Skip to main content

Full text of "Rozprawy i sprawozdania z posiedzeń Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego ..."

See other formats


This is a digital copy of a book that was preserved for generations on library shelves before it was carefully scanned by Google as part of a project 
to make the world's books discoverable online. 

It has survived long enough for the copyright to expire and the book to enter the public domain. A public domain book is one that was never subject 
to copyright or whose legał copyright term has expired. Whether a book is in the public domain may vary country to country. Public domain books 
are our gateways to the past, representing a wealth of history, culture and knowledge that's often difficult to discover. 

Marks, notations and other marginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journey from the 
publisher to a library and finally to you. 

Usage guidelines 

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the 
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to 
prevent abuse by commercial parties, including placing technical restrictions on automated ąuerying. 

We also ask that you: 

+ Make non-commercial use of the file s We designed Google Book Search for use by individuals, and we reąuest that you use these files for 
personal, non-commercial purposes. 

+ Refrainfrom automated ąuerying Do not send automated ąueries of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę 
translation, optical character recognition or other areas where access to a large amount of text is helpful, please contact us. We encourage the 
use of public domain materials for these purposes and may be able to help. 

+ Maintain attribution The Google "watermark" you see on each file is essential for informing people about this project and helping them find 
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it. 

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just 
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other 
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can't offer guidance on whether any specific use of 
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner 
any where in the world. Copyright infringement liability can be ąuite severe. 

About Google Book Search 

Google's mission is to organize the world's Information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps readers 
discover the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli text of this book on the web 



at |http : //books . google . com/ 



ks(^v^ 



► 




ROZPRAWY / 

i 

SPEAWOZDAiriA Z POSIEDZĘ* 

WYDZIAŁU 
MATEMATYCZNO - PRZYRODNICZEGO 



1 



(Z 10 tabltc&mi lito^rafowąnenii). 



W KRAKOWIE. 
NAKŁADEM AKADEMII. 

TT DEUEABNl DHIWEEBYTETU JAGIEDLOiiSKlB(K> 
pod Hrufdem 1j;ii, Steldu, 

1884, 






*;»j|T^Tw" *^ .'^i^PP^" "T 



silan Art 



ii 



SPIS RZECZY. 



I. Rozprawy. 

8tr. 

1. Karol Gokecki: Magnetyzm jako rodzaj ruchu eteru. 
(Tabl. I, n, III i IV). 3 

2. Dr. Ołearski Kazimierz : O przejściu zmieuDych prą- 
dów przez elektrolity •...,. 42 

3. Dr. Radziszewski Bron. i P. Wispek: Badania nad 
połączeniami pochodnemi ksylolów. ......... 71 

4. P. Wispek: Badania nad połączeniami pocłiodnemi 
mesitylenu 98 

5. Dr. Janczewski Edward: Godlewskia nowy rodzaj 
sinorostów {Ghryptophyceae Thur). . 142 

6. Dr. Łazarski Mieczysław: O zamianie krzywycli 
rzędu drugiego na koła za pomocą rzutów. (Tabl. V). 145 

7. A. J. Stodółkiewicz : O całkowaniu pewnego równa- 
nia różniczkowego Unijnego rzędu drugiego 156 

8. Dr. Alojzy Alth: Uwagi nad tarczami ryb rodzaju 
Płeraspis i Scaphaspis, z warstw palezoicznych ga- 
licyjskiego Podola. (Tabl. VI) 160 

9. Dr. Ołearski Kazimierz: O prawdopodobnój gęstości 
tlenu ciekłego przy — 130° C. pod ciśnieniem skra- 
plania (27 atm.). . 188 

10. Drnd. Karliński Justyn: Przyczynek do nauki o achro- 
matopsyi na bocznych częściach siatkówki. (Tabl. VII). 197 

11. Dr. CzYRNiAŃSKi Emil: Teoryja chemiczno- fizyczna 
na podstawie przyciągania się i ruchu wirowego nie- 
działek. 218 

12. Dr. Szajnocha Władysław: Przyczynek do znajomo- 
ści fauny cefalopodów z karpackiego piaskowca. (Ta- 
blica IX i X) • 260 

N. B. Tablica VIII przedstawia mapę wybrzeża kameruń- 
skiego 1 kraju Bakundu wraz z linijami podróży odbytych przez 
S. S. Rogozińskiego i K. Tomczeka. (Zob. str. LXXVII i CVII). 



II. Sprawozdania z posiedzeń. 
A. Posiedzenia Wydziału matematyozno-przyrodniezego. 

d) Posiedzeniazwyczajne. 

8tr. 

1. Dnia 20 Stycznia 1883 r m 

(Prof. Dr. Wróblewski wyłożył rzecz : O niektórych 
zjawiskach, jakie przedstawiają gazy i ciecze pod 
Wysokiem ciśnieniem. III). 

2. Dnia 20 Lutego 1883 r. vu 

(Uczczenie pamięci Józefa SzujSKisao. VII. — Przed- 
stawienie pracy p. Ałekb. Łuniewskiego : Zasady 
ruchu istot ^jqcych, zastosowane do latania w po- 
wietrzu i tjływania wśród wody. VIL — Przedsta- 
wienie pracy Prof. Karola Góreckiego : Magnetyzm 
jako rodzaj ruchu eteru. VIL — Przedstawienie 
pracy p. Justyna Karlińskiego : Badania anatomi- 
czne i Ji^yjologiczne gruczołów jadowych u Dre- 
wniaków. VIII). 

3. Dnia 20 Marca 1883 r xiii 

(Powitanie Dra Wład. Zajączkowskiego i p. Bron. 
GusTAWiczA. — Sprawozdanie Prof. Dra Nowickiego 

o pracy p. Justyna Karlińskiego, przedstawionej d. 
20 Lutego 1883 r. XIII. — Sprawozdanie Dra Ro- 
stafińskiego i Dra Majera o pracy p. Łuniewskiego 
przedstawiono) d. 20 Lutego 1883 r. XIV. — Spra- 
wozdanie Dra Karlińskiego i Dra Kuczyńskiego 
o pracy Prof. Góreckiego, przedstawiono d. 20 Lu- 
tego 1883 r. i treść t6 pracy. XIV. — Sprawozda- 
nie Dra Rostafińskiego o pracy Prof, Wł. Bober- 
SKiEGo: Phytophtora infestans de By. XVI: — Treść 
rozprawy Dra Wł. Zajączkowskiego: O zamianie 
funkcyi całkowitSj i jednorodnej stopnia drugiego 
na sumę kwadratów. XVI. — Treść rozprawy Dra 
Rostafińskiego : O pionowo W górę rosnących ko- 
rzeniaah Amceni. XVIII). 

4. Dnia 20 Kwietnia 1883 r xxi 

(Powitanie Prof. FrankegO. XXI. — Prof. Kuczyński 
zawiadamia, iż X Tom Rozpraw i Spraw. Wydz. 

i VIII T. Pamiętnika z końcem miesiąca wyjdą z pod 



8tr. 
ppAfty. XXI. -^ Przedstawienie rozprawy Dra Kas. 
OŁBAEflKiEGo: O przeficiu zmiennjfch prąddw prun 
eUktrolity, XXŁ — Przedstawienie dwóoh listów opię- 
ezętowanycb złożonych d. 5 i 13 Kwietnia 1883 r. 
do przechowania w Aktaeh Wydziału przez pp. Dra 
Ztgm. Wróblewskiego i Dra Kaboła Olszewskiboo, 
a następnie otworzenie i odczytanie tychże listów, za- 
wiórających opisanie skroplenia tlenu. XXIL — Wy- 
kład Dra Wbóbłbwskiego o skropleniu tlenku węgrla. 
XXV. — Sprawozdanie Dra Nowickiego i Dra Pio- 
trowskiego o pracy p Justyna Karłińskiego, przed- 
Btawionój 20 Lutego 1883 r. XXV. — Złożenie przez 
Prof. Frankego monografii o Brosciuszu. XXV. — 
Treść pracy Dra Janczewskiego: O zapłodnieniu 
wodorostu Outleria adspersa. XXVI). 

Dnia 21 Maja 1883 r xxxn 

(Przedstawienie Wydziałowi wyszłych z pod prasy 
z końcem Kwietnia publikacyj Wydziału tj. VIII T. Pa- 
miętnika i X. T.Kozpraw i Sprawozdsń. XXXII. — Sekre- 
tarz przedstawia „Słownictwo chemiczne polskie- p. Ma- 
łeckiego, przysłane od tegoż w odpowiedzi na przestane 
mu: „Słownictwo chemiczne^ Prof. Czyrniańbkiego. 
XXXII. — Sekretarz przedstawił zbiór prac wyda- 
nych przez Dra Kretkowskiego, ofiarowanych w da- 
rze Wydziałowi przez tegoż. XXXII. — Przedstawie- 
nie rozpraw: j^ Badania nad połączeniami pochodne- 
mi ksylolów^y przez Prof. Dra Radziszewskiego i p. 
WispekA; tudzież ^Badania nad połączeniami po- 
chodnemi mesitylenu^ przez p. Wispeka. XXXII. — 
Sprawozdanie Prof. Kuczyńskiego i Prof Piotrow- 
skiego o pracy Dra Olearskiego, przedstawionój d. 
20 Kwietnia 1883 r. XXXII. — Treść tćj rozprawy. 
XXXIU. — Sprawozdanie Prof. Nowickiego o roz- 
prawie Dra Jaworowskiego „O wnętrzn6ni powsta- 
waniu komórek (Endogenesis). XXXV. — Odesłanie 
właśnie wspomnionych rozpraw : Dra Radziszewskiego 
i p. Wispeka, p. Wispeka, Dra Olearskiego i Dra 
Jaworowskiego do Komitetu redakcyjnego. XXXVII). 

Dnia 20 Czerwca 1884 r xxxviii 

(Przedstawienie rozprawy p. Henryka Sandeckiego: 
^Odkrycia przy obserwacyjach nad świetlikami nie- 
hieskimd^. XXXVIII. — Treść pracy Dra Kuczyń- 
skiego : ^Przebieg roczny ciepłoty powietrza w Kra- 



Str. 
korne obliczony na podstawie pif(^ssie$ifeioUtntch 
spostrzeżeń (1826^1876)''. XXXVra. — Dyskusyja 
nad treścią powyższej rozprawy Prof. Kuczyńskiego, 
XLL -" Przedstawienie przez Dra Ałtha skamieliny 
przysłanój pod nazwą „czaszka ludzka skamieniała^, 
XLU). 

7. Dnia 20 Lipca 1883 r XLm 

(Zawiadomienie o kończącym się draka XVnToma 
Sprawozd. Eomisyi fizyjogr. i o rozpoczęcin draka 
XVIII Tomu tych Sprawozdań, tudzież XI Tomu Roz- 
praw i Sprawozd. i IX Tomu Pamiętnika Wydz. mat.- 
przyr, XLni. — Przedstawienie pracy Dra Edw. Jan- 
czewskiego: „Godlewskiay noioy rodzaj Sinorostów^, 
XLni. — Przedstawienie rozprawy Dra Puzyny: „Po- 
zorna dwuwartościowoś(f pewnSj całki^^ i pceny tśj 
rozprawy. XLIII. — Sprawozdanie z pracy p. H. San- 
DECKiEGO, nadesłanej d. 20 Czerwca 1883 r. XLIV. — 
Treść rozprawy Prof. Kuczyńskiego: ^Porównanie 

co do ścisłości kilku wzorów służących do oblicza' 
nia przebiegu rocznego ciepłoty w miejscu danSm^. 
XLIV). 

8. Dnia 20 Października 1883 r. XLvni 

(Zawiadomienie o wyjściu z pod prasy XVII Tomu 
Sprawozdań Komisyi fizyjograficznćj. XLVIII. — Przed- 
stawienie książek i mapy przysłanych w darze Wy- 
działowi. XLVIII. — Dr. Kuczyński przedstawia przy- 
rząd swego pomysłu służący do uzmysłowienia two- 
rzenia się fal podłużnycli. XLVIII. — Dr. Rostafiński 
przedstawia swoją monografiję Laminarii. XLVIII). 

9. Dnia 20 Listopada 1883 r xlix 

• (Uczczenie pamięci Członka Wydz. Feliksa Strze- 
leckiego. XLIX. — Powitanie nowo obranych Człon- 
ków Wydziału: Członka czynnego Prof. Dra Rosta- 
fińskiego i Członka koresp. Prof. Dra Wróblew- 
skiego. XLIX. — Przedstawienie rozprawy p. A. J. 
Stodółkiewicza : ,,0 całkowaniu pewnego równania 
różniczkowego Unijnego rzędu drugiego^* XLIX. — 
Treść rozprawy Dra Mieczysława Łazarskiego: „O 
rzutowśj zamianie krzywych rzędu drugiego na koła^^ 
czyli: „O zamianie krzywych rzędu drugiego na 
koła za pomocą rzutów*^, L. — Treść rozprawy Dra 
Karola Olszewskiego: y^Oznaczenie gęstości i współ- 
czynnika rozszerzalności tlenu ciekłego''. LI. — 



"" 



Str. 
Wstęp do tój rozprawy LIIL — Wykład Dra Wró- 
blewskiego : „O krytycznej temperaturze^ krytycznym 
ciśnieniu i ciężarze gatunkotaym ciekłego tlenu^, LIII). 

10. Dnia 20 Grudnia 1883 r Lvn 

(^Odczytanie wyjątków z listu Ignacego Domejki. 
LV1L — Zawiadomienie o listach zapieczętowanych 
złożonych do Akt Wydziału przez Prof. Wróblew- 
skiego i Prof. Karola Olszewskiego, tudzież o liście 
przysłanym od Ks. Franciszka Żaby. LXL — Ocena 
rozprawy p. A. J. Stodółkiewicza, złożonój d. 20 
Listopada 1883 r. LXI. — Treść rozprawy p. A. J. 
Stodółkiewicza : „O całkowaniu róumań różniczko- 
wych Unijnych rzędu Z-go przy pomocy kwadra- 
iwry". LXII. — Treść rozprawy Dra Altha: ^ Uwagi 
nad tarczami ryb rodzaju Pteraspis i Scaphaspis 
z warstw Podola galicyjskiego^. LXIII. — Treść 
rozprawy Dra Czyrniańskiego : „ Teoryja chemiczno- 
fizyczna^ oparta na przyciąganiu się i ruchu che- 
micznym niedziałek^. LXVI. — Odczytanie treści 
rozprawy Dra Karola Olszewskiego: „Zmrożenie 
niektórych gazów i cieczy tudzież oznaczenie cie- 
płoty krzepnięcia tychże^. LXVII. — Odczytanie 
rozprawy Dra Olearskiego: „O prawdopodobnej 
gęstości tlenu ciekłego przy — 130^ C pod ciśnie- 
niem skraplania (27 atm )" przez Autora. LXVIII). 

11. Dnia 21 Stycznia 1884 r lxix 

(Zawiadomienie o nadesłanych pracach konkursowych 
ubiegających się o nagrodę z funduszu Kretkow- 
SKiEGO. LXIX. — Przedstawienie książek w darze 
Wydziałowi przesłanych przez Prof. Trejdosiewicza 
i Dra J. Weinberga. LXIX. — Treść rozprawy Drda 
Justyna Karlińskiego: jjPrzyczynek do nauki o achro- 
matopsyi na bocznych częściach siatkówki^. LXX. — 
Treść rozprawy Dra Wład. Kretkowskiego : „O loy- 
znaczeniu kuli przecinającej pięó kul danych pod 
tym samym kątem i o zagadnieniach pokrewnych^, 
LXX. — Treść rozprawy Dra Emila Godlewskiego : 
yjPrzyczynek do teoryi ruchu wody u roślin^, 
LXXI. — Ocena rozprawy p. Jana Rajewskiegg: 
„O całkowaniu pewnych równań różniczkowych li- 
nijnych za pomocą metody Laplacea*. LXXIIL — 
Ocena rozprawy p. A. J. Stodółkiewicza, przedsta- 
wiono* d. 20 Grudnia 1883 r. L2[XVL — Sprawo* 



*"1 



8tr. 
zdanie o pracy p. Justtna Earłińskiego, prz«d«ta- 
wionój d. 21 Stycznia 1884 r. LXXVL — Uchwały 
Wydziału o pracacli wyżśj wymienionycłi pp. J. Kas* 
LiŃSKiEGO, Rajewskiego, Stodółkiewicza, Kretkow- 
8KIEGO i Godlewskiego. LXXVI. — Otworzenie i od- 
czytanie listów Dra Ztgm. Wróblewskiego^ złożonych 
do Akt d. 20 Listopada 1883 i 10 Stycznia 1884 r. 
List Nr. 1. LXXVI. — List Nr. 2. LXXVII. — List 
Nr. 4. LXXVIII. — Wiadotnoóć o skropleniu wodu • 
podana ustnie przez Dra Wróblewskiego. LXXXI. — 
Otworzenie i odczytanie listów Dra Kar. Olszew- 
skiego, złożonych do Akt Wydziału d. 23 Listop. 
i 19 Stycznia 1884 r. — List 1. LXXXII. — List 2, 
LXXXIV. — Treść rozprawy Dra Wład. Szajnoghy: 
j^Przyczynek do znajomości fauny cefalopodów 
z karpackiego piaskowca'^, LXXXV). 

12. Dnia 20 Lutego 1884 r L3cxxvn 

(List p. 8. S. Rogozińskiego. LXXXVII. — Uchwala 
Wydziału co do mapy z tym listem nadesłanej. 
LXXXVin. — Odczytanie listu p. Kaź. Józ. Ponia- 
towskiego. LXXXVIII. — Sprawozdanie z prac kon- 
kursowych, ubiegających się o nagrodę 600 franków 

z funduszu Dra Wł. Kretkowskibgo. LXXXVIIL — 
Uchwała Wydziału przyznająca tę nagrodę pracy z go- 
dłem „'Ast 6 ^so; Ysw^^sTpsi". XCIL — Przedstawienie ^ 
rozprawy Prof. Dominika Zbroźka: ^Zastosowanie 
wyznaczników w teoryi najmniejszych kwadratów^ 
i treść tójże. XCII. — Ocena rozprawy Dra E. Go- 
dlewskiego^ przedstawionój 21 Stycznia 1S84 r. 
XCIV. — Przedstawienie i ocena pracy p. Racibor- 
skiego: yfPrzyczynek do znajomości śluzowców^, 
XCIV. — Zawiadomienie o pracy Dra Rostafińskiego: 
„O znaczeniu jąder komórkowych^ i treść tćjże. 
XCIV. — Wiadomość podana przez p. Konstantego 
Jełskiego: „O powstawaniu krzemieni^. XCV. ••— 
Otworzenie i odczytanie listów Dra Karola Olszew- 
BJciEGO złożonych do Akt Wydziału d. 30 Stycznia 
i 17 Lutego 1884 r. — List 1. XCVIIL — List 2. 
JtCVIH. — Dyskusyja nad treścią tych listów. C, — 
list Dumasa. CI). 

13. Itoia SO Jiarca 1884 r cvii 

(Zawiadomienie o liście zapieczętowanym i do Akt 
Akaocmii złażonym przez geometrę w Petersburgu 



8tr. 

p. K. J. PoNiATOWSKiECM). CYII. — Zawiadomienie o od- 
daniu do litografowania mapy wybrzeża kameruA- 
skiego nadesłanój przez p. 8. S. Rogozińskiego. CVIL — 
Przedstawienie rozprawy p. A. J. Stodółkiewicza : 
y^O zagadnieniu Pfaffa".CVIL — Treść rozprawy Dra 
Szajnochy: ^0 faunie średniej kredy z yyyspy Elobi, 
na toybrze&u zachodniej Afryki^. CVIIL — Treść roz- 
prawy Dra Bandrowskiego : „O działaniu bezwodnika 
kwasu ftalowego na hydrazobenzoL CVIII. — Treść 
rozprawy Dra Adama Praźmowskiego : j^Historyja roz- 
woju i morfologija prątka wąglikowego^, CIX. — 
Uchwała Wydziału co do przedstawionych rozpraw. CXI). 

b) Posiedzenia administracyjne. 

1. Dnia 21 Stycznia 1883 r m 

(Sekretarz przedstawia dzieło w darze nadesłane od 

Dra W. Dybowskiego. III. — Sprawozdanie o pracy 
p. Wład. Witkowskiego: ^Zasady matematyczne 
muzyki^\ i uchwała Wydziału. IV). 

2. Dnia 20 Lutego 1883 r . vra 

(Odczytanie dwóch wniosków przedstawiających dwóch 
kandydatów na Członków korespondentów Akademii 
Umiej. VIII. — Zatwierdzenie wyboru Dra Wł. Szaj- 
nochy na Członka Komisyi fizyjograf. VIII). 

3. Dnia 20 Marca 1883 r xx 

(Przypomnienie propozycyj na Członków koresp. Akad^ 
tlmiej. Dra Fabiana i Dra Wróblewskiego. XX. — 
Przedstawienie Dra Rostafińskiego na Członka czyn- 
nego Akademii Umiejętnością XX. — Wniosek Prof. 
Kuczyńskiego w sprawie konkursu do nagrody z fun- 
duszu imienia Mikołaja Kopernika i uchwała wyde^- 
legowania Komisyi do ułożenia zadań konkursowych. 

XX. — Zatwierdzenie wyboru Dra Jana Buszka na 
Członka Komisyi antropologicznej. XXI). 

4. Dnia 20 Kwietnia 1883 r. ....... . xxvii 

(Odesłanie do Komitetu redakcyjnego pracy Dra Jan- 
czewskiego: „O zapłodnieniu loodorostu Cułlerią 
adspersa^. XXVIL — Przypomnienie przedstawienia 

Dra Rostafińskiego na Członka czynnego Akademii 
Umiej. XXVU. — Komisyja wydelegowana d. 20 
Marca przedstawia 3 zadania do nagrody z funduszu 
imienia Mikołaja Kopernika, a Wydział przyjmuje 
pierwsze zadanie przez Komisyję zalecone, 2^VII^, 



8tr. 
6. Dnia 4 Maja 188S r xxfl: 

(Wybór kandydatów na Członków Akademii Umieję- 
tności. XXIX). 

6. Dnia 20 Listopada 1888 r liv 

(Odezwa Prezesa Akademii do Dyrektorów Wydziału. 
LIV, — Wybór Eomisyi mającdj się zastanowić nad 
potrzebą zmian w dotychczasowym regulaminie tu- 
tejszej Akademii Umiej. LIV). 

7. Dnia 20 Lutego 1884 r en 

(Sprawozdanie z pracy Dra Szajnochy, przedstawionej 

d. 21 Stycznia 1884 r. CII. — Oddanie Drowi Ro- 
STAFiŃSKiEMU do sprawozdauia rozprawy Dra Oleak- 
SKiEGO, przedstawionej dnia 20 Grudnia 1883 r. CII). 

8. Dnia 20 Marca 1884 r cxi 

(Odczytanie wniosku Członków czynnych Akad. Um. 

Dra BiESiADECKiEGO i Dra Radziszewskiego przed- 
stawiających kandydata na Członka czynnego zagra- 
nicznego Akad. Umiej. CXI. — Odesłanie do Komi- 
tetu redakcyjnego rozprawy Dra Olearskiego, przed- 
stawionej dnia 20 Grudnia 1883 r. CXII). 

B. Posiedzenia Komisyi fizyjograficznćj. 

1. Dnia 19 Lutego 1883 r iv 

(Powitanie nowoprzybranego Członka Komisyi Dra 
Walerego Jaworskiego. IV. — Rozdanie Członkom 
XVI Tomu Sprawozdań Komisyi. IV. — Zawiadomienie 
o rozpoczęciu druku Tomu XVII tych Sprawozdań 
i podanie prac w nim' dotąd już zamieszczonych. 
IV. — Sprawozdanie o korespondencyjach przepro- 
wadzonych z Wydziałem krajjwym, z p. Knappem 
i z p.Hausermannem od ostatniego posiedzenia. V. — 
Zawiadomienie o nadesłanych pracach pp. Stobiec- 
kiego, Justyna Karlińskiego, Ossowskiego, Kotuli, 
Klemensiewicza i Wierzbowskiego. V. — Zawiadomienie 
o książkach i drukach w darze nadesłanych. V. — 
Zawiadomienie o darach nadesłanych do Muzeum fizy- 
jograficznego od pp. Jelskiego, Kaź. Łafczyńskiego, 
od Miłośników Botaniki, od Ks. Słotwińskiego, od 
p. Wawrz. Tbisseyre, od Dra Stan. Klemensiewicza, 
od p. Arn. Nawratila. V i VI. — Zawiadomienie 
o zbiorach zebranych przez p. Bieniasza, Dra Altha, 
p. J. Bąkowskiego, p. Józ. DziĘDziELEwiozA^ Dra 



8tr. 

WiERZBiCKiBGO i Dra Rehmana. VI. — Zatwierdzenie 
nowego regulaminu. VI i Vn. — Wybór Dra Wład. 
SzAjNOCHY na Członka Komisy i. Vn. 

2. Dnia 17 Marca 1883 r xi 

(Zawiadomienie o wydrukowaniu nowego regulaminu 
i rozesłaniu go zamiejscowym Członkom Komisyi. XI — 
Zawiadomienie o pracach nadesłanycli p. Adama Ula- 
NOWSEiEGO i p. Bron. Gustawicza. XII. — Zawiado- 
mienie o daracli przysłanych przez p. Wł. Kotkow- 
skiego i Dra Stan. Klemensiewicza. XII. — Przed- 
stawienie i przyjęcie rachunku z dochodów i wyda- 
tków Komisyi w r. 1882. XII. — Przedstawienie i przy- 
jęcie budżetu Komisyi na rok 1883. XII. — Wybór * 
Przewodniczącego Komisyi na rok 1883/84. XIII). 

C. Posiedzenia Komisyi antropologioznij. 

1. Dnia 16 Marca 1883 r ix 

(Zawiadomienie o postępie druku VII Tomu „Zbioru 
wiadomości do Antropologii krajowej'*, IX. — Za- 
wiadomienie o rozesłanych odezwach w celu pozy- 
skania spostrzeżeń antropometrycznych na osobach 
żywych, i o odpowiedziach na te odezwy otrzyma- 
nycli. IX. — Zawiadomienie o materyjałach otrzyma- 
nych do yyZbioru wiad. do Antrop, kraj,^ od p. 

B. PopowSkiego, pani Z. Rokossowskiźj i pani Józ. 
MoszYŃSKiźj. X. — Przestawienie głównych wypadków 
pracy Dra Majera: „O średniem trwaniu życia 
uChrześcian iŻydtko^j opartój na wykazach ułożonych 
przez p. Dra Janiszewskiego. X. — Polecenie dane Drowi 
KoPERNiCKiEMU i p. J. N. SADOWSKIEMU przygotowa- 
nia do druku : „ Wykazu miejscotaości z zabytkami 
przedhistorycznemi odkrytemi na ziemiach polskich'*. 
(Rękopism ś. p. Bol. Podczaszyńskiego). XL — Wy- 
bór Dra Jana Buszka na Członka Komisyi. XI). 

2. Dnia 15 Maja 1883 r xxx 

(Powitanie Dra Jana Buszka i Dra Huberta hr. Kra- 
sińskiego. XXX. — Zawiadomienie o postępie druku 
publikacyj Komisyi. XXX. — Zawiadomienie o ko- 
respondencyi z p. Drem Stańko i Drem Rud. Janotą. 
XXX. — Zawiadomienie o darach otrzymanych od 

Dra Wład. Dybowskiego. XXX. — Sprawozdanie 
o rękopismach pozostałych po ś. p. B. Podczasztk- 



Str. 
SKDC. XXXI. — Postanowienie ogłoszenia w ^Zbiorze 
. wiadomości opisu wykopalisk w Dembcu i Dwo- 
rakach Pikotach, znalezionego w pozostałych rę- 
kopismach ś. p. Podczaszyńskiego. XXXI. — Wia- 
domość o badaniach i zdobyczach archeologicznych 
Czł. Kom. Wład. Przybysławskiego w Horodnicy 
nad Dniestrem. XXXI). 

3. Dnia 26 Listopada 1883 r lv 

(Zawiadomienie o spostrzeżeniach antropometrycznych 
nadesłanych przez pp. BieńczewskiegO; Janowskiego^ 

KOŁYCHANOWSKIEGO, MAZURKIEWICZA, TyRALSKIBGO, 

Wrońskiego, Zulińskiego i Przybylskiego. LV. — 
Wiadomość o nadesłanych rękopismach przez panią 
Tomaszewską, panią Lipińską i p. Czesł. Neymanna. 
LV. — Wiadomość o rękopismach nadesłanych przez 
panią hr. Luc. Stadnicką. LVI. — Wiadomość o pra- 
cach zamierzonych przez Przewodniczącego w bieżą- 
cym roku, i o rozpoczętym druku VIII Tomu „Zbioru 
wiadomości. LVI). 

4. Dnia 8 Marca 1884 r cii 

(Uczczenie pamięci Członka Komisy i ś. p. Włady- 
sława Klugera. cii. — Zawiadomienie o postępie 
druku Tomu VIII „Zbioru wiadomości". CIII. — Za- 
wiadomienie o instrukcyi antropometrycznćj nadesłanćj 

od Towarzystwa miłośników przyrodnictwa w Moskwie 
wraz prośbą o przysłanie tutejszych instrukcyj. CIII. — 
Zawiadomienie o darach nadesłanych od p. Neymanna, 
p. Jul. Konopki i pani Leok. Mirosławskiżj. CIII. — 
Zawiadomienie o rękopismach nadesłanych od p. Iwana 
Franko, pani Stef. Ulanowskiżj, Dra Andrzeja Cic- 
oiAŁY. CIV. — Sprawozdanie Dra Kopernickiego 
o materyjałach etnograficznych z Bra- 
cia ws zezy zny. CIV. — Uwagi Dra Kopernickiego 
o zużytkowaniu utworów ludowych sprośnych treścią 
lub formą. CIV. — Sprawozdanie p. G. Ossowskiego 
o badaniach swoich w jaskini Maszyckićj. CV). 



-^-cri^^ftzcHf- 



ROZPRAWY. 



Wjdz, iiut«m.-pr27r, T, Xl. 



1 




'^tHP 



MAGNETYZM 

Jako x*odlzaj ruołiu eteru.. 

K&ptaeil 

Zaroi borecki. 

Profesor szkoły realnćj w Stanisławowie. 

(TabUca I, n, m i IV). 



I. Wewnętrzny układ najdrobniejtzych cząstek w stali. 

Najdrobniejsze cząstki stali są otoczone warstwą eteru. 
Podczas ogrzewania sztaby stalowćj^ powiększa się ustawi- 
cznie żywa sita rnchu warstw eteru, znajdującego się we- 
wnątrz stali. Te warstwy eteru z coraz większą cbyżością 
uderzają na siebie ^ wzajemnie się oddalają > i to uskute- 
czniają ^ ŻB i cząstki stali, coraz dalsze względem siebie 
położenia zajmują. I tak n, p* w stali, do temperatury to- 
pliwości ogrzanej, cząstki są właśnie w takim stanie^ że 
od siebie się rozdzielić, i niezawiśle od siebie rucby do- 
wolne odbywać mogą. Do tego stanu wzajemnój niezawi- 
słości cząstek, doprowadza nader powiększona siła żywa 
ruchu eteru, znajdującego się w stali. Skoro sztabę stalową, 
do bardzo wysakićj temperatury ogrzaną, w jaki bądź spo- 
sób, czy nagle, czy powoli oziębiać będziemy, to ruchy 
warstw eteru, a tćm samSm i cząstek stali, względem ciała, 
oziębienie sprawiającego, pewne stałe kierunki przybrać 
muszą. Te stałe kierunki można przynajmniej w przybli- 



4 KABOŁ GÓRECKI. 

źeniu z łatwością oznaczyć. Oziębianie jest nicz6m innśnU; 
jak tylko stratą żywój siły rachu warstw eteru, a tćm 
sam6m i cząstek ciała. Strata żywój siły rucha tylko pod 
tym warunkiem nastąpić może, gdy cząstki eteru i cząstki 
stali; na eter i cząstki ciała sąsiedniego uderzą. Eter 
i cząstki ciała sąsiedniego mieć muszą znacznie mniejszą 
siłę żywą ruchu, od żywój siły ruchu eteru i cząstek stali, 
do tardzo wysokiój temperatury ogrzanój. Ciałem, sprawia- 
jąc6m oziębienie stali; jest zwyczajnie powietrze ; a w pe- 
wnych wypadkach wedle potrzeby, woda, oliwa, łój i t p. 
W skutek powolnego lub nagłego uderzania warstw eteru 
stali o warstwy eteru ciała otaczającego, tracą warstwy 
eteru a tćm samćm i cząstki stali; wielką część swćj siły 
żywćj ruchU; a taką samą część żywój siły ruchu zyskują 
warstwy eteru i cząstki ciała ^ stal otaczającego. W ogól- 
ności nastąpi przemiana żywej siły ruchu. W powietrzu 
oziębia się stal powoli, albowiem warstwy otaczającego po- 
wietrza zyskane części żywśj siły ruchu przenoszą na inne 
warstwy powietrza, a przytóm warstwy powietrza wzglę* 
dem stali są ciałem posiadającćm małą masę i łatwą roz- 
suwalnośó. W ciałach ciekłych, utrata żywśj siły ruchu 
eteru i cząstek stali następuje bardzo szybko, tu bowiem 
jak n. p. w wodzie przemienia się zyskana żywa siła ruchu 
na pracę zwaną ciepłem lotności. 

Aby poznać kierunki ruchu , jakie cząstki stali pod- 
czas oziębiania mieć muszą, przedstawmy sobie, że sztaba 
stalowa, do bardzo wysokićj temperatury ogrzana, ma 
kształt czworobocznego graniastosłupa prostokątnego. Łinije 
(Tab. I, fig. 1) XY, W Z i TU są osiami graniastosłupa. Za- 
uważmy przecięcie JKLM, zawićrające osie XY i TU. Na 
tój płaszczyźnie znajduje się bardzo wielka ilość cząstek 
stali, otoczonych sferami eteru. Dla łatwiejszego poglądu, 
narysujmy 45 cząstek otoczonych sferami eteru (Tab. I, fig. 2) 
tak ułożonych, żeby od siebie w bardzo małój były za- 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ BUCHU ETERU. 6 

wtełeścł, coby n. p. być mogto wtedy, gdyby cząstki miały 
ży vą siłę rucba, odpowiednią temperaturze topliwości. Skoro 
tedy te cząstki nagle lub powoli oziębiać będziemy, naten- 
czas mch cząstek, ułożonych na tćj płaszczyźnie będzie 
następujący: 

1) Na osi głównćj ap cząstka a uderzy na odpowie- 
dnią cząstkę ciała zewnętrznego, a straciwszy pewną część 
swój siły żywćj ruchu, cofa się zatrzymując tylko taką siłę 
żywą ruchu, jaką przed uderzeniem, cząstka uderzona miała. 
Na cząstkę a uderza cząstka &, a na nią cząstka c i ti. 
Ostatecznie wszystkie cząstki, między cząstką a i o, ude- 
rzają w kierunku Oa. Tak samo uderzają cząstki między 
O i A w kierunku 0^. Podobne udzielanie się ruchu przez 
uderzenie, będzie na linii y^, a mianowicie jedna część, 
począwszy od O, poruszy się w kierunku Oe, druga zaś 
część począwszy od O, w kierunku Oy. Cząstka O pozostać 
musi w spoczynku, albowiem siły wywołujące dążność do 
uderzenia w jakimkolwiek kierunku znoszą się działaniem 
sił o kierunku wprost przeciwnym. Cząstki na osiach a0 
i Y^ nie iD^ą dążności do uderzeń w kierunkach pod kątem 
do osi prostym , gdyż te dążności , skutkiem jednakowych 
odległości od cząstek ciała zewnętrznego, wzajemnie się 
znoszą. 

2) Cząstki, tworzące boki prostokąta defg mają dą- 
żność wypadkową do uderzeń w dwóch kierunkach, zamy- 
kających kąt prosty. Te cząstki muszą więc uderzać w kie- 
runku wypadkowym, a mianowicie każda cząstka we wła- 
ściwym sobie kierunku wypadkowym. I tak czs^sikid, e,f^g, 
tworzące wierzchołki kątów prostokąta uderzać muszą w kie- 
runku linij dwójsiecznych diCi, eir,,/a?8,5'jr^, albowiem dą- 
żności do uderzeń są sobie równe. Inne cząstki uderzać 
muszą w kierunku, na pola kąta, bliżćj większćj siły po- 
łożonym. I tak n. p. cząstka m ma większą dążność do 
uderzenia w kierunku my), aniżeli w kierunku m$, zatćm 



6 KAROL GÓRECKI. 

W kieranku my^ leżącym bliź6j większój siły, poruszyć się 
musi. Strzałki na rysanka (fig. 2), wskaznją mnićj więcśj 
w przybliżeniu kierunki ruchu cząstek , boki prostokąta 
defg tworzących. W podobny sposób wykazać można kie- 
runki ruchu cząstek; obwód drugiego prostokąta nrst two- 
rzących; tak samo kierunki ruchu cząstek trzeciego, czwar- 
tego i t. d. prostokąta ; a więc wszystkich cząstek , które 
się na płaszczyźnie JKLM znajdują. Ruchy wszystkich tych 
cząstek kierować się muszą wedle kierunku cząstek sąsie- 
dnich. Kierunki tych ruchów wykazują, że cząstki coraz 
bardzićj od linii środkowćj ^e odległe^ z osią a^, kąty coraz 
ostrzejsze zamykają. Po prawój i po lewój stronie kierunki 
ruchu przechodzą stopniowo od kąta 90® do 0^ To samo 
powiedzieć można o cząstkach po obu stronach osi a^, 
w którymto razie kierunki ruchów wedle osi y^ oceniać 
będziemy. Łinija a^ dzieli prostokąt na dwa przystające 
prostokąty dahe i gahfy a w obu tych prostokątach kierunki 
ruchu cząstek są symetryczne. Tak samo linija y& dzieli 
prostokąt na dwa przystające prostokąty dlkg i elkf^ a w obu 
połowach kierunki ruchu cząstek są również symetryczne. 
Cząstki na płaszczyźnie JKLM tylko w tój płaszczyźnie 
poruszać się muszą, albowiem wszystkie cząstki są równo- 
odległe od górnćj i dolnćj ściany graniastosłupa, zatóm siły^ 
które w kierunkach do tych ścian prostopadłych , cząstki 
do uderzeń pobudzają, wzajemnie niweczyć się muszą. To 
wszystko, cośmy o kierunkach^ruchu na płaszczyźnie JKLM 
powiedzieli; da się powiedzieć także o kierunkach ruchu 
cząstek znajdujących się na płaszczyznach PQI18 i SISSI). 
3) Jeżeli teraz zauważymy płaszczyznę, równoległą 
do JKLMy i roztrząsać będziemy ruchy cząstek na tój 
płaszczyźnie, natenczas poznamy ^ że prócz ruchów takich 
samych, jakieśmy wykazali na płaszczyźnie JKLMy każda 
cząstka odbywać musi równocześnie, także ruch w kie- 
runku do tój płaszczyzny prostopadłym, i do bliższćj ściany 



MACłNETYZM JAKO RODZAJ RtJCHU fiTEBt. 7 

równolegfój zwróconym. Pod wpływem tych równoczesnych 
ruchów y muszą cząstki odbywać ruchy w kierunku wy- 
padkowym ^ a ten kierunek musi być do zauważano] pła- 
szczyzny , nachylony pod pawnym kąt«m wklęsłym. Osta- 
tecznie poznajemy, że każda cząstka sztaby stalowój razem 
z warstwą eteru, do niój należącą, pozostaje pod wpływem 
działania sześciu sił, które parami są od siebie skierowane 
pod kątem 90^ Eaerunki ruchu wszystkich cząstek sztaby, 
przebijają ściany ^aniastosłupa pod najrozmaitszómi kątami 
wklęsłómi. Kąty nachylenia maleją w miarę oddalania się 
od płaszczyzny PQRS, dzielącój graniastosłup na dwie 
równe części; kąty maleją w ogólności na obu graniasto- 
słupach symetrycznie od 90^ do 45 ^ Kierunki pewnych 
cząstek przebijają ściany ABCD i EFOHj a kąty nachy- 
lenia kierunków przebicia rosną od krawędzi do środkowych 
punktów Xi F od 45^ do 90 ^ Zupełnie to samo da się 
powiedzieć o połowach graniastosłupa, powstałych przez 
podzielenie płaszczyzną IKLM i o połowach powstałych 
przez podzielenie płaszczyzną S1936!D. 

Tak więc już mamy pewne wyobrażenie o kierunku 
mchów cząstek sztaby stało wćj, o kierunku ruchów, jakie 
cząstki mieć muszą, gdy sztaba stalowa, ogrzana do wy- 
sokiój temperatury, albo powoli, albo nagle się oziębia. 
Twierdzimy, że kierunki ruchów eteru i cząstek stali, na 
mocy bezwładności materyi, i wtedy pozostaną te same, 
gdy sztaba stalowa przestanie się oziębiać, czyli gdy sztaba 
stalowa mieć będzie temperaturę otoczenia. Cząstki sztaby 
stalowój, nagle oziębionój, różnią się od cząstek stali po- 
woli oziębianćj tylko jakością skupienia. Stal nagle ozię- 
biona staje się ciałem, w wysokim stopniu twardóm i kru* 
chóm. Z własności nagle oziębionćj stali wnosić można, że 
cząstki stali, otoczone warstwami eteru, w skutek nagłój 
utraty żywój siły ruchu układają się w kierunkach ruchu 
pbok siebie tak, że w kierunkach ruchu odległości cząste* 



6 KASOŁ aOBECKI. 

czek są znacznie mniejsze, aniżeli w bocznych kierunkach. 
Po nagłóm uderzeniu^ tracą cząstki tak wielką siłę żywą 
ruchu, że nie mają już siły^ któraby je sprowadziła do 
pierwotnego położenia. Między szeregami cząstek^ ułożonych 
w kierunku ruchu wytwarzają się kanały (fig. 3). Warstwy 
eteru, otaczające pojedyncze cząstki^ przyjmują kształt 
sferoid, spłaszczonych w kierunku ruchu. Tym sposobem 
między cząsteczkami w kierunku ruchu, musi byó mniejsza 
ilość eteru, aniżeli po stronach bocznych. Ztąd wynika, że 
kanały są wypełnione warstwami eteru , które od cząstek 
ciała są w większój odległością aniżeli warstwy eteru w kie- 
runku ruchu wzdłuż szeregu cząstek stali. Cząstki stali 
w tćm now6m położeniu, znajdować się muszą w pewnym 
stanie naprężenia^ naprężenie to objawia się statecznie 
ciągłą dążnością do wzajemnego oddalania się w kierunku 
przeciwnym temu kierunkowi^ w jakim uderzenia się odbyły. 
Statecznie ciągła dążność do oddalania się cząstek, znosi 
się statecznie ciągłóm ciśnieniem^ jakie wywiórają warstwy 
eteru na ściany kanałów. I tak np. (fig. 4) szereg cząstek 
ma dążność do oddalania się w kierunku dy, a wypadkowe 
ciśnienie warstw eteru na ściany działa w kierunku wprost 
przeciwnym cx^ a te siły wzajemnie się znoszą. 



II. Magnetyzm jest ruchem eteru. 

O^dy sztabę magnesową wynurzymy z opiłek żelaza, 
natenczas spostrzeżemy, że opiłki żelaza w wielkiój ilości 
przyczepią się do magnesu, spostrzeżemy dalćj, że kierunki, 
w jakich się opiłki na sztabie magnesowój układają, zga- 
dzają się zupełnie z kierunkami ruchu cząstek stali i eteru, 
a tóm samom z kierunkami kanałów. Powiadamy, że ruch 
w kanałach sztaby stalowój, wedle których układają się 
opiłki żelaza^ jest magnetyzmem. 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 9 

I tak na podstawie spłaszczenia się sfer eteru sądzić 
można, że masa etera w szeregu cząstek hgmn (fig. 4) jest 
mniejszą; aniżeli masa eteru w połowach ahlm i ghnk dwócli 
kanałów' sąsiednich. Ponieważ żywa siła ruchu eteru w sze- 
regu hgmn, równa się żywój sile ruchu eteru w ahlm 
i ghnk^ przeto chyżośó eteru w szeregu hgmn jest większą, 
aniżeli chyżośó eteru w ahlm i ghnk. I w rzeczy samej 
poznać łatwOj że cząstki eteru na osi kanałów muszą być 
w spoczynku, albowiem ich równe dążności do ciśnień na 
ściany, wzajemnie się znoszą, a inne cząstki obok tój osi 
mają stosunkowo małe chyżości. Otóż widzimy, że w ka- 
nałach znajdują się warstwy eteru, które posiadają różne 
chyżości, czyli innemi słowy, znajdują się warstwy eteru, 
które wykonywają większą i mniejszą pracę. Za pomocą stó- 
sownśj siły, można warstwom eteru w kanałach sztaby sta- 
lowej, a mianowicie tym warstwom, które wykonywają małą 
pracę, nadać takie chyżości, że znacznie większą pracę 
wykonywać będą mogły. Powiększona chyżość tych warstw 
eteru objawia swe działanie na zewnątrz sztaby, a to dzia- 
łanie wywołuje zjawiska, zwane powszechnie zjawiskami 
magnetycznemi. Wiadomo powszechnie, że siła magnetyczna 
w sztabie stalowój, wzrasta statecznie od miejsca oboję- 
tnego ku obu końcom sztaby. Widać, że żywe siły ruchu 
eteru, począwszy od płaszczyzny poprzecznćj, dzielącój 
sztabę na dwie równe części, ku obu końcom sztaby coraz 
bardzićj się powiększają. Aby przyczynę tego zjawiska 
poznać, przedstawmy sobie przecięcie sztaby, zawiórające 
oś główną, i zróbmy w niektórych kierunkach widoczne 
kanały, w których cząstki eteru odbywać mają ruch ma- 
gnetyczny. Te kanały, wedle poprzedniego wyjaśnienia, 
zamykać muszą z kanałem głównym XY (fig. 3) pewne 
kąty ostre. Te kąty, począwszy od kanału mn prostopadłego 
do osi głównój i dzielącego sztabę na dwie równe części, 
maleją symetrycznie ku obu końcom sztaby od 90^ do 0^ 

Wydz. matem.-przyr. T. XI. g 



10 JĆAkOL GÓRECfel. 

Dajmy na to, źe pewna siła porusza cząstki eteru we wszy- 
stkich kanałach; równolegle do głównćj osi XY. Ruchy 
cząstek eteru będą następujące: 

1) Cząstki eteru, znajdujące się w kanale głównym, 
poruszać się będą w kierunku działania siły, albowiem 
w swym ruchu nie napotykają żadnój przeszkody. 

2) Cząstki eteru w kanałach bocznych, poruszać się 
będą skutkiem działania siły składowćj, albowiem dzielność 
siły, działającej równolegle do osi XY rozdziela się w ka- 
żdym kanale na składową prostopadłą do ściany kanału 
i na składową równoległą do ściany kanału. Prostopadła 
składowa znosi się oporem ściany kanału, pozostaje tylko 
składowa równoległa, która ze skutkiem na cząstki eteru 
działać może. 

3) Jasną jest rzeczą, że cz6m mniejszą będzie skła- 
dowa prostopadła, tćm większą składowa równoległa. Skła- 
dowa prostopadła będzie mniejszą, jeżeli mniejszy kąt będzie, 
jaki kanał boczny z kanałem głównym tworzy. Ponieważ 
począwszy od końców sztaby do środkowój płaszczyzny 
poprzecznćj, kanały boczne z kanałem głównym coraz 
większe kąty ostre tworzą, przeto składowe równoległe 
począwszy od końców sztaby, ku środkowój płaszczyźnie 
poprzecznój, coraz bardziój się zmniejszają. 

4) W środkowym kanale poprzecznym, który jest pro- 
stopadły do głównego kanału, składowa równoległa wcale 
nie istnieje, albowiem kierunek siły jest prostopadły do 
ściany kanału, a więc cała siła oporem ściany się znosi. 
W sąsiednich kanałach po obu stronach kanału mn skła- 
dowa równoległa jest bardzo maleńka. Tym sposobem siła 
magnetyczna, od poprzecznego kanału ku obu końcom sztaby 
wzrasta, bez względu na to, czy siła działa w kierunku 
xyj czy t6ż w kierunku yx. 

Aby różnicę między magnetyzmem dodatnim, czyli 
północnym, a magnetyzmem ujemnym, czyli południowym, 



1^ 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 11 

pozBaC; przedstawmy sobie (fig. 6) dwa symetryczne kanały 
po oba stronach kanału poprzecznego, i przypuśćmy, że 
siła, wywołująca rach magnetyczny działa w kierunku Xr, 
a więc od lewśj ku prawej stronie. Zauważmy cząstki a, 
a\ h i b\ które skutkiem działania sity poruszają się w kie- 
runkacli axj a'x\ hy i Ły. Te cząstki uderzają na ściany 
kanatów pod pewnym kątem padania, i jako kule dosko- 
nale sprężyste pod takim samym kątem odbić się muszą. 
Otóż cząstki a i a' poruszać się będą po odbicia w odpo- 
wiednich cząstkom kierunkach, mianowicie ku środkowi 
sztaby w kierunkach xb i x'si\ Cząstki h i V poruszać się 
muszą po odbiciu od sztaby w powietrze, mianowicie w kie- 
runkach yu i y'u\ Cząstki w kanale poprzecznym odbijać 
się muszą ustawicznie od ścian kanału prostopadle, nie 
wchodzą zatSm ani do wnętrza sztaby, ani^eteru powietrza 
nie pobudzają do ruchu. 

Gdy siła wzbudzająca ruch magnetyczny w kierunku 
YX, a więc od prawej ku lewśj stronie działa, natenczas 
(fig- 6) cząstki h^ b\ a i a' poruszać się muszą w kierun- 
kach %, hYj QX i flV. Te cząstki uderzają na ściany ka- 
nałów pod pewnym kątem padania, i jako kule doskonale 
sprężyste, odbijają się w kierunkach yu^ y*u\ x» i a;'/, mia- 
nowicie cząstki & i i' do środka sztaby, cząstki a i a^ od 
sztaby w powietrze, Ztąd poznajemy, że w obu t)rzypadkach 
działania siły, odbywa się ruch cząstek eteru, na jednćj 
połowie sztaby magnesowej od sztaby w powietrze, a na 
drugi- połowie z powietrza do sztaby. Tak tedy różnica 
między magnetyzmem dodatnim, i między magnetyzmem 
ujemnym, polega na różnicy kierunku ruchu. Magnetyzm 
dodatni jest ruch eteru o kierunku z jednćj połowy sztaby 
w powietrze, a magnetyzm ujemny jest ruch eteru o kie- 
runku z powietrza do drugićj połowy sztaby magnesowej. 



12 KAROL GÓRECKI. 



HI 
siebie się 



Równoimienne bieguny dwich magnesów wzajemnie od 
B się oddalają; różnoimienne wzajemnie się przybliżają. 

Mamy dwtf magnesy podparte lub zawieszone w ten 
sposób, żeby oba zajmowały położenie poziome. Pod wzglę- 
dem działania biegunów dwóch magnesów rozróżniamy trzy 
przypadki : 

1) Bieguny Nin sa^ dodatnie. Fale eteru (fig. 7) wy- 
chodzą od obu połówek NO ino w powietrze. W przestrzeni 
między obydwoma magnesami, wychodzące fale wzajemnie 
się przecinają. Zauważmy z połówki NO kierunki ex i dy, 
a z połówki no drugiego magnesu kierunki cV i dy. Te 
kierunki przecinają się w punktach e i e\ Cząstki eteru 
w punktach przecięcia e i e' ulegają działaniu dwóch sił, 
zatóm poruszyć się muszą w kierunku wypadkowych ez 
i eV, leżących bliżśj większśj siły składowej. To samo po- 
wiedzieć można o wszystkich cząstkach eteru leżących 
w spólnśj sferze działania obu połówek NO i no. Tak tedy 
skutkiem wypadkowych ruchów, cząstki eteru wracają na- 
powrót, i wstrzymują ruch cząsteczek, postępujących z ma-^ 
gnesów w powietrze. Ten zwrotny ruch cząsteczek eteru 
sprawia, że warstwy eteru tak na powiśrzchniach cd i c'd', 
jakoteż na wszystkich cząstkach stali NO i no, po stronach 
dcf przestrzeni cx'c'x zwróconych, mocno się zagęszczają, 
i tym sposobem na powierzchnie cząstek stali, większe ci- 
śnienia wywiśrają, aniżeli warstwy eteru po stronach prze- 
ciwnych. W kierunkach większych ciśnień muszą się ma- 
gnesy poruszyć, a więc wzajemnie od siebie się oddalić. 

2) Bieguny 8 i s ku sobie zwrócone są ujemne. Pale 
eteru (fig. 8) uderzają zapowietrza na połówki SOiso obu 
magnesów. W przestrzeni między obydwoma magnesami 
padające fale wzajemnie się przecinają. Zauważmy z po- 
łówki SOj kierunki ex i dy, a z połówki $o drugiego ma- 



MAGNETYZM JAKO EODZAJ RUCHU ETERU. 13 

^nesUj kienanki cV i rfy. Te kierunki przecinają się 
w punktach e i t\ Cząstki etern w punktach e i e' poru- 
szyć siq muszą w kierunku wypadkowej, która stosunkowo 
do którejkolwiek siły skJadowśj jest bardzo małą, albowiem 
składowe kierunki zamykają z sobą kąt bardzo rozwarty, 
zbliżony nawet do 180 '^^ To samo powiedzieć można o ru- 
chu wszystkich cząstek , znajdujących się w spóhićj sferze 
dzialainia magaesow SO i so. Tak tedy ruch eteru w prze- 
strzeni xyjły\ skutkiem przecięcia się sfer będzie bardzo 
osłabiony. Otóż z tój przyczyny, że ruch w przestrzeni 
xyx'y* jest osłabiony, rozrze^lzają się warstwy eteru na 
powierzcbiHach xy i ^y ^ oraz warstwy eteru wszystkich 
cząstek wewnątrz stali BO i m, znajdujące się na po- 
wierzchniach, zwróconych do przestrzeni xyx'y\ W skutek 
tego rozrzedzenia, napływa eter z odwróconych powiśrzchni 
cząstek stali do rozrzedzonego eteru, i wywiśra tutaj na 
powierzchnie cząstek większe ciśnienie, niż pozostały eter 
po stronie praeciwn^j. W kierunku większych ciśnień mu- 
szą się magnesy poruszyó, a więc wzajemnie od siebie się 
oddalić. 

3) N jest biegunem dodatnim, a s biegunem ujemnym. 
S^ale eteru wychodzą z połówki iVO w powietrze, a na po- 
łówkę SO padają fale z powietrza- Te fale eteru (Tab. II, fig. 9) 
w przestrzeni między obydwoma magnesami wzajemnie się 
przecinają. Zauważuiy z połówki ^0, kierunki ex \ dy, 
a z połówki SO drugiego magnesu kierunki c'aj' i iVy\ Te 
kierunki przecinają się w punktach e i e\ Cząstki eteru 
w punktach przecięcia e i e', poruszać się muszą do po- 
łówki SO z siłą wypadkową, która się prawie sumie sił 
składowych równa, albowiem kierunki sił składowych za- 
mykają z sobą bardzo ostre kąty. Ponieważ ruch eteru, na 
powierzchnię xy skierowany , odbywa się ze znacznie wię- 
kszą chy!fiością, aniżeli ruch eteru po przeciwnój stronie 
magnesu so^ przeto warstwy eteru, tak na powierzchni 



^■»^lłV— 'J--" 



1.4 KAKOL GOKECKI. 

magnesu so^ jakotóż i wewnątrz stali so^ nie mogą być 
w równowadze. W skutek powiększonej chyżości od strony 
przestrzeni irycd, przepływają warstwy eteru na drugą 
stronę cząstek stali; a na tśj drugićj stronie zgęszczone, 
wywićrają na^ powiśrzcbnie cząstek większe ciśnienie ani- 
żeli pozostały eter po stronie zwróćonój do przestrzeni 
xycd. W kierunku większego ciśnienia magnes so poruszyć 
się musi. Skutkiem szybkiego odpływu fal eteru od po- 
wiśrzchni cd, nie mogą być w równowadze warstwy eteru, 
znajdujące się na powiśrzchni i wewnątrz magnesu NO. 
Warstwy eteru rozrzedzają się tak na powiśrzchni cd, jak 
i na powierzchniach cząstek wewnątrz stali od strony prze- 
strzeni €dxy. Tym sposobem ciśnienie eteru po stronie prze- 
ciwnej musi być większe, aniżeli po tój stronie, gdzie eter 
jest rozrzedzony. W kierunku większego ciśnienia magnes 
NO poruszyć się musi. Tak tedy bieguny różnoimienne 
wzajemnie do siebie się zbliżają. 

Na podstawie w tym ustępie wykazanych ruchów po- 
wiedzieć można: Dwa ciała wzajemnie od siebie się odda- 
lają, gdy kierunki ruchu eteru w przestrzeni między temi 
ciałami są niezgodne. Dwa ciała ku sobie się zbliżają, gdy 
kierunki ruchu eteru w przestrzeni między temi ciałami 
są zgodne. 

IV. Obydwa bieguny magnesu przyciągają i przytrzymują 

żelazo. 

Ze sposobu oziębiania się stali wywnioskowaliśmy, że 
cząstki stali, otoczone warstwami eteru, ułożyć się muszą 
w kierunkach, do osi pod rozmaitćmi kątami nachylonych, 
oraz^ że w skutek tego układu powstają kanały wypełnione 
eterem. Ponieważ żelazo pod względem materyi jest takiem 
samom ciałem jak stal, przeto wnosimy, że i w żelazie 
taki sam wewnętrzny układ cząstek być musi, jaki jest 



MAGNEtYŻM JAKO RODZAJ RtCHU ETERU. 15 

W stali. Różnica między stalą stwardzoną , a stalą nie- 
stwardzoną i żelazem polegać prawdopodobnie musi na ży- 
w6j sile ruchu eteru,' znajdującego się w kanałach. W ka- 
nałach stali stwardzonój znajduje się znaczna ilość eteru, 
która stosunkowo małą chyżość posiada, i która w pewnych 
warunkach od sferoid oderwaną , i jako odrębna całość 
w ruch magnetyczny wprawioną być może. Te cząstki 
eteru , raz od sferoid oderwane , odbywać mogą ruch ma- 
gnetyczny przez lata, a nawet wieki. Przyczyną tego cią- 
głego ruchu jest prawdopodobnie nieskończenie wielka sprę- 
żystość eteru, oraz taki sam ruch eteru, odbywający się 
ustawicznie w powietrzu i ziemi. W kanałach żelaza i stali 
niestwardzonćj nie istnieje taki eter, któryby od całości 
oderwać można, ale natomiast eter znajdujący się w ka^ 
nałach daje się z łatwością do ruchu magnetycznego po- 
budzić. Buch ten, po ustaniu działania siły do ruchu po- 
badzającćjj, zostaje ruchem przeciwnym eteru w szeregach 
cząstek zniweczonym. W ten sposób możnaby wytłumaczyć 
zjawisko, że stal stwardzoną staje się magnesem trwałym, 
a stal niestwardzona i żelazo magnesem czasowym. 

Pod względem powstawania ruchu magnetycznego roz- 
różniamy następujące dwa przypadki: 1) Ruch eteru rozpo- 
czyna się od kanału głównego ; 2) Ruch eteru zaczyna się 
od kanałów bocznych. 

Ad L 

a) Ruch eteru w kanale głównym postępuje od pra- 
wój ku lewćj. Zauważmy (fig. lO) cząstki w kanałach a, b, 
c, d. Na każdą z tych cząstek działają dwie siły, miano- 
wicie uderzanie w kierunku do ściany prostopadłym i ude- 
rzanie w kierunku do kanału głównego równoległym. Sku- 
tkiem działania tych sił^ cząstki poruszyć się muszą w kie- 
runkach ax, my, C0, nu. Ruch tych cząstek wywołuje ruch 
wszystkich cząstek znajdujących się w kanałach. Tak tedy 
W prawym kanale cząstki eteru poruszać się będą od po- 



16 KAROL GORECIC:. 

wietrzą do kanału głównego, w kanale zaś lewym od ka- 
nału głównego w powietrze. 

b) Rucli cząstek w kanale głównym postępuje od 
lew6j ku prawśj stronie. Zauważmy cząstki (fig. U) a, i, 
c, d. Na każdą z tycli cząstek działają dwie siły, miano- 
wicie uderzanie w kierunku do ściany prostopadłym i ude- 
rzanie w kierunku do kanału głównego równoległym. Sku- 
tkiem działania tycłi sił, cząstki poruszyć się muszą w kie- 
runkach mx, by, m^ du, Ruch tych cząstek wywołuje ruch 
wszystkich cząstek, znajdujących się w kanałach. Tak tedy 
w prawym kanale, cząstki eteru poruszać się będą od ka- 
nału głównego w powietrze, w kanale zaś lewym od po- 
wietrza do kanału głównego. 

Ad 2. 

a) Siła pobudzająca cząstki eter^ do ruchu, działa 
w kierunku z powietrza do kanału głównego. Zauważmy 
cząstki Oj b w kanale prawym. Na każdą z tych cząstek 
działają dwie siły (fig. 12), a mianowicie uderzanie w kie- 
runku do ściany prostopadłym, i uderzanie w kierunku 
prostopadłym do kanału głównego. Skutkiem działania tych 
sił« poruszyć się muszą cząstki aib w kierunkach mx i by. 
Ruch tych cząstek wywołuje ruch cząstek eteru w kanale 
głównym, a to w kierunku od prawśj ku lewej stronie; 
a skutkiem ruchu w kanale głównym nastąpić musi ruch 
w kanale lewym, a mianowicie ruch od kanału głównego 
w powietrze. 

b) Siła pobudzająca cząstki eteru do ruchu ^ działa 
w kierunku od kanału głównego w powietrze. Zauważmy 
cząstki a i b (fig. 13) w kanale prawym. Na każdą z tych 
cząstek działają dwie siły, a mianowicie, uderzanie w kie- 
runku do- ściany prostopadłym, i uderzanie w kierunku np. 
do kanału głównego prostopadłym. Skutkiem działania tych 
sił, poruszyć się muszą cząstki a i i w kierunkach ax i my. 
Jluch tych cząstek wywołuje ruch cząstek eteru w kanale 



MAGNETYZM JAKO ftOMAJ BtCHU ETEBU. 17 

głównym y a to w kiernnkn od lewćij ka prawćj stronie; 
a skutkiem rucha w kanale głównym^ nastąpić musi ruch 
w kanale lewym, a mianowicie ruch od powietrz^^ do ka- 
nału głównego. 

Buchy eteru we wszystkich kanałach bocznych sztaby 
stalowój lub żelaznój, odbywają się wedle praw odbijania 
się kul doskonale sprężystych od ściany. W kanałach, które 
z osią główną mniejsze kąty ostre zamykają, odbijają się 
cząstki eteru pod większómi kątami odbicia, aniżeli cząstki 
eteru w kanałach, które z osią główną większe kąty ostre 
zamykają. Z tój przyczyny w kanałach , mocnićj do osi 
głównój nachylonych ; musi być mniejsza liczba odbicia się 
cząstek aniżeli w kanałach , zamykających większe kąty 
ostre z kanałem głównym. Ponieważ podczas każdego od- 
bicia^ pewna strata ży w6j siły ruchu następuje, przeto cząstki 
eteru, poruszające się w kanałach mocno nachylonych mieć 
muszą większą siłę żywą ruchu, aniżeli cząstki w kana- 
łach , położonych po obu stronach, w pobliżu kanału po- 
przecznego. Buch eteru w samym kanale poprzecznym^ od- 
bywa się prostopadle do ścian, i wcale się nie udziela ani 
cząstkom eteru w kanale głównym, ani cząstkom eteru 
powietrza. Tym sposobem wyjaśnia się sprawa, że siła ma- 
gnetyczna od miejsca obojętnego ku obu końcom sztaby 
magnesowój statecznie wzrasta. 

Na ruchach^ odbywających się w sztabie magnesowej, 
polega wzajemne działanie magnesu na żelazo. Zbliżamy 
kawałek żelaza n^ do bieguna dodatniego JV, magnesu N8 
w ten sposób, żeby żelazo, albo z powićrzchnią poprzeczną 
cd (fig. 14a), albo z powićrzchnią podłużną de (fig. 14b), 
zetknąć się mogło.' W piórwszym i drugim przypadku wy- 
chodzą fale eteru od magnesu NO, i na podstawie udzie- 
lania się ruchu przez uderzenie, pobudzają do ruchu cząstki 
eteru, który się w kanale głównym i w niektórych kana- 
łach bocznych żelaza znajduje. Wedle prawa tworzenia się 

Wydz. mat6m.-przyr. T. XŁ 3 



18 KAROL 60BKCKI. 

rachn w kanałach żelaza i stali ^ powstaje rnch magnety- 
czny eteru w połówce so z powietrza do wnętrza żelaza, 
a w połówce no od wnętrza żelaza w powietrze. Tym sposo- 
bem so mieó będzie magnetyzm ujemny ; on magnetjrzm 
dodatni, czyli sztaba żelazna sn do magnesu zbliżona, sta- 
nie się również magnesem. Żelazo, w którćm ruch magne- 
tyczny istnieje, zwrócone jest w tym przypadku swym bie- 
gunem ujemnym do dodatniego bieguna magnesu ; a w tym 
przypadku zachodzi zupełnie takie samo działanie, jakieśmy 
między biegunami różnoimiennómi dwóch magnesów już spo- 
strzegali. Magnes i żelazo magnetyczne wzajemnie do siebie 
się zbliżają, bo ruch eteru między magnesem a żelazem, 
jest zgodny. Siła, z jaką się wzajemne zbliżanie i przytrzy- 
mywanie magnesu i żelaza, odbywa, jest z tój przyczyny 
tak wielką, że ciśnienie eteru, nietylko na powiórzchnie, 
lecz także i wewnątrz magnesu i żelaza, na każdą cząstkę 
działa. Zważywszy, że ilość cząstek liczyć trzeba na bili- 
jony sił cisnących, chociaż z osobna bardzo maleńkich, ra- 
zem wzięte, dać nam mogą dość sporą siłę. Siła dźwigania 
magnesu, przezwycięża, jak wiadomo, ciężar żelaza, i może 
być nawet kilkanaście razy od ciężaru samego magnesu 
większą. 

Zbliżamy teraz kawałek żelaza do ujemnego bieguna 
magnesu. Pale eteru płyną na połówkę 08 z powietrza. Po- 
nieważ kawałek żelaza w obrębie tych fal pozostaje, przeto 
eter w kanałach żelaza zostanie do takiego samego ruchu 
pobudzonym. Tak tedy wedle sposobu odbywania się ruchu 
magnetycznego, połówka on mieć będzie ruch eteru od 
wnętrza sztaby w powietrze, a druga połówka oSy ruch 
z powietrza do wnętrza sztaby. Tak więc kawałek żelaza, 
do ujemnego bieguna magnesu zbliżony, stanie się magne- 
sem, którego biegun dodatni do ujemnego bieguna magjiesu 
zwróconym będzie. I w tym przypadku zachodzi zupełnie 
takie samo działanie, jakieśmy między biegunami różno- 



MAGNETYKU JAKO EODZAJ RUCHU ETERU. 19 

imiennfimi dwóch magnesów spostrzegali. W tym przypadka 
magnes i żelazo wzajemnie do siebie siQ zbliżą » bo ruch 
eterU; w przestrzeni między magnesem i żelazem jest zgo- 
dny. Ponieważ magnetyzm w stali jest mchem ciągle trwa- 
jącym, przeto ciśnie Lłie etern na powierzchnie cząstek stali 
i żelaza po przeciwnych stronach wywićrane, ciągle trwać 
mnsi. Z t^ przyczyny odpowiedni kawałek żelaza, z któ- 
rymkolwiek biegunem magnesu zetknięty, przez lata, a na- 
wet wieki^ przy magnesie pozostaje. 

V. Magnesowanie stali. 

Głównćm zadaniem przy magnesowania stali; jest po 
większenie żywej siły ruchu tych cząstek eteru, które po- 
łączone ze sferoidami, stosunkowo mniejszą pracę wyko- 
nywają. Powiększenie żywśj siły ruchu tych cząstek; wyko- 
nywa ruch magnetyczny cząstek eteru powietrza, a miano- 
wicie ruch, który z magnesu trwałego pochodzi, albo- 
wiem ruch magnetyczny ustawicznie z powietrza do ma- 
gnesu przychodzi, oraz ustawicznie z magnesu w powietrze 
wychodzi. Ponieważ tedy zewnętrzny eter, ruch magnety- 
czny w stali wywołuje, przeto magnes podczas magneso- 
wania stali nic ze swćj siły nie traci. Podczas posuwania 
jednego lub dwóch magnesów po powiśrzchni sztaby sta- 
lowćj^ uderzają fale eteru z magnesu do kanałów stali, lub 
z kanałów stali wychodzą w powietrze, i tym sposobem 
warstwy eteru w stali rozruszane, i ze swych miejsc ró- 
wnowagi w różne strony wysunięte zostają. Tak tedy roz- 
ruszone i od bocznych części sferoid odosobnione warstewki 
eteru mogą już z łatwością przyjąć kierunek, jaki im ruch 
eteru, pochodzący z magnesu nada. Cząstki eteru, które 
w stwardzonćj stali w ruch magnetyczny wprawione zo- 
stały, odbywają ten ruch ustawicznie, albowiem w samćj 
stali nie istnieje siła, któraby ten ruch osłabić mogła. 



20 KABOL GOEECKI. 



VI. Szczegółowe własności magnesu. 

1) Gdy sztabę magnesową w miejsca obojętnóm prze- 
łamiemy, natenczas w szeregach cząstek, w kierunka racba 
ułożonycb, wielkie zaburzenie równowagi powstaje. Równo- 
wagę w szeregach cząstek, w kierunku ruchu ułożonych; 
utrzymują siły, które w kierunku prostopadłym na ściany 
kanałów ciśnienie wywiórają. Ponieważ układ kanałów na 
jednśj i drugiśj połówce sztaby, jest symetryczny, przeto 
ciśnienia, na symetryczne ściany wywiśrane, muszą byó 
^ sobie równe. Istnienie równowagi pod względem nachylenia 
kanałów tylko w ten sposób wyobrazić sobie można, że 
wypadkowa z sił, cisnących na ściany kanałów jednśj po- 
łówki, oraz wypadkowa z sił, cisnących na ściany kanałów 
drugiój połówki, równa się zeru. I tak (fig. 15) zauważmy 
po obu stronach kanału poprzecznego dwie pary symetry- 
cznych kanałów. Wypadkowa JP, na ścianę AA! kanału 
poprzecznego cisnąca, równa się wypadkowój Q, na ścianę 
BB' ciśnącśj; również wypadkowa P', na ścianę CC ci- 
snąca, równa się wypadkowćj na ścianę Bjy cisnącój itd. 
Zupełnie to samo da się powiedzieć o wypadkowych siłach, 
na ściany kanałów drugićj połówki cisnących. 

Jeżeli sztabę magnesową wzdłuż kanału poprzecznego 
przełamiemy, natenczas siła P z obu połówek znika. Bzecz 
naturalna, że w tym stanie na obu połówkach równowaga 
być nie może. Siła C, nie mając siły sobie równśj i prze- 
ciwdziałającój, nachyla układ cząstek PJ5', i wywołuje na- 
tychmiastową zmianę siły F, ta zaś staje się przyczyną 
zmiany siły Q' i t. d. Ostatecznie w całćj połówce zmienią 
się siły cisnące, a skutkiem tśj zmiany wytworzy się nowy 
układ kanałów z kanałem poprzecznym, gdyż tylko w tym 
warunku na całym układzie równowaga szeregów istnieć 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 21 

może. Fonieważ wytworzenie się nowego układu natych- 
miast po przełamania sztaby magnesowej nastąpić musi, 
przeto rucli eteru w kanałach połówki stosując się wedle no- 
wego układu, jako ruch magnetyczny objawić się musi. Z tego 
wyjaśniania widzimy^ że części odłamane od sztaby magne- 
sowej muszą być samoistnymi magnesami. 

2) Magnetyczne działanie powiększa się, jeżeli ilość 
rachn magnetycznego powiększymy, a działanie magnety- 
czne się zmniejszy, jeżeli ilość ruchu magnetycznego zmniej- 
szymy. Hość rachn magnetycznego powiększymy, gdy kilka 
magnesów tak razem ułożymy, żeby wszystkie biegunami 
równoimiennćmi w jednę stronę zwrócone były. Siła w ten 
sposób ułożonych magnesów, czyli tak zwanśj bateryi ma- 
gnetycznójj nie może się nigdy równać sumie sił pojedyn- 
czych magnesów* W skutek nakrycia się dwóch ścian ma- 
gnesów (fig- 16a), przemienia się ruch magnetyczny z dwóch 
ścian magnesów pochodzący, na ruch w szczelinie do ścian 
równoległy. Siła tego ruchu na zasadzie równoległoboku 
sił, jest mniejszą od sumy sił składowych. Siła magnetyczna 
częściowo łub zupełnie się osłabia, gdy dwa magnesy jeden 
na drugim, biegunami różnoimiennómi ułożymy. W tym 
razie (fig. 16b) w szczelinie między dwoma magnesami, 
ruch wypadkowy eteru ma kierunek do ścian magnesów 
prostopadły, przez co działanie magnetyzmu ujemnego zo- 
stanie wstrzymane, a skutkiem tego i działanie magnety- 
zmu dodatniego, osłabione być musi. Na takićm wzajemnćm 
osłabianiu się ruchu magnetycznego dwóch magnesów, po- 
lega igła astatyczna. 

3) Ruch magnetyczny jest postępowym ruchem eteru. 
Kuch ten w porównaniu do ruchu eteru, sprawiającego zja- 
wisko elektryczności przez pracę lub infiuencyję, jest ru- 
chem o znacznie mniejszej amplitudzie. Wszystkie ciała 
w przyrodzie są dla ruchu magnetycznego przenikliwemi, 



22 KABOŁ GÓRECKI. 

i ruch ten; przechodząc przez ciała , bardzo mało się osła- 
bia, a w ciałach nie wywołaje żadnych widocznych zjawisk. 

4) Za pomocą pocierania można danym magnesem, 
tylko do pewnćj granicy ruch magnetyczny w sztabie sta- 
iowSj powiększyć. Granica ta będzie wtedy osiągniętą, gdy 
ilości etera w sztabie stalowój, odpowiednie ilościom etera 
w magnesie, te same sity żywe rucha mieć będą. 

5) Gdy magnes wywićra działanie na magnes drugi 
lub żelazO; natenczas ciśnienie eteru po jednćj stronie czą- 
stek stali jest większe, aniżeli po drugićj stronie. W tym 
razie wejść może z powietrza do wnętrza magnesu pewna 
ilość eteru; ta ilość eteru może uledz prawu^ wedle którego 
przytrzymywanie się wzajemne magnesu i żelaza się odbywa. 
Jak długo magnes działa, tak długo ta ilość eteru, która do 
magnesu weszła^ zostaje integralną częścią magnesu. Gdy ma- 
gnes przestanie działać, natenczas nadwyżka eterU; tak z ma- 
gnesu, jakotćż i z żelaza napowrót w powietrze powraca. 
Tym sposobem możnaby powiększanie się siły dźwigania 
magnesu, oraz osłabienie siły magnetycznój po oderwania 
kotwicy od magnesu, wytłumaczyć. 

6) Ruch magnetyczny osłabia się wtedy, gdy w sze- 
regach cząstek ułożonych w kierunku ruchu, jakiekolwiek 
zaburzenie równowagi nastąpi. Ogrzówanie, nagłe uderzenie, 
odrywanie kotwicy, oraz rdzewienie sztaby magnesowśj, 
wywołuje zwichnięcie równowagi, a tćm samom osłabienie 
ruchu magnetycznego. 

1) Działanie przyciągania i odpychania dwóch biegu- 
nów z pewnśj odległości, odbywa się wedle prawa Coulomba, 
mianowicie w prostym stosunku do iloczynu z sił magne- 
tycznych, a w odwrotnym stosunku do kwadratów z od- 
ległości. Prawo to udowodnić można w ten sam sposób, 
w jaki dla dwóch ciał równo lub różnoimiennie naelektry- 
zowanych udowodniono. 



MAGNETYZM JAKO EODZAJ ECCHU ETERU. 23 



VII. Magnetyzm ziemski. 

Wiflidoino, że sztaba magaesowa, w samym środka 
ciężkości na nitce kokonow6j zawieszona, układa się w pła- 
szczyźnie południka magnetycznego w ten sposób, że bie- 
gunem północnym zwraca się na pótnoCi a południowym 
na poładnie^ a następnie biegunem północnym na półkuli 
północnój nacbyla się do poziomu, tworząc z poziomem pe- 
wien kąt ostry. Przyczyną tego zjawiska nie może być nic 
innegOj jak tylko rucli eteru, który w powietrzu i na na- 
szćj ziemi ustawicznie się odbywa. Kierunek tego ziem- 
skiego ruchu magnetycznego wskazuje nam jak najdokładnićj 
igła magnetyczna nachylenia, w płaszczyźnie południka 
magnetycznego si^ znajdująca, albowiem w tym tylko wa- 
runku magnes w równowadze być może, gdy ruch eteru 
magnesu, z ruchem eteru powietrza i ziemi w zupełności 
zgodnym będzie. Na półkuli północnej kierunek ziemskiego 
ruchu magnetycznego musi być równoległy do igły nachy- 
leniaj i postępować wedle ruchu eteru w kanale głównym 
maguesu, zat6m z powietrza na ziemię* Tym sposobem na 
półkuli p^nocnśj, powietrze względem ziemi ma magnetyzm 
dodatni, a ziemia magnetyzm ujemny. Na równiku magne- 
tycznym naszśj ziemi j kierunek ziemskiego ruchu magne- 
tycznego jest do poziomu równoległy, a ruch eteru odbywa 
się z południa na północ w powietrzu. Na półkuli połu- 
dniowej, kierunek ziemskiego mchu magnetycznego idzie 
pod kątem nachylenia igły magnetyczrićj, z ziemi w powie- 
trze, zatóm ziemia względem powietrza ma magnetyzm 
dodatnia a powietrze magnetyzm ujemny. Ponieważ kapitan 
Eoos odkrył to miejsce, w którćm igła nachylenia kąt 90° 
z poziomem tworzy, a ponieważ doświadczenie stwierdza, 
że kąt nachylenia, w miarę oddalania się w kierunku pół- 
nocnym lub południowym od równika, ciągle wzrasta, przeto 



34 KAROL 00fiE!CRT. 

wnosić można, że ruch magnetyczny na naszśj ziemi odbywa 
się w podobny sposób; jak w zwyczajnćj sztabie magneso- 
wćj; czyli; że nasza ziemia jest jednym wielkim magnesem. 
Eolo O (Tab. III, fig. 17) przedstawia nam południk dlag. geog. 
263^ U'; a punkt 5', jako miejsce o szśr. geogr. 70^ 5', 
w którćm kąt nachylenia 90^ wynosi. Punkt 8^ jest ma- 
gnetycznym biegunem ujemnym, a przeciwległy N^ biegu- 
nem dodatnim naszćj ziemi za magnes uważanćj. Strzałki 
na południku porobione; wskazują w przybliżeniu ruch ma- 
gnetyzmu ziemskiego. Kierunek; jaki ma igła magnesowa 
zboczenia lub nachylenia, w jakiómkolwiek miejscu naszśj 
ziemi, nie pochodzi od wpływu całego magnetyzmu ziem- 
skiego^ lecz pochodzi tylko od ruchu eteru, który się w za- 
uważanym miejscu naszśj ziemi odbywa. Ztąd wynika, że 
miejscowy magnetyzm ziemski; dla igły magnetycznój jest 
tylko siłą kierunkową. Jak na zwyczajnym magnesie w ró- 
żnych miejscach jest różne natężenie ruchu magnetycznego^ 
tak samo natężenie magnetyzmu ziemskiego w różnych 
miejscach jest różne. Że ziemski ruch magnetyczny w ja- 
kiómkolwiek miejscu naszój ziemi; pod kątem igły magne- 
tycznój nachylenia się odbywa; dowodzi ta okoliczność; że 
sztaba stalowa na czas dłuższy w kierunku kąta nachyle- 
nia ustawioną; magnesem się staje. Nie ulega żadnój wą- 
tpliwości; że jedną z najgtówniejszych sit; magnetyzm w stali 
w działaniu statecznie ciągłćm utrzymujących; jest lokalny 
ruch magnetyzmu ziemskiego. 

VIIK Prąd galwaniczny. 

Wszystkie zjawiska, które się na naszśj ziemi odby- 
wają; są skutkiem ustawicznśj pracy słońca. Słońce, w swym 
niezmierzonym zakresie działania, pobudza eter do mchu 
drgającego. Różne modyfikacyje tego ruchu pod względem 
liczby drgań w jednśj sekundzie, oraz pod względem ampli- 



IJ*^s^«i" 



MAC^KETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 25 

tady^ są przyczyną zjawisk światła , ciepła, elektryczności 
i t. p. Ztąd widzimy, że ruch eteru, odbywający się podług 
praw udzielania się rucbu przez uderzenie, jest ową sprę- 
żyną, utrzymującą tak w ciałach martwych, jakotćż w cia- 
łach organicznych ruch ustawiczny. Ciała się wtedy ogrze- 
wają, gdy żywa siła ruchu eteru, tak na powićrzchni, jako- 
tćż i wewnątrz ciała się powiększa. Powiększona siła żywa 
ruchu eterO; na zasadzie uderzania się kul doskonale sprę- 
żystych, powiększa żywą siłę ruchu najdrobniejszych cząstek, 
z jakich się ciało składa. W skutek powiększonćj liczby 
drgnień w jednćj sekundzie, oraz w skutek powiększonćj 
amplitudy, oddalają się cząstki ciała od siebie, i tym spo- 
sobem powiększa się objętość ciała, a następnie powstaje 
zupełne rozsunięcie się cząstek. Ciepłem słonecznćm, pracą 
mechaniczną i ciepłem płomieni ogrzćwają się ciała tym 
sposobem^ że masa eteru, tak na powićrzchni jak i we- 
wnątrz ciała, powiększa swoje chyżość. W tych przypadkach 
ogrzćwania powiększa się iloczyn mc^ przez powiększanie 
się czynnika c\ Wiadomo powszechnie, że podczas połączeń 
chemicznych częstokroć bardzo wielka ilość ciepła się wy- 
twarza. Ta ilość ciepła nie może być żadną miarą skutkiem 
powiększonćj chyżości eteru, albowiem na zasadach mecha- 
niki nie możnaby wytłumaczyć, w jaki sposób samo zetknię- 
cie, zwyczajnie z niewielką pracą mechaniczną połączone, 
tak olbrzymie powiększenie się chyżości eteru, wywołacby 
mogło. Otóż powiadamy, że ilość ciepła, podczas połączeń 
chemicznych powstająca, musi od coraz bardzićj powiększa- 
jącćj się masy eteru pochodzić. W tym przypadku ogrzćwa- 
nia powiększa się iloczyn mc* przez powiększenie czyn- 
nika m. 

Fizycy przyjmują powszechnie, że każdy atom poje- 
dynczego lub chemicznie złożonego ciała, jest otoczony war- 
stwą eteru. Kształt warstwy eteru jest kulisty, a w środku 
kuli, niby jądro, znajduje się atom ciała. Połączenie che- 

Wjdz. matem.-przyr. T. XI. 4 



26 KAROL GÓRECKI. 

miczne polega na tśm, że z pewnój liczby różnorodnych 
atomów, na podstawie nam dotąd nieznanego prawa, wy- 
twarza się jeden atom złożony. Objętość tego złożonego ato- 
mu równa się samie objętości atomów pojedynczych, albo- 
wiem wyobrażamy sobie, że w jakimkolwiek atomie już nie 
ma wewnątrz żadnych odstępów. Ponieważ pojedyncze ato- 
my ^ łącząc się z sobą w jeden atom, muszą się zetknąć 
z sobą na pewnych powićrzchniach , przeto powićrzchnia 
złożonego atomu, od sumy powiórzchni atomów składowych 
mniejszą być musi. Ilość masy eteru, każdy atom otacza- 
jącego, jest niezawodnie od wielkości powierzchni atomu 
zawisłą, a mianowicie do większćj powiórzchni, należy 
większa ilość eteru. Ztąd wynika, że masa eteru otaczająca 
atom złożony musi być mniejszą od sumy mas eteru, atomy 
składowe otaczających. Tak tedy, gdy dwa lub kilka ato- 
mów w jeden atom się łączy, uwalniać się musi pewna 
masa eteru. Ta uwolniona masa eteru uderza na cząstki 
ciała, powiększa ich chyźość, czyli iunśmi słowy, zjawisko 
ciepła wywołuje. Wiadomo, że do rozdzielenia atomów zło- 
żonych, na atomy składowe, pewnśj siły użyć trzeba. Ta 
siła jest niezawodnie równa tój sile, jaką podczas połącze- 
nia atomów, uwolniona masa eteru miała. Podczas palenia 
się ciał uwalnia się wielka masa eteru. Palenie jest che- 
micznćm łączeniem się n. p. węgla z tlenem powietrza; 
podczas tego łączenia się uwalnia się pewna masa eteru 
tak z atomów tlenu, jakotóż i z atomów węgla. 

Uwolniony eter pobudza dalsze atomy węgla i tlenu 
do wzajemnego się połączenia. O niezmiernie wielkiój ilości 
eteru, który się podczas połączeń chemicznych uwalnia ? 
mieć można wyobrażenie, gdy zważymy na skutki, jakie 
eter, podczas spalenia się prochu strzelniczego, nitroglice- 
ryny i t. p., sprawia. 

Podczas połączeń chemicznych, uwolniona masa eteru, 
jaoit w danych warunkach, obok zjawiska ciepła, wywołać 



MAGliETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 27 

także zjawisko elektryczności. W tak zwanych bateryjach 
galwanicznycŁ łączy się zynk z tlenem wody na tlenek 
zynkn. W skutek tego połączenia uwalnia się pewna masa 
eteruj który się na płycie zynkowśj gromadzi. 

Do wywołania zjawisk, w których eter bezpośrednio 
odgrywa najważniejszą rolę, trzeba tylko pewnśj podniety 
nżyć, a w danych warunkach już samo zjawisko trwać 
a nawet coraz bardziśj powiększać się może. I tak n. p. 
chcąc, aby się drzewo paliło, musimy takowe w pewnśm 
miejsca podpalić. Podczas palenia uwalnia się eter, który 
palenie nietylko podtrzymuje, lecz nawet coraz bardziśj 
potęguje. To samo dzieje się z galwanicznym ruchem eteru 
w bateryi. Wiadomo, że warstwy eteru na dwóch ze sobą 
zetkniętych metalach różnorodnych wzajemnie się mieszają, 
że w skutek tego n. p. zynk ma na swśj powiśrzchni wię- 
kszą masę eteru niż tego przyczepność ciała wymaga, 
a drugi metal, n. p. miedź, ma mniejszą masę eteru, niż 
przed zetknięciem miała. Otóż, gdy takie dwa ze sobą po- 
łączone metale zanurzymy do zakwaszonój wody, naten- 
czas nadmiar eteru na zynku, powiększa się tą masą eteru, 
która podczas połączenia chemicznego się uwalnia, gdy tym- 
czasem na miedzi brak eteru powstaje. Ta zwichnięta ró^ 
wnowaga pod względem ilości eteru na obu metalach wy- 
wołuje ruch eteru, ruch zwany prądem galwanicznym. Pod- 
nietą do ruchu galwanicznego jest nadmiar ilości eteru na 
zynku, a brak tegoż na miedzi, siłą zaś utrzymującą ruch 
galwaniczny w działaniu ciągłóm, jest masa eteru, która 
podczas połączenia chemicznego się uwalnia i na zynku się 
gromadzi* Ponieważ istoty połączeń chemicznych nie znamy, 
przeto z tego źródła dociec nief można, jakim ruchem jest 
ruch eteru sprawiający prąd galwaniczny. Ale ze zjawisk, 
jakie wywołuje prąd galwaniczny, oraz ze stosunku, w ja- 
kim pozostaje z ruchem magnetycznym, rodzaj ruchu od- 
gadnąć możua. Powiadamy, że elektryczność galwaniczna 



28 KABOL OOBECKI. 

jest Śrubowym ruchem eteru, ruchem, który się wedle prawa 
udzielania się ruchu przez uderzenie odbywa. Śrubowy ruch 
eteru postępuje od zynku zanurzonego do cieczy , z cieczy 
do miedzi zanurzonćj; z miedzi niezanurzonój przez drut 
łącznikowy do zynku niezanurzonego. Wedle kierunku ruchu 
oceniamy elektryczność dodatnią i ujemną. I tak, zkąd ruch 
wychodzi, tam będzie elektryczność dodatnia, a to miejsce 
do którego ruch wchodzi, będzie ujemnie elektrycznóm. Tym* 
sposobem zynk zanurzony, ciecz przy miedzi, miedź nieza- 
nurzona mają elektryczność dodatnią, a ciecz przy zynku, 
miedź zanurzona i zynk niezanurzony mają elektryczność 
ujemną. Na płycie zynkowśj , gdy się z góry do bateryi 
patrzymy, odbywa się śrubowy ruch eteru w kierunku, jak 
skazówka na zegarku ; ruch ten idzie od części płytki nie- 
zanurzonój na część zanurzoną, pobudzając do takiego sa- 
mego ruchu eter, znajdujący się w zakwaszonój wodzie, 
ruch w zakwaszono]' wodzie pobudza do takiego samego 
ruchu eter, znajdujący się na miedzi; z tćj przyczyny eter 
na miedzi niezanurzonćj ma ruch odwrotny jak skazówka 
na zegarku, mianowicie ruch postępujący w skrętach śru 
bowych z dołu do góry. Wedle tego zapatrywania, kieru 
nek prądu na jakimkolwiek łączniku, zawisł od tego, w ja 
kim kierunku śrubowy ruch się odbywa. Mając n. p. drut 
w pewnym południku geograficznym położony, powiadamy 
że prąd galwaniczny płynie z północy na południe, gdy 
cząstki eteru w dolnój części drutu, z zachodu na wschód 
uderzają; a prąd z południa na północ płynie, gdy cząstki 
eteru w dolnćj części drutu, ze wschodu na zachód 
uderzają. 

Podczas śrubowego ruchu eteru po drucie walcowym, 
każda cząstka eteru ma inny kierunek. Kierunek każdój 
cząstki eteru oznacza nam styczna ^ poprowadzona przez 
punkt zauważany do eliptycznego przecięcia drutu. Pod- 
czas śrubowego ruchu, który na około drutu się odbywa, 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ ROCHU ETERU. 29 

poraszają się nietylko cząstki etena, do powićrzchni drutu 
należące, lecz także cząstki eteru, które razem z powie- 
trzem powiśrzclmię dratu otaczają. Zauważmy na poprze- 
cznśm przecięciu O (Tab. III* fl^, 13) drutu walcowego cząstkę 
eteru a. Ta cząstka porusza się w kierunku aXy i podczas swego 
ruchu uderza na cząstkę h do powićrzchni drutu należącą, 
a przytćm na cząstkę c^ znajdującą się w powietrzu. Sku- 
tkiem ruchu cząstki c^ z powodu zwichniętćj równowagi 
nastąpić musi ruch cząstki d w tym samym kierunku ax. 
Ztąd widzimy, że na około drutu łącznikowego, przez 
który prąd galwaniczny płynie^ poruszają się cząstki eteru 
powietrza. Ruch cząstek eteru powietrza odbywa się w pe- 
wnej sferze działania, tak samo jak na drucie łącznikowym 
w kształcie linii śrubowej. Ten ruch staje się przyczyną 
zjawisk, które prąd galwaniczny na zewnątrz wywołać 
może- Aby ruch galwaniczny dokladnićj poznać pomyślmy 
sobie, że mamy liniję śrubową, wedle którćj uderzanie się 
cząstek odbywa, wyprostowaną. Na linii tćj (fig. 19) bę- 
dziemy mieć środkowe uderzanie si^ cząstek eteru. Ruch 
eteru zaczynać się musi od obu biegunów bateryi równo- 
cześnie- Gdy A jest biegunem dodatnim, a B biegunem 
ujemnym, natenczas cząstki eteru a^h^ c... zostaną w kie- 
runku AB potrącane, a cząstki a', h\ c\,. w tym samym 
kierunku pociągnięte. Przebieg ruchu jest następujący: 
1) W chwili powstawania prądu ruch postępuje w jedna- 
kowym kierunku od obu biegunów bateryi ku środkowemu 
przecięciu poprzecznemu drutu łącznikowego. 2) Żywa siła 
ruchu cząstek eteru, począwszy od obu biegunów bateryi 
do środkowego przecięcia poprzecznego drutu statecznie 
maleje, albowiem każda cząstka na następującą ukośnie 
uderza, a przytćm każda cząstka uderza na cząstkę eterU; 
który do powićrzchni drutu nie należy. B) Każda cząstka 
eteru przez poprzedzającą uderzona, lub od następującśj 
pociągnięta, cofa się po uderzeniu wstecz. To wsteczne 



30 



KAROL GÓRECKI. 



cofnięcie się cząstki osłabia uderzenie poprzedzającćj ; lub 
pociągnięcie następującśj. Cofnięcie się cząstki w chwili 
rozpoczynania się prądu jest wstecznym wspólprądem. 
4) Gdy drut łącznikowy w którymkolwiek miejscu prze- 
rwiemy lub od któregokolwiek bieguna odłączymy , naten- 
czas w chwili przerwania nie uderzy pićrwsza cząstka a; 
atoli następujące cząstki są w ruchU; zatćm po przerwaniu 
prądu nastąpić musi uderzenie od cząstki b. Uderzenie to 
postępuje w kierunku zgodnym z kierunkiem prądu głó- 
wnego. To uderzenie jest współprądem zgodnym. 

IX. Wzajemne działanie na siebie prądów galwanicznych. 

Dwa prądy galwaniczne mają jednakowy kierunek, 
gdy śrubowy ruch eteru na dwóch drutach wedle tego 
samego kierunku się odbywa, gdy np. ruch śrubowy w dol- 
nćj części drutów albo od lewśj ku prawój, albo od prawój 
ku lewój, się odbywa. Dwa prądy mają kierunki przeciwne, 
gdy ruchy śrubowe przeciwnie postępują, i tak n. p. na 
jednym drucie w dolnój części od lew6j ku prawćj, a na 
drugim drucie w doln6j części od prawój ku lewśj stronie. 
Zauważmy przecięcia poprzeczne dwóch drutów Ą i A' 
(fig. 20a), przez które prąd w jednakowym kierunku płynie. 
Eter powietrza, ruchem eteru drutów do ruchu pobudzony 
ma jednakowy kierunek. Skutkiem przeważającego kierunku 
zgodnego obydwa druty wzajemnie do siebie zbliżyć się 
muszą. Zauważmy poprzeczne przecięcia dwóch drutów B 
i JB' (flg. 20b), przez które prąd w przeciwnym kierunku 
płynie. Eter powietrza, ruchem eteru drutów do ruchu po- 
budzony ma kierunek przeciwny. Skutkiem przeważającego 
kierunku niezgodnego obydwa druty wzajemnie od siebie 
oddalić się muszą. Tak tedy dwa równoległe, lub nierówno- 
ległe prądy przyciągają się, gdy kierunki prądów są zgo- 
dne, a odpychają się, gdy kierunki prądów są niezgodne. 



k 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ EUCHU ETERU. 31 



X- Satenoid. 

Mamy drat, łączący bieguay bateryi, w południku 
geograficznym. Prąd płynie n. p, z północy na południe. 
W tym razie cząstki eteru w swym ruchu śrubowym, po- 
ruszają aię w dolnej części drntu z zachodu na wschód. 
Zwińmy ten drut w liniję śrubową w ten sposób, aby, gdy 
&ię z północy patrzymy, zwoje szły w kierunku odwrotnym 
względem ruchu skazo wek na zegarku. Tym sposobem, gdy się 
z północy patrzymy, prąd płynie po zwojach w kierunku odwro- 
tnym względem ruchu akazówek na zegarku, a gdy się z połu- 
dnia patrzymy, prąd płynie w kierunku takim jak skazówka 
na zegarku. Przecinamy cały zwój wzdłuż osi zwoju prosto- 
padle do poziomu, natenczas kółka a^ i, c, d (fig. 21) przed- 
stawiają nam górne przecięcia zwojów, a «', 6', c', d' dolne 
przecięcia zwojów. Poznajemy, że cząstki eteru, które po 
drucie w linii śrubowej się poruszają^ w przecięciach gór- 
nych mają kierunek odwrotny względem ruchu skazówek na ze- 
garku^ a w przecięciach dolnych kierunek taki jak skazówka 
na zegarku- Na kai^^dym pojedynczym skręcie śrubowym roz- 
różniamy stronę północną i stronę południową. W przypadku 
powyższym cząstki eteru powietrza przy północnśj stronie 
każdego skrętu poruszają się od osi NS na zewnątrz, a przy 
południowśj stronie każdego skrętu z powietrza do osi. 
Biorąc zwój drutu jako całość mieć będziemy na jednym 
końcowym skręcie ruch eteru od osi w powietrze, a na dru- 
gim końcowym skręcie, ruch eteru z powietrza do osi. 
Układ prądu, płynącego po drucie śrubowym, nazwano so- 
lenoidem. Ten koniec zwoju, gdzie ruch eteru od osi w po- 
wietrze postępuje, nazywa się pólnocaym biegunem sole- 
noidu, a koniec zwoju, gdzie ruch eteru z powietrza do osi 
postępuje, nazywa się południowym biegunem. Gdy prąd 
galwaniczny na tym samym zwoju z południa na północ 



32 



KAROL GÓRECKI. 



ptynie, natenczas następuje przemiana biegunów solenoidu. 
To samo będzie^ gdy drut; w kierunku skazówki na zegarku 
w liniję śrubową zwijać będziemy. Tak więc w każdym 
przypadku ten skręt ostatni, po którym prąd galwaniczny 
w kierunku odwrotnym względem skazówki na zegarku płynie, 
mieć będzie ruch eteru w kierunku od osi w powietrze, 
a skręt ostatni, po którym prąd tak samo jak skazówka 
na zegarku płynie, mieó będzie ruch eteru w kierunku 
z powietrza do osi zwoju. Poznajemy, że prąd galwaniczny, 
po śrubowym zwoju drutu płynący, ostatnim skrętom zwoju 
pewnych własności nadaje, które pod względem ruchu eteru, 
do biegunów magnesu pewne podobieństwo mają. Nie tru- 
dno teraz na podstawie ruchów eteru wykazać, że bieguny 
solenoidów względem siebie i względem magnesu zupełnie 
tak samo, jak bieguny dwóch magnesów się zachowują. 
Otóż (fig. 22). Bieguny północne dwóch solenoidów, albo 
biegun północny solenoidu i biegun północny magnesu wza- 
jemnie od siebie się oddalają, albowiem ruch eteru powie- 
trza, między obydwoma biegunami ma kierunki niezgodne. 

Południowe bieguny dwóch solenoidów, albo południowy 
biegun solenoidu i południowy biegun magnesu (fig. 23) 
wzajemnie od siebie się oddalają, albowiem kierunki ruchu 
eteru powietrza między obydwoma biegunami są niezgodne. 

Bóżnojmienne bieguny dwóch solenoidów albo n. p. 
północny biegun solenoidu i południowy biegun magnesu 
(fig. 24) wzajemnie się do siebie zbliżają, albowiem kie- 
runki ruchu eteru powietrza między obydwoma biegunami 
są zgodne. 



XI. Indukcyja magnetoelektryczna. 

Wiadomo, że sztaba żelazna, do któregokolwiek bie- 
guna magnesu zbliżona, staje się magnesem. Chociaż po- 
wstawanie magnetyzmu na całój sztabie żelaznój w nie- 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHTT ETERU. 33 

skończenie krótkim czasie się odbywa, to przecież na pod- 
stawie udzielania się ruchu możemy twierdzić, że ruch 
magnetyczny pićrwśj na tym końcu sztaby się zacznie, 
który do bieguna magnesu jest zbliżony, a dopiśro po pe- 
wnym czasie ruch eteru dalsze cząści sztaby ogarnie. Gdy 
magnes od sztaby żelaznćj oddalimy, to sztaba magnetyzm 
utracą. Jakkolwiek utrata magnetyzmu w nieskończenie 
krótkim czasie następuje, to również na podstawie udzie- 
lania się ruchu twierdzić możemy, że koniec sztaby żela- 
znej, od biegana magnesu odwrócony, na ramym ostatku 
magnetyzm utraci. Aby powstawanie i kończenie się ruchu 
magnetycznego poznać, przedstawmy sobie czt6ry kanały 
boczne j1, Ą (7, D (fig. 25), Tak tedy w chwili powsta- 
wania ruchu magnetycznego w kanale A pićrwśj ruch pój- 
dzie w kierunku ax a później dopiśro w kierunku hy, albo- 
wiem ac < hŁ * Tak samo w dalszych kanałach sztaby ; 
w kanale B piśrwśj powstanie ruch w kierunku aV, p6- 
źnićj w kierunku h^y^^ w kanale C pićrwśj w kierunku 
a' V, później w kierunku Ł'y ; w kanale B pićrwśj w kie- 
rankn a''V", późniśj w 6''y" i t d* W chwili kończenia 
się ruchu magnetycznego, w kanale A skończy się piórwćj 
ruch w kierunku ax a później w kierunku hy, w kanale B 
piśrwej się skończy w kieranku a'x\ a póżnićj w kierunku 
fty^ w kanale C pićrwój się skończy w kierunku a'V, 
a p&aniSj w kierunku 6"^", w kanale D piórwój się skoń- 
czy w kierunku a" V", a póżuiśj w kierunku 6"y" i t. d. 

Mamy teraz sztabkę żelazną nawiniętą cienkim dru- 
tem izolowanym* Podczas magnetycznego ruchu, mieć bę- 
dziemy na drucie ruch następujący: 1) W chwili powsta- 
wania ruchów w kanałach -4, B, C, D powstanie ruch 
eteru na poprzecznych przecięciach skrętów m m' m" m'" 
w kierunku , jak gkazówka na zegarku , ruch ten ogarnia 
wszystkie skręty drutu; ruch ten jestto prąd indukcyjny 
w chwili powstawania magnetyz mu. Uważając skręty drutu 

Wydi< inatem.-pn7Tp T, XI, C 






34 Karol górecki. 

za solenoidy mieó będziemy w chwili powstawania magne- 
tyzmu; na końcu solenoidu N biegun ujemny^ na końcu 8 
biegun dodatni. 2) Po pewnój chwilce występuje w kana- 
łach stopniowo ruch w kierunkach by, Vy\ 6'y', 6"y", 
który na poprzecznych przecięciach w, n', n", n'" cząstkom 
eteru nadaje ruchu w kierunku odwrotnym względem skazo wek 
na zegarku. Rzecz naturalna ; że w tym razie, gdy ruch 
magnetyczny całą sztabę ogarnął; nie może istnieć na dru- 
cie prąd galwaniczny, albowiem cząstki eteru na poprze- 
cznych przecięciach drutu w dwóch sobie przeciwnych kie- 
runkach do ruchu pobudzane zostają. 3) Gdy ruch magne- 
tyczny się kończy; natenczas stopniowo ustają ruchy w kie- 
runkach aXj aV, a"a;"; a"V", a ruchy w kierunkach hy^ 
^'y\ y'y'\ 6"y" stopniowo późniój się kończą. Otóż sku- 
tkiem tych ostatnich ruchóW; cząstki eteru na poprzecznych 
przecięciach w, w', n", n'" pobudzone zostaną do ruchu 
w kierunku odwrotnym względem skazówek na zegarku. Buch 
ten w chwili kończenia się magnetyzmu ogarnia wszystkie 
skręty, i objawia się nam , jako prąd indukcyjny w chwili 
ustawania ruchu magnetycznego. Uważając skręty drutu 
za solenoid; mieć będziemy w chwili kończenia się ruchu 
magnetycznego; na końcu solenoidu 'N biegun dodatni, a na 
końcu S biegun ujemny. 4) Gdy do sztaby żelaznćj zbli* 
żymy dodatni biegun magnesu ; natenczas cały przebieg 
ruchu, tak w sztabie żelaznćj jakotćż i na powićrzchni 
skrętów izolowanego drutu, będzie ten sam; a cała różnica 
polegać będzie na odwrotnym kierunku ruchu. 

