Skip to main content

Full text of "Polska na Wystawie Powszechnej w Wiedniu 1873. r.: listy Agatona Gillera"

See other formats


Google 



This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct 

to make the world's books discoverablc onlinc. 

It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct 

to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books 

are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr. 

Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc 

publishcr to a library and finally to you. 

Usage guidelines 

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the 
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to 
prevent abuse by commcrcial partics, including placing lechnical rcstrictions on automated querying. 
We also ask that you: 

+ Make non-commercial use ofthefiles We designed Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for 
person al, non-commercial purposes. 

+ Refrainfinm automated ąuerying Do not send automated querics of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę 
translation, optical character recognition or other areas where access to a laige amount of text is helpful, please contact us. We encourage the 
use of public domain materials for these purposes and may be able to help. 

+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout thisproject and helping them lind 
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it. 

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just 
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other 
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offer guidance on whether any specific use of 
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner 
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe. 

About Google Book Search 

Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders 
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web 

at |http: //books. google .com/l 



Google 



Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^ 

nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej. 

Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego 

dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego 

dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony 

dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy. 

Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając 

długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie. 

Zasady uźytkowEinia 

Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich 
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych 
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki, 
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów 
komercyjnych. 
Prosimy również o; 

• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych 

Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti 
celach prywatnych. 

• Nieautomatyzowanie zapytań 

Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia 
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest 
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym 
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni. 

• Zachowywanie przypisań 

Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti 
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać. 



Hganie prawa 

W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że 
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam 
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a 
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność 
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za 
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe. 

Informacje o usłudze Google Book Search 

Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book 
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst 
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT] 






</» 



^r 



^"'eił^*!. 



r 



-.M- 



">l 






■ 

1 



w » iednitt ISTS r. 



Listy Algatona Gillera. 



STANFORD 
LIBRARIES 



Nakładem autora. 
1873. 



Przedmowa. 

Pisma nasze podawały korespondencje i spra- 
wozdania z wj^stawy powszechnej w Wiedniu, 
w których o polskich przedmiotach bardzo mało 
albo też nic zgoła o nich niepisano. Gdy ^ 
więc inni zajęci byli ogólnemi sprawozdaniami , 
ja postanowiłem zająć się przedewszystkiem wy- 
szukaniem polskiej pracy i jej opisaniem, w tein 
mniemaniu, że nie obojętną rzeczą dla obcych 
a dla nas nie bez korzyści będzie wiadomość o 
udziale, jaki Polacy biorą w przemysłowo-nauko- 
wym ruchu świata. Listy w których przedstawi- 
łem w jednym obrazie wystawę polską, rozrzu- 
coną po wszystkich oddziałach różnych europej- 
skich narodów, drukowała ,,Gazeta Narodowa" 
we Lwowie w swoim odcinku. Ponieważ każda 
gazeta ma tylko jednodniową wartość dla czytel- 
ników a numer przeczytany zwykle bywa niszczo- 
nym, przyjaciołom moim i mnie samemu zdawało 
się rzeczą użyteczną, ażeby wydać w osobnej 
książce listy z wystawy, które zawierają daty, 
wskazówki i poglądy mogące i dla przyszłego po- 
kolenia na coś się przydać. Takim sposobem po- 
wstała ta książka, którą czytelnikom oddaję. 

« 
Lwów 15. sierpnia 1873. 

Agaton CHlkr. 



I. 

Ogólny pogląd na wystawę. — Enltnra tnaterjalna. - Cze- 
go potrzeba do szczęścia człowieka? — Ozem jest wystawa 
wiedeńska? *— Potrzeba udziału w niej i korzyści z obej- 
rzenia. — Pora do otwarcia wystawy źle była wybraną i 
ztąd niezadowolenie. — Porównanie wiedeńskiej z wystawa- 
mi : londyńską i paryzką. 

Przybyłem do Wiednia w dobrą porę, juź bowiem 
słota, która wystawie rozwinąć się i skompletować nie 
pozwoliła, ustała a powolność niemiecka doprowadziła 
do tego, źe jakkolwiek wystawa nie jest jeszcze ukoń- 
czoną, daje się przecież ująć w całkowity obraz, w do- 
statecznej mierze przedstawiający potęgę rozumu czło- 
wieka i postęp, jaki uczynił w sprawie własnego ukultu- 
rowania. Jest to obraz rzeczywiście wielki i wspaniały. 
Te maszyny dziwnie a rozumnie skombinowane, które 
wyręczają w pracy człowieka; owe narzędzia, któremi 
pomnaża sposoby swojej działalności tak w kierunku 
dodatnim, budującym, jak i w kierunku zniszczenia; 
wytworne tkaniny, jakiemi pokrywa nagość swoją i 
próżność swoją, oraz d7ieła sztuki, któremi sięga w 
sfery wyższe, duchowe; wszystko co wywołała potrzeba 
i twórcza aspiracja człowieka, zgromadzone tu w 
obfitości, w przeróżnych kształtach i barwach, które 
pouczając jednocześnie zajmują w najwyższym stopniu 
umysł patrzącego. 

Nic lu zdaje się nie pominięto; wszystko, zaczą- 
wszy od igły aż do maszyny snującej żelazne nici; od 
grubego płótna aż do brabanckiej koronki w pajęcze 
wzory utkanej; od Ijnii dla nauczycieli kaligrafii aż do 
olbrzymiej armaty, rozbijającej bezpieczeństwo narodów 
i swobody człowieka, wszystko tu w tysiącznem stopnio- 
waniu doskonalącego się przemysłu przedstawione. 



. — 8 — 

Chaty, domki i wspaniałe pałace; wodotryski i kwiaty; 
meble i sprzęty lśniące złotem i srebrem; telegrafy, 
druki i chemiczne preparata; instrumenta muzyczne, 
obrazy i posągi znajdują się obok drogocennych bizu- 
terji, stroju wspaniałego światowej damy, ciemnej rudy 
i innego surowego materjału. Szeroki, niezmierzony 
zakres kultury mateijalnej okazuje się to w ćałem bo- 
gactwie szczegółów i nieskończonej rozmaitości, która 
na wystawie składa się harmonijnie w widok, dumą i 
dobrem rozumieniem o sobie, napełniający człowieka. 

Tak! dumnym może być człowiek z postępu rę- 
kodzieł, fabryk, handlu i przemysłu w ogóle; dumnym 
z opanowania mateiji, która się nagina stosownie do 
jego woli i kaprysu — dla czegoź jednak duma ta nie 
jest zadowolnieniem, dla czego nie rodzi uczucfa szczę- 
ścia? Odpowiedź na to zapytanie, którego sobie może 
nikt ze zwiedzających nie stawia, odkryłaby największą 
tajemnicę postępu człowieka, okazałaby bowiem nama- 
calnie potrzebę moralnej kultury, dla której mniej po- 
noszą zabiegów społeczne i rządowe instytucje niż dla 
materjalnej. 

Doskonałość przemysłu i rękodzieł godzi się, jak 
to widzimy z wystawy wschodnich^ krajów, dobrze re- 
prezentowanej na Praterze^ z największą niewolą i z 
poniżeniem człowieka. Niektóre wyroby cliińskie, ja- 
pońskie i moskiewskie przewyższają w mocy, w guście 
i w praktyczności podobne europejskie wyroby; sądząc 
z wystawy budynków, architektura orjentalna wspanial- 
szą jest niż europejska, — a przecież Icark człowieka 
jest tam tylko stopniem dla despoty wchodzącego na 
tron, z któr^o rządzi sanłowładnie, a przemysł w tych 
krajach służy do ozdobienia rozkosznych „zamtuzów'' 
panów, co możność swoją z despoty czerpać zwykli. 
W Europie nawet wolności nie przybyło, pomimo nad- 
zwyczajnego wydoskonalenia przemysłu i wszystkiego, 
co do wygody i przyjemności służy. Nędza klas robo- 
czych jest tak wielką, że grozi socjalną katastrofą; 
nierówność społeczna pomimo zniesiena przywilejów, 
rozlewa jak i dawniej jady nienawiści pomiędzy kla(Qr 
towarzyskie; państwa po barbarzyńsku bywają wojowa- 
.ne; swoboda relig^na bywa zaprzeczaną przez nowocze- 



— 9 — 

sne prawodawstwo, pozornie tylko oparte na zasadzie 
wolności; narody zaś podbite są więcej poddane ucisko- 
wi niź dawniej. W imię to kultury Niemcy i Moskale 
nas trapią, wydzierają Polsce wiarę i język, w imię 
kultury materjalnej odebrano nam prawo nasze! Wiek 
d iewiętnasty, wiek wystaw i rożwielmoźnienia się prze- 
mytu, jest świadkiem jedynej w dziejach walki o mo- 
wę, o wiarę, o własność, o cześć i prawa wielomilio- 
nowego narodu. Kultura materjalna, która toleruje ta- 
kie nadużycia i swoje wynalazki oddaje tylko potęinym, 
nie nosi więc W sobie zadowolnienia i szczęścia. Jak 
każda jednostronnooć, jest ona tylko warunkiem szczę- 
ście, a w tern chybiają bezwzględni jej apologowie, -źe 
szczęście ludzkości w niej jedynie widzą. Szczęście, o 
którem mowa, jest w równorzędnym postępie kultury, 
moralnej z materjalna, jest w ich społecznej syntezie, 
która zawiera pełnią praw i swobody tak człowieka jak 
i narodu! 

Wystawa wiedeńska jest wielkim konkursem ma- 
terjalnej kultury. Wszystkie narody stanęły do niego 
i każdy popisuje się ze stanem swego przemysłu i ma- 
teijalnego bytu, przez sztuki piękne jak przez pomost 
o tęczowych barwach łączącego się ź moralnym światem 
człowieka. 

Z tego ^ źe jest ona tylko jednostronną wystawą , 
jakkolwiek mieni się być powszechną; z tego, źe za- 
sady skrzywionej wyłącznością materjalizmu sprawiedli- 
wości , uznały^ skasowanie naszej politycznej egzystencji 
za czyn, usuwający nas narodowo z widowni świata J do 
powszechnego konkursu nie pozwoliły nam stanąć jako 
Polakom, ale jako jednostkom wcielonym w obce orga-r 
niżmy — nie należy wyprowadzać wniosków, któreby 
nas czyniły obojętnymi i obcymi dla wystawy świata. 
Przeznaczeniem naszem jest być pomimo powszechnego 
sprzysięźenia się przeciwko nam ; więC chociaż nieu- 
znani, jesteśmy i działamy i występujemy na każdem 
polu. Obowiązkiem naszym jest okazać się niezbę- 
dnymi dla harmonii świata, jest ciągłe, wszech- 
stronne objawianie życia. Jakkolwiek więc poślednie 
tylko zajmujemy stanowisko w rękodziełach, w fabry- 
kach i w: przemyśle w ogóle i dzięki niewdzięcznym 

2 



— 10- 

losom , które nam odmówiły protekcji oficjalnej nawet 
na tern polu i obudziły przeciwko nam zazdrość 
chleba w sąsiednich narodach, należało większy wziąć 
udział w wystawie wiedeńskiej. ^ 

Jeżeli nie zbyt chętnie i gorliwie spieszyliśmy 
z wysyłką tego, co warte było pokazania, nie okazujmy 
się przynajmniej obojętnymi dla korzyści, jakie przy- 
nosi rozpatrzenie się na wystawie i zbadanie przedmie-, 
tów wystawionych. 

Rzemieślnicy, fabrykanci, uczniowie szkół techni- 
cznych i realnych, przed innymi powinni spieszyć na 
wystawę. Niejednego nauczyć się tu można, niejedno 
zastosować w kraju. Bliskość Wiednia zachętą być po- 
winna do zwiedzenia wystawy, ^dzierstwo , którem 
Wiedeńczycy odstraszyli cudzoziemców, po przykrem 
doświadczeniu ustąpiło. Jest tu wprawdzie drogo, ceny 
jednak nie są odstraszające od pobytu wjs Wiedniu 
w celu zwiedzenia wystawy. Kto na małem umie. prze- 
stawać, ten nie zbyt wysoką sumą opędzi podróż i ży- 
cie w stolicy naddunajskiej. 

Że wystawa wartą jest zwiedzenia, po tem , co już 
powiedziałem, niema wątpliwości. Obfitość przedmiotów 
ogromnś; urządzenie, jakkolwiek muiej praktyczne 
i utrudniające porównanie stanu- pt^emysłu w różnych 
krajach, jest przecież pod innemi względallłi dogodne; 
gust w urządzeniu wystawy jest bez z v rzutu. 

Błędem było otwarcie wystawy w porze, kiedy 
zaledwo w połowie była ukończoną. Wywołało to nie- 
jednio słuszne niezadowolnienie i sprawiło, że zwiedza- 
jących wystawę było niewielu, pomimo tego, iż ćwierć 
czasu przeznaczonego na jej trwanie, już upłynęło. 
Obecnie nawet nie jest zupełnie ukończoną, budują bo- 
wiem jeszcze kilka małych pawilonów i ustawiają oka- 
zy w kilku salach, przeznaczonych na wystawę staro- 
żytności. To jednak czego niestaje, jest tak nieznaczą- 
cem i małem, źe bez szkody może być pominiętem. 
O innych błędach i poczynionych zarzutach później 
napiszę. 

Na zakończenie pierwszego mojego listu powiem 
tylko j^zcze; że zwiedziłeś ^(rystawę pdlfiszechną w Lon- 



- 11 — 

dynie w r. 1862., drugą wystawę powszechną w Paryżu 
w 1867 r., mogę więc porównać je z obecną wiedeńską. 
Od londyńskiej wystawa wiedeńską jest bezwarunkowo 
większą i piękniejszą; — paryskiej ustępuje w dobrem 
urządzeniu i w przepychu, ale nie w guście i nie w li- 
czbie przedmiotów. Przewyższa za^ j% rozmiarami i 
prześlicznem położeniem. 

17, czerwca 1873. 



II 

Ciemna strona wystawy. — Baron Schwarz. — Łiazba 
zwiedzających. — Polacy na wystawie. — Wystawa roślin 
i kwiatów. — Udział Polaków w tej wystawie. — Cytryny 
i pomarańcze Orphanidesa. — Ogrodnictwo belgijskie. — 
Udział innych narodów w wystawie cgrodniczej. — Ąustrja 
na wystawie roślin. — Owoce z Australii. 

W pierwszym liście wspominałem o przyczynach 
dotychczasowego niepowodzenia wystawy powszechnej 
w Wiedniu. Dwie pierwsze, to jest otwarcie* wystawy 
pomimo nieukończenia jej urządzenia, i stota juź nie 
istnieją; — wystawa bowiem dzisiaj przedstawia się 
dokładnie w swej całości a od dni kilku panuje naj- 
pięknieji^za pogoda, która codzień większą liczne cieka- 
wych sprowadza... 

Prócz atoli tych przyczyn istniały a poniekąd 
istnieją jeszcze inne « a do tych należą nieporadność 
i szlamazamość niemiecka, brak energii organizator- 
skiej i nieufność , jaką w cudzoziemcach budzi wrodzona 
Niemcom zazdrość, oraz chęć dominowania nad wszy- 
stkiem, co jest lepsze od nich. Chęć ta sprawiła, ze 
przedmioty nadesłane przez obcych umieszczają w gor- 
szych miejscach niż swoje, jeżeli się niema komu o nie 
upomnieć, -albo je usuwają z widoku. Wiadomą jest 
publiczności histoija krowy pana Szybalslciego, opijana 
w Czasie. Byłaby zapewne pierwszą otrzymała nagrodę; 
żeby więc nie współzawodniczyła z niemieckim wystawcą, 
jakiś weterynarz, działający w myśl niemieckiego uspo- 
sobienia, przy rewizji w drodze ogłosił, źe jest dotknięta 
zarazą i zabić polecił wbrew świadectwom zdrowia, 
przez kodipetentniejszych od niego wydanym. Pan S^- 
cMiIski utracił krowę i wytoczył proces o nadużycie. 
Takich wypadków było więcej. 



— 14 — 

Dość ogólnie także skarżą się na stronniczość rze- 
czoznawców f zasiadających w rozmaitych komisjach, 
przyznających nagrody. Względy narodowe, kamraderji 
i tu mają przeważać. Wszystko to i wiele innych rze- 
czy dało powód do skarg, zarzutów,^ niezadowolenia, 
które się -wyraziło w pismach korespondentów a odbiło 
na samej wy^tawie. 

Winę niepowodzenia składają na saimego organi- 
zatora i dyrektora wystawy, barona Schwarza. Wpadł 
nawet w niełaskę i mówią o jego dymisji. Nam się 
zdaje, źe nie baron Schwarz wlnieu, ale charakter nie- 
miecki i usposobienie Wiedeńczyków. Baron Schwarz 
okazał energię i niepospolitą umiejętność organizatorską, 
a^ dymisja niesłusznieby go dotknęła właśnie w chwili, 
gdy dzięki jegp wytrwałym zabiegom, dzieło przez niego 
prowadzone zaczyna się pokazywać w całym ogromie 
wielkości i wspaniałości swojej. 

Trądności wielkie szczęśliwie przebyte ; nałogi i 
przyzwyczajała pokonane lub usunięte; nic już waine- 
go nie stoi na przeszkodzie do najświetniejszego poka- 
zania się wystawy. Zwiedzających też coraz więcej. 
Dnia 15. czerwca było na wystawie 69.160 osób; dnia 
16. czerwca 47.894, a wczoraj niemniejsza liczba osób 
kręciła się po przestrzeni, któraby mogła objąć jeszcze 
cztery razy większą ludność ciekawych. 

Pomiędzy zwiedzającymi często słychać mowę 
polską, jakoż rodaków naszych nie brak na wystawię. 
Wczoraj widziałem pana Grocholskiego posła; dr. Ho- 
szarda posła na sejm; Leona Chrzanowskiego posła; p. 
Niwickiego burmistrza z Bochni; p. Ignacego Kamin- 
skiego burmistrza ze Stanisławowa i posła na sejm i 
wiele innych osób tak z Galicji jak z Królestwa Pol- 
skiego oraz innych polskich prowincji, pilnie zwiedzają- 
cych wystawę. 

Wczoraj miał być także na wystawie cesarz Fran- 
ciszek Józef, dokładający wszelkich ze swej strony sta- 
rań i nieżałujący zachęty, ażeby wystawa najświetniej 
wypadła. Zwiedzać miai wystawę kwiatów i sadowniczą, 
już drugi raz odnawianą. 

Ta, którą teraz urządzono, trwać będzie do 25. 
czerwca. Zawiera więcej rofilin niż kwiatów; w ogóle nię 



— 15 — 

jest bardzo obfitą, wątpię nawet czy liczba okazów prze^ 
chodzi dwa tysiące. Wystawa kwiatów i roślin ogrodo- 
wych i sadowniczych na wystawie paryzkiej w r. 1867 
była liczniejszą i piękniejszą. Urządzono tam cały sze- 
reg oranźeryj i cieplarni, w których kwitnęły najwspa- 
nialej ubarwione afrykańskie, amerykańskie i australskie 
rośliny. Na wystawie wiedeńskiej nłe ma podobnie pię- 
knych cieplarni ani oranźeryi — jest tylko jeden prze- 
śliczny dom palmowy ze szkła i z żelaza, zrobiony w 
fabryce lanego żelaza R. Ph. Wagnera w Wiedniu. Wy- 
stawa roślin mieści się w długim z płótna pawilonie i 
w namiotach, w których kwiaty zerwane są zasłon ione 
dostatecznie od gorących promieni słońca i od prędkie 
go zwiędnienia. 

Polska na wystawie ogrodowniczej prawie wcale 
nie jest reprezentowaną. Jeden tylko bowiem wystawca 
znahżł się w naszych ziemiach, a jest nim pani Lu- 
dwika Zawadzka z Bydgoszczy, w Pozn^^ńskiem. Nade- 
słała piękne bukiety, wieńce i wazy kwieciste jako tez 
różne ozdoby z kwiatów świeżo zerwanych, które sama 
pielęgnuje. Ogrody nasze botaniczne: warszawski, lwowski 
i krakowski, ani też Towarzystwo ogrodniczo-sadownicze 
zg Lwowa nic nie nadesłało; botanicy nasi nie pomy- 
śleli także o wystawie wiedeńskiej. W warszawskim 
ogrodzie botanicznym znajdują się rośliny mało znane 
w Europie, które zaciekawiłyby niezawodnie ogrodników 
na wystawie, są to rośliny nerczyńskie, które wygnańcy 
nasi z Cyberji przywieźli. Szczególniej piękną była 
kolekcja lilii syberyjskich, z których jedna lilium łenui- 
folium kwitnie jak złota gwiazdeczka. 

Z tego co widzieliśmy na wystawie ogrodowniczej, 
najwięcej podobał się nam zbiór owoców greckich 
a zwłaszcza pomarańcz i cytryn w czterdziestu przeszło 
odmianach. Niektóre jak „Citrus pompelinos Chadock^ 
i „Citrus bigaradia macrocarpea" są olbjzymich roz- 
miarów, równych rozmiarom największej dyni a krain - 
skiej. Piękne dojrzałe już winogrona greckie sprowa- 
dzają ślinkę do ust, podobnie jak pomarańcze. Jeżeli 
te olbrzymy i^ą równio smaczne jak oomarańcze 
hiszpańskie, Grecja będzie mogła ciągnąć ogromne Ico- 
rzyści ze swoich sadów pomarańczowych i cytrynowych, 



— 16 — 

zalegających rozkoszne brzegi gieckiego morza. Wy- 
stawcą greckich owoców jest profesor z Aten: Teodor 
Orphanides, który pytającym daje jak najchętniej obja- 
śnienia w języku francuzkim o ogrodach greckich. Prócz 
owoców wystawił pan Orphanides zbiór roślin nowych, 
niebędących jeszcze w handlu: ^Golchicum Eubaeum*", 
„Fritilaria Rhodoianakis^ i inne, których dla braku 
miejsca wymienić nie mogę. Nie wątpię, ie pierwszą 
nagrodę otrzyma pan Orphanides. 

Belgia nadesłała zaaczny zb^ór roślin, hodowanych 
w ogrodzie botanicznym w Gandawie, w której ogrodni- 
ctwo doszło do wysoki go stopnia rozwoju, skoro z je- 
dnego miasta aż ośmiu umiejętnych ogrodników jest na 
wystawia* reprezentowanych. Wymienimy ich nazwiska, 
bo na to zasługują: Louis Desmet, Alexis Dallićre, 
Ghellinck de Walie, Stelzner, Yerschaffelt, Van Geert, 
Gh.'Boelens, J. Linden. Młodzież polska, ucząca się 
w Gandaw e, ma tam sposobność poznać wysoką uprawę 
ogrodowniczą i nowe metody wyprowadzania odmian 
roślin. Nigdzie tak dobrze jak w tem mieście nie można 
się nauczyć sztuki ogrcdowniczej. Tym, którzy temu 
zawodowi u nas poświęcić się pragną, radziłbym dopeł- 
niające studja robić w Gandawe lub w Brukseli. 

W belgijskim zbiorze roślin na wystawie znajdują 
się wspaniałe grupy drzew i krzewów południowego 
klimatu, rośliny farbiers^ie. lekarskie, rośliny używane 
do potraw i do ozdobienia klombów. Widziałem tu: 
„cincbona nobilis," „cinnamomum Gassia,^ „laurus cam- 
phora," „piper nigrum,** „saccharum officinarum," ,.Va- 
ni'la aromatica," „Ficus elastica" ogromny, ^Coffea 
arabica"^ „myristicha nioschata," „Thea viridis," „ce- 
phaelis ipecacuanha,'' „copaifera officinalis", „smilax 
medica,'' „cnna^n mum Zeylonicum,** „prunus sphaero- 
caspa,^ „mammea americana"" .„tamarindus indica'', 
„caerasus capolina i „jambosa yulgaris*'' Bośliny 
te znajdują się prawie w każdym ogrodzie botani- 
cznym, wszakże nie w tak bujnych i pięknych oka- 
zach jak te, które do 'Wiednia nadesłano ż Gandawy, 
gdzie królewskie Towarzystwo ogrodnicze rozszerzyło 
we wszystkich warstwach ludności zamiłowanie o^jrodo- 
wniczej uprawy. 



- 17 — 



^anim dział belgijski opuścimy, wymienimy jeszcze 
kilka roślin, których nazwy dla niespecjalistów jako nic 
niemówiące w czytaniu mogą' być opuszczone, dla bota- 
ników przecież są pouczające. ^Cypripedium barbatum 
gigauteum" pokryło się wspaniałemi, czerwonemi kwia- 
tami; takiegoż' koloru kwiatem zwraca uwagę „Ąnthu- 
rium Scherzerianum,'' piękny jest także kwiat „gene- 
tylis tulipifera^. Olbrzymia, jak drzewo rosnąca paproć 
australska „balantium antarcticum'' z Nowej Zelandji ; — 
jiftłowcowaty krzew z Australji „araućaria Cunningham'', 
palmy „cbamaerops humilis'', „chamaerops species* i 
^Acanthorhiza Warscewiczi^ nosząca nazwę naszego ro- 
daka. Znajdują się tu jeszcze następujące rośljny. z na- 
zwami polskiemi: „Selaginella Warscewiczi**, z rodzaju 
palm „chamaedorea Karwińskia^a" i „Theophrasta Ro- 
deckiana". 

Z Francji nie wiele roślin nadesłano, rówhióż jiak 
z Anglii i z Włoch. Moskwa nic nie nadesłała podobnie 
jak Szwecja, Norwegia i Szwajcarja. Węgrzy, którzy 
we wszystkiem oddzielili się od Austrji, mają także 
osobną wystawę roślin, wcale nieliczną. W ich dziale 
znajdują się owoce i włoszczyzna nadesłana przez ogro- 
dnika z Funfkirćhen A. Nowotarskiego. Z Zjednoczo- 
nych Niemiec nie wiele także roślinnych okazów i te 
są dość pospolite. Gdyby nie Drezno i Hamburg, nie 
widzielibyśmy w Niemczech najmniejszego zainteresowa- 
nia dla tego działu wystawy. 

Ale, cóż się dziwić Niemcom, kiedy i Austijacy 
nie wiele nadesłali, mniej niż Belgijczykowie ! Wiedeń- 
ski ogród botaniczny nadesłał najobfitszą koUekcję,- a 
po nim ogrodnik Rudolf Abel z Hietzingu i książę 
Brunświcki ze swego ogrodu w Hietzingu. Zbiory aza- 
lei, pelargonii, bratków, gloxinii, róż, wrzosów, kaladjów 
(z Grafeneggu od hr. Augusta Brennera), bluszczu stro- 
ją pięknie namioty wystawy. Nie brak jest także ja- 
rzyn ogrodowych olbrzymich: marchwi, ziemniaków, 
kalafiorów, brukwi, sałaty, ogórków, szparagów jak po- 
stronki, pietruszki, truskawek (piękne i wielkie tru- 
skawki pochodzą z zakładu Elizabetanek w Oracu i 
z zakładu w St. Florian), czereśni wazonowych, agre- 
stUy porzeczek, melonów itp. Czech Józef E[risticka, 

3 



— 18 — 

czeladnik ogrodowy, wystawił zielnik, w którym jast 
piękny ^bior mchów i traw różnego gatunku ; a J. H. 
Wobornik, także Czech, zbiór narzędzi ogrodniczych. 
Ogrody w okolicy Wiednia jako teź na Morawie zło- 
żyły się prawie wyłącznie na wystawę austrjacką ; 
z Czech nic nie nadesłano, zapewne niechęć Czyechów 
4o Wiednia wywołała tę obojętność. 

Z innych części świata jedna tylko Ausfcralia pa- 
miętała o wystawie. Z kolonii Wiktorja, odległej od 
Wiednia o 2400 mil geograficznych, nadesłano owoce, 
które przyszły w stanie zupełnie świeżyfn. 

Prócz czasowej, jest jeszcze druga wystawa roślin, 
stała. Ogrodnicy ż różnych krajów nadesłali nasiona, 
które w ziemi zostały zasiane ; jakoteż krzewy i drze- 
wa, które zasadzono dla ozdoby trawników, klombów i 
zbiorników wody, malowniczo rozrzuconych jpo placu 
wystawy. Do każdej takiej rośliny przyczepione nazwi- 
sko robi reklamę dla wystawcy. 

Z tego dość szczegółowego opisu konkluduję, że 
wystawa ogrodownicza nie przedstawia dokładnie stanu 
ogrodownictwa w Europie i bynajmniej nie odpowiada 
nazwie powszechnej. 

18. czerwca 1873. 



III. 

otwarcia galeiji maszyn. Ważność tej części 'Wystawy i za- 
chęta do jej zwiedzania dla naszych rzemieślników i techni- 
ków. — Bezpieczeństwa konstytucyjnego monarchy i strach 
despoty. — Do kogo należy pierwszeństwo na wystawie ma- 
chin? Udział w niej Polaków. Tego udziała znaczenie. 
Polskie machiny i wynalazki: Lilpopa, Menzla, Trecera, 
Cichov/akiego machiny. — Wynalazki Drzewieckiego, Komar- 
Bickiego, Babczyńskiego, Mościckiego, Juliana Majewskiego, 
Hipolita Majewskiego i Kleczkowskiego Władysława. 

Dnia wczorajszego o godzinie lOtej rano cesarz 
Franciszek Józef otworzył uroczyście wystawę maszyn. 

Była to uroczystość formalna, której cesarz do- 
pełnił po dokładnem zapełnieniu galerji maszyn; rze- 
czywiste bowiem jej otwarcie na&tąpiło wraz z otwar- 
ciem całej wystawy jeszcze 1. maja. Od tego już czasu 
publiczność licznie napełniała^ obszerny, długi pałac 
maszyn, przypatrując się ich skombinowanym ruchom. 
Tu przędzą, tam tkają sukno lub koronkowe roboty, 
ówdzie heblują lub piłują drzewo, gdzieindziej piorą 
wełnę, szyją buty, suknie, wyrabiają kapelusze, druku- 
ją — jednem słowem, w oczach widza dopełniają tysią- 
cznych fabrycznych c/.ynności. Jest to może najwięcej 
pouczający dział wysławy. Mechauika jest w ciągłym 
wzroście a nieustanne odkrycia rozszerzają jej zakres 
do nieskończoności. Od czasu ostatniej paryzkiej wysta- 
wy (1867) wprowadzono wiele ulepszeń w dawniej zna- 
nych maszynach i wynaleziono wiele nowych, którym 
się przyjrzeć można na wystawie wiedeńskiej. Właści- 
ciele lub ich pomobnicy na każde żądanie dają stoso- 
wne objaśnienia i przyczyniają się tym sposobem . do 
rozszerzenia mechanicznej wiedzy. Objaśnienia te obok 
przyjrzenia się składowi i funkcjonowaniu maszyny, 



- 20 - 

więcej uczą niź wykłady profesorów ; dlatego to, wielce 
poźądanem jest — ażeby fabrykanci nasi, rzemieślnicy 
i młodzież, oddająca się zawodowi technicznemu, dokła- 
dnie zwiedzadta tę część wystawy. Wyprawiając ich tu- 
taj, należałoby dodać im przewodnika umiejętnego, któ- 
ryby potrafił zwrócić ich uwagę na każdy szczeg^ a 
zwłaszcza też na te maszyny, które już dzisiaj mogą 
być u nas użytemi. Ożywiający się polski przemysł po- 
winien skorzystać z okazji jaka się na wystawie wie- 
deńskiej nadarzyła, wzbogacenia wiedzy w swoich adep- 
tach. Poznanie udoskonalonych machin, jakich używają 
fabryki zagraniczne, wyrodzi w niejednym chęć zasto- 
sowania ich w Polsce. Eażdy grosz, wydany w celu uła- 
twienia podróży do Wiednia dla obejrzenia działu ma- 
chin i fabryk, nie będzie straconym. 

Cesarz trzy godziny poświęcił na zwiedzenie wy- 
stawy machin. Publiczności nie oddalano , i tak przy 
uroczystości otwarcia jako też przy przechadzce po ga- 
leiji, ciekawi z tłumu obok cesarza swobodnie się po- 
ruszali. Policji jakby nie było. Widok monarchy bez- 
piecznie przechadzającego się wśród zbiegowiska ludzi 
z całego świata, przypomniał niedawne sceny, jakie 
policja zmuszona była wyrabiać z publicznością, dla 
oddalenia strachu moskiewskiego cara. W którą stronę 
się zwrócił, policjanci wprzódy wszystkich ztamtąd wy- 
pędzali a opornych aresztowali — próżnia robiła się 
przed tyranem , a za nim szły złorzeczenia. Strach cara 
Aleksandra II. i bezpieczeństwo cesarza Franciszka 
Józefa, jest wyborną ilustracją teoiji despotycznego a 
konstytucyjnego monarchy. Ażeby się ludzi nie lękać, 
należy szanować ich prawa i nie uciskać ich ' woli. 
Policja wiedeńska , zmęczona czynnością podczas wizyty 
carskiej, utraciła swojego dyrektora. Antoni Lemonnier, 
prezydent wiedeńskiej policji, z powoda nadzwyczajnej 
czynności i zmordowania w czasie pobytu cara, zacho- 
rował i umarł w tych dniach. Jest to więc ofiara 
despoty. 

Opis szczegółowy działu machin, odkładamy do 
późniejszego czasu , tu tylko powiemy, że pierwszeństwo 
w tej gałęzi przemysłu należy do Anglików i półno- 
cnych Amerykanów, których maszyny do szycia a zwła- 



-21 - 

Bzcza machiny rolnicze zwracają uwagę znawców. Po 
Amerykanach przyznalibyśmy pierwszeństwo na wystawie 
machin, kolejno: Austrjakom, Niemcom, Belgijczykom, 
Francuzom i Szwajcarom. Południowa Ameryka i 
Wschód mało albo prawie wcale nie są reprezentowane 
w galerji machin. l!)ział moskiewskich machin jest ubogi. 
Udział, zaś Polaków w tej części wystawy nie jest lifczny, 
zasługuje przecież na odszczególnienie , zawiera bowiem 
wyroby, które juź to przez dokładność wykończenia, 
juź to przez nowość pomysłu zaszczytne zajmują miejsce 
na wystawie wiedeńskiej. 

Oznaczenie udziału Polaków w wystawie powsze- 
chnej, jest bardzo trudnem zadaniem. Rozdzieleni po- 
między trzy państwa a w części rozproszeni po całym 
świecie, Polacy nie mogli jak Węgrzy i inne narody 
skupić wyrobów przez siebie nadesłanych, aby tym spo- 
sobem utworzyć całość , która daćby mogła wyobrażenie 
o pracy polskiej dla kultury materjalnej. System za- 
borczy rządów panujących nad nami, znajduje to zgo- 
dnem ze swoim interesem a nawet koniecznem, ażeby 
nietylko polityczną oraz narodową, ale nawet ekono- 
miczną naszą odrębność podać w wątpliwość. Wojną 
zagłady, którą nam wypowiedziano we wszystkich kie-^ 
runkach, wykazuje się na wystawie w rozproszeniu 
wyrobów naszych po wszystkich krajach i w owych 
obcych napisach, przy których nie położono polskiego, 
z obawy, ażeby nienawiść polityczno-narodowa panują- 
cych władz nie usunęła tych wyrobów z wystawy po- 
wszechnej. Więc pod obcemi firmami, w różnych kra- 
jach torując Sobie drogę na wystawę, Polacy zwalczać 
jeszcze musieli własną nieufność i niewiarę we własne 
siły, oraz lekceważenie różnych komisji, zwykle nie 
łaskawych dla tych, za którymi nikt się nie ujmuje. 
Gdy się to wszystko dobrze rozważy, udział Polaków 
na wystawie nabiera szczególnego znaczenia. Dlaczego 
nie jest liczniejszy, powody przytoczone objaśniają do- 
statecznie ; że jednak jest dość liczny, poczytać to mu- 
simy za dowód żywotności polskiego narodu. Ale nietylko 
idzie nam o dowód żywotności, zebrany na wystawie 
powszechnej, chcielibyśmy prócz tego z oznaczenia 
udziału Polaków i okazania go w jednej całości, tę 



-^ 22 - 

jeszcze korzyść osiągnąć, jaką sprowadza 2w:f kle spis 
inwentarza i możność orjentowania się w tern to mamy, 
dla tego, ażeby dojść do tego, czego nie mamy. ^Zabie- 
ramy się więc przedewszystkiem do wydobycia polskiej 
pracy. Nie żądajcie jednak odemnie systematyczności 
przy jej opisie. Było by to nad siły jednego człowieka. 
Samo poszukiwanie jest mozolnem i zabierze zbyt dużo 
czasu. Ograniczę się więc na przygotowaniu materjału, 
a kto inny, swobodniejszy i umiejętniejszy odemnie, 
niechij się zajmie uporządkowaniem go, albo według 
systemu grup, jakiego się trzymała dyrekcja jeneralna 
przy organizowaniu wystawy powszechnej , albo też we- 
dług innej klasyfikacji. 

Z prowincyi Polski w dziale przemysłu, najlepiej 
i najliczniej są reprezentowane ziemie, zostające pod 
zaborem moskiewskim; w dziale sztuk pięknych pier- 
wszeństwo należy do ziemi zostającej pod panowaniem 
austrjackiem ; na polu zaś rolnego gospodarstwa naj- 
wyżej stoją prowincje, przez królestwo pruskie ujar- 
zmione. 

Zaczynamy od pierwszego, to jest moskiewskiego 
zaboru. Jeżeli zaś jaki przedmiot ujdzie naszej uwagi, 
powiemy o nim później dodatkowo, przyobiecując także 
szczegółowszy opis i ocenienie wynalazków oraz wyro- 
bów, o których teraz wzmiankę tylko czynimy. 

W dziale machin w głównym budynku, jako też 
w pawilonie przeznaczonym dla machin rolniczych, zna- 
leźliśmy następujące polskie wyroby umieszczone pod 
moskiewską flagą : 

Fabryka Lilpopa i Raua w Warszawie wyra- 
bia maszyny, narzędzia rolnicze, rękodzielnicze, oraz 
inne wyroby z żelaza i mosiądzu. Na wystawę wiedeń- 
ską nadesłała aparat do rafinerji cukru i część dru- 
giego aparatu, do wyciągania soku z buraków za po- 
mocą defuzji; oba pod względem wykończenia wzorowe. 
Model drugiego aparatu w całkowitej formie, wyko- 
nany dla użytku kształcącej się młodzieży, przez me- 
chanika warszawskiego ; uniwersytetu, E. Barenta, znaj- 
duje się także na wystawie. Prócz tego Lilpop i Rau 
wystawili: parową machinę powietrzną (Luf tpumpe); do- 
brze zbudowany wagon do węgli; młocarnię wielką, 



— 23 — 

pięciostopową na kołach, wydającą od razu czyste zbo- 
że , % przyrządem do przetrząsania słomy i z lokomo- 
bilą wymłacającą około 100 kóp dziennie; młocarnię 
z grabiami i młynkiem z maneźem Gkonnym, wymła- 
cającą w, godzinę z pomocą ośmiu ludzi 4 kopy ozi* 
miny; młocarnię polową przenośną; młocarnię z ma- 
neźem 6konnym i młocarnię 4konną z maneźem leżą- 
cym. Wialnię pod młocarnię i dwa młynki do czy- 
szczenia i gatunkowania przewianego zboża; trzy siecz- 
karnie; trzy siewniki; trzy pługi; grabie do siana Ho- 
warda ; obsypnik do kartofli ; extyrpator służący do wy- 
niszczania chwastów; pielnik szląski i młocarnię do ko- 
niczyny. Dokładność roboty w machinach tej fabryki, 
poruszanej przez trzy maszyny parowe, na wystawie 
politechnicznej w Moskwie (1872) pozyskała dwa złote 
medale i jeden medal srebrny... Lilpop i Rau zatrudnia 
650 robotników a rocznie produkuje machin i narzędzi 
za cenę -800.000 rubli. 

Narzędzi rolniczych w liczbie sztść, dostarczyła 
także fabryka Władysława Menzla z Białejcer- 
kwi na Ukrainie. Narzędzia te posiadają też same za- 
lety, co machiay Lilpopa. Menzel uczył się w War- 
szawie, zkąd przeniósł się na Ukrpinę w 1858 r. Jest 
on szwagrem Lilpopa. Fabryka Menzla, poruszana siłą 
jednej parowej machiny, produkuje rocznie towarów za 
100.000 rs., a zatrudnia stu robotników. 

Fabryka mechanicznych wyrobów Trecera w 
Warszawie, posiada na wystawie aparat miedziany do 
cukrowni i sikawkę ręczną, a Jan Mielnicki z Bu- 
dek w powiecie Bielskim gubernii Grodzieńskiej, moto- 
widło z narzędziem do r$ichowania. — Cichowski 
Roman z Linowy w Sandomierskiem wystawił udo- 
skonalone przez siebie pługi. 

Pan Cichowski ma fabrykę narzędzi rolniczych 
w Linowie* w gubernii Radomskiej. Pługi jego jakie 
znajdują się na wystawie są pojedyncze, wieloskibowe i 
tak zwane przez wystawcę dubeltowe. Pojedynczych 
pługów różnej wielkości, całych żelaznych i rozmaicie 
przyrządzonych jest sześć. Zastosowane są one do różnej 
głębokości orki i do różnych przyzwyczajeń okolicy, co 
ułatwia wielce wybór pomiędzy nimi. Wieloskibowych 



— 24- 

pługów jest trzy: dwuskibowiec, trzyskibowiec i cztero- 
skibowiec, z których pierwszy zajmuje dwie skiby po 
9 cali, drugi trzy po 8 cali, a trzeci cztery po C,cali 
szerokości mające; ażeby mogły służyć przy orce pła- 
skiej i w rolach zbytecznie nie zanieczyszczonych do 
pokrywania siewów lub do uprawy od 2 d) 6 a nie- 
kiedy i 7 cali głębokości, są one wszystkie osadzone 
w ramach drewnianych. Dubeltowych cało żelaznych 
pługów jest dwa, z których jeden do płytszej a drugi 
do głębszej orki jest przyznaczony. Zowią się one du- 
beltowemi dla tego, że każdy z nich składa się z dwóch 
pługów, nie obok siebie ale po nad «obą w pewnej 
odległości położonych. Zapuściwszy to narzędzie do wła- 
ściwej mu głębol^ości w ziemię, otrzymamy ten rezultat, 
że pług pierwszy zbierze najdokładniej wierzchnią warst- 
wę ziemi ze wszystkiemi chwastami i ścierniem lub 
murawę i takową odwróciwszy zrzuci w bruzdę. 

Pług zaś drugi, idący niżej za pierwszym, lecz 
w tym samym najzupełniej kierunku, wydobędzie ziemię 
czystą z głębokości stosownej do jego budowy i tej na 
jaką uregulowanym został, takową pokruszy i na sam 
wierzch skiby pierwszej złoży. Tak więc rala pługiem 
takim wyorana za jeldnym zachodem posiada wszystkie 
warunki dokładnej uprawy. Tymczasem ponieważ gni- 
jące na spodzie chwasty i ściernie, nie ulegają przerwie 
w swoim rozkładzie, ułatwiają ciągły przystęp powie- 
trza do spodniej warstwy roli a w następstwie służą za 
pożywienie powierzonemu z wierzchu roli nasieniu. 
Wystawca opisanych pługów z powołania swego będąc 
rolnikiem, z odpowiednim zasobem umiejętności teorety- 
cznej przez lat dwadzieścia kilka oddawał się i dotąd 
oddaje praktycznemu badaniu narzędzi rolniczych a 
zwłaszcza pługów, w które acz w nierównie mniej-* 
szych przedstawiane były rozmiarach, odbierał już na- 
grody w medalach na wszystkich wystawach powsze- 
chnych i krajowych : w Londynie, w Paryżu, w Brukseli, 
w Kijowie, w Moskwie a na ostatniej wystawie war- 
szawskiej odebrał jedyny medal złoty, jaki był przezna- 
czony na cały oddział mia.chin z napisem „za pługi 
pojedyncze i wieloskibowe wedle własnego pomysłu 
wykonane.^ Pługi dubeltowe o których mówiliśmy po- 



— 25 — 

wyżej, są newym postępem w udoskonaleniu pługa, no- 
wym wynalazkiem i poprawą narzędzia ; którym pan 
Cichowski nie przestał zajmować się i podczas tęsknych 
dni swego wygnania na Sj^berji. Dla oka znawcy, pługi 
dubeltowe różnią się bardzo od innych znajdujących się 
na obecnej wystawie, a robiopych według tej famej za- 
sady. Bardzo żałujemy, że odwołanie prób, które odbyć 
się miały pod Wiedniem, niepozwoliło nam własnem 
okiem O' cnić w sposób porównawczy działania pługów 
dubeltowych. Wszakże zauważyć tu musimy, że pierwsze 
ich publiczne wystąpienie roku bieżącego na konkursie 
pługów, odbytym w Złoczowie we wschodniej Galicji, 
nwieńczonem zostało dwoma medalami i trzema pier- 
wszemi nagrodami, jakie przeznaczono były za najle- 
psze pługi do orki głębokiej, do orki płytkiej, i do 
pokrywania siewów. Słyszeliśmy właśnie, że Cichowski 
chcąc ułatwić nabywanie jego pługów w Galicji, wszedł 
w umowę z obywatelską spółką we Lwowie, która się 
ich wyrobem w sWej fabryce zatrudniać będzie. Jeżeli 
wspomniana fabryka sumiennie i umiejętnie wypełni 
przyjęty przez siebie obowiązek pługi p. Cicho wskiego nie 
mały przyniosą pożytek rolnikom zaboru austijakiego. 
Bobrzyński z Śmiły na Ukrainie wystawił machiny 
i narzędzia używane przy sadzeniu burszów ; Toszko- 
wicz Mikołaj w Zmirynce na Podolu, swojego wy- 
nalazku narzędzie do użytku p^-zy kolejach żelaznych , 
którego opisu dzisiaj nie jestem jeszcze w stanie podać 
w moim liście, jak również wykonanych przez p. Drze- 
wieckiego na Wołyniu w Krzemienieckim powiecie 
dwóch regulatorów dla machin parowych i aparatu do 
kontrolowania szybkości jazdy na kolei żelaznej — wła- 
ściciele bowiem i wynalazcy nie byli obecni, gdy oglą- 
dałem ich wyroby, nie mogli mi więc udzielić potrze- 
bnych objaśnień. 

Model płukalni, czyli machiny do płukania złota, 
używanej w kopalni w Miasku (na Syberji), systemu i 
pomysłu Komarnickiego, zwrócił moją uwagę, kon- 
strukcja bowiem jego jest prostszą i dokładniejszą od 
tych, jakie w Syberji widziałem. 

Prócz tego w pałacu przemysłowym, w oddziale 
moskiewskim godne są pilnego obejrzenia i szerokiego 

4 



— 26 — 

^zastosowania ! wynalsziony przez p. Leopolda Bab- 
czyńskiego z Warszawy ^kontroller** w kształcie 
zegara z trzema wskazówkaipi do kontrolowania gry na 
bilardzie i w karty, oraz do kontrolowania konduktorów 
w omnibusach. Podobne kontrollery znajdują się w omni- 
busach paryskich; wynaleziony jednak przez pana Bab- 
czyńskiego jest dokładniejszy i może być użytym nie- 
tylko do omnibusów i przy bilardach, ale także przy innych 
wpływach pieniężnych, wymagających kontrolowania. 

Obok kontrollera znajduje się na tymże stole przy- 
rząd, dopomagający do zrastania się kości w rannej lub 
potłuczonej nodze, wynaleziony przez pana Mościc- 
kiego w Warszawie. Nie będąc lekarzem , nie umiem 
ocenić praktycznie wspomnianego przyrządu, musi on 
jednak odpowiadać swojemu celowi, skoro lekarze war- 
szawscy w pismach tamtejszych odzywali się o nim 
z uznaniem i ppchwałami.v Nie oddalając się od tego 
stołu, można jeszcze obejrzeć pompkę pneumatyczną do 
zgęszczania i rozszerzania powietrza, wynalazku pana 
.A. Wąsika w Warszawie. Wynalazca poruczył klucz 
do otwierania tego aparatu jednemu z dozorców, na- 
próżno atoli staraliśmy się dowiedzieć, u którego jest 
złożony. Publiczność nieobjaśniona przez nikogo i nie 
mając załączonego opisu , niewie do czego służyć ma 
aparat p. Wąsika, i odchodzi bez zbadania jego wynalazku. 

Podobny Jios spotkał na wystawie paryskiej w roku 
1867 planimetr Juliana Majewskiego, starszego 
inżyniera gubernii warszawskiej. Członkom komitetu wy- 
stawy nie umiał nikt wskazać sposobu jego użycia i ma- 
tematycznej podstawy, dla zrobienia porównania z innemi 
planimetrami, i to było powodem, że w Paryżu przy- 
znano złoty medal p. Amslerowi, Szwajcarowi, za pla- 
nimetr o wiele mniejszej wartości od wynalezionego 
przez p. Majewskiego. Planimetr pomysłu Majewskiego 
jest prostej konstrukcji, mocno zbudowany i pozwala 
nawet nietechnikom w bardzo krótkim czasie obeznać 
się ze sposobem jego użycia do obliczania powierzchni 
wszelkich figur na planach i dzielenia takowych na części 
dowolne. Nie wątpimy, że pan Majewski, który osobi- 
ście ma przedstawić swój planimetr komisji, zyska 
uznanie we Wiedniu, które go minęło w Paryżu. Pan 



- 27 - 

Majewski dał się juź poznać zaszczytnie jako jeden 
z ładowniczych wspaniałego zjazdu do tnostu na Wiśle 
i w budowie mostu żelaznego w Warszawie. Według 
jego projektu zbudowany został most żelazny w Kali- 
szu na Prośnie; projekt zaś kanalizacji i wodociągów 
dla miasta Warszawy czeka na realizację. 

Brat inżyniera, p. Hipolit Majewski, posiada' 
w tejże galerji wystawy cały skład wynalezionych przez 
siebie kropli od bólu zębów, bardzo skutecznie działa- 
jących. Wszystkich, którzy się do niego zgłaszają na 
wystawie z bólem zębów, leczy bezpłatnie na miejscu, 
sposób bowiem ubycia tych kropli tak przez wąchanie 
jak i nacieranie szczęki i skroni bolącej jest bardzo 
prosty. Świeżo pan Majewski otrzymał medal od Oska- 
ra II. króla szwedzkiego w uznaniu użyteczności jego 
kropli, które posiadają ogromny rozgłos w państwie 
Moskiówskiem i na Wschodzie. 

Podobnego rozgłosu używa wynaleziony sposób 
robienia bulionu przez Władysława Kleczkowskie- 
go z Litwy. Bobi go z dzikich ptaków i zwierząt pół- 
nocnych w Pinedze, Archangielskiej gubernii, i w dwóch 
innych fabrykach, przez siebie założonych: w Usztylmie, 
nad Pieczorą i w Wołogdzie. Jest on poźywniejszy od 
mięsnego extraktu Liebiga, daje się dłużej przechować 
a również prędko można go rozpuścić w gorącej wodzie 
jak tenże extrakt. W restauracji moskiewskiej, którą, 
nawiasowo powiedzmy, utrzymuje spekulant niemiecki 
na wystawie, próbowałem bulionu pana Kleczkowskiego. 
Smakował wybornie, i żadnego ze znanych bulionów, 
nawet ukraińskich, nie porównałbym z bulionem Klecz- 
kowskiego. Car zwiedzając wystawę, pytał o fabrykację 
tego bulionu, i dziwił się, że gc nie wzięto na ekspedycję 
do Chiwy. Na dwóch wystawach moskiewskich otrzy- 
mał p. Kleczkowski medal ; departament medyczny w Pe- 
tersburgu i zjazd lekarzy oraz przyrodników w Krakowie 
uznały fabrykację bulionu z dziczyzny za wyborną i od- 
powiadającą przepisom zdrowia. 

Pan Władysław Kleczkowski rodem jest z Litwy, 
w roku 1850 za polityczną sprawę zesłany był do robót 
w Syberji, — po uwolnieniu powtórnie zesłany, wpadł 



— 28 — 

na pomysł robienia bulionu z dzikich zwierząt, zabija- 
nych przez Samojedów i Ostiaków, a dzisiaj juz jako 
wielki fabrykant prowadzi znaczny handel swoim bulio- 
nem po całej Moskwie, Polsce i innych krajach. 

19. czerwca 1873. 



IV. 

Upośledzenie języka polskiego na wystawie. — Organizacja 
komisji sędziów (jury). — Wynalazki Stefana Drzewieckie- 
go. — Chronometr Daniszewskiego. — Aparat elektro-tera - 
peutyczny dr. Biunnera. Instrumenta chirurgiczne dr. 

Chwata. — Krople Pawłowskiego. — \ Łokomobila Szemiota. 

Pogoda piękna sprzyja wystawie od tygodnia ; do- 
datkowe teź roboty spiesznie postępują, a pomiędzy 
zwiedzającymi coraz liczniej . słyszeć można obcą mowę. 

Wspomniałem juź o niemałej liczbie Polaków. — 
Chociaż nas więcej tu niź Anglików, Francuzów i Mo- 
skali, przecież mowy naszej nie uwzględniono ani w na- 
pisach na wystawie, ani w etykietach kupieckich, je- 
dnem słowem nigdzie. Nawet gazet polskich kupić nie 
można. Napróżno pytałem o nie przy wszystkich stoli- 
kach księgarskich. Sprzedający patrzali na mnie zdzi- 
wionemi oczami i odpowiadali, że nikt o nie nie pyta, 
więc ich nie posiadają. Od czasu więc wyjazdu mego 
ze Lwowa, nie czytałem żadnych wiadomości z kraju, 
jakbym się -oddalił za dalekie morza a nie do stolicy 
monarchii, która wcieliła w swe granice znaczną część 
Polski. 

Powodem lekceważenia mowy naszej i niedbało- 
ści gospodarzy niemieckich na potrzeby gości polskich, 
są, przyznać to potrzeba, sami Polacy. Nie wymagają, 
aby im dostarczono polskich gazet, polskich potraw, 
lub polskiego ogłoszenia, więc też na tym światowym 
jarmarku, jakim jest wystawa, nikt z tych, co ma in- 
teres do naszej kieszeni, nie stara się nam za nasze 
pieniądze dogodić. W podobnem położeniu są Czesii 
a to dlatego, że i oni podobnie jak my, chętnie posłu- 
gują się inną mową, i między obcymi nie śmią mani- 



— 30 — 

festować się jako Czesi. Węgrzy inaczej postępują, 
więc teź przedsiębiorcy wystawy dogadzają im, pochle- 
biają i pozwalają na madiarskie napisy, madiarską mu- 
zykę i madiarską restaurację. 

Niedbałość na to, co nas jako Polaków odznaczać 
powinno, dak dalece posunięto pomiędzy nami, źe pol- 
scy wystawcy obok cudzoziemskich nie położyli polskich 
napisów. Przekonałem się, źe komisja moskiewska nie 
zniuszała Polaków do kładzenia napisów w moskiew- 
skim, niemieckim lub francuskim języku z wyłączeniem 
polskiego, jak to wielu z nich uczyniło ze strachu; są 
bowiem tacy, którzy polskich napisów nie pominęli, a 
komisja moskiewska nic im za to przeciwnego nie uczy- 
niła. Podnosimy rzecz tę, obowiązkiem bo^em naszym 
jest przestrzegać, aby mowa polska i interes polski 
nigdzie nie był upośledzonym. Gdzie wszystkie języki 
są równouprawnione, dlaczegożbyśmy nie mieli żądać, 
ażeby polski był na równi z innymi traktowany? Nie 
chcę przypuszczać, ażeby mowa Skargi i Sobieskiego 
nie była dla nas nadewszystko drogą, "a przecież tak po- 
stępujemy jakbyśmy jej nie -szanowali I 

W tych dniach po długich sporach, ostatecznie 
uorganizowano komisje sędziów (Jury). Przedmioty na 
wystawie podzielono na 27 grup, zanominowano więc 
dwadzieścia siedm komisji do jądzenia. Pomiędzy pre- 
zydentami i wiceprezydentami komisji , bardzo mało 
znajduje się Polaków, dwóch bowiem tylko naszych za- 
nominowano. Hrabia Alfred Potocki mianowany 
prezydentem drugiej grupy (rolnictwa), a do pomocy 
niu, jako wiceprezydentów, dodano pp. £dwarta (An- 
glika) i Divalda (Węgra). Pan Ludwik Wołow- 
s ki. deputowany Z^omadzenia narodowego we Francji, 
mianowany wiceprezydentem IStej grupy (sztuka gra- 
ficzna i rysunek liniowy). Drugim wiceprezydentem tej 
grupy jest p. Melingo (Austrjak) i i). Buchanan 
(Anglik). 

Nie będę wymieniać wszystkich wiceprezydentów i 
prezydentów, bo nazwiska ich mało są u nas znane ; 
wspomnieć mi jednak wypada o członkach komisji 
do sądzenia dzieł sztuki, od jej bowiem znaw- 
stwa i sprawiedliwości, zależy przyznanie pierwszej na- 



— 31 — 

grody, do której Polacy mogą mieć pretensję, lepszych 
bowiem obrazów historycznych jak Matejki : Skarga, 
Unia i Stefan Batory, jak portrety Rodakowskiego i 
jak akwarelle Kossaka — żaden kraj nie wystawił. 
Otóż skład wspomnianej komisji nie podoba się nam. 
Prezydentem jest hr. de C r e n n e v i 11 e (Austrjak), 
o którego znawstwie i bezstronności nic jeszcze nie wie- 
my, więc nominacji jego ani za dobrą ani za niewła- 
ściwą ogłosić nie możemy. Wiceprezydentami tej ko- 
misji są: książę Raciborski (Górnoszlązak zniem- 
czony) i malarz francuski M e i s s o n n i e r. Es. Raci- 
borski nie okazał się miłośnikiem sztuki, w bezstron- 
ność zaś jego wątpimy dlatego, że nie potrafił nim być 
względem ludu polskiego na Górnym Szląsku. Meisson- 
nier zaś jest malarzem znakomitym, ale bez wyższego 
natchnienia. Rodzajowe jego obrazy prześliczne, wygła- 
dzone, eleganckie, wychuchane, okazują gust, niezdolny 
rozmiłować się i jak należy ocenić jenialnego, szero- 
kiem pędzlem malowania Matejki, który nie pyta o 
utarte drogi i nie cierpi konwencjonalności, której Meis- 
sonnier jest zwolennikiem. Ale, nie przesadzajmy rze- 
czy, wkrótce zobaczymy, jak się ci panowie wywiążą 
ze swego zadania. 

W dalszym ciągu przerwanej w trzecim moim liś- 
cie rzeczy o polskich wyrobach i wynalazkach, umie- 
szczonych na wystawie pod moskiewską flagą, pozwolę 
sobie obszerniej pomówić o wspomnianych już wyna- 
lazkach pana Stefana Drzewie ck i ego, rodem 
z Podola a posiadającego dobra w Krzemienieckim po- 
wiecie na Wołyniu. 

Zastałem go dzisiaj przy stole, na którym się 
znajduje jego wystawa. Udzielił mi łaskawie objaśnień, 
potrzebnych do zrozumienia narzędzi jego wynalazku, 
i tym sposobem postawił mnie w możności ich opisa- 
nia. Pierwrzym przyrządem przez niego wynalezionym 
a znajdują cym się na wystawie , jest sprzęgacz 
wagonóiK. Wiadomo ilu nieszczęść stał się przyczyną 
dotychczasowy system łączenia wagonów; ludzie, którzy 
pomiędzy pufery wchodzili dla zaczepiania łańcuchów, 
wielokrotnie ulegali zgnieceniu. Nic podobnego stać się 
nie może przy systemie sprzęgania wagonów, wynale- 



— 32 - 

» 

zionym przez p. Drzewieckiego. Przyrządy, umieszczone 
przy każdym wagonie a nazwane „sprzęgaczami," przez 
samo zbliżenie siic, do siebie łączą się z sobą, czyli za- 
czepiają wzajemnie ; aby rozprządz należy z boku na* 
cisnąć na rękojeść, nie potrzebując wcale włazić po- 
między wagony. Przyrząd jest tak zrobiony i obliczony, 
ze pc:ciąg z nim może przeje/diać po najmniejszych łu- 
kach i działać przy obciążeniu wagonów największem 
naładowaniem, co dotąd było zadaniem bardzo trudnem 
do rozwiązania a koniecznem i wielce pożądanem przez 
kompanie kolei. 

Drugi wynalazek p. Stefana Drzewieckiego jest 
aparat do kontrolowania szybkości jazdy pociągów na 
fcoUyjach żelaznych. Na wstędze papieru, około 6 centi- 
mctrów s/erokości mającej, naznaczoną bywa linia po- 
dłużna w dolnej części papieru; ta linia podzieloną 
jest według pewnej skali na kilometry numerowane, na 
stacje kolei z ich nazv^iskiem; pewnemi także . znakami 
oznaczone są łuki. pochyłości, mosty, nasypy, w ogóle 
cały profil kolei, po której ma jechać pociąg. Inne linie 
podłużne, równoległe od pierwszej i równo od siebie 
oddalone, oznaczają odpowiednią prędkość , to jest 10, 
20, 30 itp kilometrów na godzinę, zaczynając od dol- 
nejr profilowej linii i licząc ku górnej części papieru. 
Przy większych podziałkach , oznaczającycli kółkiem 
stacje u góry i u dołu papieru, napisana jest liczbą 
godzina, o której prciąg powinien na odpowiednią sta- 
cję przyjechać, i o Uórej ją opuścić. To wszystko 
oznaczone jest czerwoną farbą na papierze. Każda kolej 
ma takie wstęgi papieru dla różnych numerów pocią- 
gów. Przy wyjeździe pociągu wkłada się wstęga w apa- 
rat kontrolujący, nawija się ją na wałek i na klucz 
zamyka. Aparat przesuwa tę wstęgę proporcjonalnie do 
drogi przebieżonej, to jest o jedną przedziałkę na kilo- 
metr, a regulator odśrodkowy znaczy na niej prędkość 
większem lub mniejszem podniesieniem się kul , które 
za pomocą do tego obmyślonego przyrządu, podnoszą 
lab spuszczają ołówek, znaczący na papierze linię krzy- 
wą prędkości. Tym sposobem można na wstędze pa- 
pieru czytać prędkość jazdy na każdym punkcie prze- 
biegu, po \vysokości punktu krzywej, odpowiadającego 



- 33 

punktowi na profilu. Oprócz tego, godzina przyjazdu na 
stację i 0(ijazdu, naznacza się automatycznie na papierze 
nad i pod znakiem stacji. Tym sposobem kontrola 
jazdy pociągu odbywa się z ścisłością matematyczną. 
Pożytek tego aparatu jest oczywisty. Przy jego kontroli 
m>źna zapobiedz f^.zęstym nadużyciom lub nirdbal>twu 
maszynistów, którzy dla odzyskania straconego z swej 
winy czasu, puszczają nieraz pociąg z szybkością nad- 
zwyczajną, albo teź korzystają z pochyłości dla uzyska- 
nia premii za oszczędzenie węgla, albo też (Ua innych 
powodów, — a z czego bywają często bardzo smutne 
przypadki. 

Trzeci wynalazek pana Drzewieckiego, jest nie- 
zmiernie czuły, mały regulator do machin parowych, 
który od swego imienia nazwał „regulatorem Ste- 
fana^. Kule w tym regulatorze, zupełnie inaczej jak 
w dotąd używanych systemach, umieszczone są nad 
punkt:;mi, około których się obracają. Tak zaś urzą- 
dzony jest ten regulator, że im bardziej powiększa się 
prędkość obrotów, tem staje się czulszym , której to 
własności brakowało dotąd używanym regulatorom. 

Inny regulator wynalazku także p. Drzewiec- 
kiego do regulowania pary w machinie parowej, jest 
paraboliczny. Ze stosunku siły odśrodkowej do prędkości 
wynika, że kule regulatora doskonałego powinny się 
podnosić podług łuku parabolicznego, aby teoretycznie 
ścisłe regulowanie otrzyn^ać. To zadanie, długo i na- 
próżno poszukiwane przez wielu inżynierów, udało się 
pana -Drzewieckiemu szczęśliwie rozwiązać za pomocą 
swego parabolicznego regulatora. W tym aparacie kule 
zostają na płaszczyźnie wertykalnej a przytem przebie- 
gają po powierzchni, utworzonej obrotem jednego pręta 
(sztanga) około drugiego, który jej służy za oś. Jest 
to sekcja koniczna , ale ponieważ jedna z pozycji pręta 
(generatrix) może być wertykalną , sekcja , która jest 
od niej równoległą, staje się parabolą. 

Tę myśl rozwijając, wynalazł jeszcze p. Drzewiecki 
nowy cyrkiel do rysowania grafionem wszystkich sekcji 
konicznych. iDstrument ten bardzo prosty, opiera się 
na zasadzie tworzenia się przy pomocy obrotu jednej 

5 



— 34 — 

linii około osi, powierzchni ostrokręgu, linia zaś obra- 
cająca się równoodległe do papieru , tworzy płaszczyznę 
poziomą , przecięcie tych dwóch powierzchni , po którem 
przechodząc grafion, rysuje elipsę, parabolę lub hyber- 
połę, według ustawienia osi i linii obracających się 
jednej względem drugiej. Dotąd znane były tylko elip- 
sografy i parabolografy odrębne, ołówkiem tylko zna- 
czące. Cyrkiel p. Stefana Drzewieckiego pozwala także 
w każdym punkcie krzywej linii natychmiast otrzymać 
normalną i styczną do tej krzywej. W tym rodzaju wi- 
działem tylko jeden instrument, który się także znaj- 
duje na wystawie i także wynaleziony przez Polaka, 
profesora uniwersytetu lwowskiego p. Żmurkę. Ponieważ 
jednak instrument ten jest rozebrany, nie mogłem 
użytku kółek, zębatych linii i innych komplikacji zro- 
zumieć. Potrzeba ażeby p. Żmurko albo sam udzielił 
objaśnień ciekawym na wystawie, albo też instrument 
swój opisał, wtedy dopiero możebnem będzie uczynić 
porównanfe pomiędzy cyrklem p. Drzewieckiego a cyr- 
klem p. Żmurki. 

Pan Drzewiecki powołany został jako inżynier do 
urządzenia w rotundzie wystawy, za pomocą prasy hy- 
draulicznej, „wznpsni"^ (ascenseur), któratych, co chcą 
szczyt rotundy zwiedzić, podnosi w górę na 25 metrów. 
Robotę swoją dopiero co ukończył z zadowoleniem przed- 
siębiorcy i dyrekcji. 

Pan Stefan Drzewiecki jest jeszcze człowiekiem mło- 
dym^ w r. 1865 ukończył szkołę centralną w Paryżu. 
Jest on wnukiem powszechnie na Wołyniu szanowanego 
śp. szefa DrzewiecRiego, bohatera legionów polskich we 
Włoszech, którego pamiętniki wydał J. I, Kraszewski. 
Ojciec wynalazcy jest znany w literaturze naszej i do 
dziś żyjący pan Karol Drzewiecki. Słyszeliśmy, że po- 
siada w tece swojej kilka komedji i tragedji niewyda- 
nych. Sposób, w jaki dziad, ojciec i wnuk służą krajowi, 
charakteryzuje wybornie prądy, jakie Polska przechodzi 
w XIX stuleciu. 

