
oddać wygrywającemu. 

I tak różne żarty szły na przemianę. 

Stolnikowa robiąc ze mną przechadzkę po pokoju tam , 
gdzie piliśmy kawę , wprowadziła mnie nieznacznie do dru- 
giego, a z tego do trzeciego pokoju. Tam dopiero robi do 
mnie grzeczny komplement, powiadając, że jutrzejszy dzień 
jest dniem imienin jej męża, i że ona na wiązanie mężowi 
swemu ofiaruje wotywę, którą prosi abym odśpiewał w 
kaplicy pałacowej i daje mi dukata na tę wotywę z tą obli- 
gacyą, abym tej intencyi jej najściślejszy zacliował sekret, 
nie tylko przed jej mężem, ale i przed Skarbnikiem. 

Dukata przyjąłem i oświadczyłem , że dopełnię jej ży- 
czenia. Domyśliłem się, że to jest łapka na docieczenie me- 
go księstwa. Ułożyłem sobie plan na zniszczenie tego pod- 
stępnego zamiaru szanownej Stolnikowej. 

Stolnikowa w dobrym nader humorze kazała zakry- 
styanowi uprzątnąć kaplicę, przyozdobić ołtarze nowemi 
jarzącemi świecami. Marszałek dworu kazał umiatać dzie- 
dziniec. Par).ny« garderobianny, pokojówki, skrzętnie zajęły 



alę przysposobieniem ubiorów na jutrzejszą fetę. 2(aUaclały 
do okien inne firanki w niektórych pokojach , a ja oddala- 
łem się do mojej stancyi niby na pacierze; gdzie sam bg- 
dąc, napisałem bilet do Prowincyała Łeduchowskiego do 
Baru, opisałem w nim okoliczności i prosiłem go, aby ju- 
tro l^ardzo rano przyjechał do Stolnikostwa ze mszą i za- 
łączyłem mu tego dukata , jaki miałem od Stolnikowisj ą^ 
wotywę. Przywoławszy mego wiernego s):użącego, dałem 
mu ten bilet i pieniądze na zapłacenie stójki, jaka w tej 
wsi bjła. 

Poleciał jak wiatr i jeszcze przed wieczerzą przywiózł 
mi słowną odpowiedź Prowincyała, stosowną do mego 
żądania. 

Po wieczerzy udałem się zaraz na spoczynek razem 
z panem Skarbnikiem, któremu oznajmiłem, że na żądan^^ 
Stolnikowej będę miał jutro w kaplicy wotywę, za kJLóy/ł 
miałem danego sobie dukata od Stolnikowej. 

Przy wieczerzy udawałem już nieco chorego, zmie^jr 
łem mój humor , zachowałem dyetę w jedzeniu , a poło- 
żywszy się do łóżka, około godziny jedynastej uskarżałem 
się przed Skarbnikiem że jestem chory, że jakąś mafli^ M^r 
strawność w żołądku, że do&wiadczam jakiegoś lekkie- 
go holu. 

Skarbnik radził mi , abym pił herbatę , którą on urzą- 
dzić każe. 

Podziękowałem mu za jego troskliwość powiadając, 
że to samo uspokoi się. Nareszcie przed samą dwunasjtą 
godziną wydałem stękanie. Skarbnik zapytał mnie, co mi ję^t? 

Odpowiedziałem mu: że poisjt^iększa się bóL 

Skarbnik. Każę herbatę urządzić. 

Ja nie chciałejp, dając za przyczynę, M>y służąęycj^ 
spoczywających nie kłócić. 

Skarbnik troskliwy o moje zdriowię, ^jifstał z łóżka, 
a w ieą czas właśnie wybił zegar JMpUfizny dwunastą god^jinig. 



i 



240 

Obligowałem najusilniej Skarbnika, aby nie kazał 
urządzać herbaty, której Ja pić nie mogę , ile że jnż po dwu- 
nastej godzinie, więc nie mógłbym mieć mszy, na którą 
zaciągnąłem jut obligacyę. 

Skarbnik nic na to nie uważając kazał urządzić her- 
batę; przyniesiono ją do mnie, a ja długi czas wzbraniałem 
się użyć jej. Aż nareszcie Skarbnik postraszył mnie, że 
pójdzie do Stolnikowej, zbudzi ją i opowie jej moją chy- 
merę. A tak ona sama przyjdzie i wyperswaduje mi i dy- 
spensować mnie będzie ode mszy. 

Natenczas skłonił mnie Skarbnik , żem pił herbatę , za- 
wsze okazując mu moją troskliwość, żem zawiódł oblig 
Stolnikowej. Nareszcie usnęliśmy. 

Zbudziłem się bardzo rano: wstałem zaraz, ubrałem 
się. Skarbnik obudzony ze snu zapytał mnie , dla czego tak 
rano wstałem i czy mi jest lepiej? 

Odpowiedziałem mu, że nie mam holu, ale osła- 
biony jestem. Pójdę w ogród przejść się i użyć świeżego 
powietrza, a przytem i pacierzy trochę odmówić. 

Wziąłem tedy brewiarz i udałem się do ogrodu, a 
z tamtąd wyszedłem na drogę idącą do Baru, gdzie na 
przyjazd Prowincyała oczekiwałem. 

Niebawem nadjechał i Prowincyał , któremu całą rzecz 
opowiedziałem. Uśmieliśmy się serdecznie, a pomówiwszy 
z Prowincyałem , aby on sekretnie samemu Stolnikowi od- 
krył mnie kto jestem, jeźliby uważał korzystną dla Ojczy- 
zny potrzebę. I z tera rozłączyliśmy się. Prowincyał poje- 
chał do pałacu, a ja udałem się do ogrodu. 

Prowincyał rozmawiając ze mną, upewnjł mnie, że 
dziś nie są żadne imieniny Stolnika, ale tylko Stolnikowa 
udała imieniny dla dopięcia swego zamiaru, względem do- 
cieczenia mego księstwa. 

Przyjechawszy Prowincyał, powitał Państwo, którzy 
będąc już uprzedzeni od Skarbnika o nagłej mojej słabości 



241 

yv nocy, opowiadali ją przed Prowincyałem. A sama Stol* 
nikowa z czułością, jej tkliwemu sercu właściwą, powiadała , 
jakie robiłem skrupuły względem uiycia herbaty, abym za- 
kupionej przez nią mszy nie opuścił. 

Prowincyał zapytał, jakiego mają w domu swoim 
księdza? Z kąd? Jak się nazywa? Zakonnik czy Petrysta? 

Slolnik opowiedział, że Petrysta podróżny, i wyraził 
jakim sposobem poznali mnie, i że kilka dni jak goszczę 
u nich; równie nazwisko moje mianował, dając mi podług 
przekonania się, korzystne o mnie zalety. Toż i Stolniko- 
wa potaknęła , ale zaraz dodała , że ma wątpliwość , abym 
był księdzem, ile powierzchowne ułożenie moje bardziej 
jest wojskowe niż księże. 

Prowincyał, słuchając tego opowiadania,' mało sobie 
języka nie pogryzł , wstrzymując się od śmiechu. Nareszcie 
rzekł tonem poważnym: 

— Jeżeli to ten , którego ja znam , to jest aktualnym 
księdzem. Byłem nawet obecnym w Granowie na poświę- 
ceniu jego i miałem kazanie. 

Stolnikowa skreśliła przed nim moją iizyonomią. 

Prowincyał. A to ten sam , gdzież jest , abym się z nim 
powitał? .... 

Powiedziano , że jeszcze nie powróciłem z przechadzki. 

Stolnikowa, I kawy jeszcze nie pił. Poszukajcie w ogro- 
dzie i prosić na kawę. 

Stolnik. Jakże teraz będzie z kobiercami i obiciami? 

Stolnikowa. Przegrałam i nie żałuję tego, dostaną się 
w ręce takiego , który będzie umiał cenić wartość ich i zro- 
bić z nich użytek , odpowiadający ich wartości. Ja będę je- 
szcze miała podobne obicia i kobierce, póki moja przyja- 
ciółka pani Dydyńska zostanie przy mnie. 

Zaproszono mnie na kawę. Udając słabego, przyszedłem 
na pokoje, gdzie Stolnikowa z wszelką czułością nad sła- 

DiieDnik liUracki Nr. 84. Pamiętniki J. D. GąHanow9kieg9. 16 



248 

bOMią moją powitała nmie, radząc mi, abym pned kawą 
napił się łierbaty. 

Przyjąłem lo i okazaniem wdzięczności mcgej za jej 
czułość , na klórą nie zasłużyłem. Piłem herbatę , a potem 
kawę. W tern daje się słyszeć sygnaturka kapliczna. 