XII. Indukcyja elektrodynamiczna. 

Mamy dwa zwoje; jeden z grubego, a drugi z cien- 
kiego drutu. Wkładamy jeden zwój w drugi. Ezecz obo- 
jętna, który ze zwojów wewnętrznym, a który zewnętrznym 
będzie. Dajmy na tO; że ]zwój z grubego drutu od strony ^ ma 



MAGlfETTZM JAKO RODZAJ RUCHU ETEKU. 35 

skręty w odwrotnym kiernnku względem skazówek na zegar- 
ko. Skoro cząstki etera na poprzecznych przecięciach -4, B, C, 
odwrotnie względem skazówek na zegarku^ a na poprzecznych 
przecięciach A\ B\ C\ jak akazówka na zegarka poruszają 
się, natenczas skr^t grnbego drntu po stronie N ma wła- 
sności dodatniego bieguna solenoidu, a po stronie S uje- 
mnego bieguna solenoidu. Skoro tedy na grubym skręcie 
prąd galwaniczny powstaje i ustaje, ruchy eteru będą na- 
stępujące: 1) W chwili powstawania prądu, cząstki eteru 
powietrza odnośnie do przecięć J. i 4' (Tab. IV. fig. 26)pi6rw6j 
zostaną poruszone w kierunkach mx i m'x'j a późniśj w kie- 
runkach rp i r'p' ; odnośnie do poprzecznych przecięć BiB' 
pićrwćj w kierunkach hb i n's\ a późniśj w kierunkach 
su i sV; odnośnie do przecięć C i O piśrwśj w kierun- 
kach pv i p'v* a p6źni6j w kierunkach ąt i ą't\ (Kierunki 
ry, f^y% su^ s^u\ ąi, ą't' nie należą do poprzecznych przecięć 
j1, A\ Bf B% Cj <7, są one dalszym ciągiem skrętów śru- 
bowych). 2) Podczas kończenia się prądu, odnośnie do po- 
przecznych przeciąć A i A% pierwśj się skończy ruch eteru 
w kierunkach mx i »iV a później w kierunkach ry i r^y' ; 
odnośnie do przecięć Bi B* pićrwćj się skończy ruch w kie- 
runkach m i «y^ a p6źniśj w kierunkach su i sV; od- 
nośnie do poprzecznych przecięć C i C pićrwśj się kończy 
ruch w kierunkach pv i pV% a późniśj w kierunkach qł 
i (i't\ 3) Gdy prąd galwaniczny powstaje^ natenczas sku- 
tkiem stopniowo po sobie następujących ruchów w kierun- 
kach mx^ m'x* y n^j bV, p% p'v% cząstki eteru na poprze- 
cznych przecięciach x, x\ 0j b\ v^ v* zastaną pobudzone do 
ruchu takiegOj źe ruch ten ogarnia cały skręt z cienkiego 
drutu, który po stronie B ma własność ąjemnego bieguna 
solenoidu. Ten , prąd na cienkim drucie jestto prąd indu- 
kcyjny, pojawiający się w chwili powstawania prądu. 
4) Gdy prąd galwaniczy cały zwój z grubego drutu ogar- 
ną!, natenczas na cienkim drucie prąd galwaniczny istnieć 



1 



36 



KABOL GOEECKL 



nie może; albowiem prócz ruchów w kierunkach fnx, mV, 
n0, nV, pVf pV istnieje ruch w kierunkach ry, r^y', suj 
s'u'f qty gY, który cząstki eteru na cienkim drucie w kie- 
runku przeciwnym poruszyć usiłuje. 5) Gdy prąd galwa- 
niczny na zwoju z grubego drutu się kończy, natenczas 
ruchy w kierunkach mx, mV, ng, nV, pv, pV kolejno ustają, 
a ruchy w kierunkach ry, r'y', su, s'u', qt, g'^' kolejno są 
same czynne. Skutkiem tych ruchów cząstki eteru na 
poprzecznych przecięciach y, y\ u, u*, i, i* zostaną do ruchu 
pobudzone. Buch ten ogarnia cały zwój z cienkiego drutu, 
a ruch ten nadaje skrętom na końcu ^ własności dodatniego 
bieguna solenoidu. Buch ten jest prądem indukcyjnym, po- 
wstającym w chwili ustania prądu galwanicznego, prąd 
ten co do kierunku zgadza się z prądem głównym. 6) Skoro 
na zwoju grubego drutu kierunek prądu galwanicznego 
zmienimy, natenczas cały przebieg ruchu będzie ten sam, 
a różnica polegać będzie tylko na odwrotnym kierunku 
ruchu. 7) Wszelkie wzmocnienie prądu głównego wywołać 
musi prąd indukcyjny piórwszego rodzaju, albowiem wzmo- 
cniony ruch eteru postępować musi od piśrwszego skrętu 
do następnych, a w tym razie ruchy w kierunkach mx, 
m^x^ i t. d. są silniejsze niż ruchy eteru w kierunkach ry 
i r'y' i t. d. Wszelkie osłabienie prądu głównego wywołać 
musi prąd indukcyjny drugiego rodzaju, albowiem osłabie- 
nie ruchu eteru postępować musi od piórwszego skrętu do 
następnych, a w tym przypadku ruchy w kierunkach mx, 
mV i t. d. są słabsze niż ruchy eteru w kierunkach ry 
i r'y' i t. d. To samo dzieje się podczas wzmocnienia i osła- 
bienia magnetyzmu. 8) GŁdy do otworu cewki, nawiniętśj 
cienkim drutem zamkniętym, dodatni biegun solenoidu lub 
magnesu wsuwamy, natenczas falom eteru, z solenoidu lub 
magnesu wychodzącym, nadajemy samćm wsuwaniem kie- 
runek z dołu do góry ukośny. Ten ruch eteru wytwarza 
na cienkim drucie prąd indukcyjny piórwszego rodzaju. 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 37 

A gdy z o twór a cewki biegun dodatni solenoidu lab ma- 
gnesu wysuwamy^ natenczas falom etern nadajemy kierunek 
z góry na dól nfcośny* Ten ruch eteru wytwarza na cien- 
kim drucie zamkniętym prąd indukcyjny drugiego rodzaju. 
&dy do otworu cewki biegun ujemny magnesu lub solenoidu 
wsuwamy, to samćm wsuwaniem nadajemy falom eteru pły- 
nącym do magnesu lub solenoidu kierunek z góry na dół 
ukośny, a gdy ten sam biegun z otworu cewki wysuwamy, 
natenczas falom eteru, kierunek z dołu do góry nadajemy. 
W piśrwszym przypadku fale eteru wywołują na cienkim 
drucie zamkniętym prąd indukcyjny pierwszego rodzaju, 
w drugim zaś przypadku wywołują prąd indukcyjny dru- 
giego rodzaju. 

XI 11 Wpływ prądu galwanicznego na kierunek igły 
magnetycznej. 

1) Dajmy na to^ że ns (fig. 27) przedstawia nam drut, 
w płaszczyźnie południka magnetycznego leżący. Prąd gal- 
waniczny płynie w kierunku nsy a więc z północy na po- 
łudnie. Rucb śrubowy eteru w górnśj części drutu idzie 
od wschodu na zachód. NS przedstawia nam igłę magne- 
tyczną zboczenia, w płaszczyźnie południka magnetycznego 
leżącą. Igła magnetyczua znajduje się w tym przypadku nad 
drutem nsj a więc nad płaszczyzną rysunku dy i d^y^ są 
kierunki ruchu eteru, wychodzące z bieguna dodatniego, 
es i e'je' są kierunki ruchu ujemnego bieguna magnesu ; cw, 
/i, c'u\ fx' są kierunki ruchu cząstek eteru, które w kie- 
runku od wschodu na zachód skutkiem działania prądu gal- 
wanicznego do ruchu pobudzone zostały. Ponieważ ruch 
eteru od magnesu w kierunku dy, z ruchem prądu galwa- 
nicznego w kierunku fx jest zgodny, a z drugiśj strony 
kierunki ruchów eteru dy i m są niezgodne, przeto w kie- 
runku strzadtki r ciśnienie eteru większe, niż po drugiój 



38 



KABOL GÓRECKI. 



stronie. Ponieważ kierunki ruchów ez i cV są zgodne, a po 
drugiój stronie kierunki e'z' i fx' są niezgodne, przeto ci-* 
śnienie eteru w kierunku strzałki s na igłę magnetyczną 
większe; niż po drugiój stronie. W skutek działania ci- 
śnień w kierunku r \ s, igła magnetyczna poruszyć się 
i pod wpływem działania dwóch sił bliźnich w kierunku 
prostopadłym do drutu ns ustawić się musi. W tym przy- 
padku biegun północny igły zwróconym będzie na zachód. 
(Działania ziemskiego ruchu magnetycznego na igłę ma- 
gnetyczną nie bierzemy na uwagę). 

2) Drut ns (fig. 28) leży w płaszczyźnie południka 
magnetycznego; a prąd galwaniczny płynie w kierunku sn^ 
a więc z południa na północ. Cząstki eteru, odbywające 
śrubowy ruch po drucie łącznikowym poruszają się w gór- 
nśj części drutu z zachodu na wschód. Magnes NS znajduje 
się nad prądem, a więc nad płaszczyzną rysunku. Ponieważ 
kierunki ruchów dy i cw są zgodne a fx i dy niezgodne, 
przeto ciśnienie eteru na igłę magnetyczną w kierunku 
strzałki r większe, niż po drugićj stronie. Ponieważ kie- 
runki ruchów eV i fx^ są zgodne, a en c'u' niezgodne, 
przeto ciśnienie eteru w kierunku strzałki s większe, niż 
po drngićj stronie. Igła magnetyczna pod wpływem ciśnień 
eteru, jako pod wpływem działania dwóch sił bliźnich, 
w kierunku strzałek r i s poruszyć się i prostopadle do ns 
ustawić się musi. W tym razie biegun północny igły ma- 
gnetycznój zwraca się na wschód. 

3) Drut ns (fig. 29) leży w płaszczyźnie południka 
magnetycznego. Prąd galwaniczny płynie w kierunku »5, 
a więc z północy na południe. Igła magnetyczna znajduje 
się pod drutem n5, a więc pod spodem płaszczyzny rysunku. 
Obecnie na igłę magnetyczną działa ruch eteru, na dolnój 
części drutu się znajdującego. Kierunek śrubowego ruchu 
eteru w dolnćj części drutu idzie z zachodu na wschód. 
Ponieważ kierunki ruchów dy i ot« są zgodne, a kierunki 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 39 

dy i fx są niezgodne, przeto ciśnienie eteru na igłę ma- 
gnetyczną w kierunku strzałki r jest większe, niż' po dru- 
giśj stronie. Ponieważ kierunki ruchów e'z' i fx' są zgodne, 
a kierunki ez i c'u' niezgodne, przeto ciśnienie eteru na igłę 
magnetyczną w kierunku strzałki s, jest większe, niż ci- 
śnienie po drugićj stronie. Igła magnetyczna pod wpływem 
ciśnień eteru, jako dwóch sił bliźnich, w kierunku strzałek 
r i s poruszyć się, i prostopadle do drutu ns ustawić się 
musi. W tym przypadku północny biegun igły magnety- 
cznój zwraca się na wschód. 

4) Drut ns (fig. 30) leży w płaszczyźnie południka 
magnetycznego. Prąd galwaniczny płynie w kierunku sn, 
a więc z południa na północ. Igła magnetyczna NS znaj- 
duje się pod drutem, a więc pod spodem płaszczyzny ry- 
sunku. Obecnie działa na igłę magnetyczną ruch eteru 
z dolnój części drutu. Kierunek śrubowego ruchu cząstek 
eteru w dolnój części drutu idzie ze wschodu na zachód. 
Ponieważ kierunki ruchów dfy' i fx są zgodne, a kierunki 
% i cte są niezgodne, przeto ciśnienie eteru na igłę ma- 
gnetyczną w kierunku strzałki r większe, aniżeli ciśnienie 
eteru po drugiój stronie. Ponieważ kierunki ruchów eis i du* 
są zgodne, a kierunki eV i fx* są niezgodne, przeto ci- 
śnienie eteru w kierunku strzałki s jest większe, aniżeli 
ciśnienie po drugiśj stronie. Igła magnetyczna pod wpły- 
wem ciśnień eteru, jako dwóch sił bliźnich, w kierunku 
strzałek sir poruszyć się i prostopadle do drutu ns usta- 
wić się musi. W tym przypadku północny biegun igły ma- 
gnetycznój zwraca się na zachód. 

Te cztśry przypadki, wpływ prądu galwanicznego na 
kierunek igły magnetycznej wskazujące, są z doświadcze- 
niem, oraz z regułą Ampeba zgodne. 



40 KAROL GÓRECKI. 

XIV. Elektromagnetyzm. 

Mamy sztabę żelazną, owiniętą drutem izolowanym 
w ten sposób, w jaki się zawsze elektromagnes obwija. SN 
(fig. 31) przedstawia nam przecięcie sztaby wzdłuż osi gI6 
wnśj, a kółka -4, A\ B, B! przecięcia poprzeczne dwóch 
skrętów, na końcach sztaby się znajdujących. Dajmy na to, 
że sztaba żelazna w południku magnetycznym leży, oraz, 
że skręt drutu odstrony N ma kierunek odwrotny względem 
skazówek na zegarku, następnie, że prąd galwaniczny temu 
skrętowi własności dodatniego bieguna solenoidu nadaje. 
W tym przypadku śrubowy ruch eteru, na około drutu 
w dolnych zwojach postępuje, jak skazówka na zegarku, 
a w górnych zwojach odwrotnie względem skazówek na ze- 
garku. Wi6my, że skutkiem śrubowego ruchu eteru, który na 
powierzchni drutu się znajduje, także i eter powietrza w kie- 
runku stycznym do drutu poruszać się musi. Na każdćm 
poprzecznym przecięciu drutu znajduje się tylko jeden kie- 
runek styczny, w jakim się eter powietrza porusza. Za- 
uważmy tylko te kierunki, które do końcowych kanałów są 
równoległe, albowiem to, co o nich powiemy, to samo da 
się powiedzieć o innych kierunkach ruchu. Otóż ruch eteru 
w kierunkach aa?, aV, hy, Vy\ równoległych do ścian ka- 
nałów końcowych, działa z całą swą dzielnością. Cząstki 
eteru powietrza odpływając w kierunkach ax i aV, wywo- 
łują taki sam ruch eteru, znajdującego się w kanałach a 
i a^ ; tak samo cząstki eteru powietrza, poruszające się 
w kierunkach hy i Vy', a więc z powietrza do sztaby, wy- 
wołują taki sam ruch w kanałach y i y\ Bucby eteru 
w kierunku C0 i &z' działają przeciwnie ruchom w kierun- 
kach ax i aV. Ponieważ jednak kierunki tych ruchów pa- 
dają na odpowiednie ściany kanałów pod kątem ostrym, 
przeto te ruchy tylko sw6mi składowymi ruchami skute- 
cznie działać mogą. Działanie ruchów w kierunku c» i c'z^ 



Rozpci SprawQii¥ydiIAMUmiej.¥Krab¥ie. Tom XL 

Eg. i. 



Jigh. 



Fig.2. 






Litogr. akad. M. Salba y( Krakowie. 



Rozpti Spra¥oz(ł.¥ydil AkacLUmiej.w Krakowie. Tom H. 




JV 



-> * o TL 



JT 



VT 



^^^ 



i/ 



y* 



/i>. /« 



7t 



Tab.n. 




^' ^' Zo. 







Łitogr. akad. M. Salba t/^ trakowie. 



1 



Ro2pti SprawoiiWydil Akaillmiej.w Kratom Tom XL 




Tab.BL 



^ _^ Iig.19. _^ ^ ^ ^ ^ ^ 

)OOOOOOOOOOOQO 



i C et 



rf' e- ł' <Ł* 




Litogr. akad. M. Salba v Krala)vie. 



Rozpci 8pra¥oid.¥ydiI AkaiIImiej.¥ KrabmTom H 




HffM. 





i^ 



J — ^ 



f 



f 



TabK 



->JC XLj 



V 



*i^' 



-*^^ 




-/' 



I 




Litogr. akdd.M.Salba^ Krakowie. 



'^■^1 



J 



MAGNETYZM JAKO RODZAJ RUCHU ETERU. 41 

tylko na osłabienie ruchów w kierunku ax i a'x' wpływa, 
a wcale ruchów w kierunku ax i aV nie niweczy. Otóż 
z ruchów eteru w kanałach a i a' się odbywających, po- 
znajemy, że ruch ze sztaby w powietrze przeważa. Po- 
nieważ to samo do każdój pary kanałów się oduosi, przeto 
powiedzieć możemy, że na połówce ON ruch eteru ze sztaby 
w powietrze istnieje, czyli, że połówka ON ma magnetyzm 
dodatni. Buch eteru w kierunkach du i dTu' działa w kie- 
runkach, kierunkom hy i Vy* przeciwnych. Ponieważ ruch 
w kierunkach du i d'u' tylko składową równoległą działa, 
przeto dzielność ruchu w kierunkach by i Vy' przeważa. 
To samo da się powiedzieć o ruchach eteru, które się 
w innych parach kanałów połówki SO odbywają. Tym spo- 
sobem, na połówce 08 przeważa ruch z powietrza do 
sztaby. Tak więc widzimy, że połówka 80 ma magnetyzm 
ujemny. Tak tedy sztaba żelazna, owinięta drutem, przez 
który prąd galwaniczny płynie, staje się magnesem. 

Im większa jest odległość między kierunkami ax i cg^ 
tćm większa różnica między ilością ruchu w kanałach a i g. 
Z tćj przyczyny do wzbudzania elektromagnetyzmu używa 
się dość grubych drutów. Za nadto grube druty elektro- 
magnetyzm osłabiają, albowiem w tym razie zmniejsza się 
liczba kanałów, ruchem eteru zaatakowanych. Zwoje drutu, 
które się blisko kanału poprzecznego znajdują, nie przy- 
czyniają się wcale do wzmocnienia elektromagnetyzmu, 
w tych bowiem miejscach, kanały są do osi głównćj prawie 
prostopadłe. Ruch eteru pochodzący z prądu galwanicznego 
działając na dwa kanały równolegle, nie może wcale ruchu 
magnetycznego w sztabie żelaznćj wywołać, albowiem w tym 
razie jednakowe działanie w kierunkach przeciwnych wza- 
jemnie zniweczyć się musi. 

Pisałem w 8tamsławowie w miesiącu 8tycmiu 1883. 



Wydz. matem.-przyr. T. XI. 



1 



o przejściu zmiennycli prądów 

przez elektrolity* 



Napisał 
Kazimierz Ołeabski. 



Prawo Ohma I stwierdzone tylu doświadczeniami dla 
metalicznych łączników, nie jest jeszcze w cafój ogólności 
okazanóm dla elektrolitów. W przypadka prądów utrwa* 
lonych nie ulega ono i ta żadn^' wątpliwości , ale bardzo 
ograniczone są dotąd doświadczenia, odnoszące się do prą- 
dów szybkich, czy to zmieniających kierunek w niezmiernie 
małych ustępach czasu, czy t6ż wprawdzie jednokierunko- 
wych ale nadzwyczaj krótkotrwałych, słowem prądów z in- 
duktoryjów albo bateryj lejdejskich. Jak wiadomo z do- 
świadczeń BiESSA ^) w słabo przewodzących cieczach, nie- 
należących przecież wcale do izolatorów, między śpiczastemi 
elektrodami, prądy tego rodzaju są zdolne dać iskry, t. j« 
rozbrojenie może nastąpić w sposób gwałtowny a nie przez 
przewodnictwo. Mogłoby to samo już nasunąć pytanie czy 
opór tych płynów dla prądów zmiennych nie jest niezwykle 



^) tfber die dekłrische Funkenentladung in Flussigkeiłen 
Fogg. Ann. B. 102. 



o PRZEJŚCIU ZMIENNTCH PR4DÓW PRZEZ ELKTROUTY. 48 

wielki, a doświadczenia Herwiga ^) wskazały na pewne 
meregalarności , nawet kiedy nie ma iskier i kiedy prąd 
przepływa w sposób ciągły. Z tycb poszukiwań wynika, 
że przynajmniój dla cieczy tak przewodzących, jak woda 
destylowana lab bardzo jrozwodnione rozczyny soli i kwasów, 
dla prądów zmiennych i bardzo silnych prawa Ohma za 
okazane uważać nie można, jakkolwiek nie sądzimy aby 
one zarazem z pewnością dowodziły zboczeń od tegoż prawa. 
Wchodzą tu bowiem w grę inne okolicznośd niezupełnie 
znane, mianowicie w doświadczeniach Herwiga tak zawiłe 
zjawiska, jak oscylacyje elektryczne i polaryzacyja, i nie 
pozwalają nic stanowczego orzec z tych doświadczeń o sto- 
sowaniu się prawa Ohma do tych gwałtownych prądów 
w elektrolitach. 

Inaczój ma się rzecz z doświadczeniami Obkrbecka'), 
robionemi rozczynem witryjolu miedziowego i kwasu siar- 
kowego. Rozczyny te nie były bardzo rozwodnione, nale- 
żały owszem do dobrze przewodzących cieczy. Przez nie 
przechodziły słabe prądy zmieniające kierunek kilkadziesiąt 
tysięcy razy na sekundę. Opór tych cieczy dał się obliczyć 
w sposób ścisły i dał się oddzielić od zjawisk polaryzacyi. 
Z tych doświadczeń wyprowadził Oberbeck ten wniosek, 
że opór stawiany przez ciecze prądom szybko zmieniającym 
kierunek zależy od szybkości tychże zmian i jest mniejt- 
szym kiedy więcój oscylacyj przypada na sekundę, do tego 
stopnia, że n. p. opór witryjolu miedziowego dla prądów 
24,000 razy zmieniających kierunek wynosił zaledwie y. 
oporu tegoż samego rozczynu dla prądów oscyląjącjch 6,100 
razy na sekundę. 



O Durchgang słarJeer Inducłionsstrome durch Flussighdtm 

Pogg. Ann. B. 159. 
•) Untersuchungen uber schnell wechselnde elektr. Stroma 

Wied. Ąnn. B. 71. 



44 KAZIMIERZ OLEAKSKL 

Mielibyśmy zat§m zboczenie od prawa Ohma, ale do- 
piero dla prądów tysiące razy na sekundę zmieniającycli 
kierunek, bo do powolniejszych, jak setki oecylacyj wyko- 
nywających z pewnością prawo Ohma stosować możemy. 
Wiómy o tćm z doświadczeń Kohłrausoha, kt6re zarazem 
podały najdokładniejszą metodę oznaczania oporu galwani- 
cznego płynów. Z dragićj strony naprowadzają pewne wnioski 
z elektromagnetycznój teoryi światła ') na przjrpuszczenie, 
że słabe siły elektrobodźcze , zmieniające kierunek setki 
bilijonów razy na sekundę, nie są w stanie wzbudzić prą- 
dów w elektrolitach. Ponieważ to przypuszczenie może być 
prawdziwćm, tćm więcój uzasadnionćm jest pytanie, gdzie 
leży granica między znanemi prawami a temi mniemanemi 
nieregularnościami. 

Dla bardzo zmiennych prądów pewne nieregularności 
nie byłyby zresztą nieprawdopodobne i bez trudności wy- 
tłumaczyćby się dały. Wiadomo, że szukana nieraz, jak- 
kolwiek zawsze bezskutecznie, zboczeń od prawa Ohma dla 
prądów indukcyjnych przepływających łączniki metaliczne, 
w nadziei natrafienia na masę elektryczności. Gdyby w isto- 
cie elektryczność była materyją bezwładną, wprawienie j6j 
w ruch ze stanu spoczynku wymagałoby pracy, naturalnie 
niezawiśle od tćj już znanćj, zależnćj od elektrodynami- 
cznego potencyjału łącznika. Prawo Ohma doznałoby w tym 
razie modyfikacyi, któraby doświadczalnie mogła być spra- 
wdzoną; elektrodynamiczny potencyjał łącznika byłby po- 
zornie większym, niż jest w istocie. Podobnych zboczeń 
o wiele łatwićj oczekiwalibyśmy dla indukcyjnych prądów 
w cieczach, gdzie ruch elektryczny złączony jest z ruchem 
materyi bezwladnćj, gdzie zatóm wprawienie w ruch mo- 
lekułów niezawodnie wymaga pracy. Zwłaszcza, ponieważ 



1 



*) Maxwell: Treałise on electr, and magn. Oaford 1881, 
VoL II, pag. 405. 



1 



o PEZEJŚCIU ZMIENNYCH PK^DÓW PRZEZ ELEKTROLITY, 45 

płyny przewodzą wyłącznie elektrolitycznie albo przynaj- 
mniej ich przewodnictwo metaliczne jest stosunkowo bardzo 
małóm; wpływ bezwładności molekuło w na ruch elektry- 
czny jest prawdopodobny. Ale z przyczyny tego rodzaju 
spodziśwać się można wcale odmiennych zboczeń; prądy 
szybsze o krótszym czasie oscylacyi powinny trudnićj prze- 
chodzić przez elektrolit od prądów powolniejszych. Wynik 
z wspomnianych doświadczeń, wyprowadzony przez Obeb- 
BECKA jest wprost przeciwny. 

W obec tśj niepewności względem tak zasadniczego 
prawa nie moźnaby mówić o oporze galwanicznym elektro- 
litów dla prądów zmiennych. Ściśle zdefinłjowany, opór mie- 
rzony za pomocą prądów utrwalonych, nie dałby się stosować 
do prądów nagłych i krótkotrwałych. W dalszym ciągu 
wypadnie nam jednak wciągnąć w zakres naszego rozumo- 
wania dotyczącego właśnie takich prądów, opór cieczy 
w znaczeniu jego ścisłój deflnicyi, uważaliśmy więc, że po- 
trzeba nam zająć się mniemanemi zboczeuiami od prawa 
Ohma, a niemogąc nic podać o elektrolitach słabo przewo- 
dzących, jak woda destylowana, alkohol i t. d., będziemy 
w stanie w pewnych granicach odpowiedzieć na pytanie co 
do cieczy dobrze przewodzących. Gdyby się okazało, że 
prądy w dobrze przewodzących płynach nie stosują się do 
prawa Ohma tóm więcój wolno to przypuszczać o gorzśj 
przewodzących, wynik przeciwny powinien ostrzegać aby 
zboczeniem od prawa Ohma u złych przewodników nie tłu- 
maczyć zjawisk, mających może inną zupełnie przyczynę. 



Dla cieczy dobrze przewodzących nie trudno rozstrzy- 
gnąć postawione pytanie z pomocą najprostszych doświad- 
czeń i przyrządów. Riess używał termometru elektrycznego, 
Aby znałeś ć opory stawiane przez łączniki metaliczne prą- 



46 TrA7.i MrfeiŁZ OLEABSKI, 

dom rozbrajającym butelki lejdejskie. Podobnie można po* 
równywaó opór cieczy z oporem metalicznym. Zrobiłem więc 
kilka doświadczeń, w których wyznaczywszy poprzednie 
galwanometrycznie kolumnę witryjoln miedziowego ^ posia- 
dającą równy opór co dany drut z nowego sróbra/ zamiast 
tego ostatniego wprowadzałem w łącznik ciecz o równym 
oporze dla prądów utrwalonych. Gdyby dla nagłego prądu 
z butelki lejdejskiój opór cieczy był różnym od oporu drutu^ 
odczytane przesunięcia kolumny termometrycznój byłyby 
także różne. 

Wyrównanie galwanometryczne oporów cieczy i drutu 
poprzedzało bezpośrednio doświadczenia, robione w pokoju 
obszernym wśród nieznacznych zmian temperatury. Stan ter- 
mometru, którego kulę osłoniłem dla odwrócenia ciepła pro- 
mieniującego, odczytywałem przez lunetę z odległości około 
3 m. Zaznaczam jeszcze, że chociaż opory cieczy i di*atu 
są równe, łączniki nie są identyczne, mianowicie elektro* 
dynamiczny potencyjał łącznika jest większy kiedy płyn 
zastąpiony jest drutem. Różnica ta sprawia małą różnicę 
w rozbrojeniu bateryi, mianowicie przebieg prądu nie jest 
w obydwu przypadkach zupełnie jednaki, i może być po- 
wodem, że nie ta sama część naboju w obydwu przypad- 
kach ulegnie rozbrojeniu. Przypuścimy to tóm łatwiój przy 
oscylacyjnym rozbrojeniu im lepiój sobie unaocznimy, że fale 
elektryczne kolejno w przeciwnych kierunkach biegnące 
tylko wtenczas potrafią w kształcie iskry przebyć przerwę 
łącznika, kiedy mają jeszcze dostateczne natężenie, i że 
nie jest obojętnóm na którćj fali rozbrojenie się urywa. Aby 
uniknąć różnic ztąd pochodzących, dobrze jest umieścić 
w łączniku kilka metrów drutu miedzianego, który nie 
wiele dodając oporu, powiększa elektrodynamiczny poten- 
cyjał łącznika i sprawia, że różnica między potencyjałami 
łączników z oporem płynnym i z oporem wyłącznie meta- 
licznym jest stosunkowo mniejszą. Rozbrojenie następowało 



— 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PR4DÓW PRZEZ ELEKTROŁITT. 47 

kolejno przez drat i przez witryjol miedziowy, zmiany po- 
łożenia 8kaz6wki termometrycznćj były następujące: 
Drut roz.CaS04 Drut roz.CaS04 Drat roz.CaS04 Drat roz.CaSO^ 
51-0 BIB 48B 480 602 49-*2 61-0 BOB 
47-6 490 48-0 49-2 BOO BO-8 482 51-7 

Średnie: dla dratn 49'8; dla rozczynn CoSO^ 500. 

W kilku doświadczeniach użyłem rozczynn witryjolu 
cynkowego dającego, jak wiadomo , między amalgamowa- 
nemi elektrodami cynkowemi bardzo nieznaczną polaryza- 
cyję- Mogłem teraz znaleśc kolumnę rozczynn posiadającą 
równy op6r co dany drut z dokładnością, niedającą się 
osięgnąó dla witryjolu miedziowego bez użycia elektrody- 
namometru. Z dziesięciu obserwacyj wypadły średnie prze- 
sunięć skazówki termometrycznćj dla drutu 68*2 dla wi- 
tryjolu 67*8. Nie tylko więc nie natrafiamy na żadne nie- 
regnlamości, ale pokazuje się, że można nawet z pomocą 
elektrycznego termometru mierzyć opory płynów dobrze 
przewodzących. Dla cieczy dających silną polaryzacyję może 
to być nieraz praktycznóm, kiedy nie chodzi o wielką do- 
kładność, lub kiedy nie ma pod ręką elektrodynamometru. 

Źadnój zatóm nie ulega wątpliwości, że dla tych prądów 
niemniój zmiennych co do czasowego przebiegu, jak prądy 
przez Oberbecka wzbudzane, opory cieczy, jak witryjol mie- 
dziowy lub cynkowy niezbyt rozwodniony, wcale się nie ró- 
żnią od oporów tych cieczy dla prądów utrwalonych. Warunki 
doświadczenia były tak dobrane, że prądy były oscylacyjne. 
Pojemność bateryi rozbrajanój wynosiła około 0*01 mikrofar., 
oprócz całego łącznika około 4 j. r., a potencyjał elektro- 

dynamiczny był mniejszym od 90 , jak można było 

przybliżenie ocenić. Ztąd zaś wynika, że prąd zmieniał 
przynajmniój milijon razy na sekundę kierunek, czas oscy- 
lacyi był około 50 razy mniejszym niż dla prądów najwięcój 



#^rTT|^H 



48 



KAZIMIERZ OLEARSKI. 



oscylacyj na sekundę robiących w doświadczeniach Ober- 

BECKA. 

Prócz tćj ostatnićj zaś widzimy między prądami na- 
szymi a tamtćmi tylko jedne jeszcze różnicę, tę miano- 
wicie, że pićrwsze były o wiele silniejsze, potencyjal ba- 
teryi rozpoczynający rozbrojenie byt tysiące razy większym 
od potencyjałów, do których nabijały się kondensatory w do- 
świadczeniach Oberbecka. Nie mogąc przypisać tój osta- 
tnićj różnicy tak różnego zachowania się oporów cieczy, 
zająłem się bliższóm wglądnieniem w piękne chociaż nie- 
liczne doświadczenia Oberbecka. Na teoryję tych doświad- 
czeń podaną przez ich autora nie mogę się zgodzić; okażę 
następnie, że prowadzą one do wniosków wcale odmiennych. 
Odsyłając co do urządzenia doświadczeń do zacytowano]' 
rozprawy, powiem tu w tym względzie tylko to, co konie- 
cznie potrzebne do zrozumienia dalszego ciągu. 

W zwoju Zy któ- 
rego jeden koniec po- 
łączony z ziemią a dru- 
gi albo odosobniony 
albo połączony z kon- 
densatorem K wzbu- 
dza się przez indukcyję 
prądy peryjodyczne 
nabijające kolejno do- 
datnio i igemnie kon- 
densator. Sam zwój. 
Fig. 1. mianowicie sąsiednie 

warstwy drutu działają tśż jako kondensator, tak, że oscy- 
lacyje powstają i wtedy, kiedy koniec B jest izolowany. 
Stosownie urządzone wahadło służy do połączenia ńa krótki 
czas kondensatora z elektrometrem w nadzwyczaj małą, 
zresztą dowolną chwilę po wzbudzeniu prądów. Tym spo- 
sobem daje się znaleśó czas peryjodu i wielkość tłumienia 




nemta 



o PRZEJŚCIU ZMIENNTCH PRĄDÓw PRZEZ ELEKTROLITY. 49 

elektrycznych oscylacyj. Między końcem A zwoju umieści! 
Oberbeck rurkę z rozczynem witryjolo miedziowego lub 
kwasu siarkowego. Okazało się^ że nie wpływa to na czas 
oscylacyi ale wywióra wpływ na ich tłumienie. 

Należy tu dobrze zważać na tę okoliczność, że przez 
ciecz, którój opór ma być mierzony, przechodzą tylko prądy 
nabijające kondensator K. Prądy zaś nabijające sam zwój 
krążą w nim samym; na wewnętrznych i zewnętrznych 
warstwach jego drutu gromadzą się różnoimienne elektry- 
czności, rozdział ich i ruch elektryczności odbywa się prze- 
ważnie w drucie samego zwoju. Tylko ponieważ warstwy 
wewnętrzne są bliższe zwoju wzbudzającego (indukującego), 
potencyjał końca A nie będzie ściśle równym zeru i ruch 
elektryczny przeniesie się w małćj części na ciecz. Nie 
można oznaczyć o ile ona w tym ruchu elektrycznym udział 
bierze i jest tćż to słabą stroną i jednćm ze źródeł błędów 
tych doświadczeń. Tłumaczą te uwagi dla czego wpływ 
cieczy jest mały dopóki do zwoju nie jest dołączony kon- 
densator i dowodzą, że z przyrostu logarytmicznych uby- 
tków w tym razie ^) nie można obliczać oporów cieczy 
w sposób, jak to uczynił Oberbeck. 

W tych zaś przypadkach > kiedy mamy kondensator 
obok zwoju, zjawisko jest zawilsze. W łączniku dwa koła 
dają się w myśli odróżnić, jedno ze zwoju samego, drugie 
obejmujące nadto opór płynny i połączenie za pośrednictwem 
ziemi, w piórwszóm z nich krąży prąd nabijający zwój, 
w drugiśm dołączony kondensator. Możemy więc z góry 
spodziśwać się interferencyj tych oscylacyj, okaże się jednak, 
że w warunkach doświadczeń obydwa prądy miały ten sam 
czas wahnienia i składały się tóm samćm na prąd jeden. 
Oznaczmy przez c^ pojemność zwoju (jako kondensatora), 
przez k pojemność dołączonego kondensatora, przez w opór 



^) 1 i 2 kolumna 2ój tablicy, str. 216, L c. 
Wyds. matem.-przyr. T. XL 



"%i'v ^pifi^B 



60 



Kazimierz OLEAiteKl. 



zwoju, p jego własny potencyjał elektrodynamiczny, x opór 
witryjola mied/iowego, y opór kwasu siarkowego, Ą po- 
tencyjał kondensatora, tOj potencyjał zwoju, t. j. różnicę 
potencyjału na jego wewnętrznych i zewnętrznycli war- 
stwach, a otrzymamy zrównania ruchu elektrycznego o na- 
tężeniu ii w piórwszćm kole, a e, w drugióm kole 
w kształcie: 

di . ^ . X . . di^ 



(I) 



0=P Yt +C«' + ^^*i H-P -^ +K +«Si + V^2'« 



dt 



<> = ? ^ +«-*. +/» ^ +»», + <5, 



Uwzględniliśmy przytóm możliwość wpływu polaryzacyi 

elektrod (wyrazem q I \di)^ sposób jak to uczynił Ober- 

BECK; potencyjał elektrodynamiczny każdego z kół równie 
lak potencyjał koła piórwszego względem drugiego przy- 
jęliśmy przybliżenie równym p. Na wyrażenie \ i \ mamy 
zrównania : 

, d^, , (b. . da)a 



dt ^ r 



gdzie r i p oznaczają bardzo znaczne opory warstw izolu- 
jących zwoju i kondensatora od b)^ i o), spełniają następujące 

zrównania w których — y Ą di opuszczamy ; (q, jak się 

okaże, nie jest wielkićm, zatćm to uproszczenie jest dozwolone) : 



(5) 



, d * (O, , r , \ , . ?> n « w, 



w 



dt* 



+[-.+^]^'-+^P+^'+^]+ 



(Oj 



>=pk ^^ 



dt* +(«'*+ 

d 



P\d&^ 



-PCt 



p J dł 

+r''«+T)^r-+7'-«+(^-+"y) 



d<' 



^^ 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCrr PR4DÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 51 

(I) 



Podstawiwszy w ostatnich zrównaniach: 



0= 



otrzymujemy dla ia: 

pkv.'+ [(cu;+x)k+^y+l+qk+'^, pc, v.*+[wc,+ ^y+ ^ 

pV_|. [,<,A+ A]^4. ^ , pc, (.'+(«; C.+ -^) l*+i+ -^ 
albo wprowadziwszy skrócenia: 

9 ^ 9 ' '^i H~* 

0=pxkc,v.'+pc,bv.'Ą-\wc,l>Ą-xk[l-\-^)-\-^a-ir^y 

+ ('+T)« + f- '"^ 

Wystarczy zastanowić się nad znaczeniem wyrazów 
w spółczynnikach ostatniego zrównania, aby poznać, że spóN 
czynnik pierwszy (przy |x^) jest bardzo mały w obec dru- 
giego i w obec trzeciego, a ten ostatni bardzo mały w po- 
równaniu z ostatnim (przy ja^). W mierze elektromagnety- 
cznćj pojemności zwykłych kondensatorów są niezmiernie 
małe, co sprawia, że xky wc^ jest małśm, r, p są zaś wielkie. 
Prowadzi to naprzód do znalezienia granic jednego piór- 
wiastka danego zrównania i do przybliżonego obliczenia 
dwu drugich pierwiastków. 

Pićrwiastek piórwszy [Aj jest mniejszy od r- t. j. 



.oo<[Xi < — 



xk 



Dwa drugie pierwiastki znajdziemy opuszczając w zró- 
wnaniu (4) wyraz piśrwszy i wyrażając przybliżenie ja* 



1 



52 



KAZimĆBZ OLEARSKI. 



Z reszty zrównania. Wartość tę należy wstawić w piśrwszy 
wyraz zrównania (4) przez co to ostatnie sprowadza się 
do stopnia drugiego. 

Postępowanie takie jest dozwolone^ ponieważ wyzna- 
czając JA nawet ze zrównania: pc[i.*+lzizO, przekonywamy 
się za podstawieniem tćj wartości do zrównania (4J że wy- 
razy mnożone przez [x' i [jl są bardzo małe w obec 1. W przy- 
bliżonój wartości na ja* bierzemy zresztą za a i 6 jedność, od 

którśj się one nieznacznie różnią ; — i — w obec jedności 

r p 

pomijamy. 

Po tych uproszczeniach dochodzimy ostatecznie do 

związku : 

(5){ +^wc,b-xk(l+^)+p(-^ + -^)-xJc^y 
Potencyjał kondensatora wyraża się więc według zrównań (I) 



-•kt 



gdzie : 



Ą =Ae ' sin i^Y "'"*'') ■*"^'* 



./'' 



(6) 






ó PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PRĄDÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 53 

Co do zrównania (II) zaznaczamy jeszcze^ że bezwzględna 
wartość [Aj, jak się okazuje z granic, które znaleźliśmy dla 

tój iMci, jest bardzo wielką względem -^, prąd więc 

jednokierunkowy wyrażony w zrównaniu (II) przez Ae 
doznaje nierównie silniejszego tłamienia niż oscylacyje od- 
powiadające piśrwszemu wyrazowi prawśj strony tegoż 
zrównania. Ztąd pochodzi, że prąd ten w niezmiernie kró- 
tkiój chwili przebiega i niknie nie wywiórając wpływa na 
ilości obserwowane. 

W przypadka kiedy z łącznika opór płynny usunięty: 



v^V 



1^ 



V r p 

Doświadczenia o okazały naprzód, że \1Ą — ^j'* i 

/+-Vj ^* różnią się nieznacznie od jedności i jako czyn- 
niki mogą być pominięte , dalój, że r= T^ t. j. dołączenie 
oporu płynnego nie zmienia czasu oscylacyi. Wnosimy ztąd, 
że wolno z dostatecznym przybliżeniem założyć: 
a=/, l — l, B—l 

co okzuje, że polaryzacyja elektrod w obec indukcyjnych 
sił elektrobodźczych była nieznaczną, — i — podobnie jak 

— i — również są bardzo małe i mogą być w powyższych 
wzorach opuszczone '). 



^) 1. c.y Btr. 216. 

') Ponieważ doświadczenia były robione zwojem używanym 

przez Schillera (ExperimenL Untersuch. uber elekłr. 

Schmng. Pogg, Ann. B. 152) można, korzystając z jego 



5i 



KAZIMIĆRZ OLBARSKI. 



Skrócenia te upraszczają znacznie zrównania (6), które 

zestawione z równaniami (7) pozwalają obliczyć — . Jeżeli, 

zachowując znak x dla oporu rozczynu witryjolu miedzio- 
wego, oznaczymy przez y opór rozczynu kwasu siarkowego^ 
czas wahnienia odpowiedni kondensatorowi o pojemności k 
przez T,, odnośne logarytmiczne ubytki a,,.p,, f, według 
tego czy łącznik wyłącznie metaliczny, czy tćź zawióra 
witryjol lub kwas siarkowy, a wszystkie te ilości opatrzymy 
znakiem 3 dla kondensatora o pojemności k\ wreszcie przez 
Tj rozumiemy czas wahnienia dla samego zwoju (oznacza- 
ny piórwój przez 'Ą) dojdziemy do związków: 



(8) 






y _ Kri 
p 



«.) 



T» 






i podobnych ze znakami dolnymi 3 zamiast 2. 

Wzory te dają za podstawieniem wartości ') dla prąda 
lOdOO razy na sekundę zmieniającego kierunek : 



— = 3370, 
P 



-^ = 7060 
P 



oznaczenia wielkości — (str. 547) i obliczając z doświad- 
czeń Obbbbecka (str. 216) — , — , — (p' opór szkła 

P P P 

w dmgim kondensatorze) ocenió — , — i t d. również jak 

SD dC 

— y — . Są one nieznaczne i na czas wahnienia nie mo- 

gły wpływać, w sposób dający się doświadczalnie stwierdzić. 

r o o' 
— , — , — podał Oberbeck ^str. 228) przez pomyłkę 

w stosunku około 1:10 za małe. 
O 1. C.J str. 216. 



ł> fRZEJSClU ZMlfiNNXCH PRADÓW Ptó^KŻ ElLBlKTROLItY. 55 

dla prądu o 6100 wahnieniach: 

^—3500, ^ = 7090. 
P P 

Bóżnica oporów kwasu siarkowego jest bardzo małą, 
a dla witryjola. jakkolwiek znaczniejsza nie upoważnia do 
wniosku, który (z tych doświadczeń) wyciągnięto. Obliczy- 
liśmy te doświadczenia ściśle dla tego, że są jedyne w swo- 
im rodzaju, a pomimo przeszło 47o niezgodności piśrwszćj 
i drugiśj wartości oporu witryjolu miedziowego, sądzimy, że 
wskazują metodę mierzenia oporów płynnych, którśj zaletą 
jest wyrugowanie wpływu polaryzacyi. Co do pytania o za- 
chowanie się cieczy względem zmiennych prądów, zapisu- 
jemy w rezultacie tych uwag i poprzedzających doświad- 
czeń, że opór galwaniczny elektrolitów tego ro- 
dź aj u jak witryjol miedziowy, kwas siarkowy itd. 
nie zbyt rozcieńczony, jest ten sam dlaprądów 
zmiennych, nawet milijon razy na sekundę zmie- 
niających kierunek, nie chcąc bynajmniej przesądzać 
czy rzecz ma się podobnie u cieczy bardzo słabo przewo- 
dzących. 



II. 

Przekonawszy się w rozdziale poprzedzającym, że ani 
nieregularności co do oporów , ani tóż w ogóle zboczeń od 
prawa Ohma w granicach zakreślonych nie ma powodu 
przypuszczać, zajmiemy się zjawiskami polegającemi wpra- 
wdzie nie na oscylacyjach elektrycznych ale na prądach 
bardzo zmiennych co do natężenia. Ta ostatnia różnica nie 
jest naturalnie zasadniczą i nie przeszkadza zastosować 
i tu prawa Ohma. 

Poprzednio podałem ') doświadczenia mierzące różnicę 



*) O elektrycznych oscylacyjach T. VII Pamiętn. Akad. Urn. 
w Krakowie. 



56 



KAZIUIŹRZ OLEABSKf. 



^ 



potencyjafa w dwu miejscach łącznika, przez który prze- 
pływał prąd rozbrajający bateryję lejdejską. Podobne do 
nicłi są te, z których tym razem krótką zdam sprawę. W łą- 
czniku znajdowały się i w tym przypadku dwa mikrometry 
do mierzenia dalekości bicia iskier; kule drugiego mają 
także łącznik uboczny. Ale, kiedy w doświadczeniach piórwój 
opisanych łącznik był metaliczny, zawiórał on w zajmują- 
cych nas obecnie doświadczeniach płynne opory stosunkowo 
znaczne, jeden między mikrometrami, drugi w łączniku mię- 




Fig. 2. 
dzy kulami drugiego mikrometru. Figura 2 objaśnia urzą- 
dzenie doświadczeń. B oznacza bateryję lejdejską, którój 
zewnętrzna okładka stale była odprowadzoną do ziemia 



i 




o 1»11ZEJŚCIU ZMIENNYCH PR^DÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 57 

JK/, JUZ/ oznaczają mikrometry Pj,Pj opory płynne. Bateryję 
nabijałem machiną Yan Mabuma, kiedy potencyjał na j6j 
okładce wewnętrznój osięgnął dostateczną wielkość; nastę- 
powało rozbrojenie ; zależało następnie od wielkości oporów, 
czy pokazywała się iskra między kulami a, b drugiego mikro- 
nietru ^). Podobnie, jak uczyniliśmy w poprzednim przy- 
padku dla łącznika metalicznego , wyprowadzimy z teoryi 
rozbrojenia bateryi lejdejskiśj i dlą warunków obecnie nas 
zajmującego zadania, wyrażenie na różnicę potencyjału kul 
a i b. Zrobimy przytćm niektóre ułatwiające przypuszczenia; 
uważamy naprzód łącznik za jednolity. Pomijamy dalćj tę 
okoliczność; że prąd rozchodzi się z pewną skończoną chy- 
żością; jest ona z jedn6j strony bardzo wielką, z drngićj 
strony nasz łącznik nie jest właściwie jednolity i jest nawet 
przerwany w mikrometrze pierwszym, a w obec tych ró- 
żnic między warunkami doświadczeń i przypuszczeniami 
teoryi uw:9ględnianie cbyżości rozchodzenia się fal elektry- 
cznych nie miałoby znaczenia^). 



*) W dalszym ciągu ten mikrometr (MII) nazywamy zawsze 
mikrom^em drn^ipi. 

') Tego rodzaju ułatwienie rachunku uważające chyżość roz- 
chodzenia elektryczności za nieskończenie wielką, zawióra 
przypuszczenie nieciągłoóci potencyjału na łączniku w chwili 
początkowej rozbrojenia i^zzOf mianowicie różnica poten- 
cyjału dwu miejsc łącjsnika; v np. skacze od O do wartości 
skończonój, jak się to okazuje z powyższych zrównań da- 
jących dhk łzizO wartość sk.ońc^cną, kiedy w istocie po- 
tencyjał na kulach drugiego mikrometru od O (dla tzizO) 
w sposób ciągły wzrasta. Z powoda znaczno} bardzo cby- 
żości elektrycznego ruchu wzrost ten jest niezmiernie prędki, 
ale tćż n^ef^awo^nie bardzo zależny od ruchu elektrycznego 
w przerwie łącznika między kulami mikrometru piórwszego 
czyli od nieznanego dotąd prawie zupełnie mechanizmu 
iskry. Podobnie ma się rzecz co do naszych rozumowań 
w przypadku oscylacyj elektrycznych. (O elektrycznych 
OBcyL 1. c). 

Wydz. matem.-przyr. T. XŁ 8 



^T,Jt-/* <ś .VI t. V^ ^ł 



68 



I^A^IMIERZ OLEAllSKi. 



Łącznik między kulami a i & nazywamy kołem wspól- 
nćm; przez koło całe rozumiemy cały okrąg przewodzący 
między okładkami bateryi (a zatem wraz z kołem wspóinćm). 

C, F, i, TT, P oznaczają pojemność i potencyjał ba- 
teryi, natężenie prądu, opór i potencyjał elektrodynamiczny 
kota całego, podobne znaczenie mają «', tp, p dla koła wspól- 
nego, wreszcie c jest pojemnością kul mikrometru pojętych 
jako kondensator, v ich potencyjałem. 
Zważając że: 

7 ridV dv 

i myśląc sobie w kole wspóinćm te dwa prądy obok siebie 
otrzymujemy zrównania rucbn elektrycznego: 



(») 



. ^dV , ^(i»F . dv ^ d'v . 



dt» 



dt 



dt* 



w których opaścimy wyrazy zawierające e (bardzo matą po- 
jemnośó) jako czynnik. Po prostom przerobienia otrzymu- 
jemy: 

Warunek największości potencyjału v od którćj zależy do- 
niosłość iskry w drugim mikrometrze, t.j. -tt- =0 daje 
z uwzględnieniem zrównań (a) 
(c) 0=pP^ + (wP-Wp)iV+WC^). 

Ostatnie zrównanie skombinowane z równaniem (6) pro- 
wadzi do związku: 



(d) 



w ^ ^ p dV 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PRĄDÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 59 



V znajduje się wiadomym sposobem ze zrównań (a) i z wa- 
runków granicznych. Jest mianowicie : 



2v 



(e^' -«^'*)' 



gdzie: 



V 4P' PC 

j. _J_v (i_JKA — K 

*~ 2 " \ 2P^r "*— " aP' 

Ograniczamy się następnie do tego przypadku, kiedy W 

4P 
jest tak wielkiśm a P tak małśm, że -y,,, jest bardzo 

małą ilością, którćj pićrwszą tylko potęgę zatrzymujemy 
a wyższe pomijamy. Ztąd 

__W 1 ( P \ 

^~ 2P WC \ W'C) ' 



2P WC V W"C'> 

_J(. P \t 

C 

e 



'-ii 2_V 



we" 



p \t 



dt WC \ ^ WU)f \ 

P V W'Cf 



--i-d--— V 

CW\ W'C) 



— e 



] 



(e) 



W zrównaniu (d) należy podstawić otrzymane na 



60 



KAZIMIŻRZ OLEARSKI. 



r i 



dV 
dt 



wyrażenia a następnie wyznaczyć ł z warunku (c). 



Wykonanie działań prowadzi do następującej wartości dla t: 



= 4'(^+ww)'''( 



\i+ 



y 



w*c 



pW (, 8pW 
wP 



V wP ) W*C \) 



którą w ogólności, ponieważ -y,.., jest matóm według 
przypuszczenia, wolno pisać: 

Kiedy wP — Wp<0,v ma największą wartość dla 
t =: O, późnićj ciągle maleje. Nie potrzeba jednak odróżniać 
przypadków tvP — Wp^O, gdyż za podstawieniem odpo- 
wiednich wartości do zrównania [d) przekonywamy się że: 



(9) 



w 



max, V ^ -^^ffr K 
W 



z pominięciem bardzo matych ilości i zupełnie niezawiśle 
czy Wp — wP^O. Pochodzi to ztąd, że dla w? P — Wp > O 

P 



otrzymujemy właściwie: 

(h) 



W'C 



max, V = 



w ^' \ WC^wP-pW)] 



w 



którato ostatnia ilość dla niknącego -^njp dąży do -^ F^. 

p 

Przeciwnie ma się rzecz gdy -==2^ nie jest małśm, kiedy 

tśż zarazem do prostych wyników w ogóle przyjść nie 
można. 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PR4DÓW PKZEZ ELEKTROLITY. 61 

Od wyrażonego w2ofem (g) max. potencyjata zależy 
btópośt^dnió doniosłość iskry w dk*Qgim mikrometrze. Urzą* 
dzeMe i wykonanie dośWiadcTżeń ^), mających okazać o ile 
podana analiza odpowiada zjawiskom, było podobne do opi^ 
^ne^ó poprzMnio w przypadku oscylacyj elektrycznych. 
Odnosi się tó zarazem do poprawek, które trzeba było 
żróbió t póWćfdOy że doniosłość iskier nie bywa ściśle pro- 
pof<^yjoi^alną do różnicy potencyjata na ktllach mikrometru. 

Có do proporcyjonalności długości •) iskier w pićr- 
Wszym i dfugiiń ttiikromettźe, wskazanśj wzorem (g), przy- 
taczattt parę doświadczeń w których rozbrajana bateryja 
miała pojemność 166.10"* inikrofar., opory kół wspólnego 
i całego były dobrane w dtósunku 6:8. 

Tab. 1. 
Doniosłość iskry w Doniósł, iskry w 2 mikr. 

piórw. mikrom. Obserw. Obliczon. 

6-77 mm. 6-25 •) mm. 

4-52 i, 3*48 „ 3-60 mm. 

3-40 „ 2-70 „ 2^63 ^ 

2-28 ;, 1-80 , 1-75 „ 

WMłog wzoru nasisego nie zależy dalćj długość iskry 
od pojemności bateryi; w istocie zmniejszenie tćjże do 
69.10"* młkrofar. wtyńi Względzie żadliśjr6żnii*.y nie sprawiło. 

^) Doświadczenia te wykonałem jnft preed dłuftBzym CEasem 
w Instytucie fizycznym w Berlinie pod kierunkiem Prof. 
Hełmhołtza. 

■) Ńie pdtl^aebuję prawie dodawać, że tylko dla skrócenia 
używam wyrażenia ^długość isbry^ w znaczeniu najwię- 
kszój długości iskry czyli dalekości bicia iskier. 

') Oznaczałem dla długości iskry granice różniące się o 0*05 
w niektórych razach o 0*1 mm.^ średnią z nich przyjmo- 
wałem za doniosłość iskry i uwzględniałem poprawkę wziętą 
względem tćj długości iskry, podług którśj są obrachowane 
,,długości obliczone^ a zatćm w obecnym przykładzie wzglę- 
dem 5-25. 



62 KAZIMIERZ 0LEAB8KI. 

Nawet kiedy z mikrometrem dragim połączony jest 
kondensator długości iskier są proporcyjonalne; dołączy- 
liśmy n. p. butelkę o pojemności 32*10"'^ mikrof., w warun- 
kach powyższych odpowiadały wtedy: 

dłagości iskry w 1 mikrom. 6*77 mm., iskra długa 4*05 mm. w 2 mikr. 

2-26 „ » 1-25 „ 

Znaczniejszą różnicę między obserwowaną a obliczoną 
długością iskry otrzymałem, gdy cały opór płynny umie- 
ściłem w kole wspólnóm, tj. kiedy po za kołem wspólnśm 
znajdowały się tylko druty o nieznacznym stosunkowo opo* 
rze. Zostawiwszy mikrometr drugi w połączeniu z butelką 
o podanój pojemności znalazłem: 

Dł. iskry w 1 m. Obserw. dł. w 2 m. Obi. dł. iskry w 2 m. 

6-77 mm. 11-03 mm. 

2-26 » 4-40 „ 3-67 mm. 

Odpowiednio zaś odłączywszy butelkę od drugiego mikrom. 
6-77 mm. 10-3 mm. 

2-26 „ 3-85 „ 3-43 mm. 

W przytoczonych dotąd doświadczeniach elektrolitem 
była woda destylowana. 

Chcąc zobaczyć; jak zależy długość iskry od oporów 
koła wspólnego i całego, umięi^ciłem w łączniku dwie wa- 
nienki z rozwodnionym rozczynem witryjolu zynkowego 
(50 cm.' nasyconego rozczynu na litr wody destylowanćj). 
Naczynia te^ jedno w kole wspólnóm, drugie w reszcie 
łącznika między piórwszym i drugim mikrometrem, były tak 
napełnione, że równój odległości między elektrodami (z amal- 
gamowanego zynku) ^) w pićrwszóm i drugióm naczyniu 
odpowiadały kolumny witryjolu o jednakim oporze. Zbliże- 
nie elektrod w kole wspólnśm i równoczesne oddalenie o ten 



^) Używałem elektrod tak szerokich aby je tylko można wy- 
godnie poruszać w wanienkach. Ich powierzchnia zanu- 
rzona wynosiła kilkanaście lub kilkadziesiąt cm.'. 



o PRZEJŚCIU ZMlENKtCn PR^dÓW PRŻEŹ ELfiKtftOLlTY. 63 

sam odstęp w drugićj wanience, zmniejszało tylko opór koła 
wspólnegO; nie zmieniając oporu koła całego. Tym sposobem 
w doświadczeniach objętych jedną tablicą posiada TF zawsze 
tę same wielkość. Długość iskry w piśrwszym mikrometrze 
we wszystkich w dalszym ciągu podanych doświadczeniach 
wynosiła 6-77 mm. 

Tab. 2. 

Długość iskry w 2 mikr. 

Obserw. Oblicz. 

wznW 4-97 mm. 

7 
w = —W 4-25 „ 4-34 mm. 

w = ^W 2-43 , 2-48 „ 

w = ^W 0-52 „ 0-62. n 

Pojemność bateryi była tu jak poprzednio 166-10"* 

mikrof. Opór W wynosił 167 j. r., prócz tego znajdowało 

się w kole wspólnćm 37 cm. drutu służącego do połączeń, 

o promieniu 0*4 mm. ; w reszcie łącznika 2,5 m. takiegoż 

drutu i 13,3 m. grubszego o promieniu 0-75 mm. Z tych 

danych można ocenić elektrodynamiczny potencyjał łącznika 

P 
i przybliżenie obliczyć ^ . Okazuje się, że: 

10-5 P 11-5 

120 ^ W'C ^ 120 ' 

P 
Pomimo że ^p^, nie jest bardzo małóm, sprawdza się 

proporcyjonalność do oporu koła wspólnego. Długości iskier są 
zresztą w pewnym, od w niezależnym stosunku, mniejsze niż 
je podaje wzór (g). Pochodzić to może ztąd, że nie wszystkie 
pnsypuszczenia teoretyczne odpowiadają ściśle rzeczywistości, 
łącznik jest przerwany w mikrometrze pićrwszym; a może 



64 



KAZIMIERZ 0LH:4RSK(. 



P P 

tśź, że -^iTT nie jest bardzo matóm. Przyjmując -^mpr 
= jj znajdujemy: 

_P_ 

f P ivP x g^' _4_ 

\ CW wP—lVp) — 5 • 

Wypadałaby zatśm według wzoru (h) dla w=,W do- 
niosłość iskry 5*4 mm. kiedy w istocie wynosi blisko 6 mm. 
p 
K*®dy riwi j^st jes«c?e większśm niż w podanym 

przykładzie, różnica między obserwowana a obliczoną nawet 
wzorem (A) naj większością potencyjału v jest jeszcze większą. 

P 1 

Dla w=W-=,118 j. r., -^^^ = -^1 daje wzór fZ) długość 

iskry 5 1 mm., kiedy obserwawana wynosiła przeszła 4*4 mm. 
Już z tych względów interesujące były doświadczenia tćm 
tylko różniące się od poprzedzających, że witryjol zynkowy 
był 10 razy więcój rozwodniony (około 4 cm.' nasyconego 
rozczynu Znl^O^ na litr wody destylowanej) i w ogóle opory 
były znacznie większe. W całym łączniku opór wynosił 
1260 j. r., zresztą warunki jak poprzednio. 



Tab. 3. 





Obserw. 


w=iW 


6-73 mm 


«,=-|Tr 


4-26 „ 


.=\w 


3-46 „ 


w=\w 


0-90 „ 



Długość iskry w 2 mikr. 
Oblicz. 



4*28 mm. 



3-37 



84 



o PRZEJŚCIU ZMIEimYCH PRĄDÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 66 

W tym przypadku nietylko max.v jest proporcyjonal- 
nśm do w^ ale zdaje się zupełnie odpowiadać wzorowi (gy 
Tymczasem potrzeba było tylko zmienić urządzenie łącznika, 
aby się przekonać, że, chociaż W pozostaje niezmiennśm, 
samo różne urządzenie łącznika na długość iskry znacznie 
wpływa. Przemieniłem łączniki prowadzące od mikrometru 
drugiego do okładki bateryi ; drutem łączącym pićrwej mi- 
krometr drugi z zewnętrzną okładką bateryi połączyłeiii 
teraz zewnętrzną okładkę i odwrotnie. Drut prowadzący 
pierwćj od mikrometru drugiego do wewnętrznej okładki 
byt dłuższym; mikrometr pićrwszy znajdował się zawsze 
przy wewnętrznej okładce. Z tą zmianą otrzymałem: 

Tab. 4. 

Długość iskry w mikr. 2. 







Obserw. 




Oblicz. 


w=W 




5-52 mm. 






»=|-1F 




2-38 „ 




2-76 mm. 


.=Łw 




0-93 „ 




1-02. „ 


Poucza ten 


przykład, że z jednćj strony 


proporcyjo- 


nalność max.v do w i 


w tych warunkach 


się 


sprawdza , 



z drugiej strony iskry są znacznie krótsze niż gdyby się 
wzór {g) w zupełności stosował. Sądzę, że ta ostatnia nie- 
zgodność ztąd pochodzi, że nasz łącznik nie jest jednolity ale 
złożony z cieczy i metalu a nadto przerwany. Ta przerwa sta- 
wiając prawdopodobnie w piśrwszśj chwili rozbrojenia znaczny 
opór, może wiele wpływać na przebieg prądu. Niejednolity 
skład łącznika jest zarazem przyczyną innego ciekawego 
zjawiska. Przyłączenie kondensatora do kul mikrometru 
drugiego w ogóle długość iskier skraca, w pewnych jednak- 
że warunkach bardzo widocznie ją powiększa. I tak, gdy 
Wydz. tnatenL-przyr. T. XI. 9 



1 



66 



Kazimierz olearskl 



pojemność dołączonego kondensatora wynosiła 32'10~^ mikr., 
wśród warunków zresztą zupełnie podobnycłi, jak w do- 
świadczeniacli objętych Tab. 3 znałazłem: 

Tab. 5. 

dla w:=iW długość iskry 9-6 mm., bez kond. 6-7 mm. 
13 



» «'=i^'' 


» 


6-2 


» 


» 


6-7 


„ u>=^W „ 


» 


4-3 


n 


» 


4-3 


„ w=i^W „ 


>y 


2-3 


n 


» 


2-5 


» u>=^-^W„ 


n 


1-3 


n 


n 


1-7 



Z początku, kiedy cały opór płynny znajdował się 
w kole wspólnćm, kondensator znacznie powiększył donio- 
słość iskry; w miarę im opór koła wspólnego był mniej- 
szy, a zatćm t6ż opór w reszcie łącznika większy, wpływ 
kondensatora był najpiórw nieznaczniejszym, nareszcie obja- 
wił się przeciwnie zmniejszeniem dalekości bicia iskier. 
Podobnie rzecz się ma wśród urządzenia doświadczeń od- 
powiadającego Tab. 4, gdzie dla w:=iW długość iskry 
wzrosła od 5*6 do 9*5 mm. po przyłączeniu tegoż samego 
co poprzednio kondensatora do kul mikrometru drugiego. 
Kiedy opór koła wspólnego wynosił połowę oporu całego łą- 
cznika (zatćm w'=-^ W^j ? bez kondensatora iskra docho- 
dziła do 2*38 mm., następnie zniżały ją stopniowo konden- 
satory : 



o pojem. 7-510-^ m. f. do 1*98 mm. 
„ 12-8-10-6 ^ ^ 1-82 „ 
„ 3210-s „ « 1-6 . 



o pojem. 3-3-10-^ m. f. do 2.30 mm. 

, 4-1-10-6 ^ ^ 2-20 

„ 4-710-* „ „ 2-15 

„ 5-5-10-5 „ „ 2-08 

Nie zadziwia nas wcale to obniżenie potencyjału spra- 
wione przez kondensator ; tłómaczy się owszem łatwo z uwagi, 



k 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PRĄDÓW PRZEZ ELEKLROLlTY. G7 

że Z jednej strony elektryczność, znajdując pomieszczenie 
w kondensatorze, osięga mniejszy potencyjał, z drugiój strony 
sądzić trzeba, że iskra w tym razie przychodzi do skutku 
w chwili późniejszćj niż bez kondensatora a zatćm tłumie- 
nie fali elektrycznśj. także znaczniejszy wpływ wywrzeć 
może. Natomiast powiększenie doniosłości iskry, tak zna* 
czne gdy łącznik poza kołem wspólnóm składa się z sa- 
mych drutów, jest więcśj niespodzićwane. Bliską analogiję 
ma to zjawisko w odpowiednićm, dostrzeżonym już dla me- 
talicznych łączników '). Tam polega skutek kondensatora 
na interferencyjach oscylacyj, jednój przebiegającej koło 
całe, drugićj koło wspólne. W warunkach naszych obecnych 
doświadczeń, z powodu znacznego oporu elektrolitu, o oscy- 
lacyjach w kole wspólnóm, podobnie jak w kole całćm zbio- 
rowo uwaźanćm; nie ma mowy. Ale łatwo pojąć, że jeżeli 
oscylacyje odbywają się w pojedynczych metalicznych czę- 
ściach łącznika, między kondensatorem a bateryją, sprawią 
powiększenie potencyjału na płytach kondensatora i na po- 
łączonym z tymże mikrometrze drugim. Pomyślmy sobie 
elektryczność dodatnią z wewnętrznej, a ujemną z zewnę- 
trznej okładki odpływające do kondensatora; równocześnie 
spływają one w części z tegoż ostatniego przez elektrolit, 
w chwili jednak kiedy prąd w częściach łącznika między 
bateryją a kondensatorem maleje, siła elektrobodźcza in- 
dukcyi prowadzi elektryczność do kondensatora nawet gdy 
różnica potencyjałów na płytach kondensatora i okładkach 
bateryi sama przez się sprawiałaby przeciwny ruch elektry- 
czny. Tłómaczy to z jednśj strony , że potencyjał konden- 
satora może przewyższyć potencyjał bateryi, z drugiej 
strony pewny ztąd wniosek ^ że, jeżeli rozbrojenie konden- 
satora przez mikrometr drugi nie nastąpi, w następnój 
chwili mamy przelewanie elektryczności napowrót do ba- 



*) O elektrycznych oscylacyjach rozdz. II. 



68 KAZIMIERZ OLfiAKSKI. 

teryi. Takie pewnego rodzaju zatamowanie elektryczności 
przez elektrolit; tlómaczące się jednak zupełnie zadawał- 
niająco poprzedzającemi uwagami, napotkaliśmy , nie dołą- 
czając nawet kondensatora do mikrometru drugiego, w tym 
razie kiedy elektrolit jeszcze słabiśj niż poprzednio prze- 
wodził. Zamiast rozwodnionego witryjolu zynkowego wzię- 
liśmy wodę destylowaną, opór całego łącznika wynosił 
około 73.000 j. r., zresztą warunki doświadczenia odpowia- 
dały Tab. 3. Otrzymaliśmy w tym razie umieszczając cały 
opór płynny w kole wspólnóm tak długie iskry jak po- 
przednio tylko z pomocą kondensatora: 

Tab. 6. . 



Długość iskry 


Dłngość iskry 


Obs. Obi. 


Obs. Obi. 


w=.W 9-7 mm. SOmm. 


w=.Ą-W 2-95 mm 3-00 mi 
o 


«, = ||f6-83 „ 6-5 » 


w= \ w 2-05 „ 200 „ 

4 


u; = -|-TF4-80 „ 5-0 „ 


w = ^Wl-2^ 



Dowodzi ten przykład naprzód, że i w tym przypadku, 
wśród równych zresztą warunków długość iskry jest pro- 
porcyjonalną do oporu w^ jednakże wtedy tylko, kiedy opór 
poza kołem wspólnćm nie jest małą częścią oporu całego. 

Wpływ kondensatora (o pojem. 32-10"^ m. f.) był po- 
dobny do opisanego powyżój dla witryjolu zynkowego, po- 
większał on mianowicie długość iskry do 11-0 mm. kiedy 

5 
wz=: Wy zmniejszał ją zaś bardzo znacznie, gdy w;=: — TF 

3 
i u? = -^ TT, w piórwszym razie do 1"5 mm., w drugim 

o 

do 0*68 mm. 



o PRZEJŚCIU ZMIENNYCH PRĄDÓW PRZEZ ELEKTROLITY. 69 

Wypada jeszcze podnieść, że, kiedy w kole współiiem 
znajduje się bardzo wielki opór cieczy źle przewodzącśj, 
jak poprzednio woda destylowana, reszta zaś łącznika jest 
metaliczna i posiada opór nieznaczny, dalsze powiększenie 
oporu koła wspólnego wpływa nieznacznie na długość iskry. 
Wśród urządzenia łącznika w tćm tylko różnego od poprze- 
dzającego, że drut po za kotem wspólnćm był o ^ m. kró- 
tszy, a opór koła wspólnego m;=: TF=i 51000 j. r. długość 
iskier wynosiła 93 mm. , po odłączeniu zaś elektrolitu od 
mikrometru drugiego, co właściwie odpowiada m;=oo, do- 
chodziła 9*4 mm. 

Z tych wszystkich doświadczeń okazuje się, jak dla 
niejednorodnych łączników jest zjawisko zawiłćm i zależy 
nie tylko od głównego prądu przepływającego elektrolit, ale 
od oscylacyj na pojedynczych częściach łącznika. Ma to 
szczególne znaczenie dla praktycznych wyników z naszych 
doświadczeń. Nasuwa się sama ta myśl, że na związku 
zachodzącym między długością iskry a oporem koła wspól- 
nego można oprzeć metodę oznaczania albo racz6j porówny- 
wania oporów galwanicznych elektrolitów '). Sądzimy, że 
jest to możebnśm i metoda takar wydaje nam się pożyte- 
czną; wolną jest od wpływu polaryzacyi, niknące małśj 
w obec sił elektrobodźczych , które tu na prąd wpływają 
i daje się zastosować do cieczy tak źle przewodzących jak 
woda destylowana lub rozczyny niezmiernie rozwodnione, 
t. j. tam, gdzie inne metody tracą na dokładności i łatwości. 
Byłoby korzystniej zamiast mikrometru z kulami o promie- 
niu równym 1 cm. (co było powodem żeśmy musieli uwzglę- 
dniać poprawki dające się tylko w pićrwszóm przybliżeniu 
znaleść butelką Lanógo), użyć powi6rzchni płaskich lub 



*) Podobną metodą porównał cyfry niektórych cieczy Oberbeck 
(Pogg. Ann. B. 155, 1875), Sądzę jednak, że sposób, 
który podaję, dałby rezultaty pewniejsze. 



's-Jłi wf«a 



70 KAZIMIĆKZ OLEABSKI. 

słabo kulistych. Dokładność oznaczeń dałaby się prawdo- 
podobnie dość daleko posanąó. Z podanych powyżdj doświad- 
czeń okazuje się, że urządzenie łącznika w ten sposób, iż 
cały opór płynny znajduje się w kole wspólnćm nie daje 
gwarancyi pewności; natomiast stosowne rozdzielenie oporu 
na koło wspólne i resztę łącznika uchyla przeszkadzający 
wpływ oscylacyj. Najodpowiedniój byłoby wybiśraó do po- 
równania ciecze nieróżniące się bardzo znacznie co do 
przewodnictwa i umieszczając jedne z nich w kole wspól- 
nśm , drugą po za niśm , wyrównać z grubsza ich opory, 
następnie z długości iskier otrzymanych, kiedy piśrwsza 
i kiedy druga znajduje się w kole wspólnóm, stosunek opo- 
rów dokładniój oznaczyć. 



NAD 



połączeniami pochodnemi ksylolów. 

Napisali 

Br. Radziszewski i P. Wispelc. 



Ksylole były dotychczas przedmiotem nielicznych ba- 
dań, tak że wiadomości jakie posiadamy o połączeniach 
pochodnych tych węglowodorów są bardzo skąpe. Historyja 
ich rozpoczyna się od r. 1865, t. j. od czasu gdy Fittig 
i jego uczniowie zajęli się bliźszem zbadaniem takowych. 
Wszystko, cokolwiek przed Pittigiem w tym kierunku zro- 
biono jest bez znaczenia i nie zasługuje na wzmiankę. Po 
odkryciach Fittiga pojawiło się kilka prac oryginalnych, 
mających za przedmiot poznanie związków, jakie powstają 
z ksylolów przez przekształcenie łańcuchów metylowych; 
nie posiadają one jednak znaczenia naukowego, gdyż uży- 
wane do tego celu ksylole były ciałami niejednorodnemi 
lecz mieszaniną dwóch a nawet i trzech izomerycznych 
węglowodorów. Rezultaty tych prac, ogłoszone w rozmaitych 
czasopismach naukowych, przeszły następnie do wszystkich 
większych podręczników chemicznśj treści w formie takiój 
jak je autorowie podali. 



72 BR. EADZIS2EWSKI I P. WISPEK. 

Dotychczas nie poddano takowych krytycznemu roz- 
biorowi; gdy zaś badania nasze okazały istotne różnice 
w zasadniczych punktach, dla tego uważamy za konieczne 
wytknąć w t6m miejscu wszystkie te badania, do których 
się powyższa uwaga odnosi. 

Prace R. FittiGa nad ksylolami są nader ważne i wpły- 
nęły bardzo korzystnie na rozwój chemii związków aroma- 
tycznych. Godne są one ze wszech miar uwagi jako kla- 
syczny przykład ścisłych naukowych poszukiwań. 

W r. 1865 otrzymał Fittig wspólnie z Glinzerem *) 
z bromotoluoltt syntetycznie węglowodór identyczny z ksy- 
lolem, który Beilstein ') wydzielił z mazi pogazowśj. Ba- 
dając pochodne syntetycznego metylotoluolu i ksylolu Beil- 
STEiNA znaleźli w r. 1866 Fittig i Ernst *), że metyloto- 
luol różni się pod wieloma względami od ksylolu pochodzą- 
cego z mazi pogazowćj; nasunęła im się więc myśl, że 
istnieją izomeryczne odmiany dwumetylobenzolu. Jeszcze 
bardziśj utwierdził się Fittig w t6m przypuszczeniu gdy 
w r. 1868 wykonał nową pracę wspólnie z pp. Ahrens 
i Mattheides *), z którśj wynikało, że metylotoluol i ksylol 
dają połączenia nitrowe, dwunitrowe i trójnitrowe tak 
dalece różniące się między sobą, iż dla wytłómaczenia tego 
zjawiska koniecznom było przyjąć, że dwa te ciała są nie 
identycznemi ale tylko izomerycznemi ze sobą. Ponieważ 
naówczas nie były jeszcze znanerai tego rodzaju izomeryje, 
dla tego Fittig nie przywięzywał wiele wagi do swój hy- 
potezy. Atoli już w tym samym roku odkrywają Fittig 
i Yelguth ^) nowy fakt rzucający nieco światła na tak 
zawiłe zagadnienie, jednak go wcale jeszcze nietłómaczący. 



') Ann. Ch. Ph., t. 133, str. 47; t. 136, str. 303. 

*) Ann. Ch. Ph., i. 133, str. 32. 

') Ann. Ch. Ph., i. 139, str. 184. 

*) Ann. Ch. Ph., t. 147, str. 29. 

') Ann. Ch. Ph., t 148, str. 1. 



^.-r^-l^T 



BADANIA NAD PÓŁ^CZSEKIAMI POCHODKEMI KSYLOLÓW. 73 

Ponieważ mianowicie Fittig przez badanie samych ksy- 
lolów jako takich nie mógł dotrzeć do rozwiązania tego 
wysoce interesującego zadania, więc postanowił wyjść od 
kwasu mesitylenowego i z niego otrzymać ksylol. Polegając 
na tśm, że kwas mesityienowy jest pochodnym mesitylenu, 
będącego według przypuszczenia Kekulego symetrycznym 
trójmetylobenzolem, spodziewał się Fittig otrzymać z niego 
przez oddzielenie grupy CO, jeden z ksyiolów, którego bu- 
dowa byłaby tóm samem oznaczoną. Otrzymany w ten spo- 
sób dwumetylobenzol okazał się zupełnie różnym od synte- 
tycznego metylotoluolu i od ksyiolu, tak że Fittig przyjął 
trzecią odmianę izomeryczną dwumetyiobenzolu i nazwał 
go izoks}lolem. Na mocy powyższej reakcyi zalicza on izo- 
ksylol do szeregu meta^ zaś ksylol pochodzący z mazi po- 
g^zowój i metylotoluol do szeregu para^ ponieważ przez 
utlenienie dają kwas tereftalowy. Zauważyć tu należy- że 
Beilstein *), na którego badaniach polegał Fittig, znalazł 
tylko kwas tereftalowy, a nie zdołał uchwycić kwasu izo- 
ftalowego, który przecież obok poprzedniego utworzyć się 
musiał przez utlenienie izoksylolu. Że izoksylol w handlo- 
wym ksyiolu zawsze się znajduje, przekonał się o tem 
Fittig nieco późniśj. Jakkolwiek prace Hubnera, Wal 
LACHA, KoRNERA i Rosenstiehla wskazywały na* to, że 
bromotoluol zawióra obok połączenia para także i połącze- 
nie orto, to jednak Fittig był tego zdania, że syntetyczny 
metylotoluol jest połączeniem para, a ortoksylolu jeśli za- 
wiśra to tylko małe ślady. 

Badania nad kumolem handlowym ^) dowodzące, że 
takowy jest mieszaniną izomerycznych węglowodorów na- 
prowadziły Fittiga na myśl, że i ksylol handlowy pocho- 
dzący z mazi pogazowej jest mieszaniną izomerycznych dwu- * 



') Ann. Ch. Pk, t. 133 (1865), str. 35. 
») Ann. Ch. Ph., i. 151, str. 292. 

Wydz. matom.-przyr. T. XI. 1Q 



74 M. RADZISZEWSKI 1 P. WISPEK. 

metylobenzolów. I rzeczywiście otrzymał Fittig ') w r. 
1870 przez utlenienie ksyloiów handlowych pochodzących 
z najrozmaitszych źródeł, zawsze obok kwasu tereftalowego 
przeważną ilość kwasu izoftalowego , co wskazywało, że 
ksylol handlowy jest mieszaniną głównie izoksylolu i nie- 
znacznej ilości paraksylolu. Dalsze badania Fittiga oka- 
zały, że przy utlenianiu kwasem chromowym mieszaniny 
kwasów izoftalowego i tereftalowego spala się najsamprzód 
całkowicie prawie kwas izoftalowy, a dopićro potom zna- 
cznie trudniój kwas tereftalowy. Gdy się zaś będzie utle- 
niać kwasem chromowym częściowo mieszaninę izoksylolu 
i paraksylolu wówczas powstaje najpiśrw kwas tereftalowy, 
a pod koniec dopićro kwas izoftalowy, gdyż izoksylol utle- 
nia się w ogóle trudno. Podnosimy ważność tego faktu, 
gdyż prawdopodobnym jest, że w nim tkwi przyczyna , dla 
czego wielu autorów badając produkta utlenienia połączeń 
pochodnych ksylolu handlowego, znalazło zawsze tylko kwas 
tereftalowy i na tóm oparto twierdzenie, że otrzymane przez 
nich połączenia należą do szeregu para. Jak dalece możli- 
wym jest popełnienie podobnśj omyłki, najlepszym tegoj^do- 
wodem jest przytoczona powyżśj praca Beilstbina. Fittig 
udowodniwszy w r. 1870, że ksylol handlowy jest miesza- 
niną metaksylolu i paraksylolu, zwraca*) na to wyraźnie 
uwagę chemików i zaleca zarazem, by nadal używano do 
badań tylko czystych ksyloiów. 

W r. 1870 Fittig i Bieber *) zajmując się oznacze- 
niem budowy kwasów ksylylowego i paraksylylowego otrzy- 
manych przez utlenienie pseudokumolu , zamienili takowe 
przez destylacyję z tlenkiem wapniowym na ksylole i otrzy- 
mali obok już znanego izoksylolu także ksylol posiadający 



*) Ann. Ch. Ph., t 153, str. 265. 
») Ann. Ch. Ph., i. 153, str. 282. 
') Ann. Ch^ Ph., i. 156, str. 231. 



BADANU NAD POŁ4CZENIAMI POCHODNEMI KSYLOLÓW. 75 

własności chemiczne zupełnie różne od poznanych dotych- 
czas ksylolów. Ponieważ przez utlenienie nie dawał ani 
kwasa izoftalowego ani tereftalowego lecz całkowicie się 
spalał; a tylko przez powolne działanie kwasu azotowego 
utleniał się na kwas ortotoluylowy, więc Fittig uznał go 
za nieznany jeszcze ortoksylol. 

Gdy w r. 1873 Hubner i Post ') rozdzielili bromo- 
toluol na stały i płynny i udowodnili za pomocą połączeń 
pochodnych sulfonowych, że krystaliczny bromotoluol należy 
do szerego para a płynny do szeregu orto, wówczas do- 
piśro otrzymali Hubner i Jannasch *) z płynnego ortobro- 
motoluolu ortoksylol wrzący w 141 — 143° C, jednak nie- 
zupełnie czysty, a Jannasch ^) w r. 1874 czysty pa raksy lol 
wrzący w temp. 136—137° C. i krystalizujący w długie 
pryzmy. 

Ostatecznym więc rezultatem tych badań było, że izo- 
ksylol otrzymany z kwasu mesitylenowego i ksylylowego 
jest połączeniem należącym do szeregu meta i że syntety- 
czny metylotoluol Fitiiga jest mieszaniną paraksylolu, two- 
rzącego się z krystalicznego parabromotoluolu, i ortoksylolu, 
powstającego z płynnego ortobromotoluolu i z kwasu para- 
ksylylowego. Nakoniec udowodnił Jacobsen *) w r. 1877, 
że ksylol handlowy zawiśra wszystkie trzy izomeryczne 
odmiany ksylolów, między któremi przeważa zawsze izo- 
ksylol. 

Jeszcze przed odkryciami Fittiga, bo w r. 1867, ba- 
dał YoLLRATH*) kontynując studyja Beilsteina i Geitnera®) 
nad działaniem chloru w podwyższonej temperaturze na 



*) Ann. Ch. Ph., t 169, str. 1. 

') Ann. Ch. Ph., t. 170, str. 117. 

') Ann. Ch. Ph,, i. 171, str. 79. 

*) Ber. d. Ł ch. G. 1877, t. 10, str. 1010. 

*) Ann. Ch. Pk, t 144, str. 261. 

•) Ann. Ch. Ph., t 139, str. 331. 



1 



76 BR. RADZISZEWSKI I P. WISPEK. 

bomologi benzolu ; działanie cblora na ksylol handlowy 
i otrzymał cblorek ksylylu 0^ H^, (CEEj) CH, Cl wrzący 
w 193^ C, a z niego dalsze pochodne: octan ksylyla ma- 
jący punkt wrzenia 226° O., dwuksylyl pw. 296° C, siar- 
czek i siarkosinek ksylylu. Chlorek ksylylu przeprowadził 
za pomocą nitrylu, którego jednak w stanie czystym nie 
otrzymał, w kwas alfaksylylowy C, H^ (CHj) CH, CO, H 
posiadający punkt topienia 42° C. Jakkolwiek Yollbath 
wspomina, że przez utlenienie kwasu alfaksylylowego do- 
stał kwas toluylowy , to jednak nie jest to żadnym dowo- 
dem, któryby pozwalał wnosić o jakości kwasu alfaksyly- 
lowego. Na mocy prac Fittiga i Jacobsena przyjęto po- 
wszechnie \ że wszystkie powyższe związki są pochodnćmi 
metaksylolu. Badania jednak jakie w tym względzie zro- 
biliśmy okazały, że kwas metametylofenilooctowy, lub uży- 
wając nazwy Yollratha kwas alfametaksylylowy posia- 
dający ze wszystkich trzech kwasów metylofenilooctowych 
najniższy punkt topienia, topi się w t. 59° C. a więc o 17 
stopni wyż6j od kwasu alfaksylylowego Yollratha. Oczy- 
wista więc rzecz, że kwas otrzymany przezeń nie byt po- 
łączeniem jednorodnem, ale mieszaniną kilku ciał. Ponieważ 
analogiczne porównania dla reszty połączeń ksylylowych 
przez YoLLRATHA badanych nie dają się w równie dokła- 
dny sposób uskutecznić, z powodu, że punkty wrzenia pły- 
nów nie okazują tak wybitnych różnic, jak punkty topie- 
nia ciał stałych, nie posiadamy więc pozytywnych dowodów 
na to, że takowe nie były ciałami jednorodnómi lecz tylko 
mieszaniną kilku izomerycznych związków. Gdy atoli Yoll- 
RATH otrzymał zarówno kwas jak i inne pochodne z chlorku 



*) Kekulż: Lehrb. der arom, Yerb.y t. II, str. 53 i 533; 
Beilstein: Lehrbuch der org. Chemie y str. 819, 1084 
i 1175. 



m:?- ' 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI KSYLOLÓW. 77 

kfeylylu, więc niewątpliwie wszystkie przezeń badane połą- 
czenia pochodziły od dwóch, a być może i od trzech ksylolów. 

Łauth i Gbimaux ^) używali do badań swoich również 
ksylolu handlowego wrzącego w temperaturze 137 — 139^0. 
Działając nań chlorem w temperaturze wrzenia otrzymali 
chlorek ksylylu wrzący w 195—200® C, który działaniem 
wody i azotann ołowiowego zamienili na aldehyd wrzący 
w 290'' C. Obok chlorku ksylylu dostali także dwuchlorek 
stanowiący ciało stałe, topiące się w 100® C. a wrzące 
z rozkładem w 240—245® O. Ponieważ te połączenia były 
otrzymane z ksylolu handlowego, więc niewątpliwie są 
także mieszaniną izomerycznych związków. 

Dalsze badania w tym samym kierunku robił Gbi- 
MAUX ') w r. 1870 i 1871 a więc już wówczas gdy Pittig 
udowodnił, że ksylol handlowy jest mieszaniną. Grimauz 
twierdzi; że dwuchlorek ksylylu (p. t. 100® C.) otrzymany 
poprisednio z ksylolu handlowego należy do szeregu para. 
Ponieważ zaś ksylol handlowy za wióra według Fittiga 
tylko około 10®/o paraksylolu i z tego powodu daje bardzo 
nieznaczne ilości dwuchlorku, więc Gbjmaux używa do na- 
stępnych badań syntetycznego metylotoluolU; który podług 
mniemania Fittiga jest czystym paraksylolem. Wpuszczając 
kroplami brom do wrzącego metylotoluolu dostał ciało stałe 
krystalizujące w romboidalne blaszki topiące się w 145— 
147® C. To samo połączenie otrzymał działaniem bromu na 
ksylol handlowy; wydatek jednak był mniejszy od poprze- 
dniego. Dwubromek przeprowadził następnie w jodek, ben- 
zoesan i dwuoctan ksylylenu ; ogrzewając dwubromek z wodą 
do 180® O. dostał glykol ksylylenowy topiący się w 112 — 



*) Ann. Ch. Fh,y t. 146, str. 116; Jahresber. 1867, str. 692; 

Buli. 1867, str. 234. 
") Ann. Ch. Fh.y t. 156, str. 338 ; Jahresber. 1870, str. 535, 

i 1871, atr. 454; Compt. rend. 1870, str. 1363, i 1871, 

str. 1383; Buli 14, str. 133. 



^ 



78 BR. RADZISZEWSKI I P. WISPEK. 

113° C, ogrzśwając go zaś do 200 C. otrzymał polyglykole 
przedstawiające łaski żółte, nietopiące się jeszcze w 276 °C* 
i nierozpuszczalne w żadnym odczynnika. Ponieważ Gri- 
MAux używał do badań swoich metylotoluolu, który jest 
mieszaniną ortoksyloln i paraksylolu miał więc naturalnie 
do czynienia z mieszaniną dwubromków orto i paraksyly- 
ienu. Pozytywnego dowodu na to, że połączenia te były ze 
szeregu para, nie dostarczył Grimaux prawie żadnego; 
utleniając bowiem dwucblorek^ dwuoctan i glykol kwasem 
chromowym dostał wprawdzie czysty kwas tereftalowy ró- 
wnocześnie jednak spalił całkowicie połączenia ortoksyly- 
lenowe, które się niewątpliwie obok paraksylyienowych 
znajdowały. Z naszych bowiem badań wynika ; że zarówno 
ortoksylol jak i paraksylol dają z wszelką łatwością dwu- 
bromki ksylylenowe posiadające zbliżone punkty topienia 
149 i 145. Badania przeto Grimauza nie posiadają wartości 
naukowój. Dotyczy ta uwaga licznych połączeń zaliczanych 
w podręcznikach chemicznych *) do szeregu para '), a, mia- 
nowicie należą tu połączenia: dwuchlorek ksylylenowy (p. 
t. 100°), dwubromek (p. t. 146—147°), dwujodek(p. t. 170°), 
glykol (p. t. 112-113°) tegoż eter jednoetylowy (p. wrze- 
nia 250—252°), dwuoctan (p. t. 47°), benzoesan, aldehyd 



*) Bbilstein: Handhuch der org. Chemie, str. 819, 825, 828, 
1389, 1547. 

') Błąd ten wkradł się z tej zdaje się przyczyny, że 6rimaux 
wspomina częstokrotnie w swojój rozprawie, iż używał do 
badań paraksylolu, którąto nazwą zastępuje często nazwę 
„metylotoluol" Fittiga. W chwili gdy Grimaus prace swoje 
wykonał (Ann Ch. Ph.^ t 155, str. 338) nie był jeszcze 
znan3rm ortoksylol jako taki, gdyż go nieco póżniój otrzy- 
mał FiTTiG z kwasu paraksylylowego i opisał w czasopi- 
śmie: „Ann. Ch, Ph., t. 156, str. 231, a dopićro w r. 1873 
(Ann. Ch. Ph., t. 169, str. 1) udowodnili Hubner i Post, 
że bromotoluol jest mieszaniną dwóch bromków izomery- 
cznych. 



BADANIA NAD I^OŁ^CŻENlAMl l*OCH0DNEMl KSYLOLÓW. 79 

kwasa tereftalowego (p. t. 114—115°), i produkta zagę- 
szczenia, tj. polyglykole (CgHgO)n topiące się około 300** C. 

Podobnież zaliczyć należy do tego szeregu prac bada- 
nia P. Jannascha *), który w r. 1867 otrzymał z chlorku 
ksylylu, wrzącego w 200° C, ogrzewając takowy z amo- 
nijakiem do 100° trójksylylaminę i j6j sole, i badania O. 
PiEPERA *) z r. 1869, który również ogrzśwając chlorek ksy- 
lylu z amonijakiem do 116° dostał płynną jedno, dwu i trój- 
ksylylaminę. O t6j ostatniój pracy wspomina już Fittig ') 
i wytyka jśj bezużyteczność, ponieważ zasadnicze połącze- 
nie chlorek ksylylu było mieszaniną kilku izomerycznych 
związków. 

W końcu wymienimy prace Biedermanna i Klipperta. 
R. Biedermann*) powiada w swojśj rozprawie tak: „po- 
nieważ otrzymanie syntetycznego metylotoluolu , który on 
idąc za Fittioiem uważa za paraksylol, jest połączonóm 
z wieloma trudnościami, dla tego używałem do badań ksy- 
lolu handlowego pochodzącego z mazi pogazowój. Takowy 
jest mieszaniną małój ilości paraksylolu i znacznój ilości 
izoksylolu, a tylko pierwszy daje dwuchlorek (jest to twier- 
dzenie pana Grimauxa) a ksylol jaki miałem od Trommsdorfa 
okazał się bogatym w paraksylol^. Z tego to ksylolu otrzy- 
mał Biedermann dwuchlorek ksylylenowy (p. t. 100° C), 
którego jednak nie destylował, i dwubromek (p. t. 143°, 
a nie 145—147° jak to podaje Grimaux dla dwubromku 
otrzymanego z metylotoluolu). Wychodząc z dwubromku 
otrzymał w stanie niezupełnie czystym nitryl C^H^ (CHg 
GN)j (p. t. 88—89°) obok przeważającej ilości polynitrylów 
i kwas fenilodwuoctowy topiący się z rozkładem w 236° C. 



O Ann. Ch. Ph., i. 142, str. 303. 
») Ann. Ch. Ph., i. 151, str. 129. 
») Ann. Ch. Ph., i. 153, str. 282. 
*) Ber. d. d. ch. a 1872, V, str. 702, 



-^S. ł wĘgĘfi 5j|ai|H iLL^ 



80 BR. RADZISZEWSKI I P. WISPEK 

Przez utlenienie tego kwasu kwasem chromowym otrzymał 
kwas tereftalowy; tak samo dwuchlorek utleniony kwa- 
sem chromowym dał mu kwas tereftalowy. Na tćj zasadzie 
oparł Biedermann swoje twierdzenie, że połączenia przezeń 
otrzymane należą do szeregu para. Uwzględniając jednak 
to wszystko cośmy poprzednio powiedzieli o zachowaniu, 
się kwasów ftalowych w obec kwasu chromowego przyjdzie 
się do przekonania, iż trudno jest przypuścić, żeby kwas 
fenilodwuoctowy Biedermanna był rzeczywiście poch(»dnym 
paraksylolu, a to tćm bardziój, że takie same badania 
Klipperta różnią się bardzo znacznie w rezultatach od ba- 
dań Biedermanna. 

L. Klippert *) otrzymał w r. 1876 ze ;,sztucznego" 
ksylolu (a więc prawdopodobnie z metylotoluolu) dwuchlorek 
ksylylenowy (p. t. 100°), który uważa za identyczny z dwu- 
chlorkiem otrzymanym przez Łautha i 6rimaxjxa i zalicza 
go do szeregu para. Dwuchlorek ten zamienił on w nitryl 
(p. t. 98, według zaś Biedermanna 88—89**) a następnie 
w kwas fenilodwuoctowy (p. t. 244^ według Biedermanna 
236**), z którego dostał różne sole i etery metylowy i ety- 
łowy a dalćj amid i sulfamid. Rezultaty obu prac przyta- 
cza Beilstein w niezmienionej formie w swoim podręczniku 
chemii na str. 1551 opisując powyższe połączenia jako po- 
chodne kwasu paraksylenodwukarbonowego. Że kwas ten 
nie był czystóm połączeniem para to jest pewnćm, prawdo- 
podobnóm zaś jest, że zawiórat tylko w przeważającej ilości 
odmianę para. 

Chemicznie czystych ksylolów użyli do badań dopiero 
GuNDELACH i Rayman. C Gundelach ') zastosował metodę 
EiTTiGA, opartą na nierównój trwałości ksylolów w obec 



') Ber. d. d. eh. G. 1876, IX, str. 1766. 

*) Ber. d. d. eh. G., 1876, IX, str. 639, Compł. rend. 1876, 

t. 82, str. 1444, Buli. 26, str. 43, Jahresber. 1876, 

J5tr. 390. 



BADAKU NAD I^OŁĄCŻEKIAMI POCdOt>N£:Ml KSYŁOLÓW. dl 

kwasu azotowego i otrzymał czysty izoksylol z ksylolu 
handlowego. Jako pochodne izoksylolu zbadane przez Gun- 
DELACHA wymienimy chlorek izoksylolu wrzący w 195^ C. 
i aldehyd izotoluylowy wrzący w 197° C. 

B. Rayman *) otrzymał czysty ortoksylol z ortobromo- 
tolnolu oczyszczonego za pomocą metalicznego sodu, który 
wedtag LouGiNiNEA *) w zwyktój ciepłocie na ortobromo- 
toluol nie działa. Otrzymany tą drogą ortoksylol nie dai 
przy utlenieniu nawet śladów kwasu tereftalowego, co 
przemawia za jego czystością. Działając nań chlorem w tem- 
peraturze wrzenia dostał Batman obok dwóch izomerycznych 
dwuchlorków mających p. t. 103° C. i 83° O. także jedno- 
chlorek ortoksylylu wrzący w 197—199° O. Według jego 
zapatrywań ma posiadać dwuchlorek topiący się w 103° C. 

budowę aldehydową C<, H^ ptt PI ^ ^*^ dwuchlorek topią- 

-^CH Cl 
cy się w 83° C. budowę glykolową C^H^ rfr*pi • ^^^" 

rek ortoksylylu zamienił Batman na aldehyd ortotoluylowy, 
a ten działaniem amalgamatu sodowego na alkohol ortoksy- 
lylowy topiący się w temperaturze 54° O., a wraący w t. 
210° C. W czasopiśmie „Jahresberichte uber die Fortschritte 
der Chemie^ z r. 1876 na str. 391 podanóm jest dla eteru 
etyloortoksylylowego p. t. 109° C, a w Kekulżgo „Chemie 
der Benzólderivate^ na str. 53 p. t. 103° C. Badania nasze 
okazały, że eter etyloortoksylylowy jest płynnym. Według 
prywatnego doniesienia Batmana błąd pochodzi z pomyłki 
drukarskiój, a otrzymane przezeń połączenie było eterem 
benzoiloortoksylylowym; który się topi w 103° C. 



') Ber. d. d. eh. (?., 1877, X, str. 95, Btdl. 26, str. 632 
i 27, str. 498; Jahresber. 1876, str. 391 i 1877, str. 620. 
*) Ber. d. d. eh. (?., IV, str. 514. 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 11 



8i Bit. RADZlISSSfiWSKE I P. WlSPElĆ. 

Na uwagę zasługują jeszcze badania Cannizzaboa % 
który obrawszy za punkt wyjścia kwas paratoluylowy otrzy- 
many z cymolu dostał z niego aldehyd paratoluylowy wrzący 
w temp. 204^ C, a przez redukcyję aldehydu odpowiedni 

alkohol paraksylylowy CeH^ mCH* ^ kpiący siew 

59^ 0., a wrzący w 217® C. Działając na tenże alkohol 
kwasem solnym otrzymał z niego chlorek paraksylylu^ któ- 
rego jednak bliźćj nie zbadał; lecz przez gotowanie z sin- 
kiem potasowym a następnie z potażem żrącym zamienił 
na kwas parametylofenilooctowy. O kwasie tym nie podaje 
Cannwzaro żadnych szczegółów. - 

Skróślone powyżój badania dają nam dokładny obraz 
szczupłych aż nadto wiadomości o połączeniach pochodnych 
ksylolów. Da się to powiedzieć nie tylko o pochodnych ksy- 
lolów powstałych przez przeistoczenie łańcuchów metylo- 
wych, ale także i o połączeniach jakie powstają przez pod- 
stawienie atomów wodoru w rdzeniu benzolowym. Nie wcho- 
dzimy w tóm miejscu w rozbiór tój ostatniój grupy zwią- 
zków; gdyż nie zostają one w żadnój styczności z naszómi 
badaniami; przystąpimy zaś z kolei do zestawienia wyni- 
ków naszój pracy, jakieśmy dotychczas osiągnęli. 

Pochodne paraksylolu. 

Do otrzymania paraksylolu użyliśmy sposobu podanego 
przez V. Meyera *; a ulepszonego przez P. Jannascha *) 
postępując zupełnie według wskazówek przez Jannascha 
podanych. Zarówno przeprowadzenie reakcyi tą metodą jak 
i wydatek uzyskany pozostawiają wiele do życzenia. Przez 



*) Ckmpt, rend. 1862, t. 64, str. 1226; Ann. Ch. Ph.^ 

t 124, str. 264. 
*) Ber. d. d. ch. G., Ul, str. 763. 
") Ber. d. d. ch. G., X, str. 1366. 



., . :i 



BADANU NAD POŁ4CZENIAMI POCHODNEMI KSYDOLÓW. 83 

wymrożenie gtównój frakcji otrzymaliśmy zupełnie czysty 
paraksy]oi krystalizujący w długich graniastosłupach. 



Bromek paraksylyl u. 
p --(1) OH, Br 

Połączenie to powstaje przy działaniu bromu na wrzący 
paraksylol. W celu otrzymania go wprowadzaliśmy do wrzą- 
cego w retorcie paraksylolu (25—30 gr. na raz) pary bromu 
porywane strumieniem suchego bezwodnika węglowego. 
Betorta była ogrz6waną w łaźui parafinowa do 130— 140*^0. 
Surowy, ciemno zabarwiony produkt, zestalił się po ozię- 
bieniu całkowicie. Przy destylacyi wydzieliła się najprzód 
nieznaczna ilość niezmienionego paraksylolu, poczóm w temp. 
210 — 230° przedestylowała główna część płynu, a w końcu 
powyź§j 230° aż do 260° przedestylował dwubromek ; w kolbce 
pozostała nieznaczna ilość zwęglonćj masy. Z frakcyi wrzą- 
cśj między 210° a 230° wydzielonym został płyn wrzący 
stale w 218— 220° C. , który zestalił się tworząc długie 
przeźroczyste graniastosłupy. Chcąc ile możności uniknąć 
tworzenia się dwubromku należy brać na jedne drobinę 
paraksylolu tylko % teoretycznej ilości bromu. W ten spo- 
sób po oddestylowaniu niezaatakowanego paraksylolu otrzy- 
muje się od razu prawie zupełnie czysty bromek paraksy- 
lylu. Przez kilkakrotne przekrystalizowanie i wyżęcie do- 
kładne w bibule otrzymaliśmy zupełnie czyste ciało > któ- 
rego analiza dała następujący rezultat: 0*3300 gr. dało 
0-3390 gr. Ag. Br czyli 43-69% Br zamiast 43 24% Br 
obliczonych dla CgH^Br. 

Bromek paraksylylu stanowi bezbarwne długie igły 
topiące się w temp. 31° O,, a wrzące w 218—220° C. (przy 
740 mm. ciśn. barometr.). Rozpuszcza się bardzo łatwo we 
wrzącym eterze i chloroformie; z roztworów tych wydziela 



."I JW.pfi 



84 BB. RADZISZEWSKI I P. WISPEK. 

się w zbitym niewyraźnie krystalicznym stanie. W alko- 
holu jest tradniój rozpuszczalny; po odparowaniu alkoholu 
pozostaje jako bezbarwny płyu; który nawet po długim sto- 
sunkowo czasie nie krystalizuje wcale. Bromek paraksylylu 
posiada zapach aromatyczny; jednak pary jego działają bar- 
dzo silnie drażniąco na błony śluzowe oczu i nosa. 

Bromek paraksylylenu. 
-'(l)CH,Br 
^•^*^(4)CH.Br* 

Bromek paraksylylenu tworzy się jako produkt uboczny 
przy otrzymywaniu jednobromku. Od jednobromku może być 
oddzielony tylko przez cząstkową krystalizacyję z wrzącego 
eteru lub chloroformu. Analiza dała następujący rezultat: 

0-2699 gr. ciała dało 0-3838 gr. Ag. Br co odpowiada 
60-507^ Br zamiast 60-60 7^ Br obliczonych dla CgHsBr,. 

Jest łatwo rozpuszczalny w gorącym eterze i chloro- 
formie ; z roztworu chloroformowego krystalizuje w postaci 
bezbarwnych romboidalnych tabliczek topiących się w temp. 
142-6-143" C, a wrzących w 240— 250^ W zimnym ete- 
rze jest bardzo trudno rozpuszczalny, gdyż 100 cz. eteru 
rozpuszcza w temp. 20® C. tylko 2-65 części dwubromku. 
Otrzymanie czystego dwubromku połączonóm jest z nad- 
zwyczaj wielką nieprzyjemnością, pary bowiem obecnego 
jednobromku działają bardzo silnie na oczy. 

Kwas paramełylofeniloocłowy. 
--(i)CH.OO,H 
'^•'^*^(4)CH3 

Ewas ten otrzymaliśmy działając sinkiem potasowjrm 
w alkoholowym roztworze na bromek paraksylylu i zmy- 
dlając następnie utworzony nitryl wprost za pomocą wodo- 



^ 



BADANU NAD POŁ^CZENUMI POCHODNEMI KSTLOLÓW. 85 

rotlenktt potarowego. Po odparowania alkoholu i rozpuszcze- 
nia pozostałości w wodzie wydzielił się branatny oleisty 
płyn będący eterem etyloparaksylylowym , który oddzieli- 
liśmy od wodnego roztwora soli potasowśj. Przez rozłoże- 
nie takowćj kwasem solnym powstał obfity osad od kwasu 
metylofenilooctowego. Ten kilkakrotnie z wody wrzącój 
przekrystalizowany dał zapełnię czyste ciało. Analiza dała 
następujące wyniki: 

1) 0-2395 gr. ciała dało 0-6303 gr. CO, i 01530 gr. H,0 

2) 01874 gr. ;, „ 0-4927 gr. CO, i 0-1204 gr. H3O 
co odpowiada: 

obliczono dla C, H^^ ^2 znaleziono : 

I. II. 
O — 108 — 72-00 71-77 71-71 

H — 10 — 6-66 7-09 7-14 

O — 32 — 21-34 — — 

150 100-00 
Ewas parametylofenilooctowy jest łatwo rozpuszczal- 
nym w alkoholu i eterze. W zimnój wodzie rozpuszcza się 
małO; natomiast łatwo we wrzącój. Ze stężonego gorącego 
wodnego roztworu krystalizuje w igłach lub w lśniących 
blaszkach bardzo podobnych do kwasu fenilooctowego. Po- 
siada zapach aromatyczny podobny również do zapachu 
kwasu fenilooctowego. Topi się w temp. 89® C. Jest lotny 
z parami wodnómi. 

Parametylofenilooctan wapniowy (C8H,C0,),Ca 
+3H, O otrzymany przez zobojętnienie wodnego roztworu kwa- 
su węglanem wapniowym. Ze zgęszczonego roztworu krystali- 
zuje po kilku dniach nad kwasem siarkowym w postaci 
pięknych jedwabistych igieł połączonych ze sobą gwiazdko- 
wato. Utracą nad kwasem siarkowym po kilku dniach jedne 
drobinę wody. Analiza dała następujące wyniki: 
0*4188 gr. ciała utraciło w łaźni wodnój 
0-0668 gr. wody, t. j. 13-66% H^O zamiast 



86 BR. RADZISZEWSKI I P. WI8PEK. 

13-767o obliczonych dla (C,H,0,), Ca+3H,0. 

Sól bezwodna data po wyprażenia następujący rezaltat: 

0*1626 gr. ciała pozostawiło 00280 gr. CaO^ 

t. j. *12'307o Ca zamiast 11-83 7o 

obliczonych dla (C^H^Og), Ca. 

Sól pozostawiona nad kwasem siarkowym analizowana 
po kilka dniach dała taki rezaltat: 

0-3351 gr. ciała utraciło w 100' 0-0330 gr. H,0, 

t. j. 9-87 7o H,0 zamiast 9-62 7^ 

obliczonych dla (C, H^ O,), Ca + 2H, O. 

Parametylofenilooctan sróbrowy C, H^ CO, 
Ag tworzy biały osad, który jest łatwo rozpuszczalnym 
w gorącój wodzie i krystalizuje po ziębieniu w cienkich 
igłach. 

Parametylofenilooctan ołowiowy i rtęciawy stanowią 
białe sórowate osady ; parametylofenilooctan miedziowy 
tworzy osad jasnozielony, a parametylofenilooctan żelazowy 
czerwonożółty. 