Po wynalazkach p. Drzewieckiego zwrócił dzisiaj 
szczególniej moją uwagę elektro - magnetyczny 
chronometr wynaleziony przez Józefa Daniszew- 
skiego w Wilnie. Zapewniano mnie, że ma pierwszeń • 



- 35- 

8two pomiędzy chronometrami; co zdaje się potwierdzać 
ta okoliczność, że rząd carski przeznaczył go dla floty 
moskiewskiej, na której juź od lat kilku jest w użyciu. 
Wynalazca jest nieobecny na wystawie ; nikt zaś z człon- 
ków moskiewskiej komisji nie umie objaśnić jego kon- 
strukcji. Pan Daniszewski na wystawie w Petersburgu 
otrzymał srebrny medal; gdyby był Moskalem, nieza- 
wodnieby go hojniej obdarzono. Towarzystwo moskiew- 
skie przyjaciół nauk przyrodnicych, antropologii i etno- 
grafii (lubitielej estiestwoznania, antropologii i etnografii) 
oceniwszy lepiej niż komisja petersburgskiej wystawy 
z 1870 r. ch.onometr p. Daniszewskiego, obdarzyło go 
złotym medalem. 

Dr. Mikołaj Brunner z Warszawy, nadesłał na 
wystawę bardzo użyteczny aparat elektro-terapeu- 
tyczny przez siebie wynaleziony. Znajdzie on szerokie 
zastosowanie w medycynie, miarkuje bowiem i natęża 
toki elektryczne według potrzeby. Również piękne i 
użyteczne są nowo wynalezione lub też ulepszone in- 
strumenta i aparata chirurgiczne, przez dr. Ludwika 
Chwata w Warszawie, a zwłaszcza: aspirator, perfo- 
rator, irrigator i aparat do czyszczenia pęcherza. Oce- 
nieniem jako tei szazegółowym opisem tych wynalazków 
zajmie się zapewne sprawozdawca Pr0eglądu lekarskiego 
wychodzącego w Krakowie. 

Prócz wspomnianych przez nas w trzecim liście 
kropel H. Majewskiego, znajdują się jeszcze na wysta- 
wie krople od bólu zębów, wynalezione przez F. Pa- 
włowskiego w Warszawie, lecz nie tak powszechnie 
używane jak tamte. 

Na koniec jeszcze o jednym wynalazku Polaka. 
Pan Szemiota inżynier pracujący przy robotach portu 
w Odessie, wynalazł lokoniobilę, w której się pali 
słomą. Lokomobila ta wypróbowana w Anglii i w Odessie 
jest lekka, łatwo ją przeprowadzać, przyrząd zaś do 
palenia słomy tak jest urządzony, że można go użyć 
do palenia innego jeszcze materjału. Lokomobila ta 
znajdzie zastosowanie w okolicach stepowych, gdzie niema 
drzewa i gdzie będzie dobrodziejstwem dla fabrykantów 
i rolników. Wykonana w fabryce narzędzi rolniczych 
Bansona , Simsa i Heada w Ipswich w Anglii , znajduje 



— 38 — 

Pomiędzy przypatrującymi się byli głównie rze- 
mieślaicy, urzędnicy, żołnierze, było także chociaż uie 
wiele chłopów. Chłop niemiecki pomimo wyższej kul- 
tury i oświaty jest równie skąpy i nieciekawy, jak nasz 
chłop polski. Nawet z pobliskich wsi i przedmieść Wie^ 
dnia mała ich liczba uczęszcza na wystawę. Zachowa- 
nie sie ludu na wystawie jest bardzo przyzwoite. 
Przedmiotów jak to robią panowie a zwłaszcza panie 
nie dotykają, nikogo , nie trącają jak synowie Albiouu, 
którym się zdaje, że wszystko im wolno, i bardzo chę- 
nie słuchają objaśnień, których wystawcy nie chcą im 
dziela(^, wiedząc, źe żaden z nich nic z wystawionych 
przedmiotów nie kupi. Lekceważenie ubogich jeszcze 
się i w ten sposób wyraża, że niektórzy wystawcy, 
zwłaszcza angielscy, zakrywają przed ludem biżuterje i 
kosztowne mel)lp, uważając go za niegodny ogląda- 
nia tych wspaniałości, 

Oburzające to postępowanie nie najlepiej wysta- 
wia samych Anglików. Dowodzi ono bowiem, że 
pomimo wielkiego przemysłu i bogactwa ^ą ubodzy w 
duchu a dobre ich samych o sobie niniemanie, nie wy- 
trzymuje próby europejskiego oka. Średniowieczne przer 
sądy panują tam w całej pile a do pojęcia równości 
jeszcze daleko. Francuz a nawet Niemiec niedopuściłby 
się podobnego lekceważenia uboższych ludzi. Dyrekoja 
wystawy tym egoistom powinnaby przzpomnieć, że wy - 
btawa jesst dla wszystkich a nie tylko dla bogatych; 
że ten co płaci pół złotego w niedzielę, ma toż samo 
prawo do oglądania wszystkiego na wystawie jak ten 
eo płaci złoty w poniedziałek. 

. Wiele także osób ogląda albumy pana Ł. O. Ko- 
rzeniowskiego znajdujące się w dziale wystawy 
moskiewskiej. Albumy te zawierają fotograficzne od 
bicia ludzi z garbami, z powykręcanemi nogami z ro- 
^maitemi narostami i skrzywieniami ciała. Obok tych 
potwornych kształtów są odbicia tych samych figur, 
jak wyglądały po kuracji pana Korzeniowskiego: garby 
i wszelkie skrzywienia znikły bez użycia zwyczajnych 
w takim razie operacji i niedawni kalecy przedstawiają 
się jako ludzie o pięknych postawach. Obok albumów 
snajdoje się kolekcja gipsowych nóg z różnemi skrzy- 



— 39 — 

wieniami i świadectwa załączone o cudownych skutkach 
kuracji pana Korzeniowskiego. W jaki sposób leczy 
p. Korzeniowski, na czem polega jego metoda? nie 
wiem. Jest ona własnością wynalazcy, który oświadcza, 
źe po długoletniej praktyce w Petersburgu, zdecydował 
się służyć swoim wynalazkiem innej także publiczności 
Europy i że dla tego przybył na wystawę powszechną, 
ażeby przekonać, że niema skrzywień ciała, którychby 
wyleczyć bez operacji było niepodobna. Pan Korze- 
niowski zamieszkał w Wiedniu na Praterstrasse, gdzie 
przyjmuje chorych codzień od 8 do 11 rano. Ogłosze- 
nie to, album, jako też świadectwa, zwróciły uwagę na 
wynakzcę; jeżeli wiedeńska praktyka potwierdzi potcrs- 
burgskie świadectwa, sława pana Korzeniowskiego bę- 
dzie ustaloną. Za dobre skutki leczenia , wynalazca 
nowej metody ortopedycznej otrzymał od rządq mo- 
skiewskiego order św. Stanisława. Pan Korzeniowski 
jebt Polakiem. 

Wzmianka o panu Korzeniowskim wprowadziła 
mnie znowuź na rzecz polskich przedmiotów, znajdują- 
cych się na wystawie powszechnej we Wiedniu. Pisa- 
łem już w poprzednich listach o wystawach polskich 
pod flagą moskiewską; dzisiaj prowadzę dalszy ciąg 
mego sprawozdania o ich pracach. 

Pan L i p ki n c-L i p m a n z Zejma na Żmudzi 
nadesłał na wystawę przyrząd mechaniczny, ułatwiający 
zmianę ruchu po prostej Ifnii na ruch po linii krzywej; 
Gedwiłło Adam, zamieszkały w Moskwie: szalki 
chemiczne i laboratorjum przenośne, zawierające aparata 
do robienia analiz chemicznych i inne przyrządy, wy- 
konane bardzo starannie. 

Wart jest także opatrzenia model kolei żelaznej 
według nowego systemu, wykonany i pomyślany przez 
pana Wawrzyńca Iwińskiego z Szawel na Żmudzi, i 
modele kolei żelaznej, wagonów z kr^ywemi hamulcami 
i model pieca, wykonane przez p. Szuberskiego, 
zamieszkałego w Petersburgu. 

W grupie zawierającej wyroby dla moskiewskiej 
marynarki, nie ustępujące w dokładności najlepszym 
angielskim, jako też modele szalup, różnych statków i 
olbrzymie stalowe armaty nadbrzeżne, odkryliśmy jeden 



~ 40 — 

tylko polskiego pomysłu wyrób, jest to latarnią do da- 
waDia na morzu znaków podczas nocy, wprowadź na 
w użycie na wojennej flocie moskiewskiej. Wykonawcą 
tej latarni jest pan Szpakowski Aleksander, 
zamieszkała w. Petersburgu. 

W grupie instrumentów muzycznych znajdują się 
fortepiany dwóch jpolskich fabrykantów z Warszawy; 
jest to niewiele, jeżeli się zważy, że królestwo Polskie 
w różnych miastach, a mianowicie w Warszawie i w 
Kaliszu posiada dość znaczną liczbę fabryk fortepianów, 
które nie ustępują w dobroci zagranicznym. Na wysta- 
wie znajdują się dwa fortepiany Antoniego Hofe- 
r.a, koncertowy i do salonu, i fortepian koncertowy 
Juliana Małeckiego. Słyszeliśmy nieznanego nam 
nazwiska artystę, grającego na fortepianie p. Małe- 
rkiego. Siła i czystość tonów nie zostawiała nic do ży- 
czenia, również jak i elegancja budowy. Fortepian Ma- 
łeckiego może współzawodn czyć z amerykańskiemi, 
ktorę w ostatnich latach od wystawy paryskiej uważane 
są za jedne z najlepszych, a może i najlepsze. Forte- 
piany Hofera używają od dawna dobrej sławy nad Wi- 
^łą. Fabryka jego założoną została w Warszawie 1835 
roku, dzisiaj zatrudnia 52 robotników, i wyrabia rocz- 
nie fortepianów na cenę 59.000 rubli. 

Powożnicy warszawscy nie wystąpili w wielkiej 
liczbie, bo tylko trzech fabrykantów powozów naćiosłało 
swe wyroby, ale wystąpili dobrze. Dawną sławę war- 
szawskich powozów utrzymali na wystawie panowie 
fabrykanci: Karol Sommer, firma stara i sumienna; 
Józef Rentel, również dawny i zaszczytnie znany 
fabrykant i Władysław Romano wski, firma mniej 
dawna , ale nie ustępująca w dokładności roboty da- 
wnym. Każdy z nich nadesłał powoź półkryty i karetę, 
wszystkiego razem sześć sztuk. Stanąć mogą śmiało 
obok wyrobów wiedeńskich co do elegancji , a ^co do 
mocy, zdaje si;^, że mają nad nimi pierwszeństwo. 
Ważna ta gałęź przemysłu powinnaby zwłaszcza w za- 
borze pruskim, au trjackim, jako też na Litwie, Woły- 
niu, Podolu i Ukrainie zająć więcej rąk niż- dotychczas. 
Jedno tylko Królestwo Polskie posiada powozy z wła- 
snych fabryk. Rozwinęłyby się one tam jeszcze więcej, 



— 41 — 

gdyby stary nałóg polski szukania i kupowania wszyst- 
kiego za panica, nie sprowadzał do naszych wozowni 
karet wiedeńskich, berlińskich i petersburgskicb. 

Stolarze, warszawscy nie popisali się ; nie nadesłali 
bowiem ani jednego wyrobu z pod swojego hebla. 
Czyżby stolarstwo, dawniej będące na stopie rozwoju, 
upadło w zaborze moskiewskimi i nie miało z czem za- 
produkować się przed światem? Nie wiemy, dość, że 
na wystawie niema stoUrskich robót z Warszawy. Znaj- 
dują, się tylko krzesła, fotele, stoły, z jedynej w Króle- 
stwie Polskiem a nawet w całem cesarstwie moskiew- 
skiem fabryki giętych mebli, założonej w roku 1872 
w Wojciechowie przez Aurelego hr. PoLetyło, 
pod kierunkiem Adolfa Machonbauma. Fabryka ta za- 
traidnia już 400 robotników a wyrabia giętych mebli 
z buku, z jasionu, na cenę 200.000 rubli rocznie. Piękne 
wyroby tej fabryki na -wystawie, zapewniają jej trwały 
odbyt. Należy się spodziewać, że odbyt ten będzie coraz 
większym i dla tego jeszcze, że ten rodzaj mebli jest 
najtańszym jak i dla tego, że w Królestwienie ma współza- 
wodnika. 

O mało co nie pominąłem pięknych bilardów pana 
Ferdynanda Trotschel. Założył on w Warszawie 
jeszcze w roku 1830 fabrykę bilardów, która się dotąd 
pomyślnie utrzymuje. 

Nawiasowo powiemy, że na wystawie moskiewskiej 
dział mebli nie ma nic odznaczającego się. Po obej- 
rzeniu wspaniałych szaf, łóżek, kanap i krzeseł, w jakie 
zaopatrzyli wystawę wiedeńscy i paryzcy stolarze, u któ- 
rych stolarstwo dekoracyjne stało się sztuką, wyma- 
^jącą oprócz biegłości rzemieślniczej jeszcze nauki i 
estetycznego wykształcenia, wyroby stolarzy moskiew- 
skich przedstawiają się w stanie za nadto' pierwotnym. 
Tylko wspaniałe i kosztowne meble malachitowe, zwra- 
cają uwagę a oprócz tego krzesła, stoły i szafka zro- 
bione w kształcie tych, jakie widzieć można po chłop- 
skich chatach caratu i pomalowane we wzory, jakie 
także tylko w chatach zobaczyć można, a które zakupił 
jakiś Anglik i meble do salonu myśliwskiego, z nóg, 
z rogów, z głów i ze skór " jelenich zrobione przez M. 
Griinwalda w Rydze, zasługują na uwagę. 

6 



i 



— 42 — 

Ale, to juź nie należy do sprawozdania z rzeczy 
polskich, którem sie teraz zająłem; więc pomijam na- 
wiasowo wtrącony przedmiot o meblach moskiewskich i 
list ten kończę wzmianką o wyrobach metalowych, wa- 
gach i aparatacji z fabryki żelaznych odlewów, machin 
rolniczych i narzędzi z innych metalów, założonej nie- 
dawno w Warszawie przez pułkownika moskiewskiego 
Woroncowa-Weljaminowa, w której robotnicy 
są Polacy. Wyrobom tym nic przy ganić nie można, po- 
dobnfe jak i optycznym narzędziom Jakóba Pika, 
znanego optyka w Warszawie, który towary swoje roz- 
łożył na osobnym stole. Prócz narzędzi optycznych na- 
desłał Pik na wystawę zbiór głów o różnym typie i 
stroju do nauki etnografii i małe zbiorki jaj ptasich i 
minerałów dla dzieci. 

Pomiędzy narzędziami optycznemi pomieścił p. Pik 
wynalazek policyjny. Jest to model lektyki pomysłu 
oberpolicmajstra warszawskiego W ł a s o w a , według 
którego p. Pik sporządził lektyki dla użytku dziewięciu 
komisarjatów policyjnych Warszawy. Lektyka jest tak 
pomyślana, że nietylko chorzy zabrani na ulicy z niej 
korzystać mogą. Mogą w niej być i więźniowie przeno* 
noszeni, którym reumatyzm więzienny pościągał mu- 
szkuły — brakuje t>lko krat w okienku, ażeby wyna- 
lazkiem swoim mógł pan oberpolicmajster usłużyć pol- 
skim patrjotoml 

22. czerwca 1873. 



VI. 

Przybywają nowe towary. Różne projekta. Baron Szwarc. 
Krytycy wystawy. Wystawa przedmiotów szkolnych. Słowo 
do Bady szkolnej. Czem Moskwa i Prnsy popisywać się nie 
chciały na wystawie? Tablica koniugacji Gargnlskiego. Foto- 
grafie: Mieczkowskiego, Fajansa, Kostki, Mielnickiego i in- 
nych. Litografie Regulskiego i Walkiewicza. Drzeworytnictwo : 
Styfi i Łoewenthal. Zakład Orgelbrandów. Wyroby galante- 
ryjne. Papier Epsteina z Soczewki. Tektura Sebery. Atra- 
ment. Album patologiczne. Preparata tuberkułów i projekt 

biblioteki. 

r 

Na wystawę przybywają coraz nowe paki z towa- 
rami, któremi dopełniają już wystawione przedmioty. 
W zeszłym tygodniu kilka tysięcy cetnarów z Niemiec^ 
Austrji, Anglii, Francji i z Chin nawet dostarczyły ko- 
leje żelazne. Rozpakowywanie i ustawienie nadeszłych 
wyrobów, wywołuje potrzebę nowych robót w pałacu 
przemysłowym i jest przeszkodą dla zwiedzających. Je • 
żeli dyrekcja nie oświadczy, iż po za taki to termin, 
żaden wyrób na wystawę przyjętym nie będzie, wystawa 
nigdy nie przedstawi się jako całość zupełnie skończo- 
na i będzie miała raczej charakter bazaru , wielkiego 
targu jak wystawy przeznaczonej dla nauki i postępu 
kultury. 

Chaos jaki przedstawia Austr ja, od lat wielu zosta- 
jąca w perjodzie ukonstytuowania, którego dopełnić 
nie może lub nie umie, odbija się na wystawie. Jest 
ona wielką, wspaniałą, zawiera cudownej piękności 
rzeczy, tylko brak jest porządku, brak ładu i zadowol- 
nienia. Najdziwaczfaiejsze projekta znajdują posłuch 
u dyrekcji. I tak pod pozorem, że tłumy, które więcej 
jak inne części wystawy napełniając pałac sztuki , prze- 



— 44 — 

szkadzają malarzom i fachoi^ym ludziomt w obserwacji 
i w kopiowaniu, o mało nie ustanowiono osobnej, gul- 
dena wynoszącej opłaty za wejście do galerji obrazów. 
Taka dodatkowa opłata zamknęłaby wrota sztuki przed 
ubóstwem, czem wyrządzonoby niepowetowaną krzywdę 
temuż ludowi, dla którego spacer pomiędzy arcydzie- 
łami sztuki jest nau' ą piękną. Szczęściem nierozsądny 
projekt odrzucony został. Mówią teraz, ze kilka godzin 
dziennie ma być zarezerwowanych dla specjalistów. 
I ten projekt jest niedorzeczny. Miejsce do kopjowa- 
nia jest w muzeum a nie na wystawie. Przeznaczeniem 
wystawy jest popularyzowanie , przeprowadzanie w massy 
wyobrażeń i pojęć za pośrednictwem przedmiotów prze- 
mysłu i sztuki, każde więc ograniczenie tego głównego 
celu jest jego skrzywieniem i dopuszczanem być nie po- 
winno. Mamy teź nadzieję, że i ten projekt odrzuco- 
nym zostanie przez barona Szwarca , o którym powia- 
dają, że poda się do 4y^isji ^ powodu, H mu dodano 
do boku kontrolującą komisję. 

Gdy Szwarc był w łaskach, wszyscy go podziwiali 
i czołem przed nim bili, — obecnie, ponieważ gwiazda 
jego blednąc zaczęła, wczorajsi chwalcy nieznajdują 
dość mocnych wyrażeń dla pokazania swego oburzenia. 
Jak małe psy rzucili się krytycy profesyjni i szarpią 
człowieka, który bądź co bądź dokonał wielkiego 
dzieła. 

Co się tyczy krytyk wystawy, powiedzieć należy, 
że większa ich część nie jest uzasadnioną. Stało się 
tutaj to, co się zwykle zdarza, gdy zapanuje mania 
krytykowania, to jest każdy powtarza za innymi opi- 
nie i zdania przeciwne, niewiedząc dla czego i po co. 
Pęd krytyczny ogarnął sprawozdawców, krytykują więc 
rzeczy i przedmioty nawet takic, które warte są. po- 
chwały, Zapewniam was, że wystiawa jest lepszą i pięk- 
niejszą w rzeczywistości niż w opisach sprawozdawców 
niemieckich i francuzkich. 

Wystawa przedmiotów szkolnych jest niezmiernie bo- 
gatą. Rozrzucona po różnych krajach, przedstawia wszyst- 
ko, co dla ułatwienia nauki w tych czasach uczyniono. Są 
tu domy szkolne : amerykański, szwedzki, austrjacki i por- 
tugalski; ławki, pulpity, książki, metody różne nau- 



— 45 - 

czania, jednem słowem nie pominięto nic, co daje wyo- 
brażenie o rozumnem prowadzeniu dzieci. Nauczyciele 
chcący się wykształcić i przyswoić postęp, jaki pedago- 
gika uczyniła, mają tu obszerne żniwo do zebrania. 

Rada szkolna krajowa we Lwowie, powinnaby 
wysłać na wystawę wiedeńską jak największą liczbę 
nauczycieli. Dopełnić tu mogą studja, jakie w kraju 
poczynili, poznaniem najnowszych sposobów wprowadzo- 
nych do szkół zagriinicznych. Przyjrzenie się tym spo- 
sobom, zbadanie ich i następnie opisanie, przyniesie nie- 
obliczone korzyści dla naszych szkół, któremi pilne za- 
jęcie się, weszło, chwała Bogu, u .nas na porządek dzien- 
ny. Więc nie żałować grosza dla nauczycieli na podróż 
na wystawę wiedeńską ! 

Wspomnieliśmy, że przedm ioty szkolne rozrzucone 
są po różnych krajach. Utrudnia to cokolwiek icłi po- 
znanie i ocenienie, do którego najłatwiej dochodzi się 
przez porównanie. Moskwa i Niemcy nadesłały także 
wiele przedmiotów, oba te państwa, nie popisały się 
jednak systemem szkolnym, jaki wprowadziły w zie- 
miach polskich, a który polega na tem, ażeby utrudniać 
naukę dzieciom przez nauczanie ich w obcym języku. 
Ukryły go przed oczami świata, nie przedstawiły go 
w żadnym obrazie, w żadnym opisie; — a szkoda, by- 
łoby bowiem największą korzyścią wystawy, oburzenie 
w uczciwyxh sercach na widok barbarzyństwa schowa- 
nego w formy cywilizacyjne, które w Prusach i w Mo- 
skwie, ze szkół zrobiło fabryki do przerabiania i wy- 
paczania ducha młodzieży, uczyniło z nich siedliska 
zatraty narodowości i morafności, którą z domu wy- 
nieśli. Powiadamy zatraty moralności, bo cóż niemoral- 
niejszego i brzydszego wystawić sobie można nad serce, 
z którego Boga i ojczyznę wygluzowano, nad ludzi, któ- 
ryeh nauczono działać przeciwko własnemu narodowi ! 
Tak, szkoły które przygotowują zdrajców Polski, są 
siedliskami niemoralności. Prusy oraz Moskwa, po- 
winuy były pokazać na wystawie te szkoły, chociażby 
w zidjotyzowanych obliczach studentów, co przez 
nie już przeszli. Fotograficzne album idiotów i ło- 
trów wyprodukowanych przez szkoły, w których ucząc 



- 48 - 

Hipolit i Mieczysław Orgelbrandowie, 
sukcesorowie po zasłużonym wydawcy „Encyklopedji 
powszechnej,'' posiadają na wystawie książki ze swojej 
drukarni, klisze, czcionki z własnej giserni i steoretypy, 
świadczące o wzrastaniu u nas tej gałęzi przemysłu. 
Zakład drukarski i gisernia Orgelbrandów założona 
w 1844 r. produkuje towarów rocznie na 80.000 riibli, 
zatrudnia 210 robotników. Jest w nim czynnych siedm 
pras mechanicznych, pi<^ć ręcznych i siedm maszyn do 
lania czcionek. 

Z pieczętarzy polskich zauważaliśmy tylko roboty 
Minchejmera z Warszawy a z introligatorów ładne 
oprawy książek i wyroby galanteryjne Adolfa Kan- 
tora i braci Bernarda i Teodora Grosglików 
także z Warszawy. 

Epsztejn Jan nadesłał papier listowy, do pi> 
sania, do rysowania, do malowania i do cygaret z fa- 
bryki swojej w Soczewce, w powiecie Gostyńskim gu- , 
bernii Warszawskiej położonej. Papiernia w Soczewce 
jest największą w Polsce i produkuje najlepszy papier. 
Założona 1844 r., poruszaną jest przez trzy maszyny 
szrubowe i dwie parowe o sile 216 koni. Produkuje 
rocznie papieru różnego gatunku 50.000 pudów, wartości 
340.000 rsr. Zatrudnia 500 robotników. 

Papieru z drugiej wielkiej fabryki w Jeziornie' 
niema na wystawie. Papiernia A. Sebery iConip. 
w Malinie w powiecie Badomyślskim gubernii Kijow- 
skiej, reprezentownną jest przez okazy masy z osoki 
do robienia papieru przygotowanej i przez papier 
ż tej masy wyrobiony. Antoni Jezierski z Odesy 
przysłał atrament przez siebie fabrykowany; Lanko w- 
8 ki i Licop z Mitawy atrainent i czemidło drukar- 
skie a Ignacy Lewiński z Warszawy koperty. 

Zasługuje także na uwagę wydane przez Kon- 
rada Brańdla w Warszawie : Album patologiczne 
i atlas fotograficzny chorób skórny A ; dr. T.Heringa 
z Warszawy, zbiór preparatów mikroskopicznych tuber- 
kułów a wreszcie rozwieszony na ścianie plan architek- 
toniczny do budowy wielkiej narodowej biblioteki ^ 



— 49 — 

uskuteczniony przez budowniczego L. Karasińskiego 
w Warszawie. . 

Gdzież ta biblioteka ma stanąć? Przecież nie 
w Warszawie, bo Moskale podobnie jak bibliotekę Za- 
łuskich i jak w ogóle milicn książek z Polski wywie- 
zionych, zabraliby i^szystko, cobyśmy w tej bibliotece 
złożyli i jeżeli nie do Petersburga to do Nerczyńska 
zawieźli. 

24. czerwca 1873. 



VII. 

Historyczny pogląd na sukiennictwo w Polsce. Obecny stan. 
sukiennictwa. Fabryki sukna w Królestwie Polskiem, na 
Litwie i Wołyniu. Eabryki materyj wełnianych lżejszych. — 
Zakupy hrabiny Andrassy. Fabryki bawełniane. Jedwabie. 
Fabryka płócien w Żyradowie. Szwalnie, krawiectwo, po- 
wroźnictwo i fabryka tkanin metalowych. 

Sukiennictwo w dawnej Polsce, jak o tem 
świadczą liczne lustracje dotąd w starych archiwach 
zachowane, znajdowało się w stanie kwitnącym. Podu- 
padło prawie zupełnie po wojnach szwedzkich, kozac- 
kich, moskiewskich i w tatarskich wieku XVII. ; i za- 
częło się dopiero powoli dźwigać w Polsce porozbioro- 
wej w epoce między 1815 a 1830 r. Wtedy to we 
wszystkich traech zaborach powstały liczne fabryki su- 
kienne. W Galicji w Białej; w Poznańskiem w Ra- 
wiczu i w innych miastach; w Królestwie Polskiem i 
na Litwie. W skutek szczelnego zamknięcia moskiew- 
skiej granicy, poznańskie fabryki zupełnie upadły; naj- 
więcej zaś rozwinęły się i dotąd utrzymują fabryki Eró- 
letwa Kongresowego i Litwy. 

W epoce, o której mowa, ruch organiczny objął i 
przemysł krajowy a był nie miernie żywym. Należało 
do czynów patrjotycznej doniosłości zakładanie fabryk, 
ulepszanie handlu i szerzenie oświaty. Nazwiska Stani- 
sława Potockiego, Stanisława Staszyca, księcia Lubec- 
kiego, księcia Zajączka, Ostrowskich, Pusłowskich, 
Brzostowskich i wielu innych wystąpiły z inicjatywą, 
której błogie owoce dotąd trwają. Podniesione przez 
nicłi górnictwo i fabryki wiele wprawdzie ucierpiały 
z powodu wojny 1831 r., lecz ani powstanie listopa- 
dowe, ani srogi ekonomicznej nawet natury ucisk mo- 



— 52 — 

skiewski, ani* powstanie 1863, nie zadało im śmiertel- 
nego ciosu. 

^ Sukiennictwo mianowicie utrzymuje się ciągle na 
znac/.nym stopniu rozwoju. Przed rokiem 1831 sukna 
polskie znalazły sobie odbyt aź w Azji. Używane do za- 
. miennego handlu w Kiachcie, chętnie były braoe przez 
Chińczyków i miały w Pekinie wielką sławę pod nazwą 
sukien międzyrzeckich. Po roku 1831 staranie 
Mikołaja, ażeby dźwignąć przemysł i fabryki moskiew- 
skie, zamknęło przed fabrykantami polskimi targi azja- 
tyckie. Celna linia, która dzieliła Królestwo Kongre- 
sowe od Litwy i Rusi, stała się dla nich nieprzybytą. 
Trudności paszportowe dokonały reszty. Sukien pol- 
skich coraz mniej dochodziło do Chińczyków, aż w końcu 
dowóz ich ustał zupełnie. 

Z tej umyślnie wywołanej przez rząd stagnacji 
skorzystali tylko sami Anglicy, którzy tymczasem czy- 
nili wielkie dowozy sukna morzem. Dzisiaj ani polskie 
ani moskiewskie, tylko angielskie sukna mają w Chi- 
nach ogromny odbyt. Zniesienie linii celnej pomiędzy 
Królestwem a Litwą, otworzyło ua nowo drogi na 
Wschód polskim fabrykatom, lecz obudzone współzawo- 
dnictwo świeżo powstałych fabryk moskiewskich, stało 
się dla nich nie małą przdszkodą do opan<)wania wscho* 
dniego handlu. 

Z sukien polskich, dostarczonych na wystawę po- 
wszechną do Wiednia, widzimy, że dawne fabryki utrzy- 
mują się i dostarczają wyrobów, które w cienkości i 
w mocy, nie ustępują angielskim. Szczególniej dosko- 
nałe są sukna z fabryki w Opatówku pod Kaliszem, 
należącej pod firmą Adolfa Gottlieba Fedlera -do Fer- 
dynanda Nitscha. Fabryka ta założoną została stara- 
ranióm a po części i kosztem księcia namiestnika Za- 
jączka w r. 1824; dzisiaj posiada dwie parowe maszyny 
o sile 100 koni, 58 warstatów mechanicznych i 52 war- 
statów ręcznych do robienia sukna. Produkuje rocznie 
cienkiego sukna. 4500 postawów, wartości 350.000 rs. 
Ęobotników pracuje w niej 560. Robotnicy, z początku 
Niemcy i Cześ*, dzisiaj potomstwo ich spolszczone, pra- 
cuje wraz z robotnikemi ze' wsi okolicznych i z mia- 
steczek polskich a w części z Saksonii przybyłych. Ta- 



— 53 — 

kiź sam stosunek robotników co do narodowości jest 
w innych fabrykach. 

Sukna z fabryki braci Rep han w Kaliszu, są 
także bardzo dobre. Fabryka ta założona została w r. 
1817. Posiada 36 warstatów mechanicznych, poruszanych 
przez machinę parową o sile 30 koni i przez trzy koła 
hydrauliczne o sile 60 koni. Produkuje rocznie 3000 
postawów «ukna, wartości 210.000 rubli. Robotników 
w niej zatrudnionych jest 300. Z Tomaszowa pod 
Brzezinami, gdzie Ostrowski wojewoda pozakładał fa- 
bryki, są na wystawie różne gatunki sukien z fabryki 
L. Bernsztejna założonej w 1855 r. Fabryka ta 
posiada 35 warstatów ręcznych, w których wyrabiają 
sukna rocznie Wartości 150.000 rubli. Robotników jest 
siedmdziesięciu. 

Wielu fabrykantów z Pilicy, z Zduńskiej woli, 
z Błaszek i z innych miast Królestwa, dla niewiado- 
mych nam powodów, nie wystąpiło ze swymi wyrobami 
w Wiedniu; pomimo tego fabryki polskie materji weł- 
nianych dość jes/cze licznie oprócz wyżej wspomnianych 
są reprezentowane. Wymienimy je tutaj kolejno : Fa- 
bryka sukna i różnych tkanin wełni anych Meyer- 
hofa w Zgierzu nadesłała sukna, trykoty letnie i 
zimowe, czystą wełnę i mieszaną z jedwabiem. Fabryka 
ta założoną zo^^tała w r. 1861. Poruszaną jest przez 
machinę parową o sile 30 koni. Posiada 8 warstatów 
mechanicznych i 36 ręcznych. Produkuje rocznie towa- 
rów na 200.000 rb. Zajmuje pra.ą 160 robotników. 

Fabryka bukna braci Zimmermanów w To- 
maszowie, wystawiła sukna różnego gatunku i różnego 
koloru. Fabryka ta założoną została w 1836 r. Posiada 
20 warstatów ręcznych. Produkuje rocznie 1000 postawów 
sukna, wartości 60.000 rubli. Robotników ma 64. Fa- 
bryka braci K n o t h e, z Tomaszowa nadesłała sukna 
także doborowych gatunków. 

Fabryka sukna Aleksandra Skirmunda 
w Porzeczu w okolicach Pińska na Polesiu litewskiem, 
przysłała bard/o piękne wyroby : sukna, satynu, kastoru 
i szczotki z ostu do drapania (gręplowania) sukna, uży- 
wane w fabryce. Fabryka ta założoną została w 1836 
r. Porusza nią trzy machiny parowe c sile 60 koni. 



— 54 -- 

Posiada 100 warstatów merhanicznych i 400 robotni- 
ków. Wyrabia rocznie sukna 90.000 arszynów, w cenie 
250.000 rubli sr. 

Fabryka F. Moesa i Cmp. w" Choroszczycy pod 
Białymstokiem, nadesłała trykoty a fabryka Wilhel- 
ma Zacherta w Supraślu także poci Białymstokiem 
trykoty, sukna, satyny itp. Supraślska fabryka założoną 
została w 1834 roku. Porusza nią dwie maszyny paro- 
we o sile 36 koni i 3 koła hydrauliczne o sil^ 90 koni ; 
ma 120 warstatów, które wydają rocznie 5000 posta- 
wów sukna za cenę 450.000 rubli sr. Pracuje w niej 
462 robotników. 

Sukna z fabryki Franciszka' Pusłowskie- 
go są doskonałe. Fabryka ta założona w 1832 r. we 
wsi A 1 b e r t y n i e, w powiecie Słonimskim, gubengi 
Grodzieńskiej, poruszaną jest przez koła wodne o sile 
50 koni. Posiada 109 warstatów ręcznych, 25' mecha- 
nicznych, które . wyrabiają sukna na cenę 180.000 rs. 
Robotników pracuje w niej 300. 

J. A. Goertz z obu swoich fabryk sukna nade- 
słał trykoty i wełniane kołdry. Pierwsza fabryka w Do- 
brzyniewie pod Białymstokiem założona w 1845, druga 
w Tatarach pod Rawą , w królestwie Polskiem w roku 
1867; obie zatrudniają 370 robotników i wyrabiają 
4500 postawów kortu i trykotu i 500 kołder. Poruszane 
są przez machiny parowe i koła wodne. 

Fabryka księcia Romana Sanguszki w Sła- 
wucie na Wołyniu nadesłała na wystawę sukno, satyn, 
flanelę i sławne kołdry wełniane. Fabryka ta założoną 
została jeszcze w 1813 roku. Dostarcza rocznie 4800 
postawów czyli 120.000 arszynów sukna, posiadających 
wartość 336.000 rs. Zatrudnia 400 robotników, porusza 
nią machina parowa o sile 60 koni. Prócz kołder słynne 
są burki ze sukna sławuckiego. Jan Maszkowski, 
pochodzenia polskiego, posiada wielką fabrykę sukna 
w Czernihowskiej gubernii w Klincach w powiecie Su- 
rażskim, w której zatrudnia 400 robotników. Nadesłał 
na wystawę sukna, sukienka i satyny. 

Fabryka wyrobów wełnianych Rudolfa Ein- 
d 1 e r a w Pabianicach, zkąd pochodzi rodzina Koper- 
nika, miasteczka położonego niedaleko Łodzi, dostarczyła 



- 55 ^ 

kilka sztuk alpaki, rypsu, orleanu i lustrynu, ułożonych 
w piramidy. Fabryka ta założoną została w 1843 roku. 
Wyrabia rocznie 48.000 sztuk materji wełnianych i pół- 
wełnianych za cenę 700.000 rp Porusza nią machina 
parowa o sile 200 koni. Zatrudnia 450 robotników. 
Fabryka Benjamina Kruszę, także w Pabianicach, 
wyrabia tkaniny wełniane i półwełniane na suknie dla 
kobiet. Wyroby swoje bardzo pięknie i gustownie wy- 
stawiła. Fabryka ta ufundowana w 1830 r. rocznie do- 
starcza handlowi 4^.500 sztuk materji za cenę 570.000 
rubli sr. Posiada maszynę parową i 78 robotników płci 
obojej. 

Łódź, miasto fabryczne, liczące do 50.000 mie- 
mieszkańców, słabo jest na wystawie reprezentowane. 
Z kilku tylko bowiem fabryk tego miasta zdbłaliśmy 
odszukać wyroby wełniane, półwełniane i póljedwabne, 
a płócienek i perkalików wcale nie znaleźliśmy. Łódzkie 
perkaliki są lepsze i piękniejsze od moskiewskich, kto- 
rychr hrabina Andrassy przed przyjazdem cara wiele za- 
kupiła. Car przechodząc przez galerję, czytał na kartkach 
przyczepionych do ordynaryjnych chustek i perkalików, 
którychby wieśniaczka krakowska nosić nie chciała, 
słowa: ^zakupione przez hrabinę Andrassy.^ Zapewne 
to jeden ze sposobów dyplomatycznych, jakich mąż hra- 
biny używa, aieby dać się z miłej strony poznać dwo- 
rowi petersburskiemu. Polskiego płócienka nie byłaby 
hrabina kupiła, ażeby małżonka o zbyteczne sympatje 
dla Polaków nie podejrzywano; moskiewskie, to co innego. 
Wielka mądrość stanu! 

Fabrykant łódzki Jan Fiał wystawił w osobnej, 
oszklonej szafie pięknie ułożone i rozłożone materje 
wełniane na suknie dla kobiet i materje póljedwabne 
na obicia mebli i tym podobny użytek. Fabrykę swoją 
Fiał założył w Łodzi w 1868 r. . Bocznie wyrabia 800 
sztuk różnych tkanin i 3.000 serwet, wartości 80.000 
rs. Sześćdziesiąt tkackich warstatów . i 80 robotników 
jest czynnych w fabryce. Robert Menke; fabrykant 
z Łodzi, wystawił piękne rypsowe szale i chustki ture- 
ckie oraz francuzkie. Fabrykę swoją założył w 1864 
roku. Wyrabia rocznie 400 szali rozmaitego gatunku. 
Zatrudnia 50 robotników. Edward Henczel fabry- 



— 56 — 

kant tkanin wełnianych, półwełnianych, półjedwabnycb, 
lnianych konopnych, bawełnianych w Łodzi, wystawił 
wszystkie rodzaje swoich wyrobów, obrusy, serwety, 
kołdry i t. p. Fabryka Henczla zatrudnia 500 robotni- 
kóWy posiada dwie parowe machiny, i wyrabia rocznie 
towarów za cenę 1,000.000 rubli sr. 

Z fabryki bawełnianych wyrobów Henryka 
Sz lesera w Ozorkowie, w powiecie łęczyckim 
położonej, znajduje się na wystawie przędza bawełniana. 
Przędzalnia ta założoną została w 1851 r., wyrabia ro- 
cznie 25.000 pudów przędzy, przedstawiającej wartość 
450.000 rubli. Posiada machinę parową o sile 160 koni. 
Zatrudnia 250 robotników. 

J. 'Worowski z Warszawy, nadesłał bardzo 
piękne wyroby materji jedwabnych różnych gatunków, 
jako to: atłasy, mantyny itp. Łuszczyński Wa- 
wrzyniec z Humania i Szkoła ogrodownicza 
także z Humania, jedwab ściągniony z jajka jedwabnika. 
Są to początki przemysłu jedwabniczego, który mógłby 
się u nas rozwinąć przy usilnem a wytrwałem starania. 
Plantacje morw znajdują się już w wielu punktach, tu 
i owdzie trudnią się z amatorstwa hodowlą jedwabni- 
ków, mało jest jednakże takich, którzyby myśleli o fa- 
brykacji jedwabiu. 

Fabryka płócien w Żyra rd o wie pod War- 
szawą, dzisiaj własność panów Hille i Dietrich, urzą- 
dziła na wystawie skład wyrobów swoich, które nie 
mają równych sobie w całej Polsce, bardzo gustownie 
w szafie szklannej i w piramidzie. Znawcy przyznają 
płótnom, cwelichom i bieliźnie stołowej tej fabryki nie- 
zwykłą doskonałość za co też otrzymała na wiedeńskiej wy- 
stawie dyplom honorowy. Założycielem w 1826 r. fabryki 
był Filip de Girard, Francu'/,, urodzony w Prowancji 
w zamku swego ojca Lourmarin nad brzegami Durancy. 
Pamięć jego słynną jest jako wynalazcy różnych narzę- 
dzi i maszyn, a zwłaszcza też jako wynalazcy mechani- 
cznych przędzalni lnu. Nieoceniony należycie wę Fran- 
cji, urządził fabrykę pod Wiedniem i wpłynął znakomi- 
cie na przemysł płócienny Austrjl; największą i najuży- 
teczniejszą atoli czynnność rozwinął w Polsce, gdzie na 
gruntach Henryka Łubieńskiego założył fabrykę płócien. 



— M — 

w* około której, powstała osada nazwana od imienia; ża- 
łością Żyrardowem. Eabryka ta była ifiasno^ią sto- 
warzyszenia pod prezydencją Henryka Łubieńskiego; 
przeszła następnie na własność Banku Polskiego; który 
}% sprzedał dzisiejszym właścicielom. Załoiyoiel fabryki 
GKrard powołany do Francji, umarł tam w 1845 w 70 
roku życia i pochowany w Łourmarin; właściciele zaś 
^rardbwa prowadzą i rozwijają dalej zakład, k£6remu 
dał początek. Wprowadzono w nim nowe machiny, u- 
rządzono bielnik, jeden z największych w Europie. Fa- 
bryka posiada już 6 parowych machin o sile 264 koni, 
900 warstatów tkackich i wyrabia rocznie płótna na 
cenę^ 1,800.000 rs. Robotników Ż9lnu(łnia 4.00Q. Jest 
to więc najobszerniejsza fabryka w Polsce. Reprezentant 
jej na wystawie p. Koszut, Polak, chętnie udziela obja- 
śnienia, fotografie przedstawiające znakomitego wyna- 
lazcę przędzalni mechanicznych lnu i jego życiorys, na- 
pisany przez dr. Hermana Grothe a wydrukowany po 
francuzku w osobnej broszurze. Portret Henryka Łu- 
bieńzkiego znajduje się na piramidzie płócien. 

Wzrost i rezultata wielkie do jakich doszła fabryka 
w Żyrardowie, zachęciła do naśladowania. Słyszeliśmy 
o zamiarze założenia Stowarzyszenia przemysłu lnianego 
w Warszawie. Należałoby także pomyśleć o fabrykach 
płótna na Litwie. Uprawa lnu na Litwie oddawna 
przybrała szerokie rozmiary. Len surowy wywożą ztam- 
tąd do Niemiec, korzystniej byłoby użyć go na miejscu. 
Szwaczki Warszawy i innych miast nie uznały za 
stosowne popisać się swoim przemysłem na wystawie 
powszechnej. Jeden tylko p. Juliusz Reichel z War- 
szawy, wystawił w osobnej szafie pięknie uszyte w jego 
zakładzie koszule, krawaty i w ogóle bieliznę męzką, a 
pani Maija Petrulewiczowa z Kijowa bieliznę 
damską: haftowane koszule, kaniizole itp. Z krawców 
warszawskich, nieustępujących w dokładności i w ele- 
gancji szycia paryzkim, znaleźliśmy tylko nazwisko p. 
Józeia Juszczyka, który nadesłał ubranie męzkie, 
pidetot z materji nieprzemakalnej i mundur ułana. P. 
Juszczyk jest jeden z najinteligentniejszych rzemieślni- 
ków Warszawy. Powroźnictwo polskie zaboru moskiew- 
skiego reprezentują doskonale i ładnie skręcone po- 

8 



- 58 — 

stronkiy sznur roletowy, baty, sznurki cieniutkie, sznur 
druciany, z fabryki Konstantego Piotrowskiego 
w ŁubUnie. Zakład powroźniczy Piotrowskiego założony 
w 1837 r. posiada 150 warstatów mechanicznych, za- 
trudnia 170 robotników w zakładzie samym a 200 ze- 
wnątrz zakładu pracujących. Rocznie wyrabia towarów 
na 370.000 rs. 

List ten kończę pochwalną wzmianką dla fabryki 
tkanin metalowych Neumana w Warszawie. Para- 
wany i rolety druciane z tej fabryki wzorowo zostały 
wykonane. - 

25. czerwca 1873. 



vni. 

Żołnierze na wystawie, — Wykłady o wystawie. — Propozycje. 
Cukrownie na Wołyniu, Podolu,- Ukrainie, w Pińszczyznie i 
w Królestwie Folskiem. -^ Posąg Jana HI z cukru. - O cukier- 
niach polskich. T— Czekolada, pierniki i musztarda. — Mapa 
szpitalna dr. Henryka Dobrzyckiego. 

Od niedawnego czasu pozwolono żołnierzom będą- 
cym na załodze w Wiedniu, w. godzinach rannych od 7 
do 9 zwiedzać bez opłaty wystawę. Zwykle cały bata- 
lion pod komendą swoich oficerów wkracza w obręb 
wystawy, dzieli się potem na małe grupy, które wędru* 
jąc swobodnie po salach i galerjach przypatrują się 
przedmiotom wystawionym i słuchają objaśnień przeło- 
żonych. Pozwolenie to, wydane na wniosek głównodo- 
wodzącego arcyksięcia Albrechta, podobało się po- 
wszechnie. Dowodzi ono dbałości o wykształcenie źoł- > 
nierzy, którego poziom niewątpliwie się podniesie przez 
przypatrzenie się tylu znakomitym dziełom ręki ludzkiej. 

Drugi arcyksiązę, Rajner, którego wraz z żoną 
codzień widzieć można na wystawie, zaprojektował urzą- 
dzenie po całej Austrji popularnych wykładów o wysta- 
wie. Wykłady takie objąć mają opis przedmiotów uźy- , 
tocznych, określić postęp, którego świadectwem wysta- 
wa i wyłożyć w sposób jasny a przystępny poglądy, do 
jakich prowadzi ten konkurs całego świata. Wykłady 
popularne w Wiedniu już się rozpoczęły. 

Ponieważ zrozumiano, jak się z tych rozporzą- 
dzeń okazuje, że wystawa nie jest tylko popisem fabry- 
kantów i miejscem łatwego zbytu towarów, ale urzą- 
dzeniem pożytecznem dla powszechnej edukacji, należa- 
łoby działając dalej w myśl takiego zrozumienia, zniżyć 
w ogóle cenę wstępu i we wszystkie dnie pobierać od 



— 60 - 

osoby po 50 centów. Zniżenie takie podniosłoby nawet 
dochód z wystawy, który teraz zaledwo sięga kilkuna* 
stu tysięcy złr. na dzień, większe bowiem masy ciągnę- 
łyby na Prater. 

Drugie rozporządzenie, które należałoby wydać, 
jest zupełne uwolnienie od wszelkiej opłaty uczniów 
szkół realnych. Wprawdzie minister handlu rozporządził, 
że uczniowie szkół przemysłowych otrzymywać będą po- 
dobnie jak oficerowie, karty Wstępu po trzydzieści cen- 
tów, nam by się jednak zdawało pożyteczniejszą dla 
dobra puUłCznego rzeczą, uwolnienie od opłaty uczniów 
nietylko przemysłowych i handlowych, ale w ogóle 
wszystkich szkół technicznych. Małe straty, jakieby kasa 
dyrekcji wystawy poniosła, wynagrodzoneby zostały przez 
pożytek, wynikły z rozszerzonej wiedzy pomiędzy mło- 
dzieżą. Na wielkie straty i tak już rząd powinien być 
przygotowanym. Z sumy dwudziestu milionów renskidi, 
jaką wydano na urządzenie wystawy, połowa nie wróci 
do kasy rządowej. Na tę sumę składały się podatki ca- 
łego państwa, ludność wszystkich jego prowincyi; nie- 
chajże przynajmniej za to wynagrodzoną zostanie ta lu- 
dność przez ułatwienia, które łnają na celu przyszłość 
oświaty 'w rosnącem pokoleniu. 

Po tym krótkim wstępie przystępujemy do dal- 
szego ciągu sprawozdania o rzeczach polskich na wy- 
stawie; nie wyczerpaliśmy jeszcze bowiem przedmiotów, 
nadesłanych z samego zaboru moskiewskiego i przez 
Polaków w kraju moskiewskim zamieszkałych, a cze- 
kają jeszcze na opis M^roby z Galicji i z Poznań- 
skiego. 

Ruś polska, a zwłaszcza Ukraina, przedstawiła 
swój przemysł w licznych okazach wybornego oukru 
z buraków, tak w mączce jak skrystalizowanego w Ro- 
wach ciikrowych. Książę Boman Sanguszko i je- 
go córka hr. Alfredowa Potocka, nadesłali cu- 
kier z następujących swoich cukrowni: z Szepietów- 
ki (założona w 1844 roku), z Kłembówka, z Ere- 
meńcźuga, z Czerepińska i z Szarogrodu, 
rozrzuconych po Wołyniu, Ukrainie i Podcdu. Wszystkie 
te zakłady produkują rocznie 350.0(X) pudów mączki 
cukrowej, wartości l,925,00a rubli, i 200.000 pudów 



rafinatu, wartości 1,500.000 rs. Robotników pracuje 
w nieb 2.000. Oukrownia Alfreda Potockiego 
w Uładówce, na Podolu, ma także okazy cukru na 
wystawie. Cukrownia ta założona w 1860 roku, wyra- 
bia i^ćssnie 100.000 pudów rafio(iwanego cukru, posiada 
niiacbinę parową, pracuje w niej 500 < robotników. . 

Eyszard Klemens, na Podolu, w powiecie 
Olhopolskim, posiada dwie fabryki cukru w Czar no-/ 
minie iw Sobotówce. Pierwsza założona w 1859* 
roku, druga w 1858. Czamomińska cukrownia posiada 
machinę parową i 400 robotników, wyrabia zaś 75.000 
pudów rocznie za 500.000 rs., fabryka w Sobotówce 
ma także machinę, 400 robotbików, i wyrabia rocznie 
cukrń 90.000 pudów za 600.000 rs. Na wystawie znaj- 
duje się cukier z obu tych fabryk równie jak z fabry- 
ki w 'Mog^nem na Podolu, w ^ powiecie Hajsynskim, na- 
leżącej do Urjela Grttnź^iirg.a, założonej w roku 
18o0, a wyrabiającej przy pomocy 400 robotników 
75.000 pudów ^4ki cukrowej na rok. 

Następująoe ieszcze cukrownie z tamtych okolic 
nadesłały swoje wyroby na wystawę: ^ Czehrynie 
Da Ukrainie, najbeżąca do Izraela Brodzkiągo (za- 
łoźonona w 1856 r., produkuje 520.000 pudów rafinatu 
za 3,800.000 rs. rocznie, ma 500 robotników); cukro- 
wnie kniazia Biawła Łopuchinaw Naboto wie 
i Żele szcza eh na Ukrainie w powiecie kaniowskim 
(założone w 1860 r., mają 300 robotników, wyrabiają 
cukru za 900.000 rH.); cukrownia kompanii ki- 
jów s k i e j rafinowanego cukru (założona w 1868, wy- 
rabia <rocznie 750.000 pudów cukru za 6^000.000 rs., 
ma 600 robotoików); cukrownie w Edoro dyszczu 
(powiat Czer kaski), w Polańsku, wTaszliku (obie 
w powiecie Czerkawskim) i w Ale^k^sandrowsku 
(powiat Czehryński) należące do Jahnienki i Simi- 
renki, założone od r. 1847, wyrabiają rocznie do 
450.000 pudów rafinatu za 3,600.000 rs., pracuje w nich 
robotników do 3.000); cukrownia w Tr ościeńcu (po* 
wiat Bracławsl^i/ (Własność Ale k3:jaindra Bekkersa 
(założona 'W 1863 r.t wyrabia rocznie .2|Dl0ł0Q0. pudów, 
wartości diOO^OOO ,r3., ona 800 robotników.. 



— 62 — 

Fabryki cakra Branickiego, Bobryńskiego i wiele 
innych ukraińskich nie są na wystawie reprezento;Rrane. 

Tarnowski Bazyli pochodzenia polskiego z 
cukrowni swojej w Parafiewce w gubernii GzernihoW- 
skiej, założonej w r. 1859 (wyrabia rocznie 45.000 pa- 
dów cukrui ma 300 robotników) nadesłał mączkę cu« 
krową różnego gatunku. 

Skirmund Aleksander, zasłużony twórca fa- 
bryki sukna na Pińszczyźoie, o którym juz pisaliśmy 
w poprzednim liście, w r. 1861 założył w Porzeczu cu- 
krownię (rocznie wyrabia lOO.CKK) rs.) i przysłał z niej 
cukier rafinowany. 

Z Królestwa .Polskiego następujące cukrownie 
wzięły udział w wystawie wiedeńskiej: w Michało- 
wie pod Błoniem, koło Warszawy, własność Jana 
Bersona i Samsona Bernstejna (produkuje rocz- 
nie 62.000 pudów za 300.000 rs., 400 robotników) ; 
wGzersku pod Warszawą, własność Jana Ber- 
sona (założona w r. 1868, wyrabia 112.(XX) pudów cu- 
kru, ma 420 robotników); w Gzęstocicach, w poi- 
wiecie Opatowskim, własność Józefa Weniarskiego 
(założona w 1848, wyrabia cukru za 330.000 rs. rocz- 
nie, 400 robotników); cukrownia w Rudzie Pabia- 
nickiej powiat Łaski, własność Jako ba Lewen- 
berga (założona w 1851, wyrabia 100.000 pudów ra- 
finatu "za 700.0(X) rs., zajmuje do 500 robotników) ; fa- 
bryka cukru i rafiner ja w Lubnie powiat Pińczowski, 
właściciele: Franciszek hr. Łubieński, Edward 
Oraczewski i Bank galie, dla handlu i prze- 
mysłu w Krakowie, (założona w 1845 r., wyrabia 
50.(XK) pudów cukru, wartości 350.000 rubR, 300 ro- 
botników): cukrownia w Guzowie pod Błoniem (zało- 
żona w 1839) i w Sannikach w powiecie (rostyńskim 
(założona w 1849 r.) własność Jakóba Natan son a, 
(wyrabiają rocznie 2(X).000 pudów cukru za 1,400.(X)0 
rs., w każdej fabryce po 600 robotników); cukrownia 
w Hermanowie i w Łyszkowicach, w powiecie 
Łowickim, właściciel Mieczysław Epsztejn (pier- 
wsza założona w 18Ś7 r., druga w 1850, wyrabiają ro- 
cznie 160.000 pudów cukru, wartości 1,100.(KX) rs., za- 
trudniają 500 robotników); cukrownia w Dobrzeli* 



— 63 ~ 

.nie i wreszcie cukrownia w Józefowie pod Pruszko- 
wem kolo Warszawy i w Leonowie w powiecie Go- 
styńskim (założona w 1865) własność Jakóba Jana- 
sa a, wyrabiają rocznie 130.000 pudów cukru za 900.000 
rs., zatrudniają 950 robotników. 

Przemysł więc cukrowniczy polski w zaborze mo- 
skiewskim, jak się z tego wyliczenia i z .okazów cukru 
okazuje, jest w stanie kwitnącym, podobnie jak sukien- 
nictwo. 

Z okazów nadesłanych na wystawę przez cukier- 
ników tamtejszych, nie można sobie równie pochlebnego 
wyobrażenia utworzyć o przemyśle cukierniczym, 
cukiernicy bowiem „reputowani", ze się tak wyrażę, 
mc nie nadesłali. Najlepsze wyroby cukiernicze 
^ zaboru ndoskiewskiego na wystawie są Ludwi- 
ka Henryka Kocha. Na osobnym stole, pod 
szkłem wystawił on figurę Jana III. na koniu tratu- 
jącego Turków, z podpisem „Sobieski pod Wiedniem^, 
i kwiaty z cukru. Figura, o której mowa, bardzo pię- 
knie i dobrze wykonana według kamiennego pomnika 
na moście w Łazienkach. Poczciwy cukiernik warszaw- 
ski wyrobem swoim przypomina Niemcom austijackim 
usługę, jaką Polacy im oddali, ratując Wiedeń, i usłu- 
gę, jaką oddali zarazem całemu światu, ratując chrze- 
ściaństwo od panowania tureckiego. Niestety ! zapo- 
mnieli ci, co o tem pamiętać powinni, i Polakom od- 
płacili niewdzięcznością. Niewdzięczność ta natchnęła 
Karola Szajnochę do napisania pięknego poematu 
9 Jan Ul. w tumie św. Szczepana ''. Ale, nie mówmy 
o tem! 

Prócz Kocha nadesłali z Warszawy : Izrael Ka- 
narek cukierki i Budolf Zilm; cukierki, kar- 
melki, owoce cukrowe, kwiaty i inne wyroby ze swojej 
cukierni. Co wstrzymało cukierników warszawskich od 
liczniejszego udziału? nie wiemy. Jesteśmy pewni, że 
gdyby byli chcieli wystąpić jak mogą i potrafią, byliby 
rozszerzyli sławę cukiernictwa warszawskiego, którego 
wyroby a zwłaszcza ciastka, przewyższają w dot)roci 
paryzkie. Z warszawskimi jedne tylko wyroby lwow- 
ach cukierników równać się mogą, a zwłaszcza też 
wyroby Betlendera, lecz tak Botlender jak i inni cu- 



— 64 — 

kiefnicy ze Lwowa podobnie jak warszawscy nie wiele 
natiesłali na wystawę. 

Czekolady bardzo piękne i wielkie okazy nadesłał 
C. Wed^l, fabrykant parowej czekolady w Warsza- 
wie, iŁankowskiz Mitawy. Ten ostatni w stolicy Kur - 
landji, która kiedyś takie do Polski nalegała, założył 
w 1845 fabrykę czekolady i wyrabia w niej rocznie 1000 
pndów czekolady wartości 50.000 rubU^sr. Cykorję nade- 
słali Ferdynand Bohm et Cie z Włocławka nad 
Wisłą i Paweł Muskat z Warszawy. 

J^an Wróblewski i syn w Warszawie, nade* 
słał ze sWojej piernikami dobre wyroby, umieazcKone 
w osobnej szafce, a pontiędzy nimi olbrzymi piepnife i 
woi^^ kościelne świece, a Grzegorz Berlii6ski 
z Wtuisaawy, musztardę. 

Pr«ry oglądaniu wyrobów w tym liście opisanyołi, 
zi^óciła m(qą uwagę na ścianie mapa, którą przeooz;^ 
lem w pierwszych moidt wizytach oddziału pod flagą^ 
mol&iewską. Jest to mapa sz^pitalna Krók»twa 
Polskiego, a raczej wzór mapy okręgów szpitalnych dia 
rsfgonalnego wyznaczenia miejscowości, w kUkj^ ze 
Wflględu na przestrzeń i zaludnienie, ustanowienie no- 
wych szpitali dokonywać się powinno. Pomlyał takiej 
karty jest zupełnie nowy, według niej mo^naby urzą- 
dzić mapy spitalne wszystkich krajów. Zalecamy go 
rozwadze inspektora szpitali krajowych we Łwowte; 
Mapa, o której mowa, pomyślaną i wykonaną została 
przez dr. Henryka D obrzyck i ego, lekarza szpi^ 
tateego w miasteczku Mienia, w powiecie n^Msl^, 

w Królestwie Polskiem. 

» 

26. '(»serwca 1873. 



IX. 

t 

Kniienie ceny wstępu na wjstawę. — Koncert na cymba* 
łach. — Cklop krakowski na wystawie. — Sprawozdawcy 
1 książęta. — Cesarzowa Augusta. - Płody kopalne/-^ 
&ainstwa. G<5rnictwo zachodniesro okręgu Królestwa Polskie- 
go. "^ Huta hr. Sołtyka. — Marmury. — Fabryki ce 
mentu. — Fabryka naczyń w Ćmielowie. — Szkło Hordli- 

czków. — Torf, — Bursztyn. 

Pisałem w jednym z poprzednich listów o potrze- 
bie zniżenia ceny wstępu na wystawę. Snąć potezete 
ta powszechnie była uczutą, kiedy dyrekcja wystawy 
starała się jej zadość uczynić rozporządzając, iź odtąd 
ma być przy kołowrotach pobierane od każdej osoby 
po 50 centów we wszystkie dnie, wyjąwszy środy i ro- 
boty, jeżeli na te dwa dni nie przypadnie jakie święto. 
Dwa te dni, środa i sobota pozostawione zostały/zamo- 
żniejszym ludziom, którzy nie lubią się tłoczyć i nie 
lubią zgiełku, jaki tłum zwykle sprawia, za to więc, że 
wygodniej w tych dniach zwiedzać będą mogli wystawę, 
opłacać będą jak dotąd jeden złoty, refiski od osoby. 
Nam się zdaje, że doświadczenie przekona dyrekcję, le 
i ten przywilej zamożniejszych zmienionym być musi dla 
powiększenia przychodów w kasie. 

Przechodząc wczoraj przez oddział węgierski, za« 
trzymany zostałem mocno a dżmęcznie rozlegającemi 
się w obszernej przestrzeni tonami instrumentu, którego 
od wielu lat iiie słyszałem. Był to głos cymbałów. Jakiś 
Węgier dawał koncert na cymbałach. Grał po mistrzow- 
sku jak ów mistrz w Panu Tadeuszu a gromada cieka- 
wych słuchała go z największą uwagą. Utwór, którym 
słuchaczy zachwycał, złożony był z dziko -pięknych mo- 
tywów narodowych węgierskich - nie był to utwór tak 

9 



— 66 — 

wysokiógo natchnienia jak owa fantazja Jankla, opisana 
przez Mickiewicza, ale rozrzewniał i podnosił także 
serca słuchaczów. Gdy skończył, zapytałem go o fabrykę 
i o to, czy powszechnie używane są cymbały w jego 
kraju? Odpowiedział mi, źe prawie każda kapela cygań- , 
ska posiada cymbały, że jest to instrument ulubiony 
nad Cisą i Dunajem i tak wielka jego ilość rozchodzi 
się po Węgrzech, że fabryka Wacława Józefa Schundy 
w Peszcie, sprzedaje rocznie przeszło tysiąc sztuk cym- 
bałów. U nas w Polsce instrument t^n dawniej, gdy 
wędrui4ce orkiestry z samych Żydów obywały złożone, 
był także w powszechnem użyciu. Dzisiaj rzadko gdzie 
widzieć go można. Na Litwie, na Białorusi usłyszeć go 
jeszcze można w karczmie na jarmarkach, — ja go sły- 
szałem na chłopskiem wesąlu nad Horynicm na Woły- 
niu i w szlacheckim dworku Ukrainy. Cymbały są znane 
na odległym Wschodzie, jest to instrument narodowy, 
żydowski, który winien był Żydom swoje rozpowsze- 
(mnienie. Teraz rozpowszechnią go niezawodnie cyganie 
węgierscy, muzyka ich bowiem staje się w Europie ulu- 
bioną a nietylko w Szwajcarji ale już i w Anglii- sły- 
szeć dziś można cyganów w czamarkach węgierskidb, 
popisujących się przed wybredną publicznością muzyką 
stepową puszt nadcisańskich. 

Ledwo wydobyłem się z ciżby wsłuchanej w rze-? 
wne dźwięki cymbałów, spostrzegłem chłopa polskiego 
w krakowskiem ubraniu, przyglądającego się przedmio- 
tom rozłożonym na wystawie. Szedł poważnym kro- 
kiem i obojętnie spozierał na przepych, jaki w koło go 
otaczał. Zajął mnie on więcej od królewskich gości usl 
wystawie, których każde stąpienie opisują , każde za- 
chwycenie „ach I'* z skrzętnością lofcajską powtarzają 
wiedeńskie liberalne dzienniki. 

Sprawozdawcy tych dzienników jak cień snują się 
za tymi panami. Jeden z nich wyliczył ile razy książę 
Rumunii Karol uśmiechnął się na wystawie; drugi po- 
wtórzył wszystkie ^sehr hilbsch'' cesarzowej Niemiec 1 
królowej pruskiej Augusty. Francuzi są bardzo na nią 
zagniewani, że przez ich oddział szybko przesunąć sii^ 
kazała* siedz.^^^c na krześle z kółkami, i nie spojrzała na 
wspaniałe jedwabie lyońskie, na piękne bronzy paryzkie 



— 67 — 

i na łóżka , kanapy i fotele po królewsku ozdobione, 
któremi się szczycą. Hrabia Alfred Potocki jako Ehren-^ 
kavalier towarzyszy żonie monarchy, pod którego rzą- 
dami dzieci polskie zmaszają uczyć się religii po niemie- 
cku, i zapewne pamiętać będzie wszystkie frazesa po- 
dziwienia, jakie dostojna pani jakby z książki estetyce 
poświęconej wypowiadała, na wielkie uradowanie Wie- 
deńczyków, którzy wreszcie teraz za cesarzową Augustą 
uwierzyli, że rotunda jest „ein Domy der Welt erbaut** 
a wystewa „<Ji» grosses WerJc , fast nich gelingbar 
diinkend^. Wprzódy w to nie wierzyli i niemiłosiernie 
zaczepiali barona Schwarca. 

Ale właśnie nadjeżdża dostojna pani. Ustąpmy do 
oddziału, w którym pod flagą moskiewską złożone są 
płody kopalne polskie. Niewiele ich jest. Zeitler 
Jan z Michałowa pod Sławkowem, gdzie Niemcy co raz 
gęficiej stają się panami naszych bogactw, mineralnych, 
nadesłał węgiel i wapieniak. Jerzy Kramsta z ko- 
palni z okolic Bendzina i Olkusza, galman, cynk, siar- 
czan ołowiu (galen), węglan ołowiu i plan górniczych 
zakładów, jako też modele używanych w nim pieców 
i machin. Kopalnia w Bolesławiu wyrabianą była już 
w dawnych wfekach; wydobywano z niej ołów. Ghilman 
zaczęto dobywać w Zagórzu na początku XIX. wieku. 
W roku 1871 wydobyto z tych kopalń 515.270 pudów 
galmanu, z którego w hutach Romana i Fauliny w So- 
snowicach otrzymano 81.957 cynku, wartości 188.500 
ruWi sr. Galen wywożą do Prus. 