Rzekłem, przepraszając bardzo Stolnikowę, że zakry- 
slyan nie wie, że ja chory i że mszy mieć nie mogę, dla 
tego sygnuje na mszę. 

Stolnihowu. Wie, ale mszę będzie miał ksiądz Prowin- 
cyał z Baru. 

Niby zdziwiony zapytałem: 
- Alboż jest tu ksiądz Prowincyał ? 

Slolnikowa. Jest, więcej od godziny jak przyjechał. 

Byłem .ucieszony. 

Wchodzi pani Dydyńska do pokoju, i po grzecznem 
powitaniu rzecze do niej Stolnikowa: 

— Już nasze mozoły ukończył ksiądz Prowincyał — 
i szepnęła jej do ucha. 

Ja, niby nie uważający tego, rzekłem: 

— Rad bym się widział z księdzem Prowincyałem. 
Stolnikowa, Spodziewam się, że nadejdzie tu z moim 

mężem. 

Po niejakiej pauzie, gdy nie nadeszli, rzekła Stolnikowa: 

— Pójdźmy, poszukajmy ich, zagadali się; a tymcza- 
sem ksiądz Prowincyał jeszcze bez kawy. 

Udaliśmy się szukać ich, iw jednem pokoju znaleźli- 
śmy obydwóch. 

Zbliżyłem się do Prowincyała z przyjacielskim uści- 
śnieniem, powitaliśmy się, dziwując się, że przypadko- 
wo do tego szanownego domu zjechawszy się, widzimy 
się. Udaliśmy się do kaplicy, gdzie miał Prowincyał woty- 
wę, a ja, wziąwszy na siebie piękną koronkową rokietę , od 
biskupa Sierakowskiego w prezencie miana, i brewiarz do 
ręki, usiadłem w konfesyonale, spodziewając się niby, że 



243 

kto t dworskiK^h przyjdzie do mnie do spowiedzi. Ałe nikt 
nie pny^zedL 

Podczas wolywy w najskromniejszem ułołenia pOwien* 
chownem modliłam się z brewiarza. Prowincyał wiele Irył 
roztargniony ile razy spojrzał na mnie , ste z brewiarza mo- 
dliłem ńę. 

Po skończonej wotywie, Prowincyał, napiwszy się ka- 
wy, oświadczył: iż chce użyć przechadzki w ogrodzie, gdzie 
Stolnik z ^Skarbnikiem towarzyszyli, a Ja, podług płafiu c 
Prowincyałera zrobionego, zostałem się z Stolnikową i Dy- 
dyńską. 

Tego dnia jeszcze przed wotywą ubrałem się w po- 
rządne suknie księże, które zniszczyły zupełnie podejrzenie 
Stolnikowej o moim księstwie, Jak sama wyznała w tych 
wyrazach : 

— Gdybym pierwej widziała W. Pana Dobrodzieja 
w tym ubiorze, nie miałabym żadnego o Jego księstwie 
podejrzenia. 

Toż samo i Dydyńska powtórzyła. Obydwom ten mój 
ubiór przypadł był do gustu. Wszelako rzekła Stolnikową: 

— Mundur Majora zawsze jest przyjemniejszy, zwła- 
szcza, kiedy zaszczycony tym stopniem, piękne t)Osiada przy- 
mioty duszy, talenta i edukacyę. 

Rzekłem: Ja, tego wszystkiego nie posiadając, zamie- 
nBem się w duchownego żołnierza , abym tylko był zdolny 
odklepać pacierze z brewiarza i nasłuchać się różnych za- 
bawnych , dowcipnych , a czasem i unudzających ciekawości , 
które do konfesyonału przynoszą, a najwięcej kobiety. 

Stolnikową. A panu przytrafiły się podobne? 

— Ja też to z własnego doświadczenia powiadam. — 
I niektóre anegdoty zabawne wspomniałem. 

Nareszcie spodziewając się , że Prowincyał Już odkrył 
moje księstwo i przyczynę onego, pożegnałem Stolnikowę 
i Dydyńskę, i pod pozorem niedokończonych Jeszcze pacie- 

16* 



244 

ny, udałem się do mojej staneyi, gdzie przebrawszy się po 
świecku, poszedłem wprost do altany, spodziewając się tam 
zasiać Prowincyała z Stolnikiem i Skarbnikiem. Jakoż nie 
omyliłem się. Powitany zostałem od Stolnika w najprzy- 
jemniejszych wyrazach, a Prowincyał rzekł: 

— Już J\V. Stolnik o wszystkiem przezemnie jest 
uwiadomiony. Teraz tylko szanowny pan Major może bez- 
piecznie powierzyć swoje dokumenta, upoważniając go do 
działania tak zbawiennego, tak szlachetnego zamiaru, i de- 
pesze Kościuszki świeżo odebrane. W. Skarbnik jest tak 
gorliwy patryota, że taić przed nim nie mamy przyczyny. 

Zaprosiłem wszystkich do mojej stancyi, i tam przy 
zamkniętych drzwiach wszystkie dokumenta ukazałem. Za- 
proponowałem, że JW. Stolnikowa może być przytomną. 

Stolnik bardzo mile to przyjął. A ja udałem się do 
Slolnikowej i z nią razem powróciłem do mojej stancyi, 
gdzie przyszedłszy, całując jej rękę , rzekłem : 

— Przyszedł czas, że JW. Pani wygrała obicia, ko- 
Merce i moje księstwo. 

Stolnikowa nie mogła się połapać , co by te moje wy- 
razy znaczyły i zapytała z podziwieniem : 

— Co to się stało? 

Ja powtórzyłem: Tak, tak wszystko Pani wygrała. Oto 
JW. Stolnik Dobrodziej i przytomni opowiedzą. 

Stolnik opowiada, a przytomni stwierdzają. 

Stolnikowa nie wierzy i powiada: 

-—Wy mnie zwodzicie. 

Natenczas rzekłem: Wszystkie omamienia, jakie dotąd 
względem księstwa mego być mogły, już się w ten mo- 
ment skończyły. Teraz tylko ta istotna pozostała prawda , 
że jestem Majorem kawaleryi lekkiego pułku jenerała By- 
szewskiego. Ale ważne okoliczności krajowe dla bezpieczeń- 
stwa osoby mojej i moich patryotycznych działań, wskaza- 
ły mi potrzebę wzięcia (ej sukni, abym uszedł od wrogów 



245 

pnesladowania. O ciem przekona się JW. Pani t tyiA do- 
kumentów, Jakie tu są złotone. 

Prowincyał opowiailrt i»leres , a ja obJaśnialMi go 
dokumentami. 

Stolnikowa odczytała dokumenia i rzekła: 

—• la na tycti aktach powstania nie widzę podpisu 
ojca mego. 

Odpowiedziałem: Ojciec JW. Pani J. O. Książę Wo- 
jewoda Poznański , ma swoje dobra i swoje zamieszkanie w 
Województwie Wołyńskiem , a moja działalność zajmowała 
tylko Województwo Podolskie, Kijowskie i Bracławskie, 
z mocy danego mi zlecenia. 

Odczytano wszystkie dokumenta i odezwy ' Kościuszki 
świeżo w Krakowie datowane. Po odczytaniu proklamacyj 
Kościnszkowych mocna energia zajęła wszystkich tak dalece , 
że wszyscy radziby byli, aby w ten moment i w tym kra- 
ju powstanie na wzór Krakowskiego operowało. 

Zbliżył się czas obiadowy, który powołał nas do stołu. 
Więc ukończenie naszych konferencyi odroczone zostało na 
popołudnie. 

Po obiedzie użyliśmy małej przechadzki po ogrodzie , 
po której , przyszedłszy do mojej stancyi , niecośmy jeszcze 
pomówili; poczem Stolnik, Stolnikowa i Skarbnik podpi- 
sali Akt Latyczewski, i z własnego domysłu Stolnik 400 
dukatów a Skarbnik 50 dukatów w złocie wpisali do Aktu 
jako patryotyczną ofiarę dla Rzeczypospolitej, i tę do rąk 
moich złożyli za moim rewersem. Dla mnie inne przezna- 
czono pokoje, nie już jako dla księdza ale dla Majora. Ale 
to wszystko w najściślejszej tajemnicy, która • wszakże przed 
panią Dydyńską jako poufną przyjaciółką nie była tajemnicą. 

Dopiero poczęły się facecye z mego księstwa, wesołe 
żarty, a Stolnikowa przy kawie powiadała swojej przyja- 
ciółce Dydyńskiej, że nietylko obicia, kobierce, ale i moje 
księstwo wygrała. Co ja sam potwierdziłem. 