Eter ełyloparaksylylowy Ce H.^J^j ^ O O, H, 

Powstaje jako wytwór uboczny przy otrzymywaniu 
kwasu parametylofenilooctowego. Otrzymać go można go- 
tując bromek paraksylylu z alkoholowym roztworem po- 
tażu żrącego. Stanowi ciecz bezbarwną posiadającą przy- 
jemny zapach; podobny do zapachu alkoholu benzylowego. 
Wre w temperaturze 203' C. (przy ciśn. bar. 740 mm.). 
Ciężar gatunkowy wynosi w 17° 0-9304. Analiza tego eteru 
dała następujący rezultat: 

0-1915 gr. ciała dało 0-5604 gr. CO^ i 0-1698 gr. H^O 
co odpowiada: 

79-79 7o C . 80-00 7o C obliczonych 

9 857, H ^^^^ 9-33% H dla C^ H. 00, H. 



I 



BADANU NA1> POŁ4C2E1NIAMI POCHOMeMI itSYLOLÓW. 87 



Pochodne metaksylolu. 

Najlepszćm i najtańszćm źródłem, z którego daje się 
metaksylol w znacznych ilościach wydobyć jest ksylol han- 
dlowy. Ten według najświeższych badań O. Jacobsena *) 
za wióra przeciętnie około 65 7o metaksylolu, obok którego 
znajduje się także paraksylol w ilości wynoszącój 20 — 25 7o; 
a w końcu ortoksylol w ilości mniśj więcój 107o« Jacobsen 
używał do badań swoich ksylolu wydzielonego z „handlo- 
wego kumolu^, którego temperatura wrzenia podawaną jest 
w granicach 160—170® C. Kumol handlowy jednak zawióra 
prawie 78 części cał6j ilości ksylolów wrzących od 136 — 
146® C; reszta zaś wynosząca Yg część jest mieszaniną 
pseudokumolu i mesitylenu. Zdaje się^ że tylko ten ksylol 
otrzymany z kumolu handlowego zawićra wszystkie trzy 
ksylole w stosunku takim jak go wyżój podaliśmy. Ksylol 
bowiem handlowy przez nas badany^ pochodzący od Eahl- 
BAUMA i oznaczony jako „czysty ksylol'* wrzący w 140® C.> 
zawierał tylko metaksylol obok bardzo małych śladów para- 
ksylolu i jeszcze mniejszój ilości ortoksylolu, tak iż po od- 
dzieleniu za pomocą kwasu siarkowego części w nim nie- 
rozpuszczalnej, t.j. paraksylolu i parafinowych węglowodo- 
róW; reszta była zupełnie czystym metaksylolem. Uzyskaną 
z tego ksylolu sól sodową kwasu metaksylolosulfonowego 
rozłożyliśmy następnie przez destylacyję z kwasem siarko- 
wym stężonym. Wydzielony metaksylol przemyty ługiem 
sodowym i osuszony w dalszym ciągu chlorkiem wapniowym^ 
a w końcu sodem metalicznym wrzał w temperaturze 139® C. 
Ilość jego wynosiła przeszło kilogram. 



') Ser. d. d. eh. G., X, 1009. 



88 



BK. RADZISZEWSKI f P. WISMK. 



Bromek mełaksylylu CeH/ 



'(i)CH,Br 

.(3)CH3 



Związek ten otrzymaliśmy z met&ksylolu w ten sam 
sposób co odpowiednie połączenie paraksylola z zachowa- 
niem wszystkich powyżćj wymienionych warunków. 

Bromek metaksyiylu stanowi płyn bezbarwny, szybko 
na powietrzu brunatniejący, podobnie jak bromek benzylu. 
Wre w temperaturze 215® C. (przy ciśn. bar. 735 mm.); 
ciężar gatunkowy wynosi w temp. 23® C. 1-3711 w poró- 
wnaniu do wody o t6j samój temperaturze. Posiada zapach 
aromatyczny, słaby, jednak pary jego działają bardzo silnie 
na błony śluzowe nosa i oczu. Osuszyć go jest bardzo tru- 
dno, gdyż zawsze zawióra ślady bromowodoru, a więc i wil- 
goci; z tój przyczyny dokładnój analizy jego niepodobna 
było zrobić. 



Bromek mełaksylylenu C^H/ 



'(l)CH,Br 
.(3)CH3Br- 



Powstaje jako produkt uboczny przy otrzymywaniu 
jednobromku, jeśli się do bromowania użyje jednśj drobiny 
bromu na jedne drobinę metaksylolu. W tych warunkach 
powstaje on w nierównie mniejszych ilościach aniżeli bro- 
mek paraksylylenu lub ortoksylylenu. Spostrzeżenie to tłó- 
maczy dostatecznie mniemanie Grimausa (o czćm we wstę- 
pie obszerniój mówiliśmy), że tylko paraksylol daje przy 
działaniu bromu dwubromek, a metaksylol takowego połą- 
czenia wcale w tym razie nie tworzy. Jako produkt . głó- 
wny otrzymuje się bromek metaksylylenu działając dwoma 
drobinami bromu na jedne drobinę wrzącego metaksylolu. 
Analiza dała następujący wynik: 

0-2860 gr. ciała dało 0.4034 gr. Ag Br. 



BADANIA NAD I»OŁ4C2l!JNlAltfl I^OCHÓDNEMl KSYLOLÓW. 89 

CO odpowiada: 

60-037o Br zamiast 60-607o Br 

obliczonych dla CgHgBrg. 

Bromek metaksylylenu jest w zimnym eterze prawie 
nierozpuszczalny, nieco więcśj rozpuszcza się we wrzącym 
eterze; 100 cz. eteru rozpuszczają w 20^ C. zaledwo 2*3 cz. 
bromku. W gorącym chloroformie rozpuszcza się łatwo 
i krystalizuje po oziębieniu w bezbarwne romboidalne bla- 
szki zupełnie podobne do bromku paraksylylenu. Topi się 
w temperaturze 140—141^0., a wre w temp. 240—250^0. 
Bromek metaksylylenu utleniony zapomocą kwasu chro- 
mowego dał czysty kwas izoftalowy. Oczyszczanie bromku 
metaksylylenu połączonśm jest z tćmi samómi nieprzyje- 
mnościami co i oczyszczanie bromku paraksylylenu. 

Kwas mełamełylofeniloocłowy. 



CeH/ 



'(1)CH,,C0,H 
.(3)CH, 



Ewas ten otrzymaliśmy z bromku metaksylylu w ten 
sam sposób co kwas parametylofenilooctowy. 
Analiza jego dała następujące rezultaty: 

I. 0-2244 gr. ciała dało 0-1391 gr. wody i 05874 gr. 
bezwodnika węglowego. 

II. 0-2206 gr. ciała dało 0-1386 gr. wody i 0-5844 gr. 
m. 01717 gr. « « 1093 gr. ^ 

co odpowiada: 

obliczono dla C^, H^^ O, . znaleziono : 

I. 11. III. 

C — 108 — 72-00 71-39 72-24 — 

H — 10 — 6-66 6-88 6-98 7-00 

O — 32 — 21-34 _ _ _ 

150 — 100 00 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 12 



90 mi liADŻlSZfiWSKt I P. WtSPEK. 

Kwas metametylofenilooctowy jest łatwo rozpuszczal- 
nym w alkoholu i eterze; w zimnój wodzie ro2^p«3zcza się 
małoy natomiast rozpuszcza się obficie w wodzie wrzącćj, 
z którćj po oziębieniu krystalizuje w lśniących igłach lub 
blaszk^di bardzo cienkici). Topi się w temperaturze 59^ C. 
i destyluje bez rozkładu w temp. 268—364^ C. JMt łatwo 
lotny z parami wodnómi. Pary jego drażnią silnie do ka- 
szlu organa oddechowe. Zapach posiada aromatyczny po- 
dobny do zapachu kwasu £enilooctowego. Utleniony za po- 
mocą teoreitycznćj ilości nadmanganiisinu potasowego w re- 
akoyi ałkałicznój dat czysty kwas izoftalowy niezawióra- 
jący najmniej«zycb śladów kwasu ortoftalowego. 

Metametyłofenilooetan wapniowy (G^H^CO,), 
Ca-|-3H,'0 krystalizuje z zagęszczonego wodnego noztworai, 
po dłuższćm staniu nad kwasem siarkowym^ w jedwabistych 
igłach poląqzmy>ch w brodawkowate skupienia. Utracą nad 
kwasem siarkowym połowę gwojój wody krystalizacyjnój. 
Analiza dała następigące rezultaty: 

0-4413 gr. ciała utraciło w 10U« C. 0-0590 gr. H^O, 
co odpowifMla: 

13-377o HtO zamiast 13-777o 

obliczonych 41^ (C, H, O,), Ca-h3H, Ó. 

S^ pozostawiona nad kwasem siarkowym dała po 
kilku dniach taki rezultat: 

(0*8977 gr. eiajb nAraiciło w 100 "^ C. 0-0366 gr. wody, 
co odpowiada: 

6-687o H,0 zamiast 7-127o 

obliczowTfcŁ dla (C,H,0,),Ca-+-l7«H,0. 

861 bezwodiia poz^ostawiła po wyprażeniu tlenek wa- 
pniu, którego ^^ac^nie dało nfastgpiyącejąyfry: 

0-1136 er. ciałft dało 0-019? gr. CaO;, 
co odpowiada: 

12087o Ca zamiast ll-837o 

obliczonych dla (0» H^ O,), Ca. 



BADANIA NAD P0Ł4CZENIAMI POCHODNEMI K8YL0LÓW. 91 

M 6 tam e ty I of en ii 00 etan barowy otrzymany 
przez zobojętnienie wodMgo raetwora kwasa ezystym wę- 
glanem barowym. Zagęszczony wodny roztwór soli nie wy- 
dzielił nawet po bardzo dlugićm Stanin nad kwasem siar- 
kowym żadnych kryształów ^ iecz zamienił się w gęstą 
syrupowatą masę^ która w końcu stężała na ciało bez- 
kształtne. 

Metametylofenilooctan sróbrowy C^H^COsAg 
stanowi sórowaty osad^ który w wodzie gorącój jest roz- 
puszczalny i krystalizuje po oziębieniu w cienkich igłach. 

Analiza dała następujący rezultat: 

0-2103 gr. ciała zostawiło po wyprażeniuO -0885 gr. Ag> 
co oApowiada : 

42*107o Ag zamiast 42-02 

obliczonych dla C, H, O, Ag. 

Wodny roztwór soli potasowój kwasu metametylofeni- 
leoetowego dał ze solami ołowiowómi, rtęciawómii miedzio- 
wćni i źelazowómi osady zupełnie podobne w własnościach 
swoich do odpowiednich soli kwasu parametylofeniloocto- 
wego. 

Eter mełaksylyłoety Iowy 
-(1)CH.0C.H, 

Otrzymany jako produkt uboczny przy otrzymywaniu 
kwasu metametylofenilooctowego. Stanowi płyn bezbarwny 
zupełnie podobny do eteru paraksylyloetylowego. Wre w tem- 
peraturze 202 "" C. (przy cisa. bar. 740 mm.); posiada ciężar 
gatunkowy 0*9302 w temp. 17^ C. 

Analiza dała następujące cyifry: 

0-1846 gr. ciała dało 0-1622 gr. wody i 0-5430 gr. 
bezwodnika węglowego, 
co odpowiada: 



92 BB. BADZISZEWSKI I P. WISPEK. 

80-107, C . . 80-007, C obliczonych 

9-757, H ^*°"*^ 9-337, H dla C,H,OC,H, • 

Octan metaksylylowy C.H.^^JJJ^^^^^'^"^^ . 

Octan metaksylylowy otrzymaliśmy przez gotowanie 
bromka metaksylyla z nadmiarem stopionego octanu pota- 
sowego w roztworze alkoholowym. Po odparowaniu prze- 
ważnej ilości alkoholu i następnóm rozcieńczeniu wodą wy- 
dzielił się octan metaksylylowy jako płyn brunatny cięższy 
od wody. 

Stanowi płyn bezbarwny wrzący w temperaturze 226*^0.; 
posiada zapach przyjemny eteryczny. Yollrath *) podaje, 
iż połączenie to otrzymał z chlorku ksylylu; podany przezeń 
punkt wrzenia 226^ C. jest rzeczywiście zgodnym z tym 
jakiśmy znaleźli dla czystego eteru. Yollratha atoli octan 
zawiśrał prawdopodobnie tylko w przeważającej ilości eter 
metaksylyloetylowy. 

Alkohol metaksylylowy G,H,^^^2n^'^^ - 

Powstaje przez gotowanie w alkoholowym roztworze 
octanu mataksylylowego z nadmiarem potażu żrącego. Sta- 
nowi płyn bezbarwny wrzący w temperaturze 216® C. 
(ciśn. barom. 740 mm.); ciężar gatunkowy wynosi 1-0157 
w 17° C. Zapach posiada słaby. 

Analiza dała następujące rezultaty: 

0-2338 gr. ciała dało 06728 gr. bezwodnika węglo- 
wego i 0-1788 gr. wody, 
co odpowiada: 



'; Ann. Ch. Ph., tom 144; str. 261. 



BADANIA NAD POŁ4CZENIAMI POCHODNEMI KSYLOLÓW. 93 

78-497, C . 78-687, O obliczonych dla 

8-467, H '*"'"* 8-197. H C.H.,0 
Według badań Cannizzara ^) stanowi alkohol para- 
ksylylowy ciało stałe topiące się w 59® C. a wrzące w 217 *^C. 
Takie same własności okazuje i alkohol ortoksylylowy, który 
według Batmana ') topi się w 64^ C. a wre w temperaturze 
210"^ C. Alkohol metaksylylowy różni się znacznie od obu 
izomerycznych z nim związków, gdyż jest ciałem płynnóm, 
które nawet w mieszaninie oziębiającój nie zestala się wcale, 
a wre w temp. 216^ C. Podobną różnicę we własnościach 
fizycznych okazują odpowiednie kwasy i tak: kwas para- 
metylofenilooctowy topi się w 89° C, kwas orto w 86° C, 
kwas zaś metametylofenilooctowy topi się w 59° O. 

Pochodne orłoksylolu. 

Czysty ortoksylol otrzymaliśmy za pomocą metody po 
danćj przez P. Jannascha i H. Hubnera *). W tym celu 
oczyściliśmy ortobromotoluol wprzódy dokładnie sposobem 
LouGiNiNEA *). Handlowy ortobromotoluol rozcieńczony trzy- 
krotną ilością benzolu zostawiony był w zetknięciu z sodem 
metalicznym przeszło 5—6 tygodni, przyczśm zaatakowany 
sód był kilka razy zmieniany na świóźy. Obok parabromo- 
toluolu zostaje atakowanym przez sód metaliczny także 
ortobromotoluol w wielkiój ilości, tak iż po ostatecznóm 
oddestylowaniu oczyszczonego ortobromotoluolu ilość jego 
wynosi mniśj niż połowę użytego surowego ortobromoto- 
luolu. W ten sposób np. z 1 klgr. handlowego ortobromo- 



') Ann. Ck Ph., tom 124, str. 254. 
*) Ber. d. d. eh. G., X, 95. 
') Ann. Ch. Fh., t. 170, str. 117. 
*) Ber. d. d. ch. G., IV, 614. 



04 BR« RADZISZEWSKI I P. WISP£K. 

toluoltt otrzyinaliśttiy tylkó 450 gr. oczyszczonegor ortobro- 
motoiaolu. 

Jannasch ł HuBNHR robiU syntezę ortoksyMu w roz- 
tworze benzolowym i uzyskali wydatek bardzo mały ba 
wynoszący zaledwo 187o teoretycznej ilości. Metodę ieb 
zmieniliśmy wprawdzie ifieznacznie ale wydatek osiągu^ 
liśmy bardzo świetny, albowiem, z 730 gr. ortobroraoto- 
loolu dostaliśmy 275 gr. czystego ortoksyloln, co stanowi 
przeszło 60 7o teoretyczno) ilości. Jako najlepszy sposób 
podajemy następujący: 

Do 75—^80 gr. benzolu znajdującego się w małój kolbee 
dodaje się 11—12 gr. cienko pooiętego soda metalicznego $ 
gdy wywiązywanie Wodorit ustanie > wówczas dolówa siQ 
26 gr. ortobromotoluolu i 30 gr. jodku metylu. Eolbkę umie- 
szcza się w łaźni wodnój i ogrzówa od czasu do czasu sto- 
sownie do tego czy reakcyja się odbywa żywo czyli t&i 
słabnie. Zazwyczaj sód zostaje dopióro po kilku godzinach 
zaatakowanym, a raz rozpoczęta reakcyja odbywa się wpra- 
wdzie powoli ale ciągle i daje się bardzo dobrze regulować. 
Po dwóch dniach reakcyja jest nkonczonii^ Bobiąc w ten 
sposób na raz 6—10 kolbkami można w ciągu jednego ty- 
godnia z łatwością 200 gr. ortoksylolu otrzymać. 

Bromek ortoksylolu Oe H^ ^)J c^ ^ . 

Otrzymany został w ten sam sposób co bromki para- 
i metaksylylu. Stanowi płyn bezbarwny na powietrzu szybkor 
brunatniejący. Wre w temp. 216—217^ O. (przy ciśn. barom. 
742 mm.). Posiada ciężar gatunkowy 1-3811 w temp. 23^ C. 
We wszystkich swoich własnościach jest zresaitą pódot^ny 
do bromków para i metaksylylu. 



BADANIA NAD POE4C2ENIAMI POCflODNEMI KSyLOLÓW. 95 

Bronek orteksylyienu ^H^^g^^J;;. 

Tworzy się jako produkt uboczny przy otrzymywania 
jednobromku ; jako produkt główny powstaje przy działaniu 
dwóch drobin bromu na jedne drobinę wrzącego ortoksy- 
lolu. Najlepszy wydatek otrzymuje się wprowadzając szybki 
strumień par bromu porywanych suchym bezwodnikiem wę- 
glowym do ortofcsylolu ogrzanego do temp. 130—140^ C. 
Analiza dała następnjący wynik : 

0-2346 gr. dcial* dało 0-3011 gr. Ag Br 
co odpowiada: 

60107o Br zamiast 60-607o Br 

^obliczonych dla C^HgBrj. 

Br^meł: ortoksylylenu jest trudno rozpuszczalnym w zi- 
nmyiB eterze; nieco więcćj rozpuszcza się we wrzącym 
eten^e; 100 cz. eteru rozpnsizczają w 20^ C 207 cz. bromku. 
Rozpuszcza j^ę łatwo w gorącym chloroformie, z którego 
krystalizuje po o;siębieniu w romboidalne blaszki podobne 
do bromku para i metaksylylenu. Z rozcieńczonego chloro- 
formowego roztworu krystalizuje przy wolnćm ulatnianiu 
sią chloroformu w dużych kryształach zakończonych ostro- 
słppjjjni. Topi się w temp. 143—143-5^ C, a wre w 240 — 
250"^ C. rozkładając się częściowo. 

Kwas orłomełylofenilooołowy 

Kwas tern otr^irmaliśmy iw ten «ain sposób oo kwas 
para i metametylofenilooctowy. Jego anali:^ dała następu- 
jące cyfry: 

0*2202 gr. ciała dało 04793 gr. bezwodaika węglo- 
wego i 0-1434 gr. wody, 
eo odjM^wiada: 



96 BR. RADZISZEWSKI I P. WISPEK. 

^^•^^'/o ^ zamiast '^^'^^^'^ ^ 
7-237o H ^*°''*'' 6-66Vo H 

obliczonych dla C^^HioO,. 

Sól sróbrowa spalona w strumienia tlena dała nastę- 
pujący rezultat: 

0-2098 gr. ciała dało 0-3216 gr. bezwodnika węglo- 
wego, 0-0698 gr. wody i 0*0884 gr. sr6bra 
co odpowiada: 

41-807o C 42-027, C 

3-697o H zamiast 3-507o H 

42-137o Ag 42-027° Ag 

obliczonych dla CgH^jAgO,. 

Kwas ortometylofenilooctowy jest w wodzie zimnśj 
trudno rozpuszczalny, w wodzie gorącćj jest łatwo rozpu- 
szczalny i krystalizuje po oziębieniu w blaszki lub igły 
z jedwabistym połyskiem. Topi się w temp. 85— 86°C, 
a wre w 265—267° C. Jest lotny z parami wodnemi; za- 
pach posiada podobny do zapachu kwasu fenilooctowego. 

Ortometylofenilooctan wapniowy (C^H^^Oj^, 
Ca-|-4H, O krystalizuje ze zgęszczonego wodnego roztworu 
po dłuższóm staniu nad kwasem siarkowym w jedwabistych 
igłach połączonych ze sobą w gwiazdkowate skupienia. Nad 
kwasem siarkowym utracą po kilku dniach 3 drobiny wody 
krystalizacyjnój. Analiza dała następujący rezultat: 

0-3199 gr. ciała utraciło w 100° C. 00566 gr. wody, 
co odpowiada: 

18-007o H,0 zamiast 17-567, 

obliczonych dla (ąH,0,),Ca-h4H,0. 

0*0728 gr. soli bezwodnćj pozostawiło po wyprażeniu 
00119 gr. Ca O, 
co odpowiada: 

11-677, Ca zamiast 11-837, Ca 

obliczonych dla (C, B^ O,), Ca. 

Sól pozostawiona nad kwasem siarkowym i analizo* 
wana po kilkn dniach dała następujące liczby: 



BADAKU NAD POŁ4CZEKIAMI POCHODNYMI KSYLOLÓW. 97 

I. 0939 gr. ciała dało 00145 gr. Ca O 
II. 01235 gr. „ ;, 00195 gr. Ca O 
III. 0-1069 gr. „ „ 00171 gr. Ca O, 
co odpowiada: 

I. II. ^ III. 

ll-027o Ca ll-277o Ca 11-427, 

zamiast 11-24 7, Ca obliczonych dla (C^H^02),Ca+H,0. 

Ortometylofenilooctan barowy (C^HgO,), 
Ba+2H, O kryslalizaje bardzo irudno z wodnego roztworu; 
po długićm bardzo stania ścina się w igły gwiazdkowato 
połączone. Analiza dała następujący wynik: 

0-8584 gr. ciała utraciło w 100° C. 0-0636 gr. wody, 
co odpowiada: 

7-407o H,0 zamiast 7-64 7, H,0, 

obliczonych dla (C,H,0,),Ba+2H, O. 

Ortometylofenilooctan magnowy nie krysta- 
lizuje wcale, ale po dłuższćm staniu nad kwasem siarko- 
wym ścina się na masę bezkształtną. 

Órto^ietylofenilooctan srśbrowy C^H^OjAg 
tworzy biały osad rozpuszczalny w gorącśj wodzie i kry- 
stalizujący po oziębieniu w cienkich igłach. Analiza dala 
następujące liczby: 

0-1910 gr. ciała dało po wyprażeniu 0-0805 gr. Ag, 
co odpowiada: 

42-147o Ag zamiast 420 2 7o Ag, 

obliczonych dla C^^H^AgO,. 

Wodny roztwór soli potasowćj kwasu ortometylofeni- 
looctowego dał ze solami ołowiowemi, rtęciawemi, miedzio- 
wemi i żelazowemi osady podobne zupełnie do odpowie- 
dnich soli kwasu para i metametyloienilooctowego. 

Z pracowni chemiczna Wszechnicy Iwowskiój. 
Lvo6w w Kwietniu 1883 r. 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 1$ 



NAD 

połączeniami poóhod&emi mesitylenu. 

Napisi^ 

JP. TVlspek. 

Asystent przy katedrze chemii we Wszechnicy lwowskiej. 

Głównym celem mojój pracy , którćj wyniki w roz- 
prawie niniejszój przedstawić zamierzam, jest zbadanie za- 
chowania się bomologów benzolu o łańcncbacb tylko mety- 
lowych względem bromu w podwyższonćj temperaturze i po- 
znanie niektórych związków posiadających długi łańcuch 
kwasowy. Studyjów robionych w tym kierunku jest stosun- 
kowo bardzo mało i ograniczają się przeważnie na pozna- 
niu pochodnych toluolu. Gdy więc w ubiegłym roku wyko- 
nał Szanowny Frof. Bb. Badziszewski wspólnie ze mną 
pracę nad pochodnemi połączeniami ksylolów % postanowi- 
łem rozszórzyó te badania na trójmetylobenzole. Przede- 
wszystkióm zająłem się zbadaniem połączeń pochodnych me- 
sitylenu, a to z dwóch przyczyn: najpiórw; że samo otrzy- 
manie czystego mesitylenu w większych ilościach połączo- 
nóm jest z nierównie mniejszemi trudnościami aniżeli pseudo- 



') Ber. d. d. Ch, Ges. 1882; str. 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 99 

kumola, a powtóre dla tego, że dla symetrycznego trójme- 
tylobenzolO; jakim jest mesitylen, wyklaczoną jest możliwość 
izomerycznych form pochodnych utworzonych przez podsta- 
wienie wodoru w łańcuchu metylowym, że więc łatwiejsze 
poznanie takowych może dać wskazówki do postępowania 
przy poszukiwaniu związków pochodnych pseudokumolu. 

Mesitylen zajmuje między połączeniami aromatycznemi 
jedno z wybitniejszych miejsc: jego związek genetyczny 
z acetonem stanowi przejście od ciał tłuszczowych do po- 
łączeń aromatycznych, rzec można najważniejsze ze wszy- 
stkich dotychczas zauważanych. Jakkolwiek bowiem prawie 
wszystkie ciała należące do szeregu tłuszczowych przecho- 
dzą w wysokiśj ciepłocie w połączenia aromatyczne, to je- 
dnak tylko niektóre z tych przemian można ująć w zró- 
wnania nadające owym procesom wysoką wartość teorety- 
czną. Obok spostrzeżenia Bebthełota, że acetylen poli- 
meryzując się daje benzol, styrol i w ogóle węglowodory 
aromatyczne ogólnego wzoru C^n H,ni znanóm jest analo- 
giczne przejście także dla allylenU; z którego powstaje me- 
sitylen. Studyjum więc pochodnych mesitylenu jest i z tego 
względu interesującym i dla teoryi ważnóm, że z budowy 
ich można wnioskować o budowie benzolu, połączenia zasa- 
dniczego ciał aromatycznych. Przyczyna nielicznych dotych- 
czasowych badań nad mesitylenem leży zdaje mi się w tóm, 
że mesitylen jest dość kosztownćm ciałem, gdyż jedyna 
używana metoda Kaneoo, ulepszona przez Fittiga, daje tak 
nieznaczny wydatek, że takowy nie zostaje z ilością teore- 
tyczną w żadnym prawie stosunku. 

Angielski chemik Kane ^) badając działanie kwasu 
siarkowego na aceton dostał węglowodór wrzący około 
135® C, którego skład odpowiadał wzorowi G^K^^ i nazwał 



*) Berzblius: Jahresher. 1839, p. 479. 



100 P. WISPEK. 

go mesitylolem. Szczegółowo opisał Hofmann *) męsitylol 
itAKEGO w r. 1849, podał dokładniejszy punkt wrzenia: 
155 — 160° C. i otrzymał jego pochodne połączenia bromowe 
i nitrowe, a Maule •) nitroaminowe. Na podstawie ba- 
dań swoich i Maulba orzekł Hofmann, że węglowodór ten 
ma wielkośe drobinową znacznie większą od przyjętej przez 
Kanegg i 2ie daje się ona wyrazić wzorem CigHij. Pod- 
czas gdy Kane aważał go za reprezentanta węglowodorów 
obecnie etylenowśmi zwanych, to wywnioskował Hofmann 
z prac swoich, że mesitylen jest raczśj do knmolu zbli- 
żony, nie jest jednak z nim identyczny. W rok potśm otrzy- 
mał A. Cahours *) zupełnie czysty węglowodór , dla któ- 
rego znalazł jeszcze wyższy punkt wrzenia: 162—164° C. 
i oznaczył gęstość pary odpowiadającą wzorowi Hofmanna: 
C,3H,,(0 = 6). 

Dokładniejszóm zbadaniem własności chemicznych tego 
interesującego węglowodoru zajął się dopićro Fittig, który 
w toku swoich klasycznych studyjów nad homologami ben- 
zolu zwrócił uwagę swą na mesitylen. Gdy atoli Fittig 
toluol i ksylole otrzymywał metodą syntetyczną, to tutaj 
poszedł on drogą wprost przeciwną i poddał mesitylen utle- 
nieniu. W ten sposób znalazł, że z mesitylenu działaniem 
mieszaniny dwuchromianu potasowego i kwasu siarkowego 
nie powstaje żaden kwas aromatyczny, a tylko obficie kwas 
octowy. Z tego rezultatu wynikało, że mesitylen nie jest 
wcale połączeniem aromatycznym, co rzeczywiście wielu 
chemików przyjęło *). 



') Ann. Ch. Ph., 71, 121. 
*) Ann. Ch. Ph., 71, 137. 
Ó Ann. Ch. Ph., 74, 106. 

*) Porównaj: Kekulż, Chemie der Benjsolderivate, t I, 640 
i Ann. Ch. Ph., 137, 130; Bayer: Ann. Ch. Ph., 140, 306. 



BADANUNAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEBn MBSITYLENU. 101 

Wkrótce potom, bo już w r. 1867 powtórzy! Fittig *) 
swoje próby z tą odmianą, że użył do utlenienia kwasu 
azotowego, który nie działając tak energicznie jak kwas 
chromowy, utlenił mesitylen na kwas jednozasadowy me- 
sitylenowy i kwas dwuzasadowy uwitynowy. Zachowując 
pewne ostrożności , zdołał Fittig utlenić kWas mesityle- 
nowy za pomocą kwasu chromowego na trójzasadowy kwas 
trójmesinowy. Ztąd słusznie wnosił on, że mesitylen posiada 
trzy grupy CHj; co do reszty zaś C^jHg to mniemał, że 
jest benzolową. Na podstawie badań Bekthelota nad po- 
lymeryzacyją węglowodorów acetylenowych w ogóle , 
a w szczególności badań Schobłemmera nad polymeryza- 
cyją tychże węglowodorów pod wpływem kwasu siarko- 
wego stężonego przypuścił Fittig, że mesitylen powstaje 
przez kondensacyję allylenu pod wpływem kwasu siarko- 
wego. Przypuszczenie to zostało następnie stwierdzonym 
pracami Fittiga i Schrohego "), którzy okazali, że allylen 
(CHj — Cs CH) rozpuszczony w kwasie siarkowym i de- 
stylowany daje mesitylen ; okazali nadto , iż on powstaje 
dopićro podczas destylacyi. 

Co się tyczy poglądów na budowę mesitylenu, to 
piórwsze ich początki datują się od Bayera '), który w r. 
1866 wypowiedział zdanie, że ponieważ mesitylen tworzy 
się łatwo z acetonu posiada więc prawdopodobnie budowę 
symetryczną. Jednakowoż dopiśro Kekulź *) przedstawił 
w r. 1867 ten pogląd jasno i w wyraźnśj formie. Opiśrając 
się na pracy powyższój Fittiga, przyszedł on do przeko- 
nania, że mesitylen jest symetrycznym trójmetylobenzolem 
i że jego powstawanie z acetonu da się tak przedstawić : 



O Ann. Ch. Ph., 141, 166. 

*) Ber. d. d. ch. G. 1875, p. 16 i p. 367. 

») Ann. Ch. Ph.^ 140, 306. 

*) Zeitschr. fur Ch. 1867, 214. 



102 P. WI8PBK. 



CO CO-CH3 C^ C— CH, 

CO c^^ 



0H3 CH3 



Drogą doświadczalną zostało stwierdzonćm to przy- 
puszczenie Eekuł&go bardzo świetnie przez Ładenburga^) 
w r. 1874. Ładenbubg podał mianowicie, wychodząc od 
pryzmatyczni] badowy benzoln, inny wzór dla mesitylenu, 
z którego wynikało, że zarówno dla kwasu mesitylenowego 
jak i dla dającego się z niego otrzymać ksylolu i kwasn 
ftalowego są możliwe dwie izomeryczne odmiany^ podczas 
gdy symetryczny wzór Kekulżgo przypuszcza możliwość 
tylko jednśj odmiany. Dla rozstrzygnięcia tśj kwestyi prze- 
prowadził on cały szereg badań i przekonał się na podsta- 
wie takowych, że w mesitylenie pozostałe trzy atomy wo- 
doru niepodstawione przez metyle są równoważne^ t j. że 
podstawiając którykolwiek z nich grupą lub piórwiastkiem 
jednowartościowym otrzymuje się zawsze jedno i to samo 
połączenie, że więc postawiony przezeń wzór jest błędnym, 
a mesitylen musi mieć budowę symetryczną wskazaną przez 
Kbkulćgo. 

Przebieg rozumowania Ładenburga jest następujący: 
Niechaj wszystkie trzy metyle mesitylenu podstawiają do^ 
wolne trzy atomy wodoru w benzolu ; pozostałe, a więc ró- 
wnież dowolne, trzy atomy wodoru naznaczmy literami a, 
^ ^, Y* ^&k powstały związek daje się wyrazić następąjącym 
wzorem : 



O Ber. d. d. eh. G. 1874, p. 1133; Ann. Ch. Ph. 179, 163. 



^^=PT^ 



fiADANU NAD POfc^ĆZENUMI POCflODNfiMI MfiSltlLENC. 103 

Ce(CH.)3 H H H 

Nitrując mesitylen otrzymuje się obok innych produ- 
któw także dwunitromesitylen, który niech będzie: 
Ce(CH3)s NO, NO, ą 
a P Y. 

Jeżeli zaś według Maułea działać będziemy siarczkiem 
amonowym; dostaniemy nitroamidomesitylen 
CeCCH3)3 NO. NH, H 

który jeszcze raz nitrowany daje dwuuitroamidomesitylen 
Ce(CH3)3 NO, NH, NO, 

a P Y 

a to ostatnie ciało przechodzi działaniem kwasu azotawego 
w dwunitromesitylen 

CjCHa), NO, H NO, 

a 3 Y 
identyczny z dwunitromesitylenem otrzymanym wprost z me- 
sitylenu. Wychodząc więc z dwunitromesitylenu mającego 
grupy NO, w miejscach a i p i poddając go szeregowi prze- 
mian dochodzi się do identycznego z nim dwunitromesity- 
lenu , który uia grupy NO, w miejscach a i y> ztąd wnio- 
sek; że dwa miejsca: p i y są równoważne. 

Działając dalój na nitroamidomesitylen Maulea kwa- 
sem azotawym otrzymuje się nitromesltylen. Ten sam nitro- 
mesitylen powstaje przy bezpośrednióm działaniu kwasu 
azotowego na mesitylen, ma więc budowę następującą: 
(C^CCH,), NO, H H 
a P Y- 
Przez redukcyję daje on amidomesitylen czyli mesidynę 
^(CH,), NH, H H 
a P Y. 

która działaniem kwasu azotowego przechodzi w nitroami- 
domesitylen (nitromesidynę); ten może być 



104 P. WISPEK. 

Ce(CH.) 5IH, NO, H albo 
C.CCH,), NH, H NO. 

« ? Y- 
Gdy zaś poprzednio okazano, te miejsca a i ^ są równo- 
ważne; więc powstaje tylko jedna nitromesidyna, która oka- 
zała się identyczną z nitroamidomesitylenem Maulea otrzy- 
manym z dwanitromesitylenu. Ztąd wynika, że wzór 

Ce(CH3)8 NO,. NH, H jest identycznym 
z wzorem C, (CU,), NH, NO, H 
i z wzorem C. (CH,), NH, H NO, 

a P Y 

czyli, że miejsca a, M Y w mesitylenie są równoważne. 
Możliwóm to jest tylko wtedy, gdy mesitylenowi nada się 
wzór symetryczny (1:3:5), przyjęty jaż poprzednio przez 
Kekulżgo. 

Klasyczny teu dowód Ładeiububga doniosłe posiada 
znaczenie, a ważność jego wnet się. ujawni, gdy się za- 
uważy, że mesitylen mając symetryczną budowę może dać 
tylko jeden kwas mesitylenowy, który destylowany z tlen- 
kiem wapniowym daje ksylol o budowie 1 : 3. Jest on obok 
dowodów KóBNEBA ^) i Gkiessa ') podstawą, na którój opićra 
się twierdzenie, że połączenia meta mają budowę 1 : 3 Gdy 
zaś Ładenburg ") dowiódł, że połączenia para muszą być 
1:4, więc dla połączeń orto pozostaje tylko położenie 1:2. 
Dotychczasowe studyjum połączeń pochodnych mesitylenu 
zawdzięczamy głównie Ładenbubgowi, Fiittigowi i jego 
ucznioiH. Dotyczy ono jedynie produktów podstawienia wo- 
dorów w rdzeniu benzolowym przez chlorowce, grupę nitrową, 
aminową i sulfonową. Z pochodnych utworzonych przez 
przemianę grup metylowych zbadano tylko połączenia po- 



O Gazeita eh. U., 4, 443. 
») Ber. i. d. ci. (?., 7, 1226. 
'; Ber. d. d. eh. G., 2, 140. 






BADAKIA KAJ> 1»ÓŁ4CZEN1AMI l»OCHOt>NEMl MESlTYLEŃU. 105 

wstałe przez utienienie takowych, a więc kwasy mesity- 
lenowy, uwitynowy, trójmesinowy i ich produkta podsta- 
wienia ^). Badań zaś nad ciałami powstalemi przez snbsty- 
tacyję w łańcuchu metylowym i przez przedłużenie tako- 
weg:o dotychczas wcale nie robiono. 

Diu uzupełnienia t6j luki w historyi chemicznój mesi- 
tyteńu i dla uzyskania danych do okrćślenia nowego sż'e- 
^u bomologitznych połączeń, zbadafem jedńę grupę po- 
chodnych mesitylenu, a otrzymane i-ezultaty w systeihhty- 
Ćłrtiym ^'feądkh podaję. 

Przy wykonywaniu badań kładłem zawsze wielką wagę 
ttfei to, aby używane maleryjały były o ile możności czy- 
SlŚtni^ gdyż tylko takie mogą dać rękojmię dokładnośd 
spdM^żeźeń, a tóm samom nadać badaniom Wartość naukową. 
Mesityten pochodził w części od Kaulbauma, w większśj 
eaś cżęśśi był otrzymany metodą Fittiga z acetonu i po 
otttysżteetiift wrzał w granicach od 162—165* C. Ilość 
jiEikt^ hżyłeiń did badań, #yttośifa około 400 gr. 

/(1>CH, Br 
Bromek mesiłylu G^Hs— (3)CH8 

Uwzględniając dotychczasowe badania nad działaniem 
thioru i bromu tia związki aromatyczne w temperatńrze 
t^odniesionćj można było przewidzieć, że i liiesityleh w tiie- 
t)h)(5i^ Wrzenia da połączenie źaWićrające brom podstawiony 
W łańćńćhu bocznytł). O^ego rodzaju działanie diiloi^ówcCw 
na połączenia aromatyczne j^st iladei^ )(iharśiktet^ygtybżn6iii, 



*) Porówn. Fittig: Ann. Ch Fh.y 141, 149; B5ttingbr: 
Ann. Ch. Ph.^ 189, 171; Fittig i Schmitź: Ann. Ch. 
Ph.y 193, 162 i nastp.; jACOiiśBN: Ber. d. d. ch. 0., 11, 
2064 i 12, 604. 

Wydz. matem.-przyr. T, XL ' 14 



106 P. wisPEK. 

a wpływ temperatury na jakość tworzącego się połączenia 
szczególniej tu się uwidocznia. Spostrzegł to po raz pićrwszy 
na toluolu Deyiłle, który znalazł, że inne powstają pro- 
dukta^ gdy chlor działa na zimny toluol a inne gdy działa 
na wrzący. Cannizzaro *) destylując toluol w strumieniu 
chloru dostał połączenie identyczne z chlorkiem otrzyma- 
nym z alkoholu benzylowego i nazwał je chlorkiem benzylu. 
Gdy Beilstein *) powtórzył w r. 1860 doświadczenia De- 
TiŁŁEA, nie znalazł żadnój różnicy w działaniu chloru^ 
otrzymał bowiem tylko chlorek benzylu Cannizzara, i dla 
tego zaprzeczył stanowczo twierdzeniu Deyillea. Dopiśro 
W. DAMMAim, jeden z uczniów Beilsteina, otrzymał dzia- 
łaniem chloru na toluol należycie oziębiany połączenie, które 
w swoich własnościach chemicznych różniło się zupełnie od 
chlorku benzylu Cannizzara. Beilstein i Geitner '') roz- 
szerzając badania Dammanna doszli do ważnego rezultatu, 
że chlor podstawia w toluolu na zimno wodór w rdzeniu 
benzolowym , na gorąco zaś w łańcuchu bocznym i że te 
dwa połączenia różnią się zupełnie od siebie zarówno wła- 
snościami chemicznemi jak i fizycznemi. 

W toku prac swoich nad homologami benzolu otrzy- 
mali FiTTiG i Glinzer *) jednobromotoluol, a polegając na 
dawniejszych pracach Beilsteina sądzili, że on jest ana- 
logicznie zbudowanym z chlorkiem benzylu Cannizzara. 
Kekdlż ^) jednak broniąc w tym punkcie swojśj teoryi 
połączeń aromatycznych otrzymał z alkoholu benzylowego 
bromek benzylu zupełnie różny od bromotoluolu Fittiga 
i udowodnił tćm samóm^ iż działanie bromu na połączenia 
aromatyczne jest takie same jak i chloru. 



') Ann. Ch. Ph.^ 96, 246. 
•) Ann. Ch. Th., 116, 336. 
") Ann. Ch. Ph.y 139, 331. 
*) Ann. Ch. Ph.^ 136, 301. 
*) Ann. Oh. Ph., 137, 190. 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 107 

Działanie oba pierwiastków : chloru i bromu staje się 
więcćj skomplikowanym, jeżeli łańcuch boczny jest dłuższy, 
co stwierdzono dla etylobenzolu i jego homologów. W tym 
razie brom zachowuje się odmiennie od chloru ; gdy bowiem 
chlor *) podstawia w temperaturze wrzenia etylobenzolu 
wodór znajdujący się w grupie krańcowój CHg , to brom 
podstawia, co udowodnił Prof. Bk. Radziszewski *), wodór 
znajdujący się w grupie CH, połączonój bezpośrednio z rdze- 
niem benzolowym, a dopióro następny atom bromii podsta- 
wia wodór w grupie sąsiedniśj CHg. To prawo działania 
bromu rozszśrzył Prof. Br. Radziszewski także i na pro- 
pylobenzol, a J. Schramm ^) na amylobenzole i heksyloben- 
zol, tak, że obecnie należy je uważać za zupełnie ogólne. 

Jeśli węglowodór aromatyczny zawiśra tylko grupy 
metylowe wówczas wstępuje w podwyższonej temperaturze 
piórwszy atom chloru lub bromu do jednśj z grup metylo- 
wych. Wynika to z prac Gundelacha *) , Raymanna ^) 
VoLLRATHA ®) i Grimauxa '), którzy otrzymali chlorki orto, 
meta i paraksylylu. Dla bromu udowodnili analogiczne za- 
chowanie się Br. Radziszewski i P. Wispek % którzy dzia- 
łaniem par bromu na wrzące ksylole dostali bromki orto, 
meta i paraksylylu. 

Interesującćm jest zachowanie się drugiego atomu 
chloru i bromu względem chlorków a względnie bromków 
ksylylu. Spostrzeżenia jakie zrobiono w tśj mierze dla to- 
luolu nie mogą danego pytania rozstrzygnąć. Dla toluolu 



*) FiTTia, KiBsow: Ann. Ch. Ph.^ 156, 240. 

^) Ber. d. d. ch. G. 1873, 492; 1874, 140; 1876, 260. 

®) Rozprawy Akad. krak. 1882, T. IX. 

*) Buli. soc. ch., 26, 43. 

^) Buli soc. ch.y 26, 534. 

•) Zeitschr^f. Ch. 1866, 489. 

O Zeitschr. f. Ch., 1867, 381. 

«) Ber. d. d. ch. G. 1882. 




108 P. WISPEK. 

udowodnił mianowipie Beu^stein i Kuhlbbbg ^) y^ r^ 1868, 
że w temperaturze wrzeuią daj% się podstawić pr^z cbloi^ 
po kolei wszystkie trzy atomy wodorki* zawarte, w grupifl. 
CHs. D]a ksylolów; przewMoJe w tym przypadka teoryjiPr 
dwa izomeryczne połączenia, ząleżni^ od tego czy oba ątp*. 
my chlorowca wstępigą do jedflśj grapy metylowi^ji czyji, 
tóż. rozdzielają, się na obie grupy. W; pi^rw^zym razie dAłbj^/ 
dwnchlorek lab dwabrpmek dzia^niem. wody odpowiedni 
aldehyd, a, w drugim razie alkohoi} dwuatomowy czyli gly^ 
kol Następujące formułki, w których przejścia oznaczam 
strzałkami, przedstawiają, to zapatrywanie szematycznie : 

^m, ^CR, Br ^(M, Br ^CH, OH 

^^ C H ^CHBr, ^CHO 

Otóż Grimaux 'J znalazł, że dwuchlorek paraksylylenu # 
ogrzówany z wodą do 180® C. daje połączenie glykolowe^ 
ogrzany zaś z wodą do 200^ C. daje polyglykole. Prof. Bb. 
Radziszewski i P. Wispek otrzymali tśż same połączenia 
ogrzśwając w rurach dwubromki ksylylenów z wodą. 

Z badań tych wynika niewątpliwie, że przy działaniu 
dwóch drobin bromu na wrzący ksylol podstawione zostają 
dwa atomy wodoru nie w jednśj grupie OHg, ale po jednym 
w każdym łańcuchu metylowym, przez co tworzy się połą- 
czenie glykolowe 

-'CąBr 
^«^*^CH,Br • 

Bromkjiw izomerycznych aldehydowych dotychczas nie po- 
znano, wskazaną jest jednak droga do ich otrzym^ia, a mia- 



*) Ann. Ch, Ph,j 146, 322; porówn. Limpricht: Ann. Ch* Ph,^ 

136, 80 i 139, 323. 
») Zeiłschr. fur Ch. 1870, 394. 



BADANU NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESLTYLENU. 109 

nowicie dfetafe^ni^m^ pi^ciobraaika fbefora nai. odfwimdiikf 

Podtzaa gdy bromki orto, imta^i papakssrlylndst&iejąr^ 
każdy tylko w j^ój możliwej foniiie> to 'dla tnójmetylb^ 
benzolów przewiduje teoryja takowych aż sześó; z tycht 
jeden wyprowadza się od^mesityleiMi) trzy od pienMiiiBioiu, 
a dwa^ od niMnanegc dotychczas tt«figmetylobeBzoIto( mt^' 
cego budowę następującą: 

-.(3) OH, 
Uwzględniając' tylko węglowodoi^^ znane J przyjmując bu* 
dowę mesitylenu jako symetryczną, a^pseudokumolo^ jaka^ 
niesymetryczną^ można ich bromki naet^yającemt' foraro^ 
kamigraflcznemi przedstawić: 



a) broi»ełi:i»e8ity)a;: 


C.Hv--(a)GH, 
^(5) OH, 


b) . bromki psendokonyla : 


-'(l)CH,Bir 
1 C.Hk— (8)CHa 


2. C,H,— (8)0H,Br 


-^(l)OHi 
3. C,Hir-(8)iUM; . 
^(4>CHiBE 



Muszę w tóm miejscu zauważyć, że ' słownictwo che- 
miczne tego rodzaju połączeń pochodnych jest di^tycbczas' 
nieustalone. Podczas gdy dla rodnika: O, H; OH, — przy- 
jęte powszechnie nazwę Cannizzara: benzyl, to rodńikf 

^ -CHi- 

zowią jedni tolylem, inni zaś fcsylylem. Ohwiejność tę pod- 
niesiono już w czasopiśmie „Jdhresberichte uber die Fortschh 
d. Chemie'' 1866, p. 605 i polecono nazwę ksylyl Tą a nie 



110 P. WISPEK. 

inna nazwa użytą została ^) następnie przy określania po- 
chodnych ksylolów, jako najbardziej zgodna z istotą rzeczy. 
Na równćj podstawie wypadnie mi nazwać analogiczne ro- 
dniki mesitylenu i pseudokumola: mesitylem i pseadoka- 
raylem. 

Pomijając tymczasowo stadyjam bromków pseudokn- 
mylu, którego otrzymanie znaczniejszych ilości w stanie 
czystym jest połączonóm z wieloma trudnościami, zająłem 
się zbadaniem bromku mesitylenu. 

Bromowanie mesitylenu przeprowadzałem w retortach 
w łaźni parafinowśj w ilościach co najwyżśj od 25— 30 gr. 
na jeden raz. Odpowiednią ilość bromu (1 drb. bromu "'na 
jedne drobinę mesitylenu) wprowadzałem w stanie pary za 
pomocą strumienia suchego bezwodnika węglowego, wywią- 
zującego się w aparacie Pohla. Aparat ten dostarcza, bardzo 
regularnego i ciągłego strumienia bezwodnika węglowego, 
co sprawia, źe robota staje się mnićj uciążliwą. Tempera- 
tura łaźni parafinowej nie powinna przekraczać nigdy 150*0. 
Podnosząc bowiem ciepłotę takowćj aż do 163^ C, t. j. 
do temperatury wrzenia mesitylenu otrzymałem płyn gę- 
sty, zupełnie nieprzezroczysty, który przy destylacyi po- 
zostawił znaczną ilość węgla; głównego produktu uzyska- 
łem z niego niewiele. Z tego powodu ogrzśwałem płyn 
tylko do temperatury 130—140° C, która okazała się zu- 
pełnie dostateczną, tómbardzićj że i w ciepłocie 120* C. 
spostrzegłem chciwe pochłanianie par bromu i wydzielanie 
się obfite strumieni bromowodoru. 

Otrzymany ciemno zabarwiony płyn poddałem desty- 
lacyi i wydzieliłem najprzód niezaatakowany mesitylen, 
następnie w temperaturze 220—240* C. płyn bezbarwny, na 
powietrzu szybko zieleniejący i brunatniejący* a w końcu 
małą ilość produktów wysoko wrzących od 240 — 275* O. 



*) Bb. Radziszewski i P. Wispek: Ber. d. d. eh. O. 1882. 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 1 1 1 

Gdy temperatura dochodzi do 240^ C wówczas zaczyna się 
wydzielać obficie bromowodór, płyn gęstnieje, pieni się 
i w końcu pozostaje w kolbce znaczna ilość dziurkowatej 
zwęglonej masy. Wydzielanie się bromowodoru świadczy, 
że następuje rozkład ciał wysoko wrzących. Mimo kilkakro- 
tnego frakcyjonowania części wrzącśj od 240—275° C. nie 
zdołałem uchwycić żadnego stałego punktu wrzenia, 
a w kolbce pozostawała za każdym razem masa zwęglona. 
Również i w mieszaninie oziębiającćj nie mogłem frakcyi 
tćj doprowadzić do zestalenia. Zupełnie podobnie zachowuje 
się przy destylacyi surowy produkt bromowanych ksylolów, 
tylko że wrzące około 250° O. dwubromki ksylylenów w zna- 
cznój części przedestylują, a jedynie niewielka ilość ulega 
rozkładowi i zwęgleniu. Prawdopodobnśm i*ięc jest, że 
obok jednobromku utworzył się podczas bromowania także 
i dwubromek mesitylu, który atoli przy destylacyi rozkłada 
się tak dalece, iż nie podobna jest otrzymać go w stanie 
czystym. 

Ponieważ przy takićj metodzie narażony byłem na 
znaczne straty i otrzymywałem zaledwie 50% teoretycznej 
ilości bromku mesityln, zmieniłem więc sposób bromowania 
o tyle, że używałem nie teoretycznśj ilości bromu (1 dro- 
bina Br na 1 drobinę CgH^g), ale tylko '/s części takowśj^ 
tak że na 25 — 30 gr. mesitylenu brałem 25—30 gr. bromu; 
wszystkie inne warunki pozostały te same, a jednorazowe 
bromowanie trwało przeciętnie 3 — 4 godziny. Przy powol- 
nie prowadzonśj destylacyi otrzymanego surowego produktu 
(w celu zupełnego wydzielenia mesitylenu) przeszła naj- 
przód znaczna część niezmienionego mesitylenu, a następnie 
w temperaturze 220—240° 0^ prawie czysty bromek, który 
mógł być użyty już w takim stanie do dalszych robót. 
W ten sposób uzyskałem wydatek prawie do teoretycznego 
się zbliżający, gdyż w kolbce pozostawały ledwo ślady zwę- 
glonćj masy. 



r 



112 P. WISPEK. 

Z płynu wraącego w panicach od 220—240*^ C. wy- 
dzielttem po kilkakrotnym cząstkowóm destylowania część 
wrzącą stale w temperaturze 229—231*^ G. Frakcyja ta po- 
.zostaje długi czas w ciepłocie pokojowćj (18—21^ C.) płynną 
i dopiiftro po oziębieniu lub wrzuceniu odrobiny stałego 
bromku ścina «vę na masę krystaliczną barwy brunatnćj. 
Dla zupełnego (oczyszczenia bromku mesitylu należy go naj- 
przód isilnie oziębić , a następnie w zimnój bibule wyżąć; 
!W przeciwnym bowiem razie stopi się przy wyżymaniu 
więksota część jego i wsiąknie w bibułę. W końcu wykry- 
stalizowałam go kilkakrotnie z eteru. 

Tak •oiczyszczony bromek i wysuszony nad kwasem 
siarkowym dat przy analizie metodą Cabiusa wykonanój 
następujący rezultat: 

0-3350 grm. substancyi dało 0*2936 grm. Ag Br i 

00123 grm. Ag, czyli 01340 grm. Br 

co odpowiada 4000Vo Br zamiast 40*207o 

obliczone dla wzoru O.HjjBr. 

Bromek mesitylu wykrystalizowany z eteru przedsta- 
wia białe długie igły, pdtączone w płatki topiące się w tem- 
peraturze ST-S— 38^ O- Wre stale w temperaturze 229— 
231^ C. przy ciśn. bar. 740 mm. bez rozkładu i krystali- 
zuje przez oziębienie w długie igły graniastodupowe. Jest 
bardzo łatwo rozpuszczalnym w eterze i w chloroformie, 
z których daje się dobrze wykrystalizować. W gorącym 
alkoholu rozpuszeza się łatwo, ale źle z niego krystalizuje. 
Podobnie jak bromki ksylylów i dwubromki ksylylenów 
posiada w wysokim stopniu własność drażnienia błon ślur 
zdwych, a przedewszystkióm oczu. Drażnienie to daje się 
aoaezególniój uczuć przy wyżymaniu bromku w bibule i jest 
tak silnom, iż ta czynność p(rfączoną jest z niemałą nie- 
piasjjemnością. 

Nadttiienió muszę, że o ile z własnych doświlidczeń 
wywnioskować mogłem, nie posiadają bromki ksylylów ni 



BABANIA NAD POŁ4CZENUMI POCHODNEMI MESITYLENU. 113 

dwubromki ksylylenów w stanie zupełnie czystym i w zwy- 
kfój temperaturze gryzących własności. Jednobromki mają 
nawet zapach aromatyczny bardzo słabo szczypiący, a do- 
płśro rozpylone w powietrzu drażnią silnie błony śldzowe, 
jednak w stopniu słabszym od bromku benzylu. Dwubromki 
wydzielają dopiśro przy ogr:^ania pary szczypiące ; tak samo 
zachowują się dwubromki styrolu i propylobenzoiu. B6wmeź 
nie działa i bromek mesitylu w stanie czystym i w tiiskiój 
temperaturae na Uany śluzowe ^ ale będąc łatwo topliwym 
Ulatnia się w ciepłocie nie ibyt wysokiój, a pary jego po^ 
nadają własności szczypiące. W końon jednak zauważę, ze 
mając wiele do czynienia z bromkami ksylylów i z brom* 
kiem mesitylu doświadczyłem, iź organizm jest w stanie 
przyzwyczaić się w wysokim stopniu do działania gryzącego 
tego rodzaju połączeń i że 8taje się na takowel mnić{j wra** 
żliwym. 

Bromek mesitylu zajmuje w szeregu homologicznym 
bromków: CnHan-.7Br trzecie z rzędu mie||sce. Fićrwsżym 
wyrazem tego szeregu jest bromek benzylu/ a nie bromo*' 
benzol, jakby się na pozór zdawać mogło, gdyż ten zawie- 
rając brom w rdzeniu benzolowym posiada w skutek tego 
zupełnie odmienne własności chemiczne* Prawd^iwemi ho* 
moiogaipi bromobenzolu są bromotoluole^ bromoksylole, bro- 
momesitylen i t. p. Następujące zestawienie poznanych do- 
tychczas homologicznych wyrazów przedstawi jaśnićj to 
zapatrywanie: 



a) homol(^i bromobenzola : 


b) homologi bromku benzylu 


C^ąBr 


C, Hg CH, Br 




^^(l)CH,Br 


C.H.X»)* 


^ ^--(l)CH.Br 


C.H,-^f ^» 




Wydz. matem.-pnjr. T. XL 


]fi 



-jr^^^^Ti 



114 P. WlSPEli 

^{D CH, Br 
i inne G^B^—{3)CH^ . 

-(5)CH3 
Jak wszystkie szeregi homologiczne tak samo i ten 
posiada pewne ogólne charakterystyczne własności. I tak 
ze wszystkich powyższych związków, w szeregu b zawar- 
tychy daje się brom z wszelką łatwością wyrzucić i zastą- 
pić inną grupą lub pierwiastkiem jednowartościowym. Azo- 
tan srćbrowy w obecności stężonego kwasu azotowego działa 
tak gwałtownie, że już w zwykłój temperaturze tworzy się 
bromek srćbrowy^ a płyn się silnie ogrzówa. Przez ogrza- 
nie bromku w alkoholowym roztworze z sinkiem potasowym, 
octanem potasowym, lub siarkosinkiem potasowym tworzy 
się z wszelką łatwością odpowiedni sinek, octan lub siar- 
kosinek. Jedyny wyjątek stanowi sód metaliczny, którego 
działanie w zwykłćj temperaturze jest prawie żadne, a w pod- 
wyższonćj tak słabe, iż dla otrzymania dwubenzylu, dwn- 
ksylyln lub dwumesitylu potrzeba bromki rozpuszczone 
w płynach wysoko wrzących, jak benzolu, toluolu ogrzówać 
do temperatury wrzenia takowych. 

Również i własności fizyczne bromków okazują pewną 
wspólną cechę i związek z macierzystą substancyją, tj. z wę- 
glowodorami. I tak : bromki trzech ksylylów posiadają zbli- 
żone punkty wrzenia: 217^ 215^, 219*^ C, podobnie jak ksy- 
lole, które wrą w temperaturze 148°, 139°, 136° C. Przez 
wprowadzenie jednego atomu bromu do drobiny węglowo- 
doru następuje podwyższenie temperatury wrzenia, a podwyż- 
szenie to staje się coraz mniejszćm w miarę wzrostu wielkości 
drobiny, jak to się okazuje z podanego niżój zestawienia: 



p. wrzenia 


p. wrzenia 


rożnie 


węglowodoru 


bromku 




toluol 11 1" 


199" 


88* 


paraksylol 136" 


219* 


83* 


metaksylol 139" 


216* 


76* 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 115 

p. wrzenia p. wrzenia różnica 

węglowodoru bromku 
ortoksylol 143' 217° 74° 

mesitylen 163° 230° 67°. 

, Gdy bromki benzylu, orto- i metaksylyiu podobnie jak 
odpowiedne węglowodory są płynne i w mieszaninie ozię- 
biającej nie zestalają się^ to bromek paraksylylu, krystali- 
zujący w pryzmaty topiące się w 31° C, podziela tę wła- 
sność z paraksylolem, który w mieszaninie oziębiającój ścina 
się w piękne długie graniastosłupy. Nakoniec bromek me- 
sitylu mający większą drobinę i zajmigący w szeregu ho- 
mologicznym dalsze od poprzednich miejsce, jest w zwykłój 
temperaturze stałym i posiada punkt topienia 37'5— 38° C. 

Octan mesiłylu ąH^i (C.HeOO. 

Połączenie to tworzy się działaniem octanu potasowego 
na btomek mesitylu. W celu otrzymania tego eteru goto- 
wałem w alkoholowym roztworze bromek z równą ilością 
stopionego octanu potasowego. Gdy bromek potasowy prze- 
stał się wydzielać, a więc reakcyja była skończoną, wtedy 
odsączywszy płyn od bromku potasowego wydzieliłem przez 
silne rozcieńczenie wodą utworzony octan mesitylu, który 
po dłuższóm staniu osadził się jako płyn brunatny, cięższy 
od wody. Ten osuszony chlorkiem wapniowym, a następnie 
zostawiony krótki czas w zetknięciu z metalicznym sodem 
celem zabrania resztek wody i rozłożenia śladów niezmie- 
nionego bromku mesitylu, dał przy destylacyi główną część 
płynu wrzącą w temperaturze 225—235° C. Po kilkakro- 
tnym frakcyjonowaniu wydzieliłeói zeń część wrzącą w temp. 
228—231° C. Ciecz ta poddana analizie dała następujące 
rezultaty: 

01842 grm. substancyi spalonćj w strumieniu 
tlenu dały 01260 grm. H,0 i 0-4998 grm. CO, 



116 P. WI8PEK 

czeniu odpowiada: 

H — 7-607^ s^ąoMast 7-8ft oWi(»oiie dla 

O — 73-99 7o 74-16 (\^B^,0^. 

Otrzymany oc^ji mesitylu staąowi płyn bezbarwny 
prTiyjeosomęgo zapachu eterycznego. Jeżeli zawiórą ślady 
\lfody wtedy posiada po przedestylowania zapach przypo- 
lAilpąjący li^was octowy > co wskazuje, że się z wodą czq- 
^ci^wo rozkłada przy destylacyi. Wre bez rozkładu stale 
w temp. 228—231^ C. przy ciśn. barom. 745 mm. Ciężar 
gatunkowy jego wynosi w temp. 16-5* C. 1-0903. 

Przez zi[pydlenie octanu mesitylu potażem żrącym sta- 
rcem się otrzymać z niego alkohol mesitylowy. Gotowałem 
więc 20 gr. czystego octanu mesitylu z nadmiarem potażu 
żrącego w alkoholowym roztworze przez kilka godzin- 
poczćm całą masę alkoholu rozcieńczyłem znaczną ilością 
wody, przez co opadł na dno płyn ciemno zabarwiony, 
który zebrany i osuszony wrzał przy destylacyi w temp. 
218—233° C. Sód metaliczny w piśrwszój chwili nań nie 
d^ąłą, wkrótce jednak następuje dośó gwałtowna reakcyja, 
ptyA silnie się ogrz^ówą i otrzymuje się masę białą galare- 
towatą, rozpuszczalną w eterze, prawdopodobnie alkoholau 
sodowy, gflyż takowa w zetknięciu z wodą rozkłada się 
c^Jkowicie ą wydzieleniem oleistych kropel. Chcąc pozbyć 
się śladów wody, jakie jeszcze zawiórał, wsypałem doń nie- 
wielką ilość bezwodnika fosforowego; prócz zwykłego sy- 
czenia, jakie bezwodnik fosforowy zawsze w zetknięciu 
z ^odą wydaje i słabego ogrzania się płynu nie zauważy- 
łem żadnego innego działania. Gdy bezpośrednio potćm 
pl^n. odlałem i poddałem, go destylacyi, wówczas zmącUa 
się cała masa cieczy i pr^estylowała znaczna ilość wody, 
poczem termometr szybko poszedł w górę powyżej 360° C* 
Destylując dalej bez termometru dostałem ciało stałe białe 
z piękną fluorescencyją zieloną, topiące się dość wysoko. 
Z powodu małćj ilości tego ciała nie mogłem go dokładnie 



•"TV 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 117 

zbadać; rdwnież nie mogłem zrobić analizy alkoholu, któ- 
rego cała iłość działaniem bezwodnika fosforowego zesłała 
zniszczoną. 



W opisanycłi dotąd połączeniach oległa jedna z grup 
metylowych mesityienu tego rodzaju przemianom, ie jeden 
atom wodoru takowój został podstawiony prze:$ rodniki 
jednowartościowe: Br, (C, Hg O) O i (OH). W dalszym ciągu 
badań postanowiłem otrzymać takie pochodne, któreby za-* 
wiórały łańcuch metylowy przedłużony, a więc połączony 
bezpśrednio z nowym atomem węgla. Jeżeli ten wstępujący 
atom węgla będzie przyłączony pod postacią grupy CHs^ 
wówczas powstanie węglowodór etylodwumetylobenzol o bu- 
dowie symetrycznej, poznany już dawniój przez Jacobsena 
i Wbóblęwskiego. Z wszystkich możliwych tego rodzajt]^ 
połączeń najbardziej interesująco jest odpowiedni kwas, 
a więc taki pochodny związek, w którym grupa karboksy- 
lową COOH przedstawia atom wodoru w jednym z łańcu- 
chów CH, mesitylenu. Z tego powodu zająłem się j^o 
otrzymaniem i dokładnóm poznaniem własności. 

Kwas syrtiełryczny dwumełylofemlooctowy (mesiłylomrówkowy) 

--(l)CH,COj,H 
CeH3M3)CH3 

-.(5)CH3 

Za punkt wyjścia do otrzymania Hwasu s.-dwumety- 
lofenilooctowego służył; mi bromek mesitylu. Chcąc przejść 
od bromku do kwasu skorzystałem ze sposobu, jaki był uży- 
wany piórwotnie do syntezy kwasów tłuszczowych, przez 
Gannizzaba ^) zastosowany następnie do otrzymywania kwa- 

Ann. CL Ph., 96, 247. 



r ■ 



118 P. WISPEK. 

SÓW aromatycznych. Polega on na przemianie chlorków lub 
bromków odpowiednich alkoholi za pomocą sinkn potaso- 
wego na sinek rodnika alkoholowego^ który przy gotowaniu 
z alkalijami lub kwasami w kwas przechodzi. 

W ten sposób otrzymał po raz pierwszy Oannizzaeo *) 
w r. 1855 kwas fenilooctowy (a-toluylowy), którego syn- 
tezę przedstawiają następujące schematyczne formułki : 
C,H,.CH,.OH-^CeH,.CH,.Cl->CeH,.CH,.CN^ 
0,H,.CH,COOH. 
Następnie użyli tój metody Prof. Bb. Radziszewski i P. 
WispEK *) do otrzymania izomerycznych kwasów metylofe^ 
nilooctowych. Wszystkie trzy kwasy otrzymane były z od- 
powiednich nitrylów; za punkt wyjścia posłużyły bromki 
otrzymane działaniem par bromu na wrzące ksylole, a więc 
mające brom podstawiony w łańcuchu metylowym; przez 
gotowanie takowych z sinkiem potasowym i następne zmy- 
dlenie utworzonego nitrylu potażem żrącym powstały odpo- 
wiednie kwasy. Są więc one, jak to następujące zestawienie 
okazuje^ w ten sposób związane z ksylolami: 

C H ^^^ — > r n '"CH.Br _^r.jr '-CH.CN ^^ 
^•^^^CH3 ^•^*^CH3 ^«°*^CH, 

^ „ --CH,.COOH 

Dla kwasów dwumetylofenilooctowych daje się prze- 
widzieć znaczna liczba możliwych izomerycznych połączeń. 
Biorąc za podstawę do porównania trzy izomeryczne trój- 
metylobenzole znajdziemy następujące sześć form: 

--(1)CH3 --(1)CH,.C0,H 

I. CeH3-(2)CH3: l.C3H3-(2)CH3 
^(8)CH3 --(3)^3 

trójmetylobenzol ^(i) CHg 

nieznany i o. CeH3-(2)CH,.CO,H 
-.(3)CH3 



*) Ann. Ch. PA., 96, 247. 
") Ber. d. d. ch. O. 1882. 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 119-*: 

^(1)CH3 ^(1)CH,.C0,H 

II. CeH3-(3)CH3: 3. CeH3~(3)CH3 

^(4)CH3 ^(4)CH3 

pseudokumol 

^(1)CH3 --(1)^3 

4. C3H3-(3)CH,.CO,H i 5. C3H3-(3)CH3 

^(4)CH3 ^(4)CH,.C0,H 

-^(1)CH3 ^(1)CH,.C0,H 

III. ąH3-(3)CH3 : 6. C3H3~(3)CH3 

^(5)CH3 -.(5)CH3 

mesitylen. 
Wszystkie te kwasy dadzą się prawdopodobnie otrzy- 
mać tą samą metodą co kw. fenilooctowy i kwasy metylo- 
feniloocŁowe. Dotychczas zastosowałem ten sposób tylko dla 
kwasu symetrycznego dwumetylofenilooctowegO; który obe- 
cnie zamierzam z kolei szczegółowo opisać. 

W celu otrzymania kwasu gotowałem najpiśrw bro- 
mek mesitylu z nadmiarem sinku potasowego w alkoholo- 
wym roztworze tak długo, dopóki się jeszcze wydzielał bro- 
mek potasowy w postaci białego nierozpuszczalnego osadu. 
Korzystnym jest ze względu na wydatek kwasu, gotować 
oba ciała w znacznój ilości alkoholu ; a więc w wielkićm 
rozcieńczeniu, gdyż w tym razie odbywa się przemiana 
bromku na nitryl dokładnićj i w całćj ilości, podczas gdy 
w roztworze stężonym znaczna ilość bromku mesitylu po- 
zostaje nietkniętą. 

Z płynu odsączonego od bromku potasowego nię wy* 
dzielałem wcale nitrylu, ale zmydlałem go wprost na kwas. 
W tym celu dodałem do przesączu nadmiar potażu żrącego 
i gotowałem ponownie przez kilka godzin, dopóki obfite 
z początku wywięzywanie się amonijaku nie ustało ^pełnie. 
Otrzymany alkoholowy roztwór soli potasowśj odparowałem 
na łaźni Wodnćj do zupełnego wypędzenia alkoholu; pozo- 
stałość rozpuściłem, w małćj ilości gorącćj wody i rozłoży- 



>120 P. WISPEK. 

łem st^otiym kwasem solnym. Ewas dwametylofenilooctowy 
wydzielił się natychmiast bardzo obficie jako biała masa 
krystaliczna, która wyżęta w bibule 1 wykrystalizowana raz 
z wrząc6j wody dała mi zupełnie czyste ciało. W pokry- 
stalicznych ług^ach znalazłem jeszcze znaczne ilości kwasu, 
który przez odparowanie wody może być w całość uzyskany. 
Z czystego bromku mesityin otrzymałem w powyższy spo- 
sób prawiiś teoretyczną ilość, a więc w porównania do wy- 
datku kwasu fenilooctowego z chlorku bemsyla rezultat 
bardzo świetny. 

Kwas kilkakrotnie jeszcze z wody wykrystalizowany 
i wysuszony nad kwasem siarkowym dał przy analizie na- 
stępujące rezultaty: 

1. 0*3097 gr. substancyi, spalonćj w strumieniu tlenu 
dało 0-82F.8 gr. CO, i 2110 gr. H,0 

2. 0-2883 gr. dało 07748 gn CO, i 01942 gr. H, O 
co odjjowiadsl: 

obliczone znalezione 

1. 2. 

Oio — 73-17% 72-97 — 73'25 

H,, — 7-327o 7-55 — 7-49 

O, — 1 9-51 7o - - 

100-00 
Ewas symetryczny dwumetylofenilooctowy odznacza 
się w wysokim stopniu zdolnością krystalizowania; z wiel- 
kiśj ilości gorącego, rozcieńczonego wodnego roztworu kry- 
stalizuje w długie igły zupełnie podobne do bezwodnika 
ftalowego ; jednak bardzo kruche, z małćj ilości w cienkie 
długie igły połączone z sobą w kity podobne do kwasu 
ortdtbluyłooctowego ; ze zgęszczonego wodnego roztworu 
kry^tali^^aje w grube, a krótkie igły. Jest łatwo rozpu- 
szczalny *w alkoholu, jeszcze łatwiej w eterze. Topi się 
w 100' G., taki sani punkt topienia znalazłem dla kwasu 
otrzymanego z wykrystalizowanśj soli wapniowój. Wre bez 




:«r^Cf^ t^ 'T.'" 



BADANIA NaD połączeniami POCHODNEMI MESITYLENU. 1 21 

rozkładu w temp. 273^ C. przy ciśn. barom. 735 mm. Wy- 
sycony gorący wodny roztwór kwafea mętnieje przy odpa- 
rowywaniu, a kwas wydziela się jako ol6j po oziębieniu 
krystalizujący. Z parami wodnemi jest bardzo trudno lotny, 
jak to okazała następująca próba: 2 grm. kwasu rozpuści- 
łem w 200 ctm. sz. w^dy i destylowałem w szybkim strumieniu 
par wodnych ; w destylacie wynoszącym 890 ctm. sz. kwa» się 
nie wydzielił wcale , jakkolwiek przechodzące pary wodne 
okazywały kwaśną reakcyję i czerwieniły niebieski papierek 
lakmusowy; zobojętniłem więc destylat węglanem barowym 
i oznaczyłem po odparowaniu ilość soli barowej wysuszonśj 
w 100° C; ta odpowiadała 0-996 grm. kwasu. Ztąd oka- 
zuje się, że z jednym litrem wody ulatnia się nieco więeśj 
aniżeli jeden gram kwasu. Opiera się on silnie działaiiiu 
oiął utleniających. Gotowany 10 godzin z rozcieńczonyfti 
kwasem azotowym (1 obj. kwasu na 2 obj. wody) nie daje 
ani śladu produktów utlenienia ; gdy bowiem po 10 godzin- 
nśm działaniu kwasu azotowego destylowałem wydziaLony 
kwas z parami wodnemi w celu oddzielenia kwa^u mesity- 
lenowego, który się mógł prawdopodobnie utworzyć, wtedy 
przeszły tylko ślady niezaatakowanego kwasu dwutnetylo- 
feniiooctowego , a pozostały nielotny 'produkt okazał się 
czystym kwasem ortonitrodwumetylofenilooctowym. W tycŁ 
^ięc warunkach zostaje z łatwością nanitrowanym. Również 
rozpuszcza się łatwo w zwyklćj, temperaturze w dymiącym 
kwasie azotowym dając mieszaninę dwóch kwasów nitro- 
wych ; natomiast w dymiącym kwasie azotowym oziębionym 
do 0° G. rozpuszcza się bardzo trudno nie ulegając żadn.ćj 
zmianie. Kwas dwnmetylofenilooctowy redukuje z łatwością 
nadmanganian potasowy w reakcyi alkalicznój p^rzy ogrza- 
niu. Rozkładając następnie kwasem siarkowym rozeieńiczo- 
nym utworzoną sól i wytrawiając eterem dostałem kwas 
krystalizujący w igły, które topiły się około 286^ C. /estto 
Wydz. uiatem.-przyr. T. XŁ 16 



jT'.^jp^-w™:Tir"»^»jrr-'"; ł-7^- -icnTf ■yri^*"*?'^*./^ "*■." t :^Ty^"», ^"^ 



lii2 K WISPEK. 

więc kwas dwuzasadowy uwitynowy, dla którego, podanym 
jest punkt topienia 287— 288*^ C. 

Sole. 

Dwumetylofenilooctan potasowy Cj^Hn.COOK 
+ H2O otrzymałem rozpuszczając na gorąco czysty węglan 
potasowy w wodnym roztworze kwasu. Po odparowaniu do 
gęstości syrupu wytrawiłem pozostałość alkoholem i odsta- 
wiłem przesącz do powolnćj krystalizacyi nad kwasem siar- 
kowym. Po kilku dniach wykrystalizowały cienkie igły 
z połyskiem jedwabistym; przeważna jednak ilość tworzyła 
masę krystaliczną powlekającą ściany naczynia. Sól zebraną 
wysuszyłem na wolnśm powietrzu o tyle, że wysypana na 
gładki papićr wcale się go nie czepiała. Ta sól analizowana 
dała następujące rezultaty: 

I. 0-6313 gr. substancyi utraciło w 100^ C. 0-0543 grm. 
H,0. 

II. 0-2409 gr. bezwodnśj soli dało 0-0935 gr. K, SO4 
czyli 0-0419 gr. K 

co odpowiada: 

I. 8-607o H,0 zamiast 8-187o obliczone dla 0,Hi,CO,K 

II. 17-397, K zamiast 17-727o obliczone dla C,H,, CO, K. 
Topi się około 100^ C. na masę twardą; szklistą. Jest 

łatwo rozpuszczalną w alkoholu i w wodzie. Z wodnego 
roztworu nie krystalizuje nad kwasem siarkowym, ale po- 
zostaje długi czas w stanie syrupowatym, przy odparowy- 
waniu zaś ścina się nagle w całćj swój masie. 

Dwumetylofenilooctan wapniowy (O^HuCOJ, 
Carł-3H2 otrzjrmany przez rozpuszczenie sproszkowanego 
węglanu wapniowego w gorącym wodnym roztworze kwasu. 
Jest łatwo rozpuszczalny w wodzie i krystalizuje nad kwa- 
sem siarkowym bardzo powolnie w grube, twarde prze- 



"*w^ 'i^PTr " TW^wT "frj- ^ .. *»f.,» Mto^"* . • l^-^r^f^fr-yy^-w^Ttiff^^., 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 123 

źroczyste igły połączone w róże. W zimnśj i gorącej wo- 
dzie jest jednakowo rozpuszczalną, gdyż wodny roztwór 
odparowywany nie wydziela z siebie żadnego osadu, ale 
po dostatecznóm stężeniu ścina siQ w całćj ilości od razu 
na białą nieprzeźroczystą masQ. Nad kwasem siarkowym 
utracą po 3—4 dniach połowę swoj6j wody krystalizacyjnój 
przechodząc w połączenie (C^ Hu C0g)2 Ca+ 1 y^ H, O, 

Sól wykrystalizowana nad kwasem siarkowym została 
wyżętą w bibule i pozostawioną była następnie n#d kwa- 
sem siarkowym 2—3 godziny celem wysuszenia. Gdy była 
w takim stanie, że na gładkiśj powierzchni papićru nie 
pozostawiała śladów, poddaną była analizie, która dała na- 
stępujące wyniki: 

I. 0-4371 gr. soli utraciło w 100^ C. 0-0551 gr. H^O. 

II. 0-0979 gr. soli bezwodnśj dało 00151 gr. Ca O 
t. j. 0-0108 gr. Ca 

co odpowiada: 

I. 12-69% H,0 zamiast 12-857o obliczone dla (C^Hj^ 
C0,),Ca+3H,0. 

II. ll-037o Ca zamiast 10-937o obliczone dla (C^IL,,. 
CO,), Ca. 

Sól pozostawiona 3—4 dni nad kwasem siarkowym 
dała następujące wyniki przy analizie: 

I. 0-2856 gr. soli utraciło w 100' C. 00186 gr. H,a 

II. 0-3148 gr. soli utraciło w 100' C. 0-0222 gr. HjO. 

III. 0-0892 gr. soli bezwodnćj dało 0-0135 gr. Ca O. 
co odpowiada: 

I. 6-51 7o HjO, II. 7-05 7o H,0 zamiast 6-867o obli- 
czone dla C,H,,CO,),Ca+lV,H,0, III. 10-76 7^ Ca za- 
miast 10-93 7o obliczone dla (C, H^i COJCa. 

Dwumetylofenilooctan barowy (CgHu.COj), 
Ba+4HjO otrzymany przez rozpuszczenie węglanu baro- 
wego w gorącym wodnym roztworze kwasu. Ze zgęszczo- 
nego roztworu wydzielają się nad kwasem siarkowym pię- 



124 P. WISPEK. 

kne, kruche, przeźroczyste graniastoslupy, bardzo charakte- 
rystyczne dla tego kwasu. Jest łatwo rozpuszczalny w wo- 
dzie zarówno gorącśj jak i zimnój. Nad kwasem siarkowym 
utracą po kilku dniach wodę całkowicie. Analiza soli wy- 
soszoućj w podobny sposób jak sól wapniowa dała nastę- 
pujące wyniki: 

I. 0-6015 gr. soli utraciło w 100^ C. 0-0825 gr. H,0. 

II. O'1072 gr. soli bezwodnej dało 0-0530 gr. BaSO^ 
t. j. 0-0^2 gr. Ba; 

czyli: * 

I. 13-717^ HjjO zamiast 13-467^ obliczone dla A,Ba 
+4H,0. _ 

II. 29-107o Ba -zamiast 29-69 7o obliczone dla A, Ba. 
Dwumetylofeniloocłan magnowy (C^Hii.COj)^. 

Mg+SHj O otrzymany przez rozpuszczenie obliczonej ilości 
tlenku magnowego we wrzącym wodnym roztworze kwasu. 
Po zagęszczeniu wodnego rozczynu i dłuższóm zostawieniu 
nad kwasem siarkowym wydzieliły się igły cienkie z je- 
dwabistym połyskiem, połączone w gwiazdki. Sól przygo- 
towana w podobny sposób jak sole wapniowa i barowa dała 
przy analizie na rezultat następujące liczby: 

I. 0-3338 gr. soli utraciło w 100^ C. 00701 gr. H^O. 

II. 0-1306 grt soli bezwodnój dało 0-0143 gr. MgO, 
co odpowiada: 

I. 21-007o Ha O zamiast 20-457^ obliczone dla A,. Mg 
+5H,0. 

II. 6-60 7o Mg zamiast 6-86 7o obliczone dla A,. Mg. 
Dwumetylofenilooctan srśbrowy CgHn.COgAg 

otrzymuje się jako osad biały krystaliczny dodając roztworu 
azotanu srebrowego do jakiejkolwiek rozpuszczalnej soli. 
Rozpuszczą się w gorącój wodzie i krystalizuje po oziębie- 
niu w postaci długich cieniutkich igiełek. Po wyprażeniu 
zostawia białe metaliczne sróbro w zbitym stanie. Analiza 
soli, wysuszonej w 70^ C. dała następujący rezultat: 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU 125 

0-1437 gr. soli dało po wyprażeniu 0-0568 gr. Ą, 
azyli: 39-52 7o Ag zamiast 39-85 7o obliczone dla X Ag. 

Dwumetylofenilooctan miedziowy. Roztwór 
siarkana miedziowego sprawia w rozcieńczonym rozczynie 
soli potasowej, obfity bezkształtny jasno zielony osad, który 
w wodzie gorącej jest prawie nierozpuszczalny. 

Dwumetylofenilooctan ołowiowy. Za doda- 
niem obojętnego roztworu octanu ołowiowego do roztworu 
rozcieńczonego soli potasowćj powstaje biały, bezkształtny 
osad; który w wodzie gorącój jest bardzo mało rozpuszczalny. 

Dwumetylofenilooctan żelazowy. Powstaje 
za dodaniem chlorku żelazowego do roztworu soli potaso- 
wój jako obfity, bezkształtny osad barwy pięknój ctelistćj. 
W wodzie gorącej jest nierozpuszczalny. 

Dwumetylofenilooctan żelazawy. Powstaje 
jako osad barwy cielistćj za dodaniem roztworu siarkanu 
żelazawego do roztworu soli potasowój. 

Dwumetylofenilooctan rtęciawy. Azotan rtę- 
ciawy wywołuje w roztworze soli potasowśj osad biały nie- 
rozpuszczalny w gorącój wodzie. 

Chlorek rtęciowy w wodnym roztworze soli potasowój 
osadu żadnego nie daje. 



Symetryczny kwas dwumetylofenilooctowy należy do 
tego samego szeregu homologicznych kwasów co i kwas 
metylofenilooctowy i kw. fenilooctowy. Początkowym wyra- 
zem tego S2;eregu kwasów ogólnego szeregu C„Ha„_8 0a 
jest kwas fenilooctowy; a jakkolwiek do t^go samego wzoru 
należy także bardzo wiele innych kwasów jednozasadowych, 
jak kwas benzoesowy, toluylowy, mesitylenowy, ksylylowy itp., 
to jednak kwasy te nie są prawdziwómi homologami kwasu 
fenilooctowego. Zapatrywanie takie przedstawi się jaśniój 
jeżeli pomienione kwasy uważać będziemy jako kwas mró- 



■^~?*'7*rw; ■^''^JriFł^^si^łr rr^łT^s^Ti 



126 • P. WISPEK. 

wko\fy, w którym jeden atom (H) wodoru podstawiony jest 
przez odpowiednie rodniki aromatyczne. Bodniki one dają 
się ugrupować w ten sposób: 

Od benzolu wyprowadza się następ^jący szereg homo* 
logicznych węglowodorów o łańcuchach bocznych najbardziój 
prostych: 

C.H. 

C»H4.(CHj), 

C,H,.(CH.). 
i t. d. 
Badając z nich wszelkie możliwe rodniki jednowartościowe 
i podstawiając takowe w kwasie mrówkowym dostaniemy 
następąjące szeregi homologicznych kwasów, których wspól- 
nym wyrazem będzie kwas benzoesowy: 

C,H,.CO,H 

I. , • n. 

^•^«"cąH C,H..CH..CO.H 

=(CH,), p _ --^,.00, H 

p„-(CH.), p„^CH,.CO,H 

i t. d. i t. d. 

Ztąd okazuje się, że kwas toluylowy jest przedstawi- 
cielem szeregu homologicznych kwasów (I); zbliżających się 
bardzo własnościami chemicznemi do kwasu benzoesowego; 
kwas zaś fenilooctowy jest piórwszym wyrazem szeregu 
homologicznych kwasów (II), które własnościami chemi- 
cznemi różnią się tak dalece od kwasu benzoesowego, iż 
takowy żadną miarą nie może być uważany za połączenie 
homologiczne z kwasem feniloctowym. 




rTffTs^n-Wf^i* «««?3rw=7-;\''-^ł'%v^^*'«-v«:'yi^"?'t . "■ w,i 



BADANU NAD POŁ^CZEJNIAMI POCHODNEm MESITtLENU. 127 

Decydająećm dla tego twierdzenia jest zachowanie się 
pomienionycb kwasów w obec chloru, bromu, jodu i kwasu 
azotowego i wpływ grupy karboksylow6j COOH na jakość 
tworzącego się produktu bezpośredniego podstawienia w rdze- 
niu benzolowym. 

Wszystkie dotychczasowe badania dowodzą niewąt- 
pliwie, że grupa kwasowa COOH, połączona bezpośrednio 
z rdzeniem benzolowym, wpływa w ten sposób na tworzenie 
się bezpośrednich produktów podstawienia chloru, bromu, 
jodu, kwasu azotowego i siarkowego, że tworzy się zawsze 
połączenie meta obok bardzo małych ilości orto i para. Tak 
zachowuje się sam kwas benzoesowy % tak także i kwas 
paratolnylowy '). Z drugiój strony udowodnił Prof. Be. Ra- 
dziszewski '), źe z kwasu fenilooctowego powstaje bezpo- 
średnićm działaniem chloru bromu i kwasu azotowego prze- 
ważnie połączenie para obok zmiennćj ilości orto, a nie 
tworzy się wcale połączenie meta. Ztąd wyprowadził Prof. 
Be. Badziszewsei *) prawo bardzo ważne , że kwasy aro- 
matyczne jednozasidowe posiadające grupę karboksylową 
połączoną z rdzeniem benzolowym za pośrednictwem grupy 
CH, lub w ogóle grupy (CHJn, zachowują się przy bezpo- 
średnióm działaniu chloru., bromu i kwasu azotowego zu- 
pełnie tak samo jak odpowiedni węglowodór, że więc grupa 
kwasowa COOH wpływ swój zupełnie utracą przez odda- 
lenie się od rdzenia benzolowego. 

Inne badania okazały, że podczas gdy wszystkie kwasy 
z szeregu I ulegają łatwo działaniu ciał utleniających i prze- 



*) Porównaj: Nólting, Ber. d. d. eh. O.y t. VII, r. 1874, 
str. 1797, i Hubner, Ber. d. d. eh. G., t VIII, r. 1875, 
Btr. 873. 

*) Bruckner: Ber. d. d. eh. G., t. IX, str. 407; Fima 
i Ramsay: Ann. der Ch. Ph. 168, str. 250. 

'') Ber. d. d. eh. G., t. II, str. 208 i t. III, str. 648, 

*) Ber. d. d, ch. G., t. U, str. 210. 



128 P. WISPEK. ' 

chodzą w kwasy wielozasadowe^ to kwas fe&ilooctowj i jego 
homologi opićrają się takowym silnie. Również i własno- 
ściami fizyoznemi różnią się te dwa szeregi między sobą, 
i tak kwasy szeregu I są w wodzie gorącej trudno- a w zi- 
mnćj prawie nierozpuszczalne, kwasy zaś szeregu II są 
w wodzie gorącój stosunkowe łatwo, a w zimnój mało roz- 
puszczalne. 

Różnica przeto między oboma szeregu kwasów I i II 
jest tak wybitną, że podział przyjęty powyż6j jest zupełnie 
usprawiedliwiony. W ten sposób z kwasem benzoesowym 
bomologiczne są kwasy toluylowe, mesitylenowy, ksylylowe 
i iane, bomologami zaś kwasu fenilooctowego są kwasy 
metylofenilooctowe i dwumetylofenilooctowe. 

Produktu podstawienia kwasu dwitmełyłofeniloocłowego. 

Podstawiając w kwasie dwumetylofenilooctowym atom 
wodx)ra atomem innego piórwiastka lub grupą atomów otrzy- 
mujemy szereg połączeń pocbodnycb posiadających ogólny 
charakter ciała zasadniczego, t j. kwasu dwumetylofeniio- 
octowego. Jeżeli przyjmiemy za podstawę podziału tak po- 
wstałych połączeń własności •chemiczne takowych wówczas 
okaże się, że rozdzielić je należy na dwie grupy, z któ- 
rych pierwszą stanowić będą związki pochodne; z których 
piórwszą stanowić będą związki pochodne, posiadające atom 
piórwiastka lub grupę atomów na miejscu wodoru w grupach 
metylowych albo w grupie CH, znajdującój się w łańcuchu 
kwasowym; do drugiój zaś grupy należeć będą związki 
w których zastąpionym jest atom wodoru rdzenia benzolo- 
wego. W piórwszym razie otrzymtgemy połączenia homo- 
logiczne z kwasem migdałowym , a w drugim razie połą- 
czenia homologiczne z pochodnemi kwasu fenilooctowego 
i kwasów metylofenilooctowych. Ponieważ połączenia ma- 
jące podstawiony wodór w łańcuchach boczuych powstają 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 129 

W Ogóle tradno i odznaczają się wielką nietrwałością, zwła- 
szcza jeżeli pierwiastek podstawiający wodór posiada cha- 
raktef kwasowy, a przeciwnie połączenia, w których pod- 
stawionym jest wodór zawarty w rdzeniu benzolowym ce- 
chują się tern, że są bardzo trwałómi i z tego powodu dają 
się łatwo otrzymać w stanie czystym, dla tego zająłem się 
głównie poznaniem połączeń należących do ostatniego szeregu. 
Kwas dwumetylofenilooctowy posiada w rdzeniu ben- 
zolowym trzy atomy wodoru dające się zastąpić. Dla po- 
łączeń pochodnych, w których tylko jeden atom wodoru jest 
podstawiony przewiduje teoryja dwa szeregi izomerycznych 
związków, a mianowicie jeden szereg takich połączeń, 
w których podstawiający atom lub grupa atomów zastępuje 
atom wodoru zawarty między dwiema grupami metylowemi, 
drugi zaś szereg znajdujący się między grupą metylową 
i grupą kwasową CHj — COOH. Następujące graficzne for- 
mułki, w których E oznacza rodnik jedno wartościowy przed- 
stawiają stosunek , w jakim zostają te produkta podsta- 
wienia do kwasu dwumetylofenilooctowego: 

CH,.CO,H 

R kwas a— R 

d^rumetylofenilcoctowy 



CH,.00,H 




CH^kit^CH, 



kwas dwumetylofe- 
nilooctowy 




CO,H 



CH. 



R kwas P— R dwu- 
metylofenilooctowy. 

Na oznaczenie tych związków zatrzymałem słownictwo 
użyte przez Fittiga i Schmitza ^) przy okróślaniu kwasów 



') Ann. Ch. Ph., 193 (1878), str. 162. 
Wydz* matem.-przyr. T. XL 



s 



17 



^ 



130 P. WISPeK. 



podstawionych mesitylenowych : nazwałem więc połączenie 
mające rodnik R w położeniu orto względem grapy kwa- 
sowej CHj COa H kwasem a— R dwumetylofenilooctowym, 
połączenie zaś, w któróm rodnik R znajduje się w położeniu 
para względem grupy kwasow6j, a więc między dwiema 
grupami metylowemi, kwasem P— Rdwumetylofenilooctowym. 
Z badań jakie dotycłiczas zrobiono nad powstawaniem 
połączeń pochodny cli kwasów aromatycznych posiadających 
długi łańcuch kwasowy, a więc przedewszystkiśm kwasów 
fenilooćtowego, hydrocynamonowego i cynamonowego dają się 
wyprowadzić niektóre ogólne wnioski pozwalające przewidzieć 
jakie połączenie w danych warunkach powstać może. Wia- 
domóm jest, że długi łańcuch kwasowy wpływa na tworzenie 
się produktu podstawienia w ten sam sposób jak łańcuch wę- 
glowodorowy. I tak, węglowodory aromatyczne dają równocze- 
śnie połączenia pochodne należące do szeregu orto i para, 
tak samo i kwasy wyżój wymienione dają przy bezpośre- 
dniem podstawieniu w zmiennćj ilości połączenia orto i para. 
Szczególnićj dokładnie poznanćm zostało zachowanie się 
kwasów powyższych w obec kwasu azotowego i okazało 
się, że kwas fenilooctowy *) rozpuszczany w dymiącym kwasie 
azotowym w zwykłej temperaturze daje przeważnie kwas 
paranitrofenilooctowy obok małój ilości kwasu ortonitrofe- 
nilooctowego; kwas metanitrofenilooctowy nie powstaje w tym 
razie wcale i jest w ogóle dotychczas nieznany. Przy dzia- 
łaniu mieszaniny kwasów azotowego i siarkowego powstaje 
kwas dwunitrofenilooctowy mający grupy nitrowe równo- 
cześnie w miejscu para i orto. Tak samo zachowuje się 
kwas hydrocynamonowy i cynamonowy. Działanie rozcień- 
czonego kwasu azotowego przy ogrzaniu na kwasy fenilo- 
octowy i hydrocynamonowy nie było dotychczas badanóm, 



^) Br. Radziszewski, Ber. d. d. eh. (?., (1869), t. II, sir. 
209, j (lb70), t. III, str. 648. 




BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 131 

a CO do kwasu cynamonowego to okazało się, źe zostaje 
w tych warunkach utlenionym na kwas benzoesowy. 

Z badań moich przekonałem się, że przy bezpośredniem 
działaniu dymiącego kwasu azotowego na kwas dwumety- 
lofeniiooctowy w zwyczajnej temperaturze powstaje miesza- 
nina dwóch różnych kwasów- Jeżeli zaś działać się będzie 
w podwyższonój temperaturze rozcieńczonym kwasem azo- 
towym na kwas dwumetylofenilooctowy wówczas reakcyja 
jiie odbywa się zwykłą drogą, t. j. nie utlenia się kwas 
dwumetylofenilooctowy na kwas mesitylenowy, ale podsta- 
wionym zostaje w rdzeniu benzolowym jeden atom wodoru, 
znajdujący się obok grupy kwasowej CHa-CO^H, przez 
grupę nitrową NO^ i powstaje kwas a-nitrodwumetylofeni- 
looctowy. 



Kwas a-niłrodwumetylofenilooctowy. 
--(1)CH,.C0,H 

^(5)CH, 

Zajmując się zbadaniem produktów utlenienia kwasu 
dwumetylofenilooctowego poddałem go działaniu kwasu azo- 
towego rozcieńczonego w nadziei, że otrzymam w ten spo- 
sób kwas mesitylenowy, podobnie jak go dostał Fittig tą 
samą drogą z mesitylenu. Gdy po dziesięciogodzinnśm dzia- 
łaniu kwasu azotowego wydzieliłem produkt reakcyi, nie 
wykryłem w nim ani śladu kwasu mesitylenowego , lecz 
znalazłem kwas nitrodwumetylofenilooctowy i nieznaczną 
część niezmienionego kwasu dwumetylofenilooctowego. Przy 
tem działaniu pewna część kwasu dwumetylofenilooctowego 
została całkowicie spaloną, o czem się przekonałem przez 
porównanie ilości utworzonego kwasu nitrowego z ilością 
teoretyczną. Utworzony kwas nitrowy okazał się czystym 



132 P. WISPEK. 

kwasem a-nitrodwumetylofenilooctowym. W ten sposób daną 
była droga wiodąca wprost do otrzymania tego kwasu. Dla 
uniknienia strat większych powstałych przez spalenie kwasa 
dwumetylofeniiooctowego ogrzewałem go z kwasem azoto- 
wym znacznie krótszy czaS; bo tylko 4—6 godzin, biorąc lia 
jeden raz 2 gr. kwasu i 120 — 150 gr. rozcieńczonego kwasu 
azotowego (jedna objętość kwasu azotowego stężonego i 2 
objętości wody). Już po krótkióm ogrzówaniu zaczęły się 
wydzielać czerwone tlenki azotu i płyn poźólkniał. Gdy po 
skończonóm ogrzśwaniu płyn ochłódł; wydzieliły się obficie 
igły żółte przenikające całą masę cieczy. Te zebrałem na 
sączkU) przemyłem wodą i zamieniłem na sól wapniową 
przez ogrzanie z marmurem. Odsączony roztwór zagęściłem 
nieco i zostawiłem do krystalizacyi. Gdy płyn jest dosta- 
tecznie stężony; wówczas już przy oziębieniu wydziela się 
znaczna ilość cienkich żółtych igieł, które są solą wapniową 
czystego kwasu, kwasu a-nitrodwumetylofenilooctowego. Ług 
pokształtny odlany wydziela przez odparowanie nową ilość 
igieł, aż w końcu staje się wydzielająca masa niewyraźnie 
krystaliczną; jestto mieszanina soli wapniowych obu kwa- 
sów. Wydzielone drobne igiełki rozłożone kwasem solnym 
dały czysty kwas a-nitrodwumetylofenilooctowy. Przy ana- 
lizie znaleziono następujące liczby: 

1. 0-2199 gr. ciała spalonego w strumieniu powietrza 
i z użyciem miedzi dało 011 11 gr. H^O i 0-4667 gr. COj. 

2. 0-2878 gr. ciała spalonego tlenkiem miedziowym 
dało w aparacie Zulkowskiego 1630 ctm. sz. azotu przy 
ciśnieniu barometrycznem wynoszącśm 762 mm. i tempera- 
turze pokojowój 19^ C. 

co odpowiada: 

obliczone dla Ci^H^NO^ znalezione 

1. 2. 

r 120 — 57-42 7o 67-84 — 

H,, - 11 ~ 5 267o 5-59 - 

N — 14 « 6-70 7o — 6-46 

O, — 64 — 30-62% — — 
209 — 100-00 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 133 

Kwas anitrodwumetylofenilooctówy jest w ziranój wo 
dzie nierozpaszczalny ; dość łatwo rozpuszczalny jest w go- 
rącej wodzie. W alkoholu i eterze rozpuszcza się z wszelką 
łatwością. Z gorącego wodnego roztworu krystalizuje przez 
oziębienie w drobne igły barwy bladożółtśj, połączone ze 
sobą w krzaczyste grupy, które się topią stale w ciepłocie 
139^ C. Mieszanina kwasów wydzielona wprost z gorącego 
kwasu azotowego topi się zwykle około 137—138^ C. Wo- 
dny roztwór kwasu posiada barwę wyraźnie żółtą. Czysty 
kwas a-nitrowy w gorącój wodzie nie topi się wcale, a przy 
oziębieniu wrzącego roztworu wodnego nie wydziela kropel 
oleistych ale ścina się od razu w igły. Natomiast miesza- 
nina kwasu nitrowego z kwasem dwumetylofenilooctowym 
topi się łatwo w gorącój wodzie podobnie jak sam kwas 
dwumetylofenilooctowy. 

Sole. 

a-nitrodwumetylofenilooctan wapniowy 
[ąn.oCNOJ.COJ, Ca+4H,0 krystalizuje ze stężonego 
gorącego wodnego roztworu po oziębieniu w cienkich dłu- 
gich igiełkach połączonych gwiazdkowato. Z roztworu mniśj 
stężonego wydzielają się po dłuższem staniu grube żółte 
przeźroczyste ostrosłupy. Wydzielony z tój soli kwas po- 
siada punkt topienia 139^ C. Sól wapniowa kwasu a nitro- 
wego jest w wodzie znacznie trudniój rozpuszczalną od soli 
wapniowój kwasu dwumetylofenilooctowego i z tego powodu 
nadaje się bardzo dobrze do rozdzielenia tych dwóch kwa- 
sów. Wodny jój roztwór posiada barwę żółtą. Sucha sól 
ogrzana spala się ze słabym wybuchem zostawiając gąb- 
czasty tlenek wapniowy. Analizy soli wapniowej dały na- 
stępujące rezultaty: 

0-2970 gr. ciała utraciło w 100' C. 0-0397 gr. H^O, 



■A 



f-, »>f^Jt, 



t \ \VfA\ H,0 zai-:**: 15?! . :.:::'x ■» fi* C, 

% 3<: ^ Ca txfLXi^\ §77 \ o': : : tzr, -^^ ii* T, . H, , XO^ >, Ca- 

s-nitrodwnnetjlofeBilooctaB barowj tC, 
H , ?fO, CO, ł, Ba+4' , H, o otrzjmaBj pnez zol*:«>^tBieiiie 
kiraiQ wo!a^o ic-nitrowe^o Wolanem tarovjm. Jest w wo- 
^zi* Utw^i^j r/zpa^zezalnj o4 soii wapniowej Krjstaliziije 
w i^f Z ni^^fzaoinf 2-iiiln>linimetjlofeniiOO<!ta]ia i dwa- 
metjkf^aiUKKrtana barowego bystalizaie nad kwasem siar- 
k^fWjrm najpićrw mięszaniiia oba s«>li po>iada;ąca bod »wę 
i^i^^wjra^oie krjstaliezaą. a w końca wydzielają się piękne 
plajikie ^rania^ji^łapy charakterystyczne dla dwametylofe- 
Dilooetaoa barowego. Z tej przyczyny nie d^ije się sól ba- 
rowa ti^yć z korzyścią do rozdzielenia powyższych dwóch 
kwa^iW. Wodny roztwór soli barowej jest barwy żółtej. 
WA bar^^/wa ogrzana spala się z wybnchem. Analiza dala 
reznltat następujący: 

O 5457 gr. ciała utraciło w 100' C. (H)70l gr. H, O, 

tj/I2'84%H,Ozamiastl2-77%obliczonedlacC,,H,,N04), 
Ba-H4V,H,0, 

O 1827 gr. soli bezwodnój dało 00638 gr. Ba CO, czyli 
0*0442 gr Ba, 

t j- 24-207^ Ba zamiast 24-77% obliczone dla (C,, 
H,,NOj,Ba. 

odiitrodwumetylofenilooctan srebrowy C^ 
11(^X0, CO,. Ag. Za dodaniem azotanu srebrowego do a-ni- 
trodwumetylofenilooctana amonowego powstaje najpiórw osad 
krystaliczny igiełkowaty, który wnet staje się galaretowa- 
tymi i płrdobnym do świśżo strąconego chlorku srebrowego. 
4)gr^any topi się najprzód, a następnie spala się spokojnie 
hm wybuchu pozostawiając srśbro metaliczne w stanie bar- 
dzo gąbczastym. Analiza dała następujące rezultaty: 

1. 0-1240 gr. ciała dało 00418 gr. Ag, 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 135 

2. 0-1139 gr. ciała dało 00391 gr. Ag. 

tj. 1) 33-7l7o Ag, 2) 34-327o Ag zamiast 3447 7o Ag, 

obliczone dla C^j Hj^ NO^ Ag. 

Dodając do wodnego roztworu a-nitrodwumetylofenilo- 
octanu amonowego roztwór siarkana miedziowego otrzymaje 
się osad barwy jasnozielonej , który jest nierozpuszczalny 
w gorącej wodzie,- anitrodwumetylofenilooctan żelazowy 
stanowi osad barwy cielistój, a a-nitrodwumetylofenilooctan 
rtęcią wy osad barwy białej; oba związki są w wodzie go- 
rącej nierozpuszczalne; a nitrodwumetylofenilooctan ołowio- 
wy jest osadem barwy białej, który w gorącftj wodzie roz- 
puszcza się i krystalizuje po oziębieniu w drobne igiełki. 



Karbomesyl. 
--(1)CH, — CO 

^«^«^(3)CH3 
^(6)CH3 

Z kwasów nitrodwumetylofeniiooctowych wyprowa- 
dzają się dwa kwasy amidodwumetylofenilooctowe. Jeden 
z nich jest produktem redukcyi kwasu a-nitrodwumetyio- 
fenilooctowego, a więc jest kwasem a amidodwumetyiofeni- 
looctowym i posiada grupę aminową NH, w tśm samśm 
miejscu co kwas nitrowy odpowiedni, t.j. w położeniu orło 
względem grupy kwasow6j CHj — COgH; drugi kwas po- 
wstaje przez redukcyję kwasu P-nitrodwumetylofeniloocto- 
wego, jest więc kwasem p amidodwumetylofenilooctowym 
i posiada grupę aminową w położeniu para względem łań- 
cucha CHg COgH. Związek ten jest uwidoczniony w nastę- 
pujących formułkach: 



136 



P. WISPEK. 



CH,.CO,H 




kwas a-nitrodwumetylo- 
fenilooctowy 



kwas a - amidodwumetylo- 
fenilooctowy 




> 



CH, 



CH,.CO, H 



CH3 



NO, 
kwas p - nitrodwumetylo- 
fenilooctowy 



NH2 
kwas ^-amidodwumetylo- 
fenilooctowy. 



Z tych połączeń kwas a-amidodwumetylofenilooctowy 
utracą z wszelką łatwością jedne drobinę wody przechodząc 
w połączenie będące bezwodnikiem powstałym przez zagę- 
szczenie wewnątrz drobiny kwasu amidodwumetylofenilo- 
octowego. Zjawiska takiego zagęszczania spostrzeżono do- 
tychczas przeważnie u połączeń aromatycznych posiadają- 
cych równocześnie grupę kwasową i grupę fenolową lub 
aminową w położeniu orto względem siebie. Badaniem bez- 
wodników powstających z kwasów amidowych zajmował się 
szczególniej Bayer i jego uczniowie. Bayer okazał, że ta- 
kowe stanowią najważniejsze połączenia należące do grupy 
indygowśj i chinolinow6j. Z prac swoich *) wywnioskował 
on, że wszędzie tam, gdzie istnieje połączenie należące do 
grupy kumaryno wej można być pewnym, iż się otrzyma homolog 
odpowiedni oksindolu, hydrokarbostyrylu i karbostyrylu. 