Administracja górnictwa zachodniego okrę- 
gu Królestwa Polskiego w Dąbrowie nadesłała na wy- 
stawę węgiel kamienny, którego największe kopalnie 
w Królestwie Polskiem znajdują się w tejże Dąbrowie, 
rudę żelazną, żelazo, garnki żelazue, cynk w mniejszych 
i większych płytach, jako też karty geologiczne, profile 
kopalni i tablice statystyczne. Do okręgu zachodniego 
górniczego należy wiele kopalni węgla, kopalni galma- 
nu (Bendzin i Sławków) i huty cynkowe oraz żelazne 
(huta Bankowa 'i Panki). Kopalnie te znane były da- 
wtiym 'Polakom. Większy ruch zaczął się w nich z koń- 
cenń zeszłego' wieku, wzrost jednak i pozakładanie hut 
zawdzięczyć należy Stanisławowi Staszycowi, który gór- 



— 68 — ' 

nict^o Królestwa Polskiego poduiósł do tego stopnia, 
źe nawet nsądy moskiewskich jenerałów, takich Szen- 
szynów i innych, nie mogły doprowadzić go do upadku. 
Wielkie zasługi w miejscowem górnictwie położył także 
Bank polski, Piotr Steinkeller bankier, i Łabęcki uczony 
autor historji górnictwa w Pol ce. Z wystawy tej nie 
można nabyć dostatecznego wyobrażenia o stanie obe- 
cnym górnictwa tak rządowego jak prywatnego w Kró- 
lestwie Polskiem, to tylko jest wiadomem, źe gdy da- 
wniej w górnictwie nie było zbyt wiele Niemców, teraz 
roją się jak szarańcza, a niemieccy właściciele sąsiadu- 
jących kopalń górno - szląskioh z wielką skwapliwością 
wykupują z rąk polskich i rządowych kopalnie z tej 
tu strony Pizemsy. Należałoby temu koniec położyć , 
jeżeli nie chcemy utrac-ć z rąk naszych potężnego 
środka do dźwignięcia dobrobytu krajowego i jeżeli nie 
chcemy polskiego ludu' doprowadzić do takiego upośle- 
dzenia i nędzy, do jakiej doprowadzili go niemieccy pa- 
nowie na pruskim Gól nym Szląsku. 

Hrabia Marceli Sołtyk z Chlewiska pod K(m- 
skiem, gdzie przed s^u laty otworzono konalnię i zało- 
żono hutę żelazną, nadesłał na wystawę żelazo lane i 
kute, dobrego gatunku. W zakładach swoich hr. dołtyk 
używa motorów hydraulicznych i parowych. Wyrabia 
roczn e metalu za 30C.000 rb. sr. i zajmuje pracą 498 
robotników. Hr. Sołtyk nadesłał także glinę ogniotrwałą 
i dobrze wyrobione z niej cegły. 

?• Alfons Welke z Kielc, nadesłał w pudełku 
próbki marmuru różnokolorowego. Z innych miejsc tych 
okolic, obfitujących w pokłady marmurowe, nic nie na« 
desłano. Kamienioł^^my chęcińskie, które dostai^czyły 
marmuru na kolumnę Zygmunta IH. w Warszawie, 
także nie posiadają prób swoich na wystawie. 

Fabryka cementu portlandzkiego wGrodź- 
cu, w okolicach Benddna założona w 1857 roku przez 
Jana Oiechanows kiego, nadesłała piękne okazy ce- 
mentu wolno i szybko wiążącego się, jako też osobną 
fontannę z cementu. Fabryka tą wyralua rocznie do 
3(X000 beczek cementu po 12 pudów każda, za IB^.OOO 
rubli sr. Por nisza nią ozt^rv machiny parowe o silę 100 
koni. Robotników posiada 300. Józief Sekulski s p^ 



- 69 

Radomska, przysłał takie cegły cementuj we ze swojego 
zakładu i cegły cemen u mieszanego z innerai matę- 
rjałami. 

LeonLassocki z Warszawy ma na wystawie 
kafle do pieców. K. €ybulski z Ćmielowa; w powiecie 
Opatowskim, dobrze przedstawił swą fabrykę naczyń 
glmianycłi, robionych z gliny kamiennej Cały stół za- 
stawiony tak zwanemi kamiokami. Są tu garnki naj- 
rozmaitszej formy, garnuszki na śmietankę , dzbany, 
półmiski i własnego wynalazku lampa. Wyrób ćmie- 
lowski równać się może z tegoż rodzaju wyrobami bole- 
sławskimi (Bunzlau) na Szlązku , które tak chętnie 
kupują do swoich kuchni nasze gospodynie wielkopolskie. 

Wyrobów szklannyeh dostarczyła słynna huta braci 
Hordliczków (Wilhelma i Edwarda) we wsi C z e c h y 
na Podlasiu, w powiecie Garwolińskim położona, której 
robotnicy dopuszczeni do udziału w zyskach z właści- 
cielami, odznaczają się oświatą i używają dobrego bytu. 
Huta ta założona w roku 1822 przez ojca dzisiejszych 
właścicieli, Czecha; z początku miała robotników czes- 
kich, dzisiaj ma polskich. Czechy, w których hutnictwo 
szklanne rozwinęło się do niezwykłych rozmiarów, a któ- 
rych wyroby należą - do najpiękniejszych na oddziale 
austrjackim, były więc dobrym dla podlaskiej huty wzo- 
rem. Jest ona dzisiaj największą zg wszystkich polskich 
i dostarcza najpiękniejszych wyrobów szklannyeh, jak 
się p tem przekonać można z gustownie na osobnym 
stole ustawionych wielkich wazonów różnokolorowych, 
umyślnie na wystawę wiedeńską robionych, z wazonów 
z pięknymi widokami pałacu Sobieskiego w Wilanowie, 
ze szklanek, z karafek, z kieliszków rzniętych z kry* 
ształowego szkła, jako też z luster, z tafli szklannyeh, 
ustawionych pod ścianą. 

Huta szklanna w Nowozawodzku pod Żytomie- 
rzem, należąca do Mojżesza Wajnsztejna, założona w r. 
1857, wyrabia tylko ordynaryjne butelki. Rocznie do- 
sztarcza dwa miliony butelek. W hucie pracuje sto ro- 
botników. Litwa, która się szczególniej nadaje do szklan- 
nego hutnictwa, nie nadesłała swoich wyrobów dla tej 
Crzyczyny, że te, jakich dostarczają tamt«>jsze małe i 
źle urządzone huty, nie mogły być przedstawione jako 



— 70 — 

wyroby lepsze. Należałoby zwrócić uwagę • na warunki 
sprzyjające fabrykacji szkła w tamtych prowincjacłi, i 
zaprowadzić tam przemysł, który tez zwłaszcza na Białej 
Rusi może zakwitnąć i przyczynić się do podniesienia 
małej, z powodu lichej gleby, zamoźrości mie5-zkańców. 

Torf, którego nie brak na polskiej ziemi, przy- 
słany został z jednego t)lko punktu, z Białej cer- 
kwi, należącej do Branickich. Gdyby na Ukrainie bez- 
leśnej wynaleziono znaczniejsze pokłady tego użyte- 
cznego materjafu, prowincja ta mogłaby się z większem 
niż dotychczas natężeniem oddać przemysłowi fabry- 
( znemu. 

Bardzo ładnych wyrobów bursztynowych dostar- 
czyła fabryka braci Bernsteinów w Ostrołęce. Cy- 
garniczki, oprawy do fajek, noże i korale bursztynowe, 
w które tak chętnie stroją się Kurpianki, dobrze zale- 
cają tę fabrykę. Istnieje ona od roku 1798. Wyrabia 
rocznie towarów na 12.000 rsr., zajmuje tylko pięciu 
robotników. Okolice Nadnarwiańskie, bliskie Ostrołęki, 
obfitują równie jeK brzegi Bałtyku w bursztyn. Znaj- 
dują go tam w pokładach piasku, a często i na 
ornej roli. 

28. czerwca 1873. 



X. 

Deszcze i dach rotundy. — Syberyjska wystawa 1 namiot 
kirgizki. — Wojenna wystawa Szwecji. — Charakter wo- 
jenny naszych czasów. — Madiarska „Borhaza" i burza. — 
Okazy zboża z zaboru moskiewskiego. — Nawozy sztuczne. — 
ludwik Spiess. — Przemysł leśny. — Mydlą i świece. — 

Krochmale. 

Od kilku dul deszcze znowuź przeszkadzają zwie- 
dzającym wystawę i woda przecieka w różnych punk- 
tach dachu pałacu przemysłowego na przed- 
mioty z elegancją ustawione. Rotunda nawet nie jest 
irolną od tego skiapiąnia, dach jej bowiem zrobiono 
if ten sposób, iż tworzą się na nim zbiorniki wody 
yf kwadratowych spojeniach blachy , które z dołu pa- 
trzącemu wydają się jakby to były skrzynie, umyślnie 
na dachu ustawione do zbierania wody. Jest atoli na- 
dzieja, że woda przeciekać nie będzie, wszystkie bo- 
wiem szpary w dachu tkrzętnie lutują. . Dach rotundy 
jest ciężki i szpeci tę rzeczywiście piękną a śmiałą bu- 
dowę, która kosztowała milion złr. Paą Szwarc dumny 
jest z jej wzniesienia i słusznie, wspanialszej budowy 
Wiedeń nie posiada, a mało jest a mo^e niema, na 
świecie obszerniejszej pod dachem przestrzeni od ro- 
tundy i łączącego się z nią gmachuu Widok z rotundy 
jest niezrównanej piękności ! 

Jeżeli dotychczas deszcze przeszkadzały, dzisiejsza 
słuta zrobiła niepodobnem zwiedzanie wystawy. Gęste 
tłuipy zapełniły jej przestrzeń , gdy na jasnem niebie 
pokazały się chmury, które lunęły obfitym zdrojem. 
Schroniłem się wraz z moim przyjacielem pod szałas,, 
w którym pan Sidorów, kupiec syberyjski przedsta- 
wił dobrze mi znane płody północnej Azji. Wystawa 



— 72 — 

syberyjska ściąga wielu ciekawych. Są w niej okazy 
drzewa, przecięcie olbrzymiego cedru, grafity i różne 
kamienie, ptaki wypchane, biały niedźwiedź, ryby, re- 
nifery ciągnące sanie Samojeda, zaprząg psów, widoki 
licho narysowane, i wreszcie ubranie i nami(^t Samoje- 
dów. Pan Sidorów nie zabezpieczył wystawionych przed- 
miotów od rąk zwiedzających, którzy wszystkiego doty- 
kają i skubią futra ; można się też spodziewać, źe za< 
nim wystawa zamkniętą zostanie, okazy Syberji, która 
nas bardzo zajmować powinna, jako miejsce polskiego 
wygnania, przedstawiać się będą w formie zupełnie 
oskubanej. Obok wystawy syberyjskiej postawiano na- 
miot kirgizki a wewnątrz niego usadzono lalki, wyobra- 
żające rodzinę Kirgizów przy domowem ognisku. 

Korzystając z małej przerwy w ulewie "poszliśmy 
dalej, ale zaledwo przebyliśmy kilkanaście kroków, zno- 
wuż grube krople deszczu wpędziły nas idących z Sybe- 
rji, do Szwecji, tj/do małego namiotu, w którymumie- 
szczoha militarna wystawa sąsiada naszego z za morza, 
co w XVII wieku złupił Polskę a teraz jest jej przyja- 
cielem i pragnąłby byt polityczny przywrócić naszemu 
narodowi dla własnego bezpieczeństwa. — Szwecja chcia- 
ła pokazać dwom swoim, dobiym apetytem obdarzonycs 
sąsiadom, że się ma czem bronić przed ich łapczywością. 
Są tu stalowe armaty, kartaczownice, karabiny wyborne 
różnego kalibru, rewolwery, uprząż koni artyleryjskich, 
kuźnia polowa, mundury żołnierzy, modele używane w 
szkołach kadeckich i oprócz dwóch olbrzymiego wzrostu 
wypchanych żołnierzy, kilku młodych bardzo przyzwól? 
cie wyglądających, żywych żołnierzy. 

Wystawa wojskowa szwedzka jest dobrze urzą- 
dzoną, ustąpić ona jednak musi przed wystawami in- 
nych krajów tegoż rodzaju. W ogóle nie trudno spo- 
strzedz, iż wszystkie prawie rządy siliły się najlepsze 
pokazanie swojego uzbrojenia. Moskwa nadesłała ol- 
brzymią stalową armatę, Prusy popisały się działami 
Kruppa, Austrja, Fiancja, Anglia wszystkie jednem sło- 
wem państwa z pod szaty pokojowej przemysłu i sztuki 
okazały paszcze i lufy, gotowe zionąć y niszczeniem. — 
Jaka jest rozmaitość broni na wystawie, dość powie- 
dzieć, że pan Leon Chrzanowski, który pilnie oglądał 



— 73 — 

dział wojskowy, naliczył aż 79 różnych systemów od- 
tylcowej broni na wystawie. Umysły silą się na wyna- 
lazki zniszczenia ! — Czyż Europa ma prawo wobec 
tego faktu nazywać się cywilizowaną a czas nasz cza- 
sem pokoju i przemysłu? 

Monarchowie zjeżdżają się dla wzajemnych uści- 
sków na wystawie a ludy przeczuwają wojnę. W nic 
zaś niewierzący dziennikarze wiedeńscy, okazują wiarę 
fatalistyczną w pewne znaki, które. im każą przepowia- 
dać bliskie mordowanie się narodów. Po każdej po- 
wszechnej wystawie, w mniej więcej krótkim czasie, 
mówią oni, wypadała wojna, i po wiedeńskiej więc 
m^sawodnie furja wojenna przechadzać się będzie po 
drogach Europy ! 

Niebo się przetarło, opuściliśmy więc armaty i 
żołnierzy szwedzkich i ruszyliśmy do „Magyar Bor- 
haza**, czyli do restauracji węgierskiej, na wzgórku 
zbudowanej a nazywanej tu „cząrda^ może dlatego, 
źe jedzącym węgierskie „gulasze^ przygrywa czardasza 
cygańska muzyka. 

Kończyliśmy właśnie pieczeń pod namiotem, muzy* 
ka grzmiała rzewno-dzikie tony, przypominające poświ- 
sty nad Fińską zatoką, gdy piorun uderzył, wicher się 
zerwał i grzmoty huczeć poczęły. Cyganie grać prze- 
stali, lecz burzą natchnione towarzystwo Węgrów, po- 
częło grzmotom wtórować pieśnią madiarską, której 
motywów szukaćby należało w walce żywiołów karpac- 
kiej przyrody. Zdawało się mi, źe z wystawy przeniesio- 
ny zostałem nagle na pusty, przylegające do połu- 
dniowych stoków Karpat! Złudzenie było ogromnie! 
Pieśń poszła w zapasy z burzą, ale wnet ucichła, głos 
natury przemógł. Wicher napędził na nas grad i deszcz, 
który lał jak z cewki. Namiot nas z góry nie osłaniał 
a pod nogami ujrzeliśmy powódź. Umilkli wszyscy i 
powchodzili na krzesła, czekając uspokojenia się burzy. 
Gdy ucichło, rzucił na płynące fale małą deskę kilku- 
nastoletni żydfek ze Lwowa, usługujący w „Borhaza* i 
ułatwił nam tym sposobem wydobycie- się • z powodzi. 
Na placu wystawy i w lesie potworzyły się jeziora, rze- 
ki i błoto, po którem niechcąc brodzić, wróciliśmy 
„tramwajem'' do miasta. 

10 



-7.4- 

Api spostrzegłem jak daleko mnie burza odpro- 
wąds^a od przedmiotu, którym się specjaluie zajątem, 
to jest o4 sprawozdania z rzeczy polskich na ^stawie. 
Przppra3zam za zboczę^ie i wracam do przedmiotu. 

Przedmiotów rolniczych, zabór moskiewski ^kąpo 
d09t|irczył, sujać roląictwo . tam nie może się rozwinąć 
pod władzami, które za cel swoich rządów wzięły: do- 
prowadzenie do ruiny wszystkich większych właścicieli 
ziemi. Przed laty dziesięciu zaszła odmiana stosunków 
włościańskich, przez jj^ząd Narodowy wywołana a dotąd 
przez rząd moskiewski stanowczo nie uregulowana, pie 
mogła także wpłynąć dobrze oą j^zrost rolnictwa. Stan 
je^o ciy^piący, prząjściowy odbija się w liczbie i w ro- 
dzaju nadesłanych okazów. * 

Z Augustowskiego jest na wystawie pszenica jara 
australska, uprawiana we wsi Bendrach koło Sejn 
p^zez p» Onufrego Skarżyńskiego. Z Sandonajr- 
skiego znajduje się: owies karpacki, jęczmień krajoisry, 
jęczmień angielski i groch, uprawiany w Jurkowie 
koło Pińczowa przez pana Stanisława Jastrzęmb- 
s ki eg o; z Mazowieckiego różne rodzaje zboża i weł- 
ną nadesłana przez p. Styczyńskiego z Gołębiowa; 
z Piotrkowskiego żyto przez p. Mieczkowskiego 
z Dobieszkowa; z Podlaskiego ładna polska pszenica 
(Triticuoi polonicum) ze Starej wsi przysłana przez 
p. Michała Puszczyna i groch olbrzymi angi^ski 
z Wulkt pod Sokołowem przez p. Henryka Rosen- 
wertha; pan Zednik w Wilgi nadesłał rzepal^ a 
p. Wł. Łabęcki z Okęcia bardzo piękne runa z owiec 
rasy Negretti. Słynące ze zboża a zwłaszcza z dob^rej 
pszenicy okolice Kujaw i Sandomierza nie są na. wy- 
stawie reprezentowane. Z Ukrainy przysłał ze w^ 
Krymki p. Zabłocki-Dziesiatowski pszenicę 
wołoską jarą i pszenicę sandomierską jesienną, a pan 
Teodor Feling z Talncgo nasiona lucerny i bura- 
ków; z Podola nadesłał p. Gjinzburg^ wzbogacony 
przedsiębiorca dostaw wojskowych podczas wojny krym- 
skiej, pszenicę aimautkę, ap. Aleksander Bekkers 
z Trościańca marzanę; z Białej Rusi zaś zarząd rolni- 
czej szkoły w H o r k a'c h różne gatunki zboża i 
wełny. 



— 75 - 

Prócz tego S;)Ostrzegliśiiiy następujące z tamtych 
stron płc^y gospodarstwa wiejskiego na wystawie: ko- 
kóliy jedwabaikó w oraz nici jedwabne pp. Emila 
Higrieta, zdaje się niegdyś cenzora, i Adolfa Bo- 
guckiego z Warszawy; bardzo ładną, cienką wełnę 
przysłaną prze2 pp. Brzezińskiego z Lubelskiego i 
Qlinkę ze Szczawina pod Ostrołęką. 

Nawozów sztucznych dostarczyli panScherner 
z Warszawy, Józef Rogojski z Bruss niedaleko Ło- 
dzi, Wolf Taubwortzel z Warszawy i wreszcie 
Ludwik SpiesF. 

Fabrykę sztucznych nawozów założył Spiess w 
Warszawie w r. 1855. Róźnemi maszynami i młynami 
uiywanemi w fabryce porusza jedna parowa maszyna o 
sile 12 koni. sztucznych nawozów wyrabia ta fabryka 
na IŚO.OOO rubli rocznie. Przedmioty wyrobu Spiessa 
pięknie ustawione, dobrze się na wystawie zalecają. 
Prócz nawozów sztucznych, mielonych kości, tłuszczu 
z kości, {mdrety^ są tu różnego gatunku laki, politury, 
farby olejne, i różne <;hemi( zne wyroby. 

Hr. Antoni Potocki z powiatu Eowelskiego 
na Wołyniu, przysłał smołę i terpentynę; Rajewski 
Michał z Bołtys ek na Ukrainie podkłady pod kolej 
żelazną; Paweł Zabłocki z Petersburga i hr. Wła- 
dysław Branicki z Białejcerkwi różnego gatunku 
oleje. Oleję do oświecania i smarowidła do maszyn i 
Wi^Ś^nów dostarczyli także pp. M. Bernstein z War- 
szawy i Otto Scheller równ.iż z Warszywy. Pier- 
wszy założył olejnie w Warszawie 1865 r. Rocznie wy- 
rabia do 25.000 pLuów oleju za 120.000 rubli. .^Drugi 
załoSył swoją olejnie paroWą, poruszaną przez maizynę 
w 1971 r. i zatrudnia 24. robotników. Ótiznaczają się 
dobrocią w grupie przeihyśłu leśnego dziegcie i terp^- 
tyny p. Wiktora Rakowieckiego z Kaźmlerzówk! 
i w^oby stićK^go pędzenia destylacji z biika hr. Wło- 
dzimierza Dzieduszyckieg^o' z TarnaWiatki wŁu- 
belfikiem. 

Pibtr IJLcrzęniowski z Blijowa nadesłał wo- 
sku lepffiy gStun^k; a p. Hi^ronin^ Nowicki zBisl'^ 
łejMrwt^, wyborne W ii\mtth k&Wałach ni^Sło. mW- 
moi^żdWa^.' Dobi^że są Wyrobione i jaśiió sf^- p%W^ 



— 76 — 

świece stearynowe pińskie. Fabrykę świec pińskich 
w Albf echtowie pod Pińskiem zatoźył 1849 r. Ro- 
bert Botte z Warszawy. Wyrabia rocznie 40.000 
pudów mydła i świec, wartości 290.000 rubli. W fa- 
bryce tej zajętych je.^t 110 robotników, jest to więc 
nakład jeden z większych. Na wystawie prócz świec 
stearynowych znajdują się z tego zakładu świece wo- 
skowe i mydło. Pan Robert Botte i Bełczykie- 
Wicz nadesłał prócz tego z fabryki, którą w Warsza- 
wie posiada, bardzo piękną szafę na kasę ogniotrwałii. 
Wyroby powyższej firmy tego rodzaju już kilkakrotnie 
' wynagradzane bywały na wystawach, i tak otrzymał 
medale w Moskwie 1867. w Paryżu 1867, w Peters- 
burgu 1870 i wreszcie powtórnie w Moskwie 1872. 

Piękne są świece stearynowe piramidalnie w oso* 
bnej szawce ustawione z fabryki Jana Hocha w War* 
szawie; odznaczają się również wyroby z fabryki per- 
fum i mydła Jana Sommera w Warszawie. Na oso- 
bnym stoliku poustawiał Sommer mydło toaletowe^ per- 
fumy i różne kosmetyczne wyroby. Fabryka Sommera 
założoną została w 1858 r. Zatrudnia trzydziestu ro- 
botników, wyrabia rocznie za 100.000 rubli towarów. 

Zasługują sakże na zanotowanie farbka Józefa 
Kadisona w Warszawie, atrament Lankowskiego 
z Mitawy; wodakolońska z apteki F ranciszka Kieł* 
czewskiego w Moskwie; woda kolońska Ejchlera 
z Siedlec; świece Bełozykiewiozaz Warszawy; 
farby woskowe do zaciągania podłóg Stanisława 
Wróblewskskiego, aptekarza z Płocka, i Les- 
sóirotha z Warszawy. 

Wyborny jest krochmal Mieczysława Ep- 
szteina z Sahrynia w Lubelskiem, w powiecie hru- 
bieszowskim. Założona w tej wsi przez niego kroch- 
malnia, poruszaną jest przez machinę parową, pracuje 
w niej 30 robotników. Wyrabia rccznie 12.500 pudów 
krochmalu za cenę 56.000 rubli. 

Zwracają na siebie uwagę wyroby fabryki Spółki 
przemysłowej i handlowej w Uładówce na 
Podolu w powiecie Winnickim : krochmal, werniX| per- 
fumy i woda kolońska. Krochmalnia tej spółki zaj- 
muje 20 robotników i wyrabia rocznie 15.000 pudów 



— 77 — • 

krochmalu za 40.000 rqbli. Destylatnia i parfumerja 
tejże spółki wyrabia rocznie 500 wiader werniksu i 
1000 wiader wody kolońskiej za 21.000 rubli. Uwa- 
żamy także za obowiązek wyszczególnienie wyrobów 
fabryki sody i chemicznych produktów pod firmą: 
Hirschmann, Kijewski i Scholt ze w Warsza- 
wie, a zwłaszcza sody wybornej i preparatów kryolitu. 
Ałun, glazura na kachle i różne werniksy są wcale 
dobre. 

Zanim w przyszłym liście wyczerpiemy rzecz na* 
szą o wyrobach przemysłowców i rolników polskich 
z zaboru moskiewskiego, wspomnieć mm tu należy 
przedmioty, których sami nie mogliśmy odszukać, a 
które pomimo tego znajdują się na wystawie. Do ta- 
kich należą : kamieniarskie roboty M a nz 1 a ; Ma r t i- 
niego przenośny sufit i gzyms z gipsu; żarna Sko- 
ryny (cezara; kamień młyński Stefana Drze- 
wieckiego; kachle Eger a; fajansowe naczynia 
Tesch'^alda; Stefanowskiego rysunek żniwiarki; 
desenie A. Ra u era; S. Eoppelmana z Modlina 
żłób żelazny dla koni i garnki. 

29. czerwca 1873. 



XI. 

Pałs^c .^ic6)qról]ą llgiptu' 1 jego urządzenie. — P^an Daiiinos. 
— : Stajroł^tne i^lowidla c{git>skie. — Dopi turecki. — Zyd 
Naft^ii. — Jdlyn^rstwo w zal^orze jposkieiFskim. — WyróJ) 
gorących napojów^ — Fabryki tytoniu. — Garbpnif^. — 
Brak polskich kuśnierskich ztamtąd wyrdbów. — Szewiec- 
iwo, — Buciki Szczepańskiego. — R6im wyroby. — Pre- 
paraty Be^za i Krasińskiego i inne naukowe okazy. — Ogól- 
ne uwagi i wnioski o przemyśle w zaborze moskiewskim. 

Najpryginabiiejszą i zarazem najwspanialszą bu- 
dową jest pałac wicekróla egipskiego w połączeniu z me- 
c2eteoi, nad którym wznosi się przepyszna kopuła i wy- 
smukły minaret: — tuź obok znajduje się doip gospo- 
spodarski, dający wyobrażenie o zamieszkaniu fella- 
cha (rolnika) w Dolnym Egipcie. 

Eedyf nie żałował pieniędzy, aby dobrze wystą- 
pić, i wystąpił rzeczywiście po królewsku. Pałac jego 
zbudowany w stylu maurytańskim według wzorów, znaj- 
dujących się w Kairze, mieści w sobie wszystko, co 
służy do życia wielkiemu panu nad Nilem. Okna zwła- 
szcza pokojów haremowych, gęstą drewnianą, bardzo 
ładną kratą przysłonięte, rzucają półświatło w głębie 
salonikóW) wysłanych dywanami perskiemi i opatrzo- 
nych w sofy złocistą materją. pokryte. Ściany i drzwi 
są delikatnie rzeźbione lub malowane w kolory czerwo- 
no, niebiesko, brunatno złote. Pstrokacizna tego malo^ 
widła bpajmniej nie razi oka; esy, floresy i figury na 
ścianie i w kopulach układają się w całość pełną gu- 
stu i harmonii z całą budową, obfitującą w wązkie 
gruiganki i balkoniki. W jednym pokoju są książki, 
które panie haremowe czytają, i rójżne ich zabawy; 
w innym zakryta u stropu drewniana galerja, źkąd do- 



— 80 — 

cho4zi ich głos śpiewaków, co im życie zamknięte wśród 
złota, na miękkich dywanach, rozwesela. W środku pa- 
łacu jest dziedziniec> na którym pod palmą wśród kwia- 
tów szumi fontanna. Z przeciwnej strony pałacu, także 
na pierwszem piątrze, są pokoje zamieszkałe przez pa- 
na i właściciela tych wszystkich rozkoszy, jeszcze stroj- 
niej i wspanialej ubrane niź pokoje jego żon. Od hare- 
mu jak od pokojów pana przez krużganki przechodzi 
się do meczetu, w którym płonie ogień w lampach ze 
szkła kolorowego a kopuła zaćmiewa oko balowaniem 
wspaniałem i błyszczącem. Na dole ' znajdują się sale, 
w których basza przyjmuje gości, miękkie, złociste i 
wspaniałe. 

W nieobecności baszy honory domu robił nam 
sekretarz komisji egipskiej, Daninos, młody, przystojny 
Egipcjanin, mówiący płynną francuzczyzną i prawdziwie 
paryzkim akcentem, Pałac nie jest jeszcze zapełnię 
wykończonym; ażeby go zwiedzić, potrzeba pozwolenia 
sekretarza koniisji. Pan Daninos nietylko mnie i moim 
przyjaciołom udzielił go, ale sam nas oprowadzał, tłu- 
macząc przeznaczenie każdego pokoju i sprzętu, obja- 
śniając zwyczaje wschodnie i sposób życia mahometan. 
Opowiadanie jego przy widzeniu przedmiotów, o których 
mówił, zastąpiło nam czytanie podróży po Egipcie i 
było znakomitą lekcją etnograficzną, tem dokładniejszą, 
że na .balkonie umieszczono fotografie mieszkańców 
Egiptu 1 widoki z większych miast, osad oraz budyn- 
ków, a w dwóch salach wymalowano dwa obszerne, 
wcale dobre widoki Kairu. W sali dla gości uczęstował 
całe towarzystwo fajkami na długich cybuchach i czarną 
po turecku przyrządzoną kawą. Dwaj Arabowie, w ma- 
lowniczym niebieskim stroju arabskim, usługiwali poda- 
jąc fajki i filiżanki. Typ arabski jest o klasycznych li- 
niach bardzo piękny i przyjemny. Wyrazu atoli na 
twarzy doszukać się trudno. Długa niewola sprawiła, 
że oblicza ich umieją kryć uczucia, przed obcymi więc 
jak przed swoim panem, spozierają szklannemi więźnia 
oczami. Dopiero przy wyjściu, gdyśmy im udzielili 
„bakczysz", uśmiech radości i wdzięczności rozjaśnił te 
piękne ale jakby kamienne twarze. 



— 81 — 

Pan Daninos poprowadził nas jeszcze na dziedzi- 
niec, który rozdziela pałac od zagrody fellacha, i to- 
warzyszył nam do małej świątynki, wiernej kopii grobu 
jednej z dynastji egipskich w Ben-Hassan w Górnym 
Egipcie. Malowidła na ścianie są także wiernem naśla- 
dowaniem starożytnego . malowania, które się przecho^ 
wało w tem miejscu. Grób i malowania, które tu sko- 
piowano, liczą pięć tysięcy lat. Żywe, wyborne opowia- 
danie pana Daninosa, który jest uczonym w staroży- 
tnościach egipskich, dopomogło nam do zrozumienia' 
tych odległych czasów. Bawiliśmy tu długo, a obecność 
jednej z szanownych rodaczek, która jako gospodyni 
zwracała uwagę na sprzęty, jakich używano, dopomogło 
wiele do tego, że poznaliśmy z malowideł niejeden 
drobny, wielce objaśniający życie szczegół. Przed pięciu 
tysiącami lat używali Egipcjanie takich samych jak my 
sierpów, kos, soch, tak samo robili tkaniny^ łowili ryby 
i zabawiali się jak my. Jakże powoli rozwija się ludzka 
kultural Osoby egipskiego pochodzenia malowane są 
brunatną farbą, semickiego żółtą. Panujący był Egip- 
cjanin, jego żona Semitka. Wyobrażona jest przy stole 
obficie zastawionym, wąchająca tulipan. Jrst także wy- 
malowana scena przybycia pasterskiego ludu Semitów 
(żydów) do Egiptu z zonami i z całym dobytkiem, i 
wręczenie prośby panującemu o przyjęcie w poddań- 
stwo. Żydzi zawsze szukali obcych bogów i obcych 
panów ! 

Z egipskiego pałacu rstąpiliśmy do tureckiej ka- 
wiarni, gdzie można palić nargile i wypić niezłej 
kawy, podanej przez służącego Turka, a potem do 
sklepów z towarami tureckiemi, które są własnością 
słynnej, konstantynopolitańskiej firmy pana Ludoyic 
Ormianina. Do niego należy także dom turecki, który 
nam łaskawie pokazał, zaprowadziwszy w końcu do 
magazynu towarów wschodnich, prześlicznych ale bar- 
dzo drogich. # 

Kupczykiem (komisjonerem) pana Ludoyica jest 
Naftali, żyd hiszpański, mówiący po polsku a wychowa- 
ny w Konstantynopolu. Towarzyszył nam ciągle, witał 
jak znajomych a rad nam był jakby rodakom, rozma- 
wiając po polsku. Języka naszego nauczył się w Kon- 



— 82 — 

stantynopolu od (migranta Kwiatkowskiego, rodem ze 
Lwowa., który pracował nad Bosforem jako zegarmistrz. 
Naftalego odumarli rodzice przybyli z Hiszpanii w Eon 
stantynopolu, sierotę wziął do siebie biedny emigrant i 
wychował niepozbawiając religii ojców jego. Naftali jest 
teraz kupcem, na wystawę przybył ze swoim pryncypa- 
łem z Konstantynopola, gdzie zostawił żonę i dzieci. 
„Po śmierci Kwiatkowskiego nie ma dla mnie miłego 
Konstantynopola^ mówił do nas opowiadając o swoim 
dobroczyńcy. 

Pożegnawszy moje towarzystwo w pięknym nie- 
bieskim budynku zaopatrzonym w restaurację a zwa- 
nym „cercie orientale'' tuź obok domu tureckiego po- 
stawionym, udałem się do pałacu przemysłowego, dla 
obejrzenia tych wyrobów polskich pod flagą moskiew- 
ską, któremi wypada mi uzupełnić obraz przemysłowej 
i rolniczej wystawy zaboru moskiewskiego. Nie wiele 
ju i tych wyrobów nieopisanych pozostało. 

Pan Marenge z Marengowa pod Sochacze- 
wem nadesłał piękne wyroby mąki, krup i otręb. Młyn 
jego założony w 1865 produkuje rocznie 75.000 pudów 
mąki za cenę 150.000 rubli. Mąkę pszenną dobrego 
gatunku przysłali pp. Aleksander Epsztejn i Óa- 
wid Rosenblum z parowego, młyna w Łowiczu za- 
łożonego w 1872 r. Wyrabiają rocznie mąki za 300.000 
rubli. Bobotników mają 20. Wspominana już przez nas 
Spółka przemysłowa ihandlowaw Uładówce 
na Podolu, nadesłała jeszcze: pięć gatunków mąki z 
młyna parowego produkującego rocznie 150.0C0 pudów 
mąki za 200.000 rubli ; spirytus z gorzelni , która ro- 
cznie dostarcza 190.000 wiader alkoholu z melassy 4 
35.0C0 wiader wódki i likierów, i ocet, którego wyra^r 
biają w Ułiadówce rocznie 10.000 wiader. W wspo- 
mnianych dopiero co zakładach pracuje 1 30 robotników. . 
Cyprjan Łaszków z młyna wodnego (założonego 
w 4859 r.) w Żytomierzu przysłał mąkę, której wyra- 
biąt rocznie za cenę 1,000.000 rubli, zajmując pracą 100 
robotników; a Mikołaj Mattejsen z młyna, który 
posiada pod Bychowem w Mohilewskiej gubernii, zało- 
żonego w 1863 r., nadesłał mąkę przednią pszenną i 
kaszę tatarczaną (breczaną.) Wyrabia rocznie mąki i 



— 83 — 

krup za 250.000 rub. Robotników ma 30. Z powyż- 
szego wyliczenia okazuje się, ze wiele znacznych mły- 
narzów, a w tej liczbie i młyny największą ilość naąki 
produkujące nie nadesłały wyrobów swoich na wystawę. 
Młynarstwo w Polsce pod zaborem moskiewskim jest 
dość rozwinięte i to nietylko młynarstwo wyrabiające 
mąkę według odwiecznego systemu, ale i postępowe, 
używające pary za motora. Biorąc jednak na uwagę 
nietylko miejscowe potrzeby ale i łatwy zbyt polskiej 
mąki za granicą, życzy ćby należało, żeby polscy kapi- 
» taliści znaczniejsze kapitały włożyli w fabrykację prze- 
dniej mąki i pozakładali wielkie parowe młyny, któ- 
rych wiele zbożowych okolic jeszcze dotąd zupełnie jest 
pozbawionych. 

Fabryka gorących napojów niestety zanadto jest 
rozwiniętą, jakkolwiek wyrobów tego rodzaju nie wiele 
na wystawie. Podniesienie akcyzy i szykany fiskalne 
wpłynęły na umniejszenie gorzelni ale nie pijaństwa, 
które wraz z lichwą żydowską jest dzisiaj 'główną przie- 
szkodą do podniesienia dobrego bytu włościan. Na wy- 
stawie znajdują się tylko: alkohol, wódka i likiery 
z dystylami Aleksandra Siedlewskiego w War- 
szawie, założonej r. 1850. Dystylarnia ta poruszana jest 
parą i wyrabia rocznie za 200.000 r. robotników ma 
17. Spirytus i wódka z dystylarni Juliana Fuchsa 
w Warszawie założonej r. 1856, a wyrabiającej rocznie 
gorących napojów za 400.000 rubli. Robotników ma 25. 
Alkohol i likiery z parowej dystylarni Izraela Ty- 
ko ci ner a w Warszawie, założonej w 1858 r, a wy- 
rabiają rocznie za 300.000 rubli. Robotników ma 15. 
I wreszcie alkohole koniak i likiery z dystylarni Grze- 
gorza Sawickiego w Odessie, który wyrabia roczni- 
gorących napojów za 100.000 rs., i zajmuje pracą 18 
robotników. 

Dobry stary miód do picia przysłał Natan Wł. 
nawer z Wartzawy. Miodosytnia jego założona w 1835 
roku, wyrabia rocznie miodu za 50.000 rubli. .Stani- 
sław Rozmanit z Warszawy przysłał miód i starci 
wino węgierskie; Lutosławski Franciszek z Droz- 
dowa pod Łomżą, piwo marcowe, a Kriaków i kam- 
pania z E^'owa, miód, porter i piwo. Pożądanym jest 



— 84 — 

większy wyrób piwa^ które należy w użyciu między lud 
wiejski wprowadzić zamiast wódki. Do wyrobu miodu 
wzięto się w ostatnich latach w niektórych okolicach 
Kongresówki na większą skalę, ale za to na Litwie, a 
zwłaszcza w Kownie, gdzie dawniej znaczne zyski cią- 
gniono z sycenia miodu, wyrób jego w skutek barba- 
rzyńskiego rządzenia Moskali, tamujących wszelki prze- 
mysł i handel, znacznie podupadł. 

Uprawa i fabrykacja tytoniu i tabaki w Polsce 
pod zaborem moskiewskim, liche zajmuje miejsce. Na 
wystawie jest tytoń z fabryki braci Polakiewiczów 
z Warszawy. Ta fabryka założona w 1862 roku, ma 
parową machinę i wyrabia rocznie 30.000 pudów tyto- 
niu za cenę 500.000 rub. Robotników zajmuje pracą 
545. Fabryka spółki pod firmą „Union* w Warszawie 
(założona 1861 r.), przysłała cygara, papierosy i tytoń. 
Dostarcza ona rocznie półtora miliona funtów tytoniu ; 
370.000 funtów tabaki do zażywania ; 5,270.680 sztuk 
cygar i 60 mil. s^tuk. papierosów, wszystkiego za cenę 
1,007.047 rubli. Posiada maszynę parową o sile 40 
koni, i zatrudnia 1.000 robotników. Fruchtmann 
Leopold ma na wy.-tawie cygara i papierosy. Fabrykę 
cygar założył w Warszawie w 1870 roku. Wyrabia 
rocznie 5,000.000 cygar i 10,000.000 papierosów za 
cenę 260.000 rubli. Robotników zatrud. ia 150. 

P. Brzeziński ze Świsłoczy w Grodzieńskiem, 
nadesłał piękne skóry równie jak Mai kieł, który 
w Welonach w Witebskiem założył 1869 r. garbarnię, 
i produkuje towarów za 900.000 rubli, a zatrudnia 226 
robotników. Bauerfejnd Adolf z Warszawy, nade- 
słał ze swojej dobrej sławy używającej garbarni, a ist- 
niejącej od roku 17C7 : skóry wyprawne moskiewskie, 
cielęce i skórę wyprawioną n^ jaszczur. Rocznie gar- 
barnia Bauerfejnda wyrabia skór za cenę 100.000 rubli. 
August i Jan bracia Lampe z Warszawy przysłali 
piękne safiany, skóry cielęce, kozie i innych jeszcze ga- 
tunków^ wszystkie jak i skóry Bauerfejnda wcale dobre. 
Garbarnia Lampego założona w 1835 roku, wyrabia 
rocznie skór za cenę 17.750 rubli. Stanisław Pfei- 
fer z Warszawy, przysłał także skóry. Wyprawa skór 
warszawskich nie ustępuje najlepszej wyprawie skór 



- 85 - 

moskiewskich w mieście Kungury co do mocy, a lip- 
skim co do delikatności. Emilian Domański z Żu- 
kowa w Lubelskiem wystawił mocne a ładne skóry, 
równie jak Stanisław Frejlich, który w Rado- 
miu założył garbarnię w 1866 i rocznie wyrabia skór 
za cenę 120.000 rubli, zatrudniając 50 robotników. 
Piotr Baranowski i kompania z Petersburga, 
wystąpił z licznemi okazami. Garbarnia Baranowskiego, 
który prócz skór przysłał na wystawę wyroby kuśnier- 
skie i futra baranie farbowane, założoną została w 1871 
roku. Dostarcza rocznie towarów za cenę 200.000 rub., 
zatrudniając 150 robotników. 

Kuśnierze z Królestwa Polskiego, z Litwy i z Rusi 
nic nie nadesłali, snąć trudną mają konkurencję z ku- 
śnierzami moskiewskimi i lipskimi. 

Szewiectwo polskie należy do rękodzieł najwięcej 
u nas udoskonalonych. Szewcy warszawscy, krakowscy 
i lwowscy przewyższają w mocnem szyciu obuwia za- 
granicznych, a warszawscy mają nad nimi górę i w ele- 
gancji formy. F. Szczepański, szewc obuwia dam- 
skiego z Warszawy, w szafce szklannej umieścił buciki 
damskie z różnego rodzaju skór, z atłasów i z innych 
materyj robione, haftowane, z kokardami i różnemi 
ozdobami. Zgrabniejszych i piękniejszych bucików nie- 
ma na całej wystawie. Wszyscy znawcy cudzoziemscy 
przyznają jego wyrobom pierwszeństwo. Niezawodnie 
też otrzyma medal. Dobrego także wyrobu mają być 
buty warszawskie Józefa Hofmana i buty Skwa- 
rę c k ie g o oraz Lublińskiego z Warszawy ; rę- 
kawiczki Maksymiliana Eiepmana i Nivetta 
z Warszawy, oraz*^ uprząż na konie H o 1 z m a n a 
z Warszawy. 

Teodor Wejgt popisał się dobrym wyrobem 
kapelusza cylindrowych męzkich, które umieścił w oso- 
bnej szafie. Fabryka jego znajduje się w Warszawie. 
Edward Xoth także we własnej szafce wystawił pię- 
kne kapelusze słomkowe i kwiaty sztuczne ze swojej 
fabryki w Warszawie. 

Na pochlebną wreszcie wzmiankę zasługują : szafa 
ogniotrwała, kufry podróżne nieprzemakalne z łabryki 
Józefa Korwina Erukowsiciego założonej 



— 86 — 

w 1867 r. w Petersburgu; garnki żelazne Sam son a 
Kopelmana z fabryki w Modlinie 1861 założonej 
(wyrabia za 50.000 rb. towaru, zatrudnia 100 robotni- 
ków); klucze i źclazn« osie braci Kotkowskich 
z Ostrowca, gdzie w fabryce założonej 1842 r. zatru- 
dniają 120 robotników i wyrabiają za 120.000 rb. ro- 
cznie; guziki metalowe Władysława Minchej- 
mera w Waszawie; strzelby Jana Jachimka i Ja 
kóba Sosnowskiego puszkarzy warszawskich ; 
szczotki różnego rodzaju Aleksandra Fejsta 
w Warszawie, który w fabryce szczotek założonej w r. 
1856 zatrudnia 46 robotników i wyrabia szczotek ro- 
cznie za 55.000 rubli; burki i ubrania małoruąkie 
ludowe Bazylego Udoma z Krymek na Ukrainie. 
Koszyki z Kamieńca Podolskiego prz} słane 
przed adrainistraję gubernialną lasów; drut i gwoździe* 
ZejtTera z Królestwa, i S. Waltera w Waszawie 
latarnie udoskonalone zapewne z powodu długiego sta- 
nu oblężenia, który zmuszał mieszkańców przy księży- 
cowej nocy chodzić z latarniami. 

W końcu jeszcze uczyńmy wzmiankę o kilku na- 
ukowych okazach. 

P. Włodzimierz Bet z, profesor anatomii w 
uniwersytecie kijowskim, posiada na wystawie zbiór od- 
lewów gipsowych z mózgu idjotów, małp i wielu zwie- 
rząt i mikroskopiczne preparata mózgu. Pan Betz chę 
tnie daje objaśnienia cieka^^ym, przyczcm Niemcom 
gada bajeczkę o mózgu idiotki, jakiejś urojonej panny 
Jagiellonki. Nam także udzielił obszernych i to po pol- 
sku objaśnień, za co mu wdzięczni jesteśmy. Posiada 
on własną, przez siebie wynalezioną metodę robienia 
preparatów; zdaje się atoli, iż jest to sposób traktowa- 
nia mózgu za pomocą kwasu chromnego, który to spo- 
sób jeszcze przed profesorem Betzem znany był w na- 
uce. Skrawki do preparatów, robione są przez długość 
całej półkuli mózgowej, co profesor Betz uważa: za 
nadzwyczajną sztukę, dopiero przez jego poszukiwania 
zdobytą: Wszystkie jego okazy na wystawie umieszczone 
są w niebardzo wspaniałej skrzyni; cena ich niepomier* 
nie wysoka, 10.000 talatów, jak to nam saip mówił* 



— 87 — 

Dr. Hubert Korwin Krasiński z Reimen- 
tarówki na Ukrainie przysłał w pięknej skrzyni prepa- 
rata histologiczne. Są to wyroby mikroskopiczne tkanin 
ciała ludzkiego, za które otrzymał medal srebrny na 
wystawie w Moskie 1872. Preparata wykonane znako- 
micie, należą do najlepszych na wystawie. 

Stenografia, której uprawa w Galicji, dzięki panu 
Felińskiemu, tak bardzo się rozszerzyła, w zaborze mo- 
skiewskim prawie zupełnie jest nieznaną. Ślady zajęcia 
się nią i to w obcym języku znajdują się na wystawie 
w traktacie o stenografii, nadesłanym prze<i p. Mau- 
rycego Barancewicza z Moikwy, Polaka. Pan 
Teodor Jezierski przysłał z Drezna kurs prak- 
tyczny rachunkowości i maszynę do moożonia i dziele- 
nia, a pan Wawrzyniec Iwiński z Szawel na 
Żmudzi, atlas mykologiczny: Opus inchoatum 
primitiae Ftorae lithuanicae. Pars cryptogamica, Aga- 
ricinecte. 

Otóż mniej więcej wszystko, cośmy z polskich wy- 
robów wielorakiego przemysłu znaleźli na wystawie, u- 
mieszczone pod flagą moskiewską. 

Na 1192 wystawców, których wyroby zawiera 
dział moskiewski, 183 przypada na samą Kongresówkę 
a cokolwiek mniej na Litwę Białoruś, Wołyń, Podole/ 
Ukrainę i Polaków, rozrzuconych po ziemiach moskiew- 
skich. Gbybyśmy to wszystko co polskie odłączyli z 
wystawy powszechnej, umieszczonej w oddziale moskiew- 
skim — oddział ten przedstawiłby się w bardzo ubo- 
gim widoku. 

Jakkolwiek okazy przemysłu, rękodzieł i rolnictwa 
polskiego zajmują tak znaczną część wystawy moskiew- 
skiej a zajęłyby jeszcze znaczniejszą, gdyby komisja 
przez cara ustanowiona i władze miejscowe moskiew- 
skie nie były rozlicznych trudności Polakom robiły, 
stan przecież kultury materjalnej w ziemiach polskich, 
zostających w zaborze moskiewskim, nie mo^^e być na- 
zwany świetnym lub kwitnącym. Jest on tylko świetnym 
względnie do położenia politycznego tego zaboru. Jeżeli 
weźmiemy na uwagę najgorsze rządy, demoralizację 
władz, ucisk narodowy i dążność do zubożenia Polaków, 
których Moskale panujący traktują jako parjasów, a 



— 88 - • 

pozbawili jui prawa nabywania własności ziemskiej w 
wschodnich prdwincjach własnej ojczyzny; jeżeli zwa- 
żymy na brak komunikacji i swobody ruchu, na prze- 
pisy tamujące działalność przemysłową i w ogóle eko- 
nomiczną pracę ludności od wieków na tej ziemi za- 
mieszkałej; jeżeli to wszystko zważymy i porównamy z 
rezultatami polskiej pracy z tego zaboru, przedstawio- 
nemi na wystawie powszechnej, cieszyć się nam wypada 
z postępu, ]aki się w kilku gałęziach tamtejszego prze- 
mysłu pokazuje. Zbłądzilibyśmy jednak, gdybyśmy ten 
postęp za ogólny uważali. Brakuje nam tu wiele> a 
lubo mamy wiele także do powiedzenia na usprawiedli- 
wienie tych braków, przecież przyznać powinniśmy i 
sobie dużo własnej winy. 

Gnuśność; nieporadność nasza powinnaby już raz 
się skończyć a pilność i praca zwrócić się w kierunki, 
których wskazówki liczne zawierają nasze listy z wy- 
stawy. Nie rozpisujemy się o tych wskazówkach obszer- 
niej, bo dla myślących ludzi dosyć powiedzieliśmy dla 
wyrobienia rzetelnego poglądu na to, co mamy i czego 
nam brakuje w tym zaborze pod względem przemysłu. 

W dwunastym liście opiszę obrazy i rzeźby nade- . 
słane z zaboru moskiewskiego a w następnych przystą- 
p\ą do opisu wyrobów galicyjskich na wystawie. 

30. czerwca 1873. 



xn. 

Oddział moskiewski sztuk pięknych. — Udział artystóy 
pplslflcł^. T- JąwEU)|;rzeszDica Hepryka Siią|Qiradzkfygo.. — 
Wi^łcj, i Kiejstut jako więźniowie Jag^ieHy \ Sobieski w Wi- 
}ai^]|^ie przez Wojciecha Gersona. — Karol |i(piller, Kqfwiu 
Mileiirski, Horawski i inni malarze. — Posągi Brodzifięgp. ^77 
Frusżyński, Kuf^arzewski i inni rzeźbiarze. 

W liście tym opiązemy tylko te obrazy i poą^ 
Iff^ez Polaków z zabjorc moskiewskiego robione, kt^ 
na wystawie zostały uniic^zczone w oddziale mps^ie^ 
skim. Liczbą ich nie jfsst wielką ; nieufność boyfiem zu- 
pełnie qz|isadniona do władz i komięji moskiewskie-, 
wstr:^mąła niejednego w zamiarze popisania sig przcui 
świaj;em ze swojemi dziełami. Z drugiej strony, człon- 
kowie petersburgskiąj komisji przez wrodzoną zt^zdrc^ść 
i zawiść do Polaków, nie chcieli, ażeby „ich^ sztuka, 
głównie prze^ polskich artystów była repi^ezeątowaną 
i robili im różne szykany. 

J^eźeli skutkiem tego, mniejszy wypadł udział pol- 
skich malarzy z Warszawy, niżby się spodziewać nale- 
żało po wzroście, jaki w stolicy naszej malarstwo osią- 
gnęło, udział ten jest jednak tak znaczącym, że bez 
niego, oddział moskiewski sztuk pięknych wyglądałby 
ubogo i licho.. 

Nie utrzymałyby go w wielkiej sławie trzy mor- 
skie, bardzo piękne krajobrazy Iwana Ajwazowskiego, 
dobrze malowane obrazy Aleksego Charłamowa, ani też 
mniejszej już wartości widoki Aleksego Bogulubowa ; 
nie nadałyby mu artystycznego blasku: niezły obraz 
Piotra Gruzińskiego, przedstawiający Czerkiesów ucie- 
kających ze wsi przed Moskalami, ani też wylizano 
obrazy bitew Willewalda, z których jeden przedstawia 

12 



— '90 — 

branie Polaków 1831 r. do niewoli pod Bronicą, a dru- 
gi bitwę pod Grochowem a w niej uciekających Pola- 
ków z rozdziawionemi gębami, co się tak carowi Ale- 
ksandrowi podobało, że zakupił je do swego pałacu. 
Nie podniosłyby też bardzo w reputacji sztuki mos- 
kiewskiej: sentymentalne kompozycje Teodora Broni- 
kówa, ani tez rodzajowe z życia ludu moskiewskiego 
wzięte obrazki Konstantego i Włodzimierza Makow- 
skich, których lubo mamy za Moskali, być może, ze 
nimi nie są. 

Wszystkie te i jeszcze kilkanaście innych obrazów 
na popis przed światem to za mało; więc na tych obra- 
zach wyszły eh z pod polskiego pędzla, które musieli 
dopuścić do konkursu, ażeby się lepiej sami wydać mo- 
gli, najstaranniej naśladowali Niemców w ukrywaniu 
polskiego ich pochodzenia w napisach i w katalogach. 
Obowiązkiem naszym jest odkryć polską pracę wszędzie, 
gdzie ona jest, i oto co znaleźliśmy w oddziale s2tak 
pięknych pod flagą moskiewską. 

Najznakomitszym i najpiękniejszym obrazem tego 
oddziału jest „Jawnogrzesznic a^' wymalowana 
w Rzymie (1873) przez młodego, lat 23 liczącego Po- 
laka, Henryka S-iemiradzkieg o a umieszczona 
jako jeden z najlepszych obrazów na całej wystawie, 
w środkowym, honorowym salonie pałacu sztuki. 

Przedstawia jawnogrzesznicę we wspaniałej godo- 
wej szacie, przerażoną i zawstydzoną samym widokiem 
Chrystusa, postępującego drogą wśród orszaku uczniów. 
Scena ta, w której się spotkały dwa przeciwne światy, 
odbywa się przed białokamiennym, wschodniej struktury 
domem, przycienionym drzewem i roślinami rosnącemi 
na murze. Na tarasie, na schodach i przed domem ze- 
brani godownicy : mężczyźni wpółpijani i niewiasty 
rozkoszne. Jedni piją, inni toną w wzajemnych uści- 
skach, inni zajęci grą na cytrze. Kilka kobiet zdaje się 
podzielać wrażenie pani domu i królowej uczty, która 
właśnie zeszła dopiero ze schodów a na widok Chry- 
stusa upuściła puhar pełen wina , pochyliła głowę i 
oparła się o mur, bo ją nagła skrucha ku ziemi tło- 
czyła. PostŁć jawnogrzesznicy jenialnie pojęta i wyma- 
lowana po mistrzowsku. Na prześliczne, pełne wdzięków 



— 91 — 

oblicze pada cień od drzewa, który atoli podnosi tylko 
blask oka wpatrzonego w Chrystusa. W tern oku i 
w tej postaci oddana cała historja duszy, przejmującej 
się żalem. Ta niewiasta rozkoszna niby drugi Szaweł 
ulega nieznanej a nadzwyczajnej z wysoka idącej mocy. 
Patr/ąc na nią wiemy, ie juz nie podniesie puhara i 
nie przygarnie, do swego łona żadnego z tych rozko- 
szników, ze to juź pokutująca Magdalena. Na drugiej 
połowie obrazu rozszerza się rozległy, tęskny widok 
palestyńskich wzgórz i drogi, po której kroczy orszak 
ludzi w białe, długie szaty ubranych, postępujący za 
Chrystusem^ Chrystus na przedzie stanął zatrzymany 
widokiem pijanej uczty i spoziera spokojnie, z mocą, 
w której mieści się cała potęga ducha. Tej to potędze 
uległa jawnogrzesznica. Głowa Chr3 stusa jak i cała je- 
go postać jest niezmiernie szlachetna i silna. Patrząc 
na niego widz obrazu jak owa jawnogrzesznica czuje, 
ze ma przed sobą świętość i potęgę moralną o nieu- 
giętej woli i pewności. 

Tak pojmować umieją tylko mistrze, i tak malo- 
wać jak pan Siemiradzki maluje, umieją tylko mistrze. 
Kaida figura tego obrazu jest żywą, ugrupowanie ich 
pełne prawdy i znajomości warunków sztuki, nie ra^i 
konwencjonalnością jak na obrazie Pilotego w tejże sali 
zawieszonym, „Tryumf Germanika"*. Eontrasta charak- 
terów w dwóch grupach , spotykających się z sobą, 
w najdrobniejszym szczególe doskonale zachi^wane. Ry- 
sunek bez zarzutu, koloryt pełen harmonii a świetny, 
pomimo ze malarz nie starał się o efekt, — oświetle- 
nie obrazu światłem południowem i perspektywa wy- 
borne. Jest to obraz biblijny, ale niepodobny wcale do 
obrazów znanych, malowanych od kilku wieków, we- 
dług jednego ideału. Oryginalność talentu Siemiradz- 
kiego, który będzie, a nawet poniekąd już jest mala- 
rzem tej potęgi i zakresu co Matejko, lubo innego zu- 
pełnie rodzaju, jest niezwykła. Jest on dopiero na po- 
czątku swego zawodu ; przepowiedzieć więc mu muzna 
najświetniejszą przyszłość. Obraz ten zakupił za 15.000 
Tub, sr. wielki książę Włodzimierz, syn cara. Pomimo 
ze malarz podpisał się na nim: „H. Siemiradzki. Bo* 
ma 1873^, komisja, żeby zatrzeć jego polskość, przy- 



- 92 

czepiła tabliczkę do ram z napisem: „Russland. Se- 
miradsky." 

Po Siemiradzklm z malarzy tego oddziału najwię- 
cej zwraca uwagę Wojciecha Gersona z War- 
szawy obraz, przedstawiający Wi.tołda i Kiejstu- 
ta j ako więźniów Jagiełły. Obraz to większych 
rozmiarów, ma wszystkie znane zalety i wady history- 
cznych obrazów Gersona : zalety w poprawnym rysunku 
i w pięknym lubo cokrlwiek płowym kolorycie, wady 
w pojęciu zbyt sentymentalaem i w ugrupowaniu. 

Przedstawia Jagiełłę jeszcze jako księcia pogań- 
skiego Litwy, opartego o tron i ponuro spozierającego 
na przyprowadzonych przed niego krewnych jako więź- 
niów. Już wydał rozkaz okucia Kiejstuta i Witołda, i 
już pachołek, zatrzymany przez rycerza, niesie kajdany. 
Kiejstut siwy, stojąc dumnie, podniósł rękę i wyrzuca 
Jagielle popełnioną zbrodnię; Witołd padł na kolana i 
twarz ukrył w dłonie obok błagającej swej żony o wol- 
ność męża; kilku zaś rycerzy ze strony Kiejstuta wy- 
raża swe oburzenie i zgrozę przez załamanie albo też 
podniesienie rąk w górę. Przy boku Jagiełły widać cha- 
rakterystyczne oblicze doradzcy, szepcącego mu radę 
do ucha, a na przodzie dostojników dworu kslążącego, 
spokojnie przypatrujących się tej smutnej scenie, albo 
też w rozmowie l[)otwiefdzających surowy rozkaz swego 
pana. Ruchu w tej kompozycji bardzo wiele, podoba się 
t(^ż publiczności , chociaż t^^Bści obrazu nie rozumie. 
Ugrupowanie mniej atoli dobre niż w wielkim kartonie 
Gersona, który widziałem przed wvjazdem do Wiednia, 
na wystawie we LwoWi^. Postać Kopernika, nauczają- 
cego w Rzymie, i kilka figur pomiędzy słucha^Szanai tak 
dobrze tam pojęte i narysowane zostały, że nie pa- 
wstydziłby się ich i Kaulbach. Jest jeszcze na wystawie *e 
Wiednia druga praca Gersona: Sobieski sadzący 
drzewa w Wilanowie, a przed nim poselstwo fran- 
cuzkie. Jett to mały ałe ładny obrazek. t 

Karol Muller z Warszawy nadesłał także obraz 
łfistorycznej treści. Stanisław August przed pałacem Ła- 
zienkowskim siedzi otoczony dworem i ogląda rysunek, 
ktdry mu podał ^cciarelli. Z boku zbliża się grupa 
artytstów. Jeden z tiich niesie model pomnika dła Jana 



— 93 — 

III., inny obrazy. Koloryt jasny, rysunek o ile dojYzeć 
mogłem, bo obraz wysoko zawieszony, poprawny, ale 
cftła ta scena jest sztywna i bez życia. Drugi obraz 
Mullera, którego specjalnością są portrety, wcale jest 
dobry. Jest to portret znanego w Warszawie pansla- 
wisty Dąbrowskiego, Karnacja i oświetlenie głowy nie 
zostawia nic do życzeoia. 

Korwin Milewski z Wilda, posiada na wysta- 
wie dwa ładne obrazki rodzajowe. Na jednym z nich 
modli się dwóch żydów w śmiertelnych koszulach; drugi 
przedstawia także w obszernej, drewnianej izbie grupę 
żydów modlących się w szabas. Nie znaliśmy dotąd, 
prac p. Milewskiego. Obrazki, o których mowa nie są 
pozbawione charakteru i prawdy w kolorycie. 

Nie znaliśmy także prac p. Apolinarego Ho- 
rawskiego, zamieszkałego w Petersburgu. Są tu dwa 
jego pędzla obrazy. Głowa modlącej się staruszki z uczu- 
ciem namalowana i portret profesora Bruni. Paweł 
Kowalewski z Petersburga przysłał tyle razy malo- 
waną trójkę zaprzężoną do sani moskiewskich. Krajo- 
braz zimowy, trójka zaledwo się wlecze po śniegu w je- 
sieni świeżo upadłym. Obraz w dobrym t nio utrzy- 
manie, koloryt żywy, czego powiedzieć nie można o ko- 
lorycie na obrazku, przedstawiającym głowę dziewczyny 
dziwnie ubraną a namalowanym przez Marcelego 
Suchorowskiego w Petersburgu. 

Aleksander Swieszewski z Warszawy na- 
desłał bardzo piękny krajobraz: „Jezioro Nemi"* pod 
Rzymem, H Piotr Suchodolski z Petersburga kraj*- 
obraz, przedstawiający bagna i unoszące się nad niem 
kaczki. 

Rzeźba polska na oddziale moskiewskim jest do- 
brze reprezentowana przez kilka bardzo pięknych po- 
sągów, pomiędzy którymi pierwsze miejsce należy się 
robotom Wiktora Brodzkiego. 

Orupa Brodzkiego z kararyjskiego marmuru wy- 
kuta, nazwana „Pierwsze poszepty miłości"* 
robi głębokie wrażenie tak pojęciem przedmiotu jak i 
wdzięcznem oddaniem. Przedstawia dziewicę w posta- 
wie siedzącej, pochylaną dóamorka, który jej prawi d^ 
ndha czułości. Twarz dzicdricy zaciekawiona, pełna sło^ 



— 94 — 

dyczy i miłości; oblicze amorka wykazuje pojęcie juz 
zrodzoDego uczucia miłości, połączone z anielską nie- 
winnością. Dziewica chwyta k^źde słówko z uwagą nad- 
zwyczajną, jak to pokazuje palec do ust podniesiony* * 
Białe marmurowe ciało posągów zdaje się źywem, mi- 
mowoli bierze chęć dotknit^cia go, w tej myśli, źe się 
ugnie pod palcem. Znajomość budowy anatomicznej 
człowieka i układ ciała okazuje wielkie studja. U. stóp 
całują się dwa gołąbki. Druga robota Brodzkiego takie 
z kararyjskiego marmuru , wyobraża głowę kobiecą 
przykrytą zasłoną. Z poza marmurowego tiulu, cienkie- 
go jak gaza, przezierają rysy skromne o cichej myśli. 
Popiersie to nazwano „Skromnością". Mistrz popi- 
sał się tutaj delikatnością swojego dłuta, które wykań- 
czać umie najsubtelniejsze szczegóły z wdziękiem i po- 
prawnością. Trzeci posąg jest odlewem gipsowym, na- 
zwał go Brodzki „Polityką**, bo symbolicznie wyo- 
braża działanie pospolicie polityką mianowane. Pierwszy 
Brodzki odważył się na trudne zadanie przedstawienia 
w rzeźbie dwulicowości polityki. Polityka, jest niewia- 
stą, usta ma zawiązane chustką na znak, że szczerość 
i wielość słowa nie jest rzeczą polityczną ; na ręku jako 
branzoletkę ma łańcuch z kłódką, w dłoni trzyma na 
obróźy psa, na którego warczy kot. Pałasz i pióro spo- 
czywa na łonie. Posąg ten powinien być postawionym 
w gmachu ministerstwa^ spraw zagranicznych. Zefir 
posąg nadzwyczaj trudny do wykonania, bo prawie cały 
w powietrzu. Prócz tego znajdują się dwa małe także 
bardzo lekkie posągi Brodzkiego : Kupido śpiący w kon- 
sze i amorek przebudzający się w muszli, ściąga sobie 
rączką zasłonę z twarzy. Małe lo rzeczy, ale bardzo 
zgrabne i piękne. Na wystawie wiedeńskiej nie brak 
jest dzieł rzeźby pierwszorzędnej wartości, roboty je- 
dnakże Brodzkiego nie tracą na zbliżeniu i porównaniu, 
należą bowiem do lepszych. 

Andrzej Pruszyński z Warszawy nadesłał 
niewielki posąg z gipsu, wyobrażający św. Seba- 
stjana do drzewa przywiązanego, z oczami w niebo 
wzniesionemi. Robota okazująca niepospolity talent , 
równie jak posąg marmurowy młodej rzymskiej 
dzieweczki z palmą męczeńską w dłoni, wykonany 



f 



— 95 — 

prze? Ludwika Kucharzews kiego. Wyraz świę- 
tości, rozlany po marmurze, udziela się patrzącemu. 

Są jeszcze posągi godne pochwały i uznania ta- 
lentu ich twórców: Teodora Kamieńskiego 
w Petersburgu i Mikołaja Ławereckiego także 
w Petersburgu. Pierwszy wystawił grupę marmurową 
wielkiej piękności. Jest to matka, nauczająca chłopczy- 
ska stawiać pierwsze kroki. Drugi wystawił grupę mar- 
murową, wyobrażającą dwie dziewczynki przeglądające 
się w lustrze, znakomicie wykonane. Obie te grupy za- 
kupił car. Głowa żyda w marmurze jest także dłuta 
Ławereckiego. Tak o Kamieńskim jak o Ławereckim 
nigdzie dotąd nie zdarzyło mi się czytać. Chociaż noszą 
nazwiska polskie, niewiadomo mi : czy są 'Polakami ? 

4. lipca 1873. 



xnL 

Sorzrzucenie wyrobów galicyjskich na wystawie. — Karol 
Lange. — Potrzeba osobnego pawilonu. — Na kim ciąży 
wina, ie się Galicja nie przedstawia jak należy? Lekcewa- 
żenie przez polskich wystawców polskiego języka. — Uwagi 
z tego powodu. — Galicyjska wystawa. — -^non Krzeczu- 
nowicz, Sławiński, Brunicki, — Wystawa Towarzystw go- 
spodarczych krakowskiego i lwowskiego. — Pszczoły Gier- 
dwojnia. : — Mapy Langego. — Owady Romera. — Książki, 
Akwarele Kossaka. — Szkoły rolnicze w Galicji. 