246 

Prowincyał nie odmówił zanocowania u Slolnikostwa , 
więc wciąż bawiliśmy się wesoło. 

Stolnikowa z podziwianiem rzekła, wskazując na mnie : 

-- Acli jakiż to przytomny, ostrożny, w udawaniu 
swego księstwa doskonały, że wszelkie nasze usiłowania 
docieczenia go, zostały zniweczone. Ten zdawał nam się 
za bardzo doskonały być wynalazek, zobligować go do od- 
prawienia mszy, on i z tego się wykręcił i w taki wprawił 
nas błąd, żeśmy mu uwierzyły, że jest księdzem. Z tego 
wnosić mogę , że mało na niego fortelów najdowcipniejszych 
stu kobiet, onby je wszystkie w błąd wprowadził. I gdy- 
by był sam dla zachodzących okoliczności nie wyznał, że 
nie jest księdzem , my byśmy zawsze jego mieli za aktual- 
nego księdza. Tak umiał doskonale utrzymać rolę swoją. 

Na co Prowincyał: 

~r Takiegoż to męża osoby z wielkiemi geniuszami, 
z przekonania się, wybrały i poruczyły mu tak wielki, tak 
ważny interes Ojczyzny, który nie zawiódł ich zaufania i do- 
pełnił gorliwie usługi swojej dla matki swojej Ojczyzny, 
z własnem swojem niebezpieczeństwem; kiedy wśród nie- 
pi*zyjaciół tak wielkie przedsięwziął i dokonał dzieło. Jest 
to podług mnie więcej , jak sto wielkich z nieprzyjacielem 
W otwartym polu odbyć zw7cięzkich batalii. 

Co wszyscy potaknęli. 

Proszono mnie, abym uwiadomił, jakim sposobem 
byłeną przeznaczony do takowego działania, i jakem je gdzie 
poczynał ? 

Odpowiedziałem: Wszyscy przyznawali dzielność oso- 
bliwszej mojej zręczności i dowcipowi. A ja powiedziałem 
że \ai Pąn i Bóg mój to wszystko zrządził, bo gdyby nie 
On, jabym tego sam z siebie nie mógł dokazać. 

Co wszyscy przyznali. 

Nazajutrz mieliśmy się z Pro wincyałem rozjechać , lecz 
ludzka i uprzejma gościnność Stolnikostwa zatrzymała nas 



847 

na ieh żądanie w ich domie. Rzekłem : że dom ich jest 
niejako czarodziejski, każdego przybysza lak mocno zachwy- 
ca , że opuścić go nie może. 

— Ja sam , gdyby wiadome okoliczności i interesa 
nie wywoływały ranie z ich domu, pozostałbym w nim na 
zawsze, i stałbym się uczniem warsztacikowym szanownej 
Dydyiiskiej, a JW. Państwa najprzyjaźniejszym sługą i bo- 
gomódlcą. 

Ta konkluzya mego komplementu wszystkich uśmie- 
szyła, a tak różne żarty, facecye dowcipne, zajęły nam czas 
niejaki. Ksiądz Prowincyał udał się do kaplicy na pacierze , 
a Stolnikostwo rzekli: 

— Przejdziem się po pokojach. 
Przedsięwzięliśmy przechadzkę pokojową i zaszliśmy 

do obiciowych pokojów, gdzie naj pierwej Stolnikowa a z nią 
i Stolnik przemówili do mnie , że zawdzięczając moją u nich 
gościnność , ofiarowali mi < trzy kobierce jakiebym sobie 
wybrał, a to na dowód trwałej obopólnej przyjaźni. 

Wypraszałem się od przyjęcia tego daru; poprzesta- 
jąc na pierwszym. Ale gdy to wszystko było daremnem, 
zostawiłem wybór kobierców dla mnie przeznaczonych im 
samym. Nie mogłem i tego wymódz, więc wybrałem Jowi- 
sza, Junonę i Minerwę , mitologiczne. Te zaraz do mego 
pokoju, przeniesione zostały. 

Z taką uprzejmością podziękowałem za len dar, z ja- 
kiem wewnętrznem ukontentowaniem przyjąłem go. Był to 
dar najbogatszy, bo rzadki w kraju naszym. Zaraz w przed- 
sięwzięciu mojem przeznaczyłem go dla mojej najłaskawszej 
dobrodziejki , hetmanowej Ogińskiej , której niepoliczonemi 
dobrodziej siwy obsypany byłem. 

Tego i następnego dnia , ile już ostatniego pobytu 
mego w domie szanownych Stolnikostwa , uwalniałem się 
niekiedy z pokojów do mojej stancyi, i tam zajmowałem 
się opisaniem przybycia mego de domu Stolnikostwa , go- 



1 



S48 

selnnośoł ich upnejmej ciasn mego pobyttf , ich kosztowafoh 
dla mnie darów. A w poiegnaniu mojem wyraziłem dla nich 
wyscdd mój gaae ii a c k , uszanowanie , wdzięczność i niezmien- 
ną p r zyJtiA . Co dowcipnym wierszem ułożywszy, przy wy- 
jeździe moim na sloliliu w polioju, w li tory m mieszkałem, 
zostawiłem. Dla szanownej Dydyiiskiej także pożegnawcze 
wiersze, z wyrażeniem dla niej winnego szacunku i przy- 
jaźni, zostawiłem. 

W dniach mego tam pobytu, zwiedzałem często ten 
drogi instytut tak rzadkiej rękodzielni krajowej w tych wo- 
jewództwach , jakiej w żadnym domie nie widziałem , a wia- 
domość o niej w najodleglejsze prowincye krajowe rozniosę. 

Zbliżył się dzień wyjazdu naszego razem z Prowin- 
eyałem. A tak po mszy prowincyalskiej i po kawie przy 
najczulszem pożegnaniu się , na czas krótki rozjechaliśmy się. 

W przejeździe moim, odwiedziłem lubą moje Konsy- 
liarzową , przedstawiając się jej w księżym ubiorze. Ubiór 
mój raził jej wzrok, a przy serdecznem mojem z nią powi- 
taniu się, nekła: 

— Jakiś nieprzyjemny swąd wosku i kadzidła śmier- 
telnego daje się tu czuć, i ozięble mnie powitała. 

Poznałem, że to do mojej sukni przymówka. Odmie- 
niłem ją na kapotę jasnego koloru i już swąd wosku ustał, 
a ona grzecznie i uprzejmie powitała mnie. Zdałem jej spra- 
wę o pomyślnych moich działaniach, a ona o skutkach 
misyonarzowania swego. 

Nazajutrz udałem się do Wojewody. Oznajmiłem mu 
o pomyślnych obrotach moich. Ukazałem mu depesze Ko- 
ściuszki, i sposób dostania się ich do mnie opowiedziałem. 
Wojewoda kazał je synom swoim przekopjować. 

Ztamtąd zaraz po obiedzie puściłem się do Kamieńca , 
gdzie odwiedziłem biskupa Dębowskiego i zaufanych pra- 
łatów, którym także wszystko opowiedziałem i kopie depe- 
szów Kościuszkowych zostawiłem, a sam do szanownej 



249 

Konsyłianowej powróciłem, gdzie zanocowawszy, dzień je- 
den zabawiłem. Tam t« zaopatrzony przez nią w potrzebne 
wiktuały, w dalszą udałem się podróż do sędziego Kamiń- 
skiego, z kąd miałem się przeprawić do Galicyi, pod pa- 
nowaniem Austryackiem będącej , której odznaczała granicę 
rzeczka mała Zbrucz. 

Nim tedy przeprawię się przez tę rzeczkę, postano- 
wiłem przedsięwziąć opisanie szanownych Kawieckich. 

JW. Kawiecki był jedynym synem Wojewody, wiele 
w Ojczyźnie zasłużonego Senatora, który, wyszedłszy z lat 
dziecinnych, oddany był do konwiktu Pijarów Międzyrzec- 
kich. Tam kontynował nauki szkolne przy wszelkiej reli- 
gijnej moralności. 

Skończywszy wyższe szkoły i prawo, niejaki czas ba- 
wił w domu przy religijno-moralnych rodzicach swoich. 
Ojciec jego jako Wojewoda, każdego roku jako Senator 
odwiedzał stolicę Państwa , Warszawę , gdzie niekiedy i przez 
cały rok bawił przy królu. Czasu oddalenia się swego z do- 
mu , powierzał mu zarządzanie dobrami swemi , które z 
ośmiu wsi dobrze zaludnionych składały się , a powróciwszy 
z Warszawy, zarządzanie syna swego znalazł dostatecznem. 