O Ber, d. d. eh. G., KUI (1880), str. 116. 



^4^-' 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITITLENU. 137 

Badania Bayera ^) wskazują , że grapa aminowa w poło- 
żeniu orło łączy się łatwo z drugim i trzecim atomem wę- 
gla, licząc od rdzenia benzolowego, jeżeli takowy wystę- 
puje w formie grupy karboksylowej, aldehydowśj, ketono- 
w6j lub alkoholowśj ; jeżeli więc łańcuch boczny ma jeden 
z następujących kształtów: CH,.CO,H, CH,.CH,.CO,H, 
CHj.COH, CHj.CO.CHj,... i t. p. Następujące zestawienie 
przedstawia jasno zapatrywania Bayera: 

^ ^--(l)CH, CH,CO,H ^ ^ p -'(1)CH,.CH,.C0 

^ *^(2)0H ' '^(2)0^^--' 

kwas ortohydrokumarowy hydrokumaryna 

^ „ --(1)CH,.CH,.C0,H ^ ^ ^ -'(1)CH,.CH,.C0 

kwas ortoamidohydrocynamonowy hydrokarbostyryl. 

W tómże samśm miejscu wypowiada Bayer mniemanie, 
że atom węgla zajmujący miejsce czwarte lub dalsze nie 
posiada już własności łączenia się z grupą NH^ i tworze- 
nia bezwodnika. Twierdzenie to dotychczas nie zostało po- 
parte żadnómi dowodami, a nawet według pierwszego przy- 
puszczenia Bayera ^) można sądzić przeciwnie, gdyż znane 
są kumaryny mające grupę karboksylową połączoną za po- 
mocą trzech, cztórech i pięciu atomów węgla z rdzeniem 
benzolowym, zawiśrające więc 4, 6 i 6 atomów węgla w łań- 
cuchu bocznym. Najnowsze studyja E. Fischera również 
nie sprzeciwiają się możliwości istnienia homologów hy- 
drokarbostyrylu o długich łańcuchach kwasowych. Fi- 
scher *) mianowicie, polegając na pracach Bayera, sądził, 
że tak samo powstanie bezwodnik, gdy nie łańcuch wę- 



*) 1. c> str. 123. 

*) Bfr. d. d. eh. G. Xin (1880), str. 116. 

») Ber. d. d. eh. G., XIII, (1880), str. 679. 

Wydz. matcm.-przyr. T. XL 18 



^ryn 



138 P. WISPEK. 

głowy ale grupa aminowa zostanie przedłużoną. I rze- 
czywiście dostał on z kwasu ortohydrazinobenzoesowego 

-^n^CO TT 
^«^*-^ (2)NH— NH ^^^^^ ogrzanie go do 220" C. połą- 
czenie Cg H4 ^ J ^j^ 1^^ . F18CHER*) formułuje Bayera 
^v, \2) JM Jd — ^ ±1 

zapatrywania w ten sposób, że bezwodnik wewnętrzny po- 
wstanie wtedy, gdy przez zaniknięcie łańcucliów bocznych 
utworzy się pierścień mający 5 — 6 ogniw. Benzoilohydrazid 
Fischera posiada w pierścieniu azotowym 5 członów. Gdy 
następnie starał się Fischer w podobny sposób zamienić 
kwas ortoliydrazinocynamonowy w odpowiedni bezwodnik, 
wówczas dostał w myśl zapatrywań Bayera połączenie 

p g-'(l)CH = CH-CO 

^ ^-^i2) — N^ — ■ t. j. amidokarbostyryl, a nie 

--— NH, 

-'(1)CH = CH— CO 
połączenie C-H. ' , któreby w 

^ ^- ' *^(2) NH — NH / 

pierścieniu azotowym zawierało 7 ogniw. Badania więc 
Fischera dotyczą tylko połączeń zawiśrających grupy hy- 
drazinowe i nie można z nich wysnuć żadnych wniosków 
odnoszących się do homologów hydrokarbostyrylu. 

Dla kwasu dwuraetylofenilooctowego nie jest znanym 
wprawdzie odpowiedni związek kumarynowy, ale polegając 
na' analogii tego kwasu z kwasem fenilooctowym, można 
było przewidzieć, że kwas a-amidodwumetylofenilooctowy 
zamieni się łatwo w połączenie homologiczne z oksindolem, 
co tćż doświadczenie najzupełniej stwierdziło. Kwas bo- 
wiem a-nitrodwumetylofenilooctowy, redukowany za pomocą 
cyny i kwasu solnego, przechodzi w kwas a-amidodwume- 
tylofenilooctowy, który utracą natychmiast jedne drobinę 



O Ber. d, d. eh. (?., XIV, 1881), str. 478. 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCIIODNEMI MESITYLENU. 139 

^ody i przemienia się w bezwodnik homologiczny z oksy- 
indolem : 

^ (1) CH, CO, H -- (1 ) CH, . CO 

Ce H,- (2) NH, . C« H, - (2) NH/ + H, O. 

= (0H3), =lCH3). 

Dla utworzonego . nowego związku wybrafem nazwę 
karboraesyl, polegając na tśj samśj zasadzie, jakiej się trzy- 
mał Chiozza *} gdy tworzył nazwę karbostyryl. 

W celu otrzymania karbomesylu dodawałem w małych 
ilościach czystego kwasu a-nitrodwumetylofenilooctowego do 
gorącego stężonego kwasu solnego, w którym rozpuszczała 
się obliczona ilość cyny. Reakcyja odbywała się bardzo 
szybko, a wrzucony kwas rozpuszczał się i redukował 
natychmiast. Po zupełnćm rozpuszczeniu cyny wlałem całą 
ilość płynu bezpośrednio do kilkakrotnej objętości zimnój 
wody; natychmiast wydzielił się obfity biały osad, który 
po całkowitóm ochłodzeniu płynu zebrałem na sączku i prze- 
myłem wodą. Tak oczyszczone ciało rozpuściłem w r(»zcień- 
czonym gorącym alkoholu (2 objętości wody na jedne obję- 
tość alkoholu), z którego po oziębieniu wykrystalizował kar- 
bomesyl w postaci pięknych białych poplątanych igieł. Te 
wysuszone w 100* C. dały przy analizie następujące rezultaty: 

1. 0-1770 gr. ciała dało 0-1109 gr. H, O i 0*4869 gr. C0„ 

2. 0-2531 gr. ciała dało 20-5 ctm. sz. azotu przy ciśnieniu 
barometrycznśm 745 mm. i temperaturze 190 C. czyli 
0-0230 gr. azotu, 

co odpowiada: 

obliczone dla CjoHu NO znalezione 

1. 2. 

Cio — 120 — 74-53 74-69 — 

H,i — 11 — 6-83 6-95 — 

N — 14 — 8-69 — 9-10 

O — 16 — 9-95 — — 
161 — 100-00 



140 P. WISPEK. 

Karbomesyl rozpuszcza się w wodzie wrzącśj bardzo 
mało, a w wodzie zimnćj jest wcale nierozpuszczalny ; roz- 
puszcza się zaś łatwo w gorącym alkoholu i benzolu, 
z których po oziębieniu krystalizuje w igły. Tą drogą je- 
dnak oczyścić się nie daje, gdyż wydzielające się igły są 
żółto zabarwione. Natomiast bardzo pięknie krystalizuje 
z rozcieńczonego gorącego alkoholu, tak, że już jednora- 
zowe wykrystalizowanie jest dostatecznym, by otrzymać 
zupełnie czyste ciało. W zimnym eterze rozpuszcza się tru- 
dno, nieco więcćj jest rozpuszczalny w gorącym eterze. 
Ogrzany sublimuje bez poprzedniego topnienia w postaci 
białych delikatnych igieł. Karbomesyl zarówno przesubli- 
mowany jak i wykrystalizowany z rozcieńczonego alkoholu 
brunatnieje przy ogrzaniu około 216'* C, następnie subli- 
muje^ a nalot topi się stale w temperaturze 231—232^ C. 
Karbomesyl nie rozpuszcza się wcale w amonijaku, nato- 
miast rozpuszcza się przy ogrzaniu w stężonym ługu sodo: 
wym; z roztworu tego wydzielają go kwasy w stanie nie- 
zmienionym. Karbomesyl posiada więc bardzo słaby cha- 
rakter zasadowy jednak w stopniu także bardzo niskim. 
I tak rozpuszcza się on łatwo w gorącym stężonym kwasie 
solnym i w zimnym stężonym kwasie siarkowym. Prawdo- 
podobnóm jest, że w roztworach tych istnieje karbomesyl 
w stanie połączeń z kwasami, które jednak są bardzo nie- 
trwałe, bo już za dodaniem wody rozkładają się i karbo- 
mesyl wydziela się w niezmienionym stanie. Gorący stę- 
żony kwas siarkowy zwęgla go. Amonijakalnego roztworu 
azotanu srebrowego nie redukuje karbomesyl nawet po dłu- 
giem ogrzewaniu. W ogóle jest to połączenie bardzo trwałe 
i na powietrzu nie ulega żadnćj zmianie. W wielu swoich 
własnościach jest on podobny do hydrokarbostyrylu, od któ- 
rego się różni znacznie wyższym punktem topienia. 



^1 



BADANIA NAD POŁĄCZENIAMI POCHODNEMI MESITYLENU. 141 

Praca powyższa wykonaną została w labóratoryjum 
cbemicznćm Profesora Dra Br. Radziszewskiego. Spełniam 
więc mity mi obowiązek wdzięczności; składając Szano- 
wnemu memu nauczycielowi Jego Magnificencyi Rektorowi 
Prof. Drowi Br. Radziszewskiemu serdeczne podziękowanie 
za łaskawą pomoc, cenne rady i wskazówki ^ jakich mi 
w ciągu pracy mój nie szczędził. 



We Lwowie^ w Kwietniu 1883 r. 



GODLEWSKJA 
nowy rodzaj SinorOStĆW (Cryptophyceae Thur.). 

Przez 

Edwarda Janczewskiego. 



Badając skrzeczkę {Batrachospermum moniUforme) wy- 
dobytą w jednym z rowów sąsiadujących z krakowskim 
ogrodem botanicznym, znaleźliśmy na niój nowy wodorost, 
który się nie dał odnieść do żadnego z rodzajów dotąd po- 
znanych. Nazwaliśmy go: Godlewshia, na cześć P. Emila 
Godlewskiego, profesora szkoły rolniczej w Dublanach, 
którego prace na poln fizyjologii roślinnśj tak są wysoko 
cenione przez wszystkich co się tą gałęzią botaniki zajmują. 

Pojedyncze jednostki tego wodorostu są osadzone na 
końcach nitek obwodowych skrzeczki i różnią się od tych 
ostatnich swą ładną barwą błękitnozieloną. Taka jednostka 
składa się zawsze z podpórki- (sterigma) i proszników (co- 
nidid). Podpórka jest jedną komórką postaci flaszkowatśj, 
o gardle szśrokiśm lecz krótkićm; proszniki zaś są liczne 
i stanowią szereg zaczynający się u gardła podpórki. Po- 
bieżny nawet rzut oka na nasz wodorost wskazuje, że pod- 
pórka jest siedliskiem tworzenia się proszników. Przy bliż- 
szem rozpatrzeniu widać, że podpórka dzieli się poziomo 
na dwie nierówne komórki, z których dolna, nieporówna- 
nie większa, zachowuje nadal czynność podpórki, górna zaś 
mała staje się prosznikiem. Proszniki utworzone kolejno 
i w ten sam sposób przez podpórkę są naturalnie ułożone 
w szereg pojedynczy, z wiekiem jednak powiększają one 



fh .'^<j:. 



NOWY RODZAJ SINOROSTÓW. 143 

swą objętość, zaokrąglają się, oddalają jeden od drugiego, 
naruszają swój układ piśrwotny i byłyby się rozprószyły 
na różne strony, gdyby istota galaretowata skrzeczki, 
a może i śluz ich własny, nie stanęły tema na przeszkodzie. 
Własnej osłony galaretowatej starsze proszniki nie posiadają; 
kilka zaś najmłodszych (dwa, trzy, czasem cztóry) jest owszem 
otoczonych wspólną pochwą galaretowatą, która wyra- 
sta z błony wierzchołka podpórki, rozszerza się ku górze, 
traci tam stopniowo swoje zarysy i ginie w końcu zupełnie 
Proszniki dojrzałe i odosobnione mogą być prądem wody 
przeniesione na inne nitki skrzeczki, tam się one uczepiają, 
kiełkują i dają początek jednostkom podobnym zupełnie do 
rośliny macierzystej. 

Podstawki nie wyczerpują się wcale przez tworzenie 
proszników i mogą dać początek znacznśj ich liczbie. Zdaje 
się jednak, że później utworzone proszniki różnią się tern 
od swych poprzedników, że się nie rozsypują, lecz pozo- 
stają zlepione ze sobą i kiełkują na miejsca. W skutek tego 
powstaje kolonija zbiorowa uczepiona do nitki skrzeczkowej 
za pomocą pierwotnej podpórki. Wierzchołek takiej kolonii 
zawiera jednostki drugiego pokolenia zupełnie podobne do 
jednostki macierzystej, kiedy ona była młodszą. Pod niemi 
znajdują się proszniki, które przybierają postać i rozmiary 
podpórek. Niżej stoją proszniki jeszcze niezmienione. W końcu, 
podstawa kolonii składa się z pierwotnej podpórki, któro j 
postać znacznie się zmieniła, ponieważ gardło stało się 
najbardziej szeroką jej częścią. Pomiędzy tą podpórką 
i ostatniemi normalnemi prosznikami znajduje się kilka 
proszników odmiennie ułożonych, a mianowicie parę warstw 
poprzecznych. Niezawodnie te proszniki powstać musiały 
w sposób odmienny niż poprzedzające, przez podział po- 
dłużny ostatnich^ płaskich a szórokich odcinków. 

Takie kolonije zbiorowe bardzo często składają się 
z osobników drugiego pokolenia, ułożonych zupełnienie pra- 
widłowo. Rzecz ta łatwo się tłómaczy rozsunięciem star- 



' -'^.^•^■a 



144 EDWARD JANCZEWSKI. 

szych proszników przez młodsze; z tak nieregularnie po- 
zlepianych proszników pochodzące jednostki mnszą mieć 
układ podobny. 

Kolonije zbiorowe tego nowego wodorostu mogą do- 
chodzić znacznych niekiedy rozmiarów i stać się widzial- 
nemi nawet bez pomocy żadnśj soczewki. Są one wtenczas 
skupieniem zupełnie nieprawidłowóm osobników znajdują- 
cych się w najrozmaitszym stopniu rozwoju. Kolonije po- 
dobne są przyczepione do skrzeczki; lecz łatwo od nićj od- 
dzielić się dają; sposób ich przyczepienia jest jednak bar- 
dzo już trudnym do rozeznania. 

Rozwój prosznika w nową jednostkę jest nader pro- 
stym. Prosznik przyjmuje postać jajowatą, a następnie wy- 
dłuża się nieco na końcu odwróconym od nitki skrzeczko- 
wej i przybiśra kształt flaszko waty. Błona pokrywająca 
wiśrzchołek tśj now6j podpórki nabrzmiówa, a tymczasem 
w tym wiśrzchołku zarysowuje się przegródka odcinająca 
prosznik piórwszy. Gdy pod nim utworzy się prosznik drugi, 
wtenczas ta błona nabrzmiała, która je dotąd osłaniała^ 
pęka, a raczśj rozpływa się na samym szczycie, i tworzy 
galaretowatą pochewkę, która nadal najmłodr-ze tylko pro- 
sznik! otaczać będzie. 

Innego sposobu rozmnażania się Godlewshia nie po- 
siada, przynajmniej dotąd odszukać go się wcale nie udało. 

Znając jeden tylko gatunek tego nowego rodzaju: 
Godlewshia aggregała gen. et sp, nov.y znaleziony 26 Kwie- 
tnia pod wałami Krakowa, nie ośmielamy się podawać ich 
dyjagnozy, moglibyśmy bowiem snadnie którejkolwiek z cech 
gatunkowych nadać znaczenie cechy rodzajowej, lub tćż 
odwrotnie. W każdym razie nowy nasz rodzaj należy do 
gromady Cryptopłiyceae coccogoneae Thur. i do plemienia 
Chamaesiphonicae. Okazy jego przesłane zostały do najcel- 
niejszego zbioru wodorostów, jaki istnieje, do zbioru E. 
BoRNETA w Paryżu; 



o zamiaie bzywycli rzęln Irńo na bła za poic^ rzutów. 

Napisi^ 

Sr. Mieczysław Łazarski, 

Profesor wyższój szkoły realnej w Stanisławowie. 

(Tablica V). 



•Wszelkie zagadnienia konstrukcyjne^ odnoszące się do 
przecięć stożkowycli, możnaby w bardzo prosty rozwiązać 
sposób, gdyby wykonano odpowiedne konstrukcyje na rzucie 
kołowym tych krzywych i gdyby następnie za pomocą rzutu 
odwrotnego przeniesiono wyniki tych konstrukcyj na dane 
krzywe. 

Chcąc taką postępować drogą, należy przedewszystkiśm 
znaleźć punkt, ź którego rzut danćj krzywój na pewną pła- 
szczyznę jest kołem. 

W rozprawce tśj podam sposób wyznaczenia takiego 
środka rzutów, wyłożę tóm samem, jak można zamienić 
jakąkolwiek krzywą rzędu drugiego na koło i objaśnię po- 
daną metodę postępowania kilkoma przykładami. Pomiędzy 
przytoczonemi zagadnieniami znajdzie czytelnik i takie, 
których, o ile wiem, w sposób konstrukcyjny dotąd nie- 
rozwiązane. 

Na płaszczyźnie rysunku (fig. 1) niech będzie dana 
jakakolwiek krzywa rzędu -drugiego U i prosta z^ która tćj 
krzywej nie przecina. Wyznaczmy na prostśj z bieguny 
sprzężone i, i^ ; 2, 2^].,. ze względu na daną krzywą 

Wydz. matom.-przyr. T. XI. 19 




n 



146 ^ECZYSŁAW ŁAZARSKI. 



i zakrśślmy na odcinkach ii,, 55,, jako na średnicach, koła 
Kj TT,, to z punktów przecięcia się O, O, tych kół widać 
będzie wszystkie pary biegunów sprzężonych pod kątem 
prostym. 

Jeżeli punkt O lub O, obrócimy około pro- 
stój s' o jakikolwiek kąt w ten sposób, aby za- 
jął położenie 0^, natenczas rzut C krzywśj C 
ze środka 0^ na płaszczyznę Ey równoległą do 
płaszczyzny (O^z) będzie kołem. 

Twierdzenie to udowodnimy, skoro wykażemy: V że 
rzuty A'B'y CD' biegunowych ABj CD... odpo- 
wiadających punktom sprzężonym i, i, — — są średnicami 
sprzężonemi krzywćj O i 2° że te średnice są do siebie 
prostopadłe. 

Rzuty i', i/ — ... biegunów sprzężonych 1^1^^ — 
na jakąkolwiek płaszczyznę są, jak wiadomo, biegunami 
sprzężonćmi rzutu C krzyw6j C na tę płaszczyznę. Ponie- 
waż rzutnia -B jest równoległa do płaszczyzny (0^z\ a więc 
równoległa do promieni rzucających 0,2, Oji,, 0,2, 0,^,... 
przeto rzuty i', i/, 2\ ^/ — leżeć będą nieskończenie 
daleko. Wiadomo jednak, że biegunom sprzężonym, które 
leżą na prostćj nieskończenie dalekiej, odpowiadają śre- 
dnice sprzężone, przechodzące naprzemian przez te punkta. 
Proste A'B\ CD' — są więc średnicami sprzężonemi krzy- 
wśj C. Kąty zawarte między średnicami sprzężonemi A'B\ 
CD' — równają się kątom nachylenia promieni 0,i, 0,i,... 
Z założenia jednak wiemy, że promienie rzucające punkta 
i, i, — 5, 2^ — — tworzą z sobą kąty proste. Wszystkie 
pary średnic sprzężonych krzywśj C są zatśm do siebie 
prostopadłe, więc krzywa C jest kołem ^). 



*) Podobne twierdzenie wyprowadził Chasles w dziele swojćm 
y^Traite de sedions coniąues*^ (str. 194 i dalsze); wyszedł 
jednak z zupełnie innego założenia. 



^ 



o ZAM. KRZYWYCH UZIJDU 2. NA KOŁA ZA COMOC^ RZUTÓW. 147 

Podane twierdzenie posłaźy do rozwiązania wiela 
zagadnień, odnoszących się do krzywych rzęda drugiego, 
skoro wyznaczymy przedewszystkiem rzut kołowy danćj 
krzywśj. 

Zagadnienie 1. Dana jest oś AX, wierzchołek 
4 i punkt B paraboli C (fig. 2); wyznaczyć bie- 
gnn danój prostćj I i jćj punfcta przecięcia się 
z krzywą C Poprowadźmy przez punkt B prostopadłą 
BM do osi AX i wyznaczmy biegun N prostśj BM ze 
względu na parabolę C. Punkt N otrzymamy odcinając dłu- 
gość NĄ=zAMndL osi AX; wiadomo bowiem, że podstyczna 
paraboli równa się podwójnej odciętój. Przesuńmy przez punkt 
N równoległą e do prostśj BM. Krzywa C wyznacza na 
prostśj inwolucyję biegunów sprzężonych, którśj środkiem 
jest punkt N. Otrzymamy punkta sprzężone tśj inwolucyi, 
równoodległe od środka, odmierzając na prostej po obu 
stronach punktu JV rzędną BM *). Jeżeli zatśm wystawimy 
w punkcie N prostopadłą do płaszczyzny rysunku i odmie- 
rzymy na tśj prostopadłśj odcinek NO równy rzędnćj BM, 
natenczas otrzymamy punkt O, z którego rzut paraboli C 
na płaszczyznę P, prostopadłą do osi AXj będzie kołem. 

Punkt [OJ przedstawia kład środka rzutów O, wyko- 
nany około prostćj na płaszczyznę rysunku. Prostopadłą 
t do osi AX, poprowadzoną przez wierzchołek 4. przyjęto 
za ślad płaszczyzny P. Kreśląc zaiśm promieniem, równym 
połowie odcinka N[OJ koło, dotykające się prostśj t w pun- 
kcie A otrzymamy kład rzutu kołowego paraboli C, wyko- 
nany około prostśj t na płaszczyznę rysunku. 

Aby teraz wyznaczyć biegun i puukta przecięcia się 
prostśj I z krzywą C, wyznaczamy rzut V linii I na pła- 



*) Obacz w mojśj rozprawie „O konstriikcyi punktów prze- 
cięcia krzywych rzędu drugiego" twierdzenie pod 1. 1. 
Tom VIII Rozpraw Akademii Uiniejctni;ści. 



148 MIECZYSŁAW ŁAZARSKI. 

szczyznę P, następnie biegan L' i punkta przecięcia się 
T]\ T prost6j V z kołem C, i przenosimy te punkta za 
pomocą rzntu odwrotnego na płaszczyznę rysunku. 

Zagadnienie 2. Dane są cztóry styczne a, 6^ c, d 
krzywój rzędu drugiego (7 i punkt styczności 
A prost6j a; znaleźć osi tśj krzywśj*) (fig. 3). 
Wyznaczamy najpiśrw punkta styczności JS, C, D stycznych 
6, c, d — najtatwiśj za pomocą znanych twierdzeń o czwo- 
rokątach wpisanych w krzywą rzędu drugiego i o czworobo- 
kach opisanych na tój krzywćj. Łączymy następnie punkta 
(a, 6), (c, d) prostą z i przecinamy ją prostemi -4.B, CD. 
Punkta (a, 6) = I, (4B, ^; - :?i, (c, d) = 2, (CD, 0)^2,, wy- 
znaczają na proslćj inwolucyję biegunów sprzężonych ze 
względu na krzywą C. Krśśląc na odcinkach Hi , 22i , 
jako na średnicach^ koła; otrzymamy w przecięciu tycbżd 
punkta [Ojy [OJy z których jeden n. p. [OJ uważać mo- 
żemy za kład środka rzutów^ wykonany około prostśj na 
płaszczyznę rysunku. 

Poprowadźmy teraz dwie proste łj r, równolegle do 
prostćj z. Prostą t, poprowadzoną dowolnie, uważać będziemy 
za krawędź przecięcia płaszczyzny rysunku z płaszczyzną 
E, na którój rzut krzywćj C 2 punktu O pt^zedstawi się 
w postaci koła; prostą zaś r, poprowadzoną w odległości 
[OJo od ły uważać będziemy za kład krawędzi przecięcia 
płaszczyzny E z równoległą do płaszczyzny t^ysunku, prze- 
suniętą przez środek rzutów; czyli uważając płaszczyznę 
rysunku za tłO; a punkt [O] za kład oka, będzie prosta t 
śladem tłowym, prosta z śladem zbiegu^ a prosta r kładem 
śladu zniknienia płaszczyzny Ei Po tych przygotowaniach 



^) Podobne zagadnienia rozwiązał C. Pelz w rozprawie: ^Ueber 
die Ax€nhestimmung der Kegelschnitte^ (73 tom Rozpraw 
Akademii Umiejętności w Wiedniu). Konstrukcyje, które tu 
podaję; są; o ile mi się zdaje, prostsze i ogólniejsze. 



rjtir^' ' 



O ZAM. KRZYWYCH RZĘDU 2. N> KOŁA ZA P0MO"^4 RZUTÓW. 149 

wykrćślimy z łatwością wkładzie tr płaszczyzny E^tz 
koło Kj którego perspektywą jest krzywa C Wystarczy 
w tym celu wyznaczyć rzuty a', h\ A'y B' na płaszczyznę 
E stycznych a, b wraz z ich punktami styczności Ay B. 
Koło K wyznacza na prost6j r inwolucyję biegunów sprzę- 
żonych. Pomiędzy temi punktami znajduje się zawsze jedna 
para I, II, którą z punktu [O] widać pod kątem prostym. 
Rzuty zatćm Ri, Ru biegunowych jB'i', ii'ii', odpowiada- 
jących punktom sprzężonym i', ii', ze środka O na płaszczy- 
znę E będą osiami krzywśj C *)• 

Postępując wskazaną powyżśj drogą wynajdziemy osi 
krzywej rzędu drugiego, wyznaczonćj w jakikolwiek sposób, 
posługując się twierdzeniami Pascala i Brianchona. Z prze- 
biegu tych konstrukcyj okaże się skuteczność podanćj me- 
tody. Należy tylko odpowiedne działania wykonać na kole 
i przenieść ich wyniki za pomocą rzutu środkowego na 
dane krzywe. Taki sposób postępowania odda szczególnie 
wtenczas ważne usługi, jeżeli na danćj krzywćj kilka nie- 
zależnych od siebie wykreśleń wykonać mamy. 

Zagadnienie 3. Wyznaczyć przekroje kołowe 
stożka rzędu drugiego (fig. 4). Stożek rzędu drugiego 
(SjC), którego wierzchołkiem jest punkt S^ a kierownicą krzy- 
wa C, można uważać jako stożek prosty, przecinając go pła- 
szczyzną P, prostopadłą do jednej z trzech je o osi, i uwa- 
żając krzywą C\ powstałą z przecięcia, za kierownicę stożka 
danego. Ponieważ znamy sposób konstrukcyjny wyznaczenia 
osi stożków rzędu drugiego, wystarczy przeto, rozwiązać 
powyższe zagadnienie na stożkach prostych '). 



') Obacz rozprawę moją: ^0 konstrukcyi osi. w perspektywie 
ktJła*, umiiśszezoną w X tomie Rozpraw Akademii Umie- 
jętności. 

®) Chasles podał w dziele ś^Vójńmł ^ApercU historiąuf sur 
Torigine et U devełoppement des methodes en geometrie*^ 
dwa sposoby wyznaczania osi stożków rzędu drugiego. 



""^■•ł*^ 



150 MIECZYSŁAW ŁAZARSKI. 



a) Przyjmijmy najprzód elipsę C za kierownicę stożka 
prostego {S,C). Wićrzcholek jego 8 niech leży na prostopa- 
dłśj, wystawionśj na płaszczyźnie rysunku w środku M 
krzywśj C; odległość 5 Jf niech się równa odcinkowi ^^('S';. 

Przypuśćmy, że znamy płaszczyznę E, która dany stożek 
przecina w kole. Płaszczyzna, poprowadzona przez wiórz- 
chołek S równolegle do płaszczyzny E, przecina płaszczy- 
znę rysunku w prostój z^, na którćj kierownica C wyznacza 
inwolucyję biegunów sprzężonych J. Środek o tój inwolucyi 
leży z wićrzcholkiem 8 na prostopadłćj do prostśj iSj,, 
a odległość So równa się połowie odcinjca, zawartego mię- 
dzy punktami sprzężonśmi inwolucyi e/, ułożonśmi syme- 
trycznie względem środka o. 

Łatwo przewidzieć, że prosta e^, która czyni zadość 
powyżój okrśślonym warunkom, znajdować się będzie po- 
między równoległemi do osi AB, CD ki-zywćj C; albowiem 
w płaszczyznach, poprowadzonych przez punkt 8 prosto* 
padle do osi AB, CD, znajdować się będą środki inwolucyj 
o, Oj . . — o', o\.. a zarazem proste 8o, /Soj . . . So\ 8g\ . . . , 
prostopadłe do prostych z, e^ —z'... 

Szukajmy najpiśrw prostój z^ między równoległemi 
do osi wielkiój ĄB elipsy G. 

Gdy będziemy posuwali prostą z równolegle do osi AB, 
krzywa C wyznaczy na każdem położeniu inwolucyję J, J^.* 
Miejscem geometrycznśm punktów sprzężonych tych inwo- 
lucyj, ułożonych symetrycznie względem środków o, Oj... 
jest hyperbola H^, którój oś rzeczywista równa się osi 
wielkiój, a oś urojona osi małćj elipsy C *). Gdyby się zatóm 
udało znaleźć między cięciwami hyperbuu //j, równoległemi 



C. Pelz podał także sposób rozwiązania tego samego zaga- 
dnienia. Obacz 69 tom Rozpraw Akademii Umiejętności 
w Wiedniu. 
*) Obacz rozprawę moje „Studyja nad róźnemi zagadnieniami 
z geometryi wykrćślnćj i z geometryi nowszćj", umieszczoną 
w programie za rok 1880 Szkoły realnćj w Stanisławowie. 



o z AM. KRZYWYCH RZĘDU 2. NA KOŁA ZA POMOCĄ RZUTÓW. 151 

do kiernnku z, taką cięciwę z^y której dtugość równałaby 
się podwójnćj odległości wierzchołka 8 od prost 6j z^, naten- 
czas wyznaczyłaby prosta z^ razem z wiśrzcholkiem S po- 
łożenie płaszczyzn, przecinających dany stożek w kolach. 

Aby taką cięciwę wynaleźć, odmierzamy na prostych 
z,z^... po obu stronach punktów o, o^ — odcinki oh^o\..., 
równające się odległości wierzchołka S od tych punktów, 
i łączymy z sobą punkta A, A^.... Krzywa h, h^...^H^ 
jest hyperbolą równoboczną; jej osi równają się odległości 
wiśrzchołka od płaszczyzny rysunku. 

Hyperbole -ff,, H^ przecinają się w cztórech punktach 
Ij 2, S, 4y które po dwa leżą po tój samśj stronie osi AB 
i wyznaczają żądane cięciwy z^j z^ ; a płaszczyzny prze- 
sunięte przez wiśrzchołek S i przez proste z^y z^ wska. 
żują kierunki, w których stożek dany {S,C) przeciąć mo- 
żna w kołach. 

Jeżeli takie same wykróślenie wykonamy na prostych 
z'. z\.... równoległych do osi małój CD elipsy, natenczas 
spostrzeżemy, że krzywa H\. wskazująca miejsce geome- 
tryczne biegunów sprzężonych q', q\... inwolucyj J', J',.., 
przecina hyperbole równoboczną, wskazującą odległości 
wierzchołków od środków tychże inwolucyj, w cztórech 
punktach urojonych. 

Stożek prosty eliptyczny zatśm przecinają w kołach 
dwa układy płaszczyzn, równoległych do osi wielkiśj kie- 
rownicy. 

6) Przyjmijmy teraz hyperbole -ff, za kierownicę stożka 
prostego (SHJ. Odległość wićrzchołka S od płaszczyzny 
rysunku niechaj będzie równa odcinkowi (S)M, 

Podobnie, jak w ustępie a) okażemy, że przekroje 
kołowe stożka (5, H^) znajdować się tylko mogą na pła- 
szczyznach, równoległych do osi urojonśj AB krzywćj Ą, 
albo na płaszczyznach prostopadłych do płaszczyzny ry- 
sunku. 



152 MIECZYSŁAW ŁAZARSKI. 

Szukajmy najpiśrw pomiędzy prostemi z, z^... równo- 
ległemi do osi urojonśj AB takićj prostój, któraby razem 
z wierzchołkiem wyznaczała kierunek płaszczyzn żądanycti. 
W tym celu kreślimy miejsce geometryczne C biegunów 
sprzężonycli ułożonycli symetrycznie względem środków 
inwolucyj, wyznaczonych przez hyperbolę H^ na prostych 
e, z^.... — Krzywa C jest elipsą, którój osi są równe osiom 
danśj hyperboli. Następnie króślimy hyperbolę Ą, wska- 
zującą odległości wiórzchołka S od prostych z^ z^... i wy- 
znaczamy punkta przócięcia się ij, 2^j3^^4^ krzywych Ą 
i C. Stosownie do tego, w jakiśj odległości wiśrzchołek S 
stożka (S,£^i) od płaszczyzny kierownicy się znajduje, 
mogą krzywe H^ i C różne względem siebie zajmować po- 
łożenia. 

1) Jeżeli odcinek M{S) jest mniejszy od połowy osi 
urojonśj ĄBj natenczas przecinają się krzywe ff,, O w cztó- 
rech punktach rzeczywistych 1^, 2^y 3^y 4^^ każde dwa pun- 
kta l^y 2^ — ^11 ^11 leżące po tój samśj stronie linii AB^ 
wyznaczają razem z wierzchołkiem S kierunki płaszczyzn, 
przącinających stożek {SH^) w kołach. 

2) Jeżeli odległość wiśrzchołka 8 od płaszczyzny ry- 
sunku równa się połowie osi urojonej AB^ natenczas krzy- 
we Cy H^ dotykają się w punktach Aj Bi Oś urojona AB 
wyznacza zatćm razem z wiórzchołkiem 8 jedyny kierunek 
płaszczyzn, przecinających stożek dany w kołach. Stożek 
{SH^ ) jest w tym razie stożkiem obrotowym, oś jego jest 
równoległa do osi rzeczywistej CD hyperboli Ą. Z poprze- 
dniego postępowania wynika następujące twierdzenie: 

Jeżeli stożek obrotowy przetniemy pła- 
szczyzną P, równoległą do jego osi, natenczas 
otrzymamy hyperbolę Hy którśj oś urojona ró- 
wna się podwójno) odległości wiśrzchołka od 
płaszczyzny przecinającśj. Środek krzywśj H 



o ZAM. KRZYWYCH RZ:CDU 2. NA KOŁA ZA POMOCE RZUTÓW. 153 

leśy w spodka ' plrośtopadłój, poprowadzonćj 
z wiórzchołka 8 do płaszczyzny P. 

3) €rdyl3y wreszcie odległość {S)M, wtórzchołka /Sod 
płaszczyzny rysanka była większa niż połowa osi urojonój 
ABj natenczas przecięłyby się krzywe H^ i (7 w cztórech 
punktach urojonych. Dowodziłoby to, że między równole- 
głemi do osi urojonej nie ma takićj płaszczyzny, któraby 
dany stożek przecinała w kole. Rzeczone płaszczyzny będą 
w tym razie prostopadłe do płaszczyzny rysunku ; kierunki 
ich wyznaczone będą przez wićrzcholek 8 i średnice uro- 
jone krzywśj fl^, których długość równa się podwójnśj od-* 
ległości punktu S od płaszczyzny rysunku. Aby takie śre-* 
dnice wynaleźć, krćślimy koło ze środka M promieniem 
(Ą)Jf; wyznaczamy mieisce geometryczne JEf^ wiśrzchołków 
średnic urojonych hyperboU H^ , a wreszcie szukamy punktów 
przecięcia /, i/, IZ/, I V koła K z hyperbolą iT, . Wiśrz- 
chołek stożka 8 i dwie pary punktów I^ll — IIIJY wy- 
znaczają kierunki płaszczyzn, przecinających stożek (8^H^) 
w kołach. 

Jeżeli wierzchołek S, stożka (ĄjfiJ leży nieskończe- 
nie daleko, natenczas koło K przetnie hyperbolę H\ w pun- 
ktach nieskończenie dalekich, leżących na asymptotach 
krzywój H\. Płaszczyzny zatśm równoległe do płaszczyzn 
asymptotycznych walca prostego hyperbolicznego przecinają 
tę powierzchnię w kołach. Koła w ten sposób powstałe 
przedstawiają się jako pary prostych równoległych, których 
jedna prosta leży zawsze w nieskończoności. 

c) W podobny sposób, jak w ustępie a) i h) wyznaczyć 
można przekroje kołowe stożka parabolicznego, którego 
wićrzchołek leży na płaszczyźnie, przesuniętej przez oś pa- 
raboli, prostopadle do płaszczyzny kierownicy. Przy t6m 
wykrśśleniu należy zwrócić uwagę na to, że bieguny sprzę- 
żone, równoodległe od środków inwolucyj, wyznaczonych 
przez parabolę na prostych prostopadłych do osi, krćślą 

Wydz. matem.-przyr. T. XI. 20 



154 



MIECZYSŁAW ŁAZARSKI. 



parabolę przystającą do danćj. Osi obydwn parabol leżą na 
tćj samćj prostćj; rozchodzą się jednak ze wspólnego wierz- 
chołka w kierunkach wprost przeciwnych. W szczegóły 
wykróślenia wchodzić tu nie będę; te bowiem czytelnik 
z łatwością sobie uzupełni. 

Okazane na początku tćj pracy twierdzenie posłużyło 
do rozwiązania kilku zagadnień, z których dotąd jedne 
w inny lecz zawilszy rozwiązano sposób, drugich zaś, o ile 
wiem, nie rozwiązano dotąd sposobem wykrśślnym. Postę- 
pując drogą wskazaną w przytoczonych zagadnieniach mo- 
żna rozwiązać wiele innych zagadnień bardzo prostym spo- 
sobem. 




o całkowaniu pewnego równania róiniczJcowego 
linijnego rzędu drugiego. 

Przez 

A.. J. Stodółkiewioza. 



Zadaniem niniejszćj pracy jest całkowanie równania 
różniczkowego 

które ze względu na swą wielką ważność w zastosowaniach 
od dawna zwróciło na się uwagę matematyków. 

Istnieje sposób całkowania powyższego równania za 
pomocą szeregów nieskończonych, a także sposób Laplace'a, 
który daje rozwiązanie ogólne w kształcie całki oznaczonćj. 

Dorzucam w tój kwestyi kilka uwag, dotyczących 
całkowania wspomnianego równania przy pomocy kwadra- 
tur. Równanie {1) zamieni się na 



x^+my'-Vnxy-=0, 




jeśli przyjmiemy 


. 


^ dx 




Z dwóch ostatnich równań łatwo utworzyć następujący 




układ: 









156 A. J. STODÓŁKIEWfCZ. 

xdy' dy dx 





— my' — nxy y' 1 ' 


czyli 






xdy' ^^y __ *w.y' ^^ 
— my' — nxy y' my' ' 


z którego 


wypływa 




xdy' -h my' dx dy dx 




— nxy y' 1 ' 


czyli 






d(y'.a;") _ dy dx 



— nyx'^ y i 
Gdy zaś oznaczymy 

(2) y'.x'^==is, 
co otrzymamy 

dg _ ^"*^y _ ^^ 
— nyx"' ~ 0^1' 

Tym sposobem doprowadzamy nasze zagadnienie do całko- 
wania dwóch równań jednoczesnych 

~^--nyx- 

(3) . 

dy ^ z 

dx X"' 

Ażeby zcałkować ten akład, użyjemy sposobu D^Alemberta. 
Mnożymy drugie równanie (3) przez czynnik nieoznaczony 
k i dodajemy do piórwszego, wtedy będzie 

/^x dz ^ T dy ™ 7 ^ 

gdy zaś przyjmiemy w równaniu (4) 
(5) ;2f + Z;y=t;, 

to mieć będziemy 



o CAŁKOW. PEWNEOO RÓWK. RÓJnICZK. LINIJN, RZĘDU 2. 167 

Na wyznaczenie ilości k załóżmy, że 

_^„^-__.^=0, (7) 

Wtedy równanie {€) zamieni się na 

w którćm zmienne z łatwością można oddzielić, jeśli tylko 
zdołamy odnaleźć wartość funkcyi k z równania (7). 
Zajmiemy się więc równaniem 

.^».^_na;*» — A;*=f) {9) 

ax 

i użyjemy doń sposobu przekształceń, jaki wyłożyłem w swo- 
jej pracy, drukowanśj w „Rozprawach Wydziału matema- 
tyczno-przyrodniczego Akademii Umiejętności** w roku 188ft. 
Równanie (9) możemy napisać w kształcie, proporcyi, którćj 
stały stosunek nazwiemy przez dł 

^^ ^''^dł. (10) 







«a;*" + A 


x^ 


— WI/« 




Łatwo 


zauwaŻ3*ć, 


że 


Cdx 
lx-^ 




czyli 






t^ 






zkąd 


mamy 














a;2" = 


=a 


2m 


2m 
I-m 

t ; 



przeto będziemy mieć z (10) 

at 

Jest to równanie Riccatiego, dla którego 
Sm _ — 4i 
7^^"" 2i±X ' 



158 A. J. STODÓŁKIEWICZ. 

ztąd otrzymujemy 

Widzimy więC; że, jeśli współczynnik m jest liczbą 
parzystą całkowitą, wtedy' obliczanie wartości fankcyi k 
sprowadzi się do kwadratury. 

Oznaczmy 

n(l — m) ^g 

2m 
1 — m 

natenczas równanie (11) będzie miało kształt 

Idąc drogą wynalezioną przez Eiccatiego, nasam przód, 
przekształcamy równanie (12) przy pomocy podstawienia 

k- — 
i, następnie w przypadku m dodatniego przyjmujemy 



9 ' 1+^P , <" 
-1 '^l+3p 

gdzie ostatnim mianownikiem jest 

r ^ u, ' 

a r jest równśm —i lub g, według tego czy i jest liczbą 
nieparzystą, czy tśż parzystą. 

Ostateczne równanie różniczkowe dla fuhkcyi Uj, otrzy- 
mane z (12) drogą wskazanych powyżśj przekształceń zawsze 
będzie całkowalnśm za pomocą kwadratur. Ztąd wniosku- 
jemy, że, w przypadku, gdy w równaniu danśm (1) m jest 



o CAŁKOW. PEWNEGO EÓWN. RÓZNICZK. LINIJN. RZĘDU 2. 159 

liczbą parzystą, możemy za pomocą kwadratary z równa- 
nia (12) odnaleźć 

Wrócimy teraz do równania (8), które będzie miało kształt 

dv 1^ ^/a;*""" \ 

dx ~" a;" \1 — mf' 

Oddzielając zmienne i całkując, mieć będziemy 

\1 — w/ 



x'° 



dx 



v=ce 



jeżeli zaś w miejsce v podstawimy jego wartość. (5), i uwzglę- 
dnimy równość (2)t to otrzymamy 



co jest równaniem linijnóm, którego całką jest 






Taką jest szukana całka danego równania (1). 



] 



Płock dnia 15 Listopada 1883 r. 




UWAGI NAD TARCZAMI RYB 

rodzaju Pteraspis i Scaphaspis^ 

z warstw paieozoicznych galicyjskiego Podola. 

Napisi^ 

(Tablica VI). . • , 



Z pomiędzy skamielin zawartych w pokładach paieozo- 
icznych galicyjskiego Podola^ pewne tarcze mnićj więcój eli- 
ptyczne^ znajdujące się tak w najwyższych warstwach tam- 
tejszego syluru, jakotóż w różnych poziomach dewoqskiego 
piaskowca, szczególną na siebie zwracają uwagę Paleonto- 
logów, na co tak ze względu na swój kształty jakoteż dla 
sw6j szczególnćj budowy w zupełności zasługują. 

Piśrwszym, który podobne tarcze ze syluru podol- 
skiego opisał, był Dr. Rudolf Kner, wówczas Profesor 
mineralogii w Uniwersytecie Lwowskim, który iv r. 1847 
ogłosił krótką rozprawę o tym przedmiocie pod tytułem: 
„ Ceber die beiden Ąrten Cephalaspis Lloydii und Lewisii Aq.^ 
und einige diesen eundchsł słehende Schdenreste *)**. Opi- 
sawszy te przez siebie znalezione tarcze, nadmienia Kner, 
że już L. Agassiz w swojśm daiele: „Recherckes sur les 



') W piśmie zbiorowym w Wićdniu wydawąnóm: Naiurwis- 
senschaftliche Abhandlungen, gesamwelt und durch Sub- 
scripłion herausgegcben von W. IIaidinger. T. 1, str. 159. 



Rozpp.i Sprawoii^dz.!. Akaiirmiej.Av^Krab>rie. Tom XI. 




Tab.V. 



Bg.3. 


^_ ^m. _ 




X 


^7 ;\\ N 




/ 


/ / ; ' \ \ \ 




/ 


/ / .' . \ \ \ 




/ 


/ .' •■ '. \ '^ \ 




/ 
/ 


/ / \ ^ '\ \ 




/ 


/ / ; \. ^ \ 




/ 
/ 


/ i/^ j \ ^\ ^' 


\ 






_y jr 


i/ 




i2 


^^-- 




'■;\ 




UM^TĄGI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 161 

pmssons fossiles^ '), opisał podobne tarcze, które uważając 
je za pokrewne z gatunkiem Cepkalaspis Lyelli Ag.y do tego 
samego policzył rodzaju^ nadając im nazwę G. Lloydii i C. 
Lewisii Ag,, przypuszczał jednak zawsze, że po dokładniej- 
szym poznaniu tycłi tarcz prawdopodobnie będzie je trzeba 
oddzielić od rodzaju Cepkalaspis i utworzyć dla nich osobny 
rodzaj. 

Dr. Kner opiśrając się na budowie tych tarcz, wy- 
raża zdaniei że takowe nie należą do ryb^ do których bez 
wątpienia należy gatunek Cepkalaspis Lyelli Ag., lecz owszem 
do głowonogich podobnych do obecnie żyjących atra- 
mentnic (Sepia)^ a na t6j podstawie dla tych dwóch gatun- 
ków, jako niemogących należeć do rodzaju Cepkalaspis^ 
proponuje nową nazwę rodzajową Pteraspis Kner. Nadmie- 
nić tu muszę, że Agassiz opisawszy w swojśm wyżćj po- 
wołanśm dziele gatunek Cepkalaspis Lyelli, z którego znał 
nie tylko tarczę głowy , ale i cały kadłub okryty dużemi 
płytowatemi łuskami i opatrzony płetwami, opisuje nastę- 
pnie drugi gatunek C. rosiratus Ag., z którego znał tylko 
tarczę głowy^ wspominając^ że ta tarcza nie różni się isto- 
tnie od gatunku C. Lyelli, jak tylko kształtem swoim^ jest 
bowiem węższa i stosunkowo znacznie dłuższa od tarczy 
głowy gatunku Cepkalaspis Lyelli. Na tśj podstawie twier- 
dził Agassiz, że i ta tarcza bez wątpienia należy do ro- 
dzaju Cepkalaspis, pomimo, że jej budowa jest odmienna^ 
gdyż składa się z trzech warstw, z których zewnętrzna 
jest delikatnie równolegle do brzegów tarczy prążkowana, 
a środkowa najgrubsza jest ziarnista (granuleuse). Przy- 
puszczając, iż tarcza ta pomimo tego odmiennego składu 
należy do rodzaju Cepkalaspis^ Agassiz twierdzi, że 
i u tego gatunku oczy znajdowały się na grzbiecie skorupy, 
biorąc za oczodoły dwa lekkie zagłębienia tarczy na owóm 



*) Tome 11 pag. 149 i 150. 

Wydz. matem*-przyr* T. Xl, 81 



L 



I6i Dr. ALOJZY ALTH. 

miejsca leżące tuż obok siebie bezpośrednio przed nasadą 
kolca grzbietnegO; którego Agassiz nie znał. Na tćm miejsca 
jednak oczy znajdować się nie mogty bo tam nawet wedłag 
ryciny Agassiza widać tylko lekkie zagłębienia bez źa- 
dnćj komunikacyi z wnętrzem tarczy i bez żadnych otwo- 
rów, w których oczy leżećby mogły, w rzeczywistości oczy 
znajdigą się gdzieindziej, mianowicie na bocznych krawę- 
dziach skorupy. 

Przypuściwszy raz, że tarcza, którą nazwał C, rostratus, 
należy do rodzaju Cephalaspis^ musiał Agassiz do tego sa- 
mego rodzaju także policzyć dwie inne tarcze przez siebie, 
jako C. Lloyda i G. Lewisii opisane, jakkolwiek ich kształt, 
czysto eliptyczny bez. żadnych kolców i żadnych dołów 
znacznie je różni od C. rostratus Ag.y a musiał to uczynić 
dla tego, że znowu budowa tych tarcz wewnętrzna tak 
ściśle je łączy z tarczą C. rostratus Ag., że nie podobna je 
policzyć do innego rodzaju, a tćm mnićj do innego działa 
zwićrząt. 

Dr. Kneb, który znał tylko takie zupełnie gładkie 
eliptyczne tarcze, a oprócz tych tylko niewyraźny ułamek 
innćj tarczy, na którój znajdował się rowek podłużny, którego 
znaczenia jako nasady kolca grzbietnego poznać nie mógł, 
wychodząc z tego, że u żadnćj ryby podobnśj budowy tarcz 
kostnych nie ma, znalazł większe podobieństwo z wewnę- 
trznemi tarczami rodzaju S^na^ a więc i te tarcze policzył 
do gtowonogów. Podobne zdanie co do istoty tych tarcz 
wypowiedział także w r. 1856 Dr. Ferdynand Boemeb, 
opisując ^) pod nazwą Paleoteuthis Dunensis podobną tarczę 
z szarowaki z Daun w krainie Eifel, licząc takową także 
do głowonogów nagich. 



*) Palaeoteuthis eine Gałłung nackłer Cephalopoden aus de- 
vonischen Schichten der Eifel Pdlaeonłographica T. IV, 
str. 72—74. 



-1 



UWAGI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 163 

Nazwę przez Knera proponowaną Pteraspis przyjęli 
także późniejsi badacze podobnych tarcz z dewońskiego 
piaskowca Anglii i Szkocyi, Huxley i Salter opisując 
w dodatku do rozprawy Banksa: ^on ihe tilestoues or Down- 
łon sandstones in fhe neighbourhood of Kingłon and iheir 
contenłs'' V dwa nowe gatunki Pt. truncałus i Pt. Banhsii. 
Nie zgodzili się oni jednak z twierdzeniem Knera, iż 
tarcze te należą do głowonogów, owszem obstawali 
przy zdaniu, że takowe należały do ryb z rodzajem 
Cephalaspis spokrewnionych, przyjmując dla tego nowego ro- 
dzaju nazwę Pteraspis. W r. 1858 wyszła w tćm samom 
czasopiśmie *) obszćrniejsza rozprawa Huxleya pod tytułem: 
„On Cephalaspis and Pteraspis"^ w którćj autor, oparty na ba- 
daniach mikroskopowych^ obstaje przy zdaniu Agassiza, że 
te tarcze tylko szczątkami ryb byó mogą. O kilka lat pó- 
źniój E. Rat Łankester w tóm samóm czasopiśmie ogłosił 
rozprawkę o tym przedmiocie '), w którśj opisuje okaz t6j 
ryby, na którym za ową tarczą głowy widać część ka- 
dłuba okrytą romboidalnemi łuskami^ a w r. 1868 wydał 
on w pismach Towarzystwa paleontologicznego londyńskiego 
całą monografiję tych ryb : A monograph of the fishes of the 
Old red Sandstone of Britain. Part I. The C&phalaspidae 
by E. Bay Łankester {The paleontographical Society. Vol. 
XXI, 1867 i Vol. XXIII 1869), w którśj obstaje przy 
tśm, że wszystkie te tarcze służyły za okrycie głowy {ce- 
phalic shield) rybom do rodzaju Cephalaspis podobnym, jednak 
od nich różniącym się budową skorupy tak dalece, że wi- 
dział się spowodowanym utworzyć dla nich osobny dział 



*) Ouarterly Journal ofthe geólogical Society of London 1856. 
roi. XII, pag. 100. 

*) Ouarterly Journal etc. Vol. XIV. p. 267—280. 

*) On the discovery of the scales of Pteraspis, with some 
remarks on the cephalic shield of that fish, (Quarterly 
Journal etc. Vol. XX, 1864, p. 197—198). 



164 BR. ALOJZY ALTH. 

Cephalaspidów pod nazwą Heter ostraci. Do tego działa po- 
liczył Lankesteb trzy rodzaje : Płeraspis^ Cyałhaspis i Sca- 
pkaspis Lk. i nadał więc nazwie Pteraspis inne znaczenie, 
jak Kner i Huxley, oznaczając takową te tylko tarcze, 
które według jego zapatrywania złożone są z siedmiu części, 
kończąc się u przodu osobnym ryjkiem (rostrum), za którym 
dopióro leży największa część tarczy, którą nazwał „discus^, 
między ryjkiem a tarczą zaś znajdują się dwie inne o wiele 
mniejsze części, mniej więcśj trójboczne, nazwane przez 
niego parłeś orbitales, na których końcach leżały oczy, 
ostatniemi częściami tarczy zaś były według niego trzy 
rogi (cornua) czyli kolce, z których jeden wznosił się nad 
środkowym grzbietem tarczy, a dwa inne były umieszczone 
na jćj bokach. 

Do rodzaju Cyałhaspis policzył Lankester te tarcze, 
które według niego złożone były z cztćrech późniśj znowu 
zrośniętych części, a mianowicie z krótkiego ryjka {rostrum)^ 
z głównój tarczy (discus) i z dwóch części bocznych mocno 
spłaszczonych leżących wzdłuż całśj tarczy, które Lan- 
kesteb porównał z bocznómi kolcami rodzaju Płeraspis. 

Do rodzaju Scaphaspis nareszcie liczy Lankester tarcze 
tworzące niepodzielną całość bez żadnego ryjka, bez kolców 
i bez ócz, a do tego rodzaju właśnie należą {frzez Enera 
opisane i na tablicy do jego rozprawy dodanój fig. 1 i 2 od- 
rysowane tarcze, którym Lankester nadał nazwę Scapha- 
spis Kneri, fig. 3 na tablicy Knera zaś przedstawia ułamek 
tarczy z nasadą kolca grzbietnego, należący do rodzaju 
Pteraspis Lk. To jest krótki rys historyczny naszych da- 
wniejszych wiadomości o tych tarczach. 

Mieszkając do roku 1855 w Gzerniowcach , a więc 
w bliskości Podola, mogłem dosyć często zwiedzać owe 
warstwy paleozoiczne, a nawet już z Krakowa kilkakrotnie 
je odwiedzałem^ w skutek czego znajdowałem się w po- 
siadaniu dostatecznego materyjału^ aby już w r. 1874 roz- 



^■^P^^^T^^ 



UWAGI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS 165 

począć opisanie owych warstw i znajdujących się w tych- 
że skamielin. Płórwsza część tśj pracy pod tytułem: 
^Ueber die paUozoischen Gebilde Podoliens und dereń Yer- 
steinerungen^, wydrukowana w dziele: „Abhandlungen der 
h Ł geologischen ReichsanstaW Tom VII, zeszyt I, obejmuje 
oprócz ogólnego poglądu na stosunki geologiczne tych utwo- 
rów, także opis tamtejszych ryb i członkonogów, o ile wów- 
czas były mi znane. Dalsze wydanie owśj pracy odłożyłem 
na póżniśj głównie z tój przyczyny, że właśnie wtenczas 
rozpoczęło się systematyczne badanie Podola galicyjskiego 
przez Komisyję fizyjograficzną Akademii Dmiejętności, w sku* 
tek czego można się było spodziówać bardzo znacznego po- 
większenia materyjałów dla opisu paleozoicznych skamielin 
z tamtejszych okolic, którato nadzieja ziściła się, a to 
nawet co do już opisanych działów ryb i członkonogów, 
nie tylko w tćm, że nowe poznałem gatunki, ale i pod tym 
względem, że gatunki już wówczas opisane dokładniój poznać 
mogłem. Co się zaś tyczy ryb, o których tu mowa, jestem 
teraz w stanie w niektórych punktach wyjaśnić ich istotę, 
dotąd zawsze jeszcze nie dokładnie znaną, a to ma być wła- 
śnie przedmiotem obecnśj rozprawy. 

Już w r. 1874 byłem w stanie odróżnić i opisać 10 
gatunków ryb należących do wszystkich trzech rodzajów 
przez Lankestera ustanowionych, t. j. Pteraspis, Cyaiha- 
spis i Scaphaspis. Rysunki już wówczas podane dowodzą 
najlepiój, jak dalece różnią się od siebie te trzy rodzaje 
i do nich należące gatunki ^). W tarczach rodzaju Pteraspis 
spostrzegamy pewną rozmaitość części takowe składających, 



^) Zob. ł porównaj tamże Tab. I, fig. 1, 2, i Tab. III, fig. 3, 4. 
(Pteraspis major Alth\ albo Tab. I, fig. 6 do 10 i fig. 12 
tudzież Tab. II, ^g. 1 (Pt. podoUcus AUh) z Tab. II ^g. 
2 — 8 i Tab. IV ^g. 6, 7, t. j. z rysunkami przedstawiają- 
cymi rozmaite gatunki rodzaju Scaphaspis, nareszcie z ry- 
sunkiem na Tab. V, fig. 1, 2, przedstawiającym tarczę ga- 
tunku Cyathaspis Sturi AUh. 



166 DE. ALOJZY ALTH. 

jakkolwiek ściśle ze sobą zrosłycb, odróżniamy z łatwością 
ów ryjek {rosłrum Lkstr.) jako przednią masywną część 
tarczy, w innych rysunkach zaś, przedstawiających ośrodki 
tarczy, widzimy tylko nasadę owego masywnego ryjka 
w żłobku poprzecznym kończącym owe ośrodki a przedsta- 
wiającym właśnie odcisk początku tego masywnego ryjka, 
który z przednią częścią tarczy jedne stanowił całość. 
Widać wyraźnie miejsca, gdzie znajdowały się oczy, roz- 
różnić można także części tarczy, nazwane przez Łanke- 
STERA parłeś orbiłaleSy widać nareszcie wszystkie trzy kolce 
albo przynajmniśj ślady ich istnienia. 

Porówny wając te rysunki albo naturalne okazy, z któ- 
rych takowe zdjęte były, z ryciną jaką podaje Agassiz ') 
o gatunku Cephalaspis LyeUi Ag.y łatwo się przekonać o tćm, 
że podolskie okazy rodzaju Pteraspis i^ki^ nic innego przed- 
stawiać nie mogą, jak tarcze przykrywające pewną część 
a przeważnie głowę ryb, z rodzajem Cephalaspis spokre- 
wnionych, a różniących się od niego tylko położeniem ócz, 
obecnością owego przedłużonego i masywnego ryjka i kolca 
grzbietnego, nareszcie odmienną budową skorupy. 

Skorupa ta bowiem, jako złożona z trzech już przez 
Agassiza dostrzeżonych a następnie przez Kjnera, Huxleya 
i Lankestera dokładnie opisanych warstw, od tarczy wła- 
ściwego Cephalaspis znacznie się różniła, jakkolwiek jśj 
masa także była kostna, a Fr. Schmidt, badając cienkie 
przeźroczyste płytki pod mikroskopem, przekonał się o obe- 
cności owych dla masy kostnśj tak cechujących przestwor- 
ków kostnych {lacunae osseae) '). 



*) Recherches sur les poissons fossiles. Atlas Tome 11^ Tab. 

1, fig. 2, i 1 b. ^^. 1, 3, 4. 
') Fr. Schmidt, TJher die Pteraspiden Uberhaupł, und Uher 

Fieraspis Kneri aus den ohersilurischeth Schichten Ga- 

liziens insbesondere. (Yerhandlungen der russisch kais. 

mineralogischen Gesellschaft zu St. Petersburg, II Serie, 

V Band 1873, str. 133 etc). 



UWACH NAD TABC2AM1 RYB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 1 67 

Przy takim stanie rzeczy b^o z góry prawdopodobnśm, 
że i reszta ciała, za tarczą głowy leżąca; była do rodzaju 
Cąphalaspis podobną^ u którego za ową tarczą znajdował 
się kadłub o- wiele węższy o grzbiecie wypukłym, okryty 
płytkami do łusek Ganoidów podobnemi, a opatrzony w kilka 
płetw, . z których mianowicie ogonowa na rycinach Agas- 
sizA wyraźnie spostrzeżoną byó może. W warstwach gali- 
cyjskich tćj tylnśj części ciała tych ryb dotąd nie odkryto, 
z wyjątkiem może śladów płetwy ogonowśj do płetwy ro- 
dzaju Cephalaspis także podobnćj, z piaskowca dewońskiego 
angielskiego jednak opisał Łaneesteb, jak już wyżój nad- 
mieniłem, okaz, na którym za tarczą głowy widać część 
kadłuba okrytą małemi romboidalnemi łuskami. Na tój pod- 
stawie podał Łankester ^) idealny diagram całćj ryby ro- 
dzaju Płeraspis, w którym za tarczą głowy widać kadłub 
ku tyłowi zwężający się, a okryty łuskami romboidalnemi 
w szeregi ukośne uszykowauemi. Wychodząc z przypuszcze- 
nia, że dolna strona tój ryby była całkiem miękka, i są- 
dząc z podobieństwa do jesiotra i czeczugi, wnosi Łanke- 
ster, że Pieraspis miał u spodu ciała gębę okrągłą wysu- 
walną, tylko do ssania przeznaczoną, a taką widać w jego 
diagramie od spodu znacznie za oczami. 

W warstwach podolskich widać wprawdzie oprócz tarcz 
i kolców także szczątki drobniejsze, mające tę samą co 
owe tarcze budowę, co do kształtu swego jednak tak nie- 
wyraźne, że wiedzieć nie można, czy takowe przedstawiają 
inne części okrycia owych ryb, czy tśż są tylko ułamkami 
tarcz. Do owych przez Lankestera opisanych łusek ro- 
dzaju Pieraspis cząstki te nie są podobne. 

Ze wszystkiego okazuje się, że tarcze te do rodzaju 
Płeraspis liczone pochodzą z ryb jeszcze niższego jak Ce- 

^) The paleontographical Socieły. Volume for 1867. The 
fishes of the Óld red Sandstone of Britain. Parł i, 
paffe 18. 



168 DR. ALOJZY ALTH. 

phalaspis ustroju, który to rodzaj w pojawianiu się na ziemi 
wyprzedzały, występując już w najwyższych warstwach 
sylurU; w tak zwanćm Ludlow, podczas gdy Cęphalaspis 
zn9.ny jest tylko w średnióm piętrze piaskowca czerwonego 
już do utworu dewońskiego należącego, w tak zwanym Corn- 
stone i Tilestone angielskich geologów. Wcale inaczój wy- 
glądają tarcze należące do gatunku Cyathaspis Sturi AUh, 
pochodzące z podolskiego syluru. Tu bowiem ') przednia 
część tak zwane rostrum Łankgsteba jest tak ściśle z główną 
częścią tarczy połączoną, że widać tylko ślady szwu, a delikatne 
prążki ozdabiające powierzchnię skorupy do brzegów tarczy 
równoległe bez przerwy wzdłuż całśj tarczy przechodzą. 
Przednia ta część skorupy jest stosunkowo mniejsza, jak 
u rodzaju Pteraspis, i nie kończy się masywnym ryjkiem, 
na głównój części tarczy widać rozmaite wypukłości, któ- 
rych kształt i położenie służyć może do odróżnienia gatun- 
ków. Wzdłuż brzegów głównój części tarczy nareszcie ciągną 
się po obu jój stronach pasy więcój spłaszczone, węższe niż 
u gatunku Cyathaspis Banksiiy Huzlbt i Sałteb, które rze- 
czywiście zdają się tu zastępować boczne kolce rodzaju Fte- 
raspis i ich osady, kolca grzbietnego zaś tarcze rodzaju 
Cyathaspis nie posiadały. 

Tarcze podolskie należące do trzeciego rodzaju Scapha- 
spis Lkr. także we wszystkiem zgadzają się z tarczami 
angielskiemi. Sąto po prostu tarcze mniój więcój eliptyczne, 
niekiedy od przodu nieco szórsze jak od ty{u> a ku przo- 
dowi się zniżające, od przodu zaokrąglone, od tyłu zaś 
ucięte, bez żadnych na tarczy wypukłości, bez żadnych śla- 
dów przedziałek albo szwu, bez oczu i bez kolców. Przy 
takim stanie rzeczy łatwo jest do wytłumaczenia, że Eneb 
i RóMEB, nie mogąc porównywać budowy tych skorup z tar- 



^) Zob. opis i rysunek gatunku Cyathaspis Sturi Alth w mo- 
jćj wyżćj powołanćj rozprawie str. 45; Tab. V; ^g. 1, 2» 



■yniFr 



UWAGI NAD tARCŻAMI RtB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 169 

czarni rodzaju Płeraspis, nie mogli się zdecydować do po- 
łączenia ich z rybami, znajdując większe podobieństwo 
z tarczami głowonogich. 

Rzeczywiście tylko z budowy skorupy domyślać się 
można, że tarcze te do ryb należą, która niczóm się 
nie różni od budowy tarcz rodzaju Pteraspis w teraźniej- 
szóm tć) nazwy znaczeniu, gdyż ich skorupa składa się 
z tych samych trzech warstw rodzaj P^era5/?i5 cechujących. 
Wiśrzchnia warstwa do emalii podobna okazuje na swśj 
powiórzchni delikatne, dopiśro pod lupą wyraźnie dostrze-, 
galne, równoległe, niekiedy jednak dzielące się, rowki, co 
ją czyni bardzo podobną do naskórka na palcu człowieka. 
Badając tę warstwę w przekroju, przekonać się można, że 
to są same zmarszczki czyli fałdy, w których widać prze- 
kroje naczyń mających kierunek do powierzchni skorupy 
prostopadły, co mianowicie w głębi tój warstwy staje się 
wyraźnćm. Pod tą warstwą leży druga zwykle od tamtój 
grubsza, a złożona na pozór z samych słupków prostopadle 
do powiśrzchni skorupy ustawionych, u góry i u dołu jakby 
zasklepionych, w rzeczywistości zaś składa się ona z samych 
komórek niekiedy próżnych, niekiedy inną, od masy tarczy 
odmienną masą wypełnionych. Ściany zaś tych komórek są 
podwójne a co do swej masy zupełnie podobne do masy 
składającej wewnętrzną warstwę skorupy zupełnie blaszko- 
watą, na którśj górnej blaszce widać właśnie wznoszące się 
z niśj ścianki, tworzące w średnićj warstwie ściany owych 
pryzmatycznych komórek. Komórki zaś te były u góry 
zasklepione cieniutką warstewką tej samćj co ich ściany 
masy, na którój dopiero osadziła się zewnętrzna warstwa 
skorupy. Średnica tych komórek bywa rozmaitą, zawsze 
wynosi ona mniej niż pół milimetra. 

Ta szczególna budowa tarcz rodzaju Scaphaspis i brak 
na takowych wszelkich przedziałek i wypukłości była 
właśnie przyczyną rozmaitych zdań o należeniu tychże 

Wyds. tnatem.-prżyr. T. 21, 28 



\10 bn ALóJzt ALfjtf. 

do pewnych klas zwićrząt. Pomimo to jednak aż do r. 1870 
nikt nie wątpił o tćm, źe opisane przez Łamkbstera pod 
nazwiskiem Pteraspis^ Cyathtispis i Scaphaspis tarcze do 
różnych należały zwićrząt. 

Dopiśro w r. 1872 wyszła w czasopiśmie: Zeitschrifł 
der deułschen geologischen Gesellschnft T. XXIV, str. 1 mata 
rozprawa wówczas już zmarłego A. Kuntha. w którśj na 
wcale odmienne o tóm natrafiamy zdanie. 

Opisując znaleziony w SchSnebergu niedaleko Berlina 
w zaokrąglonśj narzuto wśj bryle sylurskiego wapienia skan- 
dynawskiegOy leźącój w tamtejszym piasku dyluwijalnym, 
okaz przedstawiający tarczę należącą do rodzaju Cyathaspis 
a pod nią w odwrotnym położeniu tarczę do rodzaju Sca- 
phaspis należącą obok kilku pomniejszych ułamków mają- 
cych tę same co owe tarcze budowę^ twierdził Kukth, że 
obie te skorupy należały do jednego indywiduum , i że to 
zwiórzę nie było rybą ale skorupiakiem podobnym do try- 
lobitów i posiadającym, jak niektóre trylobity, zdolność 
skurczenia się tak dalece^ aby tarcza odwłokowa mogła się 
znajdować tuż pod tarczą głowy. Tę skamielinę nazwał 
KuNTH Scaphaspis inłeger i twierdził, że tarcza uważana 
dotąd za należącą do rodzaju Cyathaspis była tarczą głowy, 
tarcza zaś poczytana za Scaphaspis tarczą owłokową tego 
samego skorupiaka, inne zaś pomniejsze ułamki o podobnój 
budowiO; w tym samym kamieniu leżące^ wziął on za po- 
średnie ogniwa tego kurczliwego kadłuba. 

Zdanie to swoje opiórał Kunth nie tylko na owym 
przez siebie opisanym okazie^ ale także i na tem^ że tarcze 
liczone do rodzaju Scaphaspis znajdują się zawsze w tćj 
samój warstwie z pewnym gatunkiem rodzaju Pteraspis 
albo Cyathaspis, o czóm już Łakkesteb wspominał; pisząc: 
że Scaphaspis rectus znajduje się z gatunkiem Pteraspis 
Crouchiiy a Sc. Llaydii zawsze towarzyszy tarczom gatunku 
Pteraspis rosłratus. Na tćj zasadzie twierdził dalój KuntH; 



r 



DWAai NAD TABCZAMI BTO R0D2AJU PTBSASPIS I SGAPHASPIS. 1 7 1 

że Scaphaspis Lloydii byt tarczą odwłokową gatunku Płe- 
raspis rastrałus Ag. sp., i że w podobny sposób 8c. reetus 
Lnk. należy do Pt Crouchii 8dlt^ Sc. truncałus Hundey et 
Salłer do gatunku Cyałhaspis Banksii H. et S., Sc. Knerii 
Lnkr. do gatunku Pier. Knerii Lnk., że nareszcie tylko czę- 
ściowo znane są gatunki Sc. Itideftsis Salt., Sc. Dunensis 
F. Bom. ąp., Cyath. Symondsi Lanhy i Pteraspis Mitchelli 
Sow. ; gdy co do piśrwszych nie znamy dotąd tarczy głowy 
co do ostatniego zaś tarczy odwlokowój. Nie wchodząc tu 
w żadne ocenienie zdania Kuktha, jakoby to mogły być 
tarcze skorupiaków, gdyż obecnie już nikt nie wątpi o tóm, 
że wszystkie te tarcze należały do ryb, muszę się tu bliźćj 
zastanowić nad jego twierdzeniem^ że tarcze rodzaju Sca- 
phaspis były tylko częścią a mianowicie tarczami od wio- 
kowemi zwićrząt, których tarcze głowy znane są pod na- 
zwami Pteraspis i Cyatkaspis^ a to jest właśnie głównym 
przedmiotem niniejszój rozprawy. 

Już w mojćj pówyżśj powołanćj pracy o utworach pa- 
leozoicznych Podola (str. 75) nadmieniłem, że paleontolog 
Petersburgski Mag. Fryd. Schmidt w rozprawie pod tytu- 
łem: Ueber die Pteraspiden uberhaupt und iiber Pteraspis 
Knerii aus den obersilurischen Schichten Gdliziens insbeson- 
derę '); zgadza się ze zdaniem Euntha, źe tarcze rodzaju 
Scaphaspis do tych samych należały zwiórząt, co Pteraspis 
i Cyaihaspis, opiórając się na zupełnie identycznćj budowie 
tych tarcz, na wzajemnóm ich położeniu w okazie przez 
Euntha opisanym, tudzież na tćj okoliczności, że niemal 
zawsze obok pewnego gatunku rodzaju Pteraspis albo Cya^ 
thaspis także odpowiednia forma rodzaju Scaphaspis w tój 
samśj pojawia się warstwie; co do istoty wszystkich tych 



') Yerhandlungen der Russisch kaiserlicJien mineralogischen 
Gesełlschaft zu St. Petersburg. 2 Serie, 8 Band 1870, 
8fr. 132, Tab. V. 



172 DB. ALOJZY ALTH. 

tarąz jednak łączy się Schmidt ze zdaniem paleontologów 
angielskich^ ze takowe ani do głowonogich ani do skoru- 
piaków, lecz tylko do ryb należą, za czćm przemawiają także 
odkryte przez niego przy badaniach mikroskopowych w tar- 
czach rodzaju Pieraspis przestworki kostne. Schmidt nadmie- 
nia przy tóm także, że uważa Płeraspis i Cyathaspis za tarcze 
grzbietne, Scaphaspis zaś za tarcze brzuszne tych samych 
ryb, odwołując się do tego, że i w rodzaju Coccosteus po- 
dobne zachodzą stosunki. Przeciwko temu zdaniu Schmidta 
wystąpił wówczas Lankestee *), twierdząc, że okaz Kun- 
tha nie przedstawia nic takiego, coby wskazywało na ja- 
kikolwiek związek organiczny między owerai dwiema tar- 
czami, które według niego tylko przypadkowo obok siebie 
się znalazły, i opisując zarazem, jako dalszy dowód, że te 
tarcze odrębne przedstawiają formy ryb, a więc odrębne 
rodzaje, inną znowu tarczę, z którśj tworzy nowy rodzaj 
Hólaspis {H. sericeus LanŁ\ stojący według niego pośrodku 
pomiędzy rodzajami Pteraspis i Scaphaspis. Rodzaj ten we- 
dług Lankestera ma przedstawiać przejście pomiędzy tam- 
tómi dwoma rodzajami, posiadając wyraźny ryjek i dwa 
boczne guzy odpowiednie oczom, nareszcie także kolec 
grzbietny rodzaju Pteraspis, a przytóm tarczę niepodzieloną 
rodzaju Scaphaspis, przyczem Lankester nadmienia także, 
że w tym nowym rodzaju guzy oczne są tylko nieprzebi- 
temi wzniesieniami skorupy, przez które bez przerwy prze- 
chodzą rowki wiśrzchniej j6j warstwy, tak, że rzeczywiste 
oczy tam znajdować się nie mogły. Ternu nowemu rodza- 
jowi Hólaspis brakuje nadto według niego oprócz kolców 
bocznych także otworów skr żelowy eh w tarczach rodzaju 
Pteraspis widzialnych. 

W mojśj wyżój powołanej pracy (str. 73) także wy- 
stąpiłem przeciwko twierdzeniom Kuntha i Schmidta, po- 



*) Woodward geological Magagine, VoL X, 1873^ p. 190 — 
192 i p. 241—245. 



UWAGI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS 1 7 ^ 

dając tara przyczyny, dla których owe dwie tarcze, pomi- 
mo swego położenia nie mogą do siebie należeć, i pozostając 
przy zdaniu Lankestera, że Pteraspis i Scaphaspis od- 
dzielne przedstawiają zwićrzęta, należące do odmiennych 
rodzajów. 

Obecnie jednak przyznać muszę Schmidtowi słuszność, 
bo w bieżącym roku przyszedłem sam do posiadania okazu, 
który, według mego przekonania, nie zostawia pod tym wzglę- 
dem żadnśj więcśj wątpliwości; i stanowi zupełny dowód, 
że tarcze znane dotąd pod nazwą Scaphaspis były tylko 
częściami tych samych ryb, które znane są pod nazwami 
Pteraspis i Cyathaspis, jakkolwiek inne im przypisuję zna- 
czenie, jak KuNTH i Schmidt. Odwiśdząjąc podczas tegoro- 
cznśj podróży na Podole także kamieniołomy w Mogielnicy 
na północny zachód od Budzanowa położone, które jnż przed 
kilku laty dostarczyły mi bardzo pięknych okazów rodzaju 
Pteraspis i Scaphaspis z czerwonego dewońskiego piaskowca, 
spostrzegłem kawał tegoż kamienia, na którego jednój ścianie 
widać było przekrój ciała eliptycznego otoczonego skorupą tśj 
samśj co tarcze owych ryb natury *). Udało mi się rozbić ów 
kamień tak, że odkryłem jedne stronę owśj eliptycznśj zawar- 
tości, i mogłem się przekonać, że ów poprzednio widziany 
przekrój był to ukośny przekrój ośrodki, okrytśj z jednćj strony 
tarczą do roiza,]\i Sfapha^pis, a z drugiej strony tarczą do ro- 
dzaju Pteraspis należącą. Strona przedstawiająca tarczę Sca- 
phaspisa przy rozbiciu kamienia w całości odsłoniętą została, 
druga strona ośrodki zaś pozostała na teraz jeszcze ukryta 
w skale. Na piórwszej widać było jeszcze małe części skorupy, 
i niemal cały kształt tarczy, reszta skorupy zaś odleciała 
wraz z górną częścią owej bryły, która przy jśj rozbijaniu na 
drobne rozleciała się kawałki. Fig. 2 na Tab. VI przedsta- 
wia ten okaz tak, jak on wówczas wyglądał. Na dołączo- 



*) Zob. ńg. 1 na Tab. VI. 



174 DR. ALOJZT ALTH. 

nym rysunku widać obok ośrodki Scaphaspisa, także wy- 
stającą część innój .skorupy od wewnątrz odsłoniętą, a to 
właśnie t6j, która otaczała ową ośrodkę od strony tkwiącój 
jeszcze w skale> a którćj przekrój wraz z przekrojem Sca^ 
phaspisa stanowił właśnie ów rysunek eliptyczny piśrwo- 
tnie na tym kamieniu widziany. 

TJdato mi się następnie, wybić znaczną część tój ośrodki 
bez uszkodzenia takowćj, a wtenczas, jak to widać z fig. S 
na Tab. YI, pokazało się, że ów wystający kawałek sko- 
rupy był boczną częścią skorupy rodzaju Pteraspis tśj sa- 
mćj niemal szćrokości, co tarcza Scaphaspisa, a wystającej 
z jednój strony głównie dla tego, że cała tarcza uległa 
w skale, wtenczas kiedy ta była jeszcze miękka, ciśnieniu; 
tak, że teraz skorupa Scaphaspisa zamiast swemi krawę- 
dziami leżeć na krawędziach skorupy Pteraspisa, jakto 
za życia być musiało, została do tćj ostatnićj wgnieciona, 
a to ukośnie tak dalece, że obecnie prawy kraniec Płera- 
spisa wystaje powyżój skorupy Scaphaspisa y po stronie 
lewćj zaś ośrodka tego ostatniego jest więcój wysunięta. 
Że zaś ta przez wybicie części ośrodki w części odsłonięta 
druga skorupa rzeczywiście do rodzaju Pteraspis należy, 
tego dostrzegłem już w piórwszśj chwili, widząc na tćj- 
że początek osady kolca grzbietnego rodzajowi Pteraspis 
właściwego, i także ślady osady dla kolca bocznego, jednak 
tylko od strony lewej, bo cała bryła piaskowca ukośnie do dłu- 
gości ośrodki przełamaną była, a dla tego ośrodka od 
strony lewćj okazała się dłuższą, jak od prawój, gdzie nie 
sięgała aż do nasady kolca bocznego. 

J ak daleko zaś sięgała od przodu ta tarcza Płeraspisa, 
jak się tam kończyła, a w szczególności, czy i o ile prze- 
dni koniec tój tarczy wystawał po za tarczę do Scapha- 
spisa należącą, o tćm wówczas jeszcze nic pewnego nie 
wiedziałem, gdyż przednia część tćj dolnój tarczy, na fig. 3 
odrysowana, wówczas tkwiła jeszcze w skale. Odkryta sko- 



tjWAGI tfAt> TA&CZAMl RtB HÓDŻA JtJ PtEftASt»IS 1 SCA^HASt^IS. 1 75 

rupa Pteraspisa przedstawia po największśj części tylko 
gtadką powierzchnię warstwy wewnętrznej, tylko miejscowo 
odpadła ta warstwa a tóm samom odsłoniętą została war- 
stwa średnia komórkowata, którój budowę wyobraża ry- 
sanek powiększony fig. 4 na Tab. VI. Przez ostrożne od- 
bijanie i wydłubanie piaskowca przy przednim końcu ośrodki 
udało się nareszcie odsłonić nie tylko spodnią powierzchnię 
całego ryjka należącego do tarczy Pteraspisa^ ale także 
wewnętrzną stronę tśj tarczy na przestrzeni leżącśj między 
owym ryjkiem a przednim końcem tarczy Scaphaspisa^ 
a tym sposobem nie tylko otrzymać nowy dowód nale- 
żenia tćj w skale ukrytćj tarczy do rodzaju Pteraspis^ ale 
nadto przekonać się, że między tylną krawędzią masywnćj 
części tego ryjka, a przednim łukowato zagiętym końcem 
tarczy Scaphaspisa znajdowała się przestrzeń nieprzykryta 
żadną tarczą, a poprzecznie położona, którćj długość od 
prawego do lewego boku wynosiła mnićj więcćj 25 mm., 
szćrokość zaś od przodu ku tyłowi około 100 mm. 

Z tego się okazuje, że przednia część ryb rodzaju Pte- 
raspis, a mianowicie ich głowa, nie tylko od strony górnćj 
była pokryta tarczą, ale nadto, że także od dołu były te 
ryby opatrzone podobną jednak zupełnie pojedynczą tarczą 
dotąd pod nazwą Scaphaspis do wcale innego rodzaju ryb 
policzoną, i że między przednią krawędzią tśj[ tarczy a tyl- 
nym brzegiem masywnego ryjka leżeć musiała gęba tćj 
ryby poprzeczna, bo to jest jedyne miejsce głowy nieza- 
słonięte od dołu twardą skorupą; co zupełnie odpowiada 
położeniu gęby u czeczugi, mającej także podobny jak Płe- 
raspis twardy koniec pyska a na spodzie głowy także 
ślady podskórnćj kości. A gdy ani tarcza górna ani dol- 
na głowy nie posiadała żadnego wstawu, owszem two- 
rzyły jednolitą całość, przeto i tutaj, jak u jesiotra i u cze- 
czugi, nie było żadnych szczęk, owszem gęba musiała w ro< 



!". ■vrj5srnł^.-»r 



170 DK. ALOJZY ALTS. 

dzajach Pteraspis i Cyathaspis być bezzębną, miękkiemi tylko 
wargami zaopatrzoną a może także wysuwalną. Tak przed- 
stawił tę rzecz także Łankesteb w swoim powołanym 
szkicu całśj ryby, jakkolwiek on jeszcze był zdania, że cała 
dolna strona głowy była miękka. Miejsce dla gęby jednak 
było, jak się teraz okazuje, mylnie przez niego naznaczone 
w polowie długości tarczy wierzchniej, a tóm samśm daleko 
za oczami, podczas gdy ona musiała się znajdować tuż za 
miejscem, gdzie cienka skorupa tarczy przecłiodzi w masy- 
wny ryjek, a więc przed oczodołami. W okazie, o którym 
tu mowa, cała długość tarczy Pieraspisa a zatćm tarczy 
wi6rzchniśj tej ryby, o ile ona jest zachowana, wynosi 100 
mm., z którśjto długości przypada na masywny ryjek 13, 
na przestrzeń leżącą między jego tylnym krańcem a prze- 
dnim końcem ośrodki Scaphaspisa, niespełna 10, a na tę 
ośródkę 77 mm. Rzeczywista długość tych tarcz musiała 
być większa, bo ośrodka jest złamana ukośnie i brakuje j6j 
tylnego końca, widać bowiem tylko początek nasady kolca 
grzbietnego, dla tego też wiedzieć nie można^ czy tarcza 
dolna sięgała dalej czy mniej daleko od tarczy górnój. 

Największa szśrokość ośrodki Scaphaspisu wynosi 
44 mm.; i znajduje się nieco przed nasadą kolca grzbie- 
tnego; największa wysokość tej ośrodki wynosi tam, gdzie 
się wznosić zaczyna grzbietny kolec 20 mm., z których na 
tarczę Scophaspisa przypada około 9, na tarczę zaś Pie- 
raspisa około U mm., wypukłość tarczy wiśrzchniśj była 
przeto nieco znaczniejszą niż dolnej. Tam gdzie się kończy 
zachowana część ośrodki, nasada kolca grzbietnego wznosi 
się około 2 mm. wyżej. 

Brzegi ośrodki o ile takowa od skorupy Pteraspisa 
oddzielić się dała, są całkiem ostre, obie skorupy więc tu 
zupełnie do siebie przylegały. Oprócz tego widać przy obu 
brzegach na obu stronach ośrodki wąskie wzdłuż brzegu 



trWAGiNAD TARCZAMI RtBROMAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 177 

ciągnące się zaklęśnięcie pochodzące ztąd, że skorupa przy 
brzegach była grubsza % 

Brzegi skorupy górnój były nieco na wewnątrz za- 
gięte i ten zagięty rąbek stawał się ku przodowi coraz 
szśrszym aż nareszcie połączył się z masywnym ryjkiem. 
Ryjek był w tym okazie, a więc w gatunku, do którego 
tenże należy, od przodu szeroko zaokrąglony; tu jego 
dołna powierzchnia jest zachowana i okazuje pod silniej- 
szśm powiększeniem niewyraźne tylko ślady prążkowania, 
gdyż zewnętrzna jśj warstewka jest nieco uszkodzona, nieco 
dalój w tył zaś ta zewnętrzna warstwa w całości jest po- 
kruszona, tu przeto widać tylko komórkowatą jego budowę 
wewnętrzną, komórki są stosunkowo duże, wydłużonej 
niekiedy powyginane i od siebie oddzielone masą zupełnie 
podobną do wewnętrzn6j warstwy całej skorupy, wypełnione 
zaś są te komórki masą zbitą, ciemno-brunatną. Miejsca, 
gdzie znajdowały się oczy, na naszym okazie wyraźnie są 
dostrzegalne, widać tu mianowicie po jednćj stronie rurko- 
wate przerwy w skorupie, wypełnione piaskowcem, których 
średnica wynosi około 2 mm. Tam, gdzie przy wybijaniu 
ośrodki jej skorupa w całości na niej pozostała^ widać na 
jćj powierzchni jeszcze ślady owych delikatnych rowków 
powierzchnię skorupy ozdabiających, w innych miejscach 
znowu oderwała się tylko wewnętrzna warstewka skorupy 
a tam widać dokładnie komórkowatą budowę warstwy 
środkowej. Masa skorupy jest biała, nieprzeźroczysta, do 
emalii podobna, i poprzerzynana licznemi ściankami łupli- 
wośći, ukośnie się krzyżującemi , w czćm jest podobną do 
budowy skorupy jeżowców Jestto tylko skutek skamie- 
nienia, bo w innych okazach takich ścian łupliwości nie 
widać. Siatka, występująca na warstwie środkowej, a sta- 
nowiąca ścianki komórek, z tćj samój powstała białój masy 



') Zob. fig. 5 ł 6 na Tabl. VL 

Wyds, matem^przyn T. XI. 23 



l78 DR. ALOJZY ALTfil. 

stanowiącśj wewnętrzną warstwę skorapy, i tutaj więc 
widać wyraźnie, że ściany tych komórek wznoszą się bez- 
pośrednio z owśj wewnętrznej warstwy, komórki same zaś 
wszędzie są wypełnione masą zbitą, brunatną, miejscami 
znowu jaśniejszą, czerwonawą. Kształt komórek jest wcale 
nieforemny, ioh średnica wynosi niekiedy tylko 0,1 niekie- 
dy do 0,4 mm. Skorupa sama we środku tarczy jest cienka, 
na bokach zaś grubsza, a tu dochodzi do 1,5 mm. Linije 
równoległe, ozdabiające powierzchnię skorupy, byty tu bar- 
dzo delikatne , tak , że tylko zapomocą lupy dostrzegane 
być mogą. O kształcie i położeniu kolców bocznych nic. 
dokładnego powiedzieć nie można, bo zaledwie z jednćj 
strony dostrzegalny jest ślad nasady tego kolca. 

Przy tak niedokładnym stanie tej tarczy nie podobna 
z pewnością orzec , do jakiego ona gatunku rodzaju Pte- 
raspis należy, zgadza się jednak najwięcój z gatunkiem 
Pt. m(yor Alth, przezemnie w wyżój powołanój rozprawie 
opisanym i odrysowanym. Także kształt ośrodki nie zgadza 
się w zupełności z żadnym z dotąd przezemnie z warstw 
Podola opisanych gatunków rodzaju Scaphaspis, najwięcej 
jeszcze zbliża on się do tarczy tam na str. 51 pod nazwą 
Scaphaąpis obovatus Alih opisanój, a na Tabl. III, fig. 1 
odrysowanćj, poehodzącój z wapienia sylurskiego z Dobro- 
wlan koło Zaleszczyk ; różni się jednak i od nićj mniejszą 
wypukłością^ brakiem wycięcia skorupy na jej przednim 
końcu, tudzież tóm , że w tyle nie jest tak znacznie zwę* 
żona. Wszystkie inne, w powołanśj rozprawie mojej opisane 
tarcze> są od przodu znacznie szersze jak od tyłu. 

Wobec tego, tu opisanego okazu z Mogielnicy, także 
okaz, już w r. 1872, jak wyżej nadmieniono, pr»ez Kuntha 
opisany, innego nabiera znaczenia. Teraz już więcćj myśleć 
nie można o tńm, że te dwie skorupy przypadkiem tylko 
w swojćm wzajemnóm położeniu się znajdowały. Narysun- 
kU; i^rzez Kui^tha podany m^ widzimy te dwie tarcze w ta- 



UWAGI NAD TARCZAMI R^B RODZAJU PTERASPIS I SCAPHASPIS. 1 79 

kiśm samńiD, jak w Mogielnickim okazie położenia do 
siebie zwrócone, z których ^rna, mniśj wypukła, ozdo- 
bami swojemi odpowiada w zupełności tarczom rodzaja 
Cyathaspis Lank.y drnga zaś, zupełnie gładka i więcfij wy- 
pukła odpowiada w zupełności tarczom rodzaju Scaphaspis 
Lank. Tarcza wierzchnia i tu, podobnie jak w okazie Mo- 
gielnickim, od przodu nieco wystaje poza dolną , tak, że 
i tu znajduje się miejsce dla gęby od spodu leżącćj. 

Wychodząc ze zdania, że tarcze te należały do sko- 
rupiaka podobnego do trylobitów, którego ciało tak było 
zwinięte, że tarcza odwłokowa znajdowała się tuż pod tar- 
czą głowy, uważał Kunth część szśrszą tśj tarczy za prze- 
dnią, węższą za tylną, i tak obie te tarcze na fi?. 1 i 3 
obok siebie ustawił, jakkolwiek właśnie węższy koniec doi- 
nój tarczy leży pod przednim końcem górnńj: Gdy jednak 
zdanie Euntha okazało się mylnćm, a teraz już nikt o tćm 
nie wątpi, że te tarcze należały do ryb, możemy je tylko 
brać za tarcze okrywające głowę tśj samśj ryby od strony 
górnćj i dolnśj, a wtenczas węższy koniec dolnśj tarczy 
należy uważać za przedni, szćrszy zaś za tylny jćj koniec. 
Tak je tłómaczył także Fr. Schmidt*), przyczćm jednak 
użył niewłaściwych wyrazów, nazywając jedne grzbietną, 
a drugą brzuszną tarczą, co naprowadzić może na domysł, 
że jedna okrywała grzbiet, a druga brzuch całćj ryby, a to 
tśm bardzićj, gdy Schmidt te tarcze wyraźnie porównywa 
z tarczami rodzaju Coccosteus, przy którym rzeczywiście 
nietylko głowa, ale i kadłub okryte były tarczami, z któ- 
rych właśnie tarcze tylne , za głową leżące , kształtem 
swoim więcśj przypominają tarcze Pteraspidów, tarcze te 
jednak były u rodzaju Coccosteus złożone z kilku rozmaitego 
kształtu płyt kostnych. 



') 1. c. sir. 138. 



180 DR. ALOJZY ALTH. 

Różnice zachodzące między okazem przez Euntha, 
a okazem przezemnie opisanym są nieznaczne i dają się 
łatwo wytłómaczyó tćm, że każdy należał do innego ro- 
dzaju ryb z rodziny Pteraspidae. Gdy a rodzaju Cyathaspis 
nie było u przodu owego masywnego ryjka, którym się od- 
znaczał rodzaj Pteraspis, przeto także w okazie Kuntha 
ustęp między przednim końcem jednój i drugiój tarczy jest 
mniejszy, jak w moim, ztąd także wynika, że tam gęba 
była więcśj naprzód wysunięta, jak tu. Druga różnica leży 
w tśm, że w okazie Kuntha tylny koniec dolnśj tarczy 
jest szórszy od przedniego, podczas gdy w moim okazie 
szćrokośó tśj tarczy największa jest w połowie długości, 
to jednak nie jest różnicą rodzajową, lecz tylko gatunko- 
wą, gdy jak już wyżój nadmieniłem, także w warstwach 
podolskich kształt tarcz rodzaju Scaphaspis znacznie się 
różni, a przecież przy rzadkości okazów do rodzaju, Cya- 
łhaspis należących, niemal wszystkie tarcze podolskie do 
rodzaju Fteraspis policzyć musimy. 

W okazie Kuntha tarcza dolna więcśj w tył sięga 
niż górna ^ czy ten sam stosunek istniał także w okazie 
przezemnie opisanym, o tern nic powiedzieć nie mogę, po- 
nieważ znaczna część ośrodki jest tu odłamana. 

W jaki sposób stykały się z boku obydwie tarcze 
w okazie Kuntha, o tśm nic pewnego powiedzieć nie mo- 
żna, gdyż okaz ten był oczywiście z boku zgniecionym, 
a dla tego lewa strona różni się zupełnie od prawśj Od 
strony prawój (fig. 5) obie tarcze zupełnie do siebie przy- 
legają, a nawet górna brzegiem swoim dolną nieco przy- 
krywa, od strony lewśj zaś (fig. 6) między temi tarczami 
widać miejsce owalne próżne, w którśm leży inna niewy- 
raźnie wrzecionowata część skorupy, o którój nadmienia 
KuNTH, że ten kawałek może był częścią jakiego narządu 
ruchowego albo odżywczego; gdy jednak dokładniój gonie 
opisuje^^nie można także wiedzieć, czy to nie był ułamek 



■?; ^*^ . ^^^ • - ' -^f^' " •*'. .fc'' p ■ -Tl • -^^.-Ti r^":?TO| 



tJWAGI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTBRASPIS I SCAPHASPIS. 181 

innśj tarczy tylko przypadkiem tu leżący, a jego obecność 
na tćm miejscu nie dowodzi wcale, że ta istniała między 
obiema tarczami próżnia inną luźną częścią skorupy zapeł- 
niona, a to tćm mniój; gdy, jak wyżćj nadmieniłem na dru- 
giśj stronie tśj próżni wcale nie ma. Gdyby jednak nawet 
tak było, to i w takim wypadku możnaby w tśm zobaczyć 
tylko różnicę rodzajową, między Płeraspis a Cyathaspis, 
przeciwko temu przemawia jednak ta okoliczność, że gatu- 
nek Cyathaspis Sturi Alłh przezemnie (1. c. str. 46) opisany 
miał tarczę górną niemal płaską, z brzegami niemal pozio- 
mfimi, a więc i w tym rodzaju obie tarcze do siebie zu- 
pełnie przylegStć mogły. Schmidt (1. c. str. 139) nadmienia 
że ten kawałek położeniem i kształtem swoim dobrze zga- 
dza się z kolcem bocznym Pteraspidów, przy żadnym je- 
dnak gatunku z rodzaju Cyuthaspis dotąd nie widziano ta- 
kich kolców, a w tśm właśnie leży według Lankestera 
jedno ze znamion odróżniających ten rodzaj od rodzaju 
Pteraspis. 

Także innym kawałkom, w tśj bryle wapienia tkwią- 
cym, trudno przypisać pewnego znaczenia w budowie okry- 
cia tśj ryby, a tćm mnićj można się zgodzić ze zdaniem 
Kuntha, że to są ślady płytek pośrednich, stawowatych 
leżących w trylobitach między tarczą głowy, a tarczą od- 
włokową. Przeciwko zdaniu Schmidta zaś, że to mogły 
być tarczowate łuski przykrywające, jak u rodzaju Cepha- 
laspis, tylną część kadłuba, przemawia znowu ta okoliczność, 
że Lankester widział u rodzaju Płeraspis na tśm miejscu 
mniejsze romboidalne łuski Byłto oczywiście przypadek 
bardzo szczęśliwy, że jedyne dwa okazy, na których widać 
obydwie do siebie należące tarcze w naturalnćm położeniu, 
do dwóch odmiennych należą rodzajów, bo tym sposobem 
osiągnięto dowód, że oba te rodzaje, które według wewnę- 
trznej swćj skorupy do siebie należą , także i pod tym 
względem ze sobą się zgadzają, czego dotychczas można 



182 DR. ALOJZY ALTH. 

wprawdzie było się domyślać, co jednak nie było udowo- 
dnionAm. 

Lankester liczy ') do ustanowionego przez siebie działa 
rodziny Cephalaspidae: „Heterostraci" trzy rodzaje Scaphas- 
pis, Cyathaspis i Pteraspis, z tycli piśrwszy obecnie oczy- 
wiście odpaść musi, gdy obejmuje tylko tarcze dolne ryb, 
do obu innych rodzajów należącycli ; pozostają więc tylko 
dwa rodzaje^ których znamiona, również jak cechy całśj 
tój grupy, stano wiącćj obecnie osobną rodzinę, dla którfij 
Schmidt słusznie wprowadził nazwę „Pteraspidae*', nieco 
zmienione być muszą. 

Zupełne odłączenie tćj grupy jako osobnćj rodziny 
od dotychczasowej rodziny Cephalaspidae Lank, usprawie- 
dliwia już obecność drugiśj dolnćj tarczy, którśj u właści- 
wych Cephalaspidów wcale nie ma. Druga istotna różnica 
leży w całśj budowie tarczy, która od tarczy Cephalaspi- 
dów bardzo się różni, jakkolwiek Schmidt także w skorupie 
rodzaju Płeraspis odkrył mikroskopowo drobne przestwory 
kostne, których brak Lankester uważał za najważniejszą 
różnicę od Cephalaspidów, i dla tego tym dwom grupom 
nadał nazwy: Osteostraci dla Cephalaspidów i Heterostraci 
dla Pteraspidów. Nareszcie także położenie ócz leżących 
tu na boku, zupełnie różni tę rodzinę od Cephalaspidów, 
mających oczy na środku tarczy głowy. 

Gdy, jak widzieliśmy, dotąd dwa tylko okazy są zna- 
ne, w których obie tarcze znajdują się w naturalnóm swśm 
położeniu ze sobą połączone, przy licznych innych, dotąd 
uzbieranych okazach zaś, liczonych dotychczas do rodzaju 
Ucaphaspis Lanie,, czy takowe pochodzą z Anglii i Szkocyi, 
czy z Niemiec, czy z Rosyi, lub tćż z galicyjskiego Podola 
i również także przy dotąd znanych gatunkach rodzajów 
Płeraspis i Cyathaspis zawsze tylko pojedyncze tarcze się 

*) L. c. str. 14. 



trWAOl NAD TARCiJAMl RtB ROD25AJIT PtEBASPIS 1 SCAPHASPIS. 183 

znajdują, z których jedne należy uważać za. wićrzchnie, 
drogie za spodnie tarcze tych ryb^ nasnwa nam się ztąd 
zadanie przydzielenia dotąd opisanych gatanków rodzaju 
Scaphaspis, które utraciły racyję udzielnego bytu i którym 
nazwa Scaphaspis nadal pozostawioną byó nie powinna, do 
odpowiednich gatunków rodzajów Pteraspis i CyatkaspiSy 
do których prawdopodobnie należą. Jestto jednak zadanie 
niełatwe. 

Pomaga nam wprawdzie przy rozwiązaniu tego zada- 
nia ta okoliczność, że w każdćj niemal okolicy w tych sa- 
mych warstwach obok pewnego gatunku rodzaju Pteraspis 
lub Cyathaspis także pewny znajduje się gatunek dotych- 
czasowego rodzaju Scaphaspis, i na tej zasadzie rzeczywiście 
KuNTH i Schmidt próbowali zestawić te, według ich zdania, 
do siebie należące tarcze. 

KuNTH twierdzi {1. c, str. 6), że tarcze opisane pod 
nazwami Cyathaspis Banhii, Huxley et Salt£b, i Scaphaspis 
truncatus H. et S., obydwie z piaskowca „Dowrdon Sand- 
stone^ z Kington w hrabstwie Hereford, do siebie należą, 
a gdy Łankesteb nadmienił, że Scaphaspis rectus znaj- 
duje się w towarzystwie gatunku Fteraspis Crouchiiy zaś Pte- 
raspis rostratus W towarzystwie gatunku Scaphaspis Lloydiiy 
przeto i te tarcze uważa jako do siebie należące, a przy- 
tem dodaje, że także znajdujące się w Galicyi okazy, z któ- 
rych niektóre do rodzaju Pteraspis^ inne znowu do rodzaju 
Scaphaspis policzone być mogą, prawdopodobnie do siebie 
należą. Z tem zdaniem Kuntha także Schmidt w zupeł- 
ności się zgadza^ a opisując w powołanśj rozprawie ^) pod 
nazwą Pteraspis Kneri znalezioną przez siebie w Zaleszczy- 
kach tarczę, która dla widzialnej nań nasady kolca grzbie- 
tnego tylko do rodzaju Pteraspis liczoną byó może, a którój 
rysunek podaje tamże na Tablicy V, fig. 1, 2, twierdzi on 



^} Ueber die Pieraspidm eto. str, 142. 



184 DE. ALOJZt ALTH. 

dalćj, że znajdująca się na Tab. Y, fig. 5 tarcza do rodzaju 
Scaphaspis należąca przedstawia tarczę dolną tego samego 
gatunku, nadmieniając przytóm, że to jest ta sama forma, 
którą już Kner z Zaleszczyk opisał, a którćj Lankester 
nadał nazwę Scaphaspis Kneri. 

Do orzeczenia jednak, że pewna tarcza rodzaju Płe- 
raspis należy do pewnej tarczy rodzaju Scaphaspis jako 
części zwiśrzęcia tego samego gatunku, bynajmniśj nie wy- 
starcza, że te dwie tarcze w tśj samśj warstwie jednak zupełnie 
odosobnione się znajduje, takie orzeczenie owszem nastą- 
pić może dopiero po dokładnćm zbadaniu kształtu, wymiarów 
i budowy takich tarcz, a to nie tylko na jednym a do tego 
niezupełnym okazie, jakto uczynił Schmidt, owszem tylko 
porównanie znaczniejszej liczby okazów dobrze zachowa- 
nych może podobny wniosek usprawiedliwić. 

Dla tego Schmidt, dowiedziawszy się z mojśj pracy 
o skamielinach paleozoicznych galicyjskiego Podola, że 
tam nie jeden ale kilka gatunków z rodzajów Pteraspis 
i Scaphaspis istnieje, w swojśj późniejszśj tu poniżśj ') 
powołauśj rozprawie na str. 12 wyraźnie nadmienia, że 
dla tego tylko to twierdził, że wówczas w ogóle znał 
tylko jeden okaz rodzaju Płeraspis i jeden okaz rodzaju 
Scaphaspis z tamtejszych warstw, a wobec wykazania 
przezemnie istnienia kilku gatunków swoje twierdzenie 
cofa, bo wiedzieć nie może^ które formy rodzaju Pteraspis 
i rodzaju Scaphaspis do siebie należą. To samo powiedzieć 
należy także co do jego twierdzenia, że ryjek i kolce przez 
niego na Tab. V, fig. 4 i 3 odrysowane także są częściami 
tego gatunku Pteraspis Kneri, któreto twierdzenie także 
nie jest należycie usprawiedliwione. Orzeczenie, które 



*) Einige Bemerkungen uber die podoliśch-galizische Silur- 
formation und dereń Petrefakten. W pismach cósarskiój 
Akademii Umiejętnoóci w Petersburgu z r. 1876, 



UWAGI NAD TARC2AMI RYB R0D2AJIT PTERASPIS I SCAPHASPIS. 185 

W stanie odosobnionym znalezione części do tego samego 
gatunku należą, jeżeli się nie ma okazów zupełnych; jest 
tak trudnćm; że, jakkolwiek znajduję się w posiadaniu zna- 
czniejszśj ilości tych tarcz, pomimo to waham się już 
teraz na owe pytanie odpowiedzieć , zostawiając to na 
późnićj, aż do ukończenia nowćj pracy nad owemi rybami, 
którą się obecnie zajmuję na podstawie daleko większego 
materyjatu. Na teraz zaś zadawalniam się tem, że znalezienie 
tego tu powyżój opisanego okazu postawiło mnie w mo- 
żności rozstrzygnienia tćj już dłuższy czas spornćj kwestyi 
co do należenia do siebie tarcz dotąd do rodzajów Pteraspią 
i Cyafhaspis z jednśj, a do rodzaju Scaphaspis z drugiój 
strony liczonych. 



Wydz. matem.-pnyr. t. tt 24 



Opisanie Opr na Taicv Tl Mieszczonych. 

Fig. 1. Przekrój opisanego okazu, jaki się przedstawiał na 
l)ryle dewoóskiego piaskowca przed jój rozbiciem. Wiśrzch przed- 
stawia przekrój tarczy dolnój tój ryby dotychczas opisywanćj 
pod nazwą Scaphaspis, spód zaś przekrój tarczy górnćj dotych- 
czas znanćj pod nazwą Pteraspis, Już na tym przekroju widać 
w środku tćj tarczy wystający przekrój kolca grzbietnegó: 

Fig. 2. Figura ta przedstawia okaz, jak wyglądał po rozbiciu 
owój bryły; widać tu ośródkę tarczy dotychczas nazwą Scaphaspis 
oznaczonćj; na którćj tylko po prawćj stronie od dołu jeszcze 
zachowany kawałek średnićj warstwy komórkpwatej samćj sko- 
rupy, a przytćm widać także wystającą część drugićj skorupy a mia- 
nowicie nasadę kolca bocznego. Po drugićj stronie zaś widać 
większe ślady wewnętrznćj części tćj drugićj skorupy przez zgnie- 
cenie okazu przed jego stwardnieniem odkrytćj, którą dokładnićj 
przedstawia figura 3. 