O przedmiotach nadesłanych na wystawę przez Po- 
laków z pod panowania adstrjackiego, bardzo trudno 
utworzyć sobie dokładne wyobrażenie z powodu rozpro- 
szenia ich nietylko po salach i galerjach pałacu prze- 
mysłowego, ale po różnych pawilonach, domkach i kio- 
skach, które Austrja dla okazów swego przemysłu i 
rolnictwa pobudowała. Nie wyobrażamy tu żadnej ca^ 
łości, nawet takiej, jaką zajmujemy w politycznej ma- 
szynerji państwa, do którego wcieleni zostaliśmy. Ea- 
ryntja, Czechy, Śtyrja poskupiały przynajmniej swe o^ 
kazy w pewne punkta i tym sposobem odznaczyły eko- 
nomiczną odrębność swoją; Galicja a raczej trzy ko- 
misje wystawowe, na które ją nie bez politycznej my- 
śli podzielono, i tego nie uczyniły. Rozrzucenie i za- 
tarcie więc indywidualności Galicji na wystawie świata 
jesl zupełne. 

Słyszałem i czytałem oskarżenia, zwalające winę 
takiego stanu rzeczy na galicyjskiego komisarza wy^ 
stawy, p. Karola Langego. Ale zarzuty, jakie mu po- 
robiono, nie mają zasady. Cóż on bez odpowiednich 
funduszów, sam jeden, bez pomocnika, pisarza i woź- 
nego i bez poparcia należytego, mógł zrobić? Oto to 

13 



1^ 



— 98 — 

tylko, co zrobił, pilnując ażeby i tych miejsc, które 
dla Galicji udzielono, nie pozabierano; ażeby na oka* 
zach herb lub kartka były znakiem, ze są pochodzenia 
polskiego, co mu się nie zawsze udało, bó wystawcy 
z Galicji popryysyłali wyroby swoje z niemieckiemi na- 
pisami lub bez napisów a częstokroć przysłali je bez 
zawiadomienia komisarza. Jeżeli się zważy nieporzą- 
dek, jaki w dyrekcji i w organizacji wystawy panował 
i panuje, zatracenie a raczej powpychanie nadesłanych 
pak w takie kąty, że ich teraz odszukać nie mbgą ; 
jeżeli się dalej zważy samowolność Niemców w obec Po- 
laków, którzy mało cenią pracę polską odsuwali ją lab 
przestawiali w miejsca zaciemnione: dziwić się nie 
można, źe p. Lange nie potrafił uwydatnić wystawy 
galioyjskiej. Po całych dniach wyszukiwał pak o których 
wiedział, że je wysłano z Galicji, zanim je wynalazł i usta- 
wił, a jeszcze do dziś dnia szuka wielu wysyłek, które 
niewiadomo gdzie pochowała dyrekcja. W tych poszu- 
kiwaniach niema się kim wyręczyć, sam mu i chodzić, 
szukać, pytać, spierać się i kłócić, zanim wynajdzie ^po- 
syłkę, niedbale i bez objaśnień wyekspedj.waną; sta- 
wia ją nareszcie, porządkuje, przyczepia kartkę — a 
na drugi dzień niema już kartki i okazy widzi na in- 
nem miejscu, przestawione przez Niemców; więc zno- 
wuż spory i praca i korespondencja, w której się niema 
kim wyręczyć. 

Nie byłoby tego, gdyby miał przynajmniej pisa- 
rza, woźnego i dozorców. Ci pilnowaliby i w czystości 
utrzymywali polskie okazy, i niepozwalaliby Niemcom 
popełniać nadużyć ; nie byłoby tego wreszcie, gdyby 
GaJicja wystawiła była dla swoich wyrobów osobny 
pawilon. Jeżeli Monako, mające dWa tysiące liidoośdi 
zdobyło się na wybudowanie osobnego pawilonu i urzą- 
dzenie wokoło niego pięknego ogródka dla roślin, które 
rosną na skałach, co stanowią to miniaturowe państwo; 
jeżeli niektórzy panowie czescy, fabrykanci i kupcy 
wtedeńscy pobudowali sobie osobne zagrody:* to i Ga- 
licji nie odmówiono by miejsca do zakupienia i wysta- 
wienia pawilonu, w którym zgromadzone płody natury 
i ^roby i^ękodzielników, fabrykantów i artystów na- 
szych, dałyby lepsze światu o nas wyobrażenie. Mają 



— 99 — 

nas za barbarzyńców i nędzarzy, i traktują jako takich, 
nie byłoby więc nawet bez polityczn^^go znaczenia 
i wpływu, rozbicie ubliżającego nam wyobrażenia przez 
dobre, porządne wystąpienie na wystawie. Do tego ko- 
nieczny był osobny pawilon"^ W tym pawilonie pomie- 
ściłyby się i te wyroby polskie, które jak emigranci 
polscy, wszędzie po macoszemu przyjmowane, nie mogfy 
sobie znaleźć miejsca na' wystawie. Marjan Jaroczyński, 
malarz z Poznania, znalazłby miejsce w tym pawilonie, 
i nie musiałby szukać gościny aź u Belgów dla swojego 
wielkiego, lubo nie najlepiej malowanego obrazu, przed- 
stawiającego podpisanie traktatu Toruńskiego (1466 r.)* 
na zasadzie którego prowincje pruskie stały się nieod- 
łączną częścią Polski. Nie mamy pawilonu, źle uposa- 
żyliśmy komisarza, więc też nas nie widać na wystawie, 
a gdzie jesteśmy, przedstawiamy się w drobnej czą- 
steczce a nie w całości. 

I któż temu winien, że jest tak jak być nie po- 
winno? W pierwszym rzędzie winę wziąć na siebie 
musi cały kraj i sejm , za oboiętne zachowanie się 
w obec wystawy i zupełną niedbałość o uregulowanie 
udziału naszego w konkursie pow^zechnym narodów. 
Następnie obciążyć należy winą- trzy komisje wystawo- 
we : Iwowbką, krakowską i brodzką ; które zrozumiawszy 
powody utworzenia przpz rząd centralny aż trzech 
komisyi, powinny były wspólnie działać, i działać ener- 
giczniej i lepiej, niż każda z nich działała ; a wreszcie 
winni sami wystawcy, którzy widząc zaniedbanie ogólne, 
powinni już nietylko w narodowym ale we własnym 
interesie wystąpić lepiej i z większym naciskiem poło- 
żonym na miejscowość ^ której pracują. 

Zrobili wprost przeciwnie i ż nielicznemi wyjąt- 
kami tak się przedstawili, że jeżeli który z ich okazó!^ 
obudzi w zagranicznych kupcach ochotę do wejścia 
w handlowe z^nimi stosunki, to się zwrócą do Wiednia 
a nie do Galicji, pozacierali bowiem starannie właściwy 
sobie charakter. Japończycy poumieszczali na swęiph 
wyrobach japońskie, Węgrzy węgierskie, Moskale mo- 
skiewskie, Brazylijczycy hiszpańskie , Norwegowie 
norwegskie napisy — a my tylko Polacy polskich ąie 
położyliśmy. Smutne to i bardzo sinutne! Niektórzy 



— 100 — 

* 

Polacy z zaboru moskiewskiego, gdzie rząd absolutny i 
wynaradawiający, obok moskiewskiego i polskie napisy 
porobili; Polaków takich, co sig także po polsku pod- 
pisali na wyrobach nadesłanych z Galicji, mniej nii 
pod panowaniem cara. Nawet Towarzystwa gospodarcze, 
krakowskie i lwowskie, nie umieściły polskiego napisu, 
a pan Teichmann, profesor uniwersytetu i członek aka- 
demii umiejętności w Krakowie, nie uważał za potrze- 
bne w swoim niemieckim napisie zrobić wzmianki, źe 
w Krakowie jest profesorem, jakby się tego wstydził. 
Nie wymagamy wyłączenia niemieckich napisów, owszem 
uważamy za potrzebne, ażeby na wystawie powszechnej 
były prócz niemieckiego, napisy francuzkie i angielskie, 
ale też wymagamy, aby na polskich wyrobach obok 
tamtych były i polskie napisy. Wyliczyć moglibyśmy na 
palcach tych, którzy zrozumieli tę potrzebę i pokazali, 
że wszędzie i zawsze umieją być tem, czem ich Pan 
Bóg stworzył. 

Dlaczego tak ich niewielu? Dlaczego, gdy nas 
nie uciskają, gdy nam dano język polski jako urzędo- 
wy, o ten język niedbamy? Czyż byłoby prawdiL źe 
dosyć nam jept udzielić lego, czego pragniemy, ażebyś- 
my przestali być takimi, jakimi być powinniśmy; do- 
sjć jest nam przyznać prawo narodowości, ażebyśmy 
sami, z własnej woli, to prawo za płot rzucili i naro- 
dowości się zrzekli ? Niemcy nas wszędzie usuwają, na 
wystawie zdarł jakiś współzawodnik profesora Kuczyń- 
skiego z Krakowa napisy z fizykalnych przyrządów, ja- 
kie uczony nasz rodak wynalazł,, ażeby tym sposobem 
odwrócić od niego uwagę publiczności i sędziów, bo nie 
wiedział jak i jego ziomkowie niewiedzą, że dość jest 
nam zostawić swobodę... a my jej użyjemy na to, aże- 
by się usunąć sami, bez przymusu, z uwagi całego 
świata. • a 

Dosyć już tego, fakt lekkomyślności naszej wyra- 
ził się tu bardzo grubo. Jakby umyślnie ukryliśmy się 
i rozproszyli, poczęści tylko złą wolą nieprzyjaciół do 
tego zmuszeni. Nie małem więc chociaż koniecznem za- 
daniem jest to, co rozproszone po wielkiej przestrzenii 
jaką zajmuje austrjacka wystawa^ zebrać i przedstawić 
w jednej całości. Ale, czyńmy dalej obowiązek polskie* 



— 101 — 

go sprawozdawcy, i co rozrzucone i ukryte w oddziale 
aust^ackim , wynajdźtay i przedstawmy w jednym 
obrazie. 

Galicja najlepiej się przedstawia w swoich pło- 
dach surowych tak rolnictwa jak i górnictwa. Zboża 
galicyjskie zajmują niepoślednie na wystawie miejsce; 
okazy wosku ziemnego i nafty są bardzo bogate, jak 
znowuź wyroby soli wielickiej, nie mają równych sobie 
na wystawie^ tak co do piękności jak i dobroci. 
Drzewo, którem mogliśmy się dawniej popisać, nie od- 
znacza się rozmiarami. Leśna wystawa innych krajów 
zwłaszcza Węgier, o wiele jest lepszą od naszej i dziwić 
się temu nie można, nasze bowiem gospodarstwo leśne 
tak w austrjackim jak w moskiewskim zaborze jest 
niższe od wszelkiej krytyki. Usiłowania zacnego Woj- 
ciecha Jastrzembowskiego do uczynienia racjonalnem 
polskiego leśnego • gospodarstwa , przebrzmiewają bez 
echa, gospodarujemy bowiem ciągle w naszych borach 
po wandalsku i niszczymy je i marnujemy jak najęci 
do tego spustoszyciele. 

Wystawa zbóż i nasion umieszczo ną została w pa- 
wilonie wschodnim rolnictwa. Przy wejściu do skrzydła, 
.w którem jest zboże zebrane z pól naszych, stoi wielki, 
dobrze wypchany dzik, nadesłany z Korszowa przez 
pana Zenona Erzeczunowicza , który przysłał 
także okazy drzewa i ule. Za dzikiem wznosi się szafa, 
a w niej wielki zbiór traw i nasion różnego rodzaju, 
oraz bardzo piękne okazy surowego jedwabiu. Ładna ta 
wystawa urządzoną została przez p. Przecława 
z Sławna Sławińskiego, zamieszkałego we wsi 
Klecza górna pod Wadowicami. Pan Sławiński pozyskał 
już kilka medali na różnych wystawach za nasiona pa- 
stewne. Na prawo od drzwi przedstawione jest gospo- 
darstwo rybne p. Jana Brunickiego z Budy 
Rożanieckiej pod Cieszanowem w żywych 
pstrągach, pływających w szklannej skrzyni, w której 
»wodę należy częściej zmieniać, jeżeli ryby mają nie 
posnąć, i w okazach różnej wielkości pstrągów i ikry, 
konserwowanych w słojach spirytusem zalanych. Pan 
Branicki posiada jeszcze na wystawie deski ze swoich 
tartaków^ drewienka do zapałek i sztuczne nawozy. 



— 102 ~ 

W sali, do której wes/liśmy, godna jest baczniej- 
szej uwagi wystawa rolnicza obu Towarzystw 
gospodarczych tak krakowskiego jak 
lwowskiego, rozłożona pod ścianą i wcale dobrze 
przedstawiająca się, chociaż wystawcy nie sprawiali ko- 
sztownych szaf i S2yb kryształowych, jak to uczyniły 
inne towarzystwa gospodarcze. Zboie wj stawione jest 
we wszystkich gatunkach, w ziarnnch ciężkich i pię- 
knych. Zwróciło już ono uwagę obcych gospodarzy i 
handlarzy zagranicznych. Zboże z zachodniej Galicji 
zebrane przez Towarzystwo krakowskie wystawiono w 
małych woreczkach płóciennych; zboże z wschodniej 
Galicji zebrane przez Towarzystwo lwowskie wystawiono 
w słoikach Zastałem właśnie p. Grelingera-Grelińskiego, 
zajętego przesypywaniem zboża z worków w słoiki. 

Jeszcze i tem różni się wystawa obu towarzystw, 
ze gdy Towarzystwo krakowskie pozawieszało na ścia- 
nie kosy, cepy, widły, grabie, szufle w takim stanie 
w jakim bywają przez rolników używane; Towarzystwo 
lwowskie narzędzia >olnicze, które zawiesiło, poleciło 
wprzódy wypoliturować a ostrza kos i wideł lekko dla 
większego blasku posrebrzyć, co uważamy za niestoso- 
wne i niepotrzebne. Wspomniałem już o pięknych oka- 
zach zboża. Nie będę wyliczał kto jakie rodzaje zbóż 
przedstawił, lecz wymienię nazwiska tych obywateli, 
szfąchty i włościan, którzy wzięli udział w zbiorowej 
wystawie obu towarzystw, zasłużyli bowiem na to przez 
starania, jakie łożyli-^a lepszą rolną uprawę, której 
dobre skutki tu widzimy. 

Nadesłali zboża, grochy, nasiona traw pp. Feli- 
cjan Śzybalski z Mnikowa; sukcesorowie Adama 
Potockiego z Pisar i Krzeszowic; Kasper Rej- 
ner z Ujazda; Antoni Jezierski z Giebułtowa; 
Sanguszko z Tarnowa; Lucjusz Seeling z 
Łagiewnik ; Józef Męciński z Partyna ; lgnący 
Stąpa z Łusiny ; Jan Jaworski z Krakuszowic ; 
Feliks. Kollat z Jodłowa; Feliks Włodek 
z Trzcińca; Feliks Kulawa z Br/^eźna; Adolf 
Dobrzyński z Rożnowa ; Eugeniusz Zieli ń- 
s k i z Klęczan ; Józef Smoluchowski z Gorlic ; 
Edward Giłnther z Krzęcin: Stanisław 



— 103 — 

Fihauzer z Jazowska; Emil Nowak z Bodza- 
nowa; Błażej Król z Biskupic; Jakób Sender 
z Bolechowiec ; AdamTańskiz Olszanicy ; J u- 
liainTetmayer z Woli justowskiej ; Tadeusz 
Lange z Olszy ; Ksawery Tomkiewicz z 
Dńetz^niny ;Montlear z Izdebnika ; Fryderyk 
Medvecki z Lubienia ; Ignacy John ogrodnik^ 
z Krakowa: Przecław Sławiński z Kleczy gór- 
nej; Szkoła rolnicza w Dublanach; Bolesław 
Augustynowicz z Kniaźa; Józef Jakubowicz 
z Kurzan; Ludwik Balicki z Wykotów; Ludwik 
Mniszek z Ostrowa; Helena Kubierzycka 
z Dąbrowy ; Konstanty Malczewski z Podha- 
jce; Seweryn Jankowski ź Zalechowa ; Józef 
G i z o w s k i z Mokrzan ; Adam Noel z Sokołówki ; 

C. Pankowski z Grzybowie; Brykczyński z 
Dydiatycz ; J. Romaszkan z Horodenki ; Jan K o- 
m ar il i c ki z Magierowa ; J. K r u s z y n s k i z Sie- 
dlisk; M. Bogdanowicz; Zygmunt Augusty-^ 
nowicz z Sokolnik; JakóbPietrowski z HanowcaT 
B.Śmiałowski z Stojaniec ; Henryk Janko z 
Hoszan; K. Wasilewski z Sienkowa; K. Krzeczu- 
nowicz z Jaryczowa ; Dzieduszycki z Gwoźdźca; 

D. Abrahamowicz z Tyszkowiec; F. Jasiński 
z Żahajpola: Ad. Hejdel z JRomanówki; Jan Dwo- 
r z a k z Świerża; J. Cywiński z Ossowiec; K. 
Łanckoroński z Komarna; M. Augustyno- 
wicz z Złoczewa: Antoni Jabłonowski z Hoj- 
cza; Józef Bal z Tuligłów; Z. Obertyństi z Cie- 
ląźa; Roman Zucker z Rozwiennicy. Na wystawie 
towarzystw galicyjskich prócz zboża, znajduje się pię- 
kny len uprawiany wo wsi Grzęda, gdzie jest prakty- 
czna szkoła hodowli; chmiel Wiktora; len nadesłany 
przez Wydział powiatowy z Krosna, i suszone 
owoce Lityńskiego ze Stan'sławowa, kukurudza, 
jedwab itd. 

W wystawie towarzystwa krakowskiego zwracają 
szczególną uwagę przedmioty nadesłane przez p. Mi- 
chała Gierdwojna, Zmndzina. Jest to księga 
przedstawiająca „Obraz budowy ciała pszczolegó" wy- 
dany w Krakowie 1873. Rysunki pszczoły i różnych 



— 104 — 

jej orgauów, w powiększonych przez mikroskop rozmia- 
rach narysowane, czysto i dobrze odbite. Dzieło to wa^ 
żne i ciekawe. Do tego dołączył p. Gierdwoja zbi&r 
pszczół zasuszonych i takiż zbiór owadów pszczołom 
szkodliwych. 

Mapy pana Karola Langiego zawieszone na 
ścianie przedstawiają plastycznie : obraz wzniesienia nad 
powierzchnią morza Bałtyckiego różnych miejscowości 
w zachodnich powiatach Galicji; druga mapa zachodniej 
Galicji, wykazująca stosunek roli uprawnej do ogólnej 
powierzchni ziemi; trzecia mapa wykazująca stosunek 
łąk do roli w zachodniej Galicji; czwarta mapa wyka- 
zuje plastycznie stosunek gruntów wielkiej posiadłości 
do gruntów małej posiadłości w zachodniej Galicji; 
piąta wykazuje stosunek powierzchni leśnej do ogólnej 
powierzchni w zachodniej Galicji; szósta oznacza sto- 
sunek powierzchni uprawnej pszenicą do ogólnej po- 
wierzchni w zachodniej Galicji; siódma stosunek śmier- 
telności ludności w zachodnich powiatach Galicji; ósma 
stosunek ludności do powierzchni w tychże powiatacli, 
a dziewiąta wreszcie jest mapą uprawy lnu. Karty te 
wykonane pracowicie i sumiennie, są nader pouczające 
dla każdego, co się sprawami publicznemi zajmuje, a 
mają wielką wagę dla rolników i kupców. Ministerjum 
rolnictwa skorzystało z map p. Langiego przy formo- 
waniu karty rolniczej Austrji i nadesłało mu piśmienną 
pochwałę. Minister uczynił przytem obietnicę udzielenia 
funduszu na druk^ tych użytecznych mapek. 

Towarzystwo lwowskie rozwinęło pięć map, nie- 
wiadomo mi przez kogo wykonanych a przedstawiają- 
cych we wschodDJej Galicji stosunek uprawy lnu, psze- 
nicy, żyta, jęczmienia i ziemniaków. Jest tu także ładny 
zbiór szkodliwyęh owadów z okolic Lwowa, dokonany 
przez p. Zygmunta Romera, i kolekcja książek a 
mianowicie „Rozpraw Towarzystwa gospodarskiego" 
tumików 32 i pisma „Rolnik'' redagowanego z początku 
przez Gostkowskiego, potem Giinsberga a teraz Anto- 
niego Jabłonowskiego, tomików 12 pięknie oprawnych. 

Wystawa rolnicza obu towarzystw ozdobiona jest 
niepospolicie czterema akwarelami Juljusza Kossa- 
ka, wykonanemi na wniosek Karola Langiego. Przed- 



-405 — 

stawiają one rdźne eaprzęgi gospodarskie 'w Okolicach 
Krakoi^a^ Na pierwszej wyobf aźony jest 2a^zę§. ryba^ 
ków nadwiślańskich; na dntgiąj wózek góralski z dcze- 
wem, zaprzężony w jednego lichego konia; na trzeciej 
dziarski parobek krakowzki powozi czterema końmi 
jednym lejcem, stojąc na wozie ŹQiwQwyn),--r na: czwar- 
tej wreszcie wymalowana włóczka kluczem pod Krako- 
wem. Że akwarele te są ładnie zrobione, nikt nie wąt- 
pi, wiedząc, że je robił mistrz akwarelista. 

Towarzystwa gospodarskie, których wystawę do- 
piero co opisaliśmy, istnieją juź od dawna, Towarzystwo 
gospodarskie lwowskie istnieje od r. 1829. Prócz komi- 
tetu liczy ono 23 filij a członków 1676. Towarzystwo 
gospodarskie krakowskie istnieje od 1845 r. Prócz ko- 
mitetu liczy 4 fiije a członków 549. Towarzystwo lwow- 
skie przy pomocy subwencji sejmowej i z ministerium 
rolnnictwa utrzymuje wyższą szkołę rolniczą w Dubla- 
nach, założoną 1855 r. Stypendjów przy tej szkole jest 
36 a uczniów niestety tylko 37. Koszta utrzymania w 
r. 1872 wynosiły 14.596 złr. 80 et, do których sejm 
przyczynił się sumą 10.000 złr. Kurs w szkole tej 
trzyletni. Przy tej szkole istnieje niższa szkoła uprawy 
rolnej parobków od 1872 r., licząca 6 uczniów, których 
utrzymanie kosztuje 1.800 złr. Nauka uprawy lnu, nie- 
dawno zaprowadzona w Dublanach, zostaje w związku 
ze szkołą praktyczną tejże uprawy we wsi Grzęda. 

Szkołu rolnicza w Czernichowie utrzymywana jest 
przez Towarzystwo gospodarcze Krakowskie. Koszta 
utrzymania wynoszą 6.680 ^łr. Sejm daje na nie 5.000 
złr. a minister rolnictwa 1.000 złr. Kurs jest trzyletni 
i jeden rok praktyki. Uczniów także niewielu, bo tylko 
38. Stypendjów przy tej szkole z zapisu Maciąga jest 
cztery. Większy rozwój tych szkół jako też i samych 
Towarzystw gospodarskich wielce jest pożądanym, od 
niego zależy poniekąd podniesienie się stanu rolnictwa 
w całej Galicji. Stan ten od fatalnych skutków dla 
rolnictwa z wypadków 1846 i systemu, jakiego się w 
górze trzymano przez wiek cały w rządzeniu krajem, 
nie mógł jeszcze otrząsnąć się i zakwitnąć. Tu 1 ówdzie 
uprawa umiejętnie jest prowadzoną, w ogóle jednak 

14 



~ 106 — 

trzymają sii odwiecznych sposobów przy uprawia Toli, 
a gospodarstwa, niewsparte łatwym kredytem, nauką i 
przemysłem rolniczym, w większości swojej znajdują się 
w upadku. 

5. lipca 1873. 



4 « . 

r 



.* t 



.1 - i ' 

•t 



XIV. 

Emil Smietański i jego koncert na wystawie. — Len. Uprą* 
wa lnu w Odrzykoniu. Len Nowotargski. — Chmiel. — 
Szczegóły statystyczne o jego uprawie. — Wystawa rolni- 
cza Włodz. Dziednszyckiego^ — Grochy Czajkowskiego. — 
Inni wystawcy płodów rolniczych. — Jakóh Bomaszkan. — 
Sztuczne nawozy. — Nowy sposób zasuszania kwiatów. 

Fabrykanci fortepianów dla okazania, jaki głos 
mają fortepiany przez nich wystawiohe, zapraszają zna- 
komitych muzykdw do grania na ich instrumentach i 
tym sposobem tworzą się w gmachu przemysłowym bez- 
płatne koncerta. Jednym z artystów najczęściej zapra- 
szanych do dawania takich koncertów jest pan. E mai 
Smietański, rodem z Krakowa, fortepianista bardzo 
zdolny i powszechnie w Wiedniu ceniony. Koncerta je- 
go na wystawie rozszerzyły sławę i wziętość młodego 
naszego muzyka. Gra jego podoba się wszystkim. , 

Dzisiaj byłem mimowolnym słuchaczem gry Śmie- 
tańskiego-^Nie mogąc przecisnąć się przez tłum, wsłu- 
chanjT w tony jego muzyki, zatrzymałem się a dowie* 
wiedziawszy się następnie, że dającym koncert jest Po- 
lak, nie opuściłeni oddziału fortepianów austrjackich, 
dopóki program koncertu nie został wyczerpanym. Pror 
gram był krótki, złożony z pięciu sztuk. 

; ,,BaUadę, ĆKmoU'' nieśmiertelnego Chopina, grał 
p. Smietański z wielkiem uczuciem i przejęciem się 
duchem wzniodyna a rzewnym polskiego mistrza na tii- 
łactwie. Grę Śmietańskiego bi^łą, czystą, miękką i 
delikatną zarazem przyjęto oklaskami. Również pięknie 
odttgtał „Fantazję z Fausta^ pr2ez Liszta skompono- 
waną; j^Mazurka** i „Walc styryjski"* własn^o utworu 
i wreszde „Marsz weijskowy* Scbuberta-Tausiga, War- 



- 108 — 

szawianina zawcześnie zmarłego. I^ażdy z tych utworów 
grał na innym fortepianie z fabryki synów J. M. 
Schweighofera w Wiedniu. 

Po skończonym koncercie, zbl«źył się do Śmie- 
tańskiego pan Mirecki, dawny jego nauczyciel z Kra- 
kowa, i serdecznie powitał ucznia, który się potrafił 
w tak muzykalnem mieście jak Wiedeń wybić z tłumu 
i dorobić niemałej sławy. Ze sława ta znajduje uza- 
sadnienie w talencie i umiejętności rodaka naszego, 
przekonałem się dzisiaj z gry jego, detąd mi nieznane}^ 

Pomiędzy licznymi jego słuchaczami spostrzegłem 
wielu rodaków, których na wystawie coraz więeeg by- 
wa.. Zjeżdżają się z różnych stron. Przybyła też ^ra^ 
cala kolonia malarzy polskich z Monachium^ która po« 
tra£ła pozyskać w Niemczech zaszczytne dla siebie uzna- 
nie. Widziałem pomiędzy nimi p. Tytusa Maleszewskie- 
go z żoną; pana Józefa Brandta i innych malarzy, 
których obrazy zdobią ściany pałacu sztuk pięknyotu 

Pomówimy o nich na właściwem miejscu, teraz 
poprowadzimy dalej rzecz naszą prze rwaną w przesdym 
liście, o wystawie płodów rolnictwa z Gaiieji> Pochwała 
za len należy się szkole uprawy lnu w Grzędzie, 
a oprócz niej pL Stanisławowi Starowiejskie* 
mu w OdrsTykoniu pod Krosnem, słynnym z żarniku, 
który Seweryn Goszczyński uwiec znił w najpiękniejszcg 
z swoich powieści. Uprawa lnu w Odrzykoniu, 8ą4ząc 
z okazów na wy stawie, je^ zupełiiie umiejętną* Siemię 
Iniaiie, wyprodukowane tam z siemienia rygekiego a 
właściwie litewskiego; słoma lniana; len wyprawicmy 
za't)omocą ręcznej trsepaczki po wyroszeniu go w zi- 
mnej wodzie, i len czesany po wytrzepaniu jest bardzo 
piękny. 

Nic też zarzucić nie można okazom lnu, prztela- 
liym przez górali z nowotarskiej dennym : Jaaa Tru- 
te rolnika z Łaska^ uprawianemu na nizinie, i An- 
drzeja Guta rolnika z Poronina, uprawianeaiH na 
wzgórzadł. Piękne płótno priK^onywa, że Iny dobrze 
Bię >ir górach naszych równie jak na Litwie udfl|%. **~ 
Pi^oborie też jak na Litwie należałoby i w góradi aa* 
szych pomyśleć o większa upiniwie hm i jega £abcy«' 
kaejłi 6^ ludność, trudność zaroUm i .ulaEzgrmama 



— 109 — 

dla tąjźe ludności, już dzisiaj uczyniła koniecznem staranie 
się o ułatwienie jej sposób wyży wienia. Pasterstwo, rola i 
dochód z podróżnych nie wystarczają, potrzeba utworzyć 
przemysł w górach a zwłaszcza te jego gałęzie, które 
tam najlepiej się rozwinąć mogą. Do nich należy upra- 
wa lnu i fabryki płócien oraz rozszerzenie umiejętnego 
rzeźbiarstwa w drzewie, które dla górali szwajcarskich 
stało się źródłem bogactwa. Szkoła przemysłowa, prakr 
tyczna, założona w Nowym-Targu, wiele mogłkby do- 
brego w tym bierunku sprowadzić dla mieszkańców 
polskich gór. 

W wystawie Towarzystw gospodarskich znajduje 
się chmiel — i to bardzo piękny — nadesłany przez 
pp. Jana Wiktora, Zdzisława Tyszkiewicza, 
Rozalię Zamojską i Nawratila. Uprawa chmielu 
jest hojnie opłacającą się gałęzią gospodarstwa rolnego 
tam, gdzie znaleźć można sprzyjające warunki klimaty- 
czne i teluryczne. Wysokie ceny chmielu w 1859 i na- 
st^nym, zachęciły do rozszerzenia jego uprawy w Ga- 
licji. Odtąd też jego uprawa stale wzmaga się , zwła- 
szcza w^ wschodniej Galicji. W powiatach Kamionećkim i 
Zloczowskim przybrała nawet większe rozmiary; po- 
myślnie się także rozwija w okolicach Lwowa, Gródka, 
Ruclek^ Mościsk, Przemyśla i Jarosławia. Uprawą jego 
zajmują .się tylko więksi właściciele ziemscy. Chmiel 
przynosi im czystego dochodu 7 prc. Cetnar chmielu 
sprzedaje się stosownie do urodzaju i potrzeby od 50 
do 180 a nawet 2(X) złr. za cetnar. W roku 1^72 we 
wschodniej Galicji wyprodukowano chmielu 3993 cetna- 
row, wartości w przecięciu 399.300 złr. Z tego 1500 
cetnarów najlepszego chmielu sprzedano do krajowych 
browarów, resztę zaś zakupili czescy i niemieccy han- 
dlarze, którzy* go częścią do Anglii wyprawili a w części, 
zmieszawszy z innemi. gatunkami chmielu na miejscu 
sprzedali. W zachodniej Galicji mniejszą jest uprawa 
chmielu, zajmują się nią na większą skalą tylko w Krze- 
szowicach, w Żywcu, w Izdebniku, w Okocimie, w Sło- 
twinie, w Jasieniu, w Łańcucie i w Przeworsku. Pro* 
dnkcja chmielu w zachodniej Galicji w roku 1872 wy- 
nesłła 640 ctn. wartości 39i)40 złr. Nie wystarczała 
OBa> oa miepcdwe potrzeby^. Piwc^aray atoli tamtejsi 



— 110 — 

zamiast kupować chmiel ze wschodniej Galicji, gdzie 
jest przedmiotem zagraniczoego wywozu, kupują go 
z Czech lub z Bawarji, gdzie znowuż częstokroć han* 
dlarze sprzedają im polski chmiel, z wschodnich naszych 
powiatów pochodzący. 

Na wystawie Towarzystw gospodarskich warte je* 
szcze wyszczególnienia: wosk pszczelny z. Hoszan od p. 
Henryka Janka; bulion mięsny, uformowany w ko- 
ronę odznaczający się smakiem, czystością i dobrocią 
wyrobu z Krysowic p. Antoniego Sólkowskiego; 
czarna malwa z Rudy powiatu Zydaczowskiego p. Kon^- 
stantego Pietruskiego, i surowy fedwab, kokony 
i liście morwy chodowanej przez towarzystwo gospodar- 
cze lwowskie pod kierunkiem p. Antoniego Popiela. 

W tejże sali osobno urządzoną została rolnicza 
wystawa z dóbr hr. Włodzimierza Dziedusz;c* 
kiego. Urządzenie jej oryginalne a piękne. 

Z kół krajowego wyrobu, przymocowanych w pe» 
wnej odległości do słupka, utworzoną została podstawa 
dla licznych plecionych ze słomy kobiałeczek, poumie- 
szczanych pomiędzy sprychami kół. W słomiankach dol- 
nego koła mieszczą się próbki bardzo pięknego zboża róż- 
nych gatunków ; w kobiałkach drugiego koła groch, bób» 
proso, tatarka (hreczka), siemię, buraki i t. p.; na trze- 
ciem kole kasza różnego rodzaju. Kobiałki zakryte są 
szklaunemi pokrywkami. Na samym wierzchu widać 
wspaniały wieniec z kłosów z wstęgami, zapewne podardc 
źniwiaKzy przy ostatnich dożynkach. Najwłaściwszy to 
i najpiękniejszy, bo najbardziej siehki sposób wysta- 
wiania płodów rolnictwa. 

Na stole eleganckim z przegródkami oszklonemi , 
mieści się bardzo piękny zbiór dwudziestu pięciu gatun-^ 
ków fasoli i grochów ogrodowych oraz polnych p. Wa- 
lerjana Czajkowskiego ze Świrza. P. Czajkowski 
za do})rą uprawę grochów otrzymał już raz na wystawie 
medal austrjacki. 

Wystawa handlowej Izby brodzkiej, 
umieszczona na osobnym stole. Zawiera ona nadesłane 
przez p. Bolesława Augustynowicza z Eniaźa 
oraz innych właścicieli ziemskich okazy różnych gattm- 
ków grochów, zbóż, lnu, jedwabiu surowego, kokonów, 
konopi, wi^ny, smoły i terpentyny dystylowanej. Kazi- 



- 111 — 

mierz hr. W odzie ki z Olejowa wystawił wełnę z po- 
prawnej rasy owiec, cienką i piękną; p. A. Jabłonow- 
ski z Hujcza wełnę Negretti a Towarzystwo ak- 
cyjne w Tłumacza na osobnym stole umieszczone: 
cukier, spirytus z melasy, pszenicę, kukurudzę, żyto, 
jęczmień, nasiona buraków i różne kamienie. 

Osobno także wystawili swe produkta: TowaTzy- 
stwo kopalni potasu i soli w Kałuszu, za które 
otrzymało już metale w Wiedniu w 1862 a w Moskwie 
1872. Znajduje się tu zbiór ^mineralogiczny soli, i różne 
przetwory technologiczne: sól w cegiełkach dla bydła, 
potaże, magnezja. Bardzo jest ciekawą dołączona przez 
A. hr. Lippe Weissenfelda 'tablica, wykazująca 
plastycznie stosunek ilości soli* i innych części chemi- 
cznych, zawartych w różnych gatunkach zbóż naszych. 

W małej szafeczce umieścił swą wystawę p. Ed- 
mund Sander, dobrze przedstawiającą upraw- lnu 
na większą skalę w Chleb owica eh Świrskich 
a słożaną z nasienia konopi i lnu, lnu czesanego i 
z płótna ręcznej rodoty. Józef Apisdorf z Jawo- 
rowa nadesłał oka^jy szczeciny, którąby Galicja mogła 
smaczny handel prowadzić z Belgią, gdzie jest wielce 
poazukini aną. 

Jakób baron Rom as zjkan z Horodenki, w tejże 
sali wschodniego pawilonu, przeznaczonego dla rolni- 
ctwa, urządził w ładnej a kosztownej szafie dobrze za- 
^trzoną wystawę w piękne próby zboża, kukurudzy, 
r^ną kaszę i piękne kłosy. Oprócz tego wystawił len 
w naturze, dwie skóry baranie, runa cienko wełniste, 
konopie, spirytus, wódkę starkę i doskonale uwędzoną 
(w r. 1872) baraninę, która się wybornie konserwuje. 
Ł. Gustaw Blucher z Uścia biskupiego w powie- 
cie czorticowskim, także osobno urządził swoją wystawę. 
Głowy cukru, piasek cukrowy, makuchy, nasienia bu- 
raków, spirytus kartoflany, wapieniak i jęczmień zaj- 
mują tu uwagę. 

Fabryka sztucznych nawozów w Tarnowie 
posiada na wystawie pudrety i inne rodzaje nawozów, 
których chemiczną analizę zrobił dr. Eroher, profesor 
akademii rolniczej w Pruszkowie i na osobnej tablicy 
spisaną dołączył. Dołączono także do tej wystawy bro • 



— 112 — 

szurę o sztucznych skoncentrowanych nawozach o^l- 
nych p. t.: „Die Frage, was ist des Łandwirthes wieh- 
tigste Aufgabe, und wem yerdankt er, dass er sie be- 
reits in jedem Falle ungehindert I5sen kann?^ wydaną 
w Tarnowie 1873 nakładem W, Homolocza. Dla czego, 
jeżeli ta broszura zasługiwała na wydanie, nie po&ttrał 
aię p. W. Homolacz jednocześnie wydać ją po polsku? 
Lekceważenie własnej mowy nietylko przez przybyszów, 
którzy u* nas znaleźli kawałek chleba , ale i ptzez Po- 
laków, prawie na każdym kroku musielibyśmy obok 
różnych innych nie dbałości notować! 

Pan Mierzba, który posiada w Krakowie &brykę 
sztucznych nawozów, nic nie nadesłał ną wystawę. 

m koniec listu *tego, zachowałem wiadomość . o 
ciekawym wynalezku zasuszania roślin, zachowującym 
kwiatom barwę a gałązkom i listkom giętkość, nie- 
zmiernie ważną dla uczących się botaniki i dla muzeów 
naturalnych. Bukiet z kwiatów w ten nowy sposób za- 
suszonych znajduje się za szkłem pomiędzy wyrobami 
Górnej Austrji, z tego powodu, że wynalazca Karol 
Szeliwski, były dyrektor szkół a dzisiaj emei^t. 
mieszka w Lincu. Kwiaty tak w bukiet nłożifme; jak 
umieszczone na szklannych ścianach szafki w koło obKU- 
cającej się, posiadają żywość barwy i świeżość, jakiej 
nigdy dotąd w żad nym zielniku nie widziałem. ZieliuUd 
dotychczos9we przedstawiały, że tak powiem, trupy ro- 
ślinne; zielniki według sposobu p. Szeliwskiego robioM, 
dadzą w późne czasy istotne, żywe, bo kolorowa wy- 
obrażenie rośliny. 

8. lipca 1863. 



XV. 

I 

Fałszywo, alarmujące wieści i rozmyślne szkodzenie wysta- 
wie. — wizyta cesarza. — Izabella królowa hiszpańska. — 
Mąki z Tyczyna, z Brodów, z Jaworowa, z Kamionki i z 
Grzymałom a. — Kasza wynalazku Dydusiaka. •— Mlynar- 
stwo dawne i przemysł wiejski. — Miód Straszewskiego. — 
Piwo. — Browary w Tenczynku, w Krakowie, w Okocimie. 
— Botlender. — Nowy sposób konserwowania mięsa wyna- 
leziony przez Bredta z Tłumacza. 

Przeisadaa obawa śmierci jest jednym z rysóti^ cha- 
rakteryzującycłi ludzi czadów obecnych. Odejmuje im 
spokój, rozwagę i napełnia trwogą, która ich pędzi 
w dalekie krańce świata w tej nadziei, źe tam się przed 
ni^ uchronią. Na wieść, źe cholera wybuchła w Wie- 
dm^, połpwa cudzoziemców a zwłaszcza też Anglików 
uciekła że stolicy naddunajskiej. Wieść ta atoli była 
fałszywą. Zdaje się^ źe ją umyślnie rozszerzono (Ua 
zaszkodzenia wystawie, przeciwko której wszystkie Ąu- 
strji Qieźyczliwie dzienniki występują. Wielkość wystawy 
jest dla kogoś solą w^oku. Uwziął się więc na to, 
ażeby odstraszeniem ludzi od niej sprowadzić niepo- 
wodzenie i kompromitację znaczenia oraz siły przy* 
ciągającej Wiednia. Dzienniki pruskie, za nimi kilka 
angielskich stały się organami tego dążenia, któ- 
remu dzielnie dopomaga niepowściągliwość pism wiedeń- 
skie, nieznających miary w krytyce. Przez nienawiść do 
br. Szwarca, którego oskarżają o arbitralność, marno- 
wanie pieniędzy i dezorganizację, szkodzą samej spra- 
wie wystawy a potem siC dziwią, źe świat nie chce im 
uwierzyć, kiedy zapewniają, źe wieści, które wstrzymują 
cudzoziemców od zwiedzania wystawy, są kłamliwe. 
A jednakże niema w nich słowa prawdy. Cholery we 
Wiedniu niema; nagła w hotelu śmierć pewnej Angielki 

15 



— 114 — 

spowodowaną byłą przez inną chorobę a nie cholerę. 
Napróźno cesarz codzień wraz z arcyksiąźętami poka- 
zywał się na wystawie, tydzień potrzeba było ciasn, 
ażeby popłoch się uśmierzył i powróciło zaufanie w stan 
zdrowia stolicy. 

Wspomnieliśmy o wizytach cesarza na wystawie. 
Spędza on prawie codzień kilka godzin w oddziale aa- 
strjackim, a chodząc od szafki do szafki tłumem cie- 
kawych otoczony, ogląda wszystkie przedmioty w nich 
wystawione i rozmawia z wystawcami. Wizyty te i ro- 
zmowy powiększają jego popularność. Każdemu umie 
powiedzieć słowa zachęcające albo też słowo uznania. 
Z wystawców polskich dostały się pochwały: Armaty- 
sowi za futra, a Szklarksiemu z Krakowa za siOMiła. 
Policja gdzieś chyba z daleka czuwa, bo nie widziałem 
jej nigdy tam, gdzie się cesarz znajduje. Sam prawie 
musi sobie torować drogę przez ciżbę, w której jedni 
zdejmują na znak poszanowania czapki przed nim, a są 
i tacy, co sobie tej fatygi zadać nie chcą. Nikt im za 
to słowa przykrego nie powie. 

Oprócz wizyt czynionych w celu poznania stanu 
przemysłu w krajach, nad któremi panuje, cesarz czę- 
sto bardzo przebiega wystawę, towarzysząc licznym ksią- 
żęcym gościom swoim. Niedawno oprowadzał Olgę 
królową wirtembergską, słynną niegdyś z piękności 
córkę Mikołaja, a dzisiaj pozbawioną śladów tej pię- 
kności monarcbinię Szwabów. Zwiedzała wystawę z 
młodą Wiarą, córką w. kniazia Konstantego, który 
w Warszawie panował w początkach naszego powstania. 

Wczoraj znowuż. pokazała się na wystawie była 
królowa hiszpańska Izabella. Szła a raczej toczyła się, 
nie patrząc na obrazy ale na publikę, jakby oczekiwała 
przyjaznego powitania. Nikt atoli głową nie kiwnął i 
niieustąpił przed nią. Patrzali tylko ciekawie na jej wspa- 
niałą, z białej jedwabnej materji suknię, pokrytą ko- 
ronkami, i na tuszę niezwykłych rozmiarów, powtarza- 
jąc sobie do ucha opisy, wyczytane z potwarczych ro- 
mansów, które wzięły za przedmiot jej życie. Spotka- 
łem ją przed obrazem Pilotego i mimowolnie nasunęło 
się mi porównanie do Tusneldy. Szła dumna, w try- 
umfie liberalizmu, któy nad nią zwycięztwo odniósł i 



t I 



— 115 — 

dawał jej tu poczuć swą wygrane przez obejście się 
z upadłą królową, do najarystokratyczniejszej rodziny 
należącą, według zasady równości. Szła sama na przo- 
dzie, a za nią o kilka kroków damy honorowe i orszak 
służbowy. Postawa jej wyniosła i pyszna, ale oblicze 
nie pozbawione wdzięku, które mu nadaje łagodne ko- 
biece spojrzenie. Kierowała swe kroki do oddziału hisz- 
pańskiego. Za nią zaś sunęła szemrząca gromada cie- 
kawych i reporterów, którzy jutro wyśmieją w gaze- 
tach każdy jej ruch i każde spojrzenie. Gdyby pano- 
wała jak Augusta lab Olga, pomiatający nią dzisiaj ko« 
respondenci mieliby słowa podziwienia. Dziennikarstwo 
obecne, może dla tego, że zależnem jest od bankierów 
i hołduje zasadom materjalizmu, straciło owe delikatne 
poczucie, które człowiekowi honoru nie pozwala znęcać 
się. nad upadłymi lub nieszczęśliwymi ludźmi, a przed 
panującymi' i szczęśliwymi nie pozwala poniżać swego 
czoła. 

Pominąłem królowę detronizowaną i udałem * się 
do blizkiego pawilonu rolnictwa dla dalszego przeglądu 
wyrobów, nadesłanych przez rodaków z Galicji. 

W drugiera skrzydle tego pawilonu wystawione są 
mąki i inne wyroby ze zboża w niezmiernie bogatym 
zbiorze. W nim zasługują na zaszczytną wzmiankę okazy 
mąki pszennej i kaszki pszennej, umieszczone na oso- 
bnym stole , a pochodzące z młyna wodno-parowego br. 
Ludwika Wodzickiego i Spółki w Tyczy- 
nie ppd Rzeszowem. Wyrób mąki dobry a wystawa jej 
uiniejętnie urządzona. 

Młyn parowy w Brodach o 10 kamieniach 
umieścił w słoikach wystawę mąki swojego- wyrobu, 
dobrze zalecającą się czystością. Jerzy Kuk ucz 
także z Brodów nadesłał lepszego gatunku mąkę ta- 
tarezan^ (breczaną) przez siebie wyrobioną i ul, a p. 
Ferdynand Paar z Jaworowa, mąkę pszenną 
wsypaną w biały atłasowy woreczek, postawiony na 
osobnym stoliku. 

Mąki z młynów krakowskich, z lwowskich, z Ten- 
czynka nie widzieliśmy na wystawie ; młynarstwo więc 
jakkolwiek dość dobrze reprezentoWane, nie przedstawia 
się w całości swojej. Zwrócić ono powinno ku sobie 



— 116 — ■ 

* 

pilniejsze niź dotąd starania. Młyny, jakie posiadamy, 
nie wystarczają bowiem dla potrzeb miejscowych. 

Oprócz mąki z wymienionych młynów, znajdują 
się jeszcze wyroby mączne z młyna parowego w Ka- 
mionce Strumiłowej należącego do Karola hr. 
Miera i L, Tennera i syna. Urządzenie wystawy 
mąki kamioneckiej należy do najpiękniejszych. Mąka 
zsypana jest bowiem w wysokie z białego szkła^ słoje 
z pokrywkami i podstawami, porobionemi ze szkła nie- 
bieskiego. Nietylko słoje są piękne; i mące w różnych 
gatunkach nadesłanej nic zarzucić nió można. 

Dobra też jest mąka wyrobiona w młynie paro- 
wym w Grzymałowie, nadesłana przez właścicieli 
Leonarda i Julję hr. Pinińskicb zsypana w wor- 
ki; alę najlepszemi są okazy włościanina krakowskie-, 
go. Jest to kasza perłowa i ryżowa, robiona z jęczmien- 
nej w sposób nowy i nikomu dotąd nieznany. Wyna-' 
lazcą tego sposobu i zarazem wystawcą jest włościanin 
z pod Krakowa W. Dydusiak młynarz w Pęko- 
wi ca eh. Wyroby pana Dydusiaką zwróciły na siebie 
uwagę powszćchną. Komisja sędziów przy obejrzeniu je- 
go wyrobów, odzywała się z wielkiemi pochwałami oraz 
z uznaniem o ryżu, wyrobionym z jęczmienia nowym 
sposobem, i ogłosiła go za pożyteczny wynalazek. Na- 
leży się spodziewać, że Dydusiak otrzyma medal za 
udoskonalenie wyrobu kasz, a to odszczególnienie za- 
chęci innych do naśladowania go w pilnem przykłada- 
niu się do swego zawodu. 

Młynarstwo w narodzie naszym jako rolniczym, 
było kiedyś przemysłem kwitnącym. Nie było wsi a na- 
wet i dzisiaj jeszcze rzadką jest wieś, w którejby nie 
było młyna lub wiatraka. Takie rozpowszechnienie mły- 
narstwa, nie przeszkadzało szczególnemu zakwitnieniu 
jego w pewnych okolicach. W Wielkopolsce były mia^ 
ste(V2ka z samych młynarzy złożone, którzy zajmowali 
się wyrobem jednego gatunku mąki lub kaszy. Do dziś 
dnia słynną jeszcze jest kaszka radomska, w . Radom- 
sku pod Częstochową wyrabiana według sposobów na 
n^iejscu tylko znanych. Takich sposobów było i jest je- 
szcze wiele w różnych okolicach. Nikt ich nie badała 
nikt o nie nie pytał, bo każdy je z góry jako proste i 



- 117 

chłopskie lekceważył. A przecież kasze polskie były naj- 
słynniejsze w świecie a dzisiaj jeszcze lepszych nigdzie 
w żadnym kraju nie wyrabiają. Odradzający się polski 
przemysły powinien poznać dokładnie ten nizki przemysł 
rodzinny, swojski, co się w chacie kryje i służy potrze- 
bie miejscowych wieśniaków. Wiele się tam nauczyć 
można. Dział tego przemysłu domowego — i fabryka- 
tów ręką włościan dokonanych po, różnych krajaeh, na- 
leży na wystawie wiedeńskiej do najciekawszych. Nie 
pogardza nim wykształcony a umiejętny fabrykant i^ 
szuka w nim nowych wzorów. Pan Hille, właściciel wiel- 
kiej fabryki w Żyrardowie, poznawszy sposób tkania 
przez chłopki okoliczne dreliszków, z których robią spó- 
dnice, zastosował go na wiolką skalę w swojej fabryce 
jako dobry i tani, i dzisiaj dreliszkami mazowieckimi 
prowadzi wielki handel do Moskwy. Powinien nam być 
przykładem w szanowania wiejskiego^ przemysłu, który 
przy rozumnem wzięciu się do rzeczy, st&ćby się mógł 
podstawą umiejętnego a wielkiego przemysłu. 

Do gałęzi starego przemysłu, który czeka na oży- 
wienie, należy fabrykacja miodu do picia'. Na wystawie 
znajduje się tylko miód ze wsi Boguchwała koło 
Rzeszowa z miodosytnip. Henryka Straszewskie- 
go. Najstarszy jest z 1855 r., najmłodszy z 1869. Na 
butelkach etykiety polsko-niemieckie. Przy beczce ?^- 
malowany Krakus i Mazur. Miód ten jest wybornego 
smaku, zapewne lepszy od krakowskiego i kulikowskie- 
go, kiedy miodosytnicy z Krakowa i z Kulikowa nie 
chcieli swoim wyrobem popisać się w Wiedniu. 

Piwa, chociaż go Lwów, i inne miasta niewiele dostar- 
czyły, jest dosyć i wcale dobre, snąć wyrób jego w Galicji 
ulepszył sią i wzmaga, co uznać należy za szczęśliwe 
zdarzenie, bpć przecież jest nadzieja, że przy rozpo- 
wszechnieniu się piwa zmniejszy się picie szkodliwej 
wódki, która nietylko jest przyczyną ubóstwa ludu ale 
i jego fizycznego upadania. O piwie mniemają, źe to 
jest napój narodowy niemiecki. Prawda, że najwięcej 
piją go dzisiaj w Niemczech: nie trzeba atoli zapomi- 
nać, że starzy Polacy pili także bardzo wiele piwa. Są 
ślady w aktach grodzkich, że w wieku XVI. piwo na- 
leżało do napojów wyrabianych w Polsce przez gospo- 



— 120 — 

Mawet w najlepszej reataaracji aa wystawie .Frćres 
ProYenceaui", gdzie za obiad z dwóch potraw i z wina 
złożony, trzeba zapłacić cztery reńskie, lody są drogie 
i niedobre. Oprócz Rotlendera żaden z cuhierników 
lwowskich i krakowskich na wystawie nie wystąpił. 

Wspomnimy* jeszcze dzisiaj o konserwie mięsa 
według nowego sposobu, wynalezionego przez. p. Teo- 
dora Bredta z Tłumacza. Z mięsa różnych zwie- 
rząt robi on konserwy bez wędzenia, bez soli, przez 
samo uiycie jakiejś rośliny, której nazwisko jest tajem- 
nicą wynalazcy. Mięso w ten sposób w stanie surowym 
zakonserHowane, nie psuje się przez czas dłuższy, nie 
traci właściwości świeżego mięsa a w smaku cokolwiek 
tylko jest innem od świeżego mięsa. Na wynalazek swój 
p. Bredt otrzymał patent. Kilka kawi^ów mięsa w no- 
wy sposób zakonserwowanego, zawiesił w szafce na wy- 
stawie, a przechodzący mogą go próbować, 

9. lipca 1873. 



— 122 — 

nami, a właściciel namiotu, król pokolenia, „Prze- 
biegłość źbika^ poległ śmiercią bohaterską. 

Indjanie bronią swojej leśnej swobody, swojego 
zielonego królestwa bez miast i bez kościołów; Amery- 
kanie mordują ich w imię kultury i .cywilizacji, która 
w naszych czasach stała się tytułem , uprawniającym 
wszelkie polityczno-narodowe zabory i zbrodnie. Że 
takiego uprawnienia Indjanie nie 'uznają, któżby ze 
sprawiedliwych, mógł im z tego powodu zarzut zrobić? 
Ze tylko orężem wyparci ustępują, nie weźmie im tak- 
że nikt za złe, kto umie cenić miłość ojczyzny, a uom- 
cie to uważa za „rzecz pozytywną.'' Rozszeraaeze 
kultury sposobami orężnemi w przeczuciu, że kiedyś 
wojen jakie z Indjanami prowadzą , ludzie prawdziwie 
wykształceni nie będą uważać za słuszne i dobre, tłu- 
maczą je okrucieństwem dzikich. Okrucieństwo to jest 
faktem nieulegającym zaprzeczenia, ale faktem wywoła- 
nym przez bezwzględność i okrucieństwo ucywilizowa- 
nych. Nie, za dobrą tej kultury a za prawdziwą tej 
cywilizacji uznać nie możemy, która nie naiik%, nie 
przekonaniem, nie misjonarstwem Chrystusa rozszerza 
się pomiędzy dzikimi, ale mordami, wódką i syfilizmeiti. 
Tak, syfilizmem, bo wiadomo przecież, że Moskale, dla 
łatwiejszego ucywlizowąnia Syberji, zaszczepili Tungu- 
zom i innym dzikim ludom .jad strasznej choroby, która 
w surowym tamtejszym klimacie jest nieuleczoną a 
śmiertelną dla całej rodziny, w której się ta choroba 
pojawi. 

Powiadają i o Amerykanach to samo. Stali się 
oni do Moskali i prz^z to jeszcze podobnymi , że kra- 
dzieże oraz przeniewierstwa są w ich Urzędach na po- 
rządku dziennym. Nawet członkowie komisji wystawo* 
wej amerykańskiej w Wiedniu , zanominowani praez 
Granta, p(^isali się tu w Wiedniu brzydklemi zdolno- 
ściami. Piepiądze rządowe roztrwonili , przehulałi a 
wystawy nie urządzili. Grant przed samem otwarciem 
wystawy musiał drugą komisję nominować, która wr^sus- 
cie urządziła amerykański oddział, nie bardzo licznie 
i nie bardzo świetnie napełniony. 

Myśli te i przypomnienia potrącone historją na- 
miotu indyjskiego, obróconego na szynk wystawowy, 



. — 123 — 

przerwał mi wesoły angielski śpiew chóralny i dźwigi 
gitary. Był to koncert iBurzynów i mulatów przebra- 
nych za „kelnerów.** Śpiew ich ostry rozradował 
publiczność. Wszyscy cisnęli się do nich i przysłuchi- 
wali się melodjom niedawnych niewolników. Pamięć 
m(4a pobudzona koncertem , jakiego nigdy jeszcze nie 
słyszałem, nasunęła mi zaraz obrazy plantatorów poga- 
niających batami murzynów do 'zbierania bawełny, 
i Kościuszkę uwalniającego' tych. murzynów, których 
mtt rzecz^pospolitą w niewolę oddała, jako wynagrodzenie 
za dźwiganie oręża w obronie jej wolności i niepo- 
dległości. 

Szczęściem, źe Amerykanie w naszych czasach 
uwolnili wreszcie murzynów, źe nie cpfnęli się przed 
czteroletnią wojną dla zapewniania tryumfu prawom 
człowieka — inaczej, bez tej wojny, pomimo wielkiej 
kultury byliby pogardy godni. Murzyni są dzisiaj oby- 
watelami Stanów Zjednoczonych, a lubo poniżenie, 
w jakiem się^ znajdowali , odzywa się jeszcze we wszy- 
stkich stosunkach ich z białymi, nawet tu na wystawie, 
przecież odtąd mają drogi otwarte do faktycznego ró- 
wnouprawnienia. 

Ochłodzony, z odświeżonemi siłami wróciłem do 
sal wystawy rolniczej, niesłychanie parnej o tej porze, 
i zanotowałem w mej książce okazy następujących firm 
polskich z pod panowania habsburgskiego. 

W osobnej szafie ustawiono butelki z sztucznym 
szampanem, wyrabianym z austrjackiego i węgierskiego 
wina w fabryce pp. Bogdana Hoffa i H: Jabłoń- ' 
s ki ego w Krakowie. Pierwszy jest właścicielem, dru- 
gi dyrektorem fabryki szampana, który zamiast au^ 
stijackim nazwać powinni byli polskim szampanem. 
Szampan jaki wyrabiają odznacza się czystością płynu, 
zapachem i silnem burzeniem, które się z większą siłą 
wyrabia w szklance niż w butelce. Smak jest dobr^, 
przypominający w zupełności wino oryginalne szampań- 
skie. Wyrabiają go z wina Ydslauerskiego i Kló- 
aterneuburgskiego, oraz z win węgierskich: 
Rieslingskiego, Banackiego, Luttenberg- 
skiego i Styryjskiego. Geny są niższe od szam- 
pana francuzkiego i to mu zapewni szerokie u nas roz- 



— 124 — ' 

powszechnienie. Przy wystawie szampana polskiego 
znajduje się dwa obrazki, robione przez p. Walcijana. 
Eliasza a przedstawiające, sposób fabrykacji tego wina. 

Juliusz Grosse posiadający w Krakowie widką 
piwnieę starych, wytrawnych win węgierskich, reńskich 
i f rancnzkich oraz skład herbaty, urządził wystawę 
tych win. Na butelkach znajdują się etykiety z wido- 
laem- zamku krakowskiego i z napisem : j,Nullum tń- 
num nisi hungaricum , Hungariae natum, Crdcóniae 
educatum.^ Firma p. Grossego jest dawną ^ prowadsi 
handel winem z Niemcami i z Moskwą. W Altonie 
otrzymał w r. 1862 medal złoty za swoje wino* 

Oprócz Grossa, żadna inna z sławnych krakow- 
skich piwnic, ani teź żaden inny handel z Galicji nie 
nfadesłał okazów wina węgierskiego na wystawę, dhodaż 
piwnice lwowskie, tarnowskie i innych zwłaszcza pod- 
karpackich miast obfitują w starego, wybornego wę- 
grzyna. Za to rozolisow, spirytusów i likierów nie bnkk. 

W wystawie wyrobów tego rodzaju odznaczył się 
p. Juliusz Mikolasz ze Lwowa. W szafie pięktiie 
oszklonej, poumieszczał wysokie z białego i kolorowego 
szkła butle, napełnione alkoholem, koniakiem, arakieim 
i różnego' rodzaju likierami. Etykiety są polskie a na- 
zwy takie jak „kontuszówka'', „piołunówka^, nŁwo- 
wiahka", brzmią wcale dobrze, 

Wcale jest także liczną i ładnie urządzoną wy- 
stat*^ falbryki rosolisów, likierów i araków wdo^y L. 
M. Baczewskiej i synów we Lwowie. ZalozoB% zo- 
stała jeszcze 1782 r., przywilej otrzymała roku 1810. 
Pf^ciwną stronę tej samej szafy zajmują butelki na- 
pełnione likierami i wódkami, które wyrabia w zna- 
cznej swej fabryce p. JakóbGross w Białe. Brata 
zaś jego młiDdszego, Józefa Gossa ocet nadesłany 
dostał z Bielska. . 

P. Pinkas Schiffman ze Lwowa umie^ił 
w niąłej szafeczce likiery i rafinowany przez siebie spi- 
rytus ; w nierównie obszerińejszerj szafie okazał Wyroby 
sw^'e p; Adolf Freukel, który w r. 1852 założył 
w Białe fabrykę spirytusu, likieru i rumu. 

Pierwsza Przefmyska rafinśrja spi- 
ry>f usu i f&bryka rumu oraz likierów p. S e w^r y na 



- 125 — 

Smarzewskiego nie wstydziła 3ię jak inni polscy 
&brykanci polskich napisów. Wystawa jej przedstawia 
się teź dobrze pod każdym względem. Na pięknej, okrą- 
głej etażerce poustawiano gustownie butelki a wierz- 
diołek jej uwieńczono ogromnym butlem spirytusu wy- 
bornie rafinowanego. 

Wieliczka posiada na wystawie wódki aź z dwóch 
awoich &bryk. Fabryka rosolisów, likierów, rumu i 
octu. oraz handel win H^ Perlbergera i syna 
w, Wieliczce starała się świetnie wystąpić. Obok zaraz 
ustawiono Wystawę z modelem maszyny parowej z rafi- 
nerji spirytusu i fabryki likierów, rumu Matznerai 
Josephthala w Wieliczce. Dwie z kryształowego 
sekła beczułki nalane są spirytusem tej fabryki. 

Wspomnieć nam tu należy «o wielkiej i wspania- 
łej wystawie płodów rolniczych i przemysłu rolniczego 
z dóbr arcy księcia Al brr ech ta. Wiadomo, ze posia- 
da on dobra w Galicji, na Szląsku iw Węgrzech. Tu 
pomówimy tylko o tych okazach, które polska ręka 
prisygotowała i polska ziemia wydała, to jest o przed- 
miotach przysłanych z Żywca i Cieszyna, w około któ- 
rych rozszerzają się posiadłości dzisiejszego głównodowo- 
dzącego wojskami austijackiemi. 

Wystawa z tych dóbr zajmuje wiele szaf, szafek 
i jest bardzo pięknie i umiejętnie urządzona. 

W jednej wielkiej szafie, która jako robota sto- 
larska zasłustuje na uwagę, ustawiono z jednej strony 
mnóstwo butelek z likierem, z wódkami, z arakiem i 
ze spirytusem z dystylarni arcyksięcia w Żywcu;' wy- 
borne mąki i kaszę z młyna, który posiacUi w okolicy 
Żywca, i wreszcie piwo, porter, chmiel i jęczmień z bro- 
waru Pawlusie pod Żywcem. Druga strona tej samej 
szafy zapełniona wyrobami z Cieszyna, który jakkol- 
wiek Niemcy ogłaszają za miasto niemieckie, jest prze- 
dez miastem polskiem i nigdy niem być nie przesta- 
nie. Pomiędzy temi wyrobami znajduje się piwo z bro- 
waru arcyksięcia na górze zamkowej w Cieszynie ; olej 
z olejtii i spirytus z rafinerji w Mostach pod Cieszy- 
nem i wreszcie .gojące napoje z fabryki likierów i ro- 
solisów. Ż jednego ^Iboku tej szafy poustawiano w dre-^ 
imianyoh nczyniaGh : ładny zbiór zboża, grochów i kar- 



— 126 — 

tofle Godricha, uprawiane w dobrach żywieckich ; z dru- 
giego boku takiź sam zbiór zbóż i nasion z dóbr cłe* 
szynskich. Druga tejźę wielkości szafa zawiera produkta 
z węgierskiego Altenburga, który także należy do ar* 
cyksięcia Albrechta, i znajduje się już w odziale ma- 
diarskim. 

Oprócz tego zasługuje na obejrzenie entomologi- 
czno-biologiczoa kolekcja owadów szkodliwych rolni- 
ctwu, zebranych w dobrach żywieckich i cieszyńskich. 
Kolekcja ta mieści się aż w sześciu szafkach^ tak jest 
obszerną. Przy zbieraniu i rozmieszczeniu zachowano 
wszystkie warunki umiejętnego kolekcjonowania. Wiel- 
ce także je^t ciekawym model łąki sztucznej, urządzo- 
nej według systemu Petersena we wsi Wieprzu koło 
Żywca, który polecamy uwadze naszych rolników. 

Pod ścianą umieszczono bogaty zbiór kleju sto- 
larskiego, kleju płynnego, kości potłuczonych, mąki 
kościanej, popiołu z kości i wapienia sproszkowanego 
do posypywania pól z fabryki w Żywcu, i plany oraz 
widoki różnych budynków i fabryk gospodarczych w ży- 
wieckich dobrach. Naprzeciwko na drugiej ścianie roz- 
wieszono tablice z graficznem przedstawieniem statysty- 
ki produkcji rolnej i, fabrycznej w Żywcu i w Cieszy- 
nie, dokładnie wykonane. ' 

Bukiety z kłosów zboża i kwiaty w doniczkach 
zdobią opisaną wystawę z tych dóbr rozumnie admini- 
strowanych, a które świadczą, że ich właściciel nietyl- 
ko jest dobrym żołnierzem, ale także dobrym gospo- 
darzem. Panowie nasi, którzy w Wiedniu lubią szukać 
dla siebie wzorów, powinniby właściciela Żywca naśla- 
dować w umiejetnem zastosowaniu przemysłu do rol- 
nictwa. 

Chodząc dzisiaj po pawilonie wschodnim rolnictwa, 
napotkałem wystawę wyrobów mącznych z Tenczyn- 
k a, ^którą przeoczyłem w poprzednich moich wizytach. 
Pisałem o piwie z browaru tenczyńskiego, a nie o mą- 
ce z tamtejszego młyna parowego, należącej do najdo- 
skonalszych tego rodzaju wyrobów na wystawie. Zakła- 
dy tenczyńskie, dawniej Potockiego dzisiaj L. Trzetrae-^ 
wińskiego zostały wiele razy na wystawach odznaczone 
za dokładność wyrabianego piwa i mąki, Następąjąee 



— 127 - 

wystawy przyznały Tenczynkowi medale: w Londynie 
1862, w Bielsku 1871, w Krakowie 1872. Pcóc? tego 
Tenczynek otrzymał medal .austijacki i medal Towa- 
rzystwa gospodarczego krakowskiego. 