Wysłał go z pewnym zaufanym przyjacielem swoim , 
który był obrany Deputatem , na Trybunał koronny do Lu- 
blina i Piotrkowa , aby usposabiał się na usługi krajowe — 
potem z książęciem Sanguszką , wojewodą Poznańskim , gdy 
ten był wybrany na posła z województwa Wołyńskiego na 
sejm walny Warszawski. A tym sposobem, obznajomiwszy 
się z stolicą i obywatelami krajowymi, usposabiał się do 
podobnych usług krajowych. Jakoż niebawnie ten młody 
wojewodzie Kawiecki na sejmikach elekcyjnych obrany zo- 
stał jednozgodnie posłem na sejm Warszawski, z woje- 
wództwa Bracławskiego , gdzie chwalebnie tę usługę pu- 
bliczną krajową dopełnił, i ozdobiony został od króla or- 
derem ś. Stanisława. 



] 



Po skończonej fnnkcyi poselskiej za Deputata na Try*" 
bonał koronny został wybrany. I tu z największą sumień- 
noieią obowiązki sędziego przykładnie dopełniał. I nie tylko 
w obywatelstwie wysoki zjednał dla siebie szacunek, ale 
i królewską łaskę , że go orderem Orła białego ozdobił. A 
książę Sanguszko, wojewoda Poznański, tak umiał oceniać 
wysoki charakter i przymioty jego, ile będąc Marszałkiem 
Trybunalskim wtenczas kiedy on był Deputatem , że nietyl- 
ko zapraszał go zawsze do siebie na obiady i na wszelkie 
obywatelskie zabawy, ale ukochawszy go, dał mu bez ża- 
dnej trudności za żonę księżniczkę Pelagię, starszą córkę 
swoją , a z nią 50 tysięcy dukatów w go.towiznie i szacowne 
klejnoty, jako też bogate zabytki przodków swoich z skar- 
bu swego. Młodszą zaś córkę swoją, księżniczkę Bogumiłę, 
zaślubił z księciem Józefem Czartoryjskim , Stolnikiem Li- 
tewskim. Rozległe zaś dobra swoje w równych dwóch czę- 
ściach dla nich obydwóch przeznaczył i zapisał, nie mając 
więcej żadnego potomstwa , równie i cały swój majątek , 
jakiby po śmierci jego pozostał. 

Księżniczka Pelagia i siostra jej Bogumiła przez księ- 
żnę matkę swoją religijno-moralnie od dzieciństwa były 
wychowane, a światowej edukacyi nabrały w dojrzalszym 
wieku, przez obcowanie z moralnemi osobami, odwiedza- 
jąceml często dom ich rodziców książąt. 

Posiadały doskonale języki polski i francuzki, grały 
dobrze na fortepianie, arfle i gęśli. Śpiewały anielskim gło- 
sem. Tańczyły pięknie polonesa, mazura i kozaka, tańce 
narodowe. Robiły hafty i inne roboty płci ich właściwe. 
Serca ich ukształcone były samą dobrocią , łaskawością , po- 
korą, łagodnością, ludzkością i czułą tkliwością. Ich edu- 
kaeyą sama księżna, matka ich , zajmowała się . niekiedy z po- 
mocą dwóch zacnych pań, obywatelek krajowych. Księżna 
matka ich, tego wszystkiego czego ich nauczała, wzorowym 
była dla nich przykładem. 



96ł 

Po codzięnnem^, rannem , religijnem nabożeństwie, zaj- 
mowały się w prz^ytomności księżnej maiki swojej , czytaniem 
dziejów dawnych i nowszych kościelnych, rzymskich, grec- 
kich i krajowych. Po obiedzie żywotów, Chrystusowego i Świę- 
tych. W niektóre dnie czytały Biblię w przytomności księdza 
Pijara , pobożnością i rozamem zaleconego , który każdy text 
Biblii objaśniał. Po wieczerzy odmawiały klęcząc modlitwy 
wieczorne , razem ż rodzicami swemi i całą służbą dworską , 
i w przeznaczonej godzinie szły na spoczynek. 

Tym tedy porządkiem i sposobem księżniczki, czyli 
Pelagia Kawiecka Stolnikowa i siostra jej, księżna Czartoryj- 
ska, i swoje dzieci prowadziły i edukowały przy pomocy 
mężów swoich, a osobliwie Kawiecka. Gdy mąż księżniczki 
Bogumiły, książę Józef Czartoryjski, był zarażony jadem 
Woltera i Russa, i pobożną żonę swoją, gorliwą w religii 
katolickiej, zawsze martwił, wyśmiewał i prześladował — 
co ona wszystko z największą cierpliwością znosiła i gorąco 
zawsze modliła się, prosząc Boga o oświecenie rozumu mę* 
ża swego , i zmiękczenie serca jego. Przez pięć lal cierpliwie 
znosiła prześladowanie męża swego, i modliła się za niego. 

Przyszedł czas, że modły jej wysłuchane zostały, ha 
uaąż jej, zaprosiwszy ją do gabinetu swego, ukazał jej całe 
dzieła tych zwodzicielów w kilkudziesiąt książkach na oso- 
bności złożone , kazał je do ogrodu zanieść , tam ogień na- 
niecić , a w przytomności swojej i księżnej rzucić je w ten 
ogień, mówiąc: 

— Taka wam, szelmy, zapłata należy! 

Księżna padła do nóg księcia męża swego, i dzięko- 
wała mu za len święty jego postępek. Udała się potem do 
kaplicy zamkowej, gdzie najgorętsze Bogu dzięki złożyła, 
iż Bóg przez miłosierdzie swoje zachował duszę męża jej 
od wiecznego zatracenia. 

Odtąd Książę zaczął życie swoje religijno - katolickie , 
i dzieci swoje podług tej religii wychowywał. 



•I?'. 



352 

Teraz zaesynam się przeprawiać przez rzekę Zbnicz, 
pnez którą mógłbym się był przeprawić z podwórza sę- 
dziego Kamiiiskiego , jako po przy sam dwór jego płynącą. 
Ale nic chcąc go w jakie wprawiać nieszczęście, ile że w 
tej wsi jego stali Moskale, wolałem tedy innem choć odle* 
glejszem miejscem tę przeprawę moją przedsięwziąć. 

W Zbrzyziu , miasteczku , dwie mile od Sędziego odle- 
głem, była komora Moskiew^ska przy moście na tej rzece, 
a po drugiej stronie mostu Austryacka czyli Galicyjska. 
Sędzia Kamiński z pisarzem komory Austryackiej był w do- 
brem zaprzyjaźnieniu, więc udał się do niego, a ten zape- 
wnił bezpieczne przeprowadzenie mnie przez most, mając 
przyjaźń z Moskiewskiemi strażnikami. Takąż łatwość i przez 
Gwardyana Kapucynów w Zbrzyziu otrzymać miałem. 

Udałem się więc do Zbrzyzia, Gwardyana nie zasta- 
łem w konwencie, a przeprowadzenie mnie przez pisarza 
komory Austryackiej, nie zdawało się mi być bezpieczne. 
Udałem się na brzeg Zbrucza, chcąc zbadać bród, czyby 
można przejechać przez niego. 

Kmiotek , nie daleko Zbrucza mieszkający, opowiedział 
mi, że niemal każdego dnia z tej strony na tamtą przejeż- 
dża kilka bryczek, a na nich po kilku panów z karabinka- 
mi , pistoletami w ręku z odwiedzionemi kurkami ~ ale to 
tylko w dzień. W nocy zaś , z obydwóch stron pikiety pil- 
nują brodu, i ukazał mi bród, którym przejeżdżają. 

Powróciłem do stancyi, a nie doczekawszy się żadnej 
kompanii , z którą mógłbym się przeprawić , kazałem zbro- 
dzić końmi bród, abym się przekonał jak jest głęboki. 
Widać było na koniach że spłynęły, więc bród był dosyć 
głęboki. Ufając w moc i zręczność koni, tudzież w mocny 
i pewny zaprząg, kazałem do bryczki założyć konie i po- 
jechałem. 

Z małego pagórka był zjazd do brodu, więc konie 
z impetem wpadły do wody i zrobiły silny łoskot. Doniec, 



253 

który na Auśtryackiej stronie pasł swoje konie, obudzony 
łoskotem wody, wstaje, pokazuje się z wielką rudą brodą 
i zawoła: 

— Pastoj — wernysia! 