Fig. 3. Tu widać okaz ten jak teraz wygląda po wybiciu 
tylnćj części owćj ośrodki a tem samem po odkryciu strony we- 
wnętrznćj drugićj skorupy należącćj do rodzaju Pteraspis. Tę 
skorupę widać teraz niemal całą od strony wewnętrznćj, prze- 
rwaną tylko tam, gdzie w punkcie a pozostała jeszcze przednia 
część ośrodki tarczy Scaphaspisa] brzeg lewy tarczy Pteraspisa 
jest niemal w całości zachowany, w punkcie b widać w nićm 
rowek, w którym leżało oko ; skorupa tćj tarczy jest niemal cała 
zachowana, gdzie zaś; jak w punktach c, warstwa wewnętrzna 
tćj skorupy pozostała na wyłamanćj ośródce, tam odkryta jest 
warstwa środkowa komórkowata, a gdzie jak w miejscu d i t^* 



1 



Rozpi! i SprawoziWydzI Akaillmiej.w Kratowie. Tom. 2. 



Tig.2. 




Fig. 1. 



'% 



X 




Fi^. 6. 



^:s. z rAt r^I-rcperr 



m.3. 



TabJL 





-C 



d 



I«it.dkad. KSalba w Krakowie. 



bn 

pn 
]ń 
kol 
mi 
jea 
wa 
do 
jeć 

»J 
da 
bi( 
wi 



wi 
ki 
(J 

W 

k. 

o 
P 
? 

d 



0; 



f -rrr •• 



UWAOI NAD TARCZAMI RYB RODZAJU PTERA8PIS I SCAPHA8PI8. 167 

brak, tam widać odcisk powićrzchni skorupy bardzu delikatnie 
prążkowanej. Przy tylnym końcu widać zagłębienie podłużne Ą 
jako miejsce osady kolca grzbietnego, w punkcie f zad początek 
kolca bocznego. Na przednim końcu zaś widać przedewszystkićm 
miejsce płaskie z powićrzchnią bardzo delikatnie prążkowaną, a to 
jest dolna powićrzchnią masywnego ryjka, dalćj w tył zaś górna 
warstwa jest startą i tam odkrytą widać masę ryjka, która po- 
dobnie, jak środkowa warstwa tarczy była komórkowatą, komórki 
jednak były tu większe. Tylny br^icg ryjka we środku nieco 
wyskakuje a z tego miejsca ciągnie 8ię zgrubienie skorupy nieco 
dalćj w tył, które na ośródce musiabby zostawić krótkie wyżło- 
bienie, między ryjkiem a przednim końcem ośrodki Scaphaspisa 
widać znowu wewnętrzną warstwę skorupy Płeraspisa. 

Fig. 4. Figura ta przedstawia małą część środkowćj war- 
stwy skorupy powiększoną. 

Fig. 5. Figura ta daje idealny obraz okazu, jak sic przedsta- 
wia z boku widziany; widać że jego brzegi boczne, w których sty- 
kały się obie tarcze, były prawie poziomo, i że tarcza grzietna 
{Pteraspis) była więcój wypukła i ku tyłowi coraz więcej się 
wisnosiła mianowicie we środku, gdzie znajdowała się nasada 
kolca grzbietnego. Tarcza dolna (Scaphaspis) jest o wiele mm 'j 
wypukła, i sięgała na przedzie aż po za miejsce gdzie znajdowało sit^ 
oko, kształt ryjka jest także tylko domniemany, gdyż tylko jł .:,'o 
powićrzchnią dolna jest znana^ również domniemanćm jest także 
położenie guza na grzbiecie przed okiem leżącego, bo taki znaj- 
duje się we wszystkich znanych mi okazach rodzaju Pteraspis, 

Fig. 6. Figura ta daje przekrój całćj ośrodki w miejscu 
oznaczonćm na figurze 3 liniją hy i tu, jak na przekroju fig. 1, 
górna część odpowiada powićrzchni Scaphaspisa, dolna po- 
wiórzclini Pteraspisa. 



■■■^^^?Tf^ 



O prawdopodobnej gęstości tlenu ciekłego 

przy —130^ C, pod ciśnieniem skraplania (27 atm.). 

Napisał 

Kazimierz Olearski. 



Teoretyczne wnioski Dumasa nie są jedyn6mi, jakie 
można robić co do gęstości ciekłego tlenu przy — 130° C. 
i nie są tśź najodpowiedniejszymi z tego względu, że odnoszą 
się przedewszystkióm do temperatury marznięcia tego ciała, 
prawdopodobnie dość daleUój od —130** C. Natomiast z da- 
nych które wyprowadził Sarrau ') z doświadczeń Amagata 
daje się obliczyć gęstość tlenu ciekłego przy — 130° C, 
i wypada 065. Wartość z tego względu ciekawa, że przed- 
miotem doświadczeń, będących ta podstawą rachunku, jest 
tlen lotny od +15° do 100° C. 

Podobnie tśż do przybliżonśj wartości prowadzi teo- 
ryja Van der Waalsa *) , jeżeli są znane daty dla stanu 
krytycznego. Podług tśj teoryi ciecze przy odpowiednich 
ciśnieniach skraplania i temperaturach porównane, posia- 
dły ą gęstości proporcyjonalne do ciężarów molekularnych 
swych par i do ciśnień krytycznych, a odwrotnie proporcyjo- 



*) Sur la compressibiliłó des gaz.,. C. R. v. 94 p. 642. 
') Continuitat des gasfórmigen und flUssigen Zustandes (niem. 
tłóm. Rotha) Rozdział 12 i 13. 



o PBAWDOP. GEST. TLENU CIEKŁ. PRZY —1 30 ** C. POD CiŚ. SKR. 1 89 

nalne do temperatur krytycznych. Przez ciśnienia odpowie- 
dnie rozumieć należy ciśnienia proporcyjonalne do ciśnień 
krytycznych. Jeżeli krytyczne ciśnienie i temperaturę (licząc 
od zera bezwzględnego) jednfij cieczy nazwiemy p^ i T^, 
ciężar molekularny jój pary \l^, odpowiednie znaczenie na- 
damy p'i T\ [jl'i dla drugifij cieczy i jeżeli gęstość tych 
cieczy przy ciśnieniach skraplania pip' oznaczymy przez 
d i A' mamy związek: 

Biorąc dla tlenu p, =50atm., T, = J60° atm. (licząc 
od zera bezwzględnego), p = 27 atm., dla kwasu węglowego 
p/ = 73 atm., T, ' = 304°, to otrzymujemy p' = 39*4 atm. Wy- 
pada więc porównywać tlen pod ciśnieniem 27 atm. przy 
temperaturze —130° z kwasem węglowym pod ciśnieniem 
skraplania 39 atm., t. j. przy 4° C. Uwzględniając znale- 
zioną przez Andreefpa *) gęstość kwasu węglowego dla 
0° C. równą 0-947 i spółczynnik rozszerzalności 0-012 *), 
którego przybliżoną wielkość otrzymać można z tablicy ob- 
rachowanśj przez Plancka '), znajdujemy z podanego wzoru 
gęstość tlenu d = 0-86. 

Są powody dla których bliskiej zgodności liczb z te- 
pryi Van der Waalsa wyprowadzonych z rzeczywistością 
spodziewać się nie można. Albowiem oznaczenie ciśnienia 
krytycznego tlenu było z natury doświadczeń trudnóm i nie- 
pewnem, a temperatura krytyczna mogła być raczój ocenioną 
niż zmierzoną, jest także możliwą rzeczą, że dla tych dwu 



*) Annales de Chemie et de Physiąue 3-eme sśrie v, LVI p. 
317. 

*) Spółczynnik rozszćrzalności bierzemy tu w znaczeniu od- 
miennym od pospolitego, t. j. przy ciśnieniu skroplenia, 
a więc przy ciśnieniu zmiennćm. W stosunkach, o które 
ta chodzi, różnica jest jednak bardzo małą. 

') Wied. Annal. T. Xra. 



100 



KAZIMIERZ OLEARSKI. 



cierzy, których temperatury tak znacznie się różnią, teoryja 
nie stosnje się z taką dokładnością, jaką sprawdzoną na 
cieczach bliższe temperatnry krytyczne posiadających. 

Oznaczenie gęstości ciekłego tlenn w wamnkach ściśle 
okróślonych za pomocą doświadczeń nmofcliwiły dopiero 
znakomite prace Prof. Wróblewskiego 1 Olszewskiego 
nad skropleniem tlenu M. Niedługo tó* potńm Prof. Wró- 
blewski podał eręstośó tlenu przy — 130* C. na 0,896*) 
Prawdopodobnym jest jednakże z samych doświadczeń Prof 
Wróblewskiego, że liczba ta jest za wielką, a metoda, aby 
była ściślejszą, wymaga lepszego okrćślenia warunków. 
Zajmiemy się t6ż dla tego krótkićm jój rozstrząśnieniem. 

W rurce, którój część na dół zagięta oziębiona jest 
do —130^0, znajduje się tlen ciekły, a ponad nim lotny 
poddany ciśnieniu 27atm. Dokładnemu oznaczeniu gęstości 
przeszkadza ta okoliczność, że całćj ilości tlenu, do do- 
świadczenia użytego, skroplić nie można. Temperatura ró- 
żnych warstw tlenu lotnego nie jest także znana, co nie 
pozwala nawet obliczyć ilości gazu nieskroplonego. 

Z tego powodu podał Prof. Wróblewski metodę, na 
porównaniu gęstości dwu cieczy polegającą, którą pićrwój 
starał się wypróbować winnych nieco stosunkach. Gęstości 
kwasu węglowego i tlenku azotu przy 0*^C. są znane. Porówny- 
wając więc gęstości tych dwu cieczy tą nową metodą, zdaniem 
Prof. Wróblewskiego, z rezultatu o dokładności tćjże wnosić 
można. Rezultat jest w istocie bardzo zadowalający, gę- 
stość tlenku azotu tą metodą znaleziona, nie różni się na- 
wet o 1 7o od znalezionój dokładnie przez Andrżefa. O t6j 
próbie późnićj pomówimy, naprzód zaś samą zasadę metody 
rozbierzemy. 



') S. V. Wróblewski und K. Olszewski. Wied. Ann. B, XX. 
') S. Wróblewski. Sur la densiiS de Voxygene liąuide C. B. 
16 juillet 1883. 



f.^^awr^c . 



O PRAWDOP. OĘST. CIEKŁ. tLENU PRZt — 1 30 * C. POD CIS. SKU 191 

Oznaczmy ilość tlenu wziętą do doświadczenia przez 
Qif czQ8Ó nazwana ą^ pozostaje lotną, reszta skrapla siQ 
i zajmuje objętość v^ , mamy więc: 

Q,=v,d,-\-q, . . . (1) 
gdzie d^ oznacza gęstość tlenu ciekłego. 

Tę samą długość rurki napełnia się następnie kwasem 
węglowym, część na dół zagięta oziębiona jest teraz do O^^C, 
i podobnie jak poprzedniQ z całśj ilości gazu G, , wziętćj 
do doświadczenia, q^ pozostaje lotnćm, a ciecz kwasu wę- 
glowego o gęstości dg, zajmuje objętość v^. 
Q,=^v,d,+q, . . (II) 

Z zestawienia zrównań (1) i (II) otrzymujemy: 

W ostatnićm zrównaniu wyraz ostatni ^» Vi— gi % 

zawiśra niedające się zmierzyć g^ ; Prof. Wróblewski wy- 
raz ten opuszcza z powodu, że ciśnienia skraplania tlenu 
przy — 130^ C. i kwasu węgłowego przy O^C. są prawie równe, 
a w tym razie wyraz ten ma „bardzo niewiele różnić się 
od zera". Tymczasem czy ciśnienia są równe, czy nieró- 
wne, wielkość tego wyrazu zależy od ilości gazów, wzię- 
tych do doświadczenia i może być co do swój bezwzględnej 
wartości bardzo małą, albo też niemałą, a nawet może 
być bardzo wielką. 

Ztąd zaś wynika, że wzór: 

Z którego prof. Wróblewski gęstość tlenu oblicza, może 
dać różne rezultaty stosownie do dobranych ilości gazów. 
Wobec t^ niepewności bardzo ważnćm dla tśj metody 
jest pytanie, gdzie jest kryteryjum, że ilości gazów, wzięte 
do doświadczenia są odpowiednie. Takiego kryteryjum sa- 
me te doświadczenia nie dadzą. Tymczasem prof. Wbó** 



192 KAZIMEERZ OLEAlŁSKl. 

BLEWSKi dla sprawdzenia swojego twierdzenia, że wyraz: 

o J®^* małym wobec zatrzymanego dg *j^ , 

podstawia wartość znalezioną na d^ do wzoru (I) i oblicza 

ztąd w zestawieniu z wzorem (II) wyraz ^' ^ >c' • Z ra- 

cbunku w przytoczonym doświadczeniu wypadła dla osia- 

V Q 
tniego wyrażenia cyfra —0,0038, kiedy d^ -^-^ wynosi 0,9. 

Łatwo wszakże zrozumieć, że obliczanie d^ z wzoru {IV) 
zamiast z wzoru (///) zawióra przypuszczenie : 

i że dla tego za podstawieniem tak obliczonego d^ w zró- 
wnania (/) i(J/), wzór {111) całkowicie obejmujące, to 
przypuszczenie powyższe pojawi się jako wypadek rachunku. 
Tego rodzaju sprawdzenie czy poprawka nic też nie dowodzi, 
jest tylko błędem petitio principii; każda wartość na d^ 
z wzoru {IV) obliczona, skombinowana ze zrówn aniami 
(i) i {II) prowadzi do zera na wyrażenie, o które chodzi ; 
byłby tśż Prof. Weóblewski na wypadek dokładnie otrzy- 
mał zero, gdyby był rachunek z dokładnością w cztśrech 
dziesiętnych przeprowadził. 

Nie jest jednak ta metoda pozbawiona wszelkiój szczę- 
śliwej myśli i daje się na pewniejsze podstawy sprowadzić. 
Warunek q^ Qt—QiQi = można spełnić w bardzo wiele 
sposobów, przytaczamy najprostszy i może najodpowie- 
dniejszy, ' ' ^ 

Przypuśćmy, że temperatury tak są dobrane, iż gę- 
stości cieczy są proporcyjonalne do gęstości par nasyconych*), 
dalśj, że bierzemy ilości gazów proporcyjonalne do gę- 



*) Gęstości wszędzie bierzemy w zuaczeniu masy w jednostce 
objętości. 




W??;9fCFfWr!fc?a^'-^^'T'^^ 



o PMytDÓP. G^Sf . CIEKŁ. fLlBKtT Ptólf — 130^ C. POD CiŚ. SKK. 19^ 

stości cieczy (potrzeba wiQC znać te gęstości z początka 
chociaż przybliżenie), a zat6m przypuszczamy: 



gdzie \ i §, oznaczają gęstości par nasyconych. Jeżeli 
objętości zajęte przez pary nazwiemy v/ i t;/, a objętości 
cieczy wraz z parą V, to mamy : 

r=v,+v/^v,+v,' . . (5) 
następnie: C, =(ii {v, +Bv^')y Q^=d^ (v^-^Bv^') czyli w ze- 
stawieniu z warunkami dla C^ i Q^ 

A=v^+Bv,'==v^-\-Bv/ . . (3). 
Jeżeli B nie jest równćm jedności ani zeru prowadzą zró- 
wnania (2) i {3) do: 

2i = C. (?i q^ = Cdj i dalćj : 

do związku: g, ^1— g^i Ca=0- 

Oznaczenie gęstości par nasyconych za pomocą doświad- 
czeń należy niezawodnie do trudnych zadań, a samo poinfor- 
mowanie się czy dla pewnych temperatur (zwłaszcza dla tlenu) 
gęstości par warunek podany spełniają byłoby niełatwem, 
i wymagałoby poprzedniśj, chociażby przybliżonej znajomo- 
ści gęstości cieczy. Tern więcśj też możnaby tu korzystać 
z teoryi Van der Waalsa w niektórych razach wcale do- 
brze zgadzającej się z rzeczywistością. Pod odpowiedniemi 
ciśnieniami i przy odpowiednich temperaturach ciecze żą- 
dany warunek spełniają. 

Wszystkie te podane warunki z pewnem przynajmniśj 
przybliżeniem spełnia dokonane przez prof. Wróblewskiego 
porównanie gęstości tlenku dwuazotu z gęstością kwasu 
węglowego. Ciśnienia skraplania, pod któremi znajdowały 
się te ciecze i gazy, nie są wprawdzie zupełnie odpowiednie : 
wypadałoby właściwie wziąó tlenek azotu pod ciśnieniem 
35 atmosfer, a zatóm przy 3^ C. mniśj więcój. Wystarcza 
jednak krótkie zastanowienie do poznania, że tu, gdzie 
mniejszą część rurki zajmowały pary niż ciecze i gdzie 

Wyds. mfttem.-prsyr. T. ZŁ 25 



1§4 MAZiMlEitZ OtiElABSkt. 

gatunkowa objętość pary nasyconśj jest 10 razy większa 
od gatunkowej objętości cieczy różnica 3^ nieznacznie tylko 
na rezultat wpływać może, a jest innćmi praktycznymi 
względami uzasadnioną Ilości gazów są zaś wcale dobrze 
dobrane. Z podanego przez prof. Wróblewskiego przykładu 
dlą tlenu wynika, że brał prawie te same objętości tlenu 
i kwasu węglowego przy 0*^ C. i ciśnieniu jednśj atmosfery, 
więc przypuszczamy, że i dla tlenku azotu i kwasu węglowego 
wzięte były równe objętości przyO°C. i ciśnieniu jednśj atm. 
Ponieważ zaś te gazy przy 0^ C. i ciśnieniu jednśj atm. pra- 
wie tę samą gęstość posiadają ^ zatśm były wzięte prawie 
równe ich ilości. Gęstość żaś ciekłego tlenku azotu jest 
według oznaczenia Andreeffa około 1 7© mniejszą od gę- 
stości ciekłego kwasu węglowego (przy 0^ C.) tak, że ilości 
gazów powyższy warunek spełniały. Wobec tych okoliczno- 
ści zdaje nam się naturalnśm, że rezultat porównania gę- 
stości tlenku azotu i kwasu węglowego jest zadawalają- 
cy. Jeżeli zaś zapytamy o dokładność oznaczenia gęstości 
tlenu, to wypada naprzód z góry zaznaczyć, że jeżeli za 
podstawę w wybieraniu odpowiednich temperatur weźmie- 
my teoryję Van der Waalsa, dokładność ta zawisła od 
większego lub mniejszego przybliżenia tśj teoryi do rzeczy- 
wistości i od dokładności dat stanu krytycznego. Dalej 
będziemy mieli błąd ztąd pochodzący, że różnica tempera- 
tur tlenu lotnego obok menisku rtęci i pary tlenowśj w są- 
siedztwie skroplonego tlenu jest o wiele większa od różnic 
temperatur wzdłuż odpowiedniśj części rurki dla kwasu 
węglowego. 

Sąto, powiedzieć można, z samśj natury trudnego za- 
dania wypływające niedogodności. Doświadczenia jednak 
prof. Wróblewskiego, robione w celu oznaczenia gęstości 
tlenu nie odpowiadają powyżej podanym warunkom. Wypa- 
dałoby ściśle trzymając się wskazówek teoretycznych po- 
równywać tlen o —130° C. z kwasem węglowym o 4°C, 



,^ -^^ >"":■» 



OPRAWDOP.GĘST.CIEKŁ TŁENr PRZY — 130* C. POD CIŚ SKR. 195 

różnica ta nie mogłaby jednak wiele wpłynąć i jak przy 
tlenka azotn nważalibyśmy ją za małoznaczną. Doniosłej* 
szym jest nieodpowiedni stosunek ilości gazów. Według po- 
wyższycłi uwag ilości gazów powinny być proporcyjonalne 
do gęstości cieczy, w tych za^ doświadczeniach stosunek 
ilości tlenu do kwasu węglowego był 72:100, kiedy gęsto- 
ści ciekłego tlenu i kwasu węglowego wypadają w stosun- 
ku 95:100 (z przytoczonego doświadczenia). Wprawdzie 
Prof. Wróblewski powiada, że doświadczenia były robione 
z różnemi ilościami gazów, a nawet dwiema rurkami, a wszy- 
stkie miały doprowadzić do rezultatów w granicach 089 
do 0,90 zawartych. Brakuje nam danych do wykazania na 
przykładach przyczyny tśj zgodności, w ogóle zaś łatwo 
zrozomieó, że można zmieniać warunki doświadczeń jedne 
drugim odpowiednio w ten sposób, że zgodność rezultatów 
będzie jeszcze większą. Opierając się na przytoczonśm do- 
świadczeniu, jak sądzimy, możemy utrzymywać, że gdyby 
Prof. Wróblewski wziął był więcśj tlenu w stosunku 
100:72, albo, co było prawdopodobnie łatwiejszśm, gdyby 
był ilość kwasu węglowego pomniejszył w stosunku 72:100, 
nie zmieniając innych warunków doświaijczenia byłby otrzy- 
mał gęstość tlenu mniejszą od 0*87. Podnosimy to dlatpgo, 
że takie doświadczenie może być wykonane. 

Przypuszczając, że błąd, pochodzący z wielkich ró- 
żnic temperatury warstw tlenu lotnego, równoważy 
tę okoliczność, że temperatura kwasu węglowego jest co- 
kolwiek za niska, przypuszczając dalój, że gęstości par na- 
syconych tlenu i kwasu węglowego są proporcyjonalne do 
gęstości cieczy, to z doświadczenia Prof. Wróblewskiego 
gęstość tlenu przybliżenie znaleśó można. Potrzeba do tego 
znać długość rurki, zajętą przez kwas węglowy lotny, dłu- 
gość niepodaną w rozprawce Prof. Wróblewskiego. Może- 
my ją przybliżenie z innych dat doświadczenia obliczyć; 
w dalszym rachunku przyjęliśmy ją prawdopodobnie cokol« 



-^--ł^Tr, "7- r. 



196 KAZIMIERZ OLEARSKI. 

wiek za wielką; równą 56 mm. W ten sposób znajdujemy 
z przytoczonego doświadczenia gęstość tlenu 0*86. 

Prawdopodobnie byłoby t6ż to doświadczenie wykona- 
ne według powyżój wskazanych zasad do niewiele różnią- 
cśj się liczby doprowadziło. 

Dokładność rezultatów tej metody, powtarzamy to je- 
szcze, zawisła od dokładności dat stanu krytycznego i więk- 
szśj lul) mniejszśj zgodności teoryi Van der Waalsa z rze- 
czywistością tak długo, dopóki doświadczenia o stosunkach 
gęstości par nasyconych w danych temperaturach nic pe- 
wniejszego nie dadzą. 

Dla tlenu nic pewnego otój zgodności powiedzieć nie 
można i powyższy wynik nie daje tśż pewności. 

Z tego względu może posiadać pewien interes ozna- 
czenie górnćj granicy dla gęstości tlenu z rozbieranego tu 
doświadczenia. Przypuszczając, że około 74 tlenu lotnego 
posiada temperaturę O ^C, a około 7^ temperaturę — 130*^0., 
(jak sądzimy, dostatecznie przesadziliśmy w kierunku odpo- 
wiednim), przyjmując jeszcze długość rurki, zajętśj przez 
tlen 64 mm. i obliczając ilość nieskroplonego tlenu według 
prawa Mariotta i. Gay-Lussaca, znajdujemy, że gęstość 
tlenu jest mniejsza od 0*92. 

W Krakowie d. 20 Grudnia 1883 r. 



CffjjfyfUJŁTwsapj^f ł^J"^ . ' 



Z pracowni flzyjologiczn^j Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

— )i — 

Przyczynek do nauki 
O j^CHROM^TOPSYI 

na bocznych częściach siatkówki. 

Podał 

Drd. Justyn Karliński. 



Pół wieku przeszło temu, jak słynny fizyjolog Pur- 
KiNiE *) zwrócił był uwagę na zjawisko, iż barwy padające 
na środkową część siatkówki, plamkę żółtą i najbliższe jej 
otoczenie, a więc na miejsce najwięcej na światło wrażliwe 
inaczśj nam się przedstawiają, niż gdy je widzimy przy 
pomocy bocznych części siatkówki. 

Spostrzeżenie to było dowodem, że między pojmowaniem 
wrażeń odbieranych środkową a obwodową częścią siatkówki, 
zachodzą znaczne różnice; że oko pewną tylko częścią 
siatkówki rozróżnia barwy dokładnie, po za nią, częścią 
obwodową rozróżnia je trudniej, lub wreszcie zgoła rozeznać 
ich nie może. 



') Purkinie: Beobachtungen und Yersuche zur Physiologie 
der Sinney 1825 T, II. p. 15. 



198 DRND. JUSTYN KARLuSfSKt 

Od tego czasn rok za rolcietn mnożą się prace ^ zmie* 
rzające do okrśślenia przyczyny tego zjawiska. Gdy Hueck *) 
zwrócił nwagę, iż barwa przedmiotu im dalój od środka 
siatkówki na nię działająca, tóm mniói wyraźną dla oka 
się staje ; że granice pojmowania barw od wielkości przed- 
miotu barwnego zależą; gdy Szokalski *) orzekł, iż siatkówka 
na powierzchni sw*j nie jednako na barwy jest czułą ; gdy 
AuBERT i Forster •), Schelske *), Helmholtz *), a za nimi 
i inni badacze, okazali zapomocą licznych tak z barwami 
widma słonecznego jak i barwnikami powtarzanych doświad- 
czeń, że boczne części siatkówki nie są czułe na barwy; 
rozpowszechniło się przekonanie, że niemożność rozeznawania 
barw ma przyczynę fizyjologiczną. Zgodnie z teoryją YouNa- 
Helmholtza polegać ona ma na niewrażliwości elementów 
czulnych siatkówki na fale światła barwnego, gdy tymczasem 
te same elementa są jeszcze w stanie odbierać od przed- 
miotów inne właściwe widzeniu wrażenia. 

Rozmaici badacze zgadzają się już na to, iż achroma- 
topsyja ócz prawidłowych jest czysto flzyjologicżnćm zja- 
wiskiem, różnią się jednak między sobą w zapatrywaniach 
ze względu na granice wrażliwości siatkówki dla poszcze- 
gólnych barw. W rozumieniu jednych są one stałe, zależne 
od budowy anatomicznej siatkówki, w przekonaniu innych 
granice te nie są stałe i od fizyjologicznego stanu siatkówki 
zależą. 



*) MiJLLERS Arćhiv. 1840: Hueck: Von den Grenzen des 

Sekvermdgen8. 
■) Szokalski: Ueber die Empfindung der Farhen in phy- 

siologischer und pathologischer Hinsicht 1842 p. 24. 
') AuBERT und Forster: Ueber die Grenzen der Farhen- 

empfindung auf seitliehen Theilen der Eełina, w Orafego 

Archw fUr Ophtaimologie 1857 T. III. część II. 
*) Schelske: Ueber Farbenblindheit des normalen Auges. 

w Grafego. Arch. fUr Ophtal IX. Część 3cia. 
*) Physiologische Optik 1967 p. 300, 




'.i^C^^'" V*>*«V ^^'<^'^ 



t*R25YCŹ*ŃtóK DO ItfAlMl Ó ACtfROMAfOPStt. 199 

Największa liczba prac, dotyczących tego zajmującego 
przedmiotu, pojawiła się w języku niemieckim i rosyjskim, 
jedyna w polskim języku ogłoszona w tym przedmiocie, 
a napisana przez Czcigodnego mego Profesora Dra Gustawa 
Piotrowskiego, zasługująca ze wszech miar na uwagę 
z powodu, że sprowadza rzeczone zjawisko do zbadanych 
praw fizycznych; zamiast tłómaczyć je domniemanym stanem 
siatkówki, — rzecz dziwna, — poszła w zapomnienie. 

W XXXVII Tomie Roczników Towarzystwa Nau- 
kowego Krakowskiego, a więc mniśj więcej w tym czasie 
kiedy Schelske doświadczenia swe ogłaszał, badacz ten 
ogłosił pracę swą pod tytułem: „Przyczynek do nauki 
o achromatopsyi". Zwracając w tśjże uwagę na różnice 
zachodzące w przepuszczaniu i odbijaniu promieni przez 
liczne środowiska łamiące światło w oku, zależące jak 
wiadomo od długości lub krótkości fal światła, przypomi- 
nając iż promień przepuszczony tem większemu ulega załama- 
niu, im krótsze są jego fale, że przy mniejszśj długości fal, 
natężenie światła odbitego jest większe, a natężenie zała- 
manego mniejsze tak, że ostatecznie z promieni światła 
o krótkich falach zbyt mało do siatkówki dojść może ; nie- 
czułość bocznych części siatkówki na niektóre barwy wy- 
wodzi z tej właściwości promieni. Zgodnie też z tem tłó- 
maczeniem przekonać się można, iż na bocznych częściach 
siatkówki szczuplejsze są granice wrażliwości na barwę 
czerwoną niż na każdą inną, najobszerniejsze zaś dla barwy 
fijoletowej, jak to okazują liczne doświadczenia, jakie san^ 
.wykonałem, i na co zgadzają się tóż niektórzy inni badacze. 

W obec tłómaczenia tego teoryja Young-Helmholtza 
o troistych elementach czulnych w siatkówce ^ i wynikające 
z niej okrćślenie tego zjawiska jako sprawy fizyjologicznćj 
staje się zbyteczne i w wywodach swoich naciągane, gdy tym- 
czasem wywodzenie achromatopsyi bocznej z większego lub 
mniejszego zasobu odbitych a względnie załamanych promieni 



200 ORlfD. JlłSt^l^ KARLlNSKt 

dochodzących od barwnego przedmiotu, tóm samśm uznanie 
tśj sprawy za zjawisko czysto fizycznćj natury, tłómaczy 
ją należycie *)• 



*) Łaskawości Pana Doc. Dra L. Birkenmayera zawdzięczam 
zwrócenie raój uwagi na tę okoliczność, że tłómaczenie 
achromatopsyi ócz prawidłowych przez Prof. Dra Piotrow- 
skiego, jako zjawiska ^zycznego a nie fizyjologicznego, 
znajduje zupełne uzasadnienie we wzorach jakie optyka 
wyprowadza co do natężenia światła załamanegjo przez jedno 
lub kilka środowisk optycznych. I tak, wiadomo, że światło 
naturalne po załamania się, staje się częściowo spolaryzo- 
wanym w płaszczyźnie załamania a całkowite natężenie 
załamanego światła jest proporcyjonalne do wyrażenia: 

^ 1 sin 2i sin 2r 1 sin 2i sin 2r 

li ^ — 



2 8in*/i*-|-r/ ^^ 2 sin^Ci-l-r^coa^/i— r/ 

gdzie i jest kątem wpadania, zaś r kątem załamania *) przy- 
czóm jak wiadomo sin i=n sin r gdzie n jest wykładnikiem 
łamania światła dla pewnćj barwy. Z powyższego wzoru 
można łatwo znaleźć, że dla tego samego kąta wpadania i 
ilość R zmniejsza się w miarę jak n się powiększa, t. j. 
,. w miarę jak długość fali się zmniejsza, gdyż wiadomo, że 

|v falom krótszym odpowiadają większe wykładniki załamania. 

Znaczy to, że dla krótszych fal natężenie światła załama- 
nego jest mniejsze aniżeli dla fal dłuższych. Nie przepro- 
wadzając wcale rachunku dla wypadku ogólnego , gdy kąt 
i jest dowolnym, wystarczy dla nas ten przypadek, gdy 
promień pada na powierzchnię oddzielającą oba optyczne 
środowiska bardzo ukośnie, t. j. gdy kąt i jest bliskim 90^ 
Oznaczywszy ilość E dla innej barwy przez 22', przyczćm 
wykładnik łamania jest cokolwiek większym od poprzednie- 
go, a mianowicie n' = w-hp gdzie p jest bardzo małą liczbą> 
to po prostym rachunku otrzymamy stosunek natężenia 
światła w obydwóch wypadkach w dostatecznem przybliżeniu 

— = i - — i ^ p. 



Oliftos B YERDETi tecoHn d* ()pf4qU€ phyaiąue (Re/racHoH fU 
la iumidr0 nufurelle) Tom II p, i'4l» 



M2tC2tŃEft bo KAttKi Ó ACtóOMATÓPSYi. 201 

O granicach czatości siatkówki wyraża się pewna 
część badaczóW; jak to powyżój wspomniałem, iż nie są one 
stałe. Doświadczenia jakie w tćj mierze wykonałem z przy- 
rządem odmiennśj konstrakcyi od dotąd uźywanśj; stwier- 
dziły w rzeczy sam6j to przypuszczenie; co więcśj, niestałość 
ta rzeczonych granic dla jednój i tćj samćj barwy jest 
dosadnym dowodem słuszności zapatrywań Prof. Dra Pio- 
trowskiego, że sprawa ta nie jest zjawiskiem fizyjologicz- 
nćm, a więc nie potrzebuje być tłómaczoną brakiem wrażli- 
wości elementów siatkówki na promienie światła, że nato- 
miast odnieść ją wypada do zmieniającej się krzywizny 
soczewki, czyli krótko mówiąc, jedynie do akomadacsri. 

Stosując oko do rozmaitych odległości znajdowałem 
granice rozmaite. Gdy odległość przedmiotu była znaczna, 
dostrzegałem nieczułość siatkówki na daną barwę już w nie- 
wielkiemod plamki żółtój oddaleniu; przeciwnie gdy przedmiot 
był bliższy, nieczułość poczynała się w większśj od plamki 
żółtćj odległości, przez co okolice siatkówki, które poprzednio 
(t. j. przy stosowaniu oka do odleglejszego punktu; były nie- 
czułemi dla barw odpowiednich, czułemi się stawały. 
Tój zaś okoliczności widocznie z owym wrzekomym bra- 
kiem „elementów czulnych^ w składnikach siatkówki ^ 
jak tego wymaga teoryja Young - Helmholtza, pogodzić 
nie można. 

Co do mnie, zabierając się do doświadczeń, których 
wypadkiem było sprowadzenie zjawiska tego do rzędu zja- 
wisk fizycznych, wyznaję, że już z góry nie bardzo wierzyłem 
w ową achromatopsyję fizyjologiczną. 



Ponieważ dla wszystkich trzech środowisk optycznych oka 
wykładnik w -< yT 3 = i '75, przeto prawa strona tego zrówna- 
nia jest mniejszą od jedności, t. j. R'< R co znaczy, że 
w istocie natężenie światła odpowiadającego krótszym falom 
jest mniejsze od natężenia światła odpowiadającego falom 
dłuższym. 

Wydi. mat6m.*pn7r. T. XŁ 26 



202 bfeNt). JtSTTN KARLINSKl. 

Już bowiem Landolt *) znalazł; iż przy odpo- 
wiednióm oświetleniu oraz natężenia barwy, cznlośó siat- 
kówki na barwy sięga aż do samych j6j krańcóW; a twier- 
dzenie to, chociaż zaczepione przez Dobrowolskiego ^^ oba- 
lonćm jednak dostatecznie nie zostało. W tym cela utwo- 
rzywszy za pomocą heliostata i pryzmatu widmo i odłą- 
czywszy z niego jedne barwę, rzucałem maleńki obrazek 
taki na oko, nie na rogówkę, lecz właśnie na twardówkę 
i to mniój więcój na 3— -5 milimetrów od brzegu rogówki. 
Prześwietlająca i przepuszczająca światło z^ natury swój 
twardówka; przepuszcza tyle z rzeczonego światła, iż istotnie 
wrażenie danćj barwy uczuwać się daje; choćby przepuszczane 
promienie padały na części bardzo ku krańcom siatkówki 
położone, jeżeli już nie na same jój krańce. 

Że nie było to złudzeniem, przekonać się mogłem na 
oczach tych osób, którym bez ich wiedzy rzucałem obrazek 
barwy widmowej w ten sposób na twardówkę. Osoby te 
nie wiedząc poprzednio z jaką barwą doświadczenie czyniłem 
nie myliły się nigdy w jój rozeznawaniu; tak dalece ; że 
nawet różnice barwy niebieskiój od fijoletowój dokładnie 
podawały. 

Postanowiłem tedy badać zjawisko niemożności rozpo- 
znawania barw bocznemi częściami siatkówki w warunkach 
zwyczajnych; a do badań tych; idąc za radą Czcigodnego 
Prof. Dra Piotrowskiego, nie użyłem dotychczas używa- 
nego AuBERT-FoRSTERowsKiEGO perlmetrU; lecz sporządziłem 
sobie w tym celu odmienny a nader prosty przyrząd, oparty 
na tśj samój zasadzie co i narząd pićrwotny użyty przez 
AuBERTA i Forstera. Przyrząd, którego używałem, składa 



*) Łandołt: KUnische Monatshldtter 1875 p. 376. 

■) Dobrowolski: Ueher die Empjindlichkeit des Auges gegen 

LiehtintensitcU i t. d. PFŁf)GBRA: Archiv. fUr gesam, Phy' 

Hol KIL 466—466. 



wm^ 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O ACHBOMATOPSYI. 203 

się Z drążka mocnego a niegiętkiego, okrągło zheblowanego, 
który spoczywa zupełnie poziomo na mocnych podpórkach 
w pewnój od podłogi wysokości. Na drążka tym umieszczoną 
jest podziałka centymetrowa (cała j6j długość przenosi 3 me- 
try)^ a nadto spoczywa na nim cienka przesuwalna listwa 
4 centymetry szćroka^ która za pomocą śruby w dowolnóm 
położeniu na drążku może być utwierdzoną. Oprócz tego 
po za listwą znajduje się tarcza okrągła również przesuwalna, 
z podziałka w obwodzie odpowiadającą stopniom kątowym. 
Środek tój tarczy przypada na środek przekroju wspomnio- 
nego drążka. Na listwie oznaczona jest podziałka milimetrowa 
którój punkt O przypada również na środek przekroju drążka. 
Oko badanój osoby umieszczone na jednój płaszczyźnie 
z drążkiem patrzy po tymże do punktu początkowego po- 
działki milimetrowćj na listwie. Aby uniknąć poruszeń głowy 
posługuję się podpórką; składającą się z owalnćj obręczy 
odpowiadającej długości głowy, przytwierdzoną stale do 
podłogi, którato obręcz ściskając głowę w skroniach i bro- 
dzie unieruchomią ją dostatecznie. 

Na końcu listwy poprzecznej znajduje się maleńki 
bloczek, przez który przesunięty sznurek „bez końca^ biegnąc 
po grzbiecie listwy, nosi na sobie maleńką płytkę barwną, 
która przez pociągnięcie sznurka posuwa się po podziałce 
listwy. Na powiśrzchni listwy, po stronie zwróconój do osoby 
badanśj, jest szpara V, cŁm. szeroka a 5 ctm. długa, 
aby przez nią można było widzieć podziałkę stopniową na 
tarczy, jakotćż aby listwie można było nadać nachylenie 
odpowiednie odczytanym stopniom. 

Ustawiwszy listwę w pewnem miejscu podziałki drążka^ 
(n. p. zupełnie poziomo), siada badana osoba przy przeciw- 
ległym jego końcu i utwierdziwszy głowę tak aby oko 
na jednój płaszczyźnie z powiórzchnią drążka się znajdo- 
wało patrzy po tymże na początek podziałki listwy. 
Równocześnie zaś, mając drugie oko przysłonięte, pociąga 



204 DRND. JUSTYN KARLiAsKI. 

sznurek i posuwa kolorową tabliczką wzdłuż podziałki listwy 
tak długo, aż tabliczka zupełnie dla nićj bezbarwną się stanie. 
Liczba podziałki odpowiadająca temu miejscu zostaje zano- 
towaną. 

Przyrząd cały jest sporządzony z białego drzewa; 
również białą jest ściana pokoju przeciwległa oku badanemu^ 
pomiędzy którćm a ścianą niema żadnych przedmiotów, 
któreby uwagę osoby badanój zająć, a przez to i ścisłość 
doświadczenia zmniejszyć mogły. Sposobów unierucliomienia 
oka przy tego rodzaju doświadczeniach niema żadnych; cała 
ścisłość zależy tu już od uwagi, od silnśj woli, przy pomo- 
cy których (jak się to na sobie i osobach z któremi częścićj 
doświadczenia czyniłem przekonać mogłem^, można przyjść do 
takiśj wprawy, iż oko utrzymuje się stale w jednóm poło- 
żeniu. 

Jak wyżćj wspomniałem, notuje się punkt podziałki 
na którym tabliczka kolorowa stała się bezbarwną dla oka 
osoby badanój ; wszakże nie ta tylko dana służy do 
następnego obliczenia. Dla większej dokładności używam 
jeszcze do obliczeń, średnich z cyfer jakie dają: 

1) Miejsce podziałki, w któróm tabliczka, n. p. czer- 
wonego koloru, przy przesuwaniu jśj od punktu O ku obwo- 
dowemu końcowi- listwy, przez wszystkie odcienia bada- 
nemu oku czarną się wydaje. 

2) Miejsce, w którśm posuwając od obwodowśj części 
ku początkowi listwy tabliczkę ową przedstawiającą się dla 
oka czarno, spostrzegamy na nićj pierwszy słaby odcień 
czerwoności. 

3) Ponieważ przekonałem się, że jakkolwiek przy pe- 
wnćm położeniu tabliczka wprawdzie czarną się wydaje, 
to jednak przy drobnych poruszeniach w jedne i drugą stronę 
słaby odcień jśj właściwśj barwy występuje, notuję przeto 
punkt podziałki, gdzie poruszona tabliczka owa więcćj już 
tegoż ądcienia nie pokazuje. 




IwyP^J^iajll-JMWFW JiC^Br*' .,'f^iSim^f 



' Mf fyfft^rfi^" 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O AOHEOMATOPSYI. 



205 



4) Ustawiwszy tabliczkę owę na miejscu przez do* 
świadczenie piórwsze otrzymanśm, posuwam ją jeszcze ku 
obwodowi dopóty, dopóki mimo poruszeń, nie będzie już od- 
cienia barwnego *) a wreszcie wziąwszy 

6) średnią z danych, otrzymanych cztśrema sposobami, 
ustawiam tabliczkę na tak otrzymanym punkcie podziałki, 
następnie zaś przesuwam ją drobnśmi ruchami aż na owo 
miejsce^ gdzie już więcój odcienia barwnego nie otrzymam, 
gdzie więc już badana osoba rozezna wprawdzie jeszcze 
kształty tabliczki lecz zobaczy ją już bezbarwną '). 

Średniój dopiśro z wszystkich tych doświad- 
czeń używam do obliczenia, to jest do zamienienia cyfr tak 
otrzymanych na kąty, odpowiadające poszczególnym połu- 
dnikom siatkówki, ilozwlekły ten nieco sposób postępowa- 
nia okazał się jednak koniecznym, już dla tego, że różne 
osoby nie z równą dokładnością zważały na odcienie barw 
pojawiających się przy przesuwaniu tabliczki; już znowu, 
że z tego powodu dość często miałem sposobność przekona- 
nia się, jak dalece cyfry jednym sposobem otrzymane, przy 
powtórzeniu po jakimś czasie, mimo równych zresztą wa- 
runków, różniły się od siebie. 

Postąpiwszy w ten sposób z okiem jednóm, przechodzę 
do drugiego, zasłaniając opaską dopióro co badane, ażeby 
uniknąć rychłego zmęczenia i współubiegania się siatkówek. 
Po dokonaniu w ten sposób dla obu oczu pomiarów, 
zostawiając listwę w tój samój od oka osoby badanój od- 
ległości, nadaję jój położenie o 16** od poprzedniego od- 
mienne, i tak postępuję dalśj, dopóki listwa nie zatoczy 
całego koła. W ten sposób otrzymane cyfry, wpisane w od- 



*) Nader rzadko zdarzyło mi się spotkać aby cyfry z doświad- 
czenia 3 i 4 zupełnie się z sobą zgadzały. 

*) Przeciętnie w 40 7o zrobionych doświadczeń liczby z do- 
świadczenia 5go różniły się od liczb z doświadczeń 3 i 4go, 
w każdym razie różnice te nie przechodziły 2 ctm. 



206 DBND. JUaTYN KABLIKSKI. 

wrotnym porządku, odpowiadają widoeznie poszczególnym 
południkom siatkówki, z których co dwa sąsiednie oddalone 
są od siebie o 16^ 

Ukończywszy pomiary takie przy pewnój odległości 
listwy od oka, zmniejszam tę odległość stopniowo, powta- 
rzając w całości wyż opisane doświadczenia na każdym 
nowym punkcie, do którego oko akomodowaó się musiało. Ta- 
kim sposobem śledzić mogłem na siatkówce granice w jakich 
barwy dostrzegać się dają przy stosowaniu oka do różnych 
odległości. 

Odległości te odmierzone na drążku, były 300 ctm., 
200 ctm., 150, 100, 50, 30, 20 ctm. Przeniesienie cyfr otrzy- 
manych na podziałce na południki, a więc zamianę jedno- 
stek długości na jednostki kątowe, uskuteczniałem w na- 
stępujący sposób: 

Niech na figurze 2gi6j odległość AR oznacza długość 
drążka, wzdłuż którego patrząc stosowano oko do odległości 
punktuj. Długość linii ^£ niech oznacza odległość znalezioną 
na podziałce listwy, do którój odsunięta tabliczka barwna 
stała się dla oka bezbarwną. Punkta X, 2>, S, oznaczają: 
punkt węzłowy, obrotowy i środek siatkówki. Przypuszcza- 
jąc oko uproszczone, BS t. j. długość osi ocznój wy- 
nosić będzie 22*1 mm., odległość £/S, t. j. punkta węzło- 
wego od siatkówki, 15 mm., przez co LR = ll. Tę osta- 
tnią odległość dla ścisłości zwykłem przy wszystkich po- 
miarach doliczać do AB. Odległość D8, t.j. punktu obro- 
towego od siatkówki = 8-8 mm. ; DL^ t. j. odległość tegoż 
punktu od punktu węzłowego = 6*2 mm. Nie mając dokła- 
dnych danych dotychczas co do krzywizny siatkówki, uwa- 
żałem ją za część kuli zatoczonój raczój z punktu obroto- 
wego oka, niż z punktu węzłowego; położenie zaś punktu 
obrotowego, według obliczeń Wojnowa i według tego o czóm 
sam się przekonałem, powtarzając jego doświadczenia, na 



^ft^fm^fi^fl^ łjiljyBi .L ■|iui. ■ąiHiimr>.> > ;• p^łą-ą^f.' -■*.- •-'r-łr".* 'fWW.-? 



sobie i oczach umiarowych osób innych, oznaczam na 
8-8 mm. *). 

Rzut oka na załączoną figurę okaże, iż 

-j2;- = tang a, a sin (P— a) = — sm a= 

= 0-7295 sin a. 

Co do doświadczeń samych dodać muszę, iż robiłem je w dnie 
pogodne słoneczne, zazwyczaj o jednakowćj porzO; aby uni- 
knąć różnic oświetlenia. Oczy moje jak i osób przezemnie 
badanych były umiarowe {Emmetropici). Osób badałem 20, 
po większój części uczniów Uniwersytetu Jagiellońskiego, 
którzy barwy i ich odcienia należycie rozeznawali. Co do 
przedmiotów barwnych używanych do doświadczeń, byłyto 
płytki pokryte kupnym papićrem kolorowym, ile możności 
barwy jednolitśj, t. j. takie> które oglądane przez pryzmat, 
jak najmniój domieszki innój barwy okazywały. Wielkość 
tych skrawków wynosiła 1 ctm. D- Nadmieniam wreszcie, 
że oczom osób badanych często dawano odpoczynek, aby 
ile możności usunąć wpływ zmęczenia siatkówki '). 

Wypadki wielokrotnie powtarzanych doświadczeń były 
następujące: 

I. Co do zmieniania się barw, przy przesuwaniu się 
wrażenia od środka ku obwodowi siatkówki. 



^) Rezultaty poszukiwań moich w przedmiocie położenia pun- 
ktu węzłowego oka wkrótce ogłoszone zostaną. 

') W tóm miejscu zaznaczyć muszę powód zmuszający mnie 
do użycia przyrządu odmiennój niż powszechnie używanój 
konstrukcyi. Robiąc doświadczenia zwykłym perymetrem 
pomysłu AuBEBTA; nie mogłem śledzić różnic zachodzących 
w granicach przy akomodowaniu do rozmaitych odległości; 
co najwięcćj mógłbym w tym celu użyć perimetru zmo- 
dyfikowanego przez Cartera (Klinische Monałsbldtter 1872, 
p. 282)^ którego jednak na miejscu dostać nie mogłem. 
Z uwagi, że łuk zawsze jest krótszy od przynależnćj sty- 
oznój trygonometrycznej; ten sposób zdaje się dokładniej- 



208 DrKD. JUSTYN KARLl^SKt 

Barwa czerwona na tle białóm listwy^ w niewiel- 
kiój odległości od środka siatkówki staje się jaśniejszą. 
Przybiorą ona odcień żółtawy przechodzi w pomarańczową, 
którato barwa stopniowo coraz mnićj czystą się staje, 
wpada w ciemnobrunatną a wreszcie czarną. Nadmie- 
nić winienem, że powtarzając doświadczenia z barwą czer- 
woną bardzo wiele razy (z każdą z osób badanych jnusiałem 
przeciętnie 1680 pomiarów wykonać) nader rzadko i to prze- 
ważnie wtedy gdy oko było zmęczone, znalazłem odmienną 
kolćj w przechodzeniu barw. Zmiana ta była zgodną z tćm, 
co Raehlmann podaje ') o widmowej barwie czerwonój, 
mianowicie zaś, że barwa czerwona przez odcień pomarań- 
czowy przechodziła w siarkowożółtą i wreszcie stawała się 
białą, tak, że w końcu nie można było odróżnić jój od 
listwy mierniczćj. 

Barwa pomarańczowa, stając się zrazu jaśniej- 
szą, prawie siarkowożółtą, ciemnieje zwolna .i jakkolwiek 
barwy tabliczki na pewne oznaczyć nie podobna, to jednak, 
choć nie staje się czarną, to mniój więcćj szaropopielatą, 
a zaledwie 26 razy różnym osobom wydała się białą. 

Barwa żółta jaśnieje zwolna a wreszcie staje się 
białą. 

Barwa zielona zmienia się bardzo powoli, staje się 
żółtą i przechodzi w białą. W 30 przypadkach napotkałem 
przejście w szarą. 



szym, gdzie przy równój zresztą starannoóci, tój sam^j 
wielkości pomyłka odnosiła się do przestrzeni większój, jaką 
właśnie, odnośnie do łuku użytego przez Auberta, repre- 
zentuje w przyrządzie moim styczna trygonometryczna. Do 
użytku praktycznego, do szybkich, osobliwie w celach dy- 
jagnostycznych pomiarów, perimetry Auberta lub Cartera 
daleko są sposobniejsze niż przyrząd dopióro co opisany, 
którym tóż w tym względzie chętnie przyznaję pierwszeństwo. 
*) Rabhlmann: Ueber YerhćUtnisse der Farbenempfindung 
beim indirekten md direkten Sehen. Archiv fur Ophtalm, 
XX, p. X7. . 



T^^r^r 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O ACHROMATOPSYI. 209 

Barwa niebieska ciemnieje zwolna stając się 
w końcu czarną. 

Barwa fijoletowa utrzymuje się najdłużśj nie- 
zmienioną, ciemnieje zwolna, stając się czarną. W 105 przy- 
padkach dostrzegłem, że już w miernćj odległości od środka 
siatkówki, nie można było odróżnić tćj barwy dokładnie; 
nabićrała ona odcienia ciemnoniebieskiego i jako taka utrzy- 
mywała się bardzo długo, aż wreszcie w czarną przeszła. *). 

Tabliczki barwne używane przezemnie do doświadczeń, 
byłyto skrawki kartonu pokryte papierem barwnym nie- 
btyszczącym, aby uniknąć możliwych złudzeń co do jasności. 
Najczystszą z barw tych była barwa czerwona z fabryk 
praskich pochodząca, najwięcej do rozczynu karminu zbliżona, 
a nosząca handlową nazwę perskiej czerwieni „Persisch 
roth"^. Największe też przypisuję znaczenie doświadczeniom 
z tą barwą robionym. 

II. Co do granic poczucia tych barw na bocznych czę- 
ściach siatkówki pokazało się na zasadzie przeprowadzo- 
nych doświadczeń co następuje: Najobszerniejsze granice 
na siatkówce odpowiadają barwie fijoletowej, z którą 
równa się prawie w tym względzie barwa niebieska. Po 
nich w kolei umniejszania się zakresu, przypada barwa żółta 
i zielona co do których wypadki były dosyć sprzeczne. Tak 
bowiem u 7 osób, w 365 doświadczeniach, granice odpowie- 
dnie barwie zielonój były obszerniejsze niż żółtej, wszakże 
i u tych samych przy stosowaniu oka do większćj odle- 
głości, barwa żółta obszórniejsze miewała granice niż zie- 
lona. U reszty osób bez wyjątku, przy wszystkich doświad- 
czeniach, granice czucia barwy żółtćj były obszórniejsze 
niż zielonój; ztąd też kładę ją zaraz po niebieskiój. Po 



*) Robiąc doświadczenia z fijoletowemi płytkami 0*5 ctm. □ 
przekonać się mogłem, iż dla oczu moich tak prawego jak 
lewego, barwa ta nigdy czarną się nie staje, zjawiska tego 
przy płytkach większych nie spotykam. 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 37 



21) 



DRND. JUSTYN KABLINSKI. 



barwie zielonśj następuje pomarańczowa; a wreszcie 
czerwona Dla lepszego uzmysłowienia dołączam szkic 
wzajemnego stósanku granic. (Óbacz figurę 3). 

Eaehlmann *), który barw jRridmowych do doświadczeń 
używał, podaje następujący szereg: 1) Niebieska, 2) żółta, 
3) fljoletowa, 4) zielona, .5) czerwona. Aubert *) zaś, uży- 
wając podobnie jak ja barwików, porządkuje je w następu- 
jący sposób: zielona, żółta, niebieska, czerwona. 



Oko prawe. AR = 



Tablica 

:200 ctm. 
E. 



I. 

Liczba osób badanych 20. 



II 


la 




li 


08 

P 
O 


1 


1 


1 




Pui S 


Q 


m 


p« 






p 


^ 





wewnę- 


16»58' 


18»26' 


19» 7' 


200 1' 


220 4. 


22014' 


15 


trzna 


16»31' 


18« 3' 


18«56' 


19054' 


220 


22*4' 


30 




16»25' 


180 


18W 


I905O' 


21056' 


220 


45 




15«54' 


17052' 


18»44' 


19046' 


21056' 


21056' 


60 




15«30' 


17^34' 


18«44' 


I904O' 


2I05O' 


21056' 


75 




15^28' 


17^30' 


18040' 


19035' 


2I04O' 


2I05O' 


90 


górna 


15«23' 


17«25' 


18035' 


19035' 


2I04O' 


2I05O' 


105 




15n2' 


17n6' 


18026' 


1903O' 


21023' 


21«23' 


120 




15» 8' 


i7no' 


18''21' 


19025' 


210 


21023' 


135 




14«59' 


16«58' 


17059' 


190 1' 


20049' 


21023' 


150 




14»45' 


16«50' 


I705I' 


I8056' 


20049' 


210 


165 




14^28' 


16«30' 


17035' 


I805O' 


2O03O' 


210 


180 


zewnę- 


14^28' 


16«25' 


17035' 


I8042' 


20*^' 


20049' 


195 


trzna 


13»51' 


15«54' 


I6059' 


18015' 


I905O' 


20049' 


210 




13 "44' 


15«50' 


I6055' 


180 7^ 


I905O' 


2O03O' 


225 




13'»20' 


15*^30' 


16038' 


180 7. 


19035' 


2O03O' 


240 




13'* 8' 


15«30' 


16°31' 


17059' 


19035' 


I906O' 


255 




13» 


15° 8' 


16028' 


I705I' 


I90IO' 


I905O' 


270 


dolna 


12«20' 


14024' 


15»31' 


I702I' 


I90IO' 


19035' 


285 




13» 8' 


15^30' 


16025' 


17025' 


2O03O' 


21013' 


300 




14n9' 


16»25' 


17059' 


I804I' 


21023' 


2I05O' 


315 




15«12' 


17n2' 


18015' 


I902O' 


2I05O' 


21056' 


330 




15«>28' 


17«32' 


18035' 


I903O' 


21056' 


220 


345 




15042' 


17«52' 


I8056' 


19054' 


21056' 


22»4' 



^) Eaehlmann I, c. pag. 17, ńg. 2. 

*) AuBERT : Physiólogische Optik, p. 542, Tab. XX, w Grafe 
U. SAmsmcRi Augenheilkunde Tom II. 



^JiąWIL II^IJ-IU 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O ACHROMATOPSYl. 211 

Landolt*) podaje szereg : Niebieska, żółta, pomarań- 
czowa, czerwona, jasnozielona, ciemnozielona, fljoletowa(!). 

Dobrowolski ^) : Niebieska, zielona, czerwona. 

Na załączonej tablicy I przedstawiłem wypadki pomia- 
rów dokonanych wyż opisanćmi sposobami na oku prawom 
20 osób,, badanych przy odległości akomodacyjnśj = 200 ctm* 

III. Bieg tych granic na siatkówce nie jest regularny. 
Charakterystyczną jest jednak rzeczą, iż granice te dla 
barw wszystkich najdalój sięgają w przynosow6j części sia- 
tkówki^ szczuplejsze są w dolnej części tćjże, obszerniejsze 
w górnój. Nie wiem czy wolno mi na podstawie dotych- 
czasowych wypadków przypuszczać, źe są to koła współ- 
środkowe, odstępy zaś w tśj mierze wynikają prawdopodo- 
bnie z przeszkód stawianych przez otoczenie oka, jako to 
przez nos, łuki czołowe i powieki ; tudzież z niedostatecznej 
może liczby pomiarów we wszystkich południkach siatków- 
ki, których dotychczas najwięcśj mogłem dostarczyć z 24ech. 

Być może, że późniejsze badania okażą, iż sąto linije 
tśj samńj co siatkówka krzywizny. 

IV. Do doświadczeń, jak to powyżej wspomniałem, 
używałem tabliczek barwnych wielkości 1 ctm. D ; używając 
jednak tabliczek o innych rozmiarach,^ mogłem się prze- 
konać, iż od ich wielkości zależą też granice w jakich od- 
powiednia barwa daje się czuć na siatkówce. Aczkolwiek 
jednak powiedzieć to można, że w ogólności granice te roz- 
szerzały się w miarę wielkości przedmiotu barwnego, to 
przecież ściślejszy w tej mierze stosunek wykazać się nie dał. 
Podobne usiłowanie Auberta miało także rezultat ujemny. 

W tablicy załączonej każda cyfra jest średnią z 35 
doświadczeń, to jest pięciokrotnego u każdej z 7 osób od- 
czytania granic na podziatce. 



*) Landolt und Snellbn : Die Functionsprufungen des Auges 
w III tomie, p. 69. Grafe u. Saemsich Augenheilkunde, 
*) Dobrowolski /. (?., p. 467. 



218 



DRND. JUSTYN KARLINSKl. 



Tablica II. 

Barwa czerwona. 



Oko prawe 



AR =300 ctm. 



Południk 


2 ctm. Q 


1-5 ctm. n 


1 ctm. n 


0-5 ctm. D 





16«25' 


16*11' 


15*57' 


13*56' 


16 


15 W 


14*21' 


14* 2' 


13*56' 


30 


15«57' 


14*21' 


14* 2' 


13*48' 


45 


14«25' 


14*21' 


13*56' 


13*17' 


60 


14»25' 


14* 2' • 


13*48' 


13*17' 


75 


14«21' 


14* 2' 


13*48' 


13*17' 


90 


14*21' 


13*56' 


13*48' 


13*13' 


105 


14« 2' 


13*56' 


13*41' 


12*51' 


120 


14* 2' 


13*48' 


13*17' 


12*51' 


135 


U* 2' 


13*41' 


13*13' 


12*44' 


150 


13*48' 


13*41' 


12*51' 


12*22' 


165 


13*48' 


13*34' 


12*51' 


12*22' 


180 


13*^1' 


13*17' 


12*44' 


11*59' 


195 


1-3*34' 


13*13' 


12*22' 


11*30' 


210 


13*17' 


12*51' 


11*69' 


11*30' 


225 


13*13' 


12*44' 


11*59' 


10*28' 


240 


13*10' 


12*22' 


11*30' 


10*28' 


255 


12*58' 


12*16' 


10*28' 


ion7' 


270 


12*51' 


12*16' 


10*17' 


10* 6' 


285 


13*34' 


12*22' 


10*28' 


10*17' 


300 


13*48' 


13*13' 


10*41' 


10*28' 


315 


14* 2' 


13*48' 


10*41' 


10*41' 


330 


14*21' 


13*48' 


12*51' 


12*28' 


345 


14*25' 


14*21' 


14* 2' 


12*51' 



V. Im do dalszego punktu oko się stosowało tem eia- 
śniejsze były granice czucia danój barwy na siatkówce. 

Wszakże i tu z cyfr otrzymanycłi nie podobna było 
wykazać ściślejszego związku między odległością przed- 
miotu barwnego a zakresem sprawionego czucia *). 



^) Piszący s])odziówa się jednak, że przy dalszych badaniach 
w tym kierunku, tak przy użyciu baiVików jak i barw* 
widmowych i przy uwzględnieniu większej liczby pośrednich 
odległości do których ma się oko stosować, będzie mógł 
wkrótce orzec w tój mierze coś więcej stanowczego. 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O ACHROMATOPSYI. 



213 



Na załączonych tablicach (III i IV) zestawiłem cyfry 
odpowiadające punktom granicznym na poszczególnych po- 
łudnikach siatkówki; przy rozmaitej odległości akomoda- 
cyjnśj. Każda z załączonych cyfr jest średnią ze 100 dc świad- 
czeń, to jest z wiadomych 5-ciokrotnych prób na 20 osobach. 

Pewna niezgodność zachodząca między cyframi tablicy 
III (oko prawe) i IV (oko lewe) pochodzi ztąd, iż porządek 
południków siatkówki zatrzymałem ten sam, chcąc zaś ta- 
blice te z sobą porównywać, należy zwracać uwagę na je- 
dnoimienne części siatkówki. Średnie cyfry odpowiadające 
średnim granicom na południkach zostają mniój więcej te 
same dla obu oczu. Dołączony narys (obacz fig. 4)służyć ma do 
lepszego uzmysłowienia tego stopniowego rozszerzania się 
granic przy zmienianiu odległości, do którćj oko sięakomoduje. 

Tablica tli. 

Oko prawe. Barwa czerwona. 





2 


. 


11 J 


..B 


•'1 


11 a 


wŚ 


■ iia . 


1 


g-3 


«5 


«^ 


rt ^ 


M"' 


tó« 


tó^ 


M« 


^1 


<s 


<s 




^8 


^g 


<B 








wewnę- 


16»11' 


16*58' 


21*13' 


23*20' 


41*17' 


55* 


63* 1' 


15 


trzna 


15W 


16*31' 


19*31' 


23* 8' 


40*;50' 


54*33' 


63* r 


30 




15«32' 


16*25' 


18*26' 


23* 3' 


39*52' 


52*29' 


63* 1' 


45 




15»28' 


15*54' 


17*44' 


22*53' 


39*12' 


62*15' 


63* 1' 


60 




14»46' 


15*30' 


17*41' 


22*53' 


38*43' 


52* 


62*10' 


75 




14"46' 


15*28' 


17*37' 


22*40' 


38*12' 


52* 


62*10' 


90 


górna 


14« 2' 


15*23' 


16*39' 


22*40' 


38* 3' 


51*34' 


62*10' 


105 




13»48' 


15*12' 


16*35' 


22*35' 


37*33' 


61«19' 


61*32' 


120 




13»17' 


15* 8' 


16*32' 


22*13' 


37* 2' 


50*52' 


61*15' 


135 




isns' 


14*69' 


16*20' 


22* 8' 


36*43' 


50*52' 


61*15' 


150 




12*58' 


14*45' 


16*20' 


22* 8' 


36*11' 


49*53' 


61*15' 


165 




12»51' 


14*28' 


16*20' 


21*51' 


36*11' 


49*39' 


61*15' 


180 


zewnę- 


12°22' 


14*28' 


16*16' 


21*51' 


36*52' 


48*42' 


61*15' 


195 


trzna 


11059' 


13*51' 


16*11' 


21*39' 


35*32' 


46*43' 


59* 8' 


210 




11»30' 


13*44' 


16*11' 


21*39' 


35*32' 


46*12' 


590 8' 


225 




10»48' 


18*20' 


16* 3' 


21* 6' 


35*22' 


45*43' 


59* 8' 


240 




10«28' 


13* 8' 


15*57' 


20'»49' 


34*22' 


45*13' 


58*12' 


255 




10^7' 


13* 


15*64' 


20* 9' 


33* 8' 


44*27' 


58*12' 


270 


dolna 


10«28' 


12*20' 


15*45' 


19*59' 


30*16' 


42*54' 


58*12' 


285 




10041' 


13* 8' 


15*38' 


19*52' 


33*41' 


42*57' 


68*12' 


300 




10»49' 


14*19' 


16*35' 


21* 1' 


35*52' 


47*28' 


59* 8' 


315 




12*44' 


15*12' 


1G«54' 


22* 8' 


35*52' 


51*5' 


61*15' 


330 




12-51' 


15*28' 


17*37' 


22*40' 


39* 1' 


52* 


62*10' 


345 




13*43' 


15*42' 


17*48' 


22*53' 


40*20' 


52*15' 


63*1' 



2H 



DBND. JUSTYN KARŁINSKI. 



Tablica IV. 





Oko lewe. 






Barwa czerwona. 


*3 


sl 


'l| 


11 J 


a 


i\B 


II a 


P3« 


II J 


1 


ą 

-i 


<1g 








«« 
^S 


% 





zewnę- 


12» 1' 


13*44' 


16* 3' 


21* 6' 


35*41' 


45*54' 


59*44' 


15 


trzna 


12n6' 


13*55' 


16* 3' 


21*16' 


35*52' 


49*28' 


61*32' 


30 




12»35' 


14*21' 


16* 3' 


21*45' 


36* 


49«39' 


61*32' 


45 




12*44' 


14*24' 


16*3' 


21*45' 


36* 


49*42' 


61*51' 


60 




12«54' 


14*28' 


16*11' 


21*51' 


36*32' 


51*34' 


61*26' 


75 




12«58' 


14*45' 


16«39' 


22*13' 


36*43' 


51*54' 


61*26' 


90 


górna 


13nO' 


14*55' 


16*39' 


22*13' 


37* 2' 


52* 


61*26' 


105 




13«15' 


14*55' 


16*39' 


22*20' 


37*i2' 


52* 


61*26' 


120 




14«24' 


15*24' 


16*39' 


22*30' 


38*43' 


52*8' 


62*44' 


135 




14«34' 


15«24' 


17*22' 


22*35' 


38*43' 


52*15' 


62*44' 


150 




14*41' 


15*33' 


17*22' 


22*35' 


38*43' 


54*19' 


65*44' 


165 




15*25' 


16*16' 


17*22' 


22*13' 


39*12' 


54*33' 


63* 1' 


180 


wewnę- 


16*25' 


16*51' 


21*37' 


22*13' 


41*12' 


55* 


63* 1' 


195 


trzna 


15*21' 


16*51' 


17*22' 


22*13' 


38* 3' 


54*19' 


63* 1' 


210 




14*34' 


15*54' 


17*22' 


22*35' 


37* 2' 


52* 


62*44' 


225 




13*22' 


15*42' 


16*39' 


22*35' 


36*11' 


49*39' 


62*26' 


240 




13*13' 


15*24' 


16*39' 


22*35' 


36* 


49*39' 


61*51' 


255 




12*44' 


15*24' 


16* 3' 


22*13' 


36* 


49*39' 


61*51' 


270 


dolna 


12*16' 


14*38' 


16*3' 


22*13' 


35*32' 


47*42' 


61*32' 


285 




12* 6' 


14*24' 


15*57' 


21*45' 


35*32' 


47*42' 


61*32' 


300 




11*59' 


13*68' 


15*57' 


20* 9' 


35*22' 


47*34' 


61*15' 


315 




11*59' 


13*44' 


15o57' 


20* 4' 


35* 3' 


47*31' 


69*44' 


330 




11*40' 


13*32' 


15*45- 


19*59' 


34*56' 


45*43' 


59*44' 


345 




11*30' 


13*20' 


15*45' 


19*26' 


34*56' 


43*19' 


58*12' 



Różnice jakie zachodzą między granicami czucia od- 
powiedniego pewnćj barwie w miarę odległości akomoda- 
cyjnś], nie pochodzą z przesuwania punktu węzłowego. 
Jakoż prosty rachunek przekonać może, że różnica między 

sin (P— «) = 4i sin«' * ^in (P— a) = -g;g sina lub wreszcie 

sin(P— a) = ^ sina, nigdy tak wielką nie będzie, jak 

różnice wykazane przy stosowaniu oka do odległości 300 
lub 20 ctm., choćbyśmy nawet zamiast doliczonych prze- 




'^•fs^r-^ciSKf^j^wąip^ WfiiilJ"'^' 



PRZYCZYNEK DO NAUKI O ACHROMATOPSYI. 



215 



zemnie do każdśj odległości 7*1 mm.; brali 7*3 lab 6% to 
jest granice, po jakie punkt węzłowy przy stosowaniu oka 
wdał i pobliże, zmienia położenie względem szczytu rogówki. 
yi. Z doświadczeń jakie na oku własnćm robiłem, 
wynika^ zgodnie z doświadczeniem Baehlmanna, że po za- 
puszczeniu atropinu rozszćrza się zakres czucia barwy. Na 
tablicy Ytćj przedstawiam odnoszące się do tego wypadki 
z barwą czerwoną i fijoletową. 



Tablica V. 

Oko prawe. 

Barwa czerwona. Barwa fijoletową. 



AR = 30 ctm. 



Południk 


E 


At 


E 


At 





54»33' 


56* 6'. 


71*41' 


72*47' 


15 


52«»29' 


54* 6' 


70*59' 


72*18' 


ao 


52«29' 


54* 6' 


70* 7' 


71*18' 


45 


52*^15' 


52*29' 


70* T 


71* 8' 


60 


52n5' 


52*29' 


69*15' 


70*18' 


75 


52* 


52*29' 


68*55' 


70* 8' 


90 


5P34' 


52* 


68*34' 


70* 8' 


105 


51«19' 


52* 


68* 1' 


69*15' 


120 


5P 5' 


52* 


68* 1' 


68*55' 


135 


50«52' 


61*34' 


67*19' 


68*34' 


150 


49«53' 


51*34' 


66*12' 


68* 1' 


165 


49»53' 


51*19' 


66*22' 


67*40' 


180 


. 49«39' 


51*19' 


66* 2' 


67*19' . 


195 


48»42' 


51* 5' 


64*41' 


66*12' 


210 


48«42' 


49*f>3' 


61*33' 


66* 2' 


225 


46*43' 


49*53' 


59* 6' 


65*50' 


240 


46«12' 


48*42' 


57*88' 


65*39' 


255 


44*27' 


48*42' 


56*30' 


64*49' 


270 


, 42*57' 


46*12' 


56* 6' 


64*41' 


285 


44*27' 


46*43' 


57*38' 


65*39' 


300 


46*12' 


48*42' 


58*41' 


66*12' 


315 


48*42' 


49*53' 


59* 6' 


67*40' 


330 


49*53' 


50*52' 


61*33' 


70*18' 


345 


51*34' 


54* 6' 


67*19' 


71*^8' 



216 



DRND JUSTYN KARLI NSKT. 



VIL Oprócz osób o prawidlowśj sile wzroku badałem 
tylko jednego krótkowidza (kol. K.... M. 1 '4^). w tyra razie 
znalazłem granice obszśrniejsze niż przy wzroku prawidło- 
wym, jftk się to pokazuje z załączonnj tu tablicy VItej. 



Oko prawe. 



Tablica VI. 



Barwa czerwona. 



Oko lewe. 
AR=30 ctm. 



Południk 


Część 
siatkówki 


E 


M V„ 


Część 
siatkówki ' 


£ 


M%o 





wewnętrzna 


64»33' 


56* 6' 


zewnętrzna 


46*43' 


47*42' 


15 




52«29' 


54*33' 




49*28' 


50*52' 


30 




52<^9' 


54*33' 




49*39' 


50*52' 


45 




52n5' 


54* 6' 




49*42' 


51*5' 


60 




52n5' 


54* 6' 




51*34' 


51*54' 


75 




52« 


52*29' 




51*34' 


51*54' 


90 


górna 


51«34' 


62*29' 


górna 


52* 


52*15' 


105 




5in9' 


52*15' 




52* 


52*15' 


120 




51«5' 


52* 




52* 8' 


52*29' 


135 




50»52' 


51*54' 




52*15' 


52*29' 


160 




49«53' 


51*34' 




54*19' 


54*33' 


165 




49«63' 


51*19' 




54*33' 


56^^ 6' 


180 


zewnętrzna 


49*39' 


51* 5' 


wewnętrzna 


55* 


56*20' 


195 




48«42' 


51* 5' 




54*19' 


54*33' 


210 




48»42' 


50*52' 




52* 


52*29' 


225 




46«43' 


50*34' 




49*39' 


50*52' 


240 




46*12' 


49*39' 




49*39' 


50*52' 


255 




44*27' 


47*42' 




49*39' 


61*5' 


270 


dolna 


42*57' 


45*43' 


dolna 


47-34' 


51* 5' 


285 




44*J7' 


47*31' 




47*42' 


51*19' 


300 




46*12' 


49*39' 




47*31' 


51*54' 


316 




48*42' 


49*39' 




45*43' 


51*34' 


330 




49*53' 


50*52' 




45*43' 


50"52' 


345 




51*34' 


52*15' 




46*12' 


49*53' 



Kończąc uważam za obowiązek złożyć serdeczną po. 
dziękę Prof. Drowi Piotrowskiemu, za życzliwe popieranie 
t6j pracy i użyczenie środków ku jćj wykończeniu, oraz 
Doc. Drowi L. Birkenmayerowi za łaskawą pomoc w części 
teoretycznej. 



Pisałem w Grudniu 1883 r. 



|— r-- 



RozptiSpfawozd.¥ydiIAkaiIImiej.¥ Krakowie. Tora XL 

Tigl 




3oo "^. 



Tab.m 




liit.»ial ItSalba-wKrilcowie. 



r 






Ot>jaś|i.i<e^ie fig*uir. 



jFig. ,1. Przyrząd użyty przezemnie do badania zachowania 
się granic czucia siatkówki na barwy przy rozraaitćj odległości, 
do którój oko stosuje się. 

Fig. 2. Geometryczny rysunek ułatwiający zrozumienie za- 
miany jednostek długości odczytanych na podziałce listwy na 
jednostki kątowe na południkach siatkówki. 

Fig. 3. Schematyczny rys zachowania się granic odpowia- 
dających poszczególnyip barwoip względem siebie. AR = 200 ctm. 

1) barwa fijoletowa, 2) barwa niebieska, 

3) barwa żółta, 4) barwa zielona, 

5) barwa pomarańczowa, 6) barwa czerwona. 

Fig. 4. Schematyczny rys zachowania się granic wrażliwości 
na b|irwę czerwoną przy rozmaitój odległością do którój oko 
akomoduje. 

1) odpowiada AR =300 



»ctm. 



2) 


» 


n 


„ =200 


3) 


n 


n 


„ =160 


4) 


n 


7) 


« =100 


6) 


n 


w 


n = 50 


6) 


n 


1* 


» = 30 


7) 


» 


9» 


« = 20 






-X-(Xlft*fcXH( 



Wydz. aiateiii.-prz7r. T. XI, 



28 



TEORYJA 
OHCBŁdiiozisro-FizTrozisrA. 

na podstawie przyciągania się i ruchu wirowego niedziałek. 

Przez 
Dra Emila Czyrkiańseiego. 



Piśrwsze zarysy teoryi mojej ogłosiłem w roku 1862 
w byłem Towarzystwie Naukowóm krakowskim. Od tego 
czasu coraz więcśj udoskonaloną i rozwiniętą, ogłaszałem 
ją w różnych broszurach po polsku jakoteż po niemiecku. 
W roku 1876 wyszła ona w Sprawozdaniach Akademii 
[Jmiejętności p.t.^, Teoryja mechaniczno chemiczna 
oparta na ruchach wirowych niedziałek". Wni- 
niejszśj rozprawie jest ona nietylko znacznie więcśj rozwi- 
niętą, ale głównie zastosowaną do tłómaczeń zjawisk fizy- 
cznych i dla tego nazwałem ją „Teoryją chemiczno- 
f izyczną". O ile ona zawiśra w sobie rzeczywistą prawdę 
i zgadza się z faktami znanómi tak w chemii, jakotćż 
w fizyce, pozostawiam to do ocenienia znawcom. 

Chcąc przedstawić czytelnikom teoryję niniejszą jako 
jedne całość, w którćj wysnuwa się systematycznie jedno 
zdanie z drugiego, byłem znaglony w niniejszśj rozprawie 
powtórzyć niektóre ustępy z rozprawy »Teoryja mecha- 
niczno-chemiczna z roku 1876; przez co teoryja moja 
staje się całością więcćj zrozumiałą i przeźroczystszą, niż 



ppiJfpw^.^Jtfiliąii ^ 



TEOkYJA CHEMICZNO - FIZYCZNA. 



219 



by to być mogło przy użycia mnóstwa odsyłaczy i spro- 
stowań. 



Zadaniem teoryi mojśj jest wyjaśniać zjawiska ma- 
teryi napotykane w przyrodzie z jednego założenia ogól- 
nego. Aby temu zadaniu odpowiedzieć potrzeba nam prze- 
dewszystkióm wiedzieć^ co to jest materyja, z którą zaj- 
mować się mamy; i co sprawia w nićj różne objawy? 

Materyją nazywam zgodnie ze wszystkiemi bada- 
czami przyrody tO; co zajmuje przestrzeń. Ciało jest mate- 
ryją odgraniczoną. 

Siłą nazywam działanie czyli własność materyi^ za 
pomocą czego materyją się objawia. 

Jeżeli siła jest własnością materyi; więc materyją nie 
może zależeć od własności czyli siły; tylko własność zależeć 
musi od materyi; napotykając zatćm zmianę we własno- 
ściach materyi; wnosić z tego musimy, że w materyi zajść 
musiała jakaś zmiana. Następnie, jeżeli siła jest tylko wła- 
snością materyi, więc w oddaleniu działać nie może, tylko 
przy zetknięciu się pośrednićm lub bezpośredniśm, gdyż 
własność po za materyją, jako niemająca dla siebie bytu 
odrębnego istnieć nie może. 

Chemicy rozbierając rozliczne ciała, znajdujące się 
w przyrodzie, przyszli nareszcie do 66 ciał, których dalćj 
na ciała różnorodne rozłożyć nie umieją. Te tak zwane 
pierwiastki chemiczne składają się, podobnie jak wszystkie 
ciała, z drobin. Drobiny są to najmniejsze cząstki ciał, które 
jako takie w stanie wolnym istnieją i w pewn6m oddalenia 
z sobą połączone, dają większą lub mniejszą ilość ciała 
pewnego. Drobiny piśrwiastków składają się znowu z ro- 
dniów t. j. z najmniejszych cząstek, które w połączeniach 
chemicznych występują, a więc są cząstkami drobin. Tak n. p. 
drobina tlenu (Oj składa się z dwóch rodni tlenu, ozonu 



^ 



120 DR. EMIL CZTRNIAKSKI. 

(Og) Z trzech, fosforu w stanie gazu (P^) z cztśrech, gdy 
zDowu drobina kadma (Gd) w stanie gaza ma ted' sam' 
ciężar drobinowy, co i rodnioWy. 

Zastanówmy się teraz nad pierwiastkami cbemicznćmi, 
czyli uważać ich maihy za ciałii już bezwzględnie chemi- 
cznie niepodzielne? Niektóre f^iśrwi^astki zołieniaj^i sVfó 
własności i występują w kilku od'mianach, ja'^ n p. Ń^', 
fosfor, węgiel i t. d. Jeżeli one własności swe źmUńiś^Ą^ 
więc w nich nastąpić musiała jakaś znliana. Ta zdJia^n^, 
jak wiemy, na tóm polega, że w różnych stosunkach łączyć 
się mogą z sobą ich rodnie i tworzyć ciała ż orftóienńśnif 
własnościami. Tak n. p. tlen (0^) zamienić się może ^oźfon 
(Oa); podobnie powstać mogą i^óżńe orfmiany fosfotrf t. j. 
fosfor wystąpić może z różnśnif własnościami, wedfłti^ tegfo; 
w jakiśj ilości rodnie jego i w jaki sposób są W drohinie 
z sobą połączone. 

Jednak nietylko drobiny ćtał okasf^waó mogą odmleiiti^' 
własilości, aló także ich rodnie. Rodzeń* ń\ p. fosfoi^u m^ raźf 
własność łączenia się z trżeina rodniatml jedtfoatoino^ćriii, 
w innych zaś okolicznościach ź pięcioma rodniami jetfńó- 
atomowómi. W połączeniu bowiem PClg ^ystępirje ot jiko 
rodzeń trójatom owy, w PCl^, POCłg, jś.ko i^odźień pi^tfoató- 
mowy. Ponieważ rodnie fosforu* w połączeniach wtóśuo^ćl 
swe zmieniają, a ta zmiana, jak to już wiemy, tylko na 
zmianie materyi w pojedynczych rodniach fosforu polegać' 
może; zmiana zaś w rodniu fosforu wtedy tylljó jest mór- 
żliwą, gdy składa się on z cząsteczek, które grupując śic 
inaczśj, tworzą rodnie fosforu z ińnemi Własnościami; ro- 
dnie więc fosforu, występujące z różną afómoWością, ńńki^ 
być ciałańii zfożonemi. Tak samtf doWieść ińożiik, że ^odńi^ 
azotu, węgla, siarki i t. d., muszą być tiikże ch^rticinfźf źłó- 
żónćmi, chociaż ich chemicy do tego ćżafsti ń'a ćidtł^ r^ińH- 
rodne rozłożyć nie zdołali. 



WWSP™ . '*'■' -5^7^ ' ■'"•' I--- . ' ...... . - : ^-^ A-- .- •■ ' .': ' l'^/':^ 



TEORYJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 221 

Tyiń s^osubem dowiedliśmy, pomijając rozumowania 
innych liczonych' dc tego sameigo wiiiosku prowad^^će, iż 
piśrwislstkt chemfczne ńiuszą' być ciałami złożoiletol. Niie 
wchodząc nU* teraz w to, jakiego rz^du są te połączenia, 
przy^uśótoy, że są' one dTa' nas niepewnego, t. j. wtego rzędtf, 
któro ^rzy dsllśzym rozbiorze chemicznym, wprawdzie dla 
nas tylko W nlyśli, wydać muszą w końcu połączenia i^go 
rzędu. Poł^ączenia te fgo ^zędu składać się muszą ż d'fobin, 
które ^bdóbńie jak drobiny wszystkich nam znanych' piśr- 
Wi^Żstków za^^^^ićraić będą w składzie swym rodnie', jednak 
juz więećj chemiczrlie i mechanicznie niepodzielne; zwatie 
przez ńAś niedziałkami (Utatońie), — Oiał pićrwsz^^o' rzędtf 
może być kilka lub tylko jedno, co dla nas jest na teraz 
rzeczą cafłkiem obojętną. Nied^ialki otrzymane z fóźnych 
ciał pićt\^szego rzędu mogłyby być pomiędzy so\Ą rbiiiO' 
rodiićftit lub jednorodńemL Przypuszczamy jednalfc, 'iM 
wszystkie' są co do jakości jetfnakie; gdyż za jtedti^śdą 
materyf tkifi naszal ptzemaWia' wiedza^ 

Ponieważ niedziałki' wynikfy riam z ostatecznego już 
rozkładu flzyczno-chetfiicznegó ciał znanych; mtószą więc 
hyc czystkami tafcźi materyjalnemi mającemi Własnt)śd 
łąćźteńiat si^ napowWt i śt)b4 tak ch^tniczńte, jako f6ż fizy 
czńfe, i pod! Względem łączenia si^ chemicznego muszą jB^ 
dnako'wo sfię zachowywać i do tśj saŁmej kategoryi należeć 
ćó^ i rodniśf. • 

Niedziałki nti^i^ ńiufeżą' być We zwiąźkalch z* pt:)Tnóć4 
j^kićj- Własności w połączeniu z sobą utrzyrtfywanćtó. "Wfe- 
sńość czyli siła, liioćą' której óbjaWia się w ogófcó^ścl ńie- 
dżkłta W połączeniach, mifsi być ta^ jak i ona sfa:łąv nie- 
zmienną, stariAwfąćą istnienie niedziałki, bez któf 6j i^ jaiko' 
tikA isttrfećby nfe* Aiógla. Grfy w ńlfedziałce, jalkó' cząstce 
bezwzględnie jednorodnej niepodzieli^ej, nic zmienić się juz 
nie może, nie może więc własność jej, czyli siła ulegać 
zmianie, własność bowieiff zależy od mate^ryi, Ale ni6 ma- 



222 DR. EMIL CZYRNIAŃSKI. 

teryja od własności. Nazwijmy wtasDośó czyli sitę nie- 
działki A^ więc niedziałka tą własnością A zawsze i wszę- 
dzie pojawiać się musi i to tak, że gdyby działanie j6j 
w kilku objawach występywało, suma tego działania będzie 
zawsze odpowiadać sile A. Niedziałki jednak nasze, jako 
wynikłe z podziała chemiczno-mechanicznego znanych nam 
ciał, muszą napowrót mieć własności łączenia się ze sobą 
tak chemicznie, jako tóż mechanicznie. Jeżeli więc objaw 
łączenia się chemicznego nazwiemy a, objaw zaś łączenia 
się mechanicznego p, więc dwa te objawy muszą być za- 
wsze równe sile niedziałki A; >I = a + p to jest, gdy jeden 
objaw słabnie, wzmagać się musi w tym samym stosunku 
drugi. 

Objaw łączenia się fizycznego polega, jak to dokładnie 
wiemy na przyciąganiu, — bez przyciągania bowiem nie zna- 
my materyi. Objaw zaś łączenia się z sobą chemicznie po- 
lega na działaniu nieznanćm przed ogłoszeniem mój teoryi, 
okrćślonćm nazwą tylko powinowactwa chemicznego. 

Zastanówmy się teraz na czóm powinowactwo chemi- 
czne polegaćby mogło. Na samśm przyciąganiu się cząstek 
polegać nie może, gdyż to daje nam połączenia mechani- 
czne, które od chemicznych w istocie rzeczy są różne; me- 
chanicznie bowiem łączą się ciała w dowolnych ilościach 
za pomocą siły przyciągającej, gdy chemicznie w pewnych 
i niezmiennych stosunkach. Ja piórwszy wypowiedziałem 
jeszcze w roku 1862 zdanie, że powinowactwo chemiczne 
polega na ruchu wirowym niedziałek, jako tóż rodniów 
i nazwałem ten ruch wirowy, jako należący do istnienia 
niedziałek i rodniów ruchem chemicznym'). Fr. Mohr 
wystąpił w roku 1869 także ze zdaniem: że powinowactwo 
chemiczne tylko na właściwym mchu atomów polegać może, 



^) Obacz rozprawę „Teoryja mechaniczno-chemiczna oparta na 
ruchach wirowych niedziałek" Tom II Rozpraw i Sprawo- 
zdań Wydz. mat.-przyr. Akademii Umiejętności. 




TEORYJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 223 

którego jednak dokładnie nie okrćślit ^). Ruchem drgającym 
być on nie może, t. 1. niedziałki nie mogą mieć ruchu po- 
stepowego, a następnie wstecznego, jak tego domyśla się 
Kekulż (Anndlen der Chemić Aud Fharmaciey 1862, p. 86), 
gdyż cząstka materyjalna niepodzielna, nie może poruszać 
się sama z siebie w odwrotnych kierunkach, nie może mieć 
dwóch przeciwnych własności, będących objawem jednoro- 
dnej niepodzielnój cząstki, a o sprężystości niedziałek i ich 
odbijaniu się wzajemnóm, z natury rzeczy mowy być nie 
może. Niedziałki nasze nie mogą mieć także własności od- 
pychającej, gdyż wtedy siła działaćby musiała w przestrzeni, 
a więc w oddaleniu od materyi — musiałaby mieć istnienie 
dla siebie, co nió zgadza się z pojęciem o materyi i sile. 

Wykluczywszy więc wszystkie inne ruchy, którómi 
cząstka materyjalna bezwzględnie niepodzielna objawiać by 
się mogła, przyznaliśmy niedziałkom naszym własności 
przyciągania się wzajemnego i ruchu wirowego. Wła- 
sności tych niedziałki nigdy pozbyć się nie mogą, nawet 
w połączeniach, gdyż są one ich charakterami, — należą wła- 
śnie do ich istnienia. I tak jak przyciąganie niedziałek, 
jako tóż wszystkich ciał nie może być zniszczonóm, choć 
zresztą różnie według pewnych okoliczności objawiać się 
może; tak samo rzecz się ma i z ruchem wirowym naszych 
niedziałek. Działania obce mogą wstrzymać niedziałkę 
w ruchu wirowym, lecz po ustąpieniu tego działania, musi 
ona napowrót wirować swą wrodzoną własnością, bez której 
tak, jak bez przyciągania istnieć nie może. Właściwie więc 
dążność do ruchu wirowego nie może być w niedziałkach 
zniszczoną, zależy jednak od przyciągania jako własności 
dopełniczćj. 

Niedziałki (TJratome) zatóm są to najdrobniej- 
sze, ostateczne, chemiczne cząstki wszystkich 



^) Allgemeine Theorie der Bewegung und Kraft, 1869, p. 20* 



pr,z7c^,ąg^a.pieiłii.rii,chem wirowy^n, ^tór.eto.dzifi- 
lftn,i,a,^pe.ł,niają się ^pa wzajem. 

^yjigirpdami ściśle naubowómi; wysputómi bes^p^ąrąd^io 
^e zn9fifQ]i nam właspo^ci ciał, przysizliśmy naradźcie dp 
ROJCcip' ,piec(ziałftk, któi:p stanowią już cząstki przedś^wj^^- 
tpwe i Jitórycb z natury .rzeczy z nicząp, jąk ,tylko z cp- 
dniami ,pnanycb nam ciał, porównać nie mo^epay ; włąściyie 
bowieip ąą one rodniami, tylko już więcśj bezwzględnie nie- 
podzielnymi. Z tych niedziałek wysnuć mamy n^powrót 
ąwi^-t ^r;ceczy wisty, istniejący, zgodny ze wszyątkiśmi j^go 
objawąijiii. 



Aby z niedziałek można wyprowadzić prawa dla rodniów 
ciał znanych, zastanówmy się nad naszemi niedziatkami 
równie z osobna, jak i nad wzajemnćm ich na siebie dzia- 
łaniem, bez względu na to, czy one kiedykolwiek w tym 
stanie istniały lub nie ^). 

Jeżeli wystawimy sobie niedziałki z osobna w prze- 
strzeni bez wpływu jednśj na drugą, natenczas wszystkie, 
z osobna pomyślane, wirować muszą w jednym kierunku, 
z jednaką chyżością, gdyż wszystkie jako jednorodne mają 
jednaką siłę, stanowiącą ićh jestestwo i wtedy A=a, t. j. 
cała siła stanowiąca niedziałkę objawiać się będzie ruchem 
wirowym. 

Jeżeli zaś wyobrazimy sobie niedziałki działające na 
siebie wzajemnie ^), natenczas siła ich przedstawi się nam 



') O niedziałkach ze stanowiska badacza przyrody, to tylko 
powiedzieć mogliśmy, co się wysnuć dało ze sposobu ich 
otrzymywania, jako tćż z pojęcia materyi , i siły; leęz zkąd 
się one wzięły, o tćm wiedzieć nic nie możemy, nie mając 
do tego naukowych wskazówek. 

*) Wprawdzie niedziałki nasze, jak to już wiemy, nie mogą 
i^ame przez się jako cząstki materyjalne na siebie działać 



^j|iii^ k ^lij 'jaąw -^ y^nTrr^"^ y. j*^ ^^t -/:t -t* »* '^' j*? *» ^ 



TEORYJA CHEMICZNO - FIZYCZNA. 225 

działającą w dwóch kierunkach; na zewnątrz przez przy- 
ciąganiC; na wewnątrz ruchem wirowym, które to działa- 
nia, jak już wiemy, nawzajem się do^iełniają. Ponieważ siła 
niedziałki działając więcój w jednym kierunku, w kierunku 
innym działać musi stabiój (A = a + 3); chyźośó więc ruchu 
wirowego niedziałek zmniejszać się będzie tem bardzićj, im 
więcćj zbliżać się one będą do siebie, gdyż w tym przypadku 
działanie na zewnątrz, czyli przyciąganie coraz się zwiększa. 

Zbadajmy teraz, jakie skutki powstać muszą, jeżeli 
niedziałki pojedyncze zbliżać się będą do siebie. 

a) Jaki byłby wypadek, gdyby dwie tylko niedziałki 
działały na siebie bez obcych wpływów? 

Dwie takie niedziałki przyciągając się coraz więcćj 
w miarę przybliżania się ku sobie^ zmniejszać muszą swe 
ruchy wirowe coraz bardziśj ; gdy zaś zbliżenie nastąpi 
o tyle, że znajdą się już w zakresie sił swoich wirowych, 
działających w kierunku sobie przeciwnym, t. j. w chwili 
zetknięcia się, zrównoważą się ich działania wirowe; przez 
co utraciwszy nawzajem ruch wirowy chemiczny, pozostają 
w pewnćm napięciu tegoż ruchu obok siebie, tworząc dro- 
binę, mającą już inne własności, niż niedziałki, z których 

powstała. 

^ g; = oo 

Indywidualność (osobniczość) tych dwóch niedziałek, 

jak widzimy, nie znika w połączeniu; gdyż znajdują się 

one tamże pojedynczo z całą swoją siłą pićrwotną A, która 

stanowi ich jestestwo; objaw tylko zmienił się w skutek 



w oddalenia; one musiały zetknąć się z sobą bezpośrednio, 
gdyż inaczćj z sobą chemicznie po łączy ćby się nie mogły. 
Gdy jednak z nich wyprowadzić mamy prawa dla rodniów 
znanych njjm ciał, które pod względem łączenia się che- 
micznego należą do tćj samćj kategoryi, co i niedziałki, 
rodnie zaś naszych pierwiastków, z przyczyn późnićj po- 
danych nawet w oddaleniu na siebie pośrednio działać mogą 
i działają; przyjmiyemy więc, jak gdyby niedziałki nasze 
w oddalenia na siebie działały. 
Wyds. matem.-pfzyr. T. XL 29 



VTj- 



22G DB. EMIL CZTBNIAŃSKI 



działania sil na siebie. Gdyby jednak nied^Jatki z powoda 
jakiegoś działania oddaliły się od siebie^ natenczas tak 
samo i z tąż samą chyźością wirowałyby, jak piórwotnie, 
t. j. przed połączeniem się z sobą, gdyż dążność do racha 
wirowego należy do ich istnienia. 

Przy połączenia się więc dwóch niedziałek, objaw ich 
rucha wirowego, jako w przeciwnym kierunku na siebiD 
działający, niknie przez równoważenie się sił, które je wy- 
wołały, zamieniwszy się w napięcie; działanie zaś na ze- 
wnątrz, czyli przyciąganie się niedziałek, sumuje się w po- 
łączeniu. Połączenie powstałe w sposób powyższy z dwóch 
niedziałek, nie będzie już mieć ruchu wirowego chemi- 
cznego, będzie cząstką fizyczną ciała pewnego i zowie się 
drobiną (molekułom). 

Drobiny sąto najmniejsze cząstki fizyczne 
ciał, nie mające już ruchu chemicznego czyli 
własnego, tylko siłę przyciągającą, jako własność wro- 
dzoną, która w każdćj drobinie (w ogólności mówiąc) musi 
być zawsze stałą i niezmienną, gdyż niedziałka nawet 
w połączeniach swej własności wrodzonój nigdy utrącić nie 
może. A musi być zawsze równe a + p. W drobinach jednak 
a znajduje się w napięciu, czyli z pewną dążnością do ruchu 
wirowego zobojętnioną i objawiać się nie może; gdy ^, 
czyli przyciąganie, nie mogąc być z natury rzeczy zoboję- 
tnione,, objawia się w drobinie nieustannie i niezmiennie, 
ponieważ A jest w nićj zawsze niezmienne. Drobina działa 
zatóm przyciągające sumą swych niedziałek, jaką one miały 
w chwili połączenia się chemicznego. 

Jednak dwie niedziałki mające ruch wirowy wrodzony 
muszą w chwili zetknięcia się i połączenia chemicznego 
w drobinę, przyczćm ruchy ich chemiczne zamieniają się 
w napięcie, nadać całości (drobinie) ruch nadany czyli me- 
chaniczny. Podobnie jak dwie kule na bilarze, mające ruch 
wirowy w jednym kierunku przy uderzeniu właściwćm 



TEOKTJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 227 

O siebie, razem w połączeniu wirują. Ruch więc chemiczny 
niedziałek w chwili połączenia się chemicznego zamieniwszy 
się w napięcie, nadaje utworzonym drobinom ruch mecha* 
niczny czyli nadany. 

Drobiny te mogą przy wzajemnćm na siebie działaniu, 
jako cząstki materyjalne, przyjąć każdy ruch fizyczny i łą- 
czyć się z sobą bezpośrednio w dowolnćj ilości za pomocą 
przyciągania się i utworzyć większą lub mniejszą ilość 
ciała pewnego. 

h) Jak działać będą 3 niedziałki, wykluczywszy obce 
wpływy? 

Trzy niedziałki pomyślane w przestrzeni połączyć się 
z sobą mogą chemicznie i utworzyć połączenie, które jednak 
mieć jeszcze musi pewien ruch chemiczny. 

Połączenia takie mające jeszcze ruch swój wirowy 
właściwy nazywamy rodniami. 

Twierdzenie to nasze, iż trzy niedziałki, iż w ogól- 
ności nieparzysta liczba niedziałek połączona z sobą chemi- 
cznie, tworzy związki mające jeszcze pewien ruch chemi- 
czny, udowodnimy nieco późniój z ścisłością, jak sądzę, 
matematyczną. 

Teraz zaś zastanówmy się, z jaką chyżością wirować 
będzie rodzeń utworzony z trzech niedziałek. 

Niedziałki zmniejszają chyżość ruchu swego wirowego 
(jak to już pierwej wskazano) tćm więcśj, im więcej zbli- 
żają się do siebie. W chwili połączenia się chemicznego 
mają one najmniejszą możliwą chyżość ruchu wirowego 
i w powyższym przypadku rodzeń powstały wirować będzie 
siłą taką, z jaką niedziałka już najsłabiój — i to w chwili 
połączenia się chemicznego — wirować może. Ta chyżość 
m^hu wirowego rodnia jest jego największą, którą on tylko 
w stanie wolnym mieć może; gdyż jeżeli do niego zbliży 



228 DB. EMIL CZYRNUŃ6KI. 

się dragi taki sam rodzeń, natenczas w stósanku zbliżenia 
się obu tych rodniów do siebie, chyżośó ich racha wirowefco 
coraz bardziój zmniejszać się będzie, aż nareszcie w chwili 
połączenia się chemicznego stanie się najmniejszą. 

Z tego wynika ogólne prawo: że największa chy- 
żośó ruchu wirowego rodnia, odpowiada naj- 
mniejszćj chyżości ruchu wirowego niedziałki 
w tym rodniu w połączeniu będącćj; najmniej- 
sza zaśjest w chwili połączenia się chemicznego. 

Rodzeń składający się z trzech niedziałek (atomów) 
wirować więc będzie chyżością jednój z nich i zowie się 
rodniem jednoatomowym. 

Rodzeń jednoatomowy może połączyć się chemicznie 
nietylko z drugim takim samym rodniem, ale także z jedną 
niedziałką; gdyż ruch wirowy niedziałki odpowiada, w chwili 
połączenta się chemicznego, całkiem chyżości ruchu wiro- 
wego rodnia jednoatomowego, wynika to już z tego, co się 
wyżój powiedziało: rodzeń bowiem składający się z trzech 
niedziałek, działa tu na jedne niedziatkę w przestrzeni: 



^ 



Każda więc niedziałką działa siłą przyciągającą na 
niedziałkę w przestrzeni będącą, gdy ostatnia działać musi 
przyciągająco na trzy niedziałki rodnia; a zatóm działanie 
przyciągające niedziałki pojedyńczój jest trzy razy takie, 
jak pojedynczych niedziałek w rodniu zawartych. Że zaś 
od przyciągania większego lub mniejszego zawisła chyżość 
ruchu wirowego, łatwo więc pojąć, iż niedziałką pojedyncza 
przy coraz większćm zbliżaniu się, nierównie więcój z swój 
pićrwotnej chyżości tracić będzie niż rodzeń, tak, że 
w chwili łączenia się chemicznego niedziałką mieć będzie 
ten sam ruch wirowy, jak rodzeń jednoatomowy, czyli, że 
rodzeń jednoatomowy, będzie miał w chwili połączenia się 
tę samą chemiczną wartość, co i jedna niedziałką. 




iT-ff^I J« ■ 'f* 



TEORYJA CHEMICZNO - FIZYCZNA. 



239 



Gdy chyżość rucha wirowego rodnia jednoatomowego 
(Pq) w stanie wolnym odpowiada najraniejszśj chyżości 
jednśj niedziałki w rodnia zawartój; gdy dalćj chyźość 
racha wirowego rodnia musi być tćm mniejsza, im więcćj 
zbliża się do niego niedziatka, a w chwili połączenia się 
jest najmniejszą; napięcie zatćm ruchu wirowego 
w połączeniu chemicznćm pomiędzy rodniem jedno- 
atomowym a niedziałką musi być mniejsze, niż 
pomiędzy niedziałkami zawartemi w rodniu. A więc 
niedziałki w rodnia będące są silniśj ze sobą chemicznie 
połączone, z większćm znajdują się napięciem w związku, 
niż rodzeń z jedną niedziałką lub z tistkim samym rodniem 
chemicznie połączony ; przyczćm zapominać nie należy, że od 
napięcia chemicznego, większego lub mniejszego zależy przy- 
ciąganie A=oL + ^. z czego wynika dalój, że przyciąganie 
drobin zależy nietylko od sumy przyciągania niedziatek, 
ale także od sposobu połączenia się chemicznego w drobinę. 

Trzy pojedyncze rodnie jednoatomowe Igo rzędu mogą 
się z sobą, podobnie jak trzy niedziałki, chemicznie połą- 
czyć i utworzyć rodzeń złożony jednoatomowy 2go rzędu, 
którego największa chyżość ruchu wirowego odpowiadać 
będzie najmniejszój rodnia Igo rzędu, a najmniejszą może 
być tylko w chwili łączenia się chemicznego. Z tego wy- 
nika, że rodzeń 2go rzędu łączyć się będzie chemicznie 
z mniejszćm napięciem niż rodzeń Igo rzędu. Im więc ro- 
dzeń należeć będzie do wyższego rzędu, tćm z mniejszćm 
powinowactwem chemicznćm łączyć się będzie i tćm łatwićj 
da się rozłożyć, niż niższego rzędu. 

Rodzeń jednoatomowy oznaczamy znakiem O, rodzeń 
trójatomowy znakiem cx>0. 

c) Jak działać będą cztśry niedziałki wykluczywszy 
wszystkie inne wpływy? 

Cztery niedziałki połączą się z sobą chemicznie wtedy, 
gdy działać mogą na siebie, będąc w równćj od siebie od- 



w«l 



230 DR. EMIL CZTRKIAŃSKr. 



ległości; gdyż wtedy mogą zbliżyć się do siebie tak, iż 
ruchy swe wirowe ostatecznie nawzajem zniszczą i utwo- 
rzą tćm samćm drobinę, która już ruchu chemicznego mieć 
nie może. 

g €)) OO 

Zastanawiając się nad działaniem na siebie 5ciu, 6ciu 
i 7miu i t. d. niedziałek będących w przestrzeni bez obcych 
wpływów nie doprowadza nas do innych wypadków^ oprócz 
tych, któreśmy już w powyższych uwagach przedstawili. 

Chcąc dać uzasadnienie matematyczne w jaki sposób 
łączą się z sobą niedziałki co do ilości, potrzeba pamiętać, 
H nie mamy tu do czynienia z kulami fizycznemi, składa- 
jącemi się z drobin, które przyjąć mogą ruch wirowy tylko 
mechaniczny, lecz z niedziałkami, mającemi ruch wrodzony 
chemiczny od przyciągania zależny, jako względem niego 
dopełniczy i że ten ruch wirowy w chwili łączenia się 
chemicznego musi przy niedziałkach tak samo się zacho- 
wywać, jak przy rodniach ciał nam znanych, gdyż niedziałki 
są właściwie rodniami bezwzględnie już nie podzielnćmi. 
Z chemii jednak wiemy, że atomowośó rodniów w drobi- 
nach jest zawsze parzystą N0aH=12, gdy znowu w ro- 
dniach złożonych bywa ona już nieparzystą NH^= 9 już 
parzystą Si = 6; rodnie zaś w nieparzystej atomowości 
połączone z rodniem parzystój atomowości, dają zawsze 
tylko rodnie więcój złożone PO = 7. Ztąd wnosimy, że 
także niedziałki w parzystój liczbie z sobą połączone wydać 
mogą drobiny, w nieparzystej zaś zawsze rodnie. 