Fabryka parowej czekolady i cukierków Feliksa 
Tetschela w Białe wystawiła pełną szafę swoach 
słodkich wyrobów ; pierników p. Wakaracego ze 
liwowa nie mogłem odszukać, chociaż znajdują się wy- 
mienione w katalogu, ani też dereniaku i wiszniaku £. 
Eckhardtą z Probużna, p. Dyonizego Jasień- 
skiego z Budzanowa napojów z owoców, p. Sewe- 
ryna Ochockiego z Zarwanicy wina z owoców i 
miodu, i syropów p. Henryka Dołkowskiego 
z Kent. Za to znalazłem okazy fabryki kawy cy- 
kor jo w ej w Kołomyi, z napisanąi „kawa polską'' i 
„kawa madiarska'' itp.., których w katologu wcale nie 
wymieniono. Go się tyczy „officjąlnego jeneralnego ka- 
ti^ogu wystawy'' powiodzieć tu należy, iż jest i dzie- 
łem nieuctwa i pospiechu. Zamiast informować obal^a- 
muca zwiedzającego wystawę. 

Zanim opiszę wschodni pawilon rolnictwa, zanoto- 
wać mi wypada wystawę dr. Ostoi Zagórskiego, 
ai^tekarza zamieszkałego w Wiedniu przy Neubaugasse 
nr. 44. Jest to wystawa wina sztucznego, robionego 
z owoców i z różnych jagód, oraz korzeni , które wy- 
nalazca nazwał winem polskie m. Etykiety na bu- 
telkach są po polsku pisane a różnym gatunkom tego 
wina dał dr. Zagórski nazwy różnych prowincji Polski: 
i tak jest wino mazurskie podobne smakiem do 
austijackiego, wino poznańskie podobne do wę- 
gierskiego, wino podolskie, wino siewierskie 
i maliniak, burzyk (szampan) z róźnemi przymio- 
tnikami. 

Próbowałem prawie wszystkich gatunków tego 
wina. Są słabe i mocniejsze, wszystkie jednak dobre, 
wonne, smaczne i zdrowe. Wynalazca pragnie wino to 
wprowadzić do karczem i chat polskich i chce niem 
zastąpić gorzałkę, która zabija jedno pokolenie za druh 
giem utrzymując je w niemocy, w ciemności i nędzy. 
Kto zna straszne skutki upijania się ludu wiejskiego 
gorzałką, ten uraduje się z wynalazku dr. Zagórskiego 



— 128 — 



a jeszcze więcej z zamiaru rozpowszechnienia ęo po 
krajp. Zamiar ten udać się może dlatego, źe wmo to 
jest miłe i dobre a prócz tego jest niezmiernie tanie, 
o wiele tańsze od wódki i piwa. Wynalazca dużą, |pra- 
wie kwartową butelkę tego wina. sprzedaje po 15 cen- 
tów. Tśiniość ta nadzwyczajna ztąd pochodzi, źe wyna- 
lazca wyrabia je z owoców, z jagód i w ogóle z mate- 
ijału bardzo mało kosztującego. I dawniej napoje owo- 
cowe, jak jabłecznik, gruszecznik, (cidre) były po pd- 
skich chatach wiejskich i dworkach szlacheckich w 
użyciu. We Francji . w niektórych okolicach (w Nor- 
mandji) do dziś dnia zastępują te napoje wino wyd- 
skane z winnej latorośli, która się tam lepiej jak u nas 
udaje. Wino dr. Zag^órskiego więcaj upaja, od tamtych 
napojów a jest równie zdrowe i tańsze, dla czegozby 
więc nie miało się rozpowszechnić ? Niechaj tylko wy- 
nalazca nie cofa się przed trudnościami, przeszkodauni, 
niechęcią i nieufnością^ jaka go spotka ; niechaj fibr^kę 
poFskiego wina założy w kraju, pracuje wytrwale ' liad 
jego rozpowszechnieniem a dobrze zasłuży się na- 
rodowi. 



11. lipca 1873. 



"V ,.i^; : 



. -.1 



xvn. 

■ . . . * ■ t 

j • • . . • _ .' ■ • 

.^ty i domy włośdańśkie u r6iaych narodów. ,— Upiąk$Z9- 
.|iji^i.'j46X90dne z rze<uqrwi8toćcią: -y— Niesłuaz^^ś^ ząrzutóp 
.foązją\(mjch wysi^wi^iMii. eha^y polskiej. --^ Historyczno jm[^ 
«gfiiy ttiftkiego ątfoa bodpwąiclwa u nas. — Uwagi, i x^. 
Ppia <^ty pcrfskiej, r— Owady, — Mwy metrowe p. Saint 
jSipptels.'*--- EiUtorjk ,wyc(pi piaokowfcli w Holonkn.;! Br;sa- 
c^o^ięaełi. — Wyroby Ipśne. włosia. — -. Okazy ^ drzewa 
SvBS|^a legionóf^ leśnycli z oznaczeniem, rozmiajrów. , -c-r- 

JeszeiEe kUku wystawców* 

( Bardzo, ^ąlmującą i to nie tylko dla .etnografi5.w 
czfi^ci^ wystawy, są dęml^ Drzędstawiające mieszj^iii^ 
i sposób iyeia włościan a róząych narodów, ^yrel^ja 
wyznaczyła na tpn cel znaęzn^ prizestrzcń obrebn z^^* 
tego na wystitwę $6 ą& strumykiem ą^iprzeci^p pa^* 
(^w i^t^dowunyc]^ dla a^tąki i B^roqFtnQdoi..{jl^A^WsiaJ:ą 
to j^y wijiś mała, ztoeona % ttudj^nkpw r4Jói?j stci; 

•tor- •". . . ,,..' r."^ i iv 

WQc;rzy» którzy sprali «i« ^wystąjp^ć . na . wystawjg 
jak .najlepiej i najszerzej, aby pokajcać, źe pti^SKaąnją 
wła^i^ą kulturę i zamoiność, która pozwala ..się m Jf^ 
wf ąysj^kiem równać z driigą pjc^ową monarcłui I^absr 
burgów, i tu zajęli najwięooj dla siebie puejśća. ^j;- 
stawili. tu drewniany koicioł z gotyćka-bizą^tyóską. baj^- 
4^ oryginalną wieżą, i zapełnili go j^k; i. plac w (> 
kpło wi^aniałemi okazami lasów swóicb, szczególni^ 
kąrjpaekich ; wybudowali domy : Siekierski i saski z Sie^ 
dopiogrodn, węgierski, rumuński, słowacki i ki oacki^' i 
osiulzili w nich rodiJiny chłopów' które żyjąc jąk u sie^ 
bie w domu, mają dać zwiedzającym wyobrajienię .6 
sposobie bjtu i i^iorach ludów węgierskicli. Mo^al^ 
\i^budowaIi tu wspaniały jak pańska willa dom z za*- 

17 



— 130 — 

grod^ wościanina moskiewskiego; dom z Yorarlberga 
gospodarza tyrolskiego o piątrze i wielu pokojach, balko- 
nach jak w &zwajcarji, pięknie się przedstawia ; jest tu sza- 
łas alpejski z okolic Salcburga, i zagroda szwedzka, oraz 
idealny dom szkoły austrjackiejy i wreszcie domek wło- 
•ficianina polskiego z okolicy Brodów w Galicji, pokryty 
słomą i zamykający się na drewnianą zasuwę. 

Chata polska a władciwie ruska wygląda bardzo 
ubogo, zwłaszcza że zaraz niedaleko wznoszą się doinki 
i dotny strojńiejsze, wygbdaiej^e i lepiej pobudowaM. 
Ubogie to wejrzenris stało, się powodem do cięikieh -za- 
tzntó w, jikie robiono komisji brodzkiej ze strony Idt- 
kt6rych naszych korespondentów, którzy pragnęliby 
ażeby wybudowano dom jakiego u nas nienia, albo ttl 
wcale nie budowano żadnego. J& zarzutu budownteiyBi 
domu nie zrobię i nie zganię ich za . to, źe bicMrąe na 
serjo naukowe- znaczenie wystawy, przedstawili: bieHriH- 
dnych upiększeń chatę wiejską taką, jaką kaidy u oaa 
na wsi widzieć może, ubocą, skromną, słomą pokrytą. 
Moskale, którzy ws/sytko robi% dla popisu, wylmdowali 
dom, jakiego w okolicach MoBkwy ci, co ją podobnie 
jak ja mieli sposobność poznać i pieszo zwędrowad, nie 
widzieli po wsiach. Chłop moskiewski mieszka -niiifli, 
chaty ich są nawet jak u nas na Podhalu rzeźbą eieitfd- 
dni ozdobione, ale takich domów jak na wystawsie nie 
mają. Dom ten jeet albo popisem cieśli, który go sta- 
wił i chciał się przedstawić jako doskonały rzemieślAHi, 
albo też oszukaństwem. Wolimy przypuścić pierwsze i 
dom ten uważamy za okaz bardzo pięknej ciesielskiiij 
roboty, niema jacy znaczenia dla uczonych, zajmojącydi 
się nauką o ludach. Węgrzy wprawiliby także w Ue^ 
pot tego etnografa, któryby z tego co znalazł np. 
w chacie szeklerskiej, gotów był wyrobić sobie prrtko- 
nanie o rzeczywistym bycie walecznych Szeklerów, po- 
między którymi ' żywem i świętem jest dotąd wspms- 
nienie jenerała Bema a które to wspomnienie poinięd!^ 
nami a nimi jest węzłem zbliżenia i przyjaźni. Chęć 
przedstawienia się lepszym jest tak ogólną, że i Wi- 
grom nie bierzemy za złe, iż upiększyli się na wy- 
stawie świata, — wszakże upiększetiom, jakie . oni i 
inne narody porobiły w tern, co ma przedstawiać' idi 



— 131 — 

byt r:^ezy wisty, odmawiamy naukowej wiary i wartości 
etn^r^ficznąj. 

Nie formujemy więc budowniczym, a właściwie p. 
Kazimierzowi Młodeckiemu, który łoiył koszta na po* 
stawicoiie cliaty polskiej zarzutu z tego, źe przez posza- 
nawanie prawdy w złudzenie nauki nie wprowadził; 
c^ęlibjśmy tylko, ażeby się ktoś znalazł, co zwiedza- 
jącym potrafiłby wytłumaczyć przyczyny, dla których 
Wk^i^ budownictwo nie mogło się dźwignąć, a dla 
kbóiych -chata naszego włościanina jest ubogą i małąj 
wartości. Grdyby się ktoś znalazł, któryby opowiedział, 
źe naród nao^ mieszkający na szlakach, po których 
chodzili i clK^zą dotąd zdobywcy i światoburcy, źył 
jak żołnierz na kresach Europa i perjodycznle co lat 
kilkanaście lub kiikadziesiąt widział i dotąd widzi wsie 
i n^lastą płonące od żagwi najezdników, możeby zwie- 
d^ąćy jirDZDmieli, dlaczego budowano chaty nizkie, 
niękoutowne, łatwo i tanio po pożodze dające się od- 
budować. Moż^y zrozumidi i za ubóstwo pogardą nas 
mą obarczali, gdyby porachowali ile to razy ^ wypalali 
Qa» wsie > miasta Tatarzy i Turcy, ile razy wypalali 
i; Wypalają doti^l Moskale i Kozacy, jakie spustoszenia 
rolifli.i vobi% sąsiedzie którzy, gdy nas raz zwalczyli, 
za, iiądrość stanu rządzenia swojego nam nami uważają 
ut9:zs]njf.wanie narodu naszego w ciemnocie i w ubóstwie, 
«f^dł atoli ciemnota, ubóstwo i to przeczucie jakicgś 
wieUppó A^ naszej ziemi burzy sprawia, że dokąd lud 
nasz po. wsiadł i miastach nie kwapi się do porzij^nego 
i nipcńtgo budowania, władza^ której obowiązkiem jest 
dsałać i l)ud6wać w ten sposób, jakby działała i bu- 
dowała na wieki) powinna użyć wszelkich w zakresie 
jej zostających środków do wprowadzenia w zwyczaj 
pomiędzy naszą ludnością wygodnego, zdrowego i cąy- 
^Uigo zaiiileszkania w doBjach obszernie i dobrze, oraz 
pi^iue zbudowanych. Mniemam że sejmu naszego jest 
ol)owiązkiem, zająć się kwestją pomieszkań i budownic- 
twa po miastach i wsiach nasusych. Prawo przezeń u- 
chwalone o sposobie zamieszkania po miastach, które 
z Mwodu niechlujstwa żydów, stały się siedliskami za- 
ra^wycb chor^, i o porządku jaki ma być na ulicach 
utrzymywany; jakoteż przepisy o budowaniu kominów 



— 132 — 

ś 

i dachów w chatach wiejskich, aregulowałyby w lat kilka- 
naście tę niesłychanie dla zdrowia publicznego waioą 
kwestię porządna i budownictwa. Jeżeli w Krótóstwię. 
Fólskiem chaty po miasteczkach i \ ioskaeh lepiej wy-^' 
glądają nii w Galicji, zawd^ięezyć to należy uc^wide 
sejmu,' zapadłej w epoce konstytucyjnej, której wykona-' 
nla pilnowały władze wykonawcze jeszcze przez lat 
kilka po upadku powstania 1831 roku. 

iie sq'm lwowski nie okaże się pod tym wzgl^Mi 
obojętnym i pójdzie w ślady 'warszawskiego, nie wątpi- 
my; a jeżeli do prz} pomnienia mu tej sprawy staiiie 
się powodem uboga chata galicyjska na wystawie świa-r 
ta, będzie to wdzięczną nagrodą poszanowania prawdy, 
jakiej wystawcy chaty złożyli dowody, 

Jak wszystkie chaty w okolicy Brodów, chata nia 
wystawie składa się z sieni, z świetlicy, w której jeet 
piec, z komoFy i z izby także z piecem. Wybudowaną 
z krąglaków pobielanych, wygląda zewnątrz i wewnątrz 
czysto. Urządzenie wewnątrz jest także wiernie nafiladiH 
wanem. Na łóżku pościel chłopska a nad łożem Jezud 
Milatyński, św. Mikołaj i Matka Boska; w skromaej 
szafce widać naczynia gliniane: garnki, miski i miseczki 
pobielane, tłuczek, łyżki i różne kuchenne sprzęty. Na 
ławie konwie, maślnica, koszyk, wrzeciono a na. podło* 
dze ceber leży. W komorze także łóżko się znajdnje, 
skrzynia malowana, sito i żarna. Nawet zabawki dla 
dzieci takie same jakie chłopki kupują na jąrmaarkach. 
niezgrabne a malowane, postawiono na stole, dla .dania 
dokładnego wyobrażenia o mieszkaniu i sprzętach na^ 
szśgo włościanina. 

Prócz tego umieszczono w izbie po prawej strcmie 
zbiór owadów szkodli¥rych dla lasów, pięknie a. umie- 
jętnie zestawiony przez wspomnianego już w ijth listach 
naturalistę, p. Zygmunta Romera, docenta kursu 
leśnictwa przy akademii technicznej we Lwowie. W sieni 
zaś ustawiono butle z terpentyną i mazią sniołową» na- 
diesłane przez księcia Sapiehę z Milkowa pod Cieszano- 
wem, i rysunek pieca używanego do pędzenia tych pro- 
duktów. Obok zaraz znajdi^ą się okazy dobrego w^;la 
drzewnego, nadesłane ptzezp. KazimierzaMłodeto' 
kiegtf z Brodów. 



- 1Ś3 — 

izba po lewej stronie jest cała zapełnioną- leśnemi 
okiuśatti. I^6niieB2?czono ta wyroby nadesłane z Mafcdwa 
pr£iez*lif.Ł. Saint Gen ois, członka Towarzystwa 
gcM^podai^ldego frrakowt^kiego/ a mianowicie miary me- 
troHŃre na siboie różnych rozmikrów^wielkiój, praktycznej 
wartóśd,' które zwracają nwa^ę zwiedzających: nadto 
różne wyroby z drzewa bukowego, jako t^ : terlic^, wi<^ 
dly, łopatę, wzory różnych sposobów krycia dachów i 
odcłnfki kosodrziewiny z Babiejgóry z wysokości 1539 
metr$W. nad poziomem morza. 

' ' Bardzo- interesujące są okazy z uprawy drze w> Wy^^ 
kolMtb^j przez m i a 8 1 o Ł w ó w na wydmach piasiso- 
wydi if Hołosku i w Brzuebowicach na przestrzeni 570 
miń^w. Ui^rawa ta wykonana jedynie .dla związania 
piasku lotnego, który niesiony wiatrami zachodniemi, 
rosBzeizał się na coraz większe przestrzenie do tego 
stopiiia».Mie Lwów był zmuszony zwinąć folwark tam 
iEJtniejącgr, dla wynagrodzenia poddanych za doznane 
szkody. ' Uprawę tę przeprowadził, nadleśniczy miejski 
Sawestka .w iatadi od 1808 — 1820. Wywietrzone w izbie 
chai^ dwie fotbgrafie przedstawiają widok dawnej pu- 
styni i widok obecnie rozkosznie zieleniejącej się pła- 
szczyzny»:.4iadt|o, jeden plan sytuacyjny całą) piasczystej 
l)rze8trzeni i takiź plan zrębów, juź pod siekierą i piłą 
doi:)a8tą]ących. Pan Władysław Tyniecki, profesor 
z DublaUf przedstawił w dwóch tablicach florę tych pia- 
sków* .:W dwunastu zaś pudełkach zebrano róine próby 
z tej przestrzeni, o nabycie których stara się muzeum 
wiedeńskie. Obok tych prób znajduje się zbiór nasion 
leśnych: karpackiej sosny, sosny pospolitej, świerka, jo- 
dły, ląodi^ewia, ałotcji i jesionu. Niektóre nadesłał pań 
Eokurewicz Mfchał z Toporowa.^ 

Przed chatą na miejscu odgrodzonem umieszczono 
dtaż^ dińiiewa pomiędzy klombami^ zasadzonemi młodemi 
drtewkami ze szkółek lasowych i ze siejby. W altanie 
zbudowanej ze skóry brzozowej podług rysunku pana 
Pietra Hirscha^ młodego Polaka, kształcącego się 
w akademii leśnictwa w Mariabrunn niedaleko Wiednia, 
poukładano bardzo liczny zbiór naczyń z drzewa, wy<e. 
Uimy^ ' pnez > włościan, zwłnszcza teź gócali, a nade- 
słanych przez Towarzystwa gospodarskie krakMrekie4' 



— 124 — ' 

powszechnienie. Przy wystawie szampana pobddego 
znajduje się dwa obrazki, robione przez p. Waleijana. 
Eliasza a przedstawiające sposób fabrykacji tego wkia. 

Juliusz Grosse posiadający w Krakowie widką 
piwnicę starych, wytrawnych win węgierskich, reńskich 
i francnzkich oraz skład herbaty, urządził wystawę 
tych win. Na butelkach znajdują się etykiety z wido- 
kiem zamku krakowskiego i z napisem : j^Nullum ^i- 
nimi nisi hungaricum , Hungariae natum, Oracamae 
edmatum.^ Firma p. Grossego jest dawną ^ prowadzi 
handel winem z Niemcami i z Moskwą. W Altonie 
otrzymał w r. 1862 medal złoty za swoje wino* 

Oprócz Grossa, żadna inna z sławnych krakow- 
skich piwnic, ani teź żaden inny handel z Galicji nie 
i][adesłp.ł okazów wina węgierskiego oa wystawę, chodai 
piwnice lwowskie, tarnowskie i innych zwłaszcza pod- 
karpackich miast obfitują w starego, wybornego wę- 
grzyna. Za to rozolisow, spirytusów i likierów nie brak. 

W wystawie wyrobów tego rodzaju odznaczył się 
p. Juliusz Mikolasz ze Lwowa. W szafie pięknie 
oszklonej, poumieszczał wysokie z białego i kolorowego 
szkła butle, napełnione alkoholem, koniakiem, arakieim 
i różnego' rodzaju likierami. Etykiety są polskie a na- 
zwy takie jak „kontuszówka^, „piołunówka^i ,Łwo- 
wiahka", brzmią wcale dobrze, 

Wcale jest także liczną i ładnie urządzoną wy- 
stav^a fal)ryki rosolisów, likierów i araków wdóWy Ł. 
M. Baczewskiej i synów we Lwowie. 'Załozon% zo- 
stała jeszcze 1782 r., przywilej otrzymała roku 1810. 
Przeciwną stronę tej samej szafy zajmują butelki na- 
pełnione likierami i wódkami, które wyrabia w zna- 
cznej swej fabryce p. Jakób Gross w Białe. Brata 
zaś jego młodszego , J ó z e f a G o s s a ocet nadesłany 
został z Bielska. > 

P. Pinkas Schiffman ze Lwowa umieścił 
w niałej szafeczce likiery i rafinowany przez siebie spi- 
rytus ; w nierównie obszerniejszej szafie okazał Wyroby 
sw(4'e p; Adolf Freiikel, który w r. 1852 liloijl 
w Białe fabrykę spirytusu, likieru i rumu. 

Pierwsza Prze^myska rafinśr.ja spi- 
ry>f usu i fitbryka rumu orae likierów p. S e w er y iia 



- 125 — 

Smarzewskiego nie wstydziła 3ię jak inni polscy 
fabrykanci polskich napisów. Wystawa jej przecbtawia 
się też dobrze pod każdym względem. Na pięknej, okrą- 
głej etażerce poustawiano gustownie butelki a wierz- 
chołek jej uwieńczono ogromnym butlem spirytusu wy- 
bornie rafinowanego. 

Wieliczka posiada na wystawie wódki aż z dwóch 
swoich fabryk. Fabryka rosolisów, likierów, rumu i 
octu . oraz handel win H. Perlbergera i syna 
W.Wieliczce starała się świetnie wystąpić. Obok zaraz 
ustawiono Vystawę z modelem maszyny parowej z rafi- 
nerji spirytusu i fabryki likierów, rumu Matznerai 
Josephthala w Wieliczce. Dwie ^ kryształowego 
szkła beczułki nalane są spirytusem tej fabryki. 

Wspomnieć nam tu należy 4) wielkiej i wspania- 
łej wystawie płodów rolniczych i przemysłu rolniczego 
z dóbr arcyksięcia Alhrrechta. Wiadomo, że posia- 
da on dobra w Galicji, na Szląsku iw Węgrzech. Tu 
pomówimy tylko o tych okazach, które polska ręka 
przygotowała i polska ziemia wydała, to jest o przed- 
miotach przysłanych z Żywca i Cieszyna, w około któ- 
rych rozszerzają się posiadłości dzisiejszego głównodowo- 
dzącego wojskami austrjackiemi. 

Wystawa z tych dóbr zajmuje wiele szaf, szafek 
i jest bardzo pięknie i umiąjętnie urządzona. 

W jednej wielkiej szafie, która jako robota sto- 
larska zasłuifuje na uwagę, ustawiono z jednej Btrony 
mnóstwo butelek z likierem, z wódkami, z arakiem i 
ze spirytusem z dystylarni arcyksięcia w Żywcu \ wy- 
borne mąki i kaszę z młyna, który posiada w okolicy 
Żywca, i wreszcie piwo, porter, chmiel i jęczmień z bro- 
waru Pawlusie pod Żywcem. Druga strona tej samej 
szafy zapełniona wyrobami z Cieszyna, któiy jakkol- 
wiek Niemcy ogłaszają za miasto niemieckie, jest prze- 
cież miastem polskiem i nigdy niem być nie przesta- 
nie. Pomiędzy temi wyrobami znajduje się piwo z bro- 
waru arcyksięcia na górze zamkowej w Cieszynie ; olej 
z olejni i spirytus z rafinerji w Mostach pod Cieszy- 
nem i inreszcie 'gorące napoje z fabryki likierów i ro- 
solisów. Ż jednego .boku tej szafy poustawiano w dre-« 
wnianjtch aaczyniach : ładny zbiór zboża, grochów i kar- 



— 126 — 

tofle Godricha, uprawiane w dobrach żywieckich ; z dru- 
giego boku takiż sam zbiór zbóż i nasion z dóbr cie^ 
szynskich. Druga tejźę wielkości szafa zawiera produkta 
z węgierskiego Altenburga, który także należy do ar* 
cyksięcia Albrechta, i znajduje się już w odziale ma- 
diarskim. 

Oprócz tego zasługuje na obejrzenie entomologi- 
czno-biologiczoa kolekcja owadów szkodliwych rolni- 
ctwu, zebranych w dobrach żywieckich i cieszyńskich. 
Kolekcja ta mieści się aż w sześciu szafkach^ tak jest 
obszerną. Przy zbieraniu i rozmieszczeniu zachowano 
wszystkie warunki umiejętnego kolekcjonowania. Wiel- 
ce także jest ciekawym model łąki sztucznej, urządzo- 
nej według systemu Petersena we wsi Wieprzu koło 
Zjwca, który polecamy uwadze naszych rolników. 

Pod ścianą umieszczono bogaty zbiór kleju sto- 
larskiego, kleju płynnego, kości potłuczonych, mąki 
kościanej, popiołu z kości i wapienia sproszkowanego 
do posypywania pól z fabryki w Żywcu, i plany oraz 
widoki różnych budynków i fabryk gospodarczych w ży- 
wieckich dobrach. Naprzeciwko na drugiej ścianie roz- 
wieszono tablice z graficznem przedstawieniem statysty- 
ki produkcji rolnej i, fabrycznej w Żywcu i w Cieszy- 
nie, dokładnie wjrkonane. * 

Bukiety z kłosów zboża i kwiaty w doniczkach 
zdobią opisaną wystawę z tych dóbr rozumnie admini- 
strowanych, a które świadczą, że ich właściciel nietyl- 
ko jest dobrym żołnierzem, ale także dobrym gospo- 
darzem. Panowie nasi, którzy w Wiedniu lubią szukać 
dla siebie wzorów, powinniby właściciela Żywca naśla- 
dować w umiejetnem zastosowaniu przemysłu do rol- 
nictwa. 

Chodząc dzisiaj po pawilonie wschodnim rolnictwa, 
napotkałem wystawę wyrobów mącznych z Tenczyn- 
k a, 'którą przeoczyłem w poprzednich moich wizytach. 
Pisałem o piwie z browaru tenczyńskiego, a nie o mą- 
ce z tamtejszego młyna parowego, należącej do najdo- 
skonalszych tego rodzaju wyrobów na wystawie. Zakła- 
dy tenczyńskie, dawniej Potockiego dzisiaj L. Trzetrae*^ 
winskiego zostały wiele razy na wystawach odznaczone 
za dokładność wyrabianego piwa i mąki^ Następujące 



— 127 - 

wystawy przyznały Tenczynkowi medale: w Londynie 
1862, w Bielsku 1871, w Krakowie 1072. Pcóci? tego 
Tcnczynek otrzymał medal austijacki i medal Towa- 
rzystwa gospodarczego krakowskiego. 

Fabryka parowej czekolady i cukierków Feliksa 
Tetschela w Białe wystawiła pełną szafę swoich 
słodkich wyrobów ; pierników p. Wakaracego ze 
Lwowa nie mogłem odszukać, chociaż ^najdują^ się wy- 
mienione w katalogu, ani też dereniaku i wiszniaku E. 
Eckhardta z Probużna, p. Dyonizego Jasień- 
skiego z Budzano wa napojów z owoców, p. Sewe- 
ryna Ochockiego z Zarw^nicy wina z owoców i 
miodu, i syropów p. Henryka Dołkowskiego 
z Kent. Za to znalazłem okazy fabryki kawy cy- 
kor jo w ej w Kołomyi, z napisanąi ,,kawa polska "* i 
„kawa madiarśka'' itp.., których w katologu wcale nie 
wymieniono. Co się tyczy „officjąlnego jeneralnego ka- 
t^ogu wystawy *" powiodzieć tu należy, iż jest i dzie- 
łem nieuctwa i pospiechu. Zamiast informować obała- 
muca zwiedzającego wystawę. 

Zanim opiszę wschodni pawilon rolnictwa, zanoto- 
wać mi wypada wystawę dr. Ostoi Zagórskiego, 
ai^tekarza 2amie3zkałego w Wiednia przy Neubaugasse 
nr. 44. Jest to wystawa wina sztucznego, robionego 
z owoców i z różnych jagód, oraz korzeni , które wy- 
nalazca nazwał winem polskie m. Etykiety na bu- 
telkach są po polsku pisane a różnym gatunkom tego 
wina dał dr. Zagórski nazwy różnych prowincji Polski: 
i tak jest wino mazurskie podobne smakiem do 
austrjackiego , wino poznańskie podobne do wę- 
gierskiego, wino podolskie, wino siewierskie 
i maliniak, burzyk (szampan) z różnemi przymio- 
tnikami. 

Próbowałem prawie wszystkich gatunków tego 
wina. Są słabe i mocniejsze, wszystkie jednak dobre, 
wonne, smaczne i zdrowe. Wynalazca pragnie wino to 
wprowadzić do karczem i chat polskich i chce niem 
zastąpić gorzałkę, która zabija jedno pokolenie za dru- 
giem utrzymując je w niemocy, w ciemności i nędzy. 
Kto zna straszne skutki upijania się ludu wiejskiego 
gorzałką, ten uraduje się z wynalazku dr. Zagórskiego 



— 128 — 

\ 

a jeszcze więcej z zamiaru rozpowszechnienia ęo po 
krajfi. Zamiar ten udać się może dlati^o, ie wmo to 
jest miłe i dobre a prócz tego jest niezmiernie tanie, 
o wiele tańsze od wódki i piwa. Wynalazca dużą, {pra- 
wie kwartową butelkę tego wina, sprzedaje po 15 cen- 
tów. Ttaiość ta nadzwyczajna ztąd pochodzi, źe wyna- 
lazca wyrabia je z owoców, z jagód i w ogóle z matę- 
ijału bardzo mało kosztującego. I dawniej napoje owo- 
cowe, jak jabłecznik, gruszęcznik, (cidre) były po pol- 
skich chatach wiejskich i dworkach szlacheckich w 
użyciu. We Francji , w niektórych okolicach (w Nor- 
mandji) do dziś dnia zastęptgą te napoje wino wyd- 
skane z winnej latorośli, która się tam lepiej jak u naa 
udaję. Wino dr. Zagórskiego więcaj upaja od tamtych 
napojów a jest równie zdrowe i tańsze, dla czegozby 
więc nie miało się rozpowszechnić ? Niechaj trjrlko wy- 
nalazca nie cofa się przed trudnościami, przeszkodami, 
niechęcią i nieulności^ jaka go spotka ; niechaj fabijkę 
polskiego wina założy w kraju, pracuje wytrwale ' tfad 
jego rozpowszechnieniem a dobrze zasłuży^ się na- 
rodowi. 

11. Hpca 1873. 



xyn; 

.(^if i dom; włoSiuBllskie a t^ajob narodów. : — Upi^1caz»- 
■|iift|.'|ii«go4ne z rie(uviriBtością:,— Niesluaznoś^ mmMfi 
-Pp^ji)JQiijeb wjataiESpat cbatj polskie. ~- Eistor^ńa j^ji- 
«Ęf9f Bipkugo ąt^Bu bsdpwudiwa u nu. . — Uwa^'. i i;^;. 
:{]{fia «)>at7 . polakiej. — OwtĄJt, — Miwy metrowe p. Saint 
:P^|«.'T— Kałtac^ ,w74p> .piaekowfo^ w Soloskn ji &ifu- 
tf^tUf^mk. — Wjrgb; ' Ipśne wlośaiaD. — Okai; . dizew,a 
s^fB^fifcia lai^nó^ lefii^iili i omacuniem i(tuBiar<}w.','rT- 

^ Bardzo. zajmi^ąc4 i to nie tylko dla etDografifitw 
-^ Ksoficią wjatawyt ^4 domlM pncdst&wiająfw mieez^ńi|i 
i Aposob ^ycia włościan n lóluych ai^odiw. ^yrel^ja 
Wimfic^fU ut tpn oel zaaęzDą loeątrze^ obrębu .spis* 
tego na wjat^wc j/o %& strumykiem .ąfijirzeciifkp pś^' 
cf^w ppl^dawfiDyc^- dla sztoki i Btara^tnQ£(H.,fJgo,v8iua 
Vi j^by «i«ś nuiU, złoBODa s badjakóv E<i^cfij striucT' 

■bW. ■■: ...■.-■. : 'l ,.■ 

Wwny. kt^trsy B(ąrali,się .wystąpić .na. wyątąwjs 

iak^WUlÓpiej i Dajsserzej, aby pokauiĆ, ie posiadają 

pozwala się im .irc 

rą iaonarctui ^bs^ 

ębie miejsca, Wji- 

kQ-bizantjÓ8ką. bajf- 

;o jak, i, piać w r,- 

swóicb, ssezególfii^ 

leraki i aaski z Sie- 

towacki i kroacki. I 

óre żyjąc jf^ u gi0,- 

bifl « doma, mają dać s^edsającym wyobraieoie A 

Bpoaobłf] bytu i ł^iorach ludów w^ierskich, Atosjcald 

^budowali ta wspaniały jak pańska willa dom z za- 

17 



— 130 — 

grod^ woicianina moskiewskiego; dom z Yorarlberga 
gospodarza tyrolskiego o piątrze i wielu pokojach, balko- 
nach jak w Szwajcarji, pięknie się przedstawia ; jest tu sza- 
łas alpejski z okolic Salcburga, i zagroda szwedzka, oraz 
idealny dom szkoły austrjackiej, i wreszcie domek wło- 
•ficianina polskiego z okolicy Brodów w Galicji, pokryty 
słomą i zamykający się na drewnianą zasuwę; 

Chata polska a właiciwie ruska wygląda bardzo 
ubogo, zwłaszcza że zaraz niedaleko wznoszą się doniki 
i domy strojhiejsze, wygt^niejEtte i lepi^ pobudowaM. 
Ubogie to wejrżeniis stało, się powodem do* cięikieh la- 
rzntdw, jikie robiono komisji brodzkiej ze strony fdi- 
których naszych korespondentów, którzy pragiąBbj 
aieby wybudowano dom jaUegó u nas nienia, ' alboi ttz 
wcale nie budowano żadnego. J& zarzutu budowdieiyk 
domu nie zrobię i nie żganię ich ż$l to, źe biorąc 'M 
ser jo naukowe' znaczenie wystawy, przedstawili; biett^ic- 
dnych upiększeń chatę wiejską taką, jaką kałdy u oas 
na wsi widzieć może, uboęą, skromną, słomą pokrytą. 
Moskale, którzy ws/sytko robi% dla popisu, wylmdowali 
dom, jakiegd w okolicach If oskwy ci, co ją podotale 
jak ja mieli sposobność poznać i pieszo zw^lrowaif^ nie 
widzieli po wsiach. Chłop moskiewski miesżka^^nfeźli, 
chaty ich są nawet jak u nas na Podhalu rzeźbą ciedid- 
idcą ozdobione, ale takich domów jak na wystawcie liie 
mają. Dom ten jest albo popisem cieśli, który 9» sts- 
wił i chciał się przedstawić jako doskonały rzęmieślfifli, 
albo też oszukańitwem. Wolimy przypuścić pienrwsze i 
dom ten uważamy za okaz bardzo pięknej desiejski^j 
roboty, niema jacy znaczenia dla uczonych, zajmojąej^ 
się nauką t) lodach. Węgrzy wprawiliby także w kłe^ 
pot t^o etnografo, któryby z tego co znalazł vp. 
w chacie szeklerskiej, gotów był wyrobić sobie przeko- 
nanie o rzeczywistym bycie walecznych Szeklerów, po- 
między którymi " żywe m i świętem jest dotąd wspoo^ 
nienie jenerała Bema a które to wspomniienie poiniędiriiy 
nami a nimi jest węzłem zbliżenia i przyjsćni. (%ęć 
przedstawienia się lepszym jest tak ogólną, że i Wę* 
grom nie bierzemy za złe, iż upiększyli się na wy- 
stawie świata, — wszakże upiększeniom, jakie, oni i 
inne narody porobiły w tern, co ina przedstawiać idi 



— 131 — 

h;Ł rs^czy wisty, odmawiamy naukowej wiary i wartości 
etnogrpficzaąj. 

Nie formujemy więc budowniczymi a właściwie p. 
Kazimierzowi MiodeckiemU| który łożył koszta na po- 
stawicpaie cłiaty polskiej zarzutu z tego, źe przez posza- 
nawanie prawdy w złudzenie nauki nie wprowadził; 
cbdelijbiyśmy tylko, ażeby się ktoś znalazł, co zwiedza- 
jącym potrafiłby wytłumaczyć przyczyny, dla którycłi 
PMtej^ie ł^udownictwo nie mogło się dźwignąć, a dla 
któiyoh -chata naszego włościanina jest ubogą i mAtęj 
wartości. Grdyby się ktoś znalazł, któryby opowiedział, 
ie naród nasili mieszkający na szlakach, po których 
chodaili i chodzą dotąd zdobywcy i światoburcy, iył 
jak żołnierz na kresach Europy i perjodycznie co lat 
kilkanaście lub kilkadziesiąt widział i dotąd widzi wsie 
i miasta płonące od żagwi najezdników, możeby zwie- 
d^iU^cy i^rozumieli, dlaczego budowano cliaty nizkie, 
nlękosztowne, łatwo i tanio po pożodze dające się od- 
budować. Możdby zrozumieli i za ubóstwo pogardą nas 
nię obarczali, gdyby porachowali ile to razy ^ wypalali 
mam wsie > miasta Tatarzy i Turcy« ile razy wypalali 
i i wypalają dotąd Moskale j Kozacy, jakie spustoszenia 
roliili.i r<A)ią sąsiedzi,r którzy, gdy nas raz zwalczyli, 
za tiądrość stanu rządzenia swojego nam nami uważają 
ut^aflgfmjr^anie narodu naszego w ciemnocie i w ubóstwie, 
Jeleli atoli ciemnota, ubóstwo i to przeczucie jakiejś 
wielkiąj na naszej ziemi burzy sprawia, źe dokąd lud 
nas? po wsiach i miastach nie kwapi się do porz^inego 
i mocnego budowania, władza^ której obowiązkiem jest 
dmłać i budować w ten sposób, jakby działała i bu- 
dowała na wiekii powinna użyć wszelkich w zakresie 
jej zostających środków do wprowadzenia w zwyczaj 
pomiędzy naszą ludnością wygodnego, zdrowego i cąy- 
stego zanĄieszkania w domach obszernie i dobrze, oraz 
pi^^e zbudowanych. Mniemaim że sejmu naszego jest 
ot)owiązkiem , zająć się kwesfją pomies^dcań i budownic- 
twa, po miastach i wsiach naszych. Prawo przezeń u- 
chwalone o sposobie zamieszkania po miastach, które 
z uow:odu niechlujstwa żydów stały się siedliskami za- 
ralUwycb chorójb, i o porządku jaki ma być na ulicach 
utrzymywany; jakoteż przepisy o budowaniu kominów 



— 132 — 

i dachów w chatach wiejskich, uregulowałyby w lat kilka- 
uaście tę niesłychanie dla zdrowia publicznego waiii^ 
kwestię porządku i budownictwa. Jeieii w Krótóstwię, 
Fólskiem chaty po miasteczkach i \ ioskaeh lepiej wy-^ ' 
glądają nii w Galicji, zawdzięczyć to należy uchwide 
sęjmUj' zapadłej w epoce konstytucyjnej, której wyktttia- 
nla pilnowały władze wykonawcze jeszcze przez lat 
kilka po upadku powstania 1831 roku. 

iiQ sejm lwowski nie okaże się p(Ml tym wzgłęden 
obojętnym i pójdzie w ślady 'warszawskiego^ nie wątpf- 
mijr; a jeżeli do prz} pomnieoia mu t^j sprawy stanie 
się powodom uboga chata galicyjska na wystawie świa-? 
ta, będzie to wdzięczną nagrodą poszanowania prawdy, 
jakiej wystawcy cfeaiy złożyli dowody, 

Jak wszystkie chaty w okolicy Brodów, chata na 
wjstawie składa się z sieni, z świetlicy, w której jest 
piec, z komory i z izby także z piecem. Wybudowana 
z krąglaków pobielanych, wygląda zewnątrz i wewnątrz 
czysto. Urządzenie wewnątrz jest także wiernie naśladtt- 
wanem. Na łóżku pościel chłopska a nad łożem Jezus 
Milatyński, św. Mikołaj i Matka Boska; w skromiiąj 
szafce widać naczynia gliniane: garnki, miski i miseczki 
pobielane, tłuczek, łyżki i różne kuchenne sprzęty. Na 
ławie konwie, maślnica, koszyk, wrzeciono a na .p|Odło- 
dze ceber leży. W komorze także łóżko się znajduje, 
skrajnia malowana, sito i żarna. Nawet zabawki dla 
dzieci takie same jakie chłopki kupują na jarmarkach, 
niezgrabne a malowane, postawiono na stole, dla .dania 
dokładnego w]^obrażenia o mieszkaniu i sprzętach na^ 
szśgo włościanina. 

Prócz tego umieszczono w izbie po prawej stronie 
zbiór owadów szkodliwych dla lasów, pięknie ia. umie- 
jętnie zestawiony przez wspomnianego już w tych listach 
naturalistę, p. Zygmunta Romera, docenta kurau 
leśnictwa przy akademii technicznej we Lwowie. W sieni 
zaś ustawiono butle z terpentyną i mazią sniołową, oa- 
desłane przez księcia Sapiehę z Milkowa pod Giesziano- 
wem, i rysunek pieca używanego do p^zenia tydi pro- 
duktów. Obok zaraz znajdi^ą się okaqr dobrego w^la 
drzewnego, nadesłane ptzezp. Kazimierz a Młode^'* 
kiego z Brodów. 



— 1S3 — 

Izba po lewej stronie jest cała zapełnioną • leśnemi 
I. I^miefiżpczono ta wyroby nadesłane z Makowa 
prisez^lH*. 'Ł. Sbint Genois, członka Towarzystwa 
gdiB^^dai^ego krakbwf^kiegO/ a mianowicie miary me- 
trohńre na liboźe różnych rozmiarów^ wielkiej, praktycziiej 
wartóśd,' M6re zwracają nwa^ę zwiedza jąeycłi ; nactto 
TÓibB wyroby z drzewa bukowego, Jako tp : terlicę, wi-*" 
dly, łopatę, wzory różnych sposobów krycia dachów i 
odciiiki kosodrzewiny z Babiejgóry z wysokości 1539 
metrów nad poziomem morza. 

' - BiEtrdzo interesi>jące są Okazy z uprawy drzew> Wy«- 
ktfbabćj przez miasto Lwów na wydmach piasko- 
wych h Hołosku i w Brzttcbowicach na przestrzeni 570 
moiigów. Uf^rawa ta wykonatiA jedynie dla związania 
piasku lotnego, który niesiony wiatrami zachodniemi, 
rocfu»rzał si^ na coraz większe przestrzenie do tego 
stopnia,.::^ Lwów był zmuszony zwinąć fplwark tam 
istniejący, dla wynagrodzenia poddanych za doznane 
szkody>.>' Uprawę tę przeprowadził, nadleśniczy miejski 
Szwestka .w łatach od' 1808—1820. Wy wie:<zone w izbie 
chał^ : dwie fotbgrafie przedstawiają widok dawnej pu- 
styni i widok obecnie rozkosznie zieleniejącej się pła- 
szczyzny^i.^adto, jeden plan sytuacyjny całąj piasczystej 
l)rzestrzeńi i takiz plan zrębów, juź pod siekierą i piłą 
dorastających. Pan Władysław Tyniecki, profesor 
z Dablan, przedstawił w dwóch tablicach florę tych pia- 
sków« :W dwunastu zaś pudełkach zebrano róine próby 
z tej przestrzeni, o nabycie których stara się muzeum 
wiedeńskie. Obok tych prób znajduje się zbiór nasion 
leśnych: karpackiej sosny, sosny pospolitej, świerka, jo- 
d)yi n^odrzewia, akacji i jesionu. Niektóre nadesłał pań 
Eoknrewicz Mtehał z Toporowa. 

Przed chatą na miejscu odgrodżonem umieszczono 
okaŹT' dr^wa pomiędzy klombami^ zasadzonemi młodemi 
drzewkami że szkółek lasowych i ze siejby. W altanie 
zbudowanej ze skóry brzozowej podług rysunku pana 
Piotra Hirscha^ młodego Polaka, kształcącego się 
w akademii leśnictwa w Mariabrunn niedaleko Wiednia, 
poukładano bardzo liosny zbiór naczyń z drzewa, wy «. 
kóiśaiiydi ^ priez ' włościan, zwłnszcza teź górali, a nade- 
słanych przez Towarzystwa gospodarskie krakowskie^' 



— 124 — ' 

powszechnienie. Przy wystawie szampana polskiego 
znajdtij^ się dwa obrazki, robione przez p. Waleijana. 
Eliasza a przedstawiające sposób fabrykacji tego wina. 

Juliusz Grosse posiadający w Krakowie widką 
piwnicę starych, wytrawnych win węgierskich, reńskich 
i franctizkich oraz skład herbaty, urządził wystawę 
tyth win. Na butelkach znajdują się etykiety z wido- 
kiem zamku krakowskiego i z napisem : j,Nullmn ^i- 
mm nisi hungaricum, Hungariae nałtm^ Cracamae 
edf4eatum.^ Firma p. Grossego jest dawną ^ prowadzi 
handel winem z Niemcami i z Moskwą. W Altonie 
otrzymał w r. 1862 medal złoty za swoje wino* 

Oprócz Grossa, żadna inna z sławnych krakow- 
skich piwnic, ani tbź żaden inny handel z Galicji nie 
nfadesłał okazów wina węgierskiego na wystawę, chociaż 
I»#nice lwowskie, tarnowskie i innych zwłaszcza pod- 
karpackich miast obfitują w starego, wybornego wę- 
grzyna. Za to rozolisow, spirytusów i likierów nie brak. 

W wystawie wyrobów tego rodzaju odznaczył się 
p. Juliusz Mikolasz ze Lwowa. W szafie pianie 
oszklonej, poumieszczał wysokie z białego i kolorowego 
szkła butle, napełnione alkoholem, koniakiem, arakiem 
i różnego' rodzaju likierami. Etykiety są polskie a na- 
zwy takie jak „kontuszówka^, „piołunówka^^ nŁwo- 
wi^hka", brzmią wcale dobrze, 

Wcale jest także liczną i ładnie urządzoną wy- 
staifva fabryki rosolisów, likierów i araków wd(M7y L. 
M. Bacz ews kie j i synów we Lwowie. Założo&% zo- 
stała jeszcze 1782 r., przywilej otrzymała roku 1810. 
Przeciwną stronę tej samej szafy zajmują butelki na- 
pełnione likierami i wódkami, które wyrabia w zna- 
cznej swej fabryce p. Jakób Gross w Białe. Brata 
zaś jego młodszego, JÓ2^efa Go&sa ocet nadesłany 
źbśtał z Bielska. , ^ ^ 

P. Pinkas Schiffman ze Lwowa umieścił 
w niałej szafeczce likiery i rafinowany przez siebie spi- 
rytus ; w nierównie obszerMejszej szafie okazał Wyroby 
swoje p. Adolf Freukel, który w r. 1852 założył 
w Blale fabrykę spirytusu, likieru i rumu. 

Pierwsza Prze^myska rafinacja spi- 
r]^'f usu i f&bryka rumu oraz likierów p. S e we r yna 



- 125 — 

Smarzewskiego nie wstydziła 9ię jak inni polscy 
fabrykanci polskich napisów. Wystawa jej przedstawia 
się teź dobrze pod każdym względem. Na pięknej, okrą- 
głej etażerce poustawiano gustownie butelki a wierz- 
cłiołek jej uwieńczono ogromnym butlem spirytusu wy- 
bornie rafinowanego. 

Wieliczka posiada na wystawie wódki aź z dwóch 
swoich fabryk. Fabryka rosolisów, likierów, rumu i 
octu . oraz handel win H^Perlbergera i syna 
W.Wieliczce starała się świetnie wystąpić. Obok zaraz 
ustawiono Vystawę z modelem maszyny parowej z rafi- 
nerji spirytusu i fabryki likierów, rumu Matznerai 
Joseph thala w Wieliczce. Dwie ^ kryształowego 
szkła beczułki nalane są spirytusem tej fabryki. 

Wspomnieć nam tu należy «o wielkiej i wspania- 
łej wystawie płodów rolniczych i przemysłu rolniczego 
z dóbr arcyksięcia Ali>rrechta. Wiadomo, że posia- 
da on dobra w Galicji, na Szląsku iw Węgrzech. Tu 
pomówimy tylko o tych okapach, które polska ręka 
przygotowała i polska ziemia wydała, to jest o przed- 
miotach przysłanych z Żywca i Cieszyna, w około któ- 
rych rozszerzają się posiadłości dzisiejszego głównodowo- 
dzącego wojskami austijackiemi. 

Wystawa z tych dóbr zajmuje wiele szaf, szafek 
i jest bardzo pięknie i umiejętnie urządzona. 

W jednej wielkiej szafie, która jako robota sto- 
larska zasługuje na uwagę, ustawiono z jednej strony 
mnóstwo butelek z likierem, z wódkami, z arakiem i 
ze spirytusem z dystylarni arcyksięcia w Żywcu f wy- 
borne mąki i kaszę z młyna, który posiada w okolicy 
Żywca, i wreszcie piwo, porter, chmiel i jęczmień z bro- 
waru Pawlusie pod Żywcem. Druga strona tej samej 
szafy zapełniona wyrobami z Cieszyna, który jakkol- 
wiek Niemcy ogłaszają za miasto niemieckie, jest prze- 
cież miastem polskiem i nigdy niem być nie przesta- 
nie. Pomiędzy temi wyrobami znajduje się piwo z bro- 
waru arcyksięcia na górze zamkowej w Cieszynie ; olej 
z olejni i spirytus z rafinerji w Mostach pod Cieszy- 
nem i wreszcie .gorące napoje z fabryki likierów i ro- 
solisów. Z jednego. ^ku tej szafy poustawiano w dce-^ 
wniaiij»ch aaczyniach ładny zbiór zboża, grochów i kar- 



— 126 — 

tofle Godricha, uprawiane w dobrach żywieckich ; z dru- 
giego boku takiż sam zbiór zbóż i nasion z dóbr cie^ 
szyńskich. Druga tejźę wielkości szafa zawiera produkta 
z węgierskiego Altenburga, który także należy do ar» 
cyksięcia Albrechta, i znajduje się już w odziale ma- 
diarskim. 

Oprócz tego zasługuje na obejrzenie entomolog!- 
czno-biologiczoa kolekcja owadów szkodliwych rolni- 
ctwu, zebranych w dobrach żywieckich i cieszyńskich. 
Kolekcja ta mieści się aż w sześciu szafkach^ tak jest 
obszerną. Przy zbieraniu i rozmieszczeniu zachowano 
wszystkie warunki umiejętnego kolekcjonowania. Wiel- 
ce także jest ciekawym model łąki sztucznej, urządzo- 
nej według systemu Petersena we wsi Wieprzu kołd 
Żywca, który polecamy uwadze naszych rolników. 

Pod ścianą umieszczono bogaty zbiór kleju sto- 
larskiego, kleju płynnego, kości potłuczonych, mąki 
kościanej, popiołu z kości i wapienia sproszkowanego 
do posypywania pól z fabryki w Żywcu, i plany oraz 
widoki różnych budynków i fabryk gospodarczych w ży- 
wieckich dobrach. Naprzeciwko na drugiej ścianie roz- 
wieszono tablice z graficznem przedstawieniem statysty- 
ki produkcji rolnej i, fabrycznej w Żywcu i w Cieszy- 
nie, dokładnie wykonane. * 

Bukiety z kłosów zboża i kwiaty w doniczkach 
zdobią opisaną wystawę z tych dóbr rozumnie admini- 
strowanych, a które świadczą, że ich właściciel nietyl- 
ko jest dobrym żołnierzem, ale także dobrym gospo- 
darzem. Panowie nasi, którzy w Wiedniu lubią szukać 
dla siebie wzorów, powinniby właściciela Żywca naśla- 
dować w umiejetnem zastosowaniu przemysłu do rol- 
nictwa. 

Chodząc dzisiaj po pawilonie wschodnim rolnictwa, 
napotkałem wystawę wyrobów mącznych z Tenczyn- 
k a, 'którą przeoczyłem w poprzednich moich wizytach. 
Pisałem o piwie z browaru tenczyńskiego, a nie o mą- 
ce z tamtejszego młyna parowego, należącej do najdo- 
skonalszych tego rodzaju wyrobów na wystawie. Zakła- 
dy tenczyńskie, dawniej Potockiego dzisiaj L. Trzetnse-^ 
wińskiego zostały wiele razy na wystawach odznaczone 
za dokładność wyrabianego piwa i mąki, Następigąee 



— 127 - 

/ 

/ 

wystawy przyznały Tenczynkowi medale: w Londynie 
1862, w Bielaku 1871, w Krakowie 1072. Pcóoz tego 
Tcnczynek otrzymał medal .austrjacki i medal Towa- 
rzystwa gospodarczego krakowskiego.* 

Fabryka parowej czekolady i cukierków Feliksa 
Tetschela w Białe wystawiła pełną szafę swoich 
słodkich wyrobów ; pierników p. Wakaracego ze 
lawowa nie mogłem odszukać, chociaż znajdują się wy- 
mienione w katalogu, ani teź dereniaku i wiszhiaku %. 
Eckhardtą z Probuźna, p. Dyonizego Jasień- 
skiego z Budzanowa napojów z owoców, p. Sewe- 
ryna Ochockiego z Zarwanicy wina z owoców i 
miodu, i syropów p. Henryka Dołkowskiego 
z Kent. Za to znalazłem okazy fabryki kawy cy- 
kor jo w ej w Kołomyi, z napisau\i „kawa polską^ i 
«kawa madiarska"* itp.., których w katologu wcale nie 
wymieniono. Go się tyczy „officjąlnego jeneralnego ka- 
talogu wystawy'' powiodzieć tu nalśźy, iż jest i dzie- 
łem nieuctwa i pospiechu. Zamiast informować obała- 
n^uca zwiedzającego wystawę. 

Zanim opiszę wschodni pawilon rolnictwa, zanoto- 
wać mi wypada wystawę dr. Ostoi Zagórskiego, 
ai^tekarza zamieszkałego w Wiednia przy Neubaugasse 
nr. 44. Jest to wystawa wina sztucznego, robionego 
z owoców i z różnych jagód, oraz korzeni , które wy- 
nalazca nazwał winem polskie m. Etykiety na bu- 
telkach są po polsku pisane a różnym gatunkom tego 
wina dał dr. Zagórski nazwy różnych prowincji Polski: 
i tak jest wino mazurskie podobne smakiem do 
austijackiego , wino poznańskie podobne do wę- 
gierskiego, wino podolskie, wino siewierskie 
i maliniak, burzyk (szampan) z różnemi przymio- 
tnikami. 

Próbowałem prawie wszystkich gatunków tego 
wina. Są słabe i mocniejsze, wszystkie jednak dobre, 
wonnOi smaczne i zdrowe. Wynalazca pragnie wino to 
wprowadzić do karczem i chat polskich i chce niem 
zastąpić gorzałkę, która zabija jedno pokolenie za dru- 
giem utrzymując je w niemocy, w ciemności i nędzy. 
Kto zna straszne skutki upijania się ludu wiejskiego 
gorzałką, ten uraduje się z wynalazku dr. Zagórskiego 



— 128 — 

a jeszcze więcej z zamiaru rozpowszechnienia ^ po 
krajp. Zamiar ten udać się może dlatego, źe wmo to 
jest miłe i dobre a prócz tego jest niezmiernie tanie, 
o wiele tańsze od wódki i piwa. Wynalazca dużą, |pra- 
wie kwartową butelkę tego wina, sprzedaje po 15 cen- 
tów. Tftniość ta nadzwyczajna ztąd pochodzi, źe wyna- 
lazca wyrabia je z owoców, z jagód i w ogóle z matę- 
ijaiu bardzo mało kosztującego. I dawniej napoje owo- 
cowe, jak jabłecznik, gruszęcznik, (cidre) były po pol- 
skich chatach wiejskich i dworkach szlacheckich w 
użyciu. We Francji w niektórych okolicach (w Nor- 
mandji) do dziś dnia zastępują te napoje wino wyci- 
skane z winnej latorośli, która się tam lepiej jak n nas 
udaję. Wino dr. Zagórskiego więcaj upaja od tamtych 
napojów a jest równie zdrowe i tańsze, dla czegozby 
więc nie miało się rozpowszechnić ? Niechaj tylko wy- 
nalazca nie cofa się przed trudnościami, przeszkodami, 
niechęcią i nieulności^ jaka go spotka ; niechaj fabrykę 
poFskiego wina założy w kraju, pracuje wytrwale liad 
jego rozpowszechnieniem a dobrze zasłuży się na- 
rodowi. 

11. lipca 1873. 



■0V/ j i ,; ; 



'j . : I 



I * 



.. . I ' 



-•1 ■ . 



;■. 



xvn.' 



.C^ty i «h>mj włościańskie u rdłaych aarodó^* r* Upią||a|Z9- 

.riJVkj.'ia(is$o4n6 z rzB€fiQr]fi8tością;_r~ Niesłoszą^i^ zarzutójr 

.foęLją\mjch wyst^w^^cm. ebal^y polskiej. — ^ Cistorycząą jp^j^ 

CĘf9f aiąkiego ątfaa b«4[>wąi<Ąwa u nas. «^ Uwag^\ | i^* 

Opia^Jiatj , polskiej, r— Owądjf, -^ Mil^ry metrowe, p. &fini 

Oeiięle.'— Eoltorjt .wy^ ^piadKtfyc^ w Holpfkn ri B^u- 

d^^o^jąaah. -^ Wyroby r Ipśae . włośdan. '-r^ Qkazy , d^zew^ 

ąv49ei^a Tegioitóf leś&ycb z oznaczeniem. rp;ciniąrów; ^ -rr- 

' ^ Jesecze kjilku wy stawów,- ^ : ^^ 

i Burdzo. Mjffiujfcą i to nie (ylko iii etnograiSiw 
jCzoScia wystawy^ są dem^ przędstawiająi&e mWszl^ói^ 
i sposób iy^ia włościan ą rózpych narodów. I^yirel^ja 
wyanac^yła na tpn cel znaęzn^ pnzestrącń obrisba SBfad* 
tego. na wystawki :po^a .strumykiem . ąfiprzeciif^ Oa|a,- 
K^iiw , poljadowanycl^ dla ^ti^kii B!ąro^tnQ4(M^(jl^ąwsw^ 
pą jakby wifś ipata, ałoaoaa a^ ti^dyjikói^: r4l^j sti;ulKf 

Ww«y» ktprzy skarali, aię .wystąpić : Di.^fHWffi 
iak :iiąjle[piej i najszerzeji aby paka^aci źe Pf^siaaają 
wła^ąą kultura i ,zamoiność, która poz walą .^ się im jfj^ 
węiiy^kiem ró^rnąć z drugą połową monarcliii l^al^ 
burgów, i tu zajęli najwięcej dla siebie miejsca. Wj,- 
stąwiU. tu ,drewaiany koicioł Z: gotyćka-biza]Q|tyńską< bajf- 
4ao oryginalną wielą, i zapełpili go jje^k- .i, piać w (.- 
koło wi^aniałemi okazami lasów swbicbi szczególpi^ 
kirjpaekich ; wybudowali domy : Siekierski i saski z Sie;;' 
dqpiogrodQ| węgierski, rumuński, słowacki i krpackj^ i 
osadzili w nieb rodziny chłopów' które żyjąc jąk u 3ięr 
bi0 w dgmu, mają dać ziwiedzającym wyobrażenie h 
sposobie ti^ytu i ąj^ioracli ludów węgierskich! Mo^alia 
i^budowali ta wspaniały jak pańska willa dom z za>- 

17 



— 130 — 

grod^ wościaniaa moskiewskiego; dom z Yorarlberga 
gospodarza tyrolskiego o piątrze i wielu pokojach, balko- 
nach jak w Szwajcarj], pięknie się przedstawia ; jest tu sza- 
łas alpejski z okolic Salcburga, i zagroda szwedzka, oraz 
idealny dom szkoły austrjackiej, i wreszcie domek wło- 
•foianina polskiego z okolicy Brodów w Galicji, pokryty 
słomą i zamykający się na drewnianą zasuwę^ 

Chata polska a właiciwie ruska wygląda bardzo 
ubogo, zwłaszcza że zaraz niedaleko wznoszą się domki 
i domy strojhiejsze, wygioidmej^e i lepiej pobuaowaiM. 
Ubogie to wejrzenie stało, się powodem do cięiMeh sa- 
irzntdw, jakie robiono komisji brodzkiej ze^ stroiiy M€- 
kt6rych nai^ych kórespondeintów , którzy imgię[lfbjr 
ażeby wybudo*wano dom jaktegóu nas nieMa, sflboi ttl 
wcale nie budowano iadn^o. Ja zarzutu budowiilei^ 
domu nie zrobię i nie żganię ich £a to, źe biorąe tia 
serjo naukowe' znaczenie wy stawy, przedstafrili : bJEMr iA- 
dnych upiększeń chatę wiejska taką, jaką kałdy u nas 
ną wsi widzieć może, uboęą« skromną, słomą pokrytą. 
Moskale, którzy ws/sytko robi% dla popisu, wytadowali 
dom, jakiegd w okolicach Mosikwy '<;i, co j^' podobnie 
jak ja mieli sposobność poznać I pieszo zwędrowaif,' nie 
widzidi po wsiach. Chłop moskiewski mieszka 'tifiiili, 
ihaty idi są nawet jak u nas na Podhalu rzeźbą eiefdd- 
dcą ozdobione, ale takich domów jak na wystawcę fiie 
mają. Dom ten jest albo popisem cieśli, który go sta- 
wił i chciał się przedstawić jako doskonały rzęmiefitfiili, 
albo też oszukaństwem. Wolimy przypuddć picnrwsze i 
dom ten uważamy za okaz bardzo pięktiej ciMie}slMj 
roboty, niema jacy znaczenia dla uczonych, zajmDjąejkSi 
się nauką t) lodach. Węgrzy wprawiliby także w kło- 
pot tego etnografa, któryby z tegO co znalazł hf. 
w chacie szeklerskiej, gotów był wyrobić sobie przeko- 
nanie o rzeczywistym bycie walecznych Szeklerów, jm>- 
między którymi " źywem i świętem jest dotąd wspom- 
nienie jenerała Bema a które to wspomnteńie poiniędi^ 
nami a nimi jest węzłem zbliżenia i przyjaźni. (%ęć 
przedstawienia się lepszym jest tak ogólną, że i Wę- 
grom nie bierzemy za złe, iż upiększyli się na wy- 
stawie świata, — wszakże upiększeniom, jakie, oni i 
inne narody porobiły w tern, co ma przedstawiać' idi 



— 131 — 

byt r^czy wisty, odmawiamy naukowej wiary i wartości 
etnogr^ficzaej. 

Nie formiyemy więc budowniczymi a właściwie p. 
Eaaimierzowi Młodeckiemu, który łoiył koszta na po- 
stawienie chaty polskiej zarzutu z tego, źe przez posza- 
nowanie prawdy w złudzenie na;uki nie wprowadził; 
cbcięli)>j[śmy tylko, ażeby się ktoś znalazł, co zwiedza- 
jącym potrafiłby wytłumaczyć przyczyny, dla którycli 
p^j^ie budownictwo nie mogło się dźwignąć, a dla 
którycłi -cbata naszego włościanina jest ubogą i małeg 
wartości. Gdyby się k^)ś znalazł, któryby opowiedział, 
źe naród nasy mieszkający na szlakach, po których 
chodzili i chodzą dotąd zdobywcy i światoburcy, iył 
jak żołnierz na kresach Europy i perjodycznie co lat 
kilkanaście lub kilkadziesiąt widział i dotąd widzi wsie 
i onlastą płonące od żagwi najezdników, możeby zwie- 
d^ąjąćy porozumieli, dlaczego budowano chaty nizkie, 
niękosztowne, łatwo i tanio po pożodze dające się od- 
budować. Moż^y zrozumidi i za ubóstwo pogardą nas 
nie obarczali, gdyby porachowali ile to razy ^ wypalali 
nam wsie i- miasta Tatarzy i Turcy« ile razy wypalali 
i i wypalają dotąd Moskale i Kozacy, jakie spustoszenia 
ro^li i robią sąsiedzie którzy, gdy nas raz zwalczyli, 
za giądrość stanu rządzenia swojego nam nami uwa^ą 
ul^ąfmjrwanie narodu naszego w ciemnocie i w ubóstwie, 
Jeżeli atoli ciemnota, ubóstwo i to przeczucie jakiejś 
wielkiej na naszej ziemi burzy sprawia, ie dokąd lud 
nas9 po wsiach i miastach nie kwapi się do porzij^nego 
i mocnego budowania, władza^ której obowiązkiem jest 
dzii^ać i budować w ten sposób, jakby działała i bu- 
dowała na wiekii powinna użyć wszelkich w zakrede 
jej zostających środków do wprowadzenia w zwyczaj 
pomiędzy naszą ludnością wygodnego, zdrowego i cąy- 
stego zamieszkania w Romach obszernie i dobrze, oraz 
pianie zbudowanych. MniemaJm że sejmu naszego jest 
oł)owiązkiem , zająć się kwestją pomies^dcań i budownic- 
twa po miastach i wsiach naszych. Prawo przezeń u- 
chwal<me o sposobie zamieszkania po miastach, które 
z powodu niechlujstwa żydów, stały się siedliskami za- 
raźliwych chorób, i o porządku jaki ma bjć na ulicach 
utrzymywany; jakoteż przepisy o budowaniu kominów 



— 132 — 

i dachów w chatach wiejskich, nregulowałyby w lat kilka- 
naście tę niesłychanie dla zdrowia publicznego waahią 
kwestię porządku i budownictwa. JeJleli w Królestwie. 
Fólskiem chaty po miasteczkach i \ ioskaeh lepiej wy-^ 
glądają nii w Gkilicji, zawd^ięezyć to należy ud^wide 
sąjmu,' zapadłej w epoce konstytucyjnej, której wykona- 
nia {Pilnowały władze wykonawcze jeszcze przez lat 
kilka po upadku powstania 1831 roku. 

iie serjm lwowski nie okaże się pod tym wzgl^rai 
obojętnym i pójdzie w Siady ^warszawskiego^ nie wątpi- 
my; a leżeli do prz} pomnieoia mu tej sprawy Btańie 
się powodśm uboga chata galicyjska na wystawie świa-r 
ta, będzie to wdzięczną nagrodą poszanowania prawdy, 
jakiej wystawcy cfeaty złożyli dowody, 

Jak wszystkie chaty w okolicy Brodów, chata na 
wystawie składa się z sieni, z świetlicy, w której jeet 
piec, z komopy i z izby także z piecem. Wybudowana 
z krąglaków pobielanych, wygląda zewnątrz i wewnątrz 
czysto. Urządzenie wewnątrz jest także wiernie naślado- 
wanem. Na łóżku pościel chłopska a nad łożem Jezus 
Milatyński, św. Mikołaj i Matka Boska; w skromni 
szafce widać naczynia gliniane: garnki, miski i miseczki 
pobielane, tłuczek, łyżki i różne kuchenne sprzęty. Na 
ławie konwie, maślnica, koszyk, wrzeciono a na.podBo- 
dze ceber leży. W komorze także łóżko się znąjc^je, 
skrzynia malowana, sito i żarna. Nawet zabawki dla 
dzieci takie same jakie chłopki kupują na jarmarkach, 
niezgrabne a malowane, postawiono na stole, dla .dania 
dokładnego wyobrażenia o mieszkaniu i sprzętach na^ 
szśgo włościanina. 