Furman mój widokiem wielkiej brody i głosem Doń- 
ca przestraszony, puszcza wolno koniom lejce, woda uno- 
si konie. Ja furmana do budy wtrąciwszy, schwytałem za 
lejce, skierowałem cokolwiek końmi do brzegu jakkol- 
wiek łatwego do wyjazdu. Zaciąłem biczem konie, które 
były ostre, te jak z piekła wyrwały brykę i na brzeg wy- 
dobyły się. Doniec chciał zbliżyć się do bryki , ja mu za- 
groziłem, ie kak sobaku ubiju. Doniec nazad cofnął się, 
a ja stępo tylko jechałem, usadowiwszy furmana na jego 
właściwem miejscu. Sam zaś na poprzek bryczki na pół- 
drabku usiadłem , i nogi na slopniu sparłszy uważałem , 
aby z tyłu jakiego napadu nie było. Furmana strofowałem 
o jego tchórzostwo i nieprzytomność, a do przytomnej od- 
wagi zachęcałem go. 

Gdym to mówił, ujrzałem dwóch jeźdźców w naj- 
większym pędzie koni od Zbrzezia biegących drogą, którą 
jechałem. Nie spodziewałem się aby to byli Dońce , ile na 
Austryackiem terytorium. Ale to w samej rzeczy oni byli. 
Poznałem ich , gdy już zbliżali się do bryczki mojej. Tentent 
koni Dońskich dał się furmanowi słyszeć, pojrzał w tył bry- 
czki, obaczył ich, i krzyknął: Dońce gonią! Uciekajmy! 

Rzekłem do niego: Nie, nie uciekajmy bryczką przed 
wierzchowemi końmi , a damy poznać że się ich nie boimy. 

Kazałem stępo jechać , tak jak pierwej jechałem. Po- 
sadziłem go na półdrabku bryczki po drugiej stronie ple- 
cami do mnie , a przodem w pole , i zaleciłem pilną obser- 
wacyę Dońców. Dałem mu grube kije tamowe, bo innej 
żadnej nie miałem broni, aby te trzymając tęgo w ręku, 
niekiedy zamierzał jiik gdyby fuzyę do wystrzału na Dońca, 
jeśliby ten przedsiębrał zbliżać się do bryczki. Wziąłem lejce 



854 

od niego i lałośyłem sobie na rękę, i w podobne dwa 
kye grabę tamowe uzbrojony, siedziałem na półdrabku. 

Dońce, goniący za mną, nie zbliżali się do bryczki, 
ani ją wyprzedzali , ale bokiem o kilkadziesiąt kroków ró- 
wno z bryczką. Jeden na przeciw mnie, drugi na przeciw 
fdrmana mego, postępowali. Z uformowanych na bryczce 
dwóch frontów przeciwko nim, pewnie wnosili, że to mu- 
szą być wojskowi , i może ich jest więcej w budzie bryczki 
usadowionych , a trzymane przez nas w ręku dwa kije tar- 
nowe , mniemali , że to są karabinki. Więc o podał od bry- 
czki bokami postępowali i wołali: 

— Wernysia, ne ujdiosz! 

Niekiedy zapędzali się nacierać na bryczkę, ale za 
przyłożeniem niby do wystrzału kijów, z największym pę- 
dem uciekali. I (o ich musiało w bojaźii wprawiać, że nie 
jechałem spieszno tylko stępo, i wołałem na nich kiwając 
ręką , aby zbliżyli się do mnie. Zapewne z tego wnosili , 
że to muszą być wojskowi Polscy, i że ich więcej jest 
skrytych w budzie. 

Tak tedy około ćwierć mili ci Dońce konwojowali 
mnie na Austryackiem terytorium w czyslem polu, aż na- 
reszcie przy pasącej się w polu trzodzie bydła, ukazało się 
trzech pasterzów chłopów. Tam dopiero Dońce pożegnali 
mnie grabemi Moskiewskiemi wyrazami , i opuśclU mnie. 

Bogu memu gorące uczyniłem dzięki za wybawienie 
mnie z oczywistego niebezpieczeństwa śmierci , która byłaby 
dla mnie najobojętniejszą. Ale tak ważne przy mnie znajdu- 
jące się dokumenta, gdyby się dostały były w ręce wrogów, 
nie tylko lak wielki plan dla uratowania Ojczyzny zrobiony, 
nie tylko moje hazardowne i mozolne działania zostałyby 
zniweczone , ale co największa , ze trzech Województw po- 
czciwi Obywatele i mieszkance staliby się najstraszliwszej 
zemsty nieubłagalną ofiarą, i ich majątki do szczętu byłyby 



25S 

znłsEczone. Więc słusi^nle miałem sa oo Bogu memu gorące 
zasyłać dzięki. 

Już tedy bardzo niebezpieczną przebywszy przeprawę 
rzeki Zbrucza, i pozbywszy się niebezpiecznego dla mnie 
konwoju Dońców, doslałem się na przykomorek Austryacki, 
przeciw Zbrzyzia l)ędący, który przez przeprawianie się moje 
Zbrucza , przyczynił mi dwie mile drogi. 

Powitałem pisarza , który był Polak , i oznajmiłem mu , 
że ten sam jestem , któremu on za wstawieniem się sędzie- 
go Kamińskiego przed kilką dniami, zdeklarował bezpie- 
czne przeprowadzenie przez komorę Moskiewską. Powiedzia- 
łem mu, że w bród przez rzekę przeprawiłem się ł>ez ża- 
dnej ludzkiej pomocy, i że miałem za mną pogoń dwóch 
Dońców, którzy mnie około ćwierć mili napastowali , a któ- 
rych kijami tarnowemi odstraszyłem. Podziwiał się, że oni 
terytorium jego pana zgwałcili. Tam dla późnego zmroku 
zanocowałem. 

Nazajutrz rano dał mi expedycyę do głównej komory 
Husialyna , gdzie komisarz nazwiskiem Szturm był od swe- 
go rządu upoważniony, wydawać paszporta tylko do Bro- 
dów. Udałem się do Husiatyna i nie trudniący uzyskałem 
paszport, za który poprzedniczo dobrze opłaciłem mu, eho^ 
ciąż on tego nie wymagał. Ztamtąd do Brodów, gdzie nie- 
zastawszy komisarza, półtora dnia na niego oczekiwałem. 
Pisarze jego już mi byli paszport napisali podług mego 
żądania do Lublina , a będąc dobrze odemnie wynagrodzeni, 
dali mi tytuł w paszporcie Kanonika, i tak mi przychylnie 
usłużyli, że gdy tylko późno z wieczora nadjechał komi- 
sarz , otworzyli mi natychmiast wstęp do niego , za poprze- 
dniczem złożeniem mu dwóch dukatów odemnie , przez ręce 
jednego z nich ofiarowanych. Przyjął mnie dość grzecznie, 
i paszport dla mnie natychmiast podpisał, kazawszy przy- 
łożyć na nim dużą pieczęć rządową, w którym paszporcie 
przepisana była marszruta na Tarnopol i Zamość. 



i 



I 



256 

Nazajatrz bardzo rano wyjechałem. W Tarnopola jako 
i Zamościu urzędy cyrkularne widymowały ten paszport 
bez iadnej zwłoki, bo były odemnie dobrze ujęte, gdyż 
radbym był najprędzej ten kraj opuście , a dostać się do 
Polski i użyć oddechu wolnem powietrzem. 

W Zamościu wszystkie moje papiery rozdzieliłem na 
trzy części, i każdą w oddzielną kopertę włożywszy, opie- 
czętowałem i napisałem adres do Kościuszki, unikając, aby 
przy obrewidowaniu mnie, jak z ostrożności zwykło się 
postępować, przez pierwsze Polskie komendy, tych papie- 
rów nikt nie przetrząsał i nie czytał. 

W bliskiej od Zamościa odległości wstąpiłem już z naj- 
większą radością na ziemię wolną Polską, i wolnem ode- 
tchnąłem powietrzem. Powitałem bfaci moich i serdecznie 
ich uściskałem. Nie powierzałem się wszakże niliomu z nich 
kto jestem, powiadałem że z Galicyi jadę do Lublina, jak 
paszport mój z Brodów zaświadczał. 

Przy rewizyt mnie naj pierwszej , nikt nie poważył się 
opieczętowanych expedycyi do Kościuszki otwierać, badany 
tylko byłem słownie, od kogo byłyby one? 

Odpowiedziałem: Od duchowieństwa. I na tem prze- 
stano. 