Aby temu warunkowi stać się mogło zadość potrzeba, 
aby siła wirowa każdej niedziałki w chwili łączenia się 
chemicznego, podzieliła się na tyle części, ile niedziałek 
bierze w pewnćm połączeniu udział, a więc przy n niedział- 
kach na n części. A ponieważ wszystkie niedziałki działają 
na siebie równocześnie i niszczą nawzajem swe ruchy che- 




''■'«»r'r^«f*^T^~^?«Tirw^ ^ 



TEORYJA GHEMICZNO - FIZYCZNA. 231 

miczne, które jak wiemy od przyciągania są zależne, więc 
w chwili łączenia się chemicznego każda niedziałka otrąca 

ze swego ruchu , gdy każda zatrzyma jeszcze niezobo- 

jętniony ruch wirowy = — . Połączenia tak utworzone wi- 

rowaó będą chyżością w X — : będą rodniem n tćj atomo- 

wości. Jeżeli zaś w tych rodniach zniszczą po dwie nie- 

dzialki ruchy swe ( — , — j, utworzą się kolejno rodnie n—2, 

n—4j n—6, i t. d. atomowości; jednak jeżeli przy tem n 
przedstawia liczbę parzystą ^ ruch chemiczny połączenia 
będzie ostatecznie = ^, t. j. drobiną. Jeżeli zaś w jest liczbą 
nieparzystą, ostatecznie ruch wirowy połączenia będzie 

= — , t. j. połączenie będzie wirować z taką chyżością, 

z jaką wirowała jedna niedziałka w chwili połączenia się 
chemicznego/ lub inaczój mówiąc będzie rodniem jednoato- 
mowym tak n. p. 

Dwie niedziałki zetknąwszy się z sobą mogą w po- 
łowie ruchy swe wirowe nawzajem zniszczyć i znajdować 
się jako całość w ruchu chemicznym, który to , , 

ruch mógłby jeszcze w dwóch pojedynczych nie- ^ O 
działkach, w chwili zetknięcia się, ruch wirowy dokładnie 
zobojętnić ; t. j. dwie niedziałki mogą z sobą tak się połą- 
czyć, iż utworzą rodzeń dwuatomowy ; jeżeli zaś ten rodzeń 
dwuatomowy sam sobie jest pzostawiony, to wten- 
czas zniszczy swe ruchy dokładnie i zamieni się 
zaraz w drobinę. A więc połączenie z dwóch niedziałek 
powstałe, może być według okoliczności, w połączeniu ro- 
dniem dwuatomowym, lub w stanie wolnym drobiną (5, 0). 

Trzy niedziałki, zetknąwszy się z sobą równocześnie, 
niszczą nawzajem po | części z swego ruchu chemicznego 



232 DR. EMIL CZYBNIAŃSKI. 

i atworzą połączenie mające jeszcze dążność do rachn che- 
micznego niezobojętnioną 3x~^f które z trzema pojedyn- 

czerni niedziatkami mając ten sam ruch w chwili połączenia 
^ I się chemicznego co trzy niedzialki, utworzy dro* 
binę; jest więc rodniom trójatomowym. Łab mogą 
w tym rodnia jeszcze dwie niedziałki po j z rachu 
' swego chemicznego zniszczyć tak, źe całość wi- 
rować będzie | częścią rucha; t. j. będzie rodniem jedno- 
atomowym. Połączenie więc z trzech niedziałek 
złożone może być rodniem trój* lab jednoatomo- 
wym (5, I). 
Cztćry niedziałki w chwili zetknięcia się z sobą mogą 
I ruchu swego nawzajem zniszczyć tak, że 
całość mieć będzie dążność nie zobojętnioną do 



V 




M 



^i 1 

I I ruchu chemicznego 4x-r; * więc będzie ro- 
' dniem cztćroatomowym. Łub mogą jeszcze dwie 



Sx 



9\/ 

^/ niedziałki po i części ruchu swego zniszczyć 
i powstanie rodzeń dwuatomowy. Łub nareszcie 
dążność do ruchu chemicznego może być dokła- 
dnie zobojętnioną i powstanie drobina. A więc 
^ połączenie z cztćrech niedziałek składające się, 
może być rodniem cztóro- lub dwuatomowym lub 
^ ^ zamienić się może w drobinę (4, 2, 0). 

Pięć niedziałek łączy się z sobą w ten sposób, że 
zamieniają nawzajem po i ruchu swego chemicznego w na- 
pięciu i utworzona całość wirować będzie chyżością 5x-^ 
t j. będzie rodniem pięcioatomowym ; jeżeli zaś kolejno po 

dwie niedziałki swe ruchy chemiczne (-^' -^\ zamieniać 

będą w napięcie, powstanie rodzeń trój- a następnie jedno- 
atomowy. Połączenie więc z pięciu niedziałek złożone utwo- 
rzyć może rodzeń pięcio-, trój- lub jednoatomowy (5, 3, i) 



P^!!W*?Wlt"»W!.^#':f«9* -^ JW!«*W,n^?. /-*7i 



TfiORYJA CńEMlCZNO-F*IZtCZŃA. 233 

Tak samo wskazać można , że połączenie składające 
się z sześcia niedziałek utworzyć może według okoliczności 
rodzeń sześcio-, cztóro-, lub dwuatomowy, lub nareszcie 
drobinę (6, 4, 2, 0). 

Badania poprzedzające nad sposobami łączenia się na- 
szych niedziałek^ doprowadzają nas do następujących wnio- 
sków : 

1) Że połączenia z nieparzystej liczby niedziałek zło- 
żone dają rodnie, z parzystćj zaś liczby dają drobiny lub 
rodnie; 

2) Że drobiny stać się mogą rodniami; ale tylko ato- 
mowości parzystej; 

3) Źe rodnie mają pewną atomowość, którą według 
składu swego zmieniać mogą, tak jednak, że będąc raz ato- 
mowości nieparzystej; przy zmianie takowej pozosiają za- 
wsze atomowości ąieparzystćj; tak samo, jak rodnie atomo- 
wości parzystćj przy zmianie tejże zostają zawsze parzy- 
stśmi ^); 

4) Że połączenia, im z większśj liczby niedziałek są zło- 
żone, tem skłonniejsze będą do rozkładu, gdyż w niedział- 
kach mniejsze jest wtenczas napięcie ruchu wirowego; 

5) Że drobiny połączeń pierwszego rzędu mogą być 
związkami utworzonómi bezpośredniśm połączeniem się pa- 
rzystćj liczby niedziałek, n. p. oo, 88, albo też związka- 
mi drugiego rzędu, składającymi się z parzystćj liczby ro- 
dniów, np. (^ ^) i t. d. 



*) Zmienność atomowości rodniów, która jest wynikiem teoryi 
mojój, miała w początkach wielu bardzo przeciwników, a 
nawet jeden z chemików polskich . wyraził zdanie : że teo- 
ryja, która prowadzi w swój konsekwencyi do zmienności 
atomowości rodniów, już tóm samom jest niedorzeczną; dziś 
jednak już wszyscy chemicy przyjmują zmienność atomo- 
wości rodniów. 

Wydz. matem.-przyr. T. 2X 30 



234 bil. miXj CSTTBKIANSKI, 

6) że rodnie łączą się z sobą chemicznie tylko we- 
dłBg swyoh atomowości; t j. że rodzeń n. p. trójatomowy 
(CX>o) połączyć się może, albo z trzema rodniami j^dno- 
atomowśmi o, tworząc połączenie składu §§3*lbo z je- 
dnym rodniem jednoatomowym i z jednym dwHatomowym, 
tworząc Cf^; albo z jednym rodniem trójatomowym je- 
dnorodnym lub różnorodnym, tworząc ^^J; albo tóżdwa 
rodnie trójatomowe łączą się z jednym rodniem dwaatomo- 
wym i cztórema rodniami jednoatomowómi: 




i t. d.; jednam sło- 

ooo 

w^m, że rodnie łąc;iyó się z sobą mogą tylka w pewnych 
stosunkach ; 

7) Że drobiny wejść mogą w połączenia cha»ic?BW tyl" 
ko jako rodnie^ — jako cząstki nowych drobin; 

8) Że rodnie y mając jeszcze ruch wirowy i 4;Ń&lwi# 
przyciągające, nie mogą obok innych rodniów pozostać w ^tą* 
nie wolnym nie połączywszy się z ni^mi chemicznie, qhyba, 
że jaka siła zewnętrzna utrzymuje je ^ieustwnie od siebie 
w oddaleniu. W ogólności mówiąc: ro4nie s^to e^ą^kl 
ciał, które w połączeniach chemicznych wystąpują i w nich 
z pewnóm napięciem ruchu swego chemicznego pozostają; 

9) Że rodnie, czśm wyższego są rzędu, i z większ!^ 
składają się liczby niedziałek, tem z mniejszóm napięciem 
ruchu chemicznego znajdują się w połączeniu; 

10) Że dążność do ruchu chemicznego w rodniach po- 
zostaje tylko przy pewnych niedziałkach w połączeniu bę- 

ó — 6 6 — o ó-— o 

dących n. p. \/ , \ / , |^1| ; » więc na tych tylko 

I I 

miejscach rodzeń łączyć się (zachaczać) może chemicznie 
z innćmi rodniami w drobiny; 

U) Że ta dążność do ruchu chemicznego nie może 




•p 1 1 II I UW |i viHPfuwf wii m^: ■^,' fl w ■? '"n^ ;i i ,.. "j i^j i| 



TEOBTJA CHEMtCZNO-FIZTCeNA. 235 

moctio złotony rodzeń dla jego masy wprowadzić w rzeczy* 
wisty r^ch wirowy i ^ylko drganiem objawić si« mtt8i« 
któreto drganie z natury rzeczy łatwićj wywoła fale w me- 
dium subtelfiiejszćm ^ niż mnićj subtelnóm (obacz fosfore- 
8cencyjq); 

. 12) Że w rodniach jako tśż w drobinach znajdują się 
części składowe w bezpośrednióm zetknięciu się; a więc 
drobiny ciał nie mogą być sprężyste; 

13) Że przyciąganie i ruch chemiczny są własnościa- 
mi wrodzonemi materyi (A = a + /9) i nie mogą podobnie jak 
i materyja nigdy być zniszczone; 

14) Że rodnie jednakowćj atomowości, w chwili połą- 
caenia się z sobą chemicznie, mają jednakową dążność do 
ruchu chemicznego i tę w napięcie zamieniają. 



Z połączeń rpdniów pierwszego rzędu, powstać mogą 
według tych samych praw, jak to wskazaliśmy przy nie- 
chHałkaeh, połączenia drugiego rzędu ; a z rodnio w drugie^ 
g« rzędu, połączenia trzeciego ' rzędu i t. d. , aż wreszcie 
yotąceenia figo rzędu, do których należą pićrwiastki uasze 
chemiczne. Mogą one być także połączeniami pochodząeemi 
z kilku rzędów, co jednak nic rzeczy nie zmienia. Wsze- 
lako rodnie połączeń tćm skłonniejsze będą do rozkładu, im 
wyżezy jest rząd, do którego należą; gdyż w t^kim razie 
ich dądność do ruchu chemicznego w chwili łączenia się 
jest mniejszą, niż rodnio w połączeń niższego rzędu. Połą- 
czenie bowiem chemiczne w ogólności, zależy na przycią- 
gania się niedziatek lub rodniów i zniszczeniu nawzajem 
mcka €bemi<cenego, pozostając w napięciu; zawisło zatćm 
od dwóch działań, z których jedno przy coraz wyższych 
połączeniach rośnie, a drugie maleje. Ztąd tóż to pochodzi, 
że połączeń ngo rzędu czyli pierwiastków chemicznych, roz- 
łożyć nie możemy; nie mamy bowiem siły, któraby rodnie 



236 DR. EMIL CZTBNUŃSKI. 

rodniów tych pierwiastków tak od siebie oddalić zdołała, 
ażeby one przez to od siebie oderwać się i nowe połączenia 
chemiczne otworzyć mogły. 

Połączenia ngo rzęda (pierwiastki chemiczne) czyli 
właściwiej ich rodnie, łączą się pomiędzy sobą wedłag tych 
samych praw, które wskazaliśmy przy niedziałkach tworząc 
związki rzędu n+ Igo, a te znowu połączenia rzędu n+2go 
i t. d. Gdy jednak rodnie każdego rzędu łączą się z sobą 
według tych samych praw, jak to piśrwśj wskazano, muszą 
więc połączenia, przynajmniśj rzędów najwięcśj do siebie 
zbliżonych, podobne mieć własności; co tćż rzeczywiście 
jest tak a nie inaczój. Wiemy bowiem, że pićrwiastki che- 
miczne (połączenia ngo rzędu) łączą się pomiędzy sobą i two- 
rzą połączenia n-\-\go rzędu, które są związkami oboje- 
tnómi, kwaśnćmi lub zasadowómi ; wiemy także, że niektóre 
z tych połączeń występują w kilku odmianach, jak n. p. 
bezwodnik arsenawy, trójtlenek antymonu i t. d. Całkiem 
podobne zachowanie się napotykamy przy pierwiastkach, są 
bowiem pomiędzy nićmi obojętne, jak np. wód; kwaśne, jak 
np. chlor; zasadowe, jak np. potas. Znamy także niektóre 
pierwiastki w kilku odmianach, jak węgiel, siarkę, fosfor 
i t. d. 

Jeżeli zastanowimy się teraz nad wywodami, wysnu- 
temi loicznie z własności naszych niedziałek i porównamy 
je ze znanómi faktami chemicznemi i fizyczućmi, to znaj- 
dziemy, że rodnie znanych nam pierwiastków chemicznych 
zachowują się w połączeniach całkiem tak, jak to wskaza- 
liśmy przy niedziałkach. 

Aby to co do tego czasu powiedziano, stwierdzić także 
faktami, porównajmy prawa wysnute z naszych niedziałek 
ze zachowaniem się chemicznóm znanych nam ciał. 

Z teoryi naszej wynika pomiędzy innemi: 

1) Że przyciąganie i ruch chemiczny są działaniami 
dopełniczemi niedziałek (A^a + i?)? stanowiącemi istotę 




?if^,t^«W^ł*tiflłJi» 



TEORYJA CHEMICZNO- FIZYCZNA. 237 

tychże, i że z nich powstają drobiny jako tśż rodnie wszy- 
stkich ciał; a więc wszystkie ciała muszą mieć, oprócz wła* 
sności zajmowania przestrzeni, także własność przyciągania 
się,— jako tśż w rodniach ruch chemiczny ( czyli powinowa- 
ctwo chemiczne). I te dwie własności muszą występować we 
wszystkich ciałach stale i niezmiennie. Inne zaś własności 
ciał polegające na ruchu nadanym czyli fizycznym, mogą 
objawiać się w ciałach w różnśm natężeniu lub całkiem 
ustać, a raz zniszczone same z siebie powstać nie mogą. — 
Zdanie to wysnute z naszśj teoryi potwierdza się w cał6j 
przyrodzie, jak to później jeszcze ^zobaczymy. 

2) Ponieważ własności niedziałek są dopełnicze A =7a-i-p 
i one nigdy zniszczonemi być nie mogą, czyli inaczśj mó- 
wiąc, ponieważ przyciąganie zależy od ruchu chemicznego 
i naodwrót, powinno się to w przyrodzie w znanych nam 
ciałach objawiać. 1 1 rzeczywiście w ciałach izomerycznych 
przyciąganie się drobin zależy njetylko od sumy przycią- 
gania rodni , ale także od sposobu połączenia się chemicz- 
nego tychże *). 

3) Rodnie atomowości nieparzystej , jeżeli ją zmienia- 
ją^ zatrzymują zawsze atomowośó nieparzystą; rodnie zaś 
atomowości parzystej, parzystą. Fakta chemiczne uczą tćż, 
że fosfor, antymon, arsen i t. d. występują rzeczywiście 
w połączeniach jako rodnie trój- lub pięcioatomowe, nigdy 
zaś jako rodnie atomowości parzystśj. Cyna, siarka, selen 
i t. d. znane znowu w połączeniach jako rodnie atomowości 
parzystej, przy zmianie tejże pozostają zawsze parzystómi. 
Nigdy zatóm rodnie atomowości parzystej w dokładnie zna- 
nych drobinach ciał, nie występują w połączeniach przy 
zmianie swśj atomowości jako rodnie nieparzyste, tak samo 



*) Obacz moją rozprawę: „O przyciąganiu jako obja- 
wie dopełniczym ruchu chemicznego" w Tomie 
VII. Rozpr. i Spraw. Wydz. mat.-przyr. Akad. Umiej. 



238 M. EMtL CJSTUKUNS^t. 

jak rodnie atomowości nieparz jstdj , nie stają się nigdy 
parzystśj. 

4) Sntna atomonrości rodni pierwiastków w drobinie 
jest liczbą parzystą, gdyż Wtedy tylko powstać może dro» 
bina niemająca jnż więcej dążności do rtichn chemicznegOi 
Prawo to jest ogfilne w chemii. Jednak, oznaczając ciężar 
drobinowy ciał z gęstości pary, natrafiamy na wyjątki, 
które temu prawu zdają się nieznpetnie odpowiadać, tnk 
np. wypada ciężar drobinowy dla nitrailu NO = ^§^> 
dla bezwodnika podazotowego w ciepłocie nad 150^ C. 
NO, = ^BSS^' ^ pićrwszym przypadku suma atomowości 
pojedynczych rodniów jest 5, w drugim 9, co nie zgadza się 
z prawem og61n<^m. Wynikałoby z tego, że w tych połączeniach 
atomowość czyli ruch chemiczny azotu nie jest dokładnie 
zniszczonym, jak to w drobinach wszystkich ciał znanych 
napotykamy. Byłyby one więc cząstkami ciał, mającemi 
jeszcze dążność do ruchif chemicznego, czyli właściwie ro- 
dniami, które w tych ciałach istniałyby w stanie wolnym 
podobnie jak drobiny. Że połączenia te NO, NO, , które 
znamy także we wielu związkach jako rodnie jednoatomo- 
we, mogłyby jako rodnie istnieć w stanie wolnym , to nift- 
sprzeci wiałoby się naszśj teoryi, wtedy jednak tylko, gdyby 
siła jaka utrzymywała je od siebie w oddaleniu i nie do- 
zwalała im tak zbliżyć się w pewnój ciepłocie do siebie, aby 
z sobą chemicznie połączyć się mogły w drobiny właściwe. 
Taką siłą może być ruch eteru pomiędzy niemi istniejący, 
który nie dozwalałby zbliżyć się im do siebie, o czÓn^ pó- 
źniój jeszcze pomówimy. 

5) Drobiny stać się mogą rodniami, ale tylko atomo- 
wości parzystój. Badania chemiczno-fizyczne dowodzą, że 
•w samśj rzeczy ciężar drobinowy rtęci, kadmu, etylenu 
i t. d. odpowiada dokładnie ciężarowi rodntowemu tyck dał, 
i że występują one także w połączeniach jako rodtiie dwu- 
atomowe. 



^^W^SrCTTrJWł^^iCtJP pffł^J.TT' ^«^»T 



'TEOftYjA CaBMlC^0PlZYC2NA. 230 

6) Drobiny połączeń pićrwszego rzQda mogą być albo 
związkami utworzonćmi bezpośrec^niśm połąc^emęm się pa- 

njMti] liezby niedziałek np. go? 88' ^'^^ ^^^ związka- 
mi pewstatómi z połączenia się chemicznego parzystćj liczby 
rodniów pierwszego rzędu np. ^ (§) i t. d. Na polu do- 
świadczeń chemicznych przyszli chemicy rzeczywiście do 
przekonania ; że drobiny wodn mają skład H, , tlenn 0^, 
ozanu O3, fosforu w stanie gaza P^, siarki w ciepłocie 
B00«0. Se,' w ciepłocie zaś nad 1000*^0. S, i t. d. 

7) Rodnie łączą się chemicznie ze sobą tylko według 
uzyskanśj atomowości, a więc w pewnych niezmiennych sto- 
sunkach. I rodzeń najmnićj złożony^ może być zastąpiony 
rodniem najwięc6j złożonym. Doświadczenia chemiczne prze- 
konywają tiż jak najdokładniśj ; że w połączeniach może 
być rodzeń wodu (H) zastąpiany rodniem mocno złożonym 
np. amonem (NHJ, etylem ("CjHg), miry cy lem (CjoHej) it.d. 

8) Według teoryi połączenia cząstek materyjalnych 
mogą być trojakiego rodzaju , co doświadczenia także po- 
twierdzają : 

a) albo cząstki materyjalne (rodnie) tączą«ię z sobą bez- 
pośrednio w pewnych niezmiennych stosunkach , za pomocą 
przyciągania i ruchu chemicznego rodni. Np. cząstki (rodnie) 
w drobinie węglann wapniowego (COgCa) — połączenia 
chemiczne ; 

b) albo też znajdują się one jako drobiny w pewnem 
oddaleniu z «obą połączone w dowolnych stosunkach, za 
pomocą przyciągania i ruchu eteru (ciepła). N. p. jdrobiny 
COgCa w kawałku węglanu wapniowego — połączenia 
mechaniczne; 

c) albo nareszcie cząstki materyi jako drobiny łączą 
się 2 sobą bezpośrednio, przy pewnych warunkach w pe- 
wnym stosunku za pomocą przyciągania ( przylegania). Jak 
np. wodA krystaliczna, chlorek wapniowy z alkoholem me- 
tylowym; wyskok z wodą i t. d. i to w tym większym sto- 



240 Dft. EhSth CŻTRNIANSitl. 

sunka, im ciepłota jest mniejszą— połączenia pośre- 
dnie czyli chemiczno-fizyczne. 

9) Teoryja niniejsza doprowadza nas do jedności ma- 
teryi, jako tćż siły, która występuje w niedziałkach, w ja- 
kichbądź one znajdują się połączeniach, zawsze stale i nie- 
zmiennie — z ruchem chemicznym i przyciąganiem (A=a -h /?). 
Bach jednak chemiczny niedziałek, zamieniwszy się przy 
połączeniach chemicznych w napięcie, nadał utworzonym 
drobinom ruch fizyczny czyli nadany, który wywołuje wła- 
sności fizyczne ciał., jak światło, ciepło, elektryczność, ma- 
gnetyzm, jako też ruch ciał niebieskich. 

10) Niedziałki nasze jako działające, bezwiedne, osta- 
teczne cząstki materyi , muszą przy pewnych warunkach 
zawsze jednakowo działać, z czego wynikają prawa stałe 
i niezmienne przyrody, polegające na przyczynie i skutku. 
I wszystkie własności ciał polegać muszą na naturze dro- 
bin, to jest na ilości niedziałek i sposobie ich połączenia 
się chemicznego w drobiny, które wystawione będąc na ró- 
żne ruchy fizyczne, rozmaicie jednak według pewnych praw 
objawiać się muszą. 



Wszystkie zjawiska chemiczne dają się wyjaśnić teo- 
ryja moją, o czem przekonać się także można w chemii 
mojej nieorganicznćj w roku 1874 wydanej. Jednak, jeżeli 
teoryja moja jest prawdziwą, jako teoryja najogólniejsza 
przyrody, musi ona także wyjaśniać zjawiska fizyczne zgo- 
dnie z faktami dokładnie poznanómi. 

Fizyka podobnie jak każda nauka przyrodnicza, na- 
gromadziwszy fakta o ile możności dokładnie zbadane, stara 
się ich tłumaczyć i z nich ogólne wyprowadzić zasady. 
Jednak fizyka do ogólnych zasad jeszcze nie doprowadziła, 
nie znając istoty materyi. Teoryja moja dotarła do osta- 
tecznych cząstek materyi— te dokładnie określiła i z ich 




m^^t -fSffj^^Mi^s 



tEORtJA CHBJMlCŻNO-t^IZYCZŃA. 241 

własności stara się wyprowadzić wszystkie zjawiska przy- 
rody; a więc ze stanowiska najogólniejszego. 

Nie podaję na poparcie mojśj teoryi nowych faktów 
fizycznych, sądzę bowiem^ że istniejące dokładnie w nauce 
sprawdzone, wystarczą nam do ocenienia wartości tśjże. 

Przechodzić będę tłómaczenia faktów według zapatry- 
wań się teraźniejszych fizyków i porównam je z tłómacze- 
niami wysnutemi z teoryi mojśj, a następnie zastanawiać 
się będę, które tłómaczenia lepiśj odpowiadają rzeczywi- 
stości i mają ogólniejszy zakres tłómaczenia. 



Teoryja moja nie dopuszcza odpychania jako własno- 
ści materyi, gdyż natenczas odpychanie musiałoby być czćmś 
działającćm, istniejącem po za materyją. I wszelkie tłóma- 
czenia zjawisk przyrody siłą odpychania, uważam za nie- 
dostateczne — niedokładnie naukowo zbadane. Wprawdzie 
istnieją w przyrodzie zjawiska odpychania jak np. zanurze- 
nie drzewa we wodzie, gdzie woda odpycha wrzekomo drze- 
wo i ono unosi się na powićrzchni wody; jednak naukowo 
nie tłómaczy się to zjawisko odpychaniem wody, tylko cię- 
żarem gatunkowym tych ciał. 



Gdzie są te ciała w przyrodzie teoryją naszą wska- 
zane, któreby mniej złożone były, niż znane nam pier- 
wiastki chemiczne? — Najsubteln iejszem ciałem znanem jest 
wód, który jeszcze w naczynia nasze ująć i jego własności 
badać możemy ; ciała zaś, których drobiny byłyby mniejsze, 
przechodzić będą przez ciała nam znane stałe tak, jak np. 
woda przepływa przez przetak i ująć się w żaden sposób 
nie dadzą. Te ciała mniej od naszych pierwiastków zło- 
żone stanowią według teoryi mojśj eter świata. Teoryja 
niniejsza zmusza nas do przyjęcia,— że drobiny ciała z dwóch 

Wydz. matem.'przyr. T. XL 31 



i't2 liR. EMIL CZYBNUŃSKL 

niedziałek chemicznie ztożone, stykać się z sobą muszą 
bezpośrednio, i one wypełniają całą przestrzeń wszechświa- 
ta,—- że ciało takie zagaście się nie da, — że jego drobiny 
są najsłabićj ze sobą za pomocą przyciągania połączone i 
pomiędzy niemi drobiny ciał więcśj złożone łatwo poruszać 
(przesuwać) się mogą. Drobiny ciał więcćj złożone znajdo- 
wać się będą pomiędzy drobinami ciała piórwszego mniój 
lub więcćj rozprószone, podobnie jak drobiny tlenu w po- 
wietrza atmosferycznśm i te drobiny mogą być do siebie 
zbliżone ; a więc ciała więcśj złożone od eteru mogą się dać 
zagęścić,— mogą pomiędzy drobinami ciał więcśj złożonych 
— ciał nam dokładnie znanych—znajdować się wwiększśm 
lub mniejszśm zagęszczeniu. Ile tych ciał zwanych eterem 
znajduje się w wszechświecie przesądzać nie chcę, lecz na 
ruchach (falach) tego etera polegają zjawiska światła, cie- 
pła, elektryczności i magnetyzmu. 

Fizyka nowoczesna ') jest zdania, że eter jest ciałem 
jednorodnśm, nieważkiśm, i że drobiny eteru mają pomiędzy 
sobą własność odpychającą, do drobin zaś znanych nam 
ciał przyciągającą; przyjmuje więc dwa rodzaje materyi — 
inną w eterze, a znowu inną w ciałach nam znanych, przez 
co traci się jedność materyi. Eter, którego cząstki byłyby 
obdarzone odpychaniem, musiałby mieć własność poza ma- 
teryją działającą i być z czśmś istniejącśm połączony. Da- 
lej przyjmuje fizyka, że drobiny ciał są powleczone atmos- 
ferą powyższego eteru i z nim razem stanowią dópiśro 
właściwą drobinę , w której występuje we środku rdzeń ma- 
teryjalny, i takie drobiny jednorodne mają się łączyć z sobą 
w dowolnych ilościach i tworzyć połączenia mechaniczne; 
jednak nie wspomina, jak tego rodzaju drobiny obok siebie 
istnieć mogą, bez zmieszania się eteru w ich obwódkach 



*) MuLLBR-PouiLLETS Lehrbuch der Fhysilc Stc Auflagd 1Q7 7 — 
1879 V. Dr. Leop, Pfaundler. 



i.H«FHąil«^.MiNiłi.M^,,|p .tfU.,Si»iiJW.Ui'^i. . I qR«m^.WfffJ ii||iii ni 



TEOBYJA CHEMICZNO - FIZYCZNA. 243 

zawartegfo, jako tóż z eterem poza obwódkami będącym, co 
tu stanowi osłonkę tych obwódek? Dalśj nie wspomina 
fizyka, jak przyciąganie rdzeni tych drobin następuje, gdy 
cząstki eteru mają pomiędzy sobą własność odpychającą,— 
przyciąganie przecież przez próżnie objawić się nie może, 
a nawet nie wiemy, zkąd bierze się tu przyciąganie we- 
dług dzisiejszych pojęć fizyki. — Następnie fizyka twierdzi, 
że różnorodne takie drobiny łączą się chemicznie w ten 
sposób, że pojedyncze rdzenie jednćj drobiny przebijają się 
przez obwódkę eteru i razem się łączą w jeden rdzeń zło- 
żony, mający właściwą swą obwódkę eteru; także i tu 
wszystko jest niezrozumiałe i nie tłómaczy nam nawet dla 
czego ciała łączą się z sobą chemicznie w pewnym sto- 
sunku. 

Ja sądzę, że eter według mojśj teoryi pojęty, wyjaśnia 
nam nierównie jaśniśj, konsekwentniój i z ogólniejszego 
stanowiska podobne zjawiska. Według mojej teoryi bowiem 
drobiny ciał są połączeniami chemicznemi niedziałek— one 
mogą być wprowadzone w ruch fizyczny i są otoczone ete- 
rem w ruchu będącym, który według swego składu i na- 
tury drobin może około nich być więcej lub mniej zagęsz- 
czony za pomocą przyciągania się wzajemnego. 



Zdaje mi się także, że przyjęcie kilku eterów iepiój 
wyjaśnia zjawiska : światła, ciepła, elektryczności i magne- 
tyzmu. Gdyż jeżeli eter jest rzeczywiście mechanicznie zło- 
żonym z kilku ciał, to drobiny tych ciał mając ruch nada- 
ny, muszą na siebie jako też na drobiny ciał nam znanych 
oddziaływać, — muszą według różnego składu swego w ró- 
żnym stopniu zagęszczać się w znanych nam ciałach. I dro- 
biny zawiśrające w sobie więcćj masy, łatwiśj przeniosą 
swój ruch na drobiny mniej złożone, niż naodwrót. Jeżeli 
przyjmiemy dla światła, ciepła, elektryczności właściwe 



244 DR. EMIL CZYRNIAŃSKI 

etery, tak samo jak dla gflosa powietrze, to może latwiój 
wyjaśnić się da, dla czego jedne ciała łatwićj przepuszczają 
światło inne zaś ciepło — jedne stają się łatwiśj elektry- 
cznemi inne mnićj łatwo, dla czego światło da się oddzielić od 
ciepła za pomocą niektórych ciał. Dla czego światło elektry- 
czne chociaż polega na silniejszym ruchu należącym do tćj 
samój kategoryi co i ciepło promieniujące, wytwarza tak małą 
ilość promieni ciepła? — Ponieważ światło będąc pewnym ru- 
chem falistym eteru subtelniejszego, może przy pewnych 
warunkach być łatwlśj w odpowiednćj sile wywołane, niż 
odpowiśdny ruch w eterze cieplikowym, którego drobiny są 
więcśj złożone. 

Ezut oka na obraz widmowy światła, w którym ozna- 
czone są także promienie chemiczne jakotćż cieplikowe^ zdaje 
się także za tern przemawiać, że te zjawiska nie są falami 
jednego medium, gdyż, jeżeli one odbywałyby się w jednćm 
mediumy to po obrazie ciepła powinienby nastąpić obraz 
światła, a potśm dopiśro obraz promieni chemicznych; 
a przynajmnićj, gdyby te zjawiska odbywały się rzeczywiście 
w różnych mediach, obraz widma inaczćj wypaśćby nie mógł. 

Powietrze wybuchające wydaje przy paleniu jak wiśmy, 
bardzo wysoką ciepłotę, przy nadzwyczaj małej ilości światła. 
Światło zaś elektryczne równa się prjiwie słonecznemu, 
lecz ciepłota jego w promieniach światła elektrycznego 
jest bardzo małą, a nawet światło przepuszczając przez kry- 
ształ hałunu, można całkiem od ciepła uwolnić. Światło po- 
wstaje także chociaż w nićm nie znajdują się ciała stałe 
do białości ogrzane. Np. paląc antymon lub arsen w gazie 
chloru, powstaje mocne światło białe, chociaż chlorki tych 
ciał znajdują się w płomieniu w stanie gazu. 

Że światło nie jest spotęgowanśm ciepłem, zdaje się 
dowodzić fosforescencyja ciał, która powstaje wtedy, gdy 
w niskićj stosunkowo ciepłocie drobiny ciał zamieniają się 
w rodnie i te swym ruchem chemicznym tak mocno drgają^ 



pqpjp|Dn«M^p^;p^rr^rnvf'7^*'^^ "*^--. r^^Tł^-^^^ -'^^^r^^fm-rr,^ 



TEORYJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 245 

iż W eterze świecącym wywołują fale światła. Tak n. p. 
bezwodnik arsenawy krystalizując się z rozczynu wodnego 
wydaje światło, gdyż przytśm kilka drobin bezpostaciowego 
bezwodnika arsenawego, łączy się z sobą chemicznie w dro- 
biny kwasti krystalicznego, przez co drobiny bezpostacio- 
wego bezwodnika arsenawego muszą przytóm, nim utworzą 
odmianę krystaliczną stać się rodniami, a jako takie drga- 
jąc wywołują głównie fale światła. Tak samo siarczki wa- 
pniowców, których drobiny zamieniać się mogą przy pe- 

Cal 
wnych warunkach w połączenia wielokrotne : CaS, p f Sji 

Ca.Sl^ Cl Ca. S. Cala • * j * • 

Ca.SJ ' Ca.S.Caj^ * mogą wystawione na 

światło lub nawet ciepło w ciemności świecić nawet w zwy- 
czajnej ciepłocie; ponieważ światło, oddalając cząstki dro- 
bin od siebie, sprawia, że one jako rodnie (^•^^ Inb 
^^^^^!^ lub ^5:^^Q:^^5o) dwuatomowe, drgając swym 

ruchem chemicznym, wywołują fale światła, a następnie 
powoli jako takie łączą się chemicznie w nowe dro- 
biny. Słońce bowiem może zamieniać niektóre ciała w po- 
łączenia wielokrotne. Np. Ca^ S^ na mnićj złożone Ca, S, 
lub CaS, które będąc w innych warunkach (bez wpływu 
promieni słonecznych) zamieniają się powoli na ciała che- 
miczne pierwotnego składu; przyczem rodnie przechodząc 
w nowe ciała, muszą być chwilowo w stanie wolnym i obja- 
wiać się drganiem, co wywołuje promienie światła. 

Także świecenie ciał roślinnych lub zwiśrzęcych w obec 
zasad, zdaje się na lem polegać, że w nich zawarte głównie 
aldehydy w obec tlenu już w zwyczajnej ciepłocie stają 
się rodniami; jako takie drgają i mianowicie w eterze świó- 
cącym jako subtelniejszym wywołują fale światła, nim z tle- 
nem połączą się cheinicznie. 



246 DR. EMIL CZYRNIaAsKI. 

Zaaważano także te siarka w czasie suszenia w fa- 
brykach prochu strzelniczego wydaje fosforescencyję, two- 
rząc w ciemności ptomyki niebieskawe. Zjawistko to w ten spo- 
sób tłómaczę: że drobiny siarki stają się przy tych warunkach 
obok tlenu rodniami, które teraz w swych częściach drga- 
jąc sprawiają mianowicie w eterze subtelniejszjrm fale 
światła. 

Promienie światła bywają według moj6j teoryi wywo- 
łane falami eteru subtelniejszego, mającego w jednćj sekun- 
dzie od 400— 800 billijonów wacbań; te zwykle zawiórają w so- 
bie także fale eteru mnićj subtelnego, które mogą mieć do 
1000 iwięcśj bilijonów wachaó. Jeżeliby światło i depłó pro- 
mieniujące zależało od wachań tego samego eteru, natenczas 
promienie mające od 400 do 800 bilijonów wachań musiałyby 
objawiać się zawsze, nietylko światłem ale także i ciepłem do- 
chodzącóm nawet do 1170^ C i od siebie oddzielićby się 
nie dały; jednak wiemy, że promienie światła mogą bez 
ciepła istnieć, i że światło oddzielić można od ciepła, co 
nastąpićby nie mogło, gdyby światło i ciepło polegało na wa- 
chaniach tego samego medium. 

Ja sądzę, że zebrawszy te wszystkie fakta razem, 
więcej one przemawiają za tóm, że fale świócące odbywają 
się w innóm medium a w innóm fale cieplikowe. 

Ciepło zwyczajne jest ruchem, który przechodzi z dro- 
bin ciał na drobiny eteru i odwrotnie, — - szerzy się ono 
przez potrącanie cząstek materyjalnych o siebie. Być może, 
że tak jak ucho odczuwa tylko pewne fale powietrza, tak 
samo oko tylko pewne fale eteru świecącego, powierzchnią 
zaś naszój skóry tylko pewne ruchy eteru cieplikowego. 



Prężność gazów niektórzy fizycy w ten sposób tłóuia- 
czą: iż przyjmują w drobinach ciał gazowych ruch postę- 
powy, mocą którego drobiny uderzają o siebie jakotćż o ścia- 



ir^r^-r* i f i#t» ^' vr^'y-^^ya^' ^ -, ^ ^.i*j' 



TEORYJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 247 

ny naczyń, a będąc dokładnie spręźystemi odbijają się, nie 
utraciwszy przez to nic ze swego ruchu. Sposób ten tłó- 
maczenia nie objaśnia nas, zkąd bierze się ruch postępowy 
w drobinach ciał gazowych — czy on jest nadanym i co go 
nadajO; czyli tćż drobinom wrodzony. Jakim sposobem dro- 
biny nawet mocno złożone mogą być według zdania fizy- 
ków tak dokładnie sprężyste, że ich ruch postępowy, w pe- 
wnśj ciepłocie nie bywa nigdy zniszczonym, ani zmniejszo- 
nym ; chociaż one o siebie uderzają, gdzie przecież siła przy- 
ciągająca jako własność wrodzona materyi w drobinach wy- 
stępować musi. Dlaczego przy tym tak silnym ruchu dro- 
bin i wzajemnóm na się uderzaniu, ciepłota się nie zwię- 
ksza, chociaż przy wysokich ciepłotach ruch ten postępowy 
drobin musiałby być niesłychanie wielki? 

Ja tłómaczę prężność ciał gazowych ruchem eteru. 
Że sam ruch eteru może drobiny ciał od siebie oddalić, 
przekonywa nas już to codzienne zjawisko, że wszystkie 
ciała w czasie ogrzania objętość swą zwiększają, a gazy 
nabywają w naczyniach zamkniętych większej prężności. 
Doświadczenia codzienne pouczają nas także, że ruch dro- 
bin jednego ciała może utrzymać drobiny innego ciała w pe- 
wnem od siebie oddaleniu. Tak np. skrobia w wodzie spo- 
kojnój spada swym ciężarem na spód, w wodzie zaś w ru- 
chu będącój unosi się coraz bardzińj, a przy mocnym ruchu roz- 
dziela się jednostajnie w całej ilości wody. Cukier dany do wo- 
dy najprzód w niej rozpływa, a przy zamieszaniu wody jedno- 
stajnie w niśj się rozpuszcza. Zjawisko to tylko w ten spo- 
sób da się tłómaczyć, że drobiny wody mają do drobin cu- 
kru większe przyleganie, niż drobiny cukru pomiędzy sobą, 
że więc drobiny wody otaczając drobiny cukru, oddalają 
je od siebie, a przy pewnym ruchu rozprószają je jednostaj- 
nie w całćj ilości wody. Tu dla wytłómaczenia tego zja- 
wiska nie potrzebowaliśmy przyjmować ani siły odpycha- 
nia; ani tćż jakiegoś właściwego ruchu postępowego dla 



248 Dft. EMIL CZYHNIANS^I. 

drobin cukru, a jednak wyjaśniliśmy rozpuszczenie się czą- 
stek cukru w całój ilości wody. 

Tlen np. w naczyniu zamkniętym znajduje się w po- 
staci gazu, ponieważ ciepło t. j. pewien ruch eteru utrzy- 
muje drobiny tlenu w pewnćm od siebie oddaleniu. Jeżeli 
jednak na tlen wywierać będziemy ciśnienie, to jego dro- 
biny przy tym samym ruchu eteru (w t6j sam6j ciepłocie) 
coraz bardziój zbliżać się do siebie będą -— prężność tlenu 
staje się coraz większą i przyjść musi chwila, w którój 
przez zwiększenie ciśnienia już więcćj drobiny tlenu przy 
tym samym ruchu eteru zbliżyć się więcćj do siebie nie 
mogą, gdyż ten pewny ruch eteru nie dopuszcza tego zbli- 
żenia. Jeżeli zaś tlen mocnićj oziębiemy, t. j. ruch eteru po- 
między drobinami tlenu zmniejszymy, mogą natenczas dro- 
biny tlenu przez dalsze ciśnienie być do siebie więcśj zbli- 
żone, aż nareszcie przy coraz większśm oziębieniu i wię- 
kszśm ciśnieniu, mogą drobiny tlenu tak zbliżyć się do sie- 
bie, iż utworzą ciało ciekłe. Widzimy więc, że następuje 
chwila w której saraćm ciśnieniem nie możemy pokonać ru- 
chu eteru, będącego pomiędzy drobinami tlenu i utrzymu- 
jącego drobiny tlenu w pewnem oddaleniu. Ten punkt kry- 
tyczny będzie wymagał tem niższej ciepłoty i większego 
ciśnienia, im gazy składać się będą z drobin mniśj złożo- 
nych, gdyż natenczas siła przyciągająca drobin jest mniejszą. 

Na objętośe pewnego ciała nic innego, jak to dokła- 
dnie wiemy, nie wpływa jak tylko ciepłota — czem ona jest 
większą, tern drobiny ciała więcej od siebie się oddalają, 
im zaś jest mniejszą, tem więcej zbliżają się do siebie. Cie- 
pło jednak niczem innem nie jest jak tylko pewnym ruchem 
drobin ciał (eteru). Pod naczyniem napełnionem np. gazem 
lub cieczą zapalony płomień sprawia, że eter coraz we wię- 
kszy ruch wprowadzony dostaje się przez ściany naczynia, 
sprawia w eterze będącym pomiędzy drobinami ciała (gazu, 
cieczy lub ciała stałego) coraz to większy ruch, któryto 



rw^ffm:^:: ^^'i'^ siT^Sr^ *'*5^'*^'^* f?^^' wpłs^yjfwnijp!^ 



TEORtJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 249 

ruch etera oddala coraz bardziśj drobiny ciał od siebie. 
Buch eteru nie ma wprawdzie żadnego wpływu na przy- 
ciąganie jako takie, osłabia jednak jego działanie w sto- 
sunku oddalenia się drobin ciał od siebie. W ciałach gazo- 
wych, — w których drobiny już tak od siebie są oddalone, że 
wzajemne przyciąganie się pomiędzy niemi całkiem ustało, — 
drobiny przez zmocniony ruch eteru (ciepło) coraz to bar- 
dziej od siebie się oddalają; na czem polega prężność gazu. 
W ciałach ciekłych, przy coraz większym ruchu eteru, dro- 
biny będące jeszcze pod wpływem wzajemnego się przycią- 
gania, muszą się także coraz to więcśj od siebie oddalać, 
nareszcie ustaje całkiem pomiędzy drobinami działanie przy- 
ciągające i ciała ciekłe zamieniają się w gazowe. I tu dla 
wytłómaczenia tych zjawisk nie potrzebowaliśmy uciekać się, 
ani do siły odpychania, ani tćź do samoistnego ruchu po- 
stępowego drobin, a jednak wyjaśniliśmy zgodnie z faktami 
powyższe zjawiska tylko ruchem eteru. 



Ponieważ każde ciało składa się z drobin, a te z ro- 
dnio w, i tylko rodnie łączą się z sobą chemicznie; dlatego 
tćż każde ciało wymaga pewnój ciepłoty, czyli ruchu eteru, 
do połączenia się chemicznego z ciałem innem, aby naj- 
pićrw rodnie drobin od siebie oddalić się, a następnie nowe 
połączenia chemiczne utworzyć mogły. Tak np. drobiny fo- 
sforu, zamieniają się już w ciepłotie zwyczajnej w obec 
tlenu w rodnie, które pozostają jednak częściową atomo- 
wością z sobą w związku, przez co nabywają jako rodnie 
dążności do ruchu chemicznego, objawiającego się drganiem. 
To drganie rodniów jeszcze częściowo w połączeniu będą- 
^y^^ (^^^^^§DO> "^^"^^^^Sco) wywołuje głównie w eterze świe- 
cącym fale światła. Na fosfor działa dalej tlen (^) w ten spo- 
sób, że drobiny tlenu stają się przytem rodniami, łącząc się 
z sobą pojedynczą atomowością (^^^^Rn), — następnie odrywają 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 32 



250 DR. E^tlL CZtRKlANSKL 

się od siebie; — odzyskują przeto cały ruch swój chemiczny 
i dążą do połączenia się z rodniami fosfora ; rodnie jednak 
będąc w stanie wolnym i dążąc do połączenia się z innćmi 
rodniami, sprawiają w eterze ich otaczającym ruch; objawia- 
jący się głównie ciepłem: (jestto niejako potrącanie się czą- 
stek). Giepło to coraz bardzićj się zwiększające sprawia, 
że rodnie fosfora odrywają się od całości; a nadto wystę- 
pują coraz w wyższćj ciepłocie z większą swą atomowością 
(cocoo) ^ ^^™ szybciej łączą się z rodniami tlenU; przy- 
czćm fosfor będąc w stanie gazu pali się płomieniem i wy- 
daje znaczną ilość ciepła i światła. W tym przykładzie 
światło powstaje obok ciepła i to pićrwsze pierwój niż osta- 
tnie. Tu widzimy także, że fosfor łączyć się musi według 
uzyskanój atomowości tylko w pewnym stosunku z rodnia- 
mi tlenu i wydaje PjOg lub PjO^, — jakotóż, że przy pe- 
wnóm połączeniu powstaje tylko pewna ilość ciepła, która 
bywa wywołaną pewnym ruchem chemicznym rodni, jako 
tóż szybkością dążenia do połączenia się z drugim rodniom. 

Niektórzy fizycy twierdzą : że ciepło wytwarzające się 
przy paleniu węgli pochodzi od słońca, które złożyło swe 
ruchy (swą energiję) jprzy rośnięciu roślin; nim jednak ro- 
śliny istniały nim nawet utworzyło się słońce, węgiel po- 
dobnie jak i inne znane pierwiastki istniał ze wszystkiemi 
własnościami swemi do jego istnienia uależącemi; gdyż ina- 
czśj nie byłby węglem ; słońce tylko ułatwia połączenia 
chemiczne, które w danych warunkach według wrodzo- 
nych własności ciał tworzyć się muszą. 

Także czytać można w książkach naukowych; że ruch 
fizyczny nie może być nigdy tak samo jak i materyja zni- 
szczonym, że on tylko zamienia się coraz to w inny ruch. 
To twierdzenie o tyle jest prawdziwe, o ile twierdzenie 
chemików: że powietrze atmosferyczne składa się zawsze 
i wszędzie w 100 objęt. z 20*627 tlenu i 78*492 azotU; cho- 
ciaż wiemy; że tlen nieustannie w przyrodzie się wywie* 



^■■"f CT^T^^*^ Ai»V ;p»r łRi^ir^ « f.f"* Vi'f^.f 'iJ!W««^'^*^iJ9K»r ^^■^^^••••^^■■^■fr^f^HFł'"!*^ 



TEORYJA CHEMICZNO -FIZYCZNA. 251 

żuje i nieustannie wchodzi w związki chemiczne. Tak samo 
ma się i z ruchem nadanym czyli fizycznym w przyrodzie. 
Ilość; która się utworzyła przy połączeniu się chemi- 
cznśm niedziałek w ciała niebieskie, i która tworzy się nie- 
ustannie w słońcu, jest niesłychanie wielką. Gdyż rzeczą 
jest niewątpliwą, że w słońcu przy tak wysokiój ciepłocie 
pierwiastki nasze znajdują się po największój części w sta- 
nie rodniowym i na powierzchni swćj więcćj oziębionći łączą 
się rodnie chemicznie według pewnych praw z sobą. A ta 
ilość ruchu nadanego, która się tworzy nieustannie na ziemi 
naszśj jest w stosunku do ruchu znajdującego się w wszechświe- 
cie niesłychanie małą. Że jednak ruch fizyczny rzeczywiście 
się zużywa, leży to już w naturze ruchu nadanego; może on 
wprawdzie przechodzić po różnych mediach z drobin ciała 
stałego (z pewną jednak utratą) na ciała lotne, z tych na różne 
etery i odwrotnie; lecz ostatecznie zniszczyć się musi, ruch 
bowiem nawet słaby drobin mocno złożonych może poruszyć 
drobiny mnićj złożone, a te jeszcze mnićj złożone i t. d., 
odwrotnie jednak ruch słaby drobin bardzo subtelnych nie- 
koniecznie będzie w stanie wywołać ruch w drobinach 
więcój złożonych. A nawet, ponieważ materyja składa się 
z cząstek odgraniczonych, to i cała materyja wszechświata 
musi być odgraniczoną, i po za nią jest próżnia, a o pró- 
żnie ruch żaden odbić się nie może. 

Fizyka twierdzi, że ruchy fizyczne mogą się wyró- 
wnać i natenczas śmierć materyi nastanie. Dajmy na przy- 
kład, że to wrzekome wyrównanie ruchów w wszechświecie 
nastąpiłoby w ciepłocie +4*^C., natenczas woda jako też inne 
ciała, które w tej ciepłocie są ciekłe pozostałyby ciekłemi, 
gazy przy tćm wyrównaniu ruchów gazami i t. d. Jednak 
ogólne wiadomości o wszechświecie pouczają nas, że materyja 
powoli częściowo stygnie i ciała niebieskie, które kiedyś były 
gazami zamieniły się w ciecze, a te przy mocniejszśm ozię- 
bieniu w ciała stałe, jak np. dowodzi tego księżyc. Ja sądzę, że 



252 DR. EMIL CZTKNIAŃSKI. 

ta Śmierć materyi wtedy dopiśro nastąpićby mogła^ ffdyby 
ruchy nadane materyi zostały dokładnie zniszczone^ a wtedy 
nastąpiłaby ciepłota —273^ (brak wszelkiego rucha) i dro- 
biny wszystkich ciał musiałyby być bezpośrednio z sobą 
połączone za pomocą przyciągania; a więc mechanicznie. 
Euch nadany w wszechświecie nigdy z natury rzeczy wy- 
równać się nie może^ gdyż materyja nie składa się z czą* 
stek jednorodnych; lecz z różnorodnych i pomiędzy niemi 
działa siła przyciągająca; przy tóm samom bowiem natę- 
żeniu rnchU; drobiny więcój złożone słabićj poruszać się 
będą, niż drobiny mnićj złożone, a przy zmniejszonym ruchu 
drobin, sita ich przyciągająca tćm silnićj występuje i ciała 
skupiać się coraz bardzićj muszą, a więc ruch ostatecznie 
jako nadany zniszczyć się musi. 

Praca fizyczna, siła żywotna (energija) sąto pojęcia 
wyprowadzone z przyciągania się ciał i przynoszą zaszczyt 
nauce^ są prawdami tam^ gdzie chodzi o tłómaczenie zja- 
wisk polegających ostatecznie na przyciąganiu się ciał, ma 
więc bardzo obszórne zastosowanie. Jednak zjawiska oparte 
na ruchu chemicznym (powinowactwie chemicznćm) tłóma- 
czyć z natury rzeczy nie może. Dla tego fizyka nie była 
w stanie niektórych zjawisk do tego czasu zadawalająco wy- 
jaśnić, a mianowicie : dla czego ciała łączą się z sobą chemi- 
cznie w pewnych stosunkach; dla czego powstaje przy tśm 
tylko pewna ilość ciepła i dla czego ta ilość ciepła przy 
niektórych połączeniach jest tak wielką, że ją samą chyżo- 
ścią dążenia ku sobie drobiu lub rodniów wyjaśnić nie można. 

Fizyka uważa materyję za bierną, ulegającą tylko 
działaniom ruchu nadanego, znajdującego się w przyrodzie; 
lecz zkąd wziął się ten ruch fizyka nie orzeka. Jako tóż 
o przyciąganiu nie daje nam jasnego pojęcia i chce go 
nawet tłómaczyć niewłaściwie ruchem nadanym '), chociaż 



^) Obacz rozprawę moją: „O przyciąganiu jako objawie 



Vi«iPĄWV ■ «J>pn."VM I ■./« wjppa' ^? .* T^^^fff^y • 



TEOBYJA CHEMICZNO - FIZYCZNA. 253 

najmniejszśj nie mamy w przyrodzie wskazówki, aby przy- 
ciąganie zamienić się mogło w ruch nadany i odwrotnie 
Ja na podstawie mojśj teoryi twierdzę, ie materyja 
powstała z niedziałek działających, że tylko własności na- 
leżące do istnienia materyi nie mogą być tak jak i mate- 
ryja zniszczone, a teroi śą przyciąganie i ruch chemiczny 
czyli własność łączenia się chemicznie ; wszystkie zaś inne 
własności jako nadane, nienaleźące do istnienia materyi, 
mogą być ostatecznie zniszczone i one raz zniszczone same 
z siebie nie powstają. 



Wszechświat według mojśj teoryi powstał z ostate- 
cznych cząstek materyi, niedziałkami zwanych, które 
z natury swśj są niepodzielne, jednorodne, działające. Nie- 
którzy filozofowie nazywają coś niepodzielnego, działającego 
siłą. A więc nasze niedzłałki, według tego pojęcia, nązwać- 
by można także siłą istniejącą dla odróżnienia od siły 
flzycznój, która jest tylko własnością ciał. Te nasze nie- 
działki działają przyciąganiem się i ruchem wirowym^ 
A = a + p. 

Ponieważ niedziałki są działające, bezwiedne, muszą 
więc przy pewnych warunkach zawsze objawiać się jedna- 
kowo, na czśm polegają stałe prawa przyrody. Te niedziałki 
połączyły się z sobą chemicznie według piśrwśj wskaza- 
nych praw i to, w nieparzystej liczbie wydały rodnie, w pa- 
rzystćj zaś drobiny ciał. Rodnie, według tych samych praw 
co i niedziałki, utworzyły znów drobiny lub rodnie wyż- 
szego rzędu a te jeszcze wyższego i t. d. aż nareszcie po- 
wstały ciała nam znane. Przy tóm połączeniu się chemicznćm 
w pewnych stosunkach w nowe drobiny ciał, te ostatnie 



dopełniczym ruchu chemicznego" Tom VII 
Rozpr. i Spraw. Wydz. Mat.-Przyr. Akad. Umiej. 



^^"WI^H 



354 DR. EMIL CZYUNUNSKI. 

otrzymały ruch nadany czyli fizyczny. I ten ruch nadany, 
który wywołuje w wszechświecie zjawiska fizyczne, znane 
jako: światło, ciepło, elektryczność, magnetyzm, musiał z po* 
czątku byc tak wielkim, że utworzone rodnie jakotćż dro- 
biny ciał nie mogły zbliżyć się do siebie — znajdowały się 
więc jako gazy. Z czasem, gdy ten ruch nadany zmniejszył 
się, mogły cząstki materyi według składu swego skupiać 
się w ciała niebieskie za pomocą wzajemnego przyciąga- 
nia się ; przyczśm ruch wirowy (nadany) pojedynczych dro- 
bin przeniósł się częściowo na całe ciała niebieskie, którym 
one do dziś dnia wirują. 

Eter jest według mojój teoryi mieszaniną mechaniczną 
wszystkich ciał w przyrodzie utworzonych aż do naszego 
wodu. i jest subtelniejszym od wszystkich znanych nam 
pierwiastków. Ciała mnićj od wodu złożone nie jesteśmy 
w stanie w nasze naczynia chwycić i je badać. Ciało piśr- 
wsze najsubtelniejsze eteru składa się z drobin, które po- 
łączone są z sobą mechanicznie bezpośrednio, i one utrzy- 
mują wszystkie ciała wszechświata w pośrednim z sobą 
związku. A więc ciała wszechświata mogą na siebie po- 
średnio oddziaływać, nietylko własnością przyciągającą, ale 
taKże ruchami swćmi, które są: albo wrodzonćmi, jak ruch 
chemiczny, występujący w rodniach i dający objawy chemi- 
czne, albo tćż nadanćmi, jak w drobinach ciał, wywołu- 
jąc objawy fizyczne. 

Przy coraz zmniejszającym się ruchu nadanym w wszech- 
świecie musiały cząstki ciał, zbliżające się do siebie za po- 
mocą przyciągania się, działać na siebie w pewnych warun- 
kach zawsze według pewnych praw, i tworzyć połączenia 
co raz to więcćj, tak chemicznie jakotćż mechanicznie zło- 
żone. Na czćm jednak polega rozwój i życie materyi, we- 
dług jakich praw utworzyła się z materyi piórwsza komórka^ 
jakotćż jaka jest organizacyja roślin i zwićrząt; nic o tćm do te- 
go czasu ze stanowiska nauki pewnego powiedzieć.nie można. 



'^«9^!łviM'Hł*^Ąr*V!J*<iWr,^'!»łr-^-^"*^V!«^ł ^' ■ '>^ 



TEORYJA CSEMICZNÓ-FlZtCŻNA. 255 

Dla lepszego rozpatrzenia się i dokładniejszego zro- 
zumienia teoryi mojćj; podaję teraz różnice zachodzące po- 
między nią a zapatrywaniami dzisiejszych fizyków na świat 
istniejący. 

1) Teoryja moja wychodzi z najogólniejszego założe- 
nia; że świat powstał z niedziałek działających^ i tern wy- 
jaśnia wszystkie zjawiska przyrody tak chemiczne jako tćź 
fizyczne. Fizyka posługuje się do dziś dnia rozmaitemi hy- 
potezami i teml stara się wyjaśnić pojedyncze fakta lub 
tćż całe grupy zjawisk ; na ogólną jednak teoryję się jeszcze 
nie zdobyła. 

2) Teoryja moja rozróżnia własności wrodzone od wła- 
sności nadanych materyi. Własności wrodzone będą to ta- 
kie, które występują w ciałach zawsze stale i niezmiennie^ 
bez względu na tO; jakim zmianom ulega materyja. Wła- 
sności zaś nadane występować muszą w ciałach z różnćm 
natężeniem, a raz zniszczone same z siebie powstać nie 
mogą. — Fizyka do dziś dnia tego odróżnienia w własno- 
ściach ciał nie uczyniła. 

3) Z teoryi mojśj wypływa, że materyja ma rzeczy- 
wiście własności wrodzone, atonii są: przyciąganie i ruch 
chemiczny w rodniach. Fizyka uważa materyję za bierną, 
podlegającą tylko ruchowi nadanemu. A o własności przy- 
ciągającej nie ma jeszcze jasnego wyobrażenia; niektórzy 
bowiem fizycy chcą ją tłómaczyć właściwym ruchem nada- 
nym, chociaż najmniejszej nie mamy wskazówki, aby przy- 
ciąganie zamieniać się mogło w ruchy nadane lub na od- 
wrót. O połączeniach chemicznych wiś do dziś dnia nauka 
tyle, że ciała łączą się z sobą w pewnych niezmiennych 
stosunkach i że przytóm wywięzuje się stale zawsze pewna 
ilość ciepła; lecz dla czego się to tak dzieje, nie mamy 
w nauce zadowalających wyjaśnień. Teoryja moja, jak to 
rozwinąłem w niniejszej rozprawie, jasno nam połączenia 
chemiczne tłómaczy. 



256 DR. EMIL CZYRNIANSKI. 

4) Także wynika z teoryi mojśj, że ruch nadany istnie- 
jący w przyrodzie, powstał z ruchu chemicznego niedziałek, 
jako tśż rodniów w chwili połączenia się chemicznego w dro- 
biny. Fizyka nie wyjaśnia nam zkąd wziął się ruch nada- 
ny w wszechświecie, którym tłómaczy zjawiska fizyczne. 

5) Do eteru zaliczam wszystkie ciała w przyrodzie 
istniejące, które są subtelniejsze od naszego wodu,~ które 
w naczyniach ciał naszych uchwycie nie jesteśmy w stanie, 
i te jako cząstki materyi, mają według teoryi nasz6j wszy- 
stkie ogólne własności materyi. Fizyka przyjmuje tylko 
jeden, jednorodny, nieważki eter z własnościami odmienne- 
mi od innych ciał ; przypisuje mu bowiem w drobinach wła- 
sność odpychania się pomiędzy sobą, a do drobin innych 
ciał własność przyciągającą — przyjmuje więc dwa rodzaje 
materyi. Ja wykazałem także w niniejszśj rozprawie, że 
przyjęcie kilku eterów zdaje się lepićj tłómaczyć zjawiska 
światła, ciepła, fosforescencyi i t. d. niż przyjęcie jedne- 
go eteru. 

6) Według teoryi mojej materyja, jako tśż własności 
należące do j6j istnienia, a temi są: przyciąganie i ruch 
chemiczny, nie mogą być nigdy zniszczone. Wszystkie zaś 
własności materyi nadane muszą ostatecznie uledz zniszcze- 
niu. Fizyka jest zdania, że nic na świecie nie ginie, a więc 
i ruchy nadane, chociaż ogólna znajomość wszechświata 
zdaje się już dowodzić, że świat coraz bardziej oziębia się, 
a więc ruchu nadanego w wszechś\viecie ubywa. Ruchy 
nadane drobin ciał więcej złożonych, przenoszą się na mni6j 
złożone, a z tych na jeszcze mniej złożone i t. d., aż na- 
reszcie, jak to w tej rozprawie dowodzę, ostatecznie ustać 
muszą — już nawet z tego powodu, ponieważ o próżnie po 
za wszechświatem będącą odbić się nie mogą. 

7) Ponieważ drobiny wszystkich ciał są ostatecznie według 
teoryi mojój połączeniami bezpośredniemi niedziałek, które są 
jednorodne, niepodzielne; przeto drobiny ciał muszą być nie* 



r ^-T?* T-»^ir-:pr fT'^ r^f ttpttttfjp-s T^^i^/łfi^lf .''■-' '» l'^ 



TEiOltWA CHEMlCŻl^O-FIŻtCZirA. 267 

sprężyste, i z tego powoda prężność gazów tłómaczę ruchem 
fizycznym eteru. Fizyka przyjmuje bezwzględną sprężystość 
w drobinach wszystkich ciał, gdyż trudno przypuścić, aby 
ciało gazowe; mające według zdania fizyków bezwzględną 
sprężystość; takową przy zamianie w ciało ciekłe lub stałe 
utrącało. Prężność ta ma być także w drobinach ciał, cho- 
ciażby najwięcćj złożonych bezwzględną, co chemikowi przy- 
puścić jest rzeczą niepodobną. 

8) Niektórzy fizycy są tego zdania, że ruch nadany 
z czasem wyrówna się we wszystkich ciałach i z tego po- 
wodu grożą świata śmiercią. Ja na podstawie teoryi mojój 
sądzę; że to absolutnie stać się nie może, gdyż materyja 
składa się z najróżnorodniejszych drobiU; od eterów do naj- 
więcćj złożonych ciał, które obdarzone są przyciąganiem 
jako własnością wrodzoną; a więc z natury swćj jednako- 
wego ruchu przyjąć nie mogą. Śmierć ta wszechświata na- 
stąpićby mogła wtedy dopićro, gdyby ruch nadany zużył 
się zupełnie i tylko przyciąganie pomiędzy drobinami ciał 
działać mogłO; i wtedy wszechświat miałby ciepłotę praw- 
dziwego zera = — 273° C. 

9) Fizycy widząC; że słońce dostarcza ziemi tak wiel- 
ką ilość ruchu nadanego w postaci światła, ciepła, pro- 
mieni chemicznych i t. d., które wywołują w ciałach na- 
szój ziemi różne zmiany, poszli sądzę zadalekO; przypisując 
słońcu zmiany nawet we własnościach wrodzonych ciał. 
Słońce bowiem nie ma ani na przyciąganie się ciał; ani tćż 
na własności chemiczne tychże najmniejszego wpływu, gdyż 
to są według teoryi mojćj własności wrodzone materyi. 
Światło słoneczne może ułatwić połączenia chemiczne — 
sprawić swym ruchem nadanym , że części składowe drobin 
więcój oddalają się od siebie; stając się przez to rodniami 
i według danych warunków łatwiej teraz wchodzą z sobą 
w nowe związki chemiczne; ale słońce nie może węglowi; 
tak samo jak i innemu pierwiastkowi nadać własności che- 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 33 



268 t)t. ĆMtL CŹYRNUNSKl, 

micznych — nie może sprawiói aby węgiel łączył sięzcia* 
łami innemi w pewnych stosunkach i aby przytóm wywią- 
zała się pewna ilość ciepła, to bowiem należy do natury 
węgla, jak to starałem się w tój rozprawie wykazać. A za* 
tóm nie można naukowo twierdzić, że ciepło wywiązujące 
się przy paleniu węgli pochodzi od słońca, które w czasie 
rośnienia roślin ruchy swe cieplikowe we węglu złożyło. 
Słońce może być przyczyną działania chemicznego, ale ni- 
gdy powodem własności chemicznych węgla. Węgiel, jakim 
bądź sposobem z CO, otrzymany, czyto za pomocą światła 
słonecznego, czyli tćż potasu metalicznego, lub tćż innego 
jakiegobądź środka, ma zawsze jednakowe własności che- 
miczne. 

10) Fizyka twierdzi, że połączenia chemiczne odby- 
wają się podobnie jak i połączenia mechaniczne tylko za 
pomocą przyciągania się wzajemnego, chociaż doświadcze- 
nia uczą, że ciała nawet pod największóm ciśnieniem nie 
łączą się z sobą chemicznie w ciepłocie niskićj, n. p. tlen 
z wodem lub azotem. — Według mojej teoryi potrzeba do 
połączenia się chemicznego ciał oprócz wzajemnego przycią- 
gania się jeszcze coś więcej, t. j. potrzeba, aby rodnie ciał 
oddaliły się od siebie do pewnego stopnia i następnie we- 
dług natury swej w danych warunkach z innemi rodniami 
ruchy swe chemiczne w napięcie zamieniły; dla tegoto 
ciała łączą się z sobą chemicznie tylko w pewnych cie- 
płotach. 

U) Fizyka nie może dać nam wyjaśnienia, dla czego 
połączenia izomeryczne mają odmienne własności; — inny 
ciężar gatunkowy, inny punkt wrzenia i t. d.; gdy teoryi 
niojej jest to koniecznym wynikiem ; ponieważ przyciąganie 
drobin zależy nietylko od sumy przyciągania się pojedyn- 
czych rodni, ale także od sposobu połączenia się tychże 
W drobiny, gdyż A = a + p. 



WWip"''?^"WWl'""'^ ■ '• ' ^^.ff**^^!!!W-g^^' "^'^^^*^''W^?!^^'B'^*fWy^lt?^ 



TEORTJA CHEMICZNO- FIZVC2NA. 259 

Wszystkie ta w końcu wypowiedziane zdania są po 
największój części tylko hypotezami^ których fizyka ma bar- 
dzo wiele, gdyż one nie są żadnym faktem bezpośrednio 
stwierdzone; a więc nie są pewnikami w nauce^ któreby 
już bez zastrzeżenia przyjąć należało. Moje zdania wypro* 
wadzone z teoryi moj6j są o tyle prawdopodobniejsze , iż 
są wysnute z teoryi najogólniejszej i nierównie prościej i 
jaśniój przedstawiają nam zjawiska wszechświata » nie bę- 
dąc w sprzeczności z dobrze poznanemi prawami przyrody. 
A teoryja, która takie z najwyższego stanowiska na wszech- 
świat rzuca poglądy ; niezawodnie zasługuje na dokładne 
zbadanie znawców, i posłuży fizykom do nowych badań 
w duchu teoryi mojój — chociażby nawet chcieli takową 
zwalczać. 



PRZYCZYNEK 

do znajomości fauny cefalopodów z karpackiego 

piaskowca. 

Przez 

Dra Władysława Szajnochę, 

Docenta Uniwersytetu Jaeiellońsldefgo. 
(Tablica IX i X). 



Nadzwyczajne ubóstwo wszystkich piąter karpackiego 
piaskowca w wyraźniejsze cokolwiek ślady życia zwiśrzę- 
cego nadaje każdym nowo odkrytym resztkom zwiśrzęcym 
podwójne znaczenie i nie dozwala pomijać milczeniem nawet 
najgorzój zachowanych odłamków, które w innych forma- 
cyjach geologicznych nie zasługiwałyby na szczególniejszą 
uwagę. 

Frzedewszystkióm odnieść to należy do resztek cefa- 
lopodów, które w bardzo niewielu egzemplarzach znane są 
dotąd z galicyjskich utworów karpackich. Od zachodnich 
krańców Galicyi, mniój więcśj od doliny Soły na zachód roz- 
winięte są ku Śląskowi na znacznój przestrzeni dolno 
i średniokrśdowe utwory kródy karpackiśj i w tych dłu- 
goletnie mozolne badania zebrały materyjał cefalopodów 
bardzo obfity od neokomu począwszy aż po cenoman. Na 
wschód od doliny Soły aż po Bukowinę występowanie ce- 
falopodów w piaskowcach kródy karpackiśj jest nader ogra- 



. jST.ł» 



PRZYCZYNEK bÓ ZNAJOMOŚCI FAtJNf CBF'ALOPODÓW. 261 

niczone^ znajdujemy je bowiem w niewielu dotąd punktach^ 
porozrzucanych na rozległój przestrzeni. 

Zeiszneb ^) znalazł przed wielu laty na stokach wzgó- 
rza Garbatki na zachód od Wieliczki: 

Belemnite3 biparłiłus Blainv*f Bel. pistilliformiśy Beh 
dilatałus Blainv. i Bet Orhignyanus Dural Joure, Aptychus 
Didayi Coqu. tudzież Ammonites subfimbricUus Orh. 

NiEDŹwiEDZKi *) wykrył daleko późniśj w marglach 
wapiennych pobrzeża karpackiego w Prałkowcach pod 
Przemyślem: 

Lyłoceras cf. Jmletti Orb. 

Lyłoceras sp. ind, 

HoplUes cf. neocomiensis d' Orb. i 

Hopliłes cf. auritus 8ow. 

Badania Karpat galicyjskich ^) przez c. k. Zakład ge- 
ologiczny państwowy wykryły następnie w okolicach Spasa 
na południe od Starego Miasta występowanie górnokrśdo- 
wych łupków z amonitami, z których przynajmnićj jeden 
gatunek dał się specyficznie oznaczyć; t. j.: 

Amaltheus Eeąuieniąnus d' Orb. Niedługo potśm *) zna- 
leziony został w Kwiatoniu na południu od Ropy i Gorlic 
w pobliżu granicy węgierskiój wprawdzie nie zbyt dobrze 
zachowany okaz: 

Phylloceras Rouyanum d' Orb lub Phyll, picturatum a wre- 
szcie udało się Drowi Dhligowi ^) wynaleźć na północnych 



*) Geognostische Beschreibung des Salzberges von Wieliczka. 

Neues Jahrbuch fur Mineralogie 1844, tudzież Geologija 

do łatwego pojęcia zastosowana. Kraków 1856. 
*) Beitrdge zur Geologie der Karpałhen. Jahrbuch der Ł Ł 

Geologischen Reichsansłalt 1876. 
') Yacek. Beitrag zur Kentniss der miłłelkarpathischen 

Sandsteinzone. Jahrb. der k. k. geol Reichsansłalt 1881. 
*) Szajnocha. Vorlage der geologischen Kartę der Gegend 

von Gorlice. Yerhandlungen der k. Ł geol. Reichsanstalł 

1880. 
*) Beitrdge zur Geologie der westgalizischen Karpathen. 

Jahrbuch der k. h geol. Jteichsanstalt 1883, 



263 DB. WŁADTSŁAW SZAJNOCHA. 

Stokach pasma Łiwocz na poladnie od Brzostka ciemne 
łnpki marglowe z fanną dolnokródową, a mianowicie: 

Aptifchus Didayi Coq. 

Fhylloceras aff. Winkleri VKl, 

Holcodiscus sp. ind. (aff, furcatostdcatus Hand.). 

Crioceras n. sp. aff. Morlołi^Oosł. 

Jeżeli dodamy jeszcze do tego spisa gatunek HoplUes 
sp. z Bugaju pod Ealwaryją na południowy zach6d od Kra- 
kowa, znaleziony jeszcze za czasów Hoheneggera, do któ- 
regoto cefalopoda odnosi się prawdopodobnie wzmianka 
FoETTERLEGO ^) Z roku 1859 o skamielinach neokomskich 
zKalwaryi, otrzymamy prawie zupełne zestawienie dotych- 
czas znanych cefalopodAw z Karpat galicyjskich^ z którego 
nadto wyraźnie wynika, jak ubogie są dotąd nasze wiadomości 
w tój mierze. Każdy nowy przybytek powitać zatśm należy 
z radością, tóm bardziój, jeżeli niezupełnie złe zachowanie 
okazu dozwala oznaczyć go gatunkowo przynajmniej w przy- 
bliżeniu. 

Dwie formy przedstawione na załączonych rysunkach: 
Hamulina n. f. UMigi Szaj. i Macroscaphites Ivami Pue. 
zasługują nadto już z tego powodu na osobną wzmiankę, 
iż dają nam jeden dowód więcej istnienia dolnokródowych 
neokomskich pokładów na pobrzeżu karpackićm zachodniśj 
Galicyi pomiędzy niziną nadwiślańską a ogromnym wałem 
średniokrćdowych neokomskich piaskowców. 

Każdy niezbity paleontologiczny dowód neokomskiego 
wieku strzołkowatych najgłębszych warstw karpackich jest 
zawsze dla geologii Karpat cenną zdobyczą i uzyskanie w tym 
wypadku jednego dowodu więcój jest szczególniejszą zasługą 
Prof. Altha, który piórwszy zwrócił uwagę na przedstawione 
w niniejszśj notatce okazy i podniósł ich wybitne znaczenie. 



*) Bericht uber die Gegend von Saybusch bis mm Poprad- 
thale, Yerhandlungen der h. k. geol. Beichsanstalt 1859. 



t»ItZYCZTNFK DO ZKA^OMO^CI FAUNY CEFALOPODÓW. 263 ^ 

Hamulina UUi^ n. f . 

(Tab. IX, fig. 1). 

Nadzwyczaj silue grzebienie watę żebra na szćrokićm 
poiężnćm ramieniu charakteryzują ten gatunek Hamuliny tak 
dokładnie; iż pomimo nieszczególnego zachowania okaza typ 
odrębny natychmiast można odróżnić. Odłamek przedsta- 
wiony na rysunku jest jedynie najszśrszą i ostatnią częścią 
całśj skorupy i stanowi komorę mieszkalną zwierzęcia; pod- 
czas gdy ramienia węższego wraz ze zwojami spiralnymi 
brakuje zupełnie. Obwód ramienia szerszego tworzy prze- 
krój prawie cylindryczny, łagodnie i równo zaokrąglony, 
Z siedmiu żeber, jakie znajdujemy na tym egzem plarzUj 
cztóry dolne, ku ujściu skorupy, biegną prostopadle do osi 
ramienia, trzy górne zaś przy zwrocie ku ramieniu węż- 
szemu stoją ukośnie i koncentrycznie w odstępach około 
i ątm. O ile zachowanie okazu wnosić pozwala^ żebra tak 
na stronie zewnętrznśj i górnej, jak tśż i na wewnętrznej 
były jednostajnie ostre i wysokie, i mniśj silne występo- 
wanie żeber u wnętrza ramienia przypisać należy mocnemu 
uszkodzeniu i starciu późniejszemu. 

Linii lob o w ej zupełnie odnaleźć nie można, gdyż 
najprawdopodobnićj i część najwyższa ramienia należy je- 
szcze do komory mieszkalnój. 

Długość okazu wynosi 18 ctm., szerokość G ctm, 
wysokość *na górnym końcu około 5-5 ctm. 

Forma ta, o ile to przy niezupełnśj skorupie da się 
oznaczyć, niezawodnie należy do gatunku Hamuliny przed- 
stawionego przez Dra Uhliga w dziele : „Die Cephalopoden- 
fauna der Wernsdorfer Schichten^ % jako okaz nieoznaczalny 
na Tablicy XI, fig. 3. 



^) Denkschriften der k. Akademie der Wissenscfm/ten Mat, 
naturw. Chsse. Wien. Band XLVI, 1883* 



■--^r-Tł^;- i-^. .- -w-."-p.ł •■■ł^ • • ł^jr^Ti-^Tf - 



264 0B. Władysław szaji^ocj^a. 

Zapetna zgodność budowy i układu żeber, ogólnego 
zakroju skorupy i przekroju walcowatego przemawia za 
identyfikacyją obu okazów. Dr. TTHLia nie daje wprawdzie 
nazwy gatunkowój dla niezupełności okazu, zdaje się prze- 
cież odpowiednióm oznaczyć je osobną nazwą już teraz, 
gdyż, jak Dr. Uhlig wspomina, formy podobne nie są rzad- 
kie w śląskich warstwach wernsdorfskich , a przy skon- 
statowaniu ich i dalćj na wschodzie^ nadanie nazwy ułatwić 
może późniejsze badania szczegółowe. 

Forma Hamulina JJhligi należy do zakresu gatunku 
Hamulina Asłieri Orb., znanćj równie dobrze z dolnokródo- 
wego piątrdk Barremien południowśj Francyi,jak tćż i z warstw 
wernsdorfskich wschodniego i zachodniego Śląska. 

Okaz niniejszy znaleziony został w Libiertowie na za- 
chód od Mogilan w odległości około 2-milowćj od Krakowa, 
na północnym stoku pobrzeża karpackiego. Mapa Hoheneg- 
geba i Fallaux okolic Krakowa podaje w pobliżu, tj. koło 
Mogilan, występowanie łupków wernsdorfskich i nie ulega 
wątpliwości, iż sięgają one dalćj na zachód po za Łibiertów^ 
odpowiadając po części petrograficznem wejrzeniem warstwom 
ropianieckim wschodnićj i zachodniój Galicyi. 

Skorupa leży w masie ciemnoszarego nader drobno- 
ziarnistego sferosyderytu o znacznćj zawartości węglanu 
wapniowego. Drobniutkie ślady hieroglifów dadzą się do- 
strzedz na dolnej powierzchni okazu. 

Z tćj samój miejscowości znaleziony został przez Frof. 
Altha jeszcze drugi, gorzej zachowany okaz innego ga- 
tunku Hamuliny, również z obrębu form HamuL Astierif 
prawdopodobnie Ham. suhcincta Uhlig. lub Ham. fumisugium 
Hohen., któryto egzemplarz zupełnie pewnego oznaczenia 
gatunkowego jednak nie dopuszcza. 

Oba te egzemplarze znajdują się w zbiorach gabinetu 
jnineraloglcznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. 



f\»W^Mm 7hKT^:l- 7r**'?^'fT«rA^'?«» ^irWV -ITN '•.'.' tj^*-^ .*Ł«ft-^*.-ir«s'r - '^TT^^/^-lW / ^* ^ "?IPl. i-^PC| 



^RŹYCZlfKEK t)0 ZNAJOMOŚCI B^AUNY CE^ALOPODÓw. 265 



M!a.sci*osca.pliites I^^ani Pnssos. 

(Tablica IX, fig. 2, Tab. X, fig. 1). 

Syn. Scaphites Ivani Puzos. Bulletin de la Soc. geol. de 
France 1832, T. II p. 355. 
„ „ Orbigny. PaUont. franc. p. 515, pi. 

128, fig. i, 3. 
„ „ Quenstedt. Petref. Deutschlands, p. 275y 

Taf. XX, fig. 15. 
Syn. Scaphites Ivani Puzos Pictet et Campiche. Environ$ de 
St. Croix, str. 23. 
„ „ Cuenstedt. Handbuch der Petrefacten- 

kundel867. p.463, Taf.XXXVIIy fi^. 18. 
Macroscaphites „ Bayle. Explicat. de la carte geól. de la 
France, pi. 98. 
„ „ Uhlig. Cephal. d. Wernsdorfer SchicMen 

1883, str. 81, Tab. V, fig. 18, Tab. 

IX,. fig. 6; 6. 

Okaz tego gatunku przedstawiony na załączonych ry- 
sunkach, nie szczególnie w całości zachowany, gdyż jedynie 
jako odcisk skorupy w drobnoziarnistym piaskowcu^ odznacza 
się przecież tak doskonale oddanym rysunkiem powierzchni 
skorupy wraz z najdrobniejszómi szczegółami, że pomimo 
tylokrotnych w literaturze paleontologicznej znanych ry- 
sunków Macr. Iwani było do życzenia wyglądanie t6j formy 
karpackiej przedstawić na osobnój tablicy. Egzemplarz nie 
jest w żadnym razie zupełny i oprócz części wydłużonój 
brakuje również ostatniego zwoju^ który tylko naznaczony 
jest lekko w ogólnym zarysie masy otaczającój skały. W od- 
cisku widoczne są cztóry zwoje silnie wypukłe, obegmąjące 
się ściśle, o przekroju walcowym, na powiórzchni których 
występują ostre, nadzwyczaj liczne żebra, rozwinięte jedna- 
kowo tak na zewnętrznej jak tóż i na wewnętrznej części 

Wydz* iDatom.*pnyr, T. XI. 84 



266 DB. WŁADYSŁAW S^AJWOCHA.' , 

skorupy. Żebra rozdzielają się częstokr4»6 ku środkowi zwo- 
jów lub tńż od zewnątrz wsuwają się mniejsze krótsze i nie 
tak ostre drugorzędne żeberka. Na przedstawionym na Tab. 
IX, flg. 2 odcisku gutaperkowym z okazu łatwiśj rozpoznać 
można skulpturę skorupy, i tam występuje przede wszystkiśm 
wypukłe wejrzenie tśj formy, które posłużyć może do odró- 
żnienia nader podobnego gatunku Lytoctras recHcosłatum 
Orb. Lyłoceras red. bywa nadto zwykle daleko większym 
od form Macroscaphites Ivani i ta cecha spowodowała Dra 
Uhliga ^), któremu jedynie odlew gutaperkowy z naszego okazu 
był dostępny, do oznaczenia tegoż za Lyt. recticosMum. Nie 
zdaje się przecież, aby różnica w wielkości miała w tym wy- 
padku stanowić o należeniu do jednego lub drugiego ga- 
tunku, a ponieważ wejrzenie wypukłe skorupy lepićj od- 
powiada znanemu tak dobrze Macros. Ivani aniżeli gatun- 
kowi Lytoceras recticosłatum można różnicę wielkości posta- 
wić na drugim dopićro planie. Zresztą i dziś jeszcze nie 
jest zupełnie wykluczoną możliwość, że obie te formy L. 
rec. i Macr, Ivani pod każdym względem tak do siebie po- 
dobne, przedstawiałyby jedynie różnice płciowe w jednym 
i tym samym gatunku. Okaz niniejszy w tym kierunku żadnćj 
nie daje wskazówki i znaczenie jego nie tyle jest donio- 
słćm ze stanowiska paleontologii jak raczej geologii gali- 
cyjskich Karpat, gdzie Macroscaph, Ivani po raz piórwszy 
spotykamy. Egzemplarz ten znaleziony został przed kilku laty 
na polach wsi Janowice, na południe od Wieliczki i do- 
stał się ztamtąd do zbiorów Komisyi fizyjograficznćj. Jest 
on cennem poparciem zapatrywań Prof. Niedźwiedzkiego *) 
co do wieku geologicznego warstw z Janowic, wyróżnio- 
nych przez Niedźwiedzkiego jako dolna część krćdy tam- 



*) Beitrdge zur Geologie der wesłgalizischen Karpathen, 
Jahrbuch der Ł Ł geol Reiehsanstalt 1883. 

') Beitrag zur Kenłniss der SaUformation von Wieliczka 
und Bochnia 1883. 



Ę» jFfl^ '«vvłw,-.'/'-*-*'^' «^ —"—:,• •''.«" " - nsrjip"-'^ M»»-«. TC T',łiy-^ '. • '.T' -'łf^ł^i^^^ : 



PRZYCZYNEK DO ZNAJOMOŚCI FAUNY CEFALOPODÓW. 267 

tejszćj. Na str. 7 tśj pracy znajdujemy wzmiankę o ja- 
snym krzemienistym piaskowcu z Janowic, zaliczonym przez 
NiEDŹwiEDZKiEGO do dolnego oddziału krśdy karpackiśj i wej- 
rzenie naszego okazu zgadza się niemal zupełnie z opisa- 
niem petrograflcznśm Niedźwiedzkiego. 

Znalezienie formy dla neokomu tak typowśj jak Macros. 
Ivam, potwierdza w wybitny sposób oznaczenie wieku warstw 
Janowickich, które przeprowadzone piśrwotnie przez Nie- 
dźwiedzkiego przeważnie ze względów tektonicznych , 
poparte było tylko rzadkiSmi ułamkami inoceramów. 

Zeiszner podaje w sw^j ,, Geologii do łatwego pojęcia 
zastósowanśj" występowanie Amm. recłicostałus w Mogilanach. 

Średnica okazu 7 ctm. 



Scalcirici sp.? Tato. XX, fig^. 3 

iDodatkowo tylko można przy tśj sposobności wspo- 
mnieć o trzech egzemplarzach bardzo źle zachowanśj formy 
gaśteropodów, które znajdują się na ódwrotnśj, dolnój części 
powyżśj opisanego okazu Hamulina TJhligi z Libiertowa. 
Złe i niezupełne zachowanie wszystkich trzech okazów, 
u których dolne skręty wraz z ujściem zupełnie brakują, 
dozwala jedynie w przybliżeniu oznaczyć rodzaj, tem mnićj 
zaś można na razie mówić o charakterystyce gatunkowśj. 
Ogólny kształt skorupy, budowa skrętów silnie od siebie 
gładkiemi szwami porozdzielanych, a wreszcie ozdoba ostre- 
mi podłużnemi, bardzo regularnemi żeberkami przemawia 
za przydzieleniem tych form do rodzaju Scalana. Najbardziśj 
jeszcze zbliża się do naszych okazów Scalaria allensis Orb. *) 
z dolnego neokomu lub Scalaria gastina Orb. z górnego gaultu, 
jakkolwiek nie da się z drugiśj strony zaprzeczyć, że 



O Paleont. franc. Tabl. 164, ^g. 4. 6 i Tabl. 165, fig. 5, 7, 
śtr. 51 i 58. 



368 t>^ WŁADtSŁAW SŻAJKOC^. 

W szeregu gasteropodów z górnokródowych warstw z Gosaa 
dadzą się także wykazać formy również w ogólnym zarysie 
podobne. 

W każdym razie występowanie tak cefalopodów jak 
tóż i gasteropodów w warstwach kródowych Łibiertowa 
przedstawia wiele interesu dla geologii Karpat galicyjskich 
i życzyćby tylko należało, aby tę miejscowość uwzględniono 
bardziój szczegółowo przy późniejszych badaniach. 



Sprostowanie. 



8tr. CI w. 5 od góry zam. Professeuri VinD0 być Professeur i, 

„ „ „ 12 „ „ „ essors „ „ eflEbrts 

„ 242 w. 10 od g. z. złożone od eteru winno być złożone et^m 

Str. 254 cztćry wićrsze od dołu trzeba zamienić zdanie ostatnie 

na następujące: Na tśm polega rozwój i życie ma- 

teryi ; — jednak według jakich praw utworzyła się 

z materyi pićrwsza komórka, jako tćż organizacyja itd. 



Rozpui SprawoziWydil Akaillmiej. w Krakom TomJT. 




ni. II 



Fi>l /. 




y\.^uŁ K.5ii]*ŁWh;>ft")cuwjt 



Rozpci SprawozlWydil Akaillmiej.w Krakom Tora II. 





\fmm 




'rtl.. I 



Fig. 1. 



Fig. 3. 




IVA^" 




m.itii RSa3bi«KT4l(ow:e 




II. 

SPRAWOZDANIA 

Z POSIEDZEŃ WYDZIAŁU 

i Eomisyj wydziałowych. 



Wydz. matem.-przyr. T. XL 



I 



AKADEHUA OHMffl03CI W IRAIIOWIE. 

Bok 1893. 

WYDZIAli MATEMATTCZNO-PRZYRODNICZY. 

Nr. 112. 

Posiedzenie dnia 20 Stycznia. 

Przewodniczący: W zastępstwie Dyrektora Dr. Józbf Majer. 



Profesor Dr. Wróblewski wyłożył rzecz : O niektórych 
zjawiskach jakie przedstawiają gazy i ciecze pod 
wysokióm ciónieniem, opisjd najnowsze narzędzia do tego 
cela służące, jako to pompę tłoczącą Gaiłłbteta i dodatkowy 
do niój przyrząd swojego pomysłu, wykazid wyższoóć tych przy- 
rządów nad dawniejszymi i wyjaónił swój wykład dodwiadczeniami, 
wykonanemi za pomocą wspomnionych narzędzi, mianowicie oka- 
zał doówiadczenie p. Ożiera {Ogier) z chlorkiem fosforu i do- 
świadczenie z wodnikiem kwasu węglowego^ wykrytym przez 
siebie. 



Posiedzenie administracyjne Wydziału matem.-przyrod. 

dnia 21 Stycznia 1883 r. 
Przewodniczący : W zastępstwie Dyrektora Dr. Józef Majer. 



Sekretarz Dr. Kuczyński przedstawił Wydziałowi dzieło 
w darze nadesłane przez Dra W. Dybowskiego pod tytułem: 
Studien uber die Susswasserschwdmme des russischen Reiches. 



17 



Poleoono je złożyć do biblijoteki Akademii Umiejętności i dawcy 
imieniem Akademii podziękować. 

Następnie Prof. Dr. Piotrowski i Prof Dr. Kuczyński 
zdali sprawę z pracy p. Władysława Witkowskiego pod tytu- 
łem Zasady matematyczne muzyki. Po krótkićj dyskusyi, 
w którój udział brali Dr. Majer, Dr. Piotrowski i Dr. Kuczyński 
uznano ; iż praca ta w tój formie jak ją nadesłał autor , mimo 
niektórych zaleta w pismach Akademii umieszczoną być nie może. 



Posiedzenie Komisyi fizyjograficznćj. 

dnia 19 Lutego 1883 r. 
Przewodniczący: Dr. Stefan Kuczyński. 



Przewodniczący powitał obecnego po raz pićrwszy na po- 
siedzeniu nowoprzybranego Członka Komisyi Dra Walerego Ja- 
worskiego. Potom przedstawił i rozdał Członkom obecnym na 
posiedzeniu KYI tom Sprawozdań Komisyi, który w Wrzeóniu 
1882 r. wyszedł z pod prasy, zawiadomił o przesłaniu tegoż 
Członkom zamiejscowym Komisyi, tudzież o rozpoczęciu druku 
tomu Xyn Sprawozdań, w którym Już umieszczone zostały nastę- 
pujące nadesłane prace: a) Do fauny Babićj góry. Spra- 
wozdanie z wycieczek entomologicznych na Babią górę 
w latach 1879 i 1880 przez 8. A. Stobieckiego ; b) Wykaz 
wijów tatrzańskich zebranych w roku 1881 przez 
Justyna Karlińskiego ; c) O szczątkach fauny dyluwi- 
jalnćj znalezionych w namuliskach jaskiniowych 
wąwozu mnikowskiego w r. 1881 przez G. Ossowskiego; 
d) Spis roślin naczyniowych z okolic górnego 
Strwiążai Sanu z uwzględnieniem pionowego za- 
fli^ff'! gatunków przez Prof. Kotulę; e) Wykaz motyli 
z okolic Nowego Sącza przez Dra Stanisława Klemen- 
siewicza. 



Sekretarz Prof. Kulczyński zdał sprawę z ważniejszych 
spraw bieżących od ostatniego posiedzenia: 

A Zorespondencyje. 

1. Do Wysokiego Wydziału krajowego podał Przewodni- 
czący prośbę o nadsyłanie spostrzeżeń meteorologicznych ze stacyj 
w dorzecza Dniestru przez W. Wydział założonych po upływie 
każdego miesiąca i otrzymał od tegoż przychylną odpowiedź. 

2. Przewodniczący złożył W. Wydziałowi krajowemu spra- 
wozdanie z czynności Komisyi w r. 1881 i przesłał oraz XVI tom 
Sprawozdań Komisyi, na co otrzymał odpowiedź z podzięko- 
waniem. 

3. W sprawie wydania pracy pozostałój po ś. p. Andrze- 
jowsKiM prowadzono dalój korespondencyję z p. A. Knappem. 

4. Podobnież prowadzono dalój korespondencyję z p. Hauser- 
MANNEM w Paryżu w sprawie wydania map geologicznych Galicyi, 

B. Nadesłane prace. 

Oprócz powyżój przez Przewodniczącego wspomnionych 
i w drukującym się właśnie XVII tomie Sprawozdań Komisyi 
umieszczonych nadesłane zostały: 

1. Materyjały do fauny wijów Galicyi przez p. 
Justyna Karlińskiego. 

2. Zapiski fauniczne p. Wierzbowskiego. 

C. Esiążki i druki nadesłane Eomisyi w darze. 

1. Pamiętnik fizyjograficzny. Tom drugi, od p, 
Eugeniusza Dziewulskiego. 

2. O Łukowskiem płaskowzgórzu i jego roślin- 
ności od p« Kazimićrza Łapczyńskiego. 

3. O przeistaczaniu soli kuchennćj na sól fa- 
bryczną, sól bydlęcą i sól nawozową od.p. Arnulfa 
Nawratila. 

4. Zapiski chemiczno-technologiczne od Tegoż- 
6. Nr. 5. Miłtheilungen des oesterreichischen Fischerei- 

Tereins od Prof. Dra Nowickiego. 

D. Dary nadesłane do llnzeńm fizyjograficznego. 

1. Okaz jelenia z gór stryjskich od hr. K. Branickiego 
za pośrednictwem p. K. Jelskiego. 



'*'v'r^7^|^H 



VI 



2. Zbiór roślin z Łukowskiego ptaskowzgórsa od rodziny 
Hempłów za poórednictwem p. Kazdoćrza Łapgzyńskiboo. 

3. Zbitfr roślin zebranych na biotach puftskich przez Dra 
A. Rehicana, zakupiony za pośrednictwem Prof. Rostafińskieoo 
z fundoszn składanego przez Miłośników Botaniki w cela zebrania . 
materyjałów do opracowania cał^ flory polskiój dla Zbiorów 
Akademii Umiejętności w Krakowie. 

4. Kości mamuta z Piotrowic od Ks. Rektora Słotwińskieoo. 

5. 26 skamielin z Piasków w Szczakowy^ od p. Leona 
Łapcztńskiroo. 

6. Okazy geologiczne od p. Wawrzyńca Teibsetbe. 

7. Zbiór okazów geologicznych z okolic Krakowa i z gór 
stryjskich od p. K. Jełskiego. 

8. 64 odcisków motyli od Dra Stanisława ELlbicensiewicza. 

9. Zbiór olejów skalnych galicyjskich, tychie przerobów 
i okaz mazi wydzielonój z kwasu siarkowego użytego do czy- 
szczenia nafty od p. Arnułfa Nawratiła. 

E. Zbiory oddane do Muzeum fizyjograficznego przez 
badaczy, którzy od Eomisyi flzyjograficznój otrzymali zasiłki 
na wycieczki naukowe. 

1. Zbiór okazów paleontologicznych i geologicznych z okolic 
Złoczowa od p. Bieniasza. 

2. Zbiór okazów paleontologicznych i geologicznych z okolic 
^ Sącza od Prof. Dra Altha. 

3. Zbiór mięczaków z Kołomyi, Mikuliczyna, Żabiego 
i Czamćj Hory od p. J. Rakowskiego. 

4. Zbiór prasiatnio i sieciarek od p. Józefa Dziędziełewicza. 

5. Materyjd' zoologiczny z jezior tatrzańskich od Dra 
Wieszejskiego. 

6. Zbiór porostów z Czamój Hory od p. Rehmana. 
Przewodniczący przedstawia Eomisyi do zatwierdzenia 

projekt regulaminu Komisyi, ułożony przez Komitet administra- 
cyjny tójże i przesłany po wydrakowaniu wszystkim miejscowym 
Członkom do przejrzenia w celu zrobienia swych uwag a nastę^ 
pnie nadesłania tychże Komitetowi na piśmie. Równoczednie przed- 
stawia uwagi nad tym projektem nadesłane przez Sekcyję geolo- 



VII 



giczną^ tudzież wnioski do nczynienia niektórych poprawek 
w skutek tychże uwag zrobione przez Komitet administracyjny. 

Po ^uższój dyskusyi uchwalono opuszczenie z piórwotnego 
projektu §. 3.| dodania nowego paragrafu 7 i przyjęto wiele 
jeszcze poprawek, a następnie tak poprawiony projekt przyjęto 
i zatwierdzono jednomyślnie, oraz postanowiono go wydrukować, 
rozesłać wszystkim Członkom tak miejscowym, jako tćż zamiej- 
scowym i dołączyć go jako „Dodatek^ do drukąjąo^^ się obe- 
cnie XyiItomu Sprawozdań Kom. flz. ^\ 

Nakoniec Przewodniczący przedstawił stosownie do uchwały 
Komitetu administracyjnego Dra Władysława Szajnocha jako 
kandydata na Członka KomisyL Wniosek ten jednomyślnie przy- 
jęto i uproszono Przewodniczącego, ażeby zechciał się postarać 
o potwierdzenie tego Wyt>oru» Komisyi przez Wydział matema- 
tyczno-przyrodniczy Akad. Umiej. 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 

dnia 20 Lutego 1883 r. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Tbichmann. 
;a 



Przewodniczący zagajając posiedzenie wspomniał o bolesnćj 
stracie, jaką poniosła Akademija przez śmierć nieodżałowanego 
swego Sekretarza jenerałnego Józefa Szujskiego. OI)ecni oddali 
cześć tegoż pamięci przez powstanie. 

Następnie Sekretarz Wydziału Dr. Kuczyński przedstawił 
prace naderiane: a) P. Aleksandra ŁuNiEWSKiEao „Zasady 
ruchu istot żyjących, zastosowanie do latania 
w powietrzu i pływania wśród wody*; b) Prof. Kabola 
GoREOKiEGO „Magnetyzm jako rodzaj ruchu eteru*. 



') Sprawozdania Komisyi fizyjograficzn6j tom XVI!, str. 22. 



vrii 



c) P. Justyna Karlińskiego „Badania anatomiczne i fi- 
zyjologiczne gruczołów jadowych u Drewniaków". 
Każda z tych prac została oddaną dwom Członkom Wydziałn 
do ocenienia i sprawozdania na najbliłszóm posiedzenia Wydziała ; 
mianowicie praca p. Łuniewskiego Drowi J. Rostafińskiemu 
i Drowi J. Majerowi; praca Prof. Góreckiego Drowi Kuczyń- 
skiemu i Drowi Karłińskiemu ; praca zad p. Justyna Karliń- 
skiego Drowi Piotrowskiemu i Drowi Nowickiemu. . 



Posiedzenie administracyjne 



Sekretarz Dr. Kuczyński przedstawił Wydziałowi dwa 
wnioski wniesione na piśmie i poparte przytoczeniem powodów 
za niemi przemawiających, z których każdy przez dwóch Członków 
czynnych Akademii jest podpisanym, mianowicie : pierwszy, przed- 
stawiający Dra Oskara Fabiana, zwyczajnego Profesora Fizyki 
matematycznej w Uniwersytecie Lwowskim na Członka korespon- 
denta Akademii Umiejętnodci w Krakowie, podpisany przez Prof. 
Dra Kuczyńskiego i Prof. Dra Strzeleckiego ; drugi zaś; przed- 
stawiający Dra Zygmunta Wróblewskiego, Profesora zwyczaj- 
nego Fizyki^ doświadczalnój w Uniw. Jagiell. w Krakowie, również 
na Członka korespondenta Akademii Umiejętności w Krakowie, 
podpisany przez Prof. Dra Kuczyńskiego i Prof. Dra Karliń- 
skiego. Obydwa te wnioski odczytane w całości przyjął Wydział 
do wiadomości. 

Nakoniec na wniosek Dra Kuczyńskiego, Przewodniczącego 
Komisyi fizyjograficznćj, zatwierdzono wybór Dra Władysława 
SzAJNocHY na Członka tój Komisyi. 



WYDZIAŁ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZY. 
Nr. 3 i 4. 

Posiedzenie Komisyi Antropologicznej 

dnia 16 Marca 1883. 
Przewodniczący: Prof. Dr. J. Majer. 



Po odczytaniu i przyjęciu protokółu z poprzedzającego po- 
siedzenia, Sekretarz Komisyi Dr. I. Kopernicki, donosząc o spra- 
wach bieżących tójże, podał do wiadomości: 

1. Że druk YII tomu „Zbioru Wiadomości do Antropologii 
krajowój^ w dziale III etnologiczny m doprowadzony do 16y, ar- 
kuszy, mieszczących prace 6 autorów, postępuje daldj w rozpo- 
czętym niedawno dziale I archeologiczno-antropologicznym i pra- 
wdopodobnie ukończonym zostanie w m. Czerwcu tego roku. 

2. Dla pozyskania braki^ących jeszcze spostrzeżeń antro- 
pometrycznych na osobach żywych, jako materyjału do zamie- 
rzonych badań nad „charakterystyką fizyczną ludności galicyj- 
skiej obojój płci w latach życia od 26 — 60go", rozesłane zostały 
odezwy z prośbą o dostarczanie takowych spostrzeżeń do 17 lekarzy 
powiatowych i innych, którzy już w r. 1876 najczynniój przy- 
służyli się Komisyi takiemiż spostrzeżeniami. Na te odezwy od- 
powiedziało 9 pp. lekarzy (Dr. Wroński w Gorlieach, Przybylski 
w N. Sączu , Tyrałski w Zbarażu , Biekgzewski w Dobromilu, 
ŻuLiŃSKi we Lwowie, Kołychanowski w Kamionce, Janowski 
w Drohobyczu, Wągrowski w Czortkowie i Kuas w Mielcu), 
oświadczając swoje gotowość do zajęcia się żądanemi spostrze- 

Wydz. matem.-przyr. T. XŁ 2 




:Z?i4?r 



ir_i*-5Err -r^'t,cr~ -T- 



^ 4. -^_ 02 



>H:3 



: i^ Ł 









Ul. i Jf^-^IIM. 
X T?^ 



^ ^u*,^l»... ;^ .,:_ ' 



w j^rgragr 






XI 

Co do płci, pod względem j6j wpływu na średnie trwa- 
nie życia, Gliniany, biorąc ryczałtowo, nie stanowią wy- 
jątku od ogólnćj zasady, według którój trwanie to jest dłuż- 
sze u niewiast niż u mężczyzn. Zastanawia jednak, że dzieci 
urodzonych nieżywo, więcśj było płci żeńskiśj niż męzkiśj. 

Po uwagacli nad tym przedmiotem wypowiedzianycli przez 
PP. Prof. Kuczyńskiego, Sadowskiego, Kopernickiego i Śoibo- 
ROwsKiEGO, ten ostatni oówiadczył swoje gotowość pozyskania 
podobnych wykazów śmiertelności z parafii Krzeszowlckiój. 

Potom na wniosek Sekretarza polecono P. J. N« Sado- 
wskiemu wspólnie z nim zająć się rozpatrzeniem i przygotowa- 
niem do druku „Wykazu miejscowości z zabytkami 
przedhistorycznómi odkrytćmi na ziemiach pol- 
ski ch^^, zostającego w rękopismie ułożonym przez ś. p. Boł. Pod- 
czaszyńskiego , któryto rękopism z notatkami tegot i zebranćmi 
przez niego wycinkami z rozmaitych czasopism, został nabyty 
przez Akademiję Urn. razem ze Zbiorem starożytaości przedhisto- 
rycznych ś. p. B. Podczaszyńskiego. 

Na ostatek, na wniosek Przewodniczącego i Sekretarza, p. 
Dr. Jan Buszek, fizyk m. Krakowa, został jednogłośnie obrany 
Członkiem Komisyi Antropologicznćj i wybór ten polecono przed- 
stawili do potwierdzenia Wydziałowi matem.'przyrodniczemu Aka- 
demii Um. 



Posiedzenie Komisyi fizyjograficzuej. 

dnia 17 Marca 1883 r. 
Przewodniczący: Dr. Stefan Kuczyński. 



Przewodniczący zawiadomił : a) o wydrukowaniu regulaminu 
Komisyi, uchwalonego na ostatnióm posiedzeniu i przesłaniu tegoż 
wszystkim, tak miejscowym, jakotćź zamiejscowym Członkom Ko- 
misyi. 



XII 



b) o pracach nadesłanych od ostatniego posiedzenia, jako to: 

1. „Z fauny kolepteorologicznój Inflant pol- 
skich. Sprawozdanie z wycieczek entomologicznych 
do Inflant polskich w latach 1881 i 1882^ przez Adama 
Ulanowskiego. 

2. „Kilka Uwag nad tłómaczeniami rozpraw 
hipsometrycznych Prof. Eołbenhetera*' przez Bbonisława 

GUSTAWICZA. 

c) O darach nadesłanych w tym czasie.: 

1. Okaz kaczki uhli od p. Wł. Eotkowskiboo z Pod- 
wołoczysk; 

2. Rozprawa Dra Stan. Klemensiewicza: „Zur naheren 
Kenntniss der Haułdrusen bei den Eaupen^ od Autora, 

Potom przedstawił Przewodniczący rachunek z dochodów 
i wydatków Komisyi fizyjogr. w roku 1882, mający być ogło- 
szonym w XVII tomie Sprawozdań Komisyi. Na wniosek Prof. 
Dra Ałtha przyjęto jednomyślnie ten rachunek do wiadomości 
z zadowolnieniem. 

Następnie przedłożył Przewodniczący projekt budżetu Ko- 
misyi na rok 1883, ułożony przez Komitet administracyjny. Po 
odbytój dyskusyi, w którćj . udział brali Dr. Zaręczny, Dr. Ro- 
STATiŃSKi, Dr. Karliński i Dr. Wierzejski, i danóm wyjaśnieniu 
przez Przewodniczącego projekt ten jednomyślnie został przyjęty ; 
jako to: 

Dochód ogólny w kwocie 6383 zła. 

Rozchód : 

Wydawnictwo Sprawozdań Komisyi i map 

geologicznych 2200 zła. 