Prócz tego umieszczono w izbie po prawej strraie 
zbiór owadów szkodliwych dla lasów, pięknie bl umie- 
jętoie zestawiony przez wspomnianego już w tych listach 
naturalistę, p. Zygmunta Romera, docenta kursu 
leśnictwa przy akademii technicznej we Lwowie. W sieni 
zaś ustawiono butle z terpentyną i mazią sniołową, na- 
dissłane przez księcia Sapiehę z Milkowa pod Cieszano- 
wem, i rysunek pieca używanego do pędzenia tydi pro- 
duktów. Obok zaraz znajdują się okaqr dobrego w^^gbt 
drzewnego, nadesłane przez p. Kazimierza Mlod*6- 
kiego z Brodów. 



— 1Ś3 — 

Izba po lewej stronie jest cała zapełnioną leśnemi 
oteźami. PómieBżczono ta wyroby nadesłane z Maioowa 
pri^^bf. Ł. Saint Gen ais, członka Towarzystwa 
gdisópddaMdego krakowf^kiego/ a mianowicie 'miary me* 
trciwę na sfboźe różnych rozmiarowi wielkioj, praktycziiej 
wartóśd,^ które zwracają nwa^ę zwiedzajn^eych ; nadto 
róźfte wyroby z drzewa bukowego, jako tp : terlic^, wi-- 
dły, łopatę, wzory różnych sposobów krycia dachów i 
odcinaki kosodirzewiny z Babiejgórf z ^sokofici 1589 
mfttróil^ nad poziomem morza. 

' Bardzo- interesirjące są 6kazy z uprawy drzew> Wy^ 
ktijtiąbęj przez miasto Lwów na wydmach piasko* 
wydi W Hołosku i w Brzucbowicach na przestrzeni 570 
mm^ów. Ui^awa ta wykonatia jedynie .dla związania 
piasku lotnego, który niesiony wiatrami zachodniemi, 
rosBzerzał się na coraz większe przestrzenie do tego 
stopnia^- iie Lwów był zmuszony zwinąć folwark tam 
istniejący, dla wynagrodzenia poddanych za doznane 
szkody^ ' Uprawę tę przeprowadził, nadleśniczy miejski 
Saweatka .w łatach od 1808— 1820. Wywietrzone w izbie 
chaty dwie fotografie przedstawiają widok dawnej pu- 
styni i widok obecnie rozkosznie zieleniejącej się pła- 
szczyzny ^.nadłjo, jeden plan sytuacyjny całą) piasczystej 
l)rzestrzeni i takiź plan zrębów, juź pod sieldierą i piłą 
dorastających. Pan Władysław Ty ^iecki, profesor 
z DablaUf przedstawił w dwóch tablicach iSorę tych pia- 
sków. W dwunastu zaś pudełkach zebrano róine próby 
z tej przestrzeni, o nabycie których stara się muzeum 
wiedeńskie. Obok tych prób znajduje się zbiór nasion 
leśnych: karpackiej sosny, sosny pospolitej, świerka, jo- 
dly, n^odrzewia, akacji i jesionu. Niektóre nadesłał pan 
Ko ku rewie z Młchał z Toporowa. 

Przed chatą na miejscu odgródżonem umieszczono 
okaż^ drzewa pomiędzy klombami^ zasadzonemi młodemi 
drtewkami ze szkółek lasowych i ze siejby. W altanie 
zbudowanej ze skóry brzozowej podług rysunku pana 
Piotra Hirscha^ młodego Polaka, kształcącego się 
w akademii leśnictwa w Mariabrunn niedaleko Wiednia, 
poukładano bardzo liczny- zbiór naczyń z drzewa, Wy «. 
kóiśuiych priez ' włościMi, zwłaszcza teź górali, a nade- 
słanych przez Towarzystwa gospodarskie' krakiawakie 4^ 



— 120 — 



Nawet w najlepszej restauracji na wystawie „Frćres 
Proyenceibix^, gdzie za obiad z dwóch potraw i z wina 
złożony, trzeba zapłacić cztery reńskie, lody są drogie 
i niedobre. Oprócz Botlendera żaden z cukierników 
Iwowskicli i krakowskich na wystawie nie wystąpił. 

Wspomnimy*' jeszcze dzisiaj o konserwie mięsa 
według nowego sposcibu, wynalezionego przez. p. Teo- 
dora Bredta z Tłumacza. Z mięsa różnych zwie- 
rząt robi on konserwy bez wędzenia, bez 9oli, przez 
samo użycie jakiejś rośliny, której nazwisko jest tajem- 
nicą wynalazcy. Mięso w ten sposób w stanie surowym 
zakonserwowane, nie psuje się przez czas dłuższy, nie 
traci właściwości świeżego mięsa a w smaku cokolwiek 
tylko jest innem od świeżego mięsa. Na wynalazek swój 
p. Bredt otrzymał patent. Kilka kawałów mięsa w no- 
wy sposób zakonserwowanego, zawiesił w szafce na wy- 
stawie, a przechodzący mogą go próbować. 

9. lipca 1873. 



. *'/ 



. • . . > . • 



XVI. V 

Wigwam. — Bozszcrsanie knltary po amerykański]!, ^-r Kon- 
cert murzynów. — Szampan » polski. — Juliusz Grossa. — 
Juliusz Mikolasz. -r- Wódki i likiery różnych firm. — ^ Ba- 
finefja spitytusu Smarzewskiego. — Fabryki wódek w Wie* 
liczce. — Wystawa z Żywca i Cieszyna ^rcyksięda Albre- 
chta. •— Jeszcze o Tenczyku. -. - Wino polskie wynalezione- 

przez dr. Zagóiskiego. 

Jest na wystawie w miąjsci; ustrennem, .pomiędsgr 
dtzewanai ogromny naniiot, zwany po indyjsku ».Wi- 
gwam" w którym utrzymywany bufet dostarcza piwa, 
lodów i wybornego „shery gobbler' to jest wina 
xerxe8 z wodą, z lodem, z pomarańczą, które się plJe 
w sposób bardzo oryginalny, bo przez słomkę. Napój 
ten doskonale chłodzi, chodaź więc szklanka jego ko- 
sztuje 50 centów, znajduje przecież wiele ochotników, 
szukających chłodu pożądanego wśród skwarów, jakie 
panują od dni kilku. 

Prócz atoli ochłody, ciągnie w to miejsce sam 
namiot, jego bistorja i usługa z murzynów złożona. 
Namiot m!M kiedyś należeć do wodza jednego z po- 
koleń Indjan amerykańskich, który się nazywał z po- 
wodu wielkiej widoczności i zręcznośd ,^Przeb|.e- 
głość żbika.'' Zrobiony z grubego, żaglowi^o płó- 
tna, pomalowany brunalnemi figurami dziJdćh rycerzy 
indyJ9kich, strzelających z łuków do nieprzyjaciół swoich^ 
odznacza, się tak rozmiarami jak i kształtem. Pod zie- 
lonym stropem puszcz amerykańskich robił wrażetiie 
pałacu. Dzmry w jego ścianach mają być znakami od 
kul europejskich, namiot ten bowiem zdobyty został 
przez Amerykanów w ich nieustającej wojnie z Indja- 

16 



— 122 — 

nami, a właściciel namiotu, król pokolenia, „Prze- 
biegłość źbika^ pol^ł śmiercią bohaterską. 

Indijanie bronią swojej leśnej swobody, swojego 
zielonego królestwa bez miast i bez kościołów; Amery- 
kanie mordują ich w imię kultury i .cywilizacji, która 
w naszych czasach stała się tytułem , uprawniającym 
wszelkie polityczno-narodowe zabory i zbrodnie. Że 
takiego uprawnienia Indjanie nie* uznają, któżby ze 
sprawiedliwych, mógł im z tego powodu zarzut zrobić? 
Ze tylko orężem wyparci ustępują, nie weźmie im tak- 
że nikt za złe, kto umie cenić mUość ojczyzny, a uczn- 
cie to uważa za „rzecz pozytywną.'' Rozszeraacze 
kultury sposobami orężnemi w przeczuciu, że kii4yś 
wojen jakie z Indjanami prowadzą , ludzie prawdziwie 
wykształceni nie będą uważać za słuszne i dobre, tłu- 
maczą je okrucieństwem dzikich. Okrucieństwo to jast 
faktem nieulegającym zaprzeczenia, ale faktem wywoła- 
nym przez bezwzględność i okrupieństwo ucywilizowa- 
nych. Nie, za dobrą tej kultury a za prawdziwą tej* 
cywilizacji uznać nie możemy, która nie nauką, nie 
przekonaniem, nie misjonarstwem Chrystusa ró^azerza 
się pomiędzy dzikimi, ale mordami, wódką i syfilizmem. 
Tak, syfilizmem, bo wiadomo przecież, że Moskale, dla 
łatwiejszego ucywlizowąnia Syberji, zaszczepili Tungu- 
zom i innym dzikim ludom .jad strasznej choroby, która 
w surowym tamtejszym klimacie jest nieulćczoną a 
śmiertelną dla całej rodziny, w której się ta choroba 
pojawi. 

Powiadają i o Amerykanach to samo. Stali się 
oni do Moskali i prz6z to jeszcze podobnymi , że kra- 
dzieże oraz przeniewierstwa są w ich urzędach na {po- 
rządku dziennym. Nawet członkowie komisji wystawo- 
wej amerykańskiej w Wiedniu , zanominowani praez 
Oranta, p(q^isali się tu w Wiedniu brzydkiemi zdolno- 
ściami. Pieniądze rządowe roztrwonili, przehulali a 
wystawy nie urządzili. Grant przed samem otwarci^ 
wystawy musiał drugą komisję nominować, która wresz- 
cie urządziła amerykański oddział, nie bardzo licznie 
i nie bardzo świetnie napełniony. 

Myśli te i przypomnienia potrącone historją na- 
miotu indyjskiego, obróconego na szynk wystawowy, 



. — 123 — 

przerwał mi wesoły angielski śpiew chóralny i dźwigi 
gitary. Był to koncert murzynów i mulatów przebra- 
nych za „kelner ó w. '^ Śpiew ich ostry rozradował 
publiczność. Wszyscy cisnęli się do nich i przysłuchi- 
wał! się melodjom niedawnych niewolników. Pamięć 
moja pobudzona koncertem , jakiego nigdy jeszcze nie 
słyszałem, nasunęła mi zaraz obrazy plantatorów poga* 
niających batami murzynów do 'zbierania bawełny, 
i Kościuszkę uwalniającego' tych murzynów, których 
mu rzeczpospohtą w niewolę oddała, jako wynagrodzenie 
za dźwiganie oręża w obronie jej wolnośei i niepo- 
dległości. 

Szczęściem, że Amerykanie w naszych czasach 
uwolnili wreszcie murzynów, że nie cpfnęli się przed 
czteroletnią wojną dla zapewniania tryumfu prawom 
człowieka — inaczej, bez tej wojny, pomima wielkiej 
kultury byliby pogardy godni. Murzyni są dzisiaj oby- 
watelami Stanów Zjednoczonych, a lubo poniżenie, 
w jakiem się, znajdowali , odzywa się jeszcze we wszy- 
stkich stosunkach ich z białymi, nawet tu na wystawie, 
przecież odtąd mają drogi otwarte do faktycznego ró- 
wnouprawnienia. 

Ochłodzony, z odświeżonemi siłami wróciłem do 
sal wystawy rolniczej, niesłychanie parnej o tej porze, 
i zanotowałem w mej książce okazy następujących firm 
polskich z pod panowania habsburgskiego. 

W osobnej szafie ustawiono butelki z sztucznym 
szampanem, wyrabianym z austrjackiego i węgierskiego 
wina w fabryce pp. Bogdana Hoffa i H. Jabłoń- 
skiego w Krakowie. Pierwszy jest właścicielem, dru- 
gi dyrektorem fabryki szampana, który zamiast au- 
stijackim nazwać powinni byli polskim szampanem. 
Szampan jaki wyrabiają odznacza się czystością płynu, 
zapachem i silnem burzeniem, które się z większą siłą 
wyrabia w szklance niż w butelce. Smak jest dobry, 
przypominający w zupełności wino oryginalne szampań- 
skie. Wyrabiają go z wina Ydslauerskiego i Kló- 
sterneuburgskiego, oraz z win węgierskich: 
Rieslingskiego, Banackiego, Łuttenberg- 
skiego i Styryjskiego. Geny są niższe od szam- 
pana francuzkiego i to mu zapewni szerokie u nas roz- 



— 114 — 

spowodowaną byłą przez inną chorobę a nie cholerę. 
Napróźno cesarz codzień wraz z arcyksiąźętami poka- 
zywał się na wystawie, tydzień potrzeba było czasu, 
ażeby popłoch się uśmierzył i powróciło zaufanie w stan 
zdrowia stolicy. 

Wspomnieliśmy o wizytach cesarza na wystawie. 
Spędza on prawie codzień kilka godzin w oddziale au- 
strjackim, a chodząc od szafki do szafki tłumem cie- 
kawych otoczony, ogląda wszystkie przedmioty w nich 
wystawione i rozmawia z wystawcami. Wizyty te i ro- 
zmowy powiększają jego popularilość. Każdemu umie 
powiedzieć słowa zachęcające albo tez słowo uznania. 
Z wystawców polskich dostały się pochwały: Armaty- 
sowi za futra, a Szklarksiemu z Krakowa za siodła. 
Policja gdzieś chyba z daleka czuwa, bo nie widziałem 
jej nigdy tam, gdzie się cesarz znajduje. Sam prawie 
musi sobie torować drogę przez ciżbę, w której jedni 
zdejmują na znak poszanowania czapki przed nim, a są 
i tacy, co sobie tej fatygi zadać nie chcą. Nikt im za 
to słowa przykrego nie powie. 

Oprócz wizyt czynionych w celu poznania stanu 
przemysłu w krajach, nad któremi panuje, cesarz czę- 
sto bardzo przebiega wystawę, towarzysząc licznym ksią- 
żęcym gościom swoim. Niedawno oprowadzał Olgę 
królową wirtembetgską, słynną niegdyś z piękności 
córkę Mikołaja, a dzisiaj pozbawioną śladów tej pię- 
kności monarchinię Szwabów. Zwiedzała wystawę z 
młodą Wiarą, córką w. kniazia Konstantego, który 
w Warszawie panował w początkach naszego powstania. 

Wczoraj znowui. pokazała się na wystawie była 
królowa hiszpańska Izabella. Szła a raczej toczyła się, 
nie patrząc na obrazy ale na publikę, jakby oczekiwała 
przyjaznego powitania. Nikt atoli głową nie kiwnął i 
niieustąpił przed nią. Patrzali tylko ciekawie na jej wspa- 
niała, z białej jedwabnej materji suknię, pokrytą ko- 
ronkami, i na tuszę niezwykłych rozmiarów, powtarza- 
jąc sobie do ucha opisy, wyczytane z potwarczych ro- 
mansów, które wzięły za przedmiot jej życie. Spotka- 
łam ją przed obra/em Pilotego i mimowolnie nasunęło 
się mi porównanie do Tusneldy. Szła dumna, w try- 
umfie liberalizmu, któy nad nią zwycięztwo odniósł i 



— 115 — 

dawał jej tu poczuć swą wygrane przez obejście się 
z upadłą królową, do najarystokratyczniejszej rodziny 
należącą, według zasady równości. Szła sama na przo- 
dzie, a za nią o kilka kroków damy honorowe i orszak 
służbowy. Postawa jej wyniosła i pyszna, ale oblicze 
nie pozbawione wdzięku, ttórę mu nadaje łagodne ko- 
biece spojrzenie. Kierowała swe kroki do oddziału hisz- 
pańskiego. Za nią zaś sunęła szemrząca gromada cie- 
kawych i reporterów, którzy jutro wyśmieją w gaze- 
tach każdy jej ruch i każde spojrzenie. Gdyby pano- 
wała jak Augusta lub Olga, pomiatający nią dzisiaj ko- 
respondenci mieliby słowa podziwienia. Dziennikarstwo 
obecne, może dla tego, że zależnem jest od bankierów 
i hołduje zasadom materjalizmu, straciło owe delikatne 
poczucie, które człowicikowi honoru nie pozwala znęcać 
się. nad upadłymi lub nieszczęśliwymi ludźmi, a przed 
panującymi' i szczęśliwymi nie pozwala poniżać swego 
czoła. 

Pominąłem królowę detronizowaną i udałem * się 
do blizkiego pawilonu rolnictwa dla dalszego przeglądu 
wyrobów, nadesłanych przez rodaków z Galicji. 

W drugiera skrzydle tego pawilonu wystawione są 
mąki i inne wyroby ze zboża w niezmiernie bogatym 
zbiorze. W nim zasługują na zaszczytną wzn^iankę okazy 
mąki pszennej i kaszki pszennej* umieszczone na oso- 
bnym stole , a pochodzące z młyna wodno-parowego hr. 
Ludwika Wodzickicgo i Spółki w Tyczy- 
nie pod Rzeszowem. Wyrób mąki dobry a wystawa jej 
upiiejętnie urządzona. 

Młyn parowy w Brodach o 10 kamieniach 
umieścił w słoikach wystawę mąki swojego- wyrobu, 
dobrze zalecającą się czystością. Jerzy Kukucz 
także z Brodów nadesłał lepszego gatunku mąkę ta- 
tarczaną (hreczaną) przez siebie wyrobioną i ul, a p. 
Ferdynand Paar z Jaworowa, mąkę pszenną 
wsypaną w biały atłasowy woreczek, postawiony na 
osobnym stoliku. 

Mąki z młynów krakowskich, z lwowskich, z Tep- 
czynka nie widzieliśmy na wystawie ; młynarstwo więc 
jakkolwiek dość dobrze reprezentoWane, nie przedstawił 
się w całości swojej. Zwrócić ono powinno ku sobie 



— 116 — 

\ 
t 

pilniejsze niź dotąd starania. Młyny, jakie posiadamy, 
nie wystarczają bowiem dla potrzeb miejscowych. 

Oprócz mąki z wymienionych młynów, znajdują 
się jeszcze wyroby mączne z młyna parowego w Ea- 
mionce Strumiłowej należącego do Karola hr. 
Miera i L. Tennera i syna. Urządzenie wystawy 
mąki kamioneckiej należy do najpiękniejszych. Mąka 
zsypana jest bowiem w wysokie z białego szkła^ słoje 
z pokrywkami i podstawami, porobionemi ze szkła nie- 
bieskiego. Nietylko słoje są piękne; i mące w różnych 
gatunkach nadesłanej nic zarzucić nić można. 

Dobra też jest mąka wyrobiona w młynie paro- 
wym w Grzymałowie, nadesłana przez właścicieli 
Leonarda i Julję hr. Pinińskich zsypana w wor- 
kii; alę najlepszemi są okazy włościanina krakowskie-, 
go. Jest to kasza perłowa i ryżowa, robiona z jęczmien- 
nej w sposób nowy i nikomu dotąd nieznany. Wyna- 
lazcą tego sposobu i zarazem wystawcą jest włościanin 
z pod Krakowa W. Dydusiak młynarz w Pęko- 
wi ca eh. Wyroby pana Dydusiaka zwróciły na siebie 
uwagę powszechną. Komisja sędziów przy obejrzenia je- 
go wyrobów, odzywała się z wielkiemi pochwałami oraz 
z uznaniem o ryżu, wyrobionym z jęczmienia nowym 
sposobem, i ogłosiła go za pożyteczny wynalazek. Na- 
leży się spodziewać, że Dydusiak otrzyma medal za 
udoskonalenie wyrobu kasz, a to odszczególnienie za- 
chęci innych do naśladowania go w pilnem przykłada- 
niu się do swego zawodu. 

Młynarstwo w narodzie naszym jako rolniczym, 
było kiedyś przemysłem kwitnącym. Nie było wsi a na- 
wet i dzisiaj jeszcze rzadką jest wieś, w którejby nie 
było młyna lub wiatraka. Takie rozpowszechnienie mły- 
narstwa, nie przeszkadzało szczególnemu zakwitnieniu 
jego w pewnych okolicach. W Wielkopolsce były mia^ 
stec^zka z samych młynarzy złożone, którzy zajmowali 
się wyrobem jednego gatunku mąki lub kaszy. Do dziś 
dnia słynną jeszcze jest kaszka radomska, w Radom- 
sku pod Częstochową wyrabiana według sposobów na 
n^iejscu tylko znanych. Takich sposobów było i jest je- 
szcze wiele w różnych okolicach. Nikt ich nie badała 
nikt o nie nie pytał, bo każdy je z góry jako proste i 



~ 117 

chłopskie lekceważył. A przecież kasze polskie były naj- 
słynniejsze w świecie a dzisiaj jeszcze lepszych nigdzie 
w żadnym kraju nie wyrabiają. Odradzający się polski 
przemysł, powinien poznać dokładnie ten nizki przemysł 
rodzinny, swojski, co się w chacie kryje i służy potrze- 
bie miejscowych wieśniaków. Wiele się tam nauczyć 
można. Dział tego przemysłu domowego — i fabryka- 
tów ręką włościan dokonanych po, różnych krajach, na- 
leży na wystawie wiedeńskiej do najciekawszych. Nie 
pogardza nim wykształcony a umiejętny fabrykant i^ 
szuka w nim nowych wzorów. Pan Hille, właściciel wiel- 
kiej fabryki w Żyrardowie, poznawszy sposób tkania 
przez chłopki okoliczne dreliszków, z których robią spó- 
dnice, zastosował go na wiolką skalę w swojej &bryce 
jako dobry i tani, i dzisiaj dreliszkami mazowieckimi 
prowadzi wielki handel do Moskwy. Powinien nam być 
przykładem w szanowania wiejskiego przemysłu, który 
przy rozumnem wzięciu się do rzeczy, staćby się mógł 
podstawą umiejętnego a wielkiego przemysłu. 

Do gałęzi starego przemysłu, który czeka na oży- 
wienie, należy fabrykacja miodu do picia'. Na wystawie 
znajduje się tylko miód ze wsi Boguchwała koło 
Rzeszowa z miodosytni p. Henryka Straszewskie- 
go. Najstarszy jest z 1855 r., najmłodszy z 1869. Na 
butelkach etykiety polsko-niemieckie. Przy beczce wy- 
malowany Krakus i Mazur. Miód ten jest wybornego 
smaku, zapewne lepszy od krakowskiego i kulikowskie- 
go, kiedy miodosytnicy z Krakowa i z Kulikowa nie 
chcieli swoim wyrobem popisać się w Wiedniu. 

Piwa, chociaż go Lwów, i inne miasta niewiele dostar- 
czyły, jest dosyć i wcale dobre, snąć wyrób jego w Galicji 
ulepszył sią i wzmaga, co uznać należy za szczęśliwe 
zdarzenie, bpć przecież jest nadzieja, że przy rozpo- 
wszechnieniu się piwa zmniejszy się picie sz kodliwej 
wódki, która nietylko jest przyczyną ubóstwa ludu ale 
i jego fizycznego upadania. O piwie mniemają, źe to 
jest napój narodowy niemiecki. Prawda, że najwięcej 
piją go dzisiaj w Niemczech: nie trzeba atoli zapomi- 
nać, że starzy Polacy pili także bardzo wiele piwa. Są 
ślady w aktach grodzkich, że w wieku XVI. piwo na- 
leżało do napojów wyrabianych w Polsce przez gospo- 



- 118 — 

dynie miejskie i wiejskie po domach; poeci nasi z tego 
wieku, często także o piwie wspominają. W miarę roz- 
szerzania się w XYIL wieku wódki, piwo ustępowało, do 
tego stopnia, że gdy w końcu egoizm uprzywilejowanej 
, klasy, w pijaństwie włościan ujrzał jedno ze źródeł swego 
dochodu a rządy obce dla względów politycznych zachę- 
cały rozpijanie ludu ]hko śradek zde generowania 
podbitego narodu, tradycja nawet sposobów doniowych 
wyrabiania piwa zaginała. Dzisiaj powstają wielMe bro- 
wary; może teź one przyczynią się do zmniejszenia końs 
umcji wódki, w swojem naduźybiu stającej się przyczną 
osłabienia umysłowej i fizycznej płodności ludzi. 

N^istępujące z wielkich browarów Galicji przysłały 
beczki z piwem na -wystawę wiedeńską. Parowy browar 
w Tenczynku pod Krzeszowicami przysłał trzy becz- 
ki mocnego piwa i kilkanaście butelek boku, który za- 
stąpić może porter, a dla swojego wybornego smaku 
juz nietylko w zachodniej Galicji, ale i w Królestwie 
Kongresowem znajduje rozpowszechnienie. Piwo ten- 
czyńskie wyrabia p. Leon Trzetrzewński i spółka. 
Od czasu za dzierżawienia przez niego od Adama Potoc- 
kiego Boiłyna i browaru, Tencźynek ożywił się, i dostar- 
czać począł coraz to lepszej mąki i smakowitszego pi- 
wa. Szkoda, że pan Trzetrzewiński nie urządził szynko- 
wania tenczyńskiego piwa w ogrodzie wystawy, byłby 
tym sposobem wyrobił sobie miejsce stałego odbytu we 
WiedniUi^ tutejsze bowiem piwo nie jest lepszem od ten- 
czyńskiego, i mógłby z niem współzawodniczyć. 

Juliusz August John z Krakowa ma na wy- 
ttawie trzy beczułki Irejszego ale także dobrego piwa. 
Browar jego istnieje yc Krakowie od roku 1820. Prze- 
budowany w roku 1872, urządzonym został na wzór 
sławnego browaru w Pilznie, w Czechach. Budowę bro- 
waru wraz z piwnicami na 30.000 wiader wykonał pan 
Antoni Łuszczkiewicz, architekt krakowski ; machiny 
najnowszego systemu Felknera, wykonała fabryka Ring- 
hoflfera w Pradze. Browar Johna jest w możności wyra- 
biać dziennie 800 wiader piwa ; koszta jego urządzenia 
w roku 1872 wyniosły przeszło 200.000 złr. 

Jan Gótz, właściciel dwóch ' browarów, w Oko* 
cimie i W Krakowie, urządził bardzo pięknie i umie- 



— 119 — 

jętnie swoją wystawę. Piwo w beczułkach i w butel- 
kach: marcowe^ bok, leżak, a obok niego znajdują się 
materjafy, z którego jest zrobione: jęczmień , słód i 
cłuniel. Dołączona do tego biblioteka piwowarska nie- 
miecka, — polskiej l^siąźki niema ani jednej, chociaż 
piśmiennictwo nasze posiada kilka cennych dziełek 
o piwowarstwie, o czem może p. Gotz nie wie. Bardzo 
pochwalamy umieszczenie na wystawie planu i trzech 
obrazków, dających wyobrażenie o tem jak wyglądał 
browar w Okocimie przed stu laty, jak na początku* te- 
raźniejszego wieku, i jak wygląda obecnie, a szczegól- 
niej też umieszczenie tablic statystycznych , ^ ^tóre pa- 
trzącego objaśniają o ruchu i rozmiarach browaru i 
sile Jego produkcyjnej. Z tablic tych wyjmujemy nastę- 
pujące liczby, świadczące o powiększającej się ilości 
wyrobu piwa. 

W roku 1870/71 w browarze okocimskim wyro- 
biono 51.600 wiader a w krakowskim p. Gótza 10.600 
wiader. W roku 1871/72 okocimski browar dostarczył 
65.000 wiader a krakowski 14.360 wiader. W roku 
1872/73 liczby produkcji znacznie się podaiosły, oko- 
cimski bowiem browar dostarczył już 82.000 wiader a 
krakowski 20.000 wiader. Powiększenie wyrobu wywo- 
łane -zostało przez powiększenie się odbytu, jakoż piwa 
okocimskie rozszerzyło się po całej Galicji i otwarło 
już sobie drogę na Multany. Piwa polskie mogłyby zna- 
czniejszy odbyt znaleść w Rumunii przy pewnem a wy- 
trwałem staraniu. W tym celu musiałby jednak powstać 
browar gdzieś w okolicach Śniatyna, przy kolei, dla ła- 
twości transportu. 

W tejże sali pawilonu umieszczono stolik z cu- 
kierniczą wystawą pana Leopolda Botlendera 
we Lwowie. Nie wielka to wystawa: altanka z cukru 
delikatnie wyrobiona, soki w słojach i cukierki w pu- 
dełkach. Gdyby p. Rotlender był urządził cukiernie 
podczas wystawy w ogrodzie, byłby zróbif dobry inte- 
res, tutejsi bowiem cukiernicy dostarczają złych i aro- 
gich lodów i ciast. W cukierni szwajcarskiej, gdzie 
usługują piękne, w strojach ludowych berneńskich Szwaj- 
carki, porcyjka lodów mniejsza jak u. nas półporcja, a 
do tego niesmacznych i niesłodkich, kosztuje 4^ centów. 



— 120 — 



Nawet w najlepszej restauracji na wystawie „Frćres 
ProYenceduz'', gdzie za obiad z dwóch potraw i z wina 
złożony, trzeba zapłacić cztery reńskie, lody są drogie 
i niedobre. Oprócz Rotlendera żaden z cukierników 
Iwowskicli i krakowskicli na wystawie nie wystąpił. 

Wspomnimy*" jeszcze dzisiaj o konserwie mięsa 
według nowego sposal)u, wynalezionego przez. p. Teo- 
dora Bredta z Tłumacza. Z mięsa różnych zwie- 
rząt robi on konserwy bez wędzenia, bez soli, przez 
samo użycie jakiejś rośliny, której nazwisko jest tajem- 
nicą wynalazcy. Mięso w ten sposób w stanie surowym 
zakonserwowane, nie psuje się przez czas dłuższy, nie 
traci właściwości świeżego mięsa a w smaku cokolwiek 
tylko jest innem od świeżego mięsa. Na wynalazek swój 
p. Bredt otrzymał patent. Kilka kawałów mięsa w no- 
wy sposób zakonserwowanego, zawiesił w szafce na wy- 
stawie, a przechodzący mogą go próbować. 

9. lipca 1873. 






■ . » . ■■ 



XVI. 

Wigwam. — Bozuzcrzanie kultury po amerykańsku. — r Kon- 
cert murzynów. — Szampan ^polski. — Juliusz Grosse. -^ 
Juliuez Mikolasz. -^ Wódki i likiery różnych firm. — ^ Ba- 
finefja spirytusu Smarzewskiego. — Eabryki wódek w Wie* 
liozce. — Wystawa z Żywca i Cieszyna arcyksięcia Albre- 
chta* — Jeszcze o Tenczyku. -. - Wino polekie wynalezione- 

przez dr. Zagósskiego. 

•i 

Jeat na wystawie w miejscu ustrennem, pomiędzy 
d]*zewami ogromny namiot , zwany po indyjsku ».W i- 
gwam^ w którym utrzymywany bufet dostarcza piwa, 
lodów i wyb<n*nego „shery gobbler' to jest wina 
xerxeB z wodą, z lodem, z pomarańczą, które się ptje 
w sposób bardzo oryginahiy, bo przez słomkę. Napój 
ten doskonale chłodzi, chociaż więc szklanka jega ko- 
sztuje 50 centów, znajduje przecież wiele ochotników, 
szu^jących chłodu pożądanego wśród skwarów, jakie 
panują od dni kilku. 

Prócz atoli ochłody, ciągnie w to miejsce sam 
namiot, jego bistorja i usługa z murzynów złożona. 
Namiot miał kiedyś należeć do wodza jednego z po- 
koleń Indjan amerykańskich, który się nazywał z po- 
wodu wielkiej wadecznośd i zręczności ,^P:r z eb Le- 
głoś ć żbika.'' Zrobiony z grubego, źaglowęga pfó- 
tna, pomidowany bruna4;nemi figurami dzikich rycerzy 
indyjd^ich, strzelających z łuków do nieprzyjaciół awoicb^ 
oducza, się tak rozmiarami jak i kształtem. Pod zie- 
lonym stropem puszcz amerykańskich robił wrażenie 
pałacu. Dzmry w jego ścianach mają być znakami od 
kul europejskich, namiot ten bowiem zdobyty został 
przez Amerykanów w ich nieustającej wojnie z Indja- 

16 



— 122 — 

nami, a właściciel namiotu, król pokolenia, |,Prze- 
biegłość źbika^ poległ śmiercią bohaterską. 

Indjanie bronią swojej leśnej swobody, swojego 
zielonego królestwa bez miast i bez kościołów; Amery- 
kanie mordują ich w imię kultury i cywilizacji, która 
w naszych czasach stała się tytułem , uprawniającym 
wszelkie polityczno-narodowe zabory i zbrodnie. Że 
takiego uprawnienia Indjanie nie* uznają, któżby ze 
spiawiedliwych, mógł im z tego powodu zarzut zrobić? 
Ze tylko orężem wyparci ustępują, nie weźmie im tak- 
że nikt za złe, kto umie cenić miłość ojczyzny, a uczu- 
cie to uważa za „rzecz pozytywną.^ Rozszeraacze 
kultury sposobami orężnemi w przeczuciu, że kiedyś 
wojen jakie z Indjanami prowadzą , ludzie prawdziwie 
wykształceni nie będą uważać za słuszne i dobre, tłu- 
maczą je okrucieństwem dzikich. Okrucieństwo to jest 
faktem nieulegającym zaprzeczenia, ale faktem wywoła- 
nym przez bezwzględność i okrucieństwo ucywilizowa- 
nych. Nie , za dobrą tej kultury a za prawdziwą tej ^ 
cywilizacji uznać nie możemy, która nie nauką, nie 
przekonaniem, nie misjonarstwem Chrystusa ro^zerza 
się pomiędzy dzikimi, ale mordami, wódką i syfilizmem. 
Tak, syfilizmem, bo wiadomo przecież, że MoskalOi dla 
łatwiejszego ucywlizowąnia Syberji, zaszczepili Tungu- 
zom i innym dzikim ludom .jad strasznej choroby, która 
w surowym tamtejszym klimacie jest nieulćczoną a 
śmiertelną dla całej rodziny, w której się ta choroba 
pojawi. 

Powiadają i o Amerykanach to samo. Stali się 
oni do Moskali i prz^z to jeszcze podobnymi , że kra- 
dzieże oraz przeniewierst¥ra są w ich urzędach na ^- 
rządku dziennym. Nawet członkowie komisji wystawo- 
wej amerykańskiej w Wiedniu , zanominowani przez 
Oranta, p(q^isali się tu w Wiedniu brzydkiemi zdolno- 
ściami. Re^iądze rządowe roztrwonili^ przehulali a 
wystawy nie urządzili. Grant przed samem otwarciem 
wystawy musiał drugą komisję nominować, która wresz- 
cie urządziła amerykański oddział, nie bardzo licznie 
i nie bardzo świetnie napełniony. 

Myśli te i przypomnienia potrącone historją na- 
miotu indyjskiego, obróconego na szynk wystawowy, 



. _ 123 — 

przerwał mi wesoły angielski śpiew chóralny i dźwigi 
gitary. Był to koncert inurzynów i mulatów przebra- 
nych za „kelner ó w. '^ Śpiew ich ostry rozradował 
pabliczność. Wszyscy cisnęli się do nich i przysłuchi- 
wali się melodjom niedawnych niewolników. Pamięć 
moja pobudzona koncertem , jakiego nigdy jeszcze nie 
słyszałem, nasunęła mi zaraz obrazy plantatorów poga- 
niających batami murzynów do 'zbierania bawełny, 
i Kościuszkę uwalniającego* tych. murzynów, których 
mtt rzeczpospolitą w niewolę oddała, jako wynagrodzenie 
za dźwiganie oręża w obronie jej wolności i niepo- 
dległości. 

Szczęściem , że Amerykanie w naszych czasach 
uwolnili wreszcie murzynów, że nie cpfnęli się przed 
czteroletnią wojną dla zapewniania tryumfu prawom 
człowieka — inaczej, bez tej wojny, pomima wielkiej 
kultury byliby pogardy godni. Murzyni są dzisiaj oby- 
watelami Stanów Zjednoczonych, a lubo poniżenie, 
w jakiem się, znajdowali , odzywa się jeszcze we wszy- 
stUch stosunkach ich z białymi, nawet tu na wystawie, 
przecież odtąd mają drogi otwarte do faktycznego ró- 
wnouprawnienia. 

Ochłodzony, z odświeżonemi siłami wróciłem do 
sal wystawy rolniczej, niesłychanie parnej o tej porze, 
i zanotowałem w mej książce okazy następujących firm 
polskich z pod panowania habsburgskiego. 

W osobnej szafie ustawiono butelki z sztucznym 
szampanem, wyrabianym z austrjackiego i węgierskiego 
wina w fabryce pp. Bogdana Hoffa i H. Jabłoń- 
skiego w Krakowie. Pierwszy jest właścicielem, dru- 
gi dyrektorem fabryki szampana, który zamiast au^ 
stijackim nazwać powinni byli polskim szampanem. 
Szampan jaki wyrabiają odznacza się czystością płynu, 
zapachem i silnem burzeniem, które się z większą siłą 
wyrabia w szklance niż w butelce. Smak jest dobry, 
przypominający w zupełności wino oryginalne szainpan- 
skie. Wyrabiają go z wina Ydslauerskiego i Eló- 
sterneuburgskiego, oraz z win węgierskich: 
Rieslingskiego, Banackiego, Łuttenberg- 
sJciego i Styryjskiego. Geny są niższe od szam- 
pana firancuzkiego i to mu zapewni szerokie u nas roz- 



— 124 — ' 

powsżechnienie. Przy wystawie szampana polskiego 
znajduje się dwa obrazki, robione przez p. Waleijana. 
Eliasza a przedstawiające, sposób fabrykacji tego wiiaa. 

Juliusz Grośse posiadający w Krakowie widką 
piwnicę starych, wytrawnych win węgierskich, reńskich 
i f rancnzkich oraz skład herbaty, urządził wystawę 
tyth win. Na butelkach znajdują się etykiety z wido- 
kiem zamku krakowskiego i z napisem : j,Nidlum vi- 
nim nisi hungaricum , Hungariac naium, Cracomae 
edueatwm.^ Firma p. Grossego jest dawną ^ prowadsi 
handel winem z Niemcami i z Moskwą. W Altooie 
otrzymał w r. 1862 medal złoty za swoje wino* 

Oprócz Grossa, żadna inna z sławnych krakow- 
skich piwnic, ani tbź żaden inny handel z Galicji nie 
niadesłał okazów wina węgierskiego na wystawę, chodaź 
IKwnice lwowskie, tarnowskie i innych zwłaszcza pod- 
karpackich miast obfitują w starego, wybornego wę- 
grzyna. Za to rozolisow, spirytusów i likierów nie brak. 

W wystawie wyrobów tego rodzaju odznaczył się 
p. Juliusz Mikolasz ze Lwowa. W szafie pięknie 
oszklonej, poumieszczał wysokie z białego i kolorowego 
szkła butle, napełnione alkoholem, koniakiem, arakiem 
i różnego' rt)dzaju likierami. Etykiety są polskie a na- 
zwy takie jak „kontuszówka"*, „piołuaówka^, nŁwo- 
wianka", brzmią wcale dobrze, 

Wcale jest także liczną i ładnie urządzoną w^- 
sta\m fat)ryki rosolisów, likierów i araków wdOWy L. 
M. Baczewskiej i synów we Lwowie. Założona zo- 
stała jeszcze 1782 r., przywilej otrzymała roku 1810. 
Przeciwną stronę tej samej szafy zajmują butelki na- 
pdnione likierami i wódkami, które wyrabia w zna- 
cznej swej fabryce p. Jakób Gross w Białe. Brata 
zaś jego młodszego, Józefa Go asa ocet nadesłany 
ioitei z Bielska. 

P. Pinkas Schiffman ze Lwowa umieścił 
w mał^j szafeczce likiery i rafinowany przez siebie spi- 
rytus ; w nierównie obszermejszerj szafie okazał Wyroby 
swoje p: Adolf Freukel, który w r« 1852 załoiył 
w Blaile fabrykę spirytusu, likieru i rumu. 

Pierwsza Prze^myska rafin^tja spi- 
rytusu i f&bryka rumu oraz likierów p. Se we r yna 



- 125 — 

Smarzewskiego nie wstydziła aię jak inni polscy 
fabrykanci polskich napisów. Wystawa jej przedstawia 
się teź dobrze pod każdym względem. Na pięknej, okt^" 
§^' etażerce poustawiano gustownie butelki a wierz- 
chołek jej uwieńczono ogromnym butlem spirytusu wy- 
bornie rafinowanego. 

Wieliczka posiada na wystawie wódki aż z dwóch 
swQich fabryk. Fabryka rosolisów, likierów, rumu i 
octu. oraz handel win H^ Perlbergera i syna 
W.Wieliczce starała się świetnie wystąpić. Obok zaraz 
ustawiono >ystawę z modelem maszyny parowej z rafi- 
nerji spirytusu i fabryki likierów, rumu Matzn^rai 
Joseph thala w Wieliczce. JDwie z kryształowego 
szkła beczułki nalane są spirytusem tej fabryki. 

Wspomnieć nam tu należy «o wielkiej i wspania- 
łej wystawie płodów rolniczych i przemysłu rolniczego 
z dóbr arcy księcia Ali>rrechta. Wiadomo, że posia- 
da on dobra w Galicji, na Szląsku i w Węgrzech. Tu 
pomiówimy tylko o tych okazach, które polska ręka 
prisygotowała i polska ziemia wydała, to jest o przed- 
miotach przysłanych z Żywca i Cieszyna, w około któ- 
rych rozszerzają się posiadłości dzisiejszego głównodowo- 
dzącego wojskami austijackiemi. 

Wystawa z tych dóbr zajmuje wiele szaf, szafek 
i jest bardzo pięknie i umiąjętnie urządzona. 

W jednej wielkiej szafie, która jako robota sto- 
larska zasłustuje na uwagę, ustawiono z jednej strony 
mnóstwo butelek z likierem, z wódkami, z arakiem i 
ze spirytusem z dystylarni arcyksięcia w Żywcu ; wy- 
borne mąki i kaszę z młyna, który posiada w okolicy 
Żywca, i wreszcie piwo, porter, chmiel i jęczmień z bro- 
waru Pawlusie pod Żywcem. Druga strona tej samej 
szafy zapełniona wyrobami z Cieszyna, który jakkol- 
wiek Niemcy ogłaszają za miasto niemieckie, jest prze- 
cież miastem polskiem i nigdy niem być nie przesta- 
nie. Pomiędzy temi wyrobiuni znajduje się piwo z bro- 
waru arcyksięcia na górze zamkowej w Cieszynie ; olej 
z olejiai i spirytus z rafinerii w Mostach pod Cieszy- 
nem i wreszcie fgoi^ące napoje z fabryki likierów i ro- 
soUbów. Ż jednego -boku tej szafy poustawiano w dre-^ 
wiówyoh i nczyniach ładny zbiór zboża, grochów i kar- 



— 126 — 

tofle Godricha, uprawiane w dobrach żywieckich ; z dru- 
giego boku takiź sam zbiór zbóż i nasion z dóbr cle^ 
szynskich. Druga tejźę wielkości szafa zawiera produkta 
z węgierskiego Altenburga, który także należy do ar* 
cy księcia Albrechta, i znajduje się juź w odziale ma- 
diarskim. 

Oprócz tego zasługuje na obejrzenie entomologi- 
czno-biologiczoa kolekcja owadów szkodliwych rolni- 
ctwu, zebranych w dobrach żywieckich i cieszyńskich. 
Kolekcja ta mieści się aż w sześciu szafkach^ tak jest 
obszerną. Przy zbieraniu i rozmieszczeniu zachowano 
wszystkie warunki umiejętnego kolekcjonowania. Wiel- 
ce także jest ciekawym model łąki sztucznej, urządzo- 
nej według systemu Petersena we wsi Wieprzu koło 
Żywca, który polecamy uwadze naszych rolników. 

Pod ścianą umieszczono bogaty zbiór kleju sto- 
larskiego, kleju płynnego, kości potłuczonych, mąki 
kościanej, popiołu z kości i wapienia sproszkowanego 
do posypywania pól z fabryki w Żywcu, i plany oraz 
widoki różnych budynków i fabryk gospodarczych w ży- 
wieckich dobrach. Naprzeciwko na drugiej ścianie roz- 
wieszono tablice z graficznem przedstawieniem statysty- 
ki produkcji rolnej i, fabrycznej w Żywcu i w Cieszy- 
nie, dokładnie wykonane. * 

Bukiety z kłosów zboża i kwiaty w doniczkach 
zdobią opisaną wystawę z tych dóbr rozumnie admini- 
strowanych, a które świadczą, że ich właściciel nietyl- 
ko jest dobrym żołnierzem, ale także dobrym gospo- 
darzem. Panowie nasi, którzy w Wiedniu lubią szukać 
dla siebie wzorów, powinniby właściciela Żywca naśla- 
dować w umiejetnem zastosowaniu przemysłu do rol- 
nictwa. 

Chodząc dzisiaj po pawilonie wschodnim rolnictwa, 
napotkałem wystawę wyrobów mącznych z Tenczyn- 
k a, Istórą przeoczyłem w poprzednich moich wizytach. 
Pisałem o piwie z browaru tenczyńskiego, a nie o mą- 
ce z tamtejszego młyna parowego, należącej do najdo- 
skonalszych tego rodzaju wyrobów na wystawie. Zakła- 
dy tenczyńskie, dawniej Potockiego dzisiaj L. Trzetrze-^ 
wińskiego zostały wiele razy na wystawach odznaczone 
za dokładność wyrabianego piwa i mąki. Następujące 



— 127 - 

wystawy przyznały Tenczynkowi medale: w Londynie 
1862j w Bielsku 1871, w Krakowie 1072. Pcóc? tego 
Tenczynek otrzymał medal .austijacki i medal Towa- 
rzystwa gospodarczego krakowskiego. 

Fabryka parowej czekolady i cokierkpw Feliksa 
Tetschela w Białe wystawiła pełną szafę swoich 
słodkich wyrobów ; pierników p. Wakaracego ze 
Lwowa nie mogłem odszukać, chociaż 7;najdują się wy- 
mienione w katalogu, ani teź dereniaku i wiszniaku E. 
Eckhardta z Probużna, p. Dyonizego Jasień- 
skiego z Budzano wa napojów z owoców, p. Sewe- 
ryna Ochockiego z Zarw^nicy wina z owoców i 
miodu, i syropów p. Henryka Dołkowskiego 
z Kent. Za to znalazłem okazy fabryki kawy cy- 
kor jo w ej w Kołomyi, z napisali »kawa polską "* i 
^kawa madiarska"* itp.., których w katplogu wcale nie 
wymieniono. Co się tyczy „officjalnego jeneralnego ka- 
tidogu wystawy "^ powiodzieć tu nalPźy, iż jest i dzie- 
łem nieuctwa i pospiechu. Zamiast informować obała- 
muca zwiedzającego wystawę. 

Zanim opiszę wschodni pawilon rolnictwa, zanoto- 
wać mi wypada wystawę dr. Ostoi Zagórskiego, 
ai^tekarza 2amie3zkałego w Wiedniu przy Neubaugasse 
nr. 44. Jest to wystawa wina sztucznego, robionego 
z owoców i z różnych jagód, oraz korzeni , które wy- 
nalazca nazwał winem polskie m. Etykiety na bu- 
telkach są po polsku pisane a różnym gatunkom tego 
wina dał dr. Zagórski nazwy różnych prowincji Polski: 
i tak jest wino mazurskie podobne smakiem do 
austijackiego , wino poznańskie podobne do wę- 
gierskiego, wino podolskie, wino siewierskie 
i maliniak, burzyk (szampan) z różnemi przymio- 
tnikami. 

Próbowałem prawie wszystkich gatunków tego 
wina. Są słabe i mocniejsze, wszystkie jednak dobre, 
wonne, smaczne i zdrowe. Wynalazca pragnie wino to 
wprowadzić do karczem i chat polskich i chce niem 
zastąpić gorzałkę, która zabija jedno pokolenie za drit- 
giem utrzymując je w niemocy, w ciemności i nędzy. 
Kto zna straszne skutki upijania się ludu wiejskiego 
gorzałką, ten uraduje się z wynalazku dr. Zagórskiego 



— 128 — 

a jeszcze więcej z zamiaru rozpowszechnięma ęo po 
krajp. Zamiar ten udać się może dlatego, źe wmo to 
jest miłe i dobre a próc^ tego jest niezmiernie tanie, 
o wiele tańsze od wódki i piwa. Wynalazca dużą, |pra- 
wie kwartową butelkę tego wina. sprzedaje pO 15 cen- 
tów. Taniość ta nadzwyczajna ztąd pochodzi, źe wyna- 
lazca wyrabia je z owoców, z jagód i w ogóle z mate- 
ijąłu bardzo mało kosztującego. I dawniej napoje owo- 
cowe, jak jabłecznik, gruszęcznik, (cidre) były po pie- 
skich chatach wiejskich i dworkach szlacheckich w 
użyciu. We Francji w niektórych okolicach (w Nor- 
mandji) do dziś dnia zastępigą te napoje wino wyci- 
skane z winnej latorośli, która się tam lepiej jak u nas 
udaję. Wino dr. Zagórskiego więcaj upaja od tamtych 
napojów a jest równie zdrowe i tańsze, dla czegozby 
więc nie miało się rozpowszechnić? Niechaj tylko wy- 
naLazca nie cofa się przed trudnościami, przeszkodami, 
niechęcią i nieufnością jaka go spotka ; niechaj fabrykę 
porskiego wina założy w kraju, pracuje wytrwale Bad 
jego rozpowszechnieniem a dobrze zasłuży się na- 
rodowi. ' 

11. lipca 1873. 



J .'. t 



i :■ 



xvn. 

,G|paty i domy włościańskie u róiajch nąrodów« ,— Upi^kszo- 
.vji^;piexgodne z rzeczywistością; "— Niesluazaość zarzutóyr 
.poezymonych wystawn^om chaty polskiej. — - Historyczna {Ofzjr^ 
cĘfDy aiskiego st^u bodpwBiciiwa u nas. — Uwagi, i cidj. 
Ppis chaty polskiej, — Owady, -:- Miiury metrowe p. Saint 
jSefiois. — Enltor^fi .wyc(|pi .piaeko|ryc]i w Hołosku .i Br^u- 
cjliof icaata. — Wyroby Ipśne włościan. — - Okazy [ drzewa 
Z:Baeścia legbnó?^ leśnych z oznaczeniem rozmiarów. , -r-r- 

Jeszcise kjilku wystawc^^w* 

■•'■'••■ - ■ • ■ .-: . '■ ' . i 

: Bardzo. 2ajmując4 i to nie tylko dla etnografów 
częścią wystawy, są doml^ przedstawiające mieszl^ńi^ 
i eposob życia włościan a różnych narodów, jpyrel^ja 
wjanficzyła na tpn cel znaczn^ pnECstrzeń obrębu .ssaję* 
tego na wyatftwę pd ^a strumykiem ą^przeci^p pato.* 

ców pobttdowąnydb; dla wt^ki i staro^tno^LiJ^ąwsiaią 
tu jakby wieś mała, złożona % faiudynków róij^j steulkr 

■tflij* -■ ....-.-'^ i ■. './ 

Węgi^y* którzy staraU eię wystąpić na wygtąwfg 
jak najlepiej i najszerzej, aby pokajtaci źe p«)siadają 
właai^ą kulturę i zamożność, która pozwala, się im wlB 
W89yallkiem równać z driigą połową monarcłui Usb^ 
burgówj i tu zajęli najwięcej dla siebie miejsca. Wjr 
stawili tu drewniany kościół z gotyć&o-biząutyńską. bajf- 
dzo orygiualaą wieżą, i zapełaili go j^k. i. plac w (- 
koło wspaniałemi okazami lasów swoich^ szczególmi^ 
karpackich; wybudowali domy : szekleraki i saski z Sie^ 
dmiogrodu, węgierski, rumuński, słowacki i kroacki^ i 
osadzili w nieb rodziny chłopów' które żyjąc jak u sie- 
bie w dpmu, mają dać zwiedzającym wyobra^eoię 6 
sposobie bjtu i i^^iorach ludów węsierskich. Moskale 
f^budowali to wspaniały jak pań^ willa dom z za*- 

17 



— 130 — 

grod^ woicianina moskiewskiego; dom z Yorarlbergu 
gospodarza tyrolskiego o piątrze i wielu pokojach, balko- 
nach jak w Szwajcarji, pięknie się przedstawia ; jest tu sza- 
łas alpejski z okolic Salcburga, i zagroda szwedzka, oraz 
idealny dom szkoły austrjackiej, i wreszcie domek wło- 
•ficianina polskiego z okolicy Brodów w Galicji, pokryty 
słomą i zamykający się na drewnianą zasuwę^ 

Chata polska a właściwie ruska wygląda bardzo 
ubogo, zwłaszcza że zaraź' niedaleko wznoszą się domki 
i domy strojhieijsze, wygickłniej^e i lepfęj pobudowania. 
Ubogie to wejtżenriB stało, się powodem do eięikieh za- 
irzntów, jikie rot)iono komisji brddzkiej ze strony bit- 
których na^ych korespondentów, którzy {jragaę[tibY 
kieby wybudoirano dom jakk^u naś niania, eilbflflĄl 
wcale- nie budowano żadnego. Ja -zarzutu budowidMyib 
doniu nie zrobię i nie źganię ich 2s ;to, łe biorąema 
serjo naukowe' znaczenie wystawy, "przedstawili; biett^ift- 
dnych upiększeń chatę wiejską taką, jaką kaidy u nas 
na wsi widzieć może, ubocą^ skromną, słomą pdcrytą. 
Moskałę, którzy wś/sytko robią, dla popisu, wytadowali 
dom, jakiegd w okolicach Moskwy ci, co j4^ pilidcAmle 
jak ja mieli sposobność poznać I pieszo zw^rowad^ nie 
widzidi po wsiach. Chłop moskiewski mieszka' nitofli, 
chaty ich są nairet jak u nas na Podhalu rzeźbą tieidel- 
tdcą ozdobione, ale takich domów jak na wystawjię liie 
mają. Dom ten jest albo pOfiŚsem cieśli, który §p» sta- 
wił i chciał się przedstawić jako doskonały rzęmieśl^, 
albo teź oszukaństwem. Wolimy przypufidć ^cnrwsze i 
dom ten uważamy za okaz bardzo piękbej desielakł^j 
roboty, niema jacy znaczenia dla uczonych, zajmdjąejNdi 
się nauką "o iddach. Węgrzy wprawiliby także w kW- 
pot tego etnografii, któryby z tego co znalad n|t. 
w chacie szeklerskiej, gotów był wyrplńć sobie prztśko- 
nanie o rzeczywistym bycie walecoiych Szeklerów, jto- 
między którymi " żywem i świętem jest dotąd wspom- 
nienie jenerała Bema a które to wspomnienie poinięA^ 
nami a nimi jest węzłem zbliżenia i przyjaźni. Chęć 
przedstawienia się lepszym jest tak ogólną, że i Wę- 
grom nie bierzemy za złe, iż upiększyli się na wy^ 
stawie świata, — wszakże upiększeiiom, jakie, (mi i 
inne narody porobiły w tern, co ina przedstawiać' ii 



— 131 — 

h;t mezy wisty, odmawiamy naukowej wiary, i wartości 
etnograficznej; 

Nie ^rmujemy wi«c budowniczym, a właściwie p. 
Kazimierzowi Miodeckiemu, który łoiył koszta na po* 
stawienie chaty polskiej zarzutu z tego, źe przez poaza- 
naw&nie prawdy w złudzenie nauki nie wprowadził; 
cfiicieli)>yśmy tylko, ażeby się ktoś znalazł, co zwiedza- 
jącym potrafiłby wyUumaczyć przyczyny, dla których 
pilicie budownictwo nie mogło się dźwignąć, a dla 
któryoh chata naszego włościanma jest ubogą i małeg 
wartości. Gdyby się ktoś znalazł, któryby opowiedział, 
źaiiaród nas9 mieszkający na szlakach, po których 
chodzili i checzą dotąd zdobywcy i światoburcy, źył 
jak żołnierz na kresach Europy i perjodycznle co lat 
kilkanaście lub kilkadziesiąt widział i dotąd widzi wsie 
i miasta [tonące oA żagwi najezdników, możeby zwie- 
dbający f^rozumieli^ dlaczego budowano chaty nizkie, 
niękosztowi^, łatwo i tanio po pożodze dające się od- 
budować. Możdby zrozumieli i za ubóstwo pogardą nas 
mą obarczali, gdyby porachowali ile to razy ^ wypalali 
pam wsie > miasta Tatarzy i Turcy, ile razy wypalali 
i i wypalają dotąd Moskale i Kozacy, jakie spustoszenia 
re^li . i tobis^ sąsiedzie którzy, gdy nas raz zwalczyli, 
za iiądrość stanu rządzenia swojego nam nami uważają 
u^zgmyiiranie narodu naszego w ciemnocie i w ubóstwie, 
Jęieil atoli ciemnota, ubóstwo i to ęrzecisucie jakiejś 
wielkipij Ba naszej ziemi burzy sprawia, źe dokąd lud 
naa? po wsiach i miastach nie kwapi się do porządnego 
i mociiiga budowania, władza^ której obowiązkiem jest 
dmłać i l)ud6wać w ten sposób, jakby działała i bu- 
dowała na wiekii powinna użyć wszelkich w zakresie 
jej zo^ących środków do wprowadzenia w zwyczaj 
pomiędzy naszą ludni^cią wygodnego, zdrowego i cąy- 
stęgo zaiii|QB3kania w dongach obszernie i dobrze, oraz 
pi^biie zbudowanych. Mniemam że sejmu naszego jest 
obowiązkiem ^ zająć się kwestją pomiessdcań i budownic- 
twa, po miastach i wsiach naszych. Prawo przezeń u- 
chwalone o sposobie zamieszkania po miastach, które 
z ^wodu niechlujstwa żydów stały się siedliskami za- 
ra^wycb chorób, i o porządku jaki ma bjć na ulicach 
utrs^ywany; jakoteż przepisy o budowaniu kominów 



— 1S2 — 

i dachów w chatach wiejskich, nregutowałyby w lat kilka- 
naście tę niesłychanie dla zdrowia publicznego waiiią 
kftestfę porżądl^u i budownictwa. Jeieii w Krótóstwię . 
Pólskiem chaty jyo iniai^teczkach i t ioskaeh lepiej wy-'- 
glądają nił w Galicji, zWdżięezyć to naleiy uchwśje 
sejmu,' zapadłej w epoce konstytucyjnej, której wykiotia- 
nia pilnowały władze wykonawcze jeszcze przez lat 
kilka ]^o upadku powstania 183^1 roku. 

iiQ sejm lwowski nie okaże się pod tym wzg^^ńi 
obojętnym i pójdzie w filady 'warszawskiego, nie /Wątpi- 
my; a jeżeli do przypomnienia mu ti^j. sprawy staiiie 
się powódśm uboga chatia galicyjska na wystawie 4wia-r 
ta, będzie to wdzięczną nagrodą poszanowania prawdy, 
jakiej wystawcy chaiy złożyli dowody, 

Jak wszystkie chaty w okolicy Brodów, chata na 
wjstawie składa się z sieni, z świetlicy, w której jcet 
piec, z komory i z izby także z piecem^ Wybudowaną 
z krąglaków pobielanych, wygląda zewnątrz i wewnątrz 
czysto. Urządzenie wewnątrz jest także wiernie naśladtf- 
wąnem. Na łóżku pościel chłopska a nad łożem Jezos 
Milatyński, św. Mikołaj i Matka Boska; w skromni 
sż^ce widać naczynia gliniane: garnki, miski i miseczki 
pobielane, tłuczek, łyżki i różne kuchenne sprzęty. Na 
ławie konwie, maślnica, koszyk, wrzeciono a na .{MMjBo- 
dze ceber leży. W komorze także łóżko się znajduje, 
skrzynia tnalowana, sito i żarna. Nawet zabawki dla 
dzieci takie same jakie chłopki kupują na jarmarkach, 
niezgrabne a malowane, postawiono na stole, dla .dania 
dokładnego wyobrażenia o mieszkaniu i sprzętach na^ 
szśgo włościanina. 

Prócz tego umieszczono w izbie po prawej stronie 
zbiór owadów szkodliwych dla lasów, pięknie a umie- 
jęiaiie zestawiony przez wspomnianego już w tych Hstach 
nMuralistę, p. Zygmunta Romera, docenta kursu 
leśnictwa przy akademii technicznej we Lwowie. W sieni 
zaś ustawiono butle z terpentyną i mazią snkołową, na- 
desłane przez księcia Sapiehę z Milkowa pod Cieszano- 
wem, i rysunek pieca używanego do pędzenia tydi pro- 
duktów. Obok zaraz znajdują się okaqr dobrego w^gla 
drzewnego, nadesłane ptzezp. Kazimierza Młod«6'> 
kiego z Brodów. .' 



- 1S3 — 

\ Izba po lewej stronie jest cała zapełnioną leśnemi 
oUizatti. P6niieBż€zono ta wyroby nadesłane z Makidwa 
pri^ ^ In*. Ł. S ^ 1 n t G e d o i s, ' członka Towarzystwa 
gd^ofdai^ego krakowf^kiego/ amianowkie 'miary me- 
triiire na liboie różnych rozmiarów^ wielkioj, praktycztiej 
wartóśd,' które zwracają nwa^ę zwiedzającycłi ; nadto 
różne wyroby z drzewtl bukowego, jako {pi : terlicę, wio- 
dły, łopatę, wzory różnych sposopów krycia dachów i 
oddifti kosodrzewiny z BabieJgÓFy z wysokości 1539 
metrów, nad p.oziomem morza. 

' ' Bardzo- interesujące są O^kazy z uprawy drze Wi Wy- 
koliąiM^j przez miasto Lwów na wydmach piasko- 
wydi ^ Hołosku i w Brzucbowicach na przestrzeni 570 
nmi^w. Ui^awa ta wykonana jedynie dla związania 
piasku lotnego, który niesiony wiatrami zachodniemi, 
rocpzehsał się na coraz większe przestrzenie do lego 
stopnia,.^ it Lwów był zmuszony zwinąć folwark tam 
ifttnięjącgr, dla wynagrodzenia poddanych za doznane 
szkody*.' Uprawę tę przeprowadził, nadleśniczy miej^ 
Szwestka .w iatadi od 1808—1820. Wywietrzone w izbie 
chaty dwie fotografie przedstawiają widok dawnej pu- 
styni i widok obecnie rozkosznie zieleniejącej się pła- 
śzc^Byznyt.nadtjO, jeden plan sytuacyjny całąj piasczystej 
"przestrzeni i takiź plan zrębów, juz pod siekierą i piłą 
dorastających. Pan Władysław Tyniecki, profesor 
z l)ablan, przedstawił w dwóch tablicach florę tych pia- 
sków* W dwunastu zaś pudełkach zebrano różne próby 
z tej przestrzeni, o nabycie których stara się muzeum 
wiedeńskie. Obok tych prób znajduje się zbiór nasion 
leśnych : karpackiej sosny, sosoy pospolitej, świerka, jo- 
d)y, modrzewia, akacji i jesionu* Niektóre nadesłał pań 
Eokurewicz Mfchał z Toporowa. ^ 

Przed chatą na miejscu odgrodzonem umieszczono 
okaź^ dirzewa pomiędzy klombami^ zasadzonemi młodemi 
drzewkami ze szkółek lasowych i ze siejby. W altanie 
zbudowanej ze skóry brzozowej podług rysunku pana 
Piotra Hirseha, młod<%o Polaka, kształcącego się 
w akademii leśnictwa w Mariabrunn niedaleko Wiednia, 
poukładano bardzo liczny zbiór naczyń z drzewa, wy «. 
kóiśiMiyeh ' praez włościlm, zwłaszcza teź górali, a nade- 
słanych przez Towarzystwa gospodarskie'' kratowekieii' 



^ 156 - 

Trzeci: iilBgion ob^cpiiue Yzg^cza po Jiętii^ , jtronie 
DniestPL ąi. po Wołyó, ciernia pi7e!W»niie g^nka : > i 
;1)-Bult: 80',-,6.2V,' -- 1.6*/^" -T-ilO%r. W. 
90 lat. Pieniaki, ^ftoiz^ Djyedp^^^ . 

. ,2) Jaaion: 84' —.54', -r. ł7" ^ XV:«::W^ "90 1. 
Pniatyn, Lwów. ..i ) j .'/ < 

^{.; 3), Buk: 90' -^,60' - 24" — !l6VrVi%:100 1. 

Pniatyn, Lwów. ,;\ ; . . . . Lii;*; X .■■[ 

u-Ł ,. 4),0^ika: 78* -r- 42*^ 207," :-^ .9>4",. ;W. 50 
lat. Wybranówka, LwÓM. . , .,(;>: ];^:,;i .;.,! 

5)/^ck: 8-4' -* m -—19". -r.ir,, /WtinO lat. 



» ' J ( 



Iłów. Fundacja Skarbka. . ,. >: ;; ji .^;,. 

, ; 6). 3uk.; 96' -r, ,72' -^ 20Va'' .^. il33/2Vi: W. 90 






lat Wybrano wka, Lwów. 

; / Z tęgo fegiouu są tr^ykręgi: l«kft,.;a9'Vir- Honu 
43'', lipy 37" w przecięciu. _ . ;_s iUr: .i iAń 
. , Clprarty region pbęjiMje P(94Qi9)(4 i.PQfci«^4 pła- 
;«Qzy«a^:; glinka^^Wką. , : ; , , ; ; ;//:;,. >: ..] 
'U- . 1) Pąb» rPOTi^róWwnie 8Q4wo,.Wiok;;J3lp,tot.g5»- 
łozce. Włod. Dzieduszycki. ; , -: {.\ 

... i 2),JJftb: .73':-^ 48'.^ 27;/i''i~ .łO^M Wiek 
UO Ifit. Błojkpia/iŁwów.^POO W*u^ flai.ipfze^ 
w lesie. : s.; ; : : »: 

V ,, 3)7)łb: 84' -48' -.^8% ^ .?0:'.KF^ąk f30 
lat. Brzeźany, Stan. Łjr. C^tftokj. . :(. .:>; j, i r; : 
;.^- ,4)vl)ąb: 84' -.^OV-^?Q': -^. j2VaVf^Jisk 160 
lat. Chodorów, K. Lanckoroński..;.: . ^ ,ri .'; .^ul .1 ;i 
,, . 5) Dąb: 81! — 51'.^ 1»" -43Vj-i: Ń- 100 
lat. Wołśzatycze, JŁ Lancfe^ośąki, ; :; ., . r. .-i;. i/ 
^,v; /-Po tęgo: regionu. połączone dwa kręj^ , aiwłaści- 
wegó Podola, dębu 30", cifireśni 177^ M .PPzeMwiu.^., 
j«;; Piąty regpion ol^Jmuje po dka^pac^ea wzgórza. 
Ziemia: przeważnie glinka. ;, . ^ ; ' (■ \' j .; 
. :; ;l)Ęi*: 100'-6QW16y,"-13^, :Yri* jÓ lat. 
Korytniki. Sapieha. . a>^j . >;« 

- 2).- Jodła: 102'— &4'— 177,"— 11^,^ /J^ięt 100 
lat. Kupna. Sapieha. ,j. .(• 

. 3), Klon: 80*— 54*^147,"— 10y,f.: Wiąk 90 lat. 
Śliwnica. Sapieha. • •. p 

4) Dąb: 90 -^60* ^187/— 127,". Wiek; 1^0 1at. 
Korytniki. Sapieha. - » : : 



-itń- 



fffiriia. '' '"'■ 
WT^ 186 idt. 