Wszędzie bez żadnej obawy przejeżdżałem , widziałem 
wszędzie ruch wojska ojczystego i groźną postać wojenną. 
Zbliżyłem się na ostatek do Łukowa , gdzie Dłuski , starosta 
tego miasta i mój poufny przyjaciel, w zamku tamecznym 
mieszkał. Wprost do niego zajechałem. Ten ranie po przy- 
jacielsku powitał i przyjął. A wiadomy będąc mojej wy- 
prawy, z ciekawością badał, jak mi poszły interesa? 

Odpowiedziałem: Bardzo poinyślnie, i ukazałem mu 
całą moją depeszę. 

Potem zwiedziliśmy obóz z powstańców złożony. Było 
ich dużo, ale mało mieli zdatnych oficerów do ćwiczenia 
wojennego. Subordynacya słaba , karność wojskowa nie do- 



2A7 

ała* ćwiczenia leniwe. Pułkownik z mecenasa ŁukoW' 

[jiOy dobry iw działaniacli wojennych pilny, ustawał na 

;h , bez ponoocy pilnych i dbałych o honor przynajmniej 

sny, podręcznych. Pochodziło to z nieukontentowania 

, że Mecenas czyli adwokat , którego nie pamiętam imle- 

, był pułkownikiem , pod rozkazy którego byli oni prze- 

.czeni, i że on bardzo łagodnie z nimi obchodził się. 

J''^ Nie uważano nawet tego, że ten zacny Pułkownik 

"""^ 5 przedsiębrał nic , coby jego odznaczało chlubę , ale 

'^ największym ojczystym zapałem dopełniał powinności 

>rliwego Obywatela i poczciwego Pułkownika. A lubo nie 

*'i/»tf«^j obznajomiony z taklyką wojenną, naturalnym rozumem, 

"lentem dowcipu, jako też zgłębiającą przezornością naj- 

' ^^Walebniej działał. 

'^''^' Dłuski, Starosta Łukowski, był na czele lego powsla- 
' lia. Ale równie karności wojskowej, która konieczną jest 
)otrzebą dla wojska, a lem więcej dla nowo formującego 
'*' ''^''^ię z powstańców, nie mógł zachować. Z doradzenia więc 
^^'"^ Wgo prosił Naczelnika, iżby przeznaczył do Łukowa któ- 
rego z jenerałów, któryby karność wojskową zaprowadził 
^^ I utrzymał. A tak Generał - Major Kwaśniewski został prze- 
znaczonym. Pod jego tedy dowództwem zaraz inną postać 
^^ wojsko to przybrało. 
'' *^ Starosta Dłuski porwał mnie i zawiózł do Sielec , do 

^' -^ szanownej Hetmanowej Ogińskiej , gdzie na pierwsze rapto- 
JfflWDj wne przedstawienie mnie w ubiorze księżym, pod innem 
^^^ nazwiskiem, jako kanonika Lubelskiego i jego dawnego 
'1^1^ przyjaciela, nie byłem poznany. Przytomne a znające mnie 
dobrze nie bardzo dawno osoby, upatrywały w twarzy mo- 
^^ Jej podobieństwo do mnie samego, wszelako nie myślały 

abym ja był. 
' Starosta chciał jeszcze dłużej utrzymywać tę rolę ze mną, 

1" lecz nie zgodziłem się z nim i objawiłem Hetmanowej pra- 
^ f wdziwe moje nazwisko, całując jej ręce i przepraszając, za 

Dcionnik literaeki Nr. 86. Pami^niki J. D. Gątianowtkiego. i 7 



258 

powodowanie się moje Staroście Dłnskiemu. 
przyjęła to dol)rze , ale nie dochodziła czy aktiialvsyiii 
księdzem, ani nikt z przytomnycli , którym byłem u I 
Ja też nie objaśniałem tego przedmiotu , ani Starost3. ^i 
szcie rzecze Starosta: 

— Mości księże Kanoniku, powiesz kazanie ^^«7 Łj 
wie, na obchodzenie uroczystości powstania, któro z^ /\ 
naście dni miało nastąpić. 

Ja to za facecyę brałem i wymawiałem się <?cf ^e.j 
ale Starosta serio żądał tego, do czego i szanowna Heli 
nowa przyłączyła się. Ja zawsze wymawiałem się. 

Szanowna Hetmanowa żądała, abym w Slelcacb 
czasu tej nastąpić mającej uroczystości zabawił. Przyjąłem li 

Odjechałem z Starostą napowrót do Łukowa, s^^^ 
Starosta i w podróży, i w domie swoim najusilniej skłaniał 
mnie do zdeterminowania się na kazanie. Obojętnie ^^«fi<7< 
odpowiadałem mu. Przenocowawszy u Starosty, odjechałem 
rano do Sielec , i tam przeznaczone dla mnie w oficynie 
zająłem pomieszkanie. 

Zastanawiając się nad Starosty nalegającem żądaniem, 
na przypadek napisałem mowę, z tem zawsze przed j>^' i 
pisaniem jej przedsięwzięciem , jeżeli mi się uda napisać do- 
brze. Wziąłem do niej lext z Nehemiasza proroka: ^Quare i 
non mereat vultus meus, quia civitas mea est deserta.' 
Odczytałem w Biblii jaką miałem z sobą , wszystkie fego 
Proroka najczulej rozrzewniające mowy i gorliwe jego uczu- 
cia, i z tych ułożyłem mowę, a pamięć, którą miałem wten- 
czas jakkolwiek przytomną, objęła ją. Wymowa moja wów- 
czas była gładka, głos przyjemny i donośny, gdyż piersi 
moje były mocne i zdrowe. 

Dopiero w październiku 1704. już po nieszczęśliwie 
ukończonej rewolucyi i żałosnej stracie Ojczyzny mojej, w 
księżym ubiorze , przejeżdżając Polską ziemię , na grobli v/ 
Uściługu przez Austryackie pikiety rozstawione , zatrzymany, 




-^ 



-^^ 298 



"^^ Dhij^ pałacu tameozn^o przed jenerała AnstryackiegO 'Si^riDIt 

'"/zdlłflri^iony, praelrząśnłony , b wszelką elki nmit; dyotenetjrąt 

}ch, klón'^^ i&got szanownego Jenerała Brygady okazaną, ari^sfel^- 
'''■Iviu atf^J zostałem, i w oficynach tegoż pałacu księżnej Woje- 
Mlziny Kijowskiej , Lubomirskiej , w jednym pokoju pod 
v,ny^,^,:ażą ulokowany przez dwa dni, potem do miasta , do do- 
0^'^Ud- ^ zajezdnego przeprowadzony, wartą z dwunastu dK)łiVi^- 
.y Austryackich i jednego kaprala składającą się zaopatreo- 
.rrj}} y» ^ P^ ^*^^^ dniach pod strażą tegoż wojska do Zamo- 
^^ ^ cia przesłany, gdzie z rozkazu nieludzkiego i iyrańskiego 

. '"eldmarszałka Arnekura do fortecy tamecznej pod liczną 
;^ ^jskortą wojskową zaprowadzony, i tam do jamy w jednej 
' kazamacyjnej izbie, krągło kamieniem zbudowanej, i mniej 

/więcej na 12 sążni głębokiej jamy, po drabinach sprowa- 
, j' dzony, na garści słomy mierzwiastej czyli bardziej śmieci, 
^'kawałkiem jakiegoś brudnego bardzo kilimka zasłanej, zło- 
żony zostałem; z kąd drabiny odjęto, a mnie przy najwięk'- 
'/• '-!' 



lid' 



szych niewygodach blizko trzy miesiące tam więziono, jak 
gdyby jakiego największego złoczyńcę, gdzie ciężko byłem 
zachorował. 

Żądałem księdza dla opatrzenia się Sakramentami świę- 
temi. Spuszczono (am po drabinach księdza Bernardyna 
z komunią świętą przy asystencyi dwóch żołnierzy z latar^ 
niami. Wyspowiadałem się i komunią świętą przyjąłem. 
Żądałem przyjęcia Oleju ś.. ale przez niesposobność miej- 
sca dać mi go nie można było. Sprowadzono lam do mnie 
jakiegoś lekarza po drabinach , który przez kilka dni dawał 
mi lekarstwa, ale zawsze mi mówił, że lekarstwa żadne- 
go uzdrawiającego wpływu na zdrowie moje mieó nłe 
mogą, dla szliodliwego tego miejsca, takiej okropnej loka- 
cyi mojej. I już więcej nie przychodził do mnie. Tern (edy 
okropnem więzieniem piersi moje mocno osłabione, na tę- 
pą wymowę zmienione zostały. 