Koszta utrzymania i uporządkowania Zbio- 
rów 780 „ 

Inne wydatki ogólne 303 „ 

Wydatki Sekcyi orograficzno-geologicznój 1200 „ 
„ „ meteorologicznej . . . 300 „ 

„ „ zoologicznój .... 800 „ 

„ „ botanicznój .... 700 ^ 

y, „ chemicznój .... 100 „ 

Suma wydatków 6383 „ 



xni 



Przystąpiono do wyboru Przewodniczącego. Głosujących było 
18. Głosowanie było tajne kartkami. Prof. Dr. Kuczyński otrzy- 
mał 14 głosów, Prof. Dr. Karliński 3 glosy, Prof. Dr. Czyr- 
NiAŃSKi 1. Prof. Kuczyński dziękując za ponowny wybór, jako 
wielce mu cenny znak zaufania Kolegów , uprasza o uwolnienie 
go od uciążliwycli obowiązków z tą godnością połączonych, które 
już pełni przez lat 10 tj. od 22 Marca 1873. Na usilną jednak 
prośbę obecnych przyjmuje ten wybór. 

Nakoniec przystąpiono stosownie do nowego regulaminu do 
wyboru dwóch Skrutatorów i dwóch Zastępców tychże. Wybór 
odbył się tym samym sposobem jak poprzedzający. Wybranymi 
zostali na Skrutatorów: Dr. Kopernicki 13 i Dr. Ściborowski 
11 głosami, na Zastępców p. Sadowski 13 głosami i Dr. Bara- 
niecki 10 głosami. 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 
dnia 20 Marca 1883 r. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Tbichmann, 



Przewodniczący powitał przybyłych na to posiedzenie gości: 
Członka korespondenta Akademii Umiejętności Dra Władysława 
Zajączkowskiego ze Lwowa i Praf. Bronisława Gustawicza 
Członka Komisyi fizyjograficznćj i antropologicznej. 

Następnie Członkowie Wydziału zdali sprawę z prac im do 
ocenienia oddanych; mianowicie: 

a) Prof. Dr. Nowicki zdając sprawę z pracy. p. Justyna 
Earłińskiego pod tytułem : „Badania anatomiczne i fizy- 
jologiczne gruczołów jadowych u Drewniaków**, 
wykazał niestosowność tego tytułu i inne tój pracy niedokładności. 
Wydział zgodnie z wnioskiem Sprawozdawcy polecił zwrócić tę 
pracę Autorowi do przerobienia stosownie do wskazówek wyra- 
żonych w sprawozdaniu. 



XIV 



h) Dr. RosTAPii^sKi i Dr. Majer zdali sprawę z pracy p. 
ŁuNiEwsKiBGO pod ty tułem : „Zasady istot żyjących". Wy- 
dział zgodnie z wnioskiem Sprawozdawców uznał , iż ta praca 
nie kwalifikuje się do pism Akademii. 

c) Dr. Karliński i Dr. Kuczyński zdali sprawę z pracy 
Prof. Karola Góreckiego pod tytułem: Magnetyzm jako ro- 
dzaj ruchu eteru^. Zgodnie ze zdaniem Sprawozdawców ode- 
słano tę pracę do Komitetu redakcyjnego. Treść jój jest nastę- 
pująca ; 

Autor przedstawia nowy pogląd na istotę magnetyzmu 
a poniekąd i galwanizmu. Stal i żelazo ogrzane do wyso- 
kiśj temperatury tracą podczas oziębiania swoje ciepłotę 
przez to, źe ich najdrobjiiejsze cząsteczki, otoczone sferami 
eteru na mocy prawa uderzania się kul doskonale spręży- 
stych, oddają swą siłę żywą ruchu cząstkom ciała ^ które 
stal lub żelazo otacza. Udzielanie się ruchu przez uderzenie 
odbywa się w kierunku sił wypadkowych, przyczśm cząstki 
stali lab żelaza na mocy bezwładności materyi, kierunki 
ruchu raz przyjęte, nadal zatrzymują, a te kierunki ruchu 
są zgodne z kierunkami, w jakich się opiłki żelaza na 
sztabce magnetycznśj układają. Dziurkowatość stali i żelaza 
przeważa wzdłuż cząstek ułożonych w kierunku ruchu, 
wskutek czego przyjąć można, że w sztabce stalow6j i że- 
lazno] istnieją kanały, które począwszy od obu końców 
sztaby do środkowej płaszczyzny poprzecznój, nachylone są 
do głównśj osi pod kątami od O*' do 90*^ stopniowo się po- 
większającśmi. Eter w tych kanałach stali z powodu zbi- 
tego ułożenia cząstek, nie związany silnie z cząsteczkami 
stali, może być działaniem odpowiedniój siły w pewien ruch 
wprawiony, który udzielić się może eterowi zawartemu 
w powietrzu. Ruch tego eteru jest prawdopodobnie przy- 
czyną zjawisk magnetycznych. Kierunkiem ruchu różni się 
magnetyzm dodatni od magnetyzmu ujemnego, a mianowicie 
ruch eteru od sztaby do powietrza jest magnetyzmem do- 



^' 



datnim^ a ruch z powietrza do sztaby magnetyzmem uje- 
mnym. Na podstawie stopniowo powiększającego się nachy- 
lenia kanałów do głównej osi, oraz odbijania się cząstek 
eteru od ścian kanałów da się wyjaśnić stopniowe osłabie- 
nie magnetyzmu od. końców sztaby, do miejsca obojętnego, 
przyczóm ciągłe trwanie ruchu eteru w namagnesowanej 
stali polega na nieskończenie wielkiój sprężystości eteru, 
oraz na podobnym ruchu eteru odbywającym się ustawicznie 
w powietrzu, który to ruch jest ziemskim magnetyzmem; 
a niestateczne trwanie magnetyzmu w żelazie polega na 
sile, z jaką cząstki żelaza eter przyiciągają. Wzajemne od- 
działywanie ruchów eteru pochodzących z biegunów dwóch 
magnesów, które to oddziaływanie wzmacnia lub osłabia 
ruch eteru w powietrzu, powoduje zmianę ciśnień eteru na 
wszystkie cząstki magnesów i wywołuje biegunowość, siłę 
przyciągania i siłę dźwigania magnesu; a z tego zapatry- 
wania wynika prawo, że zawsze odpychanie następuje, gdy 
kierunki są zgodne. Na mocy znanych zjawisk, okazujących 
ścisłą łączność magnetyzmu z prądem galwanicznym wyni- 
knąćby musiało, że prąd galwaniczny jest śrubowym eteru 
ruchem, odbywającym się na około drutu łącznikowego, 
a ruch ten wywołuje w bateryi galwanicznój prawdopodo^ 
bnie żywa siła ruchu tego eteru, który podczas działań 
chemicznych w danych warunkach od cząstek ciała się 
uwalnia. Śrubowy ruch eteru, którego kierunek postępowy 
oznacza zarazem kierunek dodatniego prądu odbywa się 
wedle praw Ukośnego uderzania się kul sprężystych, i za- 
razem udziela się cząstkom eteru powietrza, zkąd pochodzi 
działanie prądu galwanicznego na zewnątrz. Na mocy tego 
ruchu eteru zawartego w powietrzu, który się odbywa pod- 
czas ruchu eteru na drucie łącznikowym, oraz na mocy 
interferencyi ruchów, i wskutek niej spowodowanych zmian 
ciśnienia eteru polegają zjawiska spostrzegane na przyrzą- 
dzie Ampóra, solenoidach, oraz igle magnetycznej zostft* 



XVI 

jąc6j pod wpływem działania prąda galwanicznego. Nastę- 
pnie są podane prawdopodobne przyczyny indukcyi elektro- 
dynamicznej i magnetoelektrycznćj; oraz> zjawiska elektro- 
magnetyzmu. 

e) Dr. J. Rostafiński zdaje sprawę z pracy Prof. Bober- 
SKiEGO nadesłanój Komisyi fizyjograficznój, która przez Przewo- 
dniczącego tójże oddaną mu zost^a do ocenienia. 

Praca Pana Wł. Boberskiego pod tytułem: „Phi/ło- 
phtora infesłans de By^ z treści swój nadaje się nie do 
Sprawozdań Komisyi fizyjograficznśj ale do pism Wydziału 
III Akademii. Doniosłość praktyczna rezultatu doświadczeń^ 
jakie autor przedstawia, jest niewątpliwie wielka. Jednakże 
rzecz jest już w literaturze znana, drukiem od dwu lat 
ogłoszona i z tego względu praca niniejsza nie nadaje się 
do pism Akademii. 

Wniosek ten Sprawozdawcy został przez Wydział przyjęty. 

Potom Prof. Dr. Zajączkowski wyłożył treść swój roz- 
prawy przedłożonej Wydziałowi pod tytułem: „O zamianie 
funkcyi całkowitćj i jednorodnój stopnia drugiego 
na sumę kwadratów". 

Nader liczne są zagadnienia analizy matematycznej, 
których rozwiązanie zależy od rozłożenia funkcyj całkowitych 
i jednorodnych drugiego stopnia na sumy kwadratów. Ztąd 
tćż znaczny poczet najznakomitszych matematyków zajmował 
się tćm zagadnieniem algebry nowszćj. Zebranie tych prac, 
porozrzucanych w rozmaitych czasopismach, w jedne całość 
ograniczną, uproszczenie dowodzeń dla wielu twierdzeń 
i sprostowanie kilku pomyłek jest celem tój rozprawy. 
W przedstawieniu treści ograniczę się wskazaniem tego, 
co uważam za moje własność. Wiadomo, że jeżeli podsta- 
wienie prostokątne 



■ppn^iTiJSjąHWpjpia"!^ ^^^%vrj\y r^^^^Sgff^^r^tSTiH^^^rT^ llli )HiH^lW 



a;.=2?,.,X,. (i = l,2,..n, r = i,^,..n) 

r 

czyni zadość tożsamości 

i j 

to natenczas współczynniki 6\,Sj...,fi^a są pierwiastkami 
równania 

strona piór wszą którego jest wyróżnikiem funkcyi SSaij Xi x^ 

i J 

— 8{x^^Ą',.+x^^). Istnieje mnóstwo dowodów na to, że 
piśrwiastek m krotny równania ^(8)=:0 przywodzi do 
zera wszystkie podwyznaczniki w A(S) rzędu (w— i)., 
(w — 5).,... aż do rzędu (w — m+1). włącznie. Ja oparłem 
dowód tego twierdzenia na własności wyznaczników syme- 
trycznych, według której, jeżeli taki wyznacznik jest O, to 
wszystkie jego podwyznaczniki symetryczne rzędu bezpo- 
średnio niższego mają jednakowe znaki. Ztąd tóż moje do- 
wodzenie jest nieporównanie prostsze od innych. 

Wiadomo następnie, że rozłożenie jednoczesne dwóch 
funkcyj stopnia drugiego f^Hai^Xia^ , g^lIibi^^XiX^ na 

i J i J 

sumy kwadratów za pomocą podstawień linijowych, zależy 
także od równania algebraicznego A(/S)=0, którego strona 
pićrwsza jest wyróżnikiem funkcyi /"— Sg, Otóż dowodzi się, 
że równanie teraźniejsze A (5) = O posiada same pićrwiastki 
rzetelne, jeżeli jedna lub obie dane funkcyje są statecznie 
dodatne. Wszakże znane dowodzenia są albo zbyt za- 
wiłe, albo wprost błędne. Dowód przezemnie podany jest 
prosty i ścisły. Badanie przypadku, kiedy równanie A {S)=iO 
posiada piśrwiastki równe, bywa zwykle pomijany. Ten 
przypadek rozebrałem szczegółowo. 

Wydz. iiiatem.-przjr. T. XŁ 3 



xviii 

Wiadomo aareszcie, że mezmienniki fdjikcj} jednoro- 
dnych czynią zadość pewnym równaniom różniczkowym. 
Te równania wyprowadziłem dla fankcyi stopnia 2. z nader 
prostój zasady, a mianowicie z tćj, że podstawienie linijowe 
ogólne 2ast4piłem przez n^ podstawień elementarnych kształtu; 

aJ^znZj,.., a;i==XX|,.., iCn = Xn (ii=i,5,..n) 
i kształtu 

Xi=zXi,..j a;i=Zi+XZj, .., a?^ = X^ (i^i)? 
a następnie szukałem warunków, aby funkcyja jednorodna 
współczynników danój funkcyi stopnia 2. pozostała nie- 
zmienną ze względu na te podstawienia elementarne. Przy 
tój sposobności znalazłem ciekawe rozszórzeaie wzom Tay- 
lora. 

Jeżeli w funkcyi p całkowitśj i jednorodnśj względem 
współczynników aij funkcyi llai^^XiXj za 

podstawimy odpowiednio 

i wypadek tego podstawienia P rozwiniemy podług potęg 
liczby X, to natenczas, położywszy 

i oznaczywszy przez °*Dij p wypadek, jaki otrzymamy, gdy 
na p uskutecznimy działanie 2>i, j m razy, raz po razu, mieć 
będziemy 

P=p + 2LD,^,p+^^Di^,p+^-Du,p + .... 

Nakoniec Prof. Dr. Rostafiński wyłożył treść swćj pracy 
podtytułem: „O pionowo w górę rosnących korzeniach 
Awiceni". 

Dr. A. Rehmann przywiózł mi z południowi} Afryki 
korzenie z Avic€nnia officinalis (L.), kttoe są negatywnie 



'^r-C^*^:.-''***^' 



XIX 



^otropiczne i rosną tak wysoko jak daleko sięga codzienny 
przypływ wody morskiej. 

Badanie mikroskopowe przekonało mnie^ że korzenie 
te mają w wierzchołku budowę właściwą większśj części 
roślin dwuliściennych a zatóm typ taki, źe walec środkowy 
jest zamknięty a naskórek, kora i czapeczka mają wspólne 
początki, W walcu środkowym tworzy się 18 przemiennych 
wiązek łyka i drewna, które następnie tworzą wydatną war- 
stwę drewna i stabo rozwiniętą łyka. Kora jest gruba i składa 
się z Ikaaki z bardzo licznómi przewodami powietrznymi. 
Naśk^k, w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie istaiej6> bo 
cały korzeń od wiórzehołka tj. czapeczki a^ do nasady po- 
kryty jest grubą warstwą korka, któren ciągłe się powię- 
ksza wskutek istniejącej pod nim wars^twy twórczś}, dającej 
na wewnątrz przyrost korze. W korka znajdują się liczne 
przetchliny. 

Korzenie były zbiśrane w końcu Marca, który jest 
chwilą dojrzewania owocu i początkiem przerwy w rosto- 
waniu drzewa. To tóź podobnie jak u innych drzew prze- 
tchliny zostają i tu zamykane. 

Ta budowa i dopiśro co przytoczone fakta przetchlin 
przemawiają, moim zdaniem, za t^m, źe korzenie t^ mają na 
celu wymianę gazów. Gruba war&twa korka ochrania ko* 
rżeń od dyfuzyi wody morskićj do wnętrza tkanki Przez 
przetehłiny nie może się ona dostać do kory bo ta wypeł- 
niona jest powietrzem. Z chwilą jednak kiedy woda mor- 
ska odpływa, ptwietrze może się dostawać do wnętrza ko- 
rzfenta. 

Bzecz jest w tćm szczególna, że kiedy u innych drzew 
tworzących nad brzegami morza zarośla (Jungle^) taką 
czynność spełniają korzenie przybyszowe schodzące z pę- 
dów do ziemi, tu zastępują je korzenie przybyszowe wycho- 
dzące z korzeni i negatywnie geotropiczne. 



XX 



Rozprawy wspomnione Członków Akademii Dra Zajączkow- 
skiego i Dra Rostafińskiego odesłano do Komitetu redakcyjnego. 



Posiedzenie administracyjne 



Dyrektor Dr. Teichmann stosownie do §. 18 Statutu Aka- 
demii Umiejętności przypomina Wydziałowi wnioski piśmienne na 
poprzednióm posiedzeniu administracyjnym dnia 20 Lutego b. r. 
złożone: piórwszy, podpisany przez Członków czynnych Dra Ku- 
czyńskiego i Dra Strzeleckiego^ przedstawiający na Członka 
korespondenta Akademii Umiejętności Dra Oskara Fabiana, Pro- 
fesora zwyczajnego Fizyki matematycznej w Uniwersytecie Lwow- 
skim; drugi zaś; podpisany przez Członków czynnycłi Dra Kar- 
lińskiego i Dra Kuczyńskiego, przedstawiający na Członka ko- 
respondenta Akademii Umiejętności Dra Zygmunta Wróblew- 
skiego, Profesora zwyczajnego Fizyki doświadczałnój w Uniwer- 
sytecie Jagiellońskim w Krakowie. 

Następnie Sekretarz przedstawił wniosek piśmienny podpi- 
sany przez Członków czynnycli Akad. Umiej. Dra Ałtha, Dra 
Kuczyńskiego i Dra Teichmanna, przedstawiający Dra Józefa 
Rostafińskiego, Prof. zwycz. Uniwersytetu Jagiellońskiego w Kra- 
kowie i Członka korespondenta naszój Akademii Umiejętności, na 
Członka czynnego Akademii Umiej. Przyjęto do wiadomości. 

Sekretarz Dr. Kuczyński zwraca uwagę Wfdziału, iż termin 
konkursu do nagrody z funduszu imienia Mikołaja Kopernika 
za rozwiązanie zadania : „Obliczyć tablice biegu planety 
Juno", rozpisanego po raz trzeci w Maju 1881 roku, z dniem 
1 Lutego 1883 roku upłynął. Po raz piór wszy ten konkurs był 
ogłoszonym dnia 8 Listopada 1876 r. z terminem do dnia 15 
Stycznia 1878 roku. Po raz drugi ogłoszono go dnia 16 Grudnia 
1878 roku z terminem o trzy lata przedłużonym po dzień 15 
Stycznia 1881 roku. Na żadnym z tych trzech terminów (15 Sty- 



|fiir----' 



TJ»M *■»—-. -.^-.-r^^-.. 



cznia 1878, 15 Stycznia 1881, 1 Lutego 1883 r.) nie nadesłano 
pracy konkursowej. Zachodzi więc potrzeba orzeczenia ; czy termin 
tego konkursu ma być jeszcze po raz trzeci przedhżony, czyli 
tóż ma być rozpisany konkurs do nagrody z tego funduszu za 
rozwiązanie innego zadania. Nadto, gdy już od czasu ustanowię* 
nia fundacyi miasta Krakowa imienia Mikołaja Kopebnika mi- 
nęło z dniem 18 Lutego 1883 roku lat dziesięć, a więc w no- 
wóm pięcioleciu zbierze się po dzień 18 Lutego 1888 roku znowu 
z tćj fundacyi 500 zła. możnaby rozpisać i drugi konkurs do 
nagrody z tćj samćj fundacyi. Wnosi więc Sekretarz ażeby Wy- 
dział wybrał Komisyję, któraby (stosownie do §. 24. Urządzenia 
wewnętrznego Akademii Umiejętności) zadania konkursowe uło- 
żyła i te Wydziałowi do wyboru przedstawiła na najbliższóm po- 
siedzeniu administracyjnćm wraz z odpowiednim wnioskiem w tćj 
sprawie. Wniosek jednomyślnie przyjęto i do Komisyi wybrano 
Dra Karlińskiego, Dra Kuczyńskiego i Dra Piotrowskiego. 

Nakoniec na wniosek Dra Kuczyńskiego potwierdzono wy- 
bór Dra Jana Buszka na Członka Komisyi antropołogicznćj. 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 

dnia 20 Kwietnia 1883 r. 
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Przewodniczący powitał Członka korespondenta Akademii 
Umiej. Prof. Frankbgo, który przybył ze Lwowa na to posie- 
dzenie. 

Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił Wydział, iż X tom 
Rozpraw i Sprawozdań z posiedzeń, tudzież Vni tom Pamiętnika 
Wydziału matem. -przyrodniczego są na ukończeniu, tak, że jeszcze 
przed końcem miesiąca wyjdą z pod prasy. Potom przedstawił 
rozprawę złożoną na swoje ręce przez Dra Kazimiźrza Olear- 
SKiBGO pod tytułem: „O przejściu zmiennych prądów 



XXIX 



przez elektrolity'^. Rozprawą ta została oddaną Gdonkom 
Wydziału Drowi Kuczyńs kibmu i Drowi Piotrowskiemu do spra- 
wozdania na najbliższym posiedzeniu. 

Następnie Sekretarz przedstawił Wydziałowi dwa Hsty, 
które opieczętowane na jego ręce zostały złożone przez pp. Dni 
Zygmunta Wróblbwskibgo i Dra Karola Ol8zbwi«ieoo z psodbą 
o otworzenie ich i odczytanie na najbliższóm posiedzeniu Wy- 
działu matematyczno - przyrodniczego. Koperty obydwóch listów 
zapieczętowane były pieczątką z literami Z. W. Pierwszy złożony 
został dnia 5 Kwietnia b. r.^ drugi dnia 13 Kwietnia b. t. Po 
obejrzeniu kopert i przekonaniu się^ że pieczęcie nie zostały na- 
ruszone, otworzył je Sekretarz i odczytał. Oto ich treitó: list 
piórwszy: 

„Skroplenie tlenu przez Zygmunta Wróblewskiego 
i Karola Olszewskiego Profesorów Uniwersytetu Jagiell.". 

„Ewestyja skroplenia tlenu zajmowała fizykę doświad- 
czalną przeszło od lat 50. W roku 1828 Daniel Colladon 
w Genewie usiłował skroplić ten gaz oziębiając go na 30° O. 
i poddając go ciśnieniu 400 atmosfer. Doświadczenia te nie 
doprowadziły do pożądanego rezultatu ; również jak i wy- 
konane koło 1854 r. doświadczenia Natterera w Wićdniu^ 
przy których ciśnienie dochod2iło aż do 2790. atmosfer. Nie- 
pomyślne te wypadki przypisać należy panującej wówczas 
jeszcze nieznajomości warunków^ przy jakich gazy tak stałe 
jak tlen, azot i wód mogłyby się dać skroplić. Warunki te 
zostały wyjaśnione dopićro co przez pi»ce Andrewsa, wy- 
konane z bezwodnikiem kwasu węglowego w latach 1861 — 
1869. Andrews wykazał , że każdy gaz powyżćj pewnej 
temperatury, którą on nazwał krytyczną i która zależy od 
przyrody gazU; nie może zostać skroplonym przez ciśnienie, 
jakby wielkićm ono nie było. Dla bezwodnika kwasu wę- 
glowego temperatura ta wynosi + 30, 92° C". 

„Wypadło z tego, że temperatura krytyczna tlenu, 
azotu i wodu musi być bardzo nizką> i że skroplenie tyeh 



^zów uda się tylko wówczas, gdy odkrytómi zostaną spo- 
soby otrzymania temperatur niższych niżeli te temperatury 
krytyczae*, 

„Stanowczy krok zrobiono w tym kierunku na schyłku 
roku 1877. Eaoul Pictet w Genewie korzystając z wielkich 
zasobów, jaki na ten cel postawiło na jego rozporządzenie 
jjSodete genevoise pour la construction dHnstruments de phy- 
sique^ i urządziwszy przyrząd, którego wartość wynosiła 
najmniśj 60000 franków, po pięcioletnich usiłowaniach wy- 
stawi} tlen na działanie zimna, dochodzącego prawdopodo- 
bnie do —130° Ci ciśnienia, dochodzącego 500 atmosfer. 
Wypuszczając raptownie z rury metalowćj tak oziębiony 
i pod takim ciśnieniem znajdujący się tlen i oziębiając go 
przez to jeszcze bardziój Pictet obserwował strumień, zda- 
jący się składać z cieczy^. 

%W tymże samym czasie Cailletet w Paryżu, uwal- 
niając raptownie tlen oziębiony i poddany ciśnieniu 300 
atmosfer w wąziutkiej rurce szklanej, obserwował lekką 
mgl^C? powstającą w chwili ekspansyi". 

,9 Od tego czasu Cailletet nie przestaje usiłować aby 
doprowadzić tlen do tego stopnia, żeby zobaczyć choć jedne 
kropelkę w rurce szklanćj. I w roku jeszcze zeszłym ogłosił 
on paiacę {Comptes Rendus, tom 94, str. 1224—1226), w któ- 
r6j mówi, że poddawszy tlen znacznemu ciśnieniu oziębiał 
go, otaczając rurkę szklanną etylenem skroplonym, tempe- 
ratura wrzenia którego pod ciśnieniem atmosferycznym, 
(jak to było przy doświadczeniach jego) , wynosi — 105° G. 
Uwalniając raptownie gaz z pod ciśnienia on widział „une 
ebuUition iumuUueme qui persiste pendant un łemps appre- 
ciable et ressemble d la proj^ction d^un liąuide dans la partie 
du tubę refroidi. GetU ebulUtion se formę d une certaine di' 
stonce du fond da tubę. Je n'ai pus reconnatłre, dodaje on, 
si ce liąuide preexiste ou s'U se formę au moment de la de- 



tente, car je n*ai 'pus voir encore U plan de sSparałion du 
gaz et du liąuide^. 

„Skorzystawszy z tego, że jeden z nas (Wróblewski) 
jeszcze w czasie swego pobytu w Paryżu zbudował i przy- 
wiózł z sobą do Krakowa nowy przyrząd do wysokicłi ci* 
śnień (dotąd jeszcze nigdzie nie opisany); pozwalający robić 
doświadczenia w rurkach szklannycłi ze stosunkowo zna- 
czną ilością gazów pod ciśnieniami paruset atmosfer, zaję- 
liśmy się w laboratoryjum flzykalnćm tutejszego Uniwersy- 
tetu jeszcze w końcu Lutego przygotowaniami do rozwią- 
zania kwestyi, zajmującćj od tak dawna fizyków t. j. do 
skroplenia tlenu"". 

^^Pozostawiając sobie na późniój opisanie szczegółowe 
uźytćj przez nas metody i komunikując tu otrzymany re- 
zultat li tylko dla zastrzeżenia sobie pierwszeństwa od- 
krycia, ograniczym się wzmianką, że po należytóm ściśnie- 
niu poddaliśmy tlen działaniu temperatury, która otrzymuje 
się, gdy etylen skroplony przyprowadza się do wrzenia 
w próżni. Temperatura ta jest tak nizka, że termometr 
z dwusiarczku węgla, który może służyć jeszcze do mie- 
rzenia temperatur koło —110^ C, przestaje już funkcyjo- 
nować". 

,,Tlen przy tćj temperaturze skrapla się z wielką ła- 
twością, napełnia rurkę szklanną i wygląda jak bezwodnik 
węglowy skroplony. Jest zupełnie przeźroczysty, tworzy 
bardzo wyraźny menisk, wre przy zmniejszaniu ciśnienia". 

„Pozostawiając sobie bliższe okróślenie temperatur i od- 
nośnych ciśnień do dalszych zakomunikowań, podajemy do 
historyi tego odkrycia następujące daty^: 

„Tlen był skroplony po raz pićrwszy i widziany jako 
ciecz przez jednego z nas (Wróblewskiego) dnia 29 Marca. 
Gdy w przyrządzie została zrobiona mała zmiana, ułatwia- 
jąca obserwacyje, zjawisko mogło być obserwowanśm po raz 
drugi dnia 4 Kwietnia w całćj swój wspaniałości jak przez 



'».'»v?3|r^ 



3txV 

obu nas, tak tóż i przez pp. Nowaka i Kośmińskiego, obe- 
cnych przy tćm doświadczenia". 

^Kraków, laboratoryjum Prof. Wróblewskiego d, 5 Kwietnia i885". 

List drugi: 
„Niżój podpisani oświadczają,, źe im się adało dzisiaj 
widzieć azot, jako ciecz zupełnie bezbarwną w chwilach, 
gdy po oziębieniu tego gazu do temperatury, dochodzącśj 
blizko do — 130^ C» robiona była ekspansyja. Meniscus był 
widziany bardzo wyraźnie". 

W Krakowie, dnia 13 Kioietnia 1883. 

Zygmunt Wróblewski. 
Earol Olszewski.. 

Po odczytaniu tych listów Dr. Zygm. Wróblewski ustnie 
zawiadomił Wydział, że w dalszym toku tych doświadczeń wraz 
z Drem Karolem Olszewskim udało im się także tlenek węgla 
skroplić dnia 19 b. m. Przy tych doświadczeniach mierzyli oni 
wielkość wywartego na gaz ciśnienia manometrem metalowym. 
Do mierzenia zaś z całą ścisłością temperatury służył im termo- 
metr gazowy, wypełniony wodem. Doprowadzali oni oziębienie aż 
do — 136* C, i dostrzegli, że przy — 116* C. skrzepł dwusiar- 
czek węgla, a przy — 130*5* C. alkohol. 

Potom Prof. Dr. Nowicki i Prof. Dr. Piotrowski zdali 
sprawę z pracy p. Justyna Karlińskieco , oddanćj im do oce- 
nienia na posiedzeniu d. 20 Lutego b. r. Zalecono Autorowi po- 
rozumieć się bliżćj z Prof. Drem Nowickim co do zmian pożą- 
danych w tćj pracy. 

W dalszym ciągu posiedzenia Prof. Frankę złożył swoje 
monografiję o Brosciuszu, napisaną z polecenia Wydziału według 
programu przez siebie idożonego a przez Wydział matem.-przyr. 
przyjętego. Wyłożył on następnie treść tój obszernćj, na ręko- 
piśmiennych źródłach (zaczerpniętych z przeszło 190 fascykułów) 
opartćj pracy. W dyskusyi, która się nad tą treścią rozwinęła, 
brali udział oprócz Autora Dr. Rarłiński i Dr. Majer. 

Nakoniec Dr. Janczewski wyłożył treść swćj pracy: „O za 
płodnieniu wodorostu Cuileria adspersa^. 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 4 



xxvi 

Wprawdzie organa płciowe wodorostów stanowiących 
rodzinę Cułleriaceae zostały gruntownie zbadane przez Thu- 
RETA, samo zapłodnienie jednak było odkrytćm dopićro w r. 
1876 przez Reinrego, a następnie przez Falkenbebga. 
Autorowi udało się sprawdzić to odkrycie i dopełnić w wielu 
względach. 

Pływki Cułleria adspersa^ wychodzące nad ranem ze 
swoich pływkozbiorów, przychodzą do spoczynku około go- 
dziny drugiój po południu, zaokrąglają się i są w t6j chwili 
gotowe do zapłodnienia przez poruszające się plemniki {an- 
terozoidy\ które do ich powiórzchni przylegają. Samego zla- 
nia się plemnika z pływką przyszłą do spoczynku nie mo- 
żna obserwować w kropli wody z powodu rychłego rozkładu 
tych organów. Po pewnym jednak czasie, już o godzinie 3, 
pływki są powiększaj części zapłodnione ; powiórzchnia ich 
błoną jest okryta, a w ich wnętrzu rozeznać zawsze można 
dwa czerwonawe punkty, z których większy należał do 
samśj pływki, a mniejszy od plemnika pochodzi. Te czerwo- 
nawe punkty nigdy się ze sobą nie łączą i dają się odszukać 
nawet w roślinkach kilkunastodniowych, złożonych z kilku 
lub kilkunastu komórek. Nazajutrz po zapłodnieniu pływki 
już wy kiełkowały, podzieliwszy się na dwie lub trzy ko- 
mórki. 

Pływki niezapłodnione nie są wcale zdolne do kieł- 
kowania. Nazajutrz po ich wyjściu ze zbiorników, niektóre 
nie posiadają błony i pod działaniem jodu wysączają na 
swój powićrzchni bezbarwne krople, podobnie jak to czynią 
niezapłodnione jaja morszczynów (Fucus). Większość jednak 
pływek nietylko jest błoną pokryta, ale zaczyna wylśwać 
na zewnątrz swą zawartość zupełnie w ten sam sposób, jak 
to widział Thuret, na niezapłodnionych jajach morszczynów. 

To podobieństwo sposobu zapłodnienia i losu jaj nie- 
zapłodnionych z tóm, co się u morszczynów dzieje, stawia 
rodzinę Cułleriaceae obok tych ostatnich^ z tą jednak różnicą. 



map/ li ^■^*w?'rjrirKfpM^rf.' 



TT»J»r3iiflr^/-F«"*™''^ nr^^T^^r^j-N , .V' ^».T •-wictr,;.;*,,;- '^J^w^gp^ •'=*■• 



XXVII 



że w piśrwszych jajo zawsze przejść musi przez stadyjum 
pływki. Autor odrzuca wszelkie muiemania o kopulacyi 
pływek u wodorostów brunatnych (Pheosporeae) na podsta- 
wie obecności organów męzkich identycznych z tśmi, które 
się u morszczynów i u wodorostu Cutleria znajdują, cho- 
ciaż takowe w bardzo niewielkiej ilości wypadków znale- 
zionśmi zostały: Ftlopteris merłensii, Edocarpus secundus, 
E. Lebeli. Zresztą autor sam najdokładniej mógł się prze- 
konać, że pływki wodorostów : Scytosiphon lomentariuSy Col- 
pomenia sinuosa^ Edocarpus Sandrianus i E. simpUciusculus 
kiełkują bez żadnój kopulacyi poprzedniej. 

Nad treścią tój rozprawy odbyła się dyskusyja pomiędzy 
Autorem i Drem Czyrniańśkim. 



Posiedzenie administracyjne 

-^^ dalsz^^m clą^u. poprzedź ająceg^o. 



Pracę Prof. Janczewskiego: „O zapłodnieniu wodo- 
rostu Cutleria adspersa^ odesłano do Komitetu redakcyjnego. 

Dyrektor przypomina Wydziałowi wniosek piśmienny pod- 
pisany przez trzech Członków czynnych Akademii Umiejętności, 
złożony na poprzedzającym administracyjnćm posiedzeniu, przed- 
stawiający Dra Józefa Rostafińskiego na Członka czynnego 
Akademii Umiejętności. 

Następnie Prof. Dr. Kuczyński oświadcza, iż Komisyja 
wydelegowana d. 20 Marca b. r. przez Wydział mat.-przyrodn. 
do ułożenia zadań do nagrody z funduszu imienia Mikoi^aja Ko- 
pernika, złożona z Dra Karłińskiego, Dra Kuczyńskiego i Dra 
Piotrowskiego, po naradzie odbytćj dnia 16 Kwietnia b. r. pod 
przewodnictwem Prof. Kuczyńskiego, postanowiła jednomyślnie 
świetnemu Wydziałowi mat. -przy r. przedstawić następujące wnioski: 

1. I^onkiirsu do nagrody za rozwiązanie zadnnia: „Obli- 
czyć tablice biegu płane ty J uno", który już trzy razy był 



xxvni 

ogłaszanym bez skatkn, (albowiem w żadnym terminie nie nadesłano 
rozprawy konkursowej) nie potrzeba rozpisywać po raz czwarty. 

2. Funduszu oszczędzonego użyć na powiększenie nagrody, 
jak na to pozwala paragraf Y Aktu fundacyjnego z dnia 18 Lu- 
tego 1873 r. (Bocznik Zarządu Akademii Umiej, w Krakowie 
z roku 1873, str.^22); przeto obmyśleć zadanie większe, odpo- 
wiednie tćj powiększonej 1000 zła. wynoszącćj nagrodzie. 

Wydział jednomyślnie zgadza się na te wnioski 

Prof. Kuczyński przedstawia następnie Wydziałowi w imie- 
niu rzeczonćj Komisyi trzy przez nią ułożone zadania konkur- 
sowe do wyboru z nich jednego. 

Zadanie pićrwsze: Opracować Klimatografiję Galicyi. 

Zadanie drugie: Obliczyć za pomocą tablic Oppołzera 
wszystkie zaćmienia słońca i księżyca, Jakie od roku 700 przed 
Chrystusem aż do roku 400 po Chrystusie włącznie w południo- 
wćj Europie, zachodnićj Azyi i północnćj Afryce widzianemi były. 

Zadanie trzecie: Zbadać, azali korzystnićj jest przeszkody 
biegu komety Enckego obliczać ogólnie, czy tćż szczegółowo. 

W dalszym ciągu Prof. Kuczyński odczytuje z dawniejszego 
protokółu posiedzenia Wydziału, odbytego dnia 9 Listopada 1878 r., 
powody^ które za ogłoszeniem drugiego i trzeciego zadania prze- 
mawiają^ tamże obszćmie podane. (Zobacz: Rozprawy i Spra- 
wozdania z posiedzeń Wydziału matem. -przyrodn. Tom V, str. 
XCII i XCIII), a następnie dodaje: ze względu, iż zadanie dru- 
gie i trzecie, gdyby je kto rozwiązał, znajdą z łatwością i za 
granicą wydawcę; rozwiązanie zaś pićrwszego zadania dla kraju 
naszego pod różnómi względami jest bardzo ważnćm, a obfity 
materyjał do rozwiązania tegoż potrzebny, przez długoletnie 
prace naszćj Komisyi fizyjograficznćj nagromadzony czeka na 
obrobienie; przeto Komisyja przedewszystkićm poleca Wydzia- 
łowi pićrwsze z wyżćj wymienionych zadań do wyboru. 

Wydział uwzględniając te powody wybrał zadanie pićrwsze 
i postanowił, ażeby po zatwierdzeniu tćj uchwały na najbliższćm 
posiedzeniu walnćm Akademii Umiejętności rozpisać konkurs o na- 
grodę 1000 zła. za „Opracowanie Kii matografii Galicyi" i termin 
ostateczny dla nadesłania prac konkursowych przeznaczyć na 
dzień 1 Lipca 1887 roku. 



MADEIIA DiWNOSCI W KRAKOWIE. ' 

c ^ ..^^^^^..^^^ 

Rok 1S@3. 

WYDZIAŁ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZY. 

Nr. 5. 

Posiedzenie administracyjne 
Wydziału matematyczno-przyrodniczego. 

dnia 4 Maja 1883 r. 
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Obecni: Dr. Biesiadecki, Dr. Czybniański, Dr. Karliński, 
Dr. Majer, Dr. Nowicki, Dr. Piotrowski, Dr. Radziszewski, 
Dr. Żmurko, Sekretarz Dr. Kuczyński. 

Sekretarz odczytał: d) wniosek podpisany przez Członków 
czynnycli Akademii Urn. Dra Kuczyńskiego i Dra Strzeleckiego, 
przedstawiający na Członka korespondenta Akademii Umiejętności 
Dra Oskara Fabiana, Profesora publ. zwy(iz. Fizyki matematy- 
cznój Uniwersytetu Lwowskiego; h) wniosek podpisany przez 
Członków czynnych Dra Karlińskiego i Dra Kuczyńskiego, 
przedstawiający na Członka korespond enta Akademii Umiejętności 
Dra Zygmunta Wróblewskiego, Profesora publ. zwycz. Fizyki 
doświadczalno) Uniwersytetu Jagiell. w Krakowie; c) wniosek 
podpisany przez Członków czynnych Akademii Umiejętności Dra 
Altha, Dra Kuczyńskiego i Dra Teichmanna, przedstawiający 
na Członka czynnego Akademii Umiejętności Dra Józefa Ro- 
stafińskiego, Profesora publ. zwycz. Botaniki Uniwersytetu Ja- 
giellońskiego w Krakowie. 

Na wezwanie Dyrektora przystąpiono do głosowania taj^ 
nego kartkami. Głosujących było dziesięciu, wymagana większość 
trzech czwartych wynosi 77, to jest ośm głosów. Na Skrutato- 



xxx 



rów. po wołał Dyrektor Dra Kuczyńskiego i Dra Radziszewskiego. 
Kartek oddano dziesięć. Prof. Fabian otrzymał siedm głosów. 
Dr. Z. Wróblewski dziesięć głosów, Dr. J. Rostafiński dziesięć 
głosów. Obrano więc jednomyślnie kandydatem na Członka ko- 
respondenta Akad. Umiej. Dra Zzgmunta Wróblewskiego, kan- 
dydatem zaś na Członka czynnego Akademii Umiej. Dra Józefa 
Rostafińskiego. O czćm niezwłocznie zawiadomiono Prezesa 
Akademii Umiej. 



Posiedzenie Komisy! Antropologicznej 

dnia 15 Maja 1883 r. 
Przewodniczący: Prof. Dr. J. Majer. 



Otwiórając posiedzenie. Przewodniczący powitał nowoobra- 
nego Członka Komisyi, P. Dra Jaka Buszka i oł>ecnego P. Dra 
Huberta łir. Krasińskiego. 

Po odczytaniu i przyjęciu protokółu z poprzedzającego po- 
siedzenia. Sekretarz doniósł o sprawach bieżących co następuje: 

1. Druk VII tomu „Zbioru wiadomości do Antropologii kra- 
jowćj^ ukończony już w II i III dziale, postępuje dalćj w dziale I. 
archeo -antropologicznym. 

2. Dla spostrzeżeń antropometrycznych na osobach żywych, 
zażądał instrukcyi i blankietów p. Dr. Stańko z Tamowa; za poradą 
zaś jego^ Sekretarz zgłosił się listownie do p. Dra Rudolfa 
Janoty z Węgierskićj Górki, upraszając go o podobne spostrze- 
żenia nad góralami od Żywca i w tym celu wysłał mu druko- 
waną instrukcyję i blankiety. 

3. Żadnych nowych prac naukowych Komisyja w osta- 
tnich dwóch miesiącach nie otrzymała. W darze zaś do Zbiorów 
archeologicznych Czł. Kom. pv Dr. Władysław Dybowski na- 
desłał bransoletę ukręconą z drutu bronzowego, znalezioną przy 
szkielecie ludzkim w starożytnym grobie, odkrytym przypadkowo 



■■L ■■! .If , > T*'.y /*■ ^J^^^^rf*! 



xxxt 



w ogrodzie dworskim wsi Horodecznój na Litwie w pow. 
Nowogrodzkim. 

Następnie w imieniu p. J. N. Sadowskiego i swojóm. Se- 
kretarz zdawał sprawę o rękopismach pozostałych po ś. p. Bo- 
lesławie PoDCZASZYŃSKiM, którjch rozpatrzenie i w razie danym 
przygotowanie do druku było im polecone przez Komisyję na 
poprzedzającym posiedzeniu. Gdy po spełnieniu tego okazało się, 
iż gotowego, jak mniemao, wykazu miejscowości archeologicznych 
na ziemiach polskich ś. p. Podgzaszyńsei nie zostawił, lecz 
prz} sposobił tylko do tego obfity materyjał w kartkach uporząd- 
kowanych alfabetycznie, Komisyja na wniosek Sprawozdawcy, po- 
stanowiła zaprosić w swoim czasie jednego ze swych Członków 
do sporządzenia rzeczonego wykazu na podstawie tych materyja- 
łów. Przytćm na wniosek tegoż Sprawozdawcy Komisyja posta- 
nowiła ogłosić drukiem w swoim „Zbiorze wiadomości" dwa zna- 
łezione w rękopismach ś. p. Podczaszyńskiego opisy jego wielce 
ciekawych i ważnych wykopalisk w Dembem i Dworakach- 
Pikotach. Naostatek Dr. Kopernicei podał dokładną wiadomość 
o nowych badaniach i zdobyczach archeologicznych, dokonanych 
przez Czł. Kom. Władysława Przybysławskiego wHorodnicy 
nad Dniestrem i okolicy. 

Przyczćm przedstawił nader liczne okazy rozmaitych przed- 
miotów ze Zbioru p. Pjłzybysławseibgo , pochodzące ze zbada- 
nych trzech cmentarzysk, grodziska i wielu stacyj przedhistory- 
cznych w tćj miejscowości. Były to wszelakie narzędzia krze- 
mienne, kamienne, kościane i z rogu jeleniowego, ozdoby bron- 
zowe i srćbrne, wyroby rozmaite ze szkła i gliny; między tćmi 
zaś ostatniómi naczynia w ręku lepione i mocno wypalone (ter- 
racotły) odznaczały się nieżwyklćmi kształtami i niezmierną roz- 
maitością malowanych ozdób archaicznych, niewątpliwie greckiego 
pochodzenia. 

Po rozpatrzeniu tych przedmiotów przez obecnych członków 
Komisyi i po licznych z ich strony uwagach, posiedzenie zostało 
zamknięte. 



XXXS1 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przry od niczego 

dnia 21 Maja 1883 r. 
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński przedstawił Wydziałowi tom VIII 
Pamiętnika i tom X Rozpraw i Sprawozdań Wydz. matem. -przyr.^ 
które z końcem miesiąca Kwietnia b. r. wyszły z pod prasy. Nastę- 
pnie zawiadomił, iż p. Małecki odesłał „Słownictwo chemiczne^ 
projektowane przez Dra jDztrnuńskiego, przesłane mu równie 
jak wszystkim Chemikom polskim wraz z wezwaniem o odesłanie 
tegoż Akademii po zrobienia i zanotowaniu na marginesie swych 
uwag, uczyniwszy tę jedyną uwagę, że w miejsce uwag dołącza 
swoje „Słownictwo chemiczne polskie^, wydane w Poznaniu w r. 
1855. Potćm Sekretarz przedstawił Zbiór prac matematycznych, 
wydanych przez p. Dra Wład. Krbtkowskiego jużto w Paryżu pod 
przybranóm nazwiskiem Władysława Trzaski, jużto w pismach 
Akademii Umiejętności w Krakowie pod własnćm nazwiskiem, 
które Autor na ręce jego, jako Sekretarza, złożył w darze Wy- 
działowi matem.-przyrodn. Przewodniczący, wyraził p. Kretkow- 
SKiEMU^ obecnemu na posiedzeniu, podziękowanie za ten dar 
w imieniu Akademii. Co się zaś tyczy samego daru, ten prze- 
słano do biblijoteki Akademii. 

W dalszym ciągu przedstawił Sekretarz dwie rozprawy, 
złożone na swoje ręce przez Dra Radziszewskiego: pierwsza 
^Badania nad połączeniami pochodnemi ksylolów" 
przez Dra Radziszewskiego i P, Wispeka; druga ^Badania 
nad połączeniami pochodnemi mesitylenu przez 
P. Wispeka. 

Prof. Kuczyński i Prof. Piotrowski zdali sprawę z pracy 
ELazimićrza Ołearskiego pod tytułem: „O przejściu zmien- 
nych prądów przez elektrolity". Którój treść podał 
Autor jak następuje: 



xxxni 

Pewne wnioski z elektromagnetycznej teoryi światła 
naprowadzają na przypuszczenie, że małe siły elektrobodźcze, 
zmieniające kierunek setki bilijonów razy na sekundę, nie 
są w stanie wywoływać prądów w eiektrolitacłi. Ztąd 
wnosić wypada, że dla tak zmiennych sił elektrobodźczych 
prawo Ohma nie stosuje się do ruchu elektrycznego w cie- 
czach i nasuwa się dalej pytanie, czy nie dadzą się do- 
świadczeniami wykryć zboczenia od tego prawa dla prądów 
o mniejszśj liczbie wahnień. Z doświadczeń w tym wzglę- 
dzie robionych jedynie tylko doświadczenia Kohlrauscha ^) 
i Oberbecka ^) potrafiły obcy wpływ przeszkadzających 
zjawisk oddzielić i na uczynione pytanie wyraźną dać od- 
powiedź. Piśrwsze dla prądów zmieniających kierunek kil- 
kaset razy na sekundę żadnych nie wskazały zboczeń; 
z drugich wyprowadził Obeebeck ten wniosek, że prądy 
wykońywające kilkadziesiąt tysięcy wahnień (na sekundę) 
przechodzą przez elektrolity nierównie łatwiej niż prądy 
o dłuższym czasie wahnienia. Różnice miały być znaczne, 
opór witryjolu miedziowego dla prądów 24000 razy oscylu- 
jących na sekundę miał wynosić Yg oporu tegoż samego 
witryjolu dla prądów 6100 wahnień wykonywających. 

Proste doświadczenia termometrem elektrycznym, da- 
jące w tym względzie pewne wskazówki, doprowadziły 
mnie do wypadków niezgodnych z rezultatami Oberbecka. 
Bliżój w rzecz wglądnąwszy, przekonałem się, że podana 
przez Oberbecka teoryja jego doświadczeń nió jest ścisłą. 
W rozprawie podaję teoryję ściślejszą, z którśj okazuje się, 
że doświadczenia te owszem dowodzą prawa Ohma dla prą- 
dów zmiennych. Druga część rozprawy zajmuje się zjawi- 
skami podobnemi do opisanych w rozprawie: „O elektry- 
cznych oscylacyjach" (VII tom Pam. Akad. Um.). Kiedy 



') Fogg. Ann,, B. 138. 
') Wied. Ann.y B. VI. 

Wydz. matem.-prayr. T. XL 



XXXIV 



jednak tam łącznik był metaliczny i posiadał znaczny po- 
tencyjał elektrodynamiczny, a nie wielki opór, tu przeciwnie 
zawićra on elektrolity i opór jego jest wielki. W doświad- 
czeniach ^) opisanych w rozprawie mierzy się różnicę po- 
tencyjału w dwa miejscach łącznika, przez który przepływa 
prąd rozbrajający bateryję lejdejską. 

Dla jednolitego łącznika o znacznym bardzo oporze W 
otrzymuje się teoretycznie (zrobiwszy pewne ułatwiające 
przypuszczenia) wyrażenie : 

^ TT 

max.v=-^ Fo, 

gdzie F^ oznacza potencyjał rozpoczynający rozbrojenie 
bateryi, w opór galwaniczny między dwoma miejscami łą- 
cznika, V różnicę potencyjału w tych miejscach. 

Urządzenie doświadczeń objaśnione figurą na str. XXXy 
odpowiada przynajmniej w części warunkom do których po- 
wyższy wzór się odnosi. 

W łączniku bateryi B znajdują się dwa mikrometry 
do mierzenia długości iskier Mi i Mi. Kule a, h drugiego 
mikrometru są nadto połączone ubocznie. Łącznik ten ubo- 
czny zawićra wanienkę z cieczą o znacznym oporze w^ 
podobnie znajduje się (oznaczony na fig. przez PJ opór 
płynny wielkości W — w w łączniku głównym. Iskra w mi- 
krometrze drugim Mn mierzy max. t; (t. j. największość 
potencyjała na mikrometrze drugim). O ile doświadczenia 
odpowiedziały teoryi, podaje rozprawa. 

Podały zarazem te doświadczenia metodę oznaczania 
oporów galwanicznych elektrolitów, metodę wolną od wpływu 
polaryzacyi i dającą się stosować do bardzo słabo przewo- 
dzących cieczy, t. j. tam, gdzie inne metody tracą na do- 
kładności i łatwości. 



*) Wykonanych w Instytucie fizycznym w Berlinie. 






zxzv 



Mtetiua 




Nakoniec Prof. Dr. Nowicki odczytał i złożył następujące 
sprawozdanie z pracy Dra Jaworowskiego pod tytułem: „O wnę- 
trznćm powstawaniu komórek {Endogenesis). Część I. 
Endogeneza przy rozwoju narządów płciowych 
u ocliotki, rozwoju mięśnia naczyń i krwi u kręgo- 
wców". 



Dr. Antoni Jaworowski przedstawia w swój pracy 
cały rozwój narządów płciowych ochotki, dalój rozwój 
prążkowanych mięśni, naczyń krwionośnych i krwi krę- 
gowców, jako doniosły wynik jego dotychczasowych mozol- 
nych badań fozwojowo-anatomicznych nad powstawaniem 
narządów ustroju zwiórzęcego. 



xxxvr 



Wyjaśnia on sposób tworzenia się rurek jajnikowych 
i jajek, błon membrana propria., $arcqj>etnma i perimysium 
inłernum i extcrnufn, dal6j włókna mięśniowego i tegoż prąż- 
kowania podłużnego i poprzecznego, powstawanie naczyń 
krwionośnycli i krwi, o czćm wszystkiśm niezupełne tylko 
miano dotąd wyobrażenia (Weissmann, Bowmann, Beucke 

LeYDIG, K5LLIKER i t. d.). 

Poznawszy jednaki sposób rozwoju pomienionycłi na- 
rządów i icŁi części, które starannie i dokładnie badał, 
przyszedł on do przekonania, raz, że ten rozwój polega na 
wnętrznćm powstawaniu komórek, powtóre, że 
ogółem rozwój narządów jedynie tylko taką endogenezą 
daje się wyjaśnić, dawniejsze zaś zdania badaczy o powsta- 
waniu* komórek : a) niezależnie od siebie w cieczy 
zarodniój (SchwannJ, i fe) jednych komórek z drugich 
(omnis cellula e cellula) 1) przez podział jądra i 2) przez 
endogenezę (Reichert, Bemak, Kolliker, Yirchow i t. d.) 
nie tłómaczą tego należycie i bez uciekania się do nacią- 
ganych przypuszczań. 

Tak Dr. Jaworowski rzucił wiele światła na nie- 
które najciekawsze i najtrudniejsze zagadnienia w umieję- 
tności zoologicznej i utorował tśm drogę sobie i innym do 
dalszych badań nad resztą narządów i do zrozumienia ich 
rozwoju. Nie kusił się przytćm bynajmniśj o stworzenie 
jakiej nowej teoryi, lecz tylko założył sobie, zbadać rozwój 
ustroju zwićrzęcego w ogólności i poznać proste prawo, na 
którem tenże polega, w tym tśż kierunku dalej pracuje. 
Nadto przedstawia on całkiem przedmiotowo wyniki swych 
badań i w niczem nie uchybia powagom naukowym inaczćj 
na rzecz zapatrującym się, co także zaleca jego pracę, 
a jego samego jako skromnego i sumiennego pracownika, 
który dobrze pojmuje trudności żmudnych badań rozwoju 
i należytego tłómaczenia wyników takowych^ Dodane ry- 
ciny są pięknie zrysowane i przedstawiają wierne obrazy 



xxxvn 

rzeczy przez Dra Jaworowskiego, jako wprawnego mi- 
kroskopisty^ widzianych lub też obrazy schematyczne. Z uwagi 
więc na to, że ściśle naukowa praca Dra Jaworowskiego 
posuwa niepoślednio wiedzę zoologiczną w ogólności i co do 
szczegółów, a choćby było jeszcze co w nićj pod pewnym wzglę- 
dem niedokładnym, zawsze przyczyni się ona do ułatwienia 
badań i do zrozumienia objawów rozwoju poszczególnych na- 
rządów i całego ustroju zwierzęcego, wnoszę, ażeby Aka- 
demija Dmiejętności ją przyjęła i w Pamiętniku ogłosiła. 

Nad treścią tój pracy wywiązała się dyskusyją, w którój 
udział brali: Dr. Rostafiński, Dr. Piotrowski, Dr. Teighmann, 
Dr. Nowicki i Dr. Jaworowski. 

Rozprawy wyżój wspomnione Dra Radziszewskiego i P. 
WisPEKA , P. Wispeka, Dra Olbarskiego, tudzież Dra Jaworo- 
wsi^EGO odesłano do Komitetu redakcyjnego. 



AMEHUA DMIEJGTNO^ W KRMOfflE. 

Rok 1@^3. 

WYDZIAŁ MATEMATYCZNOPRZYRODNICZY. 

Nr. 6 i 7. 

Posiedzenie dnia 20 Czerwca. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Lubwik Teichmann. 



Sekretarz Prof. Dr. Kuczyński przedstawił rozprawę na- 
desłaną przez p. Henryka Sandegkiego pod tytułem: „Odkry- 
cia przy obserwacyj ach nad ówietnikami niebieskie- 
mi^. Rozprawę tę oddano do sprawozdania na najbliższćm po- 
siedzeniu Członkom Wydziału Prof. Karlińskiemu i Prof. Ku- 
czyńskiemu. 

Następnie Dr. Kuczyński wyłożył treś6 sw6j pracy pod ty- 
tułem: „Przebieg roczny ciepłoty powietrza w Kra- 
kowie obliczony na podstawie pięćdziesięciole- 
tnich spostrzeżeń (1826 — 1875) sposobem nowym, 
prostszym i ściślejszym niż dotąd używane". 

Autor daje krótki przegląd prac odnoszących się do 
tego przedmiotu: Steczkowskiego, Dovego, Buys Ballo- 
TA, Jelinka i Kablińskiego, okazuje zalety szczególnie 
2giśj pracy Prof. Karlińskiego, umieszczonćj w II tomie 
Pamiętnika Wydz. III naszśj Akademii, w którśj tenże 
ze spostrzeżeń robionych na Obserwatoryjum Krakowskiem 
od 1826 do 1875 r. obliczył, a następnie zestawił pięć- 
dziesięcioletnie średnie ciepłoty dzienne dla każdego dnia 
w roku; takowe, na podstawie obliczonego w pierwszój 
części tej rozprawy dziennego przebiegu ciepłoty w Krakowie, 



XXXIX 



uwzględniając godziny obserwacyj poprawił, t. j. na 24-go- 
dzinne zamienił, a nareszcie z tycti poprawionych średnich 
dziennych obliczył średnie dzienne normalne za pomocą 
skróconego wzoru Bloxama: 

Następnie autor przytacza powody, które go skłaniają 
do mniemania, iż ten wzór, zacierając cechę każdemu dniu 
właściwą, daje obraz przebiegu rocznego ciepłoty w Kra- 
kowie mniśj ściśle, niżby go można otrzymać z tak dokła- 
dnych i troskliwie poprawionych, czyli na 24-godzinne zre- 
dukowanych średnich dziennj'^ch za pomocą wzorów prostszych 
i ściślejszych, jako to: 

lub t\ = j^(t„^,+2t„_,-\-4tA2tn+^+L^,^^(2) 

W których to wzorach tr ciepłotę oznacza poprawioną, t\ zaś 
ciepłotę normalną dnia rgo. Na udowodnienie tego twierdze- 
nia oblicza autor z ciepłot poprawionych dziennych, tudzież 
ze średnich największśj ciepłoty i ze średnich najmniejszej 
ciepłoty dziennój, dla każdego dnia roku podanych w roz- 
prawie wyżśj wspomnionćj Prof. Karlińskiego, ilości im 
odpowiednie normalne za pomocą wzoru (2) i zestawia je 
w tablicy z normalnemi obliczonemi za pomocą wzoru Blo- 
XAMA, podając także różnice pomiędzy średniemi normal- 
nemi i poprawionemi, lub ze spostrzeżeń otrzymanemi, czyli 
tak zwane błędy spostrzeżeń, a oraz kwadraty tych błędów. 
Okazuje następnie, że suma kwadratów błędów spostrzeżeń, 
tak dla pojedynczych miesięcy, jako tćż dla całego roku, 
jest przy użyciu wzoru Bloxama półtrzecia razy większą, 
niż przy użyciu wzoru (5). Błąd prawdopodobny normalnych 



XL 



Średnich dziennych obliczonych według wzoru (2) jest ± 0^-13 
C, obliczonych zaś według wzoru Blokama ± 0°-21 T., 
a więc półtora razy większy. Co stanowczo udowadnia wię 
kszą ścisłość wzoru (5). Ścisłość jedtiak wypadków obliczo- 
nych, czy to za pomocą wzoru (5), czy to za pomocą wzoru 
Bloxama, okazuje się różną w różnych miesiącach, jest ona 
największą dla miesięcy letnich, najmniejszą dla miesięcy 
zimowych. Tak przy użyciu wzoru Bloxama błąd prawdo- 
podobny pojedynczego wypadku w miesiącu Lipcu jest 
± 0^-13 C. w miesiącu Styczniu ±0^-29 C, dla normalnych 
zaś obliczonych za pomocą wzoru {2) błąd ten w Lipcu 
wynosi tylko ± 0'08 C, w Styczniu ± 0H9 C. Autor przed- 
stawia także bieg roczny graficznie na tablicy litografowanćj, 
na której się okazuje, że najzimniejszym dniem w roku jest 
d. 10 Stycznia, najcieplejszym 19 Lipca, że jednak ciepłota 
ani od 10 Stycznia do 19 Lipca nie ciągle wzrasta, ani tćż 
na odwrót w drugiśj połowie roku nie ciągle się obniża, lecz 
często następują zwroty ciepłoty^ t. j. po kilku lub kilku- 
nastudniowćm wzrastaniu ciepłoty, tą znowu przez kilka dni 
się obniża, a następnie znowu wzrasta, tak jednak, że w czasie 
od 10 Stycznia do 19 Lipca przemąga wzrastanie ciepłoty nad 
jćj obniżaniem się, a na odwrót w czasie od 19 Lipca do 10 Sty- 
cznia obniżanie się ciepłoty nad wzrastaniem. Najliczniejsze 
i największe zwroty są w zimie, równie liczne lecz znacznie 
mniejsze w lecie, nierównie mniej jest ich na wiosnę i w je- 
sieni. Na wspomnionćj tablicy litografowanśj trzy są układy 
linij, t. j. oprócz środkowego, o którym właśnie mówiono, 
który odpowiada średnim ciepłotom dziennym, jeszcze górny 
odpowiadający średnim najwyższćj ciepłoty dzlennój i naj- 
niższy odpowiadający średnim najniższćj ciepłoty dziennej. 
Każdy z tych układów składa się znowu z trzech linij: 
jednśj kreskowanej gzygzakowatój , okazującej przebieg 
ciepłoty wykrśślony na podstawie średnich obliczonych ze 
spostrzeżeń, drugiej wydatnej nieco grubszśj, już wyrównanćj 






XLI 



za pomocą wzora (2) i trzeciój cieńszój, wyrównanej za 
pomocą wzora Błoxama. To zestawienie wyraźnie okazuje, 
że wzór Bloxama za nadto wyrówuywując liniję gzygza- 
kowatą odpowiadającą spostrzeżeniom^ mniejsze zwroty cie- 
płotyt zupełnie czyni niewidocznómi, a znaczne pomniejsza 
i czyni mniój wydatnómi. 

Po wyłożeniu tój treści przez autora odbyła się dyskusyja, 
w którój udział brali Dr. Kakliński, Dr. Kuczyński i Dr. Ro- 
stafiński. 

Dr* Eabliński zwrócił uwagę autora na wzór podany 
pi^sez GrAŁŁEOO, DyrektoFft Wrocławskiego astronomicznego 
Obserwatoryjum i przez tegoż użyty do wyrównania linii 
przedstawiającej przebieg roczny ciepłoty powietrza we 
Wroctawiii, t. j. do obliczania ciepłot arednieł) normalnych 
z eiepłot średnich dziennych, obliczonych ze spostrzeżeń 
i aredukowanyeh na 2i -godzinne czyli poprawionych: 

Wyłożył także dowód ścisłości tego wzoru podany na str. 48 
dzieła Galłego pod tytułem: Miłiheilunffen der hónigl. 
Zhmersitats-Sternwarte siu Bresiau uber die kier bisher ge- 
wonnenen BestiMate fur die geographisóhen und hlimatologi' 
schen OrłsverhdUnisse zu Breslati 1679. 

Prof. Kuczyński jednak oświadczył, że wzór Gal- 
ŁEGO nie zdaje mu się być ściślejszym niż wzór {2) wyźój 
podany, a to z następujących powodów : a) Dowód Gallego 
polega na przypuszczeniu, że w razie jeżeli krzywa w punk- 
cie odppwiftdającynci dniowi n naglę pr^ez dni kilka zmie- 
nię, sw^ ki0runek| t j. kąt, jaki jój element tworzy z osią 
odcinków, to błędy A ilości <„+i, ^„+2, ^„^.g będą w stosunku 
jak 1:2:3. Ztąd albowiem wyprowadza, że (p(A) prawdopo- 
dobieństwo tych ilości /„, ^„+1, /n+2> ^n+s; a więc wagę 
z którą one przy obliczaniu średniej f^ mają być wzięte 

Wydz. matem;-przyr. T. XL 6 



"'^'' j' łC^^^lT-Ti^WS* iP^^Wt«»i -łW-^W^^ -w^T - r .* T^ -a. -^••- •-.' /^#W •'^ '^ilĘ^iil 



W raclianek, wyrażać będą liczby 12^ 9y Ą 1. Przypuszcze- 
nie jednak powyższe, nie zdaje się odpowiadać zupełnie 
linii przedstawiającej przebieg roczny ciepłoty, b) W przed- 
stawionćj rozprawie przytoczył K. powody, dla których, przy 

obliczaniu średniej normalnój dnia ngo wagę -^ yh^^ +tl+i) 
co najwięcćj można uważać za równą wadze: ^„, wagę zaś ilo- 
ści -^(^n-s+^n+j) za mniejszą o połowę; ztąd wypływa, 

że we wzorze na ł\ waga ilości ^„_i, ^„+i o połowa po- 
winna być mniejszą, a waga ilości t^^^^ ^n^.,, cztćry razy 

3 
mniejszą niż waga ilości ł^. Współczynniki więc 9 = — 12, 

4=~12 we wzorze Gallego zdają się być za wielkie. 

Dla tego spodziewać się można, że ten wzór da mniój ścisłe 
wypadki niż wzór (2). Dodał jednak Dr. Kuczyński, że 
obliczy także według wzoru Gallego przebieg ciepłoty 
w Krakowie ze średnich dziennych poprawionych, podanych 
w wyżśj wspomnionój rozprawie Prof. Kaelińskiego, ozna- 
czy błędy i ich kwadraty dla dnia każdego, a porównawszy 
sumy kwadratów błędów z takąż sumą dla normalnych obli- 
czonych według wzoru (2) dopićro stanowczo będzie mógł 
orzec, który z tych wzorów ściślejsze daje wypadki. 

Rozprawę Dra Kuczyńskiego odesłano do Komitetu redak- 
cyjnego. 

Nakoniec Dr. Ałth przedstawił Wydziałowi skamielinę na 
pićrwsze wejrzenie bardzo podobną do górnój części czaszki ludz- 
kiój i pod tą nazwą (czaszka ludzka skamieniała) przesłanćj 
w darze gabinetowi mineralogicznemu Uniwersytetu Jagielloń- 
skiego przez p. F. R. za pośrednictwem Redakcyi j^Czasu". Dr. 
Ałth uznał tę skamielinę za nieoznaczony jeszcze dotąd gatunek 
rodzaju Nautilus, oraz obiecał, po przeprowadzeniu potrzebnej 
korespondencyi i po bliższóm zbadaniu tego ciekawego okazu, 
zdać szczegółową o nim sprawę Wydziałowi. 



■arTFC -'""t^^MT'. ??*'». 'l^g^T-TT'"'*^ •-^"'i.' Jl^-- ^. ' ■' *rf.r';T?T '!^-\t;-. 7- - *■? -^ *"»• - •4T*.->3f*T-^r»^T-y-iV»""-»' . -^T-T^^^-Wp-, «* -r «JJp 



XUII 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 

odbyte dnia 20 Lipca 1883 r. 
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił Wydział, iż XVII tom 
Sprawozdań Komisyi fizyjograficznój z początkiem Sierpnia b. r. 
wy^zie z pod prasy, druk zaś XVIII tomu tychże Sprawozdań, 
tudzież XI tomu Rozpraw i Sprawozdań, jako tóź IX tomu Pa- 
miętnika Wydziału matem.-przyrodn. już się rozpoczął. 

Następnie Sekretarz a) przedstawił pracę Dra Edwarda 
Janczewskiego pod tytułem: „Godlewskia, nowy rodzaj 
Sinorostów". 

Autor opisuje budowę i rozwój wodorostu znalezionego 
pod Krakowem a dotąd zupełnie nieznanego. Tworząc dłań 
nowy rodzaj : Godlewskia z gatunkiem O. aggregata, autor 
zalicza go do gromady Cryptophyceae cocćogoneae Thur. i do 
plemienia Chamaesiphonicae. 

b) przedłożył nadesłaną rozprawę Dra Puzyny wraz z na- 
stępującą jćj oceną przez Członków Akademii Prof. Źmurkę i Prof. 
Frankego : 

W rozprawie Dra Puzyny zatytułowanśj: „Pozorna 
dwuwartościowośó całki 



a, i. 



y)dxdy 



okrśślonej granicami stałemi Oj, fej, a,, 63^, zaj- 
muje się autor wyjątkowśmi rezultatami, które podał 
CAUCHYpod warunkiem szczególnej wtaściwości i\m\Lcyifix,y\ 



■^^^ 



xuv 



przyjmując, iż całka ta posiada dwie zupełnie różne war- 
tości zależnie od porządku, w jakim wykonywa się całko- 
wanie wedtag X i y. 

Właśnie w tćj przez Cauchyego zaznaczonej właści- 
wości funkcyi f {Xf y) upatrzył Dr. Puzyna naturalną i wy- 
starczającą podstawę, «abjr za j6j pośrednictwem wykazać 
dosadnie, że i w tym szczególnym przypadku, całce I tylko 
jedna wartość przynależy, która właśnie dla tego od rezul- 
tatów Cauchtego się różni, a od porsądku całkowań we- 
dług x^ y zupełnie jest niezależną. 



00 



Tak co do opracowania przedmiotu samego, jako t& 
do osnowy wyprowadzenia rezultatów zdaiiie Referentów jest dla 
Autora przychylne. 



Rozprawy Dra E. Janczewskiego 1 Dra Puzyny odesłano 
do Komitetu redakcyjnego. 

Fotom Prof. Dr. Karlińsei ifdał sprawę z pracy p. Hen- 
ryka Bandecssiego podtytułem: „Odkrycia przy obserwa- 
cyjach nad świetlikami niebieskiómi"*. Zgodnie ze zda- 
niem Sprawozdawcy uznano, że ta praca nie może być umie- 
szczoną w pismach Akademii. 

Nakoniec Prof. Dr. Kuczyński wyłożył treść swój rozprawy 
„Porównanie co do ścisłości kilku wzorów służą- 
cych do obliczania przebiegu rocznego ciepłoty 
w miejscu danćm^. 

W t6j rozprawie porównywa autor co do ścisłości otrzy- 
manych z nich wypadków dwa wzory swoje: 

Z dwoma najprostszśmi wzorami Buys Ballota: 



If 



XLV 



Z wzorem Galljego: 
i z wzorem Bloxama: 

Opierając się już to na pracy Prof. Kablińskiego 
umieszczonśj w II tomie Pamiętnilca Wydziału matem. 
I^rzyr. Akademii Umiejętnośei : „Ookresowychzmia- 
nacb ciepłoty powietrza w Krakowie", już tó na 
{(racy cmeojśj na posiedzeniu d. 20 Czerwca 1883 r. Wy- 
działowi przedstawiono] pod tytułem: „Przebieg roczny 
ciepłoty powietrza w Krakowie obliczony na 
p^odstawie pięćdziesięcioletnich spostrzeżeń 
(»1826 — 1875) sposobem nowym, prostszym i ści- 
ślejszym niż dotąd używane*, oblicza autor średnią 
ciepłotę normalną dla każdego dnia roku, a) za pomocą 
wzopu (i) i nazywa ją N^,^, dla odróżnienia jśj od średnićj 
nenaialndj obliczonśj w swśj właśnie wyżój wspomnianej 
pracy, którą oznacza przez N^,^,^ b) za pomocą dwóch 
wzorów Burs Ballota, nazywając obliczoną za pomocą 
wzoru {!) iVbb.ii obliczoną zaś za pomocą wzoru {2) N^^.ij 
c) za pomocą "wzoru Gałlego (G) którą oznacza przez N^, 
podobnie jak obliczoną przez Prof. Kablińskiego za pomooą 
'Wzoru Bloxama oznacza przez ^b. Zestawia następnie w ta- 
blicy pićrwszćj dla wszystkich dni roku, obok siebie 50-letnie 
średnie dzienne poprawione czyli 24* godzinne P, tudzież 



XLVI 

W tablicy drugićj zestawia obok siebie 2(P — ^k.,)*, 

HP-N,,,,)\ i{P-N^,,)\ z(P-N,,.,y, i{P-N,y 

i l{P—N^y dla każdego miesiąca i całego rokn. Z tćj 
tablicy okazuje się, że następują one co do wielkości w tym 
jak je tutaj przytoczono porządku, t. j. że 2(P— JTk.i)* 

<2(P-iv,,.o> <^p^N,,,y <^P—N,,,,y <^{P-N,y 

<1(P — ^b)^ mianowicie dla całego roku mają one nastę- 
pujące ważności: 

S(P— iVk.J'= 7-27, 2(P-JV,.,)»=14-38, 2(P— iV,)»=20'50, 
2(P— i^bb.,)'=12-71, 2(P— 2V,b..)"=17 99, Z{P=:N^y =34-69. 

Ztąd oczywisty wniosek, że najściślejsze daje wypadki 
wzór piórwszy autora, po nim następuje co do ścisłości wzór 
pićrwszy Buts Ballota, wszakże obydwa okazując choćby 
najmniejsze zwroty dają jeszcze dość zawiły obraz prze- 
biegu rocznego ciepłoty. Po tych co do ścisłości następuje 
wzór drugi autora, po nim drugi wzór Buys Ballota, 
a dopiśro po nich wzór Gallego, najmniój ścisłe wypadki 
daje wzór Bloxama. 

W tablicy trzeciśj zestawia autor przebiegi roczne cie- 
płoty powietrza w Krakowie, obliczone za pomocą sześciu po- 
mienionych wzorów w ten sposób, iż dla każdego dnia w roku 
podane są obok siebie różnice pomiędzy ciepłotą tegoż dnia 
normalną a odpowiednią normalną dnia bezpośrednio gó po- 
przedzającego, tj. dzienny przyrost ciepłoty, który naturalnie 
jest dodatnym, gdy ciepłota wzrasta a ujemnym gdy cie- 
płota maleje. Tablica ta zmianą znaków równie dobrze jak 
obrazy graficzne wskazuje wszystkie zwroty i zboczenia 
w rocznym przebiegu ciepłoty, a może nawet jeszcze wy- 
raźniój niż one. 

Normalne obliczone według ściślejszych wzorów autora 
i Buys Ballota najwięcej okazują zwrotów; w normalnych 
zaś obliczonych za pomocą wzoru Gallego, a jeszcze więcój 



* 



xLvn 

według wzoru Bloxama, zwroty te coraz mnićj są widoczne, 
a szczególnie zwrotów mniejszych zaledwie w nich ślad do- 
strzedz można w tćm^ że tam gdzie ściślejsze wzory zwrot 
okazywały, te wzory mniój ścisłe okazują wzrost lub uby- 
tek ciepłoty wprawdzie ciągły ale nieco zmniejszony. 

Nad treścią tój rozprawy wywiązała się dyskusyja, w któ- 
ro) udział brali Dr. Ejirłiński i Dr. Kuczyński. 

Rozprawę Prof. Kuczyńskiego odesłano do Komitetu redak- 
cyjnego. 



AKADEHIJA DMIKinCl W KRAKOWIE. 

^^^^^^^^^^ ^.^-^^^^^ tu ^- ^^ 

Rok 1SS3. 

WYDZIAŁ MATEMATYCZNOPRZYRODNICZY. 

Nr. 8 i 9. 

Posiedzenie Wydzialn dnia 20 Października. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił, iż XVII tom Spra- 
wozdań Komisyi fizyjograficznój w piórwszój połowie Sierpnia 
b. r. wyszedł z pod prasy, tudzież przedstawił dary przesłane na 
swoje ręce Akademii Umiejętności, jako to: a) Sprawozdania 
z piśmiennictwa naukowego polskiego w dziedzinie 
liauk matematycznych i przyrodniczycli^. Roki. 1882. 
wydane w Warszawie 1883 r. z zapomogi kasy pomocy imienia 
Dra J. MiA£(owsKiEao ; V) Roczniki Towarzystwa naukowego 
przyrodniczego i lekarskiego w Giessen (Oberhessische Gesell- 
schaft fur Natur und Heilkunde) z cztórech lat ostatnich, 
i c) mapę ,j Carte generale de la Martiniąue^, ofiarowaną w da- 
rze przez Dra ERETKOwsKiEao. Dary te przesłano do Biblijoteki 
Akademii. 

Następnie Prof. Dr. Kuczyński przedstawił i opisał przy- 
rząd swego pomysłu służący do uzmysłowienia sposobu tworze- 
nia się i rozchodzenia fal podłużnych, oraz wyjaśnił doświad- 
czeniami sposób użycia tegoż. Opis tego przyrządu i jego użycia 
przedstawiony przez autora odesłano do Komitetu redakcyjnego. 

Nakoniec Prof. Dr. Rostafiński przedstawił Wydziałowi 
monografiję Laminariij za którą otrzymał od Belgijskiej Aka- 
demii medal złoty i prosił Wydział o wydanie tćj pracy jako 
psobne dzieło. Wydział uznał potrzebę wydania tegoż, uważał 






r9^*^ *ir^Af^ •. -^-T^' v;^' 



XLiX 



jeduak^ iż ostatnie orzeczenie w jaki sposób ta monografija ma 
być wydaną, należy do Komitetu redakcyjnego, przeto ją do tego 
Komitetu odesłał. 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 
dnia 20 Listopada 1883 r. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr, Ludwik Teichmann. 



Przewodniczący wspomniał o bolesnćj stracie, jaką Wydział 
poniósł przez śmierć swego czynnego Członka ś. p. Feliksa 
Stbzblbckiego. Wydział oddał przez powstanie cześć pamięci 
tego zasłużonego Członka. Potćm przewodniczący powitał nowo 
obranych Członków jako to: Członka czynnego Dra Józefa Ro- 
stafińskiego i Członka korespondenta Dra Zygmunta Wróblew- 
skiego. 

Sekretarz Dr. Kuczyński przedstawił rozprawę p. A. J. 
Stodółkiewicza : „O całkowaniu pewnego równania 
różniczkowego linijnego rz^du drugiego". 

W tśj pracy rozpatruje autor równanie 
d^v dv 

które w fizyce matematycznej ma wielkie znaczenie. Sym- 
boliczny sposób całkowania równań, wynaleziony przez Sib 
Johna Hbbscheła, doprowadza do warunku, że spółczynnik 
m powinien być liczbą całkowitą i parzystą, aby całka była 
w postaci skończonśj. Do takiegoż wypadku prowadzi cał- 
kowanie %9, pomocą szeregu potęgowego, który w razie m 
parzystego i całkowitego zamienia się na sumę skończoną. 
Postępowanie przez autora podane jest zupełnie odmienuóm« 

Nasam przód , przyjmując ^ =y', zastępuje on dane równanie 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 7 



okładem dwóch równań ; następnie za pomocą przekształcenia 

upraszcza układ i^ całkując go sposobem D^Alembebta, 
doctiodzi do bardzo prostego kształtu całki równania danego. 
Przyczóm funkcyja pomocnicza A;, wchodząca w całkę^ za- 
dosyó czyni równaniu Bjccatiego, które wtedy tylko może 
być całkowanćm jeżeli m jest liczbą parzystą i całkowitą. 

Rozprawę tę odesłano do ocenienia i sprawozdania na naj- 
bliższćm posiedzeniu Członkom Wydziału: Drowi Zajączkowskiemu 
i Drowi Frankemu. 

Następnie Sekretarz przedstawił rozprawę Dra Mieczy- 
sława Łazarskiego pod tytułem: „O rzutów ój zamianie 
krzywych rzędu drugiego na koła*". O którćj treści 
i celu autor w swym liście w ten sposób się wyraża: 

Konstrukcyje geometryczne odnoszące się do krzywycli 
rzędu drugiego są tak rozliczne; że prace w tój materyi 
ogłoszone stanowićby mogły osobną biblijotekę. Sądzę przeto, 
że praca moja, która te najróżnorodniejsze sposoby i spo- 
sobiki konstrukcyjne niejako pod jeden dach sprowadza 
i ogólny sposób konstrukcyjny, oparty na geometryi wy- 
króślnój, podaje, nie będzie bez interesu dla teoretyków a bez 
korzyści dla praktycznych konstruktorów; zwłaszcza, że 
droga, którą w pracy mojćj wskazałem, od razu prowadzi 
do celu. Przykłady, dołączone do twierdzenia wyprowadzo- 
nego na czele rozprawy, dowodzą, że konstrukcyja jest 
łatwą i jednolitą. Mógłbym sposobem moim rozwiązać mnó- 
stwo ciekawych zagadnień n. p. „wykróślió krzywą rzędu 
drugiego wyznaczoną cztórema punktami urojonómi i jednym 
punktem rzeczywistym", z obawy jednak, aby praca moja 
nie przybrała wielkich rozmiarów przytoczyłem tylko trzy 
przykłady, z których ostatni, dotyczący przecięć kołowych 
stożków rzędu drugiego, rozwięzuje zagadnienie sposobem 
konstrukcyjnym dotąd nierozwiązane. 



KmąiS^j'!^ Włł.i.%)f j^TŁ .^^^^''ifip^^y'?^]?^?^^^'!**""*^*?^?^/ 



• r -T Y"-v^ ' ^^f^' """f:."*"^^^ 



U 



Rozprawa ta na zasadzie ocenienia przez Drów Zajączkow- 
skiego i Frankego, oddaną została do Komitetu redakcyjnego. 

Dr. Karol Olszewski odczytał i złożył następującą treść 
rozprawy pod tytułem: „Oznaczenie gęstości i współ- 
czynnika rozszerzalności tlenu ciekłego^. 
• 

Do skroplenia tlenu używałem bańki sżklannćj wy- 
dętśj na końcu grubćj rurki termometrycznśj. Ściany bańki 
były tak grube, że wytrzymały ciśnienie przeszło 50 atmo- 
sfer, pojemność zaś bańki wynosiła 1*4 cm. sześć. Bańka 
połączona była za pomocą rurki miedzianej z flaszką Nat- 
TEREBA; w któr<śj znajdował się czysty tlen pod ciśnieniem 
około 50 atmosfer, jakotćż z manometrem rtęciowym mojej 
konstrukcyi, który pozwalał z wielką dokładnością mierzyć 
ciśnienie tlenu znajdującego się w bańce. Podczas doświad- 
czenia oziębiano bańkę za pomocą ciekłego etylenu wrzą- 
cego w próżni i wpuszczano tlen z ppmienionój flaszki 
do bańki. Kiedy cała bańka wypełniła się ciekłym tlenem 
odczytano stan termometru wodowegO; i manometru. Po zam- 
knięciu flaszki Natterera wypuszczano za pomocą osobnego 
kurka skroplony tlen z bańki jakotćż tlen gazowy znaj- 
dujący się w rurkacli miedzianych do dzwonu szklannego 
podzielonego na centymetry sześć, i wypełnionego poprze- 
dnio wodą przekroploną. Tym sposobem odmierzono tę ilość 
tlenu, która była w bańce skroploną przy wiadomój cie- 
płocie, jakotóż tę ilość; która znajdowała się w rurkach pod 
wiadomćm ciśnieniem przy temp. pokojowśj. Następnie odej- 
mowano naczynie z etylenem, a gdy bańka przybrała cie- 
płotę otaczającego ją powietrza napuszczano z flaszki Nat- 
tererowskiój znowu tlenu do bańki pod tćm samom ciśnie- 
niem, przy którćm wykonano poprzednie doświadczenie, 
wypuszczano tlen do dzwonu i mierzono jego objętość. Odej- 
mując od tśj objętości objętość gazu odpowiadającą poje- 
mności banki pod ciśnieniem wiadomóm, otrzymywano ilości 



LII 



iiieskroplonego tlenu przy piśrwszem doświadczeniu, odej 
mując zaś ilość nieskroplonego tlenu od całkowitćj ilości 
tlenu odmierzonśj przy piórwszem doświadczeniu, znajdo- 
wano tym sposobem objętość tlenu skroplonego w bańce. 
Z objętości obliczano ciężar skroplonego tlenu, który po- 
dzielony przez ciężar wody odpowiadający pojemności bańki 
(1*4 grm.) dawał gęstość tlenu ciekłego przy wiadomdj cie- 
płocie i ciśnieniu. 

Z sześciu oznaczeń gęstości tlenu ciekłego wykonano 
3 w ciepłocie mało różnśj od — 139^ jedno przy — 137-46" C, 
jedno przy —134-04" C, nareszcie jedno przy —129-67" C. 
Wypadki otrzymane znajdują się zestawione w następującój 
tablicy : i 



Ciśnienie pod 
którćm znaj- 
dował się 
skroplony 
tlen 



Ciepłota 



Objętodó 

skroplonego 

tlenu przy 

O" i 760 mm. 



Ilość skro- 
t plonego 
tlenu wyra- 
żona 
^ gramach 



Gęstość tlenu 
ciekłego 



30-914 atm. 
36-982 „ 
39-196 ;, 
24-938 » 
36-142 „ 
33-766 „ 



129-67 
139-29 
139-36 
137-46 
13404 
139-13 



737-74 c. 8z. 
868-21 ^ 
866-58 „ 
834-29 „ 
787-32 „ 
858-06 « 



10377 grm. 
1-2304 „ 
1-228 „ 
1-1961 „ 
1-1288 „ 
1-230 ,, 



0-7556 
0-8788 
0-8772 
0-8544 
0-8063 
0-8787 



Obliczając współczynnik rozszerzalności z gęstości zna- 
lezionych przy ciepłotach najwięcćj się od siebie i'óżniących, 

V, — V 



t. j. przy — 129-57 i — 139-13 według wzoru a= 



'v(t,~t) 



gdzie v= V, ^^1=77- otrzymamy a=0-0l706, podczas gdy 

współczynnik rozszerzalności dla ciekłego kwasu węglowego 
obliczony z tablicy M. Plancka *) dla ciepłoty + 5-8" C. 



*) Annalen der Physik u. Chemie B. XIII, p. 642. {Die 
Theorie des Sdttigungsgesetzes). 



iiin 



i 10-9* C. równa się d=0'01704y zat6m jest prawie ten 
sam. 

Autor okazał oraz niektóre części przyrządu do tej pracy 
użytego i przyobiecał złożyć w swym czasie tę rozprawę Wy- 
działowi. Przed odczytaniem tój treści, we wstępie do niej uspra- 
wiedliwiał się Dr. Olszewski dla czego praca o skropleniu tlenu, 
azotu i tlenku węgla, wykonana przez niego wspólnie z Drem 
Wróblewskim nie została ogłoszoną w pismacłi Akademii, mimo 
danego przyrzeczenia, oraz wyłożył powody, które go skłoniły do 
zajmowania się nadal samodzielnie pracami rozpoczętemi wspólnie 
z Drem Wróblewskim. Wstęp ten był powodem, iż po Drze 
Olszewskim głos zabićrali Dr. Rostafiński, Dr. Wróblewski, 
Dr. Teichmann i Dr. Majer. 

Nakoniec Dr. Wróblewski wyłożył rzecz: „O kryty- 
cznej temperaturze, krytycznym ciśnieniu i cięża- 
rze gatunkowym ciekłego tlenu". 

W rozprawie tśj autor opisuje doświadczenia, które 
mu pozwoliły oznaczyć krytyczną temperaturę tlenu. Ta 
temperatura znajduje się około — 113® C, krytyczne zaś 
ciśnienie odpowiadające tśj temperaturze, wynosi około 50 
atmosfer. 

Dalój opisuje autor swą metodę, za pomocą którśj on 
oznaczył ciężar gatunkowy ciekłego tlenu. Metoda ta opióra 
się na porównaniu gęstości tlenu ze znaną gęstością kwasu 
węglowego ciekłego. Doświadczenia, zrobione dla kontroli 
z tlenkiem dwuazotu pokazują, że gęstość ta może być do- 
kładnie oznaczona od 1 aż do 2 procentów. Jako najpra* 
wdopodobniejsza wartość gęstości tlenu okazuje się liczba 
0,895, jeżeli gęstość wody przy V C. przyjętą jest za je- 
dnostkę. 

Nakoniec zwraca autor uwagę na to, że ta liczba od- 
powiada zupełnie teoretycznym poglądom Dumasa; zgadza 
się z otrzymanym na zupełnie innój drodze wypadkiem, do 



LIV 

jakiego doszli Cailletet i Hautefeuillg: i że uakoniec 
oua daje klucz do zrozumienia wszystkich zjawisk, jakie 
PicTET na tlenie obserwował. Z wykonanych w tym kie- 
runku badań; okazuje się, że bez wszelkiśj wątpliwości 
PicTET był piśrwszym, który skroplił w zupełności tlen- 

W dyskusyi nad treścią tego wykładu brali udział: Dr. 
OłearskI; Dr. Rarłiński i Dr. Karol Olszewski. 



Posiedzenie administracyjne Wydziału matem.-przyrod. 

^w clalsz^m oicifi^u popiTzeclzaJc|oefi^o. 

Przewodniczący odczytał odpis odezwy Prezesa Akademii 
do Dyrektorów Wydziału następującej treści: 

Ponieważ w toku rozpraw prowadzonych na pęłnśm 
Posiedzeniu Akademii w d. 10 b. m. objawiła się myśl 
o potrzebie niektórych uzupełnień w dotychczasowym regu- 
laminie, mam przeto zaszczyt wezwać uprzejmie PP. Dy- 
rektorów, ażeby w gronie Czynnych Członków swoich Wy- 
działów zastanowić się zechcieli, czy i w jakim sposobie 
zmiany byłyby pożądane i uwagi, w tśj mierze nadesłali 
Zarządowi. 

W Krakowie d. 13 Listopada 1883. 

Zgodnie z wnioskiem Przewodniczącego wybrano Komisyję 
złożoną z Dra Altha, Dra Kuczyńskiego i Dra Rostafińskiego 
i polecono j6j zastanowić się czy i jakie zmiany w dotychcza- 
sowym regulaminie naszćj Akademii byłyby pożądane, a nastę- 
pnie przedstawić swe uwagi i wnioski w tym względzie Wy- 
działowi. 



łj?ł ^SSWłł^Tłr^^^lr^Wi^'** Wr^^!^?^'- "^^.^»fWTł-* -w-łT- -T-.łtwj^-^iw »^T- pr-łc^B^^i^ił^p-^^ 



LV 



Posiedzenie Komisji Antropologicznej 

dnia 26 Listopada 1883 r. 
Przewodniczący: Prof. ,Dr. J. Majer. 



Po odczytania i przyjęciu protokółu z poprzedzającego po- 
siedzenia, Sekretarz Eomisyi przedstawił tójże następujące mate- 
ryj-iły i prace naukowe, które jój zostały nadesłane: 

1. Spostrzeżenia antropometryczne na osobach żywycłi 
przysłali PP. Dr. Bibńczewski z pow. Dobromilskiego, Janowski 
z Drołiobyckiego, Kołychanowski z Kamioneckiego, Mazurkie- 
wicz z Krośnieńskiego, Tyralski ze Zbarazkiego, Wroński 
z Grybowskiego i Gorlickiego, i Żuliński z Jasielskiego. Spo- 
strzeżenia zaś przysłane przez P. Dra Przybylskiego z Nowego 
Sącza okazały się nieprzydatnemi, gdyż dokonane zostały z po- 
minięciem wskazówek podanych przez Komisyję w tym celu. 

2. Panna Michalina Tomaszewska, ze wsi Cetuli w pow. 
Jarosławskim, przysłała :„0pi8 obrzędówweselnych ludu 
ruskiego^ z tójże wsi, z dodatkiem kilku piosnek świątecznych 
(szczedrówek) i żniwiarskich. 

3. Pani Lipińska, wdowa po ś. p. Józefie Lipińskim, au- 
torze wydanego w r. 1842 Zbioru pieśni ludu Wielkopolskiego, 
przysłała do użytku Komisyi rękopism pozostały po jćj mężu 
i zawierający niewydane dotąd wiadomości etnograficzne 
i pieśni ludowe z Wielkopolski. 

Członek Akad. P. O. Kolberg, przejrzawszy ten rękopism, 
wybrał, uporządkował i uwagami swojemi objaśnił rzeczy zasłu- 
gujące na wydanie i takowe do druku należycie przygotował. 

4. P. Cesław Neymann, Adwokat przysięgły z Kijowa, 
przysłał rękopism pod tytułem : „Materyjałyetnograficzne 
z okolic Pliskowa w pow. Lipowieckim na Ukrainie, zebrane 
przez Panią Z. D., a przez niego uporządkowane i uwagami 
'krytycznemi oraz wskazówkami porównawczemi objaśnione. 



r- 



LVI 



y 5. Pani Hrab. Lucyna Stadnicka z Niemirowa na Podolu^ 

f złożyła za podrednictwem Czł. Akad. P. Prof. L. Malinowskiego: 

i »0pi8 obrzędów weselnych" oraz ;,Zbiór (lllto) pie- 

- dni ludowych'' z dodatkiem (140) przysłów i zamawiań 

t (3) z Bracławszczyzny na Podolu ros. 

^ - Wszystkie te prace zostały przez Komisyję przyjęte z uzna- 

niem i zalecone do wydania w „Zbiorze wiadomości do 
Antropologii krajowój". 

Następnie Przewodniczący, oznajmiwszy, iż druk Vin tomu 
„Zbioru wiadomości Antrop.^ został rozpoczęty, wyraził swoje 
uwagi o przedmiocie i kierunku własnych prac naukowych Komisyi, 
pożądanych i zamierzonych w rozpoczętym roku akademickim. 
Po wyczerpaniu rozpraw nad tym przedmiotem posiedzenie 
zostało zamknięte. 



WYDZIAŁ MATEMATYCZNOPRZYRODNICZY. 

Nr. 10. 
Posiedzenia d^ia 20 Omdnią. 

Przewodniezący : Dyrektor Dr. Lubwik Teiohmann. 



PrezjBs Aj^ademii Dr. Majer odczytał następujące w^*ątki 
z listu J|at:&rAGE(}0 Dpkejki wysłużonego Profesora mineralogii 
i px^m 4łttgi ojcas Jteitora pniver$ytętii Chilijskiego. 

Mfip ^ąszcj^yt pisesłaó Panu i dla nąszśj Ąkądęinii 
Umiejętności, tą^ samą pocztą co ten list; ;, Drugi dodąte^ 
(apendice)^ do trzeciego wydania mojąj Mineralogii Chilij- 
skićj. y7 tym dodatku ząwąrłei)[i ostatnie moje anaUtyc,:^cę 
bfkdąnią pąd niedawno tu od^ryt^mi minerałami. Będzie to 
już może ostatnia moją prąca, która zakończy długi; od 45 
l|it rqzppozQty; szereg moich dociekań mających na celu zba- 
danie przygody niezmiernych pokładów metalicznych, sta- 
nowiących bogactwo tego kraju, a których przedtem nikt 
z chęmi^óW; trudniących się specyjalnie chemiją minerąlo- 
gic^^i^ą ni^ zwiedził. 

Bzecz na którą pd piórwszyc)^ moich podróży po tym 
rozległym kraju uwagę przyrodników zwróciłem; była ta, 
ię w całym utworze Kordylijerów chilijskich i im przyle- 
głych w Peru i Boliwii^ nie masz prawie minerałów kry- 
stalizowanych: jak gdyby ta siła, która urządza i układa 
symetrycznie; według pewnych praw, w krzyształy, atomy 

Wydz. matem.-przyr. T. XL 3 



'"?»^f?^'"lPS!^ 



Lvm 

1 cząsteczki materyi^ słabszą była ta niż na starym lądzie, 
a raczćj, jćj działania nie były sprzyjały czas i miejscowość. 
Dosyć przytoczyć, że nawet blenda, galena, tlenki i siar- 
czyki miedzi, manganeza, żelaza (wyjąwszy piryt); kobalta etc, 
nigdy się ta nie okazają w kryształach; widziałem milijo- 
nowych wartości stosy i kargamenta rud srćbrnych, i (wy- 
jąwszy gdzieniegdzie proastit w pięknych okazach) ani Je- 
dnego w nich kryształa nie dostrzegłem. Na całym nawet 
obszarze skał granitowych i porfirycznych, tak w Pomor- 
skich; jak i we Wschodnich Kordylijerach (w Andach) chi- 
lijskich, które wszćrz i wzdtaż przebiegłem; nie znalazłem 
ani jednego kryształa ortoklasa lab albita, czy towarzy- 
szących im piroksenóW; amfiboiów, etc. 

Całe tedy królestwo mineralne tych krajów jest z ma- 
łym wyjątkiem amorficzne. Charaktery krystalograficzne 
wcale tu nie służą do praktycznego poznawania minerałów; 
trzeba się było od początku rozstać z goniometrem; mi- 
kroskopem i polaryzatorem a poddać; co się napotka, pod 
próby i analizę chemiczną; żmudną i wiele czasu zabiorą- 
jącą; minerały pozbawione wybitnych charakterów zewnę- 
trznych, częstokroć z wejrzenia mało dla nauki i prze- 
mysłu obiecujące. Dla tego tćż i nie masz tu kolektorów; 
amatorów co rię upędzają za pięknómi okazami błyszczących 
minerałów a jednak niemałą gdzieindzićj są pomocą dla 
przyrodników. Byłoby stratą czasu, zajmować się tU; cho- 
ciaż najistotniejszą częścią nauki, krystalografiją i optyką 
okazów przynoszonych z Europy czy północnśj Ameryki; 
kiedy się na miejscu odkrywa obszćmiejsze; niezbadane 
dotąd pole do praktycznćj mineralogii, mianowicie zastoso- 
wano) do górniczego przemysłu. 

Dla tego to, zaraz za przybyciem do Ameryki, spo- 
strzegłem; że przeważnie do użytecznych tu badań mine- 
ralogicznych trzeba tu nie krzesła i stolika, ale konia w po- 
godną porę i laboratoryjam w jesienną i zimową. 



K^^.^..icfr 5?w'ffii.---<'-f . v^ *.' ■ 



Długaó to wprawdzie na tśm polu była moja praca; 
do ni6j i uczniowie moi przyłożyli się kiedy po niewielu 
latach poczęli już byli po kopalniach i metalurgicznych za- 
kładach zajmować się przemysłem. Żniwo też na tóm polu 
choć nieświetne ni głośne nie było bez korzyści. Pierwszy 
może w rozbiorze tutejszych mas mineralnych spostrzegłem, 
że naprzykład; siarczyki miedzi z siarczykiem srebra, 
chlorek srćbra z bromkiem tegoż metalu i oba z jodosrćbrem, 
chlorek tegoż metalu z jego siarczykiem, arszenik z mie- 
dzią, srćbro z żywćm sróbrem, kobalt i żelazo z siarką 
i arszenikiem, bismut ze sróbrem, selen z ołowiem, srebrem 
i miedzią, telar z ołowiem i sróbrem itd., jeżeli nie we 
wszystkich, to przynajmniej w niezliczonych stosunkowo 
ilościach znajdują się połączone. Ztąd i niejeden nowy ga- 
tunek ukazał się piórwszy raz w mineralogii: najwierniej 
je cytuje w swoj6m ogromnem dziele James D. Dana (Sy- 
stem of Mineralogy 1869). W jednym zaś liście, na kilka 
lat przed śmiercią, sędziwy Wóhler, kiedy posłałem mu 
między innćmi, okazy błękitnego, srćbra (piała aml\ 
i czarnego srebra (argent sulfure sehniteu^ mercuriel) pisze 
do mnie żem znalazł, i znajdę zapewne inne także miesza- 
niny i składy różnych minerałów, o których się naszym mi- 
neralogom nie śniło. 

Winienem tóż namienió, dla czego w potrójnśm wy^ 
daniu mojój mineralogii i potrójnóm Traktatu Probierczego 
{Trałade de Ensayes) przeznaczonych do użycia dla przyro- 
dników zwiedzających *) Chili, Boliwiję, Peru i Stany ar- 
gentyczne, a mianowicie dla kształcących się w tych kra- 
jach inżynijerów górnictwa, mając na celu (jakto w przed- 



*) Z przyczyny zapewnie nieznajomości języka a zatóm i wy- 
mienionego w przedmowie do 3go wydania Mineralogii j6j 
istotnego celu i użytku na jaki była przeznaczona, zarzu- 
cono w Akademii wićdeńskiój, że ta książka nie odpowiada' 
nowszym odkryciom i postępom nauki. 



LX 



mowie do 3 wydania Mineralogii powiedziałem) minera- 
logiję praktyczną miejscową, nie wdaję się w rozmiary 
tysiącznych kątów i kącików kryształów, których tń nie 
masz, ani się rozciągam nad charakterami optycznymi, któ- 
rymi przepełnione są kompletne, wyborne traktaty ogóltaćj 
Mineralogii PP. Des Cloiseanx, James Dana i tyla innycli! 
Nie miałem bynajmniój zamiaru pisać (kompilować) dzieło; 
któreby obejmowało całą umiejętność na stopie jak jest dajifi 
uprawianą. To wyrzeczenie się niepotrzebnej pretensja po- 
zwoliło mi; jużto w Mineralogii 3 wydaniu, (które już ptia- 
wie wyczerpane zostało) jużto w traktacie probierczym, 
dać miejsce familijom miedzią ołowiu, srebra, żelaza itd. 
daleko obszćmiejsze , i wyliczenie ich gatunków kotiaple-' 
tniejsze, niż się to znajduje w wielu może najobszerniej- 
szych, kompletnych nowych traktatach minerlBilogicznyćtii 
W opisie gatunków miałem na uwadze użytek praktyczny; 
W klasyflkacyi zaś ich dla fśjże samśj przyczyny, miałenj 
bardziej na względzie, ch'arakter geologiczny, ich asoćyja- 
cyje naturalne (częstokroć jedna i taż sama potężna żyłtt^ 
metaliczna mieści w sobie od góry do dołu całą prawie 
mineralogiczną familiję srćbra, miedzi, ołowiu itd.) niżeli' 
skład atomiczny przyjęty dziś od mineralogów. Dla tego 
tćż może mój Traktat probierczy, Mineralogija i ośm dódit-' 
tków do nićj (sześć do 2go wydania a dwa do 3gó) są bar- 
dzie upowszechnione między górnikami Ameryki hiszt^kfl 
skićj niż wiele innych uczeńszych dzieł tego rodzaju. 

(List kończy się następującą wiadomością). 

Darujesz mi Prezesie, że Cię utrudzam tak długim li- 
stem. Wiadomo już Wam zapewne, że od ostatniego LipcaEząd 
chilijski przyjął moją dymisyję z Rektorstwa, a Izby, Senat 
i Rada stanu uchwaliły dla mnie hojną rentę dożywotną, 
w kraju czy za krajem. Od lat sześciu przerwałem moje dalekie 



ŁXt 



wjćieczki w Eordylijery i do kopalń ; z tym zaś rokiem 
zamknę już moje laboratoryjam w nadziei; że na rok przy- 
szły będę mógł opuścić Amerykę i zdążę, jeśli Bóg pozwoli, 
do naszej kochanój ziemi. Jakież to szczęście i radośó bę- 
dzie dla mnie obaczyó j^raków! 

Następnie Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił o złożeniu 
na swoje ręce w cela przechowania w aktach Wydziału zapie- 
czętowanych listów: mianowicie trzech przez Prof. Dra Wró- 
blewskiego d. 20 Listopada b. r^ a jednego przez Prof. Dra 
Karola Olszewskiego d. 23 b. m., tudzież o liście przysłanym 
przez Ks. Frano. Żabę, zawierającym opis lekarstwa na dławice, 
któryto ostatni list jednak ze względu, że sztuka praktycznego 
leczenia nie wchodzi w zakres zadań Akademii, odstąpił Sekretarz 
za łaskawóm pośrednictwem Dra Grabowskiego tutejszemu Towa- 
rzylstwu lekari^emu. 

W dalszym ciągu odczytał Sekretarz ocenę rozprawy p. 
A. J. Stodółkiewigza : „O całkowaniu pewnego równa- 
nia różniczkowego Unijnego 2*go rzędu^ nadesłaną 
przez Prof. ZAJĄczKoWrfBtiEGD i Prof. Frakkego następńjącćj treści. 

Równanie' różniczkowe całkowane przez p. Stodół- 
KiEwiczA odgrywa ważną rolę w fizyce matematycznej, ztąd- 
tóż istnieje kilka sposobów jego całkowania: W wykładzie 
nanki o równaniach różniczkowych Dra Zajączkowskiego 
podany jest na str. 464 sposób całkowania' za pomocą sze- 
regów nieskończonycli; panowie Petzyal, Spitzer i Win- 
KLEB przedstawili całkę ogólną pod postacią całki okróślo- 
nśj. P. Stodółkiewicz okazał, że w pewnym przypadka 
szczególnym (kiedy spółczynnik m jest liczbą całkowitą 
i parzystą), całkowanie daje się sprowadzić do kwadratury. 
Uwaga ta jest nową, i dla tego praca niniejsza zasługuje 
na pomieszczenie w publikacyjach Akademii. 

Potom Sekretarz przedstawił nadesłaną rozprawę p. Stodół- 
KiEwiczA pod tytułem: ,,0 całkowaniu równań różni- 



Lxn 



czkowych linijnych rzędu 2go przy pomocy kwa- 
dratury". 

W pracy tćj autor postawił sobie za cel wykrycie 
przypadków szczególnych, w których równanie o spółczyn- 
nikach linijnych 

całkuje się pod postacią skończoną. 

Przedstawił on wspomniane równanie w kształcie 
układu dwóch równań rzędu piórwszego i, używając pod- 
stawień nowych zmiennych, przy pomocy równań 

y'.a?*=g—»'« i e— ^" = ^ 
otrzymał dwa równania prostsze, które całkuje sposobem 
D'Alemb£rta. Taką drogą znajduje całkę danego równania, 
w którą wchodzi funkcyja pomocnicza k zadosyó czyniąca 
równaniu 

a;' ^ — *• + Wa?* — (flf + Aa;)a?2 '-* =0. 

W celu zbadania w jakich przypadkach powyższe ró- 
wnanie prowadzi do kwadratury, pisze autor równanie 
w kształcie proporcyi i, korzystając z zasadniczćj własności 
proporcyi, wykonywa kilka przekształceń. Tym sposobem 
dochodzi do czterech warunków całkowalności : 

po 1) gz=0 i h = {a liczba parzysta) 

po 2) 2g = ba (a liczba parzysta) 

po 3) g^ — bga + ha^ = (a jakiekolwiek) 

po 4) S^f* — 85f6a + 6*a* + 4Aa*=0, 

gdzie a=-±^. 

Pierwszą rozprawę p. Stodółkiewicza odesłano do Komi- 
tetu redakcyjnego zgodnie ze zdaniem Sprawozdawców, drugą 
oddano dwom Członkom Wydziału do ocenienia. 



^•?*:?sp^^'T"«^- 



Łxm 



Następnie Prof. Dr. Alth wyłożył treść swój rozprawy: 
„Uwagi nad tarczami ryb rodzaju Ptera$pis i Scapha- 
spis z warstw paleozoicznycłi Podola galicyjskie-^ 
go*, i wyjaśnił rzecz na rysunkacłi i okazach geologicznycli. 