Liczby te będą zapewne dla 'nS^edn^go latn^e-' 
niem potrącenia w czytaniu moich listów, od iryiiiaKiiia 
ich wstrzymeć się atoli nie mogleiń ,' lidzbj' bóniem 
mają swoją wymowę więcej od słów objaśniającą. 

Oprócz wymieniooyeh okazów, wzniesiono w górę: 
sosnę wysoką 75 stóp z Hołoska i pień świerka wy- 
soki 78 stóp z Brzucbonic pod Lwowem, i ozdobiono 
je banderami. Są takie' dwa całkowite pnie sosny na 
ziemi położone, z któtrch jeden 84 stóp długości ma- 
jący, przysłano z Brzezan, a drugi z Łopatyna. Dostar- 
czono jeszcze dwanaście kręgów i wiele drzewa ciosa- 
nego, rzniętego i łupanego, jako to: belki dębowe, progi 
pod kolej, brnsy dębowe, jodłowe, świerkowe, sosnowe 
i modrzewiowe; deski z różnego drzewa; gonty osi- 
kowe, jodłowe i świerkowe; sosnowy łupek na sita i 
rzeszota, i dzwony na koła gięte i zwykłe. Okazy ta 
pochodzą od róńiorodnych wystawców, pomiędzy nimi 
od p. Józefa Wernickiego i od far. Henryka 
Miera. 

Wystawa ta leSna, w porównaniu z innemi laso- 
wemi wystawami skromna, jest przecież dła ludzi fa- 
chowych bardzo zajmującą i pouczającą. Zebraną zo- 
stała przez Towarzystwo galicyjskie lwowskie, a miano- 
wicie przez wiceprezesa tegoż Towarzj twa, p. Hen- 
ryka Strzeleckiego. W2l)0gacili ją pp. Wohl- 
f,eld i Elarfeld doborowym dębowym materjałem 
pod kolej i materjałem okrętowym. Zapewne zrobią 
dobry interes, bo żadna, wystawa teśua nie może po- 
szczycić się podobnie doskonałemi okazami. Pan ba- 
ron Brunicki z Rudy Rożanieckiej wystawił belki 
sosnowe i deski ze swego tartaku, jako tei gonty osi- 
kowe w znacznej bardzo liczbie; pan Józef Englert 
z Biały meble ogrodowe plecione; pan Jan Bamo- 
azyóski ule poprawne; z Krasiczyna rośliny leSne 
18 



- 138 ~ 

W pięknej piramidziei kompozycji nadleśniczctfo C t^or in- 
kę g o , robiące zaszczyt tMit^szema gospomrsŁiiu la- 
Bówemti, a wreszcie włodcianie z 2urawna'WyróbiQDe 
przez siebie meble ogrodowe wcale ładne, i laski, 2 róź- 
nyci^ krze\!^6w i dt^zew z swą róiiiobirwną korą, uło^ 
ione w prawdziwie gastowne desenie. 

Ńa tem kończymy opis do6ć zresztą zupiny wy- 
stawy leśnej z Galicji. 

12. lipca 1873. 



xvm. 

Aastrjacka obora. — Erowj podolskie Bomaszkana. — Apa- 
rat do chłodzenia mleka Bomanowskiego. — Pawilon mini* 
aterstwa rolnictwa. — Wystawa z lasów skarbowych w Ga- 
Jicji. Szczegóły o niej. — Wystawa produktów leśnych ar- 
cyksi^a Albrechta z Galicji i Szląska. — Uwagi. - • Fa- 
bryki tytonin i jego uprawa w Galicji. — Wystawa soli 
polskiej. — Produkcja roczna kopalń i warzelni soli w Ga- 
Ucju — Siarka swoszowicka. — Mapy i księgi minister- 
stwa rolnictwa, — Historja pługa. — Ule. — Prelekcja 

Ludwika Wołowskiego. 

Niedaleko chaty polskiej, opisanej w siedmnastym 
liście, wymurowano austrjacką oborę, która za 
wzór dobrym oborom smużyć tno2e, a w niej pomłeszczo- 
iio' krowy z różnych ras bydła w Austiji hodowanego. 
InifiatjnN^ę do wystawy austrjackiej obory wzięło To- 
war^jrstwo gospodarskie w Wiedniu w porozumieniu 
z towarzystwami gospodarczemi różnych kiigów w skład 
mlonąrctiii. Habsbilrjców wchodzącej a w tej liczbie i 
sf Mszemi towarzystwami rolniczemi, Iwowskiem i kra- 
kowskiem. Ministerstwo rolnictwa udzieliło pieniędz;; na 
wybudowanie obory ą towarzystwa nadesłały swoim ko- 
^zl^em krowy, które -^rzez cały czas wystawy utrzymy- 
wać* tu muszą. Nadesłano krowy nie ńąjplepszych gatuii- 
IdW, ale t^fko takteh, które należą do raqr włi^wej 
pewnemu krajowi. Nie będę opisywał szczegółowo całej 
v^, bardzo dla gospqdar^ interesującej wystawy, wbj^o- 
ifiiofę tyiko, że ze Styiji nadesłano krowy p|Ochodzące 
z ras zwiuiYch M&rzthal i Mariahof, z Karyńtji z rasy 
Łmntbal I MóUihai, z Dolnej Austili 9 rasy Stockęrau 
i Gffebier; z 'Tirrolu ź rasy Oberinntlial, ' Pusterthąl i 
iSflIerthat, z Czech z rasy Opoczyńskiej (Opoczno) i 



— 140 — 

Chebskiej, z Salcbnrga z raay Pinzgau, z Yorarlbergs 
z rasy Montafua, z Morawy z rasy zwanej Euhland, a 
z Galicji z rasy Podolskiej. 

Wystawcą podolakiego bydła jeat p. Jakób Ro- 
maazkaD z Horodenki, którego gorliwy udział w wy- 
stawie jai opisywaliśmy. Wszystko co p. Romaszkan 
nadesłał, dobrze przedstawia polskie gospodarstwo, więc 
tez i okazy jego krów podolskich są prześlidczne. Przy- 



— 141 — 

Jest ffięc bardzu liczna i bardzo piękna. Są tu modele 

ttatew uiyffanycb na Czeremoszu, i górskiego UrŁaKu; 

. w Starzawie i pieców do.palenia. iięgla; 

cb wozów i sani, używanych u nas do 

w:a i-liczDe iiaczynia przez wiejskich be- 

rży wykonane; deski różnych rozmiarów 

ftku; deski odglosowe {Besonane-Brett- 

ipiaoów, deski do ialuzji, patyczki da za- 

z różnego gatunku dczewa; klepki, topbr- 

liły, koazykj i świdry do drzewa ; sandały, 

, uarosty na drzewach, kręgi drzewa, pnie 

iCe grubość i wysobośC ff różnych latach, 

j^.pnie starych drzew w całej swojej wysokości. Jeden 

i takich pni, . liczący 180 lat wieku, ma w przecięciu 

D^ceotimetrów a długości 22 metry; drugi Uczący 

.187 Jat wieku, ma w przecięciu 63 centimetry a dła- 

go&i takie 22 metry. JDoiączono do tego bogatego a 

Umiejętnie zestawionego zbioru: statystyczny w języku 

niemieckim opis galicyjskicb skarbowych i funduszo- 

ifydi lasów, oraz mapę przedstawiającą rozciągłość tych 

' Na, te wvHbiwfl. która dop&tnia leśną wystawę, 
lodarekie lwowskie zebraną przy 
ór^ je^t bogatszą, składały się 
h dóbr do skarbu państwa Inb 

należących: Niepołomice, Eola- 
i Siedliska posiadające 12.800 
hektarów rdi; Warzyce i Brzo- 
,su i 340 hektarów roli); Stary 

hekt. lasu, 1429 hekt rpll); 

Przedzieloica i Malecbowice 
7 hekt. roli); Drohobycz (12.383 
Dli); ^Olechów i Dolina (72.842 
ctli); Kułusz (20.226 hekt. laaa, 
latyu, Jablonów i Peczeoiiyn 
9 hekt roli), i wreszcie FistyA, 

hekL lasu, 2.477 roli). Razem 
ńadowstwem ministra rolnictwa, 
strzeń 229.182 hektarów lasu a 
Z tej liczby przypada na dobra 
rów lasu, fi 11.499 hekt. roli; 



— 142 — 

na. dobra zaś funduszowe 11.268 hekt. lasu i 5.315 
bekt roli. 

Okasyr skarbowego drzewa i z niego wyrobów le- 
śnych, nie wyczerpują przedmiotów, ' jakich lasy polsce 
dostarczyły na wystawę powszechną. Bardzo wiele, i to 
pięknych tego rodzaju przedmiotów zobaczyć jeszcze 
można w leśnym pawilonie arcyksięcią Albrechta, wy- 
budowanym naprzeciw wystawy leśniczej Węgier. Jest 
to pawilon niewielki, ale obejmuje wszystko, co tylko 
fachowego leśniczego i naukę interesować może a przled- 
stawione w umiejętnym porządku, z objaśnieniami, ja- 
kie każdy zaczerpnąć może z widoków fotograficznych, 
planów, map, modeli i z ksiąg gospodarczych. Aieby 
się nie powtarzać, nie będziemy szczegółowo wyliczać, co 
tu zebrano, powiemy tylko, . źe okazy tu ustawione z 
wielkim gustem pochodzą z laików, zachodnich Eąrpat, z 
dóbr xjywieckich i Cieszyńskich, obejmują więc j^ody 
polskiej ziemi i wyroby polskiej ręki. 

Te trzy odrębnie urządzone wystawy przedmiotów 
leśnych z Galicji, do osób prywatnych, do skarbu pań- 
stwa i do osoby z familii panującej należące, gdyby 
razem zebrane zostały, dałyby lepsze i dokładniejsze 
wyobrażenie o naszych borach i o pracy ludzi, którzy 
z nich żyją; wtedy moglibyśmy kusić się o porównanie 
z^. Węgrami, którzy wszystko razem, i to kosztem ];zą4u 
przedstawili. Gdyby jednakże kto dobrym widokiem 
tego porównania uderzony, uczynił wnioski o roznmneiB 
lasowem gospodarstwie w Galicji, wtedy odwotojąc się 
do wrażenia tych trzech opisanych wystaw, powiedzie- 
libyśmy: że dobry rząd leśny znajdujemy w dqb|rąch 
arcyksięcią, wcale nie zły w dobrach państwowych a w 
ipmratnych zadowolnić nie może, zaledwo bowiem 
kilku właścicieli wyłiczyćbyśmy mogli, którzy lasy Ftzą- 
dzili umiejętnie i szanują skarby jakie zawierając — 
W Węgrzech, więksi mianowicie właściciele piTwaŁni, 
lepiej ' lasy niż nasi panowie utrzymują i oni to dostar- 
czali wspaniałe rozmiarami okazy drzewa i wyroby, 
które powszechnie wszyscy uznawają za doskonałe*). 

*) Z drzewa węgierski^o wykonane przez wiedeńskich 
bednarzy; Franiszka Paw liczka, Józefa Brennera i Alojzego 



— 143 — 

W pawilopie ministerstwa rolnictwa jest także wy- 
stawa tytoniu i wyrobów tytoniowych, które w Ausirji 
są przedmiotem rządowego monopolu. W Galicji upra- 
wą, tytoniu zajmują się tylko w wschodnich powiatach 
a zwłaszcza w Borszczowskim, Zaleszczyckim, Husiatyń- 
akim, Gzortkowskim, Bohatyńskim, Podhajeckim, Bu- 
czackim, Horodeńskim, Stanisławowskim, Tłumackim, 
Kcd^yjskim, Śniatyńskim i Kossowskim. Uprawiają zaś 
tain dwa rodzaje tytoniu : pierwszy jest to rodzaj wła- 
ściwy tylko * Galicji — a mianowicie okolicom położo- 
nym- nad Dniestrem i Prutem, i używany bywa do wy- 
robu tabaki do zażywania, ulubionej dla swego aroma- 
tu;, drugi zaś rodzaj pochodzi z nasienia tytoniów za- 
granicznych, w części węgierskich a w części tytoniu 
zfinmego bakunem. W roku 1871 zebrano w Galicji 
80.568 eetnarów. Fabryki tytoniu istnieją w Galicji 
w następujących miejscach: w Krakowie, w Winnikach 
pod Lwowem, w Monasterzyskach, w Jagielnicy i w Za- 
blótowie. Liście galicyjskiego surowego tytoniu, cygara 
i tytoń przygotowany do palenia w naszych fabrykach, 
dop{6ro jco wymienionych, znajduje się na wystawie obok 
Iffid.l wyrobów tytoniowych innych krajów do Austrji 
należących. 

Bardzo piękną, najpiękniejszą na wystawie pomię- 
dzy solami różnych krajów je^t wystawa soli polskiej 
w pawilome miniserstwa rolnictwa. Kopalnia w W i e- 
liczce wystawiła wysoki, pięknie i gustownie obro- 
biony obelisek z soli. Płjta, na której się wznosi, zro- 
biona ze soli spiżowej, piedestał z soli zielonej, a sam 
obelisk z soli szybikowej. Na obelisku umieszczono 
z soli krystztałowej herb austrjack;, niżej herb JSalicji, 
a Jeszcze niżej herb Wieliczki: orzeł biały z ważkami 
i kilofem w szponach. Wielkie, wspaniałe kryształy soli, 
pirzyczepione do ściany piedestałn pochodzą z komory 
w kopami wielickiej, którą nazwano .grota Gizeli''. 'Sk 
rogach piedestału w szklannych wazonach znajduje się 
80 drobną, tłuczona, Wyrób tego obelisku czyni za- 

Stiegla olbrzymich rozmiarÓY/ beczki, piękną rzeźbą w drze- 
wie ozdobione, obejmują jedna 2000 wiader, druga 2500 
a trzecia 1500 wiader. 



— 144 - 

szczyt .naszym górnikom, któi^y aa1e:iił niciziiwp^e.dc 
uajpracowitsiyCh kopaczy na Swlec'" 

Drogi obelisk nlofony został 
ńranej hornlaiiatai, i z mniejszych 
kam!, z wytloczonem herbem Pot( 
Bta^a tego obelisku złolona z sol 
styryjskie], 'górne plątra z soli wa 
karpackich n wschodniej Galicji, 
zach przy {em obelisku jest sól 
szych narzonkach do fabryk, oawt 

Oprórz tego znajdują się na wystawie osobno usta- 
wione bryły równych gatunków kamienną) BoIi wieli-, 
cMej i bocheńskiej, okazy warzonej soli z Lacka, z X)t6- 
hobycza i z innych miejsc, modele przyrządów 'itip^- 
ratow używanych do warzenia soli, i wressciei I^y. 
kopalń w Wieliczce i w Bochni. '" 

., Wyrób soli eolskiej sięga 
Iowie polscy mieli w szczególni 
ZTtajdujące się w dzisiejszej tak 
Ucji a warzonki soli w wschodi 
zostały przez Potockich. Bząi 

ulepszenia, jakie postęp gÓrnict' ' 

wadził, najpiękniejszą atoli część robót. w kopalni 'W6^ ' 
llckiej 1 bocheńskiej, które nie mają na świecie rów- 
nych sobie co do rozmiarów i w;spaQiałoiSti, wy- 
konano za czasów niepodległości Rzeczpospolitą 'Pol- 
skiej. Kopalnie te świadczą o Wysokiem i umisjętnem 
rozwinięciu górnictwa w Polsce i są nąjwyfazyni; za- 
szczytem pracy polskiej, zwróconej w kieranku- ko- 
palnianym. 

Oto niektóre szczegóły o dzisiejszej crodaki^i SOM 
polskiej, tak bogato na wystawie auatrjacki 
towanea. W Wieliczce w roku 1872 wy 
1,346.371 cetn., urzędników zajętych przj \ 

było 48, a górników 809; w Bochni tegi 
dobyto aoli 339.219 cetn., urzędników byl 
ków 372; w Lacku wyrobiono warzonej ' 

cetnarów, urzędników było 7, robotników 55 ; w Ste- 
bniku wyrobiono 126.809 cetnarów warzonej soli, urzę- 
dników było 8, robotników 88; w Drohobyczu wyro- 
biono 84.939 cota. soli, urzędników (w tej liczbie do- 



- im -- 

zorcy) 4, robotników 54 ; w Bolechowie , wyrobiono 
122.678 cetD. soli, urzędników było 2, robotników 47 ; 
w Dolinie wyrobiono 49.284 cetn. soli, urzędnikó^ było 
4, robotników 48 ; w Delatynie 98.409 cetn. soli, urzęd. 
było 2, robot 45; w Łanczynie wyrobiono soli 82.239 
cetn. soli, urzędników było 3, robotników 42 .i wresz- 
cie w Kossowie wyrobiono soli 49.620 cetn., urzędni- 
ków było 3, robotników 43. Produkcja soii w Galicji 
jest więc bardzo wielką i pod tym względem żaden 
inny kraj' do monarchii Habsburgów należący, uie mo- 
że 9. nią iść w porówpapie. 

Obok soli znajdują się okazy siarki z kopalni i 
z buty w Swoszowicach w liczbie dwunastu i plan 
kopalni, oraz rysunki pieców do topienia siarki. Kopal- 
nia w Swoszowicach, o mile od Krakowa odległa, juź 
w XV. wi^u była wyrabianą. Pokłady siarki są bar- 
dzo bogute. W ostatnich latach kopalnia swoszowicka 
dostarczała w przecięciu rocznie siarki za 95.058 złr. 
Robotników. było 486. W Swoszowicach są także ką- 
piele^ siarcząne/ bardzo skuteczne na wiele chorób. 

Mapy, przedstawiające graficznie uprawę ziemi, 
rozmieszczenie ras bydła w Austrji, hodowlę koni, któ- 
rych wyszedł dotąd arkusz pierwszy, obejmtyący hippo- 
logiczną mapę Galicji, wydaną przez majora Kosaen 
Y. Stehieg^' znajdują się w bardzo licznym zbiorze. Ni- 
czego tu nie zaniedbano, i pod tym względem trzeba 
ui^zędoików ministerstwa rolniczego pochwalić, jako su- 
naieńnie i umiejętnie pracujących, a zwłaszcza radcę 
miiiteterjalnego, dr. Hama, który urządził ten pawikn, 
i radcę dr. Lorenza, który zajmował się mapami kul-^ 
tury w Austrji; Stacje doświadczalne chemii, uprawy 
wisa, z których ani jedna nie przypada na Gtalicjęi s^ 
bardzo świetnie przecbtawione. Zbiór książek, tyczącydi 
się rolnictwa, górnictwa, statystyki^ wydanych nakładem 
ministeratwai zawiera rzeczy obchodzące także .gospo- 
darstwo, narodowe ziem polskich, zabranyob przjsz Au^ 
stfję. Wszystkie te książki pisane są po niemiecku. — 
Mniemamy, ie obowiązkiem ministra w państwie, kto • 
rego. ludmiść mówi różnemi językami, jest wYdawa(^ 
ke^żki nie l^lko w niemieckim języku, ale też w ję- 

19 



- 148- 

zj^b narodów, nad któreńi ma. poniatOB^ ^Me^ 
władzę. 

w caleźy w tymże 
mvj a 'w zbiorze pla- 

go^, niejsze narzędzie 

prai^ różnych narodów 

1. w ' Ąy. aż do paro- 

Veg( wszystkie irodząje 

pług niema tylko nó- 

wyu Europie i w Ame- 

ryce. — WazystlŁich pług<»w w tym zbiorz6 jest 165. 
W tej liczbie soch i pługów< pelakioh z różnych, ziem 
pol^cK nie wyłąfząjąo Góitnego Szląska i ziami Ka- 
saubów, iest 18. Pomiędzy nimi jest pług Bomaazka- 
oa z Horodenki, KoBopki z Jlogilan, pług góralski, 
socha i pług 'krakowski, inflanclu. socha, gdasaka. so- 
cha, polska socha, połsU 0i^ z wsdiodiiiej Oalicji, ale 
niema wybornego pługa Cegielskiego z PoznaDJa, 
i pługa pomysłs BomaBa Gichowshiego z Linowy, kt^re 
' w tym historycznym zbiorze miejsce zająć powinny. — : 
Jakkolwiek więc hiBlifrja pług^ sa. nyaUiwie ifjmaga 
uzupełnienia, przecież w t^ liczbie, w jakiej tu 14:, wi- 
dzimyj, daje -do^yć dokładne wyobrażenie o jego doą)co- 
naleoin się. fowinoiśmy; słQ postarać o utwprzenie po-: 
dobnego obioru dla władnej nauk} w Muzeum F^zewy- 
słowem dr. Baranieckiego w Krakowie. 

Wymieniając ziuydujący się przy chacie polskiej 
ulpomysłu p. Jana Ramoazynsk i ego ze Stani.- 
sławowa, opuściłun dwa słomiaae, doskonale się nada- 
jące do hodowli pszczół ule. Jeden z tych ulÓn, zro- 
biony pmea ks. Eugeniusza JOudkie wieża, 
proboeziiza w Ruc^e pod Lwowem ; drugi zrobiony we^ 
dłt^ własnego pomysłu^ przez pana K; on atauteg^o 
Kluczenkę we Lwowie. 

Wczoraj, o godzinie 5 po południu na wystawie 
w pawilonie ^ary, przed doborową pablicmodcią, miał wy- 
kład o znaczeniu wystawy powszechnej ze stano wlska 
gospodarczego pan Ludwik Wołowski, nasz ro- 
dak ideputowany do Zgromadzenia narodowego wWaf- 
aału, i^Uad pnkAonywqiący siłą argumeotów i piękną 



— 147 — 



wymową. W tym jak i w innych wykładach mianych 
w Wiedniu, p. Wołowski szerzył zasady wolnego han* 
dlu, którego jest jednym z najznakomitszych propaga- 
torów w Europie. 

15. Upca 1873. 



- XIX. 

« 

Towarzystwo Asfaltóne i jego wyfitawa. — Juljan Klaczko. 
O potrzebie asfaltowania miast naszych. — Jakie są sku- 
tki tego, ie nieprzyjaźni krajowi cudzoziemcy przemysł naf- 
towy opanowują ? — Towarzystwo potasu i soli w Kałuszu. 
Okazy oleju skalnego i przetworów wosku ziemnego z Bóry- 
sławia, Drohobycza, Bobrki, Polanki, Grybowa, Przemyśla i 
innych miejsc. — Bogactwo Galicji olejne. — Potrzeba 
umiejętnej polskiej eksploatacji. — Alabastry - Orłowskiego. 
'Marmur i cynk Potockiego. — Węgle. — Bóine kamienie 
i gliny. — Przetwory chemiczne. — Zapałki Dydackiego. — 
Zakład gazowy w Krakowie. — Wody mineralne galicyjskie. 

% 

Zabłąki^em się dzisiaj pomiędzy pawilony i kioski 
napełnione karyntyjskiemi, dalmackiemi i styryjskiemi 
,kop a linami^ a pomiędzy niemi zatrzymał moje 
kroki namiot przy ścianie stojący, z napisem „Ł'As- 
phaltćne''. 

Wszedłem do namiotu. Znalazłem w nim wysta- 
wiony w różnych kawałkach asfalt naturalny i spro- 
szkowany ; asfalt mastix przygotowany ze smoły ziemnąj 
i wreszcie oci^szczoną smołę ziemną, najlepszego ga- 
tunku. Okazy asfaltu zbitego do uiybia na drogach 
jako teź mastixu do chodników, podłóg, odznaczają się 
nietylko dobrocią ale cenami niźs^emi od cen aisfaltu 
na Północy wydobywanego i cen surowej ^emnej ame- 
rykańskiej smołjk Asfalt ten pochodzi z Włoch i z Dal- 
macji, z miejscowości niedalekich od ł)rzegów Adrjaty- 
ckiego morza a do Europy dostaje się z portów: Or- 
iona i Brassza, do których bywa dowożonym z kopalni. 
Wspominamy tu zaś o nim na tem miejscu z tej przy- 
czyny, iż Towarzystwo bezimieqne nAsfaltóne" które 
dobywa asfalt i smołę ziemuą z tych kopalni, złożone 



— 150 — 

jest z Polaków zamieszkałych w Paryżu (bióro Towa- 
rzystwa w Paryżu przy Rue iieuve des Mathurins 107), 
ajentem zaś jego, reprezentantem i zarazem wystawi^ 
jest pan Juljan Klaczko, który porzucił życie poli- 
tyczne, odsunął od siebie pióro literata, którem tak 
znakomicie władał, i oddał się przemysłowi, nie bez 
powodzenia. ' 

Wystawę asfaltu urządził z gustem jaki go wszę* 
dzie odznaczał ; zapewne ttśi porobi tu dobre interesa, 
przedmioty bowiem przez niego wystawione, zostaiy 
przez znawców ocenione jak najlepiej. Towimystwo 
które p. Klaczko reprezentujCi zakupiło w Dalniacji i 
we W^Dszeih w Abruzzach, zacznę przestrzenie ziemi 
obfitującej w asfalt i w smołę ziemną, i dzisiej^ gdy 
coraz więcej wchodzi w użycie pokrywanie ulic^ rynków, 
dziedzińców, sieni asfaltem, dojdzie niezawodnie do 
wielkiego rozwinięcia. 

Jeżeli rodacy nasi w Paryżu utworzyli Tewar^- 
stwe do wydobywania naturalnei;o asfaltu ; jeżeli w War- 
8iBM?ie inne Towarzystwo astfalŁowe z materjału pjrzez 
siebie przygotowanego, pokrywa ulice stolicy Polski i 
roiśsch miast: dla cę^gozby w Galicji, gds^ tego ma- 
terjałtt jest pedos tatkiem, nie utworzyć wielkiego To- 
warzystwa do eksploatacji i do pokrywania .ai^tem 
hUc? Zostawiamy te ważiu| gałęź przemysłu nńB39Jętą, 
dopóki jak to się stało z większą częścią -af^yc^ po- 
kładów naftowych, nie zajmą si^ę wyciąglM^^W 2 niej 
kdffzyści Niemcy lub też żydzi, eo^się ni§ do polskości 
iaJfi być pawin&o, ale do niemieeczya^ny gi^rn%i jej za- 
borci^Fm Instynktem ałużą, Potrzeba asfaltowani^^mast 
{Mkkiob jest większa niż w innych krajach^; Brudnie 
wejiKżenie jtokie te miasta mają, powietrze nieisdrowe 
któt^n zarażają mieszkańców, pochodzi nie tylka ;8 nie* 
eUnjajtwa iydi^iwskięgo, ale także z błtta, której wiefiz- 
iie zalega tynki iV«iiice. Ponieważ 40s&ltowf^p jest 
o wiele' tańsze niż brukowanie kaniieniem, a fm dp- 
^rze i debdrem mi^taiem gospodarstwie pr^edsUwia 
ró^ne warunki irwatośei, należałoby bez zwłfricą c^asu 
przystąpić do rozp^zenia ciemnoty rajców :W(4^iQi>i 
którzy żadnej nowości niedopuszezają, a. fastępaie do 
przedisiębiorstwa pokr^wanki e.a|alteiB ulici ii^ac4w nie* 



— l&l — 

brukowanych. Miasta i miasteczka nasze, przedstawia* 
jące się nędznie, brudno, odrazu nabiorą .wMoka miast 
czystych ucywilizowanego narodu. 

W związku i rzeczą, którą rozpoczęliśmy, będzie 
opis wystawy naftowej z Galicji. Galicja należy do 
krain najobfitszych w oleji^ ziemne; Ameryka, Włocky, 
Dalmacja ustępują jej pod tym względem. 

Petroleum i woski ziemne (ozokerit) są u nas niie^ 
tylko obfitsze ale i lepsze jak w tych krajach. — Brak 
tylko jest nie$^tety umiejętności skorzystamift z tych bo<« 
gaotw a brak ten sprkiwił, źe dobrobyt mieszkańców 
mało dotąd skorzystał ze skarbóiw złożonych w łonie 
ziemi, którą zamieszkują. Wiiększa eaęść studni naftom 
wych pozostaje w ręku zniemczałych żydów i Niem- 
ców, którzy lud górniczy niegodziwie wyzyskują, nic nie 
czyniąc dla jego oświaty, moralności i dobrego* bytu. 
Pieniądze zaś jakie wyzbywają z jego krwi, z potu i 
z pokładów polskiej ziemi, wywożą za graikicę ii tw Ber- 
linie i w -Wiedfniu opłacają niemi pisma, zatracające 
pomiędzy Niemcami poczucie sprawiedliitości a p(Mb<vyź- 
sżające zasadjr zaboru i poniewierania praw obcych na< 
rodów, a w tej liczbie i naszego. Czas juź ocknąć się 
i nie pozwalać ^obie ścieśniai pola zarobkowego, czas 
juź wystąpić przeciwko wrogam kraju z bronie wiedzy 
oraz umiejętnej, wytrwałej a rozumnej pracy. Nie będą 
się oni wciskali pomiędzy nas z myślą szkodzenia kra- 
jowi, gdy zostaną wszystkie > miejsca prsiea Polaków 
zajęte. 

' Że Większa c/.ęść obcych nafciarzy > jest u nas met 
czy wiście obcą krajowi, przekonać się o tern moina i 
na wystawie. Żaden % nich niętylkp nie umieścił polt- 
skiegó sapi&u, ale nawet słowem jednem nie dał po^^ 
znaći ie przedstawia pródukta polskiej ziemi. Tofwariy- 
stwo kopalni Kahisza iprzy swojej wystawie rozdaje, 
objaśnienia drukowane o uźyciu^^ nawozów, przez siebie 
wyrabianych, w ięzyku niemieckim i czeskim; ąle nie 
uznało za potrzebne wydruliować go w języku narodu^ 
a którego i pomiędzy któryni iyje I Czyi to nje obardiar 
jące lekceważenie ?[ - ^ ;, - 

Spółka ta nosząca nazwę Towarzystwa do 
wyrabiania potasu i soli w Eałusza.wyątą]^' 



- 152 ^ 

z planami fabryki i kopalni,, jako teź z piękną i liczną 
wystawą swoich wyrobów, za którą otrzymała tnedal 
w Wiedniu 1862 a w Moskwie 1872. Znajdują się tu: 
bryły kamiennej soli z kopalni kałuskiej, sylwin, kainit ' 
(sole) ; salet^zan sody, sól morska pochodząca z fabry- 
kacji saletry, saletra rafinowana w kryształach, saletra 
sproszkowana, azotan potasu, chlorek potasu w róźnycłi 
formach, siarczan podwójny potasu i magnesyi, sól glau- 
berska, siarczan sody wydobyty za pomocą oziębiania 
roztworu kainitu, i tym podobne. Wystawa kałuska 
znajduje się w tej samej sali (Hof 11. a.), w której są 
okazy z kopalni oleju skalnego i wosku ziemn^o, 
marmurów i kamieni,* o których mam pisać. 

Pan Jan O koło wic z z Sanoka na osobnym 
postumencie wystawił Bzklanne banie, napełnione ,wy- 
bornym białym tłuszczem z olejów nafty, wyrabianym 
w swojej fabryce. Tłuszcze te służą do smarowania wo- 
zów i maszyn. 

Zbiorowa wystawa produktów z wosku ziemnego 
(ozokeritu) z Borysławia, umieszczona w osobnej 
szafie, należy do najobfitszych w okazy, dobrze przed- 
stawiające olejne bogactwo polskiej ziemi i wyroby 
przez destylację otrzymane z wosku ziemnego. Jest tu 
olej skalny (petroleum) w stanie surowym iw stanie 
oczyszczonym; parafina w wielkich, pięknych tablicach, 
świece parafinowe różnokolorowe ; tłuszcze do smaro- 
wania, parafinowy olej brunatny, okazy wosku ziemnego 
i plany kopalni , , w których pracujący górnicy są do 
najwyższego stopnia zaniedbani przez właścicieli, prawie 
samych żydów. Nędaa materjalna i moralna jest ich 
udziałem i będzie dopóty ich gniotła, dopóki oświata i 
wpływ narodowej inteligencji nie podniesie w nich po 
czucia pili w i godności ludzkiej. Na wystawę bory sławską 
złożyło się wielu właścicieli naftowych duczek (studni), 
w tej miejscowości najdawniej i najobficiej wyrabianych. 
Jest jeszcze inna wystawa z Borysławia, zebrana przez 
Pawła Dobla z przedmiotów dostarczonych przez spółkę 
nafciarzy (Interessengruppe) iC^zawierltjąca okazy wosku 
ziemnej połączonega z piaskowcem, z łupkiem, z so- 
lami i z gipsem, piękne kryształy solne, wosk ziemny 
topiony itp. 



— 153 — 

Pan Karol Klobasa nadesłał okazy z swojej 
kopalni oleju skalnego w Bóbrce, jako teź plan i 
profil tej -kopalni. Dyrektorem jej jest p. Ignacy Łukasie- 

wicz^a inżynierem A. Fauk, który wystawił patentowaną 
maszynę swojego wynalazku, używaną w kopalniach pe- 
trolęjowy eh. Wspomniany pan IgnacyŁukasiewicz 
posiada rafinerję oleju skalnego w Polance, w której 
wyrobiona nafta, benzyna i oleje maszynowe znajdują 
się na wystawię w osobnej szafce. Do tych okazów do- 
łączył pan Łukasiewicz mały zbiór kamieni i pokładów 
ziemnych, w jakich pospolicie znajduje się olej skaloy. 
Oi^rócz tego są okazy wosku ziemnego z kopalń przy 
wsi R o p i a n c e , której właścicielem jest ienźe pan 
L Łukasiewicz w spółce z p. Wiliamem Btocker^, 
dyrektorem zaś ostatniej kopalni jest pan Apolinary 
Osiecki. 

Naftę surową czyli ropę z okolic Kołomyi zq wsi 
S ł o b o d a nadesłał p. Franciszek W o 1 f a r i ; wpsk 
ziemny, świece parafinowe i zbiór minerałów z Dro- 
hobycza i z Borysławia, ustawione w osobnej 
szafce, nadesłał p. . J. H. Altmann. P. J. Tarnow- 
ski z Płowieć przysłał prócz tegoż rodzaju przedmiotów, 
plan > profil i widoki kopalni robione przez fotogr«la 
w Sanoku. 

Mapę okolic petrolejowych w środkowej Galiqi 
przysłali pp. John i Jerzy Delaval (z Hamburga), 
właściciele kopalni oleju skalnego wspólnie zp. Jerzym 
Kieissen w Grybowie. Wystawili oni jako Towarzystwo 
do szukania nafty, wiele butelek oleju skalnego i zbiór 
minerałów z kopalni wawrskiej , Starowiejskiej , wojtowr 
dciej i z Lipinki. Następujące kopalnie dostarczyły oleju 
do ich kolekcji butelek: w Klęczanach, w Librantowie, 
w Łosiach, w Starej Wsi, w.Wawrska, w Senkowią, 
w Pętnie, w Ropiance, w Głębokiem, w Ropicy polskjflj, 
w Wójtowie, w Lipinkach, w Męcinie, w Pielgrzymce, 
w Bóbrce, w Siarach i w Płowcach. Samo wymienienie 
tylu kopalń daje pochlebne wyobrażenie o nadzwyczaj- 
ni bogactwie ziemi podkarpackiej w zaborze austrjac- 
kim, chociaż w dziesiątej nawet części nie oznacza tych 
miejsc, w jakich, używając ludowego a bardzo dobrego 
wyrazu^ znajdują się pokłady wydające ropę. 

-' 20 



— 154 — 

Przy umiejętnej a nie dorywczej jak dotąd eksplo- 
atagi, skarby te ziemne mogą wzbogacić iQalicję. Oit^- 
by większe polskie kapitały zwróciły się do tć^ prze- 
OOrsłu, a kierunek kopalni i rafinerji wosku ziemnego 
powierzono polskim inżynierom i dyrektorom, których 
w ^ostatecznej liczbie dostarczały szkoły politechniczne 
w Zurychu, w Wiedniu i w rożnych miastach francuz- 
kich, bejgijskich i niemieckich, wtedy dopiero bogactwo 
ropy w naszej ziemi obróciłoby się na korzyść miej- 
scowej ludności i przestałoby być ponętą dla obcydi 
Wyzyskiwaczy. 

^l)otąd nie bardzo wielu Polaków oddało się* ko- 
paniu ol^ skalnego i jego przetworom. Początek je- 
•ffifokże, Jlk nas niektóre z wymienionych' firm reprć- 
sietftowa^ych przez sWe wyroby na wystawie przękony- 
wują, juź uczynionym został. Do tych firm zalicżgrć ik- 
^leSyfirtnę „Galicyjskiego Towarzystwa -mkcyj- 
neśo oczyszczania narty w Przemyślu," któ- 
rej pTabryka pomyślnie się rozwija. Wyroby tej fabryki, 
'juz dwukrotnie na wystawach krajowych odznaczofie 
mMalem i iaa Wystawie powszechnej w Wiedniu niileią 
fdo najlepszych. ZnaleźUśmy tu wspaniałe okazy woaku 
4mtil)lilgo, ocąrszczo^y olej skalny, parafinę zwykłą i 
oczyszczoną i bardzo dobrego gatunku świece paraft- 
Bowe. Prftcz tśgo zasługują na wzmiankę tłuszcze i 
*śniaio'widła do ttjasżyn tak dla nizkiej ceny i nadzwy- 
^e^jńej łatwości w użyciu, jakoteź dla wyłącznej ich 
*ifłli6iipści, ii póefałaniają pył a tym sposobem ochra- 
iiikiją maszyny od zAnieczyszezenia. Wszystkie tłuszcze 
ztej fabi^yki wolne są od kwasów tłuszczowych. \ 

Fabryka parafinowych świec Gartenbergit- 
I/autief bacha i Goldham^eria w Drohobyczu ttia 
na.^tutejszej wystawie oleje; wosk ziemny z Borysławta 
l^^od^cy, wystawił takie Dingler et Ci&pg., posiada- 
jący fabrykę w Morawskiej Ostrawie na Górnym Szl4śka. 
Ażeby już skończyć raz o nafcie, wymienimy jeszcze 
tych, którzy nadesłać mieli jej okazy na wystawę, 
których jednakże odszukać nie mogliśmy. D9 liczby 
tydh należą: p. Berski Adam z Drohobycza , pan 
Falkowski Władysław z Witryłowa, p. Dzwon- 
kowski Edwarda Gromnika, Tow&rzystwo nafty 



— 15& -^ 

oką?y z Dźwi.niacza , Jan Ńep. Gnie^aSiZ 
z Kłłmkówtii/ dr. Seweryn Popiel z Sanoka i Re- 
ki ewąk i Eustachy z Grybowa. 

W tejże samej sali umieszczono alabastry, mar- 
mury^ w któr« takie nie jest ubogą nasza ziemia. Bar- 
dzQ dobrze i gustownie ustawione są alabastry 1 gips, 
przysłane przez p. Konstantego Orłowskiego, 
z kupionej własności wBrzozdowcacb w powiecie 
BcMatreckim, niedaleko Lwowa. Pan Władysław Orłow- 
ski, który feprezeątuje firmę na wystawie, dał ią- 
nym wystawcom dobry przykład szanowania polskiego 
języka, obok niemieckiego umieściwszy piękny napis 
w ojc:$ystej mowie. Płyty alabastru polefowaift ^ą bar- 
dzo ładne, flader czarny jak mech ozdabia ich białą 
powierzchnię. Lichtarze alabastrowe są dobrze obro- 
bione. Oprócz pf lerowanego alabastru i alabastru w bry- 
łach, wystawił p. Orłowski kawałki cementu, wapieniak, 
gips- i różne gatunki gliny. 

Mówiono nam o wielkiej obfitości w Brzozdow- 
cach« alabastru białego, tyle wszędzie poszukiwaj^ągo. 
Wydobywa tam p. Orłowski bryły od kilku do kilku- 
nastu stóp kubicznych mające. Najwięcej jest alabastru 
bitego, niebrak atoli i w innych kolorach i gatunkach, 
ktprych naliczono do 40. — Bogate także pą pokład} 
gipsowe przykrywające alabaster. — Materjał to twar- 
dy a tem samem i gips z niego jest najlepszy. — 
W tejże samej realności w Brzozdowcach znajdowany 
ąement jest wysokiej dobroci. — Galicja przy swoim 
bogactwie i^tury, dotąd nie posiada żadnej fabryki. 
Cementu, dziś tyle używanego do różnych l)udowK. Gft- 
lieja rocznie sprowadza cementu z zagranicy do pół mi* 
liona cetnarów. Pieniądze za ten cement wydane, zo- 
staną w kraju, jeżeli p_. Orłowski znajdzie wspólnika 
9 Jrapitałem, którym ułatwi mu nałożenie ^kryki. Oł^- 
cnie p. Orłowski jest dostawcą cementu dla kolei Łwow- 
skp-Stryjskiej, który sprowadza w znacznej ilości aż 
z Bswarji południowej z pod gór BeichenhalL — Miąj- 
my nadzieję, że wkrótce będzie już mógł z w^ashej la- 
bryki d^istewiać go żądającym. 

W^mmeć także musiiny, że w tychże Bnsoż^ow- 
cacb odkrył ,p. Orłowski kamień ^ ciosowy w bogąt^^b 



— 166 — 

bardzo pokładach, uznany za wyborny prze^ techni- 
czne komisje, które tamże zjeżdżały. — Próby tego 
kamienia są złożone w komitecie do budowy akademii 
technicznej we Lwo,wie, w magistracie lwowskim i u 
wielu budowniczych. Byłoby sprawą użyteczną dla kraju 
aby ta gałąź przemysłu była prowadzoną przez ludzi ce- 
chowych, do jakich się liczy p. Orłowski. 

Bardzo piękne są próby różnych gatunków nłar 
muru, nadsłane przez administrację dóbr ś. p. Adama 
Potockiego w Krzeszowicach, Kamieniołomy mar- 
murowe w okolicy Krzeszowic,, należą do najpiękniej* 
szych w Polsce. Większa część nagrobków w kościp- 
łach krakowskich pochodzi z czarnego marmuru w Dę-«. 
bnikach, oraz z Czerny i z czerwonego marmuru w tej- 
że okolicy łamanego. Tak pod Chęcinami jak i Krze- 
szowicami małe tylko siły zwrócono do tego przemysłu. 
Mógłby jednakże stać się on źródłem znacznych do- 
chodów dla ludności, gdyby wykształceni kamieniarze i 
i rzeźbiarze wzięli go w swoje ręce* Na wystawie oprócz 
próbek marmurowych w kolumnę ułożonych, znajduje 
się krzyż z czerwonego porfiru, płyty polerowane i 
waza marmurowa. Do wystawcy, pana administratora, 
Dyzmy Chromego, mamy pretensję za zaniedbanie pol- 
skich napisów na marmurach jakoteż na przedmiotach 
drugiej wystawy^ z- dóbr Potockiego. Z Sierszy pod 
Chrzanowem nadesłano ładne okazy galmanu i wyro- 
bów cynkowych z huty Artura, dostarczającej rocznie 
25.000 cetnarów cyi^ku i kadmium, którego dostarcza 
rocznie 300 cetnarów. Są tu także okazy galmanu z ko* 
palii Katarzyny pod Lgotami model pieca do wytapia- 
nia cynku. 

Pan Prager Edward przysłał wę^e w imieniu 
spółki wyrabiającej kopalnie tego pożytecznego materjała 
w Sier^ i w Trzebini. Węgle ziemne nadesłali także 
ks. Eustachy San gusz ko "z kopalni Grudna pod 
Tarnowem, gdzie obecnie wszczął się pożar, już uga- 
szony; p. Strycharski Szymon z Tenczynka, z Mi- 
rowa i z Grójca pod Krakowem węgle i glinę ognio- 
trwa^; pan Jaworski Apoloniusz ze Skwarzawy 
pod Żółkwią i z Kniażą węgiel brunatny, w który obfi- 
tują tamte okolice. Z^opalni Jaworzna^ które r^d od- 



-167- 

dał w ręce niemieckich wyzyskiwaczy z Pras z naj- 
większą szkody, dla kraju, nie nadesłano węgli. 

Bogactwo węglowe ziem polskich jest ogromne, 
i to nietylko dawne województwo Krakowskie posiada 
pokłady węgla kamiennego, ale także inne okolice, jak 
nowe poszukiwania przekonały, nie są ich pozbawione, 
Kraj, który oprócz urodzajnej roli posiada obfitość soli, 
oleju skalnego, żelaza i wód mineralnych, ma świetną 
ekonomiczne przyszłość przed sobą. 

Huta żelaza w Zakopanem nie jest przedstawioną 
na wystawę. Właściciel jej zajęty jest niszczeniem lasów 
tatrzańskich, nie miał więc czasu myśleć o 'Wystawie. 
Zniszczenie to lasów pozbawi pełności wód nasze rzeki 
spławne i najfatalnlej oddziała na stosunki klimatyczne 
kraju , lecz sposobu zatrzymania wandalizmu w boraci} 
gór i równin naszych niema wobec obojętności urzędów, 
którd nie pilnują bynajmniej przestrzegania przepisów, 
wydanych dla ochrony lasów. Budy żelaznej z Galicji 
oprócz rudy nadesłanej przez księcia Eustachego 
Sanguszkę z Grudny Dolnej, niema wcale na wy- 
stawie. 

P. Jan Bychter z Lichwina pod Tuchowem 
wystawił dobrego gatunku ochrę surową i oczyszczoną ; 
p. Józef Słoma z Podgórza gips naturalny i palony; 
p. Jakób Bomaszkan z Horodenki gips ; p. ^ulich 
z Dobrzenicy mocno zbity wapniak. Wydział po- 
wiatowy ze Skałatu wystawił marmur i płytę mar- 
murową na stół ze wsi Sapoho wa pochodzącą i dwa 
kawałki skamieniałego drzewa ; 'hr. MieczysławDu- 
niji Borkowski z Mielnicy marmur czarny ; właściciel 
Bobrki wystawił puszkę alabastrową na tytoń; Kazi- 
mierz hr. Wodzicki wyborną glinę. Z Biały wy-' 
stawił ktoś piec kachlowy bardzo piękny, a Fizjo- 
graficzna komisja b. l^owarzystwa naukowego 
w Krakowie minerały, mające wartość techniczną. 

W tejże samej sali mieszczą się wyroby fabryk 
chemicznych, których u nas prawie niema. P. Zyg- 
muntBerg z Krakowa Wystawił przetwory chemiczne: 
białko z krwi, białko z jaja i żókko do 'wy wozu, dla 



fabrykacji skór i rękawiczek przygetowape. OIm^ nięr 
miedciego napisu znajduje się herb miasta Kraino wn, 
ułożony z zapałek, robionych przez p. B«trga. Fabryka 
zapałek p. Fr. Dydackiego we Lwowie dost^i^yła 
wyrobów, które w dobroci nie ustępują wtedieńslUtt^. 
W ładnej ramie ułożony obraz z zapałek ji. j&ydac- 
kiego, przedstawia herb pdnatwa austrjackiego i herb 
Polski z 1863 r., to jest orła białego, pogoń litewską 
i anioła ruskiego. Prócz tego nadesłał zapałki w. pacz- 
kach i patyczki do zapałek. 

Zakład gazowy w Krakowie pod zarządem 
Konrada Vossa, wystawił wyroby, dó których używa 
etykiet polskich, chociaż pod niemieckim zostaje kie* 
runkiem. Wyrabia amoniak w połączeniu z kwasem 
siarkowy m^ tudzież technicznie czysty, przezroczysty- ja^k 
woda spirytus salmiakowy aż do najwyższego stopiria 
amoniaku. 

Zakład kąpielowy w Swoszowicach przysłał 
na wystawę wodę siarczaną, chemicznie analizowaną 
przez pp. Torosiewicza i Czyrniańskiego. Zakłud kąpie- 
lowy Krynicy, przysłał wodę żeliazistą Hr. Michał 
Załuski ustawił w osobnej szafce wystawę przedmio- 
tów z Iwonicza, która zwraca uwagę przechodzących. 
Znajdują się trzy krajobrazy olejne , przedstawiające wido- 
ki zdrojowiska j odo wo-słonego W Iw0hić?u; butelki na)[)£l- 
nione uzdrawiającą wodą tego zdro^iska i bardza ^ękne 
odciski w pokładach n^^ftowych z Iwonicza, ^ zwłaszcza 
też rybek , zebrane przez dr. Zygmunta BośiS^iac- 
kiego, lekarza kąpielowego. Oprócz tego znajduje i^ię 
sól jodowa prz^efe wyparowanie wody jodowo-żela2i8tej 
otrzymywana. Do t6go dołącżotlo fotografie ; książeczkę 
dir. Dietla p. t. „ŻdrdJ^ Iwonfckie po nowćm ich urzą- 
dzeniu i j^ówtórnym Rozbiorze chemicztiym pod wzgli^^em 
lekarskim'' ; ^SpraWoiifdanie lekariskie z Iwcmicza'' dr. 
Z. Bośniackiego; „Przewodnik illuśtrowany So zdiNojo- 
wlsk krajo#yc^, dr. Zieleniewskiego'' i oiediibęką bro- 
szurę 2 ot^lśeito iWónicźa. WystaWa twótiicki bślrdzo 
porzq^ia, powinna być saślsdowiaiią ,pr2ez iflue z&łady 
na pr^ysiSych wystawadi. 

Snadzuą wsAą ae SBCsawnicy śaŁ\9iAett w w- 
wiHmiku, SBtafwionyni %ptrku przez pttwaiffcgo pfwd^ 



— 159 — 

siębiorcę, w którym umieszczono zbiór wód mineralnych 
au8tijackich. Kto chce może ta leczyć się temi wodami 
na wystawie, rozumie się za stosowną opłatą. 

17. lipca 1873. 



/' 



XX. 

Aąaarium i dr. Śyrski. -7- Szczegółowy opis. — Wystawa 
morza Adrjatyckiego dr. Syrskiego. — Jej opis. ' 

Paryzka wystawa powszechna (1867) miała wspa- 
niałe aąuarium urządzone w sztucznej skale wogrodzije 
poprzeriynanym strumieniami wody. Baron Szwai^z 
cłiciał ozdobić wystawę wiedeńską podobnem akwaijtim. 
Gdy jednak dla braku specjalistów, urzeczywistnienie 
projektu napotkało na ogromne trudności, a słyniiy 
z opisu zwyczajów zwierząt, dr. Brehm z Berlina, ucho- 
dzący za wielkiego znawcę hodowli ryb , zażądał baje^ 
cznie wielkiej sumy za urządzenie akwarium na wy- 
stawie wiedeńskiej, p. Szwarz zaniechać musiał zamiaru 
i odstąpił go spółce przedsiębiorców. 

* Spółka poruczyłą wymurowanie budynku na akwa- 
rium architektowi angielskitoiu Driver. Ten wywiązał 
się najgorzej ze swego zadania, i naraził spółkę na 
znaczne straty. Wtedy to udano się do naszego rodaka, 
dr. Szymona Syrskiego, dyrektora muzeum miej- 
skiego (historji naituralnej) w Tryeście i do architekta 
Nowaka z prośbą, ażeby się zajęli postawieniem* i urzą- 
dzeniem akwurium. Dr. Syrski zwiedził istniejące 
w różnych miastach tego rodzaju zakłady wspólnie z p. 
Nowakiem, i ten ostatni według pomysłu i wskazówek 
pierwszego wymurował przy głównej alei Frateru , tui 
obok wystawy, piękny budynek przeznaczony na akwa- 
rium. 

Nie będę opisywał przeszkód, jakie dr. Syrskiemu 
nieumiejętność przedsiębiorców i zła woli zazdrosnych 
stawiały. Z powodu jednak, że niektóre, niemieckie 
dzienniki puściły w świat wiadomość, że akwarium wie- 
deńskie jest dziełem dr. Brehma, zaprzeczyć temu muszę. 

21 



- 162 — 



Dr. Brehm przyjechał do Wiednia, gdy juź dr. Syrski 
akwarium urządził; prócz ^aś aligatorów i żółwia, 
które od niego kupiono, nic do niego nie dostarczył. 
Niema tu więc pracy tego naturalisty a na rolę do- 
radzcy, którą chciał pełnić za Wysokiem wynagrodzę- 
niem, dr. Syrski nie przystał, zostawiwszy przedsiębior- 
com wybór pomiędzy BrcBmera a sobą. Przedsiębiorcy 
przeważyli się na stronę dr. Syrskiego, który urządzo- 
nego przez siebie akwarium jest dyrektorem naukowym 
i hęd^e nim aź do listopada. W ,tym miesiącu wróci 
na swoją posadę do Tryestu. 

Akwarjum wiedeńskie jest warte "^Wiedzenia tak 
dla przyjr^nia się rybom rozklasyfikowanym umiejętnie 
po wielkich szklannych skrzyniach, w zagłębieniach 
śdany po^^tawwiych , a napełnionych iwirem, skałami 
i roślinami, które zwykle wyrastają na* dnie rzek lub 
q^za, jakoteź dla poznania ulepszeń, jakie rodak nasz 
3p[pr<xwadził do znanych sposobów utrzymywania ryb po 
akwaijaoh, coraz więcej upowszechniających się w Eu- 
ropie. 

Zwier^ce i ąkwarja są najwybordejszymi środ- 
kami nauczania Łistorji naturalnej. Ci kt6t^j udają się 
^ nich tylko z ciekawości i dla zabaiwki, Drjrcbodisą z 
ros^s^rzoną wiedzą przyrodniczą. Dawniej bacbtno swiie- 
rzęta po ich śmierci; metoda > ałoli fizjologicziia, któria 
z InąpóiW wyprowadza waioski o zyciOj nie daje faktów 
zupełnie prfEwdziwycfa. Trup jest dlft anatoma^ ciało 
ząś ij^e dla fizjologa HMLterjałem stosownym do badtt- 
ifOfi^ Ojik^d teź zaczęto badać , zwierzęta iy we w stanie 
^rowjfm a nieeierpiącym na żadne choroby/ nauki 
przyrodzone posunęły się naprzód. Nie są one ten, 
cąąm były dawniej, zbiorem/ martwych szczegółów^ alb 
k^ęgą rzeczywistej, żywej natiiry. 

W akwaijach łatwiej jest poznawać zwyczaje i żjr- 
fie mieszkańców głębin momkich i rzecznych^ niż ptaki 
i zwierzęta ąsące r ogrodach, zoolQgiczny<^h; nie ttlega 
tM wątpliwości, że prędzej i lepiej potzoamy naturę ryo 
niz istot lądowych. 

. Jakiż to ciekawy i piękoy świat jest tO królestwo 
Keptuna! W akwarjum odkrywa nam swoje tajemnice. 
Qtó ta flądęrka, jak wszystkie flądrowate mająca oczy 



- 163 — 

po jedAąj stronie, przylgnęła do żwiru, ^tó;:y wypęłj^^ 
dno skrzyni a ma takąż samą barwę, skóry, jaką mi 
barwa piasku. Gatunek ten flader (pleurónectęs pla* 
tessa) ma dziwną własność zmieniania koloru swojego* 
Podobnie jak utylitarny polityk — przybiera zawszę 
kolor otoczenia, wśród którego zostaje. Na czarnem 
dnie robi się czarną, na brunatnem brunatną. Upodo- 
bnieniem siebie do gruntu, na jakim znajduje się, bironi 
się od żarłoczności ryb, które nie mogąc jej rozróżnić 
od kamieni, mijają bezpiecznie. 

Rybki najpiękniej ubarwione, świecące łuszczką 
zieloną, czerwoną i złocistą, żywo się poruszają, poka- 
zując ustawicznie jak nasze elegantki swoje boki w 
fantastyczne desenie przybrane. W akwarjum jest wiele 
tych pstrych a pięknych, różnej wielkości ryb (labrus 
carneus; crenilabrus paos i inne), 

W innej skrzyni pływa ślimak, który nosi na 90- 
bie polipa; tam znowuż rak eremita żyjący w muszli, 
suwa się powoli po żwirze obok olbrzymiego pospolite- 
go) homara, nad którym unosi się ładna ryba z dzio- 
bem (belona yulgaris). Korale, polipy, gwiazdy morskie, 
gąbki, ostrygi, muszle przeróżne, z których największa 
(pina rudis) do szynki podobna, krewety, koniki mor* 
8kj!e, jeże morskie pośród zielonych traw, wszystkie te 
zwierzętar i mnóstwo innych przedstawiają się tu w 0- 
braeie iyćia nadzwyczaj zajmującego. Opisywać akwa- 
rium szczegółowo nie będę, zabrałoby to zbyt wiele 
miejsca, powiedziałem zaś o niem dosyć, ażeby zachę- 
cić do zwiedzania go i przypatrzenia się ruchom, kształ- 
tom i zwyczcjom podwodnych mieszkańców, i ocenienia 
pracy naszego rodaka. 

Sam on w;szystko musi robić i uczy^ pomocników 
i służbę umiejętności hodowania ryb w akwarium; ty- 
siączne t^ż napotyka trudności ze strony -nie^nąjąeych 
się na tej sztuce i codzień musi poprawiać jakąś nie- 
dokładność przez nich popełnioną. W jednej połoipe 
akwarium ryby mieszkają w słodkiej wodjsie, w drugiej 
pływają w morskiej wodzie, którą dr. Syrski sztucznie 
przygotowywać musi. Machina pędząca pcmi^trze w 
zbiorniki (skrzynie) wodą naj^ełnione, niedość silnie 
działa i zmienioną być musi, jeżeli pra&edsiębiorcy nie 



- 164 — 

chcą się narazić na utratę ryb przez dr. Syrskiego 
sjprowadzonych. 

Oprócz akwarjum dr. Szymon Syrski urządził na 
Wystawie pawilon, zawierający okazy marynarki han-; 
dlówej austrjackiej i ryby morza Adriatyckiego. Pawi- 
lon ten (Oesterreichische Handels-Marine) wybudowano 
z desek tu2 obok latami morskiej zh „Cercie Orientale* 
kosztem centralnego zarządu morskiego w Tryeście i 
muzeum miejskiego w temźe niieście. Dr. Syrski rok 
temu podał projekt zarządowi wystawy morza Adrjaty- 
ckiego, który jak widzimy został zrealizowany w spo- 
sób bardzo pouczający. 

Znajdują się tu modele okrętów, mniejszych stat- 
ków i łodzi morskich; zbiór lin i okazy płótna źaglO"* 
wego; flagi, kotwice, igły magnesowe, armaty okrętowe; 
plastyczne przedstawienie portu w Trjeście i wszystkich 
główniejszych portów w Istrji i w Dalmacji; dokładny 
atlas adrjatyckiej hydrografii; widoki morskich latarń 
ńa brzegu austrjackiin Adrjatyku; mapa pilotów, widoki 
fotograficzne, statystyczne tablice handlu i aparat do 
spuszczania nurka na dno morza. 

Druga połowa wystawy w tym pawilonie jest wy- 
łącznie dziełem dr. Syrskiego. Przedstawione są w niej 
istoty żyjące w Adrjatyku^ mapa morza Ądrjatyckiego 
i sposób łowienia oraz konserwowania ryb. Dr. Syrski 
sam oprowadzał mnie a z jego objaśnień w akwarjum 
i tutaj, okazujących ogromną naukę, bardzo mele 
skorzystałem. ' 

Umiejętniej traktowanych przedmiotów wystawy 
trudno sobie wyobrazić. Od nieorganicznych począwszy 
aź do zwierząt* ssących, żyjących w morzu, przedsta- 
wione są twory Adrjatyku w porządku naturalnego po- 
stępu. Z początku widzimy modele salin iborskich 
w Pirano (w Istrji są dwa, w Dalmacji trzy zakłady do 
Wyrabiania morskiej soli) i okazy soli. Dalej trawy 
morskie (Zostera marina) i typiczne formy alg Adrja- 
tyckiego mor^a. Potem znajdują się okazy zwierząt 
począwszy od gąbki (spongia adriatica), których da- 
wniej hodowlą trudnił się w Dalmacji profesor Schmidt 
i Buczyc. Kolejno po sobie następują korale, polipy, 
gwiazdy morskie szkodliwe dla ostryg i innych muszli 



— 165 — 

uźytecaoych ; jeże, morskie ; wiele gatunków raków, 
krewety, nik norwęgski (Sąuila mantis), którj znajduje 
siQ tylko w jednem miejscu Adrjatyckiego morza a mia- 
powicie w Qu{)rnero; rak bez nożyc (Palinurus yulga- 
ris); pająki morskie jadalne (M&ja eąuinado); mięk- 
czaki; ostrygi które bywają też sztucznie hodowani; 
muszle Jakóba (Pecten Jacobaeus); muszla szynkowa; 
mule (mytilus gallo proyineialis); dwa rodzaje muszli 
żyjących w kamieniach (Łitodomus litophag[us i Pholas 
dactylus), wyborne do jedzenia a bardzo drogie ; mu- 
szla arka Noego, muszla która niszczy okręta wchodząc 
w drzewo (Teredo norvegica^; ślimaki z jednej skorupy 
(patella nutellaris), największy ślimak w Adrjatyku 
(Dolium g:alaea^ i wyroby ze ślimaków: pudełka, wazy, 
ozdoby na szyję. 

Potem następują głowonożne a mianowicie różnego 
rodzaju sepie, z których jedna (sepia oficinalis) daje 
czarną barwę i. Węglan wapna używany w aptekach, a 
druga (octopus yulgaris) jest największą pomiędzy gło- 
wonożnemi. Cldrząstkowate ryby zawierają również cie- 
kawe okazy :. minóg morski, rekin czyli pies morski 
(Halfiscb); źyworodny heptanchus cinereus; rekin ro- , 
dzący z jaja (Scyllium stellare), którego żywy egzem- 
plarz znajduje się w akwarjum; ryby płaskie będące 
przejściem od rekinów do rajów, których jest tu dosyć 
znaczna liczba. Ciekawą jest raja elektryczna (torpedę 
marmorate.) 

Po jesiotrach idą kostne ryby, to jest : koniki mor- 
skie, igły morskie, sardele, węgorze i ulubione przez 
Rzymian mnrenyr które za czasów tyrano^ imperato- 
rów, karmione bywały ludzkiem. mięsem niewolników. 
Flader (sdlea yulgaris, rombus maximus) jest wiele. 
Bardzo smaczna i droga w Tryeście ryba Labrax lu- 
pus; ryba latająca (exocoetds exilicus), smocza głowa, 
czerwDiio Ubarwiona (scorpoena scrofa), barbony (mullus 
burbatus) i maleńkie rybki (trigla corax), w które obfi- 
tuje akwarjum, znajdują się i tutaj w pięknych egzem- 
plarzach. Zębacz (dentex yulgaris), głowacz ryba (mu- 
gil cephalus), djabeł morski (lophius piscatorius) i prze- 
wodnik okrętów (Naucrates ductor), który przybywa do 
Adrjatyku z Atlantyckiego oceanu, towarzysząc okrę- 



' — 166 — 

tom, kończy ryby kostne. Nie brak jest także ryb 
mieszkających w rzekach Istrji i Dalmacji, jako tei 
robaków w spirytusie, które uiywają za ponęty do ło- 
wienia ryb w tamtym kraju. 

Na osobnym stole postawił dr. Syrski olbrzymich 
kształtów ryby morskie dokładnie przez niego wypchane. 
Jest tu cielę morskie czyli foka (phoca yitulina), która 
znajduje się w morzu Potnocnem,' a w Adrjatyku zo- 
stała schwytana, podobna do żywej, którą widzieć mo- 
żna bardzo oswojoną w akwarjum; delfin (Tursio yul- 
garis), szpada ryba (xiphia3 gladius); rekin ludojad 
(carcharodon Rondeletti); rekin ogoniasty (alopias vul- 
pes), rekin brunatny (Xexanchus gri eus), młot morski 
(Zygaena malleus), wielki żółw njorski z Adrjatyku i 
bardzo rzadka (orthagoriscus mola) księżycowa ryba, 
złowiona w morzu obok zamku nieszczęśliwego Maksy- 
miliana, cesarza meksykańskiego. 

Wymieniliśmy niektóre tylko ryby w zbiorze u- 
myślnie dla wystawy przygotowanym przez. dr. Syr- 
skiego, ażeby pokazać umiejętność w przedstawieniu 
przedmiotu i w naleźytem świetle okazać pracę polską 
wszędzie gdzie ją znajdujemy. D;. Syrski, który podo- 
bnie do Wojciecha Jastrzębowskiego za specjalność 
obrał sobie w historji naturalnej wyciągnięcie z niej 
pożytku dla ludzi, przedstawił tez w modelach siecie 
różnego gatunku, więcierze, jazy podol^ne do naszych, 
bębenki i inne przyrządy, używane do łowienia ryb na 
brzegach Adrjatyokiego morza. Jest to pierwsze usiło- 
wanie naukowego traktowania tego przedmiotu. Zajmuje 
on nas i z tego jeszc;5e względu, że przypomina nie 
jeden przyrząd przez naszych rybaków używany w o- 
kolicach jeziorzystej Polski i nad Wisłą, co się może 
tern -tłumaczy, że rybacy w Istrji i w Dalmacji są także 
Słowianie. W mojej podróży po tych pięknych brze- 
gach w okolicach Tryestu, w Nnramare i gdzieindziej 
roizmawiałem z nimi po polsku, oni zaś mnie odpowia- 
diili po kraińsku, a nawzajem doskonale rozumieliśmy się. 

Wracamy do wystawy dr. SyrskiegD. Przedstawił 
oti tu jeszcze ryby zakonserwowane do handlu w oliwie, 
suszone, solone; wydał bardzo dobry i nauczający ka- 
talog i okazał swojego pomysłu wspólnie z dr. AccurU 



— 167 — 



wykonaną mapę Adrjatyckiego morza z oznaczeniem 
głębokości przez natężenie modrej farby, z oznaczeniem 
rodzaju gruntu na dnie morza prze^ właściwy rysunek, 
i z pokazaniem geograficznego rozłożenia ryb w Adrja- 
tyku, czego na żadnej morskiej mapie dotąd nie widzie- 
liśmy. Do tego dołączono obraz przedstawiający główne 
metody łowienia ryb w Adrjatyku. 