Pierwszego tygodnia bawienia mego w Sielcach, Sta- 

17* 



{ 



260 

losta Łukowski, co drogi dzień odwiedzając Hetmanowe, 
od-^^i^HlBttł i nanic , eapytując się , jeżclłbym żądaną mOwę 
napisał i pnygotowywał się onę powiedzieć. Zbywałem się 
od tych obowiązków, powiadając , że nie myślę o tej mowie. 
Zobligował on szanowną Hetmanowe, że ta obowiązywała 
mnie , abym się nie uchylał od tak świetnej powinności. 
Ukazałem nareszcie Staroście napisaną mowę , którą za mo« 
jem zezwoleniem wziął był u mnie, a nazajutrz powrócił. 

Przyjechawszy do Sielec z Łukowa, zdałem sprawę 
Hetmanowej o moich misyonarskich działaniach, i wszystkie 
dokumenta złożyłem jej , które przejrzała, odczytała i rzekła: 

<- Daj fioże, aby (o najpomyślniejszyni skutkiem uwień- 
czone zostało. 

Odwiedzając Szambelanowę Zawiszynę , oznajmiłem 
jej , że chciałbym zrobić przysługę szanownej Hetmanowej 
i jej , z nader rzadkich i pięknie szytych kobierców, lecz 
czy nie obraziłbym tą ofiarą moją szanownej Hetmanowej, 
jako też i jej samej. Żądała je widzieć. 

Odesłałem do niej wszystkie kobierce, a ona uprze- 
dziła Hetmanowe o mojej intencyi, i te kobierce ukazała. 

Za przybyciem mojem na pokoje, byłem uprzedzony 
od Szambelanowej , iż Hetmanowa chętnie skłoniła się do 
przyjęcia tej mojej ofiary, ile tak rzadkiej i pięknej , ale 
nie wszystkich kobierców. 

Zbliżywszy się do Hetmanowej, odebrałem od niej 
samej zezwolenie przyjęcia z ofiarowanych jej trzy kobierce, 
które sobie wybrała, resztę dla mnie zwróciła z grzecznem 
nader oświadczeniem podziękowania za tak piękną ofiarę. 
Obligowała mnie o udzielenie jej pewnej wiadomości, od 
kogo miałbym te kobierce. 

Opowiedziałem. 

Z pozostałych czterech zrobiłem prezent Szambelano- 
wej z jednego, jaki sobie wybrała, z drugiego kasztelano- 
wej Chrapowickiej , a z trzeciego marszałkowej Wojniłowi- 



261 

ozowej, czwarty i ostatni mnie się dostał. Szambelanowa 
nabrała gastu do podobnego zatrudnienia się wyszywaniem 
podobnych kobierców, a będąc doskonałą w rysunkach 
i haftowaniu, prosiła Hetmanowe o zaprowadzenie insty- 
tutu robienia podobnych obić i kobierców pod jej dyrek- 
cyą. Co łatwo otrzymała. 

Zbliżył się dzień uroczystości obchodzenia powstania 
Łukowskiego, na którą całego tego powiału Obywatele zje- 
chali się, gdzie i szanowna Hetmanowa była przytomną. 
Biskup Malinowski pontyflkalnie celebrował, a ja powie- 
działem mowę z textu wyżej wyrażonego. 

Po wielkim balu, przez Starostę Łukowskiego danym. 
Hetmanowa powróciła do Sielec, gdzie i ja nazajutrz z Sta- 
rostą przyjechałem. Wtenczas mniemane księstwo moje od- 
kryłem szanownej Hetmanowej, która dotąd uznawała byd 
mnie aktualnym księdzem. W tym jednak ubiorze i w Siel- 
cach przez dwa dni utrzymałem się i do Warszawy uda- 
łem się. 

Bawiąc w Sielcach opowiedziałem Hetmanowej, że 
cały mój ekwipaż ulokowałem z ludźmi , których od niej 
do mojej usługi miałem, u marszałka Jaroszyńskiego, w 
Bracławskiem , dokąd spodziewam się niebawnie dla opera- 
cyi powstania powrócić. 

Przyjechawszy do Warszawy, udałem się do obozu 
naczelnika Kościuszki, któremu pod tytułem profesora z Win- 
nicy przez pismo zameldowałem się. Odebrałem przeznaczo- 
nej od niego audyencyi jutrzejszą dziesiątą z rana godzinę , 
za nadejściem której, przez dziennego jenerała Łazińskiego 
do namiotu Kościuszki wprowadzony zostałem. 

W namiocie był Kościuszko i Niemcewicz, minister. 
Bardzo mile od Kościuszki byłem przyjęty, kazał mi usiąść 
przy sobie na sofie i cichym głosem mówić, dając za przy- 
czynę, iż ściany płócienne. 

Opowiedziałem tyle, że wszystko pomyślnie w łych 




Mt 

wctfew^diŁ vacb , gdzie byłem wysiany^ possio, ikil- 
htMesiąt lysl^ey złotych polskich w złode pnfwioileBi 
ollarf obywalekkiej i akt powstania kałdego województwa. 

Ko^eiuszko zadysponował mi , abym te pieniądze kaię- 
dsift Eołłąlajowi, który do odbierania wszelkich ofiar od 
Kościuszki był kwalifikowany, oddał, i w tej okolieznośei 
Mpiiał Nienaeewicz bilet do księdza Kołłątaja, Kościuszko 
ga podpisał,' Opftaczętował i rzekł: abym między trzecią a 
czwartą godziną po poładnia był u księdza Kołłątaja w 
Warszawie, gdzie i on mkA być, i tam cały mój operat 
miał z sobą. 

Przyszedłem do księdza Kołłątaja , oddałem mu bilet 
oA Kośoiosaki , który przeczytawszy, rzekł: że niebawnie ł>ę- 
daie tu Naczelnik. Przed czwartą przybył Naczelnik do Koł- 
łąjU^a,. któremu wręczyłem mój operat cały. 

Niemcewicz pozdejmował koperty przezemnie na tea 
opspat dane*, i usiadłszy z Kościuszką przy stoliku czytał. 
Kościuszko je przeglądał , a Kołłątaj obracłiowywał pienią- 
dae, jfBkie mu złożyłem, konfrontował racliunki i dał mi kwit. 

Kościusako żądał, abym mu opowiedział, jakim spo* 
sobem w kużdem województwie i przez jakie osoby dosze- 
dłem zwoływania obywatelów do podpisania aktu powstania. 

Opowiedziałem mu porządkiem , wziąwszy od najpier- 
wazego województwa Podolskiego z detaliaroi niekióremi 
w składkach patryotycznych, o ulepszeniu losu nieszczęśli- 
w<ycłii i' prześladowanych wojowników rozwiązanych pułków 
i regimentów, podobnież i duchownych unickich, o nad- 
zwyczajnej* energii ogólne} w hojnych ofiarach , przez kogo, 
gdzie i kiedy zbieranych, na korzyść tych. O mlsyonowa- 
nija mcgem między wąjskiem i między obywatelami, o po- 
mocynikacbi moich celniejszych , o przezornej ostrożności 
mojąi w samem działaniu a później postępowaniu, o prze- 
zornej i ostrożnej wyprawie mojej razem z Prowincyałem 
BiaayUafiów Hunaańskiah; posłaiica z słownym moim rapor- 



2«8 

•"'J' tern do Naczelnika i dania mn słownej instmkcyi, o p'o-. 
•*' ? wrocie jego z depeszą Naczelnika i sposobie przywiezienia 
. -' i oddania mi w całości, o rozdania jej między obywate- 
-:-. lów i t. d. ^ Odpowiedziałem Naczelnikowi, że na opowie- 
ij dzenie tego wszystkiego, przydłuższego poirzdbaby czasu. 
' i. Oświadczyłem , że to wszystko w formie raporta opiszę 
i li i podam. 

:r • Keiciunko. To jest dobrze , ale przynajmniej o płer- 

j • wszem województwie powiedz mi Obywatelu. 
: Więc na żądania Naczelnika opowiedziałem. Poczem 

Naczelnik : 
r — Osobliwsza Opatrzność dała ci sposobność przez 

przypadkowe zdarzenia i przez wpływ użycia słabego na- 
czynia kobiety, że bez wszelkich i natężających usiłowań 
otrzymałeś skutek świętych zamiarów kochanej Rzeczypo- 
spolitej. Toż samo i dalsze opisz mi w raporcie twojem 
Obywatelu. 

Poczem o Krakowskiem powstaniu i Warszawskiem 
opowiadał mi Kościuszko , przez kogo były usposabiane , i o 
pobiciu Moskałów pod Racławicami, o pozycyi obopólnej 
i t. d. 