Już dosyć dawno znane były z dewońskich piaskowców 
Anglii i Szkocyi tarcze eliptyczne, na jednym końcu za- 
okrąglone na drugim ucięte, wcale pojedyncze bez żadnych 
na ich powierzchni wypukłości ani zagłębień, których przy- 
należność do jednój ze znanych już klas zwierząt przez 
dłuższy czas była przedmiotem sporu między paleontolo- 
gami. Agassiz opisał takowe po raz pićrwszy jako osobne 
gatunki rodzaju ryb, opisanego przez siebie pod nazwą 
Cephalaspis, późniejsi paleontologowie angielscy zaś, Huxley 
i Lankesteb zrobili z tych tarcz osobny rodzaj ryb pod 
nazwą Scaphaspis. Dr. Kner, który już w r. 1847 piśrwszy: 
opisał podobne tarcze z warstw paleozoiczny^h galicyjskiego 
Podola pod nazwą Pteraspis Kn., i Ferd. Romer opisując 
jedne podobną tarczę z szarowaki krainy Eifel w Niem- 
czech uważali je za wewnętrzne tarcze zwićrząt głowono- 
gich do atramentnic podobnych; a znowu inni liczyli je do 
skorupiaków. Aż do r. 1872 jednak nikt nie wątpił o tćm, 
że te tarcze należą do odrębnego, od innych tarcz rybich 
liczonych do rodzajów Pteraspis i Cyathaspis LanŁ różnią- 
cego się rodzaju. 

Dopićro Dr. Kunth podniósł pod tym względem wąt- 
pliwości, a w r. 1872 oparty na okazie znalezionym w bryle 
wapienia sylurskiego naniesionej ze Skandynawii, na któ- 
rym widać tarczę rodzaju Cyathaspis wraz z tarczą rodzaju 
Scaphaspis jedna nad drugą leżące, wypowiedział to zdanie, 
•że obie te tarcze do siebie należą i tworzą tarczę głowy 
i tarczę odwłokową skorupiaka do trylobitów podobnego. 
Do tego zdania względem przynależności tarcz rodzaju 
Scaphaspis do tarcz pod nazwami Pteraspis i Cyathaspis opi- 



sywąnyph, przystąpił późutój tak^e paleontolog Fe. Schmidt 
z Petersburga; uważając jednak wszystkie te ta^^i^za za 
szczątki ryb; inni zaś paleontologowie, mianowicie także 
ŁankesteB; temu się sprzeciwiali, i tak pozostała ta rzecz 
nierozstrzygnięta aż do bieżącego roku 1883. W tym roku 
udało się autorowi niniejszój rozprawy znaleźć w piaskowcu 
dewońskim z Mogielnicy, niedaleko Badzanowa, oka?, kt&ry 
rzecz tę rozstrzyga. Na tym okazie bowiem widuó tsirczę 
rodzaju Pteraspią, prawdopodobnie gatunku ^U mąjor 4ltk 
wraz z tarczą rodzaju Scaphaspis w nataralnćm położeniu 
i tak ze sobą połączone, że nie podobna, aby te dwie tar- 
cze przypadkiem tylko tak do siebie przyst;^. Owszem 
brzegi boczne obu tarcz, których tylko przednia czępó zo- 
stała zachowana, zupełnie ze sobą się zgadzają, a tarcza 
rodzaju Pterąspis tylko swym ryjkiem masywnym i gwkrą- 
glonym wystaje poza przedni koniec tarpzy dotąd do ro- 
dzaju Scapbąspis Uczonćij, tak, że między tylnym brzegiem 
owego ryjka a prz^nim końcem dragiój tarczy pozostała 
tylko przestrzeń poprzeczna w postaci półksiężyca jedynie 
masą piaskpwca wypełniona, w któróm to m|ęj$cu zn^^jda- 
wać się musiała gęba ryby. 

Ztąd wynika, że tarcze rodzaju Scaphaspis były tylko 
okryciem dolnóm przedniój części tych samych ryb, których 
głowa od wiórzchu okryta była drugą więcój naprzód wy- 
stającą, a tu^masywnym ryjkiem kończącą się tarczą, pod 
nazwą Pieraspis LanŁ znaną, przy którój bokach widaó 
jeszcze miejsca dla ócz przeznaczone, i po jednym' kolcu 
bocznym, tudzież osobny kolec na grzbiecie stćrczący, pod- 
czas gdy tarcza dolna była zupełnie pojedyncza. 

A gdy okaz przez Ku:^tha opisany przedstawia po- 
dobną zupełnie pojedynczą tarczę w takióm samom położeniu 
względem tarczy do rodzaju Cyaihaspi$ należącśj, przeto 
wątpić nie można, że wszystkie te ryby stanowiące według 
Łaukesteba osobny dział jego rodziny Cephalaspidaey w^- 



LXV 



dług innych zaś osobną rodzinę ryb chrząstkowych, którćj 
nadano nazwę JPteraspidae^ miały przednią część ciała, 
a w szczególności głowę, nie tylko od góry ale i od dołu 
zakrytą osobną tarczą,- za którą dopićro leżała tylna i ru- 
choma część kadłuba, przykryta prawdopodobnie płytowa- 
temi łuskami i opatrzona płetwami, z któryt^h dotąd tylko 
niewyraźne ślady są znane. Ryby rodziny Płeraspidae przeto, 
które, również jak Cephalaspidae, w obecnym świecie zwi6- 
rźęcym tylko w jesiotrze i czeczudze mają formy sobie 
pokrewne, różniły się od Cephalaspidów nietylko, jak utrzy- 
mywał Lankester, zupełnie odrębną budową tych tarcz 
i położeniem ócz , ale także tćm , że oprócz tarczy górnćj 
posiadały także podobnój budowy tarczę od strony brzusznej, 
między którśj przednim końcem, a tylnym brzegiem masy- 
wnego ryjka leżała u spodu bezzębna gęba , podczas gdy 
dolna strona głowy Cephalaspidów, niczem nie była po- 
kryta. Siady kości w głowie od strony dolnej widać także 
u żyjącśj Czeczugi, kości te wprawdzie tkwią w mięsie, to 
jednak nie może stanowić istotnśj różnicy, gdy i krótsze 
przykrycie górne głowy tak u jesiotra jak u czeczugi 
znajdowało się pod naskórkiem, a to samo prawdopodobnie 
miało miejsce także u Pteraspidów, u których wiórzchnia 
warstwa tarczy tak była zbudowana i jćj powierzchnia tak 
delikatna, że musiała być pewnym naskórkiem powleczona. 

Przynależność do siebie tarcz rodzaju Pteraspis i Sca- 
phaspis tłómaczy najlepiej znajdowanie się zawsze w tój 
samćj miejscowości i w tej samćj warstwie tak jednych jak 
i drugich, a jakkolwiek znachodzą się zawsze, z wyjątkiem 
dwóch tu wyżej wymienionych przypadków, w stanie od- 
osobnionym, można przy dokładniejszem zbadaniu także 
oznaczyć tarcze, do tego samego należące gatunku. 

Dla tego rozprawa, którćj treść tu podana, obejmuje 
nie tylko pogląd historyczny na cały ten przedmiot, i do- 
kładne opisanie znalezionego przez autora okazu, ale nadto 

Wydz. matein.-przyr. T. XL o 



n 



LXVI 



i wnioski o tćni; które z gatunków dotąd z Podola opisanych 
rodzaja Pteraspis i Scaphaspis do siebie należą. 

Potom Prof. Dr. Czyrniański przedstawił swoje rozprawę: 
„Teoryja chemiczno-fizyczna oparta na przycią- 
gania się i ruchu chemicznym niedziałek". 

Autor zastanawia się nad własnościami ciał i przy- 
chodzi do przekonania; że przyciąganie i tak zwane powi- 
nowactwo chemiczne są własnościami wrodzonemi materyi, 
i że materyja składa się ostatecznie z cząstek jednorodnych 
chemicznie i fizycznie niepodzielnych, niedziałkami 
(Uratome) zwanych. 

Niedziałki te działające objawiają się przyciąganiem 
i ruchem chemicznym, któreto własności są względem sie- 
bie dopełnicze ^ = a + 0. 

Niedziałki łączą się z sobą podobnie jak i rodnie zna- 
nych nam ciał w ten sposób, że siła wirowa każdćj nie- 
działki w chwili łączenia się chemicznego^ podziela się na 
tyle części ile niedziałek bierze w pewnóm połączeniu 
udział, a więc przy n niedziałkach na n części, a ponieważ 
wszystkie niedziałki działają na siebie równocześnie i ni- 
szczą nawzajem swe ruchy, które jak wiemy od przycią- 
gania są zależne, więc w chwili łączenia się chemicznego 

każda niedziałka utracą ze swego ruchu , gdy każda 

zatrzyma jeszcze niezobojętniony ruch wirowy, = — . Po- 
łączenia tak utworzone wirować będą chyżością w X — : 
będą rodniem n tej atomowości. Jeżeli zaś w tych rodniach 
zniszczą po dwie niedziałki ruchy swe ( — , — j, utwo- 
rzą się kolejno rodnie n— ^, n~4, n—6 i t. d. atomowości ; 
jeżeli jednak przytem n przedstawia liczbę parzystą, ruch 



Lxyn 



chemiczny połączenia będzie ostatecznie =0^ t. j. połącze- 
nie będzie drobiną, jeżeli zaś n jest liczbą nieparzystą, osta- 
tecznie rucli wirowy połączenia będzie = — , t.j. połącze- 
nie będzie wirować z taką cliyżością, z jaką wirowała jedna 
niedziałka w chwili połączenia się chemicznego lub inaczój 
mówiąc będzie ródniem jednoatomowym. 

Z czego wyprowadza autor prawa łączenia sie ciał 
z sobą chemicznie; tłómaczące wszystkie znane zjawiska 
chemiczne. Następnie przechodzi do zjawisk fizycznych i po- 
daje różnice zachodzące pomiędzy zapatrywaniami wysnu- 
temi z teoryi jego a dzisiejszych fizyków na świat istnie- 
jący. 

Rozprawy Dra Altha i Dra CzYRNiAŃSKiBao odesłano do 
Komitetu redakcyjnego. 

W dalszym ciągu posiedzenia Prof. Dr. Eaboł Ol-^ 
SZEWSKI zawiadomił y iż wkrótce przedłoży Wydziałowi swoją 
rozprawę pod tytułem: „Zmrożenie niektórych gazów 
i cieczy^ tudzież oznaczenie ciepłoty krzepnięcia 
tychże", a tymczasem odczytid jój treść. 

Autor oziębiał gazy, które do tego czasu znane były 
tylko w stanie gazowym i ciekłym, za pomocą etylenu cie- 
kłego, zniżając ciepłotę wrzenia tegoż przez zastosowanie 
pompy rozrzedzającej w przyrządzie, którego używał do 
oznaczenia gęstości tlena. Gazy, które autor do tego czasu 
zmroził są następujące: chlor, kwas chlorowodowy, fluorek 
krzemu i arsenek wodu. Przy tój sposobności zmroził autor 
także eter etylowy i alkohol amylowy, ciecze, których ró- 
wnież do tego czasu nie zdołano sprowadzić do stanu stałego. 

Chlor. 

Chlor marznie przy —102^ C. zamieniając się na masę 
krystaliczną barwy cytrynowo-żółtój. 



Lxvm 

Kwas chlorów odowy. 
Kwas chlorowoclowy krzepnął przy —116-7° C. na 
białą masę krystaliczną, którą przy — 112-5° O. topiła si^ 
napo wrót. 

Fluorek krzemu. 

Fluorek krzemu wprowadzony do rurki szklannćj ozię- 
bionśj do —102° C. krzepnął na masę białą nieprzeźroczy- 
stą. Z podwyższeniem ciepłoty ulatywał bardzo powoli nie* 
przechodząc w stan ciekły. . 

Arsenek wodu. 

Arsenek wodu krzepnął przy —118-9° O. zamieniając 
się na masę białą krystaliczną, przy 113*5° C. topił się 
napo wrót, a przy — 54;8° C. wrzał. 

Eter etylowy. 

Eter etylowy krzepnął przy —129° C. na masę^ białą 
krystaliczną, przy —117-4° O. topił się napo wrót 

Alkohol amylowy. 

Alkohol amylowy przy —102° C. był gęsty jak olój 
rycynowy, przy —115° C. jak balsam kanadyjski, a przy 
—134° O. zmarzł zupełnie na masę twardą bezpostaciową 
nieco mętną lecz przeświecającą. Przejście ze stanu ciekłego 
do stanu stałego odbywa się tak powoli, że ciepłoty ma- 
rznięcia dokładnie oznaczyć nie można. 

Nakoniec Dr. Ołearski odczytał swą rozprawę: „O pra- 
wdopodobnej gęstodci tlenu ciekłego przy — 130° C. 
pod ciśnieniem skraplania (27 atm.)^. 

W dyskusyi nad treścią ostatnićj rozprawy brali udział 
oprócz autora Dr. Wróblewski i Dr. Earliński. Rozprawa ta 
została oddaną dwom Członkom Wydziału do sprawozdania na 
najbliższóm posiedzeniu. 



' '7\. 



AKADEMUA OIŁIETNOSO W mKOWIE. 

WYDZIAŁ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZE. 

Nr. 1. 
Posiedzenie dnia 21 Stycznia. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił Wydział o nadesła- 
nych w terminie wyznaczonym , t j. przed koAeem Orndnia 
1883 r. dwóch wypracowaniach konkursowych, ubiegających się 
o nagrodę 500 franków w złocie, przeznaczoną z funduszu przez 
Dra Kbbtkowskjbgo w Akademii złożonego za rozwiązanie zadania 
z Geometryi, ogłoszonego d. 12 Czerwca 1882 r. J^duo z tych 
wypracpwąń oznaczono godłem : „Eureka" ; drugie godłem : „'AEI 
'O ©EOS rEQMETPEI". Oddano te wypracowania do ocenienia: 
Prof. Karlińskiemu, Prof. Kuczyńskiemu i Drowi Kbetkowskiemu. 

Następnie Sekretarz przedstawił nadesłane przez Prof. Dra 
Trbjdosiewicza dwie odbitki prac tegoż z Pamiętnika fizyjo- 
graficznego: „O utworach trzeciorzędnych gubernii 
Inbelskićj" i „Wincenty Kosiński"; tudzież dzieło w darze 
nadesłane przez Dra J. Weinberga: „Za genese et le dhelop- 
pement du glohe terresłre et des etres organiąues qui Vhahitent^. 

Dary te odesłano do biblijoteki Akademii. Wszakże do 
prośby w liście Dra Weinberga wyrażonój o zajęcie się oce- 
nieniem tój pracy, Wydział przychylić się nie mógł, gdyż we- 
dług statutu i przyjętego zwyczaju Akademija zajmuje się tylko 
ocenieniem prac przeznaczonych do publikacyi w jój pismach. 

W dalszym ciągu przedstawił Sekretarz następujące prace 
nadesłane : 



^ I LM 



LXX 



a) Rozprawę Drnda Justyna Karlińskiego pod tytułem: 
^Przyczynek do naukioachromatopsyina bocznych 
częściach siatkówki^. 

Autor robiąc w pracowni flzyjologicznśj Uniwersytetu 
Jagiellońskiego doświadczenia nad wrażliwością bocznych 
części siatkówki na poszczególne barwy starał się poprzeć 
tłómaczenie achromatopsyi bocznych części siatkówki podane 
przez Dra Piotrowskiego w Rocznikach Towarzystwa Na- 
ukowego Tom XXXVII, oraz dowiódł, że nie jestto zja- 
wiskiem fizyjologicznem, lecz czysto fizycznśj natury. 

Jako wypadki doświadczeń otrzymał: 1) boczne części 
siatkówki najwrażliwsze są na barwę fijoletową, nastę- 
pnie na niebieską, żółtą, zieloną, pomarańczową 
a w końcu czerwoną, którymtp barwom w tym samym 
porządku idąc, coraz szczuplejsze granice wrażliwości od- 
powiadają. 

2) Dla jednój i tój samśj barwy granice są tśm ob- 
szćrniejsze im większy jest przedmiot barwny wysyłający 
promienie do bocznych części siatkówki. 

3) Za pomocą przyrządu odmiennój konstrukcyi niż 
dotychczas używane perimetry doświadczenie robiąc, zna- 
lazł, iż granice wrażliwości nie są stałe i im do dal- 
szego punktu oko się stosuje tóm ciaśniejsze stają się gra- 
nice do których czułość siatkówki na daną barwę sięga, 
którąto niestałość granic uważa autor za główną broń 
przeciw twierdzeniu, jakoby zjawisko to natury flzyjologi- 
cznśj było. 

4) Eozszćrzenie źrenicy działaniem atropinu sprawia 
rozszerzenie się zarazem granic czulności siatkówki na 
daną barwę. 

h) Rozprawę Dra Wład. Kretkowskieck) pod tytułem, 
„O wyznaczeniu kuli przecinającej pięć kul danych 



ŁXXt 



pod tym samym kątem i o zagadnieniach pokre- 
wnych". 

Zadanie to zajmowało wielu matematyków. Między 
innymi w ostatnim (piątym) tomie pisma czasowego mate- 
matycznego angielskiego: American Journal of Małematics, 
Edited by J, J. Syhester. Published under the Auspices of 

Johns Hopkins Vniversity..„ Yolume V. Baltimore 1882. 

Ćwiartka wielka, str. 6 i 384, tablic 4 i 1, poroszone zostało 
na stronicach 25 do 44 włącznie w pracy pod tytułem: 
The Inłersecłion of Circles and the Intersection of spheres^ 
By Benjamin Ahord, Brig. Gen. U. S. -4,., co dowodzi, że 
jest jeszcze na czasie. Umieszczono tam rozwiązanie ge- 
ometryczne. W niniejszśj zaś pracy autor starał się podać 
rozwiązanie algebryczne krótkie. Podczas gdy poprzednie 
rozwiązanie zajmuje prawie 20 stronic, ostatnie zawióra ich 
zaledwie kilka stronic. Autor podaje przytóm rozwiązanie 
układu równań z ilukolwiek niezuanemi, który to układ 
w razie gdy liczba nieznanych jest 3 lub 2 dostarcza roz- 
wiązanie zadania geometrycznego odnoszącego się do kul 
lub kół. 

c) Rozprawę Dra Emila GoDLEwsKiEao pod tytułem: 
„Przyczynek do teoryi ruchu wody u roślin**. 

W pracy tej autor rozbiorą najprzód krytycznie teoryje 
dziś na porządku dziennym będące, a mianowicie: teoryję 
imbibicyjną Sachsa, teoryję Bóhma i pokrewną jćj teoryję 
Hartiga. Bliższy rozbiór tych teoryj doprowadza autora do 
przeświadczenia, że żadna z nich, przynajmniej w zastoso- 
waniu do wysokich drzew, utrzymać się nie da. Teoryja 
Sachsa, przyjmująca ruch wody wyłącznie w ściankach tka- 
nek drzewnych, przyjętą być nie może, boBoHM i Hartig 
wykazali z dostateczną ścisłością, że ruch wody wewnątrz 




Łxxn 



nac^ń i cewek się odbywa. Teoryja Bóhiia i Habtioa. 
z których piórwsza ruch wody w drewnie objaśnia wyłą- 
cznie przez ssanie spowodowane transpiracyją^ druga przez 
to ssanie i włoskowatość cewek i naczyń, popadają zasto- 
sowane do drzew wyższych nad 12 metrów w sprzeczność 
z prawem zachowania energii, a więc także odrzucone być 
muszą. Autor jest zdania, że aby przy objaśnianiu podno- 
szenia się wody w drewnie nie popaść w sprzeczność z pra- 
wem zachowania energii, potrzeba koniecznie przyjąć współ- 
udział komórek żyjących drewna, a więc współudział pro 
mieni rdzeniowych i miękiszu drzewnego. Te komórki do- 
starczają, zdaniem autora, energii do poruszania wody w na- 
czyniach i cewkach drzewnych a to w ten sposób, że po- 
bićrają osmotycznie wodę z naczyń i cewek niżćj leżących 
a wydzielając ją następnie popychają do naczyń i cewek 
wyżćj leżących, i przez takie ssąco tłoczące działanie do- 
prowadzają wodę aż do szczytów drzew. Ssanie przez tran- 
spiracyję spowodowane nadaje tylko w wysokich drzewach 
kierunek ruchowi wody, ale go samo nie sprawia. 

Następnie przedstawia autor jeszcze swoje zapatrywa- 
nia na przyczyny parcia korzeniowego a przyjmując, że 
komórki promieni rdzeniowych i miękiszu drzewnego w pniu 
działają podobnie jak komórki wytwarzające parcie w ko- 
rzeniach, rozwija szczegółowo swoją teoryję ruchu wody 
dla drzew iglastych i stara się przy jśj pomocy wytłuma- 
czyć znaczenie różnych szczegółów w anatomicznćj budowie 
drewna tych roślin. W końcu zaznacza autor niektóre fakta 
z anatomii drzew liściastych, które, zdaniem jego, za przed- 
stawioną przez niego teoryją przemawiają. 

cl) Rozprawę P. Jana:- Rajewskiego: „O całkowaniu 
równań różniczkowych Unijnych rzędu drugiego 
postaci: 



ŁSKIIt 

za pomocą metody Lapłacea udoskonalono j przez 
Profesora Dra Żmuekę*^^; wra^ z następującą oceną, nadesłaną 
przez dwóch Członków Wydziału : Dra Zmurkę i Dra Frankego. 

Całkowaniem równania tego zajmowali się matematycy, 
jak: Euler, Lionyille, Pfaff i inni. Lecz dopióro Prof. 
Spitzer, wychodząc z metody Laplacea, podał umiejętny 
traktat, ten temat przynajmniej częściowo wyczerpujący. 

Tak rozwiązanie Łionyilłea, zależne w całkach 
szczególnych od nie zawsze dogodnego ogólnego in- 
deksy różniczkowego, jako też i rozwiązanie Spi- 
T^mA nie je^t doprowadzone do tego stopnia wykończenia, 
aby całki szczególne przedstawić można, jeżeli już nie wy- 
ra^mi s^Oińozonemi, to przynajmniój szeregami nieskoń- 
czonymi ale zbieżnómi. 

Rozwiązania te nie opiórają się na kryteryjach roz- 
rażniąiąoych uzyskane szczególne całki na przydatne 
i nieprzydatne, według tego, w jakich przypadl^ach danego 
równania poszczególne całki zastósowywane być mają. Roz- 
wiązania te bowiem stają się częstokroć illuzorycznemi 
i mylnemi, jeżeli w danych szczególnych okolicznościach 
prowadzą do szeregów rozbieżnych lub nieoznaczonych. 

Autor stosując się do tak zwanego prawa etykiety 
podanego przez Prof. Petzwala, wprowadza w miejsce 
substytucyi Laplacea 

r"' 



następującą inną, dla powyższego równania skuteczniejszą: 



w. 



y 



= c (a?— w) 



r«» Vdu 



{2) 



Wt 



i dochodzi ostatecznie do odpowiedniego rezultatu 

Wydz. m&tem.-przyr. T. XI. jq 



LXXIV 



n 



(3) 



r 

y=c (a?— u)-"»(w— a)^-^ (m— a')^'"^ du 



i warunku 



(*) 



(a;_u)-(«+») (w— a)^ (w— ay = (?, 



w. 



który ma posłużyć do wyznaczania potrzebnych granic u^iu^. 

Idąc za przewodem twierdzenia Prof. Żmurki, udo- 
wodnionego w rozprawie „O całkowaniu równań różniczko- 
wych Unijnych itd.", zamieszczonej w tomie VITI Pamię- 
tnika Akademii Umiejętności w Krakowie (Wydział III 1882), 
dbchodzi autor do orzeczenia, że każdy z pomiędzy ró- 
żnych pierwiastków a i a' może przedstawiać graniczne 
liczby Wi i u^ bez względu na znaczenie wykładników A 
i A\ Dołączając do liczb a i a' jeszcze ilości o? i i oo, do- 
chodzi autor do sześciu różnych typów całek y^j y^ ...y^, y^, 
stosownie do następujących sześciu par liczb granicznych: 
(a, a'), (a, ± oo), (a, x), (a', ± oo), (a', x), (x, ± oo), (5) 
z których odpowiedniem postępowaniem zawsze dojść mo- 
żna do żądanego rozwiązania równania {i). 

Rozwinięcie tych całek okrćślonych przedstawia się 
zwykle szeregiem hypergeometrycznym, który w przypad- 
kach szczególnych redukuje się do wielomianów zamkniętycli. 

Postępując przy rozwijaniu tych całek, drogą w po- 
wyższej rozprawie Prof. Żmurki utorowaną, dochodzi autor 
przedewszystkićm do wzorów, według których obliczać mo- 
żna dwie grupy argumentów: («, g, a') i (-4, -4', m, mj, 
orzekając argumenty pierwszej grupy jako główne, zaś 
argumenty grupy drugiój jako argumenty składnikowe. 

Do przedstawienia szeregu hypergeometrycznego wcho- 
dzi zawsze jeden argument główny i dwa z pomiędzy ar- 
gumentów składnikowych. Nadto taki szereg jest stosownie 



LXXV 



do okoliczności uporządkowany podług wzrastających potęg 
bardzo prostych funkcyj niezależnśj zmiennćj x. 

Odpowiednio do studyjów wstępnych, umieszczonych 
w powyższśj rozprawie Prof. Żmurki, podaje autor wiado- 
mości wstępne do swćj rozprawy, i zastanawiając się nad 
znaczeniem szeregu hypergeometrycznego , dzieli każdy 
z głównych argumentów ze względu na argumenty skła- 
dnikowe na dwa różne działy, okrćślając takowe zupełnie 
w ten sam sposób, jak to Prof. Źmurko uczynił z jedynym 
argumentem s, ze względu na składnikowe argumenty ^ i A\ 

Do każdego takiego szeregu hypergeometrycznego, 
stanowiącego szczególną całkę równania (7), przyna- 
leży albo szereg dopełniający, albo szereg sąsie- 
dnio dopełniający z charakterem logarytmi- 
cznym, jako druga szczególna całka, wedle tego, 
czy argument główny, wchodzący w skład tego szeregu, 
należy do działu piśrwszego czy drugiego. 

Taka łatwo dobrać się dająca para szeregów hyper- 
geometrycznych, lub odpowiednia para całek okrśślonych 
stanowi w zakresie zbieżności już zupełne żądane rozwią- 
zanie równania (i). 

Wartości niezależnśj zmiennćj rozpadają się ze względu 
na poszczególny szereg hyperg. na dwa oddzielne zakresy, 
i dla każdego z nich podaje autor rozwiązanie zupełne ró- 
wnania (1). 

Przypadek, w którym piśrwiastki a i a' okazują się 
równśmi, sprowadza autor, za przewodem substytucji Spi- 
TZERA., do równania różniczkowego Unijnego ze współczyn- 
nikami linijnemi, którego rozwiązanie podane już zostało 
w wyż przytoczonśj rozprawce Prof. Żmurki. 

Widać ztąd, że elementarnóm a konsekwentnóm tra- 
ktowaniem szeregu hypergeometrycznego doszedł autor do 
rezultatów kompletnych i zupełnie wykończonych, czegV 



LXXVI 

nawet na podstawie bardzo zawiłych badań matematyków 
osiągnąć nie zdołano. 

Na podstawie wyż przytoczonej oświadczają Dr. Żmurko 
i Dr. Frankę^ że ta praca ze wszech miar na to zasługuje, aby 
ją umieścić w publikacyjach naszój Akademii Umiejętności. 

e) Ocenę rozprawy już na posiedzeniu grudniowćm pnsed- 
stawionój p. A. J, Stodólkibwicza podtytułem: „O całkowa- 
nia równań różniczkowych Unijnych rzędu 2-go 
przy pomocy kwadratury", nadesłaną przez Członków 
Wydziału Dra Zajączkowskiego i Dra Frankego: 

W rozprawie niniejszej zajmuje się autor przypadkami, 
w których takie równania dają się całkować za pomocą 
prostych kwadratur. Te przypadki były już rozbiśrane w pra- 
cach Spitzera, wszakże sposób przez autora użyty zdaje 
się Sprawozdawcom być nowym a przytśm bardzo prostym. 
Z tego tćż powodu uważają oni rozprawę tę za godną po- 
mieszczenia w publikacyjach Akademii. 

Następnie Prezes Dr. Majer i Prof. Dr. Piotrowski zdali 
ustnie Sprawę z pracy wy żój wymieniono) p. Justyna Karłiiśtskiego. 

Wydział prace wyżój wymienione Just. Karuńbkibgo, Jana 
Rajewskiego i A. J. Stodółkiewicza, zgodnie ze zdaniem Spra- 
wozdawcóW;^ odesłał do Komitetu redakcyjnego. Rozprawy zaś 
Dra Kretkowskiego i i Dra Godlewskiego przesłał Członkom 
Wydziału do Sprawozdania na najbliższym posiedzeniu. 

Potom stosownie do oświadczonego życzenia Dra Zygmunta 
Wróblewskiego otworzono i odczytano jego opieczętowane listy 
złożone do Akt Wydziału, mianowicie: z trzech listów złożonych 
d. 20 Listopada 1883 dwa, oznaczone Nr. 1 i 2 i list złożony 
d. 10 Stycznia b. r. oznaczony Nr. 4. Treść ich jest następująca : 

List I. 

Wraz po skropleniu tlenu przyszedłszy do przekonania, 
że wodór piśrwej nie będzie skroplony lub t6ż w stan stały 



LXXVII 



przeprowadzony, nim się nie uda użyć tlenu jako cieczy 
oziębiającśj, przystąpiłem do zbudowania przyrządu, któryby 
pozwolił skraplać tlen w wielkich ilościach. 

Pićrwsże części aparatu były zrobione jeszcze w mie- 
siącu Maju, budowa ukończona zaś we Wrześniu. Aparat 
ten pozwala skropliwszy tlen w znacznój ilości, przypro- 
wadzać go momentalnie do wrzenia gwałtownego. 

Pićrwsze doświadczenia w celu oznaczenia tempera- 
tury, jaką posiada tlen podczas tego wrzenia były zrobione 
wraz po powrocie z Wiśdnia, tj. w początku Października. 

Okazało się, że temperatura ta jest około 200 stopni 
(dwieście) Celsiusza niżćj zera. Temperatura ta niebyła 
mierzbna termometrem wodorowym, lecz do tego zastoso- 
wany był inny sposób, jak się okazało, bardzo skuteczny, 
pozwalający nawet mierzyć małe zmiany chwilowe tempe- 
ratury, jak n. p. chłód powstający przy ekspanzyi gazu. 
Sposób ten, jak pokazały doświadczenia zrobione na szćroką 
skałę, jest peway i odpowiada zupełnie celowi. 

Przy uczuleniu sposobu, którym obecnie jestem zajęty 

mam nadzieję mierzyć przy temperaturze — 200^ C. całe 

stopnie jeszcze zupełnie z pewnością. 

Zygmunt Wróblewski. 

Dnia 20 Listopada 1883 r. 

List II. 

Tlen przyprowadzony do wrzenia gwałtownego nie 
marznie, jak to czyni n. p. kwas węglowy. Lecz u dna 
rurki, z którśj wywrzał tlen, obserwowałem często prze- 
źroczyste maleńkie kryształki, przedstawiające późniśj zja- 
wiska dyssocyjacyi. Czy te kryształki są ,skrystalizowanym 
tlenem, czy też pochodzą od możebnych zanieczyszczeń tlenu, 
zbadać tego dotąd czasu nie miałem. 

Doświadczenia te prowadzą się od czasu mego po- 
wrotu z Wiśdnia, t. j. od początku Października. 

Zygmunt Wróblewski. 

Dnia 20 Listopada 1883 r^ 



9mm 



Lxxvnl 



List IV. 

Uzupełniając wiadomości, podane w pismach, zawar- 
tych w kopertach Nr. 1 i 2 i złożonych d. 20 Listopada 
r. z. Wydziałowi do przechowania, mam zaszczyt podaó co 
następuje : 

Już w miesiącu Kwietniu r. z., gdy okazała się po- 
trzeba gwałtowna i nagła zmierzenia niskich temperatur, 
przyszedłem do przekonania, że używanie termometru wo- 
dorowego przy robionych poszukiwaniach nie było tak pe- 
wnćm, ani tśż mogło być tak ogóinśm, jak to z początku 
wydawało się. Jeżeli termometr wodorowy okazuje niepo- 
spolite usługi tam, gdzie chodzi o oznaczenie temperatury 
stałśj, nieulegającśj żadnój zmianie w ciągu kilku minut, 
to rzecz zupełnie inaczśj ma się^ skoro temperatura ota- 
czającśj go przestrzeni zmienia się ciągle. Czóm prędszą 
jest ta zmiana, t6m większa niepewność. Ta ostatnia zależy 
zarównież od rozmiarów termometru. Jeżeli więc oznaczę* 
nie temperatur zrobione i ogłoszone przezemnie w rozprawie 
j^Ueber die Yęrflussigung des Sauerstoffs^ i t. d. *) wystar- 
czało na początek jako piśrwsze przybliżenie, to obecnie, 
gdy już rzecz w ogólnych zarysach została zbadaną, wy- 
padało zastanowić się o ile podany tam stan rzeczy odpo- 
wiada rzeczywistości. 

Dzięki dobroci, z jaką mój nauczyciel Profesor Jollt 
w Monachijum oddał- mi swój własny termometr powie- 
trzny, którym on posługiwał się przy swycti klasycznych 
pracach, byłem w stanie wykonać szereg porównawczych 
badań tak z termometrem, z którym były robione wszystkie 
doświadczenia z tlenem w Kwietniu i Maju zeszłego roku, 
tak tóż z innómi termometrami wodorowemi, przyrządzonymi 



^) S. V. Wróblewski u. K. Olszewski. Wied, Ann. 20, p. 
243—257. 1883. 



LXXIX 



dla tych porównań. Wartość naukowa tych porównań była 
podniesiona przez tO; że ilości stałe termometru monachij- 
skiego, jakotćż. rozszćrzalnośó szkła, z jakiego on jest zro- 
biony, były oznaczone umyślnie na ten cel w laboratoryjum 

JOLLTEGO. 

Okazało się, że nawet, gdy temperatura jest stałą, 
termometer wodorowy tem mniej jest pewny, czśm mniejszą 
jest kula jego. Korekcyje, muszące być wciągu ionemi w ra- 
chunek, są po części bardzo skomplikowane i nie dają się 
uogólnić. Termometr, użyty do badań, opisanych w pomie- 
nionśj rozprawie, wymaga również korekcyi, i z tego 
powodu podane w rozprawie temperatury ulegną również 
korekcyi. 

Niepewność wskazówek termometru wodorowego wy- 
stępuje jeszcze jawniój przy doświadczeniach, tyczących się 
wyznaczenia krzywćj skroplenia gazu, lub t6ż puńktówma- 
rznięcia cieczy lub topnienia ciała stałego. Już przy pisa- 
niu wyżśj pomienionej rozprawy musiałem wyrzucić całe 
szeregi oznaczeń jako bardzo niepewnych, tak n. p. ozna- 
czenia, tyczące zachowywania się tlenu przy temperaturach, 
wyższych nad — 129^ C. Z tegoż powodu uważałem za 
przedwczesne rozszerzanie doświadczeń względem oznacze- 
nia punktów marznięcia lub tćż topnienia ciał ciekłych i sta- 
łych, gdyż wszystkie te oznaczenia, jako przy zmiennej 
temperaturze robione, są również niedokładne i jak na 
teraz nie mają innśj wartości jak skonstatowanie tylko 
faktu, że takieto ciało przy takich mniśj więcśj warun- 
kach zmienia swój stan skupienia. 

Z uwag tych nie wypada, aby termometr, zrobiony 
z innego jakiegoś ciała, miał być lepszym od termometru 
wodorowego. Wynika zaś tylko, że termometr wodorowy 
ma w używaniu swe granice, które występują coraz jawnićj 
w miarę tego, jak kula termometru maleje, jak temperatura 



LXXX 




staje 8iQ bardziśj zmienną i jak mająca być oznaczoną tem- 
peratura oddala się od punktu zerowego termometru. 

Z tego powodu uważałem za rzeez potrzebną wyszu 
kanie metody, któraby pozwoliła w razie potrzeby nawet 
automatycznie registrowaó zmienianie się temperatury w da- 
nem ciele od sekundy do sekundy z największą ścisłością; 
któraby pozwoliła oznaczyć zmianę w temperaturze gazu> 
spowodowaną najmniejszą zmianą ciśnieniajakiemu on ulega; 
któraby pozwoliła zmierzyć temperaturę cieczy w chwili, 
gdy piórwszy kryształ widomój wielkości w uićj pojawi 
się i t. d. 

Zadanie to rozwiązałem w zupełności, oparłszy sposób 
mierzenia temperatury na termoelektrycznych własnościach 
ciał. 

Termoelektryczne zachowywanie się ciał może być 
studyjowanóm z dokładnością przy tempeiy^turach stałych, 
trwających czas dłuższy. Formuły empiryczne; oparte ua 
tern zachowywaniu się, pozwalają późnij wyprowadzać 
z chwilowych wskazówek; trwających choćby część tylko 
sekundy, oznaczenia dla stanu zmiennego tak pewne, jak 
zrobione przy temperaturach stałych. 

Wydział Akademii zechce uwzględnić powody, które 
mnie powstrzymują na teraz od opisania bliższego m6j me- 
^dy. Nie chcąc, aby ona stała się ogólną własnością piór- 
wój nim będzie przezemnie dla celU; dla jakiego została 
stworzoną, użytą, przechodzę dzisiaj do wyłożenia jednego 
z zastosowań jej, a mianowicie do zmierzenia temperatury, 
którą otrzymałem za pomocą wrzącego tlenu. 

Jak to już Wydziałowi z poprzednich moich zakomu- 
nikowań z d. 20 Listopada r. z. wiadomo, posługuję się od 
początku Października wrzącym tlenem, jako środkiem do 
oziębiania ciał, do otrzymywania niskich temperatur. 

Przy sposobie używania tlenu, który w obecnój chwili 
uważam za najodpowiedniejszy, otrzymuję z łatwością tern- 



i 



fł!PTOPłss?»r^iCłł!?^-:rT'??'™^P^=^''*^ f^^- r^r^-i^ r-^w.tff - 



LXXXI 

peraturę — 186VC. Jestto zatóm o 50 stopni C. niższa 
temperatura, niżeli minimum^ jakie było otrzymane za pomocą 
etylenu i brakuje już tylko 87 stopni C, aby dotrzeć do 
bezwzgltjdnego zera. 

Drugim faktem, kt6ry dziś podaję do wiadomośoi Wy- 
działu, jestto dokonane przeze^mnie przeprowadswi^ azatu 
ze stanu ciekłego w stan 9tały za pomocą oziębiania go 
wrzącym tlenem. Bliższy opis odnośnych doświadczeń, JAko 
też zakomunikowanie krzy wćj skroplenia azotu pozostawiam 
na raz inny. 

Kończąc to sprawozdanie uważam za przyjemny obo* 
wiązek podziękować mym uczniom panu Ja^towi Elośmift^ 
SKiĘMu i Antoniemu Nowakowi za pomoc, okazaną mi 
przy t6j pracy. 

Zygmunt Wróblewski. 

Wiedm 1 Sty cmia 1884 r. 

Po odczytaniu tych listów udzielił Dr. Wróblewsis Wy- 
działowi jeszcze następującą wiadomość: 

Mam zaszczyt donieść Wydziałowi, że cel do którego 
dążyłem i nad którym pracowałem od miesiąca Maja r. z., 
a mianowicie skroplenie wodoru, został przeżeranie osiągnięty. 

Wszystkie usiłowania dotychczasowe skroplić wodór 
rozbijały się o niemoźebność otrzymania dostatecznie niskiój 
temperatury. Sam Cailletet, który zawsze twierdził, że 
widział w r. 1877 wodór w kształcie mgły, odstąpił osta- 
tniemi czasy od tego zdania, uważając skroplenie wodoru 
za problemat mający być jeszcze rozwiązanym^ Doświad- 
czenia PiCTETA z wodorem są powszechną zagadką. 

Pobudowawszy aparaty, które mi pozwalają posługi- 
wać się tlenem wrzącym jako środkiem do oziębiania 
otrzymuję z łatwością, jak to Wydziałowi z poprzednich 
zakomunikowań wiadomo, temperaturę — 186°C. 

Wydz. matom.-przyr. T. XL \\ 



Łxxzn 

Oziębiwszy zatóm we wrzącym tlenie wodór poddany 
znacznemu ciśnieniu i przyłączywszy do tego działania 
jeszcze skutek ekspanzyi przeprowadziłem wodór w stan 
ciekły. 

Oznaczenie bliższe własności skroplonego wodoru^ a 
również oznaczenie temperatury wrzącego wodoru, tj. naj- 
niższój temperatury jaka może być osiągnięta za pomocą 
ciał, z jakich jest zbudowana kula ziemska^ pozostawiam 
sobie do dalszych zakomunikowań. Do historyi odkrycia 
tego podaję, że piórwsze oznaki skroplenia wodoru obser- 
wowane były przy doświadczeniach robionych w końcu 
Listopada. Ody zaś aparatom dała się forma, jaką one po- 
siadają obecnie, wrzenie wodoru skroplonego było obserwo- 
wanóm bardzo wyraźnie dnia 20 Stycznia b. r. 

I przy tśj sposobności uważam za przyjemny obo- 
wiązek podziękować moim uczniom Panu Janowi Eośmiń- 
SKiEMU i Antoniemu Nowakowi za pomoc okazaną mi 
przy tój pracy. 

Zygmunt Wróblewski. 

Dnia 21 Stycznia 1884 r. 

W dalszym ciągu posiedzenia na oświadczone życzenie 
Dra Karola Olszewskiego otworzono i odczytano dwa listy, 
które złożył był opieczętowane do przechowania w Aktacłi 
Wydziału: jeden dnia 23 Listopada 1883 r., drugi dnia 19 Sty- 
cznia b. r. 

List I. 
Próba iskroplenia wodu 

przez 
Dra K. Olszewskiego Prof. Uniw. Jagiell. 

Ponieważ wód przy naszych doświadczeniach wyko- 
nfanych wspólnie z p. Wróblewskim nie okazywał najmniej- 
szego śladu skroplenia w ciepłocie około —136° C. nawet 



iiXXxin 



podczas ekspanzyiy przeto zamiast etylenu należało użyć 
innego skroplonego gaza, który uwolniony z pod ciśnienia 
przez szybkie parowanie sprawiłby nierównie znaczniejsze 
obniżenie ciepłoty. Najodpowiedniejsz6m do tego ciałem jest 
skroplony tlen, należało tylko przezwyciężyć trudności, 
które się przy sporządzeniu odpowiedniego przyrządu na- 
suwały. Trudności te udało mi się pokonać i zbudowałem 
przyrząd, którym wykonałem kilka doświadczeń, wysta- 
wiając wód, znajdujący się pod ciśnieniem od 40 do 140 atm., 
na ciepłotę uwolnionego z pod ciśnienia ciekłego tlenu, któ- 
rego ciepłota pod ciśn. 35 atm; wynosiła — 139^ C. 

Jakkolwiek ciepłota ciekłego tlenu przez to bardzo 
się obniżyła, co mogłem wnosić ze znacznego zmniejszenia 
się objętości wodu zanurzonego w tym gotującym się tlenie, 
jakotóż ze znacznego opadnięcia manometru wykazującego 
ciśnienie pod jakióm znajdował się wód w przyrządzie 
Gailłeteta (ze 100 atm. spadł na 90 atm.); to jednak nie 
mogłem dostrzedz żadnego śladu cieczy w rurce, w którój 
znajdował się wód, ani wtenczas kiedy ciśnienie było nie- 
zmienne, ani tóż podczas ekspanzyi. 

Przy piórwszóm doświadczeniu, które wykonałem 
w tym kierunku, zdarzyło się, że w chwili kiedy ostatnie 
krople uwolnionego z pod ciśnienia tlenu ciekłego znikały, 
powlekły się wewnętrzne ściany rurki powłoką białą nie- 
przeźroczystą, która nie dozwalała obserwować co się dzieje 
w rurce wypełnionśj gazem wodu. 

W pićrwszój chwili przypuszczałem, że w tój zniżo- 
nój ciepłocie krzepnie tlen, i w stanie stałym powlei&a 
ściany rurki. Kiedy jednak przystąpiłem do zbadania tlenu 
zgęszczonego we flaszce Natterebowseićj, pokazało się, 
że zawióra w sobie ślady kwasu węglowego ,' pomimo, że 
poprzednio za pomocą ługu potasowego od kwasu węglo- 
wego był uwolniony. Przekonałem się następnie, że kwas 
węglowy pochodzi z tłoku skórzanego pompy Natterebow- 



SKiEJ; który działaniem tlenu podczas pompowania tegoż 
bywa powoli spalony na kwas węglowy i wodę, mianowicie 
wtenczas, jeżeli pompowanie nie odbywa się nadzwyczaj 
powoli i jeźli żelazny cylinder, w którym porusza się tłok, 
nie jest bardzo dobrze studzony. Kiedy następnie przez od- 
powiednie postępowanie oczyściłem tlen znajdujący się we 
flaszce Nattererowskiej i przekonałem się za pomocą próby 
chemicznój, że nie zawióra ani śladu kwasu węglowego, 
wtenczas przy następnych doświadczeniach nie tworzyła 
się wspomniana powłoka biała. Pomimo, że doświadczenia 
powyższe dały ujemne wypadki co do skroplenia wodu, nie 
tracąc jednak nadziei, że zdołam otrzymać wypadki pomyśl- 
Aiejsze, zajmuję się dalój temi doświadczeniami. 

Ust IL 
Dalsze próby skroplenia wodu 

prces 

Dra K. Olszewskiego Prof. Uniw. Jagiell. 

W liście moim dnia 22 Listopada 1883 n złożonym 
w aktach świetnśj Akademii wspomniałam, że wód znaj- 
dujący się pod ciśnieniem pr^szło 100 atm.; oziębiony za 
pomocą ciekłego tlenu, znajdująt^ego się pod ciśnieniem zwy- 
ceajnteł, nie skraplał się wcale* W dalszym ciągu m^j pracy 
starałem się zniżyć Jeszcze znaczniej ciepłotę ciekłego tieau' 
przez zastosowanie próżni. W tym cek uwalniałem najprzód 
tlen skroplony z pod ciśnienia a następnie łączyłem rurkę 
tlenową z poiapą i doprowadzałem próżnię do kilku mili- 
metrów ciśnienia rtęci. Ilość skroplonego tleau wynoaita 
około 6 eaiv sześć^ 

Dzi^i konstruki^i przyrządu, w którym Men iciekły 
nie stykał sfec z ^taeza^cym go etylen^etó; utrzymywał «ię 
om naw^t w {próżni przez kilka minuta tak, że było dość 
czasu na wykonanie doświadczenia. Jednak nawet w tój 



Wi()!WiyiPpiJww».''«i»:A^ił^ ►^ 



. ^ ^r^ ^' *-^.7'^ ■ 



LXXXV 



niskićj ciepłocie nie mogłem dostrzedz skroplonego woda 
znajdającego się pod ciśn. 100 atm. ani w stanie staty- 
cznym ani tćż podczas ekspanzyi. Tlen nawet w próżni 
był ciekły i zupełnie przeźroczysty. 

Gdy ciepłota w próżni wrzącego tlenu okazała się nie- 
dostatecznie niską do skroplenia wodu pod ciśn. 100 atm., uży- 
łem zamiast tlenu powietrza skroplonego. Powietrze skrapla 
się nierównie trudniśj od tlenu, doprowadzając jednak ciepłotę 
etylenu do — 142^ C. byłem w stanie pod ciśnieniem 50 atm. 
skroplić około 6 cm. sześć, powietrza. Pod ciśnieniem 50 atm. 
menisk skroplonego powietrza nie był widzialny z po- 
wodu, że ciśnienie to jest wyższe od ciśnienia krytycznego 
powietrza; gdy jednak przez wypuszczanie powietrza zmniej- 
szałem powoli ciśnienie, natenczas pod ciśn. około 40 atm. 
zaczynało skroplone powietrze gotować się w całśj masie, 
a po zupełnóm zniesieniu ciśnienia pozostawało około 1 cm. 
sześć, powietrza ciekłego, które jednak gotowało się usta- 
wicznie chociaż powoli, co utrudniało obserwowanie skro- 
plenia wodu. Przy zastosowaniu pompy w celu utworzenia 
próżni, ciekłe powietrze znikało tak prędko, że nie było 
czasu na wykonanie należytego doświadczenia z wodem, 
dla tego też i przy tćm doświadczeniu nie mogłem dostrzedz 
skroplonego wodu. 

Powietrze skroplone nawet w próżni pozostawało ciekłe 
i zupełnie przeźroczyste. 

Nakoniec Dr. Wład. Szajnocha odczytał treść swój pracy: 
„Przyczynek do znajomości fauny cefalopodcfw 
z karpackiego piaskowca". 



Do nielicznego szeregu cefalopodów z krśdowych 
warstw galicyjskich Karpat, które dotychczas zebrane zo- 
stały przez badania Zejsznera, Paulego,Szajnochy i Uhliga 
przybywają dwie nowe formy neokomskie, t. j. NamuUna 



r 



uuuyi 



Uhligi n. f. i Maeroseaphiłes Iwami Pur. : piórwsza z Łi- 
bertowa na poładniowy zachód od Wieliczki, draga^ typo- 
wa forma dla neokomu z Janowic na południe od Wie- 
liczki. Oba te cefalopody potwierdzają dobitnie występowa- 
nie dolnych warstw kródowych na pobrzeża karpackićm 
pomiędzy nizinami dylawijalnemi a wyniostemi pasmami 
średniokródowych i eoceńskich utworów. 

Praca ta zostida oddaną Drowi Ałthowi do sprawozdania 
na najbliższym posiedzeniu. 



■■pninrc3Bpq«iif<^]^qV9|ei«p^<i ww ■*.■ ^ . \r^^''J:Ji ^^n .iiił^w iji^i. « Mw^ ij/i^y^f .-iwPMu* ?5r*»VT ^J T'r*ł ł "TW^ 



AEADmiA IMIETNOSCI w OMOWIE. 



Rok l@@4t. 

WYDZIAŁ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZY. 

Nr. 2 i 3. 

(Tablica Vni). 

Posiedzenie dnia 20 Lutego. 

Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński odczytał list od p. S. S. Roao- 
ziŃSKiEao następującej treści: 

Do 

Akademii Umiejętności w Krakowie. 

Czcigodni Panowie I 

Przed wyraszeniem mćm z kraju ku brzegom Afryki, 
Akademija raczyła zaszczycić mnie zaproszeniem do podzie- 
lenia się z Nią w właściwym czasie osiągniętymi rezul- 
tatami. Czyniąc zatćm zadość żądaniu Akademii, rad słu- 
żyć Jćj, ośmielam się przesłać do wrót Almae Matris 
pićrwsze owoce wędrówki naszćj po kraju Bakundu nad 
górnym Mungo, mapę tycłi stron po raz pićrwszy zwie- 
dzanych. 

Do roku bieżącego Mungo był znanym tylko do Ma- 
lende odkąd wody jego odsłonięte po raz pićrwszy na na- 
szćj mapie. Toż samo powiedzieć muszę o przyległym kraju, 
jeziorach i rzćkach zapełniających dziś niedawno jeszcze 
istniejącą białą plamę. 



LXXXVIII 

I 

Wyruszając za dwa dni, 16 b. m., dalćj na wschód 
nie jestem niestety w stanie dodania już dziś do mapy opisa 
krają i plemion Bakandu, oraz maszę prosić o pobłażliwość 
dla szkicu wspomnianego, który wychodząc z pod namiotu 
obozowego niejeden posiada niedostatek. 

Pragnę gorąco módz wysłać szkic drugi z dalszśj 
głębi lądu i, jeżeli możliwą będzie dalsza komunikacyja 
z brzegiem, dołożę wszelkich starań dla urzeczywistnienia 
zadania owego. Dziś zaś korzystam z drogocennćj okazyi, 
aby złożyć Akademii w dalekiój ojczyźnie hołd wiernego 
ziomka, którym zawsze pozostanę. 

S. S. Rogoziński. 

Bakundu-ha-Nambeleh 14 Listopada 1883 r. 

Sekretarz przedstawił mapę wybrzeża Kameruńskiego i krajn 
Bakundu wraz z linijami podróży odbytych przez S. S. Rogoziń- 
skiego i K. ToMGZEKA 1883 r., nadesłaną Akademii Umiejętności 
razem z wyżój podanym listem. Uchwalono list zamieścić w Spra- 
wozdaniu z posiedzeń Wydziału, mapę zaś dano Drowi Ałhtowi 
i Drowi Kabłińskiemu do ocenienia, z tym dodatkiem, że, w razie 
gdy wspomnień! Członkowie Wydziału uznają potrzebę jćj pu- 
blikacyi ma być ona niezwłocznie oddaną do litografowania 

Sekretarz odczytał list p. Kazimićrza Józefa Poniatow- 
skiego, geometry w Petersburgu, zawiadamiający Akademiję o wy< 
nalezionćm przez niego nowćm narzędziu do podziału kąta na 
żądaną ilońć równych części. Przyjęto rzecz do wiadomości. 

Profesor Dr. Karliński odczytał następujące Sprawozdanie 
z dwóch prac konkursowych, ubiegających się o nagrodę 600 fran- 
ków z funduszu Dra Władysława Eretkowskiego, przeznaczoną 
za rozwiązanie zadania z geometryi ogłoszonego przez Akademiję 
dnia 12 Czerwca 1882 r. 

W r. 1882 ogłosiła Akademija dwa zadania podane 
przez Dra Wł. Keetkowskiego do nagrody przezeń prze- 
znaczonój: Jedno z tych zadań było z Algebry wyższśj 
;& nagrodą 1000 franków, drugie z Geometryi z nagrodą 



Lxxxnc 



500 franków. O pićrwszą z Łych uagród nikt się dotąd nie 
zgłosił, o drugą ubiega się d wócłi jeometrów, którzy prace 
swe Akademii nadesłali. Jedna z tych prac opatrzona jest 
godłem „Eureka", druga ma za godło: „'Ast b Geoc YswiASTpJt. 
W sprawozdaniu niniejszśm oznaczymy te dwie prace li- 
czbami porządkowemi I i II. 

Zadanie brzmiało: „Mając dwa czworościany równój 
objętości zresztą najogólniejsze, przeciąć; jeżeli da się to 
wykonać, płaszczyznami jeden z nich na najmniejszą mo- 
żliwą liczbę kawałków takich, aby przez stosowne tych 
kawałków zestawienie można było zbudować czworościan 
drugi. W razie, gdyby to dokouaó się nie dało, lub było 
możliwóm pod pewnemi zastrzeżeniami, dowieść niemo- 
żności lub zastrzeżenia te dokładnie okrćślić^. 

Otóż zadanie to rozwiązuje autor pracy 
łój „Eureka" 
nie w sposób ogólny, ale wziąwszy ośmiościan o osiach 
prostokątnych, a mianowicie poprzecznych równych 2a= 
2b=6 cm. i osi podłużnćj od tamtych większćj 2c=8 cm. 
wycina zeń część czwartą, objętości y^ (2c. a, b) i czwo- 
rościan ten, którego model podaje, oznacza głoską A. Z po- 
zostałych 7^ części ośmiościanu odcina znowu jedne czwartą 
ośmiościanu, objętości 7^ (2a. b, c) i czworościan ten, któ- 
^rego model również podaje, oznacza głoską B. Oczywista 
czworościany A i B ss^ sobie co do objętości równe i ka- 
żdy z nich można złożyć z dwóch czworościanów równych 
Ci D, z których każdy jest ósmą częścią ośmiościanu. Po- 
nieważ zaś w tym szczegółowym przypadku rzecz się udała^ 
przeto wnosi autor, że dowodzenia niemożliwości wcale nie 
potrzeba. 

Atoli najprzód nie dostrzegł autor,, że zadanie da 
się rozwiązać i wtedy, kiedy oś 2b nie jest równą osi 2a; 
a nawet w tym ostatnim przypadku, można mieć nie dwa^ 
ale trzy czworościany równćj objętości, a różnego kształtu 

Wydz. iiiatem.-przyr. T. XŁ 12 



xc 



to jest -j {2a, b, c), — (2h, a, c) i — (^6, a, c), 

z których każdy da się złożyć z dwóch kawałków będących 
każdy z osobna = Yg części ośmiościanu (^a, 2b, 2c) o 3ch 
osiach prostokątnych. 

Po wtór 6) nie dowiódł autor; że przypadek przezeń 
podany jest jedynie możliwym^ a nareszcie 

Po trzecie, nie dowiódł aa tor, dla czego jakiego- 
bądź ośmiościanu o trzech osiach ukośnokątnych, nie można 
w ten sam sposób rozkładać, jak jakibądź ośmiościan 
o osiach prostokątnych. 

Z tego widać, że autor pracy z godłem „Eureka** nie 
pojął zadania w całój ogólności i doniosłości tegoż, trafił 
na jeden możliwy przypadek i ten jeszcze bezpotrzebnie 
ograniczył. Praca ta więc nie odpowiada warunkom kon- 
kursu i nie zasługuje na nagrodę. 

Zupełnie inny, bo ściśle naukowy, zakrój ma praca 
Hga 
obejmująca (prócz tytułu i rysunku potrzebnego do zrozu- 
mienia rzeczy) 20 półarkuszy pisma, oraz figur 7. Autor 
dzieli pracę swą na trzy rozdziały. 

W rozdziale pierwszym mówi autor o związkach kon- 
strukcyjnych wielościanów powstałych z rozcięcia jakiego- 
bądź czworościanu płaszczyznami dowolnemi. Tu aby rzecz 
przeprowadzić jak najogólniej zakłada autor, że każda pła- 
szczyzna tnąca przecina wszystkie cztśry ściany czworo- 
ścianu, a przyjąwszy takich płaszczyzn przecinających się 
wzajemnie n szuka liczby kawałków m, na które się wtedy 
czworościan rozpaść musi. Poszukiwanie to, oparte na soli- 
dometrycznóm twierdzeniu Euleba, „że liczba ścian wielo- 
ścianu powiększona o liczbę naroży a pomniejszona o liczbę 
krawędzi czyni 2^, przeprowadzone z całą ścisłością, do- 
prowadza autora do wzorów bardzo pięknych nietylko na 
liczbę powstających kawałków w=(»o)+(wi) + (w,)-|-(»,), 



XCI" 



ale i na liczbę powstających ztąd ścian, liczbę śladów 
i liczbę węzłów. 

W rozdziale dragim, noszącym napis : „Warunki zaga- 
dnienia^, szaka autor liczby parametrów koniecznej i do- 
statecznej; aby takowćmi wielościan jakibądź był niedwu- 
znacznie okrśślonym tak co do swego kształtu, jak i co 
do objętości. Znalazłszy tę liczbę bada następnie o ile się 
ona powiększa kiedy wielościan zmienia położenie w prze- 
strzeni. To badanie dozwala mu teraz dopićro zastanawiać 
się nad warunkami zagadnienia. Tutaj autor z całą ścisło- 
ścią okazuje, że rozwiązanie zadania, w całej ogól- 
ności, to jest kiedy czworościany dane są jakiekolwiek, 
jest niemożliwym, i staje się możliwym dopióro 
wtedy, kiedy między 11 parametrami dwóch 
czworościanów co do objętości równych istnieje 
pr zyn aj mniój 7 zrówn ań warunkowych, a wtedy 
jedna jedyna płaszczyzna przecinająca rozwię- 
żuje, zagadnienie. 

W rozdziale trzecim, pod napisem : „Zastrzeżenia kon- 
strukcyjne czworościanów", okazuje autor, że le płaszczyzna 
przecinająca musi przechodzić przez jedno naroże, 2e taż 
płaszczyzna musi przechodzić przez jedne krawędź, 3e ściana 
tśj krawędzi przeciwległa musi być trójkątem równoramien- 
nym i płaszczyzna przecinająca musi przechodzić przez 
środek podstawy tego trójkąta. Ztąd wynika, że są tylko 
dwa szczegółowe przypadki, w których zadanie rozwiązane 
być może, a mianowicie : 

1) kiedy jedna ściana czworościanu danego jest trój- 
kątem równoramiennym i kąt dwuścienny przy podstawie 
tego trójkąta jest prostym ^), 

2) kiedy jedna ściana czworościanu danego jest trój- 
kątem równoramiennym, a kąt zawarty między dwusieczną 



^) Ten przypadek tylkO; znalazł autor pracy I. 



XCfII 



kąta wićrzcbołkowego tego trójkąta a krawędzią przeciw- 
!«?'* J«?o podstawie jest prostym. 

W dodanym przypisku zwraca autor uwagę na zwią- 
zek tego zadania z pewnćm bardzo ogólnćm zadaniem al- 
gebry wyższśj. 

Z tego streszczonego przedstawienia rzeczy wynika, 
że praca liga oznaczona godłem „'Aei b Osoc Yewi^sTps?" czyni 
w sposób znakomity zadosyó warunkom konkursu, 
i zasługuje na nagrodę. 

Prof. Kuczyński oświadczył, iż się zupełnie zgadza ze zda- 
niem Prof. Karłińskibgo. 

Wydział ucłiwalił zgodnie z wnioskiem Sprawozdawców, iż 
wspomniona wyżćj nagroda ma być przyznaną AfTtorowi wypra- 
cowania z godłem : „'AEI *0 ©EOS TEOMETFEI", tudzież posta- 
nowił tę ucliwałę przedstawić na Walnćm posiedzeniu Akademii 
do zatwierdzenia. 

Prof. Karliński przedstawił rozprawę Prof. Dominika 
ZBROŻKA-pod tytułem: „Zastosowanie wyznaczników 
w teoryi najmniejszycti kwadratów". Którćj rozprawy 
cel i treść Autor w dołączonćm do nićj piśmie w następujący 
sposób wyjaśnia: 

Literatura „Teoryi najmniejszych kwadratów*^ jest tak 
bogatą, że rzeczywiście trudno jest w tym kierunku co no- 
wego napisać, nawet w przeprowadzeniu mechanicznśm 
zdaje się być tak droga wytknięta, że wskazanie innych 
torów, za śmiałśm się wydawać może. Z drugiśj strony 
każdy docent, który ma z wykładami teoryi najmniejszych 
kwadratów do czynienia, przyznać musi, że jak piór wszą 
część teoryi najmniejszych kwadratów jest pięknie i syste- 
matycznie ułożoną, tak druga część za to a najważniejsza, 
gdzie idzie o wyrównanie wartości niewiadomych na pod- 
stawie spostrzeżeń, które tworzą wraz z niewiadomemi ró- 
wnania, jest zawiłą i nie daje dobrego przeglądu. Że tak 



ifc. 



xcni 



jest dowodem, mogą być starania, aby tak w teoryi^ jakoleż 
w praktyce; wprowadzeniem wyznaczników całą rzecz 
uprościć. 

Dr. Brunnow w nAstronomische Nachrichłen^ Nr. 1595, 
pag. 175 porusza tę myśl, w nowszych czasach Dr. Heger 
w y,Handbuch der Mathemathik^ wydanśm przez Dra Schló- 
MiŁCHA stara się wyznaczniki wprowadzać, lecz trzyma się 
drogi wskazano) przez Gaussa. 

W przedłożonej pracy jest konsekwentnie przeprowa- 
dzona cała teoretyczna część metodą wyznaczników i po- 
dana droga do praktycznego rachunku. Możliwóm to się stało 
przez ustawienie wyznacznika 8 o jeden stopień wyższego, 
niż w równaniach zwykle się używa (ustęp 5). Teoryja 
przez to s^ uprościła, wyniki są nadzwyczaj proste, dla 
wykładającego staje się przedmiot nienużącym, dla słucha- 
cza zaś jasnym. 

Waga funkcyi ilości wyrównanych i wyznaczonych 
bezpośrednio ze spostrzeżeń, a których niezależność jest 
równaniami zawarowanemi ograniczona, była przedmiotem 
bardzo wielu i dość zawiłych dyskusyj, jest tu przeprowa- 
dzona w ustępie (13) metodą wyznaczników bez użycia 
t. z. współczynników przeniesienia. W końcowym ustępie 
jest wyłożony sposób wyrównania ilości niewiadomych ze 
spostrzeżeń pośredniczących, których niezależność jest ogra- 
niczonar równaniami zawarowanemi. Zadanie to tak ważne 
w geodezyi, było traktowane przez Bessla, Hausena, An- 
DRAOO a w najnowszych czasach przez Helmerta. Idąc 
jednym trybem rozwiązane jest zadanie w ustępie 14 za 
pomocą wyznaczników bez żadnych podstawień. 

Pod względem obliczenia zwrócić należy uwagę na to, 
że każda zmienna po przeprowadzeniu kontroli w obliczeniu 
wyznaczników, od razu bez podstawień wyznaczoną być 
może, a w porównaniu z metodą Gaussa, przy 3 niewiado- 



'^^^^'^^Ęm 



'7r 



XCIV 



mych dwa, zaś przy cztórech ośm i t. d. wyrazów z obli- 
czenia odpada. 

Oo do prac w polskim języku jest tylko jedna w Fol- 
KiERSEiEGO „Matematyce "" 9 lecz tak przedstawiona; że do 
wygodnego praktycznego użycia w astronomii i geodezyi 
nie nadaje się. 




Wydział oddał tę pracę Drowi Karlińskiemu i Drowi 
Żmurce do sprawozdania na najbliższem posiedzeniu. 

Prof. Dr. Rostafiński odczytał sprawozdanie, przez siebie 
i Dra Janczewskiego podpisane, z pracy Dra E. Godlewskiego, 
przedłożonój Wydziałowi na posiedzeniu d. 21 Stycznia 1884 r. 
pod tytułem: „Przyczynek do teoryi ruchu wody u ro- 
ślin". Pracę tę, zgodnie z wnioskiem Sprawozdawców, odesłano 
do Komitetu redakcyjnego. 

Prof. Dr. Rostafiński przedstawia pracę p. Raciborskiego 
podtytułem: „Przyczynek do znajomości śluzowców". 

Praca ta zawióra szczegółowe opisy, nieznanycli do- 
tychczas, a przez autora odkrytych śluzowców. Opisuje autor 
mianowicie jeden nowy rodzaj i kilkanaście nowych gatun- 
ków i odmian, jako to: Badhamia ovispora, Bad. Fuckeliana 
b. plasmocarpia, Bad. macrocarpa b. conferta, Bad. uhicularis^ 
e) nigripes^ Physarum imitans, Tilmadoche mutabilis, b) irre- 
gularis, Chondrioderma leptołricha, Coniatricha macrospęrma, 
Rosłafinskia elegans, Oribraria splendens, b) gracilis, Arcy- 
rella inermis, Ar. decipiens, Ar. irregularis, Ar. similis, La- 
chnoboltis BostafinsMi. 



Zdając o tój pracy sprawę wnosi Dr. Rostafiński, ażeby 
ją umieścić w pismach Akademii. Na co Wydział zgadza się 
i odsyła ją do Komitetu redakcyjnego. 

Prof. Rostafiński zawiadamia Wydział o swój pracy: 
„O znaczeniu jąder komórkowych (Hypotetyczny 
rozbiór)". 



xcv 



Zaznaczywszy na początku, że już na Zjeździe przy- 
rodników i lekarzy polskich z r. 1882, w odczycie : „O wpły- 
wie zewnętrznych czynników na postać", wypowiedziałem 
myśl, o wyróżnieniu plazmy na roboczą i postaciową, która- 
to ostatnia mieści się zapewne ^w jądrach komórkowych, 
przedstawiam podobne zapatrywania Nagelego ogłoszone 
w najnowszym jego dziele: Mechanisch physiologische Theorie 
der Abstammufigslehre. Nagele przyjmuje jednak Idioplazmę 
jako micellarne złożenie sieciarek rozpostarte w niewidzial- 
nym dla oka stanie wśród reszty Stereoplazmy. 

Omówiwszy galasówki jako punkt wyjścia piórwotnie 
ogłoszonych poglądów, przechodzę do rozbioru zapatrywań 
Nagelego i moich i kładę nacisk, że przy zapłodnieniu 
wyższych istot z męskiego osobnika tylko jądrowa sub- 
stancyja bierze udział w tworzeniu nowego osobnika, co 
właśnie przemawia za tóm, że Idyjoplazma mieści się tylko 
w jądrach. Taka hypoteza tlómaczy także ów tak złożony 
proces dzielenia się jąder, który ma na celu rozdzielenie 
idioplazmy na dwie nowe cząstki. 

Nagele sądzi, że idioplazmy różnią się tylko micel- 
lamym złożeniem, ja zaś przypuszczam, że różnią się prze- 
dewszystkióm chemicznym składem pewnój najistotniejszej 
substancyi w pićrwszym rzędzie. 

Postauowiono tę pracę, skoro tylko ją Autor złoży na ręce 
Sekretarza Wydziahi, przesłać do Komitetu redakcyjnego. 

P. KoNST, Jelski wyłożył swe domysły: „O powstawa- 
niu krzemieni'' wyjaśniając rzecz na licznych okazach przez 
siebie zebranych. 

Między Krzeszowicami, a granicą rosyjską znajdo- 
wałem obficie krzemienie niezwyczajnój postaci, po większśj 
części kanciaste, koncentrycznemi brodawkami pokryte. 
Wewnątrz miały jądro wapienne, i to — z wapienia roz- 



...:ij 



XC7I 



maitego gatunka w różnych okazach. Okazy rozbite, na 
powietrzu przez długi czas leżące, pozbywały się wapienia 
a pozostawała t)lko skorupa krzemienna. 

Krzemienie te przedstawiają przykład pseadomorfozy 
snbstytucyjnćj. Kształt kawałków pozostał jednaki, a ska- 
mieliny stórczące na powierzchni wapienia nie utraciły 
swoich cech po skrzemienieniu. 

Wytrawianie świóżo rozbitych okazów w kwasie oka- 
zuje, że krzemionka nie zastępowała istoty wapiennej 
wspólśrodkowemi warstwami, ale zapuszczała jakby korze- 
nie coraz to głębićj, coraz więcćj grubiejące, aż do zupełnego 
wyciśnienia istoty wapiennćj, co zresztą nastąpiło tylko 
w małych okazach. . 

Rozważając warunki, w jakich się odbyć mogła 
ta substytucyja , sądziłem, że kawałki wapienia znaj- 
dować się musiały w płynie mogącym rozpuszczać wapień 
i dostarczać jednocześnie krzemionki. 

Próby okazały, że kawałeczek wapienia wielkości 
małego orzecha pogrążony w słabą mieszaninę szkła płyn- 
nego z kwasem chlorowodowym; (odmienianą ilekroć prze- 
chodzić zaczynała w stan galaretowaty); powoli krze- 
mieuieje. Rozpuszczony po kilku tygodniach w kwasie po- 
zostawia szkielet gąbczasty krzemienisty ^). Co do czasu 
geologicznego; w którym się utworzyły pomienione krze- 
mienie, myślę; że są z epoki krzeszowickiego porfiru^ bo 
znalazłem kulę tufu porfirowego; zawiśrającą kawałek wa- 
pienia, z wyraźnćmi śladami przechodzenia części wapien- 
nych w krzemień takiego samego gatunku. Przytćm 
pewne okazy krzemieni miały cząsteczki porfirowego tufu 



*) Wapień do tćj próby użyty był Miocenowym miękkim 
wapieniem kródowatym z okolic Werony; zupełnie roz- 
puszczalnym w kwasie. 



IPŁiHIBi^J^iił^ijpj^jyiR'.^''"!! P '';r«"'i^***>f'?v'^. ?\* '^*^- * * .^-i'^^'- i\':«-.'^-.-ł»/ ."^^tw*"" ł" * .'^' 



xcvn 



do swśj powierzchni przyrosłe '). Zastanawiając się nad 
źródłem krzemionki; która służyła do skrzemienienia wa- 
pieni, zwróciłem najprzód uwagę na tę okoliczność, że da- 
wne piaskowce mają cement przeważnie krzemienisty albo 
kwarcowy, nowe zaś piaskowce mają przeważnie wapienny 
cement. 

Następnie zauważyłem, że wybuchy plutoniczne mu- 
siały być przeważnie podwodne, jak tego starałem się do- 
wieść w piśrwszym zeszycie „Wiadomości z Nauk przyrJl^ 
dzonych" (wydanych w Warszawie mniej więcśj przed 3 laty 
przez X. Tadeusza Lubomirskiego). Zauważyłem dalój, że przy 
zetknięciu masy plutonicznćj z wodą niepodobna, zdaje się, 
aby część jój nie rozpuściła się we wodzie, jako szkło wodne. 

Przytem , jeżeli przy wulkanizmie zwykle są wy- 
ziewy kwasu chlorowodowego, toż samo przypuścić można 
i przy większym plutonicznym wybuchu. Wtedy część krze- 
mionki może być bezpośrednio stracona, przybiórając postać 
rozmaitą podług okoliczności; inna część szkła wodnego 
plutonicznego mogła posłużyć do skrzemienienia wapnistych 
części w rozmaitych skałach, sprawiając metamorfozę 
przez sylifikacyję. 

Ale zasługuje tu na uwagę jeszcze ta okoliczność, że 
drugim produktem przy rozkładzie szkła płynnego przez 
kwas chloro wodo wy jest sól kuchenna. Podług tego więc 
przypuszczenia, plutonizm byłby wspólną przyczyną krze- 
mienistych utworów i soli. 

Na końcu sądzę, że migdałki melafirowe w ogól- 
ności, a więc i agatowe mogły być wessane wewnątrz pę- 
cherzyków plutonicznśj skaliny, kiedy przy jćj stygnięciu 
prężność gazu w pęcherzykach zmniejszała się, a pewien 
składnik skaliny pozostawał jeszcze w stanie płynnym. 



*) Posiadam okazy tójże natury, ale wejrzeniem odmienne, 
zdające się być z póżniejszćj epoki. 

Wydz. mjitera.-przyr. T. XI. 



13 



xcviu 

Nad treścią tego wykładu odbyła się dyskusyja, w której 
udział brali Dr. Alth i p. Jełski. 

Następnie otworzył Sekretarz dwa listy zapieczętowane zło- 
żone do Akt Wydziału przez Prof. Dra Olszewskiego : piórwszy 
dnia 30 Stycznia 1884 r., drugi dnia 17 Lutego 1884 r., i od- 
czytał takowe stosownie do życzenia Dra Olszewskiego. 

List I. 

Dalsze próby skroplenia wodu. 

W dalszych próbach oziębiałem wód za pomocą cie- 
kłego tlenu znajdującego się w próżni, jak to już czyniłem 
w poprzednich doświadczeniach, poddawałem jednak wód 
daleko wyższemu ciśnieniu, gdyż dochodzącemu do 190 atm. 
I tym razem wód nie skroplił się w stanie statycznym, nie 
widziałem tśź żadnego menisku; zwalniając jednak wód 
nagłe z pod ciśnienia widziałem w rurce wodowćj nagłe 
zagotowanie się trwające nie całą sekundę, przyczśm dro- 
bne kropelki cieczy bezbarwno) podrzucone zostały w górną 
część rurki. Zjawisko to odpowiada temu, jakie otrzymał 
Cailletet przy tlenie oziębiając go etylenem wrzącym pod 
zwyczajnóm ciśnieniem i poddając ekspansyi ze znacznego 
ciśnienia. Jak temperatura wrzącego pod zwycźajnem ci- 
śnieniem etylenu nie jest dostatecznie niską do skroplenia 
tlenu w stanie statycznym, tak tśż temperatura wrzącego 
w próżni tlenu nie wystarcza do zupełnego skroplenia wodu. 
Otrzymanie zaś niższśj temperatury za pomocą ciekłego 
tlenu od tśj, którą miałem przy doświadczeniach jest nie- 

cpoźebne. 

Z)r. Olszewski. 
Kraków 29 Stycznia 1884 r. 

List II. 
Dalsze próby skroplenia wodu. 

^ W liście moim z dnia 29 Stycznia b. r., złożonym 

w aktach Świetnój Akademii, wykazałem, że za pomocą 



XCIX 

wyparowania ciekłego tlenu nawet w próżni, nie można 
oti-zymaó temperatury dostatecznie niskiśj, potrzebnej do 
skroplenia wodu w stanie statycznym; w6d bowiem skra- 
plał się w tśj ciepłocie tylko podczas ekspansyi z wyso^ 
kiego ciśnienia. 

W dalszych doświadczeniach używałem zatćm jako 
środka oziębiającego, ciekłego azotu. Otrzymanie ciekłego 
tlenu w większej ilości za pomocą etylenu Wrzącego w pró- 
żni nie przedstawia żadnych trudności, tradnićj jest skro- 
plić powietrze, jak to wykazałem w jednym z poprzednich 
moich listów; największą zaś trudność przy skropleniu 
przedstawia azot. Poddając jednak azot w mocnej rurze 
szklannój ciśnieniu 60ciu atmosfer i oziębiając go przez 
długi czas do —142^0. za pomocą ciekłego etylenu wrzą- 
cego w próżni, byłem w stanie otrzymać kilka cm. sześć, 
ciekłego azotu. Azot pod tak wysokióm ciśnieniem nie oka- 
zuje żadnego meniska, dopióro przy powolnćm zniżeniu ci- 
śnienia do 35 atm. zaczyna się gwałtownie gotować, przy- 
czćm staje się biały, nieprzeźroczysty. Jeżeli w tej chwili 
przestałem zmniejszać ciśnienie, ciecz się wyjaśniła zupeł- 
nie, przestała się gotować i posiadała bardzo wyraźny me- 
nisk. Ciekły azot utrzymywał się w tym stanie przez długi 
czas w ilości kilku cm. sześć, powoli jednak parował 
a w skutek tego zwiększało się ciśnienie w manometrze; 
gdy zaś doszło do 39-2 atm. menisk, który już przedtóm 
stawał się coraz mniśj wyraźny, znikał zupełnie. Ciśnienie 
powyższe jest zatem krytycznym ciśnieniem azotu. 

Azot ciekły uwolniony następnie zupełnie od ciśnie- 
nia ulotnił się w przeważnćj części, pozostała ilość była 
ciekła, bezbarwna i zupełnie przeźroczysta^ nie widziałem 
tśż podczas uwolnienia azotu z pod ciśnienia żadnych 
kryształów śniegowych, które obserwował p. Wróblew- 
ski. Nawet przy zastosowaniu próżni i doprowadzeniu tćj- 
że do kilku mm. ciśnienia rtęci azot nie krzepnął wcale. 



Gdy jednak wód znajdujący isię pod ciśnieniem 160 aŁm« 
w rurce zanurzonój w tym ciekłym azocie został nagle 
zwolniony do 40 atm. ciśnienia, widać było bardzo wyra- 
źnie podrzucenie cieczy bezbarwnśj w rurce wodowej, a za 
chwilę potśm koniec rurki wodowej pokrył się na zewnątrz 
masą lodową na półprzeźroczystą, nieco zaś wyższa część 
bańki wodowćj pokryła się również od zewnątrz szronem 
białym, nieprzeźroczystym. Owa masa lodowa i powłoka 
biała pochodziła najprawdopodobnićj od azotu, który ze- 
stalił się na ścianach zewnętrznych rurki niesłychanie ozie- 
bionój w skutek gotowania się ciekłego wodu wewnątrz 
rurki. Z powodu niedostatecznej ilości ciekłego wodu do- 
świadczenia te trwały tak krótko, że nie starczyło czasu 
na dokładne obserwowanie meniska w rurce wodowej. Z do- 
świadczeń tych nabrałem jednak przekonania, że tylko za 
pomocą ciekłego azotu wrzącego w próżni w większćj nieco 
ilości niż ta, która służyła przy moich dotychczasowych 
doświadczeniach, będzie można skroplić wód w stanie sta- 
tycznym i zbadać jego własności. x\zot do powyższych do- 
świadczeń otrzymywałem z powietrza przez odjęcie tlenu 
miedzią rozżarzoną, był on zupełnie wolny od kwasu wę- 
glowego i wody a mógł jedynie zawierać mały ślad tlenu. 

Z)r. Olszewski. 
Kraków 16 Lutego 1884 r. 

Nad treścią tych listów odbyła się dyskusyja, w którój 
odział brali: Dr. Kuczyński, Dr. Wróblewski i Dr. Olszewski, 

W ciągu tej dyskiisyi Dr. Olszewski odpowiadając na py- 
tania Dra Kuczyńskiego podał kształt i wymiary bańki wydętćj 
u rurki, w którój wód został skroplonym. Bańka ta była walco- 
watą, 15 mm. wysoką, a przekrój jej miał około 3 mm. we- 
wnętrznój średnicy, ściany zaś jój 1 mm. grubości. Kropelki 
wodu podrzucone w chwili skroplenia do górnój części bańki 
spływały na dół, jako cieniutka warstewka cieczy bezbarwno) 
i przeżroczystój, po ścianach bańki. Dr. Olszewski odczytał także 



- ^^■^■S'flyW»!fl»»i'.^»'^"*W""..ł"^^ »!"•-■ J i"vy,»)*ui I 'p '.^;: jRw- 



CI 



następującą nader ciekawą odpowiedź, jaką otrzymał od stałego 
Sekretarza Akademii paryskiój Dumasa na list, w którym go za- 
wiadomił o wypadku swoich doświadczeń. 

Cannes 15 Fevrier 168Ł 

Monsieur Le Dr. K. Olszewski PrófesseurA 1' Uniyersite. 

Cracoyie. 



Bełenu ici depuis deux mois pour des motifs de sante^ 
Vołre lettre nCy a ete renvoyee et je me suis empresse de V a- 
dresser ą V Ącademie. 

T ai lu avec le plus grand interet la relation de Vos 
experiences. En liąuefiańt V hydrogene Vous avez mis un 
termę aux longs essors tentes en vue de la conversion de tous 
les gaz m liąuides. Deja M. Cailletet avait rendu cette li- 
ąuefaction cerłain; mais apres V appariłion d' un nuage 
ou d" un brouillardf restaił encore d montrer V hydrogene li- 
guide dans son etat statiąue. 

D' apres les proprietes chimigues de V hydrogene, / avais 
pensś et mon illustre ami Faraday partageait mon opinion 
ąue V hydrogene pourrait bien etre un metal. 

Je trouvais cependant ąue son absence complełe d' action 
sur le mercure s' accordait mai avec cette definition, 

Les experiences de M. Graham sur le palladium hy* 
drogene etaient venus la confirmer, Les medailles frappees 
avec cette combinaison a la monnaie de Londres etaient eon- 
sideres comme repr6sentant V alliage de Palladium et d' 
hydrogene, Leur bel eclat metaliąue et leur habilite venaient 
confirmer ce sentiment. 

Vos experiences ne laissent plus de doute sur le cara- 
ctere non metaliąue de V hydrogene; elleb ne detruissent pas 
les rapports ąui existent entre ce corps et les veritables me- 
łaux^ dans leur manierę d' śtre dans la form^tion de leurs 
composes. 



CII 



Je Faus rimercie dl avoir bien voulu me choisir com- 
me intermódiaire entre V&u$ ei V Academie et je Vom prie dś 
croire a mes sentiments les plus distingues, 

Dtimas. 



Posiedzenie administracyjne Wydziału matem.-przyrod. 



Prof. Dr. Ałth zdał sprawę z pracy Dra SżajnocAy przed- 
łożonej na posiedzeniu d. 21 Stycznia 1884 r. pod tytułem: 
^Przyczynek do znajomoóci cefaiopodów karpac- 
kich^. Zgodnie z wnioskiem Sprawozdawcy odesłano tę pracę 
do Komitetu redakcyjnego. 

Na wniosek Prof. Dra Kuczyńskiego oddano Prof. Drowi 
RosTAFiŃSKiEMU pracę Dra Ołearseikoo : „Oprawdopodobnój 
gęstości tlenu ciekłego przy — 130^0. pod ciśnieniem 
skraplania (27 atm.)^ przedłożoną na posiedzeniu d. 20 Gru- 
dnia 1883 r., do sprawozdania na najbliższym posiedzeniu admi- 
nistracyjnóm. 



Posiedzenie Komisyl Antropologicznej 

dnia 8 Marca 1884 r. 



Przewodniczący: Prof. Dr. J. Majeb. 

Po odczytaniu i przyjęciu protokółu z poprzedzającego po- 
siedzenia, Przewodniczący w gorących wyrazach wypowiedział żal 
nad dwióżą stratą, jaką poniosła Komisyja przez zgon swego 
członka ś. p. Włajdysława Krugera, oraz podniósł z uznaniem 
jego zasługi i ofiarność; z jaką w r. 1876 obdarzył on Akademfję 
naszą wspaniałym i bogatym zbiorem starożytności peruwijań^ 



rjgT^yg^sysrr *i jf^^^f^ ^ -f ^^^^"-^ "^ - ^ ^-^v'»^ ^- 



cin 



skich, zdobytych własnym trudem i kosztem podczas pobytu 
swego w Limie. Obecni członkowie Komisyi, najszcz^rzćj po- 
dzielając wyrażone uczucia, przez powstanie z miejsc wyrazili 
swą cześć dla pamięci zmarłego. 

Następnie Sekretarz Komisyi, donosząc o sprawach bieżą- 
cych od ostatniego posiedzenia, zawiadomił: 

1. Że druk VIII tomu „Zbioru Wiadomości" postępując dar 
l^j w 3 części, ma być wkrótce rozpoczęty także i w Ićj. 

2. Że Sekretarz Sekcyi Antropologicznej Towarz. miłośni- 
ków przyrodnictwa w Moskwie przysłał do Akademii instrukcyje 
antropometryczne tćjże Sekcyi, upraszając o przesłanie w zamian 
podobnych instrukcyj wydanych przez naszą Komisyję Antropo- 
logiczną. Żądane instrukcyje zastały przesłane z dołączeniem po- 
trzebnych objaśnień. 

Potćm tenże przedstawił Eomisyi następujące dary otrzy- 
mane dla jćj zbiorów oraz prace do ogłoszenia w jćj publikacyi : 

1. P. Czesław Neyman, adwokat z Kijowa, ofiarował da- 
rowane sobie przez p. 8. H. Bołądzia starożytne przedmioty, 
a mianowicie: 

a) miseczkę glinianą lepioną w ręku i ostrze dzidy żela.- 
znćj, wykopane przy szkielecie w kurhanie, we wsi Żyd owcach 
pow. Skwirskim na Ukranie; 

b) zwierciadło bronzowe z uszkiem, 1 połowę klamry bron- 
zowćj do zapinania płaszcza, 1 pierścień bronzowy i 2 kulczyki 
z eleetrum, wykopane w podobnym kurlianie w Jerczykach 
Żydowieckich tegoż powiatu; 

c) ułamek szlifowanego dłuta krzemiennego, znaleziony 
w Czerniawce Wielkićj tegoż powiatu. 

Do tego tóż dołączył krótką wiadomość o położeniu rze- 
czonych kurhanów i o szczegółach przy ich rozkopywaniu. 

2. P. JuLijAu Konopka, właściciel wsi Modlnicy, wraa 
z siostrą swoją Panną Antoniną, ofiarowali przez pośrednictwo 
Czł. Kom. p. 6. OssowsKiE0o, 6 siekierek kamiennych szlifo^ 
wanych i 1 klocek (nucleus) wyorane na polu w tćjże wsi. 

3. Pani Leokadyja Mirosławska ofiarowała za pośredni* 
ctwem tegoż, siekierkę krzemienną szlifowaną, znalezioną w By- 
czynie, pow. Wągrowieckiego w W. Ks. Poznańskićm. 



OfY 



4. P. Iwan Faamko ze Lwowa, nadesłał rękopis p. t 
„Obrzędy i pieśni weselne ludu ruskiego ze wsi 
Lolina w pow. Stryjskim**, zawierający 173 pieśni w zwią- 
zku z opisanómi obrzędami weselnymi. 

5. Pani Stefanija Ułanowska, obywatelka z Inflant pol- 
skich zamieszkała w Krakowie, złożyła zebrano przez siebie 
„Materyjały etnograficzne ze wsi Łukowca na Pod- 
lasiu^, zawierające; pieśni i obrzędy weselne, bajki, przy- 
słowia, zagadki, wierzenia ludowe i gusła, przeważnie lekarskie itp. 
Frzytćm przyrzekła oddać póżniój do użytku Komisy! podobne 
materyjały zebrane w Krakowskiem i u górali Bieskidowych 
w okolicach Rabki. 

6. P. Dr. Andrzćj Cienciała, notaryjusz w Cieszynie, na- 
desłał przez ręce Prof. L. Malinowskiego obszerny rękopis p..t.: 
y,Fieśni ludu śląskiego z okolic Cieszyna'', zawiera- 
jący 357 pieśni rozmaitej treści. Sekretarz zalecając do druku, 
ten ze wszech miar nader cenny zbiór, przedstawił uwagi swoje 
o potrzebie niektórych objaśnień, a mianowicie co do obrzędów 
weselnych i użytej pisowni, co też na właściwej drodze ma byó 
uzyskanem. 

Przy tej sposobności Sekretarz, zdając sprawę „o mate- 
ryjałach etnograficznych z Bracławszczyzny", na- 
desłanych przez P. hr. Ldcynę Stadnicką, a na poprzedzającem 
posiedzeniu złożonych w jej imieniu przez p. Prof. L. Malinow- 
skiego, uczynił wniosek, który został przyjęty przez Komisyję: 
aby „opis wesela", chociaż w znacznej części był już wy- 
dany po czesku w zeszycie Wrześniowym czasopisma p. t. „Slo- 
yansky Sboruik" z roku przeszłego, ze względu na cenne 
szczegóły, które tam zostały opuszczone, drukować w „Zbiorze 
Wiadomości". Co do zbioru pieśni, przysłów i innych materyjałów 
w tymże rękopiśmie podanych, postanowiono wstrzymać się z ich 
ogłoszeniem, w nadziei, iż szan. autorka zechce je wprzód no- 
wym zbiorem pomnożyć i uzupełnić. 

Następnie, według porządku dziennego, tenże przedstawił 
uwagi swoje i wnioski o najwłaściwszym sposobie zużytkowania 
naukowego utworów ludowych (pieśni, zagadek, bajek i t. p.), 
sprośnych treścią lub formą, oraz krążących między ludem pieśni 



J 



»/-. i>.V| 9, \ >qV^^J k ' T, #,'•'*•' "MP «> " *w ^''łjiWft' 




ćir 



nieludowego utworu. Po dyskusyi nad tym przedmiotem^ w którój 
brali udział: Przewodniczący^ oraz PP. Sadowski, ZiEMięoKi 
i ŚciBOROwsKi^ postanowiono: ani utworów wyraźnie sprośnych, 
ani utworów widocznie nieludowego pochodzenia, chociaż za takie 
uchodzących, na przyszłość nie drukować w „Zbiorze Wiadomości^; 
lecz nie zaprzeczając im właściwćj wartości) jako materyjałn 
naukowego, ma się je składać i przechowywać w osobnych tekach 
dla przyszłego użytku tych, którzyby z tego rodzaju materyjałów 
etnograficznych zamierzali wyciągnąć coś zajmującego i pożyte- 
cznego dla nauki. Utwory zaś, chociaż rubaszne, lecz nie zbyt 
rażące, mają być drukowane z zachowaniem właściwych sposobów 
osłaniających ich nagość ; a utwory, których autentyczność ludowa 
jest tylko niepewną, mają być podawane z właściwćm zastrze- 
żeniem. 

Naostatek Czł. Kom. p. O. Ossowski, przedstawił Eomisyi 
liczne wykopaliska, zdobyte z jaskini Maszyckićj nad 
Prądnikiem w dolinie Ojcowskićj, którą z polecenia Eomisyi 
zbadał w ostatnićm lecie i o tych badaniach swoich zdał sprawę 
następującćj treści: 

Po zbadania jaskiń w okolicach Krakowai P. Ossowski 
zwrócił się w dalszym ciągu ktt okolicom Ojcowa, które 
zQ9tają w najściślejszym związku z poprzedniemi. Badania 
tego nowego obszaru rozpoczął on od wąwozu właściwie 
Ojcowskiego, w którym zbadał jaskinię Maszycką. 

Jaskinia ta, położona o małe y, mili na południe od 
ruin zamku Ojcowskiego na lewym brzegu Prądnika, znaj- 
duje się na gruntach wsi Maszyc. Otwór jój znajduje się 
tu9 pod szczytem wyniosłój góry, utworzonej z pokłajlów 
sk^i wapięnnycłi, należących dP nowszych osadów białego 
juri^ obrócony on jest ko dolinie Frądoickiój. Wnętrze jój ma 
cjf^olo 30 Wiatrów długości i 9 metrów największój szórokości, 
sjj^todlt się s; dwócb gtównyc}i komór, przedniój | tylnój, w któ- 
rg^ WunuUsKo miało 3 metry grabo^ci. O^ądy ?d6n)i£fte tego 
namnUskft mmą cb»ra)Lter najwyraźnićj alawijalny i złożone 
są z dwóch warstw zupełnie różnych. 

Wydi. matem.*przyr. T. 2L 14 



cvt 

Warstwa wiórzchnia, złożona z mocnego czamo- 
ziemUy który miejscami przechodził w czystą próchnicę, na- 
pełniona była gruzowiskiem skalnóm wietrzejącego sklepie- 
nia. W ogóle ze swych cech litologicznych była ona zupeł- 
nie podobna do tój warstwy, którą p. Ossowski w opisie 
jaskiń obszaru krakowskiego oznaczył literą b. W warstwie 
tój znalezione zostały liczne zabytki ręki ludzkiój, jako to : 
narzędzia krzemienne łupane wcale nieotłukiwa- 
ne, odłupki i klocki krzemienne, narzędzia ka- 
mienne gładzone, narzędzia i ozdoby z kości i z ro- 
gu jeleniego, mnóstwo skorup z naczyń glinianych 
lepionych ręcznie, a nakoniec łupane kości zwiórzęce 
fauny tegoczesnój. Ogólny charakter archeologiczny całego 
wykopaliska tój warstwy był także zupełnie podobny do 
wykopalisk z warstwy b w jaskiniach krakowskich pasa 
północnego. 

Warstwa spodnia, pod względem litologicznym zu- 
pełnie była taką, jaką w jaskiniach obszaru krakowskiego 
oznaczył p. Ossowski literą e. Zawiórała ona jednakże 
obfite wyroby ręki ludzkiój z czasów przedhistorycznych, 
które charakterem archeologicznym różniły się zupełnie 
od znalezionych w warstwie wiórzchnićj. Były to przed- 
mioty następujące: broń (groty i rohatyny), wyrabiane 
z kości kopalń 6 j (z żeber mamuta i nosorożca, oraz 
z kła mamuta), zdobione staranną ornamentyką charakteru 
archaicznego; narzędzia (szydła i łopatki) z takiójże 
kości, przeważnie także zdobione i jeden przedmiot podobny 
do tak zwanego J>dton de commandement^ z rogu reni- 
fera; narzędzia krzemienne łupane i przeważnie otłuki- 
wane oraz bryłki kamieni ogładzonych. Znalezione tu 
przytem zostały ślady farby mineralnifej (limonitu), którą 
był pomalowany jeden wyrób z kości. Przytóm wszystkiem 
znajdowały się w tójże warstwie kości zwiórząt fauny dy- 




BpP?fffl^!¥P^5H|ĘC^«Pf^!RC^ 



'OVII 



luwijalnój: mamuta, nosorożca^ renifera; żubra^ konia, hy- 
jeny i kilka innych gatunków zaginionych. 

Wykopaliska otrzymane z tych warstw należą do 
dwóch różnych i najprawdopodobniój znacznie odległych od 
siebie epok przedhistorycznych jednego okresu neolitycz- 
nego. Układ tóż warstw w namulisku tój jaskini wska- 
zuje na stosunkowo odleglejszą starożytność, wykopaliska 
pochodzącego z warstwy c. Okoliczność ta daje piśrwszą 
podstawę geologiczną do klasyfikacyi chrouologicznśj w ogól- 
ności wykopalisk pochodzących z jaskiń krajowych. 

Sprawozdawca przedstawił przy tśm i same przed- 
mioty tegoż wykopaliska, złożone do zbiorów archeolo- 
gicznych Akademii Umiejętności. 



Posiedzenie Wydziału matematyczno-przyrodniczego 

dnia 20 Marca 1884 r. 
Przewodniczący: Dyrektor Dr. Ludwik Teichmann. 



Sekretarz Dr. Kuczyński przedstawił list zapieczętowany, 
przysłany z prośbą o przechowanie go w aktach Akademii od 
geometry z Petersburga p. K. J. Poniatowskiego, wynalazcy no- 
wego narzędzia do dzielenia danego kąta na żądaną liczbę części ; 
oraz zawiadomił, że mapa części Afryki, zwiedzanej przez S. S. 
Rogozińskiego, stosownie do orzeczenia Eomisyi w tym celu przez 
Wydział na posiedzeniu dnia 20 Lutego b. r. wydelegowanej, od- 
daną została do litografowania (Tab. VIU). 

Sekretarz przedstawił rozprawę nadesłaną od p. A. J. Sto- 
DÓł^KiEWiczA: ,,0 zagadnieniu Pfaffa^. 



CV!tl 



Dr. B^AjistomA wyłożył tretit ftwij rospnwy: „O fanttte 
średniój kródy t wyspy El^bl iit Wybrzeia zać^o* 
dniój Afryki^; wyjaśnił takie raees na okazaok geołogicziiycb. 

Materyjal zebrany przez Dra Oskara I^a^ZA w czame 
jego ekspedycyi naukowćj do Gaban w roka 1874 dofitar- 
czyt z marglowatych piaskowców wysp EJobi w zatoce 
Corisco pod 1^ póle. sz6r. cztórech gatunków rodzaju Schlon* 
hachiay z których trzy : Schlonbouihia inflatiformis^ ScM. Lenei, 
i Schl Elobiensis okazały siQ jako nowe, czwarty zaś ScM. 
inflała Sow. wskazuje na najniższy poziom północno- 
francuskiego i angielskiego cenomann czyli strefy ze ScU. 
inflata. Poziom ten odpowiadający rozwojowi cenomanu 
pófnocnoeuropejskićj prowincyi kródowćj, tudzież pokładom 
kródowym „Ootatoor group^ południowych Indyj, obejmuje 
nadto znaczną przestrzeń na zachodnióm wybrzeżu Afryki, 
czego dowodem okaz Schl. inflała pochodzący z zatoki Gr.Fish 
Bay na wybrzeżu Benguela na południe od Mosamedes. 

W dyskusyi nad treścią tego wykładu zabiórali głos: Dr. 
Alth i Dr. Szajnocha. 

Dr. E. BandroWsei odczytał swoją rozprawę: „O dzia- 
łaniu bezwodnika kwasu ftalowego na hydrazo- 
benzoi". 

Przy ogrzaniu mieszaniny hydrazobenzoln i bezwo- 
dnika kwasu ftalowego (w stosunku 1 na 2 drobiny) do 
120 — ISO"" C. uchodzi woda^ a pozostaje w kolbce masa barwy 
czerwonój ; zawiera ona obok substancyi lepkiej, źy wico- 
watój, azobenzol; ftalanil, dwuftalylodwuparabenzydynę i pra- 
wdopodobnie dwuftalyloparaortobenzydynę. 

Dwuftalylodwuparabenzydyna C^HieNjO^ stanowi 
ciało skrystalizowane w słupki barwy żółtćj; topi się po 
wyżój 360^ C; przestała się, w strumieniu bezwodnika 



maglowego, nie rozpuszcza się w zwyczajnycb ódezyfty<» 
kach, a tylko w gorącym nitrobenzola lub aniliirte, w ^eM^ 
t&ftt Jednatoowoi razie rozkłatla się. Kwas siarkoWy stę- 
żony rozkłada ją w 140^ O. ilościowo na kwas flitlowy idwa- 
Jwrabenzydytię; kwas azotowy dymiący przetwanea )ą na *w«- 
jritro-fewłązA C,8Hi^(NO,)jNaO^,kttyry przy ogrzaniu te kim- 
Bmi sIarkt>T!^ytn rozkłada się na dwntiitrobiBnzydyBę i kwais 
ftałowy. DwuftiBilylodwiłpambenzydynę otrzyrtał ańtór r6*- 
wnie* przy ogrzaniu do 200 • C. dwuparabeniyliyny i bez- 
wodnika kwasu ftalowego. 

Dwnftalytoparaortobenzydyna krystalizAje się w bfo^- 
wkach zieloóawych, topi się w 193—195^0.; rozpuszcza m^ 
łkt#o w benzolu, trudno w wyskokrt. 

W końcu wspomina autor o doświadczeniadi podję- 
tych w celu zbadania zachowania się innych k^waśsOW dwu- 
iasadowych, w szczególności kwasu szczawiowego, W obec 
hydrazobenzoiu i homologicznych połączeń. 

!l^of. Dr. Rostafiński zdał sprawę z pracy Dra Adama 
PraźmowskibcTo: „Histol-yja rozwojift I morfolbgijA prątka 
wąglikowego^. 

Według dotychczasowych zapatrywań, opłirającycii się 
na badaniach Cobna, Kocha, Bucbkeea i innych, mają 
prątfek wąglikowy (Bacillus Anthracis Ci)Aw>, #ywo- 
N4<^7 groźną chorobę zwaną wąglikiem i ^ątek nikły na- 
lewek siana (B. suhłilis Cohuj HeubadUtiś) zupełnie się 
zgadmó ze dobą pod względem morfiologioznym, a wyr6- 
źiniaó tylko niektóremi własnościami fizyjologicznemi. W szcze- 
gólności różnią się one pod względem flzyjologicSsnym : 
^) szybkością wzrostu i dzielenia się w sztucznych płynach 
odżywczych; 6) nierówną wytrzymałoścłii zarodników nk 
wysokie temperatury; c) formą, jaką dla óka nieuzbrojo- 
nego okazują ich wegetacyje w płynach odżywczych; d) 



ex 

naressscie odmi(mnćm zachowaniem się po zaszczepieniu ich 

zwiórsętom. 

Na podstawie tych zapatrywań próbował Buchneb 
z pomocą sztncznfij hodowli przeprowadzić jednego prątka 
w dm^ie^fo i wyhodowawszy z prątka wą^likowej^o jadowi- 
tego formę niejadowitą, uważa tę ostatnią za identyczną 
z prątkiem nikłym, twierdzi zatfim, że prątek wąglikowy 
i prątek nikły są tylko formami (odmianami) jednego i tego 
samego gatnnku, który nazywa Baderium suhtile. Na po- 
parcie tego twierdzenia przytacza on tylko rezultaty szcze- 
pień formą piórwotną i formą powstałą z przeobrażenia, jako- 
tSż okoliczność, że forma niejadowita, sztacznie z jadowitćj 
wyprowadzona, upodobniła się w wegetacyjach swych dó 
zwykłego prątka nikłego nalewek siana. 

Moje badania wykazały: 

1) Że oprócz uznawanych przez Buchnera i innych 
badaczy różnic flzyjologicznych istnieją między prątkiem 
wąglikowym a prątkiem nikłym bardzo ważne różnice mor- 
fologiczne. W szczególności różnią się obydwa prątki bu- 
dową anatomiczną błony zarodnikowój i sposobem kiełko- 
wania zarodników. U prątka wąglikowego jest błona zaro- 
dnikowa w całój swoi rozciągłości jednostajnie grubą, a za- 
rodniki kiełkują zawsze w ten sposób, iż pałeczka przebija 
błonę w kierunku osi dłuższćj zarodnika. TJ prątka nikłego 
jest błona zarodnikowa na końcach zgrubiała, a pałeczką 
kiełkująca przebija ją w kierunku prostopadłym do osi 
dłuższć] zarodnika. 

2) Że prątek wąglikowy zachowuje te cechy morfolo- 
giczne jakotćż wszystkie własności swoje fizyjologiczne 
nawet wtedy, gdy przez sztuczną hodowlę pozbawimy go 
jadowitości. Forma jego niejadowita różni się od jadowitój 
tylko o tyle, że z większą łatwością przyjmuje stan pływr 
kowy i w skutek tego wytwarza na powiórzchni płynów 



(Sit 



grube białawe powłoki na podobieństwo prątka nikłego, 
ale przecież różne od powłpk tego ostatniego. 

Powyższe wyniki dowodzą jasno, że Buchner nie 
mógł przeprowadzić prątka wąglikowego w prątka nikłego, 
że zatćm twierdzenie jego o jedności gatunkowćj obydwa 
prątków nie ma żadnój podstawy. W doświadczeniach swo- 
ich otrzymał on po prostu z formy jadowitój prątka wą- 
glikowego formę jego niejadowitą. 

Oprócz tego wydały moje badania jeszcze jeden cie- 
kawy rezultat. Oto powiodło mi się wykryć jeszcze jeden 
stan trwały prątka wąglikowego, w którym tenże, podobnie 
jak w stanie zarodników, może dłuższy czas zachować swoją 
siłę żywotną. Ten stan trwały powstaje w ten sposób, iż 
w około pałeczki formuje się najprzód przez pęcznienie błony 
osłona śluzowata, która przez następne stężenia daje grubą 
i twardą błonę, chroniącą dostatecznie ukrytą w nićj pałecz- 
kę. Z tego stanu trwałego rozwijają się prątki przez prze- 
bicie błony grubej w którymkolwiek jśj punkcie, poczóm 
wzrastają i dzielą się zwykłym trybem. 

Dr. Warszauer zwrócił uwagę na waźnodó tój pracy ze 
stanowiska lekarskiego. 

Prace p. A. J. Stodółkiewicza, Dra Szajnochy i Dra Ban- 
DROwsKiEGo oddano Członkom Wydziału do sprawozdania na 
najbliższćm posiedzeniu, pracę zaś Dra Prażmowseiego zgodnie 
z wnioskiem Sprawozdawcy Dra RosTAFiŃsKisao odesłano do 
Komitetu redakcyjnego. 



Posiedzenie administracyjne 

'W ^almxynk ciągu poprzedzaJc^oefiTo. 



Sekretarz Dr. Kuczyński zawiadomił Wydział o nadesłaniu 
wniosku piśmiennego podpisanego przez Członków czynnych 



r-' 

?y Akademii: Prof. Dra Bronisława RADZis^BWSKiEao i Dra Aii- 

^ FREDA BiBsiADECKiEGO} W którym ci Członkowie, przedstawiają 

^i kandydata na Członka Akademii czynnego zagranicznego. 

P Profesor Dr. Rostafiński zdaje sprawę z pracy Dra Ole- 

;; ARSKiEGO pod tytułem: „O prawdopodobnej gęstoilci cie- 

kłego tlenu przy ciepłocie — 130^ C. pod ciónienlem 
skroplenia*'. Wydział pracę tę, przedstawioną na posiedzenin 
20 Grudnia 1883 r., zgodnie z wnioskiem Sprawozdawcy odsyła 
do Komitetu redakcyjnego. 



Sprostowanie. 



8tr. XVI w. 5 od dołu zam. ograniczną winno być organiczną 
Str. LXII ^6 « 8g'—8gba+bW+4ha^0 „ 4h—y=0 

4i 



n p n ^ n Ai » ^ * 



Tabm 




Litogr. M Salba w iCrakov;ie 



i