Dr. Szymon Syrski jest rodem z Jasielskiego, był 
uczniem uniwersytetu krakowskiego i używa wielkiej 
powagi za granicą. W naukowej wyprawie azjatyckiej 
do wschodniej Azji, odbytej w latach 1868 — 1870, brał 
czynny udział. Sprawozdanie z tej wyprawy, wydruko- 
wane w Sztutgardzie (1871) jest w czwartej części pi- 
sane przez dr. Syrskiego, opisał w niem całą część go- 
spodarczą, to jest uprawę roli. hodowlę jedwabników itp. 
w tych odległych krainach. Po polsku pisywał artykuły 
medyczne do Encyklopedji powszechnej Orgelbranda. 

Po. tym ustępie o morslj:iej wystawie urządzonej 
przez rodaJca , w następnym liście powrócę dę opisu 
przedmiotów nadesłanych z Galicji. 

19. lipca 1873. 



■ wr 



XXI. 

Futra Stanisława Armatysa. — Inne futra. — Skóry z Ba- 
lechowa. — Garbarze nie popisali się. — Jeszcze o kata- 
logu. • - Obuwie Bańkowskiego , Kozłowskiego , Wernera, 
Uazarskiego, Sierocióskiego i innycli. — Wystawa rymarska 
Szklarskiego. — Siodło jego wynalazku. — Bracia Kry- 

gierowie. 

Postępigąc od rotundy wzdłuż pałacu ^emysło- 
wego oddziałem wystawy, zajętej prze? wyroby ąustija- 
ckie, każdy prawie zatrzymuje się przed drzwiami sali 
na lewo, na której napisano „Hóf 12. B. '^ Przedmioteip 
który tu przechodniów zatrzymuje, jest wspaniała wy- 
stawa futer Stanisława^ Armatysa z Krakowa, 
umieszczona przy samym wchodzie z głównego gmachu 
^0 bocznej sali w kształcie obeliska, ziającego wyso- 
kości siedm metrów a w podstawie sześciokątnej zajmu- 
jącego przestrzeń ośmnaście metrów kwadratowych. 
Obelisk ten obwieszony jest futrami przygotowanemi do 
użycia i wyprawionemi z różnego rodzaju zwierząt , po- 
między któremi zwraca szczególną uwagę skóra z bo- 
bra nadzwyczajnej wielkości, kosztująca 500 zł^ Kożu- 
chy z baranów zwyczajnych, szopy, niedźwiedzie, lisy, 
kaftany damskie aksamitne, obkładane elkami, tuma- 
kami^ sobolami i bobrowe zwane po angielsku ^seat- 
skin^, umieszczone są w sześciu oszklonych szatsach, 
na których jako ozdoba znajdują się wypchane zwie- 
rzątka: niedźwiadek mały, gronostaj i inne. Szczyt 
obeliska zajął wypcliany ogromnej wielkości lew. 

Dobry wybór miejsca i bardzo gustowne urządze- 
nie swej wystawy, zawdzięcza p. Armatys swojemu peł- 
nomocnikowi, p. Ludwikowi Marynowskiemu,. który był 
tyle łaskaw, że i mnie pomógł w wyszukiwaniu poł- 

22 



— 179 — 

skich wyrobów bardzo rozrzuconych i w najgorsze kąty 
austijackiego oddziału pochowanych. Gust w układzie 
i prześliczne futra krakowskiego kuśnierza zwróciły 
także uwagę cesarza Frrnciszka Józefa, który nazwał je 
wspaniałemi i najwięcej chwalił. Jakoż przyznać trzeba, 
że wystawa p. Armatysa jest najpiękniejszą pomiędzy 
kuśnierskiemi wystawami austrjackiego oddziału. Futra 
jego są wybornie wyprawione; żaden z wiedeńskich ku- 
śnierzy nie przewyższa . goi pód tym względem, on zaś 
n^i nad nimi pierw0zeństwo w cenach, które są o wi^ 
niższe od wiedeńskich. 

?irma Armatysa w Krakowie należy do starszych 
rzed laty czterdziestu należała do ojca, a przed 
lat^ dwi^dsjiestu przeszli^ ną dzisiejszego jej właścicidła, 
syna St&nisława, który lat kilka bawił w Anglii dla 
i¥yćwiczenia się w swoim zawodzie. Dzisiaj jest p. Sta- 
nisław AfmfLty^ dosta^i^ą futer dlą służj^y } ray kole- 
jdcjii zela^ycb galicyjskich, rumuńskich, i ^j6}Q0cnej ce- 
sarza^ Fęjdyijandą^ ŃiedawpO; założył fa,brykę czyli wy- 
prąwiahiię wszelkiej Sjkór futrzaijY^^ we wsi Borku 
Fafęckim. za ^odg,Qi:ze]c o pął mili od KrakQ,?a, 
gdzie ^^trudnia 4Q rpbpj;ników. Są to po większej części 
l^u^n^erze C2;yli kożusznjcy ze Starego Sączą, gdzie, od 
wieHow mieszczanie ąlyngli z tego rzemiosła, którem 
się powszeicbńie zajmowali. Ko^nisja oceniająca wyroby, 
zapytywała reprezentanta firmy, czy do wyprawy skór 
sprQ|iyądzani są Niem(;y ? odpowiedział, ie api jednej 
cudzoziemca nie ppsjada w swym zakłądzij^ p. Armatys. 
Wyroby ^ tej pj:acpwni^ odznaczone już zostały dwpma 
mpdalami: w Krajkpwie na wystawie 1870 r. i w Bieł- 
3KU na wystawię 1871 r. Cen^ fut^r wystawionych pr/iez 
p. A^mafiysa yie, Wiedi^iu wynosi przeązło 14.000 złr.; 
niektóre zostały już zakupione, i to głownie przez cu- 
o^ozięmców. 

W dwóch szafach zawieszone są futr^ dostarczone 
przęąi pp. Eazimięrzi hn Wód^.ickiego z Ole- 
jowa, Mieczysława, hr. Borkowskiego z Mie- 
ląńca i Leona Ney źją Żłoczowa^ wyprawionymi przez 
n|J;<eiJ?powi eh kuśnijerzy. W tej liczbie jest ąkóra z dzika, 
przygófto^ aną do wyścielania podłogi, do tegoż samego 
użytku przygotowana skó^a z naszego niedźwiedzia. 



- I7i - 

ftttro baranie, rysie i inne. Należy je przetrzepywać; 
bo inaczej zjedzą je mole, zanim się wystawa Bkoncży. 

Kuśnierze lwowscy ani też krakowscy ipr^cz Ar- 
matyBa nic nie nadesłali na wystawę; szczęściem, ie 
ten ostatni dobre dał o nasis^m kudniierstwie wy^a^- 
nie. Kuśnierstwo ludowe czyli koźusznictWo dosyć u naB 
rozwinięte jako w kraju zimnym, ^cale tiłc jest na wy- 
stawie ref tezentowane. 

Garbarze nasi także dię nie podpisali, oprćcz b6^ 
wiem skór cielęcych, wołowych i w jaszcznr <w desetfie}, 
wcałe dobrze wyprawionych przez Izraela Haupt* 
mana z Bolechowa, a na których niema napisu, zkąd 
pochodzą i przez kogo zostały i^yrobione i j^zysłaRe-, 
me znaleźliśmy Da wystawie skór z 6alicii. Zapowie- 
dziane w katalogu skóry garbarzy: Łipióskiego i braci' 
Łopatkiewiczów z Era ko *» a, nie znajdują ił^ na wy^ta^ 
wie: Na|>róŻQ0 także szukaliśmy umiesBczonyoh w ka* 
talosru rękawiczek i bandaży p. Wateijana Dworsk^i^o 
ze ŁwoWft i Konstantego Hanićkiegó ze Lwowa. Ktoby 
cheiał katalogu jeneralnego przez dyrekcję wy^wy wy^- 
danego ućyć jako źródło do opisu, iiłprowadzotiym zo^ 
stanie na manowce. W katalogu umt^szczono wszystko, 
co było w komisjach wystawy prtzez rękodzielników i 
fabrykantów zapowiedzianem. * Połowa z, nich zaledwie 
dotrzymała zobowiązania, druga połowa cofnęła się od 
wysyłki. W Galicji szczególniej wiele jest wypadków 
wycofania się a pomimo tego ci, co się wycofali; figu^' 
rii|^ w katalogu jako wystikwcy. Są tam i ci wypisani, 
których wyrobów sama dyrekcja dotąd odszukać nief 
maże, a które sapewne odszuka wtedy; gdy wystawa 
zostanie zamkniętą: Czytaliśmy w jedneni z pism nar* 
saych, że ktoś' tain zajął się sporządzeniem 'katalogu 
rzeczy polskich na wystawie i w tym ^elu robi wypifly< 
z katalogu oficjalnego. Jeżeli io prawdą jest, żaU^m^ 
pracy wypisy wocza, bo pomieści w episie swoim ' rkefezy 
takie, jakich nśema na wyi^awie, d potńińte te, kiói^e 
się znajdują. Eto chce pisać o wyrotech pirlakilch i spo^ 
rządsaić ich katalog, musi sam je wyszukać, obejrzeć a 
od iludzi wyiwiedzieć się ^szczegółowo o wystawcach. - 

Szewcy pplsey z < zabovu austrjattkiego nie wy^- 
piMf łicank, ale aata dobrie się przedstawili aa wystibr. 



^ 172 - 

I 

wie. Utrzymali podobnie jak warszawscy tradycyjną sto- 
wę szewstwa polskiego.* 

Pan Antoni Fańkowski i Syn, fabrykanci 
obuwia męzkiego w Krakowie, w osobnej szafie wysta- 
wili buty z cholewaini i cztery pary kamaszek, bardzo 
dobrze i zgrabpie uszyte. Pan Bańkowski ua wysta- 
wie powszechnej « w Paryżu (1867) otrzymał medal za 
swe wyroby, które i na wiedeńskiej odznaczają się ga- 
tunkiem skóry i robotą. Przejrzałem jfego cennik, ceny 
są umiarkowane : buty ze skóry cielęcej kosztują 8 złr. 
a buty juchtowe 12 złr., kamaszki ze skóry cielęcej 8 
złr. Wiedeńscy szewcy robią także bez przygany, ale 
każą sobie płacić wysobie ceny za swój wyrób. 

Pan Stanisław Kozłowski, szewc damski w 
Krakowie, odznaczony medalem na wystawie krakow- 
skiej w r. 1872, w oszklonej skrzynce wystawił bardzo 
piękne buciki dla kobiet i pantofle. Materjał dobry, 
zrobione mocno a mają też przymiot taniości. Bucików 
damskich p. Jana Bryniarskiego z. Krakowa, a bu- 
tów p. Adolfa Aleksandrowicza ze Lwowa, umie- 
szczonych w katalogu, a na wystawie nie znaleźliśmy, 
zapewne nie przysłali swoich wyrobów. 

W osobnej szafie następujący szewcy polscy urzą- 
dzili zbiorową wystawę swoich wyrobów. Pan G. Wer- 
ner w Krakowie, odznaczony medalem wystawy kra- 
kowskiej (1872) popisał się wybornie zrobionem obu- 
wiem. Są tu z jego warsztatu buty do stroju polskiego, 
kamaszki, buty do polowania i buciki damskie. Pan 
Michał Mazurski w Krakowie, zasługuje także na 
pochwałę za swój wyrób obuwia męzkiego. Wystawił 
dwie pary butów do polowania i buty czerwone do 
stroju polskiego. Pan Stanisław Sierociński ze 
Lwowa nie ustępuje żadnemu z wymienionych w do- 
skonałości wyrobu. Wystawił różnego rodzaju buty 
z cholewami, kamaszki i inne obuwie, które się wszy- 
stkim podoba. Pan Sierociński otrzymał już na różnych 
wystawach cztery medale. 

W zbiorowej wystawie szewców z Biały i z Biel- 
ska, na wyróżnienie zasługują Gustawa Linnerta 
z Biały : buty, kamaszki, pantofle, krypcie dla górali 
karpackidi i boty do ostrogów; Karola Sabińskiei- 



;- 178 — 

• 

go z Biały ^buty i Karola Nowaka z Bielska tiikźe 
buty. Mają się takie ziajdowa ć na wystawie Konie-/ 
c z n e g o Kazimierza z Brzostka buty chłopskie r ' 
Sygnarskiego Francis^zka z Tarnowa buty do 
kontusza, i Witka Jak oba z Woli Dembińskiej cMop^ 
skie buty. 

Boboty siodlarskie i rymarskie Anc^rze ją. Szklą r- 
s k i e o z Krakowa zasługują na zaszczytne wyróżnie- 
nie, jako należące do najlepszych w całym gmachu wy- 
stawowym. W osobnej szafie urządził wystawę swoich 
wyrobów porządnie i gustownie. Pomiędzy nimi znaj- 
duje się czwórka chomątów krakowskich bardzo ozdo- 
bna i piękna z wszelkiemi przyborami ; munsztuk tu- 
recki własnej roboty, pas krakowski, siodło męzkie, 
drugie siodło męzkie ^tebnowane, i siodło damskie wy- 
nalazku pana Szklarsl^ego, które bardzo pilnie oglądał 
i chwalił cesarz austrjacki. 

Siodło to z otwieraną kulą na tę zaletę, że przy 
zsiadaniu z konia kobieta nie potrzebuje przekładaać ' 
nogi przez wierzch kuji, co bywa niewygodnem, ale na- 
ciska lewą ręką guzik wystający przy kuli, tym sposo- 
bem ją otwiera i wygodnie zsiada z konia. Gdy się 
koń spłoszy, kobieta jadąca konno, niemając siły do 
powstrzymania go, bywa narażona na niebezpieczeń- 
stwa. Ponieważ prawą nogą jest zamknięta w kuli i 
w pędzie musi ją przekładać przez wierzch, kuli dla 
uwolnienia się z siodła, jak to ma miejsce przy zwy- 
kłych siodłach, łatwo stracić może równowagę i upaść 
w przeciwną stronę. Siodło z otwieraną kulą, pomysłu 
p. Szklarskiego, usuwa niebezpieczeństwo upadku, w ra- 
zie bowiem groźnego rozpędzenia się konia, jeżeli chce 
zejść z niego, naciska guzik od kuli, ta sie szybko otwiera 
i wtedy łatwo zeskoczyć a raczej zsunąć się może bez 
obawy zaczepienia się suknią o siodło. Nie wątpimy, 
że nowe to siodło znajdzie szybkie rozpowszechnienie 
pomiędzy amatorkami konnej jazdy. 

Na zakończenie tego listu wspomnieć mi wypada 
o wyrobach siodlarskich i rymarskich braci Krygie-' 
rów, umieszczonych w szafie tuż obok wystawy Szklar- 
skiego. Mieszkają oni wprawdzie w Wiedniu i noszą 
nazwisko niemieckie, urodzili się jednak w Galicji i 



^ - m: -. . 

są • Polakami, gdyś po polska czują. Wilhelm Krygier 
(Kólowrat-IUng 10) i Karol Krygier (Herrngasse 10) 
każdy ma własną rękodzielnię. Wyroby ich siodlarsfcie 
i rymarskie zadowolnić są w stknie wszelkie wy- 
magania. 

20. lipca 18.73. 



4 



» ■■ • 



/■ 



.ff 



1 ■ 



: ( 



i 1. 



. łf .'■• -i *-.:'• i: i_, ■ t. .': J : . 

• •. ■ ■■..*.■'■■■• -•'■.... 

, : . ..' , j , I , 

XXII. ^ '' ■■■■'■ '•■■'■■■ 

Wainość priemjsłii domowego, «- ^to lui nią u naGi zjuró- 
Cił awAgę og(!iiq? -^ Systemy pr^49to{Wiąi|ia ubiorów, ludp* 
wyoh. — Ubiory włoóciau polskipti i roąkicb zebrana stąsa- 
,uiem Wio42iiQier2iu Dzi#duęzyc)ii^g<>. -r- E/kó 9i^ pni^FCzjoił 
do tego %biqru? KUkfi sjów o tyob ubiora^b. -rr Tjrpy ma- 
lpwa<^0^ -— T]^aiiiiQy.' wełniana I 0łióci»aDe,-rr^ Nazwilibo wło- 
śióanek i wtłościa):!^ którzy te tkatni^y iryrebiU. -r- :Zbiór jaj 
,wi^kaooc9yisb WłodzimiArza DzieduazyckiegK). -r^^ Po, czego 
$}uży taki '/biór? — Klika uw|ig i rad o^iojiob.. 

Wystawa ubiordw ludowych i; toI&<zwaQy przaaiyBt 
domowy zajmuje ua wysti^wie wiedeń^lóej więoihj miej- 
sca uiź ua paryzkiej i loudyńakiej. Dla tej. prtyczyuy 
jest tei wystawa wiedeusdsa ważniejszą dla ńauki/etuo- 
grafii i przedstawia w (łokładui^jszy^ bo zupełniejszy 
sppsób przemysł uiź tamte obie wystawy. .1. 

Ten drugi pn^piysł , oie fabryczny iąle dooiowy, 
włościański, zasługuje ze ws/ech miar na qwagę. Po- 
minąwszy jiaź tę okoliczność, ie u nas polary wa ąn 
i ubiera całą masę i jądro ludności, bo lud włościański, 
k<tóry ma przewagę w. liczbie i w pracyy nad ladnością 
miejską, przemy- domowy 7(^wiera/ wyroby ciekawe 
i dla wielkiego fabrykan'a , posiada bowiem sposoby, 
które, isąsługują dla swej prostoty, łatwości i prakty- 
czności. na zastosowanie po warsztatach mechapiiczay^b 
i wreszcie przedstawia W9Qry, które oryginalnością jak 
i pięknością swoją uderzają umysł e^^wieka umicgą- 
cogo {latrzęć i szukaj To teii wielcy fabi^kand z Za- 
chodu nie fiogąrdzają; jego grubemi wyrobami; ale je 
pilnie oglądają i o sposoby tkania i farbowania wy- 
pytują. 

Poznanie tego przemysłu jest ji^zcze i z telgo 
Względu nad^r waźnem, ie wyjaśnia rodzimą Jsultitirę 



— 176 — 

t ■ 

i jej dzieje, nieznane zupełnie naszym starożytnikom 
i historykom, którzy ludem się nie zajmowali, w jego 
życie nie wglądali i jego przemysłu nie znają. 

Wystawy powszechne i nie mały rozwój etnografii 
w ostatnich czasach, dały wielki popęd do badania tej 
jakby przysłoniętej dotąd sfery życia ludowego. Zaczęto 
gromadzić ubiory ludowe, mąterje przez niego wyra- 
biane, poznawać jego warstaty i odkryto jakby nowy 
fiwiat, nową, rodzimą^ pierwotną , najstarszych wieków 
sięgającą kttiturę, schowaną pod słomianemi strzechami 
wiosek i miasteczek. U nm w Polsce położył zasługi 
na. tern polu W-łodzimierz hr: Dzieduszycki, 
który ^omadząe do swojego muzeum ubrania włościan 
olraz ich' wyroby, dla celów etnograficznych, wykazywał 
ichwiMką wjagę dlą nauki i dla wielkiego; fabrycznego 
/przemysłu. tFego też staraniem a po części kosztem 
zebrane* ubrania chłopów naszych z Galicji oraz ich 
wyroby z domowych warstatów, przedstawione na wy- 
stawie świata w Wiedniu; zasługują ze wszech miar na 
poznanie a nal^ą do najlepiej wystawionych. 
' ; Dwóch systemów trzymano się >w przedstawianiu 
na wystawie ubiorów łttdowyeh. Pierwszy system zależy 
na' tfrbieraniu lalek (manekinów); drugi nft pokazaniu 
ubioru w sposób taki, w jaki ^bywa noszonym w rze- 
czywistości, bez użycia lalek. Pierwszego systemu tfzy- 
ińUy si^ Turcja, Morawia, Dalmacja, Morwegja, Szwe- 
ejA i inn^ narody, drugiego Polska. System pierwszy 
byłby lepszy, gdyby lalki były doskonale zrobione i 
przedstawiały typy ludowe. Ponieważ atoli ż* wyjąt- 
kiem Szwecji i Noi^wegii, lalki' są niezgrabne, często 
odrażające i nie są bynajmniej typami; przenosimy nad 
wystawę lalek, system którego się trzymał hh Włod^- 
bii^rz" DziedUśzycki, d« który Wystawfł ubrania włościan 
W podobu]^ sposób jak to czynią krawcy, to jest roz- 
wiesił je na kijach na krzyż iiłożony eh. Całość ubrania 
I^edstawia się 'tu również dolłładnie jak na lalce a 
nie czige się OdlCazy do brzydkiego manekina. Oprócz 
1h%o wystawa ubiorów polskich i rusk eh włościan, ma 
jeszcze i w tem pierwszeństwo nad innemi , że ^ giiy 
Turcy a z nimi inne narody, upiększali ubrania i 
umyślnie na wystaw- robić je kazali : na wystawie hr. 



— 177 — 

Dziedttszyckiego niema żadnych upiększeń, wszystkie 
ubrania są kupione od włościan. Jest to więc wystawa 
mająca rzeczywistą wartość naukową. 

Wszystkich ubiorów z naszej ziemi i to zupełny^^h, 
od stóp aż do głowy, jest pięćdziesiąt trzy. Roz- 
maitość t?ielka a jednak nie wyczerpuje ona wszystkich 
odmian ludowego ubrania w tej części Polski, którą 
Ausbja zabrała. 

Są tu następująee ubrania : dwa huculskie, męzkie 
i żeńskie, ze wsiErzyworównia w powiecie Kos- 
sowskim ; ze wsi Jamna powiatu Nadworniańskiego^ 
ubranie męzkie ; ze wsi M i k u 1 i c zy n a powiatu Na- 
dwornlańskiego, żeńskie ; z Qwn)źdzca powiatu Eo- 
łómyjskiego są cztery ubrania, dwa zimowe męzkie 
i żeńskie i dwa letnie ; ze wsi Mielnicy powiatu 
Borszczowskiego żeńskie; ze wsi Mi ku linieć po- 
wiatu Śniatyńskiego dwa ubrania : , męzkie i żeńskie ; 
ze wsi Sińkowa powiatu Zaleszczyckiego' dwa : męz- 
kie i żeńskie; ze wsi Jwankowa powiatu Borszczow- 
skiego dwa bardzo ładne ubrania , ^męzkie i żeńskie ; 
ze wsi Enihinińa powiatu Stanisławowskiego żeń- 
skie ubranie ; ze wsiPodpieczary powiatu Tłii- 
maćkiego męzkie; ze wsi Dzieduszyce wi elicie 
powiatu Stryjskiego dwa : męzkie i żeńskie ; że wsi 
Bohatkowce powiatu Podhajeckiego dwa, żeńskie 
i męzkie: z miasteczka Skał atu powiatu Skałackie- 
go bardzo ładne kobiece ubranie i drugie męzkie; ze 
wsi G z y s to p a d y powiatu Brodzkiego żeńskie ubra- 
nie ; ze wsi G z e p i e 1 e powiatu Brodzkiego żeńskie ; 
ze wsi Pienia ki powiatu Brodzkiego dwa ubrania: 
męzkie i żeńskie ; ze wsi R a d w a ń c e powiatu Sokal- 
skiego męzkie ; ae wsi P o t u r z y c a trzy ubrania, 
^wa żeńskie i jedno męzkie ; ze wsi P ł o n/n ej po- 
wiatu Sanockiego dwa : męzkie i żeńskie ; ze wsi Wią- 
zownica powiatu Jarosławskiego ładne żeńskie ubranie; 
ze wsi Zurawniczki powiatu Jarosławskiego męz- 
kie i żeńskie; z miasteczka Przeworska powiatu 
Łańcuckiego, żeńskie; ze wsi Budy Przeworskie, 
powiatu Łańcuckiego, żeńskie; ze wsi Staromieście 
powiatu Rzeszowskiego dwa piękne ubrania: męzkie 
i żeńskie; ze wsi Grębowa powiatu Tarnobrzegskiego 

23 



— 176 — 

dwa piękne żeńskie ubrania i jedno oięzkie; ze wsi 
Zakopane powiatu Nowotargskiego 4wa żeńskie 
i jedno męzkie, i wreszcie ze wsi Pleszewa p6wiato 
Krakowskiego męzkie i żeńskie ubraiiie. 

Ubiory te przedstawiają się bardzo malowniczo 
i okazują wiele gustu. Są pomiędzy niemi piękniejsze 
i brzydsze, w ogóle jednaK są ładne i źal byłoby, azbby 
szerzące się z Zachodu mody pozbawiły lud pasz wiej- 
ski, jak to już uczyniły z ludem miejskim i z szlachtą, 
ubrania narodowego, zapraszającego się. pod pędzel 
malarza. W zachodniej Galicji noszą śię strojniej i bo- 
gaciej niż w wschodniej, począwszy atoli od kraków* 
skiego aż do huculskiego ubrania, jedna forma kroju, 
jeden typ na najrozmaitsze sposoby odmieniany spo- 
strzegać się daje we wszystkich tych ubiorach ludu, 
mówiącego po polsku i po rusku, co także jest jednym 
z dowodów jego moralnej i kulturowej jedności. 

Śliczny ten zbiór zajmie na8|;ępnie miejsce w od- 
dziale etnograficznym Muzeum Dzi^uszyckich we Lwo- 
wie, cały bowiem z małymi wyjątkami jest własnością 
hr. Włodzimierza. Do skompletowania jego zbiorów do- 
pomogli mu darowaniem ubiorów ze swojej okolicy, 
panowanie : Stanisław hr. Dzieduszycki z Owoidzća ; 
ksiądz ruski, którego nazwisko zapomniałem; Staniaław. 
hr. Gołuchowski ; Agenor hr. Gołuchowski ; Wacław 
hr. Baworpwski ; Leonard Tr uskolaski z Sanockiego i 
Feliks Doleński z Grębowa. 

Wspomnieliśmy, że nie wszystkie ubrania wyli- 
czone powyżej należą do zbioru hr. Dzieduszyckiego, 
lubo razem zostały wystawione. Otóż nalaiy wymienić- 
pochwalnie tych panów, którzy uważali za swój obo- 
wiązek wzbogacić tę nader pouczającą wystawę, a mia- 
nowicie Radę powiatową Skałacką, która pod 
prezydencją swego marszałka Szczęsnego hr. Kozie- 
brodzkiego, posła na sejm krajowy, oprócz ubiorów 
różne wyroby domowego przemysłu nadesłała ; dr. Hen- 
ryka. E. Gin t la, który przysłał dwa ubrania hucul- 
skie, a po wystawie obiecał ofikrować je do muzeum 
Dzieduszyckich ; Mieczysława hr.Borkowskiego 
z Mielnicy, który nadesłał jedno, i Itomisję wyi^ta- 



— 179 - 

■ 

wową krakowską, która nadesłała dwa abrania 
Erakttsów z Pleszowa i dwa z Rzeszowskiego. 

Nie będę opisywał wszystkiego^ co mnie zajęło 
jako piękny lub szczególny wyrób albo teź jako kształ- 
tna forma w tych ubiorach, list mój bowiem zamieniłby 
się na obszerny traktat o ubiorach naszego ludu ; 
wszakże nie mogę pominąć talentu hafciarskiego na- 
szych włosi ianek. Na grubem częstokroć płótnie haftują 
prześlicznie wzory, przez prababki im przekazane^ jak 
się o tem każdy przekona, kto obejrzy rękawy koszuli 
np. ze Starego Gwoźdzca, z Mielnicy, z Mikuliniec, 
aJbo t^i białym rantuch , czarno haftowany, włościanki 
z Budy Przeworskiej, której komisja przysięgłych chciała 
przyznać medal, lecz się dowiedziała, że hafciarka ta 
już nie żyje^ W ubraniu kobiecem z Budy Przewor- , 
skiej zwraca jeszcze uwagę pas metalowy z ogromną 
klamrą, staro^jtnej roboty. «fest to pas weselny, każda 
młoda panna wynajmuje go na dzień ślubu, płacąc 
właścicielowi 1 złoty reński. Pistolety za pasem ubrania 
huculskiego zostały zrobione przez Hucuła, od którego 
ubranie to kupionem zostało. Znajomość puszkarstwa po- 
między Hucułami dotąd się utrzymuje. Klamra mosię- 
żnąi zamykająca sznur paciorek Hucułki, ma na swiy 
powierzchni deseń wyrżnięty, który przypomina desenie 
na indyjskich' wyrobach tegoż rodzaju. Taż sama Hu- 
cułka z Krzy worówni jako ozdoby używa jeszcze krzy- 
żyków mosiężnych na nitkę nanizanych. Przy ubraniu 
chłopa ze wsi Poturzycy koszyk (koszel), jakiego zwykle 
każdy włościanin używa do noszenia chleba, sera i 
masła, gdy idzie w pole, zrobiony został bardzo pię- 
knie z trzdśniowej kory, a ponieważ wody nie przepu- 
szcza, służyć więc może i do piciś. 

Przy wystawie ubiorów ludu naszego prs^bitą 
została do słupa mapa Galicji E. A. Schulza (1872) 
z oznaczeniem miejscowości, z których te ubiory pochp- 
di^. i zawieszone zostały obrazy z malowanemi typami 
naszydi włościan ze zbioru Wł. hr. Dzieduszyckiego. 
yf tąj liczbie jest pięć akwareli zrobionych przez Fr. 
Tepę z wdziękiem i z gustem jemu właściwym. Są 
to portrety ludu naszego. Cztery akwarele Ludwika 



— ,180 — 

\ 

Łepkówskiego pnedsiiawiają wiernie ubiór ludu 
krakowskiego. Oprócz tego są w tym zbiorze typy 
(cztery) robione akwarelą przez Andrzeja Grabow- 
skiego; E. D z b a ń s k i e g o grupa chłopów wracających 
ze żniwa, i olejny wizerunek dziewicy ruskiej przez 
Tepę, pięknie malowany. Nie więc nie zaniedbano 
ażeby wystawę tę uczynić zajmującą pod względem 
etnograficznym. ^ 

Tkaniny wełniane i płócienne , zakupione przez 
Włodzimierza Dzieduszyckiego i tu rozwie- 
szone a po części przysłane na wystawę przez różnych 
obywateli, umiejących ocenić wartość domowych war- 
statów, dopełniają zbiór włościańskich ubiorów, robio- 
nych oprócz chustek i perkalików z materji własnego 
wyrobu. 

Zacząwszy od miejsca, w którem znajdują aię 
obrazy Tępy, rozwieszone są na ścianach następujące 
materje przemysłu domowego. Cztery kilimki utkana we 
wsi Dobromirce w okolicach Zbaraża przez włościa- 
nina niewiadomego mi nazwiska. Deseń piękny, w guście 
wschodnim, będący kombinacją gwiazd, krzyżów, czwo- 
roboków i innych figur. Obok zaraz są^ Mwa równie 
dobrze wyrobione kilimki przez włościanina Jana 
Bojka ze Starego Zbaraża, które kosztują tylko 25 złr. 
Koc z wełny w domu wyrobiony przez żonę księdza 
ruskiego, panią Drohomirecką w Eosmaczu w po- 
wiecie Eołomyjskim, farbowany ziołami górskiemi, bardzo 
piękny i tani ; koc czysto-wełniany czarno-biały , wyro- 
biony przez Hucuła Maksyma. Zełenczuka zKrzy- 
worówni. Dalej rozwieszono: dywan roboty Bo rysi-, 
k i e w i c z a z Łisowiec przysłany przez komisję wysta- 
wową brodzką, i dywan przysłany przez p. Leonarda 
Horodyskiego, domowej pani Bobowskiej roboty. 
Ze wszystkich atoli wyrobów rozwieszonych na ścianie 
wyróżniają się pięknością i dobrocią wyrobu kilimki, 
wyrobione przez tkacza włościanina z B z o w i c y kolo 
Załoziec, Ealinowskiego, a zakupione przez Wł. 
Dzieduszyckiego. Jest ich siedm , trzy są całkowite, 
tkane na szerokim warstacie; trzy w połowie zszywane, 
tkane na węższym warstacie; niektóre są zupełnie weł- 
niane, inne z osnową - nicianą. Kobiety same przędą 



I 

* 



- 181 — 

zwykle i farbką wełnę i oddają ją tkaczowi fiłynnemu 
w okolicy, jakim jest około 2ałoziec wspomniany iuź 
Kalinowski, Jego kilimki nietylko do pokrycia podłóg 
ale jako dywany ścienne mogłyby służyć. 

I Dobrze się także przedstawiają werety, to jest 

materje konopne, tkane w różnokolorowe pasy wełniane 
a używane na kołdry, letniki (spódnice), spodnie itp. 
ubrania. Rozwieszone na ścianie werety (ośm sztuk) 
prawie wszystkie pochodzą ze wsi Hołubicy i Czepiel. 
W tej ostatniej wsi we wszystkich chatach trudnią się 
wyrabianiem tych materji. Włościanie zimą zajmują się 
tkactwem. Kobiety przędą i farbują a mężowie przy 
warstatach pracują, latem zostają znowuż gospodarzami^ 
Jedną z wspomnianych weret w pasy niebieskie 
z białym przędła i farbowała w Hołubicy N a t a ł k a 
Demczuk aJóźko Demczuk wyrobił ; drugą w pasy 
białe konopne i czarne wełniane wyrobili ciż sami 

^Demczukowie; weretę w paski biało-czarne wyro- 
biono w Pieniakach, Katarzyna Czyżewska 
przędła a Józef Szymków utkał. Weretę bikłą ko- 
nopną wGzepielach, przędła Jewka Szamro aAn- 
druth Kalinowski wyrobił. Wereta w białe, czer- 
wone i niebieskie pasy: osnowa i białe pasy konopne, 
reszta wełna, Małanka AntoniuKOwa przędła i 
farbowała, a wyrobił Paweł Antoniuk; wereta 

- osnowy konopnej w pasy wełniane koloru czerwonego, 
żółtego i białego i niciane koloru niebieskiego wyro- 
biona takie w Gzepielach, równie jak wereta 
w paski białoniebieskie , do których przędzę przygoto- 
wała Matrona Kalinowska a jej mąż Wawryk 
Kalinbwski wyrobił. 

Oprócz tych tkanin, które bardzo dobrze zalecają 
przemysł domowy naszych włościan , obejrzałem jeszcze 
wyroby płócien, złożone w dwóch miejscach przy tejże 
f^stawie. Znajdigą się tu : gunia góralska czarna z bia- 
łemi frędzlami, przysłana przez Radę powiatową 
w Krośnie; wełna przędzona, sukno grube chłopskie 
i derka, przysłana przez p. Zakrzewskiego z pod 
Stanisławowa; dobre sukno chłopskie i derki robione 
przez Pawła Kurasza, gospodarza z Tarnawki w po- 
wiede Birczańskim; płótno malowane na spodnie i rę- 



— 182 — 

/ 

\ 

czniki przysłane przez p. D. Zubrzyckiego z Ka- 
mionki; ręczniki domowej roboty nadesłał z Baska 
p. Dutkiewicz; poszewka z grubego haftowanego 
włościańskiego płótna, i sukiio halina nadesłane przez 
łir. Mieczysława Dunin Borkowskiego; sztuka 
dobrego płótna konopłiego nadesłana przez dr. Hen- 
ryka Jasieńskiego z Rasztowiec; sztuka bielonego 
płótna, przędła i bieliła JewkaHołowacz a syn 
DmytroHołowacz w Cze pielach (powiat Brodzki) 
wyrobił; ładna wereta z Wiązowny powiatu Żółkie- 
wskiego; sztuka pięknego płótna ze .wsi Poturzycy 
(p. Sokalem) przędła Nas tka Kowal a wyrobił An- 
druch Kudynowicz; malowanki różn^o rodzaju 
na spodnie ' (płótno malowane); płótno na worki zeSka-/ 
łatu i z Brodów. Zapaska (fartuch) wełniana, przędła 
i farbowała Feśka Wegera a Iwaś M^arymów 
w Czepielach wyrobił; zapaska wełniana, Joasia Wa 
wryn przędła i farbowała a Iwaś Barabel w Mar-* 
kopolu wyrobił; takaż zapaska bardzo ładna, wyrobiona 
przez Wasyla Korcz yni szyn a w Reniowie (pan 
Brodzki); zapaska również ładna, wyrobiona przez 
Jagę Kołtowskią w Reniowie; zapaska wełniana nlEi 
osnowie nicianej, wyrobiona przez Wasyla Korcz y- 
niszyna w Reniowie; tajstra ze wsi Mikuliniec 
(p. Sniatyński); materja ha kaftanik wyrobiona przez 
Warwara Kalinowskiego w Czepielach; wereta i 
materja na kaftanik, przędła Tekla Maxymów, 
Jaśl^o Szybów wyrobił w Pieniakach a żyd wę- 
drowny pomalował; wereta biała w niebieskie kratki 
na spódnicę, przędła Barbara Wasylik^ snuła Ma- 
ryska Sajczycha a Wawryk Kalinowski 
w Czepielach wyrobił ; sakwy (besaby) wyrobioiie przfez 
Barbarę Rokiszczuk w Jasienowie (pow. Kosso- 
wski); wereta w paski niebieskie, Tekla Marty- 
niuk przędła i farbowała, wyrobił Tymko Pili- 
p o n w Czepielach ; sukno włościańskie z Buska Onu- 
frego Sołtanieckiego; pasy wełniane czerwone 
ze wsi Toki powiatu Zbarazkiego; kapelusz słomiany 
z cztowoną wstążką zrobiony przez Iwana Gre- 
ckiego gospodarza z Grzędy i wreszcie czapki i ka- 
pelusjde z hupki leśnej, robione prz«i Leoaii Ma^^rtt- 



— t83 - 

sz czaka w Sti^yju, które niewłaściwie umieszczono 
przy wystawie Towarzystw rolniczych galicyjskich. 

Do opisu wystawy przemysłu domowego z naszego 
kraju, dodać mi jeszcze wypada sukmanę szarą i pię- 
kną burkę, uszytą z sukna chłopskiego a wystawioną 
przez p. A n n t o n i eg Q 6 ozd o w i cz a z Rakszawy 
w powiecie Łańcuckim, i kilka słów o jajach wielka- 
nocnych, należących do zbioru etnograficznego w mu- 
zeum br. Włodzimierza Dzieduszyckiego, ułożonych sy- 
stematycznie za szkłem w gustownych ramach. 

Wiadomo, że na Wielkanoc przygotowują dwa ro- 
dzaje jaj: tak zwane na Rusi pisanki, to je^ jaja ma- 
lowane w pewne figury i desenie, i kraszanki, czyli 
malowane na jedeti kolor. Desenie te są ciekawe z tego 
względu, źę przedstawiają w najprostszej a może i naj- 
dawniejszych czasów sięgającej formie, symbolikę reli- 
gijną ludu słowiańskiego. Pewne linie i figury powta* 
rzają się na wszystkich z różnych okolic pisankach, 
chociaż każda okolica ma właściwy sobie deseń. Jak u 
starożytnych Indjaif linia krzywa, albo jaka figurą geo- 
metryczna oznaczała pojęcie bóstwa albo też jakiś 
przymiot moralny, tak samo i tutaj na pisankach ludu 
naszego rysuje się prosta a jednakże głęboka symboli- 
ka Znaczenie jej pierwszy odgadł Włodzimierz Dzie- 
duszycki, i on też pierwszy wpadł na pomysł robienia 
kolekcji jaj wielkanocnych, która na wystawie pozyskała 
uznanie komisji przysięgłych znawców i zwróciła na 
siebie uwagę uczonych. Z następujących wiosek przed ^ 
stawione tu zostały pisanki: zHołubicy, Potu- 
rzycy, Pozdzimierza, Radwanice,. Tatark o- 
wiec, Starogrodu, Tehłowa, Eorczowa, 
Rzeczycy, Dynisk, Karowa, Korczmina, 
Ostobuża i Starego Gwoźdica. 

Wdaliśmy się w szczegółowy opis naszej etnogra- 
ficznej i zarazem przemysłu domowego wystawy, przed- 
miot jej bowiem odkrywa nam zupełnie nowe horyzonty 
widzenia. Dokładne zbadanie przemysłu swojskiego to 
jest domowego, dX)prowadzi do wielkich i ważnych re- 
zultatów, przyczyni się do gruntowniejszego poznania 
samych siebie i pokaże, gdzie powinniśmy szukać sił 
roboczych do przemysłu postępowego, fabrycznego. 



-184- 



Z powyższego wyliczenia pokazuje się, źe są pewne 
okolice i wsie pewne, z których ludność okazuje szcze- 
gólną skłonność do różnego rodzaju przemysłu domo- 
wego; w tych to okolicach należy zakładać szkoły rze- 
mieślnicze, wydziałowe a potem fabryki. 

Wystawa wiedeńska początek dała badaniom tego 
rodzaju. Żałować należy, że nie ze wszystkich okolic, 
źe zwłaszcza z zachodniej Galicji, gdzie przemysł do« 
mowy, zwłaszcza w górach, więcej jest rozwinięty, nie 
nadesłano na wystawę jego wyrobów. Spodziewamy się 
przecież, że uwaga, jakiej się doczekał ten przemysł 
na wystawie powszechne) świata, skłoni w przyszłości 
do wysyłania jego wyrobów na inne, zwłaszcza ktajowe 
wystawy, i że dyrekcje tych wystaw licznemi nagrodami 
zachęcać będą naszych włościan i mieszczan po mia- 
steczkach do utrzymywania domowego przemysłu, który 
stać się musi początkiem i niejako fundamentem no- 
wego, wielkofabrycznego przemysłu Polski. 

22. lipca 1873. 



xxni. 

Konne koląje w Wiedniu. — Zwrot do Lwowa. — Goście 
na wystawie. — Przędza z Brodów. — Andrychowskie iry- 
toby. — Pan Welczowski. — Kaftanik p. Góralskiego. — 
Bfozne roboty pań: Szybalskiej, Dominikowskieji Jabłoń- 
skieji Czajkowskiej, Najmanowskiej i innych. — Jenerałowa 
Poeltenbeig. — ' Kwiaty Teofili Pachulskiej. 

Wiedeń zawdzięcza wystawie wielkie ułatwienie 
komunikacji wewnątrz miasta, nieutega bowiem wątpli- 
wości, źe bez ruchu, jaki wywołała wystawa, niepomy- 
ślanoby o rozwinięciu systemu kolei żelaznych konnych 
na jego ulicach. Coraz to nowe linie tych kolei otwie- 
rają, a dzisiaj niema już cyrkułu, wyjąwszy śródmie- 
ścia, gdzie dla ważkich ulic niepodobna urządzić »tram- 
wajowej^ komunikacji, z któregoby łatwo i szybko tą 
koleją nie można się było dostać do wspaniałego ,rrin- 
gtt^, który pod róźnemi nazwami jak bulwary w Pary- 
żu otacza stare miasto, albo też w piękne okolice Wie- 
dnia. Ruch na konnych kolejach jest nadzwyczajny. 
Każdy prawie wagon jest przepełniony. Taniość spra- 
wia, ze najbiedniejszy woU zapłacić 10 centów za ja- 
zdę *) jak pół mili iść piechotą po kamieniach. Ta 
prawda ekonomiczna, że taniość jest warunkiem odbytu 
a więc i dochodu, który daje zamożność, sprawdza się 
tu najzupełniej. Akcje Towarzystwa tych kolei ulicznych 
dągle idą w górę a 500 wagonów, któremi dotąd rozpo- 
rządzało, już teraz nie wystarczają i nowe wagony aż 
z Ameryki sprowadzać muszą. 



*) Dziesięć centów płaci się za jazdę w mieście, t\ 30 
centów ża jazdę do wystawy i z wystawy. 

24 



— 186 — 

Wobec jednak rozwinięcia się systemu kolei kon- 
nych, Towarzystwo omnibusów traci bardzo wiele, a 
nowe Towarzystwo francuzkich omnibusów ż pewnością 
zbankrutuje. Omnibusy tych Towarzystw często jeżdżą 
puste a gdyby nie ta okoliczność, źe w Wiedniu są ulice 
przez które wagon kolei przecisnąć się nie może, sta- 
łyby się zupełnie niepotrzebnemu Właściciele dorożek 
wiele także tracą na konkurencji kolei; pewnego dnia 
150 dorożek nie zarobiło ani grosza pomimo wystawy, 
możność jednak zarobku dla biednych ludśi źyjącydi 
z furmaństwa bynajmniej się nie zmniejszyła, owszem 
znacznie się powiększyła, Towarzystwo bowiem kon- 
nych kolei dwa razy więcej zatrudnia ludzi, niż towa- 
rzystwa omnibusów i właścicieli dorożek* 

Podnosimy tutaj te szczegóły w tej myśli, że przy- 
dać się mogą u nas obrońcom wniesionego do Rady 
miejskiej we Lwowie projektu urządzenia f konnej kolei. 
Już to drugi projekt tego rodzaju podany został raj- 
com lwowskim, nieodznaczającym się wcale duchem po- 
stępowym. Los pierwszego projektu, który w porossu- 
mieniu z Towarzystwem londyńskiem |)6dał Badjiie p. 
Aleksander Porado wski, nie doczekał się nawet porządnej 
dyskusji: Czyżby i drugi projekt podobnie odprawionym 
' został ? Z miast polskich dotąd jedna tylko Warszawa 
posiada konne koleje, które jednakże nie doszły do 
rozwoju, jakiego wymaga potrzeba mieszkańców. Nie- 
chajże Lwów, jak jest dnigiem w Polsce miastem co 
do ludności i znaczenia, będzie niom także co (Lo po- 
rządku i wprowadzenia urządzeń, służących ku wygo- 
dzie i zdrowiu mieszkańców. 

Na wystawę w Praterze prowadzą dwie linie kolei 
żelaznych konnych , jedna przechodzi przez most Aspernu 
na kanale Dunaju i przez główną ulicę ŁeopoldBtadu 
przez „Praterstrasse" a kończy się blisko zachodniej 
bramy wystawy^ zkąd najlepiej rozpocząć zwiedzanie 
„pałacu przemysłu" i ng&iciji maszyn^; druga przecho- 
dzi przez przedmieście Łandstrasse i most Zofii, a prze- 
biegłszy część gajów praterowych, kończy się niedaleko 
bramy południowo wschodniej, od której najbliżej do 
wystawy drzew, kwiatów, pawilonu szacha perskiego, 
bfyszczącego od szklannycb ozdób w ścianie frontowej; 



' — 187 — 

do domku i ogródka kupców japońskich, do willi ma- 
rokańskiej, do domów tureckich, pałacu egipskiego i 
wreszcie do pałacu sztuki; a więc do najpiękniej czę- 
ści wystawy. Wagony odchodzą i przychodzą co dwie 
lub pięć minut bezustannie przez cały dzień, i zabie- 
rają i odprowadzają większą część publiczności zwie- 
dzającej wystawę. ; 

Liczba zwiedzających jest teraz znaczniejszą niż 
była dawniej, w pierwszych tygodniach mego pobytu 
we Wiedniu ; prócz Niemców atoli składają ją głównie 
Madiary, Polacy, C^esi, Moskale i ludzie ze Wschodu. 
Erancuzói^, , Anglików, Włochów a zwłaszcza też Ame- 
rykanów jest stosunkowo niewielu. Popłoch kilkakrotnie 
wszczynany przesadnemi wiadomościami o wybuchłej 
cholerze, o niesłychanej droźyźnie, o niewygodach i nie- 
porządku, dokonał swego — odstręczył tłumy cieka- 
wych z Zachodu i naraził na olbrzymie straty, które 
dołączone do utrat, jakie wywołało nieustające dotąd 
bankructwo giełdzistów i ciągle spadające papiery war- 
tościowe, staną się dla ludności Wiednia wielce dotkli- 
wemi. Nic to nie odejmuje jednak wielkości znaczenia 
i pożytku, jaki wystawa ta przyniesie dla handlu mię- 
dzynarodowego, dla przemysłu, nauki i oświat/ zwła- 
szcza też krajów wschodnidi. 

Ze wpłynie po^rtecznie i na nasz kraj i wprowa- 
dzi nie jedno u nas mepszenie, daje mi prawie pewność 
pilne zwiedzanie i badanie wystawionych przedmiotów 
przez fachowych ludisi przybyłych t Pdski. Po odbytym 
qezdzie pedagogicznym we, Lwowie i obchodzie stule- 
tniego założenia Eomwji edukacyjnej w Polsce, tego 
pierwszego ministerstwa oświaty, jakie zaprowadzone 
zostało w Europie, spolykam tu coraz, więcej nauczy- 
cieli z Galicji -T- co je^ tern dla nich zaszczytniejsze, 
że minister oświaty p. Stremayer poskąpił funduszów 
dla naszych nauczycieli na pocbróż na wystawę a Rada 
szkolna nie umiała się o nie wystarać. Ci, co tak pil- 
nie sami się uczą, niezawodeie i dzieci polskie dobrze 
ucsgrć potrafią. 

Wystawa szkolna jest bardzo bogata. Niezebrana 
razem w jednej miejscowości, przedstawia wiele tru- 
dności badaczowi. Tnidności te nie są wszakże tego 



— 188 — 

rodzaju, ażeby ich pokonać nie można. Cokolwiek wię- 
cej chodzenia usuwa je zupełnie. Nauczyciele, którzy 
zechcą poznać metody nowe, świeżo wprowadzone do 
nauczania u różnych narodów, zbiorą tu wielkie iniwó; 
radzimy im tylko, ażeby się nieograniczali na powierż- 
chownem obejrzeniu, ale przypatrywali się dobrze i. ba* 
dali gruntownie, jak to czynią panowie Józef Źaliński, 
Maksymilian Eawczyński i inni, których zastałem przy 
pracy w oddziale przedmiotów szkolnych. 

Zanim o tych przedmiotach pisać zacznę, w za- 
krasie rozumie się mojego sprawozdania, ^które ma na 
celu przedstawić Polskę na wy.tawie, powrócić 
mi dzisiaj wypada do przedmiotów, jakie się znajdują 
w sali, w której umieszczono wyroby przemysłu domo« 
wego. 

Towarzystwo akcyjne przędzalni me- 
chanicznej lnu w Brodach w osobnej szafie 
wystawiło wiele okazów przędzy, wielki eh zalet . Nale- 
żałoby pomyśleć o założeniu w Galicji fabryki . płótna 
jaką jest żyrardowska W Królestwie Polskiem ; brak tf go 
rodzaju fabryk jest bowiem w naszej prowincji zupełny. 

Zwracaliśmy już uwagę, że najwłaści wszem miej* 
scem dla fabryk płótna byłyby okolice podgórskie, gdzie 
w dawniejszych czasach kwitnął '^już nawet tego i^dzaju 
przemysł. 3yly tam miasteczka,, których mieszkańcy 
wyrabiali płótna, wyborne dreliszki i inne tkaniny. Do 
takich mjastec. ek Aależał A n 4 r y c h ó w | słynny na 
całą Polskę z dreliszkpw, z obrusów i ręczników awoidh. 
Dzisiaj przemysłu tego są już tylko słabe ślady. Na 
wystawie wiedeńskiej wyatąpił tylko jeden p. J. Israel 
z Andrychowa. Nadesłał. ob)ruBy, materje na> inata- 
race. płócienka i materje bawełniane. Proste te ale 
wcale dobre wyroby rozłożył 'porządnie w osobnej sza- 
fiie. Z fabryki arcy księcia Ałbrććhtaw Cle a zy nie 
znajduje <8ię na wystawie płótna i prz^diea, a Wacłmw 
Lewiński, także z Óieiss^a, wystawił swojego wy« 
nalazku z grubego płótna worki i sienniki 'i>ez zszywa-* 
nia, które sprzedaje po nizkich cenach. /. 

Pan Apolinary Welcaowaki, powróżnik a 
Krakowa, nadesłał bardśo dobiże kręcone z: dobrego 
mateijału liny i szpagaty. , Pan Welczowski należy do 



— 189 - 

oiewietkJej liczby iateligentaiejszych uaszych rzemieśl- 
dików. Niedawno otrzymał od miniateratwa handlu. we 
Wiednia i Peszcie przywilej za wynaleziony przez siebie 
sposób plecenia % druta lin, do dźwigania cięjarów. 
Panek Wilh&lm z Brzeska linki i nździeoicę, a pan 
Wiktor Kazimierz z Niebocka powróźnicze wyroby 
miał nadesłać 

Pan Ferdynand GóraUki ze Lwowa nade- 
^ął bardzo pracowicie zrobiony z trzech tysięcy kawał- 
ków białego i niebieskiego atłasu kaftanik damski. 
Szkło pudełka, w. którem piękny ^ten a kosztowny wy- 
rób zanieszono, stłukł ktsS z pr/ecbodzących, pył więc 
osiadając na kaftaniku zniszczy go niezawodnie, je^di 
wystawca prędko nowego szkła nie kaie wprawić. Obok 
zaraz znajduje się takie za szkłem arcydzieło haftar- 
Bkiej roboty. Jest to batystowa chusteczka i kołnierzyk, 
wyliaftowiuiy przez panią Saturninę Szybalską 
i Kołomyi, wartości 50 i^r. Jeszcze więcej podobać się 
moie jako niepospolfta a wcale piękna robota pani Ce- 
liny Dominikowskiej z Krosna. Jest to wachlarz 
symboliczny z liści dębowych, umieszczony pomiędzy ga- 
lanŁeryjaeini przedmiotami, prześlicznie robiony. Kupcy 
niranieccy pytali, gdzie podobne wachlarze kupować mo- 
żną, bardzo się im bowiem podobał, w rzeczy samej i^o- 
bote to godna uwagi i pochwały. 

. W pawilonie dhi wystawy histoiji wynalazków i 
wyrobów ręczoych kobiet (Additionelle Ausstellung), 
znajdąje się takie kilka robót wykontmych przez nasze 
p^tie. Nad drzwiami rozwieszono bardzo piękny dywan 
zrobiony ze szmatek na nic niezdatnych przez Marję 
Z:hrabiów Dębickich Jabłońską w Krakowie, war- 
tości 300 z(r. Bardzo ładna a mozolna robota pani 
Gzajkowsiiiej z doma hr. Szembek w Krakowie 
zwnea nwagę, są to stare borooki naszywane na wowe 
tło. !Panna Róia Nejmanowska w Krakowie wy- 
pręż aieUe ico- 
nicuiiie dTą bchra- 
się u zaSontiic 
}cżne robótki, do- 
Kia istrony Słifid- 
saóhńic. PH#ie 



— 190 — 

wszystkie mieszczki w B ob o wie^ położonym pomiędzy 
Bochnią a Grybowem, trudnią się wyrób dm koronek 
nfcianych. Wyrób ich porównaćby można z dobremi ko- 
ronkowemi wyrobami z Niemiec. Włościan ki ż Podola, 
których nazwiska nie mogłem odszukać, popisały się 
haf towanemi zapaskami i wstążkami wełną hilf towanemi^ 
W oddziale węgierskitii robót domowych i kobie- 
cych (Hof 13) znajduje się wyrób Polki, nad którym 
pracowała z prawdziwie chińską cierpliwością ptżez lat 
trzydzieści. Jest to dywan a właściwie pokrycie na stół 
paciorkowe, robione szydełkiem w prześliczne wzory. 
Ktyiaty, ptaki, figury ludzkie, jednem słowem, cHy wspa- 
niały jak obraz deseń jest kompozycji pilnej tej robo- 
tnicy, którą jest pani jenerałowa Paulina Poelten- 
bęrg, z domu Kakowska, rodem z Galioji. Dywan pa- 
ciorkowy rozpoczęty w Galicji, ukończony został w zamku 
Badasconyi nad Jeziorem Balaton, gdzie obecnie jene- 
rąłowa zamieszkuje. Znawcy ocenili wartość jego na 
10.000 złr. Prncowitość szanowej rodaczki naszej, przy- 
pomina pilność i wytrwałość dawnych niewiast polskidb. 
Ornaty, stuły hiaftowane złotem i perłami przez królo- 
wę Jadwigę i Annę Jagiellonkę a zachowane w skarb- 
cach krakowskim i częstochowskim, niewymagafy więk«^ 
szego ślęczenia i cierpliwości. Mąż jenerałpwej był także 
Polakiem, rodem z Galicji. Zasłynął on bohaterską wa- 
lecznością w kampanii węgierskiej o wolność i niepod- 
ległość korony św. Szczepana w r. 1849 i wtedy mia- 
nowany był jenerałem. Po upadku powstania w liczbie 
kilkunastu innych wodzów jenerał Poeltenberg powie- 
szonym został w Aradzie przez Rajnaua. Jenerałowa czas 
wdowieństwa * swego spędzała nad wychowaniem dzieci 
i rot>otam[i, których świetną próbę widzieliśmy dzisiaj 
nia wystawie. Po wyjściu córki za mąż, za Węgra, prze- 
niosła się z Galicji do Węgier, dla których mąż jej po- 
niósł śmierć męczeńską. Ileż to wspomnień budzi to 
pokrycie perełkowe! 
' Na zakończenie jeszcze kilka słów o roboeie je- 
dnej z szanownych rodaczek. W galeqi pałacu prze- 
mysłowego, w której są wyroby wiedefńskich kwiacia- 
rek, jćdna szafka zawiera ślicznie wTrobione isztuczne 
kwiaty i z wielkim gustem 'ułożone ^landy, blusżcse, 



— 191 — 



Ślazy, wyki, bukiety róź i niezapominajek. Kwiaty te 
wyrobione zostały przez pannę Teofilę Pacbul- 
aką, która niedawno założyła w Wiedniu fabrykę sztu* 
cznych kwiatów przy ulicy „Dreihufeisengasse nr. 11." 
Przed laty kilkunastu panna Pachulska posiadała fa- 
brykę kwiatów i magazyn mód w Warszawie, w pałacu 
Andrzeja Zamojskiego. W czasie rabunku dokonanego 
pr^ez żołnierzy i oficerów moskiewskich z rozkazu je- 
nerała Berga (w roku 1863), do którego ktoś strzelił 
t pałacu, fabryka i całe mienie panny Pachulskiej zo- 
stało zrabowanem. 

Pozbawiona wszystkiego i oskarżona o patrjo- 
tyzm, który jest przecież obowiązkiem i największą 
ozdobą wszystkich Polek, schronić się musiała za gra- 
nicę. W Paryżu powróciła do swego zawodu i dobrze 
się jej wiodło. Wiele emigrantek z 1863 r. uczyło się 
u niej roboty kwiatów, która się stała potem dla nich 
sposobem do życia a po powrocie do Polski stanie się 
powodem rozszerzenia się tej fabrykacji w naszym 
kraju. Szanowana powszechnie dla pracowitości i cha- 
rakteru, doczekała się w Paryżu oblężenia pruskiego i 
komuny i mienie jej znowu uległo ruinie. Przeniosła się 
Ao Wiednia i tu znowu pracuje jak dawniej. Oby się 
jej lepiej wiodło 

24. lipca 1873. 



Spis rzeczy 

zaw^artych ^/v tomie I. 



stronnica 
Przedmowa 5 

List 

I. Ogólny pogląd na wystawę. — Kultura mate- 
rjalna. — Czego potrzeba do szczęścia czło- 
wieka? — Czem jest wystawa wiedeńska? — 
Potrzeba udziału w niej i korzyści z obejrze- 
nia. — Pora do otwarcia wystawy źle była 
wybraną i ztąd niezadowolnienie. — Porównanie 
wiedeńskiej z wystawami: londyńską i paryzką 7 

n. Ciemna strona wystawy. — Baron Schwarz. — 
Liczba zwiedzających. — Polacy na wystawie. — 
Wystawa roślin i kwiatów. — Udział Polaków 
w tej wystawie. — Cytryny i pomarańcze Or- 
phanidesa. — Ogrodnictwo belgijskie. — Udział 
innych narodów w wystawie ogrodniczej. — 
Austija na wystawie roślin. — Owoce z Au- 
stralii 13 

ni. otwarcie galerji maszyn. — Ważność tej czę- 
ści wystawy i zachęta do jej zwiedzania dla na- 
szych rzemieślników i techników. — Bezpieczeń- 
stwo konstytucyjaego monarchy i strach de- 

25 



— 194 — 

List ^ Stronnica 
spoty. —- Do kogo należy pierwszeństwo na 
wystawie machin ? — Udział w niej Folaków. — 
Tego udziału znaczenie. — Polskie machiny i 
wynalazki: Lilpopa, Menzla, Trecera, Gichow- 
skiego machiny. — Wynalazki Drzewieckiego, 
Eomarnickiego, Babczyńskiego, Mościckiego, Ju- 
Ijana Majewskiego, Hipolita Majewskiego i Kle- 
czkowskiego Władysława 19 

ly. Upośledzenie języka polskiego na wystawie. — 
Organizacja komisji sędziów (j^ry)* — Wyna- 
lazki Stefana Drzewieckiego. — Chronometer 
Daniszewskiego. — Aparat ele^tro-terapeutyczny 
dr. Brunnera. — Instrumenta chirurgiczne dr. 
Chwata. — Krople Pawłowskiego. — Lokomo- 
bila Szemiota 29 

V. Ceny wejścia na wystawę. — Lud na wysta- 
wie. — Wystawcy angielscy i lud. — L. O. 
Korzeniowskiego nowy sposób leczenia skrzy- 
wień dała. — Jeszcze o wyrobach mechani- 
cznych pomysłu i wykonania polskiego. — For- 
tepiany warszawskie. --^ Fabryka giętkich me- 
bli hr. Poletyło. — O meblach moskiewskich 
nawiasowo. — Narzędzia optyczne i lektyką po- 
licyjna 37 

VI. Przybywają nowe towary. — Bółne projekta. — 
Baron Schwarz. — Krytycy wystawy. — Wj- 
stawa przedmiotów szkolnych. — Słowo do Bady 
szkolnej. — Czem Moskwa i Prusy popisywać 
się niechciały na wystawie? Tablica konjugacji 
Oargulskiego. — Fotografie : Mieczkowskiego , 
Fajansa, Kostki, Mielnickiego i innych. — Li- 
tografie Regulskiego i Walkiewicza. — Drzewo- 
rytnictwo: Styfi i Lewenthal. — Zakład Orgel- 
brandów. — Wyroby galanteryjne. — Papier 
Epsztejna z Soczewki. — Tektura Sebery, — 
Atrament. — Album patologiczne. — Prepa- 
rata tuberkulów i projekt biblioteki ... 43 



- 195 — 

List Stronnica 

VII. Historyczny pogląd na sukiennietwo w Pol- 
sce. — Obecny stan sukiennictwa. — Fabryki 
sukua w Królestwie Pólskiem, na Litwie i Wo- 
łyniu. — Fabryki materyi wełnianych lżejszych. 
Zakupy hrabiny Andrassy. — ' Fabryki baweł- 
niane. — Jedwabie. — Fabryka płócien w Ży- 
rardowie. — Szwalnie, krawiectwo,ł powroźni- 
ctwo i fabryka tkanin metalowych .... 51 

yill. Żołnierze na wystawie. — Wykłady o wysta- 
wie. — Propozycje. — Cukrownie na Wołynin, 
Podolu, Ukrainie, w Pinszczyznie i w Króle- 
stwie Polski em. — Posąg Jana III. z cukru. — 
O cukierniach polskich. — Czekolada, pierniki 
i musztarda. — Mapa szpitalna dr. Henryka 
Dobrzjrckiego 59 

IX. Zniżenie ceny wstępu na wystawę, — Koncert 
na cymbałach. — Chłop krakowski na wysta- 
wie. — Sprawozdawcy i książęta. — Cesarzowa 
Augusta. — Płody kopalne. — Kramsta. — 
Górnictwo zachodniego okręgu Królostwa Pol- 
skiego. — Huta hr. Sołtyka. — Marmury. — 
Fabryki cementu. — Fabryka naczyń w Ćmie- 
lowie. — Szkło Hordliczkow. — Torf. — 
Bursztyn 65 

X. Deszcze i dach rotundy. — Syberyjska wystawa 
i namiot Kirgizki. — Wojenna wystawa Szwe- 
cji. — Charakter wojenny naszych czasów. — 
Madjarska Borhaza i burza. — Okazy zboża 
z zaboru moskiewskiego. — Nawozy sztuczne. — 
Ludwik Spiess. — Przemysł leśny. — Mydła 
^ i świece. — Krochmale 71 

XI. Pałac wicekróla Egiptu i jego urządzenie. — 
Pan Daninos. — Starożytne malowidła egipskie. 
Dom turecki. — Zyd Naftali. — Młynarstwo 
w zaborze moskiewskim. — Wyrób gorących sa- 
pojów. — Fabryki tytoniu. -^ Garbarnie r^ 



— 198 — 

List Stronnica 

sterstwa rolnictwa. — Historja phiga. — Ule. 

XIX. Prelekcja Ludwika Wołowskiego 139 

Towarzystwo. Asfaltene i jego wystawa. — Ju- 
lian Klaczko. — O' potrzebie asfaltowania miast 
naszycb. — Jakie są skutki te^o, że nieprzyja- 
źni krajowi cudzoziemcy przemysł naftowy opa- 
nowują? — Towarzystwo potasu i soli w Kału- 
szu. — Okazy oleju skalnego i przetworów wo- 
sku ziemnego z Borysławia, Drohobycza, Bobrki, 
Polanki, Grybowa, Przemy:'^la i innych miejsc. — 
Bogactwo Galicji (»lejne. — Fotrzel)a umiejętnej 
polskiej eksploatacji. — Alabastry Orłowskiego. — 
Marmur i cynk Potockiego. — Węgle. ~r Różne 
kamienie i gliny. — Przetwory chemiczne. — , 
Zapałki Djdackiego. — Zakład gazowy w Kra- 
kowie. — Wody mineralue galicyjskie . . 149 

XX. Aąuarium i dr. Syrski. *— Szczegółowy opis. — 
Wystawa morza Adrjatyckiego dr. Syrskiego. — 
Jej opis , '. '' . . . 161 

XXI. Futra Stanisława Armatysa. — Inne futra. — 
Skóry z Bolechowa. — Garbarze, nie popisali 
się. — Jeszcze o katalogu. - - Obuwie Bań- 
kowskiego, Kozłowskiego, Wernera, Mazurskie- 
go, Sierocińskiego' i innych. — Wystawa ry- 
marska Szklarskiego. — Siodło jego wynalazku, — 
Bracia Krygie rowie . . . .. . . . 169 

XXII. Ważność przemysłu domowego. — Kto na nią u 
nas zwrócił uwagę ogółu? — Systemy przedsta- 
wiania ubiorów ludowych. — Ubiory włościan 
polskich i ruskich zebrane staraniem Włodzimie- 
rza Dzieduszyckiego. — Kto się przyczynił do 
tego zbioru? Kilka słów o tych ubiorach. — 
Typy malowane. — Tkaniny wełniane i płócien- 
ne. — Nazwisko włościanek i włościan, którzy 
te tkaniny wyrobili. — Zbiór jaj wielkanocnych 
Włodzimierza Dzieduszyckiego. — Do czego służy 
t^ki zbiór? — Kilka uwag i rad ogólnych • 



- 199 — 

List Stronnica 
XXIIL KoDne koleje w Wiedniu. — Zwrot do Lwo- 
wa. — Goście na wystawie. — Przędza z Bro- 
dów. — Andrychowskie wyroby. — Pan Wel- 
czowski. — Kaftanik p. Góralskiego. — Bęczne 
roboty pań: Szybalskiej, Dominikowskiej, Ja- 
błońskiej, Czajkowskiej, Najmadowskiej i innych. 
Jenerałowa Poeltenberg. — Kwiaty Teofili Pa- 
chulskiej 185 



KONIEC TOMU I,