O godzinie 7mej oddalił się Kościuszko razem z Niem- 
cewiczem do obozu , mnie zalecił , abym rano był u niego ; 
a gdym przyszedł, rozkazał jednemu z adjutantów swoich, 
porucznikowi Płaskowickiemu , iżby mi przeznaczony dla 
mnie namiot a jemu wiadomy ukazał, wblizkości jego na- 
miotu, i żebym na obiadach byA^ł u niego. 

Po kilku dniach oddałem mu raport deklarowany prz«- 
zemnie, po zakończeniu którego wyraziłem się, że te Wo- 
jewództwa życzą sobie, żądają i proszą Naczelnika o nie- 
zwłoczną operacyę powstania swego, gdzie wszyscy nad- 
zwyczajną pałają energią. Oddawszy tatowy raport, odda- 
liłem się z namiotu Naczelnika. 

Czasu (ńerwszej bytności mojej u Kołłątaja ; uważałem 



S84 

go, choć nie mogłem z pewnością zgłębiać, że on ma 
wielki wpływ do działań patryotycznycłi wojennych, więc 
z własnego popędu, takiż raport działań moich, jaki da- 
łem Naczelnikowi i jemu podałem , którym wiele go ują- 
łem dla mnie tak dalece, że tego dnia zatrzymał mnie na 
obiad u siebie, i nąjpoufalej ze mną rozmawiał. Co było 
przeciwne dumie jego, którą względem innych wyższych 
stopniów wojskowych jako i cywilnych , zwykł był okazywać. 

Naczelnik, odczytawszy mój raport, rozkazał mi pe- 
wnego dnia, abym o tej samej godzinie jak pierwszą rażą 
znajdował się u Kołłątaja, gdzie i on miał przybyć. 

Udałem się do Kołłątaja, gdzie warty mocne przy 
gmachu jego mieszkania będące, nie tamowały mnie wej- 
ścia do tego gmachu, i aż do pokoju jego wolno mnie 
przepuszczały, za oznajmieniem kto jestem , a to z rozkazu 
Kołłątaja ,. gdzie i Naczelnik z Niemcewiczem przybył. Tam 
dopiero Naczelnik tłumaczył się, że operacyi wojennych w 
tych województwach na żaden sposób teraz przedsiębrać 
nie może , dla tego , że potrzebny jest tych jenerałów w tym 
czasie, którychby do operacyi tych mógł użyć, i że około 
Warszawy płatających się Moskałów trzeba wydusić i za- 
bezpieczyć się od nich, oczyszczeniem z nich tych Woje- 
wództw, które oni niepokoją, a wtenczas dopiero można 
będzie przedsięwziąć operacyę powstania w tamtych Woje- 
wództwach. 

Przedstawiłem Naczelnikowi, iżby te Województwa 
trzeba uwiadomić o zawieszeniu działania u nich i wytłu- 
maczyć im przyczyny, oraz uwiadomić ich, że ja cały ope- 
rat ich i pieniądze, z wyrażeniem ich ilości , złożyłem w ręce 
Naczelnika , gdyż inaczej mogliby powątpiewać o tem wszy- 
stkiem, jeźli doszło do Naczelnika. 

Przyjęto ten projekt , i mnie samego chciano z depeszą 
tam wysłać. Wymówiłem się od tego grontownemi argu- 
mentami. Wypisałem jedną osobę w każdym Województwie, 



265 

do której espedycja ma być oddana, i do Saperyora Ba- 
zylianów Włodzimierskich list napisałem, aby tego Bazy* 
liana, który z Warszawy wysłany, zatrzymał w klasztorze 
swoim, a swego wysłał do Humania z największą ostro- 
żnos'cią do tamecznego Prowincyała swego , zkąd odebrawszy 
rezolacyę, przez Warszawskiego Bazyliana przesłał do Na- 
czelnika, przypominając mu owego Humańskiego Bazyliana, 
który z depeszą słowną był do Krakowa wysłany i powró- 
cił szczęśliwie. 

Naczelnik ten list mój widymował, a expedycya do 
Województw Naczelnika imieniem była zrobiona, przez 
niego podpisana i Bazylianom wysłana, doszła na swoje 
miejsce , a z tamtąd przesłana i Naczelnikowi oddana została. 

A ja zrzuciwszy ubiór księży, a w przyzwoity mundur 
wojskowy odziawszy się , do służby wojskowej powróciłem. 






TRESC DZIEŁA. 



101 



Str. 

Przedmowa ....... I. 

Po kampanii r. 1792. Pan Łowczy Bosiacki. Państwo Stolni- 

kostwo Łuskinowie ..... 1 

Dwór helmanowej Ogińskiej. Wizyta Szczęsnego Potockiego . 4>2 

Przyjazd do Warszawy. Wizyty u Kościuszki. Jenerał Kochow- 
ski. Wizyta u księcia Józefa Poniatowskiego. Jenerał 
Józef Zajączek ...... 85 

Wizyta Kościuszki u Kochowskiego. Wyjazd Kościuszki z War- 
szawy ....... 

Pobyt w PuJawach w styczniu na początku roku 1793. Powrót 
do Sielec Ksiąię Józef Poniatowski w Sielcach. Pobyt 
u księcia kanclerza Sapiehy w Dereczyoie . . 110 

Grodno. Pierwszy plan powstania. Sekretny pobyt Kościuszki 
w Grodnie. Projekt powstania Kościuszki. Emisarjusze 
i listy polecające. Misjonarz ruski . . . 118 

Wyjazd na emisarkę. Wiktor Kamieński. Doktorowa Rozenfel- 
dowa. Wojewoda Szwejkowski. Międzybórz. Rewia puł- 
kowa. Zjazd obywateli w Kamieńcu pod pozorem balu. 
Podpisanie aktu powstania. Wizyta u prefekta szkół . 129 

Jenerał Byszewski. Wyjazd w Kijowskie Województwo. Ksiądz 
Ochocki, opat Bazylianów Owruckich. Zjazd szlachty w 
klasztorze Owruckim. Zjazd szlachty i akt powstania w 
Mozyrzu ....... 145 

W akiach powstania obywatele ofiarują trzy czwarte części ma- 
jątku dla podźwignienia ojczyzny. Metropolita ruski, Smo- 
gorzewski, staje na czele szlachty i przygotowań do 
powstania, biskup Kijowski Gieciszewski zaś od wszel- 
kiego wpływu do powstania się usuwa, Radomyśl, re- 
zydencyja metropolity. Bazylianie Latyczewscy i Umań- 
acy, Dominikanie Barscy i Karmelici Berdyczowscy naj- 



I 



Str. 

etynniej lajmaj) się prcygotowaDiami do powstonit. Pro- 
wincjał BazyUaoów Przyluski i superior, Czyiewski 151 
Ktiędz Ancypa w Granowie. Wizyta u Jaroszyńskich i Sobań* 
skich. Rsiędz prowincjał Bazylianów Umańskich najczya- 
niej się krzęta. Zjazd szlachty w Latyczewskim konwen- 
cie Bazylianów. Zjazd w Barze. Podpisywanie aklu po- 
wstania . 156 
Zjazd w Kunie, Bracławiu, Berdyczowie 178 
Pozorne wyświęcenie na księdza. Biskup Sierakowski . . 180 
Dzień ceremonii wyświęcenia . . 192 
Pobyt w Berdyczowie u ksi§i'4t Radziwiłłów i pustota księiniczki. 198 
Bazyljan, udający obłąkanego, jedzie jako emisarjusz do Ko- 
ściuszki ....... 204 

G|sianowski» jako ksiądz, otrzymuje od Moskali misję nawra- 
cania do wierności Carowej. Jego objaidiki w tej misyi 209 
Wiadomości o powstaniu w Krakowie. Odezwy Kościuszki 212 
Biskup Cieciszewski przystępuje do aktu powstania . 220 
Wyjazd do obozu. Pobyt u stoloikostwa Kawieckich 224 
Przejazd przez granicę rosyjską do Austryi. Husiatyn. Brody. 

Zamość . 252 

Starosta Dłuski; więzienie w Zamościu . 257 

Kościuszko, Niemcewicz, Kołataj . . 261 

Zawieszenie operacyi powstania w województwach ruskich i po- 
wrót do słuiby wojskowej .... 264 



W drukarni Zakł. nar. im. Ossolińskich. 



i 



-^,, 



DK4343.Q318S1 ci 

PmMnNd pukownluiJonta Do 

3 6105 034 326 541 



DATEDUE " 






























































1 , 



































4 



STANFORD UNIYERSITY UBRARIiS 
STAHFORO, CALIFORNIA 94305-